Walki na przedmościu warszawskim i ofensywa znad Wieprza 1920

Transcription

Walki na przedmościu warszawskim i ofensywa znad Wieprza 1920
Janusz Odziemkowski
WALKI NA PRZEDMOŚCIU WARSZAWSKIM
I OFENSYWA ZNAD WIEPRZA 1920 ROKU.
Latem 1920 roku wojna polsko-sowiecka weszła w decydującą fazę. Na Ukrainie Armia
Czerwona w ciężkich walkach spychała na zachód oddziały polskie i w lipcu sforsowała rzekę
Zbrucz, wkraczając do Galicji. Na północy wojska Frontu Zachodniego Michaiła Tuchaczewskiego rozpoczęły 4 lipca wielką ofensywę pod hasłem " Na Wilno, Mińsk i Warszawę!"
Zgodnie z opracowanym jeszcze w kwietniu 1920 roku planem Szaposznikowa, armia polska
miała być zepchnięta w błota poleskie i tam zniszczona. Wtedy przed "oswobodzicielami
ludzkości" stanęłaby otworem droga do Warszawy. A przez stolicę Polski wiodła droga do
wstrząsanych wrzeniem rewolucyjnym Niemiec, droga do "wszechświatowej rewolucji". W
dniach 4-5 lipca stoczono (pełną dramatycznych spięć) bitwę nad Autą. Tuchaczewski rzucił
do natarcia 13 dywizji wspieranych przez 400 dział. Dwukrotnie słabsza od wojsk sowieckich
1 armia gen. Gustawa Zygadłowicza, wspierana przez grupę wojsk 4 armii (łącznie pięć dywizji
i dwie brygady piechoty), stawiła zdeterminowany opór. Po wyczerpaniu wszystkich odwodów
i przełamaniu lewego skrzydła polskiego przez Korpus Konny Gaj-Chana, dowodzący Frontem
Północno-Wschodnim gen. Stanisław Szeptycki nakazał odwrót. Tuchaczewski poniósł znaczne straty i nie zdołał okrążyć 1 armii. Wojska polskie rozpoczęły odwrót.
Nie powiodła się próba ustabilizowania frontu na linii dawnych okopów niemieckich z
czasów I wojny światowej, ani wysiłki zmierzające do zatrzymania Armii Czerwonej na innych,
pospiesznie organizowanych liniach obrony. Nieprzyjaciel dysponował znaczną przewagą, a
wybierając czas i miejsce uderzenia, szukał luk w słabo obsadzonym froncie polskim. Gen.
Szeptycki uporczywie rozciągał wojska w linie kordonu chcąc bronić całego obszaru, zamiast
skupiać siły tam, gdzie rozstrzygał się los walki. W efekcie front nigdzie nie był dostatecznie
mocny, aby wytrzymać uderzenie Armii Czerwonej. Ponadto Korpus Konny Gaj-Chana stale
obchodził od północy lewe skrzydło polskie, grożąc wyjściem na tyły walczących wojsk. W
dniach 11-14 lipca Polacy przegrali bitwę o Wilno i rozpoczęli odwrót na linię Niemna i Bugu.
Były to dwie ostatnie duże przeszkody wodne oddzielające bolszewików od ziem centralnej
Polski. Wojska polskie cofały się w ciężkich warunkach. Brakowało zaopatrzenia, słabo funkcjonowała łączność i służba zdrowia. Dawno nie wymieniane buty i mundury ulegały szybkiemu zniszczeniu. Młody żonierz, jeszcze niedawno zwycięski, tym dotkliwiej przeżywał gorycz
porażki. Nie rozumiano dlaczego po stoczeniu na nowych pozycjach zwycięskich walk z
atakującym nieprzyjacielem, trzeba znowu cofać się, znowu ustępować. Dwódca plutonu 14
dywizji piechoty Janusz Sopoćko zanotował na kartach swego pamiętnika: "[...]Pragnienie pali
niemiłosiernie. Obdarte do krwi krocze boli piekącym, strasznym bólem. Żar przyprawia niemal
o szaleństwo. Niektórych żołnierzy trzeba już było prowadzić pod ręce, tak bardzo byli
wyczerpani i marszem i żarem [...] Nogi bolą, och jak strasznie bolą, a otarte miejsca pieką, aż
łzy napływają do oczu. Za chwilę maszerujemy znów dalej. Nie! Nie maszerowaliśmy, lecz
wlekliśmy się, dosłownie już nie ostatkiem sił fizycznych, lecz ostatkiem sił wolif...]". 1
1
Janusz Sopoćko, Mój pluton, Warszawa 1937, s. 60.
ZESZYT 6
2000
17
W tych warunkach bardzo wysokie byty tzw. straty marszowe. Wielu skrajnie wyczerpanych
żołnierzy wypadało z szeregów i było odsyłanych na tyły. Oddziały topniały i tym trudniej było
im stawić opór nieprzyjacielowi. Uzupełnienia nie nadchodziły. Tuchaczewski natomiast swoje
straty pokrywał na bieżąco, powołując pod broń ludność zajmowanych terenów. Stosowano
przy tym "rewolucyjną surowość", która za odmowę walki "z polskimi panami" karała śmiercią.
A przecież mimo tak trudnych warunków i stałego nacisku silniejszego nieprzyjaciela, mimo
zdarzających się wypadków paniki, opuszczania stanowisk bez rozkazu przez skrajnie zmęczone pododdziały, podczas sześciu tygodni odwrotu żadna wielka polska jednostka Wojska
Polskiego nie została rozbita. Wszystkie zachowały zwartość i po zasileniu nowym żołnierzem
mogły przystąpić do działań zaczepnych. Premier Wincenty Witos opisał w pamitniku swój
wyjazd na front latem 1920 roku. Był przerażony tym, co zobaczył. Żołnierze szli zmęczeni, w
podartych mundurach, często bez płaszczy, czapek, butów, stopy wielu były tak opuchnięte,
że przypominały "bochny chleba". A jednak z bezprzykładnym uporem ciągnęli ciężkie karabiny
maszynowe, armaty do których zabrakło koni, rozmaity sprzęt, aby nie dać go "burkom" - jak
nazywano czerwonoarmistów z powodu noszenia przez nich burych szyneli. Widząc premiera,
żołnierze podbiegali do niego, zapewniając, że Polskę obronią byle im tylko kul starczyło. Jakże
pięknie świadczy to o postawie wojska, stworzonego przecież nie tak dawno dosłownie z
niczego. Właśnie w najcięższych chwilach dramatycznego odwrotu na północy oddziały polskie
pokazały swoje najlepsze cechy: ogromną wytrzymałość fizyczną, upór, dużą odporność na
wszechobecną na froncie propagandę bolszewicką. Komisarze Armii Czerwonej byli zaskoczeni minimalną liczbą chętnych do przejścia na stronę sowiecką. Przyznawali, że polski żołnierz
jest zupełnie inny niż żołnierz "białych armii" z którymi mieli do czynienia w głębi Rosji. Kiryłł
Mierieckow (późniejszy marszałek Zwizku Radzieckiego i zwolennik Stalina) w 1920 roku jeden
z dowdców Armii Czerwonej na froncie polskim, pisał: "[...]Muszę oddać sprawiedliwość
polskiemu żołnierzowi, który walczył dzielnie, bo wierzy w to co mu wmawiano. Wbijano mu
bowiem do głowy, że w roku 1772 Prusy, Austria i Rosja dokonały pierwszego rozbioru Polski;
w 1793 roku drugiego, a w 1795 roku trzeciego; że utworzone przez Napoleona Księstwo
Warszawskie w 1815 roku zostało okrojone przez Rosję i dalej, w 1918 roku powstała
niepodległa Polska, którą teraz Rosjanie znów chcą pozbawić niezawisłości. To działało na
żołnierzy. Ułani i piechurzy, nawet okrążeni, bili się do ostatniego tchu i początkowo rzadko
kiedy poddawali się do niewoli[...]".2 Powyższy cytat dobrze oddaje mentalność dowódców
sowieckich. Jeśli nawet słyszeli coś o rozbiorach Polski, była to dla nich tylko propaganda.
Rosja bolszewicka niosła Polakom wolność, toteż zawzięty opór żołnierza polskiego był dla
wielu niezrozumiały. Nie do tego przywykli na frontach wojny domowej, gdzie po przegranej
bitwie tysiące "białogwardzistów" rzucało broń, lub wstępowało w szeregi Armii Czerwonej.
Żołnierza polskiego należało zatem, jak pisał Mierieckow, uświadomić "potężnym uderzeniem".
W tym, że nawet podczas ciężkiego odwrotu polski żołnierz oparł się temu "uświadamianiu", że
oddziały zachowały zwartość, leżała jedna z przyczyn późniejszych sukcesów wojska, któremu
wielu obserwatorów zachodnich nie dawało już szans na stawienie skutecznego oporu Armii
Czerwonej.
W Polsce w pierwszych dniach lipca zdano sobie sprawę z grozy położenia. Chociaż front
był jeszcze daleko, 1 lipca 1920 roku sejm powołał Radę Obrony Państwa z Józefem Piłsudskim
na czele. Marszałek zapowiedział zaciąg ochotniczy do wojska. 6 lipca przy Ministerstwie
Spraw Wojskowych powstał Inspektorat Armii Ochotniczej. Kierował nim niezmiernie popularny
wśród społeczeństwa, były dowódca "błękitnej" armii przybyłej do Polski z Francji, gen. Józef
2
18
Kiryłł Miereckow, Pół wieku w mundurze, Warszawa 1971, s. 60-61.
2000
ZESZYT 6
Haller. W połowie lipca rozpoczęto prace fortyfikacyjne na wschód od Warszawy, tworząc tzw.
przedmoście warszawskie, które miało osłonić stolicę przed atakiem Armii Czerwonej. W całym
kraju powstawały Obywatelskie Komitety Obrony Państwa, które wysyłały na front żywność,
lekarstwa, odzież, książki itp. Biskupi polscy wydali odezwę wzywając do obrony zagrożonej
niepodległości. Wszystkie partie polityczne zachęcały do podejmowania służby wojskowei
Oczywiście z wyjątkiem komunistów, którzy rozwijali, bez powodzenia zresztą, agitację an - v
wojenną, nakłaniającą do porzucania broni i przechodzenia na stronę Armii Czerwonej. Przed
komisje poborowych zaczęły zgłaszać się tysiące ochotników z najrozmaitszych klas społecznych, przedstawiciele różnych zawodów. Przyjmowano chętnych w wieku od 17 do 42 lat
(oficerów do 50 roku życia). Zakwalifikowani do służby wojskowej otrzymywali przywilej noszenia biało-czerwonej kokardy. Sformowano cztery ochotnicze pułki piechoty, osiem ochotniczych pułków jazdy i 4 ochotnicze pułki artylerii. Ponadto 28 batalionów i 114 kompanii użyto
do uzupełnienia strat oddziałów frontowych. Łącznie do szeregów wojska trafiło ponad 105 tys.
ochotników. Wnieśli do szeregów wojska nowy zapał, pewność zwycięstwa i uświadomili
zmęczonemu odwrotem żołnierzowi, że nie jest sam w walce toczonej z bolszewicką nawałą.
Jeśli wierzyć słowom pamiętnikarzy, armia jak nigdy dotąd podczas wojny z Rosją sowiecką,
poczuła swoją łączność ze społeczeństwem. Ci, którym wiek lub stan zdrowia nie pozwalały
iść na front, podejmowali zastępczą służbę wojskową; dzięki temu można było skierować do
walki wielu żołnierzy zajętych dotąd ochroną węzłów kolejowych, magazynów, linii telegraficznych itp. Nastroje społeczeństwa znalazły odbicie w strofach wierszy powstających tego
gorącego lata 1920 roku. Wspaniały pisarz i poeta Kornel Makuszyński w wierszu "O żołnierzu
wielkim panu" pisał:
I ty Polaku
hardy
Pójdź do nas - bierz
Karabin
kokardy,
bierz i w pole!
Bagnetem
kuć swą dolę!
Zwycistwo
w naszej
Wyrwiemy
Polskę z toni,
dłoni
Więc rzeszą i bez liku
Przybywaj
ochotniku!3
Józef Piłsudski już w lipcu nosił się z myślą uderzenia na lewe skrzydło armii Tuchaczewskiego prących ku Wiśle. W tym celu zamierzał skoncentrować silną grupę wojsk w rejonie
Brześcia nad Bugiem. Ponieważ nie dysponował odwodami, planował ściągnięcie pod Brześć
niektórych jednostek z frontu Południowo-Wschodniego walczącego w Galicji. Uprzednio jednak, by nie ryzykować załamania się osłabionego frontu, należało pobić armię konną Budionnego, która stanowiła główną siłę napadową sowieckiej ofensywy na Ukrainie. Naczelny Wódz
skierował przeciwko Budionnemu 2 armię gen. K. Raszewskiego. Doszło do kilkudniowej bitwy
pod Beresteczkiem i Brodami. 1 sierpnia zwycięstwo zaczęło chylić się na stronę polską.
Zadano nieprzyjacielowi wielkie straty i zmuszono dywizje armii konnej do odwrotu. Niestety
noc z 1 na 2 sierpnia padł Brześć. Tym samym stracił racje bytu plan koncentracji wojsk pod
osłoną twierdzy brzeskiej.
Nadspodziewanie szybki upadek twierdzy wywołał konsternacje w sztabie Naczelnego
Wodza. W nowej sytuacji Piłsudski postanowił stoczyć decydującą bitwę na obszarze między
Bugiem a Wisłą. Aby zyskać czas niezbędny dla przegrupowania wojsk i poczynienia wszystkich przygotowań, nakazał uporczywą obronę linii Bugu. Walki nad tą rzeką zakończyły się 7
3
"Ochotnik", nr 2 z 25 VIM 920 r.
ZESZYT 6
2000
19
sierpnia. Wojska polskie rozpoczęły odwrót na Warszawę. Równocześnie na północnym
odcinku frontu Armia Czerwona sforsowała Narew. 2 sierpnia padła Łomża. Dywizje Tuchaczewskiego szerokim frontem zbliżały się ku Wiśle. Dzięki dużym uzupełnieniom (tylko w lipcu
wcielono do szeregów 54 573 ludzi) Front Zachodni mimo strat utrzymywał wysokie stany
liczbowe jednostek: 136 tys. żołnierzy w pierwszej linii, przy ogólnym stanie liczebnym Frontu
558 tys. żołnierzy. Noc z 9 na 10 sierpnia Tuchaczewski zakończył prace nad planem sforsowania Wisły, opanowania Warszawy i zakończenia wojny z Polską. Dowódca sowiecki był
przekonany, że Polacy główne siły skoncentrują pod Warszawą oraz, że dowództwo polskie
nie dysponuje żadnymi odwodami zdolnymi do podjęcia działań zaczepnych. Tuchaczewski
sądził, że po 600 kilometrowym odwrocie przeciwnik jest wyczerpany, zdemoralizowany i nie
będzie w stanie stawić skutecznego oporu. Trudno dzisiaj stwierdzić, czy ufał zapewnieniom
sowieckiej propagandy o wrzeniu rewolucyjnym w Polsce, o tym, że robotnicy demonstrują na
ulicach przeciwko rządowi, przeciwko wojnie i Piłsudskiemu. Faktem jest natomiast, że wiarę
w takie informacje okazywali dowódcy średniego i niższego szczebla, a także prości czerwonoarmiści. Szli na Warszawę w doskonałych nastrojach, pewni, że łatwo zdobędą miasto w
którym, jak twierdzili komisarze, "czekolada leżała na ulicach" a sklepy pełne ubrań, butów i
wszelkiego innego dobra czekają na zwycięzców. Oddziałom często towarzyszyły orkiestry,
wojsko śpiewało piosenki rewolucyjne, niosło sztandary z napisem "Polska Republika Rad".
Ulotki i odezwy przypominały o zwycięstwach, zachęcały do ostatniego wysiłku obiecując pokój
i chleb po zniszczeniu "jaśniepańskiej Polski". Dowódcy poszczególnych armii tworzących Front
Zachodni byli oficerami wysokiej klasy, absolwentami carskich akademii wojskowych, z wieloletnim doświadczeniem wojennym. W szeregach wojsk Tuchaczewskiego służyły tysiące byłych oficerów carskich, którzy wiosną 1920 roku, po zajęciu Kijowa przez Polaków, na apel gen.
Brusiłowa wstąpili do szeregów Armii Czerwonej.
10 sierpnia Tuchaczewski wydał dyrektywę przydzielającą zadania poszczególnym armiom
Frontu Zachodniego. 4 armia dowodzona przez Aleksandra Szuwajewa (12,18,53 Dywizje Strzelców, 163 Brygada Strzelców i Korpus Konny Gaj-Chana złożony z dwóch dywizji) miała opanować
Grudziądz, Toruń i do 15 sierpnia sforsować dolną Wisłę. Zadanie 15 armii dowodzonej przez
Augusta Korka (4,11,15,33 i 54 Dywizje Strzelców) i 3 armii Władimira Łazarewicza (5,6,21 i 56
Dywizje Strzelców) polegało na sforsowaniu Wisły na północ od Warszawy, przy czym 3 armia miała
wydzielić jedną dywizję do natarcia na Pragę. Przed 16 armią Nikołaja Sołłohuba (2,8,10,17 i 27
Dywizje Strzelców) stało zadanie sforsowania Wisły między Pragą a Modlinem w dniu 14 sierpnia
i uderzenia częścią sił na Pragę. Południowe skrzydło wojsk Tuchaczewskiego osłaniała słaba
Grupa Mozyrska Tichona Chwiesina stanowiąca równowartość dwóch dywizji strzelców. Dowódca
Frontu Zachodniego uważał, że taka osłona w zupełności wystarczy. Zabiegał wprawdzie o
skierowanie do jego dyspozycji armii konnej Budiennego, ale czynił to nie dość energicznie. A
ponieważ dowódca Frontu Południowo-Zachodniego A. Jegorow i towarzyszący mu członek Rady
Wojennej Frontu J. Stalin, mając w planach zdobycie Lwowa, nie chcieli pozbywać się tak
wartościowego związku operacyjnego, armia konna wkroczyła na lubelszczyznę dopiero 27 sierpnia, w kilka dni po zakończeniu bitwy nad Wisłą.
Plan Tuchaczewskiego był swoistym połączeniem planów Dybicza i Paskiewicza z czasów
powstania listopadowego. Zakładał sforsowanie dolnej Wisły i okrążenie Warszawy od zachodu, z równoczesnym uderzeniem na stolicę Polski od wschodu. W miarę zbliżania się do linii
Wisły, uwagę dowódców poszczególnych armii i dywizji coraz bardziej przyciągała Warszawa.
Zarysowała się swoista rywalizacja między Łazarewiczem i Sołłohubem o zaszczyt opanowania
stolicy nieprzyjaciela. Naczelny dowódca Armii Czerwonej S. Kamieniew przypomniał Tuchaczewskiemu, że z czysto wojskowego punktu widzenia głównym jego zadaniem jest nie
zdobycie Warszawy a zniszczenie wojsk polskich. Przypomnienie to miało czysto formalny
charakter. Oczywistym było, że upadek Warszawy ma ogromne znaczenie polityczne i moralne.
20
2000
ZESZYT 6
Utrata stolicy mogła wytrącić Polakom broń z ręki i wykazać państwom Ententy, zwłaszcza Francji,
bezsens dalszego wspierania Polski. Dlatego całe kierownictwo Rosji sowieckiej, z Leninem na
czele, niecierpliwie oczekiwało wieści o zajęciu miasta; Lenin parokrotnie wysyłał do Tuchaczewskiego pytanie o datę wkroczenia Armii Czerwonej do Warszawy.
Koncepcję uderzenia na południowe, lewe skrzydło Frontu Zachodniego rozpatrywali szef
sztabu generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski i przedstawiciel Francuskiej Misji Wojskowej
w Polsce gen. Maxime Weygand. Rozwadowski opowiadał się za wykonaniem płytkiego,
dwustronnego oskrzydlenia wojsk sowieckich przez dwie grupy uderzeniowe, jedną skoncentrowaną w rejonie Garwolinalub Karczewa, drugą zebraną na północ od Bugu. Weygand zalecał
przeprowadzenie "małej akcji" z rejonu Garwolina, nie wierząc, aby wojska polskie były zdolne
do działań w większym stylu bezpośrednio po zakończeniu sześćsetkilometrowego odwrotu.
Anglicy radzili, aby w ogóle zrezygnować z akcji zaczepnej, wycofać wojsko za Wisłę i broniąc
jej negocjować z Moskwą o warunki pokoju. Piłsudski nie miał zamiaru cofać się za Wisłę,
słusznie widząc w tym koniec szans na zwycięskie zakończenie wojny. Pomysły Rozwadowskiego i Weyganda odrzucił jako nie dające nadziei na zadanie przeciwnikowi stanowczej
klęski: ich realizacja mogła prowadzić do odepchnięcia Armii Czerwonej znad Wisły, ale nie do
zniszczenia jej i zmiany stosunku sił na korzyść Polski. Nocą z 5 na 6 sierpnia wypracował w
Belwederze i kilka godzin później przedyskutował z gen. Rozwadowskim koncepcję głębokiego
jednostronnego oskrzydlenia przeciwnika od południa i wyjścia na jego tyły. Na podstawie tej
koncepcji dokonano przegrupowania wojsk do bitwy nad Wisłą.
Całość frontu, ciągnącego się od granicy pruskiej po Dniestr, podzielono na trzy odcinki.
Front Północny gen. Hallera zajmował przestrzeń 250 kilometrów od granicy pruskiej po Dęblin.
W jego skład weszły trzy armie. 5 armia gen. Władysława Sikorskiego, złożona z czterech
dywizji i brygady piechoty oraz brygady kawalerii, obsadzała front od Prus Wschodnich po
Modlin; miała nie dopuścić do oskrzydlenia sił polskich od północy. Gen. Sikorskiemu podlegała
też tzw. grupa dolnej Wisły, przeznaczona do osłony dolnego biegu rzeki. W jej skład wchodziły
formacje zapasowe, wartownicze, tyłowe o mniejszej wartości bojowej i bez doświadczenia
frontowego. Przedmościa warszawskiego broniła najlepiej wyposażona technicznie 1 armia
gen. Franciszka Latinika (8, 10, 11 i 15 dywizje piechoty, 1 dywizja Litewsko-Białoruska, 7
brygada rezerwowa). Zgromadzono tutaj 259 armat, 39 czołgów, dwie eskadry lotnicze, pociągi
pancerne. Na zapleczu trwała gorączkowa praca nad formowaniem oddziałów ochotniczych.
W oparciu o częściowo wykończone umocnienia polowe, 1 armia miała bronić stolicy i zadać
jak największe straty szturmującym przedmoście jednostkom Armii Czerwonej. Południowe
skrzydło Frontu tworzyła 2 armia gen. Roi składająca się z dwóch dywizji piechoty i brygady
kawalerii. Jej zadanie polegało na obronie środkowej Wisły od Góry Kalwarii po Dęblin.
Zasadniczą role w planowanej ofensywie odgrywały wojska Frontu Środkowego gen. Rydza
Śmigłego. 4 armia gen. Leonarda Skierskiego (14, 16 i 21 dywizje piechoty, 12 brygada piechoty
i 32 pułk piechoty), rozlokowana nad Wieprzem od jego ujścia do Wisły po Kock, miała uderzyć
w ogólnym kierunku na Garwolin i dalej ku północy, wychodząc na tyły wojsk Armii czerwonej
związanej walką z obsadą przedmościa warszawskiego. Między Kockiem a Chełmem koncentrowały się główne siły 3 armii gen. Zygmunta Zielińskiego (1 i 3 dywizje piechoty legionów, 4
brygada jazdy i brygada jazdy ochotniczej). Ich zadaniem było przeprowadzenie energicznego
natarcia w kierunku północno-wschodnim pod osobistym dowództwem gen. Rydza Śmigłego.
Pozostałe jednostki 3 armii: 7 dywizja piechoty, 6 dywizja ukraińska, grupa jazdy gen. Bułak Bałachowicza i walcząca po stronie polskiej brygada kozacka, osłaniały od południowego
wschodu wojska koncentrujące się nad Wieprzem.
Marszałek Piłsudski spodziewał się zastać pod Warszawą główne siły Armii Czerwonej,
zaskoczyć je i rozbić w walnej bitwie. W rzeczywistości Tuchaczewski skierował w rejon stolicy
Polski tylko pięć spośród 22 swoich dywizji. Z kolei Tuchaczewski oczekiwał zgrupowania
ZESZYT 6
2000
21
głównych sit polskich pod Warszawą, której broniło pięć dywizji, lub na północ od Bugu, gdzie
walczyła 5 armia gen. Sikorskiego. Na skutek błędnych przewidywań obu stron wytworzyła się
następująca sytuacja: na północ od Bugu gen. Sikorski musiał stawić czoło trzynastu dywizjom
Armii Czerwonej - bolszewicy mieli tutaj dwuipółtorakrotną przewagę. Na przedmościu warszawskim Rosjanie dysponowali niewielką przewagą liczebną, ustępowali natomiast Polakom pod
względem wyposażenia technicznego. Natomiast na południowym skrzydle, tam gdzie miały
decydować się losy polskiej kontrofensywy, wojska polskie były sześciokrotnie silniejsze od
rozrzuconej na szerokim froncie Grupy Mozyrskiej.
Koncentracja wojsk Frontu Środkowego przebiegała bardzo sprawnie. Dywizje przeznaczone dla 3 armii potrafiły w zdecydowanych atakach pobić przeciwnika i zapewnić sobie
swobodne odejście do nakazanego rejonu koncentracji. Silnie zaznaczona na froncie obecność
obu dywizji legionowych (1 dywizja rozbiła nieprzyjaciela 8 sierpnia pod Świniuchami, 3 dywizja
pod Hrubieszowem) miała daleko idące konsekwencje. Oto, gdy 13 sierpnia w ręce Rosjan
wpadł rozkaz do kontrofensywy znad Wieprza, znaleziony przy poległym oficerze polskim,
dowódcy Ochotniczego Wołyńskiego Pułku Piechoty im. Stefana Batorego, Tuchaczewski
uznał dokument za celową dezinformację przygotowaną przez Polaków. Wywiad zapewniał go
bowiem, że wymienione w rozkazie dywizje legionowe walczą aktualnie na innych odcinkach
frontu. 12 sierpnia Piłsudski opuścił Warszawę i udał się do Kwatery Głównej w Puławach.
Nazajutrz wezwał na odprawę generałów Skierskiego i Śmigłego- Rydza. Nie taił ryzyka
manewru. Nakazywał jak najszybszy marsz do przodu bez oglądania się na skrzydła i troskę,
czy sąsiedzi nadążają. Naczelnemu Wodzowi chodziło o to, aby dywizje polskie błyskawicznie
wyszły na tyły nieprzyjaciela i opanowały przeprawy na Bugu, zanim jeszcze przeciwnik
zorientuje się w zagrożeniu i zarządzi odwrót.
12 sierpnia Armia Czerwona uderzyła na przedmoście warszawskie. Generał Latinik miał
do dyspozycji w oddziałach liniowych 39 tys. żołnierzy, 259 dział, 450 ciężkich karabinów
maszynowych, 39 czołgów, kilkanaście samolotów. Jego przeciwnik dysponował 45-47 tys.
żołnierzy w oddziałach liniowych, około 200 armatami, około 700 ciężkimi karabinami maszynowymi i kilkoma samochodami pancernymi. Po rozpoznaniu polskich pozycji, 13 sierpnia
Rosjanie skoncentrowali w rejonie Radzymina 21 i 27 dywizje strzelców, uzyskując kilkakrotną
przewagę nad rozwiniętym w obronie 46 pułkiem piechoty z 11 dywizji piechoty. Około godziny
17-tej cztery brygady, wspierane ogniem 59 dział, uderzyły na stanowiska pułku. Dowodzący
46 pułkiem mjr Bronisław Krzywobłocki stracił głowę i nie potrafił pokierować walką w trudnych
warunkach. Artyleria polska, nie gotowa jeszcze do działania, wsparła obrońców słabym
ogniem kilku baterii. W efekcie nieprzyjaciel przełamał pierwszą linię obrony i opanował
Radzymin. Stąd wiodła najkrótsza droga do Warszawy. Grupy rozbitków rozniosły wieść o
klęsce. Dowodzący 11 dywizją płk. Bolesław Jaźwiński niezwłocznie dokonał zmiany na
stanowisku dowódcy pułku, wyznaczając na nie energicznego mjr. Józefa Liwacza. Panikę w
szeregach pułku uznano za hańbę, toteż po zakończeniu wojny numer pułku wykreślono z
rejestrów Wojska Polskiego. Odtąd w szeregach armii nie było 46 pułku piechoty. .
W sztabie 3 armii sowieckiej zdobycie Radzymina wywołało euforię. Łazarewicz wysłał do
Tuchaczewskiego triumfalną depeszę pełną frazesów i przechwałek, zakończoną słowami:
"[...]Sprawa Polski w ogniu. Jeszcze jeden ostatni nacisk i koniec polskiej awantury[...] - . 4
Zaalarmowany gen. Latinik skierował do przeciwnatarcia 1 Dywizję Litewsko-Białoruską z
zadaniem odzyskania Radzymina i utraconych stanowisk na pierwszej linii obrony. Równocześ-
4
22
Radiodepeszadowódcy III armii z 13 VII11920 r., [w:] CAW, akta Naczelnego Dowództwa Wojsk Polskich,
Oddział I, t. 59.
2000
ZESZYT 6
nie gen. Haller polecił gen. Sikorskiemu przejść do działań
zaczepnych nad Wkrą, aby
odciążyć obronę Warszawy.
Dywizja Litewsko-Białoruska
rozpoczęła akcję 14 sierpnia
około godz. 10 15 . Na Radzymin u d e r z y ł w i l e ń s k i p u ł k
strzelców. Żołnierze, których
do walki osobiście zachęcił
dowódca dywizji, powszechnie lubiany gen. Rządkowski,
nacierali z wielkim impetem,
ś p i e w a j ą c M a z u r k a Dąbrowskiego. Tyraliery prowadzili
oficerowie z karabinami w rękach. Oficerowie państw Ententy, stojący obok gen.
Rządkowskiego na punkcie
obserwacyjnym, bili brawo i
gratulowali mu wspaniałej postawy wojska. W krótkim czasie odbito Radzymin, biorąc
jeńców i wiele broni. Niestety
kontratak przeprowadzony
przez Rosjan siłami t r z e c h
brygad 21 dywizji strzelców
ponownie wyparł Polaków z
miasta. Kontratakujące oddziały sowieckie podeszły do
drugiej linii obrony przedmościa i tutaj dopiero zostały powstrzymane ogniem baterii
p o l s k i c h s t r z e l a j ą c y c h na
GEN. HALLER
wprost. Gen. Haller powiadomił o niepowodzeniach pod Radzyminem Naczelnego Wodza, który
postanowił o jeden dzień przyśpieszyć kontrofensywę znad Wieprza.
Rano 14 sierpnia niebezpieczna sytuacja wytworzyła się także na odcinku 8 dywizji
piechoty płk. Burhardt-Bukackiego. 79 brygada z doborowej 27 Dywizji Strzelców przerwała
obronę na styku 33 i 36 pułku i skierowała się na Ossów, grożąc wyjściem na tyły drugiej linii
obrony przedmościa. Z braku innych sił, na zagrożony odcinek skierowano 1 batalion 236 pułku
piechoty ochotniczej im. Weteranów Powstania Styczniowego złożony głównie z harcerzy i
młodzieży warszawskiej. Doszło do zaciętej, kilkugodzinnej bitwy. Ochotnicy, wspierani przez
grupy rozbitków, parokrotnie przechodzili do ataku na bagnety. W walce o wieś zginął kapelan
236 pułku, ks. Ignacy Skorupka, jeden z bohaterów obrony Warszawy, który na własną prośbę
dołączył do atakujących. Ofiarna walka batalionu 236 pułku dała gen. Burhardt-Bukackiemu
czas na ściągnięcie posiłków. Brawurowy kontratak batalionu 13 pułku piechoty doprowadził
do złamania oporu wyczerpanego przeciwnika i odzyskania Ossowa. 79 brygada straciła tego
dnia pod Ossowem 625 poległych i rannych, z szeregów polskich ubyło 350 żołnierzy.
ZESZYT 6
2000
23
Nie zrażone niepowodzeniami dowództwo sowieckie szykowało się do kolejnej próby
przełamania obrony przedmościa warszawskiego. Pod Radzyminem pojawiła się kolejna jednostka 16 armii - 2 Dywizja Strzelców. Gen. Haller skierował do rejonu Radzymina odwód Frontu
- 10 Dywizj i Piechoty gen. Lucjana Żeligowskiego. Obie strony planowały akcję zaczepną:
Polacy chcieli odzyskać Radzymin, dowództwo sowieckie zamierzało przełamać drugą linię
obrony przedmościa w rejonie Nieporętu i Jabłonny. Przeciwnicy rozpoczęli akcje nocą z 14
na 15 sierpnia. Doprowadziło to do szeregu dramatycznych starć, pełnych niespodzianek i
wzajemnych zaskoczeń. Pod Nieporętem dziewięć baterii polskich ogniem na wprost odparło
atak 243 pułku strzelców. Pod Wólką Radzymińską doszło do zaciętej bitwy 28 i 29 pułków
strzelców kaniowskich z sowiecką 81 Brygadą Strzelców. W walkach poległ dowódca 1
batalionu 28 pułku por. Stefan Pogonowski, ale 81 brygada poniosła wysokie straty i rozpoczęła
pośpieszny odwrót. Bój o Wólkę Radzymińską uznano potem za przełomowy moment bitwy o
przedmoście, tu bowiem po raz pierwszy zdołano zmusić nieprzyjaciela do opuszczenia
rozległego terenu. Gen. Żeligowski tak pisał po latach o por. Pogonowskim, awansowanym po
śmierci do stopnia kapitana: "[...JŚmierć ś.p. kpt. Pogonowskiego sama przez się nie wyróżniałaby go spośród wielu innych. Warunki jednak i okoliczność, w jakich śmierć ta nastpiła,
wznoszą ją do wyżyn symbolu ofiary za Ojczyznę[...]". 5
Po tym sukcesie gen. Żeligowski przystpił do porządkowania przemieszanych oddziałów.
Dlatego nie mógł wesprzeć - jak planowano - ponownego natarcia dywizji gen. Rządkowskiego
na Radzymin. Wileński pułk strzelców przy wsparciu czołgów raz jeszcze opanował miasto.
Sukcesy odniósł też sąsiedni grodzieński pułk strzelców, natomiast niepowodzeniem zakończyło się natarcie pułków mińskiego i nowogródzkiego. Wykorzystał to nieprzyjaciel; kontratak
61 i 62 brygady strzelców ponownie wyparł strzelców wileńskich z Radzymina.
15 sierpnia był wielkim dniem polskiego lotnictwa. Samoloty atakowały zdążające na linię
frontu kolumny, skupiska oddziałów, baterie artylerii. Aby skuteczniej razić przeciwnika, piloci
schodzili na wysokość kilkudziesięciu metrów. Zaciętość nalotowi ruchliwość maszyn sprawiały
wrażenie, że jest ich znacznie więcej. Jak pisał we wspomnieniach Witowt Putna, dowódca 27
Dywizji Strzelców, samoloty dosłownie "terroryzowały" rosyjskie tyły. Na dźwięk motoru lotniczego całe oddziały szły w rozsypkę lub szukały schronienia pod osłoną drzew. Duże straty
powodował daleki ogień ciężkiej artylerii polskiej. Rosnące straty, silny opór Polaków i brak
sukcesów spowodował upadek nastrojów w szeregach czerwonoarmistów. Niektóre pułki
zaczęły wyraźnie unikać walki, opieszale wykonywano rozkazy. Szczególnie dotkliwy był
ubytek w kadrze dowódczej; poległo wielu komisarzy politycznych zachęcających żołnierzy do
wysiłku. Rosnące straty spowodowały konieczność uzupełniania oddziałów frontowych żołnierzami z taborów i formacji tyłowych, nie posiadających doświadczenia bojowego ani ducha
walki. Coraz bardziej szwankowało zaopatrzenie. Wśród czerwonoarmistów coraz powszechniejsze było przekonanie o nadchodzącym - korzystnym dla Polaków - przełomie w bitwie o
Warszawę.
Około południa dowódca wchodzącej w skład 10 dywizji 19 Brygady Piechoty gen. Wiktor
Thomme, nie czekając na nowe rozkazy gen. Żeligowskiego, wznowił natarcie strzelców
kaniowskich. Łamiąc opór nieprzyjaciela, oba pułki zaczęły obchodzić Radzymin od północy.
W godzinach wieczornych Rosjanie rozpoczęli ewakuację miasta. O zmroku 30 pułk piechoty
po krótkiej walce wyzwolił Radzymin. Na innych odcinkach frontu przedmościa bez trudu
odparto słabe ataki nieprzyjaciela. Straty w oddziałach sowieckich rosły w zastraszającym
tempie. Liczebność 62 brygady spadła do tego stopnia, że przeformowano ją w słaby pułk.
5
24
Jerzy Pogonowski, Bohater Radzymina, Warszawa 1934, s. 11.
2000
ZESZYT 6
Putna stwierdził, że wojsko doszło do ostatecznego stopnia znużenia i straciło wiarę w powodzenie.
Jednak w sztabach 3 i 16 armii panował optymizm. Sołłohub i Łazarewicz nadal parli do działań
ofensywnych, chociaż przyznawali, że walki przybrały nadspodziewanie zacięty charakter.
Nocą z 15 na 16 sierpnia odzyskali część pierwszej linii obrony między Helenowem i
Kraszewem. Nieprzyjaciel dokonał przegrupowania i o świcie zaatakował Radzymin przy
wsparciu samochodów pancernych. Ostrzelane przez polski czołg samochody zawróciły, a w
ślad za nimi wycofała się piechota. Wówczas Rosjanie skoncentrowali w rejonie wsi Mokre trzy
pułki strzelców i pułk kawalerii, zamierzając raz jeszcze uderzyć na miasto. Tym razem do walki
wkroczyła silna artyleria polska, która zdołała zorganizować sprawną łączność z pierwszą linią.
Osiemdziesiąt dział obłożyło Mokre półgodzinną nawała ogniową. Czerwonoarmiści, którzy w
wojnie z Polską nigdy jeszcze nie zetknęli się z tak wielką koncentracją ognia artylerii, poszli
w rozsypkę. W południe 28 pułk strzelców kaniowskich zajął Mokre, a nieco później 30 pułk
piechoty przy wsparciu czołgów opanował Dybów. W ten sposób cała pierwsza linia obrony
utracona 13 sierpnia została odzyskana. Wykrwawione oddziały Armii czerwonej znalazy się w
miejscu z którego ruszały do szturmu na Warszawę. Jakby na ironię, tego dnia rozklejano w
Moskwie plakaty, które głosiły: "[...]Warszawa pada, a z nią wczorajsza Polska przeszła do
historii, dziś to już tylko legenda, a prawdą - czerwona rzeczywistość. Niech żyją sowiety! Niech
żyje niezwyciężona Armia Czerwona[...]". 6
Warszawa przeżywała ten dzień w nastroju zwycięstwa. Do miasta nadeszły pierwsze
informacje o sukcesach 5 armii nad Wkrą. Doskonale dowodzona przez gen Sikorskiego armia,
nie tylko powstrzymała marsz ponad dwukrotnie silniejszego przeciwnika, ale zaczęła w
uporczywych walkach spychać go na wschód. Właściwy cios miały zadać wojskom Tuchaczewskiego oddziały polskiego Frontu Środkowego. Kontrofensywa znad Wieprza ruszyła o świcie
16 sierpnia. Piłsudski żądał od wojska maksymalnego wysiłku i piorunującej szybkości działania. Aby uniknąć opóźnień, przy jednostkach działających na głównych kierunkach natarcia
znajdowali się stale dowódcy najwyższego szczebla. Sam Piłsudski pilnował tempa marszu 14
dywizji. Przy 16 dywizji funkcje tę pełnił gen. Skierski, przy 1 dywizji Legionów gen. Rydz Śmigły.
Już pierwszego dnia walk rozciągnięta na szerokim froncie Grupa Mozyrska została rozniesiona
impetem natarcia. Do wieczora dywizje 4 armii przebyły po 35-40 kilometrów. 14 dywizja minęła
Garwolin i praktycznie weszła w strefę działań lewego skrzydła sowieckiej 16 armii walczącej
pod Warszawą. Na prawym skrzydle 3 Dywizja Piechoty Legionów osiągnęła Włodawę a 1
Dywizja Piechoty Legionów - Wisznice. Piłsudskiego, który cały dzień spędził w samochodzie,
towarzysząc pułkom 14 dywizji, niepokoił słaby opór nieprzyjaciela. Zaczął podejrzewać, że
Tuchaczewski przygotowuje pułapkę. Dlatego ściągnął pod Dęblin 2 Dywizję Piechoty Legionów, którą postępy polskiej kontrofensywy uwolniły od obowiązku dozorowania środkowej
Wisły. W ten sposób zyskał odwód zdolny do interwencji na wypadek przeciwnatarcia Armii
Czerwonej. 17 sierpnia 3 dywizja zniszczyła pod Włodawą główne siły sowieckiej 58 dywizji
strzelców i ruszyła na Sławatycze. 1 dywizja wyzwoliła Białą Podlaską i Międzyrzecz, 21
dywizja - Łuków i Siedlce. 14 dywizja (po złamaniu oporu lewoskrzydłowych oddziałów 16 armii)
wkroczyła do Mińska Mazowieckiego. Równocześnie dworzec kolejowy w Mińsku opanowały
pociągi pancerne, atakujące z przedmościa warszawskiego a oddziały 15 dywizji przy wsparciu
lotnictwa i czołgów wyrzuciły nieprzyjaciela z miejscowości Dębe Wielkie.
We wszystkich wyzwalanych wsiach i miasteczkach witano żołnierzy polskich entuzjastycznie. Krótkie rządy bolszewików, naznaczone aresztowaniami księży, nauczycieli,
urzędników, a także rabunkami i rekwizycjami, obrzydziły nowe porządki nawet tym, którzy
6
"Ochotnik", nr 11 z 26 VIII 1920 r.
ZESZYT 6
2000
25
początkowo wierzyli w hasła głoszone przez komunistów. Chłopi uzbrojeni w widły przyłączali się
do pościgu za rozproszonymi czerwonoarmistami, wskazywali miejsca ich schronienia.
Mężczyźni zbierali porzucone na drogach karabiny i dołączali do oddziałów wojska. Żołnierzom wynoszono chleb, mleko, papierosy, owoce. Oto jak wkroczenie do Mińska Mazowieckiego zapamiętał cytowany wcześniej Janusz Sopoćko z 14 dywizji piechoty:
"[...]U wylotu ulicy, tam gdzie wchodzi szosa z Garwolina, spotykamy rozentuzjazmowany
tłum ludności. Stajemy brudni, zapoceni; krople potu pomieszane z kurzem pokrywają całą
twarz warstwą błota. Mundury porwane, rozchlastane, utytłane w ziemi i błocie. Tłum ciśnie się
do nas, obsypuje kwiatami; pchają w nasze brudne łapy chleb, owoce, papierosy, podają mleko.
Ktoś mnie ściska za ręce, wypytuje. Radość powszechna, ogromna, wiele kobiet płacze,
podnosi umorusane bębny i każe im się nam przypatrywać. Żegnają nas krzyżami, różańcami!...].
Mnie też jakoś głupio się robi, wzruszenie dławi w gardle, łzy potężnie cisną się do oczu.
Maszerujemy przez miasto, ostatkiem sił śpiewamy żołnierskie piosenki. Na wszystkich ulicach
tak cisną się do nas, że maszerować nie można. Kwiaty, całe wiązanki kwiatów spadają na
nasze głowy. Za nami cywile z karabinami porzuconymi przez bolszewików - chcą dołączyć do
naszych szeregów, chcą iść z nami walczyć, zaraz, natychmiast.
Idą tłumy kobiet, dzieci, giniemy wśród tej masy. Wchodzimy na plac. Tu znowu tłumy! Biją
nam brawo. Huczne "niech żyją nam" leci pod niebiosa.
Rzadkie są chwile w życiu żołnierza, że może i wolno mu się roztkliwiać. Nie żal było tych
przeogromnych trudów, nie czuło się zmęczenia, ran na nogach - nic nie dolegało, nic nie
bolało[...]".7
Naczelny Wódz przybył do Mińska Mazowieckiego rankiem 18 sierpnia i tutaj dokonał
wstępnej analizy napływających meldunków. Doszedł do wniosku, że zaskoczony nieprzyjaciel
będzie próbował wycofać się za Bug i tam dopiero stawi stanowczy opór. Aby pełni wykorzystać
dotychczasowe sukcesy polskiej kontrofensywy, należało prowadzić intensywny pościg. Piłsudski udał się do Warszawy, gdzie opracował rozkazy zarządzające przegrupowanie wojsk i
koordynujące działania pościgowe.
Tuchaczewski otrzymał informacje o polskiej kontrofensywie w dniu 17 sierpnia. Wydał Grupie Mozyrskiej rozkaz zatrzymania Polaków na linii Biała
Podlaska - Sławatycze. Rozkaz był nieaktualny już w chwili Jego opracowywania, bowiem
Grupa Mozyrska przestała istnieć. 16 armię zamierzał wycofać za rzekę Liwiec. Dopiero 19
sierpnia, gdy Polacy opanowali przeprawy na Bugu pod Frankopolem i Drohiczynem, zdał sobie
sprawę z grozy położenia.
Ofensywa polska zmieniła się w wyścig między polskimi i sowieckimi jednostkami. Czerwonoarmiści pragnęli wymknąć się z kleszczy okrążenia, Polacy dokładali starań, aby wyprzedzić przeciwnika i zająć węzły komunikacyjne oraz przeprawy na jego tyłach. Piechurzy
obciążeni prawie trzydziestokilogramowym ładunkiem (karabin, zapas amunicji, łopatka saperska, plecak), pozbawieni ciepłych posiłków, maszerowali w spiekocie po 50-60 kilometrów na
dobę. Za każdą kompanią jechały wozy taborowe. Gdy żołnierz mdlał ze zmęczenia, kładziono
go na wóz, aby odpoczął. Kiedy oprzytomniał, podejmował marsz ustępując miejsca kolejnemu
zemdlonemu. Piechota polska osiągnęła tempo natarcia porównywalne z tempem posuwania
się niemieckich jednostek zmotoryzowanych podczas II wojny światowej. 1 Dywizja Piechoty
Legionów, która 16 sierpnia ruszyła znad Wieprza, po stoczeniu szeregu walk o świcie 22
sierpnia wkroczyła do Białegostoku. 15 Dywizja Piechoty, która 17 sierpnia wyszła z przedmościa warszawskiego, 21 sierpnia była już pod Łomżą. Kiedy oddziały sowieckie przełamały
7
26
J. Sopoćko, dz. cyt., s. 118-119.
2000
ZESZYT 6
jeden pierścień okrążenia, natychmiast napotykały drugi, trzeci. W tych warunkach odwrót powoli
zamieniał się w ucieczkę. Rozluźniała się dyscyplina, rozpadały się pułki i dywizje. Niejednokrotnie, natrafiając na nową zaporę, czerwonoarmiści rozbrajali swoich komisarzy i wydawali
ich wojskom polskim a sami składali broń. Oddziały 4 armii i Korpusu Konnego, które
zapędziły się nad środkową Wisłę i przystąpiły do prób jej sforsowania, poniosły wielkie straty
i zostały zmuszone do przejścia granicy Prus Wschodnich . 3 armia zdołała wycofać za Niemen
3600 żołnierzy i 24 działa, 15 armia 3000 żołnierzy i 44 działa, 16 armia 3500 żołnierzy i 24
działa. W wielu pułkach pozostało po 50-60 ludzi. Armia Czerwona poniosła jedną z największych klęsk w swojej historii. Klęskę tym boleśniejszą, że zwycięstwo wydawało się o
wyciągnięcie ręki. W ręce polskie wpadło blisko 70 tysięcy jeńców, 231 armat, 1023 ciężkie
karabiny maszynowe i masa sprzętu wojskowego. Dziesiątki tysięcy czerwonoarmistów porzuciło szeregi i wróciło do domów. 45 tysięcy żołnierzy przekroczyło granicę Prus Wschodnich.
Armia czerwona utraciła inicjatywę strategiczną, której nie odzyskała już do końca wojny.
Zwycięstwo odniesione nad Wisłą nie oznaczało końca walk. Stworzyło jednak Polakom
szansę doprowadzenia wojny do zwycięskiego końca. Bitwa stała się punktem zwrotnym w
wojnie polsko-sowieckiej. Uchroniła Polaków od konieczności przyjęcia upokarzających warunków pokoju podyktowanych w sierpniu delegacji polskiej (likwidacja armii, przemysłu zbrojeniowego, zgoda na przeprowadzenie eksterytorialnej linii kolejowej do Prus Wschodnich, granica
na Bugu, wydanie całego uzbrojenia Rosji i Ukrainie sowieckiej), które praktycznie oznaczały
wasalizację kraju i były wstępem do proklamowania Polskiej Republiki Rad przez czekający na
swoją godzinę w Białymstoku Tymczasowy Komitet Rewolucyjny z Marchlewskim na czele.
Gdyby wojska polskie poniosły porażkę w bitwie nad Wisłą, kraj utraciłby świeżo zdobytą
niepodległość. Niszczenie inteligencji, tradycji polskich, polskiego ducha narodowego zaczęłoby się już w 1920 roku i to w ostrej formie, bez jakichkolwiek zahamowań. Czekałyby nas lata
stalinowskich represji, trwających nie kilka lat, jak miało to miejsce po II wojnie światowej, ale
lat bez mała dwadzieścia. Trudno sobie wyobrazić w pełni skutki. Ile ofiar pochłonęłyby w Polsce
lata trzydzieste, kiedy to Stalin wymordował blisko 20 milionów ludzi w Związku Radzieckim
(niektórzy historycy twierdzą, że znacznie więcej) a dalszych kilkanaście milionów zmarło z
głodu! Kim bylibyśmy dzisiaj, jaka przepaść cywilizacyjna, kulturowa dzieliłaby nas od rozwiniętych krajów europejskich? Klęska wojsk polskich nad Wisłą oznaczałaby też, w bliskiej
perspektywie czasowej, utratę niepodległości przez państwa bałtyckie. Co więcej, bolszewicka
Rosja zyskiwała możliwość szerzenia haseł rewolucji w środkowej Europie.
Ze wzgldu na swoje dalekosiężne skutki polityczne i wojskowe, bitwa nad Wisłą została
nazwana przez szefa misji brytyjskiej w Polsce lorda d .Albernona osiemnastą decydującą bitwą
w dziejach świata. Francuzi porównywali ją do bitwy nad Marną, która w 1914 roku ocaliła Paryż
i Francję.
Po poniesionej klęsce, za linią Niemna Tuchaczewski gorączkowo odbudowywał swoje siły.
Dzięki wielkim uzupełnieniom z głębi Rosji, w ciągu trzech tygodni uzupełniono wszystkie straty
w ludziach. Tuchaczewski obiecywał, że kolejna ofensywa na Warszawę musi się powieść.
Uprzedzając spodziewaną ofensywę przeciwnika, 20 września Piłsudski uderzył na GrodnoWołkowysk. Rozpoczęta w ten sposób wielka bitwa nad Niemnem zakończyła się kolejną klęską
Armii Czerwonej. Szybkie postępy wojsk polskich skłoniły delegację sowiecką na rozmowy
pokojowe w Rydze do zmodyfikowania swego stanowiska i wycofania upokarzających dla
Polski warunków. Wstrzymanie działań wojennych nastpiło 18 października 1920 roku. Po
dalszych rokowaniach, 21 marca 1921 roku podpisano traktat pokojowy w Rydze, który na 18
lat zadecydował o kształcie środkowo-wschodniej Europy. Polska pozostała państwem niepodległym i niezależnym. Mogła prowadzić politykę wewnętrzną i zagraniczną niezależną od
interesów obcych mocarstw, wychowywać młode pokolenie w duchu polskiej tradycji.
ZESZYT 6
2000
27
Podczas wojny z Rosją sowiecką oddziały polskie stoczyły wiele dramatycznych bitew i
potyczek. Nigdzie jednak ofiarność żołnierza nie była tak powszechna i tak widoczna jak
podczas bitwy nad Wisłą. To ona zadecydowała o tym, że znakomity plan polskiej kontrofensywy znad Wieprza mógł być w pełni zrealizowany. Doceniajc wkład młodego żołnierza w
odniesienie zwycięstwa, które "wyrwało Polskę z toni", władze II Rzeczypospolitej ustanowiły
dzień 15 sierpnia, w którym odzyskano Radzymin i załamano czołowe natarcie Armii Czerwonej
na Warszawę, dniem Święta Żołnierza Polskiego. Zniesione przez komunistów po II wojnie
światowej, zostało przywrócone z chwilą odzyskania przez Polskę pełnej niezależności.
Bibliografia (wybrane pozycje)
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
28
Bitwa warszawska 1920. Dokumenty operacyjne. Pod redakcją M. Tarczyńskiego, cz. I
Warszawa 1995, cz. II Warszawa 1996;
Borkiewicz Adam, Grzegorczyk Stanisław, Walki 1 pp Legionów o Białystok na tle bitwy
warszawskiej 1920 r., Białystok 1926;
Davies N., White Eagle, Red Star. The Polish-Soviet War 1919- 1920, London 197;
Latinik Franciszek, Bój o Warszawę. Rola wojskowego gubernatora i 1 armii w bitwie pod
Warszawą w 1920 r., Bydgoszcz 1931;
Lepecki Mieczysław, W blasku wojny, Warszawa 1926;
Łukomski Grzegorz, Polak Bogusław, Wrzosek Mieczysław, Wojna polsko-bolszewicka 1919
-1920, t. I - I I , Koszalin 1990;
Odziemkowski Janusz, Bitwa warszawska 1920 roku, Warszawa 1990;
Odziemkowski Janusz, 15 wiorst od Warszawy - Radzymin 1920, Warszawa 1990;
Piłsudski Józef, Pisma - Mowy - Rozkazy, Warszawa 1931, t VII;
Słowikowski Mieczysław, Bój w obronie Warszawy i śmierć księdza Ignacego Skorupki, Londyn
1984;
Studia taktyczne z historii wojen polskich 1918-1921. Bój na przedmościu Warszawy w sierpniu
1920 roku, t. XIII pod red. Bolesława Waligóry, Warszawa 1934;
Sopoćko Janusz, Mój pluton, Warszawa 1937;
Tarczyński Marek, Cud nad Wisłą. Bitwa warszawska 1920, Warszawa 1990;
Wrzosek Mieczysław, Wojsko Polskie i operacje wojenne lat 1918 -1921, Białystok 1988;.
Wyszczelski Lech, Warszawa 1920, Warszawa 1995;
Zwycięstwo 1920. Warszawa wobec agresji bolszewickiej, Paryż 1990.
2000
ZESZYT 6