Taternik 2 1973 - Polski Związek Alpinizmu

Transcription

Taternik 2 1973 - Polski Związek Alpinizmu
1 * 7
http://pza.org.pl
3
TRESC
O
do
prawo
przeżyć
Akademicka
(A.
Grań
(A.
wyprawa
.
Wilczkowski)
w
Atlas
Wysoki
50
Szczepanik)
Atlasu Centralnego
Wielkie
trawersowanie
wczoraj
Włosienica
Kaukaz
hoffer)
(T.
Wojtera)
(A.
Zyzak)
(Anna
Centralny,
.
Skoczylas)
lato
1972
(S.
.
51
.
53
.
54
Zier55
.
Wypad
n a lodowiec
Akademicka
Sugran
Wyprawa
Centralny
Grupa
1 9 7 2 (M.
Kohe
(J.
w
Bala
Bandaka
Wala)
.
53
i J. Mączka)
(M.
Bała
i
J.
62
ścianie
Kohe
Obóz K D L —
Karol
Jachi
—
na
Zimowy
.
naszym
.
.
ski
i
co
A.
góry,
życia
Z
Tatr
.
na
Dmoch,
.
po
.
.
.
.
.
05
Cho-
Noszaku
T.
74
(B.
Piotrow­
.
górach?
(B,
.
(A.
.
w
.
.
.
75
Odpowiada:
82
Tatrach
różne
.
.
.
.
.
83
lata
84
85
i Zakopanego
i
żałobnej
Z
piśmiennictwa
i
87
karty
88
89
ekwipunek
Alpinizm
Ochrona
86
ratownictwo
Z
i
91
kultura
przyrody
92
gór
93
skrócie
Listy
63
64
fakty
organizacyjnego
Wypadki
W
i
.
.
świata
Zawada)
drogi
Z
Sprzęt
.
.
Marchlewski
Skalne
Różne
.
.
Skłodowski)
horyzoncie
R.
chodzisz
Julian
.
.
rekord
Czechowski,
Po
Mączka)
legenda
Chwaściński)
wański)
(J.
z i m a 1 9 7 3 (A.
Englisch
Mars
56
Hindukusz
Mączka)
W
49
94
do Redakcji
Sprostowania,
94
uzupełnienia
.
.
.
.
95
N a okładce:
W i d o k s p o d wierzchołka N o s z a k a w
k i e r u n k u z a c h o d n i m — w głębi g r u p a K o h e B a n ­
d a k a ( z o b . s. 60 i 62).
Fot. Andrzej
Zawada
Obok:
P o d Kazalnicą
F o t . Stefania
http://pza.org.pl
Egierszdorff
Taternik
O R GA N K L UB U W Y S O K O G Ó R S K I E G O
ROCZNIK
XLIX
•
W A R S Z A W A
1973
*
NR
a
(SI
9)
ANDRZEJ WILCZKOWSKI
0 prawo do przeżyć
M a m
z a złe. T r u d n o żeby starzejący
się
sportowiec
n i e miał
żadnych
pretensji
do
s w o i c h następców. Często jest t o p o p r o s t u
z a z d r o ś ć — ż e są l e p s i . A l e t o j u ż j e s t g ł u p i a
pretensja, bo o n i muszą być lepsi. O c z y w i ­
ście
uczucie
zazdrości
n i e jest
m i
obce,
zwłaszcza
kiedy
usłyszę, że ktoś
przeszedł
ścianę, z której j a w s w o i m n a j l e p s z y m o k r e ­
wyciągu.
s i e w y c o f a ł b y m się j u ż z p i e r w s z e g o
A l e t y m razem chodzi m i o co innego. M a m
za
złe tłok
n a obozowisku
przy
Morskim
Oku, obleganie
K a z a l n i c y i pustki n a Sło­
w a c j i . Są t o o c z y w i ś c i e p u s t k i w z g l ę d n e , b o
doniesień o n o w y c h d r o g a c h i pierwszorzęd­
n y c h powtórzeniach
dokonanych przez
pol­
skich
taterników
w
Tatrach
Słowackich
(zwłaszcza
t y c h bliższych granicy)
znajdzie
się w „ T a t e r n i k u " s p o r o , n i e m n i e j
otwarcie
t y c h terenów d l a n a s n i e osłabiło „sprężenia"
i
atmosfery
rekordu w
basenie
Morskiego
Oka.
Działają
tu liczne
czynniki.
Pierwszym
z n i c h jest z m i a n a r o l i T a t r w r o z w o j u n a ­
s z e g o a l p i n i z m u . Stały się o n e o b e c n i e
boi­
s k i e m treningowym i miejscem, gdzie można
pokazać s w o j e umiejętności. D o o b u t y c h c e ­
l ó w n a j l e p i e j n a d a j e się o t o c z e n i e
Morskiego
O k a . Ł a t w y dojazd, krótki t r a n s p o r t bagażu,
niedługie podejścia p o d ściany,
stwarzające
możliwość intensywnego
wspinania.
Ponadto
ś r o d o w i s k o , d o k t ó r e g o się w r a c a p o k a ż d e j
wspinaczce, zdolne
ocenić z d n i a n a dzień
wartość s p o r t o w e g o w y n i k u . Siedząc w T a ­
t r a c h m a r z y się o w i e l k i c h a l p e j s k i c h ścia­
n a c h i górach egzotycznych.
Potwierdza
to
słuszność t e z y K o r d y s a , k t ó r y j u ż pół
wie­
k u t e m u stwierdził, że przyszłość t a t e r n i c t w a
leży poza T a t r a m i . N i e mogę m u n i e p r z y ­
znać r a c j i , s a m mając swój s k r o m n y udział
w
kształtowaniu
takiego
właśnie
poglądu.
A w i ę c i n i e to m a m z a złe. B o ć przecież d o
u p r a w i a n i a a l p i n i z m u n i k t n a s n i e napędza.
Jest o n raczej
naszą potrzebą
wewnętrzną,
a otoczenie
robi raczej
wszystko,
aby nas
z tej „kapliczki straceńców" wyciągnąć.
Aktualny
model
alpinizmu wynika
więc
z s u m y k o n k r e t n y c h zapotrzebowań n a takie
a n i e inne przeżywanie, i o ile nie w y k r a c z a
ono poza granice przyjętych
norm
społecz­
n y c h , należy p r a w o t o p o p r o s t u uznać.
N i e trzeba być specjalnie w n i k l i w y m o b ­
s e r w a t o r e m , a b y spostrzec, że d z i s i e j s z y s p o ­
sób p r z e ż y w a n i a t a t e r n i c k i e j p r z y g o d y
różni
się
dość
znacznie
o d tego,
czym
żyliśmy
przed
d w u d z i e s t u laty. I wówczas
działały
takie c z y n n i k i , j a k współzawodnictwo i dą­
żenie d o podwyższania w y n i k ó w .
Jednocze­
śnie b y l i ś m y c h y b a j e d n a k w ó w c z a s
bardziej
p o k u m a n i z Czarną Panią z Pustej
Dolinki
i o s o b n i k i e m w p e l e r y n i e z latarnią w ręku
zza M n i c h a . C z y j a w i e m ? M o ż e niedostępne
w
pięćdziesiątych
latach
Tatry
Słowackie
były d l a m n i e
tym, czym
dla
dzisiejszego
taternika
jest
Hindukusz czy Karakorum?
Nazwy
Rumanowy,
Ostry Szczyt,
Strzelckie
Pola
—
d o dziś tchną
jakąś
młodopolską
tęsknotą. A p o n i e w a ż umysł c z ł o w i e k o w i n a
starość k o s t n i e j e , w i ę c też t r u d n o m i z r o z u ­
mieć, że komuś w te m o j e w y m a r z o n e
góry
może być z a daleko. Dlatego
przypuszczalnie
m a m z a złe, że ktoś w o l i się w s p i n a ć w ciż­
bie ludzkiej, zamiast
pójść w
Hlińską c z y
J a w o r o w ą , a p o z r o b i e n i u ściany, n a s z c z y ­
cie, mieć p r z y sobie
przez
długie
godziny
jedynie
swojego
towarzysza
i zwoje
liny,
której n i e t r z e b a zwinąć o d r a z u , b o jej ża­
den
przygodny
przechodzień
nie
podepcze.
49
http://pza.org.pl
Niemniej
n i e jestem t a k zupełnie
pewien,
czy to jedynie
moje
młodzieńcze
marzenia
( a c h g d z i e są n i e g d y s i e j s z e
śniegi?)
powodu­
ją
te
dość
zresztą
nieśmiałe
pretensje.
M a m
jakieś niejasne
w r a ż e n i e , że w
tym
zacieśnionym
taternictwie
gubi
się
pewien
nurt
aspekt sportu wysokogórskiego, p e w i e n
przeżywania, którego naprawdę szkoda. Jest
n i m odczucie osamotnienia. Psychicznie od­
czucie t o jest c h y b a trochę t r u d n e . Człowiek
jest
zdany
n a w ł a s n e siły. P o m o c
daleko,
n i k t n i e p a t r z y p r z e z lornetę, G O P R z g r a mingerem
nie dojedzie
a s f a l t o w ą szosą.
To
i do n i e b a bliżej, a t a m z n o w u n i k o m u n i e
pilno.
Uważny czytelnik znajdzie
w
moich
wy­
wodach
sporo
niekonsekwencji.
W
końcu
Kazal­
właśnie z szeregów u p a r t y c h oraczy
n i c y w y s z l i alpiniści, którzy w y k a z a l i
swoją
samodzielność i b r a k lęku p r z e d
osamotnie­
n i e m n a n a j w s p a n i a l s z y c h ścianach gór E u ­
r o p y i w s z y s t k i c h n i e m a l gór świata.
Zdaję
sobie z tego sprawę... A przecież m i żal
—
jak p o w i a d a Okudżawa. Żal m i c h y b a tego
zmienionego
spojrzenia na Tatry. Z
marzeń
0 w i e l k i c h górach r e a l i z u j e się c o dziesiąte,
1 to już b a r d z o
optymistycznie
zakładając,
w a r t o więc c h y b a pomyśleć i o t y m , j a k so­
bie
wzbogacić
swoje
tatrzańskie
lata.
Być
m o ż e zresztą, że ktoś w o l i p o w t ó r z e n i e w i e l ­
k i e j d r o g i n a K a z a l n i c y , niż p i e r w s z e
przej­
ście „ n i e w y b i t n e g o żebra M a ł e j C a p i e j
Tur­
ni".
I to m u w o l n o ,
ale warto
spróbować
i jednego i drugiego. Dopiero z
perspektywy
lat m o ż n a ocenić, co lepiej
smakuje.
Spró­
bować chyba
warto.
ANDRZEJ SZCZEPANIK
wyprawa w Alias Wysoki
W y p r a w a z o r g a n i z o w a n a została p r z e z K l u b
Alpinistyczny Medyków przy R U Z S P A k a ­
demii Medycznej
w Warszawie
i Uniwersy­
tecki K l u b Alpinistyczny przy R U Z S P U n i ­
wersytetu Warszawskiego.
Wydatnej
pomocy
p r z y jej o r g a n i z a c j i udzieliła Stołeczna R a d a
Narodowa
z przewodniczącym
Jerzym M a R. S w i d e r s k i , A . S z c z e p a n i k i J . B u r z y k o w s k i n a
p r z e ł ę c z y T i z i n ' A f e l l a n ' U e n k r i m (3820 m ) . W d a ­
l i Dżebel T u b k a l .
Fot. Jacek.
Gronczewski
jewskim, R a d a Okręgowa Z S P w
Warszawie,
Ministerstwo Przemysłu Maszynowego, a tak­
że szereg i n s t y t u c j i i zakładów p r a c y . W w y ­
p r a w i e udział wzięli: J e r z y B r z y w c z y ,
Joan­
n a B u c k a , J e r z y B u r z y k o w s k i , Jarosław D o bas, P i o t r D u t k i e w i c z , Małgorzata
Gładkowska, Jacek Gronczewski, A d a m
Jankiewicz,
A n t o n i K r z e s k i , T o m a s z Ostromęcki,
Andrzej
Pepłowski
(kierowca),
Michał
Stadnicki,
Andrzej Szczepanik (kierownik)
i Rafał Świ­
derski
(wszyscy
członkowie Koła
Warszaw­
skiego K W ) . N a pokaźny bagaż złożyło
się
o k . 1000 k g ż y w n o ś c i , 700 k g sprzętu i r z e c z y
osobistych. Podróż z W a r s z a w y
(wyjazd
25
l i p c a 1972) aż d o p o d n ó ż a g ó r o d b y t o
samo­
chodem
ciężarowym
„Star"
A - 2 8 . Działal­
najpierw
w
otoczeniu
ność
prowadziliśmy
doliny A i t M i z a n w Wysokim Atlasie M a r a k e s k i m , a następnie w t z w . D o l o m i t a c h M a ­
rokańskich w W y s o k i m A t l a s i e C e n t r a l n y m .
P i e r w s z ą b a z ę z a ł o ż y l i ś m y w d n i u 12 s i e r p ­
n i a w pobliżu s c h r o n i s k a N e l t n e r a — n a w y ­
sokości 3207 m . U c z e s t n i c y d o k o n a l i z
niej
szereg
powtórzeń
dróg
oraz
trawersowali,
połączonych z k i l k o m a wejściami n a T u b k a l
(4165 m ) . N a n i e k t ó r y c h d r o g a c h n a s z e k o ­
leżanki
były
pierwszymi
kobietami.
Udało
nam
się
zrealizować 3 zapewne
pierwsze
wejścia, których szczegółowe opisy składamy
w a r c h i w u m „Taternika".
15 s i e r p n i a J . G r o n c z e w s k i , A . S z c z e p a n i k
i R. S w i d e r s k i p o p r o w a d z i l i n o w ą drogę środ­
kową
częścią
północno-zachodniej
ściany
Kopy
Uanums
(3970 m ) — z w y k o r z y s t a n i e m
w y b i t n y c h zacięć (trudności V d o V + ,
czas
50
http://pza.org.pl
przejścia
6 godzin,
miejscami
krucho).
17
sierpnia, po uprzednim rekonesansie
wzdłuż
górnego piętra A i t M i z a n , A . J a n k i e w i c z i T.
Ostromęcki przeszli jako p i e r w s i filar w le­
wym
skraju
zachodniej
ściany
północnego
wierzchołka
Bu-Uzzal
(3760 m ) .
Trudności
V , w g ó r n e j części II, 4 g o d z i n y . 20 s i e r p n i a
J. B r z y w c z y
i A. Krzeski poprowadzili
w
ciągu 3 g o d z i n n o w ą drogę w p r a w e j
części
wschodniej
ś c i a n y Aguelzim
(trudności
III,
p r z y p o k o n y w a n i u uskoków I V ) . P o osiągnię­
ciu wierzchołka południową granią przez T a dat i B i g i n u i s e i n e dotarli do przełęczy p o d
Igłami
(Clochetons),
z której
zeszli w
dół.
Obóz w dolinie A i t M i z a n
zlikwidowaliśmy
22 s i e r p n i a i z k a r a w a n ą m u ł ó w z e s z l i ś m y d o
Imlił, skąd p ó ź n y m popołudniem
dotarliśmy
do M a r r a k e s z u .
W
„Dolomitach
Marokańskich"
bazę
roz­
biliśmy w Z a o u i a A h a n e s a l n a wysokości ok.
1800 m . G ó r y te p r z y w i t a ł y n a s n i e s p r z y j a ­
jącymi w a r u n k a m i atmosferycznymi —
nie­
m a l codziennie wiał pustynny w i a t r chamsin,
niosący t u m a n y p i a s k u
i niewielkie
opady
deszczu. P o d o k o n a n i u rekonesansu w
doli­
n i e A k k a ń l l i s s i , 28 s i e r p n i a J . G r o n c z e w s k i ,
A . Szczepanik i R. S w i d e r s k i
poprowadzili
nową
drogę f i l a r e m w
lewym
skraju
pół­
n o c n e j ściany w s c h o d n i e g o wierzchołka
Dże­
bel
Ajui
(3222
m). Trudności
oceniono
na
III — I V z w y c i ą g i e m V + , czas przejścia —
4 godziny.
W zejściu
przetrawersowaliśmy
płaskowyż
Dżebel
Tarhia (wschodnie
prze­
dłużenie
plateau Ajui)
i zeszliśmy u
wylo­
tu k a n i o n u A k k a n'Tazart. Następnego
dnia
zlikwidowaliśmy bazę i zaczęliśmy
uciążliwą
j a z d ę p o w r o t n ą . 30 s i e r p n i a z j e c h a l i ś m y
na
szosę m a r r a k e s k ą i z a k o ń c z y l i ś m y działalność
górską.
W czasie t r w a n i a w y p r a w y
szereg
obserwacji z zakresu
wieka.
przeprowadzono
fizjologii
czło­
Pomimo
dalekiego
zaawansowania
eksplo­
racji A t l a s u i coraz to większego zaintereso­
w a n i a t y m i górami, szereg
pierwszorzędnych
problemów wspinaczkowych czeka nadal n a
rozwiązanie.
Dotyczy
to przede
wszystkim
Dolomitów
Marokańskich, gdzie
występują
jeszcze duże partie nietkniętego t e r e n u s k a l ­
nego. Można wymienić choćby m u r T i m r a z i n
— Astif,
liczący 6 k m długości p r z y
wyso­
kości 5 0 0 — 6 0 0 m , n a k t ó r y m
poprowadzono
dotychczas
zaledwie
kilka
dróg;
wspaniałe
300do
400-metrowe
urwiska
kanionów
A k k a n'Taria i A k k a
n'Tazart
mają
tylko
2 d r o g i szczecińskie. W i e l e d o z r o b i e n i a jest
w
samym
masywie
Dżebel
Ajui.
Również
rejon
Ait Mizan, mimo
intensywnej
dzia­
łalności
wspinaczy
zachodnioeuropejskich,
z a w i e r a jeszcze sporo problemów,
zwłaszcza
jeśli c h o d z i o t r u d n e d r o g i k l a s y c z n e c z y też
drogi wymagające stosowania sztucznych u ¬
łatwień.
Podtrzymując
wnioski
wysuwane
przez uczestników d o t y c h c z a s o w y c h p o l s k i c h
ekspedycji, uważamy z a celowe
organizowa­
nie
niewielkich
środowiskowych
wypraw,
których c e l e m
byłaby działalność l e t n i a l u b
zimowa skoncentrowana na wybranych pro­
b l e m a c h zwłaszcza w W y s o k i m A t l a s i e C e n ­
tralnym.
Na
zakończenie
chciałbym
podziękować
przedstawicielom
Polonii
marokańskiej:
p.
d r B . W a r c z e w s k i e j i p p . inż. T o m a s z e w s k i m
za b a r d z o serdeczne przyjęcie. W y r a z y w d z i ę ­
czności kieruję r ó w n i e ż d o w s z y s t k i c h i n s t y ­
tucji, które n a s wspomogły, a także do władz
uczelnianych i naczelnych
Z S P za okazanie
pomocy w przygotowaniu
wyprawy.
TADEUSZ WOJTERA
Grań Atlasu Centralnego
Penetracja alpinistyczna Wysokiego
Atlasu
t r w a już o d dziesiątków l a t , a w
ostatnich
l a t a c h nasiliła się d o t e g o s t o p n i a , że
roz­
w i ą z a n e zostały w s z y s t k i e n i e m a l
ciekawsze
problemy
sportowe,
p o części n a w e t
w zi­
mie.
Otwarty
pozostał
natomiast
piękny i
p o n ę t n y p r o b l e m przejścia całości g r a n i A t l a ­
su Centralnego, dobrze wyodrębnionej i wią­
ż ą c e j się w
logiczny
ciąg. Przystępując
do
organizacji
wyprawy
Koła Katowickiego
w
Atlas Wysoki
pomyśleliśmy od razu o p o d ­
jęciu tego z a d a n i a , niebłahy a t u t widząc
w
naszym
doświadczeniu
z grani Tatr,
którą
A d a m Z y z a k m i a ł z a sobą w całości. Z d a w a ­
liśmy sobie oczywiście sprawę, że r e a l i z a c j a
tego z a m i e r z e n i a nie będzie łatwa, choćby z
punktu
widzenia potrzeby
organizacji
dzia­
łań w t a k rozległym terenie.
W skład w y p r a w y w e s z l i : J a n u s z C h a l e c k i ,
Zygmunt Grabowski, Tadeusz
Marek,
Jerzy
Pawłowski, Andrzej Popowicz, Tadeusz W o j tera (kierownik)
i Adam
Zyzak.
Środkiem
transportu były 3 s a m o c h o d y
osobowe
Fiat
125, k t ó r e
pozwoliły
n a znaczne
skrócenie
c z a s u d o j a z d u d o M a r o k a , ułatwiły też o p e ­
racje
związane
z zakładaniem
obozów
po­
średnich. P o n i e w a ż n a m i e j s c u szersze
pene­
trowanie
t e r e n u zajęłoby
zbyt wiele
czasu,
ograniczyliśmy
się d o z r o b i e n i a
zaledwie
jednego w y p a d u rekonesansowego
w
dolinie
U r i k a i z u w a g i n a późną porę r o k u postano­
wiliśmy
od
razu
przystąpić
do
przejścia
g r a n i . Całą grań podzieliliśmy n a 4 o d c i n k i ,
planując założenie 3 obozów pośrednich j a k o
punktów spotkań z grupą
szturmową. B a z y
ż y w n o ś c i o w e zostały założone już w
trakcie
51
http://pza.org.pl
t r w a n i a przejścia i to w następujących p u n k ­
t a c h : T a r h e b a r t (baza) w d o l i n i e A i t M i z a n
— b a z a i p u n k t y żywnościowe n a przełęczy
T i z i n ' U a g a n (ok. 3600 m ) o r a z n a s z c z y c i e
T u b k a l a (4165 m ) . O s t a t n i a b a z a b y ł a n a T i z i
ń T a r s i s t (ok. 2800 m ) w g r a n i g ł ó w n e j .
PRZEBIEG WYPRAWY
8 — 2 5 września:
przejazd n a trasie K a t o ­
wice, Wiedeń, Brenner, Bolzano, M o n t e C a r lo, A i x - e n - P r o v a n c e ,
Madryt, Malaga,
Algec i r a s i p r o m e m d o C e u t y (18 w r z e ś n i a ) . D a ­
lej : C e u t a — R a b a t ( w i z y t a
w
Ambasadzie
PRL)
— C a s a b l a n c a (22 w r z e ś n i a ,
załatwie­
nie formalności) — M a r r a k e s z — d o l i n a O u rika
(założenie b a z y głównej —
rekonesans
w k i e r u n k u grani głównej).
2 6 — 2 7 września:
przejazd do Tarhebart,
założenie b a z y ; C h a l e c k i , G r a b o w s k i ,
Popo­
w i c z i Z y z a k w d n i u 27 w r z e ś n i a
wyruszają
n a grań.
28 września:
s p o t k a n i e z grupą szturmową,
która p r z e b y w a
13-kilometrowy
odcinek
od
Dżebel A z r u Irlhane
do Tarhorist.
29 września:
grupa szturmowa
przechodzi
o d c i n e k (20 k m ) o d T a c h e g u e l t d o T a z a r h a r t
— grupa pomocnicza wyrusza z bazy
głów­
nej i zakłada obóz II p r z y s c h r o n i s k u N e l t nera.
30 września:
grupa szturmowa
przechodzi
od Tazarhart do doliny A i t M i z a n ;
Wojtera
w c h o d z i n a p r z e ł ę c z T i z i n ' U a g a n (ok. 3600
m) w
grani głównej
i zakłada skład
żyw­
nościowy.
1 -października:
grupa szturmowa w
zmie­
n i o n y m składzie (chorego G r a b o w s k i e g o
za­
stępuje P a w ł o w s k i ) r o b i 6-kiłometrowy o d c i ­
n e k g r a n i o d A f e l l a n ' U e n k r i m (4043 m ) d o
T i z i n ' U a n u m s (3664 m ) ;
Wojtera
wchodzi
przez kocioł Irhzer I k h e l u n n a przełęcz p o d
„ I g ł a m i C l o c h e t o n s " (3880 m ) .
2 października:
3-osobowa
grupa szturmo­
wa
przebywa
odcinek
od Tizi
n'Uanums
p r z e z T u b k a l d o T i z i n ' T e r h r a t (8 k m ) ; g r u ­
pa p o m o c n i c z a w c h o d z i n a Dżebel T u b k a l i
zakłada d e p o z y t żywności (spotkanie o b u g r u p
na
szczycie);
likwidacja obozu
II.
3 — 4 października:
grupa szturmowa
chodzi od A z r u ńTamadut do wąwozu
saria
(15 k m ) , a n a s t ę p n e g o d n i a d o
n ' U f r a u (13 k m ) ; G r a b o w s k i , M a r e k i
t e r a docierają
do doliny
Tarsist
(13
gdzie zakładają obóz III.
prze­
KisBorż
Woj­
km),
5 października:
grupa szturmowa
przecho­
dzi
13-kilometrową
trasę
od
Taska
n'Zat
do T i z i ń T a r s i s t , g d z i e s p o t y k a się z z e s p o ­
łem pomocniczym,
który w y n o s i
żywność
i
wodę.
6 października:
grupa szturmowa po dal­
s z y c h 15 k m o s i ą g a D ż e b e l b u U r i u ł
(3573
m), g r u p a p o m o c n i c z a z w i j a obóz III i p o ­
w r a c a do bazy głównej.
7 października:
grupa szturmowa
w a o s t a t n i o d c i n e k (5 k m ) i d o c i e r a
przeby­
do Tizi
N a u s k o k u zachodniej
Atlasu, Tubkala.
grani
najwyższego
Fot.
szczytu
Adam
Zyzak
ńTiszka, kończąc przejście g r a n i ; p r z y g o d n y m
s a m o c h o d e m dostaje
się d o M a r r a k e s z u .
8
cja
—
13
bazy,
sablanki
jazd
sadzie
do
zwijanie
października:
przejazd
przez
(załatwianie
Rabatu
i
i
Marrakesz
likwida­
do C a ­
w i z powrotnych),
pożegnanie
w
prze­
Amba­
PRL.
14 października
— 4 listopada:
droga
po­
wrotna do k r a j u z p r z e r w a m i n a wspinaczki
w Calanąues n i e d a l e k o M a r s y l i i i w y p a d
w
Dolomity.
125 KM GRANIÓWKI
Przejścia głównej g r a n i A t l a s u C e n t r a l n e ­
go o d T i z i n'Test do T i z i n T i s z k a dokonali
w c i ą g u 11 d n i (27 w r z e ś n i a — 7 p a ź d z i e r ­
nika)
Janusz
Chalecki, Andrzej
Popowicz
i A d a m Zyzak, przy wydatnej pomocy
grupy
wspierającej w składzie: Z y g m u n t
Grabow­
ski, Tadeusz Marek, Jerzy Pawłowski i T a ­
deusz
Wojtera.
Kierownictwo
całej
akcji
sprawował
Tadeusz
Wojtera,
kierownikiem
g r u p y s z t u r m o w e j był A d a m
Zyzak.
52
http://pza.org.pl
P r z e b y t a t r a s a l i c z y p r z e s z ł o 125 k m . S u m a
podejść
według
warstwie
map francuskich
w
skali
1 : 1 0 0 000
i
1 : 50 000
wynosi
11 0 0 0 m , f a k t y c z n i e
jest
jednak
znacznie
większa i n a p e w n o
p r z e k r a c z a łączną d e ­
niwelację
całej
głównej
grani Tatr.
Teren
w
porównaniu z T a t r a m i jest n a ogół łat­
w i e j s z y , a skała dużo lepiej urzeźbiona. S p o ­
ro jest t u r n i c z e k i t e r e n u pokrytego
olbrzy­
mimi
blokami,
wymagającymi
wspinaczki.
Obchodzenie
fragmentów
grani
najczęściej
się n i e opłaca z e w z g l ę d u
na
wyjątkowo
u c i ą ż l i w e , o b s u w a j ą c e się p i a r g i .
T r a s a t r a w e r s o w a n i a n i e p o k r y w a się ści­
dlatego,
śle z g ł ó w n y m d z i a ł e m w ó d , a t o
że p r z e b i e g a o n częściowo p r z e z n i s k i e p u ­
stynne
kopce,
omijając
wiele
wybitnych
s z c z y t ó w . W e j ś c i a n a te s z c z y t y zmusiły z e ­
spół g r a n i o w y
do dwukrotnego
przekracza­
nia głębokich d o l i n (w T a r h e b a r t i K i s s a r i a ) .
W
u s t a l e n i u t r a s y przejścia
i
zaopatrzeniu
się w
mapy
pomógł n a m w y b i t n y
znawca
A t l a s u , p a n C h r i s t i a n Berger, członek S e k c j i
Marokańskiej
C A F . N a
ekwipunek
grupy
szturmowej
składały się: n a m i o t
..Giewont",
m a s z y n k a do gotowania starego
typu
(stoż-
kowa)
z
palnikiem
benzynowym
„juvel",
3 m a t e r a c y k i , 3 śpiwory,
1 lina
zjazdowa,
2 młotki, 3 k a r a b i n k i , 3 h a k i s k a l n e , 8 pętli,
2 kompasy, 3 plecaki, pojemniki n a
wodę
pojem­
o łącznej objętości 1 1 o r a z l i t r o w y
nik
n a benzynę. S p e c j a l n y c h racji
żywnoś­
ciowych
nie wydzielaliśmy, w
skład
menu
zespołu wchodziła j e d n a k s p o r a , j a k n a w a ­
r u n k i g r a n i o w e , ilość j a r z y n , s o k ó w i o w o ­
ców. Ogólny zestaw żywności w y p r a w y
był
dobrze skompletowany i w zasadzie nie w y ­
kazywał braków, m i m o
że byliśmy
ograni­
czeni d o m i n i m u m pojemnością n a s z y c h s a ­
mochodów. N a miejscu d o k u p o w a n o
jedynie
owoce, jarzyny i chleb.
Wielką
pomoc
oraz
serdeczne
przyjęcie
okazali n a m sekretarz ambasady, p a n Leszek
Beksiński, j a k również n i e o c e n i o n y d r Z . W a r czewski z C a s a b l a n k i — będziemy to wszys­
c y d ł u g o p a m i ę t a l i i tą d r o g ą s k ł a d a m y i m
nasze serdeczne podziękowania.
A
n a koniec jeszcze jedna u w a g a :
grań
Centralnego A t l a s u może być pięknym
ce­
lem
zimowej
wyprawy
—
dobrze
b y było,
gdyby
zainteresowała
się nią
jakaś
grupa
polska.
A D A M ZYZAK
Wie kie trawersowanie
M i a ł y to b y ć łagodne, p u s t y n n e k o p c e , p o ­
rośnięte t u i ówdzie trawką i k r z a k a m i . Coś
z
Bieszczadów,
może z C z e r w o n y c h
Wier­
chów, prócz t e g o upał, n o i b r a k w o d y . N i e
wiem
skąd
ukształtował
się
u mnie
taki
właśnie obraz grani Wysokiego A t l a s u . Z d e ­
rzenie z rzeczywistością przyszło zaraz n a p o ­
noc­
czątku: wstępny rekonesans z długim
nym
p o w r o t e m i o t a r c i a m i nóg boleśnie w y ­
kazał, że góry t u w y s o k i e a odległości o g r o m ­
ne...
W
d w a d n i później autobus w y r z u c a nas
w
n o c pełną m g ł y i deszczu. Chlapiąc
się
w c z e r w o n y m błocie d o c i e r a m y do „hotelu"
pod T i z i n'Test i t u przy
akompaniamencie
„juveli",
n a podłodze zalanej
przeciekającą
przez sufit deszczówką, odgrodzeni o d zgłod­
niałych psów
barykadą
z
poprzewracanych
stołów,
rozbijamy
nasz
pierwszy
graniowy
b i w a k . N a z a j u t r z z a c z y n a j ą się
rzeczywiście
łagodne kopce porośnięte k r z a k a m i , tyle
że
n i e skąpane w u p a l n y m słońcu l e c z w
gę­
stej
mgle,
wielkim wrogu
wszystkich graniowców. Dość dokładna m a p a i d w a k o m ­
pasy pozwalają n a m zabłądzić t y l k o 2 r a z y
ze stratą t r z e c h g o d z i n , z a t o u l e w n y
deszcz
umożliwia
przyrządzenie
obiadu
bez
naru­
szania zapasów wody. Drugiego dnia w po­
godne popołudnie d o c i e r a m y d o bazy w T a -
cheguelt. Suty obiad,
wypoczynek, suszenie
wieczorem
wymarsz.
uzupełnienie
zapasów,
rzeczy, owoce i przed
T e r a z b ę d ą p r z e z c a ł y c z a s p o d e j ś c i a z, d n a
głębokiej d o l i n y n a najwyższe szczyty.
Zyg­
muntowi
dokucza
żołądek,
często
musimy
przystawać,
n a szczęście
w
zupełnie
nie­
prawdopodobnym
miejscu
odkrywamy
oazę
zieleni i źródełko. W i e c z o r e m
w
huragano­
wej
w i c h u r z e osiągamy już p o c i e m k u roz­
legły taras T a z a r h a r t
(4010 m ) .
Ustawienie
namiotów w tych w a r u n k a c h w y m a g a
wiele
samozaparcia
i zręczności. R a n o
docieramy
j e s z c z e n a s k r a j t a r a s u , k ł a d ą c się n i e m a l n a
rozpędzonych, n a m a c a l n y c h strugach
powie­
trza. N a rękach m a m s k a r p e t k i (bo p o co
w Afryce rękawice?), plecak w y c z y n i a n a r a ­
m i o n a c h jakieś opętańcze harce, t r u d n o zła­
pać o d d e c h , p o r o z u m i e ć się. D e c y d u j e m y
się
zejść poniżej g r a n i c y m g ł y i o k r ę ż n ą
drogą
osiągnąć s c h r o n N e l t n e r a p o d T u b k a l e m . K o ­
sztuje to sporo wysiłku, ale zastajemy
tam
już kolegów
z nowymi
zapasami i
gotową
kolacją.
R a n o p o w r ó t n a grań już z liną.
Chorego
Zygmunta
zastępuje
Jurek
i z n i m przez
k i l k a 4-tysięcznych wierzchołków
docieramy
do podnóży z a c h o d n i c h uskoków grani T u b ­
k a l a . O d t ą d w ę d r ó w k a s t a j e się b a r d z i e j i n -
53
http://pza.org.pl
reszcie w o d y jest p o d d o s t a t k i e m , z a to r a ­
n o c z e k a n a s z n ó w podejście, w d o d a t k u z
koniecznością p r z e k r o c z e n i a 2 grzbietów. J e ­
szcze j e d e n o l b r z y m , T a s k a n'Zat zostaje p o ­
k o n a n y . N i e s t e t y ż y w n o ś ć k o ń c z y się, m y zaś
poży­
s ł a n i a m y się n a n o g a c h . C a ł o d z i e n n e
w i e n i e s t a n o w i t o p i o n y śnieg ze szczyptą s o ­
l i . W r e s z c i e p o j a w i a się przełęcz, rozległa n a
p a r ę k i l o m e t r ó w , z w i e się T i z i n ' T a r z i s t . D l a
nas, spóźnionych o j e d e n dzień, głodnych i
s p r a g n i o n y c h , jest przełęczą nadziei, t u b o ­
w i e m m a być u m ó w i o n y skład z żywnością
i wodą. W jego p o s z u k i w a n i u n e r w o w o b u ­
rzymy liczne kopczyki, w jednym
znajdując
ni mniej
n i więcej
t y l k o szczątki
ludzkich
zwłok.
Tak,
autentycznego
nieboszczyka!
Czyżby był to uczestnik wcześniejszej
próby
przejścia g r a n i A t l a s u , któremu k o l e d z y n i e
donieśli n a czas w o d y
i żywności?
Chyba
jednak nie. Obok widać n a grani r u i n y j a ­
kiejś baszty. M o ż e zginął p r z y jej
budowie,
może przy obronie l u b ataku? T a k czy ina­
c z e j d o k o n s u m p c j i się n i e n a d a j e , a n a s z e g o
składu n i e m a !
Zespół g r a n i o w y p o d s z c z y t e m T u b k a l a . O d
A. Popowicz, A. Zyzak i J . Chalecki.
Fot.
Adam
lewej:
Zyzak.
teresująca, t e r e n jest e k s p o n o w a n y ,
według
p r z e w o d n i k a b. t r u d n y , co p r z y n a s z y c h ple­
cakach w y m a g a starannej asekuracji. P o kil­
ku
godzinach
pięknej
wspinaczki
osiągamy
najwyższe wzniesienie A t l a s u i doładowuje­
my
plecaki sporym
ciężarem,
doniesionym
p r z e z g r u p ę wspierającą. T e r a z w dół, p r z e z
l i c z n e t u r n i e , t u r n i c z k i , wśród iglic i księży­
cowych form
k r a j o b r a z u . Półtora d n i a
wy­
pełnia w a l k a z wichurą
—
wytrącającą
z
równowagi,
rzucającą
nas
zrazu
o
skały
T u b k a l a i Imus-zera, później p r a w i e
czterotysięcznych szczytów A k s u a l a ,
Ingeuenuane
i
Amnrhemera.
Upadając,
zawsze
mamy
„szczęście" napotkać p o d ręką osty i k a k t u ­
sy, pozostawiające w skórze dziesiątki
kol­
ców, które będą n a m jeszcze przez k i l k a t y ­
godni wychodziły z ropiejących
ranek. Z a ­
kłócona r ó w n o w a g a
nie pozwala
na utrzy­
m a n i e r y t m u , r w i e się o d d e c h , w y s i ł e k
jest
olbrzymi,
zwiększony
wysokością
i
niesio­
nym
ciężarem.
Teren
wymaga
nieustannej
w s p i n a c z k i , łatwej, lecz z koniecznością uży­
w a n i a rąk. Wspaniała s z o r s t k a skała ułatwia
ewolucje,
przeciera
jednak
opuszki
palców,
boleśnie, d o k r w i . N a dobitkę p o j a w i a
się
d o k u c z l i w e opuchnięcie oczu, dobrze m i z n a ­
ne z przejścia g r a n i T a t r .
T r z e b a się w y c o f a ć — p o t a k i m
wysiłku
tak blisko celu! Jeszcze przewracamy
kamie­
nie, jeszcze nie w i e r z y m y . Wreszcie
przycho­
d z i czas o d w r o t u . L e c z co to? Odeszliśmy z a ­
l e d w i e 200 m e t r ó w o d przełęczy, a t u z głębi
doliny
dobiega
bojowy
okrzyk
„Alojz!!!"
B r z m i w s p a n i a l e : odzyskaną wiarą w
kole­
żeństwo, pewnością bliskiego sukcesu, dostat­
kiem
wody
i żywności.
Dwaj
nieocenieni
Tadkowie
przytargali
przeszło
2-kilometrow y m podejściem w o r y pełne różnych
wspa­
niałości, l e c z n i e p o d o ł a l i w j e d e n d z i e ń i stąd
u n i c h t a k i e opóźnienie.
Teraz
mgła,
n i c nas już
mapa,
ani
skończył.
n i e zmoże, a n i upał, a n i
której
Nadkładamy,
zasięg
błądząc,
m a r s z u a l e niedługo m o ż e m y
miątkowego
zdjęcia
właśnie
parę
pozować
p o d tablicą
„Tizi
do pa­
n'Tich-
ka".
Włosienica
wczoraj
Czas się zatrzymał
na
progu
jak
mijające
kwiaty
z łąk
szronem
odchodzą
i długie
włosy
traw
w ciszy
martwe
południa
Z godziną
śniegu
znikniesz
cząstką
lata
i światło
zgaśnie
w kamieniach
skulony
wiatr
a cienie
staną
opuszczone
pod drzewami
jak
duchy
ANNA
SKOCZYLAS
K o l e j n y b i w a k w y p a d a n a m w dolinie, w
wąwozie Kissaria, wąskim n a 3 metry. N a ­
54
http://pza.org.pl
się
godzin
STANISŁAW ZIERHOFFER
Kaukaz Centralny, lato 1972
Po kilkuletniej przerwie
doczekaliśmy
się
wreszcie zorganizowanego przez K l u b
Wyso­
kogórski
centralnego
wyjazdu
polskich al­
pinistów w K a u k a z . N a zaproszenie
Federa­
cji A l p i n i z m u Z S R R w y j e c h a ł a w k o ń c u l i p ­
ca
1972 r. d o o b o z u „ Ł o k o m o t i w " w
Adyłsu
dziesięcioosobowa g r u p a w s p i n a c z y p o d k i e ­
r o w n i c t w e m Stanisława Z i e r h o f f e r a . W skład
jej w c h o d z i l i p o n a d t o : D a n u t a G e l l n e r
(jako
jedyna kobieta),
Roman Bebak,
Mirosław
Budny, Krzysztof Cielecki, M a r e k
Fijałkow­
ski,
Janusz Hierzyk
(zastępca
kierownika),
Piotr Malinowski, Witold Sas-Nowosielski i
Stanisław Z d r o j e w s k i . Część g r u p y s t a n o w i l i
doświadczeni alpiniści, r e s z t a b y l i t o w y b i j a ­
j ą c y się w s p i n a c z e t a t r z a ń s c y , k t ó r z y w
Kau­
kazie
zdobyć
mieli pierwsze
doświadczenie
lodowcowe. W Moskwie
dołączyła do naszej
ekipy przewodniczka
z ramienia
„Inturista"
—
Nelly
Jakub z Nowosybirska. W
obozie
n a s z y m doradcą i k o n s u l t a n t e m był doc. J u r i j
Lichaczew z Rostowa.
z regulaminem
k a u k a s k i c h obo­
Zgodnie
zów alpinistycznych, jako grupa zagraniczna
mieliśmy swobodę w y b o r u celów w s p i n a c z k i
i s p o s o b u działalności. W p r a k t y c e u z g a d n i a ­
liśmy te s p r a w y z k i e r o w n i c t w e m o b o z u , d l a
z a p e w n i e n i a sobie w razie potrzeby
pomocy
służby
ratowniczej.
niowej
(1 — 4 s i e r p n i a ) . O d 5—8 V I I I p r z e s z l i d r o g ę
Arciszewskiego
n a tej ścianie (trudności 6). 11
s i e r p n i a z a m e l d o w a l i się z p o w r o t e m w A d y ł s u .
M . B u d n y , K . C i e l e c k i i M . Fijałkowski p o d e s z l i
z p o p r z e d n i m z e s p o ł e m p o d zachodnią ścianę Usz­
by Południowej
i w dniach 6 — 8 sierpnia prze­
b y l i d r o g ę Z y w u l a k a i N i e k r a s o w a n a tej ścianie
w
(trudności 5 b ) . 11 s i e r p n i a b y l i z p o w r o t e m
Adyłsu.
S. Z d r o j e w s k i i S. Z i e r h o f f e r p o d e s z l i n a S r e d n i j
P i e r i e w a ł i z a ł o ż y l i t a m o b ó z (2 — 3 s i e r p n i a } .
W d n i a c h 4 — 8 s i e r p n i a d o k o n a l i I przejścia p o ­
ł u d n i o w e j ściany
Drugiej
Szcheldy
Zachodniej
(trudności n o w e j d r o g i , w e d ł u g w s t ę p n e j o c e n y , 5a
lub
5b). 7 s i e r p n i a wrócili do Adyłsu.
P o s p o t k a n i u się w s z y s t k i c h z e s p o ł ó w n a ­
stąpił
okres
niepogody,
uniemożliwiający
podejmowanie
poważniejszych
wspinaczek.
W d n i u 17 s i e r p n i a R . B e b a k , M . B u d n y , K .
C i e l e c k i i S. Z d r o j e w s k i
weszli
jeszcze
na
oba wierzchołki E l b r u s a i n a t y m zakończyła
się n a s z a działalność górska.
Oceniając w y n i k i s p o r t o w e w y j a z d u
można
uznać, że n a w i ą z a ł o n d o c h l u b n y c h t r a d y c j i
poprzednich
osiągnięć e k i p K l u b u
Wysoko-
Północno-zachodnia
ściana
Uszby.
Fot. Krzysztof
działała
W
pierwszym
o k r e s i e cała g r u p a
w
otoczeniu
Lodowca
Kaszkatasz —
z za­
łożonego
na nim biwaku. W
rejonie
tym
d o k o n a n o następujących przejść —
pomyśla­
nych
jako
aklimatyzaeyjno-treningowe:
Bżeduch
— wschodnim filarem
(trudności 4a) :
S . Z d r o j e w s k i i S . Z i e r h o f f e r , 24 l i p c a 1972. Z e j ś c i e
do o b o z u b i w a k o w e g o w t y m s a m y m d n i u — prze­
wodnikowy
czas przejścia: 2 d n i .
UUukara
— I w e j ś c i e l e w ą połacią
zachodniej
ściany: D a n u t a G e l l n e r , R. B e b a k i W . S a s - N o w o ­
s i e l s k i , 25 i 26 l i p c a 1973. K a t e g o r i a t r u d n o ś c i : 4b.
Z e j ś c i e p r z e z przełęcz K a s z k a t a s z 26 l i p c a . W c z a ­
sie b i w a k u w ścianie D a n u t a G e l l n e r została t r a ­
f i o n a k a m i e n i e m i doznała złamania l e w e j kości
ramieniowej.
Pomimo
w y p a d k u , zespół u k o ń c z y ł
d r o g ę i zejście p r z e p r o w a d z i ł b e z p o m o c y .
UUukara
— I wejście c e n t r a l n y m f i l a r e m z a ­
c h o d n i e j ś c i a n y : M . B u d n y , K . C i e l e c k i , M . Fijał­
k o w s k i i P . M a l i n o w s k i , 25 i 26 l i p c a 1973. P o w r ó t
na b i w a k 27 l i p c a p r z e z p r z e ł ę c z K a s z k a t a s z . T r u d ­
ności n o w e j d r o g i o c e n i o n o n a 5a.
Pomysł
obu nowych
dróg
na
zachodniej
ścianie
Ułłukara
wysunął
Janusz
Hierzyk,
który wypatrzył je ,w czasie s w e g o p o p r z e d ­
niego pobytu w
Kauka'zie. S a m nie wziął
jednak
udziału
w
i c h przejściach
z
po­
w o d u c h o r o b y (porażenie
słoneczne).
Kolej­
ny
o k r e s wypełniła właściwa już działalność
wyczynowa.
R. B e b a k , J . H i e r z y k , P . M a l i n o w s k i i W . S a s N o w o s i e l s k i p o d e s z l i p r z e z przełęcz B e c z o i L o d o ­
w i e c U s z b i j s k i p o d zachodnią ścianę Uszby
Połud­
http://pza.org.pl
Cielecki
górskiego w K a u k a z i e . D r o g a
Arciszewskiego
n a z a c h o d n i e j ścianie U s z b y P o ł u d n i o w e j jest
p i e r w s z ą d r o g ą k a t e g o r i i 6, k t ó r ą p r z e s z l i w
K a u k a z i e P o l a c y . N i e w i e l e ustępuje jej
dru­
g a d r o g a n a tej s a m e j ścianie. P o l s c y alpiniś­
ci p r z e s z l i obie w doskonałym t e m p i e , s k r a ­
cając z n a c z n i e czas w s t o s u n k u d o p o p r z e d ­
n i c h zespołów. P o w a ż n y m i trwałym
osiąg­
nięciem jest też przejście 3 n o w y c h dróg w
rejonie należącym do najbardziej
wyeksplor o w a n y c h w K a u k a z i e . Z n o w y c h dróg n a j ­
w y ż e j c h y b a ocenić należy p o k o n a n i e połud­
niowej
ściany II S z c h e l d y Z a c h o d n i e j , sta­
nowiące p i e r w s z e przejście w y s o k i e j
dziewi­
czej
ściany. W
odróżnieniu
od mocno
już
schodzonej północnej s t r o n y m a s y w u S z c h e l ­
dy, o d południa p o p r o w a d z o n o n a jego w i e r z ­
chołki d r o g i b a r d z o n i e l i c z n e . Należy
sobie
życzyć, a b y w y j a z d y
w
K a u k a z weszły n a
stałe d o c e n t r a l n e g o p r o g r a m u w y j a z d ó w w y ­
czynowych
czy
szkoleniowych
Klubu
Wy­
sokogórskiego.
JERZY WALA
Wypad na lodowiec Sugran
P a m i r , z a l e d w i e o d 100 l a t z n a n y E u r o p e j ­
c z y k o m — rozległa, p u s t y n n a w y ż y n a górska
przechodząca k u z a c h o d o w i w
wysokogórską
krainę lodowców, obecnie
stał się
terenem
ożywionej eksploracji alpinistycznej.
Najcie­
k a w i e j p r z e d s t a w i a się o n n a s t y k u g r z b i e ­
t ó w A k a d e m i i N a u k i P i o t r a I. T u , o b o k
zwornikowego
P i k u K o m m u n i z m a (7483
m)
w z n o s i się P i k E . K o r ż e n i e w s k i e j
(7105 m )
oraz
szereg
szczytów
6-tysięcznych,
wśród
n i c h w y b i t n y P i k M o s k w a (6785 m ) , u s y t u o ­
w a n y pomiędzy l o d o w c a m i : Fortambek, G a n d o i S u g r a n . L a t e m 1972 r. t e n o s t a t n i l o d o ­
w i e c stał się c e l e m n a s z e g o w y p a d u .
Naszą
7-osobową grupę ze Zjednoczonego
Instytutu
Badań Jądrowych s t a n o w i l i : Stanisław M i c h ta, J a d w i g a M r ó z , A n d r z e j Pikuła, S a n d a T i -
tirici ( R u m u n k a ) , Michał Turała oraz A n t o n i
i J e r z y W a l o w i e . Działalność była ograniczo­
na
do d w u tygodni możliwościami zabrania
sprzętu i żywności.
6 s i e r p n i a dolecieliśmy w y g o d n i e
dwupła­
towcem A N - 2 n a małe polowe lotnisko obok
L a c h s z , o s a d y p o ł o ż o n e j n a w y s o k o ś c i 2 0 0 0 ro.
u podnóża stoków G r z b i e t u Zaałajskiego. D o
c z o ł a l o d o w c a S u g r a n m i e l i ś m y o k . 36 k m .
J e s z c z e t e g o s a m e g o d n i a 12 k m p r z e j e c h a ­
liśmy s a m o c h o d e m ciężarowym — do wiszą­
cego m o s t k u n a wezbranej
o tej p o r z e
roku
rzece M u k s u .
6
sierpnia
wędrowaliśmy
po
terasach
wzdłuż M u k s u , mijając kiszłak M u k i D e w tear,
gdzie
mieszka
tylko
jedna
rodzina,
wreszcie
dochodząc
do kiszłaku
Irget
(ok.
W i d o k z l o d o w c a S u g r a n n a k o c i o ł p o d zachodnią ścianą P i k u
Moskwa.
3 o s u d a r s t w a (6447 m ) ; 2. P i k M o s k w a (6785 m ) : 3. S z c z y t 6046 m .
1. P i k 3 0 - l e t i j a
Fot.
Sowieckogo
Jerzy
http://pza.org.pl
Wala
2400 m ) . N a p o t k a n i m y ś l i w i p r z e w i e ź l i n a m
n a k o n i u i osłach p l e c a k i p r z e z w y s o k ą p r z e ­
łęcz B e l - K o n d a u
(3300 m )
na dno
doliny
Sugran. Wspominali o zimowych
polowaniach
tutaj, chcieli n a w e t odkupić o d n a s r a k i . P o
zmurszałej kładce, z a w i e s z o n e j n a d w z b u r z o ­
n y m p o t o k i e m S u g r a n , przedostaliśmy się n a
j e g o p r a w ą stronę, n a w y s o k o wzniesioną t e ­
rasę, pokrytą bujną, pełną k w i e c i a roślinno­
ścią. T a z e w n ę t r z n a ,
górska
część
Pamiru
jest zupełnym przeciwieństwem jego półpustynnego
krajobrazu
po wschodniej
stronie
Grzbietu Akademii Nauk.
Pogoda,
dotąd
deszczowa,
poprawiła
się.
Następne d n i wypełnił żmudny m a r s z w gó­
drzewiastej
rę d o l i n y przez wspaniały las z
arczy i pamirskiej
czerwonej
brzozy,
przez
morenę czołową lodowca
Byrsa, po
szutrow i s k a c h i o d k r y t y m lodzie lodowca
Sugran.
12 s i e r p n i a z a ł o ż y l i ś m y o b ó z n a w y s o k o ś c i
4300 m . W o k ó ł otaczały n a s z l o d o w a c o n e i z a ­
śnieżone granie, a o d w s c h o d u wznosił
się
wyniosły P i k M o s k w a . Naszą uwagę p r z y k u ­
wał
także
trudno
dostępny
Pik
Lipskiego
(5528 m ) . C z y b y ł z d o b y t y ? — w
literaturze
brak n a ten temat wzmianek. W i d o k jego lo­
d o w e j p ó ł n o c n e j ściany, liczącej 1500 m w y ­
sokości, t o w a r z y s z y ł n a m p r z e z k i l k a
poprze­
d n i c h d n i . A l e i jego w s c h o d n i a s k a l n a f l a n ­
k a n i e w y d a j e się b y ć łatwa. O d
zachodu
za poziomą
granią wyłaniały
się
spiczaste
w i e r z c h o ł k i , m i n . P i k A g a s s i z a (5916 m ) i P i k
T y n d a l a (5700 m ) .
W o b e c o g r a n i c z o n e g o czasu i f a k t u , że t y l ­
k o część u c z e s t n i k ó w p r z e d t e m w s p i n a ł a się,
a p o z a B r a t e m i mną n i k t n i e chodził w l o ­
dzie, o g r a n i c z y l i ś m y się d o w ę d r ó w e k p o z a ­
śnieżonym
i pociętym
szczelinami
lodowcu
o r a z d o d o k o n a n i a 14 s i e r p n i a w e j ś c i a w z e ­
Widok z
Z lewej:
spole S. T i t i r i c i , M . T u r a l a i J . W a l a n a n i e ­
n a z w a n y s z c z y t o k . 5200 m w y s o k o ś c i . D r o g a
0 trudnościach I-II w d o l e w i o d ł a ś n i e ż n y m
kuluarem,
potem
skalno-piarżystą
grzędą
i
w r e s z c i e w g ó r z e —- ś n i e ż n ą g r a n i ą z n a w i ­
s a m i (8 g o d z i n z o b o z u ) . B r a k ś l a d ó w p o z w a ­
lał przypuszczać, że b y ł o t o I wejście. P o ­
w r ó t d o L a c h s z tą s a m ą d r o g ą z a j ą ł n a m 4
dni.
Lodowiec
Sugran liczy
24,2 k m
długości
1 jest najdłuższy
w G r z b i e c i e P i o t r a I, a
p o d w z g l ę d e m p o w i e r z c h n i ustępuje t y l k o l o ­
dowcom
F o r t a m b e k i G a n d o (48 K m , d r u g i
74,5 k m , t r z e c i 55 k m ) , n i e b i o r ą c o c z y w i ś c i e
pod uwagę lodowca G a r m o pomiędzy Grzbie­
t a m i P i o t r a I, A k a d e m i i N a u k i D a r w a z s k i m
(długość 27,5 k m , p o w i e r z c h n i a
153,3 k m ) .
Jest o n lodowcem
dolinnym z kilkoma nie­
zbyt dużymi b o c z n y m i rozgałęzieniami. W a ­
r u n k i k l i m a t y c z n e sprzyjają
n i s k i e m u poło­
ż e n i u g r a n i c y f i r n u (4300 m ) , a c z o ł o s c h o d z i
d o 2880 m . W o t o c z e n i u w z n o s i się k i l k a 6 - t y sięcznych s z c z y t ó w g r u p u j ą c y c h się w
grani
odbiegającej o d P i k u M o s k w a .
2
2
2
2
P i e r w s z y r a z p o j a w i l i się t u alpiniści w r.
1930, p r o w a d z e n i p r z e z A . A . L e t a w i e t a .
W
g ó r n e j części l o d o w c a p i e r w s i stanęli L . B a r chasz, A . P o l a k ó w i D . C e r e t e l i w r. 1933.
P i e r w s z ą w y p r a w ą , której udało się przejść
t r u d n y L o d o w i e c S z i n i - B i n i i dokonać wejść
n a P i k i M o s k w i n a i N a b l u d i e n i j , była w y p r a ­
wa W. W. Niemyckiego
i E . S. L e w i n a w r.
1939. P r ó b ę w e j ś c i a n a P i k M o s k w a
podjęła
wyprawa A . A . Letawieta i E. M . Abałakowa
w r. 1947. S z c z y t u n i e z d o b y t o , a l e d o k o n a n o
wejść
południową
granią
na Pik
30-letija
S o w i e c k o g o G o s u d a r s t w a (6447 m ) p r z e z P i k
Panoramnyj
(6100 m ) i n a P i k K i n o c h r o n i k i
(4980 m ) w g r a n i p o m i ę d z y l o d o w c a m i S u -
lodowca Sugran
n a s z c z y t o k . 5200 m , n a k t ó r y w e s z l i S . T i t i r i c i ,
P i k M o s k w i n a (5452 m ) ; z p r a w e j : P i k N a b l u d i e n i j (5549 m ) .
M . T u r a l a oraz J . W a l a .
F o t . Jerzy
Wala
57
http://pza.org.pl
g r a n i Gando. N a wierzchołku P i k u M o s k w a
stanął w r. 1956 zespół D . O b o ł a d z e z w y ­
prawy
gruzińskiej, k i e r o w a n e j
przez
O . I.
Giginejszwili. Wejścia
dokonano z
lodowca
S u g r a n zachodnią
granią
(VB). W
r. 1959
o t w a r t a została n o w a droga, t y m r a z e m p o ­
łudniowo-wschodnią
granią
(8-osobowy
ze­
s p ó ł I. B o g a c z e w a z w y p r a w y B u r e w i e s t n i k a ) .
P r z e z przełęcze Jużnyj i S i e w i e r n y j Pieriewał
Pieszyj prowadzi szlak turystyczny z Doliny
M u k s u do D o l i n y O b i C h i n g o u , którą spływa
potok z lodowca
Garmo. P o drodze
w arc z o w y m lesie minęliśmy n a n i m grupę z N R D
z przewodnikiem. Jest to chyba jeden z trud­
niejszych i piękniejszych szlaków t u r y s t y c z ­
n y c h w górach Z S R R .
Grzbiet
P i o t r a I n a zachód
od
lodowca
Sugran również posiada wybitnie wysokogór­
ski
c h a r a k t e r i był dotąd s t o s u n k o w o
mało
eksplorowany,
pomimo
bliskości
Dżyrgitalu.
Sytuacja
zmieniła
się d o p i e r o
w
ostatnich
l a t a c h . W l i p c u 1972 r. działała n a l o d o w c u
Sugran
wielka
wyprawa
alpinistów
litew­
skich. S i a d y jej znajdowaliśmy w w i e l u m i e j ­
scach, ale w sierpniu było t u pusto i przez
10 d n i n i e w i d z i e l i ś m y ż a d n e g o c z ł o w i e k a .
MARIAN BAŁA i JANUSZ MĄCZKA
Akademicka wyprawa
w Hindukusz Centralny 1972
W y p r a w ę zorganizował — w ciągu z a l e d ­
wie
4 miesięcy! — K r a k o w s k i A k a d e m i c k i
Klub
A l p i n i s t y c z n y , działający
przy
Radzie
Okręgowej Z S P . Udział w niej wzięli: M a ­
r i a n Bała (kierownik), K o n s t a n t y Bałuciński
(lekarz), K r z y s z t o f F e d o r o w i c z , Stanisław J a ­
worski, J a n u s z Mączka, L u d w i k Musiał i M a ­
r e k R u s i n o w s k i . W y p r a w a f i n a n s o w a n a była
głównie p r z e z Z S P , dużej p o m o c y
udzieliły
jej też różne i n s t y t u c j e i
przedsiębiorstwa,
życzliwie ustosunkowane do studenckiego r u ­
chu
alpinistycznego. Szczególnie ważna
była
p o m o c p r z y p r o d u k c j i sprzętu (raki, c z e k a n o młotki, nosiłki, b u t y itp.) — w całości w y k o ­
nane w kraju.
J a k o t e r e n działania w y b r a l i ś m y tę część
rozległego
górotworu
hindukuskiego,
którą
omijały dotąd p o l s k i e w y p r a w y , a m i a n o w i ­
cie H i n d u k u s z C e n t r a l n y . Wyjeżdżając z k r a ­
ju
wiedzieliśmy, że te obszary
są o
wiele
t r u d n i e j dostępne niż H i n d u k u s z W y s o k i , a
dotarcie d o niektórych g r u p w y m a g a
wielo­
dniowych
k a r a w a n . Chcieliśmy
zebrać
jak
najwięcej
danych o tych nieznanych
Pola­
kom
g ó r a c h i stąd zrodził się p o m y s ł
prze­
trawersowania
całego p a s m a z północy n a
p o ł u d n i e —• z e w s i Z e b a k
przez
przełęcze
M u n d ż a n i A n d ż u m a n d o D a s z t - i R e w a t (ok.
300
k m ) . Głównym celem w y p r a w y był m a ­
syw
najwyższego
szczytu Hindukuszu
Cen­
t r a l n e g o , K o h e B a n d a k a (6843 m ) .
W y j a z d z k r a j u nastąpił 2 l i p c a 1972 r. D o
Afganistanu
wyprawa
dotarła
koleją
przez
Z w i ą z e k R a d z i e c k i , w i o z ą c z e s o b ą c a ł e 1,5 t o ­
ny
bagażu. Kłopoty związane z t r a n s p o r t e m
rekompensowała
pewność, że do A f g a n i s t a ­
nu
dotrze o n razem z uczestnikami. W y n a ­
jętym
samochodem
przewieziono
bagaż
do
F a j z a b a d u , g d z i e dołączyli się d o
wyprawy
Bała i J a w o r s k i , którzy załatwiali
w tym
czasie w K a b u l u z e z w o l e n i e n a działalność.
P o d o t a r c i u d o Z e b a k u (23 l i p c a ) , w m i e j s c o ­
wym
karawanseraju
założyliśmy
tymczaso­
wą
bazę, b y p r z e p r o w a d z i ć —
korzystając
z informacji udzielonych n a m przez
Jerze­
go
Walę
—• r e k o n e s a n s o w ą
działalność
w
nieeksplorowanej
dotąd
zachodniej
części
grupy Kohe Zebak.
Z czekanem w nieznane
24 l i p c a w y r u s z a j ą 2 g r u p y n a k i l k u d n i o ­
w y w y p a d w góry. Bała, J a w o r s k i i
Rusi­
n o w s k i wchodzą w dolinę J a s i k u której w y ­
l o t u z n a j d u j e się w i e ś Z e b a k . P o 2 d n i a c h
d r o g i zakładają obóz n a w y s o k o ś c i 4200
m
i 27 l i p c a całą t r ó j k ą w c h o d z ą d o r o z l e g ł e ­
g o k o t ł a p o d s z c z y t e m R a t k u t Z o m (5647 m ) ,
b y następnie zdobyć jego w s c h o d n i ( p r a w d o ­
podobnie
wyższy)
wierzchołek.
Bałuciński,
Fedorowicz, Mączka i Musiał wchodzą w d o ­
linę D e h G o l i p o 2 d n i a c h m a r s z u , okrąża­
jąc m a s y w R a t k u t Z o m o d południa, zakła­
dają obóz w d o l i n i e M a n d r o G o l , n a w y s o k o ś ­
ci
3500 m . 27 l i p c a F e d o r o w i c z
i
Mączka
wchodzą granią o d przełęczy N u k s a n A n n a
jeden z n i e zdobytych szczytów n a granicy
z P a k i s t a n e m , nadając m u nazwę K o h e M a i
( R y b i Szczyt, o k . 5100 m ) . W
tym samym
d n i u B a ł u c i ń s k i i "Musiał w c h o d z ą
kilkuki-
58
http://pza.org.pl
lometrową
granią
na
sąsiedni
szczyt
ok.
5050 m , r ó w n i e ż d z i e w i c z y , k t ó r e m u
nadają
n a z w ę E a c h - e H a r (Ośla G r a ń ) .
Po
odpoczynku w
Zebaku,
organizujemy
k a r a w a n ę i 31 l i p c a r u s z a m y w
górę r z e k i
Wardżudż. P o 4 d n i a c h drogi, zmieniając k a ­
rawanę w miejscowości Sanglicz, docieramy
n a p r z e ł ę c z M u n d ż a n (ok. 3950 m ) .
Poniżej
wypływającym
ze
przełęczy, n a d p o t o k i e m
wschodniego lodowca K o h e Bandaka, insta­
lujemy
bazę
główną
wyprawy.
W
następ­
n y c h d n i a c h z a k ł a d a m y u stóp s z c z y t u 5211 m
bazę w y s u n i ę t ą (ok. 4200 m ) , z której
pro­
w a d z i m y dalszą działalność. Już p o k i l k u r e ­
konesansach
staje
się
jasne,
że wspaniała
wschodnia
ściana
Kohe
Bandaka.
licząca
2,5 k m w y s o k o ś c i i w r a z z s ą s i e d n i m
Kohe
B a n d a k a S a c h i (6414 m ) t w o r z ą c a
kilkukilometrowy
dolomitowy
m u r s k a l n y , jest d l a
naszego małego zespołu z b y t
niebezpieczna.
W d n i a c h 7—10 s i e r p n i a Bała i J a w o r s k i
w
poszukiwaniu drogi n a K o h e B a n d a k a Sachi
w c h o d z ą n a s z c z y t y K o h e Z i n ( M 5 , 5650 m )
i K o h e M u z t a t a r ( M 6 , 5674 m ) . W t y m s a ­
m y m
czasie
pozostali
szukają
możliwości
wejścia n a południowo-wschodnią
grań K o ­
he B a n d a k a . Fedorowicz i R u s i n o w s k i przez
s z c z y t 5211 m osiągają K o h e B a z r a t e d ( M 3 ,
5450 m ) . B a ł u c i ń s k i i M ą c z k a a t a k u j ą w s p a ­
niałą w y s t r z e l a j ą c ą n a 1200 m l o d o w ą ścia­
dziewiczego
zwornikowego
szczytu, n a ­
nę
zwanego przez nas K o h e Jachi. W
stromym
l o d z i e zastaje i c h n o c , w s p i n a j ą się w i ę c p r z y
świetle latarek i —
utraciwszy namiot
—
biwakują
w
szczelinie lodowej.
Po biwaku
n i e znajdują dalszej d r o g i (szczegóły w o d ­
dzielnej relacji), w o b e c czego wracają
tra­
w e r s e m p r z e z ścianę a następnie p r z e z K o h e
B a z r a t e d i s z c z y t 5211 m d o b a z y . W
czasie
w s p i n a c z k i utrzymują k o n t a k t r a d i o w y z M u ­
siałem, który p o d r u g i e j stronie d o l i n y w c h o ­
d z i n a K o h e N i g a h b a n ( M 9 , 5691 m ) .
Jaworski
i R u s i n o w s k i przechodzą
przez
s z c z y t 5211 m d o s ą s i e d n i e j d o l i n y i 12 s i e r p ­
n i a z d o b y w a j ą d z i e w i c z y s z c z y t 5593 m , k t ó ­
r e m u nadają n a z w ę K o h e N u l (Dziób). N a ­
stępnego d n i a z p o w o d z e n i e m atakują
pięk­
ną
południową
ścianę
szczytu
nazwanego
p r z e z n a s K o h e D ż u n u b i ( P o ł u d n i o w y , 5907
m). Bałuciński i Mączka wracają p r z e z szczy­
t y 5211 m i M 3 p o d w i e r z c h o ł e k K o h e J a c h i
(ok. 5850 m ) , k t ó r y z d o b y w a j ą
południową
granią. P o b i w a k u na. p r z e ł ę c z y
15 s i e r p n i a
w
nadzwyczaj
trudnej
wspinaczce
granio­
wej
dokonują
II wejścia
(nową drogą) n a
K o h e D ż u n u b i . W d r o d z e p o w r o t n e j •— w o l ­
n e z j a z d y n a w y s o k o ś c i o k . 5900 m ! — w c h o ­
d z ą j e s z c z e n a K o h e R u z m a t a l e r ( M 2 , 5350 m ) .
18 s i e r p n i a J a w o r s k i d o k o n u j e w e j ś ć n a K o h e
Kaimak
( M 7 . 5700 m )
i Kohe
Barf
(M8.
o k . 5700 m ) . W t y m s a m y m c z a s i e Bała, F e ­
d o r o w i c z i Musiał przechodzą p r z e z przełęcz
Trasa przemarszu w y p r a w y przez H i n d u k u s z Cen­
t r a l n y . 1—2 e t a p o w e m i e j s c o w o ś c i i m i e j s c a b i w a ­
k ó w ; 3 — t r a s a ; 4 — r e j o n y działalności w s p i n a c z ­
k o w e j . Szkic
opracował
i wykonał
Janusz
Mączka.
59
http://pza.org.pl
Mundżan
n a jej
stronę
wschodnią.
Łatwą
drogą osiągają
K o h e Safed
( M 1 0 , 5297
m),
a następnie atakują północną grzędę północ­
no-wschodniego
szczytu
Kohe
Mundżan
(5350 m ) . S c h o d z ą n a s t ę p n i e n a j e ż o n y m
pe­
nitentami
żlebem,
przecinającym
północną
wchodzą
ścianę. 16 s i e r p n i a B a ł a i M u s i a ł
j e s z c z e n a K o h e H a l o g e k ( M 1 3 , 5272 m ) .
No Kohe Bandaka
P o l i k w i d a c j i b a z y w y s u n i ę t e j , 20 s i e r p n i a
w s z y s c y spotykają się n a przełęczy M u n d ż a n
i rozpoczynają organizację dalszej k a r a w a n y .
Bała i Musiał schodzą doliną P a r g i s z d o m i e j ­
scowości M a r h n u a l , a stamtąd p r z e z płasko­
w y ż U r i s d o d o l i n y S a c h i . Z tej właśnie d o ­
liny prowadzą wszystkie dotychczasowe
dro­
gi
na Kohe
Bandaka. Po
rekonesansie
w
d o l i n y , oczekują
n a resztę
wyprawy.
głąb
Tymczasem
pozostałym udaje
się
wyruszyć
dopiero p o 3 d n i a c h . Bała i Musiał
wracają
i z resztą w y p r a w y
spotykają się w
Marhn a u l . W o b e c d a l s z y c h trudności z t r a n s p o r ­
tem, p l a n y ulegają
skorygowaniu.
Bałuciń­
s k i i Musiał schodzą z karawaną d o R i b o tu, natomiast pozostali w d w u t u r a c h przeWschodnia
ścia.
ściana K o h e N u l (5594 m )
Fot.
z drogą
Stanisław
wej­
Jaworski
noszą sprzęt i ż y w n o ś ć p r z e z p ł a s k o w y ż U r i s
do doliny Sachi.
D o p i e r o 30 s i e r p n i a cała e k i p a jest
gotowa
przeno­
do dalszej akcji. Tego samego dnia
s i m y się w głąb d o l i n y , p o d c z o ł o w ą ścianę
południowo-zachodniej
grani
Kohe
Banda­
ka. Następnego d n i a w
3 zespołach
wyru­
s z a m y w górę. Mączka, J a w o r s k i i R u s i n o w ­
ski po kilku
godzinach drogi
rozpoczynają
późnym
popołudniem
wspinaczkę
północną
flanką
Kohe
B a n d a k a . N o c zastaje
ich w
lodowej
ścianie,
następnego
dnia
osiągają
grań, g d z i e n a w y s o k o ś c i 6300 m
zakładają
d r u g i b i w a k . 2 w r z e ś n i a stają
na
szczycie
(6843 m ) i w r a c a j ą
do pozostawionego
na­
miotu. Bała i F e d o r o w i c z wchodzą n a szczyt
3 w r z e ś n i a — tą s a m ą d r o g ą ( b i w a k i n a w y ­
sokości 5600 i 6400 m ) . T y m c z a s e m
Bałuciń­
s k i i M u s i a ł 1 w r z e ś n i a stają z w y k ł ą
drogą
n a K o h e K a S a f e d (6192 m ) . W d n i u n a s t ę p ­
n y m próbują jeszcze wejść n a K o h e
Ban­
d a k a S a c h i , p r ó b a z a ł a m u j e się j e d n a k 300 m
od wierzchołka — w s k u t e k u p a d k u Bałucińskiego,
zakończonego
złamaniem
żebra.
4 w r z e ś n i a w s z y s c y spotykają się p r z y a j l a ku Szirali w dolnie Sachi.
W R i b o c i e , g d z i e pozostał n a s z bagaż, n a ­
trafiamy
n a dalsze
trudności
z
karawaną,
tym
razem z powodu
niezbyt
dokładnego
określenia t r a s y n a n a s z y m z e z w o l e n i u .
Po
dłuższych t a r g a c h w y r u s z a m y w dalszą d r o ­
gę 7 września. D o końca t r a s y jest
jeszcze
daleko. W y g ó r o w a n e żądania m i e j s c o w y c h p o ­
s i a d a c z y k o n i i osłów, o d których
jesteśmy
całkowicie uzależnieni, zaczynają n a m grozić
zupełnym k r a c h e m finansowym.
Poszczegól­
n e e t a p y n a s z e j t r a s y w y n o s z ą p o o k . 15 k m ,
a
właścicieli zwierząt w
żaden sposób n i e
można przekonać, że k a r a w a n a m u s i
poru­
szać się s z y b c i e j . O p i s p e r y p e t i i , j a k i e p r z e ­
ż y w a m y w czasie tej drogi, m ó g ł b y
wypeł­
nić sporą książkę. W ę d r u j e m y
przepięknymi
dolinami,
k i l k a k r o t n i e przekraczając
rzekę,
b y 11 w r z e ś n i a d o t r z e ć n a p r z e ł ę c z A n d ż u m a n (4225 m ) , a z n i e j d o l i n ą P a n s z i r u d o
Daszt-i Rewat
(15 w r z e ś n i a ) , g d z i e
możemy
już wynająć
samochód. Bałuciński
i
Fedo­
rowicz, p o załatwieniu formalności
wizowych
w K a b u l u , wracają do k r a j u przez Z S R R z
wyprawą
k r a k o w s k ą , p o z o s t a l i zaś w r a z
z
b a g a ż e m tułają się r ó ż n y m i ś r o d k a m i
loko­
mocji
przez
Iran, by
następnie
pociągiem
p r z e z D ż u l f ę i M o s k w ę d o t r z e ć 12 p a ź d z i e r ­
nika do Krakowa.
W dorobku 19 szczytów
W y p r a w a składała się p r a w i e w całości z
n o w i c j u s z y w górach l o d o w c o w y c h , a d z i a ­
łalność p r o w a d z i ł a w r e j o n i e dotąd P o l a k o m
n i e z n a n y m . M i m o to zanotowała n a s w o i m
koncie spore sukcesy. Ekipa, zgrana w
cza­
sie w i e l u z i m o w y c h o b o z ó w tatrzańskich, s p i ­
s y w a ł a się z n a k o m i c i e . O p e r u j ą c n a r o z l e g ­
ł y m obszarze i w k i l k u g r u p a c h górskich, n i e
m i e l i ś m y stałej b a z y , l e c z przenosiliśmy
się
60
http://pza.org.pl
z miejsca n a miejsce. T e n typ
działalności
stawiał p r z e d u c z e s t n i k a m i d o d a t k o w e
wyma­
gania, z których — p o m i m o b r a k u doświad­
c z e n i a — w y w i ą z a l i się z n a k o m i c i e .
Wspinaliśmy
się w
pięciu
dolinach
gór­
skich. W K o h e Z e b a k zbadaliśmy dolinę J a sik, ostatnią z n i e o d w i e d z o n y c h w t y m r e ­
jonie, dokonaliśmy też wejścia n a
najwyż­
szy
szczyt
grupy,
Ratkut Zom. W
dolinie
M a n d r o G o l weszliśmy n a d w a nie zdobyte
szczyty. Z e zdjęć fotograficznych
i szkiców
u d a się p r a w d o p o d o b n i e
J e r z e m u W a l i spo­
rządzić s z k i c o r o g r a f i c z n y reszty m a s y w u K o ­
he Zebak. Ogólny p l o n w y p r a w y , to zdoby­
cie 7 d z i e w i c z y c h szczytów o wysokości 5050—
5907 m
(średnia: 5480 m ) o r a z w e j ś c i a n a
12 i n n y c h —
przeważnie n o w y m i
drogami.
Pięciu uczestników powtórzyło trudną
dro­
gę
włoską
na
Kohe
Bandaka
(6843
m).
Z przejść s p o r t o w y c h wyróżnić należy p o k o ­
nanie
1200-metrowej
lodowej
ściany
Kohe
J a c h i o r a z południowej ściany K o h e Dżunu­
bi. Dorobek bez wątpienia w a r t uwagi, zwła­
szcza, że s t a n o w i , j a k dotąd, j e d y n y
wkład
Polaków w eksplorację H i n d u k u s z u C e n t r a l ­
nego. W s z y s c y uczestnicy p r z e k r o c z y l i w t r a k ­
c i e działalności 6000 m . P r z e c h o d z ą c 3 0 0 - k i łometrowym
rajdem
karawanowym
przez
Hindukusz
od
Zebaku
do
Daszt-i
Rewat
zdobyliśmy
o l b r z y m i ą ilość i n f o r m a c j i i d o ­
świadczeń, n i e z w y k l e c e n n y c h d l a organizacji
przyszłych w y p r a w w te rejony.
WYKAZ WEJŚĆ NA SZCZYTY
Hindukusz Wschodni — Kohe Zebak.
(5647
M.
m)
Bała,
Kohe
Mai
1
(ok.
5100 m )
J . Mączka,
5050 m )
wierzchołek
S. J a w o r s k i i
wicz
27
wschodni
—
—
I
I
Zora
wejście:
M . R u s i n o w s k i , 27 l i p c a .
— I
27
wejście:
Ratkut
—
wejście:
lipca.
K.
K.
Rach-e
Bałuciński
Fedoro­
i L.
Musiał,
K.
ciński
i
i
J . Mączka,
—
II
wejście:
L.
— I wejście:
II
K.
Mączka,
12 s i e r p n i a .
wejście:
10
łuciński
i ,T. M ą c z k a ,
—
I
Kohe
M . Bała
III
wejście:
wejście:
Muztatar
Bazrated
K.
i
i
M.
Bałuciń­
wejście:
13 s i e r p n i a . Kohe
M . Bała
Bału­
Fedorowicz
K. Ba­
Zin
— III
i S . J a w o r s k i , 9 s i e r p n i a . Kohe
wejś­
Nul
(5593 m ) — I w e j ś c i e : S . J a w o r s k i i M . R u s i n o w s k i ,
13 s i e r p n i a . Kohe
K.
Bałuciński
Dżunubi
Jachi
i
(5907 m )
Rusinowski,
( o k . 5850 m )
J . Mączka,
— I
wejście:
14 s i e r p n i a , II
14
— I
wejście:
sierpnia.
Kohe
S. J a w o r s k i i M .
wejście:
K:
Bałuciński
15 s i e r p n i a .
— III
sierpnia.
wejście:
5700 m )
z
Jaworski
Safed
Kohe
i
m)
L.
—
—
Kohe
II
Musiał,
(północno-wschodni
wejście:
15
sierpnia.
wejście:
M . Bała,
Kohe
m)
—
II
(M8,
Barf
K.
Mundżan.
Kohe
M . Bała,
13 s i e r p n i a . Kohe
wierzchołek,
Fedorowicz
L.
(6843 m )
J.
m)
—
września;
IV
września.
wejście:
Kohe
Ka
i L . Musiał,
Sachi.
i
M . Bała
Safed
III
16 s i e r p n i a .
grupy
Kohe
Bandaka
północną f l a n k ą — I I I
Mączka
—
Musiał,
Centralny — strona zachodnia
Jaworski,
K.
Mun­
5350 m l
i
(M13, 5272
i L . Musiał,
Bandaka — Darrahe
i Dżunubi
ciński
5700
wejście:
Halogek
M . Bała
Hindukusz
S.
(M7
Kaimak
Centralny
(M10, 5297
II
Kolie
(M2,
Ruzmataler
— I I w e j ś c i e : S . J a w o r s k i , 18 s i e r p n i a .
Fedorowicz
dżan
Kohe
w e j ś c i e : K . Bałuciński i J . Mączka,
S . J a w o r s k i , 18 s i e r p n i a . Kohe
Hindukusz
(M5,
S. J a w o r s k i , 9
(M6, 5674 m )
16
wej­
sierpnia;
Kohe
K.
10 s i e r p n i a ; I V
5650
cie:
J.
9 sierpnia;
i J . Mączka,
sierpnia.
—
5211 m
Bandaka.
S. J a w o r s k i , M . R u s i n o w s k i , K .
5450 m )
m)
Kohe
i M . R u s i n o w s k i , 8 s i e r p n i a ; III
Rusinowski,
ski
grupa
5691 m )
Bałuciński
wejście:
(M3,
(M9,
—
8 s i e r p n i a . Szczyt
Fedorowicz
IV
Centralny
Nigahban
ście:
J . Mączka,
i
5350 m )
Hindukusz
Kohe
F o * . Stanisław
m)
(ok.
Har
lipca.
Musiał,
Południowa
ściana K o n n e D ż u n u b i
(5907
drogą S. J a w o r s k i e g o i M . R u s i n o w s k i e g o .
M.
wejście:
Rusinowski,
2
i K . Fedorowicz,
3
(6192 m)
—
K.
Bału­
1 września.
Zestawił:
JANUSZ
MĄCZKA
http://pza.org.pl
6::
MARIAN BAŁA i JANUSZ MĄCZKA
Grupa Kohe Bandaka
Jest to jedna z czterech głównych
grup
górskich H i n d u k u s z u C e n t r a l n e g o — skupiają
się w n i e j n a j w y ż s z e s z c z y t y t e j części p a s m a .
Z
granią główną łączy tę grupę grzbiet,
w
przełęcz
którym najniższe obniżenie t w o r z y
K o t a l e M u n d ż a n (3950 m ) . S t a n o w i o n a z a ­
r a z e m granicę między K o h e Mundżan i K o h e
B a n d a k a . T a n a j c i e k a w s z a część H i n d u k u s z u
C e n t r a l n e g o jest dość z n a c z n i e o d d a l o n a o d
miejscowości osiągalnych z pomocą s a m o c h o ­
du. D o d o l i n y S a c h i , z której p r o w a d z ą w s z y ­
stkie dotychczasowe drogi n a K o h e B a n d a k a
(6843 m ) , o d l e g ł o ś ć t a w y n o s i o k o ł o 7 d n i
k a r a w a n y . Dotrzeć t a m można albo z B o r a k u
przez D z u r m doliną K o k c z y , a l b o z Z e b a k u
przez
Kotale
Mundżan, albo —
najdłuższą
trasą — z D a s z t - i R e w a t p r z e z K o t a l e A n d ż u m a n (4225 m ) .
Od
najwyższego dwuwierzchołkowego m a ­
s y w u K o h e B a n d a k a rozchodzą się g w i a ź d z i ­
ście 3 g r a n i e , m i ę d z y k t ó r e w c i n a j ą
się 3
walne doliny. N a południowy wschód biegnie
grań k u K o t a l e M u n d ż a n , r o z w i d l a j ą c a się w
dwa
dalsze ramiona. Najwyższe
szczyty
w
niej i jej
bocznej
odnodze,
to K o h e
Jachi
(ok. 5850 m ) i K o h e D ż u n u b i (5907 m ) , o b y d ­
wa
z d o b y t e p r z e z naszą w y p r a w ę . N a połud­
nie w y b i e g a grań z d w o m a w y s o k i m i szczyta­
mi
K o h e B a n d a k a T a w i k a (6271 m ) i K o h e
B a n d a k a U r i s (6110 m ) , r o z l e g ł e j e j
odnogi
sięgają p o w i e ś M a r h n a u l i p ł a s k o w y ż U r i s
na
południu. W
kierunku
północnym
grań
t w o r z ą s z c z y t y : b e z i m i e n n y (6044 m , n i e z d o ­
b y t y ) , K o h e B a n d a k a S a c h i (6414 m ) ,
Kohe
A c h a r S a c h i (ok. 5900 m ) i K o h e K a S a f e d
(6192 m ) . D r u g i m c o d o w y s o k o ś c i
wzniesie­
n i e m g r u p y jest północny wierzchołek
Kohe
B a n d a k a (6725 m ) .
Od
w s c h o d u p o d c h o d z i szeroka i głęboka
d o l i n a mająca w y l o t n a przełęczy Mundżan.
D ł u g o ś ć j e j w y n o s i o k . 12 k m , a d n o z a l e g a
l o d o w i e c p r a w i e całkowicie zasłany r u m o w i ­
s k i e m m o r e n . N a całej s w e j długości w z n o s i
się o n a t y l k o o k . 500 m , d l a t e g o t e ż o t a c z a ­
jące ją s z c z y t y o d południa i z a c h o d u t w o ­
rzą p r a w i e j e d n o l i t y s k a l n y m u r o w y s o k o ś c i
w e w s c h o d n i e j ścianie K o h e B a n d a k a sięga­
jącej 2500 m . Ś c i a n a t a t w o r z y c h y b a n a j ­
trudniejsze u r w i s k o H i n d u k u s z u . Oprócz niej
kapitalne p r o b l e m y s p o r t o w e stanowią
skal­
ne w s c h o d n i e
ściany
bezimiennego
szczytu
6044 m i K o h e B a n d a k a S a c h i — o b i e p o
ok. 1500 w y s o k o ś c i , a t a k ż e l o d o w a
ściana
Kohe
Jachi,
w
środkowej
linii
pokonana
przez Bałucińskiego i Mączkę. Scenerię t y c h
dolomitowych
urwisk
można
z
pewnością
Fot.
Stanisław
Jaworski
K o h e B a n d a k a (6843 m ) o d
południa. L i n i ą
przerywa­
ną o z n a c z o n o g ó r n ą część
drogi
wejściowej,
linią
k r o p k o w a n ą — trasę
zej­
ścia drogą B e r l i ń c z y k ó w . I
— punkt na
południowozachodniej grani po przej­
ściu p ó ł n o c n e j ściany ( o k .
5900 m ) ; II — d r u g i b i ­
w a k zespołu J . M ą c z k i ( o k .
6300 m ) ; III — d r u g i b i ­
w a k zespołu M . B a ł y ( o k .
6400 m ) ; I V — b i w a k o b u
zespołów
w
zejściu
(ok.
5800 m ) .
62
http://pza.org.pl
zaliczyć d o n a j w s p a n i a l s z y c h w
Hindukuszu.
Od północy dolinę o d d z i e l a o d sąsiedniej D a r rahe Dżurm grań łatwiej dostępncyh
szczy­
tów
pięciotysięcznych —
od
M 5
do
MS).
Między K o h e B a n d a k a T a w i k a i K o h e
Ban­
daka Uris od zachodu oraz K o h e Jachi i K o ­
he D ż u n u b i o d w s c h o d u ciągnie się n a p o ł u d ­
nie wąska, k i l k u n a s t o k i l o m e t r o w a b e z i m i e n ­
na
dolina, prawdopodobnie
dotychczas
przez
alpinistów n i e o d w i e d z a n a .
Największą doliną tej g r u p y górskiej
jest
D a r r a h e S a c h i , l i c z ą c a o k . 20 k m długości.
W
d o l n y m b i e g u ł ą c z y się o n a z
Darrahe
Iblar,
której
wylot
znajduje
się k o ł o
wsi
Ribot w dolinie Mundżan. W d o l n y m odcin­
ku d o l i n a S a c h i jest wąska i b a r d z o nieznacz­
n i e w z n o s i się d o góry. J e j ś r o d k o w e p a r t i e
zajmują płaskie r o z l e w i s k a ułożone piętrowo
i
pooddzielane
wałami
starych moren stad i a l n y c h , górne piętra n a t o m i a s t
wypełniają
rozległe l o d o w c e . Największy s p a d a s p o d K o ­
he K a Safed. Głębokie wcięcie d o l i n y p o w o ­
duje, że w s z y s t k i e d r o g i n a K o h e
Bandaka
pokonują p o n a d d w a k i l o m e t r y różnicy p o ­
ziomów. O d z a c h o d u ograniczają dolinę k i l o ­
m e t r o w e j wysokości d o l o m i t o w e ściany K o h e
I b l a r . D l a t e g o też k r a j o b r a z z tej g r u p y g ó r ­
skiej p r z y p o m i n a
miejscami
raczej
włoskie
D o l o m i t y niż H i n d u k u s z .
K o h e Iblar oraz równoległe do niego i p o ­
łożone dalej
n a zachód p a s m o K o h e
Ghas,
skupiające kilkanaście wierzchołków, d o d z i ­
siaj n i e były e k s p l o r o w a n e .
Przyczyna
leży
w t y m , że zdobycie t y c h szczytów, p r z e k r a ­
czających w y s o k o ś ć 5700 m , w y m a g a ć b ę d z i e
bez wątpienia skalnej w s p i n a c z k i podciągowej. W pierwszej fazie eksploracji H i n d u k u ­
szu
odstraszało to oczywiście alpinistów, dziś
jednak, kiedy i t u zaczynamy
szukać
dróg
e k s t r e m a l n y c h , s t a n i e się r a c z e j zachętą d l a
zdobywców.
W
dolinie Sachi
najciekawszy
problem sportowy
stanowi
dwukilometrowej
wysokości z a c h o d n i e żebro północnego w i e r z ­
chołka K o h e B a n d a k a .
Bylibyśmy
bardzo
radzi, gdyby
te
nasze
propozycje
stały się podnietą d o
zorganizo­
w a n i a w węzeł K o h e B a n d a k a nowej polskiej
w y p r a w y — już o a s p i r a c j a c h czysto sporto­
wych.
JANUSZ MĄCZKA
W ścianie Kohe Jachi
Jest już późno, k i e d y w e dwójkę z K o s i ­
k i e m Bałucińskim k l u c z y m y między
szczeli­
n a m i l o d o w c a . C o jakiś czas w z r o k k i e r u j e m y
ku
n a s z e j ścianie. W ś r ó d i n n y c h , p r z y p o m i ­
nających p r z y s a d z i s t e b a s t i o n y włoskich D o ­
l o m i t ó w , w y r ó ż n i a się bielą p o n a d t y s i ą c m e trowej
płaszczyzny
lodu.
Środek
idealnie
g ł a d k i e j ś l i z g a w k i lśni c i e m n i e j s z y m i
szkli­
stymi
plamami,
po
bokach
wychylają
się
ogromne
dachy
seraków.
Nasze
apetyty
wzmaga
f a k t , że t a l o d o w a
ściana
wypro­
wadza
n a nie zdobyty,
bezimienny
szczyt.
Zatrzymujemy
się n a o d p o c z y n e k .
Wczoraj­
sza
bezczynność i n i e u m i a r k o w a n i e w jedze­
niu
dają znać o sobie o s t r y m i bólami
brzu­
cha.
Tracę ochotę n a j a k i e k o l w i e k w ę d r ó w k i
J e s t p ó ź n o , g ó r a ściany lśni j u ż
jaskrawo
słonecznymi
refleksami.
Niedługo
powinny
o d e z w a ć się p i e r w s z e k a n o n a d y l o d o w y c h l a ­
win.
Najbardziej
narażony jest n a n i e cały
dół ściany.
S t o i m y , j a k b y ś m y odkładali ostateczną d e ­
cyzję. N a t r a f i a m n a pytający w z r o k K o s t k a . . .
O d w r a c a m się i p o w o l i z a c z y n a m p o d c h o d z i ć .
B r o d z i m y wśród cmentarzyska
ogromnych,
p o r o z b i j a n y c h s e r a k ó w , starając się n i e m y ­
śleć o t y m , i l e n i s z c z ą c y c h sił w y z w o l i ł y o n e ,
z a n i m l e g ł y s p o k o j n i e p o d ścianą. W y p a t r u j ę
słabszego
punktu
w
przewieszonym
murze
s z c z e l i n y b r z e ż n e j . W i ą ż e m y się i r u s z a m w
górę. Ciężki w ó r ze sprzętem
i
żywnością
na k i l k a d n i n i e p r z y j e m n i e o d p y c h a d o tyłu.
P r z e c z o ł g u j ę się p o s ł a b y m m o ś c i e ś n i e ż n y m .
N a d e m n ą p o d w i e s z o n a ścianka, p r z y s t r o j o n a
girlandą
sopli. Ręka
omdlewa
od
rąbania.
Z p o m o c ą śrub w y c z o ł g u j ę się n a d k r a w ę d ź .
W
głowie
s z u m , b r a k tchu, a przecież
to
jeszcze n i e t a k w y s o k o . Z n o w u łapią
mnie
mdlące bóle b r z u c h a . W p o w i e t r z u p r z e l a t u ­
ją ze świstem d r o b n i e j s z e
bryłki lodu.
Musimy
wydostać
się
skosem
w
prawo
kilka­
spod linii s p a d k u seraków wiszących
set m e t r ó w n a d n a m i . W y c i ą g z a w y c i ą g i e m
— coraz stromiej, coraz trudniej
utrzymać
t e m p o . 20, 15, 10 w y r ą b a n y c h s t o p n i . . . w b i j a m
c z e k a n , o p i e r a m g ł o w ę o lód i ciężko dyszę.
Będzie
tak
odtąd
niezmiennie
przez
całą
ścianę. W b i j a m śruby n a s t a n o w i s k a c h , w y ­
rąbuję stopnie p o d n o g i i ściągam linę b i e g ­
nącą w dół. O d c z a s u d o c z a s u
obserwuję
zgarbioną
sylwetkę
Kostka, powoli
docho­
dzącego do mnie. W t e m
rozlega
się
suchy
t r z a s k . O d r a z u b u d z ę się z o t ę p i e n i a i t r z e ź ­
wieję. O d r u c h o w o
k u r c z ę się i z p r z e r a ż e ­
niem
wpatruję
w
rozpędzone t o n o w e
bry­
ty,
lecące
w
białych
tumanach.
Jesteśmy
w o b e c n i c h zupełnie b e z b r o n n i . Cały t e n r o z ­
pędzony żywioł przelatuje w l e w o o d K o s t k a ,
w c z e p i o n e g o w lód t y l k o p r z e d n i m i zębami
raków. O m i a t a nas silny p o d m u c h i c h m u r a
iskrzącego l o d o w e g o pyłu. W u s t a c h pozostaje
cierpki smak zwykłego ludzkiego strachu.
z
R u s z a m dalej
w
górę. P o d r o d z e
sterczy
l o d u skałka. P o r a z p i e r w s z y m o ż e m y u -
63
http://pza.org.pl
dół. T o p ę k ł y nosiłki — n a szczęście spadł
tylko namiot. Z a p a l a m y latarki, a ja zabie­
r a m się d o p o k o n a n i a b a r i e r y l o d o w e j w i s z ą ­
cej n a d n a m i . O d p r a w e j s t r o n y
wynajduję
przejście. P o w o l i
zdobywam
wysokość,
rą­
biąc s t o p n i e w p r a w i e p i o n o w y m , s z k l i s t y m
lodzie. Jeszcze tego samego d n i a p o k o n u j e m y
?00 m e t r ó w , w a l c z ą c z sennością i z m ę c z e ­
niem.
P ó ł n o c n a ściana K o h e J a c h i ( o k . 5850 m — I) z
drogą K . B a ł u c i ń s k i e g o i J . M ą c z k i . Z m i e j s c a
b i w a k u z a z n a c z o n y w y p a d n a zachodnią grań, a
w lewo droga
zejścia k u n i e w i d o c z n e m u
Kohe
Bazrated
(5450
m).
Na
dalszym
planie
Kohe
Dżunubi (5907 m — II) z trasą wejścia B a ł u c i ń ­
skiego
i
Mączki
granią
północną.
Fot.
Stanisław
Jaworski
siąść, z d j ą ć p l e c a k i i coś n i e c o ś
przekąsić.
S p o s t r z e g a m y , że p o g o d a u l e g a z m i a n i e . P r ó ­
szy
drobny
śnieg,
ścianę
omiatają
falami
z w i e w n e pyłówki. N a d c h o d z i zmierzch, a m y
nieustannie odmierzamy
liną naszą
lodową
gładziznę, która j a k n a złość c o r a z
bardziej
staje dęba. O założeniu b i w a k u n i e m a m o ­
wy. W
pewnym
momencie
z dołu
dolatują
mnie k r z y k i K o s t k a . Widzę j a k od jego syl­
w e t k i o d r y w a się jakiś p r z e d m i o t i l e c i
w
K i e d y k o p i e m y p o d s e r a k i e m małą
półkę
n a b i w a k d o c h o d z i północ. K ł a d z i e m y się w
p u c h a c h w p r o s t n a śniegu. Już o piątej r a n o
budzą n a s p r o m i e n i e słońca.
Trawersujemy
w l e w o chcąc kontynuować wspinaczkę, o k a ­
zuje się j e d n a k , że m u s i m y zawrócić i p o ­
czekać aż słońce p r z e s t a n i e oświetlać ścianę.
Z
góry, ze s k a l n e j kopuły s z c z y t o w e j
lecą
k a m i e n i e i bryły lodu. W r a c a m y n a miejsce
b i w a k u i nawiązujemy
łączność z L u t k i e m
M u s i a ł e m , z n a j d u j ą c y m się p o
przeciwległej
stronie doliny. P o d e j m u j e m y
jeszcze bezsku­
teczną p r ó b ę z n a l e z i e n i a d r o g i n a s z c z y t p r z e z
zachodnią grań. P o południu
trawersujemy
całą ścianę i p o c i e m k u s c h o d z i m y n a p r z e ­
łęcz p o d K o h e
Bazrated,
gdzie
zakładamy
drugi biwak. Następnego dnia schodzimy do
b a z y p r z e z K o h e B a z r a t e d i s z c z y t 5211 m .
P o k i l k u d n i a c h j e d n a k w r a c a m y tą samą
drogą n a górę. D o c h o d z i m y
d o końca
tra­
wersu i k o n t y n u u j e m y wspinaczkę
stromym
k u l u a r e m l o d o w y m n a przełęcz. T u b i w a k u ­
jemy
w
płachcie i z o s t a w i a m y
rzeczy,
by
s z y b k o wejść n a nasz szczyt. K i e d y n a a m b o ­
nie skalnej wierzchołka układamy n i e w i e l k i
kopczyk
kamienny
jest
już
znów
całkiem
c i e m n o . Sporządzamy notatkę, szczyt m a o k o ­
ło 5850 m , p ó ź n i e j , w k r a j u o t r z y m a
nazwę
..Kohe J a c h i "
(Lodowy). N a d wierzchołkami
P a k i s t a n u niebo goreje rozbłyskami
dalekiej
b u r z y . T r z e b a schodzić, j u t r o c z e k a n a s t r u d ­
n a grań K o h e Dżunubi, a później... później
i n n e g ó r y i i n n e ściany.
Obóz KDL — zima i 973
Z g o d n i e z tradycją, K l u b Wysokogórski z o r ­
g a n i z o w a ł w d n i a c h 4 — 1 8 m a r c a 1973 r. obóz
dla wspinaczy z Krajów
Demokracji
Ludo­
wej. Uczestniczyli w n i m : z
Czechosłowacji
J i f i Pechouś, Frantiśek P u r p a n , D a n i e l B a koś i J a n H o l e c ; z B u ł g a r i i — N i k o ł a j
Cwetkow i Dobrij Tomałow; z N R D —
Manfred
V o g e l i Peter K o h b a c h ; z Jugosławii — M i l a n
Rebula i Borys Erjavec
oraz z Węgier
—
Istvan B a n h i d i i Istvan Docze.
Sprężystym
kierownikiem
był —
już p o r a z trzeci
—
Andrzej Drescher, któremu pomagali A n d r z e j
Tarnawski i Andrzej
Skłodowski.
Zgodnie
z regułą, że p o g o d a
na
obozach
K D L b y w a c o d r u g i r o k , tej z i m y goście n i e
trafili najlepiej. B y ł o co p r a w d a trochę słoń­
ca, a l e w a r u n k i w
ścianach —
po
długo-
64
trwałych o p a d a c h śniegu —
uniemożliwiały
podjęcie
ambitniejszych wspinaczek.
W
tej
sytuacji
pozostawała
tradycyjna
Kazalnica
i w s c h o d n i a M n i c h a . J i f i i Frantiśek oblegali
bez s k u t k u ściek p o d K o t ł e m w
Kazalnicy,
D a n i e l i J a n próbowali atakować direttissimę.
Jugosłowianie, Bułgarzy i N i e m c y o g r a n i c z y l i
się d o w s c h o d n i e j ściany M n i c h a , a l e żadna
z prób n a w a r i a n c i e „ R " i drodze
Łapiń­
s k i e g o n i e została z r e a l i z o w a n a d o końca.
Tarnawski
i
Skłodowski —
wspomagani
przez Halinę Kruger-Syrokomską i J a c k a P o ­
rębę — p r z e s z l i 12 m a r c a d r o g ę
Stanisław­
skiego
na
Wyżnią
Mnichową
Przełączkę,
Skłodowski z M a r k i e m J a n a s e m — grań od
Szpiglasowego W i e r c h u do Koziej
Przełęczy.
Andrzej Skłodowski
http://pza.org.pl
BOLESŁAW
CHWAŚCINSKI
KAROL ENGLISCH - L E G E N D A I F A K T Y
K a r o l Englisch jest bez wa.tpienia najwybitniejszym n a z w i s k i e m epokii z d o b y w a n i a szczy­
t ó w i turni w T a t r a c h . ,,Taternik" pisywał o nim dużo, nie były to j e d n a k artykuły a n i życzli­
we, a n i — co gorsza — obiektywne. P o n i e s i o n y młodzieńczą chełpliwością i dezynwolturą, d o ­
puścił się Englisch paru wykroczeń przeciwko — jak byśmy to dziś określili — etyce tater­
nickiej. N i e k t ó r e z nich byty w swej naiwności wręcz r o z b r a j a j ą c e . S p o r t o w i k o n k u r e n c i
p o t r a k t o w a l i je z całą sędziowską p o w a g ą , p o z b a w i a j ą c o b w i n i o n e g o d u ż e j części d o r o b ­
ku, a także na przeszło pół wieku — d o b r e g o i m i e n i a . D r Bolesław Chwaściński p o d j ą ł
trudne z a d a n i e z r e h a b i l i t o w a n i a skrzywdzonego c z ł o w i e k a . W c i ą g u kilku lat s t u d i ó w z e ­
brał materiały, których tylko ułamek niżej prezentuje. J a k rewelacyjne są o n e — o c e n i
czytelnik z lektury a r t y k u ł u . D o d a ć t r z e b a j e d y n i e , że o d s ł a n i a się przed nami nie tylko
ważny rozdział historii p o l s k i e g o t a t e r n i c t w a , a l e także nikomu d o t ą d n i e z n a n a karta
z d z i e j ó w współczesnych Polski. O b s z e r n e studium o K a r o l u E n g l i s c h u z a m i e s z c z o n e z o s t a ­
nie w „ W i e r c h a c h " . ( R e d a k c j a )
W
o s t a t n i c h d n i a c h w o j n y zginął śmiercią
bohatera K a r o l Englisch, najwybitniejszy t a ­
ternik przełomu X I X i X X w i e k u .
Zdobycie
p r z e z n i e g o O s t r e g o S z c z y t u w 1902 r. jest
powszechnie uważane z a początek
nowoczes­
nego taternictwa. Współczesne m u pokolenie
zrobiło z niego m i s t y f i k a t o r a , który
przypi­
sał
sobie
jakoby
szereg
nieprawdziwych
w e j ś ć i wejścia n a n i e istniejące szczyty.
I
przede wszystkim
t a o p i n i a utrzymała się
przez pokolenia. Taternictwo polskie
wypar­
ło się E n g l i s c h a . L i c z n e j e d n a k f a k t y i d o k ­
ładne p r z e s t u d i o w a n i e p o s t a w i o n y c h m u z a ­
rzutów każą spojrzeć inaczej
n a niewątpli­
w y d r a m a t sprzed l a t — n i e t y l k o człowieka,
ale i całego polskiego t a t e r n i c t w a .
jąc się t o w a r z y s z k ą j e g o w y p r a w
i współuczestniczką
zdobycia
Ostrego
Szczytu. P o
śmierci d y r e k t o r a E n g l i s c h a wyszła
powtór­
nie z a m ą ż z a Józefa
Doboszyńskiego.
Tatry — przełom stuleci
Antonina
Englischowa
corocznie
spędzała
lato z s y n e m w S m o k o w c u . Będąc A u s t r i a c z ­
ką, n i e w ą t p l i w i e ciążyła d o n i e m i e c k i e g o ś r o ­
dowiska
Spiszaków.
Pierwsza
zanotowana
Karol
Englisch w latach
tatrzańskich
K a r o l E n g l i s c h u r o d z i ł się 13 l i p c a 1881 r .
w
Krakowie
i t u się w y c h o w a ł .
W t y m
mieście w r. 1899 ukończył
jako
prymus
G i m n a z j u m św. A n n y a następnie, w 1903 r.,
Wydział P r a w a i Administracji Uniwersytetu
Jagiellońskiego. N a tymże
uniwersytecie
w
1905 r . u z y s k a ł t y t u ł d o k t o r a p r a w . W 1906 r .
ożenił się z A n n ą Szczepańską z B i e l a n p o d
K r a k o w e m . Z m a r ł a o n a w 1908r. i E n g l i s c h
n i e ożenił się j u ż p o r a z d r u g i . W 1920 r.
habilitował się n a U J uzyskując stopień d o ­
centa.
Ojciec jego, również K a r o l E n g l i s c h - P a y n e
(1822—1904),
b o t a k brzmiało pełne
nazwi­
sko, pochodził z r o d z i n y o d pokoleń spolsz­
czonej. Urodził w N i w r z e
n a Podolu i był
w
Krakowie
dyrektorem
policji
w
latach
1863—1890, d o c z a s u przejścia n a e m e r y t u ­
rę.
Pochowany
został w
grobowcu
rodzin­
nym
n a cmentarzu Rakowickim w
Krako­
wie. M a t k a , A n t o n i n a z Julgów
(1853—1940),
była Austriaczką,
urodzoną
w
Krakowie,
córką z n a n e g o f i l o l o g a B e r n h a r d a J i i l g a , p r o ­
fesora U J , a później u n i w e r s y t e t u w
Innsb r u c k u . W y c h o w a n a u stóp A l p , chodziła w
góry n a w y c i e c z k i z o j c e m i braćmi.
Wpro­
wadziła w Tatry kilkunastoletniego syna, sta­
65
http://pza.org.pl
w y c i e c z k a górska m a t k i z s y n e m , to wejście
w 1896 r. n a Ł o m n i c ę z p r z e w o d n i k i e m s p i ­
skim
Johannem
Hunsdorferem
starszym
(1850—1917),
który
od tego
c z a s u stał
się
stałym p r z e w o d n i k i e m Englischów.
Wśród wielu wycieczek szczytowych K a r o l
E n g l i s c h dokonał następujących I wejść:
w
1897 r. n a J a w o r o w y S z c z y t ; w
1898 r. n a
Dziką Turnię, Mały K o ł o w y Szczyt,
Czerwo­
ną T u r n i ę i C z a r n y S z c z y t ; ( r o k 1899, w k t ó ­
rym
Karol
otrzymał
maturę,
Englischowie
spędzili w A l p a c h ) ; w 1900 r. n a R o g a t ą
i
P o d u f a ł ą T u r n i ę ; w 1901 r. n a W i e l k i K o ś ­
ciół o r a z G r a n a t y W i e l i c k i e ; w
1902 r.
na
Śnieżny Szczyt,
na
Jaworowe
Turnie
—
Skrajną, Pośrednią i Wielką, n a N o w o l e ś n e
Turnie —
Skrajną, Pośrednią i Zadnią, n a
Mały Kościół, n a M a ł y J a w o r o w y Szczyt, n a
K r z e s a n y Róg, n a Ostry Szczyt; w
1903 r.
n a Ostrą i K r ó t k ą (były to I n o t o w a n e w e j ś ­
cia turystyczne, E n g l i s c h s a m pisze, że z n a ­
lazł t a m ślady poprzedników), n a Pośrednie
Solisko i Soliskowe Czuby, n a Wysokie Gierlachowskie — Niżnią i Wyżnią, n a Hińczową
Turnię
i
Mięguszowiecki
Szczyt
nad
C z a r n y m oraz n a Zachodni Szczyt Wideł.
W z i m i e K a r o l E n g l i s c h zaczął chodzić p o d
koniec
swej
działalności
tatrzańskiej.
Ta­
t e r n i c t w o z i m o w e n i e istniało w ó w c z a s
—
w e j ś c i a T h e o d o r a W u n d t a z l a t 1884 i 1891
nie
znalazły
naśladowców.
Jedynie
Sław­
k o w s k i Szczyt był czasem odwiedzany.
Po
północnej stronie K a r o l Potkański wszedł n a
K a s p r o w y i Czerwone Wierchy. D o wnętrza
T a t r z a p u s z c z a ł się m a ł o k t o . E n g l i s c h w i ę c
i t u n a l e ż a ł d o p i o n i e r ó w . W s t y c z n i u 1902 r.
wraz z Karolem Jordanem i przewodnikiem
Johannem
Franzem
starszym
wszedł
na
Sławkowski Szczyt (VI wejście zimowe) i n a
W i e l i c k ą K o p ę (I w e j ś c i e z i m o w e ) , a z J o r ­
d a n e m i J o h a n n e m Hunsdorferem młodszym
p r z e s z e d ł p r z e z P o l s k i G r z e b i e ń (II
wejście
zimowe). W
styczniu
1903 r. z J o r d a n e m
w s z e d ł n a n a r t a c h n a K r z y ż n e L i p t o w s k i e (I
wejście
zimowe)
i na Krywań
(II
wejście
zimowe).
E n g l i s c h był
pierwszym
polskim
taternikiem używającym nart do wejść w y ­
sokogórskich.
Miarą
roli,
jaką
odegrał
w
odkrywaniu
Tatr, n i e c h będą następujące l i c z b y . W
swym
zdobywczym
okresie,
w
latach
1897—1903,
w s z e d ł o n n a p r z e s z ł o 30 d z i e w i c z y c h
szczy­
tów i turni. W
t y m s a m y m o k r e s i e 28 i n ­
n y c h t a t e r n i k ó w w e s z ł o n a 26 n i e z d o b y t y c h
szczytów i t u r n i . N i e licząc
przewodników,
następny w kolejności w t y m czasie co d o
liczby zdobywczych
wejść, G y u l a D o r i , m a
n a s w o i m k o n c i e t y l k o 5 szczytów, a
dalej
Janusz
Chmielowski, Karoly Jordan i A u ­
g u s t O t t o p o 4, k s . W a l e n t y G a d o w s k i 2, a
reszta po jednym. W cyfrach tych postawio­
no przy t y m znak równania między O s t r y m
S z c z y t e m a Graniastą Turnią. Ogólnie biorąc,
drugie
miejsce
w
historii
Tatr
w
liczbie
pierwszych
wejść
szczytowych
dzierży J a ­
nusz C h m i e l o w s k i , który w l a t a c h 1895—1908
w s z e d ł n a 19 d z i e w i c z y c h s z c z y t ó w i t u r n i .
Antonina Englischowa — uczestniczka pierwszych
w e j ś ć n a J a w o r o w e S z c z y t y (1897 i 1902), D z i k ą
T u r n i ę (1898), O s t r y S z c z y t (1902), M i ę g u s z o w i e c k i
S z c z y t C z a r n y (1903)... K t ó r a ż t a t e r n i c z k a m o ż e się
poszczycić t a k i m d o r o b k i e m ?
Opisy s w y c h wejść E n g l i s c h
publikował
początkowo tylko
w
„Rocznikach
Węgier­
s k i e g o T o w a r z y s t w a K a r p a c k i e g o " , a o d 1902
r. r ó w n i e ż
w „Przeglądzie
Zakopiańskim".
T a t e r n i c t w o s w e zaczął p o d k i e r u n k i e m m a t ­
k i — w kręgu s p i s k i m , w o d e r w a n i u o d śro­
dowiska polskiego.
Walka o Ostry Szczyt
W e j ś c i e E n g l i s c h a n a O s t r y S z c z y t w 1902
r. r o z p o c z y n a
erę
taternictwa
sportowego.
S z c z y t t e n przez w i e l e l a t uchodził z a n i e ­
dostępny.
E n g l i s c h rozpoczął
swe ataki
w
1900 r. i z a d r u g ą p r ó b ą w s z e d ł o d p ó ł n o c y
n a jakiś ząb w e w s c h o d n i e j
grani.
Miejsce
wierzchoł­
to nazwał później „południowym
k i e m " i twierdził, że położone jest o n o z a ­
l e d w i e o 20 m o d w i e r z c h o ł k a g ł ó w n e g o .
W
1901 r. s z c z y t
atakował
dwukrotnie
Karol
Jurzyca,
który
południową
ścianą
osiągnął
w s c h o d n i ą g r a ń w odległości 45 m o d s z c z y ­
t u . J u r z y c a z w r ó c i ł u w a g ę ) , że O s t r y n i e m a
południowego
wierzchołka
i Englisch
pew­
n i e się o m y l i ł w o c e n i e o d l e g ł o ś c i .
1
I t u E n g l i s c h uczynił k r o k , który go p o ­
t e m drogo kosztował. Opublikował ) d w i e fo­
tografie, n a których
wyretuszowana
przez
2
66
http://pza.org.pl
niego grzęda kulminowała nieco n a wschód
od
głównego
wierzchołka,
tworząc
rzeczy­
wiście d r u g i wierzchołek. C z y była to chęć
„zaklepania" sobie pierwszeństwa,
czy
lęk
p r z e d p r z y z n a n i e m się d o n i e p o w o d z e n i a
—
t r u d n o dzisiaj odpowiedzieć.
M i m o t w i e r d z e n i a , że był z a l e d w i e
20 m
o d wierzchołka, E n g l i s c h w i e , że s z c z y t u n i e
z d o b y ł . W 1902 r. p o n a w i a p r ó b y .
W
czasie
j e d n e j z n i c h o d k r y w a żleb spadający z p r z e ­
łęczy w O s t r y m , w następnej w c h o d z i t y m
ż l e b e m n a przełęcz, wynajdując
w
połowie
stromy d r u g i żleżlebu płytki, n a d z w y c z a j
bek, wiodący
k u wierzchołkowi. Możliwość
wejścia n a s z c z y t została o d k r y t a , jednakże
p r o b l e m e m w t y m żlebku były a s e k u r a c j a i
zejście. P r o b l e m t e n rozwiązał, każąc n a d o ­
l e z r o b i ć k o w a l o w i 10 w i e l k i c h h a k ó w ) . E n ­
glisch z przewodnikami —
starszym
Huns­
dorferem
i Johannem Strompfem
—
poszli
do schroniska Teryego i przez kilka d n i m o ­
c o w a l i p o 1—2 h a k i d z i e n n i e w s k a l e . K i e d y
r o b o t a została skończona, z e s z l i d o S m o k o w ­
ca po Antoninę Englischową
i 25 s i e r p n i a
1902 r. s z c z y t został p r z e z n i c h
zdobyty.
8
Opis wejścia opublikował
Englisch
naj­
p i e r w w „Ilustracji P o l s k i e j " ) ,
wychodzącej
w K r a k o w i e . Zilustrował go z d j ę c i e m p r z e d ­
stawiającym
efektowną
wspinaczkę
na A i guillette d'Argentiere w grupie M o n t Blanc.
0
wbitych
uprzednio
hakach nie
wspom­
niał. O p i s d a l e k o odbiegał o d
dotychczaso­
w e g o sposobu r e l a c j o n o w a n i a wejść tatrzań­
s k i c h . D o tej p o r y o p i s y były p r z e d e
wszy­
stkim
opisami
krajobrazowymi.
Nawet
szczegóły drogi, które o p i s y w a n o z r z a d k a
i
niesystematycznie, były u j m o w a n e
krajobra­
zowo. Englisch chyba pierwszy
zaczął
opi­
s y w a ć trudności s k a l n e i r e a k c j e
taternika
n a n i e . N i e m o ż n a się z g o d z i ć z j e g o p r z e ­
c i w n i k a m i , którzy m u z a r z u c a l i później p r z e ­
sadę w o b r a z o w a n i u t y c h trudności i s t w o ­
r z y l i legendę o jego stylu pisania.
Wiemy,
że
odczucie
trudności
jest
subiektywne.
Szczyt
otoczony
nimbem
niedostępności,
szczyt który uległ dopiero po t y l u próbach,
musiał m o c n o wejść w przeżycie p i e r w s z y c h
zdobywców. J e d e n z jego głównych później­
szych
przeciwników,
Roman
Kordys,
po
przejściu ściany O s t r e g o t a k pisał j e s z c z e w
w i e l e lat po zakończeniu swej
działalności
górskiej ):
4
z t e g o t o w i e r z c h o ł k a b ł y s k a w słońcu b i a ł o c z e r w o n a chorągiew, o d s i n y c h d a l e k i c h równin
P o l s k i w s t a ł w i a t r i ł o p o c e nią ciągle, a o n a z d a
się c o r a z r o z w i j a ć i ś w i e t n i e ć z k a ż d ą c h w i l ą . T u
w y s o k o , n a niedostępnym szczycie,
dominującym
n a d posiadłościami H o h e n l o h e g o ,
długo
zapewne
wiać będzie j e m u i o c z e k i w a n e m u jego gościowi
W i l h e l m o w i •) n a m e m e n t o , ż e ...„jeszcze
nie
zgi­
nęła".
T r z e b a pamiętać, że były to czasy zaborów
n a w e t s ł o w o „ P o l s k a " u r z ę d o w o n i e istniało.
Opis wejścia n a O s t r y Szczyt
przedruko­
wał
„Przegląd
Zakopiański" ),
Englisch
umieścił go n a d t o w r o c z n i k a c h C l u b
Alpin
Franęais ) i Węgierskiego T o w a r z y s t w a K a r ­
packiego ). T y m razem antyniemieckie
wy­
stąpienia
E n g l i s c h a rozeszły
się s z e r z e j
—
r o c z n i k i C l u b A l p i n Franęais s t u d i o w a l i n i e
t y l k o alpiniści francuscy... W
roczniku Wę­
gierskiego
Towarzystwa
Karpackiego,
wy­
dawanym
n a niemieckim Spiszu,
fragment
ten
został
opuszczony.
I
znów
Englisch
„upiększył"
swój
opis
w
roczniku francu­
skim
zretuszowaną
fotografią...
Aiguille du
Dru.
i
7
8
9
P o u z y s k a n i u d y p l o m u n a U J (1903) r o z ­
począł pracę w
Namiestnictwie Galicyjskim
we
Lwowie.
W
1904 r. został
przeniesiony
do Statystycznej K o m i s j i Centralnej w W i e d ­
n i u . R o k 1903 b y ł j e g o o s t a t n i m o d k r y w c z y m
r o k i e m w Tatrach. Będzie t u czasem jeszcze
zaglądał, lecz cały swój zapał górski
prze­
niesie już n a A l p y .
W
kilka
lat po opuszczeniu
Tatr
przez
Englischa, wystąpili p r z e c i w k o n i e m u A l f r e d
Martin
(1906) a n a s t ę p n i e
jego
towarzysz,
Gunter
O s k a r D y h r e n f u r t h ) . Należeli
oni
1 0
O s t r y S z c z y t (2360 m ) , najsłynniejsza z e z d o b y c z y
E n g l i s c h a . W i d o k o d s t r o n y północnej.
Fot. Eugeniusz
Piątkowski
5
...droga E n g l i s c h a zaimponowała n a m niesłycha­
nie...
odwaga
zaatakowania
tak
nadzwyczajnie
s t r o m e j , n i e p r z e r w a n e j żadnym piętrem, z d a w a ­
ł o się n a m n i e b o t y c z n e j ,
czarnej,
odstraszająco
g r o ź n e j ściany, zostawiła d a l e k o z a sobą w s z y s t k o ,
cośmy d o t y c h c z a s p o z n a l i w T a t r a c h . . . A i po­
t e m — p r z e z dłuższy c z a s — b y ł d l a n a s O s t r y
Szczyt
symbolem
najtrudniejszego
wierchu
ta­
trzańskiego
i
miernikiem
wszystkich
nowych
1 s t a r y c h zuchwałych z d o b y c z y t a t e r n i c k i c h . . .
Drugim
elementem,
mocno
podkreślonym
w „Ilustracji P o l s k i e j " , a dotychczas n i e p o ­
ruszanym
w
literaturze
taternickiej,
był
m o m e n t narodowy. Napisał E n g l i s c h :
http://pza.org.pl
67
do
zwartej
i
silnej
Sekcji
Śląskiej U K V ,
p r u s k i c h ze
Śląska.
zrzeszającej
Niemców
Obaj
zaczynali
właśnie
taternictwo,
choć
M a r t i n chodził już przez k i l k a l a t p o A l p a c h .
Z a r z u c i l i o n i E n g l i s c h o w i , że w b r e w
swym
t w i e r d z e n i o m , n i e przeszedł szeregu dróg i że
wejście n a G i e r l a c h o d Polskiego
Grzebienia
nie należy do niego, lecz do M a r t i n a , przej­
ście g r a n i S o l i s k d o D y h r e n f u r t h a i R u m pelta, przejście
grani Warzęchowych
Turni
do
Dubkego
i Boehna,
wejście
na
Wielki
Kościół do Fabescha, a K r z e s a n y Róg n a d a l
czeka n a swego zdobywcę.
Wystąpienia
te
spotkały
się
z
pełnym
u z n a n i e m r e d a k c j i „Taternika" i w k r ó t c e jej
członek, R o m a n K o r d y s , opublikował w n a ­
szym organie
dłuższy a r t y k u ł ) , w
którym
misty­
zarzucił E n g l i s c h o w i z n a c z n i e więcej
fikacji, stwierdzając, że n a większość
zakwe­
stionowanych
przez
siebie
szczytów
wszedł
pierwszy
właśnie on, ze s w y m i stałymi to­
warzyszami — Zygmuntem
Klemensiewiczem
i J e r z y m Maślanką. D o przejść u z n a n y c h z a
nieprawdziwe
przez M a r t i n a i Dyhrenfurtha,
Kordys
dorzucił:
Zachodni
Szczyt
Wideł,
Śnieżny
Szczyt,
Południowy
i
Zachodni
Szczyt
Ostrego
Szczytu,
Jaworową
Grań,
grań Granatów W i e l i c k i c h , Wyżnią
Wysoką
Gierlachowską, turnie w
Wołowym
Grzbie­
cie i Mięguszowiecki Szczyt Pośredni. Z a r z u ­
cił też E n g l i s c h o w i , że k i l k a t u r n i , n a które
miał o n r z e k o m o wejść, n i e istnieje w ogóle,
a k i l k u jego dróg n i e można uznać z a n o w e .
1 1
A r g u m e n t a m i M a r t i n a i D y h r e n f u r t h a były
b r a k i śladów i niezgodność opisu z
terenem.
Kordys
odkrył
jeszcze
szereg
sprzeczności
w
o p i s y w a n i u t y c h s a m y c h zdarzeń w
róż­
nych
publikacjach.
Wszyscy
przypominali
fałszowanie fotografii.
Artykuł K o r d y s a w y ­
warł decydujący w p ł y w n a stosunek
tater­
nictwa polskiego do Englischa.
Fakty bronią oskarżonego
K o r d y s pisząc s w ó j głośny artykuł, w któ­
r y m m . i n . udowadniał, że jest
pierwszym
zdobywcą
Zachodniego
Szczytu Wideł
i
że
E n g l i s c h nie był nie t y l k o n a t y m szczycie,
ale w ogóle n a żadnym p u n k c i e g r a n i W i ­
deł,
n i e wiedział, że w
rzeczywistości s a m
dokonał
III
wejścia.
W
kilka
tygodni
po
Englischu,
wszedł
bowiem
na
Zachodni
Szczyt Wideł Miklós Szontagh młodszy i z n a ­
lazł t a m , j a k również n a j e d n y m
zębie
w
grani Wideł, wizytówki Englischa. Stwierdza
to d r G y u l a K o m a r n i c k i ) , f a k t t e n o p u b l i ­
kował również Ivan
Houdek ).
1 2
1 3
Dr
Szontagh
wszedł n a Z a c h o d n i
Szczyt
W i d e ł będąc p r z e k o n a n y , że d o k o n u j e I w e j ­
ścia. P r o w a d z i ł g o J o h a n n H u n s d o r f e r
star­
szy, t e n s a m , który n a t y m wierzchołku był
kilka
tygodni
wcześniej
z Karolem
Englischem. Hunsdorfer
nic o t y m
Szontaghowi
nie powiedział, gdyż z a I wejście
otrzymy­
w a ł d o d a t k o w ą , h o j n ą dopłatę... K a r i e r ę s w ą
68
górską
opinią
1 4
skończył
).
ze
zdecydowanie
ujemną
Jedynym argumentem
Kordysa
w
przy­
padku
Wyżniej
Wysokiej
Gierlachowskiej
jest to, że E n g l i s c h n i e m ó g ł w 1903 r. d o ­
konać z H u n s d o r f e r e m
starszym I
wejścia,
bo
przecież s a m H u n s d o r f e r
wprowadzając
n a t e n s z c z y t w 1905 r. G . H o r v a t h a
stwier­
dził, że j e s t t o p i e r w s z e
wejście. W
świetle
ustaleń z w i ą z a n y c h z e z d o b y c i e m W i d e ł , n i e
m a i tu podstaw do zaprzeczania Englischowi
p i e r w s z e ń s t w a , z w ł a s z c z a ż e u z n a j e się j e g o
wejście tego samego d n i a n a Niżnią Wysoką
Gierlachowską.
Przykład Zachodniego Szczytu Wideł w s k a ­
zuje, że n i e można zbyt p o c h o p n i e
uznawać
b r a k u śladów za dowód mistyfikacji. W i c h u ­
ry, deszcze, śniegi niszczą k o p c z y k i , a u k r y ­
ty p o d k a m i e n i a m i bilet n i e zawsze o d r a z u
się z n a j d z i e .
Kordys
wchodził
na
szczyty
zwiedzane
przez
Englischa w
dobrych
parę
lat po n i m .
Jeszcze inaczej wygląda sprawa
Wielkiego
Kościoła. W
1901 r. E n g l i s c h b y ł n a t y m
wierzchołku
z
J . Hunsdorferem
starszym.
W
następnym
roku
wszedł
tam
Heinrich
F a b e s c h . Twierdził o n p o t e m , że n i e znalazł
śladów E n g l i s c h a , napisał w i ę c artykuł który
zatytułował „I
wejście
na Wielki
Kościół"
i
posłał d o „Turistak L a p j a " ,
organu
Wę­
gierskiego
Towarzystwa
Turystycznego.
E n ­
glisch j a k o dowód przekazał redakcji
swoje
zdjęcia ze szczytu. N i k t oczywiście
fotografii
nie sprawdzał, pierwszeństwo
zostało
przy­
znane
Englischowi, a relacja
Fabescha
się
n i e ukazała. G d y M a r t i n z
Dyhrenfurthem
rozpoczęli swą akcję, F a b e s c h wyciągnął o d ­
r z u c o n y niegdyś artykuł. F o t o g r a f i i
po tylu
l a t a c h już w r e d a k c j i n i e było, l i c z b a a n t a ­
gonistów E n g l i s c h a wciąż wzrastała,
amato­
r ó w n a sukcesję p o n i m było coraz
więcej.
W
„ T u r i s t a k L a p j a " u k a z a ł się a r t y k u ł F a ­
bescha o jego I wejściu n a W i e l k i
Kościół
obok
artykułu
Dyhrenfurtha
„Alpine
Falschungen", w którym m . i n . przyznawał o n
F a b e s c h o w i rację.
Czas upływał, p r z e w o d n i k i w e
wszystkich
j ę z y k a c h głosiły, że F a b e s c h dokonał I w e j ­
ścia n a W i e l k i K o ś c i ó ł . F o t o g r a f i e
Englischa
po l a t a c h trafiły do A l f r e d a G r o s z a i o n d o ­
piero poszedł z n i m i n a W i e l k i Kościół. S t u ­
diując je p o d r o d z e i ze s z c z y t u
stwierdził,
jest nie Fabesch, lecz
Karol
że zdobywcą
Englisch
).
1 5
F a k t y te zmuszają do dużej ostrożności
w
przyjmowaniu
wystąpień
Martina,
Dyhren­
f u r t h a i K o r d y s a i nakazują szczegółowe i c h
przeanalizowanie.
Dokładne zbadanie
niektórych i c h z a r z u ­
tów jest p o t y l u l a t a c h niemożliwe. Świadko­
wie
wydarzeń
prawie
wszyscy
już
odeszli.
O p i s y E n g l i s c h a pochodzą z epoki
chodzenia
z przewodnikami,
mają więc bardziej
cha­
r a k t e r l i t e r a c k i , niż d o k u m e n t a c y j n y .
Ten
ostatni styl pisania wykształciło dopiero póź-
http://pza.org.pl
nie
zmienia
cze
parometrowych
turniczek
jego wybitnej pozycji w dziejach Tatr.
Jednakże
to
tworzenie
przez
Englischa
nowych
szczytów,
jak
miecz
obosieczny
z w r ó c i ł o się p r z e c i w k o n i e m u . W p r o w a d z a ł o
zamęt, p r z e c i w n i c y
jego utożsamiali
nieraz
te t u r n i e z i n n y m i , n i c d z i w n e g o , że p o w s t a ­
wały najróżniejsze n i e p o r o z u m i e n i a . Niektóre
z tych formacji awansowały obecnie do god­
ności szczytów, niektóre m o ż e będą s z c z y t a ­
m i kiedyś, i n n e może n i e będą n i m i
nigdy.
D l a K o r d y s a wystarczającym dowodem,
że
E n g l i s c h n i e doszedł d o G i e r l a c h a o d P o l ­
s k i e g o G r z e b i e n i a j e s t t o , iż w y m i e n i a p o ­
między
Lawinowym
Szczytem
a
Zadnim
Gierlachem
nie
istniejący
jakoby
szczyt
„ N o ż e " . Dziś w p r z e w o d n i k u W i t o l d a H . P a ­
r y s k i e g o w z n o s z ą się w t y m m i e j s c u t u r n i c z ­
k i n a z w a n e „Jurgowskimi C z u b a m i " . Musiał
więc
E n g l i s c h t a m być,
skoro
odkrył
ich
istnienie.
Kruche przesłanki ataku
Zachodni
Szczyt
Wideł
—
Fot.
n a tle
ścian
Eugeniusz
Łomnicy.
Piątkowski
niej taternictwo bezprzewodnikowe. E n g l i s c h
pisał b a r d z o n i e r ó w n o . N i e k t ó r e j e g o
opisy
podnosiły trudności, co n i e w ą t p l i w i e
utrud­
n i a dziś identyfikację, niektóre zaś b y ł y r e ­
lacjami
pisanymi
niesłychanie
skrótowo.
swym
wejściu
na
Zachodni
Wiadomość
o
S z c z y t W i d e ł E n g l i s c h z a m y k a w t r z e c h sło­
wach.
N i e m o g ł o być zresztą
inaczej: np.
w
r o c z n i k u 1903 W ę g i e r s k i e g o
Towarzystwa
K a r p a c k i e g o o p i s u j e o n 14 s w o i c h p i e r w s z y c h
wejść s z c z y t o w y c h — g d y b y chciał je p o t r a k ­
tować
szczegółowo, zajęłoby
to cały
chyba
tom.
Englisch
nadawał
oddzielne
nazwy
róż­
nym bezimiennym turniom i turniczkom w
graniach.
Jego
bilety
znajdowano
na
nie­
wielkich
nawet
formacjach
skalnych.
To
były właśnie te r z e k o m o n i e istniejące s z c z y ­
ty, n a które wchodził.
„Przecież
jest
drukowanym
faktem,
że
stopień
skalny
zamienia
się
w
platformę,
metry
nikną
w
oczach,
ścianka
nabiera
chwytów i stopni, a k o m i n znika..." C z y to
nowy
a t a k K o r d y s a n a E n g l i s c h a ? N i e , to
wystąpienie
Konstantego
Narkiewicz-Jodki
przeciwko
Stanisławskiemu ).
Czy
Jodko
miał rację? Niewątpliwie tak. C z y wielkość
Stanisławskiego zmalała
w
dziejach
tater­
n i c t w a p r z e z to, że podnosił o n s w e s u k c e s y
poprzez
przejaskrawione
oceny?
Niewątpli­
wie nie. T a k samo dorzucanie przez
Engli­
scha do własnych o g r o m n y c h zdobyczy
jesz­
1 6
Nie m a podstaw do uznania za
pierwsze
wejścia
Kordysa i towarzyszy
na
Śnieżny
Szczyt.
Argumentami
Kordysa
były:
brak
śladów n a szczycie,
„luźno
wiszące
bloki
i płyty", a także to, że d r o g a jest „trudniej­
szą, n i ż m o ż n a b y t o w n o s i ć z n a j ą c
sposób
pisania
Englischa" ).
Kordys
wchodził
na
szczyt w pięć l a t p o E n g l i s c h u . D r o g a n i e
musiała być i d l a E n g l i s c h a łatwa, jeśli
w
zejściu zjeżdżał n a l i n i e . T y m r a z e m K o r d y s
nie pisze n i c o niezgodności o p i s u z t e r e n e m .
Gdy
otworzymy
przewodnik
J . Chmielow­
skiego
i M . Świerża )
musimy
stwierdzić,
ż e o p i s y E n g l i s c h a są z n i m c a ł k o w i c i e z g o d ­
ne:
jest t r a w e r s
po stronie D o l i n y
Pięciu
S t a w ó w i wyjście rysą n a grań. A w i ę c n i e
ulega
wątpliwości,
że
zdobywcą
Śnieżnego
S z c z y t u jest K a r o l E n g l i s c h , a n i e R o m a n
Kordys z towarzyszami.
n
1 7
P o d o b n i e m a się s p r a w a z K r z e s a n y m R o ­
giem, wówczas z w a n y m Wschodnią
Rówienkową
Turnią.
Jedyny
argument
Kordysa
stanowi
stwierdzenie,
że wejście
z
Doliny
Rówienek jest zbyt trudne. I to m ó w i tater­
n i k , k t ó r y p o t e m pisał, ż e s a m a o d w a g a z a ­
atakowania
odstraszającej
ściany
Ostrego
S z c z y t u przez E n g l i s c h a zostawiła daleko z a
sobą w s z y s t k o , co d o t y c h c z a s w T a t r a c h p o ­
znał! A W i t o l d H . P a r y s k i pisze w
przewod­
n i k u , że d r o g a jest częściowo ł a t w a i częś­
c i o w o b e z trudności. N i e w i d z i m y w i ę c p o d ­
staw
do zaprzeczania pierwszeństwa
Engli­
scha n a Krzesanym Rogu.
Nie
m a
też
podstaw
do
nieuznawania
pierwszeństwa E n g l i s c h a n a grani Granatów
W i e l i c k i c h . Między Dwoistą i Rogatą Turnią
w z n o s i się s z e r e g t u r n i i t u r n i c z e k . N a każdą
z n i c h m o ż n a wejść w r o z m a i t y sposób i n i e
wiemy
o których
turniach czy nawet
zę­
bach, mówią Englisch i Martin. Trzeba p a ­
miętać, że n a przełomie X I X i X X
wieku
przejście
granią
nie było
tym samym,
co
http://pza.org.pl
5
dzisiejsze
przejście ściśle g r a n i o w e .
Kordys
s a m się g u b i w s w y m a t a k u . P o n i e w a ż t r u d ­
no sobie było wyobrazić, b y młody E n g l i s c h
n a z w a ł turnię, n a którą n i e wszedł,
imie­
niem niedawno
zmarłego przyjaciela
rodzi­
ny, ogólnie szanowanego k a n o n i k a k s . K r u ­
kowskiego,
p r z e s u w a ) tę n a z w ę z G r a n a c kiego Rogu
na
Wielką
Granacką
Turnię,
choć z o p i s u wyraźnie w y n i k a , że t a k n i e
jest.
Kordys
kończy
omawianie
Granatów
W i e l i c k i c h pisząc w j e d n y m z d a n i u „ S t w i e r ­
d z a m y , że E n g l i s c h . . . zwiedził jedną turnię",
a w d r u g i m , że „Englisch, wszedł n a d w i e
turnie".
u
Argumentem
przy
Warzęchowych
Tur­
n i a c h , oprócz b r a k u śladów jest to, że E n ­
g l i s c h nazwał późniejszą Skrajną
Warzęchową Turnię „Grosse Plattenspitze",
a Zadnią
Nowoleśną
Turnię
„Kleine
Plattenspitze",
chociaż k o t y n a m a p i e wskazują, że
Kleine
Plattenspitze jest wyższa o d Grosse
Platten­
spitze. E n g l i s c h dokonał więc m i s t y f i k a c j i
—
twierdzi
Kordys
za
Martinem
i
Dyhrenfurthem,
a wysokości wziął z
powietrza ).
1 8
wych
C z u b a c h — „...na
pierwszy
występ
z p r z o d u 10-metrową pionową
ścianą..."
Kordys
w y k r y ł k i l k a sprzeczności w
opi­
sach
Englischa. W
„Przeglądzie
Zakopiań­
skim" Englisch
pisze ),
że
za
Pośrednim
S o l i s k i e m w południowej g r a n i leżą
Turnie
L 6 v y ' e g o , M i i n n i c h a i Dóllera i że zszedł o n
d o D o l i n y M ł y n i c y , a b y n a p i ć się w o d y
ze
stawu, p o r a z d r u g i wszedł n a grań i wspiął
się n a te t u r n i e . W R o c z n i k u
Węgierskiego
Towarzystwa
Karpackiego ),
t u r n i e te u s t a ­
wił w
odwrotnej
kolejności, pisząc o
zdo­
b y c i u t y l k o d w u z n i c h i o zejściu d o D o ­
liny Młynicy, po zdobyciu
tych turni.
Nie
wiemy,
c z y zejście
do stawu,
„w
którym
w y p i l i tyle w o d y , że zwierciadło opadło", to
l i t e r a c k i e upiększenie, i czy E n g l i s c h
nada­
wał turniom nazwy n a poczekaniu w
trakcie
p i s a n i a artykułów i n i e zaglądając do s w y c h
poprzednich publikacji.
2 0
1 9
Kordys
twierdzi ),
że E n g l i s c h n i e
prze­
szedł W o ł o w e g o G r z b i e t u o d M i ę g u s z o w i e c ­
kiego S z c z y t u n a d C z a r n y m p o Żabią Turnię
Mięguszowiecką. I E n g l i s c h również tego n i e
twierdzi
—
n a p i s a ł ) , że wszedł n a różne
turnie w grani, jak Hióczowa Turnia, L u c y ­
fer, O r l i S z c z y t i t p . W b r e w K o r d y s o w i W . H .
Paryski
dochodzi
d o w n i o s k u , że
Englisch
był n a Hińczowej T u r n i
pierwszy.
1 1
2 1
Czyżby Englisch nie miał m a p y ?
Oczywiś­
cie, że miał — n i e r a z w s w y c h o p i s a c h n a
nią
się p o w o ł y w a ł .
Idąc
od
Sławkowskiej
Przełęczy granią n a Staroleśną,
następująco
nazwał 5 turni, n a które wszedł: Werter spitze
(2381 m ) , E n g l i s c h T u r m
(2378
m),
Kleine Plattenspitze
(2390 m ) , G r o s s e
Plat­
tenspitze
(2410
m)
i
Hunsdorfer
Turm
(2363 m ) . S p r a w a s t a j e się j a s n a , jeśli p r z y j ­
miemy,
że E n g l i s c h T u r m , to j e d e n — w i ­
doczny
z D o l i n y Staroleśnej — z zębów
w
południowo-wschodniej g r a n i Pośredniej N o woleśnej T u r n i , którą E n g l i s c h nazwał K l e i n e
Plattenspitze
(2390 m ) , a H u n s d o r f e r
Turm,
to również w i d o c z n y z tej s a m e j d o l i n y ząb
w zachodniej grani Zadniej Nowoleśnej
Tur­
ni, którą E n g l i s c h nazwał logicznie
Grosse
P l a t t e n s p i t z e (2410 m ) . E n g l i s c h n i e t w i e r d z i ł
przecież, j a k chcą M a r t i n i K o r d y s , że wszedł
na turnie,
które
później
zostały
nazwane
Warzęchowymi. N a n i c h rzeczywiście śladów
mogło n i e być.
;
Podobnie
m a się s p r a w a
z
Soliskowymi
T u r n i a m i . E n g l i s c h pisząc o S o l i s k o w e j
Gra­
ni miał niewątpliwie
na
myśli
tylko
jej
część. W s z e d ł n a W i e l k i e S o l i s k o , P o ś r e d n i e
Solisko i Soliskowe
Czuby. Występy
skalne
w tych ostatnich nazwał T u r n i a m i Lovy'ego,
Miinnicha
i
Dóllera.
Dyhrenfurth
zakłada,
że E n g l i s c h p i s z e o całej g r a n i S o l i s k z d z i ­
siejszymi
Soliskowymi
Turniami
włącznie.
Przejście granią z L e s k o w s k i e j
Przełęczy n a
Skrajne
Solisko
trwa
według
przewodnika
W . H . P a r y s k i e g o 5 g o d z i n 15 m i n u t , a t y l k o
do Małego Soliska 4 godziny. Czyżbj' D y h r e n ­
furth
naprawdę wierzył, że E n g l i s c h
dając
jedynie zdanie „i w d r a p u j e m y
się p o k r u c h e j
ścianie n a t u r n i e L o v y ' e g o
i
Miinnicha" )
usiłował
wmówić
w
świat
taternicki,
że
przeszedł przeszło pięciogodzinną grań? P r z e ­
wodnik
W. H . Paryskiego
mówi o Solisko1 9
Niewyjaśniona jest j e d n a k s p r a w a
Mięgu­
szowieckiego
Szczytu
Pośredniego
(Środko­
wego) i p e w n i e już n i g d y n i e będzie wyjaś­
niona.
Z
opisu
w
„Przeglądzie
Zakopiań­
s k i m " n i e w y n i k a wyraźnie, czy wszedł o n
n a t e n szczyt. Publikując parę miesięcy póź­
niej w R o c z n i k u Węgierskiego
Towarzystwa
K a r p a c k i e g o ) te s a m e opisy wejść w W o ­
ł o w y m G r z b i e c i e , dorzucił o n jeszcze I w e j ­
ście n a K o l b e n h e y e r S p i t z e , t j . M i ę g u s z o w i e c ­
k i Pośredni.
2 2
Englisch
Potwierdzałoby
to założenie,
że
nie zaglądał do s w y c h p o p r z e d n i c h p u b l i k a ­
cji. Z a p r z e c z a to z k o l e i tezie o ś w i a d o m y m
fałszu. E n g l i s c h był c z ł o w i e k i e m o
wybitnej
inteligencji i o szerokich i różnorodnych z a ­
interesowaniach. N i e popełniałby t a k p r y m i ­
t y w n e j „mistyfikacji", która n a t y c h m i a s t
po
wyjściu p u b l i k a c j i z d r u k a r n i byłaby
dema­
skowana.
N i e będzie też wyjaśniona s p r a w a
Zachod­
n i e g o tj. dziś M a ł e g o O s t r e g o S z c z y t u .
Kor­
dys
p i s z e ż e
Ludwik
Koziczinski,
który
b y ł z E n g l i s c h e m w 1902 r. n a p r z e ł ę c z y
w
Ostrym
zaprzecza,
a b y Englisch wszedł n a
ten szczyt.
T a k K o z i c z i n s k i odpisał n a z a ­
p y t a n i e K o r d y s a w 1907 r. D l a c z e g o m i l c z a ł
tak długo? Dlaczego bliscy m u M a r t i n czy
Dyhrenfurth
nie
wykorzystali
tego
argu­
mentu
wcześniej?
Dlaczego
oświadczył
to
dopiero n a pytanie
Kordysa,
gdy atak
na
Englischa
był
w
swoim
zenicie...?
Droga
z przełęczy n a M a ł y O s t r y w y n o s i
według
P u ś k a s a ) pięć minut...
2 8
Przytoczmy
słowa nestora taterników, d r a
Gyuli
Komarnickiego ),
który
niegdyś
w
1 2
Im
http://pza.org.pl
swych
przewodnikach
uznał z a
pierwszych
wszystkich
tych, których
wymienił
Kordys
—
jego przyjaciel
i towarzysz
wspinaczek:
...Ostra w a l k a , którą w s w o i m czasie p r o w a d z i l i
Kordys,
przeciw niemu Alfred Martin i Roman
w i d z i a n a ówczesnymi o c z y m a , mogła być uważa­
na
z a usprawiedliwioną.
Współcześni,
zwłaszcza
r y w a l e , w a l c z y l i z e sobą p r z e w a ż n i e w
sposób
b e z w z g l ę d n y . P o dziesiątkach l a t i k i e d y j e s t się
j u ż s t a r s z y m , sądzi się b a r d z i e j d a l e k o s i ę g a j ą c y m
spojrzeniem
i z większą
wyrozumiałością.
Tak
j e s t i ze m n ą . M i m o w i e l u (dziś m o g ę p o w i e d z i e ć ,
prawie dziecinnych)
oszustewek,
jest o n j e d n a k
o d k r y w c ą p e ł n y m s u k c e s ó w i j e s t e m dziś z d a n i a ,
że wiele, co było m u w o w y c h c z a s a c h z a p r z e c z a n e , jednakże d o j e g o czynów należało.
Lata nad Dunajem
Z
wyjazdem
Englischa
do
Wiednia
w
1904 r. s k o ń c z y ł a
się j e g o działalność
od­
krywcza w
Tatrach. Przyjeżdżał t u jeszcze,
ale n a krótko, i n i e z n a m y jego wejść z t y c h
wypadów. W
1917 r. s p o t k a l i g o p r z y
Po­
pradzkim
Stawie
Józef
Oppenheim
i
Zyg­
munt
Jabłoński ). P o A l p a c h chodził E n ­
g l i s c h d o p ó ź n y c h s w y c h l a t . W s p i n a ł się w
Alpach Otztalskich, Dolomitach, Wilder K a i ser, A l p a c h
Julijskich,
w
grupach
Monte
R o s a i Ortler. W i e m y ) , że był m . i n . n a
Triglavie, Monte Rosa, Watzmannie,
Eiserne
Thorspitze,
S i m i l a u n , Żebru. Mając
55 l a t
wszedł n a M a t t e r h o r n . B r a k jednak
śladów
w
literaturze
alpinistycznej,
by
odbywał
wybitniejsze w y p r a w y
odkrywcze.
2 4
2 5
W
Statystycznej
Komisji
Centralnej
w
W i e d n i u p r a c o w a ł d o 1912 r. ) W t y m c z a ­
Uniwersy­
sie też (1908—1911) k i e r o w a ł n a
tecie
Wiedeńskim
Seminarium
Statystycz­
nym.
W
1913 r. został
przeniesiony
wraz
z
referatem
galicyjskim
do
Ministerstwa
S p r a w W e w n ę t r z n y c h , a w 1917 d o M i n i s t e r ­
pracując
s t w a O p i e k i Społecznej, w którym
pomagał
Polakom
z
byłego
zaboru
rosyj­
skiego, m . i n . b r a c i o m Schiele, w
powrocie
do kraju.
26
Gdy Polska w
1918 r. odzyskała
niepod­
ległość, E n g l i s c h n a t y c h m i a s t zgłosił się
w
Polskiej K o m i s j i Likwidacyjnej w
Krakowie,
deklarując się j a k o o b y w a t e l
p o l s k i . Został
oddelegowany
z
powrotem
do
Wiednia,
gdzie pracował
w
Głównym
Urzędzie L i ­
k w i d a c y j n y m , regulującym wszelkie
sprawy
wynikające
z wieloletniej
łączności
Galicji
z Austrią.
P a r y ż , 1919 r o k . N a k o n f e r e n c j i
pokojowej
powstałą z n i e w o l i Polskę reprezentują
Ig­
nacy Paderewski,
Roman
Dmowski i
Wła­
dysław G r a b s k i . D o pomocy
mają
ze
sobą
grupę specjalistów z k r a j u . Wśród n i c h z n a j ­
d u j e się K a r o l E n g l i s c h . Z a pracę s w ą o t r z y ­
muje
podziękowanie
od
delegatów
Polski,
podpisane przez prof. Władysława G r a b s k i e ­
go, późniejszego d w u k r o t n e g o
premiera
Rze­
czypospolitej. P o zakończeniu konferencji n a ­
d a l p r a c u j e w W i e d n i u i bierze udział w o r ­
g a n i z o w a n i u wiedeńskiej K o m i s j i
Reparacji.
K a r o l E n g l i s c h w r . 1937 — a l p i n i s t a i
polskiego w y w i a d u .
pracownik
W
l i p c u 1920 r. h a b i l i t u j e się n a
Wydziale
Praw
i Administracji Uniwersytetu
Jagiel­
lońskiego i j a k o docent występuje w
skła­
d a c h tej u c z e l n i w l a t a c h 1920—1925 ), n i e
podejmując jednak wykładów.
2 7
W życiu K a r o l a E n g l i s c h a następuje
zwrot.
N i e p o ś w i ę c a się o t w i e r a j ą c e j się p r z e d n i m
karierze
naukowej,
lecz składa prośbę
do
w ł a d z p o l s k i c h o z w o l n i e n i e go.
Otrzymuje
f o r m a l n i e emeryturę i r o z p o c z y n a służbę
w
polskim
wywiadzie.
N i e pracuje
poza
tym
nigdzie, studiuje zagadnienia gospodarcze
i
p u b l i k u j e artykuły z tej d z i e d z i n y .
Posiada
podwójne
obywatelstwo
—
polskie )
i au­
striackie ). O t y m pierwszym w i e mało kto.
Wstępuje
do
rządzącej
wówczas
Partii
Chrześcijańsko-Społecznej i wkrótce w c h o d z i
do k r a j o w y c h władz tej p a r t i i .
2 8
2 9
W s k u t e k zniszczenia przez
wojnę
wielu
a r c h i w ó w i zrozumiałej k o n s p i r a c j i tej d z i a ­
łalności w k a ż d y m państwie, t r u d n o dziś u s ­
talić f o r m ę
organizacyjną
pracy
Englischa.
Według źródeł n i e m i e c k i c h ) — mając d u ­
że znajomości
pośród w y b i t n y c h
polityków
austriackich,
prowadził
on wywiad
gospo­
darczy i polityczny. Zainteresowania
czynni­
ków wojskowych
—
Austrii
wówczas
nie
obejmowały.
30
http://pza.org.pl
P o remilitaryzacji Nadrenii przez Hitlera w
1936 r., O d d z i a ł I I
Informacyjno-Wywiadowczy Sztabu Głównego W P ) zorganizował
w
W i e d n i u swą placówkę obserwacyjną,
zależ­
n i e o d okoliczności zwaną „Florydą" l u b „ B o ­
rutą". K i e r o w a ł nią m j r Stanisław
„Włodarkiewicz".
K a r o l E n g l i s c h występuje
w
tej
placówce od r a z u jako r u t y n o w a n y i cenio­
n y stary p r a c o w n i k w y w i a d u polskiego ).
W
dniu
„anschlussu" o b e j m u j e
placówkę
doś­
w i a d c z o n y oficer II Oddziału, m j r d y p l . S t a ­
nisław K u n i c z a k . Pisze o n wiele lat p o t e m ) :
2 8
3 1
3 1
D r K a r o l E n g l i s c h był m i podporządkowany,...
B y ł ś w i e t n y m alpinistą, m i a ł g ł ę b o k i e i s z e r o k i e
k o n t a k t y o r a z znajomości i s t o s u n k i , co w y b i t n i e
ułatwiało m u d o c i e r a n i e w „ z a c i e n i o n e " z a c i s z a
nawet. Był doskonałym p s y c h o l o g i e m i wyróżnia!
się d o s k o n a ł y m w y c z u c i e m t e r e n u . . . oddał b a r d z o
d u ż e usługi... Z ochotą p o d e j m o w a ł się n a j t r u d ­
n i e j s z y c h zadań, z k t ó r y c h z a w s z e
wywiązywał
się z d o s k o n a ł y m i w y n i k a m i . Cieszył się z a w s z e
najlepszą opinią m o i c h p o p r z e d n i k ó w i j a r ó w n i e ż
pozwalam
sobie n a najwyższą
ocenę j e g o c h a ­
rakteru, j a k i pracy;
E n g l i s c h brał także udział, w r a z z p r z y b y ­
łymi w przebraniu p o l s k i m i oficerami, w ob­
serwacjach przygotowań niemieckich do z a ­
jęcia S u d e t ó w w 1938 r. ), a p ó ź n i e j C z e c h .
D o końca zachował r o z m a c h i dynamikę, któ­
r e go kiedyś w y n i o s ł y p o n a d w s z y s t k i c h t a ­
terników. Pisze gen. K u n i c z a k ) :
„Profesor
był niesłychanie przedsiębiorczy i pełen z d r o ­
wej inicjatywy. W i e m , bo musiałem go cza­
s e m hamować..." M i m o wieloletniego
pobytu
na
obczyźnie m ó w i ł piękną polszczyzną
z
lekkim akcentem krakowskim.
2 8
2 8
„Tatrzański"
P o w r z e ś n i u 1939 r. E n g l i s c h pozostał b e z
ś r o d k ó w d o życia. R o z p o c z ą ł w i ę c pracę
w
g i m n a z j a c h wiedeńskich j a k o „nauczyciel p o ­
siłkowy". N i e upadał n a d u c h u , wierzył, że
w o j n a d o p i e r o się zaczęła. N a j e s i e n i 1941 r.
przybył do niego do W i e d n i a wysłannik K o ­
mendy Głównej Z W Z z W a r s z a w y i zawia­
d o m i ł g o o jej d e c y z j i : sieć w y w i a d u p ł y t k i e ­
go zostaje
rozszerzona n a w y w i a d
głęboki;
centralna
sieć
wywiadu
wojskowego
ofen­
sywnego „Stragan" wychodzi n a tereny
Rze­
szy, w p i e r w s z y m rzędzie n a B e r l i n i W i e ­
deń ).
3 2
E n g l i s c h , m i m o 60 l a t , p r z y j m u j e r o z k a z d o
wykonania.
Niemcy
są w ó w c z a s
u
szczytu
potęgi. J a k d a l e k i e e c h a wracają
wspomnie­
n i a z e ścian d a w n o n i e w i d z i a n y c h , w ę d r ó w e k
po
graniach
spowitych
w
słoneczne
złota,
noclegów
w
kosówce
w
księżycowe
noce.
Jako
pseudonim
konspiracyjny
przyjmuje
Englisch nazwisko „Tatrzański"
).
30
Ł ą c z y starą siatkę II O d d z i a ł u i r o z b u d o ­
w u j e ją. P o m a g a j ą m u J a n M r o z e k i W ł a ­
dysław Gojniczek
ze
Śląska Cieszyńskiego,
agenci-rezydenci,
osadzeni tu przez
Oddział
II jeszcze przed wojną
jako studenci (En­
glisch był wówczas i c h o p i e k u n e m i kiero­
w a ł n i m i ) . Placówka przesyła do W a r s z a w y
3 3
meldunki o ruchach wojsk nieprzyjacielskicn,
o lokalizacji i rozmiarach produkcji wojsko­
wej, a także w s z e l k i e i n n e dane mające z n a ­
c z e n i e w toczącej się w o j n i e . E n g l i s c h oprócz
tego sporządza dłuższe
raporty n a
tematy
ogólne, w o j s k o w o - p o l i t y c z n e . R a p o r t y te p o d ­
pisuje „Tatrzański". Według
opinii
naszego
k o n t r w y w i a d u , placówka wiedeńska jest j e d ­
ną z n a j s p r a w n i e j
pracujących ). E n g l i s c h ,
znający
doskonale Alpy, ustala drogi
łącz­
ności ze Szwajcarią.
3 2
W c z e r w c u 1942 r. następuje z d r a d a K a l k steina z centrali w y w i a d u w Warszawie. A ¬
r e s z t o w a n y p r z e z gestapo, p r z e c h o d z i n a służ­
bę n i e m i e c k ą j a k o a g e n t n r 97. W y d a j e
w
ręce N i e m c ó w kilkadziesiąt osób, w ś r ó d n i c h
komendanta głównego A K , gen. Grot-Roweckiego. U j a w n i a istnienie sieci głębokiego w y ­
w i a d u . N i e m c y zaczynają śledzić.
Następuje
r e o r g a n i z a c j a . W y o d r ę b n i o n a sieć „ L o m b a r d "
obejmuje ziemie polskie włączone bezpośred­
nio do Rzeszy,
Czechosłowację,
Austrię
i
N i e m c y . K i e r u j e nią z W a r s z a w y
mjr Tro­
janowski „Radwan"
(„Karol") ), który
wy­
s o k o c e n i E n g l i s c h a i p r z e z n a c z a go d o zadań
specjalnych ).
3 2
3 4
Placówkę
wiedeńską
obejmuje
Jan Mro­
równie
zek. M i e s z k a r a z e m z siostrą E w ą ,
j a k i o n oddaną s p r a w i e . W s t y c z n i u 1943 r.
dołączy do n i c h s t u d e n t k a z W a r s z a w y , Z o ­
fia K u b u s k o , narzeczona Mrożka. O n a zaj­
muje
się p r e p a r o w a n i e m
termosów
z
mel­
d u n k a m i d o W a r s z a w y , które zabierają k u ­
rierzy. W
l u t y m 1943 r. p r z y j e ż d ż a
kurier
Y-59,
Władysława
M a c i e s z y n a , były
kurier
Legionów Polskich, kawaler orderów
Virtuti
Militari i Krzyża Walecznych, senator
Rze­
czypospolitej.
Macieszyna
poznaje
się
w
Wiedniu
z Englischem. Placówka
dostarcza
coraz
więcej
informacji.
Macieszyna
od
końca lutego do początku k w i e t n i a przyjeż­
dża 4 razy. P r z y w o z i p o l e c e n i a i pieniądze,
odwozi
meldunki. Odbywa
też podróż
do
Heildelbergu w
celu zorganizowania
nowej
placówki. R o z m a w i a
z Hanną Krauss, stu­
dentką
tamtejszego
uniwersytetu,
córką
volksdeutscha z Polski.
N a początku k w i e t n i a 1943 r. N i e m c y m i e ­
l i już siatkę rozpracowaną n a tyle, że p r z y ­
stąpili d o aresztowań.
8
k w i e t n i a zostały
aresztowane
Macieszyna
i
K u b u s k o , a 10
k w i e t n i a zabrało gestapo E n g l i s c h a . E n g l i s c h
w
c z a s i e b a d a ń z a c h o w a ł się z
niezwykłą
godnością. Przesłuchującym go
gestapowcom
oświadczył, że f o r m a l n e p o s i a d a n i e o b y w a t e l ­
s t w a n i e m i e c k i e g o n i e zwalniało go m o r a l n i e
z obywatelstwa
polskiego
i jako
najstarszy
s t o p n i e m p o l s k i urzędnik państwowy w
sta­
nie s p o c z y n k u , po z e r w a n i u stosunków
dyp­
l o m a t y c z n y c h z P o l s k ą u w a ż a ł się n a t e r e n i e
A u s t r i i z a p r z e d s t a w i c i e l a P o l s k i i jej
woli
walki ). M i m o katowania nie wydał nikogo,
twierdząc, że w s z y s t k i e materiały zebrał s a m
l u b uzyskał o d p r z y p a d k o w y c h
rozmówców.
3 0
9 s i e r p n i a 1943 r. E n g l i s c h został p r z e w i e ­
ziony z więzienia gestapo n a Rosaerlaend do
72
http://pza.org.pl
Margarethengefangniss ).
Przewożono
go
samochodem
ze Stanisławem
Słonką,
który
pierwszy
zawiadomił świat t a t e r n i c k i o l o ­
sach K a r o l a Englischa ).
3 5
3 6
Englisch samotnie
spędził w
celi blisko
d w a lata. R a z n a tydzień 2 0 - m i n u t o w y spa­
cer po dziedzińcu więziennym ). B y l i u w i ę ­
zieni także E w a i J a n M r o z e k ,
Władysław
Gojniczek,
Babiński, W ł a d y s ł a w
Chortulański, H e n r y k L e c z n i c k i , Stanisław Słonka, Ślą­
zacy wcieleni do W e h r m a c h t u —
Bogusław
S i k o r a , J a n Szlauer, K a r o l Pszczółka,
Fran­
ciszek Z w i c k l i w i e l u innych. N i e m c y
chcie­
li widocznie
u c h w y c i ć całą sieć,
śledztwo
Więc się p r z e c i ą g a ł o . W s a m e j A u s t r i i a r e s z ­
towano
p r z e s z ł o 80 o s ó b .
G d y Macieszyna
usiłowała w więzieniu popełnić samobójstwo,
p r z e w i e z i o n o ją do s z p i t a l a z r o z k a z e m : „ra­
tować z a wszelką cenę" ).
3 7
3 3
Tragedia wiedeńska czeka jeszcze n a w y ­
jaśnienie. „Oskar", szef r e f e r a t u k o n t r w y w i a ­
d u i bezpieczeństwa K o m e n d y Głównej A K ,
łączy tę sprawę ze zdradą K a l k s t e i n a . P i s z e
o n ) : „...komórka w W i e d n i u , niestety,
zos­
tała r o z b i t a n i e p r z e z w ł a s n ą
nieostrożność,
ale przez r o z p r a c o w a n i e jej przez grupę p r o wokatorską K a l k s t e i n a i
Kaczorowskiej )".
3 2
3 8
W y s ł a n y z k r a j u w p o ł o w i e k w i e t n i a 1944
r. d o W i e d n i a w c e l u o d s z u k a n i a p o z o s t a ł o ś ­
ci
siatki ppłk
Zygmunt
Walter-Janke, ko­
m e n d a n t Okręgu Śląskiego A K , n i c n i e mógł
już odnaleźć ).
3 9
8 l u t e g o 1945 r. E n g l i s c h został
przewiezio­
n y d o U n t e r s u c h u n g s h a f t a n s t a l t I ),
więzie­
n i a p r z y sądzie k a r n y m w W i e d n i u . Z B e r ­
l i n a p r z y j e c h a ł V o l k s g e r i c h t , 3. s e n a t , i r o z ­
poczęły
się
procesy
polskiego
wywiadu.
Niemcy
podzielili oskarżonych n a k i l k u o s o ­
b o w e g r u p y i każdego d n i a sądzili jedną.
W
P o l s c e m o r d o w a l i o n i n i e p o w o ł u j ą c się
na
żadne p r a w a , t u z a c h o w y w a n o
pozory
pra­
worządności. W y r o k i zresztą i t a k b y ł y
już
p r z y g o t o w a n e wcześniej. P r o c e s y te ciągnęły
z
się p r z e z p r z e s z ł o d w a t y g o d n i e ) . W r a z
E n g l i s c h e m s ą d z e n i b y l i 22 l u t e g o — W ł a d y ­
sława M a c i e s z y n a , Z o f i a K u b u s k o ,
Rudolf
Zwasta, szlifierz z Wiener
Flougmotoren-Rep a r a t u r w e r k s t a t t G m b H , jego żona Józefa
i
Hanna Krauss. Wszyscy więźniowie byli
w
kajdanach.
n i a . 16 m a r c a w o j s k a
operację wiedeńską.
G ł ó w n y m oskarżonym był K a r o l E n g l i s c h ,
określony w
akcie oskarżenia
jako
„polski
radca ministerialny w stanie spoczynku". A k t
oskarżenia wymieniał m . i n . w s k a z a n i e
przez
niego lokalizacji szeregu
fabryk
przemysłu
wojennego, w y k o n a n i e szkiców s t a n o w i s k a r ­
tylerii przeciwlotniczej
i
przeciwlotniczych
urządzeń n a m i a r o w y c h oraz o p r a c o w a n i e r a ­
portów natury
wojskowo-politycznej.
Karol Englisch,
Władysława
Macieszyna,
Zofia K u b u s k o i R u d o l f Z w a s t a zostali ska­
zani
n a śmierć.
Józefa
Zwasta
i
Hanna
K r a u s s n a w i ę z i e n i e . 14 m a r c a w y r o k i z o s t a ­
ły z a t w i e r d z o n e
w Berlinie, lecz
prawdopo­
d o b n i e n i e dotarły już z p o w r o t e m do W i e d ­
rozpoczęły
5 k w i e t n i a K a r o l E n g l i s c h w r a z z 43 p o z o ­
stałymi s k a z a n y m i n a śmierć mężczyznami )
został p o g n a n y
do Stein a n der Donau,
6
k w i e t n i a czołgi r a d z i e c k i e dotarły d o p r z e d ­
m i e ś ć W i e d n i a i z a c z ę ł y się w a l k i u l i c z n e . 7
kwietnia władze więzienne w W i e d n i u
roz­
p o c z ę ł y z w a l n i a n i e w i ę ź n i ó w ' ' ) . 13 k w i e t n i a
W i e d e ń został o c z y s z c z o n y
z wojsk
niemiec­
kich. Klęska Niemiec
była już f a k t e m . D y ­
r e k c j a więzienia w Stein postanowiła
uwol­
nić w i ę ź n i ó w . W
trakcie zwalniania
wpadł
do więzienia oddział S S z k a r a b i n a m i m a ­
s z y n o w y m i i rozpoczął masakrę.
Mordowano
n a dziedzińcu, n a k o r y t a r z a c h p o celach. Z a ­
m o r d o w a n o przeszło 400 w i ę ź n i ó w , straż w i ę ­
zienną i d y r e k t o r a więzienia ).
3 5
0
4 1
Poległ K a r o l Englisch
sieci „Lombard".
i
polegli
żołnierze
PRZYPISY
') K a r l
Jurzyca: Der
Spitze-Thurm
(2356 M ) .
Jahrbuch
des
Ungarischen
Karpathen-Vereines
( U K V ) , I g l ó , r . X X I X , 1902, SS. 14—15.
) K a r l R i t t e r v o n E n g l i s c h : A u d i a t u r et a l t e r a
pars
(Zur Frage
des
Spitzen-Thurm).
Tamże,
SS. 21—25.
2
) List
autora.
3
prof.
Alfreda
Grosza
z
8 V I 1908
r.
do
) K a r o l A r t u r de E n g l i s c h - P a y n e : „ W y p r a w a n a
S z c z y t S p i c z a s t y w T a t r a c h " (2356 m ) . . , I l u s t r a c j a
P o l s k a " , K r a k ó w - L w ó w , n r 47 z 21 X 1 1902, s. 1111.
4
5
3 5
3 5
radzieckie
) T a t e r n i k , r . X I I , 1928, s s . 109—110.
») K s . C h r i s t i a n H o h e n l o h e - O e h r i n g e n ,
magnat
p r u s k i , ó w c z a s n y w ł a ś c i c i e l dużej części d z i s i e j ­
s z y c h T a t r Słowackich. W i l h e l m II H o h e n z o l l e r n ,
król p r u s k i i cesarz N i e m i e c .
') P r z e g l ą d
z 1902 r .
Zakopiański,
Zakopane,
nr
50 i
52
) D r chevalier Charles-Artur d'Englisch-Payne:
P r e m i e r e s ascensions dans les H a u t e s - T a t r y (pre­
m i e r ę a s e e n s i o n d e l a T o u r K r u k o w s k i et d e l a
Pointę
des
Chrysanthemes;
la
P i c - P o i n t u , sa
p r e m i e r ę a s e e n s i o n et s o n h i s t o i r e ) . A n n u a i r e d u
C l u b A l p i n Franęais, 1902, P a r i s 1908, s. 279.
s
) Karl
Ritter von Englisch: Winterhochtouren
und
Erstbesteigungen.
Die
Erstbesteigung
des
Spitzen-Thurmes
(2356 M )
(Haupt-Nord
Gipfel).
J a h r b u c h d e s U K V , I g l ó , r . X X X , 1903.
9
) D r A . M a r t i n : Neues u n d Altes aus der H o h e n
T a t r a . O e s t e r r e i c h i s c h e A l p e n z e i t u n g , n r 711—713
z 1906 r . G . O . D y h r e n f u r t h : A l p i n e F a l s c h u n g e n .
O e s t e r r e i c h i s c h e A l p e n z e i t u n g n r 738 z 20 V 1907 r .
Dr A . M a r t i n : Z u m „Fali" Englisch. Oesterreichi­
sche
Alpenzeitung
n r 743 z 5 V I I I 1907.
Tenże:
Z i p s e r B o t e , n r 28 z 13 V I I 1907. T e n ż e : Z i p s e r B o t e ,
n r 35 z 31 V I I I 1907 r .
M
")
n
do
)
„ T a t e r n i k " , r . I, 1907, s. 97—106.
List dra Gyuli
autora.
Komarnickiego
z
3 0 I V 1967 r .
«) Ivan Houdek:
Z historie dobyvania tatrans k y c h stitov; K a r o l E n g l i s c h vo V . Tatrach, „Krasy
S l o y e n s k a " , B r a t i s l a v a , r . X X X I I , 1955, s. 92.
") J u l i u s A . H e f t y :
Johann
Hunsdorfer
sen..
1850—1917 ( w s p o m n i e n i e p o ś m i e r t n e ) , J a h r b u c h d e s
U K V , I g l ó , r . X L I V , 1917, s. 111.
) A l f r e d G r o s z : D i e H o h e T a t r a , G e s c h i c h t e des
K a r p a t e n v e r e i n s . S t u t t g a r t 1961, s. 103.
ls
")
„ T a t e r n i k " , r . X I V , 1930, s. 56.
73
http://pza.org.pl
") J a n u s z
Chmielowski
i
Mieczysław
Tatry W y s o k i e (przewodnik szczegółowy),
1926, t o m I V , s. 21.
Swierz:
Kraków
) E n g l i s c h podawał własne p o m i a r y
dokonywa­
n e w y s o k o ś c i o m i e r z e m , n i e są w i ę c o n e z b y t d o ­
kładne.
ls
") D r K a r l R i t t e r v o n E n g l i s c h : A u f E i s u n d F e l s
( A u s d e r H o h e n T a t r a ) . J a h r b u c h des U K V , Igló,
r. X X X I , 1904, s. 22.
°) P r z e g l ą d Z a k o p i a ń s k i , Z a k o p a n e ,
1903, s. 239.
2
) Przegląd
15 V I I I 1903 r .
21
Zakopiański,
n r 31 z 1 V I I I
Zakopane,
nr
33
z
) A r c h i w u m Głównej K o m i s j i B a d a n i a Z b r o d n i
H i t l e r o w s k i c h w P o l s c e . M i k r o f i l m , s y g n . M 85 B .
R o z p r a w a V o l k s g e r i c h t u 8 J 251/44 g. K l a t k i 562—632.
Z t e g o źródła z a c z e r p n i ę t o g ł ó w n i e d a n e z ż y c i a
K a r o l a E n g l i s c h a w W i e d n i u p o 1920 r .
30
>) L i s t g e n . Stanisława
do a u t o r a .
s
Kuniczaka
) N a podstawie
informacji
k t ó r y w 1966 r . p r z e p r o w a d z i ł
cieszyną.
p. M a r k a
Gettera,
rozmowę z W . M a -
) A r c h i w u m Głównej
Hitlerowskich w Polsce,
S p r a w a S J 261/44 g.
"*) I n f o r m a c j a
n i a 1971 r .
) Pismo
Gefangenhausdirektion
gerichtes f u r Strafsachen, W i e n ,
z 20 X I 1969 r . d o a u t o r a .
p. Z y g m u n t a
Jabłońskiego z s i e r p ­
) List
dra E d u a r d a Rabofskyego
z 19 III 1973 r . d o a u t o r a .
z
2S
Wiednia
<) Stanisław
Słonka:
Slovenska", Bratislava,
!
) Pismo
k i e r o w n i k a A r c h i w u m U J , doc. dra
L e s z k a H a j d u k i e w i c z a , 1. d z . 334/69 z 21 V I 1969 r .
do a u t o r a .
)
tem
)
2S
do
L i s t g e n . Stanisława
autora.
Kuniczaka
z
2 I I I 1973 r .
) Pismo Zentralmeldeamt, Bundespolizeidirektion
W i e n , 1. d z . I I I / A u s 1921 M/72/Ot z 24 X 1 1 1972 r . do
autora.
29
I
1.
35
«) List
autora.
27
Komisji Badania Zbrodni
m i k r o f i l m , s y g n . M 85 B ,
31
)
Praca zawodowa
K a r o l a Englischa w latach
1904—1919 w e d ł u g j e g o ż y c i o r y s u w a k t a c h p r z e ­
wodu habilitacyjnego w A r c h i w u m U J (sygn. W P
II 138).
se
r.
3S
) Arno
Puśkaś:
Vysoke
Tatry.
Horolezecky
s p r i e v o d c a , B r a t i s l a v a , 1960 r., część III, s. 109.
23
19 1 1973
) Bernard
Zakrzewski:
Formy
organizacyjne
i r e l a c j a o działalności oddziału
informacyjno-wy­
w i a d o w c z e g o K o m . Gł. A K w
czasie
okupacji.
Maszynopis,
sygn. A
68/59 — P o l s k a
Akademia
N a u k , I n s t y t u t H i s t o r i i , Zakład H i s t o r i i P o l s k i w
II W o j n i e Ś w i a t o w e j .
3S
) D r K a r l Ritter von Englisch: A u f E i s u n d
Fels (Aus der H o h e n Tatra), J a h r b u c h des U K V ,
I g l ó , r . X X X I , 1904 r . , s. 28.
22
z
)
3S
3S
p.
des L a n d e s d z . 6918/69-B
L i s t do r e d a k c j i
„Krasy
r . X X X V , 1958 r., s. 167.
Stanisława
Słonki
z
30 1 1970
r.
do
Żona K a l k s t e i n a .
N a p o d s t a w i e r o z m o w y z płk. d y p l .
W a l t e r - J a n k e d n i a 8 II 1973 r .
« ) Władysława
21 V I 1967 r .
Macieszyna
zmarła
w
Zygmun­
Warszawie
Bundesverband,
Verband
Osterreichi«) Pismo
scher W i e d e r s t a n d s k a m p f e r u n d Opfer des F a s c h i s mus
(KZ-Verband),
W i e n , 1. d z . B V - F / k r z 9 I V
1969 r . d o a u t o r a .
M a r s na naszym horyzoncie
Tak niedawno
dopiero
wczytywaliśmy
się
w p i e r w s z e szczegółowe d o n i e s i e n i a o górach
n a Księżycu — a oto już k o s m i c z n y
horyzont
n a s z y c h s p r a w uległ d a l s z e m u
rozszerzeniu.
M a r s ! B i u l e t y n amerykańskiej agencji
NASA,
o p u b l i k o w a n y w pierwszą rocznicę
wprowa­
d z e n i a n a orbitę okołomarsjańską s o n d y „ M a riner 9", przyniósł
nowe informacje
o
tej
planecie. I to górskie właśnie. W i e m y
więc
już dziś w i ę c e j o t y m , ż e p o w i e r z c h n i a
Mar­
sa jest interesująco ukształtowana, że istnie­
je w jego kręgu r ó w n i k o w y m w ą w ó z długo­
ś c i 4 0 0 0 k m , c o r ó w n a s i ę 1/4 o b w o d u
całej
tej p l a n e t y , ż e g ł ę b o k o ś ć t e g o w ą w o z u
wyno­
s i p r z e c i ę t n i e 6000 m , że j e d e n z w u l k a n ó w
m a w y s o k o ś ć 17 k m p r z y p o d s t a w i e
o śred­
n i c y 500 k m .
K i e d y człowiek będzie odbywał w s p i n a c z k i
na
marsjańskie
szczyty?
Sporo
jeszcze
lat
upłynie, a z a s t a n a w i a n i e
się n a d m o ż l i w o ­
ściami dziś m o ż e się w y d a ć
zabawne
Ba,
a l e p o d o b n i e b y ł o j e s z c z e 1 p a ź d z i e r n i k a 1957
roku. Kiedy
d n i a następnego w
ZSRR
wy­
s t r z e l o n y został p i e r w s z y
sputnik,
rozważa­
n i a t e s t a ł y się j u ż m n i e j a b s t r a k c y j n e . . . J a k ­
że n i e w i e l e
lat upłynęło p o t e m
do chwili,
k i e d y c z ł o w i e k s a m stanął n a K s i ę ż y c u ! J e ­
szcze
dziś r e p r e z e n t a n c i
ludzkości
raczkują
po jego p o w i e r z c h n i — ale n i e t a k długi jest
czas, k i e d y będą się p o r u s z a l i b a r d z i e j
swo­
bodnie, osiągając także p i e r w s z e szczyty
gór
księżycowych.
Marzenia
i fantazje?
Ależ
nie. A l p i n i z m
niewątpliwie będzie miał swój udział w p o ­
z n a w a n i u p o w i e r z c h n i ciał n i e b i e s k i c h . M o ż ­
na z dużym prawdopodobieństwiem
założyć,
ze d o przyszłych w y p r a w
kosmicznych
po­
s z u k i w a n i będą k a n d y d a c i mający s t u d i a z
dziedziny
astronomii,
medycyny,
inżynierii
kosmicznej
— a jednocześnie
doświadczenie
wysokogórskie. K t o w i e , może i w
jakiejś
przyszłej
polsko-radzieckiej
wyprawie
w
k o s m o s z n a j d z i e się ktoś z t y c h , k t ó r z y dziś
entuzjazmują
się „ P ł o m y k i e m "
i
odbywają
pierwsze wędrówki beskidzkie, po dziecinne­
m u rozważając możliwości lotów k u gwiaz­
d o m i . . . dorastając p o t r o c h u d o w i e k u ,
w
k t ó r y m c z y t a się „ T a t e r n i k a " ?
Adam Chowański
74
http://pza.org.pl
ZIMOWY REKORD ŚWIATA NA NOSZAKU
I iv Tatrach,
i w Alpach
najpierw
zdobyte
zostały
szczyty,
w drugiej
kolejności
zaczęto
atakować
granie
i ściany,
a w trzecim
etapie
nastąpiły
wejścia
zimowe.
W
Himalajach,
Pamirze
i Hindukuszu
mamy
już
za sobą
dwa
pierwsze
stopnie
—
nadchodzi
pora
na etap
trzeci:
wejścia
zimowe
na już
latem
zdobyte
szczyty.
Wy­
chodząc
z tego
stwierdzenia,
warszawskie
środowisko
KW
wystąpiło
z
projektem
zorganizowania
pierwszej
w dziejach
alpinizmu
zimowej
wyprawy
w góry
naj­
wyższe
— na Noszak
w Hindukuszu
Wysokim.
13 lutego
szczyt
został
zdobyty,
a
cała wyprawa
— pomimo
zimy
— należała
do najsprawniej
przeprowadzonych.
Od
wyjazdu
z kraju
do powrotu
trwała
2 i pół miesiąca,
z czego
na samą
akcję
górską
przypada
30 dni, zaś na oblężenie
i zdobycie
szczytu
— 23 dni. Noszk
jest
pierwszym
szczytem
siedmiotysięcznym
pokonanym
przez
człowieka
zimą.
B E N O N CZECHOWSKI
Rok przygotowań
Idea zimowej w y p r a w y w H i n d u k u s z zro­
d z i ł a się w
Tatrach w
pierwszych
dniach
k w i e t n i a 1972 r. — n a o b o z i e A K A P o l i t e ­
chniki Warszawskiej
w
Dolinie
Jaworowej.
Projekt
spotkał
się z r a z u ze
sceptycznym
przyjęciem i dopiero n a początku m a j a z n a ­
lazł się p i e r w s z y s e r i o n i m z a i n t e r e s o w a n y :
M a r e k Fijałkowski.
Po konsultacji z
drem
Bolesławem Chwaścińskim propozycja
zosta­
ła z g ł o s z o n a w K o l e W a r s z a w s k i m , k t ó r e 18
maja
powołało
Komitet
Organizacyjny
w
składzie: B e n o n
Czechowski
(przewodniczą­
cy), M a r e k F i j a ł k o w s k i i J a c e k M i e r z e j e w s k i .
5 c z e r w c a n a funkcję s e k r e t a r z a
dokoopto­
w a n y został R y s z a r d D m o c h . B y ł o t o p o s u ­
nięcie b a r d z o szczęśliwe, g d y ż e n e r g i a i zmysł
organizacyjny
nowego
sekretarza
pozwoliły
nam
rozwiązać większość t r u d n y c h
proble­
m ó w p i ę t r z ą c y c h się p r z e d
przygotowywaną
wyprawą.
W
połowie
czerwca
propozycję
objęcia k i e r o w n i c t w a w y p r a w y
przyjął A n ­
drzej
Zawada,
pod w a r u n k i e m jednak,
że
całość p r z y g o t o w a ń n a d a l p o z o s t a n i e w
rę­
kach Komitetu.
Pomysł
zimowego ataku na Noszak
spot­
k a ł się z p r z y c h y l n ą o c e n ą z e s t r o n y Z G K W ,
z t y m j e d n a k , że skład w y p r a w y
zostanie
w z m o c n i o n y alpinistami z i n n y c h ośrodków i
tym
s a m y m z a m i e n i się o n a w
warszawsko- c e n t r a l n ą . 17 p a ź d z i e r n i k a z o s t a ł a z a t w i e r ­
d z o n a lista uczestników zawierająca następu­
jące n a z w i s k a :
Mirosław
Budny,
Ryszard
D m o c h , B e n o n C z e c h o w s k i (zastępca k i e r o w ­
n i k a ) , M a r e k Fijałkowski, W o j c i e c h Jedliński,
Jan
K o i s a r (lekarz), J a c e k M i e r z e j e w s k i , T a ­
deusz Piotrowski, Władysław Woźniak i A n ­
drzej Z a w a d a
(kierownik).
Z a d a n i e m w y p r a w y było rozpoczęcie
wej
eksploracji gór przekraczających
zimo­
wyso­
kość 7000 m . J e d y n y m i ź r ó d ł a m i i n f o r m a c j i
0 w a r u n k a c h panujących w t y m rejonie zimą
były d l a n a s materiały r a d z i e c k i e z badań
p r o w a d z o n y c h n a P a m i r z e , a także opis z i m y
w
Raskemie i Z a c h o d n i m Tybecie,
sporzą­
dzony przez Bronisława Grąbczewskiego pod
koniec X I X w i e k u . Przebył o n w miesiącach
zimowych
k i l k a s e t kilometrów terenu górs­
k i e g o p o ł o ż o n e g o w y ż e j niż 5000 m —
przy
t e m p e r a t u r a c h spadających
regularnie
poni­
żej —30°. Z m a t e r i a ł ó w t y c h w y n i k a ł o , że
główną
przeciwnością
wyprawy
nie
będą
śniegi, n a w s z e l k i j e d n a k w y p a d e k
zamówi­
liśmy d l a w s z y s t k i c h uczestników łyże. S k i e ­
rowanie
zimowej
wyprawy
w
Hindukusz
Afgański
uzasadnione
było
tradycjami
do­
tychczasowej
polskiej
działalności
w
tym
rejonie, jego s t o s u n k o w o dobrą
znajomością,
prostym
dojazdem
przez
ZSRR,
wreszcie
serdecznym
stosunkiem
władz
i
ludności
Afganistanu
do
poprzednich
naszych
wy­
p r a w . D l a uniknięcia n i e s p o d z i a n e k w t r a k c i e
t r u d n e j — szczególnie w w a r u n k a c h z i m y —
drogi dojazdowej w Hindukusz
zdecydowa­
l i ś m y się oprzeć n a m i e j s c o w y c h
środkach
transportu.
Niespodziana
trudność
zaskoczyła
pod koniec przygotowań, w
Oto
pod
prawy
wrażeniem
bułgarskiej
nistanu
ze
wydanie
strony
stwierdzającej,
że
pamiętnej
na Noszaku
uzależniły
uzyskania
tragedii
władze
P R L
noty
już
1972 r.
zezwolenia
polskiej
rząd
nas
listopadzie
wy­
Afga­
od
rządowej,
świadom
jest
z i m o w y c h niebezpieczeństw H i n d u k u s z u i bie­
rze n a siebie pełną odpowiedzialność z a
bieg
wyprawy.
N a wniosek
GKKFiT,
1 grudnia Ministerstwo Spraw
notę
taką
w
uzyskała
poparcie
i
pomoc
tylko ze strony władz, ale także szeregu
szawskich
instytucji, jak Związek
Spożywców
Związek
dniu
Zagranicznych
wystosowało.
Wyprawa
Kultury
prze­
„Społem",
Fizycznej
i
Spółdzielczości
Spółdzielni
Stołeczny
Turystyki,
Pracy,
nie
war­
Komitet
Stołeczny
R S W
„Prasa",
75
http://pza.org.pl
Uczestnicy w y p r a w y — od lewej: A . Zawada, J . Mierzejewski, R. D m o c h ,
Fijałkowski, J . K o i s a r , B . C z e c h o w s k i , T . P i o t r o w s k i i W . Woźniak.
Spółdzielnia P r a c y „Minol", C e n t r a l a H a n d l u
Zagranicznego „Uniwersał" i inne. W
pierw­
szych dniach grudnia podstawowe
problemy
były rozwiązane. Pozostało j e d n a k d o w y k o ­
nania
sporo
prac
związanych z z a k u p e m
żywności, naprawą wypożyczonego z
maga­
z y n u k l u b o w e g o sprzętu, u z y s k a n i e m sprzętu
p o m i a r o w e g o , radiotelefonów, odzieży d l a t r a ­
garzy, p a k o w a n i e m bagaży itp. D o prac tych
włączali
się
w
miarę
możliwości
wszyscy
u c z e s t n i c y w y p r a w y , a w szczególności W ł a ­
dysław W o ź n i a k i J a c e k M i e r z e j e w s k i , śpie­
s z y l i n a m też z p o m o c ą k o l e d z y i koleżanki
z
Koła
Warszawskiego
K W .
W
przeddzień świąt, o godzinie
18, uścis­
nęliśmy
sobie
ręce
z
Ryśkiem
Dmochem
i stwierdziliśmy z zadowoleniem,
że
wypra­
w a jest g o t o w a do w y j a z d u .
RYSZARD
Fijał­
76
stycznia
—
stycznia
—
—
przyjazd
Zawada
wszystkich
odlatuje
do
do
Kabulu.
Amuda-
wyjeżdża
spotkanie
całej
13
stycznia
—
17
stycznia
—
przyjazd
do
21
Gar.
stycznia
—
założenie
bazy
do K a ­
ekipy
w
wyjazd
do
Fajzabadu.
Kazi
Deh.
na hali
Put
22 stycznia
— Mierzejewski,
Piotrowski
W o ź n i a k z a k ł a d a j ą o b ó z I (4200 m ) .
23
II
stycznia
—
(4750
m).
t a s a m a trójka
22 — 24 stycznia
ładunku do o b o z u
Kazi Deh.
I;
—
8 lutego
obóz
—
6 tragarzy
przenosi
wracają o n i potem
do
stycznia
— Piotrowski
o b ó z I I I (5500 m ) .
—
zakłada
i
i
i
Zawada
Zawada
huraganowa
zakła­
zakładają
wichura.
12 lutego
— Dmoch, Piotrowski,
Woźniak
Z a w a d a z a k ł a d a j ą o b ó z V (6700 m ) . D m o c h
Woźniak wracają n a noc do obozu IV.
13 lutego
— Piotrowski i Zawada
wyru­
szają o g o d z . 9 k u s z c z y t o w i i z d o b y w a j ą go
przed
północą.
16 lutego
—
się w
bazie.
19
Kazi
29 grudnia
—
wyjeżdżają
z
Warszawy
D m o c h , C z e c h o w s k i , Jedliński, K o i s a r ,
Pio­
trowski i
Zawada.
3
10
i
i
— wyjeżdża do M o s k w y
28 grudnia
kowski celem zarezerwowania
miejsc.
Zawada
Kunduzie.
6
26 grudnia
1972 — w y j e ż d ż a j ą z W a r s z a w y
Budny, Mierzejewski i Woźniak wraz z głów­
nym
bagażem w y p r a w y
(ok. 2 t o n ) .
1973
7 stycznia
— Czechowski
bulu z paszportami.
4 lutego
—• P i o t r o w s k i
o b ó z I V (6200 m ) .
Wybór
ważniejszych dat
2 stycznia
Taszkentu.
F o t . Andrzej
4 — 5 stycznia
— przeprawa przez
rię i p r z y j a z d d o M e z a r - i Szerif.
27
dają
DMOCH
M . B u d n y , W , Jedliński, M ,
24
lutego
wszyscy
uczestnicy
—• l i k w i d a c j a
bazy
i
spotykają
powrót
do
Deh.
lutego
jeżdżają
—
C z e c h o w s k i i Fijałkowski
z bagażem
do Mezar-i
2 5 — 2 6 lutego
— uczestnicy w y p r a w y
dżają się w
Kabulu.
10 marca
—
się z p o w r o t e m
przy­
Szerif.
wszyscy
uczestnicy
w
Warszawie.
http://pza.org.pl
zjeż­
znajdują
ANDRZEJ ZAWADA
Z Warszawy
do obozu V
N o w y R o k przywitaliśmy uroczyście b u t e l ­
ką s z a m p a n a w
pociągu n a trasie
Moskwa
— Taszkent. Byliśmy wtedy
gdzieś w
oko­
licach Orenburga. Właściwie witaliśmy
No­
wy R o k dwukrotnie: raz według czasu mos­
kiewskiego,
drugi raz według
warszawskie­
g o , c z y polskiego,
jak poprawiał mnie
zaw­
sze T a d e k P i o t r o w s k i „ r o d e m " ze S z c z e c i n a .
C h y b a jeszcze n i g d y życzenia n o w o r o c z n e nie
były t a k s p r e c y z o w a n e , a i c h spełnienie p o ­
trzebne
właściwie od zaraz. Dotyczyły
jed­
n e g o : ż e b y się n a m udało z N o s z a k i e m , ż e ­
byśmy m o g l i z sukcesem wrócić do
kraju,
o d k t ó r e g o o d d a l a l i ś m y się z k a ż d ą g o d z i n ą .
Za
o k n a m i c i e p ł e g o p r z e d z i a ł u m r ó z 30°, p e ł ­
no śniegu, a n a p e r o n a c h l u d z i e w
futrza­
nych czapach i walonkach rozcierali zmarz­
n i ę t e t w a r z e . N i c d o b r e g o . P o c i e s z a l i ś m y się
t y l k o t y m , że przecież j e d z i e m y n a południe,
że t a m będzie n a p e w n o
cieplej.
Gdzieś p r z e d n a m i jechali z g ł ó w n y m b a ­
gażem w y p r a w y
Mirek Budny, Jacek
Mie­
r z e j e w s k i i W ł a d e k W o ź n i a k . S p o t k a l i ś m y się
z nimi w
Taszkencie, t y l k o bagaż
„uciekł"
dalej bez opieki. B e n o n z J a c k i e m postano­
w i l i dogonić go s a m o l o t e m w D u s z a n b e . J a
zanocowałem w T a s z k e n c i e , reszta pojechała
dalej d o T e r m e z u . N a d r u g i dzień r a n o o d ­
leciałem s a m o l o t e m do K a b u l u . P o g o d a
była
wspaniała. Z n i e p o k o j e m w y p a t r y w a ł e m głę­
b o k o p o d sobą krętej n i t k i A m u d a r i i . N a g l e
jest! Błyszczała w
słońcu o s t r y m
blaskiem
na tle śnieżnych przestrzeni. A więc n i e z a ­
marznięta. N i e będzie p r o b l e m u z przeprawą
w Termezie,
o którą t a k b a r d z o
martwiliś­
m y się w k r a j u . P o t e m s a m o l o t l e c i a ł n a d
Hindukuszem. Szczyty
były
ośnieżone, a l e
wydawało
m i się, ż e ś n i e g u n i e j e s t
zbyt
dużo. N a m o j ą prośbę s t e w a r d e s s a
zapytała
p i l o t a o temperaturę: m i n u s 45 stopni. B y ­
l i ś m y w t e d y n a w y s o k o ś c i 7000 m .
W
p e ł n y m śniegu K a b u l u s p o t k a ł e m się z
s e r d e c z n y m przyjęciem ze s t r o n y naszej A m ­
basady
i
miejscowej
Polonii. N a
lotnisku
oczekiwał m n i e r a d c a L e o n Kopciński, który
o d tej c h w i l i stał się d u c h e m
opiekuńczym
naszej
wyprawy.
N i e było więc kłopotu
z
pozałatwianiem
potrzebnych
formalności.
Czekałem
tylko
na
sygnał o d
chłopców.
Wreszcie
przyjechał
B e n o n z wiadomością,
że cała g r u p a w r a z z b a g a ż e m z n a j d u j e
się
szczęśliwie w
M e z a r - i Szerif. P r z e d
odjaz­
dem
przyjęcie
w
rezydencji
ambasadora
PRL,
pana
Tadeusza
Martynowicza
—
w
gronie
p o l s k i c h przyjaciół,
którzy gościli
u
siebie w K a b u l u wiele p o p r z e d n i c h
wypraw.
Opowiadałem
o
wyprawie
na
Kunyang
Chhish i wyświetliłem przezrocza z K a r a k o ­
rum.
R o d a c y żegnali n a s b a r d z o
serdecznie
i
jednocześnie
z
niepokojem.
M i e l i ś m y się w s z y s c y
spotkać w
Kunduzie. N a S a l a n g u c z t e r o m e t r o w e
zaspy
śnie­
gu,
a w i ę c już n a 4500 m z i m a w pełni. C o
będzie d a l e j ? Z j e c h a l i ś m y się p r z e d
hotelem
„Spinzar" p r a w i e co do m i n u t y . G r u p a z M e ­
z a r - i Szerif była w opłakanym stanie. G r y ­
py, obłożone gardła, gorączki. W
hotelowych
pokojach,
ogrzewanych
t r o c i n a m i , założyliś­
my
polowy
szpital.
Dmoch,
Mierzejewski,
Budny
i Fijałkowski
p o c i l i się w
łóżkach
p r z y k r y c i c z y m się dało, w n o c y T a d e k
Pio­
trowski
budził
wszystkich salwami
kaszlu.
J a n e k K o i s a r d w o i ł się i troił —
rozdzielał
lekarstwa,
osłuchiwał
płuca, pocieszał
cho­
r y c h i k i e r o w n i k a , że z a d w a - t r z y d n i w s z y ­
stko będzie dobrze. Byliśmy więc
chwilowo
skazani n a przymusową przerwę w
wypra­
wie, urozmaiconą p e r t r a k t a c j a m i w
„Bakhtarze" o samolot do Fajzabadu i widowiskiem
buskaszi
—• w s p a n i a ł ą , d z i k ą w a l k ą n a k o ­
n i a c h o c i e l a k a z obciętą głową. Z s a m o l o t u
zrezygnowaliśmy ostatecznie n a korzyść j e d ­
nej
ciężarówki, jednego jeepa i dwóch d n i
trzęsienia
się n a w y b o i s t e j
drodze.
Zresztą
słusznie, j a k się p ó ź n i e j o k a z a ł o
—
od 3
miesięcy n i e lądował w
Fajzabadzie
żaden
samolot.
W
stolicy B a d a c h s z a n u
zatrzyma­
l i ś m y się w
z n a n y m n a m już z
wyprawy
Chwaścińskiego h o t e l i k u n a skale. W s z y s t k o
było t u t a k samo, j a k n a filmie S p r u d i n a , z
tą t y l k o r ó ż n i c ą , ż e w o d y K o k c z y b y ł y t y m
r a z e m kryształowo przezroczyste, o pięknym
seledynowym
zabarwieniu, a m y
zamiast
spać n a t a r a s i e , g r z a l i ś m y się p r z y ż e l a z n y m
piecyku w wyziębionym
pokoju.
Razem
z
Jankiem
złożyłem
wizytę
Gubernatorowi,
którego
życzliwą
opiekę
odczuwaliśmy
po­
t e m p r z e z cały czas p o b y t u w
Wąchanie.
Już
następnego
dnia
wyruszyliśmy
dalej
k o l o r o w y m „burubuchajem". Śniegu n a d r o ­
dze nie było p r a w i e wcale, co stanowiło d l a
nas
prawdziwe
zaskoczenie.
Największe
trudności
sprawiały
zamarznięte
rozlewiska
wodne, które trzeba było objeżdżać
polami.
Trzeciego d n i a dotarliśmy d o K a z i D e h . K o ­
lejny wielki znak zapytania — j a k dostanie­
m y się z b a g a ż e m d o W a c h a n u —
mieliśmy
s z c z ę ś l i w i e z a sobą.
R o z p o c z ę ł y się t e r a z p a r o d n i o w e , n i e z m i e r ­
nie s u b t e l n e p r z e t a r g i ze starszyzną w i o s k i o
dniówkę
tragarza.
Była
to
próba
naszej
cierpliwości
i znajomości
rzeczy.
Powodów
do wygórowanych
żądań było w i e l e :
mróz,
w i e l k i e śniegi, w i c h u r y , a p r z e d e
wszystkim
wspomnienie
wysokich
stawek
płaconych
przez
organizatorów
zeszłorocznych
„wcza­
s ó w " L u f t h a n s y . M i t o głębokim śniegu r o z ­
wiał
Tadek
Piotrowski po zrobieniu
reko­
nesansu w
głąb
doliny.
Pozostał
jednak
m r ó z , i t o s o l i d n y . W n o c y m i n u s 30°. O b i e
strony
poszły
więc
na kompromis:
stawkę
77
http://pza.org.pl
obniżono o połowę, ale z a to k a r a w a n a m i a ­
ła pójść t y l k o 2 d n i — d o m i e j s c a
zwanego
P u t G a r , gdzie jeszcze można znaleźć
opał
n a ogniska, przy których tragarze
przetrzy­
m a j ą n o c . 20 s t y c z n i a 6 6 - o s o b o w a
karawana
wyruszyła w góry. P o p a r u d n i a c h śnieżnej
z a d y m k i p o k a z a ł o się słońce. Z u w a g ą
ob­
serwowaliśmy
strome
stoki —
n a szczęście
n i e s p r a w d z a ł y się z ł o w r ó ż b n e
przepowiednie
o
lawinach.
N a d r u g i dzień, 21 s t y c z n i a , b a z a
główna
była założona n a rozległej równi — p o d „ g o ­
rącą skałą", j a k m o ż n a przetłumaczyć
naz­
w ę Put
Gar.
Niestety — bardzo nisko w sto­
s u n k u do baz w y p r a w
letnich, bo
zaledwie
n a w y s o k o ś c i 3400 m . C z e k a ł a n a s m o r d e r c z a
p r a c a z p r z e n o s z e n i e m sprzętu dalej, p o d z a ­
chodnią grzędę N o s z a k a i założenie co n a j ­
m n i e j 2 obozów pośrednich w samej
dolinie
K a z i D e h . Zatrzymaliśmy 6 najlepszych
tra­
g a r z y . K a ż d y z n i c h z a c h w a l a ł się ś w i a d e c ­
twami
różnych Messnerów, Kurczabów
czy
innych
Marchalów
—
n a u c z y l i się t e g o
w
zeszłym r o k u o d Szerpów.
Wśród
nich 3
asów o zacięciu s p o r t o w y m : N i j a T h r o n M a t
K a b i r i Dodi Chodo.
Niezmordowany
Tadek
pokierował
zespo­
łem
zakładającym
obozy
I
(4200
m
—• 2 2
s t y c z n i a ) i I I (4750 m — 23 s t y c z n i a ) .
Przez
3 d n i tragarze p o m a g a l i nam. transportować
s p r z ę t z b a z y d o o b o z u I. P o t e m
zostaliśmy
s a m i . Z a c z ę ł y się d n i m o z o l n e j p r a c y , w a h a ­
d ł o w y t r a n s p o r t sprzętu — ofiarne, m o n o t o n ­
ne, męczące w ę d r o w a n i e t a m i z
powrotem.
W
mrozie, w wichurze, w zadymkach, rzad­
k o w słońcu i c i s z y , b e z r o z b i e r a n i a się, b e z
m y c i a p r z e z cały czas t r w a n i a w y p r a w y . N a ­
sze t e r m o m e t r y
wraz z wzrostem
wysokości
wskazywały
coraz
t o niższe
temperatury.
Średnio mieliśmy —25° w
dzień i —35°
w
nocy. Ręce popękane o d m r o z u , nogi zbiela­
łe i z n i e c z u l o n e
o d przemarznięcia.
Godzi­
n a m i trzeba było czekać n a stopienie z l o ­
d u p a r u litrów wody, w tych temperaturach
n a w e t zapalenie zapałki było n i e l a d a p r o b ­
lemem.
Bańki
b u t a n u musieliśmy
podgrze­
w a ć n a j p i e r w świeczką, b y gaz zechciał l e ­
cieć p r z y
otwartym
kranie.
Jednocześnie
w i e l u z nas miało p r z y k r e doświadczenia
z
wysokością.
Trzeba
było
wracać
do
bazy
dla
aklimatyzacji
i
nabrania
sił.
27 s t y c z n i a w y r u s z y l i ś m y
z Tadkiem
na
zachodnią
grzędę założyć obóz III. U
dołu
z a p a d a l i ś m y się w g ł ę b o k i m śniegu, b y p ó ź ­
n i e j w s p i n a ć się p o t w a r d y m
zlodowaciałym
s t o k u . W i e d z i e l i ś m y już w ó w c z a s , że ze śnie­
giem i l a w i n a m i nie będziemy m i e l i kłopo­
tów — zmrożony p u c h w i c h u r y natychmiast
zdmuchiwały z grzędy w dolinę. N a b a r d z i e j
stromych lodowych
odcinkach
trzeba
było
n a t o m i a s t rozpiąć
parę
poręczówek.
Obóz
ustawiliśmy
n a wysokości
5500 m
•— d o ­
k ł a d n i e w m i e j s c u , g d z i e l a t e m z a k ł a d a się
o b ó z I.
Na
78
drugi
dzień
przyszli
tu z
ładunkami
Czechowski,
Fijałkowski i
sprzętu D m o c h ,
M i e r z e j e w s k i , następnie zaś Jedliński i W o ź ­
n i a k . Stanął d r u g i n a m i o t . M i a ł się
rozpo­
cząć k o l e j n y etap d r o g i k u górze. T y m c z a s e m
p o 2 d n i a c h w i a t r t a k przybrał n a sile, że
nawet
p r z y słońcu wyjście z n a m i o t ó w n i e
było
możliwe.
Ponowny
atak
podjęliśmy
znów w e dwóch z T a d k i e m 5 lutego.
Potwor­
nie zmarznięci dotarliśmy p o 5 godzinach d o
wygodnych
platform
skalnych, na
których
rozstawiliśmy
namiot
obozu
IV. W
nocy
w i a t r w z m ó g ł się n a n o w o , p o s p i e s z n i e
więc
w y c o f a l i ś m y się d o o b o z u III. T e r a z
rozsza­
l a ł a się h u r a g a n o w a w i c h u r a . W i a t r c h w i l a ­
m i podrywał nas razem z namiotem do gó­
ry. P r z e z 2 d n i walczyliśmy, b y utrzymać go
n a m i e j s c u . Z d r u g i e g o n a m i o t u n i e zostało
natomiast
nawet
śladu
—• z n a l e ź l i ś m y
go
później 700 m niżej n a l o d o w c u .
P o g o d a z a ł a m a ł a się n a w i e l e d n i . W b a ­
zie leżał c h o r y W o j t e k ,
o p i e k o w a ł się n i m
Janek. D o bazy zeszli również B u d n y , Fijał­
k o w s k i i M i e r z e j e w s k i . Zespół czatujący p o d
grzędą
Noszaka
był zdekompletowany.
Za­
częliśmy już powątpiewać w zdobycie
szczy­
tu. Upływały
d n i pełne n e r w o w e g o
oczeki­
w a n i a . I oto niespodzianie
w
pogodzie
coś
się zaczęło zmieniać. J e s z c z e w s i l n y c h p o d ­
m u c h a c h w i a t r u zdecydowaliśmy
się
ruszyć
do góry.
10 l u t e g o w
obozie III zanocowaliśmy
w
czwórkę: Dmoch, Piotrowski, Woźniak i Z a ­
w a d a . N a d r u g i dzień ruszyliśmy dalej. Z a ­
b r a l i ś m y ze sobą cały sprzęt b i w a k o w y d l a
obozu IV, gdyż nie byliśmy pewni, czy oca­
lał o n w czasie ostatniej w i c h u r y . Stał j e d ­
n a k — utrzymały go silne odciągi. N a p r a w i ­
liśmy
prowizorycznie
połamane
maszty
i
ustawiliśmy
drugi namiot.
Zostaliśmy
więc
na noc z n o w u w e czterech. Nazajutrz
ruszy­
liśmy dalej zakładać obóz V . D m o c h i W o ź ­
n i a k p o s t a n o w i l i pójść z n a m i i p o m ó c n a m
w
wyniesieniu
sprzętu.
Było
zimno,
wiał
wiatr, tempo mieliśmy wolne.
Zdecydowaliś­
m y się z a ł o ż y ć o b ó z V n a w y s o k o ś c i 6700 m ,
o w i e l e niżej, niż p o c z ą t k o w o p l a n o w a l i ś m y .
Ustawiliśmy
mały
szturmowy
namiocik
na
niewygodnej
platforemce,
zrobionej
tu kie­
dyś z a p e w n e
p r z e z osłabłego alpinistę, który
nie dotarł d o rozległego p l a t e a u . R y s i e k
z
Włodkiem wrócili pospiesznie
do obozu
IV,
osiągając go o z m r o k u . D l a o b y d w u był to
życiowy r e k o r d wysokości. Podziwiałem i c h
wytrzymałość
i
zacięcie.
Jak
nie
nie
n a złość,
pomyślał
chcąc
podłodze
co
tylko
mometr
Wiatr
się
nas czterech,
się
położyć
podkładając
dało. A
szarpał
śpiwory
było
musieliśmy
namiotu,
zamarzł
igiełki
mowy
choć
o zabraniu materacyków.
było
gdzieś
ortalionem,
nikt
Chcąc
na
pod
tego niewiele.
przy
minus
strzepując
gołej
śpiwory
na
Ter­
39°.
nas
szronu.
Szybko
pokryły
one
białą
powłoką.
Jeszcze
długie
roz­
k t o m a iść d o
góry,
przez
radiotelefon,
http://pza.org.pl
nasze
a k t o m a wracać i dlaczego. I wreszcie sen.
Niespokojny,
męczący,
przerywany
atakami
dreszczy i rozmyślaniami, j a k będzie
jutro.
W y d a w a ł o m i się, ż e w i a t r p r z y c i c h a . O k o ł o
4 wyszedłem z namiotu. Panowała
zupełna
cisza, a niebo było c u d o w n i e usiane
gwiaz­
dami. Podniecony
obudziłem T a d k a . Jedno­
myślnie
postanowiliśmy
zaatakować
szczyt
o d r a z u stąd, b e z p r z e n o s z e n i a o b o z u n a p l a teau, co oznaczałoby przesunięcie a k c j i szczy­
t o w e j o j e d e n dzień. A przecież t o u s p o k o ­
j e n i e się w i a t r u b y ł o c z y m ś t a k w y j ą t k o w y m
i niezwykłym, że m o g ł o oznaczać jedyną d l a
nas
szansę. C z y ż m o g l i ś m y jej n i e w y k o r z y ­
stać?
TADEUSZ PIOTROWSKI
Halo baza,
Noszak zrobiony!
T e n r a n e k był d l a nas nagrodą za nocne
n i e w y g o d y , a także z a w s z y s t k i e
dotychcza­
s o w e w i e t r z n e d n i . W i o t k i c h ścian n a m i o t u
nie poruszał najlżejszy n a w e t p o w i e w . M i e ­
l i ś m y p r z e d sobą 800 m w p i o n i e . P i e k i e l n i e
dużo, j a k n a tę wysokość.
Żeby
utrzymać
t e m p o musieliśmy pójść d o góry b e z obcią­
żenia. I t a k m o g l i ś m y osiągnąć szczyt d o p i e ­
r o w n o c y . N a szczęście była pełnia i n o c
z a p o w i a d a ł a się c a ł k o w i c i e j a s n a . Z j e d l i ś m y
s o l i d n e , j a k n a m się w y d a w a ł o ,
śniadanie,
potem
godzinami
rozgrzewaliśmy
buty nad
płomieniem butanowej maszynki. Zabraliśmy
radiotelefon, aparaty fotograficzne,
kocher i
maszynkę, herbatę, trochę kabanosów i p a ­
stylki cardillanu.
Obaj
zdawaliśmy
sobie
s p r a w ę z tego, c o n a s c z e k a , a l e też w i e d z i e ­
l i ś m y n a c o n a s o b y d w u stać. B y w a l i ś m y j u ż
na
tej wysokości, mieliśmy też już w
miarę
dobrą
aklimatyzację.
Łagodnie dotąd n a c h y l o n a grzęda
zaczęła
się t e r a z g w a ł t o w n i e spiętrzać. Ostrożnie p i ę ­
liśmy
się p r z e z
strome
rumowisko
skalne,
s p o j o n e j e d y n i e l o d e m . Z n a j d o w a l i ś m y się p o
północnej
cienistej
stronie i było
bardzo
z i m n o . Czułem, j a k marzną m i nogi.
Wyjść
jak
n a j s z y b c i e j n a słońce, t a m będzie z p e w ­
nością c i e p l e j . P i o n o w ą ścianą w y r o s ł a p r z e d
nami
skalna
bariera, odgradzająca
nas od
śnieżnego plateau, n a którym
latem
staje
obóz III. N a szczęście z d a l e k a już w i d a ć b y ­
ło n a niej l i n y poręczowe,
rozpięte
przez
Szerpów
z
wyprawy
Reinholda
Messnera.
Jeszcze kilkadziesiąt m e t r ó w s k a l n e j g r a n i i
w r e s z c i e spiętrzenie.
Poręczówki
ułatwiały
T.
do
Piotrowski
wymarszu.
i
B,
Czechowski
Fot.
przygotowują
Andrzej
się
Zawada
wspinanie
się, b y ł y
jednak
powmarzane
i
miejscami
t r z e b a je było w y r ą b y w a ć
spod
l o d u i śniegu. W o l n o w i ę c p r z e s u w a l i ś m y się
wzwyż
po skalnym urwisku. Z a
poziomym
trawersem
przed
oczyma
otworzył
się w i ­
d o k n a rozległą
śnieżną
równinę. P o raz
pierwszy
też z o b a c z y l i ś m y
wierzchołek
No­
szaka.
O d p o c z y n e k . A n d r z e j w z i ą ł się z a f o t o g r a ­
fowanie
cudownej
panoramy,
j a zaś
usta­
wiłem w e wnętrzu plecaka maszynkę i go­
t o w a ł e m h e r b a t ę . K r ę c ą c e g o się o p o d a l m n i e
A n d r z e j a zainteresował wystający s p o d śnie­
gu
strzęp odzieży. J e d n o u d e r z e n i e
czekana
i o c z o m p r z e d s t a w i ł się m a k a b r y c z n y w i d o k :
s p o d śniegu w y ł o n i ł a się
granatowo-fioletowa
l u d z k a dłoń. P a t r z y l i ś m y n a nią j a k porażeni.
Była to ręka jednego z 5 zmarłych t u i z a g i ­
nionych
w
r. 1971 a l p i n i s t ó w
bułgarskich.
Wydawało
się, ż e o s t r z e g a n a s p r z e d
ryzy­
kanctwem i mówi:
uważajcie!
Zostawiliśmy jeden z plecaków, niepotrzeb­
ne aparaty fotograficzne i maszynkę butanową. P r z e d z a c h o d e m słońca ruszyliśmy w d a l ­
szą d r o g ę k u o d l e g ł e m u j e s z c z e w i e r z c h o ł k o ­
wi.
Powoli
zaczęło się zmierzchać.
Długim
t r a w e r s e m dotarliśmy d o s t r o m e g o śnieżnego
żlebu. Drogę o d d a w n a już rozświetlał n a m
o g r o m n y krąg księżyca. W tej trochę n i e r e ­
alnej scenerii zaczęliśmy
wspinaczkę.
Stro­
mizna
żlebu b y ł a duża, m i e j s c a m i
z
pew­
n o ś c i ą p r z e k r a c z a ł a 50°. N a s z c z ę ś c i e p o d n o ­
g a m i m i e l i ś m y t w a r d y śnieg, a n i e lód, k t ó ­
ry
n a m się t a k dał w e z n a k i n a g r z ę d z i e .
Dokuczał natomiast coraz to silniejszy mróz.
79
http://pza.org.pl
Mimo
ustawicznego
poruszania marzły
mi
p a l c e u stóp. Z a c z ą ł się też nasilać k a s z e l ,
który zatruwał m i życie o d początku
wyp­
r a w y . Wybijał m n i e z r y t m u , odbierał i t a k
już krótki oddech. Wstrząsany jego p a r o k s y z mami
często n i e m o g ł e m
ruszyć z
miejsca
p r z e z 5 ł u b 10 m i n u t . N a d o m i a r z ł e g o z a c z ą ­
łem tracić c z u c i e w
p a l c a c h nóg.
Uparcie
j e d n a k szedłem do góry n a nieodległy, j a k
się z d a w a ł o , s z c z y t . Ś n i e ż n a p r z e ł ą c z k a i o t o
biała kopuła s z c z y t o w a , n a której w
świetle
Andrzeja.
księżyca
widać
było
siedzącego
Z pakistańskiej s t r o n y powiał w i a t r —
lekki
n a razie, ale jego p o d m u c h y i t a k przenikały
d o s z p i k u kości, m r o z i ł y całe ciało. J e s z c z e
k i l k a kroków i usiadłem obok A n d r z e j a . M i ­
nę miał
niewesołą.
— W y o b r a ź s o b i e —• p o w i e d z i a ł — n a d a ł e m
m e l d u n e k d o o b o z ó w , że jesteśmy tuż p r z e d
szczytem, a t u główny c z u b e k N o s z a k a jest
tam... c h y b a z półtora k i l o m e t r a dalej. Sie­
d z i m y z pewnością n a pośrednim...
— C ó ż , w y b o r u n i e m a m y . T r z e b a iść d a ­
lej —
odparłem. —
Daj m i cardillanu, bo
zupełnie n i e czuję stóp.
P r z e d n a m i r o z c i ą g a ł a się k o l e j n a śnieżna
równina, z a którą sterczał u p r a g n i o n y w i e r z ­
chołek. Szliśmy
trochę j a k a u t o m a t y
zapro­
gramowane
na
mechaniczny,
bezmyślny,
marsz. B y l e dalej, byle wyżej. Rówień
już
p o z a n a m i , jeszcze t y l k o łagodny śnieżny stok
i
już
p o d r a k a m i zgrzytają
kamienie.
To
wierzchołek
Noszaka,
pierwszego
siedmio­
tysięcznika p o k o n a n e g o
zimą przez
człowie­
ka. A
więc
osiągnęliśmy
postawiony
sobie
cel,
dokonaliśmy
tego,
czego
przed
nami
jeszcze n i k t n i e zrobił. Z d a w a ł e m sobie s p r a ­
w ę z doniosłości c h w i l i , n i e b y ł o w e
mnie
j e d n a k jakoś m i e j s c a n a radość.
Dominują­
c y m u c z u c i e m był niepokój o odmrożone i
częściowo już kiedyś a m p u t o w a n e p a l c e nóg.
A
jeszcze ten p o t w o r n y
50-stopniowy
mróz,
w c i s k a j ą c y się w k a ż d y
zakamarek
ciała.
Księżycowa
panorama
z Tiricz
Mirem
na
południu była n i e w i a r y g o d n i e piękna, n i e z a ­
jęła n a s j e d n a k
zbytnio. Andrzej
ułożył
z
k a m i e n i napis „Winter 73", wspólnie u m o c o ­
waliśmy n a czekanie proporczyk K l u b u W y ­
sokogórskiego i , j a k z w y c z a j każe, podnieś­
liśmy go w
górę. P r z e ł k n ą ł e m ostatnią p a ­
stylkę c a r d i l l a n u , p o c z y m z w r ó c i l i ś m y się k u
d o ł o w i . B y ł a g o d z i n a 23.50 — d n i a 13 l u t e g o .
Niżej, w drodze
zejściowej,
nawiązaliśmy
łączność z o b o z a m i i bazą, b y nadać l a k o n i ­
czną, z a t o j a k w i e l e z n a c z ą c ą
wiadomość:
Noszak
zrobiony! Manipulując przy
antenie
„ K l i m k a " , A n d r z e j zdjął n a m o m e n t
rękawi­
ce, a o p u s z k i p a l c ó w
momentalnie
pokryły
się p ę c h e r z a m i .
Zejście d o o b o z u V zajęło n a m 4 i pół go­
dziny nieustannego m a r s z u . Schodziliśmy p o ­
w o l i i ostrożnie. N i e m o g l i ś m y dopuścić, b y
p r z y d a r z y ł o się t e r a z coś g ł u p i e g o . Z m ę c z e n i e
b y ł o o g r o m n e — p r z e s z ł o 17 g o d z i n a k c j i n a
takiej wysokości! N a m i o t osiągnęliśmy o go­
d z i n i e 4.30 n a d r a n e m ,
opanowani
jednym
p r a g n i e n i e m : spać, s p a ć ! Z t r u d e m ś c i ą g n ą ­
łem buty. S k a r p e t y były zlepione lodem,
a
pod
nimi
to, c z e g o o b a w i a ł e m się
najbar­
d z i e j : o d m r o ż o n e duże p a l c e u o b y d w u stóp.
Gorączkowo
w z i ą ł e m się d o i c h r o z c i e r a n i a ,
A n d r z e j zastąpił m n i e p r z y m a s z y n c e
butanowej.
Zaczęło już świtać, g d y
wypiliśmy
pierwsze
łyki k a w y
i zapadliśmy w
krótki
krzepiący sen.
ANDRZEJ ZAWADA
Powrót do ludzi
16 l u t e g o b y l i ś m y w s z y s c y z p o w r o t e m
w
bazie. P a m i ą t k o w e zdjęcia całej g r u p y i w i e ­
czorem uroczysta kolacja, przygotowana
przez
Ryśka i Władka. Był n a w e t a u t e n t y c z n y tort,
udekorowany
owocami,
a także
buteleczka
prawdziwego
„Martella", przywieziona
spe­
c j a l n i e n a tę c h w i l ę z W a r s z a w y . C o z a u l ­
g a — N o s z a k z a n a m i ! J a k a s z k o d a , że n i e
możemy
przekazać
tej
wiadomości
wprost
d o k r a j u . N a d r u g i dzień M a r e k zszedł do
K a z i D e h , b y wezwać tragarzy. Stamtąd p o ­
jechał n a k o n i u
do Iszkaszimu
zatelefono­
w a ć po samochód. P o w r ó t w dół z k a r a w a ­
n ą z a j ą ł n a m j e d e n d z i e ń — 19 l u t e g o b y ­
liśmy już w s z y s c y w K a z i D e h , którego n a ­
zwę,
nawiasem
mówiąc,
miejscowi
wyma­
wiają wyraźnie „Kozy D e h " . P r z y w i t a l i nas
o n i s e r d e c z n i e i c i e s z y l i się r a z e m z n a m i
z sukcesu n a Noszaku. Zaprzyjaźniliśmy
się
z
nimi
bardzo — w
dowód
zaufania
za­
p r a s z a l i n a s n a w e t , c o się d o tej p o r y n i e
zdarzało, d o s w o i c h d o m o s t w . Zdają o n i so­
bie
dobrze
sprawę
z wkładu
Polaków
w
dzieło e k s p l o r a c j i H i n d u k u s z u , a odległa k r a i ­
n a „ P o l a n d i " jest jedną z najlepiej i m z n a ­
nych.
22 l u t e g o o p u ś c i l i ś m y g o ś c i n n ą w i o s k ę . B a ­
gaż postanowiliśmy zawieźć t y m s a m y m s a ­
m o c h o d e m wprost do M e z a r - i Szerif. W F a j zabadzie powitała nas w c z e s n a wiosna. K o k cza była z n o w u mętna i ciemnobrązowa. T a jały śniegi, r o z m a r z a ł y p o l n e s t r u m y k i . A l e
j e s z c z e r a z spotkaliśmy się w
Afganistanie
z prawdziwą
zimą, groźną i
niebezpieczną.
Cały dzień musieliśmy czekać w P u l e C h u m ri n a przekopanie tunelów w l a w i n i s k a c h w
rejonie
Salangu. Olbrzymie
lawiny
śnieżne
spadły ze stoków i żlebów, tarasując w p a r u
m i e j s c a c h szosę. O g l ą d a n e z b l i s k a s p r a w i a ­
ły przerażające w r a ż e n i e — słupy t e l e f o n i c z ­
ne zasypane były aż p o druty.
Do
Kabulu
przybyliśmy
25 lutego.
Całą
dziesiątkę przyjął d o s w e g o m i e s z k a n i a inż.
architekt Stanisław Parczyński, p o l s k i
spe­
cjalista
pracujący
w
Afganistanie,
Uroczy
człowiek, o n a d z w y c z a j n e j
cierpliwości, w y -
80
http://pza.org.pl
(
Fot.
trzymał przecież z n a m i aż tydzień. Z n o w u
byliśmy
z a p r a s z a n i d o gościnnych
polskich
domów, gdzie w i t a n o n a s z serdecznością i
w i d o c z n ą ulgą, w s z y s c y
się b o w i e m
o nas
bardzo obawiali. D n i w K a b u l u
wypełnione
były od świtu do nocy. Uroczyste
przyjęcie
w
A m b a s a d z i e z udziałem licznie zaproszo­
n y c h gości, w y w i a d y
w prasie i radio, p a ­
m i ą t k o w e zdjęcia, i l u s t r o w a n e
przezroczami
prelekcje. Z i m o w e wejście n a Noszak
wzbu­
dziło p o w s z e c h n e zainteresowanie. „ T h e K a ­
b u l T i m e s " donosił
n a pierwszej
kolumnie
o „rekordzie światowym u s t a n o w i o n y m przez
polskich alpinistów w
Hindukuszu",
wiado­
Andrzej
Zawada
mość tę p r z e k a z y w a ł y
również agencje z a ­
chodnioeuropejskie.
Nasza
Ambasada
nie
szczędziła t r u d u , b y s u k c e s n a s z
zaprezento­
w a ł się j a k n a j s z e r z e j i b y był o n okazją d o
wyeksponowania imienia Polski.
Rekord
świata
na
Noszaku...
Tak,
bo
przecież
nikt
dotąd
n i e zdobył
jeszcze
w
zimie
szczytu
siedmiotysięcznego!
Od
tej
c h w i l i z a c z y n a się n o w y e t a p w
światowym
alpinizmie
wysokościowym
—
etap
zimo­
wych
wejść
n a najwyższe
wierzchołki n a ­
szego g l o b u . A o t w o r z y l i go P o l a c y , i t o jest
c h y b a największym i n a j t r w a l s z y m osiągnię­
ciem naszej
wyprawy.
http://pza.org.pl
81
Po co chodzisz po górach?
Odpowiada: Julian Marchlewski
Odpowiedź
byłaby
prosta,
gdyby
chodziło
o wspinanie
się na szczyty,
z których
roz­
ciąga
się piękny
widok
w dal.
Trafnie
sfor­
mułowała
ją biblijna
legenda:
gdy
zapragnął
go kusić,
szatan
wziął
Chrystusa
na
wysoką
górę
i na chwilę
„pokazał
mu wszystkie
kró­
lestwa
świata".
Nasza
kochana
ziemia
jest
przecież
najpiękniejsza
wtedy,
gdy się ją
oglą­
da z wysoka.
Ale
tęsknota
za jej
pięknością
nie
jest
jedynym
motywem,
który
nas
pędzi
w góry,
bo alpinista
wdziera
się w
ciężkim
nieraz
trudzie
na szczyty,
chociaż
nie nęci
go
taka
nagroda.
Czyni
to z tego
samego
popę­
du,
który
popycha
jeźdźca
do
ujarzmienia
dzikiego
konia,
pływaka
do przepłynięcia
na
drugi
brzeg
rwącej
rzeki,
myśliwca
do
sto­
czenia
walki
z drapieżnym
zwierzęciem.
Warunki
życia,
wśród
których
żyjemy,
stę­
piły
przeważnie
w ludziach
rozkosz
płynącą
z natężenia
wszystkich
sił. Staliśmy
się
kó­
łeczkami
w wielkiej
machinie
kapitalizmu.
W
twardej
pańszczyźnie
życia
poświęconego
pra­
cy zarobkowej
gnuśnieje
nasza
dusza
i
ciało.
Skądże
więc
ma
płynąć
ta bujnie
musująca
siła,
która
pragnie
przejawiać
się w
szaleń­
czych
przedsięwzięciach?
Jednakże
rozkosz
pozornie
bezcelowego
wyładowania
energii
przerzuca
sobie
— powiedziałbym
—
deskę
ratunku
ponad
wszelkie
upodlenia.
To
ona
skłania
młodzieńca
do brawurowych
wyczy-
W
zachodniej
ścianie
Kozich Czub
Fot. Wojciech
Kosiński
nów
i koniec
sporcie.
Sport
łych
zapasach
najwspanialszym
(...)
końców
szuka
sobie
górski
zaś, polegający
z naturą,
jest
przejawem
tych
ujścia
w
na
śmia­
niewątpliwie
porywów.
Zwycięstwa
zaś
dostępujemy
wszechmocnemu
duchowi
walki.
Tam
spiętrzyła
masy
w swej
wszechmocy
nia.
Potworne
siły
działały
przez
całe
liony
lat,
ażeby
ukształtować
górskie
wy.
Oto
stoję
w ich
obliczu
— ja,
człowiek
o nikłej
sile.
Ale
i ja jestem
duktem
twórczych
sił
przyrody,
która
ciągu
całych
milionów
lat
kształtowała
cudami.
Twórczy
mózg,
ów
cud
nad
który
wytryska
z mego
mózgu,
czyni
panem.
W
nierównej
walce
znajduje
środków
i tysiąc
podstępów,
daje
mi
olbrzyma.
Nad
wyniosłym
kamieniem
zwycięstwo
żywy
duch.
To
on
niesie
wzwyż!
Święcę
triumf!
(...)
dzięki
natura
kamie­
mi­
masy­
drobny
pro­
w
mój
duch,
mnie
tysiąc
silę
odnosi
mnie
Trzeba
jednakże
niewzruszonej
i
twardej
siły
wewnętrznej,
ażeby
nie
ustąpić
w
tej
walce.
Nie
wystarczy
li tylko
odwaga
i
spo­
kojny
namysł.
Chodzi
o wytrwałość,
o
za­
cięte
trzymanie
się
w
ryzach
bez
chwili
słabości.
Kto
chce
zapanować
nad
górami,
musi
zapanować
nad swymi
mięśniami
i
ner­
wami.
Jeżeli
duch
ma sprawować
nad
nimi
władzę,
muszą
słuchać
jak
potulne
zwie­
rzęta,
nie wolno
im nigdy
podnieść
buntu.
(...)
Dlatego
należy
zahartować
ciało,
poddać
je
pod
władzę
umysłu,
jak
wyborowy
oddział
podlega
woli
wodza.
To
jest
gra,
rozkoszą
przy
kie
siły
życie,
raz
której
ciała
tak,
ków
ale
że
ślność
te
której
ofiary
wskazując
domagają
padają
że
próżność
do
się
przede
przedwstępnych
jest
kto
ludzie
im
ludzi
wszyst­
stawką
mówią
gestem
których
brak
skłania
nie
napięciu
każdego,
—
karzącym
ofiary,
zwycięstwa,
których
przy
„Hazard"
ostrożni,
dlatego,
Niebezpieczna
w
nieodparcie
wygrał.
wszystkie
No
i duszy,
pociąga
zbyt
taternika.
pozostają
lub
przedsięwzięć,
ją
na­
na
góry.
wszystkim
warun­
lekkomy­
do
dorośli.
J u l i a n M a r c h l e w s k i (1866—1925) — w y b i t n y d z i a ­
łacz p o l s k i e g o i m i ę d z y n a r o d o w e g o r u c h u r o b o t n i ­
czego, przywódca i i d e o l o g S D K P i L , w N i e m c z e c h
j e d e n z twórców Związku S p a r t a k u s a . Współorga­
nizator
(1919) M i ę d z y n a r o d ó w k i K o m u n i s t y c z n e j .
C y t o w a n e f r a g m e n t y pochodzą z c y k l u artykułów
„Aus der H o h e n
T a t r a " (Z T a t r ) ,
ogłoszonych
w „ L e i p z i g e r V o l k s z e i t u n g " w r . 1911 ( p o l s k i e w y ­
d a n i e k s i ą ż k o w e 1951). W s p o m n i e n i e o M a r c h l e w ­
skim — taterniku
zamieściło
nasze
pismo
w
r.
1956 ( n r y 1—2).
http://pza.org.pl
Skalne drogi w
CUBRYNKA
I w e j ś c i e l e w ą częścią z a c h . ścia­
n y : M a r e k Łukaszewski i Z b i g ­
niew
Wach,
5 V I I 72.
Trudności
V I , 4 m H I , 4 g o d z i n y . II przejś­
cie: Piotr Czok i Jerzy K u k u c z ­
ka — z nowym wariantem kla­
sycznym.
CUBRYNKA
zacięcie. N i m w p r o s t w g ó r ę ( V + )
aż d o m i e j s c a , g d z i e z a n i k a . T u t a j
t r a w e r s w l e w o (VI) p r z e z czarne
żeberko i w górę płytowymi s k a ­
ł a m i ( V ) n a listwę skalną. W l e ­
wo do r y s y z z a k l i n o w a n y m blo­
k i e m ( I V ) a p o t e m t r a w e r s półką
w l e w o do odpękniętego
bloku.
W c h o d z i m y n a b l o k i następnie o b ­
n i ż a m y się n a p o c h y ł ą piarżystą
oółeczkę. W l e w o wielką płytową
załupą ( V ) ; w m i e j s c u , g d z i e się
kończy — w górę 4 m H I p o d o k a pik. S p o d niego k r o k w p r a w o i
w g ó r ę n a p i a r ż y s t e p ó ł e c z k i (Y-i-,
h a k j a k o chwyt), teraz w lewe
do spękanych bloków i p r z e z n i e
(IV+, k r u c h o ! ) n a półkę p o d o k a ­
p e m . Następnie t r a w e r s w p r a w o
d o zacięcia i d a l e j p r z e z ściankę
n a d n i m (V) do łatwego t e r e n u ,
k t ó r y m n a grań t u ż n a l e w o o d
wierzchołka C u b r y n k i .
W c z a s i e I I przejścia o d w i e l ­
kiego odpękniętego b l o k u p r z e t r a ­
w e r s o w a n o w p r a w o d o początku
w i e l k i e j załupy o z i e l o n y c h p ł y t o ­
w y c h skałach. J e j l e w ą k r a w ę d z i ą
(V) d o r y s y przecinającej ściankę
n a d nią ( V + ) i rysą n a zachód,
z którego w l e w o n a grań.
Z. W a c h
MAŁY KOPROWY WIERCH
W e j ś c i e w ścianę o k o ł o 80 m n a
l e w o o d początku d r o g i K u r c z a ba — w linii spadku czerwonego
zacięcia n a t e j ż e d r o d z e . Ł a t w y m i
s k a ł k a m i w g ó r ę n a piarżystą p l a t ­
f o r m ę . Z j e j l e w e g o końca zacię­
c i e m ( V + , h a k j a k o stopień) aż
do odpękniętych bloczków, z i c h
pomocą w l e w o n a półkę ( V + ) .
N a d n a m i następne
przewieszone
I w e j ś c i e l e w ą depresją p n . ścia­
n y : Janusz Kurczab, Tadeusz P i o ­
t r o w s k i , Zdzisław P r u s i s z i R y ­
s z a r d S z a f i r s k i , 13 I I 1967. D r o g a w
w a r u n k a c h z i m o w y c h b. t r u d n a , w
d o l n e j części e k s p o n o w a n a . C z a s
I wejścia 7 g o d z i n . ( Z o b . T . 1/73,
s. 24—26).
Około 100 m n a p r a w o o d w y l o t u
p n . żlebu
( W H P 563) w ścianę
w r z y n a się p r o w a d z ą c y skośnie w
p r a w o system zachodzików s k a l ­
nych, bardzo eksponowanych i po­
p r z e r y w a n y c h ściankami. P r o w a ­
d z i o n d o s p o r e g o kociołka, z n a j ­
dującego się p o n a d d o l n y m spię­
trzeniem
ściany a n a l e w o o d
środkowego f i l a r a (którym bieg­
PODZIĘKOWANIE
Koło
Wrocławskie
Klubu
Wysokogórskiego
serdecznie
dziękuje
za pośrednictwem
„Ta­
ternika"
yjszystkim,
którzy
okazali
pomoc
w
zorganizowaniu
VI
Polskiej
Wyprawy
w
Hindukusz,
a w
szczególności
Dyrekcjom
Kombinatu
Górniczo-Hutniczego
Miedzi
w
Lubinie,
Dolnośląskiego
Zjednoczenia
Prze­
mysłu
Węglowego
w Wałbrzychu,
Wytwórni
Sprzętu
Sportowego
w Wałbrzychu,
Zakładu
Usług
Specjalistycznych
„Polkat"
we
Wroc­
ławiu
oraz
wo-Warzywnego
Tatrach
nie droga D r o s t a i Z y z a k a ) . Z a chodzikami
3 długości
liny do
wspomnianego
kociołka.
Kocioł­
k i e m w górę do miejsca, gdzie s k a ­
ł y się spiętrzają. Stąd skośnie w
l e w o b i e g n i e duża r y n n a , d o p r o ­
wadzająca w pobliże l e w e g o f i l a ­
r a ściany. R y n n ą w g ó r ę i n i e
d o c h o d z ą c d o o s t r z a f i l a r a ( o k . 50
m p r z e d n i m ) 2 długości l i n y w
górę z s i l n y m o d c h y l e n i e m w p r a ­
Stąd
dowolnie
jeszcze o k .
wo.
80 m n a g r a ń .
1. Kurczab
HUNCOWSKI SZCZYT
I w e j ś c i e ścianą c z o ł o w ą z a c h .
f i l a r a : T a d e u s z Słupski i J a n W o l f ,
2 1 I X 1972 r . T r u d n o ś c i I V , 4 g o ­
dziny.
W p r o s t w g ó r ę ś r o d k i e m ściany
lawirując
s k a l i s t o - t r a w i a s t y m te­
r e n e m (II—III) i p r z e z ściankę ( I V )
n a w i e l k ą trawiastą p ó ł k ę , p r z e c i ­
nającą ścianę w p o p r z e k . P o n a d
n a m i w ł a ś c i w e spiętrzenie f i l a r a .
W linii s p a d k u wyraźnych k a n a r kowożółtych płytek krótkim p r z e ­
w i e s z o n y m zacięciem (IV) w g ó ­
rę n a b l o k . N a s t ę p n i e p r z e z p r z e ­
w i e s z k ę ( I V + ) i w g ó r ę ścianką
pod o k a p i k i (IV). Trawers w p r a ­
w o d o zacięcia i n i m p o d w z m i a n ­
k o w a n e żółte p ł y t k i ( I V ) . P r z e w i ­
nięcie w p r a w o ( I V + ) i w g ó r ę
d o b r z e urzeźbioną płytą (III) p o d
okapy
zamykające
zacięcie. N a ­
stępnie t r a w e r s w l e w o n a ż e b e r ­
k o (IV), przewinięcie, i w górę
zacięciem n a przełączkę.
Granią
w lewo p o d płytowy u s k o k turni,
w której f i l a r k u l m i n u j e i w p r a ­
w o n a p r z e ł ą c z k ę z a nią. D a l e j
granią (II—III) 8 długości l i n y i
200 m p i a r ż y s k i e m n a w i e r z c h o ł e k
Huncowskiego Szczytu. Droga wie­
dzie równolegle do drogi M . • O n drejovića, o d k t ó r e j odgałęzia się
na „wielkiej trawiastej półce" i z
którą p o n o w n i e ł ą c z y się n a g r a ­
n i . ( Y y s o k e T a t r y " 5/1972, s. 26).
J, W o l f
Zakładów
Przetwórstwa
„Pudliszki".
Owoco­
Organizatorzy
i uczestnicy
VI Polskiej
Wy­
prawy
to Hindukusz
składają
podziękowanie
Dyrekcjom
Jelczańskich
Zakładów
Samocho­
dowych
i WSK
Mielec
za przygotowanie
i
udostępnienie
prototypu
samochodu
„Jelcz
315M",
który
w ramach
prób
trwałości
bez
najmniejszej
awarii
pokonał
trasę
do
Afga­
nistanu
i
z
powrotem.
http://pza.org.pl
83
W
górach
Jotunheimen —
na lodowcu
Fot.
Storbreen
Zbigniew
Jaworowski
R ó i n e oó^Sf* r ó ż n e l a t a
ALPINIADA W TABUN B O G D O
WYPRAWA NAUKOWA DO NORWEGII
Docent d r hab. Zbigniew J a w o r o w s k i — bardziej
z n a n y w środowisku k l u b o w y m j a k o „ B a c a " —
k i e r o w n i k Zakładu H i g i e n y R a d i a c y j n e j
w Cen­
tralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej —
atmosfery
r o z p o c z ą ł t r z y l e t n i c y k l badań skażeń
pierwiastkami r a d i o a k t y w n y m i w okresie ostatnich
k i l k u n a s t u łat — i w y r y w k o w o w l a t a c h j e s z c z e
odleglejszych — wyprawą n a lodowiec Storbreen,
zalegający jedną z b o c z n y c h odnóg d o l i n y L e i r d a l e n w górach J o t u n h e i m e n . P o d o b n y m i b a d a n i a m i ,
p r z e p r o w a d z o n y m i w Bańdziochu n a początku lat
uznanie
sześćdziesiątych, d r J a w o r o w s k i z d o b y ł
środowiska n a u k o w e g o n i e t y l k o w k r a j u , a l e i za
granicą, c z e g o w y n i k i e m są p r a c e
prowadzone
obecnie w r a m a c h współpracy n a u k o w e j polsko¬
-amerykańskiej. Materiałem do badań l a b o r a t o r y j ­
n y c h są p r ó b k i l o d u , p o b r a n e z r ó ż n y c h
warstw
l o d o w c a i t y c h właśnie próbek miała dostarczyć
w y p r a w a . W j e j skład o p r ó c z w y ż e j
wymienionego
weszli: Zbigniew
Krysa
(kierownik techniczny),
Krzysztof Cielecki, Andrzej Gierych i Edward M i r a n o w s k i — w s z y s c y c z y n n i członkowie K W . W y ­
p r a w a d y s p o n o w a ł a 2 s a m o c h o d a m i — F i a t e m 125p
i m i k r o b u s e m „ N y s a ' ' . T r w a ł a o n a o d 31 s i e r p n i a
d o 30 w r z e ś n i a 1972 r . M ę c z ą c a i czasochłonna p r a ­
ca n a l o d o w c u n i e pozwoliła u c z e s t n i k o m n a r o z ­
w i n i ę c i e działalności w s p i n a c z k o w e j . J e d y n y m g o d ­
n y m o d n o t o w a n i a w y d a r z e n i e m było wejście K .
Cieleckiego, A . Gierycha, Z. K r y s y i E. M i r a n o w s k i e g o normalną drogą ze s c h r o n i s k a J o r a s s h y t t a
n a G a l d h o p i g g e n (2469 m ) , n a j w y ż s z ą g ó r ę p ó ł n o ­
c n e j E u r o p y — j a k skrzętnie określają s w ó j s z c z y t
Norwegowie.
1
Góry J o t u n h e i m e n charakteryzują z n a c z n e w y s o ­
kości b e z w z g l ę d n e , duże z a l o d z e n i e ( l i c z n e i r o z l e g ­
łe l o d o w c e ) o r a z c i e k a w y , p i ę k n y k r a j o b r a z , k t ó ­
r e m u w w y ż s z y c h p a r t i a c h t o n n a d a j e u b o g a roś­
linność, t y p o w a d l a t u n d r y : n i s k o p e ł z n ą c e p o z i e ­
mi krzewinki, mchy, porosty i trawy. Z alpinis­
t y c z n e g o p u n k t u w i d z e n i a jest to r e j o n m n i e j c i e ­
k a w y o d g ó r R o m s d a l i N o r w e g i i p ó ł n o c n e j , choć
i t u t a j w ś r ó d p o ł o g i c h s t o k ó w trafiają się s t r o m e
ściany 300—500 m w y s o k o ś c i .
Krzysztof Cielecki
84
1970
W c z e r w c u 1970 r . t r z e j alpiniści z P o l s k i e g o K l u ­
b u G ó r s k i e g o w z i ę l i udział w
międzynarodowej
a l p i n i a d z i e w górach T a b u n B o g d o ,
zorganizowa­
nej przez M o n g o l s k i K o m i t e t K u l t u r y
Fizycznej
i S p o r t u d l a u c z c z e n i a 50-lecia M R L . W i m p r e z i e
uczestniczyły 3 - o s o b o w e e k i p y z Z S R R , N R D i P o l ­
s k i o r a z 6 - o s o b o w y zespół g o s p o d a r z y . W skład
naszej g r u p y w c h o d z i l i R y s z a r d C z a j k o w s k i , H e n ­
r y k Lobanowski (kierownik)
i Andrzej
Waehal.
D r o g ę z W a r s z a w y p o p r z e z I r k u c k , Ułan B a t o r
i O l g i j ( s t o l i c a a i m a k u ) o d b y l i ś m y w ciągu 3 d n i
s a m o l o t e m . W r e j o n działania dostaliśmy się s a ­
m o c h o d a m i , a następnie k a r a w a n ą złożoną z k o m
i wielbłądów. Bazę główną w y p r a w y
założyliśmy
w d o l i n i e A r t a n . D o m i e j s c a , w którym założono
b a z ę w r . 1967, n i e udało się n a m dotrzeć, g d y ż
n a p r z e ł ę c z y A n t c h a j r e h a n l e ż a ł j e s z c z e śnieg i w i e l ­
b ł ą d y n i e chciały p r z e z nią przejść. O g r a n i c z y ł o
t o n a s z e p l a n y , g d y ż n a działalność g ó r s k ą m i e l i ­
ś m y z a l e d w i e 7 d n i , a z tej o d l e g ł o ś c i m o ż n a b y ł o
prowadzić a t a k i s z c z y t o w e t y l k o z pomocą obozów
pośrednich.
N a s t ę p n e g o d n i a całą dolinę p o k r y ł ś w i e ż y śnieg.
Widoczność była z e r o w a , wiał s i l n y w i a t r . S i e d z i e ­
liśmy w postawionej poprzedniego d n i a j u r c i e w
n a s t r o j a c h raczej m i n o r o w y c h . Piliśmy suteeaj i r e ­
dukowaliśmy p l a n y , a l e j e s z c z e p r z e d południem
zaświeciło słońce i wspaniała p o g o d a n i e opuściła
n a s już do końca p o b y t u . N a t y c h m i a s t w y r u s z y l i ­
ś m y całą grupą n a p r z e ł ę c z A r t a n E l g i n 1 stąd n a
s z c z y t A n t c h a j r e h a n (3618 m ) .
W w y n i k u tego r e k o n e s a n s u postanowiliśmy z a ­
łożyć bazę wysuniętą n a b o c z n e j m o r e n i e L o d o w c a
Potanina, w
miejscu bazy
głównej
poprzedniej
wyprawy
(T. 1/69, t a m m a p k a ) . Stanęła o n a 15
c z e r w c a a 16 r u s z y l i ś m y n a p o ł o ż o n y w o t o c z e n i u
L o d o w c a A l e k s a n d r y szczyt B i r k u t
(4068 m ) . R.
Czajkowski
z 2 Niemcami
wszedł
od
północy
n a n i e n a z w a n y s z c z y t w z n o s z ą c y się n a w s c h ó d
o d B i r k u t a (I w e j ś c i e ) a p o t e m t r a w e r s u j ą c grań,
już w większym zespole
(9 osób) — n a B i r k u t
(II w e j ś c i e , n o w ą d r o g ą ) .
Po dniu odpoczynku wszyscy uczestnicy alpiniady
z d o b y l i K i j t y n (4356 m ) — n a j w y ż s z y s z c z y t w T a ­
b u n B o g d o . Jest to o l b r z y m i m a s y w górski o 4
wierzchołkach.
Szczyt
został
osiągnięty
drogą
p i e r w s z y c h zdobywców (IV wejście), a k i l k u o s o -
http://pza.org.pl
b o w a g r u p a , w k t ó r e j skład w c h o d z i ł R . C z a j k o w ­
s k i , p r z e t r a w e r s o w a ł a cały m a s y w , 19 c z e r w c a g r u ­
p a p o l s k a w r a z z m o n g o l s k i m alpinistą S a n d ż y t e m
założyła b i w a k w sąsiedztwie l o d o w c a G r a n o , skąd
następnego d n i a R . C z a j k o w s k i i S a n d ż y t w e s z l i
n a 2 s z c z y t y b e z n a z w y , położone w e w s c h o d n i e j
części g r a n i obrzeżającej o d p ó ł n o c y w s p o m n i a n y
l o d o w i e c . S z c z y t p i e r w s z y m i a ł w y s o k o ś ć o k . 3400
m (I w e j ś c i e ) a d r u g i o k . 3800 m (II w e j ś c i e ) .
N a t y m działalność n a s z a została
zakończona.
W y d a j e się, że j a k n a t a k k r ó t k i o k r e s p o b y t u ,
osiągnięcia są dość z n a c z n e . C z ł o n k o w i e p o l s k i e j
g r u p y b y l i n a 6 s z c z y t a c h , dokonując 2 p i e r w s z y c h
wejść i p i e r w s z e g o t r a w e r s o w a n i a m a s y w u K i j t y n a .
N a l e ż y p o d k r e ś l i ć wspaniałą o r g a n i z a c j e
imprezy.
Niespodziewanie dobrze poradzili sobie
gospodarze
z rozwiązaniem k w e s t i i wyżywienia, o p a r t e g o głów­
nie n a p r o d u k t a c h m i e j s c o w y c h . W drodze p o w r o t ­
nej skorzystaliśmy z p r y w a t n e g o
zaproszenia, by
zwiedzić Ałma A t ę z pięknym Z a i l i j s k i m Ała-Tau,
gdzie weszliśmy n a P i k Ałmaatinskij i zrobiliśmy
wycieczkę n a d jezioro Issyk-Kuł.
Ryszard Czajkowski
Z życia
SPOTKANIE W MONACHIUM
Zorganizowane
z o k a z j i zeszło­
rocznych
Igrzysk
Olimpijskich
Międzynarodowe
spotkanie
mło­
dzieżowe U I A A zgromadziło dele­
g a c j e z 13 k r a j ó w w l i c z b i e 205
(m.in. z Bułgarii i
uczestników
Z S R R ) . W B u r g e r b r a u k e l l e r odbyła
się k o n f e r e n c j a n a t e m a t
„Alpi­
n i z m i w s p i n a n i e dyscypliną o l i m ­
pijską?", z a g a j o n a
przez pastora
M a r t i n a Hórmanna. Z
przebiegu
d y s k u s j i i g ł o s o w a ń w y n i k a ł o , że
młodzież jest w z a s a d z i e p r z e c i w ­
na
wprowadzeniu
a l p i n i z m u do
rozgrywek olimpijskich. N a pyta­
nie, c z y „biegi w p i o n i e " w i n n y
wejść
do
programu
przyszłych
o l i m p i a d , z 71 g ł o s u j ą c y c h 65 o d ­
opo­
powiedziało „ n i e " . W s z y s c y
w i e d z i e l i się też p r z e c i w k o
przy­
znawaniu medali olimpijskich w
dziedzinie a l p i n i z m u . Natomiast z
u z n a n i e m przyjęto p r o j e k t
urzą­
dzania n a zachodzie E u r o p y zawo­
dów w t y p i e k r y m s k i e g o „skałołazanija". Bodaj jedynym przedsta­
w i c i e l e m P o l s k i był n a t y m spot­
k a n i u M a r e k Bąbiński z W a r s z a ­
w y ( z o b . T . 1/73, s. 40).
ZMIANY W GT GOPR
R o k 1972 zapisał się w h i s t o r i i
G r u p y Tatrzańskiej G O P R p a r o m a
z m i a n a m i p e r s o n a l n y m i n a stano­
w i s k u n a c z e l n i k a . 15 m a r c a , n a
własną prośbę, p o w r ó c i ł n a s t a n o ­
wisko
kierownika
„Murowańca"
R y s z a r d Drągowski, który piasto­
wał funkcję n a c z e l n i k a G r u p y o d
g r u d n i a 1970 r . O b o w i ą z k i
jego
p r z e j ą ł E u g e n i u s z Strzeboński, łą­
cząc j e z funkcją s z e f a s z k o l e n i a
G O P R . W r e s z c i e o d 1 września n a
stanowisku naczelnika G r u p y T a ­
trzańskiej p r a c u j e M i c h a ł J a g i e ł ­
ło, k t ó r y p o c z t e r o l e t n i e j
przerwie
p o w r ó c i ł d o działalności r a t o w n i ­
czej. N a z e b r a n i u S p r a w o z d a w c z o Wyborczym G T G O P R w dniu 9
w r z e ś n i a 1972 r . w y b r a n o n o w y z a ­
rząd, k t ó r y u k o n s t y t u o w a ł się n a ­
stępująco: prezes — J a n K o m o r ­
n i c k i , zastępca p r e z e s a •— W o j c i e c h
Bartkowski,
s e k r e t a r z — Michał
Jagiełło, s k a r b n i k — Z b i g n i e w J a ­
błoński, l e k a r z — R o b e r t
Janik,
członkowie — Władysław
Gąsie­
n i c a R o j I i M a c i e j Gąsienica.
Krystyna Sałyga
KOŁO
organizacyjnego
WARSZAWSKIE
18 s t y c z n i a 1973 r . o d b y ł o się
Walne
Zebranie
Koła
Warszaw­
skiego K W . S p r a w o z d a n i e z dzia­
łalności Z a r z ą d u w l a t a c h 1971-72
złożył ustępujący P r e z e s , K r z y s z ­
tof Z d z i t o w i e c k i . W d y s k u s j i z a
najważniejsze
problemy
uznano
sprawy podnoszenia poziomu szko­
l e n i a o r a z uściślenia
współpracy
p o m i ę d z y K o m i s j ą Sprzętoy/ą K o ł a
a taką samą k o m i s j ą Z G K W . O b ­
szerne przemówienie wygłosił p r e żes K W , A n t o n i J a n i k , k t ó r y p r z e d ­
stawił p o d s t a w o w e k i e r u n k i p r a c y
Zarządu G ł ó w n e g o i j e g o z a m i e ­
r z e n i a n a najbliższy o k r e s . K o m i ­
sja
Rewizyjna
dodatnio
oceniła
działalność Z a r z ą d u K o ł a w m i ­
nionej k a d e n c j i i n a jej w n i o s e k
z e b r a n i u d z i e l i l i ustępującemu Z a ­
r z ą d o w i a b s o l u t o r i u m — ze s p e ­
c j a l n y m podziękowaniem d l a K r z y ­
sztofa Z d z i t o w i e c k i e g o . W w y n i k u
w y b o r ó w w skład n o w y c h w ł a d z
w e s z l i : J a n u s z K u r c z a b (prezes),
Halina K r i i g e r - S y r o k o m s k a (wice­
prezes) , J a n u s z O n y s z k i e w i c z ( w i ­
ceprezes),
Barbara
Fijałkowska
(sekretarz),
Jolanta Mierzejewska
( s k a r b n i k ) , Stanisław B r a t k o w s k i ,
Jacek Mierzejewski, J a n HolnickiSzulc, Andrzej Marczak,
Andrzej
Piekarczyk i Antoni Pomianowski.
Wybrano
też 5-osobową K o m i s j ę
D y s c y p l i n a r n ą i 3-osobową K o m i ­
sję R e w i z y j n ą .
Janusz Kurczab
KOMISJA TURYSTYKI
GÓRSKIEJ
W d n i u 11 m a r c a 1973 r . o d b y ł o
się w K r a k o w i e p l e n a r n e z e b r a n i e
K o m i s j i T u r y s t y k i Górskiej P T T K ,
rozpoczęte o d u c z c z e n i a
pamięci
przewodniczące­
jej w i e l o l e t n i e g o
go, p r o f . d r a W a l e r e g o G o e t l a . W
d y s k u s j i dominowały dwie s p r a ­
w y : Górskiej O d z n a k i T u r y s t y c z ­
nej o r a z p r z y g o t o w a ń d o k o m p l e k ­
s u i m p r e z urządzanych w c z e r w ­
c u b r . p o d hasłem „ W i e r c h y p o l ­
s k i e 100" — z o k a z j i 1 0 0 - l e c i a z o r ­
ganizowania
polskiej
turystyki
górskiej. N o w y m przewodniczącym
K T G w y b r a n y został m g r W ł a d y ­
sław K r y g o w s k i , k t ó r y d o tej p o ­
r y był jej urzędującym w i c e p r z e ­
w o d n i c z ą c y m , a o d r . 1950 j e s t r e ­
daktorem naczelnym „Wierchów".
Wiceprzewodniczącymi
są
Mareis
Staffa, A n d r z e j Łączyńskl oraz —
n o w o w y b r a n y — d r Zdzisław R y n .
O b o w i ą z k i społecznego s e k r e t a r z a
sprawuje
J a n u s z Z d e b s k i , skład
P r e z y d i u m u z u p e ł n i o n o osobą d r a
J e r z e g o B r z o z o w s k i e g o , zaś skład
K o m i s j i T u r y s t y k i Górskiej — oso­
bą p u ł k o w n i k a J e r z e g o B i l i ń s k i e g o
z Warszawy.
Jerzy Koźmiński
PLENUM 15 KWIETNIA
Zebranie
plenarne
ZG
KW
prezes,
Antoni
Janik,
otworzył
witając
serdecznie
przedstawicie­
la G K K F i T , w i c e d y r e k t o r a D e p a r ­
Łysa­
tamentu
Sportu,
Jerzego
kowskiego. W swym
obszernym
uwypuklił
sprawozdaniu
Prezes
s z c z e g ó l n i e dobrą p r a c ę K o m i s j i
Szkoleniowej,
której
kolejnym
s u k c e s e m jest d o p r o w a d z e n i e
do
uruchomienia Studium
Trenerów
Alpinizmu w Krakowie
(inaugu­
racja 6 maja).
Stanisław K u l i ń ­
ski
obszernie
omówił
kończący
po czym
w
się s e z o n z i m o w y ,
imieniu K o m i s j i Sportowej
przed­
stawił p r o j e k t o b s a d y
osobowej
wyjazdów i w y p r a w l e t n i c h — w
Alpy, Dolomity, K a u k a z i Pamir.
Józef
Nyka
zreferował
krótko
s p r a w y p r o p a g a n d y , a wśród n i c h
wstępny p r o g r a m
o b c h o d ó w 100lecia i s t n i e n i a polskiej
organiza­
cji
taternickiej.
Skarbnik, Jan
Kowalczyk,
przedstawił
bilans
K l u b u z a r . 1972 — b a r d z o k o ­
rzystny po stronie sald. Miłym
i n t e r l u d i u m b y ł o u d e k o r o w a n i e 21
osób M e d a l a m i z a W y b i t n e Osiąg­
nięcia S p o r t o w e ,
czego
dokonał
dyrektor J e r z y Łysakowski.
Na wniosek Komisji
Sportowej
stopień członka z w y c z a j n e g o K W
o t r z y m a l i : Koło G l i w i c k i e — W a c ­
ław
Sonelski, Koło
Krakowskie
— Władysław B o r o w i e c ,
Tadeusz
D y g a , A n d r z e j Górski, J a c e k J a ­
siński, J a c e k J o p o w i c z ,
Wojciech
Kosiński, J e r z y Ł a b ę c k i , R y s z a r d
M a l c z y k , Bogusław
Mazurkiewicz
Witold
Sas-Nowosielski,
Włady­
sław W i s z i A n d r z e j
Zieliński,
Koło S u d e c k i e — J e r z y P i e t k i e ­
wicz i J e r z y Woźnica, Koło T r ó j ­
miasto — K a z i m i e r z Gnat, K r z y ­
sztof P a u l i H e n r y k Stole, Koło
Warszawskie — Krzysztof Konar­
s k i , B o g u m i ł Słama, J a n W o l f i
85
http://pza.org.pl
Marcin
Zachariasiewicz,
Koło
Wrocławskie — J a n u s z Kuliś. T y ­
tuły s t a r s z e g o i n s t r u k t o r a P l e n u m
przyznało J a n u s z o w i B a r y l e , B e r ­
nardowi
Koisarowi
i Januszowi
Śmiałkowi.
N a wniosek Andrzeja Heinricha,
gorąco p o p a r t y p r z e z d r a B o l e ­
sława
Chwaścińskiego,
postano­
w i o n o wystąpić do władz N e p a ­
l u z prośbą o z a r e z e r w o w a n i e d l a
Klubu
Wysokogórskiego
miejsca
w k o l e j c e n a E v e r e s t . D o składu
Z G K W d o k o o p t o w a n y został S t a ­
nisław
Kuliński, w czasie n i e o ­
becności w k r a j u A n d r z e j a P a c z ­
kowskiego
kierujący
Komisją
Sportową.
Hanna
Wiktorowska
KRONIKA KW
1/73
2—JO lutego
— obóz u n i f i k a c y j ­
ny w Tatrach, k i e r o w n i k R o m a n
Bebak.
13 lutego
— I wejście z i m o w e
na
Noszak
(7492
m):
Tadeusz
Piotrowski i Andrzej Zawada.
15 lutego
—
k o n f erencj a
w
GKKFiT
w
sprawie
planowanej
reorganizacji polskiego sportu.
24 lutego
— wyjazd
5-osobowej
grupy
Koła
Krakowskiego
do
Austrii
(kierownik Henryk Bed­
narek).
25 lutego
— pożegnanie w G d y ­
n i zakopiańskiej w y p r a w y
„Andy
73", k i e r o w n i k R y s z a r d S z a f i r s k i .
25 lutego
— przyjazd
15-osobow e j g r u p y alpinistów r a d z i e c k i c h
z Kamczatki.
27 lutego
— wyjazd
5 osób w
Dolomity, kierownik Janusz K u r ­
czab.
4—-18 marca
— obóz K D L p r z y
Morskim Oku, kierownik Andrzej
Drescher.
6 marca
— wyjazd
5 osób w
góry A u s t r i i , k i e r o w n i k R y s z a r d
Kowalewski.
7—10 marca
— powrót z i m o w e j
wyprawy w Hindukusz.
8 marca
— z G d y n i odpływa
zakopiańska w y p r a w a w A n d y .
16—31 marca
— wizyta
przed­
stawicieli
Federacji
Alpinizmu
ZSRR pod kierownictwem Micha­
iła I. A n u f r i k o w a ( s z c z e g ó ł y n a
s t r . 92).
18—23 marca
— I zimowe przej­
ście V i a d e i r i d e a l e n a p o ł u d n i o ­
w e j ścianie M a r m o l a t a d ' O m b r e t ta.
23 marca
— na Praxmarerkarspitze ginie A n d r z e j W i l u s z .
Z Tatr* i Z a k o p a n e g o
9 U c h w a l a R a d y Ministrów
w
sprawie rozwoju Zakopanego spo­
wodowała p r z y s p i e s z e n i e w i e l u i n ­
westycji.
T a k n p . j u ż w r . 1976
ruszą z K r a k o w a d o Z a k o p a n e g o
pociągi e l e k t r y c z n e , d z i ę k i c z e m u
c z a s p r z e j a z d u u l e g n i e skróceniu
o 60—80 m i n u t .
• 13 s t y c z n i a 1973 r . — p i s z e
Wojciech M y s z k o w s k i — przesze­
dłem w r a z z W i e s ł a w e m B u r z y ń ­
skim i Ryszardem Malczykiem ja­
k o p i e r w s z y zespół w z i m i e d r o g ę
Polakowskiego
i
Skłodowskiego
na zachodniej
ścianie
Kościelca.
U w a ż a m y , że j e s t n a n i e j t y l k o
j e d n o m i e j s c e V + — n a d ścianką
w e j ś c i o w ą trudności n i e p r z e k r a ­
• Przeszło
200-metrowa
p o ł u d ­ czają I V i I I I s t o p n i a . D r o g a j e s t
n i o w a ściana
Czerwonej
T u r n i ładna, choć p o p r o w a d z o n a t r o c h ę
miała d o n i e d a w n a j e d n ą
t y l k o n a siłę.
d r o g ę , i t o z r o k u 1912. Ś r o d e k
rozwiązali
19 w r z e ś n i a 1970 r . I.
Dieśka i P . P o c h y ł y ( V I + , H 4 ) , a
• 32 m i l i o n y k o r o n
kosztował
w i n n e j l i n i i , b a r d z i e j n a l e w o — o t w a r t y w końcu g r u d n i a 1972 r .
A . Halaś i M . S a j n o h a 7 p a ź d z i e r ­ h o t e l , , S l o v a n " w Ł o m n i c y T a ­
n i k a t e g o ż r o k u . T e n s a m zespół trzańskiej.
W
91 p o k o j a c h
po­
15 m a j a 1971 r . przeszedł f i l a r p o ­ mieści o n 210 osób.
Slovenska
ł u d n i o w e j ściany. Krasy
t/1972.
© Po
tegorocznej
wiośnie
w
stycznia,
kalendarzowa
początku
zastała
Tatry
w
pełni
6 W z w i ą z k u z 28 rocznicą w y ­ w i o s n a
zwolenia Zakopanego, na Hali P i ­ zimy.
Na
Kasprowym
Wierchu
sanej p o d Raptawicką Turnią o d ­ n o t o w a n o 9 s t o p n i m r o z u i p o ­
słonięto
obelisk
u p a m i ę t n i a j ą c y k r y w ę śniegu o grubości 240 c m .
w a l k i — z udziałem P o l a k ó w — W a r u n k i n a r c i a r s k i e były z n a k o ­
radzieckiej brygady
p a r t y z a n c k i e j mite, — w s p i n a c z k o w e
natomiast
im.
Szczorsa. dowodzonej
przez — kiepskie.
kpt.
Włodzimierza
Macniewa
—
„Potiomkina". P o m n i k zaprojekto­
® 114 m
skoczył
na
Wielkiej
w a ł inż. a r c h . Stanisław K a r p i e l .
K r o k w i r e k o r d z i s t a świata. H e i n z
W o s i p i w o , jego w y n i k nie może
uznany
za
rekord
• W s t y c z n i u 1973 r . o d k r y t o w być j e d n a k
padł
bowiem w
czasie
Zakopanem n a strychu remonto­ skoczni,
t
r
e
n
i
n
g
u
.
w a n e g o d o m u p l i k listów J u l i a n a
M a r c h l e w s k i e g o ( z o b . s. 82), p i s a ­
n y c h do żony i córki Z o f i i . N i e ­
A Schronisko P T T K na hali Or­
k t ó r e dotyczą w y c i e c z e k w T a t r y . n a k o t r z y m a ł o i m i ę p r o f . d r a W a ­
lerego G o e t l a . Tablicę pamiątko­
® Wykupioną w zeszłym
r o k u wą odsłonięto n a p o c z ą t k u c z e r w ­
„Atmę"
przy
u l . K a s p r u s i e 19 c a .
( T . 3/72 s. 142) W a r s z a w s k i e T o ­
@ Jugosłowiańskie
zjednoczenie
warzystwo
M u z y c z n e przekazało
„IMOS"
zbuduje
na
w wieczyste
użytkowanie
Prezy­ budowlane
pod
Gubałówką
dium M R N w Zakopanem. Pro­ Szymoszkowej
hotel-pensjonat
jektowanym muzeum K a r o l a Szy­ 4-kondygnacjowy
manowskiego
b ę d z i e się
o p i e k o ­ z 300 p o k o j a m i (590 ł ó ż e k ) . B u d o ­
w a ć K a t e d r a H i s t o r i i i T e o r i i M u ­ w l a m a stanąć w p r z e c i ą g u 1 r o ­
ku!
zyki U J .
0 Z
okazji
100-lecia i s t n i e n i a
polskiej o r g a n i z a c j i t u r y s t y k i gór­
s k i e j K T G Z G P T T K nadała 20
s z l a k o m i m i o n a zasłużonych d z i a ­
łaczy T T , P T T i P T T K . W T a ­
t r a c h t a k upamiętnieni z o s t a l i W .
Eljasz (szlak
przez W a k s m u n d z ­
ką), M . Karłowicz (szlak n a S t o ­
ły), T . Zwoliński (szlak z h a l i O r ­
nak na Ciemniak) oraz J . Oppenheim (zachodni
o d c i n e k Ścieżki
n a d R e g l a m i ) . S z k o d a , że n i e p o ­
b u d o w n i c z y m Orlej
myślano
o
Perci,
ks. W. Gadowskim...
• Przygotowywana
przez
„Na­
szą K s i ę g a r n i ę " n a 100-lecie z o r ­
ganizowania
polskiej
turystyki
górskiej księga „ M i n ę ł o 100 l a t "
(redaktor
i
główny
autor
dr
Kazimierz
Saysse-Tobiczyk)
za­
wierać będzie m . i n , t a k i e
roz­
działy, j a k : „ Z e w g ó r " , „ W g ó ­
rach w y s o k i c h " , „Pod niebieskim
krzyżem" i inne.
9 17 k w i e t n i a 1973 r . r o z p o c z ą ł
działalność w
Zakopanem
nowy
szpital — największy i n a j n o w o ­
cześniejszy n a p o l s k i m P o d t a t r z u .
K o m p l e k s przejęto bez większych
usterek.
0 Placówki celne n a Łysej P o ­
lanie, w
Chochołowie,
Jurgowie,
Chyżnem
i Niedzicy
odprawiają
w ciągu r o k u o k . 1 m i l i o n a osób
i 60 000 p o j a z d ó w m e c h a n i c z n y c h .
W k w i e t n i u 1973 r . o t w a r t o d l a
nich w N o w y m
Targu centralny
urząd c e l n y .
• W i o s n ą 1973 r . w g r a n i c e r e ­
jonu miejskiego
Zakopane
włą­
czono
pas w s i od Brzegów
po
Chochołów, w s k u t e k c z e g o o b s z a r
całych T a t r znalazł się p o d o p i e ­
ką j e d n e j
jednostki administra­
cyjnej.
http://pza.org.pl
Wypadki i ratownictwo
MAŁY KIEŻMARSKI
WOLNY ZWIS W LINIE
1 l i p c a 1972 r . w e s z l i w północną ścianę M a ł e g o
K i e ż m a r s k i e g o drogą S t a n i s ł a w s k i e g o t r z e j u c z e s t ­
n i c y o b o z u Koła Wrocławskiego, L e s z e k S. Biały,
J a c e k W a l i c k i i K r z y s z t o l W i e l i c k i . W s p i n a l i się
szybką t r ó j k ą . P o g o d a — z r a z u d o b r a — n a g l e
się zepsuła. Z a c z ą ł p a d a ć d e s z c z , k t ó r y p r z e r o d z i ł
się w u l e w ę . W t y m c z a s i e L e s z e k B i a ł y p r z e ­
szedł trudności 4 w y c i ą g u i k o ń c z y ł g o . W a l i c k i
i W i e l i c k i z m i e n i l i s t a n o w i s k o , wychodząc z l i n i i
s p a d k u w o d y , p o c z y m p o l e c i l i zjechać B i a ł e m u .
W t r a k c i e p r z y g o t o w a ń d o z j a z d u spadł o n n i e ­
s p o d z i a n i e ( w r a z z n i m k i l k a k a m i e n i ) , przeleciał
o b o k d o l n e g o s t a n o w i s k a i zawisnął 30 m n i ż e j .
P r ó b y d o t a r c i a d o n i e g o p o w i o d ł y się d o p i e r o p o
półtorej g o d z i n i e i p o z a a l a r m o w a n i u H S . Biały
n i e ż y ł , a o b r a ż e n i a w s k a z y w a ł y n a t o , że zginął
jeszcze n a d przewieszką,
ugodzony
kamieniami.
W a l i c k i i W i e l i c k i opuścili i z a b e z p i e c z y l i
ciało,
po c z y m z j e c h a l i d o k o c i o ł k a , g d z i e s p o t k a l i H o r ską służbę. O k o l i c z n o ś c i w y p a d k u zbadała k o m i s j a
Koła Wrocławskiego w składzie: J . Fereński, B .
Jankowski i K. Piotrowski.
L e s z e k Stanisław B i a ł y urodził się 6 l u t e g o 1943
r o k u i był studentem W S R . D o jego najlepszych
dróg należały t z w . k a n t k l a s y c z n y M n i c h a i k l a ­
syczna
droga
n a południowej
ścianie
Zamarłej
T u r n i . F o r m a l n i e był członkiem s y m p a t y k i e m K W ,
choć m i a ł j u ż p o z a sobą e g z a m i n
n a członka
uczestnika.
W Klinice Chirurgicznej Uniwersytetu w Innsb r u c k u odbyła się 18 l i s t o p a d a 1972 r . I I M i ę d z y ­
narodowa
Konferencja
Lekarzy
Pogotowia
Gór­
s k i e g o . J e d n y m z g ł ó w n y c h t e m a t ó w była p r o b l e ­
m a t y k a skutków w o l n e g o z w i s u a l p i n i s t y w l i n i e
— p o d przewieszką l u b w szczelinie l o d o w e j . Drogą
ścisłych e k s p e r y m e n t ó w u s t a l o n o , ż e p o 20-30 m i ­
n u t a c h w i s z e n i a w p a s i e a s e k u r a c y j n y m (!) n a ­
stępują w o r g a n i z m i e t r w a ł e s z k o d y ( m . i n . w n e r ­
k a c h i układzie k r ą ż e n i a k r w i ) . D w i e
godziny
są p r z e c i ę t n i e „ g r a n i c ą ś m i e r c i " . Z a w i s n ą w s z y w
Linie n a l e ż y n a t y c h m i a s t p o m ó c s o b i e pętlą z w ę z ­
łem P r u s i k a , d e c y d u j ą c e z n a c z e n i e m a p o s i a d a n i e
uprzęży l u b pętli p o ś l a d k o w e j . Z p o c z y n i o n y c h d o ­
świadczeń w y n i k ł y też u s t a l e n i a w a ż n e d l a r a t o w ­
ników. J e d n o z n i c h mówi, że p o wyciągnięciu
p o s z k o d o w a n e g o ze ściany c z y s z c z e l i n y n i e w o l ­
n o g o kłaść płasko, l e c z c z a s j a k i ś t r z y m a ć w p o ­
z y c j i siedzącej l u b b l i s k i e j stojącej. C h o d z i o t o ,
że u w i s z ą c e g o k r e w z b i j a się w d o l n e j
części
ciała i p r z y z m i a n i e ułożenia j e j n a g ł y n a p ó r n a
osłabione s e r c e m o ż e się o k a z a ć z a b ó j c z y . K o n f e ­
rencję p r o w a d z i ł w y b i t n y a l p i n i s t a i l e k a r z - r a t o w n i k (górski i l o t n i c z y ) , d o c . d r G e r h a r d F l o r a .
HELIKOPTER W TATRACH
W myśl p o r o z u m i e n i a z a w a r t e g o pomiędzy Z a ­
rządem G O P R
i Wojewódzką
Stacją
Pogotowia
R a t u n k o w e g o w K r a k o w i e - B a l i c a c h , n a każde w e z ­
wanie
G r u p y Tatrzańskiej
śmigłowiec
sanitarny
może być użyty d o a k c j i w T a t r a c h .
W S P R w Krakowie otrzyma nowy polski heli­
k o p t e r t y p u M i - 2 , który może okazać sie b a r d z o
przydatny
w a k c j a c h górskich. W y p o s a ż o n y
w
n a r t y , jest o n p r z y s t o s o w a n y
d o lądowania n a
śniegu, duże z n a c z e n i e w r a t o w n i c t w i e m o ż e m i e c
urządzenie w p o s t a c i w y c i ą g a r k i .
Podczas obozu ratowników G r u p y
Tatrzańskiej
G O P R na Hali Kondratowej,
6 g r u d n i a 1972 r .
p r z e p r o w a d z o n o udaną ,,akcję r a t u n k o w ą " z u ż y ­
c i e m śmigłowca. N i e był to jeszcze M i - 2 , lecz w y ­
służony S m - 1 , K o r z y s t a j ą c też z doskonałej p o g o d y ,
śmigłowiec p i l o t o w a n y przez k p t . T a d e u s z a A u g u ­
s t y n i a k a w z i ą ł udział w p o s z u k i w a n i u 2 m ł o d y c h
taterników w r e j o n i e R y s ó w i Żabiego W y ż n i e g o .
L e c ą c y w n i m r a t o w n i k Józef U z n a ń s k i odnalazł
ślady z a g i n i o n y c h i p r z e z r a d i o t e l e f o n
skierował
na nie wyprawę „z ziemi".
N a j w i ę k s z y m i w r o g a m i ś m i g ł o w c a są mgła i p o ­
r y w i s t y w i a t r , utrudniające s t a r t i p o r u s z a n i e się
w p o w i e t r z u . N i e s t e t y , m g ł y często zalegają l o t ­
n i s k o w B a l i c a c h , a w i a t r y w T a t r a c h też n i e
należą d o r z a d k o ś c i . W y d a j e się, że m i m o t o w
w i e l u w y p a d k a c h , zwłaszcza w y m a g a j ą c y c h
szyb­
kiego t r a n s p o r t u do s z p i t a l a , p o m o c * śmigłowca
o k a ż e się b a r d z o c e n n a .
Krystyna Sałyga
DZIELNY CZYN TATERNIKA
N o t a t k a p o d t a k i m t y t u ł e m ukazała się w „ G a ­
z e c i e Z a k o p i a ń s k i e j " n r 7 z 1921 r o k u . O t o j e j
treść:
A k a d e m i k w a r s z a w s k i , J e r z y Mikliszański, upadł
n a z b o c z u j e d n e j z przepaścistych p r z e ł ę c z y K o ­
z i c h W i e r c h ó w s k u t k i e m obsunięcia się głazu w
szczelinę. W i s i a ł w n i e j o k . 2 g o d z i n , aż z a a l a r m o ­
w a n y o t y m w y p a d k u t a t e r n i k Zdzisław D a n i e c ,
rygoryzant
p r a w W s z e c h n i c y Jagiellońskiej, p r z y
p o m o c y 2 m ę ż n y c h studentów g i m n a z j a l n y c h liną
go wyciągnął.
13 ZABITYCH
„ V y s o k e T a t r y " 1/1973 zamieszczają
szczegółowe
omówienie
wypadków
r o k u 1972 w
słowackich
T a t r a c h W y s o k i c h , k t ó r y c h s t a t y s t y c z n e ujęcie p o ­
d a l i ś m y w „ T a t e r n i k u " 1/1973 (s. 43). W a r t o z w r ó ­
cić u w a g ę , ż e w ś r ó d 4 osób z m a r ł y c h n a s e r c e
b y ł 2 2 - l e t n i Z . J i r k a . O k o ł o 15 t u r y s t ó w — w t y m
k i l k o r o P o l a k ó w — ocaliła H S o d śmierci, w y p r o ­
wadzając i c h z s y t u a c j i b e z wyjścia. N a j t r u d n i e j ­
sze t e c h n i c z n i e a k c j e p r z e p r o w a d z o n o n a ścianach
i Małego
Kieżmarskiego
Szczytu
Kieżmarskiego
o r a z n a ścianie G a l e r i i G a n k o w e j . N a s. 19 z a ­
mieszczono
zdjęcie ze s z k i c e m s y t u a c y j n y m w y ­
p a d k u L e s z k a B i a ł e g o . S z c z ę ś l i w i e z a k o ń c z y ł y się
2 duże u p a d k i ( j e d e n 9 0 - m e t r o w y ! ) p o d K o ł o w ą
(źle o z n a k o w a n e ­
Przełęczą, w s k u t e k p r z e o c z e n i a
go!) p r z e w i n i ę c i a s z l a k u w Dolinę Jagnięcą. P r z e ­
w o d n i k „ T a t r y " J , N y k i o s t r z e g a n a s. 3 H p r z e d
niebezpieczeństwem
grożącym
turystom
w tym
miejscu.
TRZY RAZY AICUILLE NOIRE
19 l i p c a 1972 r . schodząc z A i g u i l l e N o i r e p o
przejściu d r o g i R a t t i e g o
poniósł śmierć
Andrzej
M r ó z z K r a k o w a , członek G H M , w o s t a t n i c h l a t a c h
jeden
z
najwybitniejszych
alpinistów
Europy.
„ S c h o d z i l i ś m y r o z w i ą z a n i , w gęstej m g l e i z m r o k u
n i e w i d z ą c się w z a j e m n i e " — napisał w „ L a M o n Lagne" jego towarzysz, J e a n - P i e r r e Bougerol. W
pięć d n i p ó ź n i e j p r z y przejściu g r a n i
Peuterey
zabił się w tej s a m e j
o k o l i c y poniżej
szczytu
A i g u i l l e N o i r e świetny a l p i n i s t a n i e m i e c k i , Peter
S c h o l z . W s w o i m d o r o b k u m i a ł o n m . i n . północną
ścianę E i g e r u , F i l a r W a l k e r a ( s a m o t n i e ! ) , f i l a r F r e ney,
direttissimę
Cima
Grandę
di
Lavaredo...
U c z e s t n i c z y ł też w w y p r a w a c h — w r . 3970 w s z e d ł
n a N a n g a P a r b a t . S w ą ostatnią d r o g ę
odbywał
z p a r t n e r e m , jednakże niezwiązany. W p i e r w s z y c h
d n i a c h s i e r p n i a zginął w t r a k c i e zjazdów z A i g u i l l e
N o i r e odważny „solista" f r a n c u s k i , Dominiąue M o l l a r e t . Z a m i e r z a ł o n przejść g r a n P e u t e r e y s a m o t n i e ,
c o w p a r ę d n i p ó ź n i e j p o w i o d ł o się R e n e D e s m a i s o n o w i . Z n a l e z i o n o go wiszącego n a zjazdówce
g ł o w ą w dół, o e z j a k i c h k o l w i e k o b r a ż e ń . B y ć m o ­
że, i ż w y w a ż y ł g o p r z y z j e ź d z i e dość c i ę ż k i p l e c a k .
Z ŻYCIA GRUPY TATRZAŃSKIEJ
P o c z y n a j ą c o d z i m y 1972/73, d y ż u r y r a t o w n i ­
cze p r z y M o r s k i m O k u p e ł n i o n e są w y ł ą c z n i e p r z e z
ratowników-ochotników
G T , będących
członkami
K l u b u Wysokogórskiego. System t e n j a k d o t y c h ­
czas dobrze zdaje e g z a m i n .
87
http://pza.org.pl
•fc O d d n i a 1 s t y c z n i a 1973 r . G r u p a T a t r z a ń s k a
G O P R otrzymała 6 d o d a t k o w y c h etatów r a t o w n i ­
c z y c h i 1 a d m i n i s t r a c y j n y . T a k więc obecnie g r u p a
z a w o d o w a l i c z y 2 6 ratowników (plus 2 etaty a d m i ­
wraz
nistracyjne). L i c z b a ratowników-ochotników,
z k a n d y d a t a m i , w y n o s i 342.
•fr W z w i ą z k u z d u ż y m n a p ł y w e m p o d a ń o p r z y ­
jęcia n a c z ł o n k ó w G r u p y T a t r z a ń s k i e j G O P R o r a z
z trudnościami związanymi z koniecznością p r z e ­
s z k o l e n i a kandydatów, Zarząd G T G O P R
podjął
decyzję
o
wstrzymaniu
przyjmowania
nowych
c z ł o n k ó w d o k o ń c a r o k u 1974.
B i u r a Z a r z ą d u G O P R p r z e n i e s i o n e zostały d o
nowej s i e d z i b y w Z a k o p a n e m p r z y u l . Jagielloń­
s k i e j 9b. W związku z t y m G r u p a Tatrzańska z y ­
skała d w a n o w e p o m i e s z c z e n i a . O b e c n i e r a t o w n i c y
tatrzańscy posiadają świetlicę, z n a c z n i e p r z e s t r o n niejsze m a g a z y n y
sprzętu, a N a c z e l n i k
urzęduje
w e w ł a s n y m g a b i n e c i e . Cały l o k a l G T został o d ­
nowiony.
T?T Z o k a z j i 2 8 r o c z n i c y w y z w o l e n i a
Zakopanego
z ł o t y m i o d z n a k a m i Z a Zasługi d l a Z i e m i K r a k o w ­
s k i e j o d z n a c z e n i z o s t a l i długoletni r a t o w n i c y G O P R
— Stanisław M a r u s a r z II, W ł a d y s ł a w R o j Gąsienica
i T a d e u s z Gąsienica G i e w o n t .
NA SZEROKIM ŚWIECIE
-fr N a G r i n d e l w a l d g l e t s c h e r
przeprowadzono
u¬
dane próby r a t o w n i c t w a z t r u d n y c h szczelin lo­
d o w c o w y c h z u ż y c i e m ciężkich m a s z y n : k o m p r e ­
s o r a , p i ł y t a r c z o w e j i młota p n e u m a t y c z n e g o .
t o w n i k dotarł d o o f i a r y sztuczną sztolnią.
TV N a 3 0 0 - m e t r o w e j
Yamnuska w Kanadzie
K u l a (Jan Kula?). Przy
z e z b y t luźno spiętego
Ra­
południowej
ścianie M o u n t
poniósł ś m i e r ć 2 9 - l e t n i J o h n
o d p a d n i ę c i u w y s u n ą ł o n się
pasa asekuracyjnego.
•ń- „ S t o j e t o f o b i j a d u b i n e i i i a k r o f o b i a ? "
(Co
to j e s t l ę k p r z e d e k s p o z y c j ą , c z y l i a k r o f o b i a ? ) —
c i e k a w y a r t y k u l i k p o d t y m tytułem T o n e S t r o j i n a
zamieszczają „ N a ś e P l a n i n e " 1 1 - 1 2 / 1 9 7 2 .
Pogotowie
Górskie
Bawarskiego
Czerwonego
K r z y ż a zniosło w o s t a t n i m 2 0 - l e c i u z g ó r 1250 z a ­
b i t y c h alpinistów i turystów. Liczbę z w ó z e k k o n ­
t u z j o w a n y c h n a r c i a r z y o b l i c z a s i e n a 45 0 0 0 .
,,Alpinismus"
3/1973.
•fc W o s t a t n i e d n i r o k u 1 9 7 2 w c z a s i e
samotnej
w y c i e c z k i w m a s y w M o n t B l a n c zaginął 2 4 - l e t n i
A u s t r i a k , F r a n z E c k l . W m a r c u 1972 r. n a samot­
nej w ę d r ó w c e w górach R o t t e n m a n n e r T a u e r n p o ­
niosła ś m i e r ć j e g o 2 6 - l e t n i a s i o s t r a , S y l v i a .
•ćr W a r t y k u l e „ V o n d e r P f l i c h t d e s L a g e r l e i t e r s "
r o z w a ż a j ą „ D i e A l p e n " 3/1973 (ss. 5 7 - 6 1 )
konsek­
w e n c j e p r a w n e śmiertelnego w y p a d k u l a w i n o w e g o
w rejonie Wengenhornu. Opracowanie cenne dla
p r a w n i k ó w i n t e r e s u j ą c y c h się p r o b l e m a t y k ą g ó r s k ą .
•fc 2 9 s i e r p n i a 1 9 7 2 r . w a t a k u n i e p o g o d y n a g r a n i
m i ę d z y W i e l k i m i M a ł y m T r i g l a v e m p o n i e ś l i śmierć
c z t e r e j m ł o d z i turyści g ó r s c y ( w i e k 1 5 , 1 7 , 1 7 i 1 9
l a t ) . D w o j e d a l s z y c h odniosło c i ę ż k i e o d m r o ż e n i a .
Z żałobnej karty
W
Q u i l m e s ( B u e n o s A i r e s ) z m a r ł 30 l i p c a
1972 r. W a c ł a w W . B l i c h a r s k i , c z ł o w i e k g ó r ,
działacz
h a r c e r s k i , współzałożyciel
Harcer­
skiego K l u b u A n d y n i s t y c z n e g o „Tatry" z sie­
dzibą w s t o l i c y A r g e n t y n y .
U r o d z i ł się 12 w r z e ś n i a 1912 r . w
Zagórzu
w okolicy Sanoka, a wychowywał w
Tarno­
p o l u , g d z i e też o d r. 1922 należał d o h a r ­
c e r s t w a . W l a t a c h 1932-38 studiował n a W y ­
dziale Leśnym Politechniki Lwowskiej.
Oko­
ło r. 1930 p o z n a ł T a t r y . W r. 1939 u c z e s t n i ­
czył, j a k o
podchorąży,
w
obronie
Warsza­
wy, a później uciekł z n i e w o l i . Jego później­
szy szlak życiowy
wiódł przez Z S R R ,
Iran
i Włochy, gdzie uzyskał o d z n a c z e n i a , m . i n . z a
udział w b i t w i e p o d M o n t e C a s s i n o . P o w o j ­
n i e z n a l a z ł się w A n g l i i , a o d r. 1949 p r z e ­
bywał w Argentynie.
Tu
właśnie, n a terenie
wielkiego
Buenos
Aires,
rozwijał
działalność
w
harcerstwie
p o l s k i m . P r z e z długi czas był
komendantem
c h o r ą g w i . P o założeniu w r. 1968 ( w s p ó l n i e
z
i n n y m i działaczami)
Harcerskiego
Klubu
Andynistycznego,
grupującego
starszą
mło­
dzież harcerską, u s i l n i e zabiegał o nawiązanie
kontaktu
z
alpinizmem
krajowym,
m.in.
zwracając
się
do
J . K.
Dorawskiego,
wów­
W . H . P a r y s k i e g o i J . W o j s z n i s a (już
czas nieżyjącego)
o pomoc
w
sprowadzeniu
p o l s k i c h książek górskich. N a przełomie l a t
1968/69 p o p r o w a d z i ł 1 7 - o s o b o w ą w y p r a w ę
w
C e n t r a l n e A n d y A r g e n t y n y , z której
relację
ogłosił
w
„Taterniku"
3/1969
(s.
107—110).
Zdobywcą bądź współzdobywcą szczytów G e ­
nerał
Iwanowski
(5070
m)
oraz
Tatry
II
(5370 m ) b y ł w ł a ś n i e W . W . B l i c h a r s k i
(nie
należy go mylić ze Stanisławem B l i c h a r s k i m ,
uczestnikiem
wcześniejszych
wypraw
Pola­
k ó w a r g e n t y ń s k i c h —• p o r . „ W i e r c h y " 1 9 5 7 ,
s. 2 6 8 ) .
Wacław
Blicharski
zapisał
się w
sposób
trwały t a k w dziejach P o l o n i i argentyńskiej,
jak
v/ k r o n i c e d z i a ł a l n o ś c i g ó r s k i e j
Polaków
w A n d a c h —• z a r ó w n o j a k o d z i a ł a c z , w y c h o ­
wawca
młodego pokolenia i k i e r o w n i k
wy­
p r a w , j a k i przez własne wejścia.
Spoczął
na cmentarzu w Quilm.es (prowincja
Buenos
Aires).
Adam Chowański
88
http://pza.org.pl
Roman
Komarnicki
D n i a 22 m a r c a 1 9 7 3 r . z m a r ł w B u d a p e s z ­
Wied­
cie R o m a n K o m a r n i c k i . U r o d z o n y w
niu
w 1887 r., s y n P o l a k a i W ę g i e r k i , stracił
o j c a mając 3 l a t a i w y c h o w a ł się z b r a t e m
G y u l ą n a W ę g r z e c h , k t ó r e stały się i c h o j ­
czyzną.
Ukończył
gimnazjum
w
Budapesz­
cie i tamże wydział p r a w a n a u n i w e r s y t e c i e ,
uzyskując w 1910 r. tytuł d o k t o r a . W l a t a c h
1906—1912 należał d o n a j w y b i t n i e j s z y c h t a ­
t e r n i k ó w w ę g i e r s k i c h , w s p i n a j ą c się
przede
w s z y s t k i m z b r a t e m Gyulą. D o n i c h
należą
I wejścia n a jedne z ostatnich n i e z d o b y t y c h
turni w
Tatrach —
n a Kapałkowe
Turnie
P o ś r e d n i ą i M a ł ą (1909). B y ł t o j e d n a k o k r e s ,
w którym l i c z n e ściany tatrzańskie pozosta­
w a ł y jeszcze nietknięte. B r a c i a
Komarniccy
zwrócili uwagę n a w i e l k i e u r w i s k a . D o k o ­
n a l i m . i n . p i e r w s z y c h przejść w 1909 r. p ó ł ­
n o c n o - z a c h o d n i e j ściany Z a d n i e g o G i e r l a c h a ,
w
1910 r. w s c h o d n i e j
ściany Ł o m n i c y i
w
1911 r . p ó ł n o c n e j ś c i a n y H r u b e g o
Wierchu,
północno-zachodniej ściany Żłobistego S z c z y ­
tu
i północnej
ściany M a ł e g o
Jaworowego
Szczytu. Ich droga południowymi u r w i s k a m i
B a t y ż o w i e c k i e g o S z c z y t u (1912) d o d n i a
dzi­
siejszego
należy
do klasycznych
dróg
ta­
trzańskich.
W
czasie dłuższego pob} tu b r a c i
Komarn i c k i c h w 1908 r. n a d M o r s k i m O k i e m , z b l i ­
żyli się o n i d o t a t e r n i c t w a p o l s k i e g o
i za­
dzierzgnęli z w i e l o m a
taternikami polskimi
w i ę z y t r w a ł e j p r z y j a ź n i . W s p i n a l i się z w i e ­
loma, m.in. R o m a n
razem
z R.
Kordysem
i J . M a ś l a n k ą przeszedł w 1910 r. j a k o p i e r w ­
r
s z y całą grań H r u b e g o . Z G y u l ą brał udział
w wyprawie ratunkowej po K l i m k a Bachle­
dę n a M a ł y m J a w o r o w y m . W r a z z
bratem
zwrócił uwagę p o l s k i c h taterników n a połud­
niową
ścianę Z a m a r ł e j
Turni,
atakując
ją
dwukrotnie w
1909 r . D o p i ę k n y c h
wyczy­
n ó w R o m a n a należą też d w a I wejścia z i ­
mowe, n a Mały D u r n y i D u r n y Szczyt, oba
d o k o n a n e w 1910 r. w b a r d z o c i ę ż k i c h w a ­
runkach.
Pozostawił po sobie k i l k a wspomnień t a ­
ternickich, m i . n . opis wejść
na
Kapałkowe
Turnie
w
roczniku Węgierskiego
Towarzy­
s t w a K a r p a c k i e g o z 1910 r. i z i m o w y c h
—
na Mały D u r n y i D u r n y w I roczniku „Tur i s t a s a g es A l p i n i s m u s " . W
tymże roczniku
opublikował pełne głębokiego u c z u c i a w s p o ­
mnienie
o Klimku
Bachledzie. Należał
do
założycieli B u d a p e s t i E g y e t e m i T u r i s t a E g y e siilet
(Budapeszteńskie
Akademickie
Towa­
które
przekształci­
rzystwo
Turystyczne), w
ła się w 1908 r . S e k c j a A k a d e m i c k a M a g y a r
Turista
Egyesiilet
(Węgierskie
Towarzystwo
Turystyczne)
i które t a k wielką
rolę
ode­
grało w taternictwie. W latach a k a d e m i c k i c h
1911/12 i 1912/13 b y ł p r e z e s e m B E T E . Z b r a ­
tem
jeździł w
Alpy
i Dolomity. W
czasie
I wojny
ś w i a t o w e j p r z e z r o k służył w
od­
działach
górskich
n a froncie
włoskim
na
Ortlerze, schronienie mając w pieczarze lo­
dowej.
Z
zawodu
był
adwokatem
i to
jednym
z najwybitniejszych n a Węgrzech. W
okresie
m i ę d z y w o j e n n y m był p r e z e s e m U n i o n I n t e r ­
nationale des Avocats. P i s a ! piękne poezje.
W
zmarłym żegnamy nie tylko
przyjacie­
la
naszych
poprzedników,
ale i taternika,
który kładł p o d w a l i n y p o d dzisiejsze
tater­
nictwo i a l p i n i z m po obu stronach Tatr.
Bolesław Chwaściński
"Z p i ś m i e n n i c t w a
J a n R e y e h m a n : Podróżnicy p o l ­
s c y n a B l i s k i m Wschodzie w X I X
wieku. Wiedza Powszechna,
War­
s z a w a 1972; s. 344. C e n a zł 55.
W
nowej,
pięknie i l u s t r o w a n e j
książce p r o f . R e y c h m a n a
czytel­
nicy
„Taternika"
znajdą
wiele
stron poświęconych górom i l u ­
d z i o m z n i m i związanym. A u t o r
skrupulatnie
odnotowuje
polskie
wejścia n a s z c z y t y ' A z j i Z a c h o d ­
n i e j , toteż z e b r a n y w książce m a ­
teriał w a r t o z e s t a w i ć z istnieją­
c y m i już o p r a c o w a n i a m i
dziejów
polskiego
alpinizmu w
egzotyku
— prawdopodobnie
w z b o g a c ą się
one o n i e j e d e n c e n n y szczegół c z y
p o z y c j ę bibliograficzną. W y ł a n i a j ą
się też z l e k t u r y k w e s t i e w y m a g a ­
j ą c e d a l s z y c h b a d a ń , n p . uściśle­
n i e t r a s górskich w y p r a w
Józefa
K r o m e r a w r e j o n i e A r a r a t u (1877
-78). W i a d o m o ś c i o p o d r ć ż n i k a c h i n ż y n i e r a c h . d y p l o m a t a c h , zesłań­
cach (na K a u k a z i e ) ,
wojskowych
czy pielgrzymach — przedstawio­
n e są interesująco, a i c h s z l a k i
i p r z y g o d y — ż y w o i z głęboką
znajomością r z e c z y . S ł o w a a u t o r a
często w z b o g a c a f r a g m e n t p a m i ę t ­
n i k a c z y r e l a c j i , w której n i e r z a d ­
k o z n a j d u j e m y p o r ó w n a n i e oglą­
d a n y c h krajobrazów z w i d o k a m i
tatrzańskimi... W
sumie
książka
ciekawa,
naprawdę
warta
prze­
czytania.
Przed
wyjazdem
na
K a u k a z , do T u r c j i czy do I r a n u
w i n n a to być natomiast l e k t u r a
obowiązkowa.
Maciej
Popko
Zakopane. R e d a k t o r : T e r e s a Z a ­
krzewska.
Państwowe
Przedsię­
biorstwo
Wydawnictw
Kartogra­
ficznych,
Warszawa
1972. C e n a
zł 10.
W n a k ł a d z i e 60 000 e g z e m p ł a r z y
ukazał się w p o c z ą t k u r o k u 1973
wielobarwny
plan
Zakopanego,
opracowany przez P P W K na pod­
stawie
materiałów
Prezydium
MRN
— p r z y współpracy Z b i g n i e ­
wa
Korosadowicza. J a k na roz­
m i a r y 73 X 52 c m j e s t o n s t o s u n ­
k o w o u b o g i w treść, b r a k n p . o z n a ­
czeń b r a n ż o w y c h d o m ó w w c z a s o ­
wych
(„Halama",
„Modrzejów",
„Księżówka" i inne). Zbocze n a d
dolnym biegiem Z a k o p i a n k i zwie
się Ł a s i ó w k i , k o ś c i ó ł e k w J a s z c z u ­
r ó w c e l e p i e j b y ł o n a z w a ć kaplicą,
89
http://pza.org.pl
a d o m „ T e a " — chatą n i e w i l i ą .
N a m a p c e przeglądowej r a z i b r a k
oraz
szosy przez K i r y i Witów
D r o g i W o l n o ś c i n a południe o d
Tatrzańskich K o t l i n .
Reinhold
Messner:
Die
rote
Rakette a m N a n g a Parbat. N y m p h e n b u r g e r V e r l a g . M u n c h e n 1971;
s. 216. C e n a D M 24.
Książka o w y p r a w i e
niemieckiej
w r . 1970, j e j k a p i t a l n y m s u k c e ­
sie polegającym n a p r z e t r a w e r s o ­
waniu
masywu
Nanga
Parbat
z d o l i n y R u p a l (4500 m p r z e w y ż ­
s z e n i a ) d o d o l i n y D i a m i r (3000 m )
oraz tragicznym finale:
śmierci
w lawinie lodowej brata autora,
Guntera Messnera. W podtekstach
polemika z kierownikiem wypra­
K.
Herrligkofferem,
wy,
drem
o d m i e n n i e przedstawiającym
tło
i przebieg
dramatycznych
wy­
darzeń
(np. w książce
„Kampf
u n d S i e g a m N a n g a P a r b a t " 1971).
Reinhold Messner:
Sturm
am
Manaslu. B L V V e r l a g s g e s e l l s c h a f t ,
M u n c h e n — B e r n — W i e n 1972;
s. 157, 40 i l u s t r a c j i . C e n a D M 14,
s z y l i n g ó w 106,40
D r u g a p o z y c j a reportażowa z n a ­
komitego alpinisty tyrolskiego, t y m
r a z e m z w y p r a w y n a południową
szczytu
Ziemi.
ścianę
siódmego
Pasjonujący obraz zmagań z w y ­
huraganami,
lawinami,
sokością,
30-stopniowym mrozem,
samotnej
drogi autora n a szczyt,
wreszcie
śmierci d w ó c h t o w a r z y s z y .
Obok
r z e c z o w e j r e l a c j i książka z a w i e r a
nurt drugi, typowy dla pisarstwa
Messnera: refleksyjny,
miejscami
f i l o z o f i c z n y — stawiający p y t a n i e
„po co to w s z y s t k o " i p r z e k o n y ­
w a j ą c o d o w o d z ą c y , że g ó r y w a r t e
są n i e l u d z k i c h w y s i ł k ó w a n a w e t
ofiar.
C c s a r e Saibene i A u r e l i o G a robbio: II grandę libro delie A l p i .
W y d . Vallardi Industrie Grafiche,
M i l a n o 1972; s. 180, 2 m a p y A l p
( f i z y c z n a i g e o l o g i c z n a ) , 80 z d j ę ć
b a r w n y c h . C e n a L . 10 000.
L u k s u s o w o w y d a n e dzieło a l b u ­
m o w e g o f o r m a t u (27 X 32 c m ) ,
prezentujące
w
80
kolorowych
zdjęciach cały łuk a l p e j s k i , k t ó ­
rego budowę, przyrodę i gospo­
darkę o m a w i a
jeden
z
najlep­
szych
znawców,
działacz
CAI
i U I A A . prof. Saibene. D r u g i tok
narracji tworzy zestawiony
przez
Garobbia wybór najwybitniejszych
t e k s t ó w o d n o s z ą c y c h się d o A l p —
od a n t y k u po czasy dzisiejsze.
Alfonso
Bernardi:
L a Grandę
Civetta. W y d . Zanichelli, Bologna
1971; s. 332, 134 i l u s t r a c j e . L . 6800.
M o n o g r a f i a r e j o n u Civetty, zło­
żona
z 3 części:
geograficzno-przyrodniczej
(Marcello
Manzoni). historycznej
(Piero
Rossi)
i poświęconej współczesności ( w y ­
bór reportaży
wybitnych
alpini­
stów, t a k i c h j a k P i e r r e M a z e a u d .
Roberto Sorgato. T o n i Hiebeler i
inni). Piękne teksty — wyróżnia
się z w ł a s z c z a r o z d z i a ł P i e r a R o s s i e g o — uzupełniają w s p a n i a ł e f o ­
tografie.
Pobieżdionnyje
W i e r s z y n y 1970
—1971. S b o r n i k s o w i e t s k o g o
alpinizma.
Wydawnictwo
„Myśl",
M o s k w a 1972, s. 438. C e n a 1 r . 38
kop.
U k a z a n i e się o m a w i a n e g o
tomu
w i ą ż e się z 5 0 - l e c i e m r a d z i e c k i e ­
go
alpinizmu,
świętowanym
w
m a r c u t e g o r o k u , stąd też p e w n e
i n n o w a c j e : i n n a niż z w y k l e o k ł a d ­
k a , k o l o r o w e zdjęcia n a p o c z ą t k u
tomu,
spory
udział
artykułów
m o n o g r a f i c z n y c h i materiałów h i ­
storycznych.
Dział
„Ekspedycje"
o t w i e r a S. P a w ł ó w , referując d z i e ­
je eksploracji m a s y w u P i k u R e ­
wolucji w Pamirze. Dalej K . Kuźm i n p r z y p o m i n a historię a t a k ó w
na P i k Pobiedy,
a W. Iwanow
i A . O w c z i n n i k o w opowiadają
o
w y c z y n i e z n a n y m już c z y t e l n i k o m
„Taternika" — trawersowaniu gra­
n i Kokszaał-Tau, w której w z n o ­
s i się P i k P o b i e d y . Z a m y k a t e n
dział
k r o n i k a e k s p e d y c j i z 1970
roku.
„Doświadczenie i p r a k t y k a " . D a ­
lej J . A r u t i n o w r e f e r u j e
zasady
bezpiecznego
użycia
helikoptera
górach,
W.
Aksenow
i
D.
w
Buszman
opowiadają
o
udziale
alpinistów w b u d o w a n i u w i e l k i c h
górskich h y d r o e l e k t r o w n i . N a u¬
w a g ę zasługują w y l i c z e n i a P . Ż a ­
k a , dotyczące k o n s t r u k c j i haków
i karabinków. D . G o z a l i s z w i l i p r e ­
zentuje w y n i k i k o n k u r s u fotogra­
ficznego
„Góry i ludzie"
(wśród
nagrodzonych E. Abgarowicz,
K.
C i e l e c k i i K . O l e c h ) . Dział „ H i s t o ­
r i a wejść górskich" p r z y n o s i r e ­
welacje o Rosjanach — uczestni­
kach ekspedycji
Scotta n a A n ­
t a r k t y d ę w r . 1912, w s p o m n i e n i a
o W . K . A r s e n i e w i e (badacz K a m ­
czatki), N . W. Krylence, W . L.
Siemienowskim, W. G. Klementiew i e . o r o d z i n i e gruzińskich a l p i ­
nistów Dżaparidze i o M . T . P o grebieckim.
Tom
zamyka,
jak
zwykle, kronika.
Maciej
Popko
B e r n a r d A m y : L a montagne des
autres. A l p i n i s m e en pays kurde.
W y d . A r t h a u d , P a r i s 1972; s. 240,
26 z d j ę ć , 4 m a p y .
R u b r y k a „Wejścia s p o r t o w e " , to
przede
wszystkim ciekawa
opo­
wieść A . R i a b u c h i n a o wejściach
Książka o w y p r a w i e
w
góry
na
Dżigit
(Terskej-Ałatau)
w Dżilo... Z t r u d e m p r z y s z ł o b y m i
1965—1966 r . A r t y k u ł W . N i e k r a ­ pisać o n i e j z a c h o w u j ą c choć p o ­
sowa
poświęcony
jest
rejonowi zory
obiektywizmu. N a
okładce
Dombaj-Ulgen
(„Wielki Żubr" w p a n o r a m a
szczytów
nad
Mia
K o l e j n a H w a r a : właśnie
języku k a r a c z a j e w s k i m ) .
tak
wyglądały,
r e l a c j a pióra J . M o i s i e j e w a i A . k i e d y widziałem j e p o r a z ostat­
Simonika, dotyczy m a s y w u D u k - ni,
zatrzymawszy
się
tuż
pod
don w
G ó r a c h Fańskich i p o ­ przełęczą D e r - i D ż a f e r . A
sama
t w i e r d z a wielką atrakcyjność tego
treść k s i ą ż k i j e s t d l a m n i e długą
regionu.
Dalej
I.
Antonowicz
znajomymi
szlakami,
wędrówką
streszcza dzieje modnego w Z S R R
sportu wspinaczkowego,
po c z y m przez Anatolię n a d W a n i dalej
głąb
K
u
r
d
y
s
t
a
n
u
,
aż
p o hałę
w
następuje k r o n i k a w e j ś ć
sporto­
M e r g a n , jest konfrontacją
gór­
wych.
skich
i
nie-górskich
wrażeń i
W d z i a l e „ Z a granicą" W . K a - wzruszeń. Szczególnie s i l n i e p r z e ­
wunienko opowiada
o d z i a ł a l n o ­ ż y w a m o p i s y spotkań z K u r d a m i ,
ści e k i p y r a d z i e c k i c h l e k a r z y
w k t ó r z y w r . 1969 b y l i d l a f r a n c u ­
Peru
w
związku
z
t r a g i c z n y m s k i c h w s p i n a c z y taką samą
za­
trzęsieniem z i e m i w 1970 r . i o gadką, j a k n i e c o w c z e ś n i e j
dla
wejściu
3 jej
uczestników
n a nas. A m y jest p r z e d e w s z y s t k i m
H u a s c a r a n . Kolejną pozycją
j e s t w r a ż l i w y m alpinistą, toteż w j e g o
a r t y k u ł J . N y k i o a l p i n i z m i e w r e l a c j i n a j p i ę k n i e j s z e są g ó r y —
Polsce, o p u b l i k o w a n y w s a m r a z barwne, dziewicze,
niedostępne.
n a 100-lecie i s t n i e n i a n a s z e j o r g a ­ Jednocześnie z d a j e s o b i e o n s p r a ­
n i z a c j i . P o a r t y k u l e F . S a w i e n c a w ę z t e g o , że m o ż n a s p o r o p o ­
„ W górach Jugosławii"
z n a j d z i e ­ w i e d z i e ć o przeszłości i t e r a ź n i e j ­
m y k r o n i k ę himalajską 1967—1970. szości K u r d y s t a n u , o j e g o
dzi­
w k t ó r e j o d n o t o w a n o też p o l s k i e s i e j s z y c h m i e s z k a ń c a c h , i że t y c h
w e j ś c i e n a M a l u b i t i n g P ó ł n o c n y , w i a d o m o ś c i b ę d z i e szukać w j e g o
o r a z c e n n e z e s t a w i e n i e ( F . K r o p - książce c z y t e l n i k . Stąd częste d y ­
fa) n a j w y ż s z y c h s z c z y t ó w świata,
g r e s j e w stronę e t n o g r a f i i ,
hi­
z
danymi
o
dokonanych
wej­
s t o r i i i p o l i t y k i . Specjalista miał­
ściach. D z i a ł „ N a u k a i a l p i n i z m "
p r z y n o s i m o n o g r a f i e M . G r u d z i ń ­ b y m o ż e zastrzeżenia co d o n i e ­
szczegółów, lecz u s t e r k i
skiego o masywie
Kungej-Ałatau. których
Amy-narrator,
dy­
c i e k a w y artykuł K . R o t o t a j e w a
o kompensuje
nieprzeciętną
spo­
z a s a d a c h p o r u s z a n i a się i a s e k u ­ s p o n u j ą c y
s
t
r
z
e
g
a
w
c
z
o
ś
c
i
ą
i
u
m
i
e
j
ą
c
y
u
ka­
r a c j i w śniegu i l o d z i e ; G . R u n g
d z i e l i się d o ś w i a d c z e n i a m i w z a ­ zać p a r a d o k s a l n o ś ć i k o m i z m s y ­
p o b i e g a n i u c h o r o b i e g ó r s k i e j , A . t u a c j i . N a u w a g ę zasługują z w ł a ­
kon­
Ziuzin charakteryzuje zmiany
w s z c z a rozdziały dotyczące
Francuzów
z
góralami
ukształtowaniu
lodowca
K a s z k a ­ taktów
tasz
(Kaukaz),
a M . Łaptiew i k u r d y j s k i m i , przydatne d l a tych,
A . Ł u k a s z ó w zachęcają d o o d w i e ­ k t ó r y c h oczekują s p o t k a n i a z t u ­
egzotycznych
górach.
dzenia dziewiczego p a s m a górskie­ b y l c a m i w
go K o d a r n a d j e z i o r e m
Bajkał. Kończą
książkę
cenne
aneksy.
Dział ten k o ń c z y a r t y k u ł P . R o t o ­ W p i e r w s z y m a u t o r ,
który
był
tajewa
..Himalaje
—
najwyższe k i e r o w n i k i e m
ekspedycji,
pre­
góry świata".
z e n t u j e s w e doświadczenia
oraz
własną teorię l e k k i c h
wypraw.
Założenia k l a s y f i k a c j i dróg a l p i ­
D r u g i aneks zawiera
praktyczne
nistycznych, przedstawione
przez
wskazówki d l a wspinaczy
pragP.
Powarnina,
otwierają
dział
90
http://pza.org.pl
nących pojechać w Dżllo; z n a j ­
d z i e m y t a m o p i s y większości dróg
i d a n e o p i e r w s z y c h przejściach.
Obszerna
bibliografia
obejmuje
t e ż p r a c e o treści h i s t o r y c z n e j i
społeczno-politycznej.
I jeszcze o „polskiej obecności"
w k s i ą ż c e : w t r a k c i e c z y t a n i a łat­
w o w y k r y ć , że e k s p e d y c j a
fran­
c u s k a opierała się p r z e d e w s z y s t ­
k i m n a materiałach w y p r a w K l u ­
b u W y s o k o g ó r s k i e g o z l a t 1967 i
1968 o r a z n a r e l a c j a c h i c h u c z e s t ­
ników. N a z w y szczytów, t a k n i e ­
dawno przez nas wymyślone i n a ­
d a n e n a łamach „Taternika", f i ­
gurują w tekście i n a
mapach,
m i m o że r y w a l i z o w a ł y z n i e k t ó ­
r y m i z n i c h n a z w y wcześniejsze.
P o ś r ó d i t i n e r a r i ó w są i wejścia
polskie,
nawet
te
drugorzędne.
W t e n sposób w y n i k i
polskiej
e k s p l o r a c j i Dżilo utrwalają się w
tradycji
alpinistycznej,
co
jest
istotne
także
d l a t e g o , że w te
w z n o s z ą c e się w s e r c u K u r d y s t a ­
n u g ó r y z każdym r o k i e m będzie
Europej­
napływać coraz więcej
czyków. Książka A m y ' e g o
nie­
w ą t p l i w i e się d o t e g o p r z y c z y n i .
Maciej
Popko
Sprzęt i ekwipunek
JESZCZE O CZEKANIE
W „ T a t e r n i k u " 4/1972 u k a z a ł a s i ę n a s . 188
notatka
p.t. „ P r z e d
wspinaczką
zimową",
Pragnąłbym
notatkę
traktująca
o czekanie.
tę u z u p e ł n i ć .
Czekan
o drewnianym
s t y l i s k u , jest
naj­
słabszym o g n i w e m w łańcuchu a s e k u r a c j i n a
drogach śnieżno-lodowych (Pit Schubert, „ A l p i n i s m u s " 5/71, s. 59). J e d y n i e c z e k a n y o m e ­
t a l o w y c h s t y l i s k a c h ( T . 3/71, s. 133) o w y ­
trzymałości m i n i m u m 600 k g spełniają
pod­
stawowe wymogi. W
handlu mamy
obecnie
szereg
m o d e l i p r o d u k c j i różnych f i r m . N p .
czekany
„Interalp"
o
s t y l i s k a c h ze
stopu
aluminiowo-cynkowego
i głowicach ze
stali
chromomolibdenowej.
Czekany Mountain Safety Research mają
styliska aluminiowe,
a
g ł o w i c e s p a w a n e z d w u części, c o z n a c z n i e
o b n i ż a c e n ę (50 m a r e k ) w s t o s u n k u d o c z e ­
k a n ó w f i r m y „ I n t e r a l p " (98 m a r e k ) .
Wysokość czekana należy dostosowywać do
rodzaju
zamierzonego
przedsięwzięcia.
Na
d r o g a c h łatwych w i n i e n o n być dłuższy (80—
90 c m ) , n a t r u d n y c h — k r ó t s z y ( 7 0 — 8 0 c m ) .
W łatwym terenie doskonałym
zestawieniem
są k i j k i n a r c i a r s k i e o r a z c z e k a n . W
stromym
lodzie — czekan i nowoczesny
młotek
lodo­
wy, l u b 2 młotki lodowe, a czekan n a ple­
caku. Czekano-młotki p o w o l i wychodzą z uży­
cia. Kolec lodowy
w
konkurencji z
nowo­
czesnym młotkiem l o d o w y m
(„Salewa") stra­
cił zupełnie n a z n a c z e n i u . D r u g i m
ważnym
n a r z ę d z i e m d o w s p i n a c z k i l o d o w e j są 1 2 - z ę b ne raki, z których najlepszymi w c h w i l i obec­
n e j są r a k i „ S t u b a i " m o d e l „ T i r o l " , o d w u
p a r a c h z ę b ó w a t a k u j ą c y c h (80 m a r e k — z o b .
T . 2/72, s. 8 9 ) . R a k i , c z e k a n i m ł o t e k
lodo­
wy,
lub raki
plus
2 młotki
lodowe
dają
3 p u n k t y oparcia, umożliwiając
—
jak
w
skale —
pokonywanie
nawet
krótkich
od­
cinków pionowych.
z
N a koniec uwaga krytyczna o asekuracji
c z e k a n a . J e s t o n a ściśle zależna o d k o n ­
s y s t e n c j i śniegu. J e d y n i e p r z y śniegu, w k t ó ­
r y c z e k a n z c a ł y m t r u d e m u d a j e się
wbić
aż p o głowicę — n i e r z a d k o z pomocą młot­
k a — można myśleć o dobrej asekuracji, i to
p o d w a r u n k i e m , że s t y l i s k o jest
metalowe.
Ale
w a r u n k i t a k i e n i e często się
spotyka,
zwłaszcza w Tatrach. P r z y m n i e ]
sprasowa­
n y m śniegu n i e pomoże n a w e t m e t r o w e j dłu­
gości s t y l i s k o , c z y l i i n a c z e j m ó w i ą c — długość
s t y l i s k a jest s p r a w ą drugorzędną, jeśli i d z i e
0 rzetelną asekurację. T a k w i ę c
asekuracja
z z a c z e k a n a o d r e w n i a n y m s t y l i s k u jest j e d ­
n y m z m i t ó w pokutujących w a l p i n i z m i e , zaś
do asekuracji z użyciem czekana o stylisku
metalowym
należy podchodzić ze sporą dozą
k r y t y c y z m u i ostrożności.
Jerzy Hajdukiewicz
Z WYJAZDU W ALPY
S p r a w a wyposażenia w sprzęt w s p i n a c z k o ­
w y b y ł a d l a n a s z e j g r u p y ( z o b . T . 1/73 s. 5)
problemem
n r 1.
Wydawać
b y się
mogło,
iż
wyczynowe
wyjazdy
centralne
winny
mieć
priorytet
w
zaopatrzeniu
w
sprzęt
1 e k w i p u n e k ze strony m a g a z y n u
głównego
K W . T y m c z a s e m pięcioosobowa g r u p a
otrzy­
m a ł a d o d y s p o z y c j i 8 śrub l o d o w y c h , 30 l e k ­
k i c h k a r a b i n k ó w , 17 h a k ó w s k a l n y c h ( w t y m
a n i jednego cienkiego), do tego raki. czekany
i
liny
wybrakowane
przez
wyjeżdżające
wcześniej egzotyczne w y p r a w y
środowiskowe.
P o przejściu 2 dróg l o d o w y c h zespół Jagiełły
dysponował już t y l k o j e d n y m
(prywatnym)
„ c h a r l e t e m " , zaś pozostałe t r z y c z e k a n y u l e g ­
ły złamaniu
(dwa w
środku trudności
na
północnej
ścianie
Dent
d'Herens!);
jedyne
w y p o ż y c z o n e z m a g a z y n u r a k i zostały
zde­
k o m p l e t o w a n e w czasie t r u d n e j d r o g i zejścio­
wej
z tegoż szczytu. O t a k i c h
drobiazgach,
jak buty, lepiej n i e wspominać.
Andrzej Tarnawski
9-\
http://pza.org.pl
Alpinizm
WYSTAWA
i kultura
FOTOGRAFICZNA
W I D Z I A N E W PARYŻU
„PAMIR"
W
l u t y m 1973 r. c z y n n a była w
lokalu
Krakowskiego
Oddziału P T T K
wystawa
fo­
tograficzna przedstawiająca
Pamir na styku
grzbietów A k a d e m i i N a u k i Piotra I oraz w
r e j o n i e P i k u L e n i n a . A u t o r a m i z d j ę ć są S t a ­
nisław
Biel,
Stanisław
Kuliński,
Stanisław
M i c h t a (największa liczba fotogramów), K a ­
zimierz Olech oraz Antoni i Jerzy
Walowie.
N a e k s p o z y c j ę składają się 23 p l a n s z e z a w i e ­
r a j ą c e 56 z d j ę ć , 3 r y s u n k i i 1 m a p ę . P r z e z n a ­
c z o n a jest o n a do w i e l o k r o t n e j
ekspozycji.
Właścicielem
plansz
jest
Klub
Przewodni­
ków T u r y s t y k i Górskiej K r a k o w s k i e g o O d ­
d z i a ł u P T T K , u l . B a s z t o w a 6.
Jerzy W a l a
DZIAŁACZE R A D Z I E C C Y W P O L S C E
O d 16 d o 31 m a r c a 1973 r . b a w i ł a w P o l ­
sce delegacja
Federacji Alpinizma Z S R R
w
s k ł a d z i e M i c h a i ł I. A n u f r i k o w ( s e k r e t a r z g e ­
neralny),
E d u a r d Mysłowskij
i
Wiaczesław
Romanow.
Większość
c z a s u goście
spędzili
w Zakopanem i w Tatrach. W Krakowie za­
p o z n a l i się z s y s t e m e m s z k o l e n i a w
Klubie
Wysokogórskim, w Warszawie
przeprowadzili
z członkami Z G K W , złożyli
też
rozmowy
kilka wizyt, m.in. w G K K F i T
oraz w
wy­
dawnictwie
„Wiedza
Powszechna".
W
roz­
m o w a c h poruszono: organizowanie wspólnych
i m p r e z , zacieśniania kontaktów między
alpi­
n i s t a m i o b u krajów itp. Goście r e p r e z e n t o w a ­
li 2 generacje a l p i n i z m u radzieckiego. Michaił
I. A n u f r i k o w , a u t o r z n a n y c h i n a g r a d z a n y c h
na festiwalach filmów
górskich, należy
do
p o k o l e n i a pionierów t r u d n y c h przejść
ścia­
nowych w
Kaukazie w
l a t a c h 1935-55. D o
j e g o czołowych osiągnięć należą I
przejścia
p ó ł n o c n y c h ścian P i k u S z c z u r o w s k i e g o
oraz
Dychtau —
obie kategorii
5B. Mało
znaną
k a r t ą w j e g o ż y c i o r y s i e g ó r s k i m są l a t a w o j ­
ny, kiedy to wespół z k i l k o m a czołowymi a l ­
p i n i s t a m i opracował koncepcję
obrony
łań­
c u c h a przełęczy k a u k a s k i c h . Mysłowski i R o ­
manow
— to
przedstawiciele
sportowego
skrzydła a l p i n i z m u radzieckiego.
Romanow,
lekarz
sportowy,
m a
za
sobą
znakomite
I przejścia n a ścianach P i k a
Korzeniewskiej
(południowy filar), C h a n T e n g r i
(Marmuro­
wym
Żebrem)
i Piku
Engelsa
(południową
flanką). W
r. 1970 b y ł n a H u a s c a r a n i e
w
Peru.
Mysłowskiego
w
pełni
rekomendują
szóstkowe n o w e drogi n a P i k K o m m u n i z m a
(południowo-zachodnią
ścianą) i C h a n
Ten­
g r i (od p ó ł n o c y ) . W r. 1970 uczestniczył o n
w
I trawersowaniu
masywu
Pika
Pobiedy.
ostatnio
okazję
obejrzeć
film
z
Miałem
wyprawy
francuskiej n a filar Makalu,
bez­
pośrednio k o m e n t o w a n y
przez
Roberta P a ragota. F i l m
raczej
przeciętny: znów
tylko
chodzą, łażą, człapią, noszą, d ź w i g a j ą ,
piją
herbatę, jedzą s a r d y n k i . A także dyszą. N i e
z a p o m n i a n o oczywiście o wietrze, który z a ­
pamiętale wieje. Z samego wejścia
zdjęcia
mało efektowne i czytelne tylko d l a wtajem­
n i c z o n y c h . M i m o to seans, który
oglądałem,
miał w i d o w n i ę pełniutką — w w i e l k i e j
sali
„ P l e y e l " o k r ą g ł o 5000 l u d z i . A s e a n s ó w b y ł o
kilka.
W
tej
samej
sali
oglądałem
jeden
z paru pokazów
Jurka
Surdela
„.Odwrotu"
oraz L o t h a r a B r a n d l e r a „Inferno a m Mont.
B l a n c " ( k a t a s t r o f a n a F r e n e y w r. 1961). T e n
d r u g i f i i m był o c z e k i w a n y w napięciu. O d ­
t w a r z a jedną z większych tragedii alpejskich,
gra w n i m j e d e n z ocalałych — P i e r r e M a zeaud, w trakcie prac filmowych w styczniu
1972 r. z g i n ę ł o w o b r y w i e l o d o w y m n a C o l
du
Midi
2
czołowych
aktorów —
Walter
Grimm
i Milan
Doubek... Z
artystycznego
p u n k t u w i d z e n i a oczywiście żadnego
porów­
n a n i a . P i ę k n e zdjęcia, piękna m u z y k a , f a b u ­
ł a u n i w e r s a l n a , l i t e r a c k a —• w
stylu Jacka
Londona
—
to
„Odwrót".
Film
o
filarze
bez
polotu.
Mazeaud
Freney
zrobiony
i
6 Niemców
„odgrywają"
przebieg
wyda­
rzeń. N a z b y t to dosłowne, f i l m o w o n i e c i e k a ­
we, aktorsko kompromitujące nawet
amato­
rów. M a z e a u d , również
komentujący
fiim
bezpośrednio,
słowem
nie wspomniał,
czy
d r o g a została z r o b i o n a i p r z e z kogo,
powta­
r z a ł t y l k o „ b y l i ś m y 80 m o d s z c z y t u " , n i e
wyjaśniając, że chodziło o szczyt spiętrzenia
skał, a n i e M o n t B l a n c . Cała p a r t i a z o k r e s u
dobrej
p o g o d y została nakręcona w
terenie
rzeczywistym.
A n d r z e j Paczkowski
FILM O P R A C Y L E K A R Z A
Doczekaliśmy
nej
przebiegu
na
film
w
oddany
góry,
góry
jest
klimat
nastrój
kanwie
M a m
zrealizowany
podczas
wyprawie
oryginal­
na
egzotyczne.
bakszyszu",
Farata
i
osnutej
Hindukusz w
podobnej
świetnie
du
w
w
„Bez
Romualda
ekspedycji
na
autentycznej
filmowej
wyprawy
myśli
przez
był
się
wypowiedzi
krakowskiej
1 9 7 1 r o k u *.
zgodzi
w
kontaktów
czasie
z
się,
Kto
że
dojaz­
miejscową
* P r o d u k c j a : Wytwórnia F i l m o w a „Czołówka" n a
z l e c e n i e T e l e w i z j i P o l s k i e j , 1972 r . F i l m
barwny,
16 m m , c z a s p r o j e k c j i : 22 m i n . R e a l i z a c j a i z d j ę ­
cia: Romuald Farat.
http://pza.org.pl
ludnością. Z życzliwością p r z e d s t a w i a
autor
pełne h u m o r u pierwsze
s p o t k a n i a górali
z
medycyną, j a k n p . obraz starca połykającego
l e k w r a z z o p a k o w a n i e m . A l e jest to t y l k o
barwne
tło w
precyzyjnie
zakomponowanej
i n i e z w y k l e oszczędnie o p o w i e d z i a n e j
histo­
rii o p r a c y l e k a r z a i alpinisty, d r a Zdzisła­
wa Ryna.
Film
składa się z w y r a ź n y c h
sekwencji,
k t ó r e n a k ł a d a j ą się w u m y ś l e w i d z a j a k p o ­
szczególne części z d a n i a , w y p o w i a d a j ą c
co­
r a z pełniej zamierzoną myśl. D r R y n leczy
z a d a r m o m i e j s c o w ą ludność, p r o w a d z i
pro­
filaktykę wśród dzieci górskich wiosek,
le­
czy współtowarzyszy w y p r a w y
i siebie, p r o ­
wadzi obserwacje
i badania naukowe
z za­
kresu psychiatrii, a wreszcie
znajduje
czas
n a to, a b y się w s p i n a ć . S a m o z d o b y c i e
szczy­
t u p r z e d s t a w i a reżyser z pomocą zdjęć
fo­
tograficznych,
traktowanych
jako
pamiątki
z w a k a c j i . Jest to świadomy
zabieg,
suge­
rujący,
że
najtrwalej
przeżywa
się
pracę
zawodową. O n a przynosi najwięcej
satysfak­
cji, a w s p i n a n i e pozostaje
tylko
urlopowym
hobby.
Idąc dalej t y m t r o p e m , a reżyser upoważ­
n i a n a s d o tego, zadaję s o b i e p y t a n i e , co r o ­
bi reszta w y p r a w y ? ,
p o co przyjechała
w
ten odległy zakątek świata? I s a m y m
wspi­
naniem nie mogę zrównoważyć pracy
leka­
rza. Może właśnie dlatego t a k t r u d n o
jest
zrobić f i l m o a l p i n i s t a c h , w b r e w
oczywistej
d r a m a t u r g i i , jaką posiada każda droga. T r z e ­
ba
się p r z e c i e ż
rozliczyć
przed
widzem
z
c e l u
wciągnięcia go w tę p r z y g o d ę . I stąd
najciekawsze f i l m y górskie n i e stawiają w s p i ­
nania na pierwszym planie, mówią o spra­
w a c h j a k o b y ważniejszych i bardziej
intere­
sujących i może p o p r z e z
niedosyt
sugerują
piękno a l p i n i z m u .
Stanisław Jaworski
Ochrona przyrody
POROZUMIENIE GT GOPR -
TPN
2 s t y c z n i a 1973 r. p o d p i s a n y został a k t p o ­
r o z u m i e n i a pomiędzy dyrekcją
Tatrzańskiego
Parku Narodowego i kierownictwem
Grupy
Tatrzańskiej
GOPR, w
sprawie
współpracy
i współdziałania. Z e strony T P N
dokument
p o d p i s a l i d y r e k t o r m g r inż. L e o n N i e d z i e l s k i
i m g r inż. J e r z y Z e m b r z u s k i , a z e
strony
G r u p y Tatrzańskiej — n a c z e l n i k m g r Michał
J a g i e ł ł o i P r e z e s m g r inż. J a n K o m o r n i c k i .
Współpraca
obejmuje
następujące
dziedziny
d z i a ł a l n o ś c i : 1. r a t o w a n i e z a g r o ż o n e g o
życia
l u d z k i e g o ; 2. d z i a ł a l n o ś ć p r o f i l a k t y c z n ą , m a ­
jącą n a c e l u z a p o b i e g a n i e
powstawaniu za­
grożenia życia i z d r o w i a n a obszarze T P N ;
3. o c h r o n ę p r z y r o d y ; 4. w y m i a n ę
informacji.
Podajemy — w pełnym brzmieniu — p u n k ­
ty dotyczące r u c h u taternickiego i j a s k i n i o ­
wego n a obszarze T P N :
§ 3, p. 9. w c e l u z m n i e j s z e n i a n i e b e z p i e c z e ń s t w a
grożącego w górach t a t e r n i k o m , niezależnie o d
T P N , również G O P R prowadzić będzie w terenie
systematyczną kontrolę uprawnień do u p r a w i a n i a
t a t e r n i c t w a . S t w i e r d z o n e w y k r o c z e n i a i niewłaści­
wości będą i m i e n n i e zgłaszane do T P N .
§ 3, p. 10. S t o s o w n i e
d o zarządzenia D y r e k t o r a
T P N o zasadach r u c h u turystycznego n a terenie
T P N , z w i e d z a n i e jaskiń n i e u d o s t ę p n i o n y c h d l a r u ­
c h u t u r y s t y c z n e g o — zarówno w celach t u r y s t y c z ­
n y c h j a k i b a d a w c z y c h — w y m a g a pisemnego ze­
zwolenia dyrektora Parku, wydanego na podsta­
wie o p i n i i Zakładu O c h r o n y P r z y r o d y
P A N dla
wypraw
badawczych,
opinii sekcji
jaskiniowych
Klubu
Wysokogórskiego,
PTTK
i
Akademickich
Związków T u r y s t y c z n y c h dla w y p r a w
turystycz­
n y c h oraz każdorazowo o p i n i i G O P R , co do z a ­
c h o w a n i a z a s a d bezpieczeństwa. T P N wydając ze­
gór
z w o l e n i e będzie z o b o w i ą z y w a ł d o d o k o n a n i a w p i s u
się
w ..Księdze w e j ś ć j a s k i n i o w y c h " , znajdującej
w Stacji Centralnej G T G O P R .
W z w i ą z k u z p . 10 § 3 „ A k t u
porozumie­
n i a " — Zarząd G r u p y Tatrzańskiej
zmienił
zasady
dokonywania
wpisów
w
„Książce
wejść j a s k i n i o w y c h " , zobowiązując dyżurnych
do zaznajamiania
grotołazów,
dokonujących
wpisów, z n o w y m i zasadami. „Książka wejść
j a s k i n i o w y c h " służy d o e w i d e n c j i
ruchu
jaskiniowego w Tatrach. G T G O P R
interwe­
niuje w zasadzie tylko n a wezwanie
o po­
moc. Każda w y p r a w a jaskiniowa p o w i n n a po­
siadać własny s y s t e m a l a r m o w y , którego o r ­
ganizację należy odnotować w
„Książce"
w
odpowiedniej rubryce. R a t o w n i k dyżurny S t a ­
c j i C e n t r a l n e j m o ż e n i e zgodzić się n a w e j ś c i e
d o d a n e j j a s k i n i , o i l e działa t a m — u p r z e d ­
n i o w p i s a n a — i n n a w y p r a w a . Z w r ó c o n a też
została u w a g a n a konieczność
dokładniejsze­
go
niż
dotychczas
wypełniania
rubryk
w
„Książce", zwłaszcza
dotyczących
szczegóło­
w e g o p l a n u działania oraz w y n i k ó w
akcji.
Krystyna Sałyga
W
ciągu
roku
przez
Zakopanem
Głównym
1974 r u s z y
Nowy
Targ
budowa
do
gros robót p r z y p a d n i e
celem
inwestycji
cie z K o t l i n y Zakopiańskiej
dymień
atmosfery.
W.
linii
gazo­
Zakopanego.
W
n a r. 1975.
jest
usunię­
dokuczliwych za­
Jarz.
93
http://pza.org.pl
"•fc- W r . 1 9 7 2 z p a r k i n g u „ S z c z y r b s k i e J e ­
z i o r o " s k o r z y s t a ł o 2027 m o t o c y k l i , 70 000 s a ­
mochodów
osobowych
i
9519
autobusów.
P r z y t a c z a te c y f r y przewodniczący M s N V V y soke Tatry, V o j t e c h Tokarćik, mówiąc o z a ­
nieczyszczeniu
powietrza
na
obrzeżu
Tatr
Słowackich.
-j? D w ó m s z w e d z k i m i n ż y n i e r o m u d a ł o s i ę
opracować technologię p r o d u k c j i p a p i e r u do
p a k o w a n i a żywności d l a turystów. O p a k o w a ­
nie porzucone „ w przyrodzie" niszczeje
samo
całkowicie w ciągu 6 t y g o d n i .
-Jc B a r d z o d u ż ą a k t y w n o ś ć w y k a z u j e C o m missione
Centrale
per l a Protezione
delia
N a t u r a A l p i n a C A I , której p r e z y d u j e
prof.
Paolo Consiglio (znany n a m jako k i e r o w n i k
W
wypraw
w
góry
egzotyczne),
wiceprezesem
jest prof. C e s a r e S a i b e n e . O b a j b y w a l i w P o l ­
sce i w T a t r a c h .
-^C W
s t y c z n i u 1973 r. m i n ę ł o 45 l a t o d
utworzenia
Ligi
Ochrony
Przyrody
(LOP),
s t o w a r z y s z e n i a organizującego i reprezentują­
cego społeczny r u c h o c h r o n y p r z y r o d y .
Jego
i n i c j a t o r e m był prof. Władysław Szafer, któ­
r y w r. 1923 z e t k n ą ł się z p o d o b n y m
zrze­
szeniem w Szwajcarii.
•^r P r z o d o w n i c y G O T m a j ą c y u p r a w n i e n i a
na
Tatry
Polskie
mogą
za
pośrednictwem
K T G Z G P T T K uzyskać z e z w o l e n i e
dyrekcji
T P N n a prowadzenie wycieczek po szlakach
znakowanych
Tatrzańskiego P a r k u
Narodo­
wego.
skrócie
• „Rivista
Mensile
del C A I "
L/1973 p r z y n o s i notatkę o p o l s k i e j
d i r e t t i s s i m i e n a p o ł u d n i o w e j ścia­
nie Torre
Trieste.
I l u s t r u j e ją
piękne c a ł o s t r o n i c o w e
zdjęcie z
v/rysowaną drogą, dość z n a c z n i e
różniącą się j e d n a k
przebiegiem
n a fotografii
w
od zaznaczonej
. . T a t e r n i k u " (4/73 — d r u g a s t r o n a
okładki).
9 Andrzej
P a c z k o w s k i nadesłał
• W
sierpniu
1972 r .
dwaj
Szwajcarzy
zrobili
II
przejście n a m z F r a n c j i p o w i e l o n ą b r o s z u r ę
d r o g i a n g i e l s k i e j z r . 1968 n a p ó ł ­ H . A g r e s t i e g o „ E s c a l a d e a u H o g n o c n o - w s c h o d n i e j ścianie P i z B a - g a r " , z a w i e r a j ą c ą b o g a t y m a t e r i a ł
drogach w t y m masy­
d i l e . U z n a l i o n i tę d r o g ę z a n a j ­ 0 n o w y c h
(szczegółowe o p i s y ,
trudniejszą w c a ł y m r e j o n i e B e r ­ w i e g ó r s k i m
szkice techniczne).
gen.
operetce
w
© W
państwowej
D r e ź n i e w s z e d ł w s t y c z n i u 1973 r .
n a afisz m u s i c a l o tematyce a l ­
p i n i s t y c z n e j —• , , L i e b e m a c h t n i c h t
schwindełfrei"
(autorzy:
W. U r ­
banek i V . Leimert). Recenzje nie
są z b y t p o c h l e b n e .
O Pierwsze
zimowe
przejście
g r a n i P e u t e r e y zostało d o k o n a n e .
Francuzi Y. Seigneur
(Makalu!),
M . Feuillerade,
M . Gały i L .
Andaubert
w y r u s z y l i 21 g r u d n i a
1972 r . z e s c h r o n u w V a l V e n i .
P o g o d a b y ł a sprzyjająca,
a wa­
r u n k i d o b r e . 24 g r u d n i a z j e c h a ­
l i w szczerbinę D e s D a m e s A n glaises. gdzie s p o t k a l i Włochów A .
i O. Sąuinobal. P o 2 d a l s z y c h b i ­
w a k a c h — już w s p ó l n y c h , osiąg­
nęli w s t a l e p o g a r s z a j ą c e j się p o ­
godzie M o n t B l a n c d u C o u r m a y e u r . a następnego d n i a s c h r o n i s k o
..Gouter", gdzie
oczekiwali ich
k o l e d z y z s z a m p a n e m . (E.
Chro­
bak).
9 E. i
H. Drummond
(nota
bene nie spokrewnieni) p r a c o w a l i
20 d n i n a d n o w ą d r o g ą n a p ó ł ­
nocnej
ścianie
Trollryggen.
Za­
c z y n a się o n a n a p r a w o o d d r o g i
francuskiej,
którą
przecina
na
w i e l k i m tarasie.
# Szczeciński t y g o d n i k , , J a n t a r "
wydrukował w g r u d n i u i w stycz­
n i u 1973 w k i l k u o d c i n k a c h duży
reportaż l i t e r a c k i T a d e u s z a
Pio­
trowskiego
,,W
lodach
Mont
B l a n c " — o l z i m o w y m przejściu
Wielkiego F i l a r a Narożnego.
# D o s a m o t n y c h przejść F i l a r a
W a l k e r a (T. 1/73 s. 45) t r z e b a d o ­
jeszcze
jedno:
Francuza
rzucić
P i e r r e B e g h i n a w d n i u 10 s i e r p ­
n i a 1972 r . W y j ś c i e z e s c h r o n i s k a
Leschaux o
godzinie 1 w nocy,
s z c z y t o 15 p o południu.
Listy d o
9 Atakowany
przez
Polaków
piękny f i l a r „ K o p l j e " w m a s y w i e
Maja Gurt e Zjarmit
(Prokletije
— T . 2/72 s. 55) został w d n i a c h
15 — 18 c z e r w c a 1972 r . p o k o n a n y .
P r z e b y l i go 2 0 - l e t n i A n t e B e d a l o y
1 22-letni Z a r k o G o s t i y i e . W y s o ­
kość f i l a r a : 600 m , trudności V I i
V I + . O p i s d r o g i zamieściły „ N a ś e
P l a n i n e " 11—12/1972 s. 293.
zi­
® Z n a n i n a m szwajcarscy
mowej* P. Etter, U . G a n t e n b e i n i
A. Scherrei — t y m razem w to­
warzystwie
R. K a s e r a — z a c e l
swego dorocznego
„sylwestrowe­
g o " przejście
w y b r a l i elegencki
wschodni filar
Griinhornu
(4044
m ) . P r z e b y l i g o 10 s t y c z n i a 1973 r .
w z n a k o m i t y m c z a s i e 71/2 g o d z i ­
n y (wysokość
700 m , trudności
I V — V ) . N a w i a s e m mówiąc, w m a ­
s y w i e t y m czekają dotąd n a r o z ­
wiązanie c i e k a w e p r o b l e m y l e t n i e .
Redakcji
WYPADEK NA ŻABIM MNICHU
K o m i s j a D y s c y p l i n a r n a Koła W a r s z a w s k i e g o K W
n a I p o s i e d z e n i u o d b y t y m w d n i u 25 s t y c z n i a 1973
r o k u . rozpatrzyła sprawę k o l . J . W . R u t k i e w i c z a ,
któremu z a r z u c a n o niepodjęcie próby u d z i e l e n i a
pomocy ofierze w y p a d k u i k o n t y n u o w a n i e odby •
wanej w s p i n a c z k i , co spowodowało m . i n . opóźnie­
n i e w z a w i a d o m i e n i u G O P R . K o m i s j a ustaliła c o
następuje:
1. W d n i u 15 l i p c a 1969 r . k o l . J . W . R u t k i e w i c z ,
pełniąc o b o w i ą z k i i n s t r u k t o r a n a k u r s i e d l a p o ­
czątkujących, o d b y w a ł w s p i n a c z k ę d r o g ą Ś w i e r ż a
na Żabim M n i c h u .
94
http://pza.org.pl
2. O d p a d n i ę c i e p o s u w a j ą c e g o się s a m o t n i e granią
Ż a b i e g o M n i c h a t u r y s t y nastąpiło n a o c z a c h k u r ­
santów i w y w a r ł o n a n i c h b a r d z o s i l n e w r a ż e n i e .
3. Z e s p ó ł z n a j d o w a ł się w g ó r n e j części d r o g i
i r o z p o c z ę c i e z j a z d ó w p o d ścianę m o g ł o b y ć , w o b e c
b r a k u doświadczenia i s i l n e g o z d e n e r w o w a n i a k u r ­
santów, p o w o d e m k o l e j n e g o w y p a d k u .
4. P o w y p a d k u , p o d ścianę podszedł, i n n y zespół
t a t e r n i k ó w i j e d e n z j ego c z ł o n k ó w podszedł d o
o f i a r y , stwierdzając jej z g o n . P o w i a d o m i ł o t y m
kolegę J . W . R u t k i e w i c z a .
5. W zaistniałej s y t u a c j i k o l . J . W . R u t k i e w i c z
uważał z a swój p i e r w s z y obowiązek d o p r o w a d z e n i e
zespołu k u r s a n t ó w
do bezpiecznego
terenu,
po
c z y m udał się d o s c h r o n i s k a w c e l u z a w i a d o m i e n i a
GOPR.
W związku z powyższymi u s t a l e n i a m i K o m i s j a
D y s c y p l i n a r n a Koła Warszawskiego K W postanowi­
ła o c z y ś c i ć k o l e g ę J . W . R u t k i e w i c z a z e s t a w i a n y c h
m u z a r z u t ó w i uznać p r a w i d ł o w o ś ć j e g o p o s t ę p o ­
wania.
Krzysztof Zdzitowiecki, Krzysztof C i e l e c k i ,
Krzysztof Konarski, Krzysztof Dubilis
i Bernard Koisar
POWRÓT ZE ŚWINICY
W z w i ą z k u z z a m i e s z c z o n ą w „ T a t e r n i k u " 3/1972
s. 134 notatką n a t e m a t m o j e j i m o j e g o p a r t n e r a
ś w i n i c k i e j „ p r z y g o d y " z 6/7 l u t e g o 1972 r . spieszę
s p r o s t o w a ć i s t o t n e a obciążające m n i e s z c z e g ó ł y .
P e w n e s c h e m a t y c z n e s f o r m u ł o w a n i a i n f o r m a c j i są
m o ż e i d y d a k t y c z n e , z w a ż y w s z y że a r t y k u ł z a ­
mieszczono w rubryce „Wypadki i ratownictwo",
szkodzą j e d n a k o b i e k t y w n e m u o b r a z o w i f a k t u .
Osobiście w s p i n a m się p o T a t r a c h o d 1961 r . a
t u r y s t y k ę tatrzańską r o z p o c z ą ł e m o w i e l e w c z e ś ­
n i e j . W y b i e r a j ą c się w l u t y m n a f i l a r S w i n i c y i j a .
i m ó j p a r t n e r m i e l i ś m y z i m o w y sprzęt w s p i n a c z ­
k o w y , żadnemu z n a s n i e brakowało raków. F a k ­
t y c z n i e ciężkie w a r u n k i — s i l n e o b l o d z e n i e — u ¬
t r u d n i a ł y p o s u w a n i e się w g ó r ę , doszliśmy j e d n a k
w k o p u ł ę s z c z y t o w ą , p o n a d siodełko, k t ó r y m p r z e ­
b i e g a t r a w e r s S w i n i c y ( W H P n r 57). N a p a s t r a ­
w e r s u w y c o f a l i ś m y się j e s z c z e z a d n i a i r o z p o ­
częliśmy odwrót z a c h o d e m
w stronę
Świnickiej
P r z e ł ę c z y (a w i ę c n i e u t k n ę l i ś m y w p o ł o w i e ścia­
ny).
Następnie
nagłe
pogorszenie
się
pogody,
zwłaszcza w z m o ż e n i e siły w i a t r u , mgła, z m i e r z c h ,
p ó ź n i e j n o c o r a z duże o b l o d z e n i e ł a t w e g o w i n ­
n y c h w a r u n k a c h i dobrze m i znanego terenu spo­
wodowały
powolny ' nasz
odwrót
k u przełęczy.
W y d a j e m i się w i ę c , że d z i a ł a l i ś m y j e d n a k p r z e ­
myślanie. R a t o w n i c y G O P R i k o l e d z y
taternicy,
k t ó r y m j e s t e ś m y w d z i ę c z n i z a ofiarność, d o t a r l i
do nas w m o m e n c i e , g d y byłem n i e więcej, j a k
30 m o d s a m e j P r z e ł ę c z y Ś w i n i c k i e j , a m ó j p a r t n e r
o j e d e n wyciąg l i n y w głębi t r a w e r s u . N a Halę
Liliowe,
lecz
Gąsienicową
zeszliśmy
nie przez
w p r o s t żlebem w dół z P r z e ł ę c z y Ś w i n i c k i e j .
Mieczysław
AKCJA W KOMINIE ŚWIERŻA
W a r t y k u l e „ W y p a d k i łata 1972" (T. 4/73 s. 185)
znalazł się o p i s a k c j i G O P R n a K o ś c i e l c u , w k t ó ­
r e j t r a k c i e z w i e z i o n o m o j ą żonę, E w ę
Piotrowską-Kokot. Chciałbym sprostować z a w a r t e w r e ­
l a c j i nieścisłości.
Oi.óż p o o d p r o w a d z e n i u r a n n e g o s a m o t n i k a d o
s c h r o n i s K a w r ó c i ł e m p o d ścianę i z w i ą z a ł e m się,
o k a z a ł o się j e d n a k , że l i n a j est z a k l i n o w a n a i w
żaden sposób n i e można j e j u w o l n i ć . N i e chcąc
ryzykować w s p i n a c z k i bez asekuracji w skrajnie
t r u d n y m terenie
i mokrej
skale,
zdecydowałem
się w e z w a ć G O P R . Ż o n a m o j a n i e była, j a k t o
podano, w stanie s z o k u i „silnego
wyczerpania
n e r w o w e g o " , l e c z p r z e c i w n i e — p r z e z cały c z a s
zachowała spokój i zimną k r e w . G d y r a t o w n i k
W o j c i e c h W a w r y t k o po zjeździe z o k a p u nie mógł
dotrzeć d o j e j s t a n o w i s k a w ścianie, rzuciła m u
pętlę, którą następnie dociągnęła go i weszła w
szelki Grammingera.
O p r ó c z t e g o u w a ż a m , że t r z e b a j a k n a j o s t r z e j
potępić s a m o t n e w s p i n a c z k i . W n a s z y m p r z y p a d ­
k u n i e musiałbym pozostawić p a r t n e r k i samej n a
kilka godzin w skrajnie t r u d n y m miejscu, a b y
odprowadzić r a n n e g o do s c h r o n i s k a . W y d a j e m i
się, że p o s z k o d o w a n y , k t ó r e g o s p r o w a d z a ł e m , n i e
m i a ł zuepłnie r o z e z n a n i a w t e r e n i e , p o i n f o r m o w a ł
m n i e b o w i e m , że spadła n a n i e g o l a w i n a z K o ś c i e l c o w e j P r z e ł ę c z y (!), p o d c z a s g d y o p i s w . . T a ­
t e r n i k u " w y r a ź n i e m ó w i o obsunięciu się n a d r o ­
dze G n o j k a .
Juliusz Kokot
Sprostowania,
W „ T a t e r n i k u " 4/1972 w n o t a t c e
n a s. 189 w k r a d ł się błąd. P r z e w o d ­
n i k i e m po w y s t a w i e był n i e J a n
Gąsienica J ó z k o w y l e c z J a n Gą­
sienica
Tomków.
Przepraszamy
n e s t o r a r a t o w n i c t w a tatrzańskiego
i z a p r a s z a m y do p r z e w o d n i c t w a w
przygotowywanej
nowej
wystawie
G O P R — z o k a z j i 100-lecia z o r g a ­
n i z o w a n i a t u r y s t y k i tatrzańskiej.
Krystyna Safyga
Omówienie
sezonu
zimowego
1971/72 c h c i a ł b y m uzupełn ić i n f o r ¬
macją (podaną p r z e z n a s t y l k o d o
wiadomości Koła
Warszawskiego)
o z a p e w n e I przejściu
zimowym
drogi Ryszarda W. S c h r a m m a n a
Ż a b i m S z c z y c i e N i ż n i m (T. 3/69.
s. 135). D o k o n a ł e m g o w r a z z J a ­
n u s z e m Dąbrowskim. K r z y s z t o f e m
Ulanickim i Andrzejem
Włodar­
c z y k i e m w d n i u 26 g r u d n i a 1971 r.
Mirosław
Dqbrowski
W artykułach o H i n d u k u s z u z a ­
mieszczonych w tymże s a m y m ze­
s z y c i e (4/1972) rozdział „4. K o h e
Rokosz
W a c h a n " n a s. 158-9 o p r a c o w a ł A n ­
toni Tokarski. Redaktor przepra­
sza a u t o r a za „zgubienie" adno­
tacji z jego n a z w i s k i e m .
W k r ó t c e p o u k a z a n i u się w „ T a ­
t e r n i k u " 4/1972 a r t y k u ł u B . C h w a ścińskiego
„Pierwsze wejście n a
E i b r u s " w p a d ł a m i w ręce książka
A . M . G u s i e w a „Ot E l b r u s a do A n tarktidy"
(Moskwa
1972). A u t o r ,
k t ó r y zresztą s a m b r a ł udział w
p i e r w s z y m wejściu z i m o w y m
na
wschodni
wierzchołek
Elbrusa.
opisuje
dzieje
zdobywania
tego
s z c z y t u . P o d a j e o n t e k s t pamiąt­
k o w e j t a b l i c y , znajdującej się n a
b u d y n k u n r 14 p r z y u l . L e r m o n t o ­
w a w mieście N a l c z i k , u m i e s z c z o ­
nej t a m z p o l e c e n i a gen. E m a n u e ­
l a . C z y ż b y b y ł a t o i n n a t a b l i c a , niż
t a w P i a t i g o r s k u , o której w s p o m i ­
n a Chwaściński? R z e c z g o d n a w y ­
jaśnienia p r z y o k a z j i k t ó r e g o ś z
wyjazdów K W na K a u k a z .
uzupełnienia
w czasie drugiej w o j n y światowej
znalazł się w o t o c z e n i u K a u k a z u
i t a m „ m i m o n a d z w y c z a j ciężkich
wojennych
warunków
dokonał
wejścia n a n a j w y ż s z y s z c z y t k a u ­
kaski Eibrus". W
rzeczywistości
nie chodzi t u o E i b r u s w K a u k a ­
zie
(na
którym
Klemensiewicz
byłby p i e r w s z y m P o l a k i e m ) , lecz
o
wejście
n a jeden
z
wierz­
chołków w górach E l b u r s w Tra­
n i e . P o m y ł k a dość z a s a d n i c z a !
W d z i e l e „ W skałach i l o d a c h
ś w i a t a " t o m I, s> 371 p i s z e J . A .
S z c z e p a ń s k i : „ W 1873 r . w s z e d ł n a
K a z b e k (50-17 m ) g e o g r a f A n t o n i
Rehman — zapewne pierwszy P o ­
lak na t y m w y s o k i m
szczycie."
Informacja ta wymaga sprostowa­
n i a . R e h m a n opisał s w ą w y c i e c z ­
kę w „Pamiętniku T o w . Tatrzań­
s k i e g o " w r . 1878. S t w i e r d z a t a m .
że n i e z a m i e r z a ł z d o b y w a ć s z c z y ­
M a c i e j Popko t u , a w y s o k o ś ć j a k ą osiągnął p r z y
pracach
g e o g r a f iczno-roślinnych
W „ W i e r c h a c h " 1964 n a s. 255 p o ­
d a n o , że Z y g m u n t K l e m e n s i e w i c z w y n o s i ł a 11 400 stóp ( o k . 3475 m ) .
95
http://pza.org.pl
Taternik
Revue du Club Polonais de Haute Montagne
OpraH
Tome -
ORGAN
KLUBU
POŚWIĘCONY
WYSOKOGÓRSKIEGO
SPRAWOM
TATERNICTWA,
ALPINIZMU I SPELEOLOGII
Redaktor: Józef N y k a
00-750 W a r s z a w a , ul. N o w o s i e l e c k a 20 m . 18
Tel. 41-07-87
Zastępca redaktora: Jan Stasze!
Warszawa,
ul. Franciszkańska
14a, m. 7
Komitet
Redakcyjny:
Ryszard
Gradziński,
Władysław M a n d u k , Ryszard W . S c h r a m m ,
Jan Alfred Szczepański i Piotr Żółtowski
Redaktor graficzny: W o j c i e c h
Adres
Ziembiński
Redakcji:
00-624 W a r s z a w a , ul. Marszałkowska
Tel. 25-40-41 w. 76
1 p. 47
Adres Klubu Wysokogórskiego:
00-010 W a r s z a w a ,
ul. S i e n k i e w i c z a 12 p. 439
Tel. 26-69-56
Prenumeratorzy indywidualni mogą opłacać prenu­
meratę w urzędach pocztowych i u listonoszy, lub
dokonywać wpłat na konto P K O nr 1-6-100020 - Cen­
trala Kolportażu Prasy i Wydawnictw ,.Prasa - Książ­
ka - R u c h " , 00-958 Warszawa, u l . Towarowa 28 (w ter­
minie do dnia 10 miesiąca poprzedzającego okres
prenumeraty).
Prenumeratę ze zleceniem wysyłki za granicę, która
jest o 40% droższa od prenumeraty krajowej, przyj­
muje Biuro Kolportażu
Wydawnictw Zagranicznych
,.Prasa - Książka - R u c h " , 00-840 Warszawa,
ul. Wro­
nia 23, konto P K O nr 1-6-100024.
Sprzedaż egzemplarzy numerów zdezaktualizowanych
prowadzi na uprzednie pisemne zamówienia Centrala
Kolportażu
Prasy i Wydawnictw
„Prasa - Książka R u c h " , 00-958 Warszawa, ul. Towarowa 28.
indeksowy p i s m a : 38001.
WYDAWCA:
R5W ,,Prasa-Ksiqżka-Ruch" - Wydawnictwo „Prasa
Młodzieżowa i S p o r t o w a " , 00-679 Warszawa, ul. W i l ­
cza 45. Telefon Dyrektora: 28-09-73, Działu Wydawni­
czego - 29-35-52. Biura Ogłoszeń • 00-033 Warszawa,
ul. Górskiego 7, telefon 26-75-39. Cena ogłoszenia :
1 c m 15 zł.
s
Druk: P Z G RSW „Prasa - Książka - R u c h " , Warszawa
ul. Smolna 10/12. Zam. 593. Nakład 5.457 egz. R-82.
96
KjiyGa
Volume -
Jahrgang
XLIX
No. 2/1973
CONTENTS
T h o u g h t s a b o u t t h e r i g h t to e x p e r i e n c e (A. Wil­
czkowski)
Warsaw academic H i g h Atlas expedition
(A.
Szczepanik)
Traverse
of
the m a i n
ridge of the C e n t r a l
A t l a s (T.
Wojtera)
F r o m T i z i n ' T e s t t o T i z i n ' T i c h k a (A. Zyzak)
C a u c a s u s , s u m m e r 1972 (S. Zierhoffer)
. . .
A t r i p to t h e S u g r a n
glacier i n the P a m i r s
(J.
Wala)
K r a k ó w a c a d e m i c H i n d u K u s h e x p e d i t i o n 1972
(M. Bala and J. Mączka)
K o h e B a n d a k a r a n g ę (M. Bała and J. Maczka)
I n t h e N o r t h F a c e o f K o h e Y a k h i (J. Mączka)
K a r o l E n g l i s c h — t h e legendę a n d t h e facts
(B.
Chtoaściński).
K a r o l E n g l i s c h (1881—
1945), t h e m o s t o u t s t a n d i n g e x p l o r e r o f t h e
High
Tatras,
commited
some
childish
c h e a t s r e t o u c h i n g t h e p h o t o g r a p h s o£ t h e
c o n q u e r e d peaks. O n that account he w a s
a c c u s e d b y t h e r i v a l s of m i s t i f i c a t i o n . T h e
author proves however that the accusers
were wrong. K a r o l Englisch was killed i n
A u s t r i a b y the SS while serving i n the
i n t e l l i g e n c e s e r v i c e of t h e P o l i s h u n d e r ground army
T h e f i r s t w i n t e r a s c e n t of t h e N o s h a ą i n t h e
H i n d u K u s h . F e b r u a r y 13. 1973 (B.
Cze­
chowski,
R. Dmoch,
T. Piotrowski
and A.
Zawada)
C l i m b i n g w h y ? A n s w e r : Julian
Marchlezoski
49
50
51
53
55
5G
58
62
W
65
75
32
krajowej:
Instytucje państwowe i społeczne, zakłady pracy,
szkoły itp. mogą zamawiać prenumeratę wyłącznie
w miejscowych oddziałach i delegaturach „Prasa Książka - R u c h " - w terminie do 25 listopada na
rak następny.
Numer
BbicoKoropHoro
New
climbs i n the Tatras
—
83.
Various
m o u n t a i n s 84. C l u b p r o c e e d i n g s — 85. Z a k o p a n e
a n d t h e T a t r a s — 86. M o u n t a i n a c c i d e n t s a n d
M o u n t a i n r e s c u e — 87. O b i t u a r y
notes
—
88.
B o o k r e v i e w s — 89. M o u n t a i n e e r i n g e q u i p m e n t —
91. A l p i n i s m e a n d c u l t u r e — 92. M i s c e l l a n e o u s —
94. L e t t e r s t o t h e E d i t o r — 94. C o r r e c t i o n s — 95.
WARUNKI PRENUMERATY:
Cena numeru: 10 zł. C e n a prenumeraty
półrocznie — zf 20, rocznie zł 40.
rtojitCKoro
Organ of the Polish High Mountain Club
Organ des Polnischen Hochgebirgsklubs
INHALT
G e d a n k e n uber das Recht z u m Erlebnis
(A.
Wilczkowski)
49
Warschauer Akademiker im Hohen Atlas
(A.
Szczepanik)
. 5 0
Gesamtiiberschreitung
des
Hauptgrates
des
Z e n t r a l e n A t l a s (T. Wojtera)
51
V o n T i z i n.'Test b i s T i z i n ' T i c h k a (A. Zyzak)
53
K a u k a s u s , S o m m e r 1972 (S. Zierhoffer)
. . .
55
A u f d e m S u g r a n - G l e t s c h e r (J. Wala)
.
.
. ,56
Krakauer
Akademiker i m Zentralen
Hinduk u s c h (M. Bata und J. Mączka)
. . . .
5S
D a s K o h e - B a n d a k a - G e b i r g e (M.
Bala
und J.
"fączka)
.
63
K a r o l E n g l i s c h — L e g e n d ę u n d T a t s a c h e n (B.
Chwaściński).
L e b e n s l a u f des e r f o l g r e i c h sten T a t r a - E r s c h l i e s s e r s a n d e r
Schwelle
des 20. J a h r h u n d e r t s . D a e r s i c h i n s e i n e n
Berichten
einige k i n d l i c h e S c h w i n d e l e i e n erlaubte. w u r d e i h m , z u Unrecht, ein grosser
T e i l s e i n e r E r f o l g e entzogen. D r . Chwaściń­
ski befreit i h n v o n den V o r w u r f e n .
.
. 65
N o s h a ą e r s t m a l s i m W i n t e r (B. Czechoioski,
R.
Dmoch,
T. Piotrowski,
und
A.
Zawada).
D e r G i p f e l w u r d e a m 13 F e b r u a r 1973 v o m
T.
Piotrowski u n d A. Zawada
bestiegen
75
W a r u n m Bergsteigen?
A n t w o r t : Julian
Mar­
chlewski
82
N e u e F l i h r e n i n d e r H o h e n T a t r a — 83. A u s l a n d s B e r g f a h r t e n — 84. V e r e i n s n a c h r i c h t e n — 85. Z a k o ­
p a n e u n d d i e T a t r a — 86. B e r g u n f a l l e u n d B e r g r e t t u n g s d i e n s t — 37. I n m e m o r i a m — 88. S c h r i f t e n s c h a u — 89. B e r g s p o r t a u s r u s t u n g — 91. B e r g s t ­
eigen u n d K u l t u r
— 92. S c h u t z d e r B e r g l a n d s c h a f t
— 93. K u r z v e r m e r k t — 94. B r i e l e a n d i e S c h r i f t l e i t u n g — 94. B e r i c h t i g u n g e n — 95.
http://pza.org.pl
http://pza.org.pl
CENA ZŁ 1 0 -
Grzbiet Piotra I. Dolina Sugran wraz z otoczeniem. Szkic opracował Jerzy Wala na pod­
stawie mapki Timaszewa w „Pobieżdionnyje Wierszyny" 1949, mapy
graniowej „Chriebiet
Pietra I" 1:100 000 wykonanej w Kalinińskim Klubie Turystów (1970), literatury i zdjęć. Trans­
krypcja nazw według A N ZSRR. Oznaczenia: 1 - lasj 2 - kiszłak zamieszkany i opuszczony;
3 — źródło, ścieżka, kładka, potok i jezioro; 4 - droga i obóz grupy polskiej 1972. B - miej­
sce biwakowe; P - Pik; Per. - Pieriewał; S - Sedlo; CHR - Chriebiet; A - B przebieg
grani głównej; 334 — numery lodowców.
http://pza.org.pl

Similar documents

Taternik 1 1975 - Polski Związek Alpinizmu

Taternik 1 1975 - Polski Związek Alpinizmu kładnikiem całościowej działalności i znacze­ nia danej osoby w Tatrach. J a k się t e s p r a ­ wy przedstawiają" wśród taterników? W pierwszym 'szeregu 'kroczy trójka; M. Z a r u s ­ ki' (193.wie...

More information

Taternik 4 1998 - Polski Związek Alpinizmu

Taternik 4 1998 - Polski Związek Alpinizmu osiągnięcia. Z tej tablicy też wynika, że za najważ-

More information