ZN_SS_17 - Czasopismo Opuscula Sociologica

Transcription

ZN_SS_17 - Czasopismo Opuscula Sociologica
UNIWERSYTET SZCZECIŃSKI
ZESZYTY NAUKOWE NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
SZCZECIN 2008
Rada Wydawnicza
Stanisław Czepita, Maria Czerepaniak-Walczak, Marek Dutkowski, Inga Iwasiów
Ewa Kępczyńska, Danuta Kopycińska, Piotr Krasoń
Andrzej Offmański, Aleksander Panasiuk
Andrzej Witkowski – przewodniczący
Edward Włodarczyk – przewodniczący Senackiej Komisji ds. Wydawnictw
Edyta Łongiewska-Wijas – redaktor naczelna Wydawnictwa Naukowego
Recenzent
prof. dr hab. Renata Suchocka
Redaktor naukowy
dr hab. prof. US Leszek Gołdyka
Redaktor Wydawnictwa
Jadwiga Hadryś
Korektor
Renata Bacik
Skład komputerowy
Halina Lipiec
© Copyright by Uniwersytet Szczeciński, Szczecin 2008
ISNN 1640-6818
ISNN 0867-5759
WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
Wydanie I. Ark. wyd. 13,0. Ark. druk. 15,6. Format B5.
USPol 201/2008
SPIS TREŚCI
Od redaktora naukowego .....................................................................
TERESA RZEPA – A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy... Psychologiczny portret Ludwika Janiszewskiego ...............
RYSZARD CZYSZKIEWICZ, WŁODZIMIERZ DURKA, BOLESŁAW
KLEPAJCZUK – Podmioty polskiego rynku pracy – interpretacje
socjologiczne ...................................................................................
KAROLINA IZDEBSKA, ALEKSANDRA KALCZYŃSKA, MICHAŁ
KALCZYŃSKI – Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych
ruchowo o telepracy jako nowej formie zatrudnienia .....................
IWONA DOBKIEWICZ – Opinie Polaków o wieku emerytalnym kobiet
i mężczyzn (w świetle badań CBOS) .............................................
MACIEJ KOWALEWSKI – Budownictwo socjalne – pomiędzy wykluczeniem społecznym a inkluzją .......................................................
MARCIN DĘBICKI – Oswajanie granicy i społeczne kształtowanie
pogranicza polsko-czeskiego. Przykład ziemi kłodzkiej ................
LESZEK GOŁDYKA – Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
polsko-niemieckiego .......................................................................
ANNA MIELCZAREK-ŻEJMO – Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki. Postacie kobiece jako patronki niemieckich gimnazjów ...........
RYSZARD CZYSZKIEWICZ – Kapitał społeczny – między tradycją
i globalizmem...................................................................................
OKSANA KOZŁOWA – Migracja w świecie uniwersytetu .....................
EUNICE HEMPOLIŃSKA-NOWIK – Gorące poznanie .........................
CELINA TIMOSZYK-TOMCZAK – Preferencja strategii konstruowania
własnej przyszłości a płeć i okres rozwoju .....................................
SYLWIA SEUL – Blog – inkubator tożsamości? .....................................
MARIA ANTONIEWSKA – Atrakcyjność fizyczna jako wartość
w świadomości studentów ..............................................................
KATARZYNA DUDA – Sposoby myślenia w społeczeństwach pierwotnych w koncepcji Luciena Lévy-Bruhla i Bronisława Malinowskiego ...............................................................................................
5
9
25
41
61
73
89
111
126
141
159
171
189
209
225
241
4
OD REDAKTORA NAUKOWEGO
Zdecydowaną większość publikowanych w 17. numerze „Studia Sociologica” artykułów napisali autorzy związani ze szczecińskim środowiskiem socjologicznym.
Zeszyt otwiera tekst Teresy Rzepy, poświęcony Ludwikowi Janiszewskiemu. Należy zaznaczyć merytoryczną odrębność tego artykułu. Są to bowiem uwagi psychologa o socjologu, o bardzo znaczącej postaci szczecińskiej
socjologii. Ludwik Janiszewski, jak każda z jakiegoś względu wybitna postać,
może być przedmiotem naukowej refleksji, obiektem analizy psychologicznej,
socjologicznej czy historycznej.
Trzy kolejne artykuły podejmują socjologiczną problematykę pracy. Zdaniem Ryszarda Czyszkiewicza, Włodzimierza Durki i Bolesława Klepajczuka
socjologiczne teorie rynku pracy, z uwagi na właściwe dla nich założenia, nie
odpowiadają warunkom rynku polskiego. W związku z tym autorzy postulują
badanie specyfiki polskiego rynku pracy, aby wzmocnić efektywność eksplanacyjną socjologicznych teorii. Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska i Michał Kalczyński diagnozują poziom wiedzy o telepracy zachodniopomorskich
pracodawców i mieszkających w tym województwie osób niepełnosprawnych
ruchowo. Przeprowadzone przez nich badania pokazują, że wiedza pracodawców i niepełnosprawnych o telepracy jest powierzchowna; ich zainteresowanie
telepracą, jako relatywnie nową i przeciwdziałającą wykluczeniu społecznemu
formą zatrudnienia, jest bardzo umiarkowane, a gotowość do jej wdrażania nie
jest odpowiednio wysoka. Iwona Dobkiewicz przedstawia przekonania Polaków
dotyczące wieku emerytalnego. Z jej ustaleń wynika, że ogólnie są przeciwni
zrównaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn; wcześniejsze odejście na
emeryturę uważają za zasłużony przywilej, a nie za przejaw dyskryminacji czy
społecznego wykluczenia z rynku pracy.
Problematykę wykluczenia społecznego, już nie w odniesieniu do pracy,
lecz do budownictwa socjalnego, podejmuje Maciej Kowalewski. Zwraca
w nim – przykładowo – uwagę na paradoksalny fakt. Funkcja zakładana, zamie-
6
Od redaktora naukowego
rzona i jawna budownictwa socjalnego to osłabianie mechanizmów czy pomniejszanie obszarów społecznego wykluczenia. Funkcja realizowana, niezamierzona i ukryta – to ich wzmacnianie i powiększanie.
Socjologię pogranicza reprezentują trzy artykuły. Marcin Dębicki pokazuje na przykładzie ziemi kłodzkiej społeczne oswajanie i kształtowanie się pogranicza polsko-czeskiego. Artykuł Leszka Gołdyki jest próbą odpowiedzi na
pytanie o socjalizacyjną swoistość pogranicza polsko-niemieckiego. Natomiast
Anna Mielczarek-Żejmo uważa, że wybór patrona szkoły to jednocześnie
– z uwagi na jego cechy – wybór propagowanego wzoru osobowego; próbuje
pokazać, jakie postacie i z uwagi na co znalazły się wśród patronek niemieckich
gimnazjów.
Ryszard Czyszkiewicz koncentruje się na pokazaniu przeciwstawnych
punktów widzenia na funkcje kapitału społecznego. Jego zdaniem pierwszy
punkt widzenia podkreśla, że kapitał społeczny jest podporządkowany globalnej
konkurencji gospodarczej, a jego główną funkcją jest uzyskanie przewagi gospodarczej w zglobalizowanym świecie. Drugi punkt widzenia podkreśla, że
kluczowa funkcja kapitału społecznego ma charakter więziotwórczy, jego rolą
jest przywracanie bezpośrednich, podstawowych więzi społecznych. Na procesy
globalizacji świata nauki zwraca uwagę Oksana Kozłowa, pokazując odwieczne
migracje pracowników naukowych i studentów. Migracje tych kategorii są
związane z przeobrażeniami społecznej roli i funkcji uniwersytetu(ów). Zmiana
społecznej roli i funkcji uniwersytetu jest pochodną globalizacji
w wymiarze kulturowym, gospodarczym, politycznym, informatycznym, ekologicznym czy demograficznym.
Cztery artykuły podejmują problematykę psychosocjologiczną. Psychologia społeczna jest dziedziną zarówno psychologii, jak i socjologii. Eunice Hempolińska-Nowik podejmuje ważną kwestię związków spostrzegania społecznego
z emocjami, uczuciami, potrzebami i dążeniami. Uczucia i emocje mogą rzutować na sposoby myślenia o świecie, a sposoby myślenia o świecie – wywoływać określone reakcje emocjonalno-afektywne. Opracowanie to jest próbą odpowiedzi na pytanie, kiedy ludzie wnioskują o rzeczywistości społecznej
w sposób „chłodny”, a kiedy w sposób „gorący”. Artykuł Celiny Timoszyk-Tomczak dotyczy różnicowania przez płeć i fazę życia konstruowanych,
a dotyczącymi własnej przyszłości, strategii (realistycznej, autorytetu, życzeniowej, carpe diem, przymusu i oczekiwania). Zdaniem autorki, kobiety częściej od mężczyzn wybierają strategię oczekiwania, natomiast maturzyści
Od redaktora naukowego
7
częściej od studentów strategię przymusu. Sylwia Seul koncentruje się na pokazaniu pozytywnych tożsamościowo skutków prowadzenia przez nastolatków
pamiętników internetowych (blogów). Sprzyja ono – jej zdaniem – doskonaleniu kompetencji komunikacyjnych, tworzeniu więzi społecznych, kształtowaniu
się umiejętności przyjmowania perspektywy „innych”. Blogowanie – wykorzystując wątki realistyczne i refleksyjne – sprzyja rozwojowi poczucia autonomii i
formowaniu tożsamości osobistej. Maria Antoniewska przedstawia wyniki badania przeprowadzonego wśród szczecińskich studentów, dotyczącego sposobów wartościowania przez nich atrakcyjności fizycznej. Wyniki badania potwierdzają hipotezę, że dla studentów szczecińskich odpowiednio rozumiana
atrakcyjna powierzchowność jest wartością instrumentalną, codzienną i uznawaną.
Zeszyt zamyka artykuł Katarzyny Dudy, poświęcony koncepcjom dwóch
wybitnych antropologów kultury, dotyczącym sposobów myślenia charakterystycznych dla społeczeństw pierwotnych. Na artykuł ten chciałbym zwrócić
uwagę czytelnika. Jest to debiut naukowy studentki socjologii naszego uniwersytetu. W kolejnych numerach „Studia Sociologica” warto publikować podobnie udane, studenckie debiuty.
Przegląd zawartości treściowej zeszytu prowadzi do wniosku, że jest on
tematycznie szeroki. Wielość poruszanych w nim zagadnień uznać można za
jego zaletę. Mam nadzieję, że czytelnicy po lekturze całości podzielą ten pogląd.
Leszek Gołdyka
8
Od redaktora naukowego
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
TERESA RZEPA
Uniwersytet Szczeciński
A JA WIDOCZNIE CHCIAŁEM
CIĄGLE ROZWIĄZYWAĆ PROBLEMY…
PSYCHOLOGICZNY PORTRET LUDWIKA JANISZEWSKIEGO
Kiedy wiosną 2006 roku odbywała się uroczystość nadania jednej z sal
wykładowych Uniwersytetu Szczecińskiego imienia Profesora Ludwika Janiszewskiego, był czas na wypowiedzi tych, którzy go znali. Wypowiedzi te nie
zdołały jednak oddać ciepła, mądrości, przyjaźni, optymizmu, życzliwości
i klasycznej elegancji, cechujących zachowania Profesora, ujawniane w kontaktach z innymi.
Profesora Janiszewskiego pamiętam najdokładniej ze spotkań i wielogodzinnych rozmów, jakie odbyliśmy w sierpniu i we wrześniu 1996 roku,
w rezultacie wyrażonej przez niego zgody na sporządzenie autobiografii naukowej. Warunkiem tej zgody – bardzo wiele mówiącym o jego osobowości
i preferencjach komunikacyjnych – była wybrana metoda. Profesor nie chciał
pisać autobiografii, lecz zdecydowanie wolał mówić o przebiegu swego życia
oraz o karierze naukowej i jej uwarunkowaniach. Wybrał aktywną, bezpośrednią, żywą formę autoprezentacji, przebiegającą w formie wywiadu narracyjnego, z nagrywaniem swych wypowiedzi.
Sądzę, że ten wybór był podyktowany wewnętrznym przekonaniem o niepowtarzalnej wartości słów wypowiadanych w atmosferze bezpośredniego spotkania, w konkretnej sytuacji komunikacyjnej, w której warto uruchamiać
prawdziwe emocje, gestykulować, modulować głos, wyrażać swe myśli również
10
Teresa Rzepa
poprzez mimiczne ekspresje, spojrzenia, uśmiech, zadumę, milczenie.
W takiej sytuacji, pełnej wspomnień i wzruszeń, odpowiedź na jedno pytanie
rodzi pytanie następne i następną opowieść, a ta znów prowokuje i inspiruje do
kolejnych refleksji, wymaga namysłu i stwarza przestrzeń dla dodatkowych
wyjaśnień, uruchamiając pamięć o jeszcze innych zdarzeniach i osobach. To
wszystko prowadzi do nowego, pogłębionego zrozumienia logiki własnych
decyzji, motywów i czynów, ukazując je w jaśniejszym, przyczynowym świetle
oraz skłaniając do formułowania odpowiedzi na pytanie o sens własnego życia.
Ponadto wiem, że Profesor wierzył w skuteczność posługiwania się „gorącymi”
metodami badań. Wszak sam kilkakrotnie je wypróbował, przekonując się
o prawdziwości i bogactwie wyników uzyskiwanych za ich pomocą. Dość
wspomnieć, iż w celu zgromadzenia materiałów dotyczących postaw rybaków
wobec własnej pracy i zawodu, zaciągnął się na dalekomorski statek i wykonując ciężką pracę przypisaną stanowisku pomocnika kucharza, nierozpoznany
przez członków załogi, prowadził przez cały rejs obserwację uczestniczącą.
Warto też przypomnieć, że Profesor przykładał wielką wagę do kultury języka i wypowiadał się wręcz wzorcowo, nad wyraz starannie i pięknie. Używany przez niego język zasługuje na takie charakterystyki, jak: elegancki, literacki, klasyczny, potoczysty, logiczny, metaforyczny, barwny, refleksyjny, oddziałujący na wyobraźnię, żywy, trzymający w napięciu, o bogatym słownictwie;
a jednocześnie – składny, rzeczowy, osnuty wokół głównych wątków, z pełną
odpowiedzialnością referujący prawdziwe wydarzenia, charakterystyki, opinie
i oceny. Pamiętam, że po spisaniu wypowiedzi z taśm magnetofonowych niemal
nie trzeba było zapisu redagować. Poprawki, jakie naniósł Profesor, były po
prostu minimalne.
Najbardziej wyszukane słowa nie oddadzą atmosfery tamtych spotkań. Jedynie ktoś tak doświadczony przez życie jak Ludwik Janiszewski, który przetestował większość z „przeznaczonych” dla ludzi sytuacji i przeszedł tak wiele,
że zdarzeń z jego życia wystarczyłoby na kilka innych, potrafi być „pełną osobą”, zgodnie z rozumieniem Carla Rogersa. Jedynie ktoś taki umie życzliwie
i mądrze, spokojnie i otwarcie, z kulturą i swobodą, bez podtekstów, gier, intryg, manipulacji, uników, roszczeń i fałszywych motywów, opowiadać o sobie
i o najbliższych, godzić się na zadawanie pytań, dzielić swoimi przemyśleniami
i opiniami o najróżniejszych wydarzeniach oraz o innych ludziach, a tym samym tworzyć przyjazny i ciepły, a jednocześnie uroczysty i poważny klimat
spotkania.
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
11
Pełna wypowiedź autobiograficzna Ludwika Janiszewskiego ukazała się
drukiem jako część druga Historii socjologii polskiej w autobiografiach,
w 1997 roku, w Wydawnictwie Naukowym Uniwersytetu Szczecińskiego. Na
podstawie tego niepowtarzalnego zapisu równie niepowtarzalnej drogi życiowej
sporządziłam portret psychologiczny Profesora. W tym miejscu warto podkreślić, że poniższy portret jest oparty wyłącznie na wspomnianym źródle i na
moich obserwacjach, co w głównej mierze rzutuje na jego ogólny wydźwięk
i na emocjonalnie pozytywne naznaczenie prezentacji głównego bohatera. Zazwyczaj bowiem, o czym się przekonałam na podstawie analizy dziesiątków
autobiografii naukowych, emocjonalny klimat autoprezentacji wykreowany
przez ich twórców pozostaje nad wyraz pozytywny, oczywiście – dla siebie
i najbliższych, a także – dla swych dokonań, wytworów, decyzji i motywów.
A przecież nie ma w tym nic dziwnego, jeśli odwołać się do jednej z podstawowych reguł psychologii społecznej dotyczącej autoprezentacji. Wszak
zawsze, z wyjątkiem przypadków patologicznych, jesteśmy Primus inter pares.
Również nie ma w tym nic dziwnego, gdy odwołać się do reguł dotyczących
pamięci autobiograficznej. Wszak dłużej pamiętamy osoby i zdarzenia pozytywne, które nie czyniąc krzywdy strukturze naszej osobowości i podnosząc
samoocenę, nie wymagają uruchamiania specjalnych mechanizmów obronnych.
Utrwalają się zatem w pamięci długotrwałej i obrastają – w miarę przybywania
lat – w coraz bardziej „słodkie” i wyidealizowane szczegóły.
Warto mieć i teraz te prawa na uwadze.
Na psychologiczny portret Ludwika Janiszewskiego składają się następujące kategorie: (1) osoby znaczące i atmosfera domu rodzinnego; (2) credo życiowe i naukowe – preferowane wartości; (3) główne cechy osobowościowe; (4)
styl pracy i wypoczynku.
Osoby znaczące i atmosfera domu rodzinnego
Spośród bardzo wielu osób, którym Ludwik Janiszewski poświęcił w swej
wypowiedzi autobiograficznej przynajmniej kilka zdań, niewątpliwie na czoło
wysuwają się rodzice oraz nauczyciele i wykładowcy. Nie krył, że najwięcej
w zakresie uzdolnień, cech charakteru, obszarów zainteresowań, uznawanych
wartości, wzorców postępowania, własnej postawy wobec życia i świata,
zawdzięcza rodzicom – i to obojgu jednocześnie.
12
Teresa Rzepa
Rodowód rodziny Janiszewskich sięga XIV wieku, kiedy to została ona
odnotowana jako szlachta herbowa, posiadająca liczne odgałęzienia. Gałąź,
z której wywodził się Ludwik Janiszewski, szczyciła się patriotyzmem, typowym dla kolejnych pokoleń. Wyrazem tego był ich wkład do historii Polski, jak
na przykład czynny udział w powstaniu styczniowym, a w efekcie – utrata majątku i degradacja do statusu zamożnych rolników. Najbardziej dobitnym przykładem osoby o rozwiniętym, głębokim patriotyzmie, był dla Profesora ojciec,
który walczył podczas pierwszej wojny światowej, następnie brał udział w powstaniu wielkopolskim i w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Był aktywnym działaczem ludowym w PSL Wincentego Witosa (potem – Stanisława
Mikołajczyka). W czasie drugiej wojny światowej kilkakrotnie więziony przez
Niemców, ponieważ nie podpisał folkslisty, a po wojnie – przez władze stalinowskie jako osoba niepewna politycznie, „wróg ludu” i „kułak”. Mimo trudnych doświadczeń życiowych ojciec był optymistą, człowiekiem pozytywnie
nastawionym do świata, ekstrawertywnym, towarzyskim, otwartym, z poczuciem humoru. Te cechy oraz jego tolerancja sprawiały, że potrafił znaleźć
wspólny język z każdą osobą, niezależnie od jej narodowości, przekonań politycznych czy wyznania. Był ceniony i bardzo lubiany przez innych również za
swe uzdolnienia artystyczne: śpiewał, pisał skecze, grał w teatrzykach. Miał też
zdolności lingwistyczne – znał doskonale język francuski i niemiecki.
Synowi Ludwikowi, urodzonemu jako pierworodny w 1925 roku, ojciec
najbardziej imponował swymi dokonaniami bitewnymi jako żołnierz, powstaniec i bohater. Imponował mu także szerokimi horyzontami myślowymi oraz
rozległą wiedzą historyczną, którą potrafił tak umiejętnie przekazywać dzieciom, że wzbudzał w nich szczere zainteresowanie historią Polski. Opowieści
historyczne nasączał najważniejszymi wartościami, które pragnął w nich zaszczepić: patriotyzm i dumę narodową, tolerancję, szacunek dla mądrości
i wiedzy, uznanie dla autorytetów moralnych. Dbał też o ukształtowanie właściwego stosunku do pracy, wyznaczając dzieciom zadania odpowiednie dla ich
wieku, a związane z prowadzeniem gospodarstwa.
To, czego Ludwik Janiszewski nie otrzymał od ojca, dostał od matki, ponieważ rodzice wspaniale się uzupełniali. Matka była osobą introwertywną,
zamkniętą w sobie, spokojną, refleksyjną, powściągliwą, skupioną na rodzinie,
bardzo odpowiedzialną i pracowitą. Dawała dzieciom wiele ciepła, czułości
i miłości, zapewniając im pełnię poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Była
równie jak ojciec uzdolniona artystycznie: malowała, szkicowała, tworzyła do-
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
13
słownie na poczekaniu ilustracje do książek, miała piękny charakter pisma.
Nade wszystko kochała literaturę piękną, czerpiąc stamtąd najgłębsze wartości
i starając się je wpoić swym dzieciom. Jako pasjonatka książek wręcz „zaraziła”
dzieci czytelnictwem.
Dzięki rodzicom i ich uzupełniającym się osobowościom, w domu
(do 1939 r.) panowała pogodna, rodzinna atmosfera, pełna bezpieczeństwa,
ciepła, radości, miłości, wzajemnego zrozumienia, tolerancji i dobroci. Rodzina
była katolicka, z tradycjami głębokiej wiary i patriotyzmu, szanująca i kultywująca najważniejsze wartości, przykazane w Dekalogu. Dlatego swoje dzieciństwo wspominał Ludwik Janiszewski jako świat spontanicznej prostoty, ogromnej wrażliwości, zdziwienia i zachwytu nad wszystkim, co piękne i dobre. To
był świat niepowtarzalny – wolny od zła, kłamstwa, podstępów, wulgaryzmów i
dwulicowości.
Nic więc dziwnego, że w tak pięknym świecie i w otoczeniu równie pięknych duchowo osób Ludwik wyrastał jako dziecko bardzo wrażliwe, uważne,
wyczulone zwłaszcza na potwierdzanie obecności najprostszego piękna. Potrafił
na przykład godzinami wsłuchiwać się w rozmowy prowadzone przez właścicielkę miejscowego sklepu, ponieważ przepięknie się ona wypowiadała. Tę
cechę odkrył również u najbardziej znaczącej nauczycielki z okresu szkoły podstawowej – polonistki, która zaszczepiła mu miłość do języka polskiego, do
prawidłowego wypowiadania się, dbałości o odpowiedni dobór słów, akcent
i intonację. Polonistka wzmocniła również jego zauroczenie literaturą piękną,
przejęte od matki. Zresztą ona (podobnie jak matka) potrafiła jednocześnie ilustrować wygłaszane treści, pięknie czytała, opowiadała i pisała.
W życiu młodego Ludwika – ucznia szkoły średniej, kilku nauczycieli
odegrało znaczącą rolę. Na pewno łacinniczka, która wzbudziła w nim silną
motywację do nauki i poruszyła jego ambicję tak, że postanowił udowodnić
sobie i innym, iż potrafi samodzielnie pokonywać najtrudniejsze przeszkody.
Nadal istotną rolę pełnił nauczyciel języka polskiego – tym razem mężczyzna,
który powierzył mu opiekę nad szkolną gazetką. Za pasję i niezwykłą urodę
cenił nauczycielkę chemii, katechetę – za długie i mądre dyskusje, a dyrektora
szkoły – za wprowadzenie go w arkana filozofii, psychologii i logiki.
Profesor zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że „[…] te wszystkie znaczące dla mnie osoby starały się pomóc mi w znalezieniu właściwego miejsca w
życiu” (s. 47).
14
Teresa Rzepa
Do tego grona należy jeszcze dodać tak znakomitych uczonych i nietuzinkowych wykładowców z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, gdzie Ludwik Janiszewski studiował przez trzy lata polonistykę, jak: Tadeusz Czeżowski, Henryk
Elzenberg, Konrad Górski i Tadeusz Makowiecki. A do nich – wspominanych
również z szacunkiem i uznaniem – uczonych z Uniwersytetu Warszawskiego,
gdzie przez dwa lata studiował i ukończył filozofię: Tadeusza Kotarbińskiego i
jego ówczesnego asystenta Jerzego Pelca, Marię i Stanisława Ossowskich,
Leszka Kołakowskiego.
Credo życiowe i naukowe – preferowane wartości
Spośród wszystkich filozofów Ludwik Janiszewski najwyżej cenił Platona
i Arystotelesa. Do nich też najczęściej się odwoływał w swych wypowiedziach.
Ze współczesnych – do Teilharda de Chardina. Jednakże swe credo życiowe
i naukowe zbudował na wartościach wyniesionych ze studiów nad filozofią
starożytną, potwierdzanych wartościami kultywowanymi w rodzinnym domu.
Uznawał wartości uniwersalne, ponadczasowe, traktowane bardzo poważnie
i odpowiedzialnie. Chodzi o prawdę, dobro i piękno.
Prawda jako wartość podstawowa jest rozumiana przez Janiszewskiego
(zgodnie z propozycją Arystotelesa) jako droga do rozpoznania rzeczywistości,
sposób na wyeliminowanie niewiedzy i przeciwstawienie się fałszom. Dobro
– to fundament moralności i wszelkich pozytywnych działań. Zaś piękno jest tu
rozumiane bardzo szeroko i odnosi się do wielu sfer rzeczywistości. Jest to bowiem symetria i właściwe proporcje rzeczy, charaktery i osobowości, decyzje i
czyny ludzkie, twórczość wszelaka, przyroda, słowo. Zdaniem Profesora, piękno uczy wrażliwości estetycznej oraz wskazuje, jak unikać równie szeroko pojmowanej brzydoty.
Z najważniejszymi wartościami Ludwik Janiszewski połączył – uznaną
w odniesieniu do siebie za najistotniejszą – niezależność, traktując ją jako własną drogę do wolności. Do tego zestawu dodał (za Arystotelesem) przyjaźń
i życzliwość, szacunek dla człowieka i jego pracy oraz – szacunek dla nauki
i jej osiągnięć, dla prawdziwych autorytetów naukowych i ich mądrości. Mądrość rozumiał jako wiedzę wynikającą z doświadczenia życiowego, utrwaloną
i wielokrotnie przemyślaną pod kątem jej prawdziwości i odpowiedniości
aksjologicznej. Tak rozumianą mądrość zwykł wiązać z pozostałymi warto-
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
15
ściami naczelnymi, ponieważ niesie ona wyłącznie dobro oraz jest harmonijna
i piękna, co wynika z tworzonego przez nią ładu moralnego.
W autobiografii i podczas wywiadu kilkakrotnie podkreślał, że uznawane
wartości kierowały całym jego życiem, wszelkimi decyzjami i wyborami. Z tej
przyczyny traktował je jako trwałe i niezmienne, wręcz niewzruszalne, stanowiące fundament samodzielnie wypracowanych zasad postępowania. Janiszewski odrzucał relatywizm moralny i nie dopuszczał odstępstwa od uformowanego
i zaakceptowanego systemu wartości oraz od wynikających stąd norm regulujących jego działania. Te z kolei były pomocne przy rozwiązywaniu wszelkich
problemów: głównie naukowych, etycznych, dydaktycznych i organizacyjnych,
ale też – życiowych i codziennych. Zresztą, umiejętność dostrzegania i jasnego
formułowania problemów, po czym – poszukiwanie optymalnych rozwiązań
w odwołaniu do zaakceptowanych i konsekwentnie przywoływanych wartości
i norm można potraktować jako sens życia Profesora. Jako wybrane przez niego
i krok po kroku realizowane „przeznaczenie” (zgodnie ze stanowiskiem Charlotty Bühler) własnego życia dla mądrego, umotywowanego i wszechstronnego
nastawienia na „rozwiązywanie problemów”.
Tak rozumiane credo życiowe nie odbiega daleko od credo naukowego,
lecz niejako stanowi z nim komplementarną, nierozdzielną całość. Zwłaszcza
gdy wziąć pod uwagę sens życia, zarówno wynikający, jak i oparty na nadrzędnych wartościach i normach postępowania. Credo naukowe zostało bowiem
zbudowane przez Janiszewskiego na fundamencie tych samych wartości podstawowych, czyli na prawdzie, dobru i pięknie. Twierdził, iż nauka jest piękna
przez swą logikę i dostarczanie ideałów, przez piękny (prosty, komunikatywny,
czarujący i nieudziwniony) język, przez służbę dobru i prawdzie. Aby móc
uprawiać naukę, trzeba być wyposażonym w rozmaite talenty, jednak – jego
zdaniem – najważniejsza jest twórcza wyobraźnia i intuicja, krytycyzm, kompetentna wiedza, logiczne myślenie i mądrość, czyli przymioty pozwalające na
dostrzeganie i rozwiązywanie problemów. Oczywiście, do tego niezbędne jest
posiadanie niezłomnych zasad moralnych, które czuwają nad tym, aby działalność naukowa nie służyła złu czy fałszowaniu wyników dla osobistych korzyści
lub dla celów żądnego władzy polityka czy instytucji.
Według Janiszewskiego, tylko hołdowanie uznanym wartościom i zasadom oraz postępowanie zgodnie z nimi pozwala na zachowanie tożsamości, na
konsekwentne realizowanie się, na podchodzenie do życia w sposób problemo-
16
Teresa Rzepa
wy, rozważny i racjonalny, na unikanie błędów życiowych i wadliwych decyzji
niszczących pozytywny wizerunek siebie.
Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe i nie zawsze przedstawiony ideał
można osiągnąć. Wszak zależy on od wielu okoliczności historycznych, społecznych, politycznych, ekonomicznych. Jeśli jednak tak się stanie, to należy
– wedle Janiszewskiego – odważnie przyznać się do odstępstw od uznawanych
reguł postępowania i do popełnionych błędów, zatem – do osobistych porażek.
On sam z odwagą i pokorą przyznał się do kilku tego typu zdarzeń z własnym
udziałem, wyjaśniając, że przyczyny swych zachowań (ocenionych jako na
wskroś oportunistyczne) wiązał z osobistymi krzywdami doznanymi w czasie
wojny oraz z losem ojca, więzionego i upokarzanego przez kolejne władze.
Kompromis był wówczas ceną za spokojne życie, za możliwość studiowania
i pomyślnego zaliczania przedmiotów, za brak inwigilacji i prześladowań
z powodu „niewłaściwego” pochodzenia. Do zdarzeń, które Janiszewski uznał
za wstydliwe i konformistyczne, wynikające z lęku i własnych błędnych decyzji, podyktowanych pogardzanym oportunizmem, zaliczył: zapisanie się do
powojennych, socjalistycznych organizacji, jak Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OMTUR), Związek Młodzieży Polskiej
(ZMP), Związek Akademickiej Młodzieży Polskiej (ZAMP) oraz kandydowanie do PZPR (choć, po referacie Chruszczowa ujawniającym stalinowskie
zbrodnie, do PZPR ostatecznie nie wstąpił).
Natomiast za swe najważniejsze sukcesy, związane z konsekwentnymi
działaniami w myśl uznawanych wartości i wynikającego stąd credo, zaliczył:
własny rozwój naukowy – począwszy od matury zdanej kosztem wielu wyrzeczeń i ogromnej pracy, poprzez doktorat okupiony poświęceniem życia osobistego i zdrowia na rzecz dalekomorskiego rejsu i prowadzenia obserwacji
uczestniczącej w środowisku rybaków, do habilitacji ocenionej jako jedno
z bardziej stresujących doświadczeń życiowych. Do sukcesów zaliczył także
powołanie socjologii morskiej jako subdyscypliny socjologicznej, zorganizowanie od podstaw środowiska socjologicznego w Szczecinie oraz utworzenie
i stałą dbałość o rozwój Instytutu Socjologii, jak również zainaugurowanie studiów socjologicznych i redagowanie lokalnych czasopism naukowych („Studia
Sociologica”, „Roczniki Socjologii Morskiej”, „Europa Regionum”). Sukcesem
było także to, że jako pierwszy na ziemiach zachodnich i północnych uzyskał
tytuł profesora socjologii.
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
17
Najwyżej Ludwik Janiszewski ocenił to, iż – mimo porażek i klęsk, głównie organizacyjnych i związanych z własną „nieprawomyślnością” polityczną
w czasach PRL-u – miał poczucie przeżywania swego życia pożytecznie i mądrze, w wierności uznawanym zasadom wynikającym z jasnego i niewzruszonego credo. Nie krył, że bardzo pomagała mu w tym wiara, poczucie humoru
i skłonność do autoironii. Przejdę zatem do prezentacji głównych cech osobowości Profesora.
Główne cechy osobowości
Na kształcie osobowości Ludwika Janiszewskiego w największym stopniu
zaważyły dwa główne czynniki: wartości i wzorce zachowań wyniesione z domu rodzinnego (opisane powyżej) oraz niezwykła trauma doznana w okresie
dorastania i związana z oderwaniem od rodziny oraz z pobytem w niemieckim
obozie pracy. We wrześniu 1939 roku był czternastoletnim chłopcem, który
bardziej przeżył konieczność pozostawienia na pastwę losu wspaniałych królików, jakie otrzymał na swe urodziny 25 sierpnia, aniżeli fakt wybuchu wojny.
Dopiero późniejsza tułaczka wraz z rodzicami, głód, groza nalotów, zagarnięcie
przez Niemców rodzinnego domu i ziemi, kilkakrotne uwięzienia i torturowanie
ojca, uświadomiły mu okropność świata, który zapanował wokół.
Jednak najgorsze nadeszło wtedy, gdy został brutalnie oderwany od rodziny i skazany na pobyt w obcym, bezwzględnym i okrutnym, obozowym świecie. Bardzo boleśnie przeżył rozstanie z rodzicami i młodszymi siostrami. Doznał nieopisanego poczucia osamotnienia i unieszczęśliwienia. Nagle musiał
stać się dorosły i samodzielny oraz radzić sobie w warunkach, których nie znał
i nie akceptował. Których się bał. Racjonalizował więc okoliczności, w jakich
się znalazł i jakich nie mógł zmienić. Starał się uwierzyć, że są one tymczasowe, przemijające, że wystarczy się do nich przystosować, a te znikną. Dzięki
zaradności, samozaparciu, dobrym kontaktom z innymi, umiejętnościom handlowym, pracowitości, chęci do nauki (np. w obozie nauczył się języka angielskiego), rozpoczął samodzielne życie i osiągnął taki stopień przystosowania, że
radził sobie najlepiej jak mógł w tak dramatycznych okolicznościach. Pracował
w polu, w cukrowni, szył spodnie, czapki i rękawice, gotował, a nawet –
„w imię patriotyzmu” – okradał Niemców. Wszystkie umiejętności praktyczne
nabyte w obozie przydały mu się potem na studiach, kiedy musiał pracować,
aby się utrzymać w Toruniu i w Warszawie.
18
Teresa Rzepa
Przytoczę tu wypowiedź Profesora, obrazującą dramat młodego chłopca:
Zabrano mi młodość. Ja jej normalnie nie przeżyłem. Szybko musiałem
zachowywać się jak dorosły. Pamiętam pierwsze oderwanie od rodziców.
Przeżyłem rozpacz, głęboką rozpacz, nie do opisania w kategoriach
intelektualnych. Nogi ugięły się pode mną, załamał się świat. Winiłem za
to ludzi dorosłych, nie mogłem zrozumieć, że taki świat stworzyli. Nie
pojmowałem ich wtedy (s. 76).
Nic więc dziwnego, że Janiszewski jeszcze długo po zakończeniu wojny
odrzucał przerażający i odpychający go świat dorosłych, który kojarzył mu się
ze złem, dwulicowością, kłamstwem, brzydotą i okrucieństwem. Nic też dziwnego, że doznana trauma jakby zatrzymała jego rozwój emocjonalno-uczuciowy
na nastoletnim poziomie. Posługując się językiem Erica Berne’a, można powiedzieć, że w emocjonalnej części struktury osobowości Profesora wyraźnie dominowało niezrealizowane „Dziecko”. Stąd brała się jego spontaniczność,
otwartość, wrażliwość, nienasycone zdziwienie światem fizycznym i społecznym oraz gloryfikowanie wszystkiego, co wiązało się z dzieciństwem.
Jednakże tak, jak atmosfera rodzinnego domu i kultywowane w nim wartości pozwoliły Janiszewskiemu na uformowanie silnego „kręgosłupa” moralnego wyrażającego się w trwałym credo życiowym i naukowym, tak też przeżyta trauma ukształtowała jeszcze kilka ujawnionych cech charakterologicznych.
Chodzi tu o samodzielność i już wspominaną niezależność, warunkujące poczucie wolności osobistej. Analiza wyborów podejmowanych przez Profesora w
trakcie całego życia wskazuje jednoznacznie na to, że owszem, radził się on w
różnych sprawach odpowiednich osób, licząc się z ich zdaniem, jednak ostateczne decyzje zawsze podejmował sam. Czy to wówczas, gdy – po dramatycznych przejściach z czasów drugiej wojny światowej – postanowił dalej się
uczyć mimo próśb i planów ojca, aby przejął gospodarstwo jako najstarszy potomek i jedyny syn. Czy też wtedy, gdy wybrał „niepraktyczną” polonistykę
jako studia licencjackie oraz – gdy zamienił je na jeszcze mniej „praktyczną”
filozofię. Także wówczas, gdy wybrał Szczecin jako miejsce pracy, gdy zawierał związek małżeński, decydował o pisaniu doktoratu, o podejmowaniu się
pełnienia kolejnych funkcji organizacyjnych i zdobywaniu następnych szczebli
w naukowej karierze. O wszystkim decydował sam, budując na samodzielności
najwyżej cenione poczucie bycia niezależnym. Oczywiście, z pełną świadomością, iż niezależność i wolność wymagają rozbudowanej, pełnej odpowiedzial-
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
19
ności, ponieważ skoro „[…] ja decyduję, to odpowiadam za swe decyzje”
(s. 50).
Ponadto, przeżyta trauma i konieczność radzenia sobie w krańcowo stresujących okolicznościach sprawiły, że w dalszym życiu Ludwik Janiszewski mógł
nie obawiać się właściwie jakichkolwiek okoliczności zagrażających, zgodnie
z prawem dotyczącym osób pozostających przez długi czas w stanie silnego
stresu i umiejących sobie z tym stanem poradzić. Po prostu – przeżył już coś
najgorszego i to tak negatywnego, iż nic gorszego nie mogło go spotkać.
A ponieważ poradził sobie z najgorszym złem tak jak potrafił, zatem z założenia
umiał przezwyciężyć dowolną przeszkodę, która i tak nie mogła być większa od
już doświadczonej i pokonanej. Podobnie jak wobec okrutnej rzeczywis-tości
obozowej, tak i wobec późniejszych dramatycznych wydarzeń, potrafił się zdystansować i uruchomić sprawdzone wówczas mechanizmy obronne: racjonalizacji i formowania reakcji przeciwnej. Nawet za cenę oszukiwania samego siebie, jak w przypadku pozornego „niezauważania” lub pomniejszania wartoś-ci
zdarzeń o negatywnych dlań konsekwencjach, czy też wypracowanego „nawyku” kulturalnego odnoszenia się do w gruncie rzeczy negatywnie ocenianych
osób.
To – oczywiście – nie znaczy, że nie przeżywał takich zdarzeń i że nie ponosił kosztów emocjonalnych w kontaktach z wręcz „nietrawionymi” osobami,
lecz świadczy o tym, że usiłował chronić swą osobowość w trudnych, stresujących sytuacjach. To prawda, że ta ochrona, zbudowana na wspomnianych mechanizmach obronnych, była nastawiona jedynie na likwidację bądź minimalizowanie objawów (a nie – źródeł) lęku, zatem była nieprawidłowa i bardzo
kosztowna zarówno psychologicznie, jak i zdrowotnie.
Jednakże to dzięki owym mechanizmom Janiszewski radził sobie z szykanami ze strony szczecińskich władz partyjnych oraz „zatopionych” w marksizmie kolegów z Wyższej Szkoły Nauczycielskiej i uniwersytetu. Dzięki uruchamianiu racjonalizacji umiał bagatelizować wydźwięk rozpowszechnianych
plotek, snutych przeciwko niemu intryg, insynuacji, krzywdzących, aczkolwiek
nieprawdziwych opinii i ocen, upokarzających decyzji lekceważących jego
dorobek naukowy i pozycję zajmowaną w środowisku akademickim. Również
dzięki temu – oraz na zasadzie „jak gdyby nigdy nic”, będącej konsekwencją
mechanizmu formowania reakcji przeciwnej – nie obawiał się ponosić jakichkolwiek trudów, podejmować nowych zadań i wyzwań, radząc sobie z każdym
typem pracy i z każdym jej nadmiarem.
20
Teresa Rzepa
Można zatem powiedzieć, iż zarówno z domu rodzinnego, jak i – pośrednio – z traumy doznanej w okresie dorastania, wynikała Janiszewskiego odporność na stres, ogromna pracowitość, wytrwałość, zdolność do dystansowania się
wobec sytuacji trudnych i umiejętność ochrony własnej osobowości oraz przekonanie, że nie istnieją zadania nie do wykonania. Jednak te cechy były okupione wielkimi kosztami psychologicznymi i zdrowotnymi, których rozmiary
potrafią oszacować jedynie najbliżsi.
Warto zatem podkreślić, iż negatywne i trudne zdarzenia oraz uwikłane
w nie osoby, których na swej drodze naukowej spotkał niemało, sprawiły mu
wiele przykrości. Wszystko co związane z fałszem, niesprawiedliwością, złem
i „brzydotą” moralną przeżywał silnie choćby dlatego, iż był człowiekiem wrażliwym i ambitnym. Przeżywał je tym silniej, iż nie potrafił ujawniać negatywnych emocji i nie umiał ich „przepracować”. Tłumił je więc i wypierał, najbardziej szkodząc samemu sobie.
O wrażliwości Janiszewskiego świadczy szczegółowość (zawartych
w autobiografii) opisów ważnych, życiowych zdarzeń. Istotnym elementem
tych opisów są wręcz drobiazgowe, dokładnie zapamiętane, charakterystyki nie
tylko kontekstów czy osób, lecz także – doznanych wówczas przeżyć emocjonalnych.
Natomiast o wysokim poziomie ambicji i aspiracji świadczy długotrwałe
przeżywanie każdej porażki, traktowanej zawsze bardzo osobiście. Jak chociażby moment, gdy po przyjeździe do Szczecina w 1954 roku dowiedział się, że
w mieście nie ma uniwersytetu, lecz jest zaledwie studium nauczycielskie. Na
domiar złego, na jego skierowaniu do pracy kurator wpisał słowo „nauczyciel”,
wykreślając uprzedni zapis „pracownik naukowy”. Z podobnym zdarzeniem
i reakcją mamy do czynienia wówczas, gdy kolega Profesora uprzedził go, wybierając jako przedmiot badań do pracy doktorskiej morską arystokrację – marynarzy, podczas gdy Mu w udziale przypadł morski proletariat – rybacy. Czy
też, kiedy po roku od utworzenia w Wyższej Szkole Nauczycielskiej zespołu
naukowo-dydaktycznego i zorganizowania jego pracy szczecińskie władze partyjne odebrały Janiszewskiemu kierownictwo, mianując na jego miejsce osobę,
której „odpowiedniość” polegała jedynie na właściwym profilu ideologicznym.
Ludwik Janiszewski przeżył równie dotkliwie informację o tym, że w głosowaniu po kolokwium habilitacyjnym otrzymał jeden (!) głos przeciwny. Jego
ambicja została naruszona także wówczas, gdy w 1982 roku, w stanie wojennym – ze względów politycznych – zamknięto pracownię socjologii morskiej,
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
21
czy – gdy zarzucano Mu, że zbyt słabo bronił interesów innych założonych
przez siebie placówek, czy też – gdy ukrywający się pod nieczytelnym zawijasem członek Komitetu Wojewódzkiego PZPR nie wyrażał zgody na zatrudnianie osób przygotowanych do pracy naukowej, lecz legitymujących się niewłaściwymi poglądami politycznymi. Nawet już po decyzji o utworzeniu Uniwersytetu Szczecińskiego Profesorowi wyraźnie dawano do zrozumienia, że nie jest
godny stanowiska dyrektora Instytutu Socjologii, ponieważ nie budzi zaufania
władz partyjnych i nie uprawia „socjalistycznej socjologii morskiej”. Wszystko
to i temu podobne zdarzenia Janiszewski głęboko przeżywał, choć umiał sobie z
tym radzić za pomocą wspomnianych mechanizmów obronnych. Z perspektywy
psychologicznej postępował zatem niewłaściwie, ponieważ pomniejszał wartość
negatywnych zdarzeń, „pozłacał” ludzi z betonu, ślepł na widok prymitywizmu,
usłużności, zła i brzydoty, wzbudzając w sobie wiarę, że koszmar minie tak, jak
minął najbardziej mroczny czas wojny, tułaczki, okupacji, obozu, stalinizmu,
prześladowań i głodu.
Bardzo ważnymi cechami osobowości Ludwika Janiszewskiego w zakresie
procesów poznawczych były: mądrość, refleksyjność, filozoficzne podejście do
życiowych i naukowych kwestii, wspomniana już zdolność do dostrzegania
i rozwiązywania problemów, kreatywność oraz dojrzałość moralna. O tych
wszystkich cechach dobitnie świadczą zrealizowane projekty i naukowe wytwory Profesora. Niemniej warto podkreślić, że jego pisarstwo datuje się od 1938
roku, kiedy to opublikował pierwszy tekst na temat środowiska lokalnego. Po
wojnie napisał wiele artykułów o ówczesnych problemach młodzieży
i o przeżyciach wojennych. W popularnych czasopismach zamieszczał także
wiersze i różne drobiazgi literackie. Marzył, aby zostać pisarzem. Ponadto
o kreatywności Profesora przekonują nie tylko wczesne próby literackie, lecz
także (w tym kontekście naprawdę zaskakujące) ważne wynalazki racjonalizatorskie, jakich dokonywał w młodości podczas pracy fizycznej w zakładach
przemysłowych i w gospodarstwie ojca.
Jednak najbardziej wyraźnie o wymienionych cechach natury poznawczej
świadczy to, iż po wielu latach gromadzenia rozmaitych doświadczeń, rozważania po wielekroć ważnych problemów, powracał stale do kluczowych pytań,
nawet do tych, na które już kiedyś udzielał sobie lub innym odpowiedzi. Być
może pojawiające się wciąż na nowo wątpliwości wynikały z innej – aniżeli
wyrażona w autobiografii – oceny życiowych epizodów, relacji z przywołanymi
osobami, podjętych decyzji czy motywów własnych poczynań. Być może. Jed-
22
Teresa Rzepa
nak na pewno wiadomo, że o prawdziwej mądrości nie świadczy sztywny, zamknięty, jednoznacznie opracowany system wiedzy i raz na zawsze ustalony
zbiór przekonań, lecz umiejętność krytycznego asymilowania stale nowych
informacji po to, aby na nowo formułować pytania, modyfikować dawne odpowiedzi, motywować się i inspirować do głębokich rozważań. Wyrazem (mimo
wszystko) aktywnej postawy Janiszewskiego wobec swej wiedzy i mądrości
życiowej są następujące słowa: „Wzrastają wątpliwości i zmniejsza się poczucie
pewności wyrażanych sądów o świecie i ludziach. Na przykład dziś jest mi
trudniej niż kiedyś udzielić jednoznacznej odpowiedzi na jakieś pytanie. Nie
jestem już tak pewien” (s. 77).
Listę dostrzeżonych cech osobowościowych Profesora warto uzupełnić
wskazaniem na umiejętność – życzliwego i dokonywanego z empatią uruchamianą bez względu na rodzaj sytuacji społecznej – kontaktowania się z innymi
ludźmi. Potrafił rozmawiać z każdym, jeżeli ten reprezentował sobą choćby
minimalny poziom kultury osobistej. Janiszewski nie dokonywał „selekcji”
rozmówców wedle kryteriów zewnętrznych czy też – ujawnianych w trakcie
spotkania, jak np. wygląd, pochodzenie, przekonania i światopogląd, poziom
wykształcenia czy zamożności. Jego życiowa mądrość, nabyta w trakcie porządkowania własnych doświadczeń, przeżywania wątpliwości i ciągłego uczenia się, podpowiadała mu, że inni ludzie są wręcz nieskończonym źródłem wiedzy o sztuce życia. Jednak z drugiej strony, tę życiową mądrość ujawnianą
w sytuacjach społecznych można interpretować jako swoistą maskę lub obronną
tarczę, pozwalającą zachować przynajmniej zewnętrzny ład i spokój. To znaczy
że Profesorowi brakowało w relacjach z innymi asertywnej odwagi, że swą
niechęć czy negatywną postawę wobec rozmówcy wolał przemilczeć, stłumić,
„przetrawić” w samotności, a nawet się o nią obwiniać. A jeśli już znalazł się w
obecności osób, do spotkania z którymi nie dążył, to wybierał gładkie i kulturalne odgrywanie zwyczajowych ról w imię dziwnie, wręcz lękowo, rozumianej
zgody społecznej. Z pewnością tego typu wybory i zachowania nie zapewniały
mu tak podkreślanej niezależności i wolności osobistej ani też spokoju i ładu
wewnętrznego –
tym bardziej że na całej linii, zarówno
w zakresie prawdy, jak i dobra oraz piękna, naruszały uznane credo.
Listę prezentowanych cech osobowości Ludwika Janiszewskiego warto
zamknąć wskazaniem na jego rozległe zainteresowania: historia, literatura, poezja, filozofia, etyka i moralność, psychologia, teologia, malarstwo, turystyka i
– oczywiście – socjologia, a w jej ramach świat ludzi morza.
A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy
23
Styl pracy i wypoczynku
Warto jeszcze raz podkreślić, że Ludwik Janiszewski był bardzo pracowity
i nie lękał się jakiegokolwiek zajęcia. Podejmował się wielu funkcji, obowiązków i zadań, piastował po kilka stanowisk, tak że zazwyczaj wracał do domu
późnym popołudniem. Władysław Witwicki, przedwojenny psycholog, w takich
sytuacjach zwykł pytać: Przed czym, człeku, uciekasz lub czego szukasz?
Obecnie na to pytanie można poszukiwać odpowiedzi jedynie w tytułowym
cytacie: „A ja widocznie chciałem ciągle rozwiązywać problemy...”
Po nader pracowitym dniu był czas na krótki odpoczynek, na wiadomości
telewizyjne, posiłek, aby około godziny 22, regularnie i codziennie, zwykle do
drugiej w nocy, przystępować do pracy naukowej. Potem sen i rano znów do
swych obowiązków na uczelni, w oddziale Polskiej Akademii Nauk, w samodzielnie zakładanych i kierowanych pracowniach i zakładach, w komitetach
redakcyjnych, na konferencjach itp.
Za wszystko płacił zdrowiem. A ono od dawna nie było specjalnie dobre.
Podczas pierwszego pobytu w obozie pracy został bowiem bardzo silnie i kilkakrotnie uderzony przez niemieckiego strażnika kolbą karabinu w okolice nerek.
Po tym zdarzeniu miał dotkliwe bóle i krwawienia, najprawdopodobniej już
wówczas jedna z nerek została trwale uszkodzona. Dolegliwości te wkrótce
powróciły i nasilały się wraz z wiekiem.
Mimo słabego zdrowia, pracował z poczuciem stałego deficytu czasu. Dokładnie znał obszary swych zainteresowań i stale rozwijał własne pasje badawcze, starannie dbając o konsekwentny rozwój naukowy. Motywowały go jedynie prawdziwe problemy i ciekawe pytania badawcze wynikające z prowadzonych na bieżąco obserwacji życia społecznego. Wszystkie pomysły i wątpliwości starał się natychmiast zanotować, choćby w tramwaju. Notował także sny,
jeśli przynosiły interesujące rozwiązanie nurtującego go problemu.
Jeżeli natomiast uznawał, że aktualnie „coś” mu „nie wychodzi”, to nie
starał się poszukiwać rozwiązania na siłę, lecz przeczekiwał spokojnie kryzys
aż do momentu, gdy wiedział, że jest gotowy do pracy nad sprawiającym trudności problemem. Czasami to oczekiwanie „na natchnienie” trwało tygodniami.
Pozwalał sobie wtedy na swoiste „leniuchowanie”, polegające na długim leżeniu z zamkniętymi oczami i na dokonywaniu introspekcji kłębiących się myśli,
intelektualnego chaosu, wewnętrznego rozgardiaszu, z którego prędzej czy później wyłaniało się oczekiwane rozwiązanie.
24
Teresa Rzepa
Odpoczywał zazwyczaj w ten sposób, że jedną czynność zastępował drugą. Na przykład odkładał aktualnie przygotowywany tekst naukowy i zabierał
się do literatury pięknej lub do wielokrotnie studiowanych dzieł filozoficznych
(Platona, Arystotelesa, św. Augustyna, Kanta) lub też pisał popularny, krytyczny tekst dotyczący np. aktualnych wydarzeń szczecińskich, albo przystępował
do obliczeń statystycznych lub do porządkowania nagromadzonych fiszek. Metodę odpoczynku polegającą na zamianie wykonywanych czynności nazywał
przechodzeniem do kolejnych salonów. Odpoczywał zatem zmieniając salony
– z socjologicznego na filozoficzny, z filozoficznego na psychologiczny, literacki, społeczny, dziennikarski, metodologiczny.
Bardzo często w chwilach zmęczenia lub intelektualnej pustki postępował
tak jak kiedyś św. Augustyn, czyli sięgał na półkę po przypadkową książkę,
otwierał na dowolnej stronie i wybierał na „chybił-trafił” jakieś zdanie. Traktował je jako materiał inspirujący Go do przemyśleń, a nawet – co zdarzało się
Profesorowi dość często – jako punkt wyjścia do przygotowania kolejnego tekstu lub skonkretyzowania nowego pomysłu badawczego.
Ludwik Janiszewski marzył o tym, aby na emeryturze poświęcić się malarstwu, które bodaj najbardziej zaniedbywał w trakcie swego życia. Jeśli już znalazł na nie czas, to najchętniej malował pejzaże, kwiaty i portrety, a wykonane
obrazy chętnie rozdawał rodzinie i znajomym. Szkoda, że tego marzenia
– podobnie jak wielu innych – nie zdążył spełnić…
APPARENTLY, I ONLY WANTED TO SOLVE PROBLEMS
ALL THE TIME…
THE PSYCHOLOGICAL PORTRAIT OF LUDWIK JANISZEWSKI
Summary
In this article the personality of Ludwik Janiszewski is presented according to the
needs of psychological portraying. The following aspects were taken into consideration: (1) significant persons and atmosphere of family home; (2) life and scientific
credo as well as preferred values; (3) main features of personality; (4) style of work and
taking rest.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
RYSZARD CZYSZKIEWICZ
WŁODZIMIERZ DURKA
BOLESŁAW KLEPAJCZUK
Uniwersytet Szczeciński
PODMIOTY POLSKIEGO RYNKU PRACY
– INTERPRETACJE SOCJOLOGICZNE
Niewiele jest przesady w stwierdzeniach, iż socjologia rodziła się jako nauka żywiąca się kryzysami trawiącymi społeczeństwa – jej nie tyle wartość, ile
użyteczność wzrastała w momentach wyzwań i zagrożeń stających przed społeczeństwem jako całością lub przed jego częściami składowymi (Mucha 1986).
Socjologia ożywia się szczególnie wtedy, gdy natknie się na tematy nowe,
wcześniej niezwracające uwagi społecznej lub też w ogóle wcześniej w życiu
społecznym się niepojawiające. Jednym z najlepszych przykładów na terenie
socjologii polskiej jest jej zainteresowanie bezrobociem. Przez długie lata było
to zjawisko nieznane społeczeństwu polskiemu – wraz z jego pojawieniem się,
w latach przełomu gospodarczo-ustrojowego pod koniec XX wieku, bardzo
szybko zogniskowało uwagę opinii publicznej, stało się przedmiotem analiz
gospodarczych i politycznych, programów społecznych itp., ale co najważniejsze, stało się treścią życia wielu członków społeczeństwa (Dahrendorf 1993).
Wobec takich zjawisk socjologia nie mogła przejść obojętnie. Wytworem tego
zainteresowania są liczne prace starające się przedstawić najpierw diagnozę
bezrobocia (np. na jakimś terenie lub w stosunku do konkretnej zbiorowości
społecznej, nawet jako zjawiska globalnego), a potem przedstawić programy
„naprawcze”. Na obrzeżach tego kręgu sytuują się również prace poświęcone
26
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
nie tyle bezrobociu jako takiemu, ile sytuacji społecznej różnych grup i kategorii społecznych, których przedstawiciele mogą być w różnoraki sposób powiązani z bezrobociem wpływającym na ich położenie i warunki życia.
Jednym z najważniejszych problemów poruszanych przez socjologię zainteresowaną bezrobociem i sytuacją osób bezrobotnych jest problem ponownego
ich powrotu na rynek pracy. Oznacza to prostu znalezienie przez nich nowego
zatrudnienia, u nowego pracodawcy lub też utrzymanie dotychczasowego miejsca pracy, ale po zmianie zawodu lub kwalifikacji i umiejętności zawodowych.
Termin rynek pracy – pojawiający się w wielu książkach i artykułach poświęconych bezrobociu – mimo swej powszechności, prawie niezastępowalności, rzadko jest definiowany w sposób ścisły. Rynek pracy jest rozumiany
przede wszystkim metaforycznie – jako miejsce spotkania pracobiorców z pracodawcami, miejsce – w którym podejmowane są transakcje kupna i sprzedaży
siły roboczej. Jest to kontekst używany szczególnie często na gruncie nauk ekonomicznych. Miejsce to nie ma swego konkretnego „adresu”, rozciąga się
wszędzie tam, gdzie dochodzi do spotkań pracodawców i pracobiorców (sprzedających i kupujących). Bliższe analizy zjawisk związanych z procesami podejmowania pracy pozwalają nadać temu metaforycznemu terminowi bardziej
konkretne kształty. Mówi się najczęściej o lokalnych i ponadlokalnych rynkach
pracy, wskazując na obszary (w sensie terytorialnym), na których dochodzi do
transakcji, ale także o rynkach sektorowych, gałęziowych, zawodowych itp.
(które mogą być pozbawione konkretnego komponentu terytorialnego). Tak
definiowany rynek pracy przestaje być pojęciem alegorycznym, stanowiąc jego
skonkretyzowany wycinek – realizację abstrakcji.
Przykładem gruntownej analizy pojęcia rynku pracy, wtedy gdy przestaje
ono być pojęciem alegorycznym, a nabiera konkretnych, przestrzennych kształtów, jest praca J. Rungego (1996). Badacz ten definiuje rynki pracy określane
poprzez obejmowane przez siebie terytorium, począwszy od rynku elementarnego, poprzez lokalne, ponadlokalne (regionalne), na rynku krajowym kończąc.
Według tego autora, „każdy rynek pracy, niezależnie od jego wielkości i złożoności strukturalnej, funkcjonuje w określonej przestrzeni społeczno-ekonomicznej, stąd też cechuje się łatwo identyfikowalnym zasięgiem terytorialnego
oddziaływania. Granicę danego rynku pracy tworzy strefa, poza którą ciążenia
w zakresie codziennych przepływów siły roboczej skierowane są w stronę innego rynku. Jednocześnie granica oddzielająca poszczególne rynki pracy ma charakter względnie stabilny, co wynika z czasoprzestrzennych wahań liczby
Podmioty polskiego rynku pracy
27
i charakteru powiązań społeczno-ekonomicznych między miejscowościami”
(Runge 1996: 28). Podstawowym wskaźnikiem do ustalenia zasięgu owych rynków pracy są miejsca zatrudnienia zajmowane przez wykonujących pracę,
a będące odbiciem możliwości pokonywania określonej przestrzeni przy danym
nasyceniu miejscami pracy oraz możliwościach komunikacyjnych.
Inni autorzy definiują regionalny rynek pracy jako obszar geograficzny, na
którym występuje wyraźna specyfika określonych przestrzennie możliwości
zatrudnienia, dostępnych dla pracowników bez potrzeby zmieniania miejsca
zamieszkania (Kwiatkowski, Gawrońska 1995). Wychodząc z podobnego założenia, Hozer i inni dokonali swego czasu analizy rynku pracy województwa
szczecińskiego (1998), opracowując między innymi mapę izotimów jednostkowych kosztów dojazdu do centrów pracy w województwie szczecińskim
(1996 r.). Pokrywała się ona z mapą bezrobocia w tym województwie (mierzonej za pomocą stopy bezrobocia charakteryzującej odpowiednie gminy). Odległość (i koszty jej pokonania) od miejsca potencjalnie większych szans na znalezienie pracy jest wprost proporcjonalna do stopy bezrobocia.
Pojęcie rynku pracy pojawia się również w kontekście prowadzonej wobec
niego polityki. Wtedy starania idą w stronę oddzielenia znaczenia pojęcia polityki rynku pracy od znaczenia innego terminu, jakim jest polityka zatrudnienia.
Rozróżnienie to starał się przeprowadzić Z. Wiśniewski (1994), widząc w polityce zatrudnienia działania na rzecz pełnego zatrudnienia; wykorzystuje ona
„narzędzia polityki pieniężno-finansowej i za ich pomocą wpływa na agregatowy popyt i podaż w gospodarce”. Polityka rynku pracy z kolei „oddziałuje na
pracobiorców wyspecjalizowanymi instrumentami dostosowującymi strukturę
podaży pracy do popytu i przeciwdziała nierównowadze w określonych segmentach rynku pracy”. W sposób pośredni autor przekazuje informację, że polityka rynku pracy to działania podejmowane wobec i ze względu na bezrobocie,
podczas gdy polityka zatrudnienia (adresowana bardziej do pracodawców niż
do pracobiorców) sprowadza się do tworzenia mechanizmów i struktur umożliwiających stosowanie wszystkich narzędzi pozwalających utrzymywać i zwiększać zatrudnienie. Polityka rynku pracy może zatem na przykład zawierać
elementy osłony socjalnej bezrobotnych w okresach, gdy pozostają oni bez
pracy, polityka zatrudnienia takich celów i zadań przed sobą nie stawia.
Próbę scharakteryzowania socjologicznego kontekstu pojęcia rynek pracy
podjęła W. Kozek (1993). Rynek pracy określa ona jako „instytucję życia społecznego” w takim sensie, że „obejmuje sobą kanony obszaru ludzkich zacho-
28
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
wań i decyzji, na którym dochodzi do spotkania wolnego właściciela-oferenta
własnej siły roboczej i nabywcy tej siły, tj. pracodawcy, również suwerennego
w swoich decyzjach o kupnie”. W określeniu tym dostrzec można wpływy klasycznych i neoklasycznych teorii rynku pracy. Istotne jest jednak to, że autorka
stara się wskazać elementy tego modelu, „które są szczególnie zajmujące dla
socjologa”. Z tego punktu widzenia wyjaśnia: „socjologiczne zainteresowania
podmiotami na rynku pracy skupiają się na ich zbiorowym charakterze. Jest
czymś oczywistym, że jednostki wchodzą ze swoją siłą roboczą na rynek pracy
jako osobowości nie tak często: regułą jest raczej, że występują na nim przynajmniej jako nosiciele cech, ocenianych na rynku ze względu na ich wartość
społeczną: nie jako konkretni osobnicy X, lecz jako stolarze, nauczyciele, stenotypistki, ekonomiści” (Kozek 1993: 53).
Koncepcje rynku pracy oparte na teoriach zaczerpniętych z ekonomii mają
tendencje do wysuwania na plan pierwszy zbiorowych zachowań zmierzających
do podjęcia i/lub utrzymania pracy, jednakże socjologia nie powinna rezygnować z opisu i analizy zachowań jednostkowych lub charakteryzujących, wyraźne w swym kształcie społecznym, wyodrębnione zbiorowości i kategorie.
Używając innych określeń, bardziej socjologicznych, można powiedzieć,
że na rynku pracy kontaktują się ze sobą określone podmioty, z których każdy
zachowuje odrębne cechy, charakteryzuje się odrębnymi właściwościami i motywacjami, aczkolwiek wszystkich łączy ten sam przedmiot „transakcji”, jakim
jest zdobycie, utrzymanie i wykonywanie pracy. Podmiotami tymi są zarówno
sami bezrobotni, jak i osoby pracę wciąż posiadające, pracodawcy zatrudniający
pracowników lub ich poszukujący (a w niektórych przypadkach szykujący się
do ich zwolnienia), urzędy pracy posiadające prawne i finansowe możliwości
oddziaływania na procesy zatrudniania i przekwalifikowania osób figurujących
w ich rejestrach, wreszcie podmioty aktywnie uczestniczące w nauce
i szkoleniu wszystkich tych, którzy zjawią się na rynku pracy już w najbliższym
okresie (szkoły i uczniowie, instytucje szkoleniowe). Właściwe „dopasowanie”
działań wszystkich tych podmiotów rynku pracy może dopiero zagwarantować
skuteczną alokację siły roboczej i złagodzenie, jeśli nie zlikwidowanie, problemu bezrobocia.
Skuteczną alokację siły roboczej na rynku pracy próbuje opisać i wyjaśnić
wiele teorii lub choćby tylko koncepcji opartych na kumulowaniu wieloletnich
obserwacji i doświadczeń konkretnych rynków pracy. Teorie te (lub próby wyjaśniania) są przenoszone na grunt polskiego rynku pracy – są one rzeczywiście
Podmioty polskiego rynku pracy
29
bardzo przydatne przy próbach zrozumienia procesów zachodzących w naszym
kraju, ale często przejmowane są bezkrytycznie, a przynajmniej bez prób ich
uzupełnienia o zjawiska właściwie dla rozwijających się dopiero, nieskrępowanych rynków pracy. Wiele z nich wymaga istotnych uzupełnień wskazujących
na specyfikę polskiego rynku pracy.
Jednymi z najbardziej rozpowszechnionych teorii opisujących mechanizmy alokacji ludzi na rynkach pracy są teorie kapitału ludzkiego oraz teorie
segmentacji rynku pracy. Teorie kapitału ludzkiego, którym główne kształty
nadał G.S. Becker (1975), obstają przy tym, że ludzie w trakcie swego życia
„pracują nad sobą” – uzyskują wykształcenie i umiejętności, które pozwalają im
korzystnie siebie sprzedać, w tym wypadku na rynku pracy. Kapitałem, jaki
nabywają, są nie tylko wyuczone umiejętności, ale także wrodzone zdolności
lub choćby tylko wola ponoszenia większych wysiłków, zgoda i akceptacja na
świadczenie większej ilości pracy (Gordon 1974). Drogi zdobywania kapitału
ludzkiego są dwie – jedna prowadzi przez formalną edukację szkolną (często
uzupełnianą potem uczestnictwem w różnych późniejszych, ale także sformalizowanych instytucjach szkoleniowych), druga wiedzie przez praktyczną naukę
w trakcie wykonywania pracy (learning by doing) (Lucas 1988). Pierwsza owocuje kapitałem „ogólnym”, druga „specyficznym” – związanym z konkretnie
wykonywanymi zajęciami. Obie drogi, choć w wielu wypadkach wyznaczają
odmienne szlaki rozwoju poszczególnych osób, wcale się nie muszą wykluczać,
wręcz przeciwnie, mogą się uzupełniać (Lucas 1988). Wysoki „kapitał ogólny”
z jednej strony pozwala aspirować do wielu pozycji i ról zawodowych, kapitał
specyficzny w większym stopniu limituje zakres możliwych poszukiwań, z
drugiej jednak poprzez specjalizację pozwala osiągnąć pozycje, na których
trudno jest daną osobę zmienić na inną (Torcik 1995). Równocześnie niesie to
ze sobą ryzyko utraty konkurencyjności na rynku pracy, jeśli nabywane kompetencje są ograniczone tylko do aktualnego miejsca wykonywania pracy
– on the job training (Rosen 1972), a dany zakład lub sektor doświadczają trudności wymagających zwalniania zatrudnionych. Kapitał ludzki jawi się w tym
momencie nie tylko jako czynnik ułatwiający poruszanie się na rynku pracy, ale
także jako czynnik wyznaczający granice tego poruszania się.
Teorie pozostające w kręgu orientacji kapitału ludzkiego zakładają, że rynek pracy jest zawsze otwarty na każdego i na wszystkich, którzy reprezentują
większe walory niż pozostali konkurenci (Ramirez, Ranis, Steward 1999).
Oznacza to między innymi, że rynek pracy jest „otwarty” dla wszystkich,
30
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
a pomiędzy jego segmentami, sektorami, poszczególnymi miejscami pracy może istnieć ciągła wymiana kandydatów mogących się akurat wykazać najwyższym czy najbardziej potrzebnym poziomem przygotowania profesjonalnego
(Kryńska 1998).
Przygotowanie to może być także przedmiotem aktywnego zainteresowania i inwestowania ze strony zatrudniających. Opłacalne jest przyciąganie (zatrudnianie) osób o najwyższym potencjale edukacyjnym, a następnie dbanie
o jego odnawianie i zwiększanie. Wymaga to jednak ze strony firm poważnych
nakładów finansowych, dlatego sektorem stosującym taką politykę jest najczęściej sektor firm dużych i zasobnych w kapitał (Hu 2001). Osoby takie (dobrze
wykształcone i wciąż aktualizujące swoje umiejętności i kwalifikacje) mają
znacznie większe szanse na dłuższe zatrudnienie, a jeśli już stracą z jakichś
powodów dotychczasową pracę, mają większe (niż ich niżej lub gorzej wykształceni konkurenci) szanse na uzyskanie nowej (Farber 2001). Z punktu widzenia procesów zachodzących na rynkach pracy istotne jest to, że wcześniejsze (edukacja szkolna) i późniejsze (np. dokształcanie się) inwestycje
w ludzkie zasoby różnicują ryzyko utraty miejsca pracy, a także, jeśli już ma to
miejsce, różnicują prawdopodobieństwo jej odzyskania. W ten sposób „winę”
za pozostawanie bez pracy ponosi strona podażowa – pracobiorcy, albowiem to
oni nie dysponują odpowiednimi i pożądanymi przez pracodawców (strona
popytowa) wykształceniem, kwalifikacjami czy umiejętnościami. G.S. Becker
wskazywał na przykład, że pracodawcy bardziej zainteresowani są w „kapitale
specyficznym” odpowiadającym ich szczególnym zapotrzebowaniom, podczas
gdy pracobiorcy wykazują większe zainteresowanie w zwiększaniu swego kapitału „ogólnego”. Może to być przyczyną tego, że znając się na wszystkim, nie
znają się na niczym w szczególności i z tego powodu mają mniejsze szanse na
zatrudnienie (Becker 1975).
Wychodząc z socjologicznego punktu widzenia, można jednak dostrzec, że
„wolne wybory” w zakresie ustanawiania i zwiększania własnego kapitału
ludzkiego są bardzo często determinowane wcześniejszą sytuacją społeczną
jednostek uwikłanych w ten proces i niekoniecznie muszą zależeć od własnych
starań jednostek (i kategorii jednostek) (Reszke 1991). Teorie kapitału ludzkiego powinny być zatem uzupełnione przez stwierdzenie, że istnieją nie tylko
drogi, ale także i bariery tworzenia odpowiedniego wyposażenia kulturowego
i w następstwie czysto zawodowego – drogi i bariery, które albo ułatwiają, albo
uniemożliwiają (bądź utrudniają) osiągnięcie satysfakcjonującego poziomu
Podmioty polskiego rynku pracy
31
ubiegania się o nagrody płynące z uczestnictwa w rynku pracy. Bariery te występują i dotkliwie dają o sobie znać nawet w społeczeństwach nierozwijających
wolnej gospodarki, niekonkurujących na swobodnych rynkach pracy,
a starających się realizować ideały pozornego choćby egalitaryzmu (Kozakiewicz 1970).
Wielkość i rodzaj kapitału ogólnego są bardzo często determinowane przez
wcześniejszą sytuację społeczną – zarówno jednostki, jak i jeszcze bardziej, jej
rodziny i szeroko rozumianego otoczenia społecznego. Jest także istotne, że w
trakcie
wykorzystywania
posiadanych
umiejętności,
kwalifikacji
i motywacji bardzo mocno interferują kręgi społeczne (zawodowe), w których
jednostka wzrastała, nabywała swe kompetencje i wewnątrz których realizuje
swe zasoby. Kręgi te mogą wszelkie wysiłki dokonywane przez poszczególne
osoby zauważyć (i docenić), jak również po prostu zlekceważyć. Opierając się
na doświadczeniach płynących z obserwacji zjawisk na polskim rynku pracy,
można stwierdzić, uzupełniając w ten sposób klasyczne założenia teorii kapitału
ludzkiego, że pracę bardzo często zdobywa się nie dlatego, że jest się jej najlepszym potencjalnym wykonawcą, ale również (a może nawet częściej) dlatego,
że „zna się” i umie wykorzystać „dojścia” do osób pracą tą dysponujących.
Teorie kapitału ludzkiego winny zatem zostać uzupełnione o stwierdzenia, że
kapitałem jest nie tylko to, co się umie, ale także to, kogo, na przykład, się zna i
kogo można „wykorzystać” w procesie poszukiwania, zajmowania
i utrzymywania pozycji zawodowych (Hannan 2000).
Teorie segmentacji rynku pracy wychodzą ze stwierdzenia, że „segmentacja rynku pracy polega na istnieniu odrębnych rynków różniących się zasadami
wynagradzania jednostek oraz ich alokacji w strukturze społecznej” (Domański
1987: 39). Istotą tych teorii jest wskazywanie na rozdwojenie się rynku pracy
na sektory stawiające odmienne wymagania wobec swoich uczestników, inaczej
ich rekrutujące, inaczej organizujące im pracę, a w następstwie inaczej wynagradzające ponoszone koszty wykonywania pracy. Inaczej mówiąc, segmenty te
przyciągają, utrzymują i wynagradzają odmienne rodzaje (wysokości, poziomy
itp.) kapitału ludzkiego (Doeringer, Piore 1971).
Najczęściej mówi się o dwóch podstawowych segmentach rynku pracy,
z których pierwszy obejmuje prace i zajęcia wymagające wysokiego wykształcenia i znacznych umiejętności, drugi takich warunków nie stawia (Domański
1987: 52). Pierwszy segment zapewnia rozwój społeczny i gospodarczy społeczeństwa – w procesie tym nie uczestniczy (lub uczestniczy w niewielkim stop-
32
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
niu) sektor drugi. Utrzymanie się w czołówce rozwoju, nadążanie za wyścigiem
technicznym i technologicznym (a także informatycznym) oznacza między innymi inwestowanie w ludzki kapitał – przyciąganie, a potem utrzymywanie
w orbicie zatrudnienia pracowników o wiedzy i umiejętnościach gwarantujących uzyskanie powodzenia. Inwestowanie oznacza nie tylko oferowanie lepszych warunków wynagrodzenia lub innych przywilejów (np. urlopy, ubezpieczenia społeczne, specjalne gratyfikacje moralne), ale także zwiększanie użyteczności pracownika poprzez organizowanie i opłacanie (w całości lub choćby
w części) kosztów szkoleń pozwalających na aktualizowanie kapitału ludzkiego. W drugim segmencie takiego procesu inwestowania w pracowników nie
obserwuje się (Domański 1987: 52). Segment ten zadowala się „materiałem
ludzkim”, który nie znalazł, i raczej nie może znaleźć, pewnego miejsca
w pierwszym segmencie. Raczej rzadko ma się tutaj do czynienia z próbami
utrzymywania zatrudnienia, ponieważ wszelkie problemy regulowane są poprzez ponawiane zwolnienia i przyjmowanie nowych pracowników. Zatrudnieni
w pierwszym segmencie mają „trudniejszą” drogę do bezrobocia, ci, którzy
funkcjonują w obrębie drugiego segmentu – znacznie łatwiejszą (Domański
1987: 54; Loverigde, Molk 1979). Gorzej przygotowani (o niższych zasobach
i potencjale, czyli niższym kapitale ludzkim) lokują się na najmniej opłacalnych
i stabilnych rynkach pracy.
Różnice między obu teoriami uwidaczniają się, gdy zostanie postawione
pytanie o możliwą zmienność położenia i sytuacji. Najważniejszym elementem
teorii segmentacji rynku pracy, odróżniającym ją od teorii kapitału ludzkiego,
jest stwierdzenie, że między obu sektorami nie występują przepływy zatrudnienia lub że mają one nieznaczący charakter – oba rynki są względnie hermetyczne (Rosenberg 1989: 372). Teorie kapitału ludzkiego wręcz przeciwnie – uważają, że zawsze istnieje możliwość podwyższenia swego potencjału (niezależnie
od tego, jakim kosztem musiałoby się to odbywać, i w jakim stopniu naprawdę
byłoby realne w konkretnych przypadkach), co pociąga za sobą niejako automatycznie możliwość zmiany położenia na rynku pracy (awans). Teorie segmentacji rynku pracy widzą pracobiorcę zamkniętego w sztywnych i nieprzekraczalnych granicach nie tylko profesji, ale także sektora możliwego zatrudnienia
– na plan pierwszy wysuwają się zajmowane pozycje; teorie kapitału ludzkiego
widzą go w aktywnym działaniu uchylającym możliwe bariery – na plan pierwszy wysuwają się odgrywane role.
Podmioty polskiego rynku pracy
33
Teorie te (potraktowane łącznie) starają się wyjaśniać powstawanie bezrobocia (a jeszcze bardziej jego utrzymywanie się i utrwalanie w określonych
kręgach społecznych), zakreślając świat trwałych podziałów będących pochodną wieloletniego rozwoju danych społeczeństw. Bezrobotni „rekrutują się”
z kręgów o najmniejszych, faktycznych możliwościach zdobywania wystarczającego kapitału ludzkiego, a gdy pracują, to lokują się w segmentach rynku
pracy zakładających wprost ekstensywne wykorzystywanie siły roboczej – do
momentu, w którym przestaje być ona użyteczna. Oczywiście, własne wysiłki
jednostki, jej rodziny czy szerszego otoczenia (także pewne rozwiązania systemowe sankcjonowane prawnie np. system stypendiów) mogą przełamywać te
ograniczenia, i dzieje się tak często, na tym polega między innymi mobilność
społeczna. Nie oznacza to, że podobne założenia można automatycznie przyjąć
przy rozpatrywaniu procesów dziejących się na polskim rynku pracy. Konieczne jest precyzyjniejsze wyjaśnienie zjawisk, jakie na nim zachodzą, zwłaszcza
tych związanych z uzyskiwanymi warunkami pracy i płacy, a także stałości
i pewności zatrudnienia. Sektory zatrudnienia, które gdzie indziej mogły uchodzić za schyłkowe, niezapewniające rozwoju i rekrutujące „najgorszą” część
populacji pracujących właśnie w warunkach gospodarki socjalistycznej, tutaj
decydowały o rozwoju i nowoczesności gospodarki oraz o sile ekonomicznej
i politycznej zatrudnionych zespołów ludzi (Krencik 1986). Skupiały zatem
pracowników, dla których wyszkolenia i zbudowania im odpowiedniego kapitału ludzkiego poświęcono wiele wysiłków i poniesiono znaczne koszty (system
zasadniczych szkół zawodowych). Wiele z tych elementów przetrwało do dzisiaj i odgrywa znaczącą rolę w procesach rekrutacji, a zwłaszcza utrzymywania
zatrudnienia w firmach i zakładach nie zawsze spełniających warunki efektywnego gospodarowania. Wsparciem takich konstatacji są ustalenia czynione na
gruncie teorii (Lindberg, Snower 2002). Ci pierwsi są wspierani głównie przez
związki zawodowe i inne organizacje w swoich próbach nie tyle zdobycia pracy, co jej utrzymania, ci drudzy wsparcia takiego są pozbawieni. Co więcej, ich
starania o zdobycie pracy nieodmiennie prowadzą do renegocjacji płacowych,
obniżając pozycję już zatrudnionych. W rezultacie wyróżnia się trzy kategorie
zatrudnionych lub starających się o pracę: insiders (których pozycja jest chroniona przez układy zbiorowe), outsiders (bezrobotni pracujący w szarej strefie
lub czasowo nieaktywni zawodowo) i entrants (osoby, którym udało się zdobyć
pracę mogącą w przyszłości zapewnić im status insiders). W polskich warunkach należałoby rozważyć nie tylko to, jak liczna jest grupa outsiders (jeśli
34
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
wziąć pod uwagę tylko osoby bezrobotne, to będzie to wielkość ok. 3 mln osób
lecz jest to tylko część z całkowitej liczebności tej grupy), lecz także to, jak
liczna jest (oraz jaka w rzeczywistości jest jej pozycja) grupa entrants. Takich
analiz, przynajmniej w literaturze socjologicznej, do tej pory brakuje. Uwidacznia się w tym jedna z podstawowych słabości analiz rynku pracy – biorą one z
reguły pod uwagę tylko dopływy na rynek pracy i odpływy zeń osób bezrobotnych. Nie uwzględniają tak oczywistego faktu, że na rynku pracy aktywni są
także ci, którzy aktualnie zatrudnienie mają, ale ubiegają się albo o lepsze warunki pracy, albo o lepsze warunki płacy. Wszystko to wpływa także na sytuację i szanse osób bezrobotnych.
Inną teorią, która może być zastosowana do objaśniania zdarzeń zachodzących na polskim rynku pracy, jest teoria dopasowania. Opiera się ona na założeniu, iż na rynku pracy działają różne podmioty (zwłaszcza oferujący pracę i
poszukujący jej – bezrobotni) dążące do zdobycia jak największego i najbardziej adekwatnego zasobu informacji o warunkach zatrudnienia (wolne miejsca
pracy, warunki płacy itp.). Podstawowym celem wszystkich uczestniczących w
tych działaniach jest maksymalizacja zysku – z jednej strony w postaci przyciągnięcia najbardziej kompetentnych pracowników, z drugiej strony uzyskania jak
najbardziej zadowalającej pracy. Obie strony nigdy jednak nie są w stanie zdobyć pełnej informacji ani o ofertach pracy, ani o kandydatach. Dodatkowo poszukiwania pracodawców zawsze muszą ograniczać się do określonego kręgu
osób o konkretnym wykształceniu lub umiejętnościach, poszukiwania i aspiracje zgłaszane przez bezrobotnych muszą uwzględniać ich odmienną pozycję na
rynku pracy, wynikającą w dużej mierze właśnie z wysokości posiadanego wykształcenia i rodzaju posiadanych kwalifikacji czy opanowanych umiejętności
(Kwiatkowski 2002: 155–157). W relacjach między pracodawcami a poszukującymi pracy uczestniczą inne jeszcze podmioty – instytucje edukacyjne pomagające zwiększyć lub zmienić kwalifikacje, agencje pośredniczące w zatrudnieniu, urzędy pracy świadczące także usługi z zakresu pośrednictwa pracy, a przy
tym sprawujące opiekę socjalną przynajmniej nad częścią bezrobotnych (zasiłki
i inne świadczenia). Wydaje się, że z wielu względów teoria dopasowania jest
szczególnie predestynowana do eksplikacji zdarzeń zachodzących na polskim
rynku pracy. Na pierwszym planie należy podkreślić stwierdzenia, że poszczególni uczestnicy procesu „dopasowywania” nie posiadają pełnej i pewnej wiedzy o warunkach zdobycia i utrzymania pracy, także warunkach płacowych itp.
Charakteryzuje
to
szczególnie
niestabilne
rynki,
Podmioty polskiego rynku pracy
35
o wyjątkowo wysokim poziomie bezrobocia oraz regulujące wszelkie trudności
ponawianymi aktami zwalniania i przyjmowania pracowników, bez szczególnej
dbałości o ich przekwalifikowanie czy innego rodzaju utrzymywanie w orbicie
wpływów zatrudniającej firmy. Koszty przekwalifikowania czy chociażby tylko
czasowego „utrzymywania” chwilowo zbędnych pracowników przerzucane są
na innych uczestników rynku pracy, przede wszystkim na państwo. Te właśnie
cechy są decydujące w obrazie polskiego rynku pracy, a jednocześnie są niedostrzegane i lekceważone przez wielu jego analityków i interpretatorów.
W klasycznych teoriach dopasowania element państwa jest wielokrotnie pomijany jako niezbyt znaczący w procesach pośredniczenia w przygotowywaniu
i kierowaniu kandydatów do pracy. Przyciąga on większą uwagę wtedy, gdy
mowa jest o wprowadzaniu i utrzymywaniu systemu świadczeń społecznych
mających wspierać poszczególne osoby w sytuacji deprywacji wynikających
z braku pracy. Jest to element ważny także w Polsce – nie jedyny wszakże, który winien być brany pod uwagę.
Jako ważny postulat badawczy należy zgłosić pytanie o rolę i znaczenie
wszelkiego rodzaju pośredników w procesach zdobywania pracy. Niektórzy
badacze oceniają, że 30–40% wszystkich ofert pracy w Unii Europejskiej przechodzi przez instytucje i ośrodki pośredniczące, nie tylko państwowe (Kabaj
1997). Prosta analiza danych dotyczących tylko strumienia bezrobotnych kierowanych do pracy przez urzędy pracy wskazuje, że co najmniej od 50% do
60% z nich korzysta z ich pośrednictwa. Odsetek ten na pewno wzrasta, jeśli
wziąć pod uwagę inne, niepaństwowe instytucje pośredniczące. Co więcej, rola
instytucji pośredniczących (szczególnie państwowych, a od 2000 r. samorządowych) staje się o tyle ważna, o ile stają się one podstawowym narzędziem
umożliwiającym bezrobotnym zdobyć jakąkolwiek szansę na zdobycie pracy
(Czyszkiewicz 2004). Element tego pośrednictwa jest jednak często pomijany w
analizach polskiego rynku pracy. Przyjmuje się niemal milcząco, że wszyscy
uczestnicy procesów na nim zachodzących mają jednakową wiedzę na temat
szans zatrudnienia, że swobodnie poruszają się w przestrzeni, w której mogą
zdobyć pracę (a przynajmniej się o nią starać), oraz że intencje i motywacje
wszystkich stron kontaktów są jasne i czyste od początku do końca, a co za tym
idzie – bardzo łatwo jest wskazać najlepsze metody analizowania zjawisk zachodzących na rynku pracy. Najczęściej wykorzystywana jest metoda analizy
napływów i odpływów „do” i „z” rynku pracy. Najpełniejszy schemat tej analizy został przedstawiony w pracy M. Sochy i U. Sztanderskiej (2000). Warto
36
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
jednak zwrócić uwagę, że operuje ona zasobami (zatrudnionych, bezrobotnych,
biernych zawodowo i wakatów) oraz strumieniami przepływów między nimi.
Jako taka jest wystarczająca dla analizy ilościowych przepływów między poszczególnymi segmentami zatrudnienia lub braku zatrudnienia, pomija jednak
ważny element, jakim są właśnie systemy pośredniczące. Nie decydują one
wprost o liczebnościach osób posiadających pracę lub jej nieposiadających, ale
mogą wywierać znaczący wpływ na charakter przepływów, ich kierunki i szybkość. W analizie socjoekonomicznej jest to element, który można pominąć,
w analizie zajmującej się całokształtem zjawisk społecznych zachodzących na
rynku pracy element ten musi zostać uwzględniony.
Alternatywą byłoby przyjęcie stwierdzenia, że podmiotami na rynku pracy
są jedynie poszukujący pracy oraz pracę oferujący, a stopień wiedzy obu stron o
wzajemnych potrzebach i wymaganiach jest bliski ideału. Z reguły tak jednak
nie jest – polski rynek pracy wciąż charakteryzuje się dużym stopniem niestałości i niejasności, a także niepewności i braku pełnej wiedzy o własnej sytuacji
i własnych celach ze strony prawie wszystkich jego uczestników.
Na tym tle interesujące są ustalenia i wnioski płynące z badań przeprowadzonych w 2003 roku przez autorów tego artykułu wśród pracodawców działających na terenie województwa zachodniopomorskiego i tutaj poszukujących
kandydatów na pracowników (Czyszkiewicz, Durka, Klepajczuk 2005). Z reguły oceniają oni swoją sytuację i perspektywy rozwoju jako obarczone licznymi
zagrożeniami, mimo to wielu z nich planuje wzrost zatrudnienia z myślą nie
tylko o zwiększeniu produkcji, ale także jej unowocześnieniu (wprowadzenie
nowych maszyn, technologii itp.). Jest rzeczą niezwykle charakterystyczną, że
w poszukiwaniach nowych pracowników pracodawcy raczej niechętnie zwracają uwagę na krąg ludzi bezrobotnych i zarejestrowanych w urzędach pracy.
Osoby z tego kręgu wydają się być postrzegane jako znacznie mniej zaradne
i aktywne, a przez to mniej przydatne w świecie naznaczonym konkurencją.
Pracodawcy bardziej orientują się na „przechwytywanie” pracowników, którzy
już udowodnili swoją wartość w innych miejscach pracy, niż na rekrutowanie
kandydatów z grona bezczynnie – zdaniem wielu z nich – oczekujących na gotową propozycję. Jest to dość niebezpieczna strategia, zwłaszcza dla bezrobotnych. Rejestracja w urzędzie pracy, nawet wymuszona i chwilowa, może obrócić się przeciwko nim, naznaczając ich swoistym piętnem. Jest to o tyle niekorzystne, że w gruncie rzeczy pracodawcy nie stawiają kandydatom do pracy w
swoich
przedsiębiorstwach
szczególnie
wygórowanych
wymagań.
Podmioty polskiego rynku pracy
37
Nawet w świetle dość umiarkowanych warunków, jakie miałby spełnić kandydat, bezrobotni postrzegani są jako osoby słabiej przygotowane, mniej sprawdzone i przede wszystkim – choć brzmi to paradoksalnie – mniej motywowane.
Być może jest to jeden z powodów, dla których bezrobotni, zwłaszcza ci dłużej
przebywający w rejestrach, w coraz większym stopniu stają się odbiorcami ofert
pracy funkcjonujących na wtórnym rynku i w coraz mniejszym stopniu biorą
udział w konkurowaniu na rynkach pierwotnych.
Pracodawcy, co nie może budzić zdziwienia, zainteresowani są pracownikami jak najlepiej wykwalifikowanymi, wręcz wyspecjalizowanymi w zajęciach, jakie przyjdzie im wykonywać. Ważnymi walorami cenionymi przez
pracodawców u potencjalnych pracowników są jednak walory związane przede
wszystkim z cechami osobowościowymi. Ogólnie rzecz biorąc, pracownik powinien być spolegliwy, zdyscyplinowany, niekoniecznie zaś musi wykazywać
nadmierną inicjatywę i zaradność. W dużej mierze bierze się to z tego, że badani pracodawcy wywodzą się z sektora małych i średnich przedsiębiorstw,
w których praktyka bezpośredniego udziału właściciela w bieżącym zarządzaniu sprawami firmy jest silnie ugruntowana, a także umotywowana zmniejszaniem kosztów (oszczędzanie na wyspecjalizowanych stanowiskach, związanych
na przykład z administracją niezaangażowaną bezpośrednio w procesy pracy
i produkcji). W rezultacie tworzy się sytuacja, w której zdobycie i utrzymanie
pracy nie wymaga i nie wymusza dalszego rozwoju pracownika. Staje się on
wyspecjalizowanym i „posłusznym” narzędziem w rękach pracodawców, użytecznym do pewnego momentu. Z chwilą utraty tej użyteczności jest zwalniany
z pracy i rejestruje się w odpowiednim urzędzie. Może na powrót odzyskać ową
użyteczność, ale – jak wskazują wyniki badań dotyczących procesów edukacji
i szkoleń – nie jest to łatwe. Instytucje edukacyjne (szkoły) borykają się z wieloma trudnościami, wśród których należy wskazać przede wszystkim na brak
nowoczesnego wyposażenia. Sami pracodawcy niechętnie samodzielnie organizują konieczne szkolenia, a jeśli już, to tylko w zakresie wymaganym przez
ustawodawstwo prawne, np. szkolenie w zakresie bhp lub problematyki emerytalno-rentowej (tzw. szkolenia ZUS-owskie).
Wyniki badań wskazują, że podmioty rynku pracy – pracodawcy i pracobiorcy, bezrobotni i instytucje sprawujące nad nimi zarówno opiekę, jak i kontrolę (urzędy pracy), instytucje szkoleniowe i edukacyjne – znajdują się w procesie ciągłego dopasowywania i ustalania warunków współdziałania. Proces ten
powinien być stale przedmiotem analiz, między innymi socjologicznych, mają-
38
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
cych na celu odkrycie kształtujących się prawidłowości, a w następstwie wskazanie najbardziej efektywnych rozwiązań i wczesne wyeliminowanie pojawiających się zagrożeń i utrudnień.
Literatura
Becker G.S. 1975, Human Capital. A theoretical and empirical analysis with special
reference to education, Chicago 1964, „Human Capital” National Bereau of Economic Research, New York.
Czyszkiewicz R. 2004, Kręgi bezrobocia. Socjologiczna analiza dokumentu urzędowego jako źródła wiedzy o bezrobotnym i bezrobociu, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin.
Czyszkiewicz R., Durka W., Klepajczuk B. 2006, Podmioty rynku pracy, Wydawnictwo Ottonianum, Szczecin.
Dahrendorf R. 1993, Nowoczesny konflikt społeczny, Czytelnik, Warszawa.
Doeringer P.B., Piore M. 1971, Internal labor markets and manpower analysis, Lexington, Mass.
Domański H. 1987, Segmentacja rynku pracy a struktura społeczna, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk.
Farber H.S., Are lifetime jobs disappearing? Job duration in the United States: 1973
–1993, www.irs.princeton.edu.
Farber H.S., Job Loss in United States, 1981–1999, www.irs.princeton.edu.
Gordon D.M. 1974, Theories of poverty and underemployment. Orthodox, radical and
dual labor market perspectives, Lexington, Mass.
Hannan C., Beyond Network. Social cohesion and unemployment exit rates,
www.citeseer.nj.nec.
Hu L., Who gets good jobs? The hiring decisions and compensation structures of large
firm, www.irs.princeton.edu.
Kabaj M. 1997, Strategie i programy przeciwdziałania bezrobociu. Studium porównawcze, IPiPS, Warszawa.
Kozakiewicz W. 1973, Bariery awansu przez wykształcenie, Instytut Wydawniczy
CRZZ, Warszawa.
Kwiatkowski E., Bezrobocie. Podstawy teoretyczne, PWN, Warszawa.
Podmioty polskiego rynku pracy
39
Kwiatkowski E., Gawrońska B. 1995, Regionalne zróżnicowanie bezrobocia w Polsce
w latach 1990–1994, w: Rynek pracy w Polsce 1990–1994 (red. U. Sztanderska),
IPiPS, Warszawa.
Kozek W. 1993, Rynek pracy. Socjologiczne interpretacje podstawowych pojęć, „Studia
Socjologiczne”, nr 1.
Kryńska E. 1998, Wybrane teorie rynku pracy a prognozowanie, w: Prognoza podaży
i popytu na pracę w Polsce do 2000 roku, IPiPS, Warszawa.
Krencik W. 1986, Polityka wzrostu płac w Polsce w długim okresie 1945–1984, Warszawa.
Lindberg A., Snower D. 2002, The insider-outsider theory, A Survey „Discussion Paper” No 534, July, www.iza.org.
Loveridge R., Molk A.L. 1979, Theories of labour market segmentations. A critique,
Hague–Boston–London.
Lucas R.E. 1988, Mechanisms of economic growth, „Journal of Monetary Economics”,
vol. 22.
Mucha J. 1986, Socjologia jako krytyka społeczna. Orientacja radykalna i krytyczna we
współczesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
Ramirez A., Ranis G., Steward R., Economic growth and human development, www.
library.yale.edu.
Reszke I. 1991, Nierówności płci w teoriach, Ossolineum, Warszawa.
Rosen S. 1972, Learning and experience in labor market, „The Journal of Human Recources”, vol. 3.
Rosenberg S. 1989, From segmentation to flexibility, „Labour and Society”, nr 4.
Runge J. 1996, Struktura rynku pracy regionu tradycyjnego i jego otoczenia na przykładzie województwa katowickiego, Katowice.
Socha M., Sztanderska U. 2000, Strukturalne podstawy bezrobocia w Polsce, PWN,
Warszawa.
Statystyczna analiza rynku pracy województwa szczecińskiego. Ze szczególnym
uwzględnieniem rejonów wiejskich 1998, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu
Szczecińskiego, Szczecin.
Torcik R. 1995, Talent, growth and income distribution, „Endogenous Growth”,
red. T.M. Andersen, K.O. Moene, Oxford.
Wiśniewski Z. 1994, Polityka zatrudnienia i rynku pracy w Republice Federalnej Niemiec, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń.
40
Ryszard Czyszkiewicz, Włodzimierz Durka, Bolesław Klepajczuk
THE POLISH LABOUR MARKET SUBJECTS
– THE SOCIOLOGICAL INTERPRETATIONS
Summary
The article reviews the theoretical conceptions regarding labour market issues.
The unemployment is a matter of the great concern in all societies. But it is frequently
forgotten that there are more actors on the scene than only the unemployed. The employed people who seek the better work as well as the employers who seek for betterqualified and most suitable employees are active on labour markets too. They all are in
tight and close connections with each other. There are a lot of theories to explain the
events on labour markets. Among them are the theories: of human capital and of the
segmentation of labour market. The next one is the “job-matching” theory, which seems
to be most valuable in explaining what occurs on Polish labour market. The basic assumption
of this theory is that all participants have the broad and complete knowledge about
labour market condition and are in position to make the best decisions regarding the
choices of new employment. However it is not true when we look on the Polish labour
market. In fact, the spheres of ignorance, lack of useful information as well as the constrains in spatial mobility prevent all actors from choosing the right solutions. It should
become a great matter of interest for the Polish sociology to investigate these matters as
they all define the limits in which the events on labour market happen every day.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
KAROLINA IZDEBSKA
Uniwersytet Szczeciński
ALEKSANDRA KALCZYŃSKA
Zachodniopomorska Szkoła Biznesu
MICHAŁ KALCZYŃSKI
Uniwersytet Szczeciński
WIEDZA PRACODAWCÓW
I OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH RUCHOWO
O TELEPRACY JAKO NOWEJ FORMIE ZATRUDNIENIA∗
W literaturze przedmiotu funkcjonują różnorodne definicje niepełnosprawności. Według A. Hulka „za osobę niepełnosprawną uważa się jednostkę,
która z powodu fizycznych, somatycznych, umysłowych lub psychicznych
właściwości i warunków napotyka na poważne trudności w życiu osobistym,
w rodzinie, w szkole, w zakładzie pracy i w czasie wolnym” (za: Nowak 2002: 14).
J. Zabłocki za niepełnosprawną uważa „osobę, która na skutek ograniczeń pod
względem fizycznym, somatycznym lub psychicznym ma znaczne trudności
w wywiązywaniu się z zadań, jakie stawia przed nią życie codzienne, szkoła,
praca zawodowa i czas wolny. Trudności te można usunąć lub zmniejszyć przez
rehabilitację oraz kształcenie ogólne i zakładowe” (za: Nowak 2002: 14).
W definicji Międzynarodowej Organizacji Pracy zwrócono szczególną uwagę
∗
Badania realizowane były w ramach projektu „Telepraca szansą na zwalczanie nierówności i dyskryminacji na rynku pracy”, przy udziale środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL.
42
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
na problemy niepełnosprawnych związane z uzyskaniem odpowiedniej pracy,
jej utrzymaniem i awansowaniem (Majewski 1999: 17–18). W rozumieniu ustawy z 27 sierpnia 1997 roku, do niepełnosprawnych należą osoby, których stan
fizyczny, psychiczny lub umysłowy trwale lub okresowo utrudnia, ogranicza
bądź uniemożliwia wypełnianie ról społecznych, a w szczególności zdolności
do wykonywania pracy zawodowej, jeżeli uzyskały orzeczenie: o zakwalifikowaniu przez organy orzekające do jednego z trzech stopni niepełnosprawności
(znaczny, umiarkowany, lekki), o całkowitej lub częściowej niezdolności do
pracy. Zgodnie z potrzebami prowadzonych badań, za jednostkę analizy przyjęto niepełnosprawnych ruchowo. Definicja została więc zawężona do osób, które
mają uszkodzone narządy ruchu i których fizyczna odrębność dotyczy wyglądu
zewnętrznego i sprawności motorycznej. Uszkodzenie narządów ruchu spowodowane mogło być przez chorobę czy wypadek, jak również może być efektem
wrodzonej wady narządów ruchu.
Od 13 lat, cztery razy w roku opracowywane są przez Główny Urząd Statystyczny, na podstawie reprezentatywnych badań aktywności ekonomicznej
ludności (BAEL), dane na temat osób niepełnosprawnych w wieku 15 i więcej
lat. Informacje te odnoszą się do sytuacji osób niepełnosprawnych na rynku
pracy oraz ich warunków bytowych. Według Głównego Urzędu Statystycznego
przybywa niepełnosprawnych Polaków, a główną przyczyną tego stanu jest
starzenie się społeczeństwa (GUS 2002).
Badanie zrealizowane przez TNS OBOP potwierdziło, że do osób niepełnosprawnych społeczeństwo polskie odnosi się z uprzedzeniem, a niekiedy zdarzają się zachowania będące czystą dyskryminacją. Według tych badań zdaniem
86% Polaków źródłem utrzymania osób niepełnosprawnych powinna być
przede wszystkim renta. Na własną pracę jako główne źródło utrzymania niepełnosprawnych wskazuje 56% badanych. Poza rentą i własną pracą źródłem
utrzymania może być opieka społeczna (14%) oraz pomoc organizacji charytatywnych i rodziny (po 5%). 88% Polaków uważa, że osoby niepełnosprawne
nie mają takich samych możliwości zatrudnienia jak inni.
Niepełnosprawni Polacy nie należą do osób edukacyjnie i zawodowo
aktywnych (Golinowska 2004). Szacunkowo podaje się, że obecnie pracuje
w Polsce niespełna 18% inwalidów. Bierność zawodowa osób niepełnosprawnych związana jest przede wszystkim ze strukturą wiekową oraz pogarszającym
się stanem zdrowia. Ważną przyczyną niskiej aktywności zawodowej jest utrudniony dostęp do edukacji, co powoduje, że niepełnosprawni są gorzej przygo-
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
43
towani do konkurowania na rynku pracy, co w konsekwencji może prowadzić
do ich społecznego wykluczenia.
Z danych zawartych w Narodowym Spisie Powszechnym Ludności i Mieszkań z 2002 roku wynika, że 90% rodzin z osobą niepełnosprawną nie ma
komputera, 95% rodzin nie ma dostępu do Internetu. Osoby niepełnosprawne są
szczególną kategorią pracowników. Przepisy prawa odmiennie regulują niektóre
ich uprawnienia i obowiązki pracownicze. Dodatkowe uprawnienia osób niepełnosprawnych wynikają z przepisów (art. 15–20) ustawy z dnia 27 sierpnia
1997 roku o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. W Polsce gotowość do zatrudniania osób niepełnosprawnych
musi być wzmacniana przez system specjalnych zachęt. Jednakże „mimo konieczności wnoszenia znaczących opłat na Państwowy Fundusz Rehabilitacji
Osób Niepełnosprawnych [...] za każdą osobę brakującą do wymaganego limitu
6% osób niepełnosprawnych, pracodawcy w zdecydowanej większości wybierają płacenie, a nie zatrudnianie osób z lekkim nawet stopniem niepełnosprawności. Według danych PFRON z I kwartału 1999 r. na tzw. otwartym rynku
pracy w zakładach zobowiązanych do wypełniania limitu owych 6% pracowa-ło
zaledwie 1,3% osób niepełnosprawnych w liczbie 52,5 tys.” (Piasecki 2000:
17). W publikacji Unii Europejskiej (The Ability to Work 1999, za:
www.bezbarier.pl/) stwierdzono, że kluczową rolę w kwestii wejścia niepełnosprawnych na rynek pracy odgrywają pracodawcy i w związku z tym podstawowym zadaniem powinien być właśnie dialog z pracodawcami. Pod pojęciem
pracodawcy rozumiemy jednostkę organizacyjną (niekoniecznie posiadającą
osobowość prawną), a także osobę fizyczną, jeżeli zatrudniają one pracowników (art. 3 Kodeksu pracy).
Rozwój technologii telekomunikacyjnej i informatycznej stwarza możliwość zatrudniania osób, które mają ograniczone możliwości podjęcia pracy
w jej tradycyjnym rozumieniu (osób niepełnosprawnych, matek z małymi dziećmi, osób mieszkających w regionach dotkniętych wysokim bezrobociem). Taką
możliwością staje się praca na odległość, wykorzystująca nowoczesne technologie informatyczne. Telepraca to każdy rodzaj przemieszczania pracy do pracowników zamiast pracowników do pracy, przy wykorzystaniu techniki informacyjnej (Nilles 2003: 21).
Koncepcja telepracy współistnieje z innymi elementami społeczeństwa informatycznego: handlem elektronicznym, zarządzaniem wiedzą, globalizacją
handlu i rynków, wirtualnymi oraz uczącymi się organizacjami, zespołami,
44
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
rozwojem umiejętności, wiedzy, inteligentnymi organizacjami itd. (Piasecki
2000: 15–19).
Ogólnie pojęcie telepracy zawiera w sobie następujące cechy: geografię
pracy, czas pracy, użycie technologii informatycznych, zawody informatyczne.
J.M. Nilles wyróżnia trzy rodzaje telepracy: w domu, w telecentrach satelickich
i lokalnych. Wspólnym elementem wszystkich aspektów telepracy jest użycie
komputerów i telekomunikacji do zmiany dotychczasowej geografii pracy.
Wdrożenie systemu telepracy w Polsce wiąże się w głównej mierze z przełamaniem barier mentalnych i to zarówno wśród osób niepełnosprawnych, jak
i przedsiębiorców. Zdaniem K. Karwickiej ta nowa (elastyczna) forma zatrudnienia sprzyja tworzeniu nowych oraz reorganizacji dotychczasowych miejsc
pracy. Do podstawowych zalet telepracy zalicza: redukcję powierzchni biurowej, ogromne zmniejszenie kosztów przejazdów, możliwość zatrzymania personelu w przypadku zmiany lokalizacji firmy, zwiększenie efektywności pracy
(Karwicka 2000: 13–15). Do jej wad zalicza: wysokie koszty stworzenia stanowiska pracy, wysokie koszty połączeń telekomunikacyjnych, wysokie koszty
zabezpieczenia przesyłanych danych, utrata tożsamości firmy, zanik więzi międzyludzkich, problemy monitoringu, trudności w oddzieleniu przez pracownika
funkcji zawodowych od społecznych.
W Polsce pracownik domowy bywa wciąż utożsamiany z chałupnikiem.
Poziom zainteresowania telepracą nie jest wysoki. W przypadku osób niepełnosprawnych podstawowym problemem związanym z ich zatrudnieniem jest
strukturalna rozbieżność między posiadanymi kwalifikacjami a kwalifikacjami
wymaganymi na otwartym rynku pracy.
Główny cel projektu „Telepraca szansą na zwalczanie nierówności i dyskryminacji na rynku pracy”, w ramach którego realizowane były badania, obejmował diagnozę:
• stanu wiedzy pracodawców z sektora MŚP o osobach niepełnosprawnych ruchowo;
• stanu wiedzy pracodawców z sektora MŚP na temat rynku pracy
w aspekcie zatrudniania osób niepełnosprawnych ruchowo;
• stanu wiedzy pracodawców z sektora MŚP na temat telepracy i potencjalnych możliwości zatrudniania osób niepełnosprawnych ruchowo
na zasadach telepracy;
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
•
45
stanu wiedzy osób niepełnosprawnych ruchowo bezrobotnych i zagrożonych bezrobociem na temat rynku pracy i możliwości podejmowania zatrudnienia;
• stanu wiedzy osób niepełnosprawnych ruchowo bezrobotnych i zagrożonych bezrobociem na temat telepracy i potencjalnych możliwości
podejmowania telezatrudnienia.
Omawiane przedsięwzięcie badawcze dotyczyło dwóch kategorii – osób
niepełnosprawnych ruchowo oraz pracodawców z sektora małych i średnich
przedsiębiorstw (MŚP). Realizacja badań obejmowała okres od 21 kwietnia do
10 czerwca 2006 roku. Wybór metody badawczej został dokonany przy
uwzględnieniu zarówno specyfiki problemu badawczego (badanie stanu wiedzy), jak również charakteru respondentów. Wywiad przeprowadzony został
przez ankieterów za pomocą kwestionariusza wywiadu. Dla każdej z badanych
kategorii konieczne było skonstruowanie osobnego narzędzia badawczego
uwzględniającego odmienność doświadczeń społecznych i pełnionych w społeczeństwie ról. Posłużenie się w tym przypadku wywiadem skategoryzowanym
wynikało z założonego celu: uchwycenia możliwie wszystkich szczegółów dotyczących wypowiedzi i zachowań respondentów w związku ze stawianymi im
pytaniami oraz zebranie takich danych, które można było porównać z tymi,
jakie uzyskano od innych respondentów na ten sam temat. Wypełnianie kwestionariusza przez ankietera miało w tym przypadku kilka zasadniczych zalet.
Przede wszystkim tak realizowane badania miały wyższy odsetek odpowiedzi
niż na przykład ankiety pocztowe. Mniejsza była również liczba wskazań typu
„nie wiem” czy „brak odpowiedzi”.
Część badań, biorąc pod uwagę sformułowane problemy, miała charakter
eksploracyjny. Badanie właściwe poprzedzono pilotażem realizowanym przez
specjalnie przeszkolonych ankieterów. Osoby przeprowadzające pilotaż posługiwały się standaryzowanym kwestionariuszem. Rozmowy przeprowadzano
tak, aby w jak największym stopniu przypominały sytuację badawczą. Konstrukcja kwestionariusza umożliwiła ankieterom w maksymalnym stopniu zastosowanie dodatkowych technik badawczych, między innymi obserwacji oraz
wywiadu zogniskowanego.
Drugą częścią wywiadu było zarejestrowanie wyników swobodnych obserwacji prowadzonych przez cały czas trwania interakcji badawczej. Obserwacje te dostarczyły informacji na temat zachowań respondenta, procesów psychicznych występujących jako reakcje na pytania, jego sytuacji społecznej,
46
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
wszelkich faktów, wydarzeń, które miały miejsce w trakcie wywiadu, a mogły
mieć wpływ na udzielane odpowiedzi, zrozumienia postawionych przed respondentem pytań, zamieszczonych w nich alternatyw. Czynności prowadzono
równolegle z częścią pierwszą rozmowy. Po zakończeniu wywiadu istotne dane,
takie jak: spostrzeżenia na temat emocji i reakcji respondentów, czas i miejsce
przeprowadzenia wywiadu, uzupełniono za pomocą „ankiety do ankietera”.
Uzyskano także podstawowe dane na temat czasu i miejsca sytuacji badawczej.
Ta część pilotażu odbywała się bez udziału respondenta. Dlatego też ankieterzy
mogli spisać takie fakty dotyczące wywiadu oraz osoby badanej, których nie
można byłoby zanotować w trakcie rozmowy (elementy wstydliwe, krępujące
lub takie, o których respondent nie mógłby się wyrazić wprost).
Badania pilotażowe realizowano w trzech blokach czasowych. Narzucony
rygor umożliwił sprawdzenie narzędzia badawczego po każdym z trzech bloków tematycznych. W wyniku tych działań skonstruowano narzędzia badawcze
– dwa osobne kwestionariusze. Zawierały one po 50 zróżnicowanych pytań.
Zadano pytania o charakterze otwartym i zamkniętym, zastosowano tabele
i skale pomiarowe. Część z pytań potraktowano jako pytania alternatywne (dotyczyły one tylko osób posiadających określone cechy).
Zbiorowość generalna w badaniu zasadniczym składała się z dwóch podstawowych kategorii:
– osób niepełnosprawnych ruchowo mieszkających w województwie zachodniopomorskim;
– pracodawców z sektora MŚP zrzeszonych w izbach gospodarczych województwa zachodniopomorskiego.
Badaniu poddano 563 osoby niepełnosprawne oraz 526 pracodawców.
Wśród osób niepełnosprawnych 55% stanowiły kobiety, 45% mężczyźni. Najczęściej wywiady prowadzono z osobami w wieku do 55 lat. Wywiady prowadzono z respondentami, wśród których 31% stanowiły jednostki o lekkim, 38%
o umiarkowanym i 31% o znacznym stopniu niepełnosprawności. Najwięcej
osób posiadało wykształcenie średnie (34%), co czwarta deklarowała wykształcenie zasadnicze zawodowe. 14% badanych stanowili absolwenci wyższych
uczelni. Wśród kategorii określanej mianem pracodawców z sektora MŚP średnia wieku wyniosła 42 lata. 27% respondentów stanowiły kobiety, 1/3 respondentów deklarowała posiadanie wykształcenia średniego.
W celu zdiagnozowania stanu wiedzy respondentów o nowych formach
i dziedzinach zatrudnienia, nowych sposobach pracy, nowych zawodach itp.
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
47
zadano im pytanie: „Czy w obecnych czasach pojawiły się jakieś nowe formy,
dziedziny zatrudniania, nowe zawody, nowe sposoby pracy?”. Celem tak skonstruowanego pytania wprowadzającego było swobodne nawiązanie do tematu
telepracy. Dla uniknięcia jakiegokolwiek sugerowania respondentom odpowiedzi, w pytaniu nie użyto określenia „telepraca”. Okazało się, że ankietowani na
ogół definiowali telepracę z godnie z przyjętym w badaniach jej rozumieniem.
Z ogółu 563 badanych 4% osób przyznało, że nie potrafi określić, czym jest
telepraca. Niemal połowa podała wyczerpującą definicję telepracy, uznając ją za
pracę na odległość z wykorzystaniem komputera z dostępem do Internetu oraz
telefonu (za definicję „wystarczającą” uznano taką, w której wymieniono podstawowe komponenty telepracy zgodnie z przyjętą przez autorów definicją tego
pojęcia). Co trzeci uczestnik badania twierdził, że telepraca to praca na odległość, najczęściej bez wychodzenia z domu, a co dziesiąty utożsamiał ją wyłącznie z pracą przez telefon. Pojawiły się również nieliczne wskazania, że stanowi bardzo dobry sposób pracy dla niepełnosprawnych.
Dokonując analizy sposobu rozumienia telepracy stwierdzono, że wśród
ankietowanych pojawiło się ponadto określanie telepracy jako nowoczesnego
chałupnictwa (70%) oraz charakteryzowanie telepracy jako systemu zatrudnienia korzystnego dla osób niepełnosprawnych (90%) i innych, którzy nie mogą
swobodnie opuszczać miejsca zamieszkania (77%).
W badaniach ankietowych pytano o zakres obowiązków prawnych pracodawcy wobec niepełnosprawnego pracownika. W opiniach na temat konieczności wprowadzenia prawnych uregulowań telepracy ankietowani dzielą się na
dwie niemal równe pod względem ilościowym kategorie (odpowiednio 39%
i 38%). Co piąty respondent jest zdania, że istniejące przepisy prawne dotyczące telepracy są wystarczające. Co ciekawe, uczestnicy badania jako źródło wiedzy na temat przepisów prawa dotyczącego telepracy wskazywali takie dokumenty, które albo zostały wymyślone przez badaczy (Ustawa o nowych formach zatrudnienia), albo takie, które nie dotyczą telepracy. Wśród osób niepełnosprawnych pojawiła się również stosunkowo liczna, bo obejmująca prawie
¼ ankietowanych, kategoria ujawniająca swoją niewiedzę o prawnych regulacjach telepracy. W badaniu zadano ankietowanym pytanie dotyczące tego, czy
ich zdaniem telepraca może wpłynąć na przedsiębiorstwo. Dodatkowo poproszono o uzasadnienie udzielanej odpowiedzi. Wśród osób, które stwierdziły, że
telepraca nie wpływa na przedsiębiorstwo, pojawiła się ponadto jedna kategoria
respondentów, która nie uznała telepracy za szczególny rodzaj pracy
48
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
(61 wskazań). Respondenci wskazywali ponadto zmniejszenie kosztów związanych z zatrudnieniem pracowników (85 wskazań), poprawę wizerunku firmy
(12 wskazań), oszczędności powierzchni biurowej (7 wskazań). Zdecydowanie
częściej ankietowani zwracali uwagę na pozytywny wpływ telepracy na przedsiębiorstwo. W sposób negatywny telepraca oddziałuje na przedsiębiorstwo
zdaniem 1% badanych. Według 57% niepełnosprawnych ruchowo telepraca
przyczynia się do zwiększenie efektywności pracowników, tylko dla 6% z nich
w stopniu zdecydowanym, dla 30% w umiarkowanym, a dla 21% nieznacznie.
Zdaniem 37% ankietowanych nie da się jednoznacznie określić wpływu telepracy na efektywność pracowników. Natomiast dla 6% respondentów wpływ
telepracy na efektywność pracowników jest niekorzystny.
Według zdecydowanej większości respondentów telepraca charakteryzuje
się elastycznością czasu pracy (93%) oraz elastycznością miejsca pracy (87%).
Analiza szczegółowego rozkładu danych pozwala dostrzec, że ankietowani nie
zajmują jednoznacznego stanowiska w kwestii wpływu telepracy na możliwość
kontroli pracowników, bowiem 45% z nich jest zdania, że zwiększa to możliwość sprawowania kontroli nad pracownikiem, a 37% twierdzi, że zmniejsza.
Respondenci nie są zgodni co do wpływu telepracy na poziom utożsamiania się pracownika z przedsiębiorstwem. Prawie co trzeci uważa, że telepraca
przyczynia się do zmniejszenia poziomu tego zjawiska, 42% badanych wyraża
zdanie przeciwne. Wśród respondentów przeważa opinia (51%), że telepraca
korzystnie wpływa na wydajność pracowników. Zdanie, że w efekcie zastosowania telepracy poziom wydajności pracowników się obniży wyrażane jest
przez ankietowanych rzadziej (14%). Badani w większości (51%) twierdzą, że
telepraca wymaga kosztownego wyposażenia stanowiska pracy. Należy jednak
zaznaczyć, że zdaniem 36% respondentów zgromadzenie elementów potrzebnych do realizacji omawianej formy pracy nie wymaga zgromadzenia nadmiernie wysokich środków finansowych. Zdecydowana większość respondentów
(74%) uważa, że telepraca powoduje oszczędność czasu i pieniędzy pracodawcy. Na konieczność poniesienia przez pracodawców kosztów inwestycyjnych
związanych z wdrożeniem telepracy oraz wymóg odpowiedniego uporządkowania, zintegrowania i zabezpieczenia danych wskazuje odpowiednio 64%
i 62% uczestników badania. Badani niepełnosprawni są również w większości
zgodni (70%), że w systemie telepracy wyniki ocenia się według efektów, a nie
nakładów pracy.
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
49
Ważnym elementem kultury organizacyjnej przedsiębiorstwa są relacje interpersonalne między pracownikami. Respondentów poproszono o ustosunkowanie się do twierdzenia, że telepraca oznacza osamotnienie i izolację pracownika. Zdaniem 51% ankietowanych system telepracy przyczynia się do pojawienia się poczucia osamotnienia i izolacji. Co trzeci uczestnik badania nie
dostrzega, aby telepraca niosła ze sobą takie zagrożenia. Zdaniem 43% respondentów telepraca jest czynnikiem wpływającym na obniżanie poziomu integracji pracowników. Większość ankietowanych (54%) uważa ponadto, że telepraca
powoduje także zmniejszenie zaangażowania w pracę zespołową. Jako skutek
wprowadzenia omawianej formy pracy wskazuje się jej wpływ na przedsiębiorstwo w sferze zmniejszenia absencji pracowników (59%).
W badaniu zapytano osoby niepełnosprawne, czy zgadzają się ze stwierdzeniem, że telepraca powoduje brak identyfikacji pracownika z firmą. 37%
respondentów twierdziło, że tak, 35% nie dostrzegło związku pomiędzy telepracą a poziomem identyfikacji pracowników z firmą. Co trzeci ankietowany wybrał odpowiedź wymijającą.
Ponadto respondenci zostali zapytani, z jakiej pomocy przy podejmowaniu
telezatrudnienia, gdyby istniała taka możliwość, najchętniej by skorzystali.
Okazało się, że najbardziej preferowana przez respondentów forma to pomoc
finansowa (231 wskazań). Duża liczba respondentów wybrała odpowiedź
„z każdej z wymienionych” (156 wskazań) oraz „ze szkoleniowej” (190 wskazania). Prawie połowa (49%) respondentów nisko ocenia poziom swojej wiedzy
na temat możliwości uzyskania przez nich pomocy finansowej przy podejmowaniu telepracy. Wśród ankietowanych znalazła się jednak grupa osób (8%),
która wysoko oceniła swoje szanse na uzyskanie finansowego wsparcia przy
podejmowaniu telezatrudnienia. W uzasadnieniach związanych ze wskazaniem
wyższego poziomu szans na uzyskanie finansowego wsparcia przy podejmowaniu telepracy podawano następujące odpowiedzi:
kategoria 1: „mam spore szanse, ponieważ takie wsparcie mi się należy”
(27 wskazań);
kategoria 2: „mam wiele atutów, które pomogą mi uzyskać wsparcie”
(41 wskazań);
kategoria 3: „zawsze są jakieś szanse – można się zwrócić o pomoc w uzyskaniu takiego wsparcia” (39 wskazań).
Pozostając przy pomocy dla niepełnosprawnych przy podejmowaniu telezatrudnienia, zadano pytanie dotyczące tego, gdzie konkretnie szukaliby jej,
50
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
gdyby zdecydowali się na telepracę. Największa liczba osób wskazała Urząd
Pracy (149 wskazań). Kolejnym miejscem, do którego udaliby się niepełnosprawni poszukujący pomocy przy podejmowaniu telepracy, są organizacje
i instytucje zajmujące się niepełnosprawnymi (72 wskazania). 113 respondentów przyznało, że nie wie, gdzie po taką pomoc by się zwróciło. Respondentów
pytano również o źródła wiedzy, z których uzyskują informację na temat telepracy. Najczęściej wymieniano: telewizję (23%), prasę (16%) oraz Internet
(16%). Najrzadziej uczestnicy badania pozyskują informacje dotyczące telepracy ze źródeł takich, jak organizacje rządowe (5%) i organizacje pozarządowe
(8%). Źródłem wiedzy, które uzyskuje najwyższe noty u respondentów jest
rodzina.
Badaniami objęto również poziom zainteresowania telepracą i możliwościami podejmowania telezatrudnienia. Niespełna 3% ankietowanych kiedykolwiek pracowało w tym systemie. Obecnie w ramach telepracy są zatrudnieni
nieliczni. Na niskim poziomie kształtuje się również pośrednia styczność ankietowanych z telepracą. Spośród badanych 9% zna kogoś, kto pracuje lub pracował w tym systemie. Co ciekawe, opinie ankietowanych na temat podejmowania zatrudnienia w systemie telepracy nie są jednorodne. Zdecydowanych na ten
krok jest 38% ankietowanych, 22% raczej nie podjęłoby telezatrudnienia, natomiast co czwarty nie ma na ten temat wyrobionego zdania. Respondenci negatywnie odnoszący się do telepracy sięgali po różnorodne argumenty przemawiające ich zdaniem za zajmowanym stanowiskiem, między innymi: mała ilość
dostępnych informacji, brak prawnych uregulowań dotyczących telepracy, konieczność poniesienia wysokich kosztów oraz brak możliwości zastosowania
telepracy w branży reprezentowanej przez ankietowanych. Badanych poproszono ponadto o odpowiedź na pytanie, z czego ich zdaniem wynika taki a nie inny
poziom zainteresowania telepracą. Z uzyskanych odpowiedzi wyodrębniono
dwa zbiory respondentów. Pierwszy dokonywał uzasadnień stosunkowo wysokiego poziomu zainteresowania podejmowaniem telepracy, drugi poziomu niskiego. W pierwszym przypadku respondenci twierdzili, że głównym czynnikiem zachęcającym do podejmowania telepracy jest chęć zarabiania, bycia niezależnym finansowo (167). Wiele badanych osób twierdziło, że bodźcem do
podejmowania pracy jest dla nich chęć kontaktu z innymi i osiągnięcie poczucia
bycia potrzebnym (134). W drugim wypadku najczęściej odwoływano się do
wysokich kosztów i rozbudowanego systemu biurokracji.
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
51
W celu odpowiedzi na pytanie dotyczące tego, czy wśród osób niepełnosprawnych ruchowo funkcjonuje stereotyp pracodawcy, zastosowano projekcyjną technikę badawczą zwaną animalizacją. Polega ona na przypisaniu przez
respondentów danej osobie, rzeczy, zjawisku itp. jakiegoś zwierzęcia. W tym
przypadku poproszono badanych, aby przypisali pracodawcy jakieś zwierzę,
podając jednocześnie cechy, które je charakteryzują. Uznano, że zastosowanie
tej techniki pozwoli w sposób bardziej pełny i swobodny uchwycić pewne cechy, z jakimi w rzeczywistości niepełnosprawni ruchowo utożsamiają pracodawców. Z uzyskanych porównań wyłoniło się kilka wewnętrznie spójnych
kategorii. Najwięcej badanych osób utożsamia pracodawcę z lisem. Lis to zwierzę sprytne, przebiegłe, chytre i fałszywe. Często przypisywano pracodawcy
cechy psa i lwa. Pies to w odbiorze niepełnosprawnych jedno z niewielu zwierząt ocenianych przez pryzmat pozytywnych cech (chociaż pojawiało się też
określenie „pies ogrodnika”, który warczy i kąsa). Cechy te to przede wszystkim: mądrość, spryt, przyjacielskość. „Pracodawca-lew” posiada cechy władcze. Jest apodyktyczny, dumny, stanowczy, mądry i przede wszystkim silny.
Jest też łapczywy i ma duże możliwości zrealizowania swoich potrzeb. Spryt
lisa pojawia się też w przypadkach opisywania pracodawcy jako kota. Pracodawca jest w tym przypadku przedstawiany jako zwierzę przebiegłe, które zawsze spada na cztery łapy, co nie jest wcale pewne w przypadku podległych mu
pracowników. Nasuwają się tu pewne wnioski. Lis, kot i lew posiadają pewne
cechy wspólne. Potrafią wyegzekwować co, im się należy – albo sprytem
i przebiegłością, albo posiadaną siłą i władzą. „Pracodawca-pies” pod względem przypisanych mu cech nieco odbiega od pozostałych wymienionych już
zwierząt. Oprócz postaci psa, inne zwierzęta kojarzone z pracodawcą, z pozytywnym zestawem cech, to: miś – ciepły, serdeczny, silny, posiadający zdolność do empatii – oraz mrówka i pszczoła, oczywiście jak zawsze pracowite.
Większa część respondentów wymieniała jednak zwierzęta posiadające cechy
określane potocznie jako negatywne. Wyodrębniła się między innymi kategoria
badanych widzących w pracodawcy hienę, która bez skrupułów żeruje na pracownikach, jak również bliskie temu określenia pracodawcy jako kleszcza, pijawki czy szakala. Ponadto pracodawcy przypisano gruboskórnego hipopotama,
barana-krętacza, tępego osła, nieprzewidywalnego kameleona czy świni, która
pcha się do koryta, albo krowy, która dużo ryczy, ale mało mleka daje.
Analizując odpowiedzi pracodawców na pytania ankiety, starano się
sprawdzić, jak osoby poddane badaniu rozumieją telepracę. Odpowiedzi na
52
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
pytanie o telepracę były w większości bardzo krótkie. Ankietowani definiowali
telepracę przez wskazywanie przykładów zachowań z nią związanych. Uzyskane wypowiedzi uporządkowano w sześć kategorii:
kategoria 1: odpowiedzi ogólnie określające telepracę jako nową formę zatrudnienia – 6%;
kategoria 2: odpowiedzi kładące nacisk na konieczność korzystania z telefonu
– 29%;
kategoria 3: odpowiedzi kładące nacisk na konieczność korzystania z komputera, Internetu – 19%;
kategoria 4: odpowiedzi „trudno powiedzieć”, „nie wiem” – 4%;
kategoria 5: odpowiedzi akcentujące możliwość pracy poza firmą, na odległość
– 20%;
kategoria 6: odpowiedzi określając telepracę jako pracę na odległość z wykorzystaniem nowoczesnych technologii informatycznych i telekomunikacyjnych – 22%.
Należy zauważyć, że każda z wymienionych kategorii nawiązuje pośrednio lub bezpośrednio do telepracy. Dostrzeżone różnice można sprowadzić do
stopnia precyzji określenia telepracy. Za najbardziej precyzyjne można uznać
rozumienie telepracy jako pracy na odległość z wykorzystaniem nowoczesnych
technologii informatycznych i telekomunikacyjnych.
Dokonując analizy sposobu rozumienia telepracy, zauważono, że respondenci utożsamiają ją z nowoczesnym chałupnictwem (60%), jak również określają telepracę jako formę zatrudnienia osób, które nie mogą opuszczać miejsca
zamieszkania (82%). Niektórzy z respondentów definiując telepracę odnosili się
do kwalifikacji osób mogących podejmować zatrudnienie na tej zasadzie. Zdania pracodawców o konieczności posiadania przez telepracownika ogólnie określonych wysokich kwalifikacji były jednak podzielone.
Rozpatrując problem zasad funkcjonowania telepracy, zapytano, jak zdaniem pracodawców ta forma może zmienić przedsiębiorstwo. Pytanie o konstrukcji półotwartej brzmiało: „Czy Pana/i zdaniem telepraca może zmienić
(wpłynąć) na przedsiębiorstwo?” Poproszono również o uzasadnienie udzielonej odpowiedzi. Według 77% ankietowanych telepraca jako system zatrudnienia może zmienić funkcjonowanie przedsiębiorstwa, a dla 23% nie ma wpływu
na jego funkcjonowanie. Respondenci uzasadniali wybraną opcję. Odpowiedzi
na pytanie: „W jaki sposób telepraca może zmienić (wpłynąć) na przedsiębiorstwo?” ujęto w 9 zasadniczych kategorii, w których uwzględniono zarówno
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
53
pozytywne (od 1 do 7), jak i negatywne (od 8 do 9) konsekwencje wprowadzenia telepracy:
kategoria 1 – odpowiedzi akcentujące, że telepraca obniża koszty pracy;
kategoria 2 – odpowiedzi podkreślające, że telepraca zwiększa wydajność
i efektywność pracy;
kategoria 3 – odpowiedzi określające, że telepraca przyspiesza rozwój firmy;
kategoria 4 – odpowiedzi podkreślające, że telepraca zwiększa liczbę miejsc
pracy;
kategoria 5 – odpowiedzi wskazujące wpływ telepracy na zmianę kultury organizacji ze szczególnym uwzględnieniem komunikacji;
kategoria 6 – odpowiedzi podkreślające wpływ telepracy na zmianę systemu
pracy na zadaniowy;
kategoria 7 – odpowiedzi akcentujące wpływ telepracy na poprawę wizerunku
przedsiębiorstwa;
kategoria 8 – odpowiedzi podkreślające konieczność poniesienia kosztów związanych z wdrażaniem telepracy;
kategoria 9 – odpowiedzi wskazujące na utrudnienia związane z kontrolą pracowników.
W jaki sposób, zdaniem pracodawców z województwa zachodniopomorskiego z sektora MŚP, telepraca wpływa na strukturę organizacyjną przedsiębiorstwa? Biorąc pod uwagę złożoność pojęcia struktury organizacyjnej czy
różnorodność sposobów jej definiowania, w analizie główna uwaga została
skupiona na podstawowych aspektach struktury, takich jak: efektywność pracowników, elastyczność czasu pracy, elastyczność miejsca pracy, kontrola pracowników, relacje interpersonalne, zaangażowanie w pracę, samodyscyplina,
lojalność, poziom identyfikacji oraz wizerunek firmy. Według 60% pracodawców telepraca powoduje zwiększenie efektywności pracowników, dla 11% badanych – w stopniu zdecydowanym, dla 26% – w stopniu umiarkowanym oraz
dla 23% nieznacznie. Prawie co trzeci ankietowany nie określił jednoznacznie
wpływu telepracy na efektywność pracowników. Natomiast zdaniem 13% respondentów wpływ telepracy na efektywność pracowników jest niekorzystny.
Telepraca oznacza zdaniem ponad 90% respondentów bardziej elas-tyczność
niż sztywność czasu pracy, natomiast dla prawie 3% przeciwnie
– telepraca charakteryzuje się bardziej sztywnością ram czasu pracy. Według
5% ankietowanych nie można jednoznacznie określić relacji między telepracą
a elastycznością czasu pracy. Szczegółowa analiza danych pozwala sformuło-
54
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
wać stwierdzenie, że ankietowani, dla których telepraca oznacza sztywność ram
czasu pracy, wyrażali opinie, że jest to również strata czasu na dojazdy do pracy.
Zdecydowana większość respondentów (68%) uważa, że telepraca ogranicza możliwość kontroli pracownika. Jeśli chodzi o opinie pracodawców na temat oszczędności czasu i pieniędzy w systemie telepracy, to 69% respondentów
sądzi, że telepraca przyczynia się do oszczędności czasu i finansów pracodawcy. Zdaniem 64% ankietowanych wdrożenie telepracy wiąże się z poniesieniem
przez pracodawcę kosztów inwestycyjnych. Zdecydowana większość (75%)
zgadza się ze stwierdzeniem, że telepraca wymaga uprzedniego uporządkowania, zintegrowania i właściwej ochrony danych. 85% pracodawców z sektora
MŚP z województwa zachodniopomorskiego uznało telepracę za pracę, której
wyniki oceniane są według efektów, a nie nakładów pracy. Istotnym elementem
kultury organizacyjnej przedsiębiorstwa są relacje interpersonalne między pracownikami. Zapytaliśmy więc respondentów, czy telepraca oznacza osamotnienie i izolację pracownika? Wyniki wskazują, że dla 56% ankietowanych telepraca wiąże się z poczuciem osamotnienia i izolacji. 25% uczestników badania
nie dostrzega w systemie telepracy takiego zagrożenia. Ponad połowa ankietowanych (54%) twierdzi, że telepraca przyczynia się do obniżania, a tym samym
zaniku integracji między pracownikami przedsiębiorstwa. Zdaniem 63% badanych z zanikiem integracji wiąże się również spadek zaangażowania w pra-cę
zespołową. Pozostając przy kulturze organizacji, zapytano respondentów, jak
ich zdaniem telepraca wpływa na poziom lojalności pracownika wobec firmy.
Z uzyskanych danych nie wyłania się jednoznaczny kierunek odpowiedzi. Ankietowani dzielą się w zasadzie na trzy równe części – 32% uważa, że telepraca
zmniejsza lojalność pracownika, podobny procent osób jest prawie przeciwnego
zdania, natomiast 36% ankietowanych nie ma na ten temat zdania.
Kolejną kwestią jest poziom zainteresowania telepracą i możliwościami jej
wdrażania. W celu sprawdzenia, na ile wiedza i opinie respondentów na temat
telepracy są wynikiem ich bezpośredniego doświadczenia, a na ile wynikają z
innych okoliczności, zapytano pracodawców, czy sami kiedykolwiek pracowali
w tym systemie, czy znają kogoś kto pracuje (lub pracował) jako telepracownik
oraz czy kiedykolwiek zatrudniali pracownika na zasadach telepracy?
Uzyskane dane upoważniają do stwierdzenia, że bezpośrednia styczność
respondentów z telepracą jako telepracowników jest bardzo niska, bowiem tylko 4% ankietowanych pracowało w tym systemie. Na nieco wyższym poziomie
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
55
jest pośrednia styczność ankietowanych z telepracą – 24% spośród badanych
zna kogoś, kto pracuje lub pracował w tym systemie. Jednak 5% res-pondentów
zatrudniało już pracowników na zasadach telepracy. Co więcej, ankietowani nie
należą w większości do entuzjastów podejmowania zatrudnienia w systemie
telepracy. Co trzeci respondent zdecydowanie nie byłby skłonny podjąć takiej
pracy, 29% badanych raczej nie podjęłoby się telepracy. Zdecydowanych na ten
krok jest 6% ankietowanych. Natomiast co piąty nie zajmuje w tej sprawie stanowiska.
W związku z tym, że podstawowym problemem badań jest diagnoza stanu
wiedzy pracodawców na temat zatrudniania osób niepełnosprawnych ze szczególnym uwzględnieniem telepracy, ważne staje się poznanie opinii pracodawców na temat wad i zalet zatrudniania osób niepełnosprawnych ruchowo. Respondentom zadano pytanie o wady wynikające z zatrudniania osób niepełnosprawnych ruchowo. Analiza uzyskanych danych wskazuje, że jako wady pracodawcy najczęściej wskazywali: konieczność dostosowania miejsca pracy
(40%), konieczność, poniesienia kosztów (18%), zwiększone wymagania bezpieczeństwa i higieny pracy (18%) oraz utrudnioną koordynację pracy (10%).
W celu sprawdzenia źródeł stanu wiedzy pracodawców na temat oferowanej im pomocy przy zatrudnianiu niepełnosprawnych sprawdzono, w jakim
stopniu respondenci przy ich zatrudnianiu korzystali z jakiejkolwiek formy
pomocy świadczonej przez konkretne organizacje rządowe, pozarządowe, unijne itp., oraz jakiego rodzaju była to pomoc. Zdecydowana większość respondentów (ponad 90%) nigdy nie korzystała z jakiejkolwiek pomocy świadczonej
przy zatrudnianiu niepełnosprawnych ruchowo. Ankietowani, którym taka pomoc się zdarzyła, najczęściej wskazywali pomoc finansową i prawną. Zebrane
dane upoważniają do wyciągnięcia następujących wniosków:
– źródła wiedzy dotyczące wdrażania telepracy oraz pomocy oferowanej
przy zatrudnianiu osób niepełnosprawnych oceniane są podobnie – występują słabe wahania tych ocen;
– źródła wiedzy na temat telepracy oceniane są diametralnie inaczej
– występują znaczne rozbieżności w zakresie relatywnej oceny poszczególnych źródeł informacji.
Uwzględniając korelację pomiędzy ilością osób korzystających z danego
źródła a jego oceną (występującą jedynie w tym przypadku), można stwierdzić
iż w przypadku pytania dotyczącego źródeł informacji na temat telepracy
respondenci są bardziej swobodni w wyborach. Widać wyraźnie, że poszukiwa-
56
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
nia wiedzy przez respondentów mają charakter bardziej ogólny i bezkierunkowy niż w przypadku pytań dotyczących pomocy oferowanej przy wdrażaniu
telepracy oraz informacji dotyczących pomocy oferowanej przy zatrudnianiu
osób niepełnosprawnych. Takie poszukiwania informacji mają charakter wstępny, są pozbawione kosztów. W przypadku dwóch pozostałych źródeł wiedzy
respondenci korzystają z tych, co do których ich ocena może być już ukształtowana. Mogą stąd wynikać nikłe różnice w ocenie poszczególnych źródeł wiedzy oraz redukcja ich ilości, jakkolwiek różnice w ocenie są minimalne, całkowicie niezależnie od tego, z jakich źródeł respondenci korzystają częściej lub
rzadziej. Końcowym wnioskiem jest taki, że poszukiwanie informacji na temat
telepracy, w porównaniu z poszukiwaniami informacji na temat pomocy oferowanej przy zatrudnianiu osób niepełnosprawnych ruchowo, jest prowadzone
zdecydowanie bardziej ostrożnie. Respondenci są w stanie ocenić i dokonać
wyboru określonych źródeł wiedzy.
Kolejnym problemem jest poziom zainteresowania zatrudnianiem niepełnosprawnych, ze szczególnym uwzględnieniem telepracy. Aby się dowiedzieć,
na ile wiedza badanych pracodawców na temat zatrudniania osób niepełnosprawnych w systemie telepracy jest rezultatem ich własnego doświadczenia,
a na ile wynika z innych źródeł, zapytano respondentów, czy znają przedsiębiorstwo, w którym pracują osoby niepełnosprawne oraz czy sami aktualnie
zatrudniają lub kiedykolwiek zatrudniali osoby niepełnosprawne ruchowo. Ponadto w przypadku zatrudniania niepełnosprawnych zadano im trzy pytania
uszczegóławiające: „Jakie zmiany były konieczne w celu dostosowania miejsca
pracy do potrzeb niepełnosprawnych?” „Jaki był lub jest poziom zadowolenia
z ich pracy?” oraz: „Jak zatrudnienie osób niepełnosprawnych wpłynęło na
funkcjonowanie firmy?” Większość ankietowanych (60%) nie potrafiła wskazać
przedsiębiorstwa zatrudniającego osoby niepełnosprawne ruchowo. Bezpośrednie doświadczenie respondentów w zakresie zatrudniania osób niepełnosprawnych ruchowo jest niewielkie, bowiem tylko 2% badanych miało bezpośrednią
styczność z niepełnosprawnym pracownikiem, podobnie nieznaczna część ankietowanych (3%) ujawniła, że kiedykolwiek zatrudniała osobę niepełnosprawną ruchowo. Wśród niewielkiej liczby pracodawców zatrudniających osoby
niepełnosprawne ruchowo większość (72%) była zadowolona ze świadczonej
pracy. Na pytanie, jakie zmiany były konieczne w celu dostosowania miejsca
pracy do potrzeb niepełnosprawnych, ankietowani odpowiadali najczęściej, że
wiązało się to z koniecznością odpowiedniego dostosowania pomieszczeń, ze
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
57
szczególnym uwzględnieniem pomieszczeń sanitarnych. Można więc stwierdzić, że praktyczne przeszkody związane z zatrudnianiem osób niepełnosprawnych ruchowo najczęściej (wg pracodawców) mają charakter przeszkód architektonicznych.
W celu uzyskania dodatkowych informacji poproszono respondentów posiadających doświadczenie w zatrudnianiu osób niepełnosprawnych o odpowiedź, jak w ich przypadku zatrudnianie osób niepełnosprawnych ruchowo
wpłynęło na funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Uzyskane dane uporządkowano
w trzy kategorie:
kategoria 1: odpowiedzi wskazujące na pozytywny wpływ zatrudnionych osób
niepełnosprawnych na przedsiębiorstwo – 27%;
kategoria 2: odpowiedzi o charakterze neutralnym, podkreślające brak zasadniczego wpływu osób niepełnosprawnych na przedsiębiorstwo – 55%;
kategoria 3: odpowiedzi podkreślające negatywny wpływ zatrudnionych osób
niepełnosprawnych na przedsiębiorstwo (aspekt obniżonej wydajności
i nieprzystosowania) – 18%.
Dla zbadania poziomu zainteresowania i motywacji respondentów zatrudnianiem osób niepełnosprawnych za pomocą telepracy zadano im pytanie, czy
planują zatrudnianie takich osób. Pracodawcy deklarujący chęć zatrudnienia
niepełnosprawnych ruchowo podawali następujące uzasadnienia:
kategoria 1: zatrudnię niepełnosprawnych, bo liczę na dotacje – 23 osoby;
kategoria 2: zatrudnię niepełnosprawnych, bo to wartościowi, lojalni pracownicy – 22 osoby;
kategoria 3: inne – 13 osób.
Przedstawiony materiał badawczy stanowi z jednej strony odzwierciedlenie wiedzy osób niepełnosprawnych o telepracy, z drugiej wiedzy pracodawców
jeśli chodzi o proces jej wdrażania. Wartość wyników prezentowanych badań
polega na pokazaniu, iż szansą osób niepełnosprawnych ruchowo, jak również
szansą telepracy, jest zmiana przekonań, przebudowa świadomości społecznej,
aby w jej obszarze znalazły się – definiowane jako proces – nowe formy aktywności społecznej oraz w związku z tym nowe kategorie społeczne. Z uzyskanego materiału empirycznego wyłania się obraz świadomej swoich uprawnień
osoby niepełnosprawnej i w umiarkowany sposób orientującego się w tej tematyce pracodawcy. Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo o
telepracy jako nowej formie zatrudnienia jest raczej wąska i płytka, ponadto
niezbyt ugruntowana. Istotne wydaje się to, że obydwie z uczestniczących w
58
Karolina Izdebska, Aleksandra Kalczyńska, Michał Kalczyński
badaniu kategorii wyrażają względnie umiarkowane zainteresowanie telepracą
jako nową formą zatrudnienia. Ponadto – jak wynika z badań – skłonność do jej
wdrażania nie jest wyrazista.
Literatura
Golinowska S. 2004, Integracja społeczna osób niepełnosprawnych: ocena działań
instytucji, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, Warszawa.
Izdebska K., Kalczyńska A. 2006, Prezentacja strategii badań socjologicznych realizowanych w ramach Inicjatywy Wspólnotowej Equal „Telepraca szansą na zwalczanie nierówności i dyskryminacji na rynku pracy”, w: Energia Pomorza Zachodniego, red. S. Flejterski, J. Janowska, P. Lewandowski, W. Olejniczak, Fundacja Rozwoju Pomorza Zachodniego. Sejmik Zachodniopomorski, Szczecin.
Karwicka K. 2000, Telepraca – fenomen naszych czasów, w: Na wózku inwalidzkim po
infostradzie do Europy?, red. E. Zawistowska, Warszawa, Polska Akademia Nauk.
Majewski M. 1999, Rehabilitacja zawodowa i zatrudnienie osób niepełnosprawnych
dla pracowników terenowych, KIG-R, Warszawa.
Nilles J.M. 2003, Telepraca, strategie kierowania wirtualną załogą, Wydawnictwa
Naukowo-Techniczne, Warszawa.
Narodowy Spis Powszechny 2002, Główny Urząd Statystyczny.
Nowak A. 2002, Bezrobocie wśród niepełnosprawnych, Wydawawnictwo Uniwersytetu
Śląskiego, Katowice.
Piasecki M. 2000, Telepraca osób niepełnosprawnych w społeczeństwie informatycznym, IPI PAN Warszawa.
Źródła internetowe
http://www.kodeks-pracy.com.pl.
http://www.telecommute.org/.
http://www.telecommuter.org/.
http://www.teleworkconsortium.org/.
http://www.teleworkconsortium.org/.
http://www.teleworker.com/.
Wiedza pracodawców i osób niepełnosprawnych ruchowo
59
http://www.teleworkmirti.org/reports.htm.
http://www.bezbarier.pl/default_adv_03_02.php?art=adv_03_01.
EMPLOYERS AND PHYSICALLY DISABLED PEOPLE’S KNOWLEDGE
ABOUT TELEWORK AS A NEW FORM OF EMPLOYMENT
Summary
The main goal of research that was achieved in accordance with Equal project is
an attempt to create the diagnosis of physically disabled people’s and employers’ from
Westpomeranian province knowledge about possibilities of employing physically disabled people. The research was conducted in two separate target groups. There was
a special research method designed for each of them. During the research quantitative
and qualitative analysis of empirical data took place. The empirical data collected
shows that physically disabled are conscious of it’s rights and only moderately – potential employers. However it is worth to note that both of the analyzed categories show
the concern and motivation about telework as the new form of employing.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
IWONA DOBKIEWICZ
Uniwersytet Szczeciński
OPINIE POLAKÓW O WIEKU EMERYTALNYM KOBIET I MĘŻCZYZN
(W ŚWIETLE BADAŃ CBOS)
Kwestia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest bardzo trudnym problemem, budzącym silne spory w polskim społeczeństwie. Szczególne kontrowersje wokół tej sprawy pojawiły się wraz z rozpoczęciem reformy systemu
emerytalnego. W obowiązującym od 1999 roku nowym systemie emerytalnym
zmianie uległa zasada naliczania świadczeń emerytalnych. Wysokość przyszłej
emerytury została w ścisły sposób uzależniona od wielkości wpłacanych składek, stażu pracy – co oznacza, że im dłużej będziemy pracować, tym wyższy
będzie kapitał emerytalny – oraz od przewidywanego okresu pobierania świadczeń, czyli od tego, jak długo statystycznie rzecz biorąc, będziemy otrzymywać
emeryturę. Mając na uwadze obecne zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet
(60 lat) i mężczyzn (65 lat), wprowadzone zmiany w sposobie naliczania świadczeń okazują się mniej korzystne dla wielu kobiet. Krótszy staż pracy i dłuższa
perspektywa pobierania emerytury oznacza dla nich uzyskanie w przyszłości
niższych świadczeń emerytalnych.
Taki stan rzeczy zaniepokoił niektóre środowiska społeczne, wywołując
dyskusję na temat zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. W związku z tym, iż postulat ten wzbudził wśród społeczeństwa spore kontrowersje, stał
się on parokrotnie przedmiotem badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej.
62
Iwona Dobkiewicz
W artykule zastanawiam się nad niektórymi wynikami badań opinii publicznej, dotyczącymi stosunku społeczeństwa do różnicy wieku obu płci oraz
podejmuję próbę wskazania przyczyn mających wpływ na przyjmowanie poszczególnych postaw przez respondentów względem omawianej tematyki.
Prezentację wyników badań rozpocząć można od przedstawienia rozkładu
odpowiedzi na kluczowe pytanie dotyczące wieku kobiet oraz mężczyzn,
w jakim powinni oni przechodzić na emeryturę. Otóż w 1999 roku, a więc tuż
po wprowadzeniu zmian w systemie emerytalnym, zdecydowana większość
respondentów (85%) opowiedziała się za tym, aby umożliwić kobietom przechodzenie na emeryturę w wieku 55 lat. Opinie badanych na temat wieku emerytalnego mężczyzn nie były już tak jednomyślne. Wśród respondentów przeważał odsetek tych, którzy stwierdzili, iż mężczyźni powinni pracować do
60. roku życia (51%). Natomiast jedna trzecia badanych (34%) była skłonna
obniżyć wiek emerytalny mężczyzn do 55. roku życia (CBOS 1997).
W świetle powyższych danych można powiedzieć, iż Polacy chcieliby
wcześniej uzyskiwać prawo do pobierania świadczeń emerytalnych. Większość
respondentów najczęściej proponowała zarówno w przypadku kobiet, jak
i mężczyzn – niższy o 5 lat wiek emerytalny. Rozkład tych odpowiedzi potwierdził fakt, iż społeczeństwo polskie akceptuje zróżnicowanie wieku emerytalnego ze względu na płeć.
Można zatem pytać, dlaczego tak się dzieje? Zdaniem autora raportu, jednym z czynników mających wpływ na wysoką aprobatę zróżnicowania wieku
emerytalnego mógł być brak dostatecznej wiedzy o zasadach funkcjonowania
nowego systemu emerytalnego, w którym wielkość świadczeń emerytalnych
zależy między innymi właśnie od wieku przejścia na emeryturę (CBOS 1999).
Aby zweryfikować powyższą hipotezę, zapytano ankietowanych o poparcie dla zróżnicowania wieku emerytalnego, nawet w sytuacji, gdy świadczenia
kobiet okażą się przez to niższe niż mężczyzn. Wyeksponowanie w pytaniu
niekorzystnych dla kobiet skutków takiego rozwiązania nie wpłynęło znacznie
na zmianę opinii wśród respondentów. Większość z nich (78%) potwierdziła
swoje dotychczasowe przekonania. Tylko jedna piąta opowiedziała się za tym,
aby kobiety przechodziły na emeryturę w takim samym wieku jak mężczyźni,
dzięki czemu otrzymywane przez nie świadczenia utrzymają się na podobnej
wysokości jak świadczenia mężczyzn.
W badaniu przeprowadzonym trzy lata później można zaobserwować, iż
zwolenników wcześniejszego przechodzenia kobiet na emeryturę za cenę niż-
Opinie Polaków o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn
63
szych świadczeń wyraźnie ubyło (o 24 pkt.). Co więcej, przybyło osób popierających zrównanie wieku emerytalnego w celu zniesienia dyskryminacji finansowej kobiet względem mężczyzn (CBOS 2002a). Mimo odnotowanej zmiany –
nadal można zauważyć przewagę akceptacji dla zróżnicowania wieku emerytalnego. W tym samym badaniu zaproponowano ankietowanym szerszy wach-larz
rozwiązań co do wieku przechodzenia kobiet i mężczyzn na emeryturę. Mianowicie, zapytano ich, które rozwiązanie jest lepsze: zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 65 lat, jednakowy wiek dla obu płci – 62 lata czy też
obowiązujące obecnie zróżnicowanie wieku emerytalnego. Dodatkowo, przy
każdym rozwiązaniu podkreślono fakt niekorzystnych skutków finansowych,
jakie wynikają ze zróżnicowania wieku emerytalnego. Wyniki badań pokazały,
iż dwie piąte badanych (40%) stwierdziło, że obecne rozwiązanie
– czyli wiek emerytalny kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat) – jest sprawiedliwe
i nie powinno się tego stanu zmieniać, nawet w sytuacji, gdy emerytury kobiet
będą przez to niższe niż emerytury mężczyzn. Dalej, zbliżona liczba ankietowanych (42%) za sprawiedliwe uznała podniesienie wieku emerytalnego kobiet do
62 lat, a także obniżenie wieku emerytalnego mężczyzn do 62 lat, aby otrzymywane przez nich świadczenia były podobne dla obojga. Natomiast propozycja podniesienia wieku emerytalnego dla kobiet do 65 lat nie cieszyła się społecznym poparciem. Tylko 8% badanych opowiedziało się za tym rozwiązaniem, a co dziesiąty badany (10%) nie miał wyrobionej na ten temat opinii
(CBOS 2002a).
Warto zastanowić się nad tym, dlaczego większość respondentów wybrała
jako granicę wieku emerytalnego 62 lata? Co okazało się dla nich bardziej
atrakcyjne – zrównanie wieku emerytalnego czy też jego obniżenie dla mężczyzn?
Analizując rozkład odpowiedzi na to pytanie ze względu na płeć, należy
przypuszczać, iż druga teza wydaje się być słuszna – propozycja ta cieszyła się
największą popularnością wśród mężczyzn (45%). Jeżeli chodzi o panie, to
rozwiązanie to nie uzyskało już tak dużego poparcia (39%). 42% kobiet poparło
obecnie obowiązujący stan. Natomiast 9% z nich poparło ustalenie wieku emerytalnego dla obu płci na poziomie 65 lat.
Pytanie o wiek przejścia kobiet i mężczyzn na emeryturę zadano respondentom również w kolejnym badaniu (CBOS 2002b). Jednakże tym razem pytanie miało charakter otwarty. Ankietowani sami w swobodnych wypowiedziach proponowali optymalny wiek, w którym kobiety i mężczyźni powinni
64
Iwona Dobkiewicz
nabywać uprawnienia do świadczeń emerytalnych. Badanie pokazało, iż Polacy
chcieliby uzyskać świadczenia emerytalne wcześniej niż przewidują to obowiązujące obecnie przepisy. Największa grupa badanych uważa natomiast, że mężczyźni powinni przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat. Opinie co do wieku
emerytalnego kobiet były bardziej zróżnicowane. Otóż 37 % ankietowanych
wskazało 55 lat za najlepszy czas do uzyskania świadczeń emerytalnych przez
kobiety. Nieco mniej osób (31%) stwierdziło, że swoją aktywność zawodową
kobiety powinny kończyć w wieku 60 lat. Tylko nieliczni byli skłonni zaproponować przejście pań na emeryturę później niż w wieku 60 lat (CBOS 2002b).
Zestawiając dane z obu sondaży (z roku 1999 i 2002b), okazuje się, że preferencje dotyczące optymalnego wieku emerytalnego dla każdej płci wyraźnie
się zmieniły. Mimo tego, iż w efekcie nadal ponad połowa badanych (57%)
uważa, iż mężczyźni powinni przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat lub
wcześniej, to trzy lata wcześniej (CBOS 1999) opinię taką wyrażała zdecydowana większość (85%). Zmianie uległo również nastawienie do wieku emerytalnego kobiet. Podobnie jak w 1999 roku, wskazano także 55 lat jako granicę
wieku emerytalnego pań, jednak wyraźnie wzrosło poparcie dla przechodzenia
kobiet na emeryturę w wieku późniejszym.
Choć powyższe wyniki mogłyby wskazywać na powolną tendencję do
zmian postaw respondentów względem omawianego tematu, to dane pochodzące z kolejnych badań (CBOS 2003, 2005) nie pozwalają na taki optymizm. Badania potwierdziły, iż opinia publiczna nadal w zdecydowanej większości
(80%) jest przeciwna zrównaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.
W sondażu przeprowadzonym w 2005 roku tylko co szósty Polak (17%) opowiedział się za takim rozwiązaniem.
Interesujący wydaje się fakt, iż duża część polskiego społeczeństwa opowiada się za tym, aby kobietom dano możliwość wyboru momentu wycofania
się z czynnego życia zawodowego. Na pytanie, czy według ankietowanych
kobiety powinny: wcześniej niż mężczyźni przechodzić na emeryturę (i otrzymywać niższe świadczenia); w tym samym wieku co mężczyźni (i dostawać
emerytury w porównywalnej wysokości); powinny mieć możliwość wyboru,
ostatnią opcję poparło aż 69% badanych. Trzeba więc stwierdzić, że odsetek
osób opowiadających się za tym, aby kobiety mogły same decydować, kiedy
odejdą na emeryturę, jest duży.
Zastanawiając się nad tym, dlaczego właśnie ta propozycja znalazła tylu
zwolenników wśród respondentów, można by się odwołać do rozważań
Opinie Polaków o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn
65
B. Urbaniaka, który stwierdził, że subiektywnie wybrany czas odejścia na emeryturę jest łatwiej akceptowany przez starszych pracowników niż jednolity wiek
obligatoryjny, narzucony przez normy prawne. Co więcej, jednostki przymusowo odesłane na emeryturę o wiele gorzej akceptują swój nowy status (np. „szok
emerytalny”) niż ci, którzy sami podjęli decyzję o wyborze, nawet w przypadku, gdy decyzja ta przypadła na ten sam moment (Urbaniak 1998). Także środowiska kobiece popierają postulat dotyczący prawa do wolnego wyboru czasu
przejścia na emeryturę. Według nich wiek 60 lat powinien jedynie określać
minimalną granicę przejścia na emeryturę, a nie powodować automatyczne
rozwiązanie z kobietą umowy o pracę z powodu nabycia przez nią prawa do
świadczeń emerytalnych (Teutsch 2000). Być może powyższe tezy mogłyby
tłumaczyć, dlaczego propozycja ta cieszy się sporą popularnością wśród ankietowanych.
Jak pokazują powyższe wyniki, możliwość wyboru dogodnego dla siebie
momentu przejścia na emeryturę cieszy się sporym poparciem wśród społeczeństwa. Podobne zainteresowanie wzbudza również rządowa propozycja wprowadzenia elastycznego wieku emerytalnego, jednakowego dla obu płci. Zgodnie z
nią każdy mógłby wybrać odpowiedni dla siebie czas przejścia na emeryturę
między 62. a 65. rokiem życia (CBOS 2003). Koncepcja ta znalazła więcej
zwolenników niż przeciwników. Dotyczy to zarówno elastycznego wieku emerytalnego kobiet, jak i wprowadzenia tej zasady dla mężczyzn. Poddając analizie odpowiedzi respondentów na pytanie, czy rozwiązanie to będzie korzystne
dla kobiet oraz mężczyzn, można zaobserwować, iż większość badanych (73%)
ocenia wprowadzenie elastycznego wieku emerytalnego jako posunięcie korzystne dla mężczyzn. Co ciekawe, częściej niż kobiety taką opinię wyrażają
mężczyźni. Zdaniem autora raportu sytuacja ta może być związana
z dość rozpowszechnionym przekonaniem, że mężczyźni powinni również
wcześniej przechodzić na emeryturę (CBOS 2002a). Wydaje się więc, że atrakcyjność tego rozwiązania wiąże się z chęcią wcześniejszego skorzystania ze
świadczeń emerytalnych przez panów. Należy również dodać, iż mimo powszechnych deklaracji, że kobiety powinny pracować krócej, niż pracują obecnie,
i krócej niż mężczyźni, to aż 51% ankietowanych ocenia propozycję wprowadzenia widełek dla wieku emerytalnego jako korzystną również dla kobiet.
Pomimo tego, iż większość badanych ocenia wprowadzenie elastycznego
wieku emerytalnego za bardziej korzystne dla mężczyzn, to można przypuszczać, że formuła ta wydaje się bardziej atrakcyjna niż – pojawiająca się wśród
66
Iwona Dobkiewicz
wielu projektów zmian – propozycja zrównania wieku emerytalnego kobiet
i mężczyzn do 65 lat (CBOS 2002b). Można też stwierdzić, iż wprowadzenie
elastycznego wieku mogłoby stanowić wstęp do zrównania w przyszłości wieku
emerytalnego dla obu płci. Być może polskie społeczeństwo nie jest gotowe na
radykalne zmiany w systemie emerytalnym, a popierana przez nie propozycja
odejścia od sztywnej granicy wieku emerytalnego pozwoliłaby na łatwiejszą
akceptację jego zrównania w późniejszym czasie.
W związku z tym, iż w nowym systemie emerytalnym zróżnicowanie wieku przejścia na emeryturę prowadzi do istotnych dysproporcji w wysokości
świadczeń, zapytano respondentów o to, czy fakt, iż kobiety mogą przechodzić
na emeryturę po skończeniu 60 lat, podczas gdy mężczyźni pracują do 65. roku
życia, jest przejawem uprzywilejowania lub dyskryminacji, czy też rozwiązanie
takie jest sprawiedliwe.
Okazuje się, że ankietowani niemal powszechnie (85%) podzielają pogląd,
że wcześniejsze nabywanie przez kobiety uprawnień emerytalnych jest sprawiedliwe. Pozostali częściej skłonni byli uznać to rozwiązanie za krzywdzące
dla mężczyzn niż dla kobiet. W opinii zdecydowanej większości badanych
(86%), niższy wiek emerytalny jest raczej przywilejem, a nie dyskryminacją
(4%). Tylko nieliczni ankietowani postrzegli to zróżnicowanie jako przejaw
nierównego traktowania kobiet. Wyniki badań wskazują, że kryterium płci nie
różnicuje istotnie opinii na ten temat. Otóż wcześniejsze nabywanie przez kobiety uprawnień emerytalnych jako przywilej postrzega 87% mężczyzn
i 84% kobiet (CBOS 1999).
Wyniki sondażu przeprowadzonego dwa lata później (CBOS 2002b) nie
wskazują na konkretną zmianę postaw wśród badanych względem zróżnicowania wieku emerytalnego. Nadal większość ankietowanych (77%) stwierdziła, że
zróżnicowanie to jest sprawiedliwe i rząd niesłusznie dąży do zrównania wieku
emerytalnego, pomimo iż odwołuje się do równych praw obu płci, a także do
finansowego aspektu sprawy (CBOS 2002b). Choć w badaniu przeprowadzonym w 2002 roku częściej niż w 1999 roku pojawiała się opinia, iż zróżnicowany wiek emerytalny jest krzywdzący dla kobiet, to w dalszym ciągu można
zaobserwować przewagę tych osób, które trwają w przekonaniu, że zrównanie
wieku przejścia na emeryturę dla obu płci jest niesłuszne (58%).
Można zatem pytać, dlaczego wcześniejsze przejście kobiet na emeryturę
jest odbierane przez polskie społeczeństwo jako słuszny przywilej płci?
Opinie Polaków o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn
67
Ogólnie rzecz biorąc, w potocznym myśleniu dominuje raczej wzór tradycyjnej roli kobiety w rodzinie. Tak więc kobieta, w przekonaniu większości
społeczeństwa, powinna dawać pierwszeństwo sprawom domu, dziecka i kariery zawodowej męża. Natomiast będąc już w starszym wieku – powinna zająć się
wychowywaniem wnuków (Domański 1995). Patrząc także na obraz współczesnej rodziny polskiej, w której bardzo często oboje młodzi rodzice pracują aktywnie zawodowo, można zauważyć, że to właśnie babcia poświęca swój czas
opiece nad dziećmi (Tomaszewska 2000). Być może przeświadczenie
o tym, iż kobiety spełniają ważną funkcję społeczną jest powodem, dla którego
ankietowani chętniej przyjmują ich wcześniejsze odejście na emeryturę.
Przyczyn uzasadniających, według respondentów, prawo kobiet do przechodzenia na emeryturę wcześniej od mężczyzn, a tym samym traktowanie tego
rozwiązania jako przywileju, można dopatrywać się również w powszechnym
postrzeganiu kobiet jako jednostki słabsze od mężczyzn, szybciej się starzejące,
które przez całe życie mają więcej obowiązków i powinny traktować wcześniejszą możliwość rezygnacji z życia zawodowego nie jako dyskryminację, ale
jako czas odpoczynku (Teutsch 2000).
Kontynuując rozważania na temat dyskryminacji kobiet w nowym systemie emerytalnym, można zadać pytanie, dlaczego tak duży ich odsetek popiera
niekorzystne dla siebie rozwiązanie? Jakie mogą być przyczyny popierania
przez kobiety wcześniejszego przejścia na emeryturę?
Ciekawe wnioski dotyczące omawianego problemu przedstawił T. Sułkowski. W oparciu o sondaż na temat preferencji pracodawców co do wieku
zatrudniania kobiet w swoich firmach, przeprowadzony przez Konfederację
Pracodawców Prywatnych, ukazał on powody, dla których, zdaniem pracodawców, kobiety skłonne są popierać zróżnicowanie wieku emerytalnego. Zgodnie
z wynikami sondażu, jednym z motywów jest, omawiana wyżej przeze mnie,
potrzeba poświęcenia czasu rodzinie – młodszej generacji. Kolejne motywy to
lęk przezd zmianami związany z transformacją i rozwojem technologicznym
przedsiębiorstw i firm, stan zdrowia, niedostatek sprawności przy rosnących
wymaganiach oraz chęć wykorzystania wolnego czasu dla celów osobistych
(Sułkowski 2000). Należy jednak dodać, że niektóre kobiety były skłonne zrezygnować z prawa do wcześniejszej emerytury, a głównym motywem wskazywanym przez pracodawców była najczęściej chęć utrzymania wyższego niż
emerytalny poziom dochodów – ze względu na potrzeby rodziny, pozostanie
68
Iwona Dobkiewicz
w stanie aktywności zawodowej – ze względu na satysfakcję z pracy oraz chęć
pozostania w środowisku koleżeńskim (Sułkowski 2000).
W związku z powyższym, aby zwiększyć ilość kobiet chcących zrównania
wieku emerytalnego obu płci, należy uświadomić im wszelkie straty, na jakie
narażone są poprzez zapisy zawarte w nowej ustawie emerytalnej. Co więcej,
polski rząd musi wprowadzić takie elementy polityki rodzinnej, które mogłyby
stworzyć warunki do tego, aby kobiety miały możliwość pracować dłużej i wyrównywać swoje szanse emerytalne. Ważne wydaje się również to, aby w większym stopniu przygotowywać kobiety do myślenia kategoriami praktycznego
wykorzystywania ich potencjału ku lepszemu podnoszeniu swej wartości zawodowej (wzmacnianie ich postawy aktywnej, umiejętności analizy swoich możliwości i niedostatków – wymagających uzupełniania oraz planowania kariery
zawodowej) lub też dla podejmowania samodzielnej działalności gospodarczej
(Sułkowski 2000).
Analizując opinie respondentów na temat zróżnicowania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w poszczególnych kategoriach społeczno-demograficznych wyróżnionych ze względu na wiek, miejsce zamieszkania oraz wykształcenie, można sformułować ciekawe wnioski.
Otóż za zrównaniem wieku emerytalnego obu płci oraz za zmniejszeniem
różnic wysokości otrzymywanych świadczeń najczęściej opowiadają się ludzie
młodzi, co może wydawać się zrozumiałe, gdyż to właśnie ich najbardziej dotkną skutki obecnego zróżnicowania, mieszkańcy największych miast, liczących
ponad 500 tysięcy ludności oraz badani z wyższym wykształceniem (CBOS
2005). Fakt, iż młodzi ludzie częściej wskazują dążenia emancypacyjne, w których siła tradycyjnych przekonań jest coraz mniejsza, może być związana z
tym, iż w miarę wzrostu wykształcenia i statusu zawodowego natężenie tradycyjnych poglądów wyraźnie słabnie (Domański 1995).
Największymi zwolennikami zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a także zredukowania dysproporcji w świadczeniach emerytalnych, są,
co może zaskakiwać, mężczyźni mieszkający w największych miastach i legitymujący się wyższym wykształceniem (CBOS 1999). Ci mężczyźni prawdopodobnie są świadomi konieczności podnoszenia wieku emerytalnego obu płci,
a niższy wiek emerytalny kobiet nie jest postrzegany przez nich jako konieczność zwolnienia miejsc pracy – potrzebnych innym, lecz jako możliwość wyrównania wysokości świadczeń.
Opinie Polaków o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn
69
Ciekawe wydają się różnice w opiniach respondentów zamieszkujących
wieś oraz miasto do 20 tysięcy mieszkańców. Otóż okazuje się, że relatywnie
częściej poparcie dla zrównania wieku emerytalnego deklarują mieszkańcy wsi
– przede wszystkim mężczyźni. Dążenia do zrównania wieku emerytalnego
kobiet i mężczyzn wśród mieszkańców miasteczek nie są już tak silne jak
mieszkańców wsi – przynajmniej w sferze deklarowanych poglądów. Czy może
to oznaczać, że stereotypowe postrzeganie wsi jako bastionu tradycyjnych poglądów i przekonań w świetle powyższych danych miałoby przejść do historii?
Na pewno warto zastanowić się nad uzyskanymi wynikami i poddać je ponownej analizie w kolejnych sondażach.
Z badań wynika również, iż za utrzymaniem obecnej granicy 65 lat dla
mężczyzn częściej opowiadają się najstarsi ankietowani (w wieku 55 i więcej
lat), mieszkańcy dużych miast, osoby z wyższym i średnim wykształceniem.
Podobnie jak w przypadku mężczyzn, koncepcja utrzymania obecnej granicy
przechodzenia kobiet na emeryturę uzyskuje większe poparcie wśród respondentów starszych. Oni również częściej niż pozostali badani wskazują na to, iż
możliwość wcześniejszej rezygnacji z aktywnego życia zawodowego jest rozwiązaniem sprawiedliwym. Rozważając te wyniki, należy podkreślić fakt, iż
podwyższony w stosunku do obecnego wiek emerytalny dotyczyłby raczej kobiet młodszych, a gdyby do tego dodać powszechną niechęć do wszelkich
zmian wśród ludzi starszych oraz ich przywiązanie do tradycji, poparcie dla
obecnego stanu reformy emerytalnej wśród starszych ankietowanych nie powinno dziwić.
Ogólnie biorąc, wyniki badań wskazują, że opinia publiczna jest w zdecydowanej większości przeciwna zrównaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Także zdecydowana większość ankietowanych postrzega wcześniejszy
wiek emerytalny jako w pełni zasłużony przywilej, który rząd chce niesłusznie
odebrać. Ponadto polskie społeczeństwo w przeważającej większości jest za
tym, aby kobiety mogły same decydować o rezygnacji z czynnego życia zawodowego. Natomiast poproszeni o wybór optymalnego wieku emerytalnego zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, wskazują najniższy z możliwych. Zatem
nie należy oczekiwać w najbliższym czasie radykalnych zmian postaw Polaków
wobec wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Wydaje się, że kształtowanie się
opinii na ten temat wymaga czasu oraz powszechniejszej akcji informacyjnej,
dotyczącej zasad obowiązującego systemu emerytalnego oraz wysokości przyszłych emerytur. Co więcej, należy uświadomić społeczeństwu, iż podniesienie
70
Iwona Dobkiewicz
wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest konieczne nie tylko ze względu na
aspekt równouprawnienia płci, ale również powinno być odpowiedzią na wyzwania współczesności, takie jak: wydłużająca się długość życia, starzejące się
społeczeństwo, malejący przyrost naturalny oraz bankrutująca idea państwa
opiekuńczego.
Literatura
CBOS 1999, Opinie o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2002a, Opinie o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn. Komunikat z badań,
Warszawa.
CBOS 2002b, Polacy o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn. Komunikat z badań,
Warszawa.
CBOS 2003, Wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2005, O wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn raz jeszcze. Komunikat z badań,
Warszawa.
Domański H. 1995, Równouprawnienie. Stereotyp tradycyjnego podziału ról, w: H. Domański, A. Titkow (red.), Co to znaczy być kobietą w Polsce, Instytut Filozofii
i Socjologii PAN, Warszawa.
Fuszara M. 2002, Kobiety w Polsce na przełomie wieków. Nowy kontrakt płci?, Instytut
Spraw Publicznych, Warszawa.
Plutowicz N. 1972, Społeczno-ekonomiczne przesłanki ustalenia granicy wieku emerytalnego, Instytut Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Reszke I. 1991, Nierówności płci w teoriach. Teoretyczne wyjaśnienia nierówności płci
w sferze pracy zawodowej, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa.
Siemieńska R. 2003, Aktorzy życia publicznego. Płeć jako czynnik różnicujący, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa.
Sułkowski T. 2000, Preferencje pracodawców dotyczące wieku zatrudniania kobiet,
w: Równość kobiet i mężczyzn w europejskich systemach emerytalnych, Centrum
Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego, Biuletyn nr 2, Warszawa.
Teutsch A. 2000, Środowiska kobiece wobec nowego systemu emerytalnego, w: Równość kobiet i mężczyzn w europejskich systemach emerytalnych, Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego, Biuletyn nr 2, Warszawa.
Opinie Polaków o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn
71
Tomaszewska E. 2000, Wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, w: Równość kobiet i mężczyzn w europejskich systemach emerytalnych, Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego, Biuletyn nr 2, Warszawa.
Urbaniak B. 1998, Praca zawodowa po przejściu na emeryturę, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź.
Uściska G., Szałek A., Szczur M. 1999, Emerytury i renty po reformie, „Biblioteka
Menedżera i Służby Pracowniczej”, z. 133.
Wiktorow A. 1999, Polityka społeczna państwa wobec kobiet, Ośrodek Informacji
Środowisk Kobiecych Ośka, Warszawa.
OPINIONS OF THE POLES ON THE PENSION AGE FOR MEN AND WOMEN
(CONSIDERING RESEARCHES OF THE PUBLIC OPINION RESEARCH CENTER
– CBOS)
Summary
This article includes an interpretation of the results of the research performed
by The Public Opinion Research Centre in 1999, 2002, 2003 and 2005. The research
considered the public opinion on the pension age for men and women in the context
of the modifications introduced in the new pension system.
The results of the research indicate that the majority of the Polish society is
strongly against the unification of the pension age for women and men. Similarly, the
majority of the surveyed recognize the early pension age as a fully deserved privilege.
Additionally, the majority of citizens of Poland suggest that the women should
have the right to decide themselves if they prefer to abandon an active professional life.
When asked to indicate the optimal pension age, both men and women indicate the
lowest possible age.
The research also reveals that the young are the group that most frequently
suggest the unification of the pension age and the reduction of differences between the
received amounts. The oldest respondents are for the present pension age for men and
women. The latter also most frequently state that the possibility of early retirement is a
just solution.
72
Iwona Dobkiewicz
The residents of rural areas most often give support for the unification of the
pension age – usually men and men with higher education residing in the largest cities.
The majority of women however oppose the unification of the pension age and thus,
they are for the new pension system solutions that are disadvantageous for them.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
MACIEJ KOWALEWSKI
Uniwersytet Szczeciński
BUDOWNICTWO SOCJALNE
POMIĘDZY WYKLUCZENIEM SPOŁECZNYM A INKLUZJĄ
1. Budownictwo socjalne jako problem teoretyczny
Wykorzystanie wiedzy socjologicznej w analizie budownictwa socjalnego
należy nie tylko do sfery socjologii praktycznej. Przyczyny powstawania
i funkcje tej formy mieszkalnictwa stanowią także istotny problem teoretyczny.
Uwarunkowania systemowe (tj. cechy systemu społeczno-politycznego, model
państwa i koncepcja opieki społecznej) będą zmiennymi niezależnymi w stosunku do budownictwa socjalnego funkcjonującego w określonej perspektywie
makrostrukturalnej. Celem artykułu jest ukazanie w tej perspektywie budownictwa socjalnego jako instytucji włączania bądź wykluczania społecznego. Najważniejsze cechy współczesnego budownictwa socjalnego zostaną opisane poprzez odniesienie się do ewolucji idei pomocy społecznej w zapewnianiu
mieszkań osobom potrzebującym. W tym kontekście podjęta zostanie próba
odpowiedzi na pytanie: jakie powinno być współczesne budownictwo socjalne,
aby nie stało się narzędziem przestrzennej i społecznej ekskluzji?
Holistyczne teorie dotyczące pomocy społecznej czy państwa opiekuńczego pozwalają wyjaśniać przyczyny i warunki strukturalne, w których powstają rozwiązania takie, jak budownictwo socjalne (Esping-Andersen 1990;
Harloe 1995). Podobnie, chcąc wyjaśniać funkcje budownictwa socjalnego
w układach miejskich, należałoby się odwołać do makrostrukturalnej orientacji
74
Maciej Kowalewski
w ramach socjologii miasta. Makrosocjologiczne podejście w badaniu miasta
lokuje problemy miejskie w kontekście strukturalnym, szczególnie zaś uwzględnia cechy systemu społeczno-politycznego i prawa jego funkcjonowania (Malikowski 1998, s. 70). Jeżeli państwo w modelu opiekuńczym stawia sobie za
cel wspieranie czy interwencję w sferze budownictwa mieszkaniowego, to
w wyniku takiego oddziaływania będą powstawać (w miastach) określone
struktury społeczno-przestrzenne, obszary zamieszkane przez ludność jednorodną pod względem cech położenia społecznego.
Działania interwencyjne państwa w sferze mieszkalnictwa i realizacja celów społecznych (zapewnienie mieszkań osobom potrzebującym) przebiegają
w ramach określanych jako budownictwo społeczne lub socjalne.
W literaturze polskiej [...] używa się potocznie obu znaczeń [tj. socjalny
i społeczny – M.K.], często w sposób zamienny, bez próby rozgraniczenia
zakresów pojęciowych. Przez mieszkalnictwo społeczne rozumie się z reguły tę część sektora mieszkaniowego (produkcji, dystrybucji i konsumpcji-użytkowania), która w różnej formie i zakresie korzysta ze
wsparcia ze środków budżetu państwa, budżetów jednostek samorządu
terytorialnego lub środków bezzwrotnych innych podmiotów [...]. Termin
„mieszkalnictwo (mieszkanie) socjalne” używany jest w węższym znaczeniu i oznacza najczęściej zespół przedsięwzięć rządowych i samorządowych mających na celu zaopatrzenie gospodarstw domowych
o niskich dochodach (lub nie posiadających dochodów) w mieszkania lub
pomieszczenia mieszkalne o skromnym standardzie i umiarkowanych
cenach (względnie bezpłatnie). Podkreślić należy, iż wspólną cechą terminów używanych w polskiej literaturze przedmiotu jest brak jednoznacznych definicji i nieprzejrzystość kryteriów rozgraniczających lub
wyodrębniających1.
Można przyjąć następujące rozróżnienie: „budownictwo socjalne” związane jest z systematyczną interwencją, zapewnieniem mieszkań (tzw. lokali socjalnych) dla osób najbardziej potrzebujących: w takim rozumieniu, jak zwracają uwagę niektórzy autorzy, współcześnie w Polsce budownictwo socjalne nie
istnieje (Bryx, Matkowski 2001). Natomiast termin „budownictwo społeczne”
można utożsamiać z mieszkalnictwem dla osób o nieco wyższym statusie mate-
1
Raport Mieszkania socjalne w wybranych krajach europejskich i możliwości zastosowania wybranych rozwiązań w Polsce, Instytut Rozwoju Miast w Krakowie, Zakład Mieszkalnictwa w Warszawie, wrzesień 2003, http://www.mi.gov.pl/prezentacje/jednostki_dokumenty/113/
mieszkania_socjalne_w_europie.pdf.
Budownictwo socjalne
75
rialnym bądź dla lokatorów o zróżnicowanych dochodach, co jest związane z
realizacją celów polityki społecznej państwa. W niniejszym tekście posługuję
się pojęciem „budownictwo socjalne”. W odróżnieniu od autorów cytowanego
wyżej raportu przyjmuję, że budownictwo społeczne jest jedną
z form budownictwa socjalnego, uwzględniającą te same cele. Idea ta funkcjonuje w różnorodnych rozwiązaniach uwzględniających status socjoekonomiczny odbiorców mieszkań (którymi mogą być: osoby o niskich dochodach, imigranci, osoby opuszczające zakłady karne czy placówki wychowawcze, bezdomni, tracący mieszkanie z przyczyn społecznych) czy reguły działania (zakres udziału finansów publicznych, partykularne kryteria przyznawania mieszkań). M. Harloe (1995: 519–523) w odniesieniu do rozwiązań europejskich
przedstawia dwa główne2 modele budownictwa socjalnego: 1) programy mieszkaniowe na mniejszą skalę, z przeznaczeniem dla osób najbardziej potrzebujących, wyłączonych z rynku pracy czy wykluczonych z życia społecznego, tworzące w konsekwencji silnie stygmatyzujące środowisko mieszkaniowe (residual social housing); 2) duże programy mieszkaniowe, poddane w mniejszym
stopniu państwowej kontroli, o szerszej grupie docelowej, zorientowane na
osoby z niższymi dochodami i średnio zamożne, których nie stać na zakup
własnego mieszkania (mass social housing).
Mimo różnic w założeniach budownictwa socjalnego i sposobach ich aplikacji, można odnaleźć we współczesnych realizacjach cechy wspólne: w sferze
celów będzie to zapewnianie mieszkań osobom o niższych dochodach, których
nie stać na zdobycie samodzielnego mieszkania. W sferze środków będzie to
czynszowy (tj. niewłasnościowy) charakter mieszkań oraz charakter publiczny
(czy inaczej: społeczny), takiego budownictwa tj. taki, który wspierają instytucje o charakterze publicznym poprzez dotacje celowe, finansowanie całości lub
części kredytów, dodatki mieszkaniowe, ulgi podatkowe. W takiej formie budownictwo czynszowe występuje praktycznie w każdym kraju europejskim
(wyjątkiem jest Grecja, por. Balchin 1996). Kryteria przyznawania mieszkań są
podobne, najczęściej opierają się na określanym najniższym dochodzie lub
przynależności do określonej kategorii społecznej (tak jest np. w Wielkiej Brytanii, por. MacLennan, More 2001).
2
Autor opisuje jeszcze trzeci model: workers’ cooperative, którego realizacja (o znikomym zakresie) zakończyła się w połowie XX w. (Harloe 1995: 71–73).
76
Maciej Kowalewski
2. Momenty przełomowe w historii idei budownictwa socjalnego
Wyczerpujący opis genezy budownictwa socjalnego jest zadaniem trudnym co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, dzieje budownictwa socjalnego w postaci zinstytucjonalizowanej rozpoczynają się właściwie na przełomie
wieków XIX i XX – dopiero ten okres przyjmuje się w opracowaniach na temat
historii tego budownictwa (Harloe 1995; Boelhouwer, Heijden 1992) jako
pierwszą datę graniczną, pomija się natomiast etapy wcześniejsze. Opracowania
te dotyczą głównie form, reguł działania i realizacji zadań, nie stanowią natomiast przeglądu dziejów idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych; zostaną
one odtworzone natomiast w niniejszym tekście, w którym podejmuję próbę
ukazania rozwoju idei budownictwa socjalnego w kluczowych dla niej momentach, wychodząc od czasów wcześniejszych niż wiek XIX.
Po drugie, występuje tu problem chronologicznego, liniowego przedstawienia rozwoju zjawiska o charakterze nieliniowym, złożonym. Budownictwo
socjalne istniało i istnieje w wielu modelach, które są projektami rozwiązania
kwestii socjalnej, związanej z niedostatkiem mieszkań dla określonych warstw
społecznych. Projekty te posiadają odmienne struktury i funkcje, przyczyny
oraz wynikające z nich skutki działania. Czy zatem można określić elementy
wspólne dla budownictwa socjalnego, a tym bardziej czy można dokonać analizy diachronicznej tego zjawiska? Przyjmuję, że istnieją pewne ideowe „esencje”, wspólne w odmiennych realizacjach budownictwa socjalnego. Tym samym możliwe jest wprowadzenie pewnej struktury ogólnej modeli budownictwa, którą będzie (w sferze celów) chęć zapewnienia trwałego bądź tymczasowego schronienia dla osób, które nie mogą z różnych powodów go posiadać.
Podstawowa idea budownictwa socjalnego ewoluuje w czasie i zmienia się
wraz z modelem społeczeństwa. Owa dynamika, dotycząca celów i środków
budownictwa socjalnego, może być poddana systematyzacji. W tym sensie poniższy rys jest bardziej przedstawieniem rozwoju „kwestii mieszkaniowej” czy
„polityki mieszkaniowej” powiązanej z koncepcjami pomocy społecznej, niż
przedstawieniem historii budownictwa socjalnego. Budownictwo socjalne stanowi część pomocy społecznej, dlatego historia zapewniania mieszkań zapisana
jest w dziejach pomocy społecznej jako takiej. Na ogół przyjmuje się, że pomoc
społeczna (u swych początków w niezorganizowanej postaci) sięga czasów
greckich inicjatyw filantropijnych. Próby zwalczania biedy i zjawisk z nią
Budownictwo socjalne
77
związanych jako problemów społecznych w sposób systematyczny podejmowane były natomiast w państwie rzymskim, gdzie od czasów Gajusa Grakchusa
istniało na przykład rozdawnictwo żywności czy system alimentacyjny wspierany przez władzę publiczną (Radwan-Pragłowski, Frysztacki 1998). Długo
jednak wśród osób objętych pomocą (doraźną i regularną) nie znajdowały się
jednostki pozbawione dachu nad głową. Pierwsze interwencje w tym zakresie
pojawiają się w średniowieczu i chociaż pomoc adresowana była do innej grupy
docelowej niż obecnie, to prawdopodobnie od tego momentu można mówić o
początkach założeń budownictwa socjalnego. W historii rozwoju tej idei na
gruncie europejskim można wyróżnić następujące etapy, z których pierwsze
trzy stanowią wstęp i podstawę współczesnego budownictwa socjalnego.
a) Etap pierwszy: szpitalnictwo – więzienia dla biednych
Pierwszy etap historii zapewniania dachu nad głową jako formy pomocy
społecznej związany jest z powstawaniem chrześcijańskich „szpitali dla biednych” w wieku XII i XIII. Trwałe i tymczasowe schroniska organizowane przez
Kościół są „więzieniami dla ubogich”, miejscami pobytu przymusowego
(tak jak leprozoria), gdzie izolacja wiąże się z ciągłą opieką materialną (Geremek 1989).
Etap ten związany był z koncepcją wykluczenia biedy z życia miejskiego.
Oprócz systemu jałmużny, szpitale stają się sposobem na „rozwiązanie” problemu ubóstwa. Wyłączenie chorych, szaleńców czy żebraków z życia publicznego i zamknięcie ich w odosobnieniu ma utrzymywać porządek społeczny.
Odseparowanie wiąże się z nadzorem społeczeństwa nad rozszerzającym się
marginesem wymagającym izolacji i kontroli (Foucault 1993). Usunięcie na
margines odbywa się przez wykluczenie przestrzenne, zamknięcie – jeśli nie
w szpitalu, to w getcie3. Wydzielenie w przestrzeni odrębnego miejsca dla „nieczystych” jest uniwersalnym narzędziem ekskluzji, która w pierwszym etapie
historii budownictwa socjalnego nie jest skutkiem ubocznym, ale zamierzonym
podejmowanych działań pomocowych.
W tym okresie zaczynają się również pojawiać przytułki bez sztywnych
reguł szpitalnych. Pod koniec tej epoki powstają schroniska dla odrębnych ka-
3
Warto przywołać np. inicjatywę Piusa V, który zakładał skupienie ubogich i żebraków
w czterech wyizolowanych dzielnicach Rzymu (Geremek 1989: 251).
78
Maciej Kowalewski
tegorii społecznych (i zawodowych): dla ubogich panien, poszkodowanych
górników czy darmowe hotele dla pielgrzymów odwiedzających miasto (Ptaśnik 1949), które nie wiążą się z funkcją wykluczenia.
b) Etap drugi: domy pracy przymusowej i nowe kompetencje
władzy miejskiej
Pod koniec XV wieku rozpoczyna się sekularyzacja szpitali. Władza miejska przejmuje pod swą jurysdykcję domy pracy przymusowej (Chlebowska
2002) i to ona staje się odpowiedzialna za pomoc w zapewnianiu schronienia.
Powstają świeckie Domy pracy i Domy poprawy, działające na zasadach
przymusowych zakładów resocjalizacyjnych (Radwan-Pragławski, Frysztacki 1998). Otrzymujący schronienie poddani są resocjalizacji poprzez pracę, za
którą otrzymują wynagrodzenie symboliczne bądź nie otrzymują go wcale. Pojawiają się pierwsze akty prawne władzy świeckiej regulujące działanie domów
pracy, jak Akt Elżbietański z 1601 roku.
c) Etap trzeci: projekty utopijne budownictwa społecznego
Wraz z rozwojem społeczeństwa przemysłowego pojawia się nowa kategoria osób bez własnych mieszkań – klasa robotnicza. Wiek XVIII i XIX wiąże się
w historii budownictwa socjalnego z powstawaniem utopijnych idei lepszego
życia społecznego, gdzie warstwy pozbawione dostępu do dobra rzadkiego,
jakim jest mieszkanie, miałyby szansę na własny dach nad głową.
Trudna sytuacja rodzin robotniczych na rynku mieszkaniowym w systemie
wynajmu staje się przedmiotem zainteresowania największych myślicieli tamtej
epoki (przypomnijmy chociażby pracę Engelsa z 1872 r.), którzy oprócz krytyki
systemu nierówności przedstawiają programy naprawy istniejącego stanu rzeczy. Przykładem takich utopijnych (ale konkretnych, jeśli chodzi o plan realizacji) projektów mogą być falanstery Fouriera – założenia społeczno-urbanistyczne osiedli z odpowiednio niskim czynszem, komun pracy przeznaczonych
dla „robotniczych falang” (Sikora 1989). Zamysł Fouriera wyrasta z chęci poprawy materialnych warunków życia robotników, a J.B.A. Godin kieruje się
podobnymi pobudkami, projektując familistery, pierwsze bodajże projekty wielorodzinnego budownictwa publicznego (Benevolo 1993). W tych wczesnych,
socjalistycznych inicjatywach szklanych domów można szukać początków póź-
Budownictwo socjalne
79
niejszych koncepcji osiedla mieszkaniowego. W opisywanych projektach utopijnych mają swój początek założenia jednostki sąsiedzkiej Perry’ego, miasta-ogrody Howarda, program Karty Ateńskiej czy projekty taniego (dostępnego)
budownictwa, realizującego program społeczny tworzenia się wspólnoty i więzi
społecznych.
d) Etap czwarty: współczesność
W końcu XIX wieku (podobnie jak wcześniej) budowane z inicjatywy
prywatnej mieszkania dla robotników niczym nie różnią się w swych założeniach od czworaków dla niewolników, są bowiem schronieniem dla eksploatowanej przez właściciela mieszkań siły roboczej i wiążą się z realizacją jego
interesu ekonomicznego. Dopiero usunięcie celów komercyjnych i zastąpienie
ich społecznymi oznacza początek właściwej historii budownictwa socjalnego.
Koncepcja systemu niedrogiego mieszkalnictwa, dostępnego dla klasy pracującej, powstała w wielu krajach w tym samym czasie – w ostatnich
25 latach XIX wieku – jednak jej znaczący rozwój możemy obserwować dopiero po pierwszej wojnie światowej (Emms 1990). Dopiero od momentu zakończenia drugiej wojny światowej udział sektora publicznego w rynku mieszkaniowym nabiera systemowego charakteru.
P. Boelhouwer i H. Heijden (1992), analizując budownictwo socjalne
w Europie, wskazują na trzy główne fazy jego rozwoju po drugiej wojnie światowej:
a) faza pierwsza – „pokrycie strat” (1945–1960) – miała wyeliminować
brak mieszkań spowodowany działaniami wojennymi i była związana z finansowaniem mieszkalnictwa socjalnego ze środków publicznych;
b) faza druga – określana jako „rosnące zróżnicowanie” (1960–1975)
– oznaczała skupienie się na poprawie jakości mieszkań socjalnych i problemach renowacji. W tym czasie zwiększa się udział organizacji mieszkaniowych
w finansowaniu budownictwa socjalnego;
c) faza trzecia – „nowa rzeczywistość dla mieszkalnictwa” (od 1975 roku)
– została wywołana zmieniającym się kontekstem ekonomicznym. Państwo jako
główna instytucja budująca mieszkania zaczyna tracić na znaczeniu, co skutkuje
obniżką wydatków publicznych na mieszkalnictwo, które nabiera rynkowego
charakteru (Boelhouwer, Heijden 1992).
80
Maciej Kowalewski
3. Kontynuacja złej tradycji, czyli pozbywanie się problemu
ubóstwa
Krytyka budownictwa socjalnego pojawiła się stosunkowo wcześnie
(tj. już w XIX w.). Oprócz głosów zwolenników tanich mieszkań, entuzjastów
zaangażowanych w pracę od podstaw (spadkobierców projektów utopijnych),
pojawiły się głosy, że budownictwo socjalne jest ingerencją w delikatne mechanizmy równowagi rynkowej. Budownictwo socjalne miało według przeciwników państwa opiekuńczego czynić ludzi uzależnionymi od pomocy instytucjonalnej (Malpass, Murie 1994: 37). Jednak krytycy tych programów nie zauważali problemów związanych ze stygmatyzacją lokatorów budownictwa społecznego, projektowanego według idei średniowiecznego szpitalnictwa, z zamiarem
pozbycia się biednych, odizolowania (oraz – jak moglibyśmy powtórzyć za M.
Foucaultem – z zamiarem nadzorowania i karania).
Wśród konsekwencji, jakie mogą się pojawić w nieodpowiednich projektach budownictwa „interwencyjnego”, można wymienić społeczną ekskluzję,
tj. wykluczenie ze społeczeństwa zorganizowanego poprzez pozbawienie dostępu do instytucji, dóbr czy praw obywatelskich (Kowalak 1998). W odniesieniu
do budownictwa społecznego, wykluczenie może wiązać się ze stygmatyzacją
lokatorów, zamieszkiwaniem obszarów zdegradowanych czy segregacją przestrzenną. Zmniejszanie kosztów poprzez obniżanie jakości mieszkań, przestrzenna koncentracja lokali socjalnych czy rotacyjnych w obszarach najbardziej w mieście zdegradowanych ekonomicznie i infrastrukturalnie należą do
największych przewinień współczesnego budownictwa socjalnego, które
w konsekwencji mogą prowadzić do wykluczenia społecznego. Przy źle zaprojektowanych lub źle realizowanych założeniach program pomocy społecznej
staje się narzędziem stygmatyzacji.
W miastach zachodniej Europy problem miejskiego ubóstwa i wykluczenia
wiąże się z rozwiniętym modelem welfare state w tym sensie, że mechanizmy
socjalne mające przeciwdziałać wykluczeniu, często stają się jego przyczyną.
Dzielnice mieszkań socjalnych są często dzielnicami biedy, gdzie na problemy
ubóstwa nakłada się problem segregacji etnicznej. Mieszkańcy lokali socjalnych
częściej poddani są stygmatyzacji, podobnie jak w USA (Malpass, Murie 1994).
Kolejną, negatywną konsekwencją budownictwa socjalnego staje się
zmniejszanie kosztów poprzez wyraźne obniżanie jakości mieszkań. Polskie
Budownictwo socjalne
81
przedwojenne projekty „osiedla społecznego” (Syrkus 1976) ze zredukowanymi
kosztami budowy i wynajmu, co w konsekwencji powodowało obniżenie poziomu cech jakościowych mieszkania, przypominają nieudany francuski eksperyment PLR (Programme á Loyer Réduit – program mieszkań o obniżonym
czynszu w latach 60.). Lokale w blokach pozbawionych wind, zsypów na śmieci i ogrzewania stały się obszarami wysokiej stygmatyzacji, cały zaś projekt
przerwano (Castells 1982). Przy polityce nadmiernej redukcji kosztów, obszary
przeznaczane dla biedniejszych warstw stają się jednocześnie miejscami zaniedbania fizycznego. O jakimś miejscu można powiedzieć „slumsy”, mając na
myśli jakość środowiska mieszkalnego lub zaniedbanie społeczne jego mieszkańców. W dobrej wierze (chęć pomocy potrzebującym) można wyrządzić
krzywdę, projektując rozpoznawalne, niemalże automatycznie naznaczające,
osiedla mieszkań socjalnych z zaniedbane infrastrukturą. Środowisko mieszkalne o niskim standardzie pogłębia przepaść segregacji.
Ostatnim wymienionym rozwiązaniem prowadzącym do wykluczenia jest
koncentracja budownictwa socjalnego w strefach już degradowanych społecznie
i infrastrukturalnie, na przykład w obszarze wielkich osiedli mieszkaniowych
(np. w miastach francuskich czy niemieckich). „Klasyczne” problemy ogromnych zespołów mieszkaniowych (niska jakość mieszkań i infrastruktury usługowej, nadmierne zagęszczenie, alienacja, brak więzi sąsiedzkiej) wzmacniają
niekorzystne zjawiska związane z budownictwem socjalnym. Prawdopodobieństwo społecznego wykluczenia mieszkańców zwiększa się wraz z występowaniem takich wskaźników, jak stopa bezrobocia czy poziom dochodów mieszkańców, a współwystępowanie mieszkań socjalnych w obszarach „wysokiego
ryzyka” (a więc np. w osiedlach mieszkaniowych) może wzmacniać istniejące
nierówności. Władze odpowiedzialne za lokalną politykę mieszkaniową powinny obserwować wskaźniki mogące świadczyć o zagrożeniu wykluczeniem społecznym. Przykładowo, w Berlinie, w obszarze Bülowstrasse, istnieje blisko 2,5
tys. mieszkań socjalnych, a w 40% z nich mieszkają imigranci. Jedynie 10%
mieszkańców tego obszaru osiąga dochody o 50% wyższe niż linia ubóstwa –
władze miejskie już w 1997 roku uznały, że obszar ten wymaga szczególnego
traktowania (Häußermann, Kapphan 2002).
82
Maciej Kowalewski
4. Gra w państwa i miasta. Budownictwo socjalne a miasto współczesne
Prace zaliczane do szkoły kalifornijskiej przekonują nas, że wzory segregacji mają charakter globalny (Sassen 1991), natomiast współczesne metropolie
są miastami wewnętrznie rozdwojonymi (dual cities, por. Castells 1989). Katalog przyczyn tego rozdwojenia jest według twórców skupionych wokół programu LA School, bardzo obszerny. Jako główne czynniki sprawcze (na poziomie makro) wylicza się między innymi rozwój gospodarki postprzemysłowej,
procesy globalizacji i upadek państwa opiekuńczego.
Wśród użytkowników miast rozdwojonych można wyróżnić dwóch głównych aktorów: klasę metropolitalną i społecznie wykluczonych (Jałowiecki
2000). Wydaje się, że klasa metropolitalna zwiększa swoje znaczenie na scenie
miejskiej poprzez zmianę jakościową. Przedstawiciele tej klasy cechują uniwersalne kwalifikacje, wysoka mobilność, coraz wyższe zarobki i wyższy poziom
konsumpcji. Znaczenie problemu grup zmarginalizowanych zwiększa się natomiast przez przyrost ilościowy. Im więcej jest wykluczonych w mieście, im
bardziej są widoczni, tym bardziej zaczynają się liczyć w „grze o miasto”.
Zwiększające się poczucie zagrożenia sprawia, że coraz powszechniejsze staje
się powstawanie zamkniętych osiedli strzeżonych, tzw. gated communities
(Low 2003), czy nowego osadnictwa miejskiego na obrzeżach wielkich miast
poza niebezpiecznym światem metropolii (McKenzie 1994). Wykluczenie przestrzenne staje się tym samym odpowiedzią na powiększającą się przepaść ekonomiczną i społeczną dzielącą biednych i bogatych; jeśli nie można zamknąć
biednych w getcie, można się od nich odizolować. Gated communities posiadają
już charakter globalny: problem rzeczywistego bądź wyimaginowanego poczucia zagrożenia ze strony narastającej ilości wykluczonych ma charakter powszechny. Segregacja przestrzenna (w ujęciu współczesnym) staje się narzędziem wzmacniającym nierówności (Kowalewski 2004).
Zjawisko wykluczenia społecznego i biedy w mieście nie pozostaje bez
odpowiedzi władzy, która stara się podejmować systemową interwencję, stosując rozwiązania właściwe dla zinstytucjonalizowanej pomocy społecznej:
mieszkania socjalne, domy stacjonarnej pomocy/opieki społecznej, mieszkania
dla samotnych matek, ośrodki/mieszkania dla uchodźców.
Władza nie tylko buduje i zarządza wymienionymi instytucjami, ale może
oddziaływać na strukturę mieszkalnictwa w sposób pośredni. Stosując takie
Budownictwo socjalne
83
instrumenty, jak prawo budowlane i regulacje podatkowe z nim związane, państwo wpływa na liczbę mieszkań oddawanych do użytku przez prywatnych
inwestorów.
W nurcie makrostrukturalnym związanym z socjologią miasta możemy
odnaleźć wyjaśnienia roli państwa w tworzenie się zróżnicowań społeczno-przestrzennych (Castells 1982; Saunders 1983). Relacje pomiędzy władzą państwową (jako czynnikiem sprawczym) a miastem (jako areną działań państwa)
można opisać za pomocą metafory, że oto odbywa się gra w państwa
i miasta. Tam, gdzie kończy się kompetencja aktorów prywatnych, decydujący
głos w tworzeniu się miast w określonej formie ma władza państwowa i samorządowa.
Jak pisze Castells, „nieudolność gospodarki prywatnej do zaspokojenia
minimalnych potrzeb mieszkaniowych wymaga stałej interwencji organizmów publicznych na szczeblu zarówno lokalnym, jak i ogólnokrajowym”
(1982: 168), państwo stosuje zatem interwencję na dwóch poziomach:
a) w sferze popytu, stosując dodatki mieszkaniowe dla osób uboższych;
b) w sferze podaży, kredytując zakup mieszkań i budownictwo społeczne/socjalne, finansując budowy, tworząc mieszkania z obniżonym
czynszem (Castells 1982).
Jakkolwiek znaczący jest udział władz państwowych lub samorządowych
w tworzeniu zróżnicowań przestrzennych, współcześnie wpływ ten jest ograniczany. Spółdzielnie, wspólnoty mieszkaniowe, prywatni deweloperzy, agencje
nieruchomości stają się pierwszoplanowymi aktorami decydującymi o kształcie
rynku mieszkaniowego (Saunders 1983; Pahl 1975). Wpływ państwa i władzy
samorządowej jest ograniczany także w zakresie bezpośredniej interwencji
w problem mieszkalnictwa. Współdziałanie władzy lokalnej z organizacjami
mieszkaniowymi nienastawionymi na zysk jest cechą powszechnie występującą
w europejskim mieszkalnictwie4.
4
Raport Mieszkania socjalne..., s. 15.
84
Maciej Kowalewski
5. Wyzwania dzisiejszego budownictwo socjalnego. W stronę społecznej inkluzji
Wykluczenie (przestrzenne i społeczne) zostało zidentyfikowane w niniejszym artykule jako główny skutek funkcjonowania nieodpowiednich projektów
budownictwa socjalnego. Poza ekskluzją istnieją także inne negatywne konsekwencje: uzależnienie lokatorów mieszkań od pomocy społecznej, działania
nietrafione (tj. skierowane do osób de facto niepotrzebujących mieszkania) czy
pozorne (nastawienie na zysk i minimalizacja celów socjalnych).
Poza wskazaniem konsekwencji negatywnych można sformułować także
pytanie następujące: kto powinien otrzymać mieszkanie w systemie budownictwa społecznego/socjalnego? Wydaje się, że zasada ograniczania potencjalnych
odbiorców mieszkań na poziomie ustawodawstwa powinna być wspomagana
przez zasadę rozszerzania na poziomie realizacji – tak, by ta forma budownictwa była przeznaczona dla najbardziej potrzebujących, ale żeby współwystępowała z budownictwem dla osób zamożniejszych. Jeśli zatem mieszkania socjalne miałyby być dla najbardziej potrzebujących, to ich zasiedlanie powinno odbywać się w systemie mieszanym. Zrównoważone zasiedlanie, tworzenie lokali
w obrębie jednego zespołu mieszkaniowego dla lokatorów o różnych dochodach, stosowanie tzw. polityki mixed tenure (Page, Boughton 1997) jest skutecznym narzędziem w walce z wykluczeniem.
Założenie, że celem budownictwa socjalnego ma być pomoc potrzebującym, przy jednoczesnym unikaniu izolacji przestrzennej i społecznej, pociąga
za sobą konieczność zastosowania rozwiązań w czterech obszarach:
– „Rozwiązania techniczne” (konieczność podniesienia jakości stosowanych materiałów i wyposażenia, realizowanych projektów uwzględniających zróżnicowanie społeczne lokatorów, unikanie przegęszczenia).
– „Przestrzeń miejska” (unikanie segregacji w obrębie miasta, tworzenia
się homogenicznych struktur społeczno-przestrzennych pod względem
cech niedostosowania społecznego, lokalizacja mieszkań socjalnych
z uwzględnieniem możliwości lokalnych rynków pracy, uwzględnianie
natężenia zjawisk patologicznych).
– „Problemy społeczne” (konieczność wzmacniania więzi, poczucia własności wynajmowanych mieszkań, łagodzenie konfliktów wynikających
ze zróżnicowania socjoekonomicznego mieszkańców).
Budownictwo socjalne
85
– „Zarządzanie i finansowanie” (włączanie partnerów prywatnych z zachowaniem priorytetów socjalnych).
W sferze teorii natomiast, traktując budownictwo socjalne jako narzędzie
państwa opiekuńczego, pytania mogłyby brzmieć następująco: czy zysk społeczny, wynikający z interwencji w sektorze mieszkaniowym, równoważy koszta i napięcia, jakie wynikają z funkcjonowania rozbudowanego systemu opieki
socjalnej? Czy podnoszenie standardów mieszkań socjalnych (i budownictwa
społecznego) nie zakłóci społecznej równowagi? Czy państwo jest tym podmiotem, który powinien stosować interwencje w sferze mieszkalnictwa? Współczesna „gra o miasta”, przynajmniej jeśli chodzi o interwencję w sektorze
mieszkaniowym, ciągle wiąże się z obecnością ważnego czynnika sprawczego,
jakim jest władza. Stosowanie rozwiązań państwa opiekuńczego może wywoływać efekty odwrotne od zamierzonych, objawiające się w tzw. kryzysie miast
(Majer 1998). Jak pisze Bronisław Misztal, „kryzys miast odsłonił państwo jako
rzeczywistego aktora odpowiedzialnego za powielanie zastanego systemu nierówności i różnic w taki sposób, aby w miastach nie wyłonił się nowy porządek
[...] mogący zagrozić istocie samego państwa” (1985: 152).
Wydaje się, że przy zachowaniu głównego celu interwencji władzy państwowej czy samorządowej w sektor mieszkaniowy, jakim jest zaspokajanie
potrzeb mieszkaniowych osób o określonych „parametrach”, budownictwo socjalne jest instytucją realizującą swoje zadania bez negatywnych konsekwencji.
Całkowite urynkowienie mieszkalnictwa jest takim samym zagrożeniem jak
jego całkowite upaństwowienie, więc nie wydaje się możliwe zupełne odejście
od modelu interwencyjnego. Współczesne budownictwo socjalne odchodzi od
średniowiecznych idei ekskluzji i próbuje włączać w struktury zorganizowanego społeczeństwa lokatorów do tej pory z niego wykluczonych. Pamiętać należy
jednak, że budownictwo socjalne czy też społeczne ma charakter leczenia objawowego: zwalcza skutki nierównego podziału dóbr a nie przyczyny, nie jest
więc sposobem eliminacji nierówności społecznych, może natomiast stanowić
skuteczne narzędzie inkluzji.
Literatura
Balchin P. 1996, Housing Policy in Europe, Routledge, London.
Benevolo L. 1993, Miasto w dziejach Europy, Krąg, Warszawa.
86
Maciej Kowalewski
Bryx M., Matkowski R. 2001, Zasilanie budżetu państwa środkami wydatkowanymi
na budownictwo mieszkaniowe, „Problemy Rozwoju Budownictwa”, nr 1, s. 7–
13.
Boelhouwer P., Heijden H. 1992, Housing Systems in Europe: A Comparative Study
of Housing Policy, Delft University Press, Delft.
Castells M. 1982, Kwestia miejska, PWN, Warszawa.
Castells M. 1989, The Informational City, Blackwell, Oxford–Cambridge.
Chlebowska A. 2002, Między miłosierdziem a obowiązkiem: publiczna opieka nad
ubogimi na Pomorzu w latach 1815–1872 na przykładzie rejencji szczecińskiej i
koszalińskiej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin.
Emms P. 1990, Social Housing. A European Dilemma?, SAUS, Bristol.
Esping-Andersen G. 1990, The Three Worlds of Welfare Capitalism, Cambridge.
Foucault M. 1993, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, Fundacja Aletheia, Warszawa.
Geremek B. 1989, Litość i szubienica. Dzieje nędzy i miłosierdzia, Czytelnik, Warszawa.
Harloe M. 1995, The People’s Home. Social Rented Housing in Europe and America,
Blackwell, Cambridge.
Häußermann H., Kapphan A. 2002, Berlin: von der geteilten zur gespaltenen Stadt?
Leske+Budrich, Opladen.
Kowalak T. 1998, Marginalność i marginalizacja społeczna, Elipsa, Warszawa.
Kowalewski M. 2004, Segregacja przestrzenna. Mechanizmy instytucjonalne i rozwiązania prawne powodujące powstawanie segregacji przestrzennej w Izraelu, „Studia Sociologica”, nr 15, s. 153–167.
Low S. 2003, Behind the Gates. Life, Security, and The Pursuit of Happiness in Fortress America, Routledge, London–New York.
MacLennan D., More A. 2001, Changing Social Housing in Great Britain: A Comparative Perspective, „European Journal of Housing Policy”, vol. 1/1, s. 105–143.
Majer A. 1998, Kryzys miast, „Folia Sociologica”, nr 27, s. 93–21.
Malikowski 1998, Socjologiczne badanie miasta, Mana, Rzeszów.
Malpass P., Murie A. 1994, Housing Policy and Practice, Macmillan, London.
McKenzie E. 1994, Privatopia: Homeowner Associations and the Rise of Residential
Private Government, Yale University Press, New Haven.
Misztal B. 1985, Fascynacja i zaangażowanie. Nowe wątki teoretyczne w amerykańskiej socjologii miasta, „Studia Socjologiczne”, nr 2 (97), s. 143–159.
Budownictwo socjalne
87
Page D., Boughton R. 1997, Mixed tenure housing estates, Notting Hill Housing Trust,
London.
Pahl R 1975, Whose City?, Penguin, Hammondsworth.
Ptaśnik J. 1949, Miasta i mieszczaństwo w dawnej Polsce, PIW, Warszawa.
Radwan-Pragławski J., Frysztacki K. 1998, Społeczne dzieje pomocy człowiekowi:
od filantropii greckiej do pracy socjalnej, Śląsk, Katowice.
Sassen S. 1991, The Global City, Princeton University Press, Princeton.
Saunders P. 1983, Social Theory and the Urban Question, Hutchinson, London.
Sikora A. 1989, Fourier, Wiedza Powszechna, Warszawa.
Syrkus H. 1976, Ku idei osiedla społecznego 1925–1975, PWN, Warszawa.
SOCIAL HOUSING
BETWEEN SOCIAL EXCLUSION AND INCLUSION
Summary
The article deals with relations between different types of social housing and
results of this assistance presence. The aim of the paper is to present the institutional
social housing in the macroperspective of urban sociology. The history of social
housing starting from the Middle Ages is presented. The author focuses on unintentional excluding consequences of social housing. According to the author’s opinion,
social housing can be used for social inclusion.
88
Maciej Kowalewski
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
MARCIN DĘBICKI
Uniwersytet Wrocławski
OSWAJANIE GRANICY I SPOŁECZNE KSZTAŁTOWANIE
POGRANICZA POLSKO-CZESKIEGO
PRZYKŁAD ZIEMI KŁODZKIEJ
1. Wprowadzenie
Celem artykułu jest przybliżenie procesu oswajania społeczności lokalnych z granicą państwa, a przez to – z pograniczem. Skoncentrujemy się tu na
trzech elementach obecnych w rzeczywistości społecznej tego typu obszarów:
coraz gęściej powstających przejściach granicznych, turystyce transgranicznej
i handlu przygranicznym. Nasze rozważania zilustrujemy przykładem ziemi
kłodzkiej, choć, przypuszczalnie, w niejednej kwestii mogłyby one odnosić się
także do innych obszarów pogranicznych. Co prawda obecnie, po niemal dwóch
dekadach postępujących ułatwień w dostępie do terytorium sąsiada, kwestia
granicy państwowej nie wywołuje już takich emocji jak przed laty, to jednak –
jak zakładamy – warto byłoby przyjrzeć się bliżej, jak proces ten przebiegał.
Mówiąc o oswajaniu granicy, mamy na myśli stopniową zmianę jej funkcji
i charakteru, wyraźnie odczuwaną przez osoby ją przekraczające, a szczególnie
przez społeczności przygraniczne. Nie ograniczamy się więc do definicji czysto
słownikowej, wedle której „oswoić” znaczy „przyzwyczaić do kogoś lub czegoś” czy „zaznajamiać” (Słownik języka polskiego 1998: 537). Przyjmujemy tu
bowiem także treść obecną w samej „substancji słowa”: „uczynić swoim” lub
90
Marcin Dębicki
przynajmniej zmierzać w tym kierunku. Takie rozumienie pojęcia osadza niniejsze rozważania w kontekście integracji i dezintegracji społecznej, jaka jest
udziałem mieszkańców tego typu obszarów. Doniosłość owej dychotomii dobrze widać przez pryzmat refleksji Z. Baumana, który pisze o selektywnie
wprowadzanych uproszczeniach kontroli granicznej jako sposobie, by oddzielić
tych, którym ułatwia się wojaże, „od tych, którzy powinni byli siedzieć w domu, a nie myśleć o podróży”, a układ taki może być jednocześnie traktowany
jako metafora nowej, tworzącej się stratyfikacji społecznej (Bauman 2000: 103–
104). W tym sensie przypadek pogranicza polsko-czeskiego jawi się na razie
jako pośredni między owymi dwoma typami relacji wiążącymi sąsiednie społeczeństwa (wschodnia granica UE a państwa z „grupy Schengen”)1.
Posługując się konceptem „oswajania” w odniesieniu do granicy państwa
(a więc zjawiska będącego w pewnym sensie symbolem), wkraczamy w domenę interakcjonizmu symbolicznego. Nurt ten bowiem – jak czytamy u J.H. Turnera – kładzie szczególny nacisk na zdolność ludzi do tworzenia symboli i posługiwania się nimi. Istota człowieka i tworzonego przezeń świata wypływa ze
zdolności jednostki do symbolicznego przedstawiania siebie i innych, a także
obiektów, idei i właściwie każdego składnika swego doświadczenia. Ponadto,
wolni od programowania instynktownego i biologicznego, ludzie muszą polegać na swych zdolnościach do wykorzystywania symboli w celu adaptowania
się w świecie i przetrwania w nim (Turner 2004: 419). G.H. Mead – jeden
z autorów, od których wyprowadza się interakcjonizm symboliczny – twierdził,
że czynnikiem cementującym społeczeństwo jest istnienie „przedmiotów społecznych”, które jednak nie istnieją same przez się, lecz tylko w związku z doświadczającymi ich organizmami (Szacki 2002: 550, 586).
Oswajanie jest w pewnej mierze wynikiem orientacji w otaczającym jednostkę świecie, co wiąże się z funkcjonowaniem w ramach znanego jej uniwersum symbolicznego, którego elementy są względnie trwałe, czy też – w uporządkowanej przestrzeni społecznej, w której obiektom nadane zostały jasno
określone funkcje i znaczenia. Istotne są tu także nieskrępowane interakcje
z innymi, w toku których kształtuje się lub przekształca tożsamość, oraz istnienie reguł działań (Mach 1998: 24, 35). Oswajaniu przestrzeni, której częścią są
1
Wraz z przystąpieniem Polski i Republiki Czeskiej w grudniu 2007 r. do strefy Schengen
pogranicze między tymi krajami upodobniło się do zachodnioeuropejskich; obecnie granicę
między stronami układu schengeńskiego można przekraczać w dowolnym miejscu i przez całą
dobę.
Oswajanie granicy
91
między innymi granica państwa, krajobraz naturalny, sprzyjają więc doświadczenia, jakie łączą nas z otoczeniem, na przykład wizyty sąsiedzkie. Jeśli w ich
trakcie dojdzie do interakcji z przedstawicielami odwiedzanej społeczności,
dodatkowo można mówić o zalążku oswojenia w sensie społecznym. To właśnie taki kontekst jest dla nas szczególnie interesujący, gdyż koncentrujemy się
tu na – by posłużyć się dychotomią zaproponowaną przez A. Sadowskiego
– sytuacji pogranicza, o którego istocie (w przeciwieństwie do obszarów przygranicznych) stanowią kontakty społeczno-kulturowe przedstawicieli dwóch lub
więcej narodów czy grup etnicznych (Sadowski 2002: 282).
Zaznaczmy również, iż samo „oswajanie” jawi się czasem jako kategoria
nie całkiem precyzyjna, co po części wynika z tego, iż manifestuje się ono różnymi aktami w zależności od typu obiektu, który procesowi temu jest poddawany, i od okoliczności, które sprawiły, że coś należy oswoić. Stąd też autorzy
posługujący się tą kategorią niekiedy stosują przy tej okazji cudzysłów, sygnalizując przez to chęć pozostania przy znaczeniu metaforycznym. W ten sposób
samo „oswojenie” zdaje się wymagać oswojenia, choć przecież pojęcie to nie
było pomijane przez teoretyków.
2. Piesze przejścia graniczne ziemi kłodzkiej
Analizując oswajanie granicy, warto przyjrzeć się tymczasowym rozwiązaniom proces ten ułatwiających. Mowa tu o przejściach małego ruchu granicznego (MRG) oraz turystycznych przejściach granicznych (TPG), które spotkać
można na granicy polsko-czeskiej (pomijamy więc kwestię przejść drogowych
i kolejowych).
Początkowo przejścia MRG dostępne były tylko dla osób zameldowanych
na obszarze o szerokości 15 km od granicy (na podstawie dokumentu potwierdzającego ich stałe bądź czasowe zameldowanie w tymże pasie). Jednocześnie
były one zobowiązane przestrzegać wszelkich przepisów odnoszących się do
„tradycyjnych” przejść granicznych (w tym ograniczeń związanych z przenoszeniem pewnych towarów). Jak więc można się domyślić, przejścia MRG jako
forma aktywności transgranicznej w praktyce nie były dostępne na przykład dla
turystów jednodniowych, gdyż dopełnienie formalności związanych z zameldowaniem z reguły ingerowałoby w założony plan wycieczki w zbyt dużym
stopniu. Na początku 2006 roku na ziemi kłodzkiej funkcjonowało pięć tego
typu przejść. Patrząc od wschodu, były to: Lutynia–Travná, Nowa Morawa
92
Marcin Dębicki
–Staré Město pod Sněžníkem, Niemojów–Bartošovice v Orlických horách, Mostowice–Orlické Záhoří oraz Czermna–Malá Čermná; pierwsze trzy funkcjonowały równocześnie jako TPG (rys. 1).
TPG początkowo dostępne były natomiast dla wszystkich obywateli Polski, Republiki Czeskiej oraz kilkudziesięciu innych państw, głównie europejskich, a odprawa odbywała się na podstawie ważnego paszportu (od maja
2004 r. także na podstawie dowodu osobistego). Na przejściach tych obowiązywały takie same rygory, jak w przypadku MRG, co oznaczało możliwość
przeniesienia przez granicę tylko tego, co niezbędne podczas wycieczki. Do
2004 roku, kiedy i ten zakaz uchylono, na ziemi kłodzkiej mieliśmy 11 przejść
turystycznych. Patrząc od wschodu, były to: Lutynia–Travná, Nowa Morawa
–Staré Město pod Sněžníkem, Śnieżnik–Králický Sněžník, Jodłów–Horní Morava, Kamieńczyk–Mladkov, Niemojów–Bartošovice v Orlických horách, Zieleniec–Deštné v Orlických horách, Duszniki–Olešnice v Orlických horách,
Brzozowie–Česká Čermná, Ostra Góra–Machovská Lhota oraz Radków
–Božanov (rys. 1). Przy korzystaniu z obu powyższych form przekraczania
granicy należy pamiętać, iż były to przejścia czynne 8–14 godzin dziennie (zależnie od pory roku).
Wraz z przystąpieniem Polski i Republiki Czeskiej do Unii Europejskiej
pojawiły się dalsze ułatwienia w przekraczaniu granicy. Mowa tu o otworzeniu
kolejnych czterech TPG: Lądek Zdrój–Černý kout, Nowy Gierałtów–Uhelná,
Kocioł–Olešnice v Orlických horách i Pasterka–Machovský kříž. Przejściu
Czermna–Malá Čermná nadano także status TPG, a przejście na Śnieżniku
czynne jest obecnie we wszystkie dni tygodnia (dotychczas tylko w dni wolne
od pracy).
Przypuszczalnie to właśnie z racji tymczasowości i specyfiki powyższych
rozwiązań opisywane tu badania w niektórych kwestiach są nie tylko pionierskie, ale i – mając na względzie spodziewane dalsze ułatwienia w przekraczaniu
granicy – raczej niepowtarzalne. Chodzi tu na przykład o próbę charakterystyki
ruchu na pieszych przejściach granicznych czy prezentowany w odniesieniu do
nich stan świadomości turystów. W momencie przystąpienia Polski i Republiki
Czeskiej do układu z Schengen tego typu analizy przejść granicznych będą
wszak niemożliwe. To zaś, co da się wówczas zbadać, dotyczyć będzie zupełnie
innej rzeczywistości – jeszcze słabszego oddziaływania granicy państwowej na
osoby ją przekraczające. A przecież to właśnie na owych pieszych przejściach
w dużym stopniu dokonuje się oswajanie obywateli z granicą.
Rys. 1. Przejścia graniczne na ziemi kłodzkiej (stan na 2006 r.)
Źródło: www.sudecki.strazgraniczna.pl (oraz własne przeróbki).
94
Marcin Dębicki
3. Koncepcja badań
W prezentowanych badaniach przyjęto, że istotnym elementem oswajania
granicy jest zainteresowanie, jakim cieszą się punkty umożliwiające jej przekraczanie. W celu ich bliższego poznania wykorzystano:
– różnorakie dane statystyczne dotyczące frekwencji (głównie lata 1999
–2002) na pieszych przejściach granicznych obsługiwanych przez Sudecki
Oddział Straży Granicznej (SOSG) w Kłodzku i przezeń nam przekazane
(obliczenia własne na podstawie: Zestawienie…);
– wyniki ankiety przeprowadzonej na przełomie roku 2002/2003 wśród
81 członków i sympatyków Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich
we Wrocławiu (czyli bez mała wśród wszystkich pojawiających się w miarę
regularnie na cotygodniowych zebraniach koła), z których ankiety wypełniło
i oddało 35 osób (43,2%);
– wywiady przeprowadzone w latach 2002–2003 z 6 funkcjonariuszami
SOSG; tak niska ich liczba wynika z tego, że kontrola (a więc i służba Straży
Granicznej) ma miejsce na przejściach MRG i TPG wyrywkowo. Wywiady
udało się więc przeprowadzić jedynie na 6 spośród 19 takich przejść na obszarze Euroregionu Glacensis, którego dotyczyły realizowane badania. Nieczęsta obecność funkcjonariuszy Straży Granicznej na omawianych typach
przejść pozostaje zresztą zgodna z luźnymi metodologicznie obserwacjami
własnymi autora (80 przypadków w latach 2000–2004, z których wynika, że
prawdopodobieństwo spotkania w tych punktach funkcjonariusza Straży
Granicznej na całym sudeckim odcinku granicy polsko-czeskiej nie przekraczało 30%). Nieuprawnione jest więc formułowanie wniosków dotyczących
ruchu turystycznego, w związku z czym poprzestaniemy na zarysowaniu
tendencji najwyraźniejszych.
Mówiąc o przejściach granicznych, zazwyczaj ograniczamy się tu do tworzonych od lat 1995–1996 na polsko-czeskiej granicy TPG oraz przejść MRG.
Choć decyzja ta zubaża uzyskane wyniki, to jednak uznano, że charakter ruchu
na przejściach drogowych czy kolejowych – w przeciwieństwie do TPG i MRG
– posiada już pewne odzwierciedlenie w literaturze. Odprawa samochodu
z 4–5 osobami na przejściu drogowym trwa zazwyczaj kilkadziesiąt sekund,
podczas gdy na turystycznym przejściu granicznym (o ile jest ono obsadzone)
czasem jednemu tylko obywatelowi poświęca się więcej uwagi. Często sprzyjają temu okoliczności: zagubiona w lesie placówka, gdzie – ze względu na sto-
Oswajanie granicy
95
sunkowo mały ruch – każdy jest swoistą „atrakcją” w czasie monotonnej służby
funkcjonariusza Straży Granicznej. Dysponuje on więc większymi możliwościami obserwacji tych osób.
4. Analiza danych Sudeckiego Oddziału Straży Granicznej
Przyjrzymy się teraz zainteresowaniu, jakim cieszyły się piesze przejścia
graniczne na ziemi kłodzkiej w świetle danych SOSG w Kłodzku za lata 1999
–2002 oraz obliczeń własnych sporządzonych na ich bazie. W odniesieniu do
lat następnych dysponujemy tu jedynie zbiorczymi ujęciami dotyczącymi wielkości ruchu granicznego, bez wyszczególniania konkretnych punktów odpraw.
Zacznijmy jednak od analizy ruchu granicznego na wszystkich przejściach
obsługiwanych przez SOSG (obszar ten w przeważającej części pokrywa się
z ziemią kłodzką). W pierwszej kolejności odnotować należy niemal 40% spadek liczby przekroczeń granicy: w 1999 roku było to prawie 14,8 mln, w 2002
zaś – ponad 8,8 mln osób. Mogło to być spowodowane między innymi tym, że
w omawianym okresie odnotowano przejściowy spadek liczby podróży, co
z kolei można wiązać z pogorszeniem się sytuacji materialnej Polaków – głównych użytkowników przejść granicznych na ziemi kłodzkiej (pamiętajmy, że
duża część ruchu na przejściach drogowych była udziałem autokarów, nierzadko wiozących wycieczki do Pragi lub poza Republikę Czeską). Szukając innych
przyczyn, warto także wspomnieć o niższej wówczas liczbie osób udających się
do pobliskiej miejscowości (lub choćby „budki”) na zakupy, co dotyczyło
głównie Polaków. Przyczyną były zarówno zmiany w kursie korony czeskiej,
jak i obniżki cen na napoje alkoholowe w Polsce. Dodajmy, że w 2004 roku na
podległym SOSG obszarze po raz pierwszy od kilku lat zanotowano nieznaczny
wzrost liczby przekroczeń granicy. W roku następnym jednakże znów odnotowano spadek.
Podobnie rzecz się miała na samych przejściach MRG i TPG: w 1999 roku
było to łącznie ponad 411 tys. osób, cztery lata później natomiast – już 286 tys.
Ponieważ regres ten odpowiadał tendencji łącznej na wszystkich kategoriach
analizowanych przejść na ziemi kłodzkiej, można przyjąć, że punkty MRG
i TPG mają swój stały udział w całokształcie ruchu transgranicznego, który
w 2002 roku wynosił około 3,7%. Czy to dużo? Odpowiadając twierdząco,
warto wziąć pod uwagę kilka faktów. Po pierwsze, piesze przejścia często są
96
Marcin Dębicki
nieobsadzone, co oznacza, że duża część ruchu nie jest rejestrowana. Po wtóre,
placówki te z uwagi na zawirowania globalne (np. po wydarzeniach z 11 września 2001 r. czy po amerykańskim ataku na Irak) są okresowo zamykane. Po
trzecie, trudno porównywać zagubione pośród gór i lasów przejścia z drogowymi „kolosami”, obsługującymi codziennie i całodobowo ogromny ruch turystyczny, handlowy, tranzytowy itd.
Tabela 1
Frekwencja na obszarze podległym SOSG (lata 1999–2005)
Rodzaj
przejścia
SOSG
– łącznie
(w mln)
TPG
i MRG
(w tys.)
1999
2000
2001
Lata
2002
2003
2004
2005
14,7
13,6
12,1
8,8
7,6
7,8
7,0
411,4
395,4
322,6
286,5
b.d.
b.d.
b.d.
b.d. – brak danych.
Źródło: dane SOSG.
Mówiąc o zróżnicowaniu celów, w jakich korzysta się z przejścia pieszego, przede wszystkim wymieńmy wizyty o charakterze handlowym, towarzyskim i turystycznym. Przy okazji wskażmy na ciekawy punkt Lutynia–Travná
(przejście MRG i TPG), gdzie w interesującej nas czterolatce koncentrowało się
niezmiennie 20–25% całego ruchu na przejściach pieszych podległych SOSG,
przy ok. 99% udziale Polaków. I chociaż kilka kilometrów od przejścia, w miejscowości Javorník, znajduje się niebagatelna atrakcja turystyczna
w postaci zamku, to jednak nieporównanie większym magnesem wydaje się dla
przybyszy z Polski handlowo-gastronomiczne zaplecze tego przejścia. Usytuowane w sąsiedniej Trávnej sklepy oferują asortyment spożywczy, obsługa
nieźle radzi sobie z językiem polskim, a zakupy w niemałej części dokonywane
są złotówkami. Do tego dochodzi dobry dojazd do przejścia z Lądka Zdroju
oraz fakt, że okolice te (północno-wschodni zakątek ziemi kłodzkiej) pozbawione były wówczas innej tego typu placówki.
Oswajanie granicy
97
Całokształt ruchu na pieszych przejściach ziemi kłodzkiej uwidacznia się
jeszcze lepiej, gdy na jego tle przeanalizujemy łączne wykorzystanie posterunków Lutynia–Travná oraz Czermna–Malá Čermná (przejście MRG). Na oba te
punkty w latach 1999–2002 przypadało bowiem 67–75% całego pieszego ruchu
granicznego na interesującym nas terenie (nie wliczamy w to osób korzystających z tradycyjnych przejść drogowych). Również w przypadku Czermnej,
odwiedzający stronę czeską mają do dyspozycji obiekty handlowo-gastronomiczne, chociaż niemałe znaczenie ma tu ruch o charakterze turystycznym
(znajdująca się po polskiej stronie Kaplica Czaszek oraz odsłonięty w 1999 r.
Pomnik Trzech Kultur – Polskiej, Czeskiej i Niemieckiej), rodzinnym bądź
towarzyskim. Różnorodność i nieoczywistość aktywności transgranicznej obecnej w tego typu miejscach jest w takich miejscach naturalna. Jednak konsekwencją tegoż jest niemożność jasnego określenia struktury panującego tam
ruchu. Zamiast tego, spróbujmy więc zastanowić się nad ogólnymi uwarunkowaniami wielkości ruchu na przejściach pieszych.
Ustalenia tego typu mają charakter hipotez, gdyż frekwencja w takich
miejscach jest wypadkową zbyt wielu czynników. Przede wszystkim, mając
świadomość, iż część osób, które z przejść tych korzystały, czyniły to w celach
handlowych, łatwiej dostrzeżemy, że również TPG padły ofiarą dekoniunktury
na zakupy u sąsiada. Poza tym początkowo korzystało się z przejść pieszych ze
zwykłej ciekawości: co jest po drugiej stronie granicy? Jeśli nie zdołano zawrzeć bliższych znajomości, po kilku wizytach oraz przy pogorszeniu się relacji
cenowych znaczenie istnienia danej placówki malało.
Mówiąc o frekwencji na poszczególnych przejściach, dostrzegamy jej zależność od kilku czynników. Przede wszystkim są to: możliwości dokonania
zakupów (czyli jak daleko jest do najbliższego punktu handlowo-gastronomicznego), dostępność przejścia (czy można dotrzeć doń samochodem lub
przynajmniej rowerem, czy trzeba sforsować mozolne podejście), znaczenie
turystyczne (czy przejście leży na obszarze atrakcyjnym krajoznawczo), oddalenie od innych przejść granicznych (tak, iż korzystając z nich można zaplanować trasę-pętlę), stopień zażyłości między społecznościami z obu stron granicy
i w końcu – choć lista nie jest zamknięta – występowanie „interesów transgranicznych” (np. czy gospodarze mają po drugiej stronie granicy swoje pola lub
groby bliskich). Oprócz powyższych determinantów frekwencji na przejściach
turystycznych, każde z nich podlegało indywidualnym prawidłowościom, których uchwycenie wymagałoby osobnych badań w danej okolicy.
98
Marcin Dębicki
Niezmiernie trudno jest więc dokonać rzetelnej analizy przy braku danych
dotyczących celu, w jakim korzysta się z danego przejścia, oraz gdy opiera się
ją na niekompletnym materiale ilościowym. Chodzi tu nie tylko o fakt, że na
przejściach tych zazwyczaj nie ma funkcjonariusza, ale także – o niemożność
stwierdzenia, czy przydzielanie strażnika na służbę w konkretny dzień i w konkretne miejsce nosi znamiona doboru probabilistycznego. Nie wiemy wszakże,
czy zarejestrowane zmiany frekwencji są jedynie wynikiem malejącego zainteresowania danym przejściem, czy także wynikiem zmiany cyklu lub intensywności służby. Pomimo wszystkich tych niedogodności spróbujmy na koniec
niniejszej części pokusić się jeszcze o zarys struktury narodowościowej użytkowników turystycznych przejść granicznych na ziemi kłodzkiej.
Koncentrując się jedynie na przejściach turystycznych (a więc pomijając
przejścia MRG), stwierdzamy, że w interesującej nas czterolatce ruch zmalał
tam o 20,9% (w 1999 roku ponad 134 tys., w 2002 roku – ponad 106 tys. przekroczeń), przy nieznacznych zmianach dotyczących proporcji, w jakich
z przejść tych korzystali Polacy i obcokrajowcy (wśród nich dane statystyczne
nie wyróżniają konkretnych narodowości). W 1999 roku Polacy stanowili więc
76,4% wszystkich użytkowników TPG, w 2002 roku zaś – 80,2%. Jak sygnalizowano, zniekształcające działanie na wyniki dotyczące całokształtu ruchu na
TPG ma przejście Lutynia–Travná (w naszej opinii istniało duże prawdopodobieństwo, iż dominowała tam aktywność typowo handlowa). Stąd też propozycja, aby – w celu spojrzenia na ruch turystyczny w jego nieco „czystszej” formie – przejście owo „na chwilę” pominąć. Wówczas struktura narodowościowa
ruchu na TPG staje się mniej homogeniczna, gdyż odsetek Polaków wśród ogółu turystów – 63,9% w 2002 roku – zmniejszył się o kilkanaście punktów procentowych w porównaniu z ponad 80%, gdy przejścia tego nie pomijamy.
Tak czy inaczej, udział Polaków w całości ruchu na TPG jest przeważający. Jest bowiem rzeczą naturalną, że najbardziej predestynowanymi do korzystania z tych przejść są obywatele obu sąsiadujących ze sobą krajów. Pamiętajmy, że są to przejścia piesze, a obcokrajowców-piechurów (pomijając Czechów) rzadko spotyka się w sudeckiej strefie przygranicznej. Sami zaś Czesi
z innych powodów stanowią mniejszość w porównaniu z Polakami, którzy zdają się mieć większą motywację, aby korzystać z przejścia pieszego w celach
handlowych, za czym przemawia między innymi struktura dokonywanych przez
oba społeczeństwa zakupów. Mowa tu o artykułach spożywczych, które nabywamy relatywnie często (także w czasie pobytu najściślej turystycznego),
Oswajanie granicy
99
a które – w przeciwieństwie do na przykład elementów wyposażenia mieszkań
czy odzieży, stanowiących atrakcję dla Czechów – dają się na dodatek łatwo
przetransportować. I wreszcie, Czesi, ogólnie rzecz biorąc, nie są zbytnio zainteresowani turystycznymi odwiedzinami swych północnych sąsiadów, a już na
pewno mniej niż vice versa. Co ciekawe, według danych SOSG, w 2003 roku
Polacy stanowili 57,5% osób korzystających ze wszystkich przejść podległych
temu oddziałowi, natomiast Czesi – niecałe 12%, przy 7,2% frekwencji, jaka
była udziałem obywateli Niemiec – by wspomnieć tylko najczęstszych użytkowników.
Podsumowując: z pieszych przejść granicznych (MRG i TPG) skorzystało
w 2002 roku na ziemi kłodzkiej ponad 286 tys. osób. Wydaje się więc, że placówki te odegrały i wciąż odgrywają istotną rolę w oswajaniu pogranicza, co
w sporej mierze odbywa się właśnie dzięki wizytom. Pamiętajmy także, iż
w interesującym nas okresie niektóre miejsca na ziemi kłodzkiej były istotnie
oddalone od tradycyjnych punktów granicznych, co – gdyby nie przejścia piesze – pozbawiłoby ich mieszkańców szansy na kontakt ze sąsiadami zza miedzy.
5. Wywiady z turystami
W tej części artykułu uwagę naszą skupimy na wrażeniach, jakie w odniesieniu do przejść MRG i TPG mieli członkowie i sympatycy Studenckiego Koła
Przewodników Sudeckich (SKPS), którzy odpowiedzieli na wspomnianą wcześniej ankietę. Celowy dobór respondentów oznacza, iż nie interesują nas tu opinie ogółu, lecz bywalców polsko-czeskich gór, którzy dzięki sporemu doświadczeniu mogą dysponować ciekawymi obserwacjami.
Pierwszych siedem pytań ankiety odnosiło się do TPG, ich funkcjonowania, obsługi oraz zainteresowania nimi ze strony turystów. W toku badań ustalono, że przejścia te cieszyły się względnie dużym zainteresowaniem: na obszarze całych Sudetów (ankieta dotyczyła ziemi kłodzkiej, jednak w niektórych
– na przykład w niniejszym – przypadkach założono, że wydzielenie tego
obszaru będzie w świadomości badanych niemożliwe) nigdy nie skorzystało
z nich 2,9% ankietowanych, a prawie 43% przekraczało w ten sposób granicę
więcej niż 20 razy. Były więc one inicjatywą pożądaną, do której jednak, jak
zobaczymy, potrafiono się odnieść również krytycznie. O popularności tych
100
Marcin Dębicki
przejść oraz o rosnącym zainteresowaniu terenami Republiki Czeskiej świadczyć może fakt, że dwie trzecie badanych uznało, iż obecna sieć TPG na ziemi
kłodzkiej jest niewystarczająca. W związku z tym wskazano 18 dodatkowych
tego typu miejsc, co jest o tyle istotne, że granica polsko-czeska na obszarze
ziemi kłodzkiej wynosi niecałe 200 km (a więc, zdaniem ankietowanych, średnio co 11 km powinno powstać nowe przejście). Propozycje te uzyskały w sumie 66 wyborów (nie podajemy tu odsetka respondentów, gdyż można było
wskazać więcej niż jedną propozycję). Respondentom nie przyświecał przy tym
nierealny cel „im więcej, tym lepiej”. Wskazywali oni raczej na tereny, na których turystyka transgraniczna jest rzeczywiście utrudniona (np. odcinek Lutynia–Nowa Morawa, który uzyskał w sumie 27 wyborów). I, co ciekawe, to właśnie między innymi w tym rejonie utworzono ostatnio kolejne dwa przejścia
turystyczne.
Badani zwrócili też uwagę na pewne mankamenty związane z funkcjonowaniem TPG. Prawie 43% ankietowanych uznało, że przejścia te powinny być
czynne dłużej, 17% widziałoby je nawet jako całodobowe. Interesujący jest
fakt, że jedynie nieco ponad 5% postulowało dopuszczenie przenoszenia przez
TPG alkoholu, co – jak się zdaje – pomimo zakazu w rzeczywistości było praktyką dużo powszechniejszą. Być może jest to rezultat obaw przed byciem posądzonym o nadawanie swym wyjazdom charakteru kryptohandlowego, tym bardziej że w niektórych kręgach żywe jest przekonanie o nieprzystawalności
alkoholu do etosu tzw. prawdziwego turysty.
Inną ciekawostką może być to, że 91,4% ankietowanych nie miało zastrzeżeń do pracy napotkanych służb granicznych (zdarzały się także oceny pozytywne), choć pamiętajmy, że – z racji charakteru tych przejść – co czwarta osoba z tej grupy nie miała z nimi prawie żadnego kontaktu. Mniej niż co dziesiąty
spośród badanych spotkał się z niemiłym zachowaniem ze strony funkcjonariuszy: „niemili, upierdliwi, uważają nas za wrogów, przemytników itp. (choć nie
zawsze)” [13]2. Pisano też: „czasami ich praca przypomina łapankę na obywateli, którzy chcą skrócić sobie drogę o 50 m, bo widzą, że na przejściu i tak nie
ma strażnika (który siedzi w krzakach obok)” [34].
Warto zaznaczyć, że dwie osoby w kwestii negatywnych konsekwencji
TPG miały nietypowe obserwacje. Jedna z nich uznała, że przejście na Śnieżni-
2
Liczby w nawiasie kwadratowym oznaczają numer ankiety; wszystkie znajdują się w
dokumentacji badań.
Oswajanie granicy
101
ku nie jest czynne codziennie, gdyż – szczególnie w zimie – wiązałoby się to
z częstszymi akcjami polskich i czeskich ratowników górskich. W innym zaś
przypadku zauważono „wzrost zanieczyszczenia odpadkami (opakowania po
środkach spożywczych) na szlakach prowadzących do/od sklepów położonych
po stronie czeskiej” [30].
Dużo mniej dowiadujemy się natomiast z pytań, które dotyczyły spostrzeżeń na temat funkcjonowania przejść MRG. Okazuje się bowiem, że w wyniku
specyficznego, omówionego wcześniej, reżimu korzystać z nich mogą tylko
obywatele zameldowani (na pobyt stały lub czasowy) w pasie granicznym. Tak
więc z przejścia tego typu skorzystała zaledwie jedna osoba jako turysta przyjezdny (2,9% ogółu). Można jednak przypuszczać, że niedostępne dla przeciętnych turystów punkty MRG utworzone zostały celowo: wszakże na całej granicy polsko-czeskiej spotkać możemy miejsca, gdzie dopuszcza się zarówno ruch
bezpaszportowy (MRG), jak i dla osób spoza strefy przygranicznej (TPG); kwestię tę bliżej omówiono w innym miejscu (Dębicki 2005: 11–12). Jednak niezależnie od intencji, jakimi kierowano się przy wyznaczaniu ograniczeń związanych z przejściami MRG, warto zacytować jednego z respondentów, który zauważa, że taki stan rzeczy „dzieli ludność na 2 kategorie, niemal kasty, i zamiast łączyć – dzieli” [9]. Wprawdzie przejściom MRG poświęcono siedem
pytań, jednak materiał empiryczny z nich uzyskany jest ubogi. Wynika to
z faktu, że przejścia te nie cieszyły się prawie żadnym zainteresowaniem ze
strony badanych, ergo mieli oni na ten temat niewiele do powiedzenia i pomijali
całą serię pytań.
6. Wywiady z funkcjonariuszami Straży Granicznej
Analizując zebrany materiał, zaznaczmy, że pierwsza część kwestionariusza wywiadu zarówno w badaniach na przejściach MRG, jak i TPG okazała się
zbędna, gdyż już po rozpoczęciu realizacji projektu autorowi udało się uzyskać
dostęp do danych SOSG na temat frekwencji na tych przejściach, czego dotyczyły właśnie pierwsze pytania.
Przyjrzyjmy się natomiast odpowiedziom na temat funkcjonowania MRG.
„Początki […] były bardzo intensywne – cele turystyczne, posiłki, rozpoznanie
sąsiedniej miejscowości, nawiązanie kontaktów. Teraz co roku ilość ta się
zmniejsza […]; kiedyś było taniej; Czesi też wtedy przychodzili do nas na za-
102
Marcin Dębicki
kupy” – zauważał jeden z pracowników Straży Granicznej [13]. Respondenci,
pytani o działania, których podjęcie odwróciłoby tę tendencję, podnosili zarówno czynniki ekonomiczne, jak i turystyczne (wysoka opłata za uzyskanie zameldowania czasowego – dawniej była ona niższa – oraz fakt, że przejście nie
funkcjonuje jako TPG): „trafiają się turyści z paszportem i nie mogą przejść”
[48]. Ciągle jednak, co godne podkreślenia, nie zdarzały się dni, kiedy z przejścia nie skorzystał nikt.
Spojrzenie na uzyskane wyniki od strony jakościowej nasuwa refleksję
wskazującą na pewną dwuwymiarowość funkcjonowania przejść MRG, gdyż
mają one dla okolicznej ludności zarówno podłoże materialne, jak i niematerialne. Z jednej strony, zarówno Czesi, jak i Polacy idą za granicę po zakupy.
Z drugiej jednak, podkreśla się korzystanie z przejść w celach towarzyskich,
chodzenie na grzyby, odwiedzanie grobów czy chęć poznania najbliższych okolic. W opinii jednego respondenta, istnienie przejścia ma także znaczenie psychologiczne, gdyż można, wskazując na najbliższą okolicę w Czechach, powiedzieć „byłem tam”.
A jakie odpowiedzi uzyskano na TPG? Pracownicy Służby Granicznej, pytani o wykroczenia na przejściu, zgodnie przyznają, że zdarzają się one, jednak
dotyczą głównie próby przekroczenia granicy z pominięciem zasad tam obowiązujących: „na dowód osobisty” przez osoby do tego nieuprawnione lub w
ogóle bez dokumentu; poza wyznaczonymi godzinami bądź w innym miejscu
(chęć skrócenia sobie drogi), przy czym trudno wskazać tu, która nacja – Polacy
czy Czesi – wykroczenia te popełnia częściej. Sytuację taką można łączyć na
przykład z faktem, iż przekraczający granicę to także turyści – ludzie niejednokrotnie dążący do urozmaicenia, „przygody”, niekonwencjonalnych tras, pragnący poznać coś nowego lub zwyczajnie skrócić sobie znany już odcinek;
ludzie, dla których czasami większe znaczenie ma przebieg szlaku lub atrakcja
turystyczna niż brak przejścia (rzecz jasna, żadna z tych okoliczności nie jest
usprawiedliwieniem chęci nielegalnego przekroczenia granicy). Równie ciekawe jest to, że z reguły nie mówiono o próbach przeniesienia przez granicę alkoholu (szczegółów tego nie udało się jednak ustalić).
Wspomnijmy także o zmianach, które – zdaniem respondentów – usprawniłyby funkcjonowanie tych placówek (podkreślmy jednocześnie, że trudno tu
o jakiekolwiek uogólnienia, gdyż każde przejście wpisane jest w konkretne,
indywidualne realia). Na przykład na szczycie Śnieżnika, gdzie TPG czynne
było niegdyś tylko w dni wolne od pracy, innowacją pierwszej potrzeby było
Oswajanie granicy
103
otwarcie go także w pozostałe dni tygodnia. W innych przypadkach największe
znaczenie przypisywano budowie dobrej drogi dojazdowej, powstaniu budek
handlowych oraz ogólnie pojmowanej rewitalizacji turystycznej danych okolic.
Ponadto wskazywano na inne miejsca, w których uwidacznia się potrzeba
otwarcia przejścia granicznego ze względu na istnienie po drugiej stronie granicy jakiegoś obiektu.
Niezależnie od zaprezentowanych powyżej informacji, stwierdzić należy,
że – także w opinii Straży Granicznej – przejścia turystyczne odegrały niebagatelną rolę w ułatwianiu nawiązywania kontaktów między Polakami a Czechami,
stąd też powinny być traktowane jako jeden z tych elementów, który obszarom
pogranicznym nadał nowe znaczenie oraz funkcje. Wprawdzie w pierwszych
latach XXI wieku na przejściach pieszych ziemi kłodzkiej zaobserwowano spadek frekwencji, to jednak można przyjąć, że zajmują one ważne miejsce w poszerzaniu możliwości uprawiania turystyki transgranicznej, w dużym stopniu
przyczyniając się do oswajania pogranicza w świadomości społecznej. Poza
tym, odnosząc się do wspomnianego osłabienia ruchu, nawet jeśli początkowe,
większe zainteresowanie pieszymi przejściami wynikało ze zwykłej, czasem
jednorazowej, ciekawości, to – z drugiej strony – cały czas rośnie zainteresowanie nimi wśród osób przyjezdnych. Podkreślić również należy, że funkcjonowanie przejścia to wzrost prestiżu okolicznych mieszkańców, niezależnie od tego,
czy chodzi o duży terminal drogowy, czy mały posterunek w jakiejś górskiej
osadzie. To także spodziewany napływ turystów, dla których zagospodarowuje
się przyległe tereny, większe możliwości kontaktów międzyludzkich, dokonania
drobnych zakupów i wzrost obrotów handlowych dla społeczności lokalnych.
Jednym z celów TPG i przejść MRG było oswojenie mieszkańców
z nową funkcją granicy i zadanie to, można powiedzieć, w dużym stopniu zostało wykonane.
7. Handel jako element oswajania granicy
Patrząc z ponadpiętnastoletniej perspektywy, wskazywanie właśnie na inicjatywy handlowe jako istotny element oswajania granicy może umniejszać
nieco doniosłość całego procesu. Często bowiem słyszy się o hasłach, których
treścią jest transgraniczna współpraca, nawiązywanie znajomości, wzajemne
poznawanie kultur i tym podobne szczytne idee. W takim właśnie nurcie osa-
104
Marcin Dębicki
dzone były refleksje E. Berberyusz, która na łamach paryskiej „Kultury” notowała, że gdy po upadku komunizmu wolny głos polskich i czeskich elit intelektualnych mógł wreszcie zabrzmieć swobodnie, kontakt duchowy zastąpił
„szmuglerski handelek” (Berberyusz 1997: 73). Rozterki autorki z pewnością są
godne rozważenia. Gdy jednak uwzględnimy kondycję czysto międzyludzkich
relacji w społeczeństwach po obu stronach interesującej nas granicy jako konsekwencję powojennego systemu, dostrzeżemy, że tak naprawdę między innymi
tego typu oddolne inicjatywy obywatelskie przyczyniły się do wytworzenia
nowego obrazu pogranicza. Większość ludzi „od zawsze” w pierwszej kolejności myśli o zaspokojeniu potrzeb materialnych. Dopiero gdy tak się dzieje, nieliczni (właśnie, mimo wszystko, i tak jedynie nieliczni!) zwracają się w stronę
idei wyższego rzędu. Ponadto, w kontekście trwałego osiedlania się imigrantów
w nowym miejscu (a sytuacja ta – z racji uwarunkowań psychologicznych – do
pewnego stopnia przypomina problem tu opisywany), Z. Mach podkreślał między innymi właśnie znaczenie motywów ekonomicznych. W tym sensie handel
(czy ogólniej – aktywność ekonomiczna) może być utożsamiany z ważnym
procesem uczenia się nowego sposobu życia, nowych norm i wartości (Mach
1998: 25–26, 42–43).
Chociaż tego typu aktywność podlega wahaniom rynkowym (ceny produktów, kursy walut), to jednak miejscowości położone najbliżej granicy wreszcie
mogą do pewnego stopnia „z niej żyć”. Wydaje się, że rzecz cała ma się nawet
lepiej po przystąpieniu Polski i Czech do Unii Europejskiej. Prasa donosiła
bowiem, że pod koniec 2004 roku do Kudowy Zdroju na zakupy codziennie
przyjeżdżało kilkaset osób zza pobliskiej granicy, a w soboty wynik ten ulegał
nawet dziesięciokrotnemu zwiększeniu. Pojawiły się opinie, że do jednego
z tamtejszych targowisk przyjeżdżali autokarami Czesi nie tylko z okolic, ale
też z Pragi czy Karlowych Warów. Podjęto także współpracę z kilkoma tamtejszymi biurami podróży, a od początku 2004 roku pojawiła się reklama w ogólnokrajowej telewizji i radiu (Kokot 2004). Pamiętajmy, że przy okazji wizyt handlowych istnieje szansa nawiązania bliższych kontaktów, utrzymywanych potem
nie tylko w kontekście ekonomicznym.
Mówiąc o kwestiach finansowych, przyjmijmy raz jeszcze także perspektywę turysty. Od kilku lat – odkąd cena noclegu w Czechach nie jest już pod
względem finansowym taką atrakcją jak niegdyś – zdarza się, że odwiedzamy
sąsiadów, na noc wracając jednak do kraju. Taka zaś mobilność jest wynikiem
zmniejszającej się roli granicy, która nie jest przeszkodą. Pojawić się więc może
Oswajanie granicy
105
wrażenie swoistej transgranicznej jedności danego regionu, którego różnorodna
oferta zaspokoić może wiele potrzeb, przyczyniając się do zacierania świadomości istnienia granicy.
Patrząc obecnie, z kilkunastoletniej perspektywy, umyka nam czasem, że
proces zbliżenia się społeczności po obu stronach granicy, wypisany wprawdzie
na sztandarach urzędów centralnych Polski i Czech, bywał jednak nieraz przez
instytucje państwowe hamowany. W tym kontekście Z. Jirásek przywołuje czasy premiera Václava Klausa, który zazwyczaj nie przejawiał zainteresowania
polskim kierunkiem współpracy (Jirásek 1999: 179–180), choć – dodajmy
– także strona polska miała inne priorytety.
Czy powyższe okoliczności całkowicie usprawiedliwiają zaniedbania
w sferach wyższego rzędu? Oczywiście nie; pozwalają jednak spojrzeć na całość w szerszej perspektywie. Wydaje się oczywiste, że o społecznej kondycji
pogranicza (i nie tylko) w dużej mierze decydować będą tzw. zwykli obywatele,
a szczytne idee intelektualistów, jak świat światem, nieczęsto trafiać będą pod
strzechy. „Dążenie do kształtowania człowieka osadzonego w kulturze i historii
wybranych miejscowości kłóci się z preferencjami zgłaszanymi przez turystów
handlowych” – pisał Z. Kurcz w kontekście rzeczywistości polsko-czeskiego
pogranicza (Kurcz 2002: 246), do którego zresztą myśl ta przypuszczalnie się
nie ogranicza. Mimo wszystko należy pomyśleć o zainteresowaniu naszych
południowych sąsiadów (np. przy pomocy czeskich biur podróży) turystyczną
i kulturalną ofertą Polski – choćby tylko tej przygranicznej – a nie wyłącznie
rodzimymi walorami handlowymi. Wydaje się, że niemal dwie dekady to czas
wystarczający, aby proces oswajania granicy zmienił swe oblicze, przechodząc
do kolejnego etapu, a tym samym przybliżając się choć trochę do nadziei
E. Berberyusz.
8. Zakończenie
W artykule nie zamierzaliśmy opisywać całej mnogości podjętych dotychczas inicjatyw transgranicznych, sprzyjających oswajaniu społeczności lokalnych z granicą. Nie było to naszym celem, także i z tej racji, że tego typu prac
pojawiło się w ostatnim czasie niemało, a większym wyzwaniem zdaje się
obecnie być próba osadzenia przywoływanych faktów w szerszym kontekście
społecznym, wyznaczonym na przykład za pomocą ogólniejszego procesu,
106
Marcin Dębicki
w naszym przypadku – oswajania granicy państwa i przestrzeni wokół niej.
Oczywiście podejmowane rozważania byłyby pełniejsze, gdyby zastosować
w nich taki czy inny miernik poziomu zaawansowania omawianego procesu. Na
przyjętą formułę złożyła się jednak przede wszystkim chęć opisania składnika
przygranicznej rzeczywistości, jakim wciąż jeszcze są – a przede wszystkim,
jakim były – przejścia MRG i TPG. Składnika coraz słabiej obecnego w świadomości osób korzystających z tych przejść, choćby za sprawą czasu, ale i zniesienia od 2004 roku zakazu przenoszenia tam alkoholu (kwestia ta, choć pomijana w wywiadach przez turystów oraz samych funkcjonariuszy SG, niejednokrotnie dostarczała wielu emocji osobom, które przepis ten łamały). Z jednej
strony wybrano więc rozwiązanie mniej skomplikowane. Z drugiej natomiast
– przywołując różnorodność podejmowanych inicjatyw – przyjęto bardziej złożone rozumienie oswajania, mając nadzieję, iż gdy przyjmie się czytelne kryteria zaawansowania realizacji tegoż procesu, łatwiej będzie pokusić się
o wpisanie w nie pogranicza polsko-czeskiego.
Czy jednak da się cokolwiek powiedzieć o stopniu, w jakim oswojenie interesującej nas granicy zostało osiągnięte? Odpowiedź uzależniona jest od przyjętej wizji społecznego, ale i politycznego współistnienia Polaków i Czechów,
szczególnie na gruncie lokalnym. Z jednej strony celem, do którego się zmierza,
może być granica przyjazna, ale autentyczna i nieusuwalna, wyraźnie oddzielająca dwa państwa. Przy takim modelu można się skłaniać ku stanowisku, że
konsekwencją pełnego oswojenia jest wprowadzenie przedmiotu tego procesu
(tu: granicy) przez stykające się z nim jednostki do ich uniwersum symbolicznego. Zakłada się przy tym, iż granica ta w świadomości społeczności na co
dzień ją przekraczających wprawdzie dzieli, jednak nie pełni przy tym funkcji
dezintegrujących. W tym sensie wydaje się, że duża część pracy została wykonana.
Z drugiej strony, przyjmuje się czasem, że przyszłość należy do „Europy
regionów”, tworzących – także w świadomości swoich mieszkańców – pewną
całość. Jeśli posłużymy się tu typem idealnym, stanowiącym (za interakcjonistami symbolicznymi), że daną zbiorowość można scharakteryzować poprzez
wskazanie przedmiotów, które mają dla niej znaczenie (Szacki 2002: 587),
wówczas oswajanie granicy osiągnięto by wraz z wymazaniem jej ze świadomości osób żyjących w jej sąsiedztwie. W takim ujęciu proces ten dopiero się
rozpoczął, a sam jego koniec jest trudny do określenia. Przyjmując, iż projekt
„Europa regionów” przynajmniej w tej części kontynentu i przynajmniej
Oswajanie granicy
107
w sferze społecznej i psychologicznej jest obecnie jeszcze czymś mało wyraźnym, skłaniamy się raczej ku modelowi pierwszemu.
W interesującym nas kontekście kształtowania normalnych stosunków na
pograniczu można także posłużyć się gradacją: oswojenie, poznanie, zrozumienie (Kurcz 2006: 86). Wprawdzie model ten zastosowano do rzeczywistości
pogranicza polsko-niemieckiego, którego społeczne oblicze wciąż opiera się na
intensywniejszych niż w przypadku polsko-czeskim doświadczeniach z przeszłości, to jednak także i tu jesteśmy obecnie, po niemal dwóch dekadach większej otwartości (co najwyżej), u kresu etapu drugiego.
Zauważmy też, iż w skali ogólnopolskiej – a szczególnie gdy nie ma się do
czynienia z reżimem panującym na przejściach z Ukrainą, Białorusią i Rosją
– oswajanie granicy wydaje się procesem łatwym i dawno już zamkniętym. Tak
więc otworzenie kolejnego punktu odpraw w powszechnej świadomości jawi
się jako coś prostego i oczywistego: w końcu jesteśmy w Unii. Dopiero gdy
pewnym przedsięwzięciom przyjrzymy się z innej – lokalnej i instytucjonalnej
– perspektywy, dostrzeżemy, jak wielkim dokonuje się to wysiłkiem. Zmierzyć
się bowiem trzeba nie tylko ze szczegółowymi analizami, niedostatkami materialnymi czy zawiłymi procedurami, ale czasem także z oporem ze strony ludzi,
którzy – wydawałoby się – są daną inicjatywą zainteresowani. Mowa na przykład o przejściu Kocioł–Olešnice v Orlických horách (okolice Kudowy Zdroju),
które zostało otwarte w połowie 2005 roku po przynajmniej 10 (!) latach starań,
głównie ze strony polskiej, którym towarzyszyła niechęć wśród Czechów. Sytuacja taka ustawiała Polaków w roli petentów – osób pragnących uzyskać łatwiejszy dostęp do Republiki Czeskiej – czy nawet intruzów, zaświadczając
o innej jeszcze, mentalnej, granicy, którą trzeba będzie oswoić. Dłużej, bo
15 lat, czekano na uruchomienie drogowego przejścia Mostowice–Orlické Záhoří, choć tu pokonać trzeba było pewne trudności techniczne. Otwarta po takim czasie placówka dla osób spoza pogranicza jest po prostu kolejną, podczas
gdy dla społeczności lokalnych oznacza podniesienie atrakcyjności ich miejscowości, posuwając do przodu proces oswajania granicy. Tym bardziej gdy
– jak w przypadku Mostowic – za sprawą niepozornego tu potoku (Dzikiej
Orlicy) ma ona charakter nie więcej niż symboliczny. Tyle że dla okolicznych
mieszkańców pod symboliką tą kryło się do niedawna coś innego.
Dodajmy, że dzięki nowym przejściom oswajanie granicy przebiega dwutorowo. Dzieje się tak, po pierwsze, z racji przedstawionych powyżej możliwości fizycznego jej przekraczania; po drugie, poprzez zagęszczanie sieci wzajem-
108
Marcin Dębicki
nych interakcji, co zresztą wydaje się zgodne z ogólnym trendem uczestnictwa
w kontekście spraw lokalnych, także transgranicznych, w dużo większym stopniu niż krajowych. Można bowiem przyjąć, choć rzecz cała wymagałaby weryfikacji empirycznej, że przeciętny mieszkaniec ziemi kłodzkiej o wiele częściej
bywa za pobliską granicą, niż w jakimkolwiek – może poza Wrocławiem, stolicą województwa – większym mieście Polski.
W warunkach ziem zachodnich i północnych po drugiej wojnie światowej
oswojenie krajobrazu następowało poprzez wpisanie go w dzieje i tradycje kultury polskiej (Kolbuszewski 1988: 68). To właśnie stąd brała się wówczas konieczność odwoływania się do obecnych tu i ówdzie śladów piastowskich.
Przyjmując tę perspektywę w odniesieniu do obu stron pogranicza polsko-czeskiego – będącego, poza Zaolziem, pograniczem młodym, a więc bez korzeni historycznych – można stwierdzić, że po 1989 roku jego oswajanie napotkało utrudnienia z tej racji, że nie było się do czego odwołać. Z drugiej jednak
strony, te same okoliczności zdają się przemawiać za swoistością tego typu
obszaru, która – pozbawiona odniesień z przeszłości – tworzona jest w oparciu
o bieżące działania społeczności pogranicza.
Opisane wyżej negatywne przypadki w obrębie oswajania granicy nie
zmieniają ogólnego wrażenia, iż w ostatnich kilkunastu latach jej recepcja
w świadomości społecznej mieszkańców ziemi kłodzkiej musiała ulec dużym
przeobrażeniom. I wprawdzie nadal granica kojarzona jest z pewnymi niedogodnościami, których istnienie nie pozwala na całkowite jej oswojenie, to
jednak raz jeszcze podkreślić należy, że większość omówionych tu czynników
proces ten ułatwiała. Szczególnie po stronie polskiej, w czym niemała jest również rola rodzimej ciekawości świata. Choćby i tego tuż za miedzą.
Literatura
Bauman Z. 2000, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, PIW, Warszawa.
Berberyusz E. 1997, Kartki ze skażonej strefy, „Kultura”, nr 10.
Dębicki M. 2005, Polskie pogranicza: odzwierciedlenie cywilizacyjnego zaawansowania państwa czy obszary specyficzne?, „Pogranicze. Studia Społeczne”, t. XII.
Jirásek Z. 1999, Česko-polské sousedství v minulosti, přítomnosti a v budoucnosti,
w: Śląsk Opolski i Opawski w kierunku standardów europejskich. Opolské a opa-
Oswajanie granicy
109
vské Slezsko ve směru evropských standardů, ed. B. Koukola, E. Ondřejová,
Slezská univerzita v Opavě, Opava.
Kokot M. 2004, Czesi jadą na targ, „Gazeta Wyborcza (Wrocław)”, 5 listopada.
Kolbuszewski J. 1988, Oswajanie krajobrazu. Z problematyki integracji kulturowej na
ziemiach odzyskanych, w: Symbolika regionów. Studia etnologiczno-folklorystyczne, red. D. Simonides, Instytut Śląski, Opole.
Kurcz Z. 2002, Pogranicze polsko-czeskie: od rywalizacji do współpracy, w: Studia do
portretu naukowego socjologa. Księga jubileuszowa ofiarowana Profesorowi Robertowi B. Woźniakowi, red. J. Leoński, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu
Szczecińskiego, Szczecin.
Kurcz Z. 2006, Die Entstehung eines sozialen Grenzgebietes. Polnisch-deutsche Erfahr-ungen am Beispiel der Einwohner von Gubin, w: Soziale Konflikte und nationale Grenzen in Ostmitteleuropa. Festschrift für Helga Schultz zum 65. Geburtstag, Hrsg. D. Jajeśniak-Quast et al., Berliner Wissenschafts-Verlag, Berlin.
Mach Z. 1998, Niechciane miasta – migracje i tożsamość społeczna, Universitas, Kraków.
Sadowski A. 2002, Polska polityka wschodnia a pogranicze polsko-białoruskie,
w: Polskie pogranicza a polityka zagraniczna u progu XXI wieku, red. R. Stemplowski, A. Żelazo, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa.
Słownik języka polskiego PWN. L–P 1998, red. M. Szymczak, PWN, Warszawa.
Szacki J. 2002, Historia myśli socjologicznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
Turner J.H. 2004, Struktura teorii socjologicznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
Zestawienie statystyczne ruchu granicznego na odcinku Sudeckiego Oddziału SG
za lata 1999–2002 [b.m.w., po 2002].
110
Marcin Dębicki
TAMING THE BORDER AND THE SOCIAL SHAPING
OF THE POLISH-CZECH BORDERLAND
THE EXAMPLE OF THE KŁODZKO AREA
Summary
The author attempts to follow the process of shaping the social image of the fragment of the Polish-Czech borderland constituted by the Kłodzko Area. In this analysis
three factors were taken into account: development of the border crossings, transborder
tourism and cross-border trade. Transitional (and at the same time – temporary) forms
of crossing the border – so-called local and tourist border crossings – were also presented. The paper was based on the results of the research conducted in 2002–2003 among
the Sudety Mountains’ guides and Border Guard’s functionaries as well as on the data
by this institution. The consideration framed in such a way was enriched by a few isolated threads influencing the process of taming the border in the local community’s awareness.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
LESZEK GOŁDYKA
Uniwersytet Szczeciński
ORIENTACJE SPOŁECZNE
MŁODZIEŻY POGRANICZA POLSKO-NIEMIECKIEGO
Artykuł jest próbą pokazania sposobów myślenia młodzieży pogranicza
polsko-niemieckiego o przyszłości (osobistej, państwa i społeczeństwa polskiego), o własnej i sąsiedniej grupie etnicznej, postulatach ustrojowych, integracji
europejskiej, wykształceniu oraz pracy.
Wyniki badań socjologicznych prowadzonych po 1989 roku – kwestii
ostatecznie i jednoznacznie nie przesądzając – mogą być wykorzystywane
w dyskusji dotyczącej prawomocności hipotezy o socjalizacyjnej swoistości
pogranicza polsko-niemieckiego, swoistości odzwierciedlającej się w orientacjach społecznych, a więc w sposobach postrzegania, wartościowania i odczuwania przez młodzież określonych aspektów społecznej rzeczywistości (Koralewicz, Ziółkowski 2003; Ziółkowski 1990).
Z badań nad prospektywną orientacją młodzieży pogranicza polsko-niemieckiego wynikało (Gołdyka, Lisowski 1999 i 2001), że zdaniem lwiej
części tej młodzieży (ponad 80%) przyszłość Polski jest niepewna. Jednocześnie około 65% biorących udział w badaniach na przyszłość społeczeństwa polskiego i prawie 90% na przyszłość własną spoglądało z ufnością. Badania te
prowadziły do wniosku o osobliwej rozbieżności pomiędzy tym, jak uczestnicy
badań postrzegali przyszłość Polski, przyszłość społeczeństwa polskiego i przyszłość osobistą. Pesymistyczny pogląd na przyszłość państwa polskiego i kry-
112
Leszek Gołdyka
tyczna ocena bieżącej rzeczywistości nie przeszkadzały im z optymizmem widzieć przyszłości własnej. Uczestnicy badań zdawali się uważać, że sytuacja
jest sztormowa (warunki życia są coraz gorsze), okręt niebezpiecznie się kołysze (przyszłość Polski jest bardzo niepewna), lecz jednocześnie nie znaczy to,
że utonie załoga, że utoniemy „my” (większość z ufnością spoglądała na przyszłość społeczeństwa polskiego), a zwłaszcza że utonę „ja” (zdecydowana
większość spoglądała z ufnością na przyszłość własną). Badanie panelowe
wskazywało na pewien spadek pesymistycznych nastawień młodzieży wobec
przyszłości państwa, jednakże nie na tyle istotny, aby przy pewnych modyfikacjach nie było można utrzymać wniosku o różnicy pomiędzy postrzeganiem
przyszłości państwa i własnej oraz przyszłości osobistej i społeczeństwa polskiego. Jak można interpretować zaobserwowaną rozbieżność? Młodzież tego
pogranicza nie wiąże pomyślności własnej z pomyślnością państwa polskiego,
prawdopodobnie – przez odwołanie do obserwacyjnej wiedzy – uważając, że
państwo z właściwymi mu regulacjami (granice, służby celne i graniczne, obowiązki celne i podatkowe) może być na drodze do własnej pomyślności istotną
przeszkodą. Może nawet paradoksalnie uważać, że im państwo jest słabsze,
a jego regulacje mniej rygorystyczne, tym większa będzie szansa na osiągnięcie
osobistej pomyślności. Istnieją podstawy do przypuszczeń, że na pograniczu
polsko-niemieckim prawdopodobne jest wśród młodzieży przeświadczenie, iż
państwo może słabnąć, natomiast bliskość bogatego niemieckiego sąsiada pozwoli (może nawet niekiedy bardziej sposobem czy dzięki specyficznie rozumianej przedsiębiorczości niż poprzez systematyczną edukację i uporczywą pracę)
na osiągnięcie osobistej pomyślności.
Wyniki badań socjologicznych prowadzonych wśród młodzieży pogranicza polsko-niemieckiego można uznać za sprzyjające hipotezie o kształtowaniu
się w jej świadomości wzajemnie uzgadnianego, zrównoważonego, mniej podatnego na uprzedzenia i stereotypy wizerunku Niemców i wizerunku Polaków
(Gołdyka, Lisowski 2002). W wizerunku Polaków na przykład pogorszeniu
uległ element dotyczący gotowości do udzielania pomocy innym, młodzi respondenci uznają tę postawę z biegiem czasu za mniej dla nich charakterystyczną. Rzadziej też wraz z jego upływem zgadzają się z poglądem, że odznaczają się inicjatywą. Zmiana wizerunku Niemców polega zatem na częstszym
postrzeganiu ich jako gotowych do udzielania pomocy innym, jako bardziej
otwartych i uprzejmych. Zmniejszył się – co ważne – relatywnie rzecz ujmując,
odsetek skłonnych do przypisywania Niemcom cech, które można uznać za
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
113
negatywne, podczas gdy odsetek gotowych przyznać negatywne właś-ciwości
Polakom, pozostawał na zbliżonym poziomie lub był nieco wyższy. W sumie
można mówić o dość istotnych i perspektywicznie korzystnych zmianach wizerunku Niemców w świadomości młodych mieszkańców pogranicza polsko-niemieckiego (por. Berlińska 2000; Machaj 2005; Szlachcicowa 1999). Około
połowa, a w niektórych przypadkach więcej niż połowa uczestników badań jest
po kilku latach nosicielem pozytywnych elementów wizerunku Niemców. Porównanie cech przypisywanych przez młodzież Niemcom i Polakom wskazuje
na to, że w niektórych przypadkach pierwsi mogą być nawet postrzegani korzystniej.
Kształtowanie się sposobu postrzegania „odmiennych” – jak to ujmuje
D. Markowska (1998) – poprzez sekwencję przekształceń i wzmocnień może
prowadzić do wizerunku „wroga” (odmienny–dziwaczny–niepokojący–zagrażający–wróg) lub „przyjaciela” (odmienny–interesujący–stymulujący–pomocny–potrzebny–przyjaciel). Młodzież pogranicza polsko-niemieckiego jest
prawdopodobnie na tej drodze dochodzenia do wizerunku niemieckiego sąsiada,
która jest bliższa drugiej sekwencji przeobrażeń sposobu postrzegania „odmiennego”. Bardziej jako „innego”, a więc interesującego i stymulującego czy atrakcyjnego, niż „obcego” i w związku z tym dziwacznego, niepokojącego
i zagrażającego (por. Machaj 2005). Zmiana wizerunku Niemców i jednocześnie Polaków, widoczna wśród biorącej udział w badaniach młodzieży, polegająca na osłabieniu tendencji do negatywnego postrzegania pierwszych i osłabieniu
tendencji do pozytywnego postrzegania drugich – jako efekt możliwych na
pograniczu bezpośrednich odniesień społecznych (porównawczych i normatywnych, pozytywnych i negatywnych) – jest godna podkreślenia. Ścieżki porównawczych i normatywnych oraz pozytywnych i negatywnych odniesień do
„obcych” i „swoich” etnicznie zdają się prowadzić młodych mieszkańców pogranicza zachodniego do względnie „realistycznego” lokowania pierwszych
i drugich w strukturze grup odniesienia. Zauważona zmiana sprzyjać powinna
postawom wobec „odmiennych” („innych” a nie „obcych”) otwartym, wspomagającym procesy integracyjne.
Odrębność sposobów postrzegania przez młodzież pogranicza zachodniego
Niemców rysuje się wyraźniej, gdy zestawia się je ze sposobami myślenia dorosłych mieszkańców tego pogranicza o zachodnich sąsiadach, bliższymi raczej
pierwszej sekwencji przekształceń i wzmocnień postrzegania „odmiennych”. I
tak wśród Polaków zaangażowanych w działalność euroregionów
114
Leszek Gołdyka
i stowarzyszeń zorientowanych na transgraniczną współpracę funkcjonuje przekonanie o asymetrii polsko-niemieckich relacji. Uważają oni, że warunki polsko-niemieckiej współpracy nie są negocjowane, lecz przez drugą stronę narzucane. Objęci badaniami wyrażali obawy, że Niemcy dlatego dążą do współpracy, aby poznać i wykorzystać słabe strony sąsiada. Wypowiadali pogląd, że
interesują się współpracą z Polakami z powodów pragmatyczno-instrumentalnych, głównie wówczas, gdy sami mogą na niej skorzystać, bowiem łatwiej
dostać środki unijne na działania podejmowane wspólnie z sąsiadami. W konkluzji realizatorzy badań zauważają, iż wśród Polaków podejmujących współpracę transgraniczną silne są obawy przed napływem obcego kapitału, wyraźna
jest podejrzliwość czy nieufność wobec niemieckiej bezinteresowności i chęci
do integracji (Bazuń, Napierała 2001). Zaczynem podejrzliwości i nieufności
wobec zachodniego sąsiada są postrzegane gospodarcze i cywilizacyjne niemieckie przewagi. Wywołują one z jednej strony postawy negatywne, zamknięte, nieufne, gdy zachowania Niemców są odbierane jako wykorzystywanie czy
manifestowanie przewagi. Z drugiej strony wywołują postawy pozytywne,
względnie otwarte, pojednawcze i kooperacyjne, jako uświadamiane warunki
znoszenia przewag, odrabiania zapóźnień cywilizacyjnych. Postrzegane przewagi sąsiada aktywizują wśród dorosłych mieszkańców pogranicza zachodniego negatywne stereotypy, te zaś w konsekwencji utrudniają współpracę transgraniczną, zmierzającą do niwelacji różnic czy znoszenia przewag.
Interesującą kwestią, wiążącą się z nastawieniami wobec zachodniego sąsiada, jest czynienie zarzutu z postrzeganej u niego chęci odniesienia korzyści
z polsko-niemieckiej współpracy, podczas gdy taki motyw u siebie nie jest
uważany za naganny. Lub też czynienie zarzutu z chęci poznania polskich słabych i mocnych stron przez kooperanta zza zachodniej granicy (postrzega się ją
jako inną od deklarowanej, ukrytą), podczas gdy taką chęć u siebie uważa się za
naturalną i oczywistą. Albo postrzeganie pragmatyczno-instrumentalnych powodów współpracy u niemieckiego kontrahenta jako wady, a u siebie jako zalety. Utrudnieniem poprawnych polsko-niemieckich interakcji jest więc to, że
postrzeganie przewag zachodniego sąsiada, ujmowanych jako asymetria wzajemnych relacji, wywołuje nie tylko ambiwalentne (obawa–nadzieja, zagrożenie–szansa, strata–korzyść, zbliżenie–oddalenie), ale i prawdopodobnie asymetryczne postawy. Na kwestię tę w badaniach socjologicznych dotyczących
zróżnicowań sposobów postrzegania zachodniego sąsiada przez ważne kategorie mieszkańców pogranicza polsko-niemieckiego, warto zwrócić uwagę, aby
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
115
rozstrzygnąć, na ile zasadne jest wyostrzenie problemu: postrzegana asymetria
polsko-niemieckich relacji – ambiwalencja postaw; i nadanie mu postaci: postrzegana asymetria tych relacji – asymetria postaw. Asymetryczne postawy
przyznają stronie uważającej się za słabszą i (lub) historycznie poszkodowaną,
na przykład prawo do kluczenia, relatywizowania ocen, skrywania motywów,
intencji i zamiarów, stronie uważanej za silniejszą i (lub) historycznie uprzywilejowaną – prawa takiego odmawiają.
Można przypuszczać, że obiektywne właściwości pogranicza polsko-niemieckiego sprzyjać będą adaptacji przez młodzież „ducha kapitalizmu”
(Domański 1999), kształtowaniu się (potęgowaniu) orientacji rywalizacyjnej
(indywidualistycznej). Orientacji wyznaczanej sposobem odpowiedzi na pytania
dotyczące na przykład własnych osiągnięć jako kryterium oceny działalności
ludzi, chęci wybicia się ponad przeciętność, chęci bycia najlepszym we wszystkich dziedzinach życia, oczekiwania sukcesu wpierw w szkole, a potem w pracy
zawodowej jako najważniejszego celu życiowego, sukcesu rozumianego jako
osiąganie rezultatów lepszych niż inni, przede wszystkim zwyciężania
– niezależnie od stosowanego sposobu. Wyniki badań panelowych hipotezy
takiej jednak nie potwierdzają (Gołdyka, Lisowski 2002). Zamiast oczekiwanej
bardziej wyrazistej (mocniejszej), odnotowano po czterech latach mniej wyrazistą (słabszą) orientację rywalizacyjną młodzieży polsko-niemieckiego pogranicza. Co może być przyczyną (odmiennej od przewidywanej w hipotezie) zmiany, polegającej nie na wzmocnieniu, lecz na osłabieniu orientacji rywalizacyjnej, na przyroście przeciwników przekonań rywalizacyjnych kosztem zwolenników?
H. Domański komentując przeprowadzone w Polsce badania, dotyczące
różnych aspektów orientacji na sukces osiągany własnym wysiłkiem, zwrócił
uwagę na odwrotny od oczekiwanego w latach 90. XX wieku kierunek przemian. Indywidualizm ujmowany w postaci sumarycznego wskaźnika zamiast
wzrastać, obniżył się w przekroju całego społeczeństwa. Radykalna zmiana
społeczno-ustrojowa nie doprowadziła do wzmocnienia orientacji indywidualistycznej, a wręcz odwrotnie, spowodowała jej osłabienie. Największe osłabienie
odnotowano wśród reprezentantów inteligencji i środowisk biznesu,
aczkolwiek w dalszym ciągu wyróżniali się najwyższym zaawansowaniem
orientacji na sukces w relacji do innych kategorii społecznych (por. Ziółkowski,
Zagórski, Koralewicz 2001). Zdaniem H. Domańskiego, jeżeli dojdzie do przełomu w tym względzie, to nastąpi on po wymianie pokoleń. Po zastąpieniu
116
Leszek Gołdyka
pokolenia ukształtowanego przed 1989 rokiem z charakterystycznymi dla niego
i trudnymi do wykorzenienia nawykami bierności, przez generacje socjalizowane w latach 90. Indywidualizm bowiem przejawia się – jak pisze – w odwadze
wychodzenia spod kurateli rodziców (Domański 2000). Wyniki badań prowadzonych wśród młodzieży pogranicza polsko-niemieckiego wskazują na to, że
proces wzmacniania orientacji indywidualistycznej (rywalizacyjnej) będzie
długotrwały i powikłany. Powodem jest nie tylko dziedziczenie przez progeniturę wartości rodziców, nie tylko mechanizm międzypokoleniowej ciągłości.
Także konfrontacja przekonań okresu młodości z obserwowanymi cechami
realnej, dorosłej rzeczywistości. Względnie słabszą – co nie oznacza, że w ogóle słabą (niektóre postulaty akceptowało więcej niż 50% uczestników badań),
relatywnie mniej wyrazistą z biegiem czasu orientację rywalizacyjną, stwierdzoną w panelu, interpretować można następująco. Pierwsze badanie przeprowadzone zostało wśród uczniów szkół średnich poddanych kurateli wychowawczej i edukacji pokazującej prawidłowo przebiegającą adaptację do kapitalizmu,
poddanych przekazowi ideologicznemu, którego celem było reformowanie społecznej świadomości, wpajanie konwencjonalnych wyobrażeń dotyczących
nowego ustroju (Mach 1998). Stąd więc prawdopodobnie względnie wysoki
poziom aprobaty pewnych przekonań. Drugie badanie zostało zrealizowane
wśród osób już dorosłych (pełnoletnich), które skończyły szkołę średnią, rozluźniły związki z rodzicami, zetknęły się w różnych rolach z rzeczywistością
społeczną i w efekcie tego zetknięcia mogą być tą rzeczywistością „przestraszeni”, co musiało z uwagi na różnorodność ról oraz „siłę przestrachu” zmienić i
zróżnicować przeobrażenia świadomościowe, w tym osłabić gotowość do akceptacji niektórych przekonań. Ważne pytanie dotyczy tego, czy zauważone
wśród młodzieży pogranicza zachodniego osłabienie akceptacji przekonań rywalizacyjnych ma charakter przejściowy?
Interesująco przedstawiają się wyniki badań dotyczące zainteresowania
młodzieży pogranicza polsko-niemieckiego problematyką integracji europejskiej (Gołdyka 2003). Otóż mniej niż połowa (45,8%) uczestników relatywnie
dużego badania (857 osób) deklarowała zainteresowanie uczestniczeniem Polski w strukturach Unii Europejskiej. Wynik wskazuje na raczej słabe zainteresowanie młodzieży zachodniego pogranicza członkostwem Polski w Unii Europejskiej (zob. np. CBOS 1996, 2000a, 2000b, 2002). Stopień zainteresowania
młodzieży tą problematyką był w zasadzie taki jak dorosłych Polaków (Dolińska 2001; Roguska, Strzeszewski 2002). Relatywnie słabe zainteresowanie
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
117
młodzieży pogranicza polsko-niemieckiego uczestnictwem Polski w Unii Europejskiej nie przeszkadza jej jednak wysuwać w związku z integracją wysokich,
a niekiedy bardzo wysokich oczekiwań, nie przeszkadza jej liczyć na wiele,
a czasem na bardzo wiele. Na przykład na możliwości uzyskania pracy i podejmowania studiów w krajach Unii liczy odpowiednio 72,2% i 74,7% spośród
uczestników badań (uczniów różnych typów szkół średnich), na swobodę decyzji dotyczących wyboru miejsca zamieszkania – 65,3%, na możliwość podróżowania i poznawania innych krajów – 79,1%. Relatywnie słabe zainteresowanie objętych badaniami uczestnictwem Polski w Unii Europejskiej, w powiązaniu z jednoczesnym względnie dużym czy bardzo dużym zainteresowaniem
korzyściami, jakie z tego uczestnictwa mogą dla nich wynikać, w korespondencji z dużymi czy bardzo dużymi oczekiwaniami, uznać można za pewną osobliwość orientacji europejskiej (integracyjnej) objętej badaniami młodzieży
pogranicza polsko-niemieckiego. Osobliwość ta prawdopodobnie wiąże się
z – przedstawionym wyżej – instrumentalnym sposobem myślenia o państwie,
o państwie własnym i o Unii Europejskiej jako strukturze będącej państw organizacją.
Ważne miejsce w badaniach nad młodzieżą zajmują sposoby postrzegania
(wartościowania) przez nią wykształcenia (edukacji) i pracy (zatrudnienia).
Wyniki badań socjologicznych prowadzą do interesujących, acz niekiedy rozbieżnych w tej materii wniosków (zob. Fatyga 2002; Świda-Ziemba 1995
i 2000; Mariański 1998). Ogólnie, badania odnotowują zmianę znaczenia wykształcenia. W przypadku młodzieży przestaje ono odgrywać rolę wartości autotelicznej, nabiera natomiast znaczenia jako wartość instrumentalna, środek do
osiągania innych wartości (celów). Podobne spostrzeżenia dotyczą także dorosłych Polaków (Sikorska 1999; Siemieńska 2004; CBOS 2004). Także praca
(zatrudnienie) nabiera wśród polskiej młodzieży instrumentalnego znaczenia,
sposobu osiągania innych wartości i celów życiowych .
Z badań ogólnopolskich (CBOS 1998 i 2004) zrealizowanych wśród
uczniów szkół ponadpodstawowych wynika, że około trzy czwarte pragnie studiować. Dla badanych przez CBOS uczniów studia są optymalną strategią, korzystniejszą od podjęcia po ukończeniu szkoły średniej pracy, nawet dobrze
płatnej. Zdaniem badanej młodzieży dyplom szkoły wyższej jest istotnym
argumentem na rynku pracy. Co dziesiąty respondent widzi się w przyszłości
w zawodzie maklera, bankowca, ekonomisty, specjalisty od marketingu. Także
co dziesiąty w zawodzie inżyniera, informatyka, prawnika, nauczyciela. Więcej
118
Leszek Gołdyka
niż jedna czwarta (29%) chciałaby pracować w polskim, lecz prywatnym przedsiębiorstwie, mniej niż jedna czwarta (23%) widzi się we własnej firmie. Na
trzecim miejscu w wyborach znajduje się polskie przedsiębiorstwo państwowe
(17%), na czwartym (11%) – zagraniczne. Zdaniem uczestniczących w badaniach uczniów, o zdobyciu pracy decyduje znajomość języków obcych, zawód
(rozumiany jako kwalifikacje wiążące się z wykształceniem), inteligencja
i zdolności oraz znajomości. Z raportu przygotowanego przez SMG/KRC wynika, że 60% licealistów sądzi, że będzie studiować. Dla biorących udział
w badaniu licealistów wykształcenie nie jest – jak dla licealistów z lat 80.
XX wieku – celem, lecz środkiem do celu. A celem jest zdobycie dobrej, wysoko płatnej pracy, ochrona przed bezrobociem, łatwiejsze w przyszłości życie.
Ważnym celem jest wysoka pozycja zawodowa. Sukces zawodowy to wysokie
stanowisko i wysokie zarobki, także – praca zgodna z zainteresowaniami i ciesząca się prestiżem. Sukces można zaś osiągać dzięki wysokim kwalifikacjom
lub (i) założeniu własnego przedsiębiorstwa. Trzy czwarte nastolatków wolałoby jednak pracować „u siebie”, a nie na etacie. Badania zrealizowane w 2005
roku także przez SMG/KRC, mogąc być przedmiotem interesującej dyskusji
(www.gazeta.pl/mlodzi2005), zasadniczo nie zmieniają wniosków dotyczących
sposobów postrzegania przez młodzież wykształcenia i pracy.
Badania prowadzone wśród młodzieży zachodniego pogranicza podejmowały problematykę preferencji edukacyjnych (Gołdyka 2004). Zdecydowana
większość objętych badaniami (92,8%) chciałaby po ukończeniu szkoły średniej
podjąć studia. Uczestnicy badań pytani o uzasadnienia wskazywali na większe
szanse na rynku pracy (52,7%), na zdobycie odpowiednich kwalifikacji zawodowych (14,5%), na uzyskanie wyższych dochodów (12,7%), na zdobycie odpowiednich kompetencji intelektualnych (7,2%) i uzyskanie odpowiedniej pozycji społecznej (6,5%). Uzyskany wynik wskazuje na to, że wyższe wykształcenie jest dla objętej badaniami młodzieży pogranicza zachodniego wartością
instrumentalną oraz jednocześnie wskazuje na bardzo wysoki poziom jej aspiracji edukacyjnych. Jeśli uwzględni się, że respondentami byli uczniowie przeważnie przeciętni (dostateczni i mierni) oraz nie tylko liceów ogólnokształcących, ale i szkół średnich o profilu zawodowym, wówczas do wniosku, iż odznaczają się oni bardzo wysokim poziomem aspiracji edukacyjnych, dodać
można spostrzeżenie, iż jest to poziom – w tym kontekście – zawyżony. Hipotezę o wysokim i jednocześnie zawyżonym poziomie aspiracji edukacyjnych młodzieży zachodniego pogranicza może sprawdzać rozkład odpowiedzi na pytanie
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
119
nawiązujące do rozróżnienia pomiędzy aspiracjami (stan pożądany)
a oczekiwaniami (stan spodziewany czy przewidywany). Otóż na pytanie dotyczące tego, co – niezależnie od chęci – będzie po ukończeniu szkoły średniej
ich udziałem, 69,9% biorących udział w sondażu spodziewało się, czy przewidywało, że będzie studiować. Zatem więcej niż 20% chcących studiować przewiduje, że nie uda im się stanu pożądanego osiągnąć. Na pytanie o typ studiów
71,4% uczniów wskazało na studia dzienne, a 13,1% na zaoczne. Co do miejsca
studiów, to 54,5% chciałoby studiować w dużym ośrodku akademickim (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań), 24,4% w małym ośrodku akademickim,
23,1% nie miało w tej kwestii zdania. Biorący udział w badaniu chcieliby podjąć studia ekonomiczne (16,1%), z zakresu zarządzania i marketingu (12,0%),
informatyki (11,2%), psychologii (8,9%), prawa (7,8%), medycyny (7,7%).
Kwestionariusz sprawdzał między innymi zakres skojarzeń dotyczących
oczekiwań wyższej płacy. Wyniki wydają się interesujące, zachęcające do
osobnych analiz (por. Szawiel 1999). Otóż 94,1% uważa, że podstawą oczekiwań wyższej płacy może być praca wymagająca specjalnych kwalifikacji,
90,8% – praca odpowiedzialna, 88,7% –- wymagająca specjalnych zdolności,
86,0% – niebezpieczna, 76,9% – ciężka, 62,6% – pożyteczna dla innych,
48,4% – twórcza. Zwraca uwagę względnie niska częstotliwość wyborów przez
objętych badaniami uczniów szkół średnich (zwłaszcza) pracy twórczej i pracy
pożytecznej dla innych. Badania socjologiczne prowadzą do wniosku, że
w odczuciu Polaków każda specyficzna cecha pracy (niebezpieczna, ciężka,
odpowiedzialna, pożyteczna dla innych, twórcza, wymagająca specjalnych
zdolności lub kwalifikacji) może stać się podstawą do żądań wyższej płacy
(Marody 1996). Pytania dotyczące postrzeganych i postulowanych zarobków
wybranych zawodów, ich postrzeganego i postulowanego prestiżu oraz zawodów uważanych przez uczniów za odpowiednie dla nich bądź z uwagi na dochody, bądź społeczne uznanie (por. CBOS 1999a i 1999b) dostarczają bardzo
interesujących odpowiedzi. Zdaniem uczestników badań najlepiej zarabiają
politycy, sędziowie i lekarze, najgorzej – rolnicy, pielęgniarki i akwizytorzy.
Postulując zarobki, uważają, że najlepiej powinni zarabiać sędziowie, informatycy i lekarze, a najgorzej duchowni i akwizytorzy. Z porównań zarobków przez
młodzież postrzeganych i postulowanych wynika, że za szczególnie wygórowane uważane są zarobki polityków i duchownych. Z kolei za szczególnie płacowo upośledzonych badana młodzież uważa rolników, pielęgniarki, nau-czycieli,
górników i profesorów uniwersyteckich. Zdaniem uczestników badań różnice
120
Leszek Gołdyka
płacowe pomiędzy zawodami należy zmniejszać bardziej przez podwyższanie
zarobków zbyt niskich niż przez obniżanie wysokich. Co do prestiżu, to w ich
odczuciu najwyższym cieszą się lekarze, profesorowie, sędziowie
i informatycy, najniższe społeczne uznanie charakteryzuje górników, rolników
i akwizytorów. Lekarze, sędziowie i profesorowie mają – ich zdaniem – prestiżu tyle, ile trzeba, ile mieć powinni. Z kolei zawodowi sportowcy i bankowcy
mają społecznego uznania więcej, niż mieć powinni. Natomiast więcej prestiżu
niż mają powinni mieć oficerowie policji, rolnicy, pielęgniarki, górnicy i politycy. Porównanie postrzeganych przez młodzież zarobków wybranych zawodów
z postrzeganym dla tych zawodów prestiżem prowadzi do wniosku o rozbieżności w postrzeganiu hierarchii dochodów i hierarchii prestiżu. Przykładem mogą
być politycy, którzy pod względem zarobków zostali ulokowani najwyżej, a na
skali prestiżu zostali ulokowani poza pierwszą dziesiątką. Zdaniem młodzieży
politycy mają dochody wyższe niż mieć powinni z uwagi na społeczne uznanie.
Z kolei profesorowie uniwersyteccy mają więcej prestiżu niż zarobków i z uwagi na tę rozbieżność powinni otrzymywać wyższe wynagrodzenie. Porównanie
postulowanego prestiżu z postulowanymi zarobkami prowadzi do wniosku, iż
zdaniem badanych uczniów społeczne uznanie powinno wiązać się z wysokością dochodów. Wyjątek stanowią duchowni, którzy w ich odczuciu powinni
mieć więcej prestiżu niż dochodów. Z uwagi na zarobki uczniowie za odpowiednie dla siebie uważają zawody informatyka, bankowca, managera, dziennikarza, lekarza, sędziego. Za odpowiedni z uwagi na prestiż uważają zawód lekarza, dziennikarza, sędziego, bankowca, informatyka i sportowca.
Zamykając kwestię sposobów myślenia młodzieży zachodniego pogranicza o wykształceniu i pracy (por. Narkiewicz-Niedbalec 1999 i 2001), należy
zwrócić uwagę na względnie wysoki i jednocześnie zbyt wysoki poziom aspiracji edukacyjnych. Sposób myślenia tej młodzieży o wyższym wykształceniu jest
względnie jednolity i koherentny, acz wówczas, gdy w grę wchodzi typ
i miejsce oraz kierunek studiów, jest podatny na społeczne zróżnicowania (Borowicz 2000). Natomiast pewną osobliwość sposobu myślenia o pracy wiązać
można z mocnym akcentowaniem przez badaną młodzież tego, że wyżej opłacana wymaga wysokich (i wielu lub specjalnych) umiejętności, przy jednoczesnym niskim szacowaniu wśród nich umiejętności twórczych. Względnie niska
częstotliwość wyborów twórczego aspektu pracy może świadczyć na rzecz tezy
o pragmatycznej wobec niej orientacji.
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
121
Przedstawione wyżej wyniki badań socjologicznych mogą być podstawą
ostrożnego wniosku o zauważalnych wśród młodzieży zachodniego pogranicza
trzech orientacjach: pragmatycznej, indywidualistycznej i podmiotowej. Wniosku uprawnionego na przykład z uwagi na to, że z optymizmem spogląda na
własną przyszłość, dystansując się wobec państwa. Nie wysuwa pod jego adresem szczególnych wymagań, oczekiwań czy roszczeń. Nie jest jej to potrzebne
do osiągnięcia osobistej pomyślności. Ważne – jeśli już nie pomaga – aby nie
przeszkadzało w realizacji indywidualnych zamysłów. Przekonanie o możliwości osiągnięcia indywidualnej pomyślności bez pomocy państwa, a może i nawet obok czy niezależnie od niego, spostrzeganie w tym kontekście własnej
przyszłości w jasnych barwach można wiązać z istotną dla pragmatyzmu, indywidualizmu i podmiotowości wiarą we własne możliwości, z przekonaniem, że
należy polegać na sobie. Zauważoną słabszą gotowość do adaptacji „ducha
kapitalizmu” (por. Ziółkowski, Zagórski, Koralewicz 2001), słabszą skłonność
do akceptacji przekonań rywalizacyjnych można tłumaczyć cyklem życia, można jednak w tej słabszej skłonności widzieć także „łagodną” czy „pozytywną”
(por. Domański 2000) odmianę indywidualizmu. Na rzecz tezy o pragmatyczno-instrumentalno-podmiotowej orientacji młodzieży zachodniego pogranicza
świadczą sposoby myślenia o integracji europejskiej, o edukacji i pracy. Także
w sposobie myślenia o etnicznie odmiennych, o Niemcach jako o „innych” bardziej niż „obcych”, w gotowości do rewizji stereotypów dotyczących „innych” i
„swoich” doszukiwać się można świadectwa pragmatyzmu, indywidualizmu i
podmiotowości.
Wniosek o orientacji pragmatycznej, indywidualistycznej i podmiotowej
młodzieży pogranicza zachodniego musi być formułowany ostrożnie, z uwagi
na „logikę” przebudowy świadomości społecznej, z uwagi na powolność tego
procesu i jego możliwe powikłania (zwolnienia czy odwrócenia obserwowanych tendencji).
Literatura
Bazuń D., Napierała P. 2001, Trudności w transgranicznej współpracy polsko-niemieckiej w działalności stowarzyszeń, w: J. Leszkowicz-Baczyński (red.), Transgraniczność w perspektywie socjologicznej – kontynuacje i wyzwania, T. I, Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
122
Leszek Gołdyka
Berlińska D. 2000, Stary i nowy obraz Niemca w Polsce, w: D. Bingen, K. Malinowski
(red.), Polacy i Niemcy na drodze do partnerskiego sąsiedztwa, Instytut Zachodni,
Poznań.
Borowicz R. 2000, Nierówności społeczne w dostępie do wykształcenia, Wszechnica
Mazurska, Olecko.
CBOS 1996, Młodzież o integracji Polski z Unią Europejską. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 1998, Plany, dążenia i aspiracje życiowe młodzieży. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 1999a, Jakie są nasze zarobki i jakie powinny być. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 1999b, Prestiż zawodów. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2000a, Opinie o integracji Polski z Unią Europejską. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2000b, Opinie o skutkach integracji Polski z Unią Europejską i przebiegu negocjacji akcesyjnych. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2002, Poparcie dla wejścia Polski do Unii Europejskiej i opinie o negocjacjach
w sprawie rolnictwa. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2004, Wzrost aspiracji edukacyjnych Polaków w latach 1993–2004. Komunikat
z badań, Warszawa.
Dolińska X. 2001, Członkostwo Polski w Unii Europejskiej: od poparcia do odrzucenia, w: L. Kolarska-Bobińska (red.), Polacy wobec wielkiej zmiany. Integracja z
Unią Europejską, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa.
Domański H. 1999, Wybrane problemy adaptacji „ducha kapitalizmu”, w: L. Gołdyka
(red.), Transgraniczność w perspektywie socjologicznej – kontynuacje, Lubuskie
Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
Domański H. 2000, Negatywne aspekty indywidualizmu, w: M. Malikowski, Z. Seręga
(red.), Konflikty społeczne w Polsce w okresie zmian systemowych, T. 1, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Rzeszów.
Fatyga B. 2002, Polska młodzież w okresie przemian, w: M. Marody (red.), Wymiary
życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa.
Gołdyka L. 2003, Młodzież pogranicza zachodniego o członkostwie Polski w Unii
Europejskiej, w: M. Zielińska (red.), Transgraniczność w perspektywie socjologicznej. Teorie, studia, interpretacje, T. I, Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
123
Gołdyka L. 2004, Uczniowie szkół średnich pogranicza zachodniego o wykształceniu
i pracy, w: Ż. Leszkowicz-Baczyńska (red.), Różnorodność kapitałów w nowej
rzeczywistości społecznej, Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
Gołdyka L., Lisowski K. 2002, Niemcy i Polacy w świadomości młodzieży miasta pogranicza polsko-niemieckiego w latach 1993–1997, w: K. Bondyra, S. Lisiecki
(red.), Odmiany polskich tożsamości, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań.
Gołdyka L., Lisowski K. 2002, Postawy młodzieży miasta pogranicza polsko-niemieckiego w latach 1993–1997, w: Z. Kurcz (red.), Wybrane problemy życia społecznego na pograniczach, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław.
Gołdyka L., Lisowski K. 2001, Prospektywna orientacja temporalna młodzieży miasta
pogranicza polsko-niemieckiego w latach 1993–1997, w: K. Krzysztofek, A. Sadowski (red.), Pogranicza etniczne w Europie. Harmonia i konflikty, Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, Białystok.
Koralewicz J., Ziółkowski M. 2003, Mentalność Polaków. Sposoby myślenia o polityce,
gospodarce i życiu społecznym, Wydawnictwo Naukowe Scholar/Collegium Civitas Press, Warszawa.
Mach B.W. 1998, Transformacja ustrojowa a mentalne dziedzictwo socjalizmu, Wydawnictwo ISP PAN, Warszawa.
Machaj I. 2005, Społeczno-kulturowe konteksty tożsamości mieszkańców wschodniego
i zachodniego pogranicza Polski, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa.
Mariański J. 1998, Między nadzieją a zwątpieniem. Sens życia w świadomości młodzieży szkolnej, Wydawnictwo KUL, Lublin.
Markowska D. 1998, On the nature of intercultural communication, w: K. Kaniowska,
D. Markowska (ed.), Ethnology and anthropology at the time of transformation,
Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź.
Marody M. 1996, Psychologiczne nastawienia w zmieniającej się rzeczywistości,
w: M. Marody (red.), Oswajanie rzeczywistości. Między realnym socjalizmem
a realną demokracją, Instytut Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Narkiewicz-Niedbalec E. 1999, Aspiracje edukacyjne młodzieży miast przygranicznych,
w: L. Gołdyka (red.), Transgraniczność w perspektywie socjologicznej – kontynuacje, Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
Narkiewicz-Niedbalec E. 2001, Aspiracje zawodowe młodzieży terenów pogranicza
zachodniego a prognoza rynku pracy w Polsce do roku 2010, w: J. Leszkowicz-
124
Leszek Gołdyka
-Baczyński (red.), Transgraniczność w perspektywie socjologicznej. Kontynuacje
i wyzwania, Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
Roguska B., Strzeszewski M. 2002, Zainteresowanie społeczne, wiedza i poinformowanie o integracji Polski z Unią Europejską, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa.
Siemieńska R. 2004, Od wartości postmaterialistycznych do materialistycznych – casus
Polski, w: M. Marody (red.), Zmiana czy stagnacja. Społeczeństwo polskie po
czternastu latach transformacji, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa.
Sikorska J. 1999, Zamożność a wykształcenie, w: L. Beskid (red.), Zmiany w życiu
Polaków w gospodarce rynkowej, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa.
Szawiel T. 1999, Urzeczeni przez rynek? Stosunek młodzieży do rynku, pieniądza
i pracy, w: K. Koseła (red.), Młodzież szkolna o rynku i demokracji, Wydawnictwo: Oficyna Naukowa, Warszawa.
Szlachcicowa I. 1999, Tożsamość mieszkańców polsko-niemieckiego pogranicza
w Euroregionie Nysa, w: Z. Kurcz (red.), Pogranicze z Niemcami a inne pogranicza Polski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław.
Świda-Ziemba H. 1995, Wartości egzystencjalne młodzieży lat dziewięćdziesiątych,
Instytut Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Świda-Ziemba H. 2000, Młodzież końca tysiąclecia. Obraz świata i bycia w świecie,
Instytut Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Ziółkowski M. 1990, Orientacje indywidualne a system społeczny, w: J. Reykowski,
K. Skarżyńska, M. Ziółkowski (red.), Orientacje społeczne jako element mentalności, Wydawnictwo Nakom, Poznań.
Ziółkowski M., Zagórski K., Koralewicz J. 2001, Wybrane tendencje przemian świadomości społecznej, w: E. Wnuk-Lipiński, M. Ziółkowski (red.), Pierwsza dekada
niepodległości. Próba socjologicznej syntezy, ISP PAN, Warszawa.
SOCIAL ORIENTATIONS OF THE POLISH-GERMAN
BORDERLAND AREA YOUTH
Summary
Orientacje społeczne młodzieży pogranicza
125
The paper is an attempt to present how the Polish-German borderland youth think
about the future (personal, of the State and Polish society), about their own as well as
neighbouring ethnic group, about political postulates, European integration, education
and work.
The results of the sociological research may be used in the discussions pertaining
to the legitimacy and validity of the hypothesis about the specific character of socialization of the Polish-German borderland area, which affects the way young people perceive specific aspects of social reality. The results of the research presented in the paper
may constitute the basis to formulate the conclusion about the three orientations observed
in the western borderland area youth, i.e. the pragmatic, the individualistic and subjective one. It would be a justified conclusion – for example – because young people perceive optimistically their individual future and they distance themselves from the State
– they do not put forward any particular demands towards it, do not have any special
expectations or claims. The state is not indispensable for them to achieve their personal
success. The conviction of possible achievement of individual satisfaction and success
with no help from the state or even beside or independently from it may be associated
with the significant for pragmatism, individualism and subjectivity belief in one’s possibilities, with the conviction that one should count on themselves. The thesis about the
three orientations of the western borderland youth is supported by the way the youth
perceive Germans, more like ‘others’ than ‘strangers’, what they think about the European integration, about education and work.
The conclusion about the pragmatic, individualistic and subjective orientation
of the western borderland youth must be formulated carefully on account of the ‘logic’
of social awareness restructuring and the slow pace of this process and its possible
complications.
126
Leszek Gołdyka
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
ANNA MIELCZAREK-ŻEJMO
Uniwersytet Zielonogórski
ŚWIĘTE, KSIĘŻNICZKI, POETKI, SUFRAŻYSTKI
POSTACIE KOBIECE JAKO PATRONKI NIEMIECKICH GIMNAZJÓW
1. Wprowadzenie
W kulturze każdej zbiorowości społecznej odnajdziemy wzór (lub wzory)
człowieka, do którego dążą lub powinni dążyć jej przedstawiciele (Filipiak
1996). Znajomość tych wzorów sprzyja poznaniu danej kultury, jej specyfiki.
Znaczenie wzorów osobowych przejawia się między innymi w tym, że motywują one działalność jednostki, a także poprzez dokonywane przez nią porównanie
z określonym wzorem umożliwiają poznanie samej siebie, swoich dobrych
i złych stron, wewnętrzne przekształcenie. Przyjęcie określonego wzoru może
nadać sens jej życiu (Kwiatkowski 2000). Jako swoiste drogowskazy wzory
osobowe biorą udział w wychowaniu i socjalizacji członków grup społecznych.
M. Kwiatkowski analizując pojęcie „wzoru osobowego” zauważył, iż najczęściej powtarzające się elementy definicji to człowiek (postać, jednostka,
osoba) oraz jego określone cechy będące (lub mające być) przedmiotem naśladownictwa (identyfikacji, aspiracji) lub odniesienia (Kwiatkowski 2000). Również według M. Filipiaka (1996) ważną cechą wzoru osobowego jest to, że
przemawia on swoją konkretnością do wyobraźni „odbiorców” i tym samym
skłania do działalności naśladowczej. „Aby tę chęć wywołać, jednostka będąca
128
Anna Mielczarek-Żejmo
wzorem musi być obdarzona w wyrazisty sposób przymiotami uważanymi za
godne naśladowania” (1996: 100–101).
Patron szkoły to postać ceniona w danej zbiorowości. Zatem jego wyborowi towarzyszy wskazanie cech ważnych dla zbiorowości, ideału, do którego
należy dążyć. Przyjmujemy, że patroni szkół to wzory osobowe, które powinny
motywować młodzież do zachowania wyznaczanego przez biografię i cechy
osobowościowe wybranych postaci. Również pozostałym członkom społeczności lokalnych wskazują, jakie cechy, zachowania, postawy są cenione i pożądane.
Ze względu na stopień przyswojenia można wyróżnić wzory propagowane,
akceptowane, zinternalizowane i realizowane (Jasińska, Siemieńska 1975). W
dalszej części artykułu skupimy się na wzorach osobowych propagowanych, to
znaczy takich, które mają postać zobiektywizowaną oraz są upowszechniane
poprzez oficjalne kanały komunikacji (np. środki masowego przekazu, instytucje oświatowe, w tym przypadku gimnazja).
Skupimy się na tym, kim były patronki niemieckich gimnazjów. Sprawdzimy, jaki jest ich udział wśród wszystkich patronów szkół. Skąd pochodziły?
Jaką rolę pełniły w życiu społecznym lub jakie miały znaczenie w dziejach swoich narodów, czyli jak kształtuje się struktura kategorii semantycznych patronek
niemieckich gimnazjów? Interesuje nas również, czy można odnaleźć różnice
pomiędzy patronkami szkół z byłej NRD (w tekście zamiennie Niemcy
Wschodnie) i byłej RFN (w tekście zamiennie Niemcy Zachodnie).
2. Charakterystyka zebranego materiału badawczego
W Niemczech gimnazja są jednym z czterech typów szkół ponadpodstawowych; pozostałe typy to Hauptschule, Realschule i Gesamtschule. Głównym
celem gimnazjów jest przygotowanie uczniów do dalszego kształcenia w szkołach wyższych. Niemieckie gimnazja są wybierane przez około 30% absolwentów szkół podstawowych (Pachociński 2000).
W badaniu uwzględniono gimnazja z 7841 miejscowości. Odnaleziono
2833 szkoły tego typu, a do analizy zakwalifikowano 1696 gimnazjów, które
posiadają patrona, co stanowi 59,9% ogółu (tabela 1).
129
Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki
Tabela 1
Patroni niemieckich gimnazjów
Obszar
Dawna NRD
Dawna RFN
Berlin
Ogółem
Ogółem
347
1237
97
1696
Kobiety
liczba
34
225
14
273
procent
9,8
18,2
14,4
16,1
Źródło: www.schulen-ans-netz.de.
Na obszarze byłej NRD odnotowano 347, a w byłych Niemczech Zachodnich 1237 gimnazjów. Analizą objęto również 97 szkół tego szczebla znajdujących się w Berlinie. Szkół berlińskich nie roozpatrywano zgodnie z dawnym
podziałem Niemiec z powodu trudności w dotarciu do niezbędnych danych.
Postacie kobiece wystąpiły łącznie 273 razy i stanowią 16,1% wszystkich
patronów. W byłych Niemczech Wschodnich odnaleziono 34 gimnazja noszące
imiona kobiet, co stanowi 9,8% szkół znajdujących się na tym obszarze.
W byłych Niemczech Zachodnich znajduje się 225 gimnazjów, których patronami są kobiety. Udział takich szkół na obszarze dawnej RFN jest niemal dwukrotnie większy niż na obszarze byłej NRD i wynosi 18,2%. Szkoły berlińskie
ze względu na udział kobiet wśród patronów lokują się pomiędzy byłymi Niemcami Wschodnimi i Zachodnimi. Na 97 szkół posiadających patrona 14 nosi
imię kobiety (14,4%).
Z analizy wyłączono gimnazja, które nie posiadają patronów. Niektóre
z tych szkół noszą nazwę budynku, w którym się znajdują (np. zamki), części
miasta, krainy geograficznej bądź okolicznych obiektów przyrody (góry, jaskinie, jeziora itp.).
3. Postacie dominujące
Wśród patronów niemieckich gimnazjów wyróżniono 831 postaci. Wśród
nich znajduje się 99 kobiet i 732 mężczyzn. Średnio każda postać mogła zostać
wybrana patronem 2 razy. Postacie kobiece mogły pojawić się średnio 2,7 razy,
130
Anna Mielczarek-Żejmo
postacie męskie 1,9. Wskazuje to na większe zróżnicowanie postaci męskich niż
kobiecych wśród patronów niemieckich gimnazjów (tabela 2).
Tabela 2
Patronki niemieckich gimnazjów w porządku rangowym
Ranga
1
2
3
4
5
6,5
6,5
8,5
8,5
10
13
13
13
13
13
Imię
ewentualnie nazwisko postaci
Sophie Scholl
(również z bratem Hansem)
Najświętsza Maria Panna
Święta Urszula
Käthe Kollwitz
Maria Curie
Święta Maria Teresa
Lise Meitner
Królowa Luiza
Maria Ward
Helene Lange
Święta Aniela
Święta Elżbieta
Anne Frank
Ricarda Huch
Bertha von Suttner
Liczba
Procent
34
23
20
10
9
8
8
7
7
6
5
5
5
5
5
12,4
8,4
7,3
3,7
3,3
2,9
2,9
2,6
2,6
2,2
1,8
1,8
1,8
1,8
1,8
Za dominujące uznano postacie, które pojawiły się wśród patronek 5 lub
więcej razy. Należy do nich 15 osób. Postacie te wystąpiły łącznie 157 razy, co
stanowi niemal 58% wszystkich gimnazjów posiadających patronki. Jeden raz
pojawiły się 54 patronki. Stanowią one niemal 1/5 wszystkich postaci kobiecych i ponad połowę (54,5%) wyróżnionych patronek.
Najczęściej (34 razy) pojawia się nazwisko rodzeństwa Scholl, które podczas drugiej wojny światowej czynnie zaangażowało się w akcje wymierzone
przeciw nazizmowi, ponosząc za to najwyższą cenę. Postać Sophie Scholl pojawiła się samodzielnie 3 razy. Hans Scholl występował tylko razem z siostrą,
ani razu na patrona gimnazjum nie wybrano tylko jego.
Następna w rankingu postaci występuje Najświętsza Maria Panna. Matka
Jezusa została wybrana na patronkę 23 gimnazjów. Na trzecim miejscu znajduje
się, wybrana 20 razy, święta Urszula, starożytna księżniczka, zamordowana
przez Hunów w Kolonii. Następną najczęściej wybieraną patronką (10 gimna-
131
Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki
zjów) jest Käthe Kollwitz – niemiecka graficzka i rzeźbiarka. Maria Curie [Curie-Skłodowska], laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, jest patronką
9 gimnazjów uwzględnionych w badaniach. Następne miejsca zajęły: święta
Maria Teresa i fizyk jądrowy Lise Meitner (po 8 gimnazjów). Po 7 razy na patronki gimnazjów w Niemczech wybrano królową Luizę i Marię Ward – zakonnicę, założycielkę Instytutu Panien Angielskich. Helene Lange, która angażowała się w działalność ruchów kobiecych, jest patronką 6 spośród analizowanych gimnazjów. Święta Aniela, Święta Elżbieta, Anne Frank (ofiara Holocaustu), Ricarda Huch (poetka, filozofka, historyczka) oraz Bertha von Suttner
(laureatka pokojowej Nagrody Nobla) wystąpiły po 5 razy.
Wśród patronek niemieckich gimnazjów brak jest dominującej. Jeżeli
weźmiemy pod uwagę jedynie Sophie Scholl, a rodzeństwo Scholl potraktujemy jako odrębną kategorię (inną niż kobiety i mężczyźni), to okaże się, że najczęściej wybieraną patronką jest Najświętsza Maria Panna. Różnica pomiędzy
liczbą szkół wybierających to imię oraz imię kolejnej patronki wynosi 3. Mogłoby to świadczyć o tym, że w tym względzie panuje dowolność i decentralizacja wzoru, system kulturowy nie narzuca go. Wniosek ten może potwierdzać
fakt, że ponad połowa postaci pojawiła się tylko raz i były to postacie ważne
w historii danej społeczności lokalnej (tabela 3).
Tabela 3
Postacie dominujące wśród patronek w dawnej NRD, dawnej RFN i w Berlinie
Lp
.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
Imię
ewentualnie nazwisko postaci
Sophie Scholl
(również z bratem Hansem)
Najświętsza Maria Panna
Święta Urszula
Maria Curie
Käthe Kollwitz
Święta Maria Teresa
Lise Meitner
Królowa Luiza
Maria Ward
Helene Lange
Święta Aniela
Święta Elżbieta
Anne Frank
Ricarda Huch
Bertha von Suttner
Dawna NRD
Dawna RFN
Berlin
11
0
0
4
4
0
1
1
0
0
0
3
1
0
0
23
23
20
5
4
8
6
6
7
6
5
2
3
5
4
0
0
0
1
1
0
1
0
0
0
0
1
1
0
1
132
Anna Mielczarek-Żejmo
Zarówno w byłej NRD jak i RFN na patronkę gimnazjum najczęściej wybierano Sophie Scholl wraz z bratem Hansem (odpowiednio: 11 i 23 razy). Na
obszarze byłych Niemiec Zachodnich rodzeństwo Scholl pojawia się równie
często jak Najświętsza Maria Panna. Związane z religią chrześcijańską Najświętsza Maria Panna i święta Urszula nie pojawiają się wśród patronek gimnazjów z byłej NRD. Zarówno w rankingu wszystkich patronek, jak i patronek
z byłej RFN postacie te zajmują odpowiednio 2. i 3. miejsce. Wśród postaci
związanych z religią chrześcijańską, zaliczonych do 15 najczęściej pojawiających się patronek niemieckich gimnazjów, w byłej NRD pojawia się jedynie
Święta Elżbieta (3 razy). Wśród patronek szkół berlińskich nie ma postaci dominującej.
4. Struktura kategorii
w Niemczech
semantycznych
patronek
gimnazjów
Wyróżniono 9 kategorii semantycznych, które opierają się na takich elementach biograficznych postaci, jak ich rola społeczna, zawód, działalność,
zaangażowanie w jakąś sprawę itp. Do wyróżnionych kategorii należą: (1) patronki związane z religią chrześcijańską; (2) cesarzowe, królowe, księżne
i szlachcianki; (3) postacie walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu; (4) uczone; (5) pisarki; (6) kobiety zajmujące się polityką i działaczki ruchów społecznych (w tym zaangażowane w walkę o swe prawa); (7) artystki; (8) pedagożki;
(9) laureatki Nagrody Nobla. Wyróżniono również kategorię „inne”, w której
znalazły się postacie występujące najrzadziej i niedające się zakwalifikować do
żadnej z powyższych kategorii.
Spośród 15 najczęściej występujących patronek 6 związanych jest z religią
chrześcijańską, 2 wyróżniły się w czasie drugiej wojny światowej swoją postawą, 2 uzyskały wysokie osiągnięcia w zakresie nauk ścisłych. Pozostałe to:
królowa, artystka, działaczka ruchów kobiecych, poetka i laureatka Nagrody
Nobla. Czy struktura semantyczna patronek wszystkich analizowanych gimnazjów kształtuje się podobnie?
Niektóre postacie są przedstawicielkami więcej niż jednej kategorii. Analizie zostały poddane wszystkie zawody, role społeczne, postawy i działania podejmowane przez patronki badanych szkół, o których udało się dowiedzieć
autorce artykułu. Powyższe informacje zostały zaczerpnięte ze stron interneto-
133
Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki
wych szkół (życiorysy patronek), innych witryn internetowych bądź dzięki korespondencji z przedstawicielami szkół uwzględnionych w badaniach (tabela 4).
Tabela 4
Struktura kategorii semantycznych patronek gimnazjów w Niemczech
Lp.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
Kategorie semantyczne
Patronki związane z religią chrześcijańską
Cesarzowe, królowe, księżne, szlachcianki
Postacie walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu
Kobiety zajmujące się nauką
Pisarki
Kobiety zajmujące się polityką, działaczki
Artystki
Pedagożki, założycielki i dyrektorki szkół
Laureatki Nagrody Nobla
Inne
Liczba
90
59
42
38
24
18
16
16
14
10
Najliczniej (90) występującą kategorią semantyczną wśród patronek niemieckich gimnazjów stanowią osoby związane z religią chrześcijańską. 74 osoby są świętymi (Afra, Agnieszka, Aniela, Anna, Hildegarda z Bingen, Elżbieta,
Teresa, Irmgarda z Chiemsee, Irmgarda z Süchteln, Katarzyna, królowa Matylda, Edyta Stein, Urszula, Najświętsza Maria Panna). Pozostałe były zakonnicami, założycielkami zakonów (Clara Fey, Maria Ward, Sophie Barat, Luise von
Duesberg).
Następną pod względem liczebności (59) kategorią są cesarzowe, królowe,
księżne i szlachcianki. Stanowią one niemal jedną piątą wszystkich patronek. W
tej kategorii znajdują się postacie władające cesarstwami, królestwami
i księstwami (cesarzowa Augusta, cesarzowa Augusta Wiktoria, cesarzowa Fryderykowa, cesarzowa Teofanu, cesarzowa Wiktoria, królowa Luiza, królowa
Charlotte, królowa Karolina Bawarska, królowa Katarzyna, królowa Matylda,
królowa Olga Nikołajewna Romanowa, królowa Sophie Charlotte, księżniczka
koronna Cecylia, księżniczka Liselotte von der Pfalz, księżniczka Luiza Henrietta Orańska, księżniczka Sophie von der Pfalz), ale również lokalne
zwierzchniczki i przedstawicielki szlachty (wielka księżna Hesji Eleonora
134
Anna Mielczarek-Żejmo
Ernestyna Maria, księżniczka Gisela, wielka księżna Badenii Hilda, hrabina
Marion von Dönhoff, hrabina Maria von Linden, hrabina Wilhelmina z Bayreuth).
Postacie walczące z nazizmem (36) to przede wszystkim Sophie Scholl
i jej brat Hans. Do tej kategorii zaliczono także Hansa i Hildę Coppi, małżeństwo stracone za działalność antynazistowską w czasie drugiej wojny światowej, oraz Margarethę Rothe. Obok nich w tej samej kategorii występują ofiary
Holocaustu (6), reprezentowane głównie przez Anne Frank i Edytę Stein.
Do kategorii kobiet zajmujących się nauką zaliczono 38 osób. Wśród nich
znajdują się przedstawicielki nauk humanistycznych i ścisłych. Do pierwszych
należą między innymi: Hannah Arendt (filozofia, teoria polityki), Marianne
Weber (socjologia, historia prawa) oraz Ricarda Huch (filozofia, historia). Nauki ścisłe reprezentowane są między innymi przez Marię Curie (fizyka i chemia), Lisę Meitner (fizyka jądrowa) oraz Emmy Nöther (matematyka). Malarka
Maria Sibylla Merian jest tu również przedstawicielką nauk przyrodniczych.
Patronkami-pisarkami zostały między innymi: Bettina von Arnim, Anette
von Droste, Nelly Sachs, Marie Luise Kaschnitz, Annette Kolb, Isolde Kurz,
Gertrud von Le Fort, Elisabeth Langgässer, Fulvia Olimpia Morata i Caroline
Schlegel.
Wśród patronek znalazły się artystki: Marie Ellenrieder (malarka), Camille
Claudel (rzeźbiarka), Käthe Kollwitz (graficzna i rzeźbiarka), Maria Sibylla
Merian (szkice, malarstwo), Clara Schumann (kompozytorka i pianistka).
Patronat osoby zaangażowanej w ruch o prawa kobiet otrzymało 10 gimnazjów. Do tej kategorii należą między innymi: Charlotte Paulsen i Marianna
Weber. Pozostałe osoby (Gertrud Bäumer, Lily Braun) zaangażowane w ruchy
kobiece zajmowały się jednocześnie polityką. Wśród nich możemy odnaleźć
Elisabeth Heuss-Knap, Martę Schanzenbach, Louise Schröder, Różę Luksemburg (działaczka socjalistyczna i ideolożka ruchu robotniczego). Hildegard
Wegscheider była pedagożką, zajmowała się polityką oraz angażowała w walkę
o prawa kobiet. Również inne postacie (Lina Hilger, Helene Lange) walczące
o prawa kobiet były jednocześnie pedagożkami. Był to jeden z niewielu zawodów, w którym mogły się kształcić. Do kategorii pedagożek zaliczono ponadto
Annę Essinger, Marię Wächtler, Annę Schmidt i Emilie Wüstenfeld.
Wśród laureatek Nagrody Nobla znajdują się głównie przywoływane
wcześniej postacie, takie jak Maria Curie, Lise Meitner oraz Bertha von Suttner.
135
Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki
W kategorii „inne” znalazły się Gabriela von Bülow (córka Wilhelma
Humboldta), Johanna Decker (lekarka i misjonarka), Anna Freud (psychoanalityczka), Katharina von Hagenow (lokalna patronka z Barth w Meklemburgii-Pomorzu Przednim), Augusta Pattberg (postać lokalna), Johanna Sebus (postać lokalna z Brienen w Nadrenii Północnej-Westfalii, zginęła podczas powodzi
w 1809 r. ratując innych), Margareta Steiff (przedsiębiorca) (tabela 5).
Tabela 5
Struktura kategorii semantycznych patronek gimnazjów
w dawnej NRD, dawnej RFN i w Berlinie
Lp
.
1.
2.
3.
4.
4.
6.
7.
8.
9.
10.
Kategorie semantyczne
Patronki związane z religią chrześcijańską
Cesarzowe, królowe, księżne, szlachcianki
Postacie walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu
Kobiety zajmujące się nauką
Pisarki
Kobiety zajmujące się polityką, działaczki
Artystki
Pedagożki, założycielki i dyrektorki szkół
Laureatki Nagrody Nobla
Inne
Dawna
NRD
5
5
12
7
1
0
4
1
4
1
Dawna
RFN
85
53
29
27
20
15
10
14
8
8
Berlin
0
1
1
4
3
3
2
1
2
1
Zdecydowana większość (85) patronek związanych z religią chrześcijańską pojawia się w byłych Niemczech Zachodnich. Jest to jednocześnie kategoria
znacząco dominująca w tej części Niemiec. Natomiast w samym Berlinie nie ma
gimnazjów noszących imiona świętych. Do kategorii najbardziej cenionych w
Niemczech Zachodnich zaliczyć można cesarzowe, królowe, księżne i szlachcianki, które 51 razy wybrano na patronki szkół, oraz postacie walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu, które wybrano 29 razy, a także kobiety zajmujące się
nauką (27 razy). Za postawę najbardziej cenioną w Niemczech Wschodnich
można uznać walkę z nazizmem (12 patronek). Ponadto w NRD siedmiokrotnie
patronkami gimnazjów zostały kobiety zajmujące się pracą naukową, a pięciokrotnie – święte i władczynie. Wśród patronek berlińskich gimnazjów nie ma
dominującej kategorii semantycznej.
136
Anna Mielczarek-Żejmo
5. Kategorie semantyczne patronek niemieckich gimnazjów
a narodowość
Tabela 6
Narodowość patronek niemieckich gimnazjów
Narodowość
Niemki
Osoby narodowości innej niż niemiecka
Pozostałe
Liczba
163
106
4
Procent
59,7
38,8
1,5
Wśród patronek niemieckich gimnazjów, które poddano analizie, znalazły
się 163 (59,7%) Niemki. Odnaleziono 106 osób o narodowości innej niż niemiecka, co stanowi 38,8% ogółu analizowanych postaci. Nie ustalono narodowości 4 postaci.
Tabela 7
Struktura kategorii semantycznych patronek gimnazjów niemieckich a narodowość
Lp
.
Kategoria semantyczna
Niemki
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
Patronki związane z religią chrześcijańską
Cesarzowe, królowe, księżne, szlachcianki
Postacie walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu
Kobiety zajmujące się nauką
Pisarki
Kobiety zajmujące się polityką, działaczki
Artystki
Pedagożki, założycielki i dyrektorki szkół
Laureatki Nagrody Nobla
Inne
27
28
39
13
21
18
15
16
1
9
Osoby narodowości innej
niż niemiecka
62
31
3
25
3
0
1
0
13
1
Osoby narodowości innej niż niemiecka dominują w kategorii patronek
związanych z religią chrześcijańską (62). Rodzime święte i inne przedstawicielki Kościoła zostały powołane na patronki szkół 27 razy. Cesarzowe, królowe,
Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki
137
księżne i szlachcianki miały nieco częściej (31 razy) narodowość inną niż niemiecka (28). Ich losy splatały się zazwyczaj z Niemcami poprzez małżeństwo z
lokalnym władcą lub zwierzchnikiem. Również w roli uczonych występują
częściej kobiety pochodzące spoza Niemiec. Ich liczba (25) jest niemal dwukrotnie wyższa niż rodzimych przedstawicielek nauki (13). Pozostałe kategorie
semantyczne są rzadziej reprezentowane przez osoby pochodzące spoza Niemiec (pisarki, osoby walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu) bądź wcale nie
występują (postaci zajmujące się polityką i działaczki, pedagożki). Należy
zwrócić uwagę na to, że niemal wszystkie laureatki Nagrody Nobla (13) pochodzą spoza Niemiec.
Kategorią dominującą wśród osób narodowości niemieckiej są postaci
walczące z nazizmem i ofiary Holocaustu (39). Wśród patronek walczących
z nazizmem nie odnaleziono osób narodowości innej niż niemiecka. Następne w
kolejności są cesarzowe, królowe, księżne i szlachcianki (28), patronki związane z religią chrześcijańską (27), pisarki (21).
Niemal 40% niemieckich gimnazjów posiadających patronkę nosi imię postaci o narodowości innej niż niemiecka. Czy należy z tego wnioskować, że
elementami światopoglądu kreowanego poprzez patronki niemieckich gimnazjów miały być tolerancja i otwartość? Jeżeli przyjrzymy się bliżej temu, kim są
patronki spoza Niemiec, zauważymy, że zdecydowanie dominują wśród nich
święte i inne osoby związane z Kościołem. Można przypuszczać, że kryterium
wyboru patronki nie stanowiła w tych przypadkach ich narodowość. Święte to
postacie upowszechnione i cenione ze względu na swoje cechy, postawy i zachowania nie tylko przez Niemców, ale również przez chrześcijan innych narodowości. Święte niepochodzące z Niemiec pojawiają się jako patronki niemieckich gimnazjów najczęściej dzięki dominującej w tym kraju religii. Można założyć, że idea wykorzystania takich cech, jak tolerancja i otwartość na inne
narody nie była celem osób decydujących o nazwie szkoły, a pojawiła się przy
okazji.
Następną pod względem liczebności kategorią wśród postaci pochodzących spoza Niemiec, występującą częściej niż Niemki, są cesarzowe, królowe,
księżne i szlachcianki. Ich losy były jednak zazwyczaj silnie związane z państwem niemieckim poprzez małżeństwo z niemieckimi władcami i lokalnymi
zwierzchnikami. Również przedstawicielki świata nauki mają częściej pochodzenie inne niż niemieckie. Cechy oraz biografie tych postaci są upowszechnio-
138
Anna Mielczarek-Żejmo
ne i cenione nie tylko w Niemczech. Kryterium ich wyboru na patronki szkół
nie była narodowość, lecz osiągnięcia naukowe.
W byłych Niemczech Wschodnich święte i osoby związane z Kościołem
występują stosunkowo rzadziej, a dominującą kategorię stanowią postacie, które
czynnie przeciwstawiły się nazizmowi. Na bardziej laicki charakter światopoglądu płynącego z charakterystyki postaci wybieranych na patronki wschodnioniemieckich gimnazjów może wskazywać również fakt, że wśród
15 najczęściej występujących osób pojawia się tylko jedna patronka związana
z religią chrześcijańską. W byłej RFN święte i inne patronki związane z Kościołem stanowią jedną trzecią z 15 najczęściej pojawiających się postaci. Taki
stan rzeczy może być związany z realizacją ideologii socjalistycznej obecnej
w NRD do 1990 roku, która zakładała między innymi laicyzację społeczeństwa.
6. Podsumowanie
Kobiety stanowią niewielką część (16%) wszystkich patronów niemieckich gimnazjów. W porównaniu z patronami-mężczyznami repertuar postaci
kobiecych wśród patronów szkół jest nieco mniej zróżnicowany (Mielczarek-Żejmo 2007). Wśród najczęściej wybieranych postaci kobiecych brak jest dominującej. Biorąc pod uwagę kategorie semantyczne, uzasadniony jest wniosek
o zdecydowanej dominacji wśród patronek niemieckich postaci związanych
z chrześcijaństwem – świętych oraz innych osób Kościoła.
Gimnazja niemieckie mają bardzo długą tradycję. Noszą imiona nadane
przez założycieli nawet setki lat temu, kiedy głównym bądź jedynym źródłem
światopoglądu był Kościół. Działalność większości patronek-świętych miała
miejsce przed XX wiekiem. W ten sposób można tłumaczyć dominację postaci i
kategorii semantycznych związanych z religią chrześcijańską wśród wszystkich
patronek niemieckich gimnazjów. Imiona patronów żyjących w XIX
i XX wieku noszą gimnazja wówczas utworzone bądź takie, które po drugiej
wojnie światowej zmieniły nazwę związaną z ideologią nazistowską.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w otoczeniu świętych i innych osób
związanych z religią chrześcijańską znajdują się władczynie i żony władców,
bohaterki walczące z nazizmem, kobiety o znaczących osiągnięciach naukowych, pisarki, artystki oraz osoby zaangażowane w walkę o równouprawnienie
Święte, księżniczki, poetki, sufrażystki
139
kobiet i mężczyzn, z których jedną – Helene Lange – można zaliczyć do
15 najczęściej wybieranych.
Należy również podkreślić różnicę pomiędzy gimnazjami z byłych Niemiec Wschodnich i Zachodnich. Na obszarze NRD widoczne było i jest dążenie
do laicyzacji społeczeństwa. Na tym obszarze patronki-święte i związane
z religią występują rzadziej niż w byłej RFN.
Powyższe rozważania dotyczyły wzorów propagowanych. Nie wiemy,
w jakim stopniu są one przyswojone, odbierane, akceptowane, zinternalizowane
czy realizowane. M. Filipiak (1996) zauważa, że wzory osobowe wykorzystywane w procesie wychowania powinny „przemawiać konkretnością”, to znaczy
że powinny być bliskie sytuacji życiowej młodzieży, odpowiadać jej zainteresowaniom, aspiracjom i potrzebom. Stąd rodzi się kolejne pytanie o to, jaki
byłby udział kobiet oraz jakie postacie i kategorie semantyczne dominowałyby
wśród patronów niemieckich gimnazjów, gdyby o nazwie szkoły decydowała
współczesna młodzież.
Literatura
Filipiak M. 1996, Socjologia kultury. Zarys zagadnień, Wydawnictwo Uniwersytetu
Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin.
Jasińska A., Siemieńska R. 1975, Wzory osobowe socjalizmu, Wiedza Powszechna,
Warszawa.
Kwiatkowski M. 2000, Człowiek sukcesu ekonomicznego jako wzór osobowy w pierwszych latach transformacji systemowej w Polsce. Studium z socjologii moralności,
Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra.
Mielczarek-Żejmo A. 2007, Patroni niemieckich gimnazjów [w przygotowaniu].
Pachociński R. 2000, Współczesne systemy edukacyjne, Instytut Badań Edukacyjnych,
Warszawa.
Najważniejsze źródła internetowe
http://de.wikipedia.org.
http://pl.wikipedia.org.
http://www.gsg-mk.de/in_main.htm.
http://www.gymnasium-erding.de.
140
Anna Mielczarek-Żejmo
http://www.kkgwhv-schule.kwe.de/kollwitz/leben.htm.
http://www.kle.nw.schule.de/lmg/frameset.htm.
http://www.maria-ward-gymnasium-gz.de/.
http://www.mcg-dresden.de/curie.
http://www.rd.shuttle.de/rd/hela/s_hlbio.htm.
http://www.rhg-ge.de/Archiv/R_Huch.html.
(oraz inne witryny internetowe konkretnych szkół, na których zamieszczono biografie
patronów).
SAINTS, PRINCESSES, POETS, SUFFRAGETTES
FEMALE CHARACTERS AS PATRONS
OF THE GERMAN JUNIOR HIGH SCHOOLS
Summary
Schools’ patrons are considered to be those who are really well-known among
certain societies. They are really appreciated for their achievements, activities, character
features and many others. They are especially renown for disseminating proper
personality pattern.
The article concerns German junior high schools’ patrons. It focuses on many
different issues:
Firstly, it depicts what characters were among those, most frequently selected as
the female patrons of German junior high schools. Secondly, semantic categories
(social role, profession, achievements) are presented as regards choice and domination.
The comparison presented in the article concerns the engagement of certain
figures and semantic categories among the patrons of former East Germany (former
GDR), West Germany (GFR) and Berlin.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
RYSZARD CZYSZKIEWICZ
Uniwersytet Szczeciński
KAPITAŁ SPOŁECZNY – MIĘDZY TRADYCJĄ I GLOBALIZMEM
W badaniach nad rozwojem krajów, regionów i poszczególnych wspólnot
(zbiorowości) terytorialnych jako czynniki sprzyjające takiemu procesowi (lub
niesprzyjające) wymienia się kapitał naturalny (bogactwa naturalne), materialny
(fizyczny), finansowy, a także ludzki. Znaczącą uwagę zwraca na siebie inny
jeszcze rodzaj kapitału odgrywającego ważną rolę w procesach inicjowania
i kontynuowania rozwoju – jest nim kapitał społeczny. Pojęcie to pojawiło się w
literaturze w latach 20. ubiegłego wieku. Kapitał społeczny odnosi się tutaj do
wartości, które się najbardziej liczą w zwykłym życiu ludzi, a mianowicie do:
dobrej woli, solidarności, współczucia i społecznych stosunków pomiędzy jednostkami i rodzinami tworzącymi krąg społeczny (Hudson 1920). Z szerszym
jednak oddźwiękiem termin ten spotkał się po publikacji prac J. Colemana
(1988), a także R. Putnama (1993a) i F. Fukuyamy (1995). Autorzy ci nie tylko
przypomnieli samo pojęcie, ale także nadali mu inny sens, niezwiązany tak
bardzo z psychologicznymi odniesieniami do wartości codziennego życia
w gronach rodzinnych i najbliższych sąsiadów. Niezwykle wpływowe okazały
się także koncepcje P. Bourdieu (1986) wyróżniające kapitał społeczny obok
kapitału ekonomicznego i kulturowego. Mimo jednak długoletniej obecności
w piśmiennictwie poświęconym zagadnieniom m.in. rozwoju regionalnego to,
jak napisał T.G. Grosse (2002), „kapitał społeczny jest najmniej konkretny. Jest
mianowicie ucieleśniony w stosunkach międzyludzkich”. Wiązanie kapitału
142
Ryszard Czyszkiewicz
społecznego z szerokim i często metaforycznym określeniem „stosunków społecznych” w istocie nasuwa szereg pytań natury zarówno definicyjnej, jak
i interpretacyjnej. Pytania te stawiali sobie zarówno badacze wprowadzający ten
termin, jak i rozwijający ich dorobek. Najważniejsze pytania sprowadzają się do
kwestii: Czym jest kapitał społeczny? Jak można go zdefiniować? Jakie są źródła kapitału społecznego? Skąd się bierze, a jeśli już jest (o określonej treści), to
czy jest dany „raz na zawsze”, czy też może się wzbogać lub wręcz przeciwnie
– zubażać, zanikać? W jaki sposób można kapitał społeczny mierzyć? Czy w
ogóle jest to zjawisko mierzalne? Jaka jest rola kapitału społecznego w procesach rozwoju? Czy jest to wyłącznie rola pozytywna (tzn. jednoznacznie prorozwojowa?).
Nie ma specjalnych wątpliwości i kontrowersji co do poglądu, że kapitał
społeczny nie jest wartością biorącą się znikąd – jest najczęściej wytworem
kultury rozwijanej przez daną społeczność czy też społeczeństwo. W tym kontekście autorzy zajmujący się problematyką kapitału społecznego wskazują na
liczne dzieła mieszczące się w tradycji socjologicznej (E. Durkheim), politologicznej (A. de Tocqueville) czy też antropologicznej (R. Benedict), które podejmują problem kształtowania się stosunków i wzorów kulturowych określających drogi i granice współpracy członków danej grupy przy osiąganiu wspólnych celów, ale nie formułują jeszcze samego pojęcia – kapitału społecznego.
Wskazują także na całą tradycję nurtu funkcjonalistycznego, ale także humanistycznego (M. Weber) w naukach społecznych jako na najpełniej przedstawiające warunki niezakłóconego rozwoju społeczeństwa, w ramach którego ludzie
będą mieli największe szanse regulowania wzajemnych stosunków przy poszanowaniu norm oraz wzajemnym zaufaniu. Do tego nurtu należałoby zaliczyć
także liczne dzieła z zakresu historii społecznej, przedstawiające opisy i dokonujące analizy dorobku określonych grup czy kręgów społecznych wywierających silny wpływ na swoich członków i określających rodzaje i sposoby podejmowanych przez nich działań, a wiodących przede wszystkim do osiągnięcia
szybszego tempa rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego (Olson 1982).
Koncepcje kapitału społecznego można zatem uważać za powtórkę z tematyki od dawna dostrzeganej, opisywanej i analizowanej przez nauki zajmujące
się życiem społecznym człowieka, tyle że nieużywającej do tej pory terminu
„kapitał społeczny”. Warto tutaj zwrócić uwagę na pracę F. Znanieckiego Miasto w świadomości jego mieszkańców (1984) mówiącej o siłach społecznych
czynnych i aktywnych w danych zbiorowościach. Znaniecki koncepcję tę sfor-
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
143
mułował w trakcie swych badań nad mieszkańcami Poznania (przy okazji
otwarcia pierwszych Targów Międzynarodowych w 1928 r.). Jej podstawą było
założenie, że w każdym środowisku i w każdej zbiorowości muszą się ujawniać
jakieś siły społeczne, aby środowisko to mogło zaspokajać swoje potrzeby i nie
dezintegrować się. Za siłę społeczną Znaniecki uznał każde dążenie społeczne,
indywidualne lub zbiorowe, które przejawiając się czynnie, wywołuje zmianę
lub przeciwdziała zmianie zamkniętego układu społecznego. Źródłami, do których społeczność może sięgać w poszukiwaniu i wykorzystywaniu nowych sił
społecznych są: działalność funkcjonariuszy lokalnych, działalność innych grup
istniejących w społeczeństwie oraz społeczne dążenia ogółu indywidualnych
mieszkańców. Badania Znanieckiego były kontynuowane; najpierw przez
J. Ziółkowskiego (1984), a potem przez R. Cichockiego i K. Podemskiego
(1998). Zwłaszcza badania J. Ziółkowskiego są interesujące o tyle, o ile ukazują
zmieniające się pod wpływem powojennych procesów migracyjnych
(ale także zdarzeń i procesów politycznych) zasoby i charakter sił społecznych
w społeczności opartej do tej pory na zasiedziałości pokoleń w jednym miejscu
i w jednym środowisku. Warto w tym miejscu zauważyć, że właściwie cały nurt
w polskiej socjologii dotyczący problematyki Ziem Odzyskanych był niczym
innym, jak materiałem przynoszącym informacje o kształtowaniu się nowych
społeczności w nowych środowiskach – budowaniu więzi, przełamywaniu stereotypów, tworzeniu nowych powiązań, sieci interesów, ale przede wszystkim
sieci wspólnych wartości i norm wyrażających się między innymi w wytwarzaniu się tożsamości regionalnych, poczucia tworzenia jednej, w miarę wspólnej
całości. Nurt ten dotyczył właśnie kształtowania się (prawie od podstaw) nowych sił społecznych odwołujących się do wspólnoty norm i wartości.
Czym jednak jest kapitał społeczny definiowany obecnie? Odpowiedzi na
to pytanie są podobne, a kluczowym elementem są tutaj poglądy na to, do czego
(do jakiej sfery życia ludzkiego i społecznego) kapitał społeczny ma się odnosić
i do czego służyć. Według J. Colemana kapitał społeczny definiowany jest poprzez pryzmat skutecznego działania. W tym rozumieniu jest on czynnikiem
ułatwiającym na przykład rozwijanie przedsiębiorczości gospodarczej. Składają
się nań przede wszystkim normy życia zbiorowego, w tym stosunki władzy,
współpracy i zaufania społecznego. Kapitał społeczny przybiera trzy formy:
pierwszą z nich są wzajemne zobowiązania i oczekiwania, które z kolei zależą
od poziomu zaufania panującego w otoczeniu społecznym; drugą jest cyrkulacja
informacji obiegającej struktury społeczne – stanowią one (informacje) podsta-
144
Ryszard Czyszkiewicz
wę podejmowanych działań; trzecim elementem są normy i związane
z nimi sankcje (Coleman 1988). Wszystkie te elementy są konieczne, aby
w sposób przewidywalny, a także oparty na zasadzie wzajemności i poszanowania reguł gry, rozwijać własną działalność i pozwolić to czynić innym.
R. Putnam definiował kapitał społeczny jako sieć horyzontalnych powiązań, które sprzyjają współpracy dla wspólnych korzyści społeczności (Putnam
1993a). W innym miejscu (1993b) stwierdza, że kapitał społeczny są to aspekty
społecznej organizacji, takie jak sieć powiązań, normy i zaufanie, które ułatwiają koordynację działań i kooperację w imię wzajemnych korzyści. Kapitał społeczny jest wręcz warunkiem wstępnym rozwoju gospodarczego, a także sprawnego rządu politycznego.
W odróżnieniu do tego „ogólnospołecznego” ujmowania kapitału społecznego P. Bourdieu postrzegał go jako występującego w aspekcie sieci wzajemnych powiązań w obrębie poszczególnych grup społecznych polegających
na znajomości (acquaintance) i uznaniu (recognition). Kapitał społeczny jest
w tym sensie „zasobem” jednostki (Zarycki 2002: 171), którego wielkość zależy od sieci powiązań możliwych do efektywnego zmobilizowania (effectively
mobilized). Powiązania te z kolei nie oznaczają niczego innego, jak przynależność do określonych grup i kategorii społecznych udzielających jednostkom
wsparcia i dzielących razem z nią wspólnie posiadany kapitał (collectivity-owned capital) (Bourdieu 1986: 248–249). Bardziej niż w jakichkolwiek innych podejściach uwidacznia się tutaj pojmowanie kapitału społecznego jako
„monety przetargowej” w osiąganiu pozycji społecznej. Nie wszyscy wszak
muszą mieć jednakowy dostęp do kapitału społecznego reprezentowanego
(a nawet posiadanego) przez konkretne zbiorowości i kategorie społeczne.
F. Fukuyama z kolei stwierdza, że kapitał społeczny to aktualnie podzielane, nieformalne normy, które promują współpracę pomiędzy dwoma lub
większą ilością jednostek; unikając ograniczenia niesionego przez termin „nieformalne”, rozszerza to rozumienie, dodając, że normy owe rozciągają się
i obowiązują zarówno w stosunkach wzajemności między dwoma przyjaciółmi,
jak i w obrębie tak wielkich wspólnot jak na przykład chrześcijaństwo czy konfucjanizm. Zaufanie, społeczeństwo obywatelskie, sieć powiązań są dla niego
jedynie wyrazem, manifestacją kapitału społecznego, nie zaś samym kapitałem
jako takim (Fukuyama 1999).
Wiąże się z tym zagadnienie obszaru stosunków społecznych, do którego
odnosi się pojęcie kapitału społecznego. Może on być definiowany na trzech
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
145
„piętrach”. Pierwsze odnosi się do stosunków między ludźmi w ich najbliższym, często nieformalnym, otoczeniu. Są to układy „horyzontalne” – obejmują
sieć stosunków społecznych i związanych z tym norm, które wywierają wpływ
na efektywność działań społeczności (Putnam 1993a). Drugie „piętro”, nie pomijając aspektu „horyzontalnego”, włącza w zakres obserwacji aspekt „pionowy”, na który składają się także organizacje i instytucje formalne z ich hierarchizacją, różnorodnością i nierównością pozycji. Społeczny kapitał jest wtedy
„różnorodnością bytów posiadających dwa elementy wspólne: wszystkie one są
jakimś aspektem struktury społecznej oraz ułatwiają podejmowanie przez ich
uczestników – niezależnie od tego, czy będą to osoby fizyczne, czy na przykład
korporacje – określonych działań w ramach tej struktury” (Coleman 1988).
I wreszcie trzecim „piętrem” konceptualizacji pojęcia kapitału społecznego jest
umiejscawianie go w ramach szerokiego społecznego i politycznego środowiska, które umożliwia normom rozwijanie i kształtowanie struktur społecznych.
Oznacza to włączenie w zakres definiowanego zjawiska również działalność
systemów politycznych, władz centralnych, systemów prawa, praw jednostki
i obywatela. Jest przy tym znamienne, że badania na owym „trzecim piętrze”
koncentrują się głównie na określaniu stopnia udziału elektoratu w poszczególnych wyborach (odnosi się to oczywiście do społeczeństw demokratycznie
obierających swoje władze), czyli do frekwencji wyborczej, oraz do stosunku,
jaki obywatele (już bez rozróżnienia na korzystających ze swego czynnego
prawa wyborczego czy też niekorzystających) posiadają do wybranych przez
siebie władz. Pod uwagę brany jest przede wszystkim poziom zaufania oraz
przekonania o tym, czy władze (każdego szczebla – od lokalnych po państwowe) rzeczywiście kierują się w swych działaniach dobrem publicznym.
Doskonale widać, że kapitał społeczny może być opisywany i analizowany
jako zjawisko występujące lokalnie, regionalnie i ogólnospołecznie. Jest zresztą
oczywiste, że wraz z włączaniem w zakres zainteresowania działalności gospodarczej i politycznej oraz osiągania wartości uzależnionych, we współczesnych
społeczeństwach, od wyspecjalizowanych systemów zaspokajania potrzeb
(np. oświata, ochrona zdrowia, opieka społeczna, funkcjonowanie prawa itp.)
nieuniknione jest pojawianie się w zasobach kapitału społecznego coraz bardziej sformalizowanych i zhierarchizowanych instytucji – włączając ich sposoby tworzenia, działania i wywierania wpływu. Rodzą się jednakże pytania: czy
są to różne (a może nawet przeciwstawne) kapitały, czy jedne zawierają się
w (i wynikają z) drugich, czy źródła wreszcie, z których biorą swój początek, są
146
Ryszard Czyszkiewicz
od siebie niezależne i właściwe dla każdego z „pięter” z osobna, czy też tworzą
sieć wzajemnych powiązań?
Kapitały – naturalny, majątkowy czy też finansowy – można z mniejszą
lub większą dokładnością zmierzyć, odwołując się na przykład do stopnia zanieczyszczenia środowiska materialnego, długości dróg, liczby, wielkości
i rodzaju zakładów pracy, szkół, długości sieci wodociągowej, wielkości zaangażowanych i zainwestowanych czy też dostępnych środków finansowych;
można również te wielkości sprowadzić do względnych, posługując się na
przykład taką miarą, jak ilość danego dobra, usług, urządzeń, środków finansowych itp. przypadających na jednego (statystycznego) mieszkańca.
Nieco inaczej przedstawia się sprawa z kapitałem ludzkim, choć i tutaj
można posługiwać się takimi miarami, jak liczba osób o określonym poziomie
wykształcenia czy kwalifikacji. Nie można jednak do takich miar odwołać się
w przypadku kapitału społecznego – zaufanie czy też rodzaj i natężenie stosunków międzyludzkich niełatwo poddają się bezwzględnym miarom liczbowym,
a do tego nie muszą charakteryzować się stałymi wielkościami w jakichś
(szczególnie w dłuższych) okresach. Rodzi się także wiele wątpliwości i trudności w określaniu miar porównawczych między kapitałem społecznym odmiennych zbiorowości, regionów i społeczeństw. Nad tym ostatnim zagadnieniem badacze kapitału społecznego zatrzymują się zresztą najkrócej. Istnieje
przekonanie, że o kapitale społecznym decyduje sieć powiązań i stosunków
społecznych, oczywiście różnie rozumianych w różnych społeczeństwach, tym
niemniej w każdym z nich koniecznych, aby orzekać cokolwiek o rozwoju tego
kapitału. Z tego też powodu kapitał społeczny bada się swobodnie, przechodząc
od jednego społeczeństwa do drugiego, nawet tak odległych od siebie, jak na
przykład społeczeństwa włoskie, tanzańskie czy amerykańskie lub azjatyckie.
Ustalenia metodologiczne dotyczące tego, co może być miarą kapitału społecznego, wywodzą się jednak z reguły z refleksji i obserwacji czynionych w
odniesieniu do współczesnych społeczeństw świata zachodniego. Interesującą
koncepcję przedstawił tutaj F. Fukuyama w swoim wystąpieniu przygotowanym
na konferencję International Monetary Fund w 1999 roku (Fukuyama 1999).
Wskazuje, że najpowszechniejszymi sposobami określania kapitału społecznego
jest ustalenie liczby organizacji społecznych działających w obrębie danego
społeczeństwa czy społeczności oraz liczby wchodzących w ich skład członków. Jednakże, mimo pozornej łatwości w liczbowym określeniu tych wielkości, nie jest to zadanie łatwe do wykonania – na przeszkodzie stoi tutaj często
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
147
fragmentaryczność danych wynikająca choćby z braku dokładnych rejestrów
takich organizacji i związków społecznych. Co więcej, jedne z nich mogą prowadzić w miarę dokładne i aktualizowane spisy członków (np. związki zawodowe czy pewne grupy zainteresowań, np. związki filatelistyczne), inne,
o bardziej nieformalnych strukturach, takich spisów mogą nie prowadzić, lub
też mogą one być pełne luk. Dodatkowo należy tutaj uwzględnić fakt, że takie
organizacje i związki mają różną moc oddziaływania i służą zaspokajaniu różnych potrzeb oraz osiąganiu różnych celów, charakteryzują się też różnymi
stopniami wewnętrznej spoistości. Im liczniejsza i bardziej sformalizowana
organizacja, tym większa może być jej siła oddziaływania na sprawy ważne
zarówno dla niej, jak i dla innych uczestników życia społecznego lub politycznego, ale tym mniejsza może być jej wewnętrzna spoistość. Jest to przypadek
między innymi masowych ruchów politycznych, związkowych, obywatelskich
itp., zawsze notujących różnorodne kręgi i stopnie aktywności swoich członków
i zawsze przeżywających trudności w utrzymaniu spoistości w sytuacjach kryzysowych. Im organizacja lub związek są mniejsze i bardziej dedykowane zaspokajaniu specyficznych i niepowtarzalnych raczej potrzeb swoich członków,
tym mniejszą mogą mieć siłę (i w ogóle chęć) oddziaływania na sprawy dziejące się poza kręgiem ich zainteresowania; w większym stopniu wszakże można
liczyć na spoistość i trwałość takiej grupy. Sama rejestracja liczby związków i
liczby uczestniczących w nich członków nie jest zatem wystarczająca, aby
określić kapitał społeczny.
Konieczne jest także drugie podejście, polegające na badaniu poziomu zaufania oraz rodzaju społecznego zaangażowania, jakim charakteryzują się poszczególne elementy sieci stosunków społecznych budujące określony kapitał
społeczny. Dla ich zoperacjonalizowania F. Fukuyama wprowadza pojęcia siły
oddziaływania oraz wewnętrznej spoistości – są one elementami jakościowej
charakterystyki związków społecznych możliwymi do ocenienia tylko przez
zewnętrznych obserwatorów, notujących rzeczywiste działania danych grup
i efekty tych działań. Mimo iż brak jest zgody co do metody pomiaru owego
komponentu jakościowego, Fukuyama uważa, że nie można go pominąć w ocenie poziomu kapitału społecznego. W tym miejscu zaznacza się główne przekonanie dotyczące „natury” kapitału społecznego żywione zarówno przez Fukuyamę, jak też i przez wielu innych badaczy tego zjawiska. Otóż, kapitał społeczny jest tą formą kapitału, która bardziej niż jakakolwiek inna forma musi oddziaływać poza obszarem „macierzystej” grupy; jest on o tyle bardziej znaczą-
148
Ryszard Czyszkiewicz
cy, im bardziej wychodzi poza granice grupy, która go tworzy. Dlatego Fukuyama wprowadza kolejną miarę kapitału społecznego, jakim jest „promień
zaufania”, co oznacza nic innego, jak korzyści osiągane przez grupę niezależne
(inne) od tych, które stara się ona osiągnąć w swoim podstawowym działaniu
– częstą egzemplifikacją tego efektu są purytanie, którzy zasady uczciwości
i moralności w życiu codziennym i w stosunku do innych członków społeczności religijnej przenieśli na teren działalności handlowej oraz rozciągnęli na
wszystkich członków społeczeństwa, co nie pozostało bez wpływu na stosunki
w obrębie całego społeczeństwa. W przypadku promienia zaufania Fukuyama
znajduje pewną wartość liczbową, aczkolwiek trudno nie zauważyć, że jest to
miara nie oparta na niczym innym, jak tylko na przekonaniu, że w każdej kulturze i w każdym otoczeniu społecznym rodzina jest tą właśnie grupą, która osiąga najbardziej „wzorcowy promień zaufania”. Dlatego Fukuyama ustala dla
rodziny nie tyle miarę, co wartość promienia zaufania równą 1. Zabieg taki
pozwala wskazywać grupy, dla których „promień zaufania” jest mniejszy niż
owo modelowe 1, oraz grupy, dla których jest on od tej wartości większy. Inaczej mówiąc, nie chodzi tutaj o wskazywanie konkretnych wartości typu 1,4 czy
–0,6, ale o wydobycie różnorodności działających grup oraz różnorodności
tworzonego przez nich i oddziałującego kapitału społecznego. W przypadku
purytan skutecznie przenoszących swoje normy i zasady na świat kontaktów
z innymi członkami społeczeństwa wartość ta przewyższała 1, w przypadku na
przykład masowego związku zawodowego, którego większość członków jedynie opłaca składki i nie interesuje się zbytnio (jako członkowie tego związku)
niczym i nikim poza tym, co związane jest z warunkami pracy i płacy, wartość
promienia zaufania byłaby mniejsza niż 1.
Swoje miary kapitału społecznego Fukuyama odnosi także do zasobu
ogólnospołecznego (tzn. nieograniczonego do w miarę zamkniętych i autarkicznych grup) – należy zatem uwzględnić nie tylko to, w jakim stopniu kapitał
społeczny poszczególnych grup składa się na wartości i normy całego społeczeństwa, ale trzeba także uwzględnić problem, czy taki cząstkowy kapitał nie
przeciwdziała powstawaniu i rozpowszechnianiu się pozytywnych zasad sprzyjających rozwojowi. W społeczeństwie kształtuje się wiele grup, które w mniej
lub bardziej jawny sposób mogą występować przeciwko porządkowi społecznemu i uniemożliwiać osiąganie przezeń celów, lub mogą to samo czynić
w stosunku do niektórych przynajmniej grup obecnych w tym społeczeństwie
– za przykłady służą tutaj między innymi takie organizacje, jak Ku-Klux-Klan
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
149
czy też wszelkiego rodzaje mafie przestępcze. W innych jeszcze przypadkach
stopień skupienia pewnych grup wobec własnych spraw, przywiązanie do wąskich wartości i odcinanie od uczestnictwa w innych, szerszych kręgach i procesach społecznych może skutecznie hamować dostęp ich członków do wartości
niesionych przez kapitał społeczny tworzony i wnoszony przez otoczenie. Za
przykłady służą liczne grupy w mniej rozwiniętych afrykańskich czy azjatyckich społeczeństwach, zwłaszcza te skupione wokół zamkniętych kręgów rodzinnych. We współczesnych społeczeństwach egzemplifikacją takiego zjawiska mogą być różnego rodzaju grupy sekciarskie. Takie grupy mogą się charakteryzować silną zwartością, możliwością podejmowania skoordynowanych
działań i osiąganiem zamierzonych celów, czyli skądinąd mogą cechować się
znacznym kapitałem społecznym, ale nie przestają tym samym być społecznym
obciążeniem. Grupy tego rodzaju należy opisywać w kategoriach „promienia
nieufności”, jaką wzbudzają w swoim otoczeniu. Podobnie jak „promień zaufania”, również „promień nieufności” ma swoją przykładową wielkość równą 1.
Charakteryzuje on grupy nie wzbudzające nieufności; im większy natomiast jest
„promień nieufności”, tym większa jest wartość przekraczająca 1.
Przedstawione wyżej miary kapitały społecznego wspierają się na jego
dwóch głównych źródłach. Są nimi, według Fukuyamy, działalność państwa
i oddziaływanie systemów religijnych. Ale badacz ten wprowadza jeszcze trzecią, za to zupełnie odmienną, miarę kapitału społecznego. Różni się ona od
dwóch poprzednich tym, że koncentruje się na sferze gospodarczej – przykładem jest rynkowa wartość zakładów (firm) ustalana w drodze przepływu kapitałów (finansowych) w ramach transakcji kupna i sprzedaży. U podstawy tego
podejścia leży przekonanie, że poszczególne firmy działające na wolnych rynkach oprócz pewnych „dotykalnych” wartości (np. technologie, wyposażenie
techniczne), posiadają również ukryty komponent, w skład którego wchodzi
między innymi kapitał społeczny reprezentowany przez pracowników i kręgi
zarządzające. Ten właśnie komponent również jest przedmiotem decyzji o kupnie–sprzedaży danego przedsiębiorstwa. W ten sposób Fukuyama zmierza do
wskazania kolejnego aspektu funkcjonowania kapitału społecznego – globalizacji. Nadaje on jej rolę łamiącej bariery tworzonej przez tradycyjne kultury, może nie tyle niszczącej je, ile przekazującej te wartości, normy i zasady, które
pozwalają kulturom sprostać wymaganiom współczesności i nowoczesności,
nieuchronnie nacechowanym właśnie globalizacją. Nie jest ona żadnym wyborem dla grup społecznych, związków i organizacji czy dla całych społeczeństw.
150
Ryszard Czyszkiewicz
Problemem jest to, czy w nieuniknionych procesach globalizacji podmioty te
znajdą się po stronie zwycięzców czy przegranych. To dla potrzeb globalizacji
Fukuyama wprowadził ekonomiczną miarę kapitału społecznego. Żadna
z wcześniej przezeń omawianych miar kapitału społecznego nie jest możliwa do
precyzyjnego stwierdzenia za pomocą niezbitej metody, może poza właśnie ową
trzecią „ekonomiczną” miarą. Nie sposób ocenić, który film jest najlepszym
filmem, jaki kiedykolwiek nakręcono, ale łatwo można stwierdzić, który obejrzało najwięcej widzów i który zarobił najwięcej pieniędzy.
Problemu globalizacji nie można jednak sprowadzać tylko do ram ekonomicznych, inaczej zresztą wszelka dyskusja na temat pojęcia kapitału społecznego, a zwłaszcza krytyka, również będzie musiała się ograniczyć do takich
samych ram. Chcąc uniknąć takiej pułapki, warto się zastanowić przede wszystkim nad kwestią urealnienia lub inaczej – sprowadzenia miar kapitału społecznego do wielkości w jak największym (jeśli nie w całkowitym) stopniu mierzalnych. Jedną z takich prób było opracowane przez Bank Światowy narzędzie do
pomiaru kapitału społecznego (Social Capital Assessment Tool
– SCAT). Zakładało ono badanie kapitału społecznego na trzech poziomach.
Pierwszy dotyczy charakterystyki społeczności – wykorzystywane informacje
są przede wszystkim ilościowymi (np. w odniesieniu do poziomu zdrowotności
są to informacje o stopie śmiertelności noworodków, średniej wadze nowo urodzonych dzieci, śmiertelności osób przed osiągnięciem wieku dorosłego itp.; w
odniesieniu do zaangażowania w społeczne życie zbiorowości mogą to być dane
o frekwencji w wyborach, wielkości dotacji na cele charytatywne, czytelnictwie
lokalnych gazet itp.) oraz pochodzą z oficjalnych danych gromadzonych i udostępnianych przez odpowiednie władze. Drugi poziom ogniskuje się na badaniu
gospodarstw domowych i zdaje relację z ich stanu posiadania, jak
i ogólnie warunków życia ludzi i rodzin. Trzeci dotyczy instytucjonalnego komponentu życia zbiorowości, a zwłaszcza rodzaju i charakteru stosunków między
formalnymi i nieformalnymi instytucjami i organizacjami; analizuje także
kształt i działanie instytucji mających największy wpływ na przebieg życia danej zbiorowości.
Użyteczność takich danych ma polegać na dostarczaniu międzynarodowym instytucjom finansowym odpowiedniego materiału do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Walor ten, skądinąd bardzo użyteczny, stanowi równocześnie o ograniczeniach metody. Metoda SCAT jest w gruncie rzeczy sposobem na dokonanie inwentaryzacji zasobów danej zbiorowości czy danego re-
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
151
gionu, wśród których zasoby związane z kapitałem społecznym wcale nie występują na pierwszym planie. Zgodnie z samą koncepcją kapitału społecznego
nie wszystko da się w ten sposób określić i policzyć. Nie można na przykład
uchwycić tak kluczowego dla tej koncepcji czynnika, jak poziom zaufania społecznego. Za pomocą SCAT w istocie można podejmować udane decyzje inwestycyjne zadowalające inwestora – nie zawsze jednak musi się to przyczyniać
do polepszenia stanu materialnego i poczucia zadowolenia lokalnej społeczności. W odróżnieniu od wcześniejszych koncepcji, kapitał społeczny postrzegany
jest tutaj przede wszystkim nie jako dorobek, dziedzictwo kulturowe (choć takie
są jego źródła), ale jako narzędzie sprawnego działania i osiągania celów. Celem tym jest przede wszystkim (choć nie jest to cel jedyny) sprawność
w działalności gospodarczej: produkcji i dystrybucji dóbr, usług i towarów oraz
zapewnianie im odpowiedniego stopnia konkurencji na światowych rynkach.
Nie oznacza to jednak, że musi to być związek konieczny i nierozerwalny.
Według R. Putnama (1993a) kapitał społeczny jako narzędzie (tool) ma następujące cechy: jest własnością społeczną, jest zjawiskiem kumulującym się, tzn.
udane akty kooperacji ułatwiają ich kontynuację także w obszarach, których
początkowo nie obejmowały, ale w związku z tym jest to narzędzie, które zanika, jeśli nie jest wykorzystywane. To różni kapitał społeczny od innych form
kapitału (naturalnego, materialnego, nawet ludzkiego). Dlatego też trzeba
o niego szczególnie zabiegać i szczególnie dbać. W tym momencie kapitał społeczny staje się ponownie wartością społeczną ważną samą w sobie. Jego
utrzymywanie na pożądanym poziomie mobilizacji staje się konieczne, albowiem zawsze może być on użyty w innym czasie i dla osiągania celów często
znacznie odleglejszych niż te, których osiągnięciu pierwotnie służył. Może być
również przeniesiony na inne grupy społeczne i włączyć je w zasięg swego
oddziaływania. Co więcej, kapitał społeczny jest jedynym, który dopuszcza
uczestnictwo jednostek o niższym statusie materialnym, zawodowym czy społecznym. Aktywność i zaangażowanie, pomysły i idee, sama wreszcie obecność, jeśli chodzi o jej zamanifestowanie w masowych ruchach, nie są przymiotami jedynie najlepiej wykształconych czy też najbardziej majętnych. Nie pielęgnowany – nie tylko nie rozwija aktywności i zaangażowania, ale wręcz je hamuje i niweczy. Putnam przedstawia tu przykłady niszczącego wpływu na
przykład gospodarki albo decyzji struktur państwowych na lokalne zasoby kapitału społecznego. Likwidacja miejscowego zakładu pracy, miejscowej szkoły
(których działanie być może nie ma większego sensu ekonomicznego) staje się
152
Ryszard Czyszkiewicz
nie tylko dotkliwym przeżyciem dla zaangażowanych jednostek, ale czyni także
znaczący uszczerbek w lokalnych społecznościach, ich zdolnościach do samoorganizacji i podejmowania trudu samodzielnego zaspokajania swych potrzeb
– czyni po prostu uszczerbek w kapitale społecznym, czasami zupełnie go niszcząc. Efektem nader często jest wzmożona emigracja ludzi z danych rejonów,
co nieuchronnie zubaża zasoby kapitału społecznego, zwłaszcza że ci, którzy
pozostają, zmagają się z różnymi patologiami życia, nie znajdując satysfakcjonującego rozwiązania.
W przedstawianych dotychczasowych refleksjach ujawnia się powszechne
nieomal przekonanie, że kapitał społeczny jest nieodzowny dla osiągnięcia celu,
jakim jest rozwój społeczny. Społeczeństwo (czy społeczności) może nawet
trwać pokoleniami przy słabo rozwiniętym kapitale społecznym (i ludzkim), ale
nie jest w stanie się rozwijać, tzn. wykazywać nowych potrzeb i umieć je zaspokajać. Dodatkowo, jeśli przyjmie się założenie, że jest to narzędzie, które
musi być używane, aby nie zaniknąć, to można sobie zadać pytanie, co się w
istocie dzieje, gdy z taką sytuacją mamy do czynienia, tzn. gdy kapitał społeczny się wyczerpuje. Podobnie jak trzeba postawić pytanie o to, jak powstaje kapitał społeczny i w jaki sposób go mierzyć; trzeba też postawić pytanie o to, w
jaki sposób mierzyć jego zanikanie. Odpowiedzi na te pytania ponownie starał
się udzielić w swoich pracach Putnam (1995a, 1995b). Ich przedmiotem są malejące zasoby kapitału społecznego w Stanach Zjednoczonych, a miarą tego
zjawiska jest malejący udział Amerykanów we wszelkiego rodzaju związkach,
stowarzyszeniach, grupach, kręgach społecznych itp. Tym samym zresztą maleje także liczba samych tych grup i stowarzyszeń jednoczących swych członków
dla osiągnięcia jakiegoś celu, ale również pozwalających im na wymianę poglądów czy choćby prostą wymianę myśli. Oprócz wszystkiego innego oznacza to
ograniczenie kręgów aktywnie formujących opinię publiczną (Sartori 1994).
Można jednak mieć wiele wątpliwości, może nie tyle co do samych wniosków, do których Putnam dochodzi (mogą one jakimś sposobem być trafne), ile
do samej metody, na podstawie której doszedł do swoich ustaleń. Po pierwsze –
nie jest znana i właściwie nigdy nie była znana liczba takich związków, ani
obecnie, ani w przeszłości. Trudno zatem wyrokować o wzroście lub spadku ich
liczby. Po drugie – przynajmniej część takich stowarzyszeń (i to zapewne wcale
niemała) ma charakter efemeryczny, powstaje i zanika, czasami (ale nie zawsze)
się odtwarza. I wcale nie chodzi tu o doniosłość i znaczenie ani celu, ani grupy.
Opinia i energia przejawiane w działaniu, podobnie jak wpływ na sprawy wy-
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
153
kraczające
poza
podstawowy
cel
całej
rzeszy
dobrowolnych
i nieformalnych grup skupiających i aktywizujących na przykład żony górników, mogą być wcale nie mniejsze niż wpływ związku zawodowego grupującego ich mężów. Bogactwo zmian, pojawianie się nowych grup, związków
i stowarzyszeń są zresztą przez Putnama zapoznawane i niedoceniane. W gruncie rzeczy chciałby on widzieć świat takich związków społecznych niezmiennym w swoich poprzednich kształtach. Musiałoby to wręcz oznaczać (gdyby
wyciągać konsekwencje) pokoleniowe dziedzictwo i odtwarzanie uczestnictwa
– można jednak mieć wątpliwości, czy stworzyłoby to nowe zasoby kapitału
społecznego. Podobnie, zrealizowanie celu nie usprawiedliwia dalszego trwania
grupy. Uciekając się do przykładu polskiego – jeśli w danej społeczności powstanie bardziej sformalizowana więź, na przykład w obronie likwidowanej
wiejskiej szkoły (przykład wcale nie tak rzadki), to po wygranej lub przegranej
walce sens takiego stowarzyszenia staje pod znakiem zapytania, a właściwie
bezpowrotnie znika. Prawdziwą wartością jest to, czy na tej kanwie powstają
nowe grupy i związki stawiające przed sobą nowe zadania, a przede wszystkim
zachowujące powstałą wcześniej więź oraz chęć dalszego wspólnego działania
w dowolnej, innej sprawie. Rozstrzygnięcie takich dylematów wymagałoby
jednak analizy jakościowej, tego jednak R. Putnam nie czyni, zadowalając się
analizą ilościową, dalece niewystarczającą.
Punkt widzenia Putnama jest punktem widzenia tradycjonalistycznym,
ażeby nie powiedzieć nostalgicznym. Optuje on za tradycyjnym społeczeństwem obywatelskim wyróżniającym się tym, iż jego członkowie są zainteresowani i poczuwają się do odpowiedzialności za bieg spraw dotyczących nie tylko
ich samych, ale także innych współobywateli, oraz że te postawy aktywnie manifestują w osobistych kontaktach. Ten właśnie aspekt stosunków między
ludźmi Putnam wysuwa na plan pierwszy. Pisze, że współczesne związki mają
charakter „związków mailowych”, które jednak „nie są prawdziwymi związkami, w których członkowie spotykają się ze sobą. Związki między członkami
odnoszą się do wspólnych symboli czy ideologii, ale nie dotyczą samych ludzi”
(1995b). Zmianę w społecznym (lub mówiąc inaczej – obywatelskim) zaangażowaniu Putnam postrzega w kontekście zmian pokoleniowych. Nie oznacza to
wszakże, że ludzie starsi są – z definicji – bardziej zaangażowani w różnego
rodzaju związki i uczestnictwo w nich (częściej przynależą do różnych organizacji i stowarzyszeń, częściej czytają lokalne gazety, częściej głosują itp.) od
ludzi w młodszym wieku. R. Putnam uważa, że ludzie należący obecnie do star-
154
Ryszard Czyszkiewicz
szych i najstarszych pokoleń są bardziej zaangażowani, bo urodzili się w latach,
gdy takie postawy były czymś naturalnym. Określa jedno-cześnie cezurę czasową między owymi „osobistymi” a „mailowymi” związkami. Przełom dotyczy
pokolenia,
które
przyszło
na
świat
na
początku
lat
60.
XX wieku. Czynnikiem, który zmienił wzory społecznej partycypacji była,
według R. Putnama, telewizja. „Sprywatyzowała” ona wolny czas i odsunęła
ludzi od siebie. Od tej pory członkowie społeczeństwa oduczyli się kontaktów
osobistych i nie nauczą się już tego, nawet w miarę upływu lat (tzn. nie staną się
bardziej „społeczni” w miarę, jak będą starsi).
Podobne poglądy wyraża E. Uslaner (2002). Autor ten wskazuje na znaczenie wieku, ale w kontekście pokolenia, w którym dana jednostka się uformowała, a nie samej tylko liczby lat. Zaufanie nie zmienia się (nie przyrasta na
przykład) wraz z tym, jak się starzejemy, stajemy się bardziej doświadczeni
i mądrzy tym doświadczeniem. Wręcz przeciwnie, raz ukształtowany poziom
zaufania będzie już towarzyszył danemu pokoleniu do końca, sprawiając, że
będzie ono się różniło pod tym względem od innych pokoleń. Postawa zaufania
jest uogólnionym doświadczeniem pokoleń wychowujących nowych członków
– nie jest to jednak wpływ determinujący bezwarunkowo, inaczej mielibyśmy
do czynienia z linią pokoleń o coraz większym (lub o coraz mniejszym) poziomie zaufania. Tak się nie dzieje. Po pokoleniu bardziej ufającym może przyjść
pokolenie ufające mniej. Dla Uslanera cezurą pokoleniowego poziomu zaufania
są również lata 60. XX wieku. Wskazuje jednak na inne zjawiska charakterystyczne dla tamtych czasów, a budujące więź i zaufanie w obrębie pokolenia
– przede wszystkim ruch sprzeciwu wobec wojny w Wietnamie oraz ruch poparcia dla praw obywatelskich. Podobnych, osobistych przeżyć nie doświadczały następne pokolenia, zastępując je najczęściej odbiorem treści przenoszonych
przez telewizję. W tym kontekście można się zastanawiać nad wpływem na
tradycjonalistycznie pojmowany kapitał społeczny kolejnych, nowych form
komunikacji między ludźmi, niesionych przez rozwój technik elektronicznych.
Chodzi tu na przykład o Internet i możliwości, jakie tworzy on przed ludźmi
chcącymi się ze sobą komunikować (i to nie tylko w obrębie regionu czy kraju,
ale całego świata). Być może obecnie więcej ludzi porozumiewa się ze sobą za
pomocą tego środka, niż rozmawiając w kontakcie osobistym lub pisząc listy.
Samo porozumiewanie się nie jest jedyną rzeczą, do której Internet jest używany. Coraz częściej służy do wyrażania opinii, jej mobilizowania, a w konsekwencji wywierania nacisku na bieg spraw, które interesują ludzi. Wiele trady-
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
155
cyjnych środków komunikacji oraz formułowania opinii publicznej coraz częściej sięga po głosy internautów, gdy pragnie przedstawić opinie ludzi na sprawy ich dotyczące; ci zaś ślą do odpowiednich instytucji e-maile zawierające
wyrazy sprzeciwu i protestu lub poparcia. W niektórych wypadkach nawet
udział w wyborach jest możliwy za pomocą sieci komputerowej. Nie oznacza to
braku istnienia potrzeby osobistego uczestnictwa – dobrym wyrazem tego są
masowe protesty przeciwko wojnie w Iraku (mające miejsce także w USA)
– być może jednak coraz bardziej potrzeba taka ogranicza się z jednej strony do
spraw fundamentalnych i kontrowersyjnych, a z drugiej, budzących największe
emocje – może to równie dobrze być zabawa lub happening (w Polsce dobrym
przykładem jest akcja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, niemogącej
zresztą zaistnieć bez telewizji).
Wszystkie koncepcje kapitału społecznego odwołują się do jednego źródła
– są nim normy i wartości tworzone w określonych kręgach kulturowych
i w nich również poszukujące odpowiadających im sankcji. Punkt wyjścia nie
oznacza jednak tego samego punktu dojścia. Fukuyama widzi w kapitale społecznym narzędzie stale doskonalone w celu odniesienia zwycięstwa w globalnej konkurencji. Zwycięstwo to wydaje się najlepszym sprawdzianem jakości
kapitału społecznego. Putnam dostrzega inny aspekt procesu, polegający na
erozji dotychczasowych wartości preferujących bliskie, osobiste kontakty między ludźmi. Obecnie kontakty te korzystają z coraz większej ilości technicznych
środków pośredniczących, odrywając ludzi od siebie jako od osób. Putnam
twierdzi, że oznacza to powolne zanikanie kapitału społecznego. Prawdziwsze
jednak byłoby stwierdzenie, że zanika tradycyjna jego postać, taka, jaka była
kształtowana niemal do końca XX wieku. Zmiany tego typu (pogłębiane przecież stale przez rozwój różnych technik i sposobów komunikowania się) są
nieuchronne, lecz przed społeczeństwami staje pytanie (a przynajmniej Putnam
je stawia), czy są to zmiany pozytywne i pożądane i co należałoby z nimi zrobić
– a jest to, jak konkluduje – problem, którego nie można roztrząsać samotnie,
lecz właśnie razem, w osobistym kontakcie z innymi ludźmi (Putnam 1995b).
Kapitał społeczny, w każdej z omawianych koncepcji mocno osadzony
w kontekście historycznym, pozostaje pojęciem wymagającym ustawicznego
uaktualniania. Jest bardzo ważną (a nawet coraz ważniejszą) kategorią opisową
analiz mechanizmów rozwoju społecznego. Jest to szczególnie istotne z punktu
widzenia socjologii badającej wpływ struktur i więzi społecznych na osiąganie
celów. Z tego powodu prowadzenie badań zarówno nad samą koncepcją kapita-
156
Ryszard Czyszkiewicz
łu społecznego, jak i formami jego manifestacji i rezultatów powinno być kontynuowane, a w przypadku takiego kraju jak Polska – szczególnie intensyfikowane.
Literatura
Bourdieu P. 1986, The Forms of Capital, w: J.G. Richardson (red.), Handbook for Theory and Research for the Sociology of Education, s. 241–258, Greenwood Press,
New York.
Cichocki R., Podemski K. 1998, (red.) Życie w Poznaniu 1997. Mieszkańcy Poznania
o swoim mieście, Ankieter, Poznań.
Coleman J.S. 1988, Social Capital in the Creation of Human Capital, „American Journal of Sociology” 94, s. 95–120.
Fukuyama F. 1997, Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu, PWN, Warszawa–Wrocław.
Fukuyama F. 1999, Social Capital, www.imf.org.
Grosse T.G. 2002, Przegląd koncepcji teoretycznych rozwoju regionalnego, „Studia
Regionalne i Lokalne”, UW, Europejski Instytut Rozwoju Regionalnego i Lokalnego, nr 1 (8).
Hudson L.J. 1920, The Community Center, Silver, Burdette and Co., Boston.
Olson M. 1982, The Rise and Decline of Nations. Economic Growth, Stagflation and
Social Rigidities, Yale University Press, New Haven, CT.
Putnam R.D. 1995, Demokracja w działaniu. Tradycje obywatelskie we współczesnych
Włoszech, Znak, Kraków.
Putnam R.D. 1993, The Prosperous Community – Social Capital and Public Life,
„American Prospect” 13.
Putnam R.D. 1995, Bowling Alone: America’s Declining Social Capital, „Journal
of Democracy” (January).
Putnam R.D. 1995, The Strange Disappearance of Civic America, www.prospect.org.
Sartori G. 1994, Teoria demokracji, PWN, Warszawa.
Uslaner E.M. 2002, The Moral Foundations of Trust, Cambridge University Press.
Zarycki T. 2002, Region jako kontekst zachowań politycznych, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa,
Znaniecki F., Ziółkowski J. 1984, Czym jest dla Ciebie miasto Poznań? Dwa konkursy:
1928/1962, PWN, Warszawa–Poznań.
Kapitał społeczny – między tradycją i globalizmem
157
SOCIAL CAPITAL – BETWEEN TRADITION AND GLOBALISM
Summary
There is a growing concern about so called social capital and its role in development. The term – social capital – was introduced in the first half of XX century but was
granted a new meaning in works of J. Coleman, R. Putnam, P. Bourdieu and F. Fukuyama at the end of 20th century. The focus of the term is trust. It means that the
members of certain groups or a society as a whole might expect honest and reliable
behaviour from each other in any circumstances. Trust is backed on the systems of
norms, social values and sanctions developed within the ages of social life. It is unlikely
to achieve development without developing social capital. However, as there are no
debates over the definitions of social capital, there are some differences in understanding the goals it helps to gain. Generally speaking there are two points of view. First is
represented, among others, by F. Fukuyama – in this view the social capital is a tool of
globalisation and is necessary to keep societies in the top of competition challenges in
the
fields
of economy. The second one, represented by R. Putnam sees social capital as a tool for
maintaining social nets among people. These personal ties disappearing rapidly as new
generations accustomed to „privatise” their leisure time (TV, Internet etc.) prevail
among older generations.
158
Ryszard Czyszkiewicz
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
OKSANA KOZŁOWA
Uniwersytet Szczeciński
MIGRACJA W ŚWIECIE UNIWERSYTETU
We wszystkich stadiach istnienia uniwersyteckiego świata odtwarzały się
przesiedlenia, przemieszczenia, ruch – jednym słowem migracja. Migrowali
zarówno studenci, jak i badacze-wykładowcy, całe szkoły i uniwersytety. Uniwersytecki świat odtwarzania wiedzy i wykształconych ludzi (kultury i kulturalnych) w procesie samookreślenia dąży do uniwersalności w treści i formie.
To dążenie realizuje się obecnością w nim intensywnych, zmiennych procesów,
stałych przemieszczeń. Jednocześnie zaś, ten uniwersytecki świat jest głęboko
niejednorodny, urozmaicony, złożony – i tym właśnie bogaty. Ochronie niejednorodności służy odwrotny migracji proces – umiejscowienia, utrwalenia podsystemów uniwersyteckiego świata wewnątrz jego granic, określanych warunkami ekonomicznymi, politycznymi, kulturalnymi, a nawet przyrodniczymi.
W ten sposób dwie charakterystyki: przestrzenne umocnienie i ruchomość
w przestrzeni uczestników odtwarzania życia uniwersyteckiego są atrybutami
uniwersyteckiego świata, chociaż ich połączenie jest zawsze specyficzne.
Analiza zmiany migracji w świecie uniwersytetu studentów i wykładowców pozwala zauważyć, jak ten świat powstawał, jak powoli określały się jego
treść i forma.
W procesie samoorganizacji przestrzeni uniwersyteckich praktyk przejawiają się dwa podstawowe wektory rozwoju tej przestrzeni: 1) dośrodkowy,
określający przemieszczenia z peryferii do centrum odtwarzania kultury i ludzi
160
Oksana Kozłowa
kultury; 2) odśrodkowy, pod wpływem którego realizuje się przemieszczenie-rozmieszczenie wzdłuż peryferii, w naród, w którym rodzi się kultura.
Powstanie i rozwój uniwersytetu doprowadza do uformowania takiego stosunku do kultury, w którym występuje ona wobec jej nosiciela jednocześnie
jako cel sam w sobie i jako sposób służenia społeczeństwu. Kultura pozwala jej
nosicielowi na zajęcie specyficznego miejsca w przestrzeni społecznej dzięki
przezwyciężeniu powszedniości i wpływaniu na codzienność z nowej pozycji.
Owa specyficzna pozycja zaznacza się już na początku powstania światu uniwersytetu w traktacie z XIII wieku O nauce szkolnej1: „Niech będzie wolny od
zagrożeń stan ubóstwa – czysty, zadowalający się małym, mężnie znoszący
napaści, zawsze dążący ku wyższemu, posłuszny wszystkim i gotowy do
uczynności, małomówny, wierny w służbie, uczciwy i przyjemny w towarzystwie, pozbawiony hardego serca”.
Pierwsze uniwersytety powstają jako międzynarodowe stowarzyszenia.
Wykłada się w nich w języku łacińskim, chroniąc wspólnotę komunikacji. Jednocześnie już od drugiej połowy XIII wieku wewnątrz uniwersytetów powstają
stowarzyszenia według narodowości. Na paryskiej Sorbonie były cztery, składające się z Francuzów, Pikardyjczyków, Anglików oraz Niemców, natomiast
w Bolonii – ponad 17. Przy czym w Bolonii studenci, których zebrało się tam
10 tysięcy z całej Europy i nie tylko, podzielili się na dwie universitas: ultramontani – „ci, którzy pochodzą zza gór” (Alp), czyli wszyscy cudzoziemcy,
i citramontani – studenci włoscy. Każda z tych dwóch części Uniwersytetu
Bolońskiego wybierała własnego rektora.
Wydarzenia polityczne bezpośrednio odzwierciedlały się w migracji uniwersyteckiej. Na przykład pod koniec wieku XVI, za czasów Cervantesa , kiedy
Hiszpanie sprawowali kontrolę nad prawie całymi Włochami, panowali w Neapolu i na Sycylii, w Genui, Hrabstwie Mediolańskim, nawet rektorem słynnego
uniwersytetu w Padwie był Hiszpan. Ogólnie studentów narodowości hiszpańskiej było znacznie więcej niż studentów włoskich.
Równolegle do stabilizacji mapy politycznej zmienia się migracja w świecie uniwersytetu. Topologia danego świata staje się bardziej skomplikowana.
Wzrasta rola uniwersytetów w rozwoju kultur narodowych. Aktywność twórców kultury w większym stopniu koncentruje się na rozwiązywaniu problemów
1
Patrz: Трактат „О Школьной науке”. Антология педагогической мысли христианского Средневековья, t. 2, Москва 1994.
Migracja w świecie uniwersytetu
161
wewnątrznarodowych. W życiu uniwersyteckim przeprowadzenie zajęć i przygotowywanie tekstów naukowych coraz częściej realizuje się w językach narodowych.
Powstające nowe uniwersytety intensywnie formują narodowe przestrzenie
wydarzeń kulturalnych. Na przykład rozwój Uniwersytetu Moskiewskiego reorganizuje strukturę komunikacji kulturalnej w całym kraju. Inaczej łączy miasto uniwersyteckie z miastami, z których przybywają studiować i do których
wyjeżdżają wykładać, z zagranicą, gdzie odbywali staż moskiewscy studenci
i gdzie zdobyli wyższe wykształcenie profesorowie, skąd przyjeżdżali też naukowcy – członkowie stowarzyszeń naukowych powstałych przy uniwersytecie.
Uniwersytet wprawił w ruch nowe potoki migracyjne między Moskwą a Kazaniem i Heidelbergiem.
W XVIII i XIX stuleciu uniwersytety w większości uwalniają się spod
kontroli Kościoła, ale natychmiast dostają się pod kontrolę państwa. Odtąd aż
po dzień dzisiejszy kontrola ta wpływa również na migrację wykładowców
i studentów. W ten sposób, nawiązując do wyżej wymienionego przykładu,
migracja profesorów niemieckich do powstającego Uniwersytetu Moskiewskiego i innych uniwersytetów w Rosji była organizowana przez państwo. Właśnie
państwo prowadziło politykę zabezpieczenia migracji niemieckich naukowców,
którą uznawano za tymczasową. Istotę tej polityki wyłożył wielki społeczny
kurator moskiewskiego okręgu szkolnego w pierwszych latach XIX wieku M.N.
Murawiow: „Powinniśmy teraz korzystać z pracy zagranicznych profesorów, by
w przyszłości z nich nie korzystać” (Pietrow 1997: 70).
W XIX wieku przestrzeń życia uniwersyteckiego transformuje się pod
wpływem wzmocnienia ruchu z centrum na peryferie kulturowe społeczeństwa.
W Anglii i w innych państwach demokratyzuje się wyższe szkolnictwo – powstają University Extension (dosłownie – rozszerzenie uniwersytetu). W Rosji
studenci i profesorowie pracują nad tworzeniem szkół niedzielnych dla niższych
warstw społecznych. Mniej więcej w tym samym czasie w krajach skandynawskich, np. w Finlandii, powstają uniwersytety narodowe oraz chłopskie.
W XX wieku, na etapie równoległego istnienia dwóch światowych obozów – kapitalistycznego i socjalistycznego – przerywa się wolna migracja wykładowców i studentów pomiędzy uczelniami tych obozów. Konfrontacja polityczna negatywnie wpłynęła na niezbędną dla rozwoju życia duchowego migrację, która coraz częściej przeistacza się w emigrację, będącą najbardziej męczącym dla człowieka wariantem mobilności przestrzennej, związanym z tragicznie
162
Oksana Kozłowa
nieodwracalnym opuszczeniem ojczyzny. Wewnątrz tych obozów uniwersytety
spełniają funkcję podtrzymywania przeciwstawnych paradygmatów.
W przypadku systemu socjalistycznego jest to paradygmat służenia społeczeństwu, natomiast w przypadku systemu kapitalistycznego – paradygmat służenia
człowiekowi. Ten ostatni zakłada aktywizację mobilności społecznej, otwartość,
rynkowo warunkowaną efektowność działań ekonomicznych. Warto zauważyć,
jak synchronicznie pod koniec lat 60. XX wieku podnoszą się fale uniwersyteckiego, przede wszystkim studenckiego, protestu przeciwko ograniczoności każdego z tych paradygmatów: ruch „nowej lewicy” na Zachodzie
i antysocjalistyczny ruch na Wschodzie, gdzie najważniejszą rolę także odegrali
przedstawiciele świata uniwersytetu.
Wraz z nadejściem XXI wieku, według J. Baudrillarda, uwidoczniły się
dwa „sposoby niweczenia historii, wyjścia z niej”: „Pierwszy – to biurokratyczne zamrażanie, które w całości odrealnia świat, stwarza fantastyczne artefakty.
Drugi – to koniec historii, zastygnięcie konstelacji historycznej, utrata namiętnego stosunku do historii, jej całościowe rozcieńczenie konsumpcją. Konsumpcja być może nie jest nawet najważniejsza. Raczej rozcieńczenie
w obojętności, niezróżnicowanie samych stawek” (Ryklin 2002: 62).
Na początku ХХI wieku świat przeżywa kryzys w sferze samookreślenia
symbolicznego i okres rozkwitu konsumpcji. Nie można nie brać tego pod uwagę, usiłując zrozumieć przyczyny intensyfikacji przestrzennych przemieszczeń
ludzi i grup społecznych. Migracja na całym świecie wzrosła w sposób bezprecedensowy. Uniwersytecki świat nie stał się tu wyjątkiem.
Z jednej strony naturalne jest, że przezwyciężenie poprzedniego zamknięcia doprowadziło do zwiększenia wymiany – informacji i programów nauczania, studentów, badaczy oraz wykładowców – między społeczeństwami, które
były przez tak długi okres od siebie odizolowane. Jednak z drugiej strony to, że
ta wymiana przyjęła charakter wyraźnie asymetryczny, nie dla wszystkich jest
naturalne. W krajach przechodzących na stosunki rynkowe społeczeństwo zachodnie wspiera uniwersytety za pomocą programów międzynarodowych, chociaż realizację takich programów jak „Tempus” i „Copernicus” coraz częściej
ocenia się negatywnie. Są one rozpatrywane jako narzędzia do wykorzystywania potencjału naukowego wspieranych państw, przepompowywania z nich
wysoko wykwalifikowanych kadr. Na poziomie regulowania państwowego
coraz bardziej przejawia się niepokój, który określa się jako „problem bezpieczeństwa”. Z jednej strony państwa, które przeżywały kryzys przebudowy spo-
Migracja w świecie uniwersytetu
163
łecznej w latach 90. XX wieku nie były w stanie wspierać system wyższego
wykształcenia, hojnie wynagradzać trud pracujących w tym systemie fachowców, i nie mogą też, jak wcześniej, zakazać owym specjalistom migracji. Powstaje tu cały kierunek badań procesu „ucieczki mózgów”, unaocznia się technologia wykorzystywania stażów naukowych w celu stymulacji migracji specjalistów na Zachód (Арефьев 2004: 144–158). Z drugiej strony przybiera
jednokierunkowy – na Wschód – strumień tłumaczonej (przede wszystkim
z języka angielskiego) literatury edukacyjnej. Nowy rynek usług edukacyjnych
aktywnie bierze przykład z zachodniego biznesu edukacyjnego.
Na losy ludzi, którzy poświęcili się pracy na uniwersytecie wyjątkowo
dramatycznie wpłynęło zjednoczenie Niemiec. Na przykład migracja w latach 90. XX wieku do Austrii ze wschodnioniemieckich uniwersytetów profesorów slawistów była faktycznie emigracją wymuszoną.
Zaostrzenie sytuacji migracyjnej w systemie szkolnictwa wyższego jest
związane z nakładaniem się procesów transformacji społeczno-politycznej
i ekonomicznej oraz z przyspieszeniem rozwoju informacyjno-technologicznego. Walka konkurencyjna nadaje kształt hierarchicznej strukturze współczesnego społeczeństwa globalnego. Zwycięzcami w tej walce okazują się te kraje
i regiony, w których najbardziej rozwinęły się – wykorzystywane w produkcji
– wiedza i nauka, a więc niezbędna do tego infrastruktura – system wyższego
wykształcenia.
Nie przez przypadek podczas powstawania Unii Europejskiej właśnie procesy edukacji i odtwarzania wiedzy były jako pierwsze wciągnięte w sferę regulacji międzynarodowej. Powstaje wspólna polityka edukacyjna, której elementem jest też regulacja procesów migracji. Pojawiają się ogólnoeuropejskie
uczelnie, takie jak European University Institut we Florencji czy College of Europe w Belgii. „Europa wiedzy” powołana została do zjednoczenia Europejczyków, do pokojowego demonstrowania ich dominującej roli w rozwoju ludzkości
na etapie „trzeciej fali” w warunkach rozwoju społeczeństwa informacyjnego.
W procesie tym główną rolę odgrywają uniwersytety, które „powoli przygotowywały Zjednoczoną Europę” (Общеевропейский процесс и Гуманитарная
Европа. 1995). Ale nawet z tego regionu, reprezentującego najwyższy poziom
jakości życia społecznego, wykładowcy migrują do Stanów Zjednoczonych. Na
przykład w Wielkiej Brytanii migracja ta rozpatrywana jest jako problem, który
musi być rozwiązany na poziomie państwowym.
164
Oksana Kozłowa
Właśnie Stany Zjednoczone faktycznie określają dzisiaj kryteria rozwoju
świata uniwersytetu, dlatego że de facto właśnie w tym państwie znajduje się
centrum przestrzeni uniwersyteckiej. Zgodnie z jednym z najbardziej znanych,
ogólnoświatowych rankingów uniwersytetów, który co roku jest przygotowywany przez chińskich badaczy z Institut of Higher Education Uniwersytetu
Szanghajskiego im. Jiao Tong, spośród 500 najlepszych uniwersytetów świata
168 znajdują się w USA, a spośród 20 najlepszych tylko 3 – Cambridge, Oksford i Uniwersytet Tokijski – nie są uczelniami amerykańskimi. Być może warto zwrócić uwagę na to, że podczas ustalania rankingów ogromną przewagę
zdobywa ten uniwersytet, na którym pracuje noblista. To, rzecz jasna, dobrze
znane jest laureatom Nagrody Nobla sprzedającym swoją markę za wysoką
cenę. W wyniku tego najwyższe pozycje w rankingach nierzadko zajmują uniwersytety najbogatsze (najwięcej noblistów wykłada na Uniwersytecie Yale).
Sytuacja w świecie odtwarzania wiedzy oraz wykształcenia jest jednak
bardzo skomplikowana i zmienna. Kierunku jej zmian też nie jest łatwo przewidzieć. Już kilka dziesięcioleci temu na mapie „znających świat” szczególne
miejsce zajęła Japonia – państwo, w którym ośrodki wyższego wykształcenia
wyrastały ze szkół rodzinno-klanowych. Japoński świat wiedzy przez bardzo
długi okres obchodził się bez migracji. Nawet dzisiaj pozostaje on w pełni
„wyspowym”, nie pretenduje do uniwersalności, wręcz przeciwnie – walczy
o swą unikalność i ją podkreśla. Migracja przedstawicieli japońskich uniwersytetów umacnia zakorzenione w kulturze narodowej wyobrażenie o tym, że Japończyk potrafi oswoić kulturę całego świata, zaś kultura japońska jest dostępna faktycznie tylko Japończykom.
Teraz jednak to już nawet nie Japonia okazuje się liderem w walce o nową
wiedzę i jej wykorzystywanie. Najefektywniejszym systemem odtwarzania
wiedzy bezpośrednio związanej z produkcją dysponuje obecnie organizacja
znana ze swej korporacyjności, lecz ani trochę z otwartości – w Republice Południowej Korei. Jest ona numerem jeden na liście państw o najwyższym udziale wysokotechnologicznych sektorów w gospodarce. Zaraz po niej idą: Szwecja,
Szwajcaria, Niemcy, Japonia, USA.
Konkurencja gospodarcza, a nawet polityczna, coraz bardziej skupia się na
konkurencji wiedzy. Jest to szczególnie zrozumiałe, gdy patrzymy na najbardziej dynamicznie rozwijające się dzisiaj państwo – Chiny. Za oficjalną strategię państwową uznaje się w tym państwie gospodarkę wiedzy. Hasło tej strategii brzmi: „Podstawą gospodarki wiedzy jest edukacja. We współczesnym świe-
Migracja w świecie uniwersytetu
165
cie siła napędowa gospodarki – konkurencja – coraz bardziej sprowadza się do
konkurencji wiedzy”. Państwo stawia przed sobą zadanie organizacji popytu na
wiedzę. Aktywnie wspiera ono obywateli chcących studiować
w kraju i zagranicą. Efekt tej polityki jest łatwo zauważalny w świecie uniwersytetu, który wypełnia się studentami pochodzącymi z Chin.
Fenomen rozrastania się „Chin wiedzy” – olbrzymi i robiący wrażenie
– nie może przesłonić tak oryginalnego zjawiska, jak „Indie wiedzy”. Dzisiaj
cały świat korzysta z usług wysoko kwalifikowanych programistów z Indii oraz
specjalistów z innych, najczęściej technicznych, dziedzin wiedzy. Realizacja
usług niekoniecznie jest przy tym związana z migracją specjalisty. Wykorzystanie współczesnych innowacji technologicznych doprowadza do radykalnej
transformacji wyobrażenia o przestrzeni. Zmienia się sama struktura przestrzeni, a więc i migracja w niej też.
Wirtualna przestrzeń występuje jako forma przezwyciężenia przestrzeni
rzeczywistej i zasad jej funkcjonowania. Przestrzeń rzeczywista posiada granice. Realne miejsce-przestrzeń ma właściwość wybiórczego umieszczenia i uzupełniającą tę właściwość zdolność odrzucania, wykluczania. Natomiast przestrzeń wirtualna przyjmuje wszystko – nie selekcjonuje ona własnej treści.
Aktywne wykorzystanie tej przestrzeni wpływa na nasz stosunek do przestrzeni
rzeczywistych, ogólnie do rzeczywistości. Takie wykorzystywanie może być
bardzo efektowne przy rozwiązywaniu problemów dotyczących migracji, gdyż
pozwala redukować męczące dla człowieka przemieszczenia w przestrzeni fizycznej. Jednak wirtualna przestrzeń też może być niebezpieczna dla człowieka,
popadającego w uzależnienie i niemogącego się z niego wyzwolić. Już od kilku
lat mówi się o problemie uzależnienia od Internetu, w USA istnieją nawet grupy
samopomocy anonimowych siecioholików.
Walka ludzkiej świadomości z przestrzenią, z jej statycznością, nie jest
przypadkowa, jest tak samo długa, jak jej droga ku wolności. Umacniająca
i utrzymująca siła miejsca-przestrzeni przezwycięża się nie tylko poprzez „odejście” w wirtualność, ale też poprzez włączenie do globalizacji, której fundamentalnym wynikiem, jak pokazuje to Z. Bauman, jest „kurczenie się przestrzeni i
czasu” (Bauman 2004: 160).
Od początku XXI wieku społeczeństwo zderza się z wyraźnym zaostrzeniem problemów społecznych, powodowanych właśnie przez migrację.
W związku z tym powstaje problem określenia ilościowych granic migracji, jej
minimalnych oraz maksymalnych znaczeń.
166
Oksana Kozłowa
Granice te, widocznie dla każdego systemu społecznego, są wyjątkowe.
Oczywiste jest też, że współczesne społeczeństwa z reguły zderzają się z niebezpieczeństwem przezwyciężenia nie granicy dolnej (minimum), ale górnej
(maksimum) migracji, co prowadzi do niebezpieczeństwa utraty tożsamości
systemów społecznych przepełnionych migrantami.
Z drugiej strony migracja rodzi bardzo skomplikowany kompleks problemów na poziomie osobowości. Każdy migrant – to człowiek czegoś pozbawiony, przemieszczający się, przeprowadzający się. Przemieszczenie – to ruch
w fizycznej, geograficznej przestrzeni, zmiana miejsca, ruch, w którym znajduje
się człowiek lub grupa ludzi. Miejsce to ma charakter tymczasowy, jest zamianą
poprzedniego miejsca, które człowiek zajmował w przestrzeni. Poprzednie –
wyjściowe – jest najczęściej miejscem urodzenia, które nie było przypadkowe.
Posiada ono szczególny sens, wyjątkową moc przyciągania. Tradycja
w ogóle nie patrzy przychylnie na oderwanie się od tego miejsca: „Gdzie się
urodziłeś, tam się przydałeś”. Lecz innowacja wciąga człowieka do migracji,
prowokuje sytuację przesiedlenia. Przesiedlenie zaś nieodwołalnie idzie tuż za
wysiedleniem, za utratą domu. Żąda ono rekonstrukcji domu na nowym miejscu. Są to problemy właściwe wszystkim migrantom, charakterystyczne także
dla migrantów-studentów oraz migrantów-wykładowców. Choć, oczywiście,
można tu zaobserwować sytuacje wyjątkowe.
Dzisiaj szczególnie żywo rozpatrywane są problemy studentów-migrantów. Jest ich obecnie na świecie co najmniej 2 mln; 28% z ich ogólnej liczby
studiuje w Stanach Zjednoczonych. Młodym ludziom, którzy wyruszają za granicę, żeby się kształcić, gdzie też muszą od nowa organizować swe życie, pomagają organizacje państwowe i społeczne oraz Kościół. W Rzymie 14 grudnia
2005 roku odbył się II Ogólnoświatowy Kongres dotyczący problematyki duszpasterskiej pracy ze studentami z zagranicy. Po pierwszym takim kongresie
w 1996 roku została utworzona Służba Kościołów Europejskich dla studentów-obcokrajowców, która zajmuje się organizacją szczególnej pracy wychowawczej ze studentami. Migracja wykładowców jest organizacyjnie wspierana
w o wiele mniejszym stopniu. Jest to zrozumiałe, bowiem mowa tu o praktykach ludzi dorosłych, którzy sami odpowiadają za siebie i za swoich bliskich.
Przy tym migracja inteligencji tradycyjnie nie doprowadzi do przerwania więzi
duchowych z kulturą ojczystą. W im większym stopniu człowiek się zakorzenia
w kulturze ojczystej, światowej, tym swobodniej czuje się na poziomie każdej
przestrzeni – narodowej, globalnej, indywidualnej. Oswojonymi, własnymi
Migracja w świecie uniwersytetu
167
przestrzeniami stają się zarówno przestrzeń własnego kraju, jak i „cudza” , ale
uznana, przestrzeń innych kultur, nareszcie własny, wewnętrzny świat. Jak pisze Maryna Cwietajewa w wierszu pt. Ojczyzna: „Rosja, ojczyzna moja! [...]/
Dal, odległa ziemio!/ Obczyzna, ojczyzna moja! [...] ziemia moich sprzeczek –/
Duma, ojczyzna moja!” (1983: 211–212) Na zachowanie migracyjne przedstawicieli świata uniwersytetu w sposób nieunikniony wpływają te trzy współrzędne życia duchowego.
Każdy migrant w świecie współczesnego uniwersytetu ma mniej więcej
opracowaną strategię działania, wie, co go najprawdopodobniej czeka. Z jednej
strony czeka go bowiem nostalgia i psychiczny dyskomfort związany z pobytem poza domem, a z drugiej strony – przyjemność poznawania intrygująco
nowego świata, satysfakcja z korzyści nie tylko materialnych, ale i tych związanych
z nowymi warunkami pracy i życia.
Charakterystyczna dla nowoczesnej społeczno-kulturowej dynamiki tendencja indywidualizacji prowadzi jednak do lokalizacji obszaru odpowiedzialności człowieka, ograniczającego się własną „przestrzenią”. Wydzielenie
i uświadomienie – jako coraz bardziej samodzielnych i niezależnych wewnątrz
społecznego życia indywidualnych ludzkich światów, podobnie jak izolacja
w sferze socjalnej narodowych światów – obiektywnie sprzyja intensyfikacji
życia społecznego, przyspieszeniu jego rozwoju, prowadząc jednocześnie do
rozszerzenia fenomenu, któremu E. Durkheim nadał miano anomii społecznej.
W procesie indywidualizacji strefa działania uczucia odpowiedzialności człowieka zawęża się. W tej sytuacji sens migracji traci swój przestrzenny
i czasowy rozmach, cofając się do konstruowania wyłącznie indywidualnie
znaczącego i dlatego nadzwyczaj ograniczonego celu życia.
Niewątpliwie najważniejszym argumentem realizacji mobilności migracyjnej związanej z pracą jest możliwość powrotu, którą zapewnia zachowanie
przez migranta swego domu w ojczyźnie oraz swego obywatelstwa. Ale ten
argument może być pułapką dla samego migranta. Jak zauważył wiceprezes
Związku Polaków we Włoszech, profesor Uniwersytetu Sycylijskiego oraz Uniwersytetu Szczecińskiego Grzegorz Kaczyński podczas wystąpienia na
V Międzynarodowej Konferencji Polonijnej (Szczecin, październik 2006), migracja głęboko odbija się na tożsamości indywidualnej, destabilizuje ją, bowiem
odrywa człowieka od tożsamości zbiorowej – zaś ta ostatnia jest stabilna, zmaterializowana dzięki więzi z ziemią, z naturą.
168
Oksana Kozłowa
System wewnętrznej oceny mobilności migracyjnej w każdym indywidualnym przypadku jest złożony i praktycznie zawsze wewnętrznie nie do końca
logicznie ukształtowany. Pracę na uniwersytecie zagranicznym najczęściej traktuje się jako stan czasowy, w pewnym sensie nierealny, bowiem pozbawiony
wielu aspektów rzeczywistości, „prawdziwego” życia, które bywa tylko w domu. Taki stosunek jest wewnątrz głęboko kontrowersyjny. Zarówno praca badawcza, jak i udział w procesie dydaktycznym nie mogą być sporadyczne, wymagają z zasady obecności w kraju w ciągu zdecydowanie większej części roku
(8–10 miesięcy). Ta obecność jest życiem, które żąda „zadomowienia”. Ale
oszukiwanie samego siebie trwa nadal, podtrzymywane przez warunki bytowe
i gospodarcze. W życiu migrującej inteligencji jest wiele ascetyzmu, wcale niewymuszonego rzeczywistą skromnością sytuacji materialnej. Mimo tego, że na
przykład w polskich hotelach uniwersyteckich są skromne warunki, mieszkający w nich polscy pracownicy naukowi kupują sobie lepszy niż obcokrajowcy
sprzęt, naczynia kuchenne, meble. U ostatnich z ogromnym trudem powstaje na
przykład decyzja o kupnie codziennego, domowego sprzętu „dla domu-nie
w domu”. W strukturze konsumpcji, wydawania pieniędzy, bardzo ważną pozycję zajmują „domowe”, skupione w ojczyźnie, problemy gospodarcze – pomoc
bliskim, kupno mieszkania dzieciom itp.
Głębokość kontaktów, chęć godnego spełnienia roli „mostu” między przestrzeniami „domu” i „obczyzny”, które stają się jednakowo niezbędne, i w tym
sensie nierozłączne i jednocześnie tak różne, wymaga od migranta nie tylko jak
najpełniejszego przedstawienia ojczystej kultury, lecz także głębokiego opanowania nowej przestrzeni, innej kultury. Analiza form i treści działalności kolegów na Uniwersytecie Szczecińskim – profesorów z Rosji, Ukrainy, Białorusi, a
także profesorów-imigrantów w Niemczech, Holandii i Francji pokazuje, że za
ważny element swego życia traktują oni działalność prowadzącą do rozwoju
kontaktów swojej ojczyzny i kraju, w którym żyją i pracują. Wśród form tej
działalności są: pomoc informacyjna i finansowa okazywana rodakom przyjeżdżającym na konferencje, wspieranie wspólnych projektów badawczych i kontaktów uniwersyteckich przez organizację wzajemnych wizyt.
Migracja w świecie uniwersytetu to skomplikowany i rozwijający się proces, który wymaga dalszej analizy. Tym bardziej że już dzisiaj widoczna staje
się możliwość wpływu migracji uniwersyteckiej na migrację nieuniwersytecką.
W tej ostatniej rosną legalne i nielegalne potoki.
Migracja w świecie uniwersytetu
169
Demokracja „to jest wielka filozofia włączenia [...] Jednak w dynamice
demokracji jest coś takiego, co popycha ją ku wykluczeniu. Wykluczenie objaśnia się potrzebą zwartości” (Мультикультурализм 2002: 11). I tę potrzebę
należy zrozumieć jako niezbędną. Niespójne społeczeństwo zatraca się, zanika.
Nie można tego nie uwzględnić w sytuacji, kiedy na przykład Muzułmanie stanowią 7–10% ludności Francji. Wewnątrz Europy w pełni przejawiło się zagrożenie etnicznego i religijnego rozdzielenia. System wykształcenia przeżywa
kryzys wspólnej koncepcji historycznej, a więc też wspólnej wizji przyszłości.
Otwarte społeczeństwo zmienia się w miarę poszerzania w nim procesów włączenia. Powstają w nim przestrzenie zwartości, w których tubylcy izolują się od
migrantów. Analiza procesów migracji występuje tu jako wyzwanie dla badaczy
uniwersyteckich.
Na razie jednak praktyki migracyjne w samym świecie uniwersytetu są
pełne konfliktów wewnętrznych, co wyraźnie podkreśla problem konstruowania
optymalnego modelu migracji uczestników życia uniwersyteckiego.
Literatura
Арефьев А. 2004, Зарубежные стажировки: социологический анализ, „Высшее
образование в России”, nr 2, s. 144–158.
Bauman Z. 2004, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
Цветаева М.И. 1983, Стихотворения, Казань, Татарское книжное издательство,
s. 211–212.
Grabias S. 1994, Język w zachowaniach społecznych. Wydawnictwo Uniwersytetu
Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin, s. 66 in.
Мультикультурализм и трансформация постсоветских обществ 2002, Под ред.
В.С. Малахова и В.А. Тишкова, Москва, s. 11.
Общеевропейский процесс и Гуманитарная Европа. Роль университетов. 1995,
Под ред. Л.И. Глухарева и В. Страды, Москва, s. 367.
Петров Ф.А. 1997, Немецкие профессора в Московском университете, Москва,
s. 70.
Рыклин М. 2002, Деконструкция и деструкция. Беседы с философами, Изд-во
„Логос”, s. 32.
170
Oksana Kozłowa
MIGRATION IN THE WORLD OF UNIVERSITY
Summary
The author attempts to present a wide range of problems associated with migration of students and academic teachers in contemporary world. The author presents not
only advantages in scientific, economic and political terms, or the disadvantages associated with nostalgia, being a stranger, being cut off from the roots but also some ideological background to the migration processes and policies of the European Union and
other countries associated with them.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
EUNICE HEMPOLIŃSKA-NOWIK
Uniwersytet Szczeciński
GORĄCE POZNANIE
We współczesnej psychologii społecznej, w obszarze poznania społecznego, pojawiło się pojęcie „gorące poznanie”, oznaczające poznanie pozostające
pod wpływem emocji, potrzeb, dążeń i nastrojów człowieka. Współczesne badania wskazują, że emocje i potrzeby wpływają na formułowane sądy poznawcze (Kunda 1999, 1990; Dunning 2000; Gollwitzer, Moskowitz 1996; Forgas
1995; Kruglanski 1996; Lewicka 1985), a duży udział procesów emocjonalnych
w formułowaniu sądów wskazuje na „gorące poznanie”. Zarówno potrzeby
człowieka, jak i emocje czy nastroje mogą decydować o tym, jakie reprezentacje poznawcze, przekonania i strategie będą stosowane podczas tworzenia sądów. Potrzeby i emocje mogą także wpływać na styl przetwarzania informacji.
Może on być uproszczony, skrócony oraz szybki lub dłuższy, wymagający dokładnej i systematycznej analizy informacji.
W latach 70. i 80. XX wieku większość badaczy odrzucała „gorące poznanie”, interpretując większość badań w tradycyjnych kategoriach poznawczych, w których nie uwzględniano udziału emocji, potrzeb i oczekiwań. „Zimne poznanie” aktywizuje procesy przetwarzania informacji wolne od wpływu
tych czynników (Miller, Ross 1975; Nisbett, Ross 1980; Tetlock, Levi 1982).
W połowie lat 90. pojawiły się pytania: Czy istnieje „gorące poznanie”? Czy
każde poznanie jest „gorące”? oraz: Kiedy człowiek poznaje „gorąco”, a kiedy
„zimno”? Jeśli mamy możliwość wyjaśnienia danego zjawiska na dwa różne
sposoby, to które z nich będziemy preferować? Wyobraźmy sobie tradycyjną
172
Eunice Hempolińska-Nowik
sytuację eksperymentalną, gdzie, na przykład, studentów trzeciego roku studiów
poddajemy rutynowemu testowi na inteligencję. Następnego dnia połowie z
nich mówimy, że wypadli znakomicie, a drugiej połowie, że bardzo słabo. Następnie prosimy ich o ocenę trafności tego testu. Łatwo przewidzieć, że pierwsza połowa studentów oceni test wysoko, a druga połowa nisko. Przyczyną różnicy w ocenie trafności testu może być różnica w motywacji obu grup. Pierwsza
jest zainteresowana utrzymaniem przekonania o swej wysokiej inteligencji, a
ponieważ test ją potwierdza, więc ocenia go pozytywnie. Druga grupa też jest
zainteresowana utrzymaniem przekonania o swej wysokiej inteligencji, a ponieważ test jej zaprzecza, zatem pojawia się motyw, by nie wierzyć w jego trafność. Takie wyjaśnienie dają teorie wywodzące się z „gorącego poznania”. Jednak różnice w ocenie testu można wyjaśnić poznawczo w sposób tradycyjny.
Studenci posiadający bogatą wiedzę na temat tego, jak zdają egzaminy, piszą
prace zaliczeniowe i biorą udział w zajęciach, a więc na bazie samowiedzy,
mogą sądzić o swojej inteligencji. Informacja o wyniku w teście będzie albo
potwierdzać ich wcześniejsze oczekiwania – wtedy ocenią wysoko wartość
testu albo im zaprzeczać – a wtedy ocenią test nisko.
Wspomniani autorzy zalecali wyjaśnienie czysto poznawcze („zimne”), jako logiczne i proste. Współcześnie pojawią się dobre wyjaśnienia „gorące”, na
przykład w badaniach pokazujących wpływ oczekiwań na sądy (Olson,
Roese, Zanna 1996), gdzie z sukcesem wykazano wpływ motywacji na przekonania i rozpoczęto badanie mechanizmów leżących u podstaw tych procesów.
Z pewnością samowiedza „wywołuje” oczekiwania wobec prawdopodobnych zachowań. Zarówno oczekiwanie sukcesu, jak i motywacja, by go odnieść,
predysponują człowieka do formułowania podobnych wniosków; dlatego trudno jest określić, czy dany wniosek wynika z oczekiwań, czy z motywacji. Można to jednak sprawdzić badając sądy na temat osób nieznajomych, co do których nie posiadamy żadnej wiedzy, aby formułować oczekiwania (Kunda 1999).
Gdy jesteśmy zależni od osoby nieznajomej, to mamy tendencję do tworzenia
motywowanych sądów na jej temat. Motywowany sąd to przekonanie na temat
danego obiektu dyktowany potrzebami człowieka. Na przykład, gdy umówimy
się na „randkę w ciemno”, możemy być silnie motywowani do przekonania, że
osoba, z którą mamy się spotkać jest sympatyczna; lub gdy wiemy, że sukces
zespołu zależy od kompetencji nowego uczestnika, to będziemy motywowani
do wiary w jego kompetencję (Berscheid 1976; Darley, Berscheid 1967; Klein,
Kunda 1992; Neuberg, Fiske 1987). Ludzie, którzy mają niewiele informacji o
Gorące poznanie
173
nieznajomym określają tę osobę bardziej pozytywnie, gdy są od niej zależni,
gdy oczekują nagrody lub współpracy. Badania te wskazują, że wewnętrzne
motywy podmiotu odgrywa dużą rolę w tworzeniu sądów o świecie zewnętrznym.
Szerokim polem dyskusji nad motywowanymi przekonaniami była teoria
dysonansu poznawczego. W typowych badaniach nad dysonansem oddziałuje
się na ludzi tak, aby zajmowali w jakiejś sprawie stanowiska całkowicie przeciwne do swoich. Na przykład studentów prosi się o napisanie eseju pochwalającego brutalność policji wobec biorących udział w rozruchach studenckich.
Jeśli wpływa się na nich tak, że wierzą, iż napisali esej z własnej woli – to ich
własne przekonania przesuwają się w kierunku wyrażonych w eseju. Tego typu
wyniki interpretowano jako skutek motywacji, jednak później inni autorzy preferowali wyjaśnienia poznawcze „zimne” – widać to porównując klasyczne
prace Festingera (1957) oraz Coopera i Fazio (1984).
Festinger uważał, że zmiana przekonania jest wynikiem redukcji nieprzyjemnych odczuć wynikających z dysonansu pomiędzy dwoma skonfliktowanymi przekonaniami. Niektórzy teoretycy uważają, że dysonans jest zagrożeniem
dla „ja” podmiotu. Z tego punktu widzenia sprzeczne przekonania, na przykład
„Zrobiłem coś niewłaściwego” i „Jestem kulturalną, rozsądną osobą”, powodują
dysonans. Dysonans ten zostanie zredukowany, gdy podmiot przyjmie przekonanie, że nie zrobił nic niewłaściwego (Aronson 1968; Greenwald, Ronis 1978).
Warto zwrócić uwagę, że zarówno klasyczne, jak i późniejsze stanowiska
utrzymują, że ludzie są zmotywowani do zaadaptowania przekonania, do którego wcześniej zostali nakłonieni, co oznacza, że motywacja powoduje zmianę
przekonań.
Powyższe stanowisko zostało zmienione przez Bema (1972), który zaproponował wyjaśnienie alternatywne. Ludzie nie zawsze wiedzą, jakie mają przekonania. Wnioskują o nich poprzez obserwację własnych zachowań. Na przykład, skoro z własnej woli napisałem esej na temat konieczności brutalnych
posunięć policji, to znaczy że je popieram. Samoobserwacyjna teoria Bema
traktuje zmianę przekonań jako rezultat procesów czysto poznawczych, a nie
motywacyjnych. Podejście tego badacza do dysonansu poznawczego cechuje
się „zimną”, rozsądkową kalkulacją. Niezależny obserwator powinien dochodzić do takich samych wniosków jak obserwator własnego zachowania.
Podejście motywacyjne zakłada, że w sytuacji dysonansu jednostka przeżywa emocje, a więc to cierpienie powoduje zmianę przekonań – ludzie zazwy-
174
Eunice Hempolińska-Nowik
czaj są zmotywowani do redukcji cierpienia. Cierpienie jest specyficznym stanem pobudzenia, często występuje także pobudzenie niespecyficzne. Wtedy
– zgodnie z teorią Schachtera i Singera (1962) – jednostka korzysta ze wskazówek otoczenia, aby je zinterpretować. Można przypuszczać, że pobudzenie odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu ludzkich przekonań na temat ich stanów
emocjonalnych. Im bardziej jesteśmy pobudzeni, tym bardziej prawdo-podobne,
że dojdziemy do wniosku, że przeżywamy silne emocje i jeśli okreś-limy je
negatywnie, to bardzo będziemy chcieli je zmienić. Badania neurologiczne pokazały, że ludzie polegają na swoim pobudzeniu, aby wnioskować, czy dotyczy
ono cierpienia. Pacjenci z uszkodzonym mózgiem, którzy nie doświadczają
pobudzenia, nie unikają niebezpiecznych sytuacji – nawet gdy są świadomi
niebezpieczeństwa (Damasio 1994).
Zanna i Cooper (1974) wskazali, że aby ktoś na przykład czuł się zmartwiony, potrzeba dwóch komponent: pobudzenia i informacji zewnętrznej, która
pomoże zidentyfikować pobudzenie jako zmartwienie. Jeśli zmartwienie będzie
podstawą do zmiany przekonań, to znaczy że obie komponenty (pobudzenie i
informacja) mogą być podstawą tej zmiany. Autorzy w serii eksperymentów
pokazali, że obecność pobudzenia, obok przekonania, że było ono spowodowane przez czyjeś zachowanie, odgrywa główną rolę w prowokowaniu zmiany
postawy. Autorzy przewidywali, że ludzie nakłonieni do zachowań niezgodnych ze swymi postawami dokonają błędnej atrybucji swego dyskomfortu, nieprzyjemnego pobudzenia i nie doświadczą złości w związku ze swym zachowaniem, a co za tym idzie – nie zmienią swej postawy. W eksperymencie proszono
badanych o zachowanie się niezgodne z ich postawami, ponadto proszono ich o
połknięcie pigułki. Był to zwykły cukier. Grupie kontrolnej powiedziano, że
pigułka nie wywołuje żadnych efektów. W efekcie badani z grupy kontrolnej
wykazali typowy efekt dysonansu poznawczego, a więc zmienili swą pierwotną
postawę odnośnie przejawianego zachowania. Grupa eksperymentalna otrzymała informację, że pigułka spowoduje podniecenie, napięcie wewnętrzne. Oczywiście badani z tej grupy byli i tak pobudzeni przez zachowanie niezgodne z
postawą, jednak inaczej niż badani z grupy kontrolnej wyjaśnili je – to pigułka
jest przyczyną tych doznań. Dlatego nie wykazali zmiany postaw.
Badanie to wykazało, że zmiana przekonań w eksperymentach nad dysonansem poznawczym wymaga prawidłowej atrybucji pobudzenia pochodzącego
od zachowania niezgodnego z postawą. Późniejsze badania wskazały na kluczową rolę pobudzenia poprzez pokazanie, że zmiana postaw nie następowała,
Gorące poznanie
175
gdy badanym podano specyfik niwelujący napięcie emocjonalne, lub następowała szczególnie silnie, gdy badanym podano specyfik wzmagający napięcie
emocjonalne (Cooper, Zanna, Taves 1978). Zmiana postaw i przekonań jest
często powodowana motywami wewnętrznymi.
Dowodem na istnienie „gorącego poznania” są zmiany przekonań dokonywane pod wpływem silnego wewnętrznego pobudzenia. Na przykład zwrócono uwagę, że autoatrybucje własnych sukcesów lub porażek wymagają pobudzenia wewnętrznego, a więc w tym procesie wewnętrzne motywy też biorą
udział (Pyszczyński, Greenberg 1987). Wydaje się, że ważną rolę odgrywają
procesy zaangażowane w samoakceptację. Steel (1998) wraz ze współpracownikami wykazał, że zachowania niezgodne z postawami, które ludzie przejawiają w badaniach, powodują zmianę postaw, gdyż stanowią zagrożenie dla pozytywnego wizerunku samego siebie. Zachowania te podważają rozumienie siebie
jako osoby inteligentnej i uczciwej. W ten sposób wzbudzają potrzebę obrony
swej samooceny. Można ją utrzymać przez zmianę własnej postawy tak, aby
przejawiane zachowanie nie podważało już samooceny. Jednakże nie chodzi
tylko o samoakceptację. Każda myśl i działanie, które wzbudzają wartościowanie własnej osoby, mogą zachwiać równowagę w reprezentacji „ja”, a przede
wszystkim podważyć rozumienie siebie jako wartościowej osoby.
W serii badań autorzy pokazali, że zmiana postaw wywołana przez zachowanie niezgodne z pierwotnymi postawami może zostać powstrzymana przez
dowartościowanie „ja” badanych. W jednym z takich badań brali udział studenci, którzy interesowali się polityką i ekonomią oraz tacy, którzy się tymi przedmiotami nie interesowali (Steel, Liu 1983). Studenci, którzy byli znani jako
silni opozycjoniści podwyżek opłat na naukę, zostali poproszeni o napisanie
eseju popierającego zasadność podwyżek. Ta klasyczna manipulacja miała
sprowokować zmianę postaw badanych, którzy mieli poczucie wolnego wyboru
podczas podejmowania decyzji o napisaniu eseju i taki wynik otrzymano
w grupie kontrolnej. W grupie eksperymentalnej badanych proszono o wypełnienie kwestionariusza na temat polityki i ekonomii, zanim zapytano ich o postawy. Kwestionariusz dostarczył informacji podnoszących wartość studentów
zainteresowanych polityką i ekonomią. Samoakceptacja tych studentów wzrastała i jednocześnie malała potrzeba zmiany postawy. Studenci nieinteresujący
się polityką i ekonomią nie mieli możliwości dowartościowania się przez kwestionariusz i dlatego utrzymała się u nich potrzeba przywrócenia samoakceptacji
przez zmianę postawy. Wyniki pokazały znaczenie potrzeby samoakceptacji w
176
Eunice Hempolińska-Nowik
procesie zmiany postaw jako jednego z istotniejszych czynników. Motywacja
do samoakceptacji może kierować zmianą postaw po zachowaniu niezgodnym
z przekonaniami. W innych eksperymentach (Fein, Spencer 1997) badani oceniali kompetencje kobiety, która raz wyglądała jak Żydówka, a innym razem jak
Włoszka. Kobietę tę oceniono jako mniej kompetentną, gdy wyglądała jak Żydówka, niż gdy wyglądała jak Włoszka. Tendencja do deprecjonowania Żydówki malała, gdy uczestnikom badania dano inny sposób podniesienia własnej
wartości. Badanie to jest jednym z tych, które pokazują, że uprzedzenia kierowane są przez potrzebę podniesienia własnej wartości. Deprecjonując Żydów,
Murzynów lub gejów można widzieć siebie jako osobę bardziej wartościową.
Gdy potrzeba poczucia własnej wartości jest w sposób satysfakcjonujący zaspokojona, wtedy ludzie są mniej skłonni do negatywnego stereotypizowania
innych grup.
Dwie niezależne linie badań pokazały ważną rolę motywacji w zmianie
postaw. Pierwsza z nich pokazuje, że ludzie zmieniają postawy, gdy doświadczają pobudzenia i przypisują je swemu zachowaniu. Druga z nich pokazuje, że
nie zachodzi zmiana postaw, gdy ludzie mogą satysfakcjonująco zaspokoić
potrzebę poczucia własnej wartości. Obie linie są powszechnie akceptowane
jako dowód wpływu motywacji na przekonania.
Mechanizm motywowanego wnioskowania
Potrzeby i emocje mogą wpływać na tworzenie przekonań, ale człowiek
nie może wnioskować dowolnie. Nawet gdy jest bardzo silnie zmotywowany do
pewnych wniosków, to pragnie być również racjonalny, a więc musi tworzyć
uzasadnienia do tych wniosków. Może dojść do pożądanego wniosku tylko
wtedy, gdy posiada wystarczający dowód na jego poparcie (Kunda 1990, 1999;
Kruglanski 1980; Pyszczyński, Greenberg 1987). Proces uzasadniania przekonań może być także zależny od celów, które człowiek chce osiągnąć. Aby skonstruować uzasadnienie dla określonego wniosku, człowiek przeszukuje pamięć;
aby odnaleźć sądy, zasady, które mogłyby ten wniosek bezpośrednio wesprzeć,
korzysta także z dostępnych mu w danej chwili informacji zewnętrznych. Jednym słowem, człowiek korzysta z całej dostępnej mu w danej chwili wiedzy,
aby skonstruować nowe przekonania, z których wypływać będą pożądane wnioski. Poszukiwanie informacji może mieć charakter stronniczy – człowiek jest
Gorące poznanie
177
skłonny do odnajdywania tych sądów, które wspierają określone wnioski,
a pomijania tych, które mu zaprzeczają (Klayman, Ha 1987). Na przykład, gdy
ktoś przegotowuje swe najlepsze wystąpienie naukowe, to jest zmotywowany
do przeżycia satysfakcji z samego siebie. Gdy przeszuka pamięć, aby odnaleźć
właściwą informację, zatrzyma się przy wspomnieniach swych poprzednich
sukcesów a nie porażek. Będzie także próbował określić warunki graniczne
osiągnięcia sukcesu.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że zawsze jest im dostępna wiedza
potrzebna do wyciągnięcia wniosków, zarówno zgodnych jak i niezgodnych
z realizowanym celem. Sądzą więc, że są racjonalni w wyprowadzaniu wniosków, choć często tak nie jest. Zarówno wnioski jak i ich uzasadnienia oparte są
na określonych motywach.
Istnieją dowody motywowanego przeszukiwania pamięci i konstruowania
przekonań. Na przykład, w zależności od rodzaju motywu ludzie aktywizują
różne wspomnienia. W badaniach Sanitioso, Kundy i Fonga (1990) wyodrębniono dwie grupy: ekstremalnych ekstrawertyków i ekstremalnych introwertyków. Badanych przekonano, że odpowiednio: ekstrawersja lub introwersja wysoce korelują z akademickim i profesjonalnym sukcesem. Było wysoce prawdopodobne, że studenci będą chcieli widzieć siebie jako odpowiednio ekstrawertywnych i introwertywnych. Później proszono badanych o wypełnienie
kwestionariusza określającego ich ekstrawersję i introwersję. Zarówno ekstrawertycy jak i introwertycy opisywali siebie jak najbardziej ekstrawertywnie lub
introwertywnie, gdy byli silnie zmotywowani do takiego spostrzegania siebie.
Okazuje się jednak, że obraz własnej osoby silnie wpływa na motywowane
spostrzeganie siebie. Mianowicie w warunkach eksperymentalnych, kiedy ekstrawertykom powiedziano, że introwersja silnie koreluje z sukcesem, a introwertykom, że ekstrawersja, w wypełnionym później kwestionariuszu dało się
zauważyć wpływ wiedzy o sobie. Ekstrawertycy dalej spostrzegali siebie bardziej jako ekstrawertyków niż introwertycy i odwrotnie.
A więc nawet wtedy, gdy jesteśmy silnie motywowani do wyciągnięcia
określonych wniosków, to wyciągamy te, które wydają nam się możliwe
i prawdopodobne.
Dążenie do utrzymywania przekonań zgodnych z celami, które chcemy
osiągnąć, upoważnia nas często do tworzenia odpowiednich teorii wspierających te przekonania. Na przykład, ludzie dochodzą do wniosku, że ich własne
atrybucje i postawy są słuszniejsze niż innych. Kunda (1987) pokazała, że lu-
178
Eunice Hempolińska-Nowik
dzie spostrzegają własne atrybucje na temat innej osoby jako bardziej skuteczne
niż czyjeś, na przykład związane z okresem szkolnym lub małżeńskim. Badani,
których matki pracowały, gdy byli dziećmi, mają zupełnie inne zdanie na temat
osiągnięcia małżeńskiego sukcesu niż badani, których matki nie pracowały.
Każda grupa była przekonana, że ich matki nauczyły ich lepiej niż inne matki,
jak osiągnąć sukces w małżeństwie. Obie grupy skonstruowały przeciwne sobie
teorie osiągnięcia sukcesu w małżeństwie, oparte na aktywności zawodowej
kobiet lub jej braku.
Inne badania sugerują, że konstruowanie teorii na własny użytek wypływa
z potrzeby widzenia siebie w jak najlepszym świetle. Tego typu motyw aktywizuje się szczególnie silnie, gdy ludzie doświadczają porażek (Dunning, Leuenberger, Sherman 1995). Autoatrybucje wpływają także na definiowanie własnych zdolności. Gdy ktoś ma większe zdolności matematyczne niż werbalne,
może utrzymywać przekonanie, że matematyczne zdolności odgrywają większą
rolę w integracji człowieka niż zdolności werbalne. Jeśli jest odwrotnie – ktoś
ma większe zdolności werbalne niż matematyczne – to dokonuje odwrotnych
autoatrybucji. W jednym z badań brały udział dwie grupy ludzi, jedni byli bardziej zorientowani na rozwiązywaniu zadań, drudzy na stosunki interpersonalne
(Dunning, Perie, Story 1991). Gdy badanych zapytano, które cechy, ich zdaniem, lepiej pasują do lidera grupy, to badani zorientowani na cele wskazali
ambicję i wytrwałość, a badani zorientowani na ludzi – zdolności interpersonalne.
Zdolność ludzi do określania indywidualnych cech wiąże się z ich przekonaniem, że są lepsi od innych. Istnieje wiele dowodów na to, że większość ludzi
lokuje siebie na wyższych niż przeciętne, wartościach wielu wymiarów do samoopisu (Dunning, Meyerowitz, Holtzberg 1989). Oczywiście nie możemy być
wszyscy powyżej przeciętnej. Uważamy, że jesteśmy tacy przynajmniej częściowo, definiujemy swą wyjątkowość opierając się na swych unikalnych, mocnych stronach. Na przykład, ktoś, kto jest wysoce twórczy, ale niezbyt dobry
w liczeniu, może wierzyć, że jest szczególnie inteligentny, jeśli wywnioskuje,
że twórczość jest główną cechą inteligencji. Z serii badań Dunninga ze współpracownikami wynika, że określenie własnej wyjątkowości często jest przypadkowe, a nie wyuczone. Badani oceniali się jako bardziej wyjątkowi na takich
cechach, jak wrażliwość i idealizm, cechach, które mogą być rozumiane na
wiele różnych sposobów. Tendencja do spostrzegania siebie wyjątkowo na wieloznacznych cechach spadała, gdy wymagała od badanych uzasadnienia swych
Gorące poznanie
179
samoocen za pomocą niewielkiej liczby kryteriów, podsuniętych przez autorów
(Dunning i in. 1989). Oznacza to, że spostrzegamy siebie jako ponadprzeciętnych tylko wtedy, gdy możemy to uzasadnić bazując na samowiedzy
i własnym rozumieniu znaczenia danej cechy. Ludzie mogą nie zdawać sobie
sprawy z tego, że samowiedza może także wpływać na ich rozumienie znaczenia danej cechy, gdyż cechy definiujemy tak, aby opisywać siebie w jak najlepszym świetle.
Wewnętrzne motywy mogą wpływać także na to, które strategie generowania wiedzy ludzie stosują. Wyciągając wnioski na podstawie dowodów pochodzących z małych prób, możemy używać dowolnych reguł ze względu na
naszą korzyść. Na przykład, matka paląca w czasie ciąży, obserwując swoich
synów może bardzo martwić się tym faktem (upatrując w paleniu przyczynę
wszelkich ich dolegliwości) lub nie i wręcz sądzić, że palenie w ciąży jest nieszkodliwe. Proces ten można nazwać motywowanym doborem strategii, zasad
lub reguł wnioskowania na bazie małych prób, co zademonstrowano w kilku
rzetelnych badaniach. W jednym z nich (Doosje, Speers, Koomen 1995) badani
otrzymywali informację, że ich grupa jest bardziej prospołeczna niż inna, a była
to bardzo pożądana przez nich informacja. Druga grupa otrzymała informację,
że jest znacznie mniej prospołeczna niż inna grupa, a była to informacja niepożądana. Informacja podawana grupie bazowała na próbie dużej bądź małej.
Gdy informacja bazowała na dużej próbie (dostarczono dużo dowodów na brak
prospołeczności), trudno było jej nie spostrzec i ludzie akceptowali wnioski
wypływające z niej, nawet gdy były niepożądane. Gdy informacja bazowała na
małej próbie, ludzie wnioskowali na jej podstawie tylko wtedy, gdy mogli uzasadnić pożądane wnioski, bowiem niepożądanych wniosków nie wyciągano,
uznając próbę za zbyt małą.
Motywy skłaniają także do selektywnego używania reguł wnioskowania.
Jeśli ludziom pokaże się dane na temat zdolności przywódczych kierowników
pewnej korporacji, które na podstawie zwykłego przeliczenia średnich wskazują, że wśród nich jest znacznie więcej mężczyzn niż kobiet, to wnioskują, że
mężczyźni są lepszymi kierownikami niż kobiety. Natomiast ostrożniejsza analiza danych wskazuje, że korelacja pomiędzy płcią a zdolnościami przywódczymi jest fałszywa. W obu grupach profesjonalistów – kobiet i mężczyzn
– wszyscy byli dobrymi kierownikami. Pozorna korelacja wynika z nierównej
dystrybucji płci wśród kierowników, a nie z większych zdolności mężczyzn do
tej profesji. Schaller (1992) założył, że mężczyźni, którym pokaże się takie
180
Eunice Hempolińska-Nowik
dane, zaakceptują tę niesprawiedliwą korelację. Natomiast kobiety przeciwnie,
będą zmotywowane do zdemaskowania tej pozornej korelacji. W przeprowadzonym eksperymencie osiągnięto takie właśnie wyniki. Oznacza to, że ludzie
są skłonni odkryć, że jakaś korelacja jest pozorna, gdy są do tego zmotywowani, na przykład poczuciem niesprawiedliwości.
Badania nad zasadami wnioskowania pokazały, że ludzie dysponują szerokim zestawem strategii, które mogą stosować w danej sytuacji (Ginossar, Trope
1987; Nisbett i in. 1983). Potwierdziły, że wewnętrzne motywy mogą być jednym z czynników wyboru określonej strategii. Ludzie są skłonni do wyboru
takiej, która z większym prawdopodobieństwem prowadzi do pożądanego celu.
Motywy wpływają na przeszukiwanie pamięci, na przekonania i zasady
wnioskowania, a także na wielkość wysiłku, który wkładamy w poszukiwanie
określonych informacji i formułowanie przekonań (Ditto, Lopez 1992; Kruglanski 1980). Gdy musimy uzasadnić pożądane przekonanie, to akceptujemy
wszelkie dane, które je potwierdzają. Ale gdy dane wskazują, że należałoby
zmienić to przekonanie, to podchodzimy do nich bardzo krytycznie i włożymy
sporo wysiłku, by je obalić. W klasycznym badaniu Lorda, Ross i Leppera
(1979) oponenci i zwolennicy karania czytali dane dotyczące dwóch badań na
temat globalnych efektów karania. Jedno sugerowało, że karanie jest efektywne,
a drugie, że nie. Oba badania miały różną metodologię, materiał był tak zróżnicowany, że mógł być interpretowany jako popierający karanie lub przeciwnie.
Zwolennicy i przeciwnicy karania sądzili, że wyniki, które były niezgodne z ich
przekonaniami, były skromniejsze niż te, które je potwierdzały. Metodologia
badań była chętnie akceptowana, gdy wyniki były zgodne z przekonaniami, a
nieakceptowana, gdy wyniki były niezgodne z przekonaniami. Rezultaty badań
pokazały, że każda grupa po przejrzeniu wyników badań była jeszcze bardziej
utwierdzona w swych przekonaniach. Te same informacje były inaczej interpretowane w zależności od motywacji badanych do utrzymania określonego przekonania. W innym badaniu (Edwards, Smith 1996) ten sam argument był różnie
oceniany, w zależności od tego, czy miał wspierać określone przekonania. Pokazano także, że ludzie inwestują więcej wysiłku w ocenę i analizę niepożądanych danych – by je obalić – niż pożądanych. Na przykład, pytano o listę danych, które przychodziły badanym do głowy, gdy rozpatrywali podane im informacje. Okazało się, że generowali więcej myśli ogólnych i kontrujących, gdy
informacje były sprzeczne z pożądanym przekonaniem, niż gdy były zgodne.
Gorące poznanie
181
Suma czasu i wysiłku, którą ludzie poświęcają na ocenę argumentów, zależy od
tego, na ile chcą im wierzyć. Gdy są niepożądane, ciężko pracują, by je obalić.
Sądy ludzi w dużej mierze oparte są na motywach, gdyż selektywnie dopuszczamy te przekonania i reguły wnioskowania, które wspierają pożądany
cel, a jednocześnie usilnie zbijamy argumenty niepożądane. Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy istotami racjonalnymi i dlatego utrzymujemy pożądane
wnioski tak długo, póki udaje nam się je uwiarygodniać we własnych oczach.
A więc ludzka zdolność do wywodzenia pożądanych wniosków ograniczona
jest racjonalnym rozumieniem rzeczywistości.
Dodatkowych informacji o „gorącym poznaniu” dostarczają rozważania
normatywne w psychologii. W znanym artykule Taylor i Brown (1988) dowodzili, że motywowane wnioskowanie i optymistyczne iluzje dają ludziom napęd
do bycia wysoce zaadoptowanymi. Autorzy przejrzeli serię iluzji, których większość ludzi używa: zbyt pochlebne samoopisy, wyolbrzymiony obszar zdarzeń,
które człowiek kontroluje, nierealistycznie oczekiwania wobec przyszłości.
Jedynie ludzie depresyjni nie aktywizują tego typu iluzji. Być może nierealistycznie pozytywne przekonania przyczyniają się do ogólnego poczucia szczęścia i dobrostanu. Bez tych przekonań, zagrożenia i trudności życia codziennego sprowadzałyby na ludzi rozpacz, nieszczęście i depresję. Autorzy twierdzą,
że iluzje na temat siebie, przyszłości i kontroli zdarzeń dają ludziom coś więcej
niż tylko dobre samopoczucie. Mogą im dostarczać zwiększoną motywację do
osiągania celów, zmuszać do większego wysiłku i wytrwałości w trudnych zadaniach nawet wobec wysokiego prawdopodobieństwa porażki. W rezultacie
pozytywne oczekiwania mogą stać się samospełniające – gdy człowiek wierzy
w siebie, częściej robi to, co może potwierdzić jego przekonania (Armor, Taylor
1998).
Podobnie adaptatywną funkcję mogą pełnić przekonania na temat innych
ludzi. W jednym z badań nad reakcjami intymnymi 180 par opisywało siebie
i swego partnera za pomocą pozytywnych i negatywnych cech, zawsze podkreślając, że czują satysfakcję z tej relacji (Murray, Holmes, Gryffin 1996). Okazuje się, że ludzie pozostający w intymnych relacjach mają tendencję do idealizowania partnera i spostrzegania go bardziej pozytywnie niż siebie samego. Taka
idealizacja powoduje satysfakcję ze związku, badani byli tym bardziej szczęśliwi, im bardziej idealizowali swego partnera, a ich partnerzy też byli bardziej
szczęśliwi, im bardziej byli idealizowani. Pozytywne iluzje o bliskich nam ludziach też mogą być samospełniającymi się.
182
Eunice Hempolińska-Nowik
Należy dodać, że pozytywne iluzje mogą też powodować kłopoty. Szczególnie istotne jest to wtedy, gdy motywowane wnioskowanie prowadzi do obniżania znaczenia realnych zagrożeń i niepodejmowania działań prewencyjnych.
Na przykład, motywowane wnioskowanie może prowadzić do ignorowania
wczesnych symptomów chorób (np. nowotworów) lub do niedawania wiary w
to, że palenie może zniszczyć życie. Nierealistyczne spojrzenie na siebie
i innych może kosztować. Jeśli człowiek podąża za celami, które są poza jego
możliwościami, spotka się z porażką. Jeśli dąży do romantycznej relacji z niewłaściwą osobą, to może go spotkać nadużycie lub rozwód. Pozytywne iluzje
mogą być korzystne tylko wtedy, gdy zawierają ogólne sądy, a nie są podstawą
do nawiązywania bliskich relacji. Pozytywne iluzje będą nieco szkodzić w podtrzymywaniu zawyżonej samooceny (np. w zakresie tego, że jesteśmy lubiani
i uprzejmi) lub w wierze, że nasze małżeństwo jest dobre i stabilne. Ale będą
one kosztowne i niebezpieczne, gdy będą podstawą ważnych zachowań i decyzji, szczególnie w sytuacji, gdzie obiektywne wnioskowanie wywołałoby zachowanie właściwe. Ludzie prawdopodobnie mają pewną świadomość tego
zjawiska. Częściej angażują pozytywne iluzje w sytuacjach, gdy nie będą one
realnie poddawane testowaniu, ponieważ zawierają dane ogólne, ambiwalentne,
subiektywne, odnoszące się do przeszłości lub trudne do zweryfikowania. Przywołując modne ostatnio hasło – myśl pozytywnie – należałoby dodać – lecz
ostrożnie.
Zakończenie
Podsumowując dyskusję nad motywowanym, „gorącym” poznaniem, warto zaznaczyć, że głównym argumentem autorów preferujących podejście czysto
racjonalne była oszczędność poznawcza. Racjonalne podejście jest prostsze
i angażuje niewiele mechanizmów. Jednakże najnowsze dane pozwalają rozpatrzyć ten argument w innym świetle. Pojedynczy mechanizm może przejawić
się w wielu postaciach, od atrybucji na własny temat, poprzez motywowane
przekonania na temat innych ludzi, do uskrajniania ocen danych naukowych.
Wielu tych przejawów nie można wyjaśnić czysto racjonalnie, za pomocą samych procesów poznawczych. Niektórzy autorzy nadal tak uważają, ale zmusza
ich to do przyjmowania wielu dodatkowych, spekulatywnych założeń. Być może są to ich własne, potrzebne im iluzje.
Gorące poznanie
183
Trudność w rozgraniczaniu poznawczych i motywowanych przyczyn zachowania wiąże się z tym, że mechanizm motywowanego reagowania jest także
poznawczy (Sorrentino, Higgins 1986). Polega on na przeszukiwaniu pamięci,
stosowaniu reguł i strategii oraz konstruowaniu przekonań. Motywowane zachowanie ma cechy poznawcze, gdyż używa systemu poznawczego do swego
działania. Innym powodem utrudniającym odróżnienie „gorącego” poznania od
racjonalnego jest niechęć ludzi do rozpoznawania pierwszego. Wydaje on się
nieelegancki, a ponadto człowiek woli utrzymywać przekonanie, że jego oczekiwania są racjonalnie uzasadnione. Wyrzeczenie się tego przekonania i uświadomienie sobie, że te oczekiwania nie są racjonalne, lecz zgodne z pragnieniami
być może nieracjonalnymi, może być nieprzyjemne. A takie niepożądane wnioski człowiek może odkryć analizując gorące poznanie.
Liczne dane dostarczone przez współczesne badania wskazują, że istnieje
dużo dowodów na udział „gorącego” poznania w formułowaniu i zmianie przekonań, w kształtowaniu postaw, wnioskowaniu, w mechanizmach pamięci,
w posługiwaniu się określonymi regułami poznawczymi, a także w wydatkowaniu wysiłku na poszukiwanie informacji.
Wiele sądów człowieka może być opartych na wewnętrznych motywach,
ponieważ selektywnie dopuszcza on te przekonania, reguły i strategie, które
wspierają pożądane wnioski, a zbija niepożądane. Człowiek tworzy pożądane
wnioski, gdy tylko uda mu się je uwiarygodnić. Natomiast jego zdolność do
oceny pożądanych wniosków zawsze będzie ograniczona jego rozumieniem
rzeczywistości.
Literatura
Armor D.A., Taylor S.E. 1998, Situated optimism: specific outcome expectancies and
self-regulation, w: M.P. Zanna (red.), Advances in experimental social psychology, Academic Press, San Diego.
Aronson, E. 1969, Dissonance theory: progress and problems, w: R.P. Abelson,
E. Aronson, W.J. McGuire, T.M. Newcomb, M.J. Rosenberg, P.H. Tannenbaum
(red.), Theories of cognitive consistency: a sourcebook, Rand McNally, Chicago.
Bem, D.J. 1972, Self-perception Theory, w: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology, Academic Press, New York.
184
Eunice Hempolińska-Nowik
Berscheid E., Graziano W., Monson T., Dermer M. 1976, Outcome dependency: attention, attribution and attraction, „Journal of Personality and Social Psychology”
34, 978–989.
Cooper J., Fazio R.H. 1984, A new look at dissonance theory, w: L. Berkowitz (red.),
Advances in experimental social psychology, Academic Press, New York.
Cooper J., Zanna M.P., Taves P.A. 1978, Arousal as a necessery condition for attitude
change following induced compliance, „Journal of Personality and Social Psychology”, 36, s. 1101–1106.
Damasi A.R. 1994, Descarte’s error: emotion, reason and the human brain,
Putman, New York.
Darley J.M., Berscheid E. 1967, Icreased liking as a result of anticipation of personal
contact, „Human Relations” 20, s. 29–40.
Ditto P.H., Lopez D.F. 1992, Motivated skepticism: use of differential decision criteria
for preffered and nonpreffered conclusions, „Journal of Personality and Social
Psychology” 63, s. 568–584.
Doosje B., Spears R., Koomen W. 1995, When bad isn’t all bad: strategic use of sample information in generalization and stereotyping, „Journal of Personality and
Social Psychology” 69, s. 642–655.
Dunning D. 2000, A newer look: motivated social cognition and the schematic representation of social concepts, „Psychological Inquiry” 4, s. 45–58.
Dunning D., Leuenberger A., Sherman D.A. 1995, A new look at motivated inference:
are self-serving theories of success a product of motivational forces? „Journal
of Personality and Social Psychology” 69, s. 58–68.
Dunning D., Meyerowitz J.A., Holtzberg A. 1989, Ambiguity and self-evaluation: the
role of idiosyncratic trait definitions in self-serving assessments of ability, „Journal of Personality and Social Psychology” 57, s. 1082–1090.
Dunning D., Perie M., Story A.L. 1991, Self-serving prototypes of social categories,
„Journal of Personality and Social Psychology” 61, s. 957–968.
Edwards K., Smith E.E. 1996, A Disconfirmation bias in the evaluation of arguments,
„Journal of Personality and Social Psychology” 71, s. 5–24.
Fein S., Spencer S.J. 1997, Prejudice as Self-image Maintenance: affirming the self
through derogating others, „Journal of Personality and Social Psychology” 73,
s. 31–44.
Festinger L. 1957, A theory of cognitive dissonance, Stanford University Press.
Forgas J.P. 1995, Mood and Judgement: the affect infusion model (AIM), „Psychological Bulletin” 117, s. 39–66.
Gorące poznanie
185
Ginossar Z., Trope Y. 1987, Problem solving in judgment under uncertainty, „Journal
of Personality and Social Psychology” 52, s. 464–474.
Gollwitzer P.M., Moskowitz G.B. 1996, Goal effects on action and cognition,
w: E.T. Higgins, A.W. Kruglanski (red.), Social psychology: handbook of basic
principles, Guilford Press, New York.
Greenwald A.G., Ronis D.L. 1978, Twenty years of cognitive dissonance: case study
of the evolution of a theory, „Psychological Review” 85, s. 53–57.
Klayman J., Ha Y. 1987, Confirmation, disconfirmation and information in hypothesis
testing, „Psychological Review” 94, s. 211–228.
Klein W.M., Kunda Z. 1992, Motivated person perception. Constructing justifications
for desired beliefs, „Journal of Personality and Social Psychology” 28,
s. 145–168.
Kruglanski A.W. 1980, Lay epistemology process and contents, „Psychological Review” 87, s. 70–87.
Kruglanski A.W. 1996, Motivated social cognition: principles of the interface,
w: E.T. Higgins, A.W. Kruglanski (red.), Social Psychology: handbook of basic
principles, Guilford Press, New York.
Kunda Z. 1999, Social cognition, A Bradford Book Press.
Kunda Z. 1987, Motivated inference: self-serving generation and evaluation of causal
theories, „Journal of Personality and Social Psychology” 53, s. 636–647.
Kunda Z. 1990, The case for mitivated reasoning, „Psychological Bulletin” 108,
s. 480–498.
Lewicka M. 1985, Afektywne i deskryptywne mechanizmy spostrzegania innych ludzi,
w: M. Lewicka, J. Trzebiński (red.), Psychologia spostrzegania społecznego,
Książka i Wiedza, Warszawa.
Lord C.G., Ross L., Lepper M.R. 1979, Biased assimilation and attitude polarization:
the effects of prior theories on subsequently considered evidence, „Journal of Personality and Social Psychology” 37, s. 2098–2109.
Miller D.T., Ross M. 1975, Self-serving biases in attribution of causality: fact or fiction? „Psychological Bulletin” 82, s. 213–225.
Murray S.L., Holmes J.G., Griffin D.W. 1996, The benefits of positive illusions: idealization and the construction of satisfaction in close relationships, „Journal of Personality and Social Psychology” 70, s. 78–98.
Neuberg S.L., Fiske S.T. 1987, Motivational influences on impression formation: dependency, accuracy-driven attention and individuating information, „Journal
of Personality and Social Psychology” 53, s. 431–444.
186
Eunice Hempolińska-Nowik
Nisbett R.E., Krantz D.H., Jepson C., Kunda, Z. 1983, The use of statistical heuristics
in everyday inductive reasoning, „Psychological Review” 90, s. 339–363.
Olson J.M., Roese N.J., Zanna M.P. 1996, Expectancies, w: E.T. Higgins, A.W. Kruglanski (red.), Social Psychology: handbook of basic principles, Guilford Press,
New York.
Pyszczynski T., Greenberg J. 1987, Toward an integration of cognitive and motivational perspectives on social inference: a biased hypothesis-testing model,
w: L. Berkowitz (red.), Advances in experimental social psychology, Academic
Press, New York.
Sanitoso R., Kunda Z., Fong G.T. 1990, Motivated recruitment of autobiographical
memories, „Journal of Personality and Social Psychology” 59, s. 229–241.
Schachter S., Singer J.E. 1962, Citive, social and physiological detrminants of emotional state, „Psychological Review” 69, s. 379–399.
Schaller M. 1992, In-group favoritism and statistical reasoning in social inference:
implications for formation and maintenance of group stereotypes, „Journal of Personality and Social Psychology” 63, s. 61–74.
Sorrentino R.M., Higgins E.T. 1986, Motivation and cognition: warming up to synergism, w: R.M. Sorrentino, E.T. Higgins (red.), Handbook of motivation and cognition, Guilford Press, New York.
Steel C.M., Liu T.J. 1983, Dissonance processes as self-affirmation, „Journal of Personality and Social Psychology” 45, s. 5–19.
Steel C.M. 1988, Advances in experimental social psychology, Academic Press, New
York.
Taylor S.E., Brown J.D. 1988, Illusion and well-being: a social psychological perspective on mental health, „Psychological Bulletin” 103, s. 193–210.
Tetlock P.E., Levi A. 1982, Attribution bias: on the inconclusiveness of the cognitionmotivation debate, „Journal of Personality and Social Psychology” 18, s. 68–88.
Trope Y., Alfieri T. 1997, Effortfulness and flexibility of dispositional judgment processes, „Journal of Personality and Social Psychology” 73, s. 662–674.
Zanna M., Cooper J. 1974, Dissonance and the pill: an attributional approach
to studing the arousal properties of dissonance, „Journal of Personality and Social
Psychology” 29, s. 703–790.
HOT COGNITION
Gorące poznanie
187
Summary
In the article the manifestations and mechanisms of ‘hot cognition’ are discussed.
The goals which we want to achieve and many other motives may influence the
judgement on ourselves and the social world. We do so by changing the selection
of beliefs and rules one assesses in the process of reasoning: we are particularly likely
to access the beliefs and rules that support our desired conclusions. Our goals also
influence the amount of effort we invest in judgement; when we encounter undesirable
evidence we work especially hard to refute it. Reasoning driven by directional goals
may result in positive illusions. These may be beneficial in that they may lead to an
increase in our motivation, effort and perseverance at difficult tasks, and they may
ultimately become self-fulfilling. However, positive illusions may get us into serious
trouble when they lead us to underestimate the significance of real threats and prevent
us from taking necessary precautions.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
CELINA TIMOSZYK-TOMCZAK
Uniwersytet Szczeciński
PREFERENCJA STRATEGII
KONSTRUOWANIA WŁASNEJ PRZYSZŁOŚCI
A PŁEĆ I OKRES ROZWOJU
Konstruowanie własnej przyszłości pełni rolę adaptacyjną w funkcjonowaniu człowieka. Dzięki planom na przyszłość człowiek oswaja to, co nieznane, zaskakujące, napawające niepokojem. Wizja przyszłego życia pozwala bezpieczne sprawdzić własne zachowania. I choć nie daje jednoznacznej odpowiedzi, jak faktycznie kiedyś będzie, pozwala częściowo „nauczyć się siebie
w przyszłości”.
Ludzie różnie radzą sobie z planowaniem. Jedni konstruują scenariusze
własnego życia na bazie tego, co zaobserwowali wokół siebie, inni po prostu
pytają mądrzejszych od siebie, jeszcze inni czekają, aż ktoś zadecyduje za nich
lub fantazjują. Są tacy, którzy sami szacują własne możliwości i warunki otoczenia, a potem do nich dostrajają własne plany. Można także znaleźć ludzi,
którzy pozornie nie planują, twierdząc, że i tak to, co będzie się działo w przyszłości, nie będzie zależne od nich, albo deklarują, że żyją tylko tym, co niesie
ze sobą chwila. Analiza literatury przedmiotu, poczynione obserwacje oraz
badania ankietowe, w których pytano ludzi, jak budują własne plany na przyszłość, skąd czerpią pomysły i jak często to robią, pozwoliły opisać sześć strategii. Są to: strategia polegania na autorytecie, realistyczna, życzeniowa, carpe
diem, przymusu i oczekiwania (Timoszyk-Tomczak 2003). Scharakteryzujmy je
pokrótce.
190
Celina Timoszyk-Tomczak
Strategia polegania na autorytecie – to zbieranie rad, wskazówek od innych ludzi, którzy wydają się nam mądrzejsi, bardziej doświadczeni, lepsi. Informacje tak zebrane stają się sugestią w procesie budowania przyszłego życia.
Potrzeba posiadania autorytetów kształtuje się u ludzi właściwie od początku
rozwoju. W zasadzie wszystko, co posiadamy – nasza wiedza, normy, wartości
– to wynik podejmowanych przez nas, świadomie lub nieświadomie, interakcji
z innymi ludźmi. Początkowo wszyscy, wśród których się obracamy, są dla nas
autorytetami – nasi rodzice, wychowawcy, potem dochodzą do nich ludzie nauki, kultury, przyjaciele. Oczywiście, jedni z nas pozostają zależni od autorytetów, często sami czując się bezsilni wobec otaczającego świata. Inni natomiast,
nie rezygnując z autorytetów, idą własną autonomiczną drogą i choć zasięgają
rad, to jednak nie są od tego uzależnieni. Strategia polegania na autorytecie to
„swoisty przymus” korzystania ze wskazówek i porad innych, których uważamy za mądrzejszych od siebie.
Strategia realistyczna – stanowi zbiór reguł służących do konstruowania
własnej przyszłości, oparty na umiejętnej obserwacji innych ludzi oraz samego
siebie, na wykorzystywaniu indywidualnych zdolności i umiejętności oraz na
adekwatnej analizie własnej sytuacji. Wizja przyszłości według tej strategii to
wynik kompilacji obserwacji siebie, innych i otaczającej rzeczywistości. Strategia ta zakłada, że człowiek potrafi uwzględniać okoliczności (warunki) działania w różnych dziedzinach życia (np. szkoła, praca, grupa rówieśnicza itp.),
a także w szerokim kontekście społeczno-ekonomicznym. Ten sposób tworzenia własnej przyszłości wymaga rozważenia alternatyw stwarzanych przez środowisko i istniejące w nim instytucje. Oczywiście wiąże się z tym umiejętność
spostrzegania aktualnej rzeczywistości oraz tworzenia adekwatnych modeli
przyszłego świata. Osoba preferująca tę strategię potrafi uwzględniać zmienne
prawdopodobieństwo planowania przyszłości, dlatego buduje szereg możliwości, z których każda może być zrealizowana w zależności od zaistniałych warunków indywidualnych i środowiskowych. To jednostka jest autorem wizji
i planów w sensie ich odautorskiej konstrukcji lub przepracowania wizji zapożyczonej. Trafną analogią będzie tu heurystyka M. Kreutza: „najpierw czytaj,
co zrobili inni; gdy jednak zaczniesz pisać samodzielną pracę, skończ dalsze
przyswajanie wiedzy; powiedz veto, nawet wtedy, gdy ukaże się na rynku dzieło wybitne” (za: Kozielecki 2001). Podobnie działa strategia realistyczna: oparta na wielu przykładach z otoczenia, ale dostosowana do wymagań podmiotu.
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
191
Strategia życzeniowa – wiąże się z fantazjowaniem na temat stanów końcowych przyszłości, odbiegających od faktycznych możliwości jednostki, bez
określenia działań, które miałyby doprowadzić do realizacji tychże celów. Według Mądrzyckiego (1996: 112) „plany różnią się od marzeń tym, że są tworzone z myślą o ich realizacji, dotyczą więc nie tylko wartościowych celów, lecz
celów, które mają zarazem odpowiednie prawdopodobieństwo urzeczywistnienia. Marzenia zaś kierowane są głównie uczuciami i życzeniami, w małym zaś
stopniu realnymi możliwościami”. Wydaje się jednak, że niektórzy młodzi ludzie nie odróżniają tworzenia strategii przyszłości od marzeń. Zależy to nie
tylko od stopnia dojrzałości osobowości oraz nabytych umiejętności, ale również od skłonności do tworzenia przez ludzi iluzji i mitów na temat rzeczywistości, na przykład iluzji walentnych czy posybilnych (Kozielecki 1987). Rozróżnienia na cele (utożsamione z poziomem aspiracji) realistyczne i życzeniowe
dokonała Sokołowska (1983). Założyła, iż cel (poziom aspiracji) jest punktem
na płaszczyźnie, wyznaczanym przez dwie zmienne: antycypowaną wartość
wyniku V i wartość subiektywnego prawdopodobieństwa Ps. Zmienne, które
dodatkowo wpływają na ocenę V i Ps, to w pierwszym przypadku: poczucie
kontroli i sposób atrybucji, a w drugim: trudność zadania, własne zdolności
i czynniki sytuacyjne. Można stwierdzić, że realistyczny poziom celu jest funkcją Ps i V, natomiast życzeniowy poziom aspiracji wyznaczony jest przede
wszystkim przez najbardziej cenioną wartość wyniku V. Podobne stanowisko
zajmują Heckausen i Kuhl (1985) w swoim modelu tworzenia celów (zob. Zaleski 1991). Dlatego deklarowany cel życzeniowy jest odzwierciedleniem zamiaru (intencji) podjęcia określonego zadania, który przy braku ograniczeń zewnętrznych powinien być zrealizowany, czyli powinien przejść w działanie. W
praktyce jest jednak wiele ograniczeń, dlatego strategia życzeniowa nastawiona
jest przede wszystkim na konstruowanie atrakcyjnej dla jednostki wizji życia,
bez przełożenia na możliwość jej realizacji.
Strategia carpe diem – to taktyka koncentrująca się na teraźniejszości, korzystaniu z uroków dnia codziennego, pomijająca planowanie przyszłości sensu
stricte. W zasadzie strategia ta jest swego rodzaju „antystrategią”, ponieważ
zakłada brak planowania przyszłości albo świadomą z niej rezygnację. Ludzie
stosujący ten zbiór reguł przywiązują największą wagę do teraźniejszości, przyszłość pozostawiając na uboczu. Starają się czerpać jak najwięcej z tego, co się
dzieje „tu i teraz”, nie wybiegając naprzód. Niemniej jednak ten brak wizji
192
Celina Timoszyk-Tomczak
przyszłego życia (przynajmniej deklarowany) jest również „sposobem na przyszłość”, ponieważ zakłada „codziennie uzyskiwać przyjemność”.
Jak może dojść do tego, że ktoś znajduje się nagle w sytuacji, gdy nie posiada planu dla ważnego odcinka swojego życia? Galanter i współautorzy
(1980) twierdzą, że taki symptom może być rezultatem uszkodzeń mózgu powstałych na skutek małych urazów. Przyczyny psychologiczne to na przykład
brak wizji przyszłości wynikający z nadmiaru informacji czy ze zbytniej złożoności i wieloznaczności sytuacji. Strategia carpe diem może być również wynikiem wyczerpania się własnych źródeł planów. Może ona również powstawać
na skutek dużego oporu przed zmianą (Kozielecki 2001) lub lęku przed przyszłością (Zaleski 1996). Opór taki wywołują bardzo różne czynniki, na przykład
konserwatyzm, obawa przed utratą przywilejów, różnego rodzaju poglądy. Jego
konsekwencją natomiast bardzo często jest rezygnacja z projektów zmian.
Można więc za Obuchowskim (1995) stwierdzić, że konsekwencją stylu życia
„tu i teraz” jest formowanie się osobowości biernej i takiej, która ma niewielką
wiedzę na temat otaczającego świata.
Strategia przymusu – to sposób budowania własnej przyszłości oparty na
wewnętrznej konieczności podporządkowywania się nakazom innych osób
(np. rodziców, którzy chcą, aby ich dziecko studiowało medycynę) i/lub okolicznościom zewnętrznym. Osoby stosujące ten zbiór reguł kierują się narzuconymi im standardami. Mogą to być normy czy cele, których realizacja jest preferowana przez grupę społeczną, do której jednostka należy, bądź zadania rozwojowe, do których wypełnienia jednostka czuje się przymuszona. W efekcie
wizja przyszłego życia jest obrazem zewnętrznych presji osób znaczących bądź
środowiska społecznego, które jest przez człowieka spostrzegane jako determinujące jego działania. Problem pojawia się wówczas, gdy narzucone jednostce
plany są przez nią nieakceptowane lub sprzeczne z jej własnymi. Stosowanie
strategii przymusu zakłada, iż „zwyciężają” narzucone standardy, co oczywiście
nie wyklucza rozwoju konfliktów.
Strategia oczekiwania – polega na czekaniu na to, co się wydarzy. Jej
główna zasada opiera się na przeświadczeniu, że trudno planować przyszłość,
gdyż i tak zależy ona od Przeznaczenia, Siły Wyższej czy Losu. Często z przekonaniem o istnieniu pozaosobowych sił kierujących światem, idzie w parze
koncepcja „sprawiedliwego świata” sformułowana przez Lernera. Zakłada ona,
że ludzie pragną wierzyć, iż świat, w którym żyją jest uporządkowany i sprawiedliwy. W taki też sposób interpretują zdarzenia i warunki życiowe, zarówno
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
193
własne, jak i innych ludzi. Każdy człowiek w takim „sprawiedliwym świecie”
dostaje to, na co sobie zasłużył i odwrotnie, tzn. zasługuje na to, co go spotyka
(Lerner, Simmons 1966). Mechanizm przekonania o sprawiedliwym i logicznym porządku odzwierciedla światopogląd przewidywalnego i kontrolowanego
świata. Przy stosowaniu strategii oczekiwania tę kontrolę nad ludzką rzeczywistością mają siły pozaosobowe, różne w zależności od filozofii, religii czy ideologii, którą człowiek przyjmuje za wiodącą w swoim życiu.
Podsumowując – opisane strategie nie są zupełnie niezależne, jednak zebrany materiał teoretyczny i empiryczny pozwala na takie ich rozróżnienie.
Stosowane przez ludzi sposoby konstruowania przyszłości mają charakter dynamiczny. Oznacza to, iż zmieniają się one nie tylko w wyniku ćwiczenia, ale
są również otwarte na działania (Mądrzycki 1996). Sposoby tworzenia własnej
przyszłości można odmiennie poklasyfikować, przyjmując za podstawę różne
kryteria. Edward Nęcka (2000) określa kreatywność jako cechę indywidualną,
polegającą na zdolności do wytwarzania nowych pomysłów. I tak za bardzo
kreatywne można uznać strategie: realistyczną i życzeniową, za mniej kreatywną – strategię autorytetu, a za najmniej kreatywne strategie: carpe diem, przymusu i oczekiwania. Strategia realistyczna i życzeniowa zdają się nie budzić
wątpliwości, ponieważ ich istotą jest budowanie nowych dla podmiotu scenariuszy własnego życia. Strategia autorytetu zakłada po części elementy nowości,
ale zaakceptowane lub podsunięte przez innych. Najwięcej znaków zapytania
pojawia się przy strategii carpe diem. Co prawda, poszukiwanie przyjemności
może skłonić człowieka do wielu twórczych aktów, ale zbiór reguł zorientowany na doświadczanie teraźniejszości zawiera raczej powielane pomysły na przyszłość.
Drugi podział można wyprowadzić z teorii orientacji kauzalnej Deciego
i Rayana (1985). Twierdzą oni, że orientacja kauzalna to względnie trwały
aspekt, który odnosi się do źródeł inicjacji i regulacji zachowania, a tą drogą do
samoukierunkowania zachowania jednostki. Jest ona trwałą właściwością człowieka, czyli dyspozycją motywacyjną, która określa skłonność do spostrzegania
wydarzeń w określony sposób i realizowania zadania w określonym trybie.
Można więc przypuszczać, iż konstruowanie własnej przyszłości, przyjęcie
odpowiedniej do tego strategii, odbywa się również w zależności od charakteru
sprawstwa uznawanego przez podmiot. Deci i Rayan wyróżnili trzy klasy zachowań i odpowiadających im motywacji określanych jako samoukierunkowanie, determinację przez kontrolę i amotywację. Traktując konstruowanie przy-
194
Celina Timoszyk-Tomczak
szłości jako sposoby zachowań można strategie podzielić na autonomiczne,
zorientowane na kontrolę (innych ludzi lub sytuacji), ukierunkowane pozaosobowo (przyszłość pozostaje poza zakresem wpływu jednostki). Strategie autonomiczne to niewątpliwie: realistyczna; zorientowane na zewnętrzną kontrolę to
strategie: przymusu, życzeniowa, carpe diem i autorytetu, natomiast pozaosobowe to strategia oczekiwania.
Cechy strategii
Trzy podstawowe cechy strategii psychologicznych według Kozieleckiego
(1963) to: efektywność, trudność poznawcza i stopień ryzyka. Odniesiemy je do
strategii konstruowania przyszłości. Efektywność można określić badając końcowy wynik oraz koszty związane z wyborem danej strategii, czyli to, co potocznie nazywa się ekonomicznością. Bardziej efektywna jest strategia, która
pozwala rozwiązać zadanie szybko przy minimalnej ilości kroków. W sytuacjach problemowych możemy mieć do czynienia ze strategiami optymalnymi,
czyli najbardziej skutecznymi, strategiami korzystnymi, pozwalającymi rozwiązać problem, ale z mniejszym efektem i przy większych kosztach wykonania
oraz ze strategiami nieefektywnymi, za pomocą których nie można rozwiązać
zadania. Dobór strategii jest sztuką, której trzeba nauczyć się samodzielnie.
Trudność poznawcza strategii psychologicznych jest ściśle związana z naszymi możliwościami intelektualnymi, tzn. że ludzie często nie mogą wybierać
strategii najbardziej efektywnych, dlatego iż są one zbyt trudne, wymagają
skomplikowanych analiz, porównań czy analogii. Tutaj również można wyszczególnić pewne odmiany: strategie bardzo trudne – przewyższające możliwości intelektualne danego człowieka, strategie optymalne – wymagające wysiłku psychicznego równego predyspozycjom danej jednostki, strategie łatwe
– niewymagające dużego wysiłku.
Ludzie nie zawsze kierują się wygodą bądź logiką przy wyborze stopnia
trudności strategii, stąd dodatkowa trudność przy ustalaniu prawidłowości tego
doboru.
Trzecią cechą strategii jest jej ryzyko niepowodzenia – z jednej strony są
strategie, które w ogóle nie zawierają ryzyka, z drugiej zaś strategie ryzykowne,
które doprowadzają do sukcesu bardzo szybko, z opóźnieniem lub nie doprowadzają do niego nigdy. Ryzyko zawarte w strategii jest stopniowalne, tzn. że
strategia może zawierać duży lub mały stopień ryzyka. Również i w tym
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
195
wypadku ludzie często działają wbrew tzw. zdrowemu rozsądkowi, ale kierując
się subiektywnym przekonaniem.
Korzystne dla działania człowieka jest poszukiwanie wciąż nowych, odpowiednich dla danej sytuacji problemowej strategii. Wymaga to od jednostki
pomysłowości, cierpliwości oraz giętkości. Jednak ludzie w doborze strategii
czasami wykazują małą elastyczność. Zapewne dużą rolę odgrywa tu przyzwyczajenie, brak „myślowego treningu”, a przede wszystkim typ osobowości.
Preferencja strategii
Korzystamy z różnych zbiorów reguł tworząc własną przyszłość, można
jednak przypuszczać, że każdy z nas będzie wykazywał w tym względzie własne upodobania i większe bądź mniejsze umiejętności. Różnice wśród ludzi będą
dotyczyły nie tylko ilości i stopnia zaawansowania w stosowaniu danej strategii,
ale również plastyczności, która oznacza łatwość przechodzenia od jednej strategii do drugiej oraz twórcze poszukiwanie nowych prawideł. Decyzje dotyczące stosowanych strategii, podobnie jak każda złożona czynność ludzka, zależą
od wielu zmiennych. Wśród nich wymienić można: siły kognitywne obejmujące
kompetencje i zdolności twórcze, świadomość, a szczególnie taką jej część, jak
świadomość zysków i strat, orientację temporalną (Nuttin 1984), wymiar optymizmu i pesymizmu, preferowane wartości, lokalizację poczucia kontroli,
sprawstwo, samoocenę, motywację osiągnięć, otwartość na zmiany,
a także „wyznawaną filozofię życia”, właściwości osobowości, doświadczenia,
postawy, przekonania, wiedzę, płeć, etap rozwoju. Bez wpływu nie pozostaną
także takie determinanty, jak: kultura, preferowane w danym środowisku standardy, kryteria oceny, zmienne o charakterze losowym (wypadki, choroby, katastrofy itp.), a także „duch czasu”, czyli elementy charakterystyczne dla współczesnego świata.
Jak już zaznaczyłam, ludzie w stosowaniu strategii konstruowania przyszłości będą się różnili nie tylko pod względem jakościowym, tzn. która ze strategii i jak sprawnie będzie wykorzystywana, ale także pod względem ilościowym, a więc czy wykorzystywana będzie jedna, czy więcej strategii. Można
zatem przypuszczać, że ludzie podzielą się także na „monostrategów”, czyli
tych, którzy konsekwentnie stosują jedna strategię, i „polistrategów”, mających
w swoim repertuarze wiele zbiorów reguł konstruowania przyszłości.
196
Celina Timoszyk-Tomczak
Trzeba również pamiętać, że termin strategia wskazuje na różnice nie tylko
interindywidualne, a więc pomiędzy ludźmi, ale również intraindywidualne,
ponieważ strategię można w każdej chwili zmienić.
W ramach tego artykułu analizie poddane zostaną różnice w preferencji
wyróżnionych strategii w zależności od płci i okresu rozwoju. Postawione pytania badawcze brzmią:
Czy preferencja strategii zależy od płci?
Czy preferencja strategii zależy od okresu rozwoju osób tworzących wizję
własnej przyszłości?
Metodologia badań
Osoby badane
W badaniach wzięło udział 239 osób, w tym 139 kobiet i 100 mężczyzn,
w wieku od 18 do 26 lat. Badani podzieleni byli na cztery grupy: maturzystów
(57 osób), dwie grupy studentów (po 58 i 59 osób) oraz ludzi pracujących
(64 osoby).
Grupa maturzystów lubelskich szkół średnich oraz studenci piątego roku
różnych kierunków studiów zostali wydzieleni ze względu na specyficzny moment w życiu, w którym niejako „zmuszeni” są do tworzenia planów na przyszłość. Ludzie pracujący stanowili grupę „równoważną” wiekowo studentom
ostatniego roku, ale nie mieli wyższego wykształcenia. Dobór takiej grupy miał
na celu sprawdzenie, na ile sposoby konstruowania przyszłości są podobne
u studentów i ludzi, którzy niedawno rozpoczęli pracę.
Narzędzie badawcze Kwestionariusz Strategii Konstruowania Przyszłości (KSKP)
Powstał na podstawie teoretycznych refleksji oraz danych empirycznych
Timoszyk-Tomczak (2001). Składa się z 45 twierdzeń. Każde twierdzenie zawiera 5-punktową skalę typu Likerta. Ostateczną wersję KSKP poprzedzały
badania ankietowe, wielokrotne przeróbki stylistyczne oraz ocena 7 niezależnych sędziów pod względem trafności treściowej i fasadowej.
Parametry statystyczne kwestionariusza zbadano obliczając stałość metody
oraz α Cronbacha. Stałość kwestionariusza zmierzono metodą test-retest
(50 osób w odstępie 30 dni), a uzyskany współczynnik wyniósł r = .88 (p < .001)
i można go uznać za zadowalający.
Współczynnik rzetelności α Cronbacha (na grupie 239 osób) dla poszczególnych twierdzeń wahał się od .76 do .78, wynik ogólny skali .78, natomiast
197
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
rzetelność połówkowa .76. Zważywszy na to, iż kwestionariusz składa się
z sześciu strategii, otrzymane współczynniki można traktować jako wystarczające.
W celu sprawdzenia trafności wyróżnionych strategii i włączonych do niej
twierdzeń, przeprowadzono analizę czynnikową (typu VARIMAX) dla
45 twierdzeń. Próbowano ekstrakcji czterech, pięciu, sześciu i siedmiu czynników i ostatecznie zdecydowano się na pozostawienie sześciu. Ta liczba czynników okazała się optymalna dla twierdzeń zawartych w kwestionariuszu i potwierdziła zasadność wyróżnionych strategii.
Wyniki
W celu sprawdzenia, czy preferencja strategii zależy od płci lub okresu
rozwoju przeprowadzona została wielowymiarowa analiza wariancji MANOVA
(tabela 1). Otrzymane zestawienie efektów głównych wskazuje na to, że zarówno płeć, jak i grupa są czynnikami różnicującymi preferencję strategii konstruowania przyszłości.
Tabela 1
Ogólna MANOVA dla efektów: płeć i grupa (maturzyści, studenci i pracujący)
(N=239)
Efekt
Płeć
Grupa
Interakcja płci i grupy
Lambda Wilkinsa
.93**
.83***
.94
R Rao
2.81
2.40
.81
Df 1
6
18
18
Df 2
226
639
639
*
p < .05; **p < .01; ***p < .001
Trzeci efekt, jakim jest interakcja zmiennych, czyli zależność pomiędzy
płcią i grupą, nie modyfikuje wyboru strategii budowania wizji własnej przyszłości.
Ogólne wyniki wielowymiarowej analizy wariancji pokazują tylko istotność głównych efektów – płci i wieku. W celu zidentyfikowania, które zmienne
wnoszą wkład w istotność kolejnych efektów, przeprowadzone zostały jedno-
198
Celina Timoszyk-Tomczak
wymiarowe testy F dla strategii: autorytetu, realistycznej, życzeniowej, carpe
diem, przymusu i oczekiwania.
Różnice istniejące między mężczyznami i kobietami w zakresie stosowania strategii konstruowania własnej przyszłości sprawdzono testem Tukeya.
Wyniki prezentujące prawdopodobieństwa dla testów post hoc efektu głównego
– płci – prezentuje tabela 2.
Tabela 2
Tukey HDS test, prawdopodobieństwo dla testów post hoc
pomiędzy średnimi w strategiach, efekt główny płeć
Strategie
Autorytetu
Realistyczna
Życzeniowa
Carpe diem
Przymusu
Oczekiwania
Efekt główny: płeć
mężczyźni
kobiety
M
M
3.19
3.16
3.65
3.72
3.19
3.23
2.67
2.67
2.80
2.84
2.28
2.67
Prawdopodobieństwo
dla testów post hoc
.64
.20
.71
.95
.73
.001
Uzyskane rezultaty wskazują na to, że kobiety częściej niż mężczyźni stosują podczas konstruowania własnej przyszłości tylko jedną ze strategii – oczekiwania (SO). W celu pełnej charakterystyki badanych – mężczyzn i kobiet
– przedstawiony zostanie wykres średnich wyników uzyskanych w poszczególnych strategiach przez obie grupy, a następnie hierarchie stosowanych grup
reguł.
4,0
3,6
3,2
2,8
2,4
2,0
S. Autorytetu
S. Życzeniowa
S. Przymusu
S. Realistyczna
S.Carpe
Carpe
S. Oczekiwania
S.
diemDiem
Wykres 1. Średnie wyniki we wszystkich strategiach dla płci
Mężczyźni
Kobiety
199
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
Podobnie jak poprzednio, w celu dokładnej charakterystyki różnic w stosowaniu strategii konstruowania własnej przyszłości pomiędzy grupami zastosowano metodę porównań post hoc Tukeya. Wyniki przedstawione są w tabeli 3.
Tabela 3
Tukey HDS test, prawdopodobieństwo dla testów post hoc
pomiędzy średnimi w strategiach, efekt główny grupy
Strategie
Autorytetu
Realistyczna
Życzeniowa
Carpe diem
Przymusu
Oczekiwania
Prawdopodobieństwo dla testów post hoc
Efekt główny:
grupy
M
Maturzyści
Studenci I–III
Studenci V
Pracujący
Maturzyści
Studenci I–III
Studenci V
Pracujący
Maturzyści
Studenci I–III
Studenci V
Pracujący
Maturzyści
Studenci I–III
Studenci V
Pracujący
Maturzyści
Studenci I–III
Studenci V
Pracujący
Maturzyści
Studenci I–III
Studenci V
Pracujący
3.07
3.19
3.19
3.25
3.68
3.68
3.67
3.71
3.37
3.34
3.04
3.08
2.79
2.63
2.61
2.64
3.11
2.61
2.72
2.84
2.62
2.24
2.31
2.74
maturzyści
studenci I–III
studenci V
.68
.73
.34
1.00
.95
.93
1.00
1.00
.98
1.00
.99
.97
1.00
.11
.18
.16
.26
.99
.57
.50
.64
1.00
1.00
.99
.001
.01
.13
.84
.26
.76
.09
.23
.88
.97
.01
.03
Jak wynika z danych, maturzyści częściej niż studenci (zarówno lat wcześniejszych, jak i ostatniego roku) wykorzystują przy tworzeniu własnej przyszłości strategię przymusu (SP). Strategia oczekiwania (SO) okazuje się natomiast
200
Celina Timoszyk-Tomczak
bardziej charakterystyczna dla osób pracujących niż dla studentów z obu grup.
Istniejące różnice ilustruje wykres 2.
4,0
3,6
3,2
2,8
2,4
2,0
S. Autorytetu
S. Życzeniowa
S. Przymusu
S. Realistyczna
S.
Carpe
S. Oczekiwania
S. Carpe
diem Diem
Pracujący
Studenci V
Maturzyści
Studenci I-II
Wykres 2. Średnie strategii w grupach badawczych
Dyskusja wyników
Wiele badań wskazuje (Herman-Jeglińska 1999), że istnieją cechy związane z płcią. Charakteryzują one zarówno psychikę, jak i zachowanie jednostki, a
także mają istotny wpływ na organizację funkcjonalną mózgu. Wśród tych cech
można wyróżnić między innymi sposób zachowania i wydatkowania energii w
dzieciństwie, styl działania, zainteresowania, identyfikację z płcią, orientację
seksualną oraz identyfikację z rolą płciową. Wiele analiz wskazuje, że konfiguracja tych cech jest przypuszczalnie związana z prenatalnym poziomem hormonów płciowych, który sprawia, że jednostka niezależnie od swej płci anatomicznej charakteryzuje się specyficznym „profilem poznawczym”. I tak wśród
kobiet przeważa tzw. wzorzec kobiecy, w którym dominują zdolności językowe, mniejsza asymetria funkcjonalna półkul mózgowych w trakcie przetwarzania bodźców werbalnych i wzrokowo-przestrzennych oraz większa siła preferencji prawej ręki i prawdopodobnie większe zdolności manualne. Wśród mężczyzn natomiast częstszy jest tzw. wzorzec męski, który wyróżnia się
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
201
wysokimi zdolnościami matematycznymi oraz wzrokowo-przestrzennymi, wyraźną lateralizacją funkcji werbalnych i niewerbalnych w mózgu, a także większym prawdopodobieństwem wystąpienia leworęczności. Z dominującymi
wzorcami poznawczymi ściśle łączy się przebieg procesów uczenia się. Empirycznie udowodniono, że istnieją niewielkie różnice związane z płcią w przebiegu tego procesu, a dotyczą one szybszego osiągania przez mężczyzn „doskonałej” wprawy w opanowywaniu zadań (Orłowska-Majdak, Balcewicz, Kaczorowska-Skóra 1999). Jak sugerują autorki badań, obserwowane różnice związane z płcią, właśnie w przebiegu procesu uczenia się, mogą wynikać z morfologicznych różnic mózgowia kobiet i mężczyzn.
Oprócz biologicznego podłoża różnic pomiędzy płciami nie można pominąć tak istotnych źródeł wpływających na odmienność kobiet i mężczyzn, jak
środowisko i kultura. Rozważać można między innymi wpływ funkcjonujących
w naszym społeczeństwie stereotypów. Ujawniają one mniejsze zdolności kobiet, niższą ocenę społeczną ról kobiecych, niższy status społeczny kobiet,
a także nadają niższą rangę dziedzinom, w których kobiety mają przewagę nad
mężczyznami (Lachowicz-Tabaczek 2000). Uwzględniając przy tym większą
wrażliwość kobiet na wpływ społeczny, wynikającą z uwarunkowań konstytucyjnych, można przypuszczać, że splot czynników środowiskowych i biologicznych może w sumie decydować o ich odmienności i na przykład niższej
samoocenie kobiet niż mężczyzn.
Na tym pokrótce zakreślonym tle, różnicującym funkcjonowanie kobiet
i mężczyzn, zupełnie naturalne wydają się niewielkie odmienności, które zostały ujawnione w badaniach nad strategiami konstruowania własnej przyszłości.
Okazało się, że istotna różnica dotyczy preferencji strategii oczekiwania, tzn.
kobiety tę strategię stosują częściej niż mężczyźni. Przypomnę, że zespół reguł
oczekiwania to sposoby, które konstruowanie własnej przyszłości, a w szczególności realizację postawionych celów, „powierzają” siłom pozaosobowym,
Bogu, Losowi czy Przeznaczeniu. W kontekście dotychczasowych badań trudno
jednoznacznie wyjaśnić, z czego może wynikać taka różnica. Być może jej źródło tkwi w odmienności funkcjonowania poznawczego oraz emocjonalnego
kobiet i mężczyzn. Każda z płci wydaje się nieco inaczej odbierać, selekcjonować i wartościować informacje z rzeczywistości. Inność może również wynikać
z pełnionych przez kobiety i mężczyzn ról społecznych, zajmowanych pozycji
czy kulturowej tradycji (por. Bartholomew, Schnorr 1994). Stąd częstsze
u kobiet zdanie się na to, co „przyniesie życie”, zawierzenie Sile Wyższej czy
202
Celina Timoszyk-Tomczak
intuicji. Mało prawdopodobne wydaje się, aby zaobserwowane różnice były
tylko przypadkowe, tym bardziej iż dotyczą one strategii, która dość dobrze
wyjaśniana jest przez zmienne osobowe.
Przeprowadzone badania wykazały, że młodzi ludzie są dość zgodni jeśli
chodzi o preferowane przez siebie strategie. Najczęściej stosują strategię realistyczną, życzeniową i autorytetu, rzadziej natomiast przymusu, carpe diem
i oczekiwania.
Stosowanie przez badane osoby przede wszystkim strategii o charakterze
realistycznym, ale i „nowatorskim”, jest zgodne z ogólnym trendem rozwojowym w tych okresach. Młodzi ludzie w późnej adolescencji po latach intensywnych przemian w fizycznym i psychicznym rozwoju osiągają pewną dojrzałość
(Mac-Czarnik 2000). W zakresie procesów myślenia pogłębia się ich zdolność
analizy i syntezy, rozwija się myślenie abstrakcyjne i logiczno dedukcyjne.
Młodzi ludzie mają również bardzo bogate marzenia i fantazje. Dorastających
cechuje duża tendencja do oryginalnego ujmowania zjawisk, łatwość przyjmowania nowości. Spontanicznie przejmują racjonalizatorskie pomysły ułatwiające życie na co dzień. Rozbudowane marzenia, dotyczące zarówno własnej osoby, jak i otoczenia, często pozwalają młodym ludziom osiągać to, co jest niedostępne w rzeczywistości (Kielar-Turska 2000; Szczukiewicz 1998). Kreatywność młodzieży jest zjawiskiem powszechnym i niczym zaskakującym nie wydaje się jej ujawnianie również w dziedzinie konstruowania własnej przyszłości.
Nie można pominąć szerszego kontekstu zmian, które mają miejsce
w okresie adolescencji. Oprócz udoskonalania się zdolności poznawczych zmieniają się stosunki rodzinne. Osłabieniu ulega autorytet rodziców, rośnie dążenie
do swobody i niezależności, nasilają się postawy ostrego krytycyzmu. Wzrastają przy tym potrzeby społeczne, zarówno w zakresie ilości, jak i jakości kontaktów. Okres ten w koncepcji Eriksona (1968) nazywany jest kryzysem tożsamości, który dla młodego człowieka stanowi rozwojową szansę, ponieważ budzi w
nim energię niezbędną do dalszego dorosłego życia, dzięki kształtowaniu własnego, spójnego obrazu siebie w otaczającym świecie. W planowaniu własnego
życia ujawnia się to w zdolności do określania celu własnych działań życiowych. Przy czym cele te są coraz bardziej pełne i wyraźne. Zmienia się również
ich struktura, pojawiają się bowiem cele złożone i hierarchiczne. Młodzi ludzie
zaczynają własną sytuację życiową postrzegać całościowo, nadają ogólny sens
konkretnym działaniom, a ich dążenia są coraz częściej ujmowane w perspektywie całożyciowej (Mac-Czarnik 2000). Wszystkie powyżej przedstawione
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
203
argumenty wyjaśniają preferencję realistycznej strategii w budowaniu wizji
własnej przyszłości. Warto jednak pamiętać o tym, że określane przez badaczy
prawidłowości rozwojowe są dużym uogólnieniem, a tym samym uproszczeniem. Poszczególne okresy rozwojowe są znacznie bardziej skomplikowane i
zindywidualizowane. Zależą nie tylko od jednostkowych doświadczeń, ale również od kontekstu społecznego, tzn. formy życia przyjętej w danej społeczności.
Na czym polegają więc stwierdzone w badaniach różnice w wyborze strategii konstruowania przyszłości? Okazało się, że maturzyści częściej niż studenci stosują strategię przymusu. Próbując wyjaśnić tę sytuację, sięgnę do
uznanych koncepcji rozwojowych. Według Levinsona, Goulda, a także Eriksona (za: Newman, Newman 1984) okres 18–22 lat uznawany jest za „fazę przejściową”. To przejście polega na „pożegnaniu się” ze światem „przeddorosłego”
i próbą podjęcia pierwszych, różnych „dorosłych” ról. Jest to więc czas wzrastającej niezależności od rodziny, otwartości na nowe idee, a także czas zinternalizowania własnej moralności. Do tego należy dołączyć kontekst środowiskowy.
Młodzi ludzie zdają egzamin dojrzałości, a wraz z nim podejmują pierwsze
znaczące decyzje. Przy całej autonomii w stosunku do rodziców, dojrzałości
funkcji poznawczych i uzyskanej tożsamości są cały czas zależni od przełożonych w sensie społeczno-ekonomicznym, a często także psychicznym. Chociaż
18-letnia młodzież wykorzystuje znacznie więcej źródeł informacji, zarówno
zewnętrznych, jak i wewnętrznych, to jednak częściej niż pozostałe grupy poszukuje informacji u innych ludzi. Są nimi najczęściej koledzy i przyjaciele, ale
także dorośli w roli autorytetów (Mac-Czarnik 2000). Biorąc pod uwagę to, jak
ważne jest dla młodych ludzi zdanie i opinia innych oraz jak duża jest ich zależność ekonomiczna, dość naturalny wydaje się fakt odczuwania przez maturzystów swoistego przymusu w wyborze przyszłych celów. Okres studiów kontrastuje z czasem zakończenia szkoły średniej. Według wspomnianych koncepcji rozwoju czas studiów jest momentem częściowo obejmującym dwa etapy
rozwojowe: późną adolescencję (18–22) i wczesną dorosłość (22–28 lub 20–
40). W naszej kulturze jest to okres, kiedy młodzi ludzie często po raz pierwszy
opuszczają dom rodzinny, a tym samym ich poczucie autonomii wzrasta. Nie są
jednak niezależni finansowo, a ich możliwości, jeśli chodzi o podejmowanie
dorosłych ról, także są ograniczone. Pozostają w relacji nauczyciel–uczeń, choć
rozpoczynają aktywność zawodową i budują intymne związki z drugim człowiekiem. To wszystko czyni okres studiów etapem wyjątkowym, który równocześnie przedłuża okres adolescencji, ale wzbogaca go o dorosłe formy egzy-
204
Celina Timoszyk-Tomczak
stencji. Prawdopodobnie stąd wynika różnica nie tylko w mniejszej częstości
stosowania strategii przymusu w porównaniu z maturzystami, ale również niska
preferencja strategii oczekiwania w stosunku do pracujących rówieśników.
Pracujący byli w tym samym wieku, co kończący naukę studenci. Według
teorii rozwojowych ludzie ci powinni zachowywać się w zbliżony sposób ze
względu na przynależność do jednego okresu rozwojowego. Jednak „ostateczne” podejmowanie dorosłych ról, chociażby zawodowych, u studentów jest
jeszcze „zawieszone”, natomiast osoby pracujące najczęściej są już poza tym
etapem. Przeważnie osoby takie zrealizowały już przynajmniej część ze swoich
rozwojowych zadań charakterystycznych dla okresu wczesnej dorosłości. Są
często już po wyborze partnera życiowego, mają za sobą także start w rolach
rodzinnych, na przykład opiece nad dziećmi, rozpoczęli również swoją karierę
zawodową. Można nawet stwierdzić, iż struktura ich życia jest na tym etapie
dość stabilna. Dlatego prawdopodobniej częściej niż ich studiujący rówieśnicy
stosują strategię oczekiwania. Studenci natomiast mają jeszcze przed sobą realizację części zadań rozwojowych charakterystycznych dla ich okresu, dlatego
inaczej podchodzą do tworzenia własnej wizji przyszłości. Jest to zgodne
z ujęciem Hansen (1997), w którym zintegrowane planowanie własnego życia
zależy od rozwiązania sześciu krytycznych zadań. Składa się na nie: odkrycie
roli własnej pracy w kontekście globalnych zmian, nadanie sensu własnemu
życiu, połączenie pracy i rodziny, integracja indywidualnych i wspólnych wartości, poznanie swojej duchowości oraz rozpoznanie potrzeb, a także kierowanie i organizowanie osobistych zmian. Osoby pracujące rozwiązały przynajmniej część tych krytycznych zadań, natomiast studenci mają to jeszcze przed
sobą. Specyfikę okresu studenckiego podkreśla dodatkowo fakt, iż nie ma różnic między maturzystami i osobami pracującymi, a to oznacza, że obie te grupy
wybierają podobne strategie konstruowania przyszłości.
Warto podkreślić fakt, że preferencja strategii konstruowania przyszłości
jest inaczej uwarunkowana w różnych grupach badawczych. W grupie maturzystów i studentów pierwszego roku preferencja strategii jest lepiej wyjaśniana
przez czynniki osobowe niż u starszych studentów i osób pracujących. Korespondują z tym wyniki Lanz i Rosna (2002), które wykazały, że jakość relacji
w rodzinie i czynniki indywidualne wpływają bezpośrednio na stosunek do
przyszłości, ale wpływy te różnią się w zależności od wieku (adolescenci i osoby z okresu wczesnej dorosłości). Można zaryzykować wniosek, że w miarę
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
205
rozwoju, strategie konstruowania własnej przyszłości zyskują niezależność od
osobowych predyspozycji, chociaż z nich wyrastają.
Oczywiście odnotowane w przeprowadzonych badaniach różnice wymagają dalszych badań, nie tylko w celu potwierdzenia wyników, ale również weryfikacji postawionych hipotez wyjaśniających zaistniałe zjawiska.
Literatura
Bartholomew C.G., Schnorr D.L. 1994, Gender equity: Suggestions for broadening
career options of female students, „School Counsellor” 41, 4, s. 245–256.
Deci E.L., Ryan, R.M. 1985, Intrinsic Motivation and Self-Determination in Human
Behaviour, Plenum Press, New York.
Erikson E.H. 1968, Identity Youth and Crisis, W.W. Norton, New York.
Galanter E., Pribram K., Miller G. 1980, Plany i struktura zachowania, PWN, Warszawa.
Hansen S.L. 1997, Integrative Life Planning: Critical Tasks for Career Development
and Changing Life Patterns, Jossey-Bass, San Francisco.
Heckausen H., Kuhl J. 1985, From Wishes to Action: The Dead Ends and Short Cuts
on the Long Way to Action, w: M. Frese, J. Sabini (red.), Goal-directed Behaviour: The Concept of Action in Psychology, Erlbaum, Hillsdale–New York.
Herman-Jeglińska A. 1999, Różnica między kobietami i mężczyznami w zdolnościach
poznawczych i organizacji funkcjonalnej mózgu: wpływ płci psychicznej, „Przegląd Psychologiczny” 42, 1–2, s. 73–99.
Kielar-Turska M. 2000, Rozwój człowieka w pełnym cyklu życia, w: J. Strelau (red.),
Psychologia. Podręcznik akademicki. Tom 1. Podstawy psychologii, GWP,
Gdańsk.
Kozielecki J. 1963, Strategia psychologiczna. Psychologiczna strategia rozwiązywania
problemów, Nasza Księgarnia, Warszawa.
Kozielecki J. 1987, Koncepcja transgresyjna człowieka, PWN, Warszawa.
Kozielecki J. 2001, Psychotransgresjonizm. Nowy kierunek psychologii, Wydawnictwo
Akademickie „Żak”, Warszawa.
Lachowicz-Tabaczek K. 2000, Przejawy i przyczyny „nierówności” w poziomie samooceny kobiet i mężczyzn, „Czasopismo Psychologiczne” 6, 1–2, s. 63–75.
Lanz M., Rosnati R. 2002, Adolescents’ and young adults’ construction of the future:
effects of family relations, self-esteem, and sense of coherence, w: J. Trempała,
206
Celina Timoszyk-Tomczak
L.E. Malmberg (red.), Adolescents’ future-orientation. Teory and research, Peter
Lang, Frankfurt am Main–Berlin–Bern–Bruxelles–New York–Oxford–Wien.
Lerner M.J., Simmons C.H. 1966, The Observer’s Reaction to the „Innocent Victim”:
Compassion or Rejection?, „Journal of Personality and Social Psychology” 4,
s. 203–210.
Mac-Czarnik L. 2000, Procesy poznawcze w planowaniu własnego życia u młodzieży,
Wydawnictwo WSP, Rzeszów.
Mądrzycki T. 1996, Osobowość jako system tworzący i realizujący plany, GWP,
Gdańsk.
Newman B.M., Newman P.R. 1984, Development Through Life. A Psychosocial
Approach, The Dorset Press, Homewood, Ill.
Nęcka E. 2000, Twórczość, w: J. Strelau (red.), Psychologia. Podręcznik akademicki.
Tom 2. Psychologia ogólna. GWP, Gdańsk.
Nuttin J. 1984, Motivation, Planning, and action, Leuven University Press and Lawrence Erlbaum, Leuven.
Obuchowski K. 1985, Adaptacja twórcza. Książka i Wiedza, Warszawa.
Orłowska-Majdak M., Balcewicz J., Kaczorowska-Skóra J. 1999, Pamięć nieopisowa
u młodych kobiet i mężczyzn, „Przegląd Psychologiczny” 42, 4, s. 159–173.
Sokołowska J. 1983, Geneza i konsekwencje rozbieżności pomiędzy celami życzeniowymi a realistycznymi, „Przegląd Psychologiczny” XXVI, 2, s. 353–366.
Szczukiewicz P. 1998, Rozwój psychospołeczny a tożsamość, Wydawnictwo UMCS,
Lublin.
Timoszyk-Tomczak C. 2001, Strategie konstruowania własnej przyszłości. Empiryczna
analiza uwarunkowań psychologicznych (niepublikowana praca doktorska), KUL.
Timoszyk-Tomczak C. 2003, Strategie konstruowania własnej przyszłości, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin.
Zaleski Z. 1986, Motywacyjna funkcja celów stawianych na okresy o różnej długości,
„Przegląd Psychologiczny” XXIX, 4, s. 925–946.
Zaleski Z. 1991, Psychologia zachowań celowych, PWN, Warszawa.
PREFERENCE OF CONSTRUCTING ONE’S OWN FUTURE STRATEGIES
AND ITS DEPENDENCE ON THE AGE
AND THE STAGE OF DEVELOPMENT
Preferencja strategii konstruowania własnej przyszłości
207
Summary
The article concerns the differences in the preference of constructing one’s own
future strategies depending on the age and the stage of development of a particular
person. Six strategies of constructing one’s own future have been distinguished: the
realistic strategy, based on authority (the authority strategy), wishful strategy, carpe
diem strategy, the pressure strategy and the awaiting strategy. The poll included
239 people, including 139 women and 100 men, at the age of 18–26. The sample had
been divided into four groups: high-school students (57 people), university students
(117 people) and working people (64). They were asked to fill in a questionnaire,
measuring the preference of the strategies of constructing one’s own future. In order
to investigate the relation between strategy preference and sex, a multinominal variation
analysis of MANOVA had been conducted. The analysis proved the significance
of main effects. More accurate tests established the further differences. According to the
results women more often than men apply the awaiting strategy when constructing their
future. Similarly, working people, take greater advantage of the awaiting strategy than
university students. High-school students prefer the pressure strategy more often than
university students do.
208
Celina Timoszyk-Tomczak
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
SYLWIA SEUL
Uniwersytet Szczeciński
BLOG – INKUBATOR TOŻSAMOŚCI?
1. Charakterystyka blogu nastolatka
Popularność korzystania z Internetu skłania do skoncentrowania się na jego konsekwencjach dla rozwoju i komunikowania młodych użytkowników,
uczniów gimnazjum. Rezygnuję z prezentacji „ciemnych stron” korzystania
z Sieci, zatrzymując się na szansie rozwoju tożsamości nastolatka, jaka daje
prowadzenie blogu – pamiętnika internetowego. Celem komunikacji masowej
jest przekaz punktu widzenia innym ludziom (reprodukcja kulturowa), koordynacja podejmowanych działań społecznych (integracja społeczna), przygotowanie dorastających pokoleń do efektywnego włączenia w życie społeczne (socjalizacja). Ma ona charakter pragmatyczny (Goban-Klas 2001; Miotk 2004),
a w przestrzeni tworzonej przez media stanowi alternatywną przestrzeń komunikacyjną (Wallace 2001).
Nastoletni autor blogu (bloger) adresuje swe wypowiedzi do rówieśników,
znajomych z bezpośrednich kontaktów, słabiej do odbiorców wirtualnych.
O jakości wytworu decyduje poziom potrzeby aprobaty społecznej autora. Jest
to element różniący blogi nastolatków od blogów prowadzonych przez inne
osoby, nieadresowane do znajomych z codziennych kontaktów (Seul 2004).
Notki w blogu eksplorują różne aspekty własnej tożsamości. Istnieje tu otwartość, samoujawnianie i szczerość – w wersji niepełnej – ze względu na potencjalnych odbiorców. Można tu mówić o autowaloryzacji i autoweryfikacji. Ze
210
Sylwia Seul
względu na fazę rozwoju (adolescencja) mniejszy wpływ na decyzję o otwarciu
i prowadzeniu blogu mają właściwości psychologiczne, a większe nacisk grupy
rówieśniczej.
Rys. 1. Czynniki decydujące o założeniu blogu
Prowadzenie blogu może sprzyjać formowaniu nowych umiejętności
(np. kompetencji społecznych, inteligencji emocjonalnej), poza oczywiście
związanymi z obsługą programu, a więc informacyjne i komunikacyjne. Na
linkach znajomych zwykle są rówieśnicy z klasy, którzy wpisując, odnoszą się
do tych samych zdarzeń i sytuacji. Przy prowadzeniu blogu następuje mieszanie
masowej funkcji komunikacji z komunikacją interpersonalną, która ma charakter twórczy, gdyż powstaje własna interpretacja rzeczywistości zrozumiałej dla
osób się porozumiewających. Takie podejście określić można jako orientację
interpretacyjną, gdyż zasadnicze znaczenie ma relacja nadawca–odbiorca i ważniejsza jest wspólnie wypracowana interpretacja (Miotk 2004).
Blog – inkubator tożsamości?
211
Uwagi, które tu zostaną poczynione, oparte są na analizie treści i formy
blogu, notek, komentarzy zamieszczanych przez rocznik 1989, dostępnych
w roku 2004 na stronach internetowych (Seul 2004). Jest to strona internetowa,
na której webmaster (czyli autor prowadzący) zamieszcza informacje (pamiętnikowe) i je modyfikuje zależnie od własnego celu i potrzeb. Blogi zyskały
popularność internautów w latach 90. Są bezpłatne lub dostępność do nich jest
ograniczona kilkuzłotową opłatą (za pośrednictwem sms) i do komputera
w Sieci. Rówieśnicy wzajemnie się instruują, jak założyć blog, a potem pomagają w jego prowadzeniu. Wchodzą w obszar wirtualnej interakcji społecznej
dopełniającej rzeczywisty odpowiednik, na płaszczyznę kreacji nowych znaczeń. Autorzy w wymiarze instrumentalnym, w przestrzeni wirtualnej, współtworzą interakcję sprzyjającą kontaktowi z dobrami wartościowej kultury oraz
komunikacji międzyludzkiej (Wąsiński 2003).
Autor dba o kontakty społeczne, oczekuje informacji zwrotnych wprowadzając linki do interesujących go stron, do znajomych, również wirtualnych
– co zaznacza. Poza płaszczyzną tekstową blog ma oprawę graficzną (emotikony, gify, fotografie, obrazki, szablony, filmy, pliki MP3, niekiedy z własną
twórczością), która jest formą komunikacji niewerbalnej, autoprezentacji. Intencjonalnie wprowadzane obrazy, rodzaj czcionki, są komunikatami przyciągającymi lub odrzucającymi, zależnie od zainteresowań potencjalnego czytelnika.
Autor blogu zwykle rezygnuje z podawania szczegółowych danych osobistych
ze względów bezpieczeństwa, a tylko dla najbliższych rówieśników nie pozostaje anonimowy (Majgier 2000; Kiesner i in. 2002). W miejscu na komentarze
do notki wpisują się najczęściej koledzy z klasy, rzadziej inne osoby, które
przypadkowo znalazły się na tej stronie. Również autor włącza się w dyskusję
w komentarzach, modyfikuje znaczenie notki.
Odwiedziny na stronie są atrakcyjne dla autora, który cieszy się nimi
(im więcej komentarzy, tym lepiej!) i dla czytelnika – ten traktuje kolejne notki
jako historię, odcinki serialu, z tą różnicą, że reżyserem jest życie (i, oczywiście, autor, który decyduje, o czym napisać). Dostęp do blogu jest otwarty przez
stronę ogólną, gdzie automatycznie zamieszczane są linki do nowych blogów
i ostatnich notek. Autor formułuje wypowiedzi ćwicząc opisywanie własnych
przeżyć, emocji, nawiązuje i uczy się dbać o więzi. Niekiedy łatwo zauważalna
jest kurtuazja, dbanie o uczucia osób wpisujących komentarze. Wzrasta otwartość wobec obcego i działa zasada wzajemności, a Wallace (2001) mówi nawet
o socjoemocjonalnej odwilży. Uczestnicy jednocześnie uczą się przestrzegać
212
Sylwia Seul
zasad rzeczywistości i kooperacji, które decydują o efektywnej komunikacji,
przestrzegania netykiety (czyli zestawu norm regulujących zachowania w Sieci), nabywają specyficznych kompetencji językowych. Rzeczywistość wirtualna
kreowana w trakcie przebiegu i rozwoju interakcji przypomina komunikowanie
w ujęciu interpretacyjnym. Większość komentujących również z kurtuazją odnosi się do treści notki, gdyż intencją jest sprowokowanie autora do „odwdzięczenia się” wprowadzeniem linku albo skomentowaniem notki na blogu. Odbiorcy komplementarnie reagują dostarczając wsparcia, wchodząc w rolę towarzyszy niedoli, wyrażając empatię lub ciekawość. Te dodatnie sprzężenia
zwrotne kreują nieformalne sieci informacyjne. Bloger decyduje o poruszanych
tematach dobierając treść notki, a odbiorcy się dostosowują, ale w komentarzach wprowadzają nowe wątki.
2. Rozwój tożsamości osobistej
Poziom intrapersonalny, jeden z wyznaczników rozwoju jednostki, zawiera elementy, które stanowią podstawę formowania tożsamości w ciągu życia.
Twórcza postawa wobec zmian i zaangażowanie decydują o efektywnej realizacji zadań życiowych, sprzyjają osiąganiu tożsamości oraz podnoszeniu jakości
życia (Seul 2004a). Rozwój zależy od potencjału jednostki i zasobów otoczenia,
doświadczeń i aktywności. Niżej zatrzymamy się na wybranych aspektach rozwoju tożsamości osobistej.
Tożsamość osobista jest skutkiem świadomego przetwarzania informacji
o sobie uzyskanych z otoczenia („ja odzwierciedlone”) i aktywności własnej
(rozmowy z sobą, autoanaliza generują nową wiedzę dzięki intelektowi). Stanowi filtr do automatycznej interpretacji siebie i świata. Na jej tworzenie składają się wiedza deklaratywna i proceduralna oraz czynnik emocjonalno-motywacyjny. Tożsamość wyartykułowana (np. w notce) umożliwia nastolatkowi wybór aktywności, stałość i spójność zachowań, poznawcze dystansowanie wobec siebie, zwiększa świadome zapotrzebowanie na informacje zewnętrzne, aktywne poszukiwanie i ich wykorzystywanie w myśleniu o sobie
(Grzelak, Jarymowicz 2000). Treści niewyartykułowane, brak dociekań i refleksji dają wtórne poczucie tożsamościowe, tzw. „ja rozlane”. Przejawia się ono w
zmienności swojego wizerunku, uniemożliwia integrację funkcjonowania. Wy-
Blog – inkubator tożsamości?
213
artykułowanie staje się więc punktem odniesienia w przyszłości, natomiast gdy
go brak – trudniej o spójność zachowań.
Jeżeli przyjmiemy za Brzezińską (2000), że rozwój tożsamości przebiega
w etapach, to każdemu z nich możemy przyporządkować inny status. Pierwszy
etap, tzw. wchodzenie w rolę, można opisać przez status rozproszenia (zachowanie niespójne, zależne od aktualnych impulsów z otoczenia, bez refleksji nad
swoim doświadczeniem, niezdolność do wyboru, lęk przed bliskością, przed
utratą ego, trudności z integrowaniem nowych doświadczeń) lub moratorium
(otoczenie zaspokaja potrzeby bez aktywnego udziału jednostki, która dostrzega
wiele alternatyw, ale nie wybiera, nie rozstrzyga odpowiedzi, kim jest, co umie,
w co się angażować), które poprzedzają aktywność. Obuchowski (2000) określiłby ten stan jako człowiek-marionetka.
Kolejny etap opisuje status tożsamości nadanej (zamknięta, lustrzana,
przejęty bezrefleksyjnie program, identyfikacja z autorytetem daje poczucie
bezpieczeństwa, redukuje lęk, deleguje kontrolę, spoista integracja, selekcja do
elementów znanych i podobnych, efektywność w jasnych zadaniach, cele bliskie niespójne z dalekimi lub brak dalekich), tj. stan pełnej adaptacji do roli,
czyli człowiek-aktor.
Ostatni etap opisuje status tożsamości osiągniętej (poczucie integralności,
stabilność modyfikowana pod wpływem nowych treści, trudność staje się wyzwaniem, osobiście identyfikuje z aktywnością, zinternalizowane przekonania,
decyzje skutkiem refleksji i wiedzy o alternatywach, realizuje cele osobiste
dalekie), typowej dla twórczego przekraczanie roli podporządkowanej wizji
rozwoju osobistego, czyli człowiek intencjonalny. Tożsamość osiągnięta, jako
swobodnie organizująca się całość, opisuje człowieka o wyraźnym poczuciu
jego integralności i indywidualności. Osoba taka jest otwarta na kontakt z odmiennymi ludźmi, potrafi się z nimi porozumieć, twórczo adaptuje do zmian
w otoczeniu lub je przekształca.
Poprzez prowadzenie blogu i kontakt z grupą kontekstów zewnętrznych
adolescent tworzy przestrzeń działania. Pozwala mu to na regulację i wymianę
emocjonalną oraz spostrzeganie zmian na bieżąco. Kontekst dostarcza wskazówek do aktywności kształtującej nowe osiągnięcia rozwojowe (Gottman, Katz,
Hooven 1996; Tyszkowa 2000; Seul 2006).
Typowe dla adolescencji zachwianie wewnętrznej równowagi w obrazie
siebie daje konsekwencję w postaci wzbudzania potrzeby autonomii i aktywnego poszukiwania systemu wartości, przekonań, ról – jako elementów integral-
214
Sylwia Seul
nych własnego ego, czyli tożsamości osobistej. Muszą one korespondować
z ocenami własnych zdolności, umiejętności czy preferencji. Aktywność ta
wywołuje potrzebę eksploracji oraz zaangażowania – pozytywnej akceptacji
dokonanych wyborów lub decyzji podjętych przez odwiedzających blog. Tożsamość osiągnięta (otwarta) pozwala aktywnie, refleksyjnie i spójnie z wizją
osobistego rozwoju realizować własne zadania. Człowiek korzysta z wcześniejszych doświadczeń, jest skoncentrowany i odporny na zewnętrzne zakłócenia.
Dzięki potwierdzeniom innych (w formie komentarzy do notek) adolescent
realizuje potrzeby egzystencjalne, rozwoju osobowego, autoprezentacji.
Związany z refleksją system racjonalny jest intencjonalny, wymaga uwagi,
której zasoby są ograniczone, przebiega sekwencyjnie, niezależne od kontekstu
i rozwija się we wczesnym dzieciństwie, w zasadzie do 13. roku życia. Jest
uzupełnieniem procesów intuicyjnych które charakteryzują się szybkim przebiegiem, bez angażowania uwagi, równolegle z innymi procesami poznawczymi, zależnie od kontekstu. Zdolności te wykształcane są w okresie sensytywnym w procesie socjalizacji na skutek stawiania wymagań i dostarczania wzorców zachowań oraz w wyniku samokontroli (Matczak 2000). Przypuszczalnie
styl impulsywny sprzyja intuicji, dostarcza nowych treści, może hamować tworzenie z nich spójnej wizji siebie. Brak gotowości do systematycznego przetwarzania nowych treści może utrudniać wejście w kolejny etap rozwoju tożsamości. Refleksyjność może blokować wyjście z fazy moratorium. Decyzja podjęta
wskutek refleksji pozwoli efektywnie funkcjonować w drugim etapie (aktora).
Tendencja do poszukiwania informacji, do małej tolerancji ryzyka będzie blokować wejście do etapu ostatniego, intencjonalnego. Oba style poznawcze
wspomagają rozwój tożsamości. W fazie wytwarzania pomysłów sprzyjająca
jest przewaga stylu impulsywnego, o ekstensywnej uwadze mimowolnej, informacje selekcjonowane są wzbudzoną motywacją. Osłabiona uwaga pozwala
na syntetyzowanie nowych znaczeń. Faza dopracowywania pomysłu jest efektywna przy przewadze stylu refleksyjnego z motywacją celową, sprzyja głębokiemu przetwarzaniu informacji, koncentracji uwagi i wysiłkowi. Oba te style
uaktywniają się w trakcie wpisywania notek na stronę blogu. Jeśli wspiera je
przyszłościowa perspektywa czasowa, wysoka refleksyjność, umiejętność korzystania z pomocy i wsparcia, to wpływa na projektowanie własnej przyszłości
i wiąże się z formowaniem statusu tożsamości osiągniętej.
Blog – inkubator tożsamości?
215
3. Autonarracja a formowanie tożsamości
Autonarracja jest rezultatem tworzenia przez podmiot narracji z pierwszoplanowym bohaterem (Hempolińska-Nowik 2006). Jest uwarunkowana kulturowo, gotowa podporządkować historię życia zasadom wyboru, a porządkowanie według oczekiwań społecznych służy ocenie zdarzeń i samoocenie. Nadaje
sens zachowaniom człowieka oraz kształtuje stojące za nimi emocje i motywy.
Styl narracyjny zdarzeń wpływa na skuteczność działań, dostarcza kontekstu
dla podejmowanych decyzji i monitorowania bieżącego toku zdarzeń. Postawa
twórcza, wyrażająca się tworzeniem autonarracji, jest zasadniczym elementem
sprzyjającym rozwojowi tożsamości (Seul 2004a).
Formułując przekaz, nastolatek prezentuje swoje postawy, historię życia,
interakcje między nim a światem. Przetwarzając w trakcie pisania notki, konstruuje swoje pomysły, biografię, restrukturyzując przeszłość. Wszystko obraca
się wokół codzienności (emocje, kontakty społeczne, rodzina, szkoła, rozrywki,
zdrowie, sport, autorefleksja). Treści wyrażają potrzeby i kształtują postawę
i wizję świata. Reprezentacja doświadczenia emocjonalnego zawiera charakterystyczne dla narracji informacje o osobach, otoczeniu, intencjach, emocjach
i działaniach. Relatywizm w myśleniu adolescentów jest skutkiem rozszerzenia
zmiennych psychologicznych. Nowa perspektywa (pozaegocentryczna), która
się wytwarza, pozwala uwzględniać i doceniać rolę indywidualnych, niepowtarzalnych sposobów myślenia o sytuacji. Autor notek zaczyna brać pod uwagę
emocje, motywacje i wiedzę innych, wchodzących na stronę, wpisujących komentarze, odkrywając i rozwijając atrybucje zewnętrzne. Nie do końca przewidywane audytorium stanowi wspólnotę (są to znajomi osobiści lub wirtualni,
niekiedy członkowie rodzin, nauczyciele). Dostarcza ono naturalnego odniesienia, wspiera i usensownia biografię.
Komunikacja w blogu pełni funkcję integracyjną, adaptacyjną i rozwojową, wzmaga gotowość do zmagania z trudnościami, wytwarza odporność na
deprywację potrzeb, a wzajemne dzielenie się doświadczeniem sprzyja wyuczaniu sposobów radzenia z zadaniami stawianymi nastolatkom (Seul 2006). Uruchomienie poznawczej reprezentacji świata i więzi „blogowe” sprzyjają odreagowaniu destruktywnych treści emocji, przywracają poczucie bezpieczeństwa
w sytuacjach trudnych (Davies 2002). Wyrażanie swoich potrzeb pozwala na
realizację potrzeby autonomii, a ta może łagodzić nasilenie i przebieg konfliktów z dorosłymi. Szmigielska-Siuta (2004) wskazuje na znaczne podobieństwo
216
Sylwia Seul
motywów i problemów poruszanych w blogach internetowych, jak w typowych
pamiętnikach prowadzonych w XX wieku przez młodzież. Jednak wpisy w
blogu nie są jednoznaczne z prowadzeniem pamiętnika, co autorzy niekiedy
zaznaczają. Wiąże się to ze zmianami rozwojowymi i wzrastem poziomu otwarcia na doświadczenie i sumienność. Procesy poznawcze stają się istotnym czynnikiem modyfikującym przeżycie doświadczeń emocjonalnych i decydują o
wyższym stopniu wrażliwości i stylu reagowania. Poprzez gromadzenie
i analizowanie faktów autor blogu zaczyna dostrzegać sprzeczności, niekonsekwencje, co rozwija krytycyzm, skłania do weryfikacji dostarczonych danych.
Nastolatek zaczyna dostrzegać dylematy, przed którymi staje kreując swoją
tożsamość osobistą i społeczną. Dlatego wprowadzanie notek sprzyja refleksyjności i przyswajaniu nowych wartości.
AktywnoϾ przystosowawcza
Uwarunkowania kulturowe
Motywy:
intencjonalnoϾ
przewidywanie
samoregulacja
autorefleksja
za³o¿enie blogu
realizacja zadañ
strategie radzenia
uzdolnienia
zainteresowania
d¹¿enia osobiste
wartoœci
postawy
Notka jako autonarracja
Odreagowuje emocje
Wyra¿a potrzeby
Prezentuje:
zdarzenia i wiedzê o œwiecie
zaanga¿owanie
informacje o sobie
dzieli siê doœwiadczeniem
uruchamia opcjê przysz³oœciow¹, plany
zwraca na siebie uwagê
dystansuje siê wobec procesów
psychicznych
Konsekwencje
Konfrontuje wczeœniejsze zapisy z nowymi
Wzrasta poczucie kontroli
Interpretuje doœwiadczenie
Ujmuje w struktury i otwiera na nowe
Dostrzega alternatywy
Modyfikuje relacje spo³eczne
Wzrasta poczucie w³asnej wartoœci
Stymuluje pog³êbianie samoœwiadomoœci
i tworzenie wizji siebie
Rys. 2. Konsekwencje założenia blogu
Na wybory życiowe i zainteresowania bardziej wpływają relacje interpersonalne i widoczne w blogu własne przemyślenia, a mniej kultura masowa.
Widzimy, że bloger nie jest biernym, łatwo poddającym się manipulacji mediów konsumentem. Wpisy stają się autonarracją, wytwarzają informacje
o sobie, zaspokajają potrzebę autoprezentacji, także prób prezentacji własnej
twórczości literackiej, osiągnięć, autorefleksji, sensu życia. Niekiedy pojawia
się orientacja przyszłościowa z celami i marzeniami, jeszcze bez struktury
Blog – inkubator tożsamości?
217
i planów działania, widoczna jest silniejsza koncentracja na teraźniejszości.
Wpisy redukują również napięcie emocjonalne, bo w adolescencji zbliżająca się
konieczność bycia dorosłym jest jednym ze źródeł lęku (Fenczyn 2003). Zaspokajają potrzeby afiliacji, poszukiwania grupy wsparcia, informacji u odwiedzających, kontaktów społecznych. Rozwijają umiejętności społeczne, empatii,
przyjaźni, wchodzenia w relacje społeczne, przejmowanie kontroli nad otoczeniem,
Trudności komunikacyjne na poziomie treściowym rozwiązują są za pomocą metakomunikacji, poprzez prośbę o skorzystanie z komunikatora lub telefonu i wyjaśnienie szczegółów. Starają się przestrzegać reguł komunikacji, wyrażać zainteresowanie tematem notki, uznania (Nęcki 2000). Wypowiedź
w notce jest autohistorią dla znajomych, gdyż eliptyczność i niejasność wypowiedzi osadzonej zwykle w kontekście rówieśniczym (znajomi z klasy) może
zniechęcać przypadkowych odbiorców. Autorzy poprzez komunikację manifestują swoją podmiotowość. Narracja łączy wątki realistyczne i refleksyjne, które
eksponują samoświadomość i własne stanowisko.
Osobiste przeżycia i zdarzenia przechowywane w formie symbolicznej
wzbogacają pamięć autobiograficzną oraz pamięć społeczną dotyczącą tych
doświadczeń. Następuje strukturyzowanie wiedzy o sobie poprzez przygotowanie notek, a blog jest autonarracją, w której autor konstruuje swoją tożsamość
(Miller 2001). Dzieląc się swoimi doświadczeniami, gdy zaczyna opowiadać
o sobie przekładając przeżycia na słowa, dystansuje się, wzrasta jego gotowość
do pełniejszej samokontroli. Proces tworzenia opowieści o sobie trwa przez całe
życie, a notki, jako ich wyraz, stanowią ważny aspekt rekapitulacji doświadczenia. Dzięki audytorium (i ich komentarzom) wzrasta zdolność do rozróżniania
perspektywy własnej od cudzej. Praca samoświadomości nadaje integralność
osobie w perspektywie doświadczeń.
Powyższe elementy są wyznacznikami procesu budowania poczucia tożsamości, pozwalają pokonać w tym rozwoju drogę „na skróty”. Czytanie przez
autora wcześniejszych notek i refleksja nad nimi pozwalają na dostrzeganie
zmian w sobie. Blog formuje samoidentyfikacje licząc się bardziej z własnymi
odczuciami i przekonaniami niż z reakcjami otoczenia, dlatego może mieć charakter pryncypialny (Stojanowska 1998). Nadając znaczeniu sens, tworzy narrację z elementów, które uważa za ważne (Neckar 2000; Oleś 2003). Wiążąc
wszystkie perspektywy czasowe, nadaje im ciągłość i jedność, a sobie zapewnia
integralność.
218
Sylwia Seul
Metoda hermeneutyczna pozwala dotrzeć do świata znaczeń osobistych
jednostki, samoświadomości, sposobu jej ustosunkowania się do przeżywanych
zdarzeń, refleksji na swój temat, celu i sensu istnienia. Może ona przyjąć formę
dialogu niestandaryzowanego, otwartego. Narracje tworzone w ciągu życia
budują tożsamość, w przypadku której nieodzowna jest refleksja i własna wizja
rozwoju osobistego. Diagnoza tożsamości może być prowadzona efektywnie
z wykorzystaniem właśnie tych narracji albo poprzez analizę treści wypowiedzi
(samodzielnych i w dialogu) innych wytworów, jak pamiętników, autobiografii,
listów, dokumentów elektronicznych dostępnych w Internecie oraz innych materiałów pisanych. Opowiadając i tworząc swoją historię, nastolatek porządkuje
materiał narracyjny obejmując szereg zdarzeń (Oleś 2003; Rosner 2003). Tożsamość jest czymś zadanym, domagającym się określenia i to samookreślenie
rozwija się w czasie życia. Tworzenie narracji jest funkcją poznania przez ujmowanie własnego życia w całościowe struktury sensu. Konstruowanie tożsamości ma więc charakter narracyjny. Dotyczy wewnętrznego strukturowania
przebiegu procesu zależnie od znaczeń, jakie teraz nadajemy przeszłym zdarzeniom (MacIntyre i in. 2003). Tożsamość jest więc historią życia – zinternalizowaną i narracyjną. Dokonywana zostaje integracja przeszłości, teraźniejszości
i oczekiwanej przyszłości, która nadaje życiu poczucie jedności i celu. Musi być
stale kreowana i podtrzymywana przez refleksję i ciągłe włączanie za pomocą
nowych notek dotyczących istotnych wydarzeń i ich reinterpretacji.
Poprzez autonarrację wzrasta zdolność do nadawania sensu tego, kim się
jest. Na progu dorastania człowiek zaczyna formułować tożsamość wokół
swych pragnień, planów i celów. Stara się ustalić istotne wydarzenia, formułując osobiste przekonania i system wartości. W adolescencji formowanie narracji
pobudza refleksyjność, sprzyja uruchamianiu autonomii działania, tworzeniu
własnych programów. Zarówno rozumowanie narracyjne jak i wątek w opowiadaniu pełnią funkcję integrującą, wiążąc się w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Spojrzenie z perspektywy narracyjnej uwzględnia zmianę, tworzenie rozgrywające się w czasie, egzystencjalne rozumienie istnienia człowieka,
który się staje, ciągle tworząc własną tożsamość (Pawlak 2000). Rozumowanie
narracyjne staje się składnikiem samorozumienia i sposobem znalezienia swojego miejsca.
Twórczość językowa już u dziecka (Shugar, Bokus 1988) jest czynnikiem
rozwoju, z czasem nabiera wymiarów podmiotowych, a mowa narracyjna używana jest do pokonywania trudności, planowania przyszłości, tworzenia
Blog – inkubator tożsamości?
219
nowych rozwiązań. Już 12-stoletni narratorzy potrafią ujmować sytuacje jako
całość. Język pozwala na wyrażanie myśli, a to wpływa na dalsze przetwarzanie
informacji. Wadsworth (1998), wychodząc z założeń teorii Piageta, zwraca
uwagę na wytworzenie w okresie adolescencji autonomii intelektualnej i afektywnej. Doskonalenie funkcji poznawczych warunkuje zaspokajanie potrzeb
intelektualnych. Rozwija zainteresowanie wokół życia psychicznego, przeżyć
i potrzeb. Określanie tożsamości, ukierunkowanie aktywności i utrzymywanie
względnie stałej organizacji zadań pozwala realizować swój potencjał zdolności
i umiejętności. Dokumenty (również wytwory wirtualne) są odbiciem czasu
historycznego, w jakim powstał i etapu w dziejach osoby. Powinny więc być
interpretowane z uwzględnieniem kontekstu osobistego i społeczno-kulturowego.
Integrujące możliwości umysłowe pozwalają na syntezę doświadczenia
z motywacją i oczekiwaniami oraz na analizę własnej osoby poprzez rewizję
racjonalnego poglądu z uwzględnieniem osobistych doświadczeń. Następuje
wzajemne przenikanie i scalanie w nowy sposób myślenia, bogaty w znaczenie i
perfekcyjnie uporządkowany. Doświadczenie tożsamości wynika z oddzielenia
treści doświadczenia od własnej podmiotowości jako skutku dystansowania się
do procesów psychicznych. Pozwala to na organizowanie za pomocą języka
koherentnego doświadczenia własnej jedności, analizowanie i doświadczanie
siebie w adolescencji, pobudzanie rozwoju wiedzy o sobie, stymulując i modyfikując na bieżąco tożsamość (Trzebińska 1998). Drogą samorealizacji jest poznanie siebie zgodne z własnym doświadczeniem i zainteresowaniami, poszukiwanie własnej tożsamości poprzez aktualizowanie zdolności, nadawanie wartości własnym wytworom, co wiąże się z procesem stawiania sobie celów (bliskich–dalekich, łatwych–trudnych) i pokonywaniem przeszkód (Górniewicz,
Rubacha 1993).
Kryzys tożsamości w okresie adolescencji Oleszkowicz (1995) traktuje jako przełom polegający na reorganizacji standardów regulacji w aspekcie treściowym i formalnym. Przeżywane w okresie adolescencji poczucie odrębności
od otoczenia, ciągłości własnego „ja” i poczucie spójności staje się możliwe
dzięki refleksji i obserwacji, którą uruchamia narracja. W rezultacie następuje
proces formowania tożsamości osiągniętej (Szczukiewicz 1998). Organizacja
doświadczenia zewnętrznego i wewnętrznego daje poczucie spójności oraz indywidualności i sensowności. Istnieje możliwość stymulowania samorealizacji
poprzez pogłębianie samoświadomości, ćwiczenie wglądu w siebie, ocenę wła-
220
Sylwia Seul
snych możliwości dzięki próbie tworzenia własnej narracji, czego przykładem
może być prowadzenie notek w blogu (Janicka, Tarkowska 1997). Opowiadanie
historii zakłada obecność dialogów prawdziwych lub wyobrażonych, wielość
głosów. Wypowiedzi organizowane są wokół głównych postaci w czasie i przestrzeni, w odniesieniu do konkretnych zdarzeń (w przeszłości, teraźniejszości
lub przyszłości) i relacji (Neckar 2000). Kaja (2001) wskazuje, że poprzez zamierzone kierowanie rozwojem można pomóc dziecku w kształtowaniu kompetencji biograficznej dotyczącej uruchomienia wiedzy autokreacyjnej, społecznej, indywidualnej, wytworzyć myślenie biograficzne dotyczące kierowania
życiem i rozwojem. Uruchomienie dzięki autonarracjom opcji przyszłościowej
redukuje dyskomfort wynikający z dominowania teraźniejszości, stymuluje
formowanie tożsamości osobistej.
Podsumowanie
Aktywność twórcza nastolatka w prowadzeniu swojej strony blogowej pozwala na wykorzystanie możliwości, jakich dostarczają procesy refleksyjne
i impulsywne, pobieranie informacji z otoczenia i realizację własnych celów.
Rozwój tożsamości jest procesem ciągłym, swoistą odpowiedzią osoby na
zmieniające się naciski kontekstu wewnętrznego i zewnętrznego. Treści autonarracji (jedna z możliwych opowieści o rozwoju „ja”) w blogach wskazują na
przebieg rozwoju równolegle w wielu płaszczyznach osobowości (emocjonalnej, motywacyjnej, poznawczej). Uruchamia się autorefleksja, rozbudowuje
samowiedza wspierająca formowanie tożsamości osobistej i społecznej.
Powyższe uwagi skłaniają do przypuszczeń, że nastolatek – autor blogu
– stwarza sobie szansę optymalnego rozwiązania kryzysu tożsamości, jeśli
skoncentruje się na tworzeniu autonarracji integrujących własne doświadczenia
i umiejscawiając je w czasie z uwględnieniem również przyszłości, realizując
w ten sposób część zadań rozwojowych adolescencji.
Literatura
Brzezińska A. 2000, Społeczna psychologia rozwoju, Wydawnictwo Naukowe Scholar,
Warszawa.
Blog – inkubator tożsamości?
221
Davies P.T., Forman E.M., Rasi J.A., Stevens K.I. 2002, Assessing children’s emotional
security in the interparetal relationship: the security in the interparental subsystem scales, „Child Development” 73 (2), s. 544–562.
Fenczyn J. 2003, Stosunek emocjonalny polskich adolescentów do zbliżającej się konieczności bycia dorosłym, „Czasopismo Psychologiczne” 9 (1), s. 41–45.
Goban-Klas T. 2001, Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia,
telewizji i Internetu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa–Kraków.
Górniewicz J., Rubacha K. 1993, Droga do samorealizacji czyli w poszukiwaniu tożsamości, Wyd. UMK „C&T”, Toruń.
Gottman J.M., Katz L.Z., Hooven C. 1996, Parental meta-emotion philosophy and
emotional life of families: Theoretical models and preliminary data, „Journal
of Family Psychology” 10, s. 243–268.
Grzelak J., Jarymowicz M. 2000, Psychologia tożsamości, s. 107–125, w: J. Strelau
(red.), Psychologia. Podręcznik akademicki, t. 3, GWP, Gdańsk, s. 256–282.
Hempolińska-Nowik E. 2006, Autonarracje jako forma i rezultat komunikacji społecznej, w: T. Rzepa (red.), Specyfika komunikacji. Paradygmaty i pułapki psychologii
komunikowania się, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego,
Szczecin, s. 21–34.
Janicka J., Tarkowska M. (1997), Stymulacja samorealizacji, w: L. Niebrzydowski
(red.), Drogi samorealizacji młodzieży dorastającej, Wydawnictwo Uniwersytetu
Łódzkiego, Łódź, s. 35–42.
Kaja B. 2001, Problemy psychologii wychowania. Teoria i praktyka, Wydawnictwo
Akademii Bydgoskiej, Bydgoszcz.
Kiesner J., Cadinu P.F., Bucci M. 2002, Group identification in early adolescence; its
relation with peer adjustment and its moderator effect on peer influence, „Child
Development” 73 (1), s. 196–208.
MacIntyre A., Taylor Ch., Giddens A., Carr D., Narracja a tożsamość jednostki ludzkiej, w: K. Rosner (red.), Narracja, tożsamość i czas, Universitas, Kraków,
s. 17–51.
Majgier K. 2000, Internet jako przestrzeń komunikacyjna, „Przegląd Psychologiczny”
41 (2), s. 157–172.
Matczak M. 2000, Style poznawcze, w: J. Strelau (red.), Psychologia. Podręcznik akademicki, GWP, Gdańsk, t. 2, s. 761–781.
Miller N. 2001, Autobiografia w badaniach nad edukacją i uczeniem się całożyciowym,
„Teraźniejszość–Człowiek–Edukacja” 1 (21), s. 83–97.
222
Sylwia Seul
Miotk M. 2004, Psychologiczna analiza komunikacji interpersonalnej za pośrednictwem Internetu, „Czasopismo Psychologiczne” 10 (1), s. 101–114.
Neckar J. 2000, Narracyjne ujęcie ja na tle innych sposobów jego ujmowania,
w: A. Gałdowa (red.), Tożsamość człowieka, Wydawnictwo UJ, Kraków, s. 127–
138.
Nęcki Z. 2000, Komunikacja międzyludzka, Oficyna Wydawnicza Antykwa, Kraków
–Kluczbork,
Obuchowski K. 1996, Jednostka ludzka, „Czasopismo Psychologiczne” 2 (1), s. 47–59.
Oleszkowicz A. 1995, Kryzys młodzieńczy – istota i przebieg. Na podstawie wybranych
psychologicznych koncepcji rozwoju człowieka i badań empirycznych, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław.
Oleś P.K. 2003, Wprowadzenie do psychologii osobowości, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa.
Pawlak J. 2000, Paula Ricoeura koncepcja tożsamości narracyjnej, w: A. Gałdowa
(red.), Tożsamość człowieka, Wydawnictwo UJ, Kraków, s. 127–138.
Rosner K. 2000, Narracja tożsamość i czas. Universitas, Kraków.
Seul S. 2004, Portret nastolatka w blogu, w: M. Sokołowski (red.), Edukacja medialna.
Nowa generacja pytań i obszarów badawczych, Oficyna Wydawnicza „Kastalia”,
Olsztyn, s. 365–376.
Seul S. 2004a, Rozwój tożsamości a aktywność twórcza, „Nauczyciel i Szkoła”, 3–4
/24–25, s. 266–277.
Seul S. 2006, Nastolatek w blogu internetowym, w: T. Rzepa (red.), Specyfika komunikacji. Paradygmaty i pułapki psychologii komunikowania się. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin, s. 65–74.
Shugar G.W., Bokus B. 1988, Twórczość językowa dziecka w sytuacji zabawowo-zadaniowej, PAN, Warszawa.
Stojanowska, E 1998, Opisywanie siebie w warunkach autoprezentacji oraz prywatnie.
Style autoprezentacji, Wydawnictwo WSPS, Warszawa.
Szczukiewicz P. 1998, Rozwój psychospołeczny a tożsamość, Wydawnictwo UMCS,
Lublin.
Szmigielska-Siuta B. 2004, Tradycyjne i internetowe pamiętniki źródłem wiedzy o młodzieży. XIII Ogólnopolska Konferencja Psychologii Rozwojowej, Białystok
–Augustów.
Trzebińska E. 1998, Dwa wizerunki własnej osoby. Studia nad sposobami rozumienia
siebie, Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN, Warszawa.
Blog – inkubator tożsamości?
223
Tyszkowa M. 2000, Jednostka a rodzina: interakcje, stosunki, rozwój, w: M. Przetacznik-Gierowska, M. Tyszkowa (red.), Psychologia rozwoju człowieka. Zagadnienia ogólne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, s. 124–150.
Wadsworth B.J. 1998, Teoria Piageta. Poznawczy i emocjonalny rozwój dziecka,
WSiP, Warszawa.
Wallace P. 2001, Psychologia Internetu, Rebis, Poznań.
Wąsiński A. 2003, Kultura informatyczna jako nowy wymiar uczestnictwa w życiu społeczno-kulturowym współczesnego człowieka, „Kultura i Społeczeństwo” 1–2,
s. 110–125.
BLOG – THE IDENTITY INCUBATOR
Summary
The article presents chances of the best solution of the identity crisis provided by
writing a blog (the Internet diary) by an adolescent. Such an adolescent is developing
his or her communication skills by widening integrative adaptive functions, prompts
cognitive processes development, learns to keep a distance from his own matters and
watching them from another people perspective, acquires skills connected with word
wide web (Internet) service. Blog can contribute assignments of development of the
early stage of adolescence, helps to build and develop social links. The narrative links
both realistic and reflexive threads stimulating the autonomy development and personal
identity forming.
224
Sylwia Seul
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
MARIA ANTONIEWSKA
Uniwersytet Szczeciński
ATRAKCYJNOŚĆ FIZYCZNA
JAKO WARTOŚĆ W ŚWIADOMOŚCI STUDENTÓW
W artykule przedstawię wyniki badań przeprowadzonych w 2006 roku
wśród studentów szczecińskich szkół wyższych, dotyczących postrzegania
(wartościowania) atrakcyjności fizycznej.
Pojęcie atrakcyjności fizycznej nie jest jednoznaczne i bardzo trudno byłoby obiektywnie ustalić, jaki wygląd można uznać za atrakcyjny. W różnych
kulturach ludzie kierują się odmiennymi kryteriami, co innego jest wyznacznikiem urody. Nawet członkowie jednego kręgu kulturowego charakteryzują się
odmiennym gustem estetycznym. Na kwestię tę zwraca uwagę C.K. Oyster
wskazując, że pojęcie atrakcyjności fizycznej nie jest uniwersalne, lecz uzależnione od czasu oraz obszaru kulturowego. Jedynie w określonym czasie i określonej kulturze wyobrażenie odpowiedniego wyglądu jest zbliżone. Definiując
pojęcie pisze, iż atrakcyjność fizyczna jest „jedną z przesłanek decydujących
o tym, że obdarzamy kogoś sympatią” (Oyster 2002: 342).
Natomiast L. Zebrowitz, dążąc do ukazania pewnych wspólnych cech wyznaczających pożądany wygląd, wskazuje, iż tym, co w największym stopniu
decyduje o atrakcyjności, są dziecięce rysy twarzy oraz domniemana płodność
(Manstead, Hewstone 1996: 16). Podobnie K. Lorenz zauważył, że takie cechy,
jak duże oczy, mały nos i gładka cera, zwane przez niego „schematem dziecięcości”, podobają się nie tylko u dzieci, ale pożądane są również u dorosłych
(Skarżyńska 1981: 109).
226
Maria Antoniewska
Nowy słownik języka polskiego (2002: 1089) definiuje urodę jako „zewnętrzne walory postaci, zwłaszcza harmonijne, regularne rysy twarzy; […]
zespół cech jakiejś rzeczy lub jakiegoś zjawiska, dzięki któremu budzą one
zachwyt; czar, powab, wdzięk, piękno”. Natomiast atrakcyjność jest definiowana jako „właściwość tego, co jest atrakcyjne, co wzbudza zainteresowanie, pociąga niezwykłością” (Słownik wyrazów obcych 1997: 88).
A. Giddens zauważa, że o wyglądzie zewnętrznym decydują nie tylko walory ciała, ale również rozmaite atrybuty w postaci stroju czy ozdób, a także
sposób bycia. Wszystkie te czynniki wpływają na wizerunek człowieka, na to,
czy uznany zostanie za osobę interesującą, pociągającą, a zatem atrakcyjną.
Pisze ponadto, iż strój ma ogromne znaczenie w kształtowaniu wizerunku, gdyż
pozwala zidentyfikować nie tylko płeć, ale również pozycję klasową oraz status
(Giddens 2001: 137). Podobnie P. Sztompka (2005: 37–38) dostrzega, iż ubiór
jest zewnętrznym przejawem statusu społecznego, a także stanowi symbol prestiżu i uznania.
Na rolę wyglądu zewnętrznego jako „pośrednika więzi społecznej” zwraca
uwagę także D. Jodelet. Wyróżnia trzy podstawowe cele, dla osiągnięcia których ludzie modelują swój wygląd. Jednym z nich jest chęć dostosowania się do
norm społecznych dotyczących akceptowanych sposobów autoprezentacji, kolejnym – pragnienie bycia lubianym, wzbudzania pozytywnych emocji, zaś
ostatnim – dążenie do odniesienia sukcesu, powodzenia (Jodelet 1998: 45–46).
Odpowiedni wygląd, obok podobieństwa i bliskości, jest istotnym czynnikiem wpływającym na atrakcyjność interpersonalną (Domachowski 1998:
84–86; Myers 2003: 536). Uroda w znacznym stopniu decyduje o tym, w jaki
sposób jesteśmy postrzegani przez innych. Liczne badania wykazały powszechność przekonania, iż to, co jest ładne, jest też dobre. W jednym z eksperymentów, przeprowadzonych przez K. Dion, badane kobiety przejawiały skłonność
do usprawiedliwiania przewinień ładnych dzieci, zaś surowszej oceny dzieci
mniej urodziwych (Aronson, Wilson, Akert 1997: 411–412).
Efekt aureoli, polegający na przypisywaniu na podstawie jednej pozytywnej cechy dalszych zalet, pojawił się również w eksperymencie M. Kalick,
w którym kobiety po operacji plastycznej oceniono jako łagodniejsze, cieplejsze
i bardziej wrażliwe niż przed zabiegiem. Skłonność ludzi do lepszego traktowania osób atrakcyjnych wykazały badania H. Sigall i N. Ostrove, a także analiza
rzeczywistych akt sądowych, z których wynika, że w przypadku braku niepod-
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
227
ważalnych dowodów, podejrzanym o przyjemnej aparycji ferowano łagodniejsze wyroki (Aronson, Wilson, Akert 1997: 412–414).
Odpowiedni wygląd może przyczyniać się również do uznania kogoś za
bardziej kompetentnego i utalentowanego. C. Clifford i E. Hatfield wykazali, że
ładni uczniowie są przez nauczycieli uznawani za zdolniejszych (Myers 2003:
543), natomiast R. Lerner zauważył, że również sami uczniowie postrzegają
swych ładnych kolegów za zdolniejszych (Aronson 2001: 350).
Przypisywanie osobom urodziwym kolejnych pozytywnych cech może
prowadzić do pojawienia się zjawiska samospełniającej się przepowiedni (Franken 2005: 338). Eksperyment M. Snyder, H.J. Tanke i E. Berscheid pokazał, że
ludzie mają skłonność do milszego traktowania osób atrakcyjnych, co powoduje, iż rzeczywiście zachowują się one w sposób bardziej przyjazny. Ponadto, jak
wskazuje B. Wojciszke (1998: 79–80), osoby o atrakcyjnej aparycji nawiązują
bardziej pozytywne relacje i wykazują zdolność do większej swobody w kontaktach z innymi.
Liczne badania wskazują również na znaczenie odpowiedniego wyglądu
w doborze partnera lub partnerki (Nęcki 1996; Domachowski 1998; Myers
2003; Dwyer 2005). W jednym z bardziej znanych badań E. Walter atrakcyjność fizyczna okazała się czynnikiem decydującym o pragnieniu studentów
utrzymania znajomości z osobą spotkaną na zabawie tanecznej (Wojciszke
1998: 50–52). Badania T.L. Hustona wykazały, że jeśli ludzie nie odczuwają
lęku przed odrzuceniem, wyrażają pragnienie spotkania się z najładniejszą osobą, postępując zgodnie z tzw. zasadą najlepszego wyboru. Natomiast w sytuacji, gdy istnieje ryzyko, iż druga strona nie okaże zainteresowania, wybierają
osoby o zbliżonym poziomie urody do własnego, działając według zasady właściwego wyboru. Zjawisko to zbadał W. Stroebe dowodząc, że wybór partnera
determinuje nie tyle względnie obiektywny poziom atrakcyjności, ile subiektywne zadowolenie z własnego wyglądu (Nęcki 1996: 127–128). Inne badania
wskazują, że również pozytywna ocena własnej inteligencji, czy po prostu
ogólna wysoka samoocena, może wpływać na podwyższone wymagania wobec
urody partnera lub partnerki (Baral, Keisler 2005: 562–571).
Istotnym czynnikiem warunkującym sposób postrzegania urody innych
osób jest częstość bądź świeżość kontaktu z niezwykle atrakcyjnymi osobami
pojawiającymi się w telewizji, czasopismach, na plakatach. Badania D.T. Kenrick i S.E. Gutierres potwierdziły występowanie zjawiska kontrastu. Osoby,
które krótko przed badaniem oglądały wyjątkowo pięknych ludzi w mediach,
228
Maria Antoniewska
oceniały następnie potencjalnych partnerów jako mniej atrakcyjnych niż badani,
którzy nie mieli wcześniej kontaktu z tego typu przekazem (Gutierres, Kenrick
2005: 197–212). Nie tylko zatem wygląd drugiej osoby i własna samoocena, ale
także pewne czynniki zewnętrzne, jak reguła kontrastu, mogą wpływać na wybór partnera.
Rozważania o tym, jakie znaczenie ma dla studentów atrakcyjność fizyczna, jaką wartość dla nich stanowi, należy poprzedzić przypomnieniem sposobów ujmowania pojęcia wartości w socjologii. F. Adler wskazuje na istnienie
trzech sposobów jego definiowania. Zgodnie z pierwszym (przedmiotowym),
wartościami są przedmioty materialne i niematerialne, według drugiego (podmiotowego) znajdują się one w człowieku, powstają z jego potrzeb biologicznych lub duchowych, natomiast w trzecim podejściu (pośrednim) pojęcie to
rozumiane jest jako wszelkie działania podmiotu na przedmiot (Ziółkowski
2004: 298–290).
Do najbardziej znanych w naukach społecznych definicji wartości należy
ujęcie zaproponowane przez C. Kluckhohna, który uznaje, iż wartością jest
charakterystyczna dla jednostki lub grupy koncepcja tego, co godne pożądania.
Ów przedmiot pożądania jest zaś ściśle związany z panującymi w społeczeństwie normami i regułami życia społecznego (Misztal 1980: 35–36). Podobne
podejście prezentuje S. Nowak (1984: 403), uznając za wartości „pewne obrazy
czy wizje rzeczy, stanów czy procesów pożądanych, uznanych za właściwe,
słuszne, czy też takie, jakich by się chciało”.
Warto przyjrzeć się również wybranym typologiom wartości występującym na gruncie socjologii. S. Ossowski wyróżnia wartości uznawane i odczuwane, instrumentalne i autoteliczne oraz codzienne i uroczyste. Jako wartości
uznawane rozumie takie obiekty i stany rzeczy, które zgodnie z normami społeczno-kulturowymi powinny być traktowane jako wartościowe, natomiast wartości odczuwane, to te przedmioty i zjawiska, które człowiek sam ocenia jako
atrakcyjne. Wartości instrumentalne, zwane też wartościami-środkami, to według S. Ossowskiego działania i przedmioty, które są istotne ze względu na to,
że przyczyniają się do osiągnięcia wartości autotelicznej (wartości-celu), stanowiącej ostateczny cel dążeń. Natomiast dwa ostatnie typy to wartości uroczyste, posiadające podniosły, patetyczny charakter, oraz wartości codzienne, związane z bardziej prywatnymi, powszednimi przeżyciami (Ossowski
1967: 85).
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
229
R. Inglehart zaproponował rozróżnienie wartości materialistycznych
i postmaterialistycznych. Schemat owych wartości opiera się na koncepcji piramidy potrzeb A. Maslowa (Hall, Lindzey 2002: 252–260). Pierwsze z pojęć
obejmuje przedmioty i stany związane z zaspokajaniem potrzeb podstawowych
(fizjologicznych oraz bezpieczeństwa), zaś drugie z zaspokajaniem potrzeb
wyższego rzędu (m.in. samorealizacji, szacunku, przynależności, uznania).
R. Inglehart twierdzi (2005: 334–338), że we współczesnych społeczeństwach
Zachodu coraz większego znaczenia nabierają wartości postmaterialistyczne.
Inną ważną typologię zproponował C. Kluckhohn wskazując na istnienie
między innymi takich typów, jak wartości pozytywne i negatywne, szczegółowe
i ogólne, naczelne i pochodne, moralne, poznawcze, estetyczne, a także jednostkowe, grupowe i antropologiczne (Ziółkowski 2004: 291–292).
Z badań CBOS wynika, iż odpowiedni wygląd stanowi istotną wartość
w życiu Polaków. W 2003 roku 90% badanych zadeklarowało, że atrakcyjność
jest dla nich ważna. Podobny odsetek osób uznał, że uroda odgrywa ogromną
rolę zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Wśród najczęstszych przyczyn dbania o własny wygląd 73% osób wskazało związane z tym dobre samopoczucie, a ponad połowa pragnienie podobania się innym (CBOS 2003b: 1–2).
Odpowiedzi te mogłyby sugerować, że atrakcyjna powierzchowność jest dla
badanych wartością instrumentalną, sprzyjającą takim celom, jak akceptacja
siebie i wywieranie dobrego wrażenia na innych. Pytani o idealne typy urody,
najczęściej wskazywali na takie cechy kobiet, jak zgrabna, proporcjonalna sylwetka, gładka cera oraz ładne włosy. Natomiast idealny mężczyzna rysował się
jako osoba wysoka, szczupła, ale jednocześnie umięśniona (CBOS 2003b:
10–11).
Z badań Z. Izdebskiego wynika, że mimo iż 80% Polek wyraziło zadowolenie ze swego wyglądu, to jednocześnie 84% chciałoby go udoskonalić. Najbardziej pożądane okazało się zmniejszenie wagi ciała, korekta biustu i nóg
(Izdebski 2004: 1). Natomiast podobne badanie u mężczyzn wskazało na chęć
schudnięcia i poprawienia muskulatury (CBOS 2003b: 10–11).
Ponadto badania wskazują na preferencje Polaków odnośnie pewnych
elementów wyglądu (CBOS 2005a: 16–25). Okazało się, że badanym podoba
się względnie skromny, niezbyt obcisły ubiór, nieodsłaniający przesadnie ciała.
Ponadto z niską akceptacją spotyka się tatuowanie oraz kolczykowanie ciała,
a także długie włosy lub ogolone głowy u mężczyzn. Badani przywiązują dużą
wagę do tego, by strój był odpowiedni do sytuacji, zaś za szczególnie ważne
230
Maria Antoniewska
okoliczności, wymagające stosownego ubioru, uznali przede wszystkim śluby
i pogrzeby (99% i 98%) oraz mszę niedzielną, rozmowę w sprawie pracy
i egzamin (CBOS 2005: 16–25).
Przytoczone rezultaty badań umożliwiają poznanie pewnych aspektów postrzegania wyglądu i urody przez Polaków. W moim badaniu interesowało
mnie, jak kwestie te pojmują osoby należące do kategorii studentów. Przedmiotem badań była świadomość społeczna studentów, a ściślej, sposoby myślenia
o wyglądzie zewnętrznym. Natomiast celem – zbadanie, jakim typem wartości
jest dla nich odpowiedni wizerunek. Problem badawczy można zatem przedstawić w postaci pytania, jaką wartość stanowi w odczuciu studentów atrakcyjny
wygląd.
Badanie miało charakter jakościowy, zaś zastosowaną metodą był wywiad
opierający się na zestawie pytań zadawanych w dowolnej kolejności i formie.
Badaniem zostało objętych 15 studentów, wybranych w sposób celowy. Aby
otrzymać kontrolowany rozrzut kategorii, rozmówcy zostali tak dobrani, aby
znaleźli się wśród nich zarówno mężczyźni, jak i kobiety, słuchacze różnych
uczelni (Uniwersytetu Szczecińskiego, Politechniki Szczecińskiej, Akademii
Rolniczej), kierunków oraz roczników.
Oto przykładowe pytania zadawane respondentom:
• Jak rozumiesz atrakcyjność fizyczną?
• Jakie ma ona znaczenie w życiu ludzi?
• Jaką rolę odgrywa w Twoim życiu?
• W czym atrakcyjność może pomagać, a w czym przeszkadzać?
• W jakim celu dbasz o swój wygląd?
• Przytoczę kilka stwierdzeń i chciałabym, żebyś powiedział(a), czy się
z nimi zgadzasz:
– osoby atrakcyjne są szczęśliwsze i mają większe szanse na szczęście,
– osoby ładne są lepiej traktowane,
– osoby atrakcyjne dominują w związkach partnerskich.
Mając na uwadze charakter tej kategorii społecznej, spodziewałam się, iż
w opinii studentów najbardziej typowe będzie postrzeganie odpowiedniego
wyglądu jako wartości instrumentalnej, uznawanej oraz codziennej. W przypuszczeniu tym zawarty jest związek dwóch zmiennych: kategorii społecznej
(roli społecznej i wieku) oraz opinii o atrakcyjności fizycznej.
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
231
Wśród badanych najbardziej charakterystyczne okazało się rozpatrywanie
urody jako wartości-środka. Studenci wskazywali rozmaite korzyści, których
osiągnięciu sprzyja ich zdaniem odpowiednia prezencja. Do typowych celów
należała chęć oczarowania osób przeciwnej płci oraz wywarcia pozytywnego
wrażenia na egzaminatorze lub przyszłym pracodawcy. Badani mówili, jak odpowiedni wygląd pomaga im w kontaktach z innymi osobami, a także, w jaki
sposób świadomie go wykorzystują. Poniżej opinie studentek II roku ogrodnictwa i III roku filologii romańskiej (zachowano oryginalny styl odpowiedzi):
Jak ktoś jest atrakcyjny, to zrobi lepsze wrażenie na pracodawcy. Dzięki
swojej urodzie może czuć się pewniej i przez to lepiej wypadać na takich
rozmowach. Też w związkach. Łatwiej kogoś poznać, jak się jest ładnym,
przystojnym. Osoba brzydsza na pewno budzi dużo mniejsze zainteresowane u przeciwnej płci.
Jak szłam na egzamin i nic nie umiałam, to chciałam się ładnie ubrać,
żeby wyglądać chociaż na tą trójkę. Cały czas to stosuję.
Warto zauważyć, że badani studenci wskazując, w czym może im pomóc
odpowiedni wygląd, ujawnili jednocześnie, co jest dla nich wartością docelową,
autoteliczną. Na podstawie uzyskanych wypowiedzi uzasadnione wydaje się
przypuszczenie, iż wartość-cel stanowi w odczuciu badanych studentów posiadanie partnera, partnerki, osiąganie satysfakcjonujących wyników w nau-ce
oraz zdobycie pracy. Taką interpretację mogłyby potwierdzać dane uzyskiwane
w rozmaitych badaniach hierarchii wartości, w których miłość, wykształcenie i
praca zajmują jedne z najwyższych pozycji. Na przykład sondaż z 2005 roku
wskazuje, iż 99% badanych uznało za niezwykle istotne szczęście rodzinne,
89% zdobycie odpowiedniego wykształcenia, zaś 87% posiadanie pracy (CBOS
2005b: 8–11).
Ponadto wskazane motywy kreowania wizerunku potwierdzają posługiwanie się własnym wyglądem w dwóch celach wyróżnionych przez D. Jodelet
(1998: 45–46): osiągania sukcesu, powodzenia, a także sympatii u innych. Za
sukces można uznać zdobywanie dobrych stopni oraz znalezienie pracy, natomiast pragnienie akceptacji ze strony innych może przejawiać się w chęci stworzenia związku uczuciowego z drugą osobą, jak również w nawiązywaniu pozytywnych relacji z rówieśnikami. O roli urody w nawiązywaniu znajomości mówi między innymi studentka II roku ogrodnictwa:
232
Maria Antoniewska
Myślę, że atrakcyjność jest ważna w zdobywaniu jakichś nowych
znajomości, w poznawaniu ludzi. Wiadomo, że ważne jest nie tylko to,
czy się komuś spodobamy pod względem fizycznym, ale też intelektualnym. Ale pierwsze wrażenie jest bardzo istotne. Ewentualnie później
można zmienić zdanie, ale atrakcyjność pomaga na pewno w tym, kogo
w ogóle będziemy chcieli poznać, komu, jak gdyby, damy szansę. Jak
ktoś nas nie zainteresuje, to czasami wcale nie mamy ochoty poznać go
bliżej.
Wyniki uzyskane w badaniu wskazują na jeszcze inny cel, któremu sprzyja
atrakcyjny wygląd. Okazało się, iż odpowiednia powierzchowność wpływa na
ogólną samoocenę i poprawia samopoczucie. Zatem poza bezpośrednimi, materialnymi korzyściami, sprzyja również takiej nagrodzie, jaką jest przeżywanie
pozytywnych emocji. Spostrzeżenie to potwierdza między innymi wypowiedź
studentki IV roku pedagogiki:
Może nie czuję się bardzo atrakcyjna, ale staram się jakoś poprawiać
swój wygląd, żeby dobrze się czuć. To jest bardzo ważne, żeby dobrze
czuć się w swojej skórze. Na przykład jak idę na imprezę to bez
porównania lepiej się bawię jak się sobie podobam, niż jak założę coś
takiego średniego.
Okazuje się zatem, że atrakcyjny wygląd ma istotne znaczenie dla ogólnej
akceptacji siebie i samopoczucia badanych. Opinie studentów wydają się zgodne z pewną tendencją zauważoną w badaniach przeprowadzonych przez CBOS
(2003b: 1–2), z których, jak wspominałam, wynika, iż blisko trzy czwarte Polaków za najważniejszą przyczynę dbania o własny wygląd uznawało dobre samopoczucie. Należy jednak podkreślić fakt, iż opinie wskazujące na korzyści
w sferze emocjonalnej, psychicznej, współwystępowały z opiniami wskazującymi na cele o charakterze bezpośrednim, rzeczowym. Jednym z charakterystycznych przykładów jest wypowiedź studentki III roku doradztwa psychospołecznego:
Na pewno jest ważna [powierzchowność] sama w sobie. Bo patrząc na
siebie, czuję się atrakcyjniejsza, jeżeli wyglądam dobrze. Jak na przykład
po chorobie wychodzę z łóżka i nie wyglądam dobrze, to wtedy sama
w sobie się czuję źle. Ale też na pewno atrakcyjność może pomóc. […]
atrakcyjni mają łatwiej w życiu […]. Łatwiej jest osiągnąć jakieś cele
będąc ładnym, ale i jest to cel sam w sobie. Lepiej się czujemy będąc
atrakcyjnym.
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
233
Powyższe i im podobne wypowiedzi ukazują moje przypuszczenie
w szerszym świetle, gdyż mogą sugerować, iż odpowiedni wygląd jest dla studentów również wartością samą w sobie, wartością autoteliczną. Poczucie bycia
atrakcyjnym, jak deklarują badani, stanowi także punkt docelowy ich starań.
Nie można jednak pominąć faktu, iż istotą tak pojętej urody wydaje się inny,
wspominany wcześniej cel – dobre samopoczucie. Zatem bardziej zasadne byłoby uznanie owego stanu emocjonalnego za wartość ostateczną, a atrakcyjnego
wyglądu jedynie za środek do jego osiągnięcia. Taka interpretacja byłaby kolejnym argumentem przemawiającym za uznaniem odpowiedniego wyglądu za
wartość instrumentalną.
Otrzymane rezultaty można także uznać za sprzyjające przypuszczeniu, iż
atrakcyjność fizyczna będzie stanowić w świadomości studentów wartość
uznawaną. Zebrane dane wskazują, iż wpływ norm społeczno-kulturowych na
postrzeganie przez studentów urody jest dwojaki. Po pierwsze, badani dostrzegają istnienie ogólnego wymogu społecznego nakazującego dbać o swój wizerunek. Po drugie, wyrażają przekonanie o konieczności dostosowania sposobu
autoprezentacji do okoliczności.
Potwierdzenia pierwszej tendencji dostarczyły wypowiedzi wskazujące na
istnienie nakazu kulturowego dotyczącego dążenia do atrakcyjności, a także
rolę mass mediów w kreowaniu mód oraz obowiązujących kanonów piękna.
Studenci kładli silny nacisk na poczucie konieczności dbania o wizerunek. Do
najbardziej typowych wypowiedzi należy opinia studentki V roku socjologii:
W czasach kultury masowej, ponowoczesnej, gdzie media i sfera
wizualna odgrywają kardynalną rolę, jest taki przymus, żeby dbać o
siebie, żeby być atrakcyjnym. Szczególnie z kobietami jest związana taka
tyrania szczupłego ciała, ciągłe bycie na diecie, ćwiczenia, fitness,
operacje plastyczne. Ostatnio czytałam książkę, że kobiety, które kiedyś
były uważane za szczupłe, teraz są uważane za pełne. To bardzo się
zmienia. Kiedyś ideałem urody była Marylin Monroe, która teraz by była
uważana za grubą. Ten przymus jest bardzo związany z mediami.
Nieco inne zabarwienie mają wypowiedzi mężczyzn. Mimo iż również dostrzegają oni istnienie normy kulturowej dotyczącej dbania o wizerunek, jednak
nie wyrażają tak silnego poczucia zniewolenia, przymusu, jaki można było zaobserwować w opiniach kobiet. Przytaczali również przykłady sytuacji, w których nadmierna dbałość o wygląd nie spotyka się z pozytywnym odbiorem otoczenia. Oto wypowiedź studenta IV roku filozofii:
234
Maria Antoniewska
W ogromnej większości normy mówią, że należy dbać o wygląd.
Natomiast zdarzają się momenty czy też subkultury, w których to jest
nieakceptowane, na przykład hippisi. Myślę, że przesadna dbałość też
może się spotkać z brakiem aprobaty. Na przykład gdyby student przesadnie dbał o swoją cerę, włosy, o wszystko, to spotkałoby się to z wyśmianiem ze strony jego kolegów albo nawet koleżanek. Ja osobiście
jestem wielkim liberałem i przeciwnikiem wszelkich narzucanych zasad.
Uważam, że nie powinno być żadnych restrykcji pod tym względem.
Można przypuszczać, iż różnice w podejściu studentek i studentów do
norm kulturowych wyznaczających odpowiedni wizerunek wynikają między
innymi z tego, iż większość treści dotyczących pożądanego wyglądu jest kierowana do kobiet. Stąd też mogą one silniej odczuwać nacisk ze strony otoczenia
niż mężczyźni. W ogólnym wymiarze jednak powyższe opinie sprzyjają przypuszczeniu, iż zdaniem studentów normy kulturowe wskazują atrakcyjną powierzchowność jako pożądaną, a zatem jako wartość uznawaną.
Natomiast drugi z aspektów wpływu norm społecznych na przekonania
studentów o urodzie dotyczy wymogu dostosowania wyglądu do okoliczności.
Badani zwracali uwagę na konieczność dopasowania ubioru do sytuacji. Najbardziej typowe przykłady dotyczyły egzaminów, rozmów w sprawie pracy
oraz spotkań z przyjaciółmi. Dość reprezentatywna jest opinia studenta V roku
prawa:
Jeżeli na przykład chcę wyglądać poważnie, to ubieram inny strój, robię
inną fryzurę, żeby wizerunkiem wpasować się w konkretną sytuację.
Staram się wyglądać poważniej, gdy idę na rozmowę o pracę, a będę
akcentował inne cechy atrakcyjności, jak pójdę na imprezę. Nie pójdę
w obcisłej koszulce (kiedyś ćwiczyłem) na rozmowę o pracę, a pójdę tak
na imprezę. Inaczej wykorzystuję swoją atrakcyjność w zależności od
sytuacji.
Badani nie tylko okazali się świadomi istnienia norm autoprezentacji
(Leary 1999), ale również ujawnili, iż sami dostosowują się do owych wymogów, aby osiągnąć określone cele. Nie jest więc im obcy ostatni z zaproponowanych przez D. Jodelet celów modelowania wizerunku – chęć wypełnienia
społecznych norm autoprezentacji. Na podstawie ich wypowiedzi można jednak
zauważyć, że podporządkowanie społecznym regułom wyglądu jest jedynie
celem pośrednim, służącym osiągnięciu innego, dalszego, jak na przykład dobrej oceny czy pracy.
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
235
Obok typowych opinii przytaczanych wyżej zarysowały się również odmienne stanowiska. Dwaj badani studenci (I roku elektroniki i telekomunikacji
oraz V roku architektury i budownictwa) nie postrzegają zasad tworzenia wizerunku w kategoriach przymusu. Można przypuszczać, iż zinternalizowali te
reguły i przyjęli jako własne. Nie tylko bowiem sami ich przestrzegają, ale są
też bardzo krytyczni w stosunku do osób, które się im nie podporządkowują.
Oto ich opinie:
Myślę, że atrakcyjność to też gadżety: samochód, telefon itp. Co innego,
jak ktoś wyciągnie „cegłę”, a co innego, jak Motorolę z klapką. To robi
zupełnie inne wrażenie. Jak miałem stary telefon, to nie wyjmowałem go
przy ludziach, bo siara. Taką „cegłę”? Bo to jest tak, ktoś, kto fajnie
wygląda, musi mieć fajny telefon, a z fajnego samochodu wysiada fajny
koleś. Brzydki koleś z fajnego samochodu… to dziwnie wygląda.
Ludzie z architektury zdecydowanie bardziej przejmują się wyglądem. To
jest miarą dobrego smaku. Jak ktoś nie potrafi się ubrać, to nie ma szans,
żeby zrobił dobry projekt. W każdym razie ja nigdy bym do takiego
architekta nie poszedł. Osoba z architektury niegustownie ubrana
wzbudza moją pogardę. Nie szanuję ich jako architektów.
Zasadniczo można uznać, iż powyższe rezultaty przemawiają na rzecz hipotezy o postrzeganiu atrakcyjnego wyglądu jako wartości uznawanej. Badani
nie tylko wyrażali przekonanie, iż uroda jest wartością wskazywaną społecznie
jako godna pożądania, ale zwracali także uwagę na istnienie norm mówiących
o odpowiednim sposobie prezentacji siebie.
Uzyskane dane sprzyjają także przypuszczeniu, iż odpowiednia powierzchowność będzie w sposobach myślenia studentów jawić się jako wartość codzienna. Typowe okazały się opinie wskazujące, że uroda postrzegana jest jako
wartość pozbawiona odświętnego, podniosłego charakteru. Studenci deklarowali, iż myślą o swym wyglądzie w powszednich, codziennych sytuacjach. Chcą
się dobrze prezentować każdego dnia, na uczelni, podczas spotkań ze znajomymi, gdy wychodzą na zakupy. Na pytanie, w jakich sytuacjach myślą
o swoim wyglądzie, student V roku prawa i studentka III roku filologii romańskiej odpowiedzieli:
Jak wstaję rano, jak patrzę w lustro, jak jestem na imprezie, jak jestem
w szkole i mijam atrakcyjną postać. Jak się za kimś oglądam, to myślę
o swojej atrakcyjności i o atrakcyjności tej osoby. Jak ktoś się za mną
ogląda, też myślę o swojej atrakcyjności. Często, próżny jestem, no. Za
często.
236
Maria Antoniewska
We wszystkich. Zawsze myślę, wychodząc na uczelnię, spotykając się
z nowymi osobami, spotykając się z przełożonymi. Uważam, że wygląd
strasznie determinuje to, jak postrzegają mnie inni.
Przywoływane przez badanych sytuacje łączy fakt kontaktu z innymi
ludźmi. We wszystkich przykładach dochodzi do interakcji z innymi, niezależnie, czy są to znajomi, czy osoby spotkane przypadkowo. Studenci wydają się
zatem przywiązywać dużą wagę do tego, jak odbierają ich inni, chcą sprawiać
dobre wrażenie. Typowe okoliczności, w których myślą o swym wyglądzie,
mają więc charakter powszedni, codzienny.
Uzyskane w badaniu wyniki pozwalają ująć pierwotne przypuszczenie
w szerszym kontekście, gdyż wskazują, iż obok najbardziej typowych sposobów postrzegania atrakcyjności fizycznej przez studentów pojawiło się również
widzenie jej w nowych konfiguracjach. Wystąpiły także, aczkolwiek w sposób
mniej wyrazisty, ślady postrzegania urody jako wartości odczuwanej, grupowej,
a także materialistycznej i postmaterialistycznej.
Przejawem postrzegania atrakcyjnego wyglądu w kategoriach wartości odczuwanej były przytoczone wcześniej wypowiedzi studentów elektroniki
i telekomunikacji oraz architektury i budownictwa, którzy wydawali się zinternalizować normy społeczne dotyczące autoprezentacji. Jeśli bowiem uznać to
przypuszczenie za trafne, uzasadniony wydaje się wniosek, iż odczuwają oni
odpowiedni wizerunek jako wartość. Uwewnętrznienie reguł prezentacji siebie
oznacza bowiem włączenie ich do własnego systemu wartości. Innego potwierdzenia takiego sposobu postrzegania urody dostarczają wcześniej prezentowane
opinie wskazujące na rolę atrakcyjności w budowaniu samooceny. Mimo iż
wypowiedzi świadczące o traktowaniu urody jako środka do dobrego samopoczucia zostały zinterpretowane przede wszystkim jako dowód odbierania jej
jako wartości instrumentalnej, to prawdopodobnie jest ona w tym kontekście
rzeczywiście odczuwana jako wartość. Obrazuje to między innymi wypowiedź
studentki IV roku pedagogiki:
Ja dbam o swój wygląd dla siebie, żeby dobrze się czuć. Lubię mieć
wrażenie, że się podobam chłopakom. Prawie każdy chce się podobać
płci przeciwnej […].
Wartości grupowe należą do typów wyróżnionych przez C. Kluckhohna.
Rozumiem przez nie takie obiekty czy zjawiska, które przez określone grupy są
traktowane jako właściwe i godne pożądania. Jeśli przyjąć taką definicję, oka-
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
237
zuje się, iż pojęcie wartości grupowych jest bardzo zbliżone do pojęcia wartości
uznawanych. Pierwszy z typów, wyznaczany przez grupę, wydaje się mieć węższy zakres i stanowi w tym kontekście podkategorię wartości uznawanych, wynikających z ogólnych norm społecznych. Badani studenci, obok przekonań
potwierdzających rolę norm kulturowych oraz mediów w kształtowaniu wzorca
odpowiedniego wizerunku, wskazywali również na grupę rówieśniczą jako
źródło istotnych zasad pożądanego wyglądu. Jedną z typowych jest następująca
wypowiedź studentki III roku europeistyki:
[…] większość dba o siebie i żeby nie czuć się gorsza, też nałożę sobie
puder czy zrobię różem policzki. Też w telewizji są lansowane piękne
laleczki. Chociaż wydaje mi się, że nie tyle społeczeństwo, co grupa,
w której się obracamy, ma duży wpływ na to, co myślimy o
atrakcyjności.
Trafny wydaje się zatem wniosek, iż w sposobach myślenia studentów
o atrakcyjności fizycznej pojawiają się również przejawy traktowania jej jako
wartości grupowej.
Uzyskane rezultaty wpisują się częściowo także w typy zaproponowane
przez R. Ingleharta. Za wartości materialistyczne służące zaspokojeniu potrzeb
fizjologicznych i bezpieczeństwa można uznać takie stany czy przedmioty, które sprzyjają zabezpieczeniu sfery bytowej człowieka. W kontekście niniejszego
badania atrakcyjna powierzchowność wydaje się stanowić wartość materialistyczną wówczas, gdy sprzyja budowaniu odpowiedniej pozycji społecznej.
Przywoływane przez badanych takie cele, jak powodzenie na studiach czy zdobycie pracy służą (w dalszej perspektywie) poprawie warunków ekonomicznych, a więc mają charakter materialny. Natomiast rola atrakcyjnego wyglądu w
osiąganiu dobrego samopoczucia, akceptacji grupy czy doznawaniu przyjemnych wrażeń wzrokowych może wskazywać na urodę również jako na wartość
postmaterialistyczną. Sprzyja bowiem zaspokajaniu potrzeb wyższego rzędu,
takich jak samoakceptacji, przynależności, satysfakcji estetycznej. Takie rozumienie pojęć zaproponowanych przez R. Ingleharta pozwala na przyjęcie, iż
wartości materialistyczne i postmaterialistyczne wchodzą w zakres szerszego
pojęcia – wartości instrumentalnych. Powyższe spostrzeżenia stanowią zatem
potwierdzenie hipotezy o traktowaniu przez studentów atrakcyjnego wyglądu
jako wartości-środka.
238
Maria Antoniewska
Uzyskane w badaniu informacje pozwoliły przybliżyć sposoby myślenia
studentów o atrakcyjności fizycznej. Rezultaty w znacznym stopniu potwierdziły przypuszczenie, iż w świadomości badanych typowe będzie postrzeganie
odpowiedniego wyglądu jako wartości instrumentalnej, uznawanej oraz codziennej. Najbardziej charakterystycznymi celami, w osiągnięciu których posługują się urodą, są: zdobycie partnera lub partnerki, osiąganie dobrych stopni,
zdobycie pracy oraz poprawa własnego samopoczucia. Badani wyrażali przekonanie o istnieniu ogólnego, społecznego nakazu dążenia do atrakcyjnego wyglądu, a także wypełniania określonych norm stosownej autoprezentacji. Uzyskane dane przemawiają również na rzecz przypuszczenia, iż myślenie
o urodzie wiąże się z codziennymi, powszednimi sytuacjami w życiu badanych.
Wartość dodatkowa niniejszych badań polega na tym, iż wywiady ukazały
również inne, mniej typowe sposoby postrzegania atrakcyjnego wyglądu.
W sposobach myślenia studentów można dostrzec ślady traktowania urody jako
wartości grupowej, odczuwanej, a także materialistycznej i postmaterialistycznej.
Literatura
Aronson E., Wilson T., Akert R. 1997, Psychologia społeczna. Serce i umysł, Zysk
i S-ka, Poznań.
Aronson E. 2001, Człowiek istota społeczna, PWN, Warszawa.
Baral R.L., Keisler S.B. 2005, Poszukiwane romantycznego partnera: wpływ samooceny i atrakcyjności fizycznej na miłosne zachowania, w: Aronson E. (red.), Człowiek istota społeczna. Wybór tekstów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
CBOS 2003a, Dbałość o własną sylwetkę. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2003b, Stosunek do własnego ciała – ideał pięknej kobiety i pięknego mężczyzny.
Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2005a, Nasze ubrania. Komunikat z badań, Warszawa.
CBOS 2005b, Wartości i normy w życiu Polaków. Komunikat z badań, Warszawa.
Domachowski W. 1998, Przewodnik po psychologii społecznej, PWN, Warszawa.
Franken R.F. 2005, Psychologia motywacji, GWP, Gdańsk.
Dwyer D. 2005, Bliskie relacje interpersonalne, GWP, Gdańsk.
Giddens A. 2001, Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej
nowoczesności, PWN, Warszawa.
Atrakcyjność fizyczna jako wartość
239
Gutierres S.E., Kenrick D.T. 2005, Zjawisko kontrastu a ocena atrakcyjności fizycznej
– gdy piękność staje sie zagadnieniem społecznym. w: E. Aronson (red.), Człowiek
istota społeczna. Wybór tekstów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
Hall C.S., Lindzey G. 2002, Teorie osobowości, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
Inglehart R. 2005, Pojawienie się wartości postmaterialistycznych, w: P. Sztompka,
M. Kucia (red.), Socjologia. Lektury, Znak, Kraków.
Izdebski Z., Jesteśmy atrakcyjne, ale… Komunikat z badań zrealizowanych przez TSN
OBOP 2004.
Jodelet D. 1998, Ciało, osoba, inni, w: S. Moscovici (red.), Psychologia społeczna
w relacji ja–inni, WSiP, Warszawa.
Leary M. 1999, Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji, GWP,
Gdańsk.
Manstead A., Hewstone M. (red.) 1996, Encyklopedia Blackwella. Psychologia społeczna, Jacek Santorski & Co, Warszawa.
Misztal M. 1980, Problematyka wartości w socjologii, PWN, Warszawa.
Myers D.G. 2003, Psychologia społeczna, Zysk i S-ka, Poznań.
Nęcki Z. 1996, Atrakcyjność wzajemna, PSB, Kraków.
Nowak S. 1984, Postawy, wartości i aspiracje społeczeństwa polskiego. Przesłanki do
prognozy na tle przemian dotychczasowych, w: S. Nowak (red.), Społeczeństwo
polskie czasu kryzysu, IS UW, Warszawa.
Nowy słownik języka polskiego 2002, PWN, Warszawa.
Ossowski S. 1967, Z zagadnień psychologii społecznej, w: Dzieła, t. III, PWN, Warszawa.
Oyster C.K. 2002, Grupy, Zysk i S-ka, Poznań.
Skarżyńska K. 1981, Spostrzeganie ludzi, PWN, Warszawa.
Słownik wyrazów obcych. Wydanie nowe 1997, PWN, Warszawa.
Sztompka P. 2005, Socjologia wizualna. Fotografia jako metoda badawcza, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.
Wojciszke B. 1998, Psychologia miłości. Intymność. Namiętność. Zaangażowanie,
GWP, Gdańsk.
Ziółkowski M. 2004, Wartość, w: Encyklopedia socjologii, t. IV, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
240
Maria Antoniewska
PHYSICAL ATTRACTIVENESS AS A VALUE
IN STUDENTS’ CONSCIOUSNESS
Summary
The article presents the results of research carried out in 2006 among students
of selected high schools in Szczecin. The subject of the research were students’ mindsets about physical attractiveness. The aim of the research was to find out about the
value
of respective appearances.
The results obtained through the survey shows that it is typical for students to perceive their physical attractiveness as a kind of a tool. The tool allows people to gain
positive opinions in different social groups and communities, especially among the
opposite sex representatives, examiners and employers. The surveyed students emphasized the significance of the influence of social and cultural norms that shape the way
of peoples’ presentation in a particular social situations. It is also more common to
perceive physical attractiveness as an ordinary and average value rather than the value
of a special importance.
The results obtained generally confirm the initial assumption, that the physical
attractiveness is instrumental, legitimate and everyday value for students.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
NR 484
STUDIA SOCIOLOGICA NR 17
2007
KATARZYNA DUDA
Uniwersytet Szczeciński
SPOSOBY MYŚLENIA W SPOŁECZEŃSTWACH PIERWOTNYCH
W KONCEPCJI LUCIENA LÉVY-BRUHLA
I BRONISŁAWA MALINOWSKIEGO
W przypadku umysłowości człowieka pierwotnego i współczesnego mamy
do czynienia z dwoma różnymi systemami myślenia, które przekładają się na
różne pojmowanie rzeczywistości. Różnice między tymi typami umysłowości
możemy porównać do różnicy pomiędzy systemem dziesiętnym i na przykład
systemem dwójkowym w matematyce. Wprawdzie dzięki regułom matematycznym jesteśmy w stanie przełożyć system dwójkowy na dziesiętny, wiemy również, jak można go zastosować, ale „praktyka” myślenia odnosi się do systemu
dziesiątkowego. I tak liczba 10101 (w systemie dwójkowym) czy 25
(w systemie ósemkowym) nie powie nam zbyt wiele, do momentu „przetłumaczenia” jej na system dziesiątkowy, w którym liczba 21 nie tylko odnosi się do
konkretnej, wyobrażonej ilości czegoś, ale także posiada liczne konotacje
z pozamatematycznymi sferami życia (potrójna siódemka to symbol boskiej
mądrości, liczba 21 posiada także związek z grą karcianą „oczko”, 21 gramów
rzekomo waży ludzka dusza).
Jakkolwiek zmuszeni jesteśmy do posługiwania się „zaszczepionym”
w nas przez kulturę sposobem myślenia, to jednak możemy ograniczyć możliwe
błędy wynikające z zastosowania logicznego podejścia do analizy systemu myślenia w społeczeństwach pierwotnych poprzez uzmysłowienie sobie różnic
i wynikających z nich konsekwencji w postrzeganiu rzeczywistości. W niniej-
242
Katarzyna Duda
szym artykule przedstawię dwa zupełnie różne sposoby tłumaczenia funkcjonowania myślenia pierwotnego, przedstawione przez Luciena Lévy-Bruhla oraz
Bronisława Malinowskiego. Koncepcje tych dwóch badaczy stanowią przedstawienie różnych punktów widzenia na temat myślenia pierwotnego.
Lévy-Bruhl jest autorem koncepcji, wedle której rzeczywistość ludzi pierwotnych zawiera w każdym swym elemencie cechy zarówno fizyczne jak
i mistyczne. Ten ogólny, pierwotny pogląd na świat określa on jako „partycypację mistyczną”. Lévy-Bruhlowi udaje się przełamać europocentryczną tendencję w analizie społeczeństw pierwotnych, jego koncepcja ukazuje odmienność myślenia pierwotnego zarówno pod względem logiki myślenia jak i percepcji rzeczywistości. Według Malinowskiego w społeczeństwach pierwotnych
sposób myślenia jest racjonalny i logiczny, a wiara w magię stanowi jedynie
jego uzupełnienie. Badania Malinowskiego na Trobriandach dowodzą, jego
zdaniem, że sfera mistyczna i racjonalna mogą koegzystować.
Lévy-Bruhl jako jeden z pierwszych poświęcił swoje badania umysłowości
ludzi pierwotnych. W książce Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych (1992), opublikowanej po raz pierwszy w 1910 roku, sformułował ogólną
koncepcję myślenia pierwotnego. W koncepcji Lévy-Bruhla myślenie magiczne
wpływa na percepcję rzeczywistości, która zaczyna być postrzegana jako mistyczna. Elementy systemu magicznego stają się nośnikiem wyobrażeń zbiorowych, definiowanych jako podzielane przez daną grupę społeczną elementy
wiedzy o rzeczywistości, które są niezależne od jednostki, ale jednocześnie
jawią się one członkom danej grupy jako oczywiste (Pankalla 2000: 43). Jako
nośniki wyobrażeń zbiorowych elementy systemu magicznego umacniają istniejący system czy raczej schemat myślenia, który bezpośrednio kształtuje obraz
rzeczywistości doświadczanej przez członków społeczności pierwotnych. Według Lévy-Bruhla umysłowość człowieka pierwotnego charakteryzuje się
szczególnym postrzeganiem rzeczywistości: „rzeczywistość, w której poruszają
się ludzie pierwotni jest mistyczna, żadna istota, żaden przedmiot, żadne zjawisko naturalne nie jest w ich wyobrażeniach zbiorowych tym, czym jest dla nas.
Prawie wszystko to, co my widzimy, im się wymyka lub jest obojętne” (2005:
393). Lévy-Bruhl określa rzeczywistość ludzi pierwotnych jako „rzeczywistość
mistyczną”, ponieważ każdy jej element, jakkolwiek w świadomości ludzi
pierwotnych realny i namacalny, charakteryzuje się oprócz właściwości fizycznych także, a może przede wszystkim, cechami mistycznymi: „wszystko, co
istnieje, ma własności mistyczne, i te własności, z samej swej natury, są waż-
Sposoby myślenia w społeczeństwach pierwotnych
243
niejsze niż przymioty, o których jesteśmy informowani przez zmysły”
(2005: 394).
W koncepcji Lévy-Bruhla członkowie społeczeństw pierwotnych nie rozróżniają dwóch odmiennych porządków rzeczywistości: wyraźnego i namacalnego świata fizycznego oraz niewidzialnego i nienamacalnego świata mistycznego. Percepcja mistyczna przenika cały sposób myślenia i staje się jego trwałą
właściwością. Według Lévy-Bruhla „w umysłowości ludzi pierwotnych nie
istnieją dwa zderzające się ze sobą światy, odrębne i zgodne, przenikające się
w mniejszym lub większym stopniu. Jest tylko jeden świat. Wszelka rzeczywistość jest mistyczna, jak wszelkie działanie i, co za tym idzie, wszelka percepcja” (2005: 399–400). Z tym przeświadczeniem o istnieniu tylko jednego świata, świata mistycznego, wiąże się także pojawienie się dość osobliwych z naszego punktu widzenia przeświadczeń i związków. Podział na przyrodę ożywioną i nieożywioną, który dla nas stanowi podstawę klasyfikacji świata przyrodniczego, często bywa obojętny dla członków społeczeństw pierwotnych.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że cechy mistyczne dominują nad fizycznymi
w świadomości pierwotnej, wówczas zdamy sobie sprawę, że podział ten nie
musi mieć większego znaczenia. Miejsca w przestrzeni, ukształtowanie terenu
czy formy skalne mogą tak samo przejawiać cechy mistyczne jak wszelkie istoty żywe.
Przynależność do świata mistycznego cechuje, zdaniem Lévy-Bruhla, także przedmioty wytwarzane przez ludzi. Nierzadko następuje utożsamienie
kształtu z zadaniem czy możliwościami przedmiotu. Relację tę obrazuje przywołany przez Lévy-Bruhla przykład Indian Zuni opisywanych przez Cushinga
(por. Lévy-Bruhl 2005: 394; Mauss 2001: 542–550). Indianie ci porównują
wytwarzane przez siebie przedmioty do uśpionych roślin, zwierząt, a nawet
ludzi. W ten sposób tłumaczą siłę, która chociaż uśpiona, czy stłumiona, tkwi
w przedmiotach i może być uzewnętrzniona. Przedmioty te często tworzone są
przez kolejne pokolenia w niezmienionym kształcie, choć nie ma żadnych technologicznych ani intelektualnych przeszkód, aby wprowadzić innowacje. Zdaniem Lévy-Bruhla brak zmiany wynika z obawy przed niebezpieczną „mocą”,
jaką mogą otrzymać przedmioty wraz z nadaniem im choćby minimalnie zmodyfikowanego kształtu: „ptak nie może pływać za pomocą swych skrzydeł […].
Tak samo narzędzie, naczynie o tradycyjnym kształcie, które posłuży do zwykłych celów i nie będzie trzeba obawiać się nieznanych mocy, które mógłby
posiadać nowy kształt” (2005: 394).
244
Katarzyna Duda
Podobny sposób myślenia decyduje o częstym w myśleniu ludzi pierwotnych utożsamianiu obrazu z rzeczą czy modelem. Przekonanie to wiąże się
z przeświadczeniem, iż obraz pewnej rzeczy, jak określa to Lévy-Bruhl, „partycypuje” we właściwościach, w życiu swego desygnatu. Jednocześnie podkreśla,
że nie odbywa się to na zasadzie podziału cech czy prostego podobieństwa,
bowiem w świadomości ludzi pierwotnych właściwości mogą istnieć zarówno
w obrazie i modelu na mocy istniejącej więzi mistycznej. Przykładem może być
plemię Bororo z północnej Brazylii, którego członkowie twierdzą, że są czerwonymi ararami, czyli papugami. Nie jest to tylko nazwa, ani też związek pokrewieństwa czy powinowactwa, lecz przyjęta tożsamość, o której są żywo
przekonani: „Bororo – powiada von den Steinen, który nie chciał dać temu wiary, ale który musiał ustąpić wobec stanowczych oświadczeń – dają chłodno do
zrozumienia, że są obecnie ararami, tak jakby gąsienica mówiła, że jest motylem” (2005: 402). Ten przykład obrazuje, że w percepcji mistycznej obraz może
być tożsamy z modelem.
Lévy-Bruhl twierdzi, że przejawem tego schematu myślenia w społeczeństwach pierwotnych jest także traktowanie imion jako właściwości czy też odrębnej części osób, które je noszą. Ludzie pierwotni nie traktują imion i nazw
tak jak my, czyli jako swego rodzaju etykiet, dzięki którym możliwe jest rozpoznanie określonego obiektu. Imię stanowi część danej osoby, tak samo jak każdy organ ciała. Istnieje fizyczna więź między człowiekiem a jego imieniem.
Świat fizyczny jest tutaj tożsamy ze światem abstrakcyjnym (czy mistycznym).
Słowo staje się przedmiotem. Imię jest rzeczą szczególną, bo stanowi bramę do
istoty człowieka i może być wykorzystane przeciwko niemu, dlatego członkowie społeczeństw pierwotnych dużą wagę przywiązują do środków ostrożności
związanych z ochroną własnego imienia. Ważne zmiany życiowe, takie jak na
przykład inicjacja, często wiążą się ze zmianą imienia, które od tej pory zaczyna
wpływać na nową drogę, na jaką wkroczył człowiek. Imię używane na co dzień
nigdy nie jest imieniem nadanym przy urodzeniu, ponieważ prawdziwe imię
pozostaje tajemnicą ze względu na bezpieczeństwo osoby, która je nosi. Wyjawienie komuś swojego prawdziwego imienia jest, w dosłownym znaczeniu,
powierzeniem mu własnego życia i stanowi niezwykły dar. Jak pisze Lévy-Bruhl: „tknąć imię to tknąć samą osobę czy istotę, do której to imię należy.
Znaczy to zaatakować ją, zadać gwałt jej osobowości bądź też wywołać ją,
zmusić do ukazania się, co może być bardzo niebezpieczne” (2005: 397).
Sposoby myślenia w społeczeństwach pierwotnych
245
Postrzeganie mistyczne równoważy w świadomości takie elementy, jak
przedmioty, imiona, obrazy, kształty, nadając im integralny charakter w umysłowości ludzi pierwotnych. Również kształt dostrzegany na ziemi, który nazywamy cieniem, stanowi taki sam element w kreowaniu rzeczywistości mistycznej. Człowieka i jego cień łączy niewidoczna, acz istniejąca w wyobrażeniach
zbiorowych fizyczna więź, tak jak w przypadku imienia. Dlatego też w wielu
społeczeństwach pierwotnych naruszenie cienia jest traktowane jako atak na
osobę, która go rzuca. Na wyspach Fidżi nastąpienie na czyjś cień jest odbierane jako bardzo poważna zniewaga, a w Afryce Zachodniej wierzy się, że można
kogoś uśmiercić wbijając gwóźdź w jego cień (Lévy-Bruhl 2005: 398).
Rozważania Lévy-Bruhla odnoszą się także do snów, które zgodnie z założeniami o mistycznej percepcji całości rzeczywistości traktowane są jako nieodłączny element tego systemu. W świadomości ludzi w społecznościach pierwotnych sen i jawa są przeżyciami tak samo mistycznymi, dlatego też nie zostaje
wytyczona żadna sztywna granica pomiędzy jednym a drugim doznaniem. Sen
może być dla człowieka pierwotnego wizją przyszłości albo dialogiem
z duchami, ale nie jest on tylko pracą umysłu na „jałowym” biegu, jest jakościowo tak samo realnym stanem, jak wiele przeżyć na jawie.
Myślenie magiczne związane jest ponadto ze specyficznym pojmowaniem
następstwa czasowego. Dla umysłowości pierwotnej występowanie zjawisk
w bliskości czasowej wiąże się często z uznaniem ich za ciąg przyczynowo-skutkowy. Wyobrażenia zbiorowe, które często w związki przyczynowe łączą
abstrakcyjne zdarzenia, są dla społeczności pierwotnych czymś zupełnie naturalnym. Ponadto wyobrażenia te wydają się zupełnie odporne na doświadczenie,
nie ulegają zmianom, nawet gdy fakty przeczą powszechnie przyjętym przekonaniom. Dzieje się tak, zdaniem Lévy-Bruhla, ze względu na postrzeganie cech
mistycznych jako dominujących. Tak więc, choć cechy i zdarzenia fizyczne
wskazują na zupełnie inne przyczyny i skutki, cechy mistyczne w połączeniu z
następstwem czasowym utrwalają korelację w świadomości ludzi pierwotnych
w stałe prawo.
Lévy-Bruhlowi jako jednemu z pierwszych badaczy udało się wyjść poza
ramy tendencji europocentrycznych, dzięki czemu mógł stworzyć koncepcję
będącą próbą zrozumienia odmienności umysłowości pierwotnej. Wyniki, jakie
badacz ten uzyskał po przeanalizowaniu danych źródłowych dotyczących różnych społeczeństw pierwotnych, można podsumować w postaci następujących
wniosków.
246
Katarzyna Duda
Po pierwsze, z koncepcji Lévy-Bruhla wynika, że widzenie świata przez
ludzi pierwotnych ma charakter nie animistyczny, ale mistyczny. Animizm był
postrzegany przez europejskich antropologów jako przeciwieństwo racjonalizmu i jako wytłumaczenie odmiennego zachowania ludzi w społeczeństwach
pierwotnych. Mistyczna percepcja rzeczywistości nie oznacza przeciwieństwa
racjonalizmu, nie ogranicza się także, tak jak animizm, do wiary w obecność
duszy we wszystkich ożywionych i nieożywionych elementach przyrody.
Po drugie, zdaniem Lévy-Bruhla, percepcja ludzi pierwotnych ma charakter holistyczny, a rzeczy i zdarzenia są głęboko i mistycznie powiązane. Zjawiska naturalne dla umysłowości pierwotnej nie są ani fizyczne (w naszym rozumieniu tego pojęcia), ani obiektywne. Jak pisze, „ludzie prymitywni nie postrzegają niczego w taki sposób jak my” (1985: 43).
Po trzecie wreszcie, umysłowość pierwotna określana jest przez Lévy-Bruhla jako prelogiczna, ale nie oznacza to wcale, że w myśleniu społeczności
pierwotnych brak jest logiki. Nie ma przesłanek, aby przypuszczać, że istnieje
lub istniał taki sposób myślenia, w którym nie obowiązywałyby żadne prawa
logiki. Określenie myślenia jako magicznego oznacza, że w myśleniu tym dopuszczalne i akceptowalne jest istnienie sprzeczności. Jednocześnie Lévy-Bruhl
podkreśla, że nie jest to umysłowość ani alogiczna, ani antylogiczna, a jedynie
taka, w której sprzeczność jest elementem dopuszczalnym. W myśleniu współczesnego człowieka sprzeczność jest błędem, który powoduje „zawieszenie się”
naszego algorytmu, czyli metody poszukiwania rozwiązania. Sprzeczność powoduje dyskomfort, oznacza nieprawidłowy tok myślowy, dlatego myślenie
logiczne dąży do jej uniknięcia. Ale nie w społeczeństwach pierwotnych.
Oczywiście myśl o charakterze magicznym „nie nurza się bez powodu
w sprzecznościach (co czyniłoby ją dla nas stale absurdalną), ale nie troszczy
się też o to, by ich uniknąć. Jest ona najczęściej obojętna. Z tego właśnie
względu tak trudno jest za nią podążać” (2005: 403).
Zupełnie odmiennie przedstawia się koncepcja Malinowskiego, który, na
podstawie obserwacji przeprowadzonych na Trobriandach, przedstawia myślenie w społeczeństwach pierwotnych jako wielowymiarowe i racjonalne. Malinowski krytykuje Lévy-Bruhla i próbuje wykazać, że jego koncepcja mistycznej
percepcji rzeczywistości w społeczeństwach pierwotnych jest w gruncie rzeczy
nierealna, bowiem uniemożliwiałaby pojmowanie nawet najbardziej elementarnych praw przyrody (Malinowski 1958: 399). Według Malinowskiego „profesor Lévy-Bruhl poucza nas, iż – krótko mówiąc – człowiek dziki w ogóle nigdy
Sposoby myślenia w społeczeństwach pierwotnych
247
nie myśli trzeźwo, lecz umysł jego jest beznadziejnie i całkowicie pogrążony
w mistycyzmie” (1958: 399).
Zdaniem Malinowskiego, umysł pierwotny wcale nie postrzega rzeczywistości w sposób jednolity i całościowy. Nie odnosi także każdego aspektu życia
do wymiaru mistycznego, jak twierdzą Lévy-Bruhl, Frazer czy współcześnie
Wierciński (por. Lévy-Bruhl 1992; Frazer 1978; Wierciński 2004). Człowiek
pierwotny, według Malinowskiego, nie tylko przeważnie rozumuje w sposób
racjonalny, ale również tworzy wyraźne granice pomiędzy tym, co naturalne
a magiczne, świeckie a mistyczne. Malinowski charakteryzuje umysłowość
człowieka pierwotnego w oparciu o analizę materiałów zgromadzonych podczas
badań prowadzonych przez niego nad plemionami melanezyjskimi. Podczas
analizy problemu stawia następujące tezy (1958: 399–410):
a) człowiek pierwotny posiada zdolność rozumnego opanowywania
swego otoczenia;
b) wiedza pierwotnych społeczeństw może być uznawana za naukę;
c) człowiek żyjący w stanie dzikim uznaje dwie dziedziny rzeczywistości (sakralną i praktyczną związaną z myśleniem logicznym).
Dla udowodnienia powyższych tez Malinowski przytacza kilka przykładów opartych na własnych obserwacjach przeprowadzonych podczas badań
terenowych na Archipelagu Trobriandzkim. Z jego obserwacji wynika, że chociaż magia jest codziennością dla Trobriandczyków, to jednak rozróżniają oni
działalność magiczną od praktycznej, opartej na racjonalnej analizie świata.
Rozdzielność ta widoczna jest między innymi w uprawie ogrodów, które to
zajęcie jest głównym środkiem utrzymania dla omawianych przez Malinowskiego plemion. Posiadają oni, mimo prymitywnych narzędzi, odpowiednią
wiedzę na temat gleb, roślin, sposobów ich sadzenia i pielęgnacji, warunków
atmosferycznych i zmienności pór roku, która, zdaniem Malinowskiego, wynika
z rozumowej i racjonalnej analizy związków przyczynowo-skutkowych. Jest
więc to wiedza wywiedziona z doświadczenia, która nie ma nic wspólnego
z działaniami magicznymi. Jednakże uprawa ogrodów jest również wspierana
magią, która nie może być jedynym czynnikiem wpływającym na sukces upraw,
ale pomaga w opanowywaniu zdarzeń wynikających z czynników losowych.
Doświadczenie Trobriandczyków pokazuje, że oprócz wiedzy na temat ogrodów pojawiają się „jakieś siły i czynniki, które jednego roku przynoszą niezwykłe i niezasłużone dobrodziejstwa urodzaju […], innego roku natomiast te same
czynniki przynoszą nieszczęścia i niepowodzenia – prześladują człowieka nie-
248
Katarzyna Duda
ustannie, niweczą jego mozolne wysiłki i obalają całą jego, na mocnych podstawach opartą wiedzę. Aby więc opanować te i tylko te siły, ucieka się do magii” (1958: 402–403). To, co obliczalne i przewidywalne jest regulowane przez
wiedzę na temat uprawy ogrodów i pracę, natomiast to, co nieprzewidywalne i
niezależne od człowieka pomaga regulować działania magiczne (1958: 401–
404). Tezę o rozdzielności dziedziny magicznej i praktycznej Malinowski popiera dodatkowo, wskazując, że funkcje czarownika i świeckiego kierownika
ogrodów nigdy się nie łączą, chociaż często obie role pełni ta sama osoba; funkcje te „zawsze są wyraźnie odgraniczone i każdy z tubylców bez chwili wahania
może poinformować, czy w danym momencie ów człowiek działa jako czarownik, czy też jako kierownik prac ogrodowych” (1958: 403).
Na poparcie swoich tez Malinowski przywołuje obserwacje związane
z połowem ryb i żeglowaniem. Wiedza Trobriandczyków na temat żeglarstwa
wyrażana jest w prymitywnych, ale skonkretyzowanych terminach mechanicznych, które umożliwiają im konstruowanie odpowiednich żagli i poruszanie się
po niebezpiecznych wodach okalających Archipelag Trobriandzki. Terminologia ta przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, ale jej wykorzystanie jest
racjonalne i bardzo skuteczne, bowiem od rybołówstwa częściowo zależy egzystencja tych plemion. Magia w tej dziedzinie życia, podobnie jak w przypadku
ogrodów, ma wspierać działania praktyczne żeglarzy i pozwolić im na urodzajny połów oraz bezpieczny powrót do domów. Malinowski zrównuje tutaj działania magiczne z obowiązującymi współcześnie przesądami, do których stosuje
się wielu marynarzy. Uważa, że żadne z tych zachowań nie może świadczyć
o myśleniu całkowicie magicznym. Magia, jego zdaniem, ma w społecznościach pierwotnych zwiększać poczucie bezpieczeństwa, dawać pociechę
i przekonanie o większej niż rzeczywista kontroli nad życiem i otoczeniem (por.
Malinowski 1958: 404–405).
Obecność myślenia magicznego, według Malinowskiego, nie musi oznaczać postrzegania całej rzeczywistości przez jego pryzmat. Myślenie logiczne
jest zawsze obecne, gdyż jest niezbędne w praktyce codziennego życia, natomiast myślenie magiczne przejawia się w zupełnie oddzielnej dziedzinie związanej z działaniami magicznymi. Najbardziej wyrazistą granicę pomiędzy dziedziną racjonalną a mistyczną dostrzega Malinowski w obserwacji działań
i zachowań tubylców związanych ze zdrowiem i śmiercią. Są oni doskonale
świadomi, jakie czynniki mogą powodować urazy, kalectwo czy nawet śmierć.
Wiedzą, jaki mechanizm zachodzi w przypadku oparzeń, upadków, działania
Sposoby myślenia w społeczeństwach pierwotnych
249
trucizny itp. Mają też podstawową, prymitywną wiedzę medyczną, którą stosują
w przypadku mniejszych dolegliwości. Jednakże w przypadku ciężkich chorób
czy śmierci do głosu dochodzi magia. Dzieje się to najczęściej wówczas, gdy
osoba chora lub osoby postronne nie mogą dopatrzyć się przyczyny pogarszającego się stanu zdrowia. Jest to jednocześnie, jak podkreśla Malinowski, ocena
bardzo subiektywna, bowiem osoba chora częściej będzie poszukiwać przyczyn
w działaniach magicznych, a nie we własnych działaniach, podczas gdy dla
obserwatorów może być zupełnie jasne, jakie czynniki wywołały chorobę (Malinowski 1958: 404–405). Nie jest to oczywiście zachowanie typowe tylko
i wyłącznie dla ludzi pierwotnych, ponieważ i współcześnie można znaleźć
przykłady takiego poszukiwania przyczyn zastępczych, które w pewien sposób
redukują wewnętrzny dysonans psychiczny. I tak na przykład ludzie wierzący
bardziej skłonni są widzieć w przeciwnościach losu karę boską niż własne błędy
i niedopatrzenia.
W swoich poglądach Malinowski wydaje się nie oddzielać sfery działań
(praktyki) od sfery świadomości. Dlatego też trudno jednoznacznie stwierdzić,
że chociaż działalność magiczna i praktyczna są rozdzielne, to tak samo rozdzielne jest ich postrzeganie oraz myślenie, które ich dotyczy. Być może wszelkie działania praktyczne, oparte na wiedzy wywiedzionej z doświadczenia, mają
także w świadomości tubylców aspekt mistyczny, być może przesycone są siłą
mana, która, zdaniem Malinowskiego, „jest pojęciem niemal powszechnym,
spotykanym wszędzie, gdzie kwitnie magia” (1958: 393). Rozdzielne ujęcie
tych dwóch światów – mistycznego i racjonalnego – przypomina bardziej
współczesny sposób myślenia, zatem przybliża pojmowanie rzeczywistości
przez ludzi pierwotnych do naszego postrzegania. Jest to niewątpliwie wyjaśnienie łatwiej przyswajalne przez europocentryczny umysł.
Trudno postrzegać rozumowanie w społeczeństwach pierwotnych jako
oparte tylko i wyłącznie na myśleniu magicznym, uznającym każdy sukces
i porażkę za działalność magiczną. Słuszna jest tutaj uwaga Malinowskiego, że
wielką naiwnością byłoby uprawianie ogrodów za pomocą samej magii. Doświadczenie szybko zrewidowałoby takie działanie i wykazało, że bez pracy
fizycznej żadne uprawy nie urosną (Malinowski 1958: 402, 406). Magia pomaga opanować siły ponadnaturalne i poprzez to wspiera działania praktyczne.
Fakt, że ludzie pierwotni w swoim codziennym życiu nie zdają się tylko i wyłącznie na działania o charakterze magicznym nie oznacza wcale, że rozgraniczają oni świat materialny i mistyczny, tak jak czyni to człowiek współczesny.
250
Katarzyna Duda
Różnice mogą objawiać się na poziomie praktyki, tak jak to opisywał Malinowski, ale mogą się zupełnie zacierać na poziomie świadomościowym, tworząc
istotną różnicę pomiędzy myśleniem logicznym a magicznym.
Koncepcje Lévy-Bruhla i Malinowskiego to przykład dwóch odmiennych
spojrzeń na myślenie członków społeczeństw pierwotnych. Praca Lévy-Bruhla
zawiera rozwiązania, których powszechna akceptacja w świecie nauki oznaczałaby odrzucenie głęboko zakorzenionych przekonań dotyczących ludzkiej natury. Natomiast spojrzenie na myślenie w społeczeństwach pierwotnych przedstawione przez Malinowskiego wpisywało się w istniejący schemat postrzegania umysłowości pierwotnej jako nieco odmiennej, ale zawierającej zarówno
kategorię świata mistycznego jak i racjonalnego. Dla Malinowskiego myślenie
magiczne, wiara i praktykowanie magii w społeczeństwach pierwotnych nie
stanowią istoty myślenia ludzi pierwotnych, odrębnego schematu, który powoduje zupełnie inną percepcję rzeczywistości. W jego koncepcji myślenie racjonalne oparte na logice pozostaje niewzruszonym trzonem, wokół którego nadbudowane mogą zostać elementy związane z wiarą w magię czy w istnienie
świata mistycznego.
Literatura
Frazer J.G. Sir 1978, Złota gałąź (z przedmową Jana Lutyńskiego), Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa.
Lévy-Bruhl L. 1992, Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych, PWN, Warszawa.
Lévy-Bruhl L. 1985, How Natives Think, Princeton University Press, Princeton N.J.
Lévy-Bruhl L. 2005, Partycypacja mistyczna, w: A. Mencwel (red.), Antropologia
kultury. Zagadnienia i wybór tekstów, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Malinowski B. 1958, Szkice z teorii kultury: Magia, nauka i religia, Książka i Wiedza,
Warszawa.
Mauss M. 2001, Socjologia i antropologia, Wydawnictwo KR, Warszawa.
Pankalla A. 2000, Psychologia mitu. Kultury tradycyjne a współczesność, ENETEIA
Wydawnictwo Psychologii i Kultury, Warszawa.
Wierciński A. 2004, Magia i religia. Szkice z antropologii religii, Zakład Wydawniczy
Nomos, Kraków.
Sposoby myślenia w społeczeństwach pierwotnych
251
WAYS OF THINKING IN THE PRIMITIVE SOCIETIES IN THE CONCEPTS
OF LUCIEN LÉVY-BRUHL AND BRONISŁAW MALINOWSKI
Summary
This article contains a comparison of the concepts of ways of thinking in primitive
societies presented by Lucien Lévy-Bruhl and Bronisław Malinowski. Lévy-Bruhl
claims that primitive people perceive both physical and mystical dimensions of their
environment. Lévy-Bruhl named this general outlook a “mystical participation”. Malinowski, on the contrary, claims that primitive societies’ way of thinking is strictly rational and logical and the belief in magic plays only a supplementary role in their lives.
252
Katarzyna Duda

Similar documents