Pobierz - Polskie Stowarzyszenie Piwowarów

Transcription

Pobierz - Polskie Stowarzyszenie Piwowarów
SLOVAK HOMEBREWING
STAR 2010
Piwowarzy promują Polskę
na Słowacji
str. 6
Po co nam Felieton
Tomasza Kopyry
style piwne?
str. 20
Saison
Piwo doskonałe
na letnie dni
Zrób to sam
przydomowa
uprawa chmielu
10
kroków
do piwa
uwarzonego własnoręcznie
spis treści piwowar
T
lato 2010
1
Polskie Stowarzyszenie Piwowarów
Domowych
2
Aktualności
3
Święto Piwa we Wrocławiu
5
Nie tylko prowadzimy sklep
6
Piwowarzy promują Polskę na Słowacji
8
10 kroków do własnego piwa
10
Wiejski przysmak na lato
12
Pomiar gęstości w domowym browarze
15
Pielęgnacja przydomowej plantacji chmielu
18
My, piwowarzy niemieccy
20
Po co nam style piwne?
21
Lublin warzy!
rzymasz w rękach drukowany periodyk dla piwowarów. W Polsce. W roku
2010. Teoretycznie to nie powinno
się wydarzyć. Od 10 lat mamy Internet – przecież teraz wszyscy dowiadują się wszystkiego z Internetu! Gadu-gadu, komórki i SMS-y...
Tymczasem, według mnie, wydawanie polskojęzycznego periodyku dla
piwowarów ma sens. „Piwowar” będzie dobrym uzupełnieniem wiedzy
czerpanej z Internetu. A ten jeszcze
lepszym uzupełnieniem „Piwowara”.
Bo polskie piwowarstwo właśnie robi użytek ze swojego potencjału.
Zaklepmy zmiany na lepsze. Wszystkie ręce na pokład!
„Piwowar” to kwartalnik Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów
Domowych (PSPD). Zarówno nasza organizacja, jak i magazyn są
obecnie (czerwiec 2010) na etapie rejestracji. Wydaliśmy tzw. numer
zerowy, aby dobrze przygotować się do pierwszego regularnego wydania planowanego na wrzesień. Kolejne numery będą ukazywały się
w cyklu Zima (grudzień), Wiosna (marzec), Lato (czerwiec) i Jesień
(wrzesień). „Piwowar” dostępny będzie w prenumeracie oraz w sklepach specjalistycznych.
Przypadł mi zaszczyt pokierowania „Piwowarem”. Założyciele PSPD
najwyraźniej uznali, że moja dotychczasowa praktyka dziennikarska,
kilka napisanych książek oraz przygoda z „Piwoszem” to wystarczająco dobre CV.
„Piwowar” jest magazynem otwartym na wszystkich, którym zależy
na rozwoju kultury piwowarskiej w Polsce. Zainteresowanych dzieleniem się wiedzą gorąco zachęcam do współpracy.
Osobom zaangażowanym w przygotowanie tego numeru serdecznie
dziękuję za odwagę, wysiłek i cierpliwość.
Życzę pożytecznej lektury.
Ziemowit Fałat
p.o. redaktor naczelny
WAŻNIEJSZE TEMATY
str.
10
piwo lata 2010
Saison
str.
8
dla początkujących
Produkcja piwa w 10 krokach
str.
15
poradnik piwowara
Przydomowa plantacja chmielu
„Piwowar” – kwartalnik Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych (w rejestracji)
Numer przedpremierowy (0) – Lato 2010, nakład: 1500 egz.
Redakcja: Ziemowit Fałat – p.o. redaktor naczelny, Dorota Chrapek, Sławomir Dryja, Tomasz Kopyra, Marek Nawrocki,
Andrzej Sadownik, Rafał Wasilewski, Piotr Wypych
www.pspd.org.pl/piwowar
Skład i druk: Concept Publishing Polska sp. z o.o.
Następny numer – Jesień 2010 (1) ukaże się we wrześniu 2010 roku.
W sprawie współpracy, prenumeraty i reklamy prosimy o kontakt: [email protected].
stowarzyszenie
1
Polskie Stowarzyszenie
Piwowarów Domowych
Rok 2010 jak dotąd przebiega w kraju pod znakiem ciągu fatalnych zdarzeń.
Fakt, że Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych (PSPD) ma kłopoty
z formalną rejestracją w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS), jest względnie
błahym zdarzeniem, ale dla nas – grupy założycieli – to przykry fakt.
Tekst: Andrzej Sadownik
Andrzej Sadownik, pseudonim
„Czes”, ojciec polskiego
piwowarstwa domowego. Jest
niekwestionowanym autorytetem
piwowarskim. Jeśli zabiera głos
w jakimś sporze, to zwykle kończy
to dyskusję na zasadzie Roma
locuta, causa finita.
W
dniu 30 stycznia do Browaru Zamkowego w Cieszynie, który upatrzyliśmy sobie jako siedzibę przyszłego
stowarzyszenia, przybyło z różnych stron Polski
(a także ze Szkocji) 24 piwowarów domowych,
by zgodnie z utartymi procedurami przeprowadzić zebranie założycielskie. W dniu 3 lutego
pełni optymizmu złożyliśmy we właściwym dla
siedziby stowarzyszenia sądzie w Bielsku-Białej
wniosek o wpis do KRS, wraz z dokumentacją
z zebrania założycielskiego, by po upływie 3 miesięcy dowiedzieć się ostatecznie, że sąd wpisu odmawia ze względu na wady w treści statutu.
Foto: Jacek Turczyk
Formalnie nie istniejemy
Tak więc Polskie Stowarzyszenie Piwowarów
Domowych formalnie ciągle jeszcze nie istnieje, mimo że trzymasz, Czytelniku, w ręku zerowy numer „Piwowara” – organu prasowego tego
stowarzyszenia – ozdobiony wybranym przez
nas logotypem stowarzyszenia. Niebawem
ruszy także strona internetowa PSPD... Ta dość
niezwykła sytuacja świadczy o naszym przekonaniu, że trudności z rejestracją są sprawą
przejściową i że druga połowa roku 2010 ogólnie będzie dla wszystkich łaskawsza. To także
świadectwo bezprecedensowego wsparcia amatorskiego ruchu piwowarów domowych przez
przemysł piwowarski – Grupę Żywiec, będącą
częścią trzeciego największego w świecie koncernu piwowarskiego Heineken. Grupa Żywiec zadeklarowała gotowość zostania członkiem wspierającym PSPD, wyraziła także zgodę
na naszą propozycję, by siedzibą stowarzyszenia został warzący piwo ciągle jeszcze metodami tradycyjnymi, obecnie najstarszy taki w Polsce, Browar Zamkowy w Cieszynie.
Zakładamy Stowarzyszenie,:
Zakładamy Stowarzyszenie, bo:
– Społeczność piwowarów hobbystów w Polsce to dzisiaj kilka tysięcy osób, a ich
liczba szybko rośnie. Z różnych praktycznych względów dobrze jest mieć formalnoprawną reprezentację ruchu;
– Piwowarstwo jako hobby niesie w sobie wielki potencjał edukacyjny. Stowarzyszenie ma
większe możliwości, by ten potencjał wyzwalać, używając takich instrumentów jak
wydawnictwa, Internet, szkolenia, pokazy, konkursy piwa, wycieczki krajoznawcze
związane z tematyką piwną;
– Założenie każdego stowarzyszenia, a następnie jego działanie jest praktyczną szkołą demokracji, ważną dla budowania nowoczesnej, obywatelskiej III Rzeczpospolitej.
Mamy nadzieję, że na założeniu Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych zyskamy
wszyscy. I że zyska piwo: trunek towarzyszący człowiekowi tysiące lat, od zarania naszej
cywilizacji. Dzisiaj wymagające pieczołowitej,
wdzięcznej opieki.
polecamy
À la Grodziskie 2010
W
dniu 26 maja 2010 roku w browarze Grodzka 15 uwarzono 5,5 hl
piwa À la Grodziskie. To pierwsze od
17 lat komercyjne warzenie piwa w stylu
słynnego grodzisza. Inicjatorami przedsięwzięcia są Ziemowit Fałat i Grzegorz
Zwierzyna, którzy dostarczyli recepturę
i nadzorowali przebieg warzenia i rozlewu
piwa. Premiera À la Grodziskiego (wyłącznie butelki 0,33 l) zaplanowana została na
Festiwal Birofilia (18-19 czerwca) w Żywcu. W założeniach akcja jest jednorazowa
i ma na celu popularyzację tego słynnego,
oryginalnego polskiego stylu piwa.
IV Pomorski Konkurs
Piw Domowych
im. Sławomira Pahlke
13.08.2010, Parpary
Kategorie konkursowe: weizen, stout,
piwo specjalne miodowe, koźlak,
porter bałtycki.
www.konfraternia.org
40. Chmielaki Krasnostawskie
Europejski Festiwal Piwa – Kopenhaga 2010
P
rawie tysiąc zaskakująco różnych piw czekało w Kopenhadze na odwiedzających
Europejski Festiwal Piwa. Dwunasta edycja
imprezy odbyła się na terenie browaru Carlsberg. Gigant z Kopenhagi – choć w ostatnich
latach stracił prawie 10 proc. miejscowego
rynku na rzecz piw z mikrobrowarów – chętnie podkreśla wkład browarów rzemieślniczych w rozwój współczesnego piwowarstwa w Danii. Koncern sam zresztą założył
mikrobrowar – w 2005 roku w najstarszej
części kopenhaskiego imperium Carlsberga
Kalendarium
uruchomiono cieszący się popularnością
Husbryggeriet Jacobsen. W tym roku swoje
stoiska uruchomiło grubo ponad 100 browarów i dystrybutorów piwa. W ciągu 3 dni
(6-8 maja) przez teren festiwalu przewinęło
się 13 tys. gości z całej Europy. Tradycyjnie
oblężenie przeżywały stoiska najsłynniejszych duńskich browarów rzemieślniczych
z Mikkellerem na czele. Tam na odważnych
czekało najmocniej chmielone piwo na
świecie – 1000 IBU. Zresztą maksymalne
urozmaicenie oferty i szaleństwo dotyczące
surowców oraz technik warzenia piwa to
znak rozpoznawczy imprezy, ponieważ
współczesne piwo to nie tylko słód, chmiel
i drożdże, lecz także kukurydza, ryby, ryż,
bita śmietana, ostrygi, owoce, warzywa,
orientalne przyprawy...
20-22.08.2010, Krasnystaw
Impreza konsumencka – możliwość
degustacji piw polskich
i zagranicznych. W programie m.in.
Konsumencki Konkurs Piw.
www.chmielaki.pl
IV Grodziski Konkurs Piw
Domowych „Prawie jak
Grodzisz”
28.08.2010, Grodzisk Wielkopolski
Kategoria konkursowa: piwo
grodziskie.
www.grodziskie.pl
Profesjonalia 2010
10-11.09.2010, Kazimierz Dolny
Finał ogólnopolskiego konkursu
dla piwowarów domowych oraz
barmanów. W programie warsztaty,
pokazy warzenia piwa, degustacje.
www.profesjonalia.pl
Festiwal Piwa w Szreniawie
12.09.2010, Szreniawa
Impreza konsumencka – możliwość
degustacji piw z browarów
rzemieślniczych i regionalnych.
www.muzeum-szreniawa.pl
Profesjonalia 2010
W
dniu 10 maja rozpoczął się ogólnopolski konkurs dla piwowarów domowych oraz dla barmanów – Profesjonalia
2010. Wyłonienie najlepszych piwowarów
i barmanów przebiega w trzech etapach. Najpierw (10-29 maja) odbył się test internetowy,
następnie półfinały w pięciu miastach w Polsce (Białystok, Bydgoszcz, Radom, Wodzisław
Śląski, Zielona Góra). Wielki finał z udziałem
15 najlepszych piwowarów zapowiadany jest
na 10 i 11 września w Kazimierzu Dolnym.
Zwycięzca wraz z osobą towarzyszącą w nagrodę wyruszy w październiku w objazd słynnych
europejskich browarów.
Warzenie plenerowe
w Nakle nad Notecią
U
czestnicy II Jarmarku św. Wawrzyńca
w Nakle (30 maja) mogli naocznie prześledzić proces warzenia piwa domowego.
Piwowarzeniem zajął się Tomasz Pasieka, który
na warsztat wziął piwo À la Grodziskie 8°Blg
dostarczone przez Browamatora. Na oczach
uczestników imprezy przeprowadził cały
proces zacierania, filtracji, chmielenia i... chłodzenia brzeczki w fontannie. Organizatorem
imprezy było Muzeum Ziemi Krajeńskiej.
Bracka Jesień 2010 – Święto
Portera Bałtyckiego
24-25.09.2010, Cieszyn
Impreza konsumencka połączona
z programem dla piwowarów
domowych i kolekcjonerów.
www.pspd.org.pl
Foto: Ziemowit Fałat, Tomasz Pasieka, grzegorz Klein/Kuchniawroclawia.pl
2 wypatrzyliśmy
zdarzyło się 3
Święto Piwa
we Wrocławiu
We Wrocławiu po raz siódmy odbyły się Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie.
Tym razem impreza miała miejsce w urokliwej scenerii zamku we wrocławskiej
Leśnicy. Tekst: Tomasz Kopyra
Konkurs kapslowania butelek na czas
I
mpreza od początku organizowana jest
przez Agnieszkę Wołczaską-Prasolik,
w środowisku piwowarów zwaną Marusią.
Agnieszka sama nie byłaby w stanie przygotować takiego przedsięwzięcia, zatem oficjalnie
organizatorami byli: Centrum Piwowarstwa,
portal Browar.biz oraz Centrum Kultury Zamek. Patronat prasowy objął Agro Przemysł.
Wolontariusze pomagający przy WWP skupili się zaś w nieformalnej grupie Piwowarów
Wrocławskich.
Uczestniczyłem w poprzednich pięciu edycjach
tej imprezy. W tym roku mieliśmy sporo zmian.
Przede wszystkim zmieniło się miejsce. Z typowego ośrodka kultury (CK Agora) warsztaty trafiły na zamek we wrocławskiej Leśnicy.
Czyż można sobie wyobrazić lepszą scenerię na
spotkanie piwowarów niż zamkowe piwnice?
Co więcej, imprezie stricte piwowarskiej towarzyszyła dwudniowa impreza konsumencka
− Festiwal Dobrego Piwa.
Mimo że maj nie rozpieszczał nas pogodą, organizatorzy „załatwili” 2 dni przyjaznej aury.
Słońce znakomicie uświetniło Festiwal Dobrego Piwa, który był imprezą plenerową.
Ciekaw jestem, ile
edycji WWP minie,
zanim pierwsi spośród
tych, którzy częstowali
swoim piwem
podczas warsztatów,
będą je sprzedawać
spragnionym piwoszom
na Festiwalu Dobrego
Piwa. Oby nastąpiło to
jak najszybciej.
Natomiast w podziemiach główną treścią było
częstowanie własnym piwem oraz niekończące się dyskusje. Należy odnotować lawinowy
wzrost liczby osób szynkujących piwo z beczki. Pamiętam, jakim przeżyciem było, gdy 2 lata
temu Rafał „Wesoły” Wesołowski polewał swoje
piwo z rollbaru. W tym roku Rafał zrezygnował
z nalewaka i serwował trunek prosto z beczki.
Świeżym piwem beczkowym częstowało jeszcze kilku piwowarów. Wśród nich najbardziej
okazałe stanowisko miał browar ojca i syna, czyli Wojciecha i Jana Szałów. Popularny wogosz
serwował saisona i witbiera. Z gościnnego nalewaka skorzystał Browar Kopyra, który serwował dry stouta pod nazwą Szkuner oraz extra
special bittera o nazwie Kliper. W międzyczasie z nalewaka popłynął, nasycany mieszanką
azotu i dwutlenku węgla, dry stout z Browaru
Pod Starą Pipą Krzysztofa „Josefika” Juszczaka. Wrażenia optyczne niebywałe. Nieopodal Dariusz Dudak − popularny „Fidoangel”
− polewał swoje dwa piwa, z których pierwsze
z dodatkiem kawy zbożowej skojarzyło mi się
z Czarnym Dębem, tyle że, według mnie, było
lepsze. W drugiej części imprezy Andrzej Smyk
z Browaru Anteks z Opalenicy częstował, jakżeby inaczej, grodziszem. Nie jest to zaskoczenie,
bo Anteks jest wielkim propagatorem Grodziskiego i współorganizatorem konkursu „Prawie
jak Grodzisz”. Głównym tematem rozmów było
piwo, piwo, piwo i… sposób, w jaki ono powstało. Doświadczeni piwowarzy dzielili się między
sobą uwagami, uchylali rąbka tajemnicy przed
zaciekawioną publicznością i najmłodszymi stażem adeptami tego rzemiosła.
Należy także odnotować prezentację skompaktowanej warzelni o nazwie Brew Tower autorstwa Rafała Kowalczyka, pokaz warzenia na
żywo i konkurs na kapslowanie piwa na czas,
który zastąpił konkurs na śrutowanie, znany z poprzednich edycji. I to właściwie tyle.
Nie doszedł do skutku panel degustacyjny. Z zapowiadanych trzech szkoleń sensorycznych odbyło się tylko jedno.
Piwowarzy domowi, którzy zechcieli podzielić się swoim piwem (a bez wahania można
stwierdzić, że w piwnicach zamku polały się
hektolitry tego wspaniałego trunku), otrzymali podarunki. Wśród nich najciekawszym była
okolicznościowa szklanka do witbiera. Choć
chyba należałoby napisać „szklanica”, bo waży,
bagatela, ponad kilogram i jest kopią słynnej
4 zdarzyło się
V Konkurs Piw
Domowych przy
Wrocławskich
Warsztatach
Piwowarskich
Powoli staje się tradycją w polskich
konkursach piwowarskich, że liczba
zgłoszeń wymusza zorganizowanie
dodatkowych eliminacji.
O
bok żelaznego punktu programu, jakim
we Wrocławiu jest zawsze pils, piwowarzy zmierzyli się także w stylu witbier,
czyli biere blanche. Spośród 26 piw zgłoszonych
w kategorii pils oraz z 20 w kategorii witbier, wyłoniono finałowe piętnastki. Oceniało je jury pod
przewodnictwem znanego sensoryka Macieja
Instalacja Brew Tower prezentowana
we Wrocławiu
frekwencyjną zakończyły się też szkolenia prowadzone przez Macieja Chołdrycha z firmy
Piwoznawcy.pl. Z zaplanowanych trzech szkoleń odbyło się tylko jedno. Warto chyba rozważyć w przyszłości podzielenie imprezy na część
zamkniętą tylko dla piwowarów i część otwartą
dla publiczności. Na pierwszą część wstęp mieliby zarejestrowani uczestnicy, a w jej ramach
odbywałyby się wykłady, panel degustacyjny,
konkurs piw domowych. Natomiast po kilku
godzinach otwieranoby podwoje dla publiczności i świeżego narybku. Pozwoliłoby to rozszerzyć charakter warsztatów, tak aby bardziej
spełniały swoją edukacyjną funkcję.
Chołdrycha z firmy Piwownzawcy.pl, a pomagali
mu najbardziej profesjonalni spośród domowych
piwowarów, czyli Rafał Kowalczyk (Browarzyciel)
i posiadający wykształcenie piwowarskie Michał
Kopik (Maidenowiec) z Piwodzieja.
Pewne kontrowersje wzbudził fakt, że w kategorii
witbier dwa piwa uzyskały równą liczbę punktów.
Według regulaminu, werdykt powinien wówczas
wydać przewodniczący jury. Jednak z racji, że wyniki miały być ogłoszone następnego dnia oraz by
zapobiec pomyłkom w liczeniu spowodowanym
pośpiechem i wypitym piwem, podsumowanie
liczby punktów odłożono na dzień następny.
Zgodnie z prawem Murphy’ego, które mówi, że
jeśli coś może pójść źle, to z pewnością pójdzie,
okazało się, że dwa piwa, i to oba na pierwszym
miejscu, mają identyczną liczbę punktów, a szef
jury był już w Poznaniu.
O zwycięstwie piwa uwarzonego przez Bartosza
Grzędę zdecydowała więc dogrywka, podczas której
dwa najlepsze trunki porównywała grupa piwowarów domowych. Jednomyślnie wskazali oni zwycięzcę. Co by jednak było, gdyby okazało się, że takich piw
z identyczną liczbą punktów jest na przykład cztery?
Słów kilka jeszcze o Festiwalu Dobrego Piwa.
Wielce budujący był widok tłumów wrocławian, wśród których spotkać można było młode
małżeństwa z dziećmi w wózkach, alternatywną młodzież z dredami na głowie, statecznych
państwa po 50., dopisała też społeczność lokalna. Mimo że piwo lało się strumieniami, to nie
słyszałem o jakichś incydentach, choć podejrzewam, że w przyszłym roku bez firmy ochroniarskiej się nie obędzie. Tłumy te to nie byli tylko gapie. Na stoisku Piwiarni Żywieckiej, gdzie
serwowano Brackie i Portera, nieomal zabrakło
piwa i w nocy z soboty na niedzielę dowożono
je dodatkowym transportem!
Czego jeszcze można było skosztować? Okazałe stanowiska przywiózł czeski Primator, kroku dotrzymywała mu Černá Hora. Na stoisku wystawionym przez Český Ráj można
było spróbować piw z mniejszych browarów,
jak Svijany, Dobruška, Rychnov i Polička.
Z Czech lany był też Opat z Broumova i Skalaki z Rohozca oraz piwa z Novej Paki. Dostępne były piwa belgijskie (Lindeman’s), niemieckie (Erdinger), angielskie (Bishop’s Finger).
Z polskich browarów najbardziej okazałe stoisko miał Amber. Oprócz niego dostępne były
lane piwa z Ciechana, Zawiercia (Browar na
Jurze) i Konstancina. Cieszy obecność piw importowanych, martwi, że polskich było nominalnie mniej.
Na koniec chciałbym się jeszcze podzielić refleksją. Tak naprawdę Święto Piwa nastąpi
wtedy, gdy piwowarzy domowi z piwnic przeniosą się na zamkowe wały, gdzie rozłożyły się
browary komercyjne w ramach Festiwalu Dobrego Piwa. Ciekaw jestem, ile edycji WWP
minie, zanim pierwsi spośród tych, którzy
częstowali swoim piwem podczas warsztatów,
będą je sprzedawać spragnionym piwoszom na
Festiwalu Dobrego Piwa. Oby nastąpiło to jak
najszybciej. Czego nam wszystkim życzę.
Choć to mało prawdopodobne, to jednak możliwe.
Wyszłoby na to, że mimo zapewnienia doborowego składu jury ostatecznych rozstrzygnięć dokonują
przypadkowe osoby. A gra szła o niemałą stawkę:
zwycięzca każdej kategorii zgarnął bowiem bony
o wartości 300 zł, do realizacji po połowie w Browamatorze i Piwodzieju.
Wyniki V Konkursu Piw Domowych
przy Wrocławskich Warsztatach
Piwowarskich:
Pils (zgłoszono 26 piw):
1. Piotr Turek (Pioturek) – 119 pkt
2. Szymon Kierszniowski (Sziszi) − 107 pkt
3. Jacek Domagalski (Jacer) − 106 pkt
Witbier (zgłoszono 20 piw):
1. Bartosz Grzęda (Flood) − 124 pkt
2. Krzysztof Juszczak (Josefik) − 124 pkt
3. Waldemar Szweda (Waldi sz) − 109 pkt
Zwycięzcom gratulujemy!
Foto: Andrzej Smyk, Przemysław Domagalski
szklanki Hoegaardena. Było to ciekawe nawiązanie do Konkursu Piw Domowych, który po
raz kolejny odbył się podczas WWP. Jak co
roku wśród kategorii konkursowych znalazł
się pils niemiecki, któremu towarzyszył wspomniany witbier. Wyniki konkursu prezentujemy obok.
Warsztaty zakończyły się po godzinie 19. Wychodzących z zamkowych kazamatów piwowarów witało oślepiające słońce, tłumy ludzi
i dziesiątki nalewaków z piwem. Obserwując reakcje, można było zauważyć niedowierzanie, że wciąż może być tak jasno! Przecież
wszystkim się zdawało, że w piwnicach zastał
nas wieczór. Warsztaty trwały zdecydowanie
zbyt krótko, chciałoby się więcej. Czy tak będzie w przyszłości, można przeczytać w wywiadzie z organizatorką WWP Agnieszką
Wołczaską-Prasolik.
Czy dopatrzyłem się jakichś mankamentów?
Otóż brakowało mi edukacyjno-warsztatowych punktów programu: wykładów lub choćby panelu degustacyjnego, który, mimo że był
planowany, nie doszedł do skutku. Powodem
było chyba rozciągnięcie degustacji na cały czas
trwania imprezy. Co prawda prosili o to sami
piwowarzy, w tym niżej podpisany. Po VI edycji WWP, kiedy to degustacja odbywała się na
końcu, wielu piwowarów wracało do domu
z pełnymi butelkami, bo nie było już kogo częstować. Aby nie dopuścić do tak gorszących
scen, w tym roku wprowadzono ją od pierwszych minut. To sprawiło, że nie było wielkiej
chęci uczestniczenia w panelu degustacyjnym,
bo każdy pilnował stoiska, częstował piwem
i wyczekiwał recenzji kolegów po fachu.
Brakowało też części poświęconej zdobywaniu nowych umiejętności przez piwowarów.
Czymś takim mógłby być wykład poświęcony
konkretnemu stylowi piwa czy choćby sposób
postępowania z piwem beczkowym. Porażką
wywiad
5
Nie tylko
prowadzimy sklep
Z organizatorką Warszawskich Warsztatów Piwowarskich Agnieszką Wołczaską-Prasolik rozmawiamy o trudach przygotowań, smaku niepowodzenia, a także
– olbrzymiej satysfakcji z sukcesów organizacyjnych. Rozmawiał: Tomasz Kopyra
Tomasz Kopyra: Jakie pierwsze wrażenia?
Agnieszka Wołczaska-Prasolik: Myślę, że wyszło fajnie. Lepiej niż dotychczas, choćby dlatego, że są bardzo ciekawe pomieszczenia.
Te lochy zamkowe są po prostu super. Gdy
zobaczyłam te wnętrza, to stwierdziłam, że
już one same w sobie generują dobrą imprezę.
Zamysł był taki, żeby ludzie się rozproszyli po
lochach. A tutaj się wszyscy praktycznie w jednym pomieszczeniu skupili. Tłok, przecisnąć
się nie da. W przyszłym roku przed imprezą
rozstawimy stoły wszędzie, nie czekając na
inicjatywę gości – tu jest masa pomieszczeń
do zagospodarowania.
T.K.: Jakie widzisz różnice w stosunku do
poprzednich lat – czy to ze strony uczestników, czy organizatorów?
A.W.-P.: Do tej pory byłam ograniczona
przez środki i miejsce. Tutaj zamek wszedł we
współorganizację. W Agorze wszystko było
płatne, musiałam zebrać środki od sponsorów,
żeby zapłacić za salę. Były też sytuacje, że pod
koniec przychodzili sprzątacze i nawoływali:
„Już, już, proszę wychodzić”. A tutaj jeszcze
rzuciłam pomysł Festiwalu Dobrego Piwa,
który od razu podchwycili. I właśnie tego mi
brakowało. Ta formuła, która była do zeszłego roku, wyczerpała się. Tam już nic więcej nie
dało się zrobić.
T.K.: Czy nie myślisz o tym, żeby w kolejnych latach jakoś bardziej ustrukturalizować warsztaty, bo dzisiaj wyszedł twórczy
chaos.
A.W.-P.: Ale twórczy. W ogóle uważam, że
cała impreza to powinien być taki właśnie
twórczy chaos. No i generalnie dopiero na
przyszły rok będzie można wymyślać, co zmienić, bo za pierwszym razem w nowym miejscu
nigdy do końca nie wiadomo, jak co się ułoży.
T.K.: A co byś chciała zmienić w przyszłości?
A.W.-P.: Jeszcze nie wiem, co konkretnie, to
jest za bardzo na gorąco. Na pewno chcę, żeby
warsztaty trwały dłużej. Wtedy będzie można
imprezę wzbogacić o dalsze elementy, bo przy
tych kilku godzinach kilka prezentacji i konkursów zajmuje praktycznie całość. Tylko nie
jestem pewna, czy piwowarom starczy piwa do
degustacji... W przyszłym roku też na pewno
nagłośnienie musi być we wszystkich salach,
bo krzyczałam do mikrofonu, a i tak było
mnie słychać tylko w salach przy scenie.
T.K.: Co się nie udało? Mnie od razu nasuwają się szkolenia sensoryczne. Jak myślisz
− bo ja jestem w szoku − dlaczego nie było
chętnych?
A.W.-P.: Ja też byłam w szoku. Ale za każdym razem, gdy przygotowywaliśmy szkolenia Maćka Chołdrycha, był problem
z frekwencją.
T.K.: Cena?
A.W.-P.: Cena nie była zbyt wysoka, moim
zdaniem.
T.K.: Jeśli nie cena, to co?
A.W.-P.: Ja byłam na szkoleniach Maćka
i wiem, że on fajnie je realizuje, bo jest i edukacja, i zabawa. Szkolenie trwa kilka godzin: siedzisz i właściwie nie chcesz wychodzić. Może
dlatego wydaje mi się, że każdy powinien je
„łykać”, a tak jednak nie jest. Jemu szkolenia
lepiej się sprzedają, bardziej komercyjnie.
T.K.: Jako eventy dla firm?
A.W.-P.: Też. My jednak chcielibyśmy edukować piwowarów, a tu się okazuje, że może nie
chcą się zepsuć... Mnie coraz mniej smakuje
Na pewno chcę,
żeby Warsztaty
trwały dłużej. Wtedy
będzie można
imprezę wzbogacić
o dalsze elementy.
Rozmowa na gorąco
piwo, łącznie z moim, gdy już dużo wiem na
jego temat – może inni tak nie chcą?
T.K.: Po każdym następnym szkoleniu?
A.W.-P.: Po każdym szkoleniu, po każdej degustacji, po każdej kolejnej warce... Coraz bardziej wybredna się robię.
T.K.: A dla Maćka to było zaskoczenie?
A.W.-P.: Nie bardzo – mówił, że to normalne i nieprzewidywalne: raz jest frekwencja,
raz nie. Jednak mimo sporego nakładu czasu
i pracy będziemy robić dalej różne szkolenia,
choć sięgniemy pewnie do działek bardziej piwowarskich, tak jak zresztą mieliśmy w zamiarze od dawna. U nas liczy się ideologia – szerzenie „zarazy piwowarskiej”.
T.K.: U nas, czyli w CP?
A.W.-P.: Tak. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy
mieli tylko prowadzić sklep. Zresztą nikt z nas
sobie tak tego nie wyobrażał i nie wyobraża.
Robimy Warsztaty Piwowarskie, uczestniczymy w Festiwalu w Lwówku Śląskim, cały
czas wchodzą dodatkowe imprezy, choćby
Jarmark Jadwiżański, że o cyklicznej Szkółce w Czeskim Raju nie wspomnę. Możemy to
zrobić tylko dzięki temu, że jesteśmy w czwórkę. Jeżeli byłoby mniej osób, to fizycznie nie
dałoby się rady z tym wszystkim. Rozumiesz,
chodzi o to, że coś tworzymy ponad to.
T.K.: Dzięki za wywiad.
6
piwowar
ze świata
Piwowarzy
promują Polskę
na Słowacji
Polacy znów nie zawiedli – rozłożyli konkurencję na łopatki. Zgarnęli większość
nagród podczas Słowackiego Konkursu Piw Domowych w Rožňavie.
Tekst: Ziemowit Fałat
Konkurs etykiet piw domowych
830 km z Gdańska do Rožňavy to niemało.
Ale dystans, jaki dzieli słowacki ruch piwowarstwa domowego od naszego, polskiego, robi
większe wrażenie. Jedyny na Słowacji konkurs
piw domowych miał w tym roku drugą edycję.
W ośmiu kategoriach 36 piwowarów wystawiło w sumie 112 piw. A prawie połowa z nich została uwarzona w Polsce! Oprócz 16 Polaków
w konkursie wystartowało też 18 Słowaków
oraz po jednym Czechu i Litwinie.
Najwyraźniej siedem różnych konkursów piw
domowych, organizowanych w Polsce każdego roku, to dla naszych mistrzów piwowarstwa
liczba niewystarczająca. Chętnych nie zraziły
nawet topornie, jak na nasze krajowe standardy,
zdefiniowane kategorie. Podobnie jak rok temu,
Słowacy ogłosili nabór piw według bardzo ogólnych kryteriów (zobacz tabelkę wyników). Jest
jasne, że organizatorom chodziło o uzyskanie
zadowalającej frekwencji. Zresztą podobnie
Nasi piwowarzy,
zahartowani
w konkursowych
bojach w kraju,
rozłożyli na łopatki
konkurencję we
wszystkich kluczowych
kategoriach, również
w tej najważniejszej,
w której wybierano
najlepsze piwa całego
konkursu.
Wyszynk piw podczas Festiwalu Piwa
było u nas w 2003 roku, gdy startował Konkurs
Piw Domowych w Żywcu. Jednak liczny udział
naszych rodaków w słowackim konkursie to
bezpośrednia zasługa Doroty Chrapek i Tomka Wójcika (Piwo.org), którzy przed imprezą
zachęcali, a zdecydowanym pomagali w zgłoszeniu i transporcie piw do organizatorów.
Z końcem maja wybrałem się zatem do Rožňavy z przekonaniem, że będę miał rzadką okazję do obejrzenia − na żywo! − zespołowego
sukcesu Polaków za granicą. I nie pomyliłem
się! Nasi piwowarzy, zahartowani w konkursowych bojach w kraju, rozłożyli na łopatki
konkurencję we wszystkich kluczowych kategoriach. Również w tej najważniejszej, w której wybierano najlepsze piwa całego konkursu.
Szczęśliwie w wypadzie do Rožňavy towarzyszył mi Jacek Michna, który jako jedyny spośród wyróżnionych Polaków osobiście odebrał
litrowy kufel, dyplom oraz burzę oklasków od
uczestników imprezy.
Słowacki Konkurs Piw Domowych nie odbywa się w Rožňavie przypadkowo. Slovak
Foto: Ziemowit Fałat
C
zy jeśli wygra Polak, to przyjedzie do
nas warzyć piwo? − zapytał szeptem
Ján Pokrievka, gdy ważył się wybór
„absolútneho víťaza” − głównej nagrody podczas Słowackiego Konkursu Piw Domowych.
− Jasne − palnąłem w ciemno, nie wiedząc
przecież, komu przypadną najcenniejsze trofea.
Na moje szczęście Krzysztof Zach jeszcze tego samego wieczoru potwierdził, że wyruszy z Gdańska do Rožňavy, by w tamtejszym browarze nawarzyć Zach Danziger Stouta − najlepszego piwa
konkursu Slovak Homebrewing Star 2010.
ze świata
piwowar
7
Wyniki Slovak
Homebrewing Star 2010
Homebrewing Star − bo tak w oryginale nazywa się ten konkurs − jest częścią Festiwalu Piwa (Pivné Slávnosti), organizowanego
od 2007 roku w mikrobrowarze Kaltenecker.
Przez cztery dni na terenie browaru szynkowane są piwa słowackie, niemieckie, czeskie i węgierskie. O ile sam konkurs piw domowych jest
imprezą raczej kameralną, o tyle Festiwal Piwa
przyciąga każdego dnia setki osób. Kaltenecker
długo pracował na swoją obecną pozycję − to
jeden z pierwszych słowackich browarów rzemieślniczych (1997), położony na obrzeżach
miasta, przy obwodnicy prowadzącej z Koszyc
do Zvolena. Założycielem browaru jest Ladislav Kovács − pionier nowego piwowarstwa
rzemieślniczego na Słowacji. Kiedy otwierał
browar w latach 90., marzyli mu się Słowacy
popijający piwa pszeniczne, wędzone, bittery.
I Jasne piwo z ekstraktów
słodowych (9 píw)
1. František Vida − Veľký Meder − SK
2. Ján Pokrievka − Martin − SK
3. Adrian Postha − Košice − SK
II Półciemne piwo z ekstraktów
słodowych (12 píw)
1. Andrzej Smyk − Opalenica − PL
2. Ján Pokrievka − Martin − SK
3. Rastislav Šmucer − Košice − SK
III ciemne piwo z ekstraktów
słodowych (12 píw)
Jacek Michna z dyplomem laureata
SHS 2010
Na spełnienie tych wizji czekał ponad 10 lat
i teraz Kaltenecker znany jest w kraju z niezwykle fantazyjnego asortymentu piw − nawet jak na obecne polskie warunki (zobacz:
www.kaltenecker.sk).
Konkursowy wieczór w Rožňavie zakończył się
dyskusją i degustacją piw w gronie słowackich
piwowarów domowych. Atmosfera przypominała pionierskie czasy sprzed 7-8 lat w Polsce,
gdy z powagą rozstrzygaliśmy wyższość jednego brew-kita nad drugim... Tak. W maju
2010 roku, jadąc z Polski do Rožňavy, odbyłem podróż międzyplanetarną. I pewnie była
to ostatnia taka okazja − bo spodziewam się,
że w 2011 roku ta impreza nie będzie już taka
sama.
1. Adrian Postha − Košice − SK
2. Peter Bognár − Košice − SK
3. Rastislav Šmucer − Košice − SK
IV Piwo z ekstraktów słodowych
o ekstrakcie powyżej 14°Plato
(10 piw)
1. Peter Bognár − Košice − SK
2. Marek Molnár − Halíč − SK
3. Adrian Postha − Košice − SK
V Piwo jasne ze słodów (28 píw)
1. Szymon Kierszniowski
− Zielona Góra − PL
2. Grzegorz Hrapkowitz
− Świętochłowice − PL
3. Petr Šlezar − Olomouc − ČR
VI Piwo ciemne ze słodów (20 píw)
1. Krzysztof Zach − Gdańsk − PL
2. Andrzej Jankowski − Białystok − PL
3. Jan Krysiak − Chorzów − PL
VII Piwo ze słodów o ekstrakcie
powyżej 14°Plato (28 píw)
1. Andrzej Smyk − Opalenica − PL
2. Jan Krysiak − Chorzów − PL
3. Jacek Michna − Łańcut − PL
Kategoria
„absolútneho víťaza”
SLOVAK HOMEBREWING
STAR 2010
(Najlepsze piwa SHS 2010 – wybór
spośród zwycięzców 7 kategorii)
Ladislaw Kovács podczas obrad jury
1. Zach Danziger Stout − Krzysztof Zach
− Gdańsk − PL
2. WBM Cherry Porter − Peter Bognár
− Košice − SK
3. WES - Andrzej Smyk − Opalenica − PL
8 dla początkujących
10 KROKÓW
DO PIWA
UPROSZCZONY OPIS etapów warzenia piwa
w domu. W wersji najbardziej ambitnej, bo z ziarna,
dającej najwięcej satysfakcji. Na początku zalecane jest jednak wybranie zaznaczonych skrótów.
uWARZONE
wŁASNORĘCZNIE
Tekst: Andrzej Sadownik;
artykuł przedrukowany
z magazynu „Biromaniak”
1. Śrutowanie słodu.
Ziarno przed użyciem musi
zostać rozkruszone, grubo zmielone do postaci tzw. śruty. Zakup najprostszego
śrutownika jest dość poważnym wydatkiem (ok. 180 zł), nie warto więc go
czynić, zanim nie upewnimy się, że warzenie nas wciągnęło. Skrót: Jest wygodne
rozwiązanie tymczasowe – zakup słodu ześrutowanego przez dostawcę.
3. Filtracja.
Wodny roztwór cukrów i innych związków pochodzących
z ziarna oddzielamy od stałych, nierozpuszczonych resztek ziarna, tzw. młóta.
Najprostszym układem filtracyjnym służącym temu celowi są dwa wiadra włożone
jedno w drugie, przy czym wewnętrzne ma gęsto dziurkowane dno, a zewnętrzne
otwór, przez który można odprowadzać filtrat – brzeczkę. Po odebraniu oryginalnego ekstraktu, tzw. brzeczki przedniej, pozostałe na sicie młóto przemywa
się gorącą wodą, a wynikające z przemywania wody wysłodkowe zwykle łączy
z brzeczką przednią.
2. Zacieranie.
Śrutę wprowadzamy do gorącej wody w proporcji:
1 kg ziarna na 3-4 litrów wody. W najprostszym możliwym wariancie taką
mieszaninę po prostu przetrzymujemy w temperaturze 65°C przez godzinę, ale
zwykle temperaturowo-czasowe plany zacierania są bardziej wyrafinowane. Zależą
od parametrów słodu i celu, czyli stylu warzonego piwa.
Foto: Ziemowit Fałat
4. Gotowanie.
Po odfiltrowaniu od młóta brzeczka jest intensywnie gotowana przez blisko godzinę. W tym czasie kilkanaście procent jej
objętości ubędzie, bo odparuje. Podczas gotowania dodajemy chmiel w jednej,
dwóch albo nawet trzech dawkach, w wyniku czego brzeczka przestanie być
wyłącznie słodka, a stanie się gorzką brzeczką piwną. Skrót: Gotowanie możemy
przeprowadzić jako pierwszy krok warzenia piwa, gdy zdecydujemy się zacząć od
rozpuszczenia w wodzie dostępnego w handlu gotowego ekstraktu słodowego.
Oznacza to opuszczenie wyżej wymienionych trzech kroków naszej drogi, znaczną
oszczędność czasu i wysiłku kosztem większych wydatków na przetworzony
surowiec, czyli ekstrakt słodowy. Mało tego – gotowy ekstrakt słodowy może być
już także nachmielony przez producenta i ogólnie profilowany jako konkretny
styl piwa. Wtedy przyrządzenie brzeczki piwnej sprowadza się do rozpuszczenia
takiego ekstraktu na gorąco w odpowiedniej ilości wody.
dla początkujących 9
5. Chłodzenie brzeczki i szczepienie drożdżami. Gorącą brzeczkę
piwną należy schłodzić. Tutaj zaczyna się wymóg przestrzegania higieny warzenia! W temperaturze niższej niż 60°C brzeczka staje się podatna na zakażenie
wszechobecnymi mikrobami z otoczenia. Należy ja trzymać pod przykryciem,
a po schłodzeniu do temperatury pokojowej i zlaniu znad osadów do fermentora
niezwłocznie zaszczepić drożdżami piwowarskimi.
8. Rozlew
do butelek. Piwo ściągamy znad osadu dennego z fermentora,
w którym przebiegała fermentacja cicha, do czystego naczynia. Dodajemy surowiec do refermentacji albo porcjami do butelek, albo wygodniej do całej objętości
obciągniętego piwa. Butelki napełniamy i kapslujemy.
9. Nagazowanie i sklarowanie. W wyniku refer6. Fermentacja burzliwa
zaczyna się zwykle kilka,
kilkanaście godzin po zaszczepieniu brzeczki drożdżami. Efektownie
spienioną, fermentującą brzeczkę zaleca się trzymać pod luźnym
przykryciem. Fermentacja burzliwa zwykle trwa kilka dni.
7. Fermentacja cicha (dojrzewanie, leżakowanie) to
kolejny i dłuższy etap fermentacji. Prowadzona jest w szczelnym naczyniu
zamkniętym rurką fermentacyjną, do którego obciągamy piwo po ustaniu
fermentacji burzliwej znad osadów w fermentorze. Fermentacja cicha zajmuje
zwykle dwa, trzy tygodnie. Piwo w tym czasie ulega sklarowaniu.
mentacji dodanego surowca cukrowego w zamkniętej butelce piwo ulega nagazowaniu dwutlenkiem węgla. Nagazowanie zajmuje kilka dni, ale piwo powinno
się dodatkowo po wznowionej fermentacji sklarować i smakowo ułożyć, co zajmie
kolejne dwa, trzy tygodnie.
10. Degustacja. Odpowiednio schłodzoną butelkę otwieramy,
a jej zawartość ostrożnie, w sposób ciągły zlewamy do kufla znad osadu dennego.
Przepełnia nas radość i satysfakcja!
P
odczas gotowania dodajemy chmiel w jednej, dwóch albo
nawet trzech dawkach, w wyniku czego brzeczka przestanie
być wyłącznie słodka, a stanie się gorzką brzeczką piwną.
10
piwo
lata 2010
Saison
– Wiejski przysmak
na lato
Kocham belgijskie piwa. Dlatego, gdy ogłoszono,
że jedną z kategorii konkursowych VII KPD w Żywcu
będzie saison, bardzo mnie to zaintrygowało. Styl ten
był wówczas mało znany w Polsce, dlatego zapragnęłam
zgłębić wiedzę na jego temat.
Tekst: Dorota Chrapek
Z
aczęło się przeszukiwanie literatury
i forów internetowych w poszukiwaniu
informacji o piwie i sposobie jego produkcji. Wreszcie zabrałam się za warzenie poprzedzone dylematami: użyć przypraw czy nie?
A jeśli tak, to jakich? Potem niepokój związany
z przedłużającą się burzliwą fermentacją i niesamowicie mętnym młodym piwem. Wszystko okraszone atmosferą niepewności i wielkiego oczekiwania na efekt, który zaskoczył mnie
samą. Piwo, które udało mi się uwarzyć, zdobyło I miejsce w swojej kategorii, tym samym dołączając do mojego warzelniczego repertuaru.
Teraz w moim domu fermentuję piąty z kolei
saison, napełniając całe mieszkanie niezwykłym, pomarańczowym aromatem.
Obserwuję ostatnio wśród znajomych piwowarów, że saison cieszy się coraz większą popularnością. Fakt ten nie dziwi, bo piwo jest
bardzo wyraziste i niezwykle smakowite. Pozwala piwowarowi wykazać się dużą kreatywnością w doborze surowców, przypraw i dodatków. Ponadto jest to jedno z niewielu piw,
które ze względu na bardzo wysoką temperaturę fermentacji można, a nawet powinno się,
warzyć latem. Dlatego w letnim wydaniu naszego kwartalnika spróbuję przedstawić charakterystykę stylu oraz opisać pokrótce metody wytwarzania tego wyjątkowego piwa.
Saison wywodzi się z Walonii, francuskojęzycznej części Belgii. Tradycyjnie było warzone
w okresie wiosennym, z myślą o spożyciu podczas żniw. Michael Jackson („Beer Hunter”)
żartował, że tylko w kraju z tak dużą ilością
mocnych piw jak Belgia trunek o zawartości
alkoholu od 5,0 do 6,5% może być uznawany
za lekki specjał na lato. Ta moc ma jednak swoje uzasadnienie. Piwo to było przeznaczone do
długiego przechowywania w wysokich, letnich
temperaturach, w czasach, gdy nieznane były
agregaty chłodnicze. Jak wiadomo, w takich
warunkach lepiej utrzymują się piwa mocne
i dobrze nachmielone. Przy swojej mocy piwa
te jednak musiały być orzeźwiające i dobrze
gasić pragnienie w czasie letniego skwaru. Stąd
dość duża kwasowość, goryczka i solidne nagazowanie oraz wytrawny finisz.
Do niedawna styl ten uważano za wymierający. Do jego upowszechnienia niespodziewanie przyczyniły się amerykańskie minibrowary, z upodobaniem warzące to niezwykłe piwo.
Styl odrodził się także w samej Walonii, gdzie
w ostatnim czasie znów pojawiły się małe browary, produkujące tradycyjne piwa na rynek
lokalny.
OGÓLNY CHARAKTER
Mocno orzeźwiające, nagazowane i nachmielone. Wytrawne piwo z wyczuwalną kwaskowatością. Charakterystyczne dla niego są nuty
owocowe bądź przyprawowe.
AROMAT
Mocny aromat owocowy, często cytrusowy,
czasami przyprawowy, pieprzowy. Umiarkowany aromat chmielowy. Słaby charakter
słodowy.
SMAK
Smak owocowy, przyprawowy, z delikatną słodowością w tle. Goryczka średnia do dużej.
Saison tradycyjnie
warzony jest w okresie
wiosennym z myślą
o spożyciu podczas
żniw. Michael Jackson
(„Beer Hunter”) żartował,
że tylko w kraju z tak
dużą ilością mocnych
piw jak Belgia trunek
o zawartości alkoholu
od 5,0 do 6,5% może
być uznawany za lekki,
letni specjał.
Kwaskowatość niska do umiarkowanej. Brak
gorących lub rozpuszczalnikowych posmaków
alkoholu.
WYGLĄD
Kolor zwykle pomarańczowy. Może być też
złoty lub bursztynowy. Gęsta biała lub kremowa piana, pozostawiająca na pokalu „belgijska koronkę”.
piwo
lata 2010 11
NAGAZOWANIE
usunięcia jonów węglanowych, a tym samym
zmniejszenia alkaliczności resztkowej.
receptura
SUROWCE
Woda
Odpowiednia do warzenia saisona jest woda
twarda, umiarkowanie siarczanowa.
Wyróżnia się mocnym, owocowym
aromatem o średniej goryczce. Mocno
gazowane, musujące. Zwycięzca
w swojej kategorii podczas Konkursu
Piw Domowych w Żywcu (2009). Oto on:
saison.
Bardzo mocno nagazowane, musujące.
Słód i dodatki niesłodowane
W zasypie dominuje słód pilzneński. Używane są także słody monachijski i/lub wiedeński, które nadają piwu odpowiedni kolor
oraz lekko słodowy charakter. Można użyć
też słodu pszenicznego oraz niewielkich ilości słodów karmelowych. Często używa się
dodatków niesłodowanych, takich jak cukier,
miód, glukoza, w celu zmniejszenia treściwości piwa.
Chmiel
Goryczka i aromat chmielowy są w saisonie
bardziej zaznaczone niż w innych piwach belgijskich. Do stylu tego pasują szlachetne odmiany Styrian lub East Kent Goldings. Z powodzeniem możemy je jednak zastąpić naszą
rodzimą Marynką i Lubelskim.
Przyprawy
Saison to styl, do którego pasują wszelkiego rodzaju przyprawy. Przeglądając amerykańskie receptury, można odnaleźć nie tylko klasyczną kolendrę, skórkę pomarańczy,
ale także pieprz, imbir, gałkę muszkatołową,
kardamon, cynamon, różnego rodzaju owoce
(żurawina, brzoskwinie), a nawet świeże zioła
i warzywa (pietruszka, szczypiorek, bazylia,
tymianek). Należy jednak pamiętać o umiarze w ich stosowaniu. Saison to nie jest klasyczny owocowy styl ani też bożonarodzeniowe piwo z przyprawami. Przyprawy nie
mogą zdominować jego charakteru. Smak
i zapach owocowy/przyprawowy jest wynikiem przede wszystkim użycia odpowiednich szczepów drożdży i właściwego procesu fermentacji.
Inne dodatki
Aby uzyskać odpowiedni poziom kwaśności, możemy użyć słodu zakwaszającego, zakwaszonego zacieru, kwasu, np. mlekowego,
lub też zaszczepić brzeczkę na początku fermentacji bakteriami kwasu mlekowego Lactobacillus. Odpowiedni jest też dodatek gipsu
(4-6 g na warkę 20 l) do wody zaciernej w celu
Drożdże
Warto użyć belgijskich szczepów drożdży
o wysokim stopniu odfermentowania, produkujących dużo pieprzowych fenoli i estrów.
Najbardziej odpowiednie szczepy drożdży to:
Wyeast 3724 Saison, WLP 565 Belgian Saison
I, WLP 566 Belgian Saison II (dostępny tylko w okresie letnim), WLP 568 Belgian Style Saison Yeast Bland. Z drożdży suchych najbardziej odpowiednie wydają się być Safbrew
T-58 (Fermentis).
WSKAZÓWKI DO WARZENIA I FERMENTACJI
− Zacieranie najczęściej infuzyjne, na wytrawnie, czyli z długą przerwą scukrzającą
(62°C).
− Gotowanie standardowe 60-90 minut.
−C
hmielenie zarówno goryczkowe, jak i aromatyczne. Chmiel można podzielić na trzy
dawki. Pierwszą dawkę (chmiel goryczkowy) dozujemy na początku gotowania, drugą dawkę (chmiel aromatyczny) na 20 minut
przed końcem gotowania i trzecią (chmiel
aromatyczny) tuż przed wyłączeniem palnika. Możemy zastosować też chmielenie
na zimno.
−F
ermentacja burzliwa w dość wysokiej temperaturze (25-30°C) w celu produkcji dużej
ilości estrów owocowych. Mimo tak wysokich temperatur należy przygotować się na
dość długą fermentację. Dodawane do saisona drożdże płynne szybko zabierają się do
pracy, ale później tempo fermentacji równie
szybko spada.
− Dawniej saison warzony był wczesną wiosną
i mieszany z saisonem warzonym poprzedniej jesieni, a czasami nawet łączony z lambikami w celu nadania orzeźwiającej kwasowości. W domu również możemy spróbować
podobnego kupażowania. Efekty powinny
być ciekawe.
− Saison jest tradycyjnie refermentowany
w butelce, jak piwa domowe!
Zasyp
2,7 kg pilzneński
0,8 kg wiedeński
0,7 kg pszeniczny
0,2 kg Carahell®
0,2 kg Caraaroma®
0,1 kg zakwaszający
0,3 kg glukoza
Zacieranie
60 minut w 64°C
20 minut w 72°C
Gotowanie
65 minut
Chmielenie
30 g Marynki (szyszki) na początku
gotowania
20 g Żateckiego (granulat) + 20 g
curacao na 20 minut przed końcem
10 g Żateckiego (granulat) + glukoza
na 5 minut przed końcem gotowania
Ekstrakt: 15°Blg
Zadane starterem
Wyeast 3724 Saison
Fermentacja burzliwa
Parametry wg BJCP
Ekstrakt początkowy
11,9-15,9°Blg
Goryczka
20-35 IBU
Ekstrakt końcowy
0,5-3,1°Blg
Kolor
5-14°SRM (10-30°EBC)
Przykłady komercyjne: Saison d’Epeautre z browaru Blaugies, Saison Vieille Provision z browaru Dupont, Saison
d’Erezee Printemps z browaru Fantome – Soy, Saison Voisin z browaru Geants – Irchonweltz, Saison de Pipaix
z browaru Vapeur, Saison 1900 z browaru Lefčbvre.
14 dni w temp. około 22°C
Fermentacja cicha
19 dni w temp. około 22°C
Refermentacja
160 g glukozy na 20 l piwa
12 niezbędnik
piwowara
pomiar gęstości
w domowym browarze
Pomiar gęstości brzeczki, czyli zawartości ekstraktu, głównie cukrów, jest
w praktyce piwowarskiej drugim najważniejszym pomiarem. Dzięki niemu wiemy,
jak mocne piwo uwarzyliśmy i jak głęboko odfermentowało, a pośrednio możemy
też ocenić m.in. zawartość alkoholu i wydajność warzelni.
Tekst: Piotr Wypych
W
ynalezienie sposobu na dokładny
pomiar gęstości brzeczki piwnej i piwa było jednym z kamieni
milowych na drodze rozwoju technicznego
piwowarstwa. Wynalazku tego dokonał Karol Napoleon Balling (1805-1865) – profesor
nauk chemicznych na politechnice w Pradze.
Areometr
Karol Balling w swoim laboratorium
w Pradze
Wynalezienie sposobu na dokładny pomiar gęstości
brzeczki piwnej i piwa było jednym z kamieni
milowych na drodze rozwoju technicznego
piwowarstwa. Wynalazku tego dokonał Karol
Napoleon Balling (1805-1865) – profesor nauk
chemicznych na politechnice w Pradze.
Foto: Ziemowit Fałat, Andrzej Sadownik
Do pomiaru gęstości używamy dwóch przyrządów: areometru, zwanego też hydrometrem, cukromierzem lub ballingomierzem,
oraz refraktometru.
Areometr działa na zasadzie prawa Archimedesa – pływający przedmiot w gęstej cieczy zanurza się płycej niż w rzadkiej, bo masa wypartej przez zanurzoną część obiektu cieczy ma
równoważyć masę pływającego w niej obiektu.
Wystarczy zrobić odpowiednio dociążony walec, wyskalować go i mamy przyrząd do pomiaru gęstości. Aż dziwne, że przez całe wieki nie
zdołano go wynaleźć! Piwowarzy woleli oceniać gęstość brzeczki poprzez siadanie na plamie brzeczki rozlanej na ławie i sprawdzanie,
czy ława przyklei się do „siedzenia”.
Aby wykonać pomiar areometrem, trzeba wlać
próbkę płynu do menzurki pomiarowej na tyle
wysokiej, żeby areometr nie uderzał o dno, i na
tyle wąskiej, żeby nie zmarnować za dużo piwa.
Ale też niezbyt wąskiej, bo możliwe są oddziaływania elektrostatyczne między pływakiem
a ściankami menzurki, zniekształcające wynik
pomiaru. Najoszczędniejsze pod tym względem są probówki sprzedawane z areometrami
Biowinu.
Areometr wkładamy tak ostrożnie, aby się nadmiernie nie zanurzył i nie bujał, czekamy, aż się
uspokoi, i odczytujemy, jaki numerek na skali
odpowiada poziomowi powierzchni cieczy.
Pomiary najlepiej wykonywać na próbce
schłodzonej do 20°C (dla takiej temperatury
są obecnie kalibrowane areometry, choć oryginalnie skala Ballinga została sporządzona
dla pomiaru w temperaturze 17,5°C). Każde
piwowara
5°C różnicy powoduje błąd ok. 0,5°Blg. Jeżeli próbka ma inną temperaturę, można też
skorzystać z tabeli poprawek temperaturowych (patrz ramka), ale lepiej nie przekraczać zakresu 10-35°C – większa poprawka to
większy błąd, tym bardziej że poprawki są też
zależne od gęstości brzeczki. Zanurzanie areometru w bardzo gorącym płynie może też
spowodować jego rozkalibrowanie, a nawet
zniszczenie.
Areometry są zwykle wyskalowane w skali
Ballinga – taka norma obowiązywała w Polsce i nadal jest u nas szeroko rozpowszechniona, choć na świecie częściej spotyka się skale
Plato (w Europie) lub SG (w USA).
Skala Ballinga odpowiada procentowemu
udziałowi cukrów w roztworze wodnym,
mierzonym wagowo (w temperaturze 17,5°C).
Oznacza to, że 10°Blg odpowiada 10% roztworowi sacharozy (w 100 g brzeczki jest 10 g cukrów oraz 90 g wody).
Skala Plato jest praktycznie identyczna, różni się drobnymi szczegółami technicznymi
(dr Fritz Plato uczynił ją dokładniejszą, mierzył też w 20°C, a nie 17,5°C), co powoduje, że
są między nimi drobne różnice, ale nie przekraczają 1/4 stopnia.
W SG, czyli Specific Gravity (ciężar właściwy),
miara ekstraktu brzeczki lub piwa wyrażona
jest jako stosunek gęstości roztworu, wyrażonej w g/cm³, do gęstości wody = 1,00 g/cm³
(np. SG = 1,050 oznacza, że brzeczka jest 5%
cięższa niż woda w tej samej objętości). Używana jest głównie w USA. Można ją w przybliżeniu przeliczyć na skalę Ballinga przez podzielenie dwóch ostatnich cyfr (tysięcznych)
przez 4. Np. brzeczka o gęstości 1,050 będzie
miała (50:4) ok. 12,5°Blg. Dokładniejszy wzór
to Blg = 259 – 259/SG, czyli dla powyższego
przykładu 259 – 259/1,050 = 12,33°Blg. Odczyty SG są często opisywane jako OG (Original Gravity, gęstość przed fermentacją) lub FG
(Final Gravity, gęstość po fermentacji).
Ogólnie
Areometry dostępne w sprzedaży
zadziwiająco często są źle skalibrowane.
Koniecznie trzeba je skalibrować przed
pierwszym użyciem. W tym celu zanurzamy
instrument w czystej wodzie (może być
kranówka) o temperaturze 20°C. Podane
wskazanie, np. 0,5°Blg, odejmujemy potem
od każdego odczytu (niestety nie ma sposobu
na skorygowanie wskazań przyrządu). W ten
sposób odpadają też dywagacje, czy odczyt
robimy nad powierzchnią wody, czy pod
powierzchnią, w dole menisku czy w górze
– po prostu odczytujemy tak, jak lubimy, byle
w taki sam sposób, jak to robiliśmy w czasie
kalibracji.
Wprawne oko potrafi wyłapać
wynik odczytu do 0,1°Blg, choć taka
dokładność raczej nie jest potrzebna.
Odczyt w przybliżeniu do 0,5°Blg jest
w piwowarstwie domowym wystarczający.
Przyrządy takie są tanie, dokładne,
proste w użyciu i stosunkowo odporne na
błędy w obsłudze. Najczęstsze problemy
z pomiarem są spowodowane przez brak
kalibracji lub nieuwzględnienie poprawki
temperaturowej. Niewielkie błędy można
też spowodować przez niedokładne umycie
areometru (oblepiony brzeczką jest trochę
cięższy) i pomiary w nagazowanej cieczy
– bąbelki gazu mogą nieco unieść przyrząd.
Aby temu zapobiec, należy na moment
wprowadzić pływak w ruch wirowy w cieczy.
Wadą areometrów jest konieczność
schłodzenia próbki i jej spora objętość.
O ile przy pomiarze brzeczki możemy próbkę
wrócić do kotła, w którym zdąży jeszcze
zostać przesterylizowana, o tyle próbkę
fermentującego piwa trzeba spisać na straty
− nie należy jej pod żadnym pozorem wracać
do fermentora! Nawet jeżeli spróbujemy
wysterylizować menzurkę i przyrząd, ryzyko
infekcji jest za duże. Niektórzy wykonują
sterylizację samego szklanego pływaka
i wkładają go bezpośrednio do fermentora
– to jest akceptowane, o ile na powierzchni
nie ma piany, która może zakłócić odczyt,
a sterylizację pływaka przeprowadzimy
dostatecznie starannie.
Refraktometr
Refraktometr działa na innej zasadzie – wykorzystuje zjawisko załamania światła (gęstsze
płyny załamują światło bardziej). Te precyzyjne przyrządy są dużo droższe od areometrów,
ale za to wygodniejsze w użyciu – wystarczy
kapnąć kropelkę płynu na szkiełko, zamknąć
niezbędnik 13
klapkę, poczekać kilka sekund i odczytać gęstość, patrząc pod światło w lunetkę refraktometru. Część pola będzie niebieska, część czysta, a linia dzieląca te kolory stanie się mniej
lub bardziej ostra, zależnie od przejrzystości
brzeczki. Odczytujemy liczbę na skali na poziomie tej linii dzielącej pola. Gotowe.
Teoretycznie nie ma potrzeby chłodzenia
próbki, bo mała kropelka natychmiast przyjmuje temperaturę przyrządu, ponadto większość refraktometrów sama uwzględnia korektę temperatury. W praktyce nie jest z tym tak
różowo, ale o tym dalej.
Dodatkowym bonusem małej objętości próbki jest to, że nie marnujemy dużo piwa na pomiary. Bardzo prosto jest też pobrać próbkę
– wystarczy wysterylizować pipetkę, uchylić
pokrywę fermentora i pobrać parę mililitrów,
przez co możemy monitorować przebieg fermentacji choćby codziennie.
Ceny refraktometrów zaczynają się od 120 zł.
Każdy refraktometr działa na tej samej zasadzie, niezależnie, czy służy do badania miodu, moszczu winnego, czy płynu hamulcowego. Należy jednak zwrócić uwagę, czy ma
piwowara
odpowiedni zakres skali – do celów piwowarskich powinien wynosić od 0 do ~30 Brix.
Modele oznaczone ATC (Automatic Temperature Correction) mają wbudowaną korektę
temperatury, co jest miłym ułatwieniem, ale
nie jest konieczne.
Przy posługiwaniu się refraktometrem warto
pamiętać o zasadach:
− Refraktometry są wyskalowane w stopniach
Brix, które na szczęście są prawie tożsame ze
stopniami Ballinga, standardowy wzór na ich
przeliczenie to:
Blg = Brix/1,04, czyli dla przeciętnej brzeczki
różnica wynosi ok. 0,5°Blg.
Dla piwa fermentującego odczyt należy przeliczyć wg dużo bardziej zawiłej formuły:
Przed pierwszym
użyciem
− Przed pierwszym użyciem konieczna jest
kalibracja. Refraktometr kalibrujemy poprzez
pomiar na próbce czystej wody − powinien
wskazywać zero. Jeżeli nie wskazuje, przekręcamy
śrubkę kalibracyjną (niekiedy palcami, niekiedy
specjalnym śrubokrętem), aż uzyskamy właściwy
odczyt. Dobrze jest też skonfrontować wskazania
refraktometru i sprawdzonego areometru na
przeciętnej brzeczce ok. 12oBlg i ewentualnie
skorygować stałą dzielenia – zamiast 1,04 lepsze
wyniki może dać dla naszego modelu 1,02
albo 1,06.
− Należy dbać, aby przed pomiarem szkiełko
było czyste i suche, bez rys i zadrapań. Nigdy
nie należy zanurzać refraktometru w brzeczce,
próbkę nanosimy na szkiełko pipetką lub innym
narzędziem.
− Przy robieniu odczytów i pobieraniu próbek
należy zachować należytą staranność, inaczej
odczyty będą jedynie przybliżone. Nie jest
rzadkością błąd rzędu 2-3 stopni. Próbkę do
pomiaru najlepiej schłodzić, przynajmniej
trochę – gorąca kropelka brzeczki szybko
paruje i próbka będzie bardziej zatężona, niż
jest w rzeczywistości. Należy zadbać, aby
pipetka, którą pobieramy próbkę, nie była
zanieczyszczona resztkami wody lub alkoholu
z dezynfekcji – przy tak małej objętości próbki
robi to różnicę w gęstości. Przed pomiarem
dobrze jest przemieszać brzeczkę, żeby nie pobrać
próbki o lokalnie zaniżonej gęstości z powodu np.
stratyfikacji warstw płynu.
Większość dostępnych obecnie referaktometrów
ma wbudowaną korekcję na temperaturę
otoczenia (tzw. ATC). Jeżeli jednak mamy model
bez tej korekcji, należy dodać odpowiednią
poprawkę, gdyż odczyty w gorącej warzelni
i zimnej piwnicy będą się różnić nawet
o 1 stopień.
SG = 1,001843-0,002318474.(OG) − 0,000007775.(OG.
OG) − 0,000000034.(OG.OG.OG) + 0,00574.(R) +
+ 0,00003344.(R.R) + 0,000000086.(R.R.R).
Gdzie R to odczyt refraktometru w Brix, OG to gęstość nastawu w stopniach Plato lub Blg (!), SG – aktualna gęstość w skali SG (niestety wzór jest opracowany przez Amerykanów).
Przy pomocy refraktometru można też dość precyzyjnie pomierzyć zawartość alkoholu, przeliczamy go wg wzoru:
ABV = (277,8851 − 277,4.(SG) + 0,9956.(R) + 0,00523.(R.R)+
+ 0,000015.(R.R.R)).(SG/0,79)
Te wzory są zaimplementowane w popularnych programach
piwowarskich, jak też na kilku stronach internetowych.
Zważmy, że nawet przy zachowaniu należytej staranności
można się spodziewać błędu rzędu 0,2-0,3 Brix, czyli jest
z tym gorzej niż w przypadku areometru, ale wciąż wystarczająco dokładnie jak na potrzeby piwowara domowego.
Na koniec łyżka dziegciu: osobiście miałem złe doświadczenia
z tym przyrządem. Być może dlatego, że mam tani chiński model. Bardzo często dostawałem błędne odczyty, nawet gdy testowo robiłem kilkanaście odczytów z rzędu z tej samej próbki
brzeczki; pomiary potrafiły się różnić nawet o jeden stopień.
W końcu dopracowałem się procedury gwarantującej przyzwoitą dokładność, np. w przypadku pomiaru w czasie chmielenia należy: brzeczkę w kotle przemieszać, pobrać próbkę
ok. 30 ml, schłodzić pod przykryciem, zamieszać, przepłukać
pipetkę w brzeczce, nanieść próbkę, zrobić odczyt, umyć i wytrzeć refraktometr, ponowić odczyt i jeszcze raz ponowić. Gdy
dwa odczyty z rzędu były identyczne, można się spodziewać,
że są prawidłowe. Problem w tym, że przy takiej procedurze
pomiar areometrem okazał się mniej kłopotliwy, a ponadto dokładniejszy, więc w końcu refraktometr trafił na półkę
z nieużywanymi rzeczami. Stosuję go tylko z rzadka, do robienia przybliżonych odczytów, np. w trakcie wysładzania.
ºC
korekta POMIARU
GĘSTOŚCI w °Blg
0
-0,47
1
-0,47
2
-0,47
3
-0,47
4
-0,46
5
-0,45
6
-0,44
7
-0,43
8
-0,41
9
-0,39
10
-0,37
11
-0,34
12
-0,31
13
-0,28
14
-0,25
15
-0,22
16
-0,18
17
-0,14
18
-0,09
19
-0,05
20
0,00
21
0,05
22
0,10
23
0,16
24
0,22
25
0,28
26
0,24
27
0,40
Areometry dostępne w sprzedaży zadziwiająco
często są źle skalibrowane. Koniecznie trzeba je
skalibrować przed pierwszym użyciem. W tym
celu zanurzamy instrument w czystej wodzie
(może być kranówka) o temperaturze 20°C.
Refraktometr
Foto: Ziemowit Fałat
14 niezbędnik
piwowara poradnik 15
Pielęgnacja przydomowej
plantacji chmielu
Uprawa chmielu nie jest prosta. Wymaga wielu starań i obserwacji.
Dlatego tak ważna jest wiedza dotycząca samych roślin, hodowli, a także
zagrażających chmielowi chorobom.
Tekst: Dr inż. Mieczysław Stasiak, IUNG PIB Puławy
J
ak sądzę, wszystkie przydomowe roślinki
chmielu zostały naprowadzone na przewodniki. Dla przypomnienia tego zabiegu: na 2, 3 przewodnikach dla rośliny naprowadza się po 2, 3 zielone łodygi, niewybujałe
i niełamliwe, wyrośnięte z dolnej części karpy.
Pędy owija się, począwszy od podstawy, drobnymi zwojami w kierunku zgodnym z ruchem
wskazówek zegara. Zabieg ten najlepiej przeprowadzać wtedy, gdy ilość wody w komórkach jest najmniejsza, czyli nie rano i nie po
deszczu, ale w godzinach od 10 do 16. Po naprowadzeniu pędów na przewodnik pozostawiamy 4-6 pędów rezerwowych, a pozostałe
usuwamy. Po naprowadzaniu dobrze jest też
zasilić nasze roślinki saletrą wapniową, która
poprawia kwasowość gleby i nadaje roślinkom
zieloną barwę.
Z wieloletnich obserwacji wynika, że naprowadzając pędy zbyt wcześnie (przed 5 maja),
uzyskujemy rośliny bujne, z dużym ulistnieniem, ale z mniejszą obsadą dużych szyszek,
które niejednokrotnie są przerośnięte. Po
upływie ok. 14 dni wykonujemy naprowadzanie poprawkowe, mające na celu uzupełnienie brakujących pędów oraz oczyszczenie
podstawy roślin ze zbędnych odrostów. Właśnie teraz zaczął się okres, kiedy rośliny dostają „powera” i zaczynają szybko piąć się ku górze. Średnie przyrosty dzienne mogą wynosić
od 2 do kilkunastu centymetrów. Konieczna więc jest kontrola roślin i niejednokrotnie
pomoc w naprowadzaniu odchylających się
szybko stożków wzrostu roślin. Jeżeli nastąpi uszkodzenie stożka wzrostu, należy cierpliwie czekać, gdyż wkrótce pojawi się młody pęd
w międzywęźlu, który będzie piął się ku górze
siatki. Po poprawkach naprowadzania i usunięciu rezerwowych pędów spulchniamy glebę
i kopczykujemy karpę chmielową. Po osiągnięciu przez roślinę wysokości ponad 4 m celowe jest usunięcie z nich, do ok. 60 centymetrów od powierzchni gleby, pędów i liści, które
są zacienione i nie plonują, czerpią natomiast
pokarm.
W czasie wegetacji roślina chmielu potrzebuje
wyjątkowej pielęgnacji, dbałości o dokarmianie i zabezpieczanie przed chorobami, których
16 poradnik piwowara
występuje bardzo dużo. Można ograniczyć
szkodliwy wpływ chorób na rośliny poprzez ingerencję w postaci środków chemicznych zanim
choroba zaatakuje. W sprzedaży są preparaty
chemiczne w małych opakowaniach, których
zużycie może nastąpić w ciągu jednego roku,
pozostałe niezużyte ilości preparatu ochronnego można przechować w szczelnym opakowaniu
w piwniczce, tak aby nie przemarzły. Do wykonania zabiegów ochronnych należy zaopatrzyć
się w opryskiwacz, który pozwoli nam zabezpieczyć rośliny na całej ich wysokości, a w szczególności ich wierzchołki. Należy pamiętać, że
szkodniki i choroby rozprzestrzeniają się głównie na dolnej stronie liści, dlatego oprysk niestaranny, wykonany tylko z góry, nie przyniesie nam oczekiwanych efektów. Do dyspozycji
mamy plecakowe opryskiwacze wentylatorowe,
które lepiej pokrywają kroplami roślinę, lub ciśnieniowe, wymagające większego wkładu i staranności podczas zabiegu ochronnego.
W małym przydomowym chmielniku z chwastami walczymy tylko mechanicznie: motyczkowaniem, nie warto stosować herbicydów,
natomiast z chorobami walczymy chemicznie
już od początku wegetacji. Stosując metodę
„zawczasu”, ograniczamy ilość stosowanych
środków chemicznych na rośliny, podnosząc
ich odporność na choroby. Poniżej podaję przykładową listę preparatów zalecanych
w ochronie chmielu dla roślin eksportowanych. Można stosować zamienniki zawierające tę samą substancję czynną, np. na mszycę
zamiast Confidoru można użyć preparatów
Pro-Agro, Konhinor czy innych zamienników, zawierających tę samą substancję czynną: imidacloropid. Zamienniki są znacznie
tańsze, jednak ich skuteczność nie zawsze jest
zadowalająca.
Przykład preparatów zalecanych w ochronie
chmielu – uprawa 2010 r.
1. Opuchlak, pędrak,
omacnica
Actara, 200 g/400 l
wody /ha, subst. czynna
tiametoksan
2. Mszyca chmielowa
Confidor 200LS,
0,7 l/ha
Imidacloropid
Plenum 50 WG
Pymetrozine
Teppeki – Flonicamid
3. Przędziorek
Uwaga:
Maksymalna dawka preparatów miedziowych:
– 17,6 kg czystego składnika,
– Fortress – maks. dwa zabiegi 0,4 l/ha przed
kwitnieniem i 0,6 l/ha po kwitnieniu,
– Teppeki 180 g/ha
– Amistar 0,7 kg/ha ¾ wysokości siatki, 1 kg/ha
po kwitnieniu
– Actara 200 g w 400 l/ha; nie stosować w czasie
lotu pszczół.
Preparaty stosować przemiennie, np. Aliette,
Ridomil Gold, Delan, Folpan, Amistar.
Chmiel chronimy przed chorobami, nie czekamy
na pojawienie się ich.
Vertimec 1,0 l/ha
Abamectin
Ordowal
Heksythiazox
Nissorun 1,0/1000 l
Heksythiazox
Najskuteczniejszy zabieg
jednorazowy: confidor +
Vertimex
(0,7+1,0 l/ha)
4. Mączniak rzekomy
Infekcja pierwotna
po cięciu
0,1 l na karpę podlewanie,
0,3 l oprysk
po naprowadzaniu
0,3 l oprysk
Aliette 80WG 2,5 l/100
Fosetyl
Fongilan Gold
Metaxyl
Infekcja wtórna
Pierwszy zabieg – chmiel
wys. 2 m
– 0,3 l/roślinę Ridomil
Gold
Aliette WG Fosetyl
Amistar/Ortiva
Azoksystrobina
Folpan/Folpet
Forum/Dimethomorph
Funguran Kupferoxyflorid
Ridomil Gold Folpet
+ Metoksyl-M
5. Mączniak właściwy
Pierwszy zabieg
roślina wys. 2 m
– 0,3 l/roślinę
Flint
Zato, Flint Tifoksystrobin
Fortress 250 Ouinoxyfen
Systhane 20EW
Myclobutanil
Siarkol
Tiotar 800SC
Zasada wykonania roztworu: naczynie wypełniamy w jednej trzeciej wodą, następnie dozujemy odważony
preparat i dopełniamy odmierzoną pozostałą ilością wody.
6. Szara pleśń
Amistar 200SC
piwowara poradnik 17
Mączniak prawdziwy
Pierwsze oznaki szkód: mało widoczne
krosty pleśni na powierzchni liści, które
rozwijają się w mączne, białe plamy.
Pryszcze pleśni mogą rosnąć na wszystkich
częściach nadziemnych roślin, porażenia
niezależnie od stadium dojrzałości. Atak od
połowy maja, w ciepłe dni, zwłaszcza
w roślinach silnie ulistnionych.
Walka z porażeniem powinna być
prowadzona jak najszybciej – od początku
pojawienia się pleśni – preparatami z listy.
Pierwszym uciążliwym szkodnikiem chmielu jest opuchlak, pędrak karalucha czy larwy
omacnicy, które zimują pod karpą chmielową.
Konieczne jest więc zastosowanie podlewania
karpy preparatem chemicznym, skutecznie
zwalczającym larwy, zaraz po jej ogłowieniu
(odcięcie jednorocznych pędów). Takim preparatem jest Actara − substancja czynna tiametoksan – który stosuje się przez polewanie karpy 200 ml roztworu (2 g Actary na 2 l
wody). Należy pamiętać, aby nie stosować preparatu w czasie lotu pszczół.
Zalecanym zabiegiem ochronnym przed infekcją pierwotną mączniaka rzekomego jest
zastosowanie preparatu Aliette 80WG przez
podlewanie karpy chmielu po cięciu, w dawce
200 ml na roślinę, jak również po naprowadzaniu w dawce 300 ml na roślinę w oprysku.
Roztwór wykonujemy, rozpuszczając 25 g preparatu Aliette w 10 l wody.
Uwaga
Zasada wykonania roztworu: naczynie
wypełniamy w jednej trzeciej wodą, następnie
dozujemy odważony preparat i dopełniamy
odmierzoną pozostałą ilością wody.
Zakładamy, że podane ilości cieczy roboczej
wystarczą na prawidłowe pokrycie 22 roślin
Zabieg Data
w pełni wegetacji. Przed użyciem środka
ochronnego czytamy i stosujemy zalecenia
podane przez producenta na ulotce.
Po osiągnięciu przez roślinę ok. 4 m wysokości (przed kwitnieniem, początek czerwca)
wskazane jest wykonanie zabiegu ochronnego przeciwko mączniakowi rzekomemu preparatem Delan (10 ml/10 l wody) lub Folpan
(18 ml/10 l wody). Połowa lipca – oprysk na
mączniaka rzekomego preparatem Amistar
(8 g/10 l wody) i przeciwko mączniakowi
prawdziwemu preparatem Fortress (3 ml /10 l
wody). Zabiegi ochronne przeciwko mączniakowi rzekomemu i prawdziwemu powtórzyć
po kwitnieniu (14 dni później) w stężeniu podanym powyżej, lecz w większej ilości cieczy,
co jest związane ze zwiększoną masą roślinną chmielu. Zabiegi są konieczne, gdyż zabezpieczają nam szyszki przed brązowieniem.
W połowie sierpnia celowe jest dodatkowe
wykonanie oprysku zabezpieczającego chmiel
przed mączniakiem rzekomym preparatami
miedziowymi typu Funguran czy Miedzian
(dawka 30 g/10 l wody). Ochrona przeciwko
uciążliwej mszycy powinna być prowadzona
po pojawieniu się co najmniej 50 osobników
na liściu, lecz skuteczniej jest nie czekać z tymi
objawami, lecz wykonać zabieg preparatem
Rodzaj zabiegu
Preparat
Dawka/ha
Litry/ha
1.
17.05
mączniak rzekomy
Aliette
2,5 kg
1000
2.
5.06
mączniak rzekomy
Delan
2,5 kg
1000
3.
30.06
mszyca
Confidor
0,75 l
1000
4.
14.07
przędziorek
mączniak właściwy
mączniak rzekomy
Vertimec
Fortress
Amistar
1l
0,6 l
1,6 kg
2000
5.
29.07
mączniak właściwy
mączniak rzekomy
Fortress
Amistar
0,6 l
1,6 kg
2500
6.
14.08
mączniak rzekomy
Miedzian
8,5 kg
3000
Przedstawiony przykład wskazuje, że zintegrowana ochrona pozwala na prawidłowe zabezpieczenie plantacji
chmielu przed chorobami i szkodnikami i ograniczenie nakładów związanych z jej wykonaniem. Sądzę,
że przekazane porady pozwolą na wyprodukowanie pięknych szyszek chmielowych z dużą zawartością
lupuliny, a w niej alfa-kwasów.
Przędziorek chmielowiec
Występuje od połowy czerwca.
Na liściach rośliny pojawiają się plamy, które z czasem
nabierają zabarwienia brunatnego, na dolnej stronie
liścia zaobserwować można mączysty nalot, pokryty
pajęczyną.
Przędziorka zaobserwować można tylko przez lupę.
Walka zaraz po pojawieniu się pierwszych osobników.
Confidor, smarując pędzlem dolną część łodygi na wysokości 60 cm od ziemi, w miejscu
pierwszego międzywęźla, z którego usuwamy
pędy boczne, po to, aby nie dotykały ziemi
i lepiej przewietrzały roślinę. Stężenie preparatu: 10 ml Confidoru na 0,1 l wody. Można
również zastąpić smarowanie pędzlem łodyg
przez oprysk połączony z zabiegiem przeciwko przędziorkowi. Wtedy dozujemy Confidor
w proporcjach 8 ml, zwalczając mszycę, i Vertimec w proporcjach 10 ml na 10 l wody. Podczas oprysków dobrze jest dodatkowo stosować preparaty zwiększające ich przyczepność,
np. Ludwik.
Poniżej przedstawiam przykładowe terminy
zabiegów ochronnych, wykonanych przeciwko
chorobom i szkodnikom dla chmielu aromatycznego, na plantacji produkcyjnej z obsadą
2200 roślin/ha (nie dotyczy zabiegów podlewania na karpę).
Mszyca chmielowa
Występuje: od końca maja do zbiorów,
liście i szyszki pokryte odchodami (spadź) są lepkie
i błyszczące.
Walka zaraz po pojawieniu się 50 mszyc na liściu
pierwszy zabieg jest konieczny, ale nie później niż do
rozkwitu chmielu.
18 piwowar
ze świata
my, Piwowarzy
Niemieccy
Przedstawmy się: Stowarzyszenie Piwowarów Domowych i Hobbystycznych
w Niemczech (Vereinigung der Haus- und Hobbybrauer in Deutschland − VHD).
Tekst: Volker R. Quante
M
y, piwowarzy domowi i hobbystyczni w Niemczech, jesteśmy
ludźmi w różnym wieku, którzy
lubią pić dobre piwo i dbają o to, aby w przyszłości istniało dobre piwo na rynku i w społeczeństwie. Warzymy nasz trunek w domu
lub u przyjaciół – według własnych receptur,
według własnych pomysłów i według własnego smaku.
RFN, a kilku członków pochodzi z zagranicy:
z Austrii, ze Szwajcarii i Stanów Zjednoczonych. Raz w roku, jesienią, ponad 100 piwowarów domowych wraz z rodzinami spotyka się,
aby wziąć udział w konkursie piw domowych,
wymienić doświadczenia oraz odwiedzić browary, słodownie, muzea piwne lub dobre lokale degustacyjne, a także w celu wypełnienia
obowiązku utrzymywania rocznego zebrania
oficjalnego.
Początki stowarzyszenia
Stowarzyszenie Piwowarów Domowych i Hobbystycznych zostało założone w 1995 roku
w Niemczech przez 38 entuzjastów. Spotkali się w browarze komunalnym w Kulmbach
we Frankonii i zdecydowali m.in. ożywić historyczne rękodzieło domowego piwowarstwa,
które w tym czasie prawie zostało zapomniane.
Był to czas, kiedy piwo w Niemczech było anonimowym, bezsmakowym trunkiem masowej
produkcji i kiedy coraz więcej małych browarów rodzinnych musiało walczyć o przeżycie.
Pasteryzowane piwo z puszki stało się codziennością, zaś piwa z wyrazistym smakiem − rarytasem na rynku.
Nasze stowarzyszenie wspiera i częściowo organizuje doroczne Tour de Bier. Co roku wiosną
odbywa się podróż piwna do ciekawych miejsc
i rejonów piwnych w Niemczech, Austrii lub
Czechach. Odwiedziliśmy do tej pory browary komunalne Zoigl w Windischeschenbach,
mekkę piwną Bamberg, browary komunalne we Frankonii i w Turyngii, stolicę Austrii
Wiedeń, miasto Brno w Czechach oraz rejon
uprawy chmielu dookoła Spalt w Hallertau.
W wycieczce udział bierze ok. 40 uczestników.
Oprócz piwa podczas Tour de Bier ważną rolę
odgrywa także kultura. Odwiedzaliśmy miejscowe teatry, stare zamki, średniowieczne starówki i muzea.
Rozkwitający w tym okresie Internet stworzył możliwości poznawania ludzi z podobnymi zainteresowaniami. Szybko otwarto stowarzyszenie dla mieszkańców całej Republiki
Federalnej Niemiec i już w roku 1997 odbyło się pierwsze spotkanie pod tytułem „Dni
Piwowarstwa Domowego i Hobbystycznego”
(Haus- und Hobbybrauertage – lub krótko:
HHBT).
VHD zajmuje się także warzeniem pokazowym, prezentacjami i nawiązaniami do piwowarstwa średniowiecznego. Na targach piwnych, festiwalach lub rynkach historycznych
często można spotkać piwowarów domowych
z VHD, którzy pokazują swoją sztukę, zapraszają do współdziałania i przekonują nowicjuszy do naszego ciekawego hobby.
Stowarzyszenie dziś
Obecnie VHD ma ponad 500 członków z całego kraju. Większość z nich pochodzi z Frankonii, rejonu znanego z mnóstwa małych browarów wiejskich. Jednak w stowarzyszeniu
reprezentowane są wszystkie inne regiony
Piwowarzy niemieccy podczas pokazu warzenia
Z okazji piętnastolecia VHD doroczny zjazd
HHBT w 2010 roku odbędzie się od 27 do
29 sierpnia 2010 w Schwalenberg. Patronat
nad spotkaniem objął były minister do spraw
zagranicznych dr Frank-Walter Steinmeier.
Foto: Volker R. Quante
Czym jeszcze się zajmujemy
ze świata
Grupy regionalne
Duża część aktywności stowarzyszenia ma
miejsce nie w VHD, ale w tak zwanych grupach regionalnych. Bez formalności i bez
prawa do głosowania podczas oficjalnego
spotkania rocznego VHD grupy regionalne
reprezentują piwowarów domowych ograniczonego rejonu Niemiec. Spotykają się od
czasu do czasu, by działać wspólnie. Piwowarzy Domowi Kraju Nassauskiego (Hausbrauer Nassauer Land) – grupa regionalna,
do której należę – spotykają się regularnie
raz w roku wiosną i urządzają dwa, trzy razy
w roku warzenie pokazowe na rynkach miast
lub wsi naszego rejonu. Grupy te podtrzymują w ten sposób aktywności w stowarzyszeniu,
które cierpi z powodu dużych odległości między członkami.
Prawna strona piwowarstwa
domowego w Niemczech
Piwowarstwo domowe w Niemczech jest legalne tylko i wyłącznie, jeżeli piwowar przed
rozpoczęciem pierwszego warzenia złoży
wniosek do okręgowego głównego urzędu celnego. Urząd udziela autoryzacji na warzenie
i potwierdza, że 200 l na rok na jedną rodzinę będzie nieopodatkowane. Jeżeli piwowar
domowy przekroczy limit 200 l lub warzy do
wyszynku, to musi zapłacić akcyzę. Podobnie jest, jeżeli piwo jest produkowane podczas
warzenia pokazowego. Wtedy sprawa staje się
skomplikowana: każda warka musi być zgłoszona do urzędu w formie pisemnej. Nie chodzi o duże ilości pieniędzy, ponieważ warka
piwowar 19
50-litrowa kosztuje zaledwie pięć EUR (18 zł)
akcyzy, ale zgłoszenie i administracja są biurokratyczne i czasochłonne.
Bądźmy jednak zadowoleni, że przynajmniej niemieckie prawo czystości piwa
(Reinheitsgebot) nie obowiązuje w piwowarstwie domowym. Zabrania ono przecież nie
tylko dodawania środków chemicznych lub
konserwujących do piwa, ale też używania
przypraw naturalnych, ziół lub owoców. Prawo czystości w ten sposób strasznie ogranicza
możliwą gamę smakowitych piw dla browarów komercyjnych. Ale to już inny temat, wykraczający poza ramy niniejszego artykułu.
Mimo trudności piwowarzy domowi w Niemczech nie dają się zastraszać przez biurokrację
i liczba zorganizowanych piwowarów domowych w VHD ciągle rośnie. Trend jest taki,
że na każdego zorganizowanego piwowara
domowego przypada średnio dziesięciu innych, niezorganizowanych, choć regularnie
warzących swój ulubiony trunek. Nieznana oczywiście jest liczba tych, którzy warzą
nieregularnie.
Więcej informacji znajduje się na stronach internetowych VHD: www.hausgebraut.com
lub www.hausgebraut.de. Niestety strony te są
wyłącznie po niemiecku. Zapraszam także do
odwiedzenia strony www.brunnenbraeu.de,
gdzie zainteresowani mogą znaleźć mnóstwo
praktycznych informacji o piwowarstwie domowym i scenie piwnej w Niemczech.
Na targach piwnych,
festiwalach lub rynkach
historycznych często
można spotkać
piwowarów
domowych z VHD,
którzy pokazują swoją
sztukę, zapraszają
do współdziałania
i często przekonują
nowicjuszy do naszego
ciekawego hobby.
20 1000 IBU
Ironical BitTerness Unit
Po co nam style piwne?
Kilka miesięcy temu, przy okazji premiery piwa Cornelius Ale Ale, na forum
browar.biz rozpętała się burzliwa dyskusja na temat tego, czym jest to piwo. Czy jest
to odważny eksperyment, hybryda stylowa, czy po prostu nieudany pale ale?
J
a upierałem się, że nuty goździkowe w piwie, które jednoznacznie zaklasyfikowałem jako wyspiarskie ale, są ewidentną wadą, wynikającą najpewniej z zakażenia
piwa szczepem drożdży przeznaczonym dla
piw pszenicznych. „Marusia” stała twardo na
stanowisku, że jest to po prostu piwo górnej
fermentacji, bez możliwości przypisania do
konkretnego stylu. Co więcej, według niej
był to świadomy wybór piwowara, żeby nuty
fenolowe połączyć z ziołową goryczką. Rozległy się całkiem liczne głosy, że style piwa to
terror narzucony nam przez BJCP. Po co się
w ogóle tym przejmować? Przecież ograniczają one kreatywność piwowara i gdyby wszyscy
tak podchodzili do sprawy, to świat (piwny)
stałby w miejscu.
stylach, jest ewenementem. W przeszłości nigdy nie miała ona miejsca. A już na pewno nie
można było kilkudziesięciu różnych piw kupić
w jednym sklepie.
Skąd się w ogóle biorą nowe style piwa? Czasami z przypadku, zwykle jednak z postępu technologicznego lub sukcesu jednego konkretnego piwa. W ten pierwszy sposób powstały
Wróćmy jednak do tytułowego pytania. Otóż,
nie bez kozery, młodzi adepci sztuki kulinarnej
uczą się wykonywania dań według przepisów.
Zanim zaczną tworzyć własne kompozycje,
muszą mieć w małym palcu całą wiedzę, pozostawioną przez znakomitych szefów kuchni
i pokolenia wiejskich kucharek. Bez tego ani
rusz. Oczywiście można sobie wyobrazić filety
śledziowe w sosie serowo-truskawkowym, ale
Moim zdaniem to jest trochę tak jak z lekturami w szkole. Po co nam Biblia, Szekspir, Mickiewicz? To proste – nie mając takiego fundamentu, nie potrafimy zrozumieć współczesnej
literatury europejskiej. Podobnie bez znajomości stylów piwa nie możemy doskonalić naszego piwowarskiego warsztatu, nie wiemy, dlaczego aromat goździka w piwie pszenicznym
jest pożądany, a w bitterze czy pilsie jest po prostu wadą. Dlaczego surowce niesłodowe, takie
jak cukier, palony jęczmień czy niesłodowana pszenica, raz są niezbędne, a innym razem
świadczą o niepotrzebnych oszczędnościach.
Skąd się w ogóle biorą nowe style piwa?
Czasami z przypadku, zwykle jednak z postępu
technologicznego lub sukcesu jednego
konkretnego piwa.
najprawdopodobniej rauchbier, eisbock czy
lambik. Zasługą postępu technologicznego jest
obecna dominacja jasnego lagera. Zaś jeśli chodzi o pioniera i jego następców, to wystarczy
wymienić takie piwa jak Pilsner Urquell czy
Duvel, które znalazły rzesze naśladowców.
Czy taka klasyfikacja jest nam potrzebna?
Czy nie wystarczy podział na piwa smaczne
i niesmaczne? Lecz czy można stwierdzić, co
jest smaczniejsze – sorbet truskawkowy czy ser
pleśniowy?
na takie wariacje może sobie pozwolić Gordon
Ramsey czy Karol Okrasa, a nie szef kuchni
w Wiejskiej Karczmie przy „gierkówce”.
Warto więc wysilić się i spróbować warzyć
piwa stylowe, a z czasem przyjdzie czas na eksperymenty. Aby móc łamać konwencję, trzeba
ją najpierw dogłębnie poznać i zrozumieć.
Tekst: Tomasz Kopyra
Foto: Ziemowit Fałat
Skąd w ogóle wzięło się pojęcie stylu? Najprawdopodobniej zawdzięczamy je Michaelowi
Jacksonowi. Tutaj mała dygresja. O tym, czy
jesteś już piwowarem z krwi i kości, świadczy
pierwsze skojarzenie, jakie masz, gdy usłyszysz
nazwisko Michael Jackson. Jeśli widzisz króla
popu, to jeszcze wiele przed tobą. Co innego,
gdy oczyma wyobraźni ujrzysz brodatego Anglika w okularach.
Ale wracając do kwestii stylów, zaryzykuję
tezę, że w momencie, kiedy święciły swoje tryumfy, były one dominującą postacią piwa na
danym terenie i w danym historycznym okresie. Oczywiście dzieliły się na tańsze i droższe,
a więc gorsze i lepsze. Z reguły ten podział był
silnie skorelowany z gęstością brzeczki. Droższe, bardziej ekskluzywne, były piwa mocniejsze, treściwsze, po prostu „większe”. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia obecnie, gdy
na świecie warzy się piwa w kilkudziesięciu
piwowar
w browarze
Lublin warzy!
Browar restauracyjny Grodzka 15 w Lublinie pierwszych gości przyjmował rok
temu, w czerwcu 2009. Lokal zajmuje zabytkową kamienicę w najściślejszym
centrum miasta, tuż przy zejściu do zamku. I choć w ciągu tygodnia unosi się
w nim smakowity zapach warzonej brzeczki, ciągle znajdują się klienci przekonani,
że piwo na Grodzką przywożą z Zemborzyc.
Tekst: Ziemowit Fałat
Browar Restauracja
Grodzka 15
ul. Grodzka 15, Lublin
www.grodzka15.pl
czynne: niedziela – czwartek 11-24
piątek – sobota: 11-2
produkcja może sięgnąć nawet 1300 hl. Do
warzenia od początku używany jest miejscowy chmiel (jakżeby inaczej) oraz niemieckie
słody Weyermann®.
Bogdan Szponar wybiera młóto
z kadzi filtracyjnej
T
ymczasem w Lublinie warzą – to pewne. Co więcej, każde warzenie jest
wcześniej zapowiadane, tak by chętni
mogli na własne oczy podpatrzeć pracę piwowara. Tę odpowiedzialną, ale także zaszczytną funkcję pełni tutaj Bogdan Szponar. Teorii
uczył się w Olsztynie (Wydział Nauki o Żywności UWM) oraz w Instytucie Weihenstephan w Niemczech. Praktykował w olsztyńskim Jurandzie i w Zwierzyńcu. Do Lublina
przeniósł się z Rakszawy, gdzie pracował dla
Van-Pura. Zapytałem Bogdana, jak wystarał
się o posadę głównego piwowara w Lublinie.
– Napisałem e-maila do inwestora – usłyszałem. I tak Bogdan uczestniczył w całym
procesie powstawania browaru – od projektu poprzez wybór technologii i urządzeń, na
montażu i rozruchu kończąc. Dzięki temu zna
tu każdy zakamarek, każdy zaworek.
Większość urządzeń, w tym warzelnia,
fermentory (3 x 10 hl) oraz tanki leżakowe (8 x 10 hl) dostarczyli Niemcy z firmy
Johann Albrecht, reprezentowani w Polsce przez Andrzeja Gałasiewicza. Roczna
Browar na co dzień szynkuje trzy podstawowe piwa: pils (ekstr. 11,9%, alk. 4,9%), pszeniczne (ekstr. 12,4%, alk. 4,8%) oraz dunkel
(ekstr. 13,4%, alk. 5,5 %). Cena półlitrowego kufla nie przekracza 10 zł. W tym roku lubelskie piwa debiutują w Konkursie Piw Rzemieślniczych w Żywcu. Bogdan Szponar nie
ukrywa, że traktuje ten udział jako ważny test
swojej pracy.
Jak każdy szanujący się browar rzemieślniczy
Grodzka warzy także piwa sezonowe. Jak dotąd pojawił się alt, koźlak, marcowe oraz miodowe. W maju została uwarzona specjalna
jednorazowa porcja piwa Á la Grodziskie. Na
wynos dostępne są również piwa w kapslowanych półlitrowych butelkach.
Na miejscu czynna jest restauracja, serwująca dość wyszukane potrawy w nie najniższych
cenach. Aż prosi się, by w menu znalazło się
miejsce na kilka przekąsek pod piwo, dostępnych dla klientów wpadających na jedno prawdziwe jasne. Nowoczesny, solidnie wykonany
wystrój lokalu podoba mi się, choć wiem, że
część odwiedzających narzeka na „niebawarskość” otoczenia. Latem ten brak powinien rekompensować wspaniały widok z przybrowarnianego patio.
Zawsze gdy wpadam do Lublina, zaglądam na
Grodzką 15. A kiedy opuszczam browar, zastanawiam się, jak przez 780 lat miasto mogło się
bez niego obyć.
Piwowarzy ∏àczcie si´!
informacje na: www.pspd.org.pl

Similar documents