Untitled

Transcription

Untitled
M
TEORYA
T-
K R Y T Y C Z N IE
ó*
ROZEBRANA
przez
T. ZIEMIĘCKIEG-O.
Citius emergit veritas ex errorer
quam ex c o n fu sio n e ....
Bakon.
Sibljofeka
ta fn *
KKAKÓ.W.
N akładem autora.
D r u k i e m “W ł . Xj. A n c z y c a i S p .
1879.
x - - u z
m
/ I 3 8 Ź 2 ,
£
PR Z E ŚW IE T N E J
AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI
/
W DOWÓD WYSOKIEGO HOŁDU I POWAŻANIA
g ra cę tę poświęca
ykuTOR.
j^ R Z E D M O W A .
Zbytecznem byłoby podnosić tu ważność badań nad dziejami pierwotoemi (Urgeschichte), zwykle dotychczas za bajeczne podawanemi —
śledzenia pierwszych początków w ogóle cywilizacyi. Badania te zda­
niem naszem, nie mają jedynie teoretycznego, akademicznego niejako
znaczenia — ale ściśle są związane z zapatrywaniami na dzieje naszej
ojczyzny, a zatem i najżywotniejszemi kwestyami bytu naszego narodo­
wego. j a k w rozwoju pojedynczego indywiduum, wrażenia z dzieciństwa
są najsilniejsze, w ciągu życia całego odzywają się, a dobre wychowanie
na same początki główną zwracać nakazuje uwagę —• tak w życiu naro­
dów, pierwociny te wyniesione z wspólnego ogniska rodzinnego, odrębno­
ści w samych początkach ujawniające się, tłomaczą nam nie jeden epi­
zod z późniejszego dziejowego życia.
Gmach na piasku bez silnych kamiennych fundamentów wystawiony,
za pierwszym silniejszym powiewem wichru runąćby musiał. W historyi też
nie inaczej należy postępować, jak z dauych archeologicznych i etnologicznych
podkładając fundament do wysnucia dziejów odnośnej rasy, lub pojedyńczego narodu.
Wziąwszy sobie za zadanie badania nad pierwotnemi dziejami Aryów
europejskich — odwiecznych naszych przodków, u samych progów badań
tych natrafiliśmy na dwa skopuły, na dwie sztuczne, przez nowoczesną
krytykę najeżone przeszkody. Odmawiając naszym aryjskim przodkom,
wszelkich najprostszych elementów cywilizacyi: znajomości m etalurgii,
najprostszych wyrobów ceramiki, wszelkich społecznych a nawet gminnych
urządzeń — uczeni niektórzy, wszelkie fakty przez badania archeologiczne
dostarczone, tłomaczą przez wpływy głównie dwóch cywilizacyj odrębnych,
które jak D e u s e x m a c h i n a wszędzie interweniują i wszystko sobą
tło m a c zą : przez wpływy kultury fenickiej i krajów południowych, m ia ­
nowicie Etruryi — jak gdyby cywilizacya klasyczna nie rozwijała się t a ­
kże na ogólno aryjskich pierwiastkach i nie musiała przechodzić początkowo
przez te same stadya niższe, których objawy znajdujemy w zabytkach pół­
nocnej i środkowej Europy. Należało przedewszystkiem usunąć dwie te
zapory, dwie te do przesady widocznej rozwinięte teorye, które tyle chaotyczności wprowadziły w ostatnich czasach do" nauki pierwotnych dziejów.
Drugą z tych teoryj, która omawiała tylko i oddalała rozświecenie samej
kwestyi, nic w gruncie nie tłomacząc — staraliśmy się w rozprawie nusz e j: Rozbiór dzieła J . N . Sadowskiego „D ro g i handlowe greckie i rzym ­
skie etc.“ jakoteż w ciągu rozpraw drukujących się w D w utygodniku N a u ­
kowym odeprzeć. Lubo pierwotnie, cywilizacya semickie, w szczególności
II
fenicka, nie wchodziły w zakres naszych studyów, zniewoleni samym to­
kiem rzeczy potrącić o nie jedną z kwestyj z niemi związanych, woleli­
śmy zebrać je w jedną całość i ztąd powstała rozprawa niniejsza: Teorya
w pływ ów kultury fenickiej. W niej staraliśmy się usunąć raz na zawsze —
o ile siły nasze na to starczyły — możność przyjmowania jakichkolwiek
wpływów na odległą północ Europy kultury fenickiej; ograniczyć istotne
je j wpływy z czasów ściśle historycznych na nadbrzeża m. Śródziemnego —
uwydatniając przeciwnie, daleko silniejsze i o wiele pierwotniejsze wpływy
cywilizacyi aryjskiej na samych Fenicyan. Eozprawa ta dała nam także
sposobność dotknięcia pierwotnych siedlisk aryjskich w Azyi tak Przedniej,
j a k i Wyższej i Mniejszej, usuwając przesadne podania o dawności kultury
ludów semickich, tak Assyro-Babilończyków, jak i Fenicyan, rzekomo K a nanejczyków. Ustępy te należy zaledwo uważać za wstęp do obszerniej­
szej pracy, która ma za zadanie wyczerpujące badania nad przeszłością
Aryów, tak indo-europejskiego jak i wedycznego peryodu, i równoległego
mniej więcej z nim peryodu, jaki się z Eddy starszej, mimo późniejszej
je j normandzkiej szaty, da się wywnioskować. Z zestawienia danych w ten
sposób osiągniętych, z danemi dostarczonemi przez areheologiją i a ntro­
polo gią, łącznie z badaniami porównawczemi językowemi, da się z możli­
wą precyzyą wywnioskować — wątpić nie można — stadyum rozwoju
naszych aryjskich przodków, świeżo po osiedleniu się ich w Europie.
W rozprawie niniejszej, dotykaliśmy się tych kwestyj o tyle, o ile pomi­
nąć się zupełnie nie dały.
jeżeli w rozprawie naszej po raz pierwszy podnoszącej tyle pierw­
szorzędnych doniosłością swą kwestyj, tyle wątpliwości i sprzeczności w do­
tychczasowych zapatrywaniach — może się wydać wiele wątpliwem, nie
do ść jasno przedstaw ionem : uważalibyśmy mimo to zadanie nasze jako
spełnione, gdybyśmy mogli zwrócić uwagę światłej krytyki na puukta te,
wzniecić naukową dyskusyą, a w następstwie dopełnić braki, które sami
pierwsi w pracy naszej uznajemy. Brak na miejscu wielu pierwszorzędnych
źródeł, niemożność zasiągnięcia zdania kompetentnych badaczy, w wielu
mianowicie wątpliwościach językowych — niecb służy nam tu jako oko­
liczność łagodząca. Ale nie dość aby ryczałtowo potępić pracę wymaga­
ją cą mozolnych i długich studyów, zasłonić się powagą wielkich imion
lub własnego w idzi m i się ! Należałoby poprzednio argumenta tu zebrane
odeprzóć; usunąć mianowicie lub inaczej wyświetlić dane dostarczone
przez dwa pierwszorzędne współczesnością i niezaprzeczoną autentyczno­
ścią swoją pomniki, których głównie w ciągu pracy naszej trzymaliśmy
s ię : tj. napisy egipskie i St. Testam ent — a w inny sposób dotychcza­
sowe wątpliwości i sprzeczności wytłomaczyć.
J a k pierwsi uznajemy liczne braki w naszej pracy, tak też pierwsi
przyjmiemy argumentacyą jaśniejsze światło rzucającą na podniesione tu
kwestye. Tymczasem, niech nam służy za osłonę aforyzm B a k o n a : C itius
■emergit veritas cx errore, quam ex confusione.
K R A K Ó W , d. 1 S ierpnia 1 8 7 9 r.
Teorya wpływów kultury fenickiej.
Rzecz odczytana na posiedzeniach Kom isyi arch. A kad. Umiej,
w d. 20 M aja i 11 C zerw ca r. z.
Mo v e r s : Das phoenizische Alterthum. Berlin 1849—56, 3 Bd.; artykuł: Phoenizien
w Encykl. Ersclia i Grubera. — S. N ils s o n : Die TJreinwohner des Scandinavisclien Nordens, w tłom. niem. Hamburg 1863—65—68, 3. T- — R ougem ont:
L’age de bronze ou les sómites en Occident. Paris 1866. — Pr. L en o rm a n t:
Manuel d’histoire ancienne de 1’orient. Paris 1869, 3 vol.; tegoż: L’histoire de
la propagation de 1’alphabet phenicien. Paris 1875. — A lfred Maury: L’inyention de 1’ecriture, les origines et le developpement des alphabets; artykuł
w Bev. des deux M. 1 Septembre 1875. — G. M aspero: Histoire aneienne desi
peuples de l'orient. Paris 1875, 1 vol.
Żadna nauka choćby tak ścisła jak matematyka, nie obejdzie się
do pewnego stopnia bez prawdopodobnych przypuszczeń, i mniej więcej
dowolnych te o r y j; owszem, postęp nauk uwarunkowany jest niejako sta­
wianiem coraz prawdopodobniejszych i ogólniejszą liczbę faktów obejmu­
jących hypotez, z tem zastrzeżeniem: że gdy liczba faktów niezbitych
i pierwszorzędnych urośnie w ten sposób, że one stają w widocznej sprze­
czności z panującą chwilowo teorya, hypoteza musi ustąpić zdrowej nau­
kowej teoryi. W przeciwnym razie, przestaje być hypoteza, a staje się na­
ukowym przesądem.
Nim nauka nowożytna zbrojna w cały wszechstronny aparat metod
i dowodów, potrafi wznieść zupełny i wykończony gmach niewzruszonych
teoryj, przedewszystkiem należałoby, zdaje się, ułatwić jej to zadanie,
oczyszczeniem terenu z zakorzenionych przesądów i bijących w oczy sprze­
czności.
\
Takim naukowym przesądem kołaczącym się do dziś dnia w pośród
najpoważniejszych dzieł naukowych, bałamucącym najtrzeźwiejsze skąd
innąd i najgenialniejsze umysły, utrudniającym postęp poważnej nauki —
jest teorya wpływów fenickich na kulturę Europy i świat niemal cały,
niewyłączając i dziewiczej Ameryki.
Głośną przed niedawnem była teorya zasłużonego nestora archeo­
logów skandynawskich prof. Nilssona, który na podstawie monumentalnego
dzieła Moversa, pomników archeologicznych tak licznie na północo-za1
chodzie Europy odnajdywanych i interpretowanych dowolnie przez siebie
mytów i trądycyj religijnych — cały północo-zachód Europy u samych
wrót niejako rzeczywistych dziejów — zaludnił Fenicyanami.
Teorya ta — przyznać należy — z wielką konsekwencyą a olbrzymia
erudycyą przeprowadzona przez jeden z pierwszorzędnych umysłów — niemogła jak na dość długo trwałe w świecie naukowym zapuścić korzenie ;
późniejsze prace Rougemonta, a przedewszystkiem studyom fenickim od­
dającego się oryentalisty Lenorraanta, jeszcze bardziej teoryę tę zdawały
się utrwalać.
Przejrzyjmy główne postulaty, które uczony autor w przedmowie
do drugiego wydania uważa sam za niewzruszone, i na których głównie
opiera słynną swoją teorya.
Przedewszystkiem przekonywającemi dowodami wpływów fenickich
m iałyby-być: że niektóre pomniki kamienne jak w Kivik; i Willafara
w Skandynawii (Skanii), Newgrange i Dowth w Irlandyi, dolmeny i cromlechy Bretanii, podobnie jak i miecze (z małemi rękojeściami na które
Nilsson szczególny nacisk kładzie) i inne narzędzia bronzowe tak licznie
odnajdywane — maią jedne i te same ornamęnta i symbole, po większej
części ze spiralnych i linearnych figur złożone, „które odnajdujemy w Fenicyi i Egipcie, skąd wraz z tymiż semitami miały przybyć do Europy";
że „epoka bronzów i kult Baala jednocześnie na północy były rozpowsze­
chnione” ; że Fenicyanie mieli wistocie tam pozostawić wiele obyczajów
wschodnich, których ślady w historycznych nawet czasach miały się utrzy­
m ać; że Himilco i Pytheus słynni podróżnicy starożytności, wistocie mieli
zwiedzać nadbrzeża morza p ó łn ocn eg o; że Fenicyanie z wysp Kassiterydów, to jest pół-zach. nadbrzeża A n g lii— cynę, a z nadbrzeży m. P ó ł­
nocnego i Bałtyku bursztyn mieli dostawać, i na obszerną skalę handel
temi artykułami prowadzić; że w końcu, niektóre naczynia bronzowe —
jak się zdaje do religijnych obrzędów używane *— jak słynny wózek bronzowy w Peccatel pod Zwierzyniem w Meklemburgii w grobowcu znale­
ziony, i podobnyż w południowej Skandynawii (a mówiąc nawiasem któ­
rych kilka później i to wyłącznie niemal na ziemiach słowiańskich j a k :
w Czechach, Szląsku, po prawej i lewej stronie Odry odkryto *), przypo­
minają wistocie opisy naczyń świątyni Salomona, które rzemieślnicy Hirarna króla Tyru dla wielkiego króla Izraelskiego mieli wykonać 2).
J) Patrz: w „Zeitschrift fur Ethuolog-ie“ z 1876 r. artykuł Vircliowa: „Bronzewagen von Burg an der Spree".
2) Nilsson: 1. c. I p. 28. —■Tam także tłomaczenie dosłowne Evalda: I. Królew.
VII, 2 7 — 38. — Patrz także: „Jahrbucher des Vereins fur Meklenburgische Geschichte uud Altertłnmskunde“, IX (1844) pag. 369, artykuł G. C.
F. Lischa.
3
Przedewszystkiem, pomijając wszelkie inne względy, odpowiedzmy
na pytanie: czy Fenicyanie mieli istotnie jaki ważniejszy cel któryby skła­
niał ich do zapuszczania się, i to całemi massami, w tak odległą i nie­
bezpieczną ze względu na stan ówczesnej żeglugi — podróż ?
Zwykle podawano dwie przyczyny zniewalające tych kupców p e r
e x c e l l e n t i a m do odwiedzania m. Północnego i B ałtyku: handel b u r­
sztynem i dobywanie z wysp liassiterydam i w starożytności zw any ch,
a które odnoszono prawie bezsprzecznie do Kornwallii i wysp Scilly na
połu-zach. Anglii leżących — cyny, tego tak rzadkiego i niezbędnego w prze­
myśle bronzowniczyrn artykułu.
Co do pierwszego : sam Nilsson który widzi wszędzie w południowej
Skandynawii ślady Fenicyan, zaprzecza, aby w tym celu zapuszczać się
mieli na Bałtyk i z bursztynodajnego nadbrzeża Prus Wschodnich doby­
wali pokupnego tego towaru. — „ N a p r u s k i e m b u r s z t y n o d a j n e m
w y b r z e ż u — mówi tenże autor — n i e z n a j d u j e s i ę o i l e w i e m
a n i j e d e n b y n a j m n i e j s z y ś l a d p r z e b y w a n i a F e n i c y a n * 3);
tenże autor ogranicza wyprawy Fenicyan po bursztyn do wybrzeży d u ń ­
skich i germańskich m. Północnego. Nowsze jednakże prace Genthe’go 4)
i p. Sadowskiego 5) wykazały jak się zdaje stanowczo: że cała niemal
ilość bursztynu jaką odnajdujemy w najdawniejszych grobowcach południa,
pochodziła niemal wyłącznie z wybrzeży Bałtyku: z Raimonii t. j. „wła­
ściwego wybrzeża bursztynowego od Piławy aż do K łajpedy“ °). Handel
ten szedł porzeczami Odry, Wisły, Niemna i Dniepru. •— Genthe i p. Sa­
dowski głównie handel ten widzą w rękach Etrusków, później Greków
i Rzymian, my zaś na innem miejscu 7) staraliśmy się wykazać, że naj­
prawdopodobniej handel ten nie wychodził z rąk mieszkańców tych szla­
ków nadwodnych t. j. Wendów i Wenetów z nad Adryatyku, co i sta­
rożytni autorowie, mianowicie Pliniusz (H. N. ks. XXXVII §. 43) zdają
się poświadczać.
Co zaś do położenia właściwego wysp Kassiterydów — treściwa lecz
wyczerpująca rozprawa uczonego Hansa Hildebranda s) przebiegającego
krytycznie wszelkie podania starożytnych autorów, przekonywa dowodnie:
3) Nachtrag 1865 r. p. 29.
4) „Ueber den etruskischen Tausclihandel nacli dem Norden“ 1874 r.
5) „Drogi handlowe greckie i rzymskie przez porzecza Odry, Wisły, Dniepru
i Niemna do wybrzeży m. Bałtyckiego11 wyd. z 1875 i 77 r.
6) Sadowski 1. c. p. 12 i 16.
7) „Wiek“ z 1877/8. „Listy archeologiczne". — „Niwa“ z r. 1877 : Recenzya
dzieła p. Sadowskiego.
8) „Compte-rendu“ de la 7e Session, Stockholm 1874. Hans Hildebrand: „Sur
la situation des Cassiterides“ p. 579.
1*
4
że owe Kassiterydy leżały na pobrzeżu Hiszpanii, w odnodze Biskajskiej,
„ponad krajem Luzytanów* jak się wyraża Diodor Sycylijski. Tamto i do
Galicyi Hiszpańskiej, Fenicyąnie z kolonii swej w Gades, udawali się po
cynę. Nie przesądza to bynajmniej kwestyi, aby inne ludy dla fabryka cyi
bronzu, lub choćby dla samego handlu pokupnym tym towarem, niemiały
i skąd innąd, mianowicie i z słynnych kopalni w Kornwallii dobywać
cyny.
Z usunięciem tych dwóch głównych artykułów handlu pó łn o c y : bur­
sztynu i cyny, z rąk Fenicyan — na jakim to głównie opierała się teo­
rya Nilssona i Rougemonta — nie widzimy dostatecznych powodów dla od­
ległych tych wypraw, chyba wyjątkowo, w celach czysto naukowych, lub
zadowolenia ciekawości marynarskiej. Takiemi właśnie były słynne dwie
wyprawy: Himilka który w rozkwicie potęgi Kartaginy wysłany był dla
zwiedzenia pół-zach. brzegów Europy, i Pytheasza słynnego marynarza
i astronoma rodem z Marsylii, a w greckim języku spisującego swe dzieła,
dokonana około 350 r. przed Chr.
Jeden z najpoważniejszych stronników teoryi Nilssona — John Lubbcck <J), starał się przekonywającemi dowodami poprzeć autentyczność wy­
praw dwóch tych słynnych żeglarzy w starożytności, i odeprzeć zaprze­
czenia tak Polybiusza, Strabona, jak i nowsze Sir Cornewal Lewis’a 10).
Ale przyjmując z Nilssonem i John L ubbockiem : że wistocie znakomitym
tym żeglarzom, z których drugi mówiąc nawiasem jest raczej Grekiem *
niżeli Fenicyaninem, udało się dotrzeć do odległych tych krańców Euro­
py, aż po u l t i m a T h u l e ; że najprawdopodobniejszymi są ich opowie­
ści o przebytych trudach i zdumiewających wrażeniach pod róży; że fan­
tastyczne „morze m edu z“ jest niezem innem jak zbitą krą mórz północ­
nych ; że Pytheas astronom z wyżyn okolicy Donnos, podziwiał punkt
w którym słońce już nie zasypia, — to same zeznania te o trudach prze­
bytych, sama sporność kwestyi, jest najlepszym dowodem, jak tego ro­
dzaju wyprawy musiały być nieliczne, wyjątkowe, i w starożytności już do
nieprawdopodobieństw liczone.
Teraz czy jest jakikolwiek dowód, lub są choćby jakie poważna śla­
dy potwierdzające bytność kolonij fenickich — i to licznych i ludnych, na
odległej tej północy? W braku dokumentów piśmiennych, historycznych,
pomniki archeologiczne i językowe, mogłyby być tu wielce pouczającemi.
Trudno bowiem przypuścić — gdyż to sprzeciwiałoby się wszelkim danym
skąd innąd znanym — aby po długowiekowym pobycie tych semitów fe!l) Tłom. niem. „Die vorgeschichtliche Zeit“, I p. 57. wyd. 1874 r.
1H) „An Historical Survey of the Astronomy of the Ancients." By the Eight Hon
Sir George Cornewall Lewis, 1862.
5
nickich w pośród ras europejskich, w archiwum ziemi i archiwum języka
krajowców, niemiały przechować się najmniejsze tego ślady. — To też, na ist­
nieniu właśnie licznych pomników, opartą — a właściwie na ich wy tło maczenie wymyśloną a d h o c została teorya wpływów fenickich. — I wisto­
cie : gdybyśmy mogli wraz z Nilssonem przyjąć, że wszystkie pomniki me­
galityczne n ) zach.-pół. Europy, owe zdumiewające rozmiarami i liczbą:
m enhiry, dolmeny i c ro m -le c hy ; —• owe zagadkowe cyklopowe k r ę g i :
Stone-Henge, Abury, Stennis, aleje Carnac, groty New-grange, J)owth,
Willafara etc. a co za tem idzie, i niezliczone rzeźby na skałach południo­
wej Skandynawii, Szkocyi, a nawet Alp Włoskich — że są istotnie fenickiego pochodzenia, konsekwentnie należałoby przyjąć, że naród ten był
najliczniejszym i najszerzej rozsiadłym ze wszystkich jakie kiedykolwiek od
początku wieków pojawiły się na arenie dziejów. — Europa mianowicie,
w pewnej swojśj fazie dziejowej — byłaby li tylko przez Fenicyan zamie­
szkiwaną. — Nowsze bowiem prace archeologiczne Bonstettena t2) , Ber­
tranda ,3), Christy’ego, Feranda, Berbriiggera 1J), Fergussona 15), generała
Faidherbe 16), T is s o ta 17), że tu pominiemy wielu innych, wykazały : że pod
względem geograficznego rozmieszczenia pomniki te ciągną się wzdłuż
wszystkich nad brzeży : morza Bałtyckiego począwszy od zatoki Rygskiej,
m. Północnego, Atlantyku, gdzie dochodzą do Gibraltaru, tam przesko­
czywszy cieśninę, rozciągają się znowu wzdłuż wybrzeża m. Śródziemnego
w Algierze, Trypolis i Maroko — giną w pustyniach Libii i Numidyi. —
Nieulega dziś także żadnej wątpliwości, że pomniki te były licznie nie­
gdyś rozrzucone i w całej środkowej Europie — gdzie obok potęgi czasu,
ściślejsze zaludnienie i wymogi wyższej kultury ziemi, wpłynęły na ich
usunięcie; mimo to szczątki tych pomników zachowane są we Francyi
ai) Nilsson wprawdzie rozdziela pomniki megalityczne i część ich odnosi do tak
zwanego wieku kamiennego (Tom III z 1868 r.), ale sam w wielu razach
waha się do której epoki odnieść niektóre z nich, np. str. 117 i następne
T. III, a podwal ten oparty jedynie na zasadzie, że w niektórych z tych
pomników nieodszukano narzędzi bronzowych tylko siekierki kamienne, nie
da się żadną miarą utrzymać. Kształt, myśl, symbole są wspólne wszystkim
tym pomnikom.
12) „Essai sur les dolmens1*, Genóve, 1865 avec carte.
13) „De la distribution des dolmens. sur la surface de la France" insćró dans
la Kevue archćologiąue, Aout 1864. — tegoż: „ A r c h e o l o g i e c e l t i q u e e t g a u l o i s e “ Paris 1876.
14) Patrz w „Zeit. f. Ethnologie“ 1870 r. p. 258 o literaturze tyczącej się tego
przedmiotu.
15) „Rude stone monuments in all countries“, London 1872.
16) Compte-rendu. Bruxelles 1872.
17) Eevue d’anthropologie, zeszyt 3 z r. 1876.
środkowej, w dolinach Sekwany i Marny, w Lozere, Aveyron, le Gard,
Ardeche 18) ; we Włoszech północnych jak w Golasecca 19), w krajach Sło­
wiańskich, lubo mało pod tym względem jeszcze b a d a n y c h : w Czechach
na górze G b e j l 20), w krajach dawnej P o lsk i: mianowicie liczne podo­
bne pomniki w Prusach zachodnich 21), groby kamienne nad Tyśmienicą 22), dolmeny i groby na Podolu Galicyjskiem 23) ; w Rossyi południo­
wej, któremi p. Uwarow bliżej się zajmuje. Jeźli przytem weźmiemy pod
uwagę, że pomniki te tam tylko mogły powstawać, gdzie oprócz natural­
nego uzdolnienia mieszkańców i m ateryał odpowiedni znajdował się na
miejscu — że po za Europą i Afryką, de Saulcy napotykał je w dawnej
ziemi Chanaan i Moab, kapitan Irby w Palestynie, missjonarz jezuicki
Kohen w Arabii w blizkości Khaab, że w Indyach wschodnich całe prowincye są niemi jakby zasiane 2J), — gdzież wiec tu możność, aby naj­
drobniejszy z ludów lud Fenicki, mógł wykonać tak olbrzymie i tak sze­
roko rozstrzelone, prace?
Pomniki te przytem, charakteryzujące jeden lud, jedną cywilizacya —
będące niczem innem jak grobowcami i miejscami ofiar, mają drugi rząd
pomników równoległy i niejako dopełniający je — temi są phalbauty, terramary, wały i grodziska. Wyroby jednego i tego samego przemysłu ce­
ramicznego i bronzowniczego, wspólność ornamentacyj, symbolów i t p. je ­
dnakowo dwa te działy pomników charakteryzują. — Tu, ludy te żyły,
walczyły, pracowały ■
— tam oddawały cześć Najwyższemu i zmarłym
przodkom ; tu było forum, świątynia i grobowiec — tam ognisko do­
mowe.
Ze wszystkie palafity i terramary były dziełem jednego l u d u ; że
przemysł bronzowniczy wraz z tym ludem drogą lądową, drogą doliny
Dunaju i Dniepru ze Wschodu, a nie drogą handlu morskiego przeszedł
do Europy, tego dowiodły już liczne prace Bertranda 25), w części nols) Alex. Bertrand 1. c., Gabriel de Mortillet w Compte-rendu. Stockholm 1874,
p. 252.
1!l) Castelfranco : Sur la necropole de Golasecca w Compte-rendu. Stockliolm
1874. p. 388.
2l)) J. E. Wocel: Prawek zeme cesk e; Praga 1866, II p. 574.
21) Rocznik I Towarz. Nauk. w Toruniu art. p. G. Ossowskiego p. 1 5 — 46 i „Dwu­
tygodnik Naukowy z r. z. str. 60, 61.
2-) Wiadomości archeol. Warszawa 1873. Zeszyt III p. 16 i 18.
2:!) O grobach kamiennych na Podolu gal. p. Kirkora, w Mater. Ańtr.-Arch. Akad.
Um. Zeszyt I, p. 17.
2^) John Lubbock: Prehistorie Times. Roz. V.
2S) Archeologie celtiąiie et gauloise. Paris 1876.
1
we monumentalne dzieło Chantre’a 2D) broszury Pigo rin iego27) etc. —
Źe ludy palafitów a ludy dolmenów były jednym i tym samym ludem,
a do tego stale osiadłym, rolniczym, aryjskim ja k to liczne znaki svastiki już same dowodnie wykazują — staraliśmy się na innem miejscu
tego dow ieść28). — T u tylko dodamy, że taki zwolennik teoryi Nilssona
jak John Lubbock, co do pochodzenia pomników megalitycznych wyraża
się z wielką rezerwą i dozwala przypuszczać, że znajomość metalurgii od
Aryów wyjść m og ła; przyznaje bowiem (Roz. Y p. 121— 122 1. c.): że
na pomnikach niewątpliwie fenickich i nebrejskich, widzimy przeważnie
ornamenta ze zwierząt i roślin; tu niemal wyłącznie ze spiralnych i ge­
ometrycznych l i n i j ; że szczegół małości rękojeści u mieczów bronzowych
nie jest bynajmniej przekonywającym, gdyż Hindusi aryjscy i Egipcyanie
równie drobne mieli dłonie przy znacznym wzroście, — a dziś dodać mo­
żemy, że miecze te i narzędzia w grobowcach odnajdywane i nieraz do
prawdziwie lilipuckich rozmiarów dochodzące, były raczej sy m bo la m i,
oznakami władzy i stanu, niżeli za istotną broń służyły.
Tak więc widzimy, że pomniki archeologiczne nietylko nie potwier­
dzają, ale nawet stoją w zupełnej sprzeczności z teorya fenickich wpły­
wów; — niemniej wymownem jest archiwum języka. — Żaden poważny
lingwista w ję z y k a c h : angielskim, francuzkim lub skandynawskich nie
dopatrzy się śladu fenickiej pozostałości — co zresztą i Nilsson (p. 100
T. II nota) tem stara się wytłomaczyć, że i w samej Fenicyi język ten
zaginął bardzo wcześnie; n ie ’tak jednakże aby niemiał pozostawić śla­
dów mianowicie w mnóstwie imion własnych. — Nilsson (p. 109, T. I.
p. 60 T. II), a za nim John Lubbock (1. c. p. 67) nie wahają się nazw
miejscowości ja k : B a ł t y k , B e ł t , B e ł t e b e r g a , B a l s b e r g , B a l s h o g, B a l s f j o r d i w. in. wyprowadzać od semickiej nazwy bóstwa B a a l ;
pomijając tu że niektórzy filologowie wyprowadzają nazwę B a ł t y k od
łotewskiego wyrazu b a ł t o s biały — to jeśliby nazwy te istotnie miały po­
chodzić od nazwy bóstwa, to prawdopodobniej od B a l d e r a , B e l e n u s a, B e 1-b o g a którego kult istotnie tu miał miejsce, niżeli od semickiego
B a a l — pana, z którym prawdopodobnie tylko przypadkowe ma powino­
wactwo dźwięku.
Z językiem jak wiadomo, w ścisłym związku stoją myty i tradycye;
otóż jeżeli zwolennicy wpływów fenickich na północo-zachód Europy, na
polu lingwistycznym nie mogli szukać poparcia swej tezy, za to dział
mytów i tradycyj szerokie nasuwał im pole do dowolnych interpretacyj
•-----------*--------------»
2C) Age du bronze etc. Lyon 1 8 7 5 —-6, 3 vol. in 4°.
27) Le abitazioni lacustri di Peschiera; Eoma 1877 p. 15.
2S) Listy archeologiczne w „Wieku11 1 877/8. — Dwutygodnik naukowy.
♦
i wywodów. Mianowicie kult B a l d e r a - B e l e n u s a miał być zmienioną
tylko formą kultu Baala, a Sto Jańskie ognie na cześć tego bóstwa pa ­
lone, a tak samo przechowane w tradycyach ludu w Skandynawii, W iel­
kiej Brytanii, Belgii etc. jak i u nas — miałyby by być odbiciem wpły­
wów tych fenickich. — Ale nim ta teorya mogłaby z jakimkolwiek p ra ­
wdopodobieństwem liczyć na przyjęcie, należałoby wprzódy dowieść, że
my słowianie jesteśmy potomkami semitów, jakoteż Kymro-Wonetowie,
po których to tak liczne pozostały tradycye i pamiątki z naszemi tak po­
krewne — byli także semitami, a wielka księga ich praw, tradycyj, poezyi — E d d a , je st wytworem geniuszu semickiego.
Nie mogąc tu nad tą kwestyą dłużej się zatrzymywać, podajemy tu
tylko rezultaty mozolnych własnych studyj, mając nadzieję ścisłego wymotywowania ich na innem miejscu.
Druidyzm 29), ta jedna z najpierwotniejszych a zarazem najszlachet­
niejsza forma religijna przed Chrystyanizmem, który mylnie dotychczas
przyznawano ludom Keltyckim, tak jak Eddę najwyższy i najpoetyczniejszy wyraz tego kultu — Germanom, którzy mówiąc nawiasem nigdy nie
egzystowali, albowiem nazwa Germanii jak Gallii, Scytyi etc. jest czysto
geograficzną a nie etnologiczną 30) — druidyzm, tak związany nierozłącz­
nie z kamieniami druidycznemi — z dolmenami i t. p., w czem tradycya
zupełnie się nie myli — b y ł r e 1 i g i ą 1 u d ó w K i m r o - W e n e d y j s k i c h
c z y l i W e n d y j s k i c h 31).
Za podstawę służyła mu cześć przodków udealizowana i do dogmatu
nieśmiertelności ducha podniesiona; forma ta przeto jest wyższą od sza29) Patrz między innemi: Amad. Thierry „Histoire des Gaulois“. J. Micheleta
noty d. Igo T. Historyi Prancyi. Pierwszy tom Historyi Prancyi Henryka
Martin i inne jego pisma o starożytnościach Bretońskich. Tryady i podania
W. Brytanii (tłom. na fran. p. Proberta) — i porównaj je z starszą Eddą
skandynawską.
-30) Że w Gallii ludy różnej rassy i cywilizacyi zamieszkiwały, to widzimy wyraźnie
u Cezara B-G., lib. I §. 1. Al. Bertrand i Broca świeżo dowiedli różnicy
etnologicznej między G a l l a m i i K e l t a m i ; nazwa Gallów nie zdaje nam
się tu szczęśliwą, albowiem i Keltowie jako mieszkańcy Gallii są w rzeczy­
wistości Gallami; przeciwstawienie Kimrów i Keltów, co już Mich elet w wielu
ustępach wyraźnie zaznacza, zdaje nam się właściwszym. — Potomkowie tych
ludów Kimro-Bretońskich w ks. Wallii sami się do dziś dnia zowią K i m r y.
Podobnież w Germanii Tacyta, zamieszkiwali i Cymbrowie (Kimry) i Słowianie:
Wenedy, Lechy (Ligowie)jak tego p. Kętrzyński już dowiódł — obok Teutonów. W Scytyi według Herodata widzimy Scytów-pasterzy (turanów) i Scytów-rolników (aryów).
3I) Ze tu zwrócimy uwagę na jeden szczegół, że kult ten i pomniki wszędzie się
znajdują gdzie przebywali Kimrowie, a w okolicach, gdzie nigdzie przeciwnie
niema śladu Keltów, jak np. w Skandynawii, wyspie Rugii i t. p.
9
manizmu i zwykłej id o la tr y i32), a nieprzeszła była jeszcze w ten stan
artystycznego antropomorfizmu, jaki przedewszystkiem cechował religie
ludów klassycznych. Jeśli chcemy szukać analogij pojęć tego kultu, to
znajdujemy go w najbliższem pokrewieństwie z pierwotnem brahmanizmem
jak go najstarsze księgi W e d a nam przedstawiają, z kultem starożytnych
Chaldeów (aryjskich), z kultem Daktylów Idejskich. K u lt Baldera, Belenusa, Bel-boga, który je s t niczem innem jak kultem słońca, jego doda­
tniej, produkcyjnej działalności — je s t jednym z wyrazów tej formy re­
ligijnej. Druidyzm, jako forma religijna, wszędzie gdzie się znajdują po­
mniki megalityczne musiał być niegdyś obserwowany; jeżeli zaś pomiędzy
kultem semickim a aryjskim druidyzmem, są pewne powinowactwa myśli
i mytów, to jak zobaczymy niżej, mogło to nastąpić tylko w kierunku
wbrew przeciwnym, t . xj. że semici od aryów mytów tych mogli tylko za­
pożyczyć.
Pomimo jednakże błędnego jak widzimy założenia Nilssona, trudno
nie uznać ważności dla nauki tej pracy uczonego Skandynawskiego. R e­
zultaty mozolnych jego studyów porównawczych, jak pomników megali­
tycznych północy z pomnikami Pelazgijskiemi i Etruskiemi (p. 33, 64, II),
z tak zwanemi murami cyklopów, z ruinami i grotami wysp Gozzo i Malty, —
z drugićj strony, mytów Baldera z mytami i tradycyami wschodu — sta­
wiają d y le m m a t: albo trzeba uznać wbrew prawdopodobieństwu, wbrew
wszelkim faktom i danym naukowym, że wszystkie te pomniki są dziełem
fenickich semitów, że Pelazgowie i Etruskowie — jakto od czasów PetitRadela 33) wielu uczonych uznawało — byli Fenicyanami, że całą Europę
zaludniały kolonie tego liliputowego kraiku, o 3 milach maximum szero­
kości a do 30 długości, wyrównywającego mniej więcej naszemu powia­
towi, — albo też ze względu na wspólność myśli przewodniej, ornamentacyi, symbolów, odnajdywanych zabytków — uważać wszystkie te po­
mniki za dzieła ras aryjskich, z uwzględnieniem naturalnie odmian i stopni
rozwoju — za zdobycze ducha pojedyńczych plemion wielkiej rodziny
aryjskiej. My woleliśmy wybrać tę drugą alternatywę.
Tak na podstawie pomnikowego dzieła Nilssona, wyprowadziwszy
wbrew przeciwne wnioski założeniu autora — nie mamy wiele co do do­
dania o drugiem ważniejszem dziele traktującem ten sam przedmiot —
o dziele Rougemonta, którego ty tu ł sam już wskazuje założenie i kieru­
nek. Bronzy i bursztyn są tu także główną podwaliną do wysnucia tej
32) Patrz: John Lubbocka „Początki cywilizacyi," Eoz. Religia i Herberta Spen­
cera: „The origin of Animal Worship" w trzecim tomie: Essays scientific
etc. Londyn 1874 r.
33) „Monuments cyclopeśns“ p. 12.
•
10
,
ryzykownej hypotezy. Z tą różnicą, że Rougemont dla handlu bursztynem
nakreśla jakkolwiek niezbyt ścisłe i bardziej fonetycznemi względami błę­
dnie nieraz kierowany, drogi lądowe lub rzeczne, a nie m o rsk ie ; między
innemi zaś układa i chronologiczną tabelę tego handlu. Jeśli pomijając
hypotezę fenicką, zasługą jest Rougemonta, że bardziej wyrozumiał drogi
te handlu bursztynem, to niemniej takie oKreślenia jak „z Rugii przez
Polskę do Carnuntum11 niebyły dla nauki d ostateczne; gruntowna i wy­
czerpująca praca p. Sadowskiego, dopiero krytycznie drogi te nam wy­
świetliła.
Nim opuścimy północo-zachód Europy i mniemany wpływ Fenicyan
na kraje te, musimy tu zrobić jeszcze jedną uwagę. Ze przy braku wszel­
kich śladów obszernego handlu Fenicyan na Atlantyku i morzach północ­
nych, nawet przypuszczenie podobne uważamy za niemożliwe do przj^jęcia,
opieramy się na tem, że od najdawniejszych trudnych do oznaczenia ści­
śle czasów, była tam inna morska potęga, która w stanie swego rozkwitu,
nie byłaby pozwoliła wydrzeć sobie handlu i przewagi na północnych tych
morzach. Pomijając tu bypotetyczną rzeczpospolite Winetę i bynajmniej
nie hypotetycznych siedem miast Wendyjskich, które w historycznych cza­
sach dały początek późniejszej Hanzie niemieckiej 34) — lecz których po­
czątek i czas najwyższego rozwoju, nie da się ściśle określić, — w naj­
dawniejszych czasach jak historya pewna sięga, w czasach zetknięcia się
za Cezara kultury rzymskiej z kulturą ludów północy, widzimy tę ostat­
nią w chwilach już upadku, dezorganizacyi, a przypomnijmy sobie to co
Mommsen 35) streszczający podania starożytnych autorów, w krótkich sło­
wach o potędze morskiej ludów tych powiada.
„W edług wszelkiego prawdopodobieństwa Celtowie (winno być Kym ro-W enetow ie)36) nie tylko są tym narodem, który najpierwej po oceanie
Atlantyckim regularnie żeglował, lecz nadto u nich znajdujemy sztukę
budowania okrętów i kierowania niemi do wysokiego stopnia doprowadzo­
ną. Żegluga ludów z nad morza Śródziemnego, jak tego właściwość wód
po których żeglowały wymagała, długo bardzo trzymała się wiosła. W o­
jenne statki F e n i c y a n , H e l l e n ó w i R z y m i a n po wszystkie czasy
były tylko galerami wiosłowemi, na których żagla używano tylko jako
przydatkowe wzmocnienie wiosła; okręty handlowe jedynie w epoce roz­
winiętej starożytnej cywilizacyi były właściwemi statkami żaglowemi, Gal34) Fortiński: Siedm miast Wendyjskich i wpływ ich na wytworzenie się Hanzy;
w wydawnictwach uniwersytetu Kijowskiego 1876 r.
35) Historya Ezymska Tom IV w tłom. polskiem.
30) Keltowie galijscy choćby z tego względu, że odsunięci byli od morza i zajmo­
wali środkowe, górzyste okolice Gallii jak np. Auwernyę etc. nie mogli byli
wyrobić w sobie instynktów żeglarskich.
11
Iowie przeciwnie, używali wprawdzie na kanale za czasów Cezara pewnego
rodzaju skórzanych przenośnych czółen 37) , które wistocie swojej zdaje
się były czółnami wiosłowemi, ale na zachodnim wybrzeżu Gallii: Santonowie, Pikty, a n a d e w s z y s t k o W e n e t o w i e , żeglowali w wielkich
okrętach, naturalnie niezgrabnie zbudowanych, którym ruch nie wiosła
nadawały, ale skórzane żagle, a opatrzone były w kotwice na łańcuchach
żelaznych, używali zaś ich nietylko do stosunków handlowych z Brytanią,
ale nawet i w potyczkach morskich. T u w i ę c s p o t y k a m y n i e t y l ­
k o n aj p i e r w ej ż e g l u g ę n a o t w a r t y m o c e a n i e , a l e n a d t o
t u n a j p i e r w e j o k r ę t ż a g l o wy zaj ął mi e j s c e s t a t k u wio­
słowego — postęp, z którego naturalnie upadająca czyn­
ność s t a r o ż y t n e g o ś w i a t a k o r z y s t a ć nie umi a ł a , i któ­
r e g o t r u d n e do p o j ę c i a r e z u l t a t y o s i ą g a ć z w o l n a z a c z y ­
na n a s z o d m ł o d z o n y p e r y o d kul t ur y. *
Wprawdzie możnaby zrobić zarzut, jakoby przybrzeżna żegluga fenicka, którą zwykle odnoszą do tak zdumiewająco odległych czasów —
o wiele wyprzedzić mogła wydoskonaloną względnie żeglugę K y m ro -W e ­
netów. — Na to odpowiemy: że żegluga tych ostatnich, której postęp w y­
mogami głębokich i burzliwych mórz północnych był uwarunkowany, da­
tuje od czasu przybycia Kymro-Wenetów w te kraje, od czasów zaludnie­
nia przez nich Wielkiej Brytanii, co wskazywałoby już na rozwiniętą że­
glugę, od czasów jak stoją na wszystkich tych wybrzeżach pomniki m e ­
galityczne tak widocznie z żeglugą tą sprzężone — a więc od czasów
poprzedzających osiedlenie się Semitów fenickich nawet w własnym pier­
wotnym kraju, w ziemi Kanaan, gdzie też same pomniki i ślady tej samej
cywilizacyi przed nimi odnajdujemy. Zobaczymy niżej że również przesą­
dem naukowym je s t uważanie Fenicyan jako najdawniejszy żeglarski naród
nawet na pobrzeżach morza Śródziemnego.
Ze ta tak względnie wysoko posunięta żegluga, nie była włąściwa
jedynie mieszkańcom nadbrzeży A tla n ty k u : Armoryki-W andei i W . B ry­
tanii, ale potęga ta morska rozciągała się i na morza północy, świadczą
olbrzymie rzeźby pokrywające całe skały Skandynawii: w Bohuslan, Ostergotlandyi, Scami, w Blekinge, Dalslandyi, Vermlandyi, Uplańdyi, w nie­
których okolicach Norwegii 3S) t. j. wszędzie gdzie przybrzeżne skały do­
zwalały na tego rodzaju pismo obrazowe. W zdumiewających starożytno­
3‘) Takie same skórzane czółna odnajdujemy i w Chaldei o których Herodot (1, 194)
jako kursujących po wodach Eufratu wspomina; patrz także Nilsson 1. c.
ir p. 1 7 — 18.
3S) Oscar Montelius: Sur les sculptures de rochers de la Suede; oraz N. G. Bruzeliu s: Sur des rochers sculptes decouverts en Scanie, w Iszym Tom.
Compte-rendu de la 7me session, Stockholm. 1874 r.
12
ścią tych pomnikach, upamiętniających — trudno się pomylić — jakieś
potężne fakty dziejowe z czasów poprzedzających prawdopodobnie wykształcenie się run północnych, przedewszystkiem uderzają odwzorowane całe
gromady okrętów z ich załogami — zbudowanych o ile nawet niedokła­
dny rysunek daje wyobrażenie, w sposób wyżej opisany, opatrzonych
w środku masztami jak w Jarrestad 39) i t. p. o przodach i tyłach okrę­
tów odmiennych, jak nam Cezar (Bell.-Gall. III) okręty Wenetów opisuje,
a przeto tak różnych od statków wikingów i innych drużyn normandzkich, któ­
rych kształty, torfowiska w Nydam w Szlezwigu, tumulus w Tune w Norwe­
gii 40), oraz wizerunki na niektórych kamieniach jak w Haggeby 41) w Uplandyi i niektórych monetach współczesnych 42), tak dokładnie nam prze­
chowały.
Rzeźby te, nie ulega najmniejszej wątpliwości, należą do tak zwanej
epoki bronzu t. j. epoki, która przedewszystkiem charakteryzuje się obfi­
tością wyrobów tego przemysłu, co nie wyłącza jednakże użycia jednocze­
snego kamienia szlifowanego i żelaza 43). Rzeźbione miecze bronzowe na
tych skałach z jednej strony, a grawirowane też same okręty na niektó­
rych brzytwach i nożach bronzowych 44), jużby same były dostatecznemi
do utwierdzenia nas w tem przekonaniu. Znajdujemy i tu owe piękne
spiralne, koła z krzyżami i inne symbole religijne, wskazujące na jeden
lud, jedne cywilizacya z epoką bronzów, ludami palafitów. Co więcej —
odnajdujemy te same rzeźby na niektórych pomnikach megalitycznych,
ja k zwierzchnich pokryciach dolmenów np. w Herrestrup w Z e la n d y i45), na
niektórych dolmenach Bretanii 4e), a także jak wyżej widzieliśmy na mo­
numencie w Kivik, Villafara, na słynnym rogu bronzowym z W ism aru
w Meklemburgii 47), na skałach i grotach Szkocyi, I r l a n d y i4S), Belgii,
Erancyi, a nawet w Szwajcaryi i Alp Włoskich, jak w okolicach Laghi
39) Tam ie: Fig. I p. 47 9 .
40) Engelhardt: Nydam Mosefund pl. I. — Montelius: La Suóde prehistoricjue
flg. 81.
41) Compte-rendu Stockholm fig. 10 p. 459.
42) Jak srebrnej monecie z Blekinge: Atlas de 1’archeologie du Nord (Copenhague, 1857) — fig. 155.
43) Patrz: dzieła Hostmanna i nasze „Listy archeologiczne" w „Wieku“.
44) Fig. 6, p. 456 i fig. 14, 15 p. 471 w Compte-rendu. Stock. T. I.
45) Compte-rendu. Stock. fig. 21, p. 465 T. I.
4e) Tamże fig. 34, p. 474 T. I. — Fergusson: Rude stone monuments in all countries, p. 3 6 1 — 365.
47) Compte-rendu. Stockholm fig. 16, p. 462 T. I.
48) Fergusson 1. c. p. 157, 2 0 6 — 223.
49) Compte-rendu. Stockholm. p. 473. Sprawozdanie z posiedź. „Acad. des Inscriptions et Belles-Lettres“ 26 Octobre 1877. — Materiaux etc. z r. 1878.
13
delle Meraviglie, okolicach Mentony 40) i t. p. Naturalnie, w miarę jak miej­
sca te oddalone są od brzegów morskich, wyobrażenia okrętów giną a wy­
stępują tylko miecze, ludzie uzbrojeni najczęściej w siekierki (celty), koła
współśrodkowe lub z krzyżami (cercie crucifere), linie spiralne etc.
Spotykamy więc tu znowu współczesność i tożsamość tak zwanej
epoki bronzu z cywilizacya ludów dolmenów.
Same te jedyne i niezrównane napisy obrazowe, nawet obecnie przed
ostatecznym ich odcyfrowaniem, dają nam już dostateczne wyobrażenie
0 kulturze tych ludów. Były to ludy rolnicze, gdyż trafiają się pługi
1 woły w zaprzęgu, znały użycie konia pod wierzch i do zaprzęgu, widzi­
my tu owe charakterystyczne wozy wojenne o dwóch kołach, ludy te nie
lękały się morza, i mogły bardziej niż który inny zapuszczać się na od­
ległe głębiny. Rzeźby te także uprzytomniają nam ich obrzędy i ofiary
publiczne 50).
Zdaje nam się zbytecznem po tem cośmy wyżej mówili i przy udo­
wodnionej niedostateczności żeglugi fenickiej, odpierać hypotezę, według
której ciż sami Fenicyanie, mieliby pozostawić pomniki i ślady swej kul­
tury aż w młodzieńczej Ameryce.
P. Morlot między innymi, na podstawie niektórych zabytków arche­
ologicznych, a mianowicie szklannych pereł jakie w amerykańskich kur­
hanach odnajdywał — stara się udowodnić te wpływy 51). Ze ślady wyż­
szej kultury i wpływów obcych, widoczne są w całym basenie rzeki Mis­
sisipi, a zdaje się także w Meksyku i Peru — to nie ulega wątpliwości.
Pomniki tu odnajdywane, nader liczne, rodzaj ornamentacyj, symbole
i tradycye religijne na to naprowadzają. Nawet niespecyalista jak Tocąueville w każdym razie głęboki myśliciel, uderzony był temiż śladami wyż­
szej kultury, i poświęcił w swem dziele temu przedmiotowi kilka wymo­
wnych ustępów 52). Prace późniejsze archeologów jak Schoolkraffa, Dra
Wilsona, pp. Sąuier and Davis, John Lubbocka, J . Southalla, niewiele
co więcej światła na pochodzenie tych pomników rzuciły. W każdym r a ­
zie jest p e w n e m : że w odległej starożytności „wielkie doliny rzeczne Zje­
dnoczonych stanów, znacznie gęściej zaludnionemi być m u sia ły ', że rol­
nictwo na szeroką skalę było tu niegdyś prowadzone, co u dzisiejszych
Indyan niema miejsca, „że dzisiejsi Indyanie o tych pomnikach niemogą
nam dostarczyć żadnego podania, jakkolwiek wielką czcią je otaczają,” że
w wielu względach pomniki te przypominają niektóre zachodniój Europy,
że w końcu znaleziono tam ślady napisów na skałach, w których nie­
60) Patrz opis rzeźb na monumencie w Kmk u Nilssona 1. c. T. I.
M) Cytowany u John Lubbocka: Prehistorie Times tłom. niem. p. 66. T. I.
52) Tocqueville: De la democratie en Ameriąue, Paris 1868 r. we wstępie.
14
którzy dopatrywali podobieństwa do run lub alfabetów starożytnego świa­
ta etc. etc.
Nieprzesądzając jeduakże, jakie mogłyby to być wpływy — możemy
stanowczo zaprzeczyć, aby były fenickie.
Przechodzimy do drugiego działu naszej rozprawy — do istotnych
a zdumiewających lubo ograniczonych do swych rzeczywistych rozmiarów —
wpływów i działalności Fenicyan — popartych ich autentycznemi pomni­
kami archeologicznemi i dowodami historycznemi.
Ponieważ peryod ten należy do pewnej, wyświetlonej już historyi,
krótko więc tu nad nim zatrzymamy się, odsyłając sz. czytelnika do dzieł
specyalnych, — nie możemy jednakże pominąć przytoczenia paru uwag,
które autorowie najbardziej przychylni wielkości i wpływom kultury feni­
ckiej, sami nam nastręczają.
Movers największa powaga w rzeczach tyczących sie przeszłości fe­
nickiej, p r z y z n aje53) — że najdawniejsze podania o h i s t o r y i i s t o t n e j
F e n i c y a n , rozpoczynają się z osiedleniem w ziemi Chanaan Hebrejczyków. Biblia jak pod wielu względami, tak i tu je st najstarożytniejszym
dokumentem historycznym. Pomniki archeologiczne samych Fenicyan nie
sięgają tak daleko. Wielki napis Meza albo Mescha króla Moab, najstarożytniejszy jaki dotychczas odnaleziono już nie fenicki, ale w ogóle semi­
cki, i napis na wagach bronzowych w formie lwa znaleziony w Nimroud,
uczeni paleografowie odnoszą ogólnie do IX wieku prz. Chr. 54). Biblijna
więc wiadomość o stosunkach przyjacielskich królów Dawida i Salomona
z Hiramem królem Tyru i dwa te napisy, to najdalsze kresy do jakich
sięga historya Fenicyan, jeśli nie będziemy się starali wtłaczać forsownie
w ramy historyi, mytów i różnorodnych podań i tradycyj, wątpliwego po­
chodzenia, a z drugiej lub trzeciej ręki nas doszłych — któremi mniej
więcej każdy naród stara się swoją przeszłość ubarwić 55).
Między pojawieniem się jednakże Fenicyan na arenie dziejów, mię­
dzy osiedleniem się ich w ziemi Chanaan, a rozwiniętą już ich działal­
nością na wybrzeżach morza Śródziemnego mianowicie, upływa znakomity
jeszcze przedział czasu. Badania paleograficzne i numizmatyczne które
od czasów wielkiego dzieła Geseniusa 56), energicznie były posuwane da­
53) E. u. G. p. 334.
54) Patrz: LTnscription de Diban p. Cli. Bruston (Journal Asiatiąue, VII serie
tome Ier) oraz Manry 1. c.
55) Napisy o wiele starsze egipskie odnoszą się do pierwotnych Kananejczyków =
Filistyńczyków, a nie do Fenicyan.
60) E. G-esenius: Monumenta phoenicia; Leipzig 1857.
15
lej przez takich pierwszorzędnych orientalistów ja k : ks. de Luynes, de
Saulcy, Mank, Ewald, D e V ogne, Judas, Renan, Er. Lenormant i num i­
zmatyków ja k : Y aillant, N oris, Frohlich, Eckhe], M ionnet, M uller, że tu
pominiemy w ielu innych, których w yliczenie sam ych dzieł i podanie naj­
treściwszych rezultatów tych badań, jużby przechodziło zakres naszej roz­
prawy — pozwalają na podstaw ie licznie odnajdywanych m onet, gem , na­
grobnych i wotywnych napisów — śledzić za rozwojem ję z y k a , m ytów
religijnych, olbrzymią działalnością handlową, za istotnem i faktami h isto ­
ryi fenickiój.
N apisy te, które jak np. m onet nie przechodzą IV w. przed Cbr.,
których najmniej odnaleziono w samej F enicyi, gdzie kultura fenicka tak
wcześnie zastąpioną została przez grecką — więcej zaś daleko na wyspie
Cyprze, M alcie, Sycylii, Sardynii, północnej Afryce m ianowicie w okoli­
cach dawnej Kartaginy, a także w Algierze, N u m id y i57) i t . p. — niektóre
pisane podwójnym językiem greckim i fenickim , jak na m onecie z w yspy
Malty, lub fenickim i libijskim jak napis z T ugga — potwierdzają w zu­
pełności trzeźwe zapatrywania historyków Moversa i M om m sen a; stw ier­
dzają fakt, że bądź co bądź, Fenicyanie są w spółczesnym i Greków, E trus­
ków i Rzymian, a więc i kultura ich o wiele wyprzedzać kulturę tych
ostatnich nie może, i nie ma żadnych podstaw aby żeglugę ich odnosić
o cale tysiącolecia w ty ł. Dopióro najnowsze dzieła orientalistów, m iano­
wicie Fr. Lenormanta, D e V ogue, Maspero, a nawet egyptologa BrugschB ey’a tak niesłychanie spotęgow ały i cofnęły epokę rozwoju tój działal­
ności historycznej Fenicyan, dając przez to powód do najhazardowniejszycb teoryj. W dalszym ciągu mówiąc o początkach cyw ylizacyi fenickiej,
będziemy m ieli sposobność zastanowienia się, na czem to tak olbrzymie
nieporozumienie polega.
Lubo wiadomem jest, dość wczesne, w historycznych tych już cza­
sach, pojawienie się na wschodnich wybrzeżach morza Śródziem nego i m.
Egejskiego, faktoryj nadmorskich fenickich (a bynajmniej nie kolonij jak to
wielu dotychczas sądzi) jak np. na w yspie Cyprze, Krecie, w Egipcie etc.,
zkąd m łodzieńcza działalność Greków następnie ich wyrugowała — a na­
w et i w odleglejszych stronach morza Śródziemnego jak Libii i H iszpanii —
to przecież nie mniej nie ulega wątpliwości, że faktorye te fenickie jedynie
„dla handlu z krajowcami zakładane* uprzedziły osady innych ludów,
mających w łasną kulturę, a bynajmniej nie znajdujących się jakoby w epo­
ce kamienia t. j. w stadyum niżsiem od dzisiejszych dzikich jak to się L enormantowi 58) podoba twierdzić. Badania archeologiczne wszędzie w tych
57) Muller: Numismatiąue de 1’ancienne Afriąue.
58) Manuel d’histoire ancienne. T. III. p. 23 i 1 0 5 — 107.
16
miejscowościach stwierdzają bytność wcześniejszych osad aryjskich i wy­
krywają ślady o wiele wcześniejszej kultury. Na wyspie Cypr np. „przed
Sydończykami — mówi Movers (E. u. GL p. 348) — osiedlone były ple­
miona Chityjczyków i Hamatów (Chittier und Hamathaer) od których dwa
miasta Citium i Amathus początek swój wzięły” , a które lubo są Chananejskiego pochodzenia, zobaczymy że nie mają nic wspólnego l Fenicyan a m i ; z wyspy Cypru mieli także pochodzić Filistyńczykowie s9) których
bezsprzecznie nawet Lenormant i Maspero uważają za Aryów, narażając
się przeto na sprzeczność z sobą, bo raz tak nizko stawiając kulturę tych
ludów europejskich, z drugiej strony muszą przyznać, wielką przewagę na
lądzie i morzu Filistyńczyków i innych pobratymczych im ludów aryj­
skich 00).
Nie wszędzie jednakże wpływ ten Fenicyan — dość zawsze wczesny
jak na historyczne już czasy — sięgał nawet na nadbrzeżach morza Śród­
ziemnego. Mommsen np. tw ie rd z i: 61) że wpływ Fenicyan na Italią był
późniejszym od wpływu Greków, „że grecka żegluga dosyć wcześnie za­
kwitła, aby mogła wyprzedzić Fenicyan w opłynięciu tak Adryatyckiego
jak i Tyrreńskiego morza. “ Nawet początek „jedynej punickiej faktoryi
przy Caere, której pamiątka utrzymała się częścią w nazwisku małej mie­
ściny na brzegu Caeri - Punicum*, Mommsen wyjaśnia późniejszemi zwią­
zkami z Kartaginą.
Dawniejsze te osady fenickie, które jak już wyżej wspominaliśmy,
a co już Tucidides w rzeczywistym ich świetle przedstawił — były tylko
kupieckiemi faktoryami, nie mają nawet tej doniosłości, aby były wielkiemi centrami handlowemi, — handel ten początkowo, jakto niżej na pod­
stawie dzieła Mowersa e2) zobaczymy, był czystym „kram arstwem “, statki
ładowne przybywały do brzegów i dopóty stały, dopóki towar nie został
rozprzedany lub raczej wymieniony na miejscowe produkta. W tych wa­
runkach nic przeto dziwnego, że tak mało mamy śladów istotnych, tego
początkowego peryodu działalności Fenicyan.
Grecy poczuwszy się dość wcześnie na siłach współzawodniczenia
z tem bezsilnem kupiectwem — przy świeżej, młodzieńczej swej energii
i ruchliwości, w krótkim czasie potrafili ze wszystkich tych'w sch od nich
wybrzeży, wyrugować owe f a k t o r y e f e n i c k i e i zastąpić je s w o j e 6P) Lenormant, 1. c. T. III p. 41, 50. — Maspero 1. c. p. 300. — H itzig: Urgeschichte und Mythologie der Pliilistacer, p. 14.
eo) Patrz objaśnienia Lenormanta do płaskorzeźb z Medinet-Abu T. I. p. 437
i następne, oraz T. III p. 5 0 — 51. — Maspero. Ch. V I: Les grandes migrations maritimes.
61) H. Rzymska I p. 110.
62) Phón. 2 Bd. 2. Buch. Cap. 2 . : Colonial mythen i w E. u. 6. §. 5 Colonien.
mi k o l o n i a m i . Szybki ten rezultat należy w znacznej zapewne części
przypisać właśnie przewadze systemu kolonizacyjnego Greków, nad czysto
handlowemi, wyzyskującemi stosunkami Fenicyan. Systemy te wypływały
nie tak może z instynktów samych ras, jak z przeludnienia Grecyi, a wzglę­
dnej małości rassy fenickiej. Dopiero pod wpływem tej-to energicznej
emulacyi swej współzawodniczki na morzu — Fenicyanie, zmuszeni ustą­
pić ze wszystkich tycb wybrzeży morza Egejskiego i wschodnich morza
Śródziemnego, przenieśli wagę swej potęgi morskiej na zachód, skoncen­
trowali swe siły, a ubezpieczywszy się w tak dogodnem stanowisku jak
Kartagina, nie będąc już narażeni, ani na ciągłe zdobywcze wyprawy po ­
tentatów azyatyckich, ani niepokojeni blizkiem sąsiedztwem ruchliwćj i zbyt
potężnej już Grecyi — opanowawszy w okół znaczne przestrzenie kraju,
ze zbitą, czynną, równie lub wyżej ucywilizowaną ludnością aryjską 63)
w nader przyjaznych warunkach co do rolnictwa pozostającą — faktorye
kupieckie, zmienili w potężne, militarne i rolnicze państwo Fenicko-Libijskie, mogące walczyć o lepsze z najpotężniejszem państwem starożytno­
ści — Romą.
Kartagińczykowie znalazłszy przytem szczęśliwym trafem i przez
wzajemne zrozumienie własnego interesu, sprzymierzeńców w Italii, prze­
ciwko zagrażającej monopolem bandlu między wschodem i zachodem po­
tędze morskiej Greków i ich kolonizacyjnym instynktom — w Etruskach,
ścisłemu przymierzu z tymiż, zawdzięczać mogą późniejsze rozwielmożenie się na wodach zachodnich morza Śródziemnego.
Koalicya ta Etrusków i Kartagińczyków 64) przeciwko Grekom i Latynom, zakończyła się jednakże jednoczesnym pogromem jednych i drugich
pod Salamis i Himerą (480 przed Chr.), w skutek którego nastąpił zu­
pełny upadek panowania Etrusków na morzu, a Kartagina na własne
siły jedynie liczyć mogła. — E trurya i jej morska potęga dostała się
następnie ja k wiadomo w spadku zjednoczonej zaborczym geniuszem Romy,
Italii, a z sprzymierzeńca, ujrzeli wkrótce Kartagińczykowie w niej najza­
ciętszego swego współzawodnika — który bytowi jej koniec położył.
W całym tym peryodzie istotnie historycznym Fenicyan, górującym
faktem jest współzawodnictwo tak w handlu jak i żegludze na wodach
marża Śródziemnego, z jednej strony Fenicyan i Greków, z drugiej K a r­
taginy i Rzymu.
Na tym krótkim rysie musimy ograniczyć się, nie mając zamiaru
pisania historyi Fenicyan, ale śledzenie wpływów ich kultury.
Otóż wpływy te mogłyby być dw ojakie: w dziedzinie intellektualnej
c3) Lenormant T. III, p. 153 i wstępne; Maspero Cli. VI.
®4) Mommsen 1. c. T. I Roz.'IV.
2
t. j. nauki, sztuki i pojęć religijnych, lub w dziedzinie ekonomii społe­
cznej — rolnictwie, przemyśle i handlu.
Co do pierwszego: żadne pomuiki uczoności fenickiej nas nie do­
szły. — Wiemy dziś co mamy sądzić o mniemanćj uczoności świata sta­
rożytnego, o owych hermetycznych księgach Egiptu 05), o uczoności M a­
gów , Chaldejczyków itp. — Ale przynajmniej cywilizacya Chaldejska
i Egipska, że tu wspomnimy tylko najbliższe, oprócz wielkiej tradycyi
uczoności, pozostawiły istotne ślady niektórych nad wiek swój posunię­
tych postępów i wynalazków. Ze tu wspomnimy np. chaldejski peryod
astronomiczny „Saros,* zwany dziś peryodem Halley'a, a przez Suidasa
uznany jako początku chaldejskiego.
Takich śladów napróżnobyśmy
u Fenicyan sz uka li; cała ich umiejętność astronomiczna wzięta była żyw­
cem z Chaldei °6). — Wprawdzie przyznawany im wynalazek pisma (alfa­
betu) — tego najżywotniejszego organu rozbudzania i rozpowszechniania
myśli — bardzoby przemawiał za ich zdobyczami intellektualnemi; — ale
niżej zobaczymy co o tym wynalazku sądzić należy.
W kwestyach tradycyj i pojęć religijnych — Fenicyanie nie wznieśli
się do podobnie wzniosłej koncepcyi jak m ozaizm ; nie zdobyli się na
ową księgę nad księgami, którą ludzkość cała do dziś dnia — obok aureoli
religijnej jaka ją otacza — uważa za niewyczerpane, najstarożytniejsze
i najpoważniejsze ź ró d ło : tradycyj, praw, obyczajów, historyi ludzkości —
a która na wieki pobratymcom Fenicyan, jedno z pierwszych miejsc w hi­
storyi rozwoju cywilizacyi, zapewni.
Nie służyłoby im tu za wymówkę, jakoby dzieła te nauki lub n a ­
tchnienia — wśród przeciwności losu, zaginąć mogły.
Wszakże chyba
żaden naród w świecie bardziej wypróbowanym przez losy nie był — jak
Hebrejczykowie; mimo to swój wielki pomnik duchowy zdołali ocalić. —
Los Fenicyan aż do ostatecznych zapasów Kartaginy z Rzymem, nie był
tak nieprzyjazny ; owszem, oni to cały ciężar żelaznej swej prawicy, swego
wyzyskującego, kupieckiego charakteru, wszystkim ludom nadbrzeży m.
Śródziemnego uczuć dali, którym, przy wrodzonej swojei semickiej, aramejskiej giętkości i sprycie, potrafili choć drobni liczbą, narzucić swoją
przewagą 67). Jeśli na jednem miejscu doznawali porażek i silniejszym
organizacyom społecznym ustępować musieli — to na podobieństwo owej
bajecznej hydry Lernejskiej, na innych punktach odrastały im g ło w y ; po°5) Patrz bogatą literaturę tyczącą się tak zwanej Księgi śmierci (Todtenbuch)
oraz o literaturze naukowój, Brugsch-Beya: Etudes sur un papyrus medical de Berlin. Leipzig, 1853. — Cliabas: Melanges e'gyptologiques, t. I.
6C) Movers: Literatura, nauki.
67) Dość tu przytoczyć rozliczne sprzysięźenia i bunty, które wskutek nieludzkiego
postępowania z niższemi klasami i niewolnikami, w samym Tyrze i Karta-
19
siadając zaś taką liczbę etapów (emporiów), a następnie i kolonii, zawsze
w którejś mogliby byli przechować dzieła i twory swego ducha.
Przechowane nam przez starożytnych autorów nieliczne wprawdzie
fragmenta, teogonii, kosmogonii i mniemanych tradycyj Fenicyan — całej
tej bogatej niegdyś podobno, literatury hieratycznej, duchownej, potwier­
dzają w zupełności to ubóstwo, brak wszelkiej oryginalności twórczego
ducha Fenicyan. Tradycye te bowiem i myty, jak to przez samo poró­
wnanie ich, z jednej strony z istotnemi kreacyami geniuszu semickiego,
z drugiej — z tradycyami i mytami Aryów, w y n ik a: niczem mniej nie są
jak tradycyami Semitów fenickich.
Jeślibyśmy nawet zdołali oczyścić je od różnorodnych napływowych
elementów — od późniejszych przyrflieszek greko-aleksandryjskich, ja k np.
z czasów tłómaczenia ich, a w części i autorstwa Philona z Byblos (II
w. po Chr.) — to nawet tak jak same tradycye te podają — nie odno­
szą się one do istotnej przeszłości Fenicyan, ale do postaci mytycznych
jak: Taaut-Hermes, Herakles, siedmiu Kabirów i t. p., zkądinnąd zadobytych; do cywilizacyi której spadkobiercami jedynie Semici ci byli, do
prastarćj przeszłości miast Byblos i Berytu, tj. plemion Griblitckich, tak
różnych pod każdym względem z późniejszymi panami Sydonu i Tyru 6S).
Cała ta tak zwana duchowno-religijna literatura, o ile na podobnych
misteryach z drugiej lub trzeciej ręki nas doszłych, polegać można, zwią­
zana była z przeszłością prastarych miast Giblitckich, z ich mytami i t r a ­
dycyami, a nawet dzieła jedynego autora fenickiego którego imie jakkol­
wiek zamglone, przeszło do potomności — Sanchoniatoua z Berytu, zwią­
zane są nierozdzielnie z całą tą hieratyczną, giblicką literaturą.
Niżej zobaczymy, że cała tajemnicza mądrość Kabirów, do których
rzędu i Taaut-H erm es należy — nie jest bynajmniej semickiego pocho­
dzenia.
Jeżeli w kwestyi, własnych, oryginalnych pojęć religijnych Fenicyan,
poradzimy się tego — co ja k John Lubbock i Max Muller wykazali, najlepszem je st kryterium — ducha ich języka, geniuszu rasy, to pokazuje
się, że nie mogli oni to wpływać na wyrobienie owego przedziwnego cyklu
mytów ja k : Baldera-Belemisa-słońca, Heraklesa-Melkarta, H erm esa-Thota
ginie miały miejsce; oraz w chwilach przewagi militarnej Kartaginy na
nadbrzeżach m. Śródziemnego, system przerzucania całemi masami ple­
mion: Libijczyków do Iberjń, Sardynii i t. p., mieszkańców tychże znowu
do Afryki, a wszystko w celach utrzymania swojej przewagi, dzielenia
i mieszania aby panować, aby zamaskować swoją liczebną małość, co jeśli
nie daje dowodów moralnej wyższości, to zawsze dziwnego sprytu i umie­
jętności wyzyskiwania tych licznych, lecz mniej silnie zorganizowanych ludów.
P atrz: Movers, Phon. 2 Bd. 2 Buch. Cap. 1 i w E. u. (1. §. 5. Colonien.
68) Movers: różne ustęjjy o przeszłości, tradycyach i uzdolnieniu Giblitczyków
2*
20
Weuus-Astarty, kultu Kabirów itp., które im dotychczas przyznawano,
i od których to Aryowie greccy i latyńscy mieliby je zadobyć.
Wszelka mytologia, jak tego genialnie dowiódł Max-Miiller J e s t
naturalnym wynikiem, koniecznością nierozłączną natury samej mowy —
jest zasłoną rzuconą przez niedokładność mowy na myśl. “
„Nie można nie być uderzonym — powiada znów John Lubbock —
tą wybitną różnicą jaka istnieje między religiami aryjskiemi i seinickiemi.
Wszystkie rasy aryjskie mają mytologia zawiłą, rasy semickie przeciwnie.
Oprócz tego charakter bogów jest zupełnie różny. Ludy semickie dają
bogom nazwiska El-silny ; Bel czyli Baal-pan ; Adonis-pan ; Szet-władca;
Ram i R im m on-doskonały; i t. p. — Aryjczykowie przeciwnie, nazywają
.swych bogów: „Zeus-niebo ; P ho e bus,*A pollo-słońce; N eptunus-morze;
M ars-wojna; VenUs-piękność i t. d . “ które to różnice, obaj uczeni tak
John Lubbock c9) jak i Max Muller 70) starali się w sposób zupełnie prze­
konywający, wytłumaczyć za pomocą różnicy językowej tych dwóch r a s . —
Otóż bóstwa te jak Herakles, Hermes, Yenus-Astarte i t. p. są najoczywiściej aryjskiego pochodzenia. — Kult ten zresztą H erm esa-T hota i H e­
raklesa, widzimy i w Egipcie, Cylicyi, Lidyi, Kapadocyi 71) i wraz z lu ­
dami dolmenów rozpowszechniony wszędzie gdzie się pomniki megali­
tyczne znajdują; genezę tego kultu będziemy starać się na innem miejscu
udowodnić.
Jeśli tak udowodnioue jest ubóstwo Fenicyan pod względem ory­
ginalnych pojęć naukowych i religijnych, mytów i t. p . 72) nie przesą­
dza to bynajmniej, aby ciż Fenicyanie w historycznych czasach nie posia­
dali pewnej sumy umiejętności, bez której zresztą żadne państwo potę­
żne i rozwinięte ostaćby się nie m o g ło , a której przyswojenie, jużto
z licznych stosunków i podróży, jużto z wrodzonej Semitom zdolności —
było im niezmiernie ułatwionem. Z pierwszego peryodu historyi samśj
,i9)
70)
71)
7'2)
jak: Bd. II, lster Theil, p. 105 — 7. — Ezechiel XXVII. 9 — oraz niżej.
Doskonale Renan (Mission de Phenicie 1864, p. 219) określa gdzie szukać
śladów cywilizacyi fenickiój, gdy mówi: „Wyjątkowo to w wielkich mia­
stach nadbrzeżnych, rodzaju kantorów kupieckich tćj rasy osiedlonej wśród
tubylców niżej rozwiniętych (?), należy szukać zabytków sztuki, pisma i ge­
niuszu właściwego Fenicyan."
Początki cywilizacyi, T. III str. 19.
Chipsfrom a German Workshop; p. 363 vol. I.
Przedewszystkiem w Libii; Moversuważa Heraklesa za bóstwo libijskie, § Religion p. 377 w E. u. G .; porównaj także: Phon. 1 Bd. S. 3 03, 453, 4 60.
„Ce qu’on cliercherait vainement en Phenicie — mówi Renan (1. c. p. 101)— c’est
une periode originale. L’art, la religion, la civilisation paraissent y avoir
ćtć un produit venu en grandę partie des bords du N il.“ — Patrz także:
Memoire sur Sanchoniaton, w pamiętnikach Akademii „des Inscript. et belles-lettres“ t. XXIII, 2e partie (nouv. serie), p. 310 sqq.
21
Fenicyi 73), mamy tylko przechowaną w Biblii i u niektórych starożytnych
pisarzy 74) tradycye o szermierkach uczonych wielkiego Salomona z uczo­
nymi Tyru, z którego to turnieju mądry król Hebreów nie wyszedł po­
dobno zwycięzcą.
W późniejszych czasach rozwiniętej już działalności
kupieckiej, jak nazwa Kananejczyka stała się synonimem kupca, tak samo
powszechnie i mądrość kupcom tym przyznawano. — Literatura kartagińska więcej nam śladów tój uczoności przechowała. Kartagińscy wodzo­
wie i mężowie stanu, byli zarazem pisarzami; numidyjscy królowie którzy
fenickie wykształcenie otrzymali, biblioteki z fenickich dzieł posiadali 75) —
albo jak Hiempsal lub Juba, sami pisarzami byli 76). — Cała jednakże
ta literatura o ile z wzmianek i przechowanych nielicznych fragmentów
u starożytnych autorów, oraz z całego ducha kultury fenickiej wnosić m o­
żna, była eklektyczną a nie oryginalną, i wyłącznie niemal skierowaną do
praktycznych celów 77).
Wodzowie i dowódzcy floty zapisywali swoje
wyprawy i podróże, które na metalu lub kolumnach wyryte, przechowywanemi były w świętych m ie jsc a c h 7S).
Do rzędu takich należał napis
peryplu Hannona zamieszczony na kolumnie świątyni Baala w K artag in ie;
do takich sprawozdanie z podróży Himilka do zachodnich okolic Europy,
a także wielki w punickim i greckim języku wykonany napis opiewający
wojenny pochód Hanibala w drugiój punickiej wojnie — a w świątyni J u nony w Lacinium zamieszczony. — Dzieła te geograficzne, historyczne 79)
i specyalne jak np. wielkie dzieło w 28 k s . : O gospodarstwie, wodza Magona „ojcem gospodarstwa wiejskiego" zwanego, które później na grecki
i łaciński język tłomaczone zostało ■
— wskazują na ten praktyczny, materyalistyczny kieruuek nauki i literatury.
Lecz ważniejsze a bardziej dotykalne jeszcze nieporozumienie nau­
kowe je st w dziedzinie sztuki — w kwestyi przyznawania Fenicyanom już
nie tylko licznych i kolosaloych pomników architektonicznych Europy po ­
łudniowej i Azyi Mniejszej, ale początków w ogóle wszelkiej sztuki.
Jeden ze znakomitych tegoczesnych matematyków Clerke Maxwell,
w jednym ze swoich o d czytów 80) wyraził się : „Porównanie rozmiarów
73) Peryod ten jak zobaczymy rozpoczyna się dopiero z chwilą osiedlenia się
Izraelitów w ziemi Chanaan tj. około 1500 r. przed Chr.
74) Józef Żydowin : Antiq. 5, 3 ; Apion I, 17, 18.
75) Pliniusz H. N. VIII, 5.
7C) Movers: E. u. G. p. 441.
77) Movers p. 442, Lenormant III p. 226.
78) Jozeph c. Apion I, 7, 1 7 ; Antiq. VIII, 5, 3.
79) Między innemi król Numidyjski Hiempsal, w umiejętnościach fenickich wy­
kształcony, napisał dzieło traktujące o historyi Libii, z której Salustiusz
przytacza fragmenty.
80) O cząsteczkach ciał: Przyroda i przemysł z 1873 r.
22
budowli egipskich i greckich zdaje się wskazywać, że w owych czasach
oba narody używały jednych jednostek miary. J e ż e l i b y ż a d e n z a u t or ów s t a r o ż y t n y c h n i e s p o s t r z e g ł był t ego f a k t u to mo­
g l i b y ś m y to w y k r y ć z p o r ó w n a n i a s a m y c h budowli*.
Wobec takiego dowodu matematycznej niejako ścisłości, może za­
dziwić tylko, ja k uczony podróżnik i archeolog E. Melchior de Yogtie,
wbrew wszelkim dotychczasowym danym dostarczowytn przez historyę,
archeologię, a nawet jak widzimy najściślejszą z nauk bo matematykę
tj. porównanie miar, mógł był wygłosić zdanie: że „sztuki Grecyi przy­
były do niej nie jak dotychczas tyle razy powiedziano z Egiptu i Azyi
Mniejszej, lecz przedewszystkiem z Fenicyi i Assyryi, przez pośrednictwo
wysp morza Śródziemnego etc. “ 81)
Do tego rezultatu doprowadzić
miały autora, studya nad sztuka cypryjską, a świeże wykopalisko posą­
gów, grobów, fragmentów architektury itp. konsula amerykańskiego Cesnola w Golgos, mają nowemi argumentami popierać zdanie to autora.
Zaprawdę, w przeszłości jak i teraźniejszości, w sztuce jak i życiu,
sprawdza się przysłowie „szczęśliwy ale nie zasłużony.' Ileż to dzieł
i tworów ducha ludzkiego najdonioślejszych dla rozwoju ogólnej cywili­
zacyi, nie przypisywano tym handlarzom p a r excellence, Fenicyanom, któ­
rych kraj, który Yolney własnemi stopami zmierzył, nie zajmował więcśj
jak 3 mile największej szerokości, a kilkadziesiąt długości — którzy w rze­
czywistości zaprzątnieni swoją specyalnością, mało troszczyli się o zdo­
bycze ducha. Brakowało tylko aby sztukę grecką, ów kwiat i rozbłysk
najwznioślejszy geniuszu Aryów, przypisać Semitom. Gdyby tylko część
tych tworów ducha i ręki ludzkiej z pewnem uzasadnieniem przyźnać było
można temu najdrobniejszemu z ludów, uznać trzebaby b y ł o : że nie Hebrejczykowie, ale Fenicyanie byli wybranym przedewszystkie od Boga na ­
rodem — że w piersiach każdego Fenicyanina kryły się geniusze, ja k ­
kolwiek zarodkowe, wszystkich sztuk, nauk, bohaterstwa, przedewszyst­
kiem zaś zmysł robienia dobrych interesów, —■N i e ! — to są przesądy,
złudzenia. — Ja k geniusz pojedyńczego człowieka, tak i geniusz całego
narodu musi mieć swoje granice.
Ludzi i narodów uniwersalnych nie
mamy i dzisiaj — nie mogli mieć miejsca tem bardziej w przeszłości.
Dzieła i twory pewnego narodu muszą być bądź co bądź proporcyonaln©
do sił jego żywotnych, do środków fizycznych, do liczby mieszkańców
i obszerności kraju.
Jeszcze produkcye w sferze intelektualnej, kreacye ducha, nie da­
dzą się tak ściśle ograniczać warunkami zew nętrznem i; mały liczbą ludek
hebrejski wiemy jak potężnie wpłynął na rozwój religijnych pojęć świata
81) Journees de voyage en Syrie; Revue des d. m. 15 Janvier 1875.
*
j
23
całego ; a-le rzecz inna się ma gdy idzie o dzieła rąk ludzkich, o twory
znoju i pracy fizycznej — tam przedewszystkiem z liczbą liczyć się należy.
Czyż nie dość wysoko w dziejach ludzkości stawia naród Fenicki rze­
czywista jpgo działalność, mianowicie w sferze handlu i przemysłu, po­
świadczona jego autentycznemi pomnikami, aby wszystko co tylko pro­
blematyczne i niewyświetlone, kłaść na karb tego wymarzonego uniwer­
salnego fenickiego narodu. Od jakiegoś czasu weszła moda niejako, upa­
trywania pierwowzorów nauki, sztuki, religii w Assyryi i Fenicyi. Ju ż
Semper 82) energicznie protestuje przeciwko takiemu jednostronnemu za­
patrywaniu.
„Auch die Wissenschaft — mówi teuże — bat ihre Modethorheiten, die sich am krassesten h e m r t h u n , wenn ein wirklicher
Wendepunkt in ihr sich vorbereitet e tc .“ — Nie możemy tu dłużej zatrzy­
mywać się nad początkami architektury i sztuki w ogóle, tak Mezopotamii
jak i Azyi Mniejszej, — ale to pewno : że w pomnikach starożytnej Chaldei,
w owych odwiecznych nekropolach ujść Eufratu i Tygru, w pośród tych
zamulonych kanałów i olbrzymich budowli wodnych, — ruin miast całych,
których Warka, Eridu (dzisiejsze Abu-sbarein) Ur, Niffer, Senkereb i t. p. są
typem głównym, a które to pomniki pracami Loftusa, Churchilla, Boutchera, Lynchn, Tylora zostały zbadane, których naukowe i artystyczne
ocenienie znajdujemy między innemi w cytowanym wyżej Semperze 83) —
należy szukać prototypów późniejszej sztuki klassycznej.
Dość rzucić okiem na te szczątki kapiteli protojońskich, na te fra­
gmenty ornamentacyi, stiuków itp. aby przekonać się, że mamy tu do czy­
nienia z najpierwotniejszą kulturą, której sztuka Azyi Mniejszej a nastę­
pnie świata klassycznego, jest tylko dalszym ciągiem — rozwojem.
Ze mamy tu do czynienia z cywilizacya aryjską a nie semicką, ani
ad hoc wymyśloną kuszytską, którą Fr. Lenormant zagmatwał i tak już
trudne do wyświetlenia dzieje tych początkowych cywilizacyj — to oprócz
„całego cyklu legend epicznych i religijnych, nadzwy­
c z a j p o d o b n y c h z e p o p e j a m i I n d y i “ 8J); oprócz kultu religij­
82)
38)
8J)
85)
Gottfried Semper: „D er S t i l etc.“ Frankfurt a. M. 1860, I p. 267.
Tamże § 67. T. I.
Maspero p. 168. — Lenormant: Les Premieres civilisations t. II, p. 82.
„W pierwszym roku świata — mówi Berosus — pojawił się wychodząc
z morza Erytrejskiego, w okolicach w których dotyka ono Babilonii, zwie­
rze obdarzone rozumem, króre nazywają Oannes (!!«vv/]ę). Appolodor opo­
wiada również o tym fakcie. Potwór ten miał korpus rybi, ale po nad głową
rybią, miał drugą głowę ludzką, nogi ludzkie wychodziły z ogona rybiego
i był obdarzony mową ludzką. Zwierz ten żył pos'ród dnia wśród ludzi
bez pożywania pokarmów, nauczając ich nauk i wszelkich początków sztuki,
zasad zakładania miast, stawiania świątyń, znajomości miar i podziału ziemi,
robienia zasiewów i sprzątania zbóż — jednem słowem wszystkiego co łago-
24
nego Chaldejczyków, który jest jak wspomnieliśmy wyżej najczystszym
druidyzmem, powinowatym z kultem Daktylów Idejskich i pierwotnym
Brahm anizm em ; oprócz nazw bóstw jak Oannes 85), Omoroka 86), Assur 87),
Bel 88), Zerovan s9), Nebo 90) i t. p. i mnóstwo imion własnych osób
i miejscowości, które przez tychże pierwotnych Chaldejczyków przeszły
dzi obyczaje i stanowi cywilizacye; w taki sposób że od tego czasu, nikt
nic nowego nie wymyślił. Następnie o zachodzie słońca potwór ten Oannes
pogrążał się w morze i przepędzał noc między falami, gdyż był amfibią.
W późniejszych czasach ukazywały się inne podobne potwory, autor zawia­
damia że będzie mówił o nich w historyi królów. Dodają też, że Oannes
napisał o początku rzeczy i zasadach cywilizacyi, księgę, którą powierzył
ludziom. “ ( M jiller , B er. Frag. de Reb. Bab. lib. I, 1— 4 ). Alexander
Polyhystor i Syncellius przechowali nam także w mniejszem lub większem
streszczeniu opowieść powyższą Berosa. Sześciu czy siedmiu mistycznej
cyfry tych Oannesów, zwanych różnie: Odachus (OSa-Aoę), Annedotus
(’Avv7jStoT&ę), Eaeudotus (’Evs!)Swtoę), Eueugamus (Evs6yajj«ę), Eneubulus
(Evsó(3ot>Xoę), Anementus (Avrj[xevTO<;), Anodaphus (’Avw§a<|;Oi;) — (A p u d
Syncell., p. 38. B .; M enant: Babylone et la Chaldee p. 11) wszystko amfibie i zarazem cywilizatorowie ludzkości *— których nazwy nie ma ża­
dnego powodu wyprowadzać etymologicznie z języków semickich — dowo­
dzą przeciwnie, że z dolnej Chaldei, z kraju zagadkowego dotychczas Akkadów, z bagnisk i moczar ów delty Tygru i Eufratu, jeszcze na tedy nie
połączonych w jedno — cywilizacya wychodząc, rozpromieniła &ię na całą
Chaldeę i Assyryą. Z wysp Balirein, Tsour i Arad (Tyros i Arados ; S tra bon, 1. XVI, p. 766, inaczćj zwana Tylos ; P lin iu szY l, 32, — nazwy które
odnajdujemy i na nadbrzeżu Syryi, i co skłania niektórych do wyprowadzania
ztąd Fenicyan (M aspero 1. c. p. 158, 18 9; Lenormant t. III, p. 3) —
krainy gdzie do dziś dnia dwa żywioły woda i ziemia, zdają się walczyć
0 lepsze, zkąd doszły do nas podania jakiś pływających miast (Maspero
1. c. p. 154. Layard: Niniveh etBabylon p. 554 sqq; Loftus: Chaldaea and Susiana p. 91, 92) wychodzi mytycznapostać personifikująca te pierwotne wpływy
stanowczo ani semickie, ani podług Menanta turańskie. Bezstronnie rozpatru­
jąc i porównywając zabytki archeologiczne tam znajdywane, i myt sam
Oannesa, widzimy, że cywilizacya ta wyższa, ludność pół lądowa pół wy­
spiarska — nadwodna, owe miasta czy wsie pływające — wskazują na nic
innego, jak na osady nawodne, na cywilizacye pierwotną aryjską, którą
późniój w Europie odnajdujemy^. Oannes więc, inaczej Odakos, Annedotus
Anodafus i t. p. pół-ryby, pół-człowieka, nie oznaczałby zdaniem naszem
nic innego, jak Odyna, Wodana mytów północno europejskich, zarówno boga
1 cywilizatora —- upostaciowanie najniezbędniejszego i ulubionego tej cy­
wilizacyi elementu, wody, a zarazem cywilizatorskiego wpływu żeglugi i sto­
sunków handlowych. Jeżeli nieliczne napisy akkadyjskie wskazujące na
język, zupełnie różny od assyro-chaldejskiego, opierają się dotychczas naj­
bystrzejszym wywodom uczonych, i niedają według Menanta dostatecznych
danych do wnioskowania o rasie tych ludów -— to zabytki archeologiczne
tam znajdywano, porównanie podań i mytów z Hinduskiemi (7 Oannesów
np. z 7 Muni albo Risclii nauczycielami ludzkości według Hindusów, także
25
do Assyryi i Babilonii, a nie są bynajmniej ani semickiego ani turań-
8e)
®7)
■*s)
®9)
fl0)
z 7 plejadami czczonemi w Indyach także pod postacią rybią (N o rk , art.
Oannes) przez co myt ten łączy się zarazem z całym cyklem astralnym
bóstw; potopu Xisuthrusa, z potopem Menu Mahabaraty i Bhagavat-Purany,
oraz obyczajów nadewszystko rolniczych, żeglarskich, tak wstrętnych w ogóle
Semitom i Turanom — nie pozostawiają innego wyboru jak przyjęcie aryj­
skiego pochodzenia, tych ludów. Rościć należy także nadzieję, że.raz usu­
nięte dowolne i niczóm niepoparte hypotezy o turańskiem lub mniemanem
kuszytskiem pochodzeniu Akkadów — bezstronne badania lingwistów, po­
twierdzą potężny i odwieczny wpływ wyżej uzdolnionych i wwyższem stadyuin
rozwoju będących Aryów, na cywilizacyę assyryjsko-chaldejską.
Według Aleksandra Poliliistora, Berosus opowiada w swojej pierwszćj księdze,
że nad całym światem dziwnych monstrów powstałych z pomieszania naj­
różniejszych form zwierzęcych i ludzkich (patrz o totemach u J. Lubbocka
i Herberta Spencera), a których postacie można było widzieć odwzorowane
w świątyni Belusa .........była przełożoną kobieta nazwy Omoroka ('Ojj/jpcnta);
nosi ona w języku Chaldejczyków nazwę Thavatth (0aoaT0, jestto asyryj­
skie tihavti), co oznacza w greckim języku morze (0dXascsa) [dodać można
że z wyjątkiem jedynie greckiego, wszystkie języki aryjskie mają jeden
pierwiastek m r na oznaczenie morza]; identyfikują ją także z księżycem.“
Dalćj Aleks. Polihistor opowiadając według Berosa, jak Belus rozcięciem
tej kobiety na dwoje, stworzył ziemię i niebo, dodaje niezmiernie krytyczną
uwagę „....jestto sposób obrazowy wyrażenia powstania wszechświata i istot
'żyjących z materyi wilgotnćj itp .“ (Muller 1. c. lib. 1° 4 — 6). Cykl podobny
mytów był przedewszystkiem odpowiedni przesiąkniętej wilgocią krainie
dolnej Chaldei.
Ten sam pierwiastek co bóstwa A s u r a u Hindusów, A h u r a u Iranów,
A s ó w w Edzie Skand., E s u s u Gallów, A es a r (zkąd Cesar) u Etrusków
i t. p. Wszyscy lingwiści, nawet Lenormant II, p. 182 i 288 i inne, mają
nazwę tę za pochodzenia aryjskiego.
Ten sam pierwiastek co Belenus, Balder, Bel-bóg a co oznacza słońce (bel,
biel, biały, świecący), a którego nie należy mieszać z Baal-panem języków
semickich.
Zerwan-Akerene, Awesty, czyli czas przedwieczny i nieskończony. — Poja­
wienie się to wśród mytów assyryjsko - chaldejskich Zerowana, według
wzmianki Mojżesza Chorenejskiego (Hist. arm. I, c. 5), a samego Zoroastra
według Berosusa, przez wszystkich oryentalistów uważane jest za dowód
silnych wpływów aryjskich. (Lenormant II, p. 22 ; Menantl. c. 40, 43 i inni).
Nebo, bóstwo opiekuńcze Borsippy według napisów babilońskich „przełożone
nad zastępami niebieskiemi i ziemskiemi" (napis np. z Borsippy, Mćnant
p. 216). Na pieczęci króla Uruk jest jego postać wyobrażona. Posągi także
bóstwa Nebo, o długiej brodzie i włosach, w szerokiój szacie, w rumowi­
skach Niniwy zostały znalezione. Assyryjskie napisy zowią go „książęciem
bogów." (Max Duncker: Gesch. d. Alterthums I, p. 197 i 203). Etymolo­
giczne Wywody z języków semickich, dają zbyt naciągane i z właściwem zna­
czeniem bóstwa nie mające wielkićj spójni tłomaczenia tej nazwy (objawiciel, wyrocznia?); gdy tymczasem w językach aryjskich nadzwyczaj prze­
źrocze jest jego znaczenie. W Palestynie była góra Nebo bóstwu temu po­
święcona, z której Mojżesz miał widzenie przyszłości Izraela.
26
skiego pochodzenia 91) — przedmioty dobywane z tych grobowców i ruin,
z gliny i metalu, szkła i perłowej massy — owe posążki i wotywne ta ­
blice z terrakoty z wytłoczeniami, owe siekierki kamienne i bronzow e92)
etc., dające się tylko porównać z wykopaliskami w Hissarlik przez Schlie­
manna 93) dokonanemi i zabytkami przedhistorycznemi Europy, najdowodniej nas o tem przekonywają 8J).
Nie mówimy tu naturalnie o późniejszej cywilizacyi assyryjskiej
i babilońskiej, na którą się składały zarówno pierwiastki turańskie, aryj­
skie jak i semickie, a które to części składowe nie dają się do dziś dnia
ściśle odsegregować — ale o tej cywilizacyi pierwotnej, czysto aryjskiej, którą
badania Schlozera, Heerena, Geseniusa za taką uznały, a dopiero od nie­
dawna wyżej cytowani orjentaliści, mniemaną cywilizacya kuszytską radziby
zastąpić. Lubo i ci uczeni idąc za wskazówkami Berosa, zniewoleni są
91) Fatrz Menanta 1- c. p. 43, 44. 47, 48. Mówi między innem i: „La langue
assyro-chaldeenne est aujonrd’hui bien comprise, bien definie; elle est
rangee dans le grocpe de langue auąuel on a donnę le nom de sćmitiąue.
Mais celle des peuples qui habitaient avant eux les memes pays et que
nous nommons les Sumirs et les Akkads, attend encore, sous la denomination vague de langue touranienne qu’on lui attribue, le nom qu’elle devra
porter— II est certain que ces peuples parlaient une langue differente de
celle de leurs successeurs; il est certain qn’ils lenr ont legne lenr systeme
graphiqne; il est certain qn’il leur ont lógue de nombreus elćments de
civilisiation__ Le pantheon primitif a ćte accepte' et a formę la base des
croyances religieuses des peuples de 1’Assyrie et de la Chalde'e pendent
leur longue esistence i t. p.“ To samo ma miejsce i co do nazw miejsco­
wości, które wszędzie nadaje cywilizacya pierwotniejsza a tem bardziej wyż­
sza. Jeżeli więc na polu lingwistycznóm, wraz z znakomitem assyrologiem,
należy powstrzymać się w wyrokowaniu i czekać nowych elementów uzu­
pełniających, to natomiast zabytki archeologiczne i mytologia porównawcza
pozwalają nam już dziś w znacznej przynajmniej części w ludnościach tych
Akkadyjskich, widzieć element aryjski. Bardzićj wyczerpujące badanie nad­
brzeży odnogi Perskiej, ufamy że tylko poprą nasze zapatrywanie.
92) Rawlinson: The five great Monarchies, t. I, p. 9 8 — 99. — Semper, 1. c. p.
3 2 9 — 330, T. I. — Lenormant, 1. c. T. II, p. 35. tenże : Les premieres
civilisations, T. I, P- 118 — 119. — W. K. Loftus: Warka its ruins and
remains; Transactions of the Royal Soc. 2, 6, 1 — 64.
°3) Dr. H. Schliemann: Trojanische Altertłriimer, z atlasem.
Di) Czego się jeszcze od następnych badań w okolicach tych spodziewać można,
i do jakiego stopnia cywilizacya ta jedna z najpierwotniejszych doszła, dość
powiedzieć, że na nadbrzeżach tych „o 30 podwójnych godzin w środku
morza wchodzącego słońca11 według napisu Sargona, była wyspa z miastem
Dilvum , które już dziś jesteśmy upoważnieni do uważania za jedno
z głównych ognisk cywilizacyi Chaldei. Nebo i Zarpanit były tam przede­
wszystkiem czczone, a fragmenta biblioteki Assnr-bani-pala wspominają, że
posiadało szkołę duchowieństwa, w której książęta Assyryjscy kazali poszu­
kiwać starannie starożytnych tradycyj; miasto więc to dzieliło może współ-
t
«
,
27
przyznać wczesny (2500 lat prz. Chr.) potężny i długotwały (224 lat)
wpływ Aryów 95).
W tem to bogatem źródle sztuki, noszącej na sobie piętno archa­
izmu, którego późniejsze produkcye choćby najnieudolniejsze niepotrafią
naśladować — sztuka późniejsza egipska, zarówno ja k i Azyi Mniejszej
czerpała natchnienie. Sztuka egipska przeszczepiona do ludu odrębnej
rassy, odrębnego geniuszu, ludu mającego odwieczną swoją własną kul­
turę — zaskrzepła w niewolniczych formach, ztrupieszała. — Pod pięknem
niebem Hellady sztuka ta przeciwnie doszła do apogeum swojego roz­
woju — do owej promieniejącej na wszystkie wieki i kraje skończonej
piękności. W tem wspólnem źródle klucz powinowactwa jednej i drugiej
sztuki.
Wracając do sztuki Fenicyan, zobaczmy co w ogóle Semici własnego,
oryginalnego przeciwstawić mogą owym monumentalnym grobowcom Lelegów, Lykijczyków, Karyjczyków itp., że tu ograniczymy się jedynie na
pomnikach Azyi Mniejszej, pochodzenia niewątpliwie aryjskiego, z którego
to źródła i pomieszania pojedyńczych motywów „szlachetny Helleński
styl miał być o d l a n y ? 96) ' — Ni c, albo prawie nic! — Poradźmy się
najprzód tego co Semper największa powaga w świecie sztuki w tym
względzie powiada 97) : „Z judajskich i fenickich starożytności zachowały
się nadzwyczaj małe r z e c z y w i s t e ślady, do tego między temi najzna­
czniejsze i najgodniejsze uwagi są bardzo d w ó z n a c z n e g o p o c h o ­
d z e n i a , jak np. wielce pokrewne z pomnikami keltyckiemi (winno być
kimryckiemi 9S) zachodu Europy, komory kamienne na gruntach staroży­
tnej Kartaginy i podobnej konstrukcyi podwórca świątyń, które się na wy­
spie Malcie i sąsiedniej wyspie Gozzo zachowały i t. d . “ — Z równym
niedowierzaniem wyraża się (p. 398) o Nuragach Sardyńskich i Tolusach
wysp Balearskich „którym 'podobne znajdujące się na klassycznym grun­
93)
9(;)
97)
9*)
cześnie z miastem Heliopolis egipskiem, zaszczyt posiadania najstarożytniejszych porządnie organizowanych wyższych zakładów naukowj^ch. Dziś prawdo­
podobnie ruiny Dilvum ukrywają się w moczarach otaczających Bender-Deillim.
Lenormant H. Ancienne, T. II, p. 22, 29. — Maspero p. 168 przyznaje z Berosem, że to byli Medowie ale przeczy aby ci byli Aryami, gdy przeciwnie
Lenormant ma ich za Aryów. — Porównaj także: Opperta, Historya, p.
9 — 10 i G. Baylinsona 1. c. T. I, p. 1 59— 161.
Texier: Description de l’Asie mineure. — Semper 1. c. 1 Bd. § Hellas, Kleinasien.
L. c. I, p. 397. — Porównaj z Bartha: Wanderungen durch die Kiistenlander des Mittelmeeres, I, 8, 230 if. i Revue Archeologiąue I, pag. 566.
O różnicy między Kimrami i Keltami na podstawie historyi Micheleta i Am.
Thierry, oraz świeżych antropologicznych dowodów Broca i Al. Bertranda
(De la valeur des expressions
i 70X 0x 0.1 w Kevue archóol. Mars 1876)
mówiliśmy wyżej.
28
cie Hellady, odgrywają ważną rolę w najstarożytniejszycb mytach i sagach
Hellady, i są przeto przed-helleńskiego pochodzenia. W Italii, miano­
wicie na gruntach etruskiego miasta Volaterra, znajdują się ślady zu­
pełnie podohnych budowli i t. d . “ — Otóż wszystkie cylopejskie, pelazgijskie budowle, dlatego przypisywano i przypisują Fenicyanom, gdyż
i Pelazgów i Etrusków, począwszy od Petit-Radela chciano uważać za
Fenicyan. Dziś zdaje się zbytecznem byłoby odpieranie podobnej teoryi.
Konsekwentnie i słynoą świątynię w Paphos na Cyprze, której wizerunki
widzimy na niektórych monetach miejscowych, mającą tyle analogii z Giganteją wyspy Gozzo °9), należy zdaje się także uważać za pelazgijskiego
pochodzenia. Na pomnikach tych odnajdujemy jak wspominaliśmy wyżej,
piękne spiralne i niektóre symbole przypominające nam pomniki megali­
tyczne, i dlatego też można zdaje się z Nilssonem widzieć tu pokrewień­
stwo pochodzenia i myśli, tylko nie na semickim ale aryjskim gruncie,
z uwzględnieniem do tego, że pomniki pelazgijskie wskazują na wyższy
stopień kultury, i są stopniem wyżej w ewolucyi sztuki tych ludów.
Na wszystkich tych wyspach i pobrzeżach morza Śródziemnego, nie­
wątpliwie jakiś czas panowali lub przynajmniej szerokie z niemi mieli
związki Fenicyanie; pozostawili też po sobie wiele p a m ią te k : w monetach,
napisach, przedmiotach zbytku, wysoko posuniętego przemysłu etc., —
ale panowanie to i wpływy były tylko powierzchowne; jak z pod wierzch­
niej politury, przebijają pod nią słoje, rzdennej, miejscowej kultury.
Najlepszy mamy tego przykład na wyspie Cypru. Cypr położony na
drodze morskiej, handlowej, między Egiptem, Azyą Mniejszą i wyspami
greck>emi, narażony był na wszystkie luzujące się jedna po drugiej zdo­
bywcze wyprawy sąsiednich państw i wpływy ich tak różnych cywilizacyj.
Dlatego też na tym klassyczno-archeologicznym gruncie, pokłady
i formacye różnorodnych zabytków piętrzą się jedne nad drugiemi. „By
dojść do fenickich fub cypryjskich pokładów, trzeba pierwej z niemałym
trudem rozkopać pokłady greckie, rzymskie lub bizantyjskie. “ — Dwaj
słynni archeologowie i oryentaliści Waddington i hr. Melchior de Vogtię '), robiąc tu poszukiwania, obok mnóstwa szczątków b r o n i, grotów
od strzał, rozbitych hełmów z fenickiemi napisami etc. znaleźli także
mnóstwo płaskorzeźb, posągów — szczątki sztuki miejscowej cypryj­
skiej, aryjskiej. Między innemi przedewszystkiem zwróciły uwagę trzy,
sztywne archaiczne figury, przedstawiające Wenus, ową boginię jak wia­
domo rodem z Cypru. Wenus ta cypryjska, w której także starano się
09) Porównaj: S. J. Gailhabaud, Monaments anciens et modernes (mon Pelasgiąues) z Nilssonem 1. c .: I, p. 17 — 20. II. p. 7 8 — 80 i 1 1 5 — 117.'
!) Którego nie należy mieszać z E. Melchiorem de Yogiie o którym wyżój.
29
widzieć fenicką Astartę, je s t bożyszczem czysto pelazgijskióm; wyszła
z głębiny fal morskich, jak nasza W anda pogrążająca się w falach W isły, — jest niczem innem jak upersonifikowaniem tychże fal, je s t apoteozą
wody 2).
Obok tych dzieł sztuki, jakby dla udowodnienia tej przed-fenickiej
kultury 3), odnaleziono tu mnóstwo napisów cypryjskich, między innemi
napis w dwóch językach, z jednej strony medalu dwa wyrazy greckie,
z drugiej siedm gtosek cypryjskich. Książe Luynes porównywając te ró­
żne napisy, mimo niesłychanych trudności, odtworzył cały cypryjski alfa­
bet, którym odbudowano zamarły język.
Widzieliśmy wyżej że Movers to samo przyznaje, mówiąc że wyspa
Cypr przedtem nim Sydoriozykowie tu osiedlili się, była już przez K ananeńskie plemiona Chitymczyków i Hamatów zaludnioną. Fr. L e n o r m a n t4)
i G. Maspero 6) z wyspy Cypru i Krety wyprowadzają aryjskich Filistyńczyków tj. jak zobaczymy najpierwotniejszych mieszkańców ziemi Kanaan,
uznając przeto wspólność rodu Cypryjczyków i pierwotnych tych Kananejczyków. Na wyspie Krecie — wedle Moversa — obok Fenicyan wi­
dzimy Karyjczyków; obok nich Likijczyków i Lelegów zmieszanych na
wszystkich wyspach morza Egejskiego i wybrzeżach Azyi Mniejszej °) i tak
wszędzie gdzie się tylko pomniki cyklopejskie przechowały. Ważnem jest
niezmiernie co Movers 7) mówi o pierwotnej kolonizacyi Sardynii, który
to jeden ustęp dosłownie tu podajemy. „__ Indessen waren diese Kolo
nisationen nicht sowol unmittelbar ron Phonizien, sondern, wie die zahlreichen Mythen, die Landesculte, der Charakter der noch vorhandenen
Denkmaler und die Ortsnamen, welche fast sammtlich libysch und liby2) W ten sam sposób jak Dyaus, Zeus-niebo; Phoebus, Apollo-słońce etc. patrz:
John Lubbocka i Max Mullera.
3) Eenan także ostrzega (J. c. 1 , 12) przeciwko przypisywaniu Fenicyanom wszyst­
kich pomników znajdywanych na wyspie Cypr.
4) H. ancienne, III, p. 50.
5) 1. c. p. 3 0 0 — 301.
6) E. Curtius: Die Joner vor der Jonischer Wanderung, p. 3 4 — 36; Maspero
1. c. p. 243. — Do jakiego stopnia w epoce już istotnie fenickiej, życia
kolonialnego, brała udział mieszanina różnych narodów — mianowicie sta­
rożytnych Kananejczyków, Karyjczyków, Cypryjczyków, Greków i t. p. odsełamy w tćm czytelnika do dzieła Moversa. „...Pomieszanie różnych na­
rodowości — mówi między innemi tenże — semickich i mało-azyatyckich
ras, które ztąd powstało, daje się poznać w wielu starożytnych miejscowych
kultach wysp morza Śródziemnego np. w kulcie Kabirów, w k t ó r y m n i ez a p r z e c z e n i e na d n i e l e ż ą t ak s e m i c k i e j a k i m a ł o a z y a t y c k i e e l e m e n t a r e l i g i j n e " . E. u. G. § Colonien; Phón. 2 Bd. 2
Buch. C. 2.
7) E. u. G. p. 349 oraz Phon. 2 Bd, 2 Buch.
30
phouizisch sind, bekunden, und wie ausdriickliche Angaben es auch bestatigen (Cic. or. pro Seauro. c. 42, 45), von andern westlichen Colonialgegeuden der Phónizier, namentlich von Libyen her, schon in vorcartagischer Zeit unternomen. “ Zobaczymy niżej, kto to byli ci Libijczykowie
i o ile ich wędrówki i ruchy żeglarskie po m. Śródziemnym poprzedzały
Fenicyan.
Jeszcze jeden szczegół. — W yspa Samotraka, przy brzegach dawnej
Tracyi leżąca, je s t jak wiadomo w pojęciach wielu klassyczną ziemią kultu
fenickie go Kabirów.
Otóż porównywając kult ten z kultem druidycznym północno-zacho­
dniej Europy, oddawna umysły takie jak Schełling 8), Adolphe Pictet,
M ic h e le t9) zauważyły bijące w oczy a n a lo g ie ; na tej podstawie znowu
opierano wpływy kultury fenickiej. Lecz zdaniem naszem na długich w ła­
snych studyach opartem, rzecz się ma zupełnie przeciwnie; to zdobywcy
feniccy od aryjskich autochtonów (względnie) — od Traków, jak sąsiedz­
two Tr.icyi i sama nazwa wyspy wykaz.ją, przejęli kult najczyściej druidyczuy, a urobiwszy go mniój więcej według własnego ducha i zanieczy­
ściwszy swojemi naleciałościami, z kultu naturalistycznego i wysoko poe­
tycznego, wytworzyli ową osławioną, najbezecniejszą orgję religijną. Znaj­
dujemy zupełne potwierdzenie tego zapatrywania w świeżo do nas doszłem
■dziele zasłużonego prof. uniw. Wiedeńskiego Conzego 10), który po wy­
czerpujących badaniach archeologicznych na tej wyspie dokonanych, mó­
w i : „Nach der heilsamen Btduction, welche die Kritik mit den Meinungen iiber die samotrakischen Mysterien yorgenommen hat, wissen wir
so viel nur um so bestimmter, d a s s e s e i n a u f d e m b e n a c h b a r t e n t h r a k i s c h e n u n d k l e i n a s i a t i s c h e n F e s t l a n d e ganz
verwandt yorkommender Yerein von rorzugsweise chthonischen Gottern
war, welcher auf Samothrake verehrt wurde. W ir wissen ferner, dass die
yornehmste Gestalt dieses Yereins eine grosse Gottin war die mit der
kleinasiatischen Kybele schon im Altherthume selbst mit yollem Rechte
indentificirt wurde. Geradezu in Kybelegestałt wird diese Gottin au
den grosseren samothrakischen Kupfermiinzen (Conze: lieise, Taf. XVIII,
9 ; Archeol. Untersuchungen auf Samothrake p. 11) dargestellt, thronend,
mit dem Modius auf dem flaupte und mit einem Lowen zur Seite ihres
Thrones. Auf kleineren Pragestucken tritt an die Stelle des Bildes der
Gottin mebrfach ein halber W idder oder ein Widderkopf (Conze: Bei8) Schełling: Samothr. Gottesd.
y) Noty do Igo T. Historyi Prancyi.
1°) Archeologisehe Untersuchungen auf Samothrake von A. Conze. Wien 1876 in 4°.
Porównaj także: Perrot, Archeologie de l’ile de Samothrace w Journal des
Sayants. Mars 1877.
31
se, Taf. XVIII, 10, 11 ; Archeol. Unters. a. Samothrake, 12, Anna.
n. 9). Es wird dieses das Opferthier sein wie auf entsprechenden eleusinischen Mtinzen das Schwein. W idder konnen an der heiligen Grube geopfert sein (Im Inueren des Tempels wurden z. B. der Chthonia zu Her ■
mione Stiere geopfert. Paus. II, 35, 5). Die Stierschadel mit ihren Opferbinden am Buudbau erinnern dagegen an Stieropfer. Kriobolien und T aurobolien steigerten sich im Kybeledienste allmalig zu dem grossen Suhnopfer (Preller romisehe Mythologie, p. 738 ff.) bei welchem der zu Reinigende in eine Grube gestellt wurde, durch dereń durchlocherten Deckel
das Blut des dariiber geschlachteten Thieres auf ihn durch die Bennetzung vermeintlich reinigend, herabfloss. In der heiligen Grube auf Sam o­
thrake hat ihrer Weite nach ein Mann sehr reichlich Platz___ Ein chthomsches Opfer war es ohne Zweifel, und eiu solches forderten, so gut wie
jene weibliche H auptgottheit selbst, auch die ihr auf Samothrake beigeordneten gottlichen W esen, wenn Sie, wie mebrfach mit innerer W ahrscheinlichkeit angegeben wird, etwa der Persephone, dem Hades-Dionysos, auch dem Hermes entsprachen.“ Nieco zaś niżej: „Varro riihmte
sich einer genaueren Kenntniss der drei Bilder der grossen Gotter auf
Samothrake. Dass er sie mit den drei capitolinischen Gottheiten vergleicbt,
liisst yoraussetzen, dass auch sie in einem Tempel yereint sich befanden.“ Zdaleka więc tu jesteśmy od przejrzystej i ubogiej mitologii Semitów, gdy przeciwnie widzimy w kulcie w. Samotraki najbliższą łączność
z aryjskiemi, mianowicie trackiemi i mało-azyatyckiemi mytami religijnemi.
Porównanie okrągłej świątyni (Rundbau) na wyspie Samotrace w fuudamentach odkrytej, z odrestaurowanemi przez Browne’a i Dr. Thurnama
Stone-Henge, z kolistą świątynią służącą dziś za przedsionek do kościoła
w Lantef, dyecezyi St. Brieux, w dawuej Armoryce-Wandei z czasów j e ­
szcze galijskich datującej n ) i innemi pomnikami megalitycznemi, wszę­
dzie niemal ten sam motyw dośrodkowy powtarzającemi — a tak wyjąt­
kowy w innych budownictwach (zaledwie parę wzmianek i wyobrażeń tychże
Conze zliczyć może) — utrwala nas bardziej w przekonaniu, najbliższej
łączności kultu Samotraki z kultem druidyczuym, pierwotnym aryjskim ,2).
Tak więc pomniki architektoniczne wysp i wybrzeży morza Śród­
ziemnego, tak samo jak i pomniki północno-zachodniej Europy, nie tylko
nie potwierdzają potężnego i długotrwałego wpływu kultury fenickiej, ale
ll) Caylus: Eecueil d’antiqwtes, T. VI, Tabl. CXXIV. — Świątynia ta naturalnie
wiele restauracyi od tego czasu przebyć musiała, nie straciła jednakże swego
typowego charakteru.
,2) Porów, także: Dollinger: Heidenthum und Judentlium, p. 108 sq q .; i Prelle ra : Griech. Mythol. 3 Aufl. p. 695 sqq.
32
jej przeciwnie, przeczą. Moglibyśmy wprost dojść do tego rezultatu gdyby
nam nie szło o systematyczne odparcie błędnych teoryj, przez 1'ozważenie samej
istoty osad fenickich. Widzieliśmy wyżej że osady te do czasów ugruntowania
potężnego Libijsko-Fenickiego państwa, były to czyste faktorye kupieckie —
emporya. W tych więc warunkach, ani sami Fenicyanie nie byli dostateczni
liczbą, ani nie posiadali dostatecznej przewagi nad tubylcami, aby tak
kolosalne i rozstrzelone prace módz przedsiębrać. Wszystkie zaś te cyklopejskie pomniki są niewątpliwie z tak zwanej epoki przedhistorycznej —
raczej przedklasycznej, i niema śladu aby podczas przewagi Kartaginy
mogły być stawiane. Pozostaje nam jeszcze sama F e n ic y a ; ale i tam zo­
baczymy ile z pomników tam przechowanych, tej samej cyklopejskiej na­
tury, należy strącić z bagażu samych Fenicyan. Zapewnie że i oni osie­
dliwszy się stale w ziemi Chanaan, podobnie jak i Hebrejczykowie, m u ­
sieli stawiać budowle na własny użytek, oraz mury warowne i świątynie,
etc. Ale to co się nazywa odrębnym, wykształconym, oryginalnym stylem,
jak np. Egipcyan, Greków, Chińczyków, Mexykańów, styl wreszcie goty­
cki itp. — tego żaden semicki naród nigdy nie wytworzył 1J). Pomijamy
w tśj chwili dzieła budownictwa Assyryi i Babilonii, gdyż wiemy jak ró­
żnorodne pierwiastki na to się składały, jeśli do tego, i te budowle mogą
rościć pretensye do właściwego, odrębnego s t y l u ; z budowli czysto semi­
ckich, których typem jest opisywana szczegółowo w I K s. Królew. świąty­
nia Salomona, a przez najzdolniejszych rzemieślników Hirama, Giblitczyków stawiana — niczem innem nie b y ła , jak to już Hepworth Dixon
w swojej Podróży do Z iem i Św iętej zauważył był, jak najprostszym n a ­
miotem pasterskim z kamienia i drzewa cedrowego naśladowanym. W ido­
cznie jeszcze się były ówcześnie instynkta koczownicze, beduińskie, nie
zatarły. Mimo to i tu już, tak wcześnie, widne są wpływy egipskie.
„Mille ans ayant Jesus-Christ — mówi Renan (p. 100) — le tempie de
Salomon, construit par des ouvriers de Tyr, etait deja fortement empreint
de gout egyptien.“ Widzimy to również i na najstarszej świątyni istotnie
fenickiej. „Le Maabed d’Amrit — mówi tenże uczony (p. 67) — e s t l e
p l u s a n c i e n et p r e s ą u e le s e u l t e m p i e qui n o n s r e s t e de
l a r a c e s e m i t i q u e 15). Nulle part on ne penetre si bien dans les
habitudes du culte de ces peuples. L a disposition de 1’edifice in13) Sztuka arabska niemogłaby służyć tu za przeciwwagę naszemu twierdzeniu>
albowiem jak wszyscy architekci przyznają (A. Lefevr: Cuda architektury)
sztuka ta rozwinęła się ze sztuki klassycznej, a kościół Śtej Zofii w Kon­
stantynopola, tak samo był pierwowzorem architektów arabskich jak i re­
nesansy włoskiej.
14) Patrz także pracę Gerharda, o sztuce fenickiej, w Pamiętnikach Akademii
Berlińskiej z 1846, p. 583, 598, 599.
dique clairement une arche ou tabernacle analogue a l’.arche des Hebreux
destine a renfermer des objets s a c re s ; une sorfce de caaba lfl) avec son h a ­
ram (enceinte reservee), ou l’on groupait tous les objets precieux de la
nation. Peut-etre les steles ou plaąues de metal, sur lesąuelles ou ecrivait les lois religieuses (tables de la loi), et ces wsitXoi qui ayaient uae
destination analogue, etaient-ils deposes la. J e suppose, en tout cas, que
ces sortes de cellae s’appelaient chez les Pheniciens, de ineme que chez
les Hebreux,
theba, „arche*, d’autant plus que ce mot parait,
I
ainsi que l’objet lui - meme, d’origine egyptienne. Ici, comme dans
1’arche des Hebreux, les ornements de metal et d’etoffes precieuses p a raissent avoir óte prodiguśs.*
W ornam entacji fenicko-hebrejskiego stylu w ogóle, przeważały motywa brane ze świata roślinnego i zwierzęcego — w przeciwieństwie z n a j­
pierwotniejszą sztuką aryjską, gdzie jak wiemy, niemal jedynym motywem
są ornamentacye linearne, spirale, kola koncentryczne i tym podobne
figury geometryczne, mające symboliczne znaczenie. T am zaś gdzie t r a ­
fiają się motywa zwierzęce i roślinne, są początkowo nadzwyczaj nieu­
dolnie wykonane. Ornamentacye te fenicko-hebrejskie bardzo obficie roz­
dzielone, i nie bez pewnego wdzięku i delikatności, wykonywane bywały
w drzewie lub metalu i przykrywały całe ściany budynku. „A na deskach
cedrowych wewnątrz w domu było rzezanie nakształt jabłek leśnych i kwie­
cia rozkwitłego, wszystko z cedru, tak, że ani kamienia nie było widzieć*
(I Król. VI, 18). Użycie m arm uru i granitu egipskiego jest oznaką p ó ­
źniejszego już wieku. Jedyna kolumna ze świątyni jerozolimskiej przechowy­
wana w meczecie El-Aksa w Jerozolimie, z kapitelem wskazującym takoż
na wpływy egipskie, je st według p. Thoibois dziełem reki greka — datuje
już z epoki Heroda W . 16).
Kolumny w ogóle nie były w zwyczaju i tradycyach starożytnych
Hebreów. Jeremiasz V, 10, wyrzeka przeciwko filarom murów izraelskich,
„znieście filarzyki murów jego, gdyż nie są P ańskie.„ Zwykle jednakże
w późniejszych czasach bywały z drzewa i metalu.
Typowo semickiemi także budowlami, lubo również nie wolnemi od
różnych obcych wpływów, są tak zwane Meghazile (Tabl. VII, XIII, XVII
u Eenana), piramidy grobowcowe, złożone niekiedy z olbrzymich monoli­
tów do 7 metr. wysokości dochodzących, cylindrycznych, zakończonych
półkulą, o postumentach ozdobionych niekiedy jak w Amrit czterema
z gruba wykonanemi lwami — a ustawionych o kilka metrów od wejścia
15) Kaaba oznacza budowlę formy kubicznej.
16) Cyt. u Eenana 1. c, p. 798. — Porów, także znakomite dzieło pp. M. Voguó
i Waddigtona: Le Tempie de Jórusalem.
3
34
do grot grobowcowych, wielkie nekropole, jak w Marathus, okolicach Tym,
Salda czyli Sydonu, Tortosy i t. p. stanowiących. Były to owe horaboth,
czyli piramidy — mówi Renan — które bogaci stawiali na swoich gro­
bowcach już za czasów Joba, a które gorszyły tego nieugiętego nomadę
(III, 14; XXI, 32). Groty te w żywej skale wykute (na które często zużytkowywano same kopalnie kamienia 17), powtarzają wszędzie jeden sy­
stem ogólny grobowców semickich ; przypominają niektóre grobowce okolic
Jerozolimy, mają wiele analogii z grobowcami odkrytemi przez Beule’gow Kartaginie — z tą różnicą, że fenickie, mianowicie z okolic Aradu są
okazalsze, a nie wykazują ani ornamentów stiukowych, ani owych regu ­
larnych linij i łuków, oznak w Fenicyi późniejszego pochodzenia (p. 75).
Grobowce te tworzące zwykle kilka izb, niekiedy o dwóch piętrach p o łą ­
czonych szybem prostokątnym, wykutym w środku zwierzchniego piętra,
mają sklepienie zwykle gładkie, niekiedy nieco zaokrąglone lub z dwóch
płaszczyzn nieco nachylonych i tworzących kąt bardzo rozwarty złożone.
W ostatnim razie, ten sam układ powtarza się w częściach wewnętrznych
węgarów drzwi, z lekka u góry nachylonych ku sobie, gdy zewnętrzne
strony pozostają pionowe (R. p. 75, 76). Niże na przyjęcie zwłok są po bo­
kach, niekiedy waclilarzowato ułożone ; zwykle w środku w głębi grobowca,
znajduje się niża obszerniejsza, przeznaczona prawdopodobnie dla naczel­
nika rodu. Schody jeśli prowadzą do tych grobowców, wskazują na icb
późniejsze pochodzenie, grobowce są wtedy obszerniejsze, a drzwi wyższe;
zwykle zastępuje je szyb prostokątny. Wejście do grobów których wszyst­
kie niże były zapełnione, bywało zamurowywane; każda zaś niża by­
wała zawarta kamieniem. Grobowce w Marathus nie posiadały prawie
wcale sarkofagów, zwłoki składano okryte całunem, lub w drewnianej t r u ­
mnie (p. 77); w innych sarkofagi są niekiedy z alabastru, marmuru, terrakotty, lub jak w Tortosie z lawy brunatnej z Safita. W okolicach Sy­
donu, Byblos (Gebal) i Aradus, znajdywano sarkofagi te po większej części
marmurowe, ozdobione w rzeźbione wypukło głowy ludzkie i zaznaczone
inne części ciała i ubrania. Głowy te mianowicie, wykonane z siłą i nie
bez pewnej oryginalności — Renan uważa za okazy istotnej sztuki feni­
ckiej ; niektóre z nich noszą ślady malowań, przypominając uderzająco
znane powszechnie drewniane sarkofagi mumii egipskich 1S). Sarkofagi te
,antropoidalne“ — naśladujące mniej lub bardziej wyraźnie kształty ludz­
kie, znajdywano w Fenicyi niemal we wszystkich okolicach, z wyjątkiem
T y r u ; dalej w Malcie, Sycylii, Korsyce — a nawet ślady tego zwyczaju
17) Porów, także Beuló’go: Fouilles a Carthage, p. 127.
lSj Yf ogóle taricheutyka egipska — sposób traktowania zwłok w uroczystościach
pogrzebowych, całkiem przez Fenicyan przejętą została.
35
przechowały się i w późniejszych chrześciańskich czasach w południowe]
Prancyi, Samo ich jak widzimy rozprzestrzenienie w okolicach które czas
jakiś ulegały wpływowi fenickiemu, wykazuje, że są niezaprzeczenie fenickiego
pochodzenia. Słynny sarkofag Eschmounazara znaleziony w bliskości nekro­
poli w Saida, jedyny z okazalszym i większą wagę mającym napisem
fenickim, wykuty całkowicie w Egipcie — jest lej samej formy, jakkol­
wiek nie z marmuru jak inne wykonany. Zdarzają sie także grobowce
wprost w skałach wykute, z otworami tej samej antropoidalnej formy 19).
Nie rzadko też w Salda, tej najdonioślejszej w zabytki nekropoli, natra­
fiano na sarkofagi z ołowiu, z rzeźbami odlanemi w formach (Tabl. LX,
Nr. 1) trzy z nich bliżej przez Renana opisane przedstawiają myt Psy ­
chy (p. 4 2 7 —428).
Większa część innych sarkofagów kamiennych lub marmurowych,
nosi ozdoby z rzeźbionych masek, girland kwiatów, także łbów wolich
z kombinacyą bandarzy, prawdopodobnie w uroczystościach ofiarnych uży­
wanych — jakoteż p a n te r, lwów i t. p. zwierzecych wyobrażeń (Tabl.
X L V , LX, LXI).
Żałować należy że fanatyzm muzułmański nie dozwalający zwiedzać
krypt Syonu z grobowcami królów Judejskich, i Hebronu z domniemanemi grobowcami patr-yarchów — uniemożliwia porównanie z powyższymi
grobowcami fenickiemi, zabytków hebrejskich z czasów poprzedzających
Machabeuszów, których to zabytków dotychczas tak mało znamy. Gro­
bowce hebrejskie z późniejszych czasów, powtarzają ten sam system gro­
bowców fenickich i kartagińskich, jakkolwiek mocno już są wpływami
klasycznemi przesiąknięte 20).
Oprócz zwykłych Meghazilów, znajdywane bywają niekiedy i okazal­
sze budowle, jak np. tak zwana B u r d j el- B a zza k „wieża ze szlimacznicą“ — jedna z najobszerniejszych i najlepiej zakonserwowanych budowli
starej Fenicyi, — mauzoleum w Kades w bliskości jeziora Huleh i t. p.
Są to sześcienne budowle zawierające izby grobowcowe, uwieńczone także
niegdyś piramidą — są to więc te same grobowce wyniesione tylko po
nad poziom ziemi.
Pomnik z K abr-H iram w okolicach Tyru, uważany przez wielu t u ­
rystów za grobowiec Hirama, na co może powinowactwo dźwięku nazw
naprowadzało, a stanowczo późniejszego o wiele pochodzenia — jakoteż
nekropola wRoukley, powtarza ten sam system grobowcowy co i w innych
okolicach.
10) Eenan 1. c. p. 4 1 2 — 427, 864, 865 i Tabl. LIX, LX.
*20) o grobowcach habrejskich patrz także: Lightfoot, Horae hebr . „Centuria
chorographica Matthaeo praemissa“, cap. C.
3*
36
Tumulusy sypane jak w Nalir-Rhamke na wyspie Arwad, w Berakel-Tell między Tyrem i Sydonem, w Ras-el-Ain w bliskości T y r u i i n n e —
niestety dotychczas wcale nie badane, zdają się najdawniejszemi pomni­
kami tej okolicy, z czasów poprzedzających osiedlenie się Semitów —
również jak dolmeny o których niżej — a umieszczone zwykle prawie w są­
siedztwie zdrojowisk i wszelakich wód, jak nasze tumulusy i pomniki me­
galityczne, zdają się nam mieć wielką l niemi łączność.
We wszystkich tych budowlach, nie tylko od samego początku wi­
dne są potężne wpływy Egiptu, ale także mianowicie w ornamentacyi znaj­
dujemy mieszaninę elementów assyryjskich i perskich 21). To samo ma
miejsce i co do zapożyczenia niektórych mytów, jak np. czysto aryjskiego
kultu Mitry 22). Egipt,jednakże pierwiastko wo niemal wyłącznie pod swoją
władzę podbił Syryą, a zatem i jej część składową Fenicyą 23). Sądzili­
byśmy że podbój ten intellektualny i moralny, rozpoczął się wkrótce po pod­
boju militarnym Thutmesów i Ramessidów, na pierwotnych Kauanejczykach21)
dokonanem, a przed stanowczem osiedleniem się w tych okolicach Semi­
tów. To pewno, że najstarsze pomniki okolic Griblitu, Arwadu i t. p., tak
różnych jak zobaczymy, pod względem zabytków i cywilizacyi od reszty
Fenicyi, noszą już ślady tego wpływu 25). Gdy zaś podziwiamy owe kształtne
naosy o fryzach z szeregami uraeusów egipskich, owe skrzydlate globusy
z uraeusami po bokach (Tabl. IX i inne), orły i sfinksy skrzydlate (T. IV,
LIII), lub pysznego olbrzymiego sfinksa z Oum-eLOouamid (T. LVI), gdyby
z nadbrzeża Nilu przeniesionego, — drobne wyroby, jak naszyjnik małych
bożków egipskich, z fajansu polewanego z Salda, lub statuetki egipskie
21) Widoczne to jest w ornamentacyi np. wieńczącej wyżej wspomnienie Meghazile, stanowiącej ornament ząbkowany, wschody idące piramidalnie zakończony,
a który odnajdujemy także i w Persyi (Flandin et Coste, Voyage en Perse
Perse ancienne, pl. II, IV, LII; patrz także Eenan p. 162, 16 3 ); jak np.
w dwóch gryfach wzniesionych i opierających się na mystycznej jakiejś rośilnie (Tabl. IV): motyw który odnajdujemy w słynnych lwach mykeneńskich, a bliżćj na płaskorzeźbie w stylu najarchaiczniejszem, pod Bolonią
odkrytćj, a niewątpliwie z czasów przedetruskich datującej (Jean Gozzadini: La Necropole de Villanova p. 78, fig. 27). Dalej spotykamy tn także
palmetki tak charakterystyczne (rodzaj s'więtej rośliny Sdm a czy homa ?)
występujące tak na assyryjskich, jakoteż na naszych tak zwanych przedhi­
storycznych zabytkach. (Porów. Renan 1. c. p. 25, 72 i inne).
22) Patrz pieczątki rżnięte z kamieni z wyobrażeniem tego kultu, znajdywane
w okolicach Arwadu (E. p. 144, 145) i porów, z Lajarda : Culte de
M ithra.
23) Patrz nader liczne ustępy u Eenana, oraz M. de V o g iie: Fragm. d’un journ.
de voyage, p. 59 sqq.
24) Patrz niżej.
25) Patrz między innemi E. p. 25 i następne, i p. 179, 180.
37
z napisami hieroglificznemi (T. VI, fig. 3, p. 26, 27) i inne licznó n a ­
pisy egipskie, a nawet całe płaskorzeźby z motywami egipskiemi, jak
z okolic Giblitu (T, XX, Nr. 1, i p. 179), które nie mogły być jak tylko na
miejscu wykonane — musimy przyznać z Renanem, że Fenicya pod wzglę­
dem sztuki, a w części i kultu „była jedynie prowincyą egipską“ 2e).
Z początkiem IY w. przed Chr., z Stratonem miłośnikiem belenizmu,
rozpoczyna się nowy peryod w sztuce Fenicyi, peryod wpływów greckich.
Powoli sztuka i cywilizacya Hellady ruguje swoją poprzedniczkę, która
tyle wiekó\V tak wszechwładnie i bezspornie na wybrzeżach m. Śródziem­
nego p a n o w a ła ; następuje moralny podbój zużytego już i wtedy wschodu,
przez promienny, uniwersalny i kosmopolityczny geniusz Grecyi — przy­
pływ tej wielkiej fali aryjskiej, która dziesiątki wieków wprzód te same
okolice opuściła, aby odmłodziwszy z powrotem tchnieniem swojem Wschód,
i dawszy mu popęd do nowego życia, znowu ztąd ustąpić.
W pomnikach hebrejskich z późniejszej epoki, jak tak zwanym gro­
bowcu „Absalona“ przypominającym zbizka Meghazile z A m rit, lub
grobowcach „Królów14 pod Jerozolim ą, widne są podobnież te same
wpływy klasyczne — co miało miejsce mianowicie w Świątyni, z taką wspa­
niałością odbudowanej z nowa przez Heroda Wielkiego 27).
Nie mamy potrzeby bliższego zastanawiania się tu nad temi wpły­
wami, jakoteż i do dziś dnia imponujacemi dziełami późniejszych wieków
wszechwładztwa Romy, wpływów bizantyńskich i nader licznemi dziełami
z czasów krzyżowych wojen — które do niedawna naiwnie brano także
za produkcye geniuszu Semitów (wieża w Gebal, mury Tortosy, niektóre
części ruin w Balbek, wieża Mogrebinów przy wejściu do Sour, budowle
w El-bireh pod Jerozolimą, ruiny w Betanii, Sebastieh, Latroun, część
murów' w Saida itp. patrz R. 1. c. p. 47— 52). Ma to miejsce z re­
sztą z wielu imponujacemi resztkami budownictwa Syryi, odnoszonemi
do niedawna do odległej niezmiernie przeszłości, a które pp. W addington
i M. de Yogiie ostatecznie uznali za pochodzące z epoki rzymskiej lub
nawet chrześciańskiej.
Pozostaje nam jeszcze jeden rodzaj pomników, najdawniejszych i naj­
oryginalniejszych, które powierzchownie badane, na błędne powszechnie
dotychczas naprowadzały wywody.
W okolicach mianowicie wyspy Ruad, inaczej Arwad, z grecka Aradus - ■ i Gebalu czyli Byblos tj. najpierwszych przez historya i tradycyą.
20) Ustęp traktatu o bogini Syryjskiej (§§ 2 — 9) przypisywany Lukianowi, po­
twierdza także to zapożyczenie w części kultu i świątyń z Egiptu.
27) Thoibois, cyt. u Eenana p. 793, nota; oraz Yogiić et Waddington: Le Tem­
pie de Jerusalem.
38
wspominanych siedliskach na wybrzeżu fenickiem — z czasów kiedy Tyr i p ra ­
wdopodobnie Sydon nie egzystowały jeszcze, spotykamy się zkolosalnemi
konstrukcyami murów, wychodzących wprost z wierzchnich pokładów skały
(Arwad Tabl. II), złożonych z olbrzymich pryzm mniej więcej czworokąt­
nych, do trzech metrów wysokości, na cztery do pięciu długości. Pryzmy
te widocznie z sąsiednich, najbliższych kopalni dobyte, bez żadnego obro­
bienia, w dziewiczej swojej bezkształtności i prostocie ułożone są samą
siła ciężkości, bez śladu zaprawy jedne na drugich, czasem w szychty
regularniejsze, spojone mniejszemi głazami wypełniającemi szczeliny, częściój bez żadnego ładu, najmniejszych śladów staranności. Prostota ta,
niemal barbaryzm, zasadzający się na zużytkowaniu bez zachodów pię­
knego, olbrzymich rozmiarów materyału, sprawia jednakże nie mniej im ­
ponujące, sobie właściwe wrażenie. Mury podobnej konstrukcyi najlepiej
zachowane na wyspie Arwad — niewątpliwie z najdawniejszej epoki p ra ­
starych Arwadczyków, przemożnego niegdyś na tych wybrzeżach plem ienia
służą w ogóle za kryterium dla odróżnienia innych podobnych konstruk­
cyi, późniejszego jednakże pochodzenia. Takiemi są mianowicie tak chahakterystyczne i przez wielu do dziś dnia za typowo fenickie uważano
mury z podobnych olbrzymich bloków, staranniej jednakże nieco obro­
bionych, wystających nieobrobioną swoją masą wypukło, niekiedy obramo­
wanych gładkiemi listwowaniami — linearnemi przewięziami, i tworzących
tak zwaną konstrukcyą en bossage ou a refends. Pomijając tu powyżeJ
wspomniane budowle tej konstrukcyi, ostatecznie przez specialistę-architekta Thobois i Eenana oraz W addingtona i hr. de Yogiió, uznane za
pochodzenia średniowiecznego, za przeróbki krzyżowców, jednakże po wię­
kszej części z gotowego z pierwotnych budowli pochodzącego materyału
(p. 169 sqq.) — za konstrukcye militarne; niektóre zaś za rzymskie jak
w Belat pod Gebal, — nie mniej sam Renan uznaje (p. 52), że oprócz
wyżej wspomnianych murów Arwadu i niektórych budowli Amritu, znaj­
dują się i w innych okolicach Syryi i Palestyny, podobne konstrukcye
niewątpliwie najdawniejszego pochodzenia, a różne o wiele od wyżej wspo­
mnianych rzymskich i średniowiecznych. Taką jest wielka prostokątna
i z przedziwną dokładnością wykonana budowla w Hebronie (Tab. LX),
niektóre części murów Jerozolimy, tak zwana wieża Dawida, podstawy
świątyń Balbeku, świątynia w K alaat-Fakra, budowle w Garizim, niektóre
w Betel, Betleem i Ain-Haramieh. Gruntowne badania pp. Thobois i Ren a n a prowadzą do konkluzyi: że rodzaj ten konstrukcyi był w użyciu we
wszystkich niemal czasach w Syryi łącznie z Fenicya i Palestyną. Spoty­
kamy go także w budowlach muzułmańskich, jak w cytadeli w Damaszku,
ja k w wieży „lwów“ nad morzem w Tripolis 2S). Grecy i Rzymianie często
28) Benan 1. c. p. 52.
39
się nim posługiwali. Styl ten i dziś przez Maronitów i w innych niektó­
rych chrześciańskich świątyniach w Syryi jest w użyciu — a jak wiemy
pałac Pitti i inne Florencyi, są podobnej k o n stru k c y i,^ rodzaj ten w no­
wożytnych budowlach często bywa zastosowywany. Jeżeli wszystkie te
jednakże dane przekonywają co najmniej, że rodzaj ten nie był bynajmniej
wyłączną właściwością ani Fenicyan ani Hebrejczyków, to nie mniej p o ­
zostaje do udowodnienia, zkąd rodzaj ten konstrukcyi murów tak chara­
kterystyczny i niemal wyłączny, wziął swój początek. Eenan pomija to
tłomaczenie; pominięcie to musimy tylko przypisać zakresowi monumentalnego
jego dzieła, obejmującego prawie wyłącznie sztukę i zabytki Fenicyi z cza­
sów ściśle historycznych, z czasów następujących po stanowczem osiedle­
niu się Semitów. P r a s ta rą przeszłością Arwadu i Giblitu, jakoteż innych
plemion KananejskichA tak szczegółowo wspominanych w dokumentach
historycznych egipskich — w ogóle Renan mało się zajmuje, lubo jak zo­
baczymy niżej, na podstawie dzieła Moversa i własnych bystrych spostrze­
żeń, uznaje ich odrębność plemienną i cywilizacyjną. Jeżeli zaś niezale­
żnie od konsekwencyi podobnego założenia, zestawiając tylko pomnik;
powyższe najstarszej sztuki Fenicji, Palestyny i w ogóle Syryi, z tem co
znajdujemy w innych okolicach jak np. w Azyi Mniejszej i południowej
Europie, z konstrukcyami tego samego systemu, okazałości i siły — jednem
słowem z tak zwanemi „tnurami cyklopów1' — nie można być nieuderzonym ich identycznością, co najmniej wielką ich analogią.
Z cyklopejskich tych konstrukcyi niewątpliwie aryjskiego, pelazgijskiego
pochodzenia, wzięła początek niespożyta i po wsze czasy promienna sztuka
Greków — a co za tem idzie, cała nowożytna architektura. W Fenicyi zaś
i Palestynie, wątek ten w samych początkach osiedlenia się Semitów,
urywa się, i tylko sporadycznie w różnych epokach i cywilizacyach, jakby
pobudzony istnieniem gotowego już materyału pod rękę, ukazuje się. Ze
względu na ubóstwo architektury fenickiej z czasów jej najświetniejszej
epoki, nie można konstrukcyi tej en bossage przyznać za wytwór ducha
Fenicyan — widzielibyśmy ją bowiem rozwijającą się dalej w czasach ściśle
historycznych; Fenicyanie nie mogli też byli zadobyćjej z Egiptu, gdzie tylko
nieliczne ślady podobnych konstrukcyi napotykamy 20) i która nie leżała
bynajmniej w charakterze architektury egipskiej. Jeżeli weźmiemy pod
uwagę odrębną i prastarą przeszłość Arwadu i Giblitu, i jak zobaczymy
niżej całej ziemi K anaan i Syryi — przeszłość nie semicką ale aryjską,
poświadczoną dolmenami i crom-lechami, przez Saulcy’ego 30) znajdywa­
nemu w dawnej ziemi Chanaan i Moab, przez kapitana Irby’ego w P ale­
29) Patrz album fotograficzne Maxima du Camp, Tabl. LXIX, LXXI, LXXXIX.
30) De Saulcy: Yoyage en terre Sainte. Paris, 1865. I, p. 3 1 2 , II, p. 276.
stynie, przez Stanleya w okolicach T yra 31) — poświadczoną nader częstemi i szczegółowemi wzmiankami Biblii o ludach olbrzymów (względnie
do drobnej rasy semickiej), lu d a c h : Befaim, Enakim, Zomzonim itp., danemi zSanchoniatonainapisów egipskich; przejęciem mytów, nazw i sym­
bolów aryjskich jak np. H eraklesa=M elkarta, ujawniającym się także
w opowieści o Samsonie — symboli jak svastika którą znajdujemy na nie­
których przedmiotach jak np. lampce z Salda (R. Tabl. XXIV); zabytkami
dobytemi z niektórych tumuiusów mało jednakże dotychczas zbadanych,
gdzie między innemi znajdujemy amulety z ornamentami spiralnemi i krzy­
żem (crux ansata) (R. p. 161) symbolem H erm esa-T hauta, jak wiadomo
także aryjskiego, rzekomo hinduskiego pochodzenia 32) — w końcu wyżej
wspomnianemi pieczęciami „Hinnomitów“ (Hinnomi) według autentycznego
napisu jednej z nich — czyli Chananejczyków oddanych kultowi Mithry 33),
napisami skalnemi wprawdzie dotychczas nie odczytanemi, ale stanowczo
nie semickiego charakteru 34) — musimy przyznać, że i konstrukcye ta
natury cyklopejskiej są początkowo nie innego jak aryjskiego pocho­
dzenia.
Biblia w zupełności potwierdza ten stan wysokiej kultury, jaki A b r a ­
ham, protoplasta według tradycyi zachodnich Semitów, zastał był w ziemi
„Chananejczyka“, „Eilistyńczyka*. Spotykamy już tam miasta obronne
i wielkie, — to samo za powrotem Hebrejczyków pod przywództwem Moj­
żesza: „Te wszystkie miasta opatrzone były murami wysokiemi, bramami
i zaworami, oprócz miasteczek murem nie otoczonych bardzo wiele“ (Y
Mojżesz. III, 5). Pozostałe po dziś dzień szczątki cyklopejskich budowli,
dają nam wyobrażenie jakiej konstrukcyi mogły być te mury. Dla tego
też słusznie Renan przyznaje mówiąc o murowanej podstawie dzisiejszego
meczetu Omara, tak wielką weneracyą przez izraelitów jakotóż i muzuł­
manów otoczonej: „les travaux qu’on y rem arąue sont donc anterieurs
a Salomon : c’est probablement l’aire du Jebuseen A revna“ (R. p. 8 0 7 ;
II Sam. XXIV, 18 sqq). To samo ma miejsce i co do najdawniejszego
pomnika grobowcowego, jaki w tradycyi i rzeczywistości znajdujemy w P a ­
32) Jabłoński: Panth. I, p. 258, 287.
;i3) Patrz rysunki u Eenana p. 144, 145 i porównaj z Lajarda: Culte de M ithra Tabl. X, IG; XII, 12 ; XVII, 1 a ; XLIY, 6, 1 9 ; LIY, B, 1 6 ; IIY ,
C, 4 ; LXII; Culte de Venus, I, 8. — Napis zaś ten odczytał uczony
izraelita p. Levy z Wrocławia.
34) Mianowicie dwa napisy niewiadomego pochodzenia i znaczenia, na skałach
w okolicy Byblos, starożytnego Gebalu, które pp. Cyryli Graham, Eawlinson i Renan uważaliby za należące do systemu archaicznego spotykanego
na cegłach w Mugheir w dolnój Chaldei, systemu z którego wyszło później pi­
smo klinowe. P. Oppert zaś wstrzymuje się od determinowania tych napi­
sów (Eenan 1. c. p. 305).
lestynie. Gdy według tradycyi biblijnej, Sara um arła w mieście Arba, przez
Semitów przezwanem później H e b r o n : Abraham udaje się do dobrodu­
sznych obywateli tój ziemi i m ó w i: „Gościem i przychodniem jestem
u w a s ; dajcież mi osiadłość grobu między wami, abym pogrzeb! um ar­
łego mego od twarzy mojej. — Tedy odpowiedzieli synowie Hetowi Abra­
hamowi, mówiąc m u : Słuchaj nas, panie m ó j : Książęciem Bożym jesteś
ty w pośrodku n a s : w najprzedniejszych grobach naszych pogrzeb u m ar­
łego twego ; żaden z nas nie będzie bronił grobu swego tobie, abyś nie
miał pogrześć umarłego twego* itd. (1 Mojżesz. X XIII, 4 —6). I ustą­
pił mu Efron Heteyczyk jaskini swojej w Machpela, odmówiwszy wspa­
niałomyślnie wynagrodzenia czterystu syklów srebra, na jakie wraz z polem
była oszacowaną. Jeżeli więc słynny mur otaczający meczet Hebronu
z kryptami domniemanych przodków Semitów (tak Hebrejczyków jak i Ara­
bów i jak zobaczymy niżej Fenicyan) — jedna z najokazalszych i najbar­
dziej wykończonych budowli tej cyklopejskiej natury, nie może sięgać
starożytnością w mytyczne niemal te wieki, to niemniej ks. Genesis po­
twierdza : i samo istnienie w najpierwotniejszej tej cywilizacyi jaskini tej
grobowcowej i innych „przedniejszych grobów“ Chananejczyków tej oko­
l i c y — jakoteż nie można wątpić, mur ten został wzniesiony na miejscu
tak odległą tradycyą uświęconem, na wzór istniejących poprzednio w oko­
licy, lub może na tem samem miejscu, budowli.
Reasumując wszystkie powyższe dane dostarczone nam przez najgruntowuiejszych badaczy zabytków fenickich — widzimy, że z trudnością
dopatrzeć się tam można choćby jak najkrótszej epoki oryginalnej sztuki
31) Bonstetten: Sur les Dolmens, p. 27. — Fergusson • Rude stone monuments
in all countries, London 1 8 7 2 .— Dwutygodnik naukowy z 1878 r. p.
5 6 — 75. — Renan zdaje się także wspomina te pomniki z okolicy Byblos,
skoro mówi (p. 161) : „Pres de la sont d’autres tombeaux en formę d’auges, fermós par de grandes dalles. Nous y rencontrames des sąuelettes
intacts, mais il n’y avait aucun autre objet interessant“ — lubo nie na­
zywa ich dolmenami. — W blizkości tychże a w południowej stronie portu
Byblos, znajduje się tumulus z licznemi grobowcami nieregularnej kon­
strukcyi i różnej od zwykłych fenickich. Renan znajdywał w n ich : naczy­
nia ceramiczne dość starannie obrobione, skarabeusze i amulety z ornamentacyą spiralną i krzyżami (crux ansata), drobne ozdoby, jakoteż naszyjniki
z kamieni ciętych w kształcie fusajoli, miecze i inne utensylia, których wię­
kszą ilość znajdywała miejscowa ludność. Przedmioty te nie zdają się fenickiego pochodzenia, przeciwnie mają wielką łączność z dobywanemi z na­
szych europejskich tumulusów. Inne tumulusy, jak wyżej wspomniane z NahrRhamke, z Arwadu, z Berak et-Tell, między Tyrem i Sydonem, Ras el-Ain
w blizkości Tyru i w. in. nie są niestety dotychczas zbadane — co mo­
głoby rzucić jaśniejsze światło na pierwotną cywilizacyą Fenicyi i stano­
wczo poprzóć nasze zapatrywanie.
42
fenickiej. Ani teksta starożytne ani pomniki, nie dostarczają nam na to
danych. Wzgląd że tak łatwo opanowaną była przez wpływy Egiptu
a później Grecyi, przemawia tylko za jej ubóstwem, brakiem żywotności.
Sztuka np. egipska, mimo wszechwładnych późniejszych wpływów greckich
nad brzegami Nilu, nigdy nie dała się stanowczo przytłumić — pozostała
do końca oryginalną i dość żyw otną; do III w. naszej ery, nie przestano
budować w Egipcie według stylu dawnego miejscowego;
Architektura zdaniem wielu i słusznie: jest najściślejszym kryteryum
potęgi, wpływu i szlachetności danego społeczeństwa lub narodu ; „Stary
mur to najwymowniejsze świadectwo historyczne“.
Jeżeli zaś nie można stanowczo zaprzeczyć istnieniu architektury
fenickiej — to trzeba jednakże przyznać, że je st jedną z najuboższych
jaką nam starożytność przechowała. Jest-to architektura przedewszyst­
kiem naśladownicza, utylitarna, obrachowana na chwilę obecną. Nie ma
w niej tej logiki, tego poczucia artystycznej całości, a zarazem za­
datków trwałości co w sztuce np. klasycznej. „Nigdy, w największych
nawet pomnikach publicznych — mówi Renan — nie zdołała się ona
wznieść do stylu jednocześnie szlachetnego i trw ałego”. Ubóstwo to po­
mników budownictwa dawniejszego, dowiedzione zresztą jest i odnośnie
do całej Syryi przez pp. Waddingtona i de Yogtie.
Jeżeli więc historya do pewuego stopnia może sądzić ludy i epoki
trwałością i pięknością budowli które po sobie pozostawiły — jakżeż nie­
korzystne świadectwo daje nam sztuka architektoniczna o przeszłości F e nicyan ?!
Przechodzimy do drugiego działu wpływów kultury fenickiej —
P wpływów w sferze ekonomii społecznej. Tu Fenicyanie położyli niewą­
tpliwe zasługi i na zawsze pozostaną mistrzami wielkiej działalności na
tem polu, w stosunku do nieproporcyonaluie drobnych sił swych początko­
wych. Lecz i tu legenda jak zwykle upstrzyła i do mytycznych niemal
rozmiarów podniosła istotne fakty, i nie pominęła wszystkiego aby z a '
ciemnic trzeźwe zapatrywania takich gruntownych badaczy jak Movers. —
Rozbierzmy najprzód rolnictwo. — Żaden naród czysto semicki ani dziś,
ani tembardziej w przeszłości, nie był nigdy rolniczym — nie mamy przy­
najmniej na to żadnych dostatecznych danych. Pomijamy tu znowu Assyryą i Babilonią, która „w początkach swoich (a prawdopodobnie nigdy
tego charakteru nie zatraciła) zaludnioną była wielką mnogością lu d z i
odrębnych ras, które zkolonizowały Chaldeę i t d . 35) ł
Ani beduin pustyni, ani arab, ani wśród nas żyjący potomek staro­
żytnych Hebreów, nietylko że nie ma żadnej wybitnej skłonności do rolni­
35) Bćrose, Fragm., I.
43
ctwa, ale przeciwnie, wstręt jak najwyraźniejszy. Instynkta koczownicze,
handlarskie i pasterskie u ras semickich, nie zatarły się do dziś dnia,
nawet u plemion wśród ras rolniczych zamieszkałych, — można prawie
powiedzieć, że ludy te nie przeszły w zupełności w wyższe stadyum stale
osiedlonych, rolniczych ludów 36). Odsyłamy zresztą Sz. czytelnika do
tego co we względzie nieudolności rolniczej ras zamieszkujących dziś Azyą
Mniejszą, Syryą itp. mówi słynny oryentalista Vambery 37), oraz historyk
angielski Hepworth Dixon 3S). Zkądżeby więc instynkta te rolnicze wziąć się
miały u najczystszych Semitów— Fenicyan, w niczem nie różnych od braci
swoich Hebreów, i do tego w czasach tak bezpośrednio następujących po
chwilach stałego osiedlenia się tychże w ziemi Chanaan, a wśród ich życia
nadzwyczaj ruchliwego, wędrownego, żeglarskiego. A jednakże Eenan
w sprawozdaniach swoich z poszukiwań archeologicznych w Fenicyi mówi:
„Fenicya jest jedynym krajem świata gdzie przemysł rolniczy pozostawił
imponujące ślady.... W okolicach Tyru, resztki te pierwotnego gospo­
darstwa wiejskiego napotykają się prawie na każdej wyniosłości i zawsze
jednego charakteru i t d .“ 39).
Ślady te przemysłu rolniczego i olbrzymich robót w s k a ła c h : piwnic,
cystern, wodozbiorów, kamieni młyńskich rozstrzelonych po okolicy, jako­
też owych kolosalnych ruin w kształcie portyków lub łuków tryumfalnych
ze źle spojonych olbrzymich głazów, nader licznych i okazałych w oko­
licach mianowicie Tyru — które Kenan i Thomson, nie wiemy o ile słu ­
sznie, uważają za budynki do wytłaczania wina czy też oliwy służące, lubo de
Saulcy 40) ma wątpliwości pod tym względem -— ślady te niewątpliwie
istnieją i świadczą o gęstszem zaludnieniu i produkcyjności tych okolic;
lecz kolosalnym tym konstrukoyom trudno oznaczyć wiek ich właściwy
a po części i znaczenie. Wywołane potrzebą i miejscowemi warunkami —
są bez żadnego stylu mogącego na ich epokę i pochodzenie rzucić nie­
36) Porównaj co J. Lubbock w „Początkach cywilizacyi“ mówi o niesłychanie
wyższćm stadyum rozwoju ludów rolniczych nad pasterskimi. — Gdy u S e­
mitów z wielką łatwością śledzić możemy za przejściem ze stanu czysto
pasterskiego do stale osiedlonego, nawet tradycye najdawniejsze nie uka­
zują nam Aryów w tćm pierwotnem stadyum rozwoju; ludy aryjskie przed
rozdziałem swoim jak świadczą badania porównawcze języków, znały się na
rolnictwie a jednakże i oni musieli być kiedyś myśliwcami i pasterzami. —
Porównaj: A. Pictet, Les Origines indo-europeennes ou les Aryas primitifs, Paris 1859 — 63, 2 vol. — Max Dunckera: Geschichte der Arier. —•
Beitraege: Schleichera i A.. Kuhna.
39) Islam XIX w.
38) Podróż do Ziemi Św.
39) P. 633 — 636, 639 i inne.
40) Deuxieme Yoyage, II, p. 279, 290.
44
jakie światło, i w ciągu tysiącoleci całych, mimo zmian etnograficznych
i politycznych, mogły mieć swoje zastosowanie. Renan (p. 669) sam uznaje,
że ze względu na ślady zniszczenia przez czas, jakoteż kolosalność k o n ­
strukcyi, olbrzymie te mury wyżej wspomnianych tłoczni — cysterny, pi­
wnice i kamieniołomy „możnaby odnieść do p r z e s z ł o ś c i k a n a n e j s k i e j tych okolic/ — gdyby nie było pewności że dzieła te codziennego
zastosowania były w użyciu aż do chrześciańskiej epoki. I w istocie, jedy­
nym materyałem budowlanym tych okolic, jest głaz biały na powierzchni
szarzejący, z wnętrzności ziemi i skał dobyty, — kamieniołomy więc te
zużytkowane następnie po większej części na grobowce, zaczęły być exploatowane od czasu jak pierwiastkowa choćby cywilizacya wtargnęła w te
okolice. Odnośnie do samych studni, wodozbiorów itp., świadectwa najwiarogodniejszych podróżników służą nam za dowód, że studnie te taką
pracą po największej części w żywej skale wykuwane, w spiekłej i skali­
stej okolicy Syryi, po wsze wieki i czasy stanowiły nieodzowny warunek
wszelkiej kultury. Prawo też obyczajowe rozciągnęło nad niemi surową
swą opiekę i niekrępowane niczyją wyłączną własnością, najczęściej długowiekową trad ycją bywają uświęcane. Widzimy zresztą w ks. Genesis
(XXI, 25 s q q ; XXVI, 15 sqq), że za pierwszych już patryarchów były
liczne spory o prawa do studni między sługami Abymelecha króla Gerary,
a nomadyjskiemi przybyszami. Kolosalnych więc tych konstrukcyj skal­
nych tak Fenicyi, jak i Palestyny, nadających tak charakterystyczne tło
tym okolicom, bynajmniej nie możemy uważać za wyłączne dzieło Semi­
tów. Owszem, zobaczymy niżej, że wiele z nich je st pozostałością pierwo­
tniejszej kultury, ludów przeważnie rolniczych, aryjskich — pierwotnych
Kananejczyków. — Niewątpliwie okolice Tyru i Sydonu, oraz większych centr
ludności i w późniejszych fenickich czasach musiały być dobrze uprawne
i odznaczać się produkcyjnością. Okolice Berytu, Byblos, podnóża Libanu,
np. i w późniejszych czasach przechowały reputacyą swoich win i innych
produktów rolniczych. Lecz gdy weźmiemy w rachunek za przewodem
Biblii, a z nowożytnych autorów Dixona i Vambery’ego, czem te kraje
Syryi, Palestyny i Fenicyi były przed osiedleniem się Semitów, jakim r a ­
jem ziemskim „ziemia obiecaną* według malowniczych opisów samej B i ­
blii i czem w rękach pracowitszych, mniej fatalistycznych 41) ludów aryj­
41) Fatalizm ten wschodni jest przedewszystkiem typową właściwością wszystkich
ras semickich. Islam jest tu tylko kontynuacyą Mozaizmu z którego jak
wiadomo najwięcój czerpał. Na każdej karcie Biblii widzimy to spuszczanie
się wyłączne na Opatrzność, a brak wszelkiej indywidualnej inicyatywy tak
wrodzonój rasom aryjskim, które pomimo to nie przestają być równie bogobojnemi a bardziej nawet idealistycznemi, jak świadczą ich skompliko­
wane myty i literatura poetyczna.
45
skich, rolniczych, byćby mogły, to niepodobieństwem jest przyznać Feni­
cyanom i w ogóle Semitom jakichkolwiek zasług około rolnictwa. O śla­
dach czynności rolniczej Fenicyan w ich koloniach, znając instynkta tej
rasy i rodzaj tych osad, nie może tembardziej być mowy. Inna rzecz się
ma z państwam lib'jsko-fenickióm — z Kartaginą.
To cośmy wyżej wspominali o literaturze puuickiej jużby dostate­
cznym było do przekonania, o ile najwyżsi dostojnicy Kartaginy uważali
sobie niejako za punkt honoru zajmowanie się osobiste zajęciami rolnemi
i podnosili to zajęcie „do prawdziwej na u k i“. To też o ile starożytni
autorowie wiadomości nam o tem przechow ali42), okolice Kartaginy po­
kryte były najwspanialszemi plantacyami win, drzew oliwnych i owoco­
wych ; olbrzymie pastwiska roiły się stadami koni, owiec, bydła, a wszę­
dzie dobrze doprawna rola poprzerzynana licznemi irygacyjnemi kanałami,
korzystnie uprzedzała o ekonomicznych zdolnościach obywateli wielkiej
rzeczypospolitej. Miałoby to stać w sprzeczności z tem cośmy wyżej o małorolniczych instynktach Fenicyan mówili. Bynajmniej! Kartagina począw­
szy od swego założenia, w tak wyjątkowych i odmiennych od innych osad
fenickich warunkach rozwijała się, że można powiedzieć — mało co ma
wspólnego ze swoją metropolią, Fenicya. Podziwiać należy tylko giętkość
charakteru i zmysłu Fenicyan, poddających się w tych nowych warunkach,
tak gruntownemu przeobrażeniu. Różnice te przedewszystkiem widoczne
w jeżyku i w tym rolniczo-militarnym charakterze nowego libijsko-fenickiego państwa. Rolnicze te nawyknienia nowych panów wybrzeży Afryki,
nikomu innemu przypisać nie można, jak miejscowej, odwiecznie już tu
osiadłej, aryjskiej i wysoko w kulturze posuniętej ludności. Wątpić nawet
należy, czy kiedykolwiek nawet później masy narodu fenickiego dały się
nawet żelazną prawicą despotycznej oligarchii zmusić do tego rodzaju za­
jęć — widzimy bowiem w pośród nas mieszkające semickie plemiona, że
ostatnią nawet nędzą nie dadzą się nakłonić do wytrwałej, produkcyjnej
pracy koło roli. Że wielcy panowie Kartaginy jakby dla wytchnienia od
innych zajęć, lub traktując to jako dobrze procentujące przedsiębiorstwo,
zajmowali się osobiście swojemi obszernemi włościami, to wielokrotnie
i dziś wśród bankierskich rodzin żydowskich to samo w idzim y; ale jak
wszędzie tak i tu praca innego ludu była wyzyskiwaną, którego nagrodą
był trud i znoje, przemyślni zaś Semici cały czysty zysk z tych zajęć dla
siebie wyzyskać umieli.
Do jakiego stopnia ludność tego libijsko-fenickiego państwa była
mieszaną, i jak wielką rolę odgrywał w niej żywioł libijski, mamy n a j­
lepszy dowód na języku i pomnikach do dziś dnia przechowanych. Epi­
42) Movers i Lenormant §§ o rolnictwie w Kartaginie.
grafika i numizmatyka Kartaginy 43)
szczególne nam tu oddaje usługi.
W Libii między innemi znajdowało się np. miasto „Lixus“ na fenickich
monetach tego miasta „Lix“ albo „Leches* zwane 44) — miasto podwójne
które w jednej części przez Fenicyan, w drugiej przez Libijczyków zamie­
szkałe było a w wielkości starożytnej Kartaginie miało dorównywać 45). W spo­
minaliśmy wyżej o napisie z Tugga w podwójnym języ ku : fenickim i libij­
skim ; wielka znów ilość napisów tak zwanych numidyjskich wybrzeży
Afryki, wysp : Kossura, Jviza, Sardynii etc. wskazuje jak się wyraża Movers, na język „obcemi elementami znacznie zmieniony.® Sąto napisy libijsko-fenickie, wymownie potwierdzające przeważną rolę jaką żywioł li­
bijski odgrywał w dziejach afrykańskich kolonii Fenicyi, skoro o tyle na
język 4C) a także i pojęcia religijne 47), obyczaje, itp. wpływał. Że Libijczykowie byli Aryami, to nawet L e n o r m a n t48) i Maspero 40) p rzyznają;
niewiadomo jednakże do jakiej grupy języków aryjskich ludy te mogły
należeć. Cała bowiem część ta filologii libijsko-fenickiej „po nieudałych
próbach Geseniusa. de Saulcy i Judasa, leży otworem dla przyszłych ba­
dań* i dziś jeszcze wraz z Moversem można rościć nadzieję, że „z wię­
kszą filologiczną ścisłością odczytaniem i wytłomaczeuiem tychże napisów
nczeni się zajmą“.
Pozostaje nam jeszcze handel i przemysł Fenicyan. — Licznie od­
najdywane napisy te, gemmy, monety 50), pozwalają nam krok w krok
śledzić za istotnie zdumiewająco rozwiniętym i odległych okolic, wzglę­
dnie do środków któremi rozporządzali Fenicyanie, sięgającym handlem
tychże.
Że tu wspomnimy t y l k o : że Ampere podróżnik francuzki, na jednym
z kolosów świątyni egipskiej w Istambuł w Nubii, odkrył dwa fenickie
n a p is y ; podróżnik angielski Grey ogłosił uczonemu światu napis fenicki
znaleziony wśród innych napisów synaickich; wspominaliśmy wyżej o na­
pisie z IX wieku znalezionym w Nimrod na wadze bronzowej etc. W szyst­
43) Muller: Numismatiąue de 1’ancienne Afriąue T. II.
41) Porównaj: Judas: Etude demonstrative de la langue Phenicienne Tab. 2.
N. 1 6 — 20.
45) Pliniusz, H. N. Y. 1. — Movers E. u. G. 352.
4C) Movers: § Verhaltniss zum Punischen und Liby-Phónizischen.
47) Do tego rzędu należy kult Heraklesa który Movers, E. u. G. p. 377 ma za ‘
libijski, a który jak zobaczymy był wspólny Aryom Małej Azyi; do takich
należy kult Kabirów, którego symbole widzimy na monetach Berytu, Tripolis, Ebus, Ivizy itp.
4S) H. ancienne III Ch. V.
4'J) 1. c. Ch. YI.
50) Duc de Luynes: Numismatiąue des Satrapies et de la Phenicie, Paris 1 846,
2 vol. — Eckhel, Doctr. numm. vett. — Muller, 1. c.
47
kie jednakże te napisy, monety itp. są prawdopodobnie cząstką tego
co gruntowniejsze badania archeologiczne, mianowicie w Syryi, Fenicyi,
dolinach Eufratu i Tygru, Kartaginie 51), Tunisie etc. spodziewać się należy
wykryją jeszcze.
W każdym razie i dziś wystarczającemi są te pomniki do potwier­
dzenia przodującego stanowiska na drodze zamiennego handlu staroży­
tności, Fenicyan, i nawet przecenianie z innej strony działalności ich i wpły­
wów ich kultury, nie może zachwiać istotnych ich zasług dla rozwoju,
a raczej dla rozpowszechnienia owoców cywilizacyi, poniesionych.
Handel ten początkowo, w epoce następującej po świeżem osiedleniu
się Semitów w Syryi, Palestynie i Fenicyi — w epoce ich przejściowej
ze stanu nomadyjskiego, w stale osiedlony: ograniczał się na wymianie
miejscowych produktów, drogą lądową, drogą karawan — na opanowaniu
dogodnych do przejścia brodów rzek i wąwozów g ó rsk ic h 52), co najwyżej,
jak tego marny świadectwo w Bibli 63), zapuszczaniu się w interesie ł a ­
twiejszego wyżywienia lub zamiennego handlu, w żyzne i w wysokiej już
kulturze pozostające doliny Nilu, Eufratu i Tygru. Dopiero po upadku
koalicyi Libijsko-Pelazgijskich narodów i ich wielkich wypraw morskich 54),
gdy Egipt i Azy a Mniejsza łącznie z Syryą, wyczerpane wzajemnemi kilkowiekowemi walkami, dogodne pozostawiły pole do rozwielmożenia się
Semitom, gdy pierwotni rolniczy Kananeńczykowie lub całkiem wyemi­
growali na zachód M), lub przerzedzeni walką podrzędne zajęli stanowisko —
gdy potęga morska Filistyńczyków najdzielniejszych z tych PelazgijskoKananejskich ludów, odciętych zalewem Semickim od swoich współplemienników w Azyi Mniejszej i zredukowaniu ich do pięciu przybrzeżnych
miast czyli konfederacyi 5(i), ostatecznie zaczęła upadać — a ostatnim ich
groźniejszym aktem życia było zdobycie i zniszczenie Sydonu (1209) 57},
już natedy będącego w posiadaniu Semitów, Fenicyan: ci ostatni zgru­
powawszy się wokoło Tyru i z nowa odbudowanego przez nich Sydonu,
5I) Beule zajmował się w części już temi poszukiwaniami w Kartaginie; patrz
jego : Pouilles a Carthage, Paris, 1858.
°2) Movers: Phoniz. II, 2ter Theil, p. 159 — 165.
53) Genesis XII, XXVI, XLII.
bi) Brugsch-Bey: Geschichte Aegypfcen’s. Leipzig 1877. Boz. XIV i XV. — Chabas: Etudes snr TAntiąuite historiąue p. 230 sqq. — Maspero 1. c. Chap.
V I : Les Grandes migrations maritimes.
°5) Oprócz walk z Egiptem, przyczyną tój emigracyi były miejscowe plagi wspo­
minane często w Biblii jak głód, szarańcza, trzęsienie ziemi, epidemie ró­
żnego rodzaju — które i dziś według Ewalda i licznych podróżników na­
wiedzają te wybrzeża. — Patrz niżój.
se) Gaza, Askalon, Ashdod, Ekron i Gath.
f’7) Justin. XVIII, 3.
48
powoli przezwyciężywszy wrodzony Semitom wstręt do m orza, zaczęli
wchodzić w ślady swych poprzedników i odziedziczyli handel i potęgę
morską po Giblitczykach, Arwadczykach i Pilistyńczykach 58).
Pomijając wiekową tradycyą— żaden kraj nie był w starożytności przyja­
źniej położony dla wielkiego międzynarodowego handlu, niż Penicya. Z jednej
strony żyzna i w odwiecznej kulturze pozostająca dolina N i l u ; z drugiej,
w sile rozwoju będące pobratymcze państwo Assyryjsko - Babilońskie;
z trzeciej morze z dogodnemi portami, i archipelag wysp z ruchliwą, ży­
wotną, produkcyjną ludnością aryjską — zbyt jednakże jeszcze rozdro­
bnioną i mało spoistą, aby siluy stawić opór i samej wziąć inicyatywę
tego handlu.
Wszystkie linie dróg z wielkich targów odległego wschodu: Indyi,
Baktryi, Arabii, Chaldei, Armenii, podnóża Kaukazu, prowadzących na
zachód — schodziły sie w Sydonie i Tyrze. Karawany z Yemen, H a dhramaut, Oman, w Arabii południow ej; z p o rtó w : Aden, Kana, Haran,
z Gerra nad odnogą Perską — idąc torami od wieków i dziesiątków wie­
ków nakreślonemi, będącemi i dziś z dziwnym konserwatyzmem pustyni
po większej części jeszcze w użyciu, krzyżowały się tu z idącemi z E g i­
ptu, Armenii i Kaukazu, Babilonii i Niniwy — z których ostatnie prze­
chodząc przez Liban, Antiliban, Balbek, Damaszek, Emesę, tu rozdzielały
się i szły jedna do Niniwy przez Mossul, Hamath, Helbon czyli Alep,
Edessę (Orfa) i Nisibę — druga zaś przez pustynią do Babilonii z eta­
pem stałym w Tadm or czyli Palmirze i w Thipsakhu nad Eufratem, do
którego to miasta towary szły z Babilonii w górę rzeki, i gdzie kupcy
z Syryi, Palestyny i Penicyi udawali się po nie 59).
Babilończykom brakowało wina, oliwy i m etalów; w zamian dostar­
czali pięknych tkanin ze lnu i bawełny, dzieł zbytku, kamieni drogich
rżniętych, lasek delikatnie rzeźbionych, wonności; oni pośredniczyli w han­
dlu z Azyą środkową, gdyż karawany ich dochodziły do Buchary i T y­
betu i przez ich pośrednictwo to, mieszkańcy Syryi poznali jedwab’ o któ­
rym już prorok Ezechiel wspomina 60). Od nich to także przejęli Eenicyanie znajomość wag, miar i monety 61).
Egipcyanom z mało rozwiniętemi instynktami handlowemi a wcale
58) Dla uniknięcia powtarzania się, odsyłamy szan. czytelnika do następnych
ustępów.
59) Movers: Phoniz. II, 3, 244 sqq, 265 sqq. — Mas Duncker: Geschichte des
Alterthums I, 234, 236, 290, 2 9 2 ; II, 40, 117, 1 9 2 — 195. — Lenor­
mant: H. A. III, 96 — 104.
M) Lenormant 1. c. II, 2 5 3 — 2 5 6 ; III, p. 102.
61) Max Duncker 1. c. I, 103, 226, 2 2 7 ; II, 39.
■ (P I
W J4p.JL liiW .W ilP ., ..... i . u j i i i p . j p i
49
nie rozwiniętemi żeglarskiemi 62), b ra k o w a ło : drzewa, wina, oliwy, wełny
i skór dla ich wysoko rozwiniętego przemysłu — obu zaś krajom cyny,
niezbędnego artykułu dla wyrobów bronzowniczych, w .takim rozpowsze­
chnieniu będących w starożytności. Egipt natom iast dostarczał zboża 63),
wyrobów bawełnianych i haftów : „Bisior haftowany egipski — mówi Eze­
chiel — bywał płótnem twoiem z któregoś żagle miewał*, a jak widzie­
liśmy wyżej, dostarczał także dzieł artystycznych i wszystkich w ogóle
wytworów ducha. Handel ten szedł albo lądem za pośrednictwem kara­
wan, albo morzem. Faraonowie nie dozwoliliby wprawdzie nigdy cudzo­
ziemcom na posiadanie oddzielnych niezależnych kantorów, a tym bar­
dziej stałych, ufortyfikowanych osad na swojem teritoryum. Lecz F en i­
cyanie posiadali w wielkich miastach delty N i l u : w T a n i s , B ub ascie,
w Mendes, w Sais składy i przystanie, zależne od władzy egipskiej; g łó ­
wny zaś ich skład w Memfis, w części zwanej A n k h -ta , o ty łe się rozwinął,
że stanowił niemal osobne miasto 64).
Z Arabii, Indyi i Etiopii przez pośrednictwo pobliskich portów, jak Aden,
Haran, Kana, Gerra i plemion południowej i skalistój Arabii: mieszkańców
Kaydar (Eedar), Madianitów i Idumejczyków, Fenicyanie otrzymywali zboża
różnorodne, trzody bydląt, kamienie drogie, złoto, kośó słoniową, perły,
wonności, korzenie, drzewa kosztowne jak heban itp., strusie pióra e t c . 65) —
jednem słowem wszystkie artykuły które i dziś są przedmiotem miejsco­
wego h a n d l u : „Arabczycy i wszystkie książęta Kedarskie, i ci kupczyli
°2) Egipcjanie jak wiadomo byli przedewszystkiem ludem rolniczym, jakkolwiek
i przemysł tu był nader wysoko rozwinięty. Herodot wspomina, że mężczy­
źni w Egipcie trudnili się przemysłem, kobiety zaś głównie handlem. Egipcyanin rzadko wydalał się ze swego kraju przynajmniej w interesie handlu,
nie mamy śladu licznych karawan ich lub wypraw morskich w tym celu;
gdy przeciwnie pomniki wykazują nam inne ludy znoszące z całego świata
towary w żyzną dolinę Nilu. Dla tego choć Egipt był środkowym punktem
ożywionego ruchu handlowego — Egipcyanin można twierdzić był mało
handlowym. To samo ma miejsce i z ich żeglugą. Znane są wielkie wy­
prawy morskie ludów aryjskich na Egipt, które kilkakrotnie o mało nio
stały się powodem upadku tego kwitnącego państwa. Plota egipska która
za Ratnsesa III wzięła odwet na ludach tych żeglarskich i inne następnych
wypraw, prawdopodobnie składały się po większćj części z najemników
i niewolników z poprzednich walk. Patrz między innem i: Grand Papyrus
Harris cyt. Chabas: Eecherches sur la XIX dynastie, p. 5 9 — 63.
63) Herodot wspomina że Fenicyanie rozpoczęli od importowania do innych kra­
jów zboża egipskiego i assyryjskiego. Widzimy i w Biblii (Gen. XLII) Hebrejczyków wysyłanych do Egiptu w celu kupna zboża.
64) Brugsch-Bey, w „Zeits. fur aegyptysche Sprache11, 1863, p. 9. — Maspero
1. c. p. 235.
°5) Movers. Phoniz. II, 3, p. 265 sqq.
4
50
% tobą skopami i baranami i kozłami, tem handlowali w tobie. Kupcy
Sabejscy i z Ramy kupczyli z tobą wszelakiemi przedniejszemi wonnemi
rzeczami, i wszelakim kamieniem drogim i złotem kupczyli na ja rm a r­
kach twoich; H aran i Kanne i Eden, kupcy z Saby; Assur i Kilmad
kupczył w tobie. Ci kupcy twoi, sztukami hyacyntu i rzeczami haftowanemi, i skrzyniami do kosztownych szat, także towarami, które powro­
ta m i obwiązują albo w skrzyniach cedrowych zawierają kupczyli w tobie. “
T a k ż e : „Juda i ziemia Izraelska, i ci kupcy twoi, pszenicę z Minnit
i z Pannag, i miód, i oliwę, i kadzidło za zamianęd dawali. Damaszczanie kupcy twoi dla mnóstwa przemyślnych robór twoich, i dla mnóstwa
wszelakich dostatków, winem z Helbonu i wełną białą ku pczyli.' Wino
z Helbonu czyli Alepu uchodziło za najlepsze w Azyi, wełna zaś syryjska
uchodziła za jedną z delikatniejszych. Podobnież Syryjczycy dostarczali
purpury, haftów, płótna delikatnego, korali i kryształów. Armenia, kraj
i dziś bogaty w konie najpiękniejszej rasy, słynna w starożytności końmi
nizejskiemi dla piękności ich kształtów, koloru i delikatności sierści, jedynie
uważanych za godne do zaprzęgu wozów królów Perskich — dostarczała ich
na targi Lewantu: „Z domu Togorma końmi, i jezdnymi, i mułami ku­
pczyli na jarm arkach twoich.* Ludy północne z Azyi Mniejszej, nad ­
brzeży m. Czarnego i podnóży Kaukazu, dostarczały niewolników i naczyń
miedzianych i bronzowych. Chalyby mianowicie od czasów niepamiętnych
odznaczali się swojemi wyrobami metalurgicznemi. Homer (II. 2, 857)
t u umieszcza „porodzenie się s re b r a * ; Eschylos (Promet. v. 613— 617)
zowie Chalybów „dzikimi wyrobnikami metalów, niechętnemi cudzoziem­
com*. Nie tylko srebro, bronz w delikatniejszych gatunkach, żelazo wy­
robione w sztaby, stanowiły przedmiot ich zatrudnień, ale im też w ogóle
przyznawano pierwszą znajomość wyrobu żelaza, mianowicie słynnej stali,
od których Grecy pierwszy raz ją zadobywszy, ich nazwą ją opatrzyli.
Obok nich mieszkali Tibarenie, których nazwa zchodzi się z nazwą bi­
blijną Tubalkaina „rzemieślnika wszelkiej roboty od miedzi i żelaza“ p o­
tomka wyklętego rodu Kaina. W istocie, w okolicach tych i dziś jeszcze
w niewielkiej głębokości znajdują się żyły metalów. Na zachód od Trapezundu, wzdłuż wybrzeża znajdują się bogate miny miedzi, obok, dwa
dni drogi w głębi kraju, kopalnie w Gimisch Chane, w Bajburt i Tokat
■wydają ołów z domieszką s r e b r a ; w Murad Tschai w blizkości Charput
dziś jeszcze żelazo w najlepszym gatunku bywa dobywane 66). Przed do­
starczaniem na targi Tyru srebra z bogatych pokładów w Tarsie w Hi­
szpanii, kopalnie podnóża Kaukazu i góry Ida, były prawdopodobnie
fi8) Sandwich: Belagerung von Kars, tłom. niem. p. 35. — Mas Duncker I. c. I,
p. 394.
51
jedynemi dostarczającemu większą ilość cennego tego metalu. Dalej na
północ leżały bogatsze jeszcze pokłady metalurgiczne Kolchidy, sy m b o li­
zowane legenda o „złotem runie“, które oprócz złota, srebra, ołowiu,
dostarczały mianowicie cyny, której handel z Egiptem szedł od dawien
dawna przez Armenią i Syryą C7). „Jawan, Tubal i Mesecb, kupcy twoi,
ludzie i naczynie miedziane dawali na zamianę tobie..,. Także Dan i J a ­
wan, kramarze na jarmarkach twoich, przedawali żelazo polerowane, ka ssyą i Tatarskie ziele na zamianęó dawali."
Stokroć większego rozwinięcia dostąpił handel morski. Wyspy archi­
pelagu, wybrzeża Grecyi i Azyi Mniejszej, nietylko dostarczały wszelkich
produktów roślinnych i zwierzęcych zapotrzebowywanych na targach B a ­
bilonii i Egiptu — ale drogo cenionej purpury z szlimaka m urex brandaris, jak : wybrzeża Lakonii, Argos, wyspa Eubea 6S), Kytera 69), Nisyra,
Gyaros 70) : „...hyacynt i szkarłat z wysep Elisa był nakryciem tw ojem .“
W yspa Melos w obfitości dostarczała siarki, ałunu i innych minerałów 71);
wzgórza Tamassos na wyspie Cyprze mogły dostarczyć tyle miedzi, że
Rzymianie z tego powodu nadali nazwę temu metalowi cyprium . W yspa
Tasos i przeciwległe wybrzeża Tracyi dostarczały złota. Bytyńczykowie
do których dotarli Fenicyanie po opanowaniu cieśniny Helesponckiej i za­
łożeniu Lampsaki i Abydos, srebra ze swoich min 72). Fenicyanie rychło
odważyli się na przebycie i drugiej cieśniny, Bosforu, a trzymając się brze­
gów, zapuszczali sie za towarem w ujście Dniepru i ztąd w płaszczyzny
południowej Rossyi 73), otrzymując tu prawdopodobnie bursztyn tak ce­
niony w starożytności artykuł, a który z nadbrzeży Bałtyku, drogą lądo­
wego handlu dochodził do ujść Eridanu (Po) i Dniepru 74). Dalej przy
67) Że Egipt od niepamiętnych czasów był w stosunkach handlowych z odległemi
krainami, świadczą najwymowniej przedmioty z bronzu znajdywane w Mem­
phis, w grobowcach z pierwszego państwa, z czasów budowy piramid. Bo­
gate miny miedzi Egipcyanie znajdywali u siebie, lub w poblizkich Sinajskich górach — cyna zaś jak wiadomo nie znajduje się jak tylko w Indyach, Kaukazie, Hiszpanii (w Galicyi i Kassiterydach), Kornwalii w południo­
wej Anglii; najbliższemi kopalniami więc były Kaukazkie i ze względu na trans­
port przez kraje w kulturze odwiecznej będące: Armenią i Syryą, najdogo­
dniejsze. — Porów, także Maspero 1. c. p. 246.
68) Pausaniasz, 21, 6, 3.
69) Zwana od tego „Porphyrussa". Stefan z Byzancium: Kó07jpa.
70) Maspero 1. c. p. 244.
4
74) Ibid.
72) Max Duncker 1. c. II, p. 40. — Maspero 1. c. p. 245.
73) Movers : Phoniz. II, 2 Th. p. 2 9 7 — 308.
l i ) Patrz J. N. Sadowskiego: Drogi handlowe greckie i rzymskie przez porzecza
Odry, Wisły, Dniepru i Niemna do wybrzeży m. Bałtyckiego — i „Rozbiór"
nasz tego dzieła (osobna odbitka) p. 15.
4*
52
pomocy swoich sprzymierzeńców Karyjczyków, udając się do rozgłośnój
Kolchidy i zwracając kierunek handlu produktami bogatych min tutej­
szych na drogę m o r s k ą , od Bosforu począwszy założyli liczne etapy,
które jak Heraklea, Sesamos, Karambys, Synopa, wzrosły następnie za
Greków do znaczenia kwitnących miast.
„Zamorscy kupcy twoi dla wielkości wszelakich dostatków, srebrem,
żelazem, cyną i ołowiem kupczyli na jarmarkach twoich... Synowie Dedanowi 75) kupcy twoi, i wiele wysep przekupywali towary ręki tw ojej;
rogi, kości słoniowe, i drzewo hebanowe dawali na zamianę za zapłatę
twoją. *
Najbardziej jednakże procentującym towarem, rozległego tego han ­
dlu, był towar żywy — sam człowiek. Z trudnością przychodzi nam dziś
zrozumieć jak ważnym artykułem handlu starożytności było dostarczanie
niewolników na wszystkie owe targi, mianowicie bogatego, a w lenistwie
i lubieżności odwiecznie nużającego się Wschodu, — lubo traktat zaledwo
Paryski zniósł ten barbarzyński i nieludzki zwyczaj, którego niektóre
nadbrzeża Afryki dają nam dotychczas przykłady. Ta sama nawet A rm e­
nia (kraj Togorma) i kraj Czerkiesów, dostarczają mniej więcej w tym
samym kierunku co za Hiramów i Ithobaalów, żywego tego towaru do
bazarów i haremów w schodu: „ Jaw an “ czyli Jończykowie, ogólna nazwa
w Biblii europejczyków — „Tubal i Mesech“, dostarczali także „ludzi na
zamianę* na targi Tyru.
Powoli, rugowani coraz bardziej z nadbrzeży tych przez Greków,
począwszy mianowicie od wielkiej wędrówki Dorów — Fenicyanie coraz
więcej zapuszczaó się zaczęli na zachód, na pełnią Śródziemnego morza;
wyspy Malta, Sycylia, wybrzeża Afryki z wyspą Kossyrą, Sardynia, K or­
syka, wybrzeża Gallii w okolicach późniejszej Marsylii, Hiszpanii, co­
raz częściej nawiedzane bywały przez kupców fenickich — z coraz wię­
kszą bezwzględnością wyzyskiwane przez nich. Nie mamy jednakże
żadnych danych do śledzenia postępowego tego wzrostu żeglugi na za­
chód — gdyż żadne dokumenty Tyryjskie lub Sydońskie nas nie doszły —
źródła zaś hebrejskie bezwzględnie niemal wszystkie wyspy i nadbrzeża
m. Śródziemnego, oznaczają chwiejną nazwą K ittim (od Kittium miasta na
wyspie Cyprze) i Tharsis, co daje jedynie pojęcie o kraju zamorskim i od­
ległym, a przeszłe do nas tradycye w postaci mytu Kadmusa, Minosa,
lub zwycięzkiego pochodu w około wybrzeży m. Śródziemnego HerkulesaMelkarta, na których większość dotychczas buduje historya rozwoju kolo75) Nazwa Dedanów może się stosować do mieszkańców Dodony wEpirze, lecz
prawdopodobniej jest to przekręcona nazwa „Rodanim“=Rodyjczykowie,
(Duncker II, p. 42), których handlowe stosunki już z Arwadczykami, Boeckh
wykazał tak dowodnie.
53
nizacyjnego i żeglarskiego Fenicyan 76) — nie dostarczają żadnych podstaw
naukowych. Jedynem kryteryum mogłyby być tu napisy i monety, z któ­
rych pierwszych w samej Fenicyi nadzwyczaj mało odnajdujemy, drugie
zaś ja k widzieliśmy, nie przechodzą IV w. przed Chr.
Niewątpliwie Fenicyanie na wszystkich tych wyspach i wybrzeżach znajdy­
wali ludność na dość znacznym stopniu już rozwinięcia pozostającą —jak świa­
dczą pomniki archeologiczne tam znajdywane : wyroby ceramiczne, bronzownicze i z szlachetnych metali ; liczne nader pomniki architektoniczne, cyklopejańskie, — nuragi sardyńskie i tolusy wysp B alearskich; w końcu choćby
cromlechy i dolmeny wszystkich tych nadbrzeży. Sam ożywiony ten handel
jest stwierdzeniem rozwoju i działalności mieszkańców tych krain. F en i­
cyanie bowiem nie mogliby byli zaopatrywać swych targów w produkta
tych krain, bez współdziałania miejscowej ludności, — przedewszystkiem
nie mogli byli exploatować sami tak licznych, bogatych i rozrzuconych
min metalowych. Dopiero z ugruntowaniem i rozwielmożeniem się K a r­
taginy, wszystkie te nadbrzeża i wyspy padły stanowczo ofiarą jej prze­
m o cy ; system kolonizacyi i przerzucania en masse ludności rozwinął się
na d o b r e ; wtedy to Kartagińczykowie mogli byli wyzyskując pracę nie­
wolników, zakładać miasta na Sycylii, exploatować bogate miny żelaza,
srebra i ołowiu w górach Sardynii — a przebywszy w jakiś czas skalistą
bramę Gribaltaru, owe słupy Heraklesa na krańcach jakoby ziemi u sta ­
wione, dotrzeć i do owego Tarsu w Turdetanii hiszpańskiej, słynnego
z tylu baśni o jego b o g a c tw a c h 77) — a nie mniej zyskowne przedstawiają­
cego pole dla exploatacyi Fenickiej, i dla nowej ich kolonii w G-adesie, K adyxie dzisiejszym. Najpółnocniejszym zaś krańcem działalności handlo­
wej, stałej, Fenicyan — naukowo ostatecznie dowiedzionem, były wyspy
Kassiterydy, leżące jak wspominaliśmy wyżej na pobrzeżu Hiszpanii w odno­
dze Biskańskiej.
Ale nawet na drodze pośrednictwa tego zamiennego handlu ówcze­
snego cywilizowanego świata, należy się mieć na baczności przeciwko uro­
jeniom tradycyi i fantazji tak samych Fenicyan, jak i ich nowożytnych
apologetów ; odsyłamy mianowicie sz. czytelnika do tego co Movers o mniemanem i to kilkakrotnie nibyto dokonywanem opłynięciu Afryki „żadnemi
pewnemi dowodami nie popartem* — mówi 7S). Stosunki Fenicyan z In76) Porów. Maspero 1. c. p. 233, 2 3 4 ; Max Duncker 1. c. II, p. 2 9 — 5 0 ; Fr.
Lenormant: La legende deCadmus et les ótablissements phóniciens en Gre­
ce, Paris 1867.
77) Diodor 5, 19, 2 0 ; Arystoteles: De mirab. ausc. c. 1 4 7 ; Poseidonios i Stesichoros z Himery cyt. u Strabona p. 14 8 .— Mullenhoff: Deutsche Altertumsk.
I, 81.
78) Phoen. § Handel und Schiffahrt.
54
dyami, mianowicie słynna wyprawa po złoto do O phir, jest także
czystą fantazyą; Maspero sam przyznaje (p. 301), że „tak chwiejne n a ­
zwy jak K ittim , Tharsis i O phir, nie nasuwały Hebrejczykom innej myśli,
jak tylko pojęcie odległego nadmorskiego kraju*. Już względna niedo­
kładność budowy statków fenickich nie dozwalała Fenicyanom zapuszczać
się na otwarte burzliwe morza jak Ocean lub m. Południowe. Wyżej cy­
towany rozdział 27 Ezechiela, lubo w formie poetycznej przedstawia nam
istotny obraz owego pośrednictwa Fenicyan w handlu zamiennym znanego
ówczesnego świata.
Widzimy tam że to inne ludy jak np. : „Jawan, Tubal i Mesech*
dostarczały kupcom Tyryjskim „na zamianę* naczyń miedzianych czyli
raczej bronzowych ; temi nazwami Biblia oznacza ludy północne, aryjskie 70).
— nie oni więc byli rozkrzewicielami przemysłu bronzowniczego, jaki im wielu
przypisuje 80), Tak samo Biblia i inni starożytni autorowie 81) wychwalają prze­
dewszystkiem wielkość i piękność okrętów Tarsu tj. turdetańskich, hiszpańskich?
z któremi to okolicami Tyr prowadził handel surowemi metalami jak „sre­
brem, żelazem, cyną i ołowiem* ; ale właśnie świadectwo Ezechiela po­
twierdza tu niższość żeglugi Fenickiej, gdyż Tarsus widocznie na swoją
rękę prowadził handel ten, i dostarczał gotowego już surowego produktu
na targi Tyru. Ustęp ten w przyjęciu hypotezy Lenormanta o dzikości
ludów Europy, znajdujących się jakoby w epoce kamienia, byłby zupełnie
niezrozumiałym; mówiliśmy zaś wyżej, o ile żegluga wybrzeży oceanu
Atlantyckiego stała wyżej od żeglugi Fenicyan, handel ten przeto Tarsu
wcale nas nie zadziwia; nie mówimy tu naturalnie o późniejszej epoce
wszechwładztwa w Hiszpanii, Kartaginy. Tu potrąciliśmy o przemysł F e ­
nicyan.
Że działalność Fenicyan ograniczała się głównie na pośrednictwie
zamiennego handlu, na ułatwianiu stosunków wschodu i zachodu, a nie
wkraczała bynajmniej w dziedzinę ducha, tośmy się starali dowieść; —
ale i wiele wynalazków przemysłu które tradycya w ogóle im przyznaje,
pod skalpelem wyczerpującej krytyki okazuje się złudzeniem.
Nie mogąc tu wyczerpująco tego przedmiotu traktować, odsełamy
sz. czytelnika do dzieła Moversa, którego trudno przecież posądzać o ten­
dencyjne zmniejszanie wpływu kultury fenickiej; owszem wyborem i za­
miłowaniem swego przedmiotu, skłonniejszym byłby przeciwnie do prze­
ceniania tegoż. Czytamy tam między innemi w § „Industrie und K unst,*
79) Lenormant H. A. I p. 103 i inni,
80) Patrz: Rougemont: L’age de bronze ou les sśmites en Occident. Paris 1866
Lenormant; Hist. ancien. III p. 2 6 — 28.
81) Strabon III. — Movers, Die Phoenizier in Gades und Turdetanien; Zeitschrift
fur Philosophie und kath. Teologie, 1 8 4 3 ; 2 u. 3 Heft.
55
*że większa część towarów które ich krajowi, dzieł sztuki które ich uzdol­
nieniu albo ich wynalazczemu duchowi przypisywano, pochodziła po wię­
kszej części z innych krajów, albo była naśladownictwem sztuki obcych*.
To samo stosuje się i do przypisywanych im wynalazków j a k : miary,
wagi, monety etc., co do których gruntowne prace metrologiczne Bockh’a 82)
i krytyczny rozbiór tych tradycyj Moyersa, przekonały : że wynalazki te
oddawna były znane w Babilonii, a Fenicyanie jak we wszystkiem, byli
tylko pośrednikami i rozkrzewicielami. Nawet tak specyalnie im przyzna­
wana gałąź przemysłu farbierskiego purpurą, nie była wyłączną ich w ła ­
ściwością; „nazwa sama owej cennej tyryjskiej purpury, tak w fenickim jak
i hebrejskim języku, nie jest bynajmniej semickiego pochodzenia*, nazwa
ta i myt Sandona który miał być jej wynalazcą, były assyryjskie S3). Przy­
pisywany im wynalazek fabrykacyi szkła nie wytrzymuje także krytyki,
gdyż od najdawniejszych czasów szkło znanem było w E g ip c ie ; na po­
mnikach znajdujemy Egipcyan wykonywujących różne czynności około
tego procederu, a mamy nawet dowody, że Fenicyanie prowadzili handel
szkłem egipskiem 84). Nie przesądza to bynajmniej aby Fenicyanie przejąwszy znajomość fabrykacyi szkła od innych ludów, nie mieli zakładać
własnych fabryk, mając przytem na miejscu dostateczne i wyborowe m ateryały, i aby nie mieli stać wysoko w technice tój fabrykacyi.
„Przy innych gałęziach przemysłu i sztuki, jak tkactwie, metalurgii,
przedstawianiu artysty cznem bóstw, ta zależność od innych, także niedwóznacznie występuje.* Cała ich właściwa, rzeczywista, z późniejszych
czasów datująca sztuka metalurgiczna, którój mamy próbki na niektórych
przechowanych lub opisywanych przedmiotach, monetach itp. a w którym
to kunszcie jak świadczą greccy autorowie, wysoko za ich czasów stali —
ma charakter wybitnie eklektyczny, widzimy tam naśladownictwa wzorów
Egiptu, Assyryi, Babilonii, perskiej a nawet greckiej sztuki. „Sprawdza
się więc i tu — mówi Movers — cośmy wyżej o przemyśle i sztuce F e ­
nicyan w ogóle zauważyli, że nie miały własnej samodzielności, i tak ja k
ich religia i mitologia wszelakim wpływom chwilowym poddawały się* 85).
A jednakże Movers nie wiedział wtedy i nie mógł wiedzieć o bezpośre­
dnich wpływach i kulturze ludów, wśród których Fenicyanie osiedlili się.
Zbytecznem tu byłoby odpieranie twierdzenia jakoby Fenicyanie byli wy­
nalazcami sztuki metalurgicznej, której okazy w najdawniejszych grobows2) Bóckh: Metrologische Untersuchungen, p. 42.
83) Lidya, Arabia, Indye, znały takfte od dawna przemysł ten farbierski, znały
t6ż ros'Iiny które korzystnie zastępowały drogiego owego ślimaka. — Movers~
E. u. G. p. 375.
84) Scyl. Perip], § III. — Becker Charikles II T. p. 132,
85) P h on. 1 Bd. S. 56; E. u. G. 372.
56
eacli Chaldei, Egiptu, Azyi Mniejszej odnajdujem y; widzieliśmy także
wyżćj, że nie oni to byli rozkrzewicielami tej sztuki w Europie. Movers
również protestuje przeciwko przyznawaniu im potwornych bożków na wy­
spie Sardynii odnajdywanych, uznając je za pierwotniejsze, za dzieła ludów
libijskich 86). Jedną z właściwości natomiast kunsztu fenickiego, było lub o­
wanie się szczególniej w wyrobach z kości słoniowej i drogich kamieni,
0 czem wspomina Ezechiel (XXVIII, 1 2— 16) porównywając króla Tyryjskiego do Cherubina w raju drogiemi kamieniami otoczonego.
Przemysł jednakże ten artystyczny nie był nigdy doszedł u Fenicyan
do wielkiej sztuki, jaka najdrobniejsze i najpospolitsze nawet okazy kun­
sztu Greków charakteryzowała. Przemysł ten, w czasach poprzedzających
już epokę klassyczną, w czasach przedhomerycznych — był wysoko roz­
winięty, i miał tak co do kształtów, ornamentacyi, jak i techniki samejt
cechy oryginalne, charakterystyczne. Zabytki z Hissarlik, Mykeny, Tyryntu, a nawet i bardziej na północ i zachód posuniętych krain Europy,
nie pozostawiają pod tym względem najmniejszej wątpliwości. Przeciwnie,
zabytki archeologiczne znajdywane dotychczas w Fenicyi, potwierdzają wy­
wody Moversa co do braku oryginalności wyrobów przemysłu fenickiego,
z tekstów i badań porównawczych językowych przez uczonego historyka
wyprowadzonych. Szklanne naczynia i przedmioty znajdywane w Tortosie,
Amrit, Gebal, S a id a ; ceramika znajdywana tamże, jakoteż w Sour (Tyr),
po większej części żłobkowana lub z greckiemi n a p is a m i; lekythos grecki
znaleziony w Tortosie ; naczynia z alabastru znajdywane szczególniej w Salda
(Sydon); liczne lampy ozdobne; naczynia i zbroje m etalow e; biżuterye
ze srebra, złota, kości słoniowej, w nie wielkiej wprawdzie ilości znajdy­
wane z powodu powszechnego niemal obrabowania z dawna grobowców
fenickich; liczniejsze pieczątki rżnięte w kamieniu lub metalu — znaj­
dujące się dziś w Luwrze a z misyi Renana pochodzące 87), nie odzna­
czają się oryginalnością, a przeciwnie po większej części wpływy egipskie
1 greckie wykazują.
„Les petits objets pheniciens qu’on peut tenir pour anterieurs a l’influence grecąue — mówi Renan (p. 831) •— sont en generał lourds et
d’un gout contestable, souvent d’ailleurs imites de TlŚgypte14. Od 400 r.
przed Chr. Fenicya zalaną jest literalnie produkcyami przemysłu i sztuki
greckiej — mianowicie rodyjskiej. Sydon przedewszystkiem zaopatruje się
w dzieła sztuki i przemysłu wyłącznie niemal na wyspie Rodus. Diotyn
86) E. u. G. 372.
®7) Tabl.XXI— XXIV dzieła Eenana, także p 4 8 8 ,4 8 9 ,4 9 0 ,5 4 1 ,8 3 9 ,8 4 0 . Zasłu­
gują na bliższą uwagę dwie figurki małe, złote, znalezione w okolicach Ty­
ru (p. 659), a które Renan uważa za zupełnie fenickie, porównywając je
z maszkaronami z terrakotty, pochodzącemi z Cypru.
57
z Sydonu w powrocie z igrzysk Nemejskich, obstalowywa statuę swoją
u Timocharisa osiedlonego na tejże wyspie. Marmur, charaktery napisu,
dyalekt doryjski, dostatecznie przekonywają o tem pochodzeniu tego po­
mnika (E. p. 372, 373). P. Albert Dumont znany archeolog, między
innemi uważa, że wszystkie ozdobne uszy amfor przywiezionych przez
Eenana z Fenicyi, wskazuja także na rodyjskie ich pochodzenie (cyt. p.
831).
Wobec tego, ciekawem byłoby dowiedzenie czy ustęp u Homera (II.
23, 742—5, w tłom. poi. Staszyca II, p. 241) opiewający kunsztowność
„Sydończyków“ w wykonywaniu pięknych czar metalowych, które w Gre­
cyi rozdawane były w nagrodę w gonitwach — istotnie odnosi się do F e ­
nicyan, czy też z powodu odległej epoki jaką niektórzy (Gladstone i in.)
przypisują tym pieśniom, do pierwotnych społeczeństw zamieszkujących te
kraje. Homer także wychwala ręczne roboty kobiet Sydonu, oraz świadczy
że oni prowadzili także handel wyrobami z bursztynu 88).
Pomimo jednakże całej trzeźwości zapatrywań Moversa, na podsta­
wie monumentalnego dzieła którego staraliśmy się odeprzeć błędne teorye
tyle chaosu i nieporozumień w świecie nauki sprowadzających, — oraz wy­
czerpujących najświeższych badań Eenana, potwierdzających zapatrywania
wielkiego historyka Fenicyi — Movers jakoteż Eenan, złudzeni jak inni
wielkiemi śladami wyższej kultury tak w Fenicyi jak i innych miejsco­
wościach gdzie choć czasowo Fenicyanie przebywać mogli, przyznają im
zasługi tak przeciwne instynktom w ogóle ras semickich, jak około rol­
nictwa, a pierwszy z nich pomniki budowlane które jak widzieliśmy wyżój
w żaden sposób im przyznane być nie mogą.
Gdyśmy o ile nam się zdaje w najtreściwszych wyrazach, starali się
usunąć błędne przypuszczenia i niewytrzymujące krytyki faktów hypotezy
co do wpływów kultury fenickiej, w czasach jej najżywszego rozkwitu,
w czasach poniekąd ściśle historycznych, — starajmy się dotrzeć do gruntu
powstania tych liypotez, związanych jak zobaczymy z pojęciami o pierwo­
tnych dziejach Fenicyi.
Jeśli jednakże w części Iszej naszej rozprawy, mogliśmy się oprzeć
na rezultatach i wywodach najnowszych badań archeologicznych; jeśli
badając istotną działalność Fenicyan w czasach, ściśle historycznych, za
podstawę służyły nam trzeźwe zapatrywania Moversa i Eenana — w IllcióJ
tej części naszej pracy, w badaniach nad początkami rozwoju cywilizacyi
S8) II. 6, 2 9 0 — 2; Odd. 13, 2 8 5 ; 1 5 ,4 1 4 sq q . Porów, także zestawione ustępy
tekstu homerycznego prze? ks. de L uynes: Sarcoph. d’Esmunazar p. 42.
58
już nie tylko Fenicyan, ale w ogóle Semitów, musimy wyznać, stajemy
w sprzeczności nie tylko z tak gruntownymi badaczami jak Movers i Ewald S9),
ale z całą falangą najzdolniejszych i najrozgłośniejszych oryentalisów i hi­
storyków współczesnych. W tej naukowej wycieczce na gruncie tak ślizgim i tak mytyczną atmosferą owianym, jedynemi punktami jaśniejszego
światła, była nam teorya jeszcze nie zupełnie naukowo przeprowadzona
generała Faidherbe 9(l), o hypotetycznym ludzie dolmenów, i wzmianka
antropologiczna w „Zeitschrift fur Ethnologie“ 91), iż Tokkari marynarz
wzięty do niewoli przez Ramsesa III w bitwie morskiej m. Śródziemnego
w X III w. przed Chr. stoczonej, według Dra Mortona, typem rasy wyka­
zywałby celtyckie swoje pochodzenie. Aby stanąć w zupełnem przeciwień­
stwie z uznanemi powszechnie powagami nauki, każdy przyzna że to zbyt
małe poparcie. Lecz jeśli najnowsze badania historyczne i archeologiczne
albo zupełnie dotychczas pominęły tę epokę i ten dział badań, albo co
gorzej, ryzykownemi hypotezami jeszcze bardziej zaciemniły go i do niepoznania spaczyły, — to nie mniej pozostają nam na poparcie wyższe po­
wagi, przed któremi nawet Movers, Ewald i słynny historyk Egiptu BrugschBey, muszą uchylić czoła, a które dodają nam odwagi w tak śmiałem
i ryzykownem jak wielu może uzna przedsięwzięciu. Terni są świadectwa
pomników archeologicznych i piśmiennych, niewątpliwej autentyczności,
a najkompetentniejszych swoją współczesnością tj. Biblia i napisy egipskie,
na których to powadze opierają się zarówno Lenormant, Maspero, D un­
cker i inni, z tą różnicą, że badania nad temi pomnikami doprowadzają
nas do zupełnie odmiennych rezultatów.
Same zresztą sprzeczności u tych autorów, posłużą nam tu do wy­
świetlenia prawdy, i skonfrontowania teoryj ich z świadectwami Biblii,
Sanchoniatona i tradycyj Arabskich 92).
S9) H. Ewald: Geschichte des Yolkes Israel. Góttingen 1864, 7 Bd.
IJU) Compte-rendu du Congres de Bruxelles 1 8 7 2 : Les dolmens d’Afrique,
par M. le generał Faidherbe, p. 406. sq q.; tegoż : Recherches antropologiques sur les tombeaux megalitiąues de Roknia. Bone (Algerie) 1868.
91) II Bd. 1870. p. 1 4 .— Nie mogąc korzystać z oryginału dzieła Dra Mortona,
wyjmujemy tu z powyższego artykułu p. Hartmanna cytatę wziętą z: T y pes o f M ankind, edit. IX, Pbilad. 1868, p. 108 : „About the time alluded to, there seems to have been agreat commotion among the white races
of Asia; a the Gauls or Celts, a perhaps the Hyksos, may have been diyerging, streams of the same stock. Dr. Morton points out a head (Crania
aegyptiaca p. 146: „to my yiewthey have the lined and hardy features of
the Celts or Gauls etc.), often repeated on the monuments of Egypt which
he regards as a Celtic stock. These people called Tokkari in hieroglyphics,
are prisoners in a sea-fight of Ramses III, XXth dynasty, about the thirteenth century B. C. They are, without ąuestion, the Tochail of Strabo“.
92) Caussin de Perceval: Histoire des Arabes avant 1’islamisme, T. I ; i in.
59
Kraik który nazywał się w ścisłem znaczeniu Fenicya, składał się z dłu­
giej a ważkiej, do górzystego kraju przypartej n i z i n y , która w niektórych
tylko punktach w których grzbiet gór oddala się od brzegu, rozszerza
się nieco, a także wyskakującemi wzgórzami jest gdzieniegdzie poprzery­
waną. Cały kraj w miarę pojmowania granic Fenicyi, rozciąga się wzdłuż
na 40 do 50 mil geogr. Szerokość zaś zajmuje „w niektórych punktach
zaledwie pół godziny drogi, w drugich dochodzi nieco więcej jak na
m ilę“ °3).
Nazwa tego kraju „Kanaan* albo „Chanaan" jest bardzo zagadkową.
Pomijając tu etymologiczne naciągania które pokazują się zbyt często
bardzo elastycznemi, i wielokrotnie ich nadużyto, to jeżeli zapatrywać się
będziemy na tę nazwę ze stanowiska Biblii, widooznem jest, że nazwa
ziemi Kanaan bynajmniej nie rozciągała się do samej tej niziny, ale także
do całej Palestyny aż do brzegów Jordanu, „do całego wielkiego kraju
aż po Egipt, obejmującego i Filistyńskie posiadłości* 94); jednem słowem
do wszystkich krajów gdzie pierwotnie zamieszkiwały plemiona Kanaeńskiego, Chatnickiego pochodzenia. Tłomaczenie więc nazwy Kanaan przez
n i z i n ę 95), pomimo całej powagi Moversa zdaje się nie do przyjęcia;
primo, nazwą tą oznaczano i kraj górzysty jak P a le s ty n a — Hebrejczykowie w Biblii także często nazywają się Kananejczykami tj. mieszkańcami
ziemi Kanaan. Zobaczymy że pierwotnymi mieszkańcami tej ziemi nie
byli bynajmniej Fenicyanie, ani żaden naród Semicki; nazwy zaś były
miejscowe tj. dane — co się zresztą w całym świecie i w całej historyi
pow tarza— przez najpierwotniejszych, cywilizowanych, stale osiadłych mie­
szkańców. Nie znając dotychczas języka tych ludów, nie można zdaje się
wdawać się w żadne etymologiczne wywody. Przytem, trudno nie zauwa­
żyć, że w klasyfikacyi biblijnej, która ściślej może jest naukową niżeli
nam się pozorowo wydaje — Cham którego synem był Chanaan tj. proto­
plasta rodu Chananejczyków, jest niejako personifikacyą tego rodu prze­
dewszystkiem wrogiego Semitom i wyklętego w ich mniemaniu przez Boga.
Ale o tem później. Tu nam wystarcza, że Biblia nigdy nie stosuje nazwy Kanaan
do samej niziny fenickiej, ani też pomniki egipskie, w których już za Sethosa I
(1439— 1388 r.) czytamy wspomnienie miasta górskiego „Kanana", na po­
łudnie morza Martwego w kraju Zahi czyli Filistyńskiem, późniejszej P a ­
lestynie leżącego — zdobytego przez tegoż z okazyi walki przeciwko Beduinom (Schasu) aż w okolice te zapuszczającym się, w którym następnie
podług Papyrusu - Harrisa, Eamses III wystawił świątynię Amonowi,
°3) Moyers : E. u. G. p. 320
94) Ewald, 1. c. I, p. 350.
95) Zeitschrift fur Philosophie und kath. Theol. 1844, Heft 3, S. 21 — 43. — E.
u. G. p. 319.
60
Ramesseum — nie nadają tej nazwy ani żadnemu wyłącznie krajowi, ani
odrębnemu plemieniu °6).
Druga nazwa Fenicyi „<£0tvww]“, która znajduje swoje analogie w najstarożytniejszych nazwach licznych miejscowości, mianowicie wielu miast,
portów ($otvt>to5ę Ai(j.r,v) jak na wyspie Erecie, w Karyi, Likyi, Libii
etc. 97) tj. wszystkich miejscowościach pzzez Aryów zamieszkałych, oraz
nazwach niektórych rodów jak świętego rodu w Attyce (4>oEvtxs?) 9S), ■
—
miała być nadaną przez Greków od „palm rosnących w owym kraju*.
W ten sposób do niedawna można było sobie etymologiczne wyprowa­
dzać wywody; wiemy dziś z całą naukową ścisłością, że analiza języków,
etymologia mianowicie imion własnych osób i miejscowości, „daje nam
materyały do dokładnego odrysowania przedhistorycznej epoki człowieka*—
że każda dobra etymologia danej nam nazwy, winna nam wyjaśnić za­
gadkę samego pojęcia — ale przynajmniej należy wiedzieć, do jakiej rasy,
do jakiego ludu i gałęzi językowej nazwa ta mogła należeć. Pozostawia­
jąc więc rozstrzygnięcie sprawy etymologicznego znaczenia nazwy „Feni­
cya* filologom, trudno nie być uderzonym zbiegiem fonetycznym dwóch
nazw, służących na określenie dwóch najpierwotniejszych społeczeństw,
mieszkańców nizin i krajów nadbrzeżnych, nadwodnych, a przez to samo
z natury swojej usposabiających do życia żeglarskiego — Fenicyan i W enecyan (Wenetów), <J>oiV!./.eę i ’Evstoi, Yeneti u łacinników — Fenicyi i W enecyi (4>oiv&yj, Phoenicia, ’Evetia, Venetia), jeśli do tego weźmiemy w r a ­
chunek, że w greckim alfacie litery W nie ma wcale, a w wielu pier­
wotnych nie ma różnic między dźwiękami F i W. W każdym razie nikt
nazwy Fenicya nie uważa za semicką. Biblia stale Fenicyan zowie Sydończykami, Fenicyanie zaś nigdy ani siebie, ani swego kraju nazwą tą nie
oznaczali — przeciwnie, stale we wszystkich krajach i migracyaeh swych
zachowują nazwę P o e n i, P u n i, od nazwy kraju P h u n , P u n , P u n t ,
od której to formy błędnie niektórzy chcą wyprowadzić także P h o e n i x
i P h o e n i k i a , <E>owba]. Nazwę tę kraju wprawdzie znajdujemy dość czę­
sto wspominaną w napisach egipskich, i to począwszy już od IVtej dynastyi Manethona ( P u n , P u n t h ) , ale kraju leżącego nad brzegami m.
Czerwonego, naprzeciwko kraju egipskiego „Koush*, w Arabii, do którego
będziemy mieli sposobność powrócenia. Źe jednakże nazwa ta <3>oivasę,
4>owóu], nie była dowolnie przez Greków jakoby od licznych palm rosną­
cych tam nadaną tej nizinie, to najlepszy mamy dowód w prastarej nazwie
ludu „Fenech*, jaka się znajduje na skalnym napisie z czasów już A ah 96) Porów: Brugsch-Bey: Geschichte Aegyptens. p. 203, 458, 608.
87) Patrz w Allgem. Encyklopedie Erscha i Grubera art. Phonizier.
®8) Tamże.
61
m esa pogromcy Hyksosów i wyswobodziciela Egiptu, który nakazał otwo­
rzyć nowe kamieniołomy, a do których to robót pociągowych użyto bydła,
wedle dosłownego tłomaczenia B rug sc h -B e y a : „welche man herbeigefuhrt
(und iibergeben) hatte (dem) „Fremdvolke der Fen ech “ " ) . Ci więc „Fenechowie* znajdujący się wtedy na terytoryum Egiptu, a nie jako naród
czysto żeglarski, handlowy, ale widocznie stale osiedlony, nie lękający
się ciężkich robót, mają jak widzimy najbliższą łączność z Hyksosami; nie
można zaś ich żadną miarą łączyć z późniejszemi mieszkańcami Feni­
cyi, którzy nazwy tej nigdy sami nie nosili.
Znaną i powszechną w pewnem stadyum przynajmniej cywilizacyi,
jest skłonność ludów do ujęcia w ramy swojej historyi, nietylko podań
i mytów tyczących się własnej przeszłości — początków i rozdziału ple­
mion, pierwocin instytucyi, praw itp., ale całego otaczającego świata ze­
wnętrznego, wszystkiego co je st Boskie i ludzkie — całego przedziwnego
dramatu rozgrywającego się w naszych oczach na ziemi i Niebiosach)
Kierunek ten je st bardzo zrozumiały w początkowych tych cywilizacyach,
gdzie księgi i kroniki nie tylko mają być obrazem dziejów, ale zarazem
są przechowywaczami dogmatów i prawodawstwa narodowego— mają za­
stąpić filozofią i teogonią, są skarbnicą poezyi, streszczają całe życie du­
chowe i realne danej społeczności. Nic więc dziwnego że na tym wspól­
nym niejako, ogólno-ludzkim terenie, spotykają się pomniki duchowe
najodrębniejszych cywilizacyj, że jedne są niejako odbiciem drugich. Cy­
wilizacya wyższa i dawniejsza, ma zaszczyt zasilania późniejszych i mniej
bujnie rozwiniętych, które nie zdając sobie nawet z tego sprawy, przy­
swajają sobie owoce innych, czasem wrogich cywilizacyj, urabiając je we­
dług geniuszu i ducha własnej swej rasy i języka. Tak też gruntowny
badacz Ewald, opierając się na porównawczych studyach podań, history
i języka Izraelitów z innemi semickiemi, w początkowych księgach P entateuchu, w tem co nazywa D as B uch der Urspriinge, widzi analogie i nie­
jako odbicie ksiąg hinduskich „ P u ra n a “, do których wliczyć należy także
„Maha-Bharatę*, która z własnych zeznań niejako, za wstęp łdo nich
służy, i obszernością ram swoich obejmujących wszelkie możliwe podania,
jedną z najdawniejszych i donioślejszych części ich stanowi *).
Do tego rzędu wspólności podań n a le ż ą : początkowa historya od
stworzenia świata, podział na plemiona i stopniowy rozwój cywilizacyi,
pojęcie o czterech wielkich okresach ludzkości, i tradycya olbrzymiego
przyrodniczego dramatu — potopu, który je na dwie niejako połowy roz­
dziela.
" ) Brugsch-Bey 1. c. p. 242, 258, 663.
1. c. T. I. Das Buch der Ursprunge und seine Quellen, p. 1 1 7 — 118.
1
62
Samo z siebie wynika, że księgi , Parana* jako do olbrzymiej, tr u ­
dnej do obliczenia starożytności należące, nie mogły podań tych z później­
szych o tyle pomników 2) lub tradycyj ustnych zapożyczyć, i że podania
te właściwie „od starszych ludów do Hebrajczyków przejść tylko mogły*
(Ewald, p. 118).
O
ile „księga Początków* i inne luźno rozrzucone w Starym T
stamencie ustępy, widoczną wykazują analogią z tradycyami innych mia­
nowicie aryjskich lu d ó w : tak z wyżej wspomnianemi ks. Purana, jak
Zend-Avestą i E ddą skandynawską, owym kodeksem religijno-poetycznym
i zbiorem najdawniejszych tradycyj pierwotnych Aryów Europy — o tyle
późniejsze kroniki „Królów* i „Proroków*, sposobem traktowania histo­
rycznego materyału, uporządkowaniem podań i sztuką przedstawienia, wy­
kazują typowe podobieństwo do wszystkich czysto semickich pomników pi­
śmiennych, choćby względnie najpóźniejszych, jak np. roczników arab­
skich, kalifów itp. 3).
Od dawna zauważono także bliską łączność między tradycyami chaldejskiemi a judajskiemi. Berosus z kasty kapłańskiej Chaldejskiej pocho­
dzący, współcześnik Aleksandra W ., w fragmentach przechowanych u auto­
rów starożytnych, pozostawił nam podania o historyi pierwotnej ludzkości,
które sam czerpał w dostępnych jeszcze dla niego olbrzymich bibliote­
kach ceglanych — a które dziwnie zgadzają się z opowieścią pierwszych
ksiąg Genezy. Znajdujemy tam tradycye stworzenia, potopu, wieży Babel
itp. Szczęśliwemu i niespodzianemu odszukaniu pomników piśmiennych pier­
wotnej tej kultury, mianowicie słynnej biblioteki Assur-bani-pala, i grunto­
wnym pracom assyryologów zawdzięczamy, że tradycye te tak mgliste i z trze­
ciej lub czwartej ręki do nas doszłe, możemy kontrolować na ich najauten­
tyczniejszych dokumentach, u źródeł samych z których je czerpał Bęrosus. Pomniki te assyryjsko-chaldejskie jak np. wielka epopea obej­
mująca opowieść o potopie, są tylko tłomaczeniem tekstów starożytniejszych, które istniały w mieście U r u k , A r k u starożytnem, E r e c h- T i N
Genezy — dzisiejszej Warce (Warka), na XVII wieków przed naszą e r ą 4),
a zatem- na kilka wieków przed przypuszczalną datą żywota Mojżesza;
same zaś tabliczki ceglane stanowiące tę dziwną bibliotekę, a przechowy­
wane dziś w British-Muzeum, są nietylko starsze od epoki rządów króla
Josiasza (640 przed Chr.) i jego reformatorskich zabiegów — a zatem
2) Oprócz wyżej cytowanego Ewalda, patrz: De W ette= Schrader: Einleitung.—
Herm. Schultz: Alttestamentliche Theologie. Zweite Auflage. Frankfurt a.
M. 1878. — Julius Wellhausen: Geschichte Israels I. Berlin 1878.
3) Porów. Abufilda: Islamische Jahrbucher. — Ewald, T. I, p. 212 i inne.
4) Me'nant: Babylone et la Chalde'e, p. 22.
redakcyi samej ksiąg Biblijnych — ale poprzedzają na 60 lat wzięcie
na Jebuzejczykach Jeruzalemu przez Dawida — początki pewnej historyi
Izraelitów. Mimo to, z większą jeszcze precyzyą niżeli fragmenty Berosusa,
wykazują łączność jednych i drugich podań. Że tu wspomnimy, że Dr. F r.
Delitzsch assyryolog, zgodnie z Wetzsteinem i Rawlinsonem, opierając
się na napisach klinowych wykazują, że ów raj ziemski, biblijny „E den“,
„Ogród boga D u n u “ według autentycznego napisu odkrytego przez Rawlinsona — naturalnie według pojęć wyłącznie Semitów — należałoby
umieścić w samej nizinie Babilońskiej.
Odczytana i przetłomaczona przez 0 . Smitha wyżej wspomniana
wielka epopea obejmująca opowieść o potopie, nie pozostawia także naj­
mniejszej wątpliwości, że tradycye te łącznie 7, opowieścią Pentateuchu,
wychodzą z jednego wspólnego a starożytniejszego jeszcze źródła 6).
Ale tak forma epiczna tych opowieści, jakoteż same tradycye i wiele
imion własnych tam występujących, nie są bynajmniej wytworem geniuszu
Semitów, — są to tylko słabe odbicia bogatej w epopeje tego rodzaju p ra ­
starej literatury hinduskiej, i tradycyj powszechnych u wszystkich ludów
aryjskiego pochodzenia. — „E den “ mianowicie, ów ogród rozkoszy „zwał
się — mówi Nork - u starożytnych Parsów z których kosmogonii tyle
do Biblii przeszło: H e d e n s c h “ 6). Kreuzer i Bohlen wykazywali także
źródło aryjskie, mianowicie irańskie samej nazwy „E den“. Hinduskie
O u t t a r a - K o u r o u wznoszące się na św. górze Mera (zkąd w mytach
grec. fiiporcsę
6poi7:ot), odnoszone przez br. Ecksteina i innych do pe­
wnej góry w Pendżabie w połud.-zach. stronie T y b e t u ,— a bliżej jeszcze
A i r y a n e m Y a e d j 6 , inaczej E e r ie u ó (V)E e d j o pierwotny kraj Aryów
pierwszego roz. księgi Yendidat, położony na św. górze Berezat, z którego
wypływała również św. rzeka Arvand, które uczony Eugeniusz Burnouf od­
nosi jedno do gór Belurtagh, drugie do J a k s a r t u 7) : ogrody rozkoszy
ziemskich, zkąd lndzkość mianowicie aryjska wyjść miała, dziwnie są za­
prawdę schodzą w pojęciu samem i nazwie jak w drugiej, z Edenem bi­
blijnym 8). Ormuzd w ustępie tym mówi do Zoroastra : „Stworzyłem miej­
sce rozkoszy i obfitości, nikt nie byłby w stanie coś równego dokonać.
s) Ibid. p. 31.
6) 1’. Nork: Etym.-symb. Real-Worterbuch, arfc. Eden.
7) Commentaire sur le Yaęna. Paris 1833, t.I , p. 239 sqq.; CXI sqq; CLXKXI
sqq. — Nazwy te dwie Berezat i Arwand odnoszono następnie wprawdzie
do wie’u gór i rzek Persyi, Medyi, Mezopotamii; odnajdujemy je mianowi­
cie w nazwie rzeki Orontu, wybrzeża Syryi i góry Berecynthy w Frigii.
8) Nazwa ta Eden odnajduje się także w nazwie królestwa Oudyana=ogród,
w miejscowości uświęconój także przez to podanie, w bliskości Kaszmiru,
a przez którą przepływa cztóry rzeki zarówno jak przez Eden biblijny.
64
Gdyby okolica ta rozkoszy nie pochodziła odemnie, żadna istota nie mo­
głaby jej stworzyć. Nazywa się Eeriene Yeedjo i je st piękniejszą niżeli
świat cały. Nic nie dorównywa urokowi tej rozkosznej okolicy. Pierwsze
siedlisko błogosławieństwa i obfitości, które ja który jestem Ormuzdem,
bez wszelkiej zmazy stworzyłem, było Eeriene Veedjo“. Księgi Zend-Avesty dziwnie się także zgadzają z danemi biblijnemi co do samego stwo­
rzenia i początku i s t o t ; widzimy to samo stopniowanie i rozwój progresyjny stworzeń, który tak zadziwia naturalistów w I i II ks. Genezy. Ks.
Bundehesch opowiada nam upadek pierwszych rodziców; złośliwy Dev
i tu w postaci węża przynosi im „owoce które zjedli, i przez to ze stu
darów z jakich mogli użytkować, pozostał im tylko jeden* 9). Nikt też
po tak gruntownej i wyczerpującej pracy Adalberta K u h m i: Die H erabk u n ft des Feuers und des Goettertranks 10), nie zaprzeczy blizkiej łączności
i wspólnych początków tradycyi biblijnej „o drzewie wiadomości dobrego
i złego* z całym cyklem odnośnych mytów aryjskich. Tradycya potopu
z równą można powiedzieć bezwzględnością odnajduje się we wszystkich
najstarożytniejszych podaniach aryjskich: tak Hindusów w opowieści p o ­
topu Manu 1!), Iranów — przechowanej w ks. Bundehesch, Leto-Słowiań,
najbliższych językiem i tradycyami wspólnego aryjskiego źródła i sanskrytu, a schodzących się w jednym szczególe tej opowieści z podaniem
greckiem Deukaliona 12); Eddy Skandynawskiej, przechowanej w cudnej pieśni
Voluspa i innych ; u Kimrów W . Brytanii w podaniu o wylewie jeziora
L l y n n l i o n i zatopieniu wszystkich z wyjątkiem dwojga ludzi Dwyfana
i Dwyfachy 13); w Erygijskiem podaniu potopu N a n n a c h u s a 14), w któ­
rym z niemałem ździwieniem widzimy samą nazwę Noego (Noah) z po­
dwojoną tylko pierwszą sylabą, — w końcu najwięcej może zmienionej
świata klassycznego, najbardziej oddalonego od źródła swoją promienną
,
9) Haug: Das erste kapitel der Vendidad, w Y t. dzieła Bunsena: Aegyptens
Stelle in der W eltgeschichte.— Spiegel: Avesta, t. I . — Ritter: Erdkunde
t. VIII. część Isza.
10) Porównać także: Mannhardta: Baum-kultus, Berlin 1 8 7 5 .— Norka: 1. c. Baum .
u ) ęatapatha Brahmana tłom. przez Max Mullera: Sanskr. Litter., p. 425.
12) H anush: Slawische Mythologie p. 234. — Jest tu mowa o kościach ziemi
tj. kamieniach, które Deukalion i Pyrrha rzucali po za siebie z rozkazu
Jowisza, aby zaludnić na nowo ziemię. Pramzimas rozkazuje także dwojgu
staruszkom skakać przez kości ziemi, aby wydać nowe pokolenia, przod­
ków dziewięciu plemion litewskich.
13) Myvyrian,archaeology of Wales, t. II, p. 59. — Davies: Myth. and rites of
the Britisch druids; także: Triades d el’ile deBretagne, traduites par Probert.
14) Suidas: Nawcr/.óę; cyt. u Lenormanta H. A. T. I, p. 25.
cywilizacya i geniuszom artystycznym, przetwarzającym do niepoznania
praaryjskie myty — w podaniu potopu Og}gesa i Deukaliona 1S).
Sama nazwa Noe (Noah), jak znany z ortodoksyi i literalnego nie­
mal interpretowania podań biblijnych semitolog i historyk F r. Lenormant
sam przyznaje, nie je s t semickiego ale aryjskiego pochodzenia. „L’importance — mówi tenże — de la tradition du cataclysme chez tous les peu­
ples aryens est d’autant plus curieuse a noter qtie le nom de Noe, a la
diffennce de ceux des autres patriarches primitifs, ne s’explique pas naturellement par les idiomes semit ąues et parait t-rer son origine de quelqu’une des langues de la souche aryrnne. Son radical fondainental est
na, anquel dans toutes les langues de cette dermere souche s’attache
l’idee d’ „ e a u “ : vóąiv, couler; va|xa, eau; VYj-/stv, nager; N ym pha, N e ­
ptunus, d.yinites des eaux; N ix , N ick, ondin des peuples du Nord etc. “ ll!).
Widzieliśmy że nazwa ta (N oah, N annachus) powtarza się w mytach frygijskich ; wśród nich także między innemi miasto Apamea pretendowało
do sławy, iż Arka w niern miała się zatrzymać, i nosiło z trgo powodu
przydomek „CibotUs* czyli arka. W Illcim w. naszej ery, gdy idee chrze­
ścijańskie zaczęły już przenikać w świat r/.ymsko-pogański — wybito w mie­
ście tem na cześć tego podaniowego wypadku, medale z imieniem i historyą Noego.
Mówiliśmy wyżej o licznych naleciałościach z greko-aleksandryjskiej
epoki do kosmogonii i teogonii Fenicjan, reprezentowanych przez nieliczne
fragment} z dziel przypisywanych Sanchoniatonowi. do nas w wyciągach s ta ­
rożytnych autorów mianowicie Eusebiusza doszłych — dla których to taki
znawca życia i geniuszu semickich narodów, Renan, n:e waha się przy­
pisać je wyłącznemu autorstwu Philona z Byblos, a zatem naznaczyć zu­
pełnie późne pochodzenie l7). Pomijając formę samą i mnóstwo imion wła­
snych ló.-tw, widocznie z greckiego je z jk a później podstawionych: s a n a
15) Do rałrgo trgo ustępu, oprócz wyżej wyliczonych dzieł porów. Obry: J e Berceau de 1’espóce humaine selon les Indiens, les Perses et Hebreux, Auiiens,
1838. — Br. Eckstein: De quelques lćgendes brahmaniques qui se rapportent au berceau de 1’espece humaine. Paris, 1856. — Schoebel: Essai sur
la religion premiftre de la race Indo-Iranienne. Paris 1868. — Renan : De
1’origine du langage, 2e śdition, p. 2 1 8 — 235. — Odnośne ustępy Nork",
i Kren/.era, oraz bogatą literaturę sanskrycką w tłomaczeniu franc. i niem.
Max Duncker: Geschichte der Arier in der Alten Zeit. Leip/.ig, 1867.
lfl) Hist. ancien. T. I, p. 25.
17j Renan : Mćtmoire sur Sanchoniaton, dans les Mem. de 1’Acad. des inscript.
etc. t. XXIII, 2a partie. — Movers, Religion der Phoenizier p. 99 i Dun1
ckerl. c. I, p. 259 uważają także nazwisko Sanchoniatona raczój jako zbiór
przepisów, niżeli samego autoru oznaczającą. — Philon, fragm. I ed. Mul­
ler. — Bunsen 1. c. t. Y, p. 2 5 7 — 295.
66
*
treść tych podań, to co z największym prawdopodobieństwem odnieść mo­
żna do prastarej przeszłości Giblitu, nie mniej wykazuje aryjskie swoje
pochodzenie, najbliższą łączność mianowicie z pelazgijskiemi tradycyami.
Podania te zresztą najwyraźniej w szeregu zmieniających się jakoby po­
koleń Fenicyi i napływowych cywilizatorów ja k T aaut (Thot) Hermes,
zaznaczają obce te wpływy, które się stały duchowem niejako dziedzictwem
późniejszych mieszkańców Fenicyi. Spotykamy tam znowu „Adodosa*
(chald. A nnedotosa=O dakona, jedno z Dsgonem (Dakan) 1S) — „króla Bogów“ kraju Fenickiego, a także przez aryjskich Filistyńczyków uważanego za
jedno z najwyższych bóstw, wynalazcę pługa, opiekuna rolnictwa i uro­
dzajów 10) — który nie może jak jedno stanowić z Agrosem, Agrotesem (Rol­
nikiem) w Gebalu za najwyższe bóstwo uważanym, „którego posąg był
w wielkiem poważaniu i którego świątynia (wóz) ciągniona przez woły, przejeż­
dżała po całej Fenicyi* — tak nieodpowiedniego małorolniczym instynktom
Semitów. Dalej kult Astarty- Afrodyty czczonej pod imieniem Derketo w Askalonie, i także głównego bóstwa chananejskich Hetejczyków20) — a jak wspomi­
18) Co do identyczności Oannesa (Ann) i Dagona (Dakan) patrz: Schrader: Keilschriften u. Alt. Test. p. 69, 86.; także Max Duncker 1. c. I, p. 182, 2 0 5 ,
206, 266. — W napisach assyryjskich występują bóstwa te zwykle łącznie.
Król Sargon zwie się „źrenicą Ana i Dagona“. Oba oznaczały urodzajność
i żywotność powstałą pod wpływem połączenia ziemi i wilgoci.
10) W Gazie i Askalonie, a także jak same nazwy wskazują w Beth-Dagon i Kaplior-Dagon, był głównie czczony Dagon, przez Philona z Byblos jako bó­
stwo Arotrios, Agros tj. rolnictwa, urodzajności oznaczony. Posąg Dagona
w świątyni Azdodu (Azotu) miał według ks. I Samuel. Roz. Y, twarz, ręce
i nogi ludzkie, kadłub i prawdopodobnie ogon były jedynie rybie. Otóż po­
dobne postacie lndzkie z rodzajem spiczastej czapki (frygijskiej ?) na gło­
wie, i okryte skórą rybią jakby rodzajem długiej kapy, zlcąd jakby z paszczęki wodnego rponstruum zdają się wychodzić — znajdujemy dość licznie
na gemmach i innych pomnikach assyryjskich (Schrader i Max Duncker 1. c.,
także Layard: A second series Tabl. V), które błędnie jakiś czas brano za
chrześcijańskie, za reprezentacye Jonasza. Wyobrażenia te oznaczają kapła­
nów tegoż bóstwa na pół wodnego, na pół rolniczego. Podobne postacie,
mianowicie co do spiczasto zakończonego nakrycia na głowie i długich szat
o rękawach przypominających płetwy rybie, znajdujemy w północnej Europie
na słynnym monumencie megalitycznym w Kivik — które bardzo słusznie
Nilsson 1. c. II, p. 49 — 52 za postacie kapłanów uważa, myli się tylko co
do ich fenickiego jakoby pochodzenia. W miejscowości na południe Jaffy,
w kraju pierwotnie filistyńskim położonej, a i dziś noszącój nazwę NebyYonnes-, są z lokalizowane myty takie jak Andromedy i Perseusza, Oannesa
itp. Co wszystko łączy się z pierwotnym kultem Dagona. Renan p. 509
zestawia także etymologicznie nazwy JOna i Oannes.
20) Zkąd nawet nazwa miasta Astarot-Karnaim (Genes. X1Y, 5) w kraju Heteyczyków (Kheta), i który to kult zupełnie niezależnie od Fenicyan był od
najdawniejszych czasów tam obserwowany (Ewald, I, 324).
67
naliśmy wyżej, bynajmniej nie semickiego pochodzenia; mianowicie zaś kult sie­
dmiu Kabirów i Esmun ósmego, najdonioślejszego z nich, niewidzialnego, pra­
wodawcy i autora ksiąg, słusznie identyfikowanego z Thotem egipskim — jak
wspominaliśmy wyżej czysto trackiego, mało-azyatyckiego pochodzenia. P o ­
dania te jednakże często przeplatane typowo seinickiemi jak np. Usoosa
(Csov) „włochatego* i myśliwca, brata Samemrumosa (z grecka; Hypsuraniosa) dosłownie oznacz,ijącego „sięgającego niebios*, biblijnego niemal
zakroju i etymologicznej zgodności — posłużyć mogą wielce do wykazania
sposobu i epoki zamalgamowania tak odrębnych pierwiastkowo tradycyj,
a zatem i wyśledzenia epoki zlania się napływających po sobie ras i p le ­
mion. Mają przytem i tę wartość, że jakkolwiek zlepione aż nazbyt wi­
docznie z różnoplemiennych pierwiastków — odwzorywają synkretyczne
pojęcia swego czasu, i dają nam w formie mytycznej, mniej więcej dokła­
dny obraz stopniowania się pojęć religijnych, od fetyszyzmu brutalnego
począwszy, do idolatryi i antropomorflzmu — od czci prastarej a tak drogiej
w późniejszych nawet czasach Semitom, kamieni świętych (aerolitów itp.)
beith-eV ów (zkad greckie betylc), dosłownie „mieszkanie boga*, do zwy­
czaju wznoszenia świątyń i posiadania piśmiennych tradycyj, — a zarazem
w sztregu następujących po sobie cywilizatorów i wynalazków, istotnego
postępu ludzkości na drodze oświaty.
Pytanie teraz, jaką diogą niezaprzeczalne te wpływy starszych w cy­
wilizacyi Aryów, przechodziły do młodszych według słów samej Biblii
braci ich Semitów; jak wytłumaczyć spotykanie nad Eufratem, Jordanem
i Natsaną tradycyj, tyle analogii mających — tak bliskich formą i duchem
z pochodzącemi z nad brzegów Indu i Gangesu? Czy przypuścićby nale­
żało, że jeszcze w stadyum pasterskiem, koczowniczem, nomadyjskie rzesze
Semitów, szły aż do Pendżabu, źródeł Indu i Sarasvati, aby zapożyczyć
tam tradycyj tych — lub że beduin pustyni który najmniejszych wspo­
mnień tradycyj tych nie posiada, kolportował je do Syryi i Palestyny,
dla osiedlonych już tam swoich braci po krwi i języku? — W ątpić należr aby
kiedykolwiek zamknięty w sobie półwysep Indyjski, odkreślony od r e ­
szty stałego lądu grzbietem gór Himalaya i pustynią nadbrzeży sze­
roko rozlanego Indu — przedstawiał dogodne warunki do lądowej komu­
nikacji z zachodniemi aż wybrzeżami Syryi, i pozostawał w tak bezpośre­
dnich i stałych stosunkach z Palestyną i Fenicya, jakich tak długotrwale
wpływy dozwalające na odpływ i wymianę zdobyczy ducha przypuszczałby
nakazywały. Wielka gałąź Aryów hindustańskich zresztą, której dotych­
czas wyłącznie niemal przypisywano wszelkie wpływy, tak spostrzegane
w kulturze Egiptu jak i zachodniej Azyi — wprawdzie jedna z najliczniej­
szych, najstarożytniejszych i najbujniejszych w owoce cywilizacyi, nie jest
bynajmniej jedyną jak widzieliśmy, posiadającą te tradycye, i których kul­
68
turę do odleglejszej starożytności odnieśćby należało. Niektóre części W edów odnoszą się do pierwotnej historyi Aryów, przed ich rozdziałem na
dwie olbrzymie gałęzie wschodnią i zachodnią. Tradycye ludowe Iranu,
zebrane przez Pirdusiego w „k s . K rólów “ 2l) — wspomniane już są w księ­
gach Zoroastra. Myty Azyi Mniejszej, ustępy Homera, Eddy skandyna­
wskiej, lub tradycye Kirnro-Bretonów, wskazują także na nie mniej s ta ­
rożytną kulturę Aryów zachodnich — dowodzą jasno, jak wielki zapas d u­
chowego dziedzictwa wynieśli Aryowie z pierwotnśj wspólnej ojczyzny.
Co do państwa assyryjsko-babilońskiego, to zeznania własnych po­
mników dają nam najautentyczniejsze świadectwo, zkąd cywilizacya ta czer­
pała — gdzie leżało pierwiastkowe źródło tej uczoności, dogmatów reli­
gijnych i tradycyj. J e s t uim Chaldea dolna i słynny w staroż\tnośei i dziś
pomnikami tam odkrywanemi kraj Akkadów — zkąd pierwsze i najintenzywnieńsze promienie cywilizacyi rozeszły się na całą Azyą Wyższą, gdzie
panowie Niniwy i Babilonu wysyłali swoich mędrców dla czerpania w nie­
przebranych skarbach ducha i tradycyi (biblioteka Assur-bani-pala). Oprócz
tego, do najpóźniejszych nawet czasów kasta kapłańska Chaldeów, niewąt­
pliwie różnego pochodzenia i języka od semickiej ludności assyro-babilońskiego państwa — przechowała nić tę tradycyj i duchowe związki z pier­
wotną chaldejską ojczyzną22).
Jeżeli mimo zgodności pomników archeologicznych, podań kosmogcnicznych i religijnych z iunemi aryjskiemi, brakuje nam na potwierdzenie
aryjskiego pochodzenia tej cywilizacyi, stanowczego dowodu, odczytania
napisów akkadyjskich, nie mniej pewnem je s t że cywilizacya ta ani turańską, ani semicką nie była.
Zdawałoby się iż wykazawszy bliską łączność tradycyj judajskick
z chaldejskiemi, nic logiczniejszego nad wniosek, Ż6 tą drogą tradycye te
do Palestyny i Fenicyi przeszły. Ale tak nie jest. Pomimo takiej łączno­
ści podań tych, niewątpliwem jest jak się wyraża Mónant, odnośnie do
podania o potopie, że trzeba odnieść obie te opowieści do dawniejszego
źródła. „Jest pewnem — mówi — że redaktor Pentateuchu miał przed oczyma
dwie opowieści, które spoił i sprowadził do jedności w jakiej ją dziś wi­
dzimy. Otóż znajdujemy ślady podobnej pracy w opowieści tabliczek assyryjsko-chaldejskich. Jeżeli zestawimy punkta zgodne w dwóch tych opo­
wieściach, możemy widzieć, że nie pochodzą one z jednego i tego samego
źródła, lecz że są wynikiem w dwóch kierunkach równolegle rozwijają­
21) Firdousi: Le livre des rois, trad. de M. Mohl, t. I et II.
22) Porów. Fr. Lenormant, H. A. II p. 15, 16; tegoż: La Magie chez les Chaldśens et les origines accadiennes. Paris, 187-4 — pomimo błędnego przy­
pisywania cywilizacyi tej turańskiego pochodzenia.
cych się idei, których ślady znajdujemy w różnicach charakteryzujących
obie te opowieści* ( 1 . c. p. 31). Nie był to więc prosty plagiat więcej lub mniej
zręcznie zatarty — lecz wnioskować nali ży, że inną drogą bardziśj bezpo­
średnią tradycye te do Palestyny przeszły.
Tą drogą którą i tradycye kosmogoniczne aryjskie przeszły do F e ­
nicyan, była prastara pierwotna kultura miejscowa, filistyńska=pelazgijska — którą właśnie wyśledzić zamierzaliśmy, a której owoce przyswoili
sobie następnie noinadyjscy przybysze, Semici.
Mógłby kto zarzucić, że pojęcia te kosmogoniczne i teogouiczne m o­
gły być wspólnem dziedzictwem różnych ras i cywilizacyj — że są więcej
lub mniej zmienioną tylko formą jakiejś wielkiej pierwotnej tradycyi, wspól­
nej całemu rodzajowi ludzkiemu, zaciemnionej następnie politeizmem i bru­
talnym stanem wielu wyrodzonych społeczeństw; że z wzniosłych pojęć
moralnego porządku, przeszły na symbole materyalnego czysto znaczenia,
lub całkiem zatraciły się — a że w niektórych tylko pomnikach, wyjątkowo
uprzywilejowanych społeczeństw: jak w najstarszych ks. W tdów, w mazdeizmie Zoroastra, a przedewszystkiem w ks. Biblijnych, zachowały się
w pierwotnej czystości. Ponieważ przedmiot ten nie wchodzi w zakres ni­
niejszej pracy, odsełamy sz. czytelnika do dzieł pierwszorzędnych uczo­
nych mianowicie anglików: Taylora, John Lubbocka, Herberta Spencera,
Fergussona i słynnego oryentalisty Max Mullera, którzy epokę tę stopnio­
wego rozwoju pojęć religijnych z całą jasnością i gruntownością wyświe­
tlili — my zaś dodamy tu tylko, że tradyc}'j tych jak np. upadku czło­
wieka, lub potopu, napróżnobyśmy szukali w taką starożytność sięgają­
cych i takim rozwojem odznaczających się pomnikach religijnych E g ip tu ;
nie mamy ich także śladu w społeczeństwach najczyściój semickich, do
których tradycye te uboczną drogą nie przeszły, jak np. w tradycyach
arabów i beduinów pustyni 23).
Wspomnieliśmy wyżej w jakim związku każda mitologia pozostaje
z natura odpowiedniego języka: z jego formami gramatycznemi, jak i tre ­
ścią, istotą, organizmem samej mowy. Z językiem jak wiadomo łączy się
ściśle całe wyższe, duchowe życie człowieka, a systemat religijny, to co
u niższych społeczeństw nazywamy mitologią, jest najwyższym wyrazem
23) Mówimy tu naturalnie o podaniach Amalekitów, Madjanitów, Edomitów itp.
tj. czysto semickich plemion, nie dotykając podań i tradycyi, ludów starożytniejszój i wyższój kultury: Aditów i napisów h im ya ryc kic h , jakiegokol­
wiek mogą być pochodzenia, ale zawsze różnego od właściwych Semitów. —
Porów.: Caussin de Perceyal, 1. c. — K rehl: Beligion der Araber.— Osiander: Zur himjarischen Alterthums und Sprachkunde, Leipzig 1856, 1865
u. 1866 Oraz dzieła Weila, Noldekego i Hamer - Purgatalla o literatu­
rze poetycznej Arabów z przed epoki Mahometa.
70
tego życia duchowego. Różnice charakterów języków aryjskich i sem ckich —
w zupełności tłomaczą nam różnice ich systematów religijnych 24). Dla jednostajności, prostoty, braku zawiłych fleksyj i konstrukcyj z d a ń — niemal
jednostronności objawiającej się tak w języku jak i życiu ras semickich —
można przyjąć wraz z Eenanem — że Semici , mitologii w istocie nie
mieli“, — co w ten sposób tylko tłomaczyć należy, że cała mozajka n a j­
różnorodniejszych bóstw, których nazwy nie dadzą się po większej części
etymologicznie w językach semickich rozwinąć, nie je s t semickiego pocho­
dzenia. Ale trudno się zgodzić na drugie zdanie tegoż uczonego, jakoby
„pustynia była monoteistyczuą“, czyli że rodzaj życia koczowniczych Se­
mitów, wpłynął wyłącznie na wyrobienie pojęcia o jedynobóstwie- Prze­
ciwnie, wiemy aż nadto dobrze, że cały wyższy systemat religijny, mozaizm, wynieśli Hebrejczykowie zupełnie rozwinięty pod względem pojęć,
jeśli nie formalnym z E g i p t u ; że Mojżesz „we wszystkich umiejętnościach
egipskich w ykształcony"25) wmieście On (Heliopolis), siedlisku umiejętności
kasty kapłanów i jedynobóstwa — a jak chce Manethon, sam kapłan
tego miasta pod imieniem O sarsypha20) — wtajemniczony nadto w mysterya
odwieczne świętej góry Sinai inaczej H oreb , przez księcia i proroka
Jithro pochodzenia kananejskiego 27), jak niegdyś podaniowy patryareha Abra­
ham, przez Malkhiszedeka2S) — nowym swoim zakonem dokonał olbrzymiego
24) Max Muller: Chipsfrom a German Workshop. Yol. I, p. 363 i inne; tegoż:
Lcęons sur la science du langage, trad. franc., i Essai de mythologie comparee, trad. franę. — Renan: Histoire gśnśrale et systeme comparó des
langues sómitiąues. Ouvrage couronne par lTnstitut. IY edit., oraz: De
1’origine du langage, 2e ódit.
25) Exod. II, 10, 19 ; VII. — Philon, w Życiu Mojżesza, 1, 5. — Evald, 1. c. T.
II, p. 6, 21.
26) Josephus c. Apionem I, 26, 2 7 ; I, 32. — Porów, także Strabona p. 760,
761. — Budinger (Akad. d. Wissenschaft zu Wien; Sitzung vom 15 Okt.
1873) uważa A arona i Mojżesza za pochodzenia egipskiego, za kapłanów
egipskich. — Prof. Lauth z Monachium: Moses der Hebraeer, i w Zeitsch.
d. d. M. G. 1871, p. 135 sqq, zestawia nazwy pisarza (Sotem) M e s s u,
Papyrusu Anastasi I i Mojżesza, który należałby do mędrców dworu egip­
skiego a przez Ramsesa II w sprawach państwa i wojny bywałby używa­
nym. — Porów, także Ebersa: A egypt. und die Biicher Moses.
27) Exod. II, 15— 2 2 ; III. 1 ; IY, 1 8 ; XVIII. — Jithro inaczej Reguel Kananeńczyk, który daje błogosławieństwo Mojżeszowi na drogę do Egiptu,
a zdrowych rad udziela mu z powrotem na pustyni, jest z całem swojem
plemieniem (Qain-Midjan) wyznawcą bóstwa Jalive. Evald (I, 563 sqq, II,
66) bardzo słusznie uważa tych Midjanitów „za resztki wypartych kiedyś
z Egiptu Hiksosów“ mylnie jednakże uważa ich jednocześnie za Semitów.
Za wspólnością tą Hiksosów i Kananeńczyków - Midjauitów przemawia
także kult jedynobóstwa wspólny wszystkim Kananeńczykom właściwym,
71
przełomu w historyi, życiu i tradycjach Izraelitów. Jego to potężnemu
natchnienin, olbrzymiej wiedzy zaczerpanej w mysteryach kasty kapłań­
skiej, jego dzielnej energii i umiejętności korzystania z domowych zamie­
szek E g ip tu , Izraelici nie tylko zawdzięczają wyprowadzenie z ziemi
Egiptu, ale to że się stali narodem, tj. jednem z przedziwnych n a ­
rzędzi Opatrzności, — narodem którego potężny geniusz swego prawoda­
wcy, wyniósł na zakonodawcę i reformatora ludzkości. Taka jednakże
wielka duchowa manifestacya jak mozaizm, nie była dziełem przypadku,
dziełem wypadkowych zdolności pojedyńczego męża. W łaśnie przy końcu
panowania X IX dynastyi, w czasach Mojżesza i Exodu, jak badania Lepsiusa, Brugsch-Beya i in. wykazały, wielkie religijne zmiany a ztąd za­
burzenia miały miejsce w Egipcie 20). Nazwa nawet Jahve, jak mówi Ewald
„nie ma w języku hebrejskim żadnego etymologicznego znaczenia".
Ze monoteizm nie jest bynajmniej, jak to przypisuje Eenan (p. 5
i in.) wytworem geniuszu Semitów — to charakter samego języka tak ge­
nialnie przez słynnego semitologa wyświetlony, najdowodniej wykazuje 3").
tak znany z napisów egipskich i historyi Manethona. — Porów. Ebersa:
Durch Gosen zum Sinaii.
28) Genesis. XIV, 18 — 20.
29) L epsius: Denkmaler aus Aegypten u. Aethiopien. Berlin 1849, p. 18 sq q .;
tiber den ersten Aegyptischen Gotterkreis, in den Beri. Akad. Abh. 1851,
p. 196 sqq. — Brugsch-Bey 1. c., patrz w indexie liczne ustępy: S e t i S u ­
t e o h, w wydaniu franc. p. 114, 118 sqq, 124 sqq, 166, 1 75. — Także
Chabas: Recherches pour sem r a 1’histoire de la XIX dynastie. — Grand
Papyrus Harris, pl. LXXV, I, 2 — 6. — Eisenlohr: On the political Condition of Egypt before the reign of Ramses III, w : Trausactions of the
Society of Biblical Archaeology, t. I, p.'S55 — 384.
30) Nie możemy pominąć przytoczenia tu ustępu streszczającego mniej więcej
zapatrywania Renana na różnice i wzajemne charaktery języków aryjskich
i semickich: „On peut dire que les langues ariennes, comparśes aux lan­
gues sómitiques, sont les langues de l’abstraction et de la metaphysique,
comparees a celles du realisme et de la sensualitó. Avec leur soupleuse
merveilleuse, leurs flexions Yariees, leurs particules delicates, leurs mots
composós, et surtout grace a 1’admirable secret de l'inversion, qui permet
de conserver, 1’ordre naturel des idees sans nuire a la determination des
rapports grammaticaux, les langues ariennes nous transportent toutd’abord
en plein idćalisme, et nous feraient envisager la cre'ation de la parole comme un fait essentiellement transcendental. Si l’on ne considórait, au contraire, que les langues sómitiąues, on pourrait croire que la sensation prósida seule aux premiers actes de la pensee humaine et que le langage ne
fut d’abord qu’une sorte de reflet du monde exterieur. En parcourant la
serie des racines semitiques, a peine en rencontre-t-on une seule qui n’offre un premier sens materiel, appliquó, par des transitions plus ou moins
immediates, aux choses intellectuelles. S’agit-il d’exprimer un sentiment de
lam ę, on a recours au mouvement organique qui d’ordinaire en est le
72
Ani pustynia, ani wszelkie zewnętrzne wpływy nie mogły były do tak
wzniosłej koncepcyi religijnej i filozoficznej doprowadzić; tylko drogą abstrakcyi, dri gą głębokiej filozofii, z całej przedziwnej rozmaitości feno­
menów świata, można było wyprowadzić pojęcie jedności celu i środka —
jedności praw, rządu i myśli świata. A wszakże sam Renan przyznaje
brak filozoficznej myśli u Semitów i nie wielką skłonność ich i uzdolnienie
do abstrakcji. Będziemy mieli zresztą sposobność spotkania się w najbliższćm ot czeniu Semitów zachodnich z kultem jedynobóstwa, który i na
Egipt tak wielki polityczny i relig jn y wpływ wywarł. — Nazwy bóstw se­
mickich tak bezprzedmiotowe ja k : E l , E l o h , A l l a h , B a a l , A d on,
S c h a d d a i , R a m , R i m m o n , nie przemawiają także bynajmniej na
korzyść wyższości jakoby pojęć religijnych Semitów. Primo, używane są
najczęściój w liczbie mnogiej, powtóre w ściślejszem znaczeniu, są tylko
przymiotnikami, atrybutami, albo tak prostaczych bóstw ja k B e t h - e l ' e ,
albo jeśli się odnoszą do wyższych pojęć, to takich, na których wyrażenie
Semici nie mają właściwej nazwy — i tak jak nazwę Jabve, która nie ma w j ę ­
zykach semickich żadnego etymologicznego znaczenia, przybierają od ob­
cych 31).
Bóstwa te przytem są natury czysto lokalnej. Każda miejscowość,
każde plemie miało swego A l i a h a lub B a , a l a , jakto wykazują nazwy:
A z - A l l a h , S c h a m - A l l a b , B a a l - T s o u r , B a a l-S id o u , B a a l - H e r m o n , B a a l - P h e g o r itp. bóstwa lokalne Tyru, Sydonu, gór Herrnon, Phegor, — lub Melkarth który wprawdzie miał pewną wspólność z Baalem
metropolii, jak wykazuje napis znaleziony na wyspie Malcie: „Bogu Melkarthowi, Baalowi Tyru* 3i) lecz nie mniej ja k etymologia tśj nazwy
M e l k a r t h , skrócenie z „M e l e k - K i r y a t h = k r ó i miasta* świadczy,
był bóstwem także lokalnóm, protektorem miasta. Nazwy te stosowały
się i do różnych przedmiotów, fetyszów — czyto do prostych kamieni
b e t e l i , czy jak w nazwie B a a l - S a m i m , do sklepienia niebios, lub
w szeregu B a a l i m , do planet lub gwiazd. Mimo więc powagi Renana,
lir. de Vogtie, Lenormanta i in., nie mcżemy odszukać w nich chara­
kteru jakoby pierwotnego, „jedności pierwiastkowej*, choćby jak najniejaśniej zaznaczonej. Na dnie tego systemu nie było nic filozoficznego, co
sig n e... Un tel systeme grammatical sent evidemment 1'enfance de 1’esprit
liumain, et il est permis, sans toinber dans les reves de 1’ancieiine philologie, de croire que les langues semitiques nous ont conserve, plus clairement qu’aucune autre familie, le souvenir d’un des langages, que l’homme dut parler au premier eveil de sa conscience etc. (p. 22 —24).
31) Genezę kultu Jahve i znaczenie etymologiczne samej nazwy, będziemy się
starali na innćm miejscu wyświetlić.
32) De Y ogiić: Mólanges d’arehćologie orientale, p. 51— 52.
■pr
73
charakteryzowało panteony Egiptu, Chaldei, lub narodów aryjskich, —
i w tym względzie Semici nie mieli istotnie rozwiniętej i skomplikowanej
mitologii. Nie była to jedność rozbita, ale atomy, które niezdolne były
nigdy utworzyć całości ; zbyteczna wyłączność i egoizm plemion, stała
temu na przeszkodzie.
Nie mamy śladu, aby Semici czcili podobne abstrakcyjne pojęcia
jak: d o b r o , p i ę k n o , lub p r a w d ę , lub choćby jak Aryowie pierwo­
tni „ducha żyjącego* najwyższego, hind. A s u r a zkąd A s s u r assyr.,
irań. A h u r a , gal. E s u s , etrus. A e s a r , A s y skand.; t a k ż e M a n y u Vedów,
M a i n y u u Iranów, ist tę intelligentną „rozutu“, lub „ducha Bożego i nie­
śmiertelnego który przenika świat", N a r a , kymr. N e r ; P u r u s c h a „du­
szę najwznioślejszą* itp. Aryowie, oprócz bóstw będących personifikacyą
potęg przyrody, jak D y a u s , D e u s , Z e u s = n i e b o , S u r y a , P h o e b u s ,
A p o l l o = s ł o ń c e , A g 11 i= o g i e ń , N e p t u n u s = m o r z e itp., mają także
bóstwa personifikujące tylko atrybuty jego moralne, a według wyra­
żenia jednego z hymnów Rig-Yedy (I, 164, 46) „różne nazwy które
mędrcy nadają j e d n e j i tej samej I s t o c i e * j a k : S a v i t a r „rodziciel*,
także T v a s h t a r i D h a t a r „twórca*, „stworzyciel*, M i t r a lub A r y am a n , „łaskawy*, „przyjacielski*, D a k s h a „potężny wolą i rozu­
mem* itp. 33).
Dla braku poczucia natury i jej praw, Semici uniknęli wprawdzie aberacyj panteizmu, do których ożywianie i apoteozowanie bez końca zjawisk przy­
rody, doprowadziło w konsekwencyi Aryów — ale dla tych samych przy­
czyn, nigdy nie byli zdolni wydać sami z siebie wyższój religijnej myśli;
nie widzimy śladu w nich zmysłu analitycznego i krytycznego, nigdy głę­
bszej obserwacyi praw przyrody, a zatem nie mogli byli dojść do zauwa­
żenia j e d n o ś c i w rozmaitości fenomenów świata, ale w i e r z y l i w je ­
dność, która zkądinnąd była im narzuconą. Sama niedokładność języka
i brak ścisłości wysłowienia zawiłych myśli, nakładały pęta na rozwój
idei. Gdyby Hebrtjczykowie mogli byli wznieść się mocą intuicji do wyższśj filozoficznej myśli, jedynobóstwa, zkądinnąd, jak to stanowczo twier­
dzimy co do całego kultu monoteistycznego Jahve zadobytej — brakowa­
łoby im materyału na oddanie tej m y ś l i 34). Lecz jeśli myśl filozoficzna
33) Patrz dzieła wyżój cytowane Max Mullera, Adalberta Kuhna i Picteta.
34) Sam Renan przyznaje (p. 18): „La langue etant le monie nćcessaire de opórations intellectuelles d’un peuple, un idiome presąues denue de syntaxe,
sansvariśtś de construction, privś de ces conjonctions qui etablissent entre
les membres de la pensće des relations si dólicates, peignant tous les objets
par leurs ąualitćs extśrieures, devait Ctre ćininemment propre aux eloąuentes
inspirations des voyants et & la peinture de lugitives impressions; m a i s
devait serefu ser& tou te philosophie a t o u t e sp ć c u la -
Mozaizmu, jak i wyszłych z n ie g o : Chrystyanizmu i Islamu, nie jest
pierwotnie semickiego pochodzenia, niem n iej niedokładności i jednostron­
ności geniuszu Semitów, tej ich zachowawczości, brakowi dostatecznej
żywotności i możności dalszego rozwoju, cywilizacya zawdzięcza prze­
chowanie tak ściśle określonych, jasnych, a przeto potężnie na w7yobraźnię działających trzech systematów religijnych, których przeznaczeniem
było podbicie niemal świata całego.
Natomiast wszystkie pomniki, które wspominają o pierwotnej fazie
życia Semitów, dostarczają nam przekonywających dowodów, iż ci pogrą­
żeni byli jeszcze w brutalnym fetyszyzmie. Przedmiotem tej czci były
głównie kamienie, drzewa, zwierzęta, góry, źródła itp. Znane jest to po­
wszechnie odnośnie do plemion arabskich z przed epoki Mahometa 3i). H e ro ­
d o t 30) wspomina, że Arabowie zawierają umowy i czynią przysięgi na ka­
mienie własną krwią zbroczone. Wspominaliśmy o heth-el’ach pod po­
stacią których były czczone do najpóźniejszych czasów bóstwa Syryi i F e ­
nicyi, nie wyłączając i głośnego Melkarta w Tyrze 37). Nie była to jednakże
jak chce Movers „apoteoza sił i praw natury", ale literalna cześć przed­
miotów — fetyszów, bez względu na wyższe manifestacye potęg przyrody.
Nawet z innych względów o tyle wznioślejszy kult słoneczny i syderalny —
tu obleka najniższą formę fetyszyzmu. Nomadyjskie rzesze Semitów nie
t i o n p u r e m e n t i n t e l l e c t u e l l e . * Otóż aby dojść do pojęcia jedy­
nobóstwa, trzeba było cos' więcej niżeli w izyt poetycznej, trzeba było ba­
dań i refleksyi. Na nowe obce pojęcia, należało przejąć i nowe nazwy
i symbole.
35) Strabon p. 7 8 4 . — Suid.
’Apyję. — Steph. Byz. Aooaapyj. — Lenor­
mant: Lettres assyr. 2, 120 sqq, (o kamieniach Kaaby), także Hist. An­
cien. III. p. 354, 355, 359, 361. — Cansin 1. c. I, 165; 170 sqq. —
Krehl: Eeligion der Araber, p. 73, 76 i inne. — Osiander, Zeitsch. d. d.
M. O. 7, 487. — Pomijamy tu naturalnie pojęcia wznioślejsze, które prze­
chowały się tu z czasów pierwotniejszej nie semiukiój cywilizacyi, jak np.
w kraju Y e m e n , w kraju P u n t napisów egipskich. ('Porów. Lenormant:
Le culte des ancetres diyinises dans 1’Yem en; Comptes rendus de l’Acadćmie des Inscriptions, 1867 ; także Brugsch-Bey 1. c. index Punt). —
Wszystkie inne dane o zawikłanćj mytologii Arabów, są po większej części
wynikiem albo niekrytycznych zestawień autorów starożytnych z mytami
Babilonii, Syryi lnb własnego kraju — albo też forsownych nadciągań wy­
obrażeń tych przez nowoczesną krytykę, do monoteistycznego kultu Hebreów, i chęci widzenia w A llahu, czczonym do dziś dnia w Kaabie pod formą
kamienia meteorologicznego, jakićjś wyższej postaci bóstwra A lla h taala.
3C) Herodot. 3, 7; 1, 181; 7, 69; 86.
37) Porów. Jerem. X. 3 — 8. — Baruch 6, 3 ; 2 5 ; 26. — Herodot. 2, 44. —
Pliniusz H. N. 37, 75. — Theophr. De lap. 25. — Lucian: De Dea Syria
p. 16, i c, 49. — Diodor 20, 65. — Movers : Phón. I Bd. p. 570 sqq,
593 sqq. — Max Duncker 1. c. I, p. 244, 279.
75
umiały się wznieść do wzniosłych koncepcyj astronomicznych i religijnych
Chaldeów lub Magów Iranu. Do stadyum religijnego szamanizmu, ani
tem bardzićj idolatryi, czci przodków, wznieść się ludy te nie mogły,
gdyż brakowało im najgłówniejszej podstawy podobnej formy religijnej —
wiary w nieśmiertelność ducha. Nawet mozaizm pierwotny ani razu nie
zaznacza podobnego pojęcia. Tam z życiem kończy się i istnienie, , dusza wszel­
kiego ciała we krwi jego j e s t“ 3S). U Arabów podobnież, pojęcie to albo wcale
nie egzystowało, albo mało się różniło od najbardziej prostaczych pojęć dzi­
kich 3I)) — pojęć związanych jak wiadomo z wiarą w złe duchy. Początkowe
ks. Pentateuchu wspominają również ustawicznie „Elohim* tj. bogów w liczbie
mnogiej. Dopiero ks. Exodu (6 , 2 —8) w namaszczonych słowach podają
nam chwilę, w której w miejsce bogów „ E lo h i m \ lub drugiej nazwy
„El-Schaddai“, po l l z pierwszy objawia się Bóg Mojżeszowi pod nazwą
„Jahve“ — lubo pierwsi a u to n w ie biblijni obok niej, używają wciąż także
dawnśj nazwy „Elohim“. Znane były także u Izraelitów beth-ele i terafim
tj. kamienie — fetysze40). A nawet mimo już wznioślejszych pojęć religijnych,
na dnie narodowego kultu zawsze leżało wielobóstwo; każdy dom, każde
pokolenie miało swoje odrębne bożyszcze (terafim), które dziedzicznie się
przechowały nawet w po Mojżeszowych czasach 41). Fergusson i John Lub­
bock zwrócili uwagę na przechowany do późnych czasów u Izraelitów
3S) Levit. XVII, 11, 14 ; także Genes. IX, 4.
39) Caussin de Perceval 1. c. — Lenormant: H. A. III, p. 356, 357.
4I') Genes. XXXV, 14, 15: „Zatem postawił Jakub znak na miejscu onem, gdzie
Bóg mówił z nim, a znak on był kamienny, i pokropił go pokropieniem,
i polał go oliwa.. I nazwał Jakub imię miejsca onego, gdzie Bóg z nim
mówił Beth-el (Dom Boga).“ Porów, także Roz. XXVIII, 11, 12, 1 6— 2 2;
XXXI, 13. — Ustęp o skradzeniu domowych bogów u Labana Syryjczyka
przez Rachelę żonę Jakuba, dla zaskarbienia sobie ich błogosławieństwa,
którego Laban im odmówił (Genes. XXXI), jakoteż nie dwuznaczne przy­
właszczenie sobie obrazów rytych i lanych, oraz Efodu i Terafim w Dan,
u Michasa Kananejczyka (Sędziów XVII, XVIII), który to zwyczaj (Efodu
i Terafim) Kananejczyk wraz z Lewitą kapłanem przejąć tylko mógł, ma­
luje doskonale stan fetyszyzmu, w jakim masa narodu Izraelskiego nawet
po powrocie z Egiptu po większej części pozostawała. Zarówno jak u Ara­
bów tak i u Syryjczyków i Hebrejczyków widzimy zwyczaj przysięgania
i świadczenia się kamieniami, które to przysięgi i umowy między współplemiennikami zwykle święcie obserwowano (Genesis XXXI, 4 4 — 54).
41) Porów. Evald II, 59. — Kult ten betyli i drzew, przechował się w niektórych
okolicach Palestyny i Syryi, jak np. w Ammuka w Galilei itp. do dziś dnia;
kamienie jak za Jakuba namaszczają oliwę, a drzewa obwieszają wotami
i lampionami zapalonemi. — Renan: Mission de Phenicie p. 400, 777;
M. de V oguó: Egl. de Palestine p. 346.
76
kult w ę ż a 42), i to nie węża-szatana z I f e - G e n e z y , bardziej ogólnego zna­
czenia, ale węży „ognistych* które „kąsały ludzi* i na obraz których
sam Mojżesz nakazuje wystawić na drzewcu „miedzianego węża*, który
to kult pod nazwą „Nehustan* zachował się był aż do czadów króla Ezechyasza 43). Także pod innemi postaciami zwierzęcemi. jak psów. bydła (mia­
nowicie „złotego cielca)*, lwów itp. czczono bóstwa zarówno w Fenicyi
i Syryi jak Palestynie 4J) — i w późniejszych nawet czasach kiedy i po­
stacie ludzkie dawano bogom w Fenicyi, dodawano im członki zwierzęce.
Wszystkie te jednakże wyobrażenia bóstw, nadzwyczaj prostacze, które
tak obniżały poczucia artystyczne Greków 15), nie zdaje się aby odpo­
wiadały przyrodzonym skłonnościom Semitów. Brak poczucia sztuk pla­
stycznych po wsze czasy charakteryzował wszystkie narody czysto semi­
ckie. Malarstwo i rztźba tak były przeciwne ich usposobieniu i instynktom,
do czego przyczyniała się prawdopodobnie niemożność odróżniania idei
od samego symbolu — ta subjekływ nnść, stanowiąca jak zauważyli Lassen
i Renan podstawę charakteru ras semickich, że przez rytuał religijny, czy to
mozaizm, czy islam jako element im obcy najsurowiej zakazane były. Prawo
Mojżesza ustawiczn e robi wycieczki przeciwko „obrazom malowanym*, obra­
zom i bałwanom, „rytym i lanym* Kananejczyków, które niszczyć nakazuje 46).
Nie mamy śladów także bóstw czczonych pod postacią ludzką w Fenicyi z cza42) James Fergusson: Tree and Serpent Worship, Londyn 1868 r . ; John Lub­
bock: Początki cywilizacyi, Rozd. Religia, fetyszyzm.
« ) Numeri XXI, 8, 9 ; II Królewsk. XVIII, 4.
44) Movers: Religion der Phonizier w r. m. i E. u. G. p. 418, 419. — Max Dun­
cker 1. c. I, p. 266, 279. — Exod. XXXII, 4 — 6, 8 ; I królew. XII,
28, 29.
45) Porów. Dion. Chrysost. Or^Ł T. II, p. 383.
4ti) Levit.XXVI, 1. N u m e r i x x f f i l , 52. Deut. IV, 1 6 — 18: „...Abyście się snadź
nie popsowali, i nie czynili sobie rytego bałwana albo obrazu wszelkiego
podobieństwa, kształtu mężczyzny albo niewiasty; albo kształtu jakiego
zwierzęcia, które jest na ziemi, kształtu wszelkiego ptaka skrzydlastego, który
lata po powietrzu ; kształtu wszystkiego tego co się płaza po ziemi, kształtu
wszelkiej ryby, która jest w wodzie pod ziemią*, także VII, 5; XII, 2, 3 . —
Cheruby skrzydlate, K rubim które według słów Genezy (III, 24) Bóg umie­
ścił na wschód słońca sadu Eden, aby strzegły wejścia; jakoteż które z zło­
conego drzewa Salomon umieszcza nad arką przymierza, i któremi przyo­
zdabia całe wnętrze świątyni (I królew VI) — są mówi Renan (H. d. L. S.
p. 476) prawdopodobnie grifonam i (K ru b — ^pon), stróżami skarbów gór
złotodajnych we wszystkich mytach aryjskich. (Porów. Tuch: Kommentar
iiber die Genesis p. 118 — 119. — Gesenius: Thes.). „L’idśe des Krubim
n’est pas semitiąue et la racinedeleur nom semble indo-europóenne (g rif,
greifen, saisir)“. Podobnież się ma z całą symboliką religijną i artystyczną
Fenicyi z późniejszych czasów, do którśj wzory jak widzieliśmy zapożyczone
były już to z Egiptu, już to z Asyryi, Persyi lub Grecyi.
jr
77
sów dawniejszych. Antropomorfizm rei gijny może być jedynie udziałem ludów
artystycznie ukształconych, albo przynaju niej mających instynkta choćby
elementarne sztuk plastycznych. Natomiast najstarsze i w myty przeszłe
symbole religijne Semitów, b jły owe wspomniane wyżej słupy z kamie­
nia i drzewa — zwykłe symbole Baala, Melkarta i iunych bóstw, a kształ­
tami swemi konicznemi jak niektórzy sądzą, uzmysławiające słupy wzno­
szącego się ognia. W Tyrze w świątyni Melkarta jeden z tych słupów
był ze szmaragdu, drugi ze złota. Inny rodzaj słupów także zwykły w kul­
tach Semitów, były falusy, które w bliskości ołtarzy lub przy wejściu do
świątyni w olbrzymich kształtach wznosiły s i ę , lub w zmniejszonych
kształtach w mysteryach pryapejskich bog;ń żeńskiej natury, występowa­
ły J7). Jak symbole te odpowiadały kierunkowi religijnemu i umysłowemu
Semitów, dość przypomnieć, że Salomou w świątyni wystawionej Bogu
Jahve, umieszcza w przedsionku dwa słupy miedziane osiemnaście łokci
w zwyż, a dwanaście w okrąg, opatrzone na wierzchu w gałce pięć łokci
wzwyż, pokrjte także siatką i innemi emblematami, z których jednemu
nadaje nazwę Jachyn, drugiemu Boaz 48).
Pomijając jednakże stronę teoretyczną systemu religijnego Semitów,
który następnie uległ wpływom szlachetniejszych, podnioślejszych pojęć —
stroua formalna tego kultu, rytuał, do najpóźniejszych czasów daje nam
obraz najsmutniejszych aberacyj umysłu i uczuć ludzkości. Nigdzie indziej
żądza krwi z orgją najw.szeteczniejszą ni? podały sobie silniej dłoni, na
większą chwałę godnych ich pod każdym względem bożyszcz. Zaledwie
Mex>k starożytny i zdegerowany szeregami wieków brahmauizm, dorówny­
wają w okrucieństwach krwawym tym ceremoniom religijnym. Babilon,
Fenicya i Kartagina, w epoce rozwiniętej cywilizacyi klasycznej, co więcej,
w pierwszych wiekach chrześcijaństwa 49), przechowały jeszcze cały szereg
monstrualnych praktyk przygłuszających wszelkie uczucia człowieczeństwa,
degradujących go do rzędu najprzewrotniejszych i najbardziej drapie­
żnych istot stworzenia. Głęboka prostracya moralna i ponury smutek
przerywany bywał nagłym szałem nadmiernego wesela, jak np. w uroczy­
stościach Adonisa i Astarty-Afrodyty 50). Świątynie bywały schronieniem
prostytucji — uroczystości pogrzebowe zbiegały się z o r g j ą 51). Kastracye
47) Lucian. De Dea Syria, p. 16. — Movers: Phón. I Bd., p. 570 sqq, 593 sqq;
E. u. G. p. 418
48) I królew. VII 1 3 — 22; II kroniki III, 1 5 — 17. — Patrz także, Nork; A p fe l.
49) Do III w. jak w Kartaginie.
s0) Lucian. De D«a Syria c. 8. — Strabon, p. 755. — Plaut. merc. 4, 6.
51) Astarte (Astoretb) pierwotnie nie semickiego pochodzenia, i nie mająca nic
wspólnego z charakterem wojowniczym i lubieżnym, jaki jej Semici nadali —
obsługiwaną była przez kapłanki-kurtyzanki ( Kedeshdth) , a sama przjbio-
78
i wszelkiego rodzaju uszkodzenia ciała — przybieranie znamion obcej
pici, bywały na porządku dziennym w monstrualnym tym k u lc ie 5?). Stra­
szliwy Moloch na przebłaganie i zjednanie łaski, wymagał ofiar z własnych
pierworodnych synów, palonych żyw cem ; obrzęd, który w Kartaginie do­
stąpił znaczenia instytucyi uarodowej, religii państwa. Kiedy Agatokles
z Syrakuz wylądował w Afryce, i pobiwszy wojsko kartagińskie, stanął
pod murami tejże — Kartagińezycy sądząc że ściągnęli na siebie gniew
swego bożyszcza przez zwolnienie nieco z srogości rytuału podstawia­
niem często w ostatnich czasach dzieci kupionych i porwanych rodzicom,
w miejsce synówr najszlachetniejszych rodzin miasta — dla okupienia winy
postanowili poświęcić naraz 200 chłopców. Najdostojniejsze rodziny które
podejrzane były iż przeniewierzyły się poprzednio bogu, dostarczyły ich
dobrowolnie 30 0 53). Jęki ofiar — mówi P lutarch54) — bywały hukiem bębnów
i świstem piszczałek przygłuszane; matki obowiązane były stać przy tej
ofierze bez dania znaku żałoby, bez westchnienia. Najmniejszy podobny
objaw, odbierał im wszelką religijną i honurową z u sługę — dziecko zaś
mimo to było poświęconem. Rytuał odbierał cechy człowieczeństwa tym
fanatykom przesądu 55).
62)
53)
54)
65)
rała często znamiona męzkie (Porów. Serv. ad Aen. 2, 632. — Gerhard : Kunst
der Phoeniker, p. 36, 38. —Noldeke:Insohrift des Mesa). W Fenicyi ina wyspie
Cyprze w jój świątyni, w świątyni Mylitty w Babilonie, w Sicca Wenerea
w Kartaginie, dziewice poświęcały swoją cnotę (Jusfin, 21, 3) — każda
kobieta winna była przynajmniej raz w życiu ofiarować się za pieniądze
w obrębie świątyni pierwszemu lepszem u; zyskane ztąd pieniądze szły do
skarbu bogini.
Rozwiązłość szła tu w parze i na wyścigi z fanatycznem lekceważeniem ży­
cia, i poddawaniem się dobrowolnym uszkodzeniom ciała; orgiastycznym
tańcom kultu Baal-Pheora towarzyszyły zwykle ofiary krwi (Clein. Alex. p.
30. P o tt); w uroczystościach Astarty w szale fanatycznym, zadawano so lie
najróżnorodniejsze rany, które to dobrowolne męki kończyły się zwykle
ogólną ucztą (Movers: Religion der Phoeni/ier p. 681). Zmysłowe uspo­
sobienie Semitów znajdowało zresztą odpowiedni id iał w zmysłowych obra­
zach bóstw zlewających swój męzki i żeński charakter, i występujących już
to bezpłciowo, już to odbywających wstrętne trawestacye, którym odpowia­
dały podobneż całego szeregu hierodulow, kapłanek i wtajemniczonych.
W pewne uroczystości mianowicie Baala, kapłani i wierni występowali
w różowych przeźroczystych szatach kobiecych, gdy tymczasem kobiety przy­
bierały męzki strój, uzbrajały się w miecze i groty (Joh. Lyd. de mensib.
4, 46). Podobneż przeobrażenia miały miejsce i w uroczystościach Astarty
(Moyers 1. c.)
Diod. 20, 14.
Plut. de superstitione p. 171. Sil. Ital. 4, 767.
Do całego tego ustępu, porów. Movers: Phoenizier I Bd. p. 5 2 — 55, 593
sqq, 6 7 6 — 69 0 ; tegoż: Untersuchungen ueber die
^ nAłf-
Najbardziej spirytualistyczne myty, przejęte od innych aryjskich c y ­
wilizacyj : jak Assura, Oannesa-Dagon’a, Kabirów, Adonisa i Astarty 50)
i in., we wszystkich społeczeństwach semickich, mianowicie w licznych
koloniach fenickich — materyalizowały się, paczjły i w wyuzdaną orgją
przetwarzały.
Mozaim nadaremnie stara się oddziałać przeciw tym barbarzyńskim
praktykom, — zboczenie moralne, chorobliwa żądza krwi i lubowanie się
pod osłoną form religijnych w lubieżności, stały się niemal w łaściw ości
rasy — nie dały się najsurowszemi kanonami w y tępić57). Form a zewnętrzna
heiten der Phnenizier. Bonn 1841, w r. m .— Max Duncker 1. c. I, 258
sqq. Ten ostatni między innemi mówi: „Ja diese sinrilich ausschweifenden
und ascetisch blutigen Dienste werden durch jenes geheimnisvolle Band
welches in der menschlichen Brust Wollust und Schmerz nahe aneinnar.der
riickt, verschmolzen, so das d i e s e r K u l t u s e i n t r e u e s A b b i l d d e r
s e m i t i s c h e n S i n n e s a r t g i e b t , welche zwischen uppigem Genuss
und fanatischer Zerstorung, zwischen sklayischer Kriecherei und hartherzigem Trotz, zwischen weibischem Yersinken im Harem und kuhnen Kriegsthaten hin und w'ider schwankt". — Benan zaś (H. d. L. S. p. 182) mó­
w i: „....nous trouvons chez les Pheuiciens une mytliologie grossiere, des
dieuxbas et ignobles, la volupte erigee en acte religieux. Les mythes les
plus sensuels de Tantiątiite, les cultes phalliąues, le commerce des courtisanes, les infames institutions des galles et des hierodnles venaient en
grandę partie de la Phenicie etc.“ Wszyscy ci jednakże uczeni mają raczćj
kulta te za kananeńskie, albo przynajmniej mocno ich wpływami zmieszane,
niżeli typowo semickie — uderzeni przedewszystkiem różnicami z kultem
jasnym i czystym Jahve, z monoteizmem Hebreów. Ale właśnie ta różnica
jedynego narodu semickiego z tak wzniosłym stosunkowo kultem, tak ró­
żnej natury, winna była ostrzedz przeciwko uogólnianiu togo kultu na inne
semickie narody. Widzieliśmy zresztą że na dnie kultu Hebreów, leżały te
same rasowe pierwiastki co u Funicyan, Arabów, Syryjczyków itp., a prze­
ciwnie nie mają one nic wspólnego z wyobrażeniami religijnemi i rytuałem
pierwotnych Kananejczyków.
66) Co do pierwszych mówiliśmy wyżej o ich aryjskiem pochodzeniu; co do kultu
Adonisa i Astarty patrz niżej.
67) Stary Testament w licznych ustępach surowo upomina przeciwko : wznoszeniu
słupów i drzew świętych, czci Astarty, ofiarowywaniu córek swych na wszeteczeństwo i znoszeniu do świątyni Jehowy zysku z prostytucji; „Nie bę­
dziesz -— mówi także — rzezać się, ani czynić łysiny między oczyma waszemi nad umarłym", zwyczaj znany u Syryjczyków i innych Semitów;
także surowo zabrania, aby żaden kaleka, kastrat lub t. p. „nie wchodził
do zgromadzenia Pański ego “, żeby żadna kobieta nie nosiła męzkich szat
i na odwrót, co wszystko widzieliśmy należało do zwykłego rytuału Semi­
tów, a których surowe i wielokrotne zakazywanie, wykazuje jak drogie były
te zwyczaje i Hebrejczykom. Patrz Levit. XIX, 2 8 — 2 9 ; XXI, 5. Deuteron.
XIV, I; XVr, 21, 22; XXII, 5; XXIII, 1. — Także upomina aby nie p o­
padali „w obrzydliwości Baal-Fegora“ czyli falusa, „Chamosa obrzydliwości
80
kultu, rytuał narodowy, rasowy, tak zgodny z obyczajami innych społe­
czeństw semickich, można powiedzieć rozsadzał sama treść wyższych do­
gmatów — pr/ygłuszał wzniosłe pojęcia narzucone przez Mojżesza i inne
uboczne wpływy.
Stary Testament daje nam kilkakrotnie dowody o istnieniu krwa­
wych ludzkich ofiar w kraju Patiiarchów i Proroków. Sam fakt potwornej
ofiary Abrahama, jakkolwiek powstrzymany na czas interw encją Anioła,
wskazuje że zwyczaj ten nie był tak dalece wstrętny wyobrażeniom Hebrejczyków. Ofiara córki Jeftego 6S), ofiara syna przez Achaza króla Ja d z kiegoM), takaż króla Moabskiego 00), dokonana na murach oblężonego przez
króla Izraelskiego J o r a m a m ia sta K irH arosetb, przez co „stało się zagnie­
wanie wielkie przeciw Izraelowi, i odciągnęli od niego, a wrócili do ziemi
swej“ — świadczą, że praktyki tego rodzaju były powszechne przynajmniej
w pewnej epoce tak w Izraelu jak i innych pobratymczych narodach. W y ­
raźne zresztą i kilkakrotnie powtarzane przepisy ks. E xndu (XIII, 2 ;
XXII, 29, 30"; XXX, 11 — 16; XXXIV, 19, 20); jakoteż Levit XXVII, 28 29,
nakazujące ofiarę z pierworodnych synów i samców wszelakich t r z ó d :
„Poświęć mi wszelkie pierworodne; cokolwiek otwipra każdy żywot mię­
dzy syny Izraelskiemi, tak zł udzi , jako z b y d ł a ; bo moje jest*, — a tylMoabskiój-, lub poświęcali „swego nasienia Molochowi" — niestety nie
zawsze z dobrym skutkiem, jak to widzimy z Roz, XXV N u m e ri. Salomon
w późnym wieku nakłoniony przez żony swoje, udał się sam „...za Asta,rotą boginią Sydońską, i za Molochem obrzydliwością Am monitów... i zbu­
dował kaplicę Chamosowi obrzydliwości Moabskiej, na górze przeciw Jeruzalemowi i Molochowi, obrzydliwości synów Amnionowyf.h* , I K rólew . XI,
5 — 8, tj. za bóstwami pobratymczych narodów, — nie widzimy zaś śladu,
lubo także miał żonę Heteyczankę (Kheta) Kar anejczankę, aby czcił Dagona
lub t. p. bóstwo. — Prorocy mianowicie Jeremiasz wyrzeka jeszcze (III,
8, 9): „A tak zdało mi się dla tych wszystkich przyczyn, ponieważ nierząd
prowadziła uporna córka Izraelska, opuścić ją, i dać jej list rozwodny;
a przecież się nie ulękła przestępnica siostra jej, córka Judzka, ale szedłszy
i sama nierząd płodziła. I stało się że haniebnym nierządem swoim splugawiła ziemię: bo cudzołożyła z k a m i e n i e m i z d r e w n e m " . O ofia­
rach Molochowi powiemy uiżćj. — Także liczne są ślady i wpływów innego
rodzaju: jak wyżój wspomnianych „malowań* i „obrazów lanych i rytych11,
gajów świętych i ołtarzy - grobowców druidycznych, wzywania wieszczów
i wieszczek — „...i są wieszczkami jako.Pilis^yriczykowie11, mówi Izajasz XI,
6, — którzy między innemi wywoływali duchy zmarłych (I Samuel. XXVIII,
7; Izajasz VIII, 19), która to idea była tak wstrętną i niezrozumiałą Semitom. Nad wpływami temi będziemy mieli sposobność na innem miejscu
bliżćj zatrzymania się.
68) Sędziów XI, 3 0 — 40.
M) II Królew. XVI, 3.
60) II Królews. III, 27.
ko wyjątkowo dozwalające zastępow ać ją przez ofiarę pieniężną lub inną,
co przechowało się także w dorocznej uroczystości Paschy «') — nie pozw aei) Obrzezanie ten chr/.est krwi — wypływało u wszystkich ras semickich, ze
zwyczaju ofiary niemowląt. Była to ofiara części za całość, a bynajmniej
pobudki jakoby hygieniczne na obrządek ten nie wpływały. „Głównym pun­
ktem z którego na obrzezanie zapatrywać się należy — mówi Baur (Tub.
Zeitschr. 1832, H. I, p. 108, Anm.) — jest rytuał przez który zmazaną
ma być wina, w którą człowiek na świat przychodząc popada1* — jest to
więc religijne oczyszczenie. Za rodzaj odkupienia, oczyszczenia, uważają
go zarówno Bohlen (Comm. z. Genes. p. 194 i in.) jak Ghillany (Die Menschenopfer der Hebriier, p. 601). We wszystkich religiach pierwotnych nieco
wznioślejszych, widnieje to uczucie, że nowonarodzone dziecię winno być
religijną ceremonią oczyszczone, początkowo prawdopodobne od fizycznej
nieodłącznej od porodu i samego zapłodu zmazy, co przybrało nastę­
pnie i moralne znaczenie. Narodzenie dziecka dotyka jednocześnie zma­
zą matkę, a także jak u Hindusów wszystkich członków familii w pro­
stej linii. Nawet dom musi być przez brahmina święconą wodą oczyszczony.
Według prawa mojżeszowego kobieta po porodzie chłopca, pozostaje 7 dni
nieczystą, musi jednakże 33 dai pozostawać w odosobnieniu, co sta­
nowi razem dni 4 0 ; w razie narodzenia dziewczyny liczba dni się podwaja
( L e v it XII, 2 — 8) — co dziwnie się schodzi z oznaczoną liczbą dni przez
Zoroastra. U starożytnych Parsów nowonarodzone dziecię dopóty nie było
zabezpieczone od zabójczego tchnienia Arimana, który już w osobie Kajomora prarodzica ludzkości starał się zatruć zabójczein swojem tchnieniem pier­
wiastek wszelkiego życia — dopóki matka nie zwilżyła ust dziecięcia świętą
rośliną Ho m a (Kleuker, Zend’Avesta tłom. n. III, p. 221). Homa zaś to
samo co S ó m a u Hindusów, była pierwiastkiem życia, zdrowia, czystości,
nawet nieśmiertelności. „Kto mnie pożywa — mówi pierwiastek ten do
godności bóstwa podniesiony —• ten odbiera odemnie wszelakie dobra tego
świata11 (Z. A. I, p. 92). W kilka dni po narodzeniu udawał się ojciec
z dziecięciem do kapłana, który odwracał się z niem przed ołtarzem wie­
cznego ognia na wschód, oblewał go wodą, a ojciec nadawał mu imię (Z.
A. III, p. 202). U Hindusów nowonarodzone dziecię pozostawało 10 dni
nieczystćm — podobnie jak u Greków (Potter, Arch. II, p. 590)iR zym ian
(10 dzień d ie slu stric u s.N a .c Y r'b . Sat.I, 16) — poczem otrzymywało także
chrzest wody. U Greków i Rzymian zaś, oczyszczenie to odbywało się przez
symboliczny chrzest ognia,przez przeprowadzenie (ajj.<pi§pó[ua) między dwoma
ogniami, lub zwyklój trzykrotne okrążenie około domowego ogniska. Lubo
i tu jak wszędzie indziej: w o d a m i a ł a w ł a s n o ś ć o c z y s z c z a n i a
w s z e l k i e g o z ł e g o (fr c^ a a o a xXo£ei rcavta 'cW&pcoftow x a /a ). Po­
rów. Z. A. I, p. 50; III, p. 2 3 3 .— Abr. Roger: Sitt. d. Brahm. p. 4 2 . —
Bottiger, Amalthea I, H. p. 55. — Nork. 1. c. art. W a sserta n fe, R e in i(jangęgesetze. — Święto k u p a ł y , ogni śto Jańskich, oraz przechowany u wszy­
stkich Słowian zwyczaj oblewania się wodą (dyngusu) wczasach wiosennego
porównania dnia z nocą — zwyczaj bynajmniej nie chrześcijańskiego pocho­
dzenia, jak to już Grimm (p. 552) i Hanusch (Slaw. Myth. p. 19 7) wyka­
zywali — także kąpieli cudownie mającej działać w wieczór Świętojański
tj. najwyższej działalności i punktu zwrotnego słońca, znany także u innych
6
łają wątpić że ustępy Levit. XVIII, 21 ; XI, 1— 5, sprzeciwiające się tym
praktykom niemal narodowym wszystkich Semitów, są wypływem późniejpółnocnycli ludów (Grimm, p. 5 5 5 ) — świadczą, że u starożytnych Słowian
jak i winnych pierwotnych aryjskich społeczeństwach, symboliczny chrzest
ognia i wody był dostateczny dla zmazania wszelkiej pierworodnej i nastę­
pnej winy. — Taki był chrzest ognia i wody u Aryów — u Semitów od­
powiadał temu chrzest krwi, obrzezanie. Ze na dnie tego obrzędu leżała
myśl złagodzona samej żywej ofiary dziecięcia, świadczy dzień ósmy po
narodzeniu, który właśnie naznaczony był na ofiarę wszystkich p i e r w o r o ­
d n y c h tak synów jak i bydląt „cokolwiek otwiera każdy żywot“ (Genes.
XVII, U , 1 2 ; E x o d . XXII, 29, 30). Według ks. E x o d IV, 2 3 — 26, także
„zabieżał Pan Mojżeszowi" w drodze do Egiptu i chciał zabić syna jego
pierworodnego jako z prawa mu należącego się. „Tedy wziąwszy Zefora
krzemień ostry, obrzezała nieobrzezkę syna swego i porzuciła przed nogi
jego i rzekła: Zaprawdę oblubieńcem krwi jesteś mi etc.“ Tak samo Jakub
walczy w ciemnościach nocy „aż do wejścia zorzy“ z Bogiem samym, i otrzy­
muje dopiero błogosławieństwo jego, skoro zostaje okaleczonym w biodrze.
Przymierze Abrahama z Bogiem jak i Jakuba, tylko krwią, tylko uszkodze­
niem ciała może być okupione. Kastracye, „rzezania", „czynienia łysiny"
itp. w tóm poświęceniu i zadośćuczynieniu dla bóstwa mają swoje źródło.
Jak obrzezanie jest oczyszczeniem pierworodnej zmazy fizycznej i moralnej,
tak kastracya jest dążeniem zachowania bóstwu wiecznej czystości (Porów.
Bohlen : Comm. z. Genes. p. 29 2; Movers: Eelig. d. Phon. p. 315, 362).
Zwyczaj przechowany do dziś dnia przy obrządku obrzezania odzywania
się instrumentów dętych dla zagłuszenia krzyku dziecka wobec rodziców,
bardzo znacząco przypomina zwyczaj praktykowany przy ofiarach na cześć
Molocha o którym Plutarch wspomina. — Krwawy rytuał ofiary pierwo­
rodnych, musiał także choćby ze względów społecznych znaleść jakieś zła­
godzenie. Tem w późniejszych czasach było doroczne święto Paschy. Ba­
ranek zastępuje tu ludzką ofiarę. Ks. Levit. XII, 6, mówi o położnicy:
„A gdy się wypełnią dni oczyszczenia jej po synu albo po córce, przyniesie
baranka rocznego n a o f i a r ę c a ł o p a l e n i a , i gołębiątko, albo sinogarlicę
na ofiarę za grzech do drzwi namiotu zgromadzenia kapłana". Uroczystość
wiosennego porównania dnia z nocą, chwila kiedy stary rok Hebrejczyków
i Babilończyków konał, a nowy rozpoczynał się, w miesiącu „Nisan" kiedy
słońce stoi w znaku k o z ł a , a podczas pełni księżyca— najodpowiedniej­
szą zdawała się do uroczystego odkupienia, do zadosyćuczynienia ofiarą ba­
ranka, za nie zabite pierworodne niemowlęta, dla uchronienia się od pocisków
zabójczych letniego żaru słonecznego (Porów. Baurl. c., także E x o d . XXX,
12 — 15; ver sacrum Rzymian; Livius 22, 10) — od dowolnej branki
Molocha. Ofiara ludzka, jak i późniejsza baranka — jak i kozła ofiarnego
■zabijanego zwykle także o tym czasie na odkupienie z grzechów całego
ludu, niezaprzeczenie miała jak cała symbolika, wybór dnia i zwierząt (barana i kozła) tego dowodzą, najbliższą łączność z kultem astralnym, mia­
nowicie tak obserwowanego przez Semitów księżyca i wyjątkowo jako po­
tęgę przyjazną, dodatnią i twórczą uważanego (Movers : Phon. p. 457) —
zkąd także liczenie czasu księżycowego, i słońca jako potęgi groźnej, ni­
szczącej, którój więcej się obawiano i dobrowolnemi ofiarami zaspokajano,
83
szych, bardziej humanitarnych czasów i pojęć. Prorok Jeremiasz (VII, 31,
32 ; XIX, 4 — 6 ) wyrzeka jeszcze, że u wrót bramy wschodniej Jerozolimy
,
niżeli czczono. Cześć ta dwóch tych kultów szła w odwrotnym stosunku
u Aryów, którzy zamiłowani instynktownie w badaniach przyrody i rozu­
miejąc choć hardziej wiedzeni intuicyą niżeli na podstawach ścisłych obserwacyi, prawa przyrody — przeciwnie idealizowali potęgę twórczą słońca,
uważając go za jedno z najwyższych bóstw, jak świadczą hymny Rig-Vedy
i Homera do tegoż słońca. Ten wybór epoki jak i symbolicznego kozła,
zgadzał się zresztą z uroczystościami wiosennemi we wszystkich niemal
cywilizacyach obchodzonemi, z kultami aryjskiemi Dionysosa i Attysa frigijskiego itp., mianowicie zaś z uroczj^stościami żałobnemi po zmarłym roku
w Tebach egipskich, gdzie kozioł także jako ofiara wchodził (Patrz Nork:
W idder). W rytuale zaś wyłącznie hebrejskim i w ogóle semickim, od da­
wien dawna za pasterskich jeszcze czasów, był zwyczaj znoszenia z po­
czątkiem roku pierwocin wszelkich owoców bóstwu i używania niekwaszonego chleba. (E xo d . XII. •— E vald: Altertliumer des Volkes Israel, p.
888 sqq).
Każdy ojciec familii zabijał w święto Paschy baranka „samca z owiec
albo kóz“, bez złamania mu żadnej kostki, i krwią jego nakrapiał podwoje
drzwi i próg domu. „A będzie wam owa krew na znak na domach, w któ­
rych będziecie; bo ujrzawszy krew, minę was, że nie będzie u was plaga
ku zatraceniu...“ ( E xo d . XII, 13.) Było to święto p r z e j ś c i a — święto
wiosennego porównania dnia z nocą, związane z tradycyą zatracenia wszyst­
kich p i e r w o r o d n y c h „od człowieka aż do bydlęcia" w ziemi Egipskiój.
Żaden nieobrzezany nie mógł brać udziału w ofierze Paschy, która była
niejako dopełnieniem samej ofiary obrzezania. Zakaz łamania kości baranka
tłomaczy Ghillany przez zwyczaj poświęcania kości Molochowi. Dla tego
tóż nakaz: „Nie jedźcie z niego nic surowego ani warzonego w wodzie,
ale u p i e c z o n e p r z y o g n i u . Głowę jego z nogami jego, z wnętrzno­
ściami jego. A nie zostanie z niego nic do jutra; a jeźliby co z niego do
jutra zostało, o g n i e m s p a l i c i e " . (E x o d . XII, 9, 10). Ghillany przy­
tacza także Justyna męczennika (Dial. c. Trypli.) urodzonego i wychowa­
nego w Palestynie, a zatem znającego tamtejsze obyczaje, który wspomina
iż baranka wielkanocnego nie wtykano jedynie na pojedynczy rożen, ale
przetykano poprzecznie drugi, tak, że dwa te narzędzia formowały rodzaj
krzyża — jak wiadomo symbol samego słońca. Rożny te bywały z drzewa
granatu, które to drzewo symbol siły zapłodniającej (II król. XXV, 17. —
Nork: A pfel), poświęcone było także słońcu, łącząc tu jak wszędzie kult
falustyczny z kultem słońca. Ponieważ kształt ten krzyża daleko więcój odpowiadał kształtom człowieka niżeli baranka, Ghillany z tego czuje
się upoważnionym do wnioskowania, że w ofiarach niemowląt w kulcie Mo­
locha —■pierwotnie po zabiciu kładzono je na krzyż i w ten sposób pod­
dawano ciałopaleniu. Na dnie tego rytuału, wątpić zdaje się nie można
leżały jeszcze inne z najbardziój barbarzyńskiej epoki człowieka, wspomnie­
nia. Z baranka tego wielkanocnego każdy powinien choć kawałek wiel­
kości „oliwy" skosztować Ktobykolwiek nie obchodził święta przejścia
i „ofiary Pańskiej nie odprawował czasu naznaczonego, grzech swój poniesie
on człowiek... i dusza ona wykorzeniona będzie z ludu swego". Takiego
6*
^ L
84
było miej ce zwane Tofet albo dolina syna Hennomowego, „dolina mordu*
ja k ją nazywa, gdzie Izraelici: „Pobudowali wyżyny Baalowi, aby palili
syny swe ogniem na całopalenie B aalow i3'2).
Oprócz ofiary niemowląt,
powszechne były także ofiary z dojrzałych L.dzi, na cześć zarówno Baala
surowego zakazu nie potrzebaby było, gdyby tu szło o zwykłą smakowitą
potrawę, a nie o religijne symboliczne jej znaczenie; a ta rażąco przypo­
minała dawne ofiary ludzkie, z najbardziej zwierzęcomi, kanibalowemi jej
konsekwencyami. Nie darmo St. Testament wielokrotnie napomina aby krwi
nie pożywano. Ghillany (p. 601 sqq) w obrządkach zachowanych do dziś
dnia przy obrzezaniu znajduje wiele innych przyczynków dozwalających
wnioskować o najbliższej łączności Paschy i Obrzezania z pierwotnemi ludzkiemi ofiarami. Kapłan ustami pełnemi wina, wyssysa krew z rany dziecię­
cia, wprawdzie ją wypluwa, ale sądzićby należało, że nie zawsze tak by­
wało. Briick (Pharis. Volkss. Frkf. 1840) twierdzi, że wino to zmieszane
z krwią dziecięcia wylewano za miejscem gdzie przykazania są przybite, co
także jako ofiara napoju winno być uważane. Baranek wielkanocny jak ka­
żda ofiara zabijany bywał w przedsionku świątyni w Jerozolimie — od
czasu jak świątyni zabrakło, i zwyczaj ten ustał u Izraelitów. — Chrzest krwi
pod formą obrzezania istniał przedewszystkiem także u Fenicyan, gdzie był
także symbolem ofiary Molochowi. Sam E l najwyższe bożyszcze fenickie
według Pliilona z Byblos nie usuwa się od tego zwyczaju, i zabija wła­
snego syna Ieuda (Iśo§, porów. "ITP unigenitus jak Izaak. 1 M. XXII,
2), dla odwrócenia zarazy, tj. śmierci przez bóstwo zdziałanej. W dawnych
jednakże czasach, co jest do zaznaczenia, nie był w Sydonie zwyczaj ten
znany, jak również w Afrykańskich koloniach Fenicyi, co tylko przewadze
żywiołu libijskiego możemy przypisać (Porów. Moyers : Plion. 1 Bd. p. 60
sqq, 362 sq q ; Relig. d. Plion. p. 315, 362). Biblijni i klasyczni autorowie
świadczą, że u wszystkich semickich ludów, jak Arabów, Moabitów, Ammonitów, Edomitów itp. obrządek ten był obserwowany. (Jerem. IX, 25. —
Herodot III, 8. — Joseph. Arch. 13, 9, 1. — Michaelis • Mos. Recht. IV,
p. 9. — Niebuhr: Arabien, p. 76 i inn.) Znany był także w Egipcie i Etio­
pii (Herod. II. p. 104), lecz wnioskować ztąd zdaje się nie można, aby jak
chce Bolilen (1. c. p. 194) i Nork (art. Beschneidung), He brej czy ko wie od
Egipcyan mieli zwyczaj ten dopiero przejąć. Dla czegóżby był tak powsze­
chnym u wszystkich Semitów, którzy nie przebywali jak Hebrejczykowie
dłuższy czas w Egipcie. Przeciwnie wnioskować zdaje się można, że jak
w języku i w wielu obyczajach Egiptu wiele pierwiastków semickich znaj­
duje się, tak i zwyczaj ten stanowiący jakby ogólne piętno ludów semickich,
w czasach jeszcze względnie przedhistorycznych z innemi pierwiastkami
przeszedł do Egiptu. Dzisiejsi Abisyńczykowie i potomkowie starożytnych
Egipcyan, Kopty, trzymają się silnie tego zwyczaju, tak że nawet clirystijanizm nie jest im do tego przeszkodą, a nawet zwyczaj ten i do ko­
biet stosują (Ludolf, Comm. ad liist. Aethiop. p. 272. — Bruce, trayels
III, p. 348. — Niebuhr 1. c.). Herodot między innemi wspomina że i mie­
szkańcy Kolchidy, w których niektórzy chcą widzieć kolonią egipską, znali
ten zwyczaj; nie mamy jednakże żadnych danych aby którykolwiek naród
aryjski temu zwyczajowi podlegał.
85
jak i Jahve. U Syryjczyków, Fenicyan, Hebrejczyków — a nawet E gip­
cyan i wyjątkowo u Greków, krzyżowanie przestępców było ofiarą na cześć
boga słońca. Sam krzyż był jednym z symbolów tego bóstwa C3). W Numidii odkryto w r. 1833 wotywny kamień, na którym znajduje się Baal
w ludzkiej postaci otoczony nimbem z promieni, z rozłożonemi ramionami
w kształcie krzyża, trzymający gałązkę w każdym ręku. Napis według
łacińskiego tłomaczenia Geseniusa (Script. ling. Phoen. I, 197) oznaczał­
b y : „Domino B a a li S o la ri, Regi aeterno, q u i exaudivit preces etc. “ ks.
Numer. XXV, 4, podają, że Jałive nakazał Mojżeszowi zebrać wszystkie
książęta z ludu i powiesić „Panu przed słońcem, aby odwrócił gniew popędliwości Pańskiej od Izraela”. Samuel rozsiekał własnoręcznie Agaga
„przed obliczem Pańskiem w G algal“ (Samuel XV, 33). Dawid (II Sa­
muel. XXI) wydaje Gabaonitom siedm mężów z potomstwa Saulowego
aby „obwiesili je na górze przed P a n e m “. itp. CJ).
Wprawdzie znajdujemy jeszcze ślady podobnych krwawych obrzędów
w Grecyi, a częściej w Rzymie, gdzie Cezar, August nawet Trajan w wy­
jątkowych razach uciekali się do tych dawno zapomnianych praktyk °5), —
ale ofiary te są wyjątkowe, zaledwo tolerowane i dozwalające odtworzyć
sobie pierwotne stadyum religijne, przez które najwyżej w cywilizacyi
posunięte społeczeństwa przechodzić musiały.
Częściej trafiają się one
w kultach o wiele pierwotniejszych północnej i zachodniej Europy. Drui­
dyzm wyróżniający się tak głębokością filozoficznej myśli ja k i zamiłowa­
niem badań tajemnic przyrody, nie był także wolnym od krwawych tych
obrzędów; ale tak tu jak wszędzie u Aryów, uciekano się do nich w ra ­
zach nadzwyczajnych, tak uroczystościach, jak klęskach narodowych —
ofiarą bywali przestępcy lub niewolnicy wojenni, których do dziś dnia
prawo „vae victis“ nie zwykło otaczać wielkiem poszanowaniem i niety­
kalnością.
Delikatne, humanitarne uczucia Aryjczyków były zawsze wstrętne
podobnym obrzędom. W pierwotnych społeczeństwach aryjskich jakie nam
najstarożytniejsze księgi Veda przedstawiają : ofiarą zwykłą była Sonia,
boski' nektar wyciśnięty z liści i gałązek rośl. Asklepios acida, która
dala początek ofierze i samej nazwie wina (saskr. v in a a = pożądany). Da62) Patrz także II królewskie XXIII, 10. •— Nie bez tego abyśmy nie znajdo­
wali także śladów antropofagii i to na własnych dzieciach dokonywanej —
wprawdzie jedynie klęską głodu wywoływanej, Torów, Levit. XXIV, 2 9 ;
Deuter. XXVIII, 53 ; II król. VI, 2 8 ; Tren, IV, 10.
63) Ghillany: Menselienopfer der Hebraer p. 530. — Kreuzer : Symbol, wr. m .—
Nork: Etym.-symb.-myt. Real Wórterbuch art. Kreuz.
C4J Porów, także: Ghillany Menselienopfer etc.
«5) Dio, H. R. XLIII, p. 24. — Malałaś, Chroń. p. 221, 275.
86
lej z czystego masła g hrita albo havis, z siadłego mleka dhadhi, z ciasta
Jcarambha, lub samych ziarn jęczmienia d h a n a ; w razie zaś uroczystszych
ofiar, składały si? z wybranych sztuk bydła lub wyjątkowo z najszlachet­
niejszego udomowionego zwierzęcia i towarzysza człowieka, z konia aswamSda. Przeciwnie, ofiary krwawe ludzkie były regułą ogólną u Semitów.
Bóżnice obrządków zachowywanych w celu usunięcia zmazy pierwo­
tnej : tu niewinny symboliczny chrzest ognia i wody — tam chrzest krwi z całą
wstrętną symboliką — dopełniają różnic wzajemnych rytuałów dwóch tak
odrębnych duchem i kierunkiem ras i cywilizacyj.
Przy tak niskim stopniu moralnego uobyczajenia ja k rytuał religijny
sam to wskazuje — nie dziw, że i prawodawstwo nie wiele przewyższało
go podniosłością pojęć. Znana jest powszechnie zasada praw na: „Oko za
oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę“ (Exod. XXI, 24). Mściwe
i ofiar żądne bóstwa, czy im na imie Allah, Moloch, Jahve, czy K amos Cb), nie mogły natchnąć już nie tylko ewangieliczną z asadą: „kto na
ciebie kamieniem, ty na niego chlebem“, ale bardziej z nieujarzmioną
naturą ludzką zgodną, prawa rzymskiego. Wszelkie zresztą przepisy p ra ­
wne stosowały się u Izraelitów, a wnioskować należy przy znanej wyłą­
G6) Bóstwo K a m o s odgrywało tę samą rolę u Moabitów co J a h v e u Hebrejczyków: N um er XXI, 2 9 ; Sędziów XI, 24.— Porów, także o napisie Mezy
króla Moab : Niildeke: Inschrift des Mesa; I/inscription de Diban p. Ch.
Bruston, Jour. Asiatiąue VII serie, T. Ier. — Bóstwo Kamos=Chamos, po­
dobnie jak i Jahve nie zdaje się pierwotnie semickiego pochodzenia. Naj­
przód pomniki egipskie na wiele przed osiedleniem się, jak to podaje Bi­
blia (Deut. II, 9 — 11), Moabitów na miejsce dawnych „Enakimów “ —
ludów dolmenów, wspominają często miasto Q.ir-Kamosch „miasto Kamosclia“ (Karchomiseh, Pisma Śgo), jako leżące jeszcze w kraju Kheta, Chita.
Plemiona też Qir-Kamosch biorą ustawicznie udział w konfederacyi ludów
Kananejslcich przeciwko Egipcjanom (Brugsch-Bey 1. c. p. 270, 339, 492,
5 0 1 — 505, 598). Nazwa zaś sama Kamosch=Cliamos, zdaje się być jedno­
znaczną z nazwą C h a m, protoplasty legendowego Chananejczyków. Bó­
stwo więc to oznaczałoby nic więcej jak bóstwo „Chamitów“ monoteistów
(Sutka). Wśród ludów aryjskich mianowicie w Latium, odnajdujemy bóstwo
C a m e s e s (Macr. Sat. I, 7 med.). W Indyach C h a r m a jednoznaczny co
do nazwy z Chamem (jak: Scharman=Shamau, Shastra=Shasta itp.) jest
także synem indyjskiego Noego, S a t t i a w r a t a , pierworodnym, a bratem
S ch er m a (Sema) i J a p a i i (Jafeta); co więcej, C h a r m a zawinił w ten
sam sposób przeciwko swojemu ojcu, gdy ten miodem był podochocony,
co Cham. Nazwra ta, jak zobaczymy, ma wielką łączność z krajem Chemi,
Kemi tj. Egiptem, przynajmniej z pewną epoką jego historyi. Księgi Purana czynią także tego Charma (Hermesa?) protoplastą mieszkańców
Afryki, prawdopodobnie głównie Egiptu. Bochart zdaje się z wielką słu­
sznością widzi w tym Chamie (Ham), libijskiego Jowisza Hammonskiego — coby także na aryjskie jego pochodzenie naprowadzało. Pod na-
czności i egoizmie ras semickich, u wszystkich innych, jedynie do współplemienników ; plemiona obce wśród nich zamieszkałe lub przybysze, byli
wyjęci z pod wszelkiego prawa i na wieczną niewolę im poddani (Levit.
XXV, 45 i inne).
Znane je st powszechnie także okrutne postępowa­
nie Fenicyan, tak w Tyrze, Kartaginie jak i innych koloniach, z klasą
niewolników. Zycie Araba zauważa Kenan, upływa wśród nieustannej nie­
nawiści i mściwości. Prawo Mojżesza nie tylko nie zabraniało związków
małżeńskich między bliskimi krewnymi, ale owszem uświęcało j e 67). Liczne
zaś wycieczki tegoż przeciwko kazirodczym lub naturze przeciwnym sto ­
sunkom — jakoteż liczne przykłady tychże, których tu wspominać nie bę ­
dziemy, świadczą jak były powszechne nawet w stadyum bardziej już
rozwiniętej cywilizacyi Semitów. Nigdzie indziej kobieta nie była zdegra­
dowaną na tak niskie stanowisko, czyniące z niej jedynie igraszkę chuci
zmysłowej, relegujące ją wyłącznie do haremu i nadające jej piętno jakiejś
niższości, upośledzenia — istoty nieczystej, z progów świątyni Pańskiej
nawet wydalonej. Z stanowiskiem kobiety^ musiało iść w parze niewykształcenie stosunków rodzinnych i brak uszlachetniającego wpływu ko­
biet na wychowanie młodszych generacyj. Temu systemowi zawdzięcza
wschód swoje przedwczesne zużycie i podrzędną rolę jaką w ogólnym roz­
woju cywilizacyi odgrywa 68). Chytrość i zła wiara zwykle także zarzucaną
bywała przez autorów greckich, kupcom fenickim.
Pod względem społecznym tj. życia politycznego i towarzyskiego —
społeczeństwa semickie nigdy nie wyszły same z siebie bez pośrednictwa
zwą H a m b u c h albo H a mb oh (boga Ham), Thor i Perunas byli czczeni
jako z konstelacyą k o z ł a przynoszący wiosnę (Scheller M. p. 146; Nork
1. c. Hambuch, Ham). Był-to więc zarówno jak i H a m m o n a libyjczyków
i S u t k a Kananejczyków, kult słońca; w Hamburgu który od niego ma mieć
nazwę nadaną, miał być czczonym jeszcze za Karola W. Przedstawiano go
z mieczem i berłem, jeżdżącego na smoku. Na dnie tych bóstw szlachetniejszych,
J ah ve i Kam o sa, leżały bardzo widocznie dawniejsze, narodowe pojęcia, jak
tego dowodzą miedzy innemi takie sprzeczności jak : E xod XXXIII, 20 i tamże
11 ; lub ustępy -.'Genes. VI, 6 ; XVIII, 8, 13 ; XXXI, 9 ; XXXII, 2 4 — 32 ;
E xod. III, 2 2 ; XXXIII, 3 ; 1 Sam uel. IV, które bynajmniej nie dawałyby
budującego wyobrażenia o samym kulcie. Bynajmniśj przytem ks. St. Test.
' nie przeczą istnienia i potęgi innych bóstw, przyznają tylko pierwszeństwo
Jałm e : E xo d . XV, 1 1 ; ' XVIII, 1 1 ; D eut. III, 2 4 ; Izajasz VIII, 1 9 ;
Psalm. 48, 14 ; 97, 7 ; 82, 1 ; 86, 8 ; 95, 3 ; 97, 9 ; 11, 5.
C7) Ks. Ruthy I, 11 ; IV.
68) Przeciwnie jedynożeństwo, które jedynie zapewnia żonie i matce należne ho­
norowa stanowisko, zarazem trwałą i ściśle określoną podstawę związków
rodzinnych a zatfśm i społeczności, wiernie było obserwowanem przez pier­
wotnych Aryów, i tylko późniejszym wpływom należy przypisać, niektóre
wpływów obcych, z życia patryarchalnego ; po za namiotem lub pokole­
niem, nie ma śladu instytucyj politycznych lub sądowych — jedyną wła­
dzą, władza patryarcby w rodzinie. Instytucya królów, myśl porządnej
administracji, dobrze uorganizowanśj siły zbrojnej, przejętą była u Izrae­
litów jak wiadomo od sąsiednich nie semickich narodów 69). Silna organizacya państwa Assyro-Babilońskiego, nie może służyó tu za przeciwwagę —
gdyż jak wspominaliśmy wielokrotnie, różne pierwiastki na nią składały
się. W jedynem społeczeństwie semickiem przechowanem w czystości, nie­
m al do naszych czasów, i które w wielu względach należy uważać za
personifikacją geniuszu całćj rasy — u Arabów, anarchia najzupełniejsza
je s t niejako stałym i tradycyą uświęconym stanem politycznym. Patryarchalność tak zwykle poetyzowana, je st negacyą wszelkiej silniejszej organizacyi społecznej; plemiona koczownicze, mało z sobą spojone i w usta­
wicznych walkach z sobą będące, to surowy dopiero materyał przyszłej
organizacji społecznej. Siłę zaś tę skupienia, materyę łączącą pojedyńcze
cząstki w konglomerat lub r#czej organizm społeczny, Semici przęśli
w wyższy stan uobyczajenia, zawdzięczają jak pod wielu innemi względami
rasom rolniczym, bardziej instynktem organizacyjnym obdarowanym, w po­
środku których osiedlali się.
Naukowości Semitów nie marny najmniejszych śla d ó w ; owszem,
wszelkie pomniki tyczące się ich przeszłości, stanowczo jej przeczą. W i­
dzieliśmy ja k mało mieli poczucia praw przyrody. Sam język ich, ta nie­
odłączna forma wszelkiej manifestacji intellektualnej — kładł nieprzezwy­
ciężone pęta na rozwój filozoficznej myśli.
Mytologia, metafizyka i nauka, to gradacye i konsekwentny rozwój
myśli ludzkiej. Semici nie mieli mytologii — abstrakcya im nieznana,
metafizyka i naukowość niemożebna. Cała ich uczonośó ograniczała się
na zbiorze przysłów i parabol. Księgi Hioba i Koheleth najfilozoficzniejsze ze wszystkich, „odwracają, mówi Renan (1. c. p. 9), te same zaga­
dnienia na wszystkie strony, bez postąpienia krokiem naprzód w rozu­
mowaniu* — je s t to w istocie rezonowanie a nie rozumowanie. Brak ści­
słości myśli musiał iść w parze z brakiem ścisłości wyrażenia. Brak ten
zmysłu filozoficznego najlepiej malują ustępy takie ja k : „Marność nad
nieliczne wyjątki pod tym względem u ras aryjskich. Nigdzie też kobieta
nie była bardziej szanowaną a stosunki rodzinne lepiej uregulowane. Po­
rów. pod tym względem: Adolphe Pictet L c. II, p. 325 —379 ; także Indisclie Studien, Webera (t V, p. 257 sqq) z art. Dr. Haas’a o ceremoniach
małżeńskich podług ks. wed3rcznych G rhyasiitrda i wstępem Webera o hy­
mnach małżeńskich Surya (Rigv. X, 85).
c9) I Samuel. VIII. — Patrz u Evalda 1. c. Urządzenia wojskowe Dawida.
89
marnościami i wszystko m arność"... „I przyłożyłem do tego serce swe,
abym szukał i doszedł mądrością swoją wszystkiego co się dzieje pod
niebem. Tę zabawę trudną dał Bóg synom ludzkim a b y s i ę n i ą t r a ­
p i l i . Widziałem wszystkie sprawy, które się dzieją pod słońcem, a oto
wszystko je st marnością, i u t r a p i e n i e m d u c l i a “ i inne (Eccles. I).
Filozofia Arabska z czasów Abbasidów jest tylko przyswojeniem sobie
filozofii greckiej — jak sztuka ich, je st wypływem i zastosowaniem sztuki
klasycznej. Cała uczoność Arabów i Żydów z czasów Kalifów, tak po d ­
noszona przez Drapera i innych, jest tylko słabym odblaskiem zaszłego
w ciemną noc barbaryzmu Wieków Średnich, słońca cywilizacyi klasy­
cznej.
Widzieliśmy jak mało mieli Semici uzdolnienia do sztuk plastycznych;
jedynie muzyka jako najbardziej ze sztuk podmiotowa, była zawsze w wy­
sokiej cenie u Semitów.
Streszczając wszystkie powyższe daue co do objawów życia ducho­
wego Semitów, trudno nie uznać wraz z najgruntowniejszym znawcą ich
życia, Renanem — że główne charaktery rasy semickiej są jedynie nega­
tywne : „Elle n’a ni mythologie, ni epopee, ni science, ni philosopliie,
ni fiction, ni arts plastiąues, ni vie civile; en tout, abscence de complexite, de nuances, sentiment exclusif de l’uuite“ . (p. 16).
Prostota i niedokładność można powiedzieć gramatyki języków se­
mickich odpowiada prostocie i brakowi rozwinięcia życia politycznego
i duchowego tychże ludów.
Najgłówniejszy i najcharakterystyczniejszy przymiot jaki im Renan
jednakowoż przyznaje — r e l i g i j n o ś ć , odnosi się według nas tylko do
skrupulatnego obserwowania form zewnętrznych, i przechowywania bez
refleksyi i rozbioru pojęć z góry otrzymanych. Jestto r e l i g i j n o ś ć co
do stanu, usposobienia, psychicznych właściwości rasy, bez względu zaś
na treść, na przedmiot tej czci religijnej. Widzimy Semitów z równą za­
gorzałością i wyłącznością oddających się prostaczej czci betelów i wszyst­
kim praktykom lubieżnego i krwiożerczego swego kultu, jak i wzniosłym
dogmatom Mozaizmu i Islamu. Ja k wszędzie tak i tu podmiotowość jest
dominującą ich cechą. Kult ten zresztą początkowo bez dogmatów, bez
teologii i kapłaństwa, graniczył z bliska, jak i u dzisiejszych beduinów,
z zupełnym niemal indyferentyzmem na sprawy duchowe. Wbrew także p o ­
wadze Renana (p. 463 sqq) nie możemy powstrzymać się od zauważenia,
że dogmat jedności rodzaju ludzkiego — a ztąd wypływającej równości
i braterstwa, tak wielkiej cywilizacyjnej doniosłości, jest w zupełnem prze­
ciwieństwie z wyłącznością i nietolerancyą Sem itów ; przeciwnie zupełnie
90
odpowiada kosmopolitycznym usposobieniom Aryów. — Znajdujemy też go
we wszystkich starożytnych ich tradycyach.
Dośó przeciwstawić, pojęciom tym, stanowi ubyczajenia, rytuałowi
religijnemu, zasadom i poczuciu prawa Semitów — wyobrażenia Aryów
z najodleglejszej znanej nam epoki, takie jakie nam najstarożytniejsze ks.
Yeda i prawo Manu przedstawiają, aby widzieć różnicę o całe Niebo mię­
dzy jednemi a drugiemi społeczeństwami. Tę to niższość względną jednych
od drugicb, tak Lassen 70) jeden z najgłębszych znawców świata aryj­
skiego, jak i Renan (p. 4) słynny badacz języka i pomników Semitów —
idąc ędrębnemi drogami, zarówno zauważyli byli.
W hymnach Rig-Yedy, w fragmentach noszących najwybitniejsze cechy
archaizmu Yasny, w hymnie orficznym do Zeusa — w pieśniach tylu przeobra­
żeniom podległych co do formy i języka Eddy Skandynawskiej, w dogmatach re­
ligijnych Druidów, widnieje najczystszy Deizm, związany z filozoficznem i nad
wiek swój rozwiniętym poczuciem praw przyrody. Po nad pozornym chaosem
fenomenów świata, unosi się duch Boży, bezkształtny, jeden i przedwieczny —
Geniusz ukryty świata.
„Jest on jedynym Panem świata — jak mówi
jeden z hymnów Rig-Yedy — wypełnia niebo i ziemię, daje życie i siły;
wszystkie inne bóstwa (personifikaeye Jego atrybutów) łakną Jego bło­
gosławieństwa; życie i nieśmiertelność są tylko jego cieniem. Góry po­
kryte lodowcami, ocean z jego falami, bezmierne przestrzenie niebios opie­
wają Jego potęgę11. On je s t Stwórcą-organizatorem świata i Bogiem po
nad wszelkiemi bożyszczami71). Poczucie dobra i zła, pojęcie nieśmiertel­
70) Lassen: Indische Alterthumskunde, t. I, p. 4 1 4 — 417.
71) Dajemy tu na przykład wzniosłości pojęć i mimo szaty zewnętrznej niekiedy
panteistycznej, poczucia monoteistycznego pierwotnych Aryów, w przekła­
dzie niem. pieśń (VII) z B h a g a v at - 6 i t a, tworzącą część ksiąg W is chn u - P u r a n a , w której Istcta boska w postaci Krischny mówi o sobie:
„Wess Seele in mich yertieft ist, wer Bescliauung tibt, mir zugewandt,
Wie der gewiss mieli ganz erkennen wird, dies horo Sohn der Pritha!
Ich will dariiber Lehre dir und solche Kundo geben,
Nach dereń Kenntniss keine andere zu erkunden nothig.
In Erde, Wasser, Feuer, Wind, Luft, Seele und Yerstand
Und Selbstgefuhl, so achtfach ist meiu Seyn gespalten,
I)as Niedre, ausser diesem bab’ ich eine hóhre Natur,
Das Leben ist’s, wodurch die Welt erhalten wird.
Dies merke! ist der Mutterleib von allen Wesen.
Ich b in d e r g a n z e n W e l t U r h e b e r u n d u n d Ze r s t o r er,
N i c h t s g i b t e s d a s v o r mi r g e w e s e n w a re, Goldverachter!
D a s W e l t a l t i s t an m i c h g e r e i h t wi e an di e P e r l e n s c l i n u r di e
[ Pe r l en.
Ich bin des Wassers Flussigkeit, der Schein von Mond und Sonno,
91
ności ducha Judzkiego znajdujemy zupełnie wykształcone w pomnikach
sięgających trudnej do obliczenia starożytności, których ostateczna redakcya i uporządkowanie jak Rig-Vedów poprzedza o wieki całe najstarożytniejsze napisy assyryjsko-babilońskie (X I w. przed Chr.) — najodle­
glejsze tradycye Semitów v2).
Der Veda’s heiFger Laut, der Schall der Luft, der Manner Genius
Der Erde lieblicher Geruch, des Feuers Glanz,
Das Lehen aller Wesen, aller Frommen Hedigkeit
Ich bin der Weisen Weisheit und der Starken Kraft,
Doch auch der Wesen ziigellose Herrsch- und Goldbegier,
Die lichten, wie die heftigen nnd finstern Seelenarten,
I h r Q u e l l bi n i ch, s i e s i n d in mi r, n i c h t i n i lin en.
Yon diesen dreien Naturellen wird die Welt bethort,
Und kennt mich nicht, d er h ó h e r i s t u n d tinv e r g a n g l i c h .
Schwer wird durchschaut die gottliche Magie, womit ich schuf,
Nur die zu mir sich nahn, besiegen diesen Zauber,
Doch kommen nicht zu mir die Uebelthater und die Thoren,
Beraubt der Kenntniss neigen sie sich den Damonen zu.
Yier Klassen ehren in Gerechtigkeit mich, Arjunas!
Der Leidend®, der Kenntnissuchende, der Bittende, der Weise,
Der erste ist d er We i s e , d e r i n A n d a c h t E i n e n Go t t e h r t
Mi c h U n s i c h t b a r e n h a l t e n T h o r i c h t e fiir s i c h t b a r .
Nicht kennend meine hohe, ew’ge uberragende Natur!
D ie b l ó d e W e l t e r k e n n t d e n End- u n d A n f a n g l o s e n n i c h t .
(tłom. niem. Peipera).
Odsełaray także czytelnika do wyciągów i komentarzy nad ks. Yedycznemi: William Jones i Colebrooke’a w A sia łic Researches VIII, p. 405,
431 i in., do cennego dzieła Max Mullera: A History of ancient sanskrit
literature; tegoż: Lectures on the Origin and Growth of Religion, as illustrated by the Eeligions of India i Emila Burnoufa: La science des Religions i: Essai sur le Veda.
rl) Począwszy od Colebrooke’a który będąc zarówno dobrym astronomem jak indyanistą, i który skorzystawszy z rodzaju kalendarzy rytualnych zwanych
Y o t i s c h towarzyszących każdej z ksiąg Vedów, a oznaczających datę ceremonij religijnych odnośnie do konstelacyj gwiazd i punktów równonocnych —
oznaczył i cytatami autorów indyjskich potwierdził datę pierwszej kompilacyi ksiąg Yedów na XIVty w. przed Ch.: liczni uczeni jak William Jones,
Weber, Roth, Max Muller, Barthe'lemy - Saint-Hilaire starali się odrębnemi
drogami datę tę sprawdzić, i doszli z małomi różnicami do tego samego re­
zultatu. Ta to praca kompilacyjna z luźnych i dowolnie jeszcze zmienianych
prawdopodobnie hymnów, w tradycyi przywiązaną została do legendowej
postaci Kriscbna-Dyaipayana, przezwanego także Veda-Vyasa tj. „ te n który
uporządkował ks. Vedów“. Lecz między pierwszem zebraniem w jedną ca­
łość hymnów tych, a czasem redakcyi najpóźniejszych z nich, musiał upły­
nąć pewien przeciąg czasu ; indyaniści mniej więcój zgadzają się na ozna-
92
Z jednej strony widzimy więc jednosiajność i realizm, zmysłowość
pojęć i uczuć, przezorną oszczędność słów i myśli, w wielu względach
zadziwiającą trzeźwość umysłu, wytrwałość i konsekwencyę czynów, —
z drugiej naturalizm Aryów podniesiony szatą poetyczną i organizmem
samego języka do najwznioślejszego spirytualizm u; przytem nadmiar fantazyi, twórczość niewyczerpaną, która wydała niezrównany cykl najprzedziwniejszych poematów, a w sztukach plastycznych jeżeli wyrodziła się
z jednej strony w chorobliwą produkcyjność i przesadę sztuki indyjskiej,
z drugiej, ujęta w karby trzeźwych kanonów, wydala sztukę Hellady.
Lecz pomijając skłonności rasowe, współudział organizmu samej
mowy, różnice temperamentów i uzdolnień — w objawach tych wzajem­
nych, duchowych, aż nadto widoczne są różnice stopnia uobyczajenia, ró­
żnice od wieków osiadłych, rolniczych ras aryjskich, a stanu na wpół
jeszcze nomadyjskiego, kupieckiego ras semickich. Nie Semici więc mogli
być inicyatorami w cywilizacyi, jak powszechnie jeszcze to przyjmują, Aryów—
ale wbrew przeciwnie.
Jednostronność ta, prostota i brak tw órczości ras semickich, w ogól­
nym rozwoju ludzkości miała wielkie dodatne swe strony. Ciasnota ta
pojęć i nietolerancya religijna, o wiele bowiem były przyjaźniejsze prze­
chowaniu wzniosłych dogmatów, niżeli indyferentyzm religijny, brak pro­
zelityzmu i kosmopolityzm Aryów. Semici, a przynajmniej jeden z głó­
wnych ich reprezentantów naród Hebrejski, przejąwszy wyższe pojęcia
religijne od starszych w kulturze ras, naturze tej jednostronnej języka
i geniuszowi rasy, zawdzięczają że tradycye te zachowali mniej więcej
w czystości, a przynajmniej wolne od panteistycznych nowotworów, na
które przy nazbyt twórczej fantazyi i szybkiem przekształceniu się pier­
wiastków wyrazów w językach aryjskich, rozstrzelały się pierwotne poję­
cia tychże. Obfitość bowiem metafor i innych form językowych, 'artysty­
czna zdolność antropomorfizowania pojęć, dały początek tylu personifikacyom jednego i tego samego pojęcia, atrybutów jednej i tej samej N aj­
wyższej Istności, czyli fenomenów świata tak zewnętrznego jak i ducho­
wego, które napełniły panteon zdegeuerowauego brabmanizmu jak i Olimp
klasyczny i w mniejszym nieco stopniu innych mniej rozwiniętych ludów
aryjskich.
czenie r. 1500 przed Ch. na czas autorstwa najpóźniejszych hymnów, tych
które odnoszą, się już do krain oblewanych przez rzeki Yamuna i Ganges.
Dawniejsza część hymnów nosząca nazwę Mantra, odnosi się jak wiadomo
tylko do krainy Sapta-Sindhou tj. Siedmiorzecza, nie przechodząc Sarasvati —
w której Aryowie musieli dłuższy czas zatrzymać się, nim zdołali cały ten
kraj sobie zapewnić i zdecydować się na nowy podbój w kierunku Gangesu.
Peryod ten pierwotny, w ł a ś c i w i e w e d y c z n y , uczeni odnoszą co najmniej
na XVIcie wieków przed Chr.
93
Nie przesądza to bynajmniej, aby księgi St. Testamentu pod wzglę­
dem poetycznym, lub zbiór pieśni ludowych arabskich z przed Czasów
M ahometa — nie przedstawiały pierwszorzędnych piękności; aby Semici
pozbawieni byli zgoła twórczości artystycznej i samoistnych, oryginalnych
dzieł natchnienia pi etycznego. Niewątpliwie nie jeden ustęp wielkiego
pomnika duchowego Hebreów, pod względem wysoko spirytualistycznej
koncepcyi religijnej, podniosłości myśli, jak i szlachetności wysłowienia,
da sie porównać z przeczystemi hymnami Rig-Vedów. Wrzący strumień
religijnej liryki jaki wyrywa się z piersi psalmistów „najczystszy poety­
czny wyraz hebreizmu“ — lub idyliczne sceny miłości pięknej Sulamitki
w „Pieśni nad Pieśniami", balsamiczną wonią rozkosznych ogrodów pod­
nóża Libanu, żywością słonecznego tamtejszego nieba tchnące — są szczy­
tem poezyi tego rodzaju, i mało równych znajdują wprodukcyach poety­
cznych starego i nowożytnego świata. Hiob wart jest Homera. W spaniały
patos, siła natchnienia, malowniczość, jaskrawość niemal obrazów — p o ­
czucie wysokiej misyi zesłańca niebios a trybuna ludu — nigdzie z równą
siłą nie zamanifestowały się, a przedewszystkiem potężniejszej akcyi na
realny żywot swego narodu nie w yw ierały: jak w złowrogich wizjach,
pełnych grozy przepow.edniac-h, 'gromkich napomnieniach proroków St.
Testamentu, owych istotnych pośredników między mściwym Jehową a wy­
branym przez niego ludem 7:!). Cała skala tonacyi najczystszego również
"3) Prorocy i proroctwa można powiedzieć, są jednym z głównych charakterów
manifestacyi bóstwa u Semitów', wyżej w cywilizacyi posuniętych. Kiedy
u Aryów mianowicie u Hindusów, w każdym ważniejszym momencie historyi,
na przełomie mianowicie moralnego porządku, Istota bóstwa wciela się
w formę ludzką, w postać A w a t a r a, by zło wykorzenić, a dobro i spra­
wiedliwość ukrzepić (B h agavat-G ita IY, 7, 8. ed. A. W. Schlegel), —
u Semitów bóstwo obiera sobie za narzędzie jedynie istotę uprzywilejowa­
ną — N a b i, czyli proroka. U Aryów u których można powiedzieć, świat
cały jestjednem wcieleniem bóstwa, myśl Awatarów jest bardzo zrozumiałą —
jest konsekwencyą pojmowania bóstwa jako ściśle z światem złączonego,
jedną nierozdzielną całość z nim tworzącego— uważania go jako abstrakcyą
praw i sił przyrody, fenomenów świata jako manifestacye tegoż bóstwa.
Przeciwnie u Semitów, nawet monoteistów, nie może być miejsca na podo­
bne pojęcie; tam bóstwo jest zewnątrz świata, w sferach gdzieś niedości­
głych nawet dla myśli, istotą różną od niego, a po części nawret wrogą
(dowód że idea ta oderwana od swojój treści, może być tylko przejętą do
wpływów postronnych) — tam Awatar, czy to pod postacią zwierzęcą, czy
ludzką, jak Krischna, Buddha itp., jest rzeczą niemożliwą. Semita czysty
nigdy podobnej filozoficznej myśli nie zaakceptuje. Uzna proroka — Bogaczłowieka nigdy nie pojmie. Dlatego też, myśl messjanizmu którą odnajdu­
jemy czy to pod formą idealną, czy podwójną: materyalną i metafizyczną,
w najstarszych hymnach Yedy, w Zend-Aveście, u Greków, jak i kulcie druidycznym północno-zachodniej Europy — jako wspólne dziedzictwo całej
94
liryzmu tu i owdzie jakby dla kontrastu przesiana epizodycznemi opisami,
lub dydaktycznemi sentencyarai— wyczerpaną jest można powiedzieć w pie­
śniach (Kassidach) tego najszlachetniejszego ze wszystkich ras semickich,
narodu pasterzy i wojaków — ognistego jak piasek ich pustyni, zaharto­
wanego i nieugiętego jak skały ich jarów, dzielnych i jak z bronzu odla­
nych — Arabów. Ale napróżno szukalibyśmy w tej poezyi, niewątpliwie
narodowej, rasowej, istotnej manifestacyi geniuszu Semitów — wybujałej
fantazja i twórczości Hindusów, lub mniej szczodrej, lecz równie silnej
w efektach mianowicie dramatycznych poezyi Skandynawów, K im ro-Bretonów lub Greko-Latynów. W poezyi Semitów ani na epos, ani na dra­
m at miejsca i materyału nie było. Monotonia pustyni wycisnęła na niej
niezatarte swoje piętno. Barwność i obrazowość nawet ich stylu zależną
je st od nieuniknionej frazeologii, braku ścisłości wyrażeń, a ztąd pewnej
poetycznój dowolności, od krótkości i małego rozwinięcia samych zdań
i tak zwykłej formy wersetów. Fatalizm przyrodzony ludom semickim,
rodziny aryjskiój (Patrz Emile Burnouf: La Science des R eligions)— mimo
oswojenia się z nią Semitów monoteistów za pośrednictwem wpływów aryj­
skich na Babilon, a i prawdopodobnie przed niewolą, w bliższem ich oto­
czeniu, — nigdy całkowicie nie przyjmie się. Z drugiej strony ta właści­
wość ducha rasy aryjskićj, tłomaczy nam zbieg zagadkowy wielu symbolów
religijnych i dogmatów, najróżnorodniejszego powierzchownie pochodzenia —
sprzeczność oczekiwania Messiasza z nieuznamem Go przez Izraelitów, tu­
dzież zdziwienie Ojców kościoła, mianowicie Śgo Augustyna nad filozoficzną
myślą druidyzmu, tak zbliżoną z ideą chrześcijańską, i uznanie w tej do­
ktrynie ewangelii iciecznej, jaką niektóre sekty chrześcijańskie przyjmo­
wały, (Por. Etudes de la mythologie celtiąue, par Jules Lefiocą. Orleans.
1869. — La Religion des Gaulois, liv. II, p. 329, par Dom Martin. —
Esprit de la Gaule, de Jean Reynaud, p. 124 i in. Paris 1866). — Wra­
cając do Proroków, siła religijnego i poetycznego natchnienia, pod wpły­
wem wjTobionych już wyższych pojęć i ustalonój już cywilizacji — zdo­
bywa się bardzo często u nich na zadziwiające podniosłością swą myśli;
ale trzeba przyznać, że i geniusz języka, barwność pewnego rodzaju sa­
mego stylu, przyczynia się wiele do tego uroku jakiegoś nadziemskiego na­
tchnienia. Sir S. Baker (The Nile tributaries of Abissinia, p. 130) robi
uwagę: „Jeżeliby arabski autor napisał obecną historyę swego kraju, po­
jęcia jego, frazeologia nawet, byłyby zupełnie takie same jak w St. Testa­
mencie. Przypisywałby on czy to Bożemu gniewowi, czy też błogosławień­
stwom za spełnienie dobrych czynów, rozmaite nieszczęścia i dobrodziejstwa,
które zbiegiem czasu dotykają plemiona i indywidua. Jeżeli we śnie przy­
śniła mu się jakaś postać szczególna, Arab wierzy, że Bóg do niego mó­
wił, i wskazał mu sposób postępowania. Arabski historyk, mówiąc o podo­
bnym wypadku powiedziałby: „głos Pana (Kallami el A lla h ) dał się słyszóć tój osobie, lub : Bóg ukazał mu się we śnie i powiedział11 itp. Ztąd
taka trudność tłomaczenia, a nawet ścisłego zrozumienia parabol języków
semickich.
95
zciął indywidualność — wolną wolę człowieka, bez której nie ma dramatyczności. D ram at też rozgrywa się tam niezmiennie między ideą abstrakcyjną (przejętą od obcycb), czy jej na imię Jabve czy Allah, a człowie­
kiem — a szatan nawet występujący jako trzecia osoba tego dram atu
świata w księgach Hioba, jest już późniejszą mazdejską naleciałością 7J),
Powieści „Tysiącai jednej nocy “ które są istotnie niewyczerpaną skarb­
nicą fantazyi wschodniej — luźnym zbiorem cudowności i anegdot reali­
stycznego wdzięku — jak wszystkie po większej części baśnie i opowieści,
któremi apatyczny moslemin rozkoszuje się słuchając ich opowiadanych
po kawiarniach i karawanserajacb, są indyjskiego i perskiego pochodzenia,
Perski poeta Rasti je s t autorem większej ich części, a za kalifatu Manssura zostały po raz pierwszy na arabski przełożone. Przez Arabów też
część tych baśni i opowieści przeszła w średnich wiekach do Europy,
a Max Muller z gruntownością sobie właściwą w jednej z bajek Lafontaine’a odszukał źródła indyjskiego i drogę powoluych jej przeobrażeń.
Subjektywność Semitów objawia się najwybitniej w tej ich poe­
zyi — która jak widzimy je s t czystą liryką. Zarówno Evald ja k Renan
zauważyli byli zdolność tę do liryzmu samego języka Semitów, a niepoddawanie się efektom oratorskim lub epicznym. Poezye też ich są wyrazem
uczuć samego autora, manifestacyą jego osobowości, nie mają nic przed­
miotowego, i można powiedzieć, poeci ci nie umieją na drodze abstrakcyi
oderwać swego przedmiotu od samych siebie, ztąd brak w nich twórczej
imaginacyi i fikcyi poetycznej. Form a tych poezyi jest krótką a przedmiot
wprędce wyczerpany.
W pomnikach więc poetycznych Assyro-Chaldejczyków, jak i He­
breów, to co nosi charakter epopei religijno-podaniowej, to co treścią
i formą zbliża się tak do produkcji poetycznych ’ wspólnych wszystkim
społeczeństwom aryjskim — nie możemy uważać jak za odbicie tych osta­
tnich, za dowód wpływów kultury pierwotnej aryjskiej. Aryowie bowiem
?óżnostronnością swego geniuszu, twórczością, siłą atrakcyjną i udzielania
się na ze w n ą trz — siłą podboju duchowego, w przeszłości ja k i dziś, nie
wyjmując nawet prastarej cywilizacyi egipskiej, z widocznemi wpływami
aryjskiemi — stali się i są istotnemi przodownikami cywilizacyi.
Fenicyanie jak i Hebrejczykowie i w ogóle Semici, według własnych
swoich pomników, nie byli bynajmniej pierwotnymi mieszkańcami ziemi
Kanaan tj. Fenicyi i Palestyny, aai też Syryi. Nie są to bynajmniej mytyczne podania w rodzaju tych jakiemi się rozpoczynają ks. Genesis (YI,
74) To samo odnosi się i do postaci aniołów: „Les dóveloppements ultórieurs que
prit lathćorie desanges chez les Juifs, developpements qui ont bien quelque chose de mythologiąue, sont des emprunts faits aux fórouers de la
Perse“. (Kenan, H. d. L. S. p. 13 nota).
96
1— 4) mówiąc o stosunkach synów Bożych z córkami ziemi i ztąd p o ­
wstałych olbrzymach (Nefilim) — podania, o ludzie E e f a i m , E n a k i m
E m i m, Z o m z o m m i m, w ogóle względnie do drobnych ludów semi­
ckich 75), — ludu olbrzymów 7li). Trzy najautentyczniejsze źródła history­
czne do tych odnoszące się czasów : Biblia, Sanchoniaton i pomniki egip­
skie, jednozgodnie świadczą, że przed osiedleniem się Semitów, zupełnie
inne ludy zamieszkiwały te kraje. Pomniki archeologiczne w zupełności potwier­
dzają te „niekrytyczne” ja k się podoba nazywać Morersowi hypotezy o późniejszem osiedleniu się Fenicyan. Gdybyśmy bowiem nawet odrzucili
świadectwo Sanchoniatona i Biblii, i to z czasów zupełnie historycznych,
z czasów walki z Filistyńczykami potomkami autochtonów, pierwotnych
Kananejczyków, w których występują jeszcze owi olbrzymowie j a k : Sesai,
Ahyman i T a lm a i77) a później G o lia t78); gdybyśmy nie mieli najpozytywniejszego świadectwa bo odwzorowanych na pomnikach egipskich wizerunków
ludów o blond włosach a niebieskich oczach — Indów pochodzących z z a ­
chodniej Azyi, a osiadłych od dawien dawna w dolnym Egipcie i Libii 78)
to jeszczeby nam pozostały pomniki megalityczne tj. dolmeny, cromlechy
etc. 80), aby nas przekonać że ten sam lud, ta sama cywilizacya której
75) Ewald, 1 c. I, p. 327 i nota I.
7G) Ewald I. p. 330 nota 4, zbija zapatrywania Moversa, jakoby ród ten A n ak i m, E e f a i m , był czysto mytyczny w rodzaju Gigantów i Tytanów. Dość
tu przeciwstawić Kymrów i drobniejszych od nich Kzymian, aby zrozumieć
o ile drobni Semici, uderzeni być musieli dorodną postawą ludów dolme­
nów. — Ze ludy te pierwotne nie były semickiemi, przekonywa uważa­
nie^ ich tak przez Fenicyan jak i Hebrejczyków za autochtonów (^”1X2
C V “I1J) czyli pierwej osiedlonych. „Nazwa sama Z o m z o m m i m —
mówi Kenan — utworzona prawdopodobnie z dźwięków barbarzyńskich (?)
ich języka (jak i wyraz (3<źp[3apoę), starczyłaby na wykazanie iż nie byli
Semitami itp.“ l.c. p. 35 nota, 107 ; porów. Deuter. II, 1 0 —11, 20 — 21;
N um er. XIII, 3 4 ; także: Tuch, Zeitschr. der D. M. Gesell. I, 161 sqq. —
Ewald 1. c. I, p. 274 sqq. — Bertheau : Zur Geschichte der Israeliten, p.
138 sq q .— Lengerke: Kenaan, p. 178 sqq. — Munk: Palestino, p. 75
sqq. — Lenormant, II. A. III, p. 7, 8.
77) N u m e r i XIII, 2 3 ; Sędziów I, 10.
7S) I Sam uel. X V II.— W tej walce zręcznego Semity z ciężkim i kolosalnej bu­
dowy ciała Filistynem, jest upersonifikowaną niejako walka nomadyjskich
podstępnych ras semickich, z dobroduszną, rolniczą rasą Kananejczyków.
Tradycya zarówno jak i historya świadczy, że pierwsi zostali przy placu
boju.
79) Patrz: Monuments de FEgypte et de la Nubie, par Champollion le jeune. Pa­
ris 1835. — T. Iier Tab. X I—XVII i XXX— XXXVII, przedstawiające
rzeźby w wielkićj świątyni w Ibsamboul w Nubii. — Obszerniej w tym
przedmiocie niżćj.
80) O geograficznem rozmieszczeniu dolmenów, mówiliśmy wyżej. — Porów, ta­
kże liczne ustępy Biblii: Gen. XII, 7; XIII, 3 ; XXVIII, 18; XXXI, 44,
97
szczątki odnajdujemy w północno zachodniej Europie, poprzedziła w Syryi
Palestynie i Fenicyi semicką kulturę. Wszędzie gdzie są rozgałęzione po­
mniki megalityczne, śladami ich postępują tradycye o ludach olbrzymów.
Widzimy je w Indyach, Palestynie, Syryi, Algierze, Skandynawii i na całym
północno-zachodzie Europy itp. Wpłynęły na wytworzenie tych tradycyj,
oprócz rzeczywistej różnicy wzrostu ras aryjskich, mianowicie północnych,
z drobniejszemi rasami semickiemi, przedewszystkiem zdaje się egzystencya olbrzymich pomników, dolm enów ; na miarę tych grobowców-ołtarzy
naiwna wyobraźnia następców tworzyła sobie myty o połączenia „synów
Bożych z córkami ziemi“ i powstaniu ztąd olbrzymów. Oprócz wspomnia­
nych wyżej, a przez znakomitych podróżników odnalezionych tu pomników
megalitycznych, cała Biblia przepełnioną jest wspomnieniami tak o ludzie
E n a k i m 81), R e f a i m etc. jak i o ich pomnikach. Owo sławne „żela­
zne łoże“ Oga króla Basan, mające mieć dziewięć łokci długości a cztery
łokcie szerokości jest niczem innem jak dolmenem 82) ; cała niezrozumiała
parabola o czeluści oślej Samsona, opiera się na dosłownćm tłomaczeniu
sqq; E x o d . XXIV, 4; J ozu e IV, 20 — 22; VII, 26; XXIV, 26, 27; I Sam .
VII, 12 i IV, 1 ; XV, 12; II S a m . VIII, 1 3 ; XVIII, 18; K r ó l II, 17,
18 — w których jest mowa o pomnikach kamiennych, tradycyą hebrejską
uświęconych. Jan Reynaud: Esprit de la Gaułe: Paris 1866 p. 212 sqq —
robi ciekawe zestawienia między pomnikami megalitycznemi zachodniój
Europy, a niektóremi z powyższych wzmianek biblijnych. J. de Bast, w Recueil d'antiquites romaines et gauloises trouvees daris les Flandres. Gand.
1808, w Rozd. o kamieniu Brunhildy, porównywał także menhiry galijskie
z pomnikami kamiennemi wspominanemi w Biblii, oraz u Sanchoniatona,
Pauzaniusza, Kwintusa - Kurcyusza, Strabona, Herodota itp. Patrz także
D w u ty g . N a u k . T. I, p. 73 — 75. Bardziej wyczerpujące zestawienie od­
kładamy do osobnój pracy.
81) 'Avav.,.;j., Avax (Anaq’s-sóhne); Ewald 1. c. I, p. 3 3 0 — 331.
82) Deut. III, 11. - Ewald I, p. 328, nota 3, przyjmuje że to jest istotnie pra­
stara historyczna wiadomość „gdyż miejsce gdzie ów pomnik miał stać tak
dokładnie jest oznaczone11, i że tyle dziwnych podań w średnich jeszcze
wiekach odnosiło się do postaci tego króla-olbrzyma. Pomnika dosłownie
żelaznego w owych czasach, nawet wyobraźnią wystawić sobie nie umiemy,
może więc być tu tylko mowa o pomniku kamiennym, o istotnym dolmenie
którego np. zwierzchnia płyta mogła być z meteorycznego żelaza. Możnaby
było powątpiewać w dokładność tłomaczenia tego ustępu: ale rzeczywiście
w tekście hebrejskim j e s t :
e h jj 'itiny co dosłownie znaczy „łoże jego
żelazne", i tak w Vulgacie, Biblii włoskiej, Czeskiej (z r. 1376), Szaroszpatackiój, Leopolity (1561, 77), Radziwiłowskiej (1563), Wujka (1599), Gdań­
skiej (1622), Berlińskiej (1863), zostało przetłomaczone.
znaczy bo­
wiem dosłownie „łoże“, ^
znaczy zaś żelazo. Wszystkie i • zaś dolme­
ny w tradycyacli zawsze " : występują jako łoża olbrzymów (Hńnen-betten, Hunebedden). Same jego rozmiary na to samo wskazują. Eitter tło7
98
z hebrajskiego nazwy miejscowości „ E a m a t h L e c h y “ a właściwiej pomnika
Ćrom-lechy, co z tekstem hebrejskim w ręku jesteśmy w stanie udowodnić 8:r).
W edług Sanchoniatona, czwartą generacyę w Fenicyi stanowili olbrzymi
(Refaim). Zamglone tradycye o tych ludach powiększone fantazyą, prze­
szły jak zwykle w sfery mytów, i istoty te wpół boskie wpół ludzkie, we­
dług fenickiego panteonu, podczas swego ziemskiego pobytu, miały roz­
powszechnić wszystkie użyteczne wynalazki, sżtuki, nauki, zaprowadzić
cześć boską, umiejętność pisma, stawiać miasta, nauczać żeglugi itp., to
jest jeśli przetłomaczemy to sobie na prozę — wszystkie te zdobycze
wyższej kultury, przybysze feniccy gotowemi już zastali w ziemi C h a n a a n 84).
Z różnych nazw których St. Testament używa na oznaczenie pier­
wotnych mieszkańców ziemi Chanaan, najogólniejszemi i najzwyklej użytemi s ą : „Chananejczykowie“ i „Filistyńczykowie“, które nie można wąt­
pić, mają się do siebie jak część do ca ło śc i; bo gdy jak widzieliśmy nazwa
ziemi Kanaan, Chanaan, stosowała się tak do wybrzeża fenickiego jak
maczył ten ustęp przez sarkofag z bazaltu „taki jak liczne groby olbrzy­
mie znajdujące się w tamecznym kraju".
®3) Patrz między innemi: Guilielmi Gesenii: Tesaurus Yeteris Testament!, T. II,
p. 753, § 3 (Loch) o pomnikach kamiennych zwanych Lechami wśród Fili­
stynów; oraz T. III, p. 1273 i 1292, o znaczeniu dosłownym słów Eam a t h i L e c h y . W hebrejskim języku jak wiadomo nie ma zwyczaju
wielkiemi zgłoskami odróżniać imion własnych, dlatego tóż nieporozumienia
pod tym względem są częste.
S4) Herakles-Melkart, według najstarożytniejszych mytów fenickich był założycie­
lem większćj liczby miast Fenicyi, a wiemy już że myt ten był pelazgijskiego, aryjskiego, a nie semickiego pochodzenia. Podobnież Taaut-Thoth
i ośmiu Kabirów (Movers: Phon. I, 153; E. u. G. 3 2 5 — 326). Oaryjskiem
pochodzeniu : kultu Kabirów porów, także Welcker. Aesch. Tril. p. 163, 213,
240; Norka 1. c. § Cabiren. W Indyacli które jeśli nie b\'ły kolekbą to
przechowały najtroskliwiej starożytne aryjskie myty, które bardziej zmie­
nione odnajdujemy w Małej i Przedniej Azyi, Grecyi, a w części nawet
i Egipcie (w Memfis obchodzono także kult Kabirów; Herod. III, 1, 37 ;
także kult powszechny jednego z nich Taauta - Thotha) — trzy bóstw a:
A syoru (miła twarz) królowa węży, córka jej i Oceana, niezrównanego pię­
kna Asiotkersha, także męzki Asiotkershas, mieszkaniec krain podziem­
nych, i jego poseł Chasmalas, odgrywający rolę Hermesa -/fl-ooioę jako
przewodnik dusz do krain podziemnych boga Yam as — tak co do nazw
jak i charakterów odpowiadają w zupełności bóstwom: Axieros, Axiocevsus lub A xiocersa (siła pierwiastku męzkiego i żeńskiego), oraz K adm ilus kultu samotrackiego (Wilford w V T. Asiat. Research, p. 297 sqq).
Mytografowie upatrują w nich dualistyczny charakter jako reprezentantów
ciepła i wilgoci, światła i ciemności, życia i śmierci. „Dlatego zowią się ta­
kże
dsoi, D i i potes, jako reprezentujące obydwa pierwiastki
twórcze stworzenia." — O wpływach Aryów, a rzekomo Hindusów na myty
liebrejskie, porów, tak że: J. Grill, Die Erzvater der Menschheit. Ein Beitrag
zur Grundlegung einer Hebriiischen Alterthumswissenschaf. 1875.
i Palestyny, do całego „wielkiego kraju aż po Egipt, obejmującego i fili­
styńskie posiadłości," druga ściślejsza, rozciągała się pierwotnie do całej
Palestyny, a następnie do konfederacyi pięciu pozostałych miast czyli
księstw filistyńskich85). Grecy jak świadczy Herodot (II, 104), stosowali
nazwę tę „Palestyny” (ot sv itodataTwr] Sopot), identyczną z nazwą kraju
Palestyńćzyków=Filistyńczyków s6) do całego państwa Izraelskiego. Droga
prowadząca z Egiptu do Syryi nosi zawsze u autorów biblijnych nazwę
„drogi Filistynów11, drogi zaś ludu i kraju „Zahi“ lub „Zaha“ pomni­
ków e g ip sk ic h 97) ; nazwa też ta kraju, zdaje się najpierwotniejsza, przecho­
wała sie mimo późniejszego zkolonizowania kraju przez Semitów, do dnia
dzisiejszego. Sama nazwa IHŁOD P lischti (’AXXó'foXot) według Renana
(p. 53) Maspero (p. 301) i in. zbliża się bardzo z nazwą „Pelazgów“ ,
a H itz ig 8S) już starał się udowodnić pelazgijskie ich pochodzenie, oraz
zestawiał nieliczne wprawdzie przechowane wyrazy i nazwy filistyńskie
z indo-europejskiemi, mianowicie z sanskrytem. To samo pochodzenie
przypisywał im Stark w cennej swej monografii tego ludu 89). Nowsi autorowie, tak Lenormant (H. An. I, p. 205 sqq., 438 sqq, III, p. 50), jak
i Maspero (1. c. p. 301) przyjmują stanowczo także aryjskie pochodzenie
Filistyńczyków . Kilkakrotnie są oni także nazwani przez autorów 'b ib lij­
nych K rethi 0,>), nazwa którą wszyscy przyjmują za równoznaczną z Kretejczykam i; w innych miejscach !” ) nazwa ta czasami zastąpiona bywa
przez Kari (K aryjeżyków ), na oznaczenie mianowicie gwardyi królów J u dajskich, po większej części złożonej z zaciężnych rot Filistyńczyków.
Lecz zestawienia takie jak K rethi i P lethi (skrócenie z P lischti) w zasto­
sowaniu do gwardyi króla Dawida, który dłuższy czas przebywał na dwo­
rze księcia Filistyńskiego 92) i który od nich zadobył systemu organizacyi
m ilitarnej93), bynajmniśj nie może służyć za dowód jakoby Filistyńczykowie mieli później przywędrować z wyspy Krety, Cypru (Kóitpoę), Kythery
85) Gaza. Askalon, Asdod, Gath, Ekron (Akkaron) tj. do ważkiego pasu nadbrze­
żnego, „do kraju pomorskiego“ jak się wyrażają prorocy, Jeremiasz XLVII
7, i Sofoniasz H, 6. — Prorok Nehemiasz (XIII, 24) świadczy, że Filistyńczykowie mówili odmiennym i niezrozumiałym dla Izraelitów językiem.
80) Renan H. d. L. S, p. 56 nota 3. - - Cyt. Arriani: Indica XLIII, 1. — Także
Max Duncker L c. I, p. 96, 252.
87) Brugsch-Bey 1. c, p. 195, 269, 459.
8S) Urgeschichte und Mythologie der Philistaeer, p. 33 sqq; także: Zeitschr. d.
D. Morgenl. Gesellschaft, 1848, p. 359.
89) Gaza und die Philistaoische Kiiste, Jena, 1852.
9«) I Samuel. XXX, 14 ; Ezech. XXV, 16: Sofon. II, 5.
91) II Sam. XX, 23; II Król. XI, 4, 19.
92) I Samuel. XXVII, XXVIII, XXIX.
93) Ewald. 1. c. §. Organizacya wojskowa Dawida.— Wiener: Bibl. Realw. §. K rethi
und Plethi. — Bertheau: Zur Gesch. der Israel. p. 307, 313 sqq. — Re­
nan 1. c. p. 54.
(Ko0p), lub Kydonu, jak najznakomitsi esegeci i etnografowie różnie przyj­
mują 94). Ale tylko potwierdza, że pochodzenie jednych i drugich było
aryjskie, że wyspy te i wybrzeża Syryi, przez pokrewną jeśli nie jedną
i tą samą ludność jakiś czas były zamieszkiwane — a zestawienie to przy­
tem jak to twierdzi słusznie Ewald 95) samym zbiegiem dźwięków (przy
nieznacznej przytem różnicy pojęć) mogło być spowodowane. K aphtor
znowu z którego na podstawie także ks. biblijnych 96) wyprowadzają Fili­
stynów, jak to bystro Ilenan (p. 53, 54) zauważył był, u Hebrejczyków
miało równie niepewne i wahające znaczenie jak „K ittim , Tharsis i O phir
i nie oznaczało innego pojęcia jak kraju zamorskiego, odległego. “ K aphtor
E b e r s 97) odnosi do K a ft-u r tj. wielkiego Kaftu (K a ft), czyli wybrzeża
Fenickiego
Nazwie A i-K a p h o r odpowiada-bowiem A a -K a ft tj. „wyspa
i nadbrzeże* — załamane wybrzeże 9S). Max Duncker (1. c. I, 257) zaś, od­
nosi ją do północno-wschodnich wybrzeży Egiptu, gdzie w delcie Nilu
przechowywały się długo szczątki niezupełnie wygnanych i wytępionych
Hyksosów, a paralella jaką prorok Amos czyni między Izraelem a Filistyńczykami, (IX, 7) „...izalim Izraela nie wywiódł z ziemi Egipskiej
jako Filistyńczyki z Kaftor, i Syryjczyk! z Kir (?) “ zdawałoby się popierać
to zapatrywanie. Koz. X. v. 14 Genezy, zdaje się wyprowadzać ich także
z Egiptu, z kraju K asluhim , i dla tego przeciwnicy tego zapatrywania
zmuszeni są przyjąć jakoby błędne przestawienie wyrazów Biblii w genea­
logii C ham itów : zamiast „Chasluhyma (z których poszli Filistynowie)
i K aftorym a“ (takie zestawienie jak K rethi i P lethi), winno jakoby stać —
„Kaftoryma (z których poszli Filistynowie) i Chasluhyma" — niczem nie­
uprawnione. Owszem, wszystko zdaje się przeciwnie przemawiać, że Fi­
listynowie z dawien dawna w ścisłych nader zostawali stosunkach z Egip­
tem, mianowicie z bagnistą deltą Nilu i okolicami jeziora Menza-leh, a n a ­
wet dłuższy czas jako zdobywcy i panowie całego Egiptu w nim przeby­
wali. Herodot (II, 128) powiadamia nas, że Egipcjanie przyznawali bu­
dowę piramid „pasterzowi P hilitis czy P h i l i t i o n którego nazwTa je s t je­
dnoznaczną z Plethi, Pheleti tj. Filistyńczykami, Palestyńczykami — a który
w okolicach Memfis m iał pasać swoje trzody. Lecz pomijając tę niezbyt
wiarogodną (przynajmniej w tej formie) wiadomość, mamy inne archeologiczno-antropologicznc; dowody, dłuższego pobytu ludów tych w Egipcie.
w) Porów, liczne cytaty u Eenana p. 53, 54 noty i Maspero I. c. p. 301.
05) Kritisclie Grammatik, p. 297.
Deuter. II, 23; Jerem. XLYII, 4; Amos IX, 7.
97) Aegypten und die Biicher Mose’s, p. 131 sqq.
98) Patrz także Brugsch-Bey 1. c. p. 208, 316, 326, 327, 355, ustępy tyczące
się kraju K a ft, K eft, K efeth lub K efa
101
Kwestya ta połączoną je st z ważnym przełomem w historyi Egiptu, z p a ­
nowaniem Hyksosów, do której zaraz powrócimy. Przeciwko niekrytycznemu
zapatrywaniu Lenormanta (1. c.) i Maspero (p. 301, 302) jakoby Filistyńczykowie wchodząc do koalicyi ludów Libyo-Pelazgijskich w czasie wiel­
kich wypraw morskich na Egipt, pobici przez Ramsesa III, dopiero z jego
zezwoleniem zkolonizowali południowe wybrzeże Syryi, i tu złączywszy
się z miejscową semicko-kananejska ludnością, od niej mieli byli przejąć
język, obyczaje i religią — uczony egiptolog Chabas dostarczył już przeko­
nywających dowodów !,!J). Szczegół znany z Papyrusu A nastasi I I I (verso,
tabl. Y — YI) że Meneplitah I, jak później Thutmes III, Seti I i Ramses II trzymali załogi semickie w Gazie, nie przemawia bynajmniej także
jak chce Maspero, za niebytnością tam jeszcze Filistyńczyków, ale prze­
ciwnie, że aby utrzymać ludy te w posłuszeństwie, Faraonowie zmuszeni
byli uciekać się do zaciągania rot z wrogich Filistyńczykom = K ananejczykom, nomadyjskich jeszcze Semitów. Ustęp D eut. II, 23 : „Heweyczycy
(Awim) także, którzy mieszkali w Aserym (w wioskach) aż do Gazy,
Kaftorytowie którzy wyszli z Kaftor, wytracili je, i mieszkali na miejscu
ic h “, wyzyskiwany w celu dowiedzenia późniejszego osiedlenia się Fili­
styńczyków, niczego w gruncie nie dowodzi; gdyż primo, Heweyczyków
znajdujemy i później, a nawet rozdzielonych na dwa większe szczepy : p o­
łudniowych zamieszkujących okolicę Sychem i Gabaonu, a później prze­
szłych w posiadanie pokolenia Efraim, i północnych, zamieszkujących pod­
nóża Anti-Libanu od Hermonu do Hamathu (Sędziów III, 3). Za Jozuego
i Sędziów w konfederacyi państw Kananejskich stawiających opór Izraeli­
tom, wyliczani są wciąż i Heweyczycy wspólnie z Filistyńczykami i innemi
Kananejczykami, a nawet miasta Gabaon, Kafira, Beerot i Karyatyarim,
z ludnością Heweyską, potrafiły wyjątkowo wejść w układy z przemożnymi
już wtedy Izraelitami, i uchronić się od stanowczego wytępienia (Josue
IX). Walki więc poprzednio wspomniane Heweyczyków z Flistyńczykami
powracającymi z Kaftor tj. najprawdopodobniej północno-wschodnich okolic
delty Nilu, po wyparciu stanowczym Hyksosów, są walkami tylko domowemi i ustępywaniem słabszych plemion mocniejszym, jak to widzimy
także w połowie XIII w. na Amorytach którzy taką przewagę nad swoimi
współplemiennikami otrzymują Ł).
<J0) Etudes sur 1'antiąuite liistoriąue, lre edit. p. 292 — 29 6 ; Beclierclies sur 1’histoire de la dix-neuvieme dynastie, 99 — 101.
!) Ewald 1. c. I, § Amoriter. — Max Duncker G. d. Alterth. I, p. 257, 258. —Brugsch-Bey 1. c. p. 269, 270, 334, 462, 503, 515, 598, 601 sqq.
102
Świadectwo Biblii co do odwiecznego osiedlenia się tu Filistyńczy­
ków, je st stanowcze i nieprzeparte. Abraham na kilka wieków przed wy­
parciem Hyksosów, a tem bardziej przed panowaniem Ramsesa III, spo­
tyka w ziemi Chanaan zarówno Filistyńczyków, jak i innych Kananejczy­
ków 2). Genealogia Mojżeszowa wyprowadza ich zarówno od Chama, a liczne
nader ustępy St. Testamentu zdają się identyfikować obie nazwy Chananejczyk i Filistyńczyk 3), tak jak i ziemia Chanaan i Palestyna służy do
określenia jednego i tego samego kraju w większych lub mniejszych gra­
nicach. Filistyńbzykowie także tak jak i inni Kananejczykowie, są potom­
kami owych na pół bajecznych olbrzymów : Refaim, Enakim, Zomzomim —
pierwotnych ludów dolmenów ł). Widzieliśmy, że droga prowadząca z Egiptu
do Syryi stale nosi miano „drogi Filistynów^. Ze pomniki egipskie nie
wspominają ludu i kraju Filistyńskiego, to temu jedynie przypisać należy,
że stale nadają im miano Z a h i , l ub Z a h a 5), także niekiedy C h a ł u
(Char, Acharru napisów Assyr.), lub K e f t , włączając w to i nizi­
nę fenicką, i dlatego błędnie przez Brugsch - Beya identyfikowanych
z póżniejszemi Fenicyanam ib).
Kraj Z a h i ( T s a h i ) inaczej C h a ł
2) Genes. XXI, XXVI.
3) Genes. X, 6 — 20; XII, 6; XXI, 32, 34; E xod. XV, 14, 15; N u m eri XIII,
30; Jozue XIII, 2 — 6 : „...Od Nilu, który oblewa Egipt, aż do granic Akaronu na północy, przynależy Chananejczykowi, pięcioro księstw Filistyń­
skich.... i Hawejczycy. Od południa wszystka ziemia Chananejska i Mara
która jest Sydończyków, aż do Afeka i aż do granicy Amorejczyka. I zie­
mia Giblitów ze wszystkiem Libanem na wschód słońca, od Baalgad pod
górę Hermon, aż gdzie chodzą do Emath itd.“ Jest tu widocznie mowa
o Sydończykach jeszcze Kananejczykach. — Sędziów III, 3, 5; Sofoniasz
II, 5; Jerem iasz XLVII, 1— 4. Ustęp ten ostatni zdaje się wliczać jeszcze
Tyr i Sydon do Filistyńczyków. Cała zresztą Palestyna, jak to wskazuje
nazwa, oraz liczne walki Izraelitów z tymiż, zamieszkałą 'była pierwotnie
przez Filistyńczyków.
4) Jak to widzimy z znajdujących się wśród nich i te same nazwy noszących
pomników megalitycznych (Lechy, Ramath - Lechy = Crom - L echy),
z kolosalności wzrostu, jaki im St. Testament przypisuje (Goliat) —
w końcu całe podanie Samsona, tego Herkulesa Izraelskiego, odgrywa się
na ziemi Filistyńskiej i w zapasach z tymiż, co jest dowodem, że postać
ta służyła niejako za dopełnienie drobnego wzrostu Semitów względnie do
Filistyńczyków, oraz była niejako moralnem zadosyćuczynieniem za wszyst­
kie doznane zniewagi i bezsilność Semitów wobec ras kananejskich.
5) Brugsch-Bey, patrz In d ex pod wyr. Z a h a; u innych nazwani są T s a h i (Ma­
spero p. 206 i in.).
6) Brugsch*B. Index pod wyraz. Char i K efa . — Mówimy, błędnie identyfikowanych
z późniejszymi Fenicyanami, gdyż primo, nazwę Chał, Char, rozciąga nie­
kiedy sam Brugsch-Bey na całą ziemię Kanaan, łącznie z Palestyną i nad­
brzeżem filistyńskiem, gdzie jak już wiemy zamieszkiwali od wieków Kana­
nejczykowie i Filistyńczykowie, których trudno identyfikować z Fenicyanami-
103
( C h a r ) 7) w pojęciu Egipcyan obejmował całą Palestynę przynajmniej do wy­
brzeży m.Martwego, jak to świadczy wielki Paryrus-H arris z czasów Ramsem
Semitami. Niejednokrotnie też sam kraj Z a h i tj. Palestynę uważa BrugschBey za kraj Fenicki — niepodając przytem oprócz powagi swego zapatrywania,
żadnych najmniejszych dowodów. Pomniki egipskie oprócz wędrownych beduinów (Schasu), nie dają nam najmniejszych pewnych danych co do lu­
dności semickiej stale już osiedlonej w Azyi Przedniej, podczas wielkich
wojen Tutmesów i Eamessidów z Hetejczykami, Butenami i innymi Kananejczykami. W samej nizinie fenickiej widzimy wprawdzie ludność prze­
myślną i żegludze z zamiłowaniem oddającą się (1. c. p. 3 1 6 ); ale gdy jest tam
mowa o „okrętach K e f t u i K a p u n i , naładowanych drzewem masztowem i b ud ulcem przedew szystk iem jest mowa o często wspominanem
mieście A r u t h u t (Aradus, patrz In d e x ), K a p u n a i K a p u n i (Giblicie
i GibUtach p. 316, 55,6), B i a r u t , B a rut , B i r o t h a (Berycie) — tj. mia­
stach i plemionach poprzedzających jak zobaczymy kolonizacyę fenicką.
Czytamy tam także wspomnienia o Z i d u n a (Sidonie), Z a r e p h t a (Sarepta) i mieście wśród fal morskich Z o r (Tyr) „którego nazwiskiem jest
Mo r z e . Któremu dowożoną bywa woda do picia w czółnach, i bogatszego
w ryby niżeli w piasek" wedle słów listu uczonego kapłana z czasów Ram­
sesa IT. (Brugsch-B. p. 556) — ale jesteśmy upoważnieni do sądzenia, że
i te miasta nie były jeszcze w posiadaniu Semitów. Pomniki egipskie wspo­
minają je łącznie z innemi jako należącemi do kraju Zahi i Rutenu, a za­
tem nie robią różnic z innemi Kananejskiemi miastami i plemionami. Najwłaściwiej zdaje się byłoby uważać w plemionach K e f a , Ke f t , Hewejczyków (Awim) północnych, Biblii, jak dowiedzioną jest identyczność C h i t ó w
K h e t ó w a Hetejczyków. W wspomnianym wyżój liście znajdujemy wymie­
niony kraj A u t li u, A v a t h u s w okolicach Ziduna, Birotha i Nazana (pra­
wdopodobnie porzecze N a t s a n y ) , który położeniem swojćm i co do na­
zwy, zupełnie zdaje się odpowiadać północnemu krajowi Awim w okolicach
Hermonu i Hamatu rozciągającemu sie. W tych to Hewejczykach=Awim,
północnych i południo wych, pierwotnych mieszkańcach nadbrzeża fenickiego, i filistyńskiego, należy zdaje się widzieć przedewszystkiem plemiona żeglar­
skie, które w Giblit-ach (Gabaon, Kapuni), Arwadczykach i Berotczykach,
przechowały się mimo późniejszego zkolonizowania nadbrzeży tych przez
Semitów — i w których ślady co do żeglugi i przemysłowości, weszli na­
stępnie Fenicjanie. Do nich także prawdopodobnie odnoszą się podania o osa­
dach z trzciny i papyrusu i pierwszych próbach żeglugi potomków olbrzy­
mów: Hypsuramosa i Usoosa. (Philon. fragm. ed. Muller. — Max Duncker
1. c. I, p. 261. — Maspero 1. c. p. 192).
7) Czy kraj ten C lial na północy kraju Z a h i tj. Palestyny położony, w ściślejszem znaczeniu nie ma oznaczać G a l i l e i (po liebr. Ga l i i ) , zkąd wyszli
jak tradycya niesie Gallowie, i do której po tylu wiekach parci jakąś siłą
tajemną wspomnień, część ich na III w. przed Chr. wróciła się ? W liście
miast które S c h a s c h o n g I zdobył na Izraelitach, zachowanej w świą­
tyni Amona w tebańskiem Api (Brugsch-B. p. 662) wymienione jest także
miasto G a - l e - n a a . W kraju Khetów pomniki egipskie wymieniają takżet
często miasta C h a 1 e b (Chalybon, Haleb), H a 1 (3ar) i G a 11 i m (Kaloman)
patrz I n d e x Brugsch-B.
104
sa 111, w którym twierdza Kanana oznaczoną jest jako znajdująca się w „kraju
Zahi“. Z północy obejmował także i kraj właściwy K e f a , K a f t , K e f e t h ,
tj. nizinę fenicką 8), na południu zaś według pomników egipskich rozpo­
czynał się już od twierdzy Zar (Tanis-Ramses) tj. sięgał w samo serce
Tanickiego okręgu (nomos), obejmował' północno-wschodnie moczary delty
Nilu, z ludnością obcą Egipcyanom 9), a odwiecznie tu osiadłą i z lu ­
dnością rolniczą stale osiedloną Palestyny i Syryi w ustawicznych pozo­
stającą stosunkach. Nazwa więc egipska Zahi lub Chał odpowiada w zu­
pełności nazwie biblijnej ziemi i ludu Kanaan, łącznie z Palestyną, krajem
Filistynów. Lecz i nazwa sama Pelazgów czyli Palestyńczyków = E^ilistyńczyków, nie jest obcą pomnikom Egipskim. Między miastami Heteyczyków
(Kheta, Chita), tych p e r excellentiam Kananejczyków: za czasów walk
Tutmesów i pierwszych Ramessidów, znajdujemy miasto P i r g a albo
P i l g a ( P e l e g , P a l i g a ) , a w liczbie bóstw lokalnych Heteyczyków
i innych Kananejczyków, Sutka miasta Pilga 10). Od pierwszych wypraw
Faraonów do Azyi, a ściślej do kraju Z a h i= P a le sty n y , znajdujemy wspo­
mnienia miast Asfcalonu 1!), Gazatu (Gaza) 12), jako punktów silnie ufor­
tyfikowanych. Same już nazwy tych miast głównych filistyńskich, jak zoba­
czymy na innem miejscu, wskazują na aryjskie pochodzenie ich mieszkań­
ców. Nazwa także odnogi Peluzyjskiej Nilu i twierdzy po nad nią będą­
cej, H a u a r = A w a r i s = P e l u s i u m , ostatniego szańca obronnego Hyksosów,
nie zdaje się aby dowolnie przez Greków nadaną była.
Z innych nazw które według ksiąg biblijnych, jak i pomników egip­
skich, służyły na oznaczenie pojedynczych plemion i narodów w ogólnej
tej kananejskiej, filistyńskiej konfederacyi, zasługują na uwagę: A m o r e j c z y k o w i e zamieszkujący między wybrzeżem m. Śródziemnego a m.
Martwem, w ścisłem i etymologieznem znaczeniu P o m o r z a n i e — jak
to poświadcza wyrażenie „byli nad morzem kraju Amorytów“ w eposie
Pentaura 1:!) , — odnajdujący analogiczną swoją nazwę w Armoryce Kymros) Patrz także: Ebers 1. c. p. 131 sqq.
9) Patrz Max Duncker 1. c. I, p. 257. — Brugsch-Bey 1. c. p. 13, 97, 1 9 0 —
194, 208 —211, z zastrzeżeniem co do semickiego jakoby pochodzenia tych
plemion, o czśm niżej.
10) Brugsch Bey 1. c.,p. 451, 524.
11) I b id . p. 2 6 9 , 4 5 2 , 5 1 6 .
12) Ibid. p. 255, 269, 291, 294, 295, 560, 579 sqq.
13) Brugsch-Bey p. 50 3; patrz także wyżój nota 1. — Ewald 1. c. I, "337 — 338
wprawdzie uznając Kananejczyków za Semitów, wyprowadza etymologicznie
nazwę Amorejczyków od gór, od „góry Amorrejskiej“ według słów Biblii
(D eut. I, 7, 20, 44) ; jest jednakże sam z sobą w sprzeczności, albowiem
w nocie 3 i 4 str. 338, przyznaje wahające się zastosowanie nazwy tej
w St. Testamencie; liczne zaś ustępy tam świadczą, że nader często na-
105
W enetów ; drudzy zaś Amoryci północni, zamieszkiwali dolinę Orontu,
do których należała także słynna z walk Tutmesów i Ramessidów z K ananejczykami, forteca Kadesch. Dalej na południu H o r a j c z y k o w i e tj.
mieszkańcy gór Seir czyli górale u ). Nazwa niekiedy ogólnie używana:
F e r y z y j e ż y k ó w 15), odpowiada także aryjskim nazwom : Fryzy i i Frygii
tj. Brygii czyli nadbrzeża — którą odnajdujemy także w formie Bhrigu
w Yedach lti). Rzadko wspominani G e r g e z e j c z y c y 17), K e n e z e j c z y c y
zwa ta braną była w znaczeniu ogólnćm Kananejczyków. — We wszyst­
kich natomiast językach aryjskich pierw, mr, służy do oznaczenia morza :
łac. m ire, irland. m u ir (genit. m ara), kymr. mor, myr, kornw. i armor.
mor, got. marei, angl.-saks. mere, skand, m ar, staro-niem. m ari, meri,
litews. mares (wlicz, m,), staro-słow. moru, pols. morze, illyr. m orra itp.
(A. Pictet 1. c. I, 110).
14) Genes. XIV, 6 ; D euter. II, 12, 22; oraz Ewald I, 3 2 5 — 326. — K nóbel:
Die Vulkertafel der Genesis , p. 333, 336. — Papyrus Harris mówiąc
o wyprawach Ramsesa III przeciwko S c h a s u (beduinom), wspomina wpra­
wdzie także o górze S ai r , odpowiadającej dosłownie biblijnćj nazwie S e i r ,
ale nie oznacza to bynajmniej jeszcze aby wzgórza te zamieszkiwali pier­
wotnie stale beduini, co z samą naturą ich nomadyjską byłoby w sprze­
czności ; jest tu mowa tylko, że wśród plemion Schasów zamieszkałych, po­
bił także Ramses i Seirytów (Brugsch-Bey p. 203, 593). Plemiona zaś te
Shcasu znajdywano tak w południowych jak i północnych stepach ziemi
Kanaan, a nawet jak świadczy Papyrus Anastasi (I, tab. XIX, 1, 1— 2;
cyt. Chabas: Voyage, p. 12, 199), zapuszczali się często do Celesyryi (Sy­
ryi głębokiej), Fenjcyi, a nawet w wąwozy Libanu. Lecz gdyby nawet wtedy
(za Ramsesa III) górę tę osiadły były już stale plemiona arabskie Edomitów
(Idumejczyków), to widzimy z Biblii jak najwyraźniej, że te plemiona osie­
dliły się na miejscu gdzie poprzednio byli Horajczykowie, tale różni od ple­
mion semickich, przeciwnie według Genes. XIV, 6, już przed czasem wy­
praw Chodorlahomera (Kudur-Lagamir) stale tam osiedleni i tworzący nie­
jako z Refaimami, Zuzymami i Emimami tj. wszystko pierwotnemiKananejczykami, jedną konfederacyą przeciwko królowi Elamskiemu. Nie może
być tam także mowy o żadnych troglodytach, mieszkańcach pieczar, a we­
dług etymologii słowa S a’i r „mali“ karłach, gdyż jeśli wyraz ten jest
semickiego pochodzenia, jest prawdopodobnie późniejszą denominacyą, z cza­
sów skolonizowania góry tćj przez Semitów, a nie ma nic wspólnego z nazwą
Horajczyków, odnoszącą się do wielkoludów zarówno jak Refaim\r itp.
»5) Porów. Ewald 1. c. I, 339. — Nazwa ta ściślej nie określona, zdaje się nie
oznaczała żadnego osobnego plemienia, ale odnosiła się do całego nadbrzeża
Syryi.
16) Langlois: Mćm. de 1’Acad. des inscr. et belles-lettres, t. XIX, 2e pait. p.
339, — Nazwy gór świętych B e r e k y n t y w rFrygii i B e r e z a n t y wspo­
mnianej w Zend’Aveście, zdaje się mają ten sam pierwiastek.
»7) W tekstach z czasów Ramsesa II zwani Q i r q a s h a (Maspero 1. c. 1 9 3 ) . —
Jedna część zdaje się zamieszkiwała na wschód Jordanu, druga w' północ­
nej Syryi, w bliskości Hewejczyków (Awim) północnych (Knobel 1. c. p.
333).
106
i K a d m o n e j c z y c y l8), (Genes XV, 19, 20), nie wielką zapewne od­
grywali rolę wśród ludów kananejskicli. J e b u z e j c z y c y na których
Dawid zdobył dopiero Jerozolimę ,9), stanowili jedno z plemion potężnych
Amorejczyków.
Pomniki egipskie wspominają przeważnie K e t e j c z y k ó w (Kheta,
Cheta, Chita 2(l) — Khatti napisów assyr., biblijnych Hettejczyków 21), jako
najpotężniejszych i najsilniej zorganizowanych ze wszystkich ludów K a nanejskich. Zowią ich zwykle „ w i e k i m n a r o d e m " , ich kraj „ w i e l ­
k i m k r a j e m " , mniej jak sądzi Brugsch-Bey ze względu na obszar jego,
jak przez uznanie męztwa i dzielności tego przedewszystkiem wrogiego im ludu.
ls) Pod nazwą tych K a d m o n e j c z y k ó w , ukrywały sie prawdopodobnie ple­
miona nie semickie jak tego starał się dowieść Hitzig (Zeitsch. d. d. m.
G. 1855, p. 747 sqq), które pod nazwą mytyczną Kadmusa skolonizowały
część Grecyi, a co gruntowne badania Ernesta Curtiusa (Die Jouier vor
der .Jonischen Wanderung. Berlin, 1855, p. 1 3 — 14, 20 — 21, 5 5 — 56),
wykazujące że nazwa Fenicyan ukrywała w znacznej części migracye Joń­
czyków na zachód — zdają się potwierdzać.
19) II Samuel. V. — Porów, także, Movers : Phoniz. II, ler Th. p. 80. — Knobel
i Ewald 1. c.
20) Patrz Brugsch-Bey 1. c. Index pod wyrazem Chita; także, De Rouge: Le
poeme de Pentaour, i Cours de 1869. — Chabas: Analyse de 1’inscription
dlbsamboul.
21) E. Schrader: Keilschriften u. Alt. Test. p. 30. — Ewald. 1. c. I, p. 338. —
Max Duncker 1. c. I, p. 255 sqq. — Maspero 1. c. p. 192. — Hetejczykowie dzielili się na dwie główne gałęzie: północną, znaną przedewszystkióm z wojen z Egipcjanami, obejmowała ona obydwa stoki pasma gór
Amanos, aż do rzeki Orontu z jednej strony, a łańcucha gór Tauros z dru­
giej. Gałąź południowa, panująca nad środkowym biegiem Jordanu, sto­
pniowo osłabła i skoncentrowała się w górzystej i skalistej okolicy Hebronu,
gdzie trudności terytoryalne chroniły ją długi jeszcze przeciąg czasu przed
nieprzyjaznemi wycieczkami sąsiadów. Hetejczykowie ci, byli właśnie po­
tomkami na pół mytycznych Enakimów, olbrzymów, których ojcem miał
być wielkolud Arba, od którego miasto Hebron nosiło swoją nazwę „A zwano
przedtem Hebron m i a s t o A r b a (Kiriath-Arba), który Arba był człowie­
kiem wielkim między Enakity“ (Jo m e XIV, 15). Stary Testament przypi­
suje wielką starożytność temu miastu, które ...... na siedm lat było zbudo­
wane przed Zoan (Tanis) Egipskim" (N um er. XIII, 23). Nie znamy daty
założenia m. Zoan-Tanis, ale jego nazwisko znajdujemy wspomniane w na­
pisach z czasów Sesurtesa Igo, którego panowanie przypadało około 2350
r. przed Chr. (Ebers: Aegypten etc. p. 188). Z temi to Hetejczykami południowemi według tradycyi biblijnój Abraham miał w przyjaźni i dobrój
zgodzie poprzestawać ( Genes. XXIII). Tam ich jeszcze zastają wysłani
szpiegowie do ziemi Chanaan (N um er. XIII, 23, 29, 34) i miasto to powypędzeniu ostatnich synów Enakowych: „Sesaia i Ahymana i Talmaja“
dostaje się w posiadanie Kalebowi, synowi Jefnnowemu (Jozue XIV, 12—
15; XV, 13, 14; także /Sędziów I, 10).
107
Za czasów Thutmesa III, zamieszkiwali oni jeszcze północne okolice Sy­
ryi. W początkach panowania X IX dynastyi, panowanie ich rozszerzyło
się na wszystkie sąsiednie plemiona, tak że stają na czele związku miast
i plemion Azyi Przedniej, i występują istotnie jako wielka militarna po ­
tęga która o wiele wyprzedziła potęgę assyryjsko - babilońskiego p a ń ­
stwa.
Wszystkie te plemiona łącznie, jakotśż kraje przez nieb zamieszki­
wane, obejmujące Palestynę, Syryą i Coelesyryą, znane pod tą nazwą u
autorów biblijno - klasycznych — noszą w napisach egipskich ogólną n a­
zwę kraju i ludu K u t e n albo L u t e n ( R u t e n - h i r , L o d albo L u d 22)
„Byłto — mówi Brugsch-Bey — kraj, na wiele małych królestw podzie­
lony, których nazwy zwykle są w związku z jednym z głównych uforty­
fikowanych grodów, a zamieszkały przez plemiona pojedyńcze, których
bliższe określenie je st przedmiotem obecnie pilnych badań uczonych.
Wielki naród C h i t ó w zajmuje przednie między niemi miejsce, gdy
królestwa Q i r - K a m o s c h , K a d e s c h , M e g i d d o jako główne punkta obronne i zaczepne, oraz miejsca zboru dla zkonfederowanych królów
były uważane” (p. 270).
Po za temi krajami i ludami napisy egipskie wspominają lubo o wiele
rzadziej kraj N a h a r i n a albo N a h a r a i n , w sąsiedztwie kraju Ruten,
który odpowiada semickiej nazwie „Aram N aharain“ = ,A ra m dwóch rzek*
czyli oznacza „międzyrzecze" M e z o p o t a m i ą, obejmującą A ssyryąi Babi­
lon ; tu dopiero, jak i z koczowniczymi beduinami (S c h a s u), rozpoczyna się
świat semicki.
Wszystkie etniczne charaktery: dorodność postawy, jasność p ł c i 23),
22J Patrz Brugsch-Bey 1. c. Index pod wyrazami Rutennu, Ruthen i Ruthenhir.—
Max Duncker 1. c. I, p. 113 stosuje nazwę „Retennu“ ogólnie do plemion
zamieszkujących Syryą (Porów, także Rosellini: Monumenti storici III, 1
320), Lenormant zaś (H. A. I, p. 373 sqq, 421) błędnie jeszcze rozciąga
nazwę tę do całśj Mezopotamii (Naharaina), wliczając do nich ludy Aramejskie i Assyro-Chaldejskie, co Brugsch-Bey z całą gruntownością sta­
nowczo rozdziela. Maspero (1. c. p. 202 iin .) i autorowie za któremi tenż(
idzie, stosują nazwę tę głównie do Syryi północnej, do oddzielnych jakoby
plemion. Bardzo prawdopodobnie, że pierwiastkowo obokplemien Zahi (Tsahi), Kheta (Chita), były i plemiona które wyłącznie nosiły nazwę Ruten
albo Luten (Lod), widzimy ich także wśród plemion wielkich wypraw mor­
skich na Egipt.
23) Na pomnikach egipskich ludy jasnowłose i niebieskookie, są zwykle oznaczone
jasnożółtym kolorem, zwykle prawie bez zarostu, o rysach dość grubych
lecz zbliżających się niekiedy do klasycznych, w krótkich i barwnych sza­
tach, dobrze uzbrojone, z wysokiemi kołpakami o pióropuszach (Champolion
le jeune 1. c. także Tab. CCXVIII— CCTTbis, CCXXII— CCXXIV, CCCXXIY,
CCCXXXI, CCCXXXII). Gdy przeciwnie Semici mają zwykle cerę śniadą
108
blond włosy, oczy niebieskie, nienoszenie zarostu z religijną niemal obserwacyą przez wszystkich Semitów utrzymywanego — religja, język, oby­
czaje, ubiór, uzbrojenie, użycie tak powszechne słynnych wozów metalo­
wych i udomowienie konia, stanowczo wyróżniają powyżej wymienione
ludy od Semitów, i tylko sile jakiegoś konserwatyzmu naukowego należy
chyba przypisać, że tak trzeźwe i gruntowne umysły jak Brugsch-Bey
i Renan, dysponujące przytem najnowszemi zdobyczami naukowemi —
wciąż trwają w zastarzałym nieporozumieniu, że nie chcemy użyć wyra­
żenia przesądzie, i Kananejczyków zaliczają do Semitów, a zupełnie iden­
tyfikują z późniejszymi Fenicyanami.
Brugsch-Bey jednakże uderzony temi różnicami, mianowicie najwybitniej występujacemi w stosunku z bliżej znanem i. z napisów egipskich
Heteyczykami, woli stanąć wr sprzeczności z oczywistemi faktami i samym
sobą, i zrobić wyjątek dla tychże Hetejczyków, wydzielić ich z rodziny
ogólnej Kananejsldej, jak zdecydować się na stanowczy rozdział między
Kananejczykami a Semitami. Uczony ten między innemi m ó w i:
„D arf nach dem iiussereu Auftreten und Erscheinen dieses gesitteten, machtigen Yolkes ein Urtheil iiber die Abstammung desselben erlaubt
sein, so scheint es, unter der Ftihrung der Denkmaler, mindestens sehr
gewagt, dies ritterliche Yolk den Kanaanitern zuzuzablen. Bartlos, verschiedenartig bewaffnet, drei Mann auf je einem Streitwagen kampfend, nach
iiberdachtem Płane wohlgeordnet in der Schlachtaufstellung, bilden die
Chita einen auffallenden Cegensatz zu iliren kanaanitischen Bundesgenossen. In den Darstellnngen der Kriege Hamses II gegen C h i t a s a r ,
den Ffirsten drr Chita, erscheint der „grosse Fremdkouig“ in der Umgebung seiner n a m e n t l i c h aufgefuhrten Feldhauptleute und Diener bis zum
„Briefschreiber Chirpasar* 24) hin. Sein Kriegsvolk war in Fussgariger
przy presse czarnym kolorze włosów, trefionych, i pełnym zaroście, o pro­
filu wyraźnie semickim i tak charakterystycznym skrzywieniem ust. (Patrz
między innemi 1. c. Tabl. CLVIII, N. 1 ; CLX, N. 1 ; CLXXVI, N. 1 ; CCIII;
CCLVII N. 2; CCXXVII— CCXXVIII; także gdzie oba typy łącznie wystę­
pują Tabl. CCXXXVIII— CCXLI). Egipcjanie sami siebie na pomnikach
oznaczają jak wiadomo mocno brunatnym kolorem, bez zarostu, i typu pię­
knego, jednostajnego.
24) Zwrócić tu należy przedewszystkiem uwagę, na końcówkę nazw tych na a z a r,
ja k : C h i t a z a r, M a u r o s a r , S a p z a r królów Heteyskich , także na
a s a s : T h a rg a tli a s a s , Z a u a z a s , oraz w nazwie C h i r - p a s a r a ,
dziwnie zbiegającej się z urzędem p i s a r z a dworu królewskiego. Końcówka
ta a z ar, odpowiadająca i co do brzmienia i prawdopodobnie co do zna­
czenia z wyżśj wspominanemi: A s u r a u Hindusów, A h u r a u Iranów,
A s, A s o m Skandynawów, E s u s u Gallów, A e s a r , zkąd Caesar uEtrus.
ca r u Słowian, i składowój części wszystkich mytologicznych A s g a r d ó w ^
und Wagenkampfer eingetheilt und bestand theils aus eioheimischen Chetitern, theils aus angeworbenen fremden Solduern. K a z a n ’s oder „Oberste der Wagenkampfer*, „Feldhauptleute* und H i r - p i t ’s oder „H auptleute der Fremden* fuhrten ihre Schaaren in die Schlacht. Deii Kern
des Heeres bildeten die eingeborenen Chita unter der Bezeichnung der
T u h i r oder „der Auserlesenen*. In der Schlacht bei Kadesch standen
8000 derselben in' vorderster Reihe, unter Fiihrung des Chita K a m a i z ,
9000 andere folgten ihrem Konige. In eben derselben fuhrten die Edlen
T h a r g a n n a s und P a i i s die Wagen in den Kampf. Thaadar befehligte
die Soldner von Chita, B e b i s u a n n a stand an der Spitze des fremden
Kriegsvolkes aus A u n a s , ein anderer erscheint ais Feldhauptm ann der
Soldner von N a g e b u s. S a p z a r und M a z a r i m a treten ais Briider
(wirkliche? oder B undesgenosseu?) des Konigs von Chita auf. Yon sonstigen Namen chetitischen Ursprunges seien den yorhergehenden angefiigt:
G a r b i t u s , T h a r g a t h a z a s , T a d a r oder T a d a l , Z a u a z a s , S a ­
rn a r i u s und der des „Gesandten* T a r & h i s e b u . D a s s d i e s e n N a ­
men k e i n S e m i t i s c h e s , w e n i g s t e n s k e i n r e i n S e m i t i s c h e s
G e p r ii g e a u f g e d r u c k t i s t , 1 i e g t a u f d e r H a n d . Die Endungen
auf s, r und n lierrscben vor. In dem eigennamen T h a r g a t h a - z a s ,
in welchem die Endung z a s eine iihnliche Kolie spielt wie in dem EigenA s g r o d ó w , wspomnień pierwotnego siedliska Asów, najdawniejszych,
w kulturze pewnźj pozostających, mieszkańców Azyi, i źródła ich tęschnoty
za rajem ziemskim niegdyś tu utraconym. Pierwiastek ten a s według Lassena (Ind. Alt. I, 522) i Benfeya (Samav. Gl.) = e s s e, być, oznaczający
także „życie“ „ducha“, a który przybrał następnie drogą abstrakcyi zna­
czenie najwyższej dostojności, bóstwa (niektórzy i nazwę A r y ó w „go­
dnych*, „szanownych" z nim łączą) — odnajdujemy nie tylko w nazwie sa­
mej Azyi, także przejętej przez Chaldeo-Semitów w nazwie Assur, Assyryi, ale w mnóstwie nazw miejscowości mianowicie Azyi Mniejszśj i Przedniój, jak: A s k a n i a miasto w Frygii, jeź. A s k a n i a s (?) w Bytynii,
A s k a l o n , A z d o d , A z e r i m , A s t a r o t h , G - a z a itp. Odnajdujemy go
także w biblijnój nazwie A s k e n a z , syna Gomera z rodu Jafeta, która to
nazwa złożona z dwóch pierwiastków zdaje się odpowiadać gockiemu A s C h u n i s = rasa Asów. Pomniki egipskie wymieniają także wśród ludów
Przedniej Azyi, lud As a r , A s e l , którego nie można jak twierdzi BrugschBey (p. 466) identyfikować z późniejszymi Assyryjczykami z Azyi Wyższej;
także lud A s b y t a i , A s b i t a między Libijczykami i innymi Pelazgijskimi
przybyszami (Ibi d. p. 5 9 3 ) — A s e b i (wyspa Cypr?), miasto As a i , A s e l ,
a nawet kraj ogólny A s c h e r , zkąd wychodzili Menti tj. Hyksosi (p. 218),
i nazwę króla tychże Hyksosów: A s e s , A s s i s lub A s o t h (p. 244).
Mamy więc tu w istocie do czynienia z krajem i ludem Asów, który wy­
emigrowawszy z czasem na północo-zachód, jak świadczy najdonioślejszy
ich pomnik religijny i poetyczny Fidda — nazwę tę przenieśli następnie na
swoje bóstwa i bohaterów, półbogów.
110
namen Z a u a - z a s , scheint T h a r g a t h a der von den Griechen und
Rómern Atargates oder Atergatis, Derketo und Dercetis geheissenen G5ttin zu entsprechen, wełche ebenso in Askalon 25) utid Astaroth-Karnaim
ais in der syrischen Stadt Hierapolis-Mabog ein hochberiihmtes Heiligthum besass“.
Następnie Brugsch-Bey przytacza długą listę nazw miast wyjętych
z list zwycięztw Thutm esa III, znajdujących się w K am ak a przez Mariette-Beya z całą możliwą ścisłością odczytanych. Są to najstarsze nazwy
wątpić nie można, miast, które widzimy występujące później w historyi
assyryjskiej i napisach klinowych. Nazwy starożytnych miast związkowych
Hetejczyków i innych Kananejczyków, którzy na wiele przed wzmożeniem
się Babilonu i Niniwy wielką militarną i cywilizacyjną rolę odgrywali
w Azyi Przedniej. „Sind wir heute noch nicht in der Lage — ciągnie
dalej Brugsch-Bey — die angedeutete dunkle Pragę zu losen. so wird
die Zukunft die entscheidenden Beweise liefern, d a s s d i e H e r r s c l i a f t
d e r C h i t a i m h o c h s t e n A l t e r t h u m e vou ein er B e d e u t u n g
wa r , d i e u n s g e g e n w a r t i g n u r z u a l m e n g e s t a t t e t i s t . Die
Stadteliste wird schon darum ein Denkmal von hochsten W erthe bleiben,
ais Erinnerung an langst entschwundene Zeiten und Volker, dereń verlorenes Gedachtniss die todten Buchstaben jener zahlreichen Namen zu
neuem Leben erwecken werden. Mogę in solcher Auffassung der Leser
das lange Verzeichniss der umschriebenen uralten Namen nachsichtig
fiberschlagen, wenn ihm nicht eigene Wissenschaft besser ais uns selber
zur Gebote steht, dieselben einer vergleichenden Forschung zu unterziehen. D e n n i n d i e s e n N a m e n , i n s o w e i t s i e n i c h t n a c h w e i s b a r s e m i t i s c h e n U r s p r u n g e s sind, s t e c k t z u g l e i c h der
S c h l t i s s e l z u r S p r a c h e . Das richtige Yerstandniss derselben giebt
uns somit das sicherste Mittel an die Hand, die Stellung der Chita im
alten Volkerleben zu bestimmen6 (p. 4 5 1 — 455).
Lecz nazwy powyższe winien był zauważyć Brugsch-Bey, jak i cały
szereg coraz nowych, których badania egiptologów nam d ostarczają, nie
odnoszą się do samego kraju i ludu Hetejczyków, ale do całej konfederacyi drobnych państw kananejskich, do całej Przedniej Azyi, — a zatem
konsekwentnie bystre uwagi uczonego egiptologa co do języka Hetejczy­
ków, należy rozciągnąć i do innych kananejskich plemion. Nazwy te miej­
scowości i imiona własne osób, dostarczane nam przez napisy egipskie —
w części zmienione prawdopodobnie wskutek obcego wymawiania — łącznie
z całym szeregiem imion własnych i nazw miejsc, jakich księgi St. T e ­
26) Jest to jedna więcój wspólność mytów Filistynów, a pierwotnych Kananej­
czyków.
111
stamentu nam dostarczają, a zmienianych następnie jak to śledzić tam
możemy, na semickie, przez nowo osiedlające się rasy, dopełnione także
poźniejszemi napisami klinowemi, niewątpliwie posłużą do studyów porów­
nawczych z innemi wielkiemi gałęziami językowemi, a w następstwie do
rekonstrukcyi zamarłego języka, jak tego w ostatnich czasach mamy liczne
przykłady. Lecz i dziś z kilku powyżej przytoczonych uwag, jak i wielu
innych danych których podanie odkładamy do innej pracy, możemy wnio­
skować, o najbliższem jego pokrewieństwie z sanskrytem i najbardziej
pokrewnemi mu językami aryjskiemi, a przeciwnie, widzimy stanowczy
rozdział między językiem ludów kananejskich, a całą grupą języków se­
mickich.
Do tego rezultatu, jakkolwiek rozporządzając małą liczbą danych,
jedynie przez księgi St. Testamentu i autorów starożytnych dostarczonych,
doszedł był Hitzig już w r. 1855, który tak w języku Filistynów, jak
i pierwotnych mieszkańców całej Syryi, widział pierwiastki aryjskie 20).
2C) Zeitschrift der deutschen morgenl- Gesell. (1855) p. 747 i n astęp.— Urgeschichte und Mythologie der Philistaeer. Leipzig 1845. — Oprócz Małej
Azyi, która jak to wykazał już znakomity Freret (Mem. d e l’Acad. des Inscr.
et Belles-Lettres, t. XLVII, p. 98 sqq) a od niego począwszy wszyscy inni
uczeni, zamieszkaną była przez Aryów — w całej Azyi Przedniej i Wyższej,
widzimy wszędzie ślady cywilizacyi dawniejszej, nie semickiój, a którą coraz
gruntowniejsze badania uznają za aryjską. I tak Renan (H. d. L. S. p. 29,
33 sqq) który wyprowadza Semitów z kraju A r p h a s a d ('AppaTca^lTię)
w górach Gordyjskich (Gordyees), w kraju dzisiejszych K u r d ó w leżącego,
widzi przed niemi tam osiadłych K a s dó w tj. ludy aryjskie. Kraj i lud
bowiem A r f - K a s d lub Awr-Kasdim (Arphaxad) odpowiada pośredniej
formie między hebrejskim Kasdim a grec. XaXSalo'.tj. K a r d czyli K u r d o m .
Forma ta pojawia się z dziwną stałością w nazwach plemion i gór Kurdystanu : K apScasę, KapSoó^oi, KopSiatot, F opSu7jVoi, F ópSoaToi, Kópnoi,
Gordiani, K ardu (nazwa prowincyi Araratu i samej góry Ararat u Syryj­
czyków), co etymologicznie i etnograficznie odpowiada nazwie górali, K u r ­
dów, u Greków: G ordukh w licz. mn. Identyczność Kurdów i pierwotnych
Chaldejczyków, wskazana przez Michaelisa, Schloezera, Friedricha, Heerena,
została gruntowniój stwierdzoną badaniami Lassena, Karola Rittera, Geseniusa (Thes. §
Potta (E ncykl. Erscha i Grubera, art. Indoger.
Sprachs.), Ewalda (1. c. I, 333), Hitziga (1. c. p. 46), Layarda, Kunika
(M elangesasiat.l, 531 sqq, 5 4 0 nota), Lengerke (Kenaan, p. 220 — 221),
Chwolsohna (D ie Sabier I, 321 sqq.), Renana (H. d. L. S. p. 59— 68
i noty). Różnica między armeńskimi Chaldejczykami, Chalibejczylcami ( Cha lyber), a późniejszymi semickimi Chaldejczykami, dowiedziona przez Schradera (Zeit, d. d. m. Gesell. Bd. XXVII), nie może się stosować do pier­
wotnych Chaldejczyków, od których Semici nazwy i owoców ich wysokiej
kultury zapożyczyli, a tylko stwierdza aryjskie pochodzenie pierwszych. Do­
wody także Spiegla (M unch. Gel. A nz. 1856) za semickiem ich pochodze­
niem, jakoteż zebrane przez Lenormanta (H. A. II, Roz. I; także: L a M a-
112
Drugi z wyżej wymienionych uczonych Renan, w sw ojej: H istoryi
i systemacie jeżyków semickich, mimo iż nie mógł być nieuderzony różnigie chez les Chaldeens et les origines accadiennes, Paris 1874) i Ma­
spero (1. c. ks. II. Eoz. IV) w celu udowodnienia dwojakiego, turańskiego
i kuszytskiego pochodzenia tej cywilizacyi, nie mogą osłabić twierdzeń na
faktach opartych poprzedników, a tylko większą chaotyczność wprowadzają
do nauki. Nie przeczy to temu, aby w istocie rasy turańskie nie poprze­
dziły w tych okolicach Aryów i pewnych śladów mianowicie co do pisowni,
języka i obyczajów nie zostawili byli. Lecz nie ma żadnych poważnych danych,
aby historyczni Chaldejczykowie byli turanami, lub hypotetycznemi kuszytami (zmieniona nazwa tylko Semitów), albo żeby wszelkie ślady wyższej
kultury jakie w Chaldei z czasów przedsemickich znajdujemy, miały należeć
do jednój z tych dwóch ras. Widzieliśmy wyżej, jak stanowczo słynny assyryolog Mónant przeczy przypisywaniu śladów cywilizacyi dolnej Chaldei,
turańskiemu lub semickiemu pochodzeniu. Nazwę K a s d i m, którą odnaj­
dujemy w najdawniejszych tradycyach Hebrejczyków, spotykamy także zwią­
zaną z losami Babilonu i Assyryi. Nazwy najdawniejszych wpółbajecznych
dynastyj Babylonu i Assyryi, jak poprzednio już to twierdził Kunik (M e langes A sia t. I, 612, 622, 630), Eenan 1. c. nie są semickiego lecz aryj­
skiego pochodzenia, w czem odczytanie napisów klinowych nic nie zmie­
niło. Nawet nazwy T ygru i P h ra t’u według Burnoufa (Comment. sur le
Yaęna I, addit. p. 181 sqq.) są irańskie. Easy te pierwotnie wojownicze
barbarzyńskie, zmieniły oręż na pochodnię światła, stały się nauczycielami
ludzkości. Nazwa Chaldejczyków stała się synonimem kapłaństwa, korporacyi uczonój, (D aniel. II, 2, 5, 10; IV. 5; V, 7, 11). Instytucye ich
militarne zatraciły się — instycye duchowe, naukowe, przetrwały sam na­
ród. Postać Chaldejczyka jak powinowatego mu Maga Iranu, lub Druidy
Kymro-Wenetów (patrz wyżćj, oraz Bergmanna: Les peuples p rim itifs de
la race Jafete, p. 15, 23, 40, 47 sqq) przyświeca i dziś poetycznym uro­
kiem, — a zdobycze takie naukowe, jak odkrycie zodyakuijego podziałów,
peryodu Saros, seryj obserwacyi astronomicznych, lub jak nowożytne wyko­
paliska wykazują, wysoko posuniętych badań matematycznych jak kwadra­
tów liczb ułamkowych —2 do ^ 2 a l b o ( Le n o r ma n t : E ssai sur un document mathematique chaldeen, Paris 1868) — pozostaną zawsze za­
szczytem odległych tych wieków i niespożytym tryumfem rozumu nad manifestacyą ślepej i brutalnej siły. — W VII jeszcze w. przed Chr. księga
Daniela (I, 4 ; II, 4), wyraźnie wyróżnia język Chaldejski, dostępny rasom
wyższym, oświeconym, i będący przedmiotem nauki w pewnym rodzaju
szkoły pałacowej Nabu-kadur-usura napisów klinowych, Nabucliodonosora
Septnaginty — od języka powszedniego, aramejskiego. W każdym razie
nie przesądzając o ile nazwa Chaldeów mogła mieć wtedy konwencyonalne
tylko znaczenie, Eenan stanowczo twierdzi (p. 65), że nazwy dworskie któro
otrzymują Daniel i jego towarzysze (Daniel I, 7) „nic nie mają w sobie
semickiego“. Jeden z trzech głównych języków napisów klinowych dotych­
czas niezdeterminowany, pozostawia wielką lukę którą następne badania
wypełnić dopiero potrafią. Nie przesądzając tej kwestyi, oraz pochodzenia
języka chaldejskiego z VII i następnych wieków, dzisiejsze zdobycze assy-
113
cami między językiem Fenicyan — najczystszym semickim, a obyczajami,
religią i innemi etnicznemi właściwościami, Chananejczyków, mianowicie
bliskiem powinowactwem pierwszych z Hebrejczy kami, a stanowczem wy­
dzieleniem drugich w genealogii mojżeszowej z rodziny Sema — zwiedziony
jak i inni nazwą ogólną Chananejczyków, jaką u niektórych autorów s ta ­
rożytnych 21) a nawet na medalach 28) w zastosowaniu do Fenicyan spo­
tykamy : z wielkiemi zastrzeżeniami wprawdzie, jaki stan ówczesny nauki
nakazywał, zaliczył „Chananejczyków-Fenicyan* do Semitów, albo raczej
utworzył z nich łącznie z Assyryjczykami i Babilończykami osobną gałąź
„semicko-kuszytską”, w tylu względach tworzącą zupełne przeciwieństwo
z czystymi Semitami nomadyjskimi — z Terachitami 20). Lecz po latach
głębszego namysłu, mianowicie po wyczerpujących badaniach archeologir
cznych w samej Fenicyi dokonanych, zniewolony był do zmodyfikowania
swego pierwotnego zapatrywania. ,S u r la plus haute antiąuite — mówi
tenże w M ission de Phenicie (p. 837 sqq) — voici 1’hypothese a la ą u e lle ,.
pendant mon sejour en Phenicie, j'etais souvent amene. Le 'primitif Cha­
naan m ’apparaissait bien comme chamite, ainsi que le veut le dixieme
cbapitre de la Genese. La Phenicie aurait ete ainsi peuplee, 3000' ans,,
par exemple, avant Jesus-Christ, par une race analogue a celle de 1’Fjgypte, industrieuse, habile des mains, parlant une langue analogue au copte.
La conąuete des Semites nomades (Hyksos, freres de Terachites, s’ils ne
ryologii odnoszące się względnie do późnych bardzo wieków, w niczem nie
sprzeciwiają się poszukiwaniu śladów języka pierwotnych Chaldejczyków,
w języku dzisiejszych Kurdów, który jest najczyściej aryjskim zbliżonym
z najdawniejszemi formami dyalektów irańskich (Porów. Koediger u. P o tt:
K urdische Studien, w Zeits. f u r die Kunde des Morgenlandes, III Bd.
1840. — Bitter: E rdkunde, Bd. IX, p. 628 sqq. — A. Chodźko, J o u rn asiat. 1857. — L ercli, Metany es asint. t. II. p. 617 sqq, i: Forschungen iiber die Kurden und die iranischen Nordchaldaeer. Petersburg
1857. — Eenan H. d. L. S. p. 66, 67.
27) Choeroboscus, apud Bekker, Anecdota graeca, III, p. 1181. — Steph. Byzant wyraz Xva. — Sanchoniatonis fragmenta, p. 40, — Porów. Tuch r
Komrnenłar iiber die G enesis , p. 244 sqq. — K nobel: Die Voelkertafei der Genesis, p. 3 09— 310.
2S) Barthelemy, w Mem. de i’Acad. des inscr. etbelles-lettres, t. XXX, p. 4 1 6 . —
Eckhel: D ocłrina num orum veterum, pars I, t. III, p. 409.
29) L. c. p. 58 sqq, 1 7 9 — 186. — Eenan przynajmniej wyróżniał właściwych
Chaldejczyków od Kuszytów-semitów; Lenormant i Maspero identyfikują
ich już to z Chaldejczykami, już to z Etiopczykami, Abisyńezykami, Hyksosami, a nawet po części z Libij czy kami. Eckstein ( A th en a eu m f r a n ę a is .
22 avril 1854), Creutzer i Guigniaut (R e lig io n s d e l’a n tiq u ite , t. II, 3e
partie, p. 822 iin .) popierają to zapatrywanie. Pritchard (P h y s ic a l h is io r y
o f M a n k in d , t. II, p. 44) starał się antropologicznie zdeterminować tę rasę.
Obszerniej o tem niżój.
8
114
soiit les Terachites eux-m em e(?)) serait renue yers l ’an 2000 avant J e sus-Christ. Cette conąuete, qui en Egypte n’eut que des effets passagers
et ne changea pas la langue, aurait eu en Chanaan des effets bien plus
profonds et y aurait fait triompher la langue terachite ou l’hebreu, comme
plus tard les musulmans ont etabli 1’arabe en E g y p te ; mais le fond de
la population de Chanaan ue se serait guere modifie pour c e la ; malgre
le changement de langue, il aurait repri« le dessus, de rneme que la
vieille race tend toujours a reparaitre e n E g y p t e “.
Z powyższego zapatrywania, tylko uznanie przemyślnej, przedewszyst­
kiem rolniczej, i wysoko w cywilizacyi rozwiniętej rasy kananejskiej, przed
skolonizowaniem krain tycb przez Semitów — jako stanowczo nauce przy­
swojone uważać należy. Co do mniemanej łączności języka i rasy K a n a­
nejczyków z Egipcyanami — przyjęcia hypotetycznej rasy kuszytskiej, przez
E e n ana i Lenormanta wprowadzonej do nauki historyi Wschodu, to po­
mniki egipskie jak widzieliśmy stoją w zupełnej sprzeczności z podobną
h y p o te za ; gdyby jakiekolwiek pokrewieństwo być mogło między rasami
jasnemi kananejskiemi a ciemno-brunatną egipską, to i sami Egipcyanie
byliby to spostrzegli, a zatem jakieś genealogiczne pokrewieństwo zaznaczyli
i mniejszą odrazę do tycb jasnowłosych ras uczuwali, a i dzisiejsi egiptologowie w nazwach miejscowości i imionach własnych osób, pokrewieństwo
to języka z egipskim, dopatrzyliby. W traktatach przytem jakie „wielcy
królowie Chitów“, z „wielkiemi książętami kraju K em i“ zawierają, mia­
nowicie w słynnym traktacie między C h i t a s a r e m a R a m s e s e m II,
spisanym pierwotnie na srebrnej tablicy w języku Chitów 30), jest mowa
0 dwóch odrębnych językach. Tuk więc ani względy językowe, ani etno­
graficzne nie zezwalają na żadne bliższe pokrewieństwo między staroegipską rasą (koptami), a pierwotnemi mieszkańcami ziemi Kauaan. Tu
potrąciliśmy także o doniosłą kwestyą pochodzenia Hyksosów.
Jeśli teorya wpływów kultury fenickiej, na pierwotne dzieje Europy,
zdawna została zachwianą, i mało obecnie znajduje bezwzględnych zwo­
lenników — natomiast teorya wpływów na jedną z najstarożytniejszych
cywilizacyj, egipską, znajduje się w całej swojej sile, i popieraną bywa
przez najnowsze dzieła takich powag naukowych jak Lenormant, Maspero,
Brugsch-Bey i w. in. Dla skontrolowania jednakże tej teoryi, i ujęcia
w istotnem świetle naukowem, dziejów zagadkowej tej epoki, najnowsze
1 najgruntowniejsze badania dostarczają nam już dziś, bogatego materyału
archeologiczno-antropologicznego, oraz ściśle historycznego, dostarczanego
przez pomniki egipskie, wprawdzie mniej bogate pod tym względem
niżeli odnośnie do innych epok, ale w każdym razie dość wymowne,
ś°) Maspero 1. c. p. 222.
115
jeśli odrzucając dowolne tłomaczenia i hypotezy, ograniczymy się na ze­
stawieniu saraycli niewątpliwych taktów.
Widzieliśmy powyżej, że pomniki megalityczne, po za Europą, roz­
ciągają się z jednej strony, od Kaukazu począwszy, przez Azyą Mniej­
szą, Syryą, Palestynę : dawniejsze ziemie Chanaan i Moab —- dalej na
nadbrzeżu Arabii, gdzie w bliskości Khaaby, w okręgu Kasim, misjonarz
jezuicki Kohen, znajdywał kręgi kamienne wielce zbliżone do słynnych
Stone-Henge, i również z wysokich trylitów złożone 31). Z drugiej strony,
pomniki te przeskakując Gibraltarską cieśninę, ciągną się wzdłuż całego
północnego wybrzeża Afryki, gdzie dotychczas w wielkiej lub mniejszej
liczbie, odnajdywano je w Maroko, Algierze, "Tunisie i Trypolis 32). W Egi­
pcie, wprawdzie dotychczas żaden z nowoczesnych podróżników o ile nam
wiadomo, nie napotykał, a przynajmniej nie wspomina pomników tego ro­
dzaju, ale Strabon słynny geograf starożytności podróżując po Egipcie,
miał natrafiać na „świątynie H erm esa-T ho ta“ złożone z dwóch nieociosanych kamieni, podtrzymujących trzeci — w których uczeni widzą proste
dolmeny 33). Tak więc, olbrzymie to koło obejmujące powierzchnia swoją
cała niemal Europę, i kraje nadbrzeży Śródziemnego morza — kraje znane
z najdawniejszej kultury i rozwiniętych dziejów, zamyka się w Egipcie,
który je st niejako kluczem — alfą i omegą tego systemu, a tylko szeroka
odnoga wychodząca z Azyi Mniejszej i Przedniej, po przez kraj aryjski,
Persyą, łączy go z drugim systemem tychże pomników, w niezliczonej
liczbie w Indyach mianowicie Dekanie znajdujących się, a także w wyżej
rozwiniętych pomnikach architektury buddaistycznej powtarzających się 34).
Śladami pomników idą podania o ludach olbrzymów — ludach po
większej części blond włosych i niebieskich oczu, co najnowsze badania
antropologiczne najzupełniej potwierdzają.
Jaśniejsze postawienie tej kwestyi, zawdzięczamy generałowi F aid ­
herbe 35) który głównie na pomnikach Algieru i rasach tam wśród a rab­
31) De Saul‘c y : Yoijage en terre Sainte. Paris 1866, I, p. 312, II, p. 276. —
Bonstetten: S u r les Dolmens , p. 27.
32) Patrz D w utygodnik N aukow y t. I, art. Kamienna karta dziejów.
33) A. Lefevre: Cuda architektury tłom. pols. Rozd. I.
34) Dr. Hooker: H im alayan Jour. vol. II, p. 276, 320. — Capit. Meadows
Taylor, T ra n s . R- Irisch Academy, vol. XXIV. — Jolin Lubbock: P re­
historie Times, Rozd. V. — Fergusson: R ude stone monuments in all
countries, London 1872, p. 212 i in.
3r>) M. le genóral Faidherbe : Recherches anihropologiąues sur les tombeaux
megalithigues de Roknia. Bóne (Algerie) 1 8 6 8 ; oraz: Les dolmens
d ’A friq u e, Congres de B ruxelles p. 4 0 6 — 424 planches 7— 12. — Stre­
szczamy tu wywody tego uczonego. Pomniki megalityczne Algieru, których
w samój nekropoli Rokni znaleziono około 3 000, w nekropolach D’Ala-bou-
8*
116
skiej i murzyńskiej ludności przechowujących się, robił swoje spostrze­
żenia, a które to rezultaty, przynajmniej co do pochodzenia aryjskiego,
Merzoug, w Oued Berda, w Tebessa, po 2000, 2 00 0 , 500 itp. — miejscowa
ludność czyto berberyjska, czy arabska, uważa z większym krytycyzmem
jak to u nas do niedawna miało miejsce, za grobowce, i nazywa je „gro­
bami Djouhala“ tj. jako pierwotniejsze od Islam u, „grobami pogan11,
których tradycyjnie bardzo ściśle wyróżnia od Greków i Latynów pogan
lub chrześcijan, a także Fenicyan, którzy tyle śladów i oryginalnych swoich
grobowców pozostawili w tym kraju. Dolmeny Afryki tak typowym swoim
kształtem, nieregularnym obrobieniem swoich płyt, po większej części na­
turalnych, zadaniem i celem pomnika — w nic ze m sio nie różnią od po­
mników tego rodzaju Europy i innych krajów; gdziekolwiek się znajdują,
mają cechę wyłączną, oryginalna, i przeto mogą być tylko dziełem jednego
ludu, a różnice niewielkie ras jakich ślady w grobowcach tych znajdujemy,
powstać tylko mogły przez większe lub mniejsze zmieszanie z rasami miejscowemi, autochtonami, z któremi ludy dolmenów na swej drodze spotykały
się. Zadaniem nauki jest wyróżnienie elementu tego stałego któremu na­
leży przypisywać budowę dolmenów, z powierzchownej tej rozmaitości ras.
Co zaś do samój kwestyi antropologicznej: gen. Faidherbe stanowczo przy­
pisuje te pomniki rasie blond włosej, postawy dorodnej, wyszłej z półno­
cnej Europy na jakie 1500 lat przed Chr. — lecz bynajmniej nie keltyckićj
jak to wielu między innemi i Brngsch-Bey przytacza, ale rasie zamieszku­
jącej pierwotnie północno-zachodnią Francją, Belgią, Wielką Brytanią, Skan­
dynawią i południowe wybrzeża Bałtyku - - rasie którąśmy p zwolili sobie
bliżój oznaczyć jako Kimro- Wendyjską. Otóż pomijając pomniki egipskie
i autorów starożytnych świadczących o bytności ludów blond włosych na
północnych wybrzeżach Afryki — w Berberyi przechowały się do dziś dnia
wśród ludności czarnej i brunatnój, plemiona jasnowłose i o jaśniejszej ce­
rze. Egipcyanie nadawali jasnowłosym nąjezdcom z zachodu ogólną nazwę
T a ma l i u (Tamhu), a wśród mnóstwa innych poszczególnych nazw prze­
ważnie także nazwę M a s c h u a s c h a , M a x i ó w . Według Brugsch-Beya
nazwa Tamahu nie byłaby egipską, i nie oznaczałaby bynajmniej okolic
p ó ł n o c n y c h ; wyraz oznaczający północ w języku egipskim różniłby się
w ortografii z powyższym. Otóż język berberyjski zwany jest dotychczas
T a m a h u g w Saharze, gdzie najczyściej przechował się. Zrobił to zestawie­
nie pierwszy Józef Halevy i jestprawdopodubnem że u Egipcjan nazwa Tamahu
służyła do oznaczania ludów mówiących berberyjskim językiem. Język ten
wprawdzie dziś jest mocno zbliżony z językiem Koptów, albo starożytnym
egipskim, a jak ten ostatni ma wiele łączności z językami semickimi. Ale
bez wątpienia nie był to język pierwotnych berberów tj. z północnej Europy
naszłych ludów dolmenów. Język tych ostatnich nie mógł się jednak tak
łatwo i w tak krótkim czasie jak to przyjmuje Faidherbe zatracić — i pra­
wdopodobnie w napisach fonicko-libijskich odszukamy więcej materyałów,
Stwierdzających pierwotne jego pochodzenie. Tuaregi dzisiejsi zdają się być
najczyściej jeszcze stosunkowo przechowanymi potomkami starożytnych Tamahów, ich język najmniej może jest zmienionym. Nazywają go też Tainahug, Tamahag albo Tamacheg (Ta-Masheg, Ta-Mashigt). Posługują się
oni jeszcze znakami graficznymi których dwa tysiące przeszło lat temu uży-
europejskiego, Libijczyków,
Beya (p. 11).
zostały ostatecznie przyjęte przez Brugsch-
wali Numidowie, potomkowie w prostój linii tycli Tamahu i Maschuascha,
którzy najliczniejszego kontyngensu dostarczali owym najezdcom Delty Nilu
za XIX dynastyi egipskiej. Numidowie zachowali byli jeszcze w wielu imio­
nach własnych osób lub pokoleń, pierwiastek Mas , M a s c h , tak charakte­
rystyczny w nazwie Maschuaschów, Masiów.
„Tuaregi —- mówi gen. Faidherbe — są wysokiego wzrostu, wielu
7, nich jest oczu jasnych, sądząc po tem co nam mówi Duveygnier który
badał Hoggar, ale cera ich i uwłosienie zciemniały wskutek długiego po­
bytu w Saharze i prawdopodobnie także przez skrzyżowanie. Używają do­
tychczas długich mieczów dwuręcznych, które przypominają miecze Maschu­
aschów. Pod względem blond włosów i niebieskich oczu, to głównie w gó­
rach Marokańskich i Algieru, mianowicie w Aurós, spotykamy potomków
Tamahów którzy przechowali te cechy ludów północy". (Porów, także :
$cylax, P eryplus cap. 110. — Gengr. Graeci minores ed. M uller I, p.
88. — Lauth : Aegyptischn Reisebriefe. A/lgem. Zeitung, 1873, p. 1 3 3 5 . —
O. Eohlfs: E rster A u fen th a lt in Murokk'). Bremen 1873, p. 60. — Oscar
Peschel: Volkerkunde p. 9 fi). Co więcej, w okolicach wyższego Senegalu
i Nigru, pod 15° szerokości północnej istniały przed kilkunastu jeszcze
laty dwa państwa murzyńskie Kaarta i Segu, dziś podbite przez Pulsów
muzułmańskich — państwa dobrze norganizcwane, mające stałe wojsko z nie­
wolników złożone. Mieszkańcy sami nazywają się Bambara, członkowie zaś
familii panującej, dumni ze swego pochodzenia, nazywają się Massassi. Eód
ten, w którym cera brunatna, czerwonawa, jest uważana za oznakę szla­
chetności krwi, w przeciwstawieniu z mocno czarną cerą mieszkańców kraju,
uważa się za pochodzący od białych przybyłych z północy od strony Egi­
ptu w niezmiernie odległych wiekach, a wyparowany do Sudanu w skutek
wojen domowych, mianowicie zaś najazdu Arabów. Nazwa Massassi jest tylko
zmienioną w wymawianiu nazwą Maschaschów, w skutek niewymawiania
-zwykłego u Sudańczyków głosek syczących mocnych i podniebiennych. Na
pomnikach egipskich Maschuaschowie występują z długim warkoczem na
głowie, przechodzącym po przez ucho i spływ ającym na ramie. Herodot
(1. IV, p. 191) poucza nas że Libijczykowie, Maxiowie, golili sobie głowy
z jednej strony, a zapuszczali włosy z drogiej. Otóż członkowie rodziny
Massassi przechowali tę modę kilka tysięcy lat, podgalają głowy, a jeden
warkocz spływający na ramiona zakończają ciężkim złotym pierścieniem.
Kysy ich wydatne wyróżniają się od spłaszczonych murzyńskich, są rosłój
także budowy ciała. — Należałoby zdaje się także zaliczyć do tych potom­
ków Libijczyków i Maxiów, i same plemiona F e l l a t a , F u l a h lub P u1 e s, P h e l i e t a, P l i a l a t i j a , plemiona nie murzyńskie, przeważnie rol­
nicze, a dziś, w skutek inwazyi jak tradycye ich noszą arabskiej, z półno­
cnych wybrzeży Afryki wyparte, rozpostarte nad Senegalem, Gambią i Rio
Grandę. Według Eittera ( E rdkunde I Bd ) Clappertona (Entdeckungsreise in dem nordUclien und mittleren A fr ik a . Jena 1826. -— Taqebuch der zweiten Reise des Capitains Clapperłon etc. Weimar 1830),
Fellatowie i Fulahowie są jednego pochodzenia. Według Molliena (u Eit-
118
Plemiona te znane z pomników egipskich pod nazwa ogólną L i b u
albo R i b u, także T a m a h u albo M a s c h a u a s c h a (M asiów )36), niewąt­
pliwie przodkowie późniejszych rozgłośnych Libijczyków — zamieszkiwały
całe północne wybrzeże Afryki, dochodząc aż do Kanobijskiego ujścia Nilu,
tera) Pulowie (Poulen) albo Phelleta których on nad Senegalem, Gambią
i Kio Grandę spotykał, nie są czarnego ale miedzianego koloru, nie mają
murzyńskich rysów, ale do europejskich zbliżone, i w miejsce krótkich weł­
nistych długie kędzierzawe włosy. Ritter twierdzi, że mieszkańcy górzy­
stego kraju Bondu, między Senegalem a Gambią — Fulahowie, są jasnój
prawie ż ó ł t o - b r u n a t n e j cery, przyjemnego wyrazu twarzy, bez spła­
szczonego nosa i wełnistych włosów, lecz przeciwnie jedwabistych, dobrze
zbudowani, silni, dziś po większej części oddani Islamowi, mający szkoły
i książki, a sami liczący się do białych. Clapperton porównywa ich z niższemi warstwami ludności Portugalii i Hiszpanii. Także Denham określa
Fellatów, jako piękne, miedzianego koloru plemiona, które się rzadko z mu­
rzynami łączą, mające odrębny swój język i oddane przeważnie rolnictwu.
Nie są pozbawieni oni także znajomości rękodzieł i przemysłu, ale potrafią
wyrabiać żelazo i miedź, a w przygotowaniu skór mają wyjątkową zręczność.
(Patrz także: Erscha i Grubera, art. F ellam i F u la h . — O. Peschel 1. c.
p. 501, 502. — Petermann : M ittheilungen 1863, p. 373; Rolilfs, E r g anzungsheft N r . 3 4 zu P eterm ann's M itth e il. ] 872, p. 45). — W rasach
więc tych wyrodzonych pod wpływem klimatu i odosobnienia od pnia macierzy­
stego, należy zdaje się widzieć także potomków tych przybyszów europej­
skich, których bytność w północnej Afryce już za IV dynastyi egipskiój
pomniki nam wykazują — za potomków ludów dolmenów. — Między Ni­
grem a Bornu -— mówi Peschel (1. c. p. 502 sqq) w użyciu jest dźwięczny
i w formy nader bogaty język Hausa. Posiada on pewne pokrewieństwa
ze staro-egipskim, a przez Lepsiusa (Z eits. f . A g y p t. S p ra ch e u. A lte rthum skunde. Juli-Septbr. 1870, p. 92), jest zaliczanym do języków libij­
skich. Herodot już (IV, 3 84) plemiona te Hausa pod nazwą Atarantów
(aTdpoWTsę) znał w dzisiejszych ich siedliskach (Heinr. Barth: C entrala frik a n isc h e VocctlnUarien. Gotha 1862, p. C). W języku Wandala i Mandara, podobnież jak i Fulahów, Fellatów, znajdywał Barth (1. c. p. XXVIII
sqq) pokrewieństwo z językiem Hausa. Rzecz także godna wspomnienia,
że na pomnikach egipskich, ludy libijskie występują z tatuowaniami w kształ­
cie krzyża (odmiana jak wiadomo s v a s t i k i występująca tak często na
naczyniach ceramicznych i samych pomnikach megalitycznych) — otóż ko­
biety kabylskie zachowały po dziś dzień ten zwyczaj (Becherches su r l'origine des Kabyl&s. L e G l o b e , Geneve 1871, t. X, p. 48). Dla tych którzy
mimo oczywistych faktów przez naukę wyświetlonych, z pewnem niedowie­
rzaniem przyjmowaliby możność powinowactwa ludów południowego wy­
brzeża Bałtyku, a wyrodzonemi rasami środkowej Afryki,, bardzo dobitnym
argumentem gen. Faidherpe odpowiada: „II n’y a pas plus loin de la Baltique au Soudan que de la Mongolie a Chalons, ou nous savons historiquequement que les hordes d’Attila sontvenues seheurter contrę les liabitants
de la Gaule".
36) Patrz pod temi wyrazami In d e x u Brugsch Beya.
119
do dzisiejszego Rascliidu lub Rozetty, — a które sprzymierzone z sobą
jak świadczy wielki Papyrus-Harris, z czasów Ramsesa III, podczas wiel­
kiego swego najścia na Egipt, wzięły w posiadanie całe lewe' porzecze
Kanobijskiej odnogi „od miasta Memfis począwszy, aż do miejscowości
Karbana*. W edług wizerunków na pomnikach egipskich, należeli Libij-.
czykowie i Maxiowie, do jasnej, niebieskookiej i blond włosej rasy. P le ­
miona te wyszłe początkowo z północnej Europy, mianowicie z południogo wybrzeża Bałtyku, trzema półwyspami południowej Europy jakby po­
mostami dążyły i brały powolnie w posiadanie wybrzeża libijskie. Rasę
tę słusznego wzrostu, białego ciała, przeważnie krótkogłową 37) — rasę
pierwotnych Belgów i Bretonów Cezara, stanowiącą jeszcze i dziś oprócz
wielkiej rodziny Leto-Słowian zamieszkującej wielką płaszczyznę Sarra.icką na południe Bałtyku, przeważną, choó mocno zmieszaną część ludno­
ś c i : Skandynawii, południowych Niemiec, Lombardzko - Wenecyańskich
prowincyi Włoch, północno - zachodniej Francyi i Wielkiej Brytanii 38),
37) Co do typu kraniologicznego przeważającego u ludów dolmenów, patrz naszą
rozprawę: K am ienna karta dziejów; D w utyg. N a u k . T. I, p. 141 —
147, 1 5 5 — 159. — Przeciwnie czaszki starożytnych Egipcjan, jak i dzi­
siejszych Koptów, są mocno długogłowe. Wskaźnik ich szerokości wynosi
71, 4. Podobnież Semici a przynajmniej najczyściej przechowana rasa arab­
ska zbliża się bardzo do długogłowych. Abisyńczykowie potomkowie se­
mickich najezdców, zbliżają się nawet pod względem typu kraniologicznego
do Negrów, wskaźnik ich szerokości wynosi zaledwo 69, wsk. wysokości
76°. Żydzi natomiast według skali Welckera staliby na granicy pośredniogłowych (mesoceplialie) i krótkogłowych (Porów. O. P eschel: Vólkerkunde
1875, p. 61, 530 sqq), co tylko pomieszaniu rasy z pierwotnymi Kananejczykami, lub późniejszym skrzyżowaniom przypisać należy.
3S) W całej Europie od najdawniejszych ściśle historycznych czasów, z wyjątkiem
jedynie wielkiój rasy Leto-Słowian i Kimro-Bretonów, występują ludy dłu­
gogłowe, do których tak starożytni Grecy (Yirchow: Beitrdge etc. p. 5)
Italowie, Etruskowie (Giust. N icollucci: Antropologia del Lazio ; A n tro p .
dell’E tru ria . Napoli 1 8 6 9 —-73) jak i późniejsi Teutonowie należeli (Yir­
chow 1. c. i w. in.). Rasy zaś krótkogłowe występujące co jest charakterystycznem, w pośrodku miedzy długogłowemi troglodytami o wybitnym prognatyzmie, a długogłową prostoszczęką ludnością historycznych czasów, sta­
nowią jak to przyjmuje Virchow, Peschel i in. ( Beitrdge etc. p. 5, 6, 369,
370; Vdlkerkunde p. 58— 61) zgodnie zresztą z dawniejszemi spostrze­
żeniami Andersa Reziusa i Nilssona, przeważną część ludności, tak zwanój
błędnie epoki „kamienia gładzonego1* i pomników megalitycznych, a zmie­
szane z nowemi długogłowymi rasami, wytworzyły dzisiejszą mieszaną lu­
dność. To tćż wszędzie gdzie rasy długogłowo Teutońskie lub Romańskie,,
zmieszane są z dawniejszemi rasami Kimryckiemi, Wenedyjskiemi, lub Słowiańskiemi — wszędzie zbliżają się coraz bardziej do typu krótkogłowego.
„Pierwszą myślą — mówi Peschel (1. c. p. 59) — byłoby przypisać ta
różnice, to zwiększanie się wskaźnika szerokości w południowych Niemczech,
jednem słowem Kimro-Wenetów 30) — nie należy mieszać z drobniejszą
i ciemno-włosą rasą 'K e lty c k ą 4U), pod którą to nazwą znano do niedawna
wszystkie ludy najróżnorodniejszych cech etnicznych, zamieszkujące pier­
wotnie cały północo-zachód Europy.
zmieszaniu z Keltami, ale Kelci zbliżają się sami mocno do typu długogłowego, Francuzi np. mają wsk. szerokości 79, 5, a Irlandczykowie (najczy­
stszy lud keltycki) tylko 73, 4. W Szkocyi winniśmy znaleść zmieszanie
Teutonów i Keltów, lecz wskaźnik ich wynosi zaledwie 75, 9 .“ Pozostaje
wiec tylko dla wytłorr.aczeriia tego fenomenu, przyjęcie skrzyżowania z rasą
słowiańską najwybitniej krótkogłową, u którćj mianowicie ii Czechów wsk.
szer. dochodzi do 82, 1. — na północo zaś zachodzifi Europy i w Lombardzko-Wenecyańskiem zmieszania z starożytną rasą kimrycką, którą błę­
dnie pod nazwą Galijskiej (Gallów) mieszano do ostatni ch czasów z Keltycką.
39) R a s ę tę pozwoliliśm y sobie na z w a ć K i m r o - W e n e d y j s k ą , gd yż j a k n a ­
zwa r a s y I ii d o - e n r o p e j s k i 6 j , o b e jm u je o n a o sta te c z n e k r a ń c e tej
licznój i ro z rz uc o nej n ie g d y ś g r u p y ludów — po jed y ń c ze zaś lu d y K im rów
(Cimbrów) n a p ó fn o c o -z a ch o d z ie i W en e tó w , W e n d ó w n a w schodzie, n a jw y bitniej c h a r a k t e r y z u j ą w łaściw ości etn ic zn e i o d w ie cz ną cywilizacyę lud ów
tych, nie z b y t z r e s z tą j a k coraz no w sze b a d a n i a w y k a z u j ą , rozdzielo nych
od siebie. ( P a t r z ta k ż e n a s z e : K a m ien n ą kurie, d zie jó w i M ieszk a ń cy
osa d naw odn ych .
40) P a t r z Alex.
B ertran d : D e
la v a le u r d es
ex p re ssio n s KsAtoć et l a / A t a t
dans Polyhe, i : Les Gal.ates' ou Gau/ois w Archeologie Celtiąue et Gauloise, Paris 1876. — Alex. Bertrand w rozprawie powyższej twierdzi, że
tłemacze Polybiusza oddają błędnie jedną nazwę Gallów, Galii, wyrażenia
jużto KeXwl jużto raX atat, a nazwą Gallii. Gallia, oznaczają okolice które
Polybiusz ?. intencyą nazywa raz Fa^atia, drugi raz Kj/.r.y.rj. Grecy przed
Cezarem wykazuje p. B. nie mieszali bynajmniej dwóch tych różnych pojęć:
Keltów i Galatów. Diodor Sycylijski na 50 lat przed Chr. widząc źe to mie­
szanie dwóch pojęć wchodzi w zwyczaj, zaznacza z naciskiem (1. Y. c.
XXXII), że „nazwa Keltów stosowała się wyłącznie do plemion zamieszka­
łych na północ Marsylii między Alpami i Pirenejami. Te plemiona które
zamieszkują wzdłuż wybrzeża Oceanu i lasu Hercyriskiego aż do Skytii,
'zowią się Galatami“. Strabon około 50 lat późniój był przekonania „że
Grecy zapożyczyli nazwy Keltów od mieszkańców Gallii Narbońskiej, sąsia­
dów Massaliotów“ (Strabon, IV, p. 189). Cezar wyraźnie także począwszy
od piewszej księgi, obok, Akwitanów, odróżnia Knltów od Gallów. Podo­
bnież Plutarch (in Camillo c XV) lubo nie zbyt wyraźnie. Wyrażenie
KsXtot 7.w. VajAzo:.. zwykło u autorów z epoki cesarstwa, jest także do­
wodem, że w ich przekonaniu żadna z pojedynczych tych nazw nie była
dostateczną do oznaczenia mieszaniny tych ludów. Często cytowany także
ustęp Sulpiciusza Sewera (D iat. I, 20) : vel celtice aut s i m avis gallice
loyuere, przemawiałby za dwoma różnymi językami które były w użyciu
w Gallii przed V w. naszej ery. — Polybiusz, twierdzi Alex. Bertrand, uży­
wa wyrażenia Y a \d z z i stale na oznaczenie zastępów wojowniczych biorą­
cych udział w wyprawach Tracyi, Macedonii, Grecyi, Syryi i Azyi Mniej-
121
Rzecz niezmiernej doniosłości historycznej, że już za IV dj^nastji egip­
skiej, olbrzymiej względnie starożytności sięgającej (od r. 3700 przed Chr).,
a mniej więcej współcześnie z stawianiem piramid — pojedyńcze plemiona
szej. Środek akcyi tych plemion „ul z którego roje ich wychodzą", winien
być umieszczany nie w Gallii lecz nad wyższym Dunajem, u podnóży Karpat,
w Tracyi, nad brzegami Bosforu itp. Kelci zaś K s/.w l przeciwnie, są to dla nie­
go ludy od dawien dawna osiedlone obok Etrusków w Wyższej Italii, obok Ligurów w Gallii południowej. Do nich dopiero począwszy od 390 r. przed Chr. przy­
łączyli się Galaci, zbrojne hufy z tdj strony Alp, i zmieszani wraz z Keltami
biorą udział w walkach z Rzymem, tak przed jak i w trakcie wojen punickich. — Zapatrywanie to oparte na autorach starożytnych, lubo nie ma­
jących najściślejszego kryteryum etnograficznego tj. znajomości obcych j ę ­
zyków. a przeto Często zaliczających pod mianem „Celtica“ różne kraje
i ludy zachodnio północnej Europy — potwierdzone jest tak zabytkami ceramiki
i metalurgii, wspólnemi na całej tej przestrzeni, monetami tak zwanemi galij•skiemi licznie tu rozrzuconemi,jakoteż mnóstwem imion własnych miejscowości
wspólnych lub blisko brzmiących z znanemi miejscowościami Gallii. (Patrz
miedzy innem i : D ie Denltmaler der Aelten-H errschaft in Ungarn von
Fr. v. Pnlszky, 1879 — lubo błędnie zabytki te i imiona własne miejsc
przypisuje jeszcze Keltom). Lecz jeśli większa waga ludów tyęh była
nad Dunajem, n podnóży Karpat, w kraju Bojów — B o j o h e m u m
i LSoj oari a, niżeli w samej Gallii, to błędne Alex. Bertrand wyprowadza
wnioski tak co do pierwszeństwa epoki keltyckiej przed galijską, jak i co
do znaczenia tych drugich w samej Gallii. Nie mogąc się tu nad tym przed­
miotem dłużej zastanawiać, wzmiankujemy tylko, że oni to, Gallowie, Ga­
laci. byli reprezentantami stronnictwa Druidycznego, oni pozostawili tu
ślady swej najpierwotniejszej kultury — pomniki megalityczne i osady nawo­
dne ; oni zamieszkiwali pierwotnie Belgią i W. Brytanią, najsilniejszy opór
stawiali zastępom Cezara, i ustępując ciągle przed naciskiem cywilizacyi
i miecza rzymskiego, schroniwszy swoje ołtarze w góry Wallii (Gallii) i na
wyspę Mona (Anglesea), tu w obronie swoich bożyszcz i swoich zwyczajów
przeciwko legiom Swetoniusa Paullinusa, oddali w większej części swe ży­
cie (Tącit: Annal. 1. XIV). D latego też nie znając jeszcze cennej w każdym
razie pracy A. Bertranda, idąc przeważnie za bystremi uwagami i cemiemi
notami J. Micheleta do Igo T. Hist. Francyi, za tradycyami Bretońskiemi
(Triady i in.), za sprawozdaniami podróżników po kraju Kimrów tj. ks.
Wallii, przyjęliśmy dla całej tój rasy nazwę K i m r ó w jaką sobie sami na­
dawali i po dziś dzień przechowali — a która nie nastręcza tyle dwuzna­
czności co nazwa Gallów, która więcej geograficzna niżeli etnograficzna,
zarówno oznaczać może wszystkich mieszkańców Gallii. Różnice te co do
rasy kimryckićj a keltyckiej, poświadczone są tak badaniami antropologicznemi jak i lingwistycznemu Wspominaliśmy że Keltowie najczyściej prze­
chowani w góralach szkockich i Irlandczykach, zbliżają się bardziej do typu
długogłowego niżeli krótkogłowego. Broca i Topinard (a n tro p o lo g ie 2 ed.
Paris 1877) dwóch antropologów francuzkich, z całą właściwą im gruntownością wykazali istnienie dwóch odrębnych typów kraniologicznych w Fran­
cyi galijskiój — lubo nie zbyt ścisłe wywody co do znaczenia historycznego
122
tej rasy (mężczyźni, to b i e y i dzieci), wkraczały do Egiptu, aby tu jako
zręczni tancerze, zapaśnicy i gimnastycy wszelkiego rodzaju ■sztuki przed­
stawiać, i w ten sposób, w bogatym, żyznym i w kulturze rozwiniętej po­
zostającym kraju na życie zarobkow ać41). Wprawdzie występujący Libijczykowie na malowaniach grobowców egipskich począwszy od IV do XII
dynastyi, różnią się od egipskiej, czerwono-bruuatnej rasy, odcieniem ja sn o ­
szarym, a zatem różnym od później żółtawym lub blado-różowym kolo­
rem oznaczanych Libijczyków. Ale różnice tu są, zdaje się, tylko różni­
cami użytego środka do ich odmalowania, nie zaś samej r a s y ; jasnopopielatej bowiem rasy nie było i być nie mogło — a w tak olbrzymim
przeciągu czasu, jaki rozdziela IV dynastyą egipską od X III i następnych,
nie dziw, że i środki bardziej dokładnego odwzorowywania ras coraz bliobu wyprowadzają. Wykazy statystyczne co do wzrostu ludności Francyi (Broca, Baudin) wykazują w krajach zamieszkałych niegdyś przez Kel­
tów, wielki niedobór wymaganych ustawą rekrutów, przeciwnie w departa­
mentach północnych i w dzisiejszej Belgii wzrost jest znaczniejszy. To samo
Price już w badaniach nad rasami W. Brytanii zauważył był co do górali
szkockich „wzrost ich jest po większej części mierny, lubo są dobrze zbu­
dowani — włosy mają przeważnie ciemne.... Irlandczykowie są także sza­
tynami lub brunetami, lubo oczy mają siwe lub niebieskie". Dr. Lagneau
(Congrós de Bruxelles 1872, p. 573) opierając się na podaniach Diodora
Sycylijskiego (H. U. 1. V, c. XXVIII, XXXII) i Swetoniusza, przychodzi
do tego samego rezultatu, że Kelci byli małego wzrostu i ciemnego uwłosienia. Nowsza lingwistyka wyróżnia także bardzo stanowczo narzecza
Kym ryclcie do których należą: narzecze dzisiejszych Kimrów w ks.
Wallii, korn iszskie przed niedawnóm wygasłe w Kornwalii, i a rm o ry ka ń skie używane w niektórych jeszcze okolicach Bretanii francuzkićj — od
narzeczy ghelijskich, gaelskich istotnie używanych przez dawnych Keltów,
a dziś jeszcze rozpowszechnionych w górach północnej Szkocyi, wlrlandyi,
na wyspach Man i Hebrydzkicli. Lubo badania tak zwanych ogólnie „języ­
ków Keltyckich“ mało dotychczas postąpiły, zpcwodu tak braku znaczniej­
szych pomników językowych, jak i grasującej wciąż keltomanii, wszędzie
i we wszystkiem widzącój zabytki języka keltyckiego — która to mania
zdaje się rozciągać także i co do włączania do tych języków narzeczy kimryckich, gruntowność dzisiejszych metod naukowych pozwala żywić nadzieję,
że i lingwistyka w przyszłości przyłoży się nie pomiernie do rozjaśnienia
kwestyi różnic między jedną a drugą rasą. Trudność jednakże ta niewąt­
pliwie tu nastręczy się, że dzisiejsze narzecze kiraryckie nie jest pozosta­
łością po potężnych niegdyś przodkach, ale powstało ze zmieszania się już
z językiem sąsiedniej rasy — który to amalgamat pod wpływem wspólnej
walki o byt i o domowe bogi z przewagą rzymską, a następnie saksońską,
mógł nastąpić; w języku zaś dzisiejszych Kimrów tak mało może okaże
się śladów pierwotnego ich języka, jak trudno by doszukać się w dzisiej­
szym języku Rumunów języka przodków icli Daków.
41) Brugsch-Bey 1. c. p. J l .
‘vt;
123
żój znanych i w bezpośredniejszych stosunkach pozostających, udoskona­
liły się nieco.
Po drugiej stronie delty Nilu, nie dochodząc nawet Peluzyjskiśj
odnogi, mianowicie w okolicach bagnistych dzisiejszego jeziora Menzaleh
i dwóch sąsiednich okręgach (nomos) Tanickim i Setroickim, zamieszki­
wały także ludy zupełnie różnego od Egipcyan pochodzenia, na pomni­
kach wspominane jakoteż ich miasta, jako o b c e , c u d z o z i e m s k i e ,
a także rosiej budowy ciała, jasnej skóry i zarostu, kolorem żółtawym
na pomnikach oznaczane. Miasto T a n i s główno XIV nomu, nosi w na­
pisach egipskich cudzoziemską nazwę Z a r , Za l , także w liczbie mnogiej
Z a r u, jakoby oznaczającą miasto Z a r ó w („die Stadt der Z a r“). Nazwa T a n i s
pochodzenia greckiego, wywodzi się od drugiej formy egipskiej Z e’a n,
Z o ’a n , — Z o a n , Soan Pisma Sgo, , które 7 lat później było zbudowane od
H ebronu“ (N u m er. XIII, 23j, które to zestawienie naprowadza także na
wspólny tych dwóch miast początek. Miasto to ustawicznie w napisach
bywa oznaczane jako miasto c z u d z o z i e m s k i e , ludność jego, jako
stanowiąca część „ ludów wschodnio przedniego k ra ju “, tj. ściśle Tanickiego
okręgu. W napisie pamiątkowym kamienia granitowego znalezionego
w Tanis, a datującym z r. 400 systemu chronologicznego króla Hykso­
sów Nubti albo Nub — daty przypadającej na panowanie Ramsesa II,
wspomniany jest „dowódca twierdzy Z al“, który zarazem nosi urząd i go­
dność „Przywódcy obcych ludów “, co się odnosi wątpić nie można do
mieszkańców delty Nilu, obcego pochodzenia J-). W sąsiednim VIII z rzę­
du okręgu egipskim, głównem miastem było miasto P i - t o m , tj. „mia­
sto boga-słońca T o m “, a Pithom Pism a Sgo, którego położenie w napi­
sach zwykle oznaczane bywa „u wejścia ze wschodu* tj. od strony pu­
styni do Egiptu, Ramię Nilu płynące pod wspomnianym miastem nosi
także jak mówi Brugsch-Bey (p. 191) „nie egipską nazwę* C h a r m a
albo C h a r o ma , lecz w duchu swojej teoryi wyprowadza ją tenże au­
tor z semickiego, i miałaby oznaczać „przerwę* (Durchsticb), gdy nam
zdaje się prawdopodobniej że C h a r m a oznacza po prostu odnogę
Chamicką, Kananejską (jak widzieliśmy indyj. Charma = Cham), czyli
od strony ziemi Chanaan. Jak wspomnieliśmy wyżej, granice kraju Z a h a
albo C h a ł , C h a r tj. Filistynów, Kananejczyków, sięgały aż w okrę­
gi Tanicki i Setroicki. Dla tego też gdy pomniki wspominają język
Char, jako najbardziej wykształcony i rozpowszechniony w Przedniej Azyi,
nie może być mowy jak to przyjmuje Brugsch-Bey (p. 210). o języku F e ­
nicyan, o których nie mamy najmniejszego pewnego zaznaczenia w po­
42) Ibid. p. 189, 190.
124
m n ikach egipskich — ale o języku Chamitów, Kananejczyków w potężne
i silne p ań stw a zorganizowanych.
W tyra sam ym okręgu V III w edług oznaczenia pom ników egipskich,
a przez Greków i Rzym ian zwanym Setroickim, wznosiło się słynne z epoki
panow ania Hyksosów m iasto H a u a r - A w a r i s , stanowiące obóz ufor­
tyfikowany, a następn ie ostatn i szaniec obronny tycb ostatnich. M ia­
sto to wznosiło się w bliskości odnogi Peluzyjskiej Nilu, a ja k słynny
napis na grobie wiernego tow arzysza i sługi faraona A ab m e sa w E l-k a b
w spom ina, nad wodami P a - z e t k u , albo Z e k u , na których w jego obe­
cności egipska flota stoczyła walkę z cudzoziemskimi n i e p r z y ja c ió łm i43).
L u d n o ść ta wschodniej strony delty Nilu, właściwościami etnicznemi
1 jednej strony, odpow iada w zupełności ludności kananejskiej sąsiedniej
P rz edn ie j Azyi, z drugiej, ludności libijskiego lewego brzegu delty Nilu,
a w całym ciągu h isto ry i średniego i nowszego p aństw a egipskiego, w szyst­
kie te plem io na wraz z nowymi przybyszam i europejskimi, żeglarskimi
, wielkich wypraw m o r s k ic h ”, tw orzą jed en wielki związek skierowany do
opanow ania i niejako skolonizowania E g ip tu — przeciwko czemu dzielna
r a s a koptyjska w r ea k cy i i zagorzałości walk religijnych, oraz w s k u te ­
cznej pomocy południowych, N ubijskich prowincyj, znalazła stanowczy r a ­
tu n e k 44).
W szyscy uczeni — począwszy od historyografa egipskiego M anethona,
w ludności tej, żeglarskiej, rolniczej, stale osiedlonej w bagnistej lecz u r o ­
dzajnej delcie N ilu, uznają Kananejczyków, w spółplem ienników m ieszkań ­
ców P alestyny, F enicyi i Syryi 45). K w estya ta więc rozbiega się tylko
co do uw ażania tych ostatnich za Semitów — mianowicie Fenicyan. Lecz
j a k widzieliśmy w odległej tej starożytności, naw et w kraju właściwym
F en icyan — w nizinie nadbrzeżnej Syryi w kraju Keft, K efa 4C), widzimy
zupełnie odmienno ludy Aweyczyków (A w im ), inaczej Hewejczyków
(w których sk ła d wchodzili także praw dopodobnie : Arwadczyey, Giblici,
Berotczycy itp. tak wyróżniający się i w późniejszych czasach od w łaści­
wych F enicy au-Sem itów ), należące do konfederacyi plemion kananejskich - 2 drugiej strony, oprócz wędrownych i najmniejszych śladów cywilizacyi
nie okazujacych S chasu tj. beduinów , pomniki egipskie a naw et źró d ła
43) Ibid. p. 194.
44) L ep siu s: Auswalil etc., Bd. XIV, i Denkmaler ans Egypten u. Ethiopien, III,
87. — Maspero 1. c. p. 176. — Porównaj jednakże Brugsch-Bey 1. c. p.
259, 260.
45) Manethon ed. Unger, p. 140 sqq. — Mas D uiuker: Gesch. d. Alterth. I,
94— 96, 257. — Lenormant. H. A. I, p. 3 6 1 . — Maspero 1. c. p. 170. —
Brugsch-Bey 1. c. w r. m.
iB) Zwanym także U a n albo A u t h u , A v a t h u s ( Brugsch-Bey 1. c. p. 335,
339, 556.
125
semickie jak Biblia i Sauchoniaton, nie dają nam najmniejszych danych
co do osiadłych stale jakoby już wtedy Semitów w ziemi Kanaan i Pale­
stynie, ale przeciwnie wręcz temu przeczą.
Charaktery etniczne ludności wschodnich wybrzeży Delty nie mają
nic łącznego z tak typowo występującymi charakterami ras semickich.
Pod względem religijnym są oni wyznawcami wspólnie z Hetejczykami
i innymi Kananejczykami jednego, najwyższego bóstwa Sutka = słońca.
Za późniejszych czasów widzimy w tem samem miejscu osiedlone
ludy Wenkhu i Matsiau (Masiów), których Maspero (1. c. p. 258) nie
zdaje się aby z zupełną słusznością uważa za skolonizowanych dopiero przez
samych Faraonów. Jeżeli więc ludy te delty Nilu miały jaką wspólność
z Fenicyanami, to tylko z pierwotnymi mieszkańcami Fenicyi, pod któ­
rych nazwą jak to gruntowne badania Curtiusa wykazują 47) kryły się
aryjskie (jońskie) migracie — a bliżej z ludem wyżej wspomnianym Fenech, Fenkhu, Wenkhu 4S), użytym do prac w kamieniołomach za Aahmesa
pogromcy Hyksosów, w których co do nazwy i pochodzenia wolno zdaje
domyślać się wspólplemienników mieszkańców kraju U a n także A w a t h u s,
A u t h u , leżącego wedługpomników na zachód Chalibu u podnóża Libanu
tj. w Fenicyi, i w różnych miejscowościach wspominanych lubo niezbyt co
do położenia ściśle określonych ludów i krajów Y e d a n , albo U d e n - t
II t li e n t 1!l), która to nazwa W e d a n ó w , W e n e t ó w wszędzie się powta­
rza gdzie się znajdują pomniki megalityczne lub ślady, dopełniających
je osad nawodnych — Wenedyjskich ■
, ").
Semici, a mianowicie późniejsi Hebrejczykowie, którzy od czasu króla
Hyksosów Nub i jego wielkorządcy Semity Józefa (1730 r.) osiedleni byli
na wpół stale w Egipcie, prowadząc zawsze przeważnie życie pasterskie 5i) —
nie zamieszkiwali byli jak to przyjmuje Brugsch-Bey w samej delcie
Nilu, co rodzajowi ich życia sprzeciwiałoby s i ę — moczary i bagniska bo ­
wiem nie byłyby odpowiednie życiu nomadyjskiemu, ale wspominana w P i ­
śmie Stym ziemia Goshen, Gessen, jak to inni przyjmują, rozciągała się
48) Brugsch-Bey 1. c. p. 242, 258, 663, błędnie ich identyfikuje z późniejszymi
Fenicjanami-Semitami, którzy sami nigdy tój nazwy sobie nie nadawali.
49) Ibid. p. 346, 355.
5°) Porów, nasze rozprawy: Kamienna ka rta dziejów, i M ieszkańcy osad na­
wodnych.
M) Świadectwo to daje sama Biblia przywodząc (Genes. XLVI, 3 1 — 34), że He­
brejczykowie dla tego tylko zostali wpuszczeni do ziemi Gesen, iż byli „pa­
sterzami trzód i bawili się chowaniem bydła“, które to zajęcie pogardzane
przez Egipcjan, semickim przybyszom pozostawione było, „...bo obrzydli­
wością Egipczanom jest wszelki pasterz bydła“.
47) E. C urtius: Die Jonier w
14, 2 0 — 21, 5 5 — 56,
der Jonischen Wanderung. Berlin, 1855, p. 13—■
■126
na północo-zachodzie miasta Memfis i dzisiejszego Kairu, w okolicach
dzisiejszego miasta Belbeis, a dawniejszego Pi-bailos, „miasta Bailos“
w okolicy na wpół już stepowej i zawsze na wtargnięcia beduinów szu­
kających żyznych pastwisk w ystawionej52).
W okolicach nadbrzeży jeziora Menzaleh, na miejscu dawnych miast
okręgów Zoan-Tanis i Pitom, na gruntach przesiąkniętych bagnami i mo­
czarami, znajdujemy i dziś jeszcze plemiona rybackie i żeglarskie, a za­
razem rolnicze, których fizyczne cechy, obyczaje, zwyczaje, tradycye re­
ligijne i przeszłości, jakkolwiek wielce zamglone, zupełnie wyróżniają od
innych mieszkańców dzisiejszego Egiptu — a nie pozwalają łączyć z koptami, potomkami starożytnych Egipcjan. Nazwa Fellahów używana przez
Arabów mianowicie w dolnym Egipcie na oznaczenie ludzi trudniących
52) Bertlieau: Zur Geschichte der Israel, p. 240. — Lenormant H. A. I, p.
153. ■
— Brugsch-Bey (p. 204, 205) obok przyjmowania hypotezy o semickićm zaludnieniu Delty Nilu —- z większem poparciem faktów , i
z zgodnością z charakterem nomadyjskim Semitów, przyjmuje w okoli­
cach dzisiejszego Bilbeis rozwielmożenie się żywiołu sem ickiego, który
zdawna tu w bogatym w pastwiska stepie, leżącym w bliskości kraju
będącego w kulturze, namioty rozbijał. Wprawdzie uważa tychże za bedui­
nów, ale i Hebrejczykowie i wszyscy inni Semici, w tych czasach, byli niczćtn więcój jak beduinatni pustyni. Mineptah I, syn i następca Ramsesa
II, zostawił nam w pamiątkowym napisie w Karnak, obraz niebezpieczeństw
z sąsiedztwa tych nieproszonych gości wynikających, którym z Pibailos
stała droga otworem do On i Memfis. Dopióro ten władca uprzedzając gro­
żące niebezpieczeństwo, umocnił miasta On i Memfis, gdyż jak mówi do­
słownie wyż wspomniany napis, niestety w górnej swój części uszkodzony :
[„...Die Fremden hatten aufgeschlagen ilire] Ahil (wyraz semicki, Ol i i l
hebr.) oder Zelte vor der Stadt Pibailos, und die Gegeuden am Gewasser
von Schakana im Norden des Wassergrabens des Heliopolitischen Gaubezirkes [waren unbenutzt geblieben, denn] sie waren im Stiche gelassen ais
blosse Weideplatze fur die Yiehheerden von wegen der Fremden, und sie
waren vereinsamt geworden von den Zeiten der Yorfahren her. Es hatten
alle KCmige Oberagyptens in ihren Praclitbauten sich niedergelassen [und
es pflegten der Ruhe] die Konige Unteragyptens inmitten ihrer Stadte.
Rings umgeben war die Ordnung des Landes von Gebrechen. Der bewaffneten Macht fehlfcen Hiilfyólker, urn jenen eine Antwort zu geben. (Ustęp ten wiele
trudności dla egiptologów nawet przedstawiający, podajemy podług tłomaczenia Brugsch-B.). Naprożnobyśmy szukali w pomnikach egipskich równego
świadectwa co do semickiego jakoby skolonizowania Delty Nilu, wszystko
tam opióra się na samych hypotezach, a całość faktów najbardziej stano­
wczo przeczy podobnemu przyjęciu. (Porów, jednakże G. Ebersa: D u rc h
G osen zu m tiin d i, jakkolwiek z wielkiemi zastrzeżeniami). Meneptah ten
byj 'właśnie '-Faraonem za czasów którego tradycya uiłiieszcza Exod, i wyj­
ście to Hebrejczyków z ziemi Egipskiej wśród innych przyczyn, miało także
związek prawdopodobnie i niedowierzaniem ‘ iśrodkam i ostrożności jakie
tenże przedsięwziął.
. . . . .
się uprawą rgli, w przeciwieństw ie do niechętnych tem u zajęciu Arabów
i wszystkich w ogóle Sem itów, łącznie z jednoznaczną zdaje się nazwą F u 1 a h,
F e l l a t a , P u l e s , P h e l l e t a , P h a l a t i j a , oznaczającą rolnicze, nie
murzyńskie plem iona środkowej Afryki, zdawałyby się wykazywać pewną
łączność z tymi biblijnym i Filistyńczykam i — Pelazgam i autorów staro­
żytnych, w całej Azyi Przedniej, delcie N ilu i na zachód kanobijskiej
odnogi w Libii, z dawna osiedlonym i. Tłóm aczyłoby się w ten sposób
z większem prawdopodobieństwem , podanie do V I w. naszej ery przecho­
wane, jakoby Gergezejczykowie jedno z plemion kananejskich, chroniąc się
przed natarciem Izraelitów, wyem igrowali byli do Afryki i zapuścili się aż
po słupy H erkulesa. Prokop 53) wspomina nawet dwie stelle kamienne
z napisem : „Jesteśm y tymi którzy schronili się przed Jozuem synem
Nauego (N unow ym )“ jakoby przechowane na m iejscu dawniejszego ich
miasta w N um idii, dzisiejszego T igisis. Tradycya ta czy legenda, nie może
się jednakże odnosić do Fenicjan, ale do Kananejczyków, a ściślej Libij­
czyków, których osadnicy K artagińscy zastali na całem tem wybrzeżu za­
m ieszkałych.
Plem iona Fellahów z okolic jeż. M enzaleb, poprzednio chrześcijań­
skie, które sobie same nadają nazwę Malakin, a przez arabskich pisarzy
określani jako Biamiei, Bim aici albo Baszm uryci — której to nazwy zna­
czenie i pochodzenie dotychczas nie jest jeszcze wyjaśnione, używają tak na­
zwanego narzecza baszmuryckiego języka koptyjskiego, zanieczyszczonego
wprawdzie jak twierdzi B rugsch -B ey (p. 211) wielu naleciałościam i sem ick iem i; ale ani w języku koptyjskim, ani w wyrazach więcej lub mniej
licznych sem ickich, nie można w idziść pozostałości pierwotnego ich języ ­
ka. Ludność ta tyle wieków, można bez obawy przesady powiedzieć, tyle
tysiącoleci związana z historya Egiptu, a oderwana od pnia m acierzystego,
musiała zatracić swój język, przechowawszy jedynie fizyczne swe cechy.
Przejęła język koptyjski, a z nim razem i wiele wyrazów i w łaściw ości
sem ickich, jakie to cechy po wsze czasy język egip sk i charakteryzo­
wały 5J).
x
53) De bello vandalico, 1. II, c. XX. — Porów. Moyers i Die Phónizier, Bd. II,
2ter Th., p. 4 2 7 — 435. — Maspero 1. c. p. 294.
■54) Lepsius (Z w ei sprachvergleichende Abhandlungen. I. Ueber die Anordnung
'
tmd" Verwandtschaft des Sem itischen, hidischen, Aetiopischen, A ltpersischen tm d Alt-Aegyptischen Alphabets. II. Ueber den Ursprung und
die Verwandtschcft der Zahlwiirter in der Ind,o-(rermanischcn, Sem iti­
schen und Koptiscken S p ra c h e ; Berlin 1838. także: Zeitschrift etc.
1 8 7 0 , p. 91, 92 ) i Schwartze (D a s alte Aegypten -Bd. 1, 2 Tiieil. p.
97B, 1Ó33, 2003 sqq; K ćp tisch e, G ranim atili, Berlin 1850, p. 6— 7),
Bunsen (Aegyptens Stelle-in der W elt geschichte, I ks., p. XI. XIII, 338
sqq. Hamburg. 1845; V ks. II cź. pi 69 sqq. Gotha 1 85 6 ; Outlines of
128
Silni i barczyści ci rybacy nadbrzeży jeziora Menzaleli, wytrwali
w pracy i mało wymagający Fellahowie o kształtnej budowie ciała i ry­
sów, pełni słodyczy i potulności a wesołą piosenką urozmaicający sobie
ciężki swój ży w ot— nikt nie wątpi, są potomkami tycli Hyksosów, którzy
kiedyś długie wieki byli bezsprzecznymi panami Egiptu, przed którymi
korzyli się potomkowie dumnych Faraonów, a których dzieje za zupeł­
nie zatracone uważane, coraz jaśniej z zwojów papyrusowych i porówna­
wczych badań archeolo-antropologicznych i lingwistycznych wyłaniają się.
Pomijając teorya fenickiego ich pochodzenia, zawsze tylko z zastrzeżeniem
przez Brugsch-Beya podawaną — uczony ten z właściwą mu oględnością
i gruntownością m ów i: „W as indess ais Hauptmerkmal ihres alten, heute
zu Tage vergessenen Ursprunges gelten darf, das ist das nicht-agyptische,
gleichsam den Hyksos-Bildern enthlehnte breitknochige Gesicht mit der
trotzig aufgeworfenen Lippe, wdclier den Schiffern vom Menzaleh-See mehr
ais alles Uebrige den Stempel des Fremden, Auslandischen verleiht“.
Tak zbadawszy teren, możemy z większą nieco pewnością siebie
przystąpić do bliższego zbadania samego faktu, tak wielkiej doniosłości
the philosophy o f universal. his tory, applied to language and religion,
t. I, p. 181 sqq., t. II, p. 58 sqq. Londyn 1854, także Report o f the
B r it. Ass. fo r the aduanc o f Science 1847, p. 254 sqq) przyjmują,
że formy i pierwiastki starożytnego egipskiego języka nie dają się tłomaczyć ani
przez języki aryjskie, ani semickie pojedynczo, ale przez te dwie gałęzie
językowe jednocześnie, i że tworzą rodzaj przejścia od jednej do drugiej.
Ernest Meier i Paweł Boeticher, dochodzili do tego samego rezultatu przez
porównanie pierwiastków. Według Schwartza język dzisiejszy koptyjski for­
mami gramatycznemi zbliża się do języków semickich, pierwiastkami zaś do
indo-europejskich, ale w ogólności więcej przedstawia analogij z pierwszemi,
tak dla swojej prostoty jak braku budowy logicznej i rozwinięcia. T, Benfey
(Ueber das Verhaltniss der Aegyptischen Sprache zum semitischen
S p ra ch sta m m ; Leipzig 1844) natomiast głównie przeprowadzał parallelę
między językiem koptyjskim a semickiemi. Według jego konkluzyi rodzina jęz.
semickich dzieliłaby się na dwie gałęzie: azjacką czyli właściwie semicką i afry­
kańską, do którśj należą język koptyjski i wszystkie języki Afryki północnej
aż po Atlantyk — które to gałęzie rozdzieliły się w epoce, w którój posiadały
jeszcze całą organiczną żywotność, i rozwijały się następnie osobno od­
dalając się coraz bardziej. De Rouge (Memoire sur Vinscription du tom beau d'Achmes. Paris 1851, p. 19 5; Recherches sur les monuments,
p. 2 — 4 ) byłby także za najbliższym powinowactwem koptyjskiego z jęz.
semickiemi. Najdalej w tym kierunku idzie Maspero (Memoires de la S o ciete de L inguist, de Paris, t. II, p. 1 — 8 ; H ist. Ancienne p. 16, 1 7 )
uważając rasę i język Egipcjan za p r o t o s e m i c k i e . Natomiast Pott,
Wenrich a mianowicie Ewald ( Goettingische gelehrte Anzeigen 1845, p.
1964 ; Zeit. f . die Kunde des Morgenlandes, t. Y, p. 425 sqq. porów,
także: A usfiihrliches Lehrbuch, 6 ed. p. 2 4 ) i Renan (H. G. d. L. S. i
ed. t. I, p. 80— 92 ), stawiają dużo zarzutów temu zapatrywaniu, ostrzegają
129
w historyi Egiptu i w ogólnym rozwoju cywilizacyi, a taką zagadkowością
dotychczas otoczonego.
W historyi jak i świecie przyrody, nie ma nagłych zmian i kata­
klizmów ; łańcuch przyczyn i skutków równie silnemi ogniwami jest wszę­
dzie spojony, fakt historyczny, czy fenomen przyrody większej lub mniejszój doniosłości, je st z konieczności wynikiem summy warunków i okoli­
czności, które powoli gromadząc się niby palny materyał, pozorowo tylko
przybierają postać nagłego wybuchu. To tez błędem byłoby dosłowno
interpretowanie opowieści słynnego historyografa egipskiego Manetona —
na 10 niemal wieków po wypadkach nad któremi bliżej nam tu zastano­
wić się przychodzi, spisującego swoje dzieje, i do tej przynajmniej epoki
nie mogąctgo korzystać ani z bogatego archiwum, ani też z wiarogodnych
i jasnych tradycyj. Historyk ten lakonicznie p odaje: „Był król imieniem
Timaios (albo Timaos, Timios). Za jego panowania, nie wiem dla jakiej
przyczyny Bóg zesłał niełaskę na nas, i nagle od strony Wschodu ludzie
nieznanego pochodzenia, niespodzianie naszli kraj, który opanowali łatwo
i bez walki. Zmusili do podległości tych, którzy natenczas panowali, spa­
lili ze szczętem miasta i znieśli świątynie bogów. Wyświadczyli mie­
szkańcom wszelakie zło możliwe, zabijając jednych, uprowadzając jako
niewolników wraz z żonami i niemowlętami drugich*. Palnym materyałem, była tu zdawna powolnie osiedlająca się ludność obcokrajowa w wscho­
dniej stronie Delty Nilu, która coraz lepiej obznajmiona z cywilizacya
i słabościami zarazem państwa egipskiego — coraz więcój zyskiwała na
sile moralnój i fizycznej i coraz większy wpływ na losy Egiptu wywierać
przeciwko samćj metodzie badań tych porównawczych przy dzisiejszym nie­
dostatecznym jeszcze stanie lingwistyki, i raczćj przypadkowe podobieństwa
niżeli analogie na wspólnem pochodzeniu oparte, uważaliby w tej zgodności*
Eenan język i rasę egipską wyróżnia stanowczo od semickich i tworzy dla
niej, łącznie z nubijską i berberyjską oddzielną gałąź „chamicką“, (Porów,
także: 0. Peschel: Yolkerkunde p. 518— 530). O bezpodstawności two­
rzenia riowćj oddzielnój rasy przynajmniej dla ras numidyjskich, berberyjskich, libijskich, jak nowsze badania archeologiczno-antropologiczne wykaznją raczej europejskiego, aryjskiego pochodzenia, będziemy mieli sposo­
bność mówienia niżej. W końcu Brugsch-Bey w najświeższem swojóm dziele
(p. 7 — 10) najkrytyczniej zdaniem naszem, w rasie egipskićj (tak pod wzglę­
dem budowy czaszki jak wymiarów ciała) widzi odrośl kaukazkiej rasy, po­
chodzenia azyatyckiego, która idąc w górę rzeki Nilu, coraz bardzićj wpły­
wom późniejszym etiopskim podlegała — w języku zaś, tak pierwiastkach
jak i formach gramatycznych, takblizki związek widzi z indo-europejskiemi
i semickiemi „ d a s e s b e i n a h e e i n e U n m ó g l i c h k e i t i s t , d i e
en g e n B e z i e h u n g e n zu v e r k e n n e n , w e l c h e e i n s t z w i s c h e n
den A e g y p t e r n u n d d e n s o g e n a n a t e n i n d o g e r m a n i s c h e n
u n d s e mi t i s c h en Y o l k e r n o b g e w a l t e t l i a b e n “.
9
mogła, aż doszła do stanowczego opanowania tak silnego i zdrowego or­
ganizmu państwowego jaki Egipt natenczas i cały szereg jeszcze wieków
później przedstawiał. W ciągu panowania X III dynastyi Manetona, cen­
trum potęgi państwa które od siedmiu przeszło wieków związane było
z Tebarai, przechodzi widocznie do Delty Nilu. Miasta Mendes, Sais,
Bubasta, mianowicie Tanis - Zoan, w znaczenie i wielkość kosztem połu­
dniowych miast wzrastają. I czy przyjmiemy wraz z Lepsiusem, że już
wtedy królowie Hyksosi z Delty Nilu militarnie zawładnąć potrafili p ań ­
stwem egipskiem 55), czy co prawdopodobniej, z Brugsch-Beyem (p. 175
sqq), że powolne to przeobrażenie dopiero z końcem panowania XIII dyliastyi mogło nastąpić, nie mniej pozostaje pewnem, że zmiany ówczesne
tronu następują zbyt szybko po sobie, jak to poświadcza słynny i dro­
gocenny spis faraonów papyrusu Tnryńskiego — że rozruchy, uzurpacje,
mordy wzajemne pojedyńczych książąt współubiegających się o tron, epokę
tę charakteryzują, i że podług dosadnej wzmianki Ramsesa III, przechowanej
w Papyrusie Harris Brytyjskiego Muzeum, istotnie „kraj K e m znajdywał się
w tedy w ręku książąt obcych miast, z których sąsiad sąsiada zabijał*.
Z samym początkiem XIVtej dynastyi, miasto Sachau albo Chasau,
przez Greków przezwane Xoi's, w środkowej części Delty położone, miasto
dotychczas mało znaczące lubo jedno z n aj starożytni ej szych, przejmuje
prym at nad innemi, nie wyłączając stołecznych T e b ; dynastya wy­
szła z jego murów, mało dotychczas z imion nawet władców znana,
z różnśm powodzeniem i z niejedną prawdopodobnie przerwą domowych
walk, zajmuje 484 lat tron Egiptu, a koniec jej ginie w zawierusze we­
wnętrznych rewolueyj i wojen domowych — która to anarchia i rozstrój
państwa, jeśli nie były już po części wypływem wzrosłych w siły Hykso­
sów mieszkańców wschodniej części Delty, to przeważnie wpłynęły na
ułatwienie tym ostatnim opanowania w tak krótkim stosi.nkowo przeciągu
czasu państwa egipskiego. W ogóle pomniki odnoszące się do historyi
X III i XIV dynastyi, są niezmiernie szczupłe i lakoniczne. Lista królów
z Abydus, przeskakuje jednym skokiem przepaść wieków i faktów która
oddziela X Iitą od XVIIItej dynastyi, wiążąc po prostu genealogicznie
pierwszego faraona ostatnio wymienionej dynastyi, z córką ostatniego faraona
Sebek - nofru - ra pierwszej. Maneton, oprócz zrozumiałej w Egipcjaninie
niechęci i uprzedzenia do panowania obcokrajowców, nie wiele o tej epoce
umie nam powiedzieć, a jeszcze mniej fantazyjne przeróbki z tegoż k la ­
sycznych autorów. Jedynem źródłem większej nieco wartości po dziś dzień,
są listy władców Turyńskiego papyrusu, niestety zbyt uszkodzone i z wielkiemi lukami, tak że epoka ta która istotnie klucz mogłaby nam podać
Które to zapatrywanie zwalczane jest przez de E ou gś : Exam en critique II
ark., p. 30 sqq, i Maspero 1. c. p. 129.
131
<lo zrozumienia najazdu i tak szybkiego opanowania wszystkiemi spręży­
nami i środkami potężnego państwa, prawie nam je st nieznaną, i tylko
nadzieję w przyszłych odkryciach nowych pomników żywić należy, w celu
rozwikłania tej ciekawej zagadki naukowej.
„Następnie — ciągnie dalej Maneton — wybrali (Hyksosi) jednego
z siebie królem, który nosił imię S a l a t i s (albo Saltis, Silitis). Ten
obrał sobie za siedlisko Memfis, pobierał podatki z wyższego i niższego
kraju, pozostawiając załogi w najodpowiedniejszych punktach. Szczególniej
zaś umacniał on okolice wschodnie, gdyż przewidywał że Assyryjczykowie (?), natedy najsilniejszy lud, mogą zrobić najazd na jego królestwo 5G).
Znalazłszy sobie w Setroickim nomie bardzo dogodnie położone miasto
na wschód Bubastycznej odnogi Nilu ■
— które na podstawie dawnej tr a ­
dycyi religijnej zwało się Auaris — odbudował je, wzmocnił silnem obwa­
łowaniem murów, i pozostawił jako załogę 240000 ludzi dobrze uzbrojo­
nych. Tam to udawał się on na lato, po części aby dojrzeć rozdziału
żywności i żołdu' żołnierzom, po części, aby zewnętrznym nieprzyjaciołom
obawy napędzić przez ćwiczenia wojenne jakim poddawał swoje wojsko.
U m arł po dw udziestoletnim panowaniu. Jego następca nazwiskiem B u o n
(albo Banon, Beon) panował 44 lat. Po nim, A p a c h n a n (albo Apachnas), 36 lat, 7 mies. Następnie A p h o b i s (albo Aphophis, Apophis,
Aphosis) 61 lat. A n n a s (albo Janias, Jantias, Anan) 50 lat, 1 mies. W końcu
A s s e t h (albo Aseth, Ases, Assis) 49 lat, 2 mies. Tych sześciu było pierwszy­
mi królami. Prowadzili oni ustawicznie wojnę w celu wyniszczenia Egiptu aż
do szczętu”. W istocie trzeba było przeszło 200 lat ciągłych wojen aby zmu­
sić do podległości królów Tebańskich prawowitych ; dopiero Asses zdo­
ła ł obalić ostatecznie XVtą dynastyą i zapanować nad cały m Egiptem.
66) Że tu mowy o tyle późniejszych Assyryjczykach właściwych być nie może,
pod tym względem nie może być zdań przeciwnych; -zdaje się że również
nie można tego stosować jak chce Maspero (1. c. p. 171) do Elamitów zna­
nych z najazdu swego na Chaldeę i Palestynę (Genes. XIV) —- gdyż na­
jazdy te nie zdają się być współczesne i nie mamy śladu aby Elamici na
dłuższy przeciąg czasu ugruntowali tu swoje panowanie. Lecz kwestya
może się nasuwać, czy jak chce Mas Duncker (I, p. 95), Maneton, prze­
niósł dowolnie w odległe te wieki stosunek Assyryjczyków względnie do
Syryi i Egiptu z późniejszych czasów z' VIII i VII w. przed Chr., czy też
Maneton miał jaką podsta‘wę do podania tego faktu i tej nazwy. Otóż jak
wspominaliśmy, Syrya niekiedy w pomnikach egipskich nosi nazwę kraju
A s c h e r tj. według nas kraju „Azów, Asków“. Najsilniejszym i najlepiój
zorganizowanym ludem podówczas w całej Przedniój i Wyższej Azyi, byli
właśnie ci Azowie tj. związek państw kananejskich — nic więc dziwnego
gdyby Hyksosi z delty Nilu obawiając się najazdu na nowo przez siebie
podbity kraj, swych pobratymców z nad Jordanu, Orontu i Natsany, ufortyfi­
kowali byli przeważnie wschodnie swe granice, zabezpieczając jednocześnie
sobie odwrót w razie niepowodzeń do rodzinnego kraju.
W końcu dodaje Maneton etymologiczne wyprowadzenie nazwy Hy­
ksosów, mówiąc: „Cały ich naród nosił nazwę H y k s o s tj. „królowiepasterze*. G d y ż H y k w języku świętym oznacza k r ó l a , a s o s w ludo­
wym języku p a s t e r z a albo pasterzy. Tak złączone powstaje Hyksos.
Niektórzy sądzą że to .byli Arabowie". Nie potrzeba wielkiego wysiłku
krytycyzmu, aby ocenić wartość podobnego etymologicznego wywodu, zna­
komitego zkąd innąd historyografa. Naturalnie, że jeśli nazwa ta była
własną, narodową Hyksosów, nie można etymologii jej wyprowadzać czy
to z języka ksiąg świętych egipskich, czy to z narzecza ludowego, tembardziej z czasów współczesnych autorowi. Cały też naród nie mógł się
składać z samych „królów pasterzy". Podobnąż wartość ma i pobieżne
przypuszczenie, że to mogli być Arabowie, a jak drudzy .interpretują podług
Afrykanusa i Eusebiusza-67) Fenicyanie. Brugsch-Bey (p. 2] 4 sqq) stanowczo
także odrzuca tłomaczenie to nazwy tej Manetona— ale w miejsce tegoż, w du­
chu z góry powziętej teoryi semickiego pochodzenia tych ludów, równie dowol­
nie zdaniem naszem podstawia S o s == S c h a s u tj. beduinom, h y k = h a k
tłomaczy także w języku egipskim jako „król* zkąd Hyksos = H a k S c h a u s tj.
„król Arabów”, j a k n p . Hak Abischa = król kraju Abischa itp. Z diugiój
strony identyfikuje tychże Hyksosów z Fenicyanami (p. 208 sqq. 217).
Wyprowadzenie z jakiemkolwiek prawdopodobieństwem etymologii
nazwy Hyksosów, jeszczeby bynajmniej nie usunęło trudności zbadania
pochodzenia tych ludów. W dalszym ciągu zobaczymy, że religią, oby­
czajami, stanem kultury, poniekąd pomnikami, a przedewszystkiem etnicznemi cecham i: kolorem skóry i uwłosienia, wykazują one zupełna łącz­
ność z ludami kananejskimi, mianowicie z lepiej znanymi Hetejczykami
(Kheta, Chita). Za Kananejczyków uważają ich tak Max Duncker (1. c.
I p. 95 sqq, 257), jak Lenormant (H. A. I, p. 361), Maspero (]. c. p.
170, 172) — nawet z Manetona daje się to poniekąd pomiarkować 58).
A jako tacy nie mogli być jednocześnie Semitami. Stan uobyczajenia
Hyksosów, posiadanie w samych początkach podboju Egiptu armij stałych,
porządnie zorganizowanych, znajomość systemu fortyfikacyjnego, posia­
danie miast wielkich murowanych, warownych, nie da sie pogodzić ze
znanym brakiem spójni organizacyjnej plemion beduinów, z nomadyjskiemi ich nawyknieniami, i niskim stopniem ich kultury. Szczęśliwie przy­
tem odkryte przez Mariette’a lubo nieliczne pomniki w ich stolicy T a ­
nis 59), wykazują najdowodniej iż nie byli oni takimi barbarzyńcami za ja ­
kich nienawiść rasowa Egipcyan ich podaje co). Żaden przeciwnie z naro57) Joseph, c. Apion. 1 , 14 cf. 1 , 26. — Afric. et Euseb. ap. Sync. p. 61, 6 2 . —
Schol. Piat. 2, 424 ed. Bekker.
58) Maneton edyc, Unger, p. 140 sqq.
69) Mariette: Lettre a M. le yicomte de Rouge sur les fouilles de Tanis.
60) Porów, także Chabas: Melanges egyptologiques, Ire serie, p. 28 — 41.
,--^
---- .. ..
........ .
..
133
dów semickich nie wzniósł się był ówcześnie do tak wysokiego stopnia
kultury, aby taką organizacyą i przewagę polityczną, takie pomniki mo­
żna było mu przypisać. Żaden też z narodów semickich w najbardziej
mglistych nawet swoich tradycyach nie przechował był podania pięcio-wiekowego przeszło panowania w Egipcie, a która to tra d y c ja choćby ze
względów bliskiego sąsiedztwa i licznych w najpóźniejszych czasach sto­
sunków z Egiptem, musiałaby się przecho w ać61) ; Hebrejezykowie przy­
tem, którzy w ciągu panowania jednego z królów Hyksosów Apopi, zna­
leźli schronienie przed plagą głodową w Egipcie, którzy przez cały ciąg
ich panowania, zdołali się tam utrzymać, poniekąd zmienili tam swoje
koczownicze obyczaje na półrolnicze — którzy wreszcie byli świadkami
ich wyparowania z Egiptu, nie omieszkaliby nas uwiadomić, gdyby n a ­
potkali byli w nich swoich współplemienników po krwi i języku.
6)) Tradycya arabska na jaką powołuje się Brngsch-Bey (p. 217) o niejakim
Scheddadzie z rodu Aditów, który miał wkroczyć do Egiptu, podbić ten
kraj, rozciągnąć swoje panowanie aż po Gibraltar, a którego następcy mieli
przeszło dwa wieki w Niższym Egipcie utrzymać się i miasto Awaris za
stolicę swoją obrać (F lngel: Geschichte der A ra b e r ; 2 ed. p. 11) —
gdyby nawet była mniój mglistą nie popierałaby bynajmniej semickiego
jakoby pochodzenia Hyksosów. Pomijając bowiem że Noldeke (Ueber die
Amelekiter, p. 23 sqq) starał się udowodnić że wszelkie podania Arabów
0 Aditach i pierwotnych Amalekitach nie mają historycznej wartości — to
trzymając się zapatrywań Caussina de Perceval (H istoire des Arabes
avant Cislamisme) , oraz lingwistycznych zestawień nad alfabetem i języ­
kiem napisów himyaryckich mianowicie Osiandera (Z u r himjarischen
Alterthum s- und Sprachkunde. Leipzig 1856, 65 i 66) i Renana (Hist.
d. L. S. liv. IY § 1— 4) Adici niczem mniej nie byliby jak Semitami.
Renan i Lenormant uważają ich za Chamitów, Chananejczyków a ściślej -Ku-'"
s z y t ó w , a w języku napisów himyaryckich i języku m a h r i wprawdzie
nie zupełnie języki kuszyckie, „lecz języki semickie zmienione przez wpły­
wy kusżytskie“ widzą. Bohlen zaś (D ie Genesis 1835, p. 1 2 3 ,1 2 5 , 140, 492
sq q ; D a s alte Indien , I, 22 sqq), Lassen (Indische Allerthum skunde,
II, 580 sqq), Br. d'Eckstein ( Questions relat. a u x ant. des peupl. sein.
p. 29), Weber (tamże), podróżnik francuzki Arnaud (Jovrn. A siat. avril
1850, p. 376 sqq) widzą w nich jakotóż w dzisiejszych plemionach Akhdam południowej Arabii, indyjskie pochodzenie, a przynajmniej ślady naj­
bliższych związków w pierwotnych tych wiekach między Indyami a Arabią,
mianowicie prowincyą Yemen. Nie wchodząc w meritum różnych tych opinij,
to zdaje się w kwestyi tej zawikłanej i niezbyt rozjaśnionej dotychczas, niewątpliwem, że sami Arabowie w podaniach swoich mają Aditów tych i Amalików pierwotnych (których odróżniają od semickich) za rasy „ b e z b o ż n e
1 o l b r z y m i e “ obce im pochodzeniem, którym wszelkie ruiny kolosalnych
konstrukcyj znajdujące się w ich kraju przypisują. W istocie ruiny te ol­
brzymie jak w Mareb, Sana itp. jak i wyżój wspomniane pomniki megality­
czne z okolic Khaaby, nie mogą być przypisane Semitom, choćby ze względu
znanego ich braku usposobienia do większych i trwalszych dzieł budowni-
, .
334
Nie chcąc bynajmniej powiększać liczby dowolnych hypotez co do
etymologii nazwy Hyksosów i nie uprzedzając się przy niem, podajemy
tu jednakże możność prawdopodobniejszego zdaniem naszem tłomaczenia
tej nazwy. Hyksosi, ja k to wszyscy bezwzględnie przyjmują, udomowili
konia i wprowadzili jego użycie do Egiptu c2). Koń dopiero za KYIIItej dy­
nastyi występuje na pomnikach, a jak wiadomo, z epoki Hyksosów żadne
ctwa, — są one świadectwem pierwotniejszej i w innym kierunku rozwi­
niętej kultury w kraju Yemen, także inaczej kraju S a b a , S a b a t h a, Sab o t a , S a b a t h a k a , zkąd także kult Sabeizmu —■ przed osiedleniem się
Semitów — kultury o której mamy liczniejsze także dane w pomnikach
egipskich, mianowicie datujących z czasów słynnej wyprawy królowej Hatasn (inaczćj Hatsepu, Haschop) żony i współ-regentki Tutmesa II, do
„kraju świętego” Punt, inaczój „czerwonego kraju" i kraju „bogów* (Tanuter). Zkąd już w najpierwotniejszych czasach dziejów Egiptu przybyły,
w dolinę Nilu bóstwa pierwszorzędne panteonu egipskiego: Amon „hak
(czyli król) kraju Punt“, Horus, i Hatora „Pani i rządczyni kraju Punt*,
poświadczając tem wpływy silne i rozliczne pierwotnćj tój kultury na Egipt,
nim odnowione stosunki dozwoliły korzystać mu z rozlicznych płodów świata
roślinnego, zwierzęcego i mineralnego bogatego tego kraju. Patrz cu do
tego przedmiotu: Maspero 1. c. p. 201 sqq; Brugsch-Bey 1. c. p. 109 —
118, 280 sqq, 321, 594. — Mariette: H istoire p. 4 « — 51; de R ouge: E tu de des monuments du m a ss/f de K arnak, dans les Melanges d ’archeo­
logie egyptienne , t. I, p. 49, — przedewszystkiem zaś znakomite dzieło
prof. J. Diimichena: D ie Flotte einer Aegyptischen Konigin. — Movers.
E. u. G. § Religion robi uwagę, że nazwę bogini Astarot-Karnaim która
była bóstwem wojny i zwrycięztwa Filistynów (1 SamuelXXXI. 10) odkryto
w himyaryckich napisach południowej Arabii. Symbole tego bóstwa Kana­
nejczyków niezależnego zupełnie według Ewalda „od późniejszych Fenicyan“ (I, p. 324) przedstawiają wiele podobieństw z Cybelą frygijską i Freją
Eddy skandynawskiej; odnajdujemy ją na monetach Emesy, Heliopolis,
Paphos. Tak więc na polu mytologii, pierwotni Kananejczykowie, Filistyno­
wie i ludy himyaryckich napisów przedstawiali niektóre analogie z ludami
dolmenów Europy.
°2) Fr. Lenormant: S u r l antiąuite de l’A ne et du Clieval, p. 2 ; Le cheval
dans le n o w el empire egyptien, dans Les Premieres civilisations, t. I,
p. 306 sqq. — M ałeriaux pour Thistoire p rim itiv e et naturelle de
Ihom m e , 2 serie T. VII, 1876, p. 325. — Koń właściwy jest tylko Azyi
i w części Europie; początkowe księgi Starego Testamentu nie dają nam
śladów posiadania koni wśród ras semickich, za to Filistynowie już w czasie
osiedlania się Semitów, robią użytek z koni i „wozów żelaznych* a raczej
bronzowych. Hepwrorth Dixon w swojćj “Podróży do Ziemi Śtćj“ zwalcza prze­
sąd jakoby Semici nie wyłączając Arabówr byli dobrymi kawalerzystami. Do
dziś dnia na Wschodzie zwykle pod wierzch używanym jest osioł lub wiel­
błąd ; koń jest artykułem zbytku bogatych baszów i w w3'jątkowych tylko
razach bywa używanym. Z punktu widzenia lingwistyki, zapożyczenie to
przedmiotu i nazwy przez Semitów od Aryów, byłoby niejako także poświadczonem. Znajdujemy bowiem w języku arab. wyraz f a r a s, f a r i s,
135
pomniki architektury nie przechowały się. Oni także podobnie jak i ich
pobratymcy Hetejczykowie, Filistyni itp., wprowadzili w użycie owe wozy
metalowe, które tak we znaki dawały się Izraelitom i innym Semitom,
z taką religijną awersyą przez nich są wspominane 63) — a które przy­
swoili sobie także i Egipcyanie. Najbardziej uderzającą cechą dla Egipcyanina w ludzie tych najezdców, było bezwątpienia użycie przez nich pod
wierzch i do zaprzęgu nieznanego im dotychczas konia. Otóż koń wśród
stu kilkudziesięciu nazw sanskryckich, równej niemal ilości nazw perskich
i innych aryjskich — ma w greckim języku formę wnroę, pierwotnie wotoę,
wpoę, ibpoę (hippos, hikkos, hikfos, hissos) 64), odpowiadające sanskryckiemu a g v a , zend. a cp a , lite w. a sz w a (klacz), łacińskiemu equ u s , starosax. ehu itp., których pierwiastkiem jest a k szybki (Max Muller). Czy
więc Hyksos, nie-'jest tą samą nazwą hikkos, hikfos, hissos, prawie wcale
nie zmienioną, a któraby oznaczała zarówno konia jak jeźdców — to po­
zostawiamy do roztrzygnięcia filologom. A tem mniej uprzedzamy się do
tego tłomaczenia, że nazwa ta Hyksos, tak powszechnie dziś i zdawna
przyjęta na oznaczenie najezdców Egiptu, je st jednorazowo jedynie wspo­
mniana u Manetona ■
— który po tylu wiekach mógł istotnie zmieszać po­
jęcie jeźdca, ze szlachetnem zwierzęciem przez niego w użycie wprowa­
dzonym. Pomniki egipskie dotychczas przynajmniej odkryte, wcale tej
nazwy nie znają. Stale używają na oznaczenie ludu najezdców który pięć
przeszło wieków panował nad Egiptem, nazwy M e n albo M e n t i. W wiel­
kim zaś spisie narodów na ścianach świątyni w Edfu umieszczonym,
M e n t i oznaczeni są jako mieszkańcy kraju A s c h e r , co nie może być
odnoszone do późniejszej Assyryi, lecz oznacza kraj A z ó w w Syryi, które
to n a z w y : Syryi, wschodniego Rutennu, Ascher i Menti, jak przyjmuje
i Brugsch-Bey (p. 218) wzajemnie się zastępują. Jed na i druga nazwa
Ascher i Men albo Menti, naprowadzałyby bardzo wyraźnie na ich aryjskie
pochodzenie. O kraju i ludzie Azów mówiliśmy wyżej. We wszystkich
niemal rasach aryjskich pierwiastek m a n = myśleć oznacza człowieka prze­
ważnie rasy aryjskiej, m a n u == myśliciela. Aryjczyk pierwotny widocznie
uważał się sam tylko jako człowiek per excellentiam, miał się wyłącznie
w hebrejskim p & r a s h , etiopskim p a r a s, który nie oznacza nic innego
jak konia p e r s k i e g o (fars, farsi), w sanskr. p a r a s i k a ; podobnież
znajdujemy w bebr. r a m m a k (klacz), arab. r a m a k , r a m a k a t , które
odpowiada sanskr. r a ma , koń i jeleń, r a ma ' n a , osioł; pierw. ra m = ludere, gaudere; l a ł a m a zaś w miejsce r ar a m a, z podwojeniem = koń,
w polskim r u m a k . (Adolphe Pictet 1. c. I, p. 344, 353).
63) I Samuel XIII, 5 i inne.
,
« ) Pott: E t. Forsch. 1, 127, II, 256. — Benfey: G r. W. L ex. I, 160. —
B op p : Vergl. Gram. p. 48. — Diefenbacli: Goth. W . B . I, 828. —
Adolphe Pictet 1. c. I, p. 345 sqq.
13 6
za istotę myślącą, szlachetniejszą; resztę istot ludziach niższych w swoim
pojęciu, nazywał a n a v a s = żyjący (Słown. Peter. p. t. w,) Tradycya
też tem mianem oznaczała pierwszego człowieka. Ztąd: M a n n , M a n u s
i M a n u s b y a, M a n u s h a , M a n a v a, M a n u g ’ a — potomkowie Manu
w W edach, M i n o s tradycyj grec. M a n n u s syn Tuisco protoplasta
Germanów wedle Tacyta, M e n w albo M e n y w tradycyj kimryckich,
a prawdopodobnie i M e n e s figurujący na czele pierwszej bajecznej dy­
nastyi egipskićj, w czóm prawdopodobnie nie zbieg wypadkowy, ale ślad
wpływów aryjskich zdaje się należy widzieć. Z tym pierwiastkiem m a n
myśleć, przechowanym tak w sanskrycie jak jęz. zendskim, a także i u
Kurdów pod formą m a n o , m a n n o , łączą się najoczywiściej także gockie
m a n m a n n a wspólne wszystkim djalektom germańskim, których angl.saks. m e n n i s c , staro-niem m e n n i s c o , now.-niem. m e n s c h , są tylko
pochodnemi; tak samo irland. m n i , staro-słow. m ą ż t , pols. m ą ż ,
ross. MyjKt, które zdają się jedynie skróceniem sskr. M a n u g ’ a 65).
Z tym pierwiastkiem także należałoby zdaje się widzieć złączone, zmie­
nione prawdopodobnie w obcem wymawianiu nazwy Maschuaschów, Massasi.i Maxiów — co oznaczałoby pierwotnie wprost l u d z i .
Tylko zagorzałości wojen religijnych, reakcyi narodowej i silnemu
uczuciu wyłączności Egipcyan. przypisać należy z jednej strony, takie intencyonalne przemilczanie pomników a poniekąd brak zupełny wspomnień
odnoszących się do panowania obcokrajowców, z drugiej, takie namiętne
i niczem nie upoważnione wycieczki Manetona przeciwko mniemanemu
barbarzyństwu, okrucieństwom i geniuszowi destrukcyjnemu Hyksosów.
Ze stanu uobyczajenia jakie pomniki egipskie dają nam o Kananejczykach z czasów walk Tutmesów i Ramessidów, z tego co podaje nam Bi­
blia o nich o wieki cale przedtem, z czasów Abrahama i innych patryarchów — wnioskować można o stanie cywilizacyi u pobratymców icb osie­
dlonych w Delcie, a późniejszych panach Egiptu.
Widzieliśmy że ludy te były rolnicze, miały silnemi murami obwa­
rowane miasta, armie stałe dobrze uorganizowane i uzbrojone — udomo­
wiły konia i wprowadziły jego w użycie tak pod wierzch jak i do zaprzęgu
w słynne owe wozy metalowe, który to zwyczaj i Egipcyanie następnie
przejęli. Biblia mówiąc nam o gospodarce i zaszczytach Józefa, o tole«5) Adolph Pictet 1. c. II, p. 5 4 4 — 546, 6 2 1 -,fi2 8 . — August F ick : Yergleicliende.s Worterbuch der Indogermanischen Sprachen, 2 Bd. Góttingen
1870 ; patrz I, p. 146 sqq. pod wyraz, ma n , ma, m a n y a t i = denken,
meinen, i m a n u m. nom. propr. „Urahn der indogermanischen Vólker“ itd.
®6) Jan z Antiochii cyt. u Mullera: Fragm . H . G r., t. IV. — Brugsch-Bey
natomiast (p. 243) skłonniejszym byłby odnieść wypadki te do panowania
króla N u b , inaczój N u b t i .
137
ranckiem zezwolenia osiedlenia się nomadyjskich dotychczas plemion hebrejskich, maluje nam dwór tych książąt, mianowicie Apopi, za którego
panowania jak tradycya mieć chce 66) wypadki te głównie miały miej­
s c e — jako z całym możliwym przepychem i wedle najlepszych tradycyj
egipskich urządzony. Nauki nie były bynajmniej w zaniedbaniu, skoro
jak świadczy napis pamiątkowego kamienia znalezionego w Tanis z cza­
sów Ramsesa II „roku 400 czwartego dnia miesiąca Mesori króla N u b “,
jeden z początkowych królów Hyksosów był twórcą nowego systemu chro­
nologicznego, która to data jest niejako kamieniem węgielnym całego naszego systemu chronologicznego, odnośnie do zamierzchłych tych wie­
ków °7). Reformy takie jak kalendarzy wiemy iż na obserwacyach astro­
nomicznych i obrachunku mogą tylko mieć miejsce i niełatwo się przyj­
mują. System ten jednakże mimo późniejszej reakcyi przeciwko wszystkiemu
co z panowaniem obcokrajowców miało związek, zachował się widocznie
przynajmniej w okolicach Delty Nilu. Pod względem religijnym Hyksosi
jak i Kananejczykowie stali o wiele wyżej od swoich współczesnych —
oni to byli wyznawcami jedynobóstwa S u t k a 88), boga-słońca, znanego
także z przydomkiem egipskim N u b tj. „złota", „złotego* — stwórcy
67) Brugsch-Bey 1. c. p. 201, 242, 546. — Karol Eiel w dziele: D as Sonnen
und S iriu sja h r der Ramessiden m it dem Geheimniss der Schaltung
und das J a h r des J u liu s Cdsar. Leipzig 1875 — z całą gruntownością
i znajomością przedmiotu udowadnia, że data ta od której za Bamsesa lig o
400 lat liczono odnosi się do r. 1766, w którym rok słoneczny zbiegał się
z rokiem Syrjusza.
®8) Patrz Brugsch-Bey, ln d e x pod wyr. S u t e c h i Se t . — Ze Sutek, Set, ozna­
czał bóstwo słońca, a zarazem „Pana Niebios i Ziemi
najwyższe bóstwo
Kananejczyków i czudzoziemców osiedlonych w Dolnym Egipcie, tego nas
napisy egipskie dostatecznie pouczają. Lecz ciekawą byłaby etymologia
samego wyrazu, jakkolwiek choćby dla niestałości pisowni widocznie zmie­
nionego w wymawianiu Egipcyan. Otóż nie jest rzeczą zdaje się czysto
przypadku, że pierwiastek su , s u = generare, do którego odnosi się sanskr.
s a v i t a r = słońce i jego synonimy S a v a, S u v a n a, S u t a , S u n u, ozna­
cza gwiazdę dzienną jako pierwiastek zapłodu, i do niego odnosi się cała
niemal rozmaitość nazw aryjskich słońca, różniących się po większej części
tylko sufiksami. Tu należy także zend. h u = s u, słońce (Sp iegel: Avesta
1 ,189). Ta sama forma bez żadnego sufiksu odnajduje się w postaci mytycznej
„Hu-potężnego“ Kimrów. Postać ta jest także niczem innem jak bóstwem sło­
necznym „które panowało na ziemi, morzu i nad wszelkiem życiem na
świecie“ — według wyrażenia jednego z poematów bardyjskich (cyt. Jolo
Goch w słown. Owena § Hu i Triadach historycznych Nr. 4, 5, 56, 57).
Drugą jego formą jest H u o n , a h u a n jest nazwą kimrycką samego słońca.
(Patrz Ad. Pictet 1. c. II, p. 6 6 7 — 672). August Fick 1. c. I, p. 198 ze­
stawia: su , s i v (sv a , S v a n ) glanzen; sskr. s a v - i - t a r m. Sonnengott,
s y u - n a m. Lichtstrahl, Soune, s y n - m a m. Licht, s y o - n a schón m.
i rozkrzewiciela wszelkich tworów przyrody. Je m u to synowi niebieskiej
bogini N u t , małżonkowi różanolicej królowej niebios Astartha-Anatha,
Strahl, Sonne; zend. q a n , q a - n o - a i t i , leuchten, q e n g n. Sonne, q at li r a m. Glanz -f- goth. s i u - n i f. Schein, Sehkraft, s u n n - a n m. s u n n on, f. Sonne. (I, p. 198). Z pierwiastkiem tym a zarazem pojęciem słońca,
zdaje się łączyć się bardzo zawikłana i nierozjaśniona dotychczas kwestya
znaczenia i pochodzenia nazwy Sabbatu, Soboty i słowiańskich Sobótek—•
oraz jednoznacznej z nimi mistycznćj cyfry s i e d e m . Że nazwa Sabbatu
nie jest bynajmniój hebrejską, ani inną semicką, ale odnosi się do 7godnia
tygodnia, cyfry '/a r s f r / r p świętej — sanskr. s a p , s a p t a, s a p t a n (JJ2 Uf
sap,
sapta = septem), to już Nork (pod wyr. Sieben) i inni starali I
się udow ' odnić. Dla jednakiej przyczyny i znaczenie siódmego miesiąca który
rozpoczyna rok u Hebrejczyków i siódmego roku czyli „roku sabatowego11
jubileuszowego; „A roku siódmego Sabbat odpocznienia mieć będzie zie­
mia, Sabbat Pański; pola twego nie będziesz osiewał, ani winnicy twojej obrzy­
nał.." Podobnież z tą cyfrą związane i „miłościwe Iato“ w 7 X ? ^ (Lev. XXV).
Otóż według Benfeya (G r . W. L. II, p. 356) i innych sanskrytologów
(patrz także Ficka 1. c.), sanskr. s a p t a n, odnosi się do pierwiastku
s a p = sequi, colligare; czyli dzień siódmy tygodnia był dniem złączenia,
zgromadzenia; sanskryckie tćż s a b h y a odznacza zgromadzenie, towa­
rzystwo (S ab h y a ges elit, eigentlich zu einer Gesellschaft, Gemeinschaft
gehorig und adj. von s a b h a = sskr. s a b l i a f. Gemeinschaft etc. Fick 1. c.
I, p. 195), Dniem zgromadzenia, towarzystwa, zabawy są u Słowian So­
bótki obchodzone na cześć bóstwa słońca, mianowicie w chwili najwyższego
jego natężenia i punktu zwrotnego, w wigilią Śgo Jana, którego nazwa także
pierwotnie z kultem słonecznym jest złączoną. W starych słown. sobota jest
jeszcze oznaczaną jako D ies sol/s dzień poświęcony słońcu. W wielką sobotę
chrześcijaństwo obchodzi święcenie ognia i wody, dwóch pierwiastków oczy­
szczenia największą skuteczność mających według podania w noc Świętojańską.
Tak więc Sabbat jest dniem zgromadzeń, poświęconym pierwiastkowo czci
słońca, jak sam kult J a h v e , JahJ równoznaczny z kultem moabskim
K am o s a tj. bóstwa Chamitów, Kananejczyków pierwotnych, odnajduje
się w mytach klasycznych J a s o n a , i J a c h u s a ( ’Ia?.y_oc i. e. n 1 Voss.
Etym. przydomek Bachusa, Dionisosa) i J an u s a. (Patrz odpowiednie ' ustępy
Kreuzera: Sym bolik , Norka 1. c., J. Bachofena: Grfiher symbolik-, zdaje się
jeden pierwiastek co sskr. j a ę a s = gloria, splendor, pols. jasny, lub j a g’=
colere deos, sacrificare, któreto znaczenie jako bardziej abstrakcyjne zdaje się
późniejsze) i łączą w sobie symb. fallustyczne i słoneczne tj.odpowiadająsile za­
płodu, twórczości i promiennej jasności gwiazdy naszćj dziennej. Że nazwa J ahve, J ah niema według Ewalda i innych semitologów najmniejszego znaczenia
etymologicznego w językach semickich, wspominaliśmy wyżej; szukać go
więc należy w związku z wyżej wspomnianemi mytami. Scisłćj zaś łączno­
ści pojęcia i symboliki do niego przywiązanej z kultem słońca, z ogniami
na jego cześć palonymi itp., dostarcza nam dowodów Biblia (patrz: Exod.
III, 1—4; XIX, 9, 16, 18; XX, 18 ; XXIV, 5, 15 — 1 8 ; XXXII, 1— 6;
XXXIII; 9, 10; XL, 34, 3 5 ; Levit. IX, 23, 2 4 ; X, 1 2 ; N u m e r . IX,
15 — 23; XI, 1, 2 ; XVI, 3 5 ; I Król. VIII, 10, 11, oraz notę naszą 61
powyżej). „Jahve, mówi Evald (p. 258, II) w pierwszym stuleciu po Moj-
13$
królowie Hyksosi wiernie służą, jego cześć obok narodowej i miejscowej
nakazują w Egipcie °9), jemu na chwałę wspaniałe przybytki w miastach
Zar-Tanis, jak i Auaris stawiają, jego królowie kananejscy w krajach któ­
rych w mieście Tnnep (Daphne) i Chilibu (Haleb) miał najwspanialsze
świątynie — wyłącznie wzywają jako boga zwycięztwa na świadectwo
żeszu w istocie wśród ludu przy współudziale nawet Arońskich kapłanów
często pod obrazem byka (złotego cielca) czczonym b y ł“ ; jestto jeden z głó­
wnych symboli słońca, porów, między innemi art. Bycyskala w M itheil W.
z 187 7. — Wracając do Sobótki, niektórzy mytografowie jak Hanusz, Rykaczewski. Wolański chcieli utworzyć dla wytłomaczenia znanej uroczysto­
ści słowiańskiej na cześć słońca i wody, Soncia i Chmary jak na Rusi
— osobne bóstwo S o b o t. Nazwy jednakże gór i miejscowości, jak
np. góry Sobotnićj (Zobtenberg) na Szlązku, odnoszą się do tradycyi obcho­
dzenia na nich Sobótek, zgromadzeń i uroczystości -religijnych, nie zaś do
czci odrębnego kultu Sobota. Dr. Nehring wywodzi wyraz S o b ó t k i od
wyrazu s z a b a t , s u b b o t a , według starosł, s ą b o t a , lecz według tego
cośmy wyżej powiedzieli, uroczystość Sobótek prim o jest starszą od wpro­
wadzonej u nas z chrześcijaństwem Soboty, powtóre nazwa ta ostatnia ma
wraz z Sobótkami jedno wspólne źródło praaryjskie w liczbie siedem == s ap,
s ap t a, s a p t a n. W niektórych językach aryjskich nazwy samego słońca
a dnia mu poświęconego, tj. mystycznćj liczby siedem, byłyby w pewnej
łączności z sobą, i tak 0 ’Reilly daje w języku irlandzkim słońcu formę
s a b h , coby odpowiadało sanskr. s a v a , gdzie jak przyjmuje Pictet (1. c.
I, p. 104, II, p. 665) b h zastępuje jak zwykle v. Niemniej Dionysos S ab u s albo S a ba c i u s bóstwo frygijskie i trackie, i fallustyczne uroczystości na jego cześć obchodzone t. z. S a b a c i e nie jak chce Nork w kul­
cie wina i upojenia mają swoje źródło, ale są formą tylko tego samego
kultu słońca i na jego czóść obchodzonych Sobótek. Fallus jak wiadomo
jest jednym z symbolów bóstwa słońca, źródłosłów zaś jesttensam co sskr.
s a b h a i . Preller: Griech. M yth. I, 549 nota 3. Takie najstarożytniejsza religja w spomnianćj wyićj prowincyi Yemen w Arabii południowej, złączona ści­
śle z zagadkowymi napisami himyaryckimi — religia Sabejczyków, nie-Semitów, jest czystym niemal kultem słonecznym. „(Test dans le soleil —
mówi Lenormant (H. A. III, p. 304) — que' les Sabćens voyaient la manifestation la plus complćte, la plus haute et la plus pure de ł’etre divin;
ils 1’adoraient comme la diyinite par excellence. Tous les noms - epithetes
que nous citions" tout a 1’henre comme ayant donnę naissanee a des personnages distincts se rapportent au soleil a ses fonctions, a ses attributs,
4 ses effets et aux differentes pliases de sa revolution consideres separement etc.“ Sama zaś nazwa Sabejczyków, synonim czcicieli kultu p a r e x cellence astralnego, i kraju niemal mytycznego S a b a , S a b a t l i a , S a b o t a, Sa ba . t h a ca, odnosi się do czci tegoż najwyższego bóstwa Sutka =
słońca — kultu najracyonalniejszego w starożytności, i dziś, gdyby nie zna­
jomość pierwiastku wyższego, duchowego —• całźj zadziwiającej fenome­
nologii ducha, najsilniej przez nauki przyrodnicze popieranego.
60) Papyrus-Sallier Nr. 1, muzeum Bryt}'jskiego, z szczegółami początków wojny
wyzwolenia.
140
w swych traktatach po kojow ych70). Mimo reakcyi późniejszej, S u t e k
identyfikowany następnie z bóstwem egipskiem S e t , wszedł stale do pan­
teonu egipskiego, wprawdzie jako pierwiastek złego, jako przeciwstawienie
światłu i dobremu — ale mamy parukrotne ślady powrotu u następców
Hyksosów, u prawowitych faraonów, do tej - szlachetniejszej czci, i sta­
wiania, wbrew narodowej awersyi, świątyń obcemu temu bóstwu, jak za
Kamsesa lig o w dawnej ich stolicy Zar-Tanis 71).
Badaniom archeologicznym znakomitego Mariette’a dokonanym w T a ­
nis 72) zawdzięczamy nakoniec świadectwo, że i pod względem sztuki nie
stali Hyksosi niżej od swoich współczesnych. Co więcej, sztuka w tych
pomnikach jest pełniejszą, poczucie artystyczne i wykonanie delikatniejsze
niżeli w pomnikach współczesnej dynastyi prawowitej Tebańskiej. W p ra ­
wdzie przechowały się tylko dzieła sztuki snycerskiej, pomniki archite­
ktury wspaniałej ich stolicy Tanis zostały doszczętnie zniszczone w rea­
kcyi wojny wyzwolenia. To duch wyłączności i nietolerancyi egipskiej
kazał im mścić się sześciowiekowego niemal upokorzenia, lubo z możliwą
względnością i w duchu ich własnych tradycyj prowadzonych rządów na
niemych świadkach wielkości i tolerancyi Hyksosów, na ich pomnikach 73).
Hyksosi wprawdzie, co naturalne, starali się bardziej o własną chwałę ni­
żeli poprzedników, ale czynili to zachowując pomniki dawne i zastępując
tylko nazwy i napisy poprzedników, swojemi. Z przedmiotów z tej epoki
przechowanych w muzeum w Bulaq, przedewszystkiem wyróżniają się
skrzydlate sfinksy, typ zupełnie nieegipski, a przeciwnie pochodzenia
aryjskiego, który odnajdujemy także w grifonach i cherubinach Azyi Przednićj i Wyższćj. Sfinxy te, mianowicie cztery wielkie z dyorytu, z któ­
rych na jednym je st napis, A p o p i — w miejsce zwykłego ubrania głowy
sfinxów egipskich, mają głowy pokryte gęstą lwią grzywą, które nadają
im szczególną fizjognomią. Grupa jedna z granitu najwspanialej wykoń­
czona, przedstawia dwie osoby w kostiumach egipskich, z gęstą brodą
i ubraniem głowy z długich warkoczy, nie używanem ani przez Egipcyan
ani Semitów, trzymające stół z ofiarami z ryb, kwiatów lotusu, ptaków
wodnych i innych produktów jezior Delty. Rysy fizjognomii tych postaci
zarówno radykalnie różnią się od typu znanego Egipcyan, jak i Semi70) Patrz słynny traktat między Ramsesem II a Chitasarem królem Hetteyczyków (Chita) — „Schutz- und Trutzbundniss zwischen Chita und Kemi“
u Brugsch-Beya p. 5 1 8 — 526.
71) Patrz napis pamiątkowy kamienia z Tanis, u Brugsch-Beya p. 5 4 6 ; Lenor­
mant H. A. I, p. 398.
72) A. Mariette: Premiere et deuxieme lettre a M. le vicomte de Rouge sur les
fouilles de Tanis.
73) Brugsch-Bey 1. c. p. 24 0 , 241.
tów 74). Na niektórych z tych pomników, mimo nadzwyczaj starannego
zatarcia ich napisów przez następców dokonanego, jak na posągu większym
niżeli naturalnej wielkości z Tell M u c h d a m , na postumencie olbrzy­
miego sfinxa obecnie w Luwrze, na lwie w okolicach Bagdadu znalezio­
nym i na kamieniu ofiarnym z muzeum w Bulaą — przechowały się je ­
dnakże szczęśliwie napisy w których zdołano odczytać nazwy dwóch kró­
lów Hyksosów, mianowicie R a - a a - a b - t a u i z drugą nazwą A p o p i
albo A p o p a , i króla N u b t i albo N u b z przydomkiem S e t a a - p e h u t i tj. Set „pełen siły*. Więcej szczegółów o końcowej mianowicie
epoce panowania cudzoziemców dostarcza nam słynny Papyrus-Salier
Nr. 1 z muzeum Brytyjskiego, niestety bardzo uszkodzony, którego od­
czytanie zawdzięczamy zbyt wcześnie zgasłemu E. de Rouge — a który odnosi
się do stosunku króla Hyksosów Apopi z podwładnym mu zarządcą (Hak)
południowego kraju, a późniejszym prawowitym królem Ra Sekenen Taa I,
czyli do początków walki wyzwolenia. Z papyrusu tego dowiadujemy się,
że Apopi rezydujący w Auaris i gorliwie oddający się czci narodowego
swego bóstwa Sutka, wraz z swoją radą przyboczną złożoną z pisarzy
i uczonych R e c h i - c h e t tj. „świadomych rzeczy* postanowili wysłać
posłańca do potomka prawowitych faraonów a wielkorządcy w Tebach,
aby go zniewolić do czci tegoż b ó s tw a ; że mimo zupełnej zależności książęcia Teb, kłótnia ta religijna dała mu sposobność zjednoczenia w koło
siebie w imie jedności religijnej i narodowej, wszystkich drobnych ksią­
żąt południowego Egiptu. Z innych dokumentów, mianowicie z słynnego
napisu w El Kab na cześć Aahmesa przełożonego nad wioślarzami, który
czynny brał udział w walce wyzwolenia, mamy liczniejsze już dane do
całej tej epoki odnoszące się. Taaa I ogłosił się królem i został założy­
cielem XYIIItej dynastyi. Hyksosi zostali wyparci początkowo z środkowego
Egiptu i zmuszeni cofnąć się do Memfis. W alka ta długa i uciążliwa
z różnym prawdopodobnie powodzeniem i zmianami musiała mieć miejsce, co
do których brak nam bliższych szczegółów. Narodowi jednakże książęta krok
za krokiem zdobywali coraz większe przestrzenie kraju. Hyksosi przez
74) Mariette (1. c. p. 9) tak opisuje wyraz twarzy tych przybyszów wzięty z wła­
snych ich pomników: „Les yeux sont petits, le n e x est vigoureux et arque
en nieme temps que piat, les joues sont grosses en meme temps qu’osseuses, le monton est saillant et la bouche se fait remarquer par la manlere
dont elle s’abaisse aux extremites. L’ensemble du visage se rossent de la
rudesse des traits qui le composent, et la criniere touffue qui encadre la
tete, dans laąuelle celi-ci semble s’enfoncer, donnę au monument un aspect
plus remarquable encore“. Jakkolwiek wyrazy te są pisane pod wyraźnym
wpływem z góry powziętój teoryi o semickiem pochodzeniu Hyksosów —
nie mnićj trudno w nich odszukać charakterystycznych cech tak zwykle re­
gularnych rysów Semitów, mianowicie Arabów.
142
nowego faraona wyparci z Memfis, jakoteż z całego zachodniego nadbrzeża
Delty, zmuszeni byli schronić się do twierdzy swej czyli obozu oszańcowanego w Auaris. Taaa Illci i Kames napróżno robią wysiłki w celu opa­
nowania warowni; dopiero następcy tego ostatniego Aahmesowi I, któ­
rego imię jest otoczone sławą oswobodziciela kraju, udało się w piątym
roku swego panowania — nie zdobyć, zbyt silnej widocznie warowni, ale
wejść w układy z oblężonymi i zniewolić ich do dobrowolnego opuszcze­
nia Egiptu i twierdzy z całem swem mieniem i rynsztunkiem. Józef Zydowin (1. c.) przechował nam co do tego epizodu ustęp Manetona, w którym
historyk ten po powtórzeniu wyżej wzmiankowanej wiadomości co do obozu
oszańcowanego w Auaris, dodaje: „Syn króla starał się przemocą zdobyć
twierdzę i oblegał ją wr 480000 ludzi. Ale zwątpiwszy w skuteczność tego
środka wszedł w układ z Hyksosami, na m^cy którego mieli opuścić
Egipt i udać się w całem bezpieczeństwie gdzie będą chcieli. Jakoż wy­
ruszyli z rodzinami swemi i całem swojem mieniem w liczbie 240000
i przez pustynię udali się do Syryi. A obawiając się potęgi Assyryjczyków (?) którzy panowali natedy nad Azyą, zatrzymali się w kraju który
zwią dziś J u d e ą “. Ze o właściwych Assyryjczykach o tyle późniejszych,
mowy tu być nie może, jakoteż o założeniu przez tychże powracających
Hyksosów — według niektórych warjantów Józefa — m. Jeruzalem, to
nad tóm nie potrzebujemy bliżej się tu zastanawiać. Maneton jednakże
nie mógł dowolnie wysnuć sobie kierunku' drogi którą obrali Hyksosi Kananejczykowie, choćby z tego względu, że im nie pozostawała żadna
inna — tak więc widzimy że powrócili zkąd byli wyszli: do Palestyny,
kraju Filistynów. I to nam rozwiązuje zagadkę ustępu proroka Amosa
(IX, 7) o wywiedzeniu Filistyńczyków z Kaftor, podobnie jak Izraelitów
z ziemi egipskiej. Po pięciowiekowej przeszło zależności od obcych, a półtora-wiekowej wojnie niepodległości — Egipt, zrujnowany i zdezorgani­
zowany wprawdzie walką uciążliwą, powrócił szybko do tem silniejszego
normalnego, narodowego swego rozwoju, który nie będąc jak widzieliśmy
bynajmniej wstrzymanym, ani stanowczo zwichniętym — musiał jednakowoż
ulegać potężnym obcym wpływom 75).
Wpływy te nie od razu też ustały, jak i z wyjściem zbrojnych hu­
fców z Auaris, cała ludność obcokrajowa Delty Nilu nie wyemigrowała
bynajmniej. Mamy tego liczne dowody w nazwach miast i plemion uwa76) Do całój tej epoki oprócz H isto ryi Brugsch-Beya, porównać Lepsiusa:
Chronologie der A e g y p te r ; Mariette-Beya: Fouilles de Tanis i Notice
des M onum ents ; Maspero H. A. 1 6 8 — 179, Revue critique, 1870, p. 116
i TJne enguete ju d ic ia ire a Thiżbes, p. 71, 81; oraz dzieło p. Chabas:
Les Pasteurs en Egypte. Amsterdam 1868, streszczające wszelkie dane
dotychczas przez naukę do tej epoki odnoszące się dostarczone.
143
żanych za „obcokrajowe8 z czasów późniejszych E am essid ów ; w powro­
cie do czci Sutka, do wyżej wspomnianej chronologii wypartych Hykso­
sów - Menti.
Po wielekroć w historyi Egiptu z późniejszych czasów
występuje aż na stopniach tronu zmieszanie krwi egipskiej z krwią ras
jasnowłosych i niebieskookich osadników Delty. Zawsze zmieszaniu temu
krwi towarzyszy zwrot religijny do jedynobóstwa, do czci Hyksosów i K a ­
nanejczyków. Widzimy to za panowania Amenbotepa IV, z przydomkiem
C h u - e n - A t e n , czyli „blask tarcży słonecznej*; która to reakcya re­
ligijna przypisywaną jest ogólnie wpływom wszechpotężnym na jego nie­
dołężny umysł, uzdolnionej i pięknej królowej matki T a i a albo T h i,
cudzoziemki niskiego rodu, którą pomniki wyobrażają o cerze różowawej,
blond włosa i niebieskooką, jak najezdców europejskich i mieszkańców
lewrego i prawego wybrzeża Delty 70). To samo powtarza się z rozpoczę­
ciem XIXtej dynastyi, w której Eamses I i Seti I synowie szczęścia i w ła­
snej swej dzielności, wychodząc z osadników Delty, związkom z dziedzi­
czkami praw poprzedniej dynastyi zawdzięczali tron, a krwią potomków
Hyksosów odświeżają krew zużytą odwiecznych prawych panów Egiptu.
Nazwa sama Sethosa tj. „wyznawcy S e ta “, jakoteż rysy jego twarzy i wiel­
kiego syna jego Ramsesa ligo — rysy niemal klasyczne i wcale odmienne
od zwykłego typu egipskiego — wskazują na ich cudzoziemskie pocho­
dzenie. W parokrotnie wspominanym wyżej napisie pamiątkowego kamie-'
nia z Tanis. Ramses II obok demonstracyjnego przywrócenia czci Sutka,
powołuje się na króla Nubti jednego z założycieli dynastyi Hyksosów
jako na swego „przodka" i datuje erę od jego panowania.
W sferze rozwoju duchowego wpływ ten długowiekowego panowania
obcokrajowców nie pozostał także bez pozostawienia silnych i licznych
śladów. Z epoką Hyksosów dzieje odosobnionego i w sobie zamkniętego
76) Lenormant H. A. I, p. 392 sqq. — Brugsch-Bey 1. c. p. 418 sqq przyznając
obce jej pochodzenie i przeważny wpływ na wychowanie i rządy swego syna
Amenliotepa IV, wstrzymuje się jednakże od wniosków co do jej właściwego
pochodzenia. Zasługuje tu też na uwagę życie patryarchalne jakie z rodziną,
łącznie z królową matką Thi i wybranymi sługami, jak on i dwór cały wy­
znawcami jedynobóstwa — prowadzi faraon ten zdała od stołecznych Teb,
w małćm miasteczku środkowego Egiptu, Chu-aten, dzisiejszym Tell-el-amarna
gdzie wspaniałą świątynię uwielbianemu bóstwu wystawił. Bóstwo to wy­
stawiane jest w kształcie tarczy słonecznej, której promienie zakończone
są ręką z krzyżami życia (crux ansata). Hymny na cześć słońca „Pana nad
Pany“ i „stwórcy wszechrzeczy“ tak królowej Nofer-i-Thi, jak i wiernego
sługi Aahmesa, zachowane na grobowcach w Tell-el-amarna można poró­
wnać z hymnami wedycznymi i Homera na cześć tejże gwiazdy i korzystnie
świadczą, tak o pojęciach jak i stronach moralnych całój tej kolonii religij­
nej, wr tak stanowczój kolizyi pozostającej z pojęciami reszty kraju.
144
państwa egipskiego urywają się, a Egipt wchodzi na szeroką widownię
dziejów świata. Nieznana mu dotychczas siła rozlewu na zewnątrz pcha
go do coraz nowych zdobyczy —• db starcia z różnorodnemi ludami i cywilizacyami. Tryumfom militarnym i potędze najwyższej państwa odpo­
wiada najświetniejszy stan kultury. Za XVIII i XIX to dynastyi archi­
tektura i rzeźba dochodzą do najwyższego swego rozwinięcia — najbardziej
artystycznych i zdrowo pojętych swoich produkcyj. Egipt pokrywa się
przepysznymi i zdumiewającej kolosalności gm a c h a m i: jak w Karnak z słyn­
ną „salą hypostylową“ czyli kolumn, w Luxor, nie mniśj słynnem Ramesseum w Kurna (Gurnah), speosem w Ibsambul, świątyniami i p a ła ­
cami w Medinet-Habu, w Memfis, Bubascie a nawet w pogardzanem i z ziemią
zrównanem Zar-Tanis. W tedy powstają słynne obeliski które zdają się urą­
gać czasowi — owe kolosalne kompozycye rzeźb na ścianach świątyń, p a ­
łaców i podziemnych komnat grobowców królewskich,: odwzorowujące
z dziwnym realizmem i drobiazgowością pochody tryumfalne, epizody bi­
tew morskich i lądowych, niemniej zaciekawiające sceny z codziennego
życia — co wszystko się składa na niezrównaną kronikę obrazową, jaką
żaden inny lud, żadna inna epoka poszczycić się nie mogą. Poezya za­
równo jak i inne sztuki uprawianą bywała, której najwznioślejszym wyra­
zem jest słynne epos Pentaura na cześć zwycięztwa Ramsesa II pod
Kadesh.
Co więcej, w czasach bezpośrednio następujących po wyparowaniu
Hyksosów, widzimy już najbujniejszy rozrost cywilizacyi i życia narodowego.
Handel, rolnictwo, przemysł — roboty w kamieniołomach i zakładach górni­
czych nabierają nieznanego dotychczas rozwinięcia. Nowe drogi zbytu i pro dukcyi, dowozu cennych towarów z obcych i nieznanych dotychczas
krain, zostają otwarte 77). Ci co mieli z nami sposobność podziwiania
na wystawie Paryskiej niezrównanych biżuteryj królowej Aah-hotep, wdo­
wy faraona Kamesa, a matki Aahmesa oswobodziciela Egiptu — sprowa­
dzonych tam przez Mariette’a wraz z całym niemal muzeum z Bulaq,
i porównywania ich z najpiękniejszemi produkcyami słynnych dzisiejszych
jubilerów Paryskich — gdyby nie oczywistość faktów, nie daliby wiary że
dzieła te sztuki najbardziej wyrafinowanśj — owe złote łańcuchy jeden
z skarabeuszem, drugi z trzema pszczołami, djadem o dwóch pięknie n a ­
rysowanych sfinxach, napierśnik przeźroczy, mieczyk, dwa małe okręty z złota
i srebra, siekierki z złota i bronzu, naramienniki itp., najpiękniejszemi
p. 2 5 7 sqq, 2 6 6 sqq i Zeitschrift, 1 8 6 7 , p. 8 9 — 9 3 . —
Lepsius: Denlcmaeler aus Aegypten nnd Aethiopien, III tab. 71. —
J. Diimichen: D ie Flotte einer Aegypnschen Konigin. — Mariette-Bey:
H istoire , p. 4 8 — 5 1 . —- De Rouge: E tude des monuments du m assif
de K a rn a k, dans les M elm ges d'archeologie egyptienne, t. I.
77) Brugsch-Bey 1. c.
r „.
,
145
emaliami i grawirowaniami pokryte, wyszły z warstatów jubilerskich Teb,
w chwili gdy zaledwie umilkły zapasy z upornym najezdcą. Stan ten cy­
wilizacyi Egiptu z chwilą ustania sześciowiekowego panowania obcokra­
jowców, je st najwymowniejszym dowodem i illustracyą ducha tolerancyj­
nego i cywilizacyjnego Hyksosów. Nie naszą rzeczą wydawać tu sąd o ile
obcy pierwiastek przyniesiony z najazdem mógł wpłynąć na odrodzenie
to sztuki i w ogóle cywilizacyi Egiptu — i czy nie tu szukać należałoby
źródła tej wspólności, ja k a bezprzecznie panuje między produkcjami artystycznemi Azyi Przedniej, Mniejszej, a w następstwie najwznioślejszym
ich wyrazem sztuką Hellady — a Egipską. Nie mniej pozostaje pewnem,
że z końcem już arcyświetnego panowania Ramsesa ligo, sztuka egipska
bezpowrotnie upada, aby nie wznieść się już nigdy na podobne wyżyny.
Wspomnienia i ślady długo wiekowego pobytu i rządów obcokrajo­
wców, miały także i nader niekorzystne strony dla spraw Egiptu. Niczy­
jej bowiem uwagi nie ujdzie, że jak wyprawy wojenne do Azyi Przedniej —
do ziemi Kanaan = Palestyny, następują bezpośrednio po wyparciu H y­
ksosów, a przynajmniej po ograniczeniu ich do samej Delty i uczynieniu
ich nieszkodliwymi, i są niejako zadosyćuczynieniem za wiekowe krzywdy
z tej strony doznane — tak późniejsze rozgłośne „wyprawy morskie" na
Egipt, licznych sprzymierzonych ludów, które parukrotnie wstrząsają po­
sadami państwa egipskiego 7S), głównie są skierowane na Deltę, gdzie
ludy tych wypraw, sprzymierzeńców i prawdopodobnie pobratymców spo­
dziewają się zastać. J a k hufce egipskie postępują śladami cofających się
Hyksosów-Kananejczyków, a właściwiej według pomników egipskich lu­
dów Menti, z kraju Ascher pierwotnie pochodzących — tak koalicya sił
lądowych i morskich: ludów Europy, Azyi Mniejszej, Kananejczyków i Li­
bijczyków, jednem słowem ludów Pelazgijskich = Filistynów — ludów
jednych mniej więcej cech etnicznych i jednego stadyum cywilizacyjnego,
jest niejako powrotem do dawno powziętych a w części przeprowadzonych
planów: opanowania i skolonizowania dolnego Egiptu. „Ich dusza (Libij­
czyków) po raz dziesiąty powiedziała sobie, że przepędzą iy cie w nomach
Egiptu, i że uprawiać będą jego doliny i płaszczyzny, jak swego własnego
k ra ju ” — za ostatniej swej wyprawy z czasów R amsesa Ulgo 79).
78) Za panowania Seti I, Ramsesa II, Menephtap i Ramsesa III. — Porów. BrugschBey pod tętni panowaniami; De R ouge: E x t r a it d ’u n M em oire s u r les
attaqu.es, p. 5, 6, 9, 35, 3 6 ; N otice de quelqu.es textes M eroglyphiques
w A th en a eu m fr a n c a is 1855 ; P a p . A n a s ta s i II, pl. IV, 1. 4; pl. V,
1. 4; Maspero: D u genre epistolaire, p. 82, 8 3 ; Chabas: Recherches
p o u r s e w ir a Vhistoire de la X I X e dynastie, p. 93, 9 4 ; E tu d e s su r
l’A n tiq iiite historique, p. 23 0 — 288.
79) Chabas : E tu d e s su r C A n tiq u ite historique, p. 242 sqq.
10
L.
- ■ . ,.. ■,
146
W pośród ludów tej koalicyi o wielkich białych ciałach pokrytych
tatuowaniami, o kaskach oryginalnych z pióropuszami lub głowami pokrytemi w łby i skóry dzikich zwierząt, w bronzową broń i w tarcze
okrągłe zbrojnych — po większej części pozbawionych zarostu - o dzi­
wacznych nazwach dotychczas nie zupełnie dokładnie wyrozumowanych,
nie ma śladu Fenicyan - Semitów. Wprawdzie mowa jest w pomnikach
egipskich o niektórych z plemion tych jako o o b r z e z a ń c a c h , a zatem
przez Egipcyan hołdujących temu zwyczajowi, względniej w niewoli t r a ­
ktowanych ; ale jest tu mowa jak przyjmuje Brugsch-Bey (p. 577 sqq)
o kaukasko-kolchidzkich zaciężnyeh rotach, które pierwotnie przez Ram ­
sesa ligo z wypraw do Azyi sprowadzone, później wybiwszy się na wol­
ność, złączyły się z Libijczykam i; między nimi wyliczani s ą : Q a i q a s c h a (Kaukazcy), A q a i u a s c h a (Acheowie Kaukazcy), S c h a r d a n a ,
S c h a k a l s c h a , T u r s c h a, Z e k a r r i , L e k u (Ligio wie), U a s c h a
(Ossetyńcy), których nie należy także mieszać z Acheami, Sardyńczykami,
Sykulami, Etruskami, Likijczykami, Teukrami i Oskami późniejszego świata
klasycznego. W walce morskiej z Libo - Pelazgami za Ramsesa III sto­
czonej pod słynną „wieżą" jego imienia, w okolicach Pelusium — odwzo­
rowanej z licznymi szczegółami w płaskorzeźbach świątyni w MedinetH abu 80) — w walce w której widzimy z jednej i drugiej strony liczne
okręty, w prawdzie odmienne kształtem, ale zarówno w wiosła i maszty
opatrzone 81), z jednej i drugiej strony dzielnych żeglarzy i wojowników,
nie napotykamy bynajmniej typów semickich, ale z jednej, typ znany
egipski, z drugiej, niezaprzeczenie aryjskie. Nadmienić nam tu wypada
według tego cośmy wyżej o różnicy między rasą keltycką a kimrycką
powiedzieli, że jeżeli, jak to przyjmuje Dr. Morton (Cra.nia aegyptiaca
p. 146) między ludem Tokkarów (T’akarro), ludem żeglarskim północnych
wybrzeży m. Śródziemnego pobitym przez Ramsesa IHgo — Traków jak
80) Patrz: Champolion le Jeune, M onum ents de l'E g y p te et de la N u b ie, Tab.
CCXXII— CCXXIV.
81) 1. c. Okręty Libo-Pelazgów widzimy zakrzywione rodzajem szyi węża czy in­
nego płazu, jak w flgurycznych napisach skalnych Skandynawii i pomników
megalitycznych; mają one profil prostolinijny, gdy egipskie są łukowate, har­
dziej płaskie, z głową lwią na przodach; jedne i drugie są opatrzone ma­
sztami i żaglami, w egipskich jednakże przeważa użycie wioseł. Płasko­
rzeźby te świadczą także o wspólności fizjonomii, odzienia i uzbrojenia lu­
dów Libo-Pelazgijskich wielkich wypraw morskich, a słynnych Khetów (Chita)
Azyi Przedniój. Miecze, o ile zdaje się z drobnych rysunków, podobne są
do bronzowych w Europie znajdywanych, bez żadnój gardy, a niewątpliwie
były także z tegoż metalu, choćby z tego względu, ża żelazne dopiero za
Rzymian zostały na szerszą skalę wprowadzone w użycie.
147
przypuszczałby L enorm ant 82), a mieszkańcami zachodniego wybrzeża E u ro ­
py, mogło być powinowactwo krwi i pochodzenia, to tylko z K im ro-W enetami o których żeglarskich instynktach mówiliśmy wyżej, i którzy wszyst­
kie te nadbrzeża Atlantyku zajmowali.
Jedynym natomiast ludem semickim, który osiedlony czasowo w E gi­
pcie, skorzystał z walk zaprzątających całą uwagę faraonów XlXtej i po­
czątku XXtej dynastyi, z najezdcami, i złączywszy się z nimi przyczynił
się do klęski Egiptu a następnie wyemigrował — byli to owi „nieczyści
i trędowaci* według Manetona, ludzie różnego pochodzenia (przeważnie
jednakże Hebrejćzykowie) zebrani przez Menephtesa (Amenophisa) w liczbie
40000 do prac około kamieniołomów w Turah, którzy pod dowództwem
kapłana z H diopolis Osarsypha, inaczej Mojżesza 83), zorganizowawszy
się w naród, przyjąwszy od niego prawa i religią, i skojarzywszy się
z Hyksosami „od wieków wypartymi do Syryi* w liczbie 200000 nadbiegłymi — zmusili Amenophisa do ucieczki do wyższego Egiptu, zawładnęli
krajem i popełnili według Manetona rozliczne okrucieństwa i nadużycia,
mianowicie w świątyniach i na kapłanach miejscowego kultu. „....W krótce
Amenophis powrócił z Etiopii z liczną armią, wraz z synem Ramsesem
który miał takoż oddzielną armią. Obaj uderzyli razem na Hyksosów
i „nieczystych*, zwyciężyli ich, i po zabiciu znacznej ich liczby, ścigali
ich aż do granic Syryi* 84).
Streszczając to cośmy powyżej o Hyksosach - Menti i Kananejczykach powiedzieli, a pomijając wszelkie bypotezy lub nawet fakty pewne
wątpliwości nastręczyć mogące co do właściwego pochodzenia tychże 85) —
niemniej dwa fakty niewątpliwie za ostatecznie przez naukę stwierdzone
uważać n a le ż y : z jednej strony wspólność pochodzenia Hyksosów - Menti
82) Hist. Ancienne I, p. 437.
83) Że nazwa także Mojżesz, Mcocr/ję nie jest hebrejską, to już Philon w „Życiu
Mojżesza" (I, 14) podaje, wywodząc ją od egipskiego słowa jjiwę = woda;
w innym jednakże miejscu, I, p. 597 wywodzi ją z hebr.
podobnie
jak E xod. II, 10. Jest to prawdopodobnie ustępstwo tylko dla tradycyj
hebrejskich. O ile pierwotne znaczenie zatarło się u Ilebrejczyków i z źródłosłowu liebrejskiego zaczęto tłomaczyć sobie wyraz ten, wskazuje trzeci
(podług Ewalda 1. c. II, p. 119) opowiadacz w ks. E xo d . II, 1 — 2. M e
jest-to, powiada Ewald, żaden wyraz hebrejski, ale imie własne męzkie egi­
pskie, które spotyka się często w starożytnym państwie i nadane zostało
chłopcu wychowania egipskiego. „Ale że Mojżesz — ciągnie dalej — wzrósł­
szy, przyjętym został do stanu kapłańskiego w Heliopolis (tj. mieście On,
będącym siedliskiem uczoności i jedynobóstwa — kultu słońca), że jako
kapłan przyjął imię Osarsiplia i pod tą Egipcyanom znanym był, to wszyst­
ko może być pozostałością rzeczywistych historycznych wspomnień
®4) Joseph, Contra A pionem 1. XXVI, XXVII.
85) Będzie to przedmiotem osobnej naszój rozprawy.
10*
148
i Kananejczyków pierwotnych, z drugiej, stanowcze ich różnice tak co do ,
cech etnicznych, języka, pojęć religijnych, pomników itp., z rasami semi­
ckiemi.
Język ich przechowany we wszystkich pierwotnych nazwach miej­
scowości ziemi Kanaan, a nawet całej Syryi 86) — zmienianych następnie
ja k to widzimy w Biblii przez osiedlających się Semitów, potwierdza w zu­
pełności to zapatrywanie. W ogóle Biblia i pomniki egipskie dostarczają
nam w nazwach tak miejscowości, jak i osób i dostojeństw, nieocenionego
dotychczas należycie materyału lingwistycznego i etnograficznego, który
przy dzisiejszej metodzie badań porównawczych, posłużyć kiedyś może do
odtworzenia zamarłego języka. To pewne, że język tych ludów był dla
Semitów wcale niezrozumiały i dlatego ci ostatni oznaczali go nazwą „Zomzommim, Zuzim“ itp., co miało podobnie; jak pappapoę u Greków, oznaczać
ludy o niezrozumiałych dźwiękach. Ewald, który jednakże uważa K ananęjczyków za Semitów, przyznaje, że już sama zmiana nazw miejscowości
jak np. S e i r na E d o m itp. „sama z siebie wskazywałaby na zmianę
panujących plemion* 87). Biblia pod tym względem nie pozostawia żadnej
dwuznaczności, wskazuje wyraźnie na odrębność języka już nie tylko H ebrejczyków ale także Sydończyków — jakiem to mianem oznacza zawsze
Penicyan — z językiem pierwotnych Kananejczyków. Ks. Deuter. III, 9
np. mówią: „Sydończycy zowią Herrnon Szyrion, a Amoreyczycy zowią
go Sanir“. Poświadczają to i liczne legendy etymologiczne, najzupełniej
fikcyjne, zastosowane w kks. Genezy do imion własnych osób i miejsc,
które najdowodniej przekonywają, że w czasie redakcyi tych ksiąg nie
znano już właściwego, pierwotnego ich znaczenia 8S).
8S) Nazwa sama S y r y i jest skróceniom z A s s y r y i , a przez kolonie greckie
na oznaczenie południowych swoich sąsiadów głównie rozpowszechnioną.
Lecz bynajmniej nie odnosi się to do kraju jakoby już w zależności od
Assyryi późniejszej, właściwej, pozostającego (Patrz, lllu strirte s Konversatio n s-L e x ik o n . Leipzig und Berlin 1878, art. S y r ie n ), ale jest to nazwa
pozostała po pierwotnym kraju Azów, Ascher pomników egipskich, którzy
głównie w Azyi Przedniej, późniejszej Syryi mieli swoje siedlisko. Na wscho­
dzie nazwa ta S u r i s t a n (Syrya), jedynie bywa w użyciu przez Turków.
Semici a mianowicie Arabowie zowią kraj ten E s c h - s c h a m tj. położony
na lewo, w przeciwstawieniu do południowej Arabii — względnie na prawo.
W Biblii kraj ten nosi nazwę A r a m , ludność jego semicka Aramejczyków.
Nazwa więc Syryi nie jest semicką,, i z nazwami „wschodniego Rutennu“
i Ascher wzajemnie się zastępującą. (Porów. Brugsch-Bey 1. c. p. 2 1 8 ).
8‘) 1. c. I, p. 324.
8S) Porów, także Eenana 1. c., p. 123 sqq i noty. — Do takich legend etymolo­
gicznych należa także przywiązane do nazw Beerseba (G e n . XXI, 31; XXVI,
33), Luz inaczej Bethel (G en . XII, 8 ; XXVIII, 19), Galed (G en . XXXI,
4 6 — 48), Ramath Lechy ( Sędziów . XV, 17) itp. sprzecznych nieraz z sobą.
i z poprzednio opowiedzianymi faktami.
149
W konfederacyi drobnych państw które pomniki faraonów nowego
państwa egipskiego wyliczają nam, pierwsze miejsce zajmują rozgłośni
Hetejczykowie (Chita), po nich z kolei idą Araorejczykowie, dalej ludy
z kraju Keft, Kefa (Avathus, Uauat) tj. Heweyczykowie, przedewszyst­
kiem naród żeglarski itd. — za panowania zaś Ramsesa Ulgo występują
już pod właściwą swą nazwą i P u l i s t a tj. Filistynowie 8!)). O ile kraj
ten Azyi Przedniej zbito był wtedy zaludnionym, a konsekwentnie jak
rolnictwo musiało być rozwinięte, świadczy to , że Thutmes I II (od r.
1600 przed Chr.) największy z faraonów, w zwycięzkim swym pocho­
dzie, 107 miast na przestrzeni między Berytem i Hamatem na północy,
a Gazą na południe, w stanie je st wyliczyć, z tych które mu się poddałyW długich listach miast zdobytych przez faraonów XVIIItej i XIXtej
dynastyi, znajdujemy już niemal wszystkie znaczniejsze miasta znane z pó­
źniejszych dziejów. Nazwy ich mimo ortografii egipskiej łatwo rozpoznać
j a k : Thamask (Damaszek), Aruthut (Aradus), Kapuni (Gebal), Birota v.
Barut (Bejrut), Ziduna (Sidon), Zor (Tyr), Kazatu (Gaza), A s-qa-li-na
(Askalon), nawet Sclialama, Salem (Jeru-zalem ?) itp.
Nie mniej ciekawe są wykazy łupów i danin, jakie zwycięzcy farao­
nowie nakładają na podbite państewka lub pojedyńcze miasta — które to
wykazy jak najkorzystniejsze dają świadectwo o stanie rolnictwa, rozmaito­
ści uprawianych ziemiopłodów, chodowli domowych zwierząt, jakoteż roz­
winiętym handlu, górnictwie i przemyśle m etalurgiczny m : jubilerstwie
ja k i toreutyce. Stan kultury któregobyśmy napróżno, z wyjątkiem może
najbliższych okolic Sydonu i Tyru, szukali za późniejszych czasów k o lo ­
nizacji semickiej.
Dla przykładu podajemy tu w streszczeniu wykaz łupów zdobytych
przez Thutmesa Ulgo w jednej batalii pod Megiddo.
Samych wozów wojennych zdobyto 924, z tych 32 wykładanych zło­
tem (w innych miejscowościach i sre b re m ); dwie piękne żelazne zbroje całe
(Harnisch) króla Megiddo, 200 zaś zbroi zwykłych wojowników, 602 łuków,
89) Max Duncker 1. c. I, p. 124. — W XI w. przed Chr. jakkolwiek znajdujemy
Filistynów zredukowanych do pięciu przybrzeżnych miast albo raczej udziel­
nych państw: Gaza, Askalon, Azdod, Gath i Ekron albo Akkaron — nie
mniej Stary Testament i starożytni autorowie malują ich nam jako w silną
federacyą zorganizowanych, i na lądzie i morzu istotną potęgę stanowią­
cych. Książęta ich (Seranim) odbywają wspólne rady, przywodzą wojskom
i składają bóstwu dary po odniesionych zwycięztwach. Armie ich składają
się z wozów wojennych, jeźdców, łuczników i ciężko uzbrojonej piechoty.
Rozdzielone są według setek i tysięcy. Miasta ich są warowne, murami
otoczone. Świątynie obszerne, w nich bóstwa z drzewa ibronzu, oraz liczne
bogate wota. Patrz Starka: Gaza und die Philistaeische Kiiste. Jena
1 8 5 2 ; p. 1 32— 136, 318 sqq.
150
97 mieczy ; 7 drągów wykładanych zlotem od namiotu królewskiego ; 1784
funt. złotych pierścieni, które jeszcze w rękach artysty znajdowały się;
966 funt. pierścieni srebrnych ; czekanów kilka z kości słoniowej, drzewa
hebanowego lub cedrowego, wyłożonych złotem ; laskę królewską czy też
berło szczerozłote; pług wyłożony złotem ; 6 foteli królewskich z p o d ­
nóżkami z kości słoniowej i drzewa cedrow ego; dwa posągi królewskie
z głowami z szczerego z ło ta ; oprócz tego wiele klejnotów, zastawy do
stołu złote, między innemi pnhar o dwu uszach, robotty Chalijskiej (Chał,
Galijskiej?) i inue naczynia, czary i nalewki; mnóstwo ozdobnych ubrań;
z inwentarza żywego, klaczy samych 2041, 191 ogierów, 6 byków, wiele
krów i innych bydląt, samych kóz białych 2 0 ,5 0 0 ; w ziarnie zaś 280,000
miar (Metzen).
W innych miejscowościach długiej tej listy, obok siekierek krzemien­
nych 90) znanych z naszych muzeów: wozy miedziane wykładane agatem,
złotem, srebrem, kością słoniową i drogiem drzewem — wiele z nich z m a­
lowaniami ; kaski złote wykładane drogiemi kamieniami, inne żelazne, j a ­
koteż całe zbroje wysadzane złotem ; wielkiej wartości bryły szmaragdów,
lapis lazuli itp. niekiedy w artystycznych w yro bach; przedmioty luksu­
sowe ze skór metalem w y k ła d a n e ; zastawy i naczynia z szlachetnych me­
tali — wyrobu specyalnego, kraju „Chał" lub „Zal", co wszystko o guście
artystycznym korzystnie tylko świadczyć może. Oprócz wszelakiego zboża mia­
sta i wsie syryjskie dostarczają w wielkiej ilości wina, miodu, daktyli,
oliwy, masła, wonności i farb wszelakich. Kraj Kuthen (Rutenu) jed no ­
razowo daje 1718 dzbanów wina, kraj Zahi 6428. Oprócz nieobliczonej
wartości przedmiotów z drogich m etali, pojedyńcze kraje syryjskie wy­
dają zwycięzcom raz 314-1 funt. 3 uncye czystego złota, drugi raz 2821
3 un., równą niemal ilość srebra, sztaby liczne żelaza, miedzi, niemniej
poważną ilość bronzu, ołowiu itp. »'), W czasach kiedy na pomnikach
egipskich koń, „ta najszlachetniejsza zdobycz c z ło w ie k a "— podług Buffona, ukazuje się, wnioskując z samych łupów, widzimy jaką liczbę sz la ­
chetnego tego zwierzęcia Syrya wstanie była wtedy wyżywić. W sprawo­
zdaniach z łupów kraju U a u a t ó w (Uauat = W enetów?) stale są
wzmiankowane „ okręty z ich ładunkami wszystkich dobrych rzeczy tego
kraju".
Nie dziw więc, że w'obec tego stanu bogactwa i cywilizacyi, gdzie
potężny król Hetteyski C h i t a - s a r wraz z swoimi sojusznikami 2500
wozów wojennych, każdy po trzech ludzi dobrze odzianych i uzbrojonych
przeciwko Ramsesowi lim u wystawić może, nie licząc wielkiej ilości pie­
91) Brugsch-Bey 1. c. p. 323.
00) Brugsch-Bey I. c. p. 302 — 326. — Brandis: Miinzwesen, p. 80, 92.
szych, konnych itp. — i to hufców dobrze uorganizowanych, z przełożo­
nymi nad jezdnymi, pieszymi, z sztabem i dworem odpowiednim króla —
że mówimy zwycięzcy „wielcy książęta Egiptu* traktują na równi z „wiel­
kimi królami Hetteyczyków* i że formalne traktaty zaczepno-odporne, nie
pomijające i spraw wewnętrznych: opieki handlu, przemysłu, wymiaru
sprawiedliwości itp. poddanych odnośnych państw, między sobą za­
wierają.
Dokument taki pierwotnie na srebrnej tablicy spisany w języku Chitów, zachowany niemal w całości w języku egipskim 92), datujący z cza­
sów panowania Chita-sara i Ramsesa l i g o , a powołujący się n a poprze­
dnie traktaty z czasów Sa-pa-li-li i Ramsesa Igo, jakoteż M au-than-era
i Seti Igo, jest niezaprzeczenie naj staro żytniej szym do dziś dnia przecho­
wanym aktem dyplomatycznym, porządnie — z całą kancelaryjną wprawą
spisanym i najkorzystniejsze dającym świadectwo o stanie organizacyi
i ładu ówczesnych państwowych stosunków. W miejsce podpisów i pie­
częci, służą jako świadkowie wyobrażenia bóstw i ich nazwy — ze strony
Chitów jedyne najwyższe bóstwo S u t e k „Pan Nieba i ziemi“ — a trzeba
przyznać najodpowiedniejsi wykonawcy i stróże podobnych traktatów. Zwią­
zki familijne wkrótce wzmocniły jeszcze związki przyjaźni i dobrego sąsie­
dztwa między dwoma w najwyższej kulturze ówcześnie pozostającymi krajami.
Ramses pojął najstarszą córę króla Hetteyczyków. Chita-sar sam z licznym
orszakiem książąt i dworaków odprowadził córkę swą zięciowi, na p a ­
miątkę czego uroczyście wzniesiono w świątyni yt Ibsam bul tablicę z wyo­
brażeniem króla Helteyskiego w wspaniałe narodowe szaty przybranego, jego
córkę i zięcia, z długim odnośnym napisem, a Egipcyanin nie bez zdzi­
wienia widział „że ludy kraju Kemi, miały jedno tylko serce z księciem
Hetteyskim, co nie miało miejsca od czasów Boga R a “.
Autochtonami w ścisłem znaczeniu pierwotni ci mieszkańcy ziemi
Kanaan nie b y l i; przybyli oni jak tradycya niesie i niektóre wspólne n a­
zwy miejscowości potwierdzają, z nad brzegów morza Erytrejskiego tj.
odnogi Perskiej — z Chaldei Dolnej, gdzie widzieliśmy pomniki odpowia­
dające tak zwanej epoce bronzu Europy i Azyi Mniejszej. Słuszną też
Moyers (Phon. I I Bd. 1 Buch. 2 Cap. i E. u. Gr. p. 327) robi uwagę,
że podanie Herodota (II, 89) o przybyciu z nad brzegów Erytrejskiego
morza ludów Kananejskich, bynajmniej nie odnosi się do Fenicyan w ści­
słem znaczeniu, ale do F i l i s t y n ó w . Chaldea więc dolna musiała być
tj2) Tekst tego traktatu ogłoszony został przez Champolliona, Lepsiusa wpomnikowem jego dziele i Brugsch-Beya: M onum ents, 1.1, tabl. XXVIII. — Tłomaczenie jego całkowite znajduje się w tegoż: Geschichte A eg yp ten s p.
5 1 8 — 526.
152
etapą na drodze z Baktryi i płaskowzgórza Iranu, pierwotnej siedziby
Aryów, do zachodnio-południowych wybrzeży Azyi, a następnie Europy.
Nie może byó tem bardziej mowy o odwiecznem osiedleniu się tu
semickich Kananejczyków, a mianowicie Fenicyan, jak to przyjmuje Movers (E. u. G. p. 326). Wiemy dziś, że wszystkie ludy nawet najcywilizowańsze musiały przechodzić przez te same mniej więośj fazy rozwoju,
to jest być najprzód myśliwcami, później pasterzami, a następnie dopiero
rolnikami tj. stale osiedlonymi. Myśliwcy i pasterze zmieniają ustawicznie
miejsce pobytu, a cboć nie wiemy gdzie było pierwotne ognisko zkąd ród
ludzki rozproszył się, wiemy dość, aby nie przypuszczać iż jako drzewa
i kamienie ludzie byli wszędzie miejscowym produktem. Czas ich przy­
bycia m ógł więc być tylko względny. Ale widzimy że tradycye ludów semi­
ckich, które jak wszystkich innych skłonne byłyby przeciwnie do uwie­
czniania swojej historyi, bynajmniej nie pretendują do pierwszeństwa za­
mieszkania ziemi Kanaan. Podania Sanchoniatona z najstarszemi księgami
Biblii o stanie Palestyny i Fenicyi przed przybyciem Semitów, zupełnie
się zgadzają. Izraelici którzy nie pomijają sposobności zaprodukowania
swoich praw do wziętego w posiadanie kraju — robią nacisk, jak mówi
Movers 93) „że pierwotni mieszkańcy dobrowolnie kraj kananejski opuścili*.
Całe olbrzymie nieporozumienie Moversa, które głównie przyczyniło się
do tego chaosu pojęć i u późniejszych historyków traktujących ten przed­
miot, leży w tem, że wszystko co tradycye biblijne i Sanchoniatona m ó­
wią o pierwotnych Kananejczykach, o protoplastach Filistynów, którzy na­
zwę swoją nadali całemu krajowi, Movers stosuje do semickich K ananej­
czyków — do Fenicyan.
Dlaczego ród Filistynów, Aryów, autorowie St. Testamentu wypro­
wadzają od Chama i Chanaana, zaraz zobaczymy. Podania biblijne są tu
niezwykle przeźrocze i wytrzymują wszelką naukową krytykę. Tylko uczo­
nym z innych względów tak poważnym jak Benan, Lenormant, Maspero
i inni, podobało się przez przyjęcie hypotetycznych Kuszytów, tradycye te
zaciemnić.
Wiadomo powszechnie, że klasyfikacya Mojżeszowa rodu ludzkiego,
j a k wszystkie zresztą w starożytności, z wyjątkiem egipskiej (gdzie jak
świadczą pomniki klasyfikowane wedle koloru skóry) — pomimo iż
powierzchownie wzięto za podstawę pochodzenie, była bardziej geogra­
ficzną niżeli etnograficzną. Starożytnym bowiem brakowało na najważniej­
szym elemencie dokładnój klasyfikacyi tj. znajomości porównawczej języ­
ków'. Lecz jeśli nazwą Jafetydów, Hebrejczyk oznaczał mieszkańców nie­
znanych mu okolic półno cn ych : Azyi Mniejszej i Europy, tej prawdziwej
93) E. u. G. p. 326.
terrae incognitae autorów Starego Testamentu, o których w całej Biblii
parę pobieżnych zaledwie wzmianek się znajduje — trudno przypuścić aby
Hebrejczyk ówczesny nie odróżniał swego własnego języka i rasy od ob­
cych, i będąc w ustawicznych stosunkach z wrogimi mu Kananejczykami,
Filistyńczykami — z potomkami Chama, nie wiedział że ma do czynienia
z rodzonymi swymi braćmi — z Semitami, lub choćby blisko pokrewnymi
mu Kuszytami. Wszyscy oryentaliści poświęcający się studyom języków
semickich jak Evald, Moyers, Renan, Lenormant, jednozgodnie przyznają,
na podstawie przechowanych pomników piśmiennych, napisów, nazw itp.,
że język Hebreów i Fenicyan, tak co do form gramatycznych jak i słowozbioru, był jednym i tym samym, że różnił się tylko co do niewielkich
szczegółów, jak mało różne dyalekty, że u Greków nazwy języka hebrejskiego i fenickiego były synonimami.
Co więcej, język fenicki przechowany w mało licznych napisach, skłon­
nością swoją do aramaizmów wykazuje późniejsze swoje pochodzenie. Im
zaś napisy te są starożytniejsze, tym więcej zbliżają się do hebrejskiego.
„Napisy z Marsylii i Sydonu, prawdopodobnie z powodu swojej staroży­
tności, są prawie w czystym hebrejskim języku” — mówi Renan (p. 188) 94).
Świeżo uczony hebraista E. Roller °5) wziąwszy za punkt wyjścia język hebrejski i cytując na stwierdzenie tłomaczenia każdego pojedynczego wy­
razu, analogiczny wyraz Biblii — dał nowe bardziej krytyczne i uzupeł­
nione tłomaczenie słynnego napisu sar cofagu Eschmunezera, znajdującego się
obecnie w Luwrze, a rozmiarami swymi i starożytnością stanowiącego najdonio­
ślejszy pomnik epigraficzny fenicki. Uczony ten między iunemi m ó w i: „Cette
inscription est ecrite en langue hebraiąue, avec des caracteres h e b ra ą u e s
connus sous le nom de caracteres pheniciens que le Talmud de Babylone
(voir Synhedrin, XXI, 2) nppelait lettres libanoui, ou lettres hebraiąues* °8);
gdzieindziej z a ś : „En resume et d’apres les explications qui precedent,
a4) Podobnego zapatrywania są także: Dietrich, de Luynes, Munk, Ewald, Hitzig;
Roediger, Schlottman, Quatremere, Barges, Prankel. — Porów, także W.
D. Whitney’a: D ie Spra ch w issen sch a ft w tłom. niem. 1874 r. p. 428,
431 sqq. — Podobnież napis słynny króla Moabskiego Meschah „ w y k a ­
z u j e z a l e d w i e b a r d z o n i e z n a c z n e różni ce z w s p ó ł c z e s n y m
m u h e b r e j s k i m “.
95) E. Roller, membre de la socióte asiatique: Memoire sur Vinscription fu n e ra ire
du sarcophaged’Eschmounezer R o i de Sidon. Paris 1875. — Praca po­
parta uznaniem hebraistów: wielkich Rabinów franc. L. Izydora, Zadoc
Kalina, oraz uczonych człon. Instytutu: Ad. Francka, Juliusza Opperta,
mianowicie oryentalisty Longperiera, który tylko do części archeologicznej
robi niektóre zastrzeżenia.
96) Pismo to zarzucone zostało przez Żydów za czasów Esdrasza po powrocie
z niewoli babilońskiej, a zastąpione pismem assyryjskióm nie-klinowśm.
154
il resulte que la langue des Sidoniens, leur ecriture, la manierę de se
servir de la ponctuation par la pensee, toufc cela n ’etait autre chose que
la langue hebraique e l ] e - m e m e “. O ile to podobieństwo, ta tożsamość
musiała być ściślejszą w samych początkach rozwoju tych społeczeństw —
bezpośrednio po rozdziale wielkiej rodziny semickiej? Język hebrejski
przytem, w którym przechowały się najpierwotniejsze podania, przypo­
wieści, archiwum można powiedzieć całej rasy — język najwznioślejszych
poetycznych i religijnych natchnień, je st tóm dla ras semickich, czem
sanskryt dla ras aryjskich : „le type le plus pure, le plus complet de la
familie, Tidiome qni renferme la clef de tous les autres, 1’idiome des origines, en un mot, depositaire des secrets historiques, linguistiques et religieux de la race a laquelle il appartient“ — Eenan (p. 109).
Język ten wyszedł był już z użycia (VI w. przed Chr.) będąc zastą­
piony przez aramejski, a stał się językiem jedynie ksiąg świętych — w c z a ­
sach, kiedy prorok Ezechiel (Roz. XXVII) w najświetniejszych barwach
maluje nam handel, zamożność i potęgę Tyru, w czasach w których K a r ­
tagina dochodziła zaledwie do szczytu swoich powodzeń handlowych i kolonizacyjnych. Z wcześniejszej epoki oprócz może napisu sarkofagu E schm u­
nezera, którego data nie je st jeszcze ustaloną — nie mamy żadnego po­
mnika autentycznego, żadnego napisu, monety lub t. p. któreby świad­
czyć mogły o rozwiniętem życiu Fenicyan.
Badania przytem tychże napisów, mianowicie dwóch słynnych ka­
mieni ofiarnych z Marsylii i Kartaginy (IV w. przed Chr.) 97) zawierają­
cych taryfy należnych kapłanom danin od wszelkich ofiar, wykazały, że
w rytuale Hebrajczyków a Fenicyan, nie było prawie żadnych różnic; je dnem słowem, wszystkie dane na pomnikach najwiarogodniejszych oparte,
coraz bardziej przekonywają: że językiem, rytuałem religijnym, obycza­
jami, geniuszem i instynktami rasy, Fenicyanie a Hebrejezykowie w ni­
czem się nie różnili, Początkowe więc dzieje i fazy rozwoju w obu tych
narodach musiały być wspólne, z uwzględnieniem wyższości duchowej,
pierwszeństwa w czasie i szczęśliwszych warunków zachowania pomników,
na rzecz Hebrejczyków. Jakże więc przypuścić, aby gdy za Abrahama
i następnych patryarchów, Hebrejezykowie, Izmaelici, Amonici, Moabici
i wszystkie tym podobne plemiona czysto semickie, były pasterskiemi, pro­
97) Movers : Opferwesen der Karthager p. 8. — Blan : Opfertarif von Karthago >
Zeits. d, d. M. G., 16, 438. — De Saulcy: Memoire sur une inscription
phemcienno deterree 4 Marseille. Paris 1847 ; Recherches sur les inscriptions votives phenieiennes et puniąues. Paris 1845. — Munk: Memoire
sur rinscription phćnicienne de Marseille. Paris 1847. — Barges: L’inscription de Marseille, nouvelle interpretation. Paris 1856. — Judas: Nouvelle aualyse de rinscription de Marseille. Paris 1857.
155
wadziły życie koczownicze, którego obrazem i podobieństwem literalnym
są dzisiejsi beduini — jedni Fenicyanie od tysiącoleci wstecz mieli być
stale osiedlonymi, rolnikami, a pomimo to takie podobieństwo języka
i charakteru z tamtymi pobratymcami zachowali. Gdzie ślady języka, gdzie
pomniki tej przeszłości zagadkowej ? Kto zna olbrzymi przedział jaki
istnieje miedzy dwoma terni stadyami rozwoju, roloiczem a pasterskiem,
jak wiele plemion i narodów ginie przez niemożność przejścia z jednej
fazy w drugą, jak to mamy przykład np. na Indyanach Ameryki — ten
nie przypuści, aby mimo tych różnic o całe tysiącolecia w początkowych
fazach rozwoju, tyle analogij mogło się przechować. Do jakiego stopnia
życie nomadyjskie było w zwyczajach Semitów, jak odpowiadało instyn­
ktom rasy nawet w czasach już późniejszych, świadczy to, że kształt arki
przymierza, jćj akcesorya i ich nazwy, zapożyczone były z namiotu, a świą­
tynia Salomona jeszcze, niczem więcej nie była, jak podobnym namiotem
z drzewa cedrowego i kamienia zbudowanym. Zycie dzisiejszego Araba
nie wiele także odbiega od pierwotnej patryarchalnej, nomadyjskiej p ro ­
stoty. Uwagi godne, że jedna rażąca różnica w obyczajach wszystkich
Semitów a Kananejczyków-Filistynów nio zwróciła uwagi badaczy powyż­
szych, tj. że tak Izraelici jak i Fenicyanie jak i Arabowie itp. od naj­
pierwotniejszych czasów znają obrządek obrzezania, gdy tymczasem mamy
w Biblii jakoteż w pomnikach egipskich ustawiczne wycieczki przeciwko
nieobrzezańcom Filistynom i innym Kananejczykom.
Jeźli pomimo pomników i zabytków sztuki, pomimo znajomości
etnografii i gramatyki porównawczej, w naszym oświeconym i krytycznym
wieku, mieszanie ustawiczne Semitów-Fenicyan z Kananejczykami aryj­
skimi, ciągle się przedłuża, błędu podobnego nie mógł się dopuścić p ra ­
wodawca hebrejski. Jakże bowiem przypuścić aby klasyfikacya Mojżeszowa
która tak skrupulatnie zajmuje się genealogią już nie Hebreów, ale naj­
odleglejszych gałęzi wszystkich Semitów, że prawo Mojżeszowe które zwycięzkim Hebreom nakazuje oszczędzać najodleglejsze pokrewieństwa p o­
tomstwa Abrahamowego : Edomitów, Moabitów, Amonitów itp. 9S) i tylko
Amalek zawiniwszy przed Panem przez napadnięcie w pustyni znienacka
na Hebrajczyków, skazany został na zatracenie " ) ; aby stosunki przyjaciel­
9S) Deuterononium. II. — Niezmiernie charakterystycznem jest skrupulatne to
oszczędzanie semickich pobratymców poprzednio tu osiedlonych, w przeci­
wieństwie z mściwem i nienawistnem postępowaniem z resztkami pozosta­
łych po ogólnej en.igraeyi Kananejczyków.
" ) I Sam uel. XV, 2, 3. ■
— Rzecz godna uwagi, ie i tradycye arabskie mimo wię­
kszej lub mniejszej ich wartości historycznej, mają jasne poczucie różnicy
ras semickich od kananejskich i tak wyraźnie odróżniają Amalekidów (Amalika) pochodzących od Chama od Amalekidów (biblii) pochodzących od Serna.
Widocznie nazwa ta Amalików ukrywa jakieś ogólniejsze pojęcie. — Porów.
156
skie Fenicyan z Hebrajczykami za Dawida i Salomona (a i podczas osie­
dlania się Izraelitów nie mamy śladu w Biblii starcia się tychże z Sydończykam i); żeby to pokrewieństwo mówię które było tak silne, że od nie­
nawistnych nawet Babilończyków Izraelici zaniedbawszy własnego języka
przejmują dyalekt, pojęcia, obyczaje itp. ■
— aby ci sami Izraelici tak długo
wojując i mieszkając wśród plemion pierwotnych kananejskich, tak dalece
mogli się mylió co do swego i ich pochodzenia. N i e ! klasyfikacya biblijna
która w istocie — abstrahując hypotetycznych dla Hebrejezyków Jafetydów — zna dwie tylko rasy, dwa nieprzyjazne wrogie ludy Chamitów i Se­
mitów, nie mogła się tak dalece mylió. W błąd ten uczonych wprowa­
dziła nazwa Fenicyan, Kananejczykami, ale i z rówuem prawem noszą
często w Biblii tę samą nazwę i H ebrejezykowie— jako mieszkańcy kraju
Kanaan. Najzwyklejsze prawa logiki nie pozwalają, aby Fenicyanie jedno­
cześnie być mogli i Semitami, czem w istocie byli, i Chamitami tak ró ­
żnymi od tamtych obyczajami, językiem, religią itp. Sprzeczność ta tak
rażąca zniewoliła tak poważnych autorów jak Movers i Lenormant do
przyjęcia ryzykownej hypotezy, że Izraelici „dopiero język swój — tak
blizki z fenickim — osiedliwszy się w Palestynie przyswoili sobie, zarzu­
ciwszy bardziej semicki i do arabskiego więcej zbliżony, dawniejszy* x).
Renan natomiast (1. c. p. 109, 182 i in.) z większą rezerwą kon­
statuje jedynie wielką tę sprzeczność, „że dwie gałęzie tak odrębne fa­
milii semickiej, Kananejczykowie (Fenicyanie) i Izraelici, po tylu odmien­
nych przejściach odnajdują się mówiący jednym dyalektem* — powstrzy­
muje się jednakże od tlomaczeuia widocznego tego kontrastu między ję ­
zykiem, wspólnym Hebrejczykom i Fenicyanom, a obyczajami tak odrę­
bnymi Kananejczyków.
Jeźli tak jak to przy tem silnie o bstajem y, Fenicyanie stanowili
jedn ą z drobnych gałązek licznego rodu Semitów, to i w drobiazgowej
genealogii Mojżeszowej powinniby znaleść swoje pomieszczenie. Nie łatwem
byłoby dziś dojść, kogo tradycye biblijne uznawały za przodka tak blizko
spokrewnionego z Izraelitami rodu, tradycye te bowiem są jakby umyślnie
zaciemnioue już to przyswojeniem sobie przez Fenicyan wszystkich t r a ­
dycyj poprzedników swoich wśród których osiedli, już to nowoczesną kry­
tyką. Jednakże Ewald (I, 336) jakkolwiek sam nie podziela tego zdania (ma
bowiem Fenicyan za autochtonów, Kananejczyków) pozwala nam domy­
ślać się tego genealogicznego węzła łączącego przemożną „gałąź fenicką®
z wybranym ludem przez Boga. Odnajdujemy bowiem w Sanchoniatonie
czysto fenickie podanie o dwóch braciach tyryjskich, niezgodnych, imieniem
Caussin de Perceval: H istoire des Arabes m a n t l'islamisme t. I. —
Lenormant: H istoire Ancienne III, p. 244 sqq, 259.
*) E. u. G. p. 428. — Hist. anc. I, p. 122.
H y p s u r a n i o s i U s o o s , odpowiadające biblijnemu podaniu o Jakóbie
i Ezawie. Usóos ten według Sanchoniatona podczas piątej generacyi na­
stępującej bezpośrednio po olbrzymach „poświęcił dwa słupy ogniowi i wia­
trowi, skłonił się przed nimi i skropił je krwią zwierząt zabitych na po­
lowaniu*. Nosi więc tak samo charakter myśliwca jak Ezaw, a w dodatku
mówi E w a ld : „nazwa Usó w dyalekcie fenickim odpowiada w zupełno­
ści hebrejskiej nazwie Ezaw “.
Czyżby więc w tym podaniowym Ezawie, w pośród jego możnych
książęcych potomków ( Genesis XXXVI) zpowinowaconych przez m a ł­
żeństwa tak ściśle z Kanauejczykami — coby wskazywało na odstąpienie
od semickiej odrębności i przyjęcie wpływów obcych — wśród których
odnajdujemy także i imię księcia Hyrama i księstwo Pynon (Pun, Punt?),
nie szukaó należało podaniowych protoplastów zwierzchnich, rządzących
klas późniejszego Tyru i Sydonu? 2).
Ustęp biblijny ( Genesis X, 15 ): „Chanaan też spłodził Sydona pier­
worodnego swego i H eta i Jebu sa i Amorra i Gergesa itp.* który stał
się powodem tylu nieporozumień, je st z punktu naszego bardzo jasny. Już
z zestawienia Sydona z Hetem, Jebusem, Amorrejczykiem itp. to jest
wszystkiemi plemionami niewątpliwie filistyńskiemi, owymi wielkoludami
tradycyi, je s t widocznem, że nie je s t tu mowa o Sydonie, Fenicyan-Semitów, ale Sydonie pierwotnych Kananejczyków 3). Widzimy z Biblii zaró­
wno jak z pomników egipskich, że podczas napływu i powolnego osiedla­
nia się Semitów w Syryi, Palestynie, Fenicyi, wszystkie główniejsze miasta
jak Damaszek, A rb a -H e b ro n , Je b u s -J e r u z a le m , Leshem-Dan itp. były
u g ru n to w a n e ; Semici przyszli do gotowego i tylko w wielu razach mieli
kłopot ze zmianą nazwy. Otóż Sydon był jednem z najstarożytniejszych
m iast ziemi Kanaan, początki jego sięgają poza wszelkie podania histo­
2) Fenicyanie przynajmniej, podług Sanchoniatona, obu braci Usóosa i Hypsuraniosa czyli Samemrumosa wliczali do swoich wielkich przodków, z któ­
rych pierwszy miał wpaść na myśl żeglugi i robienia odzieży ze skór zwie­
rzęcych. — O potędze Edomitów, Idumejczyków i sławie ich uczoności,
która dziwnie przypada z tradycyami Fenicyan, patrz Ewalda 1. c. I, 485
III, 646. — Początkowo wprawdzie zamieszkiwali oni na południu m. Mar­
twego sięgając aż do pobrzeży m. Czerwonego, ztamtąd jednakże rozsze­
rzyli się i na północo-zachód (Ibid.). W tem może należy szukać klucza
owych tradycyj o pochodzeniu Fenicyan z nad brzegów m. Czerwonego
z kraju Pun, Punt tj. Arabii (o czem niżej).
3) Hepworth Dixon 1. c. p. 113, zauważył byl także z wielką bystrością, jak­
kolwiek zdania swego niczem nie umotywowywa, że „Tyr i Sydon były
ojczyzną narodów Chananejskich-Filistyńskich". — Wiadomo jak mieszaną
w późniejszych nawet czasach była ludność tych miast nadmorskich; dość
tu przytoczyć Ezechiela XXVII.
ryczne. Możemy więc przyjąć na powadze Biblii, że miasto to datuje z cza­
sów pierwotnych Kananejczyków jak Damaszek, A rba-Hebron, Je b u s -Je rusalem ; nazwa więc jego nie może być semicką i oznaczać „rybołóstwo* 4).
Tak samo rzecz się ma z „starożytnym Ty rem “, emulującym pod wzglę­
dem dawności z Sydonem, a którego nazwa aryjska (którą także odnaj­
dujemy w nazwie wyspy Tyr albo Tylos na morzu Erytrejskiem, w po­
bliżu Chaldei) związana z pelazgijskim mytem Herkulesa Tyryjskiego,
niejednokrotnie dała powód mieszania działalności i późniejszych fenickich
Tyryjczyków, z Tyrenami lidyjskimi i etruskimi 5).
Możemy zresztą z całą niemal ścisłością śledzić za czasem tego se­
mickiego zalewu i powolnego ustalania się nowego osadu plemiennego
w Syryi, PalestynieNi Fenicyi.
Stary Testam ent i pomniki egipskie dają nam najbardziej wymowne,
wyczerpujące pod tym względem dane.
Teraźniejszość jak wiadomo najlepiój posłużyć może do zrozumienia
przeszłości; otóż jeśli pilnie wczytamy się w Biblią, widocznem je s t że
stan ówczesny Semitów, za Abrahama, Izaaka, Jakóba nie był w niczem
różny od stanu dzisiejszych beduinów pustyni. Z postępem i gruntownością arabskiej filologii, badań ich starożytnej poezyi, oraz porównawczych
języków semickich, coraz bardziej utrwala się pewnik, że Arabowie są
ludem który najwierniśj w języku swoim i obyczajach przechował p ier­
wotne cechy tak oryginalnej, a dziś niem al zanikającej grupy ludów se­
mickich. „ W pieśniach i obrazie życia beduinów z VI w. po Chr. — mówi
Dr. Fritz Hommel — mamy wierny odbłysk więcej niźli dwutysięcoletniej
wstecz przeszłości.” „Palestyna — mówi zaś historyk i podróżnik angiel­
ski Hepworth Dison — to skamieniałość starożytna. Dziś jak za czasów
Abrahama i Lota, czarne namioty beduinów rozbijają się corocznie u bram
niemal Świętego Grodu*. Abraham ów podaniowy „ojciec wielu narodów* 6)
w liczbie których niewątpliwie, zdaniem przynajmniej naszem, liczyli się
4) Maspero 1. c. p. 190. „Tsidón = rybołowstwo*, i in.
5) Mommsen, Hist. Rzym. I, 103, przecząc aby Etruskowie wychodzili pierwo­
tnie z Łidyi, jak to tradycya historyczna począwszy od Herodota niesie (lubo
jako Aryowie nic dziwnego aby przez Azyą Mniejszą musieli wędrować) —
mówi: że cała ta powieść opićra się prawdopodobnie na pomieszauin nazw ital­
skich Etrusków „Tursennae,“ z nazwiskiem lidyjskiego ludu: „Topp^jBot, v.
TóppY]Voi“tak nazwanym od miasta „Tópptt“. Z większą zdaje się słusznością
możnaby podejrzywać, że pod olbrzymią działałnością Tyru fenickiego —■
Tyryjczyków, ukrywa się także część działalności Tyrlienów lidyjskich, pelazgijskich, jako poprzedników Fenicyan w panowaniu na wybrzeżach m.
Śródziemnego, i Tyrlienów etruskich współczesnych tym ostatnim.
c) W formie Ab-ram, nazwa ta oznacza „wysoki Ojciec“, w formie Ab-raham
zaś „Ojciec wielkiej liczby, Ojciec wielu narodów". Genes XVII, 5, 6. —
i Fenicyanie, był niczem innem jak jednym z szeików owych rzesz paster­
skich, i kiedy wracając z Ur chaldejskiego i H aranu zaszedł do miejsca
Sychem i aż do równiny Morech — „Chananejczyk ^natenczas był w onej
ziemi*. — J a k wiadomo Abraham, jego rodzina i towarzysze zastali tu
społeczeństwa dobrze uorganizowane, ludy rolnicze, towarzyskie, wr cywi­
lizacyi wysoko posunięte; — miasta murowane i warowne. Alo w całej
ziemi Kanaan nie było natedy ani jednej rodziny semickiej stale osie­
dlonej. Gdy Abraham wskutek łagodnego charakteru mieszkańców i fizyograficznych prawdopodobnie korzystnych warunków, upodobawszy sobie
ziemię Chanaan, stale w niój dla siebie i dla potomków zamyśla osiąśó —
zmuszony jest wysłać sługę swego aż do Syryi do Labana syna Batuelowego, po żonę dla swego syna, albowiem nie chciał aby syn jego brał
żony „z córek chananejskich między któremi mieszkał* 7). Syryjczanki,
Moabitczanki a nawet Fenicyanki itp. nie były objęte tem wyłączeniem,
albowiem widzimy liczne związki z tymiż w królewskim nawet rodzie
Izraela.
W Syryi więc, a raczej, w „Aram N aharaim 14 tj. Mezopotamii,
mamy ślady że jednocześnie zaczęli osiedlać się Semici, bliżej w Fenicyi j e ­
szcze nie.
Lecz zstąpmy do gruntu kwestyi pochodzenia Semitów, do pierwo­
tnej kolebki całego ich szczepu.
Najprzód zauważyć należy, że sama nazwa Semitów nadana po raz
pierwszy przez Eichorna na oznaczenie całój tej grupy ludów i języków,
do których należą j ę z . : hebrejski wspólny Fenicyanom, aram ejski rozdzie­
lony na kilka d yalektów , s y r y js k i, którego rozwój datuje między II,
a VI w. naszej ery ; kilka pomniejszych, jak sabejski używany dziś jeszcze
w sekcie Mendaitów nad środkowym Eufratem, i język ghez starożytny
Abisynii, literacko rozwinięty dopiero w III w. po C h r . ; nakoniec arab­
sk i jedynie dziś żyjący i z łaski Koranu język powszechnie przyjęty przez
wyznawców Islamu — nazwa ta mówimy nie jest szczęśliwie zastosowaną.
Nazwę S e m niektórzy wyprowadzali od hebr. DW — chwała, niby tytułu
godności analogicznej z nazwą Aryów = szanownych. Buttmann ( M ythologus, I, 221 sqq.) widział w niej nazwę U r a n u s a {Olf = . - I ; Nork
(1. c. § Sem .) zestawia z nim egipskiego Heraklesa S o m, italskiego H e r­
kulesa S e m o „na wyspie Tybru jako S a n c h u s (Sanctus) także czczo­
Imię Sara oznacza księżniczkę. Nork bez podstawy widocznój zestawia
Abrahama z Brahmą tj. pierwszą osobą trimurti indyjskiej, Sarę zaś i
Keture z S aras - w ati (gdzie w ati oznacza po prostu kobietę jak w ParW'ati i t. d.) i K a ja tri żonami tegoż.
7) Genesis X V II.
160
n e g o “, i widzi w nim bóstwo syryjskie czczone pod postacią słupa. Ewald
w nazwach biblijnych S e m , C h a m i J a f e t odszukuje trylogii tytani­
cznej pochodzenia początkowo z A r m e n ii8) ; M e n a n t 9) widzi w nich t a ­
kże Z e r o y a n a (ZervamAkerene, Avesty), Tytana i Japethostesa. W k a ­
żdym razie zaprzeczyć się nie da, że tak jak podanie o potopie odnaj­
duje się we wszystkich Indach aryjskich, a sama nazwa Noego, w h e b r. Noah
(H J) jest czysto aryjską (sskr. n a a s, vauę, navis = o k r ę t ; vatw, no =
pływać, ztąd Noe = żeglarz; porów. B o h le n : Comm. zu Genes. p. 70,
N o rk : N oah, także nazwę rzeki N o t] ? w Tracyi, . myt N a n n a c h u s a
w Frygii, T-vw bóstwo wodne i powyżej p. 118) — tak i trzy te mytyczna postacie odnajdują się w mytach hindusów pod nazwą S c h e r m a
(Sema), C h a r m a (Chama) i J a p a t i (Jafeta), synów S a t y a w r a t a tj.
Noego ks. ks. Bhagavata Purana, (VIII, 24), gdzie także powtarza się
podanie o przewinieniu Charma (Chama) który za protoplastę Negrów
i innych afrykańskich ludów jest uważany 10).
Knobel n ), Buttmann I2), Eenan (p. 477) widzą jednozgodnie w n a ­
zwie Jafeta, tytana Towtstoę, w koło którego Grecy grupowali swoje tr a ­
dycye etnograficzne. Syn U ranusa i Gei, Japetos z oceanidy A s i a spło­
dził Atlasa i Prometeusza, a za wnuka miał Dęukaliona, ojca całej podyluwyalnej ludzkości. Starożytność tego mytu u Greków dostatecznie
wykazaną została przez Volkera 13) — nie mógł więc być przejętym z po­
dań biblijnych. Nazwa Jafeta = Japati jako przodka całej ludzkości, zkąd
przysłowie : J a p e t o a n t i ą u i o r , nie pochodzi więc od hebr. p a t h a h =
rozszerzyć, podług słów Genezy (IX, 2 7 ) : „Niech rozszerzy Bóg Jafeta
i t d . c o już Ewald starał się udowodnić (1. c. I, 363), ani też ja k chce
Volker (1. c. p. 319) o d u p a d k u (lowrao) człowieka, lecz jestto tylko
skrócenie z P r a y a - p a t i (pragapati) = Pan stworzenia, Najwyższe Bó­
8) Geschichte des Volkes Israel, I, p. 363, 373 sqq. — Wyprowadza jednakże
dla Sema i Chama etymologye hebrejskie prawdopodobne.
9) Babylone et la Chalde'e p. 40.
10) B op p : D ilu viu m . Berlin 1829. — Górres: M ythengeschichte d. as. W.
II. — Nork 1. c. § Siindflut. — Weber: Indische Studien I, 161 sqq.
(1850). — A. K uhn: Z eitschrift f u r vergleichende Sprachforschung,
t. IV, 88 (1854). — Windischmann: TJrsagen der arischen Volker. Abhandl. d. Bayr. Akad. 1852, starał się także zestawić podania o potopie
Genezy z hinduskiemi, lecz błędnie zestawiał Noego i Jafeta z Nahusha
jednym z liichi starożytnych hinduskich i synem jego Jayati, które to n a­
zwy bardzo odległe mają tylko podobieństwo, podania zaś tyczące się ich
nie mają nic wspólnego z potopem.
1J) Die Vólkertafel der Genesis, p. 21, 22.
12) Mythologus I, 222 sqq.
13) Die Mythologie des Japetischen Geschlechtes. Giessen 1824.
161
stwo, ztąd Japati rodzic Pram at-esa (primus homo), który jest predyka­
tem bóstwa lingamu i ognia, Sziva 14).
W trylogii więc tój nic innego widzieć nie możemy, jak m yt
praaryjski, zarówno jak wiele innych przyswojony przez Hebrejczyków
i innych Semitów, którzy z niego urobili podstawę dla swoich etno­
graficznych a raczej ściślej geograficznych podań; która to tylko druga
podstawa z niejakiem uzasadnieniem przyjętą być może, w odniesieniu raczej
do trzech lądów starego świata, niżeli trzech pasów jednego i tego sa­
mego kraju Azyi Przedniej. Semici uważając się widocznie sami za m ło­
dszych w cywilizacyi i mniej dostojnych od Jafetydów, Aryów, wywodzili
się od drugiej osoby tej trylogii — nienawistnych zaś Kananejczyków bez
względu na cechy etniczne których rozpoznać prawdopodobnie nie umieli,
czynili potomkami wyklętego Chama, Charma, z którym widocznie pier­
wiastek jakiś złego był łączony i mieszanego ustawicznie z ludnością Afryki.
Nazwa Jafetydów z dawna hardziej naukową nazwą Aryów, albo Indoeuropejczyków została z a stąp io ną; Eenan sądziłby (p. 2) że dla tych
samych względów oznaczania całego szczepu po dwóch krańcowych gałę­
ziach językowych, należałoby najwłaściwiej języki semickie nazwać S y r y o arabskimi,
lecz z chwilą gdy się m a przeświadczenie o braku głę­
bszego znaczenia tej nazwy, nic nie stoi na przeszkodzie aby ją jako czysto
konwencyonalną i utartą długiem użyciem, zatrzymać.
Mimo znakomitych zasług dla językoznawstwa i starożytnictwa se­
mickiego, Renana, umiejętność ta w ostatnim dziesiątku la t tak szparko
postąpiła naprzód, tyle mozolnie nagromadziła najróżnorodniejszych m ateryałów, że dziś pomnikowe dz ieło: H istoire generale et systeme compare
des Langues Semitiques, mimo całej swej gruntowności, nie może być już
uważane za ostatni wyraz nauki pod tym względem. Umiejętności dzi­
siejszej udało się nie tylko odsłonić pałace i świątynie wielkich stolic
państw nadbrzeży Eufratu i Tygru, zbadać i odczytać ich napisy, odtwo­
rzyć zamarły język — a zatem uchylić zasłonę która jedn ą z najstarszych
epok kultury semickiój zasłaniała nam i zyskać przez ugruntowanie assyryjskiej filologii nowy, nieznany dotychczas m ateryał dla językoznawstwa
semickiego 15). Ale umiejętność nie zadawalając się samym zestawianiem
1') Asiatic Researches cyt. u Norka 1. c. § Japhet.
16) Pracom głów nie: De Saulcy, Opperta, Lenormanta, Menanta, we Prancyi —
H. Rawlinsona, Hincks’a, Fox Talbofa, Norris’a, G. Smith’a, Sayce’a, w An­
glii — a Eberharda Schradera i Fryd. D elitzscha w Niemczech, zawdzię­
czamy znajomość gruntowniejszą jednego z trzech głównych języków napi­
sów klinowych, który stanowczo za semicki uznany, otrzymał nazwę a s s y r y j s k i e g o . Co do charakterów dwóch innych gatunków tychże napisów,
niedaleka może przyszłość wyrzecze ostatnie słowo — nie ulega jednakże
kwestyi że nie są semickiemi.
11
•
' ;i
.
*
'
"^
" ’' '
'
v •' '
162
faktów historycznie za pomocą pomników i przechowanych tekstów wyja­
śnionych — zapragnęła sięgnąć głębiej, i opierając się jedynie na porówna­
wczych badaniach językowych, stara się odtworzyć stan kultury i języka,
wyjaśnić siedliska pierwotne nierozdzielonych jeszcze na różne narodowo­
ści Semitów.
Renan jak wiadomo, był przeciwnikiem przyjmowania jednego pier­
wotnego języka, wspólnego prototypu języków sem ickich; według niego
języki i dyalekty powstają uformowane jako odrębne indywidualności „na
sposób gatunków w historyi naturalnej*
im dalej wstecz, tem większą,
znajdujemy różnorodność, żywotność, niczem niekrepowaną dowolność —
przez refleksyą dopiero eliminowaną i upraszczaną. Jedność w językach
byłaby dopiero rezultatem cywilizacyi. Nie wdając się tu szerzej w kwestyą
doniosłą jedności pochodzenia języków — przynajmniej należących do jednej
gałęzi, jednego typu jak semickie, aryjskie, itp., konstatujemy tylko, że
szkoła lingwistów niemieckich, których nazwy zbytecznero byłoby tu wy­
mieniać, a z francuzkich uczonych Adolf Pictet, zdawna trzymali się prze­
ciwnego kierunku, i dzięki ich usiłowaniom to, powstała nowa nauka p a ­
leontologii lingwistycznej, nauka, która do poważnych i niezmiernie donio­
słych rezultatów doprowadziła tak w badaniu porównawczem języków aryj­
skich ja k i semickich 10).
Dr. F ritz Hommel w najnowszej swojej p r a c y 17) mówi: „Jeźli się
porównywa nieuprzedzonem okiem, różne tryliteralne pierwiastki języków
semickich pomiędzy sobą, jakoteż ich najgłówniejsze formy odmian, innemi
s ł o w y : bogaty skarbiec ich słów i g ra m a ty k ę , to wtedy koniecznie
dojść trzeba do wniosku ż e : wszystkie te języki i eo ipso ludy nie­
m i m ów iące, kiedyś tworzyły je d n o ś ć , a następnie przez jakikolwiek
powód zewnętrzny lub wewnętrzny, zmuszone były rozłączyć się, i zaczęły
swoje wędrówki. Oczywista więc, że musiały najprzód rozdzielić się na
1(i) Co do języków aryjskich odnieść się do: wybornego lubo nieco już przedawnio­
nego dzieła Adolfa P icteta: Les origines Indo-europeennes ou les A r y a s
p r im itifs (essai de paleontologie linguisticjue). Paris 1 8 5 9 — 63 T. II. —
G. Curtiusa: Gfrundziige der griechisehen Etymologie T. II. — Augusta
F icka: Vevgleichendes Worterbuch der Indogermanischen Sprachen, 2
J3d. Gotingen 1 8 7 0 — 7 1 . — Pełnój wartości rozprawy: Les Racines indoeuropeennes par Michel Breal (w „Journal des SavantsLl 1876)'; i do
wyżćj cyt. dzieła W. I). Whitney’a p. 307 sqq i inne, jakkolwiek w krótko­
ści traktującego ten przedmiot.
n ) „Pierwotne siedliska Sem itów “ rozprawa odczytana w d. 13 Września 1878
we Florencyi, na posiedzeniu czwartego międzynarodowego kongresu oryentalistów. Tłomaczenie jej niemieckie wyszło w dodatku do „Allgemeine Zeit.“
Nr. 263 i 4 ; streszczenie nasze w języku polskim w „D w u ty g o d n ik u N a u k u.
T. I, Nr. 20, 21.
'•*
163
plemiona z nowymi narzeczami, a następnie, przetworzyć się na zupełnie
nowe narody z nowemi językam i“ itd. Zadaniem teraz umiejętności jest
utworzenie sobie obrazu języka pierwotnego Semitów przez złożenie sło­
wnika i gramatyki tegoż. Najprostszym zaś wynikiem tych badań, a na
samych pewnikach niedopuszczających żadnej dowolności opartym, jest,
wykazanie pewnej podstawy słów prasemickich, wspólnych wszystkim
a przynajmniej większej części języków i dyalektów semickich, oznacza­
jących mianowicie najkonkretniejsze pojęcia j a k : życie, śmierć, chmura,
ogień, ramię, noga, krew itp. także słowa ja k : żyć, jeść, siedzieć, cho­
d z ić — przedewszystkiem zaś tak zwane „Culturworter* jak nazwy zwie­
rząt, roślin, metalów — budynków, produktów i narzędzi przemysłu, u bra­
nia, zbroi; zjawisk przyrody, słońca, morza, ciepła, śniegu, deszczu itp.
które oznaczają, że' pojęcia te znane i nader żywotne u prastarych Semi­
tów były. Poddawszy zaś ten nieliczny wprawdzie, lecz niezmiernej nau­
kowej doniosłości materyał, szczegółowym filologiczno-historycznym i fizyograficznym badaniom — to jasno przedstawi się ważność w ten sposób
osiągniętych rezultatów dla najstarszej historyi kultury Semitów; przy ba ­
daniu zaś znanej wtedy i nazwami opatrzonej fauny i flory, szczególniej
dla geograficznego oznaczenia pierwotnych ich siedzib. Dla uniknięcia
nieporozumień zaznaczyć należy, „że wszystkie na tej drodze osiągnięte
rezultaty odnoszą się przedewszystkiem do ostatniego peryodu poprzedza­
jącego rozdział językowy Semitów, peryodu, w którym tryliteralizm i wła­
ściwe ukształtowanie semickiej gramatyki były już ściśle wykształcone".
Gdybyśmy pragnęli posunąć nasze badania jeszcze dalej, w epokę, w której
język Semitów zamiast z trój-głoskowych pierwiastków, składał się z dwugłoskowych — a stadyum to tych pierwiastków da się często z dokła­
dnością wywnioskować — brakłoby nam, przy dzisiejszym przynajmniej
stanie nauki, istotnie naukowej podstawy.
Semici są niezaprzeczenie rasą która przechowała najczyściej sto­
sunkowo tradycye swe co do swoich początków ; kroniki hebrejskie m ia ­
nowicie XI początkowych ksiąg Genezy, mimo początkowych czysto fikcyj­
nych genealogij, na których dnie leżą pojęcia kosmogoniczne i teogonicznie niekoniecznie semickie ,8) — począwszy od podania o potopie prze­
18) Ewald : Geschichte des Volkes Israel Bd. I, 302 sqq, 309 sqq, 331 ; Jahrb.
des bibl. Wiss. 1854, p. 1 sqq. — Lengerke: Kenacm, p. XVII sqq, 20
s q q . — Movers : D ie Phoenicier I, 132 — 133. — Munk: Palestine p.
427 sqq. — Bunsen : Aegyptens Stelle etc., V Bd. III Abth. — la ss e n :
Indische Alterthum skunde, I, 526, 528 sqq, 539 ; Zeits. f. die Kunde
des Morgenlandes, II, 62. — Eugene Burnouf : Bhdgavata Purana, t. III,
p. XLVIII sqq; Comment. sur le Yagna, p. 239, 247 sqq. p. CLXXXI
sqq. — D’Eckstein : Questions relatives a u x antiquites des peuples semitiques. Paris 1856 ; D e quelques legendes brahmaniques qui se rap11 *
164
chowały nam tradycye bardziej realny charakter m ające, dostarczające
nam istotnego materyału geograficznego, etnograficznego i historycznego.
Genealogie te składają się głównie z nazw miast, krajów, gór itp. —
niekiedy wypadków z któremi związano nazwy jak Phaleg (Peleg), Schelah
(Seleb), Heber 10) w których błędem byłoby dopatrywać się koniecznie po­
staci ludzkich, historycznych przodków plemion semickich.
Tare (Terach) jak wiadomo, z synem swoim Abrahamem „ojcem na­
rodów* i liczną rodziną „wyszli społu z Ur Chaldeyskiego (Ur-Kasdim),
aby szli do ziemi Chananeyskiej; a przyszli aż do Haranu i mieszkali
ta m “. (G en. XI, 31, 32). Jest-to niezaprzeczenie fakt historyczny o tyle,
o ile stwierdza migracyą Terachitów, najdonioślejszej gałęzi semickiej
a w ich liczbie i Fenicyan, z pierwotnego siedliska, na zachód, do ziemi
Chanaan. Co do położenia jednakże owego Ur-K asdim, zdania uczonych
są podzielone. Najdawniejsze podania zawsze odnosiły siedliska wywodzą­
cych się od Sema narodów do Babilonii i krain sąsiednich. U r też K asdim czyli Kasdów, Chaldeyczyków (pierwotnych), którego nazwę „ U r u “
znaleziono w napisach klinowych w'śród ruin dzisiejszego Mugheir, zba­
danych przez Loftusa, powszechnie dziś odnoszą do tejże m iejscow ości20).
Kenan jednakże przywiązując — co bardzo słuszne — do słów „Arphaxad
zrodził Selecha z którego poszedł H e b e r“ (G en. X, 25) znaczenie czysto
por tent au berceau de Vespece hum aine , extrait du Journ. asiat. Paris
1856. — Humboldt: H ist. de la geogr. du nouveau Continent t. III,
119 z listem Letroune’a. —- Renau: Origine du langage § XI, 2e ed.it ;
H ist. gen. d. Langues /Semitiques, 1. I, ch. I, § 1; 1. V, ch. II, § Y.
19) Trzy te nazwy:
“12 V 3' b B ('Schelah, Heber, Peleg = Phaleg) zdają
się oznaczać
‘
' ' pojęcia abstrakcyjne, dimissio, transitus
(fluminis), dispersio tj, trzy różne momenty migracyi, a prawdopodobnie
i stadya w życiu Semitów zachodnich. Biblia daje takie etymologiczne zna­
czenie nazwie Peleg: „A Heberowi urodzili się dwa synowie, z których je­
dnemu imię było Phaleg, p r z e t o ż e z a j e g o c z a s ó w r o z d z i e l o n a
j e s t z i e m i a " itd. (1 K roniki 1 , 19). W każdym razie nazwy 1 3 y (He­
ber = z tamtej strony) i
(Hebreowie = ot Tcepaiai) nie
■ ozna­
czały początkowo samych : Izraelitów, lecz stosowały się do wszystkich
zachodnich Semitów, przybyszów, zpo-za Eufratu. — Porów. Tuch: Kom mentar iiber die Genesis , p. 257. — Knobel : D ie Vdlkertafel der Ge­
nesis , p. 169, 176 sqq. — Ewald: Gesch. etc. I, 337; A u sf. Lehrb. p.
19; Jahrb. der bibl. W issenschaft, III, 208. — Gesenius: Gesch. der
hebr. S p r. p. 11 — 12. — Bertheau : Z u r Gesch. der Isr. p. 205 s q q . —
Renan: H. g. d. L. S. 1. I, ch. II § I. — Nork 1. c. § Hebraer, Peleg, jak­
kolwiek zbyt jednostronnie kosmiczne potęgi w nazwach biblijnych widzi.
20) Schrader: Keilschriften und A lt. Test. p. 383. — Menant: Babylone et la Clialdee, p. 72, 73.
165
geograficzne, czyli że Heber i Taro synowie Arphaxada nie oznaczają nic
innego, jak że oni przybyli z kraju A r p l i a x a d tj. 'Apparca^T-utę Ptolomeusza, leżącego na północ Assyryi w ziemi Kurdów — w Armenii szuka
owego Ur-Kasdim tradycyj hebrejskich, a konsekwentnie i pierwotnego
siedliska Semitów. Z tego więc północno-wschodniego zakątka Azyi Prze­
dniej, Semici zmuszeni do opuszczenia ziemi rodzinnój przez naciskające
ich coraz bardziej plemiona aryjskie K a s d ó w, odwiecznie tu także osia­
dłe, na 2000 lat przed naszą erą mieli ostatecznie wyemigrować, idąc
w dwóch głównych kierunkach: południowo-wschodnim, wzdłuż Tygrysu
ku zatoce Perskiój, i południowo-zachodnim ku brzegom morza Śródzie­
mnego.
Hypoteza Renana, jak zobaczymy niżej, nie da się w'obec dzisiej­
szych naukowych danych, u tr z y m a ć ; tu tylko wspomnimy, że jak nazwa
Arphaxad jest geograficzną, tak samo na innym miejscu (p. 29, 30, 108),
Renan przyznaje, że nazwa Hebera, a raczej Hebreów "H2J? (olitepcfoai
z po za rzeki, z drugiej strony rzeki), jakoteż Nachora ojca Tarego i sy ­
nów jego, nie mają istotnego innego znaczenia. W nazwach więc tych
leży niewątpliwie ślad jakiejś odległej migracyi ludów semickich z A rm e­
nii do Mezopotamii, może ostatniej Terachitów przed wtargnięciem do
ziemi Chanaan, której punktami wytycznemi są właśnie wyżej wspomniane
miejscowości — ale bynajmniej wnioskować ztąd nie można o pierwotnej
kolebce Semitów.
,
W najnowszych czasach p. Halevy 21) starał się udowodnić, że U rKasdim i H aran leżały w okolicach Damaszku ■
— której to ryzykownej
hypotezy nie mamy potrzeby bliżej tu roztrząsać.
Na szczęście nauka rozporządza dziś pozytywniejszemi danemi, które
pozwalają nam utrwalić nasze pojęcia pod tym względem, i krytycznie p o ­
przeć podania samychże Semitów, wskazujące na międzyrzecze Eufratu
i Tygru jako punkt ich wyjścia.
Znakomity uczony niemiecki Schrader, bystry krytyk ksiąg hebrej­
skich, który po Renanie najwięcój może przyczynił się do posunięcia b a ­
dań nad językoznawstwem semickiem, wychodząc z założenia przez naukę
ostatecznie stwierdzonego, że Arabowie przechowali typ najbliżej stojący
pierwotnego semityzmu, oraz że język assyryjski wykazuje tak dziwne po­
dobieństwo z południowo-semickiemi, mianowicie z najbardziej południową
gałęzią tychże — przychodzi do w n io sku : że wszyscy Semici wywędrowali
w kształcie promieni ze środkowej lub północnej A r a b i i; późniejsi Etyop-
Mćlanges d ’ćpigraphie semitique, p.
72— 86.
166
czykowie i Sabejczykowie na południe, północni zaś Semici — od któ­
rych wkrótce się byli oddzielili Aramejczykowie, do Babilonu 22). Drugi
uczony który obok Schradera Arabię za pierwotne siedlisko Semitów przyj­
m u j e — znakomity Sprenger, w swojej A lten Geographie A rabiens wyraża
przekonanie : że wszyscy Semici są tylko stopniowo oddzielonemi warstwami
Arabów i w tym kierunku interpretuje biblijną listę narodów. Lecz inni
uczeni, a mianowicie wyżej wymieniony Dr. Fritz Hommel, zgadzając się
zupełnie na postulaty powyższe, wykazują błędność wyprowadzonych ztąd
wniosków, i przyczyny odwiecznej czystości arabskiego języka w czem innśm nakazują szukać, aniżeli w przyjęciu Arabii jako pierwotnego siedli­
ska Semitów. Przyjmując bowiem — co pozytywnemi dowodami stwier­
dzają — że część Semitów która później przybrała nazwę Arabów, zaraz
po rozdziale wkroczyła do Arabii — to sam właściwy charakter tego kraju,
oblanego z trzech stron wodą, z czwartej oddzielonego pustynią i tysiącolecia całe pozbawionego styczności z innymi ludam i, wpłynąć na to
musiał — że język ich w pierwotnej swej formie i czystości niejako skry­
stalizowany z o s ta ł: „że przechowany z YI w. po Chr. język arabski, swojemi gramatycznemi formami, jako starszy brat przechowanego na po­
mnikach assyryjskich języka z drugiego tysiącolecia przed Chr. wyka­
zuje się*.
Wędrówka podobna z międzyrzecza Eufratu i Tygru w kierunku po­
łudniowym i południowo-zachodnim, nie prowadziła przez tyle obcych n a ­
rodowości, któreby mogły silniej wpłynąć na zmiany bytu i języka wę­
drownych Semitów-Arabów; nie idzie tu przytem o dłuższy lub krótszy
peryod wędrówki, ale o następne stosunki świeżo osiedlonych plemion,
z innymi sąsiednimi narodami. Gdy zaś widzimy Arabów aż do czasów
ja k sięgają starożytne ich pieśni, a nawet długie wieki później, odciętych
zupełnie od historyi — przeciwnie, Assyryo-Babilończykowie, Hebrejczykowie, Fenicyanie, Aramejczykowie z chwilą niemal jak zostali samoistnymi
narodami „zostali pochwyceni burzliwym prądem dziejów świata, i dla
tego też i ich języki daleko silniej wstrząśnięte zostały potęgą tego prądu,
aniżeli arabski*.
Alfred v. Kremer 23) pierwszy wpadł na nową i jak rezultaty wyka­
zują, jedynie właściwą drogę, która rozwiązać je st w stanie tak doniosłą dla
najstarożytniejszej historyi cywilizacyi całego Wschodu kwestyą, pierwo­
22) Zeitsahrift der deutschen morgenldndischen Gesellschaft, Tom XXVII.
23) A. v. Kremer: Semitische- CuUurentlehnungen aus dem Thier- und Pflanzenreich,
(„Ausland" Bd. 48, Jannar-Heft Nr. 1 u. 2; także w osobnej broszurze.
Stuttgard 1875).
r
167
tnych siedlisk Semitów. Najprzód, genialnemi rzutami wykreślił drogi,
któremi badania języków i starożytności semickich idąc, przez porównanie
nazw różnych zwierząt i roślin w połączenia z badaniami fauny i flory
odpowiednich okolic i ich historycznego rozwoju w tychże, mogłyby dojść
do oznaczenia pierwotnych siedzib zjednoczonych jeszcze Semitów. — P rz e ­
dewszystkiem starał się wykazać, że Arabia nie mogła być tem siedliskiem;
a główne jego dowody są n a stęp ujące: 1) Semici znali przed wykształ­
ceniem się dyalektow w i e l b ł ą d a , ale nie znali s t r u s i a (co językowo
udowadnia), osiedleni więc byli nie w Arabii, gdzie struś jest miejsco­
wym, a Arabia też konsekwentnie nie może być uważaną za właściwą
ojczyznę wielbłąda. 2) Semici przed rozdziałem nie znali palmy i jej owo­
ców; najstarsza ich nazwa na d a k t y l e odnajduje się na terenie języ­
kowym aramejskich plemion, zamieszkujących babilońską równinę (mia­
nowicie słowa d i k l " a ) . Do tych dwóch dowodów — z których drugi po­
trzebuje jeszcze niejakich wyjaśnień, pierwszy zaś jest dostateczny i choć
negatywny, posiada znakomitą wagę — dołącza on swoje pozytywne po­
glądy o początkach i wędrówkach pnia semickich narodów. W e dług niego,
wyższa Azya była wspólną ojczyzną pierwotną tak semickich jak i aryj­
skich plemion. W wyższym Turanie, na zachód gór Belortag i równiny
wyniesionej Pam iru, pra-Semici w blizkiej styczności z Aryami siedzieliby,,
zkąd wyszły ich wędrówki w kierunku wielkich żył wodnych, mianowi­
cie O i u s u , — najprzód w kierunku zachodnim, następnie biegiem połu­
dniowego wybrzeża morza Kaspijskiego, w około, w kierunku południowozachodnim. Ztamtąd jednem z przejść Elburzu wcisnęli się byli do gó­
rzystego kraju Medyi, a przez ową starożytną bramę narodów medyjską,
przerwę skalną Holwan, która przerywa tu łańcuch gór Zagros, znaleźli
przejście do głębokiego łożyska assyryjsko-mezopotamskiej niziny. Holwśla
leży w samym środku 34° i 35° półn. szerok. i ztamtąd wprost dochodzi
się do części równiny Eufratu i Tygru, która graniczy na południe z kra­
jami starożytnej nie-semickiej kultury Sumir i Akkad, na półn.-wschód
z Assyryą, a na półn.-zachód z tą częścią Mezopotamii, która już w przed­
chrześcijańskich czasach była aramejską, właściwem międzyrzeczem napi­
sów egipskich. Tu musieli złączeni Semici czas jakiś wspólnie przebywać,
dopókąd przynagleni prawdopodobnie przez na południe mieszkających nieSemitów, nie rozpoczęli nowej wędrówki na półn.-zach., połud. i połud.zach., która miała za rezultat, wykształcenie się znanych nam z począt­
kowych dziejów, pojedyńczych grup narodowych semickich.
Do powyższych bystrych wywodów Kremera, Dr. Fritz Hommel do­
łącza rezultaty kilkoletnich swoich różnostronnych studyów, popierających
jeszcze ściślej przyjęcie pasu Mezopotamii leżącego między Assyryą a wła­
1G8
ściwą Babilonią, za istotne siedlisko pra-Semitów, przed samym rozdzia­
łe m językowym.
Fakty które tak silnie przemawiają za Mezopotamią, a przeciw Arabii
jako pierwotnej ojczyźnie Semitów —- dzieli Hommel na dwie grupy. W pierw­
szej idzie mu o wykazanie zw7ierzątprasemickiej fauny, które albo wcale nie albo
tylko wyjątkowo pojawiają się w Arabii; dowody te są jedynie stanowcze i z tych
Kremer nie przytoczył ani jednego. W drugiej bierze pod uwagę te nazwy zwie­
rząt, które są jedynie właściwe arabskiej faunie, i dla których różne inne
języki semickie albo wcale żadnych, albo nowe wyrażenia m a j ą ; tu na­
leży np. główny dowód Kremera, tj. brak nazwy strusia w języku pier­
wotnym Semitów. Ten drugi rodzaj dowodów może poprzednie tylko po ­
pierać, sam z siebie jednakże nie ma dostatecznie przekonywającej siły,
gdyż językoznawstwo samo przez się nie ma środków stwierdzenia stano­
wczego braku pewnego wyrazu, w podstawowym języku semickim. Może
być bowiem tylko rzeczą przypadku, że odpowiedni wyraz w jednym z ję ­
zyków semickich zachowany został, w innych zaś zatracony i wtedy zwy­
kle wyrazami przez inne plemiona urobione zastąpiony został. Do pierw­
szego rodzaju należy przedewszystkiem: a) brak prasemickiego wyrazu
d u b b u „niedźwiedź* w staroarabskim. Ze wyraz ten rzeczywiście jest
prasemickim, przekonywa dostatecznie etyopskie d e b b , hebrejskie d o b ,
aramejskie d e b b a i assyryjskie d a b u , z któremi zgadza się istotne znaj­
dywanie się niedźwiedzia w Abissynii, Palestynie, Syryi, M ezopotam ii;
dla Abisynii jest to obecnie dowiedzionem, jakkolwiek znajduje się on
tylko rzadko tu i tylko wśród najwyższych wyniosłości Alp miejscowych;
dla krain zaś Eufratu i Tygru oprócz napisów, obrazowe przedstawienia
n a pomnikach tego dowodzą. Wprawdzie, słowniki arabskie zawierają wy­
raz d u b b u „niedźwiedź*, ale primo, stosunki fizyograficzne Arabii niesprzyjają znajdowaniu się niedźwiedzia, powtóre, przy bliższem rozpatrze­
niu pokazuje się, że wyraz ten d u b b u dopiero za późniejszych islam­
skich pisarzy i poetów wprowadzonym został, wtedy gdy punkt ciężkości
życia duchowego Arabów do Syryi i Irak’u (Mezopotamii) przeniesionym
został. — b) Brak prasemickiego wyrazu r i ’m u „wół dziki* w arabskim.
Wyraz ten, po hebrejsku r e ’e m assyr. r i m u , oznacza w północno-semickim tylko dzikiego wołu, jak to z assyryjskich źródeł przeciwko opinii
wyrażonej przez Fryderyka Delitzsch, Hommel stara się udowodnić. Obra­
zowe przedstawienia assyryjskich pomników, potwierdzają to rzeczywiste
niegdyś znajdowanie się zwierzęcia tego w kramach północno - semickich,
należących zoologicznie do jednego działu śródziemnego zwierzostanu.
Arabski zaś wyraz r i ’m u oznacza znajdującą się tylko w piaszczystych
pustyniach Arabii miejscową Oryxantylopę — i tylko jej młode, gdyż j e ­
169
dnogłośnie lexykografowie arabscy parafrazują ten wyraz przez „młoda
gazella z świecącą białą sierścią”. W yraz ten według tego musiał nale­
żeć do prasemickiego języka' idzie tylko o to, w jakiem znaczeniu był
używany. Otóż nie mamy żadnej analogii tak w semickich językach, jak
i innych, przenoszenia nazw antylop na bydło rogate, ale przeciwnie na
odwrót. I tak, wszystkie do rodzaju o r y x l e u c o r y x należące arabskie
antylopy, zowią się w języku arabskim b a k a r u - l - w a c h s c h s i , tj.
„krowy pustyni*; ten sam wyraz który w hebrejskim oznacza „byka“,
mianowicie p a r , w swojej arabskiój formie f u r a r oznacza jagnię, gaz e llę ; arabski wyraz t h a u r „byk* bywa w tym samym języku zapoży­
czany przez poetów od ludzi używających antylop. Kiedy więc prasemickie
znaczenie wyrazu r i ’m u może być tylko „dziki wół*, to należy szukać
ojczyzny Semitów w Mezopotamii a nie w Arabii, gdzie dzikiego bydła
rogatego nigdy nie było i do dziś dnia nie ma. Nic jaśniejszego jak że
Semici podczas swojej wędrówki z kraju międzyrzecza tak bogatego w tego
rodzaju zwierzęta, do Arabii, gdzie tak niezliczona liczba rodzai antylop
i gazelli się znajduje, nie znajdując w swoim rpierwotnym języku nazwy
na nie, a potrzebując jej, jedną z nieużytecznych już im wybrali. Wyraz
r i ’m u , który, z powodu nie znajdowania się tam dzikich wołów miał za­
niknąć, przenieśli na białą oryxantylopę, i właśnie dla tego na młodzież,
gdyż słowo, którego r i ’m u jest pochodnem, w arabskim języku oznacza
„delikatny, łagodnie się obchodzić* ; tak samo np. oznacza inny wyraz
pochodzący od tego samego słowa, r a ’a m a , mianowicie r a ’m, w języku
arabskim „jagnię wielbłąda*, c) Nadzwyczaj rzadkie występowanie w przedmahometańskiej poezji wyrazu arabskiego n a m i r „pantera*, odpowiada­
jącego prasemickiemu n a m i r u , n i m r u .
Pan tera zwie się po etyopsku
n a m r , po hebrejsku n a m e r , aramejsku n e m r a i assyryjsku n i m r u ,
w prasemickim więc języku musiało być albo w starszej formie n a m i r u ,
albo w młodszej n i m r u . W Arabii zwierz ten według Heuglina jest
nader rzadki, i musiało być tak samo w starożytności, gdyż skoro w tak
bogatej w nazwy zwierzęce staroarabskiój poezyi, lew, szakal, lis, hyena
itp. prawie na każdej stronnicy są wspomniane, pantera nie jest pra­
wie nigdy, zaledwie w kilku miejscach wspomniana. Siedliska więc prasemitów w którem pantera zwykłym drapieżnym zwierzęciem być m u­
siała, nie można odnosić do krajów, w których brak prawie zupełny tego
zwierzęcia.
Drugi rząd dowodów do których przechodzimy, sam przez się nie
mógł nic stanowczego co do pierwotnych siedlisk Semitów dostarczyć,
popiera jednakże bardzo wymownie stanowcze rezultaty zyskane przez po­
przednie. Już A. v. Kremer zwrócił na to uwagę, że dla strusia zamie­
szkującego pustynię arabską, nie znaleziono dotychczas żadnej prasemi-
170
ckiej nazwy. Ti tego że i Aramejczykowie strusia zwią n e l m a (arab.
n a ’a m ) nie można wyprowadzać wniosku co do języka prasemickiego;
gdyż n e’~am a je st z pewnością wyrazem z arabskiego zapożyczonym, przez
pośrednictwo oddawna z Mekki na północ idące karawany, trudniące się
niewątpliwie także handlem strusiemi piórami. Dwóch innych nazw zwie­
rząt należących wyłącznie do fauny a rabskiej: skaczącej myszy ( j a r b u ,
dziś d s c b e r b ^ o a ) i ostrowidza pustyni ( t u f f a h , patrz Lane’a słownik
pod wyr. a n a k ) nie znajdujemy także najmniejszych śladów w innych
semickich ję z y k a c h ; a nawet jeśli dla strusia znajdują się przynajmniej
w języku hebrejskim inne nazwy, dla tych dwóch zwierząt absolutnie
tylko w arabskim znajduje się nazwa. Tak więc gdyśmy widzieli, że nie­
które zwierzęta które z całą pewnością do prasemickiej fauny należały,
nie znachodzą się w Arabii i nie mają nazw w arabskim języku, i 'że
z tego konsekwentnie wnioskować należy że północno - semickie kraje
wcześniój przez Semitów zamieszkałe były — zarówno je st naturalnem, żo
dla zwierząt do specyficznie arabskiej fauny należących: jak strusia, my­
szy skaczącej, w prasemickim języku żadnych nazw nie znajdujemy.
Pozostają nam więc — skoro Arabia nie mogła być siedliskiem
pierwotnem Semitów — kraje północno-semickie. Że po za temi krajami
o żadnem innem nie może być mowy, najwymowniej poświadcza to wy­
raz prasemicki t a m a r u „palma daktylowa11. Ju ż z porównania hebrejskiego t a m a r „palma daktylowa* (Exod. i Levit.) i etyop. t a m a r t „da­
ktyl, palma daktylowa* wypływa, że wyraz ten należeć już musiał do
prasemickiego słownika; w arabskiem palma daktylowa zwie się wpra­
wdzie n a c h l , ale obok tego znajduje się i nazwa t a m r . Je st to zwy­
kłe wyrażenie na owoc, daktyl (a obok tego poblizki wyraz t h a m r ozna­
cza wogóle „owoc*). Aramejskiej nazwy d i k l a ' — która według A. v.
K rem er’a miałaby być najdawniejszą, właściwą, na oznaczenie palmy da­
ktylowej u Semitów, mianowicie u aramejskich plemion zamieszkujących
babilońską nizinę 2i) znajdują się także bardzo dawne ślady u Arabów tak
centrum jak i południa półwyspu. Słownik geograficzny Ja k u ta wspo­
mina miejscowość D a k a l a t u („gdzie palmy rosną* dodaje) w posiadło­
ściach Banu Ghubar w Jam am u, a w spisie narodów Genezy, wśród ple­
mion południowej Arabii podwładnych Joktanowi, wspomniane jest także
plemię nazwy D i k l i i . Oprócz tego w arabskiem zwie się także d a k a l
rodzaj palmy daktylowej, która bardzo obfite ale złego gatunku owoce
w y d a je ; tak więc obok t a m a r u , możemy także d i k l u i d a k a l u przy­
24) T h zauważyć należy, że pierwiastek aramejski napłynął do Babilonii dopiero
po zaniknięciu pierwiastku assyryjsko-babilońsldego, tj. na kilka wieków
przed Chrystusem.
171
jąć dla pierwotnego języka semickiego. Podług tego więc, twierdzenie A.
v. Kremer’a : że Semici palmy daktylowej i jej owoców przed rozłącze­
niem się nie znali — trzeba o tyle sprostować, źe drzewo im z pewnością
znanem było, jakkolwiek szczepienie go i umiejętne prowadzenie, odnieść
należy dopiero do historycznych czasów, mianowicie do Babilonii, ogniska
ziemioznawstwa semickiego, tak w assyryjskich jak i później aramejskich
czasach. — Podług tego więc, siedliska pra-Semitów przed samym ich
rozdziałem, nie mogły leżeć po za peryferyą późniejszych krain półno­
cno semickich; gdyż w starożytnych czasach granica rozpowszechnienia
palmy daktylowej nie przechodziła łańcucha gór, który z północnej i pół­
nocno-wschodniej strony otaczał krainy semickie. A ponieważ najdawniej­
szą ojczyzną palmy daktylowej jest kraina środkowego i dolnego brzegu
rzek Eufratu i Tygru — i oprócz tego tradycye Semitów tu a nie gdzie­
indziej pierwotną swoją ojczyznę umieszczają — to doszliśmy znowu do
części międzyrzecza na zachód Holwan, leżącego między Assyryą i Babi­
lonią, właściwego terytoryum dwóch słynnych gatunków palm opiewanych
przez poetów 25), jako rezultatów naszych obecnych poszukiwań 26).
Widzimy wiec, że Palestyna i Syrya stanowczo wykluczone są z mo­
żności stanowienia niegdyś kolebki któregokolwiek z narodów semickich —
że „nie mogą nawet być wzięte na uwagę najskromniejszych historycznogeograficznych zestawień". Wszystkie później tu osiedlone plemiona semi­
ckie, nie wyłączając i Fenicyan, były względnie Hebreami tj. przybyszami
„z po-za Eufratu", jakibykolwiek mógł być względnie czas ich wędrówki.
Babilonia też i Chaldea dolna od najpierwotniejszych czasów siedlisko sta­
rożytnej kultury sum eryjskiej i alckadyjskiej, nie mogły być równocześnie
siedliskiem nomadyjskich Semitów. W jaki sposób wcześniej lub później,
po wywędrowaniu większości Semitów — pozostała w Mezopotamii część
która wykszlałtowała się na narody assyryjsko-babilońskie, weszła w sto­
sunki z Sumeryjczykami i Akkadyjczykami, i jakiego rodzaju one począ­
tkowo być mogły — nad tem nie zastanawia się Hommel, co też nie
wchodzi w ramy i naszych obecnych badań.
Powyższe zapatrywania o pierwotnych siedliskach Semitów', o tyle
należy tylko sprostować, że ludy te w pierwotnej swej ojczyźnie stały
na najniższym stopniu rozwoju, tj. prowadziły życie myśliwskie, co n ajwyżśj pasterskie — nie były zaś stale osiedlonemi i dopiero wskutek jakoby
zewnętrznych przyczyn, zmuszone do życia nomadyjskiego. Badania wy­
czerpujące życia dzisiejszych dzikich, pozwoliły w pewnik niejako naukowy
zmienić zasadę, że trzy te stadya rozwoju: myśliwskie, pasterskie i rol­
25) Patrz Ruckerta „Hamasa“ I, p. 311.
20) Podług streszczenia naszego w D w u ty g o d n ik u T. I.
172
nicze, w porządku postępowym po sobie następują, i wszystkie najcywilizowańsze rasy kiedyś przejść przez nie były zmuszone.
Rozproszenie się na szersze przestrzenie rodziny semickiej, oprócz
zwykłej przyczyny przeludnienia, miało niewątpliwie i te doniosłą, coraz
silniejszego nacisku w wyższem stadyum cywilizacyjnem pozostających,
i choćby dla charakteru swego rolniczego tak wrogo występujących Aryów
a być może i Turanów — w obec nomadyjskich ras semickich. Rolnik
wszędzie jako antagonista względem burzącego jego pracę i porządek no­
mady występować musi. Antagonizm ten widoczny w St. Testamencie,
gdzie Kain rolnik i prarodzic „Tubalkaina rzemieślnika wszelkiej roboty od
miedzi i od żelaza11, jest piętnem przekleństwa naznaczony, w przeciwsta­
wieniu z Ablem „pasterzem owiec“. Nienawiść potomków Sema i Chama
czyli Chanaana, nie dla innych względów tak ostro w St. Testamencie
występuje — a nazwa sama Kaina, je st czysto zdaje się abrewiacyą z K a ­
naana.
Kwitnący stan państw Chaldeówpierwotnych czy to aryjskiego czy tu rań skiego pochodzenia, tak Akkadów, jak i Sumirów i Kar-Dunias, — ruchy zaga­
dkowe dotychczas ras Irańskich, oraz Elamitów, biblijnego Chodor-lahom era (Kudur-Lagamir), K udur Nakhunti napisów klinowych, którego po­
chodu zwycięskiego datę możemy ściśle według tychże napisów oznaczyć
na 2294 r. pr2ed Chr. 27) — niewątpliwie wpłynęły na migracye na szer­
szą skalę w pobliżu koczujących, a być może i poczynających się już stale
osiedlać w międzyrzeczu Eufratu i Tygru Semitów 28). Ruchy te migra­
cyjne nie były jednakże jednorazowe, a krzyżowały się w najróżnorodniej­
szych kierunkach. Dla tego też nic nie stoi na przeszkodzie przyjęciu za­
patrywania Renana, jako przez kraj Arphaxad tj. Armenią, rzesze zacho­
dnich Semitów przechodziły, a w genealogii biblijnej Tarego i Abrahama,
widzeniu etapów ostatnich być może migracyj Terachitów do ziemi K a ­
2?) Genesis XIV. — Oppert: H istoire , p. 9 — 10; Em,pires de Chaldee et
d ’Assyrie, p. 27. — G. Smith: Assurbanipal, p. 200, 228, 2 3 4 — 236,
2 49— 2 5 1 ; D a ily Telegraph, 5 Aug. 1873. — G. Rawlinson: T h e five
great M onarchies , t. I, p. 1 5 9 — 161. -— Fr. Lenormant -.'Histoire anc.
II, 2 1 — 23, 28, 29. — Mónant: Babylone et la Chaldee, p. 45— 56.
28) Mónant 1. c. p. 53 m ów i: II n’est pas possible de preciser l’e'poque ou la
liaute Asie a źte soumise pour la premiero fois a 1’empire des Semites.
On aperęoit, des les temps les plus reculós, des traces des invasions diverses qui se sont succede dans ces contrees et sous ces couches successives le caracfcere primitif des populations autochtones a ’dLi disparaitre depuis longtemps. Tous ces peaples d’origines differentes, venus du Nord ou
du Midi ont laissó dans ces contróes des noms et des faits dont on trouve
le souvenir confus sans qu’il soit possible de faire la part qui reyient a
chacun“ itd.
L173
naan, przed początkiem powolnego ich tu osiedlania się. W edług auto­
rów biblijnych ( Genes. XI) i klasycznych tradycyj (Justyn, 1. XVIII, c. 3,
§ 2), migracye te miały miejsce w kierunku biegu Eufratu, zatrzymy­
wały się w okolicach Babilonu, nad brzegami wielkiego jeziora assyryjskiego (Bahr-i-Nedjif) i drogą północy miały zwykły odpływ do Syryi.
W edług tradycyj arabskich zaś, przepływały wprost w pobliżu półwyspu
arabskiego, od ujść Eufratu w dolinę Jordanu 29). Ur Chaldejskie (Kasdirn) było według powtarzających się jednakże tradycyj, głównym eta­
pem przechodzących w stan stałego osiedlania się Semitów, źródłem i szkołą
ich wyższej kultury. Dla późniejszych Fenicyan, jednej gałęzi na liczne
plemiona rozrodzonych Terachitów, takim źródłem bliższym był kraj od­
wiecznej nie-semickiej kultury P u n , P u n t , w Arabii, na nadbrzeżu m.
Czerwonego rozciągający się 30) — a od którego prawdopodobnie i ich n a ­
20) Caussin de Perceval 1. c. I, p. 38 sqq.
30) Od czasu czwartej dynastyi egipskiój spotykamy już wzmianki Hathory „pani
kraju Punt“. Za faraona Sanch-ka-ra ostatniego XItój dynastyi, a 25 wie­
ków przed naszą erą, odbyła się pierwsza ważniejsza wyprawa do kraju
Punt, którój wspomnienie przechowane w napisie skalnym w Hammamat,
po raz pierwszy przez p. Chabasa odczytanym i wyjaśnionym. Kraj ten
oprócz bogactwa płodów naturalnych: drogich kamieni, szjachetnych me­
tali, wonności i kadzideł, kości słoniowój i kosztownego drzewa, rzadkich
roślinnych i zwierzęcych okazów — już wtedy wyróżniał się wyższą swoją
kulturą, budową okazałych świątyń, posiadaniem bożyszcz mniej lub więcej
artystycznie wykonanych, przedewszystkiem rozległym i starożytnym han­
dlem zIndyami.—- Właściwem igłównem bożyszczem tego kraju, był „Bes“
przedstawiany z śmieszną, wykrzywioną twarzą — które to bóstwo rozpo­
wszechniło się następnie w Egipcie, Arabii, a nawet i na wyspach greckiego
archipelagu. Zwykle bywa ono identyfikowane z Dionisosem-Bachusem. —
Najwięcój jednakże wiadomości o tajemniczym tym kraju, który tylu legend
o odległych wyprawach morskich Egipcyan, Hebrejczyków i in. narodów był
przyczyną (Ofir) — mamy w napisach i obrazowych przedstawieniach upa­
miętniających słynną wyprawę przez królowe Hatasu (Haschop) przedsię­
wziętą (Patrz wyżej cyt. dzieło Dumichena i Brugsch-Beya). Niezmiernie
ciekawy jest stan uobyczajenia zagadkowego tego ludu, o jednój z najstar­
szych cywilizacyj — oraz dla etnografii pierwotnych tych czasów, przecho­
wane wyobrażenia mieszkańców tego kraju, gościnnie znoszących dary dla
odległych swych sąsiadów i gości. Mieszkali oni na palach, w kopułkowato zbudowanych chatach, do których rodzaj pomostów czy tóż drabin
prowadził. Chaty te otoczone są cieniem palm uginających się pod cięża­
rem owoców, i najróżnorodniejszych drzew i krzewów, wydających wonno­
ści, wśród gałęzi których chronią się najrzadsze gatunki ptastwa, u stóp
zaś których pasą się piękne i liczne trzody bydła. Książe kraju Punt P ar i h u , w towarzystwie swój tłustej małżonki A r i . . . jadącej na osiołku,
dwóch synów i młodocianej córki, sam przewodniczy rozdawaniu upominków
w których rzędzie obok wonności i kadzideł, głównego produktu tego kraju
174
zwa narodowa P u n , P o e n i , P u n i, zatrzymana w głównej kolonii ich
Kartaginie.
Edomici czyli Idumejczykowie, osiedliwszy się początkowo w około
góry S e i r 31), na miejscu pierwotnych Kananejczyków, Horajczyków —
niepoślednią rolę grają: łańcuchy i pierścienie złote, siekierki (czekany?)
i miecze, wyroby z kości słoniowej i drzewa hebanowego, oprawne po wię­
kszej części w złoto „z kraju Amu“ pochodzącego itp. ■
— co wszystko
także i o przemysłowej działalności pokojowego i gościnnego tego ludu,
przemawia. Częste także mamy relacye danin kraju Punt, z czasów Thutmesa Illg o i Eamessidów. U takiego to źródła cywilizacyi, czerpali Madjanici, Edomici i Nabateanie mieszkańcy Arabii skalistej i inne zachodniopołudniowe plemiona semickie, wpośród których, o ile przy dzisiejszym stanie
nauki wnosić można, liczyli się i późniejsi słynni przemysłem i handlem
rozgałęzionym, Penicyanie.
Brugsch-Bey dla nieznanych nam przyczyn, kraj ten Pun, Punt, także
T a - n u t e r „kraj Boski11 zwany, umieszcza nad m. Czerwonym wprawdzie,
. ale z przeciwnej strony, na wybrzeżu afrykańskióm (p. 109 sqq) w dzisiej­
szym kraju S o m a l ó w . Zapatrywanie to jednakże jest w sprzeczności tak
z nazwą P u n , stosowaną przez Egipcyan zwykle prawie do całćj Arabii
(Maspero 1. c. p. 169), jak z wspomnianym w napisach z czasów faraona
Sanch-ka-ra mieście głównym, portowym Seba (?) — co się odnosić tylko
może do kraju i miasta słynnego Saba, Sabota stolicy Hadhramaut — ze
znaną z pomników, wysoko rozwiniętą cywilizacya zachodnio - południowej
Arabii, gdy podobnych śladów brak zupełny w kraju Somalów, — oraz
z licznemi wyprawami morskiemi do tegoż kraju, co w przyjęciu BrugschBeya mogło ogranicz3'ć się na wyprawach mniej trudności przedstawiają­
cych, drogą lądową.
Jeszcze mniój na uwzględnienie zasługuje hypoteza umieszczająca
kraj Puu, Punt w Chaldei dolnćj nad samą odnogą Perską (Maspero 1. c.
169, i in.) gdzie ani tej nazwy, ani kultury fenickiój śladu nie znajdujemy,
i co w rażącej stoi sprzeczności ze znaną z pomników egipskich kulturą kraju
Pun, Punt na wybrzeżu arabskiem m. Czerwonego, oraz z tradycyami i sto­
sunkami licznemi samychie Fenicyan z temiż wybrzeżami.
3I) W nazwach miejscowości jak wiadomo tkwi niezmiernie ważny materyał etno­
graficzny, lingwistyczny i historyczny. Pierwotna wyższa kultura pozosta­
wiając nazwy te, zostawia zarazem ślad po którym ją kiedyś odszukać bę­
dzie można. Lecz na terenie nadzwyczaj ślizgim etymologicznych wywodów,
przedewszystkiem należy unikać uprzedzania się w duchu z góry powzię­
tych teoryj i naciągania znaczenia słów do przypadkowego zbiegu dźwięków,
bez odpowiedniego pojęciom przez nie wyrażanym, znaczenia. Dlatego też
gdy Brugsch-Bey (1. c. p. 2 0 3 ), nazwę S a ’ir napisów egipskich „odpo­
wiadającą co do litery biblijnśj nazwie S e ’i r “ tłomaczy ze źródłosłowu se­
mickiego przez „mały", widzimy że denominacya ta niemiałaby w takim
razie żadnego możliwego związku z nazwą góry stosunkowo wyniosłej —
chybabyśmy na seryo przyjąć chcieli hypotezę a d hoc wymyśloną o karłach
troglodytach, zamieszkujących górę tę przed osiedleniem się tu Edomitów.
Stałoby to w widocznćj sprzeczności z Horajczykami, pierwotnymi Kana-
V
175
rozszerzyli aię później na cały kraj zwany przez Greków G eb alen ą, na
kraj dawny Madjanitów i wybrzeża m. Czerwonego po Leuke Kome G re ­
ków, dzisiejsze Hawara, w sąsiedztwie bezpośrednim H edjlz. Oni to pod
swoją własną nazwą, jakoteż później zmienioną Nabateanów, byli spad­
kobiercami kultury, już w X V III w. przed Chr. podług przyjęcia Caussina
de Perceval upadłego państwa pierwotnych Aditów — jakoteż wskutek
przezornej polityki egipskiej i mimo późniejszej zależności od Assyryi —
rozległego i odwiecznego handlu między krajem Yemen i Hadhram aut
nejczykami, zestawianymi zwykle w Biblii z Enakimami i innymi olbrzymami
{Genes. XIV, 6 ; Deuteron. II, 1 0 — 12). — Lecz jeśli po za gałęzią ję­
zyków semickich szukać będziemy rozwiązania zagadki znaczenia tej na­
zwy — spostrzeżemy nie bez zdziwienia, jak nazwa ta odpowiada określa­
nemu przez nią pojęciu, i danym zkąd innąd znanym. Góra Seir zwie się
dziś u Arabów D j e b e l - S c h e r a a . W kulcie zaś Nabateanów następców
i imienników Edotnitów z góry Seir, znajdujemy najwyższe i najpowsze­
chniej czczone bóstwo noszące w pomnikach miejscowych nazwę D u s c h a r a
albo D u l c h a r a , u pisarzy klasycznych przezwane D u s a r e s . Było to
bóstwo najwyraźniej słoneczne, a przez Greków zestawiane z Dionisosem.
Nazwa ta arabska odpowiednio rozstawiona D h u - S c h a r a , lub D h u e l - S c h a r a oznacza „Pan góry Seir“. Było ono także bóstwem Edomi­
tów — a pomijając tu kwestyą początkowego jego pochodzenia, dość nam
wiedzieć, że góra Seir była siedliskiem kultu słonecznego. W językach se­
mickich napróżnobyśmy szukali źródłosłowu nazwy tej, któryby jakąkolwiek
mógł mióć łączność ze słońcem i jego kultem. Inaczój w językach aryj­
skich. Tam w greckim mianowicie języku znajdujemy formę Xst,p na słońce
i nazwę Siriusz, Sstp-io-ę, jednej z najbardziej błyszczących gwiazd, a sto­
sowaną pierwotnie także do słońca; pierwiastek obu jest svar, błyszczeć,
świecić. Georg Curtius, w Grundzilge der Griechischen Etymologie (Leipzig
1862, II, 128, Nr. 659) zestawia: „Eetp-io-ę, Esip Sonne, Hundsstern,
asip-id-o) brenne, leuchte, oeip-Ca-oi-ę Sonnenbrand, asip-w o-ę sonnerlich;
asX-aę Glanz, aek-rjrrj Mond. — Skt. svar Himmel, W. sur (unbelegt)
glanzen, berrschen; sUr-a-s, sur-ja-s (fur sva r-ja -s) Sonne; zd. hvare
Sonne. Lat. ser-enu-s, sol. Goth. sauil, Sonne, altn. SOI. Lit. saule, ksl.
slu-mce Sonne“ (Patrz także I, 368, II, 253, 265 ; tegoż 7j . 8 . I, 3 1 ) .—
August Fick: Vergleichendes Worterbuch der Indogermanischen S p ra c hen, II, p. 503 zestawia: „sver leuchten, gliichen = ig. svar, cs^sp in
Esip ( = a<pspi s. ig. svari) m. Sonne, Estp-io-ę Sirius, aeip-ivo-ę sommerlich, daneben a<peX in asX-aę. SeXdv-va, 2eX iprj Mond itd.“ (Patrz
także Adolphe Pictet 1. c. II, p. 668). Trudniej jak widzimy większego
związku nazwy góry będącej siedliskiem kultu słonecznego, a najprawdo­
podobniej tóż i ogni na jego cześć palonych — Sobótek, z pojęciem do tego
przywiązanem. Nie naszą rzeczą tu wchodzić, dla czego forma ta nazwy
na słońce najwierniej przechowała się w języku greckim. Dość że pierwia­
stek tój nazwy jak i innych nazw miejscowości Syryi i Palestyny, jest
aryjski.
176
a Indyam i, Egiptem i Azyą Przednią i W yższą 32). Oni to też, o ile z zaw ikłanych tych stosunków i podań wnioskować m ożna, zm ieszani według
genealogii biblijnej, to z Kananejczykami pierwotnymi, to z Izm aelitam i
tj. Arabami, skolonizow ali Sydon i Tyr i całe nadbrzeże fenickie — jak
i w późniejszych czasacb, korzystając z przymusowej migracyi Żydów do
Babilonii, widzim y ich kolonizujących Judeę południową, opanowujących
Hebron i tworzących osobne czas jakiś państwo w Judei.
W idzieliśm y jak jedna z licznych gałęzi potom stwa Abraham owego,
Izraelici, w yem igrowali następnie do E gip tu ; jak przybyli tam za pano­
wania H yksosów , jak przez cały ciąg ich panowania byli łagodnie trakto­
wani. Gdy H yksosi zostali następnie z początkiem X V IIItej dynastyi wy­
parci, inne czasy nastąpiły dla Izraelitów. Za R am sesa II z X IX tej dy­
nastyi m ianowicie, szczególnie m ieli być pracami i różnemi ciężarami
p rzy n aglan i; w k o ń cu , za panowania M en ep h ta h , korzystając z we­
wnętrznych zam ieszek w yem igrowali z Egiptu, nie będąc wcale przez E g i­
pcyan przynaglani do powrotu 33). Gdy Izraelici po długiem błąkaniu się
po pustyni, zdołali w końcu wedrzeć się do ziem i Kanaan 3J), zastali tu
po półpięta wiekowej (4 3 0 lat) niebytności, zupełnie odmienne stosunki
niżeli te w jakich ją opuścili. Kananejczykowie pierwotni, ju ż-to różnemi
klęskam i m iejscowem i o jakich Biblia wielokrotnie wspom ina, a jakie do
dziś dnia tam grasują 35), już-to ustawicznem i porażkami ze strony E g i32) Caussin de Perceval 1. c. — Quatremere : Memoire sur le Nabateens 1835. —
Chwolsohn: D ie Ssabier und der /Ssabismus. Petersburg 1859. — Kunik: Melanges asiatiques de 1’akademie de Saint-Petersbourg 1.1, p. 631
i następ. — Lenormant: H ist. anc. III, livre VII, ch. IV.
33) Lenormant H ist. ancienne I, p. 432 - 4 3 4 . — De Kouge : E xam en critique de Vouvrage de M . le chevalier de Bunsen, 2e partie, p. 74. —
Maspero 1. c. p. 258 sqq. — Porówn: Manethon apud Joseph, Contra
Apionem., I, XXVI, XXVII.
34) Miało to miejsce za wielkich wojen Ramsesa III z Kananejczykami i Libijczykami. Izraelici w ciągu tych wojen przezornie zatrzymywali się wśród
pustyni. Wskutek niszczących zaś wojen wyludniony kraj zajęli później,
i zdaje się nie mogło to nastąpić bez milczącego choćby przyzwolenia Egi­
pcyan, cały ten kraj bowiem natedy do nich należał, a Syrya jak i Mezopotamia
opłacały im natenczas daniny. Nowi ci zdobywcy chętnie zdaje się widzieli
kraj opustoszały zaludniany przez mało wojownicze i większe gwarancye
uległos'ci przedstawiające plemiona semickie. — P atrz: Chabas, Etudes
su r VAntiąuite historiąue, p. 230— 288. — Lenormant I, p. 434 sqq. —
Maspero Ch. VI i VII, p. 286 sqq., 291.
35) Okolice te do dziś dnia są narażane na mór, zniszczenie przez spiekotę, sza­
rańczę oraz trzęsienia ziemi i wylewy wód. — Patrz Ewalda I, p. 313,
314 oraz Movers E. u. 6 . p. 345. — Prorok Jeremiasz XLVII mówi o po­
dobnym zalewie wód na wybrzeżach filistyńskich, spowodowanym zwykłem
tu trzęsieniem ziemi.
f:v
f
177
pcyan, a pewnie i wzmagającemi się ruchami Semitów, mianowicie coraz
potężniejszego państwa Assyryjsko-Babilońskiego — znagleni, wyemigro­
wali en masse już przed przybyciem Izraelitów. Biblia z dziwną jasnością
dobrowolne to wyemigrowanie kilkakrotuie wspomina 30). Pozostały tylko
nieliczne plemiona kananejskie, filistyńskie, jak oazy rozstrzelone w ró ­
żnych punktach Palestyny, Fenicyi i Syryi 37). W miejscach opustoszałych
po Kananejczykacn, osiedlały się różne semickie narody. I t a k : Izraelici
zastali już Edomitów tj. potomków Ezawa osiedlonych w okolicach góry
Seir, gdzie pierwotnie mieszkali olbrzymowie Horajczycy 38) ; Moabitowie
mieszkali w ziemi Ar, a „Emitowie pierwej mieszkali w niej, lud potężny
i wielki, i wysokiego wzrostu jako Enakimowie“ itp., Amonitowie zaś na
miejscu ludu Zomzomim „ludu potężnego i wielkiego* itp. 30). N a ten czas
środkujący między przybyciem Abrahama i Lota i osiedleniem się stałem
ich potomstwa, a powtórnem przybyciem Izraelitów, należy odnieść i sko­
lonizowanie Sydonu i Tyru i całego nadbrzeża fenickiego przez Semitów.
Skolonizowanie to już z samych względów geograficznych musiało nastą­
pić później nieco od Syryi a w części i Palestyny, nadbrzeżne te okolice długo
bowiem musiały służyć za ostateczne szańce Filistynom, a jeśli nawet
ustąpili z Sydonu i Tyru, to inne przybrzeżne miejscowości jak Aska­
lon, Gaza, Azot itp. do ostatnich czasów swej egzystencyi zatrzymali.
Że o wcześniejszej — przed zupełnym rozgromem Filistyńczyków
przez Egipcyan — morskiej potędze Fenicyan-Semitów na tych wybrze­
żach mowy być nie może, jak widzieliśmy służy tu za dowód to, że inna
morska potęga aryjska, Filistynów skoalizowanych z Libijczykami, bezsprze­
cznie panowała na tych wybrzeżach, i po kilkakroć wstrząsała potęgą
odrodzonego, po wyparciu Hyksosów, państwa egipskiego. Gdy o rzeko­
mej potędze Sydonu i Tyru (jako już semickiego) milczą nawet źródła
najdawniejsze semickie jak Biblia, ta sama księga jak i pomniki egipskie
składają nieprzeparte świadectwa o potędze tak morskiej jak i lądowej
w późniejszych nawet czasach Filistynów. Mamy nawet świadectwo, że
i po opanowaniu Sydonu przez Semitów, posiadanie to nie było bynaj­
mniej tak niezamącone pretensyami dawnych posiadaczy; Ju sty n (XVIII,
3, 5) przechował nam wiadomość, że Sydończycy (Semici) wskutek nie­
szczęśliwej wojny z Filistyńczykami, musieli wyemigrować z Sydonu, i że
36) Ustępy takie j a k : E xodus XV, 1 4 — 1 6 ; E xodus X X III, 27 — 31; E xod.
XXXIII, 2. — Deut. VII, 1, 20, 22, itp., nie pozostawiają najmniejszej
wątpliwości pod tym względem.
37) O zachowania oprócz ściślejszej federacyi filistyńskiej, pojedynczych plemion
kananejskich wśród Semitów, patrz niżej.
3*) D eu t. II, 4 — 1 2 ; także Ewald I, p. 325.
39) D eut. II, 10.
12
178
schronili się na wyspę Tyru, przez co przyczynili się do szybkiego wy­
niesienia tego ostatniego miasta.
Teraz możemy zrozumieć dlaczego Biblia daje jedne genealogię kra­
jowi M i s r a i m , (w assyr. napisach M u z u r, w perskich kunearnych M u r a y a ) tj. Egiptowi i Kananejczykom-Filistynom. Księgi Mojżeszowe są
tu krytyczniejsze niż krytyka historyczna dotychczasowa oryentalistów.
Rzecz prosta, wszystkie świadectwa- historyczne jednogłośnie stwierdzają,
ze Hebrejezykowie osiedlili się na długi przeciąg czasu w Egipcie za pa ­
nowania Hyksosów tj. tych samych Kananejczyków potomków Chama, któ­
rych opuścili w Palestynie. Czyż znowu możliwe aby mając do czynienia
2 Fenicyanami albo Arabami jak chcą Lenormant, Maspero, Brugsch-Bey— tj.
2 ludami jednego z nimi języka, obyczaju itp. nie wiedzieli o te m ? —
w ten sposób dochodzimy zdaje się ad absurdum. Dajemy tu próbę wy^
tłomaczenia samej nazwy C h a m protoplasty wspólnego rodu tak u jarzmicieli przez ciąg sześciu wieków przeszło, Egiptu, jak i pierwotnych
Kananejczyków — nie uprzedzając się jednakże przy niem. Starożytni
Egipcyanie kraj swój jak wiadomo nazywali K e m albo K a m i , tak brzmią
napisy hieroglificzne; wyraz ten podobno pochodzenia koptyjskiego z przydechem wymawiano K h e m i , K h e m , co dźwiękiem swoim przypomina
Chama i Kanaana. Otóż rzecz prosta, nazwy te ja k Jafet, Cham i Sem
podobnie ja k we wszystkich tradycyach ludowych imiona Romulus, Lech,
Czech, Prydan itp. były najniezawodniej wymyślone w celu wytłomaczenia
sobie pochodzenia Rzymian, Lechitów, Czechów, Brytanów itp. tak więc
i Cham na wytłomaczenie mieszkańców ziemi K h e m i . Tą drogą p r a ­
wdopodobnie nazwa ta Chama, Charma przeszła i do Indyj, którego po­
stać jak widzieliśmy identyfikowano z ludnością Afryki. Ponieważ Hebrejczykowie osiedlając się w ziemi Kanaan, z których to czasów tradycye
jako późniejsze lepiej się przechowały — spotykali znowu te same ludy
które dzierżyły za ich bytności panowanie Egiptu, nazwę tę bardzo kon­
sekwentnie rozciągnęli i na te ludy. Teraz pytanie: czy nazwa K h e m i ,
K a m i i jej analogiczna Cham (Kham), je st nazwą istotnie koptyjską
i oznacza Bczarny“, jakoby od koloru napływowego czarnoziemu żyznój
doliny Nilu pochodząca — czy też przeciwnie, podczas pobytu Hyksosów
lub wcześniej jeszcze, wskutek niezaprzeczalnych wpływów aryjskich tj. jak
dotychczas przyjmowano indyjskich 40) — nieustaliła się w kraju Mizraim
tj. Egipcie, na najdawniejszych pomnikach obok wielu innych niewątpliwie
40) Ze tu wspomnimy tylko idee metempsychozy wspólną brahmanizmowi i druidyzmowi, a tak przeciwną instynktom Semitów, u których pojęcie nie­
śmiertelności duszy mało było rozwinięte, jakoteż zwyczajowi czysto materyalistycznemu i narodowemu Egipcyan, balsamowania ciał.
179
miejscowych nazw, noszącego także nazwę T a m e r a , co zdaje się od
peryodycznych wylewów wywodzić znaczenie ?
Pomijając tu jednakże kwestyą etymologicznego znaczenia nazwy
Cham i Kem, Kami — wypada nam tu pokrótce zastanowić się nad istnie­
niem odrębnej jakoby rasy C h a m i t ów , inaczej także zwanej K u s ż y ­
t a m i — denomicya która wprowadzona do nauki przez D ’Ecksteina, Renana i Lenormanta, w całej pełni do dziś dnia się utrzymuje.
Tytaniczna trylogija biblijna, trudność przed ukończeniem wy­
czerpujących badań napisów i języka starożytnych Egipcyan, zdania sobie
sprawy z tak zagadkowej i odległych wieków sięgającej cywilizacyi — oraz
rasy pozorowo nic wspólnego z innemi późniejszemi nie mającój, dały nie­
wątpliwie powód do przyjęcia w historyi cywilizacyi starożytnego świata,
odrębnego elementu etnograficznego, ani semickiego, ani aryjskiego lub
turańskiego, które oba pierwsze przynajmniej pierwiastki, cywilizacya swoją
wyprzedził. Znakomity etnograf O. Peschel, w cennem swojem dziele Vólkerlcunde, rozdziela szczep Chamitów na trzy główne ga łę z ie : Berberów,
starożytnych Egipcyan i drobnych plemion wschodniej Afryki (Ostafrikaner). Do Berberów zaliczają się głównie starożytni Libijczykowie i N u­
midowie tj. wspomniani przez nas wyżój T a m a h u i M a s e h u a s c h a
(Maxiowie) napisów egipskich, oraz pozostałe po nich plemiona w Algie­
rze, Tunis, Trypolis i Marokko: Kabylowie, Mazig, Suawua itp. — rasy
ja k mówiliśmy wyżej jasnowłose i o niebieskich oczach, pierwotnie po ­
chodzenia europejskiego, aryjskiego — ludy dolmenów w ogólności. Do
kwestyi więc tej jako etnograficznie i antropologicznie ostatecznie przez
gen. Faidherbe i in. rozjaśnionej, powracać tu nie potrzebujemy.
Co do starożytnych Egipcyan, język, ta najracyonalniejsza podstawa
klasyfikacyj wszelkich ras, wykazuje tak bliskie powinowactwo pierwia­
stków jak i form gramatycznych, z jednej strony z językami aryjskiemi,
z drugiej, bliższe jeszcze z semickiemi — że czy to uważać go będziemy
wspólnie z Maspero, za proto -sem ick i, zanieczyszczony w części wpły­
wami aryjskiemi, czy z wielu innymi wyżej wymienionymi uczonymi, za
rodzaj przejścia od jednej gałęzi do drugiej — lub może raczej za amal­
ga m a t pierwotnych archaicznych form i jednej i drugiej gałęzi językowej —•
nie m a zdaje się potrzeby, dla jednego wyłącznie i to tak mało orygi­
nalnego języka, tworzenia odrębnej gałęzi językowej. Język późniejszy
wyżej wspomnianych ras berberyjskich, numidyjskich itp. tak zbliżony do
egipskiego i arabskiego, tłomaczy się łatwo wpływami w ciągu szeregu
wieków na północną Afrykę, dwóch tych cywilizacyj, a oderwaniem od
pnia macierzystego i zatraceniem pierwotnego, narodowego ich języka.
Badania antropologiczne, szczegóły anatomiczne obserwowane tak
na mumjach ja k i na pomnikach przechowanych, mniej jeszcze przema12 *
180
wiają za przyjęciem dla Egipcyan, kuszytskiej czy chamickiej, afrykańskiej
rasy. Egipcjanie starożytni, cechami etnicznemi należeli do rasy kaukaskiej,
białej, z głębi Azyi nad brzegi Nilu przybyłej 41) — która w miarę posu­
wania się w górę rzeki Nilu, coraz więcej ulegała zmieszaniu z rasami
murzyńskiemi, etiopskiemi. W Delcie samej widzieliśmy rasy blond włose
i niebieskookie. Przeciętny Egipcyanin — że użyjemy tego galicyzmu —
ma już szczękę nieco wystającą — zbliżając się zaś do równika, prognatyzm staje się wybitniejszy, kolor skóry ciemnieje i przybiera barwę bar­
dziej czerwono-brunatną, przechodzącą w ciemno-brunatną, prawie czarną,
włos staje się krótszym , zarost sk ap szym , przejście do murzyna coraz
mniej widocznem 42). Czaszki mumij egipskich mają według Welckera
75° wysokości na 74 szerokości — środkują więc między długogłowemi
i pośredniogłowemi (Dolicho-u Mesocephalie). Tak więc, w pomieszaniu
w przeddziejowej jakiejś epoce rasy kaukaskiej (Semitów i Aryów łącznie)
i murzyńskiej, szukać możemy i różnorodności cech etnicznych i języko­
wych starożytnych Egipcyan — i dziwnej bujności i wczesności ich cywi­
lizacyi, które to objawy żywotności krzyżowaniu ras jak wiadomo zwykle
towarzyszą. Nie znamy przynajmniej żadnych odrębnych cech ani języ­
kowych, ani anatomicznych, któreby upoważniały do przyjęcia hypotezy
odrębnego pierwiastku etnograficznego dla wytłomaczenia sobie cywilizacyi
egipskiej — my przynajmniej, że użyjemy słynnego wyrażeuia Laplace’a
„nie potrzebowaliśmy tej hypotezy*.
Drobne plemiona Wschodnich Afrykanów, mianowicie Berberowie
Nubijscy, Somalowie itp. zbyt są według samego Peschla (p. 519 sqq)
i in. etnografów mieszane i niejasnego charakteru etnograficznego, aby
mogły popierać przeciwne naszemu zapatrywanie. Co do ras kuszytskich
Wyższej Azyi i zacbodnio-połtidniowej A r a b ii, poprzedzających jakoby
Aryów i Semitów w kulturze miejscowej, a identyfikowanych już-to z Turanami, już-to zestawianych z Semitami i jakoby osobną tylko gałęź ich
stanowiących 43) — to lepiej zdaje się przyznać brak dotychczasowy da­
41) Porów. Champollion le Jeu n e: G ram m aire egyptienne, Introd. p. XIX. —
Brugsch-Bey 1. c. p. 8. — Maspero 1. c. p. 16.
42) E. Hartmann : NiUander, p. 215, 235 i in. — Werner Munzinger: O stafrikanische Studien. Schaifhausen 1864, p. 540 i in. —- O. Peschel 1. c.
p. 521.
43) I tak, gdy Oppert ma Sumirów za Turanów, szkoła oryentalistów angielskich
uważa ich za Kuszytów, a przeciwnie widzi Turanów w Akkadach. Fr. Leliormant ma razAkkadów za Kuszytów, drugi raz, mianowicie ich dogmata
religijne, za turańskiego pochodzenia. — Porów. Oppert: H istoire des emp ires de Chaldee et d ’A ssyrie, d'apres les monuments. Paris 1865 i inne
jego prace. — 6. Rawlinson : The fi.ve great M onarckies etc. London
1 8 62— 68, 3 vol. — Pritchard : P hysical history o f M ankind t. II. —-
181
nych co do pierwotnej kultury krain tycb, niżeli ryzykowną hypoteza za­
ciemniać i tak już trudne do rozwikłania kwestye naukowe.
Lubo ks. X I Jozuego § 22 mówi że „Nie został nikt z Enakitów,
w ziemi synów Izraelskich; tylko w Gazie, w Gad i w Azdod zostali*
potwierdzając przez to po raz setny że Filistyńczykowie z Gazy, Gad
i Azdod byli z rodu Enakim tj. olbrzymów — następne księgi Sędziów
a mianowicie ks. I pozwala nam sprostować to zbyt przesadne twierdze­
nie bohaterskich tradycyj. Widzimy tam cały szereg plemion kananej­
skich które po za ściślejszą federaeyą pięciu państw czy pokoleń filistyń­
skich, długo swoją niezależność potrafiły zachować. Jebu s czyli Jero zo­
lima dopiero jak wiadomo za Dawida na Jtbuzejezykach została zdobyta,
a i w najświetniejszych chwilach jego panowania przed samą niemal jego
śmiercią widzimy górę Moriah (Moru) 4J) w t - k bliskiem sąsiedztwie z J e ­
rozolima, w posiadaniu Arawna albo Ornana króla Jebuzejskiego 45). Księgi
Jo b a malują nam nieszczęśliwy stan tych osamotnionych i wydziedziczo­
nych przez Semitów plemion, które się mimo nędznego swego żywota do
V llIgo i VIIgo wieku przed Chr. tj. do czasów autorstwa tych ksiąg prze­
chowały.
Czy jak między Hebrejczykami i innemi plemionami semickiemi
w Palestynie i Syryi, i między fenickimi Semitami przechowały się szczątki
pierwotnych plemion kananejskich, nie mamy zupełnej na to pewności;
niektóre jednakże ślady naprowadzałyby na ten domysł.
Widzielibyśmy to przedewszystkiem w rażącej różnicy niektórych
szczepów Fenicyi, a mianowicie Giblitów tj. mieszkańców dwóch miast
Byblus i Berytus i ich okolic, od reszty Fenicyan czyli Sydończyków, jak
ich zowie Biblia. Przytaczamy tu dosłownie ustęp z Moversa, aby nie być
posądzanym nawet o mimowolną niedokładność. „Die Gibliter — mó­
wi tenże autor — werden schon in den biblischen Buchern geographisch von den Sidoniern und Kanaanitern, und etbnographisch von den
Maspero 1. c. 1. II, ch. IV. — Pr. Lenormant: H istoire ancienne II, p«
11 sq q ; L a Magie chez les Chaldeens et les origin.es accadiennes,
Paris 1874.
44) Na tej górze bowiem Anioł śmierci czyli mór zatrzymał się; Salomon później
wystawił tu świątynię. II Regum XXIV; I P a ra lip. XXI; II Parał. III 1.
45) Tamże. — Za króla Salomona (III Rigurn X, 29) widzimy jeszcze królów
Hettejskich sprowadzających z Egiptu konie za drogie pieniądze, co tylko
jest dowodem jak chodowla koni w Syryi za kolonizacyi semickiej i wskutek
być może poprzednich wojen z Egipcyanami, upadła. Porów, także: II P a ­
rał. VIII, 7.
4C) M. w E. u. G. p. 333 oraz Anm. 51, 52, p. 321. — Według tradycyi prze­
chowanej przez Filona z Byblos i Stefana z Byzancyum (§ Bo6Xoę) Gebal
miał być najstarożytniejszórn miastem na świecie.
182
i
Kanaanitischen Stammen (M. Kananejczyków ma za Semitów), in dereń
Mitte sie wobnten und zu denen sie doch nie gerechnet werden, scharf
gescbieden. Auch in dem Culte anderer Stammgottheiten macht sich dieser Unterschied vielfach bemerklich und am deutlichsten tritt er in dem
Umstande hervor, dass die beiden Konigreiche der Gribliter in der Eidgenossenschaft der Sidonier auf dem Landtage in Tripolis nicht vertreten
waren. Ihre geschichtliche Erklarung findet die merkwiirdige Unterscheidung dieses Stammes von den Sidoniern in den zahlreichen Spuren welche darauf hinweisen, dass er in der altesten Zeit Phoniziens H errscherstamm war, spater aber in ein abhangiges Yerhaltniss zu den Sidoniern
kam* 40). W innem miejscu Moyers porównywa ich stosunek do Sydończyków, z stosunkiem Gibeonitów (mieszkańców miasta Gabaon) 47) do zwycięzkich Izraelitów. Renan (M is. de Phenicie p. 214 sqq) zgadza się
z zapatrywaniem powyższem Moversa, co do różnic charakterów Giblitów
a właściwych Fenicyan — ale powodowany powierzchownemi podobień­
stwami kultu, czyni ich bliższymi Hebrejczyków.
Zadziwić tylko może, jak różnice te tak trafnie wyśledzone, nie na­
prowadziły Moversa na zapatrywanie z innego punktu na początkowe dzieje
Fenicyan.
Giblici, oprócz tego że byli biegli we wszelkich rzemiosłach i sztu­
kach i dla tego jak świadczy Biblia przez Hyrama i Salomona używani
do wznoszenia i ozdabiania świątyń, pałaców itd. — a nazwa ich nawet
stała się synonimem mularzy i kamieniarzy — przedewszystkiem byli wy­
bornymi żeg larzam i; oni to budowali okręta i obsługiwali flotę tyryjską.
„Starcy z Gebal — mówi Ezechiel (XXVII, 9) - i mędrcy jego opra­
wiali w tobie rozpadliny (okręty) tw o je ; wszystkie okręty morskie i że­
glarze ich bywali w tobie, handlując z tobą*.
Ta przewaga pod względem starożytnych tradycyj Byblosu i Be­
rytu 48), oraz pierwszeństwo w żegludze, rzemiosłach i sztukach, przeko­
nywa żo pierwotni Kananejczycy byli istotnie nauczycielami Semitów. Na
tej drodze łatwiej byłoby zrozumieć powinowactwo które Nilsson i inni
zaobserwowali byli, między naczyniami ofiarnemi świątyni Salomona a odnajdywanemi zabytkami pierwotnej sztuki bronzowniczej w Europie, jak
np. z ofiarnym naczynipm z Peccatel w Meklemburgu 49). U Giblitów
47) Josue IX; porównaj tak£e służalczo ich stanowisko za Hirama (I Król. 5, 18)
i później za Ezechiela (XXVII, 9) na flocie tyryjskićj.
48) Movers, Phon. II Bd. 2 Theil, p. 103 i następne. — Chabas : Le voyage
d ’un E gyptien, p. 1 56— 160. — Maspero 1. c. p. 189, 190 i 234.
49) Porównaj: I Król. VII, 13, 14, 27— 30, oraz II Kroniki IV, z Nilssona 1. c.
p. 2 7 — 31 i dosłownym tam tłumaczeniem odpowiednich ustępów Biblii
przez Ewalda.
t
185
mianowicie wyróżniających się swojemi misteryami religijnem i, mocno
kult druidyczny przypominającemi 50), Sanchoniaton między innemi wspo­
mina bóstwo rolnictwa „AfpoÓTjpos* albo „A^potYję* którego posąg dre­
wniany na wozie ciągnionym przez woły, w dni świąteczne tegoż bóstwa
obwożonym był. Bóstwo to tak przeciwne instynktom Semitów jak wia­
domo wcale nie rolniczym, je st uderzająco podobnem z kultem zachodniopółnocnej Europy „ N i o r t h “ albo „ E r t a * 51).
Wiadome je s t znaczenie religijne Byblos, czyli poprawniej Gebalu
(Gu-ba-lu napisów klinowych, dzisiejszego Gebeil), tak w przeszłości jego
pogańskiój, jak i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Gebal było r a ­
czej zawsze miastem świętóm, miastem religijnych wędrówek, niżeli handlowem i politycznem. K ult A d o n i s a albo raczej T a m m u z , począ­
tkowo naturalistyczny i zm ysłow y, w epoce zaś Antoninów spirytua­
listyczny i symboliczny — w okolicach Gebalu jak wiadomo miał
50) O mycie Heraklesa który pod nazwą Sandan czczony był zarówno w Tyrze
jak i Cylicyi, Lidyi, Kapadocyi a także w Frygii i Libyi tj. wszystko, ar3'jskich plemion, mówiliśmy wyżej; kult Taauta i 7dmiu Kabirów z E s m n m ,
ósmym na czele, ze wszystkiemi misteryami, tajemniczym pismem itd. jest
także z przeszłością giblieką tj. Berytu i Byblos związany. Kult Afrodyty
i A.donisa który tu miał także swoje główne siedlisko, był niczem innem
jak upersonifikowaniem wpływu wód rzecznych, słodkich, (Adonisa bożka
rzek) do wód morskich (Yenus, Afrodytę). — Ślad owych uroczystości za­
ślubin wód słodkich z wodami morskiemi przechował się do dziś dnia mię­
dzy ludnością Berytu, Tyru i innych. Movers E. u. 6 . 4 2 2 ; 3 8 6 ; Plion.
I Bd., p. 103, 453 sqq, 460. — Jeśli z kultem tym politeistycznym Gibli­
tów zestawimy kult istotny Semitów. oczyszczony z różnych naleciałości, tak
jak go nam Biblia, napis na pomniku Messa i napisy fenickie ołtarzy ofiar­
nych z Kartaginy i Marsylii przedstawiają — widoczną jest różnica ras
i pojęć religijnych. Do tego samego rezultatu doprowadziłyby nas konsekwencye zasady mytologii porównawczej „że narody jednego języka i po­
chodzenia, musiały mićć początkowo i jedne bóstwa11. — Kult jednakże fe­
nicki od samego początku ich dziejów, widzimy zanieczyszczonym bujnym
niezmiernie politeizmem aryjskim; „przyczyny niezmiernej rozmaitości i skom­
plikowanych pojęć o bóstwach fenickich — mówi Moyers — należy szukać
w mieszanym charakterze ludności Fenicyi, w wielu wpływach zewnętrznych
otoczenia itp.“ — Jeżeli surowe prawo Mojżeszowe potrafiło uchronić Hebrejczyków od potężnych zawsze wpływów swego kananejskiego-filistyóskiego otoczenia, i w pewnóm odosobnieniu utrzymało naród Izraelski, za to
Fenicyanie już-to swoim położeniem geograficznem i charakterem handlarskim, nadmorskim, zniewoleni, już-to może większą elastycznością i zdolno­
ścią przyswajania sobie cywilizacyi obcych obdarzeni, ulegli tym wpływom
poprzedniej aryjskićj cywilizacyi, tak, że dziś trudno jest odsegregować to
co jest istotną zdobyczą ich ducha, a co spadkiem po ich poprzednikach,
Kananejczykach.
51) Tacit, G erm ania, c. 40.
184
swoje siedlisko.
„Le culte orgiastiąue de T a m m u z — mówi R e ­
nan 1. c. p. 216 — culte bizarre fart antiąue, est, ce me semble, d’une
provenance non sśmitiąue, mais correspondant a un ordre d’idees et de
sensations fort en harmonie avec le L iban“. Symbolika ta ponura i idea­
lizowanie śmierci, będące w pokrewieństwie z wierzeniem egipskiem Osirisa i Agathodemona, i dziś znajduje się na dnie wierzeń chrześcijańskiej
ludności, upajającego wdziękami swemi tego kraju. Co więcej, podnóża
Libanu, mimo tak gwałtownych przemian ras, religii, języka — mimo
zmieszania na tak małym stosunkowo terenie: Maronitów, Greków, Metualisów, Druzów, Arabów, Turkomanów — przechowały na mocy wido­
cznie prawa przyrodniczego, atawizm u, pewnego rodzaju odrębność raso­
wą. „L’ancienne race libaniote ou giblite — mówi Renan 1. c. p. 217 —
y vit encore sous fcerre, a 1’etat virtueł, si j ’ose le dire, et fait sa reapparition, comme la vieille race en Egypte, par ces types revenant.s qui sont
un des phenomenes les plus frappants de l’anthropologie“.
Tu zdaje się także należałoby zaliczyć i zagadkowy dotychczas lud
A n s a r y ó w (Ansaryeh), inaczej zwany N o s s a i r i a m i , zamieszkujący
okolice między Nahr - Kadisclia a rzeką Orontes , mianowicie wzgórza
Latakie — a mimo płacenia Turkom daniny, stanowiących odrębną i sa­
modzielną narodowość. Wpół-chrześcijanie, wpół-muzułmanie, znienawi­
dzeni zarówno przez jednych jak i drugich — na dnie swego kultu wielką
tajemniczością otaczanego, przechowują elementa staro-syryjskiego natu­
ralizmu. Oddają cześć bóstwu w postaci słońca (Sutka?), przyjmują metempsychozę. Kult także psa, a może tylko Syryusza owego psa szcze­
kającego, symbolu Hermesa, ma być wśród nich — jak niektórzy przyj­
mują - - przechowany. Kult ten jak wiadomo miał także nadać nazwę
Nahr-el-Kelb rzece Lykos płynącej w sąsiedztwie starożytnego Berytu.
Obyczaje ich jednakże i obrządki są przedmiotem najsprzeczniejszych ko­
mentarzy, gdyż ludność ta nikogo obcego miedzy siebie niedopuszcza —
wiadomem jest tylko o nich, że są ludem w odległych niezmiernie cza­
sach w tych stronach osiadłym i różnym co do praktyk religijnych i rasy
od swoich semickich i nie semickich sąsiadów 52).
52) Wąwozy górskie mniej dostępne, są jak wiadomo jedynem można powie­
dzieć schronieniem wszystkich ras i plemion prześladowanych od losu.
Otóż ze wszystkich ras zaludniających wąwozy i doliny Libanu, jedni
Ansaryowie zdają się odpowiadać najwięcej rasą i obyczajami zaginionym
plemionom pierwotnych Kananejczyków. Najprzód nazwa ic h , o ile jest
narodową, zdaje się być bardzo bliską starożytnych A z ó w , A n s ó w jak
u Gotów — czyli obywateli Asgardów, Azotów, Askalonów itp. kraju A s c h e r
jednem słowem. Jest-to przytćm zdaje się jedyne w tym kraju plemie jak­
kolwiek zdegenerowane, aryjskiego pochodzenia. Bourckhard uważa ich za
i
185
Położenie geograficzne Fenicyi w pośrodku starożytnych i wyżej po­
suniętych cywilizacyj Egiptu, Chaldei, drobnych państw Azyi Mniejszój,
archipelagu wysp i samćj Grecyi — a zatem naturalnego punktu składu
towarów wszystkich tych krain, uczyniły ją jak widzieliśmy wcześnie cen­
tralnym punktem handlu między wschodem i zachodem. Czy Semici sami
z siebie mieli istotnie jaki pociąg do żeglarstwa — wątpić należy ; F e ­
nicyanie są jedynym narodem semickim, który zniewolony okolicznościami,
mianowicie położeniem geograficznem, przedsięwziął korzystne lecz z pewnemi niebezpieczeństwami połączone zajęcie. Wszyscy inni Semici prze­
ciwnie wstręt mają i niejako religijny przesad do żeglugi. Arabowie w n a j­
świetniejszych czasach swej potęgi, dla tych przyczyn, słowiańskimi nie­
wolnikami i renegatami wyręczali się. Można więc być pewnym że i F e ­
nicyanie wyzyskiwali tu zdolności i niewolę bardziej żeglarskich l udów;
w Tyrze widzimy funkcye te spełniane przez Giblitczyków, w Kartaginie
prawdopodobnie przeważnie przez Libijczyków.
Wielki Sydon, „pierworodny syn Chanaana* jak i „starożytny Tyr*
tak samo padły ofiarą — jak mówiliśmy wyżej — Fenicyan-Semitów, jak
i Jebus-Jerozolim a, Arba-Hebron itp., Hebrejczyków.
„ P i e r w s z a p e w n a w i e ś ć — mówi Movers 53) — o s y d o ńs k i e j k ol oni i , z n a j d u j e się w h i s t o r y i p o d b o j u ziemi K a ­
naan przez Izraelitów, którzy Sydończykówznależącego
d o n i c h m i a s t e c z k a D a n (a r a c z e j L e s h e m 84), w b l i z k o ś c i
ź r ó d e ł . J o r d a n u, n a d r o d z e k a r a w a n o w e j d o S y r y i , w y p ę ­
d z i l i . P r z y p a d a t o w XV co n a j p ó ź n i e j w p i e r w s z e j p o ł o ­
w i e XI V w. p r z e d n a s z ą e r ą “. Gdyby udowodnić że istotnie była
to kolonia Fenicyan-Semitów, byłby to najstarożytniejszy niewątpliwie doku­
ment rozwoju systemu kolonizacyjnego Fenicyan — ale jak sobie wytłomaczyć w takim razie zmianę nazwy „La'ish albo L e’sh e m “ na D a n ?
W słynnym napisie Eschmunezera, między innemi, czytamy: „Władca
królów niech raczy nam dać jeszcze piękne i urocze krainy, k t ó r e s ą
p o d o p i e k ą p o t ę ż n e g o D a g o n a , w rękach pokolenia Dan, jako
nagrodę za moje wszystkie wysiłki, i dodać je do granic mego kraju, aby
je na wieczne czasy przyłączyć do kraju Sydończyków“ 55). Widzimy
jedno z plemion przesiedlonych z Hindostanu. Łatwićj przyjąć zdaje się,
że jest to szczątek dawnych miejscowych aryjskich plemion. Volney w „Po­
dróży swojej do Syryi“ dał stosunkowo najwięcej jeszcze wiadomos'ci o ple­
mionach tych zamieszkujących części zachodnie łańcucha Libanu. Lamartine
poświęca im także wzmiankę. Patrz także krótką wzmiankę u Eenana (M is.
de P henicie, p. 114, 126, 127, 666.
53) E. u. Gr. p. 334.
54) Sędziów XVII i XVIII. — Ewald I, p. 346.
55) E. Eoller 1. c. p. 19, § XII.
186
z tego ustępu p r i m o najwyraźniej, że nigdy krainy Dan (Lesem) nie
należały poprzednio do Sydończyków, gdyż król ich zanosząc — na nie
wiele prawdopodobnie przed najściem Salmaneezera i niewolą dziesięciu
pokoleń izraelskich — modły o przyłączenie tego kraju, byłby nie pomi­
nął sposobności wykazania poprzednich praw do niego Sydończyków. Powtóre napis ten, jak i ustępy Jozuego : XIII, 2, 3, 4 ; XIX, 4 0 —48 świa­
dczą, że krainy te były w posiadaniu Filistynów-Kananejczyków tj. pod wyłą­
czną opieką Dagona, najwyższego bóstwa Filistynów, i od nich to przeszły
w posiadanie siódmego z rzędu pokolenia Jakubowego znanego pod nazwą Dan.
Evald (I, 346) bardzo słuszną według nas robi uwagę: „że miasto to
miało t y l k o p o d o b n e obyczaje (tj. próżnowanie i nieprzezorność) z Sydończykami, nie należało więc do tychże, ale do Hewejczyków“ to jest
pierwotnych Kananejczyków. Nawet ów „obraz ryty i lany* który w taki
niedwuznaczny sposób przywłaszczyli sobie „synowie D a n “ z domu Michasowego, wskazuje, że i Michaś i jego rodzina byli Kananejczykami; —
dziwnie bowiem uderzałoby posiadanie tych bałwanów, przy znanej nie­
chęci religijnej Semitów a Fenicyan w szczególności, „'przedstawiania bó­
stwa w ludzkich postaciach* 56). Wiele razy prawo Mojżeszowe potępia
używanie „obrazów rytych i lany ch”, ma zawsze na myśli wpływ K ana­
nejczyków - Filistynów na osiadłych wpośród nich Izraelitów. Poznanie
także lewity sprawującego rolę kapłana w domu Micbasowym i przystą­
pienie tegoż do synów Dan, wskazuje także na odrębność języka i rasy
Michasa z lewitą. Mamy więc tu w Roz. XVII i X V III Sędziów, negaty­
wny niejako dowód, że do tego przynajmniój czasu (późniejszego od wy­
praw bohaterskich Jozuego), Sydończykowie tj. Fenicyanie nie mieli ża­
dnej stałej kolonii nawet w krajach tak poblizkich — bo w samej ziemi
Kanaan.
W spominaliśmy wyżej na podstawie Justyna fakt pokonania przez
Filistyńczyków przy pomocy floty ich z Askalonu wypłyniętej, nowych pa­
nów Sydonu — Sydończyków, schronienia się tychże na wyspę Tyru i pod­
niesienia przez to, albo raczej nowego ugruntowania potęgi Tyru — ale potęgi
już semickiej. F a k t ten doniosły, który na podstawie obliczenia Józefa 57)
zgodnego z podaniem Ju sty n a 58) mieszczącego go przed zdobyciem Troi —
Movers, Lenormant i inni odnoszą do r. 1209 przed Chr. — według
nas przynajmniój, jest pierwszym faktem autentycznym z dziejów Feni­
cyan, je st pierwszem ich wystąpieniem na arenę dziejów. Za panowania
Dawida i Salomona widzimy i potęgę Tyru i Fenicyi dochodzącą do swego
56) Hovers E. u. G. p. 372.
57j Antią. VIII, 3, 1.
58) Justin. XVIII, 3, 5.
apogeum. Widzimy tu zupełny niejako paralelizm rozwoju dwóch państw
semickich — Hebreów i Fenicyan, a przyjacielskie, braterskie niejako sto­
sunki króla Hiram a (od 9 8 0 — 947 według M.) z królem Dawidem i Salomonem, rażąco odbijają od nienawistnego stosunku z zamieszkałymi
jeszcze wśród Semitów Kananejczykami-Filistyńczykami.
I
i
I
j
j
i
(
Podania historyczne Hebrejczyków, jakoteż niemniej ważne, lubo fra­
gmentaryczne podania roczników tyryjskich, przechowanych u Józefa 59),
dopełniają się wzajemnie w przedstawieniu nam rozkwitu przemysłu, han­
dlu, sztuki, w obu tych pobratymczych państwach i ścisłych przyjaciel­
skich stosunków obu królewskich domów Tyru i Jerozolimy eo). Te i następne czasy należą do istotnej historyi Fenicyan i wpływu ich na kulturę pobrzeży morza Śródziemnego 61).
Wielkie światło na początkowe dzieje tych krajów m o gą nam rzucić
badania nad wewnętrznem urządzeniem p a ń s tw : fenickiego i hebrejskiego.
Widzimy np. że w obu narodach rząd był pierwotnie czysto teokratyczny,
a instytucya suffetów typowo s e m ic k a 82) w późniejszych dopiero czasach
zmienioną została na władzę królewską — świecką, według wzorów sąsiednich jeszcze Kananejczyków-Filistynów. Księgi Samuelowe Roz. VIII
dają nam obraz ja k władza królewska przeciwną była duchowi Semitów,
jak Samuel prorok i Sędzia nienawistnie o tej instytucyi wyraża się,
a tylko częste porażki Izraela przez silniej zorganizowanych Filistynów,
skłaniają ich do przyjęcia tej formy rządu, „aby i oni byli jako wszystkie
narody, aby ich król sądził i odprawował wojny11. J e s t tu mowa o naro­
dach filistyńskich, najbliższy związek z Izraelitami mających, a nie o se­
mickich u których instytucya suffetów była równie narodową. Ju ż po­
przednio czytamy w ks. Sędziów Roz. IX o podobnej nieudałej próbie
z69)Abym
jak18.wiemy z pierwszych ksiąg Starego
Antiq.elechem;
3; c.Abymelech
Apion. I, 17,
VIII, 5, —
60) Równie przyjazne stosunki Hebrejczyków widzimy z innem państwem semickiem, z Moabitami, świadkiem księgi Ruth i moabickie pochodzenie Dawida.
61) Tradycya także biblijna o „mieście ksiąg* K i r i a t - s e f e r na której i Movers gruntuje sławę mądrości Fenicyan, widocznie stosuje się do przed-semickiego, kananejskiego okresu, wskazuje to zmiana nazwy Kiriat-sefer
„m iasta-sefer, uczoności11, lubo tu nie podana sama nazwa kananejska —
na Dabir przez Semitów. „A imię Dabir było przedtem Kiriat-sefer“ Sę­
dziów I, 11.
C2) Znajdujemy ją u Hebreów i Fenicyan, tj. dwóch narodów semickich, które
przechowały jakiekolwiek pomniki. Należy sądzie że i Moabitowie i Amonici itp. tak blizcy krwią i pojęciami z tymiż, mieli tę samą formę rządu.
Nawet w koloniach fenickich południowej Gallii, jak świadczy napis kamie­
nia ofiarnego z Marsylii — znajdujemy suffetów (sędziów). Patrz deSaulcy:
M em . de l'A c a d . des inscr. et belles-lettres, t. XVII, I cz. p. 319.
188
Test. było jednocześnie nazwą, raczój godnością książąt czy tóż wodzów
pierwotnych ludów ziem i Kanaan (Gen. X X , X X I, X X VI; P salm LII).
Jak w Jerozolim ie tak i w Tyrze panujące m ało wojownicze rasy
sem ickie, w yręczały się zaciężnem i hufcami — i to rzecz szczególna, po
większej części Pilistyńczykam i, którzy tak we znaki dawali się Sem itom .
Opis urządzeń wojskowych za D aw ida i Salom ona 03) i Roz. X X V II E ze­
chiela tyczący się Tyru, nie pozostawiają pod tym w zględem żadnej wą­
tpliwości.
W sam ym Tyrze obok klasy rządzącej, arystokratycznej, czysto se ­
m ickiej, widzim y lud w ydziedziczony ze wszelkich praw i opieki prawa; lud
niewolniczy, m ieszany, w późniejszych czasach z sam ych niem al Karyjczyków
złożony — początkowo, wolno przypuszczać, z sam ych podbitych plemion
kananejskich, nad któremi prawo „vae v ic tis“ w całej rozciągłości zastosowywano fi4). Liczne sprzysiężenia i powstania tych warstw niewolniczych,
o których nam nieliczne fragm enty przechowane u starożytnych autorów
historyi tycb krajów podają (Justin X V III, 3 ), z jednej strony, a obawa,
niedowierzanie i srogość z drugiej — w ypłynęły z tej odrębności ras, pa­
nującej i podwładnej 65).
W ks. IX Jozuego znajdujemy i wśród Hebrejczyków wyjątkowe
podobne zachowanie przy życiu, podbitej ludności m iast Gabaon, Kafira,
Beerot i Karyatyerym.
Bardzo ważnem byłoby obliczenie choć w przybliżeniu ludności całój rasy fenickiej rozrzuconej w jej wszystkich koloniach — ale n iestety
nie mamy do tego dostatecznych danych. Movers oblicza w przybliżeniu
liczbę arystokracyi fenickiej, która jak wiem y stanow iła istotny naród —
reszta bowiem poniżoną była do stanow iska roboczego bydła — paryasów.
„Cała łącznie arystokraeya — m ówi tenże — albo panujące plem ie, liczyło
o ile można tego dojść, we w szystkich fenickich państwach, t r z y t r i b u s ,
każda trybus dziesięć pokoleń, których razem trzydzieści b y ło ; każde
z tych znowu z takiej samej liczby poddziałów czyli w całości 3 0 0 g e n ®3) Porównaj Ewalda T. III Roz. D a w id ’s K riegseinrichtungen.
®4) O obco-plemiennój ludności w Tyrze i Kartaginie patrz: Justin. XVIII 4 , 4 . —
Sallust. ług. 19, 1. — Ezech. 27, 10. — Moyers 1. c.
fi5) Fakt że po wejściu na arenę dziejów Greków, w prędkim bardzo czasie język i kultu­
ra fenicka w samój Fenicyi zastąpione zostały przez grecką i że w stosunku li­
cznego szeregu monet i napisów greckich, bardzo małą ilość fenickich tamże
odnajdują, wskazywaćby się zdawał, na ten charakter mieszany ludności
Fenicyi i powierzchowność jój kultury. Kraj ze zbitą jednolitą ludnością
nie dałby się tak prędko wynarodowić. Podobnież miało to miejsce i w ich
koloniach jak na Malcie itp. gdzie żadnych śladów języka fenickiego nie
znajduje się.
t e s “ 66). Otóż przypuściwszy że w każdej z tych gentes było nawet 100
członków samych mężczyzn, to cała liczba arystokracyi czyli panującego
plemienia, dochodziłaby i to hojnie obliczona zaledwie do 30000 mężczyzn.
To stanowiło istotny naród fenicki. Na innej drodze w przybliżeniu mo­
żemy obliczyć caią ludność. W ambery °7) znakomity podróżnik i oryentalista iH e p w o rth Dixou (1 c.) obliczają, że Syrya w dawnych najświetniejszych
swoich czasach, przed zalewem ras semickich, a z niemi razem i piasku
pustyni, mogła wyżywić do 10 milionów ludności. Ponieważ Fenicya nie
stanowi i dziesiątej części całej Syryi, a przytem je st w mniej korzystnych
fizyograficznych warunkach, ludność więc jej nie mogła dochodzić i mi­
liona. Taką też ludność podają niektóre podręczniki np. Korzona. W śród
ludności tej trzeba znaczną część odliczyć na pozostałe kananejskie ple­
miona jak Giblitczyków, Arwadczyków itp., oraz przybyszów i niewolników
z całego świata, jak to w nadmorskich, handlowych miastach musiało mieó
miejsce. Cały więc naród razem i z niższą klasą i pół miliona wynosić
nie mógł. Gdzież tu więc — jeszcze raz pytamy — możność stawiania
dzieł tak kolosalnych jak murów cyklopów i pomników megalitycznych;
gdzież możność rozrzucenia po całym świecie dzieł swego przemysłu bronzowniczego; wpływu ich kultury począwszy niemal od bieguna północ­
nego, aż po Indye? Wprawdzie można ta arystokracya w miastach takich
jak Tyr i Kartagina dokonywała dzieł olbrzymich, zdumiewających — ale
siłami podwładnych plemion, niewolników. Co się jednakże dało robić
w takich punktach centralnych, miastach - fortecach, nie dałoby się zdzia­
łać w krajach nieprzyjaźnie usposobionych, a bez siły narzucenia swej
władzy.
Jeżeli jednym rzutem oka, zapragniemy ująć historya Syryi i Małej
Azyi, to według słusznej uwagi Renana 6S) — stojącej jednakowoż w sprze­
czności z zapatrywaniami tegoż na pierwotne dzieje Fenicyi i Palestyny —
walka rolnika z nomadą, Aryjczyka z Semitą — fl u x i reflux cywilizacyi
i nomadyjskiój patryarchalności, wypełnia wszystkie niemal karty tych
dziejów. Prof. Yambery podobne także o tych okolicach i stosunkach
wyraził zdanie. T ryum f pierwszego, to tryumf kultury — to zdobycze dla
sztuki, przemysłu, rolnictwa; Semita zaś, czy-to Terachita, czy Arab,
czy Beduin dzisiejszy, z patryarchalnemi swojemi zwyczajami, niósł nie­
mal z sobą, według malowniczego wyrażenia Renana, „piasek pustyni*.
Linia Palmyry, Pella, Gerasy, Bostra, raz sforsowana przez nowych przy­
60) E. u. G. 341. — Senat cały na zgromadzeniu w Tripolis wynosił
członków. — Diod. XVI, 45 — Polyb. XXXVI, 2, 6.
67) Islam XIX w.
68) M is. de Phenicie p. 837.
1 90
byszów — cała Palestyna i okolice Tyru i Sydonu, były stracone. Ale na
szczęście, potęga cywilizacyi je st tak wielką, wpływ ras przemysłowych,
wszechstronnych, udzielających się, nad egoistycznemi, żyjącemi w odoso­
bnieniu i wyłączności — lubo powolny, tak stanow czy: że ci nawet któ­
rzy chcą j ą niszczyć, uledz w końcu wpływom jej są zmuszeni. Hebrejczycy
i Fenicyanie ulegli tóż wpływom najprzód kultury pierwotnych Kananej­
czyków, w pośród szczątków których osiedlili się — następnie Egiptu
i Grecyi.
Pojęcia religijne, sztuka, fizyonomia kraju i charakter narodu, j ę ­
zyk sam — nie mogły ostać się silniejszej moralnej organizacyi.
Od Ylgo w. naszej ery, rozpoczął się znowu prąd ten od strony
pustyni — ale uległszy wpływom upadającej w praw dzie, lecz wiecznie
świeżej i żywotnej cywilizacyi greckiój, wydał całą świetną arabską sztu­
kę i kulturę; która niestety jak świetny meteor zabłysnąwszy i wprędce
wyczerpawszy sztuczną widocznie energią najdzielniejszej z ras semickich —
tem w głębszą noc ciemnoty i duchowej apatyi pogrążyła kwitnące niegdyś
krainy Syryi i Palestyny — tem bardziej uwydatniła gasnący coraz geniusz
ras semickich i obumieranie samego pnia tegoż szczepu.
Z umysłu pominęliśmy dotychczas jeden z najdonioślejszych wyna­
lazków jakim się ludzkość słusznie szczycić może, tj. wynalazek pisma,
a w szczególności alfabetu, który powszechnie przyznają Fenicyanom. W y­
nalazek ten połączony z historya pierwotną ludów Kananejskich, teraz
dopiśro możemy w należytem świetle rozpatrzeć.
Od czasu jak de Rouge 69) starał się naukowo udowodnić, że pod­
czas długiego peryodu panowania Kananejczyków tj. Hyksosów w Egipcie,
ci ostatni wybrali z pośród licznych znaków pisma hieratycznego, pewną
liczbę znaków odpowiadających duchowi ich języka — teorya ta przejęta
w Niemczech przez Lautha, Brugscha, Ebersa, we Francyi przez F r. Lenormanta, Renana, Maspero, Maury, dziś uważana je s t za ostatecznie
nauce zjednaną, niejako naukowo uświęconą. Przeciwko temu twierdzeniu
w istocie i z naszego punktu zapatrywania nicby zarzucić nie można było;
ale inna rzecz je s t z konsekwencyami teoryi uznającej tychże Kananejczy­
ków za Fenicyan. — Cała nasza dotychczasowa praca miała na celu zwal­
czenie tego zakorzenionego przesądu naukow ego; ważną więc jest rzeczą
rozświetlenie istotnego początku alfabetu, zwanego powszechnie fenickim.
Uczeni wyżej cytowani konsekwentnie z przyjęciem Hyks„sów za Semitów69) Do Bouge: M em oire su r la p ro p a g a tio n i pamiętnik czytany w Akademii
„des in scrip . et belles-lettresLl wydany osobno 1874 r.
191
Fenicyan, uważają wszystkie alfabety nowożytne (z wyjątkiem jedynie korejskiego) za pochodne od fenickiego. Dla rozwiązania tej zagadki musimy
się cofnąć do samych początków w ogóle pisma.
Historya pisma „która — jak słusznie mówi Maury — jest jedną
z najciekawszych k a rt roczników umysłu ludzkiego* jest w stanie — i dziś
nawet, kiedy studya nad tym przedmiotem należy uważać dopiero za roz*
poczęte, a wyżej zacytowane dzieła raczej ujemne dla tezy naszej zdawa­
łyby się dawać rezultaty — rzucić nie małe światło na historya począ­
tkową cywilizacyi. Z łaski to archeologii i paleografii porównawczej, mo­
żemy śledzić dziś za rozwojem i przekształceniami się różnego rodzaju
pisma, i nabrać przekonania, że pismo wszelakie musiało przechodzić mniej
więcój przez te same fazy rozwoju, i t a k : że tu ograniczymy się na dwóch
najważniejszych — musiało być początkowo czysto ideograficznem, aby
następnie przejść do fonetyzmu 70).
W tem jednakże ideograficznem przedstawieniu swej myśli — po­
mijając tu różne mnemoniczne i inne systematy — od samych początków
rozwoju cywilizacyi, napotykamy przedewszystkiem na dwa odrębne pier­
wiastki, na dwa różne kierunki n ).
I tak : gdy w peryodzie kamienia niegładzonego, właściwym k a m i e ­
n i a — w epoce rena, tak jak u dzisiejszych eskimosów — że się tu ogra­
niczymy na bardziój nam dostępnych początkach cywilizacyi europejskiej,
gdy spotykamy dobre rysunki zwierząt i ideograficzne przedstawiania scen
myśliwskich, w późniejszym peryodzie kamienia gładzonego i bronzu,
ornamentacye, symbole itp. prawie wyłącznie polegają na rozmaitych kombinacyacb krzywych i prostych linij, na rysunkach geometrycznych. Nie
70) W świeżo do nas dos/.łćm a zeszytami wychodzącym dziele: Illustrirte Ge­
schichte der S c h rift p. Karol Faulmann protestuje przeciwko temu czysto
teoretycznemu systematowi rozwoju alfabetu, przyjętemu przez Lenormanta
i innych, i między innemi p. 2 mówi: „thatsachlich hat sich auch nie aus
einer Silbenschrift eine Buchstabenschrift entwickelt, ja eine genauere Kenntniss der Hieroglyphen Agyptens zeigt uns in diesen Hieroglyphen das
Vorkommen von Lautzeichen oder Buchstaben ais ebenso alt wie das Vorkommen der Schrift selbst, sogar bei den Mexikanern, welche dieEreignisse
wirklicli malten und nicht schrieben, begegnen wir in ihren Gemalden Laut­
zeichen fur Namen, nur in den Totems der nordamerikanischen Kothhaute
sind Namen und Begriffe identisch.
71) Faulmann podobnież, rozporządzając materyałem 266 znanych charakterów
pism, zebranych przy wydaniu w r. z. swej księgi B uch der S ch rift. Wie­
deń — zwalczając genezę nowszych alfabetów od fenickiego, a tegoż od
zepsutego jakoby hieratycznego egipskiego, przyjmuje także różne centra
dla rozwoju pisma —• które może i posiadają jaką pierwotną łączność, ale
która przy dzisiejszym stanie nauki nie da się udowodnić (p. 3 sqq.) także
teg o ż: N eue Untersuchungen iiber den Ursprung des Alphdbets.
192
można zdaje się tego faktu inaczej tłomaczyć, jak wraz z Jo h n Lubbockiem 72) odrębnością ras zamieszkujących zachodnią Europę w tych
dwóch różnych peryodach. System hieroglificzny — mówi tenże autor —
je st już wielkim postępem, jednak „jest to tylko krok między przedsta­
wieniem polowania w ogóle, a przedstawieniem szczegółowych łowów jak
u eskimosów\ Tak więc znajdujemy u eskimosów prawdziwy zaczątek
przedstawiania myśli za pomocą znaków*. W prostych tych kreskach,
liniach krzywych, geometrycznych symbolach ludów z tak zwanśj epoki
bronzu, należy zdaje się uważać odrębny pierwiastek wyrażania swej m y­
śli za pomocą ideograficznych znaków. Znaki te jednakowoż nie były do­
wolne, przypadkowe, ale związane z wewnętrzną organizacyą ducha narodu,
z jego geniuszem, zwyczajami, obyczajami, pojęciami religijnemi i sym­
boliką, systemem liczenia mianowicie czasu — w końcu z duchem sa­
mego języka. Dalszym rozwojem tych znaków i symbolów były r u n y
północne, taką poezyą i tajemniczością owiane w pieśniach Eddy, tego
kodeksu religijno-poetycznego pierwotnych Aryów Europy. Dlatego też
słusznie mówi Faulm ann (p. 13): „So konnen auch die nordischen R unen nicht von Pbonikiern oder Griechen oder Romera entlehnt sein, sondern sie waren die Schrift der Odhin-Religion, die Schrift der nordischen
Sprache, welche sich mit ihren 16 Lauten eng an die Zeichen der 16
Runen anlehnt, wie die griechische Sprache mit ihren 24 Lauten an die
24 griechisc-hen Schriftzeichen eto.“ Żaden też alfabet nie może być uwa­
żany za przedmiot łatwej wymiany, ale mogą nastąpić modyfikacye wraz
ze zmianą kierunku duchowego, za pożyczką pojęć, symbolów, niekiedy
i słów. Że runy północne których początkiem są proste nacięcia na ga­
łązkach, są jednym z najpierwotniejszych sposobów wyrażania swej myśli,
to dość przypomniść sobie co Tacyt mówi o starożytnych Germanach 73).
„Germanowie — mówi tenże — badają wyroki zapomocą płonek drzewa,
na których kreślą pewne znaki, rozrzucając je na białe płótno. Wybie­
rają je potem na los aż do trzeciego razu w odmiennej kolei, a kombinacya znaków wyrokuje o przyszłości*. Czyż wobec tej naiwnej kombinacyi znaków, rozwinięty i wykształcony alfabet Fenicyan, niema się t i k :
jak świątynia Salomona w Jeruzalem lub Melkarta w Tyrze, do najpro­
stszych początków architektury — dolmenów i crom-lechów ? 74).
7‘2) Prehistorie Times T. I, p. 41, 57.
73) Tacit. Germ ania 10.
7J) Sam zresztą materyał jak tu kamień i drzewo, wpłynął na prostotę kształtów
tych ideograficznych, mnemonicznych niejako znaków; dość rzucić wzro­
kiem na runy północne aby być przeświadczonym, że mamy tu do czynie­
nia z najelementarniejszemi początkami alfabetu. Runy z Helsing pozwalalające nam zdaje się wnioskować o pierwotnej postaci run w ogóle, je­
193
Tego pierwotnego charakteru run północnych, nie mogą zaprzeczyć
i wyżej cytowani autorowie. „Gdy ludy germańskie — mówi Maury —
zaznajomiły się z literami łacińskiemi, dały im nazwę b u c h - s t a b e n ,
której pierwotnym znaczeniem je s t pojęcie kija, gdyż pewnego rodzaju
laseczki z nacięciami służyły pierwotnie tym ludom za środek komuniko­
wania swych myśli. Odpowiednie wyrażenie b o k - s t a f i r oznacza jeszcze
u Skandynawów laseczki z rzeźbionemi tajemniczemi znakami” 73). Euny
północne są według Eddy dziedzictwem po Azach i Wanach, po Kymrach
i W e n e ta ch , pierwotnych aryjskich mieszkańcach północno-zachodniej
Europy — dziedzictwem, które mocą sukcesyi krwi i ducha, przeszło na
późniejszych Normanów, ze zlania się tychże Kymrów z nowymi nąjezdcami teutońskimi powstałych 70). W runach przeto widzielibyśmy odrębny
szcze prostszej są formy. Alfabet bardziej zaokrąglony i rozwinięty
fenicki jest już względnie znakomitym postępem. (Porów.: Alfabete des
gesammten Erdekreises Wien. 1855 r. i Faulmann 1. c. p. 41 i in­
ne). —• Alfabet O g h a m odnajdywany po większej części w Irlandyi
a niekiedy w Szkocyi i Szetlandyi, tj. samych keltyckich a nie kimbryckich krajach, jako złożony z samych krótszych lub dłuższych kresek, pro­
sto lub ukośnie wzdłuż jednej linijki poziomój ugrupowanych, jest jeszcze
pierwotniejszą formą wyrażania swój myśli pismem. Euny jednakże jak
i Ogham, pomimo swojej prostoty, są na podstawie fonetycznej już rozwi­
nięte. — Co do pisma Ogham patrz także Juhn Lubbock: Prehistorie T i­
mes T. I, p. 280.
75) L. c. p. 123.
76) Wspominaliśmy wyżej, że tak historycznie jak i etnograficznie Cymbrowie
(Kymry) różnią się tak od Keltów jak i Teutonów. Nazwa Germanów jest
wiadomo czysto geograficzną i pod nią tak dobrze ukrywają się Cymbro­
wie północy i zachodu, jak i Ligowie, Wendowie itp. wschodu. Teutonowie
czyli Niemcy byli najpóźniejszymi przybyszami do Germanii, nazwa nawet
Germanii nie jest teutońską. Kymrowie, jak już autorowie starożytni: Mela,
Plinius, Tacit, Ptolomeusz, Strabon, Caesar podają, zamieszkiwali całą
południową Skandynawią, część Germanii, część Gallii — mianowicie tak
zwaną „Gallia Belgica11, a także nadbrzeża oceanu: Bretanią i ArmorykęW andeę; po drugiój stronie cieśniny kaletańskiej: dzisiejszą Anglię i ks.
Wallii, gdzie ostatki ludów Cymbryckich (Kimry) schroniły się, i do dziś
dnia w potomkach swoich przechowały się. One tj. ludy kymryckie wysta­
wiły wszędzie pomniki megalityczne; one i tylko one wyznawały kult druidyczny obcy zarówno Keltom jak i Teutonom. Odsyłamy zresztą do Jul. Micheleta Iszy tom historyi fran., do dzieła Nilssona 1. c. T. I, p. 113, 114,
T. III, 168, 169 sqq i 190 oraz cytowanego przez tegoż, historyka Rud.
Keysera z Christianii. — Zrobimy tylko uwagę, że w pierwszem wydaniu
swego znakomitego dzieła, Nilsson, miał zupełnie jasne pojęcie, że to Kimrom
należy przypisać te pomniki i tę cywilizacya; w następnych wydaniach wpra­
wdzie zawsze przypisuje tym ostatnim dolmeny i cromlechy, ale uważa ich
za ludy epoki kamienia tj. nie znające użycia metali. Rob: zaś to ustęp­
stwo dla nieszczęsnej teoryi wpływów fenickich.
13
194
od początkowego ideograficztiego, hieroglificznego pisma pierwiastek, który
wspólny niektórym najniższym społecznym organizacyom jak np. T a ta ­
rom „których dowódzcy posługiwali się dla wydawania swych rozkazów,
ta k zwanemi k h e - m u tj. naciętemi laskam i11, wykształcony następnie
przez ludy dolmenów i palafitów i do stanowiska alfabetu podniesiony,
stał się początkiem pisma fonetycznego. Alfabety etruski, głagolicki 77),
gocki, większe z tym niżeli z fenickim mają pokrewieństwo.
Oprócz prostoty znaków i sam porządek alfabetu runicznego zwa­
nego od niego F u t h o r k , dowodnie przekonywa, że nie ma nic wspól­
nego z alfabetem greckim i rzymskim. Dla przykładu jak runy utrwalone
były w wyobrażeniach ludów północy, podajemy, że zwykle do dziś dnia
przez osoby niepiśmienne używany krzyżyk x w miejsce podpisu, nie jest
niczem innem jak znakiem n a u t ( = węzeł) alfabetu runicznego, „który
nazwę, własność oznaczał*. Dla tych cech właśnie pierwotności, prostoty
j jasności względnej, Faulm ann w miejsce bieroglyfów — jak dotychczas
zwykle robiono, bierze runy północne za podstawę swego systemu poró­
wnawczego — a zarazem za podstawę w ogóle znaków fonetycznych —
jak to tytuł rozdziału traktującego ten p rz e d m io t: R una oder das Geheim niss des Ursprungs der Lautzeichen już sam wskazuje 78).
V7) Znana jest niepewność w świecie uczonych który alfabet słowiański kirylica
czy głagolica jest starszą i która rzeczywiście jest inwencyą Sgo Cyryla.—
Szafarzyk był zdania że głagolica. — Patrz: K ronika prace etc. Jahnowa.
Praga. — Jakub Grimm w pojedynczych literach głagolickich upatrywał
charakter runiczny.
,8) „Wenn wir dennoch nicht die Hieroglyphen, sondern die Runen znr
Grundlage unserer weiteren Untersuchungen nehmen — mówi Faulmann
p. 4 0 — so veranlasst uns hierzu erstens die geringe Zahi der Runenzeichen, in welcher die Begriffe sich noch nicht so selir zersplittert zeigen wie in den Hieroglyphen, zweitens die festgeschlossene, an die Zahlenreihe gekniipfte Ordnung der Eunen, der die Hieroglyphen wonig Ahnliches an die Seite stellen kónnen; drittens die Durchsichtigkeit dieser Anordiiung, welche ein allmahliches Entstehen aus einer kleinen Anzahl von
Grundzeichen erkennen lasst, yiertens die Runennamen, welche die Zeichen
erklaren und des Sinn derselben plastischer hervortreten lassen, ais diess
bei den agyptischen Lautzeichen der Pall ist, welche die Begriffsbedeutung
bereits ganz abgeworfen liaben und nur mehrals Lautzeichen vorkommen“.
Dodaćby należało że nie mamy dotychczas niemal żadnych danych co do
postaci run pierwotnych (Ur-runen), z czasów nim stały się one dziedzi­
ctwem narodów Normandzkich, Anglo-saksońskich, Markommańskich itp.
a gdy były własnością pierwotnych aryjskich Kimro - Wendyjskich społe­
czeństw Europy. To co w tym względzie mówi Faulmann p. 48 sqc[, na­
leży uważać zaledwie za pierwsze kroki badań tego rodzaju. Wnioskować
tylko można o silniejszym jeszcze związku znaków tych pierwotnych tak
z symboliką, jak i dźwiękami przez nie wyrażanemi.
195
Ludy dolmenów i palafitów znały i początki pisma ideograficznego,
jak świadczą całe wyżej wspominane rzeźbione skały Skandynawii i innych
okolic świata, gdzie się tylko pomniki megalityczne znajdują. Czy wła­
śnie przez skombinowanie tych dwóch systemów, przez wpływy tego sym­
bolicznego pisma, konwencyonalnych najprostszych znaków, w czasie długowiekowej bytności ludów dolmenów — Hyksosów w Egipcie, lub jeszcze
przez poprzednie wpływy sąsiedztwa aryjskiego, których zaprzeczyć nie
można, pismo obrazowe egipskie, hieroglify, tak z duchem narodu, religii itp. spojone, nie wykonało swej postępowej ewolucyi i nie wykształ­
ciło się w pismo hieratyczne a później demotyczne, to tylko sumienne,
bez uprzedzeń prowadzone przyszłe badania, wykazać mogą. Zresztą jak
wiadomo pismo egipskie nigdy nie mogło otrząsnąć się ze swych pierwo­
tnych ideograficznych cech — nigdy nie przeszło w czysto fonetyczne.
Ludy zaś dolmenów i palafitów przedewszystkiem lubujące się w znakach
geometrycznych, w linijach i kreskach, a które w ogóle w ornamentacyi
unikały przedstawiania postaci ludzi, zwierząt lub roślin — wewnętrzną
jakąś organizacyą ducha własnego uzdolnione raczej były, do wykształce­
nia tego rodzaju symbolicznego, konwencyonalnego pisma, niżeli na sy­
stemie pełnym ideograficznym opartego. Ze używały także i tego osta­
tniego, jak świadczą rzeźby Skandynawii, to tylko dowodzi, że oprócz
znajomości pisma miały i poczucia artystyczne i obrazowo chciały upa­
miętnić jakieś ważne monumenty swej h is to r y i; rzeźby te raczej są obra­
zami niżeli napisami. Wszakże i dziś malowidło lub rzeźba więcej do
nas przemawiają niżeli lakoniczny napis. Przy takiej najprostszej formie
konwencyonalnych, mnemonicznych tych znaków, łatwiej było przejść do na­
dania im znaczenia fonetycznego, niżeli w czysto niemal ikonograficznem pi­
śmie Egipcyan. Zresztą Faulmann (p. 39 i inne) zwraca także uwagę na li­
czne analogie obrazów Eddy i znaków runicznych, z hieroglifami egipskiemi.
Jeżeli gdzie, to w piśmie klinowera. pochodzenia turańskiego, które
tak wcześnie straciło swoje cechy ikonograficzne, że prawie nie sposób
powrócenia do prototypów, łatwiej szukać analogii, lub choćby wpływu
na wytworzenie się pisma runicznego. Turanie mogli tu być jak i w wielu
innych względach nauczycielami Aryów ale nigdy Semici.
Pasterze nigdy sami z siebie do posiadania pisma rozwiniętego (alfa­
betu) przyjść nie mogli byli — ale zapożyczyli go od rolników jednocześnie
z znakami liczenia, z systemem miar, wag, z ich podziałem czasu — ztąd
podanie starożytne o siedmiu rodzajach pisma, związek mające z siedmioma
dniami tygodnia.
»
Zagadkowe napisy a k k a d y j s k i e, te pomniki pierwotnej cywilizacyi
Chaldei, oraz tak zwane m e d o - s c y t y j s k i e , jakkolwiek z późniejszych
13*
196
czasów (Achemenidów) — mogłyby tu nam rzució niemałe światło na przej­
ście to, o ile ono mogło być możebnem, ikonografów i ideogramów dO'
fonetyzmu — przejście znaków odpowiadających początkowo ideom, me­
todą a k r o l o g i c z n ą tj. zastosowaniem znaku do pierwszej lub głó­
wniejszej litery wyrazu — do znaczenia dźwięków.
Egipcyanie jak Chińczycy, Mesykanie itp., jakkolwiek mogli być na
drodze metody alfabetycznej, zbyt tradycyami, religją związani byli z sy­
stemem ideograficznym — ideogramami, aby módz się zupełnie z pod
niego wyemancypować. . „Zarzucenie zupełne tych charakterów było możliwem tylko przez lud k t ó r y : niezwiązany był z niemi tradycyą, który,
z krajów obcych otrzymawszy znajomość sztuki pisania, mógłbył zrobić
wybór w znakach które ln u podawano, zadawalniać się pewną tylko liczbą
znaków fonetycznych, reprezentujących jego monosylaby, widzieć w nich
tylko czyste człoukowania“ 79).
Lecz jeśli trudno nie uznać z Lenormantem i Maurym, że postęp
ten tj. wykształcenie alfabetu „nie było samorodną kreacyą, ale rezulta­
tem długiej pracy i praktyki graficznej, której teatrem był Egipt, gdzie
lud Chanaan szedł szukać elementów z których wytwarzał swoje dzieła14 ; —
jeśli Emanuelowi de Rouge udało się na tak zwanym papirusie „ P risse 11
odszukać prototypy tych znaków alfabetycznych, czem zresztą udowodnił
tylko poprzednie zapatrywania starożytnych autorów j a k : Platona, Diodora z Sycylii, Plutarcha, Tacyta itp. — nie przesądza to bynajmniej
aby ludy te kananejskie, ludy dolmenów jak widzieliśmy, nie wniosły
były i własnych pierwiastków, nie oddziałały były na wytworzenie pisma
hieratycznego własnym swoim wpływem. Wiadomo [powszechnie że to
stan kapłański wpłynął głównie na tę reformę i że pismo to wyłączną nie­
mal było jego tajem nicą; widzielibyśmy więc tu wpływy cywilizacyi pier­
wotnej aryjskiej, chaldejskiej a później kananejskiej, które łatwiej mogły
mieć miejsce z powodu bliskiego sąsiedztwa, niżeli wpływy wprost z Indyj,
których przecie nikt przeczy.
Nie przeczymy tu bynajmniej, aby alfabet który nosi nazwę feni­
ckiego, nie był istotnie tegoż pochodzenia. Owszem, porządek liter i ich
nazwa, która mniej-więcej niezmieniona przeszła i do alfabetu greckiego,
zdawałyby się wskazywać na fenickie jego pochodzenie. A le skłonni byli­
byśmy uznać, że Fenicyanie powzięli pierwotną myśl tych znaków, nie
z Egiptu, ale od swoich poprzedników Kananejczyków, w pośrodku których
tak długi czas przebywali, a następnie ukształtowali je według ducha
i geniuszu własnego języka. Uczeni wyżej cytowani stwierdzają, że Feni-
70) Maury 1. c. p. 134.
«yanie widocznie nie znali pierwotnego znaczenia przejętych przez siebie
znaków. I t a k : pierwsza litera alfabetu fenickiego a ł e p h , od którego p o­
szło A Greków i Łacinników, jest tylko małą odmianą znaku wyobraża­
jącego w piśmie hieroglificznem o rła ; tymczasem „ a l e p h , które się stało
alfą Greków, oznacza byka w języku hebrejskim “ itp. Czyżby to zatrace­
nie pierwotnego znaczenia mogło było nastąpić, gdyby Semici wprost z Egiptu
zadobyli to pism o; zdaje się więc, że tu pośrednikami musieli być Aryo­
wie mieszkańcy Azyi Mniejszój, a pierwotnie i ziemi Chanaan.
Wprawdzie nie mamy wcale lub bardzo mało, i to wątpliwych po­
mników piśmiennictwa z epoki wcześniejszej ■od rozpowszechnienia alfa­
betu fenickiego. Ze względu na starożytność tradycyj Giblitu, należałoby
tam ich przedewszystkiem szukać. Wszystkie jednakowoż grobowce sta­
rożytnego Gebalu są bez wszelkich napisów. „I możnaby wątpić — mówi
E enan — jakiego alfabetu używali Giblici, gdyby nie piękna moneta E n glusa króla Byblos — najpiękniejsza moneta autonomiczna fenicka11. M o­
neta ta jednakowoż je s t z dużo późniejszych czasów 80) i nic wspólnego nie
może mieć z przed-fenicką przeszłością Giblitu. Eenan (M is. de Plien.
p. 305 sqq) podaje jednakże facsim iłe dwóch napisów z miejscowości Ainel-Asafir w okolicach Gebalu (Byblos), zagadkowego pochodzenia. Podró­
żnicy angielscy Cyrill Graham i Bawdinson skłonni byliby uważać je za assyryjskie. Eenan uw aż a łb y , że mogą należeć do systemu archaicznego
znalezionego na kilku cegłach w Mugheir — systemu zkąd było wyszło
pismo klinowe 81). Oppert zostaje w wątpliwości co do nich. Napisy te
składaią się z kresek, punktów i rodzaju geometrycznych figur przypo­
minających w ogóle najpierwotniejsze charaktery, mianowicie runy. W oko­
licach znowu Tyru, wr grotach używanych z wszelkiem prawdopodobień­
stwem za cavernae pudendorum m uliebrium , znajdują sie napisy grafitti
gdzie najczęściej powtarzają się małe trójkąty i gałązki palm — według
zapatrywania pp. Bertou (Topographie de T y r 5, 81 i inne) i Eenana
{p. 648 sqqj, mające łączność z kultem orgiastycznym Astarty S2), — a obok
tego niezdeterminowane dotychczas charaktery bardzo niekształtne i primitywnie nakreślone, które niektórzy porównywali z hieroglifami egipskiemi,
drudzy z napisami greckiemi, fenickiemi, nabatejskiemi,'synaickiemi i t p . —
jednakże bez żadnych ściślejszych podstaw. Kwestye te paleograficzne,
so) Patrz ks. De Luynes: E ssa i sur la num ism atique des sałrapies et de la
Phenicie sous les rois Achemenides.
sl) Porów: The cuneiform Inscriptions o f Western A sia vol. I, pl. I— V.
82) Powtarzają się także w wielkiej grocie w Gebeil i w Biadh. Kult ten orgiastyczny części płciowych kobiecych, przechował sie i u wyżej wspominanych
Ansariów (Ansaryeli).
198
dotychczas nie rozwiązane, rzucą m oże kiedyś jaśniejsze św iatło na prze­
szłość F enicyi i genezę alfabetu fenickiego.
N ie ulega w każdym razie w ątpliw ości, że K ananejczykowie pierwo­
tni posiadali znajom ość pism a. Najwym owniejszym św iadectw em są tu
owe traktaty zawierane w dwóch językach, chetejskim i egipskim , m iędzy
„wielkimi królami H ettejczyków “ a „wielkim i książętam i Egiptu* — z k tó­
rych jeden pierwotnie na srebrnej tablicy w języku Hittów spisany, prze­
chow ał się w tłom aczeniu egipskiem . Jaki m ógł być charakter tego pism a —
to na długi czas, może na zawsze pozostanie zagadką.
Nie należy także spuszczać z uwagi, że tak Oanes w tradycyach
Chaldei, jak T hot-T aaut w tradycyach Egiptu i Fenicyi — m ytyczni rozkrzewiciele nauk, sztuk i pism a -— byli cudzoziem cam i.
Niew ątpliw ą je st rzeczą, że Fenicyanie jeżeli nie byli wynalazcam i
tego alfabetu, to swojemi rozległem i stosunkam i handlowem i znakomicie
przyczynili się do jego rozpowszechnienia i w tem niejako należy szukać
przyczyny nieporozumienia naukowego, co do przyznawania im tego w y­
nalazku. Alfabety : m ianowicie grecki i po większej części łacińskie, z wielkiem prawdopodobieństwem wyprowadzają swoją genezę od fenickiego pro­
totypu. Najstarszy alfabet grecki którego nam dostarczają napisy wyspy
Thera, które uczeni odnoszą do V III lub nawet IX w. prz. Chr., mają
zupełnie typ fenicki S3). Lecz czemu przypisać następne stanowcze zm iany:
przybycie np. trzech lub czterech zgłosek przypisywanych Palam edesow i,
a nieznanych w alfabecie fen ick im ; zaniedbanie pisania z sem icka z pra­
wej do lewej a przyjęcie zwyczaju pierwotnie już w A ssyryi używ anego
a wszystkim Aryom wspólnego - pisania od lewej ku prawej ? D laczego
Grecy — pyta Faulm ann — z fenickiego X (thav = t) zrobili kh, fenickie
zaś bet zm ienili w tak różne od niego
greckie; dla czego w jednych
razach tak skom plikowali, w drugich uprościli znaki fenickie — co nie
m ogło być przyczyną braku wprawy ze strony m istrzów takich w rysunku
i rzeźbie? Z drugiój strony zkąd taka n iestałość w alfabetach różnych
plem ion Grecyi : gdy 3 .1 raz t drugi raz s oznacza, M raz m, innym razem
s, B niekiedy jako e występuje, X u jednych plem ion kh u drugich ks
oznacza? Jeżeli Rzym ianie znowu wprost od Greków zapożyczyli alfabetu,
dla czego greckie P (r) w zięli za p, a przybrali znak R którego Grecy
nie u ży w a li; dla czego z T (g) zrobili C, przybierając znowu inny znak G ;
dlaczego greckie K zastąpione je st u łacinników przez C? itp .?
K irchof 84), który najwięcej zajm ował się historya alfabetu greckiego
83) Maury 1. c. — Maspero 1. c. Ch. XV, Les ecritures du monde orientale
p. 602.
199
przyjmuje: że w epoce bardzo już odległej, nastąpił podział w systemie
pisma ludów greckich — „jedni pozostali wiernymi typom wschodnim,
drudzy zaś osiedleni na zachodzie zmienili znacznie jego formy. Ztąd
dwa alfabety archaiczne: alfabet wschodni w którym liczą 26 liter, i alfa­
bet zachodni który nie ma jak 2 5 “. Zkąd mógł powstać ten podział? —
czyż nie należałoby przyjąć, że przez przejęcie przez Greków zachodu pi­
sma pelazgijskiego, pisma jak zaraz zobaczymy pierwotniejszego od feni­
ckiego, pisma pokrewnego alfabetom aryjskim Azyi Mniejszej, a które
dało początek i etruskiemu.
Czyżby Grecy i Pelazgowie przed przyswojeniem sobie alfabetu fe­
nickiego — nie mieli znać żadnego p i s m a ? — a wszakże myśliwcy i czerwonoskórzy Ameryki i inne niżój nawet uorganizowane społeczeństwa, mają
znaki dla wzajemnego porozumienia się i wymiany swych myśli.
W edług Momsena „alfabet — ten znakomity płód ludzkiego umy­
słu — je s t spólnym utworem Aramejczyków (tj. Semitów) i Indogermanów“ (H. R. I, 180). Nie mogąc tu dłużej zatrzymywać się nad tym
przedmiotem, odsyłamy także sz. czytelnika do §§ „A lfabet helleński
w I ta liiu i „Rozwój alfabetu w L a cyu m “ powyższego dzieła, w których
uwidoczniony jest ten d u a liz m : alfabetu etruskiego rozkrzewionego na
północo-wschodzie i południu półwyspu italskiego, a alfabetu latyńskiego
przejętego od Greków.
Movers (Phon. I, 518 sqq, E. u. G. 368) przeczy także aby Feni­
cyanie byli wynalazcami alfabetu — przypisywałby wynalazek ten, raczej
wraz z Bockhiem, któremu z aramejskich ludów.
Wróćmy do alfabetów Azyi Mniejszej. — Lenormant, Maury i inni,
wyprowadzając wszystkie alfabety przeszłości i nowożytne od fenickiego,
sami narażają się na sprzeczność. Autorowie bowiem ci p rzyznają: „że
bardzo mało wiedzą o historyi pisma w Azyi Mniejszej" — „że m ała
liczba napisów likijskich. frygijs'dch i karyjskich którą zebrano, przedsta­
wia nam litery bardzo różne od helleńskich* itd.
Nie wipmy jak sobie tłomaczyć, że taki Maury byłby skłonny
przyznać pochodzenie tychże alfabetów „od greckiego raczej, niżeli kananejskiego tj. fenickiego*; co zdaje nam się sprzeczne najprzód z tem co
sam wyżej mówił o wyraźnej różnicy tychże alfabetów, powtóre, nie rozu­
miemy jak można Greków uważać za starszych od Pelazgów, jak wiado­
mo, poprzedników tychże w samej Grecyi i Azyi Mniejszej. Wspólność
cywilizacyi, a zatem i ras ludów Azyi Mniejszej a Pelazgów greckich jest
84) A. Kirchoff : Studien :.ur Geschichte d. griechischen Alplidbets 3 Auf.
200
udowodnioną choćby samemi pomnikami, tak zwanemi murami cyklopów, — zresztą tradycyami historycznemi.
Do tego doprowadza z góry przyjęta teorya, bez liczenia się z fa­
ktami.
Przyjęcie zresztą pochodzenia alfabetów: frygijskiego, lykijskiego
i karyjskiego — jakkolwiek napisy te które do nas doszły, z późnych sto­
sunkowo czasów mogą pochodzić — z greckiego, w miejsce fenickiego,
nie upraszczałoby w niczem kwestyi, tylko obchodziłoby ją, skoro grecki
miałby od fenickiego wprost pochodzić. Wiadomem je s t tylko, że dwa
pierwsze alfabety zawiórają zgłoski F, <£>, X, które i w greckim się znaj­
dują, a brakujące w fenickim. Oprócz tego alfabet lykijski wyróżnia się
pomnożeniem typów sa m ogłosek— które to znaki w żadnym innym alfa­
becie nie są znane. Có zaś do alfabetu karyjskiego wyróżniającego się
bardzo stanowczo od dwóch poprzednich — to trzeba przyznać, że żadna
poważna próba, nie tylko oznaczenia genezy tegoż, ale odczytania i zde­
terminowania stanowczego znaków nielicznych tych napisów — nie była
dotychczas robioną.
Wszystko co w ogóle w tej kwestyi dotychczas pisano, opićra się
na ciemnych i wątpliwej autentyczności tradycyach starożytnych; trady­
cyach ,, zawikłanych jeszcze dążnością nowoczesną teoretycznego zlania
i wyprowadzania wszystkich tych alfabetów, z wspólnego fenickiego źródła,
a pierwotnie hieratycznego pisma egipskiego.
Widzieliśmy powyżej w samej Fenicyi napisy skalne w okolicy Ge­
balu, nic z charakterami fenickiemi niemającemi wspólnego, a dotychczas nie
odczytane i nie zdeterminowane.
Olbrzymia starożytność napisów ludów aryjskich Azyi Mniejszej, po­
twierdzoną je s t choćby samemi wykopaliskami dokonanymi przed niedawnem
w Hissarlik przez Schliemanna. Gdy wielki napis Mesa albo Mesza króla
Moab, najstarożytniejszy ze wszystkich semickich, odnoszą powszechnie
do IX w. przed Chr., pomijając tu symbole i znaki na megalitycznych
pomnikach oraz runy północne — prace te archeologiczne Schliemanna
■wykazują uformowane już pismo wśród cywilizacyi najistotniej aryjskiej,
pelazgijskiej (a wyraźne powinowactwo mającej z pierwotną cywilizacya
północno-zachodniej Europy), na kilka tysięcy lat przed Chr. 85).
8f’) W Hissarlik odkryto w głębokości 14 metr. pod ziemią krążki z terrakoty na
których były wyciśnięte pojedyncze litery i różne znaki i symbole. Głębiej
(do 16 metr.) odnajdywano narzędzia kamienne i inno podobne do powsze­
chnie znanych w Europie. Epoka owej cywilizacyi tak charakteryzującej się
temi terrakottami nie da się ściśle oznaczyć; nie można nawet w przybli­
żeniu obliczyć wiele dziesiątków wieków upłynąć mogło nim 14 m. głęboka
warstwa ze szczątków i osadów późniejszych cywilizacyj uformować się mo-
'
201
Jakżeby więc pogodzić tę sprzeczność: że Semici byliby wynala­
zcami alfabetu, a nie używali go — nie mamy bowiem ich pomników pi­
śmiennych tak odległej starożytności sięgających — ludy zaś aryjskie od
nich mieliby zadobyć sztukę pisania, a mamy niezbite dowody ich cywi­
lizacyi tak zdumiewająco odległych sięgającej czasów?
Ważny także szczegół, że alfabet ten zwany fenickim, nie był by­
najmniej typową własnością ludów sem ickich; owszem, rzec można Feni­
cyanie byli tu raczej wyjątkiem.
Hebrejezykowie jak wiadomo, oprócz nielicznych kilku napisów na
monetach datujących z czasów dynastyi Asmoneeńskiej — wspólnych nie­
jako Fenicyanom i Hebrejczykom, od najdawniejszych niemal czasów uży*
wali pisma kwadratowego, jakiem pisane są Biblije hebrejskie. Pismo to,
jak i wszystkie inne alfabety „ k t ó r e m o ż n a n a z w a ć s e m i c k i e m i *
(Maury), powstały z odrębnej gałęzi pisma zwanej aramejską, syryjską.
Pismo to wspólne Assyryi, Babilonii, Syryi, Judei itp. na YII w. przed
naszą erą je st już uformowane.
Zapewne, i to pismo aramejskie, z starożytnym alfabetem fenickim,
z pewną dobrą wolą można sprowadzić do jednego pierwotnego typu, bo
jak wiemy, wszystkie pisma jak i wszystkie języki musiały przejść przez
jedne mniej więcej podobne początkowe fazy. Ale nie można zdaniem
naszem dość zrobić nacisku, że właśnie to pismo aramejskie było typową
własnością ludów semickich, aramejskich. Fenicyanie są tu jedynym wy­
jątkiem. Pismo arabskie we wszystkich swoich odmianach, wyprowadza się
także z tego wspólnego semickiego pnia — pisma aramejskiego.
Zwolennicy teoryi przyznającej Fenicyanom początek pisma — nie
wiedzą jak sobie tłomaczyć pojawienie się w południowej Arabii, w Yemen,
zupełnie różnego alfabetu zwanego himyaryckim — „znanego nam z licznych
napisów których tłomaczenie od ćwierci wieku stawia na próby bystrość
filologów*. Jakże więc przypisywać je stanowczo Semitom, skoro się ich
nie odczytało? Tu znowu spotykamy teorya (jak wszędzie gdzie jest jaka
wątpliwość) wpływów fenickich, a Renan skłonny byłby uważać napisy te
za dowód stwierdzający tradycye przebywania Fenicyan nad morzem Czerwonem S6). Mniejsza byłoby zresztą o parę napisów w mało-znanym i uży­
gła. Patrz także w dziele Schliemanna Trojan. A lterthum er p. XXI cyto­
wane zdania o tych napisach Emila Burnoufa i prof. H. Brunna z Mona­
chium.
S6) Hist. gen. d. langues sem. p. 311. — Tu wspomnieć nam także należy, że
w r. 1874 odkryto pod Smoleńskiem na wzgórku kamień z zagadkowym
napisem. Podobnyż napis znajduje się na kawale bursztynu w kształcie
perły oszlifowanym i przewierconym w środku a będącym własnością zbio­
rów starożytności w Oldemburgu. Oba te napisy bardzo niewyraźne i nie-
202
wanym języku, ale pismo to ztąd nabiera większego znaczenia, że
daje początek licznym gałęziom pism najstarożytniejszych ludów aryjskich —
że jest prototypem pisma świętych ksiąg Wedy. P . Maury przyznaje
jednakże, że pismo to himyaryckie „ o d d a l a s i ę z n a c z ą c o o d s w e g o
p r o t o t y p u f e n i c k i e g o (?), p o c h o d n e z a ś j e g o j e s z c z e h a r ­
d z i e j “. Alfabet ten między innemi dał początek pismu g h e z albo etio­
pskiemu, które rzecz szczególna, jak wszystkie po większej części pisma
aryjskie, szło od lewej do prawej ręki,
Widzieliśmy powyżej, jak różna była pierwotna cywilizacya południo­
wej Arabii, mianowicie kraju Yemen, co do cech wyróżniających inne
semickie cywilizacye. Uczeni najbardziśj uprzedzeni na korzyść powsze­
chności cywilizacyi semickiej, przyznają, że języki h i m y a r y c k i i m a h r i ,
co najmniej, bardzo, obcemi, nie-semickiemi wpływami są skażone. Ta sama
trudność nastręcza się co do zdefiniowania alfabetu napisów himyaryckich —
przez autorów arabskich oznaczanego nazwą m u s n a d , a znajdywanych
na pomnikach w Mareb, Sana, dolinie Doan itp. Gesenius wprawdzie za­
liczył alfabet ten do wspólnego pnia fenickiego. Jedno je st jednakże niewątpliwem, że alfabet himyarycki i lepiej i dawniej znany alfabet g h e z ,
języka starożytnego Abissynii, stanowią jedno — tak jak w przeszłości
kraje te po dwóch brzegach cieśniny Bab-el-Mandeb, etnograficznie i lin­
gwistycznie szły zawsze w parze. Z tą różnicą, że napisy himyaryckie idą
od prawej do lewej gdy w języku g h e z przeciwnie. Otóż, jeżeli alfabet
ten ma niejakie analogie z fenickim, to i niemniej ma i znaczące różnice.
Alfabet ghez mianowicie, lepiej znany — liczbą, porządkiem i znaczeniem,
nazwą i kształtem liter, a mianowicie oznaczeniem i użyciem samogłosek wy­
różnia się stanowczo od wszystkich innych semickich alfabetów — a prze­
ciwnie, tak systemem samogłosek ja k i kształtem liter, zbliża się bardzo
do sanskrytu i alfabetu ksiąg świętych hinduskich. W . Jones S7) i Leczytelne nie zdawały sin być runami. Otóż czytamy w VI Bd. 129 i VII Bd. p.
239 wiedeńskich M ittheilungen der ant.hrop. Gesell. że Dr. A. Muller z Oło­
muńca ma je za fenickie. Gdy je wszakże przychodzi odczytać są same
przypuszczenia, dowolności, znaki zapytania i tym podobnie. Nimby je za
fenickie uznać można, należałoby je zdaniem naszem wprzód odczytać;
wszystkie te jednakże mniemane napisy fenickie mają wspólne piętno, tj. że
ich nikt nigdy nie odczytał. Jeźli te napisy nie są istotnie runami, mogą
być zarówno jakiemi mistycznemi znakami, fantastycznemi ornamentami,
a najprawdopodobniej igraszką samój przyrody; w każdym razie na owych
nieoddeszyfrowanyeh piśmiennych dowodach trudno opierać teoryę wpły­
wów aż po-za Smoleńsk kultury fenickiej.
87) A sia tic Researches, t. III, p. 4.
203
psius 8S) wyprowadzali go też z alfabetu d a w a n a g i r y .
Lenormant,
Maury i inni, przyjmują odwrotnie 89).
„Przez jakie pośrednictwo — pyta p. Maury — starożytny alfabet
Yemen, który dostarczył pisma Etiopii gdzie litery układały się jak u Gre­
ków od lewej ku prawej, zaniesiony został do krańczyn Afryki północnej,
do Lybii i aż do Numidyi? Tego nie wiemy. Wszystko co tylko dało
się skonstatować jest to pokrewieństwo między alfabetem himyaryckim
a pismem zwanem t i f i n a g , którego pomniki odkryto w Algeryi i kraju
Tuaregów “. Napisów tych dotychczas nie odczytano. Niewiadomo także
w sposób pewny — mówi dalej — jaką drogą alfabet himyarycki zdołał
zakorzenić się w północnym Hindostanie. Pismo bowiem m a g a d h i które
dało początek wszystkim odmianom pisma Hindusów, poprzedzającym wpro­
wadzenie wraz z islamizmem pisma arabskiego — łącznie z pismem świę­
tym d a w a n a g i r y , którym pisane są księgi święte, jest niewątpliwie
pochodzenia od charakteru Yemen, a najdawniejsze napisy te sięgają jak
się zdaje IV w. przed Chr.
Chcąc odpowiedzieć na te pytania, trzebaby przedewszystkiem za­
rzucić teoryę wpływów fenickich; już to bowiem cośmy wyżej z dzieł Lenormanta iM a u ry ’ego zacytowali, wystarcza dla przekonania, że pismo to7
którego początek według tychże autorów jest niepewny, idące od lewćj
do prawej a wspólne Libii, Indyi, w części Etiopii tj. krajom gdzie po-za
Europą znajdują się najczęściej pomniki megalityczne — dolmefty, nie
je st semickiego, ale aryjskiego pierwotnie pochodzenia. Znajomość pism a
jakkolwiekby w kształcie najpierwotniejszym ale zawsze na fonetyzmie opar­
tym, rozchodziła się wraz z ludami dolm enów ; musiały alfabety te tyle
wspólności mające być w swoich początkach wspólne mniej więcej wszyst­
kim Aryom, przynajmniej wyżej w cywilizacyi posuniętym, a przez poró­
wnanie ich z alfabetami Azyi Mniejszej, z europejskiemi: jak z etruskim,
głagolickim, a przedewszystkiem z runami północy, można rościć nadzieję,
że większe światło wypłynie na początki w ogóle pisma, alfabetu.
Musimy tu zrobić jeszcze uwagę, że jakkolwiek pismo świętych ksiąg
Hindusów, w dzisiejszej ich redakcyi, nie datuje jak z czasów między VII
a X w. naszej ery, a najstarożytniejsze w ogóle napisy Hindusów do dziś
. dnia przechowane, odnoszą zwykle do IV w. pized Chr. — niepodobień­
stwo przypuścić, aby tak odwieczne pomniki, i na tak pierwotną cywilizacyą wskazujące, miały czekać na swoją redakcyą, aż Fenicyanie dadzą
początek swemu alfabetowi. Eenan sam przyznaje ao) że teksta P rdtiędkyas
8S) Zwei Sprachvergleichende Abhandlungen. p. 74 sqq. Berlin 1836.
89) Co do systemu samogłosek, Weber (Indische Skizzen, p. 148) widzi także
tu wpływy indyjskie.
90) H ist. d. I. s., p. 207, nota 2.
20 4
przeczą temu, i popierałyby istnienie alfabetu d a w a n a g i r y w dzisiej­
szej jego juz postaci, począwszy od wczesnej bardzo staroży tn ości91). Barthólemy Saint-Hilaire starał się zaś udowodnić, że przeciwnie alfabet fenicki pochodzi od dawanagiry 92). A lubo pismo nie znane było Aryom pe­
ryodu wedycznego, jak to przyjmuje W eber 93) i inni, a tem samem nie
mogło być znanem i w peryodzie poprzednim, indo-europejskim— sztuka
ta jednakże pisania, dość wcześnie zakwitnąć musiała, aby utrwalić i prze­
chować w całej pierwotnój świeżości liczne arcydzieła poetycznej literatury
Hindusów °4).
Trzymając się ściśle świadectw pomników i zabytków sztuki, p o ­
mników piśmiennych jak Biblia, jak fragmenty z Sanchoniatona, jak tr a ­
dycye arabskie — badając początkowe dzieje Syryi, Palestyny i Fenicyi,
jesteśmy wobec dwóch odrębnych ras, dwóch radykalnie różnych cywilisacyj. Z jednej strony, ludy aryjskie od wieków rolnicze 95), chowem i udo­
mowieniem pożytecznych zwierząt jak koń zajęte, rozstrzelone po większej
części po licznych wioskach, federacyjne, a mimo to z nadzwyczaj żeglarskiemi, przedsiębiorczemi instynktami — z nadzwyczaj wybujałą mytologią i rozwiniętemi poczuciami sztuki, — z drugiej strony rasy semickie,
koczownicze i pomimo stałego osiedlenia nie mogące zatracić tej c e ch y;
mało lub wcale nierolnicze, z instynktami przedewszystkiem handlowemi,
entrepenerskiemi, dla zysku przezwyciężające wstręt do morza — z religią
niezwykłej prostoty i jasności, z urządzeniami teokratycznemi.
W grupie tej semickiej, Fenicyanie samem położeniem geograficznem,
zmuszeni byli przyjąć pierwszorzędne stanowisko. Dlatego wszystkie wady
91)
92)
93)
SJ)
*5)
Porów, także A. Regnier; P ratięakya du R!gvbda, c. 1.
Journ. des Sa v. janv. 1857.
Ind. Stud. 5, 29 sqq.
Porów, mianowicie Lassena: Ind. A lterthum sk. I, 2 , 1009 sqq.
Co do charakteru rolniczego Aryów nawet przed rozdziałem ich i opuszcze­
niem pierwotnśj swój ojczyzny Baktryi, paleontologia lingwistyczna rozpo­
częta przez Picteta ( Les origines indo-europeennes etc. patrz § Rolni­
ctwo), oraz studya nad uajdawniejszemi tradycyami i religijnemi pomnikami
Aryów, jak Benfeya, Kub na, Webera, Lassena, Spiegela, Rotha, Max Mullera
i innych a w ostatnich czasach H. Zimmera ( Altindisches Leben. Ber­
lin 1879) nie pozostawiają żadnej wątpliwości. Zaledwie w najstarszych
księgach Wedy dopatrzeć można pewnych śladów że i Aryowie kiedyś pro­
wadzili życie pasterskie; stadyum to swego rozwoju przejść musieli w zdu­
miewająco odległych wiekach. Wszystkie zaś narody semickie, względnie
w czasach bardzo późnych odbyły tę ewolucyą, tak że śledzić możemy za
ich powolnćm osiedlaniem się i przechodzeniem w stan rolniczy, a jedna
z wielkich gałęzi tego szczepu, beduini pustyni, do dziś dnia nie pozbyła
się swego życia koczowniczego.
20&
i zalety tej rasy widzimy w nich spotęgowane. Alo mimo całej swej przed­
siębiorczości, mimo całego geniuszu handlarskiego, są to przedewszyst­
kiem entrepenerowie na wielką skalę, naród bankierów i kupców, naczel­
nicy wielkich handlowych kompanij rozsyłający po wszystkich morzach
okręty swe giblickimi i arwadckimi marynarzami obsługiwane — obłado­
wane wyrobami przemysłu najróżnorodniejszych narodow ości; broniący
swych murów filistyńskimi i innymi aryjskimi najemnikami. W później­
szych czasach prowadzą najlepsze gospodarstwa w północnej Afryce, w tych
prawdziwych ogrodach hesperyjskich Libii — ale rękoma Libijczyków.
Stawiający naprzeciw potęgi militarnej Rzymu, siły, od których cała cy­
wilizacya klasyczna omal ostatecznej ruiny uniknęła — ale hufce te skła­
dały się przeważnie z niewolników afrykańskich i iberyjskich, z wojsk
zaciężnych w Galii___
Dlatego też naród ten wyzyskujący bardziej niżeli przemysłowy,
materyalistyczny, myślący tylko o potrzebach chwili, o dostatkach i bo­
gactwach ziemskich, a nie zdobyczach ducha — pomimo olbrzymiej swo­
jej ruchliwości, pomimo imponującej nagromadzeniem bogactw i siły wiel­
kości, nie pozostawił żadnych gruntowniej szych śladów swej kultury, ża­
dnych pomników ducha.
Jeżeli teraźniejszość m a nam służyć do zrozumienia przeszłości, to
widzimy ten sam mniej więcej objaw i w stosunkach największego h a n ­
dlowego państwa nowożytnego, Anglii, z jej posiadłościami Indyjskiemi,
Malty itp., gdzie odrębne narodowości, niebędące n a 't a k nizkim stopniu
rozwoju jak Nowo-Holandczycy lub Indyanie Ameryki np., nie przestają upornie oddziaływać przeciw wpływom kultury angielskiej. Z dniem zakoń­
czenia ich władzy i ślady tejże oniemal przeminą, jak to widzimy np. na
wyspach Jońskich. Z tą różnicą, że Anglia jako wielki naród, wyższy
o wiele cywilizacya od swoich kolonij a przytem nie tak jednostronnie ro ­
zwinięty jak Fenicyanie, m a wszelkie środki potęgą swoją duchową od­
działywania na niższe te organizacye społeczne. Fenicyanie zaś, jeżeli nie
niżej od Kananejczyków, Libijczyków, Iberów stali, to w każdym razie nie
o wiele wyżej.
Sprostowanie tego ważnego nieporozumienia naukowego, tego ten ­
dencyjnego niejako przeceniania wpływów kultury fenickiej, jest niezmier­
nej doniosłości dla nauki. W skutek błędnego dotychczas interpretowania
pomników sztuki i pomników piśmiennych, powstała ta na pierwszy rzut
oka już nieprawdopodobieństwem uderzająca teorya, wpływów tak maleńkiego
kraiku, na świat niemal cały, bo od wysp W . Brytanii i Irlandyi, od
półwyspu Skandynawskiego na północo-zachodzie począwszy — po-za Indye
sięgających. Gdybyż to przynajmniej powtarzamy, były wpływy duchowe, to
nie potrzebowałyby się może liczyć z granicami czasu i przestrzeni. W i­
206
dzimy Izraelitów którzy swoją wielka księgę w całym świecie zdołali roz­
powszechnić, czyniąc ją własnością uniwersalną; ale prim o: wyjątkowym
tylko okolicznościom przypisać to n a le ż y — i bez Nowego Testamentu, Stary
Testament nie byłby niewątpliwie zajął takiego stanowiska, powtóre: po­
mniki fenickie miałyby być bardziej materyalne — na wystawienie ich potrzebaby było pracy rąk ludzkich, do dzieł takich potrzeba było odpowie­
dniego czasu i liczby.
Z usunięciem tego przesądu naukowego, tej himery wzbudzającej
podziw a zarazem jakąś religijną obawę naruszania jej w państwie nauki,
rozpocząć dopiero będzie można przy pomocy trzech wzajemnie dopełnia­
jących się nauk archeologii, lingwistyki i historyi na pomnikach piśmien­
nych, autentycznych, i mniej więcej współczesnych, a nie na późniejszych
tradycyach dowolnie interpretowanych opartej, rozświetlenie początkowych
tych cywilizacyj.
Mimo niezaprzeczonych zasług Fenicyan około handlu i przemysłu,
a przez to, zetknięcia i wzajemnego przenikania się za ich pośrednictwem
dwóch tak odrębnych cywilizacyj, ja k W schodu i Zachodu — olbrzymiej
doniosłości ich jako rozkrzewicieli wielu pożytecznych wynalazków i postę­
pów — sama istotna, oryginalna kultura Fenicyan, mało na nasze uwiel­
bienie zasługuje.
Fenicya, że tu użyjemy tego porównania, był-to wielki polip który
wysysał soki żywotne świata starożytnego, który je trawił a nic sam
z siebie niewytwarzał — nic też pożytecznego, wielkiego po sobie nie po­
zostawił. Lubo każde szlachetne serce sympatyzuje z dziełami wielkiego
Kartagińczyka, pomimo że zgrozą nas p rz e jm u je : mściwe, egoistyczne,
z zimną krwią przedsięwzięte zniszczenie Kartaginy — należy jednakże
cieszyć się z ostatecznego tryumfu, nie tak wprawdzie świetnej jak hel­
leńska, ale zawsze wielkiej, duchowej cywilizacyi klasycznej, Romy, nad
czysto materyalistyczną kulturą Fenicyi - Kartaginy.