„Zeszyty Wiejskie”, t. 19, 2014.
Transcription
„Zeszyty Wiejskie”, t. 19, 2014.
UNIWERSYTET ŁÓDZKI INTERDYSCYPLINARNY ZESPÓŁ BADANIA WSI ZESZYTY WIEJSKIE (XIX) ZESZYT DZIEWIĘTNASTY ŁÓDŹ 2014 RADA NAUKOWA: Prof. nadzw. dr habil. Władysław Baranowski – Przewodniczący Rady (Łódź), prof. dr habil. Wiesław Caban (Kielce), prof. nadzw. dr habil. Tadeusz Grabarczyk (Łódź), prof. dr Iskra Baeva (Sofia), prof. dr habil. Bronisława Kopczyńska-Jaworska (Łódź), prof. dr Giennadij F. Matwiejew (Moskwa), prof. nadzw. dr habil. Leszek Olejnik (Łódź), prof. nadzw. dr habil. Marek Przeniosło (Kielce), dr Michal Rak (Pilzno), mgr Henryk Siemiński (Łódź), prof. dr habil. Ryszard Szwed (Częstochowa), dr Janina Tobera (Łódź), prof. dr hab. Maria Wieruszewska-Adamczyk (Warszawa), prof. dr Leonid Zashkilnyak (Lwów). REDAKCJA: Andrzej Lech – redaktor naczelny Jarosław Kita – zastępca redaktora naczelnego / redaktor tematyczny – historia Damian Kasprzyk – sekretarz redakcji / redaktor tematyczny – etnologia Tomasz Lech – redaktor techniczny Katarzyna Walińska – redaktor językowy Wojciech Ziomek – redaktor strony www / redaktor statystyczny ZESPÓŁ RECENZENTÓW: prof. nadzw. dr hab. Jan Adamowski (Lublin), prof. dr hab. Krzysztof Baranowski (Łódź), dr Piotr Czepas (Łódź), prof. dr hab. Tadeusz Dubicki (Częstochowa), prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Jastrzębowski-Hoffman (Częstochowa), prof. dr hab. Piotr Matusak (Siedlce), dr hab. Anna Nadolska-Styczyńska (Toruń), prof. dr hab. Jan Święch (Kraków), prof. dr hab. Romuald Turkowski (Warszawa), prof. nadzw. dr hab. Maciej Ząbek (Warszawa). Zasady recenzowania dostępne na stronie http://www.zw.uni.lodz.pl Pierwotną wersją "Zeszytów Wiejskich" jest wersja papierowa. Projekt okładki: Marian Jagodziński ISSN 1506-6541 ISBN 978-83-932014-9-5 Adres Redakcji: Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi UŁ 90-236 Łódź, ul. Pomorska 149/153, tel. 42 635 61 59 Druk: SPIS TREŚCI Od Redakcji .......................................................................................................... 7 Profesor Władysław Jerzy Baranowski. W 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy naukowej (Andrzej Lech) ..................................................................................... 9 Profesor Władysław Baranowski w Związku Nauczycielstwa Polskiego (Ireneusz T. Kolendo) ........................................................................................ 25 Bibliografia prac Profesora Władysława Baranowskiego (Anna Deredas) ....... 33 Wykaz prac doktorskich i prac magisterskich opracowanych pod kierunkiem Profesora Władysława Baranowskiego (Anna Deredas) ......... 43 Maria Wieruszewska Między nami etnografami. Upamiętnienie Jubileuszu profesora Sławka Baranowskiego ...................................................................... 57 W KRĘGU ZAGADNIEŃ HISTORII I TEORII KULTURY Andrzej Paweł Wejland Mój Cekcyn. Fragmenty autobiograficzne ......................................................... 69 Edmund Lewandowski Święta czy przeklęta? W poszukiwaniu tożsamości Rusi i Rosji ....................... 87 Jerzy Kmieciński Archeologia i świadomość historyczna ............................................................ 119 Katarzyna Kaniowska Metoda w antropologii. Uwagi na marginesie „Refleksji na temat badań terenowych w Maroku” Paula Rabinowa ......................................................... 135 Aleksandra Rzepkowska Zespół Aspergera – społeczno-kulturowe konsekwencje diagnozy ................. 143 3 Krystyna Piątkowska O potrzebie antropologii w społecznej praxis. Kilka uwag na gorąco po realizacji projektu badawczego.................................................................... 155 Anna Kubisztal Polski antropolog opowiadający o portugalskiej antropologii – prolegomena .................................................................................................. 173 Violetta Krawczyk-Wasilewska Kolberg i inni. Z dziejów europejskiej dokumentalistyki folklorystycznej ...... 191 Grażyna E. Karpińska Dziedzictwo w cyfrowym archiwum: fotografie robotników w repozytorium cyfrowym ............................................................................... 201 Sebastian Latocha Powrót do archiwum. Etnologiczna lektura metryk Kościoła rzymskokatolickiego ......................................................................................... 215 Ewa Nowina-Sroczyńska Suplement do kultury religijnej współczesnego Podhala ................................. 227 Anna Mlekodaj O góralskim humorze ....................................................................................... 249 Szymon Swoboda „Wioska Niedźwiedzi”. Przyczynek do monografii pienińskiej wsi Hałuszowa. Kontekst geograficzno-przyrodniczy i historyczny ...................... 263 Aleksandra Anna Kozłowska Festiwale polskiego regionalizmu górskiego – święta, zjazdy i tygodnie gór (1935–1939) .............................................................................. 279 Rafał Pilarek Etnografia na łamach pisma „Poznaj Świat” w świetle reportaży A. L. Godlewskiego, E. Karwota i B. Malkina ................................................. 297 Barbara Chlebowska Z historii Święta Palanta w Grabowie .............................................................. 305 4 Alicja Piotrowska W poszukiwaniu odrodzenia miejskiego – OFF Piotrkowska Center jako przykład nowych tendencji społeczno-kulturowych w miejskich przestrzeniach ................................................................................................... 333 W KRĘGU KULTURY MATERIALNEJ Aleksander Andrzejewski, Tadeusz Grabarczyk Domniemany krąg kamienny w Pruszczu, gm. Gostycyn ............................... 345 Maciej Kokoszko, Krzysztof Jagusiak, Zofia Rzeźnicka Tajemnicza roślina kinara, a zatem o antycznych karczochach i kardach ........ 353 Anna Marciniak-Kajzer O archeologicznej fascynacji skansenami, czyli o ginącym świecie przedmiotów .................................................................................................... 363 Alicja i Jan Szymczakowie Inwentarz majątku ruchomego burmistrza sieradzkiego Piotra Zamojskiego z 1581 r. ........................................................................................................... 375 Leszek Kajzer O budownictwie nie tylko przemysłowym ...................................................... 389 Wiesław Puś Przemysł ziemiański guberni siedleckiej w latach 1879-1913 ........................ 407 Piotr Czepas Olejarnia Władysława Malesy w Mszadli, pow. Skierniewice, woj. łódzkie jako dokument techniki i życia społecznego mieszkańców wsi ...................... 417 Katarzyna Orszulak-Dudkowska Samochód i mężczyzna ................................................................................... 429 Aleksandra Lech Wspieranie dochodów polskich rolników przez dopłaty bezpośrednie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej ................................................. 443 5 MATERIAŁY Amilkar Kosiński Tatarskim szlakiem... (fragment „Dzienników rowerowych”. Trasa Łódź–Czeremcha–Sejny, 2008 r.)........................................................... 457 LISTY DO REDAKCJI Cień na pomniku (Leszek Orłowski) ................................................................. 477 Contents ............................................................................................................ 481 6 Od redakcji Niniejszy XIX tom „Zeszytów Wiejskich” dedykujemy w 70. rocznicę urodzin i 50-lecie pracy naukowej, Profesorowi Władysławowi Baranowskiemu. W ten sposób składamy hołd przewodniczącemu Rady Naukowej pisma, będącego biuletynem naukowym Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi (istniejącego od 1994 r. przy Katedrze Etnologii a obecnie przy Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ) i przede wszystkim wieloletniemu kierownikowi Katedry Etnologii i dyrektorowi Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej. Jednocześnie w ten sposób staramy się docenić dorobek naukowy Jubilata, który istotnie wpłynął na poziom i zakres badań etnograficznych akademickiego ośrodka łódzkiego w dziedzinie kultury ludowej, tak materialnej, jak i duchowej w odniesieniu do regionu łódzkiego, Europy Wschodniej i azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej. W tomie XIX „Zeszytów Wiejskich”, zamieszczone zostały studia i materiały przygotowane głównie przez naukowców z Uniwersytetu Łódzkiego (Wydział Filozoficzno-Historyczny – Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej, Instytut Archeologii i Instytut Historii). Publikacja ta powstała z naturalnej potrzeby uhonorowania dorobku naukowego Jubilata, ale także docenienia inspirującej i opiekuńczej roli szefa, jako autorytetu sprzyjającego rozwojowi naukowemu i dydaktycznemu swoich podopiecznych. Mieści w sobie życzenia zdrowia, wszelkiej pomyślności i dalszego owocnego trwania w naszym środowisku. Ad multos annos Panie Profesorze! Łódź 1 października 2014 r. 7 Profesor Władysław Jerzy Baranowski (fot. M. Piotrowski) Profesor Władysław Jerzy Baranowski. W 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy naukowej Władysław, dla rodziny i przyjaciół Sławek, urodził się 23 kwietnia 1944r. w Warszawie, podczas okupacji niemieckiej, w rodzinie inteligenckiej. Jego ojciec – Bohdan był już doktorem historii, przedwojennym absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego. W czasie okupacji, jako robotnik zatrudniał się w firmie przewozowej. Brał też udział w konspiracji. Matka zaś, Anna z domu Makomaska, zajmowała się domem i opieką nad dzieckiem, drżąc o życie i zdrowie niemowlaka, przysypanego gruzem i zranionego podczas Powstania Warszawskiego. Potem ta dzielna kobieta przeżywała z Nim ciężkie chwile w obozie dla internowanych w Pruszkowie. Wiosną 1945 r. dr Bohdan Baranowski, po uzyskaniu 1. kwietnia etatu starszego asystenta w nowopowstałym Uniwersytecie Łódzkim, przeniósł się z całą rodziną, żoną, rocznym Sławkiem i teściami, do Łodzi. Otrzymał przydział mieszkaniowy na osiedlu, zwyczajowo nazywanym „Berlinkiem”, położonym w północno-zachodniej części miasta, leżącym jednak właściwie na wiejskim przedmieściu Łodzi. Miejsce to było pamiątką architektoniczną po okupacji niemieckiej. Powstało na początku lat 40. XX wieku. Mieszkańcy osiedla, wybudowanego głównie dzięki wykorzystaniu niewolniczej pracy Polaków, byli podczas okupacji urzędnikami, oficerami, ale również pracownikami usytuowanego w pobliżu dużego gospodarstwa rolnego, nastawionego na produkcję mleka i współpracującego z pobliskimi gospodarstwami chłopskimi. Znacjonalizowane po wojnie, jeszcze przez ponad 10 lat zaopatrywało miasto w mleko. Mógł więc Sławek, od wczesnego dzieciństwa, obserwować krowy przeganiane główną ulicą „Berlinka”, przy której mieszkał, na pobliskie łąki. Mógł wzrastać w materialnych warunkach zabudowy miejskiej, ale jednocześnie swoiście „oddychać” atmosferą pobliskich gospodarstw chłopskich i chłonąć uroki otaczającej osiedle przyrody – lasu, łąk i czystej rzeki. Te okoliczności, ale także autorytet Ojca, wybitnego historyka i współtwórcy subdyscypliny naukowej – etnografii historycznej, w której centralne miejsce zajmowała wieś i jej kultura, z pewnością decydująco wpłynęły na określenie drogi naukowej przyszłego Profesora. Szczęśliwe dzieciństwo Sławka na „Berlinku” i okolicach podmiejskich tego osiedla, wkrótce zdominowały obowiązki szkolne. W 1951 r., na jesieni, rozpoczął pierwszą edukację w Szkole Podstawowej Towarzystwa Przyjaciół Dzieci nr XIII, usytuowanej na pobliskiej ulicy Antoniego Mackiewicza. Tutaj 11 też, po ukończeniu „podstawówki”, uczył się w Liceum Ogólnokształcącym, do ukończenia 8. klasy. Następnie, po przeprowadzeniu się całej rodziny do centrum Łodzi (ul. Mariana Buczka, obecnie Aleksandra Kamińskiego nr 30), kontynuował naukę w IV LO im. E. Sczanieckiej1. Po pomyślnie zdanym egzaminie maturalnym i egzaminie na studia, od roku akademickiego 1962/1963 rozpoczął studia na kierunku etnografia (Wydz. Filozoficzno-Historyczny UŁ). Ukończył je 29 czerwca 1967 r., pisząc pracę magisterską, pod kierunkiem prof. dr Kazimiery Zawistowicz-Adamskiej, „Tradycyjny handel wyrobami rzemieślniczymi na targowiskach dawnego powiatu radomszczańskiego”, która wkrótce została opublikowana w „Łódzkich Studiach Etnograficznych”2 i była wynikiem kilkuletnich badań terenowych. Już w czasie studiów student Sławek wziął udział w badaniach prowadzonych m.in. przez Katedrę Etnografii w rejonie projektowanej kopalni węgla brunatnego i elektrowni w Bełchatowskiem. Mgr W. Baranowski, mimo posiadania docenionego dorobku w postaci szeregu publikacji naukowych, nie mógł tuż po studiach rozpocząć działalności naukowo-dydaktycznej, przede wszystkim w związku z zawieszeniem zapisów na studia etnograficzne w latach 1966–1972. Kontakt zawodowy z UŁ, mający trwać blisko pół wieku, rozpoczął świeżo upieczony magister etnografii 1 października 1966 r. od objęcia etatu naukowotechnicznego w Instytucie Historycznym (obecnie Instytut Historii). W kolejności był zatrudniony jako technik stażysta (do 31 lipca 1967 r.), jako inżynier stażysta (do 31 grudnia 1968 r.) i jako inżynier (do 31 stycznia 1972 r.). Prowadził Pracownię Fotograficzną. W pracy tej wykorzystywał znaczne umiejętności techniczne i także wiedzę i orientację w zakresie nauk historycznych, realizując różnorodne zlecenia poszczególnych jednostek naukowych Instytutu. W okresie zaś wakacyjnym współpracował i opiekował się pierwszymi w naszym środowisku studenckimi obozami naukowymi historyków. Nie zaniedbywał przy tym podnoszenia kwalifikacji zawodowych, m.in. kończąc w marcu 1967 r. kurs dla kinooperatorów. Stawał się autorytetem w dziedzinie XVIII. i XIX-wiecznego rozpoznawania ikonograficznego. Jego opracowania materiałów ilustracyjnych w książkach dotyczących historii kultury, w szczególności życia codziennego tego okresu, spotkało się z pozytywną oceną recenzentów3. Jednocześnie publi- __________ 1 2 3 12 J. P. Dekowski: Noty biograficzne pracowników Łódzkiego Ośrodka Etnograficznego, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. XVII, 1975, s. 19. W. Baranowski: Tradycyjny handel wyrobami rzemieślniczymi na targowiskach dawnego powiatu radomszczańskiego, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. XI, 1970, s. 75–132. Np. Całkowite opracowanie materiału ilustracyjnego do pracy: B. Baranowski, Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku, Warszawa 1969, ss. 212. kował wydawnictwa źródłowe4 oraz przygotowywał intensywnie dysertację doktorską. Z czasem podjął nowe wyzwania naukowe, orientując się w kierunku określonym wówczas jako badania nad kulturą religijną. Od początków 1969 r. uczęszczał na seminarium doktorskie, prowadzone przez wybitnego etnografa, prof. dr. Józefa Bursztę, w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM). Wykorzystując opiekę i inspirację Mistrza, 30 marca 1972 r. obronił na Wydziale Filozoficzno-Historycznym tej uczelni pracę „Kult Świętych w tradycyjnym katolicyzmie ludowym. Na przykładzie południowych powiatów woj. Łódzkiego”. Jak stwierdził promotor: „Dr Wł. Baranowski wykazał się jako wybitnie ukierunkowany i przygotowany do badań historyczno- etnograficznych. Posiadł doskonałą znajomość wszelkiego rodzaju źródeł historycznych, zarówno drukowanych, jak rękopiśmiennych i materialnych. Umie je należycie wykorzystać do opisu historycznego. Wykazał też duże umiejętności w badaniach terenowych. Wspomniana rozprawa doktorska ma charakter historyczno-etnograficzny, porządkujący i systematyzujący mało dotąd poznane zjawisko kulturowe tzw. katolicyzmu ludowego. Rozszerza ona znacznie dotychczasową wiedzę w tym zakresie, choć od strony ściśle teoretycznej zagadnienie nie zostało wyczerpane. Autor nie ma zresztą inklinacji do teoretyzowania, jest natomiast znakomity w analizach historyczno-etnograficznych”5. Po uzyskaniu pierwszego stopnia naukowego, dr W. Baranowski rozpoczął kolejny, dojrzały etap działalności zawodowej. Wrócił do swojej macierzystej jednostki naukowo-dydaktycznej. Jeszcze przed doktoratem, na wniosek kierownik Katedry Etnografii, doc. dr hab. Bronisławy Kopczyńskiej-Jaworskiej, objął etat starszego asystenta (od lutego 1972 r.), a następnie od 1 października 1972 r. został adiunktem. Ustabilizował swój główny nurt zainteresowań naukowych wokół kwestii katolicyzmu ludowego, ujmowanego z punktu widzenia metodologii, jak sam to określił, tzw. etnografii historycznej. Przy tym posiadał już doceniany, m.in. przez wybitnego znawcę historii obyczajów w Polsce nowożytnej, doc. dr. Zbigniewa Kuchowicza, dorobek: „W swych badaniach nad kulturą religijną mgr W. Baranowski podniósł (…) mało niestety w literaturze naukowej rozpatrywany, problem tzw. świętych doktorów. Kult [ten] (…) rzutował w poważny sposób na mentalność i obyczajowość szerokich kół ludności wiej- __________ 4 5 Były ty wydawnictwa z zakresu kultury materialnej, których był współautorem. Np. B. Baranowski, W. Baranowski, J. Koliński: Katalog budownictwa przemysłowego w Polsce, T. IV, Z. 1. (Powiat Pajęczno – województwo łódzkie), Wrocław 1967, ss. 83. Dział Spraw Pracowniczych UŁ (DSP), Teczka Władysława Baranowskiego (TWB) sygn. nr 394, Opinia prof. dr. Józefa Burszty (kierownik Katedry Etnografii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu), Poznań 10 IV 1972, k. 1. 13 skiej. Pragnę podkreślić, że autor prace swe opierał na szerokiej bazie źródeł wywołanych, jak również bogatej literaturze przedmiotu”6. Od początków zatrudnienia w Katedrze Etnografii dr W. Baranowski wziął aktywny udział w pracach organizacyjnych, związanych z reaktywowaniem, w roku akademickim 1972/1973, studiów etnograficznych, istotnie wspomagając, a nawet zastępując doc. dr hab. B. Kopczyńską-Jaworską w tych działaniach7. Aktywny był również, w intensywnie wówczas prowadzonych przy współudziale Katedry, badaniach zespołowych, początkowo, w latach 1972–1976, na terenie Włocławskiego, gdzie badał „Stosunek mieszkańców wsi kujawskiej do ziemi, na podstawie zebranych i opracowanych materiałów dotyczących spraw sądowych z pow. Włocławskiego, związanych z posiadaniem ziemi – z lat 1959– 1960 i 1970–1972”8. Natomiast, na terenie ówczesnego woj. skierniewickiego, realizując tzw. temat węzłowy, zlecony przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (nr IV. 11. 1.), podjął kwestie: „Polska kultura narodowa, jej rozwój i percepcja”. Szczegółowo to zagadnienie, jako kierownik grupy, realizował w ramach tematu: „Rola i miejsce kultury ludowej, folkloru i kultury popularnej w kulturze narodowej”9. Od 1975 r. wyraźnie rozszerzył swoje zainteresowania badawcze na problematykę rosyjskiej kultury ludowej i jej znajomości w Polsce. Opracowywał je i kontynuował m.in. w ramach prac z zakresu polskiego źródłoznawstwa etnograficznego, obejmującego Europę Wschodnią oraz pozaeuropejskie tereny obecnej Federacji Rosyjskiej. Dzięki stażowi naukowemu, który odbył w 1976 r. (pół roku) w instytutach Akademii Nauk ZSRR w Ałma-Atach i szczególnie Irkucku, mógł znacznie poszerzyć bazę źródłową, umożliwiającą intensywniejsze badania i uzyskanie drugiego stopnia naukowego. Badania te zaowocowały dwiema pracami: 1) Polskie relacje o rosyjskiej kulturze ludowej (1831–1920), Łódź 1985, ss. 310 oraz 2) Wierzenia i życie religijne ludu rosyjskiego w świetle polskich relacji z lat 1831–1920 (Studium ze źródłoznawstwa religioznawczo- __________ 6 7 8 9 14 DSP, TWB, sygn. nr 394, Doc. dr Zbigniew Kuchowicz: Opinia o pracy naukowej mgr. Władysława Baranowskiego, 26 kwietnia 1972 r., k. 1. „Prof. W. Baranowski od początku swej pracy w naszej Katedrze brał czynny udział w pracach organizacyjnych związanych z reaktywowaniem w 1972 r. kierunku studiów etnograficznych na Uniwersytecie Łódzkim, wielokrotnie zastępując kierownika Katedry”. B. Kopczyńska-Jaworska, Wniosek o odznaczenie Medalem Komisji Edukacji Narodowej dr hab. Władysława Baranowskiego, Łódź, dn. 22.02.1993. (I E i A K, Teczka personalna prof. W. Baranowskiego). Por. W. Baranowski: Sprawy sądowe związane z posiadaniem ziemi w powiecie włocławskim w latach 1959–1960 i 1970–1972, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, Nr 18, 1875, s. 107–128. Por. W. Baranowski, E. Nowina-Sroczyńska: Pojęcie tradycji – próba zastosowania w badaniach empirycznych, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, XXIII, 1984, s. 9–15. etnograficznego), Łódź 1987, ss. 232. Ostatecznie, w oparciu o tę drugą rozprawę, uzyskał na Radzie Wydziału Nauk Społeczno-Politycznych Akademii Nauk Społecznych w Warszawie (24 października 1988 r.) stopień doktora habilitowanego. Dodajmy jeszcze, że przygotowując rozprawę habilitacyjną, której fragmenty krytycznie, ale i życzliwie, oceniała prof. B. Kopczyńska-Jaworska wraz z pracownikami naukowo-dydaktycznymi Katedry, dr W. Baranowski otrzymał w semestrze zimowym roku akademickiego 1981–1982 urlop naukowy. Nie tracił w tym czasie kontaktu z macierzystą placówką: „(…) pomimo urlopu naukowego służył pomocą, gdy tylko zachodziła tego potrzeba”10. Twórczość naukową habilitanta kompetentnie oceniał prof. dr Zbigniew Jasiewicz z Instytutu Etnologii UAM: „Praca W. Baranowskiego wypełnia lukę w dotychczasowych studiach nad gromadzeniem przez Polaków materiałów do poznania obcych kultur ludowych. Badania te, skoncentrowane dotąd na relacjach dotyczących pozasłowiańskich ludów Imperium Rosyjskiego, pozostawiły niedopracowane i niezauważone opisy kultury ludu rosyjskiego (…) Jestem pewien, że praca W. Baranowskiego wejdzie do zestawu podstawowych lektur etnograficznych z zakresu kształtowania się w naszym społeczeństwie i etnografii zainteresowań innymi niż polska kulturami ludowymi”11. Wkrótce po zatwierdzeniu habilitacji, bowiem od 1 września 1989 r. Władysław Baranowski został powołany na stanowisko docenta, uzyskując pozytywną opinię prof. B. Kopczyńskiej-Jaworskiej. Po upływie roku, kierownik Katedry Etnografii wystąpiła z kolejnym wnioskiem sprzyjającym Jego rozwojowi naukowemu: „Biorąc w pierwszym rzędzie pod uwagę potrzeby dydaktyczne (...) wobec likwidacji stanowiska docenta popieram starania doc. dr. habil. W. Baranowskiego o mianowanie go na stanowisko profesora nadzwyczajnego”12. Nominację na stanowisko otrzymał 28 listopada 1990 r. od J. M. Rektora UŁ. Określając wówczas swoje plany naukowe napisał: „Moje obecne zainteresowania naukowe mieszczą się w zakresie problemów podejmowanych przez etnografię historyczną. Nadal pragnę kontynuować prace z zakresu polskiego źródłoznawstwa etnograficznego obejmującego Europę Wschodnią oraz pozaeuropejskie tereny ZSRR”13. __________ 10 11 12 13 B. Kopczyńska-Jaworska, Wniosek o odznaczenie … (I E i A K, Teczka personalna prof. W. Baranowskiego). Prof. dr Zbigniew Jasiewicz: Recenzja wydawnicza pracy Władysława Baranowskiego „Polskie relacje o rosyjskiej kulturze ludowej. 1931–1920”, s. 447. Poznań, dnia 18 października 1983 (I E i A K, Teczka personalna prof. W. Baranowskiego). DSP, TWB, sygn. nr 394, Opinia prof. dr hab. Bronisławy Jaworskiej, Kierownika Katedry Etnografii UŁ, Łódź 08.10.1990. Doc. dr hab. Władysław Baranowski: Życiorys (1990 r.), k. 1. (I E i A K, Teczka personalna prof. W. Baranowskiego). 15 Po czterech latach od czasu uzyskania profesury nadzwyczajnej UŁ, gdy etnografia w nowych warunkach ustrojowych zmieniła nazwę i znacznie rozszerzyła swój krąg zainteresowań naukowych, Jubilat został trzecim w historii tej placówki jej szefem, jako kierownik Katedry Etnologii. 19 września 1994 r. Dziekan Wydziału Filozoficzno-Historycznego, prof. dr hab. Wiesław Puś, wystosował do J. M. Rektora UŁ pismo następującej treści: „W związku z przejściem na emeryturę, z dniem 30 września 1994 r., Kierownika Katedry Etnologii UŁ Pani Prof. dr habil. Bronisławy Kopczyńskiej-Jaworskiej, proszę Pana Rektora o mianowanie z dniem 01 października 1994 r. na stanowisko Kierownika Katedry Etnologii Pana Prof. nadzw. dra habil. Władysława Baranowskiego”14. * * * Od początku uzyskania etatu w Katedrze Etnografii Profesor ustawicznie doskonalił swoje umiejętności dydaktyczne, ściśle zresztą związane z pracami badawczymi, szczególnie prowadzonymi w terenie, w środowisku wiejskim, w regionach etnograficznych. Po reaktywowaniu studiów etnograficznych, od roku akademickiego 1972/1973 rozpoczął zajęcia w formie ćwiczeń i wykładów, głównie z ludowej kultury materialnej oraz etnografii krajów Związku Radzieckiego, etnografii Polski i Europy i „metodyki”. Prowadził też ćwiczenia terenowe objęte programem studiów etnograficznych. Seminarium magisterskie na etnografii objął od semestru zimowego roku akademickiego 1976/1977, zaś seminarium magisterskie na kierunku pedagogika zaoczna prowadził w latach 1978– 1982. Od połowy lat 80. XX w. wykładał także oraz prowadził seminarium magisterskie na kierunkach „wychowanie muzyczne” i „pedagogika kulturowooświatowa”, również na Wydziale Fil.-Hist. UŁ. Otaczał szczególną opieką i inspirował pozaprogramowy naukowy ruch studencki, pełniąc w latach 1977–1983 funkcję opiekuna Studenckiego Koła Naukowego Etnografów15. W ramach tych prac organizował letnie studenckie obozy naukowe, realizując program badawczy Katedry, angażując również młodych etnografów z uniwersytetów w Brnie i Bratysławie, Uniwersytetu Jagiellońskiego i UAM. W ramach polsko-czechosłowackich seminariów studenckich, udany pod względem merytorycznym był wyjazd koła naukowego na seminarium organizowane przez Katedrę Etnografii i Folklorystyki w Bratysławie, połączony z pobytem w Pradze (13–21 września 1980 r.). __________ 14 15 16 DSP. TWB, sygn. nr 394. Pismo Dziekana Wydz. Fil.-Hist. Prof. dr hab. Wiesława Pusia z dn. 19 września 1994 r. Por. W. Baranowski: Działalność Studenckiego Koła Naukowego Etnografów przy Katedrze Etnografii UŁ, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. XX, 1978, s. 163–164. W działalności Profesora ogromny nacisk został położony na organizowanie i prowadzenie ćwiczeń terenowych, objętych programem studiów etnograficznych-etnologicznych w UŁ. Podczas ćwiczeń wiosennych, które corocznie, przez ponad 30 lat (do 2012 r.) odbywał na Podhalu (Gliczarów Górny, Stołowe – gmina Biały Dunajec), przeważnie wspólnie z dr. Marcinem Piotrowskim, uczył studentów I roku pozyskiwania klasycznych dla etnografii źródeł wywołanych z zakresu ludowej kultury materialnej (ludowe budownictwo), jak i duchowej (zwyczaje wiosenne), poprzez zastosowanie narzędzia badawczego w postaci dyspozycji do wywiadu. Tutaj mógł liczyć, na pomoc i życzliwość miejscowego środowiska górali podhalańskich w szczególności rodzin Anny i Stanisława Maciatych („Matusów”) oraz Marii i Stanisława Skupieniów („Staszeli”)16. Natomiast letnie ćwiczenia terenowe (dla studentów I, II, III roku) organizował, już pod kątem uzyskania źródeł wywołanych do opracowania konkretnych tematów badawczych. Początkowo prowadził je w latach 80. i na początku lat 90. w Głuchowie i Janisławicach (ówczesne woj. skierniewickie) na terenie regionu łowickiego. Jednakowoż największe osiągnięcia w tym względzie zanotował na terenie Ziemi Garwolińskiej. Właśnie z inicjatywy Profesora, nowego kierownika Katedry Etnologii, 10 kwietnia 1996 r. odbyło się w Ośrodku Doskonalenia Animatorów Kultury w Łucznicy k. Pilawy, spotkanie z dyrektorem Centrum Animacji Kultury w Warszawie, Stanisławem Kolbuszem. Ustalono na nim, że na terenie gmin ówczesnego województwa siedleckiego (Borowie, Garwolin, Osieck, Parysów i Pilawa) prowadzone będą przez łódzkich etnologów badania terenowe. Sformułowano jednocześnie ogólną tematykę tych badań, które miały w dalszej perspektywie badawczej dotyczyć przeobrażeń społeczno-kulturowych, zachodzących współcześnie na terenie wsi i miasteczka oraz jednocześnie przybliżyć odpowiedź na pytanie: jak integrować się z Europą, nie tracąc własnej tożsamości regionalnej? Efekt praktyczny badań powinien dać władzom samorządowym materiały do wytyczenia przez nie właściwej polityki społeczno-kulturalnej. Zakrojone na kilka lat kontakty naukowe z Ziemią Garwolińską, przeciągnęły się, w dużym stopniu dzięki aktywności Profesora, na lat niemal dwadzieścia. Podczas modelowo organizowanych corocznym ćwiczeń terenowych w różnych miejscach (Łucznica k. Pilawy, Miętne k. Garwolina, Żelechów i Sobolew), studenci (478 osób) udoskonalali umiejętności w zakresie budowania i rozwijania własnego warsztatu naukowego. Materiały z ćwiczeń wykorzysty- __________ 16 Pokłosiem tych badań stała się m.in. kompetentna analiza badawcza, przedstawiająca autorytet S. Skupienia – „Staszela”, autorstwa P. Owczarka: Mędrzec wiejski, „Zeszyty Wiejskie”, Z. IV, 2002, s. 62-90. 17 wali w swoich pierwszych publikacjach naukowych, raportach dla samorządów terenowych i kilkudziesięciu pracach magisterskich17. Tutaj też zrodziły się trwałe i pożyteczne dla obu środowisk – samorządowców i etnologów, oparte na wzajemnej życzliwości, kontakty Profesora z: Elżbietą Woźniak-Sionek (koordynator badań i jednocześnie trwały rzecznik utrzymania związków Garwolińskiego z Katedrą Etnologi i IEiAK), Stefanem Gorą (wójtem, starostą i wicestarostą garwolińskim), Stanisławem Szostakiewiczem (dyr. Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem), Kazimierzem Sionkiem (wójt Parysowa), Markiem Chciałowskim (wicestarosta i starosta garwoliński), Mirosławą Miszkurką (burmistrz Żelechowa), Andrzejem Szubielskim (wiceburmistrz Żelechowa), Grzegorzem Szymczakiem (dyr. Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Żelechowie), Wiesławem Wieraszką (komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Garwolinie). Ostatnio tę grupę najbliższych i najbardziej zasłużonych dla współpracy osób, wzbogacili: Andrzej Koszutski, wójt gminy Sobolew oraz Leszek Urawski, przew. Rady tej gminy i jednocześnie dyrektor miejskiego Zespołu Szkół Ponagimnazjalnych. Należy jeszcze dodać, że podczas badań w Garwolińskiem udało się odkryć i upowszechnić twórczość nietuzinkowego artysty ludowego, Wiktora Muchy z Borowia18. * * * Funkcje szefa uniwersyteckiej etnologii obejmował Profesor po dwóch wielkich postaciach tej nauki, docenianych i w Polsce, i w europejskich środowiskach etnologicznych – prof. prof. Kazimierze Zawistowicz-Adamskiej i Bronisławie Kopczyńskiej-Jaworskiej. Wydawało się, że w tej sytuacji trudno będzie Mu sprostać zadaniom, jakie postawiło przed Nim środowisko i nauka, szczególnie, że rozpoczynał swoją kadencje bez odpowiedniego zaplecza kadrowego w postaci wymaganej liczby samodzielnych pracowników naukowodydaktycznych. Tymczasem okazało się, że nie tylko dobrze bogacił dorobek wybitnych poprzedniczek, ale również doprowadził placówkę, którą kierował, do znacznego rozkwitu, szczególnie w dziele upowszechniania studiów etnologicznych oraz kształcenia młodych kadr naukowych. Usamodzielnienie się naukowe dotychczasowych adiunktów (prof. prof. Ewa Nowina-Sroczyńska, Grażyna Ewa Karpińska, Katarzyna Kaniowska) oraz zatrudnienie wysokiej klasy profesorów spoza UŁ (prof. prof. Maria Wieruszew__________ 17 18 Por. W. Baranowski, A. Lech: Łódzka etnologia na Ziemi Garwolińskiej (1996–2011). Kronika współpracy, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XVI, 2011, s. 268-287. Por. M. Liszewski: Wiktor Mucha, autorytet i artysta ludowy z Borowia w Ziemi Garwolińskiej, Łódź 2006 (praca mgr, Archiwum I E i A K). 18 ska, Sławoj Szynkiewicz, Danuta Markowska), poparte żmudną zewnętrzną aktywnością Profesora, stworzyło możliwość powołania, na bazie Katedry, instytutu kierunkowego. Ostatecznie, po pewnej weryfikacji nazwy, został on powołany Zarządzeniem nr 13 Rektora Uniwersytetu Łódzkiego (prof. dr hab. Wiesław Puś) z dn. 14 XI 2005 r., jako Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej na Wydziale Filozoficzno-Historycznym w którego skład „(…) wchodzą następujące jednostki: – Zakład Etnologii Polski i Europy – Zakład Metodologii i Teorii Kultury – Zakład Antropologii Kulturowej – Zakład Folklorystyki Wymienione jednostki łączą się w celu ściślejszej współpracy, w szczególności w zakresie realizacji procesu dydaktycznego”19. Swoje miejsce naukowe znalazł Jubilat w pierwszym z wymienianych zakładów, który po likwidacji Zakładu Folklorystyki został nazwany Zakładem Etnologii i Folklorystyki20. W nim realizował m.in. promotorstwo doktoratów. Zmieniał się również charakter studiów prowadzonych przez IEiAK. W treściach nauczania trwał ruch w kierunku antropologii kulturowej. Jednocześnie, zresztą już od połowy lat 90. XX wieku, studia etnologiczne straciły swój, z punktu widzenia społecznego, elitarny charakter. Dobre warunki demograficzne również wpłynęły na to, że etnologia ze studiów dla 8–10 osób na roku, przekształciły się w kierunek dający możliwość kształcenia się dla kilkudziesięciu (nawet ponad stu) osób na pierwszym roku. Studiować etnologię pragnęło wielu zdolnych absolwentów szkół średnich z Łodzi i terenów województwa, ale także z oddalonych regionów kraju. Dla nich udało się również uruchomić studia niestacjonarne (wieczorowe i zaoczne), studia pierwszego i drugiego stopnie (licencjackie i magisterskie) oraz doktoranckie. Za wymienionymi wszystkimi zmianami kryła się efektywna aktywność organizacyjna i programowa Jubilata. Uzyskanie przez Wydział Fil.-Hist. praw do nadawania stopnia naukowego doktora w dziedzinie etnologii, związane z udanymi zabiegami Jubilata w tym względzie, spowodowało znaczny rozwój kadrowy Instytutu. Spośród grupy najzdolniejszych absolwentów, po zdobyciu przez nich pierwszego stopnia naukowego, rekrutowała się nawet, jeszcze w ramach Katedry i przed uzyskaniem specjalizacji, grupa znakomitych dydaktyków, samodzielnie prowadzących wykłady, ćwiczenia terenowe oraz opiekujących się pracami licencjackimi: dr dr Joanna Sadowska, Paweł Schmidt, Ewa Jagiełło, Noemi Modnicka, Beata Wasilewska-Klamka, Robert Dzięcielski, Katarzyna Orszulak-Dudkowska, Inga Kuźma i Damian Kasprzyk. __________ 19 20 Zarządzenie nr 13 Rektora Uniwersytetu Łódzkiego z dnia 14.11.2005 r., s. 2. Zarządzenie Rektora Uniwersytetu Łódzkiego nr 112 z dnia 30.06.2011 w sprawie zmiany struktury organizacyjnej na Wydziale Filozoficzno-Historycznym. 19 W dorobku naukowym Profesora istotne miejsce zajęły nie tylko promocje doktoratów, ale także opracowywanie kompetentnych opinii na temat prac pisanych w związku z uzyskiwaniem kolejnych stopni naukowych, rzeczowe i jednoczenie zachęcające autorów do dalszych refleksji naukowych21. Talenty organizacyjno-naukowe Jubilata, nade wszystko pełnienie funkcji opiekuńczych wobec wszystkich pracowników, doktorantów i studentów, w harmonii z funkcjami administracyjnymi, tworzyło w Instytucie atmosferę sprzyjającą nieskrępowanemu wypełnianiu obowiązków pracowniczych, dającą dużo satysfakcji, a nawet radości w realizacji swoistego posłannictwa, jakim jest działalność naukowo-dydaktyczna. Trzeba przyznać, że pomoc jaką uzyskiwał Profesor w kierowaniu Instytutem, od prowadzącej sekretariat, mgr Małgorzaty Chelińskiej i od zastępczyni d.s. dydaktycznych, dr Noemi Modnickiej, okazała się nieoceniona w zapewnieniu Instytutowi funkcjonowania na odpowiednio wysokim poziomie. Misję, jako Dyrektor IEiAK, zakończył 30 września 2012 r. Przekazał wówczas kierowanie umiłowaną placówką prof. G. E. Karpińskiej, którą już wcześniej przekonał do podjęcia odpowiedzialnego wyzwania. Uczynił to z pełnym przekonaniem co do słuszności tego wyboru, po konsultacjach z władzami dziekańskimi i pracownikami Instytutu, doceniając uczonej tej dorobek, zdolności organizacyjne i pozycję w polskiej etnologii; jednocześnie mając nadzieje na twórczą kontynuację przez Nią dzieła swego i swoich poprzedniczek. * * * Spośród licznych funkcji, jakie sprawował Jubilat z pożytkiem dla nauki i dydaktyki oraz życia społecznego, można wymienić tylko te najważniejsze. Wśród nich, wyeksponujmy obowiązki prodziekana Wydz. Fil.-Hist., które pełnił, wybierany na nie przez Radę Wydziału, na dwie kadencje, od 1 września 1999 r. do 31 sierpnia 2005 r. Zajmował się wówczas, w latach wyjątkowego rozkwitu Wydziału, sprawami finansowymi oraz studiów wieczorowych i zaocznych. __________ 21 20 Wymieńmy w tym miejscu recenzję habilitacji Eugeniusza Iwańca (Droga Konstantyna Gołubowa od starowierstwa do prawosławia – UŁ 2003) oraz niektórych doktoratów: Piotra Polewskiego (Świat dawnych i współczesnych inicjacji. Studium antropologiczne rytuałów funeralnych małego miasta i wsi podhalańskich – UŁ 2005, promotor prof. E. Nowina-Sroczyńska), Alicji Kujawskiej (Kult świętych a tradycja nadawania imion na Górnym Śląsku – UAM 2005, promotor prof. J. Floreńska-Bukowska, Ewy Jagiełło (Polacy w Uzbekistanie. Tożsamość odległej diaspory – UŁ 2006, promotor prof. S. Szynkiewicz), Damiana Kasprzyka (Regionalizm płocki w okresie II Rzeczypospolitej – UŁ 2007, promotor prof. A. Lech). J. M. Rektor UŁ prof. dr hab. Michał Seweryński mianował 22 marca 1994 r. Profesora członkiem Komisji Odwoławczej Uniwersytetu Łódzkiego do Spraw Oceny Nauczycieli Akademickich, na okres całej kadencji do 30 września 1996 r. W działalności organizacyjno-metodycznej sporo miejsca zajęło Profesorowi muzealnictwo regionalne. Był przewodniczącym Rady Muzealnej Muzeum Wsi Radomskiej, przewodniczącym i członkiem Rady Muzealnej Muzeum w Łowiczu, przewodniczącym Rady Muzeum Regionalnego w Kutnie, oraz członkiem Rady Muzealnej Muzeum w Sieradzu. Reprezentował łódzką etnologię na przełomie XX i XXI w. jako ekspert w Państwowej Komisji Akredytacyjnej, jak również Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej dla kierunku etnologia w UAM, UJ, Uniwersytecie Śląskim (Filia w Cieszynie) i Uniwersytecie Warszawskim. Zaznaczając ważną pozycję w polskiej etnologii, reprezentował nasze środowisko w Prezydium Komitetu Nauk Etnologicznych PAN (od 1996 r.). Aktywizował się także jako członek Zespołu Komitetu Nauk Etnologicznych PAN, przygotowującego standardy programowe dla uniwersyteckich kierunków etnologii. Docenić również należy inspiracje i aktywność Jubilata w pismach naukowych związanych tematycznie z etnologią. Był redaktorem Redakcji NaukowoDydaktycznej „Folia Ethnologica” (ostatnio od 1 stycznia 2009 r. do 31 grudnia 2012 r.). Posiada duże zasługi w powołaniu do życia „Zeszytów Wieskich”, w których jest przewodniczącym Rady Naukowej22. Aktywność ogólnouniwersytecka Profesora, na rzecz zreformowania i rozwoju uczelni, przejawiała się m.in. udziałem w pracach Komisji d.s. Strategii Rozwoju UŁ 2000 + 10 (członek od 17 grudnia 2001 r.) Jako aktywny członek Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego realizował program tej organizacji, m.in. pełniąc funkcję członka Zarządu i wiceprezesa Oddziału w Łodzi w latach 80. i 90. XX wieku. W zewnętrznej działalności społecznej o charakterze zawodowym, oddawał się, z wielkimi sukcesami, pracom na rzecz akademickiego środowiska pracowniczego, w Związku Nauczycielstwa Polskiego.23 __________ 22 23 Pismo to jest biuletynem naukowym Interdyscyplinarnego Zespołu Badania UŁ Wsi UŁ, powołanego Zarządzeniem Rektora UŁ z dn. 2 grudnia 1996 r. i zlokalizowanego, w dużym stopniu dzięki Profesorowi, przy I E i A K. Jubilat jest współzałożycielem tej struktury, a także jej czołowym animatorem. Szerzej na ten temat pisze w następnym tekście dr Ireneusz Kolendo: Profesor Władysław Baranowski w Związku Nauczycielstwa Polskiego. 21 * * * Sukcesy Jubilata w pracy zawodowej i na niwie działalności społecznej, mogły być osiągnięte dzięki wsparciu najbliższych – rodziny; w szczególności zaś żony Grażyny, która dzieli Jego troski oraz radości od blisko pięćdziesięciu lat i podobnie jak On całe życie zawodowe przepracowała w UŁ (Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców). Również więc w życiu małżeńskim Sławek osiągnął swoisty Jubileusz, którego owocem jest syn Bartłomiej, anglista i politolog z wykształcenia, absolwent UŁ, synowa Paulina, etnolog po UAM oraz dwoje najcudowniejszych dla dziadka wnucząt, które budzą w Nim, nieznane dotąd w swojej specyfice, uczucia szczególnej miłości. Dodajmy jeszcze, że Profesor może zawsze liczyć na pomoc ze strony młodszego brata – Krzysztofa, historyka nauki, profesora zwyczajnego w Politechnice Łódzkiej, głównie w kwestiach pozyskiwania do badań etnologicznych źródeł historycznych i stosowania w analizach badawczych metod dla tej nauki charakterystycznych. * * * Wyrazem uznania dla aktywności zawodowej i społecznej Jubilata, były liczne odznaki i odznaczenia, które otrzymywał głównie w czasach III Rzeczypospolitej, m.in. Złota Odznaka UŁ i Medal UŁ „W służbie Społeczeństwa i Nauki” oraz Medal Komisji Edukacji Narodowej, Srebrny i Złoty Krzyże Zasługi i ostatnio Złoty Medal Za Długoletnią Służbę (2009 r.). Z pewnością dokonany wyżej przegląd działań naukowych, dydaktycznych i organizacyjnych Profesora nie jest kompletny, choć wyraźnie zaświadcza o Jego różnorodnej aktywności. Jesteśmy przekonani, że działalność ta nie osłabnie, gdyż znajdujemy Sławka w pełni sił twórczych. Realizuje kolejne zamierzenia naukowo-organizacyjne, szczególnie związane z dalszym inspirowaniem i prowadzeniem badań terenowych na Ziemi Garwolińskiej oraz promowaniem kolejnych doktoratów. Informując o osiągnięciach Jubilata, doceniamy Jego wielką życzliwość wobec swoich uczniów i współpracowników. Podnosimy istnienie serdecznych więzi łączących Go z nami. I oby tak trwało … Andrzej Lech (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ) 22 Ćwiczenia terenowe Sobolew 2014. Stoją od lewej: Stefan Gora (wicestarosta garwoliński), Andrzej Koszutski (wójt Sobolewa), Elżbieta Woźniak-Sionek, prof. Andrzej Lech, Małgorzata Tywanek (kierownik internatu), Marek Chciałowski (starosta garwoliński), Leszek Urawski (dyrektor Zespołu Szkół w Sobolewie), prof. Władysław Baranowski. (fot. K. Sionek) Profesor z wnuczętami: Kalinką i Bazylkiem. (fot. B. Baranowski) 23 Profesor Władysław Baranowski w Związku Nauczycielstwa Polskiego Choć jako historyk powinienem znać datę wstąpienia naszego Jubilata w szeregi Związku Nauczycielstwa Polskiego, ale nie jestem do końca pewien kiedy dokładnie to miało miejsce. Brak na ten temat wiarygodnych źródeł w niepełnym związkowym archiwum. Zapewne swoją związkową działalność rozpoczął On po zakończeniu studiów wraz z podjęciem akademickich zajęć na naszym Universitatis Lodziensis. Myślę również, że doświadczenie w społecznym działaniu dla innych zdobył w szeregach Zrzeszenia Studentów Polskich. Jest natomiast pewne, że imię i nazwisko – Władysław Baranowski – pojawiało się po raz pierwszy w składzie osobowym Rady Zakładowej ZNP w Uniwersytecie Łódzkim 24 listopada 1980 r., jako jej członka bez określonej funkcji, zasiadającego w Prezydium. Uchwałą wybranej wcześniej, bo w marcu 1980 roku, Rady Zakładowej (swoistego „parlamentu” związkowego podejmującego ważkie decyzje pomiędzy konferencjami sprawozdawczo-wyborczymi) postanowiono, że zakończy ona swą działalności w październiku tegoż roku. Przedstawiając w trakcie następnego posiedzenia Rady – 30 września – krytyczne stanowisko odnoszące się do dotychczasowych form i zasad funkcjonowania organizacji i dyskutując na temat roli i nowych zadań Związku, w kolejnej uchwale gremium to zobowiązało Rady Oddziałowe na wydziałach, do zorganizowania zebrań pracowników. Miały one za zadanie określić przyszłość związku i wypowiedzieć się na temat przeprowadzenia koniecznych reform w działającej do tej pory organizacji1. Także – ewentualne powołanie nowej, w oparciu o ponad siedemdziesięcioletnią spuściznę najstarszego ogólnopolskiego związku zawodowego jakim był, od chwili jego założenia w 1905 r., Związek Nauczycielstwa Polskiego. W konsekwencji podjętych zamierzeń 10 listopada 1980 r. odbyła się Konferencja Sprawozdawczo-Wyborcza naszej uczelnianej organizacji. Efektem jej obrad stały się: uchwała, wybór Rady Zakładowej Pracowników Szkół Wyższych i Instytucji Naukowych ZNP w UŁ, i powołanie jej Prezydium (z przewodniczącą Mariolą Nowak na czele) oraz dwoma współprzedwodniczącymi. W gronie tych ostatnich znalazł się W. Baranowski. __________ 1 Niestety, w archiwach uczelnianego ZNP, nie zachował się protokół z tego zebrania. 25 Niestety, prace nad realizacją uchwały programowej nowo powołanych statutowych organów związkowych zostały przerwane wraz z ogłoszeniem i wprowadzeniem stanu wojennego i – jak tego doświadczyliśmy – jednym ze skutków narzuconego przez władze prawa stanu wojennego stało się zawieszenie działalność wszelkich organizacji politycznych i społecznych, w tym także naszej – związkowej. Dla członków i działaczy ZNP w szkolnictwie wyższym, a także w UŁ, „czas wojenny” nie był czasem całkowicie straconym. Więzy między kolegamizwiązkowcami i tradycja wieloletniej działalności nauczycielskiej organizacji nie zostały zerwane i zapomniane. Gdy latem 1982 r. wśród byłych członków Zarządu Głównego zaczęto mówić o spodziewanej likwidacji wszystkich PRL-owskich związków zawodowych (wskutek konspiracyjnych, stricte politycznych akcji podziemnej „Solidarności”), a sejm uchwalił nową Ustawę o Związkach Zawodowych, a ta faktycznie delegalizowała NSZZ z jednej strony, ale umożliwiała budowę nowych związków zawodowych z drugiej, skłoniło to grupę uczelnianych pracowników do podjęcia starań, by odbudować ZNP. To właśnie za ich przyczyną w naszej uczelni, jako pierwszej w Łodzi, powstał Komitet Założycielski ZNP, któremu przewodniczyli historyk doc. Ryszard Rosin i etnograf dr Władysław Baranowski – jako wiceprezes „odnowionej” już Rady Zakładowej. Warto dodać, że aż do 1989 r., tj. do wznowienia prac przez Komisję Uczelnianą NSZZ „Solidarność”, Rada Zakładowa ZNP i jej Prezydium reprezentowały interesy nie tylko poszczególnych pracowników należących do naszego związku, ale i ogółu zatrudnionych, pozostając wówczas jedyną organizacją związkową w Uniwersytecie Łódzkim. Jak piszą J. Kita i S. Pytlas: „Pomimo istotnych różnic [w początkowym okresie obecności dwóch związków w UŁ – przyp. I. T. K.] podstawowe kierunki ich działalności /…/ obejmują bowiem wszystkie problemy ważne dla pracowników Uniwersytetu. Przedmiotem szczególnego zainteresowania są sprawy związane z sytuacją socjalno-bytową /…/ bronią intelektualnych i ekonomicznych interesów pracowników, wykazują inicjatywy świadczące o poczuciu odpowiedzialności za funkcjonowanie Uczelni. /…/ Warto zaznaczyć, iż pomimo różnic w sposobie działalności i prowadzonych akcji, coraz częściej oba związki nawiązują kontakty, w celu uzgodnienia wspólnego stanowiska (np. zasady rozdziału podwyżek w UŁ)”2. Tak więc nazwisko Jubilata pojawiło się ponownie w kontekście zebrania Komitetu Założycielskiego, zmierzającego do reaktywacji ZNP w UŁ, o którego rejestrację podjęli walkę doc. Ryszard Rosin, dr Władysław Baranowski i inni. Ich zabiegi zakończyły się powodzeniem. Rejestracja ZNP w UŁ w Sądzie Wo__________ 2 26 J. Kita, S. Pytlas, O związkach zawodowych w UŁ w latach 1980–1995, [w:] 60 lat Związku Nauczycielstwa Polskiego w Uniwersytecie Łódzkim, opr. i red. J. Goździk, B. Liwowski, Łódź 2006, s. 53–54. jewódzkim w Łodzi dokonała się 14 grudnia 1982 roku. Natomiast 10 stycznia 1983 r., po przekształceniu Komitetu Założycielskiego w Tymczasową Radę Zakładową funkcję wiceprzewodniczącego objął W. Baranowski. W konsekwencji, w trakcie Walnego Zgromadzenia Wyborczego ZNP (23 marca 1983 r.) i powołaniu nowych struktur, kierowanie prezydialnym gronem, już w „randze” prezesa, powierzono właśnie Jemu. Jubilat kierował naszą związkową organizacją dwukrotnie. Odbył dwie następujące po sobie kadencje – od 23 marca 1983 r. do 20 września 1990 r., by po przerwie spowodowanej kłopotami zdrowotnymi, od 2002 r. kontynuować realizację związkowych projektów już w kolejnej Radzie Zakładowej. Warto wiedzieć, że Władysław Baranowski pełnił także ważne funkcję w Zarządzie Głównym ZNP, tj. w Krajowej Radzie Nauki ZNP. Został wybrany jej wiceprezesem w momencie jej powstania w 1984 r. Pełnił tę funkcję, jeżdżąc cyklicznie do stolicy od początku 1984 r. do roku 1998, będąc w latach 19901994 i 1994-1998 członkiem Sekcji Szkół Wyższych Krajowej Rady Nauki3. Do głównych kwestii z którymi w warszawskiej centrali spotykał się należały m.in. opiniowanie normatywnych projektów odnoszących się do szkolnictwa wyższego i nauki oraz środowiskowych spraw socjalnych. Pracował też w komisjach sejmowych i Komisji Trójstronnej oraz podejmował bieżącą współpracę z innymi centralami związkowymi Lata Jego kierowania związkową organizacją uczelnianą, jak wszyscy oceniali, i sam przyznaje – były trudne4. Oczywiście, że po sądowej rejestracji ZNP w UŁ i po pierwszym walnym zgromadzeniu 82 członków związku, zebranie nakreśliło na nowo zasady i formy działania organizacji. Jestem przekonany, że o powierzeniu W. Baranowskiemu najwyższej funkcji w akademickiej organizacji związkowej zdecydowało kilka czynników. Nade wszystko, jak mniemam, była nią odwaga i aktywność prezentowana w trakcie starań zmierzających do odbudowy struktur związkowych jak również i powszechne przekonanie koleżanek i kolegów, że jest On tą osobą, cieszącą się szacunkiem, która będzie kolegialnie kierowała organizacją w niełatwej, początkowej fazie jej działania. W ogóle Jego status naukowy, jak i otwartość na trudny dialog z uczelnianymi władzami, okazały się pomocne w rozwiązywaniu niełatwych przecież problemów na linii Związek – Rektorat. To te, jak myślę, okoliczności i cechy __________ 3 4 Warto wiedzieć, że KRN jest autonomiczną częścią ZNP, skupiającą czynnych i emerytowanych pracowników uczelni, PAN i instytutów naukowych. Nazwa KRN wprowadzona została do statutu ZN w 1983 r., a faktyczna działalność zaczęła od I Krajowej Konferencji Nauki ZNP w styczniu roku następnego. To właśnie gremium poruczyło Władysławowi Baranowskiemu pełnienie funkcji wiceprezesa. Por. Wł. Baranowski, Trudne lata ZNP (1982–1990), [w:] 60 lat Związku Nauczycielstwa Polskiego w Uniwersytecie Łódzkim, Łódź 2006, s. 55–50. 27 charakteru predestynowały Go do tego, by podjąć się nie zawsze wdzięcznej roli uczelnianego lidera związkowego. Jak wspomina Szanowny Jubilat – istotną sprawą na początku kadencji kierowania ZNP w UŁ stała się kwestia przejętych (na mocy ówcześnie obowiązującego prawa) środków finansowych należących do b. Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”, które, w porozumieniu z działaczami zdelegalizowanego przez władze drugiego związku, postanowiono przekazać na cel społeczny, czyli na budowę Szpitala Centrum Matki Polki w Łodzi, co było ze wszech miar zasadne, niekonfliktowe i rozsądne, bo utrwalało wiarygodność działań ZNP w UŁ. Niewątpliwie w tym okresie funkcjonowania Rada Zakładowa koncentrowała swoje działania na polu organizacyjnym, co pozwalało odnawiać czy tworzyć na nowo związkowe struktury na uczelni w postaci Rad Oddziałowych, a te, wraz z zapisującymi się ponownie (wg ówczesnych przepisów było to konieczne) członkami, podejmowały codzienne statutowe działania. Reaktywowane zostały one na większości wydziałów5. I w tych wysiłkach brali udział wszyscy członkowie tymczasowych (jeszcze) wykonawczych władz ZNP UŁ, na czele z prezesem. Szybko, po zakończeniu procesu wyłaniania organizacji oddziałowych, padła propozycja zwołania Walnego Zebrania Wyborczego ZNP w UŁ. Odbyło się ono 23 marca 1983 r., w niecałe trzy miesiące po stworzeniu władz tymczasowych. W wyniku demokratycznych wyborów na czele normalnego już statutowego organu, tzn. Prezydium Rady Zakładowej stanął, jak wspomniałem, W. Baranowski. Funkcję tę – społeczną, niewynagradzaną w jakikolwiek sposób i w jakiejkolwiek formie gratyfikacji – pełnił także przez drugą kadencję, wybrany ponownie decyzją delegatów 11 czerwca 1986 r. Co więc, spoglądając z perspektywy lat kontynuował i zainicjował, we współpracy z koleżankami i kolegami, nasz kolega – prezes? Ponownie oddajmy Mu głos: „Działania nasze w czasie tych dwóch kadencji, wynikały z istoty funkcjonowania związków zawodowych i co jest oczywiste koncentrowały się na obronie praw pracowniczych oraz uczestnictwie w rozdziale pomiędzy pracowników, świadczeń z funduszu socjalnego. Ale także co jest istotne, a o czym nie należy zapominać, iż w długoletniej tradycji Związku Nauczycielstwa Polskiego, zawsze bardzo wyraźnie widoczne były te działania, które wynikały z jego funkcji jako związku o charakterze twórczym. Ta świadomość, będąca obecną wśród naszych członków, jak również poczucie związku ze środowiskiem nauczycielskim, miały wpływ na podjęcie w początku 1984 r. __________ 5 28 „Trzeba przy tym pamiętać, że wydarzenia z grudnia 1981 r. i następujący po nich okres, wywarły wpływ na kształtowanie w świadomości ludzi, negatywnej oceny ruchu związkowego. Z taka ocena spotykali się często w swoim środowisku ówcześni nasi członkowie, którzy podkreślali swój związek z tradycjami ZNP, zaznaczając równocześnie, że nie zapisują się do niego na nowo, a jedynie reaktywują swoją przynależność” – ibidem, s. 56. decyzji o przystąpieniu Rady Zakładowej do jednolitego Związku Nauczycielstwa Polskiego”6. Bez wątpienia Jego „pierwsza” prezesura wymagała wielu sił nie tylko fizycznych, także poświęcenia prywatności na rzecz społecznikostwa czy odłożenia w czasie lub rezygnacji z aktualnie realizowania projektów naukowych. Jak wiadomo, ruch związkowy w szkolnictwie wyższym w początkach lat 80., nie był jednolity. Istniała i funkcjonowała forma federacji, grupująca związkowców ze szkół wyższych i ośrodków naukowych. Stąd też długotrwałe wysiłki, w celu skonsolidowania w tej strukturze pracowników szkół wyższych i instytutów naukowych, musiały zakończyć się powodzeniem. Wstępem do integracji środowiska akademickiego było powołanie w styczniu 1984 r. wspomnianej już Krajowej Rady Nauki ZNP. Warto wiedzieć, że ZNP w naszym Uniwersytecie był jednym z siedmiu uczelnianych, który wraz z kilkoma organizacjami z Instytutów Naukowych sygnował powołanie do życia KRN. Jej wiceprezesem został nie kto inny, jak nasz prezes – W. Baranowski. Wracając jednak na nasze ZNP-owskie uczelniane podwórko, należy stwierdzić, że od chwili reaktywowania Związku nasi działacze włączyli się w działalność na rzecz całej akademickiej społeczności. Przede wszystkim w kwestie jej sprawnego funkcjonowania: „Nie zawsze było to łatwe zważywszy, iż ówczesna sytuacja polityczna i społeczna stwarzała przesłanki do traktowania działaczy /…/ z pewną nieufnością /…/ nie ułatwiał także fakt, że w znacznej większości byli to ludzie stawiający pierwsze kroki w tego rodzaju działalności. Uczestnicząc w powodzeniem we wszystkich ciałach kolegialnych i komisjach senackich i rektorskich, przyczyniali się do prawidłowego wypełniania przez organizację związkową należących do niej funkcji”7. Oddajmy ponownie głos Prezesowi: „Myślę, że oceniając nas /…/ można powiedzieć, że bliższy był nam model związku zawodowego mającego na uwadze tak ogólną sytuacje w nauce, jak i kondycję ekonomiczna uczelni, będącej miejscem pracy naszych członków, niż organizacji mającej charakter roszczeniowy. A tak na marginesie ta cecha wyróżnia ZNP spośród całego ruchu związkowego”8. A ja dodam od siebie – nie zajmowaliśmy się rozdziałem przysłowiowej cebuli i kartofli. Ogólnie można stwierdzić, że podczas dwukadencyjnej prezesury naszego Jubilata – dziś o pięćdziesięcioletnim „stażu” naukowym – praca RZ ZNP w UŁ przez Niego kierowana, koncentrowała się wokół rozwiązywania dwóch ważnych kwestii: a to w angażowaniu się w indywidualne sprawy pracowników (opiniowanie decyzji personalnych kierowanych do naszych związkowych władz), a to jako aktywna strona w kwestiach odnoszących się do ogółu pracowników lub poszczególnych grup zawodowych (głównie spraw płacowych, pod__________ 6 7 8 Ibidem. Ibidem, s. 57. Ibidem. 29 wyżek, premii, nagród i przeszeregowań). Nie zapominano również o związkowej działalności socjalnej, w ramach której reprezentanci ZNP zasiadali w różnorakich komisjach, zajmujących się podziałem świadczeń z uczelnianego funduszu socjalnego, na podstawie wypracowanego przez czynniki związkowe regulaminu. Warto w tym miejscu zdecydowanie podkreślić, że wszystkie formy działalności członków ZNP skierowane były do wszystkich pracowników uczelni, bez względu na miejsce pracy – w tym do członków rozwiązanej „Solidarności”. Po 1989 r., gdy NSZZ „Solidarność” ponownie zaistniał w szkołach wyższych, pojawiła się szansa na korzystne współdziałanie obu związków. Dobra współpraca od razu przyniosła wymierne korzyści dla społeczności akademickiej UŁ. I taka pozostaje do dzisiaj. Na pewno jest to w dużej mierze zasługą Jubilata oraz koleżanek i kolegów, czy to zasiadających w Radzie Zakładowej w latach 1983-1990 czy społecznie dzialajacych na poszczególnych wydziałach. Jak sam Szanowny Jubilat wspomina:„Ta grupa kilkudziesięciu osób, często bez żadnego doświadczenia w pracy związkowej, która na przełomie 1982/1983 roku podjęła decyzję o reaktywowaniu Związku Nauczycielstwa Polskiego w UŁ, postawiła sobie cel aby zaistniał on w sposób widoczny na uczelni. Pomimo panującej nie zawsze przychylnej atmosfery jaką okazywano ruchowi związkowemu, sądzimy, że to się udało. Czego jednym z przykładów może być fakt, iż już w 1986 roku liczył on 1131 członków, co sytuowało go wśród trzech największych organizacji uczelnianych”9. Warto byłoby jeszcze wspomnieć o zagranicznych kontaktach członków naszego, uczelnianego związku, które oparte o wcześniej zawarte umowy o współpracy związkowej z Uniwersytetem w Tbilisi i Uniwersytetem w Szegedzie oraz o dwie nowe (z Uniwersytetem w Koszycach i Technicznym Uniwersytetem w ówczesnym Karl-Marks-Stadt) owocowały żywą wymianą grup wczasowych, sportowych i kolonijnych oraz zimowiskami dla dzieci i młodzieży. Ponadto pozwoliły nie tylko na bezdewizową wymianę akademickich grup młodzieży i pracowników-związkowców, ale i na zorganizowanie seminariów z kolegami z Koszyc. Bardzo aktywnym na tym organizacyjnym polu był przyjaciel Prezesa, wiceprezes, matematyk dr Kazimierz Psarski, któremu prezydium powierzyło realizację w praktyce zawartych porozumień o współpracy zagranicznej. Przy prezentacji biogramu znanej osoby, a taką niewątpliwie jest Jubilat, zazwyczaj na końcu zamieszcza się listę wszelkiego rodzaju odznak i odznaczeń. Zapewne pierś bohatera mojej notatki, umieszczonej w specjalnym tomie „Zeszytów Wiejskich”, zapełniona jest wieloma odznaczeniami rangi państwowej, naukowej, etc, etc. Nie będę jednak ich kolejno wymieniał. __________ 9 30 Ibidem, s. 58. Chciałbym jednak zwrócić P.T. Czytelnikom uwagę, na dwa odznaczenia, które i ja też otrzymałem, co ciekawe – właśnie z rąk prezesa W. Baranowskiego. Mam wrażenie, że i On traktuje je jako najcenniejsze w swojej kolekcji. Zwrócę jednak uwagę na dwa z nich: 1. Medal Komisji Edukacji Narodowej – dla każdego nauczyciela najwyższe odznaczenie oraz 2. Złota Odznaka ZNP – świadcząca o społecznikowskim zapale działania dla dobra ogółu, dla ludzi spod nauczycielskiego znaku jedności celów i realizacji zawodowych ideałów. * * * Mam nadzieję Sławku, że nie będziesz miał mi za złe, iż napisałem ten krótki tekst, na pewno pomijając wiele aspektów Twojej związkowej aktywności. Wiesz dobrze, że każdy rzetelny historyk czy inny badacz przeszłości, nie mając dostatecznej wiedzy czy też nie dysponując bogatymi archiwaliami, nie powinien wypowiadać ostatecznych sądów, ale tylko prezentować sprawdzone fakty. Ja, w dużej mierze opierałem się o własne, zapamiętane wydarzenia i doświadczenia z pracy w Radzie Zakładowej i Prezydium – także właśnie za Twoich „rządów”. Gratuluję osiągniętej przez Ciebie – Sławku pozycji naukowej i wysokiego uznania dotychczasowych zasług na związkowej niwie. W imieniu Koleżanek i Kolegów z ZNP w UŁ pozwolę sobie prosić o jeszcze więcej! Ireneusz T. Kolendo (emeryt, Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców UŁ) 31 Bibliografia prac Profesora Władysława Baranowskiego1 1966 Stolarze działoszyńscy i ich wytwórczość, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 8, 1966, s. 137–145. [rec.] Z. Staszczak, Budownictwo chłopskie w województwie lubelskim w XIX i XX wieku, Wrocław 1963, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 391–393. [rec.] S. Norváthova, Cigáni na Slovensku – Historicko-etnografický náčrt, Bratislava 1964, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 415. [rec.] W.A. Tugołukow, Izmienienija w chozjajstwie i bytie Ewienkow irkutskoj obłasti za połtora wieka, „Sowietskaja Etnografija” 1965, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 416. __________ 1 Niniejsza bibliografia została opracowana na podstawie następujących źródeł: – J. Dekowski, Noty biograficzne pracowników łódzkiego ośrodka etnograficznego. „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 17, s. 19–58; – W. Frontczakowa; R. Zmuda; M. Frontczak; B. Swiderski, Łodzka bibliografia regionalna : 1971–1980, Łódź 1994; – G. E. Karpińska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1970–1975, Wrocław 1980; – D. Kasprzyk, Bibliografia zawartości biuletynu informacyjno-naukowego Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi UŁ „Zeszyty Wiejskie” za lata 1998–2010. Zeszyty I–XV., Łódź 2011; – J. Kościelska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1986–1990, Łódź 1996; – M. Niewiadomska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1961–1969 cz. 1, Wrocław 1982; – M. Niewiadomska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1961–1969 cz. 2, Wrocław 1983; – M. Niewiadomska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1976–1985, Wrocław– 1989; – J. Styk, Problematyka społeczna wsi w piśmiennictwie polskim 1901–1988. Bibliografia, Lublin 1992; – „Bibliografia Etnografii Polskiej” w Internecie (http://www.ptl.info.pl/odie/); – materiały zgromadzone w Archiwum Naukowym Instytutu Etnologii i Antropologii UŁ; – informacje zamieszczone na stronach Instytutu Etnologii i Antropologii UŁ (http://etnologia.uni.lodz.pl/index.php?id=80). 33 [rec.] J. Benǔch, Zimne ustajnenie dobytka mimo osady v obci Devičie, „Slovenský Národopis” 1965, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 416. [rec.] V. Burian, Supplementa k pisemnym a ikonografickým pramenǔm hanackégo kooje, „Český Lid” 1965, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 417. [rec.] V. Frolec, Vliv rozkładu velkorodiny ma vývoj lidového obydli v zapadnim Bulharsku, „Český Lid” 1965, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 578–579. [rec.] W. Polevoj, Zabytyj istocznik po etnografii Sibiri XVII wieka, „Sewietskaja Etnografija” 1965, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 574. [rec.] E. Horváthova, Cigáni na Slovensku. Historicko-etnografický náčrt, Bratislava 1964, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 14: 1966, s. 415. 1967 [rec.] J. Jančar, Lidova keramika na Slovacku od počatku 20 stoleti, „Český Lid” R. 52: 1965, nr 1, s. 25–33, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 15: 1967, nr 1, s. 213–214. Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiat Pajęczno, województwo łódzkie, t. 4, z. 1, Wrocław 1967, (współautorzy: B. Baranowski, J. Koliński). 1968 Przyczyny antagonizmów między wsią a czworakami przed pierwszą wojną światową i w okresie międzywojennym na terenach południowych powiatów woj. łódzkiego, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 58, 1968, s. 133–146. Dane urzędowe o przemyśle szklarskim w Królestwie Polskim w końcu XIX wieku, „Studia z Dziejów Rzemiosła i Przemysłu” t. 7, 1968, s. 234–248, (współautor: B. Jewsiewiecki). 1969 Relikty wierzeń w św. Piotra Palikopę – egzekutora dziesięcin, „Kwartalnik Historyczny” R. 76: 1969, nr 4, s. 897–902. Z badań nad katolicyzmem ludowym okresu pouwłaszczeniowego (Kult „świętych doktorów”), „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 63, 1969, s. 83–99. 34 Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiat Radomsko, województwo łódzkie, t. 4, z. 2, Wrocław 1969, (współautorzy: B. Baranowski, A. Lech). Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiat Wieluń i Wieruszów, województwo łódzkie, t. 4, z. 3, Wrocław 1969, (współautorzy: B. Baranowski, A. Lech). 1970 Tradycyjny handel wyrobami rzemieślniczymi na targowiskach dawnego pow. radomszczańskiego, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 11, 1970, s. 75–132. Folklor młynarski w woj. łódzkim, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” t. 12, 1970, z. 1, s. 255–288. Kult patronów gospodarstwa w katolicyzmie ludowym okresu pouwłaszczeniowego, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 67, 1970, s. 55–70. Z badań nad ludową recepcją „Żywotów Świętych”, „Lud” t. 54, 1970, s. 87–114. Przemysł, handel i usługi, [w:] Tezy referatów na sesję popularnonakowową n.t. „25 lat Władzy Ludowej na Ziemi Piotrkowskiej”, red. H. Bąkowski, Piotrków Trybunalski 1970, s. 13–14. Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiat Opoczno, województwo kieleckie, t. 2, z. 4, Wrocław 1970, (współautorzy: B. Baranowski, J. Koliński). 1971 Kult świętych nie uznawanych przez władze kościelne w tradycyjnym katolicyzmie ludowym, „Euhemer” R. 15: 1971, nr 1 (79), s. 41–51. Ze źródeł pierwiastków hagiograficznych w życiu religijnym wsi w drugiej połowie XIX i w początkach XX w., „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 76, 1971, s. 105–127. Inwentaryzacja zabytków budownictwa przemysłowego na przykładzie Łodzi, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 19: 1971, nr 3, s. 469–477. 1972 Tradycyjny terminarz prac gospodarczych w południowej części woj. łódzkiego, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, Seria Etnograficzna, nr 16: 1972, s. 43–63. Problem spędzania wolnego czasu i rozrywek w środowisku robotników rolnych na terenie obecnego województwa łódzkiego w początkach bieżącego 35 stulecia oraz w okresie międzywojennym, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 86, 1972, s. 77–92. Rozbudowa sieci placówek zaopatrzenia i zbytu, [w:] 25 lat władzy ludowej na ziemi piotrkowskiej, Materiały z sesji popularno-naukowej 16 I 1970r., red. Ryszard Rosin, Łódź 1972, s. 125–135. Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiaty Bełchatów i Łask, województwo łódzkie, t. 4, z. 5, Wrocław 1972. [rec.] Z. Landau, J. Tomaszewski, Robotnicy przemysłowi w Polsce. Materialne warunki bytu 1918–1939, Warszawa 1971, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 20: 1972, s. 359–360. [rec.] J. P. Dekowski, Rzemieślnicy w pieśni ludowej województwa łódzkiego, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, Seria Etnograficzna, nr 14, 1970, s. 133–151, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 20: 1972, nr 3, s. 541–542. [rec.] S. Bukowski, Lata klęski i głodu, „Rocznik Łódzki” 1971, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 20: 1972, s. 358. [rec.] J. Lech, Przyczynki do folkloru młynarskiego, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, Seria Etnograficzna, nr 14, 1970, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 20: 1972, s. 370. 1973 „Fornalska starość” (ze spraw socjalno-bytowych robotników rolnych w końcu XIX, początkach XX w. oraz w okresie międzywojennym na terenie obecnego województwa łódzkiego), „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 96, 1973, s. 75–87. 1974 Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiaty Kutno i Skierniewice, województwo łódzkie, t. 4, z. 7, Wrocław 1974. [rec.] Itogi i zadači izučenija istorii Sibiri dosovetskogo perioda, Novosibirsk 1971, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 22: 1974, nr 2, s. 588– 590. [rec.] H. M. Małgowska, Sieroszewski i Syberia, Toruń 1973, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” R. 22: 1974, nr 2, s. 590–591. 1975 Agatona Gillera rozważania nad stosunkami społecznymi i kulturą ludową rosyjskiej wsi na Zabajkalu, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 111, 1975, s. 55–66. 36 Sprawy sądowe związane z posiadaniem ziemi w powiecie włocławskim w latach 1950–1960 i 1970–1972, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, Seria Etnograficzna, nr 18, 1975, s. 107–128. Indeksy, [w:] B. Baranowski, Życie codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1975. 1976 Rękodzieło i przemysł wiejski, [w:] Kultura ludowa Polski Środkowej w procesie zmian, t. 1, red. B. Kopczyńska-Jaworska, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”, Seria Etnograficzna, nr 19, 1976, s. 181–246. „Aksinia” – Adama Szymańskiego opowieść o życiu wsi rosyjskiej, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, z. 109, 1976, s. 51–57. Próba zarysu etnografii rosyjskiej ludności Syberii w książce Jana Chyliczkowskiego, [w:] Historia kontaktów polsko-rosyjskich w dziedzinie etnografii. Materiały z konferencji we Wrocławiu, red. J. Babicz, A. Kuczyński, Wrocław 1976, s. 23–32. 1977 Pierwsza polska książka o Syberii, „Acta Universitatis Lodziensis”, Seria I, z. 16, 1977, s. 59–75. Echa „Żywotów Świętych” w folklorze południowej części byłego woj. łódzkiego, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 19, 1977, s. 47–101. 1978 Znaczenie opisów Rufina Piotrowskiego dla badań nad kulturą ludową Rosji, „Acta Universitatis Lodziensis”, Seria I, z. 8, 1978, s. 19–30. Syberyjskie obserwacje Stanisława Krupskiego, „Acta Universitatis Lodziensis”, Seria I, z. 18, 1978, s. 105–111. Zmiany w sieci ośrodków targowych na terenie obecnego województwa skierniewickiego, „Acta Universitatis Lodziensis”, Seria I, z. 40, 1978, s. 111– 124. Z działalności Studenckiego Koła Naukowego Etnografów przy Katedrze Etnografii UŁ w latach 1973–1977, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 20, 1978, s. 163–164. 37 1979 Etnograficzne i folklorystyczne obserwacje Maksymiliana Jatowta (Jakuba Gordona) na terenie Kozaczyzny Uralskiej z połowy XIX w., „Acta Universitatis Lodziensis”, Seria I, z. 51, 1979, s. 163–179. The origin of folk cult of „unofficial” saints and their influence on Polish folklore, „Ethnologia Polona” vol. 5, 1979 [wyd. 1980], s. 43–56. 1980 Aspects écoamiques, politiques et sociaux du dépérissement de l'habit traditionnel des Kazaks, „Acta Universitatia Lodziensis”, Seria I, z. 72, 1980, s. 73– 92. Kultura ludowa regionu, [w:] Województwo sieradzkie. Zarys dziejów, obraz współczesny, perspektywy rozwoju, red. W. Piotrowski, Łódź 1980, s. 127– 141. 1981 Polskie zainteresowania kultura ludową północnych obszarów europejskiej Rosji, [w:] Polskie badania obcych kultur ludowych, red. A. Kisza, „Acta Universitatis Wratislaviensis” nr 572, 1981, s. 33–39. 1984 Pojęcie tradycji – próba zastosowania w badaniach empirycznych, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 23, 1984, s. 5–15. (współautor: E. NowinaSroczyńska). 1985 Polskie relacje o rosyjskiej kulturze ludowej (1831–1920), Łódź 1985. Syberyjskie narody, [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny t. II, Warszawa 1985, s. 105–106. Tureckie narody Azji Środkowej i Kazachstanu, [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny t. II, Warszawa 1985, s. 108–109. 1986 Na peryferiach Islamu (specyfika religijna wierzeń w Kazachstanie), „Euhemer” R. 30: 1986, nr 1, s. 47–92. Polskie zainteresowanie ludami Komi w XVI–XIX wieku, „Etnografia Polska” t. 30, 1986, z. 1, s. 181–200. 38 1987 Wierzenia i życie religijne ludu rosyjskiego w świetle polskich relacji z lat 1831–1920. Studium ze źródłoznawstwa religioznawczo-etnograficznego, Łódź 1987. Problemy badań polskiej wsi Wierszina w obwodzie Irkuckim na Syberii, [w:] Na egzotycznych szlakach : o polskich badaniach etnograficznych w Afryce, Ameryce i Azji w dobie powojennej, red. L. Dzięgiel, PTL. Archiwum Etnograficzne t. 33, Wrocław 1987, s. 215–219. Świat islamu, Łódź 1987. 1988 Język sakralny Tatarów polskich, „Euhemer” R. 31: 1988 [wyd. 1989], nr 3, s. 83–97. 1989 The customs of the polish ethnic group in the alien cultural milieu (the Polish settlers in Siberia), [w:] Ethnological Contacts 2. The conference: The methods and research problems of the city and village anthropology, Łódź 1989, s. 67. 1991 "Czynaje, Fiereje, Szejtany". Wierzenia demonologiczne polskich muzułmanów z lat międzywojennych, „Acta Baltico-Slavica” t. 20, 1991, s. 193–203. Polskie relacje o Kałmukach z XIX w. jako źródło etnograficzne, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Ethnologica” t. 5, 1991, s. 127–140. Echa reformatorskich tendencji muzułmańskich w polskim islamie XIX i XX w., „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Politologica” t. 22, 1991, s. 59–71. Polish Interest in the Slovenian Folk Culture (to the year 1918), [w:] Ethnological Contacts 3. Moravskie toplice, Ljubljana 1991, s. 11–16. 1992 The Role of Payment for a Wife in Past and Present Kazakhstan, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Ethnologica” t. 6, 1992, s. 91–96. 1996 Konferencja "Przeszłość i teraźniejszość etnologii polskiej w stulecie Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego", Wrocław, 10–11 września 1995, „Lud” t. 39 80, 1966, s. 323–327, (współautorzy: Z. Jasiewicz, B. Kopczyńska-Jaworska, A. Kowalska-Lewicka, A. Posern-Zieliński). 1999 Formy narracyjne polskich materiałów do etnografii narodów carskiej Rosji, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Ethnologica" t. 10, 1999, s. 97–124. 2001 Polskie relacje o Kałmukach z XIX wieku – jako źródło etnograficzne, [w:] Polska a Syberia –spotkanie dwóch światów. Materiały z konferencji naukowej. Łódź, 1–2 marca 2001 roku, red. M. Blomberg, E. Jagiełło, E. Poturalska i in., Łódź 2001, s. 9–19. [red.] Polska a Syberia –spotkanie dwóch światów. Materiały z konferencji naukowej. Łódź, 1–2 marca 2001 roku, Łódź 2001, (współredaktorzy: M. Blomberg, E. Jagiełło, E. Poturalska, A. Lech, A. Andrzejewski). 2005 Żydzi i ich kultura w świadomości mieszkańców wsi i miasteczek, „Zeszyty Wiejskie” z. 10, 2005, s. 131–138. Echa żywotów świętych w folklorze południowej części województwa łódzkiego, [w:] Z tradycji historii kultury i oświaty. Studia ofiarowane Jerzemu Kukulskiemu w siedemdziesiątą rocznicę urodzin i czterdziestą pracy naukowej, red. M. Pindera, Piotrków Trybunalski 2005, s. 51–65. 2007 Zmiany społeczno-kulturowe w środowisku wsi i miasteczka związane z transformacją ustrojową w Polsce i przystapieniem do Unii Europejskiej (raport z badań terenowych), „Zeszyty Wiejskie” z. 12, 2007, s. 222–241, (współautor: A. Lech). Urok rzeczy pożytecznych. Tradycyjne rękodzieło ludowe, [w:] Na styku regionów. Dziedzictwo kultury ludowej województwa łódzkiego: praca dedykowana twórczyni łódzkiej szkoły etnograficznej, prof. dr hab. Kazimierze Zawistowicz-Adamskiej, red. B. Kopczyńska-Jaworska, A. Nadolska-Styczyńska, A. Twardowska, Pułtusk 2007, s. 61–82. Echa „Żywotów świętych” w folklorze południowej części województwa łódzkiego, [w:] Z tradycji historii kultury i oświaty. Studia ofiarowane Jerzemu Kukulskiemu w siedemdziesiątą rocznicę urodzin i czterdziestą pracy naukowej, red. M. Pindera, Piotrków Trybunalski 2007, s. 51–65. 40 2009 Istytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu łódzkiego, „Ethnologia europae Centralis” t. 9, 2009, s. 95–99, (współautorzy: E. A. Jagiełło, J. Sadowska). 2010 [rec.] Kasprzyk D., Regionalizm płocki w II Rzeczypospolitej, Płock 2008, „Zeszyty Wiejskie” z. 15, 2010, s. 287–290. 2011 Łódzka etnologia na Ziemi Garwolińskiej (1996–2011). Kronika współpracy, „Zeszyty Wiejskie” z. 16, 2011, s. 268–287, (współautor: A. Lech). Specyfika wierzeń religijno-magicznych polsko-litewskich Tatarów w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku, [w:] Etnologiczne i antropologiczne obrazy świata – konteksty i interpretacji: Prace ofiarowane Profesorowi Zygmuntowi Kłodnickiemu w 70. rocznicę urodzin, red. H. Rusek, A. Pieńczak, Cieszyn–Katowice 2011, s. 344–352. 2012 Kultura społeczna Buriatów w polskich relacjach, „Zeszyty Wiejskie” z. 17, 2012, s. 174–194. opracowała Anna Deredas (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ) 41 Wykaz prac doktorskich i magisterskich opracowanych pod kierunkiem Profesora Władysława Baranowskiego PRACE DOKTORSKIE Krystyna Piątkowska, 1993, Antropologiczna koncepcja sztuki ludowej. Studium wybranych przykładów. Jan Święch, 1994, Młynarstwo wietrzne na Kujawach. Joanna Sadowska, 2000, Etnologiczne studium współczesnych twórców postludowych. Paweł Schmidt, 2001, Studium tożsamości kulturowej mieszkańców pogranicza na przykładzie wybranych wsi polskiego Spisza i Podhala. Agnieszka Kowarska, 2003, Między tradycją a rzeczywistością. Obrzędowość Romów w Łodzi i okolicach. Wizerunek mniejszości romskiej. Barbara Chlebowska, 2011, Żebractwo wiejskie w II RP. Piotr Czepas, 2011, Tradycyjne budownictwo chłopskie w Polsce środkowej w XIX i XX wieku. Anna Kijewska, 2012, Bułgarscy chrześcijanie i muzułmanie w sytuacjach wielokulturowych. Kurban – krwawa ofiara we współczesnej Bułgarii. PRACE MAGISTERSKIE 1978 Małgorzata Libelt-Chelińska, Funkcje obrzędów zimowych z uwzględnieniem procesu przemian (na przykładzie gminy Głuchów). Aleksandra Różańska, Zmiany poglądów na instytucję małżeństwa (na przykładzie wsi Miechowice, gmina Głuchów). 1979 Lech Bernasiński, Formy współdziałania gospodarczego wsi współczesnej. 43 Gabriela Chlebowska, Wpływ parafii na życie społeczności wiejskiej ze szczególnym uwzględnieniem rodziny (na przykładzie parafii Wysokiennice woj. skierniewickie). Małgorzata Dzierzgwa, Postawa estetyczna twórcy ludowego (regionu łowickiego). Iwona Grzegorczyk, Stosunek do ziemi i zawodu rolnika mieszkańców wsi Urzecze. Małgorzata Jurecka, Rola wytwórczości domowej w produkcji stroju ludowego. Michał Michałowski, Lecznictwo ludowe we wsi Złaków Kościelny (ze szczególnym uwzględnieniem elementów magiczno-religijnych). Ryszard Mucha, Pieśń w obrzędzie weselnym we wsi Mąkolice. Maria Niewiadomska, Ludowa wizja kosmosu. Krzysztof Pisera, Życie religijne wsi Złaków Kościelny. 1980 Julita Dobrzeniecka-Pisera, Odpust jako forma świętowania. Krystyna Libertowicz, Zmiany obrzędów dorocznych cyklu wiosennoletniego w gminie Głuchów. Zbigniew Maik, Rola magii w gospodarstwie wiejskim. Anna Nadolska, Udział młodzieży w życiu religijnym wsi (na przykładzie parafii Głuchów, województwo skierniewickie). Elżbieta Pająk, Wychowanie dziecka w rodzinie wiejskiej (na przykładzie wybranych rodzin wsi Michowice, gmina Głuchów, województwo skierniewickie). Halina Płusa, Elementy recepcyjne w obrzędowości rodzinnej gminy Głuchów. Alicja Woźniak, Wątki demonologiczne we współczesnej wsi łowickiej. 1981 Jolanta Haczkurska, Budownictwo ludowe jako wyznacznik społecznego zróżnicowania wsi (na przykładzie wsi Łaźniki w gminie Zduny, w województwie skierniewickim). Stanisław Nowina-Sroczyński, Rola targów w gospodarstwie wiejskim. Aleksandra Pawlikowska, Funkcje zabezpieczające magii. 1982 Danuta Gawrońska, Poglądy na miłość, małżeństwo i rodzinę mieszkańców wsi Zabostów Duży. 44 Król Krystyna, Zmiany ustroju kastowego we współczesnych Indiach na podstawie relacji studentów Studium Języka Polskiego dla cudzoziemców Łodzi. Elżbieta Miszczyńska, Studium osobowości garncarza i działacza społecznego Stefana Konopczyńskiego. Anita Narczewska, Tradycyjne wyposażenie domu mieszkalnego we wsi Słupia Stara w woj. kieleckim na przełomie XIX/XX w. Teresa Pira, Zmiany obrzędowości i zwyczajowości weselnej (na przykładzie wybranej wsi Michowice). 1984 Maria Wróblewska, Łowickie jako region gospodarczo-kulturowy na przykładzie wsi Kocierzew. Urszula Piotrowska, Waleria Czubak – osobowość artystyczna i jej recepcja w środowisku wiejskim. Małgorzata Rudzka, Upodobania estetyczne mieszkańców wsi Kocierzew, woj. skierniewickiego na podstawie aktualnego wyposażenia wnętrza mieszkalnego. 1986 Izabela Churas, Ośrodek wytwórczości wiórowej w Koziegłowach. Lucyna Hörl, Prace Bronisława Gąbczewskiego jako źródło etnograficzne. Małgorzata Kędzia, Kobieta u Kirgizów. Rola społeczna i gospodarcza. Joanna Sienkiewicz, Pożywienie Jakutów. Wiesław Stefańczuk, Łowiectwo na Syberii w świetle polskich źródeł pisanych. 1987 Małgorzata Pać, Księżacy w świetle artykułów „Zony” oraz miejsce czasopism w ich życiu. 1989 Julita Tosiek, „Wstępy”. Jarmark koński w Skaryszewie. 1990 Magdalena Formejster, Kultura Buriatów w świetle polskich źródeł XIX i początkach XX wieku. 45 1993 Leszek Lerka, Przesądy związane z hodowlą zwierząt. Katarzyna Michel, Wpływ turystyki na kulturę polskiego Spisza (na przykładzie wsi Czarna Góra, gmina Bukowina Tatrzańska, woj. nowosądeckie). Paweł Schmidt, Jedność kultury ludowej polskiego Spisza na tle wpływów kultur ościennych. Beata Wasilewska, Współczesny obraz środowiska łemkowskiego w Polsce w latach 1947-1992). 1994 Paweł Kieroń, Subkultura polskich skinheadów. Jerzy Kowalski, Kultura ludowa sieradzkiego w prasie i wydawnictwach. Małgorzata Weseli, Symbolika kolorów w polskiej sztuce ludowej. 1995 Sławomir Iwanowicz, Postać diabła Boruty. Marta Janczar, Specjaliści wiejscy od medycyny ludowej. Marek Kałajak, Kultura ludowa ziemi kaliskiej w publikacjach okresu 1882-1939. Albert Katana, Świadomość społeczna mieszkańców wsi. Iwona Kotowska-Zaremba, Postrzeganie przestrzeni w kulturze ludowej. Otylia Mamos, Złe siły w wierzeniach ludu łęczyckiego. Wojciech Muszelski, Etnologiczna interpretacja barwy w polskiej medycynie ludowej. Sławomira Ruta, Użytkowanie surowców mineralnych przez tubylczą ludność Australii. Joanna Sadowska, Ludowa wiedza meteorologiczna w przysłowiach i przepowiedniach. Małgorzata Wilbik, Kultura materialna tubylczych narodów Syberii w polskich relacjach do 1914 r. 1996 Mehta Girijesh, Przedstawienia konfliktów religijnych w Indiach na przykładzie hinduizmu, sikhizmu i islamu. Jakub Janiszewski, Post w polskiej kulturze ludowej XIX i XX w. Katarzyna Rosiak, Wybrane zagadnienia wywiadu na podstawie badań nad świadomością Księżaków. 46 1997 Magdalena Bartosiewicz, Rola społeczna procesji religijnej na przykładzie procesji Bożego Ciała w Łowiczu. Hendzlik-Dondziło Sylwia, Czas i przestrzeń w zjawiskach mediacji. Na przykładzie obrzędów narodzinowych i pośmiertnych w polskiej kulturze ludowej. Agnieszka Kowarska, Społeczna rola tańca w zbiorowości Cyganów Bergitka Roma w Czarnej Górze, woj. nowosądeckie. Maciej Kwaśkiewicz, Postać młynarza w kontekście kultury tradycyjnej. Aneta Kwitecka, Tradycja a współczesność. Zmiany w funkcjonowaniu ośrodka garncarskiego w Rędocinie. Julia Mrówczyńska, Wigilia w środowisku wiejskim i miejskim – obrzędowość współczesna, przemiany zwyczajów. Monika Piechota, Pożywienie Bożonarodzeniowe i Wielkanocne oraz jego znaczenie w kulturze ludowej. Andrzej Żytnicki, Mit i prawda historyczna źródłem wyobrażeń o postaci majora Hubala. 1998 Monika Drążkiewicz, Ośrodek muzealny w środowisku wiejskim na przykładzie Muzeum Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach Kiszewskich. Aneta Gajewska, Zachowanie tradycji w zmienionych warunkach kulturowych u Górali z Bukowiny Rumuńskiej zamieszkałych w gminie Brzeźnica w woj. zielonogórskim. Katarzyna Gajzler, Procesy adaptacyjne Górali z Bukowiny Rumuńskiej zamieszkałych po II wojnie światowej w gm. Brzeźnica w woj. zielonogórskim. Agnieszka Hasiak, Człowiek w świecie zwierząt. Zwierzę w świecie człowieka. Rozważania nad stosunkiem człowieka do zwierzęcia w kulturze typu ludowego. Izabela Polańska, Wstrzemięźliwość dnia codziennego a rozpasanie świąteczne porównanie kultur dwóch „kuchni” wsi polskiej Książenice i wsi niemieckiej Bredenbeck. Gabriela Zielińska, Kobieta w tradycyjnej rodzinie rybackiej Półwyspu Helskiego. 1999 Agnieszka Bugajewska, Ameryka jako kraj nadziei na lepsze jutro. Życie współczesnej Polonii w latach 1980-1997. 47 Małgorzata Cherezińska, Wizerunek smoka w wierzeniach religijnych i ludowych. (Studium analizy porównawczej.) Aneta Jarosiewicz, Pożywienie w regionie zamojskim na przełomie XIX i XX wieku – analiza antropologiczna tradycji i współczesności. Sylwia Kijewska, Księdzem, kupcem, rolnikiem lub żołnierzem – pierwsze urodziny dziecka, dzień wróżb na przyszłe życie. Lidia Lisiecka, Studium etnograficzne Fabryki Fajansu i Majoliki Józefa Freudenreicha w Kole. Magdalena Marciniak, Ludowa wizja świata na przykładzie „Konopielki” Edwarda Redlińskiego. Próba antropologicznej analizy wersji literackiej i filmowej. Agnieszka Mikołajczyk, Osiemnaste urodziny – święto cyklu życia. Formy i przebieg uroczystości. Agnieszka Obara-Wach, Graffiti we współczesnej kulturze młodzieżowej. Anna Walczak, Współczesna forma „opery żebraczej” – antropologiczne studium o ludziach żyjących na marginesie kultury. 2000 Sebastian Błaszczyk, Judasz. Bohater, ofiara, obcy. Anna Mackiewicz, Skrzydła ciszy – Studium etnograficzne aniołów. Emil Mielczarek, Cyberprzestrzeń – nowy rodzaj przestrzeni. Jarosław Olenderek, Ziemia jako wartość. Studium etnologiczne współczesnej wsi na przykładzie Stodziewa (gmina Parysów). Jarosław Piestrzyński, Współczesna łódzka obrzędowość weselna – tradycja i związki z kulturą ludową. Małgorzata Rolińska, Cmentarz – przestrzeń znacząca. Agata Szkopińska, Inskrypcje niehebrajskie na cmentarzu żydowskim w Łodzi – konfrontacja z tradycją. 2001 Michał Baran, Kolekcjonerstwo jako zjawisko kulturowe. Agnieszka Bartczak, Święte wizerunki we współczesnym środowisku wiejskim. Dominik Janiak, Monografia Jarantowa. Elwira Kaczmarek, Polska odzież robotnicza w ikonografii okresu międzywojennego. Emilia Klimecka, Zmiana świadomości Księżaków. Jarosław Kraszewski, Rozważania nad pojęciem popkultury w ujęciu antropologii polskiej: studium wybranych przykładów. 48 Katarzyna Matczak-Piotrowska, Gminny Ośrodek Kultury w Parysowie – jego działalność społeczno-kulturalna w środowisku wiejskim. Agnieszka Pietrowska, Współczesny artysta nieprofesjonalny – outsider, na przykładzie życia i twórczości Feliksa Smolińskiego. Monika Rupniewska-Mielczarek, Mniejszości wyznaniowe w Polsce – Tatarzy polscy. Tomasz Ryksa, Stosunek młodzieży wiejskiej do ziemi w okresie transformacji na wsi polskiej. Ludmiła Stateczna, Złota monstrancja włosów. Próba ujęcia symboliki włosów na gruncie kultury ludowej. Paweł Szymczak, Kulturowa rola muzeum regionalnego na przykładzie Muzeum w Zgierzu. 2002 Agnieszka Gańko, „Magia rzeczy” – reklama a dzieci, antropologiczna refleksja na temat dzieciństwa. Dominika Józefowicz, Wizerunek Cygana na podstawie dziewiętnastowiecznych czasopism. Anna Kijewska, Motywacja przyjazdów młodzieży z Ukrainy na studia do Polski. Katarzyna Michalak, Wizerunek Żyda na lamach czasopism – „Kłosy” i „Tygodnik Ilustrowany”. Beata Muszyńska-Dębska, W magicznym świecie znaczeń – macierzyństwo jako ryt przejścia. Kamila Nosarzewska, Polonia w Szwecji (Sztokholm). Tożsamość etniczno-kulturowa a problemy adaptacyjne pierwszego pokolenia Polaków przybyłych do Szwecji. Daniel Pawłowski, Łódź – fotograficzne portrety miasta. Arletta Rogalska, Ludność żydowska na terenie polskich miasteczek i osad. Agnieszka Różalska, Wzorce osobowe kobiety PRL-u w latach 1950–60 lansowane w prasie kobiecej. Marcin Seiler, Graffiti, sztuka miejsc niepięknych czy destrukcja przestrzeni – wędrówki po Łodzi. 2003 Agata Jankowska, Antropologiczna analiza twórczości „szalonych” w oparciu o biografie wybranych postaci sztuki nieprofesjonalnej. Aleksandra Lewandowska, Jak się stać szamanem? Bohater według Cambell’a. 49 Ewa Lipka, Mroczna kolorystyka demonicznego świata na przykładzie mitu Łysej Góry. Piotr Sochaczewski, Między dniem a nocą – rozważania etnologa o dawnym i współczesnym postrzeganiu światła i mroku. Robert Szymczak, Społeczno-kulturowe funkcje Ochotniczej Straży Pożarnej w Garwolinie. Bartłomiej Szymczyk, Doświadczenie dzikiej przyrody a doświadczenie kultury. Urszula Węgrzyn, Religijność ludowa, czy polityczna prowokacja? Walka o krzyże w Miętnem. Irena Witkowska, Przesądy i wróżby na progu XXI wieku. 2004 Dorota Ciółkowska, Kulturotwórczy fenomen góralszczyzny. Sławomir Cyndecki, Funkcjonowanie stereotypów prześladowczych w kulturze. Edyta Górska, Wizerunek Żyda w kulturze małomiasteczkowej. Marzena Kardas, Hipermarket dziś, targ wczoraj jako miejsca nie tylko handlowe. Agnieszka Kusik, Litwin Polakowi bratem? Stosunki sąsiedzkie na pograniczu. Eliza Lewandowska, Żywotność fenomenu androgyna i jego prefiguracje w kulturze i sztuce. Szymon Olechnowicz, Łódzkie subkultury motocyklistów. Agnieszka Pomorska, Miłość w jeziornej toni, jaćwieskie przygody, wigierskie diabły – wędrówka śladami tradycyjnych tekstów folklorystycznych Suwalszczyzny. Adam Skrzydlewski, Ginące zawody na terenie powiatu garwolińskiego. Katarzyna Skrzypiec, Bohater swojego narodu. Pontyfikat papieża Jana Pawła II w prasie. Magdalena Skudlarska, Tatuaż we współczesnej kulturze młodzieżowej – uniwersalia i osobowości. Wojciech Zjawiony, Obrzędowość społeczności kaliskiej w okresie międzywojennym na podstawie regionalnych źródeł. 2005 Magdalena Furmaniuk, Wirtu@lne społeczności – antropologiczne surfowanie w Internecie. Paulina Juszkiewicz, Kapliczki przydrożne rzeki Pilicy. Emilia Kieliszewska, Kult młodego, pięknego ciała w reklamie. 50 Magdalena Kin, Łódź – ziemia obiecana. Współczesne wyobrażenia życia w mieście na podstawie wspomnień mieszkańców wsi. Michał Kustosik, Dożynki w opoczyńskim. Anna Lencewicz, Widmo Brokenu – przesądy górskie na przykładzie środowiska alpinistów. Anna Nowakowska, Współczesny wizerunek Polki kreowany przez kobiece czasopisma. Aleksandra Pajek, Współczesna wiedza o tradycyjnych formach zastosowań ziół na przykładzie wsi regionu radomskiego. Anna Różniata, Magiczne strony życia. Zastosowanie magii ezoterycznej. Marta Siniarska, „Stowarzyszenie Optymalnych” jako nowe zjawisko w kulturze. Anna Surma, Fotografie Warszawy – miejsca szczególne. Maria Szymańska, Społeczno-kulturalny wymiar funkcjonowania Ochotniczej Straży Pożarnej w Lutomiersku. Dorota Wichan, Niedziela jako dzień rekreacji robotników w dawnej Łodzi. Marta Witkowska, Fascynacja kulturą rdzennych mieszkańców Ameryki na przykładzie Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian. Marta Zawadzka, Ich Troje – fenomen popularności. 2006 Paulina Gajewska, Społeczno-kulturowa rola szkoły w Godzianowie w życiu społeczności lokalnej. Bartosz Grześkiewicz, Oczekiwania i niepokoje rolników związane z integracją Polski z Unią Europejską. Sebastian Izdebski, Antropologiczne rozważania na temat współczesnego mężczyzny na podstawie analizy wybranej prasy. Filip Jasieczek, Okiem cudzoziemca. Konfrontacja tradycji polskich z zachodnioeuropejskimi. Marta Jędrzejas, Ptaki jako szczególny typ istot w wyobrażeniach kultury typu ludowego. Ewelina Kałucka, Muzeum wsi kieleckiej jako źródło wiedzy o regionie. Katarzyna Kozłowska, Dzieci i starcy jako postacie medialne w kulturze typu ludowego. Iwona Kwiek, Współczesne wesele – obrzęd czy ceremoniał. Agnieszka Majewska, Współczesny fantazmat wampira – bohater i antybohater dzisiejszego mitu. Michał Majtczak, Miłośnicy żywej historii jako nowe zjawisko w środowisku kolekcjonerskim. 51 Zbigniew Marciniak, Weekend na Pietrynie, czyli młodzież w szponach wielkomiejskiej rozrywki. Katarzyna Mituta, Obrzęd weselny w kulturze miejskiej – studium etnologiczne przesądu. Bogdan Suwała, Akcesja Polski do Unii Europejskiej. Obraz wsi polskiej w „Naszym Dzienniku” z lat 2000-2004. Marcin Wacławiak, Sport, hobby czy sposób na życie – obraz współczesnego żeglarstwa. Maciej Zieliński, Jedność w różnorodności – grupy parafialne przy kościele św. Alberta Chmielowskiego w Łodzi. Magdalena Zytka, Ikona prawosławna – studium historycznoetnograficzne. 2007 Magdalena Bednarczyk, Czarownica jako obcy w kulturze. Paweł Błaszczyk, Obrzędowość żeglarska. Beata Buchalska, Mecenat Łódzkiego Domu Kultury nad twórcami sztuki nieprofesjonalnej. Anna Gajda, Zapomniane historie. Powojenne losy Niemców i „folksdojczów” we wspomnieniach Polaków. Agnieszka Grabarczyk, Wspinaczka sportowa – filozofia życia, pasja, która łączy. Patrycja Piotrowska, Płazy i gady w kulturze ludowej. Karina Steinberg, Zmiana pozycji ludzi starszych. Konfrontacja przeszłości z teraźniejszością. Joanna Waloszek, Tradycja, a nowoczesność – współczesne kowalstwo, jako przykład zmieniającej się funkcji rękodzieła. Anna Wierzbicka, Kobieta, mężczyzna i Łódź... czyli o tym jak kultura wielkomiejska różnicuje płeć. Małgorzata Woźniak, Biesiada, muzyka, taniec, czyli kategorie wyznaczające charakter współczesnego wesela na wsi. Wesele jako zabawa w powiecie garwolińskim. 2008 Maciej Bednarek, Współczesne ruchy neopogańskie w Polsce – wiara i obrzędowość. Anna Jankowska, Postać papieża Benedykta XVI w Bawarii. Emilia Kostrzewa, Na pielgrzymkowym szlaku. Obrazy polskiego pątnictwa. 52 Radosław Kozula, Skinheads jako subkultura pełna przeciwieństw – próba analizy ruchu, mnogości ideologii i poglądów. Anna Lis, Tradycje kuchni staropolskiej w dawnej i współczesnej Polsce. Paulina Paprocka, Sztuki walki jako zjawisko kulturowe. Aleksandra Peterman, Fenomenalna i fantastyczna czyli przepis na kobietę idealną. Wpływ czasopism na kreowanie wizerunku współczesnej kobiety. 2009 Magdalena Domaradzka, Fenomen gry w Palanta w Grabowie jako zjawisko kulturowe. Michalina Goss-Hydzik, Cmentarz jako kulturowa przestrzeń na przykładzie wybranych nekropolii bieszczadzkich z XIX wieku. Magdalena Jabłońska, Rom jako obcy w polskiej kulturze. Kamil Jóźwiak, Współczesny wizerunek Diabła i jego wyznawców. Marta Krośnicka, Wizerunek magii we współczesnych mediach. Ewa Madalińska, Jak człowiek staje się kolekcjonerem? Paulina Markiewicz, Specyfika kulturowa kibiców Widzewa. Marta Pietrasik, Tradycyjne święta żydowskie i ich współczesne kontynuacje. Jakub Pokora, Współcześni uzdrowiciele na przykładzie bioenergoterapeutów. Marek Świątkowski-Okoński, Być kierowcą. Szkice antropologiczne. 2010 Karolina Auguścik, Bycie singlem – błogosławieństwo czy przekleństwo? Bartosz Burgielski, Tkanina dwuosnowowa na Podlasiu. Karolina Dziełak, Portrety obcego w społecznej świadomości na przykładzie wyobrażeń łodzian o Wietnamczykach. Dorota Filipowicz, Święta doroczne na półkach supermarketów. Aleksandra Fischbach, Musem Imilchil – kontekst kulturowo-społeczny. Joanna Gruszczyńska, Męskość metroseksualna – figura estetyczna czy tożsamość współczesnego mężczyzny. Jacek Jakubiec, Osobowość artysty postludowego. Postać i rzeźbiarstwo Leszka Abrahmowicza. Jerzy Jamroziak, Przeszłość a teraźniejszość wyznawców kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Izabela Kucharska – Gałach, Tatromania jako zjawisko kulturowe. Kamila Kuzior, Kultura gadżetu a świat kobiet. Telefon komórkowy i okulary. 53 Milena Lipska, Autorytet księdza na wsi. Analiza antropologiczna parafii wiejskiej. Katarzyna Lis, Żelechów – miejsca znaczące według mieszkańców miasta. Robert Macegoniuk, Stereotypy we współczesnej reklamie. Magdalena Małachowska, Wspólnota kulturowa fanów Depeche Mode. Sylwia Nowak, Powrót do przeszłości – moda na lata 80-te we współczesnej kulturze popularnej. Agnieszka Panas, Stylizacja w restauracjach pseudo-etnicznych na przykładzie restauracji „Anatewka” w Manufakturze. Katarzyna Petrykowska-Pietrzyk, Monografia Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca „Sanniki”. Magdalena Roguś, „Spektakl i codzienność” o wielkich spektaklach w małych społecznościach – szkic z antropologii widowisk. Przemysław Skroński, Tożsamość społeczności małego miasta na przykładzie Żelechowa. Katarzyna Torzewicz, Niewinny „extranjero”. Antropologiczne studium doświadczeń własnych. Magdalena Urbaniak, Fenomen popularności fengshui w kulturze współczesnej. Anna Uszyńska, Odchodzenie od tradycji w budownictwie drobnoszlacheckim na przykładzie przysiółka Tymianki Adamy. Marta Włodarska, Komunikaty reklamowe a płeć kulturowa. 2011 Jakub Adamiak, Femme fatal jako egzemplifikacja zła – próba analizy antropologicznej. Bogusława Bronowicka, Świat kiczu, świat mody. Antropologiczne studium kreowania konwencji odzieżowych od drugiej połowy XIX wieku aż po współczesność. Patrycja Golec, Formy rekreacji łodzian w okresie międzywojennym. Monika Guminiczak, Ludowe tworzenie – o życiu i pracy artysty ludowego dawniej i dziś. Ludmiła Kamionka, Funkcje Fundacji dla Śląska w systemie kultury województwa śląskiego. Ewelina Kurkowska, Rola telewizji w kształtowaniu tożsamości regionalnej na przykładzie TVP Białystok. Małgorzata Majewska, Post w kulturze europejskiej. Wioleta Matyszczak, Rok obrzędowy w Starej Kiszewie. Justyna Nagiel, Tożsamość narodowa ludności białoruskiej we wsi Czyże. Barbara Sitek, Malarstwo częstochowskie w zbiorach Muzeum Regionalnego im. Stanisława Sankowskiego w Radomsku. 54 2012 Artur Buczel, Funkcjonowanie tradycji w zwyczajach i obrzędach mazurskich. Karolina Czubała, Wpływ szkolnictwa na życie kulturowe i tożsamość regionalną młodzieży na przykładzie Zespołu szkół Ponadgimnazjalnych im. Ignacego Wyssogoty Zakrzewskiego w Żelechowie. Adam Edelwajn, Miejski Dom Kultury w Zduńskiej Woli – jego rola w zaspokajaniu potrzeb kulturalnych mieszkańców. Michał Felcenloben, "Memy internetowe" jako nowe zjawisko kultury digitalnej. Barbara Just, Wesele obrzęd czy ceremonia? Kargul Magdalena Katarzyna : Tożsamość społeczno-kulturowa regionalistów kociewskich. Agnieszka Korczyńska, „Klata, szmata, Giermund, siata”. Antropologiczny opis średniowiecznych grup rekonstrukcji historycznej. Jarosław Kowalewski, Rola ośrodka kultury w społeczności lokalnej na przykładzie Miejskiego Ośrodka Kultury w Koluszkach. Jakub Kroc, Tożsamość i mimetyczność. O stylu życia versus naśladowaniu obrazów zainspirowanych kulturą jamajską w Polsce. Miłosz Kubiak, Cmentarz jako tekst kultury – na przykładzie Starego Cmentarza w Łodzi. Nowak Sylwia: Powroty do przeszłości – moda na lata 80-te we współczesnej kulturze popularnej. Łódź 2009. Dorota Sienkiewicz, Człowiek z drugą twarzą i jego straszne oczy. Studium antropologiczne. Karolina Szczerbowicz, Kobieta XXI wieku: życiowe aspiracje, dążenia, wyznawane wartości. Tomasz Szporak, Folklor w Internecie na przykładzie blogu. Michał Wasylkowski, W jaki sposób ludzie się poznają? Rozważania antropologiczne o inicjowaniu znajomości i zdobywaniu partnera. Jan Widuliński, Architektura wsi podłódzkich I połowy XX wieku na przykładzie wsi Różyca i Przanowice. Dorota Wilk, Ginące piękno łódzkich willi fabrykanckich – opis wybranych willi letniskowych. 2013 Paulina Gajewicz, Obiekty dworskie ziemi kutnowskiej. 55 2014 Dorota Bukowska, Próba antropologicznej analizy graffiti na przykładzie łódzkich ulic. Piotr Kowalczyk, Rola Lokalnej Grupy Działania „Mroga” w procesie aktywizacji społeczności wiejskich. Kamila Kula, Weekend poza miastem. Wybrane uwarunkowania rozwoju agroturystyki w powiecie zgierskim. Anna Musierowicz, Obraz Polaka w oczach obcokrajowca mieszkającego w Polsce. Stereotypy i wyobrażenia o Polakach – o ich konfrontacji z rzeczywistością. Agnieszka Papis, Góralski kalendarz obrzędowy. Próba analizy na przykładzie Podhala. Adrian Pietrzak, Rock’n’Roll – styl życia. opracowała Anna Deredas (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ) 56 Maria Wieruszewska Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk Między nami etnografami. Upamiętnienie Jubileuszu profesora Sławka Baranowskiego Tak już jest, że jubileusze sprzyjają ożywieniu wspomnień. Uruchamiam więc swoje doświadczenie mnemiczne1 aby wydobyć i zaktualizować te sprawy, które dla nas etnografów były i są wciąż ważne z tego powodu, że kształtowały nas jako badaczy i wciąż budują naszą dyscyplinową tożsamość. Moja pamięć sięga czasów studenckich, gdy pokolenie ówczesnych – ale i nieco młodszych – jak Sławek – studentów etnografii toczyło swoiste walki plemienne głównie z archeologami, bo też z nimi przede wszystkim spotykaliśmy się na wspólnych zajęciach w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi przy Placu Wolności 14. W tamtym pokoleniu studentów Uniwersytetu Łódzkiego żywioł młodych temperamentów sprawdzał się w sporach o rangę i prestiż własnych dyscyplin. My zazdrościliśmy kolegom archeologom odkryć (wykopaliskowych), rozgłosu medialnego jaki w ślad za nimi postępował a więc tego wszystkiego czego, jako początkujący badacze wiejskiej kultury ludowej w tamtym czasie, byliśmy szczególnie spragnieni. Odczuwany deficyt szerszego zainteresowania tym do czego się przysposabialiśmy jako badacze, wywoływał frustracje i radykalizował poglądy młodych adeptów etnografii. Jak po latach widzę dawne spory etnografów i archeologów? Na tym właśnie chcę skupić uwagę aby w konkluzji pokazać, że w pogodzeniu niegdyś opozycyjnych stanowisk pomaga wspólna problematyka zwykłych rzeczy w codzienności2. Archeologia odkrywa palimpsestową obecność realnie istniejącą __________ 1 2 Określenie to przejmuję od Zofii Rosińskiej, która na antenie Radia Dla Ciebie (RDC) użyła go dnia 18 maja 2014 w programie „Niedziela Filozofów”. Profesor wyróżniła zapamiętywanie i zapominanie, także przypominanie, wspomnienie, upamiętnianie, rozpoczynając rozmowę od stwierdzenia, że „pamięcią wszyscy się zajmują” i że jest to „pojęcie wędrujące”, ujmowane w różnych aspektach. Generalnie wskazuje to na jego ważność ale i tajemniczość, a przede wszystkim znaczenie jakie ma pamięć dla tożsamości. Nic dziwnego, że „walka o pamięć, to walka o tożsamość” (tamże). B. Olsen, W obronie rzeczy. Archeologia i ontologia przedmiotów, przełożyła Bożena Shallcross. Instytut Badań Literackich PAN Wydawnictwo, Warszawa 2013, s. 261. Chcę przez to powiedzieć, że klimat intelektualny właściwy nowej humanistyce streszcza się w formule Bjørnara Olsena: coraz bardziej teraźniejsza przeszłość (Tamże, s. 196). 57 w teraźniejszości, jako zmieszanie kamieni, ziemi i kości zarazem, która nie pasuje do marzeń nowoczesności czy historyzmu o kompletności, uporządkowaniu ... zgodnie z oczekiwaniami linearnego czasu i narracyjnej historii3. W czasach płynnej rzeczywistości nasza dyscyplina z kolei na nowo odkrywa świat materialny, cielesność, zmysłowość4. Warto zastanowić się co sprawia, że swoisty zwrot ku rzeczom nabiera tempa i wyznacza współczesne tendencje nie tylko w antropologii i archeologii. Badaczy, którzy stoją w awangardzie współczesnych zmian cechuje radykalizm stanowisk i wręcz obsesyjne przy nich obstawanie, z zamiarem nakreślenia nowej ontologii przedmiotów, ze świadomością wyznaczania alternatywnych wobec zachodniego myślenia sposobów percepcji świata materialnego. Pierwszą odpowiedzią na pytanie o źródła tego zwrotu ku rzeczom, może być świat współczesnych technologii. Technologie medialne – jak sugeruje Randall Collins5 – mogą, choć nie muszą – skierować się w stronę rytuałów interakcyjnych dla których cielesna obecność okazuje się ważna, o czym – dodam od siebie – wiedzieli nasi poprzednicy. Czy nie z tej racji właśnie wspomniana materialność, fizyczność, cielesność – jako ważne składniki doświadczenia życia – zostają aktualnie w humanistyce zrehabilitowane? Dotykam kontrowersyjnej kwestii, która ociera się o ryzykowną dla humanistyki sprawę kontaminacji sfery przyrodniczej i kulturowej. Pomimo przekonania, że kultura wnika... w procesy umysłowe6, a aktualne tendencje są określane jako „kulturalizacja natury” i „naturalizacja kultury”, na dodatek w aurze „płynnej rzeczywistości” świata ponowoczesnego i zacierania granic, także niwelowania opozycji natura-kultura, należałoby mieć w pamięci przestrogę, by jednak nie poplątać czynnika cielesnego z duchowym7. Przypomnienie uwagi Feliksa Konecznego ma swoją rację, szczególnie gdy ma się w pamięci sprawę szkód wyrządzonych humanistyce i błędów przez nią samą popełnionych na skutek ulegania wzorcom przyrodoznawstwa w przekonaniu, że tylko przyrodnicze nauki stanowią wiedzę8. Słowa autora książki O wielości cywilizacji, iż – jak pisał – póki się nie wbije kołka w serce tego wampira jakim jest monopol przyrodników, to z pewnością on odżyje, właśnie dzisiaj okazują się prorocze9. __________ 3 4 5 6 7 8 9 58 Tamże, s. 197. D. Angutek, Kulturowe wymiary krajobrazu. Antropologiczne studium recepcji przyrody na prowincji: Od teorii do empirii, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2013. Collins R., Łańcuchy rytuałów interakcyjnych, przełożyła Katarzyna Suwada. Zakład Wydawniczy „NOMOS”, Kraków 2011. D. Angutek, dz. cyt., s. 24. F. Koneczny, O wielości cywilizacyj, Skład Główny: Gebethner i Wolff, Kraków 1935, s. 203. Tamże, s. 11. Klio sama zawiniła niemało, że zdegradowano ją na piąte koło u wozu Przyrody. Upadek nauk humanistycznych dawał też i daje coraz więcej pola wszelkiemu szarlataństwu w życiu publicznym [tamże, s. 319]. Dalej Koneczny pisał: głoszę tedy renesans nauk humani- Druga odpowiedź, która może przybliżyć fenomen zwrotu w stronę przeformułowania ontologii, ma związek z wyczerpaniem paradygmatu modernistycznego. Bardziej znaczące uprzywilejowanie rzeczy niż to było zauważalne w rzekomo wrogiej rzeczom tendencji myślenia zachodniego10, wynika – moim zdaniem – z intencji dekonstrukcjonistycznych. Diagnoza wskazująca na swoiste domknięcie, koniec, zmierzch, jednocześnie kieruje uwagę w stronę nowego otwarcia. Koniec wielkich narracji, zmierzch ideologii, aby skrócić listę sfer dotkniętych symptomami wyczerpania [na przykład „śmierć melodii w muzyce”] jednocześnie otwierają perspektywę nowych poszukiwań [Andrzejewski 2011, s. 58]11. Zacznę od tego, że moim zdaniem stawianie na cenzurowanym całej myśli Zachodu oskarżanej o odwieczną dyktaturę bytu ludzkiego12 nie ma racji bytu. Stąd zresztą biorą się aktualnie – coraz bardziej zauważalne – wysiłki aby przezwyciężyć antropocentryzm wraz z tyranią tekstów pisanych i mówionego języka13. Łączą się one z całym pakietem sprzeciwu wobec dziedzictwa kartezjańskiego i zniwelowania granic pomiędzy materią a umysłem. Jak mówią zwolennicy rehabilitacji świata materialnego przed „myślę” Kartezjusza wkracza praktyka działania, rutyna, które wyrażają nie tyle świadomość ale głównie uznanie dla ludzkiego „mogę i czynię”14. W ślad za tym idzie próba dowartościowania percepcji zmysłowej, doświadczenia somatycznego i co warte odnotowania, preferowanie raczej dotyku niż wzroku. By nie być gołosłowną dam przykład autorki, która w swojej książce dokumentuje świadectwa badaczy z kręgu antropologii zmysłów a czyni to dla wzmocnienia własnej tezy o przeciwstawieniu się – typowej dla Kultury Zachodu – percepcji okulocentrycznej (wzrokowej) i zamiany jej w percepcję dotykową (haptyczną), lub co bardziej możliwe dotykowo-wzrokową15. Za innymi badaczami pisze więc o jednostronnym okulocentryźmie w naukach społecznych, o zawężonym sposobie percepcji wzrokowej, o konieczności przezwyciężania okulocentryzmu związanego z kulturą Zachodu i wiodącą dla niej modernistyczną perspektywą. Odmieniany przez 10 11 12 13 14 15 stycznych. Mniemam, że nie będą one już ustępowały w niczem „umiejętności ścisłej” nauk przyrodniczych... Nie idę z tymi, którzy chcieliby zrobić z historii coś na kształt nauk przyrodniczych [tamże]. B. Olsen, dz. cyt., s. 104. Ł. Andrzejewski, Polityczność widzenia [dyskusja redakcyjna], [w:] Antropologia polityczna „Societas/Communitas” 1(11), 2011, s. 58. Harman G., Tool-being: Heidegger and the Metaphysics of Objects, Chicago 2002. Cyt. za: B. Olsen, dz. cyt., s. 12. B. Olsen, dz. cyt., s. 31. Aktywny związek z rzeczami a nie kontemplacja intelektualna wypełnia, zdaniem MerleauPonty'ego, istotę percepcji [M. Merleau-Ponty M., Fenomenologia percepcji, Warszawa 2001. Cyt. za Olsen, dz. cyt., s. 126]. Wprowadzone przez niego pojęcie ciała fenomenologicznego ma służyć opisaniu podstawowego związku człowieka ze światem [tamże]. D. Angutek, dz. cyt. 59 wszystkie przypadki okulocentryzm naznacza kulturę, sferę symboliczną, wpływa na świadomość i kształtuje wzorce poznania16. Widoczny zwrot bierze się z chęci wyzwolenia z okulocentrycznej epistemologii modernistycznej i dopełnienia jej epistemologią opartą na wielozmysłowym sensorium17. W miejsce dawnej ontologii, która wyznaczała materii pozycję bierną, nie ustają wysiłki w stronę nowej ontologii rzeczy. Miałaby ona nadać materialności charakter już nie tyle bierny co sprawczy, czynny, aktywny. To co dopiero trzeba ukształtować i uczynić znaczącym za pomocą przemyślanej interwencji człowieka18 zdaje się wychodzić naprzeciw, formułowanemu już przez Martina Heideggera, przekonaniu o potrzebie odpowiedzi na drzemiące w rzeczach: formy, kształty i możliwości19. Nie bez związku z proponowaną jakby na nowo strategią poznawczą będzie przypomnienie, że dla nas – dawnych studentów etnografii – którzy zdobywali doświadczenie terenowe w tak zwanych przednowoczesnych kontekstach (nie pomijając wsi tradycyjnych), postawą dominującą wymaganą i preferowaną przez naszych Nauczycieli było niezmienne poszanowanie i należyta uwaga poświęcona materialnej stronie życia badanych ludzi. Więcej na ten temat mógłby powiedzieć profesor Sławek Baranowski i grupa kolegów, którzy wraz z Nim wyjeżdżali do Żabnicy w celu rozpoznania i opisania właśnie materialnej strony gospodarowania ludzi polskich Karpat20. Warto dziś zapytać, co zmieniło się wraz z nowoczesnością w arsenale tamtych praktyk? Nie będę powielała, jak czyni to grono współczesnych autorów, oskarżycielskiego tonu wobec rzekomego: zapominania, wygnania, marginalizowania, wykluczania, uciszania, niezauważania, tłumienia problematyki „rzeczy” w antropologii i naukach społecznych. Radykalizm z jakim wygłaszane są sądy o pogardzie rzeczy, awersji wobec rzeczy, ich złej reputacji – wydaje mi się przesadzony. Wstydliwość jaką wywołuje jednak zainteresowanie czymś co uchodzi za mało znaczące, przypadkowe, nieistotne, drugorzędne także nie jest na miejscu. Tym bardziej, że spiętrzenie krytycznej świadomości o rzekomym wygnaniu rzeczy z nauk społecznych21 na zasadzie wprawionego w ruch wahadła – potęguje aktualny i według mnie mocno przesadzony tryumfalizm „powrotu rzeczy”. Historyk Frank Trentmann pisze __________ 16 17 18 19 20 21 60 Tamże, s. 134, 161, 164, 176, 184, 230 i nast. Tamże, s. 159. B. Olsen, dz. cyt., s. 34. W tym sensie poręczna wiedza o rzeczach jest kluczowa... Tamże, s. 252. Praktyki terenowe na Południu Polski odbywały się pod kierunkiem profesor Bronisławy Kopczyńskiej-Jaworskiej, odpowiednio północne tereny kraju pozostawały w rozpoznaniu terenowym profesor Jadwigi Kucharskiej, a Polska centralna, od czasu tak zwanych badań bełchatowskich finansowanych przez ówczesny Komitet Rejonów Uprzemysławianych Polskiej Akademii Nauk, była terenem poszukiwań prowadzonych przez studentów pod kierunkiem profesor Olgi Mulkiewicz-Goldbergowej. B. Olsen, dz. cyt., s. 35. na przykład, iż: (…) rzeczy wróciły. Po zwrocie ku dyskursowi i znakom, pod koniec XX wieku pojawiła się nowa fascynacja materialną treścią życia22. W katalogu pokrewnych zainteresowań humanistycznych pojawia się też ciało i to nie w charakterze narzędzia poznania, ale koniecznego składnika systemu poznawczego23. Dla Merleau-Ponty'ego ciało to ekspresja, dlatego jest ono znaczące, a nawet wydziela sens24, a cielesność urasta do pierwszorzędnego warunku możliwości świadomości i świata25. Trudno w pełni zgodzić się z tym, że dowartościowanie ciała, choćby w tytułowym sformułowaniu książki Cielesna geneza czasu i przestrzeni26, sygnalizuje dopiero inicjalną fazę wkroczenia tej problematyki do nauk społecznych w związku z zainteresowaniem materialnością. Osłabienie takiego stanowiska przychodzi łatwo, kiedy sięgnie się do etnograficznych opisów rytuałów, czy zwróci uwagę na słowa Emila Durkheima dotyczące tak zwanej świadomości zbiorowej w powiązaniu z fizycznym zgromadzeniem ludzi. Klasyk socjologii pisał o tym, do czego nawiązuje współczesna interpretacja rytuałów interakcyjnych: zebranie się ludzkich ciał w jednym miejscu jest konstytutywne dla różnych form ekspresji społecznych27. Przez klasyka socjologii sytuacje takie opatrzone terminami uniesienia zbiorowego [collective effervescen], sumienia zbiorowego czy świadomości zbiorowej wskazywały na wagę fizycznych relacji w grupowych działaniach ludzi. Kiedy ciała przebywają razem może nastąpić proces intensyfikacji wspólnego doświadczenia... Zbiorowe ruchy są znakami, za pomocą których tworzona jest intersubiektywność. Zbiorowa uwaga wzmacnia ekspresję wspólnych emocji, z kolei podzielane emocje działają dalej, intensyfikując zbiorowe ruchy i poczucie intersubiektywności28. Nie dziwi zatem stwierdzenie, że rytuał jest zasadniczo procesem cielesnym29, chociaż problem tkwi w owym „zasadniczo” i pod tym względem nie unieważniałabym interpretacji rytuału jako zjawiska społecznego, bo przez ludzi uznawanego za ważne, tym samym dotykającego sfery wartości – przez grupę praktykowanych i uznanych za odświętne30. Erving Goffman pod- __________ 22 23 24 25 26 27 28 29 30 Cyt za: Tamże, s. 36. M. Pokropski, Cielesna geneza czasu i przestrzeni, Wydawnictwo IFiSPAN, Warszawa 2013, s. 39. Tamże, s. 61. Tamże, s. 93. Tamże. R. Collins, Łańcuchy rytuałów interakcyjnych, przełożyła Katarzyna Suwada. Zakład Wydawniczy „NOMOS”, Kraków 2011, s. 51. Tamże, s. 52. Tamże, s. 70. Zdaję sobie sprawę, że tak postawiona kwestia – cielesne czy zorientowane na wartości pochodzenie rytuału, zbliża problem do dylematu pierwszeństwa jajka czy kury. Dodam, że impakt zainteresowań rzeczami i cielesnością nierzadko w ferworze dyskusji ociera się o ten dylemat. Por. hasło „rytuał” w Słowniku etnologicznym. Terminy ogólne pod redakcją naukową Zofii Staszczak, PWN, Warszawa–Poznań 1987. 61 kreśla, co mnie przekonuje, iż zachowania cielesne są wyuczone i konwencjonalne, a w ich zrozumieniu pomaga rama w jakiej one przebiegają. Abstrahowanie od czynności symbolicznych w takich przypadkach byłoby więc błędem31. Z drugiej strony autor książki Łańcuchy rytuałów interakcyjnych obstaje jednak przy swoim zdaniu o pierwszeństwie kontaktu cielesnego, uczestnictwa fizycznego w różnego typu ekscytujących i podniosłych zgromadzeniach32. Próba rozstrzygnięcia pierwszeństwa w odniesieniu do sfery cielesnej lub społecznej przypomina mi nierozwiązywalną kwestię. Stronnicy jednej lub drugiej opcji wchodzą ze sobą w szranki jakby z pobudek mało merytorycznych. Może chcą ugruntować swoją pozycję w porządku władzy i prestiżu podpierając się argumentami tych czy innych racji? Nie mnie oceniać motywy, ale przyglądając się argumentacji obu stron trudno mi się oprzeć porównaniu do dylematu pierwszeństwa jajka czy kury. Pobrzmiewają w tych stanowiskach zbieżne z doświadczeniem lat studenckich plemienne walki, które toczyliśmy w obronie swoich dyscyplin do czego powrócę dalej. Warto zwrócić uwagę na wspólną linię myślenia zorientowaną na fizyczność, cielesność, materialność jaką daje się aktualnie dostrzec w antropologii i socjologii33, archeologii34, fenomenologii35. Zwrot ku rzeczom opisywany jest jako radykalne zerwanie z myślą Zachodu, jego epistemologią, ontologią i podstawami filozoficznymi. Nie miejsce aby szczegółowo odnieść się do wcześniej sygnalizowanych wątpliwości co do radykalizmu tych poglądów, ale można się zgodzić z tezą, że ideologia nowoczesności, przywiązana do opozycyjnych dystynkcji, zaważyła na swoistym „oczyszczeniu” przedmiotu badań społecznych z tego co składa się na przyrodę i rzeczy36. Podobnie zresztą było z archeologią, co wydaje się paradoksalne, zważywszy na materialność znalezisk wykopaliskowych. Zwolennicy „zwrotu ku rzeczom” upierają się jednak – że dla zapisu archeologicznego to nie samo znalezisko jako materialny artefakt było istotne, ale w ostateczności ważny był człowiek, osoba, która – jak Indianin stojący za artefaktem – pozostawiła materialne ślady swego bytowania, ale tylko ślady37. Zapytam więc przekornie czy to ma być zarzut? W fenomenologii „wrażliwej na rzeczy” z kolei dokonuje się obecnie krytycznej rozprawy z kartezjańską i kantowską spuścizną, a nawet wczesną fenomenologią Edmunda Husserla, __________ 31 32 33 34 35 36 37 62 E. Goffman, Analiza ramowa, przełożył Stanisław Burdziej, Zakład Wydawniczy „NOMOS”, Kraków 2010, s. 430 i nast. R. Collins, dz. cyt., s. 70. Por. książka Janusza Barańskiego, Świat rzeczy: zarys antropologiczny, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2007 oraz książka Izabelli Bukraby-Rylskiej, W stronę socjologii ucieleśnionej, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2013. Por. rozdział pt. „Archeologie cielesności” w cytowanej wyżej książce Bjørnara Olsena. Por. M. Pokropski, dz. cyt. B. Olsen, dz. cyt., s. 206. Tamże, s. 207. w której sama materialność pozostawała drugorzędna wobec „naukowej” fenomenologii38. Niech mi będzie wolno poświęcić teraz kilka zdań temu co – jak sobie zaplanowałam w tytule tego eseju – byłoby przybliżeniem stanowiska uformowanego między nami etnografami w ciągu lat pracy badawczej i dydaktycznej. Na zarysowanym tle zmian w traktowaniu materialności przez nauki społeczne, właśnie etnografia-antropologia kulturowa – moim zdaniem – wychodzi obronną ręką, co nie oznacza, że omijają nas dyskusje wokół racji konstytuujących naszą tożsamość. Chętnie przecież na nowo odczytujemy klasyków, by wspomnieć o zasłużonej dla łódzkiej etnografii profesor Kazimierze ZawistowiczAdamskiej39. Mówię o „obronnej ręce” w tym sensie, że nie dotyka nas – w takim samym stopniu jak inne dziedziny humanistyki – trauma gwałtownego porzucenia tematów, kolejnych powrotów, swoistych nawróceń i rozgrzeszeń. W zasobach etnograficznych są bowiem wystarczające dowody na to, że istnieją społeczności dla których tak kategoryczne rozróżnienia, jak właściwe dla myśli nowoczesnej, po prostu nie znajdują racji bytu. Wiemy, że w różnych kulturach pomiędzy światem ludzi, zwierząt, roślin zachodziły bliskie relacje, które raczej wskazywały na poszukiwanie płaszczyzn stycznych, niż przeciwstawnych. Pomiędzy tym co materialne i duchowe, ludzkie i pozaludzkie działo i dzieje się nadal wiele, na co etnografowie mają oczy i uszy (inne zmysły także) otwarte. Oczywiście w praktyce ludzi, którzy się nam, jako badaczom, powierzyli nie oznaczało to całkowitego zatarcia granicy ale pokazywało wyraźną intencję poszukiwania pokrewieństwa z innymi niż ludzie bytami. Wprawdzie można spotkać się z poglądem o wygnaniu rzeczy... z antropologii i nauk społecznych wraz z badaniem nowoczesnych społeczeństw40, ale bardziej dotyczy to antropologii społecznej, która w latach dwudziestych ubiegłego wieku dokonała rzeczywiście zwrotu w stronę analizowania struktur i procesów zostawiając właśnie rzeczy poza głównym zasięgiem zainteresowania41. Jak rozumieć w tym przy- __________ 38 39 40 41 Fenomenologia przywiązuje natomiast znaczenie do późniejszego zwrotu Husserla bliskiego Heiddegerowi i Merleau-Ponty'emu dzięki skupieniu się na „świecie życia” [Lebenswelt] ale też na doświadczeniu traktowanym jako powrót do świata przeżywanego. Tamże, s. 108. Por. Wokół społeczności wiejskiej. Etnografia Kazimiery Zawistowicz–Adamskiej – kontynuacje i inspiracje, pod red. G. E. Karpińskiej, seria wyd. „Łódzkie Studia Etnograficzne”, tom L, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław–Łódź 2011. B. Olsen, dz. cyt., s. 153. Por. A. Kuper, Między charyzmą i rutyną. Antropologia brytyjska 1922–1982, przełożyła Katarzyna Kaniowska, Łódź 1987. B. Olsen jest zdania, że także amerykańska antropologia kulturowa, co dziwne – za sprawą Franza Boasa – badacza o doświadczeniu muzealnym zdobytym w Niemczech, także odwróciła się od rzeczy. Przytacza na poparcie swojej tezy następujące zdanie, którego moim zdaniem nie da się podważyć a mianowicie, że ...najważniejsze elementy kultury nie są redukowalne do artefaktów... B. Olsen, dz cyt., s. 154. 63 padku ów niedostatek zainteresowania materialnością? To pytanie na razie pozostawiam bez odpowiedzi. Autorzy, którzy obecnie upominają się o zmierzenie się z kwestią: co istotnie, w sensie ontologicznym, znaczy ucieleśnienie, jednocześnie przywołują kontekst w ramach którego podjęcie tego problemu było utrudnione. Co stało na przeszkodzie? Otóż – jak twierdzą- powodem była koncentracja zawsze na czymś innym niż ona (kultura materialna – MW) sama... czyli na tym co mentalne i przedstawieniowe, na kulturze materialnej jako metaforze symbolu, ikonie, przekazie i tekście42. Sojusznikiem tej argumentacji okazał się także klasyk socjologii George Simmel, który postrzegał tendencje modernistyczne w badaniach jako skłonności do symbolizacji, estetyzacji i fragmentaryzacji, co sytuowało badaczy w pewnej odległości względem całości i pełni rzeczy43. Warto zapytać, jak można byłoby sensownie mówić o sprawczości rzeczy, o co zdają się zabiegać zwolennicy nowej tendencji przywrócenia materialności jej utraconej rangi? Nie da się – moim zdaniem – dochodzić znaczenia rzeczy, także materialnych, bez udziału człowieka abstrahując od jego kompetencji kulturowych. Czy zatem wysiłki badaczy życzliwych rzeczom, którzy starają się pokazać jak świat materialny (rzeczy) pośredniczy(ą) w ludzkiej aktywności – na przykład w sposobach gospodarowania – jest naprawdę czymś nowym? Warto pogłębić moją wątpliwość odwołując się do zasobów refleksji jaka krążyła i nadal jest żywotna między nami etnografami. Etnograficzne studia przygotowały nas do tego, aby nie traktować zbyt serio wygodnych akademickich podziałów i klasyfikacji, na przykład na kulturę materialną, społeczną i duchową, aby mieć dystans do językowych binarnych opozycji jak: natura – kultura, materia – umysł, kultura – społeczeństwo. Z tego wczesnego studenckiego doświadczenia bierze się nasza szczególna odporność na „kawałkowanie wiedzy”, niechęć do wznoszenia murów pomiędzy tym co składa się na milieu człowieka „z krwi i kości”. Oto pierwsze z brzegu przykłady. Kiedy przeglądam ilustracje połowów dorsza w Norwegii, lub fotografie z Grenlandii z widocznymi na nich mężczyzną, kajakiem i sprzętem myśliwskim44, to jednocześnie wywołuję z pamięci migawki naszych etnograficznych praktyk terenowych w Polsce. Niemal namacalnie potwierdzały one to, co współcześni autorzy nowej ontologii przedmiotów odkrywają jako zdolność rzeczy do działania. Doświadczenie bycia z mieszkańcami wsi uczyły nas zrozumienia nie tylko tego jak ludzie twórczo wykorzystują narzędzia, które mają do dyspozycji, ale też pokazywały na co rzeczy materialne im pozwalają, co __________ 42 43 44 64 B. Olsen, dz cyt., s. 58. Dla zobrazowania takiej postawy Simmel pisał, że jej przyjęcie przedstawia rzeczywistość nie z prostą pewnością, lecz poprzez natychmiast cofające się koniuszki palców. G. Simmel, Filozofia pieniądza, przekład, wstęp A. Przyłębski, Warszawa 2012, rozdz. 5. Cyt. za B. Olsen, dz. cyt., s. 59. Fotografie zamieszczone są w książce Bjørnara Olsena. oferują. Oczywiście nasi informatorzy wiedzieli to wcześniej niż my studenci obserwujący ich przy codziennych czynnościach. Ich wiedza, zdobywana praktycznie, była wiedzą nawykową, zawierała kompetencje „jak działać”. Merleau– Ponty pisał, że była to wiedza, która tkwi w rękach, która jest dana tylko w wysiłku fizycznym i która nie daje się przełożyć na obiektywne wskaźniki45. Nam studentom owe użytkowe kompetencje, które odnosiły się do kos, pługów, siekier, cepów, by na tym poprzestać, mogły wydawać się banalnie proste jako obiekt badań naukowych – jeśli, a tak jest rzeczywiście – najbardziej ponętne znaczenie rzeczy zawsze wynika z pełnionych przez nie symbolicznych i przedstawieniowych funkcji46. Przyznać trzeba, że w sprawozdaniach z badań terenowych wspomniane: kosy, pługi, siekiery i cepy, zostawały jednak sprowadzone do reprezentowania czegoś pozamaterialnego47. Ale czy mogło być inaczej? Czy trzeba z tego powodu bić się w piersi, jak chcą zwolennicy nowej ontologii rzeczy48? Czy koledzy archeolodzy, którzy, mają świadomość tego, że odkrywają palimpsest struktur i dołów na śmieci49, mają się czuć zawstydzeni tym, że nadal pośród rumowiska znajdujących się w ziemi przedmiotów jednak szukają śladów codziennej egzystencji człowieka? Przyznam się, że wiedza na temat „Wielkiego Podziału” wspartego na filozofii kartezjańskiej i ugruntowanie jej w myśli nowoczesnej (nowożytny reżim myślowy) nie pozwalała impregnować etnografów na świadectwa pochodzące z „innych” kultur, w których opozycje kultura-natura nie były znane. My nie uważaliśmy kultury materialnej za skazaną na wygnanie, pechową kategorię, jak się ostatnio o tym pisze. To prawda, że codzienne doświadczenie, empatia ale też etyczność – cechy wpisane w postawę antropologa – pomagają przed ignorowaniem tego jak ludzie, których badamy rzeczywiście myślą i działają. Doświadczenie niezapośredniczone słownie, pomijane na przykład w socjologii a widziane przez etnografów, choćby w relacji człowieka do rzeczy, jest „chwytane” zmysłowo, doświadczane somatycznie50. Najczęściej odbierane za pomocą wzroku51. Nie ułatwiamy sobie przy tym zadania, bo wiemy, że nie ma __________ 45 46 47 48 49 50 51 M. Merlau-Ponty, Fenomenologia percepcji, Warszawa 2001, s. 163. Cyt. za: B. Olsen, dz. cyt., s. 126. B. Olsen, dz. cyt., s. 234. Tamże, s. 235. Tak odbieram intencje autora książki W obronie rzeczy. Archeologia i ontologia przedmiotów (Olsen, 2013). Tamże, s. 197. Merley-Ponty traktuje doświadczenie rzeczy jako „pełne” doświadczenie cielesne. Dorota Angutek wskazuje na odejście od okulocentrycznej epistemologii modernistycznej przez zastąpienie jej epistemologią opartą na „wielozmysłowym” sensorium. D. Angutek, dz. cyt., s. 159. Nie byłabym aż tak radykalna w twierdzeniu o wyparciu danych wzrokowych przez dotykowe jak sugeruje Autorka w swojej książce. Powołam się na Jamesa Gibsona, psychologa ekologicznego, który uważa widzenie za proces ... ucieleśniony związany 65 ucieczki od języka, ale wiemy też, że doświadczenie nie zamyka się w języku. Wiemy, że kultura materialna istnieje w świecie w fundamentalnie, konstytutywnie odmienny sposób niż teksty i język. Trudność polega jednak na sztuce artykułowania owego zaangażowania w kulturę materialną. Któż wiec jeśli nie etnografowie ale i archeolodzy mogliby razem ćwiczyć się w kompetencji, jaką Walter Benjamin nazwał przejściem z języka rzeczy do języka ludzi, inaczej przekładem poprzez kontinuum przekształceń. z działaniem człowieka w środowisku. Jego zdaniem najpierw widzimy, że coś nadaje się do tego, aby na tym usiąść, chwycić, podnieść czy się pod to wczołgać, a dopiero potem możemy wyodrębnić poszczególne cechy zmysłowe. Cyt. za: M. Pokropski, dz. cyt., s. 47. 66 W KRĘGU ZAGADNIEŃ HISTORII I TEORII KULTURY Andrzej Paweł Wejland Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Mój Cekcyn. Fragmenty autobiograficzne […] tak wiele dróg prawdziwych i symbolicznych kręci się w głowie. Czy te drogi dobrze nakładają się na siebie? Franciszek Kamecki, Podróże i przystanki Mój Cekcyn to Cekcyn mojego zapamiętanego wakacyjnego dzieciństwa i wciąż mocno tkwiącej we wspomnieniach wakacyjnej wczesnej młodości. Cekcyn sprzed lat, z każdym wyjazdem coraz dogłębniej wtedy poznawany i coraz namiętniej doświadczany. Cekcyn zatem nie ten co teraz, choć zarazem ten sam, z pewnością jednak „mój”, skoro zajmujący sporą przestrzeń w mojej pamięci i z niezmienną od lat siłą pobudzający do przemieniania jej w opowieść. Jest co pamiętać i jest o czym opowiadać – zdarzające się dobrze ponad dwadzieścia lat, niekiedy nawet paromiesięczne odwiedziny u mieszkających w Cekcynie przyjaciół naszej rodziny to potężny materiał wspomnieniowy. Owszem, materiał dziurawy jak cała autobiograficzna pamięć, przy doskwierającym (zwłaszcza na stare lata) głodzie wspomnień dający się co prawda z większą szczegółowością i dokładnością odtworzyć, a może tylko zacerować i załatać, czyli dopełnić – bez intencji zmyślania – narracyjną fikcją. Uspokaja mnie świadomość tego, że wspomnienia naturalnie, z biegiem lat ulegają erozji, że zlewają się w ogólne, schematyczne obrazy i że narracja korzysta z tego, co pamięć zechciała utrwalić i chce nadal przechowywać. Pamięć bowiem, jak to pamięć – tłumaczy Douwe Draaisma – „dysponuje własną wolą. […] «Wspomnienie – pisze w książce Rytuały Cees Nooteboom – jest jak pies, który kładzie się gdzie zechce»”1. __________ 1 D. Draaisma, Dlaczego życie płynie szybciej, gdy się starzejemy. O pamięci autobiograficznej, przeł. E. Jusewicz-Kalter, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006, s. 5, wyróżnienie w oryginale. Śródcytat: C. Nooteboom, Następna historia. Rytuały, przeł. Z. Klimaszewska i E. Osuch-Stańczak, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999, s. 107. W sprawie erozji wspomnień i ich zlepiania się – gdy dotyczą powtarzających się zdarzeń i codziennej rutyny – w proste, uogólniające obrazy, por. D. Draaisma, dz. cyt., s. 34– 35. 69 Z naturalnymi pamięciowymi lukami równie naturalna zdolność do opowiadania jakoś sobie radzi: zamiast faktów podstawia pseudofakty, czasem będące prawdziwymi zmyśleniami, czasem zaś niewinnymi konfabulacjami, fikcjami „ulepiającymi” opowiadane historie do postaci logicznych ciągów wydarzeń2. Nieźle radzi sobie także z wymiataniem pamięciowych śmieci, to znaczy tego, czego wcale nie chcieliśmy zapamiętać i nie chcemy dalej nosić w pamięci. „Pamięć – jak uzupełnia swoją myśl Draaisma – nic sobie nie robi również z polecenia, aby czegoś n i e przechowywać. […] w tym wypadku pamięć podobna jest do psa, który machając ogonem aportuje to, co wyrzuciliśmy, pragnąc się tego pozbyć”3. Naturalna zdolność formowania opowieści ratuje przed pamięciowymi śmieciami po prostu wymiatając je na narracyjne pobocza, omijając ich złogi w poczuciu nieważności, zbędności czy szkodliwości. Przede wszystkim jednak umacnia w dążeniu do ukształtowania opowieści „dobrze zbudowanej”, czyli logicznej, spójnej, ułożonej w sensowne, dające się zrozumieć sekwencje zdarzeń, rozwijające się bez zważania na impulsy zakłócające, odciągające od jasno i konsekwentnie prowadzącej ku zakończeniu linii narracji4. Mój Cekcyn, mimo że wyłaniający się ze wspomnień, to także Cekcyn widziany w nowy sposób: z nakładającymi się na obraz wspomnieniowy – służącymi analizie i narzucającymi interpretację – pojęciami i koncepcjami antropologicznymi, na tyle, na ile umiem ugruntowanymi w źródłach i opracowaniach (w starym, dobrym sensie) etnograficznych. Tam gdzie pamięć autobiograficzna objawia przykrą pustkę lub tam gdzie wyścieła się mrowiem nieuporządkowanych i niespójnych detali, tam z pomocą spieszą właśnie, wzięte od innych badaczy i należące do ogólniejszej antropologicznej wiedzy, hermeneutyczne podpórki: gotowe albo ledwie wymagające adaptacji klisze oglądu i opisu kultury, w szczególności kultury regionalnej. W spojrzeniu na mój Cekcyn pomagają mi więc moje dzisiejsze, nieczerpane z dawnych doświadczeń i przeżyć, strategie czysto badawcze. Pierwsza z nich, ściśle z drugą związana, polega na tym, by własne autobiograficzne wspomnienia uznać za fragmenty i nadać im odpowiednią pisarską formę. Druga zaś na tym, by ze wspomnień tych wydobyć trzy ślady i za nimi w antropologicznym oglądzie i opisie podążać. Z połączenia obu strategii wynika, że mój Cekcyn pojawi się w mojej antropologicznej opowieści we fragmentach, nie zaś w jakiejś holistycznie pojętej całości (jak w antropologicznych monografiach terenowych) i że każdy z nich będzie miał postać myślowo i pisarsko niedomkniętą, szkicową, nieukończoną, bo wciąż otwartą treściowo, gotową __________ 2 3 4 70 Por. P. Ricoeur, Du texte à l’action. Essais d’herméneutique II, Seuil, Paris 1986, s. 20. D. Draaisma, dz. cyt., s. 5, wyróżnienie w oryginale. Nawiązuję w ten sposób do znanych ustaleń dotyczących uniwersalnych zasad organizujących w opowieści narracyjną rzeczywistość, por. J. Bruner, Narracyjna konstrukcja rzeczywistości, [w:] tegoż, Kultura edukacji, przeł. T. Brzostowska-Tereszkiewicz, Universitas, Kraków 2006, s. 181–208. na dopełnienia płynące z rozbudzonej albo i wskrzeszonej pamięci5. Ślady, za którymi pragnę w tej opowieści podążać, będą pretekstami i pre-tekstami jednocześnie – okazjami do antropologicznych komentarzy opartych na źródłach i opracowaniach etnograficznych oraz zalążkami wielowątkowych, bardziej rozbudowanych wspomnieniowych historii6. Mój Cekcyn to wieś w Borach Tucholskich, historycznym siedlisku mających swoją gwarę Borowiaków. Każdy z trzech śladów będzie się zatem odnosił do Cekcyna borowiackiego i zyska – charakterystyczną dla mowy tych, z którymi w Cekcynie przez lata splatały się moje życiowe ścieżki – nalepkę wziętą z borowiackiej gwary. Borowiacka gwara będzie się zresztą pojawiać i dalej, w głębi każdej z trzech autobiograficznych mikroopowieści. 1. Bronusiowe szwele Nie wiem, ile miałem lat, gdy zrozumiałem, gdzie zaczynają się Bory Tucholskie – gdzie zaczynają się, prawdę mówiąc, dla mnie. Za Wierzchucinem pociągi – te ciągnięte najpierw przez lokomotywy parowe, a dopiero później przez spalinowe – wjeżdżały w leśny tunel. Czekałem wtedy niecierpliwie na zawsze ten sam mieszany chór: szum lasu, roznoszący się po nim dalekim echem stukot kół wagonów i świst wiatru wdzierającego się przez do połowy otwarte okna. Chór milkł, kiedy pociąg, minąwszy przystanek w Wierzchucinie Starym, wytaczał się z leśnej gęstwiny na bezdrzewną goliznę. Po kilku minutach trzeba było wysiadać, zwykle z lewej strony od kierunku jazdy (pociąg zatrzymywał się __________ 5 6 W sprawie antropologicznych monografii terenowych, por. J. Lutyński, Antropologiczna monografia terenowa i badania społeczno-kulturowych przeobrażeń w Polsce, [w:] tegoż, Metody badań społecznych. Wybrane zagadnienia, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź 1994, s. 292–307. Terminu „fragment”, a także terminu „fragment antropologiczny” używam w nawiązaniu do znaczenia, jakie mają nazwy „fragment” lub „fragment literacki”, por. M. Głowiński, Fragment, [w:] Słownik terminów literackich, pod red. J. Sławińskiego, Ossolineum, Wrocław 2000, s. 165–166; M. Konarzewska, Fragment, [w:] Słownik rodzajów i gatunków literackich, pod red. G. Gazdy i S. Tyneckiej-Makowskiej, Universitas, Kraków 2006, s. 261–263; G. Świtek, Writing on Fragments. Philosophy, Architecture, and Horizons of Modernity, Warsaw University Press, Warsaw 2009. Figura myślowego i pisarskiego podążania jest przeze mnie odnoszona do własnych autobiograficznych wspomnień i własnych antropologicznych metakomentarzy do nich. Inaczej dzieje się wtedy, gdy antropolog podąża po cudzych śladach, choćby po śladach odnalezionych w czyjejś twórczości literackiej, jak to zdarza się np. u Marty E. Savigliano, tworzącej kompozycyjne zręby swojego antropologicznego czy też etnograficznego nokturnu o milongach w Buenos Aires opisanych w jednym z opowiadań Julio Cortázara, por. A. P. Wejland, Miasto nocą. O poetyce nokturnu antropologicznego, [w:] Antropolog w mieście i o mieście, pod red. G. E. Karpińskiej, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław– Łódź 2012 („Łódzkie Studia Etnograficzne”, tom LI), s. 155–164. 71 tu na chwilę, by zaraz ruszyć dalej, ku Tucholi). Na stacji kolejowej w Cekcynie ktoś zawsze na nas czekał – w pierwszych latach zwykle na mamę i na mnie, w późniejszym czasie i na mnie samego. Tam, jak mi ona opowiadała, Bronusia chwyciłem od razu za rękę i nakazałem prowadzić się do domu. Po całodziennej lub całonocnej podróży byłem najwyraźniej zmęczony, mama przecież także. Bronuś posadził mnie wtedy – to wciąż relacja mamy – na swoim ramieniu i przytulił. Tak zaczęła się nasza serdeczna znajomość. Miałem dwa i pół roku. Jak przez mgłę pamiętam (albo mi się tak tylko wydaje i całą historię znam jedynie z rodzinnych opowieści), że z początku raz czy dwa jechaliśmy pożyczoną furmanką, dookoła, drogą. Potem już, taszcząc bagaże, szliśmy pieszo, od stacji wzdłuż torów wprost do domu Bronusia, czyli Bronisława Porożyńskiego i jego żony, Helenki. Tuż za stacją mijało się Jaśtakowy tartak – w dali niewysokie budynki, a przy torach sterty równo ułożonych drewnianych, chyba głównie sosnowych (bo sosen jest w Borach najwięcej) drągów i pali, stosy desek i kupki poskręcanych wiórów. To był tartak nie byle jaki, wówczas chyba jeszcze parowy, sprzed wojny. Założył go na długo przed nią, bo w 1923 roku, Jakub Jaśtak. W jednym z numerów „Słowa Pomorskiego” z 1935 roku znalazłem ogłoszenie tak reklamujące usługi firmy: „Deski sosnowe, suche odziemk. i środkowe 23 mm po 58,– zł, boki bezsięczne 58,– zł za 1 m3, deski podłogowe 30 mm heblow. I szpuntowane […] Także kompl. budowle stodół, chlewy itd. poleca Jakób Jaśtak, tartak parowy, Cekcyn, pow. Tuchola.”7. Po okrążeniu posterunku nastawczego i paru jeszcze krokach trzeba było zejść ku podmokłej, pełnej tataraku łące, obejść ją, sapiąc wdrapać się pod górę – i już. Niedaleko torów stał ich dom. Bronuś i Helenka (nazywaliśmy ich na co dzień bardziej intymnie) poznali się w czasie wojny, wywiezieni do Niemiec na przymusowe roboty. Pracowali u bauerów w sąsiednich wsiach. Ona – łodzianka, wykształcona ponadprzeciętnie jak na ów czas i owo miejsce, przystojna, ciemnowłosa, on – Tucholski Borowiak o roześmianych oczach, wąsko przyciętych, ale bujnych wąsach (po każdym goleniu starannie czesanych), krępy, a nawet – przy niewielkim wzroście – potężny. Kiedy on zakochał się w niej na zabój, __________ 7 72 „Słowo Pomorskie” z 7 września 1935, nr 206, s. 10 (słowo „bezsięczne” powinno być zapewne zapisane jako „bezsęczne”, czyli pozbawione sęków). Pamięć mnie jednak nie myliła: to byli Jaśtakowie, nie zaś Jastakowie, jak utrzymywał na swej stronie internetowej „Tartak Heban” i nadal utrzymuje, już jako „Heban – Domy z drewna”, obecny dziś w tym miejscu, por. http://heban.las.pl/pl/historia.htm [dostęp: 26.02.2012] oraz http://www.domy heban.pl [dostęp: 11.06.2014]. Znałem przecież ich rodzinę, może wprawdzie niezbyt blisko, ale jednak bez pomyłki co do brzmienia nazwiska. Upewniła mnie w tym jeszcze oficjalna notka umieszczona w „Dzienniku Urzędowym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy” z 1 marca 1951, nr 5, s. 28, zapowiadająca sporządzenie protokołu zdawczo-odbiorczego w przejętym na własność państwa przedsiębiorstwie: „Tartak – Cekcyn, pow. Tuchola, właściciel Jaśtak Jakub.” http://jbc.bj.uj.edu.pl/libra/publication?id =77389&tab=3 [dostęp: 26.02.2012]. a ona zrozumiała, że nikt inny nie zapewni jej w życiu tak solidnego jak on oparcia (nasłuchałem się o tym opowieści co niemiara), zjawili się tutaj i pobrali, bodaj w cekcyńskim kościele. Dom był ich i nie ich, jak często powtarzali, dlatego w jakieś dziesięć lat później zaczęli niedaleko budować drugi, już naprawdę własny, swój. Ten stary był domem poniemieckim, murowanym, z czerwonej, poszarzałej przez lata cegły, trochę skruszały, pod oknami sypiący się, naprawiany. Naprzeciw niego (obejście tworzyło zamknięty prostokąt) znajdowała się równie sfatygowana, otwierana na dwie strony stodoła, za nią zaś był kawałek pola. Dom nie był więc borowiacką chatą. Żeby zobaczyć prawdziwą, borowiacką, drewnianą chałupę wystarczyło jednak wybrać się do matki Bronusia, która wraz z jego młodszą siostrą, Wandą, mieszkała w odległych o parę kilometrów Budziskach Wielkich (jazdę na ramie albo na bagażniku Bronusiowego roweru niełatwo wymazać z pamięci). W ich domu więcej było zresztą łódzkich, Helenkowych zwyczajów, niż tego, co borowiackie. Z jednym przecież istotnym wyjątkiem: Bronuś, chociaż uczony przez Helenkę „poprawnego języka”, mówił po swojemu, borowiacką gwarą. Nigdy nie uznał jej za coś gorszego, wdrażał mnie więc najpierw w tutejsze słownictwo – w pojedyncze, dziwnie dla mnie brzmiące słowa, potem również w bardziej złożone wyrażenia. Nauka zaczęła się całkiem naturalnie od jo, znanego wszakże i w innych regionach Polski zniekształcenia niemieckiego „ja”, czyli „tak”. Sięgam do opracowań etnograficznych i podpieram się objaśnieniami dialektologów. O Borowiakach w 1904 roku Jan Karłowicz tak pisał: „Na wschód [od Krajny] leży tak zwana Puszcza Tucholska, duży czworobok pomiędzy Tucholą, Koronowem (Polnisch Krone), Świeciem i Starogardem; zamieszkują go Borowiacy, inaczej zwani Borakami albo Borusami. Ludność to choć uboga, ale pracowita i przemyślna, osiadła na gruntach piaszczystych, porosłych wielkimi lasami sosnowymi, wśród których dość rzadkie wsie ludowi polskiemu dają przytułek.”. W nieco ponad dwadzieścia lat później u Jana Stanisława Bystronia można było wyczytać, że Borowiacy Tucholscy to – w obrębie pierwotnej grupy Pomorzan – pośrednia grupa leśna, w parę lat potem Adam Fiszer powtarzał jeszcze za Karłowiczem i Bystroniem: „Na obszar pomorski działały dość silnie wpływy wielkopolskie i kujawskie i wytwarzały pewne grupy przejściowe. Pod wpływem wielkopolskim kształtowała się grupa Borowiaków tucholskich, osiadłych w puszczy Tucholskiej między Tucholą, Koronowem, Świeciem i Starogardem. […] Borowiacy są grupą przejściową […].” Całkiem współcześnie Janusz Kamocki tłumaczył zaś: „Puszczę Tucholską zamieszkują Borowiacy, uboga grupa leśna, pozostająca pod silnym wpływem Wielkopolski i Kujaw (wg innej teorii – przeciwnie, jest to skaszubizowana grupa wielkopolska) […]”8. __________ 8 J. Karłowicz, Lud. Rys ludoznawstwa polskiego, Wydawnictwo Macierzy Polskiej, Lwów 1904 („Polska. Obrazy i opisy”, z. 1–2), s. 154; J. S. Bystroń, Ugrupowanie etniczne ludu polskiego = Les groupes ethnographiques polonais, Księgarnia Geograficzna „Orbis”, Kra- 73 Koncepcja „pośredniości” pojawiła się równolegle w pracach językoznawców poświęconych gwarze borowiackiej lub borowiackiemu dialektowi. Kazimierz Nitsch wewnątrz dialektów pomorskich odnajdował dialekt Borów Tucholskich, czyli dialekt borowiacki, przez jego następców jasno już zaliczany do gwar przejściowych między dialektem wielkopolskim i kaszubskim. „Gwara Borów Tucholskich, czyli gwara tucholska, albo inaczej borowiacka – czytam u Haliny Karaś – jest zaliczana do szeroko rozumianego dialektu (zespołu dialektalnego) wielkopolskiego […]. Wraz z Krajną i Kociewiem stanowi obszar przejściowy między Wielkopolską i Kaszubami. Jej granice wytyczył na początku XX wieku Kazimierz Nitsch, który preferował określenie gwara tucholska (dialekt tucholski) niż borowiacka z tego względu, iż część Borów językowo należy do Kociewia, a z kolei część mieszkańców Krajny używa gwary tucholskiej […]. Obecnie popularniejszym określeniem jest gwara borowiacka z uwagi na fakt, że przymiotnik tucholski mógłby sugerować, że chodzi tylko o gwarę miasta – Tucholi lub powiatu tucholskiego […]”9. Na tle tych ustaleń trochę łatwiej pojąć, skąd dialektolodzy wywodzą samą nazwę Cekcyn, z podkreśleniem, że chodzić może i o Cekcyn Polski (Polnisch Cekzin) – ten, o którym tu opowiadam, i o Cekcyn Niemiecki (Deutsch Cekzin, Ciechocin), leżący na północ i zachód od Tucholi na terenie historycznej Kosznajderii, to znaczy bliżej Chojnic10. Wyjść z sieni i skierować się w prawo to natrafić na furtkę do ogrodu. Nie było i nie ma nigdzie na świecie ogrodu piękniejszego niż ten, zapamiętany ogród mojego dzieciństwa. Wydawał mi się ogromny, choć zapewne taki nie był (i nie jest, bo wiem, że wciąż tam oddycha za drewnianym płotem). Jedna głów- 9 10 74 ków–Cracovie 1925 („Krakowskie Odczyty Geograficzne” nr 2), s. 20; A. Fiszer, Etnografia słowiańska, z. 3: Polacy, Książnica–Atlas, Lwów–Warszawa 1934, s. 124; J. Kamocki, Zarys grup etnograficznych w Polsce, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska” 1991/1992, vol. XLVI/XLVII, 6, s. 121. Por. także M. Polakiewicz, Z etnografii powiatu tucholskiego, [w:] Tuchola. Zarys monograficzny, pod red. J. Wojtowicza, Towarzystwo Naukowe w Toruniu, Toruń 1962 („Prace Popularnonaukowe” nr 3), s. 121–160. H. Karaś, Gwary borowiackie jako typ gwar przejściowych, [w:] Gwary polskie. Przewodnik multimedialny, pod red. tejże, http://www.gwarypolskie.uw.edu.pl/index.php? option=com_content&task=view&id=373&Itemid=17&fte=1 [dostęp: 22.02.1014]. Por. K. Nitsch, Dialekt tucholski, [w:] tegoż, Wybór pism polonistycznych, t. III: Pisma pomorzoznawcze, Ossolineum, Wrocław–Kraków 1954, s. 120–145; H. Karaś, Gwara Borów Tucholskich – granice, stan badań, charakterystyka, [w:] Dialekty i gwary polskie. Kompendium internetowe, pod red. tejże, http://www.dialektologia.uw.edu.pl/index.php?l1=opisdialektow&l2=dialekt-wielkopolski&l3=bory-tucholskie&l4=bory-tucholskie-gwararegionu-mwr [dostęp: 22.02.2014]; K. Handke, Terytorialne odmiany polszczyzny, [w:] Współczesny język polski, pod red. J. Bartmińskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2001, s. 201–221, zwłaszcza s. 202 (mapa) oraz 210–211. K. Nitsch, „Gostycyn” i „Cekcyn”, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1912, R. 19, s. 129–136; L. Zabrocki, Gostycyn i Cekcyn, [w:] „Slavia Occidentalis”, t. XI, pod red. M. Rudnickiego, Wydawnictwo G. Gebethner i Wolff, Poznań 1932, s. 72–80. na, szeroka ścieżka i wiele ścieżek poprzecznych, uporządkowane warzywne grządki i kwiatowe rabaty. I przede wszystkim owocowe drzewa, w większości wiśnie – to ze względu na nie mama mówiła, że przekracza granicę wiśniowego sadu. Któregoś lata czekała mnie w nim niespodzianka: zbudowana przez Bronusia ze szweli huśtawka, z drewnianym krzesełkiem na wahadle ze stalowych sznurów. Bałem się jej co nieco, lecz ośmielony przez Bronusia zacząłem wywijać nogami i bujać się pod niebo. Gzub na huźdawce, z każdym wzbiciem się ponad wiśniowe drzewa wykrzykujący słowa zachwytu. Szwele to drewniane podkłady kolejowe, czasem pościnane od góry wzdłuż długich boków, brunatne albo i prawie czarne, nasączone konserwującymi smarami i przez to wydzielające niemiłą woń. Pół godziny bujania się to było wszystko, na co mi Bronuś pozwalał: Bo te szwele zdrowia nie dawajo. By zrobić huśtawkę, musiał Bronuś szwele tu i tam przyciąć żagą, czyli piłą. Lubiłem obserwować jak pracował. Był niewyobrażalnie silny i zręczny. Szwele posłużyły mu również do zbudowania przestronnej szopy, kurnika i po części wychodka, wciśniętego między stodołę i płot od ogrodu. Miał ich dużo, tych zużytych, na kolei niepotrzebnych, leżały na podwórzu w stercie obok psiej budy. Przez pierwsze powojenne lata Bronuś pracował przy naprawie torów i dostawał – jak inni robotnicy kolejowi – jakiś „deputat szwelowy”. Parę ładnych lat upłynęło, zanim przeniesiono go do innej pracy. Na przystanku w Wierzchucinie Starym był (tak, jak przypuszczam, nazywa się ta funkcja) dróżnikiem przejazdowym, takim jednak, co i bilety, jak trzeba było, na pociągi sprzedawał (nie wszystkie się tam zatrzymywały), nie tylko więc zamykał szlabany i wychodził z chorągiewką na peron, gdy cuk przejeżdżał albo się nawet zatrzymywał. Bana, czyli banhof, wprawdzie niewielki, wymagał też starannego sprzątania. Z Cekcyna do Wierzchucina Starego pociągiem podróżowało się co najwyżej pięć minut, ale Bronuś zawsze jechał do pracy rowerem. Z klamerkami u eleganckich, na kant wyprasowanych kolejarskich spodni, w mundurze i zdobnej czapce prezentował się znakomicie, a prezentowałby się lepiej, gdyby nie sam rower – wysłużony, stale reperowany i malowany, z grubymi, ciężkimi oponami i wciąż w nich gasnącymi, łatanymi gumowymi dętkami. Zaraz po wojnie, ale i długo potem, rower był tutaj sprzętem niezbędnym – i dla dojeżdżających do pracy, i dla zaglądających do sklepu, i dla wybierających się na randkę. Do Wierzchucina Starego i z powrotem Bronuś pedałował przez las, pomału, bo nie umiał się spieszyć i w ogóle czas odczuwał inaczej, osobliwie. Bywało jednak, że z ostrożnym pośpiechem, a nawet w te pędy, gdy ruszały za nim dzikie świnie. O spotkaniach z nimi nie tyle lubił, ile musiał opowiadać, by przed dzikami ostrzec nas, głównie „Nowicuszkę”, matkę Helenki i mnie, wybierających się często do lasu na grzyby albo jagody. Bór był ich pełen każdego lata i każdej jesieni. 75 Z grzybów najlepsze były rydze, przyrządzane wcale nie po borowiacku, także maśloki i zielone, spod mchu i igliwia wyłuskiwane gąski – grzyby na zupę. Ale najczęściej były nimi kurzejki, przyrządzane z gęstą, pełną skwierczącego jeszcze boczku jajecznicą. Wypadało prócz tego w lesie uważać na to, by nieopatrznie nie wkroczyć na schowany tuż przy torach, dla nietutejszego oka prawie niewidoczny, zaniedbany i zapomniany niemiecki kirchof – tam się grzybów nie zbierało, nawet gdy koszyk był pusty11. Świeżo po wybudowaniu nowego domu – tego „swojego” – i urządzeniu przy nim gospodarstwa, z ogródkiem zamiast ogrodu, Bronuś kupił konia. Klacz miała złotą sierść i piękne oczy, była mądra, łagodna i pozwalała mi na sobie jeździć, przy asekuracji zapewnianej przez Bronusia. Skręcała za dotknięciem dłoni albo za lekkim pociągnięciem lejców, gdy była zaprzężona do zwykłego wozu z kołami na metalowych obręczach albo wozu drabiniastego, wypełnionego po brzegi sianem czy snopkami żyta. Helenka tłumaczyła, że tak naprawdę koń im nie jest potrzebny, bo gospodarstwo zbyt małe. Ale jeśli Bronuś chce go mieć… Kochał pracować na roli bardziej niż na kolei. Kochał ziemię i wszystko, co ziemia człowiekowi daje. Był świetnym kosiarzem, często zapraszanym przez sąsiadów do pomocy przy żniwach. Siadaliśmy wtedy na podwórzu, a on na babce, czyli kowadełku, popluwając od czasu do czasu na metalowy młotek z jego węższej strony, klepał długimi godzinami swoją kosę. Miał ponadto pamiątkowy, po ojcu, podniszczony drewniany strychołek, przygotowany do jej ostrzenia podczas koszenia, oraz obłą, z piaskowca zrobioną osełkę. Zadziwiał mnie umiejętnym stawianiem sztyg, a w zdumienie wprawiał – z jakim szacunkiem dziś o tym myślę! – zbieraniem kłosów z ledwo ściętego ścierniska. Helenka zajmowała się ogrodem i na starym, i na nowym gospodarstwie, ale w poważniejszych i cięższych pracach Bronuś jej zawsze pomagał, zwłaszcza przy pieleniu grządek z perzu czy skrzypu, wymagającym klęczenia przez długie minuty. Haka w jego rękach śmigała, kiedy na polu oczyszczał z chwastów rzędy kartofli. Gdy w Cekcynie masowo pojawiła się stonka (był rok 1959), zbieraliśmy ją, chrząszcze i larwy, do butelek i słoików (owadobójcze DDT nie przypadło mu nigdy do gustu)12. Uczył mnie wszystkiego i do wszystkiego, co robił, zapraszał: jeździliśmy na ryby (najpierw rowerem, a później na motorze), do kuźni, gdzie przesiadywał, czasem w milczeniu, całymi godzinami, a mnie okropnie się nudziło, chyba że kowal szykował akurat coś bardziej wyjątkowego niż podkowę dla konia. Był tradycjonalistą w poglądach i zachowaniu. Z nowoczesnej techniki korzystał, __________ 11 12 76 Ten, pochodzący z drugiej połowy XIX wieku i służący pochówkom jeszcze do połowy następnego wieku, cmentarz ewangelicki między Cekcynem a Lubińskiem, odnowiono i uroczyście przywrócono lokalnej pamięci dopiero we wrześniu 2010 roku, por. Kalendarium Historyczne Gminy Cekcyn, http://www.cekcyn.pl /index.php/gmina/historia [dostęp: 22.02.2014]. Co do czasu pojawienia się stonki w Cekcynie, por. tamże. lecz z umiarem, uznając, iż stare sposoby życia i pracy zupełnie wystarczają. I ładnie to tak strzelać Panu Bogu w okno? Nie, że niecelnie, ale dlatego, że to Pana Boga obraża i w ogóle jest niemożliwe. Usłyszałem od niego te słowa chyba w lecie 1958 roku, w parę miesięcy po wystrzeleniu pierwszego sputnika, albo wkrótce potem, po wystrzeleniu następnych sputników, zwłaszcza tego z Łajką. Nigdy nie przyjął do wiadomości, że to może być prawda. Bo poza tym co taki knap jak ja ze szkół wie? Tylko to, co mu wmówią. A on ajnfach we wszystko wierzy. 2. Walcerek Mańka Górki Z Cekcyna do Tucholi lub z powrotem jedzie się koleją dziesięć, może jedenaście minut. To czas dostateczny, by po drodze do pracy bądź z pracy, w znanym gronie lub z nieznajomymi, ale znającymi się na rzeczy, rozegrać kilka partii (rund czy też rozdań) baśki. Wystarczy wyciągnąć talię kart i z kieszeni – przy grze na serio – parę groszy. Nie rozumiejąc jej zbytnio, przypatrywałem się grającym. Na rozłożonej teczce albo torbie, czy wprost na desce drewnianego siedzenia, lekko w bok przechyleni albo pochyleni (pamiętam chyba samych mężczyzn), wykonywali coś w rodzaju, oddzielającego ich od reszty jadących, tańca na siedząco, w krótkich dialogach objaśniając sobie przebieg błyskawicznych rozgrywek. Z drobną przesadą antropolog obserwator, siedzący naprzeciw lub obok nich i chcący wynieść pożytek z lektury prac Ervinga Goffmana, opisałby to, w czym uczestniczy, jako codzienną interakcję zogniskowaną, to zaś co widzi mógłby uznać za codzienny rytuał interakcyjny13. Jako dzieciak umiałem jedynie dostrzec ich zaangażowanie w grę i jakby zamknięcie się w kapsule czasu. Konduktor, znający ich wszystkich, tej kapsuły nie rozrywał, tylko ode mnie domagał się okazania biletu. Helenka, z którą odbywałem wyprawy do Tucholi (pracowała tam na poważnym urzędowym stanowisku), jedynie się wtedy do mnie porozumiewawczo uśmiechała. Baśka któregoś lata przywędrowała jednak wprost do ich nowego domu. Gdy w sobotnie popołudnie zaczęli tam przybywać bliżsi i dalsi sąsiedzi, stół w przestronnej kuchni, zazwyczaj stojący pod oknem, odsunięto prawie na środek i obstawiono krzesłami. Już przy świetle elektrycznym (na cekcyńskich wybudowaniach po- __________ 13 E. Goffman, Zachowanie w miejscach publicznych. O społecznej organizacji zgromadzeń, przeł. O. Siara, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008, s. 16–35, 91–164; Y. Winkin, Antropologia komunikacji. Od teorii do badań terenowych, przeł. A. Karpowicz, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2007, s. 89–101, 132–145. 77 jawiło się ono w 1962 roku) zaczął się – czy tylko dla mnie, siedzącego tymczasem z boku? – pyszny kulturowy spektakl14. Baśkę opisuje się jako tradycyjną kaszubską grę karcianą, dodając od razu, iż znana jest również (niekiedy po inną nazwą) poza obszarem Kaszub – na całym Pomorzu, w Wielkopolsce (tutaj jako kop) i na Śląsku. Grają w nią zwykle cztery osoby, aczkolwiek grać można także we dwie albo trzy. Gra jest szybka. „Jedna runda nie trwa zwykle dłużej niż minutę. Talia do gry w baśkę składa się z szesnastu kart i każdy z graczy otrzymuje ich tylko cztery. Rozdanie składa się z dwóch faz: licytacji (rajcowania) i rozgrywki. W wyniku licytacji ustalany jest rodzaj gry i strony – podział na starych (lub pojedynczego starego) i przeciwnych im młodych, czasem ujawniany dopiero w trakcie rozgrywki. Rozgrywka i rozliczenie gry uzależnione są od rodzaju gry: zwykła, wesele, cicha, gran, zolo, gran-doux, zolo-doux, baśka. […] Wygrywają gracze lub gracz, którym uda się uzyskać łącznie 53 punkty w przypadku starych lub 52 punkty w przypadku młodych. Poza tym podczas gry padają najprzeróżniejsze odzywki i terminy: trumfy, fele, boki […], kontry i rekontry, których znaczenie pojąć mogą jedynie grający. […] Rozliczenia w baśkę odbywają się pieniędzmi. […] W latach 60tych XX wieku stawkę pieniężną 50 gr. za zolo określano stawką kolejarską”15. Z ciekawością obserwowałem wszystkich graczy przy stole, dostrzegając pośród nich pewnych siebie ekspertów i udających skromność nowicjuszy – jedni i drudzy, inaczej niż gracze zapamiętani z pociągu, zachowywali radosny dystans do gry. A może tylko jeden z nich, właśnie poznany Maniek Górka? Był mniej więcej moim rówieśnikiem, synem gbura, zamożnego chłopa zza torów, grą w baśkę – właśnie grą – bawiącym się jak własnym teatralnym występem. Tym razem to Maniek rzucał mi porozumiewawcze spojrzenia i tak słowami oraz gestami manewrował, by nawet po nieudanej licytacji albo przegranej rozgrywce wciąż promienieć uśmiechem i prawie skakać z uciechy. Gdy sam niebawem włączyłem się do gry, Maniek jeszcze podkręcił zabawowe tony, zauważył bowiem, że wprawdzie z innymi gram w karty, lecz wcale nie jestem łasy na wygraną (taki ze mnie gracz niegracz). Kiedy Maniek, urzeczony moją pozorowaną bezradnością, wykrzykiwał: Jak on, u diachła, pianknie gra! – wszyscy wybuchali śmiechem i co najwyżej robili sobie przerwę, by sięgnąć po szklaną lufkę __________ 14 15 78 Datę doprowadzenia elektryczności do wybudowań w Cekcynie, zapewne więc też do wybudowania Lubińsk, gdzie znajdowały się oba domy Bronusia i Helenki, podaję za: Kalendarium…, dz. cyt. Historia Baśki, http://baska.kaszuby24.com /historia-baski/ [dostęp: 9.03.2014]; tekst oryginalny zapisuję w typograficznym uproszczeniu i nieco zmienionym układzie. Pomijam sprawę niedawnej kodyfikacji zasad gry w baśkę i przekształcenia jej w turniejową grę sportową. Kop jest grą o bliźniaczych regułach. W nim jedno ze zgłoszeń gry zapisywane jest jako du, nie zaś doux, co – nie będę ukrywał – lepiej brzmieniowo odpowiada temu, co zapamiętałem z żywej gry w baśkę, por. http://www.wolsztynski-kop.pl/zasady-gry/ [dostęp: 9.03.2014] oraz http://karty-do-kopa.pl.tl/Strona-startowa.htm [dostęp: 20.03.2014]. i delikatnie wcisnąć w nią aromatycznego skręta albo (to łatwiejsze) wyciągniętego z paczki sporta. Baśka jest grą ekspresyjnej licytacji, czyli rajcowania, zmagania się deklarowanych sił, oraz pełnej emocji rozgrywki, czyli zręcznych przebić. „Podczas grania w baśkę gracze nie skrywają emocji, […] podczas kontrowania i przy udanej zagrze – [baśce] często towarzyszą okrzyki radości i uderzenia pięścią w stół […]”. W nasz stół najmocniej podczas rajcowania walił dobrotliwy Bronuś, także pewien starszy sąsiad, którego nazwiska nie pamiętam, i oczywiście Maniek. W żadnym dostępnym mi dzisiaj opisie reguł gry w baśkę nie znalazłem – wówczas niezwykle nas rozgrzewającej i niezmiennie rozśmieszającej – najwyższej, górującej nad wszystkimi i ostatecznej odzywki Piłsudski na dachu. Kto ją wymyślił i czy była – zrodzoną w tym gronie i nieupowszechniającą się dalej – kulturową innowacją? Być może w tamtych czasach lepiej komuś odpowiadała niż znane w kopie, również szczytowe i rozstrzygające, wąsy Stalina16. Szczerze zaimponował mi Maniek któregoś lata swoim zaangażowaniem w polterabend. Bronusiowy brat, Leon, mieszkający w Gdańsku Oliwie, swoją córkę, chyba chrześnicę Helenki, wydawał za mąż: ślub miał być w sobotę w cekcyńskim kościele, a zaplanowane przynajmniej na dwa dni wesele (z poprawinami) u nich. Przez parę słonecznych dni składaliśmy na podwórzu parkiet z desek dla tańczących i pomost dla paru grajków. Szykowaliśmy się również – razem z młodymi – na nocne oczyszczanie ze szkła podjazdu pod udekorowaną bramę i miejsc pod płotem od strony drogi. Tam bowiem, zgodnie z przewidywaniami obu braci Borowiaków, miały się w piątek rozegrać wydarzenia należące do tutejszego zwyczaju. Najzagorzalszym ich uczestnikiem okazał się Maniek: U jednych tamój to było kedyś dycht do niczego, dla Halinki to musi być rychtyk zarzondzone. Szkło tłukli więc przez dobre dwie godziny. Potem oklaskiwali pannę młodą próbującą zbierać rozbite szkło i pana młodego częstującego wódką. Jako już całkiem dorośli, ruszaliśmy z Mańkiem w soboty – on wiedział, w które – na wiejskie zabawy. Przyjechołeś? – Jo. Posiedzisz? – Jo. – No to jo! (z szelmowskim uśmiechem i poklepywaniem mnie po plecach). – Jo, jo! (teraz ja, z ukontentowaniem i nadzieją na wspólne rajzy). Pierwszy wypad okazał się, rzecz jasna, wyjątkowo ekscytujący. Maniek zapewnił mnie, że tutejsi traktują mnie jak swojego czy wręcz za swojego uważają, będę więc mógł brać dziewczyny do tańca, byle nic więcej. Odszykowani prawie jak do kościoła, na motorze Mańka wybraliśmy się gdzieś pod Brzozie. Zajechawszy do dużej chałupy pod lasem, dumnie – witając się po drodze ze stojącymi na podwórzu – wkroczyliśmy przez sień do środka. Z głębi dochodziły już dźwięki muzyki. Czekała na nas wyrychtowana do tańca, opróżniona prawie __________ 16 Por. http://karty-do-kopa.pl.tl/Szczeg%F3%26%23322%3By-gry-w-KOPA.htm [dostęp: 20.03.2014]. 79 ze wszystkiego, duża izba. Bandziem hulać! – zakrzyknął Maniek. Orkiestrę tworzył skupiony na graniu starszy mężczyzna. Siedział na krześle, przechylając się na wszystkie strony, w takt melodii wydobywanych z prostych skrzypiec. Nie trzeba mi było więcej podniet: polka, oberek, znów polka. Dziewczyny rzucające spojrzenia, uśmiechnięte, czekające. Obtańcowywałem wtedy jedną, znaną już wcześniej, z rodziny zbieraczy grzybów, bo mi się pod każdym względem podobała, a nade wszystko – jak te polki i oberki wywijała! Sensacja z tanecznego zawrotu głowy wyłoniła się nagle. Skrzypce zaczęły grać coś innego, bardziej dostojnego. Maniek najpierw stężał, znieruchomiał, potem głęboko się skłonił jakby przygotowanej na to dziewczynie i dał znak innym, by poszli w jego ślady. Tak poznałem borowiackiego walcerka. Skrzypce śpiewały w ekstatycznym uniesieniu, cała izba zgodnie wirowała. „W Borach Tucholskich – jak objaśnia Kuba Kopczyński – tańczono walcerka, spokrewnionego z niemieckim walcem, ale pozbawionego przez borowiackich muzykantów przedtaktów. Wykonywany był parami, wirowo, często w towarzystwie śpiewu”17. Tu nikt prócz skrzypiec nie śpiewał. „Wśród innych tańców spotykanych w tym regionie wymienić możemy także chodzonego i polkę, które popularne były na terenie całego kraju, różniły się tylko lokalnymi wykonaniami. Borowiacy wymieniają również pod boram oraz franczka”18. Tych innych tańców sobie nie przypominam, ani z tego, ani z żadnego późniejszego tanecznego wypadu z Mańkiem. Jemu w głowie tak naprawdę był tylko jeden taniec. Bo nic, jak twierdził, nie mogło równać się z walcerkiem. 3. Księżowskie wandry W każdą niedzielę szło się gromadką do kościoła na msza świanta. Droga była piaszczysta, z wydeptaną ścieżką po jednej stronie, wygodną dla idących pieszo, a bardziej jeszcze dla rowerów i motocykli (jako ulicę Kanałową – nazwa ta pojawiła się nie od razu – wyasfaltowano ją w październiku 2002 roku)19. Gdy z lewej minęło się brzęczące ule jednego sąsiada, a z prawej gospodarstwo innego, przylegające do tartaku, potem – znów z lewej strony – nieduży lasek, właściwie kępę kilkunastu wysokich sosen, do głównych zabudowań Cekcyna było już całkiem blisko. Jeszcze trochę pod górkę i długim łukiem w lewo, na najważniejszą ulicę we wsi (drogą w prawo trafiało się, o ile pamiętam, do mleczarni i piekarni, a także na stację kolejową). Po ładnych paru krokach dochodziło się __________ 17 18 19 80 K. Kopczyński, Muzyka i taniec, http://www.nasze.kujawsko-pomorskie.pl/Etnografia/bory -tucholskie/Muzyka-i-taniec.html [dostęp: 23.02.2014]. Tamże. Por. Kalendarium…, dz. cyt. do miejsca, wyróżniającego się szczególnym połączeniem tego, co święte i tego, co świeckie: kościoła i ulokowanej naprzeciwko niego gospody GS. Układ ten – kościoła i gospody albo nawet paru gospód – starszy był tu jednak od znanych mi czasów i w istocie powtarzał typowy schemat przestrzenny. Jedną z tras wycieczek po Borach Tucholskich kierował Kazimierz Karasiewicz jeszcze w 1922 roku „do wielkiej wsi kościelnej Cekcyna, gdzie jest kilka dobrych gospód”20. Między kościołem a gospodą dokonywał się w niedzielę ruch wahadłowy: kto szedł do kościoła lub z niego wychodził trafiał często do gospody, i odwrotnie (ale rzadziej, bo najpierw wypić, a potem iść się modlić, było naruszeniem obyczaju i kończyło się nie dość że ludzkim obgadywaniem, to i czasem niezłym paternoster z ambony). Helenka i Bronuś kupowali mi po mszy jakieś słodycze, najczęściej lody, bywało, że on jeszcze w gospodzie „na chwilę” zostawał, by z tym czy tamtym porozmawiać. Zaraz za gospodą stał – i wciąż stoi – nieco wyższy i potężniejszy ceglany budynek, z salą na parterze, w której odbywały się seanse kina objazdowego. Tuż za nim schodziło się – i wciąż się schodzi – szeroką ścieżką do jeziora: wspaniałego (to sporych rozmiarów i miejscami bardzo głębokie rynnowe jezioro polodowcowe) i niebezpiecznego, przyciągającego ludową wyobraźnię i pobudzającego swoją naturalną mocą do snucia „opowieści przerażających”. Kościół nie utrwalił się zbyt dokładnie w mojej pamięci. Nie ma w niej nic prócz jego ogólnego widoku, z drogą wiodącą na Kruszkę – reszta zlała się w jeden niezróżnicowany, uproszczony poznawczy obraz. Oglądam dziś przeto jego zdjęcia i doczytuję, najpierw u ks. Bolesława Makowskiego: „Więc powstają kościoły neoromańskie […]. O wiele częściej jednak stosowany jest styl neogotycki; wymieńmy tylko kościoły lepsze, staranniejsze w projekcie i wykonaniu, i większe: w Lichnowach (1863) – nieproporcjonalnie wielki na małą parafję, z wysoką wieżą, w Raciążu (1866), Lipuszu (1867), Cekcynie (1870) […]”21. Następnie zaglądam do nieco obszerniejszego opisu u ks. Romualda Frydrychowicza: „Teraźniejszy kościół został między latami 1869–70 zbudowany i dnia 14 września 1870 przez delegata i prob. tucholskiego Kopala pod tytułem Znalezienia św. Krzyża poświęcony. Przed wojną posiadał kościół trzy dzwony, teraz jest tylko jeden, bo dwa większe zostały w czasie wojny zabrane. Pozostały dzwon ma napis: «Sancta Maria ora pro nobis. A. D. 1869». Ozdobę dzwonu stanowią 3 reljefy: 1. Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus. A. D. 1869. 2. Pan Jezus na krzyżu, a po obu stronach Matka Boska Bolesna i św. Jan Ew. 3. Św. __________ 20 21 Zaznaczał co prawda również obecność innych ważnych obiektów: „Stacja kolejowa w miejscu. Przy wsi mleczarnia spółkowa włościańska.”, K. Karasiewicz, Przewodnik po Borach Tucholskich z 7 mapami, Polskie Towarzystwo Krajoznawcze, Warszawa 1922, s. 13. Ks. B. Makowski, Sztuka na Pomorzu. Jej dzieje i zabytki, Instytut Popierania Nauki – Kasa im. Mianowskiego, Toruń 1932, s. 215; ortografia oryginalna. 81 Paweł”22. Znaczne ubytki – co czytam gdzie indziej – przyniosła II wojna światowa: „[…] parafia była bardzo zniszczona. Pociski artyleryjskie zrobiły wyrwy w murze. Eksplozje spowodowały częściowe lub całkowite zniszczenie okien. Naprawy wymagała wieża oraz dach”23. W końcu biorę do ręki jeszcze inny tekst, dość wyczerpująco (i z fotografiami), lecz niestety niezbyt czytelnie informujący o tym, co kiedy tu w kościele było lub jest: „Kościół jest jednonawowy, bez kaplic. Posiada dwie kruchty i zakrystię. Strop jest drewniany. W kościele znajduje się ogółem 30 okien, w tym 9 witraży dywanowych. W tylnej części kościoła, 4 m nad posadzką znajduje się chór muzyczny, który został zbudowany w 1870 r. w stylu romańskim. Znajdują się tam 15-to głosowe organy. Ołtarz główny pochodzący z 1870 r. składał się z mensy i nastawy. Część dolna była wykonana ze sztucznego kamienia, nastawa wykonana była z drewna i ozdobiona ornamentacyjnymi figurkami. Prezbiterium zostało całkowicie przebudowane. Ołtarz główny został rozebrany. Figury i krzyż po odnowieniu umieszczono wysoko na ścianie nad bocznym wejściem. W centrum prezbiterium znajdują się wolno stojący ołtarz i ambonka wykonane z piaskowca. Ołtarz jest konsekrowany i jego portatilium zawiera relikwie św. Męczenników Gaudentego i Inocentego”24. Nie jest to – co źródła obficie potwierdzają – pierwszy kościół we wsi, dziś zresztą pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Odkryciem dla mnie było (ale pewnie tylko dla mnie), iż ks. Stanisław Kujot ponad sto lat temu sięgnął w swoich rozległych studiach do historii o wiele dawniejszej, średniowiecznej, by ustalić, kto i jak kościół tu wtedy zakładał. Okazało się ponadto, że po nim, całkiem współcześnie, dzieje cekcyńskiej parafii opisywali jeszcze inni badacze25. Słabo pamiętam również, bo to wydarzenie jesienne (byłem już w szkole albo u progu nowego roku na uniwersytecie), parafialny odpust, przypadający na niedzielę po 14 września. W pamięć wryły mi się natomiast coniedzielne msze święte i odprawiający je ksiądz, wygłaszający z ambony – po odczytaniu sto- __________ 22 23 24 25 82 Ks. R. Frydrychowicz, Dzwony kościelne w diecezji chełmińskiej (dokończenie), „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1926, R. 33, s. 460–461; ortografia oryginalna. Kapłani [parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Cekcynie], http://parafiacekcyn.pl/ index.php?option=com_content&view=article&id=7&Itemid=107 [dostęp: 22.02.2014]. Dzieje parafii Cekcyn, http://parafiacekcyn.pl/index.php?option=com_content&view= article&id=6&Itemid=106 [dostęp: 22.02.2014], ortografia oryginalna, z jedną niezbędną drobną korektą. Ks. S. Kujot, Kto założył parafie w dzisiejszej dyecezyi chełmińskiej. Studium historyczne (z mapą), „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1902, R. 9, s. 57 (w tym miejscu autor mówi o Cekcynie Polskim), 67 (tu zaś o „Polskim Cekcynie (raczej Ciechocinie)”), 84 (tutaj po prostu o Cekcynie); podobne zapisy znaleźć można w drugiej części tej pracy: tegoż, Kto założył parafie…, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1903, R. 10. Por. informacje, w tym bibliograficzne, zawarte w tekście: Dzieje parafii Cekcyn, dz. cyt. sownej perykopy ewangelijnej (nauczył mnie tego wyrażenia) – porywające homilie, w tamtych czasach nazywane po prostu kazaniami. W nich, jeszcze jako małego dzieciaka (ale uformowanego przez przyjezuickie przedszkole), uderzało mnie, z mocą wypowiadane i nieswojo brzmiące słowo ojcharystia. Jakby poprzez utworzoną przez nie szczelinę spoglądałem odtąd na wspaniałą postać ksiandza Pawła Rynkowskiego. Nie on jeden stosował w Cekcynie niemiecki wzór wymowy sąsiadujących samogłosek (dlatego poznałem tam również idejały). Cekcyński (od 1945 roku) ksiądz proboszcz urodził się – co wyszperałem dopiero teraz – w Duisburgu nad Renem, w Niemczech. „Od 1920 roku mieszkał w Wolentalu. W 1926 roku zdał maturę w gimnazjum w Starogardzie Gdańskim. W 1930 roku, po ukończeniu Seminarium Duchownego w Pelplinie, uzyskał święcenia kapłańskie. Pracował jako wikariusz w Szembruku, Zblewie, Tucholi. Przez okres okupacji hitlerowskiej ukrywał się”26. Gdy się spotkaliśmy na dłuższej rozmowie, miałem go po prostu za tutejszego. –Pamiętam tu księdza „od zawsze” – powiedziałem. – Ależ nie, nie zawsze tu byłem. Nie żebym odczuwał jakąś wanderlust, ale że tak Bóg dawał, a biskup nakazywał. To takie księżowskie wandry. Nie wahał się używać słów „obcych”, gdy zorientował się, że je nieźle rozumiem. Podczas jednego z moich ostatnich pobytów w Cekcynie (byłem już na studiach) dowiedziałem się, że przed wojną pracował przez jakiś czas w Tucholi z „księdzem doktorem” i asystował mu przy wznoszeniu świątyni pw. Bożego Ciała. Rzeczywiście, u księdza Konstantyna Kreffta: „Kasę budowlaną prowadził wtedy ks. wikary Paweł Rynkowski”27. Chyba ze względu na mnie, gdzieś między innymi opowieściami, pojawiła się w jego ustach wzmianka o księdzu Cyrylu Karczyńskim, który – na długo zanim tuż przed wojną nastał na probostwie cekcyńskim – zasłużył się jako zbieracz pieśni ludowych. Za namową ks. Stanisława Kujota, „podjął się pracy etnograficznej, co było zgodne z duchem tamtego czasu, gdy w Europie szerzyły się tendencje folklorystyczne i ludoznawcze.” W ten sposób „ocalił od zapomnienia teksty i melodie 152 pieśni ludowych z terenu swojej parafii” w Grzybnie, w powiecie chełmińskim28. Zapewne przez skromność ksiądz Paweł Rynkowski nie napomknął nawet, że jego oficjalne „Wspomnienie”, jako proboszcza cek- __________ 26 27 28 Cytuję za: http://www.ppaczewo.pelplin.opoka.org.pl/kaplani.html [dostęp: 22.02.2014], z moimi korektami typograficznymi. Wolental to wieś kociewska niedaleko parafialnego Pączewa. A. Węsierski, Ksiądz Krefft: przyszedłem, aby wybudować tak potrzebną świątynię, „Tygodnik Tucholski” z 20 lutego 2013, http://tygodnik.pl/a/ksiadz-krefft-przyszedlem-abywybudowac-tak-potrze [dostęp: 22.02.2014]. W. Wielgoszewski, Kapłan rozmiłowany w swojej małej ojczyźnie, „Tygodnik Katolicki Niedziela. Głos z Torunia” 2007, nr 27 (655) z 8 lipca 2007, http://www.niedziela.diecezja. torun.pl/2007/0727/wielgoszewski.html [dostęp: 9.06.2014]. 83 cyńskiego, włączone zostało do dokumentacji procesu beatyfikacyjnego ks. Karczyńskiego i 104 innych „polskich męczenników, którzy oddali swoje życie za wiarę podczas niemieckiej okupacji”29. Jakimi słowami opisać nasze, nieczęste przecież, ówczesne rozmowy? Ksiądz od nich nie stronił, zagadywał mnie nawet i do nich nakłaniał, głównie przy okazjach, jakie stwarzało zapraszanie Helenki na matkę chrzestną albo na ślub jakiejś chrześnicy czy jakiegoś chrześniaka (a miała ich wielu jako osoba ważna dla chłopów w powiecie). Nie okazywał wylewności, był zasadniczy, ale i ciepły. Urodzony i wychowany w Cekcynie ks. Franciszek Kamecki, poeta uświęconej pamięcią codzienności („Mój wujek Paweł miał kuźnię obok kościoła w Cekcynie”) wspomina, że „był człowiekiem z humorem”. A zaraz potem dodaje: „Dużo się modlił”30. W innym miejscu przyznaje się nawet: „Wierzyłem. że proboszcz ks. Paweł Rynkowski ma uśmiech od Boga”31. Obaj ksianża traktują życie jako wędrówkę – stary, popularny topos ks. Kamecki rozwija jednak tak, iż słowem wandry określa nie ją tylko, lecz i życiowych wędrowców: „Wędrujemy. Idziemy. […] Idzim (po borowiacku). My, wandry. […] Przez bory i knieje. […] Wędrówką jest życie człowieka”32. Czasem wandry idą parami, jak ksiądz Paweł Rynkowski i on sam, albo w większym gronie. Z ochotą dołączam więc do nich w tych wspomnieniach o moim (ale ich bardziej) Cekcynie. Niepokoi mnie jedynie, dlaczego nigdy w Cekcynie nie trafiłem na małego, ledwie parę lat starszego ode mnie Franka. A może trafiłem, ale nie pamnientom? Bo czyż nie widziałem go, gdy służył tam do mszy świętej jako ministrant? Chyba że czynił to wyłącznie na rannych mszach: „Jako ministrant od 6. roku życia na 6.30 biegłem do kościoła, aby podczas mszy św. podawać wino i wodę, dzwonić, dumnie odpowiadać księdzu po łacinie, nie znając tego języka”33. Z ochotą do nich dołączam i – jak mam się z Frankiem nie zgo- __________ 29 30 31 32 33 84 Tamże. Informację o tym „Wspomnieniu” podaję za: ks. W. Mazurowski, Życie i śmierć męczenników przykładem wierności Bogu, przypis 43, http://meczennicy.pelplin.pl /t_pliki_/1.doc [dostęp: 2.03.2014]. F. Kamecki, Borowiackie językowanie (II), Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2011, s. 39. Fragment dotyczący kuźni pochodzi z felietonu tegoż, Dostajemy baty z 2003 roku, http://www.ewangelizacja.net/?ac=ar&idM=61&idA=54 [dostęp: 02.03.2014]. Zdanie, iż ks. Kamecki „pisze o rzeczach, sprawach bardzo zwyczajnych, prozaicznych, jednak uświęconych pamięcią «krainy dzieciństwa»”, wypowiada M. Pająkowska-Kensik w pracy O udziale księży w kociewskim żniwie, „Język – szkoła – religia” 2012, R. VII, nr 1, s. 186. F. Kamecki, Kogo słuchałem?, felieton z drukowanego w dwutygodniku „Pielgrzym” cyklu Drabiną do nieba, http://www.ewangelizacja.net/?ac=ar&idM=60&idA=1477 [dostęp: 02.03.2014]. F. Kamecki, Podróże i przystanki. 25 felietonów, Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2010, s. 71. F. Kamecki, Borowiackie językowanie (II), tamże. dzić? – „wspominam tamte chwile tak jakoby ktoś palcem trącał strunę wiolonczeli, która nie chce leżeć daremnie na tapczanie”34. Summary The article contains, besides the introduction, three micro-narratives based on my personal memory of the village Cekcyn in the Tuchola Forest (Bory Tucholskie) – the memory of the place, but also of the people, their dialect and some other features of their regional culture. Each of the micro-narratives has a form of an autobiographical fragment (in the sense similar to that of a deliberately undeveloped literary fragment) in which my memory is complemented by the ethnographic details taken from sources and research reports as well as by more general anthropological concepts. __________ 34 Tamże, s. 34–35. 85 Edmund Lewandowski Instytut Socjologii UŁ Święta czy przeklęta? W poszukiwaniu tożsamości Rusi i Rosji Społeczeństwo ruskie i rosyjskie wyodrębniło się z językowej wspólnoty słowiańskiej, a ta z rodziny indoeuropejskiej. W różnych dziś językach indoeuropejskich – od Islandii do Indii – fundamentalny wyraz matka brzmi podobnie. W islandzkim jest moor, szwedzkim – moder, angielskim – mother, irlandzkim – mathair, hiszpańskim i włoskim – madre, łacińskim – mater, francuskim – mere, niemieckim – Mutter, rosyjskim – mat’, czeskim – mati, bułgarskim – moma, serbskim i chorwackim – majka, greckim – mitera, perskim – madar, urdu (Pakistan, Indie) – mor, innych językach indoaryjskich – matar, moju, ma, mava. Z kolei wyraz tata jest nazwą onomatopeiczną, czyli wyrazem naśladującym brzmieniem naturalny dźwięk, w tym przypadku artykułowany przez niemowlęta. Najprawdopodobniej około 5 tysięcy lat temu w języku praindoeuropejskim wyraz ten brzmiał at, a pieszczotliwie atikos. W późniejszych językach indoeuropejskich mamy: staroindyjskim – tatas, greckim – atta, tetta, pappas; łacińskim – atta, tata, papież; ruskim – pop; gockim – atta; litewskim – tetis; rosyjskim, czeskim, serbsko-chorwackim – tata; francuskim, włoskim, hiszpańskim – papa; niemieckim Papa, Vati, Vater; angielskim – dad. Prasłowianie mówili otc, dawni Polacy – ociec, a dziś mamy ojciec, ojcowizna, ojczyzna (spadek po ojcu). Na uwagę zasługuje też geneza wyrazów rodzina i ród. W praindoeuropejskim ord lub ured znaczy przyrost, wzrastanie, powodzenie. W staroirańskim (awestyjskim) marny rādaiti – przysposabianie, w indyjskim – rādhnoti – pozyskiwanie. W prasłowiańskim zaś i staropolskim ród ma trojaki sens. Oznacza: 1) urodzenie, pochodzenie, gatunek; 2) ród, plemię, naród; 3) osoby mające wspólnego przodka1. W eseju „Nauka a językoznawstwo” („Odra” 1980, nr 10) Lee Whorf pisze: „W językach indoeuropejskich panuje jedność podstawowych wzorców, które na pierwszy rzut oka zdają się zgadzać z logiką naturalną. Uniformizm ów istnieje tylko dlatego, że wszelkie dialekty indoeuropejskie wykro__________ 1 K. Długosz-Kurczabowa, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 2003, s. 318–320, 376–379, 441–445; W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 2005, s. 317, 516, 524, 629; I. Malmor, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa-Bielsko Biała 2009, s. 353–354, 298, 404. 87 jone zostały podług tego samego szablonu, wywodząc się historycznie z niegdysiejszej wspólnoty językowej. (...) Jeśli porównamy nasze języki z chińskim, semickimi, tybetańskimi czy afrykańskimi, rozbieżności w analizie rzeczywistości stają się bardziej widoczne, a gdy przystąpimy do tubylczych języków Ameryki, fakt różnego artykułowania rzeczywistości okazuje się zupełnie niezbity. Objawia się nam w całej pełni relatywność wszystkich systemów pojęciowych, włącznie z naszym własnym, i ich generalną zależność od języka”2.Praojczyzną białej ludności indoeuropejskiej (dziś 15% ludności świata) były stepy i lasostepy nad Jeziorem Aralskim oraz na północ od mórz Kaspijskiego i Czarnego. W połowie II tysiąclecia p.n.e. fale Indoeuropejczyków dotarły do Indii i Iranu (Ariowie), Bliskiego Wschodu i Europy. Z tego pnia etnicznego pochodzą Ariowie (praojczyzna w międzyrzeczu Amu-darii i Syr-darii), Hetyci, Grecy, Italikowie, Ilirowie, Trakowie, Celtowie, Germanie, Sarmaci, Słowianie… W religii praindoeuropejskiej głównym przedmiotem kultu były Ryta (Prawda-Ład- Sprawiedliwość) i Djaus (Jasne Niebo). Stąd mamy łacińskie ritus – święty obyczaj, indyjski Djaus Pitar (Ojciec Niebios), grecki Dzeus Pater, italski Diespiter (Ojciec Dnia), rzymski Jupiter (Jowisz), a także, deus, divus, dzień…3. Z wszystkich ludów indoeuropejskich najbliższe Słowianom są ludy irańskie. Zdumiewająca jest zbieżność wyrazów staroperskich z polskimi: bhaga – bóg, nebah – niebo, spenta – święty, spaeto – światło, zurak – zło, ray – raj, zaotra – żertwa (ofiara), ver – wiara, vidya – wiedza, sravah – słowo, zavaiti – wzywa, cykayat – kaja, Nouruz – Nowy Rok, dyaus – dzień, drva – zdrów, hvare – chory, modran – mądry, paisati – pisać, mag – mogiła, giri – góra, agni – ogień, vayu – wiatr, madha – miód, szir – ser…4 Słowianie Najprawdopodobniej praojczyzną Słowian był rejon Przeduralu (około 200 tys. km2), odgraniczony rzekami Ufą, Biełą i Kamą. Tam sąsiadowali z irańskimi Sarmatami, którzy w VI wieku p.n.e. opanowali tzw. Bramę Ludów, stepy między południowym Uralem a Morzem Kaspijskim. W IV wieku dopiero Słowianie wyruszyli na zachód, a ich miejsce zajęły plemiona sarmackie, ugrofińskie i tureckie, tworząc podwaliny __________ 2 3 4 88 Cyt. za: L. Stomma, Historie niedocenione, Warszawa 2001, s. 244. A. Kempiński, Słownik mitologii ludów indoeuropejskich, Poznań 1993, s. 112, 369; B. Koc, A. Ługowski, Mały słownik klasycznej myśli indyjskiej, Warszawa 1992, s. 31, 92– 93; M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, t. 1, Warszawa 1988, s. 133. A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 1982, s. 34–36, 66. narodowości baszkirskiej5. Po drodze Słowianie ulegali wpływom indoeuropejskich Sarmatów, Bałtów, Gotów i Normanów, uralskich Ugrofinów, azjanickich Awarów… Nie mamy pewności, co znaczy etnonim „Słowianie”? Już w XIII wieku wiązano go z wyrazami slovo (słowo) lub slava (sława). Najprościej przyjąć zdroworozsądkową etymologię. Być może rzeczownik słowo dotyczył ludzi potrafiących mówić, w przeciwieństwie do niemych jak Niemcy. I wtedy Słowianie to mający wspólny język, znający te same słowa, rozumiejący się wzajemnie. Natomiast Sławianie to inaczej sławni, o których prawie wszyscy słyszeli. Ale może też chodzić o lud gadatliwy, używający zbyt dużo słów, albo małomówny (gockie sklavan oznaczało mruka). Jednak inni językoznawcy wykluczają jakikolwiek związek z wyrazami „słowo” i „sława”. Według nich Słowianie to mieszkańcy podmokłych terenów, ponieważ etnonim Sclavus związany jest z indoeuropejskim rdzeniem kleu (ciec, płyną). Jordanes podaje, że Sklawenowie zamiast „miast mają błota i lasy”. Slovy znaczy błoto…6. W każdym razie dziś państwa słowiańskie zajmują 18 mln 643 tys. km2, czyli 57,3% terytorium Europy oraz 28,4% (Rosja zauralska) obszaru Azji. W 2014 roku było tam 280 mln 390 tys. Słowian, a dla porównania 175 mln ludności germańskiej i 165 mln romańskiej. Powyżej miliona Słowian ma 18 państw7: Tab. 1. Słowianie Państwo Słowianie Rosja Ukraina Polska Czechy Białoruś Kazachstan Bułgaria Serbia Słowacja Chorwacja Bośnia i Hercegowina Niemcy Uzbekistan Słowenia 122 500 000 50 568 000 38 032 000 10 197 000 10 157 000 7 563 000 7 500 000 6 155 000 4 658 000 4 423 000 3 515 700 2 025 000 1 928 000 1 882 000 % ludności ogółem 85,3 96,6 98,7 98,6 98,1 44,0 88,5 85,0 87,4 91,7 97,8 2,5 9,1 94,2 __________ 5 6 7 L. Czupkiewicz, Pochodzenie i rasa Słowian, Wrocław 1996, s. 5–14. E. Lewandowski, Konfrontacje cywilizacyjno-etniczne, Łódź 2010, s. 139, p. 349, 350, 351. K. Wasilewski, Słowianie kontra Słowianie, „Przegląd” 2014 (24–30 03), s. 10–16. 89 Państwo Słowianie Macedonia Mołdawia Łotwa Kirgizja 1 510 000 1 234 000 1 171 000 1 088 000 % ludności ogółem 73,2 28,3 44,0 24,0 W innych 14 państwach (Litwa, Estonia, Czarnogóra, Tadżykistan, Azerbejdżan, Turkmenistan, Gruzja, Grecja, Węgry, Włochy, Rumunia, Kosowo, Austria, Albania) jest 4 mln 283 tys. Słowian. Z tego wynika, że w Rosji mieszka 44% Słowian. Ten superetnos dzieli się na trzy subetnosy: wschodni (Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini), zachodni (Polacy, Czesi, Słowacy, Serbołużyczanie) i południowy (Bułgarzy, Serbowie, Chorwaci, Bośniacy, Słoweńcy, Macedończycy, Czarnogórcy). Z czasem wspólny język prasłowiański zróżnicował się, lecz wciąż uderza bliskie pokrewieństwo języków słowiańskich. Jeszcze niedawno Rosjanie znad Morza Białego łatwiej mogli się porozumieć z ludami jugosłowiańskimi niż Niemcy z północy i południa. Jerzy Nalepa zestawił kilkanaście wyrazów z trzech słowiańskich grup językowych. Podaję niżej kilka wybranych słów fundamentalnych8: Tab. 2. Zestaw wyrazów Polskie ziemia gród woda mleko dzień noc śmierć dusza ręka noga Rosyjskie zemlja gorod voda moloko deń noć smert’ duśa ruká nogá Serbochorwackie Zemljá Grad Voda milijéko Dan Noć Smrt Duśa Rúka Noga W pewnym sensie Rosjanie stanowią awangardę Słowiańszczyzny, ponieważ stanowią połowę tego superetnosu i podtrzymują ideologię słowianofilską. Ale mają też geny i memy ugrofińskie, mongolskie, tureckie, bałtowskie, niemieckie, żydowskie i inne. W ich dzisiejszym państwie na 20% mniejszości składa się 128 narodowości. W stolicy (15 mln) Rosjanie są w mniejszości. Po- __________ 8 90 J. Nalepa, Charakterystyka językowa dawnej Słowiańszczyzny, [w:] L. Leciejewicz (red.), Słownik kultury dawnych Słowian, Warszawa 1990, s. 447. łowa mieszkańców to Azerbejdżanie, Tatarzy, Ormianie, Żydzi, Gruzini, Cyganie, Mołdawianie, Czeczeńcy, Wietnamczycy, Chińczycy itd. Wacław Radziwinowicz, autor niemal wyłącznie antyrosyjskich tekstów, przyznaje jednak: „Rosjanie – wbrew powszechnej opinii – nie są w codziennym życiu nacjonalistami. Nawet ten, kto głośno krzyczy, że winę za wszelkie nieszczęścia kraju ponoszą Żydzi czy «kaukascy», nie żywi pretensji i potrafi się szczerze przyjaźnić z mieszkającym w sąsiedniej klatce schodowej Naumem Aaronowiczem czy Saidem Megomedowiczem. Jednocześnie Rosjanie mają cudowną odporność na wpływy obcych kultur. Zdecydowana większość tych, którzy żyli po kilkadziesiąt lat na Łotwie, w Gruzji czy Czeczenii nie nauczyła się miejscowego języka, nic nie wie o historii narodu i mentalności ludzi, obok których mieszkali całe życie”9. Kim więc oni są? Na pytanie Bronisława Zaleskiego, czy Rosjanie są też Słowianami, Cyprian Kamil Norwid dał znamienną odpowiedź: „Jużcić oni Słowianie są, i dali tego dowód od początku: 1) bo się sami rządzić nie umieli i zawezwali Waregów; 2) bo się upijają – łatwo ściskają i płaczą – łatwo; 3) bo nic oryginalnie sami z siebie postawić i wywieść nie umieją bez zuchwalstwa lub naśladownictwa. Wszystko to dowodzi, że są Słowianie”10. Ruś Nie ma dziś wątpliwości, kto stworzył państwo ruskie. Od początku IX wieku wschodnią Słowiańszczyznę kolonizowali szwedzcy wikingowie, których nazywano Rusami (ludzie wiosłujący na łodziach) lub Waregami (sprzysiężeni wojownicy). Nestor podaje, że Słowianie wygnali Waregów, lecz wkrótce poprosili, żeby przyszli władać nimi, ponieważ sami nie potrafili się rządzić. Czytamy: „I poszli za morze ku Waregom, ku Rusi. Bowiem tak się zwali ci Waregowie – Rusią, jako się drudzy zowią Szwedami, inni Normanami i Anglami, a jeszcze inni Gotami – tako ci. Rzekli Rusi Czudowie, Słowienie, Krywicze i Wesowie: «Ziemia nasza wielka i obfita, a ładu w niej nie ma. Przychodźcie więc rządzić i władać nami». I wybrali się trzej bracia z rodami swoimi, i wzięli ze sobą wszelką Ruś i przyszli do Słowien najprzód, i siadł najstarszy, Ruryk, w Nowogrodzie, a drugi, Sineus, na Białym Jeziorze, a trzeci, Truwor, w Izborsku. I od tych Waregów przezwała się ziemia ruska”11. __________ 9 10 11 W. Radziwinowicz, Córka błędnego samuraja, „Wysokie Obcasy” 2004, nr 11, s. 9–10. C. Norwid, Pisma wszystkie, Warszawa 1971, s. 321. Kroniki ruskie, Warszawa 1987, s. 26–27, 29, 37 (Podkr. – E.L.). 91 Wybitny etnolog, historyk, geograf, orientalista Lew Gumilow (syn rozstrzelanego poety Nikołaja i prześladowanej poetki Anny Achmatowej, który w więzieniach i łagrach spędził 13 lat) pisze: „Biografia Ruryka jest skomplikowana. Z «zawodu» był Waregiem, to jest najemnym wojownikiem. Z pochodzenia był Rusem. Prawdopodobnie miał powiązania z południowymi ludami nadbałtyckimi. (…) Istnieje legenda o dwóch braciach Ruryka, Sineusie i Truworze, powstała w wyniku niezrozumienia słów latopisu. «Ruryk, jego krewniacy (sine hus) i wojownicy (thru voring)». Drużynników Ruryk osadził w Izborsku, krewniaków wysłał dalej, do Biełooziera, sam zaś, mając oparcie na Ładodze, gdzie była osada wareska, osiadł w Nowogrodzie. W ten sposób, podporządkowawszy sobie okolicznych Słowian, Ugrofinów i Bałtów, utworzył swoje państwo”12. Rusowie pochodzili z Roslagen (Uppland), części szwedzkiego wybrzeża bałtyckiego, leżącego naprzeciw Zatoki Fińskiej. W języku fińskim Ruotsi oznacza Szwecję. To stamtąd prowadził słynny szlak „od Waregów do Greków”, długości 2200 km, łączący Bałtyk z Morzem Czarnym. Wędrówka pomniejszymi rzekami i Dnieprem do Konstantynopola lub na Krym i Kaukaz trwała 30–40 dni. Wzdłuż szlaku Rusini/Waregowie wybudowali twierdze i faktorie: Aldeigjuborg nad Ładogą, Holmgard (Nowogród Wielki) nad Wołchowem Könungard (Kijów) nad Dnieprem i inne. Nestor podaje, że dwaj ludzie Ruryka, Askold i Dir, zajęli Kijów i zaczęli władać „ziemią polańską” (krainą Polan naddnieprzańskich. Ruryk panował w Nowogrodzie. A jego następca Oleg przeniósł stolicę około 882 roku do Kijowa i wokół tego grodu zaczął jednoczyć plemiona wschodniosłowiańskie. Autor pierwszej historii Rusi miał świadomość jedności wszystkich Słowian. Pisał: „Był jeden naród słowiański: Słowianie, którzy siedzieli nad Dunajem i których podbili Węgrzy i Morawianie, i Czesi, i Lachowie, i Polanie, teraz zwani Rusią”13. I nieco dalej powtórzył: „A naród słowiański i ruski jedno jest, od Waregów bowiem przezwali się Rusią, a pierwej byli Słowianami; a chociaż i Polanami zwali się, lecz mowa była słowiańska. Polanami zaś przezwani byli, ponieważ w polu siedzieli, a język mieli wspólny, słowiański”14. Pierwsi władcy Rusi Kijowskiej noszą skandynawskie imiona: Ruryk (Hroerekr), Askold (Hoskuld), Dir (Dyri), Oleg (Helgi), Igor (Ingvarr), Olga (Helga). Imiona germańskie mieli też posłowie i kupcy ruscy. W latach 911 i 944 teksty umów zawartych między Rusią a Bizancjum zaczynały się od słów: my ot roda ruskago. W 911 roku było 15 posłów i wszyscy mają skandynawskie imiona. Natomiast w 944 roku było aż 50 wysłanników i tylko trzech nosiło słowiańskie imiona. W bizantyjskim dokumencie z X wieku występują nazwy siedmiu (spo- __________ 12 13 14 92 L. Gumilow, Od Rusi do Rosji, Warszawa 1996, s. 27. Kroniki…, s. 29 (Podkr. – E.L.). Tamże, s. 31 (Podkr. – E.L.). śród dziewięciu) porohów na Dnieprze po rusku (rhòsisti) i po słowiańsku (sklabinisti)15. Pierwszym księciem Rusi, który miał imię słowiańskie był Światosław (945–972), syn Igora i Olgi. W 988 roku Włodzimierz Wielki, pół-Słowianin, syn Światosława i Małuszy (klucznicy Olgi, słowiańskiej nałożnicy) wprowadził z Bizancjum chrześcijaństwo. Chrystianizacja odbywała się w języku słowiańskim, a nie greckim. Naukę ułatwiało pismo słowiańskie, zwane cyrylicą, przyjęte z Bułgarii. Włodzimierz wygnał Waregów z Kijowa. Ale jakiś czas werbowano ich jako najemników do książęcej drużyny. Wciąż jeszcze przez Ruś do Bizancjum pływały łodzie Wikingów. Ale Waregowie (Szwedzi) i Kołbiagowie (Duńczycy) traktowani byli już jako cudzoziemcy. Nie mieli pełni praw. Język wareski najdłużej utrzymywał się w rejonie Nowogrodu. Wyszedł tam z użycia w XIII wieku. Waregowie ulegli slawizacji. Już pod koniec XII wieku ruski etnos zaczął się rozpadać. Były więc: Ruś Kijowska (kolebka późniejszej Ukrainy), Ruś Zaleska (kolebka późniejszej Rosji), Ruś Czerwona (halicko-włodzimierska), Ruś Biała (koło Mińska), Ruś Czarna (koło Grodna). Słowianie z pierwszej emigrowali na północ, na Zalesie, gdzie na terenach słabo zaludnionych przez Ugrofinów powstała nowa Ruś. Począwszy od XIV wieku niepostrzeżenie wyłaniały się trzy subetnosy: ukraiński, białoruski i rosyjski. Ruś południowo-zachodnia znalazła się pod panowaniem Litwy i Polski. Ale język białoruski do 1696 roku był językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego. W dziejach Rusi i Rosji ogromną rolę odegrali Germanie i Niemcy. Historia dynastyczna zaczęła się od Germanów i na Germanach skończyła. Przez siedem wieków (882–1598) panowali książęta i carowie wywodzący się od germańskiego wodza wareskiego Ruryka. Potem przez trzy wieki (1613–1917) rządzili Romanowowie, ale przez ostatnie 155 lat panowała niemiecka linia Oldenburgów (Holstein-Gottorp). Piotr III Romanow nazywał się Karl Peter Ulrich Holstein-Gottorp, a Katarzyna II to Zofia Augusta Anhalt-Zerbst (ur. w Szczecinie). Już po zakończeniu Wielkiej Smuty (1605–1613), czyli niezgody, zamętu, anarchii, do Rosji zaczęli masowo napływać Niemcy. Z niemieckich wzorów korzystał Piotr I Wielki (204 cm wzrostu). Pisał o tym Benedykt Zientara: „Jedną z różnic między ostrożnymi reformami XVII wieku a gwałtowną okcydentalizacją Piotra Wielkiego było całkowite pominięcie w tej drugiej wzorców polskich, najbliższych i najbardziej popularnych wśród szlachty rosyjskiej, i sięgnięcie do przykładów niemieckich, szwedzkich, holenderskich, angielskich (w mniejszym stopniu francuskich), które często niewolniczo kopiowano. W ten sposób państwowość i społeczeństwo rosyjskie zostały przymusem wtłoczone w całkowicie __________ 15 J. Ochmański, Dzieje Rosji do roku 1861, Warszawa–Poznań 1980, s. 18; W. Duczko, Ruś wikingów, Warszawa 2006, s. 27, 55, 209; W. Mańczak, Wieża Babel, Wrocław 1999, s. 16–18. 93 obce jego tradycjom schematy. Obcość nowych struktur podkreślało wprowadzenie obcych nazw – głównie niemieckich – dla urzędów i instytucji. Także nowe miasta, ze stolicą na czele, chrzczono po niemiecku (Sankt-Petersburg), Schlüsselburg, Peterhof, Kronstadt, Jekaterinburg itd.). W niższej administracji przewagę uzyskali Niemcy. Załamały się ożywione dotychczas kontakty z Polską i Polakami. Społeczeństwo i państwo polskie w XVIII wieku straciło szacunek Rosjan, stało się przez swą słabość i rosnące zacofanie przedmiotem lekceważenia i pogardy. Na Polskę zaczęto spoglądać jako na łatwą zdobycz, dojrzewającą do aneksji”16. W drugiej połowie XVIII wieku Katarzyna II sprowadziła wielu kolonistów niemieckich. Już w pierwszym roku swego panowania usankcjonowała ich pobyt. Stopniowo niemieccy ostseiterzy zdobywali wysokie stanowiska państwowe i wojskowe, które niezbyt cenili rosyjscy inteligenci i arystokraci. Giennadij Krietinin podkreśla, że nawet w okresie rozkwitu słowianofilstwa Niemcy mieli w Rosji silną pozycję. W latach osiemdziesiątych XIX wieku zajmowali aż 40% stanowisk w wyższym dowództwie wojskowym, stanowili 57% kadry ministerstwa spraw zagranicznych, 62% poczty i telegrafu. Należeli do elity naukowej, dominowali wśród nauczycieli, rzemieślników, inżynierów. Notabene, szczególnie dużo Niemców było w obu stolicach: Petersburgu i Moskwie. Na uwagę zasługuje następująca opinia rosyjskiego uczonego o pozytywnym znaczeniu Niemców w jego kraju: „Przy czym przeważali ci, z którymi Rosjanie musieli się kontaktować w zwykłych codziennych sprawach. Stopniowo kształtował się stereotyp Niemca w Rosji: pracowitego, dokładnego, wykształconego, pedantycznego i punktualnego. Średnie warstwy ludności rosyjskiej nie odnosiły się do Niemców wrogo. Większość Rosjan nawet nie domyślała się, że między słowianofilami a zwolennikami orientacji prozachodniej są jakieś tarcia. Rosjanie wyrobili już sobie opinię, że Niemcy są zapobiegliwi i dokładni, wszechstronnie wykształceni i sprawnie gospodarujący, no i są świetnymi fachowcami. To imponowało. Niemiec stawał się nieodłącznym atrybutem rosyjskiej rzeczywistości; w pozytywnym tego słowa znaczeniu”17. To wcześniej znalazło literacki wyraz. W powieści Iwana Gonczarowa „Obłomow” (1859, wyd. pol. 1922) główny bohater symbolizuje bezczynnego Rosjanina, który traci czas na jałowe rozmyślania, żyje z dnia na dzień, wszystko odkłada na później. Ma słabą wolę, praca go nudzi, woli spokój i ciche zadowolenie. Natomiast jego przyjaciel, półkrwi Niemiec, pracuje dla samej pracy. Jest pedantyczny i dokładny. Ma wszystko na swoim miejscu18. Fiodor Dostojewski zauważył, że Rosjanie w porównaniu z Niemcami są złymi pracownikami. Potrafią wykonać robotę „z wysiłkiem źle, niesumiennie i, jak się to mówi, opuścić się __________ 16 17 18 94 B. Zientara, Dawna Rosja, Warszawa 1995, s. 120. G. Krietinin, U źródeł rosyjskiego stereotypu Niemca, „Dziś” 2002, nr 6, s. 116. I. Gonczarow, Obłomow, Warszawa 1978, s. 534. całkiem”. Podczas pobytu w Niemczech podziwiał pracę służącej hotelowej, która każde polecenie realizowała dobrze i z zadowoleniem. Pisał: „Nie, w nas tak nie pracują, w nas żadna służąca nie pójdzie na taką katorgę, nawet za nie wiem jaką zapłatę, a ponadto tak nie zrobi, lecz sto razy zapomni, wyleje, nie przyniesie, stłucze, pomyli się, «napyskuje», a tutaj przez cały miesiąc nie było żadnego powodu do skargi”. Urzędnicy niemieccy są solidni i uprzejmi, rosyjscy zaś wyniośli, dumni, wrogo nastawienie do klientów19. Niemkami były żony carów: Pawła I, Aleksandra I, Mikołaja I, Aleksandra II, Aleksandra III (Dunka), Mikołaja II (Alicja Hessen-Darmstadt). Niektórym rosyjskim patriotom nie podobało się to. Pewien oficer sztabu generalnego opublikował wiersz pod znamiennym tytułem: Posłanije samozwancu HolsztiejGottorpu, czto biesstydno Romanowym nazywajet. Z rosyjskiej dynastii naigrawali się Aleksander Bestużew (1797–1837) i Kondratij Rylejew (1795–1826)20: Car nasz – niemiec ruuuskij, Nosit mundir uzkij. Aj da car, aj da car, Prawosławnyj gosudar. Niemniej do końca carowie, a później także przywódcy bolszewików, wspierali Niemcy. W tych niezłych stosunkach rosyjsko-niemieckich wyjątkiem były tragiczne zmagania podczas dwu wojen światowych. A dziś w gabinecie kanclerskim Angeli Merkel, która w młodości zwyciężała w olimpiadach języka rosyjskiego (od okręgowej do centralnej), na ścianie wisi portret Konrada Adenauera, a na biurku stoi oprawiona w posrebrzane ramki grafika (zwrócona w stronę fotela) carycy Katarzyny II Wielkiej…21. Ziemia W latach międzywojennych Emil Zegadłowicz interesująco charakteryzował przybyszów z dalekich kresów. Wszyscy opowiadali o wielkich majątkach, które zostawili po tamtej stronie, Wynikało, że „gdyby się tak pobieżnie zliczyło, co tam jeden z drugim z tych żubrów i żubrzyc miał dominiów, latyfundiów, obszarów, kluczów, majoratów, włók, dziesięcin – całej, za przeproszeniem, __________ 19 20 21 F. Dostojewski, Dziennik pisarza 1876, t. 2, Warszawa 1982, s. 196–197, 212–213. Cyt. za: A. Turczyński, Tano, czyli starogermański bóg Wotan w kundla ruskiego odmieniony, „Twórczość” 1998, nr 2, s. 21. C. Ockrent, Pani kanclerz, „Wysokie Obcasy” 2007, nr 44, s. 32, 35; J. Haszczyński, Heimat pani kanclerz, „Rzeczpospolita” 2009, nr 227, s. 13. 95 Rosji by nie starczyło; a to kraj spory, rozległy; wielka ta Rosja”22. No, bez wątpienia, wielka i największa. Federacja Rosyjska (republiki, kraje, obwody, okręgi) to pod względem obszaru zdecydowanie największe państwo świata, obejmujące 17 mln 75 tys. 400 km2, stanowiące 12,6% powierzchni lądów (bez Antarktydy), będące raczej kontynentem niż krajem, mające kontynentalne problemy. Rosja jest 48 razy większa od Niemiec i 55 razy od Polski!!! W części europejskiej (do Uralu) jest 4 mln 452 tys. 200 km2, co stanowi 42,4% terytorium Europy (Unia Europejska – 43%); w azjatyckiej zaś 12 mln 623 tys. 200 km2, czyli 28,4% obszarów Azji. Krańce granicy wschodniej i zachodniej dzieli 9 tys. km, a północnej i południowej 2,5 tys. do 4 tys. km. Jest tam aż 11 stref czasowych. Gdy mieszkańcy Półwyspu Czukockiego wstają, to ludność Moskwy, Petersburga i Kaliningradu szykuje się do snu. Część europejska stanowi tylko 26% terytorium Rosji, natomiast azjatycka aż 74% ! Lasy zajmują 50,4% terytorium i stanowią 21 proc. lasów globu. Najdłuższymi rzekami są: Ob. z Irtyszem (5410 km), Lena (4400 km), Amur z Arguniem (4440 km), Jenisej (4102 km), Wołga (3530 km), Kołyma (2129 km), Don (1870 km), Indygirka (1726 km). Najgłębsze jezioro świata, Bajkał (1620 m), zawiera jedną piątą światowych zasobów słodkiej wody. W ziemi rosyjskiej są ogromne ilości bogactw naturalnych (cała tablica Mendelejewa). Historyk niemiecki Rudolf von Thadden twierdzi, że w polityce globalnej dla Rosji liczą się tylko Stany Zjednoczone, natomiast w Europie tylko Niemcy23. W zasadzie dopiero w XVIII wieku Rosja stała się imperium eurazjatyckim, a od połowy XX wieku supermocarstwem. W obecnym kształcie terytorialnym jest chyba skazana na imperialność. Nowy-stary hymn Rosji, uchwalony w 2000 roku, głosi24: O Rosjo – najświętsze nasze mocarstwo! O Rosjo – umiłowany kraju nasz! Potężna wola i wielka sława Są twym majątkiem po wsze czasy. Od mórz południowych do polarnego kręgu Rozpostarły się nasze lasy i pola. Tyś jedna na świecie! Jedna jesteś taka! Strzeżona przez Boga ziemio ojczysta. Rozległe przestworza dla marzeń i życia Przyszłość przed nami otwierają lata. __________ 22 23 24 96 E. Zegadłowicz, Motory, Łódź 1981, s. 226. R. Thadden, Panna przy niedźwiedziu (rozm. A. Krzemiński), „Polityka” 1998, nr 5, s. 64. Cyt. za: A. de Lazari, Boże, chroń niedźwiedzia, „Polityka” 2001, nr 3, s. 41. Siłę nam daje nasza wierność Ojczyźnie. Tak było, tak jest i tak będzie na wieki. Po każdej zwrotce jest dość znamienny refren: Sław się Ojczyzno nasza wolna – Odwieczny związku braterskich narodów. Od przodków dana mądrości narodowa. Sław się kraju! Jesteśmy dumni z ciebie. Niemało dziś Rosjan żałuje rozpadu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Imperium liczyło 22,4 mln km2 powierzchni oraz 287 mln ludności. To monstrum zajmowało 1/6 lądów kuli ziemskiej, połowę kontynentu europejskiego, ponad 1/3 Azji. W dziejach powszechnych większe były tylko: Wielka Mongolia – 28 mln km2 (20,6% lądów) i Wielka Brytania – 32 mln km2 (23,5% lądów i ¼ ludzkości). Nie można więc się dziwić, że popularny rosyjski piosenkarz Oleg Gazmanow wyznaje25: Ukraina i Krym, Białoruś i Mołdawia – To jest mój kraj. Sachalin i Kamczatka, góry Uralu – To jest mój kraj. Kraj Krasnojarski, Syberia, Powołże, Kazachstan i Kaukaz, państwa bałtyckie też… To musi robić wrażenie na ludziach „radzieckich”, którzy ze łzami w oczach śpiewali i śpiewają wezwanie do obrony ojczyzny przed niemieckimi agresorami. Słowa tej słynnej pieśni II wojny światowej napisał Aleksander Lebiediew-Kumacz w 1941 roku, a muzykę skomponował Aleksander Aleksandrow. Pierwsze zwrotki brzmią następująco: Wstawaj, kraju ogromny, Wstawaj na śmiertelny bój Z faszystowską siłą ciemną, z przeklętą hordą. Niech wściekłość szlachetna Wskoczy jak fala! Nadchodzi wojna ludowa, Święta wojna. __________ 25 Cyt. za: M. Wojciechowski, „Gazeta Wyborcza” 2005, nr 59, s. 2. 97 Joann Kołogriwow twierdzi, że w świadomości Rosjan ogromne znaczenie ma stosunek do ziemi, poczucie jej wielkości. W kraju niewyobrażalnych przestrzeni, surowego klimatu, narażonym zewsząd na ataki, kształtowało się poczucie własnej znikomości i marności wszystkich spraw. Nie warto było gromadzić tego i zabiegać o to, co łatwo stracić. Nie miało sensu przestrzeganie prawa, które mogło ulec zmianie. Należało podporządkować się losowi. Pisze on: „Olbrzymie, monotonne równiny, bezkresne dale, gdzie niewymierna nieskończoność i nadprzyrodzoność składają się jak gdyby na część codziennych przeżyć, określają obraz tej duszy i jej elementy duchowe. Podobnie jak przestrzeń ojczystej ziemi, również i ona sama nie zna granic. Poczucie ściśle określonej formy, którym się tak szczycą łacinnicy i grecy – jest jej obce. Z samej natury właściwe jest jej poczucie braku granic, miary, oraz przerażająca świadomość sprzeczności, co przypomina gwałtowną zmienność klimatu jej kraju. W duszy rosyjskiej – podobnie jak nad ojczystymi stepami – szaleją burze i wieją wichry”26. Tamtejsze stepy zachwyciły Adama Mickiewicza. W rejonie Akermanu (tur. „Białej Twierdzy”, dziś Białogrodu na Ukrainie) doświadczył tego, co przedstawił następująco27: Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu, Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi, Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, Omijam koralowe ostrowy burzanu. Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu; Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi; Tam z dala błyszczy obłok – tam jutrzenka wschodzi; To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu. Ziemie rosyjskie niezauważalnie przechodzą w Wielki Step, który sięga od obszarów ukraińskich do mongolskich. Wojciech Zajączkowski twierdzi, że kiedyś Ruś Kijowska, Państwo Moskiewskie, Litwa czy Polska były peryferiami Wielkiego Stepu, a nie odwrotnie28. Podobno właśnie na stepie można znaleźć klucz do rosyjskiej duszy. W opowiadaniu Antoniego Czechowa „Step. Dzieje pewnej jazdy” czytamy: „Podczas jedzenia toczyła się ogólna rozmowa. Z rozmowy tej Jegoruszka wywnioskował, że wszyscy jego znajomi, nie bacząc na różnicę lat i charakterów, mieli jedną wspólną cechę, która ich upodabniała do siebie; wszyscy oni mieli wspaniałą przeszłość i bardzo niedobrą teraźniejszość, __________ 26 27 28 98 A. Turczyński, Tano…, s. 40. A. Mickiewicz, Stepy Akermańskie, [w:] Księga cytatów z polskiej literatury pięknej od XIV do XX wieku ułożona przez Pawła Hertza i Władysława Kopalińskiego, Warszawa 1975, s. 260. W. Zajączkowski, Rosja i narody, Warszawa 2009, s. 8. o swej przeszłości wszyscy, co do jednego, mówili z zachwytem, do teraźniejszości zaś odnosili się z pogardą. Ruski człowiek lubi wspominać, ale nie lubi żyć; Jegoruszka jeszcze o tym nie wiedział i zanim zjedzono kaszę, święcie uwierzył, że naokoło kotła siedzą ludzie głęboko dotknięci i skrzywdzeni przez los”29. Intrygujące jest tu zastosowanie dużego kwantyfikatora. Pisarz sugeruje, że wszyscy Rosjanie mają tę jedną wspólną cechę. To jednak znana w społeczeństwie rosyjskim teza. Wybitny reżyser filmowy i aktor Nikita Michałkow (nagrodzony Oscarem w 1995 roku, syn Siergieja, autora hymnu państwowego ZSRR i FR, brat Andrieja Michałkowa-Konczałowskiego) uważa, że Antoni Czechow dobrze tu ujął jedną z cech rosyjskiego charakteru narodowego30. Sfinks Wielu myślicielom Rosja i Rosjanie kojarzą się z mitycznym Sfinksem, który przybył z krańców Ziemi i zadaje światu dramatyczną zagadkę. W 1855 roku pierwszy bodaj rosyjski pisarz Aleksander Hercen stwierdził, że rosyjskie życie jest nieodgadnionym sfinksem. A jedenaście lat później rosyjski poeta, filozof i dyplomata Fiodor Tiutczew napisał słynny czterowiersz31: Umom Rossiju nie poniat’, Arszynom obszczim nie izmierit’, U niej osobiennaja stat’, W Rossiju możno tolko wierit’. Czy rzeczywiście w Rosję można tylko wierzyć, a nie da się jej zrozumieć i zwykłą miarą zmierzyć, bo jest tak odmienna? Rosyjski pisarz i pieśniarz Juz Aleszkowski ma inne zdanie. Zachęca: Pora uże, jebiona mat’,/Umom Rossiju ponimat’. Mariusz Wilk zaś słowu Tiutczewa „wierzyć” przeciwstawia własne „przeżyć”, samemu doświadczyć32. Ale przecież blisko dwa wieki przed nim Rosji doświadczał Adam Mickiewicz. I zwrócił uwagę na nieprzewidywalność narodu rosyjskiego. W słynnej III części „Dziadów” (1832) tak pisał33: __________ 29 30 31 32 33 A. Czechow, Step. Dzieje pewnej jazdy, [w:] L. Tołstoj, A. Czechow, I Bunin, Trzy opowieści, Warszawa 1975, s. 197. N. Michałkow, Pod słońcem Stalina (rozm. F. Forestier), „Forum” 1994, nr 38, s. 16. Cyt. za: M. Wilk, Wilczy notes, Gdańsk 2003, s. 12. Tamże. A. Mickiewicz, Dziady, część III, Ustęp, Droga do Rosji, w. 69–96. W 1847 roku Fiodor Dostojewski zanotował: „Dla Europy Rosja to jedna z zagadek Sfinksa. Zachód prędzej wynajdzie perpetuum mobile lub eliksir życia, niż zgłębi istotę rosyjskości, ducha Rosji, jej charakter i nastawienie” (F. Dostojewski, Dziennik pisarza 1847–1874, t. 1, s. 47). 99 Tu oczy ludzi, jak miasta tej ziemi, Wielkie i czyste – i nigdy zgiełk duszy Niezwykłym rzutem źrenic nie poruszy: Nigdy ich długa żałość nie zaciemi; Z daleka patrząc – wspaniałe, przecudne; Wszedłszy do środka – puste i bezludne. Ciało tych ludzi, jak gruba tkanica, W której zimuje dusza gąsienica, Nim sobie piersi do lotu wyrobi, Skrzydła wyprzędzie, wytcze i ozdobi; Ale gdy słońce wolności zaświeci, Jakiż z powłoki tej owad wyleci? Czy motyl jasny wzniesie się nad ziemię, Czy ćma wypadnie, brudne nocy plemię? Jak pamiętamy, grecki Sphinks (Dusicielka) miał tajemniczą twarz kobiety, lecz piersi i łapy lwa, ogon węża i skrzydła orła. W końcu ten potwór został upokorzony, skoczył ze wzniesienia i roztrzaskał się, ale dopiero wówczas, gdy Edyp rozwiązał jego zagadkę. Natomiast naukowcy rosyjscy zmagają się z potężną dusicielką ich ziemi. W 1927 roku Michał Sumgin nazwał rosyjskim sfinksem wieczną zmarzlinę. Ale zanim stał się uczonym, był studentem rewolucjonistą, a potem zesłańcem. W 1911 roku zetknął się w syberyjskiej tajdze z tajemniczym i niezrozumiałym zjawiskiem przyrody, które opisał w fundamentalnej pracy „Wieczna zmarzlina w granicach ZSRR”. Niełatwo uwierzyć, że stanowi 80% Syberii oraz 60% Rosji. Wybitny geograf Jan Szupryczyński (prof. PAN i UMK) następująco wyjaśnia ten fenomen: „Zmarzlina to, krótko określając, zamarznięty grunt. Pod pojęciem zmarzliny rozumie się warstwę litosfery (powierzchniową warstwę skorupy ziemskiej), która przez okres kilku lub nawet kilkunastu tysięcy lat wykazuje stale niskie temperatury. Warstwa ta zbudowana jest z litych lub luźnych skał, a na powierzchni pokryta jest glebą. W jej obrębie oprócz skał występują lód, para wodna, powietrze, a nawet woda (soczewki, tzw. taliki) i różne gazy, w tym również metan. W warstwie zmarzliny lub pod nią występują też pokłady ropy i gazu. (…) Zmarzlina to relikt ostatniej epoki lodowej (ostatniego zlodowacenia plejstoceńskiego), która skończyła się na półkuli północnej około 11 tys. lat temu. (…) Średnia miąższość zmarzliny na obszarze Azji wynosi około 300 m, w Kotlinie Jakuckiej więcej niż 500 m, na niektórych obszarach Syberii więcej niż 1000 m. Największą jak dotąd jej miąższość stwierdzono nad rzeką Marcha (dopływ rzeki Wieluj) – 1500 m (66oN i 111oE). (…) Powierzchniowa warstwa zmarzliny w okresie lata podlega rozmarzaniu do różnej głębokości – na Syberii 2–5 m. Ta rozmarzająca w ciągu ciepłej pory roku powierzchniowa warstwa 100 w geokrynologii nosi nazwę warstwy czynnej. W ciągu lata olbrzymie obszary Syberii i północnej Kanady są trudno dostępne – tworzą się na zmarzlinie rozlewiska i bagna (Nizina Zachodniosyberyjska)”34. Jak żyć w takich warunkach? Rosjanie budują domy na wysokich żelbetonowych słupach. A specjalna służba, ważniejsza niż ochrona przeciwpożarowa, nadzoruje eksploatację budynków, przez całą dobę przegląda urządzenia naziemne i podziemne. Centrum badań nad wieczną zmarzliną znajduje się w Jakucku nad Leną, gdzie mieszka 220 tys. osób, jest uniwersytet, przemysł drzewny, skórzany, maszynowy, budowlany, odzieżowy, spożywczy. Nina Wielmina pisze: „Latem w rejonie Jakucka panuje zwykle trzydziestostopniowy upał, można kąpać się w ciepłej wodzie jezior, na polach w drżącym, rozpalonym powietrzu stoi dojrzała pszenica, ziemia taje na głębokość trzech–czterech metrów. Zimą mrozy sięgają do sześćdziesięciu stopni, a zmarzlina do dwustu–czterystu metrów. Rtęć na termometrze w podziemiu – każdy może się tam dostać i przekonać – niezmiennie wskazuje minus cztery stopnie. Do siewu przystępują tu, kiedy gleba odtaje na głębokość orki, w bruździe za pługiem błyszczy lód. Urodzaje tu dobre, prawdopodobnie pomaga w tym zmarzlina: nad jej powierzchnią zbiera się ciepła deszczowa woda”35. Nad dolnym Jenisejem, 163 km od koła podbiegunowego, leży Igarka, w której mieszka 10 tys. osób, jest port rzeczny, przemysł drzewny i rybny, stacja naukowo-badawcza Rosyjskiej Akademii Nauk. W tamtejszej zmarzlinie jest dużo odtain. To efekt ocieplającej siły potężnej rzeki syberyjskiej. Wielmina zachwyciła się: „Złocista Igarka! Lotnisko wśród krzaków wikliny i czeremchy, błękitne z białymi grzywkami wody Jeniseju. Długie, bursztynowe tratwy spławianego drzewa, ogromne statki z całego świata stojące na redzie, krzyki marynarzy, świst i huk wyciągarek, skrzypienie dźwigów, mowa w różnych językach… Igarka to niezwykłe miasto, naprawdę złociste świeżą żółcizną desek i bierwion, żółcizną drewnianych domów, parkanów, jezdni i chodników. A wszystko dopasowane ściśle, bez szczelin. Po deszczu Igarka wygląda jak czysto wymyta świetlica. Zapach wilgotnych trocin, zmieszany z zapachem czystej wody Jeniseju i chłodnego wiatru, unosił się nad miastem. Coś tam gdzieś zawsze budowano, dobudowywano, remontowano. Na rogach ulic miejsca do wypalenia papierosa, tu nie wolno palić, gdzie popadnie”36. __________ 34 35 36 J. Szupryczyński, Zmarzlina „wieczna” czy „niewieczna”?, „Gazeta Wyborcza” 2010, nr 64, s. 13. N. Wielmina, Lodowy sfinks, Warszawa 1982, s. 41. Tamże, s. 37. 101 Wyzwania Arnold Toynbee dowodził, że każda cywilizacja powstała i rozwijała się w określonej sytuacji wyzwania i odpowiedzi. Rozwój społeczny to ciągły rytm wyzwań i odpowiedzi. Wyzwanie może pochodzić z przyrody lub społeczeństwa. To drugie może mieć charakter represyjny lub militarno-polityczny. Brak odpowiedzi lub niewłaściwa odpowiedź prowadzi do upadku37. Przed Rosją są cztery ekstremalne wyzwania (najlepsze są umiarkowane): syberyjskie, chińskie, muzułmańskie, zachodnie. 1. W języku mongolskim Sibir znaczy „Śpiąca Ziemia”. Należy ją obudzić i ucywilizować. Jednak to aż 12,7 km2 powierzchni. Obecnie mieszka tam 31 mln osób: Rosjan (26 mln), Ukraińców i Białorusinów (2 mln), Niemców (0,5 mln), Tatarów (0,5 mln), Buriatów, Jakutów, Tuwińczyków, Czuwaszów, Mordwinów, Koreańczyków, Chińczyków, Azerbejdżanów, Żydów, Polaków i innych. Rdzennej ludności jest tam zaledwie 1,5 mln. Zasadnicze pytanie brzmi: jak zagospodarować i zasiedlić ten bajecznie bogaty i trudny do zniesienia kraj? 2. Na południowym wschodzie Rosja, która ma 142 mln obywateli, graniczy z Chinami, które mają 1 mld 360 mln obywateli. To znaczy, że ludność Rosji stanowi zaledwie 10% żywiołu chińskiego. Na wschodzie Chin (1/3 ogólnej powierzchni) mieszka 95% ludności (421 osób na km2). Natomiast w najbliższym Chińczykom rejonie Rosji (Obwód Amurski, Kraj Chabarowski i Nadmorski – 1 mln 318 tys. km2) mieszka tylko 4,6 mln osób (3,5 na km2). Rejon ten pokryty jest lasami (56%), posiada wiele bogactw naturalnych, leży nad morzami Japońskim i Ochockim, ma połączenia kolejowe, rzeczne i oceaniczne z resztą świata. Brakuje tu jedynie odpowiedniej liczby ludności. Może więc nastąpi wielka imigracja jak kiedyś na dziewicze tereny amerykańskie? 3. Najbardziej ekspansywną dziś i fundamentalistyczną religią jest islam. Jego wyznawcy stanowią 19% ludzkości. Awangardą niby są Arabowie, ale oni – wbrew pozorom – stanowią tylko jedną piątą wszystkich muzułmanów. Rosja ma problem z niearabskim żywiołem napierającym od południa. Pakistan, Afganistan, Iran kojarzą się z fundamentalizmem i terroryzmem. W 2012 roku Pakistan miał 190 mln, Iran – 77 mln, Afganistan – 27 mln ludności. W wieku 15 i mniej lat w Pakistanie było 40% ludności, w Iranie – 27%, w Afganistanie aż 45%. A dla porównania: w Rosji tylko 15%, Polsce – 16%, we Włoszech zaledwie 14%! 4. Na razie jednak Rosja musi się liczyć z najbardziej agresywnym państwem świata, Stanami Zjednoczonymi, które mobilizują przeciw niej kraje zachodnioeuropejskie. USA niby bronią pokoju (pax Americana), lecz faktycznie – __________ 37 A. Toynbee, Studium historii. Skrót dokonany przez D.C. Somervella, Warszawa 2000, s. 136–140. 102 jak każde imperium – „mają naturalną skłonność do podbojów”38. W końcu listopada 2008 roku amerykański reżyser Oliver Stone przyznał: „Niestety, mój kraj jest zarażony jakąś formą agresji”39. Amerykanom wydaje się, że mają najlepszy ustrój, a ich naturalnym obowiązkiem wobec świata jest cywilizowanie barbarzyńców i narzucanie własnej wersji demokracji. Co wobec tego ma czynić Rosja? W czerwcu 2014 roku John Gray (angielski myśliciel polityczny, były wykładowca na uniwersytetach Oksfordzkim, Harvarda, Yale) napisał: „Przewidywałem (w 2008 roku – E.L.), że jeśli Zachód spróbuje rozszerzyć strefę wpływów NATO dalej na wschód, Rosja odpowie agresją i Ukraina zostanie rozerwana na kawałki. Moje poglądy uznano wtedy za absurdalne. Można się było ze mną nie zgadzać, kiedy argumentowałem, że to nierozsądne, żeby przesuwać granicę NATO dalej na wschód. (…) XIX-wieczna polityka, z którą mamy do czynienia właściwie od samego upadku żelaznej kurtyny oznacza, że niezależnie od tego, kto byłby u sterów władzy w Rosji, oddanie Krymu i Sewastopola bez walki nie wchodziłoby w grę. Nawet Gorbaczow by na to nie pozwolił. Zresztą … on też poparł aneksję Krymu. Dlatego nawet jeśli Putin nigdy by się nie urodził albo nigdy nie zostałby premierem czy prezydentem, Ukraina straciłaby Krym”40. Natomiast amerykański polityk i pisarz polityczny Patrick Buchanan (były doradca Ronalda Reagana) już 19 marca 2014 roku pytał: „Teraz, gdy Putin przejął Krym bez jednego strzału i 95% krymskiego elektoratu zagłosowało w niedzielę za przyłączeniem się do Rosji, czy jego decyzje nadal wyglądają na irracjonalne? Czyż nie było do przewidzenia, że Rosja, wielka potęga, która właśnie była świadkiem wyrwania sąsiada z jej orbity przez wsparty przez Amerykanów przewrót w Kijowie, przystąpi do obrony swojej strategicznej pozycji na Morzu Czarnym, którą posiada od dwóch stuleci? (…) Spróbujmy zrozumieć świat, który Putin miał przed sobą, obejmując władzę po dekadzie rządów Jelcyna. Widział Matkę Rosję ograbioną przez oligarchów podżeganych przez zachodnich kapitalistów kolesiów, w tym Amerykanów. Widział miliony etnicznych Rosjan pozostawionych samym sobie, opuszczonych, od państw bałtyckich po Kazachstan. Widział Stany Zjednoczone, które oszukały Rosję obietnicą nieprzesuwania NATO do Europy Wschodniej, jeśli Armia Czerwona wycofa się, aby następnie wykorzystać rosyjskie wyjście do wprowadzenia NATO na rosyjskie podwórko. (…) Ameryka i Rosja znalazły się dzisiaj na kursie kolizyjnym ze względu na sprawę, czyja flaga będzie powiewała nad jakąś częścią __________ 38 39 40 J. Le Goff, Europejczycy są pacyfistami (rozm. R. Sołtyk), „Gazeta Wyborcza” 2004, nr 296, s. 12. Cyt. za: J. Wiewiórski, Kraj z agresją, „Gazeta Wyborcza” (Łódź) 2008, nr 275, s. 3. J. Gray, Upadek Zachodu czyli jak zostaliśmy barbarzyńcami (rozm. A. Kaniewska), „Gazeta Wyborcza” 2014, nr 137, s. 17. 103 Ukrainy, której żaden zimnowojenny prezydent, od Trumana do Reagana, nie uważałby za nasz interes”41. Scytowie W swych dziejach Rosja była jednocześnie przedmurzem Zachodu i forpocztą Wschodu. Podczas westernizacji utrwalała cechy azjatyckie. Jest wciąż rozdarta między okcydentalistami a słowianofilami. W średniowieczu granica między Wschodem (Azja) a Zachodem (Europa) przebiegała wzdłuż Donu. I wtedy Moskwa leżała w Azji. W XVI wieku dopiero Europejczycy odkryli nową Ruś (Moskiewską). Pod wpływem głównie Polaków zaczęli ją postrzegać jako kraj azjatycki, barbarzyński, obcy i wrogi. Jednak car Piotr I Wielki pragnął, żeby jego państwo było częścią europejskiej cywilizacji. Ale dziś poczucie odrębności Rosjan jest dość silne. Uważają się za przedstawicieli innej cywilizacji, za społeczeństwo kierujące się specyficznymi wartościami, naród zmierzający własną drogą rozwoju. Natomiast rosyjska elita polityczna, jak za Piotra I Wielkiego, jest bardziej europejska niż społeczeństwo42. Już w drugiej połowie XIX wieku i do lat dwudziestych następnego stulecia niektórzy intelektualiści rosyjscy utożsamiali się z barbarzyńską hordą scytyjską, która na nowo zapoczątkuje rozwój Europy… Aleksander Hercen w liście do Pierre’a Proudhona przedstawił się jako prawdziwy Scyta, z radością obserwujący rozpad starego świata, powołany do zapowiedzi jego rychłego zgonu. Aleksander Błok z satysfakcją notował w dzienniku, że należy do narodu, który pokaże, kim są barbarzyńcy. W dodatku udzieli odpowiedzi okrutnej i jedynej godnej człowieka. W okresie rewolucyjnym pojawiły się wizje przewrotu rasowokulturowego (Błok) i klasowo kulturowego (Jesienin)43. Wyzwaniem rzuconym starej Europie miał być wiersz Błoka „Scytowie” (30 I 1918). W przekładzie Mieczysława Jastruna jego charakterystyczne fragmenty brzmią następująco44: Miliony was. Nas – mrowie, mrowie, mrowie. Spróbujcie, zmierzcie się z nami! Tak, my – Azjaci! My – dzicy Scytowie Z pożądliwymi skośnymi oczami! Nam – jedna chwila, wy – mieliście czas. __________ 41 42 43 44 P. Buchanan, Kim jest Władimir Putin?, „Przegląd” 2014 (31 03 – 6 04), s. 23. E. Lewandowski, Konfrontacje…, s. 58. E. Watała, W. Woroszylski, Życie Sergiusza Jesienina, Warszawa 1973, s. 120–130. A. Błok, Poezje, Warszawa 1967, s. 243–246. 104 A my, jak niewolnicze roty, Tarczę trzymaliśmy wśród wrogich ras Mongołów i Europy! (…) O, stary świecie! Póki jeszcze trwasz, Póki się męczysz w słodkiej męce, Jak mądry Edyp spójrz Sfinksowi w twarz, W zagadkę jego lat tysięcy… Rosja – to Sfinks. Czy brocząc czarną krwią, Czy chmurząc się, czy grzmiąc radością, Wciąż patrzy, patrzy w ciebie, patrzy wciąż I z nienawiścią, i z miłością! Lecz kochać tak, jak kocha nasza krew, Już zapomniały wasze serca! Nie pamiętacie, że jest jeszcze gniew, Że miłość pali i uśmierca. Kochamy wszystko – i żar zimnych liczb, I wizje w boskim zachwyceniu, Nieobca nam galicka jasna myśl Ani germański mroczny geniusz. (…) Nigdy wam tarczą nie będziemy już, Do boju nie pójdziemy sami, Spójrzmy tylko na bitewny kurz Swymi wąskimi źrenicami. I nie ruszymy się, gdy wściekły Hun Trupy ograbi i znieważy, W kościoły będzie konie gnać wśród łun I mięso białych braci smażyć!... O, stary świecie! Wiedz, ostatni raz Na jasne bratnich uczt igrzyska, Na ucztę pracy i pokoju – was Przyzywa lira barbarzyńska. Ten wiersz mógł budzić trwogę. Rosjan przedstawiał jako Scytów, a Rosję porównywał do Sfinksa. W nowych czasach wydawano almanach Skify (Scytowie), pasjonowano się ideologią „scytyjską”, przez pryzmat „scytyjski” postrze105 gano rewolucję lutową i październikową 1917 roku. Wielu rosyjskim intelektualistom wydawało się, że nastały ich czasy, że nadchodzi Złoty Wiek, Inny Świat (Inonia), Raj na Ziemi, że znowu Chrystus zmartwychwstał. To miał być koniec historii. Rewolucja zapowiadała likwidację Świętej Rusi, wolność bez krzyża, świat w pożarze i krwi, wyjście hołoty na ulice. Ale wydawało się pięknoduchom, że przodem „idzie Jezus Chrystus”45. Już 2 lipca 1920 roku Michaił Tuchaczewski w rozkazie stwierdził, że na ostrzach bagnetów zaniosą szczęście i pokój pracującej ludzkości. Z tą chyba misją wyruszyła na zachód słynna Armia Konna. W tej armii czerwonych Kozaków korespondentem polowym gazety frontowej był Izaak Babel. Poszedł do niej na ochotnika. Miał 26 lat. W szczerym „Dzienniku 1920” (1989) ukazał wstrząsające obrazy. Pisał: „Kim są nasi Kozacy? Warstwy: pazerność, zawadiactwo, fachowość, rewolucyjny zapał, zwierzęce okrucieństwo. Jesteśmy awangardą, ale czego? Ludność miejscowa oczekuje wyzwolicieli, Żydzi – swobód, a tu przyjeżdżają Kubańcy. (…) Dlaczego nie opuszcza mnie ten ciężki smutek? Dlatego, że daleko od domu (pochodził z Odessy – E.L.), dlatego, że obracamy wszystko w ruinę, idziemy jak wicher, jak lawa, znienawidzeni przez wszystkich, życie się rozpada, jestem na wielkiej, nie kończącej się stypie. (…) O kobietach w Armii Konnej można napisać tom. Szwadrony szarżują, kurz, tętent, szable w dłoń, bluzgają przekleństwa, a one z zadartymi spódnicami mkną na samym przedzie, zakurzone, cycate, same kurwy, ale towarzyszki, i kurwy dlatego właśnie, że towarzyszki, to najważniejsze, obsługują tym, czym mogą, bohaterki – a jednocześnie pogardzane, poją konie, znoszą siano, reperują uprząż, kradną po kościołach i po domach. (…) Trzeba zgłębić duszę tych żołnierzy, zgłębiam, wszystko to straszne, bestie z zasadami”46. Rosjanka Jeśli już zgłębiać dusze tamtych i innych żołnierzy oraz milionów wielkiego narodu, warto studiować dzieła Fiodora Dostojewskiego. A jeśli już porównywać Rosję do mitologicznego Sfinksa, który miał tajemniczą twarz kobiety, to należałoby przedstawić portret (charakterystykę) jakiejś typowej Rosjanki. A temu chyba najlepiej odpowiada Nastasja Filipowna Baraszkowa. Jej imię sugeruje zmartwychwstanie (gr. anastasis = powstanie, wskrzeszenie, zmartwychwstanie), a nazwisko baranka ofiarnego. To przypomina historię Jezusa Chrystusa. W każdym razie Nastasja (Anastazja) miała 25 lat, włosy ciemno- __________ 45 46 Tamże, s. 254–272. I. Babel, Dziennik 1920, Warszawa 1990, s. 19, 94–97, 134, 135; tegoż, Historia jednego konia, Warszawa 1988, s. 98; M. Gogol, Martwe dusze, Warszawa 1996, s. 268–269. 106 blond, oczy ciemne i głębokie, czoło zamyślone, wyraz twarzy namiętny i wyniosły. Patrząc w jej oczy wyczuwało się tajemniczy mrok. Wydawało się, że te niesamowite oczy zadają jakąś zagadkę. Fiodor Dostojewski pisze: „Była w tej twarzy jakaś ogromna duma i pogarda, prawie nienawiść, a zarazem jakaś ufność, jakaś niezwykła dobroć; gdy się patrzyło na jej rysy, ów kontrast budził nawet jakby litość Ta oślepiająca uroda była nie do zniesienia, uroda bladej twarzy, z lekka zapadniętych policzków i płomiennych oczu; dziwna uroda”47. Nastasja pochodziła z rodziny szlacheckiej. Była ciężko doświadczona przez los. Jej matka zginęła w pożarze, ojciec zwariował i szybko zmarł. Przyjął ją pewien ziemianin i pokochał, a potem suto wynagrodził. Pociągała i odpychała wielu mężczyzn, łatwo przechodziła od euforii do głębokiej depresji, prowokowała skandale, była nieobliczalna. W końcu zginęła z ręki szalonego adoratora. W rzeczywistości, jak typowa Rosjanka, wbrew pozorom, to wstydliwa, cnotliwa, delikatna i ufna marzycielka, zdolna do silnych i głębokich uczuć. W pewnym sensie głowy rosyjskiemu Sfinksowi mogłaby też dostarczyć piękna i wyniosła Agłaja Jepanczyn. Jej ojciec mówi, iż to „takie samowolne i fantazjujące stworzenie, że trudno nawet opowiedzieć. Posiada wszystkie zalety, wszystkie wspaniale cechy serca i umysłu – wszystko to ma na pewno, ale przy tym kapryśna, zjadliwa, słowem, charakter ma diabelski i w dodatku pełen fantazji”48. Podobne cechy mają również Katarzyna z „Braci Karamazow”, Liza z „Biesów”, Achmakowa z „Młodzika”, Dunia ze „Zbrodni i kary”. Realnym prototypem tych sześciu powieściowych kobiet była Apolinaria Susłowa, którą Fiodor Dostojewski poznał w 1861 roku. On miał wówczas 40 lat, a ona 23. Cztery lata później odrzuciła jego oświadczyny, lecz nadal się przyjaźnili. Wasilij Rozanow (filozof, pisarz, krytyk literacki), za którego wyszła w 1880 roku (po sześciu latach małżeństwo rozpadło się), tak ją charakteryzował: „W typie bardzo rosyjska, ale takiej Rosjanki, jak żyję, nie spotkałem. Ma w sobie coś z chłystowskiej Bogurodzicy albo Katarzyny Medici. Jest wspaniała, urzekająca, ale też zdolna z zimną krwią popełnić przestępstwo, w noc św. Bartłomieja strzelałaby do hugonotów po prostu z hazardem”49. Polina Susłowa była córką chłopa, rządcy hrabiego, studiowała na uniwersytecie petersburskim, wierzyła w teorię Darwina; pasjonowała się emancypacją kobiet, pisała opowiadania, zamierzała wrócić na wieś i pracować wśród ludu, myślała o samobójstwie. Poza tym rozpowiadała, że zamorduje niewiernego kochanka i wyznała na spowiedzi zamiar zabicia cara. W liście do jej siostry, Nadieżdy, pierwszej Rosjanki, która zdobyła dyplom lekarza, Fiodor Dostojewski skarżył się, że Polina „żąda od ludzi wszystkiego, wszelkich doskonałości, __________ 47 48 49 F. Dostojewski, Idiota, Londyn 1992, s. 85, 129. Tamże, s. 378. Cyt. za: D. Kułakowska, Pokój z widokiem na wzgórze Sainte-Genévieve (Dostojewski i Polina), „Miesięcznik Literacki” 1984, nr 10, s. 60. 107 nie wybacza żadnej wady mimo innych dobrych cech, sama natomiast czuje się zwolniona od jakichkolwiek obowiązków wobec ludzi”50. W ostatnim liście do Poliny pisarz donosił o wzmagającej się epilepsji i stwierdzał: „Szanuję cię (i zawsze szanowałem) za Twoje wysokie wymagania, lecz przecież wiem, że Twoje serce nie może nie rwać się do życia, a Ty uważasz ludzi albo za nieskończenie szlachetnych, albo bez reszty podłych i nikczemnych”51. W osobowości Poliny Susłowej znamienne są labilność, brak umiaru i marzycielstwo. Te właśnie cechy Dostojewski uznał za typowo rosyjskie. Charakterystyczna dla Rosjan jest też paradoksalna dewiza Gawriły Dzierżawina: Ja car – ja rab – ja czerw – ja Bog! W różnych okresach czuł się carem, niewolnikiem, robakiem, Bogiem! Rosjanin może zaskoczyć cudzoziemca zmiennymi nastrojami: radości i smutku, entuzjazmu i zniechęcenia, przyjaźni i wrogości. Zygmunt Kałużyński wspominał: „Słonimski, który podawał się za polskiego racjonalistę, skarżył się na przyjaciela Rosjanina, który dręczył go szalenie zmiennymi nastrojami. Wpadał w euforię: Ach, żyzn! Jaki świat jest wspaniały, cudowny, promienny! Ja Choczu tolko tańcowat’!, po czym nagle załamywał się: Proklataja żyzń! Jedna potworność, zbrodnia, ja się zabiję! Słonimski go powstrzymywał, i przyjaciel miał atak wściekłości. «Ty mnie nienawidzisz! Ty wróg! Ty gad! Ubiju!», po czym z miejsca rozjaśniał się, deklarował miłość i wpijał się w usta: Ty drug! Ty najlepszy! Ja ciebie kocham nad życie itd. Nie jest to wyjątek, bo znajduję w literaturze rosyjskiej tysiąc pokrewnych ilustracji…”52. Rosjanin potrafi szybko otrząsnąć się z nieszczęścia i łatwo pogodzić z losem. Wydaje się nieodgadniony i zmienny jak kobieta. Miewa napady kobiecej histerii, szaleństwa i opętania. W przeciwieństwie do męskich Niemców i Anglików, Rosjanie i Polacy mają cechy kobiece. W odróżnieniu jednak od Polaków, Rosjanie mają matuszkę (matulę, dobrodziejkę) Rossiję i batiuszkę (ojczulka, dobrodzieja), cara, prezydenta… Podstawą tożsamości Rosjanina jest imię i nazwisko ojca. Ale wobec zagrożenia niemieckiego z plakatów wzywała synów do walki Mat’ – Rodina. Nie sposób było jej odmówić. W bój szli i umierali za Rodinu i Stalina! __________ 50 51 52 Tamże, s. 62. Tamże, s. 64. Z. Kałużyński, W Europie, lecz nie na Zachodzie, „Tu i Teraz” 1984, nr 4, s. 14. 108 Ojczulek W 1895 roku pewien siedemnastoletni chłopiec, student seminarium duchownego w Tyflisie, opublikował w gazecie Iwierija (Iberia) piękny i wzruszający wiersz. Pisał53: Gdy księżyc jasną swą poświatą Rozświetli nagle mroczną ziemię, A jego blask odległe szczyty Bladym błękitem opromieni, Gdy nad ruczajem w nieba lazur Wzbiją się wnet słowicze tony I delikatny głos piszczałki Zabrzmi przeczysty, niezmącony, Kiedy, ucichłszy wprzód na mgnienie, Znowu zaszemrze w górach strumień, A wiatru tęsknym zawodzeniem Las rozbudzony w krąg zaszumi, Gdy zbieg, uchodząc przed pogonią, Znów na rodzinnej ziemi stanie, Gdy, śród ciemności zabłąkany, Zobaczy słońce niespodzianie – Wtedy gniotącej duszę chmury Mroczna rozwieje się opoka I gromkim głosem serce zbudzi Nadzieja mocna i głęboka; Dusza poety wzwyż ulata, A radość w sercu jak zdrój tryska; Wiem, że przemożna ta nadzieja Błogosławiona jest i czysta. Ten wiersz ma kapitalne znaczenie psychologiczne i historiozoficzne. Jego autorem bowiem jest Iosif Dżugaszwili, czyli Józef Stalin (pseud. Koba), syn szewca, urodzony w Gori, usunięty z seminarium duchownego w Tyflisie (ob. Tbilisi), potem socjaldemokrata i bolszewik. W pierwszym rządzie radzieckim był komisarzem ludowym ds. narodowościowych. A potem aż 31 lat panował nad Rosją i okolicznymi krajami. Niektórzy utrzymują, że prawdziwym ojcem Stalina nie był gruziński szewc Wissarion, lecz polski szlachcic, rosyjski oficer, geograf i podróżnik Mikołaj Przewalski (1839–1888). Podobieństwo rzeczywiście jest uderzające. Przed laty, gdy pracowałem w tygodniku społeczno__________ 53 Cyt. za: D. Wołkogonow, Stalin, Warszawa 1999, s. 26. 109 kulturalnym „Odgłosy”, pytałem wiele osób w redakcji i drukarni, kto jest na wielkiej kolorowej fotografii z radzieckiej encyklopedii. Wszyscy odpowiadali, że każdy głupi rozpozna Stalina… Podobno na rok przed urodzeniem Stalina i dwa lata później Przewalski był w Gori. Ale późniejszy tyran był Gruzinem. Notabene, na czele rewolucji październikowej stało siedmioosobowe Biuro Polityczne, w którym dominowali obcy. Było w nim aż czterech Żydów: Lew Kamieniew (Rosenfeld), Grigorij Sokolnikow (Brillant), Lew Trocki (Bronstein), Grigorij Zinowiew (Hersz Radomylski). Żydem był też Jakow Swierdłow – formalnie „szef” państwa radzieckiego. Żydzi współtworzyli imperium stalinowskie. Paweł Wieczorkiewicz twierdził, że kadrę kierowniczą WCzK, czyli aparatu terroru, stanowili Polacy, Żydzi i Łotysze, a „Rosjan prawie tam nie było”54. Aleksander Jakowlew (sekretarz KC KPZR, historyk) ujawnił, że w 1937 roku na czele jedenastu spośród dwunastu istniejących kompleksów łagrów stali Żydzi, a ostatnim (mińskim) kierował Ormianin55. W każdym razie Józef Stalin był władcą charyzmatycznym i despotycznym. Z trzech klasycznych atrybutów przywódcy miał dwa: patos i logos. Brakowało mu etosu. Potrafił ukazywać dramatyzm sytuacji, wiedział, jak trafić do mas, lecz nie przestrzegał zasad moralnych. Można go uznać za wzorowego ucznia Machiavellego: nikomu nie ufał, ignorował pochlebców, wzbudzał miłość i strach, unikał połowicznych środków, nie dotrzymywał słowa, metody dobierał do okoliczności, zrównał wszystkich (pozornie) wobec prawa, reformy wspierał siłą. Nie tolerował jednak wystąpień ludu! Nie popierał wierzeń religijnych. Na fotografiach i portretach Stalin sprawiał wrażenie olbrzyma. W rzeczywistości miał tylko 162 cm wzrostu, był o 2 cm niższy od Lenina, lubił niskich ludzi i podwyższenie na trybunie. Miał krótszą lewą rękę, ospowatą twarz, żółte krzywe zęby. Mówił mało, cicho i powoli. Jego spojrzenia, słowa i gesty były wieloznaczne. Pewna działaczka, która zobaczyła go w 1905 roku, zanotowała: „Malutki, cherlawy i jakiś ułomny, przypominał złodziejaszka oczekującego kary”. Ale ludzie go uwielbiali. Wydawało im się, że bez niego zginie cały świat… Trójka Społeczeństwa indoeuropejskie składały się – według pełnionych funkcji – z trzech stanów: duchownego (kapłani), wojowniczego (szlachta), produkcyjnego (pasterze, rolnicy, rzemieślnicy, kupcy). Ta struktura determinowała świado- __________ 54 55 P. Wieczorkiewicz, Piłsudski uratował Rewolucję Październikową (rozm. K. Różycki), „Angora” 1999, nr 47, s. 4. A. Jakowlew, Widziane z Kremla, „Gazeta Wyborcza” 1991, nr 150, s. 13. 110 mość. Indoeuropejczycy preferowali trójdzielny paradygmat, mieli skłonność do podziału wszystkiego na trzy części. Nic więc dziwnego, że w Rosji trójka jest liczbą szczęśliwą. Rosjanie często powtarzają: Boh trojcu lubit. Toteż trzy razy się żegnają, trzy razy całują z bliskimi osobami. Nawet do wypicia pół litra wódki potrzebują trzech wspólników, ponieważ odkryli, że w tej pojemności jest 21 guli, jeśli pije się z gwintu… Symbolem narodu rosyjskiego jest trojka (zaprzęg trzykonny). W słynnej trojce konie boczne są przyprzężone do środkowego. Rosjanie uwielbiali niebezpieczny pęd sań lub bryczki. Bohater powieści Mikołaja Gogola „Martwe dusze” (1842) każe woźnicy popędzić konie, ponieważ uwielbia szybką jazdę. Pod koniec utworu czytamy: „Gawronie! Jak jedziesz? Nuże, popędzaj! I rzeczywiście Selifan od dawna już jechał przymrużywszy oczy, z rzadka tylko przez sen potrząsając lejcami po bokach również drzemiących koni; a Pietrkowi już dawno, nie wiadomo w jakim miejscu, spadła czapka i on sam odchyliwszy się w tył oparł głowę o kolano Cziczikowa, tak że ten musiał jej dać szturchańca. Selifan ocknąwszy się i chlasnąwszy parę razy po plecach tarantowatego, po czym ten ruszył kłusem, i pomachawszy batem nad wszystkimi, wyrzekł łagodnym, śpiewnym głosikiem: – Nie bój się! Koniki się rozruszały i poniosły jak puch lekką bryczkę. Selifan tylko wymachiwał batem i wykrzykiwał: «Ech! ech! ech!» równo podskakując na koźle, w miarę jak trójka to wyjeżdżała na pagórek, to pędziła z pagórka, którymi był usiany cały trakt, dążący ledwie dostrzegalnym spadkiem w dół. Cziczikow tylko się uśmiechał, z lekka podskakując na swej skórzanej poduszce, bo lubił szybką jazdę! I jakiż Rosjanin nie lubi szybkiej jazdy? Jakżeby jego, dusza, dążąca do zapamiętania się, do zakręcenia się nie powiedziała czasem «Bierz diable wszystko!» Jakżeby jego dusza miała jej nie lubić? Jakże jej nie lubić, kiedy w niej jest coś wspaniałego i cudownego? (…) Hej, trójko, ptaku – trójko! Kto ciebie wymyślił? Widać tylko u dzielnego narodu mogłaś się zrodzić – na tej ziemi, która nie lubi żartować, tylko równo i gładko rozłożyła się na połowie świata; i idźże rachować wiorsty, dopóki ci się nie zaćmi w oczach. (…) Czyż nie tak samo i ty, Rosjo, pędzisz jak dzielna nieprześcigniona trójka? (…) Rosjo, dokądże pędzisz? Daj odpowiedź! Nie daje odpowiedzi. Cudownym dźwiękiem brzmi dzwoneczek; grzmi i staje się wiatrem rozrywane na strzępy powietrze; przelatuje obok wszystko, cokolwiek jest na ziemi, i patrząc z ukosa odsuwają się i dają jej drogę inne narody i państwa”56. W tym samym czasie Mikołaj Dobrolubow pisał, że cała historia Rosji odznacza się niezwykłą porywczością. Nagle powstało państwo, nagle przyjęto chrzest, szybko dogoniono Europę. Po gwałtownym przyspieszeniu następowała jednak stagnacja57. Podobną tezę znajdujemy w powieści „Złodziej” (1927) Leonida Leonowa. Jego zdaniem, los Rosji byłby marny, gdyby „co każde dwa __________ 56 57 M. Gogol, Martwe dusze, Warszawa 1996, s. 268–269. N. Dobrolubow, Izbrannyje soczinienija, Moskwa–Leningrad 1947, s. 7–8. 111 wieki nie pojawiał się na koźle energiczny woźnica, który puszczał się w pogoń, smaganiem wydobywając wszystkie siły ze znakomitej rosyjskiej trójki”58. Przy tym podejściu można wskazać trzy despotyczne jednostki, które smagając naród rosyjski, zmusiły go do ogromnego wysiłku. Byli to: Iwan IV Groźny, Piotr I Wielki i Józef Stalin. W rosyjskiej tradycji nietrudno ich uznać za jurodiwych, czyli nawiedzonych, opętanych, szalonych. Wszyscy trzej odznaczali się niezwykłym okrucieństwem, lecz spowodowali szybki rozwój. Ale jak ich ocenić? Czy warto było? Problem ten ciekawie przestawił Władimir Tiendriakow. W powieści „Sześćdziesiąt świec” (1980) uczniowie dziesiątej klasy piszą wypracowania na temat Iwana Groźnego. Pracowita, brzydka średnio zdolna Zoja Zybkowiec wyczytała, że car zgwałcił i kazał powiesić żony dwóch diaków. Na tej podstawie stwierdziła: „Ktoś taki nie mógł pragnąć dla ludzi dobra. Jeśli nawet tępił bojarów, to tylko dlatego, że ich nienawidził. Jeśli więc był za czasów Iwana jakiś postęp, to nie jest to jego zasługą”59. Nauczyciel historii oczekiwał innego zdania. Wywołał do odpowiedzi Lenę Szorochową. Powiedziała: „Nie zgadzam się z Zoją. Iwan Groźny ścinał głowy i wieszał – wie o tym każdy. Ale każdy również wie, że zdobył Kazań, że za jego czasów rozpoczął się podbój Syberii, pojawiły się na Rusi pierwsze drukowane książki, nawiązano poprzez Morze Białe kontakty z Europą. Więc co jest ważniejsze? Co ważniejsze? To, że mordował żony jakichś tam diaczków, czy wielkie czyny dziejowe?”60. Nauczyciela przeraziło, że dziewczyna, która otrzyma ze szkoły znakomitą opinię, z bezduszną lekkością potraktowała fakt, iż czar zabijał prawdopodobnie kobiety tak młode jak ona. Profesor był wzburzony, Lena przekonana o swej racji, a klasa sennie milczała. Z kolei wywołany do odpowiedzi Lowa Boczarow – wyjątkowo inteligentny, lecz znudzony szkołą – oświadczył, że może odpowiedzieć, jak należy, ale jeśli ma być szczery, to myśli tak samo jak Zoja: „Iwan Groźny zdobył Syberię – rzeczywiście to wielki wyczyn, ale nawet w imię tego wyczynu nie chciałbym mu pomagać. Szorochowa chciałaby, a ja nie”61. Po wypowiedziach Leny i Lowy profesor dumał nad swym stosunkiem do historii. Jest obiektywny, zna wady i zalety cara, który przelał krew, lecz stworzył mocarstwo od bieguna północnego do południowych pustyń. A ponieważ klasa nadal milczała, zaczął zastanawiać się nad fenomenem pięknej Leny Szorochowej. Nie miał wątpliwości, że ona nie zabije krewnych, ale ludzi obcych z konieczności może. Jeśli zaś nawet nikogo nie zabije, to jednak „głosowała” za tym. Profesora zmartwiło, że nauczył dziewczynę beznamiętnego, lodowatego traktowania historii, lekceważenia przelanej krwi62. __________ 58 59 60 61 62 L. Leonow, Złodziej, Warszawa 1979, s. 448. W. Tiendriakow, Sześćdziesiąt świec, Warszawa 1984, s. 10–11. Tamże, s. 67–68. Tamże, s. 70. Tamże, s. 71. 112 Cierpienie Jeśli klasyczny diabeł jest częścią siły, która pragnąc zła, stwarza dobro, to Józef Stalin i bolszewicy odwrotnie – czynili zło, chcąc dobra. Po zamachu na Lenina ogłosili bezlitosny terror. W sumie, licząc od I wojny światowej, ofiary wojny domowej, klęski głodu, kolektywizacji rolnictwa, egzekucji i łagrów, II wojny światowej wyniosły aż 75 mln osób. Jest to liczba szokująca, apokaliptyczna, niewiarygodna, lecz zgodna z wyznaniem Aleksandra Lebiedzia, że w wojnach, rewolucjach i represjach XX wieku Związek Radziecki stracił 75 mln ludzi63. W powieści Anatolija Rybakowa „Dzieci Arbatu” (1987) główny bohater został uwięziony z błahego, sfingowanego powodu i zesłany na trzy lata do wsi nad Angarą. Brat jego matki uważa, że w tych czasach to „drobiazg”, bo przecież innych rozstrzeliwują. Tłumaczy siostrze, że Sasza ma coś na sumieniu, chyba nic wielkiego, ale ma. A prawo jest prawem. Poza tym chłopiec jest młody, poradzi sobie, na wsi żyją miliony ludzi. Na to matka Saszy oświadcza: „Gdyby car sądził was według waszych praw, to rządziłby jeszcze przez tysiąc lat”64. Przypomina bratu zdumiewająco łagodne wyroki carskie na Stalina. Nie wiedziała jednak, że początkowo jej syn był przekonany, że jest niewinny, lecz pozostali więźniowie są winni Był gotów bronić władzy radzieckiej, gdyż sądził, że w jego sprawie zawinili tylko ci, którzy jej nadużywają. Rosjanie dość łatwo godzą się z losem, szczęście kojarzą z cierpieniem, cenią smutek. W trudnych czasach sądzą, że widać Bóg tak chce, że mogłoby być jeszcze gorzej. W powieści Fiodora Dostojewskiego „Bracia Karamazow” (1879–80) czytamy, że „każdy z nas jest winien za wszystko wobec wszystkich”65. Ta myśl pojawia się pięciokrotnie. Grzech jest atrybutem człowieka. Nie ma ludzi bezgrzesznych. Notabene, Jezus Chrystus podkreślał: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10, 18). W prawosławnej kulturze rosyjskiej cierpienie jest wartością transcendentną, katharsis, sprawiedliwą karą za grzech i drogą do szczęścia. W powieści Leonida Dobyczina „Miasto En” (Dyneburg, Daugavpils) w święto Matki Bożej Cierpiących ojciec Fiodor mówi, że nie trzeba unikać cierpień, bo w nich Bóg nas nawiedza. Pewien święty płakał, że Bóg o nim zapomniał, ponieważ nie cierpiał. Ten fragment kazania damy skomentowały znamiennie: „Ach, jakie to prawdziwe”66. W powieści Jurija Trifonowa „Czas i miejsce” (1981) stary pisarz poucza młodego, że jeśli nigdy nie cierpiał, to nie ma ludziom nic do powiedze- __________ 63 64 65 66 „Przegląd Tygodniowy” 1996, nr 48, s. 2. A. Rybakow, Dzieci Arbatu, Warszawa 1988, t. 1, s. 284. F. Dostojewski, Bracia Karamazow, Wrocław 1995, t. 1, s. 397, 410, 416, 440; t. 2, s. 349. L. Dobyczin, Miasto En, Warszawa 1999, s. 10, 30. 113 nia67. Fiodor Dostojewski uczył, że nie znajdziemy szczęścia w dobrobycie; trzeba sobie na nie zasłużyć cierpieniem. Jego zdaniem, głęboką potrzebą całego narodu rosyjskiego jest pragnienie cierpienia. W szczególności lud rosyjski wręcz rozkoszuje się cierpieniem. Podczas gdy Niemiec upija się na wesoło, Rosjanin lubi pić i płakać. Fiodor Dostojewski zauważył, że do utajonych idei narodu rosyjskiego należy nazywanie przestępstwa nieszczęściem, a przestępców – nieszczęśliwymi”68. To niemiecki historiozof Oswald Spengler skomentował następująco: „Przestępca jest kimś nieszczęśliwym – jest to kompletne zaprzeczenie faustowskiej osobistej odpowiedzialności”69. Rosyjski historyk, socjolog i futurolog Igor Bestużew-Łada twierdził, że jedną z największych wad Eurazjatów (Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, ludów Syberii) jest traktowanie środka odurzającego (alkoholu, nikotyny) jako ohydnego, ale niezbędnego lekarstwa, którego im więcej się wchłonie, tym lepiej. W powieści Michała Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata” (1928–40) czarny kot Behemot nalewa Małgorzacie do smukłego kieliszka jakiegoś przejrzystego płynu. Na pytanie, czy to wódka, odpowiada: „Na litość boską, królowo, czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus”. A gdy Małgorzata próbowała odsunąć kieliszek diabeł Woland zachęcił: „Proszę pić śmiało”. A dalej czytamy: „Woland w milczeniu wzniósł kieliszek i trącił się z Małgorzatą. Małgorzata pokornie wypiła przekonana, że ten spirytus ją dobije. Nic złego się jednak nie stało. Ożywcze ciepło rozgrzało jej wnętrzności, coś miękko uderzyło ją po karku, powróciły siły, poczuła także wilczy apetyt”70. Antoni Czechow (wybitny nowelista i dramatopisarz, ale z zawodu lekarz) uświadamiał kogoś, co go powinno czekać w domu: „Stół powinien już być nakryty, a kiedy pan usiądzie, to natychmiast – serwetkę za kołnierz i bez pośpiechu sięgnąć po karafkę z wódeczką. Przy tym nalewa ją pan, matuchnę, nie do kieliszka, lecz do jakiejś tam przedpotopowej pradziadowskiej czareczki srebrnej… i wypija pan nie od razu, tylko najpierw pan westchnie, obojętnie spojrzy na sufit, potem bez pośpiechu podniesie pan ją, to jest tę wódeczkę, do warg – i natychmiast panu z żołądka po całym ciele iskry pójdą”71. Igor Bestużew-Łada ostrzegał: „W końcu samo tylko nagminne pijaństwo ostro wytycza granice istnienia cywilizacji z tego rodzaju przyzwyczajeniami żywieniowymi: dwa, trzy pokolenia i następnie czeka nas los wszystkich plemion i narodów, które alkohol starł z powierzchni Ziemi”72. Ale podobno Rosja- __________ 67 68 69 70 71 72 J. Trifonow, Czas i miejsce, Warszawa 1985, s. 49. F. Dostojewski, Dziennik pisarza…, t. 1, s. 284. O. Spengler, Zmierzch Zachodu, Warszawa 2001, s. 306. M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, Wrocław 1990, s. 365–366. Cyt. za: A. Kwapisz i inni, Kuchnia rosyjska, „Rzeczpospolita”, New Media Concept 2008, s. 45. I. Bestużew-Łada, Koniec świata Eurazjatów, „Forum” 1999, nr 10, s. 6. 114 nie więcej znoszą niż inni Rusini. Wiktor Jerofiejew pisze: „Ukraińcy mają w sobie leniwy hedonizm. Ich można łatwo określić. Jadę na Krym i widzę po zachowaniu, dostosowaniu się do słońca. Gdy za mocne, to Ukrainiec szuka cienia. Rosjanin nie szuka. Latem będzie się smażył na słońcu, zimą marzł na mrozie. Wszystko wytrzyma, ale niczego nie zmieni. Nie jest hedonistą, ale też nie jest ascetą. To pewien fatalizm, ale biologiczna siła”73. Świętość? W jakimś czasie pojawiło się przekonanie, że Ruś (Rosja) jest święta. Wspomniany wyżej Wasilij Rozanow dowodził, że od wieków istniały dwie Rosje: Ruś widocznych pozorów (Imperium) i Święta Ruś (Matuszka). O pierwszej mówiono w Moskwie i Petersburgu, o drugiej w głębi kraju. Mariusz Wilk sądzi: „Ów stan rzeczy, moim zdaniem, przetrwał do dziś. Bo i dzisiaj obie Rosje istnieją: i Imperium, na drżących nogach, i Matuszka, walająca się w rowie. Pierwszej popróbowałem na konferencjach prasowych i na kaukaskich wojnach, w dyplomatycznych salonach i na moskiewskich puczach, u «nowych ruskich» na przyjęciach i u starych stalinistów na daczach, na festiwalach, prezentacjach i sekretnych konwentyklach; drugiej – na wiejskich hulankach i na syberyjskich bezdrożach, w archangielskich błotach i w uralskich zonach, w byłych zeka za stołem i u mnichów prawosławnych w refektarzu, na weselach, stypach i tajnych obrzędach pokutnych”74. Jeden z teraźniejszych myślicieli rosyjskich przekonuje: „Rdzeniem idei rosyjskiej skupiającym wszystkie jej znaczenia w jeden niepowtarzalny sens jest koncepcja Świętej Rusi, Moskwy – Trzeciego Rzymu. Święta Ruś w idei rosyjskiej – to duchowy ideał królestwa prawdy i sprawiedliwości, miłości i dobra, wedle którego należy odbudowywać Ruś historyczną. Misją Moskwy – Trzeciego Rzymu jest obrona i zachowanie czystości Prawdy Bożej, niesienie jej wszystkich narodom”75. W 1992 roku archimandryta Konstanty ubolewał: „Na początku tego stulecia ze świadomości narodu rosyjskiego uleciała myśl, że nasza Ojczyzna nie jest Wielką Rosją, jest natomiast przyobleczoną w narodowo-państwową potęgę Świętą Rusią, której Opatrzność Boska powierzyła niezwykle ważną służbę: być ostoją wszechświatowego Prawosławia być Poskromicielem światowego zła. Stąd nadanie Moskwie tytułu Trzeciego Rzymu”76. __________ 73 74 75 76 W. Jerofiejew, Moskwa bez Pietuszek (rozm. A. Krzemiński), „Polityka” 2003, nr 41, s. 74. M. Wilk, Wilczy…, s. 3. Cyt. za: A. Lazari, Mentalność rosyjska. Słownik, Katowice 1995, s. 77. Tamże, s. 81. 115 W języku polskim „święty” znaczy nietykalny, bardzo dobry, godny czci. W rosyjskim svjatój to przedmiot kultu religijnego. Świętymi są ziemia, świat, strastotierpcy (cierpiący jak Chrystus), jurodiwyje (głupcy Boży), starcy (przewodnicy duchowi). W języku greckim zaś hagios oznacza czysty i splamiony. I podobnie łacińskie sacer znaczy święty i przeklęty. W tym klasycznym sensie, odpowiadając na tytułowe pytanie, można stwierdzić, że Rosja jest święta i przeklęta! Catherine Clément napisała pouczającą książkę „Podróż Teo”, fascynującą młodych i dorosłych, przetłumaczoną na kilkanaście języków. W tej opowieści czternastoletni chłopiec z Paryża, syn dyrektora zakładu naukowego w Instytucie Pasteura i nauczycielki nauk przyrodniczych w liceum George Sand, Francuza i Greczynki, z bogatą ciotką zwiedza świat i poznaje różne kultury religijne. W końcu przybywa do Świętej Rusi. O prawosławnych ludziach rosyjskich ciotka mówi: „Są Rosjanami. A Rosja to nie byle co. (…) Oni uważają, że ziemia rosyjska jest matką, która cierpi jak Chrystus podczas męki na krzyżu. Najważniejsze jest cierpienie”77. Na temat cara Iwana Groźnego bratanek słyszy: „Car cierpiał z powodu brzemienia, jakim było rządzenie Rosją. Cierpiał, kiedy karał. Cierpiał, kiedy spotykały go niepowodzenia. Sam był ofiarą Rosji i cierpiał z tego powodu, że miał prawo do karania. Cały swój czas poświęcał na obrzucanie samego siebie obelgami: mówił, że jest niewolnikiem, grzesznikiem, człowiekiem nieporadnym, ale z tego upokorzenia czerpał siły, które pozwalały mu zabijać, jeśli okazało się to niezbędne. Długie dzieje caratu to seria krwawych zbrodni i zabójstw, a los, jaki zgotował Lenin ostatniemu z dynastii Romanowów, Mikołajowi II, jest tylko logiczną ich konsekwencją. Zgładzony wraz z całą rodziną ostatni car zapłacił drogo za to, że był władcą konsekrowanym. Ojciec w końcu umarł. Wkrótce po śmierci Lenina Stalin zgodził się, by nazwano go ojcem narodów; słowa naród używano tu w liczbie mnogiej, gdyż imperium sowieckie obejmowało rozmaite narody, ale ojciec pojawił się znowu, i to z całą swą władzą. (…) Wielu carów zabijało własnych synów. Udziałem Iwana Groźnego, Piotra Wielkiego było męczeństwo, ale żaden z nich nie cofał się przed czynami, jakich wymagało sprawowanie władzy: obaj kazali stracić swego następcę, gdyż uznawali go za człowieka słabego ducha albo buntownika. Tak więc car cierpiał jak Bóg Ojciec, który zgodził się na to, by Jego Syn umarł na krzyżu. Car był wcieleniem Boga i brał na siebie wszystkie grzechy swojego ludu. A przeznaczeniem jego następcy, carewicza, była, z samej definicji, Męka Chrystusowa”78. A gdy Teo wykrzyknął – „Co za rodzinka! – ciotka Marta odparła: „Nie można powiedzieć, żeby królowie francuscy tak bardzo ustępowali __________ 77 78 C. Clément, Podróż Teo, Warszawa 2003, s. 450. Tamże, s. 463–464. 116 pod tym względem carom. Różnica polega na tym, że na innych władcach nie spoczywał obowiązek cierpienia”79. W tym monstrualnym związku czy więzieniu narodów działy się sprawy wielkie i małe, dobre i złe, piękne i brzydkie, radosne i tragiczne. Podczas II wojny światowej ZSRR stracił 26,7 mln osób. Połowę stanowiła ludność cywilna. Ale dziś uważają, że Armia Czerwona obroniła Słowiańszczyznę i Europę. Potwierdza to Norman Davies. Mówi: „Wojnę z III Rzeszą wygrał ZSRR. Decydujące zwycięstwa sowieckie, pod Stalingradem i pod Kurskiem, Armia Czerwona odniosła, gdy nieliczne wojska aliantów biły się na frontach peryferyjnych, bez znaczenia dla losów wojny, a Londyn i Waszyngton zaabsorbowane były przede wszystkim zdobyciem strategicznej kontroli nad szlakami komunikacyjnymi na Atlantyku. Wystarczy uświadomić sobie, że do Afryki Hitler posłał kilkanaście dywizji, a na front wschodni – kilkaset. O tym zachodnia historiografia nie chce pisać, woli zajmować się starciami na froncie zachodnim. (…) Wojna po prostu zmobilizowała społeczeństwo w stopniu, którego wcześniej nikt, ze Stalinem włącznie, nie był w stanie przewidzieć. Ewakuacja przemysłu z europejskiej części ZSRR na Ural i na Syberię była osiągnięciem wręcz niewyobrażalnym. Fabryki przeniesione w sierpniu 1941 roku z Ukrainy do Magnitogorska już w grudniu wypuszczały pierwsze, w pełni sprawne czołgi”80. Na pytanie, czy gdyby alianci nie utworzyli drugiego frontu Stalin też wygrałby z Hitlerem, Davies odpowiada twierdząco. I wtedy Europa stałaby się jednym wielkim Związkiem Radzieckim… W sumie można odnieść wrażenie, że mityczny Sfinks zmartwychwstał w rosyjskiej Eurazji i tam zadaje ludzkości kolejne zagadki… Summary The Slavic country, Kievan Rus was established by Swedish Vikings who were referred to as the Rus people or Variangans. The tribes who played a significant role in the history of Rus and Russia were the Teutonic peoples and Germans. For seven centuries (882–1598) the country was ruled by princes and tsars coming from the German chief, Rurik. Then for three centuries (1613–1917) the Romanovs ruled the country and for the last 155 years the German Oldenburg dynasty (Holstein-Gottorp). The Russian federation comprises 12.6% of lands, 42.4% of Europe and 28.4% of Asia. This is rather a continent than one of the countries of the world. And the problems they face are also continental ... __________ 79 80 Tamże, s. 464. N. Davies, II wojna. Wydanie poprawione (rozm. W. Kalicki), „Gazeta Wyborcza” (Gazeta na Święto) 2008, nr 256, s. 9 i 11. 117 One of the difficult natural challenges is definitely permafrost, which makes up 60% of Russia and 80% of Siberia. The other significant ones include social-political challenges: western (mainly American), Muslim, Far Eastern (mainly Chinese). Russia and the Russians are often associated with the mythical Sphinx which had a face of a woman, breast and paws of a lion, a tail of a snake and wings of an eagle. Thus the face of the nation can be the heroines from Fyodor Dostoyevsky’s novels: Nastasja Filipowna Baraszkow, Agłaja Jepanczyn and Katarzyna, Liza, Achmakowa, Dunia. Their actual prototype was Apolinaria Susłowa. She was best characterized by Wasilij Rozanow. He wrote: „A very Russian type, however, I have never met such a Russian woman in my life. She has something of the Khylst Saint Mother of God or Catherine de Medici. She is wonderful, fascinating, but simultaneously cold-blooded and able to commit a crime. On the St. Bartholomew’s Day she would shoot the Huguenots as a sport”. Nothing more, nothing less…. 118 Jerzy Kmieciński Uniwersytet Łódzki Archeologia i świadomość historyczna Wprowadzenie Archeologia jako nauka społeczna już od XIX wieku z wzrastającą intensywnością dąży do udostępniania materialnych świadectw historycznych wszystkich zamieszkałych obszarów globu. Prowadzi to do ulepszenia i utrwalenia systematycznego, chronologicznego i chorologicznego układu a w następstwie do uzyskania pogłębionego wglądu w kulturę oraz w określone aspekty historii poszczególnych społeczności ludzkich. Penetracje te mają rozmaitą rozległość i głębię: najrozleglejsze i najgłębsze okazują się w wypadku kultur wysoko rozwiniętych, najskromniejsze zaś w odniesieniu do wędrujących społeczności myśliwskich, po których niejednokrotnie pozostały tylko z pośpiechu wykonane narzędzia kamienne. Jeśli zsumujemy to co jest źródłowo dostępne, to ukaże się nam wysoce interesujący, niezwykle wielostronny obraz procesów historycznych mających swe początki w wymiarze światowym w paleolicie, co następnie kontynuuje się w popleistoceńskich neolitycznych przejawach dynamicznego rozwoju kultury. Innowacje kulturowe nie docierają równomiernie i równocześnie do wszystkich zakątków świata bowiem pewne obszary pozostawały przez nie nietknięte. Wysoko rozwinięte formy postępu cywilizacyjnego od trzeciego tysiąclecia przed naszą erą poczynając, początkowo rozprzestrzenione były również tylko na ograniczonych, wybranych terytoriach. W następstwie jednak w rozmaity sposób i pod różnymi technologiczno-ekonomicznymi, społecznymi czy też religijnymi postaciami rozszerzyły się w rezultacie kompleksowych ogólnostrukturalnych, rozwiniętych kulturowo przejawów i zdobywały coraz to nowe terytoria. Dalsza transformacja tych procesów następuje w antyku zaś w średniowieczu te tak ustrukturalizowane obszary historyczne pulsują okrężnie wzajemnymi kontaktami i rozwojem od Azji Wschodniej poczynając poprzez jej południową i przednią część, dalej północną Afrykę i Europę sięgając aż po środkową i południową Amerykę. W badaniach archeologicznych istotne znaczenie ma właściwa interpretacja ustawicznie powielających się ilościowo materialnych źródeł historycznych z wszystkich części świata przy uwzględnianiu ich regionalnego zróżnicowania 119 i tradycji ale równocześnie zwracając uwagę na ich interregionalne wzajemne powiązania. Skutkować to winno obiektywizacją wglądu w rozwój czasowy i przestrzenny historycznych ekumen ludzkich oraz wzbogacać naszą wiedzę o tym jak dalece sięga samodzielność rozwoju kulturowego poszczególnych terytoriów na ile zaś należy się liczyć z oddziaływaniem kontaktów, wpływów i infilrtacji kulturowej. Przede wszystkim i bezpośrednio źródła archeologiczne dostarczają informacji o zasiedleniu, rękodzielniczym sprzęcie domowym, narzędziach pracy, dziełach sztuki, biżuterii, uzbrojeniu, obrządku grzebalnym czy miejscach kultu. Rzucają więc światło na niektóre tylko aspekty kultury określonej społeczności ludzkiej. Tam gdzie dodatkowo istnieją źródła pisane pozwala to na uzyskanie daleko sięgającego wglądu w kulturę, religię i historię. Umożliwia też wzbogacenie naszej wiedzy co do funkcjonalnej oceny źródeł archeologicznych. Na obszarach wysoko rozwiniętych kultur istnieje też możliwość poznawania rzeczywistości oraz ujmowania zjawisk zwłaszcza społecznych w sposób historyczny, tj. ze względu na ich powstanie, rozwój i warunki dziejowe pozwala nam więc na poznawanie świadomości historycznej określonej społeczności ludzkiej. Pojęcie, które nazywamy świadomością historyczną, odnosić się będzie do społeczności złączonej więzami społecznymi, politycznymi i etnicznymi, przy czym tak rozumiana świadomość historyczna przejawia się wtedy w wymiarze stopniowalnym w najwyraźniej wyartykułowanej formie w przewodzących kręgach polityczno-kulturowych mniej zaś wyraźnie w innych warstwach społecznych i grupach marginalnych. Najogólniej pod pojęciem świadomości historycznej przyjmuje się, iż jest to wiedza o własnym pochodzeniu i tradycji jak też i świadomość o pozycji własnej społeczności w stosunku do innych grup w otaczającym nas środowisku jak i do społeczeństwa ludzkiego w ogóle. Badaną pod tym kątem każdą historyczną przestrzeń i tam ukształtowaną świadomość historyczną należałoby uznać za wartość jedyną w swym rodzaju i niepowtarzalną. Takie podejście nie przeszkadza w spojrzeniu porównawczym na ogólnej platformie różnorodnych społeczności ludzkich. Wynik takiego porównawczego spojrzenia nie spowoduje zatarcia odrębności a wręcz przeciwnie tym wyraźniej przeciwstawi je odmiennym przejawom. Pozwoli to także na uwidocznienie pokrewnych cech charakterystycznych, które uzasadnić się dadzą bądź to wzajemnymi kontaktami, bądź zbliżoną tradycją, bądź też podobieństwem podstawowych struktur, funkcji czy wreszcie doświadczeń. Jest też rzeczą naturalną, że z wysoko rozwiniętych kultur państwowych padało światło na niepiśmienne społeczności. Tak więc porównywanie ich wzajemne nie musi obejmować tylko wydzielonych źródeł materialnych, ale daje możliwość do wyciągania stosownych wniosków co do podobnego, zintegrowanego funkcjonowania systemowego w określonych niepiśmiennych kulturach archeologicz- 120 nych. Takie podejście upoważnia do uznania badań powszechnej i porównawczej archeologii jako uniwersalno historycznie ukierunkowanej nauki. Rola archeologii w pogłębianiu świadomości historycznej współczesnych społeczeństw Zadając pytanie jakie znaczenie posiadają materialne świadectwa historyczne i ich badanie dla określenia świadomości historycznej współczesnych społeczności ludzkich – należy równocześnie przyjąć założenie, że współczesna rzeczywistość jest wynikiem procesu historycznego, który dotyczy w równej mierze stopniowego rozwoju wydarzeń jak i świadomej refleksji uznającej równoważną wartość poznawczą spuścizny archeologicznej w stosunku do innych świadectw historycznych. Należy też podkreślić, że nasza ocena będzie tylko wtedy należycie obiektywna i w miarę pewna, jeżeli uwzględnimy w tym procesie całą nowożytność. Historyczna świadomość społeczeństw wczesnej nowożytności, zaś w szczególności XVI i XVII stulecia odróżniać się będzie w sposób istotny od europejskiego średniowiecza na skutek nowych wkraczających na globalną arenę historyczną kultur Nowego Świata, Afryki jak i Dalekiego Wschodu. Następuje też wtedy zdecydowany zwrot w docenieniu dziedzictwa kulturowego antyku. Obie opcje przyczyniły się do przyjęcia nowej oceny poglądów i doświadczeń historycznych, ogólnie rzecz ujmując do wykształcania się świadomości historycznej. Odkrycie Ameryki oraz intensyfikacja połączeń morskich z południową i wschodnią Azją przyczyniło się do pogłębionego poznania tych kontynentów a na skutek tego wpłynęło na zmianę dotychczasowych poglądów dotyczących wszystkich kultur jako całości. Pomnożenie dopływu nowych informacji pobudziło proces porównywania własnej europejskiej kultury oraz zapoczątkowało obiektywizację i zróżnicowanie wartościowalnych cech. Nie brakło też prób wiązania nowych kultur i ludów z własną literacka tradycją. To nowe nastawienie obok zasadniczego założenia, że przekaz literacki czyni możliwym bezpośredni wgląd w poznanie przeszłości przyznawało też materialnym świadectwom historycznym niezależną wartość dowodową przy ocenie historii Zachodu w związku z kontinuum dziedzictwa Antyku wykazując zarazem znaczną wstrzemięźliwość w stosunku do Nowego Świata. W XV wieku we Włoszech wzmogło się zainteresowanie powszechnie widocznymi jeszcze zabytkami antycznymi. Nastąpiło to w wyniku intensyfikacji zainteresowania antycznymi pisarzami przy wyraźnym nawiązywaniu do dziedzictwa antycznego (przykładowo można wymienić publikacje Roma triumphans z 1472 roku czy Italia illustrata z 1474 r. 121 Upostaciowienie tego procesu wystąpiło już w okresie przednowożytnym na północ od Alp, kiedy w piętnastowiecznych przedstawieniach malarskich tematów antycznych obrazowane tam postacie niefrasobliwie ubierano we właściwe dla późnego średniowiecza stroje (np. postać Juliusza Cezara na berneńskim dywanie z XV wieku). Równie powszechnie występowało to zjawisko w obrazowaniach scen biblijnych na drugoplanowej panoramie miast z architekturą średniowieczną. Na najstarszym (1520 r.) malarskim przedstawieniu bitwy Varrusa obie walczące strony przedstawione były jako Landsknechci a różnili się tylko napisami na sztandarach „Germaniae” i SPQR Senatus Populusque Romanus. Po raz pierwszy W. Lazius w dziele De migratione gentium z 1557 roku przy obrazowaniu postaci Germanów zużytkował reliefy rzymskie. Równocześnie też francuskie grobowce megalityczne z młodszej epoki kamienia (2500 p.n.e.) jak i południowo-niemieckie kurhany kultury mogiłowej z epoki brązu (1200 p.n.e.) uważano za miejsca pochówków Rzymian bądź też innych ludów, których nazwy przekazane były przez antycznych autorów. Podobnie też na podstawie reliefu Merkurjusza uznano, że darzony on był specjalnym kultem jako bóstwo u Germanów. Cały też areopag bóstw celtyckich, germańskich i słowiańskich porównywano z areopagiem greckim i rzymskim (S. Frank, Geschichtsbibell, 1530 i Germaniae Chronicon, 1538). Określony związek zabytków archeologicznych i pisarzy antycznych jest szczególnie uderzający w wypadku kamieni z inskrypcjami i monet. Nie bez przyczyny był tu fakt bardzo rozpowszechnionego w XVI wieku kolekcjonowania tych właśnie zabytków. Poświęcane im naukowe komentarze nosiły w zasadzie antykwaryczny charakter przy czym służyły jako ilustracja dla mniej lub bardziej właściwie dobranych źródeł pisanych, skutkiem tego jednak stało się to pierwszym impulsem do uznania tych zabytków za źródła historyczne. Przykładem dalszego rozwoju tej tendencji jest fakt, iż około roku 1500 przy opracowywaniu przez Peutingera słynnej genealogii cesarzy, genealogię cesarza Maksymiliana udało się na podstawie monet, bez luk, prześledzić aż do panowania Juliusza Cezara. Warto też przytoczyć tu użycie przez S. Meisterlina w jego Nürnberger Chronic z 1488 r., pochodzących z Norymbergi, rzymskich znalezisk inskrypcyjnych, jako dowodu na przynależność tego terytorium do rzymskiego imperium. Pisarz ten uczynił to również już wcześniej w swojej kronice augsburskiej na podstawie tam znalezionych zabytków rzymskich. Już więc na tej podstawie można abstrachować jaką siłę dowodu historycznego posiadały zabytki antyczne w tamtym czasie. Należy też to zjawisko uznać za niezmiernie istotny impuls empirycznokrytycznego podejścia umacniającego i rozwijającego się we wczesnej nowożytności. Mając to na względzie można na tej podstawie sformułować następujące dwie refleksje: 122 1. zaistnienie potrzeby tworzenia pozbawionej luk systematyki, która wydaje się możliwa do realizacji przy użyciu znalezisk monet 2. rezygnacja z łączenia w ciąg chronologiczny faktów w takich wypadkach jeżeli nie były one wyraźnie powiązane źródłowo. Te dwie zasady – dążenie do tworzenia systematyki immanentnie związanej z zabytkami (źródłami materialnymi) oraz ostrożność interpretatorska – wydają się niezmiernie istotne dla późniejszego rozwoju krytycznej metodologii. I tak Johannes Aventinus (właściwie Turmair 1477–1534) wychowawca dwóch synów bawarskiego domu książęcego, podkreśla w napisanej przez siebie kronice bawarskiej, że obowiązkiem historyka-kronikarza jest korzystanie wyłącznie z pewnych źródeł, do których on oprócz rękopisów, listów, kronik – zalicza także przedmioty kultu, monstrancje, kolumny, krzyże, stare kamienie, stare monety oraz groby, a więc w równej mierze pisemne jak i materialne świadectwa historyczne, przy czym odnośnie ostatnio wymienionych dotyczy to zarówno chrześcijańskiego średniowiecza jak i rzymskiego antyku. W swym dziele odwołuje się on do nich często co świadczy o tym, że obdarza je samoistną wiarygodnością. Przejaw tego zauważyć można kiedy na podstawie rozprzestrzenienia rzymskich znalezisk wnioskuje o granicach Imperium Rzymskiego. Oczywiście nie oznacza to, że w tym czasie wyżej opisane podejście było powszechne – stare, fantastyczne przekazy trwały jeszcze długo i zachowały swą wiarygodność. I tak w północno-środkowo-wschodniej Europie głęboko wierzono jako w przedziwne zjawisko ollae naturales czyli rosnące same z siebie w ziemi urny czy w powstawanie w burzowych chmurach z błyskawicami cerauniae kamienne (w Polsce do dziś dolomity uznaje się za kamienie piorunowe), zaś za budowniczych grobowców megalitycznych uważano olbrzymów (stąd w niemieckim Hünengräber). Ogólnie rzecz ujmując wiek XVI rozszerzył horyzonty pisarstwa historycznego tak dalece, że oprócz wydarzeń i stosunków politycznych zaczęto dostrzegać również i inne obszary życia społeczeństw czego następstwem jest zarysowywanie zrębów historii kultury (M. de Montaigne, S. de La Popeliniere). We Francji L. de Roy (zm. 1577) podjął wysiłki opracowania historii uniwersalnej, w której określoną rolę odgrywają też materialne świadectwa. Do badań historycznych należy też zaliczyć monumentalne dzieło G. Vasariego (1511–1574), gdzie autor podjął próbę uszeregowania w epoki sztuki włoskiej porównując to następnie z antykiem. Jako wynik tych refleksji intelektualnych powstaje wtedy koncepcja genius saeculi, czyli duch czasu, który kształtuje przejawy twórczości w określonej przestrzeni czasowej. Przedstawione w publikacjach XVI-to wiecznych porównania procesów historycznych a więc państwa, narody, obyczaje, urządzenia, przedstawienia religijne, charaktery narodowe, języki, dzieła sztuki – rozciągają się na różne obszary terytorialne i różne okresy czasowe. Porównania te służą z jednej strony do ukazywania podobieństw z drugiej zaś do występujących różnic. Jednakże, 123 biorąc pod uwagę XV wieczną mentalność, nie można tego uważać za nic więcej jak tylko za zapowiedź historycznego postrzegania tych wszystkich procesów. Te oparte o intuicję ale i o bezpośrednie doświadczenie – zwiastuny nowego podejścia do historii – były tak samo cenne jak nowe badania prowadzone w tym czasie na polu nauk przyrodniczych a przede wszystkim astronomicznych. Nie same jednak obserwacje, jako takie były najważniejszym, na miarę epoki, osiągnięciem np. Galileusza lecz jego determinacja i gotowość uznania ich jako samodzielnej podstawy procesu poznania, niezależnie od przekazów pisanych a nawet przeciw nim. Tak jak w naukach przyrodniczych tak i na gruncie historii konfrontowano wtedy nowe, empiryczne podejście nie tylko z autorytarnymi normatywami powszechnie zakorzenionymi w literackich przekazach antyku, ale szczególnie z autorytetem kościelnym, który prezentował obraz historii utrwalony przez Pismo Święte. Nie oznaczało to wszakże, że prekursorzy nowego podejścia pragnęliby mieć zamiar stawiać pod znakiem zapytania uświęcony tradycją religijny porządek świata i historii – uważali oni raczej, iż przedstawiciele nauki Kościoła, ów w Piśmie Świętym zawarty obraz, w sposób opatrzny przekazywali społeczeństwu. Wiek XVII wzbogacił to znowelizowane, wczesnonowożytne pojmowanie historii o nowe spojrzenie, które w przyszłości odegra znaczącą rolę – był to mianowicie aspekt narodowy. Tak więc we Włoszech zauroczenie się antykiem w XV i XVI wieku, spowodowało u Włochów wzrost poczuwania się za potomków i dziedziców starożytnych Rzymian. We Francji zaś wzrost znaczenia politycznego tego Królestwa w XVII wieku spowodował powstanie prądu umysłowego niosącego przekonanie, iż elementy kultury rzymskiego antyku przywodzą na pamięć raczej negatywne odczucie obcego panowania, któremu przeciwstawiano z jednej strony celtyckość, z drugiej zaś sugerowano, iż gotyckie katedry wywierają przemożny wpływ na średniowiecze francuskie, które jest upostaciowieniem własnych, sławnych przodków. Kiedy w roku 1653 odkryto w Tournai grób, który na podstawie napisu na złotym pierścieniu uznano za pochówek władcy frankońskiego Childeryka, w publikacji, która ukazała się dwa lata później, położono specjalny nacisk na znalezioną również w grobie cykadową fibulę, w której dopatrywano się pszczoły uznanej za najstarszy herb Francji oraz uznano za pierwowzór późniejszej lilii stanowiącej istotny element herbu Andegawenów. Tak jak we Francji, tak również z większą mocą w innym narodowym państwie – w Anglii za świadków narodowej tradycji zaczęto uważać nie tylko średniowieczne zabytki architektury i sztuki, ale również monumenty pogańskie – kurhany, grobowce, kręgi kamienne, megalityczne konstrukcje Stonehenge i Avebury, które uznano za świątynie druidów. W drugiej połowie XVII wieku powstawały, przede wszystkim we Francji, opracowania Historia universalis, w których uwzględniono zarówno Amerykę 124 jak i Afrykę, Australię, Chiny i Japonię (J.B. Bossuet, 1661) należy przy tym podkreślić, że w wielonakładowej Histoire du Monde autorstwa U. Chevreau (1686) obok historii politycznej przedstawione zostały elementy historii kultury. W państwach skandynawskich przede wszystkim należy wymienić Gustawa II Adolfa w Szwecji, który poświęcał wiele uwagi wczesnohistorycznym zabytkom, które według niego spełniały ważną rolę w budzeniu poczucia narodowego. Władca ten realizując wysiłki celem wzbudzania szacunku dla przeszłości, którą upostaciowiały kamienie runiczne, megality, kurhany (należy tu przywołać dzieło Olafa Magnusona, Historia septentrionalis z roku 1555) powołał J. Bureusa jako „antykwariusza” powierzając mu zadania wyszukiwania starożytnych zabytków i gromadzenia ich „bo przez to ojczyzna będzie mogła być przedstawiona, szczególnie wszystkie stare napisy runiczne”. Przed zaokrętowaniem w celu udania się na środkowoeuropejską kampanię wojenną w 1630 roku Gustaw Adolf przypominał wszystkim stanom swego państwa aby pamiętali, że są potomkami Gotów. Również w Danii notuje się wówczas pierwsze badania grobów prahistorycznych (np. O. Wormius, Monumenta Danica, 1643). O. Rudbec podkreśla w swoim dziele z 1676 p.t. Atlantia, że podstawą jego badań historycznych oprócz przekazów pisanych i bajecznych tradycji, istotne są materialne podstawy świadczące o osadnictwie oraz kamienie i budowle nagrobne informujące o wierzeniach. W Niemczech wykopaliska w tym czasie, niekiedy świadomie nacelowane były na pozyskiwanie najstarszych świadectw, które chciano wiązać z historycznymi przekazami pisanymi, dotyczącymi określonych plemion. Wykazać to można na przykładzie, kiedy to Landgraf Karl von Hessen około roku 1700 zarządził wykopaliska koło miejscowości Madem aby przyczynić się do powiększenia informacji wzbogacającej spuściznę kulturową Hattów. O krok dalej poszedł G.W. Leibniz (1646–1716), który jak nikt inny dotychczas dostrzegł wartość źródeł archeologicznych jako dokumentów historycznych wskazując przy tym na konieczność uważnej obserwacji procesu wydobywania zabytków. Że Leibniz uznał znaleziska archeologiczne jako pełnowartościowy materiał dowodowy w rekonstrukcji procesów historycznych można wnioskować z jego interpretacji znalezisk siekier kamiennych na terenie Francji, które uznał za świadectwo wypraw wojennych Germanów na teren Galii. Nie jest naszym zamiarem na tym miejscu oceniać prawidłowość wyciąganych przez Leibniza w tym wypadku wniosków merytorycznych, pragniemy tylko zwrócić uwagę na jego tok myślenia, który doprowadza tego myśliciela do takich stwierdzeń. Zaczęła więc funkcjonować już wtedy teoretyczna myśl możliwości interakcji określonych zjawisk archeologicznych z konkretnymi grupami językowymi i etnicznymi. Różnorodność form grobowych jak i wyposażenia grobów próbowano już interpretować bądź jako wyraz zróżnicowania społecznego bądź jako zobrazowanie wierzeń religijnych. I choć te interpretacje oparte o bardzo jeszcze spora125 dyczny i nieuporządkowany zasób źródeł, mogą być uważane za bazujące na dalece niewystarczających przesłankach to przecież nie da się zaprzeczyć, że w XVIII wieku w krajach europejskich dość powszechnie utrwalało się przekonanie, iż przy formowaniu się określonej świadomości historycznej świadectwa archeologiczne muszą być uwzględniane. Podejście takie podzielane było wtedy nie tylko przez nielicznych intelektualistów. Świadczyć o tym może dzieło opublikowane w roku 1719 przez A.A. Rhode’go, zwykłego proboszcza z Eichede (miejscowość położona między Hamburgiem a Lubeką), w którym ten duchowny pisze „skąd wobec tego mamy czerpać informacje o istnieniu Cymbrów jeśli nie wydobędziemy ich z ziemi. Cymbrowie bowiem nie pozostawili nic pisemnego o sobie tak jak to uczynili Rzymianie czy Grecy swoim następcom”. (Cimbrisch – Hollsteinische Antiquitäten Remarques) „denn woher sollen wir rechte Nachricht von ihrem (der Cimbern) damahligen Zustande haben, wenn wir sie nicht hinterlassen wie die Römer und Griechen ihren Nachkommen“. Szeroko rozpowszechniające się i stające się dobrze postrzeganą modą w kręgach intelektualnych i dobrego towarzystwa krajów europejskich XVIII wieku, zainteresowania antykwaryczne ruchomymi i nieruchomymi zabytkami archeologicznymi rozciągać się poczęły także na najstarsze dziedzictwo kultur amerykańskich, afrykańskich i dalekowschodnich stanowiąc z czasem zaczątek kulturowej komparystyki z odległą przeszłością Zachodu (np. B. Lafitau, Mæurus Sauvages Amériquaines comparées aux mæurus des premiers temps, 2 tomy, 1724). Dlatego też wykształcone we wczesnej nowożytności wzory, założenia i hipotezy uznane być mogły za obiektywne świadectwo kulturowe i zużytkowane jako źródła poznania historycznego. Nie jest tutaj jednak naszym założeniem śledzenie rozwoju badań poszczególnych dziedzin archeologii i wyodrębnianiu się nowych jej gałęzi, poczynając od archeologii klasycznej poprzez pre- i wczesnohistoryczne archeologie poszczególnych krajów i kontynentów nie wyłączając kontynentów amerykańskich. Nie leży bowiem w polu naszych szczególnych zainteresowań rozwój archeologii jako takiej. Jesteśmy w pełni świadomi tego jak ważna jest intensyfikacja pozyskiwania stosownych źródeł na wszystkich zaludnionych zakątkach Ziemi jak istotne są metodyczne zabiegi i osiągnięcia zmierzające do ich chronologicznego zaszeregowania, co stanowi fundamentalną podstawę ich naukowohistorycznej wymowy i grupowania w stosowne zbiory tego kompendium zabytków. Jesteśmy też świadomi jak w następstwie tych zabiegów istotna jest ocena, krytyka i interpretacja aspektów osadniczych, gospodarczych, kulturowych wreszcie religijnych i historycznych. Trudno byłoby w konsekwencji nie dostrzec w jakiej dynamice osiągania stale nowych wyników znajdują się współczesne badania archeologiczne, jak bardzo oryginalne podejścia pozwalają ujrzeć w nowym świetle stawania się społecznych procesów rozwojowych. Dostrzegamy również na skutek jakich metod w postępowaniu badawczym osiągany jest perfekcjonizm w klasyfikacji zabytków oraz interpretacyjne, naukowo pogłębio- 126 ne spojrzenie na różne dziedziny dziejów i to nie historii wydarzeń lecz historii struktur. To wszystko należy zasygnalizować lecz nie to jest naszym celem najważniejszym. Wiedzie to tylko do postawienia kluczowego pytania a mianowicie jakie znaczenie te profesjonalno-naukowe wysiłki posiadają dla kształtowania się powszechnej świadomości historycznej naszych czasów. Oczywiście należy wychodzić z założenia, iż stan współczesnej świadomości historycznej nie prezentuje nawet w przybliżeniu jednolitej struktury. W związku z tym występujące współcześnie tradycyjne, intelektualne dążności – uwzględniając ich rozliczne powiązania z określonymi, aktualnymi kierunkami myśli społecznej – należy oceniać pod takim katem widzenia jak dalece perceptywne są one dla współczesnych prądów umysłowych oraz w jakim stopniu stają się realnością w funkcjonowaniu tych procesów. Najnowsza przeszłość uświadomiła nam dziwnym zrządzeniem losu ścisłą współzależność technologicznego, ekonomicznego jak i cywilizacyjnego oraz militarnego rozwoju. Sugeruje to taki tok rozumowania jakoby ludzkość jako całość w tym właśnie momencie zaczęła nagle odgrywać w świadomości społecznej na skalę światową specjalną rolę; nie da się jednak zaprzeczyć, że właśnie współcześnie, z nieprzepartą bezpośredniością, globalna zbiorowość ludzka ukazuje się nam jako realna wspólnota, która stawia fundamentalne pytanie o uniwersalny wymiar swej świadomości historycznej. Uniwersalny aspekt współczesnej świadomości historycznej zawiera się zatem w doświadczeniu rzeczywistej egzystencji nie zaś w stanowiącej dobro powszechne – wiedzy historycznej. Dla nauki historii w jej profesjonalnej formie jest niezmiernie trudnym znaleźć określone, metodologiczne podejście w rekonstruowaniu obiektywnego obrazu procesów dziejowych w dziedzinie historii powszechnej mając poczucie, że ta dyscyplina długotrwale i uporczywie poddawana jest wpływom uniwersalnej autoświadomości współczesnej ludzkości i na niej ugruntowanej samowiedzy historycznej. Jest rzeczą oczywistą, że przy wyłącznym oparciu o źródła pisane, krytyczne, naukowe przedstawienie historii powszechnej nie może się udać, że dla takiego ujęcia rozstrzygające jest wykorzystanie materialnych świadectw historycznych, które stoją do dyspozycji także poza kulturami wysokimi. Archeologia przyczynia się przeto do naukowego rozświetlenia uniwersalnej historii ludzkości. To jej znaczenie będzie zwielokrotnione dla funkcjonującej świadomości historycznej czasów współczesnych przez okoliczność, że archeologiczne pomniki kultury: odkryte wykopaliskowo osady, cmentarzyska i miejsca kultu jak też i ruchome znaleziska w muzeach i na wystawach, stają się ogólnie dostępne zainteresowanej publiczności i wizualnie tę świadomość uwydatniają. Dyskutuje się współcześnie wiele nad tym na ile – ogólnie mówiąc – żywe zainteresowanie archeologicznymi świadectwami kulturowymi (ustalane na podstawie liczby zwiedzających wystawy i turystów oglądających ruiny w terenie) oraz uznawanie archeologii jako równoprawnej dyscypliny historycznej 127 (ustalane w oparciu o wielkość nakładów przedmiotowych wydawnictw) jest wyrazem określonej świadomości historycznej czy też przyczyniają się do tego całkiem inne motywy? Oczywiście nie należy tu ulegać mylnemu przeświadczeniu, że współczesne spotkania ze świadectwami archeologicznymi są wynikiem głębokiego zrozumienia procesów historycznych. Występuje tu również, jak wszędzie zresztą, powierzchowność bądź też dostosowywanie się do mody. Byłoby jednak niesłusznym w sposób generalny tak interpretować zachowania społeczeństwa w ogóle. Proces powszechnej aktywacji świadomości historycznej mógłby następować, jeżeli by przyjąć, iż archeologia jako nauka funkcjonuje w społeczeństwie ogólnie zainteresowanym określonymi świadectwami historycznymi a zarazem dysponującym dostatecznym zasobem faktycznej wiedzy o historycznej pozycji i znaczeniu tych świadectw. Dopiero wtedy bezpośredni kontakt z zabytkami archeologicznymi może wywołać u odbiorców określone skojarzenia rekonstrukcyjne ze strukturami systemowymi w przeszłości. W związku z tym powstaje pytanie jakie pryncypia interpretacyjne i jak dalece uogólnione pojęcia historyczne, powinny być stosowane przy wprowadzaniu w obieg społeczny przekazów archeologicznych, od tego bowiem w znacznym stopniu zależy ich historyczne zrozumienie. To pytanie posiadające może nie całkiem profesionalno-archeologiczny charakter, pozostaje jednak w związku z możliwościami historycznego postrzegania. Można przy tym wyróżnić pięć podstawowych kierunków. Pierwszy, główny kierunek wywodzi się z normatywizmu – określonego prądu umysłowego ew. formacji kulturowej i ewokuje wieloznaczność realnych zjawisk w relacji do przyjmowanych normatywów. Ten tryb wartościowania może być przyjętą w zadufaniu, własną samooceną historyczną jak to czyniono w racjonalistycznym Oświeceniu na czele z Voltairem, który odmienność zjawisk historycznych usiłował oceniać jako drobną nieprecyzyjność w stosunku do jego własnej oceny, jeżeli przy tym związane to było z różnorodnością detali kulturowo-historycznych, służyło to dzięki swej barwności jako tło, na którym własna współczesność bardziej jaskrawo pozwalała się wyodrębniać; historyczne pojmowanie nie było przy tym zamierzone, zaś to co wcześniejsze i odmienne – uznawane było za nieistotną wartość i służyło jako środek użyty instrumentalnie w celu oceny własnej współczesności. Tego rodzaju kategoryczne stanowisko w odniesieniu do historii w ogóle zaś do materialnych źródeł historycznych w szczególności – spotyka się do dnia dzisiejszego, najczęściej w bezrefleksyjno-naiwnej postaci wobec tradycji. Oświeceniowo-aroganckie lub bezrefleksyjno-naiwne uznanie współczesności jako normatywu pozostaje w biegunowoskrajnym przeciwieństwie wobec wyobrażenia, według którego idealna doskonałość występuje w swym pierwotnym stanie, w porównaniu z którym wszystko późniejsze oznacza upadek i degenerację. W drugim z kolei istotnym kierunku możliwych refleksji historycznych główny ciężar położony jest na rozwój myśli społecznej z naciskiem na różno- 128 rodność zjawisk historycznych w czasie i przestrzeni i przyporządkowaniu tego procesu jednolicie i jednorodnie pojmowanej ewolucji. Traktując to szczegółowiej – takie podejścia ewolucyjne są pojęciowo bardzo rozległe. Mogą one opierać się na technicznych i gospodarczych osiągnięciach i na tej podstawie ustanawiać stopniowalność rozwoju okresów historycznych przy czym ocena elementów, które z technologicznych czy ekonomicznych względów w swojej genezie i rozprzestrzenieniu będą uznawane za określające epokę, może być rozmaita. Od zwolenników tych tendencji ostro odcina się marksistowska teoria historii, mimo to można ją z całkiem słusznych powodów sklasyfikować jako ewolucjonistyczną ponieważ zgodnie z nią jej zwolennicy całkiem wyraźnie uważają, że określone społeczno-ekonomiczne procesy rozwojowe mają przemożny wpływ na rozwój historyczny. Inne aspekty ewolucjonistycznej teorii kierują spojrzenie w pierwszej linii na strukturę świadomościową ludzi i pojmują historyczne i kulturowe uwarunkowania jako przejawy konkretnych okresów świadomości, które ewoluują w określonym czasie od prastarych, prymitywnych form do bardziej zróżnicowanych. Wbrew rozumieniu przez Hegla historii jako stopniowego rozwoju pryncypiów, których zawartością jest świadomość wolności, występuje współcześnie podejście ugruntowane na materialnej spuściźnie kulturowej ujawnionej przez badania archeologiczne, które ukazuje w sposób widoczny, iż struktura społeczeństwa ludzkiego w środkowym i młodszym paleolicie, neolicie, epoce miedzi i brązu jak i w epoce żelaza jest odzwierciedleniem ewolucji psychicznej. Rozwój w tych określonych formacjach kulturowych oraz uwidaczniającej się przez to wyraźnej świadomości ich nosicieli wykazuje intensyfikację refleksyjności oraz wyraźny wzrost przedsiębiorczości. W trzeciej kolejności należy omówić nurt, który globalnie należałoby nazwać regionalizmem historycznym. W tym wypadku zakres zainteresowania ogranicza się do wyraźnie limitowanego obszaru tak, że funkcjonujące poza nim zjawiska historyczne nie brane są w rachubę bądź też oznaczone jako „inne” lub „obce”. Najprostsza forma regionalizmu zasadza się na zainteresowaniu własną ojczyzną przy czym obszar tych ram motywowany jest większą przejrzystością obserwacyjną wszelkich procesów, z drugiej zaś strony przez określone warunki kompetencyjne. Obok tej materialnej i po części zasadnej formy regionalizmu, jawi się także ucieleśniony historiograficznie i historycznie nacjonalizm. Posiada on długą tradycję i potrafił także źródła archeologiczne wprząc w swoją służbę. Posługując się nim zwolennicy tego nurtu, przywołując związane z tym kierunkiem metodologicznie mniej lub bardziej wątpliwe interpretacje, próbują zajmować stanowisko wobec istotnych wyzwań współczesności. Z punktu widzenia teorii nauki jest to wyraźna perwersja, która jednak w kręgu nacjonalistycznych koncepcji jak i nacjonalistycznej świadomości może wywołać określoną fascynację. 129 Czwarty istotny model interpretacji zjawisk uchwytnych archeologicznie i w ogóle historycznie sprowadza je do wspólnego mianownika wysuwając na plan pierwszy ich antropologiczny aspekt (przy czym określenie „antropologiczny” nie jest tu rozumiane w sensie biologiczno-somatycznym lecz w ujęciu anglosaskiej antropologii kulturowej). Chodzi tu najogólniej rzecz biorąc, o podstawowe struktury ludzkich zachowań, działań i motywacji, które zależne są bądź od środowiska naturalnego, bądź społeczeństwa, gospodarki lub kultury. Jest rzeczą niewątpliwą, że uzależnienia tego rodzaju posiadają istotny wymiar w procesach historycznych, jednakże w wypadku przeabsolutyzowania tego spektrum następuje niekorzystne popadanie w determinizm. W końcu należy też nazwać historycznym paradygmatem te koncepcje u podstaw których pozostają minione sposoby egzystencji oraz zjawiska kulturowe o tyle o ile uchwytne są źródłowo i udokumentowane w specyficznym dla nich historyzmie, to znaczy w wyłącznej im tylko identyczności i właściwym związku z tradycją co pozwala je odpowiednio przedstawić i zrozumieć. Ujmując to szczegółowiej takie zjawiska mogą posiadać bardzo rozległą różnorodność. Wartościowanie ich w takim podejściu polega na tym, że nie ulegają one kategoryzacyjnym normom sposobu myślenia zwykle ograniczającym obraz historii a więc nie koncentrują się w klasyfikacji bądź to na normatywizmie, bądź na przedstawieniach emocjonalno-narodowych czy strukturach antropologicznych, lecz dysponując dostępnym zasobem źródeł o znacznej rozmaitości postulują poznawanie rzeczywistości i ujmowanie zjawisk zwłaszcza społecznych i kulturowych w sposób historyczny tj. ze względu na ich powstanie, rozwój i warunki dziejowe. Warto w tym miejscu poświęcić nieco więcej uwagi Johanowi Wolfgangowi Goethemu jako twórcy o wszechstronnych zainteresowaniach, łączącego wyobraźnię poetycką z dociekliwością badacza naukowego. Goethego można uznać za kompetentnego prekursora podobnie ustrukturalizowanego poglądu historycznego jak wyżej zaprezentowany. Nadał on temu tropowi odpowiedniej głębi i bezpośredniości. Jego spotkanie z katedrą w Straβburgu pozwoliło mu doznać doskonałości i spełnienia historycznej głębi i możliwości gotyku co w połączeniu z włoską sztuką antyczną jak i łączność z naturą wpłynęło na rozwój wysokiego kształtu życia. Jego naturalna skłonność antykwaryczna, która była mu właściwa od młodości i towarzyszyła przez całe życie, związała go blisko ze spuścizną kulturową różnych okresów i różnych części globu od epoki kamienia aż po nowożytność, przy czym ta uniwersalna ciekawość nie zadowalała go, kiedy ograniczała się do poznania wyizolowanych, pojedynczych zjawisk lecz spontanicznie łączyło się to w nim z potrzebą tworzenia wewnętrznego związku i wyjaśnianiu istoty rzeczy. Wielokrotnie wyrażał swe niezadowolenie w stosunku do politycznych i militarnych wydarzeń w historii świata ubolewając, że czyste, literackie przekazy pozwalają tylko na ukazywanie bezkrwistych obrazów cieni (blutlose Schattenbilder). Podkreślał też, że każdy realny relikt prze- 130 szłości pociąga swoim urokiem wrażliwy umysł oraz sprowadza znajdujący się w nim fragment przeszłego bytu do bezpośredniej bliskości i przez zrozumienie jego znaczenia czyni go częścią składową współczesnego życia. Dla podkreślenia znaczenia obiektywnych świadectw historycznych istotna jest jego sentencja swym zmysłom winieneś zaufać i niczego fałszywym nie ujrzysz jeśli rozum twój będzie czujny (Den Sinnen hast du dann zutrauen, kein Falsches lassen sie dich schauen, wenn dein Verstand dich wach erhält). Jeżeli nawet przyjąć, że Goethe nie uważał badań historycznych za równie istotne co twórczość literacka, należy mu mimo to przypisać decydującą rolę w kształtowaniu określonej, nowoczesnej i trzeźwej świadomości historycznej. Kiedy Goethe stwierdza, że historia świata powinna być od czasu do czasu przepisana na nowo, oraz że co do tego w naszych czasach nie powinno być żadnej wątpliwości w tym momencie zwraca się on przeciwko pragmatyzmowi i moralizatorstwu zarozumiałego racjonalizmu XVIII wieku. Antycypując skłania się Goethe do rozumnej, krytycznej oceny procesów historycznych, nacechowanej szacunkiem i wyrozumiałością z gotowością ich zaaprobowania. Znaczące i charakterystyczne dla epoki romantyzmu jest jego maksyma, iż nie uznaje się czegoś, czego się nie ceni. Jest to nowa, entuzjastyczna postawa, zgodnie z którą winny być postrzegane historyczne formy różnych kultur i okresów czasowych. Kiedy ogarniamy ogólnym spojrzeniem wyżej nakreślone idee przewodnie oraz pryncypia procesów ogólnohistorycznych, wtedy skłaniać się można do refleksji, że paradygmat oparty na historyzmie okazać się może najwłaściwszym narzędziem metodologicznym do obiektywnej oceny roli źródeł archeologicznych w ich wszechstronnym funkcjonowaniu w procesie formowania się świadomości historycznej. Oczywiście nie należy niedoceniać wartości podejścia ewolucjonistycznego jak też racjonalistycznych czy antropologicznych punktów widzenia, posiadają one bowiem swe uzasadnienie i wartość. Na wielu obszarach świata ujawnia się współcześnie szczególny stosunek określonych społeczeństw i etnikonów do oceny dziedzictwa archeologicznego i jego związku z obecnym terytorium zamieszkania tych grup ludności oraz szczególnego znaczenia tej kategorii spuścizny kulturowej w uzmysłowieniu świadomości historycznej. To co zaczęło się kształtować w krajach europejskich w okresie romantyzmu, odgrywa obecnie w społeczeństwach południowej, wschodniej i środkowej Azji a także w Afryce i Ameryce Łacińskiej, stale rosnącą rolę. Przy uprzytomnianiu sobie narodowej tożsamości, źródła archeologiczne – te stanowiące fragment krajobrazu jak i te ruchome w muzeach – uznawane są za świadectwa korzeni własnej tożsamości historycznej, przy czym nie jest to uważane za równoznaczne z kontynuacją etniczną, ale pojmowane jako historia obszaru, który uznaje się za terytorium własnego życia i dziedzictwo tradycji. Świadomość dziedzictwa historycznego, łączone z określoną spuścizną archeologiczną, kształtuje z jednej strony poczucie odpowiedzialności za badanie tego dziedzictwa oraz poznawanie i dbałość o jego relikty; przywodzi też równolegle 131 refleksję aby tę w określony sposób udowodnioną oraz swoiście zinterpretowaną historię uznawać za podstawę własnej narodowej egzystencji. Tak dalece dokąd to pozostaje w granicach wyraźnej, regionalnej kompetencji i o nią opartej miłości ojczyzny oraz ogranicza się np. do konkurencji z sąsiednimi wspólnotami, przejawiającej się m. in. w rozwoju badań naukowych i opiece nad zabytkami, jest ten wyróżniający się aspekt świadomości historycznej wartościowy i godny poparcia. Rozumieć to należy oczywiście nie schematycznie lecz w odniesieniu do stosownie znamiennych właściwości, postrzeganych w zjawiskach kulturowych, które odgrywają określoną rolę w wielopostaciowej strukturze świadomości historycznej. Ta refleksja posiada swą wartość tak dalece o ile te aspekty nie będą przeabsolutyzowane i użyte jako wiodące kategorie wartościujące określone zjawiska historyczne oraz świadomość historyczną. Niestety występują jeszcze ustawicznie przykłady na to, że archeologia używana jest służebnie do budowania normatywnej albo ewolucjonistycznej lub co gorsza do nacjonalistycznej świadomości historycznej. Pocieszającym jest jednak fakt, że koncepcje te dają o sobie znać coraz rzadziej. Istotnym zadaniem archeologii jako nauki historycznej jest ukazywanie jednostkowych zjawisk w ich historycznym zindywidualizowaniu jako wyrazu regionalnej tradycji ale zarazem interregionalnych kontaktów oraz powszechnego rozwoju. Kontekst, w którym występuje określony szczegół umożliwia nam jego historyczne zrozumienie oraz poprzez zindywidualizowane poznanie umożliwia temu szczegółowi stać się genetycznie i organicznie częścią wspólnej struktury ludzkości. Nie znaczy to jednak, że takie podejście umożliwi bezpośrednie przewartościowanie wyników profesjonalnych badań archeologicznych w żywą świadomość historyczną. Powszechne zainteresowanie szerokich kręgów współczesnego społeczeństwa na wszystkich kontynentach świata, skierowane na materialne źródła historyczne wychodzi naprzeciw archeologii jako nauce społecznej oczekując słusznie z jej strony usystematyzowania, interpretacji i profesjonalnego przedstawienia w określonych zarysach wyników badań, co umożliwi upostaciowienie uniwersalnej historii kultury. Skutkiem tego osiągnie się możliwość ukazania globalnych powiązań kulturowych, które niekoniecznie muszą się opierać o aktualnie realne kontakty, wszakże nawet wtedy te wyizolowane fragmenty ekumeny ludzkiej można by uznać za część uniwersum. Niech mi więc wolno będzie w ostatnim zdaniu stwierdzić, że bardziej niż świadectwa językowe czy źródła pisane, które szczególnie uzewnętrzniają określone wartości etniczne i narodowe – archeologiczne dziedzictwo kulturowe pozwala pełniej ujrzeć i ugruntować uniwersalność obrazu historycznego. 132 Summary Archeology as a social science has been constantly striving since the 19th century to make material historical testimonies of all inhabited areas of the globe more available. It leads to the improvement and consolidation of systematic, chronological and chorological system and as a result to obtain a deepened insight into culture and into specific aspects of history of individual human communities. These penetrations are of diverse breadth and depth. The broadest and the deepest ones are observed in highly developed cultures, the least spectacular ones are noted in case of wandering hunting communities whose traces are only stone tools made in a hurry. Bibliografia Abramowicz A., Historia archeologii polskiej, XIX i XX wiek, Warszawa–Łódź 1991 Bossuet J.B., Historia universalis, Paris 1681; Uwagi nad historią powszechną, wyd. pol. 1788 Brückner A. Mitologia słowiańska, Warszawa 1985 Buchner R., Das Geschichtsbewusstsein der Germanen, „Mannus” 29, 1937 Chevreau U., Historie du Monde, Paris 1686 Chiflet J.J., Anastasis Childerici I. Francorum regis, sive Thesaurus sepulchralis Tornaei Nerviorum efossus, et commentario illustrates, Antverpiae 1655 Daniel G.E., 150 Years of Archeology, London 1975 Franck S., Germaniae Chronicon, 1538 Franck S., Geschichtsbibell, 1530 Franz L., Goethe und die Urgeschichte, Innsbruck 1949 Gieysztor A., Więź narodowa i regionalna w polskim średniowieczu [w:] Polska dzielnicowa i zjednoczona, Warszawa 1972 Grabski A.F., Poczucie jedności słowiańskiej a świadomość narodowościowa w Polsce średniowiecznej [w:] „Z polskich studiów slawistycznych” Seria III, Historia 1968 Grodecki R., Powstanie polskiej świadomości narodowej, Katowice 1946 Gummel H., Urgeschichtsforschung in Deutschland, Berlin 1938 Halecki O., The Limits and Divisions of European History, London 1950 Hegel G.W., Fenomenologia ducha, t. 1–2, Warszawa 1967–68 Jaspers K., Vom Ursprung und Ziel der Geschichte, Basel 1955 Klindt-Jensen O., A History of Skandinavian Archeology, Århus 1975 Kłoskowska A., Kultury narodowe u korzeni, Warszawa 1996 Kühn H., Geschichte der Vorgeschichtsforschung, Berlin–New York 1976 Lafitau J.F., Moeurs des Sauvages Amériquains, Comparées aux Moeurs des Premiers Temps, t. 1–2, Paris 1724 Lazius W., De migratione gentium, 1557 Lemberg E., Wege und Wandlungen des Nationalbewusstsein. Studien zur Geschichte des Volkswerdung in der Niederlanden und in Böhmen, Münster 1934 Magnus O., Historia septentrionalis, Roma 1555 Meinecke F., Die Entstehung des Historismus [w:] Meinecke Werke III, Berlin 1959 Montaigne M.E.de, Pisma, t. 1–5, Kraków–Warszawa 1917 Müller-Karpe H., Das Vorgeschichtliche Europa, München 1968 133 Rhode A.A., Cimbrisch-Hollsteinische Antiquitäten-Remarques, Hamburg 1624 Rudbeck O., Atlantia, København 1676 Stemmermann H.P., Die Anfänge der deutschen Vorgeschichtsforschung, Leipzig 1934 Vasari G., Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, Kraków 1980 Wallach R., Das abendländische Gemeinschaftsbewusstsein im Mittelalter, Leipzig 1928 Wormius O., Danicorum Monumenta libri sex, København 1643 Zientara B., Korzenie nowoczesnego narodu, „Kwartalnik Historyczny” 90, 1983 Zientara B., Przemiany wzorów współczesnej ideologii narodowej przedkapitalistycznych form świadomości społecznej, „Kwartalnik Historyczny” 90, 1983 134 Katarzyna Kaniowska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Metoda w antropologii. Uwagi na marginesie „Refleksji na temat badań terenowych w Maroku” Paula Rabinowa Mimo wszystkich przemian, zarówno paradygmatycznych jak i wynikających z przyczyn zewnętrznych, antropologia pozostaje nauką opisową i empiryczną. Te dwie cechy trwale charakteryzują naszą dyscyplinę. W zależności od zmian w myśleniu o badanym świecie oraz metodologicznych tego konsekwencji, opis i empiryczne poznanie zyskują wciąż na nowo określane znaczenia w antropologii, ale zawsze pozostają ważnym składnikiem w zbiorze cech jej tożsamości. Wobec różnorodności stanowisk wypracowanych przez współczesną antropologię warto zastanowić się, jakie znaczenie przykładamy do obydwu wymienionych elementów. Proponuję skoncentrować się na problemie empirycznego poznania, bowiem z oczywistych powodów jest ono względem opisu pierwsze, choć doświadczenie rzeczywistości i jej opisywanie dokonują się – przynajmniej w jakieś mierze – równolegle. Najbardziej interesować mnie tu będzie kwestia metody. Wydaje się, że mimo różnic, zwolenników rozmaitych nurtów antropologii łączy przekonanie, że tym, co decyduje o swoistości antropologii jako dyscypliny są w pierwszym rzędzie badania i refleksja wyprowadzana z badań, nie zaś refleksja je poprzedzająca lub je zastępująca. Krótko mówiąc – zakładamy, że punktem wyjścia wszelkiego naukowego działania w antropologii jest empiryczne badanie wybranej rzeczywistości. Założenie to jednak nie jest równoznaczne z tym, że wszyscy tak samo rozumiemy ten wymóg i tak samo go realizujemy. To z kolei nie może być rozpatrywane w oderwaniu od całego kontekstu danego sposobu praktykowania antropologii – wszak każde badania empiryczne stanowią część jakiejś konstrukcji myślenia naukowego. Z tego też – między innymi – powodu, badania empiryczne nie mogą być traktowane jako nieuporządkowane, niezaplanowane i spontaniczne działanie, które dostarczyć mają „materiału”, jaki dopiero stanie się źródłem wiedzy, gdy odpowiednio przygotowany poddany zostanie krytycznemu i zdyscyplinowanemu przez procedury oglądowi. Oznacza to, że badania empiryczne spełnią swą funkcję i będą miały rzeczywistą wartość heurystyczną wtedy, gdy przeprowadzone zostaną z zastosowaniem świadomie wybranych metodologicznych rozwiązań. 135 We wciąż ważnym dla rozważań o tożsamości antropologii eseju Clifforda Geertza pada często powtarzane później zdanie, że antropologię niejako definiuje metoda etnograficznych badań terenowych1. Geertz jednak zaznacza, że: „samo uznanie «nastawienia na badania terenowe» za kryterium naszej odrębności i uzasadnienie naszego istnienia w świecie metodologii nasiliło tylko niepokój o jego naukową rzetelność z jednej strony, z drugiej o jego moralną prawomocność. (…) Po stronie nauki przedmiotem troski jest głównie to, czy badacze, którzy tak wielką wagę przywiązują do elementu personalnego – ten oto badacz w tym właśnie okresie, ten informator w tym miejscu – mogą być w ogóle dostatecznie «obiektywni», «powtarzalni», «kumulatywni», «przewidywalni», «dokładni» i «sprawdzalni», by zaoferować coś więcej niż zbiór opowiastek o względnie znacznym stopniu wiarygodności”2. W istocie, rozważania o badaniach terenowych odnoszą się do problemu wiarygodności wiedzy antropologicznej. Wiarygodność tę zaś zwykły określać warunki ukształtowane i sformułowane w pozytywistycznej koncepcji nauki. Wszystkie wymienione przez Geertza pożądane cechy naukowego badania są jednocześnie atrybutami wiedzy naukowej. Kumulatywność, obiektywność, dokładność, sprawdzalność decydują – jak przyjmowano w tej koncepcji – o pewności i naukowości wiedzy. Pytanie, które stawia Geertz rodzi się z przekonania, że mimo wszelkich zmian, nadal przywiązani jesteśmy do takiej wizji wiedzy i wszelkie od niej odstępstwa trudno zaakceptować. Jest więc to jednocześnie apel o przeformowanie tożsamości antropologii. Antropologia wszak nie może być nauką pojmowaną w konwencji pozytywistycznej, ale też nie może być zbiorem opowiastek (choćby najbardziej wiarygodnych). Można zasadnie twierdzić, że – paradoksalnie – to właśnie badania terenowe, procedura najistotniejsza dla tożsamości antropologii, sprawiają, iż status dyscypliny jest trudny do określenia. Z pewnością decyduje to także o konieczności zrewidowania i zmianie myślenia o charakterze jej empirycznego wymiaru. Badania terenowe włączają doświadczenie i narrację do zbioru danych oraz do procedur poznania. Subiektywność staje się, tym samym, nieodzownym i stale obecnym elementem antropologicznego poznania. Jeśli Geertz pyta „jakiego typu uczonymi są ci, dla których podstawową techniką jest towarzyskość, a głównym narzędziem poznania oni sami?”, to przecież stawia pytanie o to, czy metoda badań etnograficznych jest metodą w tym rozumieniu nauki, które wciąż ma się dobrze i które kształtuje nasze wyobrażenia i oczekiwania wobec wiedzy naukowej. __________ 1 2 Clifford Geertz, Zastane światło. Antropologiczne refleksje na tematy filozoficzne, Universitas, Kraków 2003. Tamże, s. 120. 136 Od czasu publikacji rozważań Geertza o tożsamości antropologii, debata o swoistości i specyfice naszej dyscypliny była wielokrotnie podejmowana. Najczęściej w dyskusjach traktuje się autora „Zastanego światła” jako prekursora nowego paradygmatu antropologii. Tymczasem, na co zwraca uwagę Pierre Bourdieu w posłowiu do „Refleksji na temat badań terenowych w Maroku” Paula Rabinowa3, Geertz wypowiadając się o tożsamości antropologii sam reprezentuje pozytywistyczne przekonania, co najwyżej „poddaje je renowacji”. Bourdieu pisze tam: „trudno zrozumieć społeczny sukces tej pozytywistycznej filozofii nauki, która na swój sposób eliminuje naukowca, jeśli się nie zrozumie, że czyniąc go nienagannym sługą logicznych kanonów wyjaśniania, jak te Hempla albo Nagela, lub kryterium falsyfikacji, która obiecuje pewność, stawia się go zarówno z boku, jak i poza zasięgiem, nawet dla niego samego”4. Uznanie doświadczenia i narracji jako elementów o fundamentalnym znaczeniu dla poznania diametralnie zmieniło antropologię. Jak słusznie zauważa dalej Bourdieu: „można być zaskoczonym, że (…) trzeba było przypomnieć ludziom, że fakty są wytwarzane, wymyślane, konstruowane, a obserwacje nie są niezależne od teorii i że etnolog i jego informatorzy współpracują przy tworzeniu interpretacji, którą informatorzy proponują etnologowi, kierując się zupełnie szczególną retoryką prezentacji, a «wyjaśnienia», które wymyślają, są funkcją ich wyobrażenia o oczekiwaniach i wymagają prawdziwie teoretycznego wysiłku, implikującego przyjęcie założenia o nadzwyczajnej postawie, wywołanej samą sytuacją dociekania”5. Taki punkt widzenia poszerza ramy nakreślone przez Geertza. Badania terenowe są w świetle powyższego działaniem poznawczym szczególnego rodzaju. Rabinow, jak nikt inny w dotychczasowym dorobku antropologii, ukazał ich „anatomię”, charakteryzując składające się na nie czynności. „Refleksje na temat badań terenowych w Maroku” mówią o tożsamości antropologii więcej niż niejedne toczone na ten temat debaty. Rabinow dokonuje rozliczenia z pozytywistycznym modelem antropologii, ukazując nieadekwatność jego założeń i metod do realnych możliwości oraz granice poznania badanej rzeczywistości. Ale co jeszcze ważniejsze – a co komentatorom pracy Rabinowa w ogóle umyka – demityzuje antropologię w tym sensie, że udowadnia, iż to, co antropologia ogła__________ 3 4 5 Paul Rabinow, Refleksje na temat badań terenowych w Maroku, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2010. Tamże, s. 136. Tamże, s. 137. 137 sza jest przedstawieniem rzeczywistości, nie zaś nią samą. Warto dostrzec ten aspekt rozważań zawartych w „Refleksjach...”. Nie tylko ustanawia się tam nową tożsamość antropologii, ale też od razu wskazuje labilny charakter owej tożsamości. Oznacza to, że wszelkie poszukiwania sposobu zdefiniowania tej dyscypliny nauki i dyskusje o specyfice wytwarzanej przez nią wiedzy nie przyniosą oczekiwanej jednoznaczności. Już sama świadomość faktu, że podstawą wiedzy jest w antropologii doświadczenie i narracja, dwa zawsze zsubiektywizowane źródła, nie może pozostawić złudzeń co do tego, że pewność, obiektywność, sprawdzalność są przymiotami tej wiedzy. W dyskusjach o nowej tożsamości antropologii fakt ten jest wielokrotnie podkreślany. Niemniej jednak sprawa prawomocności wiedzy pozostaje problemem do rozwiązania. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o uprawomocnienie opisów, sądów i interpretacji publikowanych w pracach antropologów, trzeba zwrócić się ku badaniom terenowym. Oznacza to, że należy zarazem zastanowić się nad jakimś nowym sposobem postrzegania empirycznego wymiaru antropologicznego poznania. Istnieją po temu przynajmniej dwa powody. Po pierwsze, badania terenowe uznawane są za metodę, a zatem traktowane są nadal jako swoista gwarancja naukowości. Po drugie – panuje przekonanie, że wspomniane wyżej uprawomocnienie jest pochodną uczestnictwa badacza w badanej rzeczywistości, co znaczy, że poprzez nie realizuje się wartość empirycznego poznania. Geertz proponował, by antropologię określać „raczej w kategoriach konkretnego stylu badań” i nie szukać definicji dla metody etnograficznych badań terenowych6. Jednakże, jeśli chcemy rozważać kwestie naukowego statusu badań antropologicznych, nie możemy poprzestać jedynie na próbie określania ich „stylu”. Owszem, specyfika badań terenowych jest tu sprawą kluczową, ale nie uciekniemy od konieczności uwzględnienia szerszego kontekstu problemu. Jak bowiem słusznie zakłada Christopher Norris: „(…) Jeśli (…) pragniemy uzyskać poznanie naukowe lub chcemy zrozumieć te rzeczy i zdarzenia, które składają się na nasz codzienny świat, to regułą w takich przypadkach jest konieczność podciągania danych naocznych pod odpowiednie lub korespondujące pojęcia. Oczywiście jest to reguła w znaczeniu konstytutywnym, czyli określająca wstępny warunek uzyskania takiego poznania, a nie w regulatywnym znaczeniu zasady (…)”7. Metoda zatem postrzegana być musi jako rezultat poszukiwań reguł poznania. W antropologicznych badaniach terenowych ten ścisły związek pomiędzy naocznym faktem i doświadczeniem a pojęciem i przedstawieniem faktu czy __________ 6 7 Clifford Geertz, Zastane światło. Antropologiczne refleksje na tematy filozoficzne, Universitas, Kraków 2003, s. 119. Christopher Norris, Dekonstrukcja przeciw postmodernizmowi, Universitas, Kraków 2001, s. 17. 138 doświadczenia, widać wyraźnie. Co więcej, związek ten stanowi o specyfice antropologicznego poznania; antropologicznego, to znaczy – zawsze kulturowo ukonstytuowanego. Tę oczywistość dostrzeżono w antropologii zdumiewająco późno. Zmieniła ona zasadniczo nasze myślenie o antropologii jako nauce opartej o pozytywistyczny paradygmat. Podsumowując swe doświadczenia z badań terenowych Rabinow właściwie ogłosił wykładnię antropologii nowego paradygmatu. Charakteryzując w tym duchu specyfikę antropologii jako nauki przywołuje on uwagi Frederica Jamesona o zmianie paradygmatycznej w językoznawstwie, a wśród nich tę, że „przede wszystkim są punkty widzenia (…) z perspektywy których następnie wytwarza się przedmioty”8. Metoda staje się problemem, który nie może być rozpatrywany w oderwaniu od przyjętego porządku epistemologicznego. Nie może być także nieuwzględniony kontekst, w jakim dokonuje się poznanie – każde badania terenowe konfrontują ze sobą różne kulturowo światy. Zwraca na to uwagę Rabinow wskazując osobliwość poznania w antropologii: „antropologiczne fakty są międzykulturowe, ponieważ wytwarzane ponad granicami kulturowymi. Istnieją jako przeżyte doświadczenie, które jest przekształcane w fakty w procesie zadawania pytań, obserwowania i doświadczania. Włączają się w to zarówno antropolog, jak i ludzie, którymi się on zajmuje. Oznacza to, że informator musi najpierw nauczyć się wyjaśniać własną kulturę, stać się samoświadomy i zacząć obiektywizować własny otaczający go świat. Musi zatem nauczyć się, jak «prezentować» ją antropologowi, osobie z zewnątrz, która z definicji nie rozumie nawet najbardziej oczywistych rzeczy.(...) Daje to początek hybrydycznemu, międzykulturowemu przedmiotowi albo produktowi. Jeśli ten proces kształtowania przedmiotu – poprzez auto-refleksję, autoobiektywizację, prezentację i dalsze wyjaśnienie – ma być kontynuowany, musi zostać opracowany w toku badań terenowych system podzielanych symboli. To bardzo trudny i męczący proces, szczególnie w początkowych etapach, kiedy zasób podzielanych doświadczeń jest niewielki i nie można się też oprzeć na wspólnym rozumieniu czy języku; nie ma po prostu wspólnej płaszczyzny. Wszystko staje się bardziej pewne, gdy ów liminalny świat zostaje wspólnie skonstruowany, choć z definicji, nigdy nie traci on zewnętrznego charakteru”9. Rabinow zamieścił tę charakterystykę na końcu „Refleksji...”. Tym samym nabiera ona szczególnego znaczenia. Jest nie tylko podsumowaniem opisywanych perypetii antropologa w terenie; nie tylko swoistym studium przypadku antropologa. Ta rozprawa o antropologicznej pracy przekształca się w diagnozę __________ 8 9 Frederic Jameson, The Prison House of Language, Princeton 1972, s. 13 za: Paul Rabinow, Refleksje na temat badań terenowych w Maroku, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2010, s. 128. Tamże, s. 130. 139 dotyczącą dyscypliny w jej nowym rozumieniu. Badania terenowe są źródłem wiedzy a jednocześnie stanowią fundamentalną część procesu poznania. Można by powiedzieć – są w istocie tożsame z poznaniem, bowiem w ich trakcie dokonują się wszystkie poznawcze procedury, od doświadczania i opisywania faktów poprzez ich przedstawienia, narracje i interpretacje, zmierzające ku komunikacji i rozumieniu. W określaniu tożsamości dyscypliny punkt ciężkości przesuwa się i o jej swoistości decyduje teraz nie sposób naukowej analizy, ale naukowe działanie. Antropologia staje się dyscypliną, która wytwarza swą wiedzę w działaniu; w doświadczeniu badanej rzeczywistości przez uczestniczące w niej podmioty (dawny podział na badających i badanych; poznających i poznawanych przestaje mieć sens) i w aktach komunikacji międzykulturowej. Antropolog, jak ujmuje to James Clifford, poznaje poprzez „uważną obecność”10, to znaczy, poprzez uczestniczenie, zdystansowane reflektowanie i próby translacji. Podobne przekonania żywi Kirsten Hastrup, która analizując własne praktykowanie antropologii, wskazuje na te same właściwości procesu poznania jako na cechy decydujące o tożsamości dyscypliny11. Uważna obecność oznacza coś więcej niż metodę. Jeśli tę pierwszą rozumieć tak szeroko jak Rabinow, to nie ma potrzeby identyfikowania tej drugiej. Metoda ustępuje miejsca całemu złożonemu procesowi, który – co szczególnie ważne – dokonuje się w terenie; od pierwszego dnia badań do dnia publikacji ich wyników. Praktyka badawcza rozumiana jako złożony proces analizowania obecności podmiotu w otaczającej go rzeczywistości (przez podmiot rozumieć tu należy zarówno badanego i badacza) jest procedurą pełniącą funkcję metody. Pytanie o metodę jest w takiej sytuacji nieuzasadnione i niepotrzebne. Nie metoda więc decyduje o specyfice antropologii; nie ona określa swoistość dyscypliny. Jak słusznie zauważa Geertz: „(...) antropologia kulturowa, pozbawiona ustalonej i niekwestionowanej niszy, jest zasadniczo bardziej uzależniona od swej tożsamości, kompetencji i koncentracji na określonej praktyce badawczej niż jakakolwiek inna nauka, społeczna czy przyrodnicza. Jeśli trwa praca terenowa, a w każdym razie jeśli jest ona przedmiotem niepokoju z jednej i nadziei z drugiej strony, trwa również dyscyplina”12. Tym samym potwierdza on swą uwagę, że antropologia definiuje się poprzez metodę etnograficznych badań terenowych. Ale metoda rozumiana jest tu w sposób podobny do tego, o którym pisze Rabinow. „Informator nadaje formę __________ 10 11 12 James Clifford, Routes: Travel and Translation in the Late Twentieth Century, Harvard University Press, Cambridge 1997, s. 56 i przypis 2. Kirsten Hastrup, Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008. Clifford Geertz, Zastane światło..., s. 140. 140 swemu doświadczeniu”, a „ten proces nadawania formy zachodzi nie w laboratorium, a w ramach interpersonalnej interakcji”13. Można by powiedzieć, iż metoda to interakcja, dzięki której możliwe stają się wszystkie działania poznawcze składające się na „uważną obecność” antropologa. To szczególny rodzaj obecności, wymagający wysiłku porozumiewania się, konstruowania systemu znaczeń, który owo porozumienie umożliwi. „Badania terenowe – twierdzi Rabinow podsumowując swe doświadczenia z Maroka – są (…) procesem intersubiektywnego konstruowania liminalnych trybów komunikacji. Intersubiektywność oznacza istnienie więcej niż jednego podmiotu, jednak nie znajdując się ani tu, ani tam, podmioty nie podzielają ani wspólnego zbioru założeń, ani doświadczeń, ani tradycji. Ich konstruowanie jest procesem publicznym. Znaczna część tej książki skoncentrowana jest na tych przedmiotach, które moi marokańscy przyjaciele i ja konstruowaliśmy wspólnie w miarę upływu czasu, aby móc się komunikować. Motywem przewodnim jest to, że owa komunikacja była często żmudna, cząstkowa i stronnicza, partial. Równie ważnym motywem jest to, że nie była całkowicie nieprzejrzysta. Badania terenowe tworzy dialektyka owych biegunów, nieustannie powtarzający się proces, który nigdy nie jest taki sam”14. Rzeczywiście, proces poznania dokonujący się w terenie nigdy nie jest taki sam, choć zawsze składają się nań te same elementy i prowadzą od doświadczenia ku rozumieniu. Nie ma co domagać się od antropologii metody w rozumieniu przyjmowanym w dawnym paradygmacie nauki. Zbyt wiele zmieniło się w samoświadomości naszej dyscypliny. Tę samowiedzę o specyfice antropologii Bourdieu zamyka w pytaniach: „Kim jest informator i co on właściwie robi, kiedy omawia szczegółowo z antropologiem reprezentację swojego własnego świata, w przypadku której nigdy nie będzie miał pełnej jasności, co do tego, czy schematy, tworzące ją, są zapożyczone z systemu struktur kognitywnych typowych dla jego kultury czy systemu etnologa, czy też są podświadomie wynegocjowaną mieszanką kodów tych dwóch zbiorowych klasyfikacji, ze sobą skonfrontowanych? Czyż sama relacja badawcza, tworząc sytuację teoretycznych dociekań, w których badany sam przeprowadza ze sobą wywiad na temat tego, co do tej pory nie stanowiło problemu i wydawało się oczywiste, nie tworzy zasadniczej zmiany, umożliwiającej wprowadzenie stronniczości we wszystkie inne zebrane obserwacje, która jest bardziej radykalna niż wszystkie wypaczenia etnocentryzmu?”15. __________ 13 14 15 Paul Rabinow, Refleksje na temat..., s. 130. Tamże, s. 131. Pierre Bourdieu, Posłowie [w:] Paul Rabinow, Refleksje na temat..., s. 137–138. 141 Jakiekolwiek znajdziemy odpowiedzi na te pytania, jedno będzie pewne – dla metody (w dawnym rozumieniu) w antropologii (w nowym rozumieniu) nie ma uzasadnienia. Summary Field research is a special kind of cognitive procedure. Paul Rabinow, like no other in the history of anthropology, had revealed the „anatomy“ of this procedure characterizing cognitive activities involved in this kind of research. "Reflections on Fieldwork in Morocco" tell us about the identity of anthropology more than some of the discussions which took up on this subject. Rabinow delivers a critical evaluation of the modernist model of anthropology by disclosing discrepancies between assumptions and methods and actual conditions of acquiring knowledge about investigated reality. But what is even more important: he demythicizes anthropology by demonstrating that what is rendered by anthropology is not the reality itself but its presentation. Rabinow gives thereby a new identity to anthropology. The anthropology is still defined by the method of ethnographic fieldwork but this method is conceived as a reconstruction of a process of interpersonal interaction. 142 Aleksandra Rzepkowska Katedra Etnologii i Antropologii Kulturowej UMK w Toruniu Zespół Aspergera – społeczno-kulturowe konsekwencje diagnozy 1 W ostatnim czasie mówi się nie tyle o autyzmie, co o zaburzeniach ze spektrum autyzmu (w skrócie ASD, od angielskiego Autism Spectrum Disorders). W ich skład wchodzi między innymi zespół Aspergera (ZA), postrzegany zwykle jako łagodna forma niepełnosprawności, sytuująca się w rejonie końcowego bieguna tego szerokiego kontinuum1. Tak jak inne postaci ASD, ZA częściej dotyka płeć męską niż żeńską, nieco inne są także jego objawy u kobiet i mężczyzn. Proces diagnozy owego syndromu nie jest prosty – rodzaj oraz stopień nasilenia poszczególnych symptomów mogą się bowiem znacząco różnić w zależności od osoby. Zdarza się również, że jest on mylony z innymi zaburzeniami, a nawet przypisywany całkiem zdrowym ludziom, na przykład naturalnie introwertywnym, zahamowanym towarzysko i nieśmiałym. Wszystko to sprawia, że ciężko oszacować skalę tego schorzenia, epidemiolodzy nie są zgodni w swoich rachubach. Ostatnio jednak przyjmuje się, że częstotliwość jego występowania wynosi 1:300 w ogólnej populacji2. Warto pamiętać, iż – podobnie jak autyzm klasyczny – ZA prawdopodobnie towarzyszył ludzkości od wieków. Jako osobny syndrom chorobowy został on jednak opisany stosunkowo niedawno temu, a tym, który stworzył jego charakterystykę, był austriacki pediatra i psychiatra – Hans Asperger. W swoim artykule, opublikowanym w 1944 roku, zaprezentował on sylwetki czterech chłopców (Fritza V., Harro L., Ernsta K. i Hellmutha L.), wyróżniających się pod względem zachowań społecznych, lingwistycznych i poznawczych3. Za pomocą tych czterech przykładów Asperger wskazał też na pewien szczególny i powta- __________ 1 2 3 U. Frith, Autyzm. Wyjaśnienie tajemnicy, przeł. M. Hernik, G. Krajewski, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2008, s. 31–32. T. Attwood, Zespół Aspergera. Wprowadzenie, przeł. M. Łamacz, Wydawnictwo Zysk i Ska, Poznań 2006, s. 23. H. Asperger, Die „Autistischen Psychopathen” im Kindesalter, „Archiv Für Psychiatrie und Nervenkrankheiten” 1944, nr 117, s. 73–136. 143 rzający się układ cech behawioralnych oraz emocjonalno-kognitywnych, stanowiących rdzeń tego zaburzenia. Są to: – brak empatii i przejawów współczucia, – naiwny, niewłaściwy w danej sytuacji i jednostronny typ interakcji, preferowanie relacji opartych na wspólnych zainteresowaniach, a nie na bliskości psychicznej4, – odmienny profil umiejętności lingwistycznych (sztywna, pedantyczna mowa, dążenie do ścisłej precyzacji i systematyzacji pojęć, dosłowna interpretacja wypowiedzi, idiosynkrazje, zakłócona prozodia itd.,), – uboga i nieadekwatna komunikacja niewerbalna, – przywiązanie do rutyny, – intensywne, silnie pochłaniające zainteresowania w jakiejś dziedzinie, – niezdarna, źle skoordynowana motoryka i osobliwa postura. Co ważne, austriacki uczony zaobserwował także śladowe oznaki tych znamion u rodziców dzieci (szczególnie ojców), które leczył i hipotetycznie zakładał, że choroba ta może być dziedziczona. „Późniejsze badania potwierdziły – odwołuję się tu do autorytetu Tony’ego Attwooda – że w niektórych rodzinach pojawiają się uderzająco podobne cechy u członków rodziny w pierwszym i drugim stopniu pokrewieństwa, po obu stronach rodziny, lub że w historii rodziny pojawiali się ekscentryczni osobnicy z lekką postacią zespołu Aspergera. (…) Znane są też rodziny, w których jest wiele dzieci lub wiele pokoleń z tym zespołem objawowym”5. Wbrew pozorom to informacja ważna nie tylko dla lekarza, terapeuty czy psychologa, ale i dla antropologa. Pozwala bowiem rozumieć i przewidywać określone scenariusze kulturowe związane z funkcjonowaniem tych rodzin, zarówno w aspekcie życia domowego, jak i w interakcji ze społeczeństwem. Świadomość, że za nietypowy rozwój dziecka nie odpowiada deficyt miłości czy zła opieka rodzicielska, lecz tak niezależny czynnik jak geny, może wszak ośmielać ludzi do ujawniania się ze swoimi kłopotami, zachęcać ich do tworzenia grup wsparcia, a także do korzystania z pomocy specjalistów i programów terapeutycznych. Tym samym dochodzi do obalenia wielu kulturowych tabu – zjawiska do tej pory niewidzialne i niesłyszalne, rozgrywające się w niszach i zakamarkach rzeczywistości (w czterech ścianach domu, w ciasnym kręgu rodziny itp.), z wolna przenikają do głównego nurtu życia społecznego. Jak wspomniałam, do ogłoszenia drukiem efektów prac wiedeńskiego lekarza doszło w połowie lat 40. XX wieku. Zatrzymam się przez chwilę przy tej dacie. Wydaje mi się bowiem, że jest coś symbolicznego i niesłychanie budują- __________ 4 5 „Aspergerowcom” wydaje się, że inni ludzie myślą i czują to samo co oni, dlatego nie dostrzegają potrzeby wzajemnej komunikacji – dzielenia się myślami, uczuciami itp. Z tego samego powodu często w ogóle nie czytają beletrystyki, tylko literaturę fachową, gdyż ta pierwsza przenosi treści społeczne, przybliża sylwetki, perypetie oraz światy wewnętrzne innych ludzi (bohaterów literackich), co nie jest interesujące dla osób z ZA. T. Attwood, dz. cyt., s. 123. 144 cego w tym, że u kresu II wojny światowej, z samego serca kultury niemieckojęzycznej – której „odłam” przez długi czas niósł światu śmierć i zniszczenie, wyszedł tak ożywczy i ocalający dla wielu impuls – pierwszy w historii kliniczny opis zespołu Aspergera. Bez wątpienia był to przełom, który nieprzebranym rzeszom chorych i ich rodzinom dał to, co najcenniejsze – tak bardzo wyczekiwaną przez nich świadomość problemu i nadzieję. Zaledwie rok wcześniej, bo w 1943 roku, inny lekarz o austriackich korzeniach – Leo Kanner stworzył medyczny opis autyzmu głębokiego6. Nie wiem jednak, czy dokonanie Aspergera nie było pod pewnymi względami wydarzeniem bardziej doniosłym. Autyzm klasyczny, mimo że jest bezsprzecznie poważniejszym i gorzej rokującym schorzeniem, daje bowiem wyraźne objawy, nad którymi nie sposób przejść do porządku dziennego. Syndrom Aspergera jest zaburzeniem o wiele bardziej subtelnym, słabiej uchwytnym i mniej oczywistym. Co więcej, cierpiący nań ludzie mają normalną, a nawet podwyższoną inteligencję. Z tego powodu na ogół pomyślnie przechodzą oni przez wszystkie etapy kształcenia, zdobywają profesję, a dzięki zdolnościom wysepkowym i szczególnym zainteresowaniom w wybranej dziedzinie często odnoszą sukcesy w pracy zawodowej. Mimo to nie odnajdują się w życiu społecznym, mają kłopoty we współdziałaniu i w komunikacji z innymi. Zdiagnozowani oraz włączeni w proces terapii zyskują szansę na poprawę sposobu funkcjonowania i na zdobycie akceptacji społecznej. Niezdiagnozowani i nieleczeni uchodzą za ekscentryków, dziwaków, nieudaczników i są zazwyczaj odrzucani przez innych. Tu i ówdzie odzywają się głosy, że Hans Asperger dokonał swego odkrycia, gdyż sam cierpiał na zespół opatrzony później swoim nazwiskiem. Jako dziecko był ponoć nad wiek spokojny i poważny, a ponadto hiperlektyczny i preferujący samotność. Być może dzięki temu łatwiej mu było dostrzec podobne cechy u innych, a także zrozumieć ich zachowanie i punkt widzenia. Możliwe też, że z uwagi na swoją osobowość jako specjalizację wybrał właśnie pediatrię. Specyfika pracy z dziećmi jest wszak inna niż z dorosłymi, praca ta nie wymaga tak wysoko rozwiniętych umiejętności społecznych. Dzieci z natury są bardziej naiwne, prostolijne, niezbyt biegłe i wyrobione w niuansach gry społecznej. Chyba nigdy się nie dowiemy, jak było naprawdę. Diagnozowanie retrospektywne jest zawsze działaniem obarczonym dużym ryzykiem błędu i wątpliwym, zwłaszcza w wykonaniu kogoś takiego jak ja – nieposiadającego żadnych kwalifikacji medycznych. Bez względu jednak na okoliczności, które pozwoliły wiedeńskiemu pediatrze i psychiatrze na opis nowego syndromu chorobowego, chcę przypomnieć jego dorobek i nazwisko. Wartość jego prac jest bezsporna (zarówno w sensie medycznym, jak i społecznokulturowym), warto więc podejmować starania, aby pamięć zbiorowa zachowała __________ 6 L. Kanner, Autistic disturbances of affective contact, „Nervous Child” 1943, nr 2, s. 217– 250. 145 jakieś, choćby mgliste, wspomnienie o tej postaci. Tym bardziej że Hans Asperger nie doczekał światowego sukcesu swych badań. Jego pionierski raport z 1944 roku był przez ponad trzydzieści lat zupełnie ignorowany, zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych, choć on sam cały czas cierpliwie i niestrudzenie leczył małoletnich pacjentów z autyzmem. Otworzył oddział leczniczy dla tych dzieci, a współpracująca z nim siostra Viktorine stworzyła pierwszy program wychowawczy z elementami terapii mowy, teatru i wychowania fizycznego. Zginęła tragicznie, kiedy pod koniec wojny, w efekcie bombardowań aliantów oddział został zniszczony7. Sam Asperger zmarł w 1980 roku, niedługo przed tym, gdy syndrom noszący jego nazwisko został wreszcie uznany na arenie międzynarodowej. W dużej mierze przyczynił się do tego artykuł Lorny Wing (lekarki i matki dziecka autystycznego), w którym powołała się ona na ustalenia austriackiego medyka oraz po raz pierwszy użyła określenia „zespół Aspergera”8. 2 W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z chorobą, która daje wyraźne i namacalne objawy, a także z taką, która postępuje i zagraża życiu człowieka, wybór sposobu postępowania na ogół jest prosty. Trzeba poddać się diagnozie oraz niezwłocznie wdrożyć odpowiednie leczenie. Jeśli jednak jest to tak zwana niewidzialna choroba9, a więc taka, która nie daje czytelnych (zwłaszcza wizualnych) symptomów, sprawa się komplikuje. Tak właśnie dzieje się w zespole Aspergera – chorobie w dużej mierze „niewidzialnej” oraz „pogranicznej”, stanowiącej łagodną postać autyzmu. W swoim artykule postaram się nakreślić najważniejsze społeczne i kulturowe konsekwencje uzyskania medycznej diagnozy tego syndromu10. Wybór owego zagadnienia jest ściśle związany z gromadzonymi przeze mnie doświadczeniami terenowymi, podczas których dokonuję korekty oraz rewizji wielu swoich wcześniejszych poglądów i opinii na ten temat. Zacznę od tego, że przystępując do badań byłam zdeklarowaną zwolenniczką możliwie szybkiej diagnozy ZA oraz włączenia chorego w całościowy i zindywidualizowany proces terapeutyczny. Wydawało mi się, że jest to rozwią- __________ 7 8 9 10 T. Attwood, dz. cyt., s. 14. L. Wing, Asperger’s syndrome. A clinical account, „Psychological Medicine” 1981, t. 11, s. 115–130. Można tutaj wskazać na choroby sercowo-naczyniowe, nerwobóle, fibromialgię, schorzenia psychiczne, neurologiczne itd. W terapii tego syndromu bierze udział wielu specjalistów: psycholodzy, pedagodzy, logopedzi, fizjoterapeuci itp., jednak rozpoznanie stawia lekarz psychiatra. 146 zanie optymalne dla wszystkich – dla pacjenta i dla jego rodziny. Przeświadczenie to umacniały moje przednaukowe obserwacje i spostrzeżenia, zrodzone na bazie prywatnych kontaktów z rodzinami „Aspergerowców”. Wynikało z nich, że brak diagnozy albo zbyt późne jej postawienie (gdy pacjent jest dorosły, ma okrzepłą osobowość, utrwalone sposoby reagowania, nawyki i niewiele można już zmienić) to przysłowiowe „samo zło”. Trzeba także podkreślić, iż sytuacja ta jest nie tylko źródłem traumy dla chorego, który odczuwa zwykle własną inność, nieprzystawalność do otoczenia oraz nie potrafi nazwać i odnaleźć jej przyczyn, ale i dla bliskich mu osób. Dla zilustrowania rozmiaru strat przeżywanych przez te osoby posłużę się przykładem pewnej rodzinnej tragedii. Otóż nie tak dawno temu usłyszałam historię opowiadającą o tym, jak – dorastająca w otoczeniu ojca oraz braci ze zbyt późno zdiagnozowanym i nieleczonym ZA – młoda kobieta popełniła samobójstwo. Obraz syndromu Aspergera, już to sygnalizowałam, bywa różny. We wspomnianym przypadku składały się nań poważne trudności w kontaktach interpersonalnych: brak empatii, nieresponsywność, krytykanctwo, agresja, trudny do przezwyciężenia upór (cechy zwielokrotnione w osobach ojca i braci). Udręczona domową atmosferą oraz osamotniona w swym bólu dziewczyna nie wytrzymała i targnęła się na własne życie11. Jest to przykład drastyczny i z pewnością dość odległy od normy, jednak nie sposób przejść wobec niego obojętnie. Z całą wyrazistością pokazuje on także, iż konsekwencje choroby w rodzinie ponoszą wszyscy – także jego zdrowi członkowie. Chłonąc tego rodzaju historie utwierdzałam się w przekonaniu, że nie ma nic lepszego niż wczesne i rzetelne rozpoznanie: remedium na nieprzespane noce, cierpienie i niepewność, droga do specjalistycznej pomocy, terapii i nadziei. I mimo iż nie straciłam zaufania dla instytucji diagnozy, to jednak dojrzewają we mnie wątpliwości, czy istotnie jest to „samo dobro” (a w każdym razie znacząca korzyść), jak uprzednio sądziłam. Prowadząc badania, coraz częściej słyszę bowiem, że wielu rodziców dzieci, u których pojawiło się podejrzenie ZA, rezygnuje z rozpoznania w obawie przed społecznym zetykietowaniem i wykluczeniem. Argumenty, jakich się tu używa, są następujące: „nie istnieje leczenie przyczynowe syndromu Aspergera, dziecko i tak będzie chore, a dodatkowo zyska łatkę świra i nieudacznika, ludzie zaczną się odwracać od niego i od całej naszej rodziny”. Trudno się nie zgodzić z taką wykładnią. Świadomość zdrowotna naszego społeczeństwa jest dość niska. Mało kto wie, czym jest zespół Aspergera. Poza tym sporo osób nie odróżnia choroby psychicznej od neurologicznej, wskutek czego „Aspergerowcy” są czasem niesłusznie uznawani za psychotyków, a nawet za osobników niebezpiecznych dla otoczenia12. Jesteśmy też wciąż społeczeństwem zamknię- __________ 11 12 Oczywiście nie można wykluczyć, że do tej tragicznej sytuacji mógł doprowadzić splot wielu różnych przyczyn. Postawy społeczne wobec chorych psychicznie są wciąż bardzo negatywne, a wyrazem tego jest fakt, iż większość ludzi odrzuciłaby osobę leczącą się psychiatrycznie jako sąsiada, pracownika, przyjaciela czy partnera życiowego oraz uważałaby ją za mniej wiarygod- 147 tym na inność i nietolerancyjnym. Los „po diagnozie” może więc faktycznie być losem niewdzięcznym i nie do pozazdroszczenia, zarówno dla samego chorego, jak i dla jego rodziny. Dzieje się tak między innymi dlatego, iż w wymiarze pragmatycznym oraz społeczno-kulturowym fakt oficjalnego rozpoznania schorzenia kreuje jak gdyby „nowego” człowieka, choć kondycyjnie, czyli w konstrukcji jego organizmu nic się przecież nie zmienia. W tym sensie konsekwencje diagnozy mogą niekiedy być dla pacjentów nie mniejszym obciążeniem niż same objawy chorobowe, stanowiąc niejako „drugą chorobę” oraz przyczyniając się do rozwoju jej „jatrogennego piętna” (nawiązuję tu do terminu ukutego przez Normana Sartoriusa)13. Owa szczególna moc diagnozy zdaje się wynikać chociażby z tego, iż w codziennej praktyce i języku ulega ona często swoistej „reifikacji”. Polega to na tym, iż rozpoznanie przestaje być uważane za jeden z możliwych sposobów interpretacji fenomenów klinicznych oraz funkcjonalne narzędzie, służące celom praktycznym, lecz zaczyna być postrzegane jako obiektywizujący opis atrybutów jednostki, a nawet absolutna i definitywna prawda o istocie jej osobowego bytu14. Jak sugeruje Piotr Świtaj, być może u źródeł takiego stosunku do diagnozy leży zjawisko określane w dyskursie naukowym jako „postawa platońska”. O ile bowiem – wyjaśnia badacz – „(…) historyczny rozwój współczesnych klasyfikacji chorób mieścił się w tradycji nominalizmu (w przypadku medycyny streszczającego się najzwięźlej w sentencji przypisywanej J.J. Rousseau: «Nie istnieją choroby, lecz tylko chorzy ludzie»), to analiza zarówno codziennego języka klinicystów, jak i medycznych prac naukowych pozwala uzmysłowić sobie, że w praktyce «jednostki chorobowe» są traktowane często w zupełnie odmienny sposób – czasem niemal jak platońskie byty idealne (…)”15. Podejście platońskie nie oznacza oczywiście świadomego opowiedzenia 13 14 15 ną, inteligentną, atrakcyjną, kompetentną itp. P. Świtaj, Rola diagnozy psychiatrycznej w procesie stygmatyzacji osób z zaburzeniami psychicznymi, „Postępy Psychiatrii i Neurologii” 2009, t. 18, nr 4, s. 379. Piętno ciążące na ludziach ze schorzeniami neurologicznymi jest nieco mniejsze, ale również silne. N. Sartorius, Iatrogenic stigma of mental illness, „BMJ” 2002, t. 324, s. 1470–1471. Oczywiście zanim dojdzie do instytucjonalnego naznaczenia, związanego z wejściem w kontakt z oficjalnym systemem opieki zdrowotnej, jednostka może mieć do czynienia z (długotrwałym nawet) nieformalnym etykietowaniem – w rodzinie, w szkole, w pracy czy w relacjach ze znajomymi. O rozpoczęciu tego procesu wcale nie musi też przesądzić obecność konkretnych objawów patologicznych. Czynnikiem inicjującym może być na przykład niewłaściwa interpretacja zachowania, zemsta towarzyska czy plotka. Niezależnie od tego nie da się zaprzeczyć, że oficjalna etykieta – „uświęcona” autorytetem eksperckim – ma znaczenie wyjątkowe, stanowi punkt zwrotny oraz znaczącą zmianę jakościową w życiu jednostki. Jest to niejako ostateczne i formalne domknięcie procesu jej naznaczania. P.W. Corrigan, How clinical diagnosis might exacerbate the stigma of mental illness, „Soc Work” 2007, t. 5, s. 31–39. S. Grover, Reification of psychiatric diagnoses as defematory. Implications for ethical clinical practice, „Ethical Hum Psychol Psychiatry” 2005, t. 7, s. 77–86. P. Świtaj, dz. cyt., s. 378. 148 się po stronie skrajnego realizmu pojęciowego, może jednak podsycać tendencję do absolutyzowania i mało krytycznego nastawienia do klasyfikacji chorób, a w konsekwencji także do rozpoznania klinicznego. Skłonność ta dotyka nawet profesjonalistów i jest jeszcze większa wśród laików. Ważną cechą medycznych etykiet diagnostycznych jest też to, że choć (tak jak i inne etykiety) są one fundowane społecznie, a więc mają charakter względny, uproszczony, a czasem arbitralny i mogą być nietrafne, to jednak silnie „przyklejają się” do osoby – bardzo trudno się ich pozbyć. Nawet przy znacznej poprawie funkcjonowania oraz stopniowego przystawania do społecznych standardów, osoba z rozpoznanym zespołem Aspergera i w taki sposób identyfikowana przez otoczenie, prawdopodobnie zawsze narażona będzie na dystans i nieufność16. Sytuacja ta może skutecznie wydłużać okres „wychodzenia” z choroby, a także sprawiać, iż jednostka – wbrew sobie, ale pod naporem sygnałów zewnętrznych – będzie zachowywać się zgodnie ze stereotypem chorego oraz kierowanymi do niej dyrektywami i oczekiwaniami społecznymi. Zdaniem wielu teoretyków, w taki właśnie sposób zaczyna się „kariera przewlekłej dewiacji”17. Warto przy tym dodać, iż proces ten może czasami przybierać formę samospełniającej się przepowiedni, to znaczy chory może tak silnie zrosnąć się z przypisaną mu etykietą diagnostyczną, że w pewnym sensie zacznie „realizować i materializować rozpoznanie”, które jest już nie w pełni aktualne albo w ogóle zostało źle postawione18. Trzeba ponadto mieć świadomość, iż diagnoza może stać się główną siłą napędową innego destrukcyjnego procesu, jakim jest medykalizacja własnej osoby. Rozmawiając z osobami z ZA zauważam, iż wiele z nich ma tendencję do sprowadzania własnej tożsamości wyłącznie do stanu swojego zdrowia. Tym samym umniejszają one wszystkie inne aspekty własnego człowieczeństwa oraz hiperbolizują jeden z nich, dotyczący ograniczeń zdrowotnych. W rezultacie choroba staje się niemal całością i podstawową determinantą ich „ja” – wszystko w ich życiu dzieje się ze względu na nią: to ona zaczyna organizować ich zachowanie, wyznaczać rytm i granice aktywności, skalę i amplitudę osiągnięć. W skrajnych przypadkach zaczyna wręcz odgrywać rolę głównego systemu orientacyjnego dla egzystencji i tożsamości – wydaje się, że jednostka przede wszystkim postrzega samą siebie jako pacjenta, chorego, a dopiero potem jako __________ 16 17 18 Tego rodzaju zachowania mogą być zresztą przenoszone również na bliskich chorego jako na osoby dzielące z nim geny, a więc potencjalnie „podejrzane”, nawet mimo braku jakichkolwiek oznak choroby. T.J. Scheff, Being mentally ill. A sociological theory, Aldine de Gruyter, New York 1999, s. 89. Spektakularnym przykładem takiej „kariery” na gruncie popkultury jest biografia Lisbeth Salander, bohaterki trylogii Stiega Larssona pod tytułem Milllenium. S. Larsson, Trylogia Millenium, przeł. B. Walczak-Larsson, Wydawnictwo „Czarna Owca”, Warszawa 2009. P. Świtaj, dz. cyt., s. 383. 149 człowieka. Jest to bardzo niebezpieczna tendencja, tym bardziej że mamy tu do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym, gdyż choroba nie tylko kształtuje nasze postrzeganie świata, ale i warunkuje to, jak świat postrzega nas. Im bardziej więc ktoś ulega skłonności do medykalizacji własnego „ja”, tym bardziej otoczenie zwraca uwagę na jego trudności. Nie chodzi, rzecz jasna, o to, aby wypierać czy negować fakt własnej niedyspozycji, ale o to, aby starać się wypracować korzystny balans w tej sferze. Choroba nie powinna pochłaniać i zagarniać całej tożsamości indywiduum, lecz nie należy też zapominać, że jest ona ważną i integralną jej częścią. Powinni o tym pamiętać również rodzice i bliscy chorego. Często zdarza się bowiem, iż będąc świadomi jego problemu dążą do wyręczania go we wszystkim, albo – wręcz przeciwnie – każą mu podejmować zadania i czynności, które zwyczajnie go przerastają. Każda z tych sytuacji jest niekorzystna i zaburza proces zdrowienia – tak w wymiarze medycznym, jak i społeczno-kulturowym. W pierwszym przypadku chory jest odzierany z poczucia podmiotowości i sprawczości, odbiera mu się szansę na samodzielność, a w drugim – doprowadza do stanu przeinspirowania i przestymulowania. W obu przypadkach dochodzi zaś do wtórnej jak gdyby wiktymizacji jednostki, która cierpi nie tylko z powodu choroby, ale i z powodu jej traktowania ze względu na chorobę. Sytuacje takie można uznać wręcz za nadużywanie diagnozy. Co więcej, ostatnio mamy do czynienia z rozwojem specyficznego przemysłu kulturowego, który wspiera takie działania. Mam na myśli chociażby tak zwaną pornografię inspiracji (inspiration porn)19, która polega na reprodukowaniu wizerunków osób chorych lub niepełnosprawnych, zazwyczaj z silnie wyeksponowanymi oznakami ich dysfunkcji (siedzących na wózkach inwalidzkich, używających protez ortopedycznych itd.), które bez żadnego wysiłku wykonują codzienne czynności. Częstym elementem takich przekazów staje się slogan: „Jeśli inni chorzy mogą to zrobić, to i ty jesteś w stanie – nie stosuj wymówek!”. Co prawda ludzie z zespołem Aspergera nie zdradzają zwykle śladów fizycznej ułomności, ale i oni mogą podlegać tego rodzaju opresyjnym działaniom kulturowym, na przykład kiedy epatuje się ich przykładami życiorysów sławnych osób z ZA oraz oczekuje od nich geniuszu lub spektakularnych osiągnięć w jakiejś dziedzinie. I wreszcie, rozważając społeczno-kulturowe implikacje diagnozy ZA, należy wskazać, iż jej uzyskanie może pociągać za sobą znaczne ograniczenie przestrzeni życiowej jednostki. Logicznym następstwem rozpoznania jest bowiem __________ 19 Zjawiskiem tym zainteresowałam się bliżej dzięki lekturze pracy studentki – Natalii Wawryniewicz pod tytułem Życie z chorobą – choroba w życiu. Autoetnograficzne studium przypadku. Praca powstała w ramach prowadzonego przeze mnie w semestrze letnim roku akademickiego 2013/2014 w Katedrze Etnologii i Antropologii Kulturowej UMK konwersatorium Wybrane sposoby interpretacji kultur. Zob. Discussion #1: inspiration porn, http://disabilityinkidlit.wordpress.com./2013/0704/discussion-1-inspiration-porn/ [dostęp: 18.06.2014]. 150 terapia, co wiąże się z koniecznością częstych wizyt w ośrodkach specjalistycznych oraz udziałem w zajęciach korekcyjno-wyrównawczych czy turnusach rehabilitacyjnych. W efekcie chory może zapaść na opisany w „Czarodziejskiej górze” Tomasza Manna syndrom sanatoryjny – stan swoistego odrealnienia wynikający z zamknięcia w świecie, gdzie czas płynie inaczej i życie inaczej wygląda20. 3 Z moich rozważań wynika, że diagnoza zespołu Aspergera – mimo iż w praktyce klinicznej jest niezbędna i użyteczna – nieuchronnie niesie za sobą poważne konsekwencje natury społecznej i kulturowej, a oprócz tego może się przyczyniać do nasilenia piętna choroby. Świadomość wystąpienia tych konsekwencji może zaś prowadzić do podjęcia rozmaitych strategii obronnych, jak: zachowywanie informacji o leczeniu w ścisłej tajemnicy, wycofywanie się z kontaktów międzyludzkich postrzeganych jako źródło wstydu, zagrożenia itp. albo rezygnacja z diagnozy. Oczywiście strategie te mogą być uruchamiane i testowane także w przypadku innych schorzeń, jednak ZA jest przypadkiem szczególnym z racji swej „niewidzialności” oraz „pogranicznego” charakteru. Takie schorzenie po prostu łatwiej ukryć. Z drugiej jednak strony fakt uzyskania diagnozy oraz podjęcia leczenia może wnieść wiele dobrego w życie osób z tym syndromem i ich rodzin. Dlatego też warto inicjować działania mające na celu edukację społeczeństwa oraz próbę zmiany nieprzychylnych postaw w tym obszarze. W dzisiejszych czasach dużą rolę w procesie rozpowszechniania oraz utrwalania opinii odgrywają środki masowego przekazu. Można więc starać się oddziaływać na świadomość i wyobraźnię zbiorową tą drogą (pamiętamy dobrze pozytywny wpływ filmu „Piękny umysł” na stosunek jego odbiorców do schizofrenii). Do oswojenia i zneutralizowania choroby przyczyniają się także swoiste „coming outy” popularnych i lubianych osób. Dobrym przykładem jest tu Monika Zamachowska (do niedawna Richardson), która ujawniła, że jej syn Tomek ma ZA. Coraz częściej dowiadujemy się ponadto, iż – czytane w świetle współczesnej wiedzy medycznej – źródła biograficzne na temat wybitnych osobistości świata kultury i nauki wskazują na ich nietypowe cechy, powiązane z zespołem Aspergera. Lista takich postaci jest długa, a znajdują się na niej chociażby Albert Einstein i Ludwig Wittgenstein. Szerzenie wiedzy o tym stanowi ważny element praktyk zmierzających do destygmatyzacji osób z tym syndromem. Jeszcze innym tego rodzaju działaniem jest tak zwana interwencja lingwistyczna, a więc __________ 20 T. Mann, Czarodziejska góra, przeł. J. Kramsztyk, J. Łukowski, Warszawskie Wydawnictwo Literackie „Muza”, Warszawa 2012–2013. 151 próba takiego przeprojektowania języka medycznego (w tym etykiet diagnostycznych), aby nie zawierał on określeń pejoratywnych, wywołujących złe skojarzenia i deprecjonujących dla chorego21. Jest to niezwykle istotne, albowiem język jest podstawowym faktem kulturowym, za którego pomocą wszystkie formy życia społecznego są ustanawiane i nieustannie odtwarzane, wskutek czego kreuje on określone postrzeganie rzeczywistości. I wreszcie, można by rozważyć samą koncepcję diagnozy, to znaczy zamiast podejścia kategorialnego na szerszą skalę stosować podejście wymiarowe. Polegałoby ono na tworzeniu opisu objawów na dość szerokim kontinuum, obejmującym także normę, co nie podkreślałoby tak mocno odmienności pacjentów i nie czyniłoby z nich oddzielnej, izolowanej kategorii. Warto też pamiętać, iż diagnoza nie ogranicza się do identyfikacji zaburzenia i wyjaśnienia jego genezy, lecz jest procesem, który ma się zakończyć osiągnięciem określonych celów. Położenie akcentu na proces, jego dynamikę i celowość podkreśla, że poza odpowiedzią na pytanie „co «to» jest?” bardzo ważna jest odpowiedź na równoległe pytania: „co można z «tym» zrobić, aby osiągnąć pożądany stan?” i „jak to zrobić, przy użyciu jakich technik, metod i narzędzi?”. Terapia jest integralną częścią procesu diagnostycznego22. Poza tym, jak zauważa Julita Urbaniuk: „W takcie terapii dochodzi (…) do weryfikacji wniosków sformułowanych w diagnozie. Specjalistyczne diagnozy zbyt często ograniczają się tylko do opisu stanu aktualnego, w niewystarczającym stopniu koncentrując się na zaleceniach dotyczących poprawy funkcjonowania osoby badanej”23. Powoduje to, że adresaci rozpoznania mogą mieć wrażenie, iż nie wnosi ono nic nowego do ich sytuacji oraz spostrzeganego od dawna obrazu trudności. Nazywa tylko w sposób specjalistyczny (a często i niezrozumiały) to, co już wiadomo. Zmiana koncepcji diagnozy (w kierunku podejścia wymiarowego, projektującego i celowościowego) mogłaby – jak sądzę – przyczynić się nie tylko do polepszenia efektów leczenia, ale także – co szczególnie istotne dla antropologa – zaowocować korzystnymi tendencjami o charakterze społecznokulturowym: mogłaby przemodelować zbiorowe postawy wobec pacjentów oraz ich stosunek do własnej choroby. Byłby to ważny krok w stronę ograniczenia potocznych lęków i fobii, pobrzmiewających w sentencji, iż „jedną z najbardziej rozpowszechnionych na świecie chorób jest diagnoza”. __________ 21 22 23 P. Świtaj, dz. cyt., s. 383. J.W. Paluchowski, Diagnoza psychologiczna. Podejście ilościowe i jakościowe, Scholar, Warszawa 2001, s. 37. J. Urbaniuk, O dwóch takich, co… dostali diagnozę. Problematyka diagnozy dziecka z dysleksją, [w:] B. Cytowska, B. Winczura (red.), Dziecko z zaburzeniami w rozwoju. Konteksty diagnostyczne i terapeutyczne, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2005, s. 96. 152 Summary Present article concerns socio-cultural consequences of clinical diagnosis of Asperger’s syndrome. The authoress shows, that the label of psychiatric and neurological illness is often a source of subjectively experienced suffering for persons receiving such diagnosis, their relatives and friends. It may also lead to the process of stigmatization and spoil individual’s identity. Thus, the process of diagnosing should not be a routine procedure lacking reflection, especially on ethical aspects. Theres is also urgent necessity to educate the society about psychiatric and neurological illnesses in order to prevent the attitudes of stigmatization and discrimination of the patients and their families. 153 Krystyna Piątkowska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ O potrzebie antropologii w społecznej praxis. Kilka uwag na gorąco po realizacji projektu badawczego Projekt badawczy „Infrastruktura kulturalna i formuły działania urzędu pracy w nowej sytuacji kulturowej wobec stanu świadomości i praktyk osób bezrobotnych”1 powstał w konkretnej sytuacji dotyczącej szerokiego planu kultury Łodzi, miasta do którego wróciłam w 1974 roku, z którym jest związana cała moja kariera zawodowa, jako etnologa i antropologa kultury, w którym pełniłam także pewne role w instytucjach administracyjnych, komentowałam w lokalnych mediach rozmaite fakty i zdarzenia, wreszcie którego tożsamość próbowałam określić oraz zmodyfikować, mając świadomość istnienia dezawuujących klisz i praktyk symbolicznego unieważnienia. Od kilku lat realna i medialna sytuacja Łodzi coraz bardziej się pogarsza. Jest to duże miasto, które od schyłku XX wieku straciło już ponad sto tysięcy mieszkańców. Miasto, z którym kojarzone są przypadki skrajnej degrengolady fundamentalnych zasad ludzkiej egzystencji – „łowcy skór”, „dzieci w beczkach”, nietrzeźwi kierowcy miejskiego transportu, zdominowana przez złoczyńców ulica Piotrkowska, przyszła matka w ośmiomiesięcznej ciąży, pijana, z kijem bejsbolowym rzucająca się pod samochód, rozpadające się kamienice, szarość, marazm, brud – to tylko niektóre z pojęć kluczy oraz słów dookreślających to miejsce w potocznych narracjach prywatnych i emitowanych w przestrzeniach publicznych, dialogach. Od momentu wybuchu kryzysu ekonomicznego, do powyższej listy mankamentów dołączył jeszcze jeden – Łódź znajduje się w czołówce w statystykach bezrobocia. Jak podaje dodatek do „Dziennika Łódzkiego” – „Forum Łódź” z 14 marca 2014 r., „Jeste- __________ 1 Projekt pilotowany przez Wyższą Szkołę Europejską im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie w ramach programu Kapitał Ludzki – Narodowa Strategia Spójności finansowanego przez Europejski Fundusz Społeczny Unii Europejskiej. 155 śmy na drugim miejscu wśród miast wojewódzkich, zaraz za Białymstokiem. Spośród 44 000 bezrobotnych, niespełna 6 000 dostaje zasiłek.” „44-tysięczną armią łódzkich bezrobotnych można zasiedlić duże osiedle. Aż 24 954 osoby w styczniu 2014 roku miały status długotrwale bezrobotnego. Do kategorii 50+ należało 15 000 osób. Rynek pracy w Łodzi pozostaje marny. W dużej mierze za obecny stan odpowiadają uwarunkowania historyczne”. Łódź nie dała sobie rady w starciu z wolnym rynkiem. Obie liczby – 24 954 długotrwale bezrobotnych oraz 14 981 należących do kategorii powyżej 50 lat, mają ponury wydźwięk. W pewnym momencie – konkretnie w połowie 2013 roku, dramat utraty pracy zaczął dotykać także ludzi z wyższym wykształceniem, z dużymi kompetencjami zawodowymi, pracowników instytucji oświaty, wykładowców szkół wyższych, ludzi wolnych zawodów. Zatem specyficznych grup zawodowych, wobec których „nie możemy krzyczeć: «hura, hura, sukces», gdy tylko uda nam się im zaoferować jakąkolwiek robotę” – jak mówił dr Krzysztof Bondyra, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, ekspert do spraw rynku pracy. „To nie mogą być oferty pierwsze z brzegu. Oczywiście przysłowiowe wózki widłowe zainteresują niektórych nauczycieli, ale to będzie zdecydowana mniejszość. Większość chciałaby w nowej pracy wykorzystać kompetencje, które już posiadają, np. w szkoleniu ludzi, instytucjach kulturalnych, organizacjach pozarządowych” – napisano w „Gazecie Wyborczej” 14.02.2014 („Na ratunek nauczycielom”). W październiku 2013 roku sytuacja zwolnień dotknęła również osoby z mojego najbliższego otoczenia. Najbardziej właściwą egzemplifikacją niech będzie wypowiedź jednej z nich: „– Opowiedz swoją historię – określ przyczyny, dla których musisz kontaktować się z Urzędem Pracy – To jest oczywiste – bo nie mam pracy, prawda? Nie wiem jak głęboko mogę sięgnąć w problem. Na pewno czuję się osobą w ogóle nie przystosowaną do tej sytuacji. Przez całe swoje życie zawodowe byłem jakby wychowywany w zupełnie innym systemie wartości. Praca na Uniwersytecie zawsze kojarzyła mi się ze stabilizacją. Nagle się okazało, że są pewne wymogi, którym bądź nie mogę podołać, bądź z którymi nie mogę się zgodzić. Pomijając całą aferę itd. cały czas mam ochotę wpisywać w CV, że pozwałem swojego szefa, straciłem pracę, wpadłem w depresję i nagle stwierdziłem, że do tego zmiana jest niemożliwa, że przez całe życie dążyłem tylko do jednego celu, mianowicie – być po prostu badaczem, naukowcem i nic więcej” (mężczyzna 45 lat, z tytułem naukowym, rozmowa w trakcie trwania projektu badawczego, maj 2014 r.). Podług badań opublikowanych 27.06.2013 r. na stronie rynekzdrowia.pl, 55% polskich bezrobotnych 50+ cierpi na depresję. Wszystkie znane mi osoby zwolnione z pracy na wyższych uczelniach zachorowały na tę przypadłość. Chociaż usiłowały cały czas coś robić – monitorować strony internetowe, czytać, pisać teksty, za które nie dostawały żadnych dochodów, składać kolejne oferty w instytucjach, w których teoretycznie powinny znaleźć swoje miejsce – nic się 156 nie zmieniało w ich sytuacji. Nawet oficjalnie zgłaszane oferty w BIP, miały z góry określonych beneficjentów. Te obserwowane przeze mnie zjawiska spowodowały, że w mojej refleksji pojawił się element dodatkowy, dopełniający dość apokaliptyczny obraz Łodzi – jest to najbardziej marnotrawne miasto w Polsce, rezygnujące z części wiedzy, lokalnego patriotyzmu i aksjologii „przyzwoitości” ludzi, bądź co bądź należących do intelektualnej czołówki, albo nie potrafiące „poradzić sobie” z kompetencjami własnych mieszkańców. W tej społecznej grze nie chodzi o jakość i właściwości, chodzi o dystrybuowanie „dobra rzadkiego”, jakim jest praca mogąca stanowić ekwiwalent wsparcia i lojalności w subsystemach władzy i zarządzania, czy poczucia komfortu z powodu nienaruszalności pozycji i statusu. Czy w takich okolicznościach istnieje jakaś możliwość zdobycia zatrudnienia dającego satysfakcję i poczucie spełnienia przez osoby funkcjonujące bez pomocy „kapitału społecznego”, jak są zorganizowane i przygotowane instytucje powołane do moderowania tego zespołu zjawisk? Z perspektywy refleksji naukowej ta idea mieści się w szerokich kontekstach społeczeństwa ponowoczesnego, gdzie przekształcenie tożsamości klasowych oraz dynamiczne transformacje kulturowe wymagają odpowiedniej wiedzy, a nie tylko partykularnego zaangażowania. Jak twierdzi Chris Barker w pracy Studia kulturowe. Teoria i praktyka: "Nie ma wątpliwości co do tego, że jesteśmy obecnie świadkami upadku sektora przemysłowego w gospodarkach Zachodu oraz rozwoju sektora usług, czemu towarzyszy odpowiednia zmiana we wzorach zatrudnienia. Odsetek pracowników administracji, specjalistów oraz pracowników technicznych w Ameryce i Wielkiej Brytanii stopniowo wzrastał aż do poziomu 1/3 ogółu siły roboczej. (...) Taka klasa usługowa nie jest bezpośrednio zaangażowana w wytwarzanie towarów. Zamiast tego osoby te sprzedają swoje umiejętności i stają się uzależnione od swojej siły rynkowej. (...) Zamiast jednej klasy pracującej mamy obecnie: nową, ceniącą pieniądz postindustrialną klasę pracującą; cieszącą się bezpieczeństwem i przywilejami "arystokrację" pracowników oraz podklasę bezrobotnych.”2. Chciałam zatem wejść w głąb zintegrowanego kontekstu działania instytucji powołanej do pomocy osobom pozostającym bez pracy (począwszy od przestrzeni i „świata rzeczy”, po aksjologię wizerunków i wyobrażenia o klientach urzędu istniejących w świadomości pracowników), postaw i oczekiwań beneficjentów tej instytucji oraz transformacji znaczeń i praktyk w obszarze praxis społecznej. W trakcie badań zrealizowanych zostało łącznie ponad 50 rozmów zarówno z pracownikami, jak i klientami Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi. Miały one charakter wywiadów narracyjnych, bądź wywiadów reporterskich. Najdłuższy __________ 2 Ch. Barker, Studia kulturowe. Teoria i praktyka, tłum. A. Sadza, Wydawnictwo UJ, Kraków 2005, s. 182–185. 157 zapis takiej rozmowy liczy sobie około 30 stron formatu a4, natomiast wywiady reporterskie składały się z kilku pytań formułowanych „na gorąco”, przede wszystkim w trakcie oczekiwania petentów na kontakt z pracownikiem PUP. Oprócz tego wykonałam dokumentację fotograficzną obu gmachów PUP – najpierw w trybie rejestracji pierwszych wrażeń wizualnych, w czym wzięło również udział kilka młodych osób reprezentujących Studenckie Koło Naukowe Etnologów UŁ, dokumentujących wędrówkę po labiryntach gmachów (są dwa obiekty Instytucji), a następnie w konwencji retrospekcji oraz spojrzenia antropologa przez pryzmat analityczno – interpretacyjny. Ta część dokumentacji, w której towarzyszył mi dr Robert Dzięcielski, jest moim własnym spojrzeniem i materializacją refleksji powstającej a`vista podczas „dialogu antropologów” o podobnej wrażliwości na obraz i podobnym rozumieniu możliwości dyscypliny. Całość obejmowała około 700 zdjęć. Ten fragment badań został skonfrontowany z dostępnymi w przestrzeni sieci wizerunkami i obrazami urzędów zarówno polskich, jak i europejskich (zdarzały się również wizualizacje pochodzące z Ameryki oraz Azji). Projekt wymagał również zapoznania się i przeanalizowania tekstów dotyczących ustawodawstwa, komentarzy prasowych, dostępnych blogów, forów internetowych, a także przykładów korespondencji pomiędzy Urzędem i jego klientami. Cel badania miał dwojaki charakter: 1. Rekonstrukcję fragmentu społecznej praxis realizowanej w Instytucji przez opis kulturowych zjawisk mieszczących się w dwóch sferach – przestrzeni obszaru architektonicznego, semantycznego oraz działań i aktywności, a także interakcji pomiędzy klientami i pracownikami w kontekście swoistej opresji – wykluczenia spowodowanego brakiem zatrudnienia części grupy społecznej wchodzącej w tę interakcję i poczucia powinności – zakresu obowiązków i trudności w ich realizowaniu przez grupę „obsługującą” petentów. Sądzę, że interesariusze PUP – pracownicy oraz „bezrobotni”, reprezentują różne typy „kapitałów kulturowych”, które nie tylko nie służą jeszcze transformacji Instytucji, ale mogą tę transformację skutecznie blokować (pomimo nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, podpisanej 24 kwietnia 2014 roku przez Prezydenta RP). 2. Eksploracyjny – chciałam przyjrzeć się praktykom uczestników znajdujących się w polu subkultury Urzędu, gdzie spotykają się wcześniej wspomniane reprezentacje społeczne – dominująca, uformowana na idei władzy, zarządzania i jej reprodukcji, znaków i procedur – oraz podległa – klienci Urzędu, wobec których są realizowane pewne działania w określonych warunkach zapisów ustawowych, przestrzeni, reprodukcji systemu, urzędowej interakcji i procedur pracy. 158 Zasadniczą kwestią i zadaniem projektu była jednak odpowiedź na pytanie: Jak jest? I czy można coś zmienić? W wyniku badań udało mi się zdobyć konkretną wiedzę dotyczącą realiów współczesnej kultury. Zdołałam także zidentyfikować pewne regularności odnoszące się do zachowań i procedur realizowanych przez ludzi, a także dostrzec klisze mentalne, którymi obie strony posługują się podczas interakcji. Konkretnym rezultatem była również możliwość sformułowania propozycji odnoszących się do aranżacji przestrzeni, wynikających z idei proksemiki, symbolicznej waloryzacji kolorów, dystansów między ludźmi, wreszcie przedmiotów – rzeczy, stanowiących elementy systemu semiotycznego, który daje się odczytać. Nie uzurpuję sobie statusu eksperta w kwestii pomocy osobom poszukującym pracy, czy mediatora między różnymi instytucjami formalnymi i przygodnymi naszej lokalnej społeczności. Jednak ponieważ pojmuję swoją dyscyplinę także w kategoriach antropologii stosowanej, zaangażowanej – mam nadzieję, iż pomogę w newralgicznych problemach praktyki społecznej. W realizacji projektu zastosowałam konwencję etnograficznych badań jakościowych, jako podstawę zdiagnozowania istniejącej realnie sytuacji. Stacjonarne, trwające 4 miesiące badania, przeprowadzone zostały w dwóch gmachach Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi, przy ul. Kilińskiego i Milionowej. Wykorzystałam następujące metody badawcze: – obserwację uczestnicząca, podczas której tworzyłam też pewne formy eksperymentów badawczych; – swobodne rozmowy i wywiady, nieograniczone sztywnym zestawem pytań, lecz wspomagane dyspozycjami do rozmów, gdzie badacz może kontrolować przebieg rozmowy, modyfikując w jej trakcie pytania w zależności od nastawienia rozmówcy, sytuacji, itp.; – analizę różnych tekstów kultury i dostępnych dokumentów związanych z podjętym problemem; – rejestrację fotograficzną i następnie analizę wywołanych materiałów wizualnych z przestrzeni publicznej PUP z wykorzystaniem metody analizy semiotycznej i konfrontowanie konstatacji z innymi wizualizacjami podobnych kontekstów polskich i zagranicznych. Podczas tak zdeterminowanej interakcji wytworzyła się swoista naukowa i intersubiektywna empatia, pozwalająca dotrzeć badaczowi do zewnętrznego wobec niego świata, do znaczenia doświadczeń indywidualnych i grupowych badanych, a także do często ukrytych relacji między organizacją (Urzędem) a jego interesariuszami, rozgrywających się w określonej przestrzeni publicznej. Wykorzystywany przeze mnie aparat pojęciowy jest dobrze ugruntowany w obserwacjach empirycznych i potwierdzonych opiniach3. Uczestniczyłam __________ 3 D. Silverman, Interpretacja badań jakościowych, tłum. M. Głowacka-Grajper, Warszawa 2007. 159 w każdym etapie generowania danych i ich analizy, modyfikując w trakcie badań swoje zamierzenia (w sensie teoretycznym takie podejście odnosi się do tzw. teorii ugruntowanej Barneya Glasera4). Rejestracja rozmów odbywała się w swoistym kontekście społecznym i sytuacyjnym. Miałam tego świadomość, iż rozmowy prowadzone z osobami poszukującymi pracy, z przedstawicielami kierownictwa PUP, a także z urzędnikami powołanymi do obsługi interesantów, są usytuowane przestrzennie i aksjologicznie w obszarze konkretnej instytucji, która może determinować intencjonalność, otwartość, a nawet swoistą odwagę bądź jednoznaczność wypowiedzi moich interlokutorów. Zawsze zwracałam uwagę na otoczenie, relacje pomiędzy interesariuszami Urzędu zachodzącymi w tle, obserwowałam „dziejącą się sytuację”, a także w ramach dozwolonego eksperymentarium badawczego – inicjowałam pewne zachowania obserwując, jak reagują na nie inni (np. siedząc przed ekranami, na których wyświetlane są oferty pracy, robiłam notatki. Tylko w jednym wypadku, było to na ulicy Kilińskiego, dostrzegłam podobne zachowanie osoby siedzącej przed ekranem. Z reguły, jeśli ktoś przyglądał się ekranom, to tylko się przyglądał). Wiedza etnograficzna uzyskiwana takimi sposobami stała się podstawowa dla osadzenia zebranych danych (nagranych i przepisanych rozmów, rejestracji fotograficznych i notatek badawczych) w kontekście przestrzennym, organizacyjnym i społecznym PUP. Starałam się w sposób możliwie bezinwazyjny wniknąć w tę dotąd nieznaną mi rzeczywistość bez sztywnego modelu prekonceptualizacji badań. Jako presupozycje, służyła mi wiedza dotycząca obecnego stanu kultury w Polsce, oparta także na własnych badaniach i przemyśleniach5 i wiążącego się z tym stanu świadomości różnych grup społecznych, zwłaszcza „ludzi wykluczonych” z powodu utraty pracy. Bezpośrednie i rzetelne poznanie i „wczuwanie się” w świat badanego obszaru pozwala zbliżyć się (uwzględniając różne konteksty, punkty widzenia, osobiste przekonania, kontekstualne stereotypy i klisze itp.) do wiedzy o tym, jak ludzie poszukujący pracy bezpośrednio doświadczają własnej sytuacji (sympathetic introspection Charlesa H. Cooley’a)6. Sprowadza się to do empatycznego rozumienia intencji i motywów badanych, stawiania się jakby „w ich pozycji”. Takie doświadczenie odnosiłam także do opinii pracowników Urzędu o ich interesantach i wzajemnych relacji instytucja – podmiot. Do odkrywania znaczeń dochodziłam również poprzez analizę wypowiedzi w określonym kontekście rozmowy (znaczenia „budują się” w sekwencjach lub ciągach sekwencji i wypo- __________ 4 5 6 B. Glaser, Theoretical Sensitivity, San Francisco 1978. K. Piątkowska, K. Piątkowski, „Teraz w kolekcji jest wszystko…” Gust i upodobania estetyczne mieszkańców polskich wsi i małych miast, w: Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2011. J. Mucha, Cooley, Wiedza Powszechna, Warszawa 1992. 160 wiedzi, co pokazuje analiza konwersacyjna). Natomiast w analizach przestrzeni wykorzystywałam metodę semiotyczną z elementami strukturalizmu, konstatując znaczenia miejsca, aranżacji przestrzeni, dystansów itp. Z uwagi na określoną objętość tekstu nie mogę zaprezentować całości efektów projektu badawczego. Przedstawię natomiast fragmenty i próbki refleksji, analiz i antropologicznych rekomendacji pozostając z nadzieją, iż dane mi kiedyś będzie zapoznanie zainteresowanych z pełną wersją pracy. Rezygnując zatem z teoretycznych rozważań dotyczących przestrzeni rozpocznę od stwierdzenia, iż człowiecza miara rzeczywistości wskazuje na pewne uniwersalia, przekraczające granice partykularnych kultur. Ciało ludzkie jest „ciałem żyjącym”, a przestrzeń jest skonstruowana przez człowieka, tzn. jej organizacja wynika z postawy i struktury ludzkiego ciała oraz relacji odległości między ludźmi. Yi-Fu Tuan pisze: „Z intymnego doświadczenia własnego ciała oraz innych ludzi człowiek organizuje przestrzeń w ten sposób, by odpowiadała jego biologicznym potrzebom i społecznym stosunkom, by zaspokajała je. Słowo «ciało» kojarzy się bezpośrednio z przedmiotem raczej niż z żywą i działającą istotą. Ciało to «to» – i «to» jest w przestrzeni albo zajmuje przestrzeń. Przeciwnie, jeśli użyjemy terminów «człowiek» i «świat» nie myślimy o człowieku – przedmiocie w świecie zajmującym maleńką cząstkę przestrzeni, ale o człowieku zamieszkującym świat, rządzącym światem i stwarzającym go. W istocie sam termin World («świat») mieści w sobie zarówno człowieka, jak i jego otoczenie, bo jego etymologiczny korzeń (Wer) znaczy «człowiek». Człowiek i świat to złożone pojęcia”7. Przed wchodzącym człowiekiem otwiera się przestrzeń ulegająca od razu zróżnicowaniu odpowiadającemu strukturze wyprostowanego ciała: przód – tył, prawo – lewo, poziom – pion, góra – dół. Przestrzeń podporządkowana jest temu schematowi, a kultury różnią się w „wypełnianiu treścią” tych schematów przestrzennych. To jest sposób porządkowania chaosu, nadawania mu sensu, a porządkowanie wymaga sklasyfikowania elementów. Narzędziem klasyfikacji jest – jak wiadomo – język. „Każde pojęcie żeby mogło być wyodrębnione, potrzebuje swojej przeciwwagi. Nic nie może być z tyłu, jeśli coś nie jest z przodu, po prawej, jeśli nic nie jest po lewej, w górze jeśli nic nie jest na dole. (…) Istotą rzeczywistości jest wszelako sens. Kultura dokonuje więc wartościowania biegunów opozycji. Lewe przestaje być opozycją prawego tylko w wyniku przeciwstawienia w orientacji przestrzennej. Nabiera w stosunku do prawej zabarwienia negatywnego. W samym elementarnym słownictwie: lewizna, zrobić coś «na lewo», czyli nielegalnie, «lewe pieniądze» – zarobione nieuczciwie, «on jest lewy» – niepewny, niegodny zaufania… Po prawej stronie: prawo, praworządność, człowiek prawy, czyli szlachetny, prawda, prawidłowy, prawidłowość, prawomocny, __________ 7 Yi-Fu Tuan, Przestrzeń i miejsce, tłum. A. Morawińska, PIW, Warszawa 1987, s. 51. 161 prawomyślny, nawet najbardziej poszukiwany grzyb to prawdziwek”8. Z prawą stroną wiąże się świętą siłę, zasadę wszelkiego ukierunkowanego działania i źródło wszystkiego co dobre i uprawnione. Lewa strona jest antytezą: oznacza świeckie, nieczyste, niepewne i słabe, to co jest złe i należy się bać9. W kodzie kulturowym pozytywne bieguny jednych opozycji łączą się z pozytywnymi biegunami innych, a negatywne z negatywnymi (lewa : prawa, śmierć : życie, a więc: lewa – śmierć, prawa – życie). Podobnie z opozycjami: góra – dół, wysoko – nisko. To co na górze i wyżej – w większości kultur jest pozytywnie wartościowane: widać to w porządku kosmosu (niebo, piekło), w tworzeniu hierarchii (góra tabeli – najlepsi), w określaniu stanów (górnolotność, zdołowanie), statusów itp. itd. Podobna hierarchia wartości według osi pionowej odnosi się także do budowli architektonicznych. Identycznie jest także z wartościowaniem przestrzeni według osi przód – tył. „Przestrzeń z przodu jest przede wszystkim wizualna. Jest jasna i dużo większa od przestrzeni z tyłu, której doświadczamy dzięki znakom niewizualnym. (…) W kategoriach czasu przestrzeń z przodu kojarzy się z przyszłością, przestrzeń z tyłu z przeszłością”10. Ludzkie ciało jest też miarą kierunków, odległości, długości, objętości, pojemności, położenia. Ludowe miary wywodzą się wszak od części ciała. Odległość przestrzenna może być również związana z relacjami międzyludzkimi i podobnie wartościowana. Do tych uwag trzeba jeszcze dodać pewne idee związane z architekturą i materializacją przestrzeni, która w kontekście społecznym oddziałuje jako deklaracja w różnych sieciach komunikacyjnych powiązań, a także na poziomach aksjologicznych decyzji. Same budynki zatem mówią, a to jest niezwykle istotne ze względu na konsekwencje11. Innymi słowy lokum konkretnej instytucji powinno być nie tylko efektywne i funkcjonalne, ale także manifestować znaczenia zgodne z przyjętym systemem wartości, ich kontekstualną ważnością i określonym przesłaniem dla użytkowników gmachu. Zajmujący się tą kwestią Mildred Reed Hall i Edward T. Hall odkryli, iż „…nieprawdopodobne układy przedmiotów i zdarzeń mogą wymuszać zachowania zgodne z dynamicznymi wzorcami tych układów”12. Układ przestrzenny determinuje wobec tego ludzkie zachowania, które zaczynają mieć charakter sformalizowany, zestandaryzowany, choć werbalizacje większości dyrektyw nie są artykułowane (anonse dotyczą np. informacji o monitorowaniu obiektów). Otoczenie istniejące w obszarze architek- __________ 8 9 10 11 12 L. Stomma, A jeśli było inaczej. Antropologia historii, Wydawnictwo Sens, Poznań 2008, s. 180. Yi-Fu Tuan, op. cit., s. 62. Ibid., s. 58. M. Reed Hall, E. T. Hall, Czwarty wymiar w architekturze, tłum. R. Nowakowski, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2001. Ibid., s. 13. 162 tonicznym wchodzi w interakcję z ludźmi, zatem jego kontekst zawsze powinien być uwzględniany. W świecie Zachodu uważa się, że ludzie są wartością dominującą nad wszystkim, wobec tego także nad otoczeniem. Jednak w sytuacji zinstytucjonalizowania interakcji, tylko określona grupa może mieć przywilej dominacji w przestrzeni. Grupa, do której są kierowane działania, nie jest uwzględniana w kontekście manifestowania jej tożsamości i osobowości. Jakie wrażenie robi przestrzeń np. Urzędu przy ul. Milionowej w Łodzi? Zacytuję obserwację młodego łódzkiego etnologa, który po raz pierwszy znalazł się w tym gmachu 3 lutego 2014: „Wchodzimy głównym wejściem do Urzędu Pracy na ulicy Milionowej. W środku szare puste przestrzenie, które mogłyby być scenografią jakiegoś filmu, na końcu korytarza na pierwszym piętrze stoi nakryty czarnym materiałem stół do gry w bilard (?).Okazuje się, że to nie to wejście co potrzeba, wychodzimy więc tą samą trasą, ale jak się okazuje znajdujemy się już, nie wiemy dlaczego, bo szłyśmy tą samą drogą, po drugiej stronie budynku. Idziemy do kolejnego wejścia. Tu, gdzie czekają ludzie wyczytywani po numerze z głośnika panuje atmosfera wewnętrznego, łączącego korytarza w jakimś wielkim budynku, jakim jest na przykład szpital Matki Polki. Pośrodku korytarza stoją zielone krzesełka przy których czekają ludzie, aby dostać się do poszczególnych pozamykanych pokoi. W rogu wisi czarny ekran. W tej części panuje mrok, oświetlenie jest sztuczne, ściany takie jak to w korytarzu podziemnym lub piwnicy, kosze na śmieci znajdujące się tu są przeznaczone do użytku na zewnątrz. Przy łazience widnieje informacje, ze jest monitorowana (w części z umywalkami). Kiedy chcemy podzielić się spostrzeżeniami stoimy na korytarzu, przy jednej z klatek schodowych. Z zewnątrz miejsce to przypomina tyły zakładów sortowania jakichś materiałów, a nie urząd państwowy. Ludzie coś wynoszą, pakują do samochodów, zaraz obok jest parking. Tyły budynku są niskie, dobiegają odgłosy wentylacji. Podsumowując można powiedzieć, że będąc tu, chce się przejść zaraz gdzieś indziej, jednak jest tylko to tu, przestrzeń przechodnia, mająca być Urzędem Pracy w Łodzi. Jak się dowiedziałam następnego dnia, budynek na Milionowej nie był pierwotnie przeznaczony na Urząd Pracy, a został dopiero zaadaptowany przez władze miasta do tego celu.” I jeszcze fragment rozmowy z pracodawcą, mężczyzną w wieku ok. 60 lat: „– Jakby Pan scharakteryzował oba nasze Urzędy? – Wie Pani, nawet jak jest biednie, to powinno być czysto. Na Kilińskiego jest niewątpliwie lepiej, ale jak nikt nie będzie pilnował to zrobi się tak samo jak tutaj. W tym urzędzie przyjmuje się klientów jednak te 10 lat dłużej. – Co panu najbardziej przeszkadza? 163 – Brud. Wszechobecny. Jeśli w tym budynku jest jakiś kierownik gospodarczy to Dyrekcja powinna natychmiast zmienić tego kierownika. Przecież każdy Urząd to jest wizytówka miasta, no to zacznijmy od najprostszych spraw. Dziury w ścianach powinno się od razu zaklejać, a potem pomalować. U mnie w firmie tak właśnie robimy bo nie mogę sobie pozwolić żeby ktoś miał o mnie złe zdanie, a tutaj? Pozrywane plakaty, no to pozrywana farba. Brudne ściany, pozdejmowali jakieś ramki to pozostawały dziury, jakieś pogruchotane meble na korytarzach i na nich kurz. Ogólnie przykry widok. Powinno się zacząć od najprostszych spraw. – Widzę, że zwraca Pan uwagę na takie zjawiska, o których rzadko kiedy się rozmawia. Co Pan sądzi o kolorystyce Urzędu? – Uważam, że kolory powinny być takie bardziej „rehabilitacyjne”, żeby był jakiś nastrój przyjemny i spokojny. Lubię kolory pastelowe, jasne ugry, szarości, biele, kość słoniową. Ta zieleń tu zwyczajnie nie pasuje. Jest zimna i sprawia wrażenie partyzanckiego schronu. – A co Pan sądzi, o takim pomyśle, żeby w tych Urzędach na Kilińskiego i Milionowej zorganizować np. strefy sztuki? Doprosić studentów z ASP żeby pokazywali tutaj swoje prace zaliczeniowe, czy dyplomowe, a może takie działania skierować na tych, którzy szukają pracy? Niechby oni pokazali swoje dzieła. – Dwa tygodnie temu wróciłem z USA, byłem u córki, świetnie się jej powodzi, z mężem prowadzi dobry biznes. I ja z nią jeździłem po różnych Urzędach i tam jest inna atmosfera. Wszędzie widać to o czym Pani mówi. Wiszą obrazy, są rośliny i ludzie tam się inaczej zachowują, bo to uspokaja, daje jakieś poczucie normalności, a może nawet, że się jakoś doceniamy, bo ktoś myśli o tych co tutaj przychodzą, żeby było ładnie. Może kiedyś i w Polsce będzie cywilizacja. Ja popieram coś takiego”. Analiza całości materiału doprowadziła do stworzenia pakietu rekomendacji i sugestii dla Instytucji. Tutaj prezentuję fragment: Nawiązując do teorii Humphry’ego Osmonda oraz Edwarda T. Halla można powiedzieć, iż niektóre przestrzenie skłaniają ludzi do trzymania się z dala od siebie. Można je nazwać przestrzeniami odspołecznymi. Inne znów sprawiają, że ludzie skupiają się razem. Te badacze nazwali dospołecznymi. W wielu instytucjach dominują przestrzenie odspołeczne. Mało jest takich, które możnaby nazwać dospołecznymi13. Co ciekawe personel i pracownicy takich instytucji zde- __________ 13 E. T. Hall, Bezgłośny język, tłum. R. Zimand, A. Skarbińska, PIW, Warszawa 1987, s. 167. 164 cydowanie wolą te pierwsze, gdyż nie tylko łatwiej utrzymać w nich porządek, ale klienci instytucji nie są w stanie stworzyć jakichkolwiek zintegrowanych grup reprezentujących ich interesy, są osobni, wycofani, zamknięci w sobie, niezainteresowani jakimkolwiek dialogiem z otoczenia. W przestrzeniach dospołecznych następuje kontekstualna dekonstrukcja, na przykład krzesła, które dają się dowolnie przestawiać, pod koniec dnia zostają poustawiane w niewielkie kręgi. W przestrzeniach odspołecznych, szereguje się je w sposób „wojskowy” w długie rzędy stojące wzdłuż ścian. Jeszcze gorszą wersją jest ustawianie tych rzędów na samym środku dostępnej przestrzeni, jak to ma miejsce w Urzędzie, gdzie klienci czują się jak na cenzurowanym, jakby byli inwigilowani ze wszystkich stron, a to powoduje absolutną wstrzemięźliwość i niechęć do wchodzenia w jakiekolwiek relacje z innymi z powodu poczucia osamotnienia i braku bezpieczeństwa. Osmond zwrócił uwagę, że jeśli meble mają swoje niezmieniane położenie, to nawet w pomieszczeniach o dużej przestrzeni i jasnej kolorystyce, ludzie się do tych mebli upodabniają – nie mają ochoty na rozmowy z sobą, są cicho przylepieni do rzeczy w określonych konfiguracjach i zdają się być w stanach depresyjnych. Po wnikliwych badaniach okazało się, że istnieją pewne konfiguracje skłaniające ludzi do rozmów i otwartości. Najlepszym układem jest tak zwany układ poprzez róg stołu. Kolejnym układem, w którym konwersacje odbywają się dwukrotnie rzadziej jest układ bokiem do siebie, ale tylko wtedy kiedy ilość miejsc obok siebie jest ograniczona. W innych dystansach w ogóle nie zauważa się takich rozmów. Te spostrzeżenia zasugerowały rozwiązanie problemu wycofywania się z izolacji starszych ludzi. Te spostrzeżenia dają asumpt do stwierdzenia, że przestrzeń poczekalni PUP ma absolutnie charakter odspołeczny, wobec czego ludzie nie wchodzą w żadne bliższe interakcje z sobą, a to nastawienie inicjalne traktowane jako dyrektywa, jest następnie kontynuowane w kontaktach z pracownikiem, przy czym ten kontakt odbywa się głównie w relacji w poprzek stołu, która według specjalistów od proksemiki nie jest skuteczna, powoduje zamknięcie, brak szczerości i niechęć do pogłębiania kontaktu. Sugerowałabym zatem próbę zdekonstruowania tej przestrzeni, stworzenia mikrostruktur umożliwiających porozumiewanie się, które jednocześnie znosiłyby stres i dawały ludziom jakieś poczucie wspólnoty. Imperatyw światła – światło i tlen są fundamentalnymi substancjami tworzącymi przestrzeń Urzędu. W budynku przy ulicy Milionowej, o bardzo specyficznej konstrukcji, wnętrza przeznaczone dla klientów – przede wszystkim trakty komunikacyjne, są praktycznie pozbawione dziennego światła. Na pierwszym piętrze Urzędu, w miarę duże okna są przesłonięte kurtyną z roślin. Proponowałabym stworzyć z nich pewne struktury – aranżacje, które dawałyby poczucie komfortu, relaksu, przede wszystkim klientom Urzędu, natomiast nie odcinałyby dostępu światła naturalnego. Ponieważ wszystkie pomieszczenia biurowe znajdują się przy ścianach zewnętrznych i mają dostęp do okien, sugerowałabym, aby 165 w przyszłości zrezygnowano z drzwi wykonanych z materiałów drewnopodobnych na rzecz szkła mlecznego. Takie drzwi przepuszczałyby światło naturalne do wnętrza budynku, dawałyby poczucie większej przestrzeni oraz braku barier. Przyznam, że szczególnie dziwne było dla mnie zaobserwowanie przysłonięcia świetlika nad drzwiami pewnego pokoju przy ulicy Milionowej, starą kartą z kalendarza z 2008 roku. Nie dość, że taka sytuacja deprecjonuje powagę Urzędu, to świadczy o kompletnym braku zrozumienia aksjologii i potrzeb klientów Instytucji. Oczywiście sztuczne światło może dopełniać codzienną przestrzeń. Trochę inaczej wygląda ta kwestia w gmachu przy ulicy Kilińskiego, gdzie jednak również pracownicy skarżą się na brak światła naturalnego w boksach znajdujących się wewnątrz sali przeznaczonej dla obsługi klientów. Zamiast usytuować stanowiska wzdłuż ścian bądź również zaanektować środek sali, zabudowano boksami stronę, na której znajdują się okna. Rzeczywiście problem PUP polega na tym, że żaden z gmachów nie był projektowany dla potrzeb tej Instytucji. Dokonywano tylko pewnych adaptacji nie zdając sobie sprawy z wielopoziomowego kontekstu działań i interakcji w tej przestrzeni. Wartością zarówno dla pracowników jak i klientów, są rośliny znajdujące się w przestrzeni Instytucji. Pracownicy, realizując swoje potrzeby, zakładają „prywatne” ogrody parapetowe, przynoszą rośliny z domu i pielęgnują je z zaangażowaniem. Uważam, że w takich urzędach, które służą ogromnej ilości klientów, rośliny powinny być traktowane priorytetowo i znaleźć się również w przestrzeniach służących wzajemnej interakcji. W Urzędzie Pracy w Madrycie, lady oddzielające centra informacyjne, znacznie niższe od tych znajdujących się w naszym mieście, mają wykończenia rantów w postaci rynien, w których sadzi się żywe rośliny o wysokości nieprzekraczającej 30 centymetrów. Wysokie kwiaty umieszcza się w różnych punktach przestrzeni wspólnej. Nie ma mowy o kwiatach sztucznych, a przestrzeń sprawia wrażenie przyjaznej i dostosowanej do potrzeb wszystkich interesariuszy. Oczywiście korzystne byłoby zaaranżowanie pewnego standardu estetycznego, polegającego na ujednoliceniu donic, sezonowości kwietnych dekoracji, itp. Należałoby zatem desygnować osobę, która miałaby w swojej pieczy rośliny w obu gmachach, nie cedując tego na osoby bez kompetencji i nie lekceważąc ważności tego problemu. Kluczową kwestię dla zrozumienia problemów ludzi poszukujących pracy, stanowi wykluczenie. Pojęcie wykluczenia we współczesnym świecie, a zwłaszcza w polityce społecznej, jest bardzo często używane. Samo w sobie jest jednak nieostre: odnosi się je do różnych osób czy grup ludzkich. Może ono dotyczyć ludzi długotrwale bezrobotnych, korzystających z zasiłków socjalnych, mających złe warunki mieszkaniowe, mieszkających w miejscach szczególnych, czy wręcz bezdomnych, a także nielegalnych imigrantów, przesiedleńców, ludzi rozmaicie upośledzonych itp. „Wykluczenie w znaczeniu ogólnym lub zdefiniowane jako spo- 166 łeczne czy miejskie, jest mylone z biedą i ubóstwem, izolacją, segregacją, upośledzeniem, dyskryminacją, brakiem. Ponieważ może ono w sposób ekstremalny oznaczać wszelką nierówność albo różnicę, poszerza się je na rozproszone problemy i niejednorodne populacje. Skądinąd ta wielość powoli została narzucona dyskursom, a także prawu. Polityka publiczna nie zajmuje się już wykluczeniem, lecz podejmuje problem wykluczeń” – napisał Julien Damon14. Dla moich celów badawczych to pojęcie zawierające w sobie walor metaforyczności i ideologiczności, ograniczę do osób bezrobotnych i poszukujących pracy. W kontekście rosnącego bezrobocia wykluczenie wywołuje lęk u wielu naszych rodaków. Przeciwdziałanie wykluczeniu staje się stąd przedsięwzięciem koniecznym podejmowanym przez powołane do tego instytucje i organizacje, a także powinno to pojęcie zadomowić się w społecznym dyskursie i znaleźć właściwe miejsce w świadomości społecznej. Nie można ludzi wykluczonych pozostawiać samych sobie, na tym polu w naszym kraju jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Zwłaszcza, że problem wykluczenia i wiążącej się z tym biedy, musi być odnoszony do praw podstawowych człowieka i powinien wywoływać debaty i idące za tym zmiany w obszarze polityki społecznej (to kwestia solidaryzmu społecznego). W Polsce, w warunkach transformacji i przemiany rzeczywistości społeczno-gospodarczej, wykluczenie czy tego rodzaju degradacja społeczna, wiąże się zwykle z naszą przeszłością i dlatego u nas „społeczności zdegradowane to nie tyle wyjściowo ubogie i społecznie upośledzone, ile przede wszystkim grupy wcześniej funkcjonujące z pewnym powodzeniem, rodziny względnie stabilne ekonomicznie, o zapewnionym przez socjalistyczne państwo poczuciu bezpieczeństwa i o pewnym znaczącym czy nawet nad-znaczącym statusie społecznym”15. Z perspektywy antropologii można oczywiście odnieść się do „sytuacji badawczej człowieka zdegradowanego, człowieka przeżywającego własne wykluczenie. Badanie to jest próbą stanięcia wobec tej rzeczywistości jako przede wszystkim niezrozumiałej i dlatego antropologia ta stanowi tutaj jedynie próbę opisu, sposób współdziałania. Jest to pewna droga poprzez świat człowieka zdegradowanego, pokonywana z coraz większą sprawnością dostrzegania i wytwarzania pewnych znaczeń, tak aby nie tyle pewne procesy stały się zrozumiałe, ile aby nabrały one charakteru swoistej rzeczywistości, osobliwej realności (przestrzeń wewnętrzna cudzych zachowań nie jest bowiem niczym bezpośrednio dostępnym czy nawet – bezpośrednio umiejscowionym)”16. __________ 14 15 16 J. Damon, Wykluczenie, tłum. A. Karpowicz, Oficyna Naukowa, Warszawa 2012, s. 7. T. Rakowski, Łowcy, zbieracze, praktyki niemocy. Etnografia człowieka zdegradowanego, Wydawnictwo Słowo/obraz,terytoria, Gdańsk 2009; zob. także: E. Tarkowska red., Zrozumieć biednego. O dawnej i obecnej biedzie w Polsce, Warszawa 2000, M. Szpakowska, Chcieć i mieć. Samowiedza obyczajowa w Polsce czasu przemian, Warszawa 2003. T. Rakowski, op. cit., s. 359–350. 167 Nie możemy traktować świata, w którym funkcjonują bezrobotni, jako świata, który jest swoiście zamknięty, niezrozumiały, przepełniony przez nich poznawczą niechęcią. „Nie jest tym bardziej pozbawiony «kultury», ową unpatterned social existence. To, co tam się wydarza, wydarza się bowiem zawsze na gruncie wewnętrznej, niemal odruchowej wiedzy kulturowej i tam dochodzi do tworzenia się nowych znaczeń, przebudowy, przemiany kulturowej, intensywnego poznania rzeczywistości”17. Pokazują to zapisy rozmów przeprowadzonych przeze mnie z bezrobotnymi. „Czasy, w których żyjemy, generują nowy rodzaj ubogich, do których należą ci, którzy posiadają wszelkie warunki ku temu, aby godnie żyć: wysokie wykształcenie, doświadczenie zawodowe, odpowiedni status społeczny, jednak z różnych powodów utracili pracę, i ze względu na wiek (50 plus) i nierzadko sprzężoną z wiekiem niepełnosprawność, pracy w żaden sposób odzyskać już nie mogą. Długoterminowe bezrobocie mocno odbija się na człowieku i jego rodzinie. Jeżeli pracę traci jedno z rodziców, rodzina zaczyna funkcjonować w zaniżonych standardach: gorsze jedzenie, gorsze ubrania, brak możliwości rekreacji i zaspokojenia potrzeb «niekoniecznych». Gdy pracę tracą obydwoje rodzice, system rodzinny i jego członkowie doświadczają poważnej traumy: brakuje wówczas na wszystko. Szybko odłączane są media, pojawiają się długi, nie można zaspokoić żadnych potrzeb – nie ma nawet na kromkę chleba. Bezrobocie i ubóstwo stają się szybko rozpoznawane przez ludzi. Bezrobotny zaczyna odstawać od reszty świata – od «pracującego» społeczeństwa.(…) Bezrobocie niszczy człowieka nie tylko z zewnątrz, ale także «od środka». Z każdym dniem ubywa bezrobotnego jako człowieka, ponieważ długotrwałe bezrobocie staje się nie tylko faktem społecznym jednostki i jej rodziny, ale także pewnego rodzaju stanem umysłu, wyrażającym się utratą nadziei i przekonaniem, że nie jestem nic wart, skoro nigdzie mnie nie chcą”18. Wypowiedzi moich interlokutorów bywały równie drastyczne. W rekomendacjach starałam się zwrócić uwagę na przyczyny swoistego stosunku pracowników Urzędu do klientów. Starałam się także, przyznaję – niezbyt skutecznie z wielu powodów, powołać koalicję instytucji i osób chcących pomóc obu stronom. Platforma Dobra Społecznego jest na razie tylko szlachetną ideą. Świat współczesny nie tylko jest płynny, ale także heteronomiczny, zatem nie da się jednoznacznie określić „parametrów” osoby bezrobotnej bądź poszukującej pracy. Matryca "prawdziwego bezrobotnego – pana lumpa" (określenie urzędnika) jest bardzo wygodna, ale kompletnie mija się ze zróżnicowaną sytuacją aktualnego kontekstu. Jak mówił Roland Barthes, przy spotkaniu z obcymi __________ 17 18 Ibid., s. 364. B. Pawlik, Nowy ubogi – czyli Nikt, list do „Gazeta Wyborcza”, portal internetowy, [dostęp: 15.05.2014]. 168 zawsze uciekamy się do pomocy "repertuaru obrazów", który jest podstawowym narzędziem klasyfikacji. Teksty wizualne stanowiące o tożsamości klientów PUP są absolutnie niejednoznaczne i nie dają możliwości identyfikacji ich tożsamości. Ludzie mają swoje ambicje i aspiracje. Powołane instytucje powinny respektować ich prawa, a także pomagać w odzyskaniu poczucia godności i społecznego bezpieczeństwa. Należałoby zatem, na przykład, stworzyć odpowiednie grupy pracowników, którzy byliby kompetentni w zakresie pomocy osobom o wysokim statusie intelektualnym i z ponadstandardowym stopniem wykształcenia. Nie da się prowadzić interakcji ze społecznościami reprezentującymi różne podtypy kultur, wykorzystując jakąkolwiek uniwersalną matrycę. Mam świadomość, że pracownicy PUP sami zdają sobie sprawę z opresyjnego kontekstu i braku możliwości odpowiednich działań. To nie jest kwestia dyskryminacji lub piętnowania. Każda subkultura posługuje się swoim językiem, wizualną idiomatyką, kreuje odpowiednie poziomy aspiracji. Ta wiedza jest fundamentalna i powinna być przekazywana jako podstawa działalności doradców zawodowych i opiekunów grup interesariuszy. Brak wiedzy o subkulturach i społecznych partykularyzmach rodzi obawę i niechęć, co sprowadza się do tworzenia klisz w opisach partnerów interakcji (niektóre z nich zyskują status stereotypów). Wiedza i świadomość kontekstu neutralizują mity i dają obiektywny ogląd sytuacji. Dlatego każda inicjatywa zmierzająca do oswojenia „obcego” i zrozumienia szczególnego kontekstu, jest godna rozważenia i realizacji. Również w tej materii proponowałam pewne działania: 1. Sama koncepcja funkcjonowania Instytucji generuje terytorialność – kompleks zachowań pracowników, który wcale nie daje poczucia bezpieczeństwa, natomiast kreuje imperatyw „obrony własnego terenu” przed petentem, natrętem, „trudnym klientem” itp. Terytorialność powinna być ograniczona do przestrzeni socjalnej Urzędu, nowa ustawa może wymagać stworzenia przestrzeni „seminaryjnych”, w których pracownicy będą bywać i spotykać się z klientami. Zwiększy się zatem ich mobilność w przestrzeni budynku oraz poczucie równoprawności wszystkich interesariuszy (przykładem choćby instytucje naukowe, prawne, a nie administracyjne). To również osłabi moc kategorii „swójobcy”, projektującej postrzeganie „innego”, czyli klienta. 2. Myślenie o interakcjach i kreowaniu przestrzeni instytucji nie powinno być determinowane normami wynikającymi z kulturowych patologii (tak pisała Hannah Arendt w odniesieniu do systemów totalitarnych). Powinny one wynikać ze standardów aksjologicznych, które mają być respektowane przez ogół społeczeństwa. W obszarze ekonomii współczesnej społecznej praxis, fatalnie prezentuje się ustawodawstwo i przepisy regulujące działalność urzędów pracy. Nie tylko są anachroniczne, ale wręcz paraliżują kreatywność i zaangażowanie pracowników tych instytucji. Brak świadomości ze strony decydentów na poziomie central169 nym, że kategoria pracy stała się w kulturowym systemie wartości fundamentalna, permanentne niedofinansowywanie instytucji, które się tym zajmują, wymuszanie na pracownikach stosowania prowizorek, uprawiania „partyzantki”, zadowolenie z działań, które dobitnie zaświadczają o tryumfie rozumu praktycznego, jak mówi Pierre Bourdieu19, wreszcie dbałość o literalne respektowanie przez pracowników przepisów, ustaw każdego szczebla, szczelność gorsetu formy, struktury, hierarchii i jurysdykcji, co pracownikom uniemożliwia jakąkolwiek elastyczność i refleksyjną, odpowiedzialną aktywność, nie napawa optymizmem, bo tzw. nowa ustawa zderzy się z tradycją, rutyną i kliszami starego porządku. Władysław Baranowski i Andrzej Lech w roku 2011 opublikowali w „Zeszytach Wiejskich” historię swoich działań w ramach swoistego aliansu z włodarzami Ziemi Garwolińskiej. W zakończeniu tekstu umieścili następujący akapit: „Jesteśmy przekonani co do tego, że podjęta w 1996 r. współpraca pomiędzy samorządami terenowymi Ziemi Garwolińskiej a łódzką uniwersytecką etnologią, przyniosła obopólne korzyści. Przyczyniła się bowiem do promocji tego regionu w skali ogólnokrajowej, a także wzbogacania czy weryfikowania treści kierowanych przez samorządowców i animatorów kultury, w stosunku do miejscowych społeczności wsi i małego miasteczka. Prace magisterskie oraz różne publikacje naukowe i popularno-naukowe, najpełniej realizują wymienione detale współpracy. Istotnym elementem współpracy jest również i to, że podczas ćwiczeń studenci mieli możliwość doskonalenia swoich umiejętności w prowadzeniu badań terenowych, zaś ich wyniki z pożytkiem dla Ziemi Garwolińskiej oraz własnego rozwoju naukowego, mogli wykorzystać w pracach magisterskich i pierwszych publikacjach naukowych. Jesteśmy przekonani, że współpraca, o której traktuje niniejszy tekst, posiadająca już znaczący dorobek, będzie dalej z korzyścią dla obu stron, kontynuowana. Dziękujemy wymienionym wyżej przedstawicielom władz samorządowych, powiatowych i gminnych, dyrektorom szkół, przedstawicielom różnych instytucji i organizacji oraz miejscowemu społeczeństwu”20. Szanowni Koledzy, poszłam tym tropem. Dziękuję za inspirację. Może moja współpraca z Instytucją będzie miała jakiś ciąg dalszy? Na koniec pragnę podziękować Dyrektorom Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi za decyzję umożliwienia mi realizacji projektu, życzliwość i otwartość, z jaką przyjęli moje refleksje, Pracownikom za życzliwość, poświęcony czas, wsparcie i rozmowy, Osobom Poszukującym Pracy – za zrozumienie, cierpli- __________ 19 20 P. Bourdieu, Zmysł praktyczny, tłum. M. Falski, Wydawnictwo UJ, Kraków 2008. W. Baranowski, A. Lech, Łódzka etnologia na Ziemi Garwolińskiej (1996–2011). Kronika współpracy, „Zeszyty Wiejskie”, nr 16, Łódź 2011, s. 281. 170 wość, szczerość i niekiedy, niezwykłe wręcz interakcje oraz Studentom Etnologii, a szczególnie Katarzynie Jabłońskiej, Łucji Lange i Matyldzie Borczyńskiej (dziękuję także innym spośród Państwa – Kalinie, Błażejowi, Beacie i innym). Summary The research project “Cultural infrastructure and formula of office work in a new cultural situation in comparison to the state of consciousness and practices of the unemployed” was made to a particular situation concerning a wide culture's plan* of the city of Łódź. For several years, Łódź's real and media situation is increasingly getting worse. It is a big city with which are associated cases of extreme decay of the fundamental principles of human existence. Since the outbreak of the economic crisis, one more flaw joined the abovementioned list of shortcomings – Łódź is in the forefront in unemployment statistics. The city have not coped a challenge with the free market. Both figures: 24 954 long-term unemployed, and 14 981 belonging to the category over 50 years are a sad example. At some point – particularly in mid-2013, the drama of job losses began to touch the people with higher education, with high professional competence, employees, educational institutions, faculty, universities, professional people. I wanted to go into the context of the integrated functioning of the institutions set up to help those who have been without work (starting from the space and the "world of things", to the axiology of images and ideas about office clients existing in the minds of employees), attitudes and expectations of the beneficiaries of the institution and the transformation of meanings and practices in the area of social praxis The crucial point and objective of the project was, however, the answer the question: How is it? And is there a chance to change something? 171 Anna Kubisztal Doktorantka, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Polski antropolog opowiadający o portugalskiej antropologii – prolegomena „Korzyść, jaka wypływa ze zmiany kierunku przynajmniej części naszej uwagi z zafascynowania badaniami terenowymi, które tak długo nas zniewalały, na zafascynowanie pisaniem, nie wiąże się jedynie z tym, że lepiej zrozumiemy tę trudność, lecz także z tym, że musimy nauczyć się czytać bardziej wyostrzonym okiem.”1 Prezentowana praca ma charakter prolegomeny do rozprawy doktorskiej. Nie stanowi jej części, jest jedynie przyczynkiem ukazującym strategie przeprowadzonej pracy badawczej nad tekstami. Pisana przeze mnie dysertacja naukowa dotyczy antropologii portugalskiej. Stanowi prezentację dróg rozwoju dyscypliny, poprzez zobrazowanie wybranych przeze mnie okresów historycznych, prac antropologicznych oraz ich szczegółową interpretację. Poniższa praca zawiera metody i techniki badań wykorzystywane do interpretowania tekstów naukowych. Ukazuje ona sposób, w jaki młody antropolog z odmiennego kulturowo i historycznie kraju, będzie analizował dzieła portugalskich intelektualistów. Prezentuje zestaw metod, które wykorzystywałam jako schematy interpretacji wyselekcjonowanych dzieł. W przeważającej części opierałam analizowanie tekstów, które wykorzystałam do rozprawy doktorskiej, na kanwie wypracowanej i prezentowanej przez antropologów refleksyjnych, takich jak Clifford Geertz, James Clifford. Problematyka doktoratu Dzieje i drogi rozwoju antropologii portugalskiej są niezwykle, zaskakujące i pasjonujące, jednak niestety do tej pory nie były prezentowane na gruncie polskim. Dlatego chcę przyjrzeć się dorobkowi kilku pokoleń badaczy portugalskich. Pragnę zaprezentować momenty w dziejach antropologii tego kraju, które __________ 1 Geertz C., Dzieło i życie. Antropolog jako autor. Warszawa 2000, s. 24. 173 wpłynęły na kształt i sposób współczesnego uprawiania tej dziedziny naukowej w kontekście jej historii oraz obszarów badań z uwzględnieniem istotnych wątków oraz metodologii. Ponadto poza zaprezentowaniem rozwoju dyscypliny, pragnę poprowadzić rozważania nad tekstualnością dzieł portugalskich intelektualistów, wykorzystując koncepcję dialogiczności oraz heterglosji, które mają dla mnie nie tylko walor heurystyczny, ale tworzą zrąb pewnej uniwersalistycznej płaszczyzny refleksji. Antropologia i antropologia w Portugalii2 Antropologia – według ogólnie podzielanej opinii – jest tworem nauki zachodnio – europejskiej. Stanowi wysublimowany efekt jej empirycznego nastawienia, jej całkowitej otwartości na otaczającą ją rzeczywistość, a także chęci poznania odmiennych sposobów życia. Po raz pierwszy takie spojrzenie na an3 tropologię zaprezentował Max Weber ; jest ono także obecne choćby w reflek4 5 sjach Jacquesa Derridy i polskiego filozofa Leszka Kołakowskiego . Omawianą dyscyplinę uważają za par excellence europejską, swoisty poznawczy manifest europejskości. Wydaje się być jednakowo obligująca wszystkich badaczy. Można przypuszczać, że w ten sam sposób się rozwija, wpływa na wybór obiektów badań i sposoby interpretacji. Warto jednak zauważyć, że każdy kraj posiada swoją wersję antropologii, a przynajmniej pewne jej nurty. Sytuacja taka ma związek z zapleczem historycznym, położeniem geograficznym, a także wpływem wiodących szkół antropologicznych. Antropologia portugalska nie stanowi wyjątku, bowiem wypracowała również rodzimą odmianę pewnych działów tej dziedziny naukowej. Chociaż, może ona stanowić doskonałe źródło i inspirację dla polskich badaczy, to niestety jej wersja narodowa nie jest obecna w refleksji polskich naukowców. Stanowi nierozpoznawalny wariant europejskiej antropologii. Podkreślić należy, że dobrze są znane prace brytyjskich, francuskich, niemieckich czy amerykańskich naukowców, natomiast nigdy nie były tłumaczone dzieła portugalskie. Jest to materia naukowa, którą warto prześledzić pod kątem paradygmatów całkowicie obcych polskim, a nawet europejskim analizom. Zauważyć należy, że antropologia portugalska ma swój niepowtarzalny kształt, z drugiej strony wpisuje się w tradycyjny sposób prowadzenia badań terenowych __________ 2 3 4 5 Pod pojęciami “antropologia portugalska” rozumiem dyscyplinę naukową nazywająca się antropologią wykonywaną w Portugalii, przez Portugalczyków lub badaczy o innej narodowości żyjących i pracujących w Portugalii. Max Weber, Szkice z teorii religii, Warszawa 1984. Jacques Derrida, Kres człowieka, [w:] Pismo filozofii, Kraków 1992. Leszek Kołakowski, Szukanie barbarzyńcy. Złudzenia uniwersalizmu kulturowego, [w:] Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań, Londyn 1984. 174 i rozważań intelektualnych. Jej specyfika jest widoczna – między innymi, w zaskakującym ustosunkowaniu się do problemu tożsamości narodowej i zupełnej obojętności w stosunku do tematyki społeczeństw oraz kultur krajów kolonialnych. Kolejnym wyjątkowo ciekawym i przełomowym momentem w historii rozwoju antropologii portugalskiej jest jej powtórne powstanie po Rewolucji Goździków. Użyłam słowa „powtórne”, gdyż dominowało przekonanie, że jest to moment budowania wszystkiego na nowo, również dyscypliny naukowej. Większość ówczesnych badaczy wróciła z zagranicznych studiów doktoranckich z różnych krajów. Każdy z nich prowadził badania zgodnie ze swoimi doświadczeniami naukowymi, co utworzyło pewnego rodzaju mozaikę studiów antropologicznych. Choć były one odmienne, to tworzyły uzupełniającą się i współgrającą całość. Interesującą kwestię stanowi odpowiedź na pytanie czy antropologia kraju nie stanowiącego centrum inicjowania projektów teoretyczno – metodologicznych bardzo różni się od głównych nurtów. Jakie czynniki mają na nią wpływ? Czy mamy prawo mówić, że jedna szkoła jest wiodąca a inna nie jest? Czy to, że mamy wielu znanych badaczy brytyjskich oznacza, że szkoła manchesterska stanowi nurt centralny? Czy każda szkoła antropologiczna nie jest unikatowa i nieporównywalna z żadną inną, bo posiada swoją własną historię i wyrasta z zupełnie innych warunków kulturowych? Patrząc na te rozważania warto pochylić się nad zagadnieniem antropologii autorskiej. Może właśnie powinniśmy mówić o niej, a nie o konkretnej szkole stanowiącej źródło kształtu prowadzonych prac badawczych. Na temat autoryzowania antropologii będę snuła rozważania w dalszej części pracy. Antropologia portugalska tak, jak w innych krajach, przenikała się z innymi naukami humanistycznymi i społecznymi. W różnych momentach historycznych miały one znaczący wpływ na jej dzieje. Czasem również powodowały brak rozwoju innych elementów charakterystycznych dla ogólnej dyscypliny, jaką jest antropologia. Na przykład w XIX wieku istotną rolę odegrała silna potrzeba zaznaczenia odrębności pomiędzy rodowitymi Portugalczykami a społeczeństwami podbitymi. Największe znaczenie miały prace badawcze prowadzone przez biologów i genetyków. Naukowcy skoncentrowali się na poszukiwaniu różnic rasowych ze względu na różnice dziedziczne. W tych okolicznościach zupełnie zaprzestano prowadzenia prac nad zagadnieniami kulturowymi i społecznymi, natomiast rozkwitła antropologia fizyczna. Antropologia w Portugalii Chociaż Portugalia posiadała wielkie terytoria kolonialne i stanowiła imperium, a do tego nie miała problemów z własną niepodległością czy autonomią, to 175 w latach 1870 do 1960 została scharakteryzowana przez antropologów portugalskich zajmujących się historią dyscypliny, jako „antropologia budowania naro6 du” . Co jest niezwykle istotne, nie była to dyscyplina naukowa, która prowadziła studia tylko nad folklorem i tradycjami, ale także podejmowała refleksje 7 dotyczące tożsamości narodowej . W dorobku historii antropologii portugalskiej istnieje tylko kilka publikacji, które ukazują problematykę związaną ze społeczeństwami i kulturą plemienną, poza nimi antropologia w Portugalii ukonstytu8 owała się jako dyscyplina zajmująca się tradycyjną kulturą ludową . Portugalska dziewiętnastowieczna etnografia skupiła się na kulturze chłopskiej, rozumianej jako prawdziwy wyraz ontologii ludu. To ona miała ukazywać autentyczną tożsamość Portugalczyków, była uznawana za źródło wiedzy i prawdy. Miała wyjaśniać i uzasadniać mechanizmy kreujące swoiste cechy narodu. Refleksja etnograficzna z tego okresu de facto konfiguruje się jako instrument kulturowy i ideologiczny potwierdzający tożsamość narodową. W historycznym ciągu antropologii portugalskiej daje się wyodrębnić cztery odmienne okresy: pierwszy to lata od 1870 do 1880 – został on określony mianem „czasu mistrzów”, ze względu na pionierów antropologii portugalskiej. Drugi okres, to przełom XIX i XX wieku nazwany „czasem prekursorów”. Pozostałe okresy nie zostały nazwane przez portugalskich badaczy historii antropologii. Trzeci z nich to lata 1910–1920; był to czas pierwszych przemian w prowadzonych badaniach. Etnografowie zaczynają interesować się nowymi obszarami badań, takimi jak: architektura ludowa czy ubiór wiejski. Ostatni – to okres od 1930 do 1960 roku. W tym czasie prowadził swoje badania najwybitniejszy portugalski etnolog Jorge Dias. Poza prowadzeniem studiów nad tradycyjnymi obszarami badań – architekturą wiejską czy materialną kulturą ludow, był pierwszym, który rozpoczął etnologiczne badania nad społeczeństwami plemiennymi. Dzięki nauce w Niemczech oraz studiom w Stanach Zjednoczonych prowadził __________ 6 7 8 George Stocking w pracy pod tytułem „Afterword: A View from the Center” sugerował by antropologie prowadzące badania nad społecznościami plemiennymi nazywać: anthropology of empire-building (antropologią budowania imperium), a drugie z wymienionych oznaczyć zwrotem anthropology of nation-building (antropologia budowania narodu). W odniesieniu do omawianej nauki portugalskiej podział ten jest w pewien sposób niezadowalający. Etnografia, w Portugali, jest rozumiana jako nauka zajmujące się zbieraniem oraz opisywaniem kultur ludzkich w ich wytworów. Coraz częściej mówi się o etnografii jako o metodzie zbierania danych na potrzeby antropologii. Natomiast etnologia jest uznawana za dziedzinę nauki zajmującą się opracowywaniem oraz analizowaniem materiałów dostarczanych przez etnografię. Współczesna antropologia w Portugalii składa się z subdyscyplin takich, jak etnologia, antropologia kulturowa, społeczna, a nawet fizyczna. Należy ona do nauk społecznych, dlatego badacze mówią, że są antropologami społecznymi. Podaję za: Cabral de Pina J., Os contextos da Antropologia, Difel 1991, s. 11. Leal J., Antropologia em Portugal: mestres, percursos, transições, Livros Horizonte, Lisboa 2006, s. 33. 176 prace badawcze w nurcie dyfuzjonizmu, a później w oparciu o założenia amerykańskiej szkoły Culture and Personality. Pierwsza faza jest uznawana w Portugalii za początek etnografii jako dyscypliny naukowej. Najważniejszymi etnografami tego okresu są: Teófilo Braga, Adolfo Coelho, Consiglieri Pedroso. W tym okresie badacze zaczęli łączyć badania nad kulturą ludową oraz problematyką tożsamości narodowej, co stało się fundamentalnym zagadnieniem wpływającym na rozwój etnografii. Podstawową kwestię badawczą stanowiła literatura ludowa. Interesowano się: romansami, zbiorami poezji i dawnych pieśni, a także opowieściami ludowymi. Z biegiem czasu prowadzono obserwację festynów i ceremonii odbywających się cyklicznie, praktyk magicznych, przekonań dotyczących istot nadprzyrodzonych czy przesądów. Metodologiczną kanwą prowadzonych studiów była głównie mitologia porównawcza, zaczerpnięta od filologa i orientalisty – Maxa Müllera. Co ważne, jest to czas, kiedy naukowcy rozpoczynają zróżnicowane i porównawcze badania terenowe. Na przełomie wieków najważniejszymi portugalskimi etnografami byli Adolfo Coelho, jedyny nadal pracujący etnograf z okresu mistrzów, oraz Rocha Peixoto. Podejmowano badania etnograficzne na coraz szerszą skalę. Interesowano się tradycyjną kulturą materialną, sztuką nieprofesjonalną, społeczną i ekonomiczną organizacją społeczności wiejskiej. Ewolucjonizm całkowicie zastąpił mitologię porównawczą i miał największy teoretyczny wpływ na rozwój antropologii portugalskiej. Etnolodzy pierwszego dziesięciolecia oraz lat 20-stych XX w., byli zainteresowani badaniem sztuki ludowej, a także kultury materialnej od tradycyjnego garncarstwa po architekturę i strój ludowy. Najbardziej znanymi badaczami tego okresu byli: Vergílio Correia, Luís Chaves oraz Pires de Lima. Od 1930 do 1960 roku kontynuował pracę Jorge Dias, który stworzył wzajemnie się uzupełniającą grupę badawczą. W jej skład wchodziła: Veiga de Oliveira, Benjamim Pereira, Fernando Galhano oraz Margot Dias. Prowadzili badania pośród górskich społeczności z północnej części Portugalii, interesowali się kulturą materialną oraz tradycyjnymi urządzeniami rolnymi, a także studiowali różne zagadnienia dotyczące folkloru w ich ojczyźnie. Największy teoretyczny wpływ na ich koncepcje miał niemiecki dyfuzjonizm oraz amerykańska szkoła Culture and Personality. Klasyk portugalskiej antropologii, za jakiego jest uważany Jorge Dias, interesował się również rozwojem i historią dziedziny naukowej, jaką jest antropologia w Portugalii. Jako pierwszy wprowadził etnologię jako przedmiot wykładowy na Uniwersytetach w Coimbrze oraz Lizbonie, a także założył Narodowe Muzeum Etnologiczne znajdujące się w stolicy. W tym okresie nie tylko Dias i jego współpracownicy prowadzili badania. Również została utworzona grupa etnologów współpracujących z rządem Estado Novo, dyktatorskim reżimem Salazara. Ich najważniejszym założeniem było 177 eksponowanie ideologicznej wizji portugalskiej wsi, w szczególności sztuki ludowej, która przez tę grupę etnologów była uważana za podstawę kultury portugalskiej. Dopiero w latach 60-tych XX wieku zainteresowania etnologów portugalskich zaczęły się zmieniać. J. Dias rozpoczął badania nad kulturą plemienną. Wyjechał do Mozambiku by prowadzić studia nad społecznością Macondes. Natomiast tacy badacze, jak Joyce Riegelhaupt, Colette Callier-Boisvert oraz José Cutileiro – wolni od ideologicznych uwikłań reżimu, prowadzili badania nad portugalską kulturą ludową. Transformacje polityczne, jakie się dokonały po Rewolucji Goździków miały duży wpływ na przemiany różnych dyscypliny naukowych. Ponadto był to czas, kiedy wielu antropologów portugalskich wróciło do swojej ojczyzny po ukończeniu zagranicznych studiów doktoranckich. Te dwa czynniki spowodowały, że antropologia portugalska przeszła przez znaczne zmiany. Przede wszystkim bardzo poszerzył się zakres podejmowanej problematyki badawczej. Rozpoczęto badania na terenach byłych kolonii portugalskich dotyczące społeczności plemiennych. Interesowano się zagadnieniami związanymi nie tylko z wsią, ale przede wszystkim z miastem i rodzinami w nim mieszkającymi. Warto podkreślić, że zagadnienia: tożsamości, emigracji, seksualności, czy gender stały się podstawowymi tematami badawczymi. Antropolodzy portugalscy zaczęli opisywać historię rozwoju swojej dziedziny naukowej. Warto zauważyć, że zmieniły się również sposoby prowadzenia badań oraz metodologia, co wynikało z doświadczeń nabytych podczas pracy nad dysertacjami na zagranicznych Uniwersytetach. Terminologia Etnografię i etnologię będę traktowała jako wcześniejsze etapy rozwoju tej dziedziny naukowej, natomiast antropologię kulturową i społeczną, jako późniejsze stadia rozwoju, które w równiej mierze wpłynęły na dzisiejszy wygląd antropologii w Portugalii – określanej mianem społecznej. „W środowisku rodzimym nadal można spotkać się z przekonaniem, że badacze, którzy pracują w terenie, «to tylko etnografowie, zaś ci, których pochłania studiowanie tekstów, a w terenie bywają rzadko lub wcale, to antropolodzy». Oczywiście opinia ta wartościuje i dzieli badaczy na gorszych (etnografów) i lepszych (teoretyków antropologów). Ma ona niewiele wspólnego z faktem, że wysiłek pokoleń badaczy w różnych krajach zmierzał w istocie do tego, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, jak uporać się z problemem interpretacji danych zebranych w terenie, jak od poje- 178 dynczego przypadku badawczego przejść do jego wyjaśnienia”9. Co więcej, wskazując prace takich intelektualistów jak Clifford Geertz, James Clifford, Adam Kuper, Michael Herzfeld czy Vincent Carpanzano można potwierdzić, że antropologia nie musi opierać się na typowych badaniach terenowych. Wysublimowaną alternatywą do doświadczenia terenu jest „czytanie” tekstów naukowych. „Nie można «siebie tłumaczyć przez siebie» – etnografia nie wyjaśnia się przez etnografię. Każdy badacz jest bowiem zatopiony w dyskursie nie tylko «swojej epoki», ale także w tym, który podaje systematycznej, naukowej krytyce, by zrozumieć swój teren (teksty naukowe jako specyficzny rodzaj dyskursu intelektualnego)”10. Pisanie „Etnografia jest, od początku do końca uwikłana w pisanie. Pisanie to zakłada, co najmniej, przełożenie doświadczenia na formę tekstową”11. Tekst, raport, analiza, opis istniały i miały znaczenie od początku rozwoju dyscypliny. Do zaistnienia intelektualisty na scenie akademickiej, do ukazania światu odmiennej kultury, społeczności czy sposobu życia potrzebny był tekst, który wyjawi tajniki i efekty badań w terenie. Bez tekstu antropolog prowadził badania, o których nikt nie mógł się dowiedzieć i które nie miałyby znaczenia dla dalszego rozwoju. Jest to medium dzięki, któremu antropolog istnieje „tu”, a nie tylko „tam” w terenie. Prace antropologiczne stanowią świadectwo prowadzonych badań, wyciągniętych wniosków czy sformułowanej metodologii. Nie sposób pominąć słowa francuskiego filozofa Jacquesa Derrida’y mówiące o tym, że „nie istnieje nic poza tekstem”12. Do tej pory w pewnych polskich kręgach akademickich pokutuje mniemanie, że badanie antropologii jako pisarstwa jest niezwykle nieantropologiczne. Clifford Geertz ironicznie napisał: „To, co prawdziwy etnograf powinien zrobić, to pojechać w teren, wrócić z informacjami na temat żyjących na nim ludzi i sprawić, by informacje owe stały się dostępne dla zawodowej społeczności w formie praktycznej, nie zaś włóczyć się po bibliotekach i dumać nad problemami literackimi.”13 W mojej pracy nie planuję podejmować refleksji nad strategiami narracyjnymi najbardziej znanego etnologa portugalskiego Jorga Diasa, czy opisywać retorycznego aparatu na przykład João de Pina Cabral’a. Chcę __________ 9 10 11 12 13 Francuska antropologia kulturowa wobec problemów współczesnego świata, red. red. Chwieduk A., Pomieciński A., Warszawa 2008, Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 8. Ibid., s. 10. Clifford J., O autorytecie etnograficznym, [w:] Reprezentacje, nr 2, 1983, s. 118–147. Derrida J., Gramatologia, Londyn 1976, s. 217. Geertz C., op. cit., s. 1. 179 ukazać zainteresowania i dokonania portugalskich intelektualistów w oparciu o publikacje, jakie się ukazały, a także zaprezentować prowadzone przez nich prace badawcze na przełomie XX i XXI wieku. „Interpretacja oparta na filologicznym modelu „czytania” tekstów wyłoniła się jako wyrafinowana alternatywa wobec dziś łatwo dostrzegalnej naiwności roszczeń autorytetu opartego na doświadczeniu”14. Postanowiłam połączyć wysublimowaną interpretację dzieł antropologów portugalskich z siłą doświadczenia wynikającego z przebywania w ich środowisku. Bycie tam i bycie polką Przygotowując się do wyjazdu do Lizbony zadawałam sobie pytanie: na ile ja, polska badaczka, potrafię zrozumieć drogi rozwoju antropologii portugalskiej. Nauki będącej pod wpływem odmiennej niż moja historii, kultury, a przede wszystkim sposobów myślenia. Tylko dzięki uczestniczeniu w życiu portugalskiej społeczności, a zawężając ten zakres mogę napisać społeczności portugalskich antropologów, mogę całkowicie poznać ich głębokie struktury myślenia i postępowania. Wraz z nimi mogę wypracować wspólny rezultat podejmowanych przeze mnie tematów badawczych. Analizując teksty portugalskich etnografów czy antropologów, wielokrotnie nie rozumiałam ich motywacji bądź niechęci przy wyborze danych wątków, sposobów badań. Czytając dokonania pierwszych etnografów miałam nieodpartą pokusę zrozumienia, dlaczego tak ważne było dla nich pytanie: Que somos? Kim jesteśmy? Z czego wynika problem z ustaleniem własnej tożsamości w kraju z taką tradycją? Dzięki prowadzeniu konwersacji z portugalskimi antropologami mogłam w pełni poznać ich punkt widzenia. Spędzając z nimi czas pracy, a także czas wolny byłam w stanie poznać i zrozumieć ich sposób patrzenia na antropologiczne przedmioty badań, a także usłyszeć to, co oni mają do powiedzenia na temat własnej dyscypliny i jej ścieżek rozwoju. Zgłębiając temat historii jak i współczesnej antropologii portugalskiej nie wystarczy tylko zapoznać się z podręcznikami z dyscypliny czy przeczytać dzieje historyczne. Niezwykle istotną rolę odgrywa kontekst historyczny, ale także społeczny i obyczajowy. «Tam» trzeba «być». Już Raymond Firth w książce po tytułem We, the Tikopia opublikowanej po raz pierwszy w 1936 roku zauważa, że dogłębne poznanie badanej społeczności potrzebuje długiej obecności badacza, a także wymaga „długotrwałego osobistego kontaktu z [badanym] ludem”. Nie doświadczając życia pośród Portugalczyków i nie wchodząc w kontekst portugalskiej antropologii nie można dogłębnie zrozumieć ich mentalności, spo- __________ 14 Clifford J., op. cit, s. 24. 180 sobu życia i postrzegania świata. Trzeba nieświadomie dać się ująć ich odmienności. Badacz musi starać się w jak największym stopniu zanurzyć w badaną rzeczywistość, aby w pełni zrozumieć jej kontekst i uwarunkowania. Dzieje się tak, nie tylko ze względu na zaświadczenie o prawdziwości przedstawianych treści, ale przede wszystkim ze względu na wejście w głębokie struktury funkcjonowania badanej społeczności. Tylko poprzez zmniejszenie dystansu pomiędzy badaczem a badanym można w pełni zrozumieć i zapoznać się z badaną problematyką. Rodzaj i zakres analizowanej tematyki nie ma znaczenia, bo każdy z nich wymaga takiego samego dogłębnego zaangażowania oraz empatii. Etnolog Lorgin Danforth we wstępie do książki pod tytułem: The Death Rituals of rural Greece snuje rozważania nad kwestią zrozumienia przedmiotu badań. „Antropologia w sposób nieunikniony uwikłana jest w spotkanie z Innym. Jednak etnograficzny dystans, który oddziela czytelnika tekstów antropologicznych i samego antropologa od Innego, zbyt często jest sztywno utrzymywany, a czasem nawet sztucznie wyolbrzymiany. W wielu przypadkach takie dystansowanie się prowadzi do wyłącznego skupienia się na Innym jako na pierwotnym, dziwnym, egzotycznym. Rozziew pomiędzy swojskimi „my” i egzotycznymi „nimi” jest wielką przeszkodą na drodze do znaczącego rozumienia Innego”15. Utrudnienie to można pokonać tylko i wyłącznie wchodząc w świat badanej społeczności, pamiętając o bagażu kulturowo-ideologicznym badacza. Badanie danej kultury, czy jej przejawów wymaga również odkrycia powiązanych ze sobą znaczeń, które definiują analizowany przedmiot badań. Dlatego poszukując odpowiedzi na pytania, które wydawały mi się niezrozumiałe, nie tylko opierałam się o wywiady z portugalskimi badaczami, ale przede wszystkim starałam się odnaleźć tropy prowadzące do zrozumienia matryc badanej kultury. Inspirowałam się teorią „opisu gęstego” pamiętając słowa Geertza mówiące o tym, że: „człowiek jest zwierzęciem zawieszonym w sieciach znaczenia, które sam utkał, kulturę postrzegam właśnie jako owe sieci, jej analizę traktuję zaś nie jako eksperymentalną naukę, której celem jest odkrywanie praw, lecz interpretatywną, która za cel stawia sobie odkrycie znaczenia.”16 Istotne jest również to, że sam autor musi sobie uświadomić „kim jest?”. Jego tożsamość, system wartości, historia i ideologia, w której się wychował mają wielkie znaczenie w postrzeganiu świata. Jadąc do badanej społeczności musimy pamiętać nie tylko o naszej odmienności, ale także o tym, że matryce naszego i badanego świata nigdy na siebie się nie nałożą. Podczas pierwszego spotkania z życiem akademickim w Portugalii, pochłonęła mnie fascynacja jego swoistością. Zaczęłam tracić dystans do badanej rzeczywistości, zaczęłam myśleć i patrzeć w podobnych kategoriach na pracę badacza, antropologię portugalską i dzieje dyscypliny, jak moi rozmówcy. Nawet __________ 15 16 Danforth L., The Death Rituals of Rural Greece, Princeton – Nowy Jork 1982, s. 5. Geertz C., Interpretacja kultur. Wybrane eseje, przeł. Piechaczek M., Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2005, s. 19. 181 po powrocie z badań byłam tak zachwycona codziennością Portugalczyków, ich sposobem życia, prowadzenia badań, że nie potrafiłam nabrać odpowiedniego dystansu i realnie spojrzeć na badaną przeze mnie kulturę i społeczność akademicką. Potrzebowałam czasu i odległości przestrzennej by z dojrzałością i beznamiętnie interpretować oraz podjąć refleksję nad zebranymi materiałami. „Znalezienie miejsca dla siebie w obrębie tekstu, który powinien odzwierciedlać jednocześnie intymne spojrzenie i chłodne oszacowanie, jest niemal takim samym wyzwaniem, jak uprzednie zyskanie oglądu i oszacowanie”17. Badania do pracy doktorskiej prowadziłam od marca do września 2011 roku, a drugą część we wrześniu 2013 roku. Przez siedem miesięcy odbywałam staż naukowy w O Centro em Rede de Investigação em Antropologia (CRIA) mieszczącym się w Lizbonie. Dzięki praktykom w CRIA mogłam uczestniczyć w życiu akademickim antropologów. Prowadziłam obserwację uczestniczącą, brałam udział w wydarzeniach naukowych istotnych dla środowiska antropologów (cyklicznych seminariach CRIA oraz okazjonalnych spotkaniach w Instituto de Ciências Sociais da Universidade de Lisboa ICS). Przy pisaniu rozprawy doktorskiej wykorzystałam materiały źródłowe w postaci książek, artykułów i folderów. Przeprowadziłam siedemnaście wywiadów, dziesiątki rozmów etnograficznych z osobami o różnym doświadczeniu zawodowym. Od najmłodszych badaczy po znanych i cenionych profesorów. Zbiór metod. Przedsądy Jadąc na pierwsze badania oraz kwerendy biblioteczne i archiwalne miałam wyobrażenia i przedsądy na temat dokonań antropologów portugalskich oraz rozwoju dyscypliny. Przedsądy rozumiane tak, jak opisał to światowej sławy filozof Hans – Georg Gadamer. Zazwyczaj kojarzą się one z pejoratywną konotacją, jednak naukowiec podkreśla, że pełnią pozytywną funkcję. Gadamer podkreśla, że rozumienie to proces tworzenia coraz to lepszych projektów i systematycznie ich przepatrywanie, a kiedy trzeba, to i korygowanie. Tylko aktywne przeżycia oraz doświadczenie rzeczywistości mogą konstruować rozumienie, na które składają się właśnie przedsądy. Tylko dzięki empirii proces rozumienia jest dynamiczny, weryfikowalny i proponuje nowe perspektywy analityczno-interpretacyjne. Wydawałoby się, że właściwym rozwiązaniem jest kontrolować proces poznawczy tak, by właśnie w negatywny sposób nie wpłynął na przedmiot badań. Gadamer podkreśla, że jest to niemożliwe bo każda jednostka wychowuje się w określonej tradycji, kulturze i historii – „nie dzieje należą do __________ 17 Geertz C., Dzieło… op. cit., s. 21. 182 nas, lecz my do nich”18. Wyobrażenia wstępne, które ludzie kreują, są pewnego rodzaju irrealizmem, jednak są konieczne by w pełni zrozumieć rzeczywistość. Przedsądy są kanwą życia. Oczywiście mogą być szkodliwe. Największe zagrożenie niesie stereotypowe myślenie, bez rewidowania doświadczeń, o którym pisał Gadamer. Wyjście poza własny punkt widzenia i krzywdzące wyobrażenia, a także przyjęcie odmiennych perspektyw poznawczych, daje możliwość rzetelnego poznania i rozumienia. Czego szukałam w antropologii portugalskiej? Jakie były moje przedsądy? Próbowałam odnaleźć tematy badawcze, które były zgodne z moimi oczekiwaniami w stosunku do kraju posiadającego takie położenie geograficzne i taką historię. Szukałam tematów, które będą odmienne od problematyki podejmowanej w Polsce. Znając dokonania brytyjskich czy francuskich badaczy spodziewałam się, że rozwój badań antropologicznych w państwach kolonizatorów będzie podobny. Wyobrażałam sobie, że kraj posiadający tak wiele kolonii, będzie miał wielkie dokonania i osiągnięcia badawcze w tej tematyce. Oczekiwałam, że będę mogła zgłębić swoją wiedzę na temat dawnych kultur i tradycji krajów z byłych koloni portugalskich. W szczególny sposób interesowałam się: Zielonym Przylądkiem, Angolą, Mozambikiem oraz Brazylią. Byłam przekonana, że w muzeum etnologicznym zobaczę imponujące zbiory zdobyczy z tamtych czasów. Wierzyłam, że portugalscy etnografowie dużo więcej czasu poświęcili na badania kultur egzotycznych niż własnej. Prawda wygląda zupełnie inaczej. Zbiór metod. Autor. Ja jako autor Rozpoczynając prace nad tekstem podjęłam refleksje nad rolą autora. Geertz w książce pod tytułem: „Dzieło i Życie. Antropolog jako autor” zadał niezwykle ważne pytanie: „W jaki sposób «funkcja autora» ujawnia się w tekście?”19. Problem istnienia czy ukazywania się autora jest odwiecznym problemem nie tylko w antropologii, ale także w innych dyscyplinach humanistycznych. Przez lata dominowało przekonanie, że prace powinny charakteryzować się pełnym obiektywizmem, a autor ma być całkowicie niewidoczny. Tekst ma być pisany bezosobowo, bądź w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Autor powinien być zamaskowany „ponieważ stawia się go powszechnie nie jako kwestię związaną z narracją, nie jako problem tego, jak najuczciwiej opowiedzieć prawdziwą historię, lecz jako kwestie epistemologiczną – jak nie dopuścić, żeby subiektywne poglądy zabarwiały obiektywne fakty. Kolizja między konwencjami przedstawienia w tekstach „nasyconych” autorem oraz tych, z których autora __________ 18 19 Gadamer H. G., Prawda i Metoda, Warszawa 2007, s. 381. Geertz C., Dzieło… op. cit., s.19. 183 usunięto, a które wyrastają ze szczególnej natury przedsięwzięcia etnograficznego, pojmowana jest jako kolizja pomiędzy widzeniem rzeczy takimi, jakimi ktoś je odbiera, a widzeniem ich takimi, jakimi są naprawdę”20. Warto zastanowić się nad pytaniem; czy faktycznie możemy w pracy badacza-antropologa mówić, że coś jest obiektywne? Czy wydarzenia, których jesteśmy świadkami, nie są tylko i wyłącznie naszą subiektywną obserwacją. Sytuacje, w których bierze udział większa ilość antropologów, jest opisana jako suma subiektywnych poglądów i analiz. Istnieje jako mozaika charakteryzująca się spojrzeniem więcej niż jednej osoby. Prowadząc wywiady i rozmowy z portugalskimi badaczami wymienialiśmy się poglądami dotyczącymi historii antropologii portugalskiej i wielokrotnie nie były one tożsame. Tę sytuację można by było wytłumaczyć odmiennością kulturowo-społeczną osób biorących udział w konwersacji. Moja prezentacja historii dyscypliny i dekonstrukcja współczesnych obszarów badań będzie odmienna od ich spojrzenia na prekursorów dyscypliny w Portugalii. „Antropologowie pochłonięci są ideą, że centralny problem metodologiczny uwikłany w opis etnograficzny wiąże się z mechanizmami zdobywania wiedzy – uzasadnieniem «empatii», «intuicji» i «wglądu» oraz temu podobnych form jako form poznania; weryfikowalnością wewnętrznych relacji myślenia i odczuwania innych ludów; ontologicznym statusem kultury. Zgodnie z tym, odnajdują trudności w konstruowaniu opisów raczej w problematyczności badań terenowych niż dyskursu. Jeśli można dać sobie radę z relacją pomiędzy obserwującym i obserwowanym (porozumiewaniem się), relacja pomiędzy autorem i tekstem (sygnowanie) – jak się sądzi – będzie tego samoistnym następstwem”21. Postanowiłam podjąć refleksję nad tym jak bardzo mogę sobie pozwolić być widzialna w tekście. Nie tylko jest to kwestia mojego punktu widzenia, czy subiektywnego zaprezentowania problemu, ale świadome wykorzystywanie zwrotów ukazujących mnie jako autora i antropologa, który zajmował się i doświadczył tego, co opisuje. Prowadzenie kwerend bibliotecznych, archiwalnych czy nawet wywiadów, może wydawać się zajęciem całkowicie beznamiętnym i obiektywnym. Nie wymagającym głębszej analizy i interpretacji antropologicznej. Co więcej, czytelnik takiej pracy może mieć poczucie, że każda osoba opisałaby dokładnie w taki sam sposób, gdyż praca dotyczy oczywistej kwestii, mianowicie rozwoju dyscypliny naukowej. Firth w klasycznej pozycji We, the Tikopia, już w pierwszym rozdziale, jest dostrzegany jako „autor” i jako „badacz, który tam był”. Podobnie sytuacja się ma z Bronisławem Malinowskim, jak zauważa i podkreśla to Clifford Geertz, a także Roland Barthes. Polski etnolog jest uznany za autora „obserwacji uczestniczącej, tradycji etnograficznej pisarstwa w duchu „Ja nie tylko tam byłem, lecz byłem jednym z nich, mówiłem ich głosem”22. Wielu również współczesnych __________ 20 21 22 Ibid., s. 19–20. Ibid., s. 20. Ibid., s. 38. 184 antropologów uwidacznia swoje autorstwo w pisanych dysertacjach. Wzorując się na klasykach antropologii, jak i współczesnych badaczach uważam, że koniecznym jest uwidocznienie się w tekście. „Wejście we własny tekst (to oznacza przedstawieniowe samo uobecnienie się w tekście) może być dla etnografów równie trudne jak wejście w daną kulturę ( to znaczy wyobrażeniowe uobecnienie się w danej kulturze)”23. Metodologia Analizując dotąd nieznane mi prace, wykorzystywałam hermeneutykę Hansa – Georga Gadamera, a ściślej mówiąc rozwinięcie tej metody zaproponowanej przez Martina Heideggera. Wprowadził on pojęcie kręgu hermeneutycznego: „Kto chce zrozumieć jakiś tekst, dokonuje zawsze pewnego projektu. Kreśli sobie pewien sens całości, gdy tylko w tekście zaznaczy się jakiś pierwszy sens. Ten zaś ujawni się tylko dlatego, że tekst ów czytany jest przy pewnych oczekiwaniach. Na wypracowaniu takiego przedprojektu, ciągle rewidowanego przez to, co się przy dalszym wnikaniu w sens okazuje, polega rozumienie rzeczy tam zawartych”24. Analizując prace napisane przez portugalskich naukowców od XIX po XXI wiek będę próbowała zrozumieć ogólny sens całości. Większość opracowywanych przeze mnie tekstów jest dokonywana po przeprowadzonych wywiadach z ich autorami bądź interpretatorami prac prekursorów antropologii portugalskiej. Dokonując analizy, interpretacji i dekonstrukcji wybranych przeze mnie prac Portugalczyków, będę wykorzystywała teorie wypracowana przez francuskiego filozofa Jacques’a Derrida’y. Dekonstrukcję będę rozumiała tak, jak nazwał ją jej autor: „Pewna forma kwestionowania i pisania, kwestionującego pisania, a nie tylko kwestionowania”25. Prowadząc dekonstrukcję tekstów etnografów, etnologów i antropologów portugalskich będę przyglądała się, w jaki sposób każda z wybranej pracy została opisana. Jak piszą portugalscy uczeni z danego okresu? W analizie, której dokonałam było poszukiwanie sensu i zrozumienia całej pracy w oparciu o metodę kręgu hermeneutycznego. Poszukiwałam pewnych sensów, których zgodnie z moimi przesądami spodziewałam się odnaleźć w wyselekcjonowanych przeze mnie pracach. Snułam rozważania, na ile prace intelektualistów portugalskich odzwierciedlają współczesną im rzeczywistość. Zastanawiałam się jaką podejmują problematykę badawczą, jakie są ich zainteresowania badawcze i czy mimo __________ 23 24 25 Ibid., s. 30. Gadamer H. G., op. cit, s. 369. Derrida J., Some Statements and Truisms about Neologisms, Newisms, Postisms, Parasitisms, and other small Seismisms, The States of Theory, red. David Carroll, New York 1989, s. 83. 185 upływu czasu jest coś co jest dla nich wspólne, ponadczasowe. W zupełnie inny sposób analizowałam dzieła naukowców osiemnastowiecznych, w inny patrzyłam na dzieła Jorga Diasa i jego współpracowników, a w inny sposób spojrzałam na prace antropologów powstałe po obaleniu reżimu Salazara. Tropiłam, jakie są wykorzystywane postacie tekstu naukowego. O jakim rodzaju opisu antropologicznego w dziełach portugalskich uczonych z danego okresu możemy mówić. Czy teksty naukowe są w postaci „etnografii realistycznej” zapoczątkowanej przez Malinowskiego, czy mamy do czynienie z konstruowaniem „etnografii nierealistycznej”. Na ile prekursorzy wpisują się w teorie dotyczącą badacza terenowego – teoretyka, a na ile odwołując się do terminologii użytej przez Jamesa Frazera: człowiekiem na miejscu. Poszukiwałam czy występują w postaci naukowca – obserwatora uczestniczącego, a może wypracowali własną sylwetkę badacza zaangażowanego bądź badacza – działacza społecznego... Poszukiwałam metod i technik pracy wykorzystywanych przez badaczy z różnych okresów czasu. Zastanawiałam się nad ich autonomią względem nurtów z innych krajów. Poddawałam analizie prace pod kątem wielogłosowości autorów. Tropiłam jak zmieniał się styl konstruowania narracji. Odnosiłam się do sposobów prowadzenia narracji opracowanych i opisywanych przez światowej sławy intelektualistów antropologicznych i filozoficznych. W historii antropologii sposoby kształtowania narracji zmieniały się ze względu na kontrowersyjne dyskusje w antropologii, a największe zmiany przyniósł postmodernizm. „Formuła tekstu naukowego bez wątpienia oddaje w pewnej mierze paradygmatyczne zakorzenienie autora oraz trendy panujące w miejscu i czasie, w jakich przyszło mu tworzyć”26. Pierwsze rozważania dotyczące namysłu nad pisarstwem etnograficznym, a także tekstualnością miały miejsce po tak zwanym „zwrocie metodologicznym” czy inaczej mówiąc „zwrocie lingwistycznym”. Swoje źródła miał w pracach Ludwiga Wittgensteina oraz Richarda Rorty’ego, w hermeneutyce Gadamera oraz Ricoeur, a także rozwijającym się postmodernizmie filozoficznym. Za symboliczny początek zwrotu lingwistycznego uważa się opublikowanie Dziennika Bronisława Malinowskiego w 1967 roku. Od tego momentu wielu znanych intelektualistów podejmuje refleksje nad tekstualnością antropologii. W moich analizach odwoływałam się do mistrza tekstualności Clifforrda Geertza, a także Jamesa Clifforda, Georga Marcusa i Michael Fishera. Nie bez znaczenia są dla mnie prace: Vincenta Crapanzano, Paula Rabinowa czy Kirsten Hastrup. Prowadząc badania nad tekstualnością, pragnę odnieść się także do intertekstualności wybranych przeze mnie prac naukowych. Podejmując rozważania nad wyselekcjonowanymi przeze mnie materiałami przyglądałam się ich autorom. Roland Barthes w dziele pod tytułem: Śmierć __________ 26 Walczak B., Antropolog jako Inny. Od pierwszych badań terenowych do wyzwań ponowoczesnej antropologii, Warszawa 2009, s. 74. 186 autora podkreślił znaczenie autora tekstu w dokonywaniu dekonstrukcji materiału źródłowego. „Gdy odsuniemy Autora, «rozszyfrowanie» tekstu stanie się kompletnie bezużyteczne”27. Portugalscy uczeni mają barwną historię życia i niezwykłe doświadczenia terenu. Idąc tropem twórców podjęłam analizę uwidacznia się „ja” autorów tekstów. Zastanawiałam się czy antropolodzy w swoich tekstach umiejscawiają samych siebie. Ponadto interpretując dzieła rozważałam czy odczuwalne jest podkreślenie „bycia w terenie” czyli Geertzowieskiego „bycia tam”. Na ile bycie w terenie, uczestniczenie w życiu danej społeczności stanowi formę „bycia świadkiem” opisywanych wydarzeń. Podjęłam próbę odpowiedzi na pytanie czy I – witnessing, czyli „zaświadczające ja” wpisuje się w koncepcję biograficzną „Bycia tam”, a może raczej stanowi refleksję ukazującą badacza przygodę i obserwację. „Najbardziej bezpośredni sposób połączenia pracy terenowej, jako osobistego spotkania i etnografii, jako wiarygodnej opowieści, polega na przemianie formy Dziennika (…) w uporządkowany i publicznie dostępny gatunek – coś, co świat mógłby przeczytać28. Niezwykle istotne jest również przeanalizowanie czy bycie w terenie przekłada się na „opis uczestniczący” autora tekstu. Ważne jest dostrzeżenie czy opisywana przez nich etnografia, łączy własną „interpretację danego społeczeństwa, kultury, sposobu życia czy czego tam jeszcze, z własnym spotkaniem z pewnymi ich członkami, nosicielami, przedstawicielami (…) w zrozumiały związek”29. Podejmując refleksję nad funkcją autora w dekonstruowanych przeze mnie dziełach zastanawiałam się nad zadaniem autoryzowania tekstów. Kiedy możemy mówić o autorze? „Co czyni autora autorem?”30. Zagadnienie to było już wielokrotnie omawiane. Swoiście dyskursywne rozważania prowadził francuski filozof i socjolog Michel Foucault co zawarł w dziele What Is an Author?, a także francuski teoretyk semiologii Roland Barthes w tekście Authors and Writers. Foucault podzielił autorów na tych, „którym w uprawniony sposób przypisać można wytworzenie tekstu, książki czy dzieła” oraz na tych, którzy pozostawiają po sobie spuściznę i inspirują kolejne pokolenia. Idąc drogą rozważań Foucaulta, Ci drudzy nie tylko autoryzują swoje dzieło, ale także „wytworzyli również coś więcej: możliwości i reguły formowania innych tekstów”. Inspirując się rozważaniami francuskiego filozofa rozeznawałam i poszukiwałam tych autorów, którzy autoryzowali swoje teksty, a także stali się natchnieniem dla innych badaczy. Za Barthes’em używałam zwrotu „autor” czyli ten który wytwarza dzieło. Został zdefiniowany jako człowiek, „który całkowicie wchłania fundamentalne dlaczego świata w jak pisać”. Natomiast dla osoby, która „stawia sobie cel (dać świadectwo, wyjaśnić, poinstruować), dla którego język jest zale__________ 27 28 29 30 Barthes R., Śmierć autora, [w:] „Teksty Drugie” 1999, nr 1–2, s. 250. Geertz C., op. cit., s. 119. Ibid. Ibid., s. 31. 187 dwie środkiem; wedle niego język umacnia jedynie jakąś praxis, a nie konstytuuje nową. (…) Odzyskuje naturę instrumentu komunikacji, nośnika «myśli»”31 będę używała zwrotu „pisarz”. Poprzez wywiad etnograficzny oraz metodę user experience mogłam dowiedzieć się kto dla samych antropologów pracujących w Portugalii jest klasykiem i autorem. Rzeczywistość poświadczona konkretnymi dziełami ukazuje nam, że w obrębie nauk humanistycznych i społecznych są jednostki wybitne, które konstytuują kategorię dyskursu. Przyglądałam się wymienianym dziełom antropologicznym, a przede wszystkim temu czy to autor tworzy tekst dyskursywny, czy jednak to dzieło zaświadcza o swoim autorze. Poszukiwałam autorów, którzy posiadają swoją tożsamość pisarską. Poddałam pod głębszą refleksję rozważania nad problemem istnienia antropologii autorskiej w Portugalii, a także zastanawiałam się nad zakresem moich rozmyślań porównując autorów ze światowych szkół antropologicznych. Dialogiczność Ważną formą opisu antropologicznego w mojej pracy, choć nie jedyną, którą wykorzystałam, jest dyskursywny proces pisania etnograficznego w formie dialogu pomiędzy dwoma osobami. Moi rozmówcy mieli wpływ na przebieg naszych rozmów, a także na wspólnie wysuwane wnioski. Prezentację takiej formy pracy badawczej można przeczytać w tekście Jamesa Clifforda, który opisuje studia Dwyer’a oraz Crapanzano. Umieszczają oni „etnografię w procesie dialogu, w którym rozmówcy aktywnie negocjują wspólną wizję rzeczywistości. Carpanzano dowodzi, że to obustronne konstruowanie ma miejsce w każdym spotkaniu etnograficznym, choć jego uczestnicy mają skłonność przyjmować, że po prostu zaakceptowali rzeczywistość drugiej strony”32. Prowadzona rozmowa etnograficzna może mieć formę kontrapunktu, który stanowi swoistą wymianę refleksji antropologicznych wzajemnie się uzupełniających. Konwersacja taka wielokrotnie prowadzi do wyciągnięcia wspólnych nowatorskich i trafnych wniosków. Zdeklarowana przeze mnie forma pisarstwa etnograficznego, z którą czytelnik będzie mógł się zapoznać w drugiej części rozprawy doktorskiej, uznaje tryb „dyskursywny” ukazujący konteksty prowadzonych badań i sytuacji rozmowy etnograficznej. Omawiana dysertacja naukowa ukazuje nie tylko dialogiczność, ale również wielość autorów, inaczej mówiąc wielość głosów. Nie tylko, po raz wtóry, dokonuję analizy oraz interpretacji dzieł prekursorów antropologii portugalskiej, ale także dopuszczam do głosu rozważania dotyczące tych __________ 31 32 Barthes R., Authors and Writers, [w:] A Barthes Reader red. Sontag S., Nowy Jork 1982, s. 187, 189. Clifford J. op. cit., s. 26. 188 prac ich następców. W części dekonstruującej współczesne prace antropologów portugalskich oddaję im głos i wspólnie wchodzimy w dialogiczny sposób interpretowania prac, zdarzeń czy opisywania doświadczeń terenu. Ta płaszczyzna złożonych dyskursów zostaje zaprezentowana przez wielogłos w postaci kontrapunktu. Odwołuję się tu do metody „heteroglosji” wypracowanej przez rosyjskiego literaturoznawcę Michaiła Bachtina. „Dla Bachtina, zajętego przedstawieniem niejednolitych całości, nie istnieją zintegrowane kulturowe światy ani języki (…) Konkretnie mówiąc «kultura» jest niekończącym się dialogiem subkultur, wtajemniczonych i laików, różnorodnych frakcji. (…) Bachtin odkrywa utopijną tekstualną przestrzeń, którą może pomieścić dyskursywna złożoność, dialogiczne wzajemne oddziaływanie głosów”33. Konkluzja Snując rozważania nad obrazem antropologii portugalskiej, który przedstawię w dysertacji, pochyliłam się nad zagadnieniem mojego doświadczenia terenu. Kształtowało się ono w bliskiej współpracy z osobami, z którymi przebywałam na co dzień, z którymi prowadziłam nie tylko wywiady, ale przede wszystkim swobodne rozmowy etnograficzne, a także prywatne. Wielokrotnie dotyczyły one nie tylko zagadnień ściśle związanych z rozwojem antropologii w Portugalii, ale także ich subiektywnych doświadczeń, opinii wypływających z życia w tym terenie i środowisku akademickim. Przez siedem miesięcy egzystowałam w samym sercu antropologii portugalskiej, czyli największym antropologicznym centrum naukowo-badawczym skupiającym wszystkich badaczy z Portugalii, a także zagranicznych naukowców. Brałam udział w codziennych wydarzeniach, trudnościach i konstruowaniu planów na przyszłość. Moja empiria kształtowała się w oparciu o uczestnictwo w naturalnym środowisku badanej społeczności. W ten sposób uczyłam się ich sposobu patrzenia i rozumienia życia. Doświadczenie terenu, a także poznanie środowiska odzwierciedla teoria wypracowana przez Diltheya34. „Rozumienie innych wypływa początkowo z prostego faktu koegzystencji we wspólnym świecie; lecz ten empiryczny świat, intersubiektywne podłoże dla obiektywnych form wiedzy jest dokładnie tym, czego brakuje etnografowi wchodzącemu w obcą kulturę lub co jest dla niego problematyczne. Tak więc, w ciągu pierwszych miesięcy w terenie ma miejsce __________ 33 34 Ibid., s. 27. Dilthey W., The Construction of the Historian World in the Human Sciences, [w:] Dilthey W.: Selected Writings, wyd. H. P. Rickman, s. 168–245 Cambridge 1914, Cambridge University Press (1976). 189 nauka języka rozumianego w najszerszym sensie. (…) Taki proces indywidualnego «wżywania się» w obcy świat ma zawsze charakter subiektywny, lecz szybko zostaje uzależniony od tego, co Dilthey nazywa «trwale ustalonymi ekspresjami», czyli stałych form do których można się odwoływać” 35. Zatem wspólny ogląd świata musi być stale rewidowany poprzez tworzenie doświadczenia koegzystencjalnego. Summary This work is the prolegomenon to my doctoral dissertation. It is not a part of it, the only contribution presenting strategies, which I used during my work on texts. My future work is about Portuguese anthropology. It is a presentation of discipline development by illustrating selected anthropological books and their detailed interpretation. This article depicts the research techniques and methods which I used to interpret scientific texts and the general outline of the history of anthropology in Portugal. It shows the way in which the young anthropologist, from a country differing culturally and historically, will analyze the work of Portuguese intellectuals. It presents the way how Polish anthropologist was writing about the anthropology in Portugal and it shows a comprehensive set of methods that I used as the schemes to interpret the selected texts. __________ 35 Clifford J. op. cit. s. 23. 190 Violetta Krawczyk-Wasilewska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Kolberg i inni. Z dziejów europejskiej dokumentalistyki folklorystycznej W Polsce początku XIX wieku, podobnie jak w innych krajach Europy, podglebie romantycznego zainteresowania kulturą ludową stanowiły przyczyny historyczne. Wspomnieć tu więc trzeba hasła rewolucji francuskiej, znajdujące oddźwięk w powstaniu kościuszkowskim, jak również tzw. archeologię kulturalną, w której – wzorem Rousseau i Herdera – akcentowano rolę spetryfikowanej tradycji chłopskiej jako wyróżnika identyfikacji narodowej. Aspekt tożsamościowy miał szczególne znaczenie w krajach, które utraciły niepodległość, a do takich należała Polska. Elementy nacjonalistyczne i patriotyczne z jednej strony, z drugiej zaś romantyczna estetyka, z trzeciej wreszcie szybki rozwój cywilizacyjny tak charakterystyczny dla całego 19. stulecia to powody, dla których gromadzenie tradycji ludowych i zapisywanie ich dla potomnych znalazło wielu apologetów tak w Europie, jak i w Polsce. Największym zbieraczem polskiego folkloru chłopskiego był Oskar Kolberg (1814–1890), którego całość dorobku, wydana post mortem jako Dzieła wszystkie obejmuje 92 tomy wraz z indeksem, lokując naszego zbieracza wśród największych dokumentalistów folkloru dziewiętnastowiecznej Europy. Wspomnieć tu trzeba, że na długo przed wystąpieniem Kolberga i pojawieniem się w Anglii terminu folklor (1846)1, zbieractwo tekstów pieśni i tzw. starożytności ludowych na Wyspach Brytyjskich miało już ugruntowaną tradycję, utrwaloną drukiem zarówno przez pokolenie tzw. antykwariuszy folkloru, jak i przedstawicieli późniejszej folklorystyki literackiej2. W pierwszej grupie czołowe miejsce zajął zbiór 46 ballad, po większej części „poprawionych” przez Thomasa Percy’ego i ogłoszonych jako Reliques of Ancient English Poetry już w 1765 r. oraz antologia 360 pieśni szkockich poddanych obróbce przez Davida Herda (Ancient and Modern Scottish Songs, Heroic Ballads, etc., 1769). Pokolenie romantycznych zbieraczy-literatów najlepiej rozgłosił trzytomowy zbiór __________ 1 2 Por. W. J. Thoms: Folklor, „Literatura Ludowa”, 1975, nr 6, s. 37–39 (polski przekład: V. Krawczyk-[Wasilewskiej]). R. M. Dorson: The British Folklorists. A. History, Routledge, London 1968, s. 44–106. 191 Minstrelsy of the Scottish Border…3, zawierający kompilacje historycznych i romantycznych ballad wraz z komentarzami o lokalnych przesądach, obyczajach chłopstwa i jego tradycji narracyjnej. Tę ostatnią (podania i baśnie) zapisywano i opracowywano literacko; w Szkocji – Allan Cunningham, a w Irlandii – Thomas Crofton Croker oraz Samuel Lover4. Jeśli idzie o wschodnie rubieże Europy, to na gruncie rosyjskim dość wcześnie, bo już w roku 1804 upubliczniono tzw. Sbornik Kirszy Daniłowa (Drewnije russkije stichotworenija) – 71 bylin i pieśni historycznych zebranych w zachodniej Syberii pod koniec XVIII w. Natomiast w Niemczech – dwa lata później – Clemens Brentano i Ludwig Achim von Armin ogłosili słynny, dedykowany Goethemu, trzytomowy zbiór przerobionych literacko pieśni ludowych Des Knaben Wunderhorn: Alte deutsche Lieder (Heidelberg 1806). Des Knaben Wunderhorn stanowiło inspirację dla braci Wilhelma i Jakuba Grimmów, którzy z tych samych pobudek ideowych i metodologicznych kolekcjonowali oraz – od roku 1812 – publikowali teksty bajkowe, podaniowe i mitologiczne. Pierwszy, zawierający 86 bajek (w tym także niemiecką wersję korpusu Ch. Perraulta) rozrósł się do 211. w siódmej i finalnej edycji z 1857 r.5 O ile bracia Grimm w przekazie bajki nie dostrzegali roli samego bajarza, o tyle pionier serbskiej folklorystyki Vuk Karadžić jako pierwszy zwrócił uwagę na znaczącą rolę indywidualnego pevača w przekazywaniu pieśni epickich, którymi zresztą zachwycał się Adam Mickiewicz w toku swych paryskich wykładów. Karadžić rozpoczął od odtworzenia z własnej pamięci 100 piosenek i pieśni w zbiorku, wydanym w Wiedniu w 1814 r.6, kontynuując swe dzieło zbierackie z ust ludu serbskiego w dalszych dwu zestawach zatytułowanych Srpskie narodne pjesmi; trzytomowym, tzw. lipskim (1823–1824) i 6. woluminowym, tzw. wiedeńskim (1841–1846), a także w pośmiertnej edycji z 1866 r.7 Swój zbiór opatrzył komentarzem językowym, antopologicznym i etnograficznym.W dorobku miał również pracę paremiograficzną8. Wśród ówczesnych zbieraczy słowiańskich znaczącą rolę w folklorystyce słowackiej odegrał patron uniwersytetu w Koszycach Pavel Jozef Šafárik, a to __________ 3 4 5 6 7 8 W. Scott: Minstrelsy of the Scottish Border,Consisting of Historical and Romantic Ballads, Collected in the Southern Countiesof Scotland; with a Few of Modern Date,Founded upon Local Tradition, James Ballantyne, Kelso 1802–1803, t. I–III. A. Cunningham: Traditional Tales of the English and Scottish Peasantry,1822, t. I–II; T. C. Croker: Fairy Legends and Traditions from the South of Ireland, John Murray, London 1825; S.Lover: Legends and Stories of Ireland, Dublin 1832. W. i J. Grimm: Kinder- und Hausmärchen, Berlin 1812,1815,1822 i dalsze; J. Grimm: Deutsche Sagen, Berlin1816–1818; tenże, Deutsche Mythologie, Göttingen 1835. V. Karadžić: Mala prostonarodna slaveno-srpska pjesmarica, Beč, 1814. Tenże: Srpske narodne pjesme iz Hercegovine, Beč, 1866. Tenże: Narodne srpske poslovice i druge narodnyje različne, kao i one u običaj uzete riječi, Cetinje, 1836. 192 nie tylko dzięki dwu zbiorom pieśni9, lecz przede wszystkim dzięki 1000. stronicowej pracy Slovanské starožitnosti (Praha1837, 1863, 1865), tłumaczonej na kilka języków, w tym na polski10. Z Šafárikiem okresowo współpracował profesor literatury słowiańskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, a później Praskiego – František Ladislav Čelakovsky, który opracował antologię pieśni morawskich, słowackich, rosyjskich, serbskich i łużyckich. Wydał ją w latach 1822–1827 jako trzytomowe Slovanské národní písně, przy czym tom drugi dedykował Kazimierzowi Brodzińskiemu. Nadmieńmy, że pieśni cytował w oryginale z równoległym, filologicznym przekładem na jezyk czeski. Natomiast w innej swej pracy z roku 1852 Mudrodrosloví národa slovanského v příslovích – jako pierwszy odróżnił przysłowia od porzekadeł, które wzajemnie porównywał. Dzieło to objęło 15 tys. zapisów uporządkowanych tematycznie tak, aby wypływała z nich tradycyjna życiowa filozofia Słowian. W tym samym czasie na Ukrainie rodzimą literaturę ustną w obieg życia naukowego i kulturalno literackiego wprowadził w 1827 r. Mychajło Maksymowicz swym zbiorkiem dum i innych pieśni11, a następnie – po zakupie w 1833 r. od Heleny Wasilewskiej materiałów Zoriana Dołęgi-Chodakowskiego – ogłosił wkrótce ich poszerzone wydania12. Równolegle na gruncie rosyjskim zbiór pieśni ludowych, a także bajek opublikował Iwan Sacharow13, zaś przedstawiciel młodszego pokolenia Aleksandr Afanasjew zasłynął zbiorem podań (1859)14 i klasycznym, znanym dobrze folklorystyce europejskiej, doskonale dobranym zbiorem bajek (1855–1863)15, z których całą setkę wyzyskał w następnym stuleciu Wladimir J. Propp do opracowania analizy strukturalno-typologicznej rosyjskiej bajki magicznej16. Oparte na kolekcji własnej, ale też innych zbieraczy teksty Afanasjewa były – wzorem braci Grimm – poddawane odpowiednim, choć z zachowaniem umiaru, przeróbkom literackim. Romantyczny i patriotyczny duch przyświecał także pracy kolekcjonerów z innych europejskich kręgów kulturowych, że wspomnimy prace Eliasa LönnroLönnrota nad literacką kompilacją fińskiego eposu narodowego Kalevala, która zresztą nie była znana Kolbergowi. Dzieło to Lönnrot złożył z 50 run częściowo zapisanych w toku badań terenowych, częściowo uzupełnionych własną wy- __________ 9 10 11 12 13 14 15 16 Písně světské lidu slovenského v Uhřích. Sebrané a vydané od P. J. Šafárika, Jána Blahoslava a jiných, Pešť 1823–1827,t. 1–2; P. J. Šafárik, J. Kollár: Národnie zpievanky – Pisne svetské Slováků v Uhrách, Buda 1834–1835. P. J. Szafarzyk, Słowiańskie starożytności, PTNP, Poznań 2003, wyd. II (reprint z 1844r.). M. Maksymowicz : Małorossijskije piesni, Moskwa 1827. Tenże: Ukrainskije narodnyje piesni, Kijew 1834; Sbornik ukrainskich piesen, Kijew 1849. I. P. Sacharow: Piesni russkogo naroda, Sankt Peterburg 1833–1839; Russkije narodnyje skazki, S.-Peterburg 1841. A. Afanasjew: Russkije narodnyje legiendy, Moskwa 1859. Tenże: Narodnyje russkije skazki, t. 1–3, Moskwa1855–1863. W. J. Propp: Morfołogia skazki, Leningrad 1928 [edycja polska:Morfologia bajki, Książka i Wiedza, Warszawa 1976]. 193 obraźnią oraz talentem poetyckim i wydał je w 1849 r. po uprzednich, cząstkowych edycjach17, tym samym dając impuls swym następcom do zbierania w terenie wariantów pieśni kalevalicznych18. Epikę ludową, pieśni, podania i bajki gromadzono także w Estonii, że wymienimy znanego kompilatora Kalevipoega Friedricha Reinholda Kreutzwalda19, romantycznego zbieracza mitów i quasi-bajarza – Matthiasa Johanna Eisena oraz, przewyższającego poprzedników, Jakoba Hurta, który w 1888 r. ogłosił apel o topograficzne i metodyczne zbieranie autentycznych przekazów folkloru i zorganizował sieć wyszkolonych przez siebie ponad 300 wolontariuszy terenowych, dzięki aktywności których zgromadził 45.500 tekstów pieśni (łącznie z wariantami), 8.500 opowieści, 45.000 przysłów, 37.000 zagadek i wiele materiałów religijnych, zdobywając naukowy rozgłos w kraju i zagranicą20. Z kolei na Litwie pieśni lokalne zapisywał Georg Heinrich Nesselmann21, a w Szwecji, gdzie istniała bogata tradycja balladowa, teksty ballad wraz z motywami muzycznymi publikowali w pierwszym ćwierćwieczu 19 stulecia Erik Gustaf Geijer i autor zbioru 142 melodii tanecznych Arvid August Afzeljus22. Natomiast na gruncie duńskim dokładnie w połowie wieku XIX pojawia się historyk literatury i etnograf Svend Hersleb Gruntvig, który w roku 1844 ogłasza manifest zachęcający do zbierania duńskich opowieści ludowych i ballad, a od 1853 r. staje się pierwszym redaktorem serii balladowej Danmarks gamle Folkeviser, która – kontynuowana aż do roku 1976 przez jego następców – osiągnęła postać 12. woluminowego wydawnictwa, zawierającego 539 skomentowanych wątków balladowych. Od samego początku Gruntvig dostrzegał wariantowość materiału badawczego, a same ballady klasyfikował wedle podziału na pieśni bohaterskie, magiczne, historyczne i rycerskie. Metoda filologiczna charakteryzowała także dwa inne zbiory Gruntviga, a mianowicie zbiór podań czyli sag __________ 17 18 19 20 21 22 V. Krawczyk[-Wasilewska]: „Kalevala” Lönnrota a kierunki rozwoju fińskiej myśli folklorystycznej, „Prace Polonistyczne” 1976, s. 298–299; O folklorystyce fińskiej, „Liteatura Ludowa” 1984, nr 4/6, s. 33–44. Finnish Folk Poetry – Epic. An Anthology in Finnish and English ed.by M. Kuusi, K. Bosley, M. Branch, Finnish Literary Society, Helsinki 1977, ss. 602. Fr. R. Kreutzwald: Sippelgas, t. I i II, Tartu 1843, 1861; tenże, Mythische Beleuchtung des Labyrinths bei Dorpat, “Das Inland”, t. 9, nr 51, s. 812–814; tenże: Maailm ja mõnda, mis seal sees leida on (I–V), Dorpat 1848–1849; tenże : Kalevipoeg, Dorpat 1857–1861. Por. K. Kuutma, T. Jaago (eds.): Studies in Estonian Folkloristics and Ethnology. A Reader and Reflexive History, University of Tartu 2005. Pieśni publikował (Vana kannel.Alte Harfe) przeważnie w serii naukowej “Eesti Kirjameeste Seltsi toimetised” (1875–1886), wydawanej w Tartu. Por. K.Kuutma, T. Jago (eds.) : op.cit. G. H. Nesselmann: Litauische Volkslieder, Berlin 1853. A. A. Afzeljus: Traditioner af Svenska Folk-Dansar, Stockholm 1814–15; E. G. Geijr i A. Afzeljus :Svenska folk-visor från forntiden, 3 vols (Stockholm, 1814–1817). 194 i bajek ludowych23. Interesując się wszystkimi działami folkloru słownego i korzystając z rozbudowanej przez siebie sieci współpracowników terenowych opublikował również trzytomowy zbiór poświęcony „pradawnej pamięci i wiedzy ludu duńskiego”24. Od Gruntviga filologiczne zacięcie przejęli norwescy zbieracze folkloru; Sophus Bugge, norweski badacz Eddy i zbieracz pieśni ludowych25 oraz Jørgen Engrebretsen Moe26, kolekcjoner bajek i przyśpiewek (tzw. stev), którego dzieło kontynuował później syn jego Moltke27. W tym samym okresie na południu Europy Niccolò Tommaseo wydaje w Wenecji studium poparte tekstami pt. Canti popolari italiani, corsi, illirici, greci (1841), a w Paryżu Paul Garnier w wydawnictwie H. L. Delloye ogłosza w 1843 r. pierwszy z trzech tomów antologii Chants et chansons populaires de la France. Był to ilustrowany zbiorek plebejskich przyśpiewek, kupletów i piosenek patriotycznych, wojskowych oraz biesiadnych, wsparty zapisem nutowym Hippolyta Colet (melodie jednogłosowe z akompaniamentem fortepianu) i opatrzony krótkimi komentarzami historyczno-społecznymi Théophile-Marion Dumersana. Nie sposób w krótkim artykule dokonać krytycznego oglądu bujnie rozwijającej się naukowej folklorystyki europejskiej ostatniego ćwierćwiecza XIX stulecia i początku XX wieku. Wymienimy zatem jedynie najbardziej cenione zbiory tego okresu. I tak folklorystyce brytyjskiej przysłużył się harvardzki profesor retoryki Francis James Child, który wydał krytyczną i porównawczą systematykę 305 angielskich i szkockich ballad oraz ich amerykańskich wariantów w 10.tomowym dziele finalnym, liczącym 2.500 stron, wydawanym w latach 1882–1898 i znanym jako Child Ballads28. Wśród tzw. celtyckiej folklorystyki na uwagę zasługuje 4 tomowy dwujęzyczny zbiór ustnej tradycji szkockich górali opracowany przez doświadczonego zbieracza i tłumacza z języka gaelickiego – Johna Francisa Campbella of Yslay29. Pośmiertna spuścizna folklorystyczna tego uczonego i prekursora odrodzenia gaelickiego liczy 610 pozycji zebranych w 270 teczkach, które wraz z kolekcją map i innych materiałów przechowywane są w Szkockiej Bibliotece __________ 23 24 25 26 27 28 29 S. H. Gruntvig: Danske Sagen, København 1854–1861; Danske Folkeaeventyr, København 1876–1884. Tenże: Gamle danske minder i Folkemunde, København 1854–61 (t. I–III). S. Bugge: Gamle Norske Folkeviser (Norroen Fornkvoedi), Christiania 1867; tenże: Gamle Norske Folkeviser, Christiania 1858. E. Moe: Samling af Sange, Folkeviser og Stev i norske Allmuedialekter, 1840; wyd.II, 1869 [zapis melodii:Lindeman]; tenże i P. Chr. Asbjørnsen: Norske folkeeventyr, 1841–1852 [przekład angielski: G. Webbe Dasent, 1859]. K. Liestøl: Moltke Moe, Oslo 1949. F. J. Child: The English and Scottish Popular Ballads, Boston and New York: Houghton, Mifflin & Co., 1882–98. J. F.Campbell : Popular Tales of the West Highlands. Vol. I–IV (New edition). Paisley and London 1890–1893; tenże:Celtic Dragon Myth, 1911. 195 Narodowej w Edynburgu. Z kolei profesor badań celtyckich z Oxfordu John Rhys wydał w roku 1900 dwutomową antologię, poświęconą folklorowi słownemu Walii i Wyspy Man opartą na źródłach zastanych i własnych badaniach terenowych30. Kierując się ku krajom skandynawskim odnotować należy dzieło nauczyciela z zawodu – Tanga Evalda Kristensena, twórcy Duńskiego Towarzystwa Folklorystycznego (1883) i wielkiego zbieracza, którego spuścizna to setki pozycji bibliograficznych, w tym 79 książek, urobek zaś folklorystyczny liczy 3.000 pieśni (1.000 z zapisem nutowym), 2.700 tekstów bajkowych, 25.000 podań i kilkaset małych form folkloru (zagadki, powiedzenia i przysłowia) zebranych od 6.500 informatorów i popartych tysiącami etnograficznych notatek terenowych31. W Finlandii natomiast zbieractwo folkloru skierowano – dzięki kampanii Fińskiego Towarzystwa Literackiego – na runy kalevaliczne, które zbierał Julius Krohn, a później syn jego Kaarle. Razem zapisali 18.000 wariantów poezji i prozy ludowej, które systematyzowali w duchu nowej metody porównawczej geograficzno-historycznej, zwanej fińską. Publikacja naukowa Juliusa Warianty Kalevali32 z roku 1888 przekształciła się z czasem w Starodawne runy ludu fińskiego – 33. tomowy i zarazem pomnikowy zbiór zawierający 89.250 tekstów run od ponad 50.zbieraczy. Ukazywało się sukcesywnie od 1908 do 194833. Pionierską próbą typologii bajek opierającej się na metodzie Krohnów była praca ich ucznia Antti Aarnego34, rozwinięta później – we współpracy z Amerykaninem Stithem Thompsonem – do systematycznej klasyfikacji światowych wątków bajkowych 35 wydanych już po śmierci Aarnego w 1928 r., dając asumpt Thompsonowi do późniejszego ogłoszenia 6. tomowego katalogu wątków literatury ustnej36. Wielkim zbieraczem folkloru północnych rubieży był miłośnik kultury ludu Kvenków i Saami, fiński badacz i literat Samuli Paulaharju (1875–1944), który pozostawił po sobie wiele pozycji książkowych37 oraz kolekcję 65.000 notat __________ 30 31 32 33 34 35 36 37 J. Rhys: Celtic Folklore:Welsh and Manx, t. 1–2., Oxford University Press 1900–1901. J. Roackwell: Evald Tang Kristensen.A lifelong adventure in folklore, Aalborg University Press & Danish Folklore Society, Copenhagen 1982. J. K. [Krohn]: „Kalevalan” toisinnot, Helsinki 1888. Suomen kansan Vanhat Runot, t. 1–33, Helsinki 1908–1948 [t. 34 – 1967]. A. Aarne: Verzeichnis der Märchentypen mit Hilfe von Fachgenosen, Helsinki 1910 (Folklore Fellows Communications No3).Patrz następne prace Aarnego w tej serii (FFC No 5, 8, 10, 13, 14). A. Aarne i S. Thompson: The Types of Folk-Tale, t. I–VI, Helsinki 1928 (FFC No 74). S. Thompson: Motif-Index of Folk-Literature, Helsinki 1932–1936, t. I–VI (FFC 106–109, 116–117). Najbardziej znane na świecie są jego mroczne i „nieobrobione” opowieści lapońskie Tunturien yöpuolta (1934) wydane w Polsce jako Nocne cienie tunturi, Wydawnictwo Poznańskie 1972. 196 etnograficznych i folklorystycznych zarchiwizowanych w Suomen Kirjallisuuden Seura w Helsinkach. Jak z powyższego – z konieczności zawężonego – przeglądu wynika, potrzeba gromadzenia i publikowania folkloru słownego cechowała całą nieprofesjonalną folklorystykę Europy pierwszej połowy XIX wieku, a także unaukowioną folklorystykę przełomu XIX i XX stulecia. W Polsce atmosfera romantycznego entuzjazmu dla amatorskiego kolekcjonerstwa tzw. twórczości gminnej, cechowała pokolenie następców Zoriana Dołęgi-Chodakowskiego38, stanowiące w drugim ćwierćwieczu 19. stulecia elitę intelektualną i bohemę artystyczną, uprawiającą – by użyć dzisiejszego określenia – swoisty folkloryzm na niwie literackiej, muzycznej i dokumentacyjnej39. W tej atmosferze wzrastał księgowy Oskar Kolberg, który po opublikowaniu w 1842 roku Pieśni ludu polskiego z akompaniamentem fortepianu, nota bene głównie ballad, od razu okazał się zbieraczem przewyższającym swoich polskich poprzedników, a to dzięki założeniu, że należy notować tekst pieśni wraz z melodią, grupować tematycznie i gatunkowo oraz podawać informację o miejscu znalezienia materiału. Celem społecznym było propagowanie w salonach szlachty i mieszczan pieśni ludowych, odpowiednio „wygładzonych” literacko i muzycznie przez zbieracza. Rozpoczęte w 1839 r. badania terenowe, które Kolberg kontynuował przez lat pięćdziesiąt na całym prawie obszarze ziem polskich, a także doskonała orientacja w zbiorach innych kolekcjonerów (polskich i zagranicznych) sprzyjały podjęciu gigantycznego zadania naukowo-społecznego, jakim miała być kompleksowa charakterystyka polskiego folkloru muzycznego, polegająca na porównaniu wariantów melodycznych tych samych pieśni z różnych regionów. Taki pogląd przyświecał jego następnej publikacji – Pieśniom ludu polskiego z 1857 r., zawierającej 910 zapisów własnych i cudzych wraz z odsyłaczami bibliograficznymi i 10 barwnymi rycinami strojów. Zapis słowny, zbliżony do języka literackiego okraszany był wyrażeniami gwarowymi, dokumentacja zaś muzyczna obejmowała zapis jednogłosowy, już bez akompaniamentu instrumentu salonowego. Jak wiadomo koncepcję tę wkrótce zmienił, łącząc pieśni z obrzędami i innymi przejawami kultury chłopskiej, tym samym przekształcając swe zainteresowania muzykologiczne w kierunku etnograficznym. Dostrzeżenie cechy __________ 38 39 Z. D. C. [Zorian Dołęga Chodakowski]: O Sławiańszczyźnie przed chrzesicjaństwem, „Ćwiczenia Naukowe” 1818, t. 2, s. 3–32. Por. J. Maślanka: Zorian Dołęga Chodakowski.Jego miejsce w kulturze polskiej i wpływ na polskie piśmiennictwo romantyczne, Wrocław 1965. Por. H. Kapełuś, J. Krzyżanowski (red.): Dzieje folklorystyki polskiej 1800–1863. Epoka przedkolbergowska, Ossolineum 1970. 197 zmienności pieśni, jak i forma edycji materiału stanowiły istotne novum. W miarę przybywania dokumentacji terenowej Kolberg zmienił również swe założenia badawcze, tworząc – jako pierwszy w Polsce i w Europie – model regionalnej monografii etnograficznej zwanej serią i oznaczaną seryjnym numerem, którą – na przykładzie Sandomierskiego – z roku 1865 zainicjował swe dzieło życia pod zbiorowym tytułem Lud, jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Tytuł ten eo ipso stanowi pojęcie i enumeracyjną definicję folkloru, a także jego klasyfikację. W czasie więc II poł. XIXw, gdy Kolberg kontynuował swe niezwykłe dzieło zbierackie i edytorskie, Europie przybywali, co próbowaliśmy wykazać, nowi zbieracze i interpretatorzy kultury tradycyjnej, kładący nacisk na autentyzm przekazu i lokalizację materiału oraz metodologię badań. Impulsem historycznym były ruchy wolnościowe, jak również pozytywistyczny scjentyzm i postępująca demokratyzacja życia społecznego. Coraz częściej zbieraniem i dokumentowaniem folkloru zajmowali się – wspierani przez światłe środowiska społeczne – uczeni różnych specjalności, głównie zaś polihistorzy i antropolodzy oraz filolodzy skupieni wokół ośrodków uniwersyteckich i nowo powstających towarzystw naukowych, a także rozwijających się na całym kontynencie muzeów i czasopism kulturalnych. Zróżnicowane pojęcie „kultury” i „cywilizacji”, dostrzeżenie wędrówki wątków folklorystycznych, rozwój, ale też upadki, różnych teorii kulturowych, od mitologicznej, poprzez genetyczno-antropologiczną, typologiczną, socjo-historyczną, geograficzno-historyczną i filologiczną, zarówno w aspekcie lingwistycznym, jak i komparatystycznym nadawały pracom nad folklorem określony wymiar lokalny i ponadlokalny. Mając powyższe tło na uwadze, należy stwierdzić, że dzieło dokumentacyjne Kolberga stanowi pomost między amatorską i profesjonalną folklorystyką polską. Za życia swojego Kolberg wydał ze swej ogromnej, prawie stuwoluminowej spuścizny dwa tomy pieśni i 13 monografii regionalnych w ramach 32 tomów, na które składało się 12.500 pieśni wraz z melodiami, 1.250 podań, 670 bajek, 2.700 przysłów, 340 zagadek, 15 widowisk i tańców oraz liczne szkice i ryciny. Dorobek ten – choć niedostatecznie spopularyzowany za granicą – wraz z pośmiertnie wydawanymi tomami zbieracza zapewnia mu czołowe miejsce w europejskich dziejach dokumentalistyki folklorystycznej. Summary In the introduction to the article, the author sketches the European background of the term “folklore” (coined by Thoms in 1846) and its historical and aesthetic Polish determinants. Folk culture in Poland was basically a peasant phenomenon that preserved its archaic character until deep into the 19th century due to persistence of serfdom.In that era, the collections of folk-cultural artifacts 198 were considered as a patriotic and romantic task within Europe, but particularly in a country that had lost its independence.This article presents author’s overview to the main European folklore collectors of the19th century and underlines that the Polish folklore collector Oskar Kolberg was one of the biggest in Europe. His unprecendented activity left panoramic and systematic ethnographical materials of Polish folk culture in his monumental life work called Lud… His 92 volumes of Complete Works have been fully edited posthumously. 199 Grażyna Ewa Karpińska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Dziedzictwo w cyfrowym archiwum: fotografie robotników w repozytorium cyfrowym Konkurs Pierre Nora, mówiąc o przyśpieszeniu historii, wyjaśniał, że coraz szybsze ześlizgiwanie się teraźniejszości w przeszłość historyczną jest wskazówką umacniającą powszechne przekonanie, że wszystko, co wytworzyła przeszłość może zniknąć1. Sytuacja ta jest impulsem dla obsesyjnego tworzenia archiwów w celu całościowego zapisu historii, „całkowitej konserwacji teraźniejszości i absolutnego ocalenia przeszłości”, albowiem „Strach przed błyskawicznym i ostatecznym zniknięciem łączy się z niepokojem o sens teraźniejszości i niepokojem o to, czy przyszłość da o niej najdrobniejsze świadectwo, najskromniejszy ślad […]”2. Uczony uważa, że nadszedł kres spontanicznej pamięci, która „schroniła się w gestach i zwyczajach, umiejętnościach przekazywanych przez niepisane tradycje, w samowiedzy, naturalnych odruchach i głęboko zakorzenionych wspomnieniach”3. Nora pisze o skutecznie rozwijającej się w naszej epoce pamięci nowoczesnej, będącej pamięcią zapośredniczoną, która jest „świadoma i przemyślana, przeżywana jako obowiązek, nie jest spontaniczna; jest psychologiczna, indywidualna i subiektywna; ale nigdy nie społeczna, zbiorowa lub wszechogarniająca”4. Tą nowoczesną pamięcią jest pamięć archiwalna opierająca się „na materialności śladów, bezpośredniości danych, widzialności obrazu”, której „powołaniem” jest rejestrowanie wszystkiego i która zrzuca na archiwum odpowiedzialność za pamiętanie5. W Polskim słowniku archiwalnym z 1974 r. przeczytamy, że archiwum to „instytucja […] powołana do kształtowania, zabezpieczania, gromadzenia, opracowywania oraz trwałego przechowywania i udostępniania materiałów archiwal- __________ 1 P. Nora, Between Memory and History: les lieux de mémoire, tłum. M. Roudebush, „Representations”, 1989, no 26 (Spring), s. 7. 2 Tamże, s. 13. 3 Tamże. 4 Tamże. 5 Tamże, s. 13 i nast. 201 nych”6. Definicja ta mówi o materialnych zasobach archiwum istniejącego w fizycznej przestrzeni: o archiwum-instytucji, archiwum-miejscu – magazynie z określonymi zbiorami udostępnianymi w przestrzeni publicznej7. Oprócz archiwum-instytucji istnieje dziś jeszcze inna postać archiwum, która pojawiła się wraz z ekspansją otwartego systemu, jakim jest Internet oraz sieć World Wide Web. Jest to archiwum rozumiane metaforycznie – archiwum-magazyn nieograniczone fizycznymi granicami, bez realnego miejsca z niematerialnymi i nieogarnialnymi zasobami, to „archiwum bez ścian”8, z którego korzysta człowiek zasiadający „w fizycznej przestrzeni, niejako sprywatyzowanej”9. Jego najprostszą egzemplifikacją są licznie powoływane do życia przez konkretne instytucje (muzea, organizacje pozarządowe, instytuty naukowe) repozytoria cyfrowe, które digitalizują swoje zbiory i udostępniają je w sieci. Jednym z nich jest repozytorium cyfrowe fotografii „Robotnicy w XIX i XX wieku”, budowane od 2012 r. na UŁ w ramach projektu finansowanego przez Narodowy Program Rozwoju Humanistyki10. Repozytorium cyfrowe fotografii „Robotnicy w XIX i XX wieku” powstaje w oparciu o zgromadzony w archiwum naukowym Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ zespół około 10 tys. reprodukcji fotografii i ich opisów pochodzących z konkursu „Fotografia robotnicza”, ogłoszonego w 1985 r. przez redakcje tygodników „Przekrój” i „Polityka” oraz kwartalnika „Fotografia”. Fotografie przedstawiają robotników i ich rodziny – ludzi pracujących fizycznie w przemysłowych zakładach lub mających prawny status robotników zatrudnionych w różnych przedsiębiorstwach, również w rolnictwie czy w leśnictwie, wymienionych z imienia i nazwiska, którzy budowali miasta i fabryki, port gdyński i magistralę węglową Śląsk – Gdynia, zakładali wodociągi i elektrownie, __________ 6 7 8 9 10 Wybrane terminy z Polskiego Słownika archiwalnego pod red. Wandy Maciejewskiej, Warszawa 1974 – http://www.archiwa.gov.pl/pl/materiay/725-slownik-archiwalny.html [dostęp: 10.06.2014]. Przypomnę, że funkcja udostępniania nie była przez całe wieki znana archiwom, tworzonym przecież już od średniowiecza przez władze królewskie, państwowe, miejskie, kościelne oraz klasztory, również przez osoby prywatne. Zob. K. Pomian, Przeszłość jako przedmiot wiedzy, Wydawnictwo UW, Warszawa 2010, s. 158–178. Termin Erica Ketelaara, zob. E. Ketelaar, Archiefdienst zonder muren: Archives without walls, [w:] Archieven in Europa: Een toekomstbeeld. Miscellanea Archivistica Studia, Algemeen Rijksarchief, Brussels 1998, s. 7–9, http://www.agad.archiwa.gov.pl/electro/ketelaar.html [dostęp: 15.06.2014]. I. Kurz, Powrót do archiwów, „Kultura Współczesna. Teoria. Interpretacje. Praktyka”, 2011, nr 4, s. 7–8. Tworzenie tego repozytorium cyfrowego jest to praca naukowa finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2012–2015, numer rejestracyjny projektu 11H 11 009480. 202 układali drogi; są zdjęcia działaczy ruchu zawodowego i robotniczego, załóg hut, kopalń i fabryk, robotników pracujących przy maszynach, świętujących w kręgu rodzinnym w domu, spacerujących na ulicy, odpoczywających poza miastem, przebranych w mundury różnych armii w czasie pierwszej wojny światowej; są ich zdjęcia szkolne, komunijne, ślubne, z chrztów i pogrzebów; są fotografie z przymusowej pracy w niemieckich fabrykach podczas drugiej wojny światowej, z emigracji za chlebem do kopalń francuskich i fabryk za oceanem na przełomie XIX i XX w. i w okresie międzywojennym. W zbiorze znajdują się zbierane latami, niekiedy od końca ubiegłego wieku, kolekcje rodów górniczych, kolejarskich, murarskich, rodzin włókienników. Najstarsze zdjęcie pochodzi z 1881 r., a przedstawia hutnika z Siemianowic z rodziną, najmłodsze zdjęcia zostały zrobione w latach osiemdziesiątych XX w., mimo że organizatorzy konkursu wyznaczyli 1945 r. jako cezurę końcową. Większość zdjęć jest opisana zgodnie z wytyczonym przez jury konkursu schematem: 1. data wykonania zdjęcia (rok, miesiąc, dzień); 2. kogo bądź co ona przedstawia; 3. jakie zdarzenie dokumentuje; 4. gdzie wykonano zdjęcie; 5. gdzie mieszkały osoby przedstawione na zdjęciu; 6. skąd pochodziły; 7. gdzie były zatrudnione, w jakiej fabryce, warsztacie, na jakim stanowisku; 8. dalsze losy osób występujących na zdjęciu; 9. jeśli zdjęcie przedstawia budynek mieszkalny lub fabryczny zrobić jego dokładny opis – gdzie się znajdował, do kogo należał, kto w nim pracował; 10. kto wykonał zdjęcie. Opisy w wielu przypadkach przybrały formę sag rodzinnych, spisywano historie fabryk i warsztatów pracy, również osób w nich zatrudnionych11. Kolekcja dotyczy robotników – środowiska, które etnografowie, skoncentrowani na społecznościach wiejskich, plemiennych i kulturze ludowej, w latach sześćdziesiątych XX w. i późniejszych uczynili przestrzenią swych zainteresowań. Liczne badania prowadzone przy użyciu różnych teorii, pojęć i modeli badawczych podporządkowane były stawianym wówczas zadaniom opisania „swoistości kultury robotniczej” do 1939 r. i relacji tej kultury do tradycyjnej kultury ludowej. Ich efektem są nie tylko publikowane prace, lecz również bogaty materiał zebrany w terenie w postaci wywiadów, zdjęć czy obserwacji i złożony w archiwach muzeów oraz instytutów naukowych12. Zbiór fotografii robotniczych pochodzących z konkursu i zgromadzonych w archiwum Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ jest ich dopełnieniem. Od chwili gdy __________ 11 12 G. E. Karpińska, Stare źródła w nowych mediach. O repozytorium cyfrowym zbioru „Robotnicy w XIX i XX wieku”, [w:] Toruńskie Konfrontacje Archiwalne. T. 4. Archiwa i archiwistyka w późnonowoczesnym kontekście kulturowym, pod red. W. Chorążyczewskiego, W. Piaska, A. Rosy, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń [w druku]. Tylko w archiwum Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ znajduje się zbiór liczący ok. 3 tysiące fotografii (wraz z reprodukcjami) oraz ok. 1100 materiałów terenowych (wywiadów, wspomnień, obserwacji). 203 zdjęcia te opuściły prywatne albumy i swoich właścicieli, zmieniły swój status i w wyniku różnych poczynań stały się składowymi publicznego dziedzictwa kulturowego, czyli spuścizny zakorzenionej w przeszłości i odsyłającej do przeszłości określonego środowiska, wspomagającej rozpoznawanie przeszłej, ale i obecnej rzeczywistości kulturowej, zostały uznane za warte zachowania i przekazania następnym pokoleniom13. Fundamentalną cechą dziedzictwa nie jest forma czy typ zasobów, lecz proces. „Dziedzictwem jest wszystko to, co współcześni wybierają z przeszłości, jaką sami wykreowali na użytek czasów obecnych lub w celu przekazania potomnym” – powiada Gregory J. Ashworth14. Poniżej przedstawię działania odbywające się wokół konkursowego zbioru fotografii i jego dotyczące, biorące udział w tworzeniu jego wartości historycznej. Każdy z tych zabiegów, będący przecież efektem, wspomnianego na początku tego tekstu, coraz bardziej wzmożonego zainteresowania przeszłością i rejestrowania jej śladów, w jakimś stopniu decydował o losach zbioru i był określonym wyborem uzależnionym nie tylko od możliwości finansowych, przepisów prawnych, interesów politycznych i decyzji urzędników, lecz również od pełnionych ról, statusu społecznego i zainteresowań osób wchodzących w skład środowiska eksperckiego (historyków, etnografów, a później etnologów i antropologów kulturowych, socjologów, muzealników, fotografów, informatyków i in.), co nadawało spuściźnie określony kształt i znaczenie. Fotografie Zanim fotografie zostały wysłane na konkurs, stanowiły część zbiorów domowych przechowywanych i oglądanych w albumach, gromadzonych „na pamiątkę”, by zaświadczać ciąg pokoleń, przypominać ludzi bliskich, zmarłych lub żyjących w oddaleniu, dostarczać wzruszeń i wspomnień. Sławomir Sikora proponuje świat fotografii prywatnych traktować „jako świat imion własnych, szczególnie jeśli cofniemy się nieco w czasie, kiedy to fotografia nie była jeszcze tak powszechna, by nie rzec pospolita. Byłby to świat, w którym fotografia zachowała magiczną moc, zachowała silną więź ze swoim odniesieniem, zachowa- __________ 13 14 Por. E. Nieroba, A. Czerner, M.S. Szczepański, Flirty tradycji z popkulturą. Dziedzictwo kulturowe w późnej nowoczesności, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2010, s. 39 i nast. G. J. Ashworth, Sfragmentaryzowane dziedzictwo: sfragmentaryzowany instrument sfragmentaryzowanej polityki, tłum. M. Myszkiewicz. [w:] Dziedzictwo kulturowe XXI wieku. Szanse i wyzwania, pod red. M. Murzyn, J. Purchli, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2007, s. 32. 204 ła silne ontologiczne znamię”15. Roch Sulima, komentując pokonkursowy zbiór fotografii chłopów polskich16, podkreślał, że fotografia, którą interpretowano jako „cień” osoby17, była substytucją przedstawianej postaci, „zastępowała osoby same”18. Pisał, że fotografia jako zjawisko kulturowe jest „«znakiem» uwikłanym w «naturalne konteksty», realne sytuacje życiowe, a jej pełna treść istnieje za sprawą opowieści rodowodowych, kronik domowych i lokalnych, życiorysów, listów, «nowin», plotek, rzadziej dedykacji. […] Chociaż fotografia podważyła monopol na prawdę słowa mówionego (prawdę autopsji) to jednak «opowieść» (narracja słowna) ma wciąż pozycję dominującą, ale – w dawaniu «świadectw», głoszeniu «prawdy świadka», pozycję już nie wyłączną, nie jedyną”19. Możemy zatem rzec, że pamięć uobecnia się nie tylko za pomocą słów, lecz również za pomocą obrazu i rzeczy: w omawianym przeze mnie przypadku fotografia uobecnia się jako pamiątka. Taki przedmiotowy status nadaje fotografii praca pamięci, czyli wspomnienia i nostalgia20, które materializując się, zatrzymując czas i blokując proces zapominania21 bardziej niż słowa należą do kogoś, są też słów potwierdzeniem nadając im wymiar prawdy i oczywistości22. Wystawa Konkurs na fotografie robotnicze pomyślany był jako etap do realizacji wystawy będącej drugą częścią wielkiego albumu „Rodzina człowiecza w Polsce”23, którego tytuł nawiązywał do jednej z najważniejszych wystaw światowych Edwarda Steichena „Family of Man” (Nowy York, 1955). Organizatorzy konkursu prosili o nadsyłanie prywatnych, oryginalnych zdjęć z albumów rodzin__________ 15 16 17 18 19 20 21 22 23 S. Sikora, Między przezroczystością a nieprzezroczystością: aporia fotografii, [w:] Antropologia wobec fotografii i filmu, pod red. G. Pełczyńskiego, R. Vorbicha, Biblioteka Telgte, Poznań 2004, s. 11. Chodzi o konkurs „Fotografia polskiej wsi do 1948 roku” zorganizowany w 1983 r. przez redakcje tygodnika „Nowa Wieś” oraz kwartalnika „Fotografia”. Zob. też Z. Toczyński, Prawda w fotografii, [w:] Nowe media w komunikacji społecznej w XX wieku. Antologia, pod red. M. Hopfinger, Oficyna Naukowa, Warszawa 2005, s. 53– 55. R. Sulima, Album „cieni”. Słowo i fotografia w kulturze ludowej, [w:] tenże, Słowo i etos. Szkice o kulturze, Fundacja Artystyczna Związku Młodzieży Wiejskiej „Galicja”, Kraków 1992, s. 120, 122. Tamże, s. 118–119. B. Frydryczak, Świat jako kolekcja. Próba analizy estetycznej natury nowoczesności, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań 2002, s. 175. Por. P. Nora, dz. cyt., s. 19. Z. Toczyński, dz. cyt., s. 51. Pierwszą była wystawa „Fotografia chłopów polskich” powstała w wyniku ogłoszonego w 1983 r. konkursu. 205 nych, „obrazujących kształtowanie się klasy robotniczej na ziemiach polskich aż po rok 1945, rok nacjonalizacji przemysłu w Polsce, i pierwsze lata odbudowy kraju”24. Część fotografii zaprezentowano na wystawie pokonkursowej w maju 1989 r. w warszawskiej Galerii Zachęta25. Była to druga wystawa fotografii robotniczej w Polsce; pierwsza została zorganizowana przez Zawodowy Związek Pracowników Fotograficznych w grudniu 1936 r. w Muzeum Przemysłu Artystycznego we Lwowie26 i miała na celu rozwinięcie ruchu amatorskiego wśród robotników27. Celem drugiej wystawy było odtworzenie zbiorowego historycznego portretu robotniczego zarejestrowanego na dawnej fotografii28. Scenariusz wystawy tak rozpisano, by był zgodny z historią kraju: poprzez fotografie pokazywano dzieje robotnicze pod zaborami, w Drugiej Rzeczpospolitej, podczas pierwszej i drugiej wojny światowej29. Oprócz zdjęć nadesłanych na konkurs na wystawie znalazły się również wydobyte z muzealnych magazynów fotografie poświęcone pracy pochodzące z połowy XIX w. i okresu międzywojennego. Wystawie towarzyszyły komentarze historyków – konsultantów jury konkursu. Podkreślali oni znaczenie nadesłanych na konkurs fotografii jako źródła wykorzystywanego przez badaczy historii gospodarczej lub ruchu robotniczego, pełniącego rolę uwierzytelniającą wydarzenie czy sytuację, dokumentującego to „jak rzeczywiście było” (codzienne życie, pracę i działalność społeczno-polityczną robotników) oraz uzasadniającego tezy historyczne30. Nowe życie fotografii: status dokumentu Po zakończeniu konkursu, ogłoszeniu wyników i zdemontowaniu wystaw, jury konkursu zadecydowało, że zdjęcia i ich opisy zostaną przekazane do archiwum naukowego Instytutu Etnologii (dziś Instytut Etnologii i Antropologii Kul- __________ 24 25 26 27 28 29 30 A. Garlicka, Druga wystawa fotografii robotniczej, [w:] Robotnicy. II wystawa fotografii robotniczej. Zdjęcia z lat 1881–1946. Katalog wystawy, pod red. M. Kurasiak, Wydawnictwo Centralnego Biura Wystaw Artystycznych, Warszawa 1989, s. 7. Wystawę pokazano również w Częstochowie, Krakowie, Sosnowcu i Łodzi. Na wystawie pokazano 120 prac. Przeważały „reportaże z osiedli robotniczych, portrety robotników i zdjęcia przy pracy, ale nie były to zdjęcia robione w fabrykach”. Zob. A. Garlicka, dz. cyt., s. 7. Tamże. Tamże. Robotnicy. II wystawa fotografii robotniczej. Zdjęcia z lat 1881–1946. Katalog wystawy, pod. red. M. Kurasiak, Wydawnictwo Centralnego Biura Wystaw Artystycznych, Warszawa 1989. Tamże. Więcej na ten temat G.E. Karpińska, dz. cyt. 206 turowej) UŁ. W Instytucie zostały one zreprodukowane31, czyli sfotografowano je za pomocą tradycyjnego aparatu fotograficznego, a klisze poddano procesowi chemicznemu. Reprodukcja każdej takiej fotografii umocowanie ontologiczne ma w analogowej bazie, czyli na celuloidowej błonie fotograficznej, a efektem jest powstanie pojedynczego zdjęcia. Każde zdjęcie, sprowadzone do jednego wymiaru, wywołane zostało na papierze i powkładane w odpowiednio opisane koperty32. Innymi słowy, fotografie zostały zarchiwizowane i otrzymały status dokumentu archiwalnego. Michel de Certeau pisał o dokumentowaniu jako geście „«odłożenia na bok», zgromadzenia, a więc zamiany w «dokumenty» pewnych obiektów napotkanych w inny sposób. […] W rzeczywistości polega on na «wytworzeniu» określonych dokumentów poprzez kopiowanie, przepisywanie lub fotografowanie, a tym samym zmianę przypisanego im miejsca i statusu”33, czyli – to dalej de Certeau – chodzi o przemianę „pewnej rzeczy, która posiadała swój status i swoją rolę, w inną rzecz funkcjonującą w inny sposób”34. Fotografie-rzeczy (pamiątki rodzinne) przechodząc do archiwum naukowego stały się zarchiwizowanymi rzeczami-dokumentami. Archiwum dla nich stało się domem (umieszczono je w domowym areszcie – jakby powiedział Derrida), a pieczę nad nimi i ich znaczeniami, czyli prawem do ich objaśniania i ustalania porządku, przejęli ci, którzy reprezentowali władzę35. Przemianie uległy też fotografieobrazy: już na wystawie w warszawskiej Zachęcie przestały być tym, czym były dla swoich, dla bliskich krewnych czy dzieci, czyli, jak pisał Jan Szczepański w przedmowie albumu o fotografii chłopów polskich, „skoncentrowaną przeszłością, zbitką wspomnień dawnych radości i łez”36. Zmieniły one stosunek własności: ze sfery prywatnej przeszły do sfery publicznej i otrzymały publiczny charakter, przez co „zatarciu uległa różnica między głównie «informacyjną» retoryką obrazu a tą «sentymentalną»” i została ustanowiona między nimi relacja „abstrakcyjnej wizualnej równoważności”37. W obcych już nie wywołują emocji, są dla nich obojętnymi obrazkami, dokumentami potwierdzającymi to, co przed- __________ 31 32 33 34 35 36 37 W archiwum Instytutu są kopie oryginałów – „prawdziwe” fotografie, jako przedmiot materialny, zostały odesłane właścicielom. Na kopercie umieszczono nazwę obszaru, z którego materiał pochodzi oraz numer inwentarzowy nadany w archiwum IEiAK UŁ. M. de Certeau, Pisanie historii. Ustanawianie źródeł i redystrybucja przestrzeni, tłum. P. Mościcki, [w:] Tytuł roboczy: archiwum # 3, pod red. M. Ziółkowskiej, A. Leśniaka, ms2 Muzeum Sztuki, Łódź 2009, s. 4. Tamże, s. 5. Zob. J. Derrida, Archive Fever: A Freudian Impression, tłum. E. Prenowitz, „Diacriticts” 1995, vol. 25, no 2, s. 9–10, http://beforebefore.net/149a/w11/media/Derrida-Archive _Fever_A_Freudian_Impression.pdf [dostęp: 05.06.2014]. J. Szczepański, [w:] Fotografia chłopów polskich, pod. red. M. Bijak, A. Garlickiej, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1993, s. 6. A. Sekula, Społeczne użycia fotografii, tłum. K. Pijarski, Wydawnictwo UW, Warszawa 2010, s. 118. 207 stawiają38. Paul Ricoeur powiedziałby, że jak tylko przeszły przez drzwi archiwum pogrążyły się „w masie dokumentów, które wcale świadectwami nie są”; zostały też poddane krytyce i konfrontacji z innymi dokumentami i świadectwami39. Akt archiwizacji został dokonany w celu przechowania ich dla ponownego użycia w przyszłości i dla pamięci następnych pokoleń, co nie oznacza nieobecności zdjęć rozumianych jako rzeczy. Archiwizacja oddzieliła fotografiedokumenty od bezpośredniego odziaływania teraźniejszości40 – zamknięto je w szufladach na kilkanaście lat. Ponadto otrzymały status reprodukcji, reprodukcja zaś – jak powiedział Walter Benjamin – umożliwiła „oryginałowi wyjście naprzeciw oglądającemu”41, co dało fotografiom nowe życie. Digitalizacja i umieszczenie w repozytorium – to kolejna zmiana ich statusu i nadanie zbiorowi innego kształtu. Nowy status dokumentu: skany i pliki Digitalizacja – dziś podstawowe narzędzie archiwizacji, to „proces społeczny, którego elementem jest remediacja i udostępnianie online artefaktów dziedzictwa historycznego w postaci obiektów cyfrowych – plików, skanów”42. Digitalizacja fotografii analogowej odbywa się poza aparatem fotograficznym, w skanerze, który przekazuje obrobiony materiał dalej – do komputera. Innymi słowy, fotografia analogowa, definiowana przez drobne ziarniste sploty, wiązki światła, zostaje przekształcona w obraz składający się z pikseli, będących elementarnymi cząstkami obrazu monitorowego. Fundament bytowy fotografii cyfrowej nie jest umocowany – jak w przypadku tradycyjnej fotografii – w konkretnym, fizycznym materiale i procesach fotochemicznych, lecz w rzeczywistości numerycznej. Stanowi ona powłokę43, przez którą trudno dotrzeć do przed- __________ 38 39 40 41 42 43 Proces ten opisuje Siegfried Kracauer w eseju o fotografii: S. Kracauer, The Mass Ornament. Weimar Essays, tłum. Th.Y. Levin, Harvard University Press, Cambridge – London 1995, s. 47–49. P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Universitas, Kraków 2007, s. 194. W. Ernst, Archiwum, przechowywanie, entropia. Tempor(e)alność fotografii, tłum. M. Skotnicka, [w:] Archiwum jako projekt. The Archive as Project, tłum. M. Skotnicka, pod red. K. Pijarskiego, Fundacja Archeologia Fotografii, Warszawa 2011, s. 67. W. Benjamin, Twórca jako wytwórca. Eseje i rozprawy, tłum. R. Reszke, Wydawnictwo KR, Warszawa 2011, s. 27. M. Wilkowski, Zwrot cyfrowy w edukacji historycznej, https://docs.google.com/document/ pub?id=13re0ciTIqXctMwjpDy4vXxqpp5D9yf7C8965xZB6vdI [dostęp: 16.06.2014]. Termin wprowadzony przez Derricka de Kerckove. Zob. D. de Kerckhove, Powłoka kultury. Odkrywanie nowej elektronicznej rzeczywistości, tłum. W. Sikorski, P. Nowakowski, Wydawnictwo Mikom, Warszawa 1996. 208 miotów materialnych, aby zaś była zrozumiała dla człowieka, musi on zastosować odpowiedni program do jej odczytu. Jak pisze Piotr Zawojski fotografii cyfrowej można przypisać stan immaterialności w rozumieniu Jeana-Françoisa Lyotarda, czyli stan, w którym poprzez „permanentne i wszechobecne mediatyzowanie rzeczywistości w coraz mniejszym stopniu mamy kontakt z bytami materialnymi”44. Digitalizacja jest kreacją lub taką kreację umożliwia, a obrazy cyfrowe są iluzyjne – piszą badacze. W warstwie komputerowej ich rzeczowość zniknęła – w repozytorium cyfrowym już nie są one rzeczami-dokumentami archiwalnymi, lecz stały się skanami i plikami. Foto-grafia, czyli pisanie światłem, zmieniła się w foto-dane45. I z jednej strony, jak pisze badacz współczesnej kultury mediów – Lev Manovich, w warstwie wizualnej fotografie ciągle mają strukturę, która jest dla czytelnika rozpoznawalna i ma sens, z drugiej zaś – są po prostu danymi komputerowymi, czyli czymś, „co zapisywane jest w plikach, przechowywane w bazach, pobierane i sortowane, przepuszczone przez algorytmy i zapisywane do urządzenia wyjściowego”46. Innymi słowy, ich struktura została „poddana przyjętym konwencjom komputerowej organizacji danych”, przez co należą one „raczej do swoistej kosmogonii komputerowej niż do skarbnicy ludzkiej kultury”47. Manovich mówi o warstwie komputerowej, która rządzi się swoją ontologią, epistemologią i pragmatyką48. Żeby poruszać się po niej swobodnie trzeba odwołać się do informatyki. Jest to wiedza niedostępna dla zespołu tworzącego repozytorium cyfrowe „Robotnicy w XIX i XX wieku”, a składającego się z antropologów, socjologów i historyków, stąd konieczna współpraca z informatykami. Repozytorium stało się miejscem przechowywania robotniczych fotografii, które pozostają w dalszym ciągu „ikonami” (obrazami, wyobrażeniami, podobieństwami) określonej kultury – kultury robotników, dalej dokumentują upływ czasu i sposoby fotografowania, minione wydarzenia, sytuacje i osoby, tworzą narrację będącą opowieścią o przeszłym świecie, co znaczy, że za ich pomocą można opowiedzieć jakąś historię49. Jednakże digitalizacja i umieszczenie w repozytorium cyfrowym nadały zdjęciom nowy status: uznano je za szczególnie ważne i istotne, a to jest przecież kolejne „wyjście naprzeciw oglądającemu” i, jak się wydaje, wyjście rzeczywiste, bo w przeciwieństwie do fotografii __________ 44 45 46 47 48 49 P. Zawojski, Elektroniczne obrazoświaty. Między sztuką a technologią, Wydawnictwo Szumacher, Kielce 2000, s. 71. J. Baudrillard, Fotografia, czyli świetlny zapis, tłum. B. Jabłońska, [w:] Fotospołeczeństwo. Antologia tekstów z socjologii wizualnej, pod red. M. Boguni-Borowskiej, P. Sztompki, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012, s. 381. L. Manovich, Język nowych mediów, tłum. P. Cypryański, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2006, s. 117. Tamże, s. 114–115. Tamże, s. 115–116. Więcej o tym G.E. Karpińska, dz. cyt. 209 umieszczonych w tradycyjnym archiwum, pozwala im wyjść z archiwalnej szuflady do większej publiczności i być dostępnymi dwadzieścia cztery godziny na dobę przez cały tydzień; ponadto digitalizacja jest formą nobilitowania tych obrazów, które zamieniono na cyfrowe50. Nie zapomnijmy też, że cyfrowa rzeczywistość oddala fotografie-rzeczy i ich opisy od ich dawnego kontekstu i nadaje im nową wartość51. Repozytorium – forma przechowywania przeszłości Digitalizacja zmusiła do wprowadzania zmiany w tradycyjnym modelu myślenia o archiwach, ich funkcjonowaniu i doświadczaniu przez badaczy. Eksplozja w XXI w. archiwów cyfrowych działających w świecie pełnej dostępności w trybie „access for all” i „open access”, ułatwiających korzystanie z licznych materiałów archiwalnych tradycyjnie trudno dostępnych (na przykład poprzez serwisy umożliwiające przeszukiwanie w jednym oknie wiele repozytoriów i bibliotek cyfrowych) oraz umożliwiających stosowanie nowych narzędzi w pracy badawczej, także liczne programy pozwalające na sprawne zarządzanie zbiorami źródeł i literatury, stoją w coraz większej sprzeczności z ideą archiwów, albowiem – jak twierdzi Marcin Napiórkowski – „każde archiwum epoki cyfrowej musi mierzyć się z paradoksem, w ramach którego «udostępnić wszystko» znaczy: przestać istnieć jako archiwum […] w dawnym kształcie”. Usunięte zostały obowiązujące zasady organizujące archiwa w fizycznej przestrzeni, co powoduje, że „nie możemy już dłużej mówić ani o zbiorach dokumentów, ani o zasadach dostępu”52. Zmiana formy przechowywania przeszłości poddaje w wątpliwość stosowanie rozgraniczeń pomiędzy archiwami tradycyjnymi a internetowym magazynowaniem materiałów53. Nie tylko foto-grafia zmieniła się w foto-dane, lecz „archiwum fotograficzne zmienia się w postfotograficzną __________ 50 51 52 53 M. Krajewski, Fotografie jako przedmioty, [w:] Do zobaczenia. Socjologia wizualna w praktyce badawczej, pod red. J. Kaczmarka, Wydawnictwo UAM, Poznań 2008, s. 119. Zob. G. E. Karpińska, dz. cyt..; zob. też M. Wilkowski, Co się dzieje z archiwum w internecie? Kilka wątków teoretycznych, [w:] Archiwistyka społeczna. Podręcznik, pod red. K. Ziętal, Ośrodek KARTA, Warszawa 2013, s. 53–58. M. Napiórkowski, Prawda archiwów, „Kultura Współczesna. Teoria. Interpretacje. Praktyka” 2011, nr 4, s. 19. To stwierdzenie jest dyskusyjne. W przypadku omawianego repozytorium dostępność do niego jest reglamentowana (tylko za pośrednictwem terminali znajdujących się w sieci lokalnej UŁ), poza tym jego administrowanie przeciwdziała użyciom niezgodnym z prawem autorskim. Zob. np. E. Ketelaar, Archives in the Digital Age: New Uses for an Old Science, „Archives & Social Studies: A Journal of Interdisciplinary Research”, 2007, vol. 1, s. 167–191, http://archivo.cartagena.es/files/36-168-DOC_FICHERO1/10-ketelaar_archives.pdf [dostęp: 16.06.2014]. 210 transmisję danych. Cyfryzacja fotografii umożliwia zatem jej implementację do świata digitalnego”, a to jest podstawą do włączenia jej w uniwersum cyfrowych technicznych obrazów oraz tekstów, muzyki, grafiki – słowem wszystkich mediów cyfrowych54. Przeszukiwanie zbiorów odbywa się już bez pomocy archiwisty – czytelnik sam konstruuje swoje wyobrażenia na temat przeszłości wyszukując lub wpisując odpowiednie słowa. Zbiory tworzone są na komputerze i rozpowszechniane przez komputery, archiwizowane i zapisywane na komputerach55, w wyniku czego utracony został bezpośredni kontakt z materiałem archiwalnym. Marcin Wilkowski pisze wręcz o „perspektywie kryzysu władzy archiwum nad definiowaniem porządku korzystania ze zbiorów czy nawet jako o przejawie końca pewnego etosu pracy w archiwum, opartego na doświadczeniu bezpośredniego kontaktu z historycznymi dokumentami, teraz dostępnymi online”56. Tradycyjna budowa archiwum polega na tworzeniu spisu dokumentów i klasyfikowaniu ich. W mediach cyfrowych porządkowanie archiwum jest regulowane za pomocą algorytmów57, a sposób organizowania zbiorów przede wszystkim jest wyznaczany przez oprogramowanie. Zbiorami fotograficznymi i ich opisami w repozytorium fotografii robotników zarządza dLibra – nowoczesny system umożliwiający tworzenie profesjonalnych bibliotek i repozytoriów cyfrowych oraz udostępniający ich zasoby innym osobom i systemom w Internecie58. DLibra stanowi część warstwy komputerowej, która modeluje repozytorium poprzez między innymi funkcje wyszukiwania, dopasowywania, sortowania i filtrowania, przedstawiania danych, także poprzez interfejs. Warstwa komputerowa ściśle współpracuje z warstwą kulturową (semantyczną)59: w naszym przypadku jest nią utworzona na potrzeby projektu baza danych, dzięki której repozytorium nie będzie prostym magazynem spuścizny kultury robotników, w którym zdjęcia są tylko deponowane, lecz magazynem tak zorganizowanym, by ułatwiać wyszukiwanie: plikom i skanom nadaje się nazwy, a każdą fotografię indeksuje __________ 54 55 56 57 58 59 P. Zawojski, Sztuka obrazu i obrazowania w epoce nowych mediów, Oficyna Naukowa, Warszawa 2012, s. 90. L. Manovich, dz. cyt., s. 115. M. Wilkowski, Wprowadzenie do historii cyfrowej, Instytut kultury miejskiej, Gdańsk 2013, s. 51, https://docs.google.com/document/pub?id=13re0ciTIqXctMwjpDy4vXxqpp 5D9yf7C8 965xZB6vdI [dostęp: 16.06.2014]. W. Ernst, dz. cyt., s. 76. Atutem tego systemu jest to, że wymiana danych odbywa się w oparciu o powszechnie dziś uznane standardy i protokoły, jak na przykład RSS, RDF, MARC, DublinCore, OAI-PMH, oraz to, że pozwala on na przechowywanie obiektów cyfrowych w dowolnym formacie, a każdy z nich może być opisany przy pomocy zdefiniowanego w ramach repozytorium zestawu metadanych. Strony www repozytorium cyfrowego opartego o system dLibra są specjalnie przygotowane pod kątem wyszukiwarek internetowych. L. Manovich, dz. cyt., s. 115. 211 według opracowanego systemu klasyfikacji60. Tak jak w tradycyjnych archiwach jest określany i narzucamy z perspektywy teraźniejszości sposób „chodzenia” po przeszłości, z perspektywy teraźniejszości konstruowana jest przeszła rzeczywistość z myślą o przyszłym używaniu zasobów oraz dokonuje się metaforycznego zawłaszczania przedstawionej rzeczywistości. Znaczy to też, tu wrócę do myśli wyrażonej na początku tego tekstu, że zbiór fotografii robotników, przyjmując formę dziedzictwa kulturowego umieszczonego w archiwum naukowym, stał się konstruktem tworzonym w trakcie gromadzenia, użytkowania, opisywania, podobnie jak konstruktem jest repozytorium. Allan Sekula podkreśla, że żadne archiwum nie jest neutralne – zawsze uosabia ono „władzę związaną z akumulacją, kolekcjonowaniem, gromadzeniem, a także panowaniem nad słownikiem i regułami języka”61. Pisze Sekula, że charakter archiwów jest wewnętrznie sprzeczny: „W ich granicach znaczenie uwalnia się od użycia tylko po to, by na bardziej ogólnym poziomie zdominował je empiryczny model prawdy”62. Przeszłość, która przecież nigdy nie jest dla nas dostępna, tworzy konstelacje, które w konkretnym momencie historycznym osiągają „teraz” swej rozpoznawalności. Klasyfikacja z jednej strony ma ułatwić badaczowi poruszanie się po obrazach i zapisach z przeszłości, z drugiej zaś pamiętajmy, że umieszczone w repozytorium zdjęcia są postrzegane przez użytkowników Internetu jako pliki, w związku z tym wskaźnikiem i miarą ich wartości jest „sposób obchodzenia się z nimi jako z plikami”63, które zwykle umieszcza się w odpowiednich katalogach. Ponadto fotografie oglądane przez Internet charakteryzują się dwoistością. Z jednej strony użytkownik ogląda je jako zdjęcia dla nich samych, jako obrazy z przeszłości, odzwierciedlające przeszłą realność; z drugiej zaś strony, jak pisze Rafał Drozdowski, „ogląda je już również jako (dosłownie i przenośnie rozumiane) linki” odsyłające do innych fotografii umieszczonych w repozytorium, odsłaniające przy tym logikę i strukturę ich wzajemnych powiązań64. Przypomnę, że istota archiwizacji polega na porządkowaniu poprzez opisywanie, nadawanie nazw, dobieranie odpowiednich słów kluczowych. Albowiem, jak powiedział w wywiadzie Lutz Dammbeck – „archiwum musi być użyteczne, to znaczy ktoś powinien być w stanie je przeczytać i dlatego właśnie potrzebny jest namysł nad __________ 60 61 62 63 64 Podstawą pracy nad tworzeniem zestawu metadanych są podpisy i opisy wykonane przez właścicieli fotografii oraz opisy zamieszczone na rewersach zdjęć. O strukturze repozytorium fotografii robotniczych zob. G.E. Karpińska, dz. cyt. Zob. też www.lodzregion. uni.lodz.pl. A. Sekula, dz. cyt., s. 119. Tamże, s. 120. R. Drozdowski, Zdjęcia w sieci. Kierunkująca i na-znaczająca rama prezentacyjna Internetu, [w:] Obrazy w sieci. Socjologia i antropologia ikonosfery Internetu, pod red. T. Ferenca, K. Olechnickiego, Wydawnictwo Naukowe UAM, Toruń 2008, s. 20. Tamże, s. 21. 212 jego strukturą […]. W przeciwnym wypadku będzie tylko górą materiału”65. Można zatem spointować stwierdzeniem Sekuli, że „Fotograf, archiwista, redaktor, kurator […] wszyscy oni mogą twierdzić, że jedynie proponują neutralne odzwierciedlenie dawno ustanowionego porządku rzeczy. U podstaw tego zawodowego wyparcia leży rodzaj zdroworozsądkowego empiryzmu. Fotografia odzwierciedla rzeczywistość. Archiwum dokładnie kataloguje całość tych odzwierciedleń itd. Nawet jeśliby przyznać – co jest dziś stosunkowo powszechne – że fotografia interpretuje rzeczywistość, wynikać z tego może, że archiwum dokładnie kataloguje całość interpretacji, i dalej w tym samym duchu. Pieśń o niewinności i odkryciu można śpiewać w dowolnym momencie. Tak więc proces naturalizacji tego, co kulturowe, […] jest powtarzany i wzmacniany na każdym poziomie aparatu kulturowego – jeśli nie zostanie przerwany przez krytykę”66. Podsumowanie „Fotografie robotników w XIX i XX wieku” to zbiór nie tylko związany z przeszłością, ale również uobecniający przeszłość, czyli przywołujący ją do teraźniejszości. Umieszczony w repozytorium cyfrowym przestał funkcjonować jako hermetycznie zamknięty i odcięty od zewnętrznych wpływów. Po opuszczeniu prywatnych albumów stał się publicznym dziedzictwem zakorzeniającym się w różnych kontekstach historycznych i od tych kontekstów zależny. Ponieważ dziedzictwo, jak zaznaczyłam, to nie jest forma, typ zasobów czy „zestaw wyjątkowych obiektów, struktur, zdarzeń i związków”, lecz proces, nie ma zbiór fotografii „z góry określonego stanu końcowego”67. Nie należy go też traktować jako przejawu „wartości ponadczasowych, uniwersalnych i niezmiennych”, co znaczy, że „to, co wybieramy dziś, może jutro zostać zlekceważone i vice versa”68, zwłaszcza że, co podkreśla Gregory J. Ashworth, a co powinno się odnieść również do repozytorium cyfrowego zbioru fotografii „Robotnicy w XIX i XX wieku”, działania twórców dziedzictwa „są zazwyczaj ukierunkowane na stworzenie określonego produktu. Skupiają oni uwagę na wyborze samego obiektu, jego utrzymaniu i zarządzaniu nim, nie zaś na metodzie jego konsumowania. Swe zadanie uważają za zakończone z chwilą udostępnienia dzieła odbiorcom”69. __________ 65 66 67 68 69 L. Dammbeck, Konstrukcja i estetyzacja archiwów, tłum. K. Pijarski, [w:] Tytuł roboczy: archiwum # 1, pod red. M. Ziółkowskiej i A. Leśniaka, ms2 Muzeum Sztuki, Łódź 2008, s. 52. A. Sekula, dz. cyt., s. 121. G. J. Ashworth, dz. cyt., s. 32. Tamże, s. 36. Tamże. 213 To jest powodem do obaw i coraz większego rozziewu między wytwórcami a konsumentami dziedzictwa, dla których może ono „znaczyć inaczej” i podlegać zupełnie innym praktykom. Summary The collection of photographs “The working class in the 19th and 20th century” located in the science archive at the Institute of Ethnology and Cultural Anthropology of the University of Łódź has been transferred to a digital repository. Having been for various reasons removed from private albums and from their owners, these photographs are an element of cultural heritage, rooted in the past and referring to the history of a concrete milieu (the working class). They are considered to be worth preserving and passing on to future generations as part of cultural heritage. My article describes how the status of these photographs was changing, and presents initiatives and actions that centred on this collection or referred to it, and that contributed to the evolution of its historical value. 214 Sebastian Latocha Doktorant, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Powrót do archiwum. Etnologiczna lektura metryk Kościoła rzymskokatolickiego Prowadzone różnymi rękoma zmieniających się proboszczów płoszą czytelnika rozwlekłością opisów lub zniechęcają oschłą lapidarnością zwięzłych notatek rozdzielonych łysinami nieuwzględnionych lat1. Ks. Jan Kracik Z lekturą metryk Kościoła rzymskokatolickiego2 wiąże się irytacja wynikająca z ich nieczytelności – często pisane są po prostu jak kura pazurem. Brakujące strony, zazwyczaj te najważniejsze, dodatkowo wzmagają zażenowanie. Reglamentacja dostępu do metryk, flegmatyczna digitalizacja rękopisów, wysokie opłaty za kopiowanie, rozwlekła forma i lakoniczna treść oraz spędzony w archiwum czas mierzony w miesiącach. Słowem – nie warto. Wydaje się, że współcześnie funkcjonuje właśnie taki obraz pracy z metrykami kościelnymi. Dlatego popadły one w niełaskę, a w etnologii nie wykorzystuje się ich w ogóle. A jednak warto. Po co właściwie antropolog kultury sięga dzisiaj po metryki Kościoła rzymskokatolickiego? Jan Lutyński o Jamesie George’u Frazerze – „Był uczonym gabinetowego typu, obcował nie z ludźmi, o których pisał, lecz z książkami”3, (…) przedstawiał nie suche opisy i uogólnienia, ale żywą wizję zjawisk”4, „Umiał uwydatnić ich psychologiczny, ludzki sens”5. Chociaż paradygmat antropologii kultury6 zmienił __________ 1 2 3 4 5 6 J. Kracik o metrykach kościelnych, cyt. za: R. Kufel, Jak prowadzić kronikę parafialną?, Zielona Góra 2014, s. 31. Chodzi o rejestry chrztów, ślubów i pogrzebów w ramach administracji kościelnej. J. Lutyński w przedmowie do: J.G. Frazer, Złota gałąź, Warszawa 1978, s. 14. Tamże. Tamże. Nazwy – „antropologia kultury” i „etnologia” – w niniejszym opracowaniu używane są zamiennie. 215 się od czasów Złotej gałęzi, to podobieństwo pracy etnologa, który sięga dzisiaj po metryki Kościoła rzymskokatolickiego, do dzieła Jamesa George’a Frazera nasuwa się samo – chodzi przecież nie o pracę z ludźmi, tylko o studiowanie dokumentów, których „suche opisy” przekształca się w żywą opowieść o ludziach i ich kulturze. Przedstawienie „psychologicznego, ludzkiego sensu” zjawisk, które funkcjonują jako metrykalne uogólnienia, organizuje pracę antropologa kultury nad tymi dokumentami. Powrotowi do gabinetu7 po metryki nie grozi niebezpieczeństwa wyważenia otwartych drzwi, ponieważ etnolodzy raczej nie sięgali do dzisiaj po metryki Kościoła rzymskokatolickiego. Sięgali po nie, na przykład, historycy, którzy jednak zadawali metrykom inne pytania niż dzisiaj zadaje im antropolog kultury. Miejsce, w którym zatrzymują się demografia i statystyka historyczna, wyznacza początek pracy etnologa, który lakoniczny dyskurs liczb, ułamków, procentów i wykresów przekształca w narrację o kulturze i kondycji ludzkiej. Nie oznacza to jednak, że brakowało pomysłu obejmującego etnologiczną refleksję nad metrykami kościelnymi; w Polsce idea sięgnięcia etnologa po metryki zrodziła się już w głowie Kazimierza Dobrowolskiego8 właśnie w czasach opracowywania Złotej Gałęzi przez Jamesa George’a Frazera. Pomysł ten nie doczekał się jednak realizacji. Działanie nie poszło w ślad za postulatem. Kazimierz Dobrowolski zdefiniował 18 dziedzin9, z perspektywy których można studiować metryki. Co prawda, wśród nich nie ma etnologii, ale są sprawy, które przecież rozpatruje antropolog kultury. Przed etnologiczną refleksją nad metrykami kościelnymi na przykładzie metryk Parafii Rzymskokatolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego w Lubani10 z połowy XIX wieku, poznajmy jeszcze proweniencję i dzieje metryk Kościoła rzymskokatolickiego ze szczególnym uwzględnieniem kontekstu polskiego. Metryki kościelne, które sięgają początków chrześcijaństwa, są ekstensją dziedzictwa administracyjnego Rzymu. Kościół, który powstał w ramach państwa rzymskiego, naśladował jego administrację. Dlatego upadek Rzymu w V wieku spowodował, że i kościelna tradycja metrykalna rozluźniła się. Do- __________ 7 8 9 10 W kontekście pracy z metrykami archiwum stanowi gabinet antropologa kultury. K. Dobrowolski, Znaczenie metryk kościelnych dla badań naukowych, „Rocznik Towarzystwa Heraldycznego we Lwowie, t. V, 1920, s. 90–110. Nauka o ludności, genealogja, onomastyka, językoznawstwo, stosunki kościelno-religijne, zwyczaje obrzędowe, dzieje sieci szkół parafialnych, dzieje wojen i organizacji wojskowej, prawo prywatne, stosunki społeczne, miscellanea kulturalne, akty i zapiski historyczne, dzieje gospodarcze, historja sztuki, dzieje obyczajów życia prywatnego, folklor ludowy, historja literatury, dzieje bibliotek kościelnych i parafialnych. Zachowano oryginalne sformułowania i pisownię (K. Dobrowolski, dz. cyt., s. 94–108). Współcześnie Lubania jest wsią (ok. 200 mieszkańców) w gminie Sadkowice (powiat rawski, województwo łódzkie). Parafia została erygowana w 1464 roku. Obecny kościół został wybudowany w latach 1887–1893 na miejscu starego, drewnianego, który pamiętał czasy rozważanych metryk. 216 datkowo, chrześcijan zaczęło przybywać w tempie, za którym metryki nie były w stanie nadążyć. Brak ciągłości metryk Kościoła rzymskokatolickiego można również wytłumaczyć wojnami i kataklizmami, w których dokumenty te przepadały bez śladu11. Po okresie marazmu metrykalnego dokumenty te pojawiają się lokalnie dopiero w XIV/XV wieku, głównie we Włoszech, Francji i Hiszpanii12. Najstarsze zachowane do dzisiaj metryki kościelne pochodzą z Bazylei z końca XV wieku13. Aż do Soboru Trydenckiego (lata 1545–1563) nie było obowiązku prowadzenia metryk, obejmującego cały Kościół. Wcześniej rejestrację metrykalną prowadzono lokalnie, dowolnie, na drodze zwyczaju. Dlatego postanowienia Soboru Trydenckiego nakładające na proboszczów w całym Kościele obowiązek prowadzenia metryk według kanonu14 są kamieniem milowym w dziejach metryk kościelnych. Postanowienia te Kazimierz Dobrowolski łączy z reformacją: „Rozłam na dwie główne konfesje pociągnął za sobą palącą potrzebę ewidencji członków przeciwnych kościołów. To też zarówno ustawodawstwo katolickie jak i protestanckie zajmuje się baczniej kwestją metryk”15. W Polsce najstarsze zachowane do dzisiaj metryki pochodzą z Boreczna z 1549 roku16, ale nie oznacza to, że postanowienia Soboru Trydenckiego od razu przyjęły się w całej Rzeczpospolitej Polskiej. Dopiero w XVII wieku metryki kościelne prowadzone były powszechnie i według kanonu. Należy jednak wiedzieć, że w większości parafii zachowały się jedynie metryki z końca XVIII i XIX/XX wieku; rzadko trafiamy na starsze dokumenty17. Internetowa baza danych PRADZIAD stanowi inwentarz metryk, który umożliwia wgląd w zachowanie rejestrów w poszczególnych parafiach w Polsce. Różnice między parafiami pod kątem zachowania tych dokumentów są bardzo duże. Na przykład zachowane do dzisiaj metryki Parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Czarnocinie, która została erygowana w 1289 roku, sięgają aż 1594 roku, a metryki pobliskiej Parafii p.w. Św. Mikołaja Biskupa w Wolborzu, erygowanej ok. 1140 roku, sięgają tylko 1755 roku18. W czasach zaborów na ziemiach polskich funkcjonowały trzy systemy rejestracji metrykalnej. W zaborze austriackim od 1784 roku „metryki należało spisywać w języku łacińskim. W księgach ochrzczonych znajdujemy dwupokole__________ 11 12 13 14 15 16 17 18 J. Kurpas, Początki ksiąg metrykalnych, „Archiwa, Biblioteki i Muzea Kościelne”, t. II, 1961, s. 17–19. K. Dobrowolski, dz. cyt., s. 90. J. Kurpas, dz. cyt., s. 19. Szerzej: T. Moskal, Historia ksiąg metrykalnych kościoła katolickiego na ziemiach polskich, „Archiwariusz. Biuletyn Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu”, nr 1, 2005, s. 60–61. K. Dobrowolski, Znaczenie metryk kościelnych…, dz. cyt., s. 90. J. Kurpas, Początki ksiąg metrykalnych…, dz. cyt., s. 19. M. Nowaczyk, Poszukiwanie przodów. Genealogia dla każdego, Warszawa 2005, s. 102. Archidiecezja łódzka. Informator 2007, Łódź 2007, s. 546–547, 580–582. 217 niowe wywody przodków ochrzczonego dziecka. Na uwagę zasługuje umieszczanie w spisach nazwisk panieńskich babek ochrzczonego dziecka. Wpisywano ponadto dane osoby przyjmującej poród oraz numer domu, w którym dziecko przyszło na świat. W księgach zaślubionych zapisywano: rok, miesiąc i dzień ślubu, numer domu, imię i nazwisko nupturienta, jego wyznanie, wiek i stan cywilny. Podobne rubryki odnosiły się do wychodzącej za mąż kobiety. Równie szczegółowe były księgi zmarłych. Należało w nich zanotować: rok, miesiąc i dzień śmierci, numer domu, imię i nazwisko zmarłego, religię, płeć i wiek, rodzaj choroby oraz przyczynę śmierci”19. Metryki w zaborze austriackim były prowadzone osobno dla każdej miejscowości wchodzącej w skład parafii 20 i zawierają one bardzo dużo informacji cennych dla antropologa kultury. Metryki z zaboru pruskiego w porównaniu z austriackimi rejestrami są lapidarne. Od 1874 prowadzone były w języku niemieckim nie przez proboszczów, tylko przez urzędników świeckich21. Tutaj najwcześniej metryki świeckie oddzieliły się od metrykalnej rejestracji kościelnej Jeśli chodzi o zabór rosyjski, to w 1807 roku w Księstwie Warszawskim przyjęto Kodeks Napoleona przewidujący powołanie do życia świeckich metryk prowadzonych przez urzędników państwowych, którymi zostali proboszczowie. Dlatego w zaborze rosyjskim metryki kościelny były jednocześnie dokumentami państwowymi. Początkowo rejestry prowadzono w języku polskim, a od 1868 roku – w języku rosyjskim22. W dwudziestoleciu międzywojennym nie opracowano jednej formuły rejestracji metrykalnej. Dopiero od 1946 roku możemy mówić o powszechnej, państwowej rejestracji, różnej od metryk kościelnych23. Rozmiar niniejszego opracowania nie pozwala mi wyczerpać etnologicznej refleksji nad metrykami z Lubani. Skupię się tylko na jej fragmentach, odwołując jednocześnie do mojej pracy magisterskiej24, która stanowi całość problemu, jaki tutaj jedynie zarysowano. Jeśli chodzi o związek metryk kościelnych z onomastyką, to skoncentrujmy się jedynie na problematyce nadawania imion przy chrzcie. Kontekst ten obchodzi również antropologa kultury, ponieważ imiona „indywidualizują i klasyfikują ludzi. Imiona wybiera się, by pasowały do płci, rangi albo przynależności klanowej dziecka. Mogą stworzyć więź homonimiczną albo mieć charakter sakral__________ 19 20 21 22 23 24 T. Moskal, dz. cyt., s. 73. M. Nowaczyk, Poszukiwanie przodków…, dz. cyt., s. 95. Tamże. I. Dybus-Grosicka, Początki i rozwój rejestracji stanu cywilnego na ziemiach polskich, „Prawo, Administracja, Kościół”, t. XXVII, 2006, s. 79. M. Różański, Akta metrykalne w prawodawstwie polskim, „Archiwariusz. Biuletyn Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu”, nr 1, 2005, s. 134. Por. S. Latocha, Akta metrykalne jako źródło do badań etnograficznych, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr hab. A. Lecha w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ, Łódź 2013. 218 ny”25. Oznacza to, że imię rozpięte jest między sprawami praktycznymi a magią. W kulturze ludowej imię „traktuje się nie tylko jako neutralny oznacznik przedmiotu i osoby, lecz również część, którą nazywa (podobnie jak jej wizerunek). Szczególne zalecenia odnoszące się do nadawania i posługiwania się imionami wynikają właśnie z tego faktu. Najprostsze z nich mówią, że człowiek sam przynosi sobie imię, tzn. patrona, którego święto przypada w dniu narodzin”26. Kazimierz Dobrowolski spostrzegł, że imiona „nie były dotąd (…) bliżej rozpatrywane z punktu widzenia ludoznawczo-kulturalnego. Zdaniem naszym należałoby najpierw zestawić katalogi imion jednej lub większej liczby miejscowości. Spisy takie ilustrują ilość oraz ewolucję w danym terytorjum używanych imion, ich efemeryczność lub trwałość, ubytki i przyrosty; na podstawie katalogów łatwo też wyodrębnić pewne działy jakościowe: imiona starobiblijne, nowego testamentu, świętych średniowiecznych, późniejszych, narodowych, oraz ustalić wzajemny stosunek tych grup. Katalogi wspomniane dostarczają też nieco materjału do oscylacyj kulturalnych, obrazując napływ lub expanzję specjalnych dla jakiegoś terenu imion. Godną badania jest kwestja przyczyn nadawania imion. Metryki dostarczają w tej mierze cennych nieraz wskazówek. Dziecię otrzymuje imię tego świętego, w dzień którego przyszło na świat, względnie otrzymało chrzest, dalej imiona ojca lub matki chrzestnej; czasem wyborem imienia kieruje lokalny kult świętego patrona. Imiona podwójne, potrójne, itd. występują stosunkowo późno, przeważnie u szlachty. Nie bez pewnych rezultatów pozostałoby zapewne porównanie imion różnych stanów społecznych”27. Co można powiedzieć o kulturowych regułach nadawania imion w Parafii Rzymskokatolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego w Lubani na podstawie metryk z lat 1849–1867? Postulat Kazimierza Dobrowolskiego obejmuje skonstruowanie katalogów imion dla parafii. W latach 1849–1867 ochrzczono tutaj 1116 dzieci, 577 płci żeńskiej i 539 płci męskiej. Dziewczyny najczęściej nazywano Mariannami (143 razy). Dalej: Józefa (81), Franciszka (50), Antonina i Katarzyna (po 37), Zofia (29), Małgorzata (26), Ewa (20), Aniela i Anna (po 19), Elżbieta i Jadwiga (po 10), Agnieszka (9), Rozalia (8), Helena (7), Paulina i Wiktoria (po 6), Julianna (5), Barbara, Joanna, Urszula i Waleria (po 4), Agata, Apolonia, Cecylia, Eleonora, Maria i Tekla (po 3), Anastazja, Bronisława, Magdalena, Teodozja, Teofila i Tekla (po 2), Adelajda, Agrypina, Dorota, Filipina, Kazimiera, Kunegunda, Lucyna, Łucja i Marcelina (po 1)28. Popularność imienia Marianna w parafii Lubania w połowie XIX wieku jest manifestacją kultu maryjnego. Imię Matki Boskiej przyciągało i jednocześnie odpychało, fascynowało i przerażało, dlatego __________ 25 26 27 28 B. S. d’Anglure, Imiona i ich nadawanie, w: A. Barnard, J. Spencer (red.), Encyklopedia antropologii społeczno-kulturowej, Warszawa 2008, s. 269. P. Kowalski, Kultura magiczna. Omen, przesąd, znaczenie, Warszawa 2007, s. 165. K. Dobrowolski, Znaczenie metryk kościelnych…, s. 102–103. Katalogi imion nadawanych dzieciom przy chrzcie w Parafii Rzymskokatolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego w Lubani w latach 1849–1867 obejmują tylko pierwsze imiona. 219 nie używano go w codziennej egzystencji. Obrazują to metryki kościelne oraz fragment książki Boża podszewka29 Teresy Lubkieicz-Urbanowicz: „Pospieszne to były chrzciny, a ksiądz huknął na nich z góry, że Maria jest tylko jedna, Matka Boska, a wszystkie po nich mogą być co najwyżej Marianny”30. Jednak w parafii Lubania w latach 1849–1867 trzem dziewczynom nadano przy chrzcie imię Matki Boskiej. Nie przyszły one jednak na świat w chłopskich rodzinach; chłopstwo „uważało bowiem, że Maria to wyłącznie Matka Boska”31. Marie ochrzczone w Lubani w latach 1849–1867 reprezentowały warstwę wyższą. Oznacza to, że imię znakowało różnice społeczne i stanowiło przedłużenie stanu społecznego; podobnie liczba imion. Podwójne i potrójne imiona nadawano jedynie dzieciom, które przyszły na świat w pałacach, ale nigdy w chałupach. Dla warstwy niższej były imiona pojedyncze; podwójne i potrójne – dla wyższej. Wzór ten, bazujący na kulturowej taksonomii, organizował reguły nadawania imion przy chrzcie. Chłopaków najczęściej nazywano Józefami (66 razy). Dalej: Jan (62), Wojciech (35), Michał (33), Franciszek i Stanisław (po 30), Antoni (28), Walenty (27), Piotr (22), Jakub (21), Adam (18), Marcin (16), Tomasz (14), Ignacy (13), Andrzej (12), Wincenty (10), Wawrzyniec (9), Szczepan, Szymon i Władysław (po 8), Kazimierz i Teofil (po 7), Roch (6), Mikołaj i Paweł (po 5), Ludwik i Mateusz (po 4), Aleksander, Edward, Feliks, Jacek, Kacper, Konstanty, Łukasz i Marian (po 2), August, Błażej, Dionizy, Dominik, Gabriel, Henryk, Karol, Leonard, Leopold, Maciej, Marceli, Maurycy, Rudolf, Wacław i Wiktor (po 1). Metryki Parafii Rzymskokatolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego w Lubani z lat 1849–1867 potwierdzają intuicję Kazimierza Dobrowolskiego co do związku imion nadawanych dzieciom przy chrzcie z kalendarzem ewokacji świętych w Kościele rzymskokatolickim. Takie imiona stwarzały więzi homonimiczne ze świętymi, które to zasilały wyobrażenia o opiece świętych nad ich imiennikami. Na przykład, jeśli dziewczyna przyszła na świat w styczniu, to wiadomo było, że imię dostanie od św. Agnieszki (wspomnienie w kalendarzu kościelnym – 21 stycznia), jeśli w lutym, to od św. Agaty (5 luty) lub św. Apolonii (9 luty), w lipcu – od św. Anny (26 lipca), a na przełomie listopada i grudnia – od św. Elżbiety (5 listopada), św. Katarzyny (25 listopada) lub św. Barbary (4 grudnia). Chłopiec z lutego dostawał zazwyczaj imię od św. Walentego (14 lutego), z kwietnia – od św. Wojciecha (23 kwietnia), a z sierpnia – od św. Wawrzyńca (10 sierpnia), św. Rocha (16 sierpnia), św. Jacka (17 sierpnia) lub św. Ludwika (25 sierpnia). Rzadziej nadawano dzieciom te imiona bez łączenia narodzin z kalendarzem ewokacji świętych. Wówczas imiona przechodziły zazwyczaj z rodziców chrzestnych na dzieci, które przez chrzest otrzymywały parę opieku__________ 29 30 31 Na motywach książki Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz Izabela Cywińska zrealizowała serial telewizyjny Boża poszewka emitowany przez TVP1 w latach 1997–1998. T. Lubkiewicz-Urbanowicz, Boża podszewka, Warszawa 1997, s. 8. B. Ogrodowska, Polskie tradycje i obyczaje rodzinne, Warszawa 2012, s. 56. 220 nów ziemskich; tutaj manifestowała się magia ochronna poprzez nadawanie imion według reguł mających zapewnić dziecku opiekę i ochronę, bo imię jest przecież apotropeionem obok innych działań słownych – modlitwy i formuł magicznych. Kazimierz Dobrowolski: „Ze stosunków społecznych wyraziście występuje w metrykach kwestja ekskluzywności stanowej”32. Objawia się ona, między innymi, w metrykach ślubów. W parafii Lubania w połowie XIX wieku małżeństwa zawierano tylko w obrębie warstw społecznych. Chłopcy synowie i wdowcy żenili się z chłopskimi córkami i wdowami, podobnie wśród warstwy wyższej. Oznacza to, co wiemy chociażby z literatury pięknej, że przedstawiciele różnych stanów na wsi nie żyli razem, tylko obok siebie. O integracji raczej nie było mowy. Obok ekskluzywności stanowej można jeszcze mówić o ekskluzywności płciowej, która objawiała się wyraźnie w kontekstach narodzin i chrztów dzieci. Poród był rzeczą kobiecą, chrzest – męską. Skąd taki podział? „Macierzyństwo bowiem jest zawsze niezaprzeczalne i niewątpliwe, chociażby w aspekcie biologicznym. Nie trzeba więc go udowadniać. Podczas gdy ojcostwo, równie przecież doniosłe i ważne, wymagało jednak zawsze stosownego potwierdzenia, uznania potomka poprzez postawę mężczyzny, poprzez akcje obrzędowe i stosowne rytuały”33. Samo urodzenie dziecka potwierdzało macierzyństwo kobiety, a mężczyzna musiał potwierdzić swoje ojcostwo symbolicznie; okazją był chrzest. Metryki pokazują, że to zazwyczaj ojciec szedł z dzieckiem do proboszcza, żeby je ochrzcić, co stanowiło rytuał konfirmujący ojcostwo. Dlatego w przypadku dzieci nieślubnych do proboszcza szły z nimi zazwyczaj akuszerki, babki lub rzadziej inne kobiety, z rodziny i sąsiadki, ale nigdy mężczyźni, żeby zasygnalizować brak ojcostwa. Dziecko takie „nazywano pogardliwie bękartem, bębnem, bastardem, bachorkiem, znajdą, znajduchem, pokrzywnikiem, wylegańcem, ogonkiem, niemające ani nazwiska, ani ojcowskiej opieki, ani prawa do dziedziczenia, razem z matką skazane było na ciężkie życie, twarde, pełne upokorzeń”34. W parafii Lubania w rozważanym czasie działało 10 wiejskich położnych35. Były one kobietami dojrzałymi, najczęściej w piątej lub szóstej dekadzie swojego życia. Z położnicą w domu zostawały inne kobiety, a ojciec dziecka, __________ 32 33 34 35 K. Dobrowolski, Znaczenie metryk kościelnych…, dz. cyt., s. 105. B. Ogrodowska, Polskie tradycje…, dz. cyt., s. 8. Tamże, s. 14–15. W metrykach Parafii Rzymskokatolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego w Lubani z lat 1849–1867 pojawiają się akuszerki: Teresa Bednarkowa z Jajkowic, Marianna Dąbrowska z Lipnej, Teresa Gołębiowska z Rosochy, Wiktoria Jarzyńska z Bujał, Barbara Maciejewska z Bujał, Rozalia Marlikowska z Kłopoczyna, Franciszka Olejniczakowa z Bujał, Marianna Sadowska z Kłopoczyna, Salomea Snopek z Trębaczewa i Marianna Szymczakowa z Żelaznej. 221 wyjątkowo akuszerka, z innymi mężczyznami ze wsi jako świadkami chrztu szli do proboszcza. O doniosłości obrzędowego potwierdzenia ojcostwa przez chrzest w przypadku dzieci ślubnych świadczą sytuacje, w których chrzest specjalnie opóźniano, żeby umożliwić ojcu dziecka dopełnienie rytuału poręczającego społecznie i kulturowo jego ojcostwo. Wówczas w metrykach pojawiały się marginalia, np.: akt spóźniony z przyczyny podróży, spóźnienie spisania aktu urodzenia dziecięcia nastąpiło z przyczyny nieobecności ojca w domu, spóźnienie obrzędu chrztu świętego nastąpiło z przyczyny słabości ojca, albo opóźnienie wynikało z niespokojności w Kraju36. Objawiająca się w kontekstach narodzin i chrztów dzieci ekskluzywność płciowa związana była dodatkowo z izolacją obrzędową położnicy, którą obowiązywał zakaz kontaktów społecznych, sąsiedzkich i towarzyskich podczas połogu trwającego mniej więcej sześć tygodni aż do powrotu do zwyczajnego życia37. Izolacja ta miała przełożenie na nieobecność matki dziecka przy chrzcie. Pójście do proboszcza wiązało się z przekroczeniem progu domu, czego położnicy nie wolno było zrobić, a ponieważ chrzest następował zaraz po narodzinach dziecka, matki przy nim nie było. Domowa, prywatna sfera narodzin dziecka była kobieca, a publiczny chrzest – męski. Do kobiety, matki należał poród, a do mężczyzny, ojca – chrzest. Przy porodzie nie było ojca, a przy chrzcie matki. Świadkami chrztów, ślubów i pogrzebów byli tylko mężczyźni; do nich należała cała sfera publiczna. W ramach każdej wsi w parafii Lubania funkcjonowali tzw. stali świadkowie, którzy w swojej wsi obsługiwali większość obrzędów, jakie obejmowały metryki kościelne. Stali świadkowie musieli być autorytetami wiejskimi i spełniać pewne kryteria społeczne. Nie byli oni jednak autorytetami w rozumieniu Jana Stanisława Bystronia: „Podstawowym autorytetem dawnej wsi, nieznającej jeszcze uwarstwień społecznych i różnic majątkowych, jest zespół ludzi starych, tych, którzy dużo przeżyli, dużo wiedzą i w każdym wypadku mogą poradzić. Ci to starcy są ogniwami łączącymi silnie przeszłość z teraźniejszością; gdzieniegdzie są oni po prostu władcami całej grupy, gdzie indziej znów raczej doradcami, szanowanymi powszechnie i słuchanymi”38. W parafii Lubania w rozważanym czasie żyli bogatsi i biedniejsi chłopi. Autorytet starców przeżył się wraz z pojawieniem się różnic majątkowych wśród chłopstwa. Teraz autorytetem wiejskim był gospodarz. W obrębie każdej wsi w parafii żyli gospodarze, którzy jako świadkowie obsługiwali większość chrztów, ślubów i pogrzebów, które dotyczyły mieszkańców danej wsi. Na przykład, gospodarz mógł być świadkiem na ślubie wyrobnika, ale wyrobnik na ślubie gospodarza już nie. Wyrobnicy bywali świadkami u innych wyrobników __________ 36 37 38 Wypisy te pochodzą z metryk parafii Lubania z lat 1849–1867. „Niespokojność w Kraju” dotyczy powstania styczniowego. P. Kowalski, Kultura magiczna…, dz. cyt., s. 475. J.S. Bystroń., Kultura ludowa, 1947, s. 31. 222 lub w przypadku chrztów dzieci nieślubnych. Gospodarze często też byli świadkami obrzędów u przedstawicieli wyższej warstwy, żyjących w ramach jednej wsi z chłopstwem. Stali świadkowie obsługiwali rocznie nawet kilkadziesiąt różnych obrzędów. Jeśli chodzi o same chrzty, to tylko w przeciągu trzech lat (1855–1857) w Bujałach Jan Matysiak obsłużył jako świadek 11 chrztów, w Jajkowicach Michał Sochacki – 8, w Kłopoczynie Mateusz Stępniak – 26, w Lipnej Marian Gradowski – 6, w Lubani Ignacy Wiśniewski – 26, w Olszowej Woli Gabriel Kozioł – 11, w Rutkach Maciej Wereński – 3, w Skarbkowej Karol Kajtaniak – 10, w Trębaczewie Kazimierz Szczepaniak – 8 i w Żelaznej Bonifacy Szczepański – 8 chrztów39. Wszyscy oni byli gospodarzami. Liczba obsłużonych przez nich chrztów zależała od wielkości wsi. Oznacza to, że na podstawie metryk z parafii Lubania z połowy XIX wieku można mówić jeszcze o ekskluzywności miejscowej w dawnej wsi, obok stanowej i płciowej. Jeśli dziecko przyszło na świat w jakiejś wsi, to stąd też brało się świadków, najlepiej spośród gospodarzy i to stałych świadków, którzy mieli autorytet i doświadczenie w obsługiwaniu różnych obrzędów. Po co było szukać daleko, jeśli po sąsiedzku żyli „swoi” świadkowie, których można było zawołać już w drodze do proboszcza. Wyjątkowo, jeśli nie było ich akurat w domach, a np. dziecko trzeba było ochrzcić szybko, brało się przypadkowych świadków, najczęściej na miejscu, spod kościoła w Lubani, gdzie był proboszcz. Nie było czasu na szukanie innych świadków, dlatego też często świadkiem był po prostu organista. Jest jeszcze bardzo dużo antropologicznych problemów, które można rozważyć w kontekście metryk kościelnych, na co jednak nie ma miejsca w niniejszym opracowaniu. Zasygnalizował je już Kazimierz Dobrowolski, ale etnolog może je dzisiaj rozwinąć, powracając do archiwum. Metryki kościelne często są jedynymi źródłami do dziejów wsi i małych ojczyzn położonych na peryferiach procesów historycznych. Są takie miejsca, przez które nie przetoczyła się Historia znana z podręczników szkolnych, w których „dominuje historiografia o charakterze państwowo-narodowym, europocentryczna, patriarchalna, prezentująca fakty z wielkiej polityki, gospodarki czy wysokiej kultury oraz tzw. najważniejsze osiągnięcia cywilizacyjne”40. Etnologiczna refleksja nad metrykami odcina się od niej i zbliża się do mikrohistorii, historii mentalności i codzienności; w niej „człowieka i jego losy poznajemy za pośrednictwem «cases» (przypadków), «miniatur», antropologicznych opowieści, które jak sonda pozwalają wniknąć w codzienną rzeczywistość”41. Innymi słowy, praca antropologa kultury z metrykami przypomina pipetowanie, redukuje skalę obserwacji, skupia się na szczegółach codzienności umykających „wielkiej __________ 39 40 41 Katalog ten obejmuje jedynie po jednym świadku, który obsłużył najwięcej chrztów w ramach każdej wsi z parafii Lubania. K.M. Budzianowska, O edukacji historycznej i podręcznikach historii słów kilka, „Respublica Nowa”, nr 7, 2009. E. Domańska, Mikrohistorie. Spotkania w międzyświatach, Poznań 1999, s. 58. 223 Historii” zamiast ukazywać panoramę, której sito gubi konteksty, jakie rozważa etnolog sięgający po metryki. Dokumenty te stanowią archiwum lokalnych społeczności, w którym złożone zostało ich dziedzictwo kulturowe. Metryki kościelne wskazują nasze korzenie i mogą służyć jako probierze tożsamości ludzi balansujących w płynnej nowoczesności, ale „pytań jest tak wiele, na które praktycznie wcale nie odpowiedzą kroniki, choć mogliby ongiś ich autorzy, gdyby mieli nieco więcej wyobraźni i zastanowili się, co będzie interesować potomków ich parafian”42. Summary Church registers seem to be a tedious lecture – wordy in form but with terse content, interesting only for genealogy enthusiasts who investigate their family trees. This stereotype cause lack of appliance of church registers in ethnology, despite their significance in describing our culture, daily life, rites and imagination figures that have become lost or remained up-to-date in actual manifestations. Ethnological reflection on church registers is a part of microhistory that illustrate history of mankind and its culture in cases. Church registers demonstrate our heritage, document local socio-cultural patterns and they are the source of identity of modern man. In outline I present the results of research into church registers carried out by ethnologist with regard to documents from Roman Catholic parish in Lubania from years 1849–1867. __________ 42 J. Kracik, cyt. za: R. Kufel, Jak prowadzić kronikę…, dz. cyt., s. 35. 224 Kościół p.w. Przemienienia Pańskiego w Lubani, widok współczesny (źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lubania_ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_ Przemienienia_Pa%C5%84skiego.jpg). Fragment mapy KdwR, arkusz 35, 1915 r., przedstawiający Lubanię i okoliczne wsie (źródło: http://igrek.amzp.pl/details.php?id=10848). 225 Ewa Nowina-Sroczyńska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Suplement do kultury religijnej współczesnego Podhala W klasycznej już „Antropologii kultury wsi polskiej XIX wieku” Ludwik Stomma narzekał, że nawet najwięksi – Jan Stanisław Bystroń czy Adam Fischer niewiele uwagi poświęcili problematyce religijności ludowej: Wieś polska pozbawiona zostaje nagle wiszącego nad polami dźwięku dzwonów, tłumu przed kruchtą, szmeru modlitwy. Jest to wynikiem mniej czy bardziej, przeważnie mniej uświadomionych ciągot etnografów do rozdzielenia rdzennego i naleciałości, wypreparowania z chrześcijańskiej kultury wsi tego, co rzekomo ludowe właśnie, z gruntu siermiężne i prasłowiańskie. (…) Cała operacja opiera się tu na przekonaniu, że gdy zabierzemy chłopu z chałupy ikonę i krucyfiks, będziemy mieli od razu do czynienia z wzorcowym magicznopierwotnym Słowianinem. Stąd barwne i pełne fascynacji opisy ludowych obrzędów dorocznych (np. Bożego Narodzenia, Matki Boskiej Gromnicznej, Wielkanocy, Matki Boskiej Zielnej…) gdzie z pejzażu usunięto tylko… księdza, mszę, modlitwę, spowiedź itp.1. Koncentrując się na „wypreparowaniu” z religijności działań magicznych, „przeżytków pogańskich” – do kościoła zagląda większość etnografów tylko po to, aby zauważyć, ze na św. Szczepana (26 XII) sypie, w niektórych okolicach ziarno z chóru. Reszta wydaje się redundantna i nieistotna dla chłopskiej egzystencji2. Nie sposób nie zgodzić się z konkluzjami wytrawnego antropologa; dziś „nieobecność w kościele” przestaje być grzechem zaniechania. Współczesne badania nad religijnością proponują szerokie spektrum studiów, w których istotną rolę odgrywają poszukiwania kulturowych mechanizmów kształtujących religię, wieloaspektowych jej przejawów; wskazywanie relacji władzy i przemocy w kontekście religii, postulat badania „religii przeżywanej” (religii doświadczenia), wreszcie „opisywanie sposobów porządkowania świata poprzez uwikłanie kategorii religijnych w kategorie genderowe, etniczne, rasowe3. W obszarze naszej dyscypliny incydentalnie poddawana jest antropologicznemu namysłowi inwencja przedstawicieli Kościoła w proponowaniu i autorskiej kreacji nowych form rytualnych i obrzędowych, a także inwencja oddol- __________ 1 2 3 L. Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1986, s. 204. A. Niedźwiedź, Od „religijności ludowej” do „religii przeżywanej”, [w:] Współczesna kultura ludowa w działaniu, red. B. Fatyga, R. Michalski, Warszawa–Olsztyn 2014, s. 8. Tamże, s. 205. 227 na – wiernych, którzy wprowadzają do znanych już scenariuszy świątecznych elementy nowe; obie formy podlegają i są wynikiem społecznych negocjacji. Mój tekst ma charakter suplementu, materiału uzupełniającego dla badań nad kulturą religijną Podhala. Korzystam też z innego desygnatu słowa suplement – moje refleksje traktuję jako materiał aktualizujący dynamicznie zmieniające się treści i formy podhalańskiej religijności4. Przedmiotem analizy będą: święta pasterskie, wielkoczwartkowe I Komunie Święte, msze na cmentarzach, wspólne modlitwy za zmarłego przed pogrzebem, „wianki” dla zmarłych panien i kawalerów, nowe rytuały wielkopiątkowe; związane z określonym wyznaniem – polskim rzymskim katolicyzmem i z określonymi praktykami wynikającymi z obowiązków katolika, ale także z praktykami wykraczającymi poza nakazy wiary i Kościoła. Zawsze jednak podległe autorytetowi instytucji, zyskujące jego aprobatę i aprobatę wiernych. W pracy posługuję się pojęciem „kultura religijna” rezygnując celowo z innego – „religijność ludowa.” Czynię to z inspiracji myślą teoretyczną Kamili Baranieckiej-Olszewskiej5 i metodologicznymi refleksjami Anny Niedźwiedź6. Polska etnologia i antropologia kulturowa posiłkowała się pojęciem „religijności ludowej” od lat 80 XX wieku do początku wieku XX tworząc modelowe obrazy tradycyjnej kultury chłopskiej XIX i początku XX wieku. Autorzy mieli świadomość ograniczeń: modele zwykle standaryzują niestandaryzowaną rzeczywistość ludzkiego doświadczenia i ludzkich sposobów przeżywania świata7. Korpus źródeł, z których korzystano dawał nieraz wybiórczy i nieprecyzyjny wgląd w religijność chłopów przełomu XIX/XX wieku. Mimo to nurt rekonstrukcji tradycyjnego ludowego światopoglądu pozwolił na zrozumienie wielu działań w określonych kontekstach społecznych, historycznych i kulturowych. Ponadto zachęca do ponownego odczytywania źródłowych materiałów etnograficznych, a przede wszystkim niejednokrotnie pozwala na odsłanianie ukrytych i rozpoznawalnych warstw symboli oraz stereotypów, wskazując przynajmniej na niektóre źródła nośności wielu zachowań, wyobrażeń i narracji obecnych we współczesnej kulturze polskiej, w tym również w potocznych sposobach przeżywania religii8. Interpretacje rekonstrukcjonistyczne9 prezentowały ludowe imago __________ 4 5 6 7 8 9 Badania podhalańskie dotyczyły przede wszystkim symbolicznych i estetycznych wymiarów kultury. Omawiany fragment realizowano w kilku wsiach: Gorniu–Leśnicy, Białym Dunajcu, Stołowym, Gliczarowie Górnym i Dolnym, Bukowinie Tatrzańskiej, Stasikówce i Poroninie. Podstawową formą badawczą były obserwacje uczestniczące (jawne i ukryte) i wywiady swobodne, przeprowadzone w latach 2009–2014. K. Baraniecka-Olszewska, Ukrzyżowani. Współczesne misteria Męki Pańskiej w Polsce, Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, Toruń 2013. A. Niedźwiedź, Od „religijności ludowej”…, s. 1–17. Tamże, s. 2. Tamże, s. 3. Pośród nich dwa teksty z lat 80 tych mają szczególną wartość: R. Tomicki, Religiność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, T2, red. M. Biernacka, M. 228 mundi, którego ontologia zakładała antynomiczną budowę Wszechświata; najważniejszą z wielu opozycji była egzystencja Realnego i Nadprzyrodzonego – sfer wzajem się przenikających i oświetlających. Ludowa antropologia zakładała, że człowiek był jedną z części Wszechświata i miał z nim poczucie jedności a także obowiązkiem ludzi była pomoc Naturze i Kosmosowi w bezustannym cyklicznym odradzaniu się. Ten silnie sakralizowany świat poznawano i rozumiano dzięki swoistym władzom poznawczym: wierze, wyobraźni, intuicji, wizjom i snom. Religijne wartościowanie czasu i przestrzeni, żywiołów i zjawisk atmosferycznych, religijny synkretyzm a więc życie w aurze sacrum to podstawowe cechy morfologii kulturowej ludowej wizji świata i człowieka. Etnologiczne rekonstrukcje interpretowały światopogląd ludu żyjącego w małych, w dużym stopniu samowystarczalnych, izolowanych społecznościach wskazując na systemowy charakter ludowej ontologii. Współcześnie, w czasach płynnej nowoczesności, w rzeczywistości polifonicznej, niestabilnej, dynamicznej, bez zakorzenienia, w dużym stopniu nomadycznej dokonała się erozja tamtego światopoglądu. „Na gruncie tradycji polskiej warto więc, jak sądzę – mówi A. Niedźwiedź – zastanowić się dziś poważnie nad zasadnością używania terminu „religijność ludowa” w innych kontekstach niż odwołujące się do modelowego obrazu tradycyjnej społeczności wiejskiej końca XIX i początku XX wieku10. Precyzyjniejszą i dającą większe możliwości badawcze i interpretacyjne kategorią może być „kultura religijna”, termin zastosowany przez S. Czarnowskiego już w 1937 roku11. „Kultura religijna” to kategoria, którą po modyfikacjach czyni narzędziem operacyjnym Kamila Baraniecka-Olszewska poddając refleksji antropologicznej polskie misteria religijne. Wedle badaczki Czarnowski użył terminu kultura religijna z dwóch powodów. Po pierwsze, chciał odróżnić religię jako wyznanie od religii rozumianej jako wierzenia i praktyki, po drugie zaś dzięki wykorzystaniu tej kategorii mógł pokazać wzór normujący praktykę poszczególnych ludów i warstw12. Moim celem, biorąc pod uwagę refleksję K. Baranieckiej-Olszewskiej jest wskazanie wielu możliwości praktyk religijnych swoistej religii z wyboru oznaczającej jednak kształtowanie tożsamości religijnej w obrębie wyznania i w obrębie instytucji kościelnej13, a nie konstruowanie wzoru. W kategorii „kultura religijna” jest miejsce i na religie w znaczeniu wyznania i na indywidualne praktyki oraz wierzenia. Interesuje mnie życie w takiej postaci, w jakiej przejawia się w kulturze a nie próba sprawdzenia czy realizuje ono w pełni założenia 10 11 12 13 Frankowska, W. Paprocka, Wrocław: Ossolineum, Instytut Kultury Materialnej PAN, 1981, s. 29–70. i L. Stomma Atropologia…, s. 204–232. A. Niedźwiedź, Od „religijności ludowej”…, s. 9. S. Czarnowski, Kultura, „Wiedza i życie”, Warszawa 1938, s. 155. K. Baraniecka-Olszewska, Ukrzyżowani…, s. 46. Tamże, s. 46. 229 danej religii, zwłaszcza w momencie, gdy sama religia oraz stojące za nią instytucje oferują wyznawcom tak szeroki wachlarz praktyk i dopuszczają wiernych do jego tworzenia14. Autorka modyfikuje, przedefiniowuje termin użyty przez Czarnowskiego. Mówiąc o kulturze religijnej ma na myśli nie twór powstały wskutek adaptacji katolicyzmu do warunków panujących w badanych przez nią społecznościach, ale to co tworzy się w wyniku koegzystencji treści teologicznych i ludzkich potrzeb, światopoglądem wiernych i ich wrażliwością religijną. Kultura religijna obejmuje wszystko co dotyka sfery religii, nawet sferę religijności indywidualnej. Odejście od dychotomii pomiędzy doktryną a praktyką, obecnej u Stefana Czarnowskiego, oznacza także przekroczenie innych dychotomii – elitarne/popularne, potoczne, rodzinne/nabyte, magiczne/religijne… Tak więc termin „kultura religijna”, reinterpretowany może stanowić ramę interpretacyjną dla współczesnej religijności. Święta pasterskie Ludźmierz jest jednym z najstarszych sięgających XIII wieku sanktuariów maryjnych w Polsce, a kościół i parafia ludźmierska są najstarszymi na Podhalu. Jednym z najistotniejszych wydarzeń w historii sanktuarium była uroczystość koronacji wizerunku Matki Boskiej Ludźmierskiej powszechnie nazywanej Gaździną Podhala15, która odbyła się w 1963 roku. Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński w towarzystwie metropolity krakowskiego bp Karola Wojtyły i orszaku duchownych dokonali aktu koronacji a jak mówi powszechnie znana opowieść – w czasie błogosławieństwa z ręki Marii wypada berło, które w obecności rzesz pielgrzymów pochwyci późniejszy papież. To zdarzenie uznane za mirakularne i profetyczne dziś bardziej znane jest niż legenda etiologiczna powstania sanktuarium. Od wielu wieków święte miejsce Podhalan to nie tylko centrum religijności, ale także obszar wspierający tożsamość regionalną. __________ 14 15 Tamże, s. 46. Matka Boska Ludźmierska – wizerunek z lipowego drewna przedstawia Marię z Dzieciątkiem frontalnie, w pozycji stojącej; figura gotycka, autor nieznany, prawdopodobnie z warsztatu w Nowym Sączu. Datowana na rok 1400. Charakterystycznym elementem rzeźby jest tajemniczy uśmiech Madonny. Atrybutem królewskości jest berło trzymane w lewej ręce; Patrz: A. Bochenek, Uwagi historyka sztuki o posągu Matki Boskiej z Dzieciątkiem w kościele parafialnym w Ludźmierzu, Kraków 1963, s. 1. Pierwsze źródła mówiące o kulcie Marii Ludźmierskiej pochodzą z XVII wieku: K. Bukowski, Rozwój kultu Matki Boskiej Ludźmierskiej [w:] Gaździna Podhala – Matka Boska Ludźmierska, Kalwaria Zebrzydowska 1997, s. 26. 230 Rola sanktuarium umacnia się, kiedy proboszczem zostaje ks. prałat Tadeusz Juhas16 Z jego inicjatywy powstaje ołtarz polowy, odbywa się premiera Nieszporów Ludźmierskich Jana Kantego Pawluśkiewicza, a w 1997 roku przyjeżdża z wizytą Jan Paweł II; po tym wydarzeniu zostaje wybudowany za świątynią Ogród Różańcowy (2000), wreszcie w 2001 ludźmierski kościół otrzymuje tytuł bazyliki mniejszej. W 1994 w Domu Podhalańskim powstaje Katolicki Uniwersytet Ludowy, nauczanie obejmuje trzyletnie studia dla mieszkańców Podhala, Orawy i Spisza. Wśród propozycji wykładów: samorządowość, historia regionu, kultura regionu, sztuka. Co roku odbywa się też konkurs poezji religijnej. Każdego roku w pierwszą niedzielę po św. Wojciechu do Ludźmierza przybywają bacowie i juhasi na swoje, pasterskie święto17. Święty Wojciech jest patronem pasterzy, tradycyjnie jego dzień wiązany był z rozpoczęciem redyku. Kulminacyjnym momentem obchodów jest uroczysta suma, którą rozpoczyna „pieśń na wejście” z orkiestrą licząca kilkanaście osób, ministrantami, księżmi w ornatach o bogatych haftach wykorzystujących podhalańskie motywy. Koncelebrantem jest zawsze zaproszony gość, ksiądz z innej parafii, ale parafii o pasterskich tradycjach. Wszystkich zebranych wita kustosz Ludźmierza, zaś homilię wygłasza główny celebrans, często posługując się góralską gwarą. W trakcie darów ołtarza jeden z baców ofiarowuje dwie małe owieczki, a po uroczystym wyznaniu wiary następuje powszechna modlitwa odczytywana przez wybranych pasterzy. Po mszy i oficjalnych przemówieniach połączonych z podziękowaniami następuje akt poświęcenia baców i juhasów. Najpierw celebrans błogosławi wiernych a następnie udziela osobnego błogosławieństwa przybyłym z Podhala pasterzom. Przy głównym ołtarzu, tuż przed jego stopniami stało drewniane naczynie, obok na stoliku taca z serem. Każdy z baców podchodził by zaczerpnąć święconej wody i otrzymywał specjalny patyczek, którym winien rozpalić pierwszy ogień na hali, zaraz po przybyciu na koszar. Po mszy uroczystość przenosi się za kościół, pod ołtarz polowy. Przyprowadzano kierdel owiec, a ksiądz, który przewodniczy liturgii, poświęca je i błogosławi. Zamieszczony wcześniej, przed uroczystością prasowy anons zapraszający do Ludźmierza stanowi dopełnienie święta i wyjaśnienie jego istoty. Święto Bacowskie, tradycyjna modlitwa – baców, juhasów, hodowców owiec i bydła – o szczęśliwy tegoroczny wypas odbędzie się w Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Podhala w Ludźmierzu, w poniedziałek wielkanocny 24 kwiet- __________ 16 17 Ks. T. Juhas zmarł w maju tego roku, a jego pogrzeb był manifestacją wiary, żalu i podziękowań mieszkańców Podhala za sprawowanie pieczy nad sanktuarium, od 1985 roku. Dokładny opis święta odnajdziemy w pracy powstałej w 2005 r., na podstawie badań terenowych Pana Jakuba Kossowskiego: J. Kossowski, Sanktuarium Matki Boskiej Ludźmierskiej. Studium z religijności Podhalan, Łódź 2005. Praca zdeponowana w archiwum IEiAK UŁ, napisana pod moim kierunkiem. 231 nia 2000 r. o godzi 1045. Liturgii będzie przewodniczył ks. Władysław Zarębczan z Gronkowa. pracujący w Rzymskim Komitecie Roku Jubileuszowego. Podczas mszy św. zabierają bacowie szczapy z poświęconego ognia z Wielkiej Soboty, aby od nich zapalić pierwszą watrę w kolibie, a także wodę święconą z sanktuaryjnej studni do poświęcenia kierdla owiec i zagród. Na wspólną modlitwę o Boże błogosławieństwo i zachowanie góralskich tradycji zapraszają: Bacowie, Związek Hodowców Owiec i Kóz, Związek Podhalan Oddział Ludźmierz i Oddział Nowy Targ oraz Duszpasterstwo Sanktuarium18. Podhalanie podkreślają rolę kustosza sanktuarium w rewitalizacji bacowskiego święta. Przez lata wzmacniany był regionalny charakter obchodów: dbałość o strój ludowy, o gwarowy język homilii i niektórych pieśni, o włączenie i propagację modlitw napisanych dla Ludźmierza, o obecność księży podhalańczyków z Polski, Europy i Stanów Zjednoczonych. Bacowie i juhasi znają modlitwę napisaną przez wybitnego ludowego poetę Andrzeja Florka Skupnia na uroczystość koronacji Marii; modlitwa ta „przyjęta” została przez pasterzy i włączona do uroczystości. Oto treść jej inwokacji: Najświętsza Panno Mario… Jedni nazywają Cię Leśnom Pannom, drudzy Ludźmierskom, a my bacowie i juhasi, mamy Cię za swojom, nasom, Pasterskom. Mamy do tego prawo i przywilej, co nam go dało Dzicie Jezus bez swoje narodzenie się na hali i stajence. Tyś Nasa z Synem Twoim, Święta Panienko Mario, a my Twoi. Poznas nos po tej prziodziewie i zbroji ciupag i opasków i po zapachu dymu z nasayk holnyk sałasów…19. W dawnej tradycji ludowej hodowli owiec patronował św. Wojciech, po święcie odbywał się redyk, ważna uroczystość społeczności pasterskiej. Magiczne zabiegi podejmowane by zapewnić pomyślny przebieg sezonowego wypasu uległy zapomnieniu; nie okadza się owiec przed wyruszeniem na halę, nie okadza się pasterzy i całego zabieranego na szałas dobytku. Nie spotkałam, nawet w formie reliktowej powszechnego niegdyś rytu – kreślenia na mijanych przez redyk rozstajach dróg znaku krzyża, by zło nie miało przystępu do stada20. Ludźmierskie uroczystości pasterskie stanowią egzemplifikację procesów chrystianizacyjnych będących nadal jednym z głównych nurtów przemian w obszarze współczesnej religijności. Jak już wspomniałam na Podhalu inicjatorem i kreatorem nowych form kultury religijnej jest kościół, ale zdarza się, że inicjatywa inicjująca nowe formy __________ 18 19 20 J. Kossecki, Sanktuarium…, s. 54. A. Florek Skupień, W hołdzie Najświętszej Panience Ludźmierskiej Królowej Podhala w dniu Jej koronacji 15 sierpnia 1963 dzieci, matki, ojcowie, bacowie, juhasi [w:] K. Bukowski, Gaździna…, s. 136. U. Janicka-Krzywda, Rok Karpacki – obrzędy doroczne w Karpatach Polskich, Wydawnictwo PTTK „Kraj”, Warszawa–Kraków 1988, s. 47–48. 232 rytualne czy zwyczajowe inspirowana jest przez jednostkę czy grupę bliskich sobie ludzi. Przykładem: Rodzina Kopieńcowa Tak można nazwać naszą grupę, która od dziesięciu lat spotyka się na początku września na naszej Hali. Część przychodzi, bo czuje obowiązek względem Kopieńca i pasterskiej przeszłości naszych Rodzin, inni przybywają na nasze zaproszenie (…). Każdy jubileusz, który świętujemy, ma w sobie wiele treści. Z jednej strony oceniamy to, co minęło, ciesząc się z przeżycia dobrych chwil i sukcesów. Z drugiej strony – liczymy lata, których nam przybyło, i wspominamy ludzi, którzy nas opuścili na zawsze21. By zrozumieć nie tylko charakter ale sens tego święta należy przywołać przeszłość pasterską. Z halą Kopieniec związane było życie wielu pokoleń. Kiedy pierwsi właściciele – rodzina Łuszczków w XVII wieku zubożała nabył ją Wojciech Skupień z Białego Dunajca. Skupniowie należeli do pierwszych osadników białodunajeckich. Onomastyka tłumaczy nazwisko związkiem protoplastów z handlem, dokładniej: w pośredniczeniu w handlu z miastem. Zajęcie to stało się powodem zamożności, która umożliwiła nabywanie hal i polan, potrzebnych zgodnie z tendencjami rozwoju góralskich wsi zarówno w XVI, jak i w XVII wieku do budowania silnej pozycji ekonomicznej opartej na gospodarce wołoskiej. Na wsi tę ostatnią ceniono wyżej niż handel22. Za sprawą dwóch pokoleń Skupniowie stali się właścicielami wielu polan: Kiełbasówki, Stołowego i od 1680 roku Hali Kopieniec, która obejmuje polany Kopieniec i Olczysko podnosząc swój status ekonomiczny i społeczny23. W okresie międzywojennym powstała idea utworzenia parku narodowego w Tatrach. Zaczątkiem były dobra Władysława Zamojskiego przekazane narodowi. Już wówczas rozpoczął się proces wykupywania poszczególnych działek przez państwo; górale chętnie sprzedawali ziemię, szczególnie grunty rozdrobnione. Sytuacja uległa radykalnej zmianie po II wojnie światowej, gdy powstał Tatrzański Park Narodowy (TPN) i rozpoczęto proces systemowego wykupywania polan. Właściciele wielokrotnie stawiali opór. Wówczas zastosowano przymusowy wykup własności, wywłaszczanie na mocy ustawy z marca 1956 roku. Rugowano z hal pasterzyi zwierzęta, uzasadniając że wypas degraduje tatrzańską przyrodę. Proces wywłaszczania w latach 70-tych XX wieku nie odbywał się bez walki, adwersarzem właścicieli polan był TPN i jego dyrektor Leon Niedzielski, człowiek z zewnątrz, twardy i konsekwentny, którego zasypywano anonimami (proszono go, by wybrał jodłę, na której górale mogliby go powiesić z okazji __________ 21 22 23 A. Skupień, Droga Rodzino Kopieńcowa [w:] Nasz Kopieniec, red. Z. Ładygin, Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego, Zakopane 2013, s. 9. B. Chowaniec-Zajczyk, Dzieje hal i polan Skupniowych [w:] Nasz Kopieniec…, s. 37. Tamże, s. 38–39. 233 święta 22 lipca)24. TPN zaangażował w swoje działania wiele instytucji: prokuraturę, sądy, milicję, straż leśną, urzędy miasta, gminy. Pieniądze za wywłaszczone działki były przekazywane, te nieodebrane na wniosek TPN-u przekazywano do depozytu bankowego na pięć lat. Spraw sądowych wytaczanych góralom było wiele; ostatni baca odszedł z hal w 1978 r. Powstanie „Solidarności” dało nowy impuls; górale podjęli rozmowy z TPN i władzami regionalnymi. Sprokurowano memoriał do Urzędu Rady Ministrów, przyjęty na „wielkim” zebraniu w Czarnym Dunajcu. Inicjatywy „oddolne” dały efekt – utworzono międzyresortową komisję, której pracami kierował prof. K. Zabierowski. Uznano, że w Tatrach można wypasać 1000 owiec; stworzyło to podstawę do wprowadzenia kulturowego wypasu na terenie Parku. W lipcu 1981 roku ówczesny Prezes Rady Ministrów W. Jaruzelski podpisał wprowadzone zmiany w rozporządzeniu o utworzeniu TPN: dodano nowy ustęp: Dyrektor Parku może (…) zezwolić na ograniczony wypas owiec i krów na polanach nie podlegających ochronie ścisłej25. Po wywłaszczeniu aż do czasów transformacji ustrojowej wchodzenie na Kopieniec było praktykowane w naszych Rodzinach od wielu lat – przybierało przeważnie formę wyprawy na borówki, połączonej z odwiedzinami hali i szałasów. Była to swoista demonstracja, świadome łamanie obowiązującego zakazu – bo przecież chodziliśmy zbierać na swoim – pisze Andrzej Skupień26. Wielu członkom rodzin dawnych właścicieli hali zależało na choćby symbolicznym powrocie, Kopieniec pozostał bowiem nadal w gestii Parku, z pozwoleniem na ograniczony wypas. Pomysłodawcami corocznych wrześniowych spotkań rodzin, które niegdyś miały tu szałasy i prowadziły sezonowy wypas owiec i krów byli Andrzej i Stanisław Skupieniowie. Ojcem duchowym ksiądz prałat Franciszek Skupień, który będąc młodym chłopcem pracował na hali przez wiele lat. Uzgodniono formę i treść spotkań z dyrekcją Tatrzańskiego Parku; od jedenastu lat jego przedstawiciele są gośćmi rodzinnych kopieńcowych spotkań. Coroczne święto rozpoczyna msza święta celebrowana zazwyczaj przez ks. Franciszka Skupnia27 przy kamiennym krzyżu, który powstał jako wotum za szczęśliwy powrót z wojny Jana Galicy Gruloka, fundatorem był syn – Józef Galica Grulok z Poronina, bohater i legenda hali kopieńcowej. To on najdłużej opierał się wywłaszczeniu a współwłasność hal odziedziczył niegdyś po przodkach. Przez trzy lata odwoływał się od decyzji, a kolejne próby powrotu na Kopieniec kończyły się zawsze podobnie – kolegium, bądź sprawą w sądzie. W 1974 roku zmuszono go do opuszczenia hali. Galica nie skorzystał z wyjazdu __________ 24 25 26 27 Tamże, s. 40. Tamże, s. 41. A. Skupień, Droga Rodzino…, s. 10. Ks. Franciszek Skupień zmarł w marcu tego roku. 234 z owcami poza Tatry; ostatni jego pobyt na hali to Spotkanie Rodzin w 2003 roku. Przybywają dawni właściciele, ich rodziny, znajomi Podhalanie, bliscy góralom goście z innych części Polski. Wspominają i modlą się za tych, którzy odeszli. Spotkania uświetnia góralska muzyka a nawet banderie (jeźdźcy na koniach). Nieodłącznym elementem święta są owce. Józef Galica Grulak miał pozwolenie na wypas kulturowy i pracował na hali aż do śmierci. Dziś, kiedy go zabrakło, na tę jedną niedzielę przybywa z owcami baca, prowadzący wypas najbliżej. Hala staje się żywa, bo tak to już jest jak stara kobieta, opuszczona i nikomu niepotrzebna. My spędzamy tu czas na wspomnieniach i modlitwie28. Po mszy króluje watra, wspólne śpiewanie i wspominanie. Starsi mają obowiązek opowiedzenia o sezonowym pobycie a kopienieckiej hali, nie brak anegdot i historii z życia tych którzy odeszli. Często wspominany jest okres trudu – czas wywłaszczeń i przekazywana jest pamięć o tych, którzy stawiali opór ówczesnym władzom. Szałasów pozostało niewiele, ale te które przetrwały są okupywane przez rodziny do których należały; i tu palone są watry a stołami dla skromnych biesiad stają się małe skały. Ci, których szałasy uległy zniszczeniu dołączają do innych. Wielokrotnie obserwowałam poruszenie, oczekiwanie i przygotowania do spotkań rodzin, bowiem dla wielu moich znajomych to święto: Pokoleń, tak bym nazwał to spotkanie, prawdziwie dla nas święte. To też pokazanie, że mamy prawo do własności i godności, że pamiętamy o dawnych ludziach i dawnym Podhalu. To się musi zachować, to musimy przenosić29. Spotkania rodzin to święto pamięci pasterskiej. Jesteśmy trzonem naszych wspomnień i nasza świadomość jest funkcją naszej pamięci30 pisze Marek Zaleski. Przeszłość domaga się od nas upamiętnienia, i upamiętnianie przeszłości często znajduje wyraz w naszych działaniach. Przywołując przeszłość Podhalanie czynią obecnym to co przeminęło; a potrzeba reinterpretacji czasów minionych przesądza o sposobach jej przedstawienia – w tym przypadku sposobem jest nostalgia, to ona umieszcza ideał w przeszłości. Nostalgiczność jest rodzajem oglądu rzeczywistości, rodzajem doświadczenia, w którym ma się świadomość utraty przeszłości. I choć czas niemożliwy jest do całkowitego odzyskania to rzeczywisty powrót do dawnych miejsc i powrót wyobraźnią do dawnych czasów może mieć walor edukacyjny. Pamiętajmy – konkluduje Zaleski, że nostalgia żywi się pamięcią z której usunięto ból31. Wspominając przeszłość pasterską przywołuje się niezwykłe trudy życia, ale zaraz dodając, że były „kuź- __________ 28 29 30 31 Wywiady przechowywane są w Archiwum Zakładu Antropologii Kultury – sygnatura „AZAK” 1, s. 3. „AZAK” 7, s. 1. M. Zaleski, Formy pamięci. Słowo/obraz, terytoria, Gdańsk 2004, s. 5. Tamże, s. 21. 235 nią charakterów”32. Autorzy święta z faktu uruchomienia wspomnień nie czynią koronnego sposobu przeżywania przeszłości, Nie prowadzi to w efekcie do utraty poczucia rzeczywistości – przed czym zawsze przestrzegają egzegeci form nostalgicznych33. Przeszłość ma oświetlić, wydobyć z niepamięci opowieść o korzeniach, o etosie pasterskim, o wspólnocie kopieniackiej. I Komunia Święta Biała sukienka, wianek, nowy pierwszy garnitur, książeczka do nabożeństwa, obowiązkowa świeca z mirtem i białą wstążką, medalik, zegarek, rower i strach przed pierwszą spowiedzią – towarzyszący we wspomnieniach starszym Podhalanom: Pamiętam jakby to było dziś. Bałem się przed i po spowiedzi. Przed to, że grzeszyłem, po że nie wytrzymam bez grzechu do rana. I pamiętam, że dostałem medalik, krzyżyk złoty – takie ważne święte rzeczy. To była ważna uroczystość34. Pierwsza Komunia przez wiele wieków była indywidualną praktyką religijną odbywaną zwykle w trakcie świąt Wielkanocnych. Zbiorowe przystępowanie do tego sakramentu wraz z uroczystą oprawą wprowadzono we Francji w wieku XVIII, w Polsce grupowe przystępowanie odnajdujemy w końcu XIX wieku. W okresie międzywojennym i potem do lat 70tych XX wieku było to święto, wyznaniowe o charakterze religijnym35. Na przełomie tysiącleci uroczystość religijna zdominowana została przez świecką oprawę obyczajową. Miejskie przyjęcia komunijne w modnych restauracjach, drogie prezenty, niezwykłe stroje podlegające dyktatowi mody zastąpiły nastrój duchowego doświadczenia religijnego: Rodzice dwoją się i troję, aby ten dzień miał wyjątkową oprawę. Już od kilku lat przygotowanie przyjęć zlecają kucharzowi hotelowemu (…). Goście siedzą w przybranych na biało fotelach, wokół na biało przystrojonego stołu. Dzieci najbardziej czekają jednak na prezenty36. Na Podhalu współczesna obyczajowość nie czyni z uroczystości komunijnej wydarzenia przede wszystkim finansowego, ale okres transformacji ustrojowej wprowadził wiele zmian (drogie prezenty, koperty z wysokimi sumami, przyjęcia w karczmach regionalnych). Jednym z powodów – by zachować od- __________ 32 33 34 35 36 „AZAK” 1, s. 7. M. Zaleski, Formy pamięci. Słowo/obraz, terytoria, Gdańsk 2004, s. 23 „AZAK” 7, s. 4. B. Łaciak, Obyczajowość polska czasu transformacji czyli wojna postu z karnawałem, Trio, Warszawa 2005, s. 287. „Toast z hostią”, „Gazeta w Krakowie”, dodatek do Gazety Wyborczej, 11 maja 2001, s. 10., za: B. Łaciak, Obyczajowość…, s. 247. 236 powiednie proporcje między właściwym sensem święta a całą jego oprawą – było przeniesienie w parafii Gliczarów Górny uroczystości komunijnej na dzień Wielkiego Czwartku. Dzień ten w tradycji chrześcijańskiej jest pamiątką Ostatniej Wieczerzy i ustanowienia Eucharystii. We wszystkich kościołach „zawiązuje” się dzwony, na znak wkraczania innego czasu, śmierci i żałoby. Dzień ten otwiera trzy ostatnie dni Wielkiego Tygodnia i wszystkie uroczystości z nim związane zwane Triduum Paschalnym. Liturgia Wielkiego Czwartku jest niezwykła; w katedrach biskupi święcą oleje, potrzebne przy udzielaniu sakramentu chrztu, bierzmowania i sakramentu chorych. Po mszy ksiądz obnaża ołtarz, zdjęte zostają krzyże i lichtarze (pamiątka obnażenia Jezusa z szat i obmycia ciała). Niegdyś wierzono w bliską obecność dusz zmarłych, dla których w miejscach granicznych palono ogniska. I choć zwalczane przez Kościół, przekonanie o przybywaniu bliskich zmarłych obecne jest w formie reliktowej w kulturze religijnej współczesnego Podhala37. Gliczarów Górny jest jedyną parafią, w której dzieci przystępujące do I Komunii Św. biorą czynny udział w liturgii Wielkiego Czwartku. Miejscowy proboszcz pełni tę funkcję od 26 lat, wierni nie od razu zaakceptowali innowacyjny gest własnego pasterza: Początkowo było ciężko, bo Wielki Czwartek to dzień smutny, to nie było trafione, ale przez wiele lat przywykliśmy, młoda parafia to się nie buntowaliśmy38 Ksiądz tłumaczył, że to ustanowienie Komunii wtedy właśnie było w dawnych latach, za Chrystusa. Ja myślę, że dla dzieci to nie jest całkiem radosny dzień, a powinien39. Mieszkańcy gliczarowskiej parafii po wielu latach przyjęli jako własny i wyróżniający ich od innych scenariusz święta. Na Podhalu parafia rozpoznawalna jest i po tym, że celebruje I Komunię Świętą w trakcie Wielkiego Tygodnia. Corocznie w trakcie wielkoczwartkowej mszy dzieci występują obowiązkowo w strojach góralskich (ten obowiązek nałożony jest też wobec dzieci „ceprów” żeby – jak mówi proboszcz – nie były odmieńcami; jeżeli kogoś na kosztowny strój nie stać – to powinien pożyczyć). W trakcie mszy niewiele mówi się o genezie liturgii Wielkiego Czwartku. Ksiądz ogranicza się do przekazania istoty – to dzień ustanowienia Najświętszego Sakramentu. __________ 37 38 39 Patrz: U. Janicka-Krzywda, Rok Karpacki…, s. 41–42.; E. Ferenc-Szydełkowa, Rok kościelny a polskie tradycje, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1988, s. 131–133; H. Szymanderska, Polskie tradycje świąteczne, Świat Książki, Warszawa 2003, s. 198–199; B. Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje. Doroczne, Muza S.A., Warszawa 2004, s. 134– 135. „AZAK” 1, s. 6. „AZAK” 3, s. 4. 237 Po mszy – następuje procesja, z przeniesieniem monstrancji na tyły kościoła, do ciemnicy. W procesji uczestniczy proboszcz w otoczeniu dzieci, które przyjęły I Komunię św. i w asyście ministrantów zostawiają symbolicznie Chrystusa w ciemnicy, małym pomieszczeniu wypełnionym delikatnym światłem i wizerunkiem Frasobliwego. Ten patetyczny moment niektóre dzieci zapamiętują długie lata. Przyjęcia po komunii są skromne i pozbawione alkoholu, wszak to okres Wielkiego Tygodnia. Początkowo parafianie starali się organizować spotkania komunijne w pierwszy dzień świąt Wielkanocnych, ograniczając spotkanie w Wielki Czwartek do skromnego obiadu tylko dla rodziców chrzestnych. Dziś, po wielu latach organizuje się bezalkoholowe przyjęcia tylko w Wielki Czwartek, najczęściej w restauracjach. Na początku to były do księdza pytania Dlaczego? Szkoda dzieci, mają krótki dzień, nieraz jest zima, śnieg a inni cieszą się majem. Ale teraz już nie pytamy40. Rozmowy z parafianami i kilkakrotne obserwacje uroczystości pozwalają na pewne konkluzje: 1) intencją księdza był „powrót do źródeł”, do istoty święta i dawnych wielkanocnych sposobów jego celebracji; 2) pierwszy dzień Triduum Paschalnego wymaga specjalnego zachowania form – ascezy, powagi, refleksji, smutku; nie pozwala więc na jakąkolwiek komercjalizację i wreszcie 3) podkreślony zostaje inicjacyjny, symboliczny charakter uroczystości. Święta wspólnota ze zmarłymi Obrzędy i rytuały funeralne jak każde o wielowiekowych tradycjach ulegają licznym metamorfozom. Nie znikają, bowiem pośród Podhalan powszechna jest wiara w dalsze istnienie zmarłych41. Konanie i śmierć oznaczają otwarcie drogi prowadzącej w Zaświaty a rytuały wokół zmarłego mają pomóc w inicjacyjnym transitusie. Zarówno zmarły – pisze P. Kowalski – jak i wszyscy ci, którzy znajdują się w jego otoczeniu (…) musieli respektować fakt, że zmienił się również status całej rzeczywistości i teraz także im przychodzi uczestniczyć w porządku „sacrum”42. Pogrzeb był i jest obrzędem wyłączenia ale także umieszczenia zmarłego we właściwej krainie. Wiemy, z licznych lektur tanatologicznych, że wyposażano zmarłego w różne przedmioty, w zależności od wyobrażeń o kształcie świata i życia poza- __________ 40 41 42 „AZAK” 3, s. 5–6. K. Czupryniak, Ostatnia inicjacja. Studium etnologiczne obrzędów cyklu życia, Łódź 2006. Praca magisterska zdeponowana w archiwum IEiAK UŁ, napisana pod moim kierunkiem. P. Kowalski, Kultura magiczna. Omen, przesąd, znaczenie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 624. 238 grobowego. Na Podhalu są to święte przedmioty, mające charakter „operatorów zmiany”43, w więc przedmiotów ułatwiających „przejście” – medaliki, książeczki do nabożeństwa, obrazki z wizerunkami Chrystusa, Marii czy świętych patronów, różańce i szkaplerze44. Zmarłemu ofiarowano/ofiarowuje się rzeczy mające związek z jego stanem za życia i jego szczególnymi upodobaniami (zabawki – dzieciom, palaczom papierosy, zasłużonym – dyplomy, ordery)45. Niedawno, spotkałam się z niezwykłą ofiarą dla zmarłego a Podhalanie wyjaśniając jej istotę twierdzili, że tradycja sięga co najmniej dwóch ostatnich pokoleń. Wianek dla zmarłego kawalera bądź zmarłej panny zachowuje tradycyjny synkretyzm magiczno-religijny. Pleciony z bukszpanu lub jedliny, ubrany białymi kwiatami, długi by móc otoczyć trumnę z ciałem zmarłego, niesiony jest przez panny bądź kawalerów: Kiedy umrze młody chłopak albo młoda dziewczyna to robimy wianek, z białych kwiatów. Zwołujemy się, pleciemy. Jak jest nas za mało do noszenia to na pogrzebie zawsze są jakieś młode dziewczyny w białych strojach lub chłopaki w białym to mogą zawsze uzupełnić i nieś wianek46. Ten specyficzny dar tłumaczono niewinnością młodych zmarłych (z obdarowywania wiankiem wyklucza się stare panny i starych kawalerów). Dopełnieniem rytuału jest biały męski strój, biała chusta i biała spódnica dla dziewcząt. Biel – twierdzą mieszkańcy Podhala – przeznaczona jest ludziom młodym. Jedna z Podhalanek mówi: Jak idzie się cmentarzem to duża ilość białych kwiatów oznacza, ze umarł ktoś młody albo ksiądz47. To ważna wypowiedź, bowiem białe kwiaty a nawet wianek jest często elementem ceremonii pogrzebowych zmarłych księży. Poszukując etiologii rytuału spotkałam się jedynie z przekonaniem, że niegdyś był on obowiązkowy, dziś decyzja należy do rodziców, którzy z reguły akceptują starą tradycję. Na ogół transmisja większości poglądów większości członków społeczeństwa jest tradycyjna w tym znaczeniu, że poglądy czy działania przyjmowane są jako „dane”, w każdym razie w chwili ich przyjmowania po raz pierwszy, przyjmowane ulegają procesom tradycjonalizacji48. Wianek, istotny rekwizyt obrzędowy obdarowany był w wielu kulturach wielowarstwową symboliką i przybierał różne formy – od bogatych koron po skromne pierścionki czy obrączki. Funkcje symboliczne jakie miał spełniać wią- __________ 43 44 45 46 47 48 E. Nowina-Sroczyńska, Przeźroczyste ramiona ojca. Etnologiczne studium o magicznych dzieciach, Łódź 1997, s. 70–72. K. Czupryniak, Ostatnia inicjacja…, s. 42. Tamże, s. 12. „AZAK” 4, s. 7–8. „AZAK” 4, s. 7. E. Shils, Tradycja, [w:] Tradycja i nowoczesność, wybrali J. Kurczewska, J. Szacki, Czytelnik, Warszawa 1984, s. 48. 239 zano z jego kolistym kształtem, odsyłającym do pełni, harmonii, braku zróżnicowań ale także, zgodnie z kształtem koła – do zamknięcia, zabezpieczenia tego, co przebywa w wyodrębnionej przestrzeni. Był więc apotropeionem49. Wianek upleciony z różnych roślin jest w tradycji europejskiej symbolem dziewictwa. W najprostszej wykładni oznacza nienaruszalność cnoty dziewczyny, co w istocie odnosi się do nieprzyznania oficjalnie zaaprobowanej i sankcjonowanej seksualności, zdolności płodzenia50. A o pannie która je straciła mówiono, że „straciła wianek”. Ponieważ noszenie wieńców, dekorowaniem nim głów odgrywało doniosłą rolę w wielu kulturach pogańskich (dekorowano nim posagi bóstw, dekorowano herosów na znak zwycięstwa, umieszczano na ołtarzach) trudno się dziwić, że u początków wielu ojców Kościoła było niechętnym tym ceremioniom. Wkrótce jednak zatarła się pamięć chrześcijan o pogańskim charakterze wieńców, mamy bowiem świadectwa już w IV wieku ozdabiania nimi obrazów świętych i posągów. Zwyczaj ten stopniowo rozwijał się, tak że przy uroczystych obchodach ozdabiały kościoły i ołtarze. Z wieńcami weselnymi zaciekle walczył Tertulian w III wieku, ale wiemy, że już 100 lat później mówi się o wieńcach jako uświęconym symbolu zwycięstwa nad rozkoszą, zwycięstwa ducha nad pożądliwością ciała51. Z ceremonii weselnych wianek przeszedl do obrzędu Consecratio virginum (Poświęcenie dziewic), co oznaczało, że Bóg uczynił dziewicę silną wobec wroga52. Wyraźne symboliczne konotacje z seksualnością, dziś w rozumieniu istoty wieńca są niemalże nieobecne. Nie odczytuje się rytuału ofiarowania go zmarłym jako daru, oddania wianka ale jako oznakę niewinności, którą wspiera biel stroju żałobników i biel kwiatów. Barwa biała nie niesie już ze sobą dawnej kulturowej dwuznaczności (kolor biały należał do elementów charakteryzujących świętość i obarczony był ambiwalencją tak charakterystyczną dla świętości; biel szat kapłańskich, biel przedmiotów kultowych, biel zwierząt ofiarnych, biel całunu, śmierci, biały kolor żałoby), ale w planie symbolicznym oznacza młodość, niewinność związaną z cechą osoby a nie „stanem biologicznym”. Resemantyzacja kościelnej proweniencji nie przesłania całkowicie magicznego elementu omawianego rytuału: wianek jest ofiarą rekompensującą ascezę seksualną; choć dziś nikt już nie dostrzega wianka dla zmarłych jako środka apotropeicznego (krąg, który tworzą niosący go wokół trumny). To jednak nadal: Wianek jest przejmujący. Uświadamia, ze śmierć przyszła za szybko53. __________ 49 50 51 52 53 P. Kowalski, Kultura magiczna…, s. 590. Tamże, s. 591. Patrz: U. Janicka-Krzywda, Zwyczaje. Tradycje. Obrzędy, Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici, Kraków 2013, s. 229; D. Forstner OSB, Świat symboliki chrześcijańskiej, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990, s. 438–439. Tamże, s. 439. „AZAK” 7, s. 9. 240 Nową, lokalna formą wspólnoty ze zmarłymi są sezonowe msze na cmentarzu parafialnym w Poroninie, zainicjowane przez miejscowego proboszcza. Na soborze w Lyonie, w 1274 roku ogłoszono dogmat o istnieniu czyśćca, w którym nieśmiertelne dusze muszą odbyć pokutę za popełnione grzechy. I chociaż kult zmarłych konsolidował wspólnoty od wieków, to czyśćcowy dogmat spowodował rozwój wierzeniowych narracji o Zaświatach i wpłynął na wykształcenie się przekonania o solidarności ze zmarłymi i pomocy pokutującym duszom54. Formy obrzędowe z obszaru magii (karmienie dusz, palenie ogni) i religii (msze, listopadowe święta, gregorianki, rocznice śmierci) wielokrotnie były przedmiotem opisu i interpretacji etnologicznej/antropologicznej. Jak wiele innych rytuałów o synkretycznej „naturze” podlegały procesom chrystianizacji ale także zanikały wraz z „erozją” ludowego imago mundi. Myśl o intensywniejszej więzi parafian ze zmarłymi legła u podstaw nowej formy mszy św.: w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, w sezonie wiosennoletnim mieszkańcy Podhala, którzy mają bliskich na poronińskim cmentarzu mogą uczestniczyć w sumie gromadząc się przy ich grobach. Kilkuletnia, nowa tradycja zyskała pełną aprobatę parafian i ich gości. Rozmówcy zgodnie przyznają, że przeżycie religijne wspólnoty, z tymi którzy odeszli jest bardziej intensywne niźli w czasie mszy w świątyni. Ważne są także kwestie obyczajowe, społeczne: zauważono większą dbałość o estetyczny wygląd grobów; nie bez znaczeniaa jest swoisty „efekt witryny”, możliwości pokazania rodziny, jej modowego stylu itp.55. Odejście na emeryturę proboszcza z Poronina powołało krótką przerwę; w tym roku od drugiego dnia świąt Wielkanocnych, czyli decyzji nowego proboszcza i dzięki prośbom wiernych wznowiono celebrację sumy na poronińskim cmentarzu. Warto także wspomnieć o inicjatywie proboszcza Gronia-Leśnicy, który w wielkopiątkowy wieczór, procesyjnie z udziałem parafian przenosił monstrancję do z wielką dbałością zbudowanej kaplicy cmentarnej. W niej znajduje się grób Chrystusa, a monstrancja przyniesiona ze świątyni, symbolicznie ukazuje Jego obecność. Wierni czuwają przy grobie nie w kościele a na parafialnym cmentarzu. Nowy proboszcz, który niedawno objął parafię leśnicką z nieznanych mi powodów nie zaakceptował nowego miejsca wielkopiątkowego czuwania. Tymczasem wierni z dużą aprobatą wypowiadają się o nowej tradycji: Chrystus był przez te święte noce bliżej nas, był zmarłym człowiekiem, tak jak wielu naszych56. Rytuał przeniesienia monstrancji na miejscowy cmentarz – w moim przekonaniu – dawał nadzieję ludziom i ich myśleniu o zmarłych na Zmartwychwstanie. Młodzi parafianie z którymi rozmawiałam ostatniego lata wspominali, __________ 54 55 56 H. Szymanderska, Polskie tradycje świąteczne, Świat Książki, Warszawa 2003, s. 309. „AZAK” 3, s. 5; „AZAK” 1, s. 5; „AZAK” 9, s. 7. „AZAK” 3, s. 4. 241 że wieczory Wielkiego Piątku były niezwykłe, smutne i czuło się że stało się coś strasznego57. Ostatnim przywołanym przeze mnie rytuałem jest nowa forma wspólnotowego czuwania bez ciała zmarłego od kilku lat egzystująca w niektórych wsiach podhalańskich. Ludzie zarówno bogaci, jak i biedni umierali w domu. Powszechnie uważano, że zgon w innym miejscu (tak jak zgon nagły) narusza majestat śmierci, zakłóca porządek zwyczajów i ceremonii ze śmiercią związanych. Okropna wydawała się zwłaszcza śmierć w szpitalu, bo tam ludzie oderwani od swojego środowiska umierali oddaleni od bliskich. Śmierć w szpitalu uważano za szczególnie upokarzającą. W szpitalach i przytułkach umierali bowiem zwykle tylko opuszczeni przez wszystkich58. Dziś miejscem śmierci jest najczęściej szpital, co stawia nas przed problemem stopniowego rozpadu tradycyjnych rytuałów i tradycyjnych gestów. To jeden z powodów zaniku magicznych czynności, które niegdyś podejmowano przy zmarłym. Śmierć w szpitalu stała się także na wsi ostatecznie czymś powszechnym, choć nadal: Najlepiej umierać jest w domu (…). Byłem przy umarłych, bom leżoł dużo w szpitalu, mnie to dało także odczucie, że on jest wyrzucony tak na morze (…). A jak jest ktoś z rodziny, to się czuje pewniej59. Śmierć w szpitalu spowodowała modyfikację obrzędowych scenariuszy związanych z czuwaniem przy zwłokach. Dziś nie zawsze przywozi się ciało zmarłego do domu; Podhalanie nadal powszechnie uznają, że choćby jedną noc powinno przebywać z bliskimi. Rekompensatą stały się wieczorne spotkania rodziny, przyjaciół, sąsiadów zmarłego w jego domu bądź domu jego rodziny, od dnia śmierci do dnia pogrzebu. Źródeł rytuału upatrują niektórzy w tradycji amerykańskiej. Modlitewne spotkania odbywają się przy zdjęciu osoby zmarłej. W najbardziej reprezentatywnym pomieszczeniu czyni się coś na kształt ołtarzyka (krucyfiks, zdjęcie, zapalone świece, kwiaty). Osoba na fotografii powinna być uśmiechnięta, taką powinniśmy ją zapamiętać – mówi jedna z mieszkanek Stołowego60, pożądane by zdjęcie przedstawiało zmarłego w stroju podhalańskim. O godzinie wieczornego spotkania zawiadamia się drogą ustną; scenariusz zakłada dwie odrębne części: religijną i świecką. Część religijną o charakterze modlitewnym, przy zdjęciu zmarłego prowadzi ktoś, kto najczęściej jest protogonistą wielkanocnych adoracji grobu Chrystusa. Modlitwy za duszę mają charakter eschatologiczny, pasyjny: __________ 57 58 59 60 „AZAK” 3, s. 5. B. Ogrodowska, Polskie tradycje i obczyczje. Rodzicna, Muza S.A., Warszawa 2007, s. 236. K. Czupryniak, Ostatnia inicjacja…, s. 35. „AZAK” 9, s. 11. 242 To są modlitwy żałobne i postne. Różaniec, Koronka do Miłosierdzia Bożego, Litania do Wszystkich Świętych. Przekładamy to pieśniami, z każdej po 2–3 zwrotki. Modlitwy są do Matki Boskiej Bolesnej i do świętego patrona zmarłej osoby61. Druga część zarezerwowana jest dla bliskich. Omawia się szczegóły pogrzebu (rodzaj kwiatów, układ konduktu, rodzaj spotkania po pogrzebie…). W tradycyjnej ludowej ontologii czuwanie przy zmarłym, modlitwy i pieśni miały ułatwić mu przejście do Innej Rzeczywistości i rozstanie z bliskimi. Rodzinie niosło pociechę i zapewniało o szacunku dla zmarłego. I tak jest nadal. Prezentując kilka nowych form obrzędowych i rytualnych postawiłam sobie cel: wydobyć to, co badacze rozmyślnie pozostawiali na uboczu, co wydawało się im oficjalną normą. M. Vovelle tak o tym pisał: Van Gennep porzuca na progu kościoła kondukt żałobny, który do tego momentu starannie śledził, chyba że jakaś osobliwość (…) naprowadzi go z powrotem na magiczne czy przedchrześcijańskie dziedzictwo, bez reszty zaprzątając jego uwagę62. Nie wszystkie propozycje (powstające z inicjatywy lokalnego kościoła bądź wiernych) mają szanse wejść na stałe w obszar kultury religijnej parafii czy regionu. Przyglądając się życiu religijnemu współczesnego Podhala mam nieodparte wrażenie, że różnorodność jego form można poddać analizie przy pomocy klucza interpretaycjnego zaczerpniętego z innej dyscypliny. Wśród badaczy anglosaskich zakorzenionych w studiach folklorystycznych funkcjonuje termin vernacular religion, religii wernakularnej63, termin w polskiej tradycji religioznawczej, antropologicznej czy socjologicznej – nieznany. Zapożyczony z architektury, w niej mający swe źródło oznacza architekturę: – zakorzenioną w tradycji lokalnej; z niej czerpie wzory – tworzoną przez miejscowych anonimowych budowniczych – architektura wernakularna skupia się na lokalnych potrzebach – zbudowana jest na wiedzy transmitowanej z pokolenia na pokolenie – formy jej zmieniają się ewolucyjnie, w sposób zrównoważony, nie dzięki rewolucjom – przez szacunek dla tradycji i historii ma zdolność umacniania tożsamości __________ 61 62 63 „AZAK” 9, s. 12. M. Vovelle, Historia ludzi w zwierciadle śmierci, [w:] Wymiary śmierci, wybór S. Rosiek, Słowo/ obraz terytoria, Gdańsk 2002, s. 43. W jednym z przypisów wspomina A. Niedźwiedź o anglosaskich pracach nad religią wernakularną. Vernaculus przekłada się – niewolnik w domu pana urodzony, rodzimy, ojczysty, krajowy. 243 – daje poczucie ciągłości dzięki powtarzalności repertuaru detali, cech charakterystycznych – ma także zdolność do aktualizacji form – architektura wernakularna jest obecna szczególnie w regionach o silnie zarysowanej odrębności64. Cechy morfologiczne architektury wernakularnej, które przedstawiłam bez trudu można odnaleźć i przenieść w dziedzinę wobec sztuki źródłową, w sferę religii i doświadczenia religijnego65. Religia wernakularna wiąże się z lokalnym kontekstem i religijną tradycją regionu, w sferze znaczeń uniwersalnych – z życiem i jego potrzebami. Kultura religijna jest zjawiskiem dynamicznym, zdolnym do aktualizacji własnych treści i form. W regionach o silnej tożsamości (a takim jest Podhale), której niezwykle istotnym paradygmatem jest wiara i demonstrowanie przynależności do rzymskiego kościoła kultura religijna zawiera wiele elementów wernakularnych, można powiedzieć, że ma wernakularny charakter. Opisane w suplemencie święta, ich religijne i kulturowe sensy to potwierdzają. Ze smutkiem konstatuję, że świeckie autorytety instytucjonalne nie zawsze (nawet mimo kreacyjności grup i indywidualnych osób) tak kompleksowo odpowiadają na „wrażliwość regionalną”, na potrzeby mieszkańców Podhala. Ale to już temat innej antropologicznej opowieści. Summary The text is more like a supplement, complementary material to the research on the Podhale religious culture. I also use another designation of the word ‘supplement’ – I treat my reflections as material updating the dynamically changing content and form of Podhale religiousness. The subjects of analysis include new shepherd celebrations, the Holy Communion of Holy Thursday, seasonal masses at cemeteries, common gatherings before a funeral, wreaths for late maidens and __________ 64 65 W jednym z przypisów wspomina A. Niedźwiedź o anglosaskich pracach nad religią wernakularną. Vernaculus przekłada się – niewolnik w domu pana urodzony, rodzimy, ojczysty, krajowy. Pojawienie się nurtu wernakularnego w architekturze wiązane jest z nowojorską wystawą w Museum of Modern Art. (1964). Kustosz tej wystawy – etnograf widział ten typ architektury jako paralelę do medycyny naturalnej. Źródłami dla krótkiego omówienia architektury wernakularnej były: V. Richardson, New Vernacular Architecture, New York 2001, s. 10–15; M. Krzątkowski, Architecture vernaculaire = architektura rodzinna?, „Ochrona Zabytków” nr 1 (158) 1985, s. 3–16; J. Szewczyk, Regionalizm w teorii i praktyce architektonicznej, „Kultura i historia” (2) 2007; i praca główna: P. Arlet, Architektura wernakularna: analogie, różnice, obraz ogólny, Wydawnictwo Uczelniane Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Teologicznego w Szczecinie, Szczecin 2012. J. Tokarska-Bakir, Obraz osobliwy; Hermeneutyczna lektura źródeł etnograficznych, Wielkie opowieści, Universitas, Kraków 2000, s. 39. 244 bachelors, new rituals of Good Friday. These customs belong to the so-called vernacular religion that puts emphasis on relations between religion and life, practice, experience and also on the local, cultural context of tradition. 245 Święto Rodzin na Kopieńcu, wrzesień 2012. (fot. T. Skupień) Święto Rodzin na Kopieńcu, wrzesień 2012. (fot. T. Skupień) 246 Msza na cmentarzu, Poronin, kwiecień 2014. (fot. W. Jezierska) Wianek dla zmarłego, Zakopane, styczeń 2014, źródło: http://www.tygodnikpodhalanski.pl/?mod=news&id=21546 247 Wianek dla zmarłego, Zakopane, styczeń 2014, źródło: http://www.tygodnikpodhalanski.pl/?mod=news&id=21546 „Ołtarzyk” ze zdjęciem zmarłego, Stołowe, marzec 2014. (fot. T. Skupień) 248 Anna Mlekodaj Wyższa Szkoła Zawodowa w Nowym Targu O góralskim humorze Teoretyczne i naukowe rozważania o humorze są co najmniej ryzykowne. Podstawowe niebezpieczeństwo tkwi w różnicy między podmiotem takich rozpraw, a ich przedmiotem. Wiarygodny badacz musi zachować nie tylko godną mędrca powagę, ale i całkowity obiektywizm względem przedmiotu swych dociekań. Ma on obowiązek chłodnym i przenikliwym umysłem objąć wszystkie mechanizmy komizmu, skryte w rozweselających sytuacjach i towarzyszących im tekstach, by następnie opisać je precyzyjnym słowem i zamknąć niejednokrotnie zupełnie niewesołym wnioskiem. Tymczasem sama materia płata nieustanne figle. Jak bowiem podkreśla Danuta Butler w swym opracowaniu pt. „Polski dowcip językowy”: Teoria komizmu jako dyscyplina badawcza ma charakter wybitnie pograniczny, należy do zakresu filozofii, psychologii, estetyki, teorii sztuki, literatury i języka, ale żadna z tych dziedzin nie wyczerpuje jej problematyki. Peryferyjny charakter zagadnień wiążących się z analizą komizmu nie zachęcał przedstawicieli wspomnianych dyscyplin naukowych do podejmowania gruntownych badań w tej dziedzinie; skłaniał ich raczej do formułowania hipotez i koncepcji ogólnych, niekiedy czysto spekulatywnych1. Humanistów od dawna pociągała tajemnica komizmu, mimo to dotychczas nie wypracowano jednej, spójnej i uniwersalnej teorii tego zjawiska. Wskazano natomiast co najmniej trzy drogi jego eksploracji. Jedni w swych badaniach koncentrowali się wyłącznie na przedmiocie, poddając analizie wyizolowane z kontekstu artefakty, będące nośnikami komizmu jako kategorii estetycznej. Stąd też najczęściej drogą tą postępowali teoretycy estetyki. Inni, głównie psycholodzy wespół z fizjologami, koncentrowali swe zainteresowania na podmiotach, czyli zarówno tych, którzy aranżują sytuacje komiczne, jak i tych, którzy potrafią je zdekodować. Badacze z tego nurtu szukali odpowiedzi na pytanie, jak to się dzieje, że pewne sytuacje bądź zdarzenia budzą w nas śmiech. Ciekawiło ich także to, w jaki sposób działają umysły ludzi umiejących wydobyć komizm z otaczjącej ich rzeczywistości. Jeszcze inni postanowili badać funkcję, jaką __________ 1 D. Butler, Polski dowcip językowy, wyd. II, Warszawa 2001, s. 8. 249 zdarzenia komiczne pełnią w życiu wspólnoty. W doktrynach socjologicznych komizm jest traktowany jako jeszcze jedno zjawisko społeczne. Od dawna jednak jest powszechnie wiadome, że humoru, żartu, dowcipu czy jak jeszcze określimy interesujący nas fenomen, nie da się rozpatrywać inaczej niż jako symultaniczny procesu uaktywniający w tym samym czasie podmiot, przedmiot i określone funkcje spłeczne. Humor bowiem, rozumiany jako słowna odmiana komizmu, jest co się zowie dyskursywny. Swą pełnię najczęściej uzyskuje w żywym zdarzeniu komunikacyjnym, w którym konkretny nadawca odnosząc się bezpośrednio do kontekstu sytuacyjnego oraz do wspólnej wiedzy, dzielonej z odbiorcą, tworzy spontanicznie i najczęściej (choć nie zawsze) świadomie komunikat (często wsparty kodem pozawerbalnym), który z powodów znanych odbiorcy (i najczęściej także nadawcy) jest odebrany jako zabawny. Jak widać tak rozuminy komizm ma charakter procesu, który dokonuje się w świadomości nadawcy, odbiorcy oraz pośrednio zabarwia samo zdarzenie, będąc jego niestałym atrybutem. Nie zawsze jest to proces zachodzący równocześnie we wszystkich trzech „osobach” dramatu. Fortunne z punktu widzenia komizmu, czyli budzące śmiech wydarzenie może zupełnie nie być zabawne dla tego, kogo bezpośrednio dotyczy. Także nadawca świadomie kreujący sytuację komiczną nie zawsze wywoła u odbiorcy zamierzony efekt wesołości. Często jedno i to samo zdarzenia pewni ludzie odbierają jako zabawne, inni zaś nie widzą w nim nic śmiesznego. Poczucie humoru, czyli zdolność zarówno dostrzegania, jak i kreowania zabawnych konfiguracji rozmaitych zjawisk, jest cechą indywidualną każdego z nas. Żywi się ono bowiem myśleniem abstrakcyjnym oraz zdolnością często odległych asocjacji. Wymaga, że się tak wyrażę, wysokiej rozdzielczości procesów mentalnych, która nie jest niezbędna do codziennej egzystencji, lecz stanowi pewną naddyspozycję, mimo wszystko czyniącą życie znośniejszym. Już w starożytności skonstatowano, że zdolność do śmiechu wyróżnia człowieka spośród innych dzieci natury. Od Sokratesa też zaczyna się filozoficzny namysł nad tym na wskroś ludzkim zachowaniem. Namysł ten trwa nieprzerwanie do dziś i nic nie wskazuje, aby którakolwiek z teorii komizmu przyniosła ostateczne rozwiązanie i mogła zamknąć ten rozdział wiedzy o człowieku. Zajączek umyka, mimo że gonili go najwybitniejsi, co pokaże poniższy krótki przegląd wypracowanych przez naukę stanowisk dotyczących tego zagadnienia2. Odziedziczoną po starożytności teorię wyższości (Supriority Theory), wedle której efekt komiczny jest wynikiem skonstatowania własnej przewagi nad tym, komu zdarzyło się coś, co go w jakimś stopniu zdegradowało w oczach obserwatora. Według Arystotelesa w gruncie rzeczy śmiejemy się z cudzego upadku, jeżeli tylko dystansujemy się względem niego (współczucie bowiem __________ 2 Przegląd dawnych i współczesnych teorii komizmu opracowano m.in. na podstawie: M. P. Mulder, A. Nijholt. Humor research: State of the Art, Universyty of Twenty, Netherlandes, 2002; P. Marteinson, On the problems of the Comic, Legas Press, Ottawa 2006, S. Attardo, Linguistic theories of Humor, Berlin 1994. 250 wyklucza śmiech). W takich sytuacjach równocześnie pojawia się w nas wzmożone poczucie wyższości własnego położenia. Teorię tę w czasach nowożytnych rozwinął Thomas Hobbes („On human nature” 1650). Zauważył on, iż efekt komiczny jest wynikiem nagłego załamania naturalnego porządku, który jest zgodny z powszechnie akceptowanymi prawami rzeczywistości. Efekt komiczny rośnie wraz z rangą wartości, która w wyniku niefortunnych okoliczności popada w chwilową degradację. Istotna jest jednak to, że w wyniku owej degradacji nie następuje całkowita zmiana kondycji nieszczęśnika, któremu się to przytrafia. Elegancki pan, na którego przypadkowo wylano kubeł pomyj, pozostaje nadal eleganckim panem, tyle tylko, że chwilowo widzimy go w niezwkle kłopotliej sytuacji. Komizm ma więc naturę zjawiska; objawia się w jednej chwili i nie przywiera raz na zawsze ani do określonego typu ludzkiego, ani też do żadnego konkretnego zdarzenia. Rychło też rozpływa się w niebycie. Inaczej rzecz ujmuje teoria niezgodności (Incongruity Theory), u której podstaw jej twórca Immanuel Kant postawił przekonanie, że istota komizmu polega na kontraście, jaki zachodzi między oczekiwaniami podmiotu względem jakiegoś zjawiska, a jego rzeczywistym przebiegiem. Podążający tym samym tropem Artur Schopenhauer stwierdził, że śmiech jest reakcją na zaskoczenie, wynikające z konstatacji różnicy między nastawieniem, a rzeczywistością. Współcześni badacze doszli do wniosku, że nie sama niezgodność jest zabawna, lecz jej wynik bądź formowany przez nią przebieg zdarzenia. Bawi bowiem raczej to, że w sytuacji, która jest wyraźnie niezgodna z oczekiwaniami, koś zachowuje się tak, jakby tej niezgodności nie dostrzegał, jak gdyby wszystko przebiegało zgodnie z oczekiwaniami (Incongruity-Resolution Theory). Inaczej fenomen śmiechu tłumaczy psychologia we współpracy z fizjologią. Na gruncie tych dyscyplin sformułowano tzw. teorię ulgi (Relief Theory), wedle której śmiech to zdrowie. Teorię tę zapoczątkował Zygmunt Freud. Według niej w ciele ludzkim kumuluje się energia, która nie znajduje innego ujścia, jak tylko przez śmiech. Śmiech jest więc uwolnieniem nadwyżki energii, która powstaje w wyniku ograniczeń, jakie nakłada na naszą wolność życie w społeczeństwie i tzw. cywilizowanym świecie. Pierwotne popędy muszą ulec ujarzmieniu. Niezrealizowane z powodu respektowania rozmaitych tabu, przyczyniają się do zwiększenia wewnętrznego napięcia, które może mieć destrukcyjne działanie. Śmiech uwalnia ową energię i oczyszcza ludzką psychikę z toksyn. Z racji koncentrowania się na psychologiczno-fizjologicznym aspekcie teoria ulgi jest jednak raczej teorią śmiechu niż komizmu. Z ustaleń Feuda oryginalne tezy wywiódł inny badacz humoru – Marvin Minsky. Według niego humor jest swoistym narzędziem pozorowanego poznania. To, co tkwi w naszym umyśle, lecz czego z różnych powodów, najczęściej cenzuralnych, nigdy nie doświadczymy bezpośrednio, znajduje swoją manifestację w żartach, kreujących pewien alternatywny świat, w którym nasze niedozwolone zachowania realizują się w działaniu wykreowanej postaci. Teoria ta tłuma251 czy, dlaczego śmieszą nas żarty na temat rasizmu, agresji itp. Również mechanizm żartów nonsensownych znajduje w tej teorii swe wyjaśnienie, ponieważ niedorzeczność i absurd są w naszym racjonalnym umyśle także obłożone restrykcjami, jako wprowadzające nieład w proces poznania. Wszelkie stawiane przez zdrowy rozsądek, dojrzałość i dostosowanie społeczne bariery mogą zostać pokonane bezkarnie i publicznie wyłącznie w konwencji żartu. Śmiech natomiast jest, podobnie jak u Freuda, objawem uwolnienia owej skumulowanej energii (psychic energy). Ponieważ większość zjawisk komicznych jest zakorzeniona w języku, znaczące miejsce wśród teorii komizmu zajęła tzw. generalna teoria humoru słownego (General Theory of Verbal Humor) opracowana pod koniec XX wieku przez Wiktora Raskina i Salwatora Attardo. Teoria ta jest rozwinięciem wcześniejszej semantycznej koncepcji mechanizmów komizmu (Semantic Scripts Theory of Humor). Zakładała ona, że każdy żart jest zbudowany z dwóch opozycyjnych względem siebie scenariuszy (scripts), według których należy odczytać i zinterpretować całość. Do pointy dowcip jest przyporządkowany tylko jednemu z nich, pointa natomiast jest momentem nagłego zwrotu, który otwiera przed odbiorcą drugą, opozycyjną względem dotychczasowej, możliwość odczytania całości. Najczęściej spotykane opozycje plasują się na trzech poziomach. Najniższy zajmują przeciwstawienia typu: zło – dobro, życie – śmierć, mądrość – głupota. Na wyższym poziome abstrakcji umieszczono: aktualny – nieaktualny, możliwy – niemożliwy, normalny – nienormalny. Najwyższy stopień abstrakcji dokonuje się w żartach, które realizują się wokół opozycji: realny – nierealny. Generalna teoria humoru słownego uwzględniając teorię opozycyjnych scenariuszy poszerza dodatkowo zakres refleksji nad badanym zjawiskiem o pięć parametrów, niezbędnych w analizie humoru językowego: Są nimi: język, rozumiany jako zasób środków wykorzystywanych do tworzenia tekstu żartu; strategia narracyjna, czyli wybrana forma organizacji narracji; cel, który w żarcie powinien być wyrazisty; sytuacja, która wewnętrznie determinuje żart oraz mechanizm logiczny, odpowiadający za sposób powiązania dwóch opozycyjnych scenariuszy (skryptów) w jednym żarcie. Owe parametry koegzystujące w dowcipie słownym wzajemnie się determinują, zaś ich wewnętrzna hierarchia przebiega od najbardziej abstrakcyjnej konstrukcji mentalnej generującej dwa opozycyjne scenariusze, przez ich logiczne uporządkowanie, aż po konkretną realizację językową. Jeden koncept może znaleźć wiele wariantów wykonawczych3. Niezależnie od tego, którą teorię komizmu przyjmiemy jako najbardziej adekwatną do rzeczywistości, warto zauważyć, że wszystkie one podzielają wspólne założenie, iż komizm jest funkcją ludzkiego umysłu. Tylko człowiek jest zdolny (choć nie w jednakowym stopniu) zarówno do kreowania sytuacji __________ 3 Semantyczną teorię humoru Wiktora Raskina przywołuje Aleksy Awdiejew w tekście pt. Nieśmieszne aforyzmy (Refleksja nad semantyką humoru) dostępnym na stronie www.lingwistyka.ui.wroc.pl [dostęp 20.01.2010]. 252 komicznych, jak również do dostrzegania komizmu w przypadkowych konfiguracjach zdarzeń bądź słów. Uniwersum zjawisk potencjalnie komicznych można podzielić na trzy sfery. Pierwsza z nich obejmuje nasze bezpośrednie doświadczenie, zakładające równoczesność zaistnienia wydarzenia i jego percepcji jako wydarzenia komicznego. Niemal codziennie uczestniczymy w sytuacjach budzących śmiech bądź jesteśmy ich świadkami. Wszystkie one zdarzają się w realnej rzeczywistości i są wynikiem różnych okoliczności, które stanowią ich kontekst. Nasz umysł pozyskuje bezpośrednio z bieżącego, chwilowego i ulotnego doświadczenia obraz wycinka rzeczywistości, który z różnych powodów odbiera jako komiczny. Jest to więc bezpośrednie doświadczenie komizmu. Obejmuje ono takie konfiguracje zdarzeń, które nie zostały przez nikogo zamierzone, lecz są wynikiem przypadku. Do tego obszaru należą zarówno językowe lapsusy, jak i zabawne zbiegi okoliczności bądź niezamierzone reakcje lub zachowania. Uznanie komiczności konkretnej sytuacji jest arbitralne i zależy od chwilowej dyspozycji odbiorcy oraz od jego zdolności dostrzegania wartości naddanej (dodatkowej), jaką jest właśnie ów niezamierzony przez nikogo komizm. Jeden dostrzeże w tym samym zdarzeniu powód do śmiechu, drugi nie. Percepcja komizmu odbywa się w tej sferze na linii: rzeczywistość – umysł doświadczający. Druga sfera obejmuje zdarzenia komiczne o charakterze intencjonalnym i twórczym. Wydarzenia budzące śmiech są przez kogoś świadomie aranżowane. W celu ich wywołania ktoś ingeruje w naturalny porządek rzeczy, stwarzając sztuczny układ, w który zostają wprowadzone osoby, będące nieświadomymi aktorami wyreżyserowanych scen. Odbiorcy takich zdarzeń także doświadczają ich bezpośrednio z rzeczywistości, jednak warunkiem fortunności komicznej jest to, aby w przeciwieństwie do niepodejrzewających niczego ofiar, mieli oni świadomość sztuczności całego układu. W tej sferze mieszczą się wszelkie kawały robione komuś, a obliczone na publiczny odbiór. Ich komizm realizuje się według modelu: umysł projektujący – rzeczywistość – umysł doświadczający. Trzecia sfera istnienia zjawisk komicznych mieci się całkowicie poza doświadczalną rzeczywistością. Sytuacje bądź inne akty komiczne dokonują się wyłącznie w przestrzeni mentalnej, a ich tworzywem jest określony kod symboliczny. Nadawca tworzy werbalny bądź niewerbalny tekst, który jest nasycony typowymi dla danego kodu nośnikami komizmu. Do tej sfery należą m.in. żarty muzyczne, zabawne rysunki, a także cała sfera tekstów literackich. Używając określenia Łotmana – jest to komizm realizowany we wtórnych systemach modelujących, a więc w przestrzeniach nabudowanych nad rzeczywistością realną. W tej sferze komizm realizowany jest na linii: umysł tworzący – tekst – umysł doświadczający, przy czym tekst nie zalicza się do rzeczywistości na tych samych prawach, co wydarzenia komiczne z dwu wymienionych wcześniej sfer. Nie ma też większego znaczenia, skąd nadawca tekstu komicznego czerpał swe inspiracje, ważne jest jedynie to, że ów w intencji komiczny tekst znosi potrzebę 253 bezpośredniego rzeczywistego doświadczenia zdarzenia komicznego przez odbiorcę. Mentalna sfera istnienia zjawisk komicznych jest najpojemniejsza. Mieszczą się w niej zarówno wszelkie czysto intelektualne żarty oparte na nonsensie, jak i wszelkie inne, mniej wyrafinowane, jednak mające tę wspólną cechę, że zostały zaktualizowane wyłącznie w przestrzeni mentalnej. W tej sferze mieszczą się także niezamierzone efekty komiczne, które są skutkiem przewartościowania odbioru tekstów. Zupełnie serio traktowane w swoim czasie hasła propagandowe bądź zaangażowane politycznie teksty sprawozdań z działalności rozmaitych gremiów w wyniku zmian w mentalności, odczytywane w innych warunkach politycznych nabierają niezamierzonego pierwotnie wydźwięku komicznego. Niezależnie od sfery, w której realizuje się zjawisko komiczne, do jego zaistnienia niezbędny jest umysł postrzegający, czyli odbiorca zdolny do percepcji komizmu. Tylko bowiem ten typ umysłowości jest w stanie odczytać w kategorii komizmu przypadkowe konfiguracje zdarzeń rzeczywistych, a także przyjąć rolę kreatora intencjonalnych sytuacji humorystycznych lub autora tekstów komicznych. Umysł dekodujący humor tekstu bądź zdarzenia jest zawsze uwikłany w jakiś konkretny kontekst społeczno-kulturowy, który stymuluje jego recepcję komizmu. Jest także nacechowany indywidualnymi preferencjami w zakresie tego, co uznaje za zabawne. Mimo tych wszystkich obwarowań i ograniczeń jest on jedyną i ostateczną instancją, dzięki której komizm ma szansę na zaistnienie. Poza nim zjawisko to nie istnieje. W sferze tekstów literackich, w obrębie gatunków, w których humor, o ile nie wykracza poza granice stosowności, jest zjawiskiem pożądanym i poszukiwanym, wypracowano szereg niezawodnych mechanizmów komizmu, których skuteczność jest wysoce prawdopodobna. Do ich zbioru należą m.in.: kontrastowe zestawienie początkowych oczekiwań i rezultatów, ukazanie sprzeczności między prawdą a pozorem, przerysowanie (karykaturyzacja) bądź hiperbolizacja, dystans wobec komicznego obiektu gwarantujący odczucie wyższości względem niego, odbieganie od normy, ukazanie absurdalności zachowań itd. Mechanizmy te są na tyle skuteczne, że wciąż powszechnie stosowane. Obszarem naszego zainteresowania jest nabudowywana od już ponad 100 lat literatura podhalańska tworzona przez górali (najczęściej z urodzenia, czasami także z wyboru) w gwarze. Jest to obszar szczególny, ponieważ mamy w nim do czynienia z tekstami zapisanymi w mowie, która do niedawna w ogóle nie znała odmiany pisanej. Przez całe wieki funkcjonowała jako tworzywo zarówno codzinnego dyskursu, jak też jego atystycznej odminy, stosowanej w tekstach folkloru. Była ona również zdolna do rozweselania ludzi. Nędzne życie na nieurodzajnej ziemi domagało się rekompensaty w postaci radosnych chwil spędzonych wspólnie przy muzyce na tzw. posiadach, które były stałym obyczajem na Podhalu. Mimo biedy ludzie byli weseli. Potrafili też rozweselać innych. Humor był w cenie, ponieważ pozwalał zapomnieć o trudach dnia, przywracał ludziom 254 poczucie uroku życia i przynosił chwilową ulgę. Nie bez powodu i głębokiego przekonania Jan Krzeptowski-Sabała radził: Wyzeń ze sobie smentek – to ci i zycie bedzie zroz milse. Kiedy indziej zaś twierdził: Cłekowi ze smutkiem wnuku to nijak zyć, jako niedźwiedziowi z kulkom w brzuchu. O przedliterackim poczuciu humoru górali świadczą wywodzące się wprost z folkloru pieśni, wśród których całą pokaźną grupę sklasyfikowano jako komiczne4. Innym źródłem wiedzy na ten temat jest zbiór Sabałowych gadek, których on sam nie spisał, ale uczynił to rychło po jego śmierci słynny kościeliszczanin Andrzej Stopka5. Warto jednak zaznaczyć, że o ile śpiewki były tworzone przez górali dla górali, o tyle Sabała swe opowieści kierował przede wszystkim do „panów”. W stosunku do wewnętrznie względem podhalańskiego etnosu usytuowanych przyśpiewek, gawędy Krzeptowskiego przesunęły się ku obszarom granicznym między światem góralskim i niegóralskim, co miało wpływ na ich ukształtowanie także w interesującym nas zakresie. Ze względu na „pańskich” słuchaczy Sabała stosunkowo rzadko naruszał tabu, w pieśniach natomiast jest to jeden z podstawowych mechanizmów niezawodnie wywołujący wesołość. Pod klauzulą humoru porusza się otwarcie tematy, których nikt nie ośmieliłby się rozwijać w wypowiedziach traktowanych serio. Żartowano więc nie tylko z seksu (Ozenić się z wdowom/ być za niewolnika/ obłapiać som za sie/ i za nieboscyka), ale (nierzadko przy okazji) i ze śmierci (Za starego póde/ sanować go muse/ Jezusie, zmiłuj sie/ zabier ś niego duse lub Mojo staro nie umiyroj/ bede jo sie poniewieroł/ ej, jako zło poniewierka/ kozdom nocke sukać wyrka), ze starości (Staremu, staremu/ za piecem zagrodzić/ a młodemu chłopcu/ ku dziewcynie chodzić), z biedy (Ka sie popodzioły/ mego ojca dobra/ pietnoście korpieli/ zgniłyk gruli torba), a także z księży (Księzom gospodyniom/ do ratusa wiedom/ a ksiądz za niom leci/ zabier, małpo, dzieci). Naruszanie tabu w tekstach komicznych nie jest jakimś szczególnym wyznacznikiem góralskiego li tylko dowcipu. Z mechanizmem tym spotykamy się w całej ludowej twórczości. Znacznie ważniejszym zdaje się zagadnienie, jak potoczyły się losy tego rodzaju komizmu w inspirującej się tradycyjną pieśnią gwarowej poezji Podhala. Śledząc jej rozwój w perspektywie historycznej można stwierdzić, że w pierwszym okresie swego istnienia poezja góralska odcięła się wyraźnie od tej tradycji. Poeci pokolenia antologii „Poezja młodego Podhala” (1937) nastrajali swą lirę na poważne tony, pragnąc nadać swym utworom kształt tzw. „prawdziwej poezji”, tyle że podanej po góralsku. Nie było w niej więc miejsca na bezkarne swawolenie. Ani Jan Mazur, ani Stanisław Nędza Kubiniec, ani Hanka Nowobielska, ani nawet Andrzej Skupień Florek nie nasycali swych tekstów poetyckich humorem, a już najmniej humorem sankcjonującym przekraczanie tabu. Także u współczesnych poetów podhalańskich nieczęsto spotyka się __________ 4 5 Pieśni Podhala. Antologia, red. J. Sadownik, Warszawa 1971, nr 1178–1250. A. Stopka, Sabała. Portret, życiorys, bajki, powiastki, piosenki, melodye, Kraków 1897. 255 skłonność do żartów. Nawet znany z odważnych rysunków Jasiek z Gorców (Jan Fudala) nie przekroczył tej granicy w swej poezji. Zaduma nad człowiekiem i jego życiem, refleksja nad przemianami w góralskim świecie, bunt przeciw zatracaniu tradycji oto tematy dominujące na wskroś poważne. Jedynie dwoje twórców odważyło się w swych tekstach nawiązać wprost do tradycji śpiewek komicznych. Do tego wąskiego grona zalicza się Wanda Czubernatowa, która przywołuje powszechną niegdyś swobodę śmiechu. Tomik jej wierszy pod wiele mówiącym tytułem „Erotyki spod motyki”6 daje liczne przykłady na to, że można o miłości fizycznej mówić wprost i z humorem, ale i tak, że nie ma się poczucia niestosowności z powodu przekraczania tabu. A u Czubernatowej jest to tabu podwójne, ponieważ autorka mówi o miłości z perspektywy babki, która już nie może doświadczać jej tak intensywnie, jak to czyniła w młodości. Równocześnie więc wywołuje tematy seksu, starości, a czasami nawet śmierci, a wszystko ujęte w nawias humoru: Wszystkie moje Pietrusie/ wszystkie moje Wojtusie/ co się po mnie wiysali/ juz duchami zostali…/ cas ogryzo im kości / jo zbacuje słodkości/ i po głowie mi chodzi/ cy w raju bedom młodzi? Starość, w tradycji literackiej tak często wynoszona do godności cnoty, w ludowym komicznym krzywym zwierciadle nie ma z nią nic wspólnego. Jedna ze śpiewek przedstawia taki oto obraz: Stara baba tońcy/ nogi się ji chwiejom/ zymby wystrzerziła/ ludzie sie ś nij śmiejom. U Wandy Czubernatowej, która na swój sposób oswoiła starość, pojawia się inna humorystyczna wizja babki. Jest to babka marząca: Koci pyscuś, kocia łapka/ o Wojtusiu marzy babka/ w sensodynie ząbki myje/ danonki kładzie na syje/ aktimelem brzuch smaruje,/ protefixa polizuje/ cy to babce, dobry Boze, na Wojtusia co pomoze? Można też u Czubernatowej spotkać miłość młodych. I choć wiersz nie jest pisany gwarą, rzecz dzieje się w typowo góralskiej scenerii, bo na sałasie, gdzie zastajemy Kasię z Janickiem. Znany mechanizm komizmu każe jednak zawieść pierwotne oczekiwania czytelnika: Na szałasie koty pasie miesiączek/ a w szałasie kocha Kasię Janiczek/ Miesiączek ich podpatruje szpareczką/ Zakrył sobie srebrną mordkę chmureczką/ siano drapie, Jasiek chrapie, koty w śmiech/ popełniłeś głupi Jasi ciężki grzech!/ Twoja Kasia poszła do wsi za psami/ a tu leży ciotka Jaga z wąsami! Miłość nadal pozostaje ważnym tematem poezji gwarowej, jednak z czasem spowił ją woal melancholii, subtelności, tajemniczości, czaru, magii, czasami nostalgii. Jej czysto ludzki, niemal fizyczny aspekt podany z humorem, ale i odrobiną liryzmu w podhańskiej poezji spotkać można jedynie w twórczości Wandy Czubernatowej. Inaczej nieco Zdzisław Barglik, autor tomiku „Na zbójnickom nute”, kontynuuje tradycję góralskich pieśni komicznych. W zbiorze tym znajdziemy, jak we wstępie napisał Jan Gutt Mostowy, także erotyki, sprośne czasem, ale pozba- __________ 6 W. Czubernatowa, Erotyki spod motyki, Kraków 2009. 256 wione wulgaryzmów, obcych zresztą gwarze góralskiej7. Podobnie jak w ludowym pierwowzorze, także w stylizowanych na góralskie śpiewki wierszach Barglika komizm jest przepustką do tematyki ze strefy tabu. Rzadko kiedy bywają one dosadne. W większości wypadków jedynie umiejętnie stymulują skojarzenia czytelnika, skutkiem czego całe „zakazane” znaczenie tekstu zostaje wywołane w świadomości odbiorcy, czyniąc go poniekąd współwinnym za przełamanie tabu. Oto przykład: Pytoł, pytoł, jaz upotył/ telo dostoł, co nachytoł/ dobrze ci tak niedołyngo/ kie fces, nie proś, ino siengoj. Wiele w tekstach Barlika szczerego, chłopskiego humoru, który stanowi współczesną alternatywę do znikającej już spontanicznej góralskiej śpiewki komicznej. Poszczególne teksty nie realizują żadnej spójnej wizji świata. Ich podstawowym zadaniem jest dawać radość, bawić, budzić śmiech, rozweselać. Nic więc nie szkodzi, że obok czterowersu: A dejze mi dziewce zgrzeszyć/ póki mie to jesce ciesy/ bo jak nos ksiądz stułom związe/ to już bedzie obowiązek// znajduje się następujący: Kie cie ksiądz uwiąze stułom/ jakeś nie bł safandułom/ mozes robić to, co wprzódzi/ ino bez gorsenio ludzi. Jak już wspomnio, jedną z najwcześniej dostrzeżonych i opisanych teorii powstawania komizmu jest teoria wyższości. Aby jej mechanizm zadziałał niezbędna jest świadomość dystansu między odbiorcami zdarzenia komicznego, a jego bezpośrednimi uczestnikami. Istotne jest także i to, że ci ostatni nie mają poczucia własnej śmieszności, lecz przeciwnie, traktują wszystko, co ich spotyka zupełnie poważnie. W najprymitywniejszych przypadkach mechanizm ten ujawnia się w komizmie sytuacyjnym, kiedy w wyniku różnych okoliczności kogoś spotyka coś, co go na moment wytrąca z rutyny bądź normy (przypadkowe zderzenie z jakąś przeszkodą, upadek w wyniku poślizgnięcia się na skórce od banana, utrata części garderoby w wyniku niespodziewanego zbiegu okoliczności itp.). W bardziej skomplikowanych przypadkach uruchamia się mechanizm podobny do tego, który w antycznym dramacie był motorem ironii tragicznej. Uczestnik dramatu ma ograniczoną wiedzę, postronny widz natomiast ma ogląd całości i ta perspektywa pozwala mu właściwie ocenić postępowanie bohatera, a raczej jego dramatyczną walkę, która z góry jest skazana na niepowodzenie. Owa różnica między tym, co wie bohater i czym się kieruje w swym postępowaniu, a jego rzeczywistą sytuacją, z której zupełnie nie zdaje on sobie sprawy, bywa z powodzeniem kanwą tekstów humorystycznych, najczęściej epickich. Na Podhalu znamy go m.in. z góralskich gadek. W jednej ze swych odmian mechanizm ten pojawił się w opowiadaniu Sabały o tym, jak Wojtek Mateja wraz z towarzyszami obrabowali bogatego karczmarza w Orawicach. Żonie karczmarza bardzo się podobał Wojtek, który postanowił to wykorzystać, tłumacząc kamratom plan: Jo sie bedem broł do karcmorki, a wy sie biercie do dudków, bo som jest wielgie w kumorze schowane. I tak też uczynili. W czasie, kiedy Mateja __________ 7 Z. Barglik, Na zbójnickom nute, Słowo wstępne J. Gutt Mostowy, Kraków 2001, s. 7. 257 tańczył z karczmarką, pozostali zbójnicy plądrowali komorę. Ale mek ze ściany od kumory poodpadowoł i było ik widno. Mateja se tońcy, a kie widział wtorego bez spare, to im śpiewoł, jako majom robić. A karcmarz ani karcmarka się nie nazdali, zeby ik tak wywieść miał. Tak więc gospodarze byli okradani według śpiewanych w ich obecności instrukcji Wojtka, nie mając o niczym pojęcia. Inny sposób wykorzystania tego mechanizmu zastosował Andrzej Skupień Florek w gadce pt. „Jak Wojtek Cyrpoków ostoł ojcem”. Tytułowy Wojtek, jak go określił narrator: ani nie głupi, ani nie mądry, ino taki wiecie, wojtkowaty, po wielu latach dojrzał do decyzji o małżeństwie. Poszukiwanie chętnej trwało dosyć długo, bo Wojtek wysoko mierzył, aż wreszcie po jakimś casie trafił na ładnom, zgrabnom dziywcynke, co podziała, ze jak trza, to zaroz do ślubu ś nim pódzie. A ludzie jak obocyli, ze Wojtek sie ś niom zyni, zaceni mu jom ozmowiać powiadając mu: „A cos to nie widzis? Dyć ona już wionka ni mo” „No to co,” powiado Wojtek „ze ni mo? Dyć jo jij wionek kupiem, ino pojedziemy do ślubu”. Wobec tego ludzie dali spokój, a Wojtkowi po miesiącu urodziło się dziecko. Szczęśliwego żona wysłała na jarmark po kołyskę. Przezornie kupił tych kołysek 12, a spotkanemu po drodze księdzu tłumaczył, że skoro po miesiącu mają jedno dziecko, to po roku będzie ich tuzin. W przeciwieństwie do bohaterów antycznych tragedii „logika” Wojtka uczyniła go szczęśliwym, postronnym zaś dostarczyła powodu do śmiechu. Zarówno u Sabały, jak i u Florka nieprzystawalność czyjegoś zachowania do rzeczywistości, której ono dotyczyło, było demaskowane przez innych uczestników świata przedstawionego w gawędach. Odbiorca tekstu miał więc ułatwione zadanie, ponieważ już z samej narracji jasno wynikało, kto ma rację, a kto błądzi. Inaczej rzecz się ma w tekstach, w których narrator jest właśnie tym błądzącym, czyli osobą mylnie interpretującą świat, w którym żyje. Czytelnik bądź słuchacz musi wówczas sam domyślić się, że ocena rzeczywistości, którą otrzymuje w tekście, jest radykalnie błędna. Bukowiński gawędziarz i poeta Józef Pitorak stworzył w swych stylizowanych na wzór pieśni dziadowskich postać dziadka, który wędrując po świecie (głównie po Zakopanem), napatrzył się na rozmaite nieszczęścia ludzkie, do których zalicza... picie czarnej kawy (Biedne paniska, jaz na litość brało/ żeby się do nij kapke mlyka zdało/ bo przecie cornom pijom w kryminale/ wzieny mnie zole) i opalanie się na Gubałówce (Prazom swe cielska z odzienia wyzute/ pewnie za grzychy dajom im pokute/ cłek w cieniu stoi, z gorąca sapie/ z coła mu kapie)8. Zarówno „Zole dziadka nad turystami”, jak i „Opowieść dziadka o cornyj kawie” przedstawiają rzeczywistość przetworzoną przez krytyczny umysł starego górala, który całe życie kierował się zdrowym rozsądkiem. Powszechne zachowania ludzi miasta, będące według nich znakiem postępu, w żaden sposób nie mieszczą się w jego doświadczeniu. Zamiast np. zazdrości, że innym żyje się lepiej, budzą w nim żal, ewen- __________ 8 J. Pitorak, J. Koszarek, F. Stokwisz, Bukowiańskie nuty, Bukowina Tatrzańska 2005. 258 tualnie zgorszenie. Z drugiej strony efekt komiczny jest też po części wynikiem zawoalowanej satyry na modne, ale niezupełnie racjonalne zwyczaje turystów, którzy za wszelką cenę podążają za aktualnym trendem. Budowanie komicznych sytuacji opartych na podobnej zasadzie podwójnego dystansu jest ulubionym chwytem podhalańskich gawędziarzy. Szczególnie zasada ta sprawdza się we współczesnych tekstach, które są reakcją na zasadnicze przemiany mentalności i obyczajów góralskich. Wykreowany w tych tekstach narrator-komentator otaczającego świata przykłada do niego niewspółmierną miarę własnego wyobrażenia o tym, jak być powinno. Stąd bierze się jego zadziwienie, czasem krytyka, a zawsze dezaprobata względem współczesności. Odbiorca, która przecież należy do tej krytykowanej współczesności, nie podziela zapatrywań narratora. Dystansuje się względem niego, narrator zaś dystansuje się względem świata, w którym żyje, a którego nie potrafi racjonalnie uzasadnić, tak więc każdy ma jakiś powód do śmiechu. Niewątpliwie mistrzem takich opowieści jest Józef Pitoń, szczególnie w tekstach inspirowanych pobytem w Stanach Zjednoczonych. W gadce pt. „Chicago” mocno zdegustowany góral opowiada o tamtejszych zwyczajach: Kozdy Amerykon jeździ karom. Choćby mioł pięć kroków, to na nogak za pierony nie pódzie. W jednyj ręcy kierownica, w drugiej pusecka z sodom abo kawom i lońć. A jedzom i zujom przez cały dzień. Totyz co trzecio baba telo hrubo, co sie ziem pod niom ugino, kie idzie. Roz kiela cos trefi sie taki, co goni. Choćkie w niedziele dyrdo jakosi ciotka abo ujek. (…) A lecom ta jak koń od ujka Kmiecia, nie przymierzający. Choćbyś go był kielo bicem śmigoł, to ino roz kiela cos ogonem majdnon i zawse mioł trzy nogi na ziemi9. Także sfera duchowo-obyczajowa tamtejszych ludzi budzi w nim poważne zastrzeżenia: Amerykany to tak uwazujom, ze kozdy moze zyć jako kce, robić co kce, siedzieć z kim kce i nik, ani kościół, ani ksiądz ni mo prawa sie wtrącać. I wystarcy przystąpić do jakiegosi kościoła, nolepij do takiego, co uznaje ino trzy abo śtyry przykozanio i roz kiela cos przepowiedzieć: O maj Gad, o maj Gad! I już mos gotowy tyket do nieba10. Jak widać na usługach omawianego mechanizmu pozostają takie środki, jak karykaturyzacja, uproszczenie, przerysowanie, ale podstawą dla nich jest zawsze jednak przyjęty punkt widzenia narratora. Podobnie swoje gawędy buduje także Irena Grobarczykowa z Orawy. Inną jeszcze drogą realizacji teorii wyższości jest spotykane w tekstach góralskich zjawisko autoironii. Polega ono na tym, że osoba wypowiadająca się w tekście sama siebie stawia w nie najlepszym świetle i tym sposobem budzi względem siebie dystans odbiorcy. Z reguły nikt nie przyznaje się otwarcie do __________ 9 10 J. Pitoń, Naski świat, Kraków 1999, s. 236. Tamże, s. 238. 259 swoich wad, nikt też nie dąży do tego, aby jego zła sytuacja wyszła na jaw. Dystansowanie się względem innych jest o wiele łatwiejsze. Wskazywanie siebie jako podmiotu budzącego śmiech jest jednak wynikiem raczej wysokiego poczucia własnej wartości niż jakiegokolwiek kompleksu. Umiejętność śmiania się z samych siebie zawsze była wyższą szkołą humoru. Ludzie mieli tę umiejętność od zawsze, skoro już w pieśni ludowej, także góralskiej, istnieją na to liczne dowody, np. Jo se chłopok honorowy/ z honorowyj rodziny/ mama kupcy kohutami/ ociec wozi trociny// albo: Obiecał mie ociec/ tego roku skrzepić/ doł mi stare portki/ pomóg mi ik przepić// albo: Rokozoł mi ksiądz/ konicyne ząć,/ jo sie najod miske klusek/ i bojem sie zgiąć. Mechanizm ten był również obecny w góralskiej gadce. W jednej ze swych gadek Sabała wspomina, jak to go Stanisław Witkiewicz prosił na krzesnego dla swego syna, przyszłego Witkacego. Zej sie namyśloł nie bedem. Myśliwskie prawo krótkie. Tok pedzioł, ze dziecko przytrzymiem. Inok jesce nie wiedzioł, wtore. Dla Sabały był to wielki honor, tym bardziej, że rzadko go spotykała taka propozycja, bo jak prostodusznie wyznaje: My ta drzewień rzodko trzymali, bo brali takik, co nie pili. Jo pił, tozto dzicysk nie trzymoł, coby sie na mnie nie popodawały. Cała ta sytuacja bardzo go niepokoiła. Swymi wątpliwościami podzielił się z księdzem Stolarczykiem, a ten: pedzioł mi, ze sie ta bez trzymanio obejdzie, bo to ta juz był łycok setny, ten mój krzesny – haj. Późny potomek rodu Sabały, Józef Krzeptowski zwany Ujkiem, znany kurier tatrzański, ratownik, przewodnik i gawędziarz, odziedziczył po sławnym przodku ten sam typ poczucia humoru i wyznawał tę samą filozofię, wedle której śmiech i radość to najwięksi sprzymierzeńcy człowieka. W swych opowieściach (częściowo spisanych przez Józefa Pitonia) nie stronił od autoironii. Oto jak wspominał dramatyczny skądinąd okres swego pobytu w łagrze: Wiycie, cumek przezył Sybir? Bok mioł scęście i dostołek sie do takiego lagru, ka było trzy tysiące Japońców i jo jeden. A Japoniec to taki cłek, ze ci nic nie ukradnie. Choćby zdychał z głodu, a przy nim chleb lezoł, to go nie tknie, jak nie jego. To jo był jeden na trzy tysiące taki, co krod11. Na zakończenie rozważań o góralskim humorze warto postawić pytanie o gwarę i jej udział w budowaniu komizmu. Czy gwara jest zabawna? Z całą pewnością nie. Gwara jest mową i jak każdy żywy (oby jak najdłużej) język ze względu na bycie systemem ma pewne możliwości realizowania komizmu, podobnie jak polszczyzna ogólna. Może więc np. tworzyć żartobliwe neologizmy (np. pytlorka na telefon komórkowy, chlaptocek jako określenie laptopa). Może nadawać nowy sens dawnym słowom, szczególnie wtedy, gdy chce uniknąć niestosownej dosadności. W stosunku do polszczyzny gwara ma jednak znacznie uboższe możliwości w zakresie dowcipu językowego, głównie z tego powodu, że jej żywotność spada. Żeby się bowiem zabawiać językiem potrzeba, aby to była __________ 11 J. Pitoń, Holne bajdy, tu: Pamięci Ujka, Kraków 2002, s. 188–212. 260 żywa materia. Tylko pod tym warunkiem możliwe będą żartobliwe modyfikacje związków frazeologicznych, postaci słowotwórczej wyrazu, komiczne transpozycje czy inne mechanizmy opisane przez Danutę butler w cytowanej już wcześniej rozprawie o polskim dowcipie językowym. Gwara góralska ma jednak inne możliwości, które niewątpliwie wpierają dowcip, a wśród nich na pierwszy plan wysuwa się niewątpliwie lapidarność i celność. Wszyscy bowiem wiemy, jak humorowi szkodzi wielosłowie. Aby w pełni docenić walor gwary jako narzędzia komizmu, należy ją poznawać od środka, czyli z perspektywy jej użytkowników. Z zewnątrz bowiem gwara może wydawać się trochę wykrzywioną polszczyzną. A tak nie jest. Często pokutuje takie przekonanie, że górale (i inne gwary mazurzące) mówią seł ZAMIAST szedł. Gwara nie jest „zamiast”, lecz funkcjonuje (bądź, niestety, funkcjonowała) jako samodzielny, wielopoziomowy, w pełni funkcjonalny systemy. Od użytkowników zależy jej kształt. Tymczasem od dawna patrzy się na gwarę jak na mowę, która nie potrafi mówić. Z tego powodu w dwudziestoleciu międzywojennym odmawiano prawa gwarze podhalańskiej do poezji. Zagorzały przeciwnik poezji gwarowej Karol Zawodziński w recenzji wierszy Jana Mazura pisał: Myślenie poety nie może zadowolić się ograniczonym słownictwem prymitywnego górala. (…) Inteligenckość tej poezji nie ogranicza się oczywiście do leksyki, ale sięga głębiej w tematykę, nastroje, w swoistą postawę poety (…). Zestawienie tego z szatą gwarową robi na postronnym czytelniku wrażenie raczej komiczne 12. Owo niezamierzone komiczne wrażenie może się pojawiać tylko wówczas, jeżeli będziemy patrzyli na gwarę przez pryzmat polszczyzny ogólnej jako normy. Tymczasem należy pamiętać, że gwara ma własną normę, według której ocenia się poprawność form. Jeżeli góralska mowa będzie się rozwijała wysiłkiem dzieła własnych twórców, jeżeli będzie poszerzała swe rejestry od wewnątrz, z czasem tak się udoskonali, że będzie mogła w swych tekstach swobodnie posługiwać się dowolną kategorią estetyczną od patosu po komizm. Summary The article begins with a short presentation of the state of research regarding humor and comedy. Humor is the process which activates subjects and discusses social functions. Next, past and present theories on the topic of comedy (the comedic effect) created, for example, by philosophers and psychologists are characterized. They all emphatically confirm that the conditions for the existence of comedic word are through the recipient’s ability to perceive comedy. The second part of the article is dedicated to the analysis of __________ 12 K. Zawodziński, Liryka i epika wierszem, „Rocznik Literacki” 1937, s. 14–15. 261 humor mechanisms in dialectical texts from the Podtatrza region. The highlander’s previous sense of humor came through songs, classified by researchers (Sadownik) as comedy. The most frequent mechanism of humor in these works was touching on taboo topics, justified through concrete give-and-take situations. Furthermore, the article is dedicated to the analysis of the appearance of humor in the poetry of Wanda Czubernatowa, Zdzisław Barglik, in the stories of Sabała, the tales of Andrzej Skupień Florek, Józef Pitorak, Józef Pitoń and Irena Grobarczyk (in Orawa). The proposals illustrate the important role of dialect in building comedy even though as compared to the Polish language, it is limited in terms of linguistic wit. The author sees the cause of this in the drop in use of the regional dialect which, in the long run, contains two advantages in building humor: conciseness and accuracy. 262 Szymon Swoboda Doktorant, Katedra Historii Sztuki UŁ „Wioska Niedźwiedzi”. Przyczynek do monografii pienińskiej wsi Hałuszowa. Kontekst geograficzno-przyrodniczy i historyczny Celem niniejszego artykułu jest przybliżenie czytelnikom wiedzy na temat jednej z pienińskich wsi – Hałuszowej. Stanowi on również przyczynek do dalszych badań oraz szerszego opracowania monograficznego. Informacje dotyczące historii i kultury wsi Hałuszowa, które zostały dotychczas opublikowane ograniczały się jedynie do krótkich opisów zamieszczanych głownie w przewodnikach turystycznych. Niniejsze opracowanie jest swego rodzaju kompilacją i oparte zostało o źródła zastane a więc literaturę przedmiotu oraz wywołane, jakimi były wywiady i obserwacje zebrane podczas badań terenowych1. Inspiracją do badań jak i wzorcem do formy artykułu był przewodnik „Pieniny” autorstwa Józefa Nyki, którego cytaty pojawiają się na początku każdego z rozdziałów. Treść ujęta została w dwie części poświecone dwóm kontekstom badawczym omawianej miejscowości: geograficzno-przyrodniczego oraz historycznego. Kontekst geograficzno-przyrodniczy Mała i uboga wioska na pn. stokach Pienin Czorsztyńskich, u podnóży lesistego Gronia (748 m, na mapach błędnie Kozia Górka). Zwarta ulicówka stokowa 0, 6 km długości. Dolny koniec 625 m, górny 640. Od zachodu grzbiet dział, zw. niżej Kosarzyska. Za doliną potoczku odosobnione osiedle Kurzejówka (605– 615m), wg podań darowane przez starościnę czorsztyńską szewcowi za buty2. Wieś Hałuszowa leży w województwie małopolskim, powiecie nowotarskim na północnym terenie Pienin. Obecnie wchodzi w skład gminy Krościenka __________ 1 2 Badania te przeprowadzone zostały w okresie od roku 2009 do 2011 przy użyciu opracowanych wcześniej kwestionariuszy. Informatorami byli głównie mieszkańcy wsi Hałuszowa w wieku od 19 do 87 lat. J. Nyka, Pieniny. Przewodnik turystyczny, Warszawa 1966, s. 78. 263 nad Dunajcem. Od północy graniczy z Grywałdem, od południa ze Sromowcami Wyżnymi i Niżnymi, od zachodu z Czorsztynem i Krośnicą, a od wschodu z Tylką. Wieś opływają trzy potoki: od północy Krośnica, od zachodu Hałuszowski Potok, a od wschodu – Tylski, który stanowi naturalną granicę pomiędzy nią, a wsią Tylką3. Wieś położona jest ponad 600 m n.p.m. na wzniesieniu opadającym, miejscami dość stromo w kierunku północnym. W przedwojennym przewodniku J. Reychman pisze: „W górach na południu malutkie wsi Tylka i Hałuszowa”4. To właśnie wysokość, na jakiej ulokowana jest osada jest jej głównym wyróżnikiem5. Miała ona przemożny wpływ na dzieje i rozwój osady oraz życie mieszkańców. Podczas srogich górskich zim, niewielka, wyniesiona wysoko na górze i posiadająca tylko jedną stromą drogę Hałuszowa, zostawała całkowicie odcięta od świata. Wysokie zalegające długo zwały śniegu uniemożliwiały jej mieszkańcom wyjście poza granice własnego interioru. Dlatego też społeczności okolicznych wsi nadały im przezwisko "niedźwiedzie" – gdyż na podobieństwo tych zwierząt "przesypiali" całą zimę pozostając ukryci w swych chałupach jak w gawrach. Oczywiście wśród okolicznych miejscowości są również takie, które swymi granicami sięgają wyżej, jak chociażby Krośnica i Grywałd – ok. 700 m n.p.m., jednak w tym przypadku są to pojedyncze domy lub przysiółki, a nie jak w Hałuszowej praktycznie cały obszar wsi. Choć w ciągu ostatnich ok. 50 lat zaszły spore zmiany dotyczące infrastruktury, głównie budowy dróg, wieś zachowała jeszcze charakter ulicówki stokowej. Obecnie do wsi istnieje dojazd od strony północnej i południowej. Stanowi go droga przelotowa ciągnąca się wzdłuż Potoku Hałuszowskiego w stronę Hali Majerz, która jednak nie przechodzi przez wieś, lecz łączy się z nią na dwóch odcinkach. Bezpośrednie połączenie z wsią stanowi również tzw. stara droga, która jednak jest mało użytkowana ze względu na duże nachylenie i brak asfaltowej nawierzchni. Hałuszowa osadzona w otulinie Pienińskiego Parku Narodowego (PPN)6, na wysokim wzniesieniu posiada niezwykłe walory jako punkt widokowy i baza __________ 3 4 5 6 Mapa turystyczna Pieniny, 1:25 000, Agencja wydawnicza ″WIT″ s. c., 2007; J. Nyka, Pieniny. Przewodnik, Latchorzew 2010, s. 67; D. Dugas (red.), Pieniny i Zamagurze. Przewodnik turystyczny, Sabinov (b.r), s. 30. J. Reychman, Przewodnik po Podhalu, Spiszu, Orawie i płn. Słowacji, Warszawa 1937, s. 68. Podczas, gdy w Hałuszowej najniższy kraniec wsi położony jest ok. 610 m n.p.m., najniższe położenie okolicznych miejscowości wynosi(w kolejności alfabetycznej): Czorsztyn – ok. 500, Grywałd – ok. 530, Krościenko – ok. 418, Krośnica – ok. 550, Sromowce Niżne– ok. 450, Tylka – ok. 465. Pieniński Park Narodowy (PPN) – geneza powstania PPN sięga roku 1921, kiedy to miała miejsce oficjalna wypowiedź prof. Władysława Szafera o potrzebie ochrony Pienin. Wstępne projekty powstały już w latach 1921–22’ na podstawie studiów prof. Stanisława Kulczyńskiego. 31 sierpnia 1930 w Szczawnicy dochodzi do uroczystego choć jeszcze nieformalnego ogłoszenia Pienin parkiem narodowym (była to społeczna inicjatywa działaczy 264 noclegowa. Z jej zachodnio-północnego krańca roztacza się malowniczy widok na panoramę Gorców oraz wsie Krośnicę i Grywałd. Natomiast jej drugi południowy koniec dochodzi aż pod podnóże porośniętego bujnym lasem Gronia (Hałuszowskiego Gronia) – góry o wysokości 743 m n.p.m., znajdującej się już w obrębie PPN. Można powiedzieć, że wieś znajduje się przy samym szlaku turystycznym biegnącym od Czorsztyna na Trzy Korony w stronę Krościenka i Szczawnicy, aż do masywu Małych Pienin. W kierunku na wschód od wsi odchodzi kilka drożyn pełniących funkcję dojazdową do łąk i pól uprawnych, które następnie przechodzą w leśne górskie ścieżki ciągnące się aż do Tylskiego Potoku i łączą się z całą siecią kolejnych, z których część prowadzi na główne szlaki turystyczne. Od strony północno – zachodniej na wzniesieniu za doliną Hałuszowskiego Potoku, otoczone lasem, znajduje się mały przysiółek Kurzejówka. Pomimo, iż Hałuszowa posiada tak dogodne położenie względem bliskości szlaku, nasilenie ruchu turystycznego we wsi nie jest zbyt duże. Brak atrakcji oraz oddalenie od ruchliwych dróg nie ściągają również do wsi wielu wczasowiczów, choć istnieje kilka gospodarstw oferujących noclegi oraz jedna powstała w okresie ostatnich trzech lat willa „Jaskółka”. Wieś otoczona jest lasami, głównie od południa i zachodu, gdzie stanowią one część PPN. Myśl o objęciu Pienin ochroną poprzez utworzenie parku narodowego pojawiła się w latach międzywojennych. Po II wojnie światowej w roku 1954 władze PRL zatwierdziły powtórnie istnienie Parku rozszerzając go o nowe tereny. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, iż swój areał Park powiększał wchłaniając niekiedy własności mieszkańców okolicznych wsi. Prócz tego regulacje prawne związane z funkcjonowaniem PPN znacznie ukróciły wszelkie działania ludności względem eksploatacji lasów. Niektórzy mieszkańcy Hałuszowej nie mogą pogodzić się z tym, iż wyręb drzewa we własnym lesie nie może odbywać się bez uzyskania stosownego zezwolenia. Ponadto las zawsze był dla nich miejscem warunkującym ich egzystencję. Dostarczał wielu dobrodziejstw głównie drewna, ale i owoców leśnych czy grzybów, które prócz tego, iż stanowiły składnik diety, w głównej mierze dawały dodatkowe, a dla niektórych jedyne źródło dochodu. Również i dzisiaj mieszkańcy trudnią się zbieractwem, głównie grzybów (rydzów) w okresie letnio-jesiennym, pomimo tego, iż grożą im za to srogie kary. Obecnie większość areału leśnego stanowi własność Oddziału Pienińskiego PTT). Oficjalne powstanie PPN przypada na rok 1932 (data ta pojawia się w logo instytucji). W maju tego roku ukazało się bowiem rozporządzenie ministra o utworzeniu jednostki organizacyjnej pod nazwą "Park Narodowy w Pieninach". 13 czerwca 1932 r. mianowany został pierwszy kierownik parku. Najnowszą podstawą prawną istnienia PPN jest rozporządzenie Rady Ministrów z dn. 14 maja 1996 r. Obecna powierzchnia parku wynosi 2346 ha i obejmuje w szczególności główny masyw Pienin Właściwych; patrz: W. Strojny, Pieniny, Warszawa 1987, s. 133–139; J. Nyka, dz. cyt. (2010), s. 31–33; A. Jaguś, M. Rzętała, Szczawnica i okolice. Przyroda i człowiek, Szczawnica 2002, s. 16–17; S. Smólski, Pieniny. Przyroda i Człowiek, Kraków 1955, s. 210–221; http://www.pieninypn.pl/pl/1095/0/historia-utworzenia-ppn.html [dostęp: 20.05.2014]. 265 PPN i podlega ochronie. Pod koniec XIX wieku krajobraz Pienin wyglądał bowiem zupełnie inaczej. Od pradawnych czasów rodzimy drzewostan tego regionu stanowiły lasy jodłowo – bukowe (tzw. buczyny karpackie)7. Jednak w wyniku nadmiernej eksploatacji, przejawiającej się w wycince prowadzonej na pewnych obszarach oraz niekontrolowanym wypasie owiec i bydła, zostały one zniszczone i przetrzebione. Najgorszy stan Pienin przypada na okres międzywojenny, a jest w szczególności wynikiem wcześniejszej, sięgającej jeszcze czasów zaborów, niekontrolowanej eksploatacji8. W pamięci starszych mieszkańców zachował tamten krajobraz pieniński. Jeden z rozmówców wspomina jak z Hałuszowej bez problemu dostrzec można było całe główne pasmo Pienin z Trzema Koronami i Górą Zamkową. W opisie z 1881 roku autorstwa Bronisława Gustawicza czytamy natomiast: „(…) szczycik Groń, wznoszący się stromo nad Hałuszową, zrzadka porosły jest świerczyną i jałowcem. Ku południowi (…) wznosi się wyższa od niego Kozia Góra z wystającemi już gdzieniegdzie skałami, pojedyńczemi ocieniona świerkami”9. Dziś widok taki jest niemożliwy ponieważ przesłaniają go gęste lasy. Tylko uważny obserwator znajdując odpowiednie miejsce jest w stanie dostrzec najwyższy, nagi szczyt – Okrąglicę. Stare widokówki i fotografie z początku XIX wieku ukazują gołe turnie, piargi, liczne skalice i usypane kamiennym rumoszem stoki. Pieniny jeszcze przed II wojną światową były górami o dominującym udziale skały w krajobrazie. Było to spowodowane znaczną, często nielegalną eksploatacją drzewa. O stanie pienińskiego drzewostanu tak czytamy w jednym z dawnych przewodników: „Stwierdzić trzeba smutny stan tutejszych w obecnym czasie lasów. Nie ma roku żeby w nich nie powstała nowa luka w postaci wyrębów, z których zalesieniem nikt się nie spieszy, wbrew racjonalnej gospodarce leśnej”10. Dziś porastające okoliczne góry lasy skryły pod sobą turnie i porozrzucane skałki, zmieniając krajobraz i czyniąc go bardziej łagodnym. Warto również wspomnieć o toponomastyce hałuszowskiej. Wiele miejscowych nazw ma odległą genezę i jest niemal wyłącznie ludowego pochodzenia11. Niektóre z nich jak np.: nazwy gór – Groń, Kozia Góra, Flaki, Wapielnik (Wapiennik) Macelak; nazwy polan – Majerz, Poręba, Kosarzyska, Szajba (Sajba, Sańba), Barbarzyna; nazwy łąk – Cyrhla, Osicze (Osice); Złobina – nazwa __________ 7 8 9 10 11 S. Smólski, dz. cyt., s. 91; J. Nyka, dz. cyt. (2010), s. 15. Niszczycielski proceder znalazł kontynuację po I wojnie. Wiele złego wyrządził człowiek w Pieninach, a niektóre czyny stały się nie do odwrócenia, jak chociażby wodospad Sewerynówka, który zniszczono w roku 1924 pozyskując materiał na budowę willi; patrz: ALHA, M. Marczak, J. Wiktor, dz. cyt., s. 45. B. Gustawicz, Wycieczka w Czorsztyńskie, Warszawa 1881, s. 257. ALHA, M. Marczak, J. Wiktor, Ilustrowany przewodnik po Pieninach i Szczawnicy, Kraków 1927, s. 31. Na temat nazewnictwa miejscowego pisałem już nieco w poprzednim numerze „Zeszytów”; patrz: Sz. Swoboda, Krajobraz i jego kulturowa waloryzacja. O przestrzeni znaczącej w Pieninach, „Zeszyty Wiejskie”, T. XVIII, Łódź 2013. 266 potoku, pojawiają się na dawnych mapach czy w opisach12. Do nazw dotychczas nieodnotowanych lub nowych, używanych przez miejscowych, należą m.in.: Skołki – wypiętrzenia skalic w południowym rejonie wsi; Dzioły – pola i łąki w płn.-wsch. części wsi graniczące z polaną Kosarzyska; Pasternik – pola i łąki w płd.-zach. części wsi pomiędzy łąką Osice a polaną Pustki; Pańska Miedza – obszar graniczny pól stanowiący dawną miedzę pomiędzy wsią a terenami folwarcznymi; Ugory – obszar łąk i lasów położony na zachód od Gronia, Nowinka – obszar leśny pomiędzy górą Groń a Kozią Górą. Osobną grupę nazw stanowią nazwy gruntów uprawnych i dróg pochodzące od imion, nazwisk lub przezwisk gospodarzy. Kontekst historyczny Początki wsi ok. 1600. Nazwa notowana 1608 w dokumentach kościelnych, 1616 sołectwo, 1620 wymieniana łąka w Hałuszowej obok gruntu chłopa Hucza. Jedna z najmniejszych wsi starostwa czorsztyńskiego. Sołectwo 1625 w rękach szlachcica A. Poniatowskiego, 1660 już w posiadaniu samego starosty. Wg lustracji 1765 jedna rola, 6 zagród i folwark starościański. Od 1824 część dominium czorsztyńskiego. 1777 – 21 domostw i 88 mieszk. 1824 – 25 domostw i 119 mieszk. Ok. 1800 w trakcie burzenia zamku Czorsztyna walący się mur zabił 3 tutejszych chłopów. Niegdyś niski poziom oświaty. W latach międzywojennych jeszcze 40% analfabetów. Z ogólnego obszaru ziemi ornej wsi aż 54% (130 ha) należało do wielkiej własności (majątek Czorsztyn)13. Hałuszowa – mała i uboga, wydawałoby się zagubiona gdzieś wśród wielkich dziejów, może pochwalić się jednak swą niewielką lokalną historią. Chociaż w opisie Nyki czytamy, iż początki wsi przypadają na okres ok. 1600 roku, posiada ona znacznie starszy rodowód sięgający jeszcze ponad dwa wieki wstecz od tej daty. Najstarsza bowiem wzmianka, która może dotyczyć Hałuszowej sięga czasów Kazimierza Wielkiego (1333–1370). W akcie lokacyjnym Krościenka z 1348 roku nadanym przez króla wójtowi Hadzudowi i jego potomkom czytamy: „Temuż wójtowi nadajemy cztery wolne łany z prawem zasadzenia na nich osadników za czynszem trzech kwartników, wyłączne prawo budowania młynów w obrębie miasta [Krościenka] i po obu stronach Dunayca, (…) w końcu las, po obu stronach rzeki zwanej Chrostnicza, aż do rzeki Haluschonis, aby tu __________ 12 13 Mapa fotogrametryczna Pieniny. Wydanie turystyczne, 1: 20 000, Wojskowy Instytut Geograficzny, Warszawa 1937; Mapa Szczawnica – Pas 51, Słup 31, 1: 100 000, Wojskowy Instytut Geograficzny, Warszawa 1936; B. Gustawicz, dz. cyt., s. 255–259. J. Nyka, dz. cyt.(1966), s. 78. 267 wspomniany Hadzud wójt zasadził wieś lub urządzał polowania”14. Dokument obejmował także 20 lat wolnizny dla osadników po upływie, której powinni płacić czynsz w wysokości ośmiu skojców, oraz dziesięcinę w wysokości trzech skojców z łanu. Opisany w dokumencie obszar ujęty w granice rzeki Chrostnicza (dzisiejsza Krośnica) i rzeki Haluschonis (Potok Hałuszowski) odpowiada w dużej mierze dzisiejszemu położeniu wsi Hałuszowa. Ponieważ brak jest jakichkolwiek źródeł pisanych, które pozwalałyby stwierdzić, czy wspomniany wójt skorzystał z danego mu prawa i zasadził wieś nie możemy pewnie umieszczać początków Hałuszowej w XIV wieku. Jest jednak wielce prawdopodobne, iż w XIV i XV wieku na omawianym obszarze istniała jakaś osada ludzka. Bronisław Krzan w swej monografii podaje następujący zapis ks. Kidońskiego z kroniki parafialnej z roku 1828: „Istniejące między pospólstwem podanie, że wioska Hałuszowa dawniej była miasteczko i nazywała się Trzemesne, które przez Hussitów zostało zupełnie zniszczone, że nawet najmniejszego śladu widzieć nie można”15. Jak podaje B. Krzan na zgliszczach tego miasteczka miała powstać wieś Aluszowa lub Hałuszowa wzdłuż potoku o takiej samej nazwie. Czy Trzemesne, jako „miasteczko” rzeczywiście istniało w górach nad Krośnicą jeszcze przed 1433r., czyli przed najazdem zagonów husyckich na tereny Pienin, wydaje się mało prawdopodobne. Bardziej wiarygodne jest to, iż mogło ono być małą wioską, która łatwiej uległaby całkowitemu zniszczeniu przez Husytów, których pojedyncze rozproszone oddziałki po zajęciu zamku czorsztyńskiego w 1433 roku krążyły po okolicy Pienin16. I właśnie jeden z takich oddziałów mógł doprowadzić do upadku prahałuszowskiej osady. W XV wieku doszło do upadku wielu wsi na Podhalu i w Pieninach. Poza Husytami przyczynić się do tego mogły wojny Kazimierza Jagiellończyka z Maciejem Korwinem ok. roku 147417. Kolejnym dowodem może być dokument z 1413 roku, który według badaczy odnosi się do wsi Hałuszowej wymienionej w nim pod nazwą Awessow18. __________ 14 15 16 17 18 B. Krzan, Klejnot zagubiony w górach, Kraków 1988, s. 301–302. B. Krzan, dz. cyt., s. 26. Eugeniusz Janota pisze: „Roku 1433 oddział Hussytów pod dowództwem Biedrzyca kapłana od Gliwic na Częstochową, Lanckoronę, Myślenice i Czorsztyn poszedł na Biecz. Zrabowawszy Czerwony Klasztor zdobyli i spalili Kiezmark. Po ich odejściu pojedyncze oddziały łupiły po górach”: E. Janota, Przewodnik w wycieczkach na Babią Górę do Tatr i Pienin, Kraków 1860, s. 52–53; patrz też: W. Wilczek, Husyci na Podtatrzu (cz. 1), „Tatry”, nr 4(34): 2010; S. Smólski, dz. cyt, s. 154. S. Smólski, dz. cyt., s. 139. S. Kołodziejski, A. Siwek, Dziedzictwo kulturowe Pienin polskich, „Pieniny – Przyroda i Człowiek”, T. 9, Krościenko n. Dunajcem 2006, s. 164; Zastanawiająca jest nazwa Awessow przywoływana w opracowaniach badawczych. Nie jest ona w żaden sposób pokrewna w stosunku do występującej w kronice parafialnej nazwy Trzemesne ani do nazwy Aluszowa. Jest to kwestia wymagająca naukowego wyjaśnienia i sprostowania oraz ustalenia proweniencji (źródłosłów) nazwy. 268 Kolejnym logicznym argumentem na XIV – XV wieczne korzenie wsi, może być przebiegający w tym czasie przez tamte tereny „gościniec królewski” na Węgry, który przemierzali liczni kupcy, ale i orszaki rycerskie i królewskie 19. W XIII wieku znane już były szlaki komunikacyjne prowadzące przez Pieniny, a będące prawdopodobnie utartymi od wieków drogami, używanymi przez kupców greckich, rzymskich i innych, a równocześnie drogami pierwszych osadników20. Potwierdzone dotychczas ślady osadnictwa sięgają okresu XIII wieku21. Nie jest więc wykluczone, że przy jednym z tych szlaków powstać mogła pradawna osada, która korzystałaby z jego dogodności: „Wielokrotnie przemierzał szlak hałuszowski Kazimierz W., jadąc w odwiedziny do siostry Elżbiety, królowej węgierskiej w Budzie, lub w sprawach państwowych do Wyszehradu (1335, 1339)22. Interesujące informacje dotyczące wsi Hałuszowa znalazł w dokumencie sygnowanym przez Mikołaja Pukarzowskiego (dzierżawcy starostwa czorsztyńskiego) z 1595 r. K. Koper. Znajduje się tam najstarsza znana informacja dotycząca istnienia wsi: „(…) Ukazano grunt własny miasteczka Krościenka od Sromowiec Niżnych po wierchach, który idzie od Dunaica przez S(z)obki także i Pieniny aż ku Hałuszowy aż się pod tem wierchem zasiadła wieś Telka na Białym Potoku, tedy granica miejska nie ciągnie się dalej, tylko w bok do Białego Potoka (…)”23. Zapis ten w którym pojawiają się liczne nazwy miejscowe, jest niezwykle ważny, gdyż pozwala na wysunięcie tezy o istnieniu wsi w wieku XVI, a na pewno przed 1600 rokiem. Błędną informację podaje więc S. Smólski pisząc, iż Hałuszowa powstała w wieku XVII jako jedna z ostatnich osad24. Początki wsi muszą być również starsze od tych, jakie podaje J. Nyka, tj. ok. 1600, gdyż we wspomnianym dokumencie występuje ona jako wyraźny punkt topograficzny. Niewykluczone więc jest to, iż najbliższa prawdy jest informacja zawarta w ludowym podaniu, o tym, że Hałuszowa lub Aluszowa powstała na zgliszczach legendarnego Trzemesne. Mogło to mieć miejsce już w XV/XVI wieku i zgodne jest z tezą, jaką wysuwa Czesław Deptuła, iż „niektóre znaczące osady wyłonione w pierwszym okresie intensywnej kolonizacji Pienin (do połowy XIV w.) upadły w końcu średniowiecza lub nawet w początkach ery nowożytnej, względnie wchłonęły je osady nowsze mnożące się w XVI– XVII w”25. Późniejsze wieki pozostawiają więcej zapisów, w których widnieje nazwa Hałuszowa. Dokument lustracyjny Województwa Krakowskiego z roku 1765 __________ 19 20 21 22 23 24 25 B. Krzan, dz. cyt, s. 42. S. Smólski, dz. cyt., s. 134. Cz. Deptuła, Nad rekonstrukcją dziejów regionu czorsztyńskiego w XIII i XIV wieku, „Pieniny – Przyroda i Człowiek”, T. 5, Krościenko n. Dunajcem 1997, s. 24. B. Krzan, dz. cyt., s. 42. Informacje te uzyskałem od K. Kopra (sierpień 2009). S. Smólski, dz. cyt, s. 141. Cz. Deptuła, dz. cyt., s. 26. 269 wymienia Hałuszową, jako sołectwo składające się z sześciu zagród starościańskich i jednej roli26. Kolejne lustracje podają następujące dane: 1777 rok: domów 21, mieszkańców (chrześcijan) 88; 1799 r.: dm. 25, mk. 140; 1824 r.: dm. 25, mk. 119; 1869 r.: dm. 24, mk. 152; 1880 r.: mk. 15927. Wiek XVII zaznaczył się w Pieninach pod znakiem buntów chłopskich przeciw starostom czorsztyńskim. Ich rządy sięgają XV wieku, kiedy obszar Pienin stał się zastawem pożyczki udzielonej królowi28. Ponieważ nie została spłacona, zastawcy – którymi byli starostowie – zaczęli zarządzać tymi dobrami dziedzicznie bądź z nadania królewskiego, a ich siedzibą stał się zamek w Czorsztynie. Od samego początku kolejni starostowie dążyli do coraz większego zniewolenia mieszkańców okolicznych miejscowości poprzez łamanie prawa, stosowanie przemocy i przymusu, co w efekcie doprowadziło do wystąpień uciskanej ludności. Dzieje te opisał A. Jaszczołt, w którego publikacji czytamy o samosądzie dokonanym na Macieju Przedwojewskim, urzędniku jednego z najokrutniejszych starostów – Jana Baranowskiego, który miał miejsce w okolicach Hałuszowej: „Przedwojewski z zamku czorsztyńskiego… jechał godzinę przed wieczorem… już cegielnię i folwark hałuszowski minąwszy… w las… wjechał… oni między gęstwinami i padołami zataiwszy się (…) z żywego martwego uczynili…”29. Hałuszowianie zapisali się w miejscowej historii jeszcze jednym, zbójnickim procederem, który mógł mieć miejsce w XVIII wieku – działo się to bowiem jeszcze za rządów starostów. Czterech hałuszowskich parobczaków, miało bowiem dokonać zaplanowanego napadu na obidzkiego gazdę Mgłoka (Klaga?). Jednakże wskutek pechowych dla zbójców okoliczności spisek ich został wykryty, a oni ujęci po mszy w Krościenku, osądzeni i powieszeni w tradycyjnym miejscu kaźni – wzgórzu Wronina pod zamkiem czorsztyńskim30. Początek wieku XVIII zapisał się w dziejach Podhala epidemią dżumy31. Niszczycielska zaraza nie ominęła Pienin (1710 r.) zbierając żniwo w okolicznych miejscowościach – Krośnicy, Grywałdzie, Tylce i Krościenku. Tymczasem jak głoszą podania gminne nie umarł nikt z Hałuszowej. Śmiertelne miazmaty morowego powietrza w cudowny sposób zatrzymały się u granic wsi. Na pa- __________ 26 27 28 29 30 31 F. Sulimierski, B. Chlebowski, W. Walewski (red.), Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, T. 3 (Haag-Kępy), Warszawa 1882, s. 21–22; T. Ogórek (red.), Niezbędnik turystyczny – Pieniny, Piwniczna Zdrój, 2010, s. 105. F. Sulimierski i in.(red.), dz. cyt., s. 21–22. H. Pieńkowska, T. Staich, Drogami skalnej ziemi. Podtatrzańska włóczęga krajoznawcza, Kraków 1956, s. 319; J. Wiktor, Pieniny i ziemia sądecka, Kraków 1958, s. 24. A. Jaszczołt., Walka ludu podhalańskiego z uciskiem feudalnym. 1625–1633, Warszawa 1959, s. 343 (przyp. 43). M. Marczak, Z czasów Pana Starosty w Czorsztynie, „Gazeta podhalańska”, nr 4: 1926, s. 2; Opowieść ta jest cały czas żywa wśród mieszkańców Hałuszowej i odnotowana została przeze mnie w kilku podobnych wersjach. K. Koper, Mały przewodnik historyczny po Pieninach, Nowy Targ 2009, s. 99. 270 miątkę tamtych wydarzeń wdzięczni mieszkańcy wystawili ex-voto kapliczkę p.w. śś. Fabiana i Sebastiana, którzy odtąd stali się patronami osady32. W roku 1797 umiera ostatni starosta – Józef Potocki, a w 1811 dobra przechodzą na własność fiskusa austriackiego. Jednak z powodu trudności finansowych w latach 1819–1824 rząd rozprzedaje dobra w tym min.: Starostwo Czorsztyńskie. Czorsztyn wraz z zamkiem, podzamczem – folwarkiem i pięcioma wsiami: Sromowce Wyżne i Niżne, Krośnica, Kluszkowce i Hałuszowa – staje się własnością Jana Maksymiliana z Drohojowa Drohojowkiego herbu Korczak33. Obszar tzw. większej posiadłości wchodzącej w skład starostwa liczył wówczas – roli ornej 225, łąk i ogr. 13, pastwisk 23, lasu 167; mniejszej posiadłości – roli ornej 209, łąk i ogr. 16, pastw. 85, lasu 1234. Do roku 1939 Hałuszowa należy do rodziny Drohojowskich, jako ostatnich dziedziców czorsztyńskich. Hałuszowa od wieków pozostawała w silnym związku z zamkiem czorsztyńskim. Mieszkańcy Hałuszowej, jako służba pełnili liczne obowiązki gospodarcze na rzecz dworu takie jak: gotowanie posiłków, usługi rzemieślnicze, remonty czy nadzór nad zamkowymi stajniami35. Już w I poł. XVII wieku działał w Hałuszowej jeden z czterech folwarków starościańskich (prócz Hałuszowej – Krościenko, Maniowy, Czorsztyn): „Był tu folwark starościański. Dochód z niego czynił złp. 691 gr. 20”36. Według K. Kopra założony został za rządów wspomnianego już starosty Baranowskiego i nazywany był Maierzem (Maierhof). Pod koniec XVII wieku liczył 168 morgów pól, 12 morgów ogrodów, polan i łąk oraz 4 morgi pastwisk i lasu37. Bronisław Gustawicz opisuje, iż w miejscu zwanym Porębą (część polany Majerz) znajdują się zabudowania gospodarcze: „Na wschodnim końcu Małej Poręby znajdują się gumna dworskie do przechowywania zboża i siana z Poręby, stajnia, w której zimują owce i domek, w którym mieszka czeladź”38. Informacje na ten temat przytacza również w swych wspomnieniach ostatni dziedzic Czorsztyna Marceli Drohojowski: „Otrzymaliśmy bowiem jeszcze na kilka lat przed r. 1848, w którym zniesiono __________ 32 33 34 35 36 37 38 Opowieści na ten temat nadal można usłyszeć od niektórych mieszkańców wsi; Patrz też: K. Koper, Z dziejów Krościenka nad Dunajcem, Nowy Targ 2006, s. 82–83. S. Michalczuk, Dwór w cieniu zamku. Marceli Drohojowski dziedzic na Czorsztynie o sobie samym w roku 1901, Nowy Sącz–Zakopane 1988, s. 4. F. Sulimierski i in. (red.), dz. cyt., s. 21–22. Marceli Drohojowski w swym pamiętniku przekazuje również informację o czterech swoich sługach wywodzących się z hałuszowskiej rodziny Bąków: Franciszka Bąka który był kucharzem u jego rodziców gdy poszedł na grunt leśnym, a po nim trzech synów jeden po drugim leśni, każdy aż do śmierci: S. Michalczuk, Dwór…, s. 58. F. Sulimierski i in. (red.), dz. cyt., s. 21–22; S. Michalczuk, Dzieje polany Majerz w Pieninach, „Pieniny – Przyroda i Człowiek”, T. 5, Krościenko n. Dunajcem 1997, s. 37. K. Koper, Mały…, s. 101. B. Gustawicz, dz. cyt., s. 256. 271 pańszczyznę, folwarki w Czorsztynie i w Hałuszowy, które były we własnym zarządzie dworu gospodarowane (…)”39. Jednym z tradycyjnych zajęć gospodarczych wsi było pasterstwo. W podaniach pienińskich zachowały się opowieści dotyczące życia pasterskiego obfitującego w trudy i zmagania ale i przybliżającego świat czarów i zabobonów związanych z magią odprawianą przez baców-czarowników zwanych niekiedy "babraczami". Niezwykły obraz tego fachu przytacza w swych wspomnieniach Michał Marczak. Pastuchami zostawały już kilkuletnie dzieci, a awans polegał na obejmowaniu coraz większego i trudniejszego do upilnowania inwentarza: drób – bydło – owce40. Najbardziej "prestiżową" formą był redyk owiec. Do dzisiaj reliktową pozostałością po nim jest leżąca w granicach gruntów hałuszowskich rozległa polana Majerz. Stanisław Michalczuk wskazuje, iż karczunek pod jej powstanie miał już miejsce w XV wieku i mógł wiązać się z lokacją Hałuszowej41. Sposób powstania polany upamiętnia miejscowy toponim – Poręba – jakim nazwano północną część Majerza. Polana ta stała się też wkrótce miejscem wypasu. Na mapie katastralnej z roku 1847 udokumentowano zabudowę folwarczną w obszarze gruntów należących do Hałuszowej (działka budowlana nr 49)42. Sam dziedzic natomiast wspomina wśród budynków które na nowo musiał postawić „w Hałuszowie folwark ze stodołą, owczarnią i studnią”43. Rejon folwarku w pobliżu polany Majerz tak opisał B. Gustawicz: „Za potokiem Cegielnym postępując na wschód więc w obrębie wsi Hałuszowej wznosi się połogie i rozłożyste wzgórze, wyższe od Nadzamcza, uprawiane zwane porębą (…) Na zachodnim jej końcu jest szałas. Owiec przy nim było do 300 dworskich, 100 włościańskich. Od 18 lat bacuje tutaj Mikołaj cesarz”44. Na Majerzu bacowali również baca Wolski z Hałuszowej, Bary Rusin/Bury Kuba45 oraz Józef Klimczak z Hałuszowej, którzy brali do pomocy kilku juhasów. Stado liczyło wówczas ok. 600 owiec zebranych od gospodarzy z okolicznych wsi46 (w tym z Hałuszowej). Prócz owiec powszechnie trzymano również kozy. Ze względu na niewielkie wymagania znajdowały się one zwłaszcza w gospodarstwach naj- __________ 39 40 41 42 43 44 45 46 S. Michalczuk, dz. cyt., s. 44. Patrz: M. Marczak, Dzieje pastuszka. Obraz pasterstwa pod Lubaniem przed 40 laty, Grywałd 1938. S. Michalczuk, Dzieje…, s. 37. Tamże, s. 37. S. Michalczuk, Dwór…, s. 45. B. Gustawicz, dz. cyt., 256. Warto zaznaczyć pewną nieścisłość. Nie wiadomo bowiem czy Bary Rusin i Bury Kuba to ta sama osoba. W rozmowach z mieszkańcami dowiedziałem się, iż Bury Kuba był bacą na Majerzu, który prócz bacowania zajmował się magią. M. Marczak wspomina natomiast o czarowniku imieniem Kuba pochodzącego z Krośnicy, którego określa przydomkiem „ze Stawów”. I. Wróbel, Pasterstwo w rejonie Pienin, „Pieniny – Przyroda i Człowiek”, T. 5, Krościenko n. Dunajcem 1997, s. 45. 272 uboższych, których nie było stać na utrzymanie owiec. O tym, iż hodowla i wypas tych zwierząt odgrywały niegdyś wielkie znaczenie może świadczyć miejscowy toponim – Kozia Góra. W skład inwentarza wchodziły również woły. Niedaleko zabudowań folwarcznych znajdowała się także cegielnia, o której istnieniu zaświadczać ma miejscowy toponim: „(…) pod lasem była dawniej cegielnia, w której miano wyrabiać cegłę do starego zamku. Nieco dalej ku wschodowi jest mały potoczek zwany Cegielnym”47. Z kolei toponim Wapielnik zdaje się zaświadczać, iż w okolicach folwarku pozyskiwano i wypalano wapno. W XIX wieku pod Hałuszową wybudowano młyn, który zasilany był wodą z przekopy przeprowadzonej z potoku Krośnica. Młyn ten wspomina jeszcze w latach 60’ J. Nyka. Dziś jednak już nie istnieje. W okolicy wsi znajdowała się również karczma zwana na Stroniu. Według gminnych opowieści chłopi przepijali w niej całe majątki. Karczmę prowadził arendarz Żyd. Istnieje odnotowana historia, iż w okresie wiosny ludów w roku 1849 w karczmie pod Hałuszową zatrzymali się idący na Węgry kozacy rosyjscy48. łaścicielem (arendarzem?) jej według niektórych informatorów był według relacji najstarszych mieszkańców niejaki Fabian Malik, bogaty gospodarz mieszkający pod Hałuszową. O jego statusie świadczył fakt, iż posiadał dwa konie. Jak wspomina jeden z informatorów, chodził je poić do znajdującego się we wsi ujęcia wody (tzw. złobu) gwiżdżąc przy tym i pięknie podśpiewując. W okresie międzywojennym we wsi jedną z chałup zaadaptowano na szkołę zimową. Wcześniej – tj. do I wojny światowej ograniczano się do kursów zimowych, które „prowadzone były przez jednego ze znających sztukę czytania i swoistego pisania włościan”49. Z tego też powodu przed rokiem 1939 jak i po wojnie, w niektórych wsiach odnotowywano jeszcze dość wysoki procent analfabetów (w Hałuszowej wynosił on przeszło 40%) Ważnym rozdziałem w historii Hałuszowej był okres okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej, który do dziś przetrwał w pamięci starszych mieszkańców. Wspomnienia te są bolesne, często wypowiadane ze łzami w oczach. Hitlerowcy po opanowaniu w pierwszych dniach września Pienin, zaczęli wdrażać politykę terroru. Mieszkańcy nie mogli sami produkować pożywienia50. Niemcy wprowadzili zakaz posiadania żaren i produktów odzwierzęcych (mięsa, mleka, itp.). Dodatkowo obowiązywał nakaz przymusowej reglamentacji żywności dla wojska (np.: spęd bydła do Krościenka). Ludność cierpiała głód. Nie wszyscy stosowali się jednak do niemieckich przepisów. Niektórzy nie oddali __________ 47 48 49 50 B. Gustawicz, dz. cyt., 256. M. Marczak, Na nadchodzące rocznice "cyrniawy" i węgierskiej "rebulacji". Garść wspomnień naszych dziadków, „Gazeta podhalańska”, nr 7: 1926, s. 3–4. ALHA, M. Marczak, J. Wiktor, dz. cyt., s. 114. Informacje na ten temat przytacza w swej publikacji ks. B. Krzan. Dla Krościenka i okolicy wprowadzono system kartkowy na żywność. Racje wydawano niezwykle skąpe: 2 kg chleba tygodniowo, 20 dag cukru na miesiąc, 30 dag marmolady lub 15 dag makaronu czasem pęczaku. Tłuszczu nie dawano, patrz: B. Krzan, dz. cyt., s. 233–234. 273 żaren, prowadzili też ubój – wszystko w ukryciu przed okupantem narażając życie własne i innych. Hałuszowej nie ominęły również wywózki na przymusowe roboty do Niemiec. Ci, którzy tego doznali nigdy już o tym nie zapomnieli. Po latach niemieckiej okupacji Podhale, a w tym rejon Pienin zajęły się ogniem bratobójczych walk. Partyzanckie grupy tzw. żołnierzy wyklętych, którzy nie pogodzili się z wprowadzaniem nowego reżimu komunistycznego prowadziły w latach 1945–47 zacięte walki z miejscowym aparatem bezpieczeństwa (MO i KBW51). Gdy działania partyzanckie ucichły zaczął się nieco lepszy okres dla Hałuszowej – czas wdrażania reform i polepszania doli chłopa. Hasła nowej peerelowskiej propagandy nie ominęły wsi, a wraz z nimi do małej i oddalonej od wielkiego świata osady przyszło coś, co nigdy nie było jej głównym wyróżnikiem – szybka zmiana. W okresie tym do wsi dociera elektryfikacja (lata 60’), powstają pierwsze murowane domy i nowe drogi (lata 70’), pojawiają się pierwsze samochody i ciągniki. Z drugiej strony pomału zaczyna też odchodzić świat dawnych dziejów – baców, czarowników, zbójników i niezwykłych miejsc – który kiedy wypełniał wyobraźnię i podania ludu z wioski "niedźwiedzi". Summary The article illustrates one of the Pieniny village – Hałuszowa. It presents two aspects: geographical and historical one. The aim is to highlight the knowledge about the above mentioned topic. The article is also the reason for further research and broaden monographic elaboration. The information on Hałuszowa village which has been published up to now is restricted to short descriptions in guidebooks. This article was created on the basis of currently existing sources – literature and induced sources such as interviews and observations during field study. The geographical aspect is about the location, the environment and local toponymy. The historical aspect presents the foundation of the village and some facts of its history. __________ 51 B. Krzan, dz. cyt., s. 257–259. 274 Hałuszowa widoczna od południa – czasy obecne. (fot. Sz. Swoboda) Widok na górę zamkową i zabudowania dworskie w Czorsztynie – pocz. XX w. (fot. zbiory prywatne autora) 275 Mieszkańcy Hałuszowej w strojach regionalnych – przełom lat 40./50. XX w. (fot. zbiory prywatne autora) Jeszcze do lat 60. XX w. do wsi prowadziła jedna kamienista droga. (fot. zbiory prywatne autora) 276 Na Majerzu – połowa lat 60. XX w. (fot. zbiory prywatne autora) Dziedzic majątku czorsztyńskiego Marian Drohojowski z bacą Wolskim z Hałuszowej na tle bacowki na Majerzu – ok. 1930 r. (źródło. S. Michalczuk, Dzieje polany Majerz w Pieninach, „Pieniny – Przyroda i Człowiek”, T. 5, Krościenko n. Dunajcem 1997). 277 Aleksandra Anna Kozłowska Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi Festiwale polskiego regionalizmu górskiego – święta, zjazdy i tygodnie gór (1935–1939) Gdy w listopadzie 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, nastały wreszcie warunki swobodnego rozwoju wielu sfer życia społecznego. Należał do nich regionalizm, którego orędownikami stali m.in. pisarz Stefan Żeromski czy Aleksander Patkowski, nazywany ojcem regionalizmu polskiego. Szczególnie prężnie ruch regionalny rozwijał się na Podhalu. Jego początki sięgają przełomu XIX i XX w. Niezwykle ważnym momentem okazał się I Zjazd Podhalan, który odbył się w 1911 r. w Zakopanem. Wzięła w nim udział elita intelektualna i artystyczna Podhala, m.in. Kazimierz Przerwa Tetmajer, Władysław Orkan, Andrzej Stopka, Wojciech Brzega, Andrzej Galica czy Jakub Zachemski. Kontynuacja Zjazdów Podhalan w okresie międzywojennym stanowiła przykład konsolidacji działań na rzecz wzmocnienia znaczenia podhalańskiego ruchu regionalnego. Pojawiły się jednak także nowe formy propagowania tych idei, wykraczające zresztą poza region samego Podhala, a obejmujące szeroko rozumianą góralszczyznę z obszaru II Rzeczypospolitej1. Jednym z konkretnych, a do tego bardzo widowiskowych, przejawów działalności ruchu regionalnego, jednoczącego wszystkich górali stały się Święta Gór. Pomysł narodził się w 1933 r. w związku z obchodami 60. rocznicy powstania Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Jednak tak ogromne przedsięwzięcie przerastało możliwości finansowe jednego towarzystwa i plany te nie zostały zrealizowane. Ideę zorganizowania zjazdu wszystkich górali zamieszkujących II Rzeczypospolitą podchwycił Związek Podhalan i Towarzystwo Przyjaciół Huculszczyzny. Niestety, w 1934 r. zorganizowanie święta nie było możliwe z powodu powodzi2. __________ 1 Więcej: A. Kudasik, Podhalanie, Kraków 1999, s. 128–129; A. A. Kozłowska, Góral generałem – Andrzej Galica. Biografia żołnierza, polityka i literata, Łódź 2013, s. 301–314. 2 W. Goetel, Zagadnienia regionalizmu górskiego w Polsce, „Wierchy” 1936, T. XIV, s. 131. 279 Zakopane 1935 Ostatecznie pierwsze Święto Gór zorganizowano w sierpniu 1935 r. w Zakopanem. W przygotowaniach do tej imprezy brały udział liczne stowarzyszenia i organizacje, m.in. wspomniany już Związek Podhalan i Towarzystwo Przyjaciół Huculszczyzny oraz Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Impreza miała charakter folklorystyczno-turystyczny, a jej celem była promocja wszystkich ziem górskich ówczesnej Rzeczypospolitej. Intensywne przygotowania rozpoczęły się już w lipcu 1935 r. W dniu 21 tego miesiąca w malowniczej scenerii Morskiego Oka, na werandzie schroniska, odbyła się konferencja prasowa dla około 35 dziennikarzy. Jako pierwszy głos zabrał gen. bryg. w st. sp. A. Galica, członek Komitetu Głównego święta, który przedstawił zebranym genezę oraz program imprezy. Następnie wygłoszony został okolicznościowy referat. Na koniec A. Galica oraz mjr dr med. Wiktor Kaliciński opowiedzieli w gwarze kilka gawęd góralskich. Ich wystąpienia szalenie się spodobały i nagrodzone zostały hucznymi oklaskami3. W Komitecie Głównym imprezy znalazło się szerokie grono osób z gen. bryg. Tadeusz Kasprzycki, ówczesnym I wiceministrem spraw wojskowych – jako przewodniczącym – na czele. Ponadto m.in. generałowie: dr nauk prawnych Roman Górecki; Janusz Głuchowski, dowódca Okręgu Korpusu X Przemyśl; Aleksander Narbut-Łuczyński, dowódca Okręgu Korpusu V Kraków; Kordian Zamorski, komendant główny Policji Państwowej. Członkami wspomnianego Komitetu byli również: płk Władysław Belina-Prażmowski, ówczesny wojewoda lwowski; płk Zygmunt Csadek, dowódca 36 pułku piechoty Legii Akademickiej; Adam Dobrodzicki (brat Jerzego, generała), dyrektor Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem; Feliks Gwiżdż; Walery Goetel, prezes Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego; Kornel Makuszyński, znany pisarz. Nie sposób wymienić wszystkich osób4. Samo Święto Gór przypadło na termin 4–11 VIII 1935 r. Jego symbolicznym rozpoczęciem było rozpalenie ognisk na górskich szczytach, 4 sierpnia, w niedzielę wieczorem. W imprezie wzięły udział zespoły regionalne z Podhala, Pienin, Spiszu, Orawy, Łemkowszczyzny i Huculszczyzny. Niestety, pogoda nie dopisała, niemal cały tydzień było zimno i padał deszcz. Mimo to na brak atrakcji nie można było narzekać. Przygotowano jarmark ludowy. Świętu towarzyszyły również wystawy, m.in. poświęcona fotografii górskiej, walkom Legionów __________ 3 4 Zakopane przygotowuje się intensywnie do uroczystości „Święta Gór”, „Gazeta Podhalańska” (Nowy Targ) 1935, R. XXIII, nr 16 z 28 lipca, s. 5. Święto Gór. Zakopane 4–11 sierpień 1935, Warszawa 1935 – program imprezy, s. 3–8. 280 Polskich 1914–1915 w Karpatach czy prezentująca dorobek Szkoły Przemysłu Drzewnego5. Ze specjalnym koncertem wystąpiła także orkiestra 5 pułku strzelców podhalańskich z Przemyśla, która ponadto paradowała z dumą po słynnych Krupówkach. Największe zainteresowanie wzbudzały jednak występy grup regionalnych, odbywające się każdego wieczora na zakopiańskim stadionie. Poziom zespołów góralskich był bardzo wysoki, w związku z czym przyznano większą ilość nagród niż przewidywano pierwotnie. Otrzymały je zarówno występujące grupy jak i ich kierownicy. Ponadto rozdano szereg nagród pieniężnych dla ubogich artystów i twórców ludowych. Dwiema najcenniejszymi nagrodami było drzewo na dom, ofiarowane przez Naczelną Dyrekcję Lasów Państwowych, które otrzymała najlepsza grupa (z Huculszczyzny) oraz bezpłatna podróż dookoła Polski, ufundowana przez Komitet Organizacyjny dla wszystkich członków grup regionalnych. Równocześnie należy także podkreślić ogromne znaczenie społeczne i edukacyjne omawianego święta. Nie tylko dla przyjezdnych gości i widzów, ale także dla samych uczestników. Dla wielu mieszkańców odległych wiosek, np. z obszaru Huculszczyzny, był to często pierwszy wyjazd z rodzinnych stron. Pozwalało to na wzajemne poznanie się górali z różnych regionów II Rzeczypospolitej i zrodzenie się – wedle intencji organizatorów – poczucia wspólnoty, a przy okazji poznanie własnego kraju6. W ostatni dzień Święta Gór, w niedzielę rano 11 VIII 1935 r., do Zakopanego przyjechał Ignacy Mościcki. Główne uroczystości związane z jego wizytą miały miejsce w Jaszczurówce, gdzie prezydent Rzeczypospolitej zasiadł pod specjalnie przygotowanym baldachimem, chroniącym go przed deszczem. Od prezydium Komitetu Głównego I. Mościcki otrzymał pamiątkową oznakę. W czasie uroczystego nabożeństwa odprawionego przed kaplicą w Jaszczurówce podniosłe kazanie wygłosił ksiądz Jan Humpola, kapelan przyboczny prezydenta, taternik, miłośnik sztuki i przyrody podhalańskiej. Przemawiając do zgromadzonego tłumu powiedział m.in.: „Do Was zwracam się Drodzy goście weselni [przybyli na Święto Gór – przyp. A.K.]. Z całej Polski przybywacie, by się nacieszyć egzotykiem górskiego świata. Zjeżdżajcie tu najczęściej, a zanim przybędziecie znów, poznajcie tego świata historię, kulturę i sztukę. Zapisujcie się wszyscy do Towarzystw, które działają od lat na górskim terenie, a zwłaszcza pamiętajcie o Towarzystwie Tatrzańskim. Z mapą w ręku wędrujcie po zapadłych wioskach. Szukajcie człowieka. A człowiek to ciekawy, honorny i dumny. Trzeba długo z nim przeżyć, by go dobrze poznać. W pracy ciężkiej trzeba go __________ 5 6 Święto Gór w Zakopanem, „Wiadomości Urzędowe Powiatu Średzkiego” 1935, R. VII, nr 30 z 26 lipca, s. 1–2; F. Bryjak, O „Święcie Gór” w Zakopanem, „Gazeta Podhalańska” (Nowy Targ) 1935, R. XXIII, nr 18 z 18 sierpnia, s. 2–4. Święto Gór w Zakopanem, „Światowid” 1935, R. XI, nr 32 z 10 sierpnia, s. 7; W. Goetel, Święto gór, „Turysta w Polsce” 1935, R. I, nr 7, s. 7; W. Goetel, Święto Gór, „Wierchy” 1935, T. XIII, s. 208–211. 281 widzieć i obserwować w warunkach, w których wzrósł. Szanujcie jego obyczaj, mowę, jego religijność. Bystro Was on podpatrzy, pod pozornym uśmiechem niby przytaknięcia, często góral może o kimś wydać sąd niepochlebny, gdyż umie świetnie rozeznać, czy ktoś z gości jest tylko uczony, czy także i mądry. Czeka na Waszą pomoc, lecz czeka jak równy. Chce nawiązać z Wami nić serdecznej przyjaźni, nie tylko handlowych stosunków. Poznajcie jego mowę. Mowa to Kochanowskich, Skargów, Potockich”7. Po uroczystej mszy polowej przemawiał gen. A. Galica, kończąc swoje wystąpienie okrzykiem na cześć pana prezydenta. Wreszcie odbył się przemarsz wszystkich przedstawicieli ziem górskich uczestniczących w imprezie. Na koniec ruszył kilkutysięczny redyk owiec, spędzonych ze wszystkich hal tatrzańskich. W ten malowniczy sposób zakończono pierwsze Święto Gór, na które zjechało około 40 tys. turystów8. Rok później, 30 IV 1936 r. w Warszawie ukonstytuował się komitet, który przystąpił do utworzenia organizacji o nazwie: Związek Ziem Górskich. Na jego czele stanął gen. T. Kasprzycki, w składzie znaleźli się także m. in. gen. A. Galica i F. Gwiżdż. Nowa organizacja miała skonsolidować wysiłki różnych instytucji na rzecz propagowania i rozwoju ziem górskich w zakresie gospodarki, kultury, rzemiosła, rękodzieła artystycznego czy turystyki. Kilka miesięcy później, 12 listopada już oficjalnie powołano do życia Związek Ziem Górskich. Na zwołanym w stolicy zebraniu byli obecni delegaci ze wszystkich powiatów górskich. Władze centralne związku tworzyło prezydium, z prezesem gen. T. Kasprzyckim, ówczesnym ministrem spraw wojskowych na czele. Powołano ponadto Zarząd Główny oraz Komisję Rewizyjną. W składzie tej ostatniej znaleźli się: A. Galica – przewodniczący, Alfred Okołowicz, płk int. Stanisław Barzykowski oraz zastępcy: Zygmunt Walter, mjr Bronisław Romaniszyn – były wojskowy, śpiewak operowy, pedagog i taternik. Do Związku Ziem Górskich przystąpiło szereg organizacji, wśród nich Związek Podhalan, Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, Polski Związek Narciarski, Towarzystwo Przyjaciół Huculszczyzny, Łemkosojuz, Liga Ochrony Przyrody, Izby Rolnicze w Krakowie, Katowicach i we Lwowie. Centrala związku mieściła się przy ul. Mokotowskiej 61 w Warszawie9. Od momentu swojego powstania Związek Ziem Górskich praktycznie przejął pieczę i koordynację nad przygotowaniami do kolejnych festiwali górskich. __________ 7 8 9 Do Synów Gór, „Wierchy” 1935, T. XIII, s. 149. Święto gór, „Światowid” 1935, R. XI, nr 33 z 17 sierpnia, s. 7–8. Związek Ziem Górskich RP, „Ziemia Podhalańska” (Warszawa) 1936, R. I, nr 1, s. 15–16; Z Polski i ze świata. Komitet Organizacyjny Związku Ziem Górskich, „Gazeta Podhala” (Nowy Targ) 1936, R. I, nr 11 z 29 listopada, s. 6; Sprawozdanie Związku Ziem Górskich za okres od 12.XI.1936–31.XII.1937 r., red. K. Pawlewski, Warszawa 1938, s. 9–10; Sprawozdanie z działalności Związku Ziem Górskich za okres 1 I 1938 r. – 31 III 1939 r., „Rocznik Ziem Górskich” (Warszawa) 1939, s. 10. Szerzej na temat Związku Ziem Górskich zob. E. Chudziński, Regionalizm. Idea – ludzie – instytucje, wyd. II, Warszawa 2013, s. 53–63. 282 Sanok 1936 Kolejne święto polskich górali zorganizowano w Sanoku. Nosiło ono nazwę Zjazd Górski i odbywało się w dniach 14–16 VIII 1936 r. W Komitecie Głównym imprezy znaleźli się m.in. gen. T. Kasprzycki, minister spraw wojskowych – ponownie jako przewodniczący oraz: płk W. Belina-Prażmowski – wojewoda lwowski, gen. A. Galica – senator, Michał Grażyński – wojewoda śląski, Janusz Jędrzejewicz – prezes Ligi Popierania Turystyki (powołana do życia w 1935 r.), płk Jan Jur-Gorzechowski – komendant Straży Granicznej, gen. bryg. Mieczysław Boruta-Spiechowicz – dowódca 22 Dywizji Piechoty Górskiej czy gen. bryg. Ferdynand Zarzycki – prezes Towarzystwa Przyjaciół Huculszczyzny10. I tym razem pogoda nie sprzyjała. Mimo to do Sanoka przyjechało kilkanaście tysięcy turystów, biorących w deszczu udział w imprezach, przygotowanych przez organizatorów. Pojawiły się nawet wycieczki z Czechosłowacji, Węgier, Niemiec, Austrii i Ameryki Północnej. Liczba uczestników – członków grup regionalnych – wyniosła około 500 osób. Wszystkich codziennie rano budziły orkiestry jednostek podhalańskich. W dniu 14 sierpnia wieczorem na wzgórzach okalających Sanok zapalono olbrzymie ogniska, zapowiadające imprezę. Zjazd rozpoczął się oficjalnie w niedzielę, 15 VIII 1936 r., mszą polową na błoniach nad Sanem. Po nabożeństwie przemówił gen. A. Galica, który – nawiązując do przypadającego tego dnia Święta Wojska Polskiego – przypomniał wydarzenia z 1920 r. i wezwał do uczczenia poległych bohaterów minutą ciszy. Następnie odbyła się defilada, którą odbierał m.in. gen. M. Boruta-Spiechowicz oraz W. Belina-Prażmowski. Wieczorem do Sanoka przyjechał gen. T. Kasprzycki, protektor – jak go określano – Święta Gór11. W czasie imprezy nie zabrakło jarmarku, kiermaszów i zabaw ludowych. Było co oglądać i co kupować. Zorganizowano konkurs wojskowych orkiestr podhalańskich. Wieczorami, na stadionie Przysposobienia Wojskowego, odbywały się wieczornice z występami zespołów ludowych. W sanockim Domu Żołnierza pokazywano przedstawienia regionalne. W niedzielę, 16 sierpnia, otwarto i poświęcono drogę Komańcza – Jaśliska. Zorganizowano także gwiaździsty zjazd automobilowy oraz loty balonowe12. Przy okazji Zjazdu Górskiego mieszkańcy podkarpackiej wsi Załuże, gmina Lubaczów, wręczyli gen. T. Kasprzyckiemu wieniec dożynkowy. Natomiast __________ 10 11 12 Program Zjazdu Górskiego w Sanoku 1936 r., 14–17 sierpnia, Warszawa [1936], nlb. Tamże, nlb.; Na „Zjeździe górskim” w Sanoku, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1936, R. XXVII, nr 227 z 15 sierpnia, s. 13; Święto Gór w Sanoku rozpoczęte, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1936, R. XXVII, nr 228 z 17 sierpnia, s. 12. Program Zjazdu Górskiego w Sanoku 1936 r., 14–17 sierpnia, Warszawa [1936], nlb.; Na „Zjeździe górskim” w Sanoku, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1936, R. XXVII, nr 227 z 15 sierpnia, s. 13. 283 ostatniego dnia imprezy, 17 sierpnia, odbyła się uroczystość – jak to określono – Święta Pracy. Był to pokaz „wzorowej organizacji pracy” przy budowie odcinka drogi na pograniczu powiatu sanockiego i leskiego. Ten ostatni otrzymał od Ligi Drogowej dar w postaci nowoczesnego walca drogowego. Na zakończenie Zjazdu oddano „Hołd górom”. Po wspólnym koncercie sześciu orkiestr podhalańskich odbył się spływ barwnie udekorowanych i oświetlonych kajaków, łodzi i tratew, na których tańczyli górale. Wyjątkowy nastój potęgowały światła reflektorów oświetlające San oraz pokaz sztucznych ogni13. Wisła 1937 W 1937 r. podjęto decyzję, że następna impreza – tym razem pod nazwą Tydzień Gór – odbędzie się w Wiśle, w dniach 15–22 sierpnia. Podobnie jak w latach poprzednich Komitet Honorowy Tygodnia tworzyła liczna grupa polityków, działaczy społecznych i wojskowych. Nie zabrakło wśród nich kilku generałów: dr R. Górecki, A. Narbut-Łuczyński, Kazimierz Łukoski, Stefan Pasławski, Kazimierz Sosnkowski, M. Boruta-Spiechowicz, Michał Karaszewicz-Tokarzewski i Wacław Scaevola-Wieczorkiewicz. Oczywiście, lista ta byłaby niepełna bez generała i senatora A. Galicy. Zresztą, w czasie Tygodnia Gór występował on w podwójnej roli. Nie tylko jako członek wspomnianego komitetu, ale także Związku Ziem Górskich14. Rano 21 sierpnia do Wisły przyjechał gen. T. Kasprzycki, prezes Związku Ziem Górskich. Na dworcu witali go m.in. M. Grażyński, wojewoda śląski, generałowie A. Narbut-Łuczyński, Sergiusz Zahorski i A. Galica. Przy dźwiękach hymnu narodowego minister spraw wojskowych przeszedł przed frontem kompanii honorowej strzelców podhalańskich. Tego samego dnia odbył się II Walny Zjazd Rady Naczelnej tej organizacji. Zjazd otworzył gen. T. Kasprzycki, a w czasie obrad głos zabrał m.in. A. Galica. Ten ostatni, jako przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej, przedstawił sprawozdanie z podejmowanych przez nią decyzji i działań, podkreślając właściwe wydatkowanie funduszy, zgodne z wytycznymi Zarządu Głównego związku. Na wniosek generała uczestnicy zjazdu udzielili Zarządowi Głównemu absolutorium z dotychczasowej działalności finansowej. Należy przy tej okazji podkreślić, że 1937 r. przyniósł rozwój działalności Związku Ziem Górskich. Zarząd Główny powołał do życia 3 komisje: Tygodnia Gór, swojszczyzny i naukową. Równocześnie utworzono 2 oddziały związku: Krakowsko-Śląski z siedzibą w Krakowie oraz LwowskoStanisławowski we Lwowie. Pierwszy miał się szczególnie zajmować sprawami __________ 13 14 B. Czyżykowska, Święto gór w Sanoku, „Światowid” 1936, R. XIII, nr 35 z 29 sierpnia, s. 13; W. Goetel, Zjazd Górski w Sanoku, „Wierchy” 1936, R. XIV, s. 232–233. „Tydzień Gór” Wisła (Śląsk) 15–22 sierpnia 1937, b.m.w. [1937], nlb. – program imprezy. 284 kulturalnymi Łemkowszczyzny, rozwojem wsi Zawoja i regionu babiogórskiego, organizacją drobnej wytwórczości ludowej w Gorcach czy rozmieszczeniem sieci muzeów regionalnych w Karpatach Zachodnich. Natomiast drugi z wymienionych oddziałów koncentrował się na podniesieniu poziomu rozwoju obszarów Karpat Wschodnich, współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Huculszczyzny itp.15. Sam Tydzień Gór – przypomnijmy – rozpoczął się 15 sierpnia. Tradycyjnie pogoda była fatalna, tym razem jednak zdarzały się wypogodzenia i chwile ze słońcem. Program Tygodnia był imponujący, zapewne za sprawą przewidywanej wizyty prezydenta Rzeczypospolitej. Życie imprezy koncentrowało się wokół budynku nowego Domu Uzdrowiskowego. Za nim, na rozległym terenie, umiejscowiono park wystawowy z wielkim placem widowiskowym. Mógł on pomieścić kilka tysięcy widzów. Tutaj odbywały się imprezy regionalne. Uroczystego otwarcia Domu Uzdrowiskowego dokonano w dniu inauguracji święta, w niedzielę 15 sierpnia. Wzięli w nim udział M. Grażyński oraz Aleksander Bobkowski, wiceminister komunikacji, prywatnie zięć prezydenta16. Jak już wspomniano wcześniej, w środę 18 sierpnia w Wiśle pojawił się I. Mościcki. Prezydent przyjechał specjalnym pociągiem z Juraty. Towarzyszyła mu małżonka Maria. Na barwnie udekorowanym peronie witał go m.in. M. Grażyński i prof. W. Goetel oraz grupa regionalna ze Śląska Cieszyńskiego, kapela górali tatrzańskich i delegacja rumuńskich skautów (występująca w czasie Tygodnia Gór). Prezydent przejechał główną ulicą Wisły i udał się do swojego zameczku pod Kubalonką. W niedzielę, 22 sierpnia, miały miejsce główne uroczystości Tygodnia Gór. Rozpoczęła je msza święta z udziałem prezydenta, odprawiona w parku wystawowym. Sprawował ją biskup śląski Stanisław Adamski. W nabożeństwie wziął udział 10-tysięczny tłum. Następnie, w imieniu Związku Ziem Górskich, przemówił płk Józef Kustroń, dowódca 21 Dywizji Piechoty Górskiej (Bielsko-Biała). Potem I. Mościcki wziął udział w uroczystości odsłonięcia Pomnika Źródeł Wisły, znajdującego się w samym centrum miasta. Jego autorem był wybitny rzeźbiarz, prof. Konstanty Laszczka. Pomnik przedstawiał postać młodej Ślązaczki z naręczem kwiatów i zbóż, stojącej na skale nad małym basenem. Znajdowało się w nim pięć trytonów, z gardzieli których tryskała fontanna. Po odsłonięciu pomnika odbyła się defilada, którą prezydent przyjmował w towarzystwie gen. T. Kasprzyckiego. Jako pierwsze defilowały odziały wojskowe, przysposobienia wojskowego i Związku Strzeleckiego, następnie goszczące w Wiśle grupy regionalne, wreszcie grupy górali ze __________ 15 16 Kończy się „Tydzień Gór”, „Polska Zachodnia” (Katowice) 1937, R. XII, nr 230 z 22 sierpnia, s. 5–6; W. Milewski, Ze Związku Ziem Górskich, „Wierchy” 1937, R. XV, s. 223, Sprawozdanie Związku Ziem Górskich..., s. 45–46. W Wiśle pełno atrakcji i pełno ludzi, „Polska Zachodnia” (Katowice) 1937, R. XII, nr 225 z 17 sierpnia, s. 2; Narodowe Archiwum Cyfrowe, Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji, sygn. 1-P-3614-4. 285 Śląska. O godz. 13.00 prezydent udał się na Kubalonkę w Istebnej, gdzie otworzył nowo wybudowany Wojewódzki Zakład Leczniczo-Wychowawczy im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Placówka ta pełniła funkcję sanatorium przeciwgruźliczego dla dzieci i posiadała 400 łóżek. Wybudowano ją z inicjatywy wojewody M. Grażyńskiego, z okazji 10-lecia przyłączenia Śląska do Polski (prace budowlane rozpoczęto w 1929 r.). Otwarcie sanatorium było ostatnim wydarzeniem Tygodnia Gór w Wiśle17. Nowy Sącz 1938 Następny Zjazd Górski został zorganizowany w Nowym Sączu i przypadł na 12–15 VIII 1938 r. Pieczę nad programem imprezy sprawował prof. Tadeusz Seweryn – etnograf, malarz i muzealnik. Z okazji Zjazdu Górskiego odnowiono Zamek Jagielloński w Nowym Sączu. Pod jego murami wybudowano estradę, służącą do występów zespołów ludowych. Tworzyło to wspaniałą scenerię. Impreza rozpoczęła się w piątek rano od mszy świętej w kościele farnym pw. św. Małgorzaty. Następnie dokonano uroczystego otwarcia Muzeum Ziemi Sądeckiej na Zamku Królewskim. Uroczystego przecięcia wstęgi dokonał gen. T. Kasprzycki. Jak donosiła prasa, muzeum mieściło się w 12 komnatach zamkowych i obejmowało dzieła sztuki kościelnej, etnograficznej, historycznej, eksponatów krajoznawczych i sztuk plastycznych współczesnych artystów Podhala. Pierwszego dnia miał również miejsce symboliczny obrzęd. Był to „Zew od Olzy po Czeremosz”. Góral z Istebnej grał na trombicie po jednej stronie estrady. Odpowiadał mu Hucuł z Mikuliczyna, stojący naprzeciwko. Na koniec obaj grajkowie zbliżyli się do siebie, uścisnęli sobie dłonie i zagrali razem. Niestety, niedaleka przyszłość pokazała, że był to jedynie pusty gest. Wybuch II wojny światowej ukazał z całą mocą niechęć, a nawet nienawiść części Ukraińców, zwłaszcza Hucułów, zamieszkujących ziemie II Rzeczypospolitej do polskości i do Polaków18. Należy podkreślić, że omawiane imprezy z każdym rokiem nabierały rozmachu, obejmując swoim zasięgiem coraz szersze obszary. W Nowym Sączu pojawili się np. po raz pierwszy górale zza Olzy, spod Jabłonkowa. Jak pisano __________ 17 18 Przyjazd Pana Prezydenta R.P. Do Wisły, „Polska Zachodnia” (Katowice) 1937, R. XII, nr 227 z 19 sierpnia, s. 2; Wielki dzień w Wiśle, „Polska Zachodnia” (Katowice) 1937, R. XII, nr 231 z 23 sierpnia, s. 1 i 4; Z Polski, „Wiarus” 1937, R. VIII, nr 35 z 28 sierpnia, s. 910 – fot. pomnika Źródeł Wisły. Uroczyste otwarcie „Dni Gór” w Nowym Sączu, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1938, R. XXIX, nr 223 z 14 sierpnia, s. 16; S. Janocha, Zjazd Górski – Nowy Sącz 12–15.08.1938, „Co Słychać? Informator Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego” 2000, nr 8 (116) – sierpień, s. 3. 286 w prasie, ich występ w sobotę 13 VIII 1938 r. zamienił się w manifestację łączności Macierzy z rodakami z Czechosłowacji. „Czterotysięczny tłum, zebrany na dziedzińcu starego zamku królewskiego, olśniony żywiołowym tańcem i pięknem pieśni śląskiej, zmuszał oklaskami rodaków zza Olzy do niezliczonych bisów, a następnie przez 15 min. nie chciał pozwolić im na opuszczenie estrady, bijąc brawa i wznosząc okrzyki na cześć Polaków w Czechosłowacji. Kierownik grupy jabłonkowskiej ze wzruszeniem dziękował za serdeczne przyjęcie, stwierdzając, że grupa jego jest dumna z tego, że łączą ją nierozerwalne więzy z mocarstwową Polską. Na pożegnanie górale polscy zza Odry odśpiewali sztandarową pieśń Polaków cieszyńskich «Płyniesz Olzo»”19. Zaproszenie tej grupy regionalnej na imprezę w Nowym Sączu miało zapewne charakter propagandowy, co wyraźnie widać również w przytoczonym komentarzu prasowym. Już wkrótce, na początku października 1938 r. „mocarstwowa Polska” zajęła Zaolzie, biorąc udział w pierwszym akcie rozbioru południowego sąsiada. Nie długo jednak przyszło się jej cieszyć z tego wątpliwego sukcesu20. Oprócz tradycyjnych już występów i konkursu dla grup ludowych przygotowano także wystawę rolniczą, pokazy zwierząt hodowlanych i płodów rolnych, połączone z „wycieczkami gospodarczymi”. Ponadto odbył się koncert orkiestr wojskowych i Kolejowego Przysposobienia Wojskowego. Przeprowadzono również zawody kajakowe na Dunajcu. Codziennie podczas Zjazdu odbywały się wycieczki do pobliskiego Rożnowa, gdzie można było zwiedzić budowę zapory wodnej na Dunajcu, stanowiącej element Centralnego Okręgu Przemysłowego (prace rozpoczęto w lutym 1935 r., ukończono je w 1941 r.). W ostatnim dniu, 15 sierpnia, na dziedzińcu zamku odprawiona została msza święta. Po niej wystąpił płk J. Kustroń, który w swoim wystąpieniu nawiązał do Święta Wojska Polskiego, akcentując łączność armii ze społeczeństwem. Następnie na rynku Nowego Sącza odbyły się uroczystości dożynkowe, a ulicami miasta przeszła defilada grup regionalnych i korowód dożynkowy z Sądecczyzny. W defiladzie uczestniczyła również kompania honorowa miejscowego 1 pułku strzelców podhalańskich. Szczególnie efektownie wypadły grupy reprezentujące różne dziedziny rzemiosła, które jechały na wspaniale przybranych wozach i samochodach. Wieczorem, po wielkim widowisku ludowym z udziałem wszystkich wyróżnionych grup, zorganizowano pokaz sztucznych ogni oraz zabawę na błoniach nad Dunajcem21. __________ 19 20 21 Drugi dzień Zjazdu Górskiego w Nowym Sączu, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1938, R. XXIX, nr 224 z 15 sierpnia, s. 14. Więcej: M. P. Deszczyński, Ostatni egzamin. Wojsko Polskie wobec kryzysu czechosłowackiego 1938–1939, Warszawa 2003, s. 260–272. Zjazd Górski Nowy Sącz. 12,15 sierpnia 1938 r., Warszawa [1938], nlb. – program imprezy; Wspaniale zakończono Zjazd Górski, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1938, R. XXIX, nr 226 z 17 sierpnia, s. 12. 287 Podobnie jak w latach poprzednich Zjazdowi w Nowym Sączu towarzyszyły obrady Związku Ziem Górskich pod przewodnictwem gen. T. Kasprzyckiego. Wzięło w nich udział 800 osób. Poruszano sprawy agrarne, użytkowania hal, kompasacji gruntów, tanich kredytów dla rolników oraz zbytu owoców leśnych. Senator F. Gwiżdż wysunął projekt stworzenia w Karpatach Uniwersytetu Ludowego. Natomiast gen. A. Galica, jako przewodniczący komisji rewizyjnej, przedstawił sprawozdanie finansowe z prac Związku Ziem Górskich stwierdzając „wzorowe prowadzenie ksiąg kasowych”22. Święto, którego nie było – Zakopane 1939 Z jeszcze większym rozmachem przygotowywano Tydzień Gór, który miał się odbyć w Zakopanem w 1939 r. Impreza była zaplanowana na 7–12 września. Panujące napięcie międzynarodowe nie pozostawało bez wpływu na jej charakter. Tydzień miał stanowić rodzaj „manifestacji łączności ludu górskiego Karpat w związku z koniecznością wzmocnienia obronności ziem górskich”23. Na czele komitetu organizacyjnego stanął wspomniany już wiceminister A. Bobkowski. Tydzień Gór miał się rozpocząć od mszy świętej odprawionej pod Krokwią. Następnie miał przemawiać I. Mościcki, spodziewano się bowiem, że prezydent pojawi się w Zakopanem. Pierwszy dzień imprezy planowano poświęcić szczególnie dr. Tytusowi Chałubińskiemu, w związku z 50. rocznicą jego śmierci. Tego dnia miało się również odbyć plenerowe przedstawienie „Harnasi” Karola Szymanowskiego24. Charakter imprezy podkreślano na konferencji prasowej zorganizowanej w II połowie sierpnia 1939 r. w ministerstwie komunikacji, na zaproszenie komitetu głównego Tygodnia Gór. Miała to być nie tylko „rewia” zespołów regionalnych, ale również wielka manifestacja patriotyczną górali na rzecz przywiązania do ziemi ojczystej. Z tej okazji Związek Młodzieży Wiejskiej zwołał swój zjazd do Zakopanego – spodziewano się przybycia około 1000 członków tej organizacji w strojach regionalnych. Mottem działania Związku Ziem Górskich, sprawującego pieczę nad organizacją wrześniowej imprezy, stał się fragment przemó- __________ 22 23 24 Ze Zjazdu Górskiego, „Gazeta Podhala” (Nowy Targ) 1938, R. III, nr 33 z 21 sierpnia, s. 3– 4; Zjazd górski 1938, „Wierchy”, R. XVI, s. 211. Cyt. za: A. Wysocki, Regionalizm funkcjonalny w działaniu (na Huculszczyźnie) w świetle dokumentów Centralnego Archiwum Wojskowego, „Rocznik Archiwalno-Historyczny Centralnego Archiwum Wojskowego” (Warszawa) 2009, nr 2/31, s. 103. S. Janocha, Tydzień Gór w Zakopanem 7–12.09.1939, „Co Słychać? Informator Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego” 2000, nr 8 (116) – sierpień, s. 4; Przygotowania do „Tygodnia Gór” urządzanego w dniach 7–12 września w Zakopanem, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1939, R. XXX, nr 215 z 6 sierpnia, s. 15. 288 wienia śląskiego pisarza – samouka, Jerzego Probosza (pseudonim Chłop spod Gańczorki, Góral) z Istebnej: „Bohaterskie piersi ludu górskiego stworzą wzdłuż południowej granicy Rzeczypospolitej niezwyciężony mur – górską linię Maginota – której żaden wróg nie zmoże”25. Autor tych słów był działaczem Związku Górali Śląskich oraz Macierzy Szkolnej Księstwa Cieszyńskiego. Uhonorowany w 1938 r. Srebrnym Wawrzynem Akademickim Polskiej Akademii Literatury, został aresztowany przez Niemców w dniu 17 XII 1939 r. Zginął w obozie koncentracyjnym w Dachau 29 V 1942 r.26. Tymczasem we wrześniowej imprezie miało wziąć udział kilkadziesiąt zespołów ludowych – w sumie około 1 tys. osób. Ponadto swój przyjazd zapowiedziały grupy zagraniczne z Węgier, Rumunii, Bułgarii, a nawet ze Szkocji. Podczas trwania imprezy tradycyjnie planowano także jarmarki, kiermasze czy wystawy. Wśród nich – jak donosiła prasa – najciekawiej zapowiadała się wystawa prac biura regionalnego planu zabudowy terenów górskich. Ekspozycja miała prezentować projekty utworzenia w Karpatach centralnego okręgu turystycznego i ukazywać plastyczne modele dróg karpackich oraz osiedli letniskowych27. Niestety, z przyczyn oczywistych wrześniowy Tydzień Gór nie odbył się – wybuch II wojny światowej przekreślił te plany. Jak się okazało, we wrześniu 1939 r. w Zakopanem zjawili się nieproszeni goście – Słowacy i Niemcy. Nie pomógł opór Zakopiańskiego Batalionu Obrony Narodowej (1 Brygada Górska płk. dypl. Janusza Gaładyka z Armii „Kraków”), w skład którego weszli m.in. członkowie Związku Strzeleckiego z miasta i okolicy, defilujący nie tak dawno przed prezydentem Rzeczypospolitej w Wiśle. Odegrali oni bowiem – podkreślić trzeba – istotną rolę także w pracach Związku Ziem Górskich, zgłaszając doń akces w 1937 r.28. Gdy 1 IX 1939 r. hitlerowska III Rzesza napadła zdradziecko Polskę, jej sojusznikiem była Słowacja. Jej 1 Dywizja Piechoty gen. II rangi Antona Pulanicha, działająca na lewym skrzydle niemieckiej 2 Dywizji Górskiej Górskiej (14 __________ 25 26 27 28 „Górska linia Maginota”. Przed Tygodniem Gór w Zakopanem, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1939, R. XXX, nr 232 z 23 sierpnia, s. 13; K. Pawlewski, „Tydzień Gór” wielką manifestacją patriotyczną ludu górskiego, „Wiadomości Ziem Górskich” (Warszawa) 1939, R. II, nr 8 z 1 sierpnia, s. 5; „Tydzień Gór pod znakiem obronności kraju, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1939, R. XXX, nr 234 z 25 sierpnia, s. 15. I. Homola, Probosz Jerzy, [w:] Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny, T. II, N–Ż, Warszawa 1985, s. 236. Plastyczne modele dróg karpackich i osiedli letniskowych na wystawie w Zakopanem, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1939, R. XXX, nr 232 z 23 sierpnia, s. 7; „Tydzień Gór” wspaniałą rewią regionalizmu, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1939, R. XXX, nr 235 z 26 sierpnia, s. 22. Wielki dzień w Wiśle, „Polska Zachodnia” (Katowice) 1937, R. XII, nr 231 z 23 sierpnia, s. 1; K. Pindel, Obrona Narodowa 1937–1939, Warszawa 1979, s. 68, 182; Sprawozdanie Związku Ziem Górskich za okres od 12.XI.1936–31.XII.1937 r., red. K. Pawlewski, Warszawa 1938, s. 9. 289 Armia z Grupy Armii „Południe”), zajęła rejon Zakopanego, mając zadanie marszu w ogólnym kierunku na Nowy Targ. Jej 4 (dowódca ppłk Ladislav Bodicky) i 6 pułk piechoty (dowódca mjr Mikuláš Markus) obsadziły okolice Zakopanego (1 września) i rejon na północ od tego miasta (m.in. Poronin, Biały Dunajec, Szaflary i Nowy Targ). Pierwsze 2 z wymienionych miejscowości, znajdujące się najbliżej Zakopanego, znalazły się w rękach Słowaków (6 pułk piechoty) następnego dnia też o tej samej porze. W ten sposób zamknęło się, zdawałoby się koło historii. Wojsko nieistniejącej już Republiki Czechosłowackiej, w której rozbiorze uczestniczyli Polacy w październiku 1938 r., znalazło się – tym razem jako armia marionetkowej Republiki Słowackiej księdza Jozefa Tiso – na terytorium II Rzeczypospolitej. Jednak niebawem Słowacy musieli odejść z Zakopanego (odbyła się tam defilada ich oddziałów), przekazując miasto Niemcom. Taki był kres polskich planów „wrześniowego” Święta Gór29. Wysiłki organizacyjno-propagandowe na rzecz górskich imprez Świętom, Zjazdom i Tygodniom Gór towarzyszyła duża kampania reklamowa. Zapowiedzi oraz opisy tych wydarzeń ukazywały się w prasie. W 1935 r. z tej właśnie okazji na okładkę popularnego czasopisma „Światowid” trafił wizerunek znanego dudziarza Stanisława Mroza z Poronina, z panoramą Tatr w tle. Przygotowywano plakaty reklamowe oraz karty pocztowe, które ukazywały się nakładem Komitetu Głównego imprezy (il. 1–3). Drukowano specjalne programy, informujące o szczegółowym przebiegu świąt (il. 4). Ponadto turystom biorącym udział w imprezach wydawano znaczki – oznaki pamiątkowe tłoczone w metalu (il. 5–6). Oznaka zakopiańska z 1935 r. miała formę kapelusza góralskiego z wybitym miejscem i datą imprezy. W tle widniały skrzyżowane ciupagi. W następnym roku wypuszczono znaczek w postaci stylizowanej sylwetki orła. Nad nim widniał półkolisty napis: ZJAZD GÓRSKI/ SANOK. U dołu data: 1936. Kolejne święto upamiętniono oznaką w kształcie uproszczonego orła wspartego łapami na kole. Wewnątrz koła znalazł się zarys gór, choinka i płynąca rzeka. Wokół umieszczono napis: WISŁA/ TYDZIEŃ GÓR/ 1937. Ostatnia oznaka miała upamiętniać Tydzień Gór w Zakopanem, w 1939 r. Jak wiadomo, z powodu wybuchu wojny święto się nie odbyło. Znaczek miał kształt koła. Pośrodku widniał wagonik kolejki górskiej na Kasprowy Wierch. Otaczały go dwa otoki: niebieski – z napisem: TYDZIEŃ GÓR/ ZAKOPANE 1939 oraz __________ 29 Więcej: I. Baka, Udział Słowaków w agresji na Polskę w 1939 roku, Warszawa 2010, s. 129, 131, 133. 290 czerwony – z białymi muszelkami kauri, używanymi przez górali do zdobienia kapeluszy. Znaczek był pokryty emalią30. W organizację opisywanych imprez górskich włączała się również aktywnie Poczta Polska. Z tej okazji przygotowywała ona okolicznościowe datowniki. Datownik, przygotowany na wrzesień 1939 r. przedstawiał górala pasącego owce, na tle panoramy Tatr. Poczta Polska ułatwiała korzystanie ze swoich usług turystom przyjeżdżającym na święta góralszczyzny. W czasie Zjazdu Górskiego w 1936 r. zorganizowano – przy pomocy Klubu Balonowego „Guma” w Sanoku – przewóz poczty balonem „Sanok”. W ten sposób mogły być przewiezione tylko zwykłe ekspresowe listy o wadze do 20 g i kartki pocztowe, krajowe i zagraniczne. Korespondencję należało dostarczyć do urzędu pocztowego w Sanoku, gdzie zostały ostemplowane specjalnym datownikiem z napisem „Balon Sanok”. Po wylądowaniu balonu przesyłki miały zostać przekazane najbliższemu urzędowi pocztowemu w celu dalszej wysyłki zwykłą drogą. Natomiast rok później, podczas Tygodnia Gór w Wiśle (1937 r.), zwracał uwagę kursujący po ulicach uzdrowiska specjalny samochód poczty ruchomej. Pojazd był zaopatrzony w telefon. Ponadto sprzedawano w nim znaczki i widokówki oraz przyjmowano korespondencję do wysyłki31. Ogromną rolę w propagowaniu Świąt, Zjazdów i Tygodni Gór w okresie międzywojennym odegrały Polskie Koleje Państwowe. Ich nazwa – obok Ligi Popierania Turystyki – widniała na wspomnianych plakatach i kartach pocztowych. Do miejsc, w których organizowano imprezy, jechały dziesiątki specjalnie przygotowanych pociągów. Do wyjazdu zachęcał turystów cały pakiet zniżek. W 1935 r. karta uczestnictwa kosztowała 3,35 zł. Jej nabycie dawało prawo nabycia w terminie 2–11 sierpnia ulgowego biletu na przejazd koleją z dowolnej stacji w Polsce do Zakopanego w klasie I, II i III. Przy powrocie karta uprawniała do bezpłatnego przejazdu w czasie do 14 sierpnia do stacji, z której nastąpił wyjazd do Zakopanego. Dzięki karcie można było nabyć bilet ulgowy w każdej kasie kolejowej lub w kasach biur podróży „Orbis” i Wagons-Lits-Cook. W zamian za dołączony do karty kupon turysta otrzymywał znaczek – oznakę Święta Gór. Uprawniał on do bezpłatnego wstępu na imprezy towarzyszące (jarmark, wystawy, odczyty itd.). Znaczek pozwalał także na skorzystanie z 50% zniżki przy wstępie na wieczornice regionalne. W czasie kolejnych imprez górskich obowiązywała 66% zniżka kolejowa32. __________ 30 31 32 „Światowid” 1935, R. XI, nr 31 z 3 sierpnia – okładka; karty pocztowe i znaczki – oznaki ze zbiorów autorki. Przewóz poczty balonem „Sanok”, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1936, R. XXVII, nr 225 z 14 sierpnia, s. 10; W pełnej uroku krainie, tam gdzie trwa „Tydzień Gór”, „Polska Zachodnia” (Katowice) 1937, R. XII, nr 228 z 20 sierpnia, s. 2. Święto Gór w Zakopanem, „Wiadomości Urzędowe Powiatu Średzkiego” 1935, R. VII, nr 30 z 26 lipca, s. 1–2; W. Goetel, Święto Gór, „Wierchy” 1935, T. XIII, s. 210; Karta uczestnictwa w Święcie Gór, Zakopane 1935 r. – zbiory autorki; Zjazd Górski w Sanoku, 291 Oprócz prasy, do promowania imprez górskich wykorzystywano również radio. Przykładowo, podczas Zjazdu Górskiego w Sanoku dokonano nagrań fragmentów uroczystości. Zostały one wyemitowane na falach Polskiego Radia 17 VIII 1936 r. W roli reportera wystąpił Antoni Zachemski – krewny Jakuba – pisarz i publicysta, działacz regionalny. Radio transmitowało również przebieg uroczystości kończących Tydzień Gór w Wiśle, w niedzielę 22 VIII 1937 r.33. Jak już wspominano, prasa szeroko rozpisywała się na temat Świąt, Tygodni i Zjazdów Górskich. Obszerne relacje miały przeważnie pozytywny wydźwięk. Zdarzały się jednak i głosy przeciwne. Przykładem może być artykuł Jalu Kurka pt. „Góralu czy ci nie żal”, który ukazał się w „Wiadomościach Literackich” w 1937 r. Tekst odnosił się do spraw regionalizmu i stanowił reakcję na Tydzień Gór zorganizowany niedawno w Wiśle. Pisarz czuł się szczególnie uprawniony do krytykowania tej imprezy, gdyż – jak sam podkreślał – był silnie związany z górami (jego matka pochodziła ze wsi Naprawa w Beskidach). Krytykował bezkrytyczne „pianie” i zachwyty w prasie nad góralską cuchą i huculską trombitą oraz sztuczne tworzenie „zabytków regionalnych”. Powoływał się przy tym na autorytet prof. Jana Stanisław Bystronia, wybitnego etnografa i socjologa, członka Polskiej Akademii Umiejętności, a który mówił o sztuczności rekonstrukcji widowisk ludowych i ich martwocie. Takimi właśnie występami karmieni byli – w opinii J. Kurka – widzowie imprez górskich. Podawał przy tym przykład, że wśród zespołów górali podhalańskich występowały „przebrane panienki oraz młodzi panowie z Krakowa”. Pisarz sprzeciwiał się takiej niewłaściwej propagandzie ziem górskich poprzez organizowanie dorocznych zjazdów oraz traktowaniu sztuki i obyczaju wiejskiego w oderwaniu od całości zjawisk społecznych. Wieś powinna bowiem kultywować swoje tradycje w warunkach aktualnych, biorąc z kultury inteligenckiej to, co jest dobre dla niej, a oddając inteligencji swoje najlepsze wartości. Podsumowując swój artykuł J. Kurek napisał: „Kiedy byłem przed paru laty w Worochcie na dorocznej uroczystości Szlakiem Żelaznej Brygady – widziałem jak generałowie serdecznie ściskali się z Hucułami w święcie zbratania. Ale nazajutrz dygnitarze odjechali do Warszawy, A Hucuł został sam. – Żebyś nie myślał, drabie, że ciągle będzie święto – mówi mu ten i ów, który właśnie wczoraj na baczność stał przed generałami i przed Hucułem, a teraz przypomina mu ciężkie obowiązki dnia roboczego. Tak. To jest szary dzień gór. Góralu, czy ci nie żal? Warszawa daleko; panowie przyjadą z niej dopiero za rok”34. 33 34 „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1936, R. XXVII, nr 225 z 14 sierpnia, s. 21; „Tydzień Gór” w Wiśle, „Turysta w Polsce” 1937, R. III, nr 8, s. 2–3. Transmisja ze Zjazdu Górskiego w Sanoku, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1936, R. XXVII, nr 228 z 17 sierpnia, s. 19; Sprawozdanie Związku Ziem Górskich za okres od 12.XI.1936–31.XII.1937 r., red. K. Pawlewski, Warszawa 1938, s. 40. J. Kurek, „Góralu, czy ci nie żal?”... O zachłystywaniu się ciupagą, „Wiadomości Literackie” 1937, R. XIV, nr 42 (728) z 10 października, s. 7. 292 Trudno nie zgodzić się z trafnością części przytoczonych wyżej spostrzeżeń. Generalnie jednak omawiane imprezy należy oceniać pozytywnie. Można stwierdzić, że stanowiły one ukoronowanie działalności podhalańskiego ruchu regionalnego okresu międzywojennego. Przygotowywane z ogromnym rozmachem znajdowały oparcie i protektorat najwyższych władz państwowych. W ich organizację angażowano władze lokalne, organizacje społeczne, wojsko, harcerzy, Pocztę Polską, Polskie Koleje Państwowe itd. Zaprezentowane imprezy przyczyniały się do popularyzowania turystyki górskiej oraz zainteresowania folklorem ziem górskich nie tylko z rejonu Podhala, ale całej II Rzeczypospolitej. Do tych tradycji sięgają imprezy odbywające się po II wojnie światowej, np. Tydzień Kultury Beskidzkiej, organizowany przez Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej, czy zakopiańska Tatrzańska Jesień, która w 1968 r. przekształciła się w Międzynarodowy Festiwal Ziem Górskich. Summary When Poland recovered the independence in November 1918 the regional movement could freely developed itself at last. Especially it took place in the Podhale region. Since the half of the 30's of the 20th century the mountain festivals were organised to promote folklore of the highlanders from various regions of Poland. It was not only Podhale but also Silesia and Hutsul region. Events reviewed in the article were named: The Mountain Holidays (Święta Gór), The Mountain Conventions (Zjazdy Górskie) and The Mountain Weeks (Tygodnie Gór). The first one was organised in 1935 in Zakopane. Next – in 1936 in Sanok. In 1937 the event took place in Wisła and in 1938 in Nowy Sącz. In 1939 The Mountain Week was planned in September. Because of the outbreak of the WW2 it was impossible. Many organisations and institutions took part in preparation of these events. First of all it was The Union of The Mountain Lands (Związek Ziem Górskich). Moreover: The Polish Post, The Polish State Railways, army and the Scouts. The events were advertised by posters, postcards and special printed programmes. They promoted a mountain tourism and developed the interest in mountain folklore in Poland. 293 Karta pocztowe – zbiory autorki. Karta pocztowa – zbiory autorki. 294 Okładka programu Zjazdu Górskiego w Nowym Sączu, 1938 r. – zbiory autorki. Znaczek „Święto Gór – Zakopane 1935” – zbiory autorki. Znaczek „Tydzień Gór – Wisła 1937” – zbiory autorki. 295 Rafał Pilarek Doktorant, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Etnografia na łamach pisma „Poznaj Świat” w świetle reportaży A. L. Godlewskiego, E. Karwota i B. Malkina Pomysłodawcą i inicjatorem czasopisma geograficznego „Poznaj Świat” był profesor Stanisław Leszczycki, który w pierwszych latach powojennych pełnił funkcję przewodniczącego oddziału krakowskiego Polskiego Towarzystwa Geograficznego [dalej: PTG]. W latach 1947–1948 PTG współpracując z zakładami pracy i organizacjami społecznymi przygotowało cykl wykładów i odczytów pod hasłem „Poznaj Polskę”, a następnie „Poznaj Świat”1. W związku z dużym sukcesem akcji popularyzatorskiej, władze krakowskiego oddziału PTG przystąpiły do realizacji pomysłu wydawania czasopisma geograficznego „Poznaj Świat”, angażując do tego celu nie tylko aktywnych działaczy PTG, ale także młodszą kadrę Instytutu Geograficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ustalono, że nowy periodyk nie może konkurować z istniejącymi czasopismami geograficznymi i krajoznawczymi, powinien natomiast skorzystać z doświadczeń przedwojennego miesięcznika „Zbliska i Zdaleka” (pisownia oryginalna)2. Pierwszy numer czasopisma „Poznaj Świat” ukazał się w lutym 1948 r. Miesięcznik redagował Komitet Redakcyjny Wydziału Popularyzacji PTG, który w ten sposób rozpowszechniał wiedzę geograficzną wśród społeczeństwa polskiego. Zadaniem i celem jaki postawiła przed sobą redakcja „Poznaj Świat” było „poprowadzenie czytelnika przez wszystkie kraje świata, opisując ich fizjognomię geograficzną, społeczną i gospodarczą”3. Początki działalności pisma przypadły na okres politycznych zmian w naszym kraju. Od 1948 r. rozpoczął się __________ 1 2 3 S. Milatowa, Odział Krakowski [W:] PTG w pięćdziesiątą rocznice działalności, Warszawa 1968, s. 110. B. Winid, Krótka historia „Poznaj Świat”, „Poznaj Świat”,1994, nr 1, s. 2. Zdaniem twórców „Poznaj Świat” periodyk nie powinien konkurować z „Przeglądem Geograficznym”, „Czasopismem Geograficznym”, pismem Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego – „Ziemia”, a także powstającą „Geografią w Szkole”. Miesięcznik „Zbliska i Zdaleka” ukazywał się we Lwowie w latach 1933–1939. Redaktorem naczelnym pisma był prof. Adam Malicki (1907–1981). Przedmowa, „Poznaj Świat”, nr 1,1948, s. 1. 297 w Polsce otwarty etap ustrojowej stalinizacji państwa4. Stale zwiększające się wpływy systemu „policyjnego” dotknęły także wydawnictwa popularne, w tym również „Poznaj Świat”. W grudniu 1950 r. Zarząd Główny PTG pod presją komunistycznych władz postanowił zawiesić wydawanie pisma, tłumacząc, że „poziom ideologiczny tego czasopisma, którego zadaniem było oddziaływanie na szerokie grupy młodzieży i sympatyków geografii, nie odpowiadał linii rozwojowej geografii”5. Pojawiające się w 1954 r. ograniczenie omnipotencji aparatu bezpieczeństwa, zmiany w polityce wewnętrznej kraju, jawna krytyka w aparacie partyjnym stylu kierowania państwem, skłaniają do uznania tego roku za początek powolnej politycznej odwilży w Polsce6. Postępujący ferment w środowiskach twórczych, rozluźnienie cenzury, a także utworzenie w 1953 r. Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk, który przejął znaczną część naukowego programu PTG, stworzyły podatny grunt do reaktywacji czasopisma „Poznaj Świat”7. Drugie narodziny periodyku miały miejsce w grudniu 1955 roku. Funkcję redaktora naczelnego pisma powierzono pracownikowi Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie dr Stanisławowi Berezowskiemu. W inauguracyjnym numerze pisma Redakcja zapewniała, że dzięki „Poznaj Świat” możliwe stanie się szersze poznanie świata i życia jego mieszkańców8. Zapowiedzi te znalazły w pełni swoje odzwierciedlenie w treści prezentowanych artykułów. W obszarze zainteresowań redakcji poza geografią znalazły się także zagadnienia związane z fauną i florą, historią państw i narodów, architekturą oraz dorobkiem kulturowym różnych ludów. Uzupełnieniem wymienionych treści były artykuły komentujące bieżące wydarzenia społeczne, gospodarcze i polityczne na świecie. Szczególne zainteresowanie autorów „Poznaj Świat” budziły kraje tzw. „trzeciego świata”9. Wynikało to zapewne z bieżącej polityki władz, ale także fascynacji __________ 4 5 6 7 8 9 A. L. Sowa, Historia polityczna Polski 1944–1991, Kraków 2011, s. 127. S. Leszczycki, M.I. Mileska, Sprawozdanie z działalności Polskiego Towarzystwa Geograficznego w latach 1945–1954, „Przegląd Geograficzny”, T. XXVI, z.3, 1954, s. 131. A.L. Sowa, op.cit., s. 194, 206. B. Winid, op.cit., s. 2. Do Czytelników, „Poznaj Świat”, nr 1, 1955, okładka. Pojecie „trzeci świat” zostało ukute przez francuskiego antropologa i historyka Alfreda Sauvy’ego na łamach francuskiego czasopisma „L'Observateur” w sierpniu 1952 r. Termin ten został szybko zaakceptowany, zdobywając globalną popularność na przełomie lat 50. I 60. XX w. Dziś określenie to jest często odrzucane z racji na negatywne skojarzenia, które budzi. Należy pamiętać jednak, że w latach 50. był to termin pełen optymizmu. Został uformowany na kształt pojęcia „trzeci stan” z okresu rewolucji francuskiej i stąd przejął cały bagaż skojarzeń społecznych, politycznych i ekonomicznych związanych ze swoim XVIII wiecznym językowym antenatem. A zatem podobnie „trzeci świat” był dyskryminowany ekonomicznie politycznie, ale miał dokonać rewolucji i zmienić porządek światowy, stając się pełnoprawnym uczestnikiem stosunków międzynarodowych. Negatywna stygmatyzacja określenia „trzeci świat” dokonała się później, gdy wydarzenia w krajach 298 czytelników i redakcji folklorem społeczeństw o odmiennej kulturze. Znajdowało to szczególny wyraz w rosnącej liczbie artykułów i notatek o tematyce etnograficznej10. Zdecydowana większość materiałów publikowanych w „Poznaj Świecie” zawierała fotografie (początkowo czarno-białe, a następnie kolorowe) oraz mapy, szkice i rysunki. Magazyn należał bowiem do najbardziej ilustrowanych pism tego okresu, mimo niewielkiego formatu ilustracje zajmowały ponad połowę powierzchni czasopisma11. W pierwszym okresie działalności pisma, przypadającym na lata 1948– 1950, główny trzon kadrowy stanowili geografowie, co znajdowało odzwierciedlenie w treści i formie publikowanych artykułów12. Sytuacja ta uległa zmianie po reaktywacji „Poznaj Świat” w grudniu 1955 roku, kiedy to wyraźnie wzrosła liczba artykułów i notatek z obszaru antropogeografii, etnografii i antropologii. W latach 1955–1958 w tej kategorii materiałów dominowały relacje z Afryki, Azji i Australii, prezentujące dorobek kultury materialnej, duchowej i społecznej ich mieszkańców. Do wzbogacenia tematyki pisma przyczyniło się niewątpliwie rozszerzenie kręgu jego współpracowników. Do grona dotychczasowych autorów czasopisma dołączyli nowi, wśród których było wielu podróżników, etnologów i antropologów kultury. W niespełna rok od reaktywacji pisma na łamach „Poznaj Świat” pojawił się pierwszy artykuł Aleksandra Lecha Godlewskiego pt. „Z Azji na Pacyfik” (09/1956), będący relacją z badań terenowych prowadzonych w 1938 roku na wyspach centralnej i wschodniej Polinezji: Tahiti, Bora Bora, Huahine, Moorea, Tahaa, Raiatea i Nuku Hiva. Badacz przywiózł z tej wyprawy bogaty materiał do pracy naukowej oraz eksponaty, które w większości uległy zniszczeniu podczas wojny. A.L. Godlewski w dziedzinie etnologii był wybitnym i przez wiele lat jedynym w kraju specjalistą w zakresie znajomości ludów Oceanii i ich kultur. Znając język rdzennych mieszkańców zebrał materiały etnograficzne i folklory- 10 11 12 zacofanych nie rozwinęły się według optymistycznego scenariusza. Sam zaś termin ułatwił negatywną stygmatyzację, bo „trzeci” kojarzy się z czymś gorszym trzeciorzędnym. Zob. M. W. Solarz, Bogata Północ i biedne Południe. Kraje wysoko i słabo rozwinięte, „Geografia w Szkole”, 2012,nr 3, s. 9–10. D. Licińska, Ocena czasopisma „Poznaj Świat” pod względem przydatności dla uczniów starszych klas szkół podstawowych i uczniów szkół średnich, z dnia 7.11.1979., dokument nieewidencjonowany, Archiwum PTG w Warszawie. Z. Jaskulski, Ocena miesięcznika „Poznaj Świat” obejmująca okres od 11.1968 do 11.1969 roku., dokument nieewidencjonowany, Archiwum PTG w Warszawie. Wśród nielicznych artykułów i notatek podejmujących częściowo tematykę etnologiczną i antropologiczną znalazł się tekst z 1948 roku Walerego Goetela pt. „Wyspa Bali” opublikowany w maju 1948 roku. Jednym z obszarów zainteresowań tego uznanego geologia i paleontologia, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wiedeńskiego znalazły się także problemy mniejszości narodowych w Karpatach. Na uwagę zasługuje także artykuł Edwarda Schnaydera pt. „Na dalekiej Północy” oraz będący przedrukiem z „Picture Post” tekst pt. „Ziemia Bożego Narodzenia”. Oba teksty poświęcone zostały ludom zamieszkującym strefę subarktyczną. 299 styczne, ponadto pozyskał trudno dostępne informacje z zakresu kultury duchowej i społecznej. Wyjaśnił pojęcia „Mana” i „tabu”, opisywał gry sportowe, zabawy i tańce mieszkańców Polinezji. Profesor włączył się także aktywnie do międzynarodowej dyskusji o etnogenezie ludności Oceanii. Wyniki swoich badań uczony zaprezentował w licznych książkach i artykułach publikowanych na łamach „Materiałów i Prac Antropologicznych”13. A. L. Godlewski oprócz pracy naukowej i dydaktycznej prowadził także ożywioną działalność popularyzatorską. Należy przy tym podkreślić, iż czynił to w przystępny i niezwykle ujmujący sposób. Swoje teksty publikował m.in. w „Problemach”, „Młodzieży Morskiej”, „Dookoła Świata”, „Morzu” i „Życiu Warszawy”14. Łącznie w latach 1956–1959 na łamach czasopisma geograficznego „Poznaj Świat” ukazały się cztery artykuły A.L Godlewskiego, opisujące życie mieszkańców Polinezji wschodniej oraz przemiany społeczno-kulturowe, jakie zachodziły w tym rejonie Pacyfiku15. Do grona autorów podejmujących problematykę etnograficzną w „Poznaj Świecie” należał Edward Karwot, który był jednocześnie członkiem nowego zespołu redakcyjnego czasopisma. Bronisław Siadek, jeden z najbardziej zasłużonych pracowników redakcji, wspominając Edwarda Karwota mówił o nim tak: „Ksiądz, który został pozbawiony możliwości wykonywania zawodu, filozof, erudyta i znawca etnografii”16. W 1947 roku E. Karwot pełnił służbę duszpasterską w stopniu kapitana w Generalnym Dziekanacie Rzymsko-Katolickim Wojska Polskiego17. Poza działalnością duszpasterską E. Karwot pasjonował się etnografią, czego dał wyraz publikując w 1955 roku „Katalog magii Rudolfa. Źródło etnograficzne XIII wieku”18. Był także autorem tekstu „Jest taka nauka – etnografia” opublikowanego w gazecie „Życie Warszawy” w roku 1957 19. W tym samym czasie E. Karwot debiutuje na łamach „Poznaj Świat” artykułem „Rene- __________ 13 14 15 16 17 18 19 B. Kopydłowska, Aleksander Lech Godlewski (1905–1975) [W:] Etnografowie i ludoznawcy polscy. Sylwetki, szkice biograficzne, t.I, E. Fryś-Pietraszkowa (red.), Kraków 2002, s. 131–133. A. Paluch, Aleksander Lech Godlewski (1905–1975), „Lud”, t.LXI, 1977, s. 409–411. Z Azji na Pacyfik. Pochodzenie i skład rasowy Polinezyjczyków, nr 7,1956, s. 7–10; Fidżi –archipelag kontrastów, nr 4,1958, s. 23–27; Melanezja, Mikronezja, Polinezja, nr 10,1958, s. 34–36; Święta kura, nr 5,1959, s. 33–36. Treści artykułów L. Godlewskiego publikowane w „Poznaj Świat” znajdują pełne rozwinięcie m.in. w pracach: Drogi synów słońca (Wyd. PTL, Biblioteka Popularna, t 4, Wrocław 1963); Czar dalekiego Nuku-Hiva (wyd. „Ossolineum”, 1971). R. Badowski, Podróżnicy w habitach, „Poznaj Świat”, nr 5, 2013, s. 110. P.Kaczmarska, Generalny Dziekanat Rzymsko-Katolicki Wojska Polskiego w latach 1945– 64, dostępne w wersji elektronicznej: http://www.caw.wp.mil.pl/plik/file/biuletyn/r3/r3 _6.pdf [dostęp: 28.08.2013]. E. Karwot, Katalog magii Rudolfa. Źródło etnograficzne XIII wieku, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze. Prace Etnologiczne, T.IV, Wrocław 1955. Ibidem, Jest taka nauka-etnografia, „Życie Warszawy”, nr 88, 1957, s. 5. 300 sans Indian”20. Łącznie w latach 1958–1959 oraz 1961–1962 E. Karwot opublikował siedem artykułów o charakterze etnologicznym21. W obszarze zainteresowań etnografa znalazła się tradycyjna sztuka Polinezji, Indonezji i Meksyku oraz kultura pasterskich ludów północnej Afryki. Ostatni artykuł Edwarda Karwota w „Poznaj Świecie” ukazał się na początku 1962 roku, wkrótce przestał on także pełnić funkcję członka zespołu redakcyjnego miesięcznika. Szczególne miejsce wśród autorów „Poznaj Świat” zajmuje etnolog, przyrodnik, kolekcjoner, fotograf i filmowiec – dokumentalista, badacz kultur tubylczych ludów Ameryki Południowej – Borys Malkin (Małkin). Za sprawą publikacji B. Malkina etnografia pozaeuropejska na stałe zagościła w popularnym magazynie „Poznaj Świat”22. Znaczenie miesięcznika w tym względzie jest tym większe, iż spośród 53 artykułów naukowych i popularnonaukowych opublikowanych w języku polskim przez tego wybitnego badacza23, aż 50 ukazało się po raz pierwszy w czasopiśmie „Poznaj Świat”24. Warto przy tym podkreślić, że współpraca etnografa z redakcją „Poznaj Świat” trwała 26 lat. Borys Malkin (Małkin) urodził się 20 listopada 1917 roku w Witebsku na Białorusi w rodzinie żydowskiej. W roku 1918 jego rodzice przenieśli się do Warszawy, gdzie młody Borys podjął naukę. Był jednak uczniem trudnym, toteż kilkakrotnie musiał zmieniać gimnazjum. Ostatecznie nie uzyskał matury i w 1938 roku za zgodą rodziców wyjechał do krewnych w Stanach Zjednoczonych. W Nowym Yorku 21-letni Borys uczył się angielskiego, trudniąc się dorywczymi zajęciami. Z uwagi na swoje zamiłowania przyrodnicze szybko nawiązał pierwsze kontakty naukowe, głównie z entomologami skupionymi wokół American Museum of Natural History. W krótki czasie uzupełnił wykształcenie średnie w szkole zawodowej w Eugene w stanie Oregon. W 1941 roku B. Malkin podjął studia na uniwersytet stanowy, na wydział antropologii i biologii. W tym __________ 20 21 22 23 24 Ibidem, Renesans Indian, „Poznaj Świat”, nr 11, 1957, s. 33–36. E. Karwot jest autorem artykułów: Świat Arabski (nr 12, 1958, s. 3–8.); Sztuka naskalna Sahary (nr 3, 1959, s. 28–32); U Dajaków głowa bezpieczna (nr 12, 1959, s. 3–6.); Nad jeziorem Patzucuaro (nr 11, 1961, s. 22–26); Cudowne Znaki (nr 3, 1961, s. 17–20); Sztuka polinezyjskich zdobywców (nr 12, 1961, s. 27–32); W Duarach Berberów (nr 1, 1962, s. 3– 7). Należy zaznaczyć, że w krótkim czasie magazyn „Poznaj Świta” stał się dużym sukcesem wydawniczym i propagandowym. Już po roku ukazywania się nakład magazynu osiągnął 75500 egzemplarzy, a w kolejnych latach wzrósł do 110 tys. egz. miesięcznie. Przez dłuższy czas sprzedawano czasopismo po protekcji lub jedynie stałym klientom, którzy w kioskach posiadali teczki prasowe. Zob. W. Karłowska, Sprawozdania. Zebranie Rady Redakcyjnej miesięcznika „Poznaj Świat”, „Czasopismo Geograficzne”,1957, T. XXVIII, z.1, s. 113. J. Kamocki, Borys Malkin (1917–2009) [W:] Etnografowie i ludoznawcy polscy. Sylwetki, szkice biograficzne. T.III, A. Spiss, Z. Szromb-Rysowa (red.), Wrocław–Kraków 2007, s. 174. Pełny wykaz publikacji Borysa Malkina (Małkina) sporządził Marek Kairski i Janusz Jaskulski. Zob.„Lud”, T.LXXXIII, 1999, s. 247–250. 301 samym czasie otrzymał stypendium z fundacji udzielającej pomocy młodym emigrantom. W 1942 r. już jako obywatel amerykański, został zmobilizowany. Przydzielony do wojsk powietrznych (obsługa naziemna) spędził w armii ponad trzy lata (1942–46), z tego półtora roku w bazach wojskowych na Pacyfiku: Na Nowej Gwinei Holenderskiej, w północnej, wschodniej i zachodniej Australii i na Filipinach. Każdą wolną chwilę poświęcał zbieraniu owadów dla amerykańskich placówek naukowych. Po zakończeniu wojny kontynuował studia, początkowo na uniwersytecie stanu Oregon a następnie na University College w Londynie, gdzie uczestniczył w wykładach z antropologii. Bywał również na wykładach w Instytucie Archeologii London School of Economics oraz Institute of African Studies. Prawdopodobnie w związku z tymi ostatnimi studiami otrzymał z Kalifornia Academy of San Francisco fundusze na wyprawę badawczą po krajach Afryki. Podczas ponad rocznej podróży odwiedził Trypolitanię (obecnie Libia), Tunezję, Algierię, Niger, Wybrzeże Kości Słoniowej, Brytyjski i Francuski Kamerun, Wyspę Świętego Tomasza, Angole i Republikę Południowej Afryki. Po powrocie z Afryki Malkin kontynuował studia na University of Washington w Seatle (Stan Washington). Tu w zakładzie antropologii słuchał wykładów Roberta Lowie’ego, którego ksiązki z pasją czytał w młodości. Zdobył zatem wykształcenie w trzech kierunkach: przyrodniczym, archeologicznym i antropologicznym. W 1957 roku B. Malkin objął posadę wykładowcy antropologii ogólnej na University of Minnesota w Minneapolis. Dwa lata później porzucił jednak pracę na uczelni rozpoczynając swą wielką życiową przygodę – podróże. Pierwsze ekspedycje naukowe związane były z badaniami nad owadami, wkrótce objawiła się druga pasja M. Malkina – etnografia. W latach 1953–1994 B. Malkin odbył 27 podróży po Ameryce Południowej i Środkowej. Pierwsze badania terenowe w Ameryce Łacińskiej rozpoczął w 1953 roku, wśród Indian Seri w Meksyku i wśród Indian Cora i Sumu we wschodniej Nikaragui. W ciągu swojego pracowitego życia B. Małkin przebadał wiele grup tubylczych zamieszkujących tereny m. in. Brazylii, Kolumbii, Surinamu, Ekwadoru, Peru, Boliwii i Panamy. Do wielu plemion powracał wielokrotnie, co umożliwiło mu na dogłębne ich rozpoznanie i uchwycenie zmian kulturowych, jakim podlegały na przestrzeni lat. Badał kulturę jako całość, zarówno materialną jak i społeczna i duchową, a jako przyrodnik interesował się relacjami pomiędzy światem natury, a człowiekiem. B. Malkin już podczas swoich pierwszych ekspedycji zauważył, że liczebność Indian jest zatrważająco niska, a ich kultura ulega szybkim przemianom. Swoją pracę w terenie nazwał antropologią „naglącą”, wymagającą natychmiastowej dokumentacji. Mawiał, że „Jest to tylko kwesta czasu, kiedy znikną ostatni Indianie”25. W wielu wypadkach etnograf był ostatnią, a często jedyną osoba, która taką kulturę dokumentowała. Na 42 kultury, które badał, aż 33 są obecnie tak silnie zakulturowane, iż __________ 25 J. Kamocki, ob.cit., s. 172–175. 302 właściwie nie można ich odróżnić od lokalnego chłopskiego wariantu kultury narodowej danego kraju. Znaczna część kultur badanych i dokumentowanych przez B. Malkina przeszła bezpowrotnie do historii, a zebrane przez niego kolekcje i materiał fotograficzny są jedynymi dokumentami ich istnienia26. Badacz podczas swoich licznych wypraw zgromadził 120 kolekcji etnograficznych i archeologicznych, które znajdują się obecnie w co najmniej 40 muzeach w USA, Kanadzie, Brazylii, Szwajcarii, Niemczech, Austrii, Szwecji, Danii, Holandii, Norwegii oraz w Polsce. Większość z nich to obiekty pozyskane w terenie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, wśród Indian Amazonii i Gran Chaco oraz różnych grup etnicznych Ekwadoru27. W latach 1957–1973 B. Malkin przebywał głównie w Ameryce Południowej, gdzie prowadził liczne badania terenowe. W przerwach pomiędzy kolejnymi ekspedycjami często odwiedzał Europę, w tym Polskę, gdzie mieszkała jego dalsza rodzina, koledzy naukowcy i przyjaciele28. Podczas jednej z takich wizyt w 1959 roku B. Malkin nawiązał współpracę z czasopismem „Poznaj Świat”29. Jeszcze tego samego roku ukazał się na łamach magazynu pierwszy tekst jego autorstwa zatytułowany „Wśród Indian Seri”, będący relacją z wyprawy badawczej do Meksyku. B. Malkin publikował w „Poznaj Świecie” z krótkimi przerwami do 1985 przedstawiając relacje ze swoich licznych podróży do Ameryki Południowej i Środkowej. Artykuły przybierające postać dzienników podróży prezentowały szerokie spektrum wiedzy etnograficznej, obejmujące całokształt kultury badanej społeczności. Niewątpliwą zaletą publikowanych tekstów była ich przystępna i atrakcyjna forma, charakteryzująca się barwnym i żywym stylem narracji. Kilkustronicowe artykuły wzbogacone licznymi fotografiami jego autorstwa, czytało się jednym tchem, z zainteresowaniem i uznaniem dla rzetelnej wiedzy i zręczności pisarskiej autora. Relacje z wypraw terenowych B. Malkina zdobyły prawdziwe uznanie czytelników, rozbudzając w nich pragnienie podróżowania i odkrywania świata, w czasie gdy rzeczywiste podróże były przywilejem nielicznych. W 2007 roku na dwa lata przed śmiercią B. Malkin wydał staraniem swoich uczniów i przyjaciół książkę pt. „Odchodzący świat”, w której przedstawił 12 doskonale udokumentowanych kultur Indian amazońskich Ameryki Południowej, wykorzystując przy tym artykuły pierwotnie zamieszczone w czasopiśmie „Poznaj Świat”. __________ 26 27 28 29 B. Malkin, Odchodzący świat. Tropem kultur indiańskich i świata przyrody Ameryki Południowej, Warszawa 2007, s. 13. http://www.national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/odchodzacy-swiat-borysamalkina/ [30.08.2013]. M. Kairski, J. Jaskulski, O Autorze [W:] B. Małkin, Odchodzący..., s. 12. http://www.national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/odchodzacy-swiat-borysamalkina/2/ [dostęp: 28.04.2014]. 303 A.L. Godlewski, E. Karwot i B. Malkin należą do tych autorów „Poznaj Świta”, którzy jako pierwsi podjęli problematykę etnograficzną i etnologiczną, przyczyniając się tym samym do popularyzacji tej dyscypliny wiedzy wśród szerokiego kręgu czytelników. Niebawem do grona autorów pisma dołączyli kolejni badacze i entuzjaści etnografii, wśród których był m.in. Przemysław Burchard, Leszek Dzięgiel, Lech Mróz, Aleksander Posern-Zieliński, Zbigniew Jasiewicz, Janusz Kamocki oraz Marek Arpad Kowalski. Summary “Poznaj Świat” is a geographic journal that was established at the end of 1948 out of the initiative of the Cracovian geographers associated with the Polish Geographical Society. Although the journal mainly focused on geographical themes, it didn’t lack articles or notes of ethnographic nature. The group of authors and contributors of the journal also included ethnologists and culture anthropologists like Aleksander Lech Godlewski and Edward Karwot. Boris Malkin (Małkin) had a special place among authors of “Poznaj Świat”. He was an ethnologist, naturalist, collector, photographer, documentalist and researcher of the South Americas indigenous peoples culture. Of the 53 scientific and popular science articles of this great researcher were published in polish, 50 of which appeared in “Poznaj Świat” for the first time. 304 Barbara Chlebowska Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi Z historii Święta Palanta w Grabowie Grabów jest niewielką miejscowością położoną w północno-wschodniej części Niziny Południowowielkopolskiej na Wysoczyźnie Kłodawskiej. Wedle aktualnego podziału administracyjnego znajduje się w północno – zachodniej części województwa łódzkiego, w powiecie łęczyckim. Grabów jest siedzibą władz największej, obejmującej 15,5 tys. ha, gminy w powiecie łęczyckim. Miejscowość liczy niespełna 1500, a cała gmina niecałe 7 tys. mieszkańców1 Co rok w pierwszy wtorek po Wielkanocy w Grabowie organizowane jest unikalne, nieznane nigdzie indziej Święto Palanta. Centralnym punktem obchodów tego święta jest rozegranie meczu palanta – zespołowej gry sportowej. Dawniej było ono uznawane za święto rzemieślników, dziś ma charakter gminnego festynu. * * * Niniejszy tekst jest pierwszą częęścią opracowania o charakterze studium przypadku dotyczącego Święta Palanta. Na przedmiot mojego zainteresowania staram się spojrzeć możliwie szeroko i wieloaspektowo. Opisuję genezę tego święta i przebieg jego obchodów oraz zmiany ich formy w czasie. Ukazuję również niektóre problemy z zakresu historii społeczno – gospodarczej Grabowa, co pozwala ukazać przedmiot moich zainteresowań na szerokim tle i odkryć nieuchwytne bez tego zabiegu konteksty. Na Święto Palanta patrzę okiem etnologa, dokumentuję je i próbuję zanalizować jako przejaw kultury danej społeczności w duchu założeń antropologii współczesności – czyli nie szukając uogólnień i odrzucając ambicje formułowania praw, ale starając się możliwie dogłębnie __________ 1 M. Sęczkowska, Gmina Grabów,[w:] Przewodnik po Łęczycy i regionie Łęczyckim, Łęczyca 2005, s. 91–93; L. Zugaj, Historia administracji w gminie Grabów, Lublin 2012, s. 46, 59 (dostępna na stronie internetowej gminy Grabów); http://pl.wikipedia.org/wiki/Grabów [dostęp: 18.04.2014]; http://www.grabow.com.pl [dostęp: 18.04.2014]. Gmina Grabów w obecnym kształcie zaczęła funkcjonować 01.01.1973, powstała ona z połączenia dwóch wcześniej istniejących jednostek podziału administracyjnego – Gromadzkich Rad Narodowych w siedzibą w Grabowie i Starej Sobótce. 305 poznać konkretny wycinek rzeczywistości. Do tego celu można się przybliżyć stosując tzw. „opis zagęszczony” odsłaniający kolejne „warstwy” zjawisk kulturowych2. Choć ta technika opisu stanowi dla mnie inspirację, nie jest ona strategią tworzenia tego tekstu. Niniejszy artykuł dotyczy historii palantowych rozgrywek w Grabowie, druga część opracowania będzie dotyczyć współczesności tego unikalnego święta3. Granice między przeszłością a dniem dzisiejszym Święta Palanta wyznacza niewątpliwe zmiana jego charakteru ze święta rzemieślniczego na odwołujący się do lokalnej tradycji festyn organizowany przez gminę4. Przełom ten miał miejsce w latach 90. XX w. Grabowskiego Święta Palanta dotyczy tylko jedno opracowanie – praca dyplomowa Stanisława Tomczaka z 2001 r. pod tytułem Historia gry w palanta w Grabowie5 dlatego też duże znaczenie miały dla mnie źródła wywołane. W niniejszym opracowaniu wykorzystuję ustalenia, jakich dokonałam w czasie przeprowadzonych przez siebie badań terenowych. Odbyły się one w listopadzie i grudniu 2011r., dwie ostatnie rozmowy miały miejsce w marcu 2014 r. Moimi rozmówcami było 30 mieszkańców Grabowa i osób związanych z tą miejscowością, ponieważ zależało mi na uchwyceniu zmian, jakim podlegała forma obchodów Święta Palanta większość z nich to osoby starsze i w średnim wieku6. Rozmowy przeprowadziłam metodą wywiadu swobodnego. Wytyczne do wywiadu składały się zasadniczo z dwóch części – pierwsza dotyczyła przebiegu święta, druga postawy względem niego7. W gronie moich rozmówców byli organizatorzy Święta Palanta i osoby w szczególny sposób z nim związane – szef nieformalnego klubu palanta – Król Palanta Adam Rapacki, pracownik Urzędu Gminy w Grabowie, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Grabowie – instytucja ta __________ 2 3 4 5 6 7 K. Olechnicki, Antropologia obrazu, Warszawa 2003, s. 14–20. Druga część opracowania dotycząca współczesnego Święta Palanta ukaże się w jednym z następnych numerów „Zeszytów Wiejskich”. Na potrzeby niniejszego opracowania przyjmuję przedmiotowe ujęcie tradycji, które koncentruje się na zasobie treści kulturowych przekazywanych następnym pokoleniom. Patrz. K. Piątkowski, Badacz wobec tradycji, [w:] Pożegnanie paradygmatu? Etnologia wobec współczesności, Warszawa 1991, s. 117–120. Praca została przygotowana na zakończenie studiów podyplomowych na kierunku wychowanie fizyczne w Wyższej Szkole im. Pawła Włodkowica w Płocku. Patrz. Aneks I. Lista rozmówców, którzy brali udział w badaniach dotyczących Święta Palanta. Za Janem Turowskim przyjmuję następujące rozumienie postawy: „W praktyce badawczej i w określeniach definicyjnych przez pojęcie postawy zwykło się rozumieć względnie trwałą dyspozycję jednostki do określonego zachowania się wobec danego przedmiotu, wynikającą z poglądów, uczuć danej jednostki odnoszących się do przedmiotu postawy. Postawa obejmuje więc tzw. komponenty poznawczy, emocjonalno – oceniający (afektywny) oraz behawioralny (czynnościowy). Przedmiotem postawy mogą być osoby, grupy społeczne, wartości materialne i duchowe oraz przedmioty”. J. Turowski. Socjologia. Małe grupy społeczne, Lublin 1999, s. 50. 306 w wydatny sposób pomaga Urzędowi Gminy w organizacji obchodów oraz nauczyciele szkół z gminy Grabów8. Pozostali uczestnicy moich badań to gracze biorący udział w świątecznych rozgrywkach oraz Grabowianie, którzy uczestniczą w Święcie Palanta – systematycznie, co roku lub rzadziej. Informacje na temat przebiegu obchodów zdobyłam także metodą obserwacji uczestniczącej – brałam udział w Święcie Palanta w 2011, 2012 i 2014 r. Dokonałam również kwerendy dotyczącej historii gospodarczej. Grabów na przestrzeni dziejów Początki Grabowa sięgają średniowiecza. Pierwsza wzmianka o tej miejscowości znajduje się w dokumencie z 1232 r., który potwierdza nadanie Grabowa oraz pobliskich Besiekier, Leszna, Ostrówka i Sławęcina kościołowi w Dobrowie koło Uniejowa. W 1372r. staraniem Mikołaja, kasztelana łęczyckiego, Grabów otrzymał prawa miejskie. Potwierdza to dokument lokacyjny wyda- __________ 8 O udziale dzieci ze szkół w Święcie Palanta i szkolnej lidze palanta funkcjonującej w Gminie Grabów napiszę obszernie w drugiej części opracowania. Jednym z nauczycieli, którzy znaleźli się w gronie moich rozmówców był Stanisław Tomczak, autor przywoływanej już przeze mnie pracy dyplomowej Historia gry w palanta w Grabowie i dyrektor Szkoły Podstawowej im M. Konopnickiej w Starej Sobótce. Rozmowa z nim pozwoliła mi uzyskać informacje, które przedstawiają Święto Palanta w długim horyzoncie czasowym. Stanisław Tomczak prowadził badania na potrzeby swojej pracy dyplomowej, jego rozmówcami były osoby uczestniczące w święcie w okresie międzywojennym, a dziś już nieżyjące. Badacz zrelacjonował mi ich fragmenty ich wspomnień, które nie znalazły się w jego pracy ze względu na ograniczenia jej formuły. Kolejny wątek mojej rozmowy ze Stanisławem Tomczakiem dotyczył jego wspomnień dotyczących życia w dawnym Grabowie oraz przekazywanych w jego rodzinie relacji na ten temat. Wspomnienia rodziców i innych bliskich rozmówcom osób pojawiają się także w innych rozmowach (inf. nr 1, inf. nr 7, inf. nr 14). Relacje dotyczące rodzinnej miejscowości łączą się z własnymi najwcześniejszymi wspomnieniami i tworzą pamięć jednostkową (E. Bieńkowska, Mała historia pamięci, „Znak” 1995, nr 480 (5), s. 19–30). Badacze toczą dyskusje w jakim stopniu „akt przypominania” jest rekonstrukcją, a w jakim konstrukcją. Nie uległa jednak wątpliwości, iż wyznawane dziś przez człowieka poglądy i system wartości oraz jego obecne doświadczenia mają wpływ na widzenie przeszłości. Na polu pamięci społecznej istotne wydarzenia społeczne i polityczne kształtują ogląd historii, jaki nosi w sobie każdy członek społeczeństwa (patrz. A. Szpociński, Pamięć przeszłości jako element kultury współczesnej, [w:] Wobec pamięci, red. A. Szpociński, Warszawa 2005s. 8–9). Na pamięć jednostkową może mieć wpływ powszechna dziś wrażliwość nostalgiczna. Za Markiem Zalewskim nostalgię rozumiem jako rodzaj oglądu świata, jego percepcji. Cechuje się on tym, iż ideał umieszcza w przeszłości (patrz M. Zalewski, Formy pamięci, Gdańsk 2004, s. 11–12). Jednak w sytuacji gdy badamy różne aspekty przeszłość społeczności lokalnych, wobec braku innych źródeł „depozyt” zapisany w pamięci jest często dla badacza nieoceniony. Sytuacja taka miała miejsce także w przypadku niniejszego opracowania. 307 ny w Zgierzu przez królową regentkę Elżbietę, córkę Władysława Łokietka i matkę Ludwika Węgierskiego. Dwa wieki po nadaniu praw miejskich Grabów pozostawał niewielką osadą. W 1552 r. z inicjatywy właściciela Grabowa i zamku w Besiekierach, kasztelana Szczawińskiego Zygmunt August nadał miejscowości przywilej zezwalający na organizację trzech jarmarków rocznie (wcześniej miasto mogło organizować jedynie tragi). Mimo to, prawdopodobnie ze względu na bliskość większych ośrodków handlowych, takich jak Łęczyca, Uniejów, Kłodawa oraz oddalenie od głównych dróg, osada nie zanotowała wówczas okresu dynamicznego rozwoju. W 1572 r. w miasteczku żyło i pracowało 12 rzemieślników, a w 1581 r. 17, w tym 5 szewców, 4 krawców, 3 kowali, 2 piekarzy a ponadto bednarz i kołodziej. Po zniszczeniach wywołanych przez najazd szwedzki w XVII w. miejscowość podupadła i pomimo, iż formalnie zachowała prawa miejskie faktycznie zeszła do roli wsi. Okres pomyślnego rozwoju osady rozpoczął się w okresie zaboru pruskiego (1793–1807). Tendencja rozwojowa utrzymywała się zarówno w czasach Księstwa Warszawskiego jak i Królestwa Polskiego9. W 1800 r. Grabów uzyskał od władz pruskich nową lokację. Kilka lat później dzięki Feliksowi Kretkowskiemu – właścicielowi miasteczka, rozszerzono jego obszar10. Również z jego inicjatywy powstały małe, ale prężne zakłady przemysłowe – słynąca w okolicy cegielnia, gorzelnia, maślarnia, wytwórnia mączki kostnej do wyrobu guzików i grzebieni, dwa młyny. W tym okresie Grabów wzbogacił się też o ratusz z niewielkim przytułkiem dla sierot, bezdomnych i starców, którzy byli na utrzymaniu dworu, założono również cmentarz i rozpoczęto budowę kościoła. Rozwój gospodarczy i terytorialny przyniósł ze sobą wzrost liczby ludności11. W 1809 r. miejscowość zamieszkiwało 350 osób, w 1820–593, a w 1857 r. 91812. Pomyślny rozwój Grabowa przerwała trąba powietrzna, która w 1859 r. zniszczyła znaczną część miasta. Grabowa nie ominęły burzliwe wydarzenia, które naznaczyły polską historię. 29 października 1863 r. oddział powstańczy pod dowództwem Emeryka Syrewicza zaatakował stacjonujące w Grabowie wojska rosyjskie. Polacy odnieśli zwycięstwo nie ponosząc żadnych strat, Rosjanie stracili oficera i kilku żołnierzy. Była to ostatnia potyczka powstania styczniowego na terenie Łęczyckiego. W latach 1905–1907 zorganizowano w Grabowie kilka manifestacji patriotycznych, które pociągnęły za sobą falę aresztowań13. W 1870 __________ 9 10 11 12 13 M. Sęczkowska, dz. cyt. s. 93; Miasta polskie w tysiącleciu, Wrocław–Warszawa–Kraków, t. 2, s. 43; http://www.sztetl.org.pl/pl/city/grabow/ [dostęp: 28.04.2014]. T. Sławiński, Kretkowscy i ich dzieje od połowy XIV w., Warszawa–Skrzeszew 2011, s. 389; M. Sęczkowska, dz. cyt., s. 94. Grabów rozrósł się w kierunku wschodnim. T. Sławiński, dz. cyt. s, 389, 391. Fundatorką klasycystycznego kościoła parafialnego p. w. św. Stanisława B. M. w Grabowie była Józefa z Krosnowskich – pierwsza żona Feliksa Kretkowskiego, jego budowę zakończono w 1838 r., już po jej śmierci około 1812 r. Tamże, s. 389; Miasta polskie..., t. 2, s. 43. M. Sęczkowska, dz. cyt., s. 94. 308 r. Grabów, podobnie jak wiele innych niewielkich miast Królestwa Polskiego, w ramach represji władz carskich po powstaniu styczniowym stracił prawa miejskie14. Na przełomie XIX i XX w. Grabów znany był z targów i jarmarków, na które ściągali kupcy, rzemieślnicy i chłopi z bliższej i dalszej okolicy – Izbicy, Dąbia, Kłodawy, Koła, Krośniewic, Łęczycy, Ozorkowa czy Piątku. Dużym uznaniem w całej Polsce środkowej cieszyły się buty produkowane przez grabowskich szewców, w okolicy znane były wędliny i pieczywo z tej miejscowości. Mimo dużej roli rzemiosła w życiu gospodarczym osady, większość mieszkańców zajmowała się rolnictwem. W czasie I wojny światowej Grabów poniósł duże straty – Niemcy wywieźli urządzenia i maszyny z miejscowych zakładów – gorzelni i maślarni15. W okresie międzywojennym miejscowość była lokalnym ośrodkiem rzemieślniczym i handlowym. Gmina Grabów wedle danych ze spisów powszechnych w dniu 30 IX 1921 r. liczyła 8013 mieszkańców (sam Grabów 2484), natomiast w dniu 9 XII 1931 r. zamieszkiwały ją 8122 osoby16. Wedle rejestru kart rzemieślniczych dla powiatu łęczyckiego dotyczącego lat 1928–29 w Grabowie 33 osoby trudniły się krawiectwem (w tym 5 kobiet), taka sama była łączna liczba szewców i garbarzy. Inne zawody miały skromniejszą reprezentację, w dokumencie figuruje 11 rzeźników i rzeźników – wędliniarzy, 5 fryzjerów, 3 kowali, 3 kołodziei, 5 piekarzy oraz po jednym przedstawicielu takich zawodów jak stolarz, szklarz, powroźnik17. Wedle Księgi Adresowej Polski z 1929 r., stanowiącej wykaz osób prowadzących działalność gospodarczą w gminie było 3 szewców, 4 kowali i cieśla18. Zebrane przeze mnie relacje dotyczące okresu międzywojennego, potwierdzają obraz wyłaniający się z archiwaliów – miejscowość zamieszkiwali liczni rzeźnicy i masarze, sprzedawali mięso i wędliny w miastach – Łęczycy, Ozorkowie, Zgierzu a nawet Łodzi oraz świadczyli usługi __________ 14 15 16 17 18 L. Zugaj, dz. cyt., s. 7–9; N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, Kraków 1994, s. 458. Decyzję o odebraniu praw miejskich w imieniu cara Aleksandra II podjął Komitet Urządzający, który był narzędziem za pomocą, którego realizowano politykę likwidacji odrębności Królestwa Polskiego. M. Sęczkowska, dz. cyt., s. 94. L. Zugaj, dz. cyt., s. 25, 30. Ówczesna gmina Grabów obejmowała 7 920 ha. Stara Sobótka, dziś znajdująca się w gminie Grabów, była siedzibą odrębnej gminy. Wchodziły w jej skład następujące większe wsie znajdujące się obecnie w granicach gminy Grabów: Stara Sobótka, Nowa Sobótka, Kadzidłowa. Archiwum Państwowe w Płocku Odział w Łęczycy (dalej APPOŁ), Różne cechy miasta Łęczycy 1818–18 (9) 29, sygn. 37, Rejestr kart rzemieślniczych pow. Łęczyca 1928–1929, brak paginacji, kart. Wśród rzeźników – wędliniarzy było 5 osób wyznania mojżeszowego, którzy dostarczali koszernego mięsa na stoły współwyznawców w Grabowie, a być może także w okolicznych miastach. W rejestrze kart rzemieślniczych nie ma danych na temat narodowości ani religii figurujących w nim osób. Dlatego też moje ustalenia na ten temat opierają się imionach i nazwiskach odnotowanych rzemieślników i w związku z tym obarczone są możliwością błędu. L. Zugaj, dz. cyt., s. 28. 309 okolicznym chłopom. Mieszkańcy Grabowa zajmowali się hurtowym handlem zwierzętami rzeźnymi, znajdowały one zbyt w Łodzi, dokąd były pędzone lub przewożone furmankami. Na potrzeby mieszkańców wsi z bliższej i dalszej okolicy pracowali liczni szewcy i krawcy. Natomiast kowale, fryzjerzy, kołodzieje obsługiwali głównie Grabowian. W relacjach tych pojawia się również wątek targów i jarmarków, z których miejscowość była znana w bliższej i dalszej okolicy. Targi gromadzące licznych sprzedających i kupujących odbywały się w środy. Comiesięczne jarmarki wyróżniał odbywający się na nich handel końmi, którym trudnili się Cyganie. Znaczenie targów i jarmarków nie ograniczało się wówczas jedynie do handlu, były one również wydarzeniami towarzyskimi19. Warto w tym miejscu zauważyć, że niektóre rzemiosła, z których Grabów był znany na przełomie XIX i XX w i w okresie międzywojennym – szewstwo i krawiectwo, miały w tej miejscowości, jak dowodzą przytoczone przeze mnie powyżej dane z lat 80. XVI w., długą, kilkusetletnią tradycję. Jeszcze po II wojnie światowej miejscowość zachowała charakter ośrodka rzemieślniczego, który stopniowo traciła ze względu na postępujący wzrost dostępności i spadek cen produktów przemysłowych. Obecnie Grabów jest dużą wsią, w której znajdują się podstawowe placówki usługowe, administracyjne i handlowe. Po drugiej wojnie światowej mieszkańcy gminy wyspecjalizowali się w uprawie warzyw, szczególnie cebuli. Choć obecnie ilość upraw tego warzywa spada, w Grabowie w 2013 r., już po raz dwudziesty, odbył się Dzień Cebulowy. W miejscowości zachowały się zabytkowe obiekty sakralne, domy mieszkalne z pierwszej połowy XIX w. oraz unikatowy układ urbanistyczny z rynkiem w kształcie zbliżonym do trójkąta, który stanowi przykład rozplanowania wczesnośredniowiecznej wsi targowej. Było to możliwe, ponieważ Grabów nigdy nie przeżył okresu bardzo intensywnego rozwoju niosącego za sobą gwałtowny wzrost liczby ludności i związaną z nim rozbudowę ze zmianą układu ulic20. Do czasu wybuchu II wojny światowej Grabów był miejscowością o charakterze wielonarodowościowy i wieloreligijnym – oprócz Polków zamieszkiwali ją Żydzi i Niemcy. Pierwsze wzmianki potwierdzające osadnictwo żydowskie na terenie województwa łęczyckiego, w którego granicach leżał Grabów, datowane są na drugą połowę XV w.21. Natomiast pierwsze informacje o Żydach __________ 19 20 21 Inf. nr 1;inf nr 16; inf. nr 29. M. Sęczkowska, dz. cyt., s. 92. P. Fijałkowski, Żydzi w województwach łęczyckim i rawskich w XV – XVIII w., Warszawa 1999, s. 23–33. W czasach państwa pierwszych Piastów jednostkę administracyjną położona między Wielkopolską a Mazowszem określano mianem Ziemi Łęczyckiej. W latach 1231–1352 funkcjonowało Księstwo Łęczyckie, w 1264 roku nastąpił jego podział na Księstwo Łęczyckie i Księstwo Sieradzkie. W 1352 r. utworzono województwo łęczyckie, które w zasadniczo niezmienionym kształcie dotrwało do upadku Rzeczpospolitej szlacheckiej. Kazimierz Jagiellończyk potwierdził w 1453 r. przywilej generalny nadany przez Kazimierza Wielkiego w 1367 r. dla Żydów „z ziem Wielkiej Polskiej”, między innymi także z wo- 310 w Grabowie pochodzą z lat 1764–1765, w miejscowości tej zamieszkiwało wówczas ośmiu wyznawców judaizmu. W 1800 r. było ich 146, co stanowiło ponad 45% ludności miasteczka, a w 1861 r. 469, co stanowiło nieco ponad 58%. Największy odsetek ludności Grabowa Żydzi stanowili w na przełomie XIX i XX w., w roku 1897 było ich 640, co stanowiło niemal 61% ogółu mieszkańców. W następnych latach nastąpił dalszy wzrost liczbowy społeczności żydowskiej, jednak nie towarzyszył mu już wzrost procentowy22. Wedle danych ze spisu powszechnego w dniu 30 IX 1921 r. Grabów zamieszkiwało 954 osób wyznania mojżeszowego, co stanowiło ok. 40% wszystkich Grabowian. Społeczność żydowska w Grabowie dysponowała synagogą i kirkutem23. Nie ma opracowań, które dostarczyłyby szczegółowych danych na temat struktury zawodowej grabowskich Żydów. Do połowy XVII w. podstawą dochodów łęczyckich Żydów był handel, także w XVIII w. pozostał on dla wyznawców judaizmu z Łęczycy i całego województwa jednym z podstawowych źródeł dochodów, ale na znaczeniu zyskiwało rzemiosło24. W latach 80. XVIII w. w trzech miasteczkach woj. łęczyckiego, w tym w Grabowie były grupy (od 9 do 13 osób) dzierżawców gorzelni, browarów i karczem25. Pod koniec XVIII w. w województwie łęczyckim 72% ludności żydowskiej parało się rzemiosłem, dominowali wśród 22 23 24 25 jewództwa łęczyckiego. Z lat 1479 i 1487 pochodzą informacje o podatkach płaconych przez Żydów z dwóch miast województwa łęczyckiego – Łęczycy i Kłodawy. (W początkach XVIII w. Kłodawę zaliczano do województwa brzesko – kujawskiego.) Pojawienie się Żydów na tym ternie mogło być zarówno wynikiem wewnętrznej migracji Żydów w państwie polskim, jak i wynikiem ich napływu z Europy Zachodniej, zwłaszcza z głębi Niemiec. http://www.sztetel.org.pl/pl.article/grabow [dostęp: 09.04.2014]; Marcin Wodziński, Bomba demograficzna, „Polityka, Pomocnik Historyczny, Historia Żydów Polskich” 2013, nr 3, s. 71. W XIX w. nastąpił w Królestwie Polskim bardzo szybki wzrost ilościowy społeczności żydowskiej. Wynikał on ze spadku śmiertelności przy jednoczesnym zachowaniu przez kilka pokoleń dawnej dzietności, zjawisko to nazywane jest przejściem demograficznym. Przejście demograficzne spowodowało procentowy wzrost ludności żydowskiej, ponieważ analogiczny proces wśród innych narodowości zamieszkujących Królestwo Polskie nastąpił później. M. Sęczkowska, dz. cyt., s. 95–96; http://www.sztetl.org.pl/pl/article/grabow/12,cmentarze [dostęp: 19.04.2014]; http://www.sztetl.org.pl/pl/article/grabow/11,synagogi-domy-modli twy-i-inne [dostęp: 19.04.2014]. Synagoga w centrum Grabowa została wybudowana około 1881 r., jest to jedyna bożnica zachowana w powiecie łęczyckim. W czasie II wojny światowej Niemcy zdewastowali budynek, po zakończeniu wojny został on przeznaczony na cele gospodarcze. Zachował się także znajdujący się tuż obok synagogi budynek, w którym mieściła się siedziba gminy żydowskiej i szkoła. Cmentarz żydowski, który znajdował się w północno-wschodniej części miejscowości, w czasie II wojny światowej został niemal całkowicie zdewastowany, pozostałość po kirkucie upamiętnia kamień z napisem apelującym o uszanowanie spokoju zmarłych. P. Fijałkowski, dz. cyt., s. 43–45, 84. Tamże, s. 86. Dzierżawa karczem była jeszcze w XX w tradycyjnym zajęciem Żydów zamieszkujących ziemie polskie. 311 nich krawcy, kuśnierze i pasamonicy (rzemieślnicy zajmujący się wyrobem pasów, pasków, frędzli, taśm itp.), którzy zdominowali te profesje w wielu miejscowościach26. W świetle przywoływanego już rejestru kart rzemieślniczych pow. Łęczyca, w okresie międzywojennym krawiectwo i szewstwo były najczęstszymi zajęciami wśród rzemieślników wyznania mojżeszowego. Było wśród nich 31 krawców, w tym 4 krawcowe, 26 szewców i garbarzy. Krawiectwo było rzemiosłem praktycznie zmonopolizowanym przez Żydów – w rejestrze pojawia się tylko jeden krawiec Polak i jedna krawcowa pochodzenia niemieckiego. Także szewstwo było w dużym stopniu zdominowane przez rzemieślników wyznania mojżeszowego, w Grabowie pracowało tylko 7 szewców narodowości polskiej27. Przywołane przeze mnie powyżej dane na temat najczęstszych profesji rzemieślniczych wśród Żydów w województwie łęczyckim w końcu XVIII pozwalają sądzić, iż dominacja osób wyznania mojżeszowego wśród grabowskich krawców i szewców powstała w tym okresie. W okresie międzywojennym grabowscy Żydzi zdominowali również handel, wielu z nich zajmowało się hurtowym handlem zwierzętami rzeźnymi. W 1941 r. utworzono w Grabowie getto, trafiła do niego ludność żydowska z całej okolicy, także z Łęczycy. W kwietniu 1942 roku niemieccy okupanci zlikwidowali getto, co przypieczętowało tragiczny los zgromadzonych tam ok. 1240 wystawców judaizmu28. Społeczność niemiecka zamieszkująca Grabów była mniej liczna, w 1857 r. miejscowość zamieszkiwało 66 osób tej narodowości29. Niemców należy uznać za drugą po Żydach mniejszość narodową, która kształtowała mapę etniczną, środkowej Polski oraz decydowała o obliczu kulturowym i religijnym tych ziem. Pierwsza znacząca fala emigracji z krajów niemieckich miała miejsce w latach 70. i 80. XVIII w., kiedy to właściciele ziemscy dążący do powiększenia dochodów ze swych dóbr sprowadzili osadników, którzy mieli osuszyć i zagospodarować nieużytki (tzw. osadnictwo olenderskie). Po drugim rozbiorze ziemie Polski środkowej przypadły Prusom, wtedy rozpoczęła się planowa, kierowana przez państwo kolonizacja rolnicza. Osadnictwo niemieckie na obszarach wiejskich rozwijało się do lat 40. XIX w. Na początku XIX w. niektórzy ziemianie podjęli próby uprzemysłowienia swoich majątków przy pomocy przybyszów z krajów niemieckich. Jednak najsilniejszym bodźcem do ich osiedlania się na terenie Polski środkowej był realizowany od 1820 r. przez władze Królestwa Polskiego __________ 26 27 28 29 Tamże, s. 89. APPOŁ, Różne cechy miasta Łęczycy, sygn. 37,Rejestr kart rzemieślniczych pow. Łęczyca, brak paginacji kart. M. Sęczkowska, dz. cyt., s. 95; w http://www.sztetel.org.pl/pl.article/grabow [dostęp: 09.04.2014]. Wedle niektórych źródeł Żydzi z grabowskiego getta trafili do obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. (Chełmno leży ok. 20 km od Grabowa.) Wedle innych stracono ich w lasach w pobliżu wspomnianego obozu. Miasta polskie w tysiącleciu, Wrocław–Warszawa–Kraków, t. 2, 1967, s. 43. 312 plan rozwoju przemysłu30. Na dużą skalę zaczęły powstawać najpierw warsztaty, następnie manufaktury i wreszcie fabryki włókiennicze. Wśród Niemców, który przybywali na teren Polski środkowej byli także nieliczni kupcy i rzemieślnicy. Osadnictwo niemieckie w gminie Grabów miało charakter wiejski – według danych ze spisu powszechnego 30 XII 1921 r. na terenie gminy mieszkało 512 osób wyznania ewangelickiego – przybysze z zachodu byli najczęściej tego wyznania. W samym Grabowie zamieszkiwało ich 50, w północno-wschodniej części Grabowa funkcjonował cmentarz, gdzie chowano zmarłych tego wyznania31. Duże skupiska ewangelików znajdowały się także w innych wsiach Besiekierach (155 osób) i Lesznie (113 osób). Wedle rejestru kart rzemieślniczych w Grabowie pracowało jedynie 7 rzemieślników tej narodowości. Mimo tak niewielkiej ich liczby da się zauważyć pewne prawidłowości, otóż specjalizowali się oni w pewnej dziedzinie rzemiosła – było wśród nich 5 rzeźników i rzeźników wędliniarzy32. W jednym z zebranych przeze mnie relacji dotyczących międzywojnia pojawia się informacja o kowalu pochodzenia niemieckiego33. Reasumując wątek aktywności zawodowej mniejszości etnicznych i religijnych, warto zestawić ze sobą liczby, które doskonale obrazują strukturę etniczną i zawodową przedwojennego Grabowa. Wedle spisu powszechnego 31 XII 1921 r. miejscowość tę zamieszkiwało 1476 Polaków, z czego 18 znalazło się w rejestrze kart rzemieślniczych34, spośród 954 Żydów było 75 rzemieślników, na 50 osób wyznania luterańskiego wymieniono w rejestrze 7 osób. Dane te doskonale obrazują, iż w realiach przedwojennego Grabowa rolnictwo było domeną Polaków i Niemców. Prawidłowością spotykaną na wszystkich ziemiach polskich był fakt, iż Żydzi prawie nigdy nie podejmowali aktywności zawodowej w tej dziedzinie35. __________ 30 31 32 33 34 35 K. A. Białkowscy, Kamienie pamięci, kamienie niepamięci. Zapomniane nekropolie, [w:] Kamienie pamięci, kamienie niepamięci. Cmentarze ewangelickie województwa łódzkiego, s. 9–13; K. Woźniak, Ludność niemiecka w województwie łódzkim, „Ziemia Łódzka” 2004, nr 12 (39), s. 6; K. Woźniak, Luterańskiej byli wiary, „Ziemia Łódzka” 2005, nr 12 (55), s. 12. B. Bijak, Cmentarze ewangelickie w krajobrazie kulturowym wsi województwa łódzkiego, „Zeszyty Wiejskie” 2008, nr 13, s. 239–241. APPOŁ, Różne cechy miasta Łęczycy, sygn. 37, Rejestr kart rzemieślniczych pow. Łęczyca, brak paginacji kart. Jak już wspomniałam w rejestrze figuruje 6 rzeźników i rzeźników wędliniarzy. Ostatni spośród wymienionych w dokumencie rzemieślników jest Polakiem. Jak wynika z relacji dotyczących okresu międzywojennego rzeźnictwo było zawodem popularnym wśród Polaków. Jest więc prawdopodobne, że profesją tą zajmowały się także osoby nie wykazane w rejestrze. Inf. nr 29. APPOŁ, Różne cechy miasta Łęczycy, sygn. 37, Rejestr kart rzemieślniczych pow. Łęczyca, brak paginacji kart. H. Zarembska, Osiedlenie, „Polityka, Pomocnik Historyczny, Historia Żydów Polskich” 2013, nr 3, s. 12; A. Michałowska – Mycielska, Ku naprawie, „Polityka, Pomocnik Historyczny, Historia Żydów Polskich” 2013, nr 3, s. 51–52. J. Żybdul, Ulica żydowska, „Polity- 313 Feliks Kretkowski i początki tradycji gry w palanta w Grabowie Feliks Kretkowski herbu Dołęga urodził się w 1752 r. jako najmłodszy syn Andrzeja – starosty kowalskiego i jego żony Teresy z Gembertów. W latach 1767–1774 uczył się w Collegium Nobilium w Warszawie – uczelni elitarnej i w owym okresie nowoczesnej. W latach 1784–85 sprawował urząd podstolego radziejowskiego. W 1791 roku został wybrany posłem na sejm czteroletni36. Brał czynny udział w powstaniu kościuszkowskim jako generał ziemski37. Po długiej nieobecności w życiu politycznym, kiedy to zajmowała go działalność w loży wolnomularskiej w Płocku, został senatorem – kasztelanem i uczestniczył w obradach sejmu w latach 1818–182038. W 1802 r. Kretkowski zakupił klucz grabowski, odtąd rezydował w tych dobrach39.Jak już wspomniałam znacznie przyczynił się do rozwoju miasteczka. Zmarł w 1822 r. w Grabowie i tam został pochowany. Uroczysty pogrzeb Kretkowskiego zgromadził setki osób różnego stanu i wyznania, co niewątpliwie świadczyło, iż cieszył się dużym uznaniem w okolicy40. Feliks Krektowski jako absolwent Collegium Nobilium musiał zetknąć się z grą w palanta. Ks. Jędrzej Kitowicz w swoim dziele – Opisie obyczajów z panowania Augusta III, wymienia palcaty (szermierkę na kije uprawiana w dawnej 36 37 38 39 40 ka, Pomocnik Historyczny, Historia Żydów Polskich” 2013, nr 3, s. 88. Na początku procesu osiedlania się Żydów na ziemiach polskich byli oni odsunięci od możliwości posiadania ziemi. W II połowie XVIII w. bez powodzenia próbowano skłonić ich do zajęcia się uprawą roli, ukształtowany przez stulecia profil zawodowy (handel, usługi, rzemiosło) wyznawców judaizmu pozostał bez zmian przez najbliższe dwa stulecia. T. Sławiński, Kretkowscy i ich dzieje od połowy XIV w., Warszawa – Skrzeszew 2011, s. 383–385. Tamże, s. 386; M. Manteufflowa, Feliks Kretkowski, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 15, s. 280. Jego oddział, przyporządkowany generałowi Antoniemu Madalińskiemu prawdopodobnie brał udział w w wyprawie do Wielkopolski w korpusie Jana Henryka Dąbrowskiego. W 1806 r. w odpowiedzi na apel władz wojskowych Kretkowski zgłosił się do służby wojskowej w formującej się armii polskiej. W randze generała brygady formował w Łęczycy, w dużym stopniu z własnych funduszy, pułk piechoty rekrutów z powiatów łęczyckiego, gostyńskiego, orłowskiego oraz Łęczycy i Łowicza. Tamże, s. 387–388. Tamże, s. 384, 389. W skład klucza grabowskiego wchodziły – miasto Grabów oraz wsie: Besk Stary, Besk Nowy, Grabowska Wieś i Besiekiery z przyległościami – Bugaj, Rybnik, Janów, Stanisławów. Krektowski prawdopodobnie przez jakiś czas po nabyciu klucza grabowskiego zamieszkiwał w zamku w Besiekierach. (Zamek z ok. 1500 r. pierwotnie należał do rodziny Sokołowskich herbu Pomian, później należał do Batorych i Szczawińskich.) Później przeniósł się do rezydencji w Grabowie, dziś śladem jej istnienia jest zachowana część kilkuhektarowego parku. Tamże, s. 388, 391. Na cmentarzu w Grabowie zachował się klasycystyczny grobowiec Feliksa Kretkowskiego i jego pierwszej żony Józefy z Krosnowskich. 314 Polsce)41, rzucanie do celu oraz właśnie palanta jako popularne zabawy, którym w czasie wolnym od nauki oddawali się studenci, zazwyczaj razem z profesorami, dla zachowania sprawności fizycznej i relaksu42. Kitowicz w następując sposób przybliżał tę grę swoim czytelnikom: (…) dawała gibkość ciału, szybkość w bieganiu i sprawność w ręku chwytaniem piłki na powietrzu, która od jednego z lekka w miarę piersi podrzucona, a od drugiego kijem z boku na ukos silno uderzona, tak się w górę wysadzała, że jej na czas (czasem) okiem dojrzeć nie można było. Więc wszyscy tej strony gracze, ku której ta piłka rzuconą była, z natężeniem oczów w górę i z gotowością rąk pilnowali na dół się spuszczającą, gdzie się im ukarze, skorą ją zobaczyli, tam szybkością jak największą, jeden drugiego ubiegając, pędzili wszyscy na schwytanie piłki na powietrzu. Jeżeli bowiem nie schwytana od żadnej ręki upadła na ziemię, już była gra przegrana; która nie miała żadnych zakładów ani stawek, tylko same słowne chluby wygranej albo śmiechy z przegranej. Takowa gra zwała się palant i zabawiali się nią wraz z dziećmi dyrektorowie i profesorowie dla agitacji43. Należy sądzić, że znaną z młodości grę Kretkowski uprawiał także w wieku dojrzałym, kiedy był dziedzicem Grabowa, co więcej rozpropagował grę wśród mieszkańców miasteczka44. Palant – zespołowa gra sportowa Palant to gra sportowa, która była znana w Polsce już na przełomie XVI i XVII w. Powstały odmiany szkolne i ludowe tej gry. Palantem określa się nie tylko grę, ale także kij do odbijania piłki – podbijak. W potocznej polszczyźnie termin ten ma wydźwięk pejoratywny i oznacza człowieka, który wzbudza niechęć swoim zachowaniem, kogoś irytującego45. W odmianie ludowej palant był bardzo popularny na Górnym Śląsku i Opolszczyźnie. Gra o zbliżonych zasadach uprawiana była także w różnych regionach Niemiec, gdzie zwana była schlagbalem. Z użyciem kija i piłeczki gra się także w rosyjską laptę oraz rumuńską __________ 41 42 43 44 45 Mała Encyklopedia Sportu, Warszawa 1984, J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985, s. 67. Palcaty mogły być rozgrywane przez dwóch zawodników, lub kilku walczących w kole. Używano różnej grubości kijów, które dla złagodzenia siły uderzeń oplatano słomą. J. Kitowicz,dz. cyt. s. 66–67. J. Kitowicz, dz. cyt., s. 67. S. Tomczak, dz. cyt., s. 14, T. Sławiński, dz. cyt., s. 390. Współczesny słownik języka polskiego, Kraków 1996, s. 711; http://pl.wikipedia.org/wiki /Palant [dostęp: 1.06.2014]; http://www.sciaga.pl/tekst/15941-16-co_to_jest_palant [dostęp:30.05. 2014]. 315 oinę46. W okresie międzywojennym palant znalazł się w programach szkolnych. Także po II wojnie światowej grę tę uprawiono w polskich szkołach, palanta definiowano nawet jako grę młodzieżową47. Na Śląsku po 1945r. istniały kluby sportowe prowadzące regularne rozgrywki palanta. Od 1952 r. rozgrywano nieoficjalne mistrzostwa Polski. W 1957 r. powstał w Rybniku Polski Związek Piłki Palantowej (PZPP), który organizował mistrzostwa Polski w tej grze. W 1978 r. PZPP przekształcił się w Polski Związek Baseballu i Softballu, jednak w latach 80. i 90. XX w. palant bardzo stracił na popularności i obecnie można uznać go za grę rzadko spotykaną48. Palant przeniesiony do USA przez polskich i niemieckich emigrantów oraz krykiet są poprzednikami baseballu, sportu popularnego nie tylko w USA, ale także w Ameryce Łacińskiej, Australii i Japonii. Już w latach 60. XX w. zawodnicy klubów palantowych zainteresowali się softballem i baseballem. Wtedy też gracze ze Śląska nawiązali ożywione kontakty z czeskimi klubami softballowymi. Baseball zyskał popularność z latach 80., od tego czasu organizuje się ogólnopolskie rozgrywki. Ponieważ kluby palantowe przekształcały się w baseballowe czy softballowe, te gry zespołowe upowszechniły się na Śląsku. Kolejnym zagłębiem baseballu jest Kutno. Za sprawą mieszkającego w Kutnie Kubańczyka Juana Echevarrii powstała sekcja baseballu klubu Stal Kutno. Obecnie w Kutnie mieści się Europejskie Centrum Małej Ligi Baseballowej, której celem jest popularyzacja baseballu i uczestnictwo w rozgrywkach dzieci bez względu na pochodzenie i poziom sportowy49. Święto Palanta w dawnym Grabowie Wedle ustaleń antropologów święto w kulturach tradycyjnych to odbywająca się w sakralnie waloryzowanym, opozycyjnym do sfery profanum czasie i przestrzeni, niosąca ze sobą zawieszenie prawideł kształtujących codzienne życie, rytualna re – kreacja porządku świata50. W kulturach nietradycyjnych święto nie niesie ze sobą takich znaczeń – rytuał staje się uroczystością51, nadal __________ 46 47 48 49 50 51 http://pl.wikipedia.org/wiki/Palant z 22.05.2015. Słownik Języka Polskiego, Warszawa 1979, t. 2, s. 582. Encyklopedia PWN, Warszawa 2005, t. 13, s. 7. http://www.sciaga.pl/tekst/15941-16co_to_jest_palant [dostęp: 30.05.2014]. http://pl.wikipedia.org/wiki/Europejskie_Centrum_Ma%C5%82ej_Ligi_Baseballowej [dostęp: 01.06.2014]. M. Eliade, Sacrum, mit, historia, Warszawa 1970, s. 50–117; R. Caillois, Żywioł i ład, Warszawa 1976, s. 157. Za słownikiem języka polskiego rozumiem obchody święta lub doniosłego wydarzenia o charakterze społecznym czy politycznym. Słownik języka polskiego, Warszawa 1979, t. 3, s. 616. 316 jednak można zdefiniować święto jako przeciwieństwo codzienności, które wprowadza nieobowiązujące na co dzień reguły rządzące czasem, przestrzenią, a także relacjami społecznymi52. Grabowskie Święto Palanta, jak postaram się dowieść poniżej, spełnia warunki jakie stawia przytoczona wyżej definicja. Na sam mecz palantowy, główny punkt święta proponuję natomiast spojrzeć jak na zabawę w rozumieniu zaproponowanym przez Johana Huizingę. Zabawa w tym ujęciu jest formą oraz znakiem święta, może być tożsama z czynnością rytualną. Spośród innych działań człowieka wyróżnia ją kilka czynników – jest czynnością dobrowolną, nie przynosi wymiernych, materialnych korzyści, odbywa się w określonym miejscu i czasie, rządzą nią ściśle określone reguły, towarzyszy jej uczucie radości i napięcia53. Nie wiadomo kiedy narodziła się tradycja rozgrywania meczów palanta w pierwszy wtorek po Wielkanocy. Nie istnieją żadne źródła pisane, które pozwoliłyby rozwikłać tę kwestię, również w miejscowej tradycji nie pojawia się choćby przybliżona data powstania Święta Palanta. Kiedy powstało (Święto Palanta – przyp. B.C.) nie wiadomo – twierdzi jeden z graczy54. Większość Grabowian utożsamia pojawienie i upowszechnienie się palanta w ich miejscowości z rozgrywkami w poświąteczny wtorek. Święto Palanta to jest bardzo stara tradycja, kilkaset lat ma55. Osoba bardziej zainteresowana historią i zaangażowana w rozgrywki dodaje: (…) palanta wprowadził do nas dziedzic56. Niewątpliwie Grabowianie po śmierci Feliksa Kretkowskiego nie zaprzestali uprawiania tego sportu. Znajomość zasad gry była powszechna, przekazywano ją w grupach rówieśniczych i z pokolenia na pokolenie57. W ten sposób palant stał się częścią tradycji miejscowej społeczności lokalnej58. W okresie międzywojennym grano w palanta wedle reguł zasadniczo nieodbiegających od opisanych przez Kitowicza. Pole gry dzielono na dwie równe części – tzw. piekło i niebo. Przed rozpoczęciem gry – kapitanowie drużyn (tzw. matki) losowali __________ 52 53 54 55 56 57 58 A. Zadrożyńska, Homo faber i homo ludens, Warszawa 1983, s. 200–202. J. Huizinga, Homo ludens, Warszawa 2007, s. 26–49; A. Zadrożyńska, dz. cyt. s. 185–186. Inf. nr 8. Inf. nr 6. Inf. nr 14. S. Tomczak, Historia gry w palanta w Grabowie, Płock 2001, s. 14; maszynopis (praca dyplomowa), miejsce przechowywania archiwum Wyższej Szkoły im. P. Włodkowica w Płocku oraz Szkoła Podstawowa im. M. Konopnickiej w Starej Sobótce. Oczywiście mieszkańcy Grabowa nie tworzyli zamkniętej, obejmującej niemal wszystkie aspekty życia zbiorowego społeczności, kierującej się spójnym systemem wartości, typowej dla tradycyjnej wsi. Jednak z zebranych przeze mnie relacji (inf. nr 1. nr 29, nr 14, inf. nr 16) wynika, że podobnie jak mieszkańcy tradycyjnej wsi, tworzyli grupę społeczną opartą na stosunkach sąsiedzkich i rodzinnych, cechującą się się wysokim poziomem identyfikacji członków z grupą. Dlatego też uprawione jest nazywanie jej wspólnotą czy społecznością lokalną. Ta analogia otwiera pole do porównań grabowskiej społeczności do modelowej tradycyjnej wspólnoty wiejskiej. 317 pola. Celem gry zawodników znajdujących się na niebie było celne uderzenie w piłkę i jak najszybsze dobiegnięcie do linii końcowej boiska i powrót na swoje pole. Gdy to się udało, gracz zdobywał punkt dla swojej drużyny. Natomiast celem zawodników piekła było złapanie piłki lub ubicie gracza nieba – to znaczy trafienie w niego piłką w czasie, gdy biegł przez boisko. Jeżeli starania te zakończyły się powodzeniem, drużyny zamieniały się polami gry. Wedle tych samych zasad grano także po II wojnie światowej59. W oparciu o nie został opracowany „Regulamin Gry w Palanta”, który współcześnie obowiązuje podczas świątecznych rozgrywek60. Pierwotne Święto Palanta było świętem rzemieślników – to oni brali czynny udział w rozgrywkach. Dawniej żaden rolnik nie wziął w tym udziału (jako gracz – przyp. B. C.) – deklaruje jeden z moich rozmówców61. Pozostali mieszkańcy mogli jedynie przyglądać się meczowi jako publiczność. Jak wynika z relacji moich rozmówców, jeżeli pozwalał im na to czas, Grabowianie chętnie korzystali z takiej możliwości. Można więc zaryzykować twierdzenie, że Święto Palanta budziło zainteresowanie całej społeczności lokalnej. Święto Palanta w okresie międzywojennym było organizowane bardzo spontanicznie i prawdopodobnie nie odbywało się co roku. Opowiadali mi nieżyjący już dziś gracze: „Przed wojną odbywało się to tak – starszy mistrz mówił do młodszych rzemieślników, czeladników czy uczniów „No zagramy chłopaki, to postawię !” Postawię, oczywiście wódkę i kiełbasę… I tak grali dla podtrzymania tradycji. Jak była ładna pogoda to i czasem poczęstowali gapiów. Czasem ludzie powynosili jedzenie, dołączali i robił się z tego nawet, piknik. Wtedy się mówiło majówka… A jak była zła pogoda, to pewnie nie grali w ogóle, bo komu by się chciało62. Wśród uczestników szczególnie silną reprezentację mieli rzeźnicy, dlatego też do gry używano nawet kija do wędzenia kiełbas lub pałek do ogłuszania świń63. Przed wybuchem II wojny światowej, gdy Grabów był miejscowością wielonarodową i wielowyznaniową w rozgrywkach uczestniczyli – zarówno jako gracze jak i jako widzowie, głównie Polacy. W rozgrywkach uczestniczyli również niektórzy Niemcy, oczywiście tylko ci zajmujący się rzemiosłem, a nie rolnictwem. W tym miejscu należy zaznaczyć, iż ewangelicy mieszkający w międzywojniu w środkowej Polsce na terenach wiejskich tworzyli zwarte, zamknięte społeczności64. Jednak w Grabowie – dużej wsi zamieszkiwanej przez __________ 59 60 61 62 63 64 Tamże, s. 14–15. Patrz. Aneks II. Regulamin Gry w Palanta. Inf. nr 29. Inf. nr 29. S. Tomczak, dz. cyt., s. 14. B. Bijak, dz. cyt., s. 235–236. Napisy na pomnikach zachowanych na wiejskich cmentarzach ewangelickich w województwie łódzkim są w zdecydowanej większości w języku 318 przedstawicieli trzech narodowości, znaczna ich cześć, podobnie jak w miastach i miasteczkach wspomnianego obszaru, była zasymilowana. Z tego co wiem, to w Grabowie mieszkali, że tak powiem polscy Niemcy.(…) Niemcy to byli swoi… Mówili po polsku, ich dzieci chodziły do polskiej szkoły i siedziały w jednej ławce z dziećmi polskimi. Tylko w niedzielę jeździli do kościoła ewangelickiego w Besiekierach. Zresztą wśród Niemców byli też katolicy, ale to wyjątki65. Na marginesie warto zauważyć, iż w relacji jednego z moich informatorów pojawia się wątek niewielkiej grupy grabowskich Niemców tak silnie związanych z rodzinną miejscowością, że po zakończeniu II wojny światowej nie zdecydowali się wyjechać do obcego kraju, jakim była dla nich ojczyzna przodków. Ze względu na więzi, łączyce przed wojną całą społeczność Grabowa i osobisty szacunek do niektórych Niemców, Polacy tolerowali ich obecność, szczególnie jeśli wykazali się w czasie okupacji przychylną bądź neutralną postawą wobec polskich sąsiadów66. Podobny obraz sytuacji został nakreślony w retrospektywnej, mocno osadzonej w realiach dawnego Grabowa prozie pisarza Mirosława Osowskiego67. 65 66 67 niemieckim. Fakt zachowania rodzimego języka jest przejawem ograniczonej asymilacji osadników niemieckich żyjących w zwartych społecznościach na terenach wiejskich. Inf. nr 29. W Grabowie w okresie międzywojennym nie obowiązywały kryteria obcości, które Ludwik Stomma wyodrębnił dla tradycyjnej wsi. por. L. Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w., Łódź 2002, s. 88. Jak wynika z przytoczonej powyżej relacji podstawę poczucia bycia swoim stanowiła przynależność do jednej wspólnoty lokalnej, a prawdopodobnie także funkcjonowanie w ramach jednego organizmu państwowego. Inf. 29. Niemcem, którego darzyli szacunkiem był rzeźnik Klempner. Uważano go za prawego człowieka i znakomitego fachowca. W pamięci ludzkiej zapisał się także dzięki charakterystycznemu wyglądowi – był wysoki, potężny, miał duże, silne dłonie. Pomimo, iż po zakończeniu II wojny światowej upaństwowiono jego majątek – był właścicielem piętrowego domu w centrum Grabowa i gospodarstwa rolnego, został w Grabowie i mieszkał tan prawie do śmieci. Mirosław Osowski (ur. 1942) nauczyciel języka polskiego, dziennikarz i prozaik, syn Kazimierza Osowskiego – grabowskiego szewca jest autorem zbioru opowiadań Świniobicie i inne opowiadania, w których tworzy sugestywny obraz swojej rodzinnej miejscowości. W Grabkowie, gdzie toczy się akcja większości opowiadań bez trudu można rozpoznać Grabów. W opowiadaniu Zabawka autor opisuje charakterystyczne dla grabowskiego rynku parterowe domy z dwuspadowymi, krytymi papą dachami, których właścicielami przed II wojną światową byli najczęściej Żydzi. (patrz. Zabawka, w: Świniobicie i inne opowiadania, Łęczyca–Stalowa Wola–Tarnów 2003, s. 81). Osowski także w innym opowiadaniu zamieszcza wzmianki pozwalające zidentyfikować stworzoną przez siebie literacką miejscowość Grabków, wspomina mianowicie o wsiach w okolicach Grabkowa – Leszno, Besiekiery, w których przed II wojna światową mieszkały większe grupy Niemców. Wsie Leszno i Besiekiery rzeczywiście znajdują się w Gminie Grabów i były zamieszkiwane w znacznej części przez Niemców. (patrz. Niemry w: Świniobicie …., s. 108). Bohaterami dwóch opowiadań z tomu Osowskiego – Niemry, [w:] Świniobicie..., s. 108–113 oraz Klempner, [w:] Świniobicie..., s. 114–123 są spolonizowani Niemcy, którzy zostali 319 W okresie międzywojennym większość Żydów zamieszkujących teren byłego Królestwa Polskiego hołdowała tradycyjnemu, religijnemu stylowi życia. W małych miasteczkach i osadach o charakterze wiejskim, gdzie lewica i syjoniści nie mieli znaczących wpływów, ludność żydowska stanowiła zamkniętą społeczność, kierującą się tradycyjnymi, opartymi na religii normami. Jak wynika z relacji S. Tomczaka podobnie musiała również funkcjonować społeczność żydowska w Grabowie68. Większość, Żydów była, nazwijmy to ortodoksyjna, nie chcieli za bardzo się aktywizować poza swoją gminą (…) Jeden czy drugi Żyd może się trafił (wśród graczy – przyp. B.C.), ale to spośród tych bardziej zasymilowanych69. Skład etniczno-religijny uczestników Święta Palanta w zestawieniu z profesjami rzemieślniczymi, jakie najczęściej wykonywali przedstawiciele poszczególnych narodowości, wyjaśnia czołowe znaczenie rzemieślników wśród graczy. Pierwotnie rozgrywki palantowe miały zamknięty charakter, co prawda brali w nich udział nie tylko mistrzowie – właściciele zakładów i warsztatów, ale także czeladnicy i uczniowie, jednak wszyscy oni musieli być związani z rzemiosłem. Gracze byli w różnym wieku, rzemieślnicy mający problemy ze zdrowiem czy w podeszłym wieku nie brali czynnie udziału w meczu. Zazwyczaj zastępował ich ktoś z młodszego pokolenia – syn, który miał kontynuować zawodową tradycję lub uczeń70. O zamkniętym charakterze święta prawdopodobnie zadecydował elitarny charakter rzemieślniczych profesji, który zaznaczył się szczególnie przed II wojną światową. Prestiż społeczny zapewniało rzemieślnikom, zwłaszcza mistrzom posiadającym własne warsztaty, kilka czynników – zazwyczaj lepsza niż w przypadku mieszkańców zajmujących się rolnictwem sytuacja finansowa, specjalistyczne umiejętności, niekiedy także zdobyte dzięki pracy zawodowej większe doświadczenie życiowe i wiedza ogólna oraz fakt, iż mając pod opieką uczniów byli wychowawcami młodzieży, co traktowano jako swoiste zobowiązanie moralne. Osowski kupił dom, miał własny warsztat szewski, przed wojną to był już naprawdę ktoś 71. Teraz to byle kto prowadzi działalność. A kiedyś było inaczej, ile lat się uczył, żeby mistrzem zostać... (...) Musiał być dobry fachowiec i porządny człowiek i musiał szanować klienta, inaczej by się utrzymał i nie miałby uczniów, przecież nikt byle komu dziecka nie powierzył72. 68 69 70 71 72 w Grabkowie, swojej małej ojczyźnie, po zakończeniu II wojny światowej. Pierwowzorem tytułowego bohatera opowiadania Klempner jest wspominany przeze mnie rzeźnik (patrz przypis 53). J. Żyndul, dz. cyt., s. 87–93. Inf. nr 29. Inf. nr 7. Inf. nr 29. Inf. nr 30. 320 Teraz to wszystko robią maszyny, a dawniej wszystko musiał zrobić rzemieślnik i umiał wszystko zrobić, dlatego dawniej ludzie szanowali rzemieślników za umiejętności. Dziś nie ma już takich fachowców…73. Termin Święta Palanta wiązał się prawdopodobnie z trybem pracy rzeźników i masarzy, którzy, jak już wspominałam, byli szczególnie liczni wśród graczy. Mogli sobie oni pozwolić na wolny dzień tuż po Wielkanocy, gdy potencjalni klienci mieli jeszcze zapasy żywności i nie było zbytu na ich wyroby74. Zaraz po świętach rzeźnicy i masarze nie pracowali nie było przecież zapotrzebowania na mięso i wędliny75. (…) każdy się zaopatrzył na święta, a niektórzy nawet zabijali i przerabiali prosiaka...Więc rzeźnicy nie mieli roboty…76. Jednak dziś większość mieszkańców Grabowa inaczej tłumaczy, fakt iż zawody odbywają się dzień po Wielkanocy. Tradycję organizowania rozgrywek w tym terminie przypisują potrzebie ruchu na świeżym powietrzu po dwóch dniach spędzonych przy suto zastawionym świątecznym stole. (…) to rzemieślnicy sobie zorganizowali Dzień Palanta, żeby po świętach, po jedzeniu trochę odpocząć, trochę się poruszać77. Podobno grali, biegali, żeby kalorie spalić po świętach. Dlatego wymyślili tego palanta…78. Poświąteczny wtorek zachował charakter rzemieślniczego święta jeszcze długo po II wojnie światowej, przynajmniej do końca lat 80. XX w. Rozgrywki organizował nieformalny klub palanta, jego członkowie wybierali ze swojego grona prezesa, później zyskał on miano Króla Palanta. Pierwszym prezesem klubu palanta był Bolesław Siwiński79. Pierwotnie Święto Palanta miało skromną oprawę. Nie było znanych z dzisiejszych obchodów mszy świętej w grabowskim kościele oraz występów artystycznych. W latach 70. XX w., jako pierwszy element uroczystej oprawy meczu palantowego, przyjął się przemarsz przez ulice Grabowa. (…) koło 9.00 rzemieślnicy przychodzili na rynek, czyli Plac Kościuszki. Zawsze było z nimi kilku muzykantów... Zrobili szereg i szli przez Grabów z kijami opartymi o ramię, żeby oznajmić ludziom, że Święto Palanta się zaczyna80. __________ 73 74 75 76 77 78 79 80 Inf. nr 29. Inf. nr 29. Mając na uwadze przytoczoną powyższej prawidłowość, można sądzić, że uczestnictwu w rozgrywkach Niemców sprzyjało obchodzenie przez katolików i ewangelików Wielkanocy w takim samym terminie. Inf. nr 29. Inf. nr 30. Inf. nr 5. Inf. nr 8. S. Tomczak, dz. cyt., s. 16. Inf. nr 30. 321 Przemarsze szybko stały się bardzo huczne, towarzyszyły im występy orkiestry dętej Ochotniczej Straży Pożarnej w Byszewie oraz strzelanie z kluczy kalichlorkiem81. Wtedy też mecz rozgrywany dawniej na boisku miejscowego klubu sportowego przeniesiono w centralne miejsce osady – rynek. Przestał on być wydarzeniem stricte sportowym, nabrał pokazowego charakteru. Najdobitniej świadczy o tym fakt, iż nie wyłaniano zwycięzcy82. W następnych latach oprawa meczu zyskała dodatkowe elementy, a Święto Palanta stało się rozbudowaną uroczystością. Zebrani ma rynku mogli wysłuchać przemówień wychwalających grę w palanta i grabowskie święto83. W pamięci mieszkańców Grabowa zapisały się humorystyczne przemówienia Leona Pawlaka, mechanika, który do 1991 roku był Królem Palanta84. Scenariusz uroczystości przewidywał również element o poważnym, a nawet nieco smutnym charakterze – minutę ciszy upamiętniającą nieżyjących członków klubu palanta. Następnie matki wybierały graczy do swoich drużyn i losowały pola gry – niebo lub piekło. Od początku istnienia Święta Palanta jego nieodłącznym elementem był poczęstunek. Odbywał się on po meczu w restauracji GS tzw. gospodzie, gromadzili się na nim wszyscy palanciarze – jak sami siebie niekiedy określali gracze85. Zapisały się one we wspomnieniach, uczestników jako bardzo wesołe, nawet huczne, dlatego nie ryzykując przesady można określić je mianem biesiad. Szczególne zasługi dla budowania dobrego nastoju w czasie tych spotkań miał wspomniany powyżej Leon Pawlak. Koledzy z klubu palanta pamiętają go jako osobę z bardzo dużym poczuciem humoru 86. __________ 81 82 83 84 85 86 Kluczem nazywano najczęściej wykonywane własnym sumptem proste urządzenie – metalową rurkę z zatyczką zamocowaną na drucie lub sznurku. Rurkę wypełniano kalichlorkiem (chloran potasu – związek chemiczny wykorzystywany do produkcji zapałek i materiałów wybuchowych; patrz. http://pl.wikipedia.org/wiki/Chloran_potasu), następnie trzymając za sznurek lub drut uderzano nią o ścianę lub kamień, co powodowało niewielki wybuch. Kalichlorek był łatwo dostępny np. na odpustach. Młodzi mężczyźni strzelali z klucza przy tej okazji, a przede wszystkim na Wielkanoc. S. Tomczak, dz. cyt., s. 14–16 oraz aneks, bez numeracji stron; J. Huzinga zauważa, że zabawa przejawia się w jednej z dwóch form – jest walką o coś lub przedstawieniem czegoś. (Niekiedy obie te formy się łączą – mamy wtedy do czynienia z rywalizacją, kto potrafi coś lepiej przedstawić). Pierwotnie świąteczne rozgrywki były walką o zwycięstwo, potem stały się pokazem utrwalonej w tradycji lokalnej gry sportowej. J. Huzinga, dz. cyt., s. 29. S. Tomczak, dz. cyt., aneks, bez numeracji stron. Leon Pawlak nie prowadził własnego warsztatu, pracował w kopalni rudy żelaza w Łęczycy. inf. nr 15; por. inf. nr 29. S. Tomczak, dz. cyt., aneks, bez numeracji stron. Pierwowzorem Lecha, bohatera opowiadań Osowskiego Świniobicie, [w:] Świniobicie …, s. 53–62 oraz Szwagier, [w:] Świniobicie..., s. 63–69, jest bez wątpienia Leon Pawlak. Wedle autora Lech – były prezes palanta, ma duże poczucie humoru, jest także nieco próżny i lubi być w centrum uwagi. Bolesław Szewczyk – następca Leona Pawlaka jest natomiast pierwowzorem Bolusia Krawczyka, innego bohatera Świniobicia. Krawczyk, podobnie jak Bo- 322 Był (Leon Pawlak – przyp. B. Chlebowska) wesoły, więcej się wygłupiał niż grał, dużo mówił… Był niski, potem nosił takie duże okulary. Na palanta zakładał kapelusz, cylinder, to już z samego wyglądu był śmieszny, ale mu to nie przeszkadzało, śmiał się z samego siebie87. Jego przemówienia z rynku znajdowały kontynuację przy stole, na którym nie brakowało zazwyczaj nie tylko jadła, ale także alkoholu88. Dawny gracz w Palantach, rzemieślnik wspomina: Lesio (tak przez rodzinę i przyjaciół nazwany był Leon Pawlak – przyp. B. Ch.) to był mój wujo. Na drugi dzień po Święcie Palanta spotykam go i pytam „Wujo, jak tam palant?” A on na to żartem, że kiepsko, bo sam przyszedł do domu, jakby go na toczkach przywieźli to byłoby dobrze89. Spotkania w gospodzie uatrakcyjniały występy miejscowych muzyków (głównie akordeonistów) czy kapel. Bawiono się zarówno przy tradycyjnej muzyce – polkach czy kujawiakach jak i przy przebojach znanych z radia. Gracze uczestniczyli w biesiadach sami, bez partnerek – żon czy narzeczonych. Porwani rytmem muzyki mężczyźni ruszali więc do tańca sami ze sobą90. Uczestników biesiady łączyły na co dzień stosunki koleżeńskie, spotykali się nie tylko przy okazji Święta Palanta, tworzyli grupę towarzyską91. Prawdopodobnie u podstaw jej powstania leżało wykonywanie nierolniczego, elitarnego w warunkach danej społeczności lokalnej zawodu. Jednak funkcjonowanie tej grupy nigdy nie było nakierowane na realizację celów zawodowych, członków łączyła wspólnota wyznawanych wartości i styl życia92. Za dodatkowy mechanizm wzmacniający jej trwałość należy uznać prawidłowość, iż społeczności graczy, połączone doświadczeniem udziału w zabawie, wykazują tendencje do trwałości93. Fakt, iż gracze pozostawali w kręgu stworzonej przez siebie grupy towarzyskiej doskonale wyjaśnia swobodną atmosferę panującą na spotkaniach w czasie Święta Palanta. Mimo to czasie biesiad planciarzy nie dochodziło do 87 88 89 90 91 92 93 lesław Szewczyk jest przedsiębiorcą. Osowski przedstawia Krawczyka jako człowieka utrzymującego dobre kontakty z sąsiadami i umiejącego je wykorzystać w interesach, ale jednocześnie obracającego się w „wielkim świecie”. Inf. nr 15. Inf. nr 14; inf. nr 15. Inf. nr 14. Inf. nr 14, inf. nr 5. J. Turowski, Socjologia małe struktury społeczne, s. 109–114. Grupy nieformalne i pierwotne (powstałe spontanicznie, bez woli motywowanej racjonalną refleksją) oparte za stosunkach przyjacielskich czy koleżeńskich niektórzy socjologowie zdefiniują jako grupy towarzyskie. Wspólnota wartości związanych z życiem rodzinnym i religią bez wątpienia łączyła wszystkich członków społeczności lokalnej. Rzemieślników wyróżniało respektowanie wartości związanych z pracą zawodową – fachowe, rzetelne wykonywanie pracy, uczciwość, szacunek dla klientów. J. Huizinga, dz. cyt., s. 27. 323 łamania przyjętych w społeczności lokalnej norm społecznych. Z tego co ludzie mówili, to dawniej bawiono się dobrze i hucznie, ale to byli porządni ludzie, szanowani…94. Potwierdzenie tego faktu znajdziemy w innych wypowiedziach: Nie da się ukryć, że dawniej jak i teraz chłopy lubią sobie wypić... A taki palant to zawsze jest okazja. Nie wiem czy dawniej pili mniej? Chyba nie… Ale kiedyś nie upijali się tak mocno, czy to na Palanta, czy z innej okazji. Zresztą dawniej ludzie byli silniejsi, potrafili dobrze, tłusto zjeść to i wypić mogli więcej. Teraz ludzie są jacyś słabsi, nie jedzą porządnie to i wódka im szybciej do głowy uderza95. Z czasem Święto Palanta nie tylko wzbogaciło się bardziej uroczystą oprawę, ale także zyskało bardziej otwartą i jednocześnie oficjalną formułę. Rzemieślnicy na tradycyjną biesiadę zapraszali władze gminne oraz przedstawicieli grabowskich rolników. Gracze pełnili rolę gospodarzy spotkania i finansowali je. Rolnicy, jako goście „wkupywali się” na przyjęcie symbolicznym kieliszkiem alkoholu przeznaczonym oczywiście dla Króla Palanta. W rozmowach poruszano bieżące problemy Grabowa i całej gminy, szczególnie te związane z sytuacją rzemiosła i rzemieślników. Jednak nadal świętowano w swobodnej atmosferze, wspominano dawne Święta Palanta, nie brakował również tańców w gronie mężczyzn96. Święto Palanta doczekało się nawet literatury na swój temat. Zenon Zieliński, członek klubu i matka jednej z drużyn w 1977 roku ułożył Odę na część klubu97. Choć utwór podnosi nielicujący z powagą tego gatunku literackiego temat, ma, jak na klasyczną odę przystało, pochwalny charakter. Podnosi zalety palanta na kilku płaszczyznach, np. jako polskiej tradycji, czy gry sportowej, która pomaga zachować zdrowie. Autor podnosi także wartość kontaktów towarzyskich i rozrywki, jakie wiążą się z grabowskimi rozgrywkami. Wiersz kończy się apelem do graczy, żeby przekazali tradycję organizacji Święta Palanta swoim synom. Warto podkreślić, że utwór ten ma wartość dokumentacyjną – są w nim wymienieni i krótko opisani prezesi oraz inni członkowie klubu. Zenon Zieliński jedenaście lat później napisał kolejny wiersz na temat gry w palanta w Grabowie. Autor w pierwszej części wiersza opisuje dobrą zabawę w czasie Święta Palanta, w drugiej deklaruje, że nie jest to taka łatwa gra a jej opanowanie zapewnia palanciarzom zainteresowanie u kobiet. Ostatni wątek wiersza Zielińskiego doskonale uzupełnia stwierdzenie jednego z moich rozmówców: Palant to było męskie święto98. Nie można nie przyznać mu racji – tylko mężczyźni uczestniczyli w meczu, tylko oni bawili się na __________ 94 95 96 97 98 Inf. nr 7. Inf. nr 10. S. Tomczak, dz. cyt., aneks, bez numeracji stron. Patrz. Aneks III. Oda na cześć klubu. Inf. nr 1. Kobiety podzielają tę opinię (inf. nr 12, inf. nr 7). 324 biesiadach w gospodzie. Mimo to sądzę, że warto rzucić nieco więcej światła na genezę takiej sytuacji oraz zastanowić się czy kobiety były naprawdę tylko widzami Święta Palanta. Biorąc pod uwagę fakt, iż rzemieślnicze zawody najpopularniejsze wśród mieszkańców Grabowa (poza krawiectwem) zaliczały się do profesji, którymi zajmowali się mężczyźni, staje się zrozumiałe, iż graczami byli sami panowie. Warto zauważyć, iż opisana sytuacja stanowi ilustrację prawidłowości występującej między innymi w kulturze tradycyjnej wsi – mężczyźni reprezentowali rodzinę we wspólnocie lokalnej oraz społeczność lokalną na szerszym forum99. Stąd większe przyzwolenie wspólnoty na zaangażowanie mężczyzn w życie pozarodzinne, także towarzyskie – również na funkcjonowanie klubu palanta. Jednak bez kobiet – pracownic gospody, które przygotowywały pożywienie na biesiadę i podawały je, nie mogłoby się odbyć męskie Święto Palanta100. Sądzę, że przypadkowo pracownicami grabowskiej gospody, jak wynika zabranych przeze mnie relacji były same panie. Pracując w gastronomi pozostawały one bowiem z kręgu zajęć, które tradycja zarezerwowała dla kobiet101. Palant jako gra sportowa i forma rekreacji był obecny na co dzień w życiu Grabowian, szczególnie najmłodszych. Kilkadziesiąt lat temu, w latach 50., 60., 70. XX w. palant był popularny wśród grabowskich dzieci. Dostarczają one jednocześnie dużo informacji na temat używanych przez dzieci akcesoriów: Tak, wszystkie dzieciaki grały (…) Raczej grało się poza szkołą, to nawet taka moda była. Teraz więcej grają w szkołach, bo do zajęć z wychowania fizycznego palanta wprowadzili. Kiedyś (…) tak sobie graliśmy, w wolnym czasie102. Grało się po szkole w wolnym czasie, w wakacje, w niedzielę…103. Graliśmy jako dzieciaki w palanta. Zbieraliśmy się z całej drogi przy której mieszkałem, to była taka boczna droga, było tam kilka domów. Dziewczynki też braliśmy, bo chłopaków było za mało, żeby utworzyć dwie drużyny104. Dzieci grały w palanta piłką z wyczesanego krowiego włosia ubitego na mokro. Była taka piłka twarda, uderzenie bolało. Robili też piłeczki ze zwiniętych płatków gumy. Piłkę odbijano zwykłym kijem. Mój brat zrobił sobie kijek, wy- __________ 99 S. Szynkiewicz, Rodzina,[w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 1, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976, s. 488–491. 100 Inf. nr 1; inf. nr 14. 101 S. Synkiewicz, dz. cyt., s. 488–491. Do dziś gotowanie, a nawet szerzej wszystkie czynności przy przygotowywaniu jedzenia uchodzą za kobiece zajęcie. Najlepszym tego wyrazem jest fakt, że obecnie poczęstunek, który ma miejsce po meczu przygotowują panie z koła gospodyń wiejskich. Więcej o formie jaką on przybiera napiszę w drugiej części opracowania. 102 Inf. nr 8. Ustaliłam, że informator mówiąc o grze w palanta na lekcjach wychowania fizycznego ma na myśli szkolą ligę palanta. 103 Inf. nr 6. 104 Inf. nr 13. 325 rzeźbił rączkę a na górze zrobił płaską łopatkę dzięki temu lepiej się odbijało piłkę105. Nie było piłek kupnych, chłopaki robili je sobie sami. Skręcało się gumki od słoików, od weków106. Lata 1991–1998, gdy Królem Palanta był Bolesław Szewczyk okazały się przełomowe dla kształtu święta. Wówczas ciężar organizacji uroczystości wzięła na siebie gmina. Pojawiły się nowe atrakcje dla widzów – występy artystyczne oraz różnego rodzaju pokazy (między innymi walk rycerskich, walk wręcz czy parady starych samochodów). Tym samym Święto Palanta diametralnie zmieniło swój charakter i stało się gminnym festynem. Jak wspomniałam grabowskie święto w nowej formule stanie się tematem odrębnego tekstu. Reasumując Święto Palanta w czasie, gdy miało miało charakter święta rzemieślników stanowiło „wyłom” w codzienności, wprowadzało nieobowiązujące na co dzień reguły rządzące czasem, przestrzenią. Także obowiązujące zazwyczaj relacje społeczne ulegały w tym dniu zawieszeniu – obchody angażowały, przynajmniej pośrednio, wszystkich członków wspólnoty lokalnej, a na jej czele świętujących Grabowian stali gracze i prezes klubu palanta. Summary The present article is a case study of the Palant Day, organized on Grabów – a small village, with less than 100 inhabitants, situated in the north-western part of the Łódzkie voivodeship. The history of Grabów dates back to the Middle Ages. Until World War II, the settlement was a centre of crafts. It can be assumed that the tradition of palant [a Polish game similar to baseball] was initiated in this place in the early 19th century by the village owner, Feliks Kretkowski. Every year, on the first Tuesday after Easter, a one-of-a-kind Palant Day is organised on Grabów. Local inhabitants sometimes call it “the third day of Easter”. Unfortunately, it is impossible to determine when the habit of playing games on this particular day started. Originally, the Palant Day was a festival of artisans, now it is a celebration organised by the Commune Culture Centre and the Commune Office in Grabów. Today, each resident of the village can be a member of the informal Palant Club and take part in games. The Palant Day is accompanied by artistic performances, e.g. concerts of a wind band and a show of majorettes. It has become an important event for presentation of local amateur artists, and therefore it is an impulse for development of this kind of activity. Due to its exceptional character, the festival attracts the local and national media, so it is an important tool for promotion of the commune. The residents of Grabów __________ 105 106 Inf. nr 7. Inf. nr 28. 326 have various attitudes to the Palant Day, ranging from pride of the local tradition to indifference which is usually related to the inability to participate in it. The popularity of palant in Grabów is not going to decrease, as the commune has a local school league of palant, and recently a youth palant team has been established. Aneks I Lista rozmówców, którzy brali udział w badaniach dotyczących Święta Palanta Numer rozmówcy (informatora) Płeć Wiek (w chwili przeprowadzenia rozmowy) Data przeprowadzenia rozmowy Uwagi Inf. nr 1 mężczyzna ok. 60 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 2 mężczyzna ok. 50 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 3 mężczyzna ok. 60 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 4 kobieta ok. 65 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 5 kobieta ok. 40 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 6 kobieta ok. 45 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 7 kobieta 63 grudzień 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 8 mężczyzna 55 listopad 2011 Uczestniczy w Święcie Palanta jako gracz Inf. nr 9 mężczyzna ok. 60 listopad 2011 Matka jednej z drużyn Inf. nr 10 kobieta ok. 80 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 11 kobieta ok. 60 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 12 kobieta ok. 45 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 13 mężczyzna ok. 70 listopad 2011 Mieszkaniec wsi w Gminie Grabowów Inf. nr 14 mężczyzna ok. 70 listopad 2011 Uczestniczył w Święcie Palanta jako gracz. Inf. nr 15 mężczyzna 75 listopad 2011 Uczestniczył w Święcie Palanta jako gracz. Inf. nr 16 mężczyzna 78 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 17 kobieta 50 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 18 mężczyzna 65 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa 327 Numer rozmówcy (informatora) Płeć Wiek (w chwili przeprowadzenia rozmowy) Data przeprowadzenia rozmowy Uwagi Inf. nr 19 mężczyzna 70 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 20 mężczyzna 60 listopad 2011 Uczestniczył w Święcie Palanta jako gracz. Inf. nr 21 mężczyzna 45 listopad 2011 Mieszkaniec Grabowa Inf. nr 22 mężczyzna 67 listopad 2011 Uczestniczył w Święcie Palanta jako gracz Inf. nr 23 mężczyzna ok. 45 10 kwietnia 2012 Członek klubu palantowego (schlagballowego) z Cyprzanowa (pow. raciborski pow. śląski). Gość na Święcie Palanta 2012 Inf. nr 24 mężczyzna ok. 75 grudzień 2011 Proboszcz parafii pod wezwaniem św. Stanisława B.M. w Grabowie Inf. nr 25 kobieta ok. 35 listopad 2011 Nauczycielka w SP w Grabowie Inf. 26 mężczyzna ok. 50 listopad 2011 Pracownik Urzędu Gminy w Grabowie Inf. 27 mężczyzna ok. 40 listopad Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Inf. 28 mężczyzna ok. 75 listopad Matka jednej z drużyn. Zmarł w 2014 r. Inf. 29 marzec 2014 Dyrektor SP w Sobótce starej, autor pracy dyplomowej Historia gry w Planta w Grabowie Stanisław Tomczak Inf. 30 marzec 2014 Król Palanta Adam Rapacki 328 Aneks II 329 330 Aneks III 331 Alicja Piotrowska Doktorantka, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ W poszukiwaniu odrodzenia miejskiego – OFF Piotrkowska Center jako przykład nowych tendencji społecznokulturowych w miejskich przestrzeniach Miasta, twory z natury swej dynamiczne, ulegają i dziś nieustannej przebudowie, zarówno w warstwie fizycznej jak i mentalnej podążając wraz ze zmianami kulturowo-społecznymi, które dotkają ich mieszkańców. Zmiany gospodarcze, które zachodziły w wielu miastach europejskich (i nie tylko) podczas drugiej połowy XX wieku odcisnęły swoje piętno również w tkance miejskiej w jej wymiarze fizycznym. Upadek wielu gałęzi przemysłu, ich „odpływanie” z miast spowodował nie tylko pojawienie się dużej grupy osób pozbawionej zatrudnienia, przed którą stało trudne zadanie przebranżowienia i odnalezienia się w nowej sytuacji społecznej. Znikający przemysł pozostawił po sobie również materialne pomniki swojej dominacji w miejskich przestrzeniach. Niniejszy artykuł stanowić ma przyczynek do rozważenia specyfiki pewnych tendencji społecznokulturowych dotyczących wypełniania znaczeniami oraz działaniami przestrzeni postprzemysłowych, które odnaleźć można we współczesnych miastach. W nurt ten wpisują się zjawiska czy działania o bardzo zróżnicowanym profilu, dlatego też wybrałam jeden przykład z Łodzi, by móc poddać go opisowi i interpretacji. Pytanie jakie sobie w związku z tym stawiam to, czy ów przykład można odczytywać jako przejaw zmian, które zachodzą w samych miastach oraz w ich interpretacji, czego wyrazem jest koncepcja odrodzenia miejskiego (resurgent city). Punktem wyjścia do niniejszych rozważań staje się obecna w dyskursie naukowym refleksja nad możliwością wyjścia z kryzysu nie tyle co miast, lecz, co ważniejsze, namysłu nad nimi. Współczesne miasta dostarczają badaczom wielu problemów interpretacyjnych, wynikających między innymi ze złożoności materii poddawanej oglądowi oraz związaną z tym między innymi charakterystyką i specyfiką rzeczywistości późnej nowoczesności. Tak rozumiana rzeczywistość, ciągle wymykająca się od ostatecznego i pełnego zastygnięcia w naukowym opisie powoduje, że koncepcje i teorie próbujące opisać miasta w makroskali stają się nie wystarczające. Nie dziwne więc, że dyskurs naukowy zwraca się równocześnie ku konkretnym egzemplifikacjom pewnych tendencji miejskich. Zmianę perspektywy w oglądzie miasta przede wszystkim prezentuje koncepcja odrodzenia miejskiego. Dostrzegana i opisywana przez badaczy, ta333 kich jak Allan J. Scott, w miastach ma być powodowana przez (między innymi) nowy system ekonomiczny, gdzie nacisk przesunięty jest na tzw. przemysły kreatywne (branża hi-tech, informatyczna, kulturalna, design itp.), które tworzą nowy rodzaj kapitalizmu – wiedzy i kultury (cultural-cognitive capitalism) dokonującego znaczących przemian w życiu społecznym ale również w percepcji i co za tym idzie przemianie przestrzeni miejskich1. W ramach tego sposobu analizy i interpretacji miasta dostrzega się wpływ wielopłaszczyznowych czynników, poczynając od ekonomicznych, politycznych, społecznych ale również kulturowych. Tak też opisuje się samo zjawisko odrodzenia miejskiego jako zmiany w perspektywie ekonomicznej, politycznej, społeczno-kulturowej miast. Sami badacze posługujący się tym pojęciem nie podają sztywnej, obowiązującej definicji. Wskazują oni jedynie na pewne czynniki czy płaszczyzny, które powinny być uwzględniane w namyśle nad miastem. Postrzegają odrodzenie miejskie jako proces, którego przejawy odnajdywać należy w konkretnych miejskich rzeczywistościach, co pozwala na dostrzeganie owej wielowymiarowości zjawiska, uzależnienie go od specyficznego kontekstu. Sako Musterd pokazuje, że miasto, które doświadcza odrodzenia w mniejszym lub większym stopniu staje się konkurencyjne, przyciąga nowości (zarówno te przemysłowe jak i kulturalne), pielęgnuje aktywność mieszkańców a także osiąga coś co pozornie wydaje się oczywiste – jest interesującym miejscem do życia dla swoich mieszkańców2. Z kolei Andrzej Majer mówiąc o owej perspektywie wskazuje na jej wielowymiarowość oraz dostrzega jej przejawy zarówno w pracach badaczy zajmujących się miastem, jak i ich mieszkańców: „Odrodzenie miast podsuwa jednak inną replikę: współczesny urbanizm i miejskość uwzględnia aspekty kulturowo-historyczne obok ekonomicznych czy politycznych, a także ludzką różnorodność i solidarność społeczną nadającą lokalnemu życiu szczególny charakter”3. Podkreśla on ważność czynników, które dotychczas bardzo często pozostawały na marginesie rozważań nad miastem. Lokalne konteksty, historia i kultura kształtujące charakter i tożsamość ludzi także wpływają znacząco na to jakim jest, a może raczej jak jawi się dane miasto. Kryzys wielkich narracji w humanistyce zaowocował zwrotem ku konkretnym, specyficznym opisom i interpretacjom, co dostrzec również można i w niniejszej koncepcji. Dla antropologa perspektywa odrodzenia miejskiego wydaje się szczególnie interesująca, poprzez dostrzeżenie kontekstu kulturowospołecznego oraz zwrot ku konkretnym egzemplifikacjom, uzależnionym od __________ 1 2 3 A. J. Scott, Social Economy of the Metropolis: Cognitive-Cultural Capitalism and the Global Resurgence of the Cities, Oxford 2008. Cyt. za: P. C. Cheshire, Resurgent cities, urban myth and policy hubris: what we need to know, “Urban Studies”, Vol. 43, No. 8, 2006. A. Majer, Miasta w kryzysie, odnowie, odrodzeniu, [w:] Społeczny wymiar kryzysu, Jałowiecki B., Kapralski S. (red.), Warszawa 2012, s. 107. 334 (używając słów Majera) „ludzkiej różnorodności”4. Wybór ten zgodny jest z duchem odrodzenia miejskiego, gdzie podkreśla się ważkość oddolnych, wspólnotowych inicjatyw miejskich, gdzie ludzie poprzez realizację stylu życia czy też bywania, dokonują pewnych zmian w przestrzeni miejskiej. Świadomość mieszkańców miasta oraz uczestnictwo i współdziałanie z niej wynikające, jest równie ważnym czynnikiem rozwojowym, co inwestycje miejskie. O ważkości i istotności takich działań Jakub Gałuszka pisze: „Szczęśliwie, coraz częściej, działania mające na celu «ulepszenie» miasta, integrują jego przestrzenną oraz kulturową przebudowę. Często również działalność ta podejmowana jest nie przez włodarzy miasta, lecz przez jego mieszkańców, którzy poprzez swoją aktywność transformują otaczające ich przestrzenie”5. Coraz częściej dostrzega się korzyści płynące z partycypacji mieszkańców miasta w wygląd otoczenia. Jest to reakcje między innymi związana z dostrzeżeniem, że przestrzenie miejskie, często projektowane z myślą tylko ich funkcjonalności, nie zostawiały miejsca na wspólnotowe jej doświadczanie. Kulturowa przebudowa związaną ze świadomością mieszkańców miasta jest jednym z aspektów odrodzenia miejskiego. David Bell podkreśla w swojej koncepcji miasta gościnnego (która również przynależy do nurtu refleksji nad miastem w jego „pozytywnej” odsłonie), że różnorodność styli życia i możliwość ich realizacji jest jednym z istotnych czynników wpływających na wartość miasta6. Ten aspekt zachodzących zmian, może wydawać się dość nieuchwytny, nie jest tak precyzyjnie i wyraźnie mierzalny jak pozostałe wskaźniki odrodzenia miejskiego. Nie można jednak odmawiać mu wagi i roli, gdyż właśnie sposób postrzegania miasta czy mówienia o miejskości jako elemencie tożsamości jest nie tylko fragmentem profesjonalnego dyskursu naukowego, ale również staje się częścią codzienności miasta. We współczesnych miastach wzrasta liczba osób dla których samo miasto staje się przedmiotem fascynacji i zaciekawienia. Obecność dyskursów filozoficznych, naukowych oraz estetycznych miesza się z codziennym życiem „nowych” mieszkańców przestrzeni zurbanizowanych. Wiedza o mieście przestała być już tylko i wyłącznie zarezerwowana dla wąskiego grona specjalistów, a łatwość dostępności informacji we współczesnym świecie ułatwiła większej ilości osób zainteresować się miastem jako takim. Obok narracji opowiadających o unifikacji, samotności w tłumie i bezduszności tych przestrzeni do życia7, pojawiają się propozycje teoretyczne odpowiadające na te problemy. I tak kon- __________ 4 5 6 7 W swoich rozważaniach skupię się na wymiarze kulturowo-społecznym, będąc jednak świadoma jego uzależnienia i powiązania z płaszczyzną ekonomiczną czy polityczną. J. Gałuszka J, Kultura i przestrzeń. Na drodze do odrodzenia miast, “Kultura miasta”, nr 2/3, 2009, s. 37. D. Bell, The hospitable city: social relations in commercial spaces, “Progress in Human Geography”, t. 31 (1), 2007, s. 7−22. Zob.: D. Riesman, Samotny tłum, Warszawa 1996. 335 cepcja odrodzenia miejskiego jest propozycją interpretacyjną działań pobudzających w mieście, skupiającą swoją uwagę na tych wypływających oddolnie, podejmowanych przez samych mieszkańców. Co więcej ludzie zaczynają dostrzegać w tych propozycjach szansę i potwierdzenie słuszności prawa do ingerencji w tkankę miejską. Nadają jej własne, istotne znaczenia i próbują dostosować i wykorzystać to co zastali. Dzięki temu miejskie przestrzenie zdegradowane, opuszczone, zapomniane mogą stawać się miejscami (zgodnie z koncepją FuTuana), gdy tylko zostają wypełnione znaczeniem przez ich użytkowników8 (Tuan, 1987). We współczesnych aglomeracjach pojawiła się grupa ludzi zafascynowana ich estetyką, klimatem – bycie „mieszczuchem” staje się więc częścią tożsamości uświadamianej i manifestowanej na co dzień. Niech świadczy o tym chociażby rosnąca popularność marek odzieżowych odnoszących się do kulturowego dziedzictwa poszczególnych miast czy też popularność wszelkiego rodzaju portali internetowych, fanpage’ów na których przedstawiana jest historia przestrzeni miejskich. Miasto to pole do różnorodności, możliwości wyboru i ciągłej zmiany, ale także możliwość wykorzystania zastanych znaczeń, przestrzeni, narracji. Charles Landry, autor który próbuje stworzyć przepis na współczesne miasto oparty na kreatywnym wykorzystaniu jego historii i lokalnej specyfiki kulturowo-społecznej mówi, że: „Miejskim, kulturowym jest lokalne dziedzictwo historyczne, przemysłowe i artystyczne, a więc takie aktywa jak architektura, krajobraz miejski czy zabytki, a także tradycyjne formy życia publicznego, festiwale, rytuały, opowieści, zainteresowania i pasje. Wszelkie formy amatorskiej działalności kulturowej można przeorganizować tak, by generowały nowe produkty lub usługi”9. Przydatnymi do analizy kategoriami, koncepcjami do opisania owych aktywności, które są podstawą zmian są przede wszystkim te związane z potrzebą tworzenia wspólnot opartych na wyborze, takie jak neotrybalizm czy miejskie plemiona zaproponowane przez Maffesoliego, które to pozwalają jak mówi „zaangażować się w teraźniejszość”10. Grupy takie oparte są na podobnych upodobaniach, wspólnym uczestnictwie w inicjatywach najczęściej organizowanych na małą skalę, czy w końcu na identyfikacji opartej na podzielanym wyborze stylu życia. Takie potrzeby, które wykraczają poza główny nurt kultury masowej, przekraczające agresywny konsumpcjonizm (który tu na potrzeby analizy możemy utożsamić z wielkimi centrami handlowo-usługowymi, jak np. łódzka Manufaktura czy warszawskie Złote Tarasy), wymagające zaangażowania i namysłu oraz poszukiwania – poszukują konkretnych miejsc do realizacji różnorodnego rodzaju aktywności skupionej początkowo wokół jak można to nazwać kultury „offowej”. Stanowić to może odpowiedź na ową unifikację związaną z globalizacją, o czym Anna Karwińska mówi tak: „Można nawet __________ 8 9 10 Y. F. Tuan, Przestrzeń i miejsce, Warszawa 1987. Ch. Landry, Kreatywne miasto, Warszawa 2013, s. 62. M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych, Warszawa 2008. 336 stawiać tezę, że globalizacja «prowokuje» reakcję w postaci wzrostu zainteresowania lokalnymi osobliwościami kultury. To może być także element budowania swojej odrębności, swoistości, indywidualnego zaistnienia, a zatem możliwości wzmacniania przewagi konkurencyjnej”11. Miejscem wykorzystującym ów lokalny charakter, mogącym być interpretowanym jako przejaw odrodzenia miejskiego jest OFF Piotrkowska Center. OFF Piotkowska Center usytuowana jest przy (jak sama nazwa wskazuje) ulicy Piotrkowskiej 138/140, ulicy reprezentacyjnej miasta. Przydomek „off” jest istotny – możemy go odczytywać jako nawiązanie do kultury alternatywnej (offowej), czy też do takich działań, które nie są dostępne gdzie indziej, ale również jako znak opisujący pewne przestrzenne odłączenie, odgrodzenie od ulicy Piotrkowskiej. Siedziba ta zajmuje dawne budynki fabryki wyrobów bawełnianych Franciszka Ramischa założonej w drugiej połowie XIX w. Przebudowa kompleksu rozpoczęta w roku 1889 zaowocowała pojawieniem się na parceli, rozciągającej się od ulicy Piotrkowskiej do równoległej do niej ulicy Sienkiewicza, budynków o zróżnicowanej funkcji, takich jak kantor, biura, magazyny oraz oczywiście budynki przemysłowe. Charakterystyczne dla tego typu zabudowy budynki mieszkalne, mieszczące się przy ulicy Piotrkowskiej zniknęły w okresie międzywojennym. O wyjątkowym charakterze tej przestrzeni fabrycznej jeszcze przed rozpoczęciem zagospodarowania jej na nowo architekt Jan Salm pisał w następujący sposób: „zabudowania dawnej fabryki Ramischa zachowały się w dobrym stanie i […] stanowią zespół industrialny reprezentatywny dla zabudowy śródmiejskiej Łodzi z przełomu XIX i XX w. Szczególnie istotne wydają się też zachowane bez zniekształceń relacje między poszczególnymi obiektami, oddające w czytelny sposób pierwotne powiązania funkcjonalne. Istotnym walorem kompleksu jest niewielka liczba przekształceń elewacji istniejących budynków wraz z pozostałościami technicznego wyposażenia i «fabrycznego» detalu. Pozostawiając opracowanie szczegółowych właściwym organom można przedstawić ogólny wniosek, by mimo bezwzględnej konieczności modernizacji zabudowań i potrzeby zmiany jego funkcji zachowane zostały obiekty i detale zapewniające tożsamość tego miejsca i świadczące o jego minionym, industrialnym charakterze” 12. __________ 11 12 A. Karwińska, Kultura, [w:] Kultura a rozwój, red. J. Hausner, A. Karwińska, J. Purchla, Warszawa 2013, s. 67. Cyt. za: K. Śmiechowski K., Od kilku krosien do wietnamskich budek. Saga fabryki Ramischów, http://www.fabrykancka.pl/historia/artykuly/od-kilku-krosien-do-wietnamskich-bud ek.-saga-fabryki-ramischow.html, [dostęp: 26.03.2009]. 337 Miejsce to sukcesywnie wraz z upadkiem przemysłu włókienniczego w Łodzi traciło na swojej świetności. Przestrzenie pofabryczne wykorzystywane były do różnych celów. Przez lata mieściły się tam sklepy różnego rodzaju, było to miejsce po trosze zapomniane i wyłączone z otaczającej je rzeczywistości reprezentatywnej ulicy dużego miasta. Lecz nie wolno patrzeć na nie tylko jako na znak upadku pewnego ładu. Ta przestrzeń posiadała również w świadomości, zwłaszcza młodszych mieszkańców, pewne specyficzne znaczenia, związane z „zasiedzeniem” się tam konkretnych działalności. Na terenie fabryki Ramischa znajdowała się w latach 90’ jedna z pierwszych wielkich rave’owych dyskotek w Łodzi „New Alcatraz Underground”, również tam rozpoczął działalność i do dziś działa klub gejowski „Ganimedes” oraz pub futbolowy, które mają mocno ugruntowaną pozycję na mapie kulturalnej Łodzi. Przestrzeń ta przed modernizacją kojarzyła się także z nagromadzeniem w niej budek z „chińskim” jedzeniem (tzw. „chińczyków”) – stąd też potoczna nazwa funkcjonująca w świadomości mieszkańców, a mianowicie Chinatown. Niestety, estetyka tego miejsca pozostawiała wiele do życzenia, zapach spalonego tłuszczu, wszędobylskie gołębie i brud wzbudzały negatywne skojarzenia wśród odwiedzających to miejsce. Jednocześnie mimo odpychającego na pierwszy rut oka wrażenia, Chinatown wypełniało się co weekend amatorami nocnego życia rozgrywającego się na ulicy Piotrkowskiej – było przystankiem, często ostatnim przed zakończeniem eskapad „w miasto”. Co ciekawe, nadal po modernizacji pozostały tam dwie, odnowione już budki z tego rodzajem jedzenia. Pewna ciągłość znaczeń i działań rozgrywających się w przestrzeni, ich nakładanie się i przepracowywanie, prowadzić może do kategorii interpretacyjnej palimpsestu. Ewa Karpińska wskazuje na istotę i przydatność owej kategorii w opisie miasta takiego jak Łódź: „W mieście – palimpseście nowe nałożone jest na stare, dzisiejszy kurz opada na kurz wczorajszy. Każdy wiek, a nawet każdy rok czy miesiąc, pozostawia po sobie jakąś pamiątkę; miasto, po którym dziś poruszają się ludzie, różnie się od miasta wczorajszego: jego elementy nie mają stałego położenia – przesuwają się, chowają, znów się pokazują. (…) Miasto – palimpsest to przestrzeń gubienia i znajdywania, pamięci i zapomnienia, niszczenia i budowania, spotkania i rozstania, narodzin i śmierci”13. Ciągłe napięcie między tymi dwoma biegunami przetwarza przestrzeń miejską w wypełnione znaczeniami miejsca. To właśnie nie odcięcie się, a pewna kontynuacja może być jednym z czynników wpływających na popularność tego już przekształconego, lecz odwołującego się do przeszłości miejsca. __________ 13 G. E. Karpińska, Miasto wymazywane. Historia łódzkiego przypadku, [w:] Miasto – przestrzeń kontaktu kulturowego i społecznego, red. I. Bukowska-Floreńska, Katowice 2004, s. 165. 338 Początkowa idea wychodząca od inwestora którym jest Orange Property Group zakładała nieco inne wykorzystanie przestrzeni po fabryce Franciszka Ramischa. Wczesne plany zakładały między innymi budowę hotelu od ulicy Piotrkowskiej, loftów, biurowca oraz lokali usługowych. Kryzys uniemożliwił realizację tych założeń i początkowo zostały one przesunięte na dalsze lata. Obecnie inwestorzy raczej już zarzucili początkowe pomysły, gdyż widzą jak sprawdza się początkowo tymczasowa wersja działalności, czyli inwestycja w małe, alternatywne i niszowe projekty. Zmiana ta rozpoczęta została przez udostępnienie lokalu w 2008 r. na FabrySTREFĘ Stowarzyszeniu Fabrykancka zrzeszającym młodych aktywistów, którego celem jest działalność kulturalnoartystyczna ściśle związana z miejskością jako taką. Współpraca zakończyła się, lecz pomysł by udostępnić przestrzenie, których z powodów ekonomicznych nie udało się przekształcić w pierwotnie zakładanym kierunku, dla działalności i inicjatyw związanych z kulturą, sztuką czy szeroko rozumianymi przemysłami kreatywnymi, został podchwycony. Zwyciężyła idea aby przez lokalizację w centrum pomóc rozwojowi kreatywnych działalności, które z kolei mogą wpłynąć na aktywizację tegoż miejsca14. Ważne więc stało się otwarcie inwestora na propozycje samych młodych łodzian, którzy mieli tej przestrzeni coś do zaproponowania. Głównym celem staje się odtąd stworzenie alternatywnych możliwości w kontrze do masowej kultury konsumpcyjnej, kultury instant reprezentowanej przez centra handlowe i multipleksy. Inwestor postanowił więc przez zachęcająco niskie czynsze, dobrą lokalizację oraz stworzenie spójnego projektu pod wspólną nazwą OFF Piotrkowska dać zupełnie nowe życie pofabrycznej przestrzeni. Dobór działalności jest ukierunkowany tak, by tworzyły one różnorodną, lecz spoistą całość, wyznaczaną przez kreatywność, niszowość, wyjątkowość lecz również multi-zadaniowość. Ważną rolę w kreowaniu owej przestrzeni odgrywa industrialny klimat podwórka, przy którym umieszczone są lokale. Jest to specyficzne podwórko, usytuowane niby przy głównej ulicy miasta, lecz jednocześnie od niej odgrodzone. Stąd możliwe wrażenie wkraczania w inny, oddzielny świat, gdy tylko przekroczy się bramę Piotrkowskie 138/140. To odgrodzenie daje poczucie swobody działalności, wyłączenia z głównego nurtu pędzącego miasta. Leżaki, które stanowią nieodłączną część podwórka, ich mobilność i niezobowiązująca forma wprowadza odwiedzających w nastrój odpoczynku i luzu. Sama przestrzeń podwórka jest wykorzystywana do wielu działalności – znajduje się tam rampa skateboardingowa, latem odbywają się projekcje filmów na powietrzu, na podwórku w przestrzeni otwartej rozstawiają się również uczestnicy kiermaszy __________ 14 Promowanie kultury miejskiej, sztuki oraz tzw. przemysłów kreatywnych poprzez wykorzystanie przestrzeni postprzemysłowych staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem Przykłady podobnych działań możemy odnaleźć w wielu miejscach, wymieniając tu chociażby Westergasfabrich w Amsterdamie czy park krajobrazowy Emscher w północnym rejonie Zagłębia Ruhry. 339 odbywających się co jakiś czas w OFF Piotrkowskiej oraz producenci lokalnej i ekologicznej żywności, którzy co sobota prezentują swoje wyroby na Eko Targach. Jak odwiedzający ale i właściciele poszczególnych lokali podkreślają, potrzebna jest jeszcze przebudowa tej otwartej części – inwestycja w oświetlenie oraz nawierzchnie i większy udział zieleni – lecz zdają sobie oni sprawę z konieczności rozciągnięcia w czasie tych działań. Prócz działań w otwartej przestrzeni wspólnej, dużą rolę odgrywają te, które organizowane są przez właścicieli lokali. Co ciekawe i znamienne, są oni nazywani przez inwestora „lokatorami” – co może świadczyć o pewnym wyłamaniu się z klasycznego modelu kultury konsumpcyjnej. Układ ten oczywiście ma charakter ekonomiczny, lecz lokatorzy uczestniczą czynnie w projektowaniu tego miejsca i podejmowaniu strategicznych decyzji dotyczących rozwoju. Zgodne jest to z przekonaniem Zaborskiej Jagiełło dotyczącym procesów rewitalizacyjnych, które są bardziej efektywne, gdy uczestniczą w nich ludzie, którzy z nich będą korzystać: „Pomocnym narzędziem w procesie tworzenia miejsca jest partycypacja społeczna. Ma to szczególne znaczenie w procesie rewitalizacji poprzemysłowych obszarów, które wzbudzają negatywne emocje i skojarzenia z brudną przeszłością. Zaangażowanie społeczności lokalnej do podejmowania decyzji dotyczących zagospodarowania wspólnie użytkowanych w przyszłości przestrzeni daję szansę na stworzenie miejsca, które wzmacnia więzi społeczne, pozwala na identyfikację, buduje poczucie przynależności, odpowiedzialności za wspólnie osiągnięte dobro”15. W omawianym przypadku społecznością lokalną stają się najemcylokatorzy, osoby działające w przestrzeni OFF Piotrkowskiej, które swoimi propozycjami współtworzą miejsce wraz z odbiorcami, ciągle starając się nadawać przestrzeni nowe znaczenia. Na terenie OFF Piotrkowskiej funkcjonuje ponad 40 różnego rodzaju firm. Ich profil jest bardzo różnorodny. Znajdziemy więc tam i kluby, restauracje i kawiarnie – takie jak Klub Spaleni Słońcem, będący jednym z pierwszych tworzących to miejsce, Klub DOM, tworzony przez artystów łódzkiej sceny alternatywnej, czy restauracja TariBari Bistro, które otworzyła trójka przyjaciół. Obok nich są miejsca związane z szeroko rozumianą modą i designem, na przykład concept store Pauliny Połoz i Piotra Połoza, z autorską marką Neogotik, czy sklep z modą uliczną RUSH. Co ciekawe przestrzeń ta przyciągnęła szeroko znaną markę w Polsce, której twórcami są łodzianie a mianowicie Pan Tu Nie __________ 15 A. Zaborska-Jagiełło, Przestrzeń publiczna na poprzemysłowym obszarze, „Czasopismo techniczne” z. 6, 2012, s. 347. 340 Stał, a której wzornictwo bazuje na odwołaniach do kultury PRL. Znajdziemy również pracownie artystyczne, w których prowadzone są warsztaty czy też biuro architektoniczne. Podziały mające przybliżyć poszczególne rodzaje działalności są niewystarczające i nie oddają ducha i celu, który przyświeca osobom zaangażowanym w życie OFF Piotrkowskiej. Większość z nich nie skupia się tylko na jednym profilu działalności; znamienne jest to, że prawie wszyscy lokatorzy pragną łączyć różnego typu działania. Jak podkreślają, nie chodzi tylko o to, by odwiedzający mogli wypić piwo, zjeść coś czy kupić, lecz również uczestniczyć w różnorodnych wydarzeniach. Powtarzającą się frazą jest stwierdzenie, że chodzi o coś więcej. Granicę między działaniami są niewyraźne, nieostre, przez co z jednej strony odwiedzający mają poczucie niezobowiązującej, luźnej atmosfery pełnej pomysłowości i zatrzymania strumienia myśli w chwili tu i teraz, jednocześnie odczuwając zaangażowanie i niepowtarzalność, która wypływa ze świadomości tego, co chcą zaproponować organizatorzy. Przebywające w tej przestrzeni osoby mają okazję do uczestniczenia w żywej kulturze i sztuce, dziejącej się tu i teraz. Sami właściciele podkreślają ważność komunikacji pomiędzy poszczególnymi inicjatywami oraz fakt wzajemnego „napędzania się” do jeszcze większej kreatywności i rozwoju. Ciekawym aspektem jest fakt, że większość z nich czerpie inspiracje z industrialnych możliwości jakie daje ta przestrzeń i poprzez podkreślenie jej charakteru tworzą własną tożsamość. Również Krzysztof Nawratek w swoich rozważaniach na temat współczesnego rozumienia miasta zwraca na ten fakt uwagę: „To nie przypadek przecież, że przestrzenie postindustrialne są tak popularne wśród artystów. Nie są one pustą kartką papieru, ale w ramach własnej narracji posiadają oczywiste szczeliny pozwalające na nowe interpretacje”16. Niech przykładem będzie wystrój Spalonych Słońcem, który opiera się na oryginalnym wyposażeniu pochodzącym z wielkiego łódzkiego zakładu przemysłu bawełnianego WIMA. Jest to część szerszej tendencji nadawania nowego życia przedmiotom i przestrzeniom – w większości lokali OFF Piotrkowskiej znajdziemy przykłady wykorzystania upcyclingu w kreacji wnętrz. Obok inicjatyw wypływających z samej OFF Piotrkowskiej, pojawiają się tam też imprezy cyklicznie odbywające się w Łodzi, które wykorzystując popularność oraz wyjątkowość miejsca przenoszą chociażby część swoich działań na teren dawnej fabryki Ramisha. Oferując niestandardowe produkty i wydarzenia OFF Piotrkowska staje się miejscem realizacji miejskiego stylu życia w specyficznym wydaniu, starającym się zrywać z unifikacją i powierzchownością ponowoczesnej codzienności. Czyni to odpowiadając na najnowsze trendy związane ze zwrotem ku lokalności, wskazując tu chociażby zainteresowanie żywnością ekologiczną czy modą miejską wytwarzaną przez miejscowych projektantów. W tych przestrzeniach miejskość staje się częścią prezentowanej tożsamości. Przebywające tam osoby, __________ 16 K. Nawratek, 2012, Dziury w całym. Wstęp do miejskich rewolucji, Warszawa 2012, s. 32. 341 uczestniczące w życiu OFF Piotrkowskiej połączone są wspólnym doświadczaniem tego miejsca. To podzielane doświadczenie ma charakter chwilowy, ulotny, lecz intensywny, skupiający uwagę uczestników na tu i teraz, połączonych „wydarzeniem” – wydarzeniem, które w rozumieniu Turnerowskim może być początkiem zaistnienia communitas17. Jest więc wytworem swoich czasów, niestabilnym, płynnym i zmiennym lecz na tym buduje swoją istotę. Jednocześnie jest częścią kultury konsumpcyjnej, którą po części kontestuje i z której wyrasta lecz nie może inaczej zaistnieć jak w jej ramach – również i tu w pewnym wymiarze sprzedaje się możliwość realizacji owego wspomnianego wcześniej stylu życia. Co więcej, wzorem wielkich centrów handlowych, również i to miejsce odpowiada na potrzebę zaspokajania w jednej przestrzeni wielu potrzeb. Potencjalny odbiorca odnaleźć tu może wiele produktów, a poprzez przebywanie w niej kreuje niejako swoją własną „markę”. OFF Piotrkowska jest więc miejscem, w znaczeniu które zaproponowała Ewa Rewers: „To zdarzenia produkują miejsca, a nie miejsca wykorzystuje się jako pojemniki, jako neutralne tło zdarzeń”18. Gdyby nie intensywne i różnorodne działania, wydarzenia odbywające się w tej przestrzeni, ich częstotliwość oraz popularność – ta pofabryczna przestrzeń w centrum Łodzi byłaby zaledwie jednym z wielu świadectw przeszłości miasta. Summary The starting point of this article is the current in the scientific discourse consideration on the possibility of recovery from the crisis by the cities. Presenting a concrete example of cultural-social activity in the post-industrial Łódź, that is the business off Piotrkowska Center, I focus on the manifestations confirming the phenomenon called cities resurgence. Using the tools and concepts grounded in anthropological discourse, I try to understand the observable fact OFF Piotrkowska as the venue of the contemporary urban lifestyles. OFF Piotrkowska Center – is that a response to how the urban as part of the identification can now be seen and desire? __________ 17 18 V. Turner,: Liminalność i communitas, [w:] Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej. Kontynuacje, red. M. Kempny, E. Nowicka, Warszawa 2004, s. 240–266. E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 73. 342 W KRĘGU KULTURY MATERIALNEJ Aleksander Andrzejewski Tadeusz Grabarczyk Instytut Archeologii UŁ Domniemany krąg kamienny w Pruszczu, gm. Gostycyn I W sierpniu 2007 r. na zlecenie Urzędu Konserwatorskiego w Bydgoszczy przeprowadzono badania archeologiczne domniemanego kręgu kamiennego w Pruszczu, gm. Gostycyn, w północnej części województwa kujawskopomorskiego. Obiekt znajduje się na wysokim zachodnim brzegu Zalewu Koronowskiego tuż na południe od nieczynnej linii kolejowej Pruszcz–Terespol Pomorski, w lesie, na prawym brzegu Brdy, na obszarze leśnictwa Pieńkowo (Nadleśnictwo Zamrzenica) [obręb 200 a i b, KW 26982]. Znany był już od dość dawna i budził zainteresowanie nie tylko Urzędu Konserwatorskiego ale i regionalnych badaczy1. Zapewne też, ze względu na dotychczasowe doświadczenie w badaniu cmentarzysk z podobnymi konstrukcjami (np. w Odrach, czy Leśnie) prace zostały zlecone archeologom z Uniwersytetu Łódzkiego. Badania te miały charakter sondażowo – konserwatorski. Przyznajemy, że wstępne oględziny konstrukcji utwierdzały nas w przekonaniu, iż mamy do czynienia z obiektem zbliżonym do znanych, pochodzących z cmentarzyska kultury wielbarskiej w Odrach. Wskazywało na to: podobne kształty głazów obwodowych, zbliżone wymiary średnicy kręgu a także, co okazało się po rozpoczęciu odsłaniania kamieni obwodowych, występowanie u ich podstawy niewielkich eratyków. Podobnie też chcieliśmy interpretować, jako możliwe oznaczenia grobów na części płaskiej ewentualnego cmentarzyska, kilku eratyków leżących między kręgiem a kopcem. Wątpliwości zaczęły się pojawiać, kiedy okazało się, że kamienie obwodowe nie są połączone wieńcem zazwyczaj biegnącym dookoła kręgu. Do tego doszły następne: liczba 12 kamieni na obwodzie okazała się być mocno podejrzana, zważywszy dodatkowo na fakt, że cztery z nich są dokładnie ustawione na osiach północ-południe i wschód-zachód (przechodząc przez kamień centralny), __________ 1 M. Sass Dzieje Gostycyna i okolicy. Pradzieje. Rycerze. Szlachta. Ziemianie, Bydgoszcz– Gostycyn 2006, s. 20–21. 345 brak na kamieniach tzw. starych porostów, jakie są znane z cmentarzyska w Odrach a także obecność wyłącznie jednego obiektu. Uwagę naszą zwrócił niewysoki kopiec znajdujący się ok. 25 m na NNW od kręgu. Początkowo interpretowaliśmy go jako relikt zniszczonego kurhanu. Dokładne oględziny zasugerowały, że raczej jest to pozostałość nieznanych, niewielkich zabudowań. II W pierwszym rzędzie wykonano dokładny szkic sytuacyjny całego terenu. Naniesiono nań wszystkie kamienie obwodowe kręgu, a także luźno leżące eratyki między nim a kopcem. Następnie rozpoczęto eksplorację kolejno wszystkich kamieni obwodowych. Później odsłaniano następne kamienie. Wszystkie je zadokumentowano rysując plany w skali 1:20. Zaobserwowano, że są one przerośnięte korzeniami buków i dębów. Oznaczało to, że ustawione głazy są starsze od wspomnianych wcześniej drzew. Ocena ich wieku, dokonana przez p. Wojciecha Jareckiego, leśniczego Leśnictwa Pieńkowo, pozwala na stwierdzenie, że mają one pomiędzy 80 a 100 laty. Kontynuowano odsłanianie głazów oraz nie tyle obstawy, co raczej bruku kamiennego, na którym były one posadowione, dokumentując także rysunkowo usytuowanie poszczególnych kamieni. W trakcie prac archeologicznych przyjechała na inspekcję Elżbieta Dygaszewicz z Delegatury Urzędu Konserwatorskiego w Bydgoszczy. Zjawili się także Marek Sass, dyrektor gimnazjum w Gostycynie i autor monografii o dziejach Gostycyna, oraz Marek Świtała, prezes Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Burchat”. W trakcie dyskusji dopuszczono możliwość, że krąg ustawiono na przełomie XIX i XX w. lub w początkach ubiegłego stulecia. Teren, na którym znajduje się krąg i kopiec, należał do dóbr kamienickich. Właścicielami Kamienicy była w XIX i początkach XX w. rodzina von Königsmarcków, z których najbardziej „podejrzanym” o zbudowanie opisywanej konstrukcji był Karl Hans Konstantin von Königsmarck (1839– 1910), landrat powiatu tucholskiego. Krąg podejrzeń można także rozszerzyć o późniejszych jego właścicieli, rodzinę Górskich, a szczególnie Jana Górskiego (1899–1839), ostatniego właściciela dóbr kamienickich. Zaprosiliśmy także na konsultacje lichenologa Ludwika Lipnickiego, który zwrócił uwagę na stosunkowo „młode” gatunki porostów zalegające na głazach. Stwierdził on, że brak jest tutaj gatunków, które znane są z cmentarzyska w Odrach. Wspólnie z Elżbietą Dygaszewicz zdecydowaliśmy, aby w pierwszej kolejności, po zakończeniu naszych sondaży, wykonać plan sytuacyjno-wysokościowy a następnie w pełni zbadać krąg i następnie go zrekonstruować (m.in. posta- 346 wić wszystkie kamienie obwodowe). Pamiętać przy tym należało, że kwestia datowania kręgu wciąż pozostawała sprawą otwartą. Po zakończeniu oczyszczanie wszystkich kamieni obwodowych kontynuowano dokumentację rysunkową. Na tym zakończono wstępne rozpoznanie kręgu kamiennego w Pruszczu. Na zakończenie badań raz jeszcze powrócono do kwestii obecności wspomnianego „kopca”. Obecni podczas prac wykopaliskowych leśnicy zwrócili uwagę na rosnące na nim olbrzymie jałowce. Ich zdaniem, obecność tego gatunku może przede wszystkim świadczyć o stosunkowo niedawnym funkcjonowaniu tutaj siedliska ludzkiego. Podczas badań nie znaleziono żadnego ruchomego materiału zabytkowego, ani „starożytnego”, ani współczesnego. III W świetle naszych dotychczasowych badań należy liczyć się z nowożytną genezą kręgu kamiennego w Pruszczu. W XIX w. na porządku dziennym były zainteresowania starożytnością. To wtedy w majątkach budowano romantyczne świątynie (np. powszechnie znana Arkadia pod Nieborowem2), czy inne obiekty, które świadczyły o starożytnych korzeniach familii. Na obecnym etapie rozpoznania można domniemywać, że pomysłodawcą tej konstrukcji był właściciel dóbr kamienickich hrabia Karl Hans von Königsmarck lub jego żona Leontyna z Wittgensteinów, która niedaleko kręgu posiadała swój niewielki dworek zw. Leontinenhof (obecnie leśnictwo Pieńkowo). Inspiracją mogły być odkrycia wczesną jesienią 1874 r. i publikacje Abrahama Lissauera w Odrach3, a także inne publikacje związane z kręgami kamiennymi na Pomorzu4. Nie można też wykluczyć, że pomysłodawcami budowy obiektu byli kolejni właściciele Kamienicy, rodzina Górskich a szczególnie Jan Tadeusz Górski i jego żona Teresa z Plater Zyberków, którzy od 1928 r. zarządzali tym majątkiem. I w tym wypadku niewykluczone są inspiracje archeologiczne. W tymże 1928 r. ukazało się opracowanie Józefa Kostrzewskiego cmentarzyska w Odrach5. Pamiętajmy też __________ 2 3 4 5 K. Jabłoński, W. Piwkowski, Nieborów, Arkadia, Warszawa 1996. A. Lissauer, Cromlechs und Trilithen in der Königl. Forst bei Odri am Schwarzwasser, „Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig“, 1874, III, 3, s. 16–17, tenże, Die prähistorischen Denkmäler der Provinz Westpreussen und der angrenzenden Gebiete, Leipzig 1887. G. v. Hirschfeld, Die Steindenkmale der Vorzeit und ihre Bedeutung, „Zeitschrift des historischen Vereins für den Regierungsbezirk Marienwerder“, 1877, z. 2, s. 55–98. J. Kostrzewski, Kurhany i kręgi kamienne w Odrach w pow. chojnickim na Pomorzu, Rocznik Muzeum Wielkopolskiego w Poznaniu 1928, 3, s. 57–95. 347 o niezbyt odległych (60 km) Odrach, które same z siebie mogły być natchnieniem dla jednej bądź drugiej pary. Nie zmienia to faktu, że historia powstania tego kręgu jest bardzo interesująca i może stanowić przyczynek do próby przekładu materiału archeologicznego na współczesną architekturę krajobrazu. Sądzimy, że pełne archeologiczne rozpoznanie tej konstrukcji pozwoli na potwierdzenie pierwszej lub drugiej hipotezy. A każda z nich jest bardzo atrakcyjna. Końcowym akordem byłaby pełna rekonstrukcja kręgu polegająca przede wszystkim na postawieniu wszystkich głazów obwodowych i ustawieniu kamienia centralnego. Bez względu na wiek, z którym jest on związany, krąg ten stanowi dowód fascynacji czasami bardzo odległymi i jako taki winien być zachowany i szerzej niż dotychczas udostępniony społeczeństwu. Summary In 2007 the Conservation Office in Bydgoszcz commissioned archaeological research on a presumed stone circle in Pruszcz, Gostycyn Commune. This object had been capturing a great deal of interest among explorers for a long time. Preliminary examination of the construction revealed that it was an archeological object that was similar to some well known ones from the cemetery of the Wielbark culture in Odry. The features that provoked such an assumption were: similar shapes of peripheral stones, similar dimensions of the circle diameter as well as, what was discovered after exposing peripheral stones, there were some small erratic stones in their bedrock. We would also like to interpret a few erratic stones lying between the circle and the mound as highly possible marking of graves from the flat area of a potential cemetery. However, doubts started to emerge when it turned out that the peripheral stones were not connected with a wreath usually running around the circle and that there were no old lichens on the stones. In the light of our research it seems very likely that the genesis of the examined stone circle in Pruszcz is modern. The presumable builders could be either Karl Hans Konstantin von Königsmarck, the Tuchola district head or Jan Górski, the last owner of the Kamienicki land. The history of the circle seems extremely interesting and can be a significant example of the impact that archaeological discoveries have on modern architecture of landscape. 348 Mapa topograficzna z lokalizacją kręgu. Pruszcz, Widok ogólny stanowiska. (fot. autorzy) 349 Pruszcz, Widok kamieni zalegających stanowisko. (fot. autorzy) Pruszcz, Badania sondażowe. (fot. autorzy) 350 Pruszcz, Widok kamienia obwodowego z obstawą niewielkich eratyków. (fot. autorzy) Pruszcz, Widok kamienia obwodowego poprzerastanego korzeniami. (fot. autorzy) 351 Pruszcz, Widok kamienia zniszczonego obwodowego. (fot. autorzy) Pruszcz, Widok łuku badanego kręgu. (fot. autorzy) 352 Maciej Kokoszko Krzysztof Jagusiak Zofia Rzeźnicka Instytut Historii UŁ Tajemnicza roślina kinara, a zatem o antycznych karczochach i kardach1 W okresie starożytności i Bizancjum, gdy spożywano znacznie mniej, niż dziś, mięsa i ryb, a zasiewy zbóż, będących podstawą wyżywienia zarówno elit, jak i mas, były bardzo narażone na niekorzystne warunki atmosferyczne, choroby i inne katastrofy powodujące nieurodzaj, rośliny zielone stanowiły niezwykle istotny składnik codziennego jadłospisu ludzi często zagrożonych długotrwałym głodem. Były one stosunkowo tanie, powszechnie dostępne i już wówczas charakteryzowały się różnorodnością gatunków i odmian2. Spośród znanego w inte- __________ 1 2 Artykuł został napisany w związku z grantem 2011/01/BHS3/01020. Literatura naukowa dotycząca warzyw jako elementu diety w starożytności, jest bogata. Por. na przykład, M.-C. Amouretti, Villes et campagnes grecques, [w:] Histoire de l’alimentation, eds. J.-L. Flandrin, M. Montanari, Paris 1996 (dalej: Histoire de l’alimentation), s. 139–140 (Grecja klasyczna); E. Bresciani, Nourritures et boissons de l’Égypte ancienne, [w:] Histoire de l’alimentation, s. 66–67 (Egipt); M. Corbier, La fève et la murène: hiérarchies socials des nourritures à Rome, [w:] Histoire de l’alimentation, s. 228 (jako pokarm wieśniaków); G. Sassatelli, L’alimentation des Étrusques, [w:] Histoire de l’alimentation, s. 186–187 (Etruskowie); A. Spanò Giammellaro, Les Phéniciens e les Carthaginois, [w:] Histoire de l’alimentation, s. 87, 93–94 (Fenicjanie w tym Kartagińczycy); A. Dalby, Food in the Ancient World from A to Z, London–New York 2003 (dalej: Food), s. 212–213; 340 (miejsce w diecie); J.M Wilkins, S. Hill, Food in the ancient world, Malden, Mass.–Oxford 2006, s. 133–135 (rola w diecie); A. Dalby, The flavours of classical Greece (dalej: The flavours), [w:] Flavours and delights. Tastes and pleasures of ancient and Byzantine cuisine, ed. I. Anagnostakis, Athens 2013 (dalej: Flavours and delights), s. 17–35 (generalna ocena roli w schemacie spożycia). Warzywa jako element diety w okresie późniejszym por. J. Koder, Gemüse in Byzanz. Die Versorgung Konstantinopels mit Frischgemüse im Lichte der Geoponika, Wien 1993 (dalej: Gemüse), passim (podstawowa analiza dla okresu wczesno- i średniobizantyńskiego); tenże, Fresh vegetables for the capital, [w:] Constantinople and its hinterland, eds. G. Dagron, C. Mango, Cambridge 1995, s. 49–56 (powtórzenie ustaleń z poprzedniej pracy); A.N.J. Louvaris, Fast and abstinence in Byzantium, [w:] Feast, fast, or famine. Food and drink in Byzantium, eds. W. Mayer. S. Trzcionka, Brisbane 2005, s. 192, 194–198 (generalia na temat roli warzyw w okresie średniego i późnego Bizancjum); M. Grünbart, Store in a cool and dry place: perishable goods and their preservation in Byzantium, [w:] Eat, drink and be merry 353 resujących nas czasach, bogatego zasobu warzyw pewną rolę odgrywały rośliny dzikie, które występowały licznie w pobliżu ludzkich siedlisk i stanowiły naturalny element otoczenia. Wedle II-wiecznego autorytetu jakim był Galen z Pergamonu (a później podążający jego śladem bizantyńscy autorzy), nieudomowioną florę jadalną można było podzielić na trzy grupy: pędy młodych drzew i krzewów, dzikie odmiany jarzyn znany dobrze z ówczesnych warzywników oraz rośliny kolczaste (osty)3. Ostatnia z wymienionych tutaj grup nosiła grecką nazwę ákanthai. W niniejszym artykule zamierzamy szerzej przedstawić jednego z jej przedstawicieli, mianowicie tajemniczą roślinę określaną jako kinára, którą zwykle identyfikuje się jako karczoch (Cynara scolymus L.) lub kard (Cynara cardunculus L). W przypadku pierwszej z nich konsumuje się dzisiaj dna niedojrzałych w pełni kwiatostanów, podczas gdy w drugiej sztuka kulinarna ceni jej mięsiste ogonki liściowe. Analizowane przez nas dane wskazują, że w czasach, którymi się interesujemy, a więc pomiędzy II a VII w., znano protoplastę dzisiaj uprawianych 3 (Luke 12:19). Food and wine in Byzantium. In honour of Professor A.A.M. Bryer, eds. L. Brubaker, K. Linardou, Aldershot, Hampshire 2007 (dalej: Eat, drink), s. 43–45 (rola warzyw i sposoby ich przechowania); J. Koder, Stew and salted meat – opulent normality in the diet of every day?, [w:] Eat, drink, s. 66–67 (warzywa a inne grupy pokarmowe); M. Kokoszko, K. Jagusiak, Warzywa w kuchni i dietetyce późnego antyku oraz wczesnego Bizancjum (IV–VII w.). Perspektywa konstantynopolitańska, „Piotrkowskie Zeszyty Historyczne” 12, 2011 (dalej: Warzywa), s. 34–52: M. Kokoszko, Smaki Konstantynopola, [w:] Konstantynopol. Nowy Rzym. Miasto i ludzie w okresie wczesnobizantyńskim, red. M. J. Leszka, T. Wolińska, Warszawa 2011, s. 516–529 (najistotniejsze warzywa, ich ocena dietetyczna oraz zastosowania kulinarne). Dane Galena były już po części analizowane w literaturze naukowej – J.M. Frayn, Wild and cultivated plants. A note on the peasant economy of Roman Italy, „The Journal of Roman Studies” 65, 1975, s. 37. O roli dzikich roślin jako pokarmu w starożytności także por. M. Clark Forbes, The pursuit of wild edibles, present and past, „Expedition” 19, 1976, s. 12– 18; taż, Farming and foraging in prehistoric Greece: a cultural ecological perspective, [w:] Regional variation in modern Greece and Cyprus: toward a perspective on the ethnography of Greece, eds. M. Dimen, E. Friedl, New York 1976, s. 127–142; H. Sancisi-Weerdenburg, Persian food. Stereotypes and political identity, [w:] Food in Antiquity, eds. J. Wilkins, D. Harvey, M. Dobson, Exeter 1999 (dalej: Food in Antiquity), s. 288–292; A. Dalby, Food, s. 350; J.P. Alcock, Food in the ancient world, Westport, Connecticut – London 2006, s. 55– 56; A. Dalby, The flavours, s. 24. Rola dzikich roślin w Bizancjum – M. Kokoszko, K. Gibel-Buszewska, Dieta mnichów syryjskich. Komentarz do terminu autofya lachana (αὐτοφυᾶ λάχανα) w Historia religiosa Teodoreta z Cyru (dalej: Dieta mnichów syryjskich), [w:] Omnia tempus habent. Miscellanea theologica Vincentio Myszor quadragesimum annum laboris celebranti ab amicis sodalibus discipulisque oblata, red. A. Reginek, G. Strzelczyk, A. Żądło, Katowice 2009, s. 145–156; M. Kokoszko, K. Jagusiak, Warzywa, s. 48–52; I. Anagnostakis, Byzantine diet and cuisine. In between ancient and modern gastronomy, [w:] Flavours and delights, s. 48, 51; tenże, Eating flowers, [w:] Flavours and delights, s. 73; tenże, The emperor’s salad, [w:] Flavours and delights, s. 171. 354 gatunków4, przy czym spożywano zarówno jego kwiatostany, jak i łodygi. O większej uniwersalności owego warzywa pod względem zastosowań gastronomicznych wnioskujemy jasno z pochodzącego z IV/V w. łacińskiego traktatu De re coquinaria, gdzie spotykamy dwa terminy odnoszące się do interesującej nas jarzyny. Pierwszy z nich, to znaczy sfondylus lub fundilus5, który skądinąd znamy też w jego greckiej wersji brzmiącej sfóndylos, oznaczał z pewnością część kwiatostanu, gdyż Galen nazywał ten przysmak „głową”6 rośliny kinára. Drugie określenie brzmi carduus7 i zapewne, jak również wypada konstatować na podstawie danych dostarczonych przez greckiego autora dzieła De alimentorum facultatibus, odnosiło się do zielonych łodyg tegoż warzywa8. Mieszkańcy Hellady nazywali roślinę, którą się tutaj zajmujemy, kinára lub też káktos. Łacińskim odpowiednikiem tych określeń było wzmiankowane już słowo carduus. Z pewnością nie była to jarzyna bardzo popularna w świecie grecko-rzymskim i bizantyńskim, na co wskazują ograniczone dane literackie __________ 4 5 6 7 8 Clifford A. Wright uważa nawet, iż rośliny dzisiaj klasyfikowane jako Cynara scolymus L. nie istniały w starożytności i czasach wczesnego Bizancjum jako samodzielny gatunek, a karczochy zostały wychodowane w skutek działania ogrodników arabskich na Sycylii dopiero pomiędzy IX a XI w., por. C.A. Wright, Did the ancients know the artichoke?, „Gastronomica. The Journal of Food and Culture” 9, 2009, nr 4, s. 21–28, zwłaszcza 22, 27. Popiera on w ten sposób znaczenie wcześniejsze ustalenia Georges’a Gibault (Le cardon et l’artichaut, Paris1907, s. 4. oraz Histoire de légumes, Paris 1912, s. 16), zaprzeczając ustaleniom Jacques André (Lexique de termes de botanique en latin, Paris 1956 [dalej: Lexique], s. 72), który twierdził, że autorzy łacińscy używając terminu carduus rozmieli przez niego roślinę zwaną dzisiaj karczochem. Nie chcąc negować tych ustaleń, sugerujemy, że zestawienie danych uzyskanych ze zbioru De re coquinaria oraz z Galenowego De alimentorum facultatibus wskazuje, że roślina, o której mówią powyższe źródła, łączyła w sobie walory nowożytnych karczochów i kardów, a, różniąc się od nich, była raczej protoplastą obu niż tylko poprzednikiem jadanych dzisiaj Cynarae cardunculi. Uważamy nadto, że dotychczasowa identyfikacja kinára z karczochem, którą promowaliśmy w naszych rozważaniach, jest nieprecyzyjna w świetle najnowszych badań. Korygujemy zatem stanowisko prezentowane w cytowanym już artykule Macieja Kokoszko i Katarzyny GibelBuszewskiej (Dieta mnichów syryjskich, s. 145–156) oraz Macieja Kokoszko i Krzysztofa Jagusiaka (Warzywa, s. 34–52). Sformułowania te występują w sześciu przepisach tam zawartych. Por. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 1–6. Galen, De alimentorum facultatibus, 637, 3, Kühn VI (kefalé). Termin ten w trzech recepturach. Por. Apicjusz, De re coquinaria, III, 19, 1–3. Ponieważ sfóndylos/sfondylus, wedle danych Galena, był kwiatostanem, określenie carduus odnosiło się zapewne do innych jadalnych części tej rośliny, a zatem do jej ogonków liściowych. Pewności nabywany, analizując poprzedzający pojawienie się terminu sfóndylos fragment traktatu De alimentorum facultatibus. Lekarz pisał tam bowiem, że kinára nadaje się do spożycia przed stwardnieniem, który to proces definiował jako zdrewnienie – Galen, De alimentorum facultatibus, 636, 10–14, Kühn VI. Z wiedzy ogólnej opartej na doświadczeniu wynika, iż to ostatnie zjawisko zachodzi nie ma powierzchni liści, ale w zewnętrznej warstwie ogonków liściowych. Autor wskazuje też, że proces ten zmienia właściwości dietetyczne kinára jako pokarmu. 355 z tego kręgu. Stąd wynikają trudności w sprecyzowaniu poglądów dotyczących kinára, a skutkiem tego jest brak wyczerpujących informacji i zdecydowanych rozstrzygnięć w literaturze przedmiotu9. Dodać wypada, że dotychczasowe rozważania uczonych nowożytnych pomijają zwykle źródła medyczne jako potencjalny rezerwuar informacji10. Tymczasem dane zaprezentowane przez Galena i powtarzane przez późniejszych specjalistów w dziedzinie sztuki lekarskiej, sugerują, że warzywo to należało do zasobu roślin dzikorosnących, a zatem wcale, lub w tylko w ograniczonym stopniu, udomowionych w okresie pomiędzy II a VII w. Konstatujemy jednak, że osiągnęło ono w II w., kiedy Galen praktykował i tworzył swoje traktaty, już pewien stopień popularności wśród smakoszy i to właśnie dlatego autor ten poświęcił jego charakterystyce dość dużo miejsca, odnosząc się zarówno do jej cech jako pokarmu jak i dając rady na temat przygotowania pod względem kulinarnym11. Nadto wnioskować możemy, że, gdyby jej pozycja nie była utrwalona od rzeczonego II stulecia, to nie odnajdowalibyśmy wzmianek na ten temat u następców Galena i w literaturze stricte gastronomicznej, a zatem w zbiorze De re coquinaria12. Właśnie owa zwiększająca się popularność była też zapewne przyczyną zainteresowania kinára przejawianym przez nowe ludy zaznaczające swoją obecność na terenach dawniej będących pod władaniem Imperium Romanum, a impulsem zmian i ostatecznego pojawienia się karczocha i kardu uprawnego w basenie Morza Śródziemnego były dopiero pozytywne przemiany w rolnictwie, jakie stanowiły następstwo, błyskotliwych i rujnujących bizantyński porządek rzeczy na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, najazdów arabskich z VII wieku13. Przemiany te polegały na defini- __________ 9 10 11 12 13 Informacje, które posiadamy są dość ograniczone i ogólne. Por. E. Lewis Sturtevant, History of garden vegetables (Continued), „The American Naturalist”, 21, 1887, nr 2, s. 126–129 (karczoch); tenże, History of garden vegetables (Continued), „The American Naturalist”, 21, 1887, nr 6, s. 525–527 (kard); J. André, Lexique, s. 72, 90 (por. zmienione stanowisko, które sugeruje, że autorom antycznym chodziło raczej o kardy – tenże, Le noms de plantes dans la Rome antique, Paris 1985, s. 55); A. Dalby, Dangerous tastes. The story of spices, London 2002, s. 139; tenże, Food, s. 28; tenże, Flavours of Byzantium, Blackawton, Totnes, Devon 2003, s. 150, 154–155; J. Koder, Gemüse, s. 79; M. Toussant-Samat, Histoire de la nourriture naturelle et morale, Paris 1997, s. 825. Przykładem tej tendencji jest najnowszy artykuł Clifforda A. Wright’a oraz wcześniejsze rozważania Andrew Dalby’ego (Food, s. 28). Stosunkowo bogaty zasób informacji w De alimentorum facultatibus stanowi ostry kontrast do bardzo ograniczonych danych w dziele De materia medica autorstwa Dioskuridesa (por. poniżej), które zwykle jest dla Galena podstawowym źródłem doktryn na temat wartościach dietetycznych i leczniczych roślin. Domyślać się zatem wypada, że charakterystyka kinára była w dużej mierze oparta na doświadczeniu osobistym Galena, a bodźcem do jej skomponowania był wzrost spożycia tego warzywa w okresie, gdy lekarz tworzył swe dzieło, a więc około 180 r. Autorzy tego zbioru wzmiankowali go aż w dziesięciu recepturach. Podsumowując, można stwierdzić, że wyhodowanie nowożytnych karczochów należy przypisać ogrodnikom arabskim – A. M. Watson, Agricultural innovation in the early Isla- 356 tywnym udomowieniu interesującego nas warzywa przez Arabów, a następnie otrzymaniu (pomiędzy IX a XI w.) dwu odrębnych gatunków, z których jeden dawało jadalne kwiatostany14, drugi zaś miał smaczne ogonki liściowe15. O znaczeniu i zainteresowaniu protoplastami karczochów i kardów świadczą rozdziały poświęcone pojęciom kinára16 i káktos17 w Deipnosofistach Atenajosa z Naukratis (II w.). Znajdujemy je także we wcześniejszej Historia plantarum Teofrasta (IV/III w. p.n.e.). Autor ten utrzymywał, że owe warzywa rosły tylko w niektórych rejonach świata śródziemnomorskiego, konkretnie na Sycylii18, natomiast nie spotykano ich w Grecji właściwej19 (kojarzono z nimi raczej ziemie leżące na wschodzie, nad Morzem Kaspijskim i dalej na terenach ciągnących się aż do Indusu20). Trudno jednak stwierdzić, na ile ten stan rzeczy utrzymał się w późniejszym okresie, czyli w czasach będących przedmiotem naszego zainteresowania. Pliniusz (I w.) napisał, że rośliny te występowały głównie na Półwyspie Iberyjskim, co być może świadczy o ich stopniowym rozprzestrzenianiu się w basenie Morza Śródziemnego ku zachodowi21. Gdy chodzi o kwestie kulinarne związane z analizowanym warzywem, to wiemy, że spożywano je bezpośrednio po wycięciu z ziemi, ale często też konserwowano w słonej (Galen nazywa ją hálme22) i kwaśnej zalewie (z dodatkiem 14 15 16 17 18 19 20 21 22 mic world. The diffusion of crops and farming techniques, 700–1100, Cambridge, 1983, s. 64–65, 177–178; G. Sonnante, D. Pignone, K. Hammer, The Domestication of artichoke and cardoon. From Roman times to the genomic age, „Annals of Botany” 100, 2007, s. 1095–1100; C.A. Wright, dz. cyt., s. 25–27. Był to dzisiejszy karczoch. Był to dzisiejszy kard. Atenajos z Naukratis, Deipnosofiści, II, 82, 1–29 (Kaibel 70 a–d). Atenajos z Naukratis, Deipnosofiści, II, 83, 1–84, 18 (Kaibel 70 d–71 c). Teofrast, Historia plantarum, VI, 4, 10, 1. Badania genetyczne zdają się uprawdopodabniać, że nowożytne karczochy rzeczywiście pochodzą z Sycylii – D. Pignone, G. Sonnante, Wild artichokes of south Italy. Did the story begin here?”, „Genetic Resources and Crop Evolution”, 51, 2004, s. 577–580; C.A. Wright, dz. cyt., s. 25. Por. rozważania autora na temat omawianej rośliny – Teofrast, Historia plantarum, VI, 4, 10, 1 – 11, 9 (káktos). Atenajos z Naukratis, Deipnosofiści, II, 70 a–c (Kaibel 82, 4–20). Ten zakres geograficzny wzbudza wątpliwości, czy autorzy opisywali w rzeczywistości protoplastę karczochów i kardów. Pliniusz, Historia naturalis, XIX, 43, 152. Zdajemy sobie sprawę, że może to równie dobrze po prostu świadczyć o przeoczeniu Teofrasta. Por. C. A. Wright, dz. cyt., s. 25. A. Dalby, Food, s. 291; M. Kokoszko, Delikatesy i medykamenty. Komentarz na temat znaczenia terminu „halme” (ἅλμη) w antycznych i bizantyńskich źródłach greckich, „Przegląd Nauk Historycznych” 6, 2007, nr 1–2, s. 91–107. Konserwowaniu innych produktów, zwłaszcza ryb – M. Kokoszko, Kuchnia i dietetyka późnego antyku oraz Bizancjum. Kilka uwag na temat spożycia, sporządzania, przyrządzania, wartości dietetycznych i zastosowań medycznych konserw rybnych w antycznej i bizantyńskiej literaturze greckiej, „Acta Universitatis Lodziensis, Folia Historica” 80, 2005, s. 7–25. 357 octu winnego)23. Jeśli chodzi o zastosowania tej rośliny w kuchni antycznej, to naszym głównym źródłem wiadomości pozostaje dzieło De re coquinaria. Anonimowy autor przepisu zalecał w nim podanie łodyg interesującego nas warzywa w sosie rybnym, z oliwą i jajkami na twardo24, albo w zalewie z garum, oliwy, miodu i różnych kombinacji ziół25. Natomiast dna kwiatostanów proponowano smażyć w sosie rybnym na winie26, w osolonym oleju z oliwek i winie przyprawionym pieprzem i świeżą kolendrą27, a potem podać w mieszaninie wina z rodzynek, garum i oliwy (z dodatkiem miodu, pieprzu, nasion selera i ruty) zagęszczonej skrobią (amylum)28, lub w innej, gdzie obok sosu rybnego występuje moszcz winny i oliwa (z dodatkiem ziół)29. Cardui można było też usmażyć i polać sosem, którego podstawą było wino z rodzynek, amylum, olej z oliwek i garum30 albo upiec z dodatkiem osolonej oliwy i posypać pieprzem31, czy wreszcie ugotować, rozetrzeć i podać razem z soczewicą, zieleniną i przyprawami, sosem ze sfermentowanych ryb, octem, moszczem winnym i miodem32. Skądinąd wiemy, że starano się metodami rolniczymi jeszcze przed zebraniem plonów i przystąpieniem do gotowania, aromatyzować rośliny, by po zebraniu były smaczniejsze. Robiono tak, sadząc je obok wawrzynu albo mocząc nasiona w mleku z miodem, soku z róży, bądź z lilii33. Roślina ta była obiektem zainteresowania medyków całego okresu pomiędzy II a VII w. Pisali o niej: nieco wcześniejszy Dioskurides (I w.)34, a następnie __________ 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 Galen, De alimentorum facultatibus, 623, 10, Kühn VI. O konserwowaniu káktos w hálme pisała też wcześniej Teofrast, co wskazuje na stałość tej praktyki – Teofrast, Historia plantarum, VI, 4, 10, 7–8. Na temat przechowywania żywności (w tym również roślin zielonych) por. H. Forbes, L. Foxhall, Ethnoarchaeology and storage in ancient Mediterranean. Beyond risk and survival, [w:] Food in Antiquity, s. 69–86; M. Grünbart, Store in a cool and dry place: perishable goods and their preservation in Byzantium, [w:] Eat, drink, s. 39–49. Por. szczególnie jego uwagi o przechowywaniu roślin (s. 43–45) oraz o soleniu pożywienia (s. 47–48). Apicjusz, De re coquinaria, III, 19, 1. W zbiorze De re coquinaria znaczną rolę odgrywają stosunkowo skomplikowane sosy modyfikujące smak potrawy, do której były dodawane. O sosach tych zob. J. Solomon, The Apician sauce. Ius Apicianum [w:] Food in Antiquity, s. 115–131; M. Kokoszko, Sosy w kuchni greckiej. Garum (γάρος) i pochodne, „Vox Patrum” 26, 2006, nr 49, s. 289–298. Apicjusz, De re coquinaria, III, 19, 2–3. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 1. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 2. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 3. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 4. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 5. Apicjusz, De re coquinaria, III, 20, 6. Apicjusz, De re coquinaria, V, 2, 1. Geoponica, XII, 39, 4; XII, 39, 9. Dioskurides, De materia medica, III, 8, 1, 6. 358 Galen w rozdziale o roślinach kolczastych35, a potem także Orybazjusz36 (IV w.), Aecjusz z Amidy37 (VI w.), Paweł z Eginy (VII w.), który wzmiankował go w zbiorowym fragmencie o warzywach38, a nadto anonimowy kompilator traktatu De cibis (VII w.)39. Ocena dietetyczna rośliny kinára była raczej surowa i jednolita na przestrzeni interesujących nas stuleci. Pierwszą szczegółową jej charakterystykę przedstawił autor De alimentorum facultatibus. Zapewne zatem to dopiero w II w. osiągnęła ona na tyle znaczącą pozycję jako element menu, by poddać ją analizie dietetycznej. Według Galena warzywo to zawiera w sobie złe soki, zwłaszcza kiedy staje się twarde, to znaczy zdrewniałe. Wówczas owe chymoí (z natury swej rzadkie i mające cechy żółci) stymulują produkcję materii melancholicznej. Medyk twierdził, że kinárai należy jeść dopiero po dokładnym ugotowaniu, podawać z oliwą z oliwek, garum, winem oraz z dodatkiem kolendry. Można też było wedle niego obyć się bez owego sosu, jeśli usmażyło się łodygi interesującego nas warzywa na patelni. Wszystkie wyliczone sposoby przyrządzania, a zwłaszcza dodatki takie jak oliwa, garum i wino, miały prawdopodobnie zabezpieczyć konsumentów przed niebezpieczeństwami niesionymi przez nagromadzenie się w ich organizmach nadmiaru jednego z czterech humorów – czarnej żółci40. Ewaluacja dana przez Galena musiała zostać następnie uznana za wystraczająco wyczerpującą i dogłębną, ponieważ powtarzali ją, bez istotnych zmian, autorzy wszystkich wymienianych źródeł medycznych powstałych później w okresie do VII w., a ta niezmienność doktryn jest typowa dla całego dorobku dietetycznego poddanego przez nas analizie. Interesująca nas roślina właściwie nie występuje w procedurach medycznych. Paweł z Eginy pisał tylko o niej41 jako składniku swego rodzaju farby do barwienia włosów, która używana była w celu ich przyciemniania42. Nadto w księdze VII swej Epitome pozostawił nam informacje, że kinára mogła być używana jako zamiennik korzenia szczawiu (lápathon)43, a części podziemne aspalatu (Aspalathus L., inaczej jasplinu lub czerwonokrzewu, a zatem rośliny __________ 35 36 37 38 39 40 41 42 43 Galen, De alimentorum facultatibus, 635, 17–637, 4, Kühn VI. O samej kinára por. Galen, De alimentorum facultatibus, 636, 8–637, 4, Kühn VI. Orybazjusz, Collectiones medicae, II, 11, 1, 1–4, 6. Orybazjusz właściwie cytował Galena. O kinára por. Orybazjusz, Collectiones medicae, I, 11, 4, 1–6. Aecjusz z Amidy, Iatricorum libri, I, 200, 1–6. Paweł z Eginy, Epitome, I, 1, 74, 1–34. O kinára por. Paweł z Eginy, Epitome, I, 1, 74, 1, 16–19. De cibis, 14, 26; 17, 2. Uwagi Galena znajdują odzwierciedlenia w cytowanych recepturach ze zbioru De re coquinaria. Paweł z Eginy, Epitome, III, 2, 3, 3. Paweł z Eginy, Epitome, III, 2, 3, 1–8. Paweł z Eginy, Epitome, VII, 25, 17, 6. Na temat szczawiu – A. Dalby, Food, s. 306–307. 359 z rodzaju bobowatych; aspálathon44)45 stanowiły substytut korzenia charakteryzowanej przez nas rośliny. Dodajmy, że korzeń szczawiu46 stosowany był, na przykład, w leczeniu śledzony47, gdy aspalat48 w kuracjach wątroby oraz dolegliwości klatki piersiowej49. Z przedstawionych powyżej informacji wynika, że roślina określana jako knára i kojarzona współcześnie z karczochem lub kardem, była w istocie dzikorosnącym przodkiem obu wymienionych. Pomimo tego, że, jak wszystkie inne nieudomowione warzywa z grupy akanthóde, do których w antyku i Bizancjum zaliczano kinára, uważana była ona za pokarm raczej niekorzystnie wpływający na organizm ludzki, trafiała nierzadko na stoły ówczesnych konsumentów. Wprawdzie wynikało to zapewne głównie z konieczności i spowodowane było niedoborami w diecie, ale źródła wyraźnie pokazują, że kinára stanowić mogła także podstawę bardziej skomplikowanych i wieloskładnikowych dań, których z całą pewnością nie można uznać za pożywienie biedoty, czy też pokarm ludzi dotkniętych klęską głodu. Okazuje się zatem, że już w starożytności kínára cieszyła się pewnym uznaniem, choć prawdziwy przełom w jej znaczeniu przyniosły dopiero zmiany, które zaszły po VII w., polegające na jej ostatecznym udomowieniu i wyodrębnieniu z niej wspomnianych już dwóch gatunków: karczocha i kardu. Natomiast zbadane przez nas źródła powstałe w okresie będącym przedmiotem naszych dociekań nie przekazują żadnych bezpośrednich informacji dotyczących zastosowań kinára w procedurach medycznych, a o ewentualnym użyciu tej rośliny w lecznictwie możemy co najwyżej domyślać się przez analogię. Summary The article focuses of the history, dietetic, culinary and medical applications of the plant which was called kínara in Greek. The analyzed data suggest that the above-mentioned edible was a wild-growing thistle classified by ancient scholarship as a vegetable belonging in the class of akanthóde, i.e. thorny plants. Usually it was eaten by rural population, profited from especially in the time of hunger as emergency food (and that is why it was salted to provide supply kept __________ 44 45 46 47 48 49 Na temat występowania tego terminu w literaturze klasycznej – J. Yates, On the use of the term acanthus, acanthion, etc., in the ancient classics, [w:] The classical museum. A journal of philology and of ancient history and literature, ed. L. Schmitz, vol. III, Cambridge– New York–Melbourne–Madrid–Cape Town–Singapore–São Paolo–Delhi–Mexico City 2013, s. 6–8. Paweł z Eginy, Epitome, VII, 25, 17, 7. Paweł z Eginy, Epitome, III, 49, 3, 15. Paweł z Eginy, Epitome, III, 49, 1, 1–3, 23. Paweł z Eginy, Epitome, VII, 11, 40, 4. Paweł z Eginy, Epitome, VII, 11, 40, 1–5. 360 to meet such hardships) but our sources also indicate that it was a gourmet’s choice (which is attested to by recipes in De re coquinaria). It was not highly evaluated by ancient and early Byzantine dietetics (from Galen of Paul of Aegina) and played a marginal role as medication. The plant was domesticated as late as between the IXth and the XIth century by Arab gardeners to evolve into the modern day artichokes and cards. 361 Anna Marciniak-Kajzer Instyut Archeologii UŁ O archeologicznej fascynacji skansenami1 czyli o ginącym świecie przedmiotów W polskiej archeologii badanie wsi z czasów w pełni historycznych (to znaczy od średniowiecza do dziś) do niedawna miało charakter raczej incydentalny, właściwie jedynie teren Dolnego Śląska doczekał się pełniejszej publikacji na ten temat2. Wprawdzie w pracy tej, traktującej o późnośredniowiecznym osadnictwie wiejskim, uwzględniono aż 218 stanowisk, to jedynie nieliczna ich część doczekała się szerzej zakrojonych badań wykopaliskowych. Tak więc, niewiele wiemy o różnicach w rozplanowaniu wsi z różnych rejonów kraju, typie i przemianach budownictwa, a przecież to właśnie osadnictwo wiejskie dominowało w krajobrazie średniowiecznej i nowożytnej Polski. Podobnie słabo poznaliśmy, jak dotychczas, kulturę materialną chłopów. Zupełnie inaczej rozwija się ten nurt badań u naszych południowych sąsiadów. Na terenach Słowacji, Moraw i Czech prowadzone są wykopaliska i poszukiwania powierzchniowe na terenach tak zwanych zanikłych wsi3. Do popularności tego typu badań z pewnością przyczynił się fakt, że w wyniku wojen husyckich, część średniowiecznych wsi przestała istnieć, co w pewien sposób ułatwia prowadzenie tych poszukiwań. Na terenie Polski obiecującym tematem, który należałoby podjąć, jest badanie wsi, które zostały opuszczone w wyniku masowych przesiedleń dużych grup ludności po drugiej wojnie światowej. Ta problematyka czeka jednak na zainteresowanie badaczy. Dla okresu późnego średniowiecza badania wsi powinno się rozumieć bardziej jako studia osadnicze, a czasami badania „wędrujących wsi”, których granice na przestrzeni wieków systematycznie się zmieniały, a cała wieś faktycznie __________ 1 2 3 Mam tu na myśli muzea tradycyjnego budownictwa ludowego. K. Fokt, Późnośredniowieczne osadnictwo wiejskie na Dolnym Śląsku w świetle badań archeologicznych, Kraków 2012. Jedną z najnowszych publikacji na ten temat jest artykuł: Z. Měřínský, Die „Villa deserta” als Problem der mährischen Mediävistik (Archäologie und Geschichte), „Archaeologia Historica”, t. 33, 2008, s. 9–26, tam starsza literatura. Po polsku ukazało się omówienie badań na Morawach: L. Kundera, Z. Měřínský, Przegląd dotychczasowych badań opuszczonych wsi na Morawach, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, R. 33, 1985, nr 1–2, s. 81–89; Badania takie prowadzone są również w Europie Zachodniej: M. Beresford, J. Hurst, Desert medieval villages, Lutterworth 1973. 363 zmieniała lokalizację. Jak dotychczas badania tego typu dotyczyły okolic Burzenina, Spicymierza i Piotrawina nad Wisłą4. Przeglądu dotychczasowych studiów na ten temat dokonał kilka lat temu L. Leciejewicz5, choć tu zaznaczyć wypada, że badania mikroregionów osadniczych znacznie częściej prowadzone są dla wcześniejszego średniowiecza. O stanie badań dotyczących wsi późnośredniowiecznych i nowożytnych najlepiej może świadczyć tytuł kolejnej pracy na ten temat – Terra incognia – wydanej w ramach serii Acta Archaeologica Lodziensia6. Jeśli zadamy sobie pytanie, dlaczego badania osad wiejskich nie są popularne wśród archeologów, odpowiedź będzie raczej prozaiczna – najprawdopodobniej ze względu na mniej spektakularne ich wyniki. Nie odkryjemy tam przecież ani kamiennych fundamentów monumentalnych budowli, ani bogatego zbioru militariów, czy interesujących kafli piecowych. Archeolog, badając stanowisko osadnicze, nie od razu może określić z jakiego typu stanowiskiem ma do czynienia. W wyniku badań w Piotrawinie, które miały miejsce w latach 1969–1970, odkryte relikty zinterpretowano jako zabudowania wiejskiej plebanii7. Jako w pełni planowe badania osady wiejskiej potraktować natomiast trzeba wykopaliska w Kościelnej Wsi na Kujawach. Prace te, które miały miejsce w latach 1987–1988, stanowiły część szeroko zakrojonych badań mikroregionu osadniczego, w skład którego wchodził średniowieczny dwór rycerski (tzw. gródek stożkowaty), wieś, kościół i pozostający wówczas w ruinie dwór z XIX wieku. Na obszarze zajętym przez średniowieczną wieś odkryto relikty trzech domostw i pozyskano liczny (5 925 szt.) zbiór artefaktów8. Kolejne dwa stanowiska wiejskie, które doczekały się badań wykopaliskowych to młyny. Pierwszy z nich zlokalizowano w Otalążce w powiecie grójeckim. Badania przeprowadzone w 1968 roku doprowadziły do odnalezienia pozostałości drewnianych urządzeń młyńskich9. Niestety niewielka ilość odnalezionych ruchomości nie pozwoliła na precyzyjniejsze datowanie odkrytych relik- __________ 4 5 6 7 8 9 Rozwój osadnictwa w rejonie Burzenina nad Wartą od VI do XIV w., red. J. Kamińska, Wrocław 1970; T. Poklewski, Spicymierska włość grodowa w średniowieczu. Obraz gospodarczy, Łódź 1975; M. Sułowska, Piotrawin nad Wisłą. Średniowieczny mikroregion osadniczy, Warszawa 1984. L. Leciejewicz, Opuszczanie wsi w Polsce średniowiecznej, [w:] Život v archeologii středověku, red. J. Kubková, J. Klápště, M. Ježek, P. Meduna, Praha 1997, s. 427–432. Terra incognita. Archeologiczne studia nad późnośredniowieczną i nowożytną wsią, Acta Archaeologica Lodziensia, nr 57, red. W. Świętosławski, Łódź 2011. M. Sułowska, Piotrawin nad Wisłą ... Kajzer L. Średniowieczna i nowożytna Kościelna Wieś w świetle archeologicznych badań terenowych, [w:] Budownictwo obronno-rezydencjonalne Kujaw i ziemi dobrzyńskiej, cz. III, Kościelna Wieś na Kujawach. Studium osadnicze, red. L. Kajzer, Łódź, s. 128–133, 107–158. W. Bender, Młyn z początku XIII wieku na południowym Mazowszu, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 22, 1974, nr 2, s. 213–227. 364 tów. Nieco później, bo w 1975 roku przeprowadzono wykopaliska w miejscu, gdzie znajdował się kolejny średniowieczny młyn – w miejscowości Ptakowice w powiecie brzeskim. Odkryto tam liczne fragmenty drewnianych urządzeń wodnych. Na podstawie odnalezionych zabytków stwierdzono, że młyn mógł funkcjonować od końca XIII do pierwszej połowy XV wieku10. W chwili obecnej perspektywy badań historycznych wsi rysują się jednak lepiej. Program badań wyprzedzających duże inwestycje budowlane (np. autostrady) stwarza okazję do prowadzenia wykopalisk na wszystkich typach stanowisk, można więc mieć nadzieję, że w niedługim czasie powiększy się nasza wiedza również na temat wsi. W związku z tym, opisywane poniżej badania, w zasadzie, można by lokalizować podając numer autostrady. Jako przykład takich badań reliktów wsi późnośredniowiecznej, trzeba przytoczyć wykopaliska przeprowadzone na stanowiskach Pomorzany i Pomorzanki, na trasie budowy autostrady A1, na granicy historycznego Łęczyckiego i Mazowsza Rawskiego11. Pomorzany były folwarkiem szlacheckim, a Pomorzanki wsią chłopską. Osadnictwo na tym terenie rozwijało się między czwartą ćwiercią XIV wieku, a końcem wieku XVIII12. Na trasie tej samej autostrady natrafiono na kolejne relikty młyna. Odkryto je na terenie obecnej wsi Mniszek w powiecie świeckim. W czasie badań, które przeprowadzono w latach 2006– 2007, zidentyfikowano pozostałości urządzeń wodnych i fragmenty drewnianego koła młyńskiego, co należy uznać za znalezisko absolutnie wyjątkowe13. Na trasie drugiej z budowanych autostrad (A2) w latach 2000–2001 przeprowadzono badania wykopaliskowe w miejscowości Sługocinek. Odkryto tam relikty budynków mieszkalnych i ślady działalności gospodarczej, dwie studnie, dwa groby szkieletowe, a nawet skarb srebrnych monet. Liczne zabytki ruchome, w tym przedmioty codziennego użytku, militaria i ozdoby pozwoliły stwierdzić, że osada rozpoczęła swoje funkcjonowanie pod koniec wieku XII14. Również na trasie A2 niedaleko Zgorzelca, w miejscowości Strzelno, zidentyfikowano pozostałości średniowiecznej wsi. Badania na autostradzie A4 przyniosły rozpozna- __________ 10 11 12 13 14 Z. Bagniewski, P. Kubów, Średniowieczny młyn wodny z Ptakowic na Dolnym Śląsku, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 25, 1977, nr 1, s. 3–30. Badania w latach 2003–2005 zostały przeprowadzone przez Oddział Łódzki Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, pod kierownictwem J. Maika, W. Świętosławskiego i W. Dudaka. Stanowiska Pomorzany 1–2 znajdują się w gminie Łanięta, powiecie kutnowskim, województwie łódzkim, natomiast stanowisko Pomorzanki 4 w gminie Gostynin, powiecie gostynińskim, województwie mazowieckim. Archeologiczne zeszyty autostradowe IAE PAN, red. T. Poklewski-Koziełł, z. 14, Łódź 2013. A. Górzyńska, T. Górzyński, M. Majewski, Późnośredniowieczny młyn z Mniszka na ziemi świeckiej ze stanowiska 16 [w:] Raport 2005–2006. Narodowy Instytut Dziedzictwa, red. S. Kadrow, Warszawa 2011, s. 59–67. A. Krzyszowski, Wyniki dwóch sezonów badań wykopaliskowych w Sługocinku (stan. 1 i 13), w pow. konińskim, „Fontes Archaeologici Posnanienses”, t. 41, 2005, s. 191–199. 365 nie, niestety dosyć nikłych pozostałości wsi późnośredniowiecznej w Wikowicach, gm. Żórawina na Dolnym Śląsku15. Zapewne badanych wykopaliskowo stanowisk kryjących w sobie średniowieczne osady wiejskie jest znacznie więcej, niestety nie wszystkie wyniki badań zostały już opracowane i udostępnione w postaci publikacji. Jednak już to, co możemy przeczytać, napawa optymizmem. Poważną wadą prac prowadzonych w miejscach, które będą zniszczone przez planowane inwestycje budowlane jest to, że wykopaliska prowadzone być mogą jedynie na ściśle ograniczonym terenie. Często więc zdarza się, że możemy odsłonić jedynie fragment, czasami zaledwie okraje ciekawych stanowisk – choćby średniowiecznych wsi. Ten sposób badań niestety nie przyniesie spektakularnych danych na temat rozplanowania czy wielkości osad, a nawet zasad organizacji pojedynczych gospodarstw – siedlisk. Pora jednak nawiązać do tytułu tej pracy. Pamiętam, kiedy na pierwszym roku studiów zaczynaliśmy wykłady z etnografii (nazywało się to chyba „Etnografia społeczeństw plemiennych”), byłam przekonana, że czekają nas zajęcia, które wyjaśnią mi wreszcie przeznaczenie tych wszystkich dziwnych przedmiotów oglądanych w skansenach, które z wielkim zainteresowaniem zwiedzałam w dzieciństwie, podróżując z rodzicami po Polsce. Okazało się jednak, że byłam w błędzie. Zajęcia te były bardzo interesujące, ale bardziej „etnologicznoantropologiczne”. Żadnego opisywania radła czy przęślicy. Odkryłam nowy wymiar „etnografii”, ale trochę żalu pozostało. Nadal zwiedzając skanseny w skrytości ducha przeżywam pewne niedostatki wykształcenia. Te same braki, uświadomione lub nie, odczuwa zapewne większość archeologów w momencie, kiedy wyjmują z wykopu dziwne przedmioty, zwłaszcza żelazne, i zastanawiają się, co to może być? Zdecydowana większość z nas, nawet tych wychowanych na wsi, nie zna już tradycyjnych narzędzi, sprzętów gospodarstwa domowego czy choćby budowy konnego wozu. W przypadku zabytków wydobywanych z wykopu archeologicznego sprawę dodatkowo komplikuje fakt ich fragmentarycznego zachowania. Zastanawiać się musimy przede wszystkim czy jest to całość, czy zaledwie część, a dopiero potem – co to mogło być. Niedawno przekonałam się, że te kłopoty dotyczyć mogą nie tylko przedmiotów, ale nawet ich nazw. Janina Kamińska, prowadząca w latach 1965–66 badania wykopaliskowe dworu rycerskiego w Siedlątkowie, jeden ze znalezionych przedmiotów opisała jako „zwartka od wozu” (w tabeli zabytków określona – „do podwozia”)16. Nie udało mi się ustalić, czym był ów przedmiot. Brakuje __________ 15 K. Nowaczyk, L. Nowaczyk, Osada z okresu wczesnego średniowiecza na stanowisku Wilkowice 8 gm. Żórawina, woj. dolnośląskie, [w:] Archeologiczne Zeszyty Autostradowe IAiE PAN, red. B. Gediga, z. 5, cz. 3, Wrocław 2007, s. 335–385. 16 Kamińska J., Siedlątków, obronna siedziba rycerska z XIV wieku, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Archeologiczna”, nr 15, 1968, s. 37. 366 tego określenia w literaturze etnograficznej, nie znają go również pracownicy kilku skansenów, do których zwracałam się z prośbą o wyjaśnienie. Być może w czasie badań J. Kamińska usłyszała taką nazwę od miejscowych chłopów i należy uznać ją za wyrażenie gwarowe? Nie chcę tu jednak opowiadać o perypetiach archeologów z interpretacją odkrywanych w czasie wykopalisk zabytków. Chcę jedynie podkreślić fakt, że tradycyjne domostwa wiejskie, zachowane i udostępnione w skansenach, są niezwykle pożytecznym źródłem wiedzy dla czasów znacznie starszych, niż można się spodziewać. Metoda typologiczna opracowana przez Oskara Monteliusa (1843–1921), od dawna krytykowana jako narzędzie wykorzystywane do datowanie zabytków, ma jednak tę zaletę, że zwróciła uwagę na pewne prawidłowości dotyczące zmienności form wytwarzanych przez ludzi przedmiotów. W skrócie rzecz ujmując, zakładała ona, że przedmioty te stają się coraz bardziej skomplikowane. Są jednak rzeczy, które osiągnęły swoją „doskonałość” w użyteczności, a ponieważ nie były przedmiotami prestiżowymi, ich dalsza ewolucja, choćby w stronę wyszukanego zdobnictwa, nie była potrzebna. Stąd też proste przedmioty codziennego użytku nie zmieniały się czasami od starożytności, a na naszych ziemiach, z pewnością od średniowiecza. Niestety lata po Drugiej Wojnie Światowej przyniosły tak szybki rozwój cywilizacyjny, że część z tych przedmiotów, które trwały niezmiennie przez wieki, po prostu stała się niepotrzebna i niepostrzeżenie zniknęła z naszego życia. Kiedy w 1997 roku moja rodzina przeprowadzała się do kamienicy na łódzkich Starych Bałutach, wyprowadzająca się lokatorka wręczyła mi olbrzymi klucz hakowy (czyli odpowiednio wygięty kawałek metalowego pręta) informując, że otwiera on drzwi do piwnicy. Skorzystałam z niego chyba tylko raz, zaraz po przeprowadzce, aby zwiedzić przynależną nam część nieruchomości. Mniej więcej dwa lata temu zauważyłam, że na drzwiach od piwnicy wisi nowa kłódka…. Tak więc zniknął zamek, być może jeden z ostatnich w tym mieście (Ryc. 1). Takie przedmioty znikają bez śladu i żalu użytkowników – obyśmy zauważyli, kiedy zniknie ostatni. Urządzenie typu – żelazny skobel, rygiel czy zasuwa należą do tych „niezmiennych”. O tym przekonuje nas choćby średniowieczna ikonografia. Pominę tu kłopoty z prawidłowym zinterpretowaniem fragmentów tych urządzeń, chcę raczej zwrócić uwagę na sytuację, która pojawia się wówczas, gdy takich urządzeń nie znajdujemy. Wiemy, że potrzeba zamykania drzwi istniała zawsze, choćby ze względu na pogodę czy potrzebę zatrzymania, lub nie wpuszczenia do domu zwierząt. Brak wymienionych urządzeń może być interpretowany jako: brak, zabranie przed opuszczeniem domostwa, ewentualnie odnalezienie i zabranie po zniszczeniu budynku, np. przez pożar. W średniowieczu, ale także i później, żelazo było bardzo cenne i nie każdą rodzinę stać było na takie urządzenia. Jak więc sobie radzono? W tym wypadku najlepszą poglądową lekcją dla archeologa jest wizyta w skansenie. Tutaj prezentuję drewnianą zasuwę ze skansenu 367 w Ciechanowcu (Ryc. 2). Zamyka ona wprawdzie wejście do ogródka, ale przecież podobne mogły zamykać drzwi. Niestety w wykopie archeologicznym raczej takich urządzeń nie znajdziemy – nie oparły się niszczącej sile czasu. Fotografowałam ten „zamek”, aby móc pokazywać go studentom. Być może ułatwi im to wyobrażenie sobie, jak mogło wyglądać średniowieczne domostwo, którego fragmenty (czasami obserwowane przez nas jako zaledwie ciemniejsza plama ziemi) odkrywamy w czasie wykopalisk. Znacznie później wpadła mi w ręce niewielka książeczka pod tytułem „Zamki drewniane przy drzwiach”, wydana w Krakowie w 1927 roku nakładem Polskiej Akademii Umiejętności17. Przyznam, że była dla mnie prawdziwym objawieniem. Zamieszczone na końcu tej pracy rysunki uzmysławiają, jak niezwykle skomplikowane urządzenia do zamykania można zrobić z drewna. Dodatkowo były to rzeczy wykonywane przez samych chłopów, nie zaś przez rzemieślników! Zapewne wiele podobnych ryglowało średniowieczne domostwa, niestety ich obecności możemy się jedynie domyślać. Jednak najważniejszy dla archeologa wniosek to stwierdzenie, że brak żelaznych urządzeń do zamykania drzwi niekoniecznie oznacza, że zostały one zabrane, lub że ich nie było. Równie dobrze funkcjonować mogły nawet dość skomplikowane drewniane urządzenia ryglujące. Kolejny przykład, który chciałabym tu przytoczyć, nie jest już tak oczywisty. Archeolodzy, kiedy odsłaniają nikłe relikty „obiektów”, muszą zmierzyć się z koniecznością podjęcia próby określenia funkcji budynku, który odkryli. Najczęściej stosowanym wyróżnikiem jest tutaj obecność urządzenia grzewczego. W naszym klimacie, przynajmniej przez kilka miesięcy w roku, przeżycie gwarantuje jedynie ogrzewane domostwo. Tak więc, jeśli potwierdzimy obecność jakiegoś pieca lub choćby paleniska, uznajemy, że był to budynek mieszkalny, w innym przypadku, najczęściej domyślamy się jego funkcji gospodarczej. Tutaj oczywiście nasuwa się pytanie – jak wyglądają odkrywane w czasie wykopalisk urządzenia grzewcze? Nie jest to pytanie proste, ponieważ możliwości jest sporo. Ponieważ w badanych obiektach mieszkalnych zazwyczaj najlepiej zachowane są partie najniższe – przypodłogowe – najczęściej odkrywamy palenisko otwarte umiejscowione na podłodze/klepisku. Skupisko kamieni ze śladami przepalenia, węglami drzewnymi i popiołem to najbardziej charakterystyczne pozostałości. Czasami kamienie są precyzyjnie ułożone, tworząc okrąg lub jego wycinek, gdy palenisko znajdowało się przy ścianie, bądź w narożniku budynku. Taki rodzaj paleniska odnalazłam w czasie badań wykopaliskowych domostwa z IX wieku, które odkryłam na grodzisku w miejscowości Leszcz koło Dąbrów- __________ 17 Zamki drewniane przy drzwiach. Materiały zebrane przez Koło Krajoznawcze Uczniów Państw. Seminarium Naucz. w Tomaszowie Mazowieckim, oprac. S. Wijata, Prace Komisji Etnograficznej Polskiej Akademii Umiejętności, nr 5, Kraków 1927. 368 na18. Innym śladem, interpretowanym jako relikt urządzenia ogniowego jest płat gliny, często ze śladami przepalenia i węglami drzewnymi. Niekiedy konstrukcję taką wzmacniają kamienie. Wówczas najczęściej pozostałości te określa się jako podwalinę pod piec kopułowy. Gdy fundament wykonany został z użyciem cegieł, częściej dopuszcza się możliwość, że są to relikty pieca kaflowego. Oczywiście w takim wypadku decydujące znaczenie ma fakt odkrycia fragmentów kafli. Czasami jednak żadnych podobnych śladów nie znajdujemy, a odkrywane zabytki ruchome niedwuznacznie wskazują, że badany obiekt był mieszkalną chatą. Bez poglądowych lekcji, jakimi bez wątpienia są wizyty w skansenach, trudno byłoby domyślić się, jak wiele typów urządzeń grzewczych mogło znajdować się w drewnianej chacie19. Zacznijmy od paleniska otwartego, którego archeolog poszukuje na poziomie podłogi. Obserwacja nalep przed piecami piekarskimi pokazuje jednak, że palenisko takie mogło znajdować się na glinianym podwyższeniu, które trudno jest zidentyfikować w czasie badań wykopaliskowych. Dodatkowo, dla większości z nas – wychowanych w reżimach przepisów przeciwpożarowych – fakt, że palenisko takie może mieć drewnianą obudowę – nie jest łatwy do zaakceptowania. Jednak przekazy takie odnaleźć można w starszej literaturze etnograficznej. R. Reinfuss w swojej pracy z 1954 roku zatytułowanej „Tradycje otwartego ogniska w małopolskim budownictwie ludowym” przytacza relacje o otwartych paleniskach znajdujących się zarówno na poziomie podłogi, jak i na mierzących około pół metra wysokości „nalepach” („polepach”) wykonanych z gliny. Jeden z przywołanych przekazów opisuje podwyższenie w postaci drewnianej skrzyni wypełnionej ubitą gliną, na której znajdowało się otwarte palenisko20. Podobne urządzenie obejrzeć możemy w Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu. W czarnej izbie chałupy ze wsi Dąbrówka Dolna znajduje się piec kuchenny połączony z piecem piekarskim. Ów piec kuchenny to właśnie gliniana nalepa stabilizowana drewnianą obudową (Ryc. 3). Podobne kłopoty interpretacyjne dotyczą naszych wyobrażeń na temat kominków. Do niedawna jeszcze kominek był symbolem luksusu. Kojarzył się ze średniowiecznym zamkiem lub współczesną „willą” bogatego człowieka. W ostatnich latach sytuacja ta wprawdzie się nieco zmieniła i kominki pojawiają się jako alternatywny sposób ogrzewania w wielu nowobudowanych domach, to __________ 18 19 20 A. Marciniak-Kajzer, Wczesnośredniowieczne osadnictwo na pograniczu prusko – mazowieckim w świetle badań grodziska w Leszczu w woj. warmińsko – mazurskim, „Archeologia Polski”, t. 51, 2006, z. 1–2, s. 121–144. Nieocenioną pomocą jest tu praca: K. Kwaśniewski, Paleniska i piece w polskim budownictwie ludowym. Studium na podstawie materiałów etnograficznych z drugiej połowy XIX oraz XX wieku, Wrocław 1963. R. Reinfuss, Tradycje otwartego ogniska w małopolskim budownictwie ludowym, „Lud”, t. 41, cz. 1, 1954, s. 702. 369 jednak nadal nasze wyobrażenia na temat roli kominka chyba nie do końca są prawdziwe. O tym, czym był kominek w dawnych wiekach – czy był luksusem czy koniecznością, pisała na początku lat 90. XX wieku Maria Dąbrowska21. Zwróciła ona uwagę na wielofunkcyjną rolę kominka, który służył nie tylko do ogrzewania ale również jako pomocnicze urządzenie kuchenne – do podgrzewania lub utrzymywania w cieple potraw. Jednak, przede wszystkim, był znaczącym źródłem światła w czasach, kiedy świece woskowe były bardzo drogie, łojowe kopciły i dawały słabe światło, a jeszcze mniej wydajne były łuczywa – dające dużo dymu i powodujące znaczne zagrożenie pożarowe. Nawet jeśli powyższe stwierdzenia wydają się bezdyskusyjne, choć może nie zawsze uświadamiane, to jednak obecność kominków w chałupach chłopskich, nadal nie wydaje się oczywista, a nawet możliwa22. I tu znowu wizyta w skansenie pozwala zrewidować nasze utrwalone poglądy. W chałupie kujawskiej, znajdującej się w skansenie w Kłóbce, możemy oglądać kominek kuchenny – służący przede wszystkim do gotowania, ale zapewne w chłodniejszych porach roku również do ogrzewania, a wieczorami do oświetlenia. W świetle przytoczonych powyżej kilku przykładów, mogę jedynie stwierdzić, że studenci archeologii powinni obowiązkowo zwiedzać skanseny. W czasie zajęć, jakie prowadzę, staram się im taką konieczność uzmysławiać. Świat przedmiotów, ocalony w tych muzeach, jest nie do zastąpienia przez żadną publikację archeologiczną. W omawianych muzeach najczęściej zgromadzono domostwa i całe gospodarstwa wraz z ich wyposażeniem, jakie funkcjonowały od przełomu XVIII/XIX w. do początków wieku XX. Trudno jest domniemywać, jaka część przedmiotów używanych w tych czasach została w ten sposób uratowana. Na szczęście już pod koniec XIX wieku pojawiły się opisy i rysunki wykonywane przez etnografów amatorów. Wprawdzie byli oni bardziej zafascynowani folklorem, jednak i kultura materialna pojawiała się w kręgu ich zainteresowań. Archeologia do niedawna zajmująca się jedynie pradziejami czy, jak chcą inni prahistorią, czyli epokami przed pojawianiem się przekazów pisanych, coraz częściej bada znacznie młodsze epoki. Badania obozów zagłady z czasów ostatniej wojny, czy miejsc kaźni więźniów z czasów komunizmu, wyraźnie to uświadamiają. Zmieniło się również podejście do przedmiotów odnajdywanych w czasie wykopalisk. W czasie badań obiektów zabytkowych, pochodzące z czasów nowożytnych ruchomości już na szczęście nie są pozostawiane na hałdzie, jak zda- __________ 21 22 M. Dąbrowska, Kominek – luksus czy konieczność?, [w:] Nędza czy dostatek na ziemiach polskich od średniowiecza po wiek XX, red. J. Sztetyłło, Warszawa 1992, s. 177–181. Por. uwagi w: A. Marciniak-Kajzer, Palenisko, kominek czy piec – urządzenia ogniowe w średniowiecznych dworach, [w:] Rzeczy i ludzie. Kultura materialna w późnym średniowieczu i w okresie nowożytnym. Studia dedykowane Marii Dąbrowskiej, red. M. Bis, W. Bis, Warszawa 2014, s. 63–74. 370 rzało się to jeszcze w poł. XX w. ale zbiera się je i opisuje. I tu znowu pojawia się problem z identyfikacją wielu z tych znalezisk. Niezależnie od tego, czy badamy zamek, pałac, klasztor czy kamienicę mieszczańską, odnajdujemy rzeczy, których przeznaczenia ciężko się jest domyślić. Oczywiście nie znamy również ich nazwy. Poszukiwanie tych przedmiotów w muzeach też rzadko przynosi pozytywne efekty. Gromadzone tam przedmioty to najczęściej wytwory luksusowe, dzieła sztuki czy wyszukane elementy wystroju wnętrz. Nawet rekonstruowane wyposażenie zamkowej kuchni najczęściej składa się z metalowych naczyń i „eleganckich” szkliwionych garnków. W takich wypadkach skanseny budownictwa ludowego wypadają znacznie lepiej. Próby odnajdywania opisów przedmiotów codziennego użytku w historycznych źródłach pisanych również nie przynoszą spodziewanych efektów. Zapewne pojawia się tu „pułapka oczywistości”. Zagadnienie przedstawione znakomicie przez A. Pośpiecha, który w swojej książce zwrócił uwagę na selektywność źródeł historycznych, zwłaszcza inwentarzy, w zakresie opisu ruchomości23. Nie pojawiają się tam rzeczy niezbyt cenne, używane na tyle często, że ich obecność i funkcja jest czymś tak oczywistym, że wręcz nieuświadamianym czyli niezauważalnym. Na fali różnych sentymentów, na przykład modnych obecnie „tęsknot” do czasów Ludowej Polski, pojawiają się miejsca, które kiedyś nazwalibyśmy „izbą regionalną” a teraz chyba raczej „pamiątkową”, gdzie gromadzone są przedmioty z poprzedniej epoki. Być może te – najczęściej tworzone przez amatorów/miłośników miejsca – ocalą szereg przedmiotów od zapomnienia do czasu ich nobilitacji – gdy wiek i unikatowość staną się przepustką do muzealnej sali. Chwilowo jednak zauważyć można, że zanikają nazwy wielu z tych przedmiotów. Nawet jeśli ich funkcja jeszcze jest pamiętana, to nazwa już uleciała z pamięci… Należy więc postawić pytanie, czy stosunkowo „młoda”, a jednak już przemijająca kultura materialna powinna stać się przedmiotem badań naukowych? A może w ogóle poważna nauka nie powinna zajmować się tak błahymi sprawami? Być może jednak w świecie globalnej unifikacji przedmiotów, te które właśnie wychodzą z użytku są ostatnimi świadectwami odrębnych dla różnych zakątków świata „materialnych kultur”. Przecież przedmioty również w pewien sposób budowały odrębności regionalne, będąc odbiciem różnych zwyczajów – zarówno urządzenia mieszkania, higieny czy tradycji kulinarnych. Jak zachować świat odchodzących przedmiotów – czy zadanie to powinno znaleźć się w gestii archeologów, etnologów czy etnografów? __________ 23 A. Pośpiech, Pułapka oczywistości, Warszawa 1992. 371 Summary In the Polish archeology the research on the countryside from fully historical times (i.e. from the medieval times up till now) has been purely incidental. Actually, it was only the Lower Silesia Region that was fully described in a specific publication. However, this piece of writing described the late medieval rural colonization and although it included 218 sites, only a few of them were a subject of more extensive excavation research. So, not much is known about the differences of rural planning in various regions of the country, the types and transformations of construction. However, it was just the rural colonization that dominated in the landscape of medieval and modern Poland. Another area that has been poorly examined is the material culture of peasants. That is why this paper attempts to deal with the issue of museums of traditional folk buildings. 372 Ryc. 1 – zamek i klucz hakowy z Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu. (fot. A. Marciniak-Kajzer) Ryc. 2 – drewniana zasuwa z Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu. (fot. A. Marciniak-Kajzer) 373 Ryc. 3 – Kuchnia w czarnej izbie chałupy ze wsi Dąbrówka Dolna. Na pierwszym planie piec kuchenny połączony z piecem piekarskim. Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu. (fot. E. Olbryt) Ryc. 4 – Kominek kuchenny w chałupie kujawskiej. Skansen w Kłóbce (Odział Muzeum Ziemi Kujawskie i Dobrzyńskiej we Włocławku). (fot. J. Orlikowska – www.skanseny.net) 374 Alicja i Jan Szymczakowie Instytut Historii UŁ Inwentarz majątku ruchomego burmistrza sieradzkiego Piotra Zamojskiego z 1581 r. Piotr Zamojski, szlachcic – przypisany w literaturze do herbu Jelita – oraz kupiec, szynkarz likworów, piwa i gorzałki należał do najznakomitszych obywateli miasta Sieradza w drugiej połowie XVI w. W Sieradzu osiadł już jego ojciec Jan Salamun z synem Arnolfem. Obaj byli stelmachami i poddanymi dominikanów sieradzkich. W 1565 r. Arnolf Zamojski dał żonie Barbarze dom dziedziczny stojący na gruncie klasztornym1. Trzeci z synów, Błażej, mieszkał w Lutomiersku, a po jego bezpotomnej śmierci wdowa po nim Barbara pozostała dożywotnio w dobrach mężowskich jako swej oprawie. Był jeszcze czwarty brat Jan, który pojawił się tylko w 1575 r. przy okazji zrzeczenia się praw do dóbr po bracie Błażeju. Podobnie uczynił Piotr, z tym, że po śmierci Barbary miał odziedziczy spadek2. Piotr przygotowywany był do służby w Kościele. W 1563 r. pełnił funkcję kleryki, pomocnika przy ołtarzu i ministra, czyli kościelnego w kościele św. Trójcy w Sieradzu. Była to funkcja świeżo powołana, bowiem dopiero starosta Stanisław Tarnowski wymierzył działkę pod zamkiem na jego dom3. Szybko jednak zrezygnował z tej ścieżki kariery i w 1566 r. był już klucznikiem w zamku4. Termin klucznik (Claviger) nie jest jednoznaczny, gdyż tak nazywano również odźwiernych i szafarzy dworskich. Z późniejszych awansów Piotra Zamojskiego sądzić należy, że pełnił w zamku urząd o charakterze gospodarczym. Na rezygnację z kariery kościelnej zapewne niemały wpływ miała ukochana żona, mieszczanka sieradzka Agnieszka, córka Anny i wnuczka kowala Jakuba. Warto tu dodać, że wujem Anny był Franciszek, student Uniwersytetu Krakowskiego w 1546 r., kanonik św. Trójcy (1566–1581), który był niewątpliwie __________ 1 2 3 4 Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie (dalej: AGAD), Księgi miejskie sieradzkie (dalej: KMS), ks. 8, k. 88. AGAD, KMS, ks. 9, k. 162v–163v. AGAD, Metryka Koronna, ks. 93, k. 464v–465v; Matricularum Regni Poloniae summaria, excussis codicibus, qui in Chartophylacio Maximo Varsoviensi asservantur, cz. 5/1, wyd. T. Wierzbowski, Warszawa 1919, nr 2720. Zob. AGAD, KMS, ks. 8, 139v–140. 375 jednym z protektorów Piotra5. Praca w zamku była chyba nieźle płatna, skoro Piotr Zamojski zaczął udzielać mieszczanom kredytów i kupować nieruchomości w mieście. W 1571 r. nabył ogród za 12 grzywien od kowala Dominika, a w 1577 r. sąsiadujący z jego własnym dom małżonków Stanisława Jaksika i Agnieszki na Porzeczu za 12 grzywien. Jeszcze w tym roku kupił za 70 grzywien folwark Neubelankowski za wałem koło folwarku Miskowiczowskiego, który też kupił w 1581 r. za 30 grzywien6 – zaokrąglając w ten sposób swoje posiadłości w tej części Sieradza. Piotr Zamojski nobilis et famatus trudnił się produkcją i wyszynkiem różnych trunków, handlował solą, żelazem i skórami, ale chyba przede wszystkim był finansistą, udzielającym pożyczek pod zastaw domów i folwarków. Przykładowo, w 1573 r. ławnicy sieradzcy wprowadzili go w dobra zmarłego Andrzeja Kaznowskiego za 22 złp długu, w 1574 r. bracia Marcin i Jan Kuszowie rezygnują na jego rzecz z pola Raczkowskiego za 6 grzywien długu7. W chwili śmierci w 1581 r. miał u ludzi co najmniej 350 złp8. W 1576 r. Piotr Zamojski, accola sieradzki, wniósł do ksiąg wójtowskich przywilej Zygmunta Augusta, odnowiony przez Stefana Batorego z powodu utraty poprzedniego dokumentu, w którym monarcha uwolnił jego dom oraz dobra w mieście i poza miastem, odziedziczone po przodkach, a otrzymane przez nich od ich poprzedników, od wszystkich ciężarów i obowiązków miejskich. Dostał także prawo wolnego wyszynku piwa i likworów oraz sprzedaży wszelkiego rodzaju płodów bez podatków i opłaty czopowego. Dokument ten dostarczył do urzędu radzieckiego w 1596 r. kupiec Wojciech Turski w imieniu swej żony Anny Zamojskiej, córki Piotra9. W tym szczególnym uprzywilejowaniu Piotra Zamojskiego dopatrywać się można protekcji Baltazara Lutomierskiego herbu Jastrzębiec, sekretarza i dworzanina królewskiego, podkomorzego (1562–1566), następnie starosty sieradzkiego (1569–1587)10, który zatrzymał go w zamku, powierzając mu także urząd klucznika. Zamojski trzymał też w 1576 r. sołectwo w Monicach należących do starostwa sieradzkiego, tj. folwark na 9,5 łanach11. Dodatkowe dochody przynosi- __________ 5 6 7 8 9 10 11 Metryka czyli album Uniwersytetu Krakowskiego z lat 1509–1551, wyd. A. Gąsiorowski, T. Jurek, I. Skierska, przy współpracy R. Grzesika, Warszawa 2010, s. 253. AGAD, KMS, ks. 10, k. 57; ks. 11, k. 19v, 43v, 186. AGAD, KMS, ks. 10, k. 230v, 275. AGAD, KMS, ks. 8, k. 477v–481v. Muzeum Narodowe w Krakowie, Biblioteka Czartoryskich, Teki Pawińskiego, rkps 3349, nr 83, 93. Urzędnicy województw łęczyckiego i sieradzkiego XVI–XVIII wieku. Spisy, opr. E. Opaliński i H. Żerek-Kleszcz, red. A. Gąsiorowski, Kórnik 1993, s. 269. Lustracja województw wielkopolskich i kujawskich 1564–1565, cz. 1, wyd. A. Tomczak, Cz. Ohryzko-Włodarska, J. Włodarczyk, Bydgoszcz 1961, s. 58; Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystyczny opisana przez Adolfa Pawińskiego, t. 2: Wielkopolska, w: Źródła dziejowe, t. 13, Warszawa 1883, s. 215. 376 ła mu funkcja poborcy podatkowego, succolectora Franciszka Masłowskiego herbu Samson, pisarza wieluńskiego (1571–1594)12, odpowiedzialnego za zbieranie podatków w powiecie sieradzkim. Piotr Zamojski osiągnął wysoką pozycję w mieście. Był ławnikiem przez 2 kadencje (1570–1572), rajcą (1575/1576), podwójcim/lendwójtem (1577/1578) i burmistrzem Sieradza w kadencji 1578/1579. Pierwszą żoną Piotra Zamojskiego była wymieniona wyżej Agnieszka, u boku której kazał się pochować („a latere uxoris suae priori olim defunctae”) w kościele parafialnym Wszystkich Świętych13. Ich córką była wspomniana Anna, nad którą opiekę powierzył szlachcicom: Wawrzyńcowi Pstrokońskiemu i Janowi Piorunowskiemu, Pawłowi z Woli Dzierlińskiej kanonikowi św. Trójcy i przyjacielowi nieżyjącego już Franciszka, wuja Agnieszki, rajcy Janowi Orzełkowi i ławnikowi Bartłomiejowi Mazurkowi z zawodu kuśnierzowi. Zgodę na wymienionych opiekunów jeszcze w 1582 r. wyraził wykluczony z opieki nad wnukami i ich dobrami mieszczanin sieradzki famatus Jan Zamojski14. Z zapiski tej wnosić można, że w chwili śmierci Piotra miał on kilkoro dzieci, ale zmarły w czasie zarazy i przy życiu pozostała tylko Anna, jeszcze w 1585 r. nieletnia, skoro reprezentowali ją opiekunowie, wspomniani wyżej kuśnierz Bartłomiej i Jan Orzełek15. Dopiero w 1588 r. Anna Klucznikówna – jak ją nazywano – za zgodą stryja Arnolfa zapisała na połowie swoich dóbr sumę 700 złp wniesionych przez jej męża Wojciecha Turskiego16. Drugą żoną Piotra była szlachcianka Jadwiga Lipnicka, primo voto Kowalska, córka Doroty Lipnickiej seu Marzyńskiej. Dnia 27 IX 1581 r. już trochę chory Piotr Zamojski zapisał jej 300 złp, z których 100 złp przekazała matce w testamencie sporządzonym 1 X 1581 r.17 Sytuacja rozwijała się więc dynamicznie, skoro Piotr Zamojski sporządził testament następnego dnia po zapisie dla żony, tj. 28 IX 1581 r. w obecności władz miasta18. Oboje małżonkowie zmarli niebawem, skoro z 27 grudnia pochodzi prezentowany tutaj inwentarz pozostawionego przez nich majątku ruchomego. Piotr nie zdążył rozliczyć się finansowo ze wszystkimi swoimi kontrahentami. Rozliczenia długów i wierzytelności prowadzili egzekutorzy testamentu przez kilka lat. Podobnie nie zwrócił i nie rozliczył się z poboru. W 1583 r. kolektor Franciszek Masłowski położył areszt na dobra zmarłego do czasu wypłaty z nich 350 złp, które zebrał jako jego succolector i nie oddał, gdyż – jak odnotowano w aktach – __________ 12 13 14 15 16 17 18 Urzędnicy województw łęczyckiego i sieradzkiego, s. 273. AGAD, KMS, ks. 8, k. 477v. AGAD, KMS, ks. 11, k. 195v. AGAD, KMS, ks. 11, k. 343–343v. AGAD, KMS, ks. 9, k. 356. AGAD, KMS, ks. 8, k. 482; ks. 11, k. 202. AGAD, KMS, ks. 8, k. 477v–481v. 377 zmarł nagle w czasie zarazy19. Jeszcze w 1585 r. władze miasta Turku wniosły areszt na jego dobra, bowiem zebranych w ich mieście 22,5 grzywien i 70 florenów w 1580 r. nie przekazał później F. Masłowskiemu20. Zanim zaprezentujemy spis przedmiotów pozostawionych przez Piotra Zamojskiego dodajmy, że tuż po jego śmierci kilkoma rzeczami z jego majątku podzieliła się najbliższa rodzina. Świadczą o tym następujące zapisy w księgach miejskich Sieradza. W 1582 r. Jan Salamun, ojciec zmarłego Piotra Zamojskiego, zgodnie z wolą testatora przyjął od egzekutorów testamentu suknię czarną długą odziewalną, dobrą, królikami podszytą z kamizelką szajową i kapelusz kunami podszyty. Brat Arnolf dostał żupanik z myszynskiego21 sukna szary, kamizelę szajową i kaftan muchajerowy22. Rodzina nie pogodziła się jednak z testamentem. Tuż po śmierci Piotra i jego żony ojciec i brat wraz Bartłomiejem Stanczlem włamali się do domu zamkniętego na klucz i zabrali rzeczy domowe i klejnoty, których egzekutorzy już nie odzyskali. We wrześniu 1582 r. do kościoła parafialnego, gdzie były przechowywane w opieczętowanych skrzyniach dobra ruchome Piotra, wtargnął kowal Adam Grzmiący i ukradł parę rzeczy, ale te zostały przez Arnolfa Zamojskiego zwrócone egzekutorom23. Na ruchomości wymienione w inwentarzu składają się stroje, klejnoty, wyposażenie domu, sprzęt do produkcji gorzałki. Spisano inwentarz rzeczy znajdujących się w domu i folwarku. Ich liczba, niespotykana w innych inwentarzach mieszczańskich, świadczy niewątpliwie o zamożności Zamojskiego. Duża część zgromadzonego dobytku stanowiła posag Agnieszki lub pochodziła z domu jej wuja kanonika Franciszka. Niewątpliwie Piotr Zamojski odziedziczył po nim księgozbiór. Znajdowały się w nim książki typowe dla duchownego, ale oprócz nich bogaty zestaw lektur świadczący o humanistycznej formacji ich właściciela. Warto zwrócić tu uwagę na jedną pozycję w wykazie książek, w którym wymieniono „herbarz zmarłego pana Franciszka”. Kanonik od św. Trójcy zajmował się zatem działalnością naukową, choć nie wiemy – wobec wieloznaczności wyrazu „herbarz” – czy interesowała go heraldyka, genealogia lub może zielarstwo = herbarium. Niektóre tytuły mogły być kupione przez Piotra Zamojskiego, np. z zakresu prawa miejskiego. W inwentarzu spisano także różne przedmioty stanowiące zastawy, które dawała szlachta powiatu sieradzkiego z tytułu niezapłaconych podatków. Wśród przekazanych fantów znalazły się nawet rodowe sygnety! Prezentowany inwentarz jest nie tylko źródłem do badania kultury materialnej mieszczaństwa sieradzkiego, ale także kultury języka. __________ 19 20 21 22 23 AGAD, KMS, ks. 12, k. 192. AGAD, KMS, ks. 12, k. 217v. Sukno z Miśni. AGAD, KMS, ks. 11, k. 228–228v. AGAD, KMS, ks. 9, k. 269–269v. 378 Aneks Inwentarz Piotra Zamojskiego przez egzekutory urzędownie z pilnością uczyniony24. Inwentarz rzeczy po zmarłem Panie Pietrze Zamojskim miesczaninie Sieraczkim pozostałych przez exequutory zwłaszcza Jego Mość Pana Wawrzinca Pstrokońskiego, Pana Jana Piorunowskiego, księdza Pawła od S. Troicze canonika, Jana Orzełka, Bartosza kuśnierza Miesczany Sieraczkie przy bytności Burmistrza Stanisława Czureła i Lethwoita Jana Orzełka Sieraczkiego, Jana Gerzykowicza, także przy bytności Pana Endrisza złotnika Raicze Sieraczkiego, Jana Salamuna stelmacha Oycza własnego na koniec i Arnolfa stelmacha brata rodzonego niebosczyka Pana Piotra zmarłego, urzędownie z wielką pilnością uczyniony. Anno salutis nostrae 158primo ipso die Ioannis Apostoli et Evangelistae videlicet 27 die Decembris. Naprzód po śmierci Pana Piotra skrzynie wszystkiej w domu nalezione po śmierci jego do kościoła Farskiego othwiezlismy z zamkami i pieczęciami dobrze obwarowawszy. Nadto inne rzeczy w domu na goli będące nizej napisane te się nalazły. Naprzód w izbie w wielkiej cenowych dziesięć misek i talerz jeden cenowy. Panewek trzy, miednicza jedna, kociołek mały miedziany. Zelieznik miedziany skazony25 olim Francisci defuncti26. Rożnów trzy żelaznych domowych. Pułgarnczowka jedna. Kwarczie dwie. Pułkwartów dwa. Lichtarze dwa mosiądzowe, trzeci skazony mosięzny. Kielnia27 jedna miedziana. W sieni kocioł piwny wliepiony i dwie kadzi, drybuszy28 cztery i dwie stągwi. Przykadek do moczenia zboza, wodnych przykadków trzy, czwarty do koni, piąty wielki. Garniec miedziany wliepiony do palienia gorzałki ze dwiema pokrywkami, jedna z nich stara, a druga nowa, obiedwie są schowane na gore do izdebki i ze dwiema par rur gorzałczanych, z których jedna para na dolie jest przy garnczu, a druga w izdebce i z rożnem do rurek należącym żelaznym. W piwniczy: sządków dziewięć, piwnych konwi dziesięć. Konwi wielkich trzy do noszenia piwa na góre, skopczów pięć. Masslnicza jedna. Rozmiarów szescz, kuffel jeden. Bębnów dziewięć, czebrów szescz pospolitych, czebratek trzy, achteli29 trzynaście. Wierciochów30 dwa, dzieża iedna. __________ 24 25 26 27 28 29 30 AGAD, KMS, ks. 8, k. 486–497. Kocioł zepsuty. Wszystkie objaśnienia identyfikacyjne przedmiotów, tkanin itd. na podstawie m. in. Słownik staropolski; Słownik polszczyzny XVI wieku; S. B. Linde’go, Słownik języka polskiego. Chodzi o kanonika Franciszka, wuja Agnieszki, pierwszej żony Piotra Zamojskiego. Naczynie do czerpania wody. Stołek o trzech nogach. Miara piwa=1/8 beczki. Wałek do rozcierania, np. maku w donicy. 379 W izbie cztery stuki soli, piąta Bochenki i skrzynek pięc domowych, z tych jedne prozne, a w drugich dziecinne materkliasy31 schowane beły. W komorze na piwniczy skrzynie dwie z leguminami. Dwie loza prozne, trzecie w izbie, czwarte na gurze. Skrzynka jedna z szatami dziecinnemi. Faska z trochą mąki pszenicznej. W drugiej komorze na piwniczy od podsienia, trochę masła w fascze i garniecz masła. Pułpołcia mięsa i kiernoz zabity na nieczkach w rosolie. W komorze telnej pod izdebką panew wielka miedziana, dwie panewcze srzednie, a jedna mała. Pięc kłód kapusty, konewek drewnianych sześć starych. W komorze na górze nad piwniczą kossa trawna, uzdeczka gończa, łanczuszek do woza sukiennego. Sera kraianków trzydzieści i sześć. Gruszek pieczonych pułsłomiana32. Sadło jedno całe stare, a drugiego poczętego połowica. Połczi po dziewięci wieprzach. Sadeł dziewięc, dziesiąte kiernozie. Flaska blaszana kwartowa. Na górze w izdebce sliosarski srzubstak, piła do tarcia tarcic. Kociełki dwa. Wilk33 żelazny. Trzeci kociołek z krokwami żelaznymi. Blachy żelazne do dwu pieczow. Forma do miechów y ambusz sliosarski. Kortlin34 trzy, stolików dwa, łoże, skrzynka poscieli na dwie łoża. Szklenic kilka. Siodeł trzy. Sukienka czerwona dzieczęcza. Letniczek dzieczęcy czerwony. Wezgłowia dwie skorzanich. Miechy sliosarskie. Kobierzec zastawny wzięła baba Marzinska bez naszej wiedze. Miechow dziewięć albo worow zgolienich. Toporki dwa więtszy i mniejszy. Kliny zelazne dwa. Powrozow pięć. Szosta linka. Łanczuch żelazny. Slie trzy i chomąto. Uzdy trzy u koni. Gunie dwie. Srzopa. Naszenniki rzemienne dwa. Pługi dwa i z żelazy radlicza jedna. Wiezi dwie żelazne, siekier dwie, z tych jedne Ociec Pana Piotrow wziął. [Z by]dłaa beło krów dziewięć, bydlnik35 jeden, jałowiąt sześcioro, cieląt troje. Świni dziewięcioronaście, wieprzów czternaście, a piąthinasty kiernoz. Z tych wzięła Pani Dorota Marzinska matka Hedvigis Lipniczkiej, czterech wedlie odkazania dziewki swej w testamencie czynionym. A ostatek w dom pobito, których połczie troche wyżej opisane masz. Klacza stara szamopieta, zrzobek jeden, koni trzy robotnych. W komorze na górze z izdebki te rzeczy beły: naprzód Xsięgi: Confessio fidei christianae; In iure liber sine titulo; Modus legendi abbreviatas in utroque iure; Epistolae Juliani Cardinalis; sine titulo liber in Sacra Scriptura cuiusdam Monachi; Missale Cracovie(nse) pro itinerantibus; Summa summarum Silvestrina; Loci Theologici Philippi Melanchtonis36; Farago iuris37; Acta Romanorum __________ 31 32 33 34 35 36 Rupiecie. Półsłomianek, gdy kosz słomiany na 5 wierteli. Naczynie w kuchni do położenia drewien i rożnów na hakach. Zasłona, kurtyna. Byk. Chodzi o Loci communes rerum theologicarum Philippa Melanchtona, wydane w 1521 r. 380 Pontificum; Oracionum volumen primum Ciceronis38; Spangembergius39; Justinus Historicus40; Epistolae Familiares M. T. Ciceronis41; Cathechismus Erasmi Roterodami; Oracionum Cic(eronis) volumen secundum; Constituciae sacrae in quarto fracturae; Nouum testamentum Grece et Latine; Gramatica Peroti42; Almanach Starodawny; Processus Iuris Szamotuli43; Liber de Sacramentis; Exercitationes linquae Latinae Ludovici Viuis; Homiliae in Ewang(elis) in sedecimo; Adagia Erazmi44; Copia verborum Erasmi Rothero(dami)45; Clipeus fidei christianae inueteratus; Diurnal; Officia Ciceronis46; Psalterium Davidis; Carmine Spangembergii47; Terentius: Hortulus animae; Herbarsz olim D(omini) Francisci; Responsoria scripta. Łyżek drzewianych dwie puzdrze krzywych staroświeckich. Item łyżek prostych drewnianych puzdro jedno. Talierzow puzdro jedno drewnianych Puzdro próżne na czenowe talierze. Popręgów krazek. Puszwiszka. Lichtarzyk mosiężny. Czasza gliniana Tureczkiej roboty malowana. Ręczników nowych wałek. Poszwa lniana. Obrusz czenowaty. Recznikow trzy. Konew czenowa garnczowa. Sziekacz na trzonku długim do sziekania kapusty w kłody. Fliasa bliasana dwugarnczowa. Buxów żelaznych siedm. Przystaffki trzy czenowe. Dwie miednicy mosiężne. Szalszerka czenowa. Wilk żelazny z pieczyka od izdebki i blacha żelazna do piecza. Miecz katowski, na którym też jest kilka złotych miejskich. Drugi miecz długi własny domowy. Siodło nowe. Tłomok skorzany, drugi sukienny wielki. Dwie kwarczie, konew trzykwartowa i pulgarczowka. Pierzyn sześć. Trzy pieły, jedna pilarska, a dwie drwalnych. Dwa kocza. Trzy siodła 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 Jan Cervus, Farrago actionum civilium iuris Maydeburgensis, Kraków 1531. Zob. H. Barycz, Cervus Jan, w: Polski słownik biograficzny, t. III, Kraków 1937, s. 235–236. W Krakowie wydawano w 1. połowie XVI w. wiele mów Cicerona, nie wiadomo o którą chodzi. Może chodzi o: Jan Spangenberg. Dialectica, Kraków 1544 (podręcznik często wydawany w Krakowie). Marek Junianiusz Justyn, autor skrótu Historiae Philippicae Pompejusza Trogusa (przełom I w.p.n.e. i I w. n.e.), zawierającego przegląd dziejów świata śródziemnomorskiego od Asyrii po Rzym. Oryginał nie zachował się, natomiast skrót Justyna cieszył się ogromną popularnością w średniowieczu. Zapewne: Epistole familiares atque breviores adolescentibus quoque magis utiles, Kraków 1510. Mikołaj Perottus, Gramatica denuo castigata, Kraków 1531. Grzegorz z Szamotuł, Processus iuris brevior Joannis Andreae pro tirunculis resolutus, Kraków 1524 (opracowanie procesu kanonicznego, dostosowane do praktyki polskich sądów kościelnych). Zob. Red., Grzegorz z Szamotuł, w: Polski słownik biograficzny, t. IX, Wrocław 1960, s. 90–91. Erazm z Rotterdamu, Adagia, 1500 (zbiór przysłów i przypowieści). Zapewne: Erazm z Rotterdamu, De rerum verborum copia, Kraków 1523. Zapewne: Officia Ciceronis multo quam antea castigatiora, Kraków 1528. Może chodzi o Quaestiones Musicae in usum Scholae Northusianae per Joannem Spangenbergium Collectae, Kraków 1544. 381 stare. Lnu dwanaście kit pospołu z konopiami. Trzy sczotki do czesania lnu a czwartą wzięła kotliarka. Na gorze przed izdebką koł dziesięć okowanych a bosych sześć i kolaska. Stolików siedm, z których jedne są przed izdebką, drugie w izdebce i w komorze. Zedliów trzy. Na dolie wielkiej izbie dwa [sto]łya i dwa zedlie. Żarna dwoje do mliwa. Stoliecz do wysiąkania nosa aze w brzuchu mało zostanie porządny. Kosze plecione do piwa trzy, s tych jednego pożyczono Jachimowej48 w domu mieszkającej. Przykadek nad stajnią do sypania. Kadz wielka nad sienią na górze. Korczy trzy okowanych, a dwa nieokowanych. Łoże czeladne z pościelią czeladną. Skrzynie cztery stare próżne nieoprawne. Ławka do sera wyciskania. Dwie liesiczy49. Słomian nowy, w którym ma swój chmiel Jachimowa. Lada do sieczki rzezania pospołu z kosą i staliczą. Martinus famulus in mutuum wziął poduski czeliadnej z pierza. Trzy koryta wielkie do solienia miesa. Cztery koryta świńskie na telie. Dwie parze desczek gniojowych. Sani dwoje. Kapusna kłoda i stągiewka. Skrzynie owsiane dwie, z których jedna jest przed domem, a druga na telie w domu. Zydel jeden. Dwa żłoby konskie. [row]a przez stajnie wzdłuż złoby folwarku Pana Piotrowym na szie, w oborze trzy złoby i tarcic dwanaście, które tarcice na formy do S. Troicze darowane są. Drzwi w wielkiej oborze z zawiasami co niemi wrota zawaliono. Na tejze oborze trzy tarczice miasse jako poszowa. Koryto wielkie pliewne zawarte, co w nie sypią i chowają pliewy. Nad nim wzgore dwa stoły, troje krokffӱ50 do stołu i drzwi, olim Joachimi. Tamże też skrzynia jest próżna niezawarta. W izdebce lnu pełno nietartego prawie zleżałego. Na izdebce konopie są włożone. W starej stodolie dwie skrzyni do sypania zboza i przykadek o jednej obręczy. W komorze przy stodolie siemie niewiane w słomianach, lniane i konopne. Pszenicze około sesczinascie korcy. Grochu pultrzecia korca. Tamze pułkorcze do mierzenia zboza okowane. Trzy czierlicze51. Korzec prosa. Konopi kita miądlionych. Przed komorą skrzynia czarna s szmathami białemi wiotchemi przez zło[:] wiolowana. Brony cztery złe, nie stoją za jedne dobrą. W komorze obornej koryto wielkie. Dwie kadzi próżne. Stągwie próżne dwie, jedne po[…]a powały. Stara lanca de[…..]a b-[…………….]-b Czeny sliosarskie do pobielania w statku sliosarskim za dwa kamienia wagi. Korzec okowany Jachimowski. Przy wielkiej stodolie tarcica. W płocie żerdzianym, a w przegrodzie obory cztery delie52 dobre. W stodolie wielkiej zamek dobry do zawarcia i dwie __________ 48 49 50 51 52 Jadwiga, córka Apolonii i Wojciecha Retka, żona Joachima ślusarza i siostra cioteczna Agnieszki Zamojskiej. Lesica – kosz do robienia serów. Krokiew – noga u stołu. Cierlica – przyrząd do oczyszczania lnu i konopi z paździerzy. Dyle. 382 drabiny, co zboże po nich wkładają. W stodolie wielkiej nalazło się żyta ćwierć, pszeniczą dołozona, trochę niepełna na tej stronie, która jest pod południe. Podlie tej ćwierci w drugiej zasie ćwierci, żyta ozimego jedna warsta nad sąsiek. Na drugiej stronie tejże stodoły w ćwierci jednej owsa równo z sąsiekiem, a na nim grochu pod wiersch. W czwartej ćwierci jęczmienia w połćwierciu do sąsieka, a na wierschu cztery warsty pszenice. Za tą stodołą wielką siana pospołu z owsieniczą beło na ogrodzie do pułbroga. W drugiej stodolie starej siana [po]a obudwu stronach do wyssej grzędy. W worzełkowskiej stodolcze w pierwszej ćwiartce pod południe żyta jarego nad wyssą grzędę a ostatka grochem dołożono. W drugiej ćwiartce podlie żyta ozimego równo z sąsiekiem a jęczmienia trochę na wierschu. W trzeciej ćwiartce tatarka równo z sąsiekiem. W czwartej ćwiartce owsa dwie warsczie nad sąsiekiem. Tamze w folwarku między stodołami nalazła się skrzynia czarna, którą beł najemnik na młódzbie wioliował i z tym zbieżał, tośmy my w niej nalieźli tylko białych szat: poswie trzy wielkie grube miąse, obruszek, cziasnochy53 dwie, ręczniki cztery miąsne, podwika, fartuchy cztery, poszewka na główną poduskę jedna, koszulek cztery niewieścich i książeczki precationes Ferri. Wyposażenie Doroty Lipnickiej albo Marzynskiej z dóbr Pana Piotra zmarłego względem Gierady54 z dóbr wszystkich do jego domu wniesionych. Spiszek rzeczy przez Dorotę Marzyńską po czórcze swej Jadwidze Lipniczkiej zmarłej żenie Pana Piotra Zamojskiego względem gierady pobranych z niebosczyka Pana Piotra skrzyń w kościele będących z dozwoleniem i bytnością urzędu miejskiego wyssej mianowanego, także też panów egzekutorów i dziedzica zostałego z koscioła wydanych Anno domini 1582 feria quarta ante festum Mathie Apostoli [21 II ]. Naprzód wzięła płascz szary królikami podszyty. Item supkę lisią zastawną Pana Kowalskiego. Item supkę czamlietową55 lisy podszytą niebosczycczki dziewki swej. Item letnik muchajerowy56 czarny. Item drugi muchajerowy z axamitnem kstałtem. Item płótna kawaliecz kolieńskiego. Item z małą skrzynką koszuliek cienkich trzynaście, rąbków dwa i bawełniankę. Item lietnik turecki z axamitnem kstałtem. Item myczkę aksamitną. Item szarą szuknię. Item ręczników pięć. Item obrusów pięć. Item szarą suknię, drugą przekrawaną. Item myczkę charassową57 podszytą. Item czapkę axamitną lietnią kankę. Item kocz porządny pstry. Item cztery mis wielkich z domowej czeny. Item dwie panewcze miedziane. Item miednice mosiężną. Item talerzy kilka puzder drzewianych. Item pościeli na cztery łoża porządnej kitajką oszytej. Len wsitek domowy. K temu __________ 53 54 55 56 57 Ciasnocha – rodzaj koszuli kobiecej lub halki. Gierada – wyprawa mężatki. Czamlet – tkanina z sierści wielbłądziej lub koziej, tańsza wersja z wełny czesankowej. Muchajer – cienka, tania tkanina z wełny czesankowej. Harasz – lekka tkanina wełniana holenderska. 383 dwie skrzyni wielkie i skrzynkę małą nabite dobrze i ważne, które córki swojej być przyznawała, z których nie otwierano jednej. Trzy prządziona lniane. Item cztery stuki płótna lnianego, niezwijanego, co większe sobie obrawszy wzięła. Rożen jeden. Item sto złotych gotowych pieniędzy polskiej monety i czterech wieprzów, co liepszych karmnych, któri Mniskowej sprzedała i z nich dostateczny z rzeczy tych wszystkich, które na nią po dziewcze zmarłej przypadały, uczynieła. Innych tu rzeczy niespomina się, które sobie sama Pani Lipniczka albo Marzyńska za swoje przywłasczeła tacite bacznem rozumem swem obskoczeła. Inwentarz rzeczy Pana Piotraszych w skrzyniach popieczętowanych urzędownie uczyniony i spisany zupełnie. Inwentarz rzeczy w skrzyniach popieczętowanych i w pilnem [opa]trzeniua i schowaniu w kościele Farskim sieraczkim będących Pana Piotra Zamojskiego zmarłego przy obojgu urzędzie sieraczkim tak wojtowskim jako i burmistrzowskim, przy bytności dziedziczki zostałej, także brata i ojca Pana Piotra zeszłego wyżej mianowanych, przez egzekutory wyżej opiszane z wielką pilnością od mała do wielia uczyniony. Anno salutis nostrae 1582 feria quarta post Dominicam Ramispalmarum proxima [11 IV]. Naprzód w skrzynce małej pieczęciami dobrze obwarowanej w zakrystiej w drugiej skrzyni próżnej schowanej, w której pieniądze beły poborowe to się nalazło. Pasz odliewany fugowany58 srebrny pozłocisty zastawny Paniej Sebastianowej Ostrowskiej. Drugi pasek w skatułcze pierwszej żony Paniej Agnieszki zmarłej, fugowany, srebrny, pozłocisty. Pasy dwa srebrne w małdrzyki okrągłemi czętkami wielkie, z zankliami59 podługowatemi. Trzeci pas srebrny z kędzierzawemi drotami i z rzezanemi różami na wierzchu. Pasek mniejszy srebrny gronka w winie bez zankla i przeczki. Drugi pasek mały srebrny, w małdrzyki małe, z długiem zankliem i sprzeczką srzebrną. 493) Dwa pacyficaliki srebrne, a na jednym z nich crucifix pozłocisty, z różyczkami, a drugi gładki. Zankiel osobny srebrny bez pasa. Łyżek pięć bitych gładkich, srebrnych, przy których był napis przywiązany na karteczce: Ten Eustachiusza in quinque floren(orum) poborowych pieniędzy. Trzy łyżki srebrne z bawolową głową z tym napisem niebosczykowej ręki: Mateusza Łubienskiego we trzech złotich i dwu groszy poborowych pieniędzy. Stuk kordowych sześć srebnych z napisem niebosczykowskim: Pana Jarochowskiego srebro in sex floren(orum). Łyżek domowych dziewięć srebrnych w puzdrze czerwonym, a decimam wedlie ojcowskiej powieści także i Arnolfowej, przy śmierci nieboszczykowej na stole leżącą ktoś do siebie przywabił. Signet z lazurowym kamieniem Pana Macieja Jarochowskiego. Trzy pierścionki złote, jeden z nich w witkę urobiony, drugi z gamaginem60, trzeci gładki do roku tosiego uczyniony. Te trzy pierścionki Pani Piotrowa Lipniczka zmarła do kościoła Farskiego testamentem swym odkazała, swoimi się __________ 58 59 60 Pas fugowany – pas spojony z części. Zankiel – zapięcie. Gamain – kamea. 384 być własnemi przyznawając. Signet złoty, na nim herb jest półpierścienia strzała61. A drugi mosiężny pozłocisty, na którym jest herb Lielita62. Dwie iglicy63 srebrne, pacziorki koraliowe. Dwa pieniadza S: Jana srebrne i cztery małe ogniwka łańcuszka srebrnego. Pereł węzełek większych, a mniejszych na nici zebranych około łokcia. Pacyfikalik złocisty srebrny, a przy nim wilczy ząb srebrem oprawiony. Grosze dwa pozłociste z uskami do wieszania. Srebra odlianego spusczonego dwie małe stućcze. Czętek srebrnych drobnych pięcidziesiąt i dwie, i zankliczek podługowaty srebrny pospołu w mecherzinie64. Dwie pieczęci srebrne; na jednej rozo[..]ÿa litery F. A., na drugiej potkowa i krzyż w niej 65 z literami M et H. Signet srebrny z kamieniem robaczem. Stuczka lianego srebra. Trzy wilcze ząbki srebrem oprawione, przy trzecim uska niemasz. Zanklik okrągły staroświecki z różyczką srebrny. Dwie częstcze w gronka, i jedna częstka w małdrzyk, i różyczka z puklikiem, co na czętcze bywa, wszytko srebrne. Pas w listewki pozłocisty z pinami srebrny przejrzysty nienawlieczony, w którym stuk wielkich długich jedenaście, a drobnych stuk do listewek u pasa dwanaście, i dwa zankliki w mecherzynie kościelne. Dwa pierścionki złote, jeden w witkę, a drugi bez kamyka. Gałka srebrna wielka od kapy kościelnej. Łamanego srebra ośm stuczek. Drobnych pieniędzy polskich nowych za trzy grosze, to wsitko było w jednej mecherzyncze srebro, a w niej karta nieboszczykową ręką napisana beła w te słowa: to jest srebro kościelne, a drugie się wedlie Regestru rozprzedało. W drugiej mecherzyncze drobnych dziewięć haftek srebrnych, kobełek szesnaście, haczków trzy całych a dziewięć złamanych i czętcyka maliuczka okrągła. Bierliet aksamitny czerwony. W trzeciej mecherzynie było knefli wielkich pozłocistych dwanaście, a dwa pozłocistych mniejszych dętych, przy których kartka z napisem beła: domowe to kneflie. W tejże mecherzynie dziesięć kneflików srebrnych dętych, przy których beł napis ręki niebosczykowej w te słowa: kneflie Jachimowskie. W puzderku bramka66 na tlie czarnym perłowa. Przy niej tkanka67 perłowa na złotym tle, i druga tkanka perłowa wąska. Przedsobnicze68 na złotym tle z perłami domowe. Sznurów jedwabnych czarnych do giermaków trzy pary, a jedna para na boki. Guzików jedwabnych czarnych i brunatnych płaskich dwa tuziny. Listewek do pościeli oszywania dziurkowanych z nici tkanych pięć łokiet. Łyżek drzewianych staroświeckich krotkich Niemieckiej roboty dziesięć w puzdrze. Drugich łyżek drzewianych głatką robotą dwanaście. Tamże w tej __________ 61 62 63 64 65 66 67 68 Herb Ogończyk. Herb Jelita. Iglica – spinka. Macharzyna – pęcherz moczowy jako rodzaj worka. Herb Jastrzębiec. Bramka – przybranie głowy kobiet z kosztownej tkaniny z klejnotami. Tkanka – siatka na włosy. Przedsobnica – ozdoba sukni w postaci pasa przymocowanego do kołnierza i opadającego z przodu. 385 skrzynce te nizej opisane beły po[bo]rowemia pieniądzmi. Naprzód liber de expresso verbo Dei Hosii authoris Annotaciones in Evangelia et Epistola Lucae Losii; Loci communes Theologici Hosmeifferi; Dialogus Hosii; Dispositio Epistolarum Dominicalium Dauidis Chitraei. Kamyk mały do magliowania hustów. Kamień czerwony od urazu. Tamże w tej skrzyni wielkiej, w której skrzynka mała s klienotami wyżej opisanemi i z pieniądzmi poborowemi beła zamkniona, nalazła się poszewka, w którą białych szat niemało beło nałożono jako tu niżej obaczysz: czepiec axamitny czarny wiotchy, tkanka wiotcha axamitna, podwik dziewięć, dziesiąta płachetka, kawaliecz czwelichu69, fartuszków pięć marsczonych i dwa wyszywanych z białem szyciem, z osobna dwa gładkie i okoliczny fartuch, rąbków sześć, siodmy wiotchy, koszulek prostych niewieścich jedenaście, koszulek z czarnym szyciem niewieścich siedm, koszulek ośm czienkich, a miedzy nimi kilka ich wyszywanich białem szyciem, chustek trzy, dwie z czarnem szyciem, a jedna z białym. W drugiej skrzyni wielkiej czarnej okowanej nalazło sie: suknia odziewalna uterfinowa70 jasna ze srebrnemi hawtkami, co ją Pani Jadwiga Lipniczka w testamencie swym Stanczlową być w zastawie czterech złotych zeznała, giermak myszyński z sznurami jedwabnymi, żupanik myszyńskiego sukna, szupka muchaierowa lisami podszyta, czapka kitajczana lietnia, druga supka czamlietowa lisami podszyta, szupka uterfinowa lisami podszyta, druga czamlietowa lisia, suknia szara purpurianska z kstałtem axamitnym, druga purpurianska szara z adamaszkowym dzikim kstałtem71, suknia uterfinu zielonego z muchaierowym kstałtem, muchajerowy czarny lietnik z axamitnem czarnem kstałtem, lietniczek charaszowi dzieczęcy, żupanik brunatny fiołkowy ze srebrnymi hawtkami, kstałczik żółtogorączej kitajki, drugi kstałczik zieliony kitajkowy, lietnik żółtogoręczy z axamitnem kstałtem, lietnik czerwony muchaierowy z axamitnem kstałtem, trzeci czamlietowy brunatny, para zarękawia kitajki żóltogoręczej, drugie zarękawie czerwonego charaszu, myczka axamitna czarna z kuniem futrem, druga myczka axamitna czarna wiotcha z lisiem futrem, trzecia axamitna [zupełna]a futrem kuniem, połowicza karego bobru i potrze[bi]znaa bobrowa kara, kunich gardłek futra dwie stuczki, futro lisie co pod myczką beło, kitlicza72 muchaierowa, lis cały wyprawiony, królikowe futro, szupka czarna królikami podszyta, lanka73 muchaierowa, rąbeczków dziewięć, cztery koszulki, cztery fartuszki i przytyczka, dwie poszewcze czwelichowe w strefy, poszew pięć wielkich na pierzyny, dwie koszuli odziemne niewieście, posewek na głowne poduski dziewięć, dwie possewcze na maliuchne poduszeczki głowne. __________ 69 70 71 72 73 Cwelich – lniana gruba tkanina. Uterfin – cienkie sukno. Dziki kształt – stanik w sukni kobiecej koloru płowego. Kietlica – rodzaj kobiecego ubioru wierzchniego podbitego futrem. Lanka – rodzaj długiego, wierzchniego okrycia, zapewne męskiego. 386 W trzeciej skrzyni beło: myczka hatłaszowa czarna niepodszyta, giesłko cienkie, ręczników trzynaście cienkich, trzy wały ręczników nierozkrawanych, jeden z nich wybielony, a dwa niewybielone, z tych dwu niewybielonych miassy wał, a drugi cienki. Prześcieradła trzy chędogie, kołdra pstra na łoże, płótna farbowanego dwie małe stuczki, jedna czarnego, a druga dzikiego. Obrusów miassych dwanaście, obrusów cienkich siedm, dwie posewcze czwelichowe w kostki, dwie poswie wielkie na pierzyny. [……..]a czarnego stuk szesnaście. […..]segoa cztery stuki, płótna niezwinionego dziewięć stuk. [Za]a to xiądz Paweł od S. Troiczy miał jedne stuke surowego płótna mającą w sobie łokiet trzydzieści i dwa dla wybielenia, którą zaś wybieliwszy odda. Z tej trzeciej skrzynie rzeczy wszystki włożone są do wtorej skrzynie, a ta skrzynia próżna dana jest Hanuscze, dziewcze Pana Piotra zmarłego, zostałej ku chowaniu rzeczy swych, które jej panowie exequutorowie [da]cza dla przechowania, aby ich [molie]a niepszowały polieczieli i dali, zwłaszcza szubkę czarną uterffinową lisy podszytą. […]a plothӱ axamitne, dwa lietniczki muchajeru czarnego, czapkę axamitną lisy podszytą, [ka]bateka zielonej kitajki, kosszuliek dziewięć, kietliczę muchaierową podszytą brzuszkami królikowymi, […sski]a królikowe. W czwartej skrzyni tylko pierzyna, poduska niepowlieczone z pierza naszły się, bo z tej skrzyni rzeczy zostały posliedniejszy Pana Piotrowej Jadwigi, niemało przy urzędzie wy[da]noa, jako o tym jest pismo trochę wyssej, gdy matkę jej Dorotę Lipniczką albo Marzyńską Gierada oddawiano. W piątej skrzyni czena beła: mis wielkich dwanaście, mniejszych srednich siedm, pułmisków dziesięć, przystawek cztery, talerzow czenowych siedm, miednicza mosiężna jedna wielga, a dwoje małych. Nieczkołki czenowe do formowania masła, garnczowe konwy dwie, czenowa kwarta, dwa pułkwartki, dwie prawdzie74 mosiądzowe, lichtarz mosiądzowy, lliek75 blaszany niemały, panwi dwie wielkie miedzianych, mniejszych pięć panewek, brytwanna do pieczenia miedziana. Nasienia roszadowego worek niemały. Do tego przyłożyła się jeszcze czena domowa, która wyssei jest opisana, zwłascza przystawek siedm, pułmisków dwa, garczowe dwie konwi, kwarcie dwie i pułgarncówka, salserka czenowa, lichtarz mosiężny o jednej rorcze, dwie miednicy mosiężne, panwie miedziane wszytki, które zrazu na przodku pierwszego inwentarza w domu będączego spisały się. Pieniędzy gotowych poborowych nalazło się w skrzynce wyżej mianowanej trzysta i czterdzieści złotych polskich, ktemu siedemnaście grosy w worku płóciennym niezawiązanym tak [...]ziającycha. c-[…………………………..]-c. Objaśnienie przypisów literowych: a tekst zniszczony; b-b zniszczony fragment Or.; c-c ostatnia karta 497 szczątkowa. __________ 74 75 Prawda – stołowa fajerka pod talerze. Lejek. 387 Summary Piotr Zamojski, a nobleman and a Sieradz burgehr (nobilis et famatus) was one of the most notable Sieradz citizens in the second part of the 16th century. He was a juror (1570–1572), a councilor (1575/1576), a landvogt (1577/1578) and the Sieradz mayor (1578/1579). He manufactured and sold various liquors, including beer and booze. He traded in salt, iron and leather and also acted as a pawnbroker offering burghers lawns on their houses and land. The inventory was catalogued on 27 December of 1581. It contains a list of objects from 5 chests deposited in the parish church as well as objects found in individual rooms of the house, animals in a stable and grains in a barn. Movable properties listed in the inventory include clothes, jewelry, farm equipment, equipment for booze manufacture. The inventory comprised all the things from the house and the farm. Their number which was exceptional compared to other burgher inventories is undoubtedly a sign of Piotr Zamojski’s wealth. A big part of the wealth was Agnieszka’s dowry or was from the house of her uncle, canon Franciszek. What seems certain is the fact that Piotr Zamojski inherited his vast collection of books. It included not only books typical for a clergyman, but a big collection of books confirming a humanistic inclination of the owner. Some of them were probably bought by Piotr Zamojski, e.g. books concerning municipal law. The inventory also included various objects offered by the Sieradz gentry due to unpaid taxes. Among those things given to a tax-collector were even family signet rings! 388 Leszek Kajzer Instytut Archeologii UŁ O budownictwie nie tylko przemysłowym I Znaczna część młodzieńczej aktywności zawodowej Uczonego Adresata tego tomu, pana profesora Władysława Baranowskiego, a dla przyjaciół Sławka, związana była z pracami nad opracowaniem i pisaniem kolejnych zeszytów serii wydawniczej „Katalog Zabytków Budownictwa Przemysłowego w Polsce”. Inicjatywa rejestrowania takich obiektów i wydawania ich katalogów narodziła się w połowie lat 50. XX w. w kręgu uczonych zajmujących się szeroko pojętą historią kultury materialnej, także historią oraz etnografią, która właśnie wtedy, na skutek zaniku tradycyjnego obrazu wsi polskiej zaczęła swój marsz w stronę etnologii. Niewiele lat wcześniej powstał w Warszawie Instytut Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk, czyli jednostka naukowa o zupełnie podstawowym znaczeniu dla archeologów i etnografów, a także historyków bardziej kochających procesy dziejowe i przedmioty niż daty, bitwy, trupy i krew lejącą się z tradycyjnych podręczników tej nauki. II Dla uczonych, słabo pamiętających tamte czasy, owa nazwa instytutu Polskiej Akademii Nauk kojarzy się przede wszystkim z przemożnym wpływem marksizmu na naukę polską i zarazem trudnymi czasami stalinizmu. Nacisk ten, oprócz wielu innych deformacji, spowodować też miał, między innymi, wyługowanie z naukowej codzienności, także nomenklatury kierunków studiów uniwersyteckich słowa „archeologia”, sprowadzonego do bardziej przystającego do realiów społeczeństwa (dość zresztą mozolnie) budującego socjalizm, dwuetapowego kursu studiów historii kultury materialnej. Nie zmieniając oczywistości prawd dziejowych, gdyż historia kultury materialnej w Polsce była w linii prostej dzieckiem marksistowskiej historiozofii, w gruncie rzeczy opisane procesy i wynikające z nich sytuacje oraz przemiany nauki polskiej uwarunkowane były w sposób znacznie bardziej skomplikowany. 389 W grudniu 1993 r., w związku z obchodami czterdziestolecia Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN (zarazem Zakładu Historii Kultury Materialnej Średniowiecza i Czasów Nowożytnych) odbyła się w tymże instytucie (ale już pod jego nową nazwą czyli jako Instytutu Archeologii i Etnologii PAN) interesująca sesja naukowa pod tytułem „Fernand Braudel a koncepcje historii kultury materialnej”1. Zwrócono tam uwagę, że rzekomo wyłącznie „socjalistyczna” nazwa instytutu była w gruncie rzeczy pochodną bardzo nowoczesnego uprawiania na Zachodzie Europy historii, historii która brała się z braudelowskiego uprawiania dziejów. Omawiane na tym spotkaniu problemy, referowane przez Jerzego Topolskiego, Wojciecha Wrzoska, Leszka Kajzera, Janusza Ostoję – Zagórskiego i Janusza Sztetyłło rozpatrywać można, jak zauważyła Urszula Sowina, dwuaspektowo, sprowadzając je albo do braudelowskiej koncepcji dziejów albo do rodzimych badań nad historią kultury materialnej2. Na tym samym spotkaniu Janusz Sztetyłło przedstawił panoramę relacji pomiędzy braudelowskim sposobem uprawiania historii, a specyfiką problemów badanych w wydawanym od 1953 r. przez IHKM PAN „Kwartalniku Historii Kultury Materialnej”, jedynym w Polsce periodyku wydawanym pod takim tytułem do dziś, a więc już ponad 60 lat3. Kwartalnik ten jest szczególnie ważny dla tego tekstu, gdyż jako jego zeszyty dodatkowe ukazały się właśnie drukiem dwa pierwsze zeszyty „Katalogu Zabytków Budownictwa Przemysłowego w Polsce”4. Redaktorem ich był Jan Pazdur, a zasługi tego badacza, nie tylko jako redaktora owego Katalogu… czy wydawnictw takich jak „Zarys dziejów górnictwa w Polsce do 1939 r.” i „Historia Kultury Materialnej Polski w zarysie” są trudne do przecenienia5. __________ 1 2 3 4 5 Materiały z niej zostały opublikowane, por. „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” (dalej: KHKM), R. XLII, 1994, nr 2, s. 153–182. U. Sowina, „Fernand Braudel a koncepcje historii kultury materialnej”. Dyskusja w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN. Warszawa, 7 grudnia 1993, tamże, s. 155. Ze starszej literatury sugerującej potrzebę braudelowskiego widzenia dziejów, por. A. Gieysztor, Niektóre potrzeby badań nad materialnymi warunkami bytu we wcześniejszym średniowieczu polskim, KHKM, R. II, 1954, nr 4, s. 599–618; J. Rutkowski, Wokół teorii ustroju feudalnego. Pisma historyczne, wybór, wstęp i opr. J. Topolski, Warszawa 1982; W. Kula, Rozwój gospodarczy Polski XVI–XVIII wieku. Wstęp metodyczny, opr. J. Kochanowicz, Warszawa 1993. J. Sztetyłło, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” i Fernand Braudel, tamże, s. 181– 182. Katalog Zabytków Budownictwa Przemysłowego w Polsce, t. I, Województwo poznańskie, z. 1, Powiat Gostyń (zeszyt dodatkowy do KHKM), opr. E. Krygier, T. Ruszczyńska, Warszawa 1958; Op. cit., t. II, Województwo kieleckie, z. 2, Powiat Końskie, opr. ciż sami, Warszawa 1958. Zarys dziejów górnictwa w Polsce do 1939 r., t. I–II, red. J. Pazdur, Wrocław 1960–1961; J. Jasiuk, J. Pazdur, Muzea i zabytki techniki w Polsce, Warszawa 1970; Historia kultury materialnej Polski w zarysie, red. W. Hensel, J. Pazdur, t. I–VI, Wrocław 1978–1979. Por. Nekrolog J. Pazdura pióra D. Molendy w KHKM, R. L, 2002, nr 2, 233–236, w którym 390 Dzięki kontaktom Jana Pazdura z prof. Bohdanem Baranowskim, wybitnym historykiem i etnografem, badaczem nowożytnej Polski, a szczególnie ziem Polski Centralnej, zaś prywatnie ojcem Sławka, narodziło się jego zainteresowanie reliktami budownictwa przemysłowego. Rozpoczęło się ono już w połowie lat 60 XX. w., czyli jeszcze w czasach studenckich. Natomiast studia etnograficzne nasz Uczony Jubilat ukończył w 1967 r., a jego intensywne prace przy wydawaniu kolejnych publikacji „Katalogu…” trwały łącznie 8 lat i zaowocowały opublikowaniem drukiem ośmiu zeszytów: 7 dotyczących terenów powiatów woj. łódzkiego, a 1 kieleckiego. Jako zeszyt pierwszy ukazało się opracowanie zabytków budownictwa przemysłowego z terenu powiatu pajęczańskiego, którego autorami byli profesor Bohdan Baranowski oraz dwaj młodzi etnografowie: Władysław Baranowski i jego kolega z roku Jerzy Koliński6. Gdy Jurek Koliński pożeglował w inne rejony, do realizacji kolejnych dwóch zeszytów, wydanych w 1969 r., dokooptowano Andrzeja Lecha7. Rok później wydano, znów z J. Kolińskim, zeszyt poświecony zabytkom z terenu powiatu opoczyńskiego, należącego wtedy administracyjnie do woj. kieleckiego ale tradycyjnie związanego z Polską Centralną i potem łódzkim ośrodkiem uniwersyteckim8. W latach 1971– 1974 wydano jeszcze 4 zeszyty dotyczące powiatów woj. łódzkiego (do zeszytu nr 7), przy czym nr 5 i 7 były autorskimi dziełami W. Baranowskiego9. Choć w akademickim epizodzie swego życiorysu, gdyż w latach 1967– 1978 pracowałem właśnie w Instytucie Historii Kultury Materialnej PAN, niejednokrotnie spotykałem się z kolejnymi zeszytami „Katalogu Zabytków Budownictwa Przemysłowego”, ostatnio, dzięki uprzejmości jednego z kolegów, wpadł mi w ręce zeszyt 5 (tomu IV czyli łódzkiego), obejmujący zabytki z powiatów bełchatowskiego i łaskiego. Zachwyciłem się nim serdecznie, gdyż był on jeszcze nierozcięty, z czego wywnioskowałem, że w 42 lata po wydaniu będę jego pierwszym czytelnikiem. Cóż, habent sua fata libelli… ale w tym wypadku postanowiłem, że nie poprzestanę na tej refleksji i pomyślałem, przede wszystkim, o samym autorze tego wydawnictwa. Praca zrealizowana na początku lat 70. XX w. przez adresata tego tomu wtedy znajdowała się może nie w głównym nurcie ale też nie na marginesie 6 7 8 9 zwróciła ona uwagę iż był prekursorem dostrzegania zabytków techniki i traktowania ich nie tylko jako źródło do poznawania dziejów techniki i postępu technicznego ale szerzej jako dobro kultury narodowej i ogólnoludzkiej, tamże, s. 234. Katalog…, t. IV Województwo łódzkie, z. 1 Powiat Pajęczno, opr. B. Baranowski, W. Baranowski, J. Koliński, Wrocław 1967. Katalog…, t. IV Województwo łódzkie, z. 2, Powiat Radomsko, opr. B. Baranowski, W. Baranowski, A. Lech, Wrocław 1969; ciż sami, Katalog…, t. IV, z. 3, Powiat Wieluń i Wieruszów, Wrocław 19969. Katalog…, t. II, Województwo kieleckie, z. 4, Powiat Opoczno, opr. B. Baranowski, W. Baranowski, J. Koliński, Wrocław 1970. Katalog…, t. IV, z. 5 Powiaty Bełchatów i Łask, opr. W. Baranowski, Wrocław 1972; Katalog…, t. IV, z. 7, Powiat Kutno i Skierniewice, opr. W. Baranowski, Wrocław 1974. 391 zainteresowań etnografów. Dziś, jeśli chcielibyśmy uniknąć określenia „historia kultury materialnej”, mówilibyśmy wręcz o archeologii przemysłowej, interesującej się ze swej natury właśnie zabytkami budownictwa przemysłowego, rozumianymi szeroko, bo powstającymi od pradziejów prawie do współczesności, że wspomnę tylko o łagodnie umierających postsocjalistycznych miastach, jeszcze widocznych na mapie naszego kraju. Natomiast w tekście niniejszym chciałbym powrócić do kilku miejscowości z terenu okolic Bełchatowa i Łasku i zastanowić się, jakie inne zabytki towarzyszyły obiektom budownictwa przemysłowego. Myślę tu o zabytkach architektury i budownictwa czyli świątyniach i dworach oraz stanowiskach archeologicznych czyli obiektach liczących się przy ocenie specyfiki i zarazem potencjału dziedzictwa kulturowego danego terenu. III Wędrówkę śladami autora katalogu zabytków przemysłowych z terenów powiatu bełchatowskiego i łaskiego rozpocząłem od własnych wspomnień. Teren ten znałem kiedyś nieźle, bowiem przygotowując własną habilitację, a potem pisząc z Jerzym Augustyniakiem książkę o siedzibach obronnych i obronno – rezydencjonalnych historycznego województwa sieradzkiego, miałem okazję odwiedzić sporo miejscowości uwzględnionych w tymże zeszycie omawianego katalogu10. Zajrzawszy do tych prac i porównując z omawianym katalogiem stwierdziłem, że w kilku wypadkach wymieniane w nich miejscowości powtarzają się. Były to: Będków, Brodnia, Chociw, Krześlow, Lubiec, Łask, Rembieszów i Sarnów. Rozważania o tych wsiach i ich zabytkach staną się też treścią niniejszego tekstu. Będków, dawniej miasteczko, leży na terenie historycznego województwa łęczyckiego. W Katalogu Zabytków… z 1954 r. odnotowano w nim obecność: gotyckiego kościoła parafialnego p.w. Narodzenia N. P. Marii, zbudowanego z fundacji Spinków(Wspinków) w 1462 r., murowanej XVIII-wiecznej dzwonnicy, jednego „starego domu” (nr 53), murowanej kapliczki przy drodze do Łaznowa i figury przydrożnej św. Antoniego Padewskiego umieszczonej w nowszej kapliczce, przy drodze z Będkowa do Ujazdu11. Ciekawej rodzinie Wspinków, wybijającej się ponad poziom posesjonatów tego terenu, poświecił sporo uwagi __________ 10 11 L. Kajzer, Studia nad świeckim budownictwem obronnym województwa łęczyckiego w XIII–XVII wieku, „Acta Universitatis Lodziensis” Folia Archaeologica (dalej AUL FA) 1, Łódź 1980; L. Kajzer, J. Augustyniak, Wstęp do studiów nad świeckim budownictwem obronnym sieradzkiego w XIII–XVII/XVIII wieku, Łódź 1986. Katalog zabytków sztuki w Polsce (dalej KZS) t. II, Województwo łódzkie, red. J. Z Łoziński, Warszawa 1954, s. 3–5. 392 Jan Szymczak12, zaś podstawową literaturę dotyczącą kościoła zebrał Piotr Gryglewski13. Innym liczącym się zabytkiem tej miejscowości był kopiec ziemny, odkryty przez Romana Jakimowicza, a na dobre wprowadzony do literatury archeologicznej jeszcze przez Janinę Kamińską14. Ta pozostałość po obronnej siedzibie dworskiej połączona została z rodziną Wspinków, a jej podstawową charakterystykę opublikowano w 1980 r.15. W latach 1988, 1989 i 1991 obiekt został przebadany przez archeologa ale wyniki tych prac nie zostały opublikowane16. Brak więc wiarygodnych podstaw dla określenia chronologii funkcjonowania tego dworu na kopcu. W opracowaniu grodzisk z terenu dawnego woj. piotrkowskiego Mirosław Szukała podał także, w ślad za wykazem znajdującym się w piotrkowskim archiwum Służb Konserwatorskich, zestawienie zabytków odnotowanych w miejscowości. Są to: oprócz wymienionych w cytowanym już katalogu z 1954 r. (czyli kościoła, dzwonnicy, starego domu, kapliczki i przydrożnej figury w kapliczce) także: ogrodzenie kościelne z bramkami, park dworski, 2 nowo wpisane do rejestru zabytków domy z końca XIX w. i murowany młyn motorowy, także z końca XIX w.17. Natomiast urzędowy spis zabytków z 1971 r. wzmiankuje w Będkowie tylko zespół kościelny (świątynia, dzwonnica i ogrodzenie), zakwalifikowany jako zabytek grupy II oraz dom nr 53, potraktowany jako zabytek grupy III18. Nie notuje więc żadnego zabytku budownictwa przemysłowego. W. Baranowski opisał znajdujący się w Będkowie młyn wodny __________ 12 13 14 15 16 17 18 J. Szymczak, Epigrafika w służbie genealogii. O początkach Wspinków z Będkowa, [w:] Discernere vera ac falsa. Prace ofiarowane Jozefowi Szymańskiemu w sześćdziesiąta rocznicę urodzin, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska w Lublinie”, 1990 (1992), vol. 45, sectio F, s. 303–313; tenże, Dział rodzinny Wspinków z Będkowa w 1464 roku, [w:] Prace ofiarowane jubileuszowo Profesorowi Aleksandrowi Swieżawskiemu, „Prace Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie”. Zeszyty Historyczne 1994 (1995), z. 2, s. 155–160; tenże, Piotr Wspinek w Będkowa – przedsiębiorczy gospodarz i administrator dóbr pabianickich kapituły krakowskiej w drugiej połowie XV wieku, [w:] Ludzie. Kościół. Wierzenia. Studia z dziejów kultury i społeczeństwa Europu Środkowej, red. W. Iwańczak [i in.], Warszawa 2001, s. 543–551; A. Szymczakowa, J. Szymczak, Legaty testamentowe kanonika krakowskiego Adama z Będkowa z 15451 roku dla rodziny,”Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis” folia 21, Studia Historica III, 2004, s. 421–429. P. Gryglewski, w Vetusta Monumenta. Szlacheckie mauzoleum od połowy XV do XVII w., [w:] Sztuka Polski Środkowej, Łódź 2002, s. 179–180. Por też zestawienie inskrypcji w miejscowym kościele w: Corpus Inscriptionum Poloniae, t. VI Województwo piotrkowskie, wyd. J. Szymczak, Łódź–Piotrków Trybunalski 1993, s. 75 nn. J. Kamińska, Grody wczesnośredniowieczne ziem Polski środkowej na tle osadnictwa, Łódź 1953, s. 89. L. Kajzer, Studia nad świeckim… s. 192. M. Szukała, Grodziska województwa piotrkowskiego, Piotrków Trybunalski 1997, s. 6–8. Op. cit., s. 8. Zabytki architektury i budownictwa w Polsce, z. 9, Województwo łódzkie, Warszawa 1971, s. 10, w serii: Biblioteka Muzealnictwa i Ochrony Zabytków, pod red. M. Charytańskiej, seria A, tom VII. 393 zbożowy, nad rzeką Krasowką, będący budynkiem drewnianym, parterowym z nadbudówką oraz z mieszkalną przybudówką19. Nie można go więc identyfikować z młynem murowanym z końca XIX w. z zestawienia M. Szukały. Choć nie byłem ostatnio w Będkowie, znając tempo przemian wsi polskiej efektywnie wykorzystującej kredyty unijne, nie mam nadziei, że budynek ten jeszcze istnieje. Myślę, że do szeroko pojętej kategorii budownictwa przemysłowego zaliczyć można jeszcze jeden, także kiedyś istniejący w Będkowie obiekt, czyli tzw. giełdę. Najpełniej charakteryzuje ją sporządzony w połowie XIX w. opis „delegacyi” Kazimierza Stronczyńskiego, a więc naocznych świadków końca tego zamierzenia. Tekst ten brzmi:… Alexy Dembowski jeden z nowszych dziedziców wystawił w Bendkowie pałac murowany, i ten doprowadził już prawie do mieszkalnego stanu. Gdy mu się później obrane pierwotnie miejsce niepodobało, rozebrał go do fundamentów i w środek miasteczka w odległości o ½ wiorsty prawie od pierwotnego miejsca przeniósł. Zaledwie nowa ta budowla wznosić się zaczęła, powziął plan osobliwszy zrobienia swojej dziedziny jednym ze środkowych punktów dla krajowego handlu. Tym końcem zamierzył kopać kanał do pilicy dla prowadzenia nim towarów do Bendkowa, a wystawione dla pałacu mury, na giełdę przeznaczył. Olbrzymi ten zamiar wyczerpał zupełnie jego środki, mury owej giełdy zaledwie pod dach stanęły, zamiast kanału staw tylko pobliski oczyszczono i przez środek jego wielki most wymurowano, a przedsiębiorca wszystkiego zaniechać musiał. Pozostawiona bez przeznaczenia budowla szła coraz bardziej w ruinę, rozbierano z niej materyał na różne potrzeby tak dalece: że z owej giełdy dwie tylko już pozostały ściany, i dwie kolosalne kolumny przysionka, a z mostu żadnego nie widać śladu. Z tych jednak zwalisk widać piękność budowniczego pomysłu podług jakiego ów pałac miał być wystawionym…20. Relikty tego zamierzenia widoczne były jeszcze w końcu XIX w.21. Myślę, że znaczenie dla naszej historii tego epizodu, po którym w krajobrazie kulturowym nie pozostał już żaden ślad, zdecydowanie przekracza ramy tego tekstu. Jest to przecież celna informacja o nieuchronności klęski kryjącej się w pomysłach nieudaczników, przywołująca autorowi tego tekstu na pamięć starania o podniesienie poziomu uniwersytetów i nauki uniwersyteckiej za pomocą odpowiednio uczenie skonstruowanego systemu punktacji. Pozostaje natomiast tylko jedno pytanie: jak długo po działaniach takich widoczne będą ruiny, a w tym wypadku straty? Refleksja taka, wyraźnie odbiegająca od rozważań na temat kontekstów __________ 19 20 21 Por. przypis 9 w tymże tekście, z odniesieniem do: W. Baranowski, Katalog…, s. 14. Kazimierza Stronczyńskiego opisy i widoki zabytków w Królestwie Polskim (1844–1855), t. III, Gubernia warszawska, opr. P. Wątroba, M. Topińska, E. Wielogłowska, przy współudziale E. Smulikowskiej i W. Szymańskiego, Warszawa 2011, s. 87–88. Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego (dalej SGKP), t. I, Warszawa 1880, s. 165, a w gminie Będków odnotowano także obecność kilku innych obiektów przemysłowych: gorzelni, olejarni, 3 młynów wodnych, cegielni i torfiarni. 394 budownictwa przemysłowego zmusza do rozpoczęcia opisywania kolejnej miejscowości. Na terenie Polski Centralnej nazwa Brodnia pojawia się kilka razy. Najbardziej znana jest Brodnia nad Wartą, opisana w lekturze obowiązkowej mojego dzieciństwa czyli w książce Leona Kruczkowskiego „Kordian i Cham”, wcześniej stanowiąca też miejsce sądowe, a zarazem folwark i podróżną stację króla Władysława Jagiełły na jego drodze z Sieradzkiego do Wielkopolski22. Mniej znana jest Brodnia koło Łasku (określana też jako Brodnia Dolna), w parafii Buczek, w której W. Baranowski odnotował obecność murowanej, jednopiętrowej krochmalni, wzniesionej w latach 20. XX w.23. Zarówno w Katalogu zabytków… z 1954 r. jak i w zestawieniu z 1971 r. jako jedyny zabytek w tej wsi wymieniono, już niestety nieistniejący, piętrowy, drewniany lamus o konstrukcji zrębowej, wzniesiony w 1746 r.24. Miejscowość ta nie pojawiła się także w opublikowanym w 1986 r. katalogu budowli obronnych historycznego woj. sieradzkiego, a relikt takiego założenia odkryty został podczas badań terenowych Archeologicznego Zdjęcia Polski w lecie 1985 r. Potem, w latach 1986–1987 przeprowadzono tu wykopaliska archeologiczne25. Ich przedmiotem był niski kopiec/owalna wyspa o wymiarach ok. 20 x 50 m, górująca ok. 2 m. ponad średni poziom lustra otaczającego ją stawu. Konfrontacja danych archeologicznych z opisem inwentarzowym z 1783 r.26 wykazała, iż na kopcu stał drewniany dwór (opisywany w 1783 r. jako „stary”) o wym. 6 x 17 sążni (ok. 10,4 x 29,4 m), czyli odpowiadających reliktom zidentyfikowanym w wykopach archeologicznych. Dwór na kopcu w Brodni był wtedy jednym z pierwszych tak datowanych obiektów, dowodnie funkcjonujących dopiero od 2 połowy XVII w., a nie sięgających jak najczęściej i jak to ogólnie wtedy myślano, czasów późnego średniowiecza. Ostatni epizod funkcjonowania zespołu dworskiego w Brodni, w skład którego zapewne wchodziły i budynki o funkcjach przemysłowych, to międzywojnie, kiedy majątek ten (o powierzchni 340 ha) należał do Szymona Zemana27. __________ 22 23 24 25 26 27 S. M. Zajączkowski, Uwagi nad dziejami wsi Brodnia koło Sieradza (do początków XVII wieku), AUL FA 18, 1994, s. 105–125; por. L. Kajzer, Folwark i stacja królewska w Brodni koło Sieradza, tamże, s. 77–104. W. Baranowski, Katalog…, s. 26. KZS, op. cit., s. 43; Zabytki architektury i budownictwa…, s. 14. Zwrócić tu trzeba uwagę, że Z. Ciekliński w recenzji omawianego Katalogu…, w czasopiśmie „Ochrona Zabytków” t. VII, 1954, nr 4, s. 282, zwracał uwagę, że na nadprożu budynku znajdowała się inskrypcja z datą 1610. Obiekt ten rozebrano z myślą przeniesienia do skansenu i następnie, po długim oczekiwaniu drewno uległo zniszczeniu. T. J. Horbacz, Nowożytny dwór w Brodni Dolnej koło Łasku, [w:] Między północą a południem. Sieradzkie i Wieluńskie w późnym średniowieczu i czasach nowożytnych, red. T. J. Horbacz, L. Kajzer, Sieradz 1993, s. 303–307. Archiwum Główne Akt Dawnych, Castr. Sirad. rel. 168, f. 780–782. D. Zaroszyc, Wykaz właścicieli ziemskich dawnego województwa łódzkiego, Warszawa 1991, s. 17. 395 Chociw, w parafii Restarzew, znany był autorom „Słownika geograficznego…” jako miejsce funkcjonowania 4 młynów i zalegania pokładów margla28. Zapewne o jednym z nich zachowanym do lat po II wojnie światowej i nadal wtedy funkcjonującym pisał W. Baranowski w swym „Katalogu…” Obiekt leżący na lewym brzegu Widawki, częściowo stojący na lądzie, a częściowo na palach, był jednopiętrowym budynkiem drewnianym z nadbudówką29. Znając jego stan opisany w 1972 r. sądzę, że już nie istnieje. Wydany w 1954 r. „Katalog zabytków…” odnotował obecność we wsi Chociw dwóch obiektów. Pierwszym był dwór opisany jako „zbudowany w. XVIII/XIX, o charakterze klasycystycznym, drewniany, konstrukcji zrębowej. Na rzucie prostokąta, z gankiem wspartym na dwóch kolumienkach. Dach dwuspadowy”, a drugim klasycystyczny murowany, piętrowy spichrz30. Nie jest to jednak nasza wieś, a miejscowość położona koło Rawy Mazowieckiej. W Chociwiu nad Widawką we wspomnianych tu katalogach nie odnotowano obecności zabytków, zaś miejscowość ta pojawiła się w literaturze dopiero przy okazji zestawienia obiektów obronnych historycznego Sieradzkiego31. Przytoczono tam inwentarz dworu należącego w 1739 r. do Kazimierza Chociwskiego, którego początek tu zacytujemy „…dwór płotem sztachecianym ogrodzony, miejscem stary, miejscem poprawiany. Stanąwszy przed dworem mostek drewniany niezły. Dwór stary nadpróchniały…. Idąc od dwora do browaru przez podwórze, na podwórzu z jednej strony kompas dobry, z drugiej strony Świętego Jana Nepomucena nie bardzo stara… i wymalowana kolumna…”, może sugerować, iż domostwo do którego wchodziło się po mostku stało na kopcu otoczonym fosą. Brak reliktów kopca nie pozwala jednak na pewne potwierdzenie tej sugestii. Jeszcze w okresie międzywojennym był tu majątek (obejmujący Chociw i Łaznów) o powierzchni 398 ha, należący do Zofii Krzaczkiewicz, z domu Kobyłeckiej, secundo voto Krzymuskiej32. Wieś Krześlów leżąca w gminie i parafii Wygiełzów posiadała w końcu XIX w. 6 budynków murowanych, a także młyn wodny i gorzelnię 33. Także gorzelnię, traktowaną jako zabytek budownictwa przemysłowego, opisał W. Baranowski w swym katalogu. Był to jednak budynek powstały dopiero w końcu XIX w., murowany, parterowy, z piętrowym osiowym ryzalitem, ze stojącym obok kominem, ulokowany w zespole folwarcznym na wschód od drogi Szczerców – Łask. W latach 50. XX w. nie odnotowano we wsi obiektów zabytkowych, a dopiero w 1971 r. oceniono takiż walor zespołu dworskiego, w skład którego wchodził murowany dwór, podobno z I ćwierci XIX w. oraz dwie XIX-wieczne __________ 28 29 30 31 32 33 SGKP, t. I, s. 602. W. Baranowski, Katalog…, s. 27–28. KZS, op. cit., s. 264. L. Kajzer, J. Augustyniak, Wstęp do studiów…, op. cit., s. 78–79. D. Zaroszyc, Wykaz…, s. 15. SGKP, t. IV, 1883, s. 786. 396 oficyny34. Przy skrzyżowaniu dróg z Widawy do Piotrkowa znajduje się zespół dworsko-parkowy, w skład którego wchodzi też duży staw z prostokątną wyspa o wymiarach ok. 45 x 55 m. Na wyspie tej stoi klasycystyczny, obecnie odremontowany dwór i jedna ze wspomnianych już wyżej oficyny. Jest to budynek dziewięcioosiowy, parterowy, z piętrową, lekko zryzalitowaną wystawką zwieńczoną trójkątnym tympanonikiem, o skromnych cechach klasycystycznych. Brak jakichkolwiek poważnych badań nie pozwala prześledzić historii wsi i dziejów budynku. Interesującą informację o opisanym kopcu/wyspie zawierają jednak tzw. Teki Pstrokońskiego, czyli notatki sporządzane przez sieradzkiego notariusza i historyka regionalistę Antoniego Paparonę Pstrokońskiego, żyjącego na przełomie XVIII i XIX w. (+1843). Skryba ten zanotował, że „jest tu kopiec dość wysoko wysypany, wodą oblany, na którym dwór z sklepami murowanemi suchemi”35. Zachowany do dziś budynek łączony jest z inicjatywą inwestycyjną Wincentego Węsierskiego i datowany na 1864 r., z czego wynikać może, że datowanie dworu z urzędowego spisu zabytków uznać wypada za zbyt wczesne. Natomiast informację A. Pstrokońskiego łączyć można właśnie z obiektem starszym – jakimś wcześniej stojącym na kopcu budynkiem dworskim. Opisana sytuacja niedwuznacznie wskazuje, że prawdziwa metryka kopca sięgać może czasów znacznie wcześniejszych, a w tekście tym notowane są tylko dwie ostatnio powstałe na nim najmłodsze rezydencje36. Brak badań terenowych i przekazów pisanych nie pozwala więc traktować kopca w Krześlowie jako pewnego reliktu późnośredniowiecznego (?) dworu obronnego37. Podbełchatowski Lubiec, w XIX w. leżący w gminie Kluki i parafii Parzno, wzmiankowano jako wieś z papiernią, olejarnią, młynem i szkołą elementarną38. Natomiast W. Baranowski odnotował tam tylko obecność papierni i młyna zbożowego, wzniesionego w ok. 1924 r. napędzanego turbiną oraz wspominał o zlikwidowanej już fabryce tektury39. Obszerne informacje o zabytkach Lubca opublikowano już w 1950 r.40, a wszystkie późniejsze opracowania na dobra __________ 34 35 36 37 38 39 40 Zabytki...op. cit., s. 15. Biblioteka Czartoryskich w Krakowie; zbiór: Teki Pstrokońskiego (dalej TP) nr 3304, II, f. 33 v. Lokatorem tego najmłodszego dworu był w międzywojniu Bronisław Walicki, trzymający w ręku bardzo znaczny majątek (o powierzchni 1 366 ha.); Por. D. Zaroszyc, Wykaz..., s. 17. Tak więc trudno stwierdzić, że stan naszej wiedzy na temat domniemanego dworu obronnego w Krześlowie posunął się do przodu w porównaniu z monografią z 1986 r. L. Kajzera i J. Augustyniaka, Wstęp…, s. 136–137. SGKP, t.V, s. 403. W. Baranowski, s. 20. Zabytki sztuki w Polsce. Inwentarz topograficzny IV, Powiat piotrkowski, województwo łódzkie. Praca zbiorowa uczestników obozu naukowego w Sulejowie k. Piotrkowa w r. 1948, Warszawa 1950, s. 119–120. 397 sprawę streszczały albo powtarzały te dane41. Na wschód od centrum Lubca znajduje się zespół dworsko-parkowy z dużym kompleksem rybnych stawów. Na ich zachodnim skraju znajduje się staw o wym. ok. 80 x 100 m, na którym znajduje się prawie kwadratowa (bok ok. 55 m) wyspa. Stoi na miej murowany dwór, podpiwniczony, parterowy z wgłębnym czterokolumnowym portykiem. Nad nim wznosi się czoło pięterka, przechodzącego na całą szerokość budynku, zwieńczone trójkątnym frontonem. Front budynku jest siedmioosiowy, a w płycinie nad głównym wejściem znajduje się data 1835. Obok tego, prezentującego skromne cechy klasycystyczne domostwa, bezpośrednio po II wojnie światowej stał jeszcze murowany, parterowy spichlerz, na sosrębie którego wyryto datę 4 maja 1824 r. Gdy w latach 80. XX w. rozmawiałem w Lubcu z jego mieszkańcami, nie mieli oni wątpliwości, że kiedyś na miejscu opisanego dworu znajdował się „zamek obronny”. Wersja ta odpowiadała zresztą ocenie sytuacji terenowej i ona właśnie zadecydowała, że wraz z Jerzym Augustyniakiem Lubiec zaliczyliśmy do listy miejscowości z dworami na kopcu czyli typowego dla późnego średniowiecza i początku czasów nowożytnych obiektu obronnorezydencjonalnego42. I tu jednak dwór nie doczekał się dokładniejszych badań historycznych, ani penetracji archeologicznych, a więc sąd ten pozostać musi bardzo prawdopodobną ale wymagająca zweryfikowania hipotezą. Łask stanowiący od XIV do XVII w. gniazdo możnych Łaskich, stolica powiatu i miejsce wielu obiektów zabytkowych, doczekał się sporej literatury, zaś wiedzę o nim sumuje najnowsza monografia regionalna43. W. Baranowski zarejestrował w Łasku obecność: młyna wodno-zbożowego zwanego „Utrata” nad rzeką Grabią na północ od centrum miasta, dużego, piętrowego młyna motorowego przy dawnej ul. Górczyńskiej (Narutowicza), parterowej, murowanej olejarni z 1870 r. przy ul. S. Żeromskiego 4, zakładu mechanicznego zbudowanego w 1912 r. przez Jerzego Łyżwę (przy ul. 9 maja 56) oraz zespołu fabryczki garbarskiej przy ul. Tylnej 9. W jej skład wchodziły: jednopiętrowa murowana garbarnia, przybudówka z kotłownią i parterowy drewniany budynek biurowomagazynowy. Po II wojnie światowej zespół ten funkcjonował jako gręplarnia i farbiarnia44. Dobrym komentarzem do tego zestawienia jest opracowana przez Wiesława Pusia tabela obrazująca strukturę zawodową ludności Łasku w wieku XIX w. I tak, w 1827 r. działali tam między innymi: 1 bednarz, 6 blacharzy/kotlarzy, 7 cieśli/kołodziejów, 3 fabrykantów: 3 cykorii, 1 oleju i 22 sukna, 14 garbarzy, 7 garncarzy i 4 kowali. Natomiast w 1865 r. odnotowano obecność: 4 bednarzy, 4 blacharzy/kotlarzy, 13 cieśli/kołodziejów, 5 dystrybutorów tytoniu, 3 fabrykantów cykorii, 2 oleju, 2 sukna, 2 bawełny, 3 miodu, 17 garbarzy, 2 __________ 41 42 43 44 Por. KZS, s. 205 i Zabytki…, s. 9. W międzywojnie właścicielem 500 hektarowego majątku w Lubcu był Mieczysław Arkuszewski; por. D. Zaroszyc, Wykaz…, s. 25. L. Kajzer, J. Augustyniak, Wstęp…, s. 146–147. Łask. Dzieje miasta, pod red. J. Śmiałowskiego, Łask 1998. W. Baranowski, Katalog…, s. 34–35. 398 gwoździarzy, 4 kowali, 6 murarzy i 3 utrzymujących zajazd45. Natomiast w 1935 r. na terenie miasta funkcjonowało ogółem 147 zakładów „zwanych umownie przemysłowymi”, a w tym 12 zakładów rzemiosł metalowych, 1 olejarnia, 37 rzemiosł skórzanych, 7 przetwórstwa drzewnego, itp., a miejscowość traktowana była jako silny ośrodek garbarski46. Natomiast w czasach tradycyjnego rozumienia pojęcia „zabytek” (czyli ograniczania ich do obiektów starszych niż rok ok. 1850) w Łasku zauważano tylko obecność gotycko-barokowej kolegiaty, drewnianego kościoła Św. Ducha oraz kaplicy i figury na cmentarzu47. Swoistym komentarzem do tego trudnego do przyjęcia ascetyzmu optyki badawczej jest brak jakiegokolwiek podrozdziału, czy innej części poświeconej zabytkom, w wykorzystywanej tu najnowszej monografii miasta z 1998 r. W urzędowym spisie zabytków do listy tej dodano jeszcze 5 stojących przy rynku domów48. Łask rozumiany jako ośrodek produkcji wyrobów metalowych, garbarskich i drzewnych był też centrum przemysłu spożywczego, otoczonym licznymi młynami. Działalność ich była w znacznym stopniu związana z wielkim majątkiem ziemskim określanym jako „Dobra miasta Łask”, którego ośrodek w międzywojniu znajdował się na terenie podłaskiej pobliskiej wsi Ostrów. Wtedy majątek Janusza Szweycera liczył łącznie 5 465 hektarów i był bez wątpienia największą włością na terenie Polski Centralnej49. Przed Szweycerami właścicielami Łasku była rodzina Kręskich i ich murowany dwór, obecnie już jako smutnie opuszczona ruina, znajduje się na skraju rozległego podworskiego parku, bezpośrednio przy szosie przelotowej przez miasto (poprowadzonej w międzywojniu przez rejon zabudowań dworskich), na wysokości znajdującego się na południe od niego Rynku i kolegiaty50. Po zniszczeniu kolejno po sobie następujących siedzib dworskich, w tym obronnego dworu na kopcu51, Edward Kręski zbudował (lub tylko rozbudował) zachowany do dziś dwór, stojący na granicy parku i szosy. Jest to budynek parterowy, na planie wydłużonego prostokąta, z podkreśloną osią i lekko zaznaczonymi oboma ryzalitami skrajnymi, mieszczący ok. 10 podstawowych lokalności. Według nie do końca zweryfikowanych danych, ta skromna rezydencja nie wystarczała synowi E. Kręskiego Włodzimierzowi, który sprzedał Łask, przenosząc się do posagowego majątku żony (z domu Rubach) w Walich- __________ 45 46 47 48 49 50 51 W. Puś, Lata zaborów (1795–1918), [w:] Łask. Dzieje miasta…, s. 157. B. Wachowska, Łask w Polsce niepodległej (1918–1939), [w:] Łask…, s. 216–217. KZS, s. 48–51. Zabytki…, s. 14. D. Zaroszyc, Wykaz…, s. 17; por. W. Roszkowski, Gospodarcza rola większej prywatnej własności ziemskiej w Polsce 1918–1939, Warszawa 1986, s. 367, co stawiało go, według areału na 238 miejscu na liście największych latyfundiów. L. Kajzer, Łask, Łopatki i Ostrów – dwory, [w:] Pałace i dwory w dawnym województwie sieradzkim, t. 2, red. T. S. Jaroszewski, Warszawa 1994, s. 79–99. L. Kajzer, J. Augustyniak, Wstęp…, s. 149–155. Por. L. Kajzer, Z zagadnień aktywności fundacyjnej rodu Łaskich. Czy Jan Łaski naśladowały fundacje królewskie?, [w:] Jan Łaski prymas i mąż stanu, red. W. Grochowalski, Łódź 2006, s. 54–68. 399 nowach koło Wielunia, gdzie państwo zamieszkali w klasycystycznym pałacu. W dworze łaskim od ok. 1895 r. mieszkali Szweycerowie, ale prędko przenieśli się do Ostrowa, gdzie znany architekt Romuald Gutt zbudował im znacznie większą neobarokową rezydencję. Znając wielką skalę gospodarczą majątku łasko/ostrowskiego w 2 połowie XIX i w I połowie XX w., z wielkim żalem stwierdzić wypada, że przemiany urbanistyczne Łasku i przekształcenia zespołu ostrowskiego, w którym po II wojnie ulokowano wiele nowych kubatur kompleksu szkół rolniczych, ostatecznie zniweczyły możliwość poznania znajdujących się w nim obiektów, które dziś traktowalibyśmy jako zabytki budownictwa przemysłowego. Pozostały więc, jako ostatnie obserwacje, opisy tej problematyki pióra Władysława Baranowskiego. Wieś Rembieszów, w gminie Wola Wężykowa i parafii Strońsko, odnotowana została przez W. Baranowskiego z racji obecności tam wodnego młyna zbożowego, stojącego na lewym brzegu lewej odnogi Widawki52. Był to budynek drewniany, pochodzący z przełomu XIX i XX w. stanowiący dawną własność dworską. Z innych zabytków wsi notowana jest podworska kaplica, pochodząca z początku XIX w. i restaurowana w latach 1842(?) i 190253. Znacznie bardziej interesujących danych dostarczyły słabo dotąd znane źródła pisane, wykorzystane przy okazji tworzenia katalogu budownictwa obronno-rezydencjonalnego Sieradzkiego. Podstawową trudnością przy ich interpretacji jest jednak to, iż do końca nie wiemy czy odnoszą się one do interesującej nas miejscowości czy do innej podsieradzkiej wsi, o nazwie Rembieskie (obecnie Stare Rembieskie) w parafii Korczew54. Nie ulega jednak wątpliwości, że wykorzystywane wtedy opisy odnoszą się do dworu, wzniesionego chyba w 1618 r. (i użytkowanego do 1805 r.), zapewne ulokowanego na kopcu, a więc prezentującego oczywiste walory obronne oraz do murowanego ceglanego lamusa stojącego w sadzie obok dworu. Co ciekawe, w opisie z ok. 1790 r. odnotowano także obecność stojącej w sadzie kaplicy: „jest kaplica stara, ale nowo wyreperowana, z zakrystią małą dobrą”55, co być może określa właściwą chronologię budynku notowanego w zestawieniach zabytków architektury i traktowanego jako pochodzący z początku XIX w. W sumie interesujące dzieje wsi wymagają dalszych badań. Ostatnią miejscowością omówioną w tym teksie będzie Sarnów w gminie Widawa, nad rzeką Widawką. W. Baranowski odnotował tam obecność murowanego wodnego młyna zbożowego, który był chyba jedynym zabytkiem w tej wsi, gdyż nie notują jej inne zestawienia zabytków architektury i budownictwa56. Natomiast innym, już nieistniejącym i kompletnie zapomnianym zabytkiem __________ 52 53 54 55 56 W. Baranowski, Katalog…, s. 39. KZS, s. 404; Zabytki…, s. 16. L. Kajzer, J. Augustyniak, Wstęp.., s. 173–174. AGAD, Castr. Sirad. rel. 186, f. 439. W. Baranowski, Katalog…, s.40. Młyn i pokłady wapna odnotowane są także w SGKP, t. X 1889, s. 319. 400 Sarnowa był zamek, a przynajmniej obiekt tak określany w nieocenionym źródle do dziejów Sieradzkiego, czyli relacji Antoniego Pstrokońskiego. Interesujący nas passus brzmi „tu zamek nad rzeką i błotami zmurował Stanisław Sasin Karśnicki, sędzia ziemski sieradzki… Ten zamek, czyli kamienicę zmurował, sklep pod tym skarbcem, a nad niemi dwa piętra”57. Mimo braku innych przekazów historycznych, a także niemożności znalezienia reliktu tej budowli w terenie, wiadomość traktować należy jako wiarygodną58. W pełni do przyjęcia jest też osoba fundatora, który w latach 1570–1578 był podsędkiem sieradzkim, w 1574– 1576 burgrabią krakowskim, w 1579–1602 sędzią sieradzkim, a roboczo można go też identyfikować z tytulaturą kasztelana sieradzkiego, użytą tylko raz (w 1584 r.) i chyba nieodpowiadającą prawdzie, gdyż w latach 1581–1585 godność kasztelańską sprawował Jan Krzysztoporski, wcześniej kasztelan wieluński59. Tak więc murowaną rezydencję, określaną jako zamek, powstałą według A. Pstrokońskiego w latach 1580–1582 uznać można za pewną. Naturalnie nie był to zamek we współczesnym znaczeniu tego słowa, a murowany dwór o cechach obronnych, czyli zwarty trzykondygnacjowy blok, może zbudowany na wyniesionym kopcu ziemnym, co uwiarygodniałoby notatkę A. Pstrokońskiego o wodzie i błotach60. Tak więc konstatacja, iż w Sarnowie nie ma żadnych zabytków jest prawdziwsza niż sąd, iż w miejscowości tej obiektów takich nigdy nie było. IV Z konieczności określone rozmiary tego tekstu skłaniają do podjęcia próby zarysowania ewentualnych konkluzji. Ograniczę je jednak tylko do trzech grup spostrzeżeń. Ostatnią publikacją zespołu łódzkich etnografów i etnologów, początkowo animowanego przez Bohdana Baranowskiego, a potem coraz wyraźniej przez Adresata tego tomu, był wydany w 1974 r. zeszyt obejmujący zabytki budownictwa przemysłowego z powiatu kutnowskiego i skierniewickiego61. Nie znam przyczyn zaniku tej inicjatywy, choć domyślać się mogę co najmniej kilku przyczyn. Pierwszą i zapewne zasadniczą stanowiła reforma administracyjna kraju, w efekcie której z mapy Polski znikły powiaty, zastąpione przez nadmiernie rozmnożone gminy i niewielkie województwa. Zlikwidowano więc podstawowy moduł terytorialny całego zamierzenia, co mogło i zapewne spowodowało __________ 57 58 59 60 61 Biblioteka Czartoryskich…, TP nr 3304, II, f. 54. L. Kajzer, J. Augustyniak, Wstęp…, s. 180–181. Urzędnicy województw łęczyckiego i sieradzkiego XVI–XVIII wieku. Spisy, opr. E. Opaliński i H. Żerek-Kleszcz, red A. Gąsiorowski, Kórnik 1993, nr 1004,1174, 1215. Por. L. Kajzer, Zamki i dwory obronne w Polsce Centralnej, Warszawa 2004, s. 240. B. Baranowski, Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Tom IV; Województwo łódzkie; z.7; Powiaty Kutno i Skierniewice, Wrocław 1974. 401 zahamowanie całej akcji62. Przyczynę drugą, już znacznie bardziej dyskusyjną, dostrzegać można w zmieniającym się obrazie zainteresowań badaczy wsi polskiej, którzy z tradycyjnie rozumianych etnografów stawali się coraz bardziej etnologami, a wreszcie osiągnęli znacznie wyższy stopień ogólności i refleksji zarazem, prezentując się dziś jako antropolodzy kulturowi. Nie jest przypadkiem, że procesy te miały miejsce w czasach zamierania tradycyjnego obrazu materialnego i funkcjonalnego wsi polskiej, czytelnego w czasach wielkich przemian, a zarazem iluzorycznego triumfu lat rządów lat Edwarda Gierka. Wobec zaniku tradycyjnie rozumianej bazy badawczej, kierunek ten był więc po części zupełnie zrozumiały. Liczyło się też zelżenie bariery, zwanej żelazną kurtyną i wpuszczenie do naszego kraju sporego strumienia nowych prądów filozoficznych i społecznych, w oczywisty sposób zmieniających także refleksje polskich humanistów. Zanik tradycyjnie rozumianej etnografii zbiegł się też z trudnościami w samym myśleniu o przedmiotach, wyrobach, budynkach itp., stanowiących oparcie i zarazem świadectwo obecności odchodzącego społeczeństwa wiejskiego. Marsz etnologów stających się coraz wyraźniej antropologami kulturowymi, sprawił, że większość z nich, znając podstawową literaturę anglosaską, nie umie już rozróżnić od siebie ziaren pszenicy, żyta, jęczmienia, owsa i prosa, czego kiedyś jeszcze uczono na etnografii. Także odchodzące po II wojnie światowej, zachowane często w stanie opłakanym zabytki budownictwa przemysłowego, nie mogły już budzić tak aktywnych jak wcześniej pasji badawczych i odchodziły z naszego krajobrazu kulturowego tak samo jak i myślenie o nich, o opiece nad nimi już nie wspominając. Ponieważ akapit ten można traktować jako wypełniony pewną nostalgią, nie wdając się w drogi i bezdroża polskiej antropologii kulturowej, tu chciałbym ograniczyć się do podkreślenia zasług Adresata tego tomu. Opisywaną serię katalogów zabytków budownictwa przemysłowego i udział w niej profesora Władysława Baranowskiego traktować można, naturalnie z zachowaniem oczywistych proporcji, jako swojego rodzaju badania umownej Atlantydy, czyli świata umarłego, już nieistniejącego i słabo poddającego się poznawaniu przez współczesnych. Doskonałość refleksji filozoficznej i zarazem metod badawczych współczesnej etnologii/antropologii kulturowej słabo bowiem przystaje do społeczeństw historycznych, a szczególnie ich materialnego otoczenia. Stąd omawiane katalogi stanowią w wielu przypadkach, na dobrą sprawę, ostatnie świadectwo istnienia jakichś specyficznych cech i zarazem pojedynczych elementów naszego, dawno już minionego, krajobrazu kulturowego. Ciekaw jestem czy z takiego, bez mała „pozytywistycznego” sensu opracowywania takich katalogów, zdawali sobie przed prawie pół wiekiem ich twórcy? __________ 62 Moim zdaniem sugestię tę mogą uprawdopodobnić kłopoty, widoczne w wydawaniu od połowy lat 70 XX w. kolejnych tomów Katalogu Zabytków Sztuki, a więc edycji także opartej o strukturę powiatową. Wprowadzono tam zapis: Seria Nowa oraz określenie „Dawny powiat …”. 402 Druga grupa uwag dotyczy relacji naszego kraju i Europy. Opisywane zjawiska dokonywały się w Polsce mniej więcej w tym samym czasie, gdy na Wyspach Brytyjskich rodziło się pojęcie „archeologii przemysłowej”. Zakłada ona między innymi rejestrację, badanie i ochronę dawnych fabryk i innych obiektów przemysłowych, traktowanych nie tylko jako ważny element specyfiki krajobrazu kulturowego, ale i całokształtu narodowego dziedzictwa. Potrzeba wzbogacania wiedzy o umarłych zespołach poprzemysłowych stała się już w naukach europejskich czymś oczywistym i specjalizacja ta rozwija się tym lepiej, im wyższa jest kultura danego społeczeństwa i jego wrażliwość na ochronę obiektów zabytkowych63. Normy europejskie wskazują zresztą, że: „dziedzictwo przemysłowe ciągle się zmienia. Wiele gałęzi przemysłu, które znacząco rozwinęły się w XIX wieku, w drugiej połowie XX wieku uległo nadzwyczajnemu ograniczeniu, a ich spuścizna środowiskowa jest bardzo zagrożona”64. Wiedza o tych zagrożeniach, a także o relacji zabytków budownictwa przemysłowego z innymi elementami krajobrazu kulturowego jest już dziś niezbędna65. Niestety świadomość ta nie jest jeszcze powszechna, zaś najmocniej lansuje ją tylko krąg badaczy i praktyków skupionych w Polskim Komitecie Narodowym ICOMOS, w którym jednak, jak się orientuję, chyba nie ma etnografów, etnologów ani antropologów kulturowych. Nie zamierzam tu postawić tezy, że środowisko to odwróciło się od interesującej nas problematyki, ale nie ulega wątpliwości, że bardziej interesuje się teraz ludźmi, społecznościami, mechanizmami itp., niż budynkami, artefaktami, maszynami i przekształceniami terenowymi z ich funkcjonowaniem związanymi. Ten właśnie kontekst także skłania do refleksji dotyczącej właściwej, a zarazem wysokiej oceny młodzieńczych działań Adresata tego tomu. Na koniec trzeci, ostatni zbiór uwag. Lata 60. i 70. XX w. były na początku czasem pewnej stabilizacji, zresztą na poziomie dość podstawowym, potem nagłego rozbudzenia nadziei, szybko jednak zweryfikowanych ekonomicznym abecadłem. Wahania te w oczywisty sposób wpływały na obraz polskiej nauki, a szczególnie wrażliwej na tego typu zawirowania humanistyki. Niezależne od wspomnianej labilności, nieodmienne były bowiem jednak pryncypia ustrojowe, __________ 63 64 65 R. Pittioni, Wesen und Methode der Industrie-Archäologie. Studien zur IndustrieArchäologie 1.Verlag der Őstterreichischen Akademie der Wissenschaften, Vienna 1968. Por. pracę najnowszą: M. Palmer, M. Nevell, M. Sisson, Industrial Archaeology: a Handbook. Council for British Archaeology, York 201 2. Fragment z Industrial heritage in Europe, Parliamentary Assembly, Doc. 13134, 15 February 2013, cytowany za W. J. Affelt, O wartościowości architektury przemysłowej (i nie tylko…), [w:] Wartościowanie zabytków architektury, praca zbiorowa pod red. B. Szmygina, Polski Komitet Narodowy ICOMOS; Muzeum Pałac w Wilanowie, Warszawa 2013, s. 17– 36, a szczególnie s. 18, przypis 6. W. J. Affelt, Dziedzictwo techniki w rozwoju zrównoważonym, [w:] Kultura a rozwój zrównoważony. Środowisko, ład przestrzenny, dziedzictwo, Polski Komitet do spraw UNESCO, red. R. Janikowski, K. Krzysztofek, Warszawa 2009, s. 205–240. 403 dotyczące szczególnie historycznej oceny relacji wiejskich. Teza o nieuchronności przemian dokonanych na wsi polskiej po II wojnie światowej skutecznie eliminowała, nie tylko ze świadomości młodszego pokolenia i osób o mniej refleksyjnych umysłach, ale i nawet z zainteresowań badawczych nauk historycznych, cały szereg określeń i znaczeń, a w tym jednego z najważniejszych – słowa „dwór”. W ślad za doskonałością fizycznego opisu zabytków budownictwa przemysłowego, zasad funkcjonowania poszczególnych obiektów i ich sytuacji terenowej itp. nie nadążała odpowiednio rozbudowana informacja historyczna, w której z konieczności pojawić musiałyby by się nazwiska określonych, dawnych właścicieli ziemskich, nazwy kluczy majątkowych i wreszcie dworów, traktowanych nie tylko jako domy ziemiaństwa, ale i hasła mogące niepotrzebnie wywoływać zamęt w głowach maluczkich. Stąd nie należy się dziwić, że w ówczesnych katalogach musiało zabraknąć miejsca na krótki przegląd historii właścicieli, opis samego majątku, jego zaplecza produkcyjnego, po którym pozostały właśnie interesujące nas zabytki itp. Stąd zabytek budownictwa przemysłowego z polskich wsi był w tych katalogach wartością niejako samodzielną – izolowaną od realiów życia osób, na polecenie których i dzięki którym funkcjonował, produkując owe wielce pożyteczne dobra. Dziś już odchodzi ostatnie jeszcze żywe pokolenie „bezetów” – bo takie właśnie określenie na „byłych ziemian” pamiętam z dzieciństwa. Sami byli ziemianie wspominają, że w paryskim „Figaro” carnet du jour nie jest już wypełniony informacjami o uroczystościach dobrze urodzonych rodzin, a w Anglii zniesiono prawo do dziedzicznego zasiadania w Izbie Lordów, widać w Europie zakończył się ostatecznie czas przywilejów dla osób, wynikających z samego urodzenia66. „Klassa” ta odeszła bowiem bezpowrotnie. Myślę jednak, że do przywrócenia właściwych relacji pomiędzy dworem a wsią i całym wiejskim (też małomiasteczkowym) aparatem produkcyjnym, w trakcie przyszłych studiów historycznych, pozostało jeszcze sporo do zrobienia. Summary A significant part of youthful professional activity of the learned Addressee of this volume, Mr Władysław Baranowski, called Sławek by friends, was connected with working on and writing subsequent journals of series entitled “Catalogue of Landmarked Buildings of Industrial Construction in Poland”. The initiative of registering theses objects and publishing their catalogues emerged in the mid 1950s of the 20th century among scientists who deal with the broadly defined __________ 66 Co w ustach Marcina Libickiego, znanego nie tylko w ziemiańskich środowiskach Wielkopolski ma swoje oczywiste znacznie, por. P. Libicki, wstęp i współpraca autorska Marcin Libicki, Dwory i pałace wiejskie na Mazowszu (obecne województwo warszawskie), Poznań 2013, s. XI. 404 history of material culture as well as the history and ethnography which then as a result of disappearance of a traditional image of the Polish countryside started its movement towards ethnology. A few years earlier the Institute of the History of Material Culture of the Polish Academy of Sciences was established in Warsaw and it was a scientific unit of basic importance for archeologists and ethnographers as well as historians who love historic processes and objects more than dates, battles, dead bodies and blood that is shed from traditional history schoolbooks. 405 Wiesław Puś Instytut Historii UŁ Przemysł ziemiański guberni siedleckiej w latach 1879–1913 W dotychczasowej literaturze historycznej stosunkowo niewiele miejsca poświęcono przemysłowi ziemiańskiemu w Królestwie Polskim. Pierwszy artykuł na temat uprzemysłowienia majątków ziemskich w latach 1879 i 1892 opublikowała R. Chomać-Klimek w 1979 r. Autorka zebrała dane na podstawie materiałów Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego dla 81% folwarków w 1879 r. oraz dla 90% w 1892 r. Dane te jednak obejmowały wyłącznie informacje na temat liczby zakładów przemysłowych, pomijając najważniejsze kwestie liczby zatrudnionych oraz wielkości i wartości produkcji1. Kolejnym opracowaniem był artykuł W. Cabana opublikowany w 1993 r., a poświęcony ziemianom przemysłowcom w guberni radomskiej w latach 1832–18622. W ośrodku kieleckim w 1993 r., opublikowano pokłosie sesji naukowej na temat aktywności gospodarczej ziemiaństwa w Polsce w okresie od XVIII do XX wieku. Jednym z ciekawszych tekstów w tym tomie był artykuł B. Szabat na temat uprzemysłowienia dóbr ziemskich na Kielecczyźnie na przełomie XIX i XX wieku3. W 2010 r. w łódzkim ośrodku historycznym opublikowano w dwóch tomach czasopisma Studia z historii społeczno-gospodarczej XIX i XX wieku pod redakcją W. Pusia i J. Kity, 40 artykułów poświęconych przemysłowi ziemiańskiemu. Autorami tych opracowań byli historycy reprezentujący większość ośrodków naukowych w Polsce. Wśród 40 artykułów, które obejmują głównie szczegółowe kwestie uprzemysłowienia majątków ziemskich, albo prezentują aktywność gospodarczą stowarzyszeń rolniczych lub niektórych ziemian, na szczególną uwagę zasługują teksty W. Pusia i W. Cabana, których autorzy skupili się na ocenie dotychczasowej literatury historycznej poświęconej przemysłowi ziemiańskiemu, jak również __________ 1 2 3 R. Chomać-Klimek, Sprawa uprzemysłowienia majątków ziemskich Królestwa Polskiego w drugiej połowie XIX w.,Acta Universitatis Lodziensis, Folia historica, 1979, seria I, nr 43, s. 69–77. W. Caban, Ziemianie przemysłowcy w Królestwie Polskim w latach 1832–1862 na przykładzie guberni radomskiej,[w:] Image przedsiębiorcy gospodarczego w Polsce w XIX i XX wieku, red. R. Kołodziejczyk, Warszawa 1993, s. 83. B. Szabat, Uprzemysłowienie dóbr ziemskich Kielecczyzny na przełomie XIX i XX wieku w świetle statystyk urzędowych, [w:] Aktywność gospodarcza ziemiaństwa w Polsce w XVIII–XX wieku, red. W. Caban, M.B. Markowski, Kielce 1993, s. 111–120. 407 zwrócili uwagę na kwestie źródłowe i metodologiczne4. Na temat uprzemysłowienia majątków ziemiańskich na Lubelszczyźnie pisał również B. Mikulec5. Próba opracowania danych statystycznych obejmujących rozwój przemysłu ziemiańskiego na określonym obszarze, podobnie jak w wypadku przemysłu ogółem w Królestwie Polskim, czy w skali określonej guberni, wymaga wykorzystania określonych materiałów źródłowych. W odniesieniu do jednego majątku ziemiańskiego najlepszym rozwiązaniem jest korzystanie z materiałów archiwalnych (jeżeli tego typu źródła się zachowały). Jeżeli jednak chcemy przedstawić rozwój całości przemysłu na określonym obszarze mając do czynienia z dziesiątkami, setkami lub tysiącami zakładów produkcyjnych musimy korzystać ze spisów firm przemysłowych, które zawierają informacje dla każdego przedsiębiorstwa oddzielnie z podaniem daty założenia, adresu, nazwiska właściciela, liczby zatrudnionych, wielkości lub wartości produkcji, czasami asortymentu produkcji. W dotychczasowych badaniach nad rozwojem przemysłu w Królestwie Polskim podstawowym źródłem były wydawnictwa P.A. Orłowa i W.E.Warzara za lata 1879, 1884, 1893 i 1900 oraz księgi adresowe firm przemysłowych L. Jeziorańskiego za 1904 r., jak również A.R. Srokę i D.P. Kandaurowa za 1913 r. Powyższe skorowidze i spisy zakładów przemysłowych zostały bardzo wysoko ocenione przez specjalistów oraz były podstawą najważniejszych w dotychczasowej literaturze historycznej opracowań na temat procesu industrializacji na ziemiach polskich w XIX i XX wieku6. W prezentowanym artykule poświęconym przemysłowi ziemiańskiemu w guberni siedleckiej wykorzystano następujące skorowidze i spisy zakładów __________ 4 5 6 W. Puś, Industrializacja ziem polskich w historiografii a problem udziału ziemiaństwa w tym procesie w XIX i na początku XX w., Studia z historii społeczno-gospodarczej XIX i XX wieku, red. W. Puś, J. Kita, t. 7, 2010, s. 7–19; W. Caban, O potrzebie badań nad udziałem ziemiaństwa Królestwa Polskiego doby przeduwłaszczeniowej w działaniach na rzecz rozwoju przemysłu,Studia z historii społeczno-gospodarczej XIX i XX wieku, red. W. Puś, J. Kita, t. 8, 2010, s. 9–18. B. Mikulec, Przemysł Lubelszczyzny w latach 1864–1914, Lublin 1989; Tenże, Przemysł drzewny na Lubelszczyźnie w latach 1864–1914, Annales Universitatis Mariae CurieSkłodowska, 1999/2000, sectio F, vol.54/55. I. Ihnatowicz, J. Łukasiewicz, W sprawie badań statystycznych nad historią przemysłu na ziemiach polskich, [w:] Uprzemysłowienie ziem polskich w XIX i XX w., red. I. PietrzakPawłowska, Wrocław 1970, s. 27–41; W. Pruss, Rozwój przemysłu warszawskiego w latach 1864–1914, Warszawa 1977; W. Puś, Przemysł włókienniczy w Królestwie Polskim w latach 1870–1900. Zagadnienia struktury i dynamiki rozwoju, Łódź 1976; B. Mikulec, Przemysł Lubelszczyzny...op.cit; K. Badziak, Przemysł włókienniczy Królestwa Polskiego w latach 1900–1918, Łódź 1979; W. Puś, Rozwój przemysłu w Królestwie Polskim, Łódź 1997; Tenże, Statystyka przemysłu Królestwa Polskiego w latach 1879–1913. Materiały źródłowe, Łódź 2013. 408 przemysłowych – P.A. Orłowa za 1879 r., W. E. Warzara za 1900 r., L. Jeziorańskiego za 1904 r., A. R. Sroki i D. P. Kandaurowa za 1913 r.7. Wydawnictwa rosyjskie za 1879 r., oraz za 1900 r., umożliwiają wychwycenie wśród tysięcy firm przemysłowych zakłady ziemiańskie bowiem obok nazwiska właściciela w wypadku ziemianina lub właściciela ziemskiego pojawiają się określenia : dworianin lub ziemliewładieliec. Natomiast w wydawnictwach Jeziorańskiego, Sroki i Kandaurowa brak tego typu określeń. W tym wypadku wykorzystano spisy alfabetyczne właścicieli ziemskich w Królestwie Polskim za lata 1905 i 1912.8 Nazwiska ziemian i właścicieli ziemskich oraz nazwę miejscowości konfrontowano z nazwą i adresem zakładów przemysłowych ze spisów Jeziorańskiego, Sroki i Kandaurowa. W ten sposób udało się wyodrębnić zakłady i przedsiębiorstwa ziemiańskie spośród wszystkich firm przemysłowych, które obejmują wyżej wymienione skorowidze, spisy i księgi adresowe. Gubernia siedlecka wśród 10 guberni Królestwa Polskiego zajmowała trzecią pozycję pod względem wielkości powierzchni, która wynosiła 13 825 km 2. Wyprzedzały ją jedynie gubernia warszawska – 16 862 km2 oraz lubelska – 16 258 km2. Pod względem liczby ludności obszar ten zajmował dopiero 7 miejsce. W latach 1872–1913 liczba ludności guberni siedleckiej wzrosła z 549 tysięcy do 1 024 tysięcy, a więc prawie dwukrotnie9. Gubernia ta należała do obszarów wybitnie rolniczych, gdzie rozwój przemysłu był bezpośrednio związany z przetwórstwem płodów rolnych, produkcją na rzecz rolnictwa oraz z przemysłem drzewnym i szklarskim. W latach 1879–1913 w guberni siedleckiej liczba zakładów przemysłowych ogółem (cały przemysł bez wyodrębniania zakładów ziemiańskich) wzrosła ze 122 do 140 firm, wartość produkcji zwiększyła się w tym czasie ponad pięciokrotnie z 1,1 mln rb do 6,3 mln rb, a zatrudnienie z 1370 do 3411 osób10. Jednak udział przemysłu guberni siedleckiej w globalnej wartości produkcji przemysłu Królestwa Polskiego był minimalny, 1879 r. było to 0,9% natomiast w 1913 r. tylko 0,7%11. __________ 7 8 9 10 11 Ukazatiel fabrik i zawodow Jewropejskoj Rossii s Carstwom Polskom i Wielikim Kniażestwom Finlandskim, opr. P.A. Orłow, S. Petersburg 1881 (dalej: UFZ); Spisok fabrik i zawodow Jewropejskoj Rossii, opr. W. E. Warzar, S. Petersburg 1903 (dalej: SFZ); Księga adresowa przemysłu fabrycznego w Królestwie Polskim, opr. L. Jeziorański, Warszawa 1906 (dalej: KAP); Przemysł i handel Królestwa Polskiego, opr. A. R. Sroka, Warszawa 1914 (dalej: PH); Fabriczno-zawodskije predprijatia Rossijskoj Imperii, opr. D. P. Kandaurow, Pietrograd 1914 (dalej: FZPR). Spis alfabetyczny obywateli ziemskich Królestwa Polskiego oraz dóbr przez nich posiadanych, Warszawa 1905; Spis alfabetyczny obywateli ziemskich Królestwa Polskiego, Warszawa 1912. A. Krzyżanowski, K. Kumaniecki, Statystyka Polski, Kraków 1915, s. 33, 43, 44. W. Puś, Statystyka przemysłu..., s. 237, tab. 295. Tamże, s. 243. 409 Tab. 1 Rozwój przemysłu ziemiańskiego guberni siedleckiej 1879–1913 Lata Liczba firm Wartość produkcji w tys. rb Wzrost w% Liczba robotników 1879 51 834 100,0 1018 1900 66 2200 263,8 1659 1904 67 2920 350,1 1849 1913 66 3647 437,3 1325 Źródło: UFZ za 1879 r.; SFZ za 1900 r.; KAP za 1904 r.; FZPR za 1913 r. Wzrost w% 100,0 162,9 181,6 130,1 Jak wynika z danych w tab. 1 w latach 1879–1913 liczba zakładów ziemiańskich w przemyśle guberni siedleckiej zwiększyła się znacznie w okresie do 1900 r., natomiast w latach następnych pozostała właściwie na tym samym poziomie. W badanym okresie wartość produkcji przemysłu ziemiańskiego zwiększyła się ponad czterokrotnie, a zatrudnienie po znacznym wzroście w 1904 r. o 81,6% zdecydowanie się obniżyło w 1913 r. o ponad 500 robotników (tab. 1). Ważnym zagadnieniem w badaniach nad rozwojem przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej była jego struktura gałęziowo-branżowa. Warto bowiem wskazać, które gałęzie i branże decydowały o wielkości zatrudnienia, jak również wartości produkcji. Tab. 2 Struktura gałęziowo-branżowa przemysłu ziemiańskiego guberni siedleckiej w 1879 r. Gałęzie przemysłu Liczba firm Wartość produkcji w tys. rb Udział w% Liczba robotników Udział w% 1 1 6 32 10 1 21 10 241 369 76 117 2,5 1,2 28,9 44,2 9,1 14,1 13 13 371 176 39 406 2,3 2,3 36,4 17,3 3,8 39,9 Razem 51 Źródło: UFZ za 1879 r. 834 100 1018 100 Metalowy Drzewny Mineralny Gorzelniany Browary Cukrowniczy W przedstawionej w tab. 2 strukturze gałęziowo-branżowej za 1879 r., w ogólnej liczbie zakładów przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej prawie 63% ogółu firm to gorzelnie, które skupiały ponad 44% ogólnej wartości produkcji, a stosunkowo niewiele ponad 17% robotników. Drugą pozycję pod względem udziału w produkcji zajmował przemysł mineralny, który skupiał prawie 29% wartości produkcji oraz ponad 36% ogólnego zatrudnienia. W tej 410 gałęzi produkcji w guberni siedleckiej funkcjonowały dwie duże huty szkła. Pierwsza braci Wilhelma i Edwarda Hordliczków w osadzie Czechy we wsi Trąbki w pow. garwolińskim, która zatrudniała 166 robotników, a jej wartość produkcji w 1879 r. przekraczała 108 tys. rubli. Firma ta produkująca szkło szlachetne o międzynarodowej renomie została założona w 1835 r. przez stryja Edwarda i Wilhelma, Ignacego Hordliczkę, który był Czechem osiadłym w Królestwie Polskim od 1822 r. Ignacy Hordliczka wydzierżawił dobra Trąbki od władz rządowych Królestwa Polskiego i założył tam osadę Czechy, w której wybudował hutę szkła i osiedle domów dla robotników firmy i ich rodzin. Drugą hutą szkła w guberni siedleckiej był zakład we wsi Dombrowa w pow. łukowskim, którego właścicielem był Izrael Fraenkel. Firma ta zatrudniała 100 robotników, a jej wartość produkcji sięgała 100 tys. rb.12. Kolejną branżą przemysłu spożywczego, która posiadała największy udział w ogólnym zatrudnieniu sięgający prawie 40%, było cukrownictwo, gdzie funkcjonowała tylko jedna cukrownia Elżbietów barona Stanisława Lessera w pow. sokołowskim13. Łącznie przemysł spożywczy (gorzelnie, browary i cukrownie)w przemyśle ziemiańskim guberni siedleckiej skupiał 84,3% zakładów, 67,4% ogólnej wartości produkcji oraz 61% zatrudnienia (tab. 2). W 1900 r., w strukturze gałęziowej przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej zaszły dość istotne zmiany. Przede wszystkim wzrosła liczba zakładów przemysłowych z 51 w 1879 r. do 66 firm. Największe zmiany miały miejsce w przemyśle gorzelnianym oraz drzewnym (tab. 3). Mimo wzrostu liczby gorzelni z 32 do 48 ich udział w ogólnej wartości produkcji przemysłu ziemiańskiego obniżył się z 44,2% w 1879 r. do 39,6%, natomiast wzrósł w zatrudnieniu z 17,3% do 21,8%. Spadek udziału w produkcji miał również miejsce w przemyśle mineralnym z 28,9% do 18,8%, natomiast w ogólnym zatrudnieniu nastąpił zdecydowany wzrost z 36,4% do 44,9%. Z kolei jedyna cukrownia ziemiańska Elżbietów odnotowała zwiększenie udziału w ogólnej wartości produkcji z 14,1% w 1879 r. do 29,3% w 1900 r. Powyższe zmiany były następstwem wyraźnego wzrostu liczby zakładów w przemyśle drzewnym oraz młynarskim. Wartość produkcji tartaków w latach 1879–1900 wzrosła ponad siedmiokrotnie, a zatrudnienie prawie sześciokrotnie. Natomiast przemysł młynarski mimo niewielkiego udziału w ogólnej liczbie robotników – 1,8%, skupiał 5,5% globalnej wartości produkcji zakładów ziemiańskich w guberni siedleckiej (tab. 2 i 3). Podobnie jak w 1879 r., w 1900 r. przemysł spożywczy skupiał 84,8% firm, 77,8% globalnej wartości produkcji oraz 50,8 ogólnego zatrudnienia (tab. 3). Największymi zakładami ziemiańskimi w 1900 r. w guberni siedleckiej była w dalszym ciągu huta szkła rodziny Hordliczków, której wartość produkcji wynosiła ponad 332 tys. rb, a zatrudnienie __________ 12 13 UFZ za 1879 r., s. 613. Tamże, s. 651. 411 538 osób. Warto dodać, ze była to ówcześnie największa huta szkła w Królestwie Polskim. Dużą firmą była również huta szkła hrabiego Kazimierza Krasińskiego w Golicynowie pow. węgrowski, w której pracowało 111 robotników. Ponadto wspomniana już wyżej cukrownia Elżbietów barona Lessera, której wartość produkcji w 1900 r. przekraczała 645 tys. rb, a zatrudnienie wynosiło 414 osób14. Tab. 3 Struktura gałęziowo-branżowa przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej w 1900 r. Gałęzie przemysłu Liczba firm Wartość produkcji w tys. rb Udział w% Liczba robotników Udział w% 5 5 3 48 4 1 74 414 120 872 74 646 3,4 18,8 5,5 39,6 3,4 29,3 71 745 30 361 38 414 4,3 44,9 1,8 21,8 2,3 24,9 Razem 66 Źródło: SFZ za 1900 r. 2200 100 1659 100 Drzewny Mineralny Młynarski Gorzelniany Browary Cukrowniczy Tab. 4 Struktura gałęziowo-branżowa przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej w 1904 r. Gałęzie przemysłu Liczba firm Wartość produkcji w tys. rb Udział w% Liczba robotników Udział w% 4 6 4 2 45 5 1 192 576 470 25 863 94 700 6,6 19,8 16,1 0,8 29,6 3,2 23,9 67 51 38 19 357 45 472 3,6 46,0 2,1 1,0 19,3 2,4 25,6 Razem 67 Źródło: KAP za 1904 r. 2920 100 1849 100 Drzewny Mineralny Młynarski Krochmalnie Gorzelniany Browary Cukrowniczy W 1904 r. w przemyśle ziemiańskim w guberni siedleckiej w stosunku do 1900 r. nastąpiły stosunkowo niewielkie zmiany. W dalszym ciągu w globalnej wartości produkcji pierwszą pozycję zajmowały gorzelnie z udziałem 29,6%. Na __________ 14 SFZ za 1900 r., s. 396, 664. 412 drugim miejscu było cukrownictwo, którego udział w produkcji sięgał prawie 24%, a na trzecim przemysł mineralny 19,8%. Z kolei w ogólnym zatrudnieniu pierwsze miejsce zajmował przemysł mineralny (huty szkła i cegielnie), który skupiał 46% ogółu robotników. Drugą pozycję zajmowało cukrownictwo, gdzie pracowało 25,6%, a trzecią przemysł gorzelniany, w którego udział wynosił 19,3% ogólnego zatrudnienia. Warto odnotować, że w stosunku do 1900 r. znacznie wzrósł udział w globalnej wartości produkcji przemysłu młynarskiego z 5,5% do 16,1% (tab. 3 i 4). Największymi przedsiębiorstwami ziemiańskimi w dalszym ciągu była cukrownia Lesserów, której wartość produkcji wynosiła 700 tys. rb, a liczba robotników 472 osoby oraz huta szkła Czechy w Trąbkach rodziny Hordliczków, gdzie pracowało 500 osób, a jej wartość produkcji sięgała 300 tys. rb.15. Łącznie branże przemysłu spożywczego podobnie jak w latach poprzednich miały dominującą pozycję skupiając 85,1% zakładów, 73,6% wartości produkcji oraz 50,4% zatrudnienia całego przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej. Tab. 5 Struktura gałęziowo-branżowa przemysłu ziemiańskiego guberni siedleckiej w 1913 r. Gałęzie przemysłu Liczba firm Wartość produkcji w tys. rb Udział w% Liczba robotników Udział w% Drzewny Mineralny Młynarski Krochmalnie Gorzelniany Browary Cukrowniczy 8 2 4 2 44 5 1 255 30 533 70 1581 155 1000 7,0 0,8 15,3 1,9 43,4 4, 27,5 140 60 30 28 379 39 649 10,6 4,5 2,3 2,1 28,6 2,9 49,0 Razem 66 3647 100 1325 100 Źródło: PH za 1913 r.; FZPR za 1913 r. W 1913 r. w przemyśle ziemiańskim guberni siedleckiej w globalnej wartości produkcji dominującą pozycję zajmował przemysł gorzelniany, którego udział wynosił 43,4%. W stosunku do 1904 r. w tej branży nastąpił wzrost udziału w produkcji o prawie 14 punktów procentowych. Na drugim miejscu podobnie jak w 1904 r. był przemysł cukrowniczy z udziałem w produkcji 27,5%, co oznaczało wzrost ponad 3%. Trzecie miejsce zajmowały ziemiańskie młyny – 15,3% w ogólnej produkcji. Natomiast w zatrudnieniu zdecydowanie pierwszą pozycję zajmował przemysł cukrowniczy z udziałem 49% ogólnej liczby robotników __________ 15 KAP za 1904 r., s. 256, nr 1180; s. 336, nr 2050. 413 przemysłu ziemiańskiego guberni siedleckiej (tab. 5). Wyraźną zmianą w stosunku do 1904 r. był gwałtowny spadek udziału w ogólnej wartości produkcji przemysłu mineralnego z 19,8% do 0,8% w 1913 r., a w zatrudnieniu z 46% do 4,5%. Sytuacja ta była spowodowana sprzedażą huty Czechy przez rodzinę Hordliczków i zdecydowanym zahamowaniem produkcji tej firmy16. Jedynym wielkim zakładem w 1913 r. pozostała cukrownia Elżbietów, której właścicielami nadal byli członkowie rodziny barona Stanisława Lessera. W 1913 r. w firmie tej pracowało 649 robotników, a jej wartość produkcji wynosiła 1 mln rubli17. Przemysł spożywczy (gorzelnie, browary, cukrownie, młyny i krochmalnie) w 1913 r. w przemyśle ziemiańskim guberni siedleckiej, podobnie jak w latach poprzednich odgrywał dominującą rolę. W sumie ta gałąź przemysłu skupiała 84,9% ogólnej liczby zakładów ziemiańskich w tej guberni, 77% wartości produkcji i 84,9% ogółu robotników (tab. 5). Istotnym problemem badawczym jest wskazanie na rolę przemysłu ziemiańskiego w produkcji i zatrudnieniu całego przemysłu guberni siedleckiej w latach 1879–1913. Tab. 6 Udział zakładów ziemiańskich w produkcji i zatrudnieniu całego przemysłu guberni siedleckiej w latach 1879–1913 Lata Wartość produkcji w tys. rb całego przemysłu guberni Wartość produkcji zakładów ziemiańskich Udział w% Liczba Liczba robotników robotników w guberni zakładów ogółem ziemiańskich Udział w% 1879 1118 834 74,6 1370 1018 74,3 1900 3052 2200 72,1 2925 1659 56,7 1904 4521 2920 64,6 4037 1849 45,8 1913 6346 3647 57,4 3411 1325 38,8 Źródło: UFZ za 1879 r.; SFZ za 1900 r.; KAP za 1904 r.; FZPR za 1913 r.; W. Puś, Statystyka przemysłu..., s. 237, tab. 295. Przemysł ziemiański w guberni siedleckiej, jak wynika z danych zawartych w tab. 6 odgrywał dominującą rolę w całym przemyśle tej guberni w badanym okresie. Udział wartości produkcji zakładów ziemiańskich co prawda w latach 1879–1913 systematycznie się zmniejszał od 74,6% do 57,4%, jednak w całym okresie przekraczał 50%. Systematyczny spadek udziału w produkcji przemysłu guberni zakładów ziemiańskich, z jednej strony świadczy o stopniowym procesie uprzemysłowienia miast w guberni siedleckiej, z drugiej jednak strony wskazuje __________ 16 17 PH za 1913 r., nr 3294. Tamże, nr 5873; FZPR za 1913 r., s. 487. 414 na zacofanie zakładów przemysłowych w majątkach ziemskich, które przez dziesiątki lat nie były modernizowane. Potwierdza to również systematyczny spadek udziały firm ziemiańskich w ogólnym zatrudnieniu w przemyśle guberni siedleckiej z 74,3% w 1879 r. do 38,8% w 1913 r. (tab. 6). Jak wynika z danych zawartych w tabelach 2, 3, 4 i 5 najważniejszą branżą przemysłu spożywczego, której udział w ogólnej wartości produkcji w latach 1879–1913 był zawsze najwyższy (od 29,6% do 44,2%) było gorzelnictwo. Można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że gorzelnie funkcjonowały w większości majątków ziemskich. W majątkach wielowioskowych i większych (Zamoyscy, Krasińscy, Potoccy) zakładów gorzelnianych było najczęściej kilka. Ponad 90% gorzelni zatrudniało najczęściej od 4 do 20 robotników, a więc były to małe, najczęściej technicznie zacofane zakłady. Warto więc przyjrzeć się roli jaką gorzelnie ziemiańskie guberni siedleckiej odgrywały w tej branży przemysłu ziemiańskiego w Królestwie Polskim (tab. 7). Tab. 7 Udział gorzelni ziemiańskich guberni siedleckiej w produkcji i zatrudnieniu tej branży w Królestwie Polskim w latach 1879–1913 Lata Wartość produkcji w Królestwie Polskim w tys. rb Wartość produkcji w guberni siedleckiej w tys. rb Udział w% Liczba Liczba robotników robotników w w Królestwie guberni Polskim siedleckiej Udział w% 1879 1433 369 25,7 983 176 17,9 1900 5606 872 15,5 2031 361 17,7 1904 6261 863 13,8 2077 357 17,2 1913 7801 1581 20,2 2825 379 13,4 Źródło: UFZ za 1879 r.; SFZ za 1900 r.; KAP a 1904 r.; PH za 1913 r.; FZPR za 1913 r. Dane statystyczne z tabeli 7 wskazują, że ziemiańskie gorzelnie w guberni siedleckiej skupiały w latach 1879–1913 od 25,7% do 20,2% ogólnej wartości produkcji wszystkich gorzelni w majątkach ziemskich w Królestwie Polskim. Jak łatwo policzyć była to jedna czwarta lub jedna piąta produkcji 10 guberni tego obszaru. W ogólnym zatrudnieniu udział gorzelni ziemiańskich guberni siedleckiej również był wysoki od 17,9% do 13,4% (tab. 7). Warto dodać, że w skali całego przemysłu gorzelnianego Królestwa Polskiego w latach 1879–1913 gorzelnie ziemiańskie guberni siedleckiej skupiały od 8,6% do 10,3% globalnej wartości produkcji tej branży18. __________ 18 Obliczono na podstawie danych z tab. 7 oraz W. Puś, Rozwój przemysłu w Królestwie Polskim..., s. 183–184, tab. 61. 415 Kolejnym istotnym zagadnieniem, które warto statystycznie przedstawić, był udział przemysłu ziemiańskiego (wszystkie gałęzie i branże) w produkcji i zatrudnieniu całego przemysłu ziemiańskiego na obszarze Królestwa Polskiego. Tab. 8 Udział przemysłu ziemiańskiego guberni siedleckiej w całym przemyśle ziemiańskim Królestwa Polskiego w latach 1879–1913 Lata Wartość Wartość produkcji w produkcji tys. rb w tys. Rb w Królestwie w guberni Polskim siedleckiej Udział w% Liczba Liczba robotników robotników w Królew guberni stwie siedleckiej Polskim Udzial w% 1879 6880 834 12,1 10996 1018 9,2 1900 22740 2200 9,6 13496 1659 12,3 1904 27300 2920 10,7 15161 1849 12,2 1913 30946 3647 11,7 18172 1325 7,3 Źródło: UFZ za 1879 r.; SFZ za 1900 r.; KAP za 1904 r.; PH za 1913 r.; FZPR za 1913 r. Udział zakładów ziemiańskich guberni siedleckiej w globalnej wartości produkcji przemysłu ziemiańskiego Królestwa Polskiego w badanym okresie kształtował się na poziomie od 12,1% w 1879 r. z pewnym spadkiem w 1900 r. do 9,6%, do 11,7% w 1913 r. (tab. 8). Z kolei w zatrudnieniu najwyższy wskaźnik procentowy udziału przemysłu ziemiańskiego guberni siedleckiej miał miejsce w 1900 r., – 12,3%, a najniższy w 1913 r., tylko 7,3%. Jak już wskazywano wyżej spadek ten był spowodowany przerwaniem produkcji w hucie szkła Czechy. Kończąc rozważania na temat rozwoju przemysłu ziemiańskiego w guberni siedleckiej, należy stwierdzić, że na tym wybitnie rolniczym obszarze zakłady przemysłowe w majątkach ziemskich odgrywały istotną rolę, w powolnym co prawda, procesie uprzemysłowienia. Summary Based on the statistics from censuses of industrial plants for the years 1879, 1900, 1904, 1913, author presented the development of the industry in the province of Siedlce estates of the landed gentry. Agricultural quality of the province determined the industry’s branch structure. The plants functioning in the manorial estates were mainly those involved in the manufacturing of agricultural crops. In the years 1879–1913 food-processing plants produced 61–77 % of the production scale of Siedlce province, and the production of alcohol in the province accounted for 20,2–25,7 % across the Polish Kingdom. 416 Piotr Czepas Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi Olejarnia Władysława Malesy w Mszadli, pow. Skierniewice, woj. łódzkie jako dokument techniki i życia społecznego mieszkańców wsi Wytwarzanie oleju na ziemiach polskich posiada wielowiekową tradycję. Jeszcze w okresie międzywojennym olejarnie występowały dość powszechnie we wsiach i małych miastach. Obecnie ta branża przemysłu rolno-spożywczego już niemal całkowicie zamarła. Na obszarze Polski środkowej pojedyncze przykłady olejarni były dokumentowane i opisywane w dotychczasowych opracowaniach. Informacje o nich możemy odnaleźć w zeszytach „Katalogu zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce”. Publikacje te stanowią rezultat dokumentacji obiektów związanych z działalnością przemysłową wykonanej na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX stulecia. Swoim zasięgiem działania inwentaryzacyjne objęły przeważającą część obszaru ówczesnego województwa łódzkiego1. Kilka przykładów niezwykle cennych, zachowanych w pełni olejarni lub ich urządzeń zdokumentował także Józef Lech2. Dzięki jego inicjatywie niektóre z nich zosta- __________ 1 2 Opracowania te dokumentują łącznie siedem olejarni. Kilka z nich ulokowanych było w środowisku miejskim, np. w Wieluniu, Kutnie. Zob.: B. Baranowski, W. Baranowski, J. Koliński, Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiat Pajęczno – województwo łódzkie, 1967, t. IV, z. 1, s. 10, 19, 22, ryc. 52, 53, 54; B. Baranowski, W. Baranowski, A. Lech, Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiaty Wieluń i Wieruszów – województwo łódzkie, 1969, t. IV, z. 3, s. 32, ryc. 37; B. Baranowski, K. Baranowski, A. Lech, Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiat Piotrków Trybunalski, Miasto Piotrków Trybunalski – województwo łódzkie, 1971, t. IV, z. 4, s. 34; W. Baranowski, Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiaty Bełchatów i Łask – województwo łódzkie, 1972, t. IV, z. 5, s. 34–35, ryc. 46; tenże, Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Powiaty Kutno i Skierniewice – województwo łódzkie, 1974, t. IV, z. 7, s. 20. J. Lech, Olejarnia w Jasieniu, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1958, t. II, s. 113–121; tenże, Rawski konstruktor Michał Kostanek, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1959, t. I, s. 81–83, ryc. 8; tenże, Olejarnia w Teodozjowie, pow. rawski, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1961, t. III, s. 103– 122; tenże, Olejarnia w Mikołajowie, pow. Brzeziny, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1965, t. IX, s. 201–210; ten- 417 ły zakupione do zbiorów Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Przykładem tego jest wyposażenie olejarni z Brzeźnicy Nowej z terenu powiatu pajęczańskiego3. Do grona dokumentalistów wiejskiego olejarstwa dołączył również autor niniejszego artykułu. Zdokumentował on urządzenia i opisał historię olejarni w Lasocinie, pow. Łowicz oraz w Mnichu-Kolonii, pow. Kutno4. Park maszynowy z drugiej z wymienionych miejscowości zakupiono do kolekcji muzealnej i wyeksponowano w Łęczyckiej Zagrodzie Chłopskiej w Kwiatkówku pod Łęczycą. Oprócz dokumentacji pojedynczych przykładów olejarni, tej branży przemysłu rolno-spożywczego poświęcono także kilka prac mających w polu swojego widzenia większy terytorialnie obszar niż pojedynczy ośrodek produkcyjny. Wśród nich wymienić należy opracowanie poświęcone wiejskiemu przemysłowi na terenie Polski środkowej autorstwa Władysława Baranowskiego. Zawiera ono wśród innych opisanych gałęzi i branż także charakterystykę olejarstwa5. Kolejnym obszarem w ramach którego dokonano opisu produkcji oleju jest rawskie6. Publikacją dotyczącą zaś terenu całej Polski, zawierającą również informacje o olejarniach z obszaru Polski środkowej, jest opracowanie ogłoszone drukiem przez Henryka Olszańskiego7. Na terenie Polski środkowej zachowane w środowisku wiejskim olejarnie stanowią już zjawiska unikatowe. Nierzadko jedyną materialną pozostałością ich funkcjonowania są pojedyncze, wycofane z eksploatacji urządzenia technologiczne8. Tym bardziej więc uzasadnione wydaje się dokumentowanie, opisywanie i upowszechnianie wiedzy o tej branży wiejskiego przemysłu za pomocą publikacji. Cel ten przyświecał powstaniu niniejszego artykułu, którego zadaniem jest ukazanie historii funkcjonowania olejarni w miejscowości Mszadla na szerszym tle społecznym związanym z biografią jej właściciela. W opracowaniu opisano także sposób wykorzystania urządzeń olejarni w muzeum na wolnym 3 4 5 6 7 8 że, Olejarnia z Brzeźnicy w powiecie pajęczańskim, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1974, t. XVI, s. 105–111. Zob.: J. Lech, Olejarnia z Brzeźnicy w powiecie pajęczańskim, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1974, t. XVI, s. 105. Informacje na ten temat podają również: B. Baranowski, W. Baranowski, J. Koliński, op. cit., s. 10. P. Czepas, M. Kuropatwa, Olejarnia w Lasocinie, gm. Kiernozia, woj. łódzkie, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 2006, t. XXXIII, s. 145–149; P. Czepas, Olejarnia z miejscowości Mnich-Kolonia, pow. Kutno, woj. łódzkie jako przykład drobnej działalności przemysłowej w środowisku wiejskim, „Zeszyty Wiejskie”, 2013, t. XVIII, s. 361–367. W. Baranowski, Rękodzieło i przemysł wiejski, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1976, t. XIX, s. 213–215. J. Lech, Ludowa technika produkcji oleju w powiecie rawskim na przełomie XIX i XX w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, 1966, t. VIII, s. 264–270. H. Olszański, Tradycyjne olejarstwo w Polsce, Sanok 1989. Zob.: P. Czepas, M. Kuropatwa, Olejarnia w Lasocinie, gm. Kiernozia, woj. łódzkie, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 2006, t. XXXIII, s. 145–149. 418 powietrzu, czyli w Łęczyckiej Zagrodzie Chłopskiej mieszczącej się w Kwiatkówku pod Łęczycą. Właściciel olejarni Władysław Malesa urodził się w 1912 roku, zmarł zaś w 2000 roku. We wsi Mszadla prowadził samodzielne gospodarstwo rolne o powierzchni 6 ha. Obok uprawy ziemi zajmował się również dodatkowymi zajęciami o charakterze sezonowym. Wyrabiał on bowiem w okresie letnim dachówkę cementową oraz gąsiory na kalenice. Działalności tej zaprzestał w latach siedemdziesiątych z uwagi na rozpowszechnianie się pokryć wykonanych z eternitu, które wyparły dachówki. Tym niemniej w Mszadli oraz w okolicznych wsiach zachowały się jeszcze domy posiadające dachy pokryte dachówką wykonaną przez Władysława Malesę. Właścicielowi olejarni nie były obce również i inne umiejętności przydatne w prowadzeniu gospodarstwa. Wśród nich wymienić można te, które wiążą się z obróbką drewna i naprawą sprzętu rolniczego, jak np.: wyrób drabin, klepanie kos czy obsadzanie narzędzi. Władysław Malesa nie ograniczał się do pracy w gospodarstwie oraz wyrobu oleju i dachówek. Odznaczał się bardzo dużą aktywnością społeczną na terenie własnej wsi, a także poza jej obrębem. Zaczął przejawiać ją już w latach wczesnej młodości przypadającej w jego życiu na okres międzywojenny. W 1935 roku wstąpił bowiem w szeregi Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W czasie II wojny światowej był członkiem Batalionów Chłopskich (obwód Skierniewice). Władysław Malesa pełniąc funkcję łącznika posiadał pseudonim „Warta”. Za swoją działalność w 1954 roku odznaczony został Brązowym Krzyżem Zasługi. W 1995 roku przyznano mu Odznakę Weterana Walk o Niepodległość. Wreszcie, już pośmiertnie, w 2001 roku mianowany został na stopień Podporucznika Wojska Polskiego. Aktywność społeczną Władysław Malesa przejawiał również na innych polach. Został bowiem wybrany w roku 1959–1960 na ławnika ówczesnego Sądu Powiatowego w Skierniewicach. W 1984 roku stał się członkiem Kółka Rolniczego w Mszadli. Z tytułu wspomnianego wyżej wyrobu dachówek był zrzeszony w Cechu Rzemiosł Różnych w Brzezinach. W terenie swojego zamieszkania był także członkiem rady sołeckiej. Ponad to, co powiedziano dotychczas warto dodać, że Władysław Malesa zajmował się weterynarią, kończąc w tym kierunku kurs szkoleniowy. Władysław Malesa był jedynym długoletnim właścicielem i użytkownikiem olejarni, a po części również jej konstruktorem. Większość urządzeń technologicznych została przez niego zakupiona ze starszej olejarni zlokalizowanej w okolicach wsi Święte9, gm. Maków, pow. Skierniewice. Władysław Malesa samodzielnie wykonał natomiast belki prasy olejarskiej. __________ 9 Sołectwo Święte składa się z dwóch wsi, a mianowicie: Święte Laski oraz Święte Nowaki. Wsie te położone są w odległości około 8 km od Mszadli. 419 Olejarnia będąca przedmiotem niniejszego artykułu została założona w 1948 roku. Jej działalność zakończyła się w 2000 roku wraz ze śmiercią właściciela. Wyrób oleju nie stanowił rodzinnej tradycji, ponieważ nikt wcześniej przed Władysławem Malesą nie trudnił się tego rodzaju zajęciem. Materialną bazą dla założonej olejarni był wzniesiony w 1905 roku, zachowany do dnia dzisiejszego, budynek inwentarski pełniący funkcję obory. Jest to wielownętrzny obiekt nakryty dwuspadowym dachem o ścianach murowanych z obrobionego kamienia polnego spojonego zaprawą. Obramowania otworów drzwiowych oraz dwa narożniki wykończone zostały przy pomocy czerwonej cegły. Po II wojnie światowej budynek ten poddano pewnym przebudowom. Do wschodniej ściany szczytowej dostawiono pomieszczenie wymurowane z pustaków cementowych. Surowiec ten zastosowano również do zwieńczenia górnej partii drugiej ze ścian szczytowych budynku. Całość połaci dachowych obiektu pokryta została cementową dachówką. W dobudowanym pomieszczeniu, jak już wyżej wspomniano, w pierwszych latach po II wojnie światowej ulokowano urządzenia olejarni (ryc. 1). Zdecydowanie najbardziej interesującym urządzeniem technologicznym jest prasa do tłoczenia oleju reprezentująca typ dźwigniowy. Posiada ona dwie belki o długości 435 cm i zbliżonym do kwadratowego maksymalnym przekroju 30 cm. Elementy te są ułożone jeden nad drugim pomiędzy dwoma parami słupów, dla których fundament stanowią wtórnie wykorzystane dwa koliste kamienie. Jeden z nich wykonany z piaskowca pierwotne służył jako płyta szlifierska. W wycięciu dolnej belki prasy umieszczona jest kwadratowa żeliwna skrzynka o wymiarach 45x45 cm i wysokości 27 cm. Powierzchnię, w którą wkładano surowiec do wytłoczenia oleju zmniejszono poprzez umieszczenie w środku skrzynki dwóch krótkich deseczek. W efekcie powierzchnia ta ma wymiary 31x31 cm, jej wnętrze wyłożone jest sitowatymi blachami. W jednym z boków skrzynki zamocowano blaszaną rurkę umożliwiającą wyciek oleju do podstawianego naczynia. Surowiec umieszczany w skrzynce przyciskano drewnianym tłokiem. Od dolnej strony jest on podbity stalową blachą o zagiętych do góry zakończeniach. W krótszych bokach tłoka przymocowano żelazne okucie i zaczep z grubego drutu służące do jego wyciągania po zakończeniu tłoczenia. Na tłok ten naciskała od góry belka prasy pełniąca rolę dźwigni. W miejscu nacisku do dolnej powierzchni belki przybito prostokątną, żelazną płytkę o grubości 1,3 cm i wymiarach 28x23 cm. Górna belka prasy była ściągana w dół za pomocą żeliwnej gwintowanej śruby przymocowanej przy zakończeniu dolnej belki. Nacisk prasy uzyskiwano dokręcając śrubę za pomocą drewnianego uchwytu. Do podnoszenia górnej belki przed i po zakończeniu procesu tłoczenia służy kołowrót zakończony korbą. Przymocowany jest on nieco ponad dolną belką prasy. Zakończenie jego osi osadzone zostało w beleczce przytwierdzonej do jednej z par słupów. Kołowrót z górną belką prasy łączy stalowa linka przełożona przez bloczek z kołem. Ostatni z elementów został przymocowany do poprzecznej 420 belki łączącej u góry parę słupów. Opisywana tu prasa przy jednym z zakończeń posiada blokadę. Ma ona postać żelaznej obejmy przymocowanej z dwóch stron do dolnej belki. Nałożenie obejmy na górną belkę uniemożliwiało jej podniesienie. Czynność tę można było wykonać za pomocą dźwigni połączonej łańcuchem z belką górną. Do mielenia ziarna na śrutę służył mlewnik walcowy typu gniotącego. Wymiary jego wałków o gładkich, nierowkowanych powierzchniach wynoszą 500x130 mm. Drewniany korpus mlewnika walcowego mający całkowitą wysokość 130 cm składa się z kilku części. Dolną stanowi zbita z desek trapezowata skrzynia o wysokości 70 cm, która wsparta jest na czterech lekko ukośnie ustawionych nogach. W jednej z krótszych ścianek skrzyni wycięty został prostokątny otwór umożliwiający wygarnianie zmielonej śruty. Do dłuższych boków zamocowano cztery profilowane drewniane uchwyty umożliwiające przenoszenie mlewnika walcowego. Na drewnianej skrzyni umieszczona jest złożona z czterech belek prostokątna rama o długości 90 cm, szerokości 62 cm i grubości 10 cm, na której zamocowano mechanizm walców. Na ramie zaś ustawiony jest wysoki na 50 cm stojak z koszem zasypowym mającym postać czworokątnego leja zbitego z desek. Pod stojakiem znajduje się pochyle ustawione korytko, które podwieszone jest do ramy stojaka za pomocą pięciu pasków skórzanych oraz sprężyny. Początkowo do napędu mlewnika wykorzystywano kierat konny. Po kilku latach zastąpiono go silnikiem spalinowym typu „S”. Ten zaś w 1966 roku silnikiem elektrycznym, którego eksploatacja była możliwa z racji przeprowadzonej elektryfikacji wsi. Kolejne urządzenie technologiczne, niestety najsłabiej zachowane, stanowi murowane palenisko z kociołkiem. Blaszany kociołek służący do podgrzewania śruty posiada postać bębna w kształcie walca o długości 75 cm i średnicy 35 cm. Jeden z jego boków stanowi jednocześnie zdejmowaną pokrywę, którą można zsunąć z osi. Oś ta z przeciwległej strony w stosunku do pokrywy, zakończona jest korbą. Umożliwia ona ręczne obracanie kociołka nad paleniskiem. Ostatnim elementem stanowiącym wyposażenie olejarni jest skrzynia na śrutę. Służyła ona do zawijania w lnianą płachtę wyprażonej śruty. Ma ona postać wspartej na czterech nogach, zbitej z desek prostokątnej skrzynki o wymiarach 110x75 cm i wysokości 70 cm. Uzupełnienie dla wyżej opisanych urządzeń technologicznych stanowią drobne mobilia olejarskie. Są to drewniana łopatka służącą do uderzania w boczne ścianki kociołka podczas podgrzewania w nim śruty, lniane płachty do jej zawijania, blaszany lejek oraz szklane butelki do przechowywania oleju. Przy okazji opisu parku maszynowego, nie sposób nie wspomnieć o procesie produkcji oleju. W dotychczasowych publikacjach wielokrotnie poświęcano 421 temu zagadnieniu już wiele uwagi10. Tym niemniej w trosce o jak najpełniejsze przedstawienie sposobu działania opisywanej tu olejarni dokonano ponownego opisu czynności pozyskania oleju. Proces produkcji oleju rozpoczynano od starannego oczyszczenia ziarna z zanieczyszczeń. Dokonywano tego przy pomocy wialni. Jej obracające się łopatki powodowały silny podmuch powietrza usuwający lekkie zanieczyszczenia, np. plewy. Kamienie i piasek separowano przesiewając ziarno na sicie i przetaku. Następną czynność stanowiło zmielenie ziarna przy pomocy mlewnika walcowego. Powtarzano ją dwukrotnie w celu osiągnięcia większego rozdrobnienia przerabianego surowca. Zmielone na śrutę ziarno odważano i przesypywano do klepkowego naczynia tzw. miarki. Odmierzoną ilość śruty, po uprzednim sprawdzeniu jego wilgotności, przesypywano do kociołka, który umieszczano nad rozpalonym już paleniskiem. Kociołek obracano za pomocą ręcznej korby, opukując jego ścianki łopatką drewnianą. Ta ostatnia czynność zapobiegała przyleganiu śruty do ścianek kociołka i jej przypaleniu. Czas podgrzewania śruty wynosił około dwudziestu minut, aż do całkowitego odparowania wilgoci i rozklejenia się. Gotową śrutę przesypywano do skrzyni wyłożonej podwójną lnianą płachtą. Podnosząc do góry kolejne rogi płachty formowano worek z zawiniętą śrutą, który potem wkładano do prasy i przyciskano za pomocą tłoka. Następnie opuszczano górną belkę prasy i dociskano ją kręcąc śrubą powodując wypływ oleju. W momencie zmniejszenia się wycieku oleju śrubę dokręcano silnie po raz ostatni i czekano aż przestanie on kapać. Po zakończeniu tłoczenia oleju podnoszono górną belkę, wyjmując tłok oraz płachtę zawierającą sprasowaną na makuch śrutę. Opisany wyżej proces wyrobu oleju przebiegał pod kontrolą właściciela olejarni. Czynności z nim związane wykonywane były przez Władysława Malesę. Pomagał mu w nich Józef Szychowski, członek rodziny olejarza. Wraz z rosnącym zaawansowaniem wiekowym Władysława Malesy do pomocy angażowali się również inni członkowie jego rodziny. Tłoczenie oleju za pomocą prasy zawsze wymagało udziału większej liczby osób. Czynność tę wykonywano przy pomocy gospodarzy, którzy byli klientami olejarni. Ich pobyt stanowił oka- __________ 10 Przy okazji opisu urządzeń technologicznych olejarni na zagadnienia związane z procesem produkcyjnym uwagę zwracali np.: Tomasz Czerwiński, Józef Lech, Czesław Łuczak, Henryk Olszański. Zob.: T. Czerwiński, Budownictwo ludowe w Polsce, Warszawa 2006, s. 185–187; J. Lech, Olejarnia w Jasieniu, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1958, t. II, s. 115–121; tenże, Olejarnia w Teodozjowie, pow. rawski, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1961, t. III, s. 111–113; tenże, Olejarnia z Brzeźnicy w powiecie pajęczańskim, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1974, t. XVI, s. 109–111, ryc. 4; tenże, Ludowa technika produkcji oleju w powiecie rawskim na przełomie XIX i XX w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, 1966, t. VIII, s. 264– 270; Cz. Łuczak, Tartaki, folusze i olejarnie, [w :] Kultura ludowa Wielkopolski, J. Burszta (red.), Poznań 1964, t. II, s. 645–647; H. Olszański, Tradycyjne olejarstwo w Polsce, Sanok 1989, s. 85–113. 422 zję do życia towarzyskiego. Wspólnie spędzony czas, obok pracy przy wyrobie oleju, wypełniano poczęstunkiem i rozmowami o bieżących wydarzeniach. Wyrób oleju miał charakter sezonowy. Olejarnia była uruchamiana dwa razy w roku w okresie Adwentu przed Bożym Narodzeniem oraz Wielkiego Postu przed Wielkanocą. Wytwarzano w niej przeważnie olej rzepakowy, stosunkowo rzadko zaś wyrabiano olej lniany oraz z gorczycy. Produkt uboczny stanowił tzw. makuch. Był to sprasowany placek śruty pozostający po wytłoczeniu oleju, który przeznaczano jako dodatek do paszy dla bydła. Z jednej porcji zmielonego ziarna tzw. ławki11, tj. około 11 kg, uzyskiwano około 2–3 litrów oleju. Wydajność produkcji była uzależniona od rodzaju surowca, np. z rzepaku ozimego otrzymywano 30–3,5 litra, z jarego zaś 2–2,5 litra oleju. Wydajność olejarni wynosiła około 50 ławek dziennie. Podane wielkości są porównywalne z wynikami pracy uzyskiwanymi w innych opisywanych olejarniach funkcjonujących w województwie łódzkim. W Teodozjowie, pow. Tomaszów Mazowiecki z 12–13 kg rzepaku ozimego uzyskiwano około 5 litrów oleju, z rzepaku jarego zaś 4–4,5 litra12. W olejarni w Jasieniu, pow. Tomaszów Mazowiecki z 10 kg rzepaku otrzymywano 2,5–3 litry oleju13, w Brzeźnicy, pow. Pajęczno z około 4 kg ziarna wyrabiano 1–1,5 litra oleju14. W początkowym okresie działalności olejarnia służyła wyłącznie zaspokojeniu potrzeb własnych rodziny właściciela oraz sąsiadów. Z biegiem czasu krąg klienteli poszerzył się na tyle, że odbiorcami produktów wytwarzanych w olejarni stali się mieszkańcy Mszadli oraz wsi położonych na terenie sąsiednich gmin: Lipce Reymontowskie (wsie: Chlebów, Drzewce, Lipce Reymontowskie, Wólka Krosnowska, Wólka Podlesie), Dmosin (wsie: Nadolna, Teresin), Słupia (wsie: Modła, Słupia), Maków (wieś Święte), Łyszkowice (wsie: Uchań Dolny, Uchań Górny), Rogów (wieś Kotulin). Stosunkowo szybkiemu rozszerzeniu się kręgu odbiorców sprzyjał fakt bardzo dobrej koniunktury dla producentów oleju __________ 11 12 13 14 „Ławka” jest określeniem stosowanym dla jednej porcji zmielonego ziarna, z której otrzymuje się jednorazowo porcję oleju oraz wytłoczony makuch. Zaś ta sama ilość wyprażonego ziarna zawiniętego w lnianą płachtę i przygotowana do wyciśnięcia w prasie to „załóg”, „kucha”. Zob.: J. Lech, Olejarnia w Teodozjowie, pow. rawski, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1961, t. III, s. 106, 112–113, przypis 16; tenże, Olejarnia z Brzeźnicy w powiecie pajęczańskim, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1974, t. XVI, s. 106; P. Czepas, M. Kuropatwa, Olejarnia w Lasocinie, gm. Kiernozia, woj. łódzkie, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 2006, t. XXXIII, s. 147. J. Lech, Olejarnia w Teodozjowie, pow. rawski, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1961, t. III, s. 113. J. Lech, Olejarnia w Jasieniu, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1958, t. II, s. 121. J. Lech, Olejarnia z Brzeźnicy w powiecie pajęczańskim, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, 1974, t. XVI, s. 109. 423 w pierwszych latach po II wojnie światowej. Nie bez znaczenia pozostawało również to, że w okolicach Mszadli nie funkcjonowała żadna inna olejarnia. Opisana w niniejszym artykule olejarnia stanowiła bardzo dobrze zachowany in situ unikatowy przykład wiejskiej techniki. Poświadczała ona w znakomity sposób prowadzoną do końca XX wieku drobną produkcję przemysłową opartą o tradycyjny zestaw urządzeń. W 2010 roku urządzenia technologiczne olejarni zostały zakupione do zbiorów Działu Gospodarstwa i Przemysłu Wiejskiego Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Od lipca 2013 roku są eksponowane w Łęczyckiej Zagrodzie Chłopskiej w Kwiatkówku pod Łęczycą. Potrzeby ekspozycji w muzeum na wolnym powietrzu, jakim jest Łęczycka Zagroda Chłopska, wymusiły wykonanie rekonstrukcji murowanego z czerwonej cegły, otwartego paleniska z kotlinką nakrytego kapturem. Trzon paleniska ma wysokość 85 cm i wymiary 90x85 cm. Wyprawiony jest z zewnątrz warstwą gliny oraz pobielony wraz z kapturem i kominem. Mlewnikowi walcowemu przywrócono napęd ręczny montując koło zamachowe o średnicy 93 cm z korbą ręczną. Zrekonstruowano również zbite z desek korytko o długości 83 cm i szerokości 50 cm. Posiada ono lekko rozchylające się na zewnątrz ścianki i dwa uchwyty służące do jego przenoszenia. Korytko to wykorzystywane jest do matowania surowca. Wszystkie te zabiegi spowodowały, że w olejarni możliwe stało się prowadzenie warsztatów ilustrujących proces produkcji oleju przy pomocy w pełni sprawnych urządzeń technologicznych (ryc. 2a, 2b, 3, 4). Warto dodać, w 2013 roku pokaz wyrobu oleju odbył się dwukrotnie. Po raz pierwszy miało to miejsce w dniu 13 lipca z okazji otwarcia Łęczyckiej Zagrody Chłopskiej oraz w dniu 29 września w ramach obchodów XXI Europejskich Dni Dziedzictwa „Nie od razu Polskę zbudowano”. Summary The present article is devoted to the history of an oil mill situated in Mszadla, poviat Skierniewice, Łódzkie voivodeship. It was constructed and operated by Władysław Malesa (1912-2000), a very active inhabitant of the village of Mszadla. Since 1935, he belonged to the United People’s Party [Zjednoczone Stronnictwo Ludowe], and during World War II, he was a member of Peasants’ Batallions [Bataliony Chłopskie]. Apart from farmer’s work and oil production, he also ran seasonal manufacture of concrete roof tiles. Władysław Malesa’s oil mill was established in 1948, and it worked until 2000. It was located in one of the buildings of Mr Malesa’s farm, and the following machines were used there: a lever press, a cylindrical grinder (crusher), a fanner, an open furnace with a pot to heat post-extraction seed meal, and a meal box. The oil mill used to work seasonally, during Advent before Christmas and during Lent before Easter. Rapeseed oil was its main product, although some- 424 times flax or mustard plant were pressed, too. The so-called oil-cake which remained after pressing was used as animal feed. In 2010, the Oil Mill was bought by the Museum of Archaeology and Etnography in Łódź. The machines were then renovated, and in 2013 became part of an open-air village museum [Łęczycka Zagroda Chłopska] in Kwiatkówek near Łęczyca. Special oil-pressing presentations are sometimes organised for visitors of the mill. 425 Ryc. 1. Urządzenia technologiczne olejarni zachowane in situ w Mszadli. (fot. P. Czepas.) Ryc. 2a. Urządzenia technologiczne olejarni po renowacji i translokacji do „Łęczyckiej Zagrody Chłopskiej” w Kwiatkówku pod Łęczycą. Prasa typu dźwigniowego. (fot. P. Czepas) 426 Ryc. 2b. Urządzenia technologiczne olejarni po renowacji i translokacji do „Łęczyckiej Zagrody Chłopskiej” w Kwiatkówku pod Łęczycą. Prasa typu dźwigniowego. (fot. P. Czepas) Ryc. 3. Urządzenia technologiczne olejarni po renowacji i translokacji do „Łęczyckiej Zagrody Chłopskiej” w Kwiatkówku pod Łęczycą. Mlewnik walcowy typu gniotącego, w tle skrzynia na śrutę. (fot. P. Czepas) 427 Ryc. 4. Urządzenia technologiczne olejarni po renowacji i translokacji do „Łęczyckiej Zagrody Chłopskiej” w Kwiatkówku pod Łęczycą. Urządzenia paleniskowo-dymne z kociołkiem do podgrzewania śruty. (fot. P. Czepas) 428 Katarzyna Orszulak-Dudkowska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Samochód i mężczyzna Historia samochodu jako przedmiotu połączonego w sposób wręcz predestynowany z płcią męską rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie w roku 1908 w Detroit, kiedy światło dzienne ujrzał Model T – cudowne dziecko fabryki Henry’ego Forda, wyprodukowany jako pierwszy samochód seryjny. Model T zrewolucjonizował amerykański rynek samochodowy, gdyż z założenia był samochodem tanim, wytrzymałym i dostępnym dla przeciętnego Amerykanina 1. Taka koncepcja okazała się trafiona, a z czasem, wraz z upowszechnianiem się motoryzacji w kulturze Zachodu, samochód stawał się jednym z podstawowych rekwizytów męskich praktyk społecznych. Po dzień dzisiejszy stanowi on przedmiot, który bez względu na rozmaite przemiany kulturowe, wciąż niezmiennie, od wielu dziesięcioleci, kojarzy się w społeczeństwach nowoczesnych z byciem prawdziwym mężczyzną. We współczesnej kulturze Zachodu samochód występuje jako jedno z podstawowych narzędzi pracy mężczyzny, jest atrybutem jego pozycji społecznej i prestiżu, modnym męskim gadżetem, ale także wyrazem specjalistycznych zainteresowań i osobowości swego właściciela. Samochód funkcjonuje także jako ekwiwalent domu i męskiego gabinetu oraz schronienie w podróży; jest skarbonką i inwestycją jednocześnie. Jako przedmiot z jednej strony wiąże się on z wyobrażeniem o męskim buncie, wolności i swobodzie moralnej, z drugiej zaś z ideą komfortu, bezpieczeństwa i odpowiedzialnej troski o bliskich. Samochód dla mężczyzny to także miejsce, gdzie można uprawiać seks i maszyna, za pomocą której można uwodzić dziewczyny. Jak pisze Tomasz Szlendak: „Samochód wabi panny, albowiem jest gadżetem związanym ze statusem posiadacza. I to jednym z najważniejszych w kulturze konsumpcyjnej. Nieprzypadkowo we Władysławowie mężczyźni chadzający po barach szóstkami, w spodniach prasowanych na kant i koszulkach niebezpiecznie __________ 1 T. Szlendak, Samochód, „Kultura Popularna” 2004, nr 3, s. 49. W ciągu dziewiętnastu lat (1908–1927) produkcji Modelu T w Ford Motor Company sprzedano piętnaście i pół miliona egzemplarzy tego auta, które produkowane było jako jedyny model Forda w tym czasie, a od 1914 roku wyłącznie w kolorze czarnym, zgodnie z dewizą Henry'ego Forda: „możesz otrzymać samochód w każdym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny”. 429 uciskających torsy, machają breloczkami z logo samochodowych marek. Nic to, że na zewnątrz zaparkowali „malucha”, z którego z trudem wysiedli. Samochód jest dobrem symbolicznym, co w seksualnych i matrymonialnych łowach wykorzystuje się bez pardonu”2. Jednocześnie jednak samochód wciąż przecież stanowi ważny rekwizyt życia rodzinnego, którego obsługa wpisana jest niezmiennie w zakres męskich obowiązków. Dodatkowo marka i model posiadanego samochodu stanowić mogą również uosobienie przyjętego przez rodzinę stylu życia i formy spędzania czasu wolnego. Powiedzieć można zatem, że samochód należy do tych osiągnięć cywilizacji zachodniej, które bardzo łatwo napełniają się znaczeniami, a szczególnie rozmaitymi konotacjami świata przypisywanego mężczyznom. Prototypem samochodu w historii kultury europejskiej był koń, obecny jako atrybut prawdziwego mężczyzny w tradycyjnych przekazach folklorystycznych, bajkach, podaniach i legendach, ale także we współczesnych przekazach kultury popularnej. Koń pozostawał w silnym związku z życiem rycerza i wojownika, towarzyszył tradycyjnie męskiej, trudnej i wytężonej pracy na roli w kulturze chłopskiej wielu krajów europejskich, wykorzystywany był także jako stereotypowy rekwizyt męskiej siły w wielu współczesnych przekazach filmowych i literackich. Znakomitym przykładem obecności konia w popularnej kulturze Zachodu jest przypadek Marlboro Mena, znany z reklam markowych papierosów, który, jako uosobienie prawdziwego mężczyzny, kowboja walczącego o sprawiedliwość i porządek społeczny w scenerii dzikiej natury w towarzystwie konia i papierosów, stał się częścią popkulturowego pejzażu nie tylko w kulturze amerykańskiej; tak postrzegany „Mężczyzna Marlboro to indywidualista, który pędzi poprzez prerię, zajmuje się męskimi sprawami i prowadzi męski tryb życia”3. Samochód jako wynalazek XX stulecia w wielu dziedzinach życia społecznego zastąpił konia, przyjmując także cały szereg nowych funkcji w kontekście męskich aktywności społecznych. W Polsce okresu międzywojennego samochód był jeszcze dobrem luksusowym, a osoby, które wówczas mogły nim jeździć zwykle posiadały szofera, który był oczywiście mężczyzną. Po wojnie na ulicach polskich miast, jak podaje Justyna Jaworka, „[…] widywano motocykle, wojskowe gaziki i furgonetki, a także autobusy, dorożki czy po prostu wozy konne, ale samochody osobowe nadal stanowiły rzadkość. Najczęściej bywały to amerykańskie jeepy, francuskie citroeny 2CV, poniemieckie garbusy. Nadzieje na upowszechnienie motoryzacji w Polsce Ludowej pojawiły się w latach pięćdziesiątych wraz z budową Fabryki Samochodów Osobowych na warszawskim Że- __________ 2 3 Tamże, s. 49. Z. Melosik, Kryzys męskości w kulturze współczesnej, Oficyna Wydawnicza Impuls Kraków 2006, s. 156. 430 raniu”4. Historia polskiej motoryzacji znakomicie ilustruje również ogólne przemiany polityczno-gospodarcze i społeczne w kraju. I tak samochód marki warszawa produkowany w latach 1951–1973 określić można jako dziecko stabilizacji i planu sześcioletniego, syrena pojawiła się po znamiennym okresie odwilży (1957–1972), duży fiat (1967–1991) wieńczył erę „małej stabilizacji”, a mały fiat, produkowany w latach 1973–2000, miał być spełnieniem obietnic „życia w dobrobycie”, wysuwanych społeczeństwu polskiemu przez Edwarda Gierka. Późnym dzieckiem rodzimej motoryzacji był również polonez (1978–2002), określany mianem samochodu dyrektorskiego5. Do najbardziej nośnych kulturowo polskich marek, obecnych w licznych przekazach współczesnego folkloru (dowcipach, anegdotach i podaniach miejskich), zaliczyć trzeba jednak syrenę i małego fiata, być może ze względu na ich wyjątkową awaryjność i związek z dużymi oczekiwaniami społecznymi. W okresie powojennym rozwój polskiej motoryzacji miał być dowodem na sukcesy socjalistycznej gospodarki i w efekcie urzeczywistnić polityczne hasło „samochodu dla każdego”. Paradoksalnie dziś, gdy slogan ten w dużej mierze stał się faktem, wciąż nie ma on wiele wspólnego z ideą demokratyzacji życia społecznego, bo obecnie samochód właśnie (czasem także jego marka i rok produkcji) stanowi jeden z podstawowych wyznaczników nierówności majątkowych w społeczeństwie konsumpcyjnym. Warto jednak podkreślić, iż w całym okresie powojennym w Polsce aż do końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku samochód stanowił przedmiot obsługiwany i wykorzystywany przede wszystkim przez mężczyzn (zarówno w pracy zawodowej, jak i życiu prywatnym), kobiety, jeśli w ogóle poruszały się samochodem, to raczej jako pasażerki, a ich aktywność tradycyjnie ograniczała się przede wszystkim do sfery domowej. Trzeba również zauważyć, że samochód w kulturze PRL wiązał się z nieco innymi sferami życia niż w tym samym czasie w kulturze Europy Zachodniej i USA. Podczas gdy młodzież amerykańska w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku całowała się w samochodowych kinach, organizowała wyścigi cadillaców, a chłopcy wykorzystywali samochody jako narzędzia do podrywania dziewczyn i podkreślania swej męskiej seksualności, polscy podrywacze jeździli częściej na skuterach i skromnych motorach6. W Polsce w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia samochód nie należał jeszcze do obszaru kultury młodzieżowej, a przede wszystkim był celem dążeń rodzinnych i należał do grona dóbr, których nie można było po prostu zakupić, ale ich nabycie wiązało się z wykorzystywaniem zawiłych kontaktów nieformalnych. Można zauważyć, iż przeciętny polski mężczyzna stał się właścicielem własnego auta __________ 4 5 6 J. Jaworska, Samochód dla każdego, [w:] Obyczaje polskie. Wiek XX w krótkich hasłach, pod red. M. Szpakowskiej, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008, s. 301. Tamże, s. 300; por. także A. Zakrzewski, Auto-Moto PRL. Władcy dróg i poboczy, Demart, Warszawa 2011. J. Jaworska, dz. cyt., s. 304–305. 431 właściwie dopiero w okresie rządów Edwarda Gierka (1970–1980) i zamiast wyruszać nim w drogę w poszukiwaniu przygód, częściej leżał on pod swym samochodem w stroju mechanika, własnoręcznie na przydomowym parkingu naprawiając posiadaną syrenę lub małego fiata. Jak zauważa J. Jaworska: „Wieczne remonty i samodzielna wymiana części upowszechniły się jako sposób spędzania czasu i forma swoistego eskapizmu mężczyzn. To zaradność techniczna (wymuszona przez okoliczności, bo auta ciągle się psuły, a prywatne warsztaty były drogie) dodawała w tych warunkach męskości”7. Męska troska o samochód – mycie, dekorowanie, naprawianie – sytuowała się gdzieś pomiędzy rodzinnymi zwyczajami związanymi z pielęgnacją dziecka a dbałością o dom i ogródek. Jak dostrzega Roch Sulima, męskie opowieści parkingowe zaś uznać można za analogiczne, w formie i przekazie emocjonalnym, wobec kobiecych opowieści snutych przy piaskownicach8. Polski samochód w ostatnich dekadach XX wieku, obsługiwany wyłącznie przez mężczyzn, wchodził w szereg tak zwanych rzeczy rodziny, był lokatą życiowych oszczędności (syrena – skarb), stanowiąc także ważny znak awansu społecznego zarówno na wsi, jak i mieście oraz środek transportu podczas wycieczek do rodziny na święta, imieniny czy inne uroczystości. W latach siedemdziesiątych XX wieku polski samochód osobowy, najczęściej syrena, nie był jeszcze powszechnie używany do jazdy w celach zawodowych. Dopiero w latach osiemdziesiątych minionego stulecia polscy biznesmeni zaczęli przesiadać się na samochody zagraniczne, głównie japońskie i niemieckie, a flagowym pojazdem polskiego folk-biznesu stała się toyota, która zastąpiła wykorzystywane do tej pory przez drobnych przedsiębiorców traktory, nysy i żuki9. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku, wraz z gwałtownym rozwojem sfery prywatnej działalności gospodarczej, polski biznesmen-mężczyzna próbował odnaleźć się już w samochodach wielu innych marek, używając w swych zmaganiach zawodowych zarówno rodzimej produkcji poloneza, jak i zagranicznych aut marki ford, audi czy volkswagen. Droższe modele marki BMW i mercedes najczęściej kojarzone były w tym czasie ze środowiskiem „dresiarzy” i „mafiosów”, wpisujących się w kulturowy stereotyp Polaka – złodzieja samochodów. Przeciętni polscy mężczyźni poruszali się wówczas najczęściej małymi fiatami, a od początku XXI wieku powszechnie używali również stosunkowo niedrogich samochodów marki daewoo, które obecnie (głównie model tico) kojarzone są z postacią kiepskiego i nieudolnego kierowcy, stanowiącego także bohatera opowiadanych w gronie męskim dowcipów i anegdot. Na przełomie XX i XXI wieku samochód powoli zaczął wkraczać także do rodzimej męskiej kultury młodzieżowej. Coraz powszechniej używanym pojazdem __________ 7 8 9 Tamże, s. 305. R. Sulima, Antropologia codzienności, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2000, s. 40. Por. J. Jaworska, dz. cyt., s. 307. 432 młodych chłopców stawał się mały fiat, jako tanie i ogólnie dostępne auto, służył on zaspakajaniu rozmaitych młodzieżowych fantazji, w tym zawodów w pchaniu „maluchów” lub zakładów o to „ile osób może zmieścić się w maluchu”. W początkach obecnego stulecia motoryzacja stała się źródłem podziałów polskiego społeczeństwa, a szczególnie świata męskiego. Posiadany samochód, jeden lub więcej, stanowi obecnie ważne uzupełnienie scenerii polskiego domostwa na willowym przedmieściu czy osiedlu apartamentowców, gdzie mieszkania standardowo wyposażane są w miejsca parkingowe lub garaże; z samochodu służącego rodzinie i wykorzystywanego w celach biznesowych stał się on obecnie również ważnym gadżetem kulturowym kojarzonym z tożsamością płciową. Jak zaznaczają badacze kategorii męskości, w kulturze Zachodu samochody zawsze stanowiły ważny środek ekspresji świata męskiego, podkreślały zajmowaną przez mężczyzn pozycję społeczną i służyły ich klasowo-kulturowej identyfikacji10. W kulturze konsumpcyjnej mężczyzna, który posiada wysoki status majątkowy musi kupić sobie trafnie odzwierciedlający ten stan rzeczy najlepszy model wymarzonego samochodu, potwierdzający jego społeczną pozycję11. We współczesnej polskiej rzeczywistości społeczno-kulturowej samochody również stały się widocznymi znakami męskiej tożsamości. Do lat dziewięćdziesiątych XX wieku w Polsce panował zdecydowany „samochodowy patriarchat”, przede wszystkim dlatego, że niewiele gospodarstw domowych mogło sobie pozwolić na drugi samochód, a pierwszy musiał być obsługiwany wyłącznie przez mężczyznę ze względu na charakter oczekiwań społecznych kierowanych wobec ról rodzinnych. Jak zauważa J. Jaworska: „Oddzielne auto dla żony (a także „kobiece” modele samochodów, kąciki motoryzacyjne w prasie dla pań, rytuał odwożenia dzieci na dodatkowe zajęcia, wreszcie ustalanie, kto pije alkohol na imprezach towarzyskich) to dopiero dziedzictwo transformacji ustrojowej i obyczaje nowej klasy średniej”12. Niezależnie od przemian gospodarczych i obyczajowych we współczesnej kulturze polskiej samochód w życiu kobiet stanowi przede wszystkim komfortowy środek codziennego transportu (zastępuje miejską komunikację), tracąc jednocześnie związek z całym ciągiem konotacji przypisywanych tej maszynie w kontekście świata męskiego. Dużo jeszcze czasu upłynie zanim kobiety będą wymieniać samochody w szeregu najważniejszych rzeczy kształtujących ich tożsamość płciową. Nadal przecież aktualne są stereotypy, że kobieta zna się tylko na kolorach samochodów, a w salonie sprzedaży kupuje auto bez jazdy testowej – jeśli tylko odpowiada jej wygląd i gabaryty, płaci za auto i prosi o zapakowanie. „Baba za kierownicą” wciąż jest bohaterką wielu dowcipów i spontanicznych komentarzy profesjonalnych mistrzów kierownicy, czyli mężczyzn. To mężczyzna przecież, niezależnie od przemian w zakresie __________ 10 11 12 Z. Melosik, dz. cyt., s. 127. Por. J. Storey, Studia kulturowe i badania kultury popularnej. Teorie i metody, tłum. J. Barański, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2003, s. 110. J. Jaworska, dz. cyt., s. 305. 433 kwestii genderowych, pozostaje autorytetem w problematyce mechaniki samochodowej, kobieta potrafi stereotypowo jedynie zatankować auto (chociaż też nie zawsze). Można zatem zauważyć, że samochód, przynajmniej na poziomie stereotypów kulturowych, długo jeszcze pozostanie wyłącznie męski. Jak zauważają badacze kultury materialnej, przedmioty bardzo często, poprzez swoje uwikłanie w codzienne czynności, pozostają w wyraźnych związkach z płcią kulturową, są instrumentami w podtrzymywaniu relacji międzyludzkich oraz budowaniu indywidualnych tożsamości13. Ponadto rzeczy umożliwiają podzielanie tych samych wartości, czynności i stylów życia w bardziej namacalny i trwały sposób, niż czyni to język lub bezpośrednia interakcja14. Samochód niewątpliwie zaliczyć należy do materialnej sfery kultury, a formy obcowania z nim i jego użytkowania, służyć mogą przede wszystkim wyrażaniu i potwierdzaniu męskich sposobów uczestnictwa w życiu społecznym. Dostrzeżenie podstawowych różnic w relacjach współczesnych mężczyzn wobec samochodu służyć może zaś wyróżnieniu kilku dominujących rodzajów męskiej aktywności w kulturze dzisiejszej. Inaczej bowiem funkcjonował będzie samochód w życiu społecznym mężczyzny skupionego na pracy zawodowej, inaczej w kontekście działań mężczyzny czującego się przede wszystkim głową rodziny, a jeszcze inaczej jako rzecz należąca na przykład do zagorzałego miłośnika samochodowych wypraw terenowych. Popularność wzorca mężczyzny nie usatysfakcjonowanego wyłącznie realizacją ról zawodowych i rodzinnych wiąże się z przemianami społecznogospodarczymi w kulturze współczesnej. Obecnie coraz trudniej jest osiągnąć spektakularny sukces zawodowy. Dawny wizerunek mężczyzny jako głównego żywiciela rodziny został mocno podważony przez destabilizację rynku pracy, wywołaną powszechnym kryzysem ekonomicznym. Współczesny mężczyzna stara się zatem budować swoją mocną tożsamość w oparciu już nie tylko o wykonywany zawód, ale także poprzez odwołanie do tradycyjnie męskiej sfery zainteresowań, jaką od początków swego rozwoju stanowiła motoryzacja. Dlatego też starannie wybiera on specyfikę swojej samochodowej pasji, która staje się dla niego jednym z najważniejszych wskaźników poczucia męskości. Jak zauważa bowiem Marek Krajewski dzisiejsze urzeczenie rzeczami wynika poniekąd również z kryzysu ludzkiej tożsamości, z poszukiwania ważnego punktu zaczepienia właśnie w rzeczach, kupowanych, konsumowanych i traktowanych jako swego rodzaju „egzystencjalne markery” czy stabilizatory życia15. Współcześnie mężczyzna kupuje zatem samochód już nie tylko jako użyteczną maszynę służącą pracy zawodowej, życiu rodzinnemu czy po prostu wy- __________ 13 14 15 T. Dant, Kultura materialna w rzeczywistości społecznej. Wartości, działania, style życia, Tłum. J. Barański, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2007, s. 41. Tamże, s. 14. Por. M. Krajewski, Wstęp, [w:] W stronę socjologii przedmiotów, pod red. tegoż, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2005, s. 7. 434 zwaniom dnia codziennego, ale coraz częściej kupuje auto jako wymarzony prezent dla siebie samego; przedmiot, który służył będzie rozwijaniu jego pasji, wypełniał jego czas wolny, ale także umacniał jego poczucie męskości. Wartość użytkowa tego rodzaju prezentów pozostaje kwestią zupełnie drugoplanową. Samochód wciąż zatem zachowuje swą głęboko genderową specyfikę, należąc do grupy rzeczy, które mniej lub bardziej dyskretnie, mają zapewnić mężczyznom poczucie odmienności wobec świata kobiet. Można go nawet nazwać mianem męskiego „gadżetu”, do którego stosunek w kulturze dzisiejszej ilustruje aktualne przemiany dotyczące sposobu rozumienia męskości16. Współczesny mężczyzna nie czuje się już bowiem w obowiązku by jedynie „zbudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo”, ale dba także o to, by sprawić sobie prezent. A prezenty w postaci samochodów są niczym zabawki dużych chłopców, którzy oddają się obcowaniu z nimi bez znaczących ograniczeń. Szczególną egzemplifikację stosunku współczesnych mężczyzn do samochodów ilustrują fora internetowe, gromadzące głównie panów, jako miłośników jednej marki, zazwyczaj wysoko cenionej w męskim świecie, lub też pasjonatów samochodów określanych mianem terenowych. Tak pojmowane samochody należą częstokroć do grupy przedmiotów posiadających swą szczególną kulturową historię oraz wpisane w tę historię indywidualne biografie, a ich wartość zależna jest od miejsca pochodzenia czy pozycji tych, którzy je wcześniej posiadali17. Użytkownicy omawianych forów są właścicielami bardzo znamiennych marek samochodów, wysoko lokowanych w ich hierarchicznej ocenie aut, między innymi są to wybrane modele marki nissan, suzuki, jeep, toyota, mitsubishi, mercedes, opel, a także szeroko rozumiane pojazdy militarne. Spróbujmy zatem rozważyć relację współczesnego mężczyzny i jego samochodu na przykładzie wpisów z dwóch wybranych forów internetowych ze stron www.jeep.org.pl i www.forum4x4.pl. Użytkownicy forum ze strony www.jeep.org.pl to właściwie wyłącznie mężczyźni, którzy logując się na forum zakładają swój profil, a w nim zamieszczają swój nickname i krótki tekst prezentujący posiadane auto oraz zdjęcie własnego pojazdu marki jeep. Przykładowe teksty w rodzaju: „Wujek Europejczyk 4.7 V8 + BRC LPG + All Country At na czterech łapach – w planach lifcik i jakieś MT”18 czy też "... im bardziej terenowy samochód, tym dalej traktor musi jechać..."19, oraz odpowiednio wyselekcjonowane fotografie stanowią rodzaj wizytówek forumowiczów, którzy na stronie forum pozostają właściwie anonimowi. Stali uczestnicy rozmów prowadzonych na forum utrzymują jednak między sobą także kontakty bezpośrednie, spotykając __________ 16 17 18 19 T. Tomasik, Męskie dodatki, czyli mężczyzna w świecie modnych gadżetów, [w:] Mody w kulturze i literaturze popularnej, pod red. S. Buryły, L. Gąsowskiej, D. Ossowskiej, Universitas, Kraków 2012, s. 278. Por. T. Dant, dz. cyt., s. 35. http://www.jeep.org.pl/forum, [dostęp: 11.03.2013]. http://www.jeep.org.pl/forum, [dostęp: 11.03.2013]. 435 się między innymi na wspólnych wyjazdach terenowych. Obecni użytkownicy omawianego forum to prawie 12.500 osób, głównie mężczyzn. Analizowana strona miłośników marki jeep składa się z kilku głównych działów: „Warsztat” (prezentuje dyskusje poświęcone problemom technicznym i naprawom posiadanych samochodów), „Ogólne” (dotyczy głównie wyjazdów terenowych i problematyki najczęściej zadawanych pytań), „Galeria” (prezentuje wybrane przez użytkowników zdjęcia ich aut), „Lokal” (skupia grupy miłośników marki jeep działających w poszczególnych regionach kraju), „Giełda” (służy prezentacji ofert kupna i sprzedaży aut oraz samochodowych akcesoriów), „Opinie” oraz „Pozostałe” (zawiera tylko jeden wątek pod znamienną nazwą „Jeepnięci”). Szczegółowe tematy rozmów o samochodach prowadzonych na forum są rozmaite, bardzo często problem zawiązuje się wokół pytania postawionego przez jednego z użytkowników, związanego z nękającym go obecnie dylematem natury technicznej. Ponieważ jeep jest marką produkującą samochody określane mianem terenowych20, które znane są doskonale miłośnikom tak zwanych wypraw off roadowych, częstokroć roztrząsanym tematem rozmów są doświadczenia z rajdów terenowych lub zlotów, porady dotyczące niezbędnego dla tych wypraw wyposażenia czy napraw i udoskonaleń sprzętu samochodowego, koniecznych przed i po zakończonych eskapadach. Znamienne jest także podejmowanie tematów ujawniających po prostu potrzebę snucia rozmowy o posiadanym samochodzie oraz czasie i wysiłku wkładanym w jego naprawy, pielęgnację i ulepszanie istniejących rozwiązań fabrycznych. Potwierdzeniem może być wątek: „Co dziś naprawiłem w Jeepie” (2376 odpowiedzi), na którym użytkownicy dzielą się ze sobą drobnymi uwagami dotyczącymi zabiegów natury technicznej samodzielnie dokonywanych w ich samochodach: „– Reduktor lpg się w środku rozsypał i chłodziwa ubywało. Ale już naprawione. – Ja dziś odkręciłem nakrętkę na prawej półosi :) która sprawiła największy problem od chwili podejścia do tematu wymiany przedniego mostu. – Próbowałem dziś podbić do tematu przełączniki świateł. Więc dostałem od kolegi alko (1984) takie cudo odkręciłem pokrywę dolną, wyjąłem pręt suwaka, i zacząłem walkę z odłączeniem kostki od przełącznika. O zgrozo kostka stawiała duży opór ale w końcu poddała się. Z naprawy nici bo okazało się że nie tylko przełącznik ale i kostka jest stopiona a ja takiej nie mam więc efekt mam teraz ten sam ale z działającym przełącznikiem. Jutro dalszy odcinek walki. – Stosował ktoś co innego niż kostka na przełączniku – będę dziś na samych zaciskach próbował to sieknąć ale zobaczymy co z tego wyjdzie __________ 20 Nawet w polsko-angielskich słownikach dla dzieci publikowanych na polskim rynku wydawniczym występuje angielskie słowo jeep, tłumaczone na polski jako samochód terenowy. Marka jeep stanowi zatem w świadomości potocznej synonim auta terenowego, podobnie jak marka adidas oznacza po prostu sportowy rodzaj obuwia. 436 – może wsuwki i termokurcze? Później zalej klejem z pistoletu […]”21. Przytoczony fragment rozmowy ukazuje specyfikę skupionego na forum środowiska pasjonatów aut terenowych, zakładającą między innymi pełne zaangażowania podejście do własnego pojazdu, umiejętność posługiwania się specjalistycznym słownictwem oraz niezwykle drobiazgową znajomość zagadnień z zakresu szeroko rozumianej mechaniki samochodowej. Zdecydowanym wyjściem poza tematy czysto techniczne jest wątek zatytułowany „Spanie na dachu”, na którym użytkownicy rozważają zgoła inne możliwości swoich samochodów. Zacytujmy fragment prowadzonej rozmowy, w której samochód ma być nie tylko środkiem transportu, ale także podstawą do stworzenia miejsca noclegowego: „– Temat rodził mi się w głowie już dawno. Obecnie widać światełko w tunelu, ale zanim w coś wdepnę, tradycyjnie rzucam problem pod dyskusję. Założenia są takie: większość naszych aut ma na dachu albo relingi, albo bagażnik, albo możliwość zamocowania do dachu czegoś tam. Wg mojej koncepcji byłaby to konstrukcja o wymiarach ok. 220 x 120 cm wysoka na ok 20 cm. Po rozłożeniu wysoka na około metr. W środku jakiś materac, pościel i ewentualnie miejsce na lekkie drobiazgi. Oczywiście w ścianach okna, jakieś otwory do wentylacji. Ewentualna instalacja elektryczna, choć dziś w erze oświetlenia ledowego to chyba zbytek. Powinno się to rozkładać w kilka minut, w drugą stronę podobnie. I jak już jesteśmy przy składaniu taka przypowieść :) jak znudziły mi się wycieczki z namiotem, kupiłem przyczepę kempingową. Komfort niemożebny – rodzice w busie, dzieci w przyczepie, przedsionek przy aucie – bajer. Na następny sezon dokupiłem przedsionek do przyczepy i po złączeniu tegoż z tym przy busie mieliśmy największą powierzchnię pod dachem na kempingu. Wszystko było pięknie, dopóki nie zaczęło wiać, a potem padać. Spakowałem ten gnój do przyczepy, dwie Pajery wyciągnęły mnie na czarne i do Polski. Lało wtedy prawie dwa tygodnie, o mało co te mokre szmaty nie zgniły. Wracając do tematu. Nikt z producentów spań dachowych nie wpadł jakoś na to, że są kraje w których mokre leci z nieba, a czasami powieje. Przeglądając różne fora o podobnej tematyce trafiałem na teksty: kupiłem np. Maggiolinę, fajne, ale jak wieje to śpimy w samochodzie. Mam Hannibala, a jak pada, to śpimy w hotelu... Po moich wycieczkach z przyczepą doszedłem do wniosku, że na Polskę i okolice spanie dachowe musi być jak przyczepa – całe nieprzemakalne i nienasiąkliwe. Podłoga i dach trafiają się u innych producentów twarde. Ścianki boczne do tej pory widziałem tylko z tkaniny. I jak popada musimy tą mokrą tkaninę schować do środka na pościeli. Nie podoba mi się to. Rozpracowałem już problem ścian, mam nadzieję zdążyć do Jeeparty;) Jako że czasy mamy niepewne, rozgrzebałem już temat w Urzędzie Patentowym. __________ 21 http://www.jeep.org.pl/forum, [dostęp: 13.03.2013]. 437 – zakładam, że po prostu chcesz twardy panel opuszczać z dachu na boki, ale pojawia się pytanie, czy nie lepiej zapodać tkaninę która będzie naprawdę wodoodporna? Zrobienie tego z jakiegoś sympa-tex'u czy czegoś w tym stylu dałoby nieprzemakalność, lekkość i przewiewność. Oczywiście nie byłoby to tanie, niemniej efekt zapewne kosmos. – Ja bym spód i dach zrobił z czegoś sztywnego i trwałego typu płyta kanalikowa/osb itp a boki z tkaniny winylowej (takiej z jakiej robi się bannery reklamowe) – jak ci nie przeszkadza grafika to taką tkaninę możesz mieć za darmo ze zużytych bannerów. […]”22. Zaprezentowany wątek rozmowy bardzo wyraźnie pokazuje, że samochody terenowe traktowane są przez użytkowników forum nie tylko jako środki transportu, ale poruszanie się nimi pozostaje w silnym związku z preferowanym przez nich sposobem spędzania czasu wolnego i wypoczywania, a wręcz ilustruje przyjęty przez nich styl życia. Ważnym wątkiem rozmów na forum internetowym jest także prezentacja własnych bardzo nietypowych modeli samochodów, wymagających specjalnych zabiegów renowacyjnych, zupełnie obcych przeciętnym użytkownikom aut, także mężczyznom. Poprzez szczególnego rodzaju zaangażowanie w poszukiwanie wymarzonego starego modelu samochodu, a potem poprzez wieloletnie czasem zmagania rekonstrukcyjne, właściciel pojazdu w sposób wyjątkowy potwierdza swą męską tożsamość. Przykładem ilustrującym tę kwestię jest wątek zatytułowany „Odrestaurowanie Jeepa SJ 1982”: „– Koledzy od czego muszę zacząć, autko blacharsko wygląda na swój wiek bardzo dobrze choć jest parę miejsc do poprawek. Gorzej jest w środku były właściciel zrobił w boczkach drzwi dziury na głośniki których teraz brakuje. Ogrzewanie też nie funkcjonuje, ale to chyba wina zaworu który jest sterowany tymi przyciskami po lewej stronie. Przyciski nie chwytają tylko odbijają z powrotem w swoją starą pozycję. Podsufitka wisi jak baldachim […] – Chcesz go sobie zostawić? Bo jeśli tak, to rozkręcaj do ostatniej śrubki, robiąc zdjęcia każdego miejsca, którego dotkniesz, opisując/metkując części, które wykręcasz. Przy okazji zrobi się lista braków. Po demontażu robisz blachy – są gołe więc idzie łatwiej i masz wgląd w zakamary, które są niewidoczne z wyposażeniem na pokładzie. Równocześnie możesz przejrzeć i naprawić i odnowić każdy element mechaniczny – na stole warsztatowym znacznie łatwiej niż na aucie. Potem, jak blacha jest już cacy (proces pewnie znasz – co do zrobienia, co do wymiany, ściąganie fragmentów blach, spawanie, piaskowanie, podkłady, śrady, pasty śrasty, lakiery itp) to zaczynasz składać mechanikę, która już jest też cacy. W międzyczasie tapicer zrobił nowe siedzonka, przyszło do Ciebie 628 paczek z USA ze sklepów i aukcji z różnymi drobiazgami typu klameczka, zatrzask popielniczki i takie tam. Oczywiście spędziłeś też setki godzin __________ 22 http://www.jeep.org.pl/forum, [dostęp: 13.03.2013]. 438 na zdobywaniu i studiowaniu przeróżnych dokumentacji, rysunków, zdjęć, masz podrukowane stosy forumowych rad i porad do kolegów SJotowców zza wody. I składasz, skręcasz, czyścisz, szorujesz plasticzki, dajesz do chromowania duperele... W październiku 2012 wypatrujesz na kuriera z ostatnimi bajeranckimi, oryginalnymi tajlami i na gwiazdkę stawiasz sobie pięknego SJota pod choinką. No chyba, że robisz na allegro to byle jeździł i byle wyglądał…”23. Zaprezentowana w cytowanym fragmencie znajomość drobiazgowych zabiegów, służących rekonstrukcji dawnego modelu samochodu, ujawnia pełne namaszczenia podejście do pojazdu, który stanowić ma uosobienie upragnionej zabawki – skarbu. Opisywane zdarzenie przypomina także chłopięcą zabawę w sklejanie modeli samolotów czy pojazdów militarnych, wymagającą wielogodzinnych prac i oddawania się tej czynności bez ograniczeń. W ostatniej części omawianego forum, zatytułowanej „Pozostałe”, znaleźć można także ważne wątki potwierdzające wspólnotowy charakter grupy jego użytkowników – są tu cieszące się dużą popularnością wątki z dowcipami, głównie o tematyce seksualnej i samochodowej, a także informacje o ciekawych linkach i filmach znalezionych w sieci oraz rzeczach wartych zakupu, ale także prośby o pomoc dla użytkowników forum, którzy cierpią na poważne choroby lub ulegli wypadkowi oraz dla ich bliskich (wątki: potrzebna krew); znaleźć można także wpisy na temat „ostatnich pożegnań”. Na drugim wybranym forum internetowym gromadzącym również głównie męskie grono użytkowników samochodów terenowych (ponad 42.000 użytkowników) – forum4x4.pl, jednym z najważniejszych działów tematycznych jest dział o tytule „Samochody”, na którym odnaleźć można bogate zbiory wypowiedzi dotyczących posiadanych przez użytkowników pojazdów. Jeden z wątków rozmów prowadzonych w tym dziale (370 postów) rozpoczyna wpis: „Zapraszam do przedstawienia swojego pojazdu – fotka i kilka słów. Proszę o umiar w ilości i rozmiarze zdjęć. […]”24, który stanowi impuls do zamieszczania na forum zdjęć własnych pojazdów i wyrażania swojego głęboko emocjonalnego stosunku do aut, które mają nazwy typu: „Mój zwierzak”, „Mój klekot”, „A to mój były, niestety kłopoty finansowe zmusiły mnie do sprzedaży. Ale wspomnienia pozostały”, „Mój mały czołg”, „Mój Cherokee jak miał jeszcze 4,5’’ liftu i 33’’ opony (to ten czarny)”, „A oto mój Jeepek”, „No to ja też wstawię :) Mruczuś we własnej osobie :)”. Prezentacja zdjęć pojazdów stanowi także element rywalizacji prowadzonej w męskim gronie użytkowników forum, którzy cały czas dbają o budowanie w tym środowisku niezwykle pozytywnego wizerunku własnej osoby, jako profesjonalnego i doświadczonego znawcy tematyki aut terenowych. __________ 23 24 http://www.jeep.org.pl/forum, [dostęp: 13.03.2013]. http://www.forum4x4.pl/viewtopic, [dostęp: 15.03.2013]. 439 Na stronie forum4x4.pl poza działem „Samochody” odnaleźć można także szczególnie ważne działy poświęcone sposobom spędzania czasu z własnym pojazdem – dział „Imprezy”, poświęcony wspólnym dla użytkowników wyprawom terenowym, dział „Rozrywka Poza Terenem” (zawiera informacje o spotkaniach samochodowych poza terenem oraz filmach i grach o tematyce samochodowej, ważnych dla użytkowników forum) oraz działy „Kluby” i „Regiony”, które świadczą o tym, że wokół posiadanych i użytkowanych samochodów terenowych funkcjonuje także świat męskich spotkań i relacji towarzyskich zarówno w wymiarze ogólnopolskim (czasem także internacjonalnym), jak i lokalnym. Ważnym działem forum jest także dział „Techniczne”, który służy prowadzeniu rozmów dotyczących problemów z naprawą posiadanych samochodów, ale przede wszystkim, mam wrażenie, służy prezentacji własnej bogatej specjalistycznej wiedzy na temat mechaniki samochodowej i nie tylko. Przedstawienie osobistych doświadczeń związanych z naprawą samochodów, stosowanych rewelacyjnych rozwiązań jest w tym przypadku również sposobem na budowanie własnego wizerunku prawdziwego znawcy problematyki motoryzacyjnej w tym szczególnym przecież, niekonwencjonalnym wydaniu. Dwa wybrane przeze mnie przykładowe fora internetowe wykazują bardzo wiele podobieństw w sposobie kreowania specyfiki świata męskiego, skupionego wokół tematyki samochodów terenowych, które służą nie tyle przemieszczaniu się do pracy, wypełnianiu obowiązków życia rodzinnego, ale przede wszystkim stanowią bardzo ważne rekwizyty w celu realizacji nieprzeciętnej męskiej pasji. Można zauważyć, że posiadanie i użytkowanie samochodu terenowego stanowi dla użytkowników forów rodzaj zabawy społecznej, której uczestnicy przyjmują niezwykle męskie role, angażując się w pewnego rodzaju rywalizację i poszukując ekscytacji, o którą trudno w życiu codziennym. W tym celu kontaktują się oni za pośrednictwem internetowego forum, aby dla własnej przyjemności uczestniczyć w świecie społecznym oddzielonym nieco od zwyczajnej egzystencji. Samochód jako przedmiot ma tu kluczowe znaczenie – umożliwia właścicielowi rozmaite interakcje społeczne, relacje z grupą podobnych osób, zapewniając także pożądane wrażenia fizyczne i emocjonalne. Właściciele tych samych zabawek, jak pisze Roger Caillois, „zbierają się w jednym miejscu, wyznaczonym na ten cel lub po prostu dogodnym, i tam porównują swoje umiejętności. Na tym często polega istota doznawanej przez nich przyjemności”25. W aktywności podejmowanej przez mężczyzn występujących na omawianych forach w roli miłośników samochodów terenowych dostrzec można cały szereg zbieżności i odniesień do zachowań lokowanych w kręgu zabawy. Zasadniczo rzecz ujmując, zabawa stanowi rodzaj aktywnej rozrywki, która dostarcza żywiołowej radości i emocji, a przybiera najczystszą postać wtedy, gdy __________ 25 R. Caillois, Gry i ludzie, Tłum. A. Tatarkiewicz, M. Żurowska, Oficyna Wydawnicza Wolumen, Warszawa 1997, s. 43. 440 oddając się jej, możemy zapomnieć o troskach i problemach codzienności26. We współczesnym świecie jednak zabawa nie tylko się demokratyzuje, umożliwiając udział w niej niemal każdemu, ale także przenika do czasu tradycyjnie zarezerwowanego dla pracy i rutynowych obowiązków. Zabawa stała się obecnie niezbywalnym elementem życia społecznego, tracąc swoje ściśle określone ramy czasowe i przestrzenne. Okazje do zabawy stały się powszechne i nieustannie dostępne dla coraz większych grup ludzi, wzrosła również energia i pieniądze poświęcane na rozrywkę, co ma daleko posunięte konsekwencje w przemianach zachowań i postaw społecznych27. Dlatego też w wypowiedziach użytkowników omawianych forów internetowych samochód terenowy, rozumiany jako szczególnego rodzaju męska zabawka, stanowi podstawowy przedmiot, wokół którego konstruowany jest nie tylko świat męskiej rozrywki, ale coraz częściej także zachowania powszednie. Samochód terenowy jako rzecz samodzielnie i świadomie wybrana służy zakotwiczeniu mężczyzny w rzeczywistości społecznej, wpływa na jego relacje z innymi, a co najważniejsze określa jego odmienność wobec innych mężczyzn, ustanawiając również, przynajmniej częściowo, jego poczucie męskiej tożsamości. Jak pokazuje analiza wybranych materiałów internetowych posiadanie konkretnego modelu samochodu uczynić może z niczym niewyróżniającego się członka anonimowej zbiorowości, mniej lub bardziej wyrazistego reprezentanta określonego specjalistycznego środowiska, współczesnego plemienia rynkowego (miłośnicy określonych marek) czy stylowego28. Samochód pojawia się jako obiekt najwyższej troski i przywiązania, zastępuje ukochane zwierzę, ulubioną zabawkę, a nawet partnera. Zabiegi personifikacji stosowane wobec samochodów miały miejsce już w okresie PRL-u, kiedy autom nadawano przezwiska, jak „mydelniczka”, „skarpeta” czy „królowa poboczy”, a także imiona29, wyrażały one jednak zupełnie inny niż dziś stosunek do samochodu. Jak zauważają badacze kultury materialnej, ludzie bardzo często pozostają z przedmiotami w relacjach, podobnych do tych, które nawiązują z innymi ludźmi, a taki stosunek do przedmiotów podkreśla jedynie ich wartość i znaczenie w życiu codziennym30. Reasumując, można zauważyć, iż relacje zachodzące obecnie pomiędzy mężczyzną a samochodem, traktowanym jako przedmiot z obszaru kultury materialnej, świadczą o złożoności i wieloaspektowości życia współczesnych mężczyzn, dla których tradycyjne role płciowe nie zawsze stanowią podstawę ich jednostkowego poczucia tożsamości. W kulturze współczesnej samochód stano- __________ 26 27 28 29 30 J. E. Combs, Świat zabaw. Narodziny nowego wieku ludycznego, Tłum. O. Kaczmarek, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011, s. 12. Por. Tamże, s. 36–37. Por. M. Maffesoli, Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych, Tłum. M. Bucholc, PWN, Warszawa 2008. R. Sulima, dz. cyt., s. 40; J. Jaworska, dz. cyt., s. 303. T. Dant, dz. cyt., s. 50. 441 wi zatem nie tylko ważny rekwizyt uwikłany w sferę męskiego życia zawodowego i rodzinnego oraz popularne stereotypy kulturowe, ale także zyskuje miano rzeczy służącej realizacji męskich pasji. Funkcjonuje jako przedmiot, wokół którego tworzyć może się cała sfera męskich praktyk ludycznych, służących nie tylko przeżywaniu okazjonalnej ekscytacji, ale także potwierdzaniu uczestnictwa współczesnego mężczyzny w dzisiejszym życiu społecznym, nastawionym w sposób szczególny na nieustanny kontakt z przedmiotami. Przedmioty bowiem, jak zauważa Maciej Żakowski: „[…] opowiadają sobą pewną historię, a kszt