Śląskie pogranicza kultur - Instytut Filologii Polskiej
Transcription
Śląskie pogranicza kultur - Instytut Filologii Polskiej
Śląskie pogranicza kultur Na pograniczu kultur Literackie i paraliterackie recepcje obyczaju, tradycji, kultury umysłowej na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie Projekt pod kierownictwem naukowym prof. dra hab. Mariana Ursela został sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki ŚLĄSKIE POGRANICZA KULTUR tom 3 red. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska Wrocław 2014 Recenzja naukowa prof. dr hab. Wojciech Soliński Redakcja wydawnicza dr Halina Kubicka Konsultacja historyczna i ilustracje Romuald M. Łuczyński Tłumaczenie i redakcja streszczeń w języku angielskim Ewa Witkowska Korekta dr Halina Kubicka Indeksy dr Halina Kubicka Projekt okładki Adriana Kotyla DTP Aleksandra Snitsaruk Egzemplarz bezpłatny. Projekt współfinansowany z budżetu Samorządu Województwa Dolnośląskiego www.umwd.pl ISBN 978-83-7977-032-8 Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe 50-011 Wrocław, ul. Kościuszki 51a, tel. 71 342 20 56, faks 71 341 32 04 e-mail: [email protected]; http://www.atut.ig.pl Spis treści Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości. Rekonesans . . 9 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” Rudolfa Pollacza. Bestseller wydawniczy śląskiego autora i jego rola w kształtowaniu pobożności kobiet od XVIII do początku XIX stulecia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33 Jakub Z. Lichański Kancjonały na Śląsku do końca XVIII wieku. Próba określenia stanu badań. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zeszytowe Guido von Felsa z Glatz (Kłodzko) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 137 Małgorzata Łoboz Edukacja i perswazja w dwujęzycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku – „Głos św. Franciszka” (1908–1938) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrzymki i pielgrzymowanie w prasie śląskiej. Rekonesans. . . . . . . . 189 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) – Jan Purkynie, Wincenty Pol, Kornel Ujejski. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 213 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęzycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych w okresie międzywojennym („Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau”, „Franziskusbote”, „Franziskanisches Leben”) . . . . . . . . . . 235 5 Śląskie pogranicza kultur Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” . . 259 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku . . . . . . . . . . . 273 Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma. Dolny Śląsk z perspektywy postkolonialnej (na przykładzie historii miasteczka Miedzianka) . . . . . . . . . . . . . . 295 Noty o autorach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 311 Streszczenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 317 Indeks osobowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 331 Indeks nazw geograficznych. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 339 Wstęp Książka, którą przekazujemy obecnie Czytelnikom, stanowi zbiór tekstów podsumowujących trzeci już etap badań w ramach projektu naukowego Na pograniczu kultur. Literackie i paraliterackie recepcje obyczaju, tradycji, kultury umysłowej na Dolnym Śląsku i Opolszcz yźnie, finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki, który w latach 2011–2013 realizowany był na Uniwersytecie Wrocławskim pod kierownictwem naukowym prof. dra hab. Mariana Ursela. Znajdujące się w tym tomie prace są autorstwa 11 naukowców z Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Opolskiego, Uniwersytetu Warszawskiego oraz z Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej w Jeleniej Górze, którzy tworzą od 3 lat zespół badawczy. Przedkładany tom jest na razie ostatnim z ukazujących się pod wspólnym tytułem Śląskie pogranicza kultur. Zakładany przez nas wstępnie plan został więc w wersji zasadniczej zrealizowany. Nie zamierzamy jednak zrezygnować z dalszych badań i publikacji, których wiodącym celem było, jest i będzie inicjowanie oraz orientacyjne wytyczanie i zakreślanie aspektów i ram szeroko rozumianej problematyki śląskich pograniczy kultur, odsłanianie i wskazywanie różnorodnych obliczy śląskości. Pragniemy, aby trzy tomu Śląskich pogranicz y kultur były podnietą dla dalszych, inaczej ukierunkowanych, wzbogaconych czy sprofilowanych refleksji naukowych. Badania nad dziedzictwem kulturowym Dolnego Śląska i Opolszczyzny mają swą bogatą tradycję, lecz nie zawsze były wolne od obciążeń ideologicznych, metodologicznych czy koniunkturalnych. My, nawiązując do osiągnięć wybitnych śląskoznawców, takich jak Stanisław Rospond, Tadeusz Mikulski czy Bogdana Zakrzewskiego, proponujemy nową orientację i metody badawcze, perspektywy transgraniczne, transkulturowe czy multikulturowe. Być może otworzy to drogi do wspólnej międzynarodowej eksploracji i refleksji naukowej, której efektem byłaby obszerna monografia dziedzictwa kulturowego Dolnego Śląska i Opolszczyzny. Zamykając ten period naszych badań śląskoznawczych przekazujemy czytelnikom tom trzeci, który zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią przynosi indeksy nazwisk oraz nazw geograficznych, angielskie streszczenia wszystkich prac zamieszczonych w trzech tomach oraz noty o Autorach. 7 Śląskie pogranicza kultur Jesteśmy wdzięczni za recenzję niniejszego tomu Profesorowi Wojciechowi Solińskiemu – to Jego uwagi pomogły nam w pracy nad ostateczną kształtem książki. Halinie Kubickiej dziękujemy za żmudne prace redakcyjne oraz korektę wydawniczą publikacji, natomiast Ewie Witkowskiej – za sporządzenie angielskich streszczeń wszystkich artykułów wchodzących w skład tomów 1–3 Śląskich pogranicz y kultur. Szczególne podziękowania składamy Dyrekcji Instytutu Filologii Polskiej UWr za wsparcie naszej inicjatywy wydawniczej. Pani Elżbiecie Berezie-Banach zaś po raz kolejny – trzeci – serdecznie dziękujemy za Jej ogromną życzliwość i pomoc, bez której trudno byłoby nam sfinalizować wydanie książki. Publikacja oraz rozpowszechnienie trzeciego tomu monografi i Śląskie pogranicza kultur współfinansowane są przez Wydział Edukacji i Nauki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Marian Ursel Olga Taranek-Wolańska Krystyna Kossakowska-Jarosz Uniwersytet Opolski Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości. Rekonesans1 Ksiądz Emil Szramek, śląski intelektualista z pierwszej połowy XX wieku, rozważając istotę śląskości w połowie lat trzydziestych XX wieku zauważył (ortografia oryginału): […] ziemia śląska należy i pod względem krajoznawczym do najciekawszych zakątków świata; jest to kraj największych wyobrażalnych kontrastów. „Obok równin ornych i leśnych niebrak tu wysokich gór; mistyka średniowiecznych kapliczek z prymitywnemi wizerunkami świętych sąsiaduje z najbardziej racjonalistyczną rzeczowością współczesnych urządzeń kopalnianych i przemysłowych; na drogach śląskich śmigają auta i motocykle, a opodal, w lesie, pasą się żubry; w olbrzymich stalowniach działa potężny rozmach masowej produkcji, a na zboczach gór pasterz, okryty prostą gunią, zwołuje owce, jak jego towarzysz z ewangelji zwoływał je przed wiekami”. To też w miłości do ziemi śląskiej zgodni są odrazu Polacy, Niemcy i Czesi, prostacy i inteligencja, katolicy i protestanci, bogacze i biedni, a po krótkim czasie 1 Wobec nadmiaru rozmaitych wykładni idei natury (zapis z wielkiej litery nadaje pojęciu ogólny sens, zaś w cudzysłowie zacieśnia do szczegółowego rozumienia) liczonych przez Arthura O. Lovejoya, jak podała Maria Janion, na sześćdziesiąt znaczeń, a także dużej zmienności ich defi niowania, ale nade wszystko z powodu znikomych przejawów naturocentrycznego stosunku do natury w śląskim piśmiennictwie przy uproszczonym przekładaniu nowożytnego myślenia europejskiego na rodzime realia tę problematykę podjęłam głównie w aspekcie „chwytania sensu” śląskiej rzeczywistości, sposobów postrzegania własnego świata. Określone ramy objętości artykułu dopuszczały też skromną liczbę możliwych egzemplifikacji. Świadomość tych ograniczeń zasygnalizowałam terminem Rekonesans wprowadzonym do tytułu szkicu. Nie ulega wątpliwości, że podjęte w niniejszym tekście zagadnienie jest zajmujące i godne szerokiej uwagi. 9 Śląskie pogranicza kultur alienigenae narówni z tubylcami. Żadna kraina nie jest tak wychwalana jak Śląsk, choć o nim w „Pieśni o ziemi naszej” całkiem zapomniał Wincenty Pol. Któż policzy pieśni o Śląsku? Na Parnasie śląskim zlewają się w akordach panegiryk łaciński z pieśniami polskiemi, wiersze niemieckie z dźwiękami czeskiemi, pieśń ludowa z poezją wykwintną”2 . Wielorakości natury tworzącej ziemię śląską w ocenie piszącego, ewidentnie zauroczonego rozmaitością obrazów macierzystych stron, odpowiadał dysonans cywilizacyjny i kulturowy, wzmacniany przez niejednolitość etniczną regionu, wyraźnie objawianą w wielojęzyczności śląskich twórców. Owe wielopoziomowe skontrastowanie dzieliło żyjących tutaj ludzi, którzy biorąc we władanie „własną część” ojczyzny miłowali „cały” Śląsk, a w interferencjach emocji przeżywanych w każdym kręgu z osobna, te uczucia niezwykle się potęgowały. Dzięki zwielokrotnieniu ekscytacji krajem rodzinnym ludzie zdolni byli do inkorporacji sąsiednich terenów prezentujących inny rozwój gospodarczy lub zdominowanych przez inną wspólnotę narodową, traktując je jako własne, tym samym przydawali im właściwości swojej najbliższej okolicy, przy czym dany fragment należący do Dolnego, Górnego, Cieszyńskiego, czy później oddzielanego Opolskiego Śląska nazywali wyłącznie Śląskiem bez wskazanej przydawki. Na fundamencie tego przeświadczenia krzepła upraszczająca wizja jednolitego terytorium3. Zyskiwało w ten sposób wyobrażenie krainy, bo w poetyckim obrazowaniu była komplementowana jak żadna inna. Traciły natomiast inne sprawy, na które uwagę zwracał cytowany na wstępie badacz w wielu fragmentach rozważań, a ich skomplikowanie oddawał w tytule swojego eseju: Śląsk jako problem socjologiczny. Myśl o wewnętrznym wielorakim zróżnicowaniu Śląska ciągle jest podejmowana. Pomimo deklarowanego hasła „Jeden jest Śląsk” (pod takim zawołaniem odbywały się w 1995 roku obrady IV Śląskich Spotkań Regionalnych), badacze omawiając realia różnych miast śląskich kreślili obraz różnych regionów. Wobec takiej konstatacji Stefan Bednarek pytał – Ile jest Śląsków?4 Stwierdzana wielobarwność Śląska pod różnymi względami skutkowała niekorzystnym pomieszaniem stanowisk badawczych, pojęć i terminów, co tworzyło tylko poznawczy chaos. W rezultacie sprawa śląskości w ocenie Anny Gomóły ciągle jest „nieoczywista, albo wręcz sporna i spór ten nie łatwo będzie zażegnać”5. 2 E. Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny. Próba analiz y, Katowice 1934, reprint Opole [1991], s. 63. 3 Podobnie problem różnorodnego Śląska postrzeganego jednak poprzez własną okolicę pokazała Anna Gomóła w artykule Pejzaż śląski cz yli jaki?, [w:] Człowiek jest w drodze. Pejzaż śląski – pamięć, tradycja, współczesność. Forum II. Czas na interdyscyplinarność, red. A. Kowalczyk-Klus i R. Solik, Cieszyn 2008, s. 55–67. 4 S. Bednarek, Ile jest Śląsków?, [w:] idem, W kręgu małych ojcz yzn. Szkice regionalistyczne, Wrocław– Ciechanów 1996, s. 48–49. 5 A. Gomóła, op. cit., s. 65. 10 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Ze zróżnicowaniem charakteru ziemi śląskiej usiłowano sobie poradzić nadając poszczególnym jej częściom obrazową kolorystykę. Przywoływał ją w okresie międzywojennym w wielu utworach Gustaw Morcinek6, także użył jej Stanisław Wasylewski opowiadając w latach trzydziestych ubiegłego wieku o Śląsku, o którym wtedy „się najmniej wiedziało, najrzadziej mówiło”, czyli o Śląsku Opolskim sygnowanym białym kolorem z uwagi na biały rumosz wapienny najwyraźniej cechujący krajobraz tej okolicy7. Wprawdzie Wasylewski rewidował to przyporządkowanie na barwę biało-zieloną z powodu rolniczego charakteru sporej części powiatów objętych administracją województwa, zawłaszczając przez to zielony kolor, który na palecie „śląskich odcieni” znamionował Śląsk Cieszyński z Beskidami i istebniańskimi góralami. Natomiast najwięcej mówiło się wówczas o Śląsku fabrycznym, odzyskanym dla Polski odrodzonej po pierwszej wojnie światowej i na powrót wprowadzanym do polskiej kultury. Ten obszar ze względu na jego przemysłowy wizerunek i zasoby węgla kamiennego legitymizowała czarna tonacja. Utwory literackie i wypowiedzi dziennikarskie z okresu dwudziestolecia międzywojennego nierozdzielnie związały pejzaż Śląska z industrialnymi artefaktami. Kopalniane szyby, buchające ogniem piece hutnicze, nieprzeliczone szpalery kominów i niebo zasnute fabrycznymi dymami to niemal wyłączny obraz tej ziemi, czego świadectwem jest tom reportaży zebranych przez Wojciecha Janotę a napisanych przez bardzo znanych autorów zainteresowanych „nieznanym krajem” i przygodnie go poznających, a także początkujących dopiero literatów. Antologia owa nosi właśnie znamienny tytuł Z czarnego kraju8. Szukając w fabrycznych kłopotach sensów pozycji człowieka w tworzonym od nowa powojennym świecie Ślązaków, włączonym w granice formującego się dopiero kraju, ukazywano ciężką pracę ludzi, rozwijającą ich własną krainę i razem z nią państwo polskie. Ten industrialny wizerunek zdominował obrazowanie regionu w kolejnych dziesięcioleciach9, do czego mocno przyczyniła się narzucona Ślązakom po drugiej wojnie światowej konwencja 6 Elżbieta Dutka omawiając obrazowanie Górnego Śląska (eadem, Melancholijne pejzaże Śląska, „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2012, nr 3, s. 80) podała, że o trójkolorowym podziale Śląska jako pierwszy napisał Gustaw Morcinek w monografi i etnograficznej Śląsk, opublikowanej w 1933 roku w serii Cuda Polski. Pisarz wspominał o tym również w swoich późniejszych tekstach, np. w opracowaniu Górny Śląsk, jakie ukazało się w Warszawie w 1950 roku w ramach Biblioteki Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Według kolorów z podziałem na „czarny”, „biały” i „zielony” Śląsk przedstawiał także Stanisław Berezowski w przedwojennym przewodniku zatytułowanym Turystyczno-krajoznawcz y przewodnik po województwie śląskim wydrukowanym w Katowicach w 1937 roku (reprint, Katowice 1990). Oznacza to, że owe ujęcie było już wtedy głęboko utrwalone. 7 Perspektywy Wasylewskiego (S. Wasylewski, Na Śląsku Opolskim. Wydanie fototypiczne, Opole 1987, s. VIII) Dutka nie przywoływała. 8 Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międz ywojennym, wybór tekstów i wstęp W. Janota, Katowice 1981. 9 Przestrzeni industrialnej i postindustrialnej uwagę poświęciła E. Dutka, op. cit., s. 79–96. 11 Śląskie pogranicza kultur Erich Zabel, „Pejzaż przemysłowy z Górnego Śląska” socrealistyczna. Nawiązując do radzieckiego wzorca światopoglądowego, do materialistycznego i kolektywnego podglebia, w najlepszym razie do założeń realizmu rewolucyjnie przetworzonego wedle reguł poetyki umasowienia, podmiotowość śląskiej tradycji zastępowano wtedy obrazami ideologicznie celebrowanego regionu pracy, schematami czynu robotniczego, nowej proletariackiej moralności. Sytuację tę Elżbieta Dutka komentowała następująco: Mimo wysiłków Morcinka, opisującego często zróżnicowany krajobraz regionu, wizerunek czarnego, przemysłowego Śląska zdominował literaturę nie tylko okresu dwudziestolecia międzywojennego, ale także kolejnych dekad. Do dziś pejzaż przemysłowy Śląska z szybami kopalnianymi i kominami, poziomami i skosami rur oraz linii przesyłowych, zdewastowaną powierzchnią ziemi, wysypiskami odpadów, hałdami, zapadliskami, familokami i chaotyczną zabudową miejską pozostaje swego rodzaju „wizytówką”, znakiem rozpoznawczym tego miejsca. Mimo olbrzymiego zróżnicowania krajobrazowego regionu wciąż jest on w szerokim obiegu postrzegany w mocno skonwencjonalizowany sposób10. Wizja „czarnego” uprzemysłowionego Śląska nabierając stereotypowych treści stała się niejako wyróżnikiem całego – różnorodnego przecież – regionu, 10 12 Ibidem, s. 80. Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości skonstruowaną na potrzeby zewnętrznej jego prezentacji. Podwaliny pod jej wzniesienie a potem utrwalenie na ogół kładli ludzie napływowi, często mimo najlepszej chęci naskórkowo znający miejscową tradycję, a tym samym lokalny język wartości i dominujące tutaj postawy życiowe. Najogólniej rzecz ujmując – należy zwrócić uwagę, że obraz potęgi industrialnej miał podłoże światopoglądowe, musiał więc być pozytywny, aczkolwiek różne powody o tym decydowały w obu okresach historycznoliterackich – pierwotnie był nim patriotyzm narodowy, a potem polityka państwa robotniczego. W wewnętrznym planie ogląd krajobrazu „czarnego kraju” przedstawiał się inaczej. Przemysłowe nieużytki i piętrzące się w panoramie tutejszych miast hałdy kopalniane zanim zaczęto traktować jako własne musiały porosnąć wątłą zielenią i brzozami. Brzozy stały się więc regionalnym znakiem przestrzeni „udomowionej”, bo odkąd przyjmowały się na hałdach, tereny te przeradzały się w miejsce zabaw i wypoczynku dzieci. W semantyce rodzimych pisarzy drzewa te oznaczały tedy sielskość terenu11, jakiej – co podkreślał Wilhelm Szewczyk – żaden przybysz Horst Bienek wspomina w Birken und Hochofen, wspomnieniach z okresu dzieciństwa (z lat wojny), wakacje spędzane na Bagrach: „Leuchtende Birken – dazu bedurfte eines Sonnenstrahls […] die Bäche und Flüsse glitzerten“ („Błyszczące brzozy – potrzebujące do tego słonecznego promienia […] strumienie i rzeki lśniły od światła porannego słońca”). Żródło: http://www.bagry60.republika.pl/bagry_wsp_43_HB.htm Brzoza ma rozbudowaną symbolikę. Uznawana była za drzewo święte, wykorzystywano więc ją do różnorodnych praktyk kultowych. Dla wtajemniczonych stanowiła symbol osi świata, życia, śmierci, odrodzenia, początku, miłości, płodności, rodziny, łagodności, niewinności, oczyszczenia lub płaczu i kary w zależności od tego, w jakim kręgu kulturowym metaforą brzozy się posługiwano. Świętość brzozy w słowiańszczyźnie wyrażała się w przypisywaniu jej zdolności mediacyjnych. W leksykonach podaje się, że jeszcze XIX-wieczne zapisy zaświadczały, iż „na kawałkach kory brzozowej pisano »prośby« do duchów opiekuńczych, a następnie »listy« takie przyczepiano do pni drzew”. Za: P. Kowalski, Leksykon. Znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie, Warszawa–Wrocław 1998, s. 35. Na Śląsku nabrała znaczenia alegorii zwycięstwa żywotnej natury nad cywilizacyjnymi zgliszczami. Jako drzewo łatwo porastające nieużytki i hałdy kopalniane stała się symbolem odradzającego się życia, regionalnym znakiem przestrzeni oswojonej. Lokalne znaczenie pozostawało więc w zgodzie z siłą odradzającego się życia przypisywaną brzozie w planie mitycznym. 11 13 Śląskie pogranicza kultur nie dostrzeże12. Pisali o tym różni rodzimi literaci, często przyjmując miejscowy sens niebywałych pejzaży i wyjaśniając, że takich przedziwnych „gór” nie ma żaden region w Polsce13. Rosnąc z powodzeniem wśród zaśmieconych wiejskich bezdroży, przebijając się z gąszczu chaszczy, ozdabiając śląskie lasy brzozy dowiodły swojej witalności. Obserwacje te przełożone na potoczne myślenie objawiały się w śląskiej przestrzeni jako ważne słowo-klucz. Z racji lokalnych warunków etniczno-społecznych zarazem nabrało ono treści synonimu świata ludzi prostych i ubogich znajdujących jednak szczęście w drobiazgach życia codziennego, budujących środowisko wypełnione serdecznością i wzajemną życzliwością, zdolnych do przetrwania w niesprzyjających okolicznościach. Przekonanie to przekraczało nawet granice narodowe, bo również Horst Bienek pisał o brzozach, że „nigdzie nie są tak piękne jak na Śląsku”14. W świecie przedstawianym przez Górnoślązaków natura zdominowana przez przemysł cierpiała, tak jak cierpieli ludzie. Obraz ten skonstruowany został na gruncie publicystyki bujnie rozkwitającej od połowy XIX wieku w górnośląskiej prasie polskojęzycznej. Poczytne periodyki były bowiem skuteczniejszym środkiem prefabrykacji wyobraźni rodaków niż inne przekazy. Poza tym strategia geopoetyki „trefnego” miasta i wsi zapewniającej szczęśliwe życie motywowana była programem Karola Miarki, który zalecał, aby literaturę uwolnić od krytyki negatywnych zjawisk w życiu regionu, dla której rezerwował gatunki prasowe, co miało istotne odbicie w decyzjach pisarskich. Proces wdzierania się w pastoralny krajobraz dymiących kominów i ognistych pieców hutniczych Karol Miarka, Konstanty Damrot i Norbert Bonczyk ukazywali jeszcze w optyce zgodnej symbiozy przyrody i przemysłu, co powierzchownie sądząc mogłoby sugerować, że długo nie dostrzegali zgubnych skutków industrializacji. Ten wybór można jednakże łączyć ze znamiennym rysem literatury biedermeieru, z nastrojowym jej związkiem z ojczystym pejzażem, z przeżywaniem drobnych rzeczy, choćby rzeczy nieważnych, byle służyło to postawie „zbierania” wrażeń i „pielęgnowania” pamięci15. Na wersję niegroźnego miasta, nie burzącego lokalnej idylli (z akcentowaniem szczęśliwej przeszłości) w przyjętej geografi i literackiej zdecydowali się więc umyślnie – z powodu konsekwentnego kreślenia harmonijnego, 12 W. Szewczyk, Każdy ma swój ż yciorys. Eseje i felietony, wybór G. Szewczyk, W. Janota, Katowice 1996, s. 17. 13 Ibidem. Zob. też: K. Heska-Kwaśniewicz, Przestrzeń krajobrazowa Górnego Śląska w literaturze polskiej, czeskiej i niemieckiej. R ekonesans badawcz y, [w:] Śląskie miscellanea, t. 11, red. J. Malicki i K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 1998. 14 H. Bienek, Podróż w krainę dzieciństwa. Spotkanie ze Śląskiem, Gliwice 1993, s. 187; por. też: idem, Brzoz y i wielkie piece. Dzieciństwo na Górnym Śląsku, Gliwice 1991. 15 Problematykę tę rozważałam w opracowaniu publikowanym w 2. tomie niniejszego cyklu: K. Kossakowska-Jarosz, Szczęście w drobiaz gach ż ycia codziennego – echa biedermeieru w śląsko-polskiej kulturze, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 2, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2013, s. 45–66. 14 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Paweł Wróbel, „Pejzaż z Giszowca” (1974) wyidealizowanego obrazu ich „małej ojczyzny” znajdującego oparcie w programie Miarki. Szeroko zakrojoną na łamach prasy antyurbanistyczną perswazję piszący zwykle łączyli z zagrożeniem cywilizacyjnym, obyczajowym i religijnym, z przestrzenią głębokiego konfliktu etniczno-kulturowego, ale również z zagrożeniem zdrowotnym i ekologicznym16. Swoje przekonania formowali w procesie doświadczania świata tworzonego w kopalniach i hutach pełnych ordynarnych robotników, pracujących w nieprzyjaznym, przykrym dla nich i cuchnącym środowisku bez należnych zabezpieczeń, a także ochrony socjalnej. Na ich stosunku do kultury robotniczej z pewnością odciskały się zachowawcze poglądy w sprawach społecznych, ale nie można wykluczyć oddziaływania myślenia upowszechnianego za przyczyną bardzo popularnej wtedy w obiegu niemieckojęzycznym Heimatliteratur, szczególnej odmiany literatury ziemi rodzinnej, niechętnej obcości i kosmopolityzmowi narastającemu w miastach. Skutki szkodliwości takich warunków opisywano w coraz to nowych przykładach, wyliczając nie tylko przejawy degradacji obyczajowej w tym środowisku, ale również cierpienia robotników, jakich wcześniej ludzie nie doświadczali, a także ukazując opłakane obrazy zdegradowanej natury, choćby skazanego na wycięcie na początku lat 80. XIX wieku Początki antyurbanistycznego programu oparte zostały na konserwatywnych poglądach o odcieniu rustykalnym i ksenofobicznym rodowodzie uwikłanym w kult regionalizmu i spór o narodowość. Były to idee składające się na mapę wykreowanego miasta konceptualnego, znajdującego przedłużenie w micie przestrzennym „czarnego” Śląska. 16 15 Śląskie pogranicza kultur skarlałego lasu hrabiego Franciszka Ballestrema rozciągającego się między Rudą a Wirkiem17. Jeśli przedstawiano naturę w mieście, to miała ona posępny, nieprzyjazny człowiekowi wyraz: Cała okolica Bytomia olbrzymiem tętni życiem. Ile to tu nie naliczysz wysokich kominów i piecy, hut, fabryk i kopalń! […] Co tu za huk olbrzymich młotów, co za syk zimne żelazo i stal przerzynających pił… a postacie robotników […] wobec buchających ogniem czeluści jakoby duchy w walce z żarem i ognistym kruszcem. Dziwne uczucie opanowuje nie przyzwyczajonych do takich wrażeń i do takich obrazów. Oczy razi ognia nadmiar, uszy głuszy huku siła, czuciu dokucza upał, nogi się trzęsą pod tobą, pod nogami trzęsie się ziemia. – Istne piekło – pomyślisz […] zamiast, choć w dzień pogodny, promieni słonecznych, masz wokoło siebie mgławą posępność, zamiast orzeźwiającego powietrza – ciężkie i duszące. Tak tu jest zawsze, jeżeli silnego wiatru prąd nie poroztrąca i nie porozrywa tumanów dymu, pary i pyłów, wśród licznych kominów się zapierających18. Naturalne zjawiska w przestrzeni miasta, jak słońce i powietrze przez przesycenie ich wyziewami fabrycznymi miały mroczne zabarwienie i nie napawały radością strudzonych ludzi, nie oferowały im oddechu i światła. Przeciwnie, straszyły swą grozą, poświadczając proces kolonizacji śląskiej ziemi w modelu konkwistadorskim, dając materialne dowody dokonującej się mimikry19 w postawach życiowych i sposobach myślenia rodzimych mieszkańców, a także w zatracie ekologicznego charakteru terenu. Przestrach i zgorszenie powodowane tymi przemianami, jak w całej ówczesnej Europie, i tutaj wzmacniały rozmaite szczegółowe obserwacje składające się na obraz miejskiego odhumanizowanego terytorium stawianego w oczywistej opozycji wobec przestrzeni wsi: Pięknie przedstawiają się nasze pola. Gdzie okiem spojrzeć, prześliczne łany zboża, kołysząc się i falując, zdają się do człowieka uśmiechać. W samym mieście nie tak znowu bardzo przyjemno. Jak wiadomo, bruk w Królewskiej Hucie pozostawia wiele do życzenia, a gdzie nie ma bruku, tam błoto po deszczu, a przed deszczem kurzawa. Jak skąpo z brukiem, tak z podatkami tłusto. Komunalne wyśrubowano aż do wysokości 405%. […] Landratura zarzucona reklamacjami 20. Wiadomości miejscowe i potoczne. R uda, „Gazeta Górnoszląska” 1881, nr 77, s. 2. Niektóre grody (miasta) górnoszląskie (Dokończenie), „Światło” 1890, nr 9, s. 276. 19 Pojęcia autentyzmu, mimikry i metyzacji są kategoriami używanymi w literaturoznawczym dyskursie skoncentrowanym na różnicach etnicznych, ugruntowanym przez studia postkolonialne, których teorię formowali Edward Said, Gayatri Spivak i Homi Bhabha, zaś normy prężnie rozwijającej się krytyki postkolonialnej budowali Chinua Achebe, Wole Soyinka, Wilson Harris. Za: H. Duć-Fajfer, Etniczność a literatura, [w:] K ulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M.P. Markowski, R. Nycz, Kraków 2006, s. 436, 440–441. 20 Wiadomości miejscowe i potoczne. Królewska Huta, „Opiekun Katolicki” (dawniej „Gazeta Górnoszląska”) 1888, nr 46, s. 3. 17 18 16 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Kluczbork (ok. 1840 r.). Rys. E. Knippel Arkadyjską harmonię wiejskich pól porosłych „prześlicznymi zbożami” opartą na zespoleniu człowieka z naturą (zgodnie z historiozoficzną wizją świata Jeana-Jacquesa Rousseau), w społecznym procesie znakowania przestrzeni przeciwstawiono cywilizowanemu i przez to wyemancypowanemu z łona przyrody miastu, gdzie ludzie odeszli od zrównoważonego rytmu codzienności zarzucając ład pracy i odpoczynku oparty na kosmicznym porządku dnia i nocy, (przykładem może być początek VI księgi Starego kościoła miechowskiego Konstantego Damrota). Sentymentalna wizja wsi złączona z romantyczną apologią domowej ojczyzny wiodła ku emocjonalnie nacechowanemu wyobrażeniu śląskości ulokowanej w wysoko waloryzowanych wiejskich zagrodach zachowujących w odróżnieniu od kosmopolitycznego miasta tradycję i przez izolację możliwą na prowincji zwróconej ku przeszłości21. Podejmując się promocji własnego miejsca z jego przeszłością pisarze mogli realizować wskazania wybrzmiewające w programach regionalizmu romantycznego promującego duchowe przesłania krajowości oraz wspierającego konkretne działania zmierzające do upowszechniania i ochrony ojczystej tradycji. Koncepcja owa objawiała regionalne nostalgie (potrzeba obywatelskiej równości, innym razem też zauważenia inności od napierających wzorów) oraz neurozy (strach przed asymilacją), a przez wychwalanie Jest to wzór myślenia głęboko utrwalony w gronie tubylców, bo także współcześni Górnoślązacy w bliskości rodaków z tradycją chętnie upatrują miarę śląskości. Kapitalnym dowodem jest podkreślany przez Kazimierza Kutza duch symbiozy Górnoślązaków z wiecznotrwałym dziedzictwem przodków. W wydanej w Krakowie w 2010 roku Piątej stronie świata (plasującej się na czwartym miejscu w ankiecie wytyczającej „kanon literatury Górnego Śląska” ogłoszonej przez kwartalnik „Fabryka Silesia” 2012, nr 1) ten znany Ślązak napisał: „[…] ziemia jałowieje, dom zgnije, życie chwilą, a tylko to, co w nas żywe z dziedzictwa przodków, ich tajemnice odległe, mroczne strachy, echa dawno wykipianych namiętności, ma wagę i sens” (s. 71). W pewnym sensie owo przekonanie nabrało charakteru lokalnego stereotypu. 21 17 Śląskie pogranicza kultur ojczystego pejzażu sytuowała się w kręgu duchowości biedermeieru. W poetyckiej refleksji przemyślenia takie czytelne są w wierszu Konstantego Damrota Powrót do domu. Że tam pięknie za górami, Pragną oczy w świat; Ale serce smutno tęskni Do rodzinnych chat Żegnam was więc, pyszne miasta, Rzeki, pasma gór, Bo już wita mnie w rodzinnym Siole ojców dwór… Obok dworku stara lipa, Którą sadził dziad, Jeszcze stoi – czuły świadek Mych dziecięcych lat. Obraz Matki Częstochowskiej Strzeże dworu bram I gołębnik pochylony Jeszcze jest ten sam. Zadumany na stodole Bocian patrzy w dal, A przed sienią wygrzewa się Wierny, stary Zwal. Prędzej, żywiej na spoczynek W grusz i lipy cień, Wszak już na me powitanie Otwiera się sień 22 . Śląski dom posadowiony został w otoczeniu przyjaznej człowiekowi natury, dającej mu schronienie w cieniu drzew. Sielski obrazek skonstruowany przez Damrota dodatkowo nasycony został osobniczą, śląską charakterystyką. Stara lipa, pamiętająca przeszłość dziadów niosła treści zakorzenienia, podobnie jak pochylony gołębnik, oznaka długowiecznych wartości. Ale lipa (z uwagi na idylliczne jej sensy wyjątkowo często pojawiająca się w poezji romantycznej, a nawet w młodopolskiej) zarazem była uzewnętrznieniem słowiańskości23 (te same kulturowe sensy obejmował wytrzymały dąb). Przejawem religijności złączonej z polskością bezsprzecznie był obraz Madonny Częstochowskiej. Stereotypem polskości w kulturze szlacheckiej stał się dworek jako ostoja prywatnego szczęścia i narodowej tożsamości, polskiej tradycji. Ów czytelny dla Polaków znak został wpisany w realia śląskich chłopów, przez co nabierał lokalnej K. Damrot, Powrót do domu, [w:] Pisarze śląscy X I X i XX wieku, red. Z. Hierowski, Wrocław – Warszawa –Kraków 1963, s. 227. 23 Etnograf, Kazimierz Moszyński, podał, że była świętym drzewem niemal całej Słowiańszczyzny. Idem, Kultura ludowa Słowian, t. 2: Kultura duchowa, Warszawa 1967, s. 637. 22 18 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości semantyki. Osłaniała ona przed cenzorem najistotniejsze tutaj ideały społeczne i narodowe. Była niewymyślna i zawężona do wymowy patriotycznej. Takie odczytanie znaczeń tego swojskiego pejzażu wiejskiego potwierdza inny wiersz Damrota Lipa słowiańska, będąca świadkiem zamierzchłej przeszłości i minionych wierzeń: Lipo słowiańska, ty moje kochanie, Ozdobo lasów ojczystych, W tobie najszczersze me upodobanie Z ślicznych drzew naszych cienistych! […] W lipowych więc lasach nasi ojcowie Radzi na wiec zasiadali, A że tam mieszkać lubili bogowie, Tam im ofiary składali 24. Analizująca motywy krajobrazowe w twórczości Damrota, Ewa Wiecha, zaznaczała, że obrazy natury w jego liryce zajmowały szczególne miejsce. Wśród nich najliczniejsze były rekwizyty zaczerpnięte z poezji romantycznej dostarczające poecie sprawdzonych schematów obrazowych, motywów, sytuacji i pomysłów25. Korzystając z romantycznej tradycji Damrot najchętniej sięgał po motywy i obrazy miejsc z wiejskiej topografi i, wśród których pojawiały się ogródek, las w noc księżycową i pojedyncze drzewa, pola i zboża, łąki spowite poranną zorzą, czy zroszone o brzasku, różnobarwne kwiaty, śpiewające ptaki, trzoda domowa, wichry –i jesienne opadające liście. Poeta opiewał także wiosnę i lato z ich kolorytem i dźwiękami, wrażliwie reagował na oddziaływanie blasku światła księżycowego i słonecznego, kontrastował ze sobą obrazy pogodne i jasne z ponurymi i ciemnymi. Jednakże w sposobie posługiwania się przejmowanymi chwytami poetyckimi Wiecha dostrzegała tendencję do zindywidualizowania obrazów, do wydobycia rysów zaobserwowanych w codziennym życiu własnej krainy26. Podkreślała także, że motywy natury rzadko występowały pojedynczo, przeważnie łączyły się ze sobą i splatały w jednym wierszu z tematem ojczyzny, religii, miłości do ziemi i ludzi, zabytków sztuki przypominających o sprawach narodowych. Obraz przyrody nasuwał myśl o ojczyźnie, o ukochanej, o Bogu, o śmierci, o dziełach sztuki itd. Twórczość Damrota charakteryzował bowiem dydaktyzm K. Damrot, Z niwy śląskiej, Mikołów 1922, s. 34. E. Wiecha, Poeta krajobrazu – Konstanty Damrot, „Zaranie Śląskie” 2004, nr 9. Stwierdzając to w dużej mierze opierała się na opinii Stanisława Kolbuszewskiego inkorporowanej po latach również przez Jacka Lyszczynę. Tak jak ci badacze podkreślała, że poezja romantyczna dostarczała wzorów poetyckich koncepcji, wskazywała sposoby upoetycznienia obserwowanych w naturze zjawisk. Por. S. Kolbuszewski, Sztuka poetycka Konstantego Damrota, „Kwartalnik Opolski” 1964, nr 2, s. 7–8; J. Lyszczyna, Na śląskim Parnasie. Poez ja polska na Śląsku 1795–1922 wobec tradycji i współczesnych prądów literackich, Katowice 2002, s. 94–98 i in. 26 E. Wiecha, Poeta krajobrazu – Konstanty Damrot, „Zaranie Śląskie” 2004, nr 9. 24 25 19 Śląskie pogranicza kultur – poeta był moralistą zadumanym nad losem człowieka, albo malującym bezmierny koloryt swojej „małej ojczyzny” i jej niezwykłą żyzność. Walory Śląska i śląskości przekazywał przeżywając fragmenty rodzimego krajobrazu z Odrą i Górą Chełmską na czele. Bardziej niż elementem przyrody były one jednak znakiem ideowo-patriotycznym, czynnikiem więzi z polskim narodem. Niemal każdy jego wiersz miał pouczyć, uprzytomnić jakąś życiową prawdę. Odnośnie Góry Chełmskiej warto odnotować, że począwszy od Historii o pobożnej i błogosławionej Petroneli polskiej pustelnicy… Józefa Lompy i tego samego wątku podjętego przez Karola Miarkę w powieści Petronela, pustelnica z Góry św. Anny po współczesne wiersze Zbyszko Bednorza poświęcone temu miejscu wyłania się pewien trwały rys w portretowaniu tego szczególnego miejsca regionu, który w polskojęzycznym piśmiennictwie jest symbolem więzi mieszkańców śląskiej ziemi, ich wierności tradycji i patriotyzmu27. Wiecznotrwała wiara w lud – jako ostoi polskości i religii, jako gwaranta przetrwania narodu i umocnienia polskości Śląska – utrzymywała się przez pokolenia piszących. Jest to o tyle ważne spostrzeżenie, że w niemieckojęzycznej literaturze adresowanej do Ślązaków, nawet tej współczesnej, Góra św. Anny niemal wyłącznie występuje jako miejsce religijne i ofiary krwi za wolność niemieckiej ojczyzny28. Rodzimi polskojęzyczni Ślązacy łącząc Górę św. Anny z „upewnieniem błogiego bytu” – jak pisał Norbert Bonczyk w poemacie jej poświęconym – przeżywanego przez śląski lud na modłach zarówno o pomyślną doczesność, jak i zerwanie kajdan niewoli, szli tropem polskich romantyków, którzy w atmosferze patriotycznej religijności formowali portret Polaka-katolika. Prekursorem tej myśli był Józef Lompa, kiedy wzywał rodaków do identyfikacji z romantyczną „ideą słowiańską”. Promując ją Ślązacy inicjowali ożywioną religijność29. Jej przejawem było pielgrzymowanie do sanktuariów, spośród których najchętniej nawiedzano Jasną Górę i Górę św. Anny. Wzmacniany z każdym rokiem ruch pątniczy Bonczyk określił jako „potężny żywioł, podobny do wiatru”30. Ojcowie duchowi tych peregrynacji stojąc na gruncie polocentryzmu (w Górze św. Anny w takim Franciszek Antoni Marek w eseju analizującym kulturowe walory Góry św. Anny podkreślał, że dzięki stałej obecności treści krzewionych z tej „Świętej Góry” skutki przeobrażeń gospodarczych „nie przygasiły żaru uczuć religijnych śląskiego ludu, ani też nie zaszczepiły zgubnych tendencji kosmopolitycznych, indyferentyzmu i demoralizacji”. Idem, Góra św. Anny – perła bezcenna górnośląskie ziemi, [w:] N. Bonczyk ks., Góra Chełmska (Góra św. Anny – wspomnienia z roku 1875), wyd. 3, Opole 1985, s. 121. 28 Dowiodły tego badania Marcela Hysa, który napisał pracę doktorską Obraz „małej ojcz yzny” w prasie ziomkowskiej na prz ykładzie „Der Schlesier” obronioną na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Opolskiego w 2010 roku. Treści te zawarł w podrozdziale Upamiętnianie jako zobowiązanie wobec uświęconego miejsca, s. 206–211. 29 M. Łoboz, Integracyjne funkcje literatury dewocyjnej na Śląsku, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 1, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2012, s. 49–50, 52. 30 N. Bonczyk ks., op. cit., s. 5. 27 20 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości myśleniu widziano „piastowskich ziem stróża wieczystego” oraz „Wawel święty Ślązaków”31) w skrajnych przypadkach zakładali, że religia bardziej nawet niż pochodzenie etniczne czy język wytycza linię wydzielania polskości. Doktryna ta w wydaniu popularnym nazwana później na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej religią ojczyzny za sprawą obywatelskiej postawy kleru w świątyniach i poza nimi kształtowała patriotyczne uczucia miłości do matki-ojczyzny, kojarzące metafizykę miłości z pojęciem obowiązku wobec ziemi rodzinnej i rodaków. Szczyt św. Anny będąc ważnym komponentem symbolu Górnego Śląska w poetyckim obrazowaniu Bonczyka górował nad „naszymi siołami” słynącymi w świecie z pracowitości ludzi i krasy otoczenia. Zatem swój obszar poeta utożsamił ze zmityzowaną figurą cudnej „śląskiej wiejskości”. Wyrastając w kręgu romantycznej tradycji również Bonczyk własne strony rodzinne przedstawiał w otoczeniu wiejskiej przyrody. Właśnie taką charakterystykę otrzymuje macierzysty zakątek – „śliczne” Miechowice – w poświęconym mu poemacie Stary kościół miechowski. Wiedział o nim, jak sądził, wszystko. O tej swojej pewności pisał do przyjaciela: Zabrałem się więc do pracy, a materiał rozrastał mi się pod ręką, bo któryż też chłopak wiejski, osobliwie jeżeli przez długie lata pasał najprzód gęsi, potem świnie, a ostatecznie krowy – nie miałby wiele do opowiadania o każdej drodze, każdej ścieżce, każdym drzewie owocowym, swego wielkiego a oczywiście najpiękniejszego zakątka rodzinnego!32 W poemacie Bonczyk z początku zarysował panoramę rodzinnej miejscowości oglądanej z wieży kościelnej, ze szczegółowym wyliczeniem i krótkim przedstawieniem poszczególnych gospodarstw. W kolejnych księgach poematu „z bliska” przyglądał się głównym miejscom akcji, w obrębie których toczyło się życie wsi i pracy jej mieszkańców. Do najważniejszych figur parafialnej ojczyzny dających poczucie wspólnoty zaliczył kościół, szkołę, cmentarz, pola i lasy, a wreszcie miejsce wyjątkowe dla każdego – zagrody z domami rodzinnymi. Są to obiekty jednostkowe, ale naznaczone siłą wspólnototwórczą, stają się znakami ciągłości kulturowej. Poeta miał jednakże świadomość, że duchowa uroda rodzinnych okolic, ale też materialna, to piękno przemijające, już nadpsute przez przemiany cywilizacyjne i docierających do wsi nowomodnych pyszałków otwierających się na „mądrość niesłychaną” (księga VIII, wersy 51–67), dlatego w romantycznym stylu apelował do współczesnych jemu braci: Ty, co gardząc ojczyzną, zwiedzasz Alpów szczyty, A żadnych miast widokiem nie mogąc być syty, Aż do Włoch niesiesz oczy, aż do Neapolu, Choć te same piękności masz na polskim polu, 31 32 Ibidem, s. 3–4. E. Drobny, L ist ks. N. Boncyka do ks. A. B. Weltzla, „Zaranie Śląskie” 1937, s. 235–236. 21 Śląskie pogranicza kultur Lecz żeś słyszał czy czytał, iż kto tego kąta Ziemi nie zwiedził, darmo po świecie się krząta, – Błądzisz! Żal mi cię bracie, żal mi twej kieszeni! Pójdź ty no do Miechowic, zatop w ich zieleni, Lub w ich lasach twe oczy, tu łaź, tu oglądaj! A gdyś widział choć cząstkę, nie umierać żądaj Jak u stóp Wezuwiusza, lecz żyć! żyć! Wszak włoskie Nocy nie są tak piękne, jak nocy miechowskie!33 Konkretyzując wspomnienie własnego matecznika Bonczyk skupiał się zarówno na ukazywaniu „krajowidoków” Miechowic ujmujących oczy i serce obserwatora, jak na ilustracji dążenia do zachowania swojskiej tradycji składających się wzajem na „estetykę kanonu” wyobrażeniowego odwołującego się do obiegowych przekonań, znaków i symboli. Zwrot ku przeszłości skojarzonej z kulturą ludową zachowaną w wiejskiej „pustyni” za przykładem pionierów czerpiących z ducha romantyzmu nabierał kapitalnego znaczenia w sposobie ukazywania natury ziemi śląskiej (zrazu całej, a potem tych okolic, które zachowały choć po części rolniczy charakter, ale i w rejonie przemysłowym swojskość pieczętowano ludowością). Trzymano się tej siatki pojęciowej pomimo uchwytnych zmian w sytuacji gospodarczej i kulturowej regionu sprowadzanych przez gwałtowną industrializację i urbanizację, a właściwie z powodu tych procesów, gdyż były widomym znakiem kolonizowania rodzimego dziedzictwa, obserwowanym również przez Bonczyka, czemu dał wyraz w Starym kościele miechowskim: […] – „wierzę, żeś szczęśliwy, Miły Antku, tu w twojej przyjemnej pustyni. Bo cóż ci brak? Tyś zdrowy, zdrowa gospodyni, Dzieci czerstwe; piwnica, obora. Stodoła, Wszystko pełne. Na p a ń s k i e już cię nikt nie woła, Żyjesz jak Adam w raju. Choć przysłowie mówi, Że do szczęścia niewiele trzeba człowiekowi, Ale ty nie masz mało! Już ten las zielony Tobie większym szczęściem jak innym milijony. A widzisz stąd Piekarskie wieże, dalej w kole Bytom, huty, kopalnie, dalej szczere pole Z różnobarwnym obliczem. Za tobą ubrany W szatę zawsze zieloną twój las ukochany, W nim brzęk pszczół, wónność kwiatów i drzew, ptastwa głosy, Stąd więc kłaniają wam się tysiączne łan kłosy, Tamstąd szczery opiekun ramiony silnymi, Las was tuli do łona. Gdy i niebo swymi Pięknościami nad Workiem mile się uśmiecha, 33 22 N. Bonczyk, Stary kościół miechowski, oprac. i wstęp W. Szewczyk, Katowice 1987, s. 105. Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Szarlej – Piekary Śląskie (ok 1840 r.). Rys. E. Knippel Którychż jeszcze rozkoszy chciałby twa strzecha? A gdy zadrży głos dźwięczny dzwonów z naszej wieży, Słusznieć wam do pacierza samo serce bieży34. Przyrodzona wieś była posadowiona w otoczeniu pól i lasów i dzięki temu poeta wystylizował ją na miejsce urzekające i naturalne a przez to dogodne do czerstwego życia i podmiotowego funkcjonowania jej mieszkańców. Naturę widział jako wonną, pełną piękności, „uśmiechniętą”, a nazywając ją „szczerym opiekunem” jako przyjazną ludziom. Jej obrazowanie Bonczyk przełożył na walory tutejszych ludzi, podkreślając ich dobroć, pracowitość, religijność, a także umiar w pragnieniach. Cnoty te zapewniały mieszkańcom zdrowie oraz warunkowały ich głęboki związek z codziennymi obowiązkami, wobec czego budowały w nich poczucie szczęścia. Kreacja idyllicznego bieguna pomyślności (oddzielonego od reszty świata kordonem życiodajnego lasu), gdzie żyją skromni i cnotliwi ludzie, ale umiejący cieszyć się ze zwyczajnego losu naznaczała utwór „powietrzem” biedermeieru35. Arkadyjska harmonia wsi ufundowana została na zespoleniu człowieka z naturą a ziemi z niebem. To rozumowanie opierało się na maksymie „Co Bóg stworzył, to piękne z tej i z owej strony!”, jaką przywołał Bonczyk, w słowach jednego z mieszkańców Miechowic słuchającego opisu zimowego mrocznego krajobrazu, „Gdy umrzą łąki, drzewa, a śniegów ciężary // Okryją ziemię, lasy, jak pokropem [czyli całunem] mary” przeciwstawionego sielskim obrazom lata, kiedy „Wiaterek […] w łonie drzew rozgości, // W szczerym polu cichuśko, słońce ogniem ciska // Na przestrzeń widnokręgu, łąki i pastwiska”. Swoje zbratanie z naturą ów słuchacz potwierdził deklaracją jednakowej z nią więzi, niezależnej 34 35 Ibidem, s. 93. Szerzej: K. Kossakowska-Jarosz, Szczęście w drobiaz gach ż ycia codziennego, op. cit. 23 Śląskie pogranicza kultur od pory roku: „Mnie jest las w zimie, w lecie, mój dom ulubiony”36. Dzięki bezwarunkowemu zbrataniu z naturą mógł dorastać do roli jej medium. W prezentacji natury „z różnobarwnym obliczem” czytelny jest więc rezonans romantycznej fi lozofi i natury. Jest ona żywa, tajemnicza i potężna jak Bóg. W zgodzie z tą koncepcją śląski lud jest mocno zakorzeniony w środowisku przyrody, może więc w swej spontaniczności z niej czerpać zarówno zadowolenie z życia, jak i wiedzę o prawdach istnienia. Przyroda w ujęciu Bonczyka jest ożywiona, taką charakterystykę zyskuje nawet sielsko ukazany miechowicki cmentarz pełen roślinności, tej przydrożnej, pospolitej, porastającej okoliczne rowy i łąki. Jest wśród nich szczaw i wrotnica, które wzajemnie się sobie kłaniają, witając szepczące trawy, osty i pokrzywy. Zielsko to szemrze cicho, natomiast drzewa, m.in. lipy, topole i dęby szumią, co sprawia wrażenie jakby cmentarz „intonował zmarłych psalmy”37. Efekty muzyczne nie stanowią semantycznego centrum tekstu; w większości wypadków przyjmują one formę ornamentów. Jednak ich obecność ma kreacyjne znaczenie, bo „motywy muzyczne” jako jeden z wyznaczników krainy marzeń przy sugerowaniu jej atmosfery są nieodzowne. Służyły więc przedstawieniu śląskiej arkadii. W ową swojską, sielankową codzienność już w XIX wieku przemożnie wdzierała się rzeczywistość miasta, stąd też beztroska wiejskość przeżywana na łonie natury już wtedy zaczynała należeć do szczęśliwej przeszłości. Regionalne wyobrażenie śląskiej ziemi odtąd było modelowane według wyznaczników jakościowych (piękny, nasz, mój, ojczysty) a zarazem nawiązywało do lokalnych mitologii (arkadyjska wiejskość, prawy lud, dom rodzinny jako strażnica tradycji, śląskość kojarzona z ludowym dziedzictwem38). Nie była to jednak intymna właściwość Wszystkie przytoczone tu cytaty pochodzą z N. Bonczyk, Stary kościół miechowski…, s. 93–95. E. Słoka, Historia cmentarza w poemacie Norberta Boncz yka Stary kościół miechowski, „Annales Silesiae” 1994, t. 24, s. 90. 38 Właśnie w taki sposób swą śląskość ujmował Rafał Urban z dominantami pejzażowymi skoncentrowanymi wokół lasu i sadu. Oba zjawiska są gęste od symboli, przez co wyraźnie ujawniają się wpływy młodopolskie (las był jednym z głównych pojęć symbolicznych Młodej Polski. Por. I. Sikora, Prz yroda i wyobraźnia. O symbolice roślinnej w poez ji Młodej Polski, Wrocław 1992), a sad wiedzie wprost do Biblii. Problematykę tę wstępnie omówiła E. Wiecha, Śląski krajobraz w twórczości R afała Urbana, [w:] Śląskie miscellanea, red. K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 2004; Krajobrazy środowiska naturalnego znajdowane u współczesnych pisarzy związanych ze Śląskiem Opolskim (Tadeusz Soroczyński, Bogusław Żurakowski, śladowo Jan Goczoł) jako opozycję do pejzażu przemysłowego w wizji Horsta Bienka autorka ta przedstawiła w innym artykule: eadem, Temat pejzażu w regionalnym pisarstwie, „Śląsk Opolski” 2005, nr 1–2. O krajobrazach śląskich pól i lasów, przydomowych ogródków, „wsi w zieleni”, w otoczeniu sadów, spokojnej w zrównoważonym bycie, traktowanej jako miejsce powrotów z cywilizacji miejskiej w kreacji Jana Goczoła pisałam wielokrotnie, podobnie jak o intymnym kontakcie pisarza z naturą, o środku jego świata lokowanym w wiejskich przestrzeniach Śląska Opolskiego. Najpełniej problematyka ta podejmowana była w tekstach: K. Kossakowska-Jarosz, Topos arkadyjski w twórczości Jana Goczoła, „Literatura Ludowa” 2005, nr 1; eadem, Franciszkańskie parantele w Jana Goczoła intymnym przeż ywaniu regionalizmu 36 37 24 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Ślązaków, bo sielskie ukazywanie czarowności swojej ziemi rodzinnej było powszechne odkąd regiony zarzucały ludowy, magiczny styl odbioru świata na rzecz technologicznej mentalności. Tendencje do nostalgicznego rozpamiętywania tylko „wspaniałej” dawności swoich najbliższych okolic, ocalonej w ich estetycznym wyrazie dobitnie ujawniały się w komparatystycznej perspektywie, przy zestawianiu ze sobą poezji regionalnej (amatorskiej) z różnych terenów. Podsumowując swe obserwacje w tym zakresie Roch Sulima stwierdzał: Obrazy „pięknej okolicy” czy „pięknej mojej wioski małej” były już adresowane na zewnątrz wspólnoty lokalnej, tam konkretyzowały się jako przekaz wspólnych symboli, nastrojów, typów doświadczenia emocjonalnego, pamiątek narodowych, wzorcowych obrazów przeszłości. Wyobrażenia „małych ojczyzn” wchodziły w system ponadlokalnej komunikacji kulturowej, stawały się figurami myślenia o „swojskości” i „obcości”, prywatności, genealogii, poszukiwania kulturowych korzeni urodzenia, a przede wszystkim konfigurowały emocjonalną treść wyobrażeń przeszłości; odnawiały np. mit utraconego dzieciństwa, wpisywały się w zbiorowe nostalgie i neurozy39. Literatura na Górnym Śląsku miała obywatelskie zobowiązania i w XIX, i w XX wieku. Rodzimi pisarze modelując świadectwo istnienia śląskiej wspólnoty zapomnianej – jak się wielokrotnie żalili – przez polskich rodaków40, utrwalali właśnie obrazy ujmującego serce kraju rodzinnego. Potwierdzała to Krystyna – reportaże z podróż y po obrazach i wspomnieniach śląskiej krainy spisane na brzozowej korze, [w:] Observare Evangelium. Wrocławska K sięga Jubileuszu 800-lecia Zakonu Braci Mniejsz ych, red. F. M. Rosiński OFM, Wrocław 2009; eadem, Opolszcz yzna prywatna w pisarskim doświadczeniu Jana Goczoła, [w:] Geografia wyobrażona regionu. L iterackie figury przestrzeni, red. D. Kalinowski, M. Mikołajczak, A. Kulik-Kalinowska, Kraków 2014, s. 266–280. 39 R. Sulima, Głosy tradycji, Kraków 2001, s. 139. 40 Ślązacy długo i z goryczą komentowali obojętność Polaków spoza Śląska dla spraw „śląskiej ojczyzny kochanej”. Podkreślali, że wymownym wyrazem obojętności była postawa Wincentego Pola, który „ani słówkiem nie wspomniał o Śląsku” w Pieśni o ziemi naszej. Zob. [Recenzja podręcznika geografi i ojczystej Józefa Chociszewskiego], „Gazeta Opolska” 1891, nr 82. Wcześniej: Norbert Bonczyk w poemacie Góra Chełmska…, s. 21; Konstanty Damrot w wierszu Moja ojcz yzna; potem Maksymilian Jesionowski w wierszu Mazur; Wilhelm Szewczyk w poemacie Hanys, a przed nim jeszcze ks. Emil Szramek, który w przywoływanym już Śląsku jako problemie socjologicznym potwierdzał trwałe rozżalenie Ślązaków w słowach: „Żadna kraina nie jest tak wychwalana jak Śląsk, choć o nim w Pieśni o ziemi naszej całkiem zapomniał Wincenty Pol” (s. 63). Oczywiście nie są to wszystkie egzemplifikacje przygan. Pretensje Ślązaków do Pola miały swe realne uzasadnienia, bo pisarz miał świadomość położenia ich ojczyzny, choćby za sprawą wizyty złożonej mu przez Józefa Lompę. W relacji z tych odwiedzin Lompa nazywał Pola „teraźniejszym krakowskim Mickiewiczem” i „profesorem”. Pol z kolei mógł z Lompą rozmawiać świadomie, bo Śląsk poznał w podróży (wiodła go wzdłuż Odry od Koźla do Opola) odbytej jeszcze przed Wiosną Ludów. O odwiedzinach Lompy u poczytnego wówczas poety i wziętego podróżopisarza oraz podróży Pola przez Śląsk pisał Z. Bednorz, Dyszlem i parą. Z dziejów polskiej literatury podróżniczej na Śląsku, Opole 1987, s. 39. 25 Śląskie pogranicza kultur Heska-Kwaśniewicz. Badaczka rozwijając refleksje nad domem rodzinnym i sposobem przełożenia tego toposu na śląskie realia podkreślała jego sielankowość oraz wagę towarzyszących mu pejzaży natury: Jest to przestrzeń najbliższa emocjonalnie i topograficznie, przestrzeń widziana z perspektywy dziecka, zbliżona do raju, a więc rustykalna. Tworzy ona małą ojczyznę, która zarazem determinuje przekonanie o kształcie świata. Można ją ogarnąć jednym spojrzeniem: las, rzeki, łąki, chata są rzeczowo sprawdzalne i autentyczne, można do nich w każdej chwili powrócić. Pierwsza okolica jest gniazdem, kolebką, bo jest w niej matka. Stąd też owo gniazdo – ta kolebka – bywa tożsame z ojczyzną najbliższą, z regionem, nakłada się na wyobrażenie o całości, pomnożone o określone elementy horyzontalne i wertykalne. Przez ten kraj zawsze płynie „rzeka domowa”41. Ograniczone możliwości ukazywania natury, ciążenie nad jej obrazowaniem emocjonalnego klimatu dążącego do oddziaływania na świadomość rodaków, przedstawianie jej jako wytęsknione oazy szczęśliwości, symbolu znikającej śląskości, mówienie „z serca do serca” przypominały poetykę sentymentalną. Maria Janion stwierdziła, że już „romantyka krajowa” zapoczątkowała konstruowanie takich „kanałów komunikacyjnych”, wprowadzając pewien rodzaj uproszczonego przekładu problematyki wczesnego i wielkiego romantyzmu (zarówno „oswojonego”, jak „zbuntowanego”) w celu jego przybliżania i popularyzowania. Tworząc formułę „popularnego romantyzmu”, dała życie większości stereotypów dwudziestowiecznej literatury popularnej42. Adoracja natury, jej ustawiczna obecność w świadomości twórców, nowy typ wrażliwości na zjawiska natury i odmienny styl reagowania na bodźce od nich płynące stały się swego rodzaju kanonem przestrzeganym w sposobach percepcji natury w obiegowej literaturze a z nią razem w obyczajowości zwiedzania urokliwych zakątków. Wszelkie nowości w obszarze relacji między podmiotem lirycznym i pejzażem wprowadzane w niskich obiegach kultury dały się ujmować jako modyfikacje romantycznych wzorów. Uzależnienie poetyckiej wyobraźni od romantycznej wizji natury, rozszerzone na potoczne odczucia odnotował Julian Przyboś: […] każdy kto wrażliwy na piękno natury, tzn. każdy, kto wrażliwy na to, co o pejzażu pisano i malowano, w górach pręży pierś, nadyma się mocą, grozą, wyniosłością itp. uczuciami „bijącymi” ze skał, przepaści i szczytów; w lesie daje się ukołysać tajemniczej zadumie, a w pełnię miesiąca ów wrażliwiec wywołuje starego słowika: tęsknotę43. K. Heska-Kwaśniewicz, „Wyznanie narodowe Śląska”. Teksty literackie i paraliterackie w drukach okresu powstań i plebiscytu na Górnym Śląsku, Katowice 1999, s. 54–55. 42 M. Janion, Gorączka romantyczna, Warszawa 1975, s. 105. 43 Wiersze i krajobraz y. Antologia poetycka, oprac. A. Lam i J. Trznadel, Kraków 1960, s. 24. 41 26 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Więzi XIX-wiecznej literatury krajowej ze stereotypami „na bieżąco” analizował Piotr Chmielowski, uznając, że fundamentem tego zwrotu był zaniedbany stan oświaty wpływający na ogólne niedokształcenie – zarówno twórców, jak i odbiorców44. Właśnie taka rzeczywistość kształtowała realia życia literackiego w rodzimym polskojęzycznym środowisku na XIX-wiecznym Górnym Śląsku. Z tej racji śląskie prawidłowości okazywały się spójne z właściwościami na szerokim krajowym gruncie literackim. Norbert Bonczyk przejmując w Górze Chełmskiej i Starym kościele miechowskim romantyczne konwencje budowania krajobrazów natury (m.in. bezpośrednia wypowiedź podmiotu, atomizacja obrazu, wyliczanie szczegółów, niejasne zasady ich zestawiania w obrębie danego opisu, zrozumiałe dopiero w wymiarze całego utworu, aura emocjonalna przekładana na emocje i treści łączące się z poczuciem polskości45) szedł tropem ich oswojenia. Zużytkowujący uniwersalizowane pierwiastki śląski twórca nasycił jednak śląskimi realiami w sposób kształtująco-kreacyjny, bo opowieści o przeszłości nasączał popularyzowanym w rodzimym kręgu programem społeczno-kulturalnym, a z kontemplacji pejzażu i ze wspomnienia czynił chwyt kompensacyjno-terapeutyczny. Natura wobec tego traktowana była w funkcji instrumentu służącego pouczeniu, tym samym traciła samodzielność przedstawieniową. Jej obraz przyjmował wtedy rolę pośrednika, medium przekazywania prawd transcendentnych, ale też reguł formujących życie ludzi w lokalnym wymiarze. Podejmowane tematy i ukazywane motywy pejzażowe nabierały siły oddziaływania, przez co dostarczały wzorów opisu rodzimej krainy i ojczystego krajobrazu oraz wyrażania fascynacji przyrodą i jej kultu jako istotnego komponentu w kreacji utraconego raju lat dziecinnych. Uczyły strategii wprowadzania do zbiorowej wyobraźni wizerunku ojczystego kraju w sielskim stylu. Wystarczyło wymienić utrwalone detale rodzimego krajobrazu (np. wspominane wcześniej brzozy, lipy, dęby, swojskie domostwa zwrócone ku Matce Boskiej Częstochowskiej, pejzaż Góry św. Anny), aby zasugerować pewien ciąg skojarzeń i wywołać u czytelnika nastawienie emocjonalne. Przedstawienia natury odnotowywane w utworach Ślązaków zazwyczaj miały wywoływać w czytelniku tkliwość duszy, potęgować w nim miłość do własnego regionu, a potem do polskiej ojczyzny. Dominowała zatem postawa hierarchizująca wobec natury. Zdarzały się też przykłady postawy subiektywizującej, czyli kontemplacyjnego obrazowania natury, uwolnionego od dydaktycznych zobowiązań, kiedy jej wizerunek przestawał stanowić przekaz racjonalny, przejrzysty i czytelny. Artysta kreślił wtedy stan swojej duszy poruszonej widokami i takiej samej M. Janion, op. cit., s. 101. Uczona zwracała uwagę na pozytywistyczny rodowód kryterium oświaty oraz na przerażenie krytyka epigonizmem. 45 M. Janion, „K uźnia natury”, [w:] Problemy polskiego romantyzmu. Seria druga, red. M. Żmigrodzka, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1974. 44 27 Śląskie pogranicza kultur wrażliwości oczekiwał od podmiotowego czytelnika. Z racji czasu debiutu polskojęzycznych twórców i skromnych ich kompetencji artystycznych przez długi okres prawie nie odnotowywano postawy dialogowego spotkania sztuki i natury (naśladowanie natury w sztuce, zgodnie z antyczną zasadą mimesis)46. Do wyjątkowych przykładów połączenia postawy subiektywizującej w czytaniu dosłownym tekstu z postawą hierarchizującą przy przełożeniu jego treści na znaczenia symboliczne należy koncept ukazania rodzimej natury pod postacią malowniczej łąki z naddanymi jej parabolicznymi znaczeniami. Chodzi mi o utwór młodopolanina Franciszka Euzebiusza Statecznego Na łące śląskiej z jego cyklu Obrazki śląskie. Autor przedstawił w nim łąkę jako pole znaczących zdarzeń dokonujących się w jej tle, przy czym łąkowe ich oprofi lowanie upodrzędnił wobec wrażeń i przeżyć znajdującego się na jej niwie człowieka-narratora. Szczegóły pejzażu zmieniające się w oświetleniu zapadającego zmroku, poświaty nocy i słonecznego świtu obserwatora łąkowej scenerii skłaniają do rozpamiętywania historii własnej krainy. Ów wiedziony z tradycji romantycznej sposób medytacyjnego przeżywania ojczystego pejzażu odżywał w późniejszych epokach, będąc przykładem jego upowszechnienia, ale i banalizacji. Łąka i pastwisko należały do najbardziej eksponowanych obrazów wiejskiej przestrzeni w tekstach ludowych, z którymi piśmiennictwo Górnoślązaków było trwale związane. Obszary te jako najbliższy świat ludzi wsi ściśle łączyły się z obrazowaniem domu rodzinnego ulokowanego w otoczeniu przyrody, w tym szczególnie z ukazywaniem idylli chłopskiej, ogromnie spopularyzowanej dzięki utworom niezwykle poczytnych na Górnym Śląsku Teofi la Lenartowicza i Marii Konopnickiej. Będąc miejscem przychylnym dla „ludu pospolitego”, środowiskiem ich codziennego życia – pracy dorosłych a zabawy dzieci, zwłaszcza sierot często portretowanych w ich twórczości, łąka nabierała znaczenia substytutu domu rodzinnego. Za pośrednictwem ich dorobku upowszechniały się też wzory ujmowania tematu łąki w wersji paralelizmu losów ludzi i natury47. Obrazek był dość częstym gatunkiem w XIX-wiecznej literaturze, ale na użytek opiewania piękna „łąki śląskiej” (i równolegle losów swego regionu) Stateczny koncepcyjnie go przetworzył, bo stosując narrację prozaiczną nie zachował realistycznych lub naturalistycznych rygorów genre. Przeciwnie, ukształtował przekaz z dominacją nastrojowości wyzyskując młodopolskie tendencje do liryzacji prozy, w dodatku Zdaniem Ewy Chojeckiej relacje pomiędzy sztuką a naturą układają się trojaki stan rzeczy: 1) naturę traktuje się jako tworzywo, pojęte dosłownie lub jako tworzenie określonych konwencji jej odwzorowania w obrazie; 2) dąży się do zdefi niowania natury w teoretycznej myśli o sztuce, na czele z zagadnieniem natury stworzonej (natura naturata) i tworzącej (natura naturans); 3) naturę ujmuje się w aspekcie estetycznym jako nośnik i miarę piękna lub brzydoty, albo treści transcendentnych. Za: Sztuka a natura, red. E. Chojecka, Katowice 1991, s. 8. 47 Za: D. Michułka, Ad usum Delphini. O szkolnej edukacji literackiej – dawniej i dziś, Wrocław 2013, s. 75–76. 46 28 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości na swój utwór nałożył zadania społeczno-polityczne, które wyraził w języku symboli. Pozostając pod urokiem urody swojskiej łąki za pośrednictwem ekspresji własnych przeżyć zrodzonych za przyczyną ulotnych stanów natury (paralelizm między obrazem świata zewnętrznego i emocji podmiotowo zaangażowanego narratora) dążył, aby doznania artysty oddziaływały na odbiorców, pogłębiając w nich patriotyczne postawy. W zamknięciu szkicu o łące śląskiej Stateczny wyznawał: Kiedy wieczorem lub wśród nocy, lub nad ranem stanę na łące śląskiej, to mi się zdaje, że ona w swych zmiennych porach i kolejach jest symbolem walki toczącej się od wieków pomiędzy duchem polsko-katolickim i duchem niemiecko-protestanckim. Słońcem, które odradza łąkę śląską, jest narodowość polska na jasnym płaszczu wiary katolickiej48. Rodzimą łąkową krainę postrzegał jako teren rywalizacji, ścierania się interesów narodowych pogłębianych odmiennym wyznaniem mieszkających tu wspólnot, dla której szansę niosło życiodajne słońce utożsamione z duchem polsko-katolickim. Przytłaczającą i ciemiężącą „domowników” łąki noc łączył zaś z żywiołem germańskim. Obiekt swojej uważnej obserwacji, bo podejmowanej w różnych porach doby, a zatem w rozmaitym oświetleniu, postrzegał emocjonalnie, z deklarowanym na wstępie i w zakończeniu uczuciem miłości. Szkic rozpoczynał bowiem od oświadczenia: „Kocham bardzo łąkę śląską”49, a kończył go: „Śląską ziemię bardzo kocham”50. Owe płomienne zwierzenia nabierają znamion chwytu literackiego, umożliwiającego autorowi objęcie świata przedstawionego w utworze klamrową budową, podobnie jak klamrą czasową z uchwytną granicą jest interwał zapadającej nocy i wschodzącego dnia. Istotne znaczeniowo jest i to, że zachód i wschód słońca w ludowej wizji świata w ramach zamkniętego modelu czasu i przestrzeni tworzą opozycję51, a ta okazywała się niezwykle użyteczna do charakterystyki narodów, z którymi Ślązacy wchodzili w interakcje, a które stale pozostawały we wzajemnej konfrontacji między sobą. Ta odwieczna rywalizacja w śląskich realiach miała znaczenie zasadnicze, toteż staje się poniekąd ukrytym „tematem” opowiadania, przez co obraz łąki zostaje uwieloznaczniony52. Na przeciwnym biegunie plasuje się obraz gminnej łąki w eseju Jana Szczepańskiego Trawa53. Naturocentryczna perspektywa sprawia, że staje się ona głównym Cyt. za: Pisarze śląscy X I X i XX wieku…, s. 370. Ibidem, s. 365. 50 Ibidem, s. 370. 51 Za: Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1: Kosmos: niebo, światła niebieskie, ogień, kamienie, red. J. Barmiński i S. Niebrzegowska, Lublin 1996, 144 i n. 52 Analizę tego utworu przedstawiłam w rozdziale: Graniczność – krytyczne uwikłanie śląskości w literackim obrazowaniu, włączonym do monografi i: K. Kossakowska-Jarosz, Skryby z charyzmą. Estetyka biedermeieru a tożsamość górnośląska, Opole 2014. 53 Wszedł on w skład zbioru: J. Szczepański, Korzeniami wrosłem w ziemię, Katowice 1984. Tomik prezentuje wspomnienia ziemi rodzinnej, skupione na górskim krajobrazie Beskidów, rolniczych dolin i normach życia w śląskiej przestrzeni domowej, przejawianych zarówno w codziennej pracy 48 49 29 Śląskie pogranicza kultur bohaterem utworu. Można założyć, że jest to przestrzeń zlokalizowana (bo jest to łąka dzieciństwa autora), mająca konkretne odniesienie do rzeczywistości, przez co zaprasza czytelnika do wspólnej penetracji terenu, niejako go aktywizuje. Jej obrazowanie daje się jednak uogólnić, wobec czego można ją odnosić do wielu podobnych pastwisk, gdzie „krowy zrywają trawę szerokimi zamachami języków”. Bardzo osobisty stosunek do opisywanej połaci łąki wyrażający się w emocjonalnej percepcji, podkreślaniu szerokiej o niej wiedzy ukształtowanej w młodości, a także w wydobywaniu na jaw jej statusu ochronnego (była bezpiecznym siedliskiem dla żyjących w jej obrębie stworzeń), choć zarazem była też gniazdem pułapek. Jej żywotność, życiodajność i niejednorodne oblicze wpływały na formowanie swoistej jej waloryzacji. Trawa była miękka, łagodząca zetknięcie z ostrością nieżywej ziemi. Trawy się doświadczało bezpośrednio, odczuwało jej puszystość, ale także ukryte w niej zasadzki – ostre kamyki, tarki, kolce ostu, zjadliwe mrówki. […] Każde więc dziecko musiało wiele wiedzieć o trawie. […] musiało szybko nauczyć się odróżniać pokrzywy i oset od traw i zielsk „łagodnych”. Musiało także umieć odróżnić trawy i zioła, których nie wolno było zrywać – mięty, piołuny, „czantoryjki” dziurawce; mama zrywała je w określonych porach i wieszała w pęczkach na strychu. […] Ten świat traw był bardzo zróżnicowany. Kępy łopianu przerośnięte pokrzywami i ostami stanowiły matecznik nieprzeniknięty. […] W trawach były także kwiaty i gdy miałem już kilka lat, wiedziałem, że kwiaty są uhonorowaniem wielkiego wiosennego misterium […] zmartwychwstania traw, wychodzących cieniutkimi kiełkami z mokrej ziemi, skąd słońce spędziło śnieg.. […] Do młodej trawy wracały muszki – małe, nieszkodliwe, starannie odróżniane od pszczół, groźnych os i poważnych trzmieli – żuczki, mrówki, glisty trochę obrzydliwe, ale tajemnicze, bo żyjące w ziemi – wszystko to zjawiało się z zimowego niebytu, przywoływane słońcem tak mile grzejącym grzbiet leżącego dziecka. Gęstwina trawy, trawy, w którą można było schować twarz, rozrastała się wtedy do ogromnych zielonych przestrzeni. Każde źdźbło było inne, każdy długi, wąski liść miał inny kształt, kolor, inne zagięcia i inne nachylenia. Był to świat nieskończenie różnorodnych kształtów i postaci. Istniał między mokrą ziemią, której trzymał się z ogromną siłą i słońcem gdzieś wysoko. Trawa trzymała się ziemi. Twardo z uporem. […] Korzenie są życiem. […] Trawa rosła sama. Była wieczna. Nie trzeba było jej wysiewać. Na najbardziej zrytej i zdeptanej ziemi, wiosną wychodziły kiełki traw. Sama sobie tworzyła korzenie. W tym była krewną każdej chłopskiej rodziny54. Bogactwa łąki niosły dobrostan dla ludzi i zwierząt udomowionych i w niej żyjących – wszystkich, ocenianych przez dziecko jako nieszkodliwe i groźne, jadowite. i świętowaniu. Eseje – jak deklaruje autor – zostały napisane „dla siebie”, ale za namową Wilhelma Szewczyka udostępnił je do publikacji. Miał nadzieję, że jego zapisy uświadomią ludziom znaczenie refleksji nad „własnymi korzeniami i nad swoim procesem formatywnym” (s. 8). 54 Ibidem, s. 25–28. 30 Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości Ten świat natury miał swoje tajemnice, odkrywane jednak przed zbratanym z nią człowiekiem. Porastające ją trawy nabywały funkcji mediatora, łączącego ziemię z niebem. Zarazem były źródłem przyjemności człowieka i jego dobrobytu. Przedstawiona w ten sposób łąka zyskiwała arkadyjski format. Jako taka była ponadczasowa, ze zdolnością nieskończonego odradzania się niczym na trwale zakorzeniona w swoim dziedzictwie śląsko-chłopska rodzina. Granice śląskości, jej harmonijnego rodzimego świata wytyczały wypróbowane fi lary: natura, wiejskość, sielskość bytu. Taką postać śląskości nadano w XIX stuleciu i taką jej wizję niezmiennie kontynuowano w odniesieniu do „zielonych” rewirów krainy w drugiej połowie XX wieku. Mirosław Lenart Uniwersytet Opolski „Heroina Chrześcijańska” Rudolfa Pollacza. Bestseller wydawniczy śląskiego autora i jego rola w kształtowaniu pobożności kobiet od XVIII do początku XIX stulecia Ignacy Krasicki, kreśląc niezwykłe przypadki Mikołaja Doświadczyńskiego, pozostawił znaczące świadectwo popularności modlitewnika dla niewiast, opracowanego przez pochodzącego z Opola paulina, pod tytułem Heroina chrześcijańska. Książka ta, obecna niegdyś powszechnie w domach polskich, zdominowała w wieku XVIII inne publikacje tego typu, wpisując się w istotny sposób w kształtowanie pobożności kobiet1. Postępujący w naukach młodzieniec, bohater dzieła uchodzącego za pierwszą polską powieść, mówi takie oto słowa: Wprawiony już nie tylko w rozumienie, ale i mówienie po francusku, żebym nie tylko coraz bardziej wzmacniał się w tym języku, ale i począł nabierać pierwsze sentymentów elementa, osądził za rzecz potrzebną jegomość pan Damon, abyśmy się udali do ksiąg miłosnomoralnych. W domu oprócz Heroiny, Głosu synogarlicy i Ołtarz yka wonnego kadzenia żadnej inszej książki me znaleźliśmy2 . Pomijając tu oczywisty u Krasickiego krytyczny stosunek do szczupłości ziemiańskiej biblioteki3, na uwagę zasługuje odnotowanie wśród modlitewników Zob. „Wiadomości Antykwarskie «Bibliofi la Polskiego» Antykwariatu Towarzystwa miłośników Książki”, Kraków 1926, s. 48–49, poz. 1514. Heroina chrześcijańska uznana jest za najpiękniejszy z modlitewników polskich XVIII wieku. 2 I. Krasicki, Mikołaja Doświadcz yńskiego prz ypadki, Wrocław 1973, s. 23 (BN Seria 1, nr 41). 3 Por. J. Tazbir, Trz y wzorce ziemiańskiej biblioteki, „Przegląd Historyczny” 1985, t. 76, s. 48–49. 1 33 Śląskie pogranicza kultur na pierwszym miejscu Heroiny chrześcijańskiej Rudolfa Pollacza. Właśnie ta książka, która wpisze się bardzo mocno w religijną kulturę Polski, zasługuje na szczególną uwagę. Z jednej strony już sam tytuł odwołuje się do utrwalonego wiek wcześniej modelu osobowego mężczyzny, upowszechnionego jako Miles christianus4 odwołujący się zarówno do walki duchowej, jak również specyficznej aktywności w świecie, opartej na etosie rycerskim. Chrześcijańska heroina jest w tym wypadku uzupełnieniem tego wzorca o propozycję przygotowaną dla kobiet. Z drugiej – popularność tej książki do nabożeństwa sprawi, że obecna będzie w prawie każdym domu, służąc osobistej modlitwie i wpływając na kształtowanie postaw, ale również będąc źródłem wiedzy religijnej oraz podstawą do organizowania domowych nabożeństw. Dla naszego wywodu ważne jest, że jej autorem był pochodzący z Opola Rudolf Pollacz – choć wpisał się on na trwałe w historię swoim pracowitym życiem, fortuna jego książkowego bestsellera spowodowała, że zmieniająca się wrażliwość religijna odsunęła w zapomnienie nie tylko samo dzieło, ale również wywodzącego się ze Śląska autora. Heroina chrześcijańska, bardziej może ze względu na sam tytuł niż na treść tego modlitewnika, pozostała ikoną barokowej pobożności. Zestawiana była – co czynił już Krasicki w końcu XVIII wieku we wspomnianej opowieści o dziejach Doświadczyńskiego – z innymi popularnymi dziełami o charakterze dewocyjnym, jak Elekta Owaniszewskiego OFMConv. Głos Synogarlicy5, czy też anonimowym Złotym ołtarzem wonnego kadzenia przed stolicą Bożą 6. Nie ulega jednak wątpliwości, że Zob. M. Lenart, Miles pius et iustus. Żołnierz chrześcijański katolickiej wiary w kulturze i piśmiennictwie dawnej R zecz ypospolitej (XV I-XV III w.), Warszawa 2009; W. Potocki, Pojedynek rycerza chrześcijańskiego (ok. 1645) oraz Enchiridion militis Christiani (ok. 1685), oprac. R. Grześkowiak i M. Lenart, [w:] „Umysł stateczny i w cnotach gruntowny…”. Prace edytorskie dedykowane pamięci Profesora Adama K arpińskiego, red. R. Grześkowiak, R. Krzywy, Warszawa 2012, s. 123–157. 5 Naliczono aż siedemnaście wydań tej książki do nabożeństwa, w większości anonimowych. O autorze dziełka Krasicki wspomni jeszcze ironicznie w Monachomachii a Orzeszkowa w powieści Pompalińscy. Pełny tytuł to: Głos Synogarlicy na pustyni świata tego jęczącej, to jest: Nabożne dusz y chrześciańskiéj rozmyślania do Pana Boga, Oblubieńca Wiecznego wzdychania i w chrześciańskiéj doskonałości ćwiczenia, Lwów 1735. 6 Pełny tytuł pierwszego wydania: Złoty Ołtarz wonnego kadzenia przed stolicą Bożą to jest modlitwy rozmaite. Przedrukowane w Supraślu w Drukarni WW: OO. Zakonu S: Bazylego Wiel[kiego]: Roku 1721. Zob. Estreicher, Bibliografia Staropolska, tom. XXIII, s. 349. Zmodernizowaną pod względem językowym i wydawniczym wersję tego bazyliańskiego modlitewnika wydawano później w różnych drukarniach od roku 1795. Także w tym wypadku mamy do czynienia z książką do nabożeństwa, która była niezwykle popularna, o czym świadczy fragment pierwszej księgi Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, w której „ostatni w Litwie Woźny trybunału” późną porą: 4 […] cicho wszedł do sieni, Siadł przy świecy i dobył książeczkę z kieszeni, Która mu jak Ołtarzyk złoty zawsze służy, Której nigdy nie rzuca w domu i w podróży. Była to trybunalska wokanda […]. 34 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza dzieło Pollacza pozostało do początku XIX stulecia ważnym źródłem kształtowania duchowości, który w czasach niewoli narodu wzbogacony został pierwiastkiem narodowym, utrwalonym przez Mickiewicza w obrazie matki Polki. Ponieważ do dzisiaj nikt nie pokusił się o osobne opracowanie modlitewników dla niewiast w dziejach kultury polskiej, także Heroina chrześcijańska pozostaje książką mało znaną, podobnie zresztą jak jej autor7. O ile jednak w przypadku Pollacza wpływa na to znikomość źródeł, jakie pozostają do dyspozycji, o tyle w przypadku jego opracowania wynika to z pewnej dezaktualizacji języka oraz samych przemian w pobożności na przestrzeni dziejów. W każdym razie zarówno autor, jak i jego wkład w kulturę polską, także na Śląsku, zasługują na uwagę, czego niniejsze studium jest świadectwem. Rudolf Łukasz Pollacz (ok. 1657–1717) urodził się w Opolu w mieszczańskiej rodzinie Walentego oraz Anny. Najprawdopodobniej w tym mieście otrzymał pierwsze nauki w szkole parafialnej, a po ukończeniu dwudziestego drugiego roku życia podjął decyzję o wstąpieniu do zakonu paulinów w Częstochowie (15 sierpnia 1679). Profesję zakonną złożył dnia 17 sierpnia roku następnego po odbyciu nowicjatu8. Wykształcenie fi lozoficzne i teologiczne zdobywał później w ośrodkach paulińskich na Jasnej Górze oraz w Krakowie na Skałce. Wydaje się, A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, oprac. S. Pigoń, Wrocław 1967, s. 74. Złoty ołtarz yk pojawia się też w balladzie Ucieczka. Zob. A. Mickiewicz, Wiersze, red. W. Borowy, L. Płoszewski, Warszawa 1949, s. 262. Wspomina o nim także Słowacki ( J. Słowacki, Beniowski. Poema, [w:] idem, Utwory wybrane, Warszawa 1965, t. I, s. 278) czy też Artur Oppman (pseudonim: Or-Ot) (A. Oppman, Wybór poez ji, Warszawa 1908, s. 81). 7 Trudno ją jednak pominąć, czego świadectwem są drobne wzmianki w pracach badawczych jak np.: A. Litwornia, Najświętsza Panna „K wietna” w Soplicowie, „Pamiętnik Literacki” 2003, nr 3, s. 203–220. 8 J. Zbudniewek, Pollacz R udolf OSPE, [hasło w:] Encyklopedia K atolicka, t. XV, Lublin 2011, s. 1129–1130; H. Czerwień, Druki Jasnogórskiej Oficyny w latach 1693–1863, [w]: Archivum Ordinis Sancti Pauli Primi Eremitae. Herausgegeben von Stanisław Świdziński, Coesfeld 2006 (Archivum Ordinis Sancti Pauli Prirmi Eremitae 1, Dissertationes 6); J. Kracik, Paulini XV I-XV III wieku w krakowskich i częstochowskich wykazach święceń, „Studia Claromontana” 1984, z. 5, s. 332; J. Związek, Pollacz Ł ukasz R udolf (ok. 1657–1717), [hasło w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XXVII: Pniowski-Potocki Ignacy, Wrocław 1983, s. 330; J. Zbudniewek ZP, Pollacz R udolf Ł ukasz (1667–1717), paulin, [hasło w:] Słownik polskich teologów katolickich, red. H.E. Wyczawski, t. 3, Warszawa 1982, s. 406–407; H. Czerwień, Pollacz Ł ukasz R udolf, [hasło w:] Słownik pracowników książki polskiej, Łódź 1972, s. 697. Niestety, niewiele przyniosły kwerendy archiwalne przeprowadzone w Archiwum Państwowym w Opolu oraz Archiwum Archidiecezjalnym we Wrocławiu. Wynika to z faktu, że w aktach miasta Opola brak ksiąg meldunkowych lub obywateli miejskich z okresu narodzin i młodości Pollacza (zachowane rejestry rozpoczynają się od 1767 roku). Także w spisach parafialnych zachowanych w archiwum nie występuje nazwisko Pollacz. Zastanawiające, że nazwisko to nie występuje także w dokumentach przynależących do zespołu Cechy miasta Opola. Nie lepiej sprawa wygląda w dokumentach przechowywanych we Wrocławiu. Po pierwsze, nie zachowały się księgi metrykalne z roku 1657. Także w spisie kapłanów diecezji wrocławskiej nie wzmiankuje się Pollacza. Za wykonanie wnikliwej kwerendy dziękuję paniom Anecie Malik i Bernadecie Gurbierz. 35 Śląskie pogranicza kultur że był uczniem uzdolnionym, skoro już w roku w roku 1684 zaprezentował Analisis theologicarum difficultatum ex tertia parte D. Thomae Doctowis Angelici de Virtute et Sacramento Poenitentiae. Paucis theorematibus…9, czyli dzieło dotyczące problemu cnót teologicznych oraz sakramentu pokuty. Studia najpewniej ukończył dwa lata później, w 1686, i w tym samym roku otrzymał święcenia kapłańskie. Z zachowanych dokumentów wiadomo, że zaraz po święceniach powierzono mu stanowisko lektora (lector conferentiarum) na Jasnej Górze, a w roku 1687 został dyrektorem braci konwersów. Najprawdopodobniej w następnym roku złożył wizytę w rodzinnym domu10. Był to początek piastowania ważnych stanowisk w zakonie, które pełnił w różnych klasztorach. Za wyróżnienie należy traktować mianowanie Pollacza kaznodzieją w kościele św. Michała na Skałce w Krakowie. Po trzech latach znalazł się znowu w Starej Częstochowie, gdzie został przeorem w klasztorze, pod którego opieką była rozległa parafia częstochowska. W 1694 odnotowany został jako dyrektor braci konwersów na Jasnej Górze, a w styczniu 1696 widzimy go znowu w roli przeora klasztoru w Głogowie na Śląsku. Dalsza kariera prowadziła przez Wieruszów, gdzie również pełnił funkcję przeora, oraz Łęczycę i Warszawę, gdzie był superiorem. Na Jasną Górę powrócił w roku 1706 i od tego momentu pozostał w klasztorze aż do śmierci, która nastąpiła 14 października 1717 roku. Ciało paulina złożone zostało w grobowcach na Jasnej Górze. Duże doświadczenie w pracy duszpasterskiej oraz wykształcenie wpłynęły zapewne na decyzję o powierzeniu mu w opiekę podupadłej drukarni jasnogórskiej. Pełnił jednak cały czas funkcję dyrektora braci konwersów. Dopiero kapituła prowincjalna z 1711 roku mianowała go oficjalnie dyrektorem drukarni klasztornej. Pollacz stał się zatem prefectus typografiae, co w jakimś stopniu wieńczyło wiele lat jego pracy nad ponownym uruchomieniem drukarni, która w latach 1696–1706 najprawdopodobniej zaprzestała swojej działalności. Wiadomo, że już w 1692 roku, będąc jeszcze kaznodzieją na Skałce w Krakowie, odbył podróż do Wrocławia w celu zakupu czcionek. Prace nad unowocześnieniem wyposażenia rozpoczęły się jednak na dobre zapewne dopiero od 1706 roku, co zresztą związane było z wybudowaniem na potrzeby nowej drukarni pomieszczenia wzdłuż wałów fortecy oraz osobnego domu dla pracowników w mieście. Zabiegi Pollacza bardzo szybko przyniosły owoc w postaci licznych wydawnictw. Drukowano między innymi podręczniki dla pielgrzymów, kalendarze oraz modlitewniki. Spod pras drukarskich wychodziły też autorskie prace Pollacza, 9 Dedykowane: Tobiae Czechowic, S. Theol. Doctori. Ord. S. Pauli eremitae. Zob. Bibliografia zakonu paulinów za lata 1500–1990, t. I, cz. 1: Prawodawstwo – Stan Personalny, Warszawa 2008, oprac. H. Czerwień i J. Zbudniewek zp, s. 866. 10 Z dokumentów wiemy, że w 1688 odbył pielgrzymkę do znajdującego się niedaleko Opola sanktuarium św. Józefa w Jemielnicy. Zob. H. Gawelczyk, Kontakty cystersów jemielnickich z Jasną Górą od połowy XV II w. do sekularyzacji, „Studia Teologiczno-Historyczne Śląska Opolskiego” 1983, t. 10, s. 194–195. 36 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza za które należy uznać przede wszystkim książki do nabożeństwa: Manuale pietatis (1694), przeznaczony dla duchownych11, i Heroinę chrześcijańską (1706), skierowaną do niewiast. Jednym z dzieł jemu przypisywanych był też leksykon wiedzy medycznej, który ukazał się jako Compendium medicum (1707)12. Inna praca zawierająca porady o różnych chorobach, odbijana – podobnie jak poprzednia – w licznych wydaniach, ukazała się w 1721 roku pod tytułem Vademecum medicum. Oba druki były w powszechnym użyciu jeszcze przez cały wiek XIX i miały znaczący wpływ na medycynę ludową13. Wśród pielgrzymów oprócz książek dotyczących porad związanych ze zdrowiem ciała do najbardziej poszukiwanych należały oczywiście opracowania odnoszące się do formacji duchowej. Oprócz tych opracowanych przez Pollacza ważne z punktu rozwoju mariologii polskiej były choćby dzieła ojca Ambrożego Nieszporkowicza (1643–1703)14. Z pras drukarni jasnogórskiej schodziła także literatura ascetyczna, kazania, przeróżne dzieła związane z obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej oraz zbiory nabożnych pieśni (w tym pieśni tłumaczone przez Jana Kochanowskiego). Wydawano tutaj również utwory Wacława Kochowskiego czy Wojciecha Stanisława Chróścińskiego. Zapewne zarówno w swojej pracy, jak również w nabożeństwie, Pollacz odznaczał się gorliwością. Nie mamy na to jednak konkretnych dowodów, może oprócz podpisu, jakim opatrzył przedmowę do czytelnika w druczku Fontana Piącią Strumieni krwawych płynąca. Albo nabożeństwa i odpusty należące do Prześwietnej Konfraterniej Piąci R an Pana Jezusowych (wydana w 1712): „Zelant F.R.P. [Frater Rudolf Pollacz]”. 11 Dziełko w praktycznym formacie 12o o objętości zaledwie sześciu arkuszy nosiło pełny tytuł: Manuale pietatis ex probatis precationum libellis in breve compendium concinnatum. Odbito je w dwunastu znanych wydaniach. Więcej na temat tego druku zob. H. Czerwień, Drukarnia paulinów w Częstochowie w latach 1730–1863, Bytom 1998, s. 83; Bibliografia zakonu paulinów, t. I, cz. 1, op. cit., s. 866–867. 12 Na marginesie należy odnotować, że już podtytuł tej ciekawej książki pozwala na powątpiewanie w autorstwo Pollacza. Jego zasługą było jednak z całą pewnością zauważenie w tym zbiorze przepisów medycznych materiału, który będzie cieszył się dużym zainteresowaniem wśród kupujących. Pełen tytuł brzmi: Vademecum medicum. To jest: krótkie zebranie chorób i ich istności, różności, prz ycz yn, znaków, sposobów do leczenia. Także różnych sposobów do robienia wódek, olejków, maści, plastrów, syropów, julepów, konfitur, lekarstw purgujacych, &c. &c. Na sześć traktatów podzielone. Przez pewną osobę spisane a niedawno prasą lubelską na pospolity poż ytek i pociechę ludzką wyciśnione. Teraz świeżo, za gorącymi godnych osób instancjami do druku podane. Na Jasnej Górze Częstochowskiej roku 1707. Poprawione wydanie z 1715 roku miało już o jeden traktat więcej: Compendium medicum auctum, to jest krótkie zebranie i opisanie chorób, ich różności, prz ycz yn, znaków, sposobów do leczenia. Także różnych sposobów robienia wódek, olejków, julepów, syropów, konfitur, maści, plastrów, &c i różnych osobliwych rzecz y. Na siedem traktatów rozdzielone, i teraz świeżo przez tegoż authora z errorów typofragicznych wypurgowane, z prz ydatkiem osobliwych chorób tak męskich jako i białogłowskich i dziecinnych dla większej wygody ludzkiej przedrukowane. 13 Józef Szaniawski zaświadcza, że Compendium medicum znajduje się „w prawie każdym porządniejszym domu”. Zob. J. Szaniawski, O dawnym województwie sieradzkim, „Biblioteka Warszawska” 1851, t. 4, s. 182. 14 Zob. Gratia Plena. Studia teologiczne o Bogurodzicy, red. B. Przybylski OP, Poznań, Warszawa, Lublin 1965. 37 Śląskie pogranicza kultur Pod rządami Pollacza drukarnia jasnogórska przeżywała okres rozkwitu. Sprowadził do niej między innymi introligatora i księgarza Jana Kantego Lasotę oraz nawiązał szereg ciekawych znajomości z zagranicznymi drukarzami, księgarzami i wydawcami. Książki do nabożeństwa wydawane przez Pollacza zawierały obszerne zbiory modlitw oraz były nieraz bogato ilustrowane. Wbrew twierdzeniu, iż polskie drukarstwo tegoż okresu było po prostu słabe, tutaj wydawano treści na dobrym poziomie i w ładnej oprawie. Ryciny pomagały ponadto zobrazować treści teologiczne oraz zrozumieć sens samej modlitwy. Jedną z istotnych cech drukarni było też wprowadzenie w obieg książek o stosunkowo niskiej cenie, co poszerzało krąg ich odbiorców. Taką politykę wydawniczą kontynuował po śmierci Pollacza także jego następca, Antoni Agapit Nowakowski. Bez wątpienia najpoczytniejszym dziełem Pollacza była Heroina chrześcijańska świątobliwemi aktami i wdzięczną rozmaitością modlitw najprzedniejsz ych uzbrojona a do Królestwa niebieskiego i nieoszacowanych skarbów mężnie szturmująca. Ku większej Boskiej chwale Matki Przenajśw[iętszej] i Patronów SS. Godnemu uszanowaniu na zbawienny zaś świątobliwych serc ludzki poż ytek, i wygodę…, której pierwsze wydanie przypada na rok 170615. Zanim bliżej zapoznamy się z treścią, podkreślmy raz jeszcze, że modlitewnik ten należał do wydawnictw obliczonych na szeroki krąg odbiorców, które odbijano w trudnej do ustalenia liczbie nakładów ze względu na szczególne zapotrzebowanie ze strony odwiedzających Jasną Górę przybyszów. Wydawano jednak także bardziej ambitne dzieła, służące formacji samych paulinów, z dziedziny teologii dogmatycznej czy moralnej. Wśród kleru dużą popularnością cieszyły się też poradniki dla spowiedników czy zbiory kazań. Powszechnym zainteresowaniem cieszyła się w końcu szeroko rozumiana literatura hagiograficzna16. Masowość produkcji dzieł dewocyjnych była związana z ich szerokim rozpowszechnieniem oraz faktem, że trafiały do wszystkich warstw społecznych. Wszelkie obliczenia nakładów okazują się być dziś niemożliwe do ustalenia z racji braku dostatecznych źródeł. Wydaje się jednak, że ze względu na swoje wyjątkowe miejsce oficyna jasnogórska wydawała większe ilości druków niż inne wydawnictwa zakonne. Ułatwiony był także kolportaż książek z racji zarówno ruchu pielgrzymkowego, jak i większych zakupów książek sprzedawanych później przez obwoźnych sprzedawców. Przy okazji wypada podkreślić, że każda książka o tematyce religijnej musiała być oceniona przez cenzora kościelnego, który stwierdzał, że jej treść nie jest przeciwna wierze katolickiej. W przywileju dla drukarni jasnogórskiej, J. Zbudniewek, Pollacz R udolf Ł ukasz, [hasło w:] Słownik Polskich Teologów K atolickich, red. H.E. Wyczawski OFM, Warszawa 1982, s. 406. 16 A. Witkowska OSU, K siążka dewocyjna w dusz pasterskiej posłudze jasnogórskiego sanktuarium w XV II-XV III wieku, „Studia Claromontana” 1987, t. VII, s. 52–55. 15 38 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza udzielonym w 1706 roku przez Augusta II Sasa, zaznaczono, że wolno w niej wydawać pisma i książki uprzednio przejrzane i zatwierdzone przez biskupa miejsca17. Oprócz pozwolenia od cenzora w przypadku wydawania książki, której autorem był zakonnik, wymagane było specjalne pozwolenie od przełożonego, wydawane zazwyczaj przez prowincjała prowincji, w której mieszkał. Prowincjał jednak przed zatwierdzeniem polecał przejrzenie pracy dwóm cenzorom. Zazwyczaj byli to doktorzy teologii lub ojcowie wykładający teologię w studium zakonnym. Raz wydane pozwolenie dawało możliwość powielania pracy w kolejnych wydaniach bez dodatkowej oceny. Paulini jasnogórscy wymagali czasem zgody samego gene- Karta tytułowa Heroina Chrześcijańska świąrała zakonu. Praktyka taka miała miejsce tobliwymi aktami wdzięczną rozmaitością modlitw najprzedniejsz ych uzbrojona […] zwłaszcza pod koniec XVII i na początku XVIII wieku. W okresie późniejszym zadowalano się decyzjami prowincjała rezydującego na Jasnej Górze18. Dodajmy jeszcze, że rzadko oprócz zezwolenia generała wymagano także pozwolenia od prowincjała, co zresztą zaznaczano na odwrocie karty tytułowej lub na pierwszych stronicach. Pewne światło na okoliczności założenia drukarni jasnogórskiej rzuca księga rachunkowa folwarku klasztornego, cegielni i huty wapna na Dębnikach w Krakowie, będąca w posiadaniu Archiwum Paulinów na Skałce. Z jej zapisów dowiadujemy się, że część dochodów z cegielni należącej niegdyś do paulinów prowincjał przeznaczył na założenie drukarni i jej wyposażenie19. Realizację pomysłu założenia własnej oficyny należy widzieć na tle intensywnego rozwoju zakonu w drugiej połowie XVII wieku, który był skutkiem reformy przeprowadzonej jeszcze w początku tego stulecia. Dzięki zabiegom reformatorów wzrosły obserwa, karność, jak również wykształcenie zakonników. Zdolniejszych wysyłano na studia nie tylko do Akademii Krakowskiej, ale także do Rzymu, Padwy czy Wiednia. Pod koniec XVII wieku klasztor na Jasnej Górze stał się największym H. Czerwień, Problemy drukarni jasnogórskiej z cenzurą (1692–1864), „Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego. Studia Bibliologiczne” 1992, nr 5, s. 151–152. 18 Ibidem, s. 153. 19 H. Czerwiński, Założenie drukarni paulinów na Jasnej Górze, „Studia Claromontana” 1987, t. 8, s. 211. 17 39 Śląskie pogranicza kultur ośrodkiem życia paulińskiego w Polsce. Warto też pamiętać, że na terenie Częstochowy funkcjonowały jeszcze dwa inne klasztory i dwie kapelanie należące do paulinów, służące opiece duszpasterskiej tak nad mieszkańcami, jak również nad liczą grupą pielgrzymów20. Na założenie drukarni wywarła też zapewne wpływ chęć znalezienia dodatkowych dochodów mogących pokryć wydatki związane z pracami budowlanymi i restauracyjnymi. Według ustaleń Henryka Czerwińskiego za datę powstania drukarni jasnogórskiej należy przyjąć rok 1693. Jej fundatorem i założycielem był ojciec Mikołaj Szotarewicz urodzony w Łubnicach koło Wielunia21. Pomiędzy rokiem 1686 a 1691 pełnił on funkcję przeora klasztoru na Skałce i tam zapewne spotkał się z Pollaczem, którego rok później wysłano do Wrocławia po odbiór „druku”, czyli czcionek, o czym już wspomniano wyżej. Powróćmy do Heroiny chrześcijańskiej, ułożonej przez wywodzącego się z Opola Pollacza. Modlitewnik ten składa się z pięciu części. W części pierwszej umieszczono nabożeństwa dzienne, w części drugiej – tygodniowe, w następnej – nabożeństwa miesięczne, a na czwartą część składały się nabożeństwa roczne. Część ostatnia, piąta, zawierała modlitwy w potrzebach. Książkę liczącą osiemdziesiąt arkuszy odbijano w formacie 4o i bogato ilustrowano całostronicowymi rycinami o druku dwubarwnym: czarnym i czerwonym. Całość oprawiano często bardzo Rycina w Heroina Chrześcijańska świątobliwymi aktami wdzięczną rozmaitością modlitw najprzedniejsz ych uzbrojona […] 20 21 40 Ibidem, s. 216. Ibidem, s. 219–220. Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza ozdobnie i dlatego Heroina należała do najdroższych książek wydawanych przez drukarnię jasnogórską. Zachowane w bibliotekach egzemplarze o wyjątkowo bogatych obwolutach, czasem ze srebrnymi elementami, świadczą także o odbiorcach, wśród których zyskiwały zainteresowanie. Ich zniszczenie, mimo silnej oprawy, wzmocnionej nierzadko klamrami, świadczy o częstotliwości użytkowania, ale także o dbałości o dany egzemplarz, który otwierano zapewne codziennie. Przywiązanie do niego, związane bez wątpienia z pozytywną oceną zawartości, kazało przekazać go w godne ręce po śmierci. Na niektórych zachowanych w zasobach bibliotecznych odbitkach czytamy między innymi: „Ta książka z sukcesji po Wielmożnej Pretendowskiej babci Xięcia Józefa Radziwiłła dostała się Xsiężnie Antoninie Radziwiłłowy z domu Miączyńskiej, od której jest darowana Teodorze Rymsance”22. Inny zapis z tego modlitewnika głosi: „Ta książka w roku 1806 oddana pod błogosławieństwem Barbarze z Rychlickich Raieckiej od WJP Teodory z Rymszów Rychlickiej”. Mamy tu z jednej strony świadectwo środowisk, do jakich trafiało opracowanie Pollacza, z drugiej dowód na to, że posługiwano się nim przez lata, korzystając z tego samego egzemplarza. Na wydaniu z 1794 roku, przechowywanym w zbiorach Biblioteki Ossolińskich we Wrocławiu (sygn. XVIII 11438 III), znajduje się informacja: „Książkę niniejszą Heroinę nabyłem, kupiwszy ją w dniu wczorajszym d. 11 lipca Anno Domini 1876 w Częstochowie od kobieciny już wiekowej nazwiskiem Strzeleckiej, która codziennie przychodzi z mieszkania swego z okolic kościoła świętej Barbary do Kościoła Jasnogórskiego jako wsparcia żądająca i prosząca od osób przybywających na Jasną Górę”23. Mamy tu zatem do czynienia z egzemplarzem, który jest w użytku ponad osiemdziesiąt lat! Przypomnijmy, że pierwsze wydanie Heroiny chrześcijańskiej ujrzało światło dzienne w 1706 roku24. Przychylne przyjęcie modlitewnika sprawiło, że odbijano go w kolejnych wydaniach z lat: 1709?, 1710, 1713, 1724, 1730?, 1733, 1740, 1743, 1754, 1767 oraz 1823 roku25. 22 Za: H. Czerwień, Drukarnia paulinów, op. cit., s. 82, przyp. 22. Egzemplarz z roku 1767 znajduje się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej. 23 Ibidem. 24 Egzemplarz tego wydania znajduje sie w bibliotece Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie, sygn. WSD. 18.15919. 25 Egzemplarz z roku 1823 zawiera adnotacje od cenzora: „Książka sub titulo HEROINA CHRZEŚCIJAŃSKA W ROKU 1754 W Drukarni Jasnej Góry Częstochowskiej za pozwoleniem Duchownej Zwierzchności powtórnie drukowana, ażeby i po trzeci raz przedrukowana była dla pomnożenia w chrześcijańskich sercach nabożeństwa, daję pozwolenie Dnia 9. Lutego 1767”. Interesujące, że tablica świąt ruchomych zamieszczona na tej samej stronie zaczyna się od roku 1820, co być może wskazuje jeszcze na inne, nieznane wydanie z XIX wieku. Zresztą egzemplarz z roku 1823 jest rzadki, o czym świadczą informacje w literaturze naukowej, gdzie podaje się czasem to wydanie jako prawdopodobne. Zob. H. Czerwień, ibidem. W Bibliografii Staropolskiej Estreicher odnotował istnienie egzemplarzy z roku: 1706 (zaznaczając: „Kładę pierwsze wydanie na rok 1706, 41 Śląskie pogranicza kultur Jak zauważa Henryk Czerwień, niektóre z nich miały różne warianty wydawnicze, jak na przykład wydanie z 1767 roku. Różnice, zwłaszcza w ilustrowaniu, są bardzo znaczne, być może są to dwie całkiem różne edycje, mające tylko jedną datę wydania. Inne wydania miały część egzemplarzy wydanych ozdobniej, w druku dwubarwnym. Ponadto, do następnych wydań wprowadzono uzupełnienia i poprawki. Niektóre teksty usuwano, wprowadzając nowe. […] Drukarnia jasnogórska bardzo wyraźnie sobie zastrzegła prawo do tej książki; powołując się na przywilej Augusta II z 1706 roku, zawiadamiano, że nie wolno nikomu przedrukowywać w całości ani w części pod karą 100 marek. Ogłoszenie takie zamieszczano na początku książki. Pozwolenia na przedruk mógł udzielić tylko przełożony klasztoru jasnogórskiego26. Oczywiście bardzo trudno ustalić, które z tekstów zawartych w Heroinie chrześcijańskiej zostały ułożone przez samego Pollacza. W każdym razie wszystkie liturgiczne hymny są tłumaczone na język polski, co ułatwiało ich zrozumienie i uczestnictwo we mszy świętej oraz nabożeństwach27. Ponieważ modlitewnik przeznaczony był dla kobiet, najważniejsze wydają się być wzorce osobowe propagowane poprzez kult Matki Bożej oraz świętych. Już samo określenie „heroina chrześcijańska” automatycznie odnosiło się do wzoru mężnych niewiast z czasów prześladowań. Jak już wspomniano, masowo wydawane na Jasnej Górze żywoty świętych pełne były takich heroin, które traciły życie za wiarę. Ich sylwetki przypominane były zresztą w kolejnych wersjach modlitewnika w osobach św. Tekli czy św. Barbary. W każdym razie idea wykazującej się męstwem i walecznością kobiety bardzo mocno osadzona była w duchowości wieków wcześniejszych, w tym zwłaszcza XVII, kiedy ukształtowały się wzorce rycerza chrześcijańskiego, powiązane zresztą mocno z pobożnością maryjną. gdyż przywilej na druk pochodzi z tego roku), 1710 (ze znakiem zapytania), 1724, 1740, 1743, 1754, 1767, 1794. Zob. Bibliografia Staropolska, t. XXIIV, s. 452–454. 26 H. Czerwień, Drukarnia Paulinów, op. cit., s. 82. 27 Zauważono już wcześniej, że niektóre przekłady są dość dowolne. Jako przykład niech służy hymn „Tantum ergo” Brzmi on następująco: Czcijmy wielce takie dary, Niech ustąpi zwyczaj stary, Czego rozum nie pojmuje, To się wiarą niech przyjmuje. Bogu Ojcu i Synowi Cześć powinna oddajmy, Spoinie Świętemu Duchowi Dobroć, miłość wychwalajmy. Amen. Tłumacz łacińskiego hymnu opuścił środkowe wersy oryginału, otrzymując cztery zwrotki wierszowe, co pozwoliło na przekaz najważniejszych treści zrozumiałych dla ludu, ale oczywiście niewytrzymujących krytyki jako przekład. Zob. T. Karyłowski, Dzieje „Tantum ergo” w Polsce, „Przegląd Powszechny”, R. XL, Tom 157, s. 34–35. 42 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza Nie bez znaczenia jest fakt, że wiek XVII, zwany czasem „wiekiem wojen”, za sprawą licznych konfl iktów upowszechnił wzorzec rycerza chrześcijańskiego, zwłaszcza w polskiej kulturze28. W dziele tym szczególnie istotną rolę odgrywały modlitewniki dla wojska oraz upowszechniona dzięki misjom prowadzonym w szeregach armii katolickiej pobożność oparta na idei walki duchowej. W XVII stuleciu nabierają też szczególnego znaczenia obrazy Maryi Królowej Polski oraz Hetmanki Sarmatów. Widać to szczególnie w literaturze o charakterze dewocyjnym, gdzie można odnaleźć odniesienia do Maryi o charakterze militarnym. Zresztą zestawiana była ona z innymi postaciami, nawet wywodzącymi się z antyku, co upowszechniało wizerunek kobiety walczącej, przeniesiony później na grunt postulowanej pobożności dla niewiast. Wystarczy wspomnieć Fabiana Birkowskiego, który w Kazaniach obozowych o Bogarodzicy podawał przykłady antycznych bohaterek – po Minerwie przyszedł czas na królową Amazonek, do której autor przyrównuje Maryję: Wspominają historycy Pentesileą, królową Amazonek, męstwa wielkiego personę, która szablą władała, łukiem, strzałą bardzo dobrze. Coś więtszego ja widzę w Pannie Bogarodzicy, w Hetmanowej tak wielu panienek, z których każdą duchowną możesz nazwać Amazonką, to jest bez piersi – i Ona bowiem pierwszą jest, która tą ścieszką panieństwa wiecznego chodzić poczęła, Ona takie, tak nabrane ufce świętych panien, prawdziwych Amazonek, za sobą pociągnęła […]29. Na wyobraźnię piszących teksty, w których postać Maryi pojawia się w kontekście militarnym, szczególnie duży wpływ miał bardzo popularny traktat rektora jezuickich kolegiów w Coutrai i Ghent, Jeana Davida, zatytułowany Pancarpium Marianum, zawierający pięćdziesiąt jeden emblematów rytych przez Théodora Galle, a podpisanych sentencjami w językach łacińskim, niderlandzkim i francuskim30. Kolejne rozdziały przedstawiają wykład mariologii zilustrowany odpowiednio dobranymi emblematami z sentencją, których treści rozwinięte są w głównym toku rozważań31. Książka ta oraz zamieszczone w niej ilustracje z pewnością Szczegółowo na ten temat piszę w książce Miles pius et iustus. Żołnierz chrześcijański katolickiej wiary w kulturze i piśmiennictwie dawnej R zecz ypospolitej (XV I-XV III w.) (M. Lenart, op. cit.). 29 Cyt. za wydaniem: F. Birkowski, K azanie wtóre na dzień Nawiedzenia Panny Maryjej, [w:] Dziewięć kazań z okoliczności publicznych… Dziewięć kazań z okoliczności publicznych, do których prz ydane kazanie żałobne na pogrzebie X. Piotra Skargi, [wprowadzenie wydawców], Poznań: nakładem N. Kamieńskiego i Spółki, 1849, s. 40. 30 Dziełko to, którego jedynie dwa egzemplarze zachowały się w Polsce (w tym jeden pozbawiony emblematów), oprawiano najczęściej łącznie z innym dziełem Davida, wydanym w tym samym roku: Paradisus Sponsi et Sponse… (Antverpiae 1607), poświęconym Chrystusowi i zawierającym również pięćdziesiąt jeden rycin. 31 Na dwa rozdziały tego traktatu (dwudziesty czwarty i dwudziesty ósmy) zwróciła już uwagę Marta Michałowska. Zob. M. Michałowska, Palladium polskie. Militarne aspekty ikonografii maryjnej XV II-XV III w., „Studia Claromontana” 1985, z. 6, s. 41. 28 43 Śląskie pogranicza kultur wpłynęły i na wyobraźnię związaną z Maryją jako opiekunką, i na przedstawienia ukazujące Ją, jak unosi się nad obleganą twierdzą 32 , czy też wyobrażające Jej postać w oplocie militarnych umocnień, zgodnie z tekstami Pisma Świętego, do których odnoszą się także Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP (przetłumaczone na język polski w 1620 roku)33. Najważniejsze rozdziały to: „23. Civitas refugii” (Miasto ucieczki; Joz 20,1), „24. Urbs fortitudinis” (Miasto dzielności; Iz 26,1), „25. Clypeus omnibus in Te sperantibus” (Tarcza dla wszystkich pokładających w Tobie nadzieję; Prz 30,5; Ps 91(90),4), „26. Turris eburnea” (Wieża z kości słoniowej; Pnp 7,5), „27. Turris Davidica ” (Wieża Dawidowa ; 2Sm 5,9; Pnp 4,4), „28. Castrorum acies ordinata” (Zamek zbrojnie uformowany; Pnp 6,4). Oczywiście ich treść, na co wskazują już same tytuły, odnosi się do konfl iktu o charakterze duchowym. Jean David przyrównuje Maryję do potężnego i ufortyfikowanego miasta, które jest postrachem wrogów. Siła tej twierdzy tkwi w zaletach Maryi: umiarkowaniu, cierpliwości i męstwie. Istotniejsza wydaje się jednak uwaga, że żołnierze, dzięki ofiarowaniu się Maryi, zyskują nie tylko moc pozwalającą im pokonać wrogów, ale także stają się podkomendnymi tej wyjątkowej opiekunki. Podobnie jest w przypadku przyrównywania Maryi do tarczy osłaniającej tych, którzy pokładają w niej nadzieję, czy też do wieży z kości słoniowej. W trzech przypadkach emblematy przedstawiają Maryję, która unosi się w obłoku nad miastem atakowanym przez zorganizowane szyki wojska lub alegoryczne postaci symbolizujące przeciwników duszy bądź otoczonym scenami ukazującymi walkę ze złem i upokorzenie zła. David, uchodzący za autora „kanonicznych” dzieł literackich podejmujących temat walki duchowej, znajdował wielu naśladowców, wśród których wypada wymienić kanclerza litewskiego Albrychta Stanisława Radziwiłła, autora przywoływanego już Dyskursu nabożnego, z kilku słów wziętego, o wysławieniu Najświętszej Panny Bogarodzicy Maryjej (Wilno 1635), dzieła poświęconego szerzeniu kultu Matki Boskiej jako Królowej Polski34. Książkę swoją zadedykował jednak nie żołnierzom, ale rodzonej siostrze, Krystynie Eufemii Radziwiłłównie, ksieni zakonu benedyktyńskiego w Nieświeżu. Wydaje się zresztą, że rozprawę tę należy sytuować w kontekście tworzenia modelu żołnierstwa chrystusowego dla kobiet, który nabierze rozmachu w wieku XVIII właśnie za sprawą Heroiny chrześcijańskiej Pollacza. Jakkolwiek można by mnożyć przykłady porównywania Maryi do elementów uzbrojenia czy architektury wojskowej, co wiązało się bezpośrednio z duchowym wymiarem prowadzonej walki, nie zmienia to faktu, że w wojsku polskim Maryja 32 Jest to typowy przykład literatury, którą analizuje w swoich opracowaniach Janusz Pelc . Zob. J. Pelc, Obraz – słowo – znak. Studium o emblematach w literaturze staropolskiej, Wrocław 1973 („Studia Staropolskie”, t. 37); Idem, Słowo i obraz. Na pograniczu literatury i sztuk plastycznych, Kraków 2002. 33 Zob. J. Kopeć, Godzinki, [hasło w:] Encyklopedia K atolicka, t. 5, Lublin 1989, kol. 1239. 34 Por. M. Michałowska, op. cit., s. 41. 44 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza czczona była przede wszystkim w ikonie Madonny Częstochowskiej. Żeby dobrze zrozumieć charakter tego kultu, należy pamiętać o specyfice naszej wrażliwości i duchowości religijnej, która – jak podkreślał Karol Górski – na przełomie XV i XVI wieku skrystalizowała się w kulcie Chrystusa cierpiącego i Maryi jako litościwej matki35. Obydwa obrazy wprowadzały ukojenie i odpowiadały na zapotrzebowanie człowieka, który w swoim cierpieniu poszukuje Boga bliskiego i opiekuńczego. Typ mistyki afektywnej, nawiązujący do doloryzmu Zachodu, oraz kult Maryi jako matki czczonej w obrazach, łączący nas z Kościołem Wschodnim, wpłynęły na ugruntowanie podstaw duchowości w Polsce, a przede wszystkim na pobożność maryjną. Wydaje się, że była ona oparta głównie na przywiązaniu do wyobrażenia widniejącego na ikonie Madonny Częstochowskiej. Obraz ten bardzo szybko nabrał znaczenia opiekuńczej relikwii państwa, w czym ogromną rolę odegrały książki do nabożeństwa. Zdecydowanie głównym wydarzeniem, które nasiliło wzrost pobożności ku Madonnie Częstochowskiej, była oczywiście obrona Jasnej Góry w 1655 roku36. Potwierdzone licznymi świadectwami orędownictwo Maryi w czasie bitwy ugruntowało przekonanie o Jej zaangażowaniu jako rzeczniczki obrony kraju i narodu oraz utrwalało wizerunek Królowej, który zresztą znalazł już swoje teologiczne uzasadnienie w dziele Diva Claromontana, seu Oratio de laudibus B[eatae] M[ariae] V[irginis] (Cracoviae 1640) Szymona Starowolskiego . Tytuł Królowej Narodu Polskiego rozpropagowali autorzy dzieł o obronie Jasnej Góry37, a do jego rozpowszechnienia ostatecznie przyczyniło się głośne wydarzenie o wymiarze liturgicznym, jakim było złożenie ślubów przez Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej w 1656 roku. Ponieważ to hetmani i dowódcy służyli wojsku przykładem, świadectwa ich pobożności maryjnej nabierały szczególnej wagi i stawały się wzorcem do naśladowania. Wydaje się, że podobna rola przypadała w domu kobietom, które zajmując się gospodarstwem, czasem podczas długich nieobecności mężów, musiały wykazywać się siłą charakteru oraz stawać wzorcem moralności dla najbliższego otoczenia oraz służby. Nie dziwi zatem fakt, że w mowach oratorskich z XVII wieku nie jeden raz padnie określenie „heroina”, aby podkreślić zasługi zmarłej38. 35 Zob. K. Górski, Duchowość polska XV wieku, [w:] L iteratura i kultura późnego średniowiecza w Polsce, pod red. T. Michałowskiej, Warszawa 1993, s. 173–174. 36 Zob. E. Rakoczy, K ult zwycięskiej Bogarodzicy Jasnogórskiej, [w:] Rycerze Jasnogórskiej Bogarodzicy. Etos Jasnej Góry – rycerska tradycja i posłanie, red. A. Napiórkowski, Częstochowa 2001, s. 117. 37 Np. Stanisław Kobierzycki, autor dzieła Obsidio Clari Montis Częstochoviensis… (Dantisci 1659, wydanie współczesne: S. Kobierzycki, Obsidio Clari Montis. Oblężenie Jasnej Góry (2007)); Michael Krasuski, R egina Poloniae… (Calisii 1669) oraz zachowany w rękopisie poemat Walentego Odymalskiego Oblężenie Jasnej Góry Częstochowskiej z ok. 1673 roku (wydanie współczesne: W. Odymalski, Oblężenie Jasnej Góry Częstochowskiej, pieśni dwanaście (1930)). 38 Zob. Bartholomeus Borowski, Pius dolor in funere Illmae h e r o i n a e [podkr. M.L.] Annae a Jakobowice L igęzina Illmi olim Hermolai a Bobrek L igęza Supremi R egni Thesaurarii consortis…, Cracoviae, 45 Śląskie pogranicza kultur Nie zmieni się to w stuleciu następnym, czego świadectwem jest mowa wygłoszona przez Józefa Antoniego Grochmalickiego przy pochówku Konstancji z Łętowskich: Heroina Rycerskiego Ł ętowskich domu herbowną uzbroiona Strzałą na placu śmierci męzkiego serca Imieniem y ż yciem nieśmiertelnych cnót Konstancya (Kraków 1751)39. Być może zresztą przytoczony tu tytuł miał już jakiś związek z upowszechnionym modlitewnikiem Pollacza. Heroina chrześcijańska upowszechniała nie tylko kult Maryi, ale miała ogromne walory edukacyjne. Świadczą o tym choćby rozbudowane formy wypowiedzi modlitewnych, które są jednocześnie swoistym wykładem ich treści. Tak jest na przykład z Ojcze nasz czy Zdrowaś Maryja, umieszczonymi zaraz na początku wśród modlitw porannych40. Dotyczy to także innych tekstów skierowanych do Maryi, choć należy odnotować charakterystyczny dla epoki element emocjonalny, wyrażony chociażby w szczególnej zażyłości z adresatką wypowiedzi, czego przykładem może być „Affekt gorący na uproszenie miłości i godnego uszanowania Najświętszej Panny Maryi”41. Warto zauważyć także, że w modlitewniku zaleca się trzykrotne odmawianie w ciągu dnia modlitwy Anioł Pański. Ważniejsze od tej praktyki wydaje się jednak wskazywanie na heroiczne cnoty Maryi jako wzór do naśladowania. Ich kontemplowanie jest treścią wielu wypowiedzi modlitewnych, z których wymienić można przykładowo Pięć Psalmów na Najświętsze Imię Maria czy też Uczczenie Najświętszego Imienia Maryja. Osobny rozdział modlitewnika zawiera in officina typogr. Martini Philipowski. Anno Domini 1638; Cas. Joannes Chronowski, Im mortale praeconivm virtutis ae nominis, Illustrissimae ac Magnificae h e r o i n a e [podkr. M.L.] Sophiae Ossolińska, Illustriss: et Magnifici Dni, D. Christophori a Teczin Ossolinski, etc. etc. Sandomirien: Palatini, consortis desideratiss: In publico optimorū ciuiū moerore, ob decessum ex hac vita fatalem …, Crac: in officina Martini Philipowski. B.r. (1642?); Andreas Abrek, Luctus academiae Zamoscensis, ex obitu illustr. h e r o i n a e [podkr. M.L.] Catharinae Zamosciae ducissae ab Ostrog, comitissae in Tarnow, Zamosciae, R egni Polon. cancellariae, K nysz yn. Sokal…, In off. typ. Acad. Zamosc. 1643; Gotfried Grunder, In obitum Illustris H e r o i n a e [podkr. M.L.] Barbarae Dorotheae Cziganianae, natae L . Baronissae de Słupska, Freustadt et Dobroslawiz, Quae A. C. M.DC L . Mens. Septemb. d. 27. Fatali peractae Mortalitatis termino, Terrae magnae nimirum Marti, Exuvias; Deo autem Spiritum, reddens, pie, placide, ac beate Dobroslawicii obdormivit, B. r. (1650). 39 Ten typowo „barokowy tytuł” brzmi w całości następująco: Józef Antoni Grochmalicki, Heroina Rycerskiego Ł ętowskich domu herbowną uzbroiona Strzałą na placu śmierci męzkiego serca Imieniem y ż yciem nieśmiertelnych cnót Konstancya. Albo kazanie na publicznym pogrzebie W. JMP. Konstancyi z Ł ętowskich 1mo Voto Jordanowey Sędziny Sandeckiey 2° Voto Kotkowski podczasz yny Nowogrodzkiey prz y wielkich kondolencyach y nieprzeliczoney skoligowanych domów Audyencyi w kościele Zaklicz yńskim W. W. OO. R eformatow roku 1750. Dnia 22 Września powiedziane a dla pamięci przemiiaiących czasów W. JMc. P. Stanisławowi z Ł ętowa Ł ętowskiemu Podstolemu Krakowsk. y W. JMP. Konstancyi z Jordanow Ł ętowski Podstoliny Krakowsk. Sędziny etc. R odzonemu Bratu y Bratowey z apprekacyą długoletniego ż ycia PP. y DD. Dedykowane…, w Krakowie, w Drukarni Michała Jozefa Antoniego Dyaszowskiego J. K. M. typ. 1751. 40 R. Pollacz, Heroina chrześcijańska R ozmaitością Modlitw, i Strzelistemi Aktami Nieoszacowanych Ł ask Boskiej Skarbow i Niebieskiego Krolestwa Nabywaiąca K u większey BOGA chwale, Matki Przenayświętszej i Patronów SS. godnemu uszanowaniu, z pozwoleniem Zwierzchności Duchownej, Jasna Góra, Częstochowa 1823, s. 15–16. 41 Ibidem, s. 44. 46 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza też Koronkę szkaplerza Najświętszej Panny Maryi42. Do szczególnie interesujących należą modlitwy kierowane do Maryi o „dobre wychowanie dziatek”, o „szczerą miłość i zgodę w małżeństwie”, o „powołanie Boskie” czy też „wdowy osierociałej” oraz „matki ciężarnej” (w wariancie drugim: „na czasie będącej”)43. Oprócz pobożności związanej z Maryją na uwagę zasługują modlitwy do świętych. Oprócz św. Antoniego, św. Józefa, czy św. Nepomucena, św. Kajetana, św. Dyzmasa, św. Franciszka Ksawerego, upowszechnieniu cnót niewieścich służyły rozpamiętywania życia wspomnianych już św. Tekli i św. Barbary oraz św. Marii Magdaleny. Oczywiście nie brak w modlitewniku tekstów o charakterze dolorystycznym, jak chociażby Hymn o boleściach Panny Maryi. Znajduje się on w rozdziale VI, który w całości poświęcony jest Męce Pańskiej. Wśród modlitw tam pomieszczonych znajdują się też modlitwy św. Brygidy, cieszące się dużym zainteresowaniem czytelniczek, czego świadectwem jest zużycie w egzemplarzach tej części książki. Wypada dodać przy tej okazji, że Pollacz postrzegany jest także jako propagator kultu drogi krzyżowej44. Droga krz yżowa (jako Drogi P[ana] Jezusowe) następuje zaraz po Pocałowaniu ran Pana Jezusowych. Całość wieńczy autor Godzinkami o boleściach Najświętszej Panny innej popularnej wówczas świętej – również mistyczki – Barbary. Aby uchwycić znaczenie Heroiny chrześcijańskiej dla kształtowania pobożności niewiast polskich od XVIII do początku, a może nawet przez znaczącą część XIX stulecia, należy jeszcze raz odwołać się do rycerstwa chrystusowego. Powiązanie na gruncie polskim idei renesansowych zrośniętych z pojęciem pietas oraz wrażliwości religijnej, przepracowywanych intensywnie w okresie kontrreformacji, ukształtowało ideał żołnierza pobożnego, ideał, który wyewoluował z włoskiego cortiggiano i w późniejszym okresie istotnie wpłynął na naszą odmianę gentiluomo, czego ślady da się odczuć do dzisiaj. W analizie tych przemian oraz przede wszystkim w refleksji na temat nadzwyczajnej w kulturze polskiej popularności modelu Kościoła walczącego brakuje do dziś przedstawienia pobożności kobiet, która – jak się wydaje – zasymilowała modele postaw propagowane dla mężczyzn. Asymilacja ta nastąpiła głównie poprzez używanie podobnego języka oraz wykład idei walki duchowej w formule, jaka wydawała się autorom tekstów właściwa dla kobiet. Heroina chrześcijańska oprócz swoich walorów jako modlitewnik prywatny była ponad wszelką wątpliwość książką, która służyła w XVIII stuleciu jako podręcznik liturgii domowej, sprawowanej pod okiem i za przewodem jej posiadaczek. Dzięki temu upowszechniała teksty modlitw oraz pobożność wpisującą się w jej charakter. Nadzwyczajny sukces modlitewnika ułożonego przez Rudolfa 42 43 44 Ibidem, s. 463. Ibidem, s. 543–548. Por. J. Kopeć, Droga krz yżowa, [hasło w:] Encyklopedia K atolicka, t. 4, Lublin 1983, k. 218. 47 Śląskie pogranicza kultur Pollacza polegał przede wszystkim na tym, że wpisywał się w ideał kultywowania cnót domowych, co charakterystyczne było dla ziemiaństwa polskiego w wieku XVIII. Religijny wymiar heroicznej postawy kobiet uzupełniony został w XIX stuleciu o elementy patriotyczne, co najpełniej oddaje wzorzec Matki Polki, upowszechniony przez Adama Mickiewicza45. Heroina chrześcijańska jako model postawy kobiety nie straci na wartości, ale na pierwsze miejsce zdaje się wysuwać interpretowanie losów narodu polskiego jako narodu wybranego oraz heroizmu związanego z obroną niepodległości. Ciekawym tego świadectwem są teksty modlitewne pojawiające się od końca lat dwudziestych XIX wieku, w których okres wcześniejszych czterdziestu lat odbierano jako ten sam czas, kiedy Bóg dał błądzić biblijnemu ludowi Izraela na pustyni przed wprowadzeniem go do Ziemi Obiecanej. Wystarczy przytoczyć modlitwę dopisaną ręcznie na ostatnich kartkach Psałterza podczas wojny i publicznej klęski… 46, skomponowanego jeszcze w czasie insurekcji kościuszkowskiej, na co wskazuje jedna z zawartych w nim modlitw47. Okoliczności napisania tekstu związane były z powstaniem listopadowym, o czym informuje dopisek dołączony do tytułu: „Ostatnie wołanie dzieci polskich do Boga błagających o ratunek ojczyzny z 1831 roku”48. Słowa modlitwy 45 Ustalenia na temat genezy powstania tego tekstu przekonująco czyni Andrzej Litwornia. Zob. A. Litwornia, R z ym Mickiewicza. Poeta nad Tybrem, Warszawa 2005, s. 294–302. 46 Psałterz podczas wojny i publicznej klęski …, [b.m., dr. i r.]. Modlitwy zaczerpnięto zapewne z jednego z wydań modlitewników Horstiusza : Paradisus animae christianae … oraz Manuale pietatis … 47 Chodzi o „Modlitwę przeciwko nieprzyjaciołom ojczyzny naszej, przez gorliwą obywatelkę ułożoną”; zob. Psałterz podczas wojny i publicznej klęski …, s. 43–46. Zob. też teksty zamieszczone w: Poez ja Powstania Kościuszkowskiego, Kielce 1946, s. 133; interesująca jest tam „Piosneczka Kościuszki”, która odnosi się tylko do tematu wiary i zaufania Bogu bez odniesień do wojny. 48 Tekst modlitwy brzmi: „Oto przed Majestatem Twoim łzami zalane dzieci, ostatki błogosławionego przez Ciebie ludu, padając na twarz, błagamy Cię: nie opuszczaj nas, wesprzyj nas, podźwignij nas! Czterdzieści lat okrutnych prześladowań najuciążliwszej niewoli ucierpiał naród polski, ucierpiał, chociaż żadnemu ze swych ciemiężców nie zawinił, czterdzieści lat jęczał w kajdanach za to, że na ich dobrej wierze polegał! […] Czterdzieści lat płaczu i narzekania, czterdzieści lat niewoli, której krwawi siepacze sumienia nawet nasze chcieli okuć w swe jarzmo, aby z serc naszych wytępić wiarę ojców, których najdroższym było hasłem: po wszystkie wieki Bóg i ojczyzna […]. Czterdzieści lat tak przykładnej pokuty za naszą lekkomyślność, za zbrodnie przodków naszych, składamy Ci dziś w błagalnej ofierze, Panie, żebrząc miłosierdzia Twego. […] Oto już chwilę ostatecznego sądu na biedną Polskę zwiastuje odgłos chrapliwy trąb wojennych! […] Oto w niewielkiej odległości stoi garstka nieustraszonych, bo w sprawiedliwości swej sprawie i Twojej pomocy, wielki Boże, zaufanych Polaków – ostatek naszych krwawych wysileń, ostatek naszych braci, ostatek naszych nadziei! […] Ratuj nas, Bogarodzico Maryja! Którą pierwsi patriarchowie nasi królową swoją ogłosili, a której nam ciemiężca zakazywał w imieniu tem wzywać opieki! Królowa Polska, wznieś twoje najświętsze modły za twoim niegdyś kochanym ludem! […] Ale nie! Nie zginie nigdy ten, za kim Ty, Maryja, przyczyniasz się do Ojca wszystkich stworzeń! Nie zginie naród, który ufność swoją w Bogu położył! Promień nadziei zabłyska! Ręka Wszechmocnego kieruje piorunami! Polska będzie zbawiona! Wiara ją ocali. Jej wróg już przebrał miarę swych srogości. Polska będzie zbawiona jednym skinieniem Twojem, Boże […]”. 48 Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza streszczają specyficzny dorobek narodu z poprzednich stuleci w wymiarze religijnym, opierający się na konsekwentnym budowaniu przekonania o boskiej opiece nad Polakami, a przede wszystkim zaangażowaniu Boga w dzieła wojenne. Co więcej – końcowe zdania poprzez wyrażenie pewności co do boskiej interwencji zdają się wywierać wpływ na jej działanie, co charakteryzuje wiele modlitw układanych bez kościelnej cenzury. Nie jest to jedyny przykład porównania dziejów narodu polskiego do ludu Izraela49. Wojna i niewola jako kara za grzechy, ale też sposób na ich odkupienie poprzez cierpienia, wpisały się na długo w mentalność polskiego katolicyzmu. Kwestie realnej walki w obronie wiary oraz walki duchowej z własnymi słabościami stały się ważnym, jeśli nie kluczowym, aspektem polskiej religijności. Heroizm w tej walce był poza dyskusją, ale – jak się zdaje – jego praktyczna odsłona kazała zaliczyć Heroinę chrześcijańską do zjawisk barokowego udziwnienia stylu i pobożności. Wymownym tego świadectwem jest miejsce, w którym pojawia się u Kazimierza Bujnickiego (1788–1878) w Pamiętnikach księdza Jordana. Owe wymyślone w istocie w połowie XIX stulecia pamiętniki jezuity o tym imieniu poświadczają obraz pobożności, z jaką zaczęto wówczas łączyć modlitewnik Pollacza. Na uwagę zasługuje zarówno umieszczenie Heroiny chrześcijańskiej w czasach, w których jeszcze nie powstała, czyli w XVII wieku, jak również zestawienie z nieistniejącym Pistoletem na zabicie grzechu śmiertelnego50. W relacji Jordana jego matka była: Nabożna aż do zbytku, dręczyła siebie i spowiednika swego tysiącem szkrupułów, a lubo życie wiodła chrześcijańśkie, częste i długie jej spowiedzi kazałyby mniemać, że wielką była grzesznicą. Żywy przy tym obraz Marty, troszczyła się o najmniejsze kobiecego gospodarstwa drobnostki, czuwając, aby w domu nie zbywało nikomu tak duchownego, jak i cielesnego posiłku. Czeladź pod jej rządem wiele się modlić i wiele takoż pracować musiała; ale że w tem obojgu sama pani była sługom przykładem, a przytem łagodna, ci więc nie mogąc nic jej wyraźnie zarzucić, spędzali swą niechęć na respektowej pannie, po cichu tę przeklinając. Była też to dewotka w całem znaczeniu słowa. Język jej, by kamień młyński, obracał się bez przerwy, już trzepiąc pacierze, już zrzędząc, już obmawiając bliźnich. Miała jednak łaskę u jejmości, za pilne dozieranie czeladzi i za nadzwyczajną gorliwość w pobożnych ćwiczeniach; oprócz bowiem mnóstwa koronek, różańców, godzinek, litanij, aktów strzelistych i pieśni pobożnych, umiała na pamięć całe Wojsko affektów zarekrutowanych 51, Pistolet na zabicie grzechu śmiertelnego i Heroinę najwyborniejszemi modlitwami Por. B. Burdziej, „Super flumina Babylonis”. Psalm 136(137) w literaturze polskiej X I X-XX w., Toruń 1999. 50 Egzemplarz z kartą tytułową, wydrukowaną zapewne dla żartu, znajduje się w Bibliotece Narodowej, sygn. I 2.048.455. Sama karta tytułowa została dodana po 1800 roku do dzieła Jana Maniusa ; zob. J. Tazbir, Polska na zakrętach dziejów, Warszawa 1997, s.135–136 („Stanowiska/Interpretacje”, t. 7). 51 Chodzi o poczytne dziełko karmelity Hilariona Falęckiego, Wojsko serdecznych noworekrutowanych na większą chwałę Boską afektów… (Poczajów 1739). 49 49 Śląskie pogranicza kultur do nieba szturmującą. Jegomość protegował ją za wyborne wódki, pierniki i inne przysmaczki, na których w apteczce nie zabrakło52 . Całkiem możliwe, że w ostatnich zdaniach przytoczonego tekstu Bujnicki niechcący złożył jednak swoisty hołd pracy wydawniczej Pollacza. Jeśli bowiem matka jezuity Jordana modliła się z Heroiny chrześcijańskiej, to i przepisy na wódki najpewniej znała ze wspomnianych podręczników lekarskich wydawanych na Jasnej Górze. Jest to wymowne świadectwo, że wydawnicze pomysły paulina rodem z Opola wpisały się na trwałe w polską historię i kulturę. 52 K. Bujnicki, Pamiętniki księdza Jordana. Obrazek Infl ant XV II wieku, t. 1, Wilno 1852, s. 4–5. Jakub Z. Lichański Uniwersytet Warszawski Kancjonały na Śląsku do końca XVIII wieku. Próba określenia stanu badań Nabożeństwo… odprawowane jęz ykiem obcym, […] żadnego poż ytku i budowania nie prz ynosi […]. Naród, który nie chwali Pana Boga jęz ykiem swoim, za grubianina jest pocz ytany. Krzysztof Kraiński, Dedykacja w: K atechizm z naukami i pieśniami (1603) Selekt pieśni najwyborniejsz ych. Samuel Tschepius, Doskonały K ancjonał Pruski (1732) Wstęp Przedmiotem niniejszych rozważań jest próba opisu stanu badań nad historią kancjonałów na Śląsku do końca XVIII wieku; badania takie nie są, wbrew pozorom, sprawą ani prostą, ani oczywistą1. Chodzi tu o kwestie definitywnego określenia: 1° zbioru tekstów, 2° wskazanie redaktora (redaktorów?) każdego z nich, 1 Cf. W. Chojnacki, Polskie kancjonały na Śląsku w XV II-XX wieku. Szkic bibliograficzny, „Roczniki Biblioteczne” 2 (1958), z. 1–2, s. 189–226; W. Węgrzyn-Klissowska, Polskie kancjonały ewangelickie na Śląsku (Zarys monograficzny), Wydawnictwo Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, Warszawa 2001; A. Mańko-Matysiak, Schlesische Gesangbücher 1525–1741. Eine hymnologische Quellenstudie, Wyd. Uniw. Wrocławskiego, Wrocław 2005 [Acta Universitatis Wratislaviensis, no 2800] (tu bardzo bogata literatura przedmiotu). 51 Śląskie pogranicza kultur a także 3° próby określenia stopnia ich samodzielności, czy wreszcie 4° chronologii kształtowania się całości zbioru kancjonałów. Ostatnia z kwestii badawczych dotyczy kolejnego problemu, jakim jest: 5° określenia dróg, jakimi niektóre pieśni trafiły do kancjonałów niemieckich oraz polskich. Kwestią, którą pominę w niniejszych rozważaniach, jest miejsce i rola muzyki zarówno w kościele, jak i w życiu codziennym. Kwestie te były już wielokrotnie omawiane i wydaje się, iż opinie św. Hieronima oraz św. Augustyna sa rozstrzygające; pozwolę sobie zatem zwrócić uwagę na nastepujące fakty. Wiążą się one w ogóle ze stosunkiem chrześcijaństwa do muzyki oraz śpiewu; mają jednak dwie odmiany. Jedna dotyczy stosunku protestantów do muzyki oraz śpiewu 2; druga – zmian, jakie następują w kościele katolickim po soborze Trydenckim3. Problemy, które nie będą przedmiotem niniejszych rozważań, ale które należy postawić na początku tych rozważań, są to jednak kwestie inne, od wcześniej przedstawionych. Chodzi bowiem o: po pierwsze – języki, które były w użyciu na Śląsku do końca wieku XVIII. Na pewno były to cztery: język polski, język niemiecki, język czeski, język morawski. Nie można wykluczyć oczywiście posługiwania się przez mieszkańców tych terenów i innymi językami (raczej gwarami czy dialektami); one jednak w kancjonalistyce interesującego mnie okresu nie zostawiły jakichś wyraźnych śladów4. Po drugie – należy pamiętać, iż w interesującym nas okresie musimy mówić o kancjonałach zarówno protestanckich, jak i katolickich. Te drugie mają także bardzo bogatą literaturę, a ostatnio ukazało się studium przedstawiające ich, w miarę obszerną, bibliografię5. W tej sytuacji uwagę swą skupię głównie na kancjonałach protestanckich. Nie jest zatem ambicją autora przedstawienie czegoś w rodzaju monografi i problemu; to najwyżej tylko szkic do przyszłej monografi i problemu6. Problemy te, w formie skrótowej, omawia między innymi Tomasz Jeż, por. idem, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku…, Wyd. UW, Warszawa 2013, s. 85–89; D. Hoffman, Verkündigung des christlichen Glaubens durch geistliche Musik: dargestellt an der Totenliturgie, LIT Vlg., Münster 2004, passim. 3 T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku…, s. 89–112. 4 Być może w tekstach można odkryć ślady gwary/dialektu śląskiego; jednak taka hipoteza wymaga zbadania całego zasobu tekstowego. Nie ma natomiast wątpliwości, iż można wskazać wpływy muzyki ludowej, por. Bibliotheca sonans, 2005, 12; T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku, s. 21–26 i nn. 5 Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku i ziemi kłodzkiej (1581–1776), gdzie wskazana jest także literatura przedmiotu, por. ibidem, s. 527–663. 6 Obszerna literatura przedmiotu wskazana w dwu poprzednich przypisach. Por także H. Müns, wyd., Musik und Migration in Ostmitteleuropa, R. Oldenbourg Vlg., München 2005 (tu studium: R.J. Wieczorek, Ephraim Oloff und seine Polnische Liedergeschichte (Danzig 1744), s. 141–152, w którym mamy analizę literatury przedmiotu); S. Basicova, Juraj Tranovsky und sein K antional Cithara Sanctorum, Wien 2009, http:// othes.univie.ac.at/7121/1/2009–09–16_8800633.pdf [dostęp: 15.04.2014]. 2 52 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Problemy związane z określeniem korpusu tekstów Przypomnę tylko, iż historia kancjonałów sięga roku 1524, kiedy to dr Marcin Luther wydał zbiór pieśni zatytułowany Gesangbüchlein7. Jest to data istotna zarówno dla historii kancjonałów w języku niemieckim, jak i w językach polskim oraz czeskim. Z powodów, o których wspomniałem wcześniej, dalsze uwagi poświęcę wyłącznie kancjonałom protestanckim. Mimo że drugą grupę stanowią kancjonały katolickie, to próba przeanalizowania wszystkich śpiewników przerasta, w tej chwili, możliwości jednego autora. Dodam tylko, iż sama tradycja śpiewników jest oczywiście starsza i jej początków szukać trzeba w średniowieczu; jeśli chodzi o Polskę, to zapewne początki polskiej pieśni religijnej sięgają wieku XIII8. Historia kancjonalistyki śląskiej zaczyna się w roku 1525, gdy we Wrocławiu, w drukarni Adama Dyona zostaje opublikowana książeczka zatytułowana Ein gesang Büchlein Geystlicher gesenge Psalme…9. Kwestionuję w ten sposób tezę wypowiedzianą jeszcze przez Karola Estreichera (a następnie wielokrotnie powtarzaną), który twierdził, iż początków szukać należy w drugiej połowie następnego stulecia. Wskazywał przy tym na kancjonał wydrukowany w 1673 roku w Brzegu, u Andrzeja Tschorna10. Tezę tę można obronić wyłącznie przy założeniu, iż mówić będziemy tylko o kancjonałach przygotowanych w całości w języku polskim; byłoby to jednak sporym uproszczeniem i – jak sądzę – nie oddawałoby pełnej prawdy o społeczności śląskiej w dawnych wiekach. Nie wynika to z chęci przywracania tradycji kultury niemieckiej, lecz z prostego faktu, iż teren Śląska to obszar, na którym w użyciu były – z pominięciem gwar i dialektów – co najmniej cztery języki: polski, niemiecki oraz czeski i morawski. Historię kancjonałów w literaturze polskiej przedstawiła Alodia Kawecka-Gryczowa w pracy: Polskie kancjonały protestanckie w XV I wieku (1931, masz. w posiadaniu Biblioteki Instytutu Sztuki PAN). Krótkie, ale istotne informacje zawarte są w opracowanym przez A. Kawecką-Gryczową haśle: K ancjonały, [w:] A. Brückner, Encyklopedia staropolska, t. 1–2, Warszawa 1939, t. 1, s. 518–521. Fundamentalną pracą jest studium E. Oloffa, …Polnische L iedergeschichte…, Gdańsk 1744, passim. Cenne uwagi na temat E. Oloffa i zawartości jego dzieła w: J. Starnawski, Dzieje wiedz y o literaturze polskiej (do końca wieku XV III ), Wrocław et al., Wyd. Ossol., 1984, s. 135–138 i nn.. Dalsza literatura przedmiotu omówiona w: J.Z. Lichański, K ancjonał Jerzego Waziańskiego, op. cit., s. 254. Por. też L. Otto, K ancjonały, [w:] Encyklopedia Orgelbranda, t. 1–28, Warszawa 1859–1868 (repr. Warszawa 1985), t. 13, s. 911–920 [hasło obszerne i ważne, acz dziś już w wielu punktach nieaktualne]; Z. Wit, K ancjonał, [w:] Encyklopedia katolicka, Lublin 2000, t. 8, kol. 558–560 [hasło zbyt zwięzłe]. Także A. Adrio, A. Forchert, K antional, [w:] Die Musik in Geschichte und Gegenwart, t. 7, kol. 611–30 (autorzy najpełniej omawiają pojęcie i historię kancjonałów). 8 Cf. M. Wiszniewski, Historia literatury polskiej, Kraków 1844, t. 6, s. 415. 9 Cf. M. Burbianka, Adam Dyon i K asper Lybisch – wrocławscy drukarze reformacyjni, „Roczniki Biblioteczne” t. 5, 1961, z. 1–4, s. 65–114; A. Mańko-Matysiak, Schlesische Gesangbücher 1525–1741, s. 13–28, 278–292. 10 Cf. Aneks 3. Opinię tę powtórzył między innymi Janusz Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, Warszawa 1963, s. 41: „począwszy od r. 1670 również na Śląsku poczynają ukazywać się polskie śpiewniki protestanckie”. 7 53 Śląskie pogranicza kultur Mimo że całkowicie przestarzała, uwaga Estreichera jest jednak godna przypomnienia (Estreicher XIX.80) (por. też Aneks nr 3): Jest to pierwszy całkowicie drukowany na Śląsku kancjonał po polsku. I dalej cytuje badacz fragment przedmowy do tegoż kancjonału, iż „[w] Śląsku nabożeństwo dwoma jęz ykami odprawiono, po polsku i po niemiecku. A zatem, choć uwaga ta (fragment podany kursywą) pochodzi z roku 1673, można przyjąć, iż ważna jest nie tylko dla tego stulecia. Jednak sam Krzysztof Tschorn ujął to trochę inaczej: […] którykolwiek polskie kochasz piosnki […] kancjonałami w Touniu, Gdański i Królewcu różnymi latami drukowanymi Ślązakom potąd się wygadzało, którzy też dwoim językiem, to jest niemieckim i polskim, służbę Pańską sprawować zwykli i dotąd sprawują11. Cenna jest tu uwaga jeszcze jedna; oto mamy potwierdzenie, iż kancjonały krążyły po całym terenie Rzeczypospolitej. Spostrzeżenie to będzie istotne w dalszej części niniejszych uwag. Warto też zacytować opinię autorów katalogu Bibliotheca sonans (2005), dotyczącą kancjonału Valentina Trillera (Bibliotheca sonans 2005, 12): Unikatowy śląski śpiewnik protestancki „Ein Schlesisch singebüchlein…” autorstwa Valentina Trillera, pastora w Ratajnie koło Niemczy, wydrukowany we Wrocławiu przez Crispina Scharffenberga w 1555 roku (wydanie pierwsze). Obszerny, liczący ponad 100 pieśni kancjonał zaliczany jest do ważnych źródeł poznania folkloru śląskiego, z racji wykorzystania przez autora zarówno melodii starych łacińskich śpiewów kościelnych, jak i ludowych pieśni śląskich. Melodie zostały podane w prostych opracowaniach 1-, 2- i 3- głosowych z nowym niemieckim tekstem o treści religijnej w duchu ewangelickim. Uwaga ta podnosi jeszcze jeden problem, który tylko sygnalizuję i którego nie będę rozwijał. Jest to problem związków kancjonałów z tradycjami śląskimi. Nie nazywałbym ich ludowymi a raczej – rodzimymi, bo chyba o to raczej chodziło autorom wymienionego katologu. Już choćby to przypomnienie wystarcza, aby wskazać, iż i Estreicher w pełni rozumiał, co najmniej!, dwujęzyczność Śląska. Zatem, gdy mówimy o kancjonałach na Śląsku, nie możemy brać pod uwagę wyłącznie druków w języku polskim. Nie pozwala na to środowisko, dla którego te zbiory pieśni powstawały. Co więcej: uwaga, iż wykorzystywano pieśni i melodie śląskie (ludowe), wyraźnie wskazuje, iż przenikanie się obu (co najmniej!) grup ludnościowych było, do wieku 11 Cf. K. Tschorn, Przedmowa, [w:] Doskonały kancjonał…, dr. K. Tschorn, Brzeg 1673 (cyt. za: M.R. Mayenowa, Walka o jęz yk w ż yciu i literaturze staropolskiej, PIW, Warszawa 1955, s. 147). 54 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku XVIII, oczywiste12. Wskazane problemy próbowały jakoś rozstrzygać już opracowania powstające w wieku XVIII; dodajmy też, iż część kancjonałów, poczynając od wieku XVI aż po wiek XIX, podawała autorów, jednak nie zawsze informacje te były poprawne bądź pełne (najczęściej na kartach tytułowych bądź w przedmowach czy w przywilejach drukarskich)13. Podana na końcu niniejszych rozważań tabela jest próbą – podejrzewam iż nie w pełni kompletną – rejestracji najważniejszych kancjonałów a także ich kolejnych wydań (por. Aneks 1). Nauczony smutnym doświadczeń niedoszłego wydawcy (wraz ze śp. profesorem Władysławem Chojnackim) tzw. kancjonału mazurskiego doceniam wagę kolejnych wydań; często bowiem wprowadzane są tam zmiany, których wydawcy, z różnych przyczyn, nie sygnalizują na kartach tytułowych. Wskazuję ten błahy in summa problem, aby wyjaśnić część przyczyn gwałtowanego wzrostu w mojej bibliografi i licznych wydań kancjonałów śląskich. Drugim jest oczywiście konieczność uwzględnienia, przynajmniej w bibliografi i, kancjonałów katolickich, głównie pochodzących ze środowiska jezuickiego14. Sam korpus liczy zapewne blisko sto tytułów, jednak uwzględnienie tekstów niemieckich, czeskiego i zapewne morawskiego liczbę dotąd podawaną ok. 38 tytułów poważnie zwiększyło. Możemy zatem przyjąć, iż podana przeze mnie w tabeli liczba jest bliższa prawdzie. Głównymi zbiorami pozostają oczywiście kancjonały zredagowane przez takich pastorów i poetów, jak Valentin Triller (1493–1573), Jan Trzanowski (1591–1637), Jan Cretius (1598–1668), Samuel Cretius (1645–1699), Chrystian Rohrmann (1672–1731), Daniel Naglo (1691–1777), Jerzy Szlak (Schlag) (1695–1764), Jan Chrystian Brockshammer (1733–1804), Jan Chuć vel Kutsche (1734–1814), Karol Jan Wacław Zasadius (1736–1814). Jednak w grupie katolickiej odnotować winniśmy przynajmniej jedno nazwisko: Johannes Scheffler/Angelus Silesius (1624–1677)15. Był on bowiem czytany oraz cytowany zarówno przez katolików, jak i protestantów; czy był również redaktorem i/lub wydawcą innych kancjonałów poza dziełem wydanym w roku 1657 jest kwestią wymagającą zbadania16. Sądzę, iż uwaga ta jest ogólnie prawdziwa, ale, ze względu na badany przedmiot, odnoszę ją wyłącznie do wyznaczonego ramami tematu – czasu. Por. też uwagi Tomasza Jeża w: idem, K ultura muz yczna jezuitów, s. 9i nn. 13 Cf. G.F. Rogall, Kern alter und neuer L ieder, J.H. Hartung, Królewiec 1745; także wspominany już E. Oloff, op. cit. Por. także L. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, cz. 1–3, „Jahresbericht des Königlichen Gymnasium zu Rastenburg” 1857–1858; ale na przykład kancjonał opracowany przez Laurentiusa Davida Bollhagena, Gesang=Buch… in Pommern…, Stettin: F. Hessenland, 1869 [pierwsze wydanie także w Szczecinie, w 1778 roku]. 14 Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów…, passim. Autor odnotowuje sześćdziesiąt trzy kancjonały, z czego drukowanych na Śląsku było tylko dwanaście. 15 Cf. ibidem, passim. 16 Chodzi o Heilige Seelen-Lust oder Geistliche Hirten-L ieder…von Johann Angelo Silesio … geziert, dr. Baumanna, Breslau 1657. 12 55 Śląskie pogranicza kultur Niepoślednią rolę odegrali także zapewne i drukarze17, a wśród nich: Adam Dyon (?– 1534), drukarnia Baumannów (Jerzy sen., 1588–1607, wdowa Magdalena 1607– 1618, Jerzy jun., 1618–1650, spadkobiercy, aż do 1730), Christoph Tschorn (1646– 1673), Johann Christoph Jakobi (1673–1689), Gottfried Tramp (1714–1741), Johann Ernest Tramp (–1800), a także Johann Schubart (1622–1649) oraz Ignaz K. Schubart (1657–1687), że o innych drukarzach działących na ternie Śląska nie wspomnę. Osobną grupę stanowią kancjonały rękopiśmienne, wśród nich najbardziej znany, pochodzący z połowy wieku XVIII, tzw. Kancjonał pszcz yński (Poloczek 1978, 285–317). Jak pisze ks. Edward Poloczek, który także przedstawia stan badań nad tymże śpiewnikiem katolickim, jest to ważne źródło do poznania katolickiej duchowności na terenach Śląska. Na zakończenie tej części wskażę na tekst, który zapewne nie odegrał takiej roli na Śląsku, jak pieśń O wtargnięciu tatrskim do Prus roku 1655 dla Warmii, ale miał spore znaczenie, bowiem odnajdujemy go we wszystkich kancjonałach18. Chodzi o utwór Johanna Josepha Clittoniusa (1559–1603) Gott Vater in der Himmels Thron… z 1593 roku, który powstał w związku z zagrożeniem tureckim (Bibliotehca sonans 2005, 23). W kilka lat później, w roku 1604, anonimowy autor podpisujący się M.K. napisał pieśń na ten sam temat: O Jhesu Christ Emanuel… (Bibliotehca sonans 2005, 27). Problem kanonu tekstów kancjonałowych Pozornie może się wydawać, iż swoisty „kanon” tekstów kancjonałowych jest jasno określony, szczególnie dla zbiorów wydawanych od lat siedemdziesiątych XVII wieku i w wieku następnym; tymczasem tak nie jest i bliższa analiza pokazuje, że w ich obręb wchodzą często teksty o bardzo różnej proweniencji. Takie „kanony” opracowywano kilkakrotnie. Należy wskazać tu prace Ephraima Oloffa, Hansa Georga Rogalli, czy wreszcie Ludwiga Christopha Franza Kühnasta19. Piszący te słowa dysponuje rejestrem pieśni kancjonałowych20; wiem też, iż śp. profesor Alodia Kawecka-Gryczowa dysponowała kartoteką pieśni kancjonałowych (być może były to materiały, które powstały na marginesie jej fundamentalnej pracy o kancjonałach XVI wieku)21. Ważna jest także praca Reinholda 17 Cf. J. Benzing, Die Buchdrucker des 16. und 17. Jahrhunderts im deutschen Sprachgebiet, Otto Harrasowitz Vlg., Wiesbaden 1982, passim. Podaję lata działania drukarń! 18 Na pewno nimieckojęzycznych; mam kłopot z ustaleniem wersji polskiego tłumaczenia tego tekstu. 19 Cf. E. Oloff, op. cit.; G.F. Rogall, Kern alter und neuer L ieder, op. cit.; L.C.F. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, op. cit. 20 Cf. A. Podleś, Bibliografia incipitów pieśni polskich z kancjonałów, Pułtusk 2002 [maszynopis pracy magisterskiej]. 21 Kartotekę tę wykorzystała pani Profesor do korekty moich ustaleń przy pracy nad kancjonałem mazurskim; co się z nią stało po śmierci pani profesor – nie wiem. Są oczywiście prace 56 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Bossmanna (Bossmann 1955, 95–143). Jako dodatki pozwalam sobie dodać dwa aneksy z pracy ks. Edwarda Poloczka, obejmujące pieśni z tzw. kancjonału pszcz yńskiego (Poloczek 1978, 285–317) (por. Aneks 2). Nie będę zatem przypominał znanych i omówionych kwestii, a wskażę na problemy, w których nie jest jasne – mimo pozorów lub podanych atrybucji – autorstwo tekstów. * Zacznę od nieco zaskakującego utworu autorstwa, być może, Hieronima Szafrańca, znanego jeszcze z tzw. kancjonału zamojskiego22: Panie! byś nie był Bóg, co wszystko sprawujesz, i rozlicznie grzesznego człowieka probujesz; umiałbym się domawiać swej smutnej żałości, która na mię przypadła, z twej Boskiej miłości. Ale, iżeś jest Pan mój na wszem sprawiedliwy, nie śmiem na Cię narzekać, bom człowiek złośliwy, którym cię z młodości mej na baczności nie miał, twe święte przykazanie częstom przestępował. (L ament Jeronima Szafrańca, starosty chęcińskiego, o śmierci syna jego, tekst nr 13) Tekst ten ustępuje oczywiście Trenom Jana Kochanowskiego czy Trenowi na śmierć żony Łukasza Górnickiego, nie mniej może stanąć obok nich. Trudno orzec, czy był znany obu wcześniej wspomnianym poetom, tekst Szafrańca powstał bowiem przed obu przypomnianymi pieśniami żałobnymi. Natomiast pobrzmiewają w nim nuty bliskie szczególnie Kochanowskiemu i jego słynnemu Trenowi XV III: autorstwo tekstu nie ulega wątpliwości. Problem jednak pojawia się przy tekstach, które pochopnie przypisujemy na przykład Andrzejowi Trzecieskiemu. A oto przykład: tekst nr 47 (muszę go zacytować w całości, aby problem, na który wskażę, był w pełni jasny): Boże Ojcze! przy słowie Twem Racz nas zachować prawdziwem, Nawróć wszystkie heretyki, Słowa twego przeciwniki. Erhalt uns, Herr, bei deinem Wort, und steur des Papsts und Türken Mord, die Jesum Christum, deinen Sohn, stürzen wollen von seinem Thron. O Chryste, Panie nad Pany, Obroń swoje Chrześcijany, Okaż moc twej boskiej ręki, Niech Cię stąd sławią na wieki. Bewies dein Macht, Herr Jesu Christ, der du Herr aller Herren bist; beschirm dein arme Christenheit, daß sie dich lob in Ewigkeit. cząstkowe, m.in. Janusza Pelca, Karola Hławiczki, ks. Edwarda Poloczka, Piotra Poźniaka, ale nie obejmują one całości spuścizny kancjonałowej. 22 Tu: z wariantem Ach Panie, byś nie był Bóg… 57 Śląskie pogranicza kultur Duchu Święty! racz nas cieszyć, I jednością wiary złączyć: A czasu ostatecznego, Donieść żywota wiecznego. Gott heiliger Geist, du Tröster werth, gieb deinm Volk einrlei Sinn auf Erd; steh bei uns in der letzten Noth, g’leit uns ins Leben aus dem Tod. Radę ich zmieszaj, a snadnie Na ichże głowę upadnie: W ten dół, który wykopali, Zdarz, by sami popadali. Ihr Anschläg, Herr, zunichte mach, laß się treffen die böse Sach, und stürzen in die Grub hinein, die sie machen den Christen dein. A tak stąd poznają Ciebie, Żeś Bogiem żywym na niebie; Z mocy twojej pomoc mają, Którzy się na Cię puszczają. So werden sie erkennen doch, daß du unser Gott lebest noch, und hilfft gewaltig deiner Schaar, die sich auf dich verlassen gar. Day nam Panie miłościwy! Pokój, pókiśmy tu żywi. Boć nie jest żaden Bóg inny, Coby bronił tej krainy, Tylko ty sam, Boże jedyny! Verleih uns Frieden gnädiglich, Herr Gott, zu unsern Zeiten; es ist doch ja kein andrer nicht, der für uns könnte streiten, denn du unser Gott alleine. Królowi Panu i wszystkiej Zwierzchności, Daj pokój, rząd dobry, byśmy pod ich obroną Spokojny i cichy żywot wieść mogli, W wszelkiej pomyślności i uczciwości. Amen. Gieb unserm König und aller Obrigkeit Fried und gut Regiment, daß wir unter ihnen ein geruhig und stilles Leben führen mögen in aller Gottseligkeit und Ehrbarkeit. Amen. Tekst ten nastręcza wiele kłopotów analitycznych. Zacznijmy od tego, że składa się on, w wersji niemieckiej (ale dodajmy sumiennie – w jednej z dwu znanych mi niemieckich redakcji kancjonałowych), z dwu różnych tekstów dr Marcina Luthra (pierwszy obejmuje strofy od pierwszej do piątej; drugi – dwie pozostałe). Wersja polska kryje większe problemy. Oto już w roku 1549 pojawiają się po polsku, jako samodzielny utwór, trzy pierwsze strofy; strofa szósta jest uznawana za samodzielny tekst Andrzeja Trzecieskiego; strofy czwarta i piąta pojawiają się u Macieja Rybińskiego (1604). Zanim tekst ten został w Kancjonale Waziańskiego podany jako całość funkcjonował jako cztery odrębne całostki. Zamieszanie powiększa fakt, że pierwsza redakcja kancjonału, a zatem oryginalna, Jerzego Waziańskiego, podaje ten utwór bez strof czwartej i piątej; natomiast kancjonał Rogalli podaje w języku niemieckim całość tekstu. Do omawianego kancjonału pieśń trafiła albo z kancjonału toruńskiego, albo z kancjonału mazurskiego. Wyjaśnienie tej kwestii może tkwić w korespondencji pastorów lub w cytowanym wcześniej spostrzeżeniu Krzysztofa Tschorna; jednak przychylam się do opinii, która wskazuje jako główne źródło polskich pieśni kancjonałowych na Śląsku właśnie kancjonał Piotra Artomiusza. Podobne problemy nasuwają teksty nr 419, inc.: R ządź nas, Panie! Prz y twem słowie… oraz 288, inc.: Nuż my, wierni chrześcijanie! Przez żałosne rozmyślanie…; w nich 58 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku także tylko jedna ze strof jest autorstwa Trzecieskiego, a raczej – jego parafrazą oryginałów niemieckich. Jeszcze bardziej zdumiewający fakt odnotowujemy w wypadku tekstu nr 371, inc.: Pogrzebmyż to ciało w ziemi…, pieśni śpiewanej przy obrzędach pogrzebowych23. Tutaj także fragment tekstu to utwór pióra Trzecieskiego (oryginalny lub tłumaczony, czy raczej – parafrazowany), pozostała część to pieśń niemiecka autorstwa M. Weisego (?) z fragmentami pieśni autorstwa Georga Neumarka oraz – być może – fragmentem modlitwy dr Marcina Luthra. Dalej wskażę inne teksty; tu wspomnę tylko, iż najwiekszą grupę tekstów stanowią utwory autorstwa Jana Kochanowskiego bądź powstałe z jego inspiracji. Reinhold Bossmann wskazał na inny problem24. Wśród analizowanych pieśni jest i ta, nr. 490, inc.: Wesolo śpiewajmy // Boga Ojca chwalmy. A oto komentarz Bossmanna: Nr. 4 „Wesoło śpiewajmy, Boga Ojea chwalmy” „Menschenkind, merck eben“. Der Autor des Liedes ist Michael Weiße, der es aus den böhmischen Brüdergesängen ins Deutsche übersetzte […] Im Polnischen besitzt dieses Weißesche Lied mit dem gleichen Anfangstext „Wesoło śpiewajmy“ zwei unterschiedliche Fassungen […]. (Autorem pieśni jest Michael Weisse, który ją na język niemiecki przetłumaczył ze śpiewnika Braci Czeskich. […] W wersji polskiej (tł. zapewne Piotr Artomiusz – dop. J.Z.L.) pieśń Weissego z inicipitem Wesoło śpiewajmy posiada dwa różne opracowania […]). A zatem nie dość, że polski tekst posiada dwa wiarianty (nie będę ich teraz omawiał), to sama pieśń jest nie niemiecka, ale czeska! Bossmann pokazuje zatem, iż trójjęzyczność (przykładów na morawskie źródła nie znalazłem, co nie oznacza ich braku!) Śląska nie jest tylko ogólnym stwierdzeniem, ale ma mocne potwierdzenia w tekstach. Kim jest redaktor bądź redaktorzy tekstów To zagadnienie, obok poprzedniego, z którym jest ściśle związane, należy do bezwzględnie najbardziej interesujących. Zacznę od jednego z najstarszych polskich tekstów religijnych, a mianowicie słynnej pieśni Chrystus z martwych wstał jest 25: Chrystus Pan zmartwychwstał, a nam na przykład dał, Swoistej „drugiej częśći”, inc. Bogu was, bracia! oddawam… nie zidentyfikowałem, ale prawie na pewno musi znajdować się w kancjonałach śląskich. 24 Cf. R. Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen, s. 112–119. 25 Tej redakcji także nie mogłem zidentyfikować, ale – jak sądzę – po prostu musiałem tekst przeoczyć! Jest natomiast w kancjonale pszcz yńskim, por. Aneks 2 (nr 53). 23 59 Śląskie pogranicza kultur iż mamy z martwych powstać, z Panem Bogiem wiecznie królować. Kirye eleyson! Wskażę tu na wariant, który znamy z kancjonału mazurskiego; tekst ten, w stosunku do znanej wersji pieśni, nie zawiera dwu zwrotek, piątej i ósmej26. Pierwsza z nich wspomina zapewne Marię Magdalenę i jej spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym, druga – uczniów idących do Emaus. Opustka ta jest zrozumiała z punktu widzenia kościoła protestanckiego, który nie akceptuje kultu świętych. W kancjonałach protestanckich są zamieszczone także inne redakcje tejże pieśni – por. tekst nr 78: Chrystus Pan zmartwychwstał, wszystkie męki wystał; stąd mamy pociech wiele, Jezus nasze wesele. Kirye eleyson! By nie był zmartwychwstał, światby się nieostał, lecz, że raczył zmartwywstać, słuszna mu na cześć śpiewać. Kirye eleyson! Halleluja, Halleluja, Halleuja! Dziś ma świat pociech wiele! Jezus nasze wesele, Kirye eleyson! Tekst ten zaskakuje; jest to zapewne tłumaczenie tekstu niemieckiego Christ[us] ist erstanden…, który ponoć pochodzi z XV wieku 27. Jednak pieśń ta posiada jeszcze dwa warianty, tekst nr 79, inc.: Chrystus Pan zmartwychwstał,// zwycięstwo otrz ymał, // bo zborz ył śmierć srogą, // swoją śmiercią drogą.//Alle. K iryel.28 oraz inc.: Chrystus z martwych powstał,// w grobie nie pozostał, // Śmierć pokonał srogą, // swoją śmiercią Tekst kompletny, por. http://dziedzictwo.ekai.pl/text.show?id=547 [dostęp: 03.09.2010]. Cf. L.D. Bollhagen, wyd., Gesang=Buch…in Pommern.., Stettin: Vlg. F. Hessenland, s. 154 (tekst nr 308). Pieśń tę odnotowują w tej postaci Marian Bobowski (datuje ją na XIII wiek), E. Oloff (491); pojawia się także w kancjonale Chrystyana Rohrmanna, K ancyonał nowo wydany…, Brzeg 1770, s. 190. Nowsza literatura przesuwa jednak ten tekst na czasy wcześniejsze (raczej XII– XIII wiek), por. http://de.wikipedia.org/ wiki/Christ_ist_erstanden [dostęp: 03.09.2010]. Wersję kancjonałową utrwalił Marcin Luther, por. M. Fischer, Christ ist erstanden, http://www.liederlexikon.de/lieder/christ_ist_erstanden [dostęp: 03.09.2010]. 28 Cf. J. Lubelczyk, Pieśń o zmartwychwstaniu Pańskim, Kraków [1558], s. 123; P. Artomiusz, Cantional…, Toruń 1601, k. R 2v; idem, Cantional…, Toruń 1620, k. Nr; K. Kraiński, K atechizm…, Raków 1603, k. X7v; idem, K atechizm…, Raków 1609, k. L 4v; ibidem, Raków 1624; Ch. Rohrmann, K ancyonał…, Brzeg 1770, s. 191; J. Waziański, Nowo wydany kancjonał…, Królewiec 1746, s. 150. 26 27 60 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku drogą.//Alle. K iryel 29. Wszystkie one pojawiają się w kancjonale mazurskim; co nie powinno dziwić – dwa warianty tej pieśni pojawiają się także w kantyczkach katolickich30. W opisywanym kancjonale śląskim – odnotowujemy na pewno dwa warianty tej pieśni; być może są i pozostałe, ale trzeba to jeszcze zbadać. Pieśń ta dobrze obrazuje trudności, jakie przedstawia opis pieśni w kancjonałach, a zarazem otwiera przed badaczem niezwykle interesujące pole ściśle fi lologicznych rozważań, które dotyczą kształtowania się różnych redakcji pieśni. Anonimowych tekstów pochodzących z najstarszych polskich kancjonałów, na przykład Walentego z Brzozowa czy tzw. kancjonału zamojskiego, jest kilkanaście. Lecz przecież dla niektórych z nich, po uważniejszej lekturze, wskażemy autorów. Wśród nich znajdziemy teksty, które tłumaczył między innymi Mikołaj Rej, a także – być może – Jakub Iłowski (Pochwalmyż wsz yscy społem Pana Boga z tego, tekst nr 368) oraz – co wielce prawdopodobne – Marcin Czechowic i Szymon Budny (Nuż wsz yscy chrześcijanie, zaśpiewajmy ninie, tekst nr 288)31. Czyż trzeba przypominać, że wspomniani autorzy należą do najwybitniejszych przedstawicieli polskiej reformacji? Największy jednak zespół tekstów jednego autora należy, jak już wspomniałem, do Jana Kochanowskiego; jest to pięćdziesiąt dziewięć tekstów32. Najliczniejszą grupę stanowią psalmy; łącznie pięćdzisiąt trzy utwory. Przypomnijmy, że są to psalmy 4 (=517), 5 (=400), 6 (=108), 8 (=502), 11 (=361), 12 (=526), 13 (=123), 14 (=159), 16 (=309), 17 (=365), 22 (=40), 23 (=255), 24 (=163), 25 (=121), 27 (=349), 28 (=224), 29 (=284), 30 (=26), 32 (=438), 42 (=169), 46 (=34), 47 (=219), 51 (=50), 55 (=322), 56 (=429), 62 (=37), 64 (=42), 65 (=223), 66 (=507), 70 (=51), 71 (=479), 75 (=100), 85 (=337), 90 (=222), 91 (=230), 96 (=528), 98 (=286), 100 (=506), 103 (=30), 104 (=131), 116 (=246), 117 (=505), 120 (=471), 121 (=116), 126 (=157), 127 (=174), 133 (=170), 134 (=453), 137 (=425), 139 (=458), 140 (=64), 142 (=351), 143 (=513), 146 (=457). Pozostałe utwory Jana z Czarnolasu to Hymn (pieśń II.25) Czego chcesz od nas, Panie… (w kancjonałach drukowany zawsze w wersji Czego chcesz po nas, Panie…, =111), pieśń II.1 Przeciwne chmury słońce nam zakryły…(=387), fraszka III.72 Wszego dobrego Dawco i Szafarzu wieczny… (=504) oraz pieśń z Fragmentów tzw. Kolęda: Tobie bądź chwała Panie wszego świata… (=456). Za teksty nawiązujące do tradycji czarnoleskiej uznaje się jeszcze tekst nr 10, inc.: Ach wspomni na to człowiecze // Co twa chwała na ziemi… oraz tekst nr 115, inc.: Człowiecze na świecie ż ywy // Chceszli być wiecznie ż ywy… Ale pieśń nr 463, inc.: Ty, coś niebo wysokie pięknie uhaftował// Gwiazdami, tekst, który odnajdujemy w kancjonale toruńskim z 1587 roku, jawnie Cf. J. Waziański, Nowo wydany kancjonał…, Królewiec 1744, s. 150. Cf. M. Nawrocka-Berg, Pieśni adwentowe, pasyjne, wielkanocne i prz ygodne z kantyczek karmelitanek bosych XV II i XV III wieku – edycja krytyczna, Warszawa 2007, s. 310 i nn [maszynopis rozprawy doktorskiej, Uniw. Warszawski]. 31 Autorstwo tej pieśni przypisywane jest także Andrzejowi Trzecieskiemu. 32 Cf. J. Pelc, Teksty Jana Kochanowskiego w kancjonałach staropolskich XV I i XV II w., „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” t. VIII, 1963, s. 211–247; idem, Jan Kochanowski w tradycjach…, s. 41, 43–44. 29 30 61 Śląskie pogranicza kultur kontynuuje tradycję czarnoleską z Hymnu33. Warto też zwrócić uwagę na pieśń nr 322, inc.: Obrońco ucśnionych, Boże litościwy.., czyli Ps. 55, który po wielokroć pojawia się w kancjonałach i który też nawiązuje do tradycji Jana z Czarnolasu34. Teksty Kochanowskiego przedrukowywane są w zasadzie poprawnie, acz trafiają się zmiany, jak chociażby w pierwszym wersie Hymnu. Jednak utwory nie tylko samego Mistrza Jana odnajdujemy w tej przedziwnej antologii, jaką jest kancjonał. Poza jego tekstami w kancjonałach natkniemy się na utwory innych polskich poetów. Zacznijmy od Psałterza, bowiem odnajdziemy w nim teksty, których tłumaczami byli: Andrzej Trzecieski (Ps. I = utwór nr 31, inc.: Błogosławiony człek będzie, który się tak sprawuje), Jakub Lubelczyk (Ps. 67=29, inc.: Błogosław nam, nasz Panie), a może i Jan Seklucjan (Ps.103=802, inc.: Chwal duszo ma Pana mego). Pierwsze dwa teksty znane były już z tzw. kancjonału zamojskiego, ostatni ukazał się w drugim wydaniu kancjonału Seklucjana. Poprawna lekcja tłumaczenia Psalmu I brzmi: Błogosławiony człowiek, co się tak sprawuje, że w radę niepobożnych ludzi nie wstępuje, z swawolnie grzeszącymi ludźmi nie obcuje, zdradliwych się naśmiewców stolicy waruje. (tł. A. Trzecieski) Podobnie trzeba podac prawidłową wersję dla Psalmu 103: Chwal duszo moja Pana i co we mnie imie Jego, Boć rozmnaża dobroć swoję, Pomni na to, serce moje. (tł. J. Seklucjan) Jednak nie tylko jako tłumaczy odnajdziemy dwu pierwszych autorów. Ich teksty są rozrzucone w całym kancjonale; jedną z piękniejszych pieśni poświęconych refleksji nad kondycją człowieka jest pieśń autorstwa Andrzeja Trzecieskiego: Prosiem cię, który mieszkasz na wysokiem niebie, nie racz, Ojcze!, dzieci swych odrzucać od siebie, ale swe miłosierne nakłoń ku nam uszy, a niechaj cię nabożna nasza prośba ruszy. (tekst nr 383) A nim powstała słynna pieśń K iedy ranne… tak witali nasi przodkowie nowy dzień: Rano wstawszy ze snu swego, Każdy z serca ochotnego, 33 Szerzej omawia to Janusz Pelc w: idem, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, PIW, Warszawa 1965, s. 147. Dwu wcześniejszych tekstów Janusz Pelc nie odnotowuje. 34 Cf. Janusz Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, s. 199. 62 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Dziękuj Panu Wszechmocnemu, Stworzycielowi naszemu, Że raczył być na pomocy, Nam grzesznym, tej przeszłej nocy. (A. Trzecieski, tekst nr 410) Spotkamy także teksty, które są kombinacją kilku; nie będziemy ich jednak bliżej analizować. Wspomnijmy także o kilku pomniejszych poetach, których teksty znalazły się w kancjonale, takich jak Szymon Zacius Proszwita (tekst nr 382, inc.: Pożegnaj nas, Boże Ojcze, mocą twey świętey prawice). Należy on do grupy raczej „dostarczycieli tekstów” (warto wymienić tu między innymi Bernarda Wojewódkę), lecz pieśni ich, mimo pewnej nieporadności stylistyczno-wersyfikacyjnej, są interesującymi przykładami liryki religijnej czasów renesansu. Jakich autorów niemieckich spotkamy w omawianym kancjonale? Zacznijmy od pieśni autorstwa dwu najwybitniejszych z przywódców reformacji w Niemczech – Marcina Luthra oraz Tomasza Müntzera. A oto jeden z najbardziej znanych tekstów kancjonałowych twórcy Reformacji: Nun komm der Heiden Heiland, der Jungfrauen Kind erkannt, daß sich wunder alle Welt, Gott solch Geburt ihm bestellt. Przyjdź Zbawienie Pogańskie! Jezu, Dziecię Panieńskie! niech się temu dziwuje świat, że się Bóg narodził tak. (tekst nr 398) Przyznać trzeba, że polskie tłumaczenie (jego autorem jest zapewne Jan Seklucjan) jest wcale udatne, a rymy męskie nadają tekstowi siły. A zatem jeden z twórców reformacji po polsku brzmi równie mocno i dostojnie, jak w oryginale. Sięgnijmy teraz do tekstu Thomasa Müntzera: Ach Gott, thu dich erbarmen durch Christum deinen Sohn über Reich und übr Armen; hilf, daß wir Buße thun, und sich ein Jedr erkennen thut, ich fürcht, Gott hat begunden eine Ruth, er will uns damit strafen, den Hirten mit den Schafen, es wird ihm Keinr entlaufen. O Boże! racz się zmiłować, a ratuj każdego: daj nam wiernie pokutować, dla Syna Twojego; niech tu każdy już uczuje, że Pan Bóg rózgę gotuje, aby karał grzesznego Pasterza z trzodą jego, a nikt nie ujdzie tego. (tekst nr 292) Przyznać trzeba, że mimo pewnej archaiczności języka tekst brzmi mocno. Co więcej: jego polskie tłumaczenie jest równie mocne, jak oryginał i dobrze oddaje ostrość charakterystycznego dla protestantów spojrzenia na los człowieka. I znów jakoś dziwnie współbrzmi mi to z tekstami Kochanowskiego. Ostatecznie pobyt 63 Śląskie pogranicza kultur naszego poety w Królewcu, o czym się często dyskretnie milczy, musiał obfitować i w lektury poetów niemieckiej reformacji. Zawarte zaś w tym wierszu, jak i w cytowanych utworach Luthra, treści teologiczne godne są rozpatrzenia, szczególnie że kancjonał, w którym się znalazły, był przygotowywany jednak w duchu pietystycznym! Jak godzi się surowość Luthra i Müntzera z pewnym liberalizmem schyłku XVII i początków XVIII wieku w kościele reformowanym? Nie mnie jednak odpowiadać na te pytania, ja mogę je tylko postawić czy raczej: zasygnalizować. Z innych poetów niemieckich, teraz już czasów baroku, odnajdziemy utwory Filipa Nicolaia, Joachima Neandra, Martina Rinkarta, Bartholomaeusa Ringwaldta, Johanna Hermanna (bądź Heermanna), Johanna Schefflera, czyli Anioła Ślązaka czy wreszcie Paula Gerhardta. Ten ostatni jest szczególnie interesujący, bowiem na tle poezji niemieckiej wieku XVII wyróżnia się własnym tonem (por. pieśń nr 450, inc.: Tak Pan Bóg świat umiłował). Warto oczywiście zastanowić się nad jakością przekładów; jednak kwestię tę odkładam na inne miejsce. Sygnalizuję tylko, podobnie jak przy tekstach polskich, iż badania porównawcze w tym zakresie mogą przynieść wiele zaskakujących wyników. Jeden z nich dotyczyć będzie wzajemnych kontaktów pomiędzy polskimi i niemieckimi twórcami (i to niezależnie od stulecia!); jak sądzę – były one daleko bardziej ścisłe, niżby się to mogło wydawać. A w wypadku tekstów kancjonałowych, jak wynika z dokładnej lektury choćby Kuenhasta czy Bossmanna, trzeba mówić wręcz o wzajemnych wpływach, czasem trudnych do ścisłego rozgraniczenia. Liczba redakcji danej pieśni Problem przedstawiony w poprzednim rozdziale stawia przed badaczem niezwykle istotne pytanie: czy mamy do czynienia z redakcjami jednej pieśni, np. łacińskiej, bądź niemieckiej, czy raczej z różnymi tekstami, które mogą przecież mieć jakieś wspólne źródło, lub źródła. Jak pokazałem na przykładach kilku pieśni, problem redakcji jest dla kancjonałów, a głównie dla badaczy, problemem podstawowym. Zwyczajowych autorów kancjonałów winniśmy uważać tylko za wydawców bądź głównych redaktorów. Zapewne ingerowali oni także w teksty na dwa sposoby. Po pierwsze – pilnowali ich wymowy teologicznej, po drugie – „poprawiali” je pod względem estetycznym. Dla Śląska – jak sądzę – problem ten pogłębia się ze względu na trój- bądź czwórjęzyczność oraz zapewne dość swobodny „przepływ” pieśni katolickich i protestanckich pomiędzy różnymi śpiewnikami (przykładem może być choćby Angelus Silesius, ale sądzę, iż dotyczy to także innych poetów śląskich – niezależnie od ich konfesji). Pośrednio wskazał na ten problem Tomasz Jeż, acz jego uwaga dotyczy problematyki dramatu szkolnego35. 35 64 Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów, s. 317 i nn (tamże dalsza literatura przedmiotu). Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Kwestia wielu redakcji jednej pieśni pojawiła się, jako problem badawczy, w pracach Ludwiga Christopha Franza Kühnasta oraz Reinholda Bossmanna; niektóre z zagadnień, głównie związanych z recepcją twórczości Jana Kochanowskiego, omówił Janusz Pelc36. Problem można by było łatwo rozwiązać, gdyby udało się wskazać zaspół redaktorów. Jednak, ponieważ początki kancjonalistyki na Śląsku trzeba datować na rok 1525 oraz ponieważ równolegle funkcjonowały kancjonały niemieckie, czeskie i polskie, sprawa jest bardzo skomplikowana. Wcześniejsze uwagi pokazują skalę trudności; prawie na pewno można wskazać grupę redaktorów, ale dopiero w wieku XVII. Są to – poza wskazanymi wcześniej – zapewne osoby, które podpisały we Wrocławiu w dniu 6 czerwca 1673 roku przedmowę do Doskonałego kancjonału polskiego, opublikowanego w Brzegu, w drukarni Krzysztofa Tschorna. Mam na myśli takie postacie, jak: Joannes Acolutus, pastor w kościele Św. Elżbiety, Joannes Herden archidiakon i senior tamże, Karol Fryderyk Guessau, diakon przy kościele św. Marii Magdaleny, Mateusz Klippel, diakon i senior przy kościele św. Bernarda, Adam Regius, pastor u św. Krzyża37. Trudno jednak określić w tej chwili z całą pewnością, jakie zmiany następowały w kolejnych edycjach. Różnice, między innymi w pisowni, można wiązać z błędami druku, ze złym odczytaniem fragmentów tekstu, lub – co gorsza – jego poprawianiem, bo był napisany w polszczyźnie z wieku XVI, nie w pełni już zrozumiałej u schyłku następnego stulecia czy w wieku XVIII. Pod tym względem zwięzła, ale niezwykle pouczająca jest, cytowana już, praca Reinholda Bossmanna, w której badacz omawia warianty tekstowe polskich pieśni kancjonałowych. Wskazuje na kilku przykładach, jak jedna pieśń może mieć do kilku a nawet kilkunastu wariantów tekstowych38. Jednym z pilnych zadań w badaniach polskiej kancjonalistyki jest zatem przygotowanie korpusu tekstów kancjonałowych; jest to zadanie olbrzymie, bowiem wielkie kancjonały zawierają od dziewięciuset do tysiąca tekstów. A takich jest około dwudziestu – mam na myśli tylko pierwsze wydania; wszystkich jest zapewne co najmniej pięć razy więcej. Chronologia zmian Ten problem jest – niestety – najtrudniejszy do ustalenia. Częściowo określa go historia kancjonałów – jak sądzę, kolejni wydawcy-redaktorzy w dużej części kopiowali dzieła swoich poprzedników. Spójrzmy raz jeszcze na dzieje kancjonałów 36 Cf. L.C.F. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, passim; Reinhold Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen, passim; J. Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, passim. 37 Cf. Doskonały kancjonał polski…, Brzeg, druk. Krzysztof Tschorn, 1673 (E.XIX 79–80, egz. BN W.111 59; BUW 4.19.6.1. Bardzo dokładny opis egzemplarza w: B. Górska, A. Skura, K siążka polska wydana na Śląsku, s. 46–48 (nr 40). 38 Cf. R. Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen, passim. 65 Śląskie pogranicza kultur w Polsce; zachęca do tego także cytowana wcześniej opinia Krzysztofa Tschorna, który mówi dobitnie o krążeniu po I Rzeczypospolitej różnych kancjonałów. Zaczyna się w roku 1524 wraz z wydaniem przez Marcina Luthra zbioru pieśni zatytułowanego Gesangbüchlein39. Jednak zbiory pieśni istniały przed pierwszą połową wieku XVI; był to na przykład tzw. kancjonał Przeworszcz yka 40. Historia kancjonałów na ziemiach polskich rozpoczyna się wraz z wydaniem w roku 1547 przez Jana Seklucjana w Królewcu tomu Pieśni duchowne a nabożne41. Następne po prostu wyliczę; są to takie kancjonały, jak: Walentego z Brzozowa (1554), Jana Zaręby (1558), tzw. kancjonał zamojski (1558–1561), tzw. kancjonał nieświeski (1563), Piotra Artomiusza (1578), Krzysztofa Kraińskiego (1579), Stanisława Sudrowiusa (1594). Wielki wpływ na rozwój kancjonalistyki miały tłumaczenia psalmów, których dokonali: Mikołaj Rej (1546), Jakub Lubelczyk (1558), Jan Kochanowski (1578), Maciej Rybiński (16o5), Salomon Rysiński (1614). Wiek XVII i XVIII przyniósł obfitą literaturę kancjonałową. Wznawiane są dawne kancjonały, na przykład Piotra Artomiusza – 1601, 1620, 1638, 1640, 1647, 1648, 1672, 1728 czy Krzysztofa Kraińskiego – 1603, 1609, 1624. Pojawiają się także nowe, które zresztą są najczęściej składane z tekstów już znanych. Są to dzieła Franciszka Schnellboltza (1638), Michała Karnalla (1646, wznawiany w 1648 i 1649), przeredagowany przez Jana Malinę kancjonał Artomiusza (1671, 1673, 1677, 1678?, 1697, 1701), Fryderyka Mortzfelda i Jerzego Skrodzkiego (1648, 1708), Wojciecha Białeckiego (znanego również jako Albert Weiss – 1708), Wilhelma Tyszki (1723), Samuela Tschepiusa (1732, 1735, 1743), Jerzego Waziańskiego (wydawany od roku 1741 do 1925 – w tym czasie miał cztery redakcje, które powstały w latach 1744, 1746, 1748 i 1900!)42. To wyliczenie trzeba poszerzyć o co najmniej czterdzieści tytułów kancjonałów wydanych na Śląsku (por. Aneks 1). Wśród autorów/redaktorów wskazać trzeba takie postacie, jak: Valentin Triller (1555, 1559), Johannes Acoluthus wraz z przyjaciółmi (1673), Michał Dobracki (1680), Jerzy (Georg) Szlak (Szlag, Schlag) 39 Literaturę dotycząca dziejów kancjonałów w Polsce (do końca wieku XVIII) podałem w przypisie 7. Do literatury tam podanej por. także A. Nawrocka-Wysocka, K ancjonał – dzieje księgi i repertuaru, http://kancjonal.pl/kancjonal.php?PHPSESSID=95d5dc191bb4656dfb9a76d1213b1c3b [dostęp: 16.04.2013]. 40 Pisał o nim m.in. M. Wiszniewski, Historia literatury polskiej, Kraków 1844, t. 6, s. 415. Zwięzłe informacje biograficzne zawarte w pracach: A. Kawecka-Gryczowa, op. cit., t. 2, passim; W. Chojnacki, op. cit., passim. 41 I. Warmiński, Andrzej Samuel i Jan Seklucjan, Poznań 1906, s. 217–228 i nn. Wykaz kancjonałów, daleki od zupełności, ale wciąż ważny, por. E. XIX.79–98 [oczywiście wskazuję tu tylko pozycje opisane w Bibliografii K. Estreichera pod hasłem ogólnym K ancjonał oraz w odsyłaczach umieszczonych przy tym haśle]. 42 Omówione w przywoływanych wcześniej pracach A. Kaweckiej-Gryczowej, W. Chojnackiego, J.Z. Lichańskiego; także Bożena Berg, Bibliografia wydań kancjonałów, Pułtusk 2000 [praca mgr, maszynopis], odnotowuje 427 pozycji bibliograficznych z lat 1543–1800. 66 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku (1711), Chrystian Rohrmann (1715), Samuel Cretius (1725), Daniel Nagło (1776), Jan Chrystian Bockshammer (1776, 1779, 1782, 1784, 1786, 1788, 1790). Do tej grupy dodać należy jeszcze takie postacie, jak: Adam Gdacjusz (1615–1668), Jan Herbinius (1626–1679), Jan Muthemann (1685–1747), Samuel Ludwig Zasadius (1695–1756), Jan Twardy (1737–1807)43. Utrudnieniem w badaniach kancjonalistyki śląskiej jest niełatwa do obalenia teza, pochodząca bodaj od Karola Estreichera i powtarzana przez wielu badaczy, iż śląska kancjonalistyka w języku polskim jest początkowo kopią kancjonału toruńskiego Piotra Artomiusza. Nie dyskutuję tu prawdziwości bądź fałszywości tej hipotezy; sądzę, iż w części jest ona prawdziwa (por. Aneks 3), jednak – z drugiej strony – musimy zdawać sobie sprawę z faktu, iż powtarzalność pieśni w kancjonałach jest zjawiskiem normalnym; także – wpływ innych kancjonałów, wydawanych w innych ośrodkach, a rozpowszechnianych bądź przez księgarzy, bądź księży, czy pastorów, albo i samych wiernych. Niezwykle pouczająca jest lektura choćby katalogu kancjonałów podana w przywoływanym kilkakrotnie opracownaiu Tomasza Jeża44. Uświadamia on, jak krążyły w tej części Europy śpiewniki, niezależnie od miejsca ich powstania. Dodać także trzeba, że obok samych kancjonałów od wieku XVIII odnotowujemy wydania rejestrów tekstów kancjonałowych a następnie ich analizy porównawcze. Do najcenniejszych należy między innymi studium Ludwiga Christopha Franza Kühnasta45. Przebadał on szesnaście kancjonałów, poczynając od dzieła Walentego z Brzozowa aż po kancjonał wydany w Berlinie w 1841 roku. Lektura tego studium poucza, jak wiele tekstów niemieckiej literatury, szczególnie okresu baroku, trafiło do literatury polskiej właśnie dzięki temu, że znalazły się w kancjonałach. Przenikanie naszych literatur zaczęło się zresztą na dobre już w wieku XVI. Przypomnijmy, że większość tekstów „krążyła” po różnych śpiewnikach częstokroć w kilku tłumaczeniach. Wskazuje też Kühnast, acz w pełni nieświadomie, że granice polityczne nie miały wpływu na kształtowanie wspólnoty ludzi i że ponad nimi łączyło nas poczucie jedności zbudowanej na wierze; dodajmy z pewną przekorą – ukształtowanej przez wspólnotę literatury, ale przede wszystkim – wiary. Praca Reinholda Bossmanna jest poszerzeniem badań Kühnasta; w swej analizie stara się omówić, na kilku przykładach, warianty pieśni polskich, które pojawiają się w śląskich kancjonałach46. Analizuje on trzynaście kancjonałów oraz omawia szczegółowo kilka pieśni, dla których ilość wariantów tekstowych sięga po kilkanaście na jeden utwór. Praca Bossmanna pokazuje, jak próba ustalania wariantów staje się studium recepcji tekstów; dodatkowym problemem jest 43 Cf. G. Szewczyk, Dorobek literacki ewangelików śląskich, http://protestantyzm.media.pl/1–6. php [dostęp: 16.04.2013]. 44 Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów, s. 566–570. 45 L. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, cz. 1–3, „Jahresbericht des Königlichen Gymnasium zu Ratsenburg“ 1857–1858. 46 Cf. R. Bossman, Textvarianten in polnischen K antionalen, passim. 67 Śląskie pogranicza kultur ustalenie, czy mamy do czynienia z twórczością oryginalną, czy tłumaczeniami, które też ulegają różnorakim przeróbkom. Jednakże warto za Janem Harasimowiczem47 przypomnieć bliżej postać Johannesa Acoluthusa; w swym artykule przytacza tłumaczenia jego autorstwa znanego wiersza Johannesa Heermana: Hertzliebster Jesu / was hastu verbrochen / Dass man ein solch scharff Urtheil hat gesprochen? Was ist die Schuld? In was für Missethaten / Bistu gerathen? Jak pisze badacz: Polski przekład dokonany przez Jana Akoluta, zachowujący znakomicie rytm i melodię niemieckiego oryginału, brzmi: O Święty Jezu / cóżeś ty przewinił / Cóżeś przed światem niezbożnym uczynił / Że dekret na cię wydał tak straszliwy / Lud niecnotliwy? I dodaje dalej bardzo istotną uwagę48: Wydaje się wielce prawdopodobne, że dzięki takim właśnie przekładom (a jest ich w Doskonałym K ancjonale Polskim bardzo wiele) niemieccy i polscy Ślązacy wyznania ewangelickiego chwalić mogli Boga na taką samą nutę. Czyż nie było to właśnie to, o co chodziło przywódcom reformacji? Jak wiadomo, według Marcina Lutra Słowo Boże, modlitwa i pieśń pochwalna rozbrzmiewać powinny wszystkimi językami świata, które przecież i tak sprowadzają się zawsze do jednego uniwersalnego języka wiary, zapisanego głęboko w sercu. Jak sądzę, ta uwaga stanowi znakomite zamknięcie rozważań, których celem jest określenie znaczenia kancjonałów w życiu społeczności nie tylko Ślązaków, ale wszystkich wiernych. Drogi, jakimi niektóre pieśni trafiły do kancjonałów śląskich Spróbuję teraz wskazać, w jaki sposób teksty pieśni krążyły po różnych kancjonałach, by trafić wreszcie do kancjonału mazurskiego. Ten właśnie kancjonał dostarcza wielu zadziwiających problemów! 47 Cf. J. Harasimowicz, R eformacja na śląsku z perspektywy historii religii i historii sztuki, „Quart” 2010, nr 4 (18), s. 3–16, tu: s. 14. 48 Ibidem, s. 15. 68 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Oto sięgnijmy po niepozorny tekst nr 355: Panie nasz, Studnico dobroci, Ojcze nierodzony! Od Ciebie wszystko dobre pochodzi. Zmiłuj się nad nami! Oryginał tej pieśni (w języku łacińskim), a także i jej melodia pochodzą z – bagatela – X wieku!49 W polskich kancjonałach odnaleźć można trzy redakcje tegoż tekstu: poza kancjonałem mazurskim odnajdziemy go w kancjonale Krzysztofa Kraińskiego oraz u Chrystyana Rohrmanna50. Jakimi drogami dotarła ta pieśń do kancjonałów śląskich? Zapewne za pośrednictwem obu wskazanych kancjonałów lub inną drogą, dotąd nieodkrytą. Sporo do myślenia daje też analiza nawet tak niepełnego zbioru incipitów piesni kanjconałowych, jak przedstawiłem w Aneksie 4. Oto na pięćset czterdzieści jeden wskazanych tam tekstów, aż sto trzydzieści siedem, czyli 25%, pochodzi z XVI wieku; pierwodruki były zamieszczone w bardzo różnych śpiewnikach bądź osobnych wydaniach Psałterza. To uświadamia, iż badania porównawcze (i to w dwu porządkach: pieśni polskie oraz pieśni polskie i niemieckie) są konieczne, bowiem bez takich badań nie będziemy w stanie określić kanonu tekstów kancjonałowych oraz indeksu autorów i tłumaczy. Warto jednak postawić pytanie, czy kancjonały śląskie zawierają więcej takich niespodzianek? Zapewne tak, ale trudno dziś odpowiedzieć na to pytanie w sposób jednoznaczny. Jedno jest pewne – kancjonały te stanową wspaniały przedmiot badań dotyczący krążenia tekstów literackich – jak sądzę – bardzo słabo wykorzystany. Wspominana praca Bossmanna jest przysłowiową jaskółką. Gdy rozważamy drogi, jakimi teksty trafiały do kancjonałów śląskich, warto zastanowić się nad gronem autorów tych zbiorów. Zacznijmy od tłumaczy. Ich „zespół” wygląda imponująco51. Z poetów XVI wieku są to: Mikołaj Rej, Jakub Silvius, Kacper Gesner, Jan Kochanowski, Jakub Lubelczyk, Bernard Wojewódka. Wiek XVII jest reprezentowany przez zdecydowanie największą grupę, do której należą: Johann Acoluthus (1628–1689), Chrystian Rohrmann (1672–1731), Jan Herbiniusz (1626–1679), Jan Trzanowski (1591–1637, autor czeskiego kancjonału 49 Cf. M. Żółtowska-Sikora, Muz yczny wymiar twórczości Mazurów pruskich, [w:] Kody kultury. Interakcja, transformacja, synergia, red. H. Kubicka, O. Taranek, Wrocław: Wyd. Sutoris, 2009, s. 195–205 [tu omówiona literatura przedmiotu]. 50 W kancjonale K. Kraińskiego pojawia się w wydaniach z 1603 i 1609 roku; w wypadku kancjonału Ch. Rohrmanna chodzi o wydanie z roku 1770. 51 Szerzej omówione w: L.Ch. Rühle, Kurtz=gefassete Historische Nachricht von der Tichtern… in… Gesang=Büchern enthaltenen Lieder…, Quedlinburg [ca. 1730], zawiera informacje na temat 177 autorów pieśni kancjonałowych i religijnych [Bibl. Uniw. Warszawskiego, sygn. 28.20.4.11141 adl.], także J.Z. Lichański, Kancjonał Jerzego Waziańskiego, op. cit., s. 259–262; por. także A. Podleś, Bibliografia incipitów pieśni polskich z kancjonałów, Pułtusk 2002 [praca mgr., maszynopis], obejmuje 1151 incipitów. 69 Śląskie pogranicza kultur CITH AR A SANC TORUM 1636 – miał w ciągu dwustu lat sto pięćdziesiąt wydań)52, Jan Cretius (1598–1668), Samuel Cretius (1645–1699), Daniel Naglo (1691– 1777), Jerzy Szlak (Schlag) (1695–1764), Jan Chrystian Brockshammer (1733–1804), Jan Chuć vel Kutsche (1734–1814), Karol Jan Wacław Zasadius (1736–1814). Zapewne są tu także teksty tłumaczone przez takich poetów z wieku XVII, jak: Jan Barwkowius, Wojciech Białecki, Adam Freytag, Paul Gerhardt, Johann Jacob Graeber, Michał Grodzki, Wojciech Hentschel, Johann Heermann, Jan Malina, Jan Moneta, Fryderyk Mortzfeld, Bernard Rostkowski, Andrzej Schoenflissius, Jerzy Skrodzki, Szczepan Wannowski, Andrzej Wedecke. Dotyczy to też i następnego stulecia i do listy już wspomnianaych dodać trzeba między innymi takich poetów, jak: Michał Pilchowski, Samuel oraz Samuel Ernest Tschepiusowie, Krzysztof Haberkant, Franz Ernst Cassius i Jerzy Waziański. Część z nich to także autorzy samodzielnych tekstów religijnych, które odnajdujemy w kancjonałach. Konkluzje Przedstawiony materiał pokazuje, iż wszystkie kancjonały, w tym oczywiście i kancjonały śląskie, ze względu na fakt, iż stanowią swoiste „antologie tekstów religijnych”, winny być przedmiotem systematycznych badań. Podstawowym zadaniem jest oczywiście, o czym już wpsominałem, opracowanie katalogu pieśni, z uwzględnieniem ich chronologii oraz problemów autorstwa, a także ilości redakcji. Automatycznie także pojawia się pytanie na przykład o wielkość czy raczej wartość artystyczną kancjonałów śląskich. Moim zdaniem tkwi ona w zacytowanym jako motto sformułowaniu Samuela Tschepiusa i nie szkodzi, że wzięte jest ono z jego przedmowy do Doskonałego Kancjonału Pruskiego (1732). Kluczowe znaczenie ma w motcie przymiotnik „najwyborniejszych”, określa bowiem dwie różne kwestie. Pierwsza to fakt, że starano się dobrać teksty ważne z punktu widzenia umacniania wiary; po drugie – że starano się dobrać teksty artystycznie najlepsze. Aby kształtowały nie tylko wiarę i uczyły prawdy, ale by czyniły to, rozbudzając tęsknotę do piękna. Spotkały się tu zatem nie tylko teksty wybitnych twórców z jednego kręgu językowego, ale z jednego kręgu kulturowego. Istotne jest, iż kształtowały wiarę, wyobraźnię, uczyły sposobu mówienia o świecie przeżyć wewnętrznych, wreszcie dawały podstawy estetyki słowa. Oraz – nie dzieliły ludzi wedle wyznania czy języka ojczystego (Mutter=sprache), lecz „robiły ekumenizm”. Czy sam kancjonał jest odpowiedzią na pytanie o fenomen zachowania odrębności kulturowej Ślązaków? Sprawa nie wygląda tak prosto, ale na pewno odegrał w tym procesie rolę bardzo istotną. Podtrzymywał odrębność językową, 52 Cf. S. Basicova, Juraj Tranovsky und seine K antional Cithara Sanctorum, Wien 2009 [maszynopis], http://othes.univie.ac.at/7121/ [dostęp: 18.04.2013]. 70 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku samowiedzę kulturalną. I znów, za Janem Harasimowiczem, zacytuję opinię o zdolnościach językowych Johannesa Accoluthusa53. Podobno: Tenże Jan Akolut, wykształcony w Gimnazjum Akademickim w Gdańsku pod kierunkiem Abrahama Calova, wybitnego teologa luterańskiej ortodoksji, który został następnie promotorem jego doktoratu na Uniwersytecie w Wittenberdze, „mówił tak pięknie po polsku, jak gdyby się był w centrum tego kraju urodził, zachował przy tym wszakże tak pełną mowy niemieckiej czystość, jak gdyby się był nigdy czegokolwiek po polsku nie uczył” („lernete so zierlich Polnisch reden / als wenn er mitten in Polen gebohren waere / behielt aber dabey die R einlichkeit der Teutschen Sprache so vollkommen / als wenn er nie was Polnisches gelernet haette”). Ta opinia może być podszyta panegiryzmem, jednak – jak sądzę – oddaje pewną cechę literatury kancjonałowej. Zapewne nie zawsze osiąga ona tak znakomity poziom, ale świadczy wspaniale o specyfice środowiska śląskiego w dawnych wiekach. Kancjonały pozwalają tę specyfikę dokładnie zbadać. Zarazem przytoczona opinia, nieświadomie przecież, ale nawiązuje do zacytowanej jako motto uwagi Krzysztofa Kraińskiego, dotyczącej wprowadzenia języka narodowego do liturgii. W obu wypadkach chodzi o to samo przezcież: aby jak najtrafniej wyrazić swoje myśli. Aby umieć też wypowiedzieć naszą tęskonotę do piękna i prawdy – tego także uczyły kancjonały. Jednak odpowiedzieć trzeba i na inne pytanie, a mianowicie dotyczące stanu badań nad kancjonałami na Śląsku. Otóż powiedzieć można, iż in summa mamy już wystarczający materiał, aby rozpocząć systematyczne prace zespołowe nad kancjonałami śląskimi. Zarówno kancjonały protestanckie, katolickie, jak i polskie, niemieckie i czeskie mają tak obszerną literaturę cząstkową, iż może stanowić to dobry punkt wyjścia do dalszych badań. Jednak podstawowe założenie, jakie musimy uczynić, tyczy języków; Śląsk był i zapewne jest w nieco innej sytuacji, niż były na przykład Mazury. Na Mazurach kancjonały pełniły – szczególnie w wieku XIX – rolę swoistej obrony przeciw germanizacji54; na Śląsku współżycie trzech systemów językowych (a może pięciu, jeśli brać pod uwagę język morawski oraz dialekt/język śląski) jest oczywiste i raczej, do schyłku wieku XVIII, niezakłócane przez władze państwowe. Drugim, równie istotnym, jest założenie, iż wzajemne kontakty międzywyznaniowe były na Śląsku zapewne żywsze, niż w innych dzielnicach Korony Polskiej. Ma to istotne znaczenie, bowiem swoiste „kryterium” przynależności wyznaniowej może być niezwykle zawodne, jeśli będziemy wyznaczać kanon tekstów kancjonałowych. Cf. J. Harasimowicz, R eformacja na sląsku z perspektywy historii religii i historii sztuki, s. 14. Powtarzam tę opinię, ale mam wątpliwości, bowiem między innymi kancjonał mazurski ukazywał się wciąż z przywilejem drukarskim króla Fryderyka Wilhelma II, por. J.Z. Lichański, Kancjonał Jerzego Waziańskiego, s. 251. Nacisk germanizacyjny był oczywistością, por. W. Chojnacki, Jerzego Waziańskiego kancjonał mazurski i jego poprzednicy, [w:] Z badań nad dawną książką…, red. P. Buchwald-Pelcowa et. al., Wyd. BN, Warszawa 1991, s. 233–250, jednak nigdy nie zakazano na przykład druku polskich kancjonałów. 53 54 71 Śląskie pogranicza kultur Pozwalam sobie zatem postawić tezę, iż właśnie badanie kancjonałów śląskich w sposób najpełniejszy może nam pomóc zrozumieć fenomen wielokulturowości I Rzeczypospolitej. Jak sądzę, właśnie kancjonały są wspaniałym dowodem na to, iż – niezależnie od chwilowych sporów czy wrogości nawet – właśnie pieśń religijna była płaszczyzną spotkania obywateli I Rzeczypospolitej. Warszawa-Wrocław, w sierpniu 2012-maju 2013 Aneksy Aneks 1: Chronologia kancjonałów związanych ze Śląskiem5556 L.p Rok Tytuł 1. 1525 2. 1555 3. 1564 3a 1564 4. 1573 Miejsce, drukarz Breslau, Adam Dyon Redaktor Bibliografia /redaktorzy Ein gesang Buchlein E.o Geystlicher gesenge AMM:34nn Jeż 1525 Ein Schlesich singenBreslau, Valentin E.o buchlein aus Gottlicher Crispin Triller AMM:56nn schrifft Scharffenberg Jeż 1555 Breslau E.o Ein Gesangbuch der Bruder inn Behemen vnd AMM:73nn Merherrn Pjsné Duchovny Ewage- Breslau (?) listké…y Narod y Gaz yk Cesky Summa Nabożeństwa Wrocław, nie jest nim E.VIII.63 E.XIII.179–180 Scharffenberg Stanisław Bornbach, może Casper z Poznania?56 Pełne opisy w: AKG = Alodia Kawecka-Gryczowa, Polskie kancjonały protestanckie…, 1932; AMM = Anna Mańko-Martysiak, Schlesische Gesangbucher 1525–1741. Einne hymnologische Quellenstudie, Wrocław 2005; CH = Władysław Chojnacki, Polskie kancjonały na Śląsku w XV II-XX wieku. Szkic bibliograficzny, „Roczniki Biblioteczne” 2 (1958), z. 1–2, s. 189–226; E = Karol Estreicher, Bibliografia polska, t. 1–34; Jeż = Tomasz Jeż, K ultura muz yczna jezuitów…, Warszawa 2013; WWK = Walentyna Węgrzyn-Klisowska, Polskie kancjonały ewangelickie na Śląsku od XV II do XX wieku, Warszawa 2001. 56 Za: H. Malinowska-Pisarenko, K ancjonał „Summa nabożeństwa” z 1573 roku, Warszawa 1972 [maszynopis, praca magisterska, pod kier. doc. dr Mirosława Perza, Bibl. Inst. Muz. UW, A-161], s. 19–25. 55 72 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p Rok Tytuł 5. 1577 6. 1591 7. 1607 7a [1607] 8. 1611 10. 1611 11. 1625 11a 1640 11b 1641 12. 1644 12a 1657 13. 1663 Miejsce, drukarz Breslau, Geistliche Lieder D. Mart. Luth. vnd an- Crispin derer frommen Christen Scharffenberg Psałterz Wrocław, Scharffenberg Śpiewnik Wrocław, Baumann Catechism […także Breslau, pieśni] Baumann Hymnorum Threnodi- Vratislaviae arum Sanctae Crucis… Bunzlauer Gesang- Görlitz buch Neisse, Catholische K irchengesange Johann Schubart Neisse, Jubel-oder Lobgesäng: Denen Heyliegen vnd See- Johann ligen der Societat. Iesu… Schubart Eine Newer Christlicher Neisse, Lobgesang… Johann Schubart Geistliche Kirchen Breslau =und Haus=music Heilige Seelen-Lust Oder Breslau, Geistliche Hirten-Lieder… Baumann Von Johann Angelo Silesio und von Herren Georgio Josepho… Geistlicher Paradeiss Neisse, Ignaz Vogel K. Schubart 14. 1670 Pieśni co Przednieysse Brieg, Krzysztof Tszorn Redaktor Bibliografia /redaktorzy E.o AMM:95nn Jeż 1577 Joachim E.o Sartorius WWK 18 Paweł E.o Glodius WWK 18 Paweł E.XVII.172 Glodius Samuel E.o Besler WWK 187 E.o AMM:144nn E.o AMM:210nn Jeż 1625 Jeż 1640 Jeż 1641 E.o AMM: 160nn Jeż 1657 E.o AMM:217nn Jeż 1663 E.VIII.343 E.XIX.79 CH WWK 1 (23– 24) 73 Śląskie pogranicza kultur L.p Rok Tytuł Miejsce, drukarz 15. 1673 Doskonały K ANCYO- Brzeg, NA L POL SKI Krzysztof Tszorn 15a 1675 Geistlicher Paradeiss Vogel… 16. 1680 Spiżarnia duszna [Maciej Dobracki] 17. 1682 Chrześciańskie prz ymioty 18. 1682 Kancjonał Międz yborski 19. 1682 Kancjonał kościelny międz yborski… Współwyd.: Samueal Cretius, Pieśni krześciańskie… 20. 1682 Pieśni chrześcijańskie nowo zebrane… (cz. II Kancjonału międyzborskiego) 74 Neisse, Ignaz K. Schubert Brzeg, Jan Krzysztof Jacobi [Brzeg, J.K. Jacobi] Redaktor Bibliografia /redaktorzy przedmowa EXIX.79–80 podpisana Wg. Estreichera we Wrocła- jest to pierwszy, wiu 6 czerwca całkowity kan1673 Alcolu- cjonał drukowathus Jan pastor ny na Śląsku ad D. Elisabeth, WWK 2 (25– Karol Fryde- 26) ryk Guessau, CH Jan Herden senior ad D. Elisabeth, Mateusz Klippel ad D. Bernhard, Adam Regius a D. Christoph,) E.XIX 79–80 Jeż 1675 E.XV.260 WWK 4:26 Samuel Cretius Samuel Cretius E.VIII.378 WWK 4:26 E.XIX.80 WWK 5:26 E.XIX.80 CH 24 Samuel Cretius E.XVIII.D.II-III (b.egz.) [Brzeg, Jan Krzysztof Jakob] Brzeg, druk. Gotfrieda Trampa Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p Rok Tytuł 21. 1689 21a 1697 22. 1704 23. 1706 24. 1706 25. 1708 26. 1708 27. 1711 28. 1711 29. 1715 30. 1715 Miejsce, drukarz Ofiarnik krześciański… Wrocław, druk. Bauman, Jan Gunther Rorez Heilige Seelen-Lust… Breslau, von Johann Angelo Sile- Baumann sio und von Herren Georgio Josepho… Schlesische K irchen=Breslau und Leignitz Gesang= Buch Kancjonał Międz yborski Redaktor Bibliografia /redaktorzy E.XXIII. 239 WWK 6:26 Caspar Neumann Samuel Cretius Pieśni niektórych duchow- Wrocław, Chrystyan nych przetłumaczonych druk. Bauma- Rohrmann nowska, Jan Jancke Brzeg, Got- tł. Jan Modlitwy i pieśni cofryd Grynder, Herbiniusz dzienne, jako i katechizm…D.M.Lutera… Wrocław, Chrystyan Bauch Kancjonał Międz yborski Samuel Cretius Kancjonał Międz yborski Samuel Cretius K siążeczka ręczna Wrocław Jerzy Szlak Jan Janke, (Szlag) Druk. Bauman Christian Pierwiastki Panu Bogu Wrocław, […] Pieśni z niemieckie- druk. BauRohrmann go na polski ięz yk tłu- manska, druk. maczone, przez X. Chry- Jan Janke stiana Rohrmanna… Kancjonał Międz yborski Samuel Cretius Jeż 1697 E.o AMM:232 nn E.o WWK 5:26 E.o CH E.o CH E.o WWK 5:26 E.o WWK 5:26 E.XX.344 WWK 7:26 CH E.XXVI.342 WWK 9:30 E.o WWK 5:26 75 Śląskie pogranicza kultur L.p Rok Tytuł 31. [s.a.] 32. 1717 33. 1718 34. 1723 30. 1725 31. 1725 Miejsce, drukarz Pieśni niektóre duchow- Wrocław ne…przetłumaczone Jan Janke, we Wrocławiu przez Jana Druk. BauJanecke w drukarni Bau- man manskiey Pieśni Wrocław, Jan Janecke Pieśni niektóre duchow- Wrocław, ne… druk. Baumana, Jan Janke Kancyonał Zamykający Brzeg, Gofw sobie Pieśni Chrześci- fred Tramp jańskie […] osobliwie w Slasku zwyczayne Kancjonał kościelny Mię- Brzeg, dz yborski… G. Tramp Kancjonał Międz ybor- Brzeg, ski… G. Tramp 32. 1726 Kancjonał kościelny Mię- Brzeg, dz yborski… G. Tramp 33. 1726 Kancjonał Międz ybor- Brzeg, ski… G. Tramp 34. 1726 Mleczna potrawa duBrzeg, Gofchowna … (s. 55–136 fred Tramp Pieśni polskie) 35. 1727 Kancjonał Międz ybor- Brzeg, ski… G. Tramp 36. 1727 Kancjonał zamykający Brzeg, w sobie Pieśni… Ed. 2 G. Tramp 37. 1727 Modlitwy nabożne poran- Brzeg Gotne i wieczorne na każdy fried Tramp dzień… 38. 1727 Kancjonał zamykający Brzeg, druw sobie pieśni… karnia wdo(wyd. tytułowe) wy Goffreda Trampa 76 Redaktor Bibliografia /redaktorzy Jan Janecke E.XXIV.265– 266 E.XXVI.342 WWK 8:26 CH Jan Janecke E.IX.59 (forma (?) nazw. Janke) E.XXVI.342 Christian Rohrmann (?) E.XIX.80 CH Jan Gotfryd Cretius Samuel Cretius E.XIV.452 CH E.XIX.80 E.XIV.452 WWK.11:30 E.IX.102 (?) Jan Gotryd Cretius Samuel Cretius Samuel Ludwik Zasadius Samuel Cretius Chrystyan Rohrmann Samuel Ludwik Zasadius Chrystyan Rohrmann E.o WWK11:30 E.IX.106 CH E.XIV.452 WWK 11:30 E.XIX.80 CH E.o CH E.XIX.80 CH Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p Rok Tytuł Miejsce, drukarz [B.m., dr.] Redaktor /redaktorzy 39. 1727 Pieśni niektóre… Chrystyan Rohrmann 40. 1727 Drogi do prawdziwego Lipsk, [b.dr.] Samuel krześciaństwa torowane… Ludwig Zasadius Chrystyan 41. 1731 Kancjonał zamykający Brzeg, w sobie Pieśni… Ed. 3 G. Tramp Rohrmann 42. 1733 Cancyonał pieśni naboż- [Wrocław], nych… druk. Acad. Coll.SI Wratislaviae 43. 1735 Kancyonał Zamykający Brzeg, Goffw sobie Pieśni… Ed. 4 red Tramp 44. 1739 Briegsches Neu=auserle- Brzeg senes Evangelisches Gesang=Buch 45. 1741 Neu =auserlesenes Hirsch- Hirschberg bergisches Gesang=Buch 46. 1741 Kancyonał Zamykający Brzeg, w sobie Pieśni… Ed. 5 G. Tramp 47. 1743 Kancyonał Zamykający Brzeg, w sobie Pieśni… Ed. 6 G. Tramp 48. 1747 Kancyonał Zamykający Brzeg, [wg. E. w sobie Pieśni… Ed. 7 G. Tramp Oloffa] 49. 1751 Kancyonał Zamykający Brzeg, w sobie Pieśni… Ed. 8 G. Tramp 50. 1752 [Pieśni nabożne…] Brzeg, wdowa Goffreda Trampa 51. 1753 Kancjonał zamykający w sobie pieśni… Ed. 9 Brzeg, druk. Trampowska Chrystyna Rohrmann Bibliografia E.XXVI.342 E.o CH E.XIX.80 (?) WWK 15:30//16:30 E.XIX.97 E.XIX.80 (?) E.o AMM: 249nn Chrystyan Rohrmann Chrystyan Rohrmann Chrystyan Rohrmann Chrystyan Rohrmann m.in. Jan Scheffler Joachim Lange Salomon Liscowa Chrystyan Rohrmann E.o AMM34nn E.o WWK 17:30 E.o WWK 18:30 E.o WWK 19:30 E.o WWK 20:31 E.o CH 1716 E.o CH 939 77 Śląskie pogranicza kultur L.p Rok Tytuł 52. 1753 53. 1755 54. 1756 55. 1756 56. 1756 57. 1757 58. 1757 59. 1757 (?) 60. 1757 61. 1759 62. 1761 63. 1761 64. 1761 65. 1761 66. 1761 78 Miejsce, drukarz Wrocław Redaktor /redaktorzy K siążeczka ręczna… Jerzy Szlak (Szlag) K siążeczka ręczna… Wrocław Jerzy Szlak (Szlag) Kancjonał odnowiony… Brzeg, druk. Przedmowa Trampowska Jerzy Szlak, 22 Maia 1756 Kancjonał nowo wydany Brzeg, wdowa Chrystyan i prz ydatkiem nowym po Trampie, Rohrmann, pomnożony, zawierający Jerzy Szlak w sobie pieśni… Kancjonał odnowiony Brzeg, druk. Chrystyan i pomnożony zawierający Trampowska Rohrmann, w sobie pieśni.. Jerzy Szlak K siążeczka ręczna… Wrocław Jerzy Szlak (Szlag) Kancyonał odnowiony Brzeg, druk. Trampowska Kancjonał [Brzeg, druk. Trampowska] Kancjonał zamykający Brzeg, wdowa Chrystyan w sobie pieśni… po Trampie Rohrmann Kancyonał odnowiony Brzeg, druk. Trampowska Kancjonał odnowiony Brzeg, druk. Trampowska K siążeczka ręczna… Wrocław Jerzyn Szlak (Szlag) Kancjonał wszechobecney Oppawa, Jan swatey cejrkwe… W. Szyndler [Kancjonał zawierający [Brzeg] w sobie pieśni chrześcijańskie…] Kancjonał odnowiony Brzeg, Chrystyan i pomnożony zawierający J.E. Tramp Rohrmann w sobie piesni… Jerzy Szlak Bibliografia E.o WWK 21:31 E.o E.o AKG 63 E.XIX.80 CH E.o E.o E.o BN mf 18439 E.XIX.80 E.o E.o E.o E.XXI. D VIII E.XVIII.228 E.XIX.80 CH Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p Rok Tytuł 67. 1765 K siążeczka ręczna… 68. 1765 Kancjonał odnowiony i pomnożony… 69. 1769 Kancyonał pieśni nabożnych 70. 1770 K siążeczka ręczna… Miejsce, drukarz Wrocław Brzeg, druk. J.E. Tramp Wrocław Wrocław 71. 1770 Kancjonał nowo wydany Brzeg, J.E. Tramp Wrocław 72. 1773 K siążeczka ręczna… 73. 1773 Kancjonał nowo wydany i prz ydatkiem nowym pomnożony… 74. 1775 Kancjonał nowo wydany 75. 1775 Mleczna potrawa… [wyd. 3] 76. 1776 Kancjonał nowy polski 77. 1776 Kancjonał zawierający w sobie pieśni 78. 1779 Kancjonał zawierający w sobie Pieśni Ed. 2 Brzeg, nakł. i druk. J.E. Tramp Brzeg, J.E. Tramp Brzeg, J.R. Tramp Redaktor Bibliografia /redaktorzy Jerzy Szlak E.o (Szlag) E.o E.XIX.97 Jerzy Szlak (Szlag) E.o E.XIX.80–81 Jerzy Szlak (Szlag) Chrystyan Rorhmann E.o E.XIX.80–81 CH Samuel E.o Ludwig CH Zasadius Brzeg, Jan Er- Przedmowa E.XIX.81 nest Tramp podpisana (tłumaczenie Daniel Naglo kancjonału 24 lipca 1776 wrocławskiego z 1757 r.) Brzeg, Jan Er- Przedmowa E.XIII.191 (ponest Tramp podpisana prawiona edycja 19 kwietnia kancj. Rohr1776 manna) Jan Chrystyan Bockshammer Brzeg, Jan Er- Jan Jw. nest Tramp Chrystyan Bockshammer 79 Śląskie pogranicza kultur L.p Rok Tytuł 79. 1782 Kancjonał zawierający w sobie Pieśni Ed. 2 80. 1782 Nabożeństwo do stołu Bożego…z liczbą dwudziestu pięciu nowych pieśni… 81. 1784 Kancyonał Zawierający w sobie Pieśni Ed.3 82. 1786 83. 1788 84. 1790 85. 1792 86. 1794 87. 1795 88. 1800 (95) 80 Miejsce, drukarz Brzeg, Jan Ernest Tramp Wrocław, Gottlieb Lowe Redaktor Bibliografia /redaktorzy Jan Jw. Chrystyan Bockshammer E.XXIII.6 CH Brzeg, Jan Er- Jan nest Tramp Chrystyan Bockshammer Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan w sobie Pieśni Ed.4 nest Tramp Chrystyan Bockshammer Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan w sobie Pieśni Ed.5 nest Tramp Chrystyan Bockshammer Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan w sobie Pieśni nest Tramp Chrystyan Bockshammer Kancjonał zawierający Brzeg, Jan w sobie pieśni… Ed. 7 J.G. Tramp Chrystyan Bockshammer Brzeg, Pieśni nabożne…wg. Porządku Kościoła Kato- J.E. Tramp lickiego… Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan w sobie Pieśni nest Tramp Chrystyan Bockshammer Kancjonał zawierający Brzeg, w sobie Pieśni… J.G. Tramp E.o [Uwaga E.XIII.191] CH E.o [E.XIII.191] CH E.o [E.XIII.191] CH E.o [E.XIII.191] CH E.o [E.XIII.191] CH E.XXIV.265 E.o [E.XIII.191] CH E.o [E.XIII.191] Kat.Centr.BN Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Aneks 2: Indeks pieśni z kancjonału pszcz yńskiego, według ks. Edwarda Poloczka 81 Śląskie pogranicza kultur 82 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku 83 Śląskie pogranicza kultur Aneks 3: s. 79 z t. XIX Bibliografii polskiej Karola Estreichera 84 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku Aneks 4: inicypity pieśni Tabela: Incipity pieśni kancjonałowych. Podstawą dla tego indeksu jest Kancyonał nowo wydany…, red., Chrystyan Rohrmann, Brzeg 1770 (także Doskonały kancjonał polski, Brzeg 1673). Tabela nie podaje wszystkich pieśni. L.p. Incipit 1. A ludziom pokoj na ziemi, Bo Bog dobrej woli z nimi, 2. Ach Boże toć w tej niskości wiele serdecznych cieszkości Autor Chrystyan Rohrmann Jw. 3. Ach Boże z nieba weyrzy k nam, jw. Smiłuj się a day pokoj nam Piotr Artomiusz K.T. (?) 4. Ach cieszcie się chrzescianie, Ch. Rohrmann Czemuż powątpiwacie, 5. Ach Jezu! Prze toba stoje, Jw. Gdyż się skończył ten to dzień, Źródło Kancjonał nowo wydany… Brzeg 1770, s. 84 jw., s. 304 (Kancj.mazurski, 1744, s. 477) jw., s. 546 (Cantional…, Toruń 1601, s.Aa7v) jw., s. 389 jw., s. 630 (Kancj.mazurski, 1744, s. 28) (Kancj.mazurski, 1744, s. 687) 6. Ach łaskawy miły Panie, Jw. jw., s. 525 Nasze to zasłużenie, (Kancj.mazurski, 1744, s. 727) Jw., s. 577 7. Ach moy niebieski Panie, Jw. Oloff 489 Boże wszechmogący P. Artomiusz (?) Andrzej Trzecieski (Cantional…, Toruń 1601, s. Ffr) XVIJS Jan Seklucjan <…> 8. Ach moy Panie, mnieć niestanie, Ch. Rohrmann (?) Jw., s. 579 K.T. (1638) Oloff 490 Bym miał zliczyć me grzechy (Kancj.mazurski, 1744, s. 333) 9. Ach na nasze złości tośmyc stra- Ch. Rohrmann Jw., s. 129 pienie Pełniśmy krewkościw grzechach zrodzeni: 85 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 10. Ach wspomni na to człowiecze, Jw. Co twa chwała na ziemi! Przypisywana też J. Kochanowskiemu 1. Ach wszechmogący, dobrotliwy Jw. Panie, Co na wszytek świat masz opanowanie, 2. Ach! Czemeśmy bez Jezusa? Każdy biedny, mizerny (z niem.) 3. Ach! Panie, byś nie był Bog, Co wszystko sprawujesz, 4. Ach, Boże nasz! Wszak iuż nie masz 5. Adam przymierze w raiu Z Bogiem zmienił w potępienie: 6. Adam świat cały zaraził, Z niego grzech dziedziczymy: Hieronim Szafraniec K. Neumann Tł. Ch. Rohrmann Jw. Jw., s. 83 8. Aniołowie zaśpiewali, Radość wielka pasterzom zwiastowali: Jw. P. Artomiusz 9 Ch. Rohrmann jw Jw., s. 188 Mikołaj Decjusz (1529) Jw., s. 130 (Kancj.mazurski, 1744, s. 99) Jw., s. 391 Oloff 490 (Kancj.mazurski, 1744, s. 588) Anieli z nieba zstąpili, Pasterzom się objawili, Aniołowie zaśpiewali, A pasterzom zwiastowali: 20. Baranek nasz wielkanocny, Chrystus Jezus Bog wszechmocny 1. Baranku Boży niewinny, Na świętym krzyżu rozbity. 2. Baranku Boży, Jezu moy, W sywocie w śmierci jestem twoy, Spengler Tł. K.T. Jw., s. 580 (kancjonał zamojski,) Jw., s. 545 Jw., s. 365 Oloff 490 (Kancj.mazurski, 1744, s. 28) Jw., s. 85 (Kancj.mazurski, 1744, s. 28) Jw., s. 97 (P. Artomiusz, Cantional…, Toruń 1620, s. Bbb3v) Jw., 86 7. 86 Jw. Źródło Jw., s. 390 (Cantional…, Toruń 1601, s. Ss4r) Jw., s. 532 (Krzysztof Kraiński, Katechizm…, Raków 1603, s. Yy6v) Jw., 377 Ch. Rohrmann Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 3. Bądź chwała Bogu błogosławio- Jan Seklucjan nemu, Że sprawił pokarm grzesznemu: 4. Bądź chwała, Panie, Tobie za dary twoie: Eoban Hessus Tł. Andrzej Trzecieski Muz. Mikołaj z Szamotuł 5. Bądź nam, Boże, miłościwy Pożegnaj nas łaskawie Źródło Jw., s. 611 Oloff 490 (Kancj.mazurski, 1744, s. 292) XVIJS Jw., s. 24 Oloff 490 (P. Artomiusz, Cantional…, Toruń 1620, s. Pp6v; Kancj.mazurski, 1744, s. 706) Jan Seklucjan <87> Jw., s. 503 Oloff 490 (Kancj.mazurski, 1744, s. 260) 6. Będę cię wielbił moy Panie! Poki mię na świecie stanie. Ps. 30, tł. Jan Ko- Jw., s. 466 chanowski 7. Ps. 34 Będę ia zawsze wielbił Imie Pana mego, 8. Bierz się tu wczasu swemu, Wyznaj Tworcy twojemu (tł. z j. niem.) 9. Błogosław nam nasz Panie Z miłosierdzia twego! Jw., s. 467 Oloff 490 (K. Kraiński, Katechizm…, Raków 1603, s. Ggg5r; Kancj.mazurski, 1744, s. 787) Jw., s. 38 Ps. 67 (niem.tł. M. Luther) Jakub Lubelczyk Jw., s. 504 Oloff 491 (K. Kraiński, Katechizm…, Raków 1603, s. Hhhr; Kancj.mazurski, 1744, s. 799) 87 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 30. Błogosław, duszo moia, Panu swoiemu, Błogosław Imieniowi iego świętemu. 1. Błogosławiony człek będzie, Który się tak sprawuie, Autor Ps. 103, tł. J. Kochanowski Źródło Jw., s. 469 Ps 1 A.Trzecieski Jw., s. 642 Oloff 491 (Kancj.mazurski, 1744, s. 260) Jw., s. 330 2. Bog dał głos Ewanielii, Abyśmy się polepszyli: (tl. z j. niem) 3. Bog was żegnay przyjaciele, Ociec wszelkiej miłości: (tł. z j. niem.) 4. Bog wszechmocny, Bog prawPs. 46, tł. J. Kochanowski dziwy, Obrońca nasz niewątpliwy; 5. Bog wszechmogący, Jan Seklucjan Ociec nasz niebieski, nas umiłował 6. Bogu się poleciłem, oycy najmilszemu, 7. Bogu ufa dusza moia, Ps. 62, tł. J. KochaToć moy zamek, to ma zbroia: nowski 8. Bogum oddał sprawę moią, Niech wykona wola swoię: (tł. z j. niem.) 9. Bozkim i Pannyś Synem, witam cię, kezusie miły: W twey osobie twym czynem, te dwie rzeczy się spoiły, (tł. z j. niem.) 40. Boże czemuś mię, Ps. 22, tł. J. KochaCzemuś mię moy wieczny Boże nowski opuścił 1. Boże dobrotliwy, Zrzodło wszego dobrego 88 Jw., s. 394 Jw., s. 343 Jw., s. 87 XVIJS Jw.. s. 656 Jw., s. 257 Oloff 490 Jw., 392 Jw. S. 87 Jw.. s. 130 Jw., s. 504 (Kancj.mazurski, 1744, s. 376) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 2. Boże litościwy Ps. 64 tł. J. KochaW moy czas nieszczęśliwy, nowski 3. Boże moy racz się nade mną smiłować, A gniew twoy srogi racz iuż uhamować, 4. Boże moy, w twoie drzwi kołacę, Gdzie sercu kres zamierzono, (tł. z j. niem.) 5. Boże na wysokości, Prosimy twey miłości (tł. z j. niem) 6. Boże Oycze niebieski, P. Artomiusz (?) Iam iest człowiek grzeszny: Źródło Jw., s. 547 Jw., s. 582 Oloff 490 (P. Artomiusz, Cantional…, Toruń 1601, s. Gg2r; Kancj.mazurski, 1744, s.340) Jw., s. 452 Jw., s. 517 Jw., s. 583 (P. Artomiusz, Cantional…, 1620, s. Y1; Kancj.mazurski, 1744, s. 340) 7. Boże Oycze przy slowie twym, M.Luther Jw., s. 240 Racz nas zachować prawdziwym: A. Trzecieski Oloff 491 [U Kuehnasta, (P. Artomiusz, II.2 b. interesujący 1601, s. Ee8r; opis „krążenia” tej Kancj.mazurski, pieśni] 1744, s. 275) M. Luther Jw., s. 237 8. Boże Oycze, bądź z nami, Tł.? Oloff 491 A broń nas ode złego, [cf. Kuehnast, (Kancj.mazurski, II.7 (510) omawia 1744, s. 198) warianty tłumaczeń] 9. Boże straszy mnie sumienie, Jw., s. 584 Że nie najdę litości u ciebie, (tł. z j. niem) 50. Boże w miłosierdziu swoim nie- Ps. 51 tł. J. Kocha- Jw., s. 585 przebrany! nowski U twych nog upadam człowiek stroskany. 89 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 1. Bożę wieczney mocy, Twey żądam pomocy, 2. Boże wierny gdy mizerny, Ten świat musze opuścić: 3. Boże wszechmogący! Od ciebie wszystko mamy, (tł. z j. niem) 4. Boże zastępów, Krolu nasz niebieski! Słusznieć dziękuie Kościoł chrześcijański, 5. Boże! coś nas dotąd w swey zapalczywości Wypuścił z opieki, spojrzy na nas łaskawie, (tł. z j. niem) 6. Boże! tobie serca ofiare przynoszę Gdyż ode mnie daru tego chcesz, 7. Boże, ciebie czcimy, Ciebie my chwalimy: (tł. z j. niem.) 8. Boże, ciebie mam Boga, Ma obrono, ma ufności, (tł. z j. niem.) 9. Boże, miey sam staranie, Staray ty się za mnie: 60. Boże, mocy twemi Iesteś nad wszystkiemi, (tł. z j. niem.) 1. Boże, od ciebie wszystko mamy, Świat ten iest wielkie mieszkanie (tł. z j. niem.) 2. Boże, racz się smiłować, Bym mogł wiernie pokutować, (tł. z j. niem.) 3. Boże, wstawam, cześć ci wzdawam, Żeś z Swey mocy mnie tey nocy, (tł. z j. niem.) 90 Autor Źródło Ps. 70 tł. J. Kocha- Jw., s. 548 nowski Jw., s. 395 (Kancj.mazurski, 1744, s. 851) Jw., s/ 506 Jw., s. 297 (Kancj.mazurski, 1744, s. 215) Jw., s. 451 Jw., s. 653 Jw., s. 471 Jw., s. 271 Jw., s. 647 Jw., s. 394 Jw., s. 24 Jw., s. 422 Jw., s. 1 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 4. Broń mię, moy Panie, od ludzi złośliwych Broń od potwarców sprośnych, niewstydliwych: 5. Brońże nas Panie na wieki, I kościoła swojego: (tł z j. niem.) 6. Chętliwym sercem żądam Zejścia z świata tego, (tł. z j. niem.) 7. Chryste dniu naszej światłości Nocne rozpędzasz ciemności: 8. Chryste Królu niebieski, Tu przychodzisz na okrąg ziemski, (tł. z j. niem.) 8a. Chryste, który mass w swey mocy Wszelakie ludzkie niemocy 9. Chryste obrońco zboru krzyżowego, Pospiesz na pomoc ratuj ludu swego, (tł. z j. niem.) 70. Chryste stworzycielu świata Miey chwałę na wieczne lata, (tł. z j. niem.) 1. Chryste tobie żyję, Umieram, umieram tobie, 2. Chryste, który masz w swey mocy Wszelakie ludzkie niemocy, 3. Chryste, Synu kochany Oyca nawyższego (tł. z j. niem.) 4. Chrystus leżał w mocy śmierci Za nasze grzechy wydany, 5. Chrystus nasze zbawienie, W grzechu niedoznany, (tł. z j. niem.) Autor Ps. 140 tł. J. Kochanowski Źródło Jw., s. 549 Jw., s. 344 Oloff 491 Jw., s. 657 Oryg. Meuslin (?) Mikołaj Rej Jw., s. 40 Jw., 175 Oloff 491 Jan Herbinius Kancj., 1673, s. 593 Kancj., Brzeg 1670., s. 344 Jw., s. 133 Jw., s. 395 Jw., s. 533 M. Luther Tł. Piotr Artomiusz Jw., s. 366 Oloff 491 (Kancj.mazurski, 1744, s. 230) Jw., s. 188 Jw., s. 135 (Kancj.mazurski, 1744, s. 99) 91 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 6. Chrystus Pan dzisiaj zmartwychwstał, Halleluiah. Ludziom smutnym radość zjednał, Halleluiah, Halleluiah 7. 8. 9. 80. 1. 2. 3. 4. Chrystus Pan idąc Do swego miasta Jeruzalemskiego: Chrystus Pan zmartwychwstał Wszystkie męki wystał: Chrystus Pan zmartwychwstał, Zwycięstwo otrzymał, Chrystus wniebowzięty Zesłał nam dar święty. (tł. z j. niem.) Chrystus zmartwych powstał i przezwyciężył; Łaskę nam wyjednał, w słowie się ziścił: (tł. z j. niem.) Chrystus żywotem moim, Śmierć mi iest korzyścią: (tł. z j. niem.) Chrześcijaństwo prawdziwe! Iakżeś tak rzadkie we świecie, (tł. z j. niem.) Chwal duszo ma Pana mego, Ze wszystkiego serca swego, 5. Chwal dziś swego Stworzyciela, O ludzkie pokolenie: Wiernego Odkupiciela, 6. Chwalcie Pana w świątnicy, Sławcie Boga swego, (tł. z j. niem.) 92 Autor Tł. pieśni z XV w. Surrexit Christus hodie… Źródło Jw., s. 190 (P. Artomiusz, 1601, s. P2v; Kancj.mazurski, 1744, s. 161) Jw., s. 345 XIII w. (M. Bobowski) Jakub Lubelczyk (1558) Jw., s. 190 Jw., s. 191 Jw., s. 211 (Kancj.mazurski, 1744, s. 170) Jw., s. 191 Jw., s. 396 (Kancj.mazurski, 1744, s. 591) Jw., s. 651 Ps. 103 Tł. Jan Seklucjan / Bernard Wojewódka (?) Jw., s. 473 Oloff 492 (;K.Kraiński, 1603, s. Hhh4r Kancj.mazurski, 1744, s. 558) Jan Seklucjan <33> Jw., s. 211 Jw., s. 472 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 7. Chwalcie społecznie miłosierdzie Pańskie: Chwal go statecznie, grono Chrześciańskie: (tł. z j. niem.) 8. Chwalebny Bog Izraelski, Stworzyciel święty, niebieski, 9. Chwalebny jest Pan Bóg Narodu Izraelskiego 90. Chwalmy wszyscy Boga za to, Iż nam dał spokojne lato, 1. Chwalmy wszyscy Krola niebieskiego, Który wstąpił do Oyca swojego, 2. Chwalmy wszyscy z weselem Jan Seklucjan, wastworzyciela swego, riant Bo chcąc bydź zbawicielem narodu ludzkiego: 3. Chwała Bogu, kazanie z łąski Bożey się skończyło, Modły, pieśni, słuchanie chwałę Bożą rozszerzyło: (tł. z j. niem.) Jan Seklucjan, wa4. Chwała Bogu w wysokości, I dzięka iego miłości: (tł. z j. niem.) riant 5. Chwała Bogu wszechmocnemu, Nad nami miłosiernemu, (tł. z j. niem.) 6. Chwała Bogu! bo sprawy nasze teraz dokończone, We wszem nam Bóg łaskawy, (tł. z j. niem.) 7. Chwała Chryste tobie Bądź ukrzyżowany, (tł. z j. niem.) 8. Chwałać iuz bądź, Jezu Chryste, Nasienie ludzkie iste, (tł. z j. niem.) Źródło Jw., s. 25 Jw., s. 64 Jw., s. 66 Oloff 492 (P. Artomiusz, 1601, s. C4r) Jw., s. 635 (Kancj.mazurski, 1744, s. 58) Jw., s. 212 Jw., s. 90 Jan Seklucjan <44> Jw., s. 61 Jw., s. 58 Jan Seklucjan <29> Jw., s. 63 Jw., s. 39 Jw., s. 133 Jw., s. 89 (Kancj.mazurski, 1744, s. 29) 93 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 9. Ciebie Boga znamy, Panem wyznawamy, (tł. z j. niem.) 100. Ciebie my wiecznie Ps 75 tł. J. KochaWyznawać będziemy nowski 1. Ciemna noc ciągnie zasłonę W toł pokoju mego, (tł. z j. niem.) 2. Cny kaplanie! Któryś się sam ofiarował za mię, (tł. z j. niem.) 3. Co Bog mój chce, niech się stanie, Nalepsza wola iego: (tł. z j. niem.) 4. Co się to, Boże moy! Ten świat bawi marnością, (tł. z j. niem.) 5. Cóż pocznę grzesznik ubogi? Coż się wżdy ze mną swarzy? (tł z j. niem.) 6. Cóż rzekę, Panie Boże, Żeś mie i dziś opatrował? (tł. z j. niem.) 7. Cóż się smęcisz serce moie Rozbierając trwogi swoie, (tł z j. niem.) 8. Czasu gniewu, Ps 6 tł. J. KochaI czasu swey zapalczywości nowski 9. Czasu grzechow dręczenia, O Jezu moy Panie, (tł. z j. niem.) 110. Czasu nieszczęścia naszego, Ps 124 By Pan Bog nie był z swymi: Jan Seklucjan 1. Czego chcesz po nas Panie, Jan Kochanowski za twe hojne dar: Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary. 2. Czemu się serce me dręczysz? Czemuż się tak bardzo męczysz? 94 Źródło Jw., s. 298 Oloff 492 Jw., s. 331 Jw., s. 41 Jw., s. 379 Jw., s. 511 Oloff 492 Jw., s. 397 Jw., s. 586 Jw., s. 42 Jw., s. 397 Jw., s. 587 Jw., s. 136 Jw., s. 346 XVIJS Jw., s. 26 Jw., s. 272 Oloff 493 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 3. Czemu się smęcisz we mnie duszo moia? Zbawiciel żyje, wierna miłość twoia, (tł. z j. niem.) Źródło Jw., s. 258 4. Cześć Bogu! iuż wszystko ustaie Minęła naywieksza trwoga, (tł. z j. niem.) Jw., s. 306 5. Cześć, chwała Tobie, Któryś cześć z ust niemowiątek wywiodł sobie: Jw., s. 173 6. Człowiecze na świecie żywy, J. Kochanowski (?) Jw., s. 240 Chceszli być wiecznie szczęśliwy: Tł. z niem. Oloff 493 (Kancj.mazurski, 1744, s. 262) 7. Człowiek ia nieszczęśliwy, czło- Ps 121 tł. J. Kocha- Jw., s. 274 nowski wiek strapiony: Oczy smutnie podnoszę na wszystkie strony: 8. Daj nam, Panie miłościwy! Pokoj pokiśmy tu żywi, 9. Dajcie cześć Panu, Dajcie cześć Panu: (tł. z j. niem.) Andrzej Trzecieski Jw., s. 529 Oloff 493 Jw., s. 27 Oloff 493 (Kancj.mazurski, 1744, s. 707) 10. Do Ciebie, Jezu kołacę, Z tym światem się iuz nie brace, (tł. z j. niem.) Jw., s. 379 120. Do Ciebie, Jezu moy Panie, Wołam słysz skarżącego, (tł. z j. niem.) Jw., s. 536 1. Do Ciebie, Panie, wzdycha serce Ps 25 tł. J. Kocha- Jw., s. 550 moie, nowski W Tobiem położył uia ufanie swoie. 2. Dobrym iuż boj odprawił tu na tej nicości: (tł. z j. niem.) Jw., s. 399 Oloff 494 95 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 3. Dokąd mię chcesz zapomnieć, Dokąd świętą swoię twarz przede mną kryć będziesz? 4. Dokądże Panie, oblicza twojego Zaś nie obrócisz do stworzenia swego? 5. Dokądże się troskać będę, Wszak swego miłego Jezusa nie zbędę: (tł. z j. niem.) 6. Dokądże w tęskności Iarzmem nieprawości (tł. z j. niem.) 7. Dosyć tego! Weźmi ducha mego Do swych Panie duchow! (tł. z j. niem.) 8. Duchu święty, zawitay k nam Serca nasze w nas odnow sam, 9. 130. 1. 2. 3. 96 Duchu święty, zawitay k nam, Halleluiah, Przydź z nieba, wyley światłość swą, Halleluiah (tł. z j. niem.) Dusza ma iest cicho, A do Boga wzdycha o pomoc iego: (tł. z j. niem.) Duszo śpieway Panu pieśń, O nieogarniony Duszo, bys powstała, W twei iaskini ciała (tł. z j. niem.) Dwu rzeczy proszę, Panie moy, Te niech uproszę sługa twoy (tł. z j. niem.) Autor Źródło Ps. 13 tł. J. Kocha- Jw., s. 552 nowski Jw., s. 521 Jw., s. 367 Jw., s. 588 Jw., s. 399 Jan Seklucjan wariant Jw., s. 222 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 184) Jw., s. 5222 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 2184) Jw., s. 648 Ps 104 tł. J. Kocha- Jw., s. 477 nowski Jw., s. 476 Jw., s. 28 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 709) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 4. Dzieciątku narodzonemu, Anieli Panu swemu (tł. z j. niem.) 5. Dziękić Boże, oddaię, żeś mie przeszłey nocy bronił, Bo nie ustaie od szatańskiej mocy: (tł. z j. niem.) 6. Dziekuięć Krolu mocny, Żeś strzegł sługi swego: (tł. z j. niem.) 7. 8. 9. 140 1. 2. 3. Dziekuięć na wysokości, Boże, wielkiey litości: (tł. z j. niem.) Dzień już przede drzwiami I świeci się po ziemi: (tł. z j. niem.) Dzień się wesoły ziawił Z wschodu Krolewskiego (tł. z j. niem.) Dzierż nas, Panie, przy słowie Twym, Stłum antychrysta z pogaństwem, (tł. z j. niem.) Dzięka Bogu na niebie bądź tego zarania, Żem zaś przyszedł do siebie (tł. z j. niem.) Dziękić, Boże! czynię Za ten umysł serdeczny, (tł. z j. niem.) Dziekujęć, Oycze, przez Syna twojego Pana Jezusa, Zbawiciela mego: (tł. z j. niem.) Autor Źródło Jw., s. 92 Jw., s. 3 Jw., s. 4 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 665) Jw., s. 6 Jw., s. 7 Jw., s. 593 (Kancj.mazurski, 1744, s. 33) Jw., s. 241 Jw., s. 1 Jw., s. 537 Jw., s. 5 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 666) 97 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 4. Dziękujcie Panu, bo iest miłosierny: A w obietnicach swoich zawsze wierny. (tł. z j. niem.) 5. Dziś Chrystus krol wieczney chwały Wiedzie tryumf okazały, Halleluiah, Halleluiah: (tł. z j. niem.) 6. Dziś nam nastał dzień ozdobny, Święcenia radości godny; (tł. z j. niem.) 7. Dziwne rzeczy stały się Marna ta dziewica 8. Ej nuż Pańscy służebnicy, Ps 134 Domu Pańskiego strażnicy, 9. Emanuelu moy, książę wierzących! Pociecho dusze! Przydź co naprędzej. (tł. z j. niem.) 150 Folgując światu złemu Srodzem w grzechach zbłądził, (tł. z j. niem.) 1. Gdy Chrystus wielkanocnego baranka iadł, A do swego Oyca przez śmierć pospieszał, (tł. z j. niem.) 2. Gdy Jezus na krzyżu był rozbit, A na swym ciele srodze zbit, (tł. z j. niem.) 3. Gdy noc przeszła, A iasności ciemność rozpędziły, (tł. z j. niem.) 98 Hoffmann Źródło Jw., s. 29 Oloff 494 Jw., s. 193 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 151) Jw., s. 194 (Kancj.mazurski, 1744, s. 152) Jw., s. 94 Jw., s. 480 Jw., s. 307 Jw., s. 590 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 343) Jw., s. 138 Jw., s. 142 (P. Artomiusz, 1601, s. L6v; Kancj.mazurski, 1744, s. 100) Jw., s. 625 (Kancj.mazurski, 1744, s. 668) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 4. Gdy się Chrystus narodził, Anioły rozweselił, (tł. z j. niem.) 5. Gdy słońca jasne promienie Nocne skryły ciemności swiatu na odpocznienie, (tł. z j. niem.) 6. Gdy twe święte przykazanie uważam, Któreś nam, Panie, dał, (tł. z j. niem.) 7. Gdy z okrutnej Babilonii Pański lud był wyzwolony 8. Gdy iuż dzień iest dokończony, A światła ubyło, (tł. z j. niem.) 9. Głupi mówi w sercu swoim: Nie masz Boga, przecz się boim? 160 Godzieneś iest tego Panie, Poki tu nas ieno stanie, (tł. z j. niem.) 1. Herodzie, przecz się ludzkiego Boisz krola ubogiego, (tł. z j. niem.) 2. Hosanna bądź Synowi Dawidowemu: Błogosławiony, który idzie w Imieniu Pańskim; (tł. z j. niem.) 3. I ziemia, i cokolwiek Na niey się nayduje, 4. Idę w wesołym sumieniu do Pana mego, Upewniony o zbawieniu słowem iego: (tł. z j. niem.) Autor Hoffmann Źródło Jw., s. 94 Oloff 495 (P. Artomiusz, 1601, s. E4; Kancj.mazurski, 1744, s. 337) Jw., s. 43 (Kancj.mazurski, 1744, s. 692) Jw., s. 381 Ps 126 tł. J. Kocha- Jw., s. 347 nowski Jw., s. 44 Ps 14 tł. J. Kocha- Jw., s. 348 nowski Jw., s. 538 Oloff 494 Jw., s. 124 Oloff 495 Jw., s. 67 Ps 24 tł. J.Kochanowski Wariant Z pokojem idę w radości… Jw., s. 67 Jw., s. 400 Oloff 495 XVIJS 99 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 5. Ja człowiek, ia grzesznik ubogi stoię Przed twą oblicznością, o Boże! (tł. z j. niem.) 6. Jak chcesz, Jezu Panie, Niech tez będzie me chcenie (tł. z j. niem.) 7. Jako ieleń szuka zdroia Ps 42 W ciężkim umordowaniu Rybiński (?) 8. Jako Ja, pan Bog twoy, żywy, Choć w gniewie swym popędzliwy, (tł. z j. niem.) 9. Jako na puszczy prędkimi psy szczowana, Strumienia szuka, strumienia szuka, łani zmordowana: 170. Jako rzecz piękna, Jako rzecz przyiemna, 1. Jakżę ia, święty Panie! Się powitam z Tobą? (tł. z j. niem.) 2. Jam moy Panie występował, Ciężar grzechow mie psuje, (tł. z j. niem.) 3. Jestem gościem na świecie, I miejsca w nim nie znam, (tł. z j. niem.) 4. Jeśli sam Pan domu nie zbuduje, Próżno człowiek o nim się frasuie, 5. Jezu Chryste nazareński, prosi Cie lud Chrześciański, (tł. z j. niem.) 100 Źródło Jw., s. 592 Jw., s. 512 Jw., s. 258 (Kancj.mazurski, 1744, s. 451) Jw., s. 664 (Kancj.mazurski, 1744, s. 347) Ps 42 tł. J. Kocha- Jw., s. 260 nowski Ps 133 tł. J. Kocha- Jw., s. 349 nowski Jw., s. 632 (Kancj.mazurski, 1744, s. 3) Jw., s. 665 (Kancj.mazurski, 1744, s. 336) Jw., s. 658 Ps 127 tł. J. Kocha- Jw., s. 275 nowski Jan Seklucjan Jw., s. 534 Oloff 495 (K.Kraiński, 1603, s. Yy2r) XVIJS Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 6. Jezu Chryste wiecznie żywy, Boże Człowiecze prawdziwy, (tł. z j. niem.) 7. Jezu Chryste, Panie miły, Baranku Boży cierpliwy, (tł. z j. niem.?!) 8. Jezu dusze mey radości Najlepsza rozkosz moia: (tł. z j. niem) 9. Jezu któryś śmierci sam skosztował Gorskości wspomoż gdy umierać nam (tł. z j. niem.) 180. Jezu me kochanie, serc upodobanie! Dusze radości. (tł. z j. niem.) 1. Jezu rany ciała twego, Twoia śmierć i siności (tł. z j. niem.) 2. Jezu słońce żywota, Pełne łaskawości! (tł. z j. niem.) 3. Jezu wdzięczne pamiętanie, Serca prawdziwe kochanie. (tł. z j. niem.) 4. Jezu, duszne spocznienie! Wszech skarbów ogarnienie! (tł. z j. niem.) 5. Jezu, Jezu moy żywocie! Dusze mojej zbawienie! (tł. z j. niem.) 6. Jezu, któryś przez śmierć swoię Duszę mą z iey ciężkości wyrwał! (tł. z j. niem.) Autor Źródło Paul Eber (1511– Jw., s. 401 1569) H80–81 Oloff 495 Tł. Caspar Gesner Jw., s. 143 Oloff 494 (Kancj.mazurski, 1744, s. 107) Jw., s. 308 (Kancj.mazurski, 1744, s. 526) Michael Babzien Jw., s. 403 Tł. Georg Heinrich Assig Jw., s. 314 (Kancj.mazurski, 1744, s. 429) Jw., s. 147 Jw., s. 507 Jw., s. 317 Jw., s. 312 Jw., s. 313 Jw., s. 594 101 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 7. Jezu, moie radości I dusze mey światłości, (tł. z j. niem.) 8. Jezu, moy Jezu, me kochanie, W którym pokładam wszystko swe ufanie, 9. Jezu, skarbie doskonały Studnico wszech litości, (tł. z j. niem.) 190 Jezu, uciecho bezpieczna, Jezu, światłości serdeczna: (tł. z j. niem.) 1. Jezu, wiem, że umrzeć muszę, Lecz kiedy się to stanie, (tł. z j. niem.) 2. Jezu, życie zdrowia mego, Jezu śmierci zniszczenie, (tł. z j. niem.) 3. 4. 5. 6. 7. 102 Autor Źródło Johann Franck Jw., s. 612 (1618–1677) H 93–94 Tł. Ch. Rohrmann (?) Jw., s. 144 (Kancj.mazurski, 1744, s. 108) Jw., s. 593 (Kancj.mazurski, 1744, s. 353) Jw., s. 316 Jw., s. 404 Ernst Christoph Jw., s. 148 Homburg (1607– 1681) H 159–160 Tł. Ch. Rohrmann (?) Jw., s. 196 Jezus Chrystus nasz Zbawiciel, Oloff 496 Śmierci zwyciężyciel, (tł. z j. niem.) (Kancj.mazurski, 1744, s. 153) Jezus Chrystus nasze zbawienie, Jan Seklucjan Jw., s. 613 (Kancj.mazurski, Co nam uczynił z Bogiem zjed- wariant 1744, s. 292) noczenie: Jan Seklucjan <36> (tł. z j. niem.) Jezus Chrystus wiecznie żywy Jw., s. 332 Przydzie Krol i Bog prawdziwy, Jezus nadzieia moia, Jw., s. 403 Moy zbawiciel, mym żywotem: (tł. z j. niem.) Jezusa kochanego, Jw. 315 Pana nad wszystkimi Pany, (tł. z j. niem.) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 8. Jezusie, książę pokoiu, Tł. ks. Jan Malina Któryś wstał zmartwych poboiu, 9. Jezusie, książę pokoiu, Boże nasz prawdziwy! 200 Jezusie, krolu chwały, Dawidowe plemię, Trpn twoy iest wiecznie trwały, (tł. z j. niem.) 1. Jezusie, żywota Chlebie! Ieżeli iść ma grzeszny (tł. z j. niem.) 2. Już ciemna noc następuie, I dzień się iuż chyli (tł. z j. niem.) 3. Już czas, Panie, zniwa nastąpiły, Zrzałością zboża w polach się zwiesiły, (tł. z j. niem.) 4. Już oczy otwieram w twym Imieniu Boże, Gdyż me czerstwe ciało opuszcza swe łoże; (tł. z j. niem.) 5. Już oczy zawieram w twym Imieniu Boże, Bo ciało strudzone taży się na łoże, (tł. z j. niem.) 6. Już on sądny dzień straszny nadchodzi, Bo świat szędzie grzechy wielkie płodzi: (tł. z j. niem.) 7. Już pokoi maią pola, las, ludzie, bydło, zioła: Już świat odpoczywa: (tł. z j. niem.) Źródło Jw., s. 196 Oloff 496 Jw., s. 529 Oloff 496 (Kancj.mazurski, 1744, s. 740) Jw., s. 125 Jw., s. 671 Jw., s. 45 Jw., s. 519 Jw., s. 9 Jw., s. 48 Jw., s. 334 Jw., s. 48 103 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 8. Już się z tobą rozstawam Skarbie nad wszystkie skarby (tł. z j. niem.) 9. Już Syn Boży wstąpił w niebo, Na Prawicę Oyca swego, 210. Już weszło światło słoneczne, Jan Seklucjan Oddajmyż chwały serdeczne 1. Jużci godzina idzie, W której bog (!) po mnie przydzie, (tł. z j. niem.) 2. Jużci to zaś iest dzień, moy Boże, Iuż noc swoy bieg odprawiła, (tł. z j. niem.) 3. Jużci z mego życia, Panie, Zaś ieden dzień ustąpił, (tł. z j. niem.) 4. Jużcim syt tego żywota, Boże weźmi mą duszę, (tł. z j. niem.) 5. Każdy człowiek umrzec musi, Ciało podobne sianu, (tł. z j. niem.) 6. Kiedy krol Herod królował, Nad żydy panował, 7. Źródło Jw., 328 Jw., s. 215 Jw., s. 626 XVIJS Jw., s. 406 Jw., s. 8 Jw., s. 46 Jw., s. 661 Jw., s. 408 Jw., s. 126 Oloff 497 (P. Artomiusz, 1601, s. H2r) Jw., s. 275 Kiedy w swym ucisku oczy swe podnoszę, Do twoich gor, Panie, (tł. z j. niem.) Jw., s. 539 8. Kiedyż Jezus moy przybędzie Do tey płaczu doliny? (tł. z j. niem.) 9. Kleszczmy rękoma, wszyscy zgo- Ps. 47 tł. J. Kocha- Jw., s. 215 dliwie, nowski Wszyscy śpiewajmy, Panu chętliwie, 104 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 220. Kogożbym, Boże, oprócz ciebie Miał na niebie i na ziemi? (tł. z j. niem.) 1. Krolowi nad wszemi krolmi, Jan Seklucjan A Panu nad Pany, 2. 3, 4, 5. 6. 7. 8. 9. Źródło Jw., s. 511 Jw., s. 487 Oloff 494 (P. Artomiusz, 1620, s. Rr6r; Kancj.mazurski, 1744, s. 773) XVIJS Krolu na wysokim niebie Ps. 90 tł. J. Kocha- Jw., s. 410 Nie ma indziey okrom ciebie, nowski Krolu na ziemi i na wielkim nie- Ps. 65 tł. J. Kocha- Jw., s 481 nowski bie! Chwała na Syonie wdzięczna czeka ciebie; Krolu niebieski, zdrowie dusze Ps 28 tł. J. Kocha- Jw., s. 552 nowski moiey! Do Ciebie wołam, Krwie drogości, czerwoności, Jw., s. 150 Iako zalewasz rany, (tł. z j. niem.) Krzyczym k tobie, Jw., s. 553 Oloff 497 Wieczny miły Panie, (P. Artomiusz, (tł. z j. niem.) 1601, s. Bb4r; Kancj.mazurski, 1744, s. 265) Książę żywota, Panie, Jw., s. 411 K tobie serce moie woła, (Kancj.mazurski, (tł. z j. niem.) 1744, s. 605) Kto opieki Nawyższego Ps. 91 Jw., s. 91 W cieniu Jego zażywa, Kto się Pana Boga boi, Ps. 128 Jw., s. 280 I na iego drogach stoi, (P. Artomiusz, 1620, s. Qq3v; Kancj.mazurski, 1744, s. 814) 105 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor Źródło 230. Kto się w opiekę poda Panu swe- Ps 91 tł. J. Kocha- Jw., s. 278 mu, nowski A całym sercem ufa parwie iemu, 1. Kto tu chce Bogu służyć, Żyjąc w pobożności, A.Trzecieski Jw., s. 349 (Kancj.mazurski, 1744, s. 485) 2. Ktoraż śmierci mey godzina, Boże moy! Bo czas płynie, a Adamowa rodzina, (tł. z j. niem.) Jw., s. 413 3. Który na Boga wszystko daie, W nieomylącej ufności, (tł. z j. niem.) Jw., s. 279 4. Ktorys strojny iest w iedności, Prawdziwy Bog od wieczności, (tł. z j. niem.) Jw., s. 238 5. Ktoś wie, iak życia koniec bliski, Czas miia smierć się gotuie, (tł. z j. niem.) Jw., s. 414 6. Ktoż, Panie, w przybytkach wiecznych Z toba przebuwac wiecznie? (tł. z j. niem.) Jw., s. 383 7. Ku czci Panu zakrzykniecie, Którzy po ziemi chodzicie, Ps 100 Jw., s. 482 8. Kyrie z łaski niezmienny, Oycze nasz miłosierny, Jw., s. 150 9. Kyrie, Oycze nasz miły, Ty Boże iedyny Jw., s. 68 240. Leżę robaczek w mym grobie, Odpoczywając tu sobie, (tł. z j. niem.) Jw., s. 416 1. Leżę robaczek zmorzony, Tu w komorze położony, (tł. z j. niem.) 106 Jw., s. 445 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 2. Liczę Panie, dni, godziny i lat mych pośpiech skory, A mało nie co rok inny świat widzę, (tł. z j. niem.) 3. Lud Chrześciański, W ten dzień pański weseli się, (tł. z j. niem.) 4. Łaska wieczna, Bóg iedyny, Zjawił się nam nader dziwny, (tł. z j. niem.) Autor Jw., s. 95 Jan Seklucjan 5. Mam pozew, abym szedł z tego świata Do Jezusa mego brata (tł. z j. niem.) Ps 116 tł. J. Kocha6. Mam przecz Pana miłować, Który z łaski swoiey raczył sły- nowski szeć 7. Maria święta dziewica Ciesząc się, iż kroloewica, 8. Mądrość Oyca wszechmocnego Jakub Lubelczyk Chrystus on wieczny Syn iego, 9. Źródło Jw., s. 417 Męki ciężkie Pana niewinnego, Zdradę i poimanie iego, 250 Miły Oycze! Ia dziecię, Garnę się do ciebie, (tł. z j. niem.) 1. Minął rok stary zaiste, Chwalimy się Jezu Chryste, (tł. z j. niem.) 2. Mocną wieżą pan Bog prawdzi- Ps 46 wy, Pan Bog nasz zamek niewątpliwy; Jw., s. 69 Oloff 497 (P. Artomiusz, 1601, s. C5r; Kancj.mazurski, 1744, s. 83) XVIJS Jw., s. 418 Jw., 483 Jw., s. 485 Jw., s. 151 Oloff 497 (Kancj.mazurski, 1744, s. 114) Jw., s. 176 Jw., s. 667 (Kancj.mazurski, 1744, s. 354) Jw., s. 117 (Kancj.mazurski, 1744, s. 61) Jw., s. 352 Oloff 498 107 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 3. Mocny Boże z wysokości, Wspomoż nas dla twey miłości, (tł. z j. niem.) 4. Modlmy się Ojcy (!) swemu W pokorze i w cichości 5. 6. 7. 8. 9. 260 1. 2. 3. 4. 108 Źródło Jw., s. 281 Jw., s. 454 (P. Artomiusz, 1601, s. Kk2r) Mój wiekuisty Pasterz mie pasie: Ps 23 tł. J. Kocha- Jw., s. 30 Nie zejdzie mi na żadnym wczasie: nowski Mowia ludzie nierozumni, Ps 14 Jw., s. 353 A w swych zamysłach dumni, (Kancj.mazurski, 1744, s. 310) My wierzymy słowom ChrystuJw., s. 615 sowym, A wyznawamy, iż z chlebem iest iego ciało, (tł. z j. niem.) My wierzymy w iednego Boga, Tł. Jan Seklucjan Jw., s. 59 (?) (P. Artomiusz, Stworzyciela wszego świata, (tł. z j. niem.) 1601, s. Ii7v; Kancj.mazurski, 1744, s. 200) Jw., s. 419 Mysle o tey pewności, Gdy na to pielgrzymowanie, (tł. z j. niem.) Jw., s. 556 Na woli Pańskiej spolegam, (Kancj.mazurski, W Bogu kładę ufanie: (tł. z j. niem.) 1744, s. 519) Jw., s. 650 Na zgon twoy bacz, śmiertelny! I na dzień ostatni, śmierć prętka: (tł. z j. niem.) Nad rzeki Babilońskimi Ps 137 Jw., s. 354 Siedzieliśmy tęskliwie, Najbogatszym na ziemi z ludzi, Jw., s. 282 I mam dostatkiem wszystkiego, (tł. z j. niem.) Nakochańszy Boże! Jw., s. 541 Wszytkoć to z łaski twoiey, (tł. z j. niem.) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 5. Narodził się Chrystus Pan, weselmy się! Z roży kwiatek wyniknął, radujmy się! 6. Narodził się nam zbawiciel, Jezus Chrystus wykupiciel: 7. Narodził się Syn Boży Nam grzesznym na radość: Autor Jan Seklucjan Źródło Jw., s. 633 (J. Waziański, 1793, s. 38) XVIJS Hoffmann Tł.? Jw., s. 96 (Kancj.mazurski, 1744, s. 39) Jw., s. 98 (Kancj.mazurski, 1744, s. 40) XVIJS Jw., s. 216 Jan Seklucjan 8. Nasłodszy Jezu! Dokądeś to poszedł? To iuż na ziemi mieszkać nie będziesz? (tł. z j. niem.) 9. Nastałci nam dzień wesoły, Jan Seklucjan W ktorem z Panny czystey 270 Nastałci nam dzień zbawienny, W ktorem z nieba dar przyiemny, 1. Natrudniejszey naszej chwile, Zwątpiwszy o własnej sile, (tł. z j. niem.) 2. Naucz mię obliczać, Panie, W tym żywocie dni moich, (tł. z j. niem.) 3. Nie day, Boże nasz, Hańbić swoich wiernych, (tł. z j. niem.) 4. Nie kłopocz się serce moie, Jakby ciężar zucono, (tł. z j. niem.) Jw., s. 100 Oloff 498 XVIJS Jw., s. 224 Oloff 498 (Kancj.mazurski, 1744, s. 185) M. Bobowski, Kolędy… Jw., s. 555 Oloff 498 Benjamin Schmolck Jw., s. 420 (1672–1737) H 277– 278 (Śląsk) Tł. Ch.Rohrmann (?) Jw., s. 557 Jw., s. 369 109 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 5. Nie puszczę cię Jezu moy, Boś za mie ofiarowany, (tł. z j. niem.) Autor Źródło Jw., s. 322 (Kancj.mazurski, 1744, s. 520) 6. Nie puszczę cię Jezu moy, I ty mnie też nie opuścisz, (tł. z j. niem.) Jw., s. 321 (Kancj.mazurski, 1744, s. 521) 7. Jw., s. 596 (Kancj.mazurski, 1744, s. 776) Nie racz w popędiwości, Panie, Za moie złości gniewem swym nacierać, 8. Nie trwoż o człowiecze sobą: Pan Bog cię stworzył, on z tobą, (tł. z j. niem.) Jw., s. 284 (Kancj.mazurski, 1744, s. 255) 9. Jw., s. 261 (Kancj.mazurski, 1744, s. 490) Nie trwoż sobą duszo moia, Ieszcze się Bog smiłuie: (tł. z j. niem.) Jw., s. 299 280 Niebo twe, wieczny Boże! Aniołami napełnione, (tł. z j. niem.) 1. Niech mie poświęci Chrystus Pan, Duch iego niech mię rządzi sam, (tł. z j. niem.) Jw., s. 637 2. Niech twym jestem, zostaię, Panie, wierny Boże! (tł. z j. niem.) Jw., s. 422 3. Niestetyż! Coć złego czasu żałosnego Wszyscyśmy doczekali, Jw., s. 530 (Kancj.mazurski, 1744, s. 742) 4. Nieście chwałę mocarze, Panu mocniejszemu: Ps 29 tł. J. Kocha- Jw., s. 486 nowski 5. Noc iest przede drzwiami I polega na ziemi, (tł. z j. niem.) Ziegler Tł. Cretius 6. Nowy Monarsze możnemu Rym zacznijcie niebieskiemu: Ps 98 tł. J. Kocha- Jw., s. 487 nowski 110 Jw., s. 50 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 7. Nuż Bogu dziękujcie sercem, usty, rękami, Który wielkie cuda czyni zewsząd nam nami: (tł. z j. niem.) 8. Nuż wszyscy Chrześciani, Wesoło spiewajmy, (tł. z j. niem.) 9. Nuż wszyscy z serca prawego Chwalmy Jezusa miłego, 290 Nuż wszyscy zaśpiewajmy, Bogu cześć, chwałę dajmy, (tł. z j. niem.) 1. Nuż zaśpiewajmy, Bogu chwałę dajmy, 2. O Boże racz się smiłować, A ratuj każdego, (tł. z j. niem.) 3. O Chryste dzienna iasności, Który rozpędzasz ciemności, (tł. z j. niem) 4. O Chryste, Krolu nasz wieczny, K tobie wołamy my grzeszni, 5. O człecze! Iekież serce twe? Miey na żywot baczenie! (tł. z j. niem.) 6. O człowiecze! Dziś dzień żałobliwy, W którym zbawiciel bolesliwy (tł. z j. niem.) 7. O Duchu Święty! Do nas przyidź, Iak do swego mieszkania wnidź, (tł. z j. niem.) Autor Źródło Jw., s. 30 Tł. A. Trzecieski (?) Jw., s. 71 Sz. Budny, M. Czechowic (?) Jw., s. 224 Oloff 499 (Kancj.mazurski, 1744, s. 183) Jw., s. 31 (Kancj.mazurski, 1744, s. 713) Jw., s. 615 Thomas Müntzer Tł. pol. (?) Jw., s. 336 Jw., s. 50 Jw., s. 153 Jw., s. 643 Jw., s. 153 Michael Schirmer Jw., s. 621(641) (1606–1673) H (Kancj.mazurski, 274–275 1744, s. 187) Tł. Ch. Rorhmann (?) 111 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 8. O głowo, krwią zbroczona, Ciężko cię zraniono! (tł. z j. niem.) 9. O iak krotki żywot człowieczy, Iak prętko tu umieramy, (tł. z j. niem.) 300 O iak są miłe twe przybytki, Panie! O iak wdzięczne tam iest pomieszkanie! 1. O iak żałosny czas mamy, Tu w tey ziemskiey niskości, (tł. z j. niem.) 2. O iakoście wy błogosławieni, Coście przez śmierć Bogu przyłączeni: (tł. z j. niem.) 3. O jutrzenko z wysokości, Pełna łaski spraw zacności, (tł. z j. niem.) 4. O Jezu moia światłości, Stało, pociecho, ufności, (tł. z j. niem.) 5. O Jezu obrono moia, Idę do swego pokia, (tł. z j. niem.) 6. O Jezu, światłości! Oto noc przeminęła, (tł. z j. niem.) 7. O Jezu, wdzięczna światłości, Serceć i smysł ma służyć, (tł. z j. niem.) 8. O Jutrzenko, Jezusie, Wznidź nam w swey iasności, (tł. z j. niem.) 9. O który siedzisz na wysokim niebie: Ia nie mam inszey nadzieie krom ciebie. 112 Autor Źródło Jw., s. 637 Jw., s. 424 Ps 84 (kancjonał Jw., s. 355 nieświeski, kolędy, Oloff 501 t. 1, 1563) Casp. Gesner Jw., s. 426 Tł. K.T. Jw., s. 425 Jw., s. 324 Jw., s. 426 Jw., s. 55 (Kancj.mazurski, 1744, s. 699) Jw., s. 627 (Kancj.mazurski, 1744, s. 673) Jw., s. 323 Jw., s. 598 (Kancj.mazurski, 1744, s. 358) Ps 16 tł. J. Kocha- Jw., s. 286 nowski Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 310 O ktoś mi da tysiąc ięzykow, A do tego i ust tyle! (tł. z j. niem.) Autor 1. O męce Pana naszego Prorocy za wieku swego (tł. z j. niem.) 2. O niestały! O nietrwały! Ten żywot człowieczy, Iako z ziemie mgła wybiia, (tł.z j. niem.) Źródło Jw., s. 488 Jw., s. 155 Christian von Bir- Jw., s. 428 ken Tł. Joh. Herbinius (?) 3. O przyiemne zaranie, Trosk wstręt, twe zawitanie, (tł. z j. niem.) Jw., s. 11 4. O słowo gromu, wieczności, Przerażająca wnętrzności, (tł. z j. niem.) Jw., s. 430 .5 O szczęścia szczęśliwości! Człowieka nie dojdzie trwoga: (tł. z j. niem.) Jw., s. 100 .6 O śmierci! Gdzież iuż bodziec twoy? Gdziez, piekło?twe zwycięstwo? (tł. z j. niem.) Jw., s. 639 (Kancj.mazurski, 1744, s. 155) 7. O święty Jezu! Cożeś ty przewinił, Cożeś przed światem niezbożnym uczynił, (tł. z j. niem.) Jan Heermann (1585–1647) Tł. Joannes Acolutus Jw., s. 156 8. O trzey! Iedynej istności, O Boże szczera światłości, Jw., s. 238 9. Jw., s. 13 O wieki Boże, z dawności, Twa moc światu panuje: (tł. z j. niem.) 320 O żałości! O gorzkości! Serdeczne nas imaią, (tł. z j. niem.) Johann Rist (1607– Jw., s. 161 1667) H 257–259 Tł. Ch. Rorhmann 113 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 1. Obfita Ducha świętego łaska Z nieba wysokiego Apostoły napełniła: (tł. z j. niem.) 2. Obrońco uciśnionych, Boże lito- Ps 55 ściwy, Tl. J. Kochanowski Usłysz modlitwę moią y głos żałościwy: 3. Ociec niebieski dał swego Syna, Z swej łąski: 4. Ocuć się serce, śpieway, Twórce rok chrzeczy wzyway, 5. Ocuc się, o Duszo moia! Śpieway zwinney wdzięczności: (tł. z j. niem.) 6. Oczy nasze snem zmorzone, Oto się zawierają: (tł. z j. niem.) 7. Od Pana wiele dobrego Bierzemy czasu każdego, 8. Od wschodu słońca iasnego M. Luther Do końca gruntu ziemskiego, (tł. z j. niem.) 9. Oddajmy chwałę swem Bogu, Łask pełnemu: (tł. z j. niem.) 330 Oddal od nas gniew swoy, Panie, I to straszne twe karanie, 1. Oddal surowy gniew swoy, Oddal Boże, krwawe plagi twe, (tł. z j. niem.) 2. Okamgnieniami Bog nasz wierzy Uciski swoich kochanych: (tł. z j. niem.) 114 Źródło Jw., s. 226 Jw., s. 558 Oloff 500 (K. Kraiński, 1603, s. Ggg7r; Kancj.mazurski, 1744, s. 792) Pelc, 199 Jw., s. 178 Oloff 500 Jw.., s. 10 XVIJS (?) Jw., s. 51 XVIJS (?) Jw., s. 54 Jw., s. 423 Jw., s. 101 Jw., s. 32 Oloff 500 Jw., s. 560 (Kancj.mazurski, 1744, s. 723) Jw., s. 597 Jw., s. 561 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 3. Oświeć światłem swym, Panie, Ciemne ziemskie włości: (tł. z j. niem.) 4. Oto Jezu kochany, chcmey słuchać słowa twego: Umysł nakierowany niechaj będzie według tego, (tł. z j. niem.) 5. Otoś nam życzliwy, Oycze wiecznie żywy, Część Ci oddawamy, bo od Ciebie mamy 6. Ow na krzyżu me kochanie, Jezus me ulubienie, (tł. z j. niem.) 7. Owa czas. Panie, Przyszedł pożądany, 8. Owo twoy Jezus, człowiecze: Bog i człowiek prawy: (tł. z j. niem.) 9. Oyca na wysokości, Chwalmy czasu twego! (tł. z j. niem.) 340 1. 2. 3. Autor Źródło Jw., s. 526 Jw., s. 60 Jw., s. 72 Oloff 501 Jw., s.159 Ps 85 tł. J. Kocha- Jw., s. 531 nowski Jw., s. 160 Jan Seklucjan Jw., s. 33 Oloff 501 (Kancj.mazurski, 1744, s. 715) XVIJS Jw., s. 12 Oycze któryś wszystko tworzył Heinrich Albert (1604–1651) H 21, (Kancj.mazurski, Synu i Duchu Święty: Tł.? 1744, s. 675) Oycze nasz ktoryś iest w niebie, Jw., s. 456 Wziąłeś nas za dziatki sobie, (tł. z j. niem.) Oycze nasz wszechmocny, Jw., s. 457 Który mieszkasz w niebiesiech na wysokości: Pamiętajmy Chreścianie, Jan Seklucjan Jw., s. 242 Że nam dał Bog na chowanie Oloff 502 (tł. z j. niem.) (P. Artomiusz, 1601, s. Hh7v; Kancj.mazurski, 1744, s. 269) XVIJS 115 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 4. Pan Bog wszechmogący Z wielkiej twojej mocy, (tł. z j. niem.) 5. Pan Bog wszechmogący, Królując od wieku, (tł. z j. niem.) 6. Pan Bog wszystko dobrze sprawił, Niebiosa pięknie wystawił, (tł. z j. niem.) 7. Pan Chrystus dziś wstąpił w niebo, Halleluiah, Do Oyca swego miłego, halleluiah. 8. Pan Jezus Chrystus wstał zmartwych Dla pociechy swoich wiernych, Halleluiah, Halleluiah. 9. Pan ogniem swoiey świałości Rozświeca moie ciemności: 350 Pan z głosem trąby wstępuje, Każdy wierny się raduie, (tł. z j. niem.) 1. Pana wołam, Pana proszę: Ręce swe k niemy wynoszę, 2. Panie Boże wieczney chwały, Krolu z wysokości: (tł. z j. niem.) 3. Panie Jezu Chryste miły, Słusznie ciebie chwalić mamy, 116 Autor Źródło Jw., s. 74 Jw., s. 102 Oloff 502 (P. Artomiusz, 1601, s. D9v; Kancj.mazurski, 1793, s. B8v) Jw., s. 34 (Kancj.mazurski, 1744, s. 848) Jw., s. 221 Jw., s. 197 (P. Artomiusz, 1601, s.S7r) Ps 27 tł. J. Kocha- Jw., s. 287 nowski Jw., s. 217 (Kancj.mazurski, 1744, s. 176) Ps 142 tł. J. Kocha- Jw., s. 562 nowski EobanHessus Jw., s. 23 Tł. Andrzej Trze- Oloff 502 cieski (P. Artomiusz, 1620, s.Pp3r) XVIJS Jan Seklucjan <86> Jw., s. 325 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 4. Panie Jezu! Tyś zwątlałym duszom naszym Zgotował zbawienny bankiet, (tł. z j. niem.) 5. Panie nasz studnico dobroci, Oycze wieczney mocy, .6 Panie nie opuścisz, Swoich wiernych nigdy, (tł. z j. niem.) 7. Panie, puść w pokoiu Sługę z tego boiu. (tł. z j. niem.) 8. Panie, smiłuj się Chryste, smiłuj się 9. Panie, w Tobie dufać będę, Uczyń mnie Ty pobożnym, (tł. z j. niem.) 360 Panu Bogu wszechmocnemu dziękujmy w radości: Iż on sam ciału naszemu dał chleb ku żywności, (tł. z j. niem.) 1. Panie ia ufam, A wy mowicie 2. Pasterzu niebieski, Jezu Chryste panie! (tł. z j. niem.) 3. Pasterzu twych zborow wierny, Coś nam mocna obrona; patrz (tł. z j. niem.) 4. Piękne świata budowanie, Niech się, kto chce, zakocha w tobie, (tł. z j. niem.) Autor Źródło Jw., s. 616 Jw., s. 104 Jw., s. 289 Oloff 502 J. Boehme Tł. Bocksheimer? Jw., s. 433 Litania Jw., s. 459 Oloff 502 Jw., s. 384 Andrzej Trzecieski Jw., s. 36 Muz. Wacław Oloff 503 (K. Kraiński, z Szamotuł 1603, s. Fff1v; Kancj.mazurski, 1744, s. 715) Jan Seklucjan <85> Ps 11 tł. J. Kocha- Jw., s. 290 nowski Jan Seklucjan Jw., s. 357 Oloff 503 XVIJS Jw., s. 358 Jw., s. 326 117 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor Źródło 5. Płacz sprawiedliwy i skargę moię Ps 17 tł. J. Kocha- Jw., s. 563 Przypuść przed świętą oblicznowski ność swoię, 6. Pochwal dziś Maryi dzieciątko Z serca całego, ludu moy, (tł. z j. niem.) Jw., s. 105 7. Jw., s. 106 Pochwalmy Boga iak trzeba, W chwalebności iego, (tł. z j. niem.) 8. Pochwalmy wszyscy społem Pana Boga z tego, 9. Ps 44 Tł. Jakub Iłowski (?) Pod ten czas porankowy Opuściwszy łoże, Jw., s. 118 Oloff 503 (Kancj.mazurski, 1744, s. 62) Jw., s. 628 370 Podziękujmyż Panu Bogu, I wzdawajmy chwałę temu, Jw., s. 161 1. Pogrzebmyż to ciało w ziemi, A w tym namniej nie wątpimy, Andrzej Trzecieski Jw., s. 434 [cf. Kuehnast, (P. Artomiusz, II.6 (468) opisu1620, s.Nn7v) je warianty tekstu i jego przetworzenia] 2. Pokryj swym miłosierdziem, Panie nasze złości, Ps 67 tł. Jakub Lu- Jw., s. 508 belczyk 3. Pomóż mi, Boże! Bym ciebie z serca pragnął całego, (tł. z j. niem.) 4. Pomóż że nam z grzechów naszych, Wieczny, miły Boże! .5 Pomóżcie mi wysławiać, Namilsze dziateczki, (tł. z j. niem.) 118 Jw., s. 655 (Kancj.mazurski, 1744, s. 385) Jan Seklucjan Jw., s. 668 Oloff 503 Jan Seklucjan <15> Jw., s. 119 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 6. Posłan był od Boga Anioł, Któremu imię Gabriel, 7. Autor Jan Seklucjan Źródło Jw., s. 75 Oloff 503 (Kancj.mazurski, 1744, s. 92) M. Bobowski, Kolędy… XVIJS Posłuchaj każdy tey sprawy, Która się w on czas obiawi” Jw., s. 339 8. Posłuchajcie lamentu Oyca niebieskiego, Który był łaskawym Bogiem ludu żydowskiego. Jw., s. 184 9. Jw., s. 107 Oloff 503 (Kancj.mazurski, 1744, s. 46) M. Bobowski, Kolędy… Posłuchajcie z weselem, Co się dnia tego, czasu dawnego, Jw., s. 300 380 Powstań książe Michaele, Bronic zboru świętego, (tł. z j. niem.) 1. Pożegnay swoy lud wybrany, Oycze wiecznie pożegnany: Jan Seklucjan Jw., s. 239 XVIJS 2. Pożegnay nas Boże Oycze, Mocą twey świętej prawice, Szymon Zacius Proszwita Jw., s. 62 Oloff 503 (K. Kraiński, 1603, s. Bb8r; Kancj.mazurski, 1744, s. 676) 3. Prosimy cię który mieszkasz Na wysokim niebie, A.Trzecieski Jw., s. 462 Oloff 504 (P. Artomiusz, 1601, s. Ll2r; Kancj.mazurski, 1744, s. 392) 119 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 4. Prosimy iuż Ducha Świętego o wiarę, W Jezusa naszego, abyśmy strzeżeni, (tł. z j. niem.) 5. Prośmyz dziś Ducha Świętego, Byśmy byli prawey wiary do zgonu swego, (tł. z j. niem.) 6. Przebacz Panie, mnie grzesznemu, Nie płać według złości złemu; (tł. z j. niem.) 7. Przeciwne chmury słońce nam zaćmiły, I niepogodne deszcze pobudziły, 8. Przecz ze tak utestuiesz, Duszo w utrapieniu? (tł. z j. niem.) 9. Przed Bożym tronem stoią: Aniołowie święci: (tł. z j. niem.) Autor Jw., s. 227 Oloff 504 Tł. Ch. Rohrmann Jw., s. 599 Johann Hermann Schein (1586–1630) H 272–273 Jan Kochanowski Jw., s. 527 Jw., s. 263 Helmbold czy Ho- Jw., s. 301 denberg? Oloff 504 (Kancj.mazurski, 1744, s. 217) Jw., s. 600 390 Przenieś, miły Panie, Grzech nasz i przewinienie, (tł. z j. niem.) 1. Przez Twoie święte Jan Seklucjan Zmartwychwstanie (tł. z j. niem.) 2. Przez Twoie święte w niebowstą- Jan Seklucjan pienie, Boży Synu: Raczże nam dać duszne zbawienie 3. Przy Bogu mocno stoię, Bo mnie sam zwykł rządzić, (tł. z j. niem.) 120 Źródło Jw., s. 227 Jw., s. 198 XVIJS Jw., s. 219 XVIJS Jw., s. 264 Oloff 504 (Kancj.mazurski, 1744, s. 543) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 4. Przybądź do nas gościu wzięty, Z Oycem, z Synem, Duchu Święty: (tł. z j. niem.) 5. Przybierz się, duszo, w ozdobę, zrzuć ciemną grzechow żałobę, (tł. z j. niem.) 5a. Przybliża się dzień sądowy, Bartholomaus A z nim do nas Syn Boży Ringwaldt (1530/32–1599) H 256–257 Tł. Jan Herbinius 6. Przydzie mi, wiem, umrzeć, moy Boże, Bom iest człowiekiem ginącym, (tł. z j. niem.) 7. Przydź Duchu Święty Napełń nas darem świętym, 8. Przydź zbawienie pogańskie! Jezu Dziecie Panieńskie, 9. Marcin Luther Tł. Jan Seklucjan (?) wariant Przydź, ach, przydź, Duchu żywota, Bożę od wszech wieczności! (tł. z j. niem.) 400 Przypuść Panie w uszy swoie: Ps. 5 tł. J. KochaSłowa i wołanie moie, nowski 1. Przyrzekłeś nam, wierny Boże! Że gdy nas utrapienie ogarnie, (tł. z j. niem.) 2. Przyszłoć nam pewne zbawienie Z szrzerej Bożej miłości, (tł. z j. niem.) Źródło Jw., s. 228 (Kancj.mazurski, 1744, s. 190) Jw., s. 619 Kancj., 1673, s. 1034 Kancj., 1670, s. 435 Jw., s. 230 (P. Artomiusz, 1601, s. Y1v; Kancj.mazurski, 1744, s. 191) Jw., s. 76 Oloff 504 (Kancj.mazurski, 1744, s. 8) XVIJS Jw., s. 229 Jw., s. 14 Jw., s. 564 Jw., s. 371 121 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor Źródło 3. Racz się, Jezu, k nam nakłonić: Wilhelm II, Herzog Jw., s. 61 Duchem twym świętym zasłonić: von Sachsen-Wei(tł. z j. niem.) mar (1598–1662) H 350 Tl. Bocksheimer? 4. Racz ukazać, miły Panie, Nad nam swe smiłowanie, (tł. z j. niem.) Jan Seklucjan Jw., s. 600 Oloff 505 (P. Artomiusz, 1601, s. Hh6r) XVIJS 5. Radośnie śpiewajmy, W sercach panu grajmy, Jw., s. 108 (P. Artomiusz, 1620, s. Bbb4r; Kancj.mazurski, 1744, s. 49) 6. Radośnie zaśpiewajmy, Chrześcijanie społecznie (tł. z j. niem.) Jw., s. 109 7. Jw., s. 77 Raduj się córko Syońska Rozwesel się chrześcijaństwo, (tł. z j. niem.) 8. Radujmy się chrześcijanie, Czyniąc wesołe śpiewanie 9. Radujmy się wszyscy z tego, Chwaląc Chrystusa pana swego, 410 Raduj się, o duszo moia, Zapomni wszego boiu: (tł. z j. niem.) 122 Jan Seklucjan Jw., s. 199 Oloff 505 (P. Artomiusz, 1601,s. P4r; Kancj. mazurski, 1744, s.150) XVIJS Jan Seklucjan <52> Jw., s. 231 (P. Artomiusz, 1601, s. X5r; Kancj.mazurski, 1744, s. 192) Jw., s. 436 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 1. Rano wstawszy ze snu swego, Każdy z serca ochotnego, Autor A.Trzecieski 2. Robakem (!) nader wzgardzony, Bartholomeus Śmierci tęsknością wzięty, Froehlich (tł. z j. niem.) Tł. K.T. 3. Rozliczne uczynności sławmy Boga swego, Ktoresmy w obfitości wzięli czasu tego, 4. Rozmyślajmy dziś, wierni Chrześcianie: Jako Pan Chrystus cierpiał za nas rany: 5. Rozpraw dom twoy, Bo śmierć nadchodzi, kto wie, (tł. z j. niem.) .6 Rozraduj się, rozwesel się, Duszo wiarą zdobiona! (tł. z j. niem.) 7. Rozważajmy wszyscy łaskę Boga swojego, Który upadku a zatracenia naszego 8. Rządco żywota mego, Wielki świata Panie! (tł. z j. niem.) 9. Rządź nas słowem twoiem, Pa- Wariant Boże, prz y nie, słowie Twym…[cf. A daj tym siebie poznanie, Kuehnast, II.3] 420 Rządźco niebios i ziemie, Boże, od wieczności, (tł. z j. niem.) Źródło Jw., s. 15 Oloff 505 (K. Kraiński, 1603, s. Iii11v; Kancj.mazurski, 1744, s. 680) Jan Seklucjan <75> Jw., s. 438 Richter 83 Jw., s. 385 Jw., s. 162 Oloff 5050 (;P. Artomiusz, 1601, s. K6v Kancj.mazurski, 1744, s. 132) Jw., s. 439 Jw., s. 439 Jw., s. 181 Jw., s. 303 Jw., s. 244 Jw., s. 16 123 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 1. Rzekłem ia człek utrapiony, W ostatnich dniach rozdzielony, (tł. z j. niem.) 2. Serce! Prożne narzekanie zarzuć, Co cię frasuie, (tł. z j. niem.) 3. Sercem ku Tobie, Boże moy iedyny, Wołam wzdychając wszelakiey godziny, 4. Serdecznie oczekawam Zgonu szczęśliwego, (tł. z j. niem.) 5. Siedząc po niskich brzegach Babilońskiej wody, A na piękne Syońskie wspominając grody, 6 Sława Bogu! Widziałem Boga, Wracam się do dom z radością, (tł. z j. niem.) 7. Słodki Jezu, twey miłości czynie Dzięki serdeczne, (tł. z j. niem.) 8. Słowa twego, Panie, cnego, Dawno zgasły promienie, (tł. z j. niem.) 9. Smiłuj się nade mną, Boże litościwy, Bo mię prawie w ziemie wbił człowiek złośliwy, 430 Smiłuj się, Boże, Smiłuj się nad nami: 1. Smiłuj się, Panie, smiłuj się, Oycze Nad nami grzesznymi. (tł. z j. niem.) 124 Ps 70 Źródło Jw., s. 490 Oloff 505 (;P. Artomiusz, 1601, s. Ss3r Kancj.mazurski, 1744, s. 497) Jw., s. 513 Jw., s. 565 Jw., s. 440 Ps 137 tł. J. Kocha- Jw., 360 nowski Jw., s. 244 Jw., s. 18 Jw., s. 246 (Kancj.mazurski, 1744, s. 270) Ps 56 tł. J. Kocha- Jw., s. 566 nowski Jw., s. 463 Jw., s. 206 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 2. Sprawuj, Boże wolę moię Według woli twey świętej, (tł. z j. niem.) Autor Źródło Jw., s. 514 3. Stworzycielu wszechmogący, Boże wiecznie królujący, (tł. z j. niem.) Jw., s. 601 Oloff 506 4. Syn Boży z gornego kraiu niebieskiego, Tu się na świat stawił, w ciele ludzkim zjawił, (tł. z j. niem.) Jw., s. 79 (Kancj.mazurski, 1744, s. 9) 5. Syon płącze, lamenuje, Miasto Boga kochane, (tł. z j. niem.) Jw., s. 265 6. Szczęść, pomoż Panie Boże, Ty stworzycielu moy! (tł. z j. niem.) Jw., s. 166 (Kancj.mazurski, 1744, s. 135) 7. Jw., s. 248 Szczęść Boże! Tośmy zaś na drodze do Syonu prowadzącej: (tł. z j. niem.) 8. Szczęśliwy, komu grzechy odPs 32 tł. J. Kocha- Jw., s. 602 nowski puszczono, I w niepamięć złości ponurzono, 9. Szczęśliwy, który nie był między Ps 1 tł. A. Trzezłymi w radzie, cieski Ani stop swoich torem grzesznych ludzi kładzie: 440 Szczodry wieczor, Szczodry wieczor, Ps. 48 (?) Jw., s. 249 Jw., s. 128 P. Artomiusz, 1601, s. H3v 1. Śpiewajmy wszyscy z weselem, Chwaląc swego Stworzyciela, Jw., s. 112 2. Śpiewamyć, Immanuelu: Życia książę, Zbawicielu, (tł. z j. niem.) Jw., s. 110 (Kancj.mazurski, 1744, s. 51) 125 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 3. Świecie przypatrz się swemu na krzyżu, Przypiętemu zdrowiu, bo umiera, (tł. z j. niem.) 4. Świecie, chwal Boga swego, Ktoryć podług dawnego przyrzeczenia (tł. z j. niem.) 5. Świecie, z ciebie wychodzę, A drogą swą odchodzę (tł. z j. niem.) 6. Świetska cześć i majętność,rozkosz i wszelka wyniosłośc, (tł. z j. niem.) Jan Seklucjan 7. Święty Duchu zawitay k nam, A racz napełnić serca swych wiernych, 8. Tak nas woła sam Syn Boży, Wy które świat, grzech, śmierć, trwoży; 9. Tak Pan Bog świat umiłował, Że dla niego nie litował, 450 Tak Pan Bog świat umiłował, Dziwuj się każdy temu! 1. Tak święty dzień dziś nastał, że rownego światu Pan Bog nigdy nie dał: (tł. z j. niem.) 2. Tenci iest świat nędzny, Wiedz to, człowiecze każdy, 126 Paul Gerhardt (1607–1676) H 110–112 Tł.? Źródło Jw., s. 164 (Kancj.mazurski, 1744, s. 133) Jw., s. 8 Jw., s. 442 (Kancj.mazurski, 1744, s. 625) Jw., s. 387 Jw., s. 232 P. Artomiusz, 1601, s. U8v XVIJS Jw., s. 250 Jw., s. 232 Oloff 507 (P. Artomiusz, 1601, s. Y7r; Kancj.mazurski, 1744, s. 194) Jw., s. 373 (Kancj.mazurski, 1744, s. 233) Jw., s. 200 Jw., s. 443 Caspar Gesner tł. Sam. Dambrow- (P. Artomiusz, ski L ekartswo duszne, 1601, s. Ss1v; 1611 Kancj.mazurski, por. O jak żałosny 1744, s. 504) czas… tł. K.T. Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor Źródło 3. Teraz o wierni pańscy służebni- Ps 134 tł. J. Kocha- Jw., s. 494 cy, nowski Którzy trzymacie straż w iego bożnicy, 4. Teraz, gdy dokonywa Słońce, swego biegu, Jw., s. 120 5. Terazem przezwyciężył, I bieg moy wykonał, (tł. z j. niem.) Jw., s. 662 (Kancj.mazurski, 1744, s. 626) 6. Tobie bądź Panie chwała Wszystkiego swiata J. Kochanowski (kolęda) 7. Ps 146 tł. J. Kocha- Jw., s. 465 (495) nowski Tobie nieśmiertelny Panie! Poki mi żywota stanie 8. Tobie rządźca niebieski, Tobie moy Boże, 9. Tobie wiekuisty Boże! Tobie służy ziemia, morze, 460 Tośmy rok stary skończyli, A nowego dożyli; Jw., s. 122 Ps 139 tł. J. Kocha- Jw., s. 290 nowski Jw., s. 303 (P. Artomiusz, 1620, s. Qq4r) Jw., s. 123 1. Tu leżę robak zmorzony, W tey komorze położony, Jw., s. 444 (Kancj.mazurski, 1744, s. 628) 2. Twoia cześć, chwała, Nasz wieczny Panie, (tł. z j. niem.) Jw., s. 623 Oloff 507 (K. Kraiński, 1609, s. Dd7v; Kancj.mazurski, 1744, s. 304) 3. Ty coś niebo wysokie pięknie uhaftował gwiazdami, A każdej z nich swą iasnością darował, Jw., s. 266 Oloff 507 (;P. Artomiusz, 1620, s. Qq1v; Kancj.mazurski, 1744, s. 523) Pelc, 147 127 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 4. Ty sam panie dawasz z nieba, Ludziom pokarm, gdy go trzeba, .5 Tyś iest Krol Izraelski, Syn Dawidow, i Dziedzic ludzki 6. Tyś, o Jezu Chryste Panie, Iedyne me kochanie, 7. Ucichnijcie zmysły, a w Bogu się ochłodzcie: Dziś dzień odpocznienia, z kłopotow swych wychodźcie (tł. z j. niem.) 8. Ucisk wielki na tym świecie, Tesknice i nudności, Panie, (tł. z j. niem.) 9. Ufam Bogu w nieszczęściu mym, Że mnie on pocieszy, Jan Seklucjan 470 Umęczenie naszego Pana Jezu Chrysta Uważ sobie wiernego, 1. Usłysz prośby moie, Boże litościwy, A niechaj cię moy głos dosięże tęskliwy. 2. W Bogu ufać, iest stale trwać, Na ziemi, na niebie, Źródło Jw., s. 23 (K. Kraiński, 1603, s. Iii2r; Kancj.mazurski, 1744, s. 705) Jw., s. 174 (Kancj.mazurski, 1744, s. 825) Jw., s. 603 Oloff 507 Jw., s.255 Jw., s. 220 Jw., s. 268 Jw., s. 168 Oloff 507 (Kancj.mazurski, 1744, s. 137) XVIJS Ps 102 tł. J. Kocha- Jw., s. 604 nowski Jw., s. 270 (Kancj.mazurski, 1744, s. 544) Jw., s. 19 3. W imie Oyca wszechmogącego, Syna i Ducha Świętego, (tł. z j. niem.) 4. W każdym ucisku swoim Ps 120 tł. J. Kocha- Jw., s. 569 Wołałem do Pana, nowski 128 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 5. W najcięższej godzinie moiey, W dzień tchnienia ostatniego, (tł. z j. niem.) 6. W radości i śmierć zawita, Gdy się spodoba Bogu, (tł. z j. niem.) 7. W Tobie Panie nadzieie mam, Wszystko ufnie pokładam, 8. W Tobie ufam, o moy Panie, Niech hańba nie pada na mię, (tł. z j. niem.) 9. W Tobie ufność swą kładę, Boże niezmierzony. 480 W Tobie, o moy Panie! W trwogach nam ufanie: (tł. z j. niem.) 1. W trzydziestu roku Chrystus Pan, Przeszedszy gdzie płynie Jordan, (tł. z j. niem.) 2. W ucisku moim do Ciebie, moy Panie, Z płaczem podnoszę płaczliwe wołanie, prosząc: 3. Wchodź do bram serca mego, Bo gdybym się narodził, (tł. z j. niem.) 4. Wdzięczni powinni, Przecz powątpiewacie? (tł. z j. niem.) 5. We wszem nas wspomagaj, panie Day dobry w powołaniu początek i dokonanie, (tł. z j. niem.) 6. Wesel się tej to chwile ludzkie pokolenie, Staw z pamiątką miłe Kristowo wskrzeszenie, Autor Źródło Jw., s. 448 Jw., s. 448 Ps 71 Jw., s. 570 Jw., s. 571 Oloff 510 Ps 71 tł. J. Kocha- Jw., s. 572 nowski Jw., s. 270 Oloff 510 Jw., s. 168 Oloff 510 (Kancj.mazurski, 1744, s. 825) Jw., s. 574 (Kancj.mazurski, 1744, s. 508) Jw., s. 234 Jw., s. 447 Oloff 508 (Kancj.mazurski, 1744, s. 629) Jw., s. 509 Jakub Lubelczyk, Pieśń o zmartwychwstaniu pańskim, 1558 Jw., s. 200 Oloff 508 (Kancj.mazurski, 1744, s. 162) 129 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 7. Weselmy się wszyscy z tego, Chwaląc Boga wszechmogącego, (tł. z j. niem.) 8. Weselmy się Chrześcianie, Zszedszy się świątobliwie, (tł. z j. niem.) 9. Weselże się iuż serce każdego wiernego, Z radością chwal Pana Iezusa miłego, (tł. z j. niem.) 490 Wesoło śpiewajmy, Tł. z czeskiego Boga Oyca chwalmy, na niem. Michael Weisse (1488–1534) H 342–344 (Śląsk-Lanckorona) Z niem. P. Artomiusz (?) 1. Wielbi dusza moia Pana Boga swego, 2. Wielki w mocy Boże, bogaty w litości! Zaż cała krainę pokażesz w srogości! (tł. z j. niem.) 3. Wielkie nas, o BOżem obstąpiły trudności, Bośmy też iak wodę w się lali nieprawości; (tł. z j. niem.) 4. Wielkie nieszczęścia cierpię, Na tey nędzney ziemi, 5. Wiem dobrze, w kogo uwierzyłem, Wierzę ia w Syna Bożego, (tł. z j. niem.) 130 Źródło Jw., s. 114 Jw., s. 496 Jw., s. 202 Jw., s. 81 Oloff 508 (P. Artomiusz, 1601, s. A2v; Kancj.mazurski, 1744, s. 11) Jw., s. 497 Oloff 508 (Kancj.mazurski, 1744, s. 212) Jw., s. 606 Jw., s. 567 Jw., s.568 Jw., s. 376 Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 6. Wiem o kwiatku pięknym prawie, W którym iestme kochanie, (tł. z j. niem.) 7. Witaj do nas święta wielkanocy, Jan Seklucjan W którą wszystkie złe diabelskie mocy, 8. Witajcież o godziny, Waszeż to nawiedziny z nocą ulubioną? (tł. z j. niem.) 9. Wspomni na ucisk nasz, Panie, który grzech nasz przynosi, (tł. z j. niem.) 500 Wstałci zmartwych nasz Zbawiciel miły, Jezus Chrystus Syn z panny Mariey, 1. Wstąpił Pan Jezus dnia tego, Halleluih Krol do nieba wysokiego, Halleluial 2. Wszechmocny Panie, wiekuisty Boże! Kto się twym sprawom wydziwować może, 3. Wszechmogący Panie, Co wszystko sprawujesz, Ps 8 tł. J. Kochanowski Źródło Jw., s. 624 Jw., s. 204 XVIJS Jw., s. 56 (Kancj.mazurski, 1744, s. 703) Jw., s. 523 Jw., s. 205 (P. Artomiusz, 1601, s. P7r) Jw., s. 221 Oloff 509 (P. Artomiusz, 1601, s. T2r; Kancj.mazurski, 1744, s. 169) Jw., s. 290 Jw., s. 241 K. Kraiński, 1603, s. Hh2r 4. Wszego dobrego dawco J. Kochanowski Jw., s. 524 I szafarzu wieczny! (Kancj.mazurski, 1744, s. 739) 5. Wszelki naród, wszelkie plemię, Ps. 117 tł. J. Kocha- Jw., s. 498 Coście w krąg obsiedli ziemię, nowski 6. Wszyscy, którzy po ziemi cho- Ps. 100 tł. J. Ko- Jw., s. 499 dzicie, chanowski Ku czci Panu wesoło krzyknicie, 131 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit 7. Wszytka ziemia, wszytki kraje, I gdzie iasne słońce wstaie, 8. Wszystko dobrze, co Bog czyni, Bez krzywdy wola iego, (tł. z j. niem.) 9. Autor Źródło Ps 66 tł. J. Kocha- Jw., s. 499 nowski Samuel Rodigast Jw., s. 515 (1649–1708) H 259–260 Tł. Ch. Rohrmann Jw., s. 36 Wszytkoć, Panie, twoie, Czym człowiek i zwierz żyie, (tł. z j. niem.) 510 Wszytkoć mi nad wszystko, moy Boże! Wszey przygody, czasu wszego, (tł. z j. niem.) 1. Wśrzod żywota naszego, Śmierć nas ogarnęła, (tł. z j. niem.) 2. Wydałeś obrok duszy, Jan Seklucjan Panie słowa twego: 3, 4. 5. 6. 7. 8. 9. 132 Jw., s. 516 Jw., s. 448 (Kancj.mazurski, 1744, s. 638) Jw., s. 256 Oloff 510 XVIJS Wysłuchaj, wieczny Boże, prośby Ps 143 tł. J. Kocha- Jw., s. 608 moie, nowski A nakłoń ku mnie święte uszy swoie, Wyśpiewujmy Chrześcianie, Jw., s. 207 Uważając, zmartwychwstanie Wzbij się do Boga twego, Jw., s. 294 Duszo utrapiona (tł. z j. niem.) Wzgorę, wzgorę k twey radości, E. Schade Jw., s. 649 Duszo ma, umyśle moy! Tł.? (tł. z j. niem) Wzywam Cię Boże, Ps 4 tł. J. Kocha- Jw., s. 295 Świadku mojej niewinności, nowski Z Bożego narodzenia Jw., s. 114 Dla ludzkiego zbawienia Z całego serca swego, Mathesius (?) Jw., s. 21 Dziękuięć moy Panie, Tł. K.T. Oloff 510 (tł. z j. niem.) Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit 520 Z głębokości grzechow moich Wołam k tobie, miły Panie! 1. Z głębokości, moy Panie, Wołam o wysłuchanie 1a. Z pokojem idę w radości Już z Boskiej miłości Autor Ps 130 (?) M. Luther Tł.? ok.1550/1560 Jw. Źródło Jw., s. 610 (K. Kraiński, 1603, s. Rr4v) Jw., s. 611 tł. z łac. M. Luther Kancj., 1673, tł. pol. Andreas s. 908 Kotenius P. Artomiusz, 1601, 292 kancj., 1670, s. 115 2. Z samego nieba wychodzę, Z nowina dobra przychodzę, (tł. z j. niem.) 3. Z serca Bogu śpiewajmy, Usty go wysławiajmy, (tł. z j. niem.) 4. Z serca cię miłuję, o Panie! Proszę niech tuż przy mnie zostanie (tł. z j. niem.) 5. Z woli Oycowskiej Chrystus Pan, M. Luther Dość czyniąc urzędowi, (tł. z j. niem.) 6. Zachowaj mię, o sprawco Ps 12 tł. J. KochaNiebieskiego domu: nowski 7. Zacznę z Bohiem me sprawy, Chwaląc imie iego, (tł. z j. niem.) 8. Zacznijcie nową możnemu Ps 96 tł. J. KochaPieśń Monarsze niebieskiemu, nowski 9. Zaszły słoneczne promienie, Iuż nadchodzą nocne cienie, (tł. z j. niem.) 530 Zaśpiewajmy Panu memu, Mnie ze wszech miłemu, Jw., s. 37 (Kancj.mazurski, 1744, s. 717) Jw., s. 510 Oloff 511 Jw., s. 576 (Kancj.mazurski, 1744, s. 290) Jw., s. 361 Jw., s. 20 Jw., s. 501 Jw., s. 5 Jw., s. 361 Oloff 510 (P. Artomiusz, 1601, s. Cc3v; Kancj.mazurski, 1744, s. 286) 133 Śląskie pogranicza kultur L.p. Incipit Autor 1. Zawitay wieczna iasności, Światło z Oycowskiej istności (tł. z j. niem.) 2. Zdaj na Pana swe drogi, I co cię frasuje, (tł. z j. niem.) 3. Zetrzy mocną ręką swoią, wieczny Boże, Wszystkie gwałtowne siły nieprzyjaciół kościoła twego, (tł. z j. niem.) 4. Ziawił się dzisiaj dzień, panie, Do nieba mię wiodący, (tł. z j. niem.) 5. Zmierzchem dochodzi kres czucia dziennego: A w oczy w wodzi przysmak snu wdzięcznego: (tł. z j. niem.) 6. Znam każdy dobrodziejstwa Wszechmocnego Pana: 7. Zostań z nami, Jezu Panie! W teraźniejsze zamierzanie, (tł. z j. niem.) 8. Zrzodło łąski wszelkiej, Serca Panie wielki! Wietrze żywiący! (tł. z j. niem.) 9. Żal mi, żem kiedy zgrzeszył Prze te wszystkie lata, 540 Żegnam cie, mierzły świecie, Wybieram się do nieba (tł. z j. niem.) 134 Johann Franck (1618–1677) H 93–94 (?) Tł. Nagło (?) Źródło Jw., s. 329 Oloff 510 Jw., s. 645 Jw., s. 363 Oloff 510 (K. Kraiński, 1609, s. Bb2r) Jw., s. 22 Jw., s. 57 (Kancj.mazurski, 1744, s.704) Jw., s. 502 (Kancj.mazurski, 1744, s. 799) Jw., s. 363 Jw., s. 236 Jw., s. 609 Oloff 510 (P. Artomiusz, 1620, s. Y7v; Kancj.mazurski, 1744, s. 365) Ludwig Helmbold Jw., s. 449 (1532–1598) H 139–140 (?) Tł. K.T. Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku L.p. Incipit Autor 1. Żyje Chrystus, cóż łzy leie, Przecz się z Jezusem nie śmieję! (tł. z j. niem.) Źródło Jw., s. 209 Skróty: XVIJS = Pieśni z kancjonałów Jana Seklucjana oraz z innych druków, wyd. Piotr Poźniak, Anna Kocot, Kraków 2012 Artomiusz 1601 = Piotr Artomiusz, Cantional, to jest: pieśni krześciańskie, Toruń 1601 Artomiusz 1620 = Piotr Artomiusz, Cantional, to jest: pieśni krześciańskie, Toruń 1620 Jan Seklucjan <…> = Jana Seklucjana pieśni chrześcijańskie…, opr. Anna Kalisz, Kraków 2007 H = Herbst, Wolfgang, wyd., Wer ist wer im Gesangbuch?, Göttingen 2001 K.T. = Kancjonał Toruński, 1601 Kanc. Mazurski 1744 = Jerzy Waziański, Nowo wydany kancjonał pruski…, Królewiec 1744 Kanc. Mazurski 1793 = Jerzy Waziański, Nowo wydany kancjonał pruski…, Królewiec 1793 Kraiński1603 = Krzysztof Kraiński, K atechizm z naukami…, Raków 1603 Kuehnast = Ludwig Christoph Franz Kuehnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, cz. 1–3, „Jahresbericht des Königlichen Gymnasium zu Rastenburg“ 1857–1858. Oloff = Ephraim Oloff, Polnische L iedergeschichte…, Gdańsk 1744 Richter = Richter, Gottfried Lebrecht, Allgemeines biographisches L exikon alter und neuer geistlicher L iederdichter, Leipzig 1804 [repr. Leipzig 1970; Pullach 1971] Wykorzystano także: Reinhold Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen. Ein Beitrag zum evangelischen K irchenlied in Schlesien, Curitiba 1953; Anna Gemra Uniwersytet Wrocławski Zapomniane bestsellery: powieści zeszytowe Guido von Felsa z Glatz (Kłodzko) Książki utracone W 2008 roku na polskim rynku ukazała się książka Stuarta Kelly’ego K sięga ksiąg utraconych. Refleksje podczas jej lektury nie są zbyt przyjemne: autor pokazuje, ile utraciliśmy z dorobku ludzkości, ile książek zostało sfałszowanych, zmienionych, ocenzurowanych czy w ogóle przez cenzurę odrzuconych; zniszczonych w imię obrony honoru, moralności, polityki, podczas wojen i zwyczajnie zaginionych lub ocalonych tylko częściowo. Wypadki dziejowe i celowa ingerencja człowieka spowodowały niejednokrotnie nieodwracalne zmiany w kulturze. Jest raczej pewne, że na przykład historia literatury wyglądałaby dziś inaczej, gdyby zachowały się utracone dzieła, gdybyśmy więcej wiedzieli o ich twórcach1. Z pewnością też nie wyglądałaby tak samo, gdyby nie ingerencja literaturoznawców, a priori decydujących, co powinno się znaleźć w podręcznikach i historycznoliterackich syntezach, a tym samym – pozostać w pamięci czytelników i jawić się im jako dzieła cenne, przełomowe, wartościowe artystycznie i wyznaczające nowe kierunki rozwoju literatury. W ten sposób z horyzontu postrzegania czytelnika zniknęły utwory, które dany badacz – dokonując mniej lub bardziej, ale jednak zawsze subiektywnego wyboru – uznał za nieistotne, a nawet szkodliwe. A przecież i one są niezbywalną częścią kultury danej epoki: tworzyły ją, kształtowały świadomość i gusta swoich odbiorców i zarazem były świadectwem ich światopoglądu, oczekiwań, tęsknot, również w dziedzinie sztuki. 1 Zob. S. Kelly, K sięga ksiąg utraconych, przeł. E. Klekot, Warszawa 2008. 137 Śląskie pogranicza kultur Niejednokrotnie też dzieła aprobowane przez czytelników dały początek całym odmianom gatunkowym, zainspirowały rzesze pisarzy, także tych zaliczanych do twórców literatury „wysokiej”. Wystarczy wspomnieć choćby Eugène Sue, najpierw przez odbiorców i krytykę uwielbianego, potem zaś przez czytelników zapomnianego, a przez badaczy i krytyków odrzucanego i nazywanego często, by przypomnieć choćby opinię Romana Dyboskiego, autorem sensacyjnych romansideł2. Dyboski zdaje się nie zauważać, że Sue dał początek tzw. powieści tajemnic, która stała się jedną z ważniejszych inspiracji dla literatury kryminalnej, a zapoczątkowujące tę odmianę Tajemnice Paryża (1842–1843) jego pióra zyskały ogromną rzeszę naśladowców3. Nie może to dziwić, skoro, jak pisze Peter Brooks, Tajemnice Paryża były prawdopodobnie najczęściej czytaną powieścią XIX wieku4. To jednak w miarę normalne koleje losu dzieł literackich; zwłaszcza te zaliczane do literatury popularnej mają często, jak to kiedyś celnie stwierdził Tadeusz Żabski, „żywot motyli”: cieszą się krótko dużym uznaniem, potem zaś pokrywają się kurzem niepamięci, bo na ich miejsca przychodzą ciągle nowe, choć niekoniecznie lepsze czy istotnie się od nich różniące. Z inną sytuacją – kuriozalną poniekąd, ale nader częstą w dziejach historii literatury – mamy do czynienia w wypadku Ann Radcliffe, której dzieła sir Walter Scott, „guru” literatury tamtego czasu, najpierw gorąco polecał5, później zaś równie gorąco krytykował6 – a za nim inni7. A przecież z upływem lat powieści „pierwszej poetessy romantycznej beletrystyki”, jak autorkę Tajemnic zamku Udolpho nazywał początkowo sir Scott8, się nie zmieniły: przemianie uległy tylko moda, gusta, do głosu doszły inne prądy i nurty literackie. Jeszcze ciekawiej sytuacja wygląda w wypadku Zamcz yska w Otranto. Opowieść gotycka (The Castle of Otranto. A Gothic Tale, 1764) Horace Walpole’a. Nie można tu mówić o zmianie 2 R. Dyboski, Sto lat literatury angielskiej, Warszawa 1957, s. 700. Autor swoją pracę pisał w latach trzydziestych XX wieku, a dopracowywał podczas okupacji. Oceny dzieł literackich, jakie się w niej pojawiły, świetnie odpowiadały – niezamierzenie – socjalistycznej propagandzie. 3 Na ten temat zob. m.in. J. Bachórz, Polska powieść tajemnic w pierwsz ym ćwierćwieczu jej istnienia, [w:] Formy literatury popularnej. Studia, red. A. Okopień-Sławińska, Wrocław 1973, s. 115–135; S. Knight, The Mysteries of the Cities. Urban Crime Fiction in the Nineteenth Century, McFarland, Jefferson 2012. 4 Zob. P. Brooks, R eading for the Plot. Design and Intention in Narrative, A. Knopp, Inc., 1984, źródło: http://books.google.pl/books?id=bh4QV-uRvuwC&printsec=frontcover&dq=Reading+for +the+Plot:+Design+and+Intention+in+Narrative&hl=pl&sa=X&ei=uZ0CUp_COcOXhQfMo YGYBA&ved=0CDAQ6AEwAA#v=onepage&q=girardin&f=false [dostęp: 07.08.2013]. 5 W. Scott, Biographical Notices: Mrs Ann R adcliffe, [w:] The Miscellaneous Prose Works of Sir Walter Scott, t. 3, Cadell 1834, s. 342. Wszystkie przekłady, jeśli nie zaznaczono inaczej, A.G. 6 Por. E.J. Clery, The R ise of Supernatural Fiction, 1762–1800, Cambridge University Press 1995, s. 108–109. 7 Pisze o tym między innymi Rictor Norton w książce Mistress of Udolpho. The L ife of Ann R adcliffe, Leicester University Press, London 1999. 8 W. Scott, Biographical Notices: Mrs Ann R adcliffe, op. cit., s. 342. 138 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz gustu, spowodowanej upływem czasu, wszystko bowiem rozegrało się w ciągu kilku miesięcy. W 1765 roku w magazynie „Monthly Review” najpierw ukazała się bardzo dla książki pochlebna recenzja (anonimowa), potem zaś, kiedy zostało ujawnione, że powieść nie powstała w zamierzchłych czasach, lecz wyszła spod pióra współczesnego pisarza, to samo czasopismo zamieściło miażdżącą krytykę utworu, pióra prawdopodobnie tego samego recenzenta9. Jak więc widać, opinie na temat dzieł literackich niekoniecznie muszą zależeć od tego, jaką faktycznie wartość artystyczną przedstawiają dane teksty. Zawsze są to sądy mniej lub bardziej subiektywne, usiłujące czasem udawać obiektywne, w efekcie zaś manipulujące historią literatury, ogałacające ją z dzieł dla niej w danym czasie bardzo ważnych. Szczególnie niebezpieczne, by tak rzec, choć jest to określenie nieco „na wyrost”, stają się wtedy, kiedy zostają wpisane do kanonu lektur, ponieważ kształtują sposób myślenia o historii literatury, narzucając odbiorcom swoje wybory jako jedyne słuszne. Nie chodzi tu o fakt wartościowania, raczej niezbędny, ale o to, że niektóre dzieła (i pisarze) są w ogóle pomijane, a tym samym czytelnicy zostają pozbawieni nawet samej informacji o ich istnieniu – tak jakby ich nigdy nie było10. W ten sposób tworzy się fałszywą historię literatury i kultury. Dotyczy to też współczesnych twórców, choć wydaje się, że po przełomie postmodernistycznym podziały na literaturę „gorszą” i „lepszą” nie powinny być już aktualne11. Jest oczywiste, że syntezy historycznoliterackie nie mogą analizować czy tylko choćby omawiać wszystkich dzieł, zwłaszcza przy dzisiejszej masowej 9 Zob. „Monthly Review”, luty 1765, s. 97, źródło: http://books.google.pl/books?id=YIHb7 E mc y C k C & pg=PA81& lpg=PA81& dq=%E 2 % 8 0 %9E Mont h ly +R e v ie w %E 2 % 8 0 %9D,+febr uar y+1765&sou rce=bl&ots=BdaP-Apxt v&sig=4Ae3y xSCi _GD8WoH D_ t s cV l d 5 B 8 & h l= p l & e i= 0 s F k S 9 y 8 L 4 - b _ A b A 2 _ j l Aw& s a=X & o i=b o o k _ r e s u l t & c t=result&resnum=1&ved=0CAcQ6AEwAA#v=onepage&q=%E2%80%9EMonthly%20Review%E2%80%9D%2C%20february%201765&f=false, s. 97–99 i 394 [dostęp: 07.08.2013]. Badacze i krytycy nie lubią się mylić i przyznawać do błędów: to jeden z powodów, dla których Pieśni Osjana Jamesa Macphersona bardzo długo figurowały w podręcznikach do historii literatury jako przekłady z oryginalnych pieśni Osjana, choć nie było już wątpliwości, że jest to fałszerstwo. 10 Skutków takiego działania doświadczyliśmy opracowując, w zespole kilkunastu osób, hasła do Słownika literatury popularnej (1997), pierwszego i jedynego jak do tej pory takiego leksykonu w Polsce. Znalezienie informacji biograficznych czy sporządzenie bibliografi i dla konkretnych pisarzy było niejednokrotnie bardzo trudne. Przy drugiej, poprawionej wersji (2006), mogliśmy już częściej korzystać z informacji zamieszczanych w Internecie, który w ciągu dziewięciu lat, jakie upłynęły pomiędzy wydaniami, znacznie się już rozwinął – ale i tak nie udawało się znaleźć wielu danych albo znajdowaliśmy szczątkowe, bo tylko takie się zachowały. 11 W opracowaniach polskiej literatury współczesnej ciężko znaleźć informacje o autorach literatury popularnej, a jeśli już w ogóle się znajdują, są szczątkowe. Dotyczy to także autorów, którzy wywarli duży wpływ na polską literaturę (np. Janusz Zajdel, Andrzej Sapkowski, Marek Krajewski) i inni. Por. np.: L iteratura polska XX wieku, red. B. Kaniewska, A. Legeżyńska, P. Śliwiński, Poznań 2005. Sytuacja ta ulega na szczęście zmianie: zob. L iteratura polska XX wieku. Przewodnik encyklopedyczny, red. nauk. A. Hutnikiewicz, A. Lam, t. 1–2, Warszawa 2000. 139 Śląskie pogranicza kultur produkcji – jednak brakuje w nich nawet listy nazwisk autorów, nie wspominając o bibliografi i ich tekstów. Jednym z powodów jest na pewno niskie mniemanie o niektórych dziełach, zwłaszcza tych przeznaczonych – niejako odgórnie – dla szerszej, czasami też mniej wyrobionej publiczności. Opinie znawców na temat dzieł tzw. literatury popularnej, do których należą także utwory Guido von Felsa, są zwykle bardzo krytyczne. Sytuacja taka trwa od wieków, ponieważ sądy te wynikają z zastosowania do tego rodzaju tekstów „kryteriów odnoszących się do literatury wysokoartystycznej”12 , przy całkowitym ignorowaniu Jaussowskiego „horyzontu oczekiwań” odbiorców13. W efekcie ci ostatni, nawet wiedząc o krytycznych opiniach znawców na temat swoich ulubionych dzieł14, rzadko się nimi przejmują, z góry uznając je – nie zawsze sprawiedliwie – za tendencyjne; co najwyżej w oficjalnych wypowiedziach ukrywają „osobisty spis lektur”, wiedząc, że nie zyska on aprobaty. Gust krytyków i badaczy znacznie się czasem różni od gustu odbiorców: ci ostatni nie zawsze poszukują w dziełach kultury tego, co znawcy uznają za szczególnie wartościowe. Pragną czegoś innego, co zaspokaja takie ich potrzeby, które przez elity kulturalne są z góry uznawane za mało ważne albo wręcz prostackie, za oznakę złego smaku i upodobania dla kiczu. Historia literatury spisana z punktu widzenia przeciętnych odbiorców wyglądałby zatem, jak sądzę, zupełnie inaczej niż ta napisana przez znawców. Nikt chyba nie wyobraża sobie dziś literatury bez nazwiska sir Arthura Conan Doyle’a15: a jeszcze w latach trzydziestych XX wieku wspominany już Dyboski wykluczał go z grona porządnych autorów, wymieniając go jednym tchem z autorem „sensacyjnych romansideł”, Sue’m16 i nie poświęcając mu żadnej osobnej notki, mimo że wiadomo już było, iż zrewolucjonizował literaturę kryminalną. Tej jednak Dyboski nie akceptował, a zatem nie akceptował też i Conan Doyle’a. Listy bestsellerów, sporządzone według opinii czytelników i badaczy, z pewnością bardzo by się od siebie różniły, czy to w XIX, XX, czy w XXI wieku. Na tej tworzonej przez badaczy być może nie znaleźliby się Helena Mniszkówna, Xavier de Montépin, Baronowa Orczy, J.K. Rowling albo Stephenie Meyer; na tej czytelników – Bolesław Prus, Thomas Mann, Émile Zola, Doris Lessing albo Mo Yan. Znalazłoby się za to miejsce dla wielu pisarzy pomijanych w historycznoliterackich syntezach, w tym dla Guido von Felsa, oczywiście wtedy, kiedy listę sporządzaliby czytelnicy z XIX i początku XX wieku17. Był on jednym T. Żabski, Proza jarmarczna X I X wieku. Próba systematyki gatunkowej, Wrocław 1993, s. 21. Ibidem, s. 21. 14 Szerzej na ten temat zob. T. Żabski, op. cit., s. 20 i n. 15 Critical essays on Sir Arthur Conan Doyle, red. H. Orel, G.K. Hall, New York 1992, passim. 16 R. Dyboski, op. cit., s. 700. 17 A i to niekoniecznie: obecnie powstają liczne fora internetowe, na których czytelnicy powracają do dawnych pisarzy, starając się na nowo odkryć ich twórczość. Utwory Guido von Felsa 12 13 140 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz z najpopularniejszych (i najpłodniejszych, jeśli przyjąć, że faktycznie był autorem wszystkich dzieł podpisanych jego nazwiskiem) pisarzy swoich czasów, a dziś badacze (i czytelnicy) nie pamiętają o nim niemal w ogóle, choć jego powieści czytała cała Europa. Nawet niemieccy literaturoznawcy sprowadzają informacje na temat Felsa praktycznie do wymienienia go jako jeszcze jednego autora uprawiającego „Trivialliteratur” i – ewentualnie – podania listy tytułów. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy na pewno jest fakt, że informacje o nim, jakie przetrwały do dzisiaj, są bardzo skąpe. Pisarz bardzo tajemniczy Guido von Fels to jeden z pseudonimów niemieckiego pisarza, który urodził się w 1859 roku w Glatz (dziś Kłodzko) jako Paul Walter, choć praktycznie w ogóle nie jest znany z rodowego nazwiska18. Był, jak wspomniano, jednym z najbardziej poczytnych i najchętniej drukowanych pisarzy niemieckich, jeśli nie europejskich. O jego życiu wiadomo bardzo mało: urodził się i początkowo wychowywał na Śląsku, ale po śmierci matki dorastał u dziadków w Annabergu (obecnie Annaberg-Buchholz), w saksońskich Rudawach. Mieszkał we Freibergu (Saksonia), potem w Berlinie. Skuszony przez opowieści przygodowe, które chętnie czytywał, wyruszył na morze; po powrocie, wbrew swojej woli, został kupcem (jego dziadkowie byli kupcami galanteryjnymi), ale czas poświęcał głównie na studiowanie folkloru i samokształcenie; od 1888 podróżował po Afryce jako korespondent jednej z gazet; prawdopodobnie zginął w wypadku drogowym pod koniec pierwszej wojny światowej. Dokładna przyczyna i data śmierci nie są znane, jako jej miejsce podaje się Berlin. Pisał zawodowo od około 1895 roku. Debiutował najprawdopodobniej powieścią Die Bettelgräfin oder Die Schicksale einer Grafentochter. Roman nach dem L eben (Berlin 1895–189619); po polsku wydanej anonimowo jako Hrabina Żebraczka (pierwsze odnotowane wydanie w 1901 roku20). Wydawał teksty co najmniej pod niekoniecznie wracają do łask, ale powoli są przywracane kulturowej pamięci: poszukuje się ich i rozmawia o nich na różnojęzycznych forach (np. rosyjskich czy serbskich). 18 Kilka faktów z biografi i Guido von Felsa podałam w Słowniku literatury popularnej, Wrocław 2006, s. 156–157. Różne źródła podają różne daty i informacje, a ustalenie jednej wersji jest właściwie niemożliwe, przynajmniej przy dzisiejszym stanie badań. Informacje biograficzne i bibliograficzne na temat von Felsa podaję w tej części artykułu za: Deutsches L iteratur-L exikon das 20. Jahrhundert, red. W. Kosch (et al.), t. 8, K.G. Saur Verlag, Zürich, München 2005, s. 413–415; G. Kosch, M. Nagl, R epertorien zur Deutschen L iteraturgeschichte, t. 17 (Der Kolportageroman. Bibliographie 1850 bis 1960), Stuttgart 1993. 19 Wszystkie źródła wymieniają ją jako pierwszą w dorobku von Felsa, uznaję zatem, iż jest to jego debiut. 20 Powieść tę wielokrotnie wznawiano, między innymi w 1903, 1906, 1912, 1916, 1924, (z tytułem: Hrabina Żebraczka. Smutne dzieje zroz paczonego serca kobiety. Tragiczny romans z prawdziwego teraźniejszego 141 Śląskie pogranicza kultur kilkoma pseudonimami (nie wszystkie można obecnie ustalić): najczęściej używał nazwiska Guido von Fels i to pod nim zasadniczo jest znany, ale publikował także jako Viktor Felsen, Viktor [von] B., A.C. Davis, czasem pod nazwiskiem rodowym: Walter Paul. Uprawiał specyficzny rodzaj literatury: powieść zeszytową a także opowiadania, które były przeznaczone do publikacji w zeszytach. Pisał dużo, szybko i bardzo obszernie: liczba jego utworów nie jest dokładnie znana, różne źródła podają odmienne dane. Choć krytycy załamywali ręce – i trudno odmówić im słuszności – nad artystyczną jakością powieści zeszytowych, w tym również utworów von Felsa, działalność pisarska przyniosła temu ostatniemu nie- Stülpner und Karaseck, die verwegenen Wildzłe zarobki i sławę, a jego dzieła wyda- schützen und R äuberanführer der sächsischwano (i wznawiano) nieprzerwanie aż do böhmischen Grenzlande u. Gräfin K ielmannsegge, eine Geliebte Napoleons wybuchu drugiej wojny światowej. Ostatni odnotowany nowy tytuł, Karl Stülpner. Die zweite Hälfte seines abenteuerlichen L ebens und sein Ende, zugleich ein lebenswahres Bild aus der Zeit der Ersten Erhebung Deutschlands – zeszytowa powieść zbójecka, do której to odmiany Fels miał szczególne upodobanie – wyszedł długo po jego śmierci, w 1934 roku; najprawdopodobniej zresztą jest to wydana pod nowym tytułem powieść Stülpner und Karaseck, die verwegenen Wildschützen und R äuberanführer der sächsischböhmischen Grenzlande u. Gräfin K ielmannsegge, eine Geliebte Napoleons (1899–1900). Właściwie nic więcej na temat tego pisarza nie wiadomo – przynajmniej jeśli chodzi o dotychczasowy stan badań. Informacje biograficzne są, jak widać, szczątkowe, a obszerna twórczość nie doczekała się osobnego omówienia; właściwie nie ma też kompletnej bibliografi i 21. Jednym z powodów zapewne jest fakt, iż autor uprawiał powieść zeszytową, przez badaczy, działaczy oświatowych, krytyków i twórców literatury tzw. wysokiej uznawaną za przejaw całkowitego upadku artystycznego, najgorszą rzecz, jaka może spotkać czytelnika. O powieściach ż ycia), 1933. Wydano ją także, anonimowo, pod tytułem Wydziedziczona, cz yli Losy pewnej hrabianki. Powieść z ż ycia rzecz ywistego (Wiedeń przed 1914) oraz jako dzieło Marii Grabińskiej Wyklęta córka. Epopea [!] miłości i nienawiści, zemsty i poświęcenia (1936). 21 Na przykład Hainer Plaul wymienił go w swojej książce, jednym z ważniejszych opracowań niemieckojęzycznej literatury popularnej, tylko trzy razy. Zob. H. Plaul, Illustrierte Geschichte der Trivial-L iteratur, Leipzig 1983, s. 211; 212; 215. 142 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz Guido von Felsa – choć bez wymieniania nazwiska autora, prawdopodobnie dlatego, że były to wydania anonimowe, czytamy: możemy się przekonać z wykazu statystycznego Wydziału Prasowego Min. Spr. Wewn. dotyczącego wydawnictw nieperjodycznych na ziemiach Polski, w jakich rozmiarach młodzież jest deprawowana. Otóż okazuje się, że w Państwie Polskiem wydawnictwa sensacyjne roczne osiągają w sumie większy nakład od beletrystyki literackiej, nie mówiąc naturalnie o dziełach poważnych, których ilość i nakład jest znikomie mały. Za pierwszy kwartał bieżącego roku wydano 1.277,670 egzemplarzy wydawnictw sensacyjnych przy średnim nakładzie książki 11 tysięcy egzemplarzy. Oto są bakterje ciężkich chorób, które zakażają dusze młodych czytelników lub ludzi o niskim poziomie intelektualnym, z nich bowiem składają się konsumenci niebezpiecznej, zgangrenowanej lektury. To »Kartusz genjalny rozbójnik« i »Marica hrabina – żebraczka«, sprawiają, że młodociani wałkonie nie dostają promocji do następnej klasy, a później dzięki swym wybrykom zostają bohaterami podwórza. Należałoby dla tej plugawej beletrystyki wprowadzić cenzurę i zabronić rozprzestrzeniania zgnilizny, a w każdym razie chronić przed nią młodzież22 . Sami czytelnicy jednak – ci, dla których powieści takie były pisane – mieli na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Dla nich były to najlepsze i najpiękniejsze książki na świecie, a że było ich wielu, sprzedawały się znakomicie i w dużej liczbie. Z przyczyn, o których już pisałam, nigdy nie trafiły na oficjalne listy bestsellerów, nawet wtedy, kiedy te już publikowano; nie ulega jednak wątpliwości, że gdyby istniała alternatywna lista książek, lista, jak je kiedyś nazywano, książek pokupnych, układana przez masowych odbiorców z XIX i XX wieku – powieści zeszytowe uplasowałyby się na pierwszych miejscach, o ile nie zdominowałyby całej listy, wśród autorów z pewnością zaś prym wodziłby Guido von Fels. Jego powieści były wszak tłumaczone na wiele języków, między innymi na język polski, angielski, francuski, rosyjski, estoński, włoski, rumuński, norweski, szwedzki, jidysz, słoweński23: z pewnością zatem nie mógł narzekać na brak zainteresowania swoimi dziełami. Powieść zeszytowa: „zakazany” bestseller Termin „bestseller” pojawił się najprawdopodobniej pod koniec XIX wieku w Ameryce. Jak pisze Michael Winship, historycy książki zwykle wiążą go z listą 22 Fatum [?], „Rozwój” 1925, nr 180 (3 lipca), s. 9 (Dział „Listy z Łodzi”). Pisownia oryginalna. Autor prawdopodobnie pomylił powieść zeszytową Hrabina Żebraczka z operetką Hrabina Marica (1924) Imre Kálmána, wystawioną po raz pierwszy w Wiedniu, nie odnotowano bowiem powieści zeszytowej o takim tytule. 23 Te wersje językowe udało się odnaleźć, przeszukując Sieć, prawdopodobnie jednak lista ta jest znacznie dłuższa. 143 Śląskie pogranicza kultur sześciu pozycji, opatrzonych nagłówkiem „New Books, in the order of demand” (czyli: nowe książki, ułożone w porządku od najbardziej poszukiwanych), jaka ukazała się w pierwszym numerze nowojorskiego periodyku „The Bookman” w lutym 1895 roku. Winship przywołuje jednak definicję z Oxford English Dictionary, która przypisuje pierwsze użycie słowa bestseller czasopismu „The Kansas Times & Star” z 25 kwietnia 1889 oraz – co chyba ważniejsze – przypomina, że nowojorski „The Bookman” był wzorowany na zatytułowanym tak samo czasopiśmie londyńskim, które od października 1891 roku załączało listy „best selling books”, najlepiej sprzedających się książek, sporządzane na podstawie informacji od najważniejszego księgarza z West Endu 24. To historia oficjalna: bestsellery, choć jeszcze ich nie nazywano w ten sposób, nie pojawiły się jednak dopiero w XIX wieku, wraz z publikowaniem list, lecz funkcjonowały od dawna, mimo że nikt nie prowadził rankingów sprzedawalności i poczytności. Widać to choćby w liczbie wznowień poszczególnych tytułów i w nakładach. Romanse rycerskie, historie o Magielonie, Meluzynie czy Genowefie; apokryfy, hagiografie, kalendarze, przepowiednie, wróżby, senniki etc. – wszystkie wydawano wielokrotnie przez setki lat, tłumaczono na wiele języków, przerabiano, dostosowywano do zmieniających się warunków. Jak na czasy, w których niewiele osób umiało czytać, a książki kosztowały sporo, liczba wypuszczanych egzemplarzy była całkiem duża, bo duży był popyt 25. W XIX wieku „stare” bestsellery zaczęły ustępować miejsca nowym: zmieniła się produkcja, nowe maszyny i technologie spowodowały znaczne potanienie książki26, a upowszechnienie obowiązku oświatowego i rozwój przemysłu wytworzyły nową grupę odbiorców, poszukujących nowocześniejszej, ale nie nazbyt absorbującej lektury. Jednym z istotnych warunków była cena: im niższa, tym lepiej; to z kolei zależało, w dużej mierze, od nakładu, ten zaś – od popytu 27. Nie prowadzono jeszcze badań rynku (choć były pierwsze próby), wydawcy zatem nie mogli przewidzieć, jak szybko – i czy w ogóle – sprzeda się „ich” książka. Wyjściem z tej sytuacji okazało się publikowanie beletrystyki w czasopismach. Stosunkowo tanie periodyki były znakomitym sprawdzianem czy dany utwór, ukazujący się w odcinkach, cieszy się uznaniem publiczności, czy nie: łatwo było przy tym sterować nakładem bez ponoszenia większych kosztów. Najprawdopodobniej pierwszą powieścią wydaną w taki sposób był Robinson Crusoe Daniela Defoe: w latach 1719–1720 wychodził na łamach „The Original London Post or Heathcot’s Intelligence”28. Mamy http://www.common-place.org/vol-09/no-03/winship/ [dostęp: 23.07.2013]. Na ten temat zob. m.in. T. Żabski, op. cit., passim. 26 O tych kwestiach zob. m.in. A. Kłoskowska, K ultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 2005, s. 101–104 i n. 27 Zob. A. Kłoskowska, op. cit., s. 406–407. 28 Zob. D.J. Shaw, Serialization of Moll Flanders in “ The London Post” and in “ The Kentish Post”, 1722, „The Library: The Transactions of the Bibliographical Society”, t. 8, nr 2, czerwiec 2007, s. 182. 24 25 144 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz tu jednak do czynienia z sytuacją, kiedy podziałowi na odcinki poddano tekst już istniejący i, co ważniejsze, wcześniej opublikowany w „normalnym” trybie. W późniejszym czasie zaczęto stosować inną strategię, mianowicie publikowanie powieści najpierw w odcinkach, a następnie, jeśli zdobyła serca publiczności – w woluminach. W ten sposób wydawcy – a czasami i autor – zarabiali dwa razy: raz na publikacji w czasopiśmie, drugi raz – na normalnie wydanej książce. Tą metodą wypuszczano nie tylko, jak można by się spodziewać, utwory przeznaczone dla mniej wyrobionych czytelników, ale właściwie większość powieści: tak ukazywały się na przykład poszczególne tomy „Trylogii” Henryka Sienkiewicza i L alka Bolesława Prusa, żeby wymienić wyłącznie polskich autorów. Rozwinięcie tej techniki publikacji przypisuje się francuskiemu dziennikarzowi, redaktorowi i wydawcy, Émile’owi de Girardin, który w 1836 roku założył czasopismo „La Presse”, dostępne właściwie dla wszystkich ze względu na bardzo niską cenę (roczna subskrypcja wynosiła połowę abonamentu innych czasopism29); dodatkowo zachęcał czytelników zamieszczaniem dodatków beletrystycznych. Jego pomysły kopiowały inne pisma: przełomowe w tej kwestii okazało się wydanie przez „Journal des Débats” Tajemnic Paryża – pierwszej powieści, która swoją premierę miała właśnie w odcinkach w czasopiśmie. Brooks nazywa wydawane w ten sposób utwory „pierwszą industrialną formą literatury”30. Wspomnieć jednak należy tutaj i o innym wydawcy, który mniej więcej w tym samym czasie, ale po drugiej stronie kanału La Manche, zapoczątkował wydawanie beletrystyki „in parts”, w odcinkach – Edwardzie Lloydzie, od 1836 roku publikującym w Londynie powieści w numerach (zeszytach)31. Być może są to pierwsze powieści zeszytowe, jakie znamy. Z czasem ta forma wydawnicza bardzo się upowszechniła; by sprostać zapotrzebowaniu rynku i jak najwięcej zarobić, wydawano byle jak, na najmarniejszym papierze, szybko i dużo: autor zatem nie mógł cyzelować swojej pracy (przy założeniu, że w ogóle miał na to ochotę, a wydawca tego od niego oczekiwał). Miał napisać jak najwięcej i dowolnym sposobem zatrzymać czytelnika przy tytule: w efekcie powieści zeszytowe, w przeciwieństwie do tych drukowanych w czasopismach, przyciągających różnorodną klientelę, zaspokajały, teoretycznie, gusta mało wymagających odbiorców32. Oczekiwali oni w zasadzie niewiele: wartkiej akcji, przygód, sensacji, stereotypowych postaci, romansu, intrygi kryminalnej, pościgów, ucieczek, diabelsko Zob. P. Brooks, op. cit. Ibidem. 31 Zob. http://varney.50megs.com/varney/INTRO-1.HTM [dostęp: 07.08.2013]. Niektóre źródła jako datę ukazania się pierwszych takich druków podają rok 1828. Zob. M. Léger-St-Jean, Price One Penny: A Database of Cheap Literature, 1837–1860, źródło: http://www.english.cam. ac.uk/pop/notes.php [dostęp: 07.08.2013]. 32 Szerzej o powieściach zeszytowych zob. A. Gemra, „K wiaty zła” na miejskim bruku. O powieści zesz ytowej X I X i XX wieku, Wrocław 1998. 29 30 145 Śląskie pogranicza kultur złych i anielsko dobrych charakterów, słowem – interesującej fabuły, nastawionej na dostarczenie im rozrywki i kończącej się tak, jak lubili najbardziej: happy endem, czyli połączeniem zakochanych i ukaraniem zbrodniarzy. Powieści zeszytowe czytano zasadniczo z dwóch powodów: bo było trochę wolnego czasu oraz, a może przede wszystkim, dla fabuły i akcji. W drugiej połowie XIX wieku opanowały one praktycznie całą Europę. Ponieważ w przeciwieństwie do zwykłych książek przynosiły bardzo duże dochody, wydawcy często widzieli w nich jedyny ratunek dla swoich podupadających firm. Rozpacz krytyków z powodu poziomu artystycznego powieści zeszytowych nie mogła więc zmienić stanowiska właścicieli oficyn w tej kwestii, nawet jeśli podzielali oni w cichości ducha ich poglądy. Był to czysty biznes: nakłady były ogromne, zwłaszcza w porównaniu do tych literatury „wysokiej”. Felicja Bursowa, która chyba jako jedyna zbadała czytelnictwo powieści zeszytowych przed drugą wojną światową, a więc w ostatnim możliwym momencie, pisała: „Powieść współczesna ma nakład przeciętny 2000, powieść zeszytowa dziesiątki tysięcy”33. Według Piotra Grzegorczyka te dziesiątki tysięcy oznaczały ponad pięćdziesiąt tysięcy34, ale piszący w roku 1911 Stanisław Dzikowski przytaczał wypowiedź hurtownika, z której wynikało, że bywały i powieści mające po sto tysięcy nakładu35. To i liczba zeszytów – przeciętnie jeden tytuł miał od sześćdziesięciu do stu numerów – powodowało, że tak jak ogromna była skala zjawiska, tak i ogromne były zarobki, choć jeden zeszyt nie kosztował zbyt dużo36. Tadeusz Żabski pisze, iż standardowa „32-zeszytowa powieść równoważyła niemal cały dorobek wydawniczy oficyny ludowej”37, reszta była zaś czystym zyskiem. Była to chyba najkorzystniej w historii, dla kredytodawcy, oprocentowana sprzedaż ratalna: nabywcy nie zauważali, że „jeden tom literatury sensacyjnej [złożony] ze 100 zeszytów po 6 kop. kosztuje właśnie tyle, co kompletne wydanie dzieł Słowackiego, z sześciu tomów się składające”38 i byli zadowoleni z tego, że stać ich na dostarczające im dobrej rozrywki książki. Nie narzekali również świetnie zarabiający wydawcy i autorzy, którym całkiem nieźle płacono. Najmniej zadowoleni byli w całej tej sytuacji działacze oświatowi, nauczyciele, czasem rodzice, badacze literatury i wreszcie literaci. Wbrew pozorom bowiem literatura „kuchennych schodów”, jak ją niegdyś nazywano, nie trafiała wyłącznie do odbiorcy z intelektualnych i społecznych nizin. Czytała ją służba, rzemieślnicy, robotnicy – ale F. Bursowa, Brukowa powieść zesz ytowa i jej cz ytelnictwo, [praca magisterska w maszynopisie], Warszawa 1939, s. 98. 34 P. Grzegorczyk, Życie literackie w Polsce, „Rocznik Literacki” 1937, s. 296. 35 Zob. S. Dzikowski, Za kulisami „literatury” sensacyjnej, „Świat” 1911, nr 18. Nawet jeśli przyjmiemy, że hurtownik nieco przesadził, to i tak nakłady musiały być bardzo wysokie – inaczej liczba wydawców powieści zeszytowych nie rosłaby w takim tempie. 36 O cenach powieści zeszytowych zob. np. A. Gemra, op. cit., s. 23; s. 33; s. 41–43. 37 T. Żabski, op. cit., s. 169. 38 S. Dzikowski, op. cit. 33 146 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz też spragnieni wciągającej lektury uczniowie czy pensjonarki39 i inni, choć oczywiście się do tego nie przyznawali, gdyż, jak pisała Bursowa, wstydzili się tego, że czytają „bruki”40, jak mówiono o powieści zeszytowej, i tego, że się im one podobają. Bo krytyka była bezlitosna: wytykano miałkość fabuły, potworną składnię, okropny styl, przerażający język, rozwlekłość, powielanie scen, nierealistyczne przygody (i ich nierealistyczną, w stosunku do całego czasu akcji, liczbę), schematyzm, papierowość postaci itd. Sienkiewicz w Szkicach węglem pisał na przykład złośliwie, przedstawiając Zołzikiewicza, bohatera niewątpliwie negatywnego, o podłym charakterze, że ten „pod ławką czytał Rynalda Rynaldiniego i inne podobne utwory, kształcące serce, rozwijające umysł i budzące wyobraźnię naszej młodzieży”41. Wcześniej zaś jeszcze, w jednym z felietonów, wypowiadał się o powieściach zeszytowych George’a Füllborna, niemieckiego pisarza urodzonego w Elblągu (dawniej Elbing), których wydawanie planował Breslauer: „w zakresie czytania nie masz nic bardziej szkodliwego, nic bardziej zgubnego dla moralności jak podobne utwory”42. O języku tych powieści pisał z kolei: „Czy słyszeliście: książka, zamiast podtrzymywać i oczyszczać język, psuje go; zamiast rzucać perły, rzuca śmiecie do skarbca! Jest to w innym zakresie taka sama zaraza, jaka wiała od Barbary Ubryk, Izabeli, Eugenii etc., których to wydawnictw również p. Breslauer był nakładcą”43. To tylko dwa z wielu przykładów niezwykle negatywnych opinii na temat powieści zeszytowych. Jak pisałam, trudno im odmówić słuszności; trudno też, by takich mankamentów nie zauważali trochę lepiej wykształceni odbiorcy powieści zeszytowych, a tych przecież również było sporo. Co takiego zatem było w tych „potwornych powieścidłach”44, że ich nakłady i sprzedaż osiągały rekordowe wyniki, A.E. Balicki, Ukochane muz y nasze, cz yli Miłość w kajdanach. Sensacyjna opowieść o dziewięciu łotrz ycach i Sherlocku Holmesie, Kraków 1908, s. 4. 40 Współcześnie również daje się zauważyć podobny wstyd, utrudniający, podobnie jak Felicji Bursowej, uzyskiwanie wiarygodnych wyników w ankietach. Pozornie pewni swoich wyborów czytelnicy ukrywają przed ankieterami te lektury, co do których wiedzą, iż mają negatywne opinie u tzw. autorytetów kulturalnych – nawet jeśli oficjalnie tych autorytetów nie akceptują. Na temat różnic w wynikach ankiet przeprowadzanych z tymi samymi respondentami zob. m.in. G. Straus, K. Wolff, Polacy i książki. Społeczna sytuacja książki w Polsce 1992, Warszawa 1996; G. Straus, K. Wolff, Cz ytanie i kupowanie książek w Polsce w 1994 r. (raport z badań), Warszawa 1996; G. Straus, K. Wolff, Zainteresowanie książką w społeczeństwie polskim w 1996 r. (raport z badań), Warszawa 1998; G. Straus, K. Wolff, Sienkiewicz, Mickiewicz, Biblia, harlequiny… Społeczny zasięg książki w Polsce w 2000 roku, Warszawa 2002. Zob. także np. http://ebib.oss. wroc.pl/2004/54/; http://www.ebib.pl/?page_id=331 [dostęp: 07.08.2013]. 41 H. Sienkiewicz, Szkice węglem, [w:] idem, Wybór nowel, Ossolineum, Wrocław 1989, s. 40. 42 H. Sienkiewicz, Chwila obecna V II [w:] idem, Dzieła, red. J. Krzyżanowski, t. 49, Warszawa 1948–1955, s. 60–61. 43 H. Sienkiewicz, Chwila obecna X L , [w:], idem, Dzieła, op. cit., s. 196. Sienkiewicz pisze tutaj o skandalicznym, jego zdaniem, przekładzie wydanej przez Breslauera powieści George Sand Consuelo (1843), porównuje go do języka powieści zeszytowych George’a Füllborna, których tłumaczenia również wypuszczał Breslauer. 44 Tak nazwał powieści zeszytowe Piotr Grzegorczyk. Zob. idem, op. cit., s. 296. 39 147 Śląskie pogranicza kultur a tacy autorzy, jak von Fels45, mogli liczyć na ogromną i wdzięczną publiczność? Czym tak skutecznie autor Jacka mściciela kobiet. Ducha zemsty (Jack, der geheimnisvolle Mädchenmörder. Sensations-Roman, 1897) kusił swoich odbiorców? Guido von Fels, autor pokupny Guido von Fels bywa różnie określany: „König der Lieferungsromane”46 (król powieści zeszytowych), „der wohl fruchtbarste deutsche Schriftsteller seines Jahrhunderst”47 (chyba najpłodniejszy niemiecki pisarz swojego stulecia), „der wohl begnadetste Autor dieses Genres”48 (chyba najbardziej utalentowany autor tych gatunków – chodzi o utwory wypuszczane w zeszytach). Jak wspominałam, nie można ustalić dokładnej liczby jego dzieł. Wprawdzie Deutsches Literatur-L exikon das 20. Jahrhundert wymienia w poświęconym mu haśle czterdzieści trzy pozycje, jednak inne źródła przypisują von Felsowi znacznie większą liczbę utworów. Ma on być autorem siedemdziesięciu dwóch powieści zeszytowych, liczących razem 172.800 stron49; inni badacze podają, że napisał dziewięćset powieści wydawanych w seriach (R eihenroman; chodzi o opowiadania wypuszczane w zeszytach mających najczęściej 32 strony), liczących łącznie 200.000 stron, a do tego jeszcze siedemdziesiąt dwie powieści zeszytowe (Heftroman, Kolportageroman)50. Trzeba przypomnieć, że powieści te bywały bardzo obszerne: na przykład Ernst Adolf Schilling, gennant die Blutdogge, der furchtbarste und gewaltigste R äuberhauptmann Deutschlands und Österreichs. Geschichtlicher Volksroman aus der Zeit August des Starken (1912– 1913) liczył sobie w sumie 2402 strony; Karl Stülpner und Johannes Karaseck die verwegenen Wildschützen de sächsisch-böhmischen Grenzwälder und Gräfin Charlotte K ielmannsegge die Geliebte Napoleons wydany w 1928 roku liczył sobie 2400 stron (sto zeszytów po 24 strony). Powstaje jednak pytanie, czy von Fels rzeczywiście mógł napisać aż tyle w tak krótkim czasie: łącznie byłoby to 372800 stron, co w przeliczeniu na 13 lat uprawiania literatury daje około 78 i pół strony dziennie. Wydaje się to niemożliwe, nawet jeśli się przyjmie, że jedna strona to A5, najpopularniejszy w wydawnictwach zeszytowych format, czyli – nie tak duży. Mamy więc do czynienia 45 Nie tylko von Fels: autorem pięciu powieści zeszytowych jest np. Karl May, który pisywał je dla wydawnictwa Heinrich Gottholda Münchmeyera w latach 1882–1888. Wydawano je pod pseudonimami bądź anonimowo. 46 W. Faulstich, Medienwandel im Industrie- und Massen-zeitalter (1830–1900), Vandenhoeck und Ruprecht, Göttingen 2004, s. 215. 47 R. Wittmann, Geschichte des deutschen Buchhandels, Beck, München 1999, s. 274. 48 K.M. Michel, Über R omanlektüre, „Akzent”, R. V, 1958, s. 334. 49 Zob. W. Faulstich, op. cit., s. 215. H.J. Galle, Volksbücher und Heftromane. Ein Streifzug durch 100 Jahre Unterhaltungsliteratur, Passau 1999, Fa 116/117–35. 50 B. Hillebrand, Was denn ist K unst? Essays zur Dichtung im Zeitalter des Individualismus, Vandenhoeck und Ruprecht, Göttingen 2001, s. 127. 148 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz albo rzeczywiście z tytanem pracy, albo z człowiekiem, który uciekł się do popularnego wówczas rozwiązania: zatrudniania innych osób do pisania powieści i podpisywania się pod nimi swoim nazwiskiem, czyli – posiadania „fabryki powieści”, albo, jak to mniej elegancko nazywano, pisarskiej „stajni”; miał ją między innymi Aleksander Dumas-ojciec. Możliwe jest również, że choć Guido von Fels rzeczywiście istniał, jego nazwisko służyło także jako nazwisko wydawnicze: była to bardzo częsta praktyka, stosowana również i później, m.in. przez wydawnictwa komiksowe. Autorem mógł być ktokolwiek (jeden tekst mógł mieć wielu „ojców”): zamawiano usługę, za którą płaciło wydawnictwo, potem zaś opatrywano utwór odpowiednim nazwiskiem. Być może także von Fels kopiował cudze dzieła51 – w wypadku powieści zeszytowej niespecjalnie przejmowano się prawami autorskimi, zresztą narzędzia kontroli były nieskuteczne. Równie powszechne było wydawanie jednego tekstu pod różnymi tytułami. Proceder taki uprawiali zarówno wydawcy, którzy chcieli zarobić kilka razy na tej samej książce, jak i autorzy – z podobnych powodów52. I tak na przykład tożsame treściowo są polskie wydania powieści Georga Füllborna Blada hrabina oraz Widmo starego zamku, zaś niejaki Witold Gutowski, co do zasady, wydawał jedną powieść pod dwoma tytułami: Piękna Dalmatka to Sieroca dola; Porwana w noc poślubną to Dziewczę fabryczne; Potajemnie zaślubiona – Sekretarka osobista; Siostra Maria to Piękna siostra53 . Można również podejrzewać, że von Fels mógł być zręcznym kompilatorem i modyfikatorem tekstów wydanych wcześniej, co także często się zdarzało; wątpliwości mogą budzić w takich sytuacjach przede wszystkim utwory, których treść dotyczy dawnych wydarzeń, jak to często dzieje się w zeszytowych powieściach zbójeckich. I tak na przykład powieść Lips Tullmann, der größte R äuber Deutschlands54 , wydana w 1899 roku, miała swoją poprzedniczkę o bardzo zbliżonym tytule: Lips Tullian und seine R aubgenossen. Eine romantische Schilderung der Thaten dieses furchtbaren R äuberhauptmannsund seiner Bande, welche im Anfange des 18.Jahrhunderts ganz Sachsen, Böhmen und Schlesien mit Furcht, Schrecken und Entsetzen-erfüllte. Powieść wyszła w 1854 roku, liczyła ok. 448 stron, a jej autorem był Ernst Frei. Ten sam autor podany został przy powieści Nickel List und seine Na temat autorstwa powieści zeszytowych zob. A. Gemra, op. cit., s. 18 i n.; zob. także informacje na temat autorstwa wydawanej przez Lloyda powieści zeszytowej Varney the Vampyre: or The Feast of Blood. A R omance (1845–1847) w: A. Gemra, Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i Monstrum Frankensteina w wybranych utworach, Wrocław 2008, s. 134–135. 52 Jak ustaliłam, badając dostępne polskie powieści zeszytowe różnych autorów, na sto trzy wydane utwory tylko trzydzieści sześć „to wydania pierwsze, pozostałe 67 to ich przedruki”. A. Gemra, „K wiaty zła” na miejskim bruku, op. cit., s. 17. 53 A. Gemra, „K wiaty zła” na miejskim bruku, op. cit., s. 133. Najprawdopodobniej zresztą nie były to oryginalne dzieła, lecz przekłady powieści pierwotnie (jak można przypuszczać) niemieckich, na co wskazywać mogą pewne zbieżności między tytułami. 54 Prawdopodobnie autorzy hasła podali złe nazwisko zbójcy; we wszystkich źródłach występuje on jak Lips Tullian. 51 149 Śląskie pogranicza kultur Spießgesellen, Romantische Schilderung des R äuber- und Gaunerlebens in Deutschland. In der letzten Hälfte des 17.Jh., wydanej w 1856 roku i liczącej ok. 381 stron55, Guido von Fels ma być natomiast twórcą powieści R äuberhauptmann Nickel List (1900). Brak dostępu do wymienionych pozycji nie pozwala ich porównać – zbieżność tytułów jest jednak zadziwiająca. Trudno będzie zweryfikować postawione w kwestii autorstwa von Felsa hipotezy, zwłaszcza że część tekstów jest niedostępna lub nie jest dostępna w całości; niemniej jednak można by pokusić się w przyszłości o taką pracę: pomogłaby ona uporządkować chaos, jaki obecnie panuje w kwestii powieści zeszytowych, a mamy przecież do czynienia z pisarzem, którego uznaje się za najbardziej płodnego i zarazem najbardziej utalentowanego w tej odmianie pisarstwa. Jest to jednak zadanie dla współczesnych badaczy-bibliografów: ówczesnych czytelników nie obchodziło wcale – lub obchodziło w minimalnym stopniu – kto jest autorem ich ulubionych powieści, choć nazwisko von Fels mogli zapamiętać, skoro tak często się pojawiało na okładkach. Pisywał przecież utwory o bardzo różnej tematyce – choć stwierdzenie to w wypadku powieści zeszytowej nie jest do końca uprawnione – zapewniając sobie tym samym bardzo różnorodną klientelę. Guido von Fels i rozbójnicy Stosunkowo dużą grupę powieści Guido von Felsa stanowią tzw. romanse zbójeckie. Deutsches Literatur-L exikon das 20. Jahrhundert odnotowuje ich aż dwadzieścia cztery, a i tak nie są to wszystkie, które przypisuje się von Felsowi56. Oprócz już wymienionych znajdują się wśród nich m.in. takie teksty, jak: Louis Dominik Cartouche, der tollkühnste R äuberhauptmann aller Zeiten. Seine Taten, R aubzüge und Liebesabenteuer (1904–1905); R äuberhauptmann Gustav Nessel, der Schädelspalter und seine Schwarze Bande (1905–1906); R äuberhauptmann Hans Jagenteufel, gennant der Rote Satan und die Schwarze Marie, die Tochter des Scharfrichters von Prag. Historischer Roman (1907–1908); R äuberhauptmann Jaromir Holzer oder Das Zeichen der Blutigen Hand (1909–1910); R äuberhauptmann R ichard Geissler, die Geißel der Tyrannen. Historischer Roman (1910); Der Wildschütz und R äuberhauptmann Hans Kugelmann, gennant Kugelhans und seine Geliebte Elise Apitzsch, bekannt als Prinz Lieschen. Geschichtlicher Volksroman aus der Zeit August des Starken (1912). Liczba powieści zeszytowych, które napisał von Fels, wydaje się wskazywać, iż znajdował on szczególne upodobanie w pisaniu takich utworów57. Zob. http://geb.uni-giessen.de/geb/volltexte/2006/3609/pdf/BA-20.pdf [dostęp: 19.08.2013]. Zob. Deutsches L iteratur-L exikon das 20. Jahrhundert, op. cit., s. 413–415. Podana przy haśle osobowym bibliografia nie jest kompletna. 57 Sporządzenie szczegółowej, adnotowanej bibliografi i dzieł Guido von Felsa, uwzględniającej także jego opowiadania, wydawane w zeszytowych seriach o Dzikim Zachodzie, to zadanie na zupełnie inną pracę, zwłaszcza że w wypadku powieści konieczne byłoby zapoznanie się z nimi wszystkimi, tak by ustalić, czy poszczególne tytuły nie zawierają tej samej treści. To 55 56 150 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz Z pewnością przy tym miał na nie rynek: czytelnicy lubili opowieści prawdziwe (a te były o prawdziwych rozbójnikach), ze zbrodnią, miłością i końcową karą, która zawsze musiała spotkać przestępcę, nawet jeśli był on przedstawiony tak, że wzbudzał sympatię. Był to jeden z ważnych zarzutów wysuwanych przez moralistów i działaczy oświatowych przeciwko zeszytowej powieści zbójeckiej58 (krytyków z dziedziny literatury zajmowała przede wszystkim jakość artystyczna): że wielu pospolitych przestępców ukazywano w pozytywnym świetle, często jako tzw. szlachetnych bandytów i finałowa kara mogła być odczuwana wręcz jako niesprawiedliwość wobec „obrońcy biednych”, „ciemiężyciela bogatych”, „wielbiciela kobiet”, „gentlemana z nizin”59 i – co było równie ważne – buntownika przeciwko obowiązującemu prawu i władzy, udowadniającego, że przedstawiciele tej ostatniej często sami są przestępcami, ale ich i innych bogaczy (lub „dobrze urodzonych”) chroni prawo i/albo pieniądze, w przeciwieństwie do ludzi niewinnych, lecz pozbawionych majątku lub tytułu. Wychowawczy skutek kary, jaką w zakończeniu powieści wymierzano zbójcy, mógł zostać znacznie osłabiony również dlatego, że cała fabuła poświęcona była jego niezwykłym, atrakcyjnym przygodom. Sprawiedliwość dosięgała go dopiero po – niekiedy – całych latach „dobrej zabawy” i zwycięskiego pochodu przez życie: wygrywanych pojedynków, bitew, wyprowadzonych w pole władz, arystokratów i bogaczy, zdobywanych kobiet (pięknych i wiernych), ekscytujących pościgów i pogoni, możliwości swobodnego przemieszczania się, niepracowania, nietrapienia się o codzienny byt, zmiany tożsamości, korzystania z wszelkich uciech, niepodlegania żadnej zwierzchności, stanowienia własnego prawa i egzekwowania go, sprawowania władzy nad innymi itd. Wobec tak atrakcyjnego życia końcowa kara mogła się wydawać jedynie drobną i krótko trwającą „niedogodnością” – choć oczywiście była surowa, a czytelnicy nie negowali jej konieczności, kierując się zasadą sprawiedliwości ludowej, zgodnie z którą każda wina bezwzględnie pociąga za sobą karę. Jak zatem widać, powieści zbójeckie z jednej strony wykorzystywały w swojej tkance fabularnej ludowe opowieści o rozbójnikach, często wyolbrzymiające ich zasługi dla biedoty, choćby tylko z tego powodu, że przeciwstawiali się prawu ustanowionemu przez bogatych i tych bogatych łupiących, z drugiej zaś aktywnie współuczestniczyły w tworzeniu się legendy „szlachetnych bandytów”, dokładając do istniejących już historii te, które powstały w umyśle autora dla uatrakcyjnienia fabuły. Uwzględniały również niektóre fakty z życia rozbójników przedsięwzięcie bardzo trudne do zrealizowania, ponieważ z niektórych tytułów zachowały się jedynie pojedyncze zeszyty, trzeba by porównywać wydania tych samych tytułów w różnych językach, by uzyskać (ewentualnie) jednoznaczną odpowiedź. 58 Wcześniej zaś przeciwko romansowi zbójeckiemu. 59 Te i podobne wyrażenia, używane w odniesieniu do rozbójników – głównych bohaterów – można spotkać w wielu romansach zbójeckich i zeszytowych powieściach zbójeckich. Tworzą one wokół protagonistów nimb szlachetności, prawości i swoistego wdzięku. 151 Śląskie pogranicza kultur – te, które wpisywały się w przyjętą formułę powieści. Były to przede wszystkim takie występki, które można było jakoś „usprawiedliwić”: zabójstwo w obronie kobiety, okradanie złodziei, wymierzanie kary tym, których ramię sprawiedliwości nie mogło (lub nie chciało) dosięgnąć z uwagi na ich status społeczny i majątek. Uwzględniano również, oczywiście, finałową kaźń zbójcy. Wydarzenia niewygodne pomijano albo pisano o nich w taki sposób, by czytelnik nie zobaczył w nich przestępstwa. Na przykład walki band rozbójników z władzą opisywano tak, że wyglądały na heroiczną samoobronę (wielka armia otaczająca grupkę ludzi, którzy nie chcą być posłuszni złemu władcy), a napady na zamki – jako chęć wymierzenia sprawiedliwej kary ich okrutnym, gnębiącym poddanych właścicielom. Sprytne przemieszanie odpowiednio spreparowanych faktów z fikcyjnymi wydarzeniami powodowało, że powstawała opowieść świetnie wpisująca się w sposób myślenia o świecie swoich odbiorców. Jak pisze Tadeusz Żabski, „ze szczegółowych badań Zdzisława Piaseckiego wynika, iż prawda dziejowa o rozbójnikach została wyraźnie pogwałcona, a bohaterowie poddani heroizacji i mitologizacji. Uosabiają oni takie cnoty, jak siła, sprawność bojowa, odwaga, mądrość, uroda, wspaniałomyślność”60. Niewiele miało to wspólnego z rzeczywistością. Jednym z najsłynniejszych takich bandytów, o których pisał Guido von Fels – dokładnie w taki sposób, jaki przedstawiono powyżej – był Louis Dominique Cartouche, po polsku zwany Ludwikiem Dominikiem Kartuszem lub po prostu Kartuszem61. Franciszek Salezy Dmochowski, powołując się na paryskie „Muzeum Domowe” i na niemiecki „Sontags Magazin” pisał o nim w 1835 roku w wydawanym przez siebie tygodniku „Muzeum Domowe albo Czytelnia Wieczorna”, że urodzony w 1693 roku Kartusz był synem bogatego paryskiego bednarza, który „oddał go do szkół i nie szczędził na jego wychowanie”. Kradł od dzieciństwa: z przysmaków okradał matkę, sąsiadkę z jabłek, a kolegów w szkole – z piór, papieru i innych drobnych rzeczy. W końcu okradł z luidorów nauczyciela, a potem, ze stu talarów, zaprzyjaźnionego młodego margrabiego. Kiedy wszystko wyszło na jaw, ojciec chciał położyć kres złodziejstwu syna, ale ten uciekł do stryja, gdy zaś i on domyślił się, że Kartusz kradnie, ten uciekł i założył bandę. Aby uniknąć podejrzeń policji, zaoferował, że zostanie jej informatorem; zmieniając sprytnie nazwisko, uniknął także wcielenia do wojska. Członkom bandy zakazał zabijania (chyba że w ostateczności) i noszenia broni w miastach: mogli mieć tylko „kije z ostrém żelazem na jednym końcu, a z gałką ołowianą na drugim”. Potrafił oddać część pieniędzy obrabowanej osobie, żeby nie została bez niczego – ale też i bez skrupułów okradł starszą kobietę, udając jej syna, który wyjechał do Gwadelupy. Przez rok nie „pracował” – i jego banda także – chcąc zniknąć z oczu T. Żabski, op. cit., s. 120. Właściwie nazywał się Louis Dominique Garthausen; jego rodzina miała niemieckie korzenie. 60 61 152 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz policji. Wydali go w końcu właśni kamraci: każdy z nich był obrażony, że to nie jego wybrał na swego zastępcę. Został oskarżony o liczne kradzieże i zabójstwa, skazany na łamanie kołem i śmierć; wyraził skruchę, pogodził się z Bogiem i napisał historię swego życia, w której pokazywał, jak pobłażanie małym grzeszkom może doprowadzić do katastrofy, czyli swoją drogę życiową – „od rzemyczka do koniczka”62. Tyle Dmochowski – a i w tej biografi i, starającej się pokazać postać Kartusza „obiektywnie”, widać elementy legendy – na przykład wtedy, gdy mowa jest o nim jako o osobie, która potrafi zwrócić okradzionemu część pieniędzy, by nie został bez niczego w potrzebie. Mamy tu zatem i złą, i dobrą naturę rozbójnika, zarówno przestępstwa, jak i bardziej ludzkie odruchy, przejawy empatii nawet. Z dzisiejszych informacji, jakie posiadamy na temat Kartusza63, wyłania się postać syna handlarza winem (lub rzemieślnika – co do tego nie ma zgody), złodziejaszka, wydalonego ze szkoły za kradzieże64 i wyrzuconego za to z domu przez ojca, gdy miał około 12 lat. Pierwszy raz trafił do więzienia za kradzież butelki wina i wódki (upił się i zaczął wymachiwać szpadą). Przyłączał się do różnych band, w końcu jedna z nich wybrała go na swojego przywódcę; jednak dopiero po powrocie z wojska założył własną, świetnie zorganizowaną bandę (liczącą około 2000 osób, działających w mniejszych grupach), która rabowała powozy, dyliżanse, włamywała się do hoteli, kradła biżuterię, fałszowała pieniądze, papiery wartościowe itd. – czasem także zabijała. Słynął z galanterii wobec kobiet, miał wiele kochanek – mimo niepokaźnej postury i braku wykształcenia był przystojny, wysportowany i elokwentny. Potrafił wspomóc w potrzebie, a swoim postępowaniem i nieuchwytnością ośmieszał wymiar sprawiedliwości i rządzących, co powodowało, iż cieszył się dużą popularnością wśród zwykłych ludzi, ale był znienawidzony przez władze, arystokrację i bogatych, ale nieuczciwych mieszczan. Nie był wyłącznie rabusiem, ale też – prawdopodobnie – zabójcą (przypisuje się mu kilka morderstw). Długo unikał złapania, między innymi dlatego, że jako informator policji znajdował się początkowo poza podejrzeniami. W końcu jednak został schwytany, osądzony i stracony po, jak piszą autorzy hasła osobowego w Grand L arousse Encyklopédique, „wymyślnych torturach”65: między „Muzeum Domowe, albo Czytelnia Wieczorna. Dzieło poświęcone historyi, statystyce, moralności, naukom, sztukom pięknym, i literaturze krajowej. Z 200 rycinami”, przez F.S. Dmochowskiego, nr 5, 30 stycznia 1835, s. 39–40. 63 Trzeba jednak od razu przyjąć, że nie muszą być one prawdziwe; postać Kartusza obrosła taką legendą, że często nawet badaczom trudno oddzielić informacje prawdziwe od wymyślonych. 64 Podobno kradł dla ukochanej. Miał jednak wówczas dopiero 11 lat, nie jest to więc informacja do końca wiarygodna. 65 Grand L arousse Encyklopédique, t. 2, Paris 1960, s. 670. Na temat Kartusza zob. też m.in.: M. Ellenberger, Cartouche, histoire d’un brigand, un brigand devan l’Histoire, Paris 2006; H. Gilles, Cartouche: le Brigand de la R égence, Paris 2001; Bilder-Conversations-L exikon für das deutsche Volk. Ein Handbuch zur Verbreitung gemeinnütziger Kenntnisse und zur Unterhaltung, F.A. Brockhaus, t. 1, Leipzig 1837, s. 386–387. 62 153 Śląskie pogranicza kultur innymi chłoście i łamaniu kołem, co było normalną ówczesną praktyką, gdy chodziło o karanie złoczyńców. Inny ze zbójców, Nickel List (właśc. Andreas Christoph Beinhorn), o którym również pisał von Fels, był łamany kołem, przeszyto go ośmioma strzałami, a na koniec, gdy jeszcze żył, ścięto mu głowę. Osadzono ją następnie na wysokim palu, który wbito zbójcy w brzuch i tak pokazywano zebranym. Ostatecznie ciało bandyty (zamordował między innymi swojego ojca i siostrę) spalono na stosie66. Władze, działacze oświatowi i moraliści ze wszystkich sił starali się zniszczyć legendę Kartusza, pokazując go w wielu publikacjach jako pospolitego rzezimieszka i mordercę. Jego losy, a zwłaszcza drobiazgowo opisywana kaźń, miały być przestrogą dla każdego, kto chciałby pójść w jego ślady. Lud jednak, skądinąd ekscytując się krwawymi opisami tortur i egzekucji, odrzucił umoralniającą część tych historii i stworzył własną legendę Kartusza, a romanse zbójeckie skutecznie ją podtrzymywały przez ponad sto lat – potem zaś rolę tę przejęły zeszytowe powieści zbójeckie. Jak pisze Tadeusz Żabski, w powieściach zeszytowych „Kartusz jest […] już typowym »szlachetnym bandytą«, mającym bardzo niewiele wspólnego z postacią autentyczną”67. Prawdziwą biografię Kartusza znało mało osób: był i jest do dziś postrzegany przede wszystkim przez pryzmat stworzonej wokół niego „romantycznej” legendy. Niemały udział w jej tworzeniu mieli, jak pisałam, autorzy zeszytowych powieści zbójeckich, w tym również – jeśli nie przede wszystkim – Guido von Fels, bo powieść, której bohaterem uczynił Kartusza, była niezmiernie popularna i doczekała się ogromnej liczby wznowień – oczywiście nie zawsze pod nazwiskiem autora. Na kolejnych stronicach książki Louis Dominik Cartouche, der tollkühnste R äuberhauptmann aller Zeiten. Seine Taten, R aubzüge und Liebesabenteuer, której polską wersję można przeczytać między innymi pod tytułem Ludwik Dominik Kartusz. Najzuchwalsz y wódz bandytów. Jego dzieła, wyprawy i prz ygody miłosne spisane z akt, dokumentów i opowiadań (1908)68, maluje obraz niesprawiedliwie oskarżonego o kradzież młodzieńca, który chcąc uniknąć aresztowania, ucieka i poprzysięga, że będzie bronił ubogich przed chciwymi bogaczami i ich nieuczciwością. Przed oczami czytelnika roztaczają się coraz to nowe przygody przystojnego zbójcy 66 http://www.myheimat.de/adelheidsdorf/kultur/in-goettingen-wird-1828-der-vater-und - schwestermoerder-andreas-christoph-beinhorn-aus-grone-mit-schweren-eisenkeulen-hing erichtet-d212754.html [dostęp: 15.07.2013]. 67 T. Żabski, K artusz, sławny bandyta we Francji, jego ż ycie występne i prz ypadki (Wilno 1823), [w:] Słownik literatury popularnej, red. T. Żabski, Wrocław 2006, s. 249. W późniejszym czasie ten „mit” podtrzymywały m.in. sztuki teatralne i fi lm. Jednym z najsłynniejszych jest Cartouche – zbójca (Cartouche, reż. P. de Broca, Francja-Włochy 1962) z Claudią Cardinale i Jeanem-Paulem Belmondo; pojawił się także Cartouche (reż. H. Helman, Francja 2009), fi lm telewizyjny. 68 Inne tytuły tego samego dzieła to: K artusz (1924); Ludwik Dominik K artusz. Najzuchwalsz y bandyta wsz ystkich czasów. Jego dzieła, wyprawy i prz ygody miłosne spisane z akt, dokumentów i opowiadań (1933). Wszystkie te wydania wyszły anonimowo. 154 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz w paryskim „podziemnym mieście”, w „dzielnicy cudów”, w „towarzystwie”; kolejne zuchwałe napady, włamania i grabieże (ale zawsze dokonywane na tych, którzy na to zasłużyli), miłości i miłostki, pogonie i ucieczki, pojedynki, mdlejące z oszołomienia urodą i galanterią Kartusza kobiety, zakochujące się w nim od pierwszego wejrzenia, niezwracające uwagi na jego status społeczny, nocne wizyty w alkowach, przerażeni bogacze, chciwcy, oszuści i „złodzieje w białych rękawiczkach”, piękne klejnoty, bale, przebieranki, szlachetne uczynki, pomaganie biednym i dotkliwe karanie tych, którzy dopuścili się niesprawiedliwości, przemocy czy okrucieństwa itd. Niewiele tu prawdziwego życia rozbójnika, a jeszcze mniej – jego niecnych czynów i ich potępienia. Piękny, wesoły, młody, zuchwały, sprawny fizycznie, dobrze wychowany, pełen galanterii Kartusz nie budzi przerażenia u czytelników, przeciwnie – może się stać obiektem pożądania albo uwielbienia i to nie tylko ze strony kobiet, ale także i mężczyzn, marzących o takich przygodach, o życiu nieograniczonym biedą, codziennymi obowiązkami i bezradnością wobec dyktujących warunki bogaczy, odzierających ubogich nie tylko z ostatnich groszy, lecz i z godności. Tę godność powieściowy Kartusz biednym ludziom przywraca, karząc ich dręczycieli, obdarowując pieniędzmi i kosztownościami, zwracając to, co im bezprawnie zabrano. Dydaktyczna wymowa sceny kaźni zupełnie niknie wobec tej legendy „szlachetnego bandyty”, który zszedł na drogę występku z miłości (zakochał się w córce jubilera, a ten chciał go za to ukarać) i został zdradzony przez ludzi, których uważał za przyjaciół. Niknie także dlatego, że tuż przed śmiercią powieściowy Kartusz bynajmniej nie okazuje publicznie skruchy, nie żałuje tego, co uczynił, jak to pisali niektórzy biografowie, lecz wygłasza przemowę wieszczącą, iż jego śmierć oznaczać będzie dla ubogich mieszkańców Paryża powrót ucisku: „Mieszczanie paryscy! […] – Nie byłem łotrem ani nędznikiem. Karałem tylko tyranów, lecz biednym przychodziłem z pomocą. Możni obawiali się mnie. Gdy żyć nie będę, poczujecie nieraz ich pięść na sobie”69. Groźba zemsty możnych została więc zapowiedziana – ale to nie oznacza, że sceny sądu i ukarania Kartusza mogłyby zniknąć z finału, by nie niszczyć poczucia bezpieczeństwa czytelników. Przeciwnie: ich brak sprawiłby, iż odbiorcy czuliby się oszukani, zawiedzeni: bowiem zgodnie z ludowym pojęciem sprawiedliwości każdy występek musi zostać ukarany, nawet jeśli przestępca budzi sympatię lub został zmuszony do zejścia na złą drogę przez los czy okoliczności, a nie z powodu własnego charakteru. Podobny schemat można spotkać także i w innych zeszytowych romansach zbójeckich Guido von Felsa. Zbójcom, których historia jest zwykle powszechnie znana, autor „dorabia” romantyczny nimb ludzi cierpiących z powodu miłości, zdrady, niesprawiedliwości; nimb ludzi, którzy zostali rozbójnikami z niezawinionych przez siebie – w gruncie rzeczy – powodów. Akcentuje się to, co 69 Ludwik Dominik K artusz, op. cit., s. 1868. 155 Śląskie pogranicza kultur najbardziej się podobało czytelnikom z ludu, o czym byli zupełnie przekonani: jak pisze Tadeusz Żabski, „w pojęciu tych warstw bandyci walczyli z bogaczami, wspomagali biednych, u których, gdy byli ścigani, znajdowali schronienie. Uchodzili za nieustraszonych rzeczników samoobrony klas pokrzywdzonych oraz za inicjatorów społecznej rebelii” 70. Felicja Bursowa przytaczała takie między innymi wypowiedzi ankietowanych na temat bohaterów zeszytowych powieści zbójeckich: „Podoba mi się Czarny Rafał, bo był ofiarny i stawał w obronie słabszych i uciśnionych”; „Pierwszy zeszyt zachęcił mnie do czytania, bo było o bandycie, co rabował burżujów”; „Książęta i biskupi, hrabiowie, cesarz byli bardzo podli, uciskali biednych ludzi. Kartusz dzielny był, co odebrał hrabiom i biskupom, to dał biednym. Ich rabował, a biednym dawał. Śliczne to” 71. Wiarygodności przedstawianym wydarzeniom często dodaje podtytuł informujący, iż mamy do czynienia z powieścią historyczną, w samym zaś tekście utworu można spotkać przypisy, które odsyłają do konkretnych wydarzeń historycznych; także informacje z prasy a nawet prac naukowych. W powieści von Felsa poświęconej Kartuszowi takich przypisów jest bardzo dużo, nic zatem dziwnego, że czytelnicy uważali, iż wypadki, o których czytają, miały miejsce w rzeczywistości. W zeszytowych powieściach zbójeckich najważniejszy jest bardzo rozbudowany wątek awanturniczo-przygodowy, który przeplata się z wątkiem romansowym, przy czym trzeba wspomnieć od razu, iż choć zbójca jest zakochany wyłącznie w jednej kobiecie, to nie rezygnuje z miłostek. Ubarwiają one jego życie, ale w generalnym rozrachunku się nie liczą, gdyż ważna jest tylko ta jedna, prawdziwa, wielka miłość. Może ją zakończyć tylko zdrada ukochanej (za zdradę mogło zostać uznane nawet obdarzenie innego mężczyzny uśmiechem) – w takiej sytuacji rozbójnik nierzadko sam wymierza karę niewiernej – albo śmierć jednego lub obojga kochanków. Przestępstwa ukazane są tak, by – przynajmniej do pewnego momentu – nie niszczyć wizerunku bohatera. Obowiązkowa kara, jaką ponosi na końcu, jest, w pewnym sensie, zadośćuczynieniem za każdy jego zły uczynek. Prawo bowiem, nawet jeśli jest niesprawiedliwe, musi być przestrzegane: wyraźnie widać tutaj hołd składany starożytnej maksymie dura lex sed lex. W ten sposób także autorzy czynią ukłon w stronę władzy, która łatwo mogła zablokować wydawanie „nieprawomyślnych” tekstów. To jeden z powodów, dla którego powieści zeszytowe są niebywale konformistyczne: ukazując wady prawa, korupcję władzy i wyższych sfer, nigdy nie nawołują do rewolucji, lecz każą godzić się z losem i czekać na to, co ześle Opatrzność72. Bunt i sprzeciw muszą zostać bezwzględnie ukarane; szczegółowy opis kaźni, wzorowany na tych spotykanych T. Żabski, op. cit., s. 120. F. Bursowa, op. cit., s. 57. 72 Nagrodą jest zwykle zmiana statusu społecznego: przejście do wyższych sfer. W zeszytowych powieściach zbójeckich nie jest to oczywiście możliwe. 70 71 156 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz w pitavalach, ma być przestrogą dla potencjalnych naśladowców i utwierdzeniem czytelnika w przekonaniu, że należy akceptować status quo. Schemat ten powtarza się praktycznie we wszystkich zeszytowych powieściach zbójeckich Guido von Felsa i wszystkich tych, w których pojawia się wątek kryminalny. Czytelnik, kupując nowe dzieło, otrzymywał zatem historię bardzo podobną do tej, którą już znał, choć z innym bohaterem. Nie miało to dla niego jednak właściwie znaczenia (o ile w ogóle to zauważył): poszukiwał tylko dobrej rozrywki, wzruszającej opowieści o dobru i złu, ekscytujących przygód protagonistów. Jeśli nowa-stara powieść spełniała te warunki, był w pełni zadowolony. Guido von Fels i mordercy Jednym z istotnych warunków popularności powieści zeszytowej była jej aktualność, zdolność do oferowania fabuł, które oparte były na wydarzeniach z pierwszych stron gazet. Czytelnicy poszukiwali rozbudowania ekscytujących ich historii, „uzupełnienia” o to, czego nie mogli znaleźć w czasopismach, a co podniecało ich wyobraźnię. Wydawcy i autorzy doskonale o tym wiedzieli, chętnie zatem sięgali po tematy, które długo zajmowały czołówki gazet. Dobrze zorientowany w potrzebach odbiorcy powieści zeszytowych von Fels nie mógł zatem przeoczyć jednej z najgorętszych w XIX i na początku wieku XX sensacji: zbrodni dokonanych w 1888 roku przez tzw. Kubę Rozpruwacza (Jack the Ripper), londyńskiego mordercę kobiet, którego tożsamość nie została nigdy ustalona i do dziś wielu poszukuje odpowiedzi na pytanie, kim był, choć uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi wydaje się wysoce wątpliwe73. Niemożliwe zatem jest podanie jego biografi i, podać za to można pewne fakty ze zbrodniczej działalności. Przypisuje mu się co najmniej pięć morderstw kobiet na East Endzie – było ich znacznie więcej, jednak te łączy specyficzny sposób działania zabójcy, który swoim ofiarom podrzynał gardło, rozcinał brzuchy, wycinał narządy wewnętrzne, w szczególności kobiece (jednej z ofiar odciął piersi, wyciął serce – nigdy go nie odnaleziono – i częściowo ją oskórował)74. Mimo że na East Endzie popełniano wówczas wiele zbrodni, policja uznała, że tylko te dokonane na kobietach i połączone z określonym sposobem traktowania ciał można z całą pewnością przypisać Kubie Rozpruwaczowi. Istnieją na ten temat liczne teorie, których nie można potwierdzić, nawet jeśli ich twórcy są przekonani o ich słuszności. Wśród potencjalnych morderców wymienia się m.in. członka rodziny królewskiej, lekarza królowej, znanego malarza, żydowskiego emigranta z Polski, szalonego rzeźnika itd. Zob. np. P. Begg, K uba R oz pruwacz. Historia kompletna, Warszawa 2010; P. Cornwell, K uba R oz pruwacz. Portret zabójcy, Warszawa 2004. 74 Na temat Kuby Rozpruwacza zob. m.in. R. Castleden, Wcielenia zła. Najgorsi ludzie świata: staroż ytni złocz yńcy, okrutni monarchowie, straszne kobiety, przeł. K. Bieniaszewska, Warszawa 2008, s. 281–287; A. Cook, Jack the R ipper, Stroud (Gloucestershire) 2009; J.J. Eddleston, Jak the R ipper. An Encyclopedia, Santa Barbara 2001. 73 157 Śląskie pogranicza kultur Niezwykłe okrucieństwo zabójcy, jego nieuchwytność, straszliwe okaleczanie zwłok, bezradność policji, tajemnicze listy przychodzące do Scotland Yardu i gazet oraz nagłe ustanie morderstw spowodowały, że Jack the Ripper szybko stał się jedną z chętniej wykorzystywanych przez kulturę popularną postaci75. Niewątpliwie przyczyniła się do tego również powieść Guido von Felsa zatytułowana Jack, der geheimnissevolle Mädchenmörder. Sensations-Roman, wydana po raz pierwszy (prawdopodobnie) w 1897 roku. Po polsku książkę wydano przypuszczalnie w latach 1900–1901 w Łodzi, pod nazwiskiem Guido von Fels i tytułem Duch zemsty; w roku 1925 wydano ją anonimowo w Warszawie pod tytułem Jack mściciel kobiet. Duch zemsty; z tym samym tytułem powieść wyszła również w Warszawie w 1932 roku, ale już jako dzieło Guido von Felsa. Czytelnicy doskonale wiedzieli, kim był „Jack”; autor zresztą, jak można przypuszczać, specjalnie już w tytule odwołał się do ich pamięci o tajemniczym mordercy i wydarzeniach, które długo nie schodziły z pierwszych stron gazet. I tak, jeśli chodzi o periodyki niemieckojęzyczne, na przykład „Allgemeine Zeitung München” między 13 września a 30 listopada 1888 roku opublikowała czternaście mniej lub bardziej rozbudowanych notatek na temat mężczyzny nazywanego „Lederschürze” („Leather Apron”; pol. „Skórzany Fartuch”); „Berliner Tageblatt” od 1 do 5 października 1888 roku codziennie drukował informacje o zbrodniach Kuby Rozpruwacza (potem opublikował jeszcze dwie w listopadzie); berlińska „Freisinnige Zeitung” od 12 września do 29 grudnia 1888 wydrukowała trzydzieści notatek na temat morderstw w Londynie76. Podobnie postępowali inni wydawcy gazet, czemu trudno się dziwić: nieuchwytny morderca, grający na nosie policji i zastraszający ogromne miasto, był nie lada atrakcją dla spragnionych sensacji dziennikarzy i czytelników – nie mówiąc już o tym, że cała sytuacja budziła przerażenie: łatwo było sobie uświadomić, że areną takich zdarzeń nie musi być wyłącznie Londyn, ale każde inne miasto; ba, właściwie każde zamieszkałe miejsce na ziemi – zaś okrutnym mordercą może być każdy napotkany człowiek. Wydawać by się mogło, że tym razem autor zrezygnuje z romantycznej otoczki, trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której osoba dopuszczająca się tak okrutnych i krwawych zbrodni mogłaby zyskać jakiekolwiek usprawiedliwienie, zostać otoczoną nimbem „szlachetnego bandyty”. Jednak już lektura pierwszych stron tej „niezwykle ciekawej i sensacyjnej powieści historycznej”, jak możemy przeczytać o niej w okładkowej reklamie77, świadczy o tym, że i tym razem konwencja obowiązująca w powieści zeszytowej zwyciężyła nad faktami. Oto lord Bradson, którego piękna kochanka – Eugenia Martella – wyrzuca z domu, Na ten temat zob. m.in. G. Coville, P. Lucanio, Jack the R ipper. His life and crimes in popular entertainment, Jefferson 1999. 76 Informacje podaję za stroną: http://www.jacktheripper.de/zeitungsarchiv/ [dostęp: 12.08.2013]. 77 G. von Fels, Jack mściciel kobiet. Duch zemsty, Warszawa 1932, zeszyt pierwszy, czwarta strona okładki. 75 158 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz popełnia samobójstwo, ponieważ na życzenie Eugenii, z upodobaniem uwodzącej i wykorzystującej mężczyzn, został doprowadzony do bankructwa przez jej nowego kochanka. Umierający lord wyznaje prawdę o tym, co się stało, tajemniczemu mężczyźnie, którego spotkał w parku. Mężczyzna obiecuje Bradsonowi, że go pomści, a to dlatego, że kiedyś jego ojca doprowadziła do upadku i śmierci piękna kokietka. Zabija więc wszystkie takie ladacznice, a informacje o godzinie i miejscu przesyła wcześniej policji. Eugenia ginie od ciosu sztyletem, a morderca kaleczy jej ciało. Narrator ujawnia, że nie mamy do czynienia z kimś całkowicie nieznanym: morderca zwany jest Jackiem mścicielem kobiet (albo też Rozpruwaczem bądź Demonem Londynu), działa głównie w Whitechapel, ale nie unika też innych dzielnic miasta; boją się go wszystkie nierządnice. Jak wyjawia, zabija nie tylko z zemsty, ale też dlatego, że lubi. Przed morderstwem jego osobowość się zmienia i zabójstwa dokonuje jego drugie ja78. Prawdziwe nazwisko Demona Londynu to William Morris: jest zaręczony z piękną i nieświadomą jego drugiej natury Ellen, którą bezustannie zdradza, od niej samej wymagając bezwzględnej wierności i posłuszeństwa. Otrzymujemy zatem od autora i wyjaśnienie przyczyn zbrodni (od razu dwie: zemsta za utratę ojca i choroba psychiczna) oraz imię i nazwisko zabójcy. Dalej czytelnik dostaje również wyjaśnienia dotyczące między innymi tajemniczych zniknięć prawdziwego mordercy: oto Jack ma łódź podwodną „Terror”, którą pływa pod wodami Tamizy. Dzięki temu i dzięki informatorom, pracującym dla niego w policji, udaje mu się unikać zastawianych na niego pułapek. Okrutny i nieprzejednany wobec ladacznic, ma jednak i łagodniejszą twarz: nie karze podstawionej przez policję Bessie, wykupuje dziewczyny, którymi handlują inni. Dlaczego nigdy nie odkryto, kim był? Autor dostarcza wyjaśnienia również i tej kwestii. Oto Jack, który już nie może działać w Londynie, ponieważ policja depcze mu po piętach, ucieka razem z narzeczoną do Ameryki. Jego statek zostaje jednak zaatakowany przez kanonierkę, do czego jej dowódcę namówiła jedna z kobiet-nierządnic, które kiedyś Jack chciał zamordować. Jack ginie trafiony w serce, jego narzeczona się truje; załogi obu statków topią się i nie zostają żadne ślady tego, co się stało. W streszczeniu znalazły się jedynie bardzo podstawowe informacje z fabuły: obfituje ona w tyle wydarzeń i wątków, że nie jest możliwe ich odtworzenie w skróconej formie. Wyraźnie jednak widać, że autor postanowił zaspokoić ciekawość czytelników co do tych punktów, w których fakty nie mogły przemówić – bo nie istniały. Odbiorcy powieści zeszytowych lubili tajemnice i zagadki: ale nie lubili, kiedy w zakończeniu utworu tajemnice pozostawały niewyjaśnione, a zagadki nierozwiązane. Jack the Ripper musiał zatem uzyskać konkretne nazwisko 78 Szczegółowe streszczenie zob. A. Gemra, Powieść zesz ytowa. Próba typologii genologicznej. Aneks do pracy doktorskiej, [maszynopis], Wrocław 1995, s. 41–46. 159 Śląskie pogranicza kultur i twarz, a jego losy – stosowne zakończenie: zgodnie z konwencją tytułowy bohater został ukarany śmiercią, choć nie dokonał tego sędzia i kat, lecz sprawiedliwość boska, która nie mogła pozwolić, by zbrodniarz kontynuował swoją działalność w Nowym Świecie. W ten sposób nie tylko stało się zadość sprawiedliwości, ale też czytelnicy otrzymali wyjaśnienie, dlaczego morderstwa nagle ustały, a zabójcy nigdy nie odnaleziono. W fabule powieści przeplatają się fakty, dziennikarskie i towarzyskie dywagacje na temat najsłynniejszego dziewiętnastowiecznego mordercy i legendy spreparowane przez wyobraźnię „ulicy”, której potrzebne było jakieś logiczne wyjaśnienie tego, co się działo. Trudno było bowiem przyjąć, że ktoś morduje bez powodu, dla samej przyjemności zabijania – a raczej, że zbrodniom nie przyświeca żadna „idea”, że nie mają one żadnego „szlachetniejszego” niż żądza krwi i spaczony umysł wytłumaczenia. Wykorzystując doniesienia prasowe na temat Kuby Rozpruwacza79, włączając je w swoją opowieść, narrator uzyskał wrażenie prawdopodobieństwa, wystarczające czytelnikom do uznania Ducha zemsty za historię „z życia wziętą”, „prawdziwą”, ujawniającą to, co policja skrywała przed opinią publiczną80 – czyli taką, jaką odbiorcy z tego kręgu lubili najbardziej. Fakty, postacie i informacje z gazet przeplatają się z informacjami stworzonymi przez narratora i wykreowanymi przez niego wydarzeniami i bohaterami dość ściśle, co powoduje, że, zwłaszcza „odbiorcy naiwnemu”, a takim jest czytelnik powieści zeszytowej, ciężko je od siebie oddzielić: wszystkie zatem uznaje za prawdziwe. Analogiczne chwyty wykorzystywał von Fels zresztą i w innych swoich powieściach mających za podstawę autentyczne postaci czy wydarzenia – jak w analizowanym wcześniej Ludwiku Dominiku Kartuszu – uzyskując podobny efekt. W późniejszym czasie (lata siedemdziesiąte XX wieku) do takich zabiegów uciekali się twórcy tzw. political fiction, począwszy od jej „ojca-założyciela”, Fredericka Forsytha: można by więc powiedzieć, że w pewnym sensie powieść zeszytowa stała się prekursorką znacznie późniejszej powieści political fiction 81. Zwrócić należy od razu uwagę na fakt, iż von Fels już na samym początku powieści dokonał istotnej zmiany, która zaważyła na postrzeganiu postaci głównego bohatera. Uczynił go mianowicie „mścicielem” – człowiekiem szukającym pomsty na kokietkach, femmes fatales, kurtyzanach, utrzymankach – tych kobietach, które udając miłość, rozbijały rodziny, uwodząc mężczyzn i polując na ich majątki, a po wykorzystaniu ofiary bez skrupułów ją porzucały na rzecz następnego bogatego 79 A. Gemra, Specyficzne ujęcie historii w wybranych powieściach zesz ytowych, „Literatura i Kultura Popularna V”, red. T. Żabski, Wrocław 1996, s. 52. 80 Żaden z odbiorców nie zastanawiał się, jak to się stało, że narrator wie, w jaki sposób i gdzie zginął Jack mściciel kobiet, skoro nie ocalała żadna osoba, która mogłaby przekazać takie informacje. 81 Por. M. Kraska, Na tropie Szakala. Gry i konwencje political fiction, Gdańsk 2003; A. Gemra, Powieść polityczna prz ygodowa [hasło w:], Słownik literatury popularnej, op. cit., s. 476–477. 160 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz i równie naiwnego kochanka. Zbrodnia uzyskuje więc „szlachetną” motywację: bohater wymierza karę za przestępstwa, których wymiar sprawiedliwości nie może ścigać, nie podlegają one bowiem penalizacji. Kolejna zmiana dotyczy statusu społecznego ofiar. Nie mamy tu już do czynienia z ulicznymi prostytutkami pochodzącymi z niższych warstw społecznych, jak to miało miejsce w większości wypadków wiązanych z działalnością Kuby Rozpruwacza, lecz z kobietami, które dzięki uprawianemu przez siebie procederowi są dobrze sytuowane i obracają się w „towarzystwie” – choć niekoniecznie same mają tytuł i odpowiednie pochodzenie. Było to bardzo ważne marketingowo posunięcie ze strony autora: nie musiał już przedstawiać w złym świetle bohaterów z nizin, za to mógł skupić się na „zgniliźnie moralnej” trawiącej arystokrację i bogate mieszczaństwo. Tym samym zaś nie zniechęcał czytelników do lektury, a jego bohater, skrzywdzony w młodości przez chciwą ladacznicę, która uwiodła jego ojca, i ratujący biedne dziewczyny przeznaczone do sprzedaży „dla rozrywki” bogaczy, sporo zyskiwał w ich oczach. Ciekawym zabiegiem było także zastosowanie chwytu znanego z Doktora Jekylla i pana Hyde’a (Strange Case of dr Jekyll and Mr Hyde, 1886) Roberta Louisa Stevensona, mianowicie wykreowanie bohatera o rozszczepionej osobowości. Zasadniczo zatem czytelnik otrzymuje dwóch bohaterów: zbrodniarza Jacka, który lubi zabijać i patrzeć, jak jego ofiary cierpią, oraz Williama Morrisa, czułego narzeczonego Ellen, który jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ma drugą, ciemną stronę i czasem nawet próbuje z nią walczyć. Odbiorca może się przyglądać tej walce: obserwować, jak stopniowo jedna osobowość zaczyna dominować nad drugą, a pierwsza zbrodnia pociąga za sobą następne. Mamy tu do czynienia z pewnym uprawdopodobnieniem psychologicznym postaci (jeśli można mówić o czymś podobnym w wypadku powieści zeszytowej): narrator nie stara się na siłę wybielić przestępcy, ale chce jakoś zracjonalizować jego postępowanie, przydać mu znamion logiki. Cierpienie, jakiego doświadczył Jack we wczesnych latach swojego życia za przyczyną żądnej pieniędzy uwodzicielki, oraz choroba, która – być może – jest wynikiem tego cierpienia, mają, w pewnym sensie, tłumaczyć jego postępowanie, jego zbrodnie. W tej ostatniej kwestii również nastąpiły pewne zmiany. Początkowo autor nie odmawiał sobie (i czytelnikom) detalicznych opisów morderstw dokonywanych przez Jacka, w tym także okaleczania ofiar. W powieści zeszytowej jest to rzadko spotykane, zwykle bowiem autorzy i wydawcy, chcąc uniknąć działania cenzury oraz oskarżeń o niemoralność i propagowanie zbrodni, poprzestawali na dość enigmatycznych scenach, rzadko tylko pozwalając sobie na większą szczegółowość. Równie ważna była dla nich też akceptacja ze strony odbiorców, których z jednej strony fascynowały dokładne relacje z zabijania (widać to chociażby w popularności pitavali i „jednodniówek” publikujących informacje najpierw o szczegółach przestępstw, następnie zaś z kaźni złoczyńcy), z drugiej jednak strony byli dość konserwatywni i źle tolerowali zarówno odważniejsze sceny miłosne 161 Śląskie pogranicza kultur (nie mówiąc już na przykład o scenach gwałtu), jak i zbyt realistyczne, ociekające krwią opisy morderstw czy rozpłatanych, ukazujących wnętrzności ciał. Daje się zauważyć, że wraz z rozwojem fabuły von Fels stopniowo rezygnuje ze szczegółowego relacjonowania poszczególnych morderstw i innych przestępstw, więcej uwagi poświęcając przygodom Jacka, jego kompanów i narzeczonej. Nie oznacza to, że całkowicie odstępuje od takich opisów: wystarczy przypomnieć długą scenę, w której dwaj mężczyźni, niesłusznie oskarżający żonę jednego z nich o to, że jest kobietą sprzedajną (mąż chciał przejąć majątek żony), zostają przywiązani do łodzi podwodnej Jacka i topią się – powoli – podczas jej zanurzania. Okrucieństwo głównego protagonisty objawia się w tej scenie z całą jaskrawością. Z powieści von Felsa wyłania się bohater pełen wewnętrznych sprzeczności: wierny i zdradzający jednocześnie, zmuszający innych do przestrzegania prawa moralnego, ale sam je ignorujący, wchodzący na drogę występku po to, by innych z niej siłą zawracać, słaby, ulegający pokusom i zarazem przyznający sobie prawo do bycia „ręką Opatrzności”, do ferowania w jej imieniu wyroków na tych, którzy popełniali podobne jak on czyny. Nie jest to postać typowego „szlachetnego bandyty”, jakim jest na przykład późniejszy Kartusz. Prawdopodobnie jest to zarówno wynik tego, iż ciężko było znaleźć jakieś pozytywne aspekty postępowania Jacka the Rippera, który niewątpliwie był pierwowzorem postaci Jacka mściciela kobiet, jak i dlatego, że była to jedna z pierwszych powieści von Felsa i nie miał on jeszcze wprawy w konstruowaniu takich postaci. Trudno jednak odmówić tak młodemu – w sensie doświadczenia literackiego – autorowi swego rodzaju talentu: znakomicie wykorzystał wszystkie ważne luki w wiedzy o Kubie Rozpruwaczu, by stworzyć własną, wiarygodną i interesującą dla sporej grupy czytelników opowieść. Po dziewięciu latach od ustania morderstw dalej nie było wiadomo, kto i dlaczego zabijał; zatem prawie każda koncepcja była dobra i prawie każde wyjaśnienie – prawdopodobne. Guido von Fels umiał podsunąć czytelnikom własne pomysły i zasugerować motywy, które przystawały do ich światopoglądu oraz sposobu postrzegania świata82. Guido von Fels i nieszczęśliwe hrabiny Choć von Fels szczególnie chętnie pisywał powieści zbójeckie i, nazwijmy je tak, sensacyjne, debiutował, jak już wspominałam, utworem o zupełnie innej tematyce: Die Bettelgräfin oder die Schicksale einer Grafentochter. Roman nach dem L eben (1895– 1896)83. Opowiadał w nim historię dziewczyny, która dla miłości uciekła z domu, O popularności powieści von Felsa o Kubie Rozpruwaczu może świadczyć choćby fakt, iż uważa się ją za inspirację obrazu znanego niemieckiego malarza i karykaturzysty George’a Grosza John, der Frauenmörder (1918). Zob. http://www.hamburger-kunsthalle.de/manson/catalog/grosz. htm [dostęp: 17.07.2013]. 83 Polskie wydania: zob. przyp. nr 20. 82 162 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz gdyż ojciec nie zaakceptował wybranka jej serca. Za nieposłuszeństwo wobec rodzica została dotkliwie ukarana przez los. Wydawcy tak reklamowali ten tekst w „Polaku” Wojciecha Korfantego: Hrabina żebraczka romans kryminalny. Stronic 1027. Cena egz. ozdobnie opr. 4.50 mk. Piękna ta opowieść opowiada nam losy córki hrabiego, która porzuciwszy dom rodzicielski, poszła w świat za swem ukochanem. Postępek jej nie uszedł bezkarnie. Uwodziciel młodej hrabiny porzucił swą ofiarę, która przez przeciąg trzech lat błądziła po świecie o głodzie i chłodzie, aż ostatecznie wróciła do domu rodzicielskiego, prosząc ojca o wybaczenie. Nie uzyskawszy łaski ojca, ucieka ponownie z domu. Kto się chce dowiedzieć o dalszych losach biednej hrabiny, niech przeczyta tą nadzwyczaj ciekawą powieść. Księgarnia Katolika w Bytomiu ulica Piekarska 8–584. Z kolei w „Gazecie Toruńskiej. Gazecie Codziennej” można było przeczytać taką zachętę: Hrabina żebraczka, romans. W zajmujących słowach opisuje autor losy hrabianki, która porzuciwszy dom rodzicielski, długi czas żyła między obcymi i dopiero po wielu cierpieniach i licznych przygodach powróciła w strony rodzinne85. Ta krótka informacja o treści nie oddaje tego, co przynosi fabuła: pełno w niej intryg, ucieczek, pogoni, zdrad, napaści, prześladowań, uprowadzeń, prób zabójstwa, sprzedaży do domu publicznego, bezprawnych uwięzień itd. Bohaterkę, która zaufała fałszywej miłości i sprzeciwiła się woli ojca – zgodnie z etyką powieści zeszytowej to poważny błąd i zawsze jest przykładnie karany, oczywiście pod warunkiem, że rodzic nie planuje dla dziecka niczego złego – czekają bieda i straszliwe przygody. Mają one wyraźnie pokazać, że kto przekracza czwarte przykazanie, sam sobie gotuje zły los. Hrabianka Irena zaznała więc mrożących krew w żyłach przygód i ledwo uszła z życiem (i czcią niewieścią): ostatecznie jednak wszystkie jej perypetie kończą się szczęśliwie. Guido von Fels nie poprzestał na opowiedzeniu losów Hrabiny Żebraczki: mniej więcej dziesięć lat później napisał, jak byśmy to dziś powiedzieli, sequel swojego debiutu: Liddy, die Tochter der Bettelegräfin (1906–1906), którego polskie wydanie pod tytułem Lidia córka Hrabiny Żebraczki. Romans kryminalny wychodziło w Warszawie w latach 1907–190886. Jak sam tytuł wskazuje, jego bohaterką jest córka bohaterki Hrabiny Żebraczki. Po lekturze trudno też oprzeć się wrażeniu, że von Fels uznał, iż skoro spodobała się pierwsza część, nie ma powodu, by specjalnie zmieniać drugą. W efekcie otrzymujemy książkę bardzo podobną w treści do swojej poprzedniczki: nie chodzi tu o poszczególne wydarzenia, lecz o schemat fabularny, rodzaje „Polak” (Katowice) nr 115, 24 września 1912, s. 4. „Gazeta Toruńska. Gazeta Codzienna” nr 295, 24 grudnia 1916, s. 4. 86 Wyszło też anonimowe wydanie pod tytułem L idia, córka Hrabini [!] Żebraczki. R omans (Warszawa 1928). 84 85 163 Śląskie pogranicza kultur Guido von Fels, Die Braut des Polarfahrers przygód i typ bohaterki wykorzystane przez narratora. Akcja zaczyna się w chwili, gdy Hrabina Żebraczka, czyli Irena Hohenstein, umiera z tęsknoty za mężem, którego zabrała jej śmierć. Przed odejściem w zaświaty wyznaje córce, że jest ona dzieckiem innego mężczyzny, a nie tego, którego uznawała za ojca – śmierć jednak nie pozwala jej powiedzieć, kto nim był. Zaczyna się walka o spadek: aby Lidia mogła otrzymać majątek, musi wyjść za mąż, jeśli tego nie uczyni, wszystko odziedziczy niejaki Egon. Czytelnik podąża za narratorem przez straszliwe wypadki, jakie spotykają piękną i niewinną Lidię: fałszywą przyjaciółkę Gerdę, która znieważa zwłoki jej matki i kradnie testament, zazdrosna o majątek i Egona; tego ostatniego, fałszującego ostatnią wolę Ireny Hohestein tak, by Lidia musiała wyjść za niego lub zostać pozbawioną majątku; truciznę, którą w dzień ślubu (pod przymusem) z Egonem 164 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz podaje Lidii Gerda; letarg, w który dziewczyna zapada i to, co czuje, budząc się w trumnie; ucieczkę wraz z ukochanym, Walterem, do Anglii; utratę pamięci przez Waltera – już męża; uwięzienie po fałszywym oskarżeniu o kradzież i żebractwo; liczne próby zabójstwa, do jakich posuwa się Gerda i inni napotkani ludzie; sobowtóra, który się pod Lidię podszywa, by dostać majątek; lubieżnych mężczyzn próbujących ją zniewolić, handlarzy żywym towarem usiłujących ją porwać i sprzedać do domu uciech – a nawet spotkanie ze sławnym Sinobrodym, którego siostrą okazuje się być fałszywa przyjaciółka. Lista nieszczęść, jakie spotykają bohaterkę, wydaje się nie mieć końca, podobnie jak podróże jej i jej ukochanego: akcja rozgrywa się na bodaj czterech kontynentach. Jedynym jasnym punktem w całej tej „czarnej serii” jest ślub z Walterem i narodziny synka – co prawda w mało godnym miejscu, bo w przydrożnej gospodzie, tuż po uwolnieniu z więzienia87. Oplata ją sieć intryg, otaczają źli ludzie, którzy bezustannie knują przeciwko niej; praktycznie nikomu nie może ufać. Inni bohaterowie pożądają jej majątku, cnoty i piękna, została bowiem obdarzona niezwykłą urodą, wdziękiem i słodkim głosem: to powoduje, że trudno jej się ukryć, bo, jak pisze o Lidii narrator, „chociaż mamy mnóstwo bardzo ładnych i pięknych kobiet, […] tak skończonej piękności […] nie zdarzyło […] się jeszcze widzieć”88. Uroda, majątek, a nawet odwzajemniona miłość okazują się niewystarczające, przynajmniej na początku, do osiągnięcia szczęścia. Zwłaszcza dwa pierwsze atrybuty okazują się być bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem: bohaterka jest obiektem zawiści wszystkich tych, którzy tego nie mają. By móc cieszyć się spokojnym życiem, musi najpierw przejść „drogę prób”: pokonać liczne przeciwności losu i dowieść swojej cnoty, pracowitości, skromności, miłości do męża, mądrości, rozwagi, tego, że nie jest przywiązana do pieniędzy, ma dobre serce, jest prawa i miłosierna. Słowem – przypominać musi kobietę, którą wychwala biblijna Księga Przysłów w Poemacie o Dzielnej Niewieście (Prz 31, 10–31), a która, jak Hiob, została pozbawiona wszystkiego, by mogła udowodnić, że jej wartość tkwi w niej samej, nie zaś w tym, co ją otacza czy w tym, co posiada. To swoista opowieść egzemplarna, z której czytelnicy mogli się nauczyć, że pieniądze i tytuły nie dają szczęścia, najważniejsze są dobre serce i miłość. To za nie bohaterka zostaje ostatecznie nagrodzona majątkiem, tytułem i szczęśliwym życiem u boku ukochanego męża i z ukochanym synem. Z kolei wszyscy złoczyńcy ponoszą stosowną karę: nie tylko zostają pozbawieni tego, co udało im się podstępnie uzyskać, ale też wielu z nich kończy życie na szafocie lub w więzieniu, ostatecznie z ręki wspólników lub zagniewanej Natury, symbolizującej rękę Opatrzności. W ten sposób czytelnik otrzymywał informację, że każde zło ma swój kres, nie należy się więc poddawać Szczegółowe streszczenie zob. A. Gemra, Powieść zesz ytowa. Próba typologii genologicznej, op. cit., s. 80–85. 88 G.von Fels, L idia, córka Hrabiny Żebraczki. R omans kryminalny, Warszawa [1907–1908], s. 299– 300. 87 165 Śląskie pogranicza kultur i tracić wiary, ale trzeba trzymać się zasad. Postać Lidii została skonstruowana tak, by mogła stanowić wzorzec dla czytelniczek: to typ postaci zwanej „niewinnością uciśnioną” – kobieta (dziewczyna), którą los straszliwie dotknął, choć w niczym nie zawiniła. Prześladowana i gnębiona na różne wymyślne sposoby, pozostaje do końca tą samą miłą, dobrą osobą, jaką była na początku. Za swoją wytrwałość i dobry charakter otrzymuje nagrodę: dom, kochającego męża i dziecko, co zgodnie z ówczesnymi obyczajami stanowić miało szczyt marzeń i aspiracji kobiety. W podobnej stylistyce utrzymane są też inne awanturniczo-przygodowe powieści zeszytowe Guido von Felsa z postacią kobiecą z wyższych sfer jako głównym (tytułowym) bohaterem, jak na przykład Marya Stuart, nieszczęśliwa królowa Szkocji. Powieść historyczna (Maria Stuart, unglückliche Königin von Schottland, data wydania niemieckiego nieznana; polskiego 1902). Wszystkie cieszyły się wielkim zainteresowaniem odbiorców, z kilku zapewne powodów. Pierwszym niewątpliwie była fabuła: ogromna liczba niezwykle interesujących, często mrożących krew w żyłach przygód, jakie spotykały nie tylko główną (tytułową) bohaterkę, ale też i inne postaci, których wątki, zgodnie z konwencją powieści zeszytowej, były często tak bardzo rozwijane, że można byłoby z nich stworzyć całkowicie odrębną opowieść. Lokując akcję na różnych kontynentach, narrator zyskiwał możliwość pokazania zarówno egzotycznych (czyli: nie-swojskich) obyczajów, przyrody, architektury itd., jak i zróżnicowania przygód w zależności od środka lokomocji – bohaterowie przecież musieli się jakoś przemieszczać. Podsycał więc ciekawość odbiorców zastanawiających się, jak na przykład bohaterka wymknie się swoim prześladowcom na pełnym morzu albo w pędzącym przez bezkresne, puste przestrzenie nieznanego jej kraju pociągu. Fakt, że główna protagonistka była przedstawicielką wyższych sfer, sprawiał z kolei, że czytelnicy mogli „zajrzeć” do świata arystokracji, co normalnie było raczej niemożliwe. Zaspokajało to ich potrzebę wiedzy (czy raczej potwierdzało przypuszczenia) na temat tego, jak żyją ci, na których mogli tylko spoglądać z daleka, zazdroszcząc im bogactwa, strojów, wolności, podróży, braku konieczności pracy zarobkowej. Nieszczęścia, jakie dotykały bohaterkę-hrabiankę, hrabinę czy królową, dawały im – w pewnym sensie – satysfakcję: może byli oni ubodzy, ciężko pracowali, nie mogli sobie pozwolić na wiele rzeczy – ale za to ich życie było w miarę spokojne i pozbawione straszliwych wydarzeń i cierpień, jakich one doświadczały. Ważne było też przesłanie moralne, jakie wyłaniało się z kart utworu: że to nie majątek i pochodzenie dają szczęście, lecz przestrzeganie praw boskich. W zamian za to, że jest się im wiernym, otrzymuje się nagrodę: czyli, najczęściej, bogactwo, tytuł, dobrego męża i śliczne dziecko. Tym samym czytelnicy mogli mieć nadzieję, że i oni kiedyś mogą doczekać się polepszenia bytu: ale nie buntując się przeciwko temu, co daje Opatrzność, jak to czynili negatywni bohaterowie utworu, za wszelką cenę chcący się wyrwać z nizin społecznych, lecz godząc się na jej wyroki. Jedna z najważniejszych funkcji powieści zeszytowej – pocieszycielska – zyskiwała 166 Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz w ten sposób pełną realizację: nie tylko przez ukazanie w zakończeniu ukarania złoczyńców i nagrodzenia pozytywnych bohaterów, ale też przez pozostawienie czytelnika z nadzieją na lepszą przyszłość. Nic więc dziwnego, że utwory tego typu miały ogromną liczbę odbiorców, znajdujących w nich potwierdzenie swoich marzeń o tym, że uczciwość, sprawiedliwość, dobroć i pokora przyniosą im kiedyś odmianę losu: wystarczy tylko poczekać. Czekać mogły i kobiety, i mężczyźni: wbrew pozorom bowiem nawet powieści o „nieszczęśliwych hrabinach” nie były skierowane wyłącznie do kobiecego odbiorcy, również mężczyźni mogli znaleźć tutaj coś dla siebie, ekscytując się przygodami na lądzie, morzu, w powietrzu i pod ziemią, „braniem udziału” w niezwykłych, wymagających odwagi, brawury i rozumu wydarzeniach, identyfikowaniem się ze szlachetnymi wybawcami, którzy zawsze zdążali na czas, by wybawić nieszczęsne niewiasty z największych opresji. Pod tym względem autorzy powieści zeszytowych byli bardzo demokratyczni: tworzyli teksty, które nie dyskryminowały żadnej z płci. Każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie, ponieważ wprowadzały one elementy różnych gatunków literatury popularnej89. W jednej powieści był zatem i kryminał, i thriller, i sensacja, ale także romans, awantury, tajemnice, przygody, groza, melodramat, powieść zbójecka, czasem trochę erotyki – słowem, dla każdego coś odpowiedniego. Powieść zeszytowa: ciąg dalszy nastąpił Powszechnie uważa się, że kres powieści zeszytowej przyniosła druga wojna światowa. Rzeczywiście, jej wybuch mocno ograniczył produkcję tego typu literatury, zaś po jej zakończeniu ukazało się już bardzo niewiele tytułów, w większości wypadków zresztą były to wznowienia tego, co wyszło przed wojną. Jednak dziedzictwo powieści zeszytowej nie zaginęło: najsilniej jej wpływy można dostrzec w tzw. operach mydlanych, telenowelach, z powodzeniem wykorzystujących wszystkie chwyty, jakie wcześniej stosował między innymi twórca Ludwika Dominika Kartusza, Guido von Fels. Spotyka je też podobny powieściom zeszytowym los: znienawidzone przez badaczy, widzących w nich przemieloną wiele razy popkulturową „papkę” dla masowej publiczności, mają ogromną liczbę wiernych widzów, przejmujących się losami postaci, oczekujących niecierpliwie następnych odcinków. Strony zatem nie doszły jeszcze – jak widać – do porozumienia, a duch Guido von Felsa, wyłaniający się z jego zapomnianych bestsellerów, żyje ciągle na ekranie i nie widać, by zechciał nas niebawem opuścić. O gatunkach w literaturze popularnej zob. m.in. T. Żabski, L iteratura popularna, [hasło w:] Słownik literatury popularnej, op. cit., s. 310–316; A. Gemra, L iteratura popularna – literatura gatunków?, [w:] R etoryka i badania literackie. R ekonesans, red. J.Z. Lichański, Warszawa 1998, s. 55–74; Z. Jarosiński, L iteratura popularna a problemy historycznoliterackie, [w:] Formy literatury popularnej. Studia, red. A. Okopień-Sławińska, Wrocław 1973, s. 11–30. 89 167 Małgorzata Łoboz Uniwersytet Wrocławski Edukacja i perswazja w dwujęzycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku – „Głos św. Franciszka” (1908–1938) „Duszą Śląska jest Ślązak” – powyższe (powielane nierzadko w badaniach śląskoznawczych) stwierdzenie wypowiedział ks. Emil Szramek w budzącym niegdyś liczne kontrowersje studium Śląsk jako problem socjologiczny. Próba analiz y (1934). Nawiązywał w nim do modnej u schyłku XIX wieku modernistycznej formuły „duszy narodu”, wskazując polityczne i ekonomiczne uwarunkowania pogranicznego położenia tego regionu. Owo terytorialne usytuowanie w sposób oczywisty narzucało określony proces identyfikacji z polską grupą narodowościową. Szczególna rola w tym względzie przypadła literaturze i czasopiśmiennictwu, które na Śląsku – regionie przyszłościowym pod względem gospodarczym, przemysłowym i ekonomicznym, wyróżniającym się bardzo wysoko rozwiniętą siecią wydawnictw i branżą poligraficzną – od początku XX wieku konsekwentnie rozszerzało swoją ofertę, przy czym autorzy tekstów publikowanych na łamach prasowych (poetyckich, prozatorskich, publicystycznych) pod pojęciem integracji najczęściej rozumieli solidarność w obrębie wspólnoty narodowej. Akcentując kulturotwórczy wymiar polskości Śląska, Szramek szanował dwujęzyczność i kulturową niezależność Ślązaków, podkreślając prawo mieszkańców tego regionu do wolnego wyboru narodowości, lecz jako znakomity analityk śląskiej mentalności dowartościowywał on jednocześnie postawy patriotyczne, dramatyczne osamotnienie obywateli stojących na straży własnej tożsamości. Poglądy Szramka, kształtujące się w latach dwudziestych XX wieku, a opublikowane w 1834 roku 169 Śląskie pogranicza kultur stanowią znakomite tło dla analizy trzydziestu roczników „Głosu św. Franciszka” – czasopisma dewocyjnego, ukazującego się w latach 1908–1938, a wydawanego przez franciszkanów najpierw na Górze św. Anny, następnie we Wrocławiu1. „Głos” adresowany był do tercjarzy III Zakonu św. Franciszka, a jego redaktorom udało się stworzyć „dwujęzyczny” system komunikacji przeznaczony dla Ślązaków posługujących się zarówno językiem polskim, jak niemieckim. Publikowane tam artykuły przyczyniły się do kreowania podstawy tożsamości kulturowej dla wszystkich odbiorców (niemieckojęzyczna wersja „Franziskusbote”, w 1936 r. przemianowana na „Franziskanische Leben”, natomiast w 1933 roku na skutek wzmożenia aktywności „Franciszkańskiego Związku Młodzieży” ukazywał się dodatek „Franziskanische Jugend”, lecz tylko w języku niemieckim). Warto jednak na samym początku podkreślić, że redaktorzy pisma przez cały okres jego działalności dalecy byli od podziałów narodowościowych, traktując swych czytelników jak wspólnotę Ślązaków (często na przykład w różnego rodzaju ogłoszeniach o mających się odbyć rekolekcjach czy ćwiczeniach duchownych posługiwali się sformułowaniem: wierni języka polskiego i wierni języka niemieckiego). Czasopismo tercjarskie odwoływało się głównie do kształtowania wiary religijnej, a nawet konkretniej – do duchowości franciszkańskiej, niemniej, co znamienne, religijna retoryka w „Głosie” rozbudzała emocje czytelników za pośrednictwem języka polskiego, który w tamtym okresie pełnił rolę ważnego wyznacznika tożsamości narodowej. W piśmie drukowano teksty katechizmowe i hagiograficzne, literaturę umoralniającą i dydaktyczną, publicystykę ujętą w działy dla kobiet, mężczyzn i młodzieży, felietony i relacje z życia tercjarzy na Śląsku, wiadomości z życia Kościoła na świecie i w diecezji wrocławskiej, nekrologi i reklamy, ogłoszenia i porady domowe. „Głos” rozpowszechniany był przez członków III Zakonu i docierał do wszystkich parafi i, w których zakon ten rozwinął działalność. Dewocyjny charakter pisma decydował o zaangażowaniu się jego redaktorów w chrześcijański system wartości. Rozważania, nauki rekolekcyjne, opowiadania egzemplarne, powieści i legendy zamieszczane na jego lamach układają się w schematyczny paradygmat, oparty na imperatywnym rodzaju perswazji, co ujawnia się zarówno w warstwie językowej, jak i fabularnej. Tak więc czytelnik ma do czynienia najczęściej z tematyką franciszkańską, a tematem naczelnym jest Pierwszy numer pisma ukazał się w styczniu 1908 roku. Do 1912 roku redaktorem był o. Maurus Kluge, w latach 1912–1924 redakcję przejął o. Franciszek Czech, w latach 1924–1926 – o. Grzegorz Moczygęba, w latach 1927–1938 – o. Fabian Gielnik. Siedziba „Głosu” pierwotnie również mieściła się na Górze św. Anny, ale o. Franciszek Czech, rezydujący później w Prudniku i Wrocławiu, zmieniał miejsce zamieszkania, a wraz z nim zmieniał się też adres redakcyjny (pismo drukowane było najpierw w drukarni Karola Miarki młodszego w Mikołowie, od 1912 roku w drukarni „Schlesische Volkszeitung” we Wrocławiu, a od kwietnia 1923 roku w Wydawnictwie św. Antoniego we Wrocławiu przy klasztorze Franciszkanów na Karłowicach). 1 170 Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku Pierwszy numer „Głosu Świętego Franciszka” 171 Śląskie pogranicza kultur tercjarskie i kapłańskie powołanie, które spośród wartości apoteozowanych wysuwa się na plan pierwszy. Widać to na przykładzie pierwszego numeru pisma, które otwierała imperatywna deklaracja: W imię Jezusa, ma głos tego pisemka miesięcznego dojść do wszystkich tercjarzy. Głos św. Franciszka ma dzieci św. Franciszka z Trzeciego Zakonu pouczać i wzmacniać w dążeniu do cnoty i doskonałości, ma im objaśniać regułę, ma im naśladowania godne przykłady podawać, aby ich uczynić prawdziwymi chrześcijanami i prawdziwymi dziećmi świętego Ojca2 . Podstawą dla sformułowania estetycznych wyznaczników treści, tzn. określenia tej konkretyzacji estetycznej, jaką jest temat św. Franciszka, stały się teksty źródłowe (przede wszystkim Kwiatki św. Franciszka), jednakże większość utworów literackich z „Głosu” stanowiła rodzimą produkcję amatorów: śląskich franciszkanów lub tercjarzy. Utwory te (zazwyczaj utrzymane w konwencji legendy) są nacechowane perswazyjnie, gdyż literatura ta miała przede wszystkim charakter ilustracyjny wobec treści ewangelicznych (biblijnych). Niektóre powiastki egzemplarne powielają motywy Kwiatków, pozostałe stanowią parafrazy konkretnych dziewiętnastowiecznych utworów literackich (na przykład nawiązują do opublikowanej na łamach „Głosu” w 1908 roku przypowieści Antoniego Edwarda Odyńca Święty Franciszek i wilk z Gubbio). W wielu wypadkach środki perswazji ujawniały się w utożsamianiu rzeczywistości literackiej z tym światem wartości, z którym identyfikował się adresat; wszak bohaterami zamieszczonych w „Głosie” legend hagiograficznych byli święci – tercjarze III Zakonu, a tercjarstwo nobilitowało nisko wykształconych czytelników. Pismo ewoluowało równolegle z działalnością franciszkańskiego Wydawnictwa św. Antoniego, w którym rozwijała się produkcja książek, modlitewników, broszur religijnych w języku polskim (reklamy tychże druków zamieszczał na okładce niemal każdy numer „Głosu”), co świadczy o niezwykłym – edukacyjnym – przesłaniu inicjatorów tych przedsięwzięć, niezależnym od tożsamości narodowej zakonników (którzy w większości identyfikowali się z niemieckojęzycznym obiegiem kulturowym). Na uwagę zasługuje również fakt, że zakonnicy franciszkańscy chcieli przemówić do śląskiego ludu w jego ojczystym języku, wykazując tym samym zrozumienie dla zjawiska, jakim jest syndrom naszej ziemi, naszej kultury, naszego języka – naszej, czyli śląskiej ziemi, śląskiej kultury praktykowanej w języku polskim. Niejednokrotnie takie dwujęzyczne i dwunarodowościowe duszpasterstwo integrowało przestrzeń terytorialną w jednolity, duchowy obszar wspólnoty tercjarskiej. Inklinacje ku polskiej świadomości politycznej można zauważyć w „Głosie” po 1918 roku, kiedy część Śląska została włączona w terytorialny obszar państwa polskiego. Mimo to redaktorzy „Głosu” 2 172 „Głos św. Franciszka” 1908, s. 2. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku starali się pozostać apolityczni i wystrzegali się agitacji na rzecz chociażby plebiscytów czy powstań śląskich. Niemniej wyróżniają się krótkie narracyjne wstawki, świadczące o próbie integracji narodowościowej. Znamiennym tego przykładem jest reportaż zatytułowany Szczęśliwy dzień. Odwiedziny domów tercjarskich (1921), w którym akcentowano rzadko spotykane zjawisko przyswajania przez ludność niemieckojęzyczną tradycji kulturowej, określanej jako „miejscowa”: Podobał mi się w tym kółku rodzinnym ojciec – dziadek, typowa postać z fajeczką w ustach, rodem z Alzacji, źle mówiący po polsku, ale kochający snać już zagon i obyczaj polski3. Rocznik 1925 obfituje w poezję polskich romantyków, zwłaszcza Kornela Ujejskiego i Teofi la Lenartowicza, a pierwszą stronę każdego numeru często wypełnia wiersz ks. Konstantego Damrota – poety o zdecydowanej orientacji ku polskości Śląska. Najczęściej jego wiersze pojawiają się z okazji wyjątkowych uroczystości patriotycznych. Popularny utwór Nasz oręż opublikowano w 1922 roku, po zakończeniu powstania śląskiego, Pieśń do św. Anny – z okazji wizyty kardynała Adolfa Bertrama na Górze św. Anny. Na pierwszym miejscu redaktorzy eksponowali religijne wyznania poetyckie, wskazywali też ze szczególną atencją przynależność do III Zakonu znanych artystów i wybitnych przedstawicieli duchowieństwa oraz polityków (między innymi opisywano pogrzeb Jacka Malczewskiego, który został pochowany w habicie tercjarskim), publikowano kolędy Franciszka Karpińskiego i Teofi la Lenartowicza, w 1918 roku pojawiła się Oda do młodości (niepodpisana nazwiskiem Mickiewicza). Spośród polskich poetów największą popularnością cieszył się, co zdumiewające, Kornel Ujejski, prawdopodobnie z uwagi na perswazyjną tonację jego obrazkowych przypowieści (jak na przykład Za służbą czy Podróż z mojego okna). Również w okresie I wojny światowej (zwłaszcza w odcinkowym cyklu Obrazków z wojny) akcentowano poczucie przynależności do określonej grupy narodowościowej w lakonicznych notach informujących o walecznej służbie franciszkanów: O. Euzebiusz Huchracki – jako proboszcz wojskowy, już od samego początku wojny bardzo gorliwie pracuje dla żołnierzy naszych, zwłaszcza polskich na froncie wschodnim w Rosji”4. Warto dodać, że (jak wynika z ustaleń o. Błażeja Kurowskiego) w latach 1914– 1918 zostało zmobilizowanych 116 zakonników (kapłanów, braci, kleryków, kandydatów do zakonu, uczniów), z czego 18 zginęło na froncie5. Zamieszczono nawet „Głos św. Franciszka” 1921, s. 71. „Głos św. Franciszka” 1916, s. 185. 5 Zob. B.B. Kurowski OFM, Franciszkanie Prowincji św. Jadwigi na Śląsku 1887–1939, Wrocław, 1997, s. 140. 3 4 173 Śląskie pogranicza kultur fotografię pomnika poświęconego franciszkanom poległym w I wojnie światowej (do dziś stoi on na przyklasztornym cmentarzu franciszkanów we Wrocławiu na Karłowicach). Główny bohater opowiadania R aport niebieski (GF 1925)6, wachmistrz Walenty Kułak, walczący na froncie we Włoszech, wrócił do ojczyzny po pięciu latach wojaczki. Nie wiadomo, dlaczego trafił na Ukrainę, gdzie później zginął tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach, więc poszedł do św. Piotra, manifestując z dumą swoją odrębność narodową („Jak się tam przed św. Piotrem meldować? – pytał bohater. Może to inaczej jak u nas, w polskim wojsku?”7 ). Konfrontacja dwóch perspektyw fabularnych: rzeczywistości transcendentnej, odzwierciedlającej możliwe w świecie realnym scenariusze zachowań ludzkich, bawi czytelnika humorystyczną tonacją wykładu: Szarż tu już żadnych nie ma […] czy kto na ziemi był prostym szeregowcem, czy też generałem, tu jest traktowany jako żołnierz Boży i ze swoich żołnierskich poczynań ma zdać raport […] Jak mnie poinformowali towarzysze, którzy tu wcześniej przyszli, meldować się nie potrzeba, bo komenda niebieska jest dokładnie poinformowana o każdej duszy, która tu przychodzi8. Okazało się, że sąd na nowo przybyłą duszyczką w sferach niebiańskich odbywał się według reguł obowiązujących w świecie doczesnym. Pan Jezus „kazał zarządzić w niebie mobilizację wszystkich świętych, którzy służyli wojskowo i wybrawszy z nich najwybitniejszych i najstarszych rangą, ustanowił z nich trybunał, przed którym by stawali wszyscy wojskowi”9. Etos żołnierski został zrównany w randze z etosem rycerskim. Walenty staje przed sądem niebiańskim, a jego ziemską działalność oceniają święci: Maurycy, Kazimierz Jagiellończyk i Ludwik (król Francji). Spowiedź bohatera eksponuje zło, które nie powinno mieć miejsca w postawie idealnego żołnierza. Ta wyrazista katecheza zmierzała przede wszystkim do wychowania społeczeństwa w posłuszeństwie i lojalności wobec nadrzędnych instytucji państwowych. Wykładnia wartości przebiegała tutaj według schematycznego podziału wartości: określenia wroga (grzechu, bolszewików, terrorystów), z którym należy walczyć oraz celów (święta sprawa, ojczyzna, niebo), do których warto dążyć. Wielu tekstom z „Głosu” patronował więc szacunek dla państwa i podległych mu struktur, takich jak: wojsko, szkoła, urząd, organizacje społeczne. Choć pismo rozprowadzane było w ośrodkach duszpasterskich prowadzonych przez franciszkanów na Śląsku (Wrocław, Góra św. Anny, Racibórz, Nysa, Gliwice), za sprawą prenumeraty docierało do tercjarzy wiejskich, silniej zintegrowanych w poczuciu własnej odrębności, a więc także w utożsamianiu katolicyzmu 6 7 8 9 174 Skrótem GF oznaczono „Głos św. Franciszka”. „Głos św. Franciszka” 1925, s. 21. Ibidem. Ibidem, s. 22. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku z polskością. W zbiorowym manifestowaniu zewnętrznych form pobożności i przywiązania do Kościoła, w myśl idei franciszkańskiej wskazywano tolerancję, zapewniającą jednakowe prawa (między innymi do świętowania) dla obu grup narodowościowych. Podczas odpustu w Borkach Wielkich: Po zakończeniu nabożeństwa, odbyła się na polu przed kościołem zabawa dla wszystkich: iluminacja, huk moździerzy, muzyka, z czego się wszyscy widocznie ucieszyli, a nawet stare mateczki, które takich rzeczy dziwnych jeszcze nigdy nie widziały. Dzień św. Franciszka obchodzono znowu uroczyście z niemieckim i polskim nabożeństwem, przy których Wiel. ks. Proboszcz Dombek po niemiecku, a Wiel. ks. Cybula po polsku wygłosił kazanie. Z nieszporami uroczystymi zakończył się dzień, który nam długo w pamięci zostanie10. Poza skromną rejestracją wybranych wydarzeń na mapie politycznej świata, roczniki 1918 i 1919 (zawierające między innymi „mrożące krew w żyłach” relacje „rzezi chrześcijan w Persyi” oraz poruszające parafrazy apokaliptycznych wersetów biblijnych, sygnalizujących katastrofizm wojennych wypadków) zostały pozbawione agitacji politycznej, pominięto również temat odzyskania przez Polskę niepodległości. Po 1918 roku na terenie Śląska i Prus działalność niektórych tytułów katolickich została zawieszona z powodu pogłębiającego się kryzysu Muzykant 10 „Głos św. Franciszka” 1926, s. 367. 175 Śląskie pogranicza kultur ekonomicznego, którego skutki odczuli też ojcowie franciszkanie. W 1920 roku redaktor „Głosu” heroicznie deklarował: Nie! Nigdy a nigdy nie pozwolimy, żeby nasz Głos przestał wychodzić! Chcemy go trzymać i wspierać, żeby w nawałności czasu okropnego nie stać się, jak tyle innych potrzebnych pism, łupem fal nań uderzających11. Wydaje się, że to właśnie apolityczność i ludowy adresat pisma zagwarantowali jego dalszy rozwój (przerwany dopiero na rok przed wybuchem II wojny światowej, kiedy wycofała je cenzura faszystowska). Częściej niż świat wielkiej polityki karty pisemka wypełniały sprawozdania i relacje wydarzeń z życia Kościoła na Śląsku (zwłaszcza uroczystości lokalnych, organizowanych pod patronatem franciszkanów). Jednym z ciekawszych przykładów może być opis uroczystości poświęcenia kościoła w Panewnikach (GF 1908 rok), w którym zwraca uwagę stosunek kardynała Jerzego Koppa do antagonizmów narodowościowych. Przemówienie Koppa zostało w całości przetłumaczone na język polski. Metropolita wrocławski sugerował w nim, że predylekcje ku zachowaniu tolerancji narodowościowej mogą doprowadzić do obniżenia poziomu życia religijnego: Dusza ludu ma inne jeszcze potrzeby, natury wyższej niż jedynie tylko doczesne. Jeżeli potrzeb tych nie zadowoli, natenczas doczesna praca kulturna oparta jest na glinianych podstawach i służy jedynie namiętnościom, zapalając je jak ogień, który następnie zniszczy cały dom12. Kopp wydawał się akceptować śląską odrębność narodową, nakłaniając wiernych do posłuszeństwa władzy pruskiej: Z głębokim współczuciem spoglądam na powierzony mej pasterskiej pieczy lud, który niezłamany przeciwnościami strzeże i utrzymuje swą przyrodzoną pobożność. Stoję pośród niego z mocnym zaufaniem, że w swej niewzruszonej wierności będzie umiał pogodzić swą odrębność narodową z obowiązkami, jakie ma dla króla i państwa, do którego przynależy. Z dumą spoglądam na ludność, która w osobie swego biskupa czci Kościół święty i głośno, otwarcie wyznaje, że według nauki i zasad tego swego Kościoła urządzić chce swe stosunki ziemskie tak jak nas tego uczą zwierzchnicy kościelni, a zwłaszcza ów papież robotników, Leon XIII w swej pięknej Encyklice13. Jak wiadomo, metropolita wrocławski był silną osobowością i wyróżniał się nie tylko w hierarchii kościelnej (diecezja wrocławska należała wówczas do największych diecezji w Europie), był przede wszystkim inteligentnym politykiem i wytrawnym dyplomatą odgrywającym niemałą rolę w polityce Prus. Widać, że redaktorzy „Głosu” respektowali linię ideową Koppa i przejawiali głęboki szacunek wobec osoby metropolity. Po jego śmierci, w marcu 1914 roku zamieszczono 11 12 13 176 „Głos św. Franciszka” 1920, s. 230. „Głos św. Franciszka” 1908, s. 280. „Głos św. Franciszka” 1908, s. 283. Chodziło o słynną encyklikę R erum novarum z 1891 roku. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku nekrolog, w którym podkreślono niepowetowaną stratę dla państwa pruskiego (którego integralną część stanowił Śląsk): Dziś nie tylko Kościół opłakuje utratę swego wielkiego kardynała, nie tylko katolicy zostali okryci żałobą z powodu śmierci męża, który dla ich wiary i ideałów pracował i cierpiał, także państwo straciło w nim wielkiego męża stanu. Szczerba zgonem ks. kardynała zrobiona nie da się tak łatwo wyrównać. R.I.P14. Natomiast tuż po powołaniu jego następcy, kardynała Adolfa Bertrama, pojawiła się następująca deklaracja: My Tercjarze, jako wierne dzieci Kościoła św., ślubujemy naszemu Arcypasterzowi posłuszeństwo, miłość i dozgonną wierność, i prosimy Boga, aby go nam jak najdłuższe lata przy życiu i zdrowiu zachował!15. Aby jednak zrównoważyć niemieckojęzyczne i polskojęzyczne wyznania wiary – gdy w 1923 roku ten sam panewnicki kościół odwiedził administrator apostolski Górnego Śląska, ks. August Hlond (późniejszy prymas) – na łamach „Głosu” zamieszczono relację tego wydarzenia, podczas którego nawoływał do manifestowania postawy patriotycznej poprzez praktyki religijne: Credo musi być wspólnym naszym hasłem, jeżeli zdobyć chcemy ten skarb, o którym marzyli nasi ojcowie i praojcowie, jeżeli chcemy być szczęśliwymi na wolnym naszym polskim Górnym Śląsku – nikt nie jest prawdziwym Górnoślązakiem – jest wrogiem śląskich naszych katolickich interesów, jeżeli nie wzywa Boga nad sobą […]16. Przywołane fragmenty pozwalają konkludować, że w okresie burzliwych przemian historyczno-politycznych na Śląsku w latach dwudziestych XX wieku redaktorzy „Głosu” chcieli towarzyszyć ważnym wydarzeniom i pielęgnować w czytelnikach bezwarunkowy szacunek dla hierarchii kościelnej. Znacznie ważniejszą rangę nadawano w tych relacjach uroczystościom lokalnym, upamiętnionym w szczegółowych sprawozdaniach. Ich lektura pozwala zrekonstruować panoramę obyczajową miast i wsi, w których franciszkanie prowadzili swoje duszpasterstwa. Wymownym tego przykładem jest sprawozdanie z obchodów jubileuszowych dwudziestopięciolecia klasztoru we Wrocławiu na Karłowicach, które celebrowano w 1923 roku. W opisie odpustu na Górze św. Anny (25–26 lipca 1926 roku), w którym uczestniczył kardynał Bertram, podkreślono imponujące dekoracje kwiatowe – dzieło miejscowych tercjarek: Rozbrzmiewają wesołe pieśni przy dźwięku skrzypiec, fletów i gitar. Między tym słychać głębokie głosy trąb. Nasza młodzież w towarzystwie starszych udaje się 14 15 16 „Głos św. Franciszka” 1914, s. 99. „Głos św. Franciszka” 1914, s. 193. „Głos św. Franciszka” 1923, s. 122. 177 Śląskie pogranicza kultur do ogniska. Wzniesiono na łąkach przy kamieniołomie wysoką piramidę z drzewa. Potężne płomienie biją pod wieczorne niebo […]. Znowu odzywają się bębny. Wolnym krokiem wstępuje długi pochód przy świetle pochodni na górę. Ostatnie dymy ogniska unoszą się nad powiewającymi chorągiewkami górnośląskich chłopców. Przy wejściu na górę znajdują uczestnicy pochodu niespodziankę w cudownych sztucznych ogniach z ogrodu klasztornego […]17. Wspólnotowy charakter tercjarstwa ujawnia się w relacji obchodów Jubileuszu Franciszkańskiego, zorganizowanego w ramach Wrocławskiego Zjazdu Katolików (22–24 sierpnia 1926 roku we wrocławskiej Hali Stulecia). Uczestniczyło w nim wielu hierarchów i dostojników kościelnych (pod przewodnictwem ks. kardynała Adolfa Bertrama) oraz franciszkanów (z prowincjałem, o. Kazimierzem Krajczykiem), a także gości przybyłych głównie z sąsiedniej prowincji w Niemczech, lecz główną rolę odegrali tercjarze III Zakonu, którzy wygłaszali referaty o tematyce franciszkańskiej. Wydarzenie uświetnił występ chóru kleryków wrocławskiego seminarium franciszkańskiego na Karłowicach18. Duszpasterska orientacja periodyków religijnych odgrywała ważną rolę przy konstruowaniu katolickiego wzorca edukacji patriotycznej. Wychowując czytelników, wykorzystywano problematykę religijną ze względu na jej wszechstronność i możliwości wydobycia przeżyć emocjonalnych. Żywoty świętych rozpowszechniały edukację w zakresie historii i kultury europejskiej. Wykorzystywana tematyka religijna stawała się płaszczyzną łączącą adresata z życiem Kościoła lokalnego. Dzięki relacjom z rekolekcji, obchodów patronalnych świąt i odpustów można było zapoznać czytelnika z różnorakimi aspektami życia religijno-społecznego. Publicystyka „Głosu”, utrzymana w jednolitej konwencji kaznodziejskiego moralizatorstwa, wpisuje się w poczet tekstów zaangażowanych perswazyjnie. Z socjologicznego punktu widzenia była ona instrumentem kształtowania świadomości narodowej i społecznej. Teksty dewocyjne realizowały postulaty patriotyczne, wychowawczo-moralne, edukacyjno-światopoglądowe, pełniły funkcję integracyjną, służąc powstawaniu grup o wspólnym programie ideowym (jak choćby lokalne wspólnoty III Zakonu). Kościołowi udało się zatem stworzyć własny system komunikacji regionalnej i „Głos św. Franciszka” jest wymiernym tego dowodem. Zamieszczone na łamach „Głosu” nauki umoralniające służyły przekazaniu najważniejszych wyznaczników duchowości franciszkańskiej i były wyrazem duszpasterskiej troski franciszkanów o tercjarski model życia w czystości, bogobojności, skromności i pokorze. „Głos” propagował przede wszystkim dążenie do osiągnięcia ideałów franciszkańskich. Wychowywał nowe pokolenie tercjarzy, objaśniając im regułę za pośrednictwem przykładów jednoznacznie oddzielających dobro od zła. Pomimo 17 18 178 „Głos św. Franciszka” 1926, s. 282–286. Por. „Głos św. Franciszka” 1926, s. 325–329. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku deklaracji apolityczności, pismo zażarcie polemizowało z poglądami socjalistycznymi i hasłami lewicowymi. Jednocześnie, jak przystało „braciom mniejszym”, franciszkanie identyfikowali się z najuboższą warstwą społeczną. Zarazem postawiono sobie za cel wychować wiejskiego lub robotniczego tercjarza w poczuciu piękna i radości, edukując go w różnych dziedzinach życia codziennego, między innymi krzewiąc w szerokiej formule poradnictwo domowe i gospodarcze: Kwiatki hodować może i ten biedak, który nie ma kawałka gruntu, kiedy tylko ma mieszkanie, do którego zagląda słońce. Trochę ziemi sobie może wyprosić u właściciela ogródka. Chcę wam niecoś powiedzieć, jak to trzeba pielęgnować kwiaty w skorupach na oknie19. Nierzadko spotkać można również takie teksty perswazyjne, w których funkcje poznawcze służyły konstruowaniu nauki moralnej, nadając moralizatorskiemu egzemplum charakter lekki i dowcipny. Tak dzieje się w artykule pod wymownym tytułem Dwa cenne wynalazki: Każdy je zna, prawie każdy je ma. Jednym z nich jest zwyczajny zegarek kieszonkowy. Sztuczna to i mała maszyna, jedna z najmniejszych maszyn ludzkich. Taki zegarek kieszonkowy uderza na godzinę od 14–18.000 razy albo podług niektórych dokładniejszych obliczeń 17 160 razy na godzinę, a więc 411 840 w jednym dniu, a 150 424 560 na rok. Drugi wynalazek, jeszcze cenniejszy od pierwszego, to już nie maszyna przez ludzkie zetkana ręce, to w całej prawdzie wynalazek Boży! Z delikatnej zbudowana materii, bije co godzinę 5 000 razy, 120 000 na dzień, a 43 830 000 razy na rok. Istnieje czasami sto lat i bije wtedy 4 338 000 000 razy. Należałoby przypuścić, że maszyna ta z delikatniejszego materiału niż pierwsza zbudowana powinna by się prędzej zużyć. Ależ nie! Serce twoje to prawdziwy cud Boski! Bo nie na darmo uderza, nie dla zabawy, lecz pędzi przez wszystkie żyły i żyłki twoje ciepłą, orzeźwiającą krew! Staraj się zatem, aby tyle razy w tym nowym roku i w dalszym twym życiu odbijało dla Boga, ile uderzeń ten Arcymistrz wszechrzeczy jeszcze ci udzielił!20. Warto podkreślić, że w znaczącej większości tych tekstów podstawową funkcją, wyznaczającą proces odbioru, jest ich bezpośrednia ingerencja w kształtowanie postaw adresatów, na przykład w perswazyjnym pouczeniu na temat przyzwoitości zabaw towarzyskich: Powyższe poglądy zdawają się może przesadne i dla człowieka nowoczesnego nie do pojęcia, ponieważ taniec jako wyraz wesołych uczuć i poruszeń duszy, sam z siebie nie jest nic złego, a dzisiejsza dziewczyna pragnąca wyjść za mąż musi na tańce uczęszczać, inaczej zostałaby straszydłem ogólnie „starą panną” nazywanym. Na to lepiej ci zostać starą panną, aniżeli małżonką nieszczęśliwą. Ze znajomości 19 20 „Głos św. Franciszka” 1925, s. 139. „Głos św. Franciszka” 1925, s. 19. 179 Śląskie pogranicza kultur zawartych przy tańcu, z miłości oświadczonej na drodze zabawy, może prawie ani jedno jeszcze małżeństwo nie wyszło, grzech jest zwykle owocem takiej znajomości. Bądź szczerą, a przyznaj, że tańcząc prawie nie jesteś wolną od złych myśli, od żądz nieprawnych i od najszkodliwszych wrażeń. Całkiem słusznie papież Benedykt XIV osądził, iż tańce, nawet takie, które same z siebie nie są grzeszne, nie obejdą się bez grzechu. Dlatego też przez regułę wszystkie tańce są zakazane, nie wyłączając poważnych i szlachetnych. Z natury rzeczy rozumie się, że na ostatnie (poważne i szlachetne) ksiądz dyrektor miejscowego grona zakonnego albo też i przewodnik sumienia pozwolić może, ale praktyczną zasadą każdego tercjarza i każdej tercjarki musi być: nie brać w tańcach żadnego udziału, bez pozwolenia księdza spowiednika albo księdza dyrektora miejscowego21. Efekt niezamierzonego komizmu wywołują współcześnie kazuistyczne przestrogi, fi lozoficzne maksymy, metaforyczne egzempla, adresowane specjalnie dla kobiet, jak na przykład poniższa – lekko szowinistyczna, lecz obrazowa przenośnia, odnosząca się do funkcjonujących w świadomości społecznej stereotypowych formuł: Kobieta musi być podobna do ślimaka: nigdy bowiem nie powinna opuszczać swojego domu. Ale … i nie powinna być podobna do ślimaka, który wszędzie i zawsze ciągnie na sobie domek – skorupkę. Tylko śmieszna kobieta nosi zawsze i wszędzie wszystkie stroje i biżuterię, jakie posiada. Kobieta musi być podobna do zegara wiszącego na wieży ratuszowej każdego miasteczka, jak zegar musi być punktualna i ścisła w swych zatrudnieniach koło gospodarstwa domowego. Ale i nie powinna bowiem pokazywać wszystkim swej cnoty, którą powinna ukrywać z całą wrodzoną sobie skromnością. Kobieta musi być jako echo: czyli odpowiadać tylko wówczas, kiedy się jej zadaje pytanie. Ale nie powinna być jako echo … i powtarzać wszystkiego, co słyszymy22 . Choć można tu zauważyć ukrytą ironię, to końcowa konkluzja świadczy o tym, że autor poważnie traktował swą edukacyjną misję: Tak, przezacne siostry, jeżeli potraficie w swej czcigodnej osobie pogodzić te dodatnie i piękne strony nie przymierzając poczciwego ślimaka oraz niezbyt głośnego zegara i echa, to Was, za pozwoleniem Waszym, i autora powyższych pięknych określeń będzie ważne nazwać ideałem niewieścim, to jest doskonałymi kobietami23. Jak w przypadku wszystkich tekstów „zaangażowanych” w narzucanie czytelnikowi określonego systemu wartości, narrator charakteryzuje się skłonnością do terminów wartościujących, wyrażających jednoznaczne emocje, w założeniu rezygnując z zasady aksjologicznej neutralności. 21 22 23 180 „Głos św. Franciszka” 1920, s. 140. „Głos św. Franciszka” 1925, s. 290. „Głos św. Franciszka” 1925, s. 290. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku Wychowaniu obywatelskiemu służyły też powtórzone z dzienników (więc spóźnione w miesięczniku) informacje bieżące, wskazujące określony wzorzec do naśladowania, na przykład przedruk (z 1900 roku) artykułu o s. Marii Newton, „pszczole pracowitej”, tercjarce z Anglii, założycielce ochronek dla dzieci. Efektem cytowanych przez o. Grzegorza Moczygębę nowinek ze świata, były streszczenia artykułów przedrukowanych z prasy codziennej z odpowiednim pouczeniem redaktora: Matki! Córki! Istnieje handel żywym towarem, handel kobietami i dziewczętami, handel przez ludzi wyrodnych po świecie całym zorganizowany, przez niesumiennych i chciwych bandytów celem zarobkowania i zapełnienia tą drogą domów publicznych, utrzymywanych zwłaszcza po wielkich miastach. Przeto w podróży bądźcie ostrożne, nie zwierzajcie się byle komu, a przestrzegajcie tych wskazówek, które wam dają doświadczeni, i które i tu jeszcze umieścimy24. Sensacyjne informacje stanowiły o atrakcyjności lektury, ale też „oswajały” czytelnika z gazetą, wzbogacając jego wiedzę o potencjalnych zagrożeniach czyhających w świecie skłonnym do zła i przeciwności losu: Znów agenci argentyńskich lunaparów przepuścili atak na dziewczęta na Górnym Śląsku. Zbliżają się oni do młodych niedoświadczonych dziewczynek i obiecując im złote góry, nakłaniają je do wyjazdu za granicę. Przed kilku dniami ofiara takiego agenta padłaby młoda dziewczyna. W wagonie pociągu zdążającego do Wrocławia, zbliżył się do niej jakiś elegant, który nakłaniał ja do wyjazdu do Argentyny. Młode dziewczę pozornie zgadzało się na propozycję, lecz skoro tylko pociąg zatrzymał się na stacji we Wrocławiu, słodkiego amanta oddała w ręce policji, która stwierdziła, że ma w rękach jednego z najniebezpieczniejszych handlarzy żywym towarem25. Wprawdzie redaktorzy „Głosu” kilkakrotnie przytaczali słowa papieża Piusa X, nakazującego tercjarzom, by nie zabierali publicznie głosu w kwestiach polityki, jednakże cytując Mickiewicza, opisując polskie zwyczaje kolędowe w przedrukach z „Posłańca Niedzielnego” i zestawiając pierwszy franciszkański żłóbek w Greccio z polskimi jasełkami – na użytek czytelników utożsamiali się z kulturą polską. Warto podkreślić tę szczególną życzliwość franciszkanów do praktykowania idei patriotyzmu lokalnego – w Kościele na Śląsku nie było to zjawisko powszechne. Wprawdzie w XIX wieku Ślązacy pochodzenia polskiego byli katolikami i ich postawy narodowe kształtowały się w ścisłym związku z wiarą katolicką, lecz duchowieństwo katolickie na Śląsku, nawet jeżeli wywodziło się ze środowisk polskich, to po odbytej edukacji w szkołach pruskich, nader często dystansowało się do polskości. Natomiast tendencyjne, charakterystyczne dla prasy sanacyjnej poglądy polityczne, pojawiały się na łamach „Głosu” za pośrednictwem 24 25 „Głos św. Franciszka” 1929. „Głos św. Franciszka” 1924, s. 144. 181 Śląskie pogranicza kultur przedruków z „Rycerza Niepokalanej” lub „Hasła Narodowego” – pism propagujących idee nacjonalistyczne i antysemickie26: Loże masońskie wspomagają Żydów. Wielki mistrz lóż masońskich w Nowym Jorku, Wiliam Rowan, wysłał do prezesa loży Louisa Sablea list, w którym daje zezwolenie na rozpoczęcie akcji wśród lóż masońskich na rzecz odbudowy Palestyny […] A więc związek lóż masońskich z Żydami jest niewątpliwy, mimo iż Żydzi przeczyli temu gorąco. A w tych żydowsko-masońskich lożach kryje się przecież Synhedrion mocarstwa anonimowego27. Obnażając oblicze „wroga”, redaktorzy „Głosu” uświadamiali czytelników w nacjonalistycznym duchu prasy międzywojennej, lecz przypisywanie franciszkańskiemu pismu łatki antysemityzmu byłoby jednak nadużyciem. Niekiedy starano się ów język agresji złagodzić, aczkolwiek trudno w tych notatkach doszukiwać się tolerancji pozbawionej uprzedzeń międzyludzkich: Chociaż jest prawdą, że niektórzy z przewodniczących bolszewików są Żydami, to jednak nie wszyscy, którzy mają pełną władzę. Musimy przyznać, że wpływ Żydów na bolszewickie rządy i czyny jest bardzo znaczny. Niesprawiedliwą byłoby rzeczą jednak obwiniać cały naród z powodu czynów poszczególnych ludzi, bo między Żydami znajduje się dość takich, co idealizmem, czystością, mogliby zawstydzić nawet wielu katolików. Bo też z ludem żydowskim ma się rzecz tak jak ze zdolnym chłopcem: albo będzie z niego coś wielkiego, albo łotr28. Podobna (antysemicka) tonacja nie zawsze świadczyła o zamierzonej agresji redakcyjnej. Przy okazji autorzy tych notatek wykazywali się wiarygodną znajomością sytuacji politycznej na świecie, co ilustruje notatka zatytułowana Z nowomodnego raju: Jeżeli [w Chinach – przyp. M.Ł.] nie znajdował się raj ziemski i kolebka ludzkości, to może znajduje się w Bolszewii, gdzie rządzą ci, co wciąż obiecywali uszczęśliwić lud pracujący. Otóż sami malują ten raj ziemski, ale jego obraz rzeczywisty całkiem inaczej się przedstawia niż marzono. W roku 1922 rząd sowiecki sam ogłosił spis swoich ofiar krwawych od r.1917. Jest to urzędowa lista tych, co zostali zamordowani za to, że byli rzekomo kontrrewolucjonistami, albo nawet za to, że nie chcieli przystać do bolszewików29. Istotnym celem perswazyjnej wymowy pisma było również wypracowanie określonego modelu rodziny katolickiej. W „Głosie” podstawową komórką „rodzinną” miała być przede wszystkim społeczność tercjarska. Przyjęto zatem propagowanie Niejednokrotnie w złagodzonej formule przekonywano czytelnika do wyznania katolickiego, opowiadając o przypadkach konwersji z wyznania mojżeszowego na katolicyzm. Zob. GF 1928. 27 „Głos św. Franciszka” 1926, s. 133. 28 „Głos św. Franciszka” 1926, s. 98. 29 „Głos św. Franciszka” 1926, s. 192. 26 182 Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku kół tercjarskich (zwanych „rodziną tercjarską”), organizowanych w oparciu o hierarchie obowiązujące w rodzinie zakonnej. Kiedy pisano o nowo wyświęconym biskupie, który był zakonnikiem franciszkańskim, posługiwano się uściślającym sformułowaniem: „Syn św. Franciszka arcybiskupem i pierwszym biskupem białogrodzkim”. Zaznaczano również przynależność do III Zakonu wysokich dostojników kościelnych (na przykład papieży Leona XIII oraz jego sekretarza stanu, kardynała Rampolla, a także Benedykta XV) lub przedstawicieli arystokracji: Księżna Hohenzollern, żona Jego Królewskiej Wysokości Leopolda Hohenzollern, która zmarła w Sigmaringen w zeszłym roku w grudniu. Była Tercjarką. Oto jej ostatnia wola: „Życzę sobie być ubraną po śmierci w suknię tercjarską i synowie św. Franciszka niech mnie złożą na wiecznym spoczynek”30. Skromną edukację kulturalną ilustrują reklamy książek i czasopism wydawanych przez Wydawnictwo św. Antoniego (była to w przeważającej większości literatura religijna i hagiograficzna) oraz noty prasowe spektakularnych wydarzeń związanych z przestrzenią franciszkańskiego kościoła. Jednym z takich wydarzeń był wrocławski występ cenionego ówcześnie austriackiego kompozytora i organisty (zakonnika franciszkańskiego), Paula Hartmanna (1863–1914), autora między innymi oratoriów St. Petrus (1900), St. Franziskus (1901)31: W lutym przybył z Monachium do klasztoru naszego w Karłowicach Przew. Oj. Hartmann, sławny komponista w ubogiej sukni św. Franciszka. O. Hartmann pochodzący z ślicznego Tyrolu od młodości swojej się poświęcił muzyce […]. Dnia 3 i 4 marca dyrygował najnowsze oratorium Te Deum32 . (obok zamieszczono fotografię artysty z orderami austriackimi i pruskimi). Na łamach „Głosu” publikowano też materiały Akcji Katolickiej, między innymi list pasterski z 1935 roku O ducha chrześcijańskiego w Polsce. Pismo ostro występowało przeciw zagrożeniom ateizacji i laicyzacji. Wraz z całym systemem odpowiednich zabiegów „technicznych”, mających na celu dostosowanie treści do poziomu intelektualnego niewyrobionego odbiorcy, takich jak stosowanie beletryzowanych form (egzemplum, gawęda, dialog) lub zastępowanie obcych terminów rodzimymi sformułowaniami, teksty z „Głosu” prowadzić miały w efekcie do formacji moralnej i duchowej śląskiego tercjarza. Wyrazem troski o czytelnika były liczne przestrogi przed wszelkimi objawami demoralizacji społecznej. Jednocześnie każda przestroga zawierała sugestie i wskazówki postępowania: „Głos św. Franciszka” 1922, s. 187. Zob. hasło Hartmann Paul, [w:] Encyklopedia Muz yczna PWM, t. 4: H IJ, pod red. E. Dziębowskiej, Warszawa 1993, s. 83. 32 „Głos św. Franciszka” 1914, s. 124. 30 31 183 Śląskie pogranicza kultur Na Górnym Śląsku, przeważnie po wioskach, gdzie lud katolicki trzyma się jeszcze wiernie świętej wiary, odwiedzają go często złe żywioły i wyzyskują go pod jakimś dobrym pozorem. I tak na przykład włóczył się po ostatnich tygodniach pewien mężczyzna w powiecie opolskim i ofiarował prostemu ludowi wiejskiemu całkiem małowartościowe krzyże po cenie 12 marek […]33. Poniższa notatka, obok zachęty informacyjnej, zawiera również ukrytą perswazję: zapewnienie, że strudzeni pielgrzymi przybywają do miejsca, w którym dominuje uczciwość: Panewnik. Niemieckie ćwiczenia odprawione będą od 7 do 11 sierpnia […]. Polskie rekolekcje odprawią się przed uroczystością św. Ludwika króla i Patrona III Zakonu, więc od 23 sierpnia wieczorem do 27 sierpnia rano […]. Przychodźcie, kochani Tercjarze, po czasach pełnych niepokoju i rozmaitych zamieszań do cichego i spokojnego Panewnika, by tu w tych dniach cichych pokrzepienia na duchu odpocząć. Pewna niewiasta w uroczystość jubileuszową straciła w Panewniku pięćdziesiąt marek i dotąd się po nie nie zgłosiła. Uwiadamia się ją, że pieniądze oddane zostały przy furcie po jej odejściu. Jeżeli wkrótce się nie zgłosi, to pieniądze te obróci się na dobre cele34. Niejednokrotnie sugestia była wykorzystywana jako chwyt reklamowy. Podczas budowy kościoła w Panewnikach, kiedy po okolicy krążyli oszuści, sprzedając ryciny tamtejszej imitacji groty z Lourdes, ojciec redaktor przestrzegał, że franciszkanie nikomu takiego polecenia nie dali i nigdy świeckiemu nie dadzą, aby taką kolportacją wyzyskać lud […]. Kto sobie życzy piękny kolorowany obraz Groty w Lourdes w wielkim formacie na dokładne podobieństwo Groty we Francji za tanie pieniądze przyłożyć, a przez odkupienie takiego obrazu chce jałmużnę złożyć dla budowy kościoła w Panewniku, niech się zgłosi u przełożonego III Zakonu w swojej parafi i35. Edukacja płynąca z kart „Głosu” miała charakter autorytatywny, lecz budziła szacunek czytelników, zmierzając do uporządkowania burzliwej śląskiej historii, a w zmieniającej się politycznie rzeczywistości próbując ocalić wartości nieprzemijające. Wskazując niekwestionowaną prawdę (zgodną z uznawanym i uświęconym systemem przekonań), próbowano uchronić czytelnika przed zagrożeniami wynikającymi z przemian ideologicznych, gospodarczych i obyczajowych. Obok treści moralnych i religijnych, katolicki model wychowawczy redaktorów propagował tradycyjne postawy obywatelskie, mające utwierdzić Ślązaków w poczuciu odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale i za ziomków. 33 34 35 184 „Głos św. Franciszka” 1908, s. 116. „Głos św. Franciszka” 1922, s. 127. „Głos św. Franciszka” 1908, s. 150. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku Misyjny aspekt wydawniczej działalności śląskich franciszkanów nieodłącznie związany był z powinnością prowadzenia dialogu zmierzającego do stworzenia wspólnoty komunikacyjnej między autorami pisma a jego adresatami. Wedle ustaleń o. Błażeja Kurowskiego, wspólnota wrocławska uchodziła za najliczniejszą na Śląsku, w 1908 roku liczyła około 2 tysięcy członków (w 1938 roku wspólnota w Prowincji św. Jadwigi liczyła 44 100 członków i 477 kanonicznie erygowanych wspólnot36). Najaktywniejszą działalność prowadziły wspólnoty ukonstytuowane przy klasztorach franciszkańskich na Śląsku, ale na podstawie sprawozdań publikowanych na łamach „Głosu” można wyróżnić też wspólnoty w Raciborzu, Krapkowicach, Toszku, Leśnicy, Mysłowicach, Kochłowicach, Bytomiu Bobrku, Borkach Wielkich, Oleśnie. Praktyka tercjarska zakładała ścisłą integracje instytucjonalną, wyznaniową, etyczno-obyczajową i etniczną. W tej ostatniej można wprawdzie zauważyć konfesyjny partykularyzm, jednakże należy wziąć pod uwagę uwarunkowania historyczne oraz potrzebę zakorzenienia w kulturze duchowej, z jakiej wyrastał śląski czytelnik, który w uniwersalizmie franciszkańskim mógł natknąć się na „niebezpieczeństwo” relatywizmu czy tzw. „duchowości powszechnej”. Cykl zamieszczonych w 1924 roku wykładów tercjarskich został opatrzony wspólnym tytułem Co mówi św. Franciszek? Zawierał wskazówki dotyczące franciszkańskiej drogi do doskonałości i nie wyróżniałby się spośród ogromnej liczby tekstów o funkcji katechetycznej, gdyby nie sam tytuł tego cyklu, nawiązujący do tytułu pisma, a precyzyjnie określający głównego nadawcę. To sam św. Franciszek (jako niezwykła postać „medialna”) przekazuje swoim dzieciom – tercjarzom oraz miłośnikom i czcicielom wartości moralne, ale też najistotniejsze, w przypadku środków masowego przekazu, wiadomości o życiu wsi, miasta, regionu, a nawet świata. Tak więc „Głos św. Franciszka” wiernie i obrazowo odzwierciedlał rzeczywistość czasu i miejsca, ale zarazem osoba św. Franciszka zaczęła pełnić rolę niezwykłego medium pośredniczącego w nawiązaniu wspólnoty. Dowodem tego częste podkreślanie dwujęzyczności obchodów relacjonowanych na łamach „Głosu” jubileuszy tercjarskich, na przykład spotkanie tercjarzy 12 grudnia 1919 roku, podczas którego o. Oswald z Borek Wielkich wygłosił naukę w języku niemieckim, „potem nieszpory z błogosławieństwem, po którym odbyło się polskie kazanie o Trzecim Zakonie. Po kazaniu udzielił nam Wielebny Ojciec Dyrektor generalnej absolucji i błogosławieństwa papieskiego. Potem udaliśmy się do zakrystii na wizytację, z której wszyscy członkowie byli bardzo zadowoleni”37. Corocznie organizowane rekolekcje na Górze św. Anny również były dwujęzyczne, natomiast rekolekcje w Panewnikach (odbywające się przed uroczystością św. Ludwika Francuskiego – patrona III Zakonu) odprawiano tylko w języku polskim, lecz przyjeżdżali tam również tercjarze niemieckojęzyczni38. 36 37 38 B.B. Kurowski, op. cit., s. 245. „Głos św. Franciszka” 1919, s. 53. Zob. ibidem, s. 233. 185 Śląskie pogranicza kultur Jednocześnie zwraca uwagę nie tylko „plotkarski” (w pewnym sensie spełniający zadania informacyjne), lecz także serdeczny klimat tych sprawozdań, dokumentujący atmosferę przyjaźni i wzajemnego zainteresowania we wspólnocie, która jako całość stanowiła opiekuńczą „rodzinę”. Wymiernym tego dowodem są wzmianki relacjonujące wydarzenia inspirujące do sprawowania przez III Zakon nadrzędnej, „rodzicielskiej” roli. Między innymi powołany do wojska tercjarz powinien był uzyskać błogosławieństwo wspólnoty, podobnie jak dziecko, które w śląskiej tradycji kulturowej, wychodząc z domu, musiało przedtem uzyskać błogosławieństwo rodziców: Na początku października odprawiono w klasztorze O.O. Franciszkanów w Panewniku po raz drugi religijne pożegnanie rekrutów idących do wojska. Zebrała się dość wielka liczba młodzieńców z bliższej i dalszej okolicy. Między nimi był też tercjarz III Zakonu św. Franciszka. Niedawno napisał do O. Jana, kierownika swego religijnego następujący list: „Wielebny Kochany Ojcze Duchowny! Bawiąc teraz daleko od domu, pamiętam na Ojca wielebnego, pamiętam te chwile, gdyśmy z Ojcem wielebnym przed ołtarzem się pożegnali z Panem Jezusem w sercu. Tego pięknego dnia w klasztorze nie zapomnę, póki żyć będę. Co niedzielę chodzimy do kościoła. W zeszła niedzielę zaś nie mieliśmy iść. Ale ja prosiłem mego przełożonego, a on pozwolił mi, żebym szedł. Przedtem zawsze myślałem, że przy wojsku nie będę mógł zachowywać moich obowiązków co do III Zakonu, ale mogę. Codzienny pacierz, również pacierze dla III Zakonu odmawiam sobie podczas futrowania koni. W ogóle przedstawiałem sobie życie wojskowe ciężej, aniżeli jest. Ale z Panem Bogiem w sercu potrafię przetrwać wszystkie ciężkie godziny z radością. Zatem będę się zawsze starał o to, by zachować sobie łaskę Boską w sercu. Proszę jednak i Ojca duchownego pamiętać o mnie we mszy św., abym został umocniony w wierze i w duchu Chrystusowym”. Cześć takiemu rycerzowi św. Franciszka w mundurze wojskowym 39. Notabene, w duchowości franciszkańskiej idea konfraterni powinna być budowana w oparciu na modelu rodziny (w rozumieniu rodziny świeckiej, lecz uduchowionej). Jak wskazuje Jaques Le Goff, św. Franciszek z Asyżu wprowadził w życie zakonu model rodziny. W Liście do wiernych, w którym wypowiada się o społeczeństwie świeckim, „Zakonodawca odwołuje się do ideału rodzinnego, w którym wszyscy członkowie zhierarchizowanego społeczeństwa – poprzez uprawianie ascezy duchowej – mają się realizować jako małżonkowie, bracia i matki Chrystusa”40. Kierując się przesłaniem Biedaczyny z Asyżu, członkowie III Zakonu (współtwórcy i czytelnicy „Głosu”) za najważniejszy cel perswazyjny uznawali wspólnotę duchową, zakorzenioną w tradycji biblijnej. Ślązacy języka polskiego (jak 39 40 186 „Głos św. Franciszka” 1924, s. 97. J. Le Goff, Święty Franciszek z Asyżu, przeł. J. Guze, Warszawa 2001, s. 110–111. Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku napisaliby redaktorzy „Głosu”) poszukiwali lektury w literackiej polszczyźnie – i tak właśnie w „Głosie” otrzymywali. Germanizatorzy nie chcieli i nie mogli tego zrozumieć, gdy w celach germanizacyjnych próbowali wydawać pisma w polskim dialekcie górnośląskim. Ślązacy chcieli mieć swój „kulturalny”, a więc literacki język polski w tekście drukowanym. Domagali się, aby językiem „wysokim” był polski nie tylko z litery, ale przede wszystkim z ducha41. Dlatego edukacja płynąca z kart „Głosu” była tym bardziej autorytatywna i przyjmowana z szacunkiem. Redaktorzy pisma niejednokrotnie wykazywali przekonanie wpisane w refleksję ks. Szramka, że pojęcie „ducha narodowego” jest anachroniczne, że kulturowe wartości Śląska najlepiej wypowiedzieć w języku polskim, że mieszkańcy tego regionu mają prawo do wolnego wyboru narodowości, lecz jednocześnie mają obowiązek obrony własnej (regionalnej) tożsamości. Kwestię literackiego języka polskiego w prasie śląskiej szerzej poruszył M. Pater [w:] Polskie postawy narodowe na Śląsku w X I X wieku, Wrocław 1992, s. 153. 41 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Uniwersytet Wrocławski Pielgrzymki i pielgrzymowanie w prasie śląskiej. Rekonesans Trzy razy w roku zjawić się winien każdy twój mężczyzna przed Panem, Bogiem swoim [Ks. Wyj., 23:17] Wstęp Obrazy pielgrzyma, pielgrzymki, a także wzmianki o podróżowaniu do miejsc świętych zajmują w prasie śląskiej wiele miejsca. Właściwie, czytając rocznik po roczniku „Katolika”, „Gazety Opolskiej” czy „Gościa Niedzielnego”1, mamy wrażenie, że żaden numer nie może się ukazać bez choćby najmniejszego wspomnienia o pielgrzymce. Zagadnienie to okazało się o wiele szersze, niż przewidywały wstępne założenia. Dlatego też w artykule tym sugeruje się jedynie, jak układają się relacje śląskie z miejsc kultu, co interesuje redaktorów tych trzech charakterystycznych dla prasy śląskiej gazet. Aby zagadnienie zostało opisane w miarę czytelny sposób, dający możliwość kontynuowania w przyszłości 1 W tych trzech gazetach autorka poszukiwała odpowiedzi na kilka pytań: czy temat pielgrzymek w jakiś szczególny sposób funkcjonuje w prasie codziennej?; czy informacje te stanowią większą całość?; czy można wyodrębnić charakterystyczne elementy obrazu pielgrzymki i pielgrzyma zawarte w prasie śląskiej?; oraz kilka innych, pobocznych. Oczywiście można rozszerzyć pole badań o kolejne tytuły, ale to wymagałoby bardzo szczegółowych analiz, na co w tym bądź co bądź wstępnym tekście nie ma miejsca. 189 Śląskie pogranicza kultur badań nad zagadnieniami związanymi z peregrynacją Ślązaków do miejsc świętych, wzmianki i artykuły przynależące do interesującego nas tematu podzielono na trzy grupy: nawoływanie i informowanie o pielgrzymkach, relacje z odbytych peregrynacji oraz daty i miejsca szczególne. W pierwszej grupie zostały przytoczone fragmenty ogłoszeń, informacji, które miały zachęcać wierzących do podjęcia trudu pielgrzymowania. W drugiej przeanalizowano relacje pielgrzymów, zwrócono uwagę na elementy łączące te sprawozdania, w trzeciej pokazano dwa najbardziej charakterystyczne miejsca pielgrzymkowe na Śląsku – Piekary i Górę św. Anny. Oczywiście za egzemplifikacje służą jedynie wybrane, najbardziej charakterystyczne wypowiedzi, ponieważ przytoczenie w całości materiału badawczego, a także poszerzenie go o całą prasę śląską wymagałoby napisania kilkutomowej monografi i. Nie rozróżniano też adresatów i nadawców wypowiedzi ze względu na ich przynależność do ziemi śląskiej, brano też pod uwagę relacje z pielgrzymek poza obszar Śląska. Jedynym kryterium doboru tekstów była ich obecność w prasie z obszaru Opolszczyzny i Górnego Śląska. Pielgrzym i pielgrzymka Pielgrzymki i pielgrzymowanie wydają się być zagadnieniem o tyle rozległym, co powszechnym. Zjawiskiem „codziennym”, z którym zetknęliśmy się osobiście, bądź słyszeliśmy relacje z podróży odbywanych do miejsc szczególnych, bo określanych mianem świętych. Pielgrzymowanie nie jest zarezerwowane dla określonej religii – pielgrzymują zarówno katolicy, wyznawcy buddyzmu i hinduizmu, jak i ortodoksyjni Żydzi czy muzułmanie, którym święte księgi nakazują przynajmniej raz w życiu odwiedzić miejsce najświętsze ze świętych. Pielgrzymem nie jest też nikt szczególny – obdarzony niespotykaną wiedzą czy wybraniec – wprost przeciwnie, pielgrzymem może zostać każdy, nawet najpośledniejszy człowiek. Łatwo zauważyć zatem, że w pielgrzymowaniu najbardziej szczególna jest przestrzeń, obszar, do którego podążamy – święte miejsce, naznaczone obecnością świętej osoby, jej obrazem, relikwiami czy konkretną historią związaną z jej życiem. Tak wybrane miejsca stają się przedmiotem kultu i, jak zauważył Victor Turner, „wygląda na to, że ośrodki pielgrzymkowe można niemal uszeregować według ważności”2. W religii katolickiej można wyróżnić kilka takich ośrodków, z których największą sławą cieszy się Ziemia Święta (Jerozolima), Rzym, sanktuarium św. Jakuba w Compostelli, Loures oraz Fatima. W Polsce są to niewątpliwie Częstochowa, Licheń, Góra św. Anny, Piekary Śląskie. Te dwa ostatnie stanowią miejsca szczególne dla pątników śląskich – przez wieki były przecież jednocześnie miejscami kultu religijnego, jak i przestrzenią, w której lud śląski podkreślał swoją polskość i niezależność. Trzeba dodać, że 2 V. Turner, Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, przeł. W. Usakiewicz, Kraków 2005, s. 176. 190 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans 200-lecie istnienia kalwarii: procesja na Górze św. Anny 200-lecie istnienia kalwarii: obraz cudowny w dzień św. Anny Górnoślązacy pielgrzymują także chętnie do sanktuarium maryjnego w Gidlach, prowadzonego przez oo. Dominikanów. „Pielgrzymki są w pewnym sensie zarówno narzędziami, jak i wskaźnikami czegoś, co można by nazwać mistycznym regionalizmem, a także mistycznym nacjonalizmem”3. Kontynuując swą myśl Turner pisze: ponieważ jednak sanktuaria są otwarte w zasadzie dla każdego katolika, mającego osobistą cześć dla danego santo, okazuje się, że do każdego ośrodka przybywają indywidualni pielgrzymi niemal z całego kraju. Mimo to starsze ośrodki stają się 3 V. Turner, op. cit., s. 178. 191 Śląskie pogranicza kultur celem zorganizowanych grup pielgrzymkowych, w których typowymi jednostkami nie są pojedyncze osoby, lecz takie grupy, jak parafie, sodalicje, konfraternie, a także świeckie grupy związkowców, spółdzielców, urzędników państwowych, prywatnych przedsiębiorców4. W prasie śląskiej od XIX wieku do współczesności doskonale widać, że idea powszechnego pielgrzymowania była i jest na tych terenach od dawna wyjątkowo żywa i istotna. W wielu numerach „Gościa Niedzielnego”, „Katolika” czy „Głosu Opolskiego” można przeczytać zarówno artykuły, jak i wzmianki o pielgrzymkach; zdarzają się także wypowiedzi podobne do tej, zapisanej w „Gościu Niedzielnym”, a zatytułowanej Co to jest pielgrz ymka?: Z różnych stron kraju przybywają do Krakowa duże grupy ludzi, żeby tu oddać należny hołd pamięci Wielkiego Marszałka Polski Odrodzonej i by wziąć udział w sypaniu kopca jego imienia – na Sowińcu… Prawie w każdym wypadku nazywa się te wyjazdy do Krakowa – w prasie, afiszach, przez radio – pielgrzymkami. […] musimy poinformować organizatorów tych grupowych wyjazdów do Krakowa, że nazywanie ich pielgrzymkami – tak jak różnych obchodów – świętami – jest niewłaściwe i nieuzasadnione. Pielgrzymka to pojęcie czysto religijne…[podkr. A. K.-T.]. Według określenia kościoła oznacza ono podróż do miejsc świętych lub wysokie znaczenie religijne posiadających, podjętą z pobudek religijnych w celu manifestacji czci religijnej, pogłębienia pobożności i zyskania łask Bożych”5. Nie ma zatem wątpliwości, że zarówno w świadomości zbiorowej, jak i jednostkowej, pielgrzymka ma wymiar sakralny (w „Gościu Niedzielnym” czytamy: „Bez tego pokarmu duchowego [komunii] nie byłaby pielgrzymka prawdziwą pielgrzymką”, [„GN” 1947, nr 22, s. 178], przeznaczona jest dla osób wierzących, szukających bliskiej relacji z Bogiem. Myśl ta potwierdzona została w wielu opracowaniach na temat pielgrzymowania. Leonard Goffine podkreśla, że „pielgrzymki są to dobrowolnie [podkr. A. K.-T.] podjęte podróże w celu zwiedzania odległych świętych miejsc, relikwii albo obrazów Świętych Pańskich i Najświętszej Marii Panny, ażeby oddać im tam cześć i prosić Boga w duchowych i cielesnych potrzebach o przyczynę świętych”6. Wynikające z wiary przekonanie, że „pielgrzymki w pobożnym celu podjęte są Bogu miłym uczynkiem”7,można dostrzec V. Turner, op. cit., s. 176. Co to jest pielgrz ymka, „Gość Niedzielny”, 1935, nr 43, s. 591. Przy kolejnych cytowaniach podaję skrót „GN”, rok wydania, numer i stronę. 6 L.Goffi ne, Krótki wykład L ekcyj i Ewangelii na wsz ystkie święta wraz z wynikającą stąd nauką wiary i obyczajów i gruntownym wyjaśnieniem R oku Kościelnego najgłówniejsz ych obrzędów kościelnych i msz y świętej, przejrzał i poprawił A. Galant, Mikołów–Warszawa 1905, s. 410. 7 Cześć Maryi na każdy czas, osobliwie w miesiącu Maju. Książka pouczająca i modlitewna dla czcicieli Najśw. Panny Maryi, opracowanie podług O. Benedyktynów, ks. Beat. Rohner’a, Mikołów 1893, s. 110. 4 5 192 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans w wielu wspomnieniach, opisach wędrówek czy planach pątniczych. Dlatego też tego typu wyprawy uważa się za nośnik katolickich treści religijnych, tworzących i utrwalających świadomość wiernych8. Nawoływanie i informowanie Przeżycia duchowe związane z uczestnictwem w wyprawach pątniczych zazwyczaj poprzedzone są dokładnym planowaniem, zachętą, a także uświadamianiem świeckim członkom Kościoła, jak ważne jest, by brać udział w tego typu wydarzeniach. Turner przekracza nawet nastawiony na duchowość wymiar organizowania pielgrzymek i stwierdza, zresztą nie bez przesady, że „dla potrzeb grup pielgrzymkowych rozwija się handel, transport, gastronomia, rekreacja, hotelarstwo”9. Aspekt ten nie jest jednak uwypuklany w prasie śląskiej, choć informacje, które wydają się dla pielgrzymów podstawowe (w kontekście materialnym, nie duchowym), każdorazowo są szczegółowo podawane. Z gazet można się dowiedzieć zatem, jaki jest dokładny plan i porządek pielgrzymki, gdzie i o której będzie zbiórka: Pielgrzymka z parafi i naszej na uroczystość śś. Aniołów Stróżów na Górę Św. Anny wychodzi w piątek. Rano o godz. 6 odbędzie się msza św. za pątników, a o godz. 7 błogosławieństwo i zaraz wychód. Na czele krzyż i chorągwie, potem dziewczyny z figurą Matki Boskiej, ministranci, ksiądz, muzyka, mężczyźni, a wreszcie niewiasty. Uprasza się o wzorowy porządek. W Nowej Wsi wstąpimy do kościoła, gdzie także będzie błogosławieństwo. Na życzenie pątników, już w przeszłym roku wyrażone, będzie w Groszowicach cała procesja wsiadać na kolej żelazną, jadąc aż do Leśnicy10. W „Gazecie Opolskiej” dodatkowo obecne są zwroty, które świadczą o tym, że organizatorzy zwracają się do stałych uczestników pielgrzymek: Góra św. Anny. Obchody kalwaryjskie odbędą się jak zwykle [podkr. – A.K.-T.] 14 i 15 bm. Dnia 13 jeszcze nie będzie żadnych obchodów, tylko wieczorem o pół 8 Pielgrzymowanie jest tematem chętnie podejmowanym przez obserwatorów życia i kultury religijnej. Pielgrzymowanie śląskie, zwłaszcza na Górę św. Anny, stało się dotychczas tematem wielu opracowań, szczególnie o charakterze duchowym. Wśród nich należy wymienić m.in.: K s. Jan Ficek i Piekary Śląskie w X I X wieku, pod red. J. Wycisło, Katowice 1992; J. Pawlik, Świat wewnętrznej dostojności. Studia i roz prawy, Katowice 1999; J. Górecki, Pielgrz ymowanie górnoślązaków na Górę św. Anny w latach 1859–1914. Studium teologicznopastoralne, Katowice 2002; A. Hanich, Dwujęz yczne pielgrz ymowanie na górę św. Anny w latach 1928–1940, „Wiadomości Urzędowe Diecezji Opolskiej”, 1990, 10–11 X,; Śląsk – miejsce spotkań, pod red. J. Kurka i K. Maliszewskiego, Chorzów 2005. 9 V. Turner, op. cit., s. 176. 10 „Gazeta Opolska” 1908, nr 99 W kolejnych cytatach podaję skrót „GO”, rok wydania i numer. 193 Śląskie pogranicza kultur do 6 odbędzie się, jak zwykle [podkr. –A.K.-T.], nabożeństwo sakramentalne, po którem będzie kazanie wstępne11. Wielokrotnie pojawiają się informacje na temat transportu – „Liga Katolicka w Katowicach wespół z parafią Mysłowice organizuje w maju pielgrzymkę dwudniową na Jasną Górę. Pociąg pielgrzymkowy wyruszy z Katowic”12 , „Liga Katolicka w Katowicach organizuje dla tercjarzy na odpust w Porcjunkuli pociąg pielgrzymkowy do Alwerni”13, w drodze na Górę św. Anny „specjalnie zarezerwowane wagony powiozły nas do Leśnicy. Po drodze wsiadały nowe grupy uczestników pielgrzymki” – wspomina pielgrzym – i wiele podobnych relacji. Na początku XX wieku, mniej więcej raz na rocznik, pojawiają się informacje o charakterze typowo reklamowym, zachęcające już nie tylko możliwością przeżycia duchowych uniesień, ale konkretnymi profitami materialnymi. „Każdy uczestnik pielgrzymki do Krakowa otrzyma piękną pamiątkę!”14 – czytamy w „Gościu Niedzielnym”. To niewinne zdanie pokazuje, że „przemysł pielgrzymkowy” był nie tylko potrzebny, ale także pojawiała się coraz większa konkurencja. Czytając prasę śląską, dostrzegamy, jak wiele było organizowanych pielgrzymek. Zakładamy więc, że przeciętny mieszkaniec Górnego Śląska czy Opolszczyzny musiał wybierać między propozycjami. Szczególnie wtedy, gdy nie był zdeklarowanym „wyznawcą” któregoś z miejsc kultu. Wtedy to organizatorzy pielgrzymek musieli nakłonić swoich potencjalnych klientów dodatkowymi profitami, takimi jak ciekawy program pielgrzymki, bądź właśnie drobne upominki. Analizując jednak same informacje o możliwościach pielgrzymowania ze Śląska, trzeba uwypuklić dwie kwestie. Po pierwsze, organizatorzy peregrynacji do miejsc świętych intensywnie podkreślają śląskość tych podróży. W wielu ogłoszeniach czytamy: „Weź udział w wielkiej pielgrzymce śląskiej do Skoczowa i Cieszyna w dniu 3 czerwca!”, „Wielka pielgrzymka śląska do Częstochowy”, „Zgłoś się na pielgrzymkę śląską do Kalwarii Zebrzydowskiej, „Wielka pielgrzymka śląska do Częstochowy”, „Liga Katolicka w Katowicach organizuje pielgrzymkę śląską do Kalwarii Zebrzydowskiej na Wielki Tydzień, „Pielgrzymka śląska do Matki Boskiej Ostrobramskiej”, „Pielgrzymka śląska do Częstochowy” (wszystkie cytaty pochodzą z „Gościa Niedzielnego, podkr. A.K.-T.). Można zatem sądzić, że ruch pielgrzymkowy jest na tych terenach organizowany w sposób bardzo świadomy. W czasach historycznych Śląsk był poddawany wielu wpływom, a Kościół Katolicki stał się podstawowym miejscem podtrzymywania ducha polskości, a także kształtował świadomość przynależności regionalnej i duchowej. W wolnym kraju, korzystając z ugruntowanej pozycji, zarówno kręgi duchowne, jak i świeckie, 11 12 13 14 194 „GO.” 1908, nr 105. „GN”, 1935, nr 18, s. 253. „Gość Niedzielny”, 1935, nr 30, s. 417. „Gość Niedzielny” 1935, nr 20. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans Alwernia 195 Śląskie pogranicza kultur zaangażowane w szerzenie ducha katolickiego, w dalszym ciągu dbają o to, by te dwie sfery – duchowa i „śląsko-codzienna” wciąż intensywnie tkwiły w świadomości mieszkańców. Tym samym święte miejsce i pielgrzymka stają się sposobem na podtrzymywanie świadomości narodowej: Skoro już cały Śląsk historyczny znalazł się w granicach Państwa Polskiego, musimy wszelkimi siłami dążyć do całkowitego zjednoczenia duchowego tej prastarej naszej ziemi z jej pniem macierzystym. W zjednoczeniu tym ogromną rolę powinna odegrać Góra św. Anny na Opolszczyźnie, miejsce szczególnego kultu religijnego ludu śląskiego15. W tej, jak i podobnych wypowiedziach ewidentnie dostrzec można utożsamienie polskości i wiary oraz planowe dążenie do podtrzymania polskości i katolickości wśród mieszkańców Śląska. Można sądzić, że cel, w łatwy zresztą sposób, został osiągnięty, co z całą pewnością ułatwia agitowanie pielgrzymów zarówno przez księży, jak i organizatorów pielgrzymek. W zasadzie „łowiska sanktuarium”, czyli „regiony geograficzne oraz grupy i klasy społeczne, które co roku dostarczają mu pielgrzymów”16, są tutaj wyznaczone dość precyzyjnie, a z doniesień prasowych możemy wyczytać, że zarówno przyszli pielgrzymi, jak i osoby bezpośrednio zaangażowanie w organizowanie pochodów do sanktuariów nie wymagają zbytniego motywowania czy też agitacji na poziomie przekonywania, że warto wyruszyć w drogę do świętego miejsca. Informacje te stanowią niejako osobną grupę doniesień prasowych na temat pielgrzymek. Wiele z wezwań pielgrzymkowych zamieszczonych w śląskiej prasie to jedynie proste zdania: „jeszcze czas zgłosić się na pielgrzymkę do Wilna”, „zgłoś się na pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej”, „pielgrzymka do Wiednia i Mariazell”, „pielgrzymka do Krakowa i Mogiły”. Są wśród nich także tak enigmatyczne zawołania, jak: „Baczność Tercjarze!”, „Dnia 23 maja w Piekarach!”, „Mężowie katoliccy idą! Ostatnie przypomnienie – ostatni apel!”. Zwłaszcza te ostatnie potwierdzają, że „łowiska sanktuariów” są tutaj mocno wytyczone, w sposób trwały i ugruntowany. Majowa pielgrzymka do Sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej jest w świadomości Ślązaków jednym z ważniejszych wydarzeń religijnych. Kult tego miejsca sięga XVII wieku, a szczególną estymą darzą Matkę Boską Piekarską mężczyźni, którzy organizują w maju specjalne pielgrzymki, przeznaczone tylko dla nich. Stąd wezwanie: „mężowie katoliccy idą!”, nie potrzebuje na Śląsku dodatkowych wyjaśnień. Warto też zwrócić uwagę, że pielgrzymowanie do sanktuariów, na Śląsku charakterystyczne dla członków kościoła katolickiego, na początku XX wieku wciąż było kwestią wywołującą spory. Relacje wskazujące na uchybienia w organizowaniu pielgrzymek, kłopoty z pątnikami, bądź inne „pielgrzymkowe problemy”, traktowane 15 16 196 Od 400 lat Śląsk pielgrz ymuje na Świętą Górę, „Gość Niedzielny” 1948, nr 29 s. 236–237. V. Turner, op. cit., s. 175. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans Kalwaria Zebrzydowska 197 Śląskie pogranicza kultur były jako sprzeniewierzenie się wierze katolickiej i Kościołowi, a zatem stanowiło dowód na sprzyjanie wzorcom protestanckim. Jako przykład warto przytoczyć dwie wzmianki o rzekomych wypadkach podczas pielgrzymki na Górę św. Anny: Po niedzielnym odpuście zaszło tu znowu kilka nieszczęśliwych wypadków przy schodzeniu z góry. Na szczęście wypadki te nie były zbyt groźne w skutkach. W każdym razie powinny one być ponownem napomnieniem dla pątników, aby schodząc z góry, zachowali jak największą ostrożność17. Tak niewinna wydawać by się mgło informacja, powtarzana zresztą w kilku innych gazetach w tym samym czasie, wywołała ogromne oburzenie wśród czytelników „Gazety Opolskiej” i już w następnym numerze pojawił się artykuł, w którym deprecjonowane są podobne doniesienia: Donoszono w niektórych gazetach, a także w „Gazecie Opolskiej”, że się tutaj przy obchodach kalwaryjskich jakieś nieszczęście wydarzyło. To samo pisano także w przeszłym roku prawie po każdym odpuście. Zdaje mi się, że może ktoś redakcję umyślnie chce zwieść i oszukać. Tu więc na Górze św. Anny nic nie wiadomo o żadnem nieszczęściu18. Najwidoczniej organizatorom pielgrzymek zależało (i zapewne zależy), by miejsca kultu były kojarzone jako przestrzenie bezpieczne i przyjazne, niezagrażające w żaden sposób odwiedzającym je osobom. Jest to zrozumiałe szczególnie w kontekście przekonania pielgrzymów, że sanktuaria są miejscami świętymi, słynącymi z cudów, wypełniającymi pątników szczególną łaską i obecnością bożą. Warto jednak dodać, że już na początku XX wieku usiłowano w kręgach kościelnych przyciągać do wspólnego pielgrzymowania zarówno pątników polskich, jak i niemieckich, dostrzegając i uświadamiając sobie prawdopodobnie, że współistnienie przedstawicieli tych dwóch narodów jest na stałe wpisane w historię Śląska. Dlatego też w relacjach z pielgrzymek podkreślano coraz częściej: Wczoraj odbyła się procesja z kościoła farnego do kościoła św. Wojciecha na uczczenie św. Augustyna. W tamtą stronę śpiewano po niemiecku, z powrotem po polsku. Jak się dowiadują „Opp. Nachr.”, rozporządził tak przew. ks. Proboszcz Abramski przez wzgląd na równouprawnienie, ponieważ procesja jest dla wszystkich parafian…19. Łączenie dwóch języków, a właściwie dwóch kultur, we wspólnych obrządkach religijnych pozwalało na zmniejszanie wzajemnych animozji i uwypuklanie tego, co łączy oba narody. Jak bardzo było to potrzebne, niech dowodzi relacja z „Gazety Opolskiej”, w której czytamy: 17 18 19 198 „GO”, 1908, nr 99. „GO”, 1908, nr 100. „GO”, 1908, nr 106. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans gniewają się na polskie pielgrzymki do – Częstochowy i Krakowa. Można by się spytać, co lutrów obchodzą nasze sprawy religijne, aleć wiadomo, że jest rodzaj półgłówków, co wszędzie lubią swój nos wrazić. Owych tedy mądrali razi to, że Polacy, zwłaszcza z Górnego Śląska, jeżdżą do Częstochowy i Krakowa i tam, bez dozoru pruskiej policji, mogą się pomodlić i porozmawiać z tamtejszymi braćmi. Posyłano tam dawiej śpiegów, którzy mieli podsłuchiwać i podpatrywać wszystko, ale że pono niejeden taki pan z takiej pielgrzymki wrócił niezdrowy, więc owi pismacy wściekają się, że nie mogą wiedzieć, co tam ci Polacy w Częstochowie i w Krakowie robią. Że zaś nie mają czystego sumienia, więc strach mają, że Polacy tam w tych świętych miejscach uproszą Pana Boga, żeby gnębionemu ludowi polskiemu wymierzył sprawiedliwość. Natomiast wycieczki ewangelickiego „Bundu” z Prus i Niemiec do Austryi, aby tam szerzyć ruch antykatolicki, którego hasłem jest „Precz z Rzymem” i wycieczki hakatystów austryjackich do Prus, gdzie śpiewają antyaustriackie pieśni – te już dosyć kłopotu politycznego narobiły. […] Niech się tam złoszczą jak im się podoba, toć skoro wolno psu na księżyc szczekać, to czemu nie miało by być wolno takiemu pismakowi wygadywać. Nas to ani ziębi ani parzy, ale przeciwnie zachęci nas do tem liczniejszego udziału w tych pielgrzymkach do naszych miejsc świętych, boć obok swych spraw osobistych dosyć mamy próśb, które w imieniu narodu zanosić mamy przed tron Boży, a mianowicie, aby Pan Bóg dał nam moc w walce obronnej przeciwko tym, co by nas zlutrzyć i zniemczyć chcieli i upokorzył tych, co prawa Boże zuchwale depcą 20. Wypowiedź ta jest interesująca z kilku powodów. Przede wszystkim stanowi historyczny zapis nastrojów społecznych tamtego okresu. Jednak można dostrzec w niej i inne elementy, daleko wychodzące poza kwestie ruchu pielgrzymkowego – mówienie o pątniczych wyprawach stało się pretekstem do zaprezentowania stosunków między katolikami a luteranami, ale także pozwoliło w sposób naturalny na zachęcanie ludności polskiej do ustawicznej czujności i aktywności w sprawach zarówno narodowych, jak i tych związanych z wiarą. Konkluzja relacji – „im więcej nam hakatyści przeszkadzać będą, tem liczniej tamdotąd [do katolickich miejsc kultu] pospieszymy” – stanowić ma zapewnienie dla czytających, że naród śląski jest silny i niezniszczalny. Jak skomplikowane to zagadnienie, wskazuje także Andrzej Hanich, który zauważa: Zapoczątkowanie przez annogórskich ojców nabożeństw z obchodami kaplic kalwaryjskich, wiążące się w czasie z pruskim zakazem pielgrzymowania ze Śląska do Częstochowy i innych sanktuariów na ziemiach polskich (1764 r.), spowodowało gwałtowny wzrost ruchu pielgrzymkowego na Górę św. Anny, zwłaszcza z terenu Górnego Śląska, skąd zaznaczył się największy napływ pielgrzymek 21. 20 21 „GO”, 1908, nr 111. A. Hanich, Dwujęz yczne pielgrz ymowanie, op. cit., s. 3. 199 Śląskie pogranicza kultur Zakaz ten, sam w sobie naganny, spowodował jednak, że główny odpust i zarazem patronalne święto sanktuarium – uroczystość św. Anny – obchodzony był wspólnie przez ludność polską i niemiecką […] Dzięki temu sanktuarium mogło być i faktycznie było „miejscem spotkania” dla wszystkich, bez względu na posiadaną opcję narodową czy polityczną 22 . Relacja pątnika z Góry św. Anny, zapisana w 1946 roku, potwierdza, że tradycyjne obrzędy sakralne potrafią być utrzymane w duchu ponadnarodowym: Na odpuście u „Starki” Od wczesnego rana nadciągają pielgrzymki – kompanie. Z całej zdążają tu okolicy. Z tej i z tamtej strony Odry. Ciągną bez końca, rozśpiewane, przebywszy pieszo drogę. Bo to wielkie święto w całej okolicy! […] tradycja tak silna, że i dwory protestanckie za czasów niemieckich ją uszanowały23. Znaczenie „Starki”, czyli św. Anny, jest szczególne i mocno widoczne również podczas pielgrzymek do sanktuarium na Górze św. Anny, co będzie jeszcze omawiane w związku ze szczegółowymi relacjami pielgrzymkowymi. Relacje Zaproszenia, ogłoszenia czy przynaglenia to oczywiście nie jedyna forma przyciągania mieszkańców Śląska do miejsc kultu religijnego. W powszechnej świadomości tkwi przekonanie, że najlepszym nauczycielem jest przykład. A najlepszym przykładem możność oglądania dobrych wzorów osobiście lub poprzez wiarygodną relację. I tych nie brakuje w pismach, które zostały na potrzeby tego artykułu poddane oglądowi. Jak zauważył Victor Turner: Odpowiednie dokumenty lub ustne relacje dotyczące osobistych doświadczeń [podkr. – A. K.-T.] i obserwacji pielgrzymów oraz bezstronnych obserwatorów umożliwiają nam ogląd procesu społecznego, obejmującego określoną grupę pielgrzymów – ich przygotowania do wyruszenia, zbiorowe doświadczenia z podróży, przybycie do ośrodka pielgrzymkowego, zachowania podczas pobytu i wrażenia z ośrodka oraz podróż powrotną – jako następstwo gier społecznych lub przedsięwzięć społecznych oraz innych jednostek procesu możliwych do wyodrębnienia przez indukcję z wystarczająco dużej liczny przypadków24. Turner postrzega pielgrzymowanie jako grę społeczną, rządzącą się określonymi prawami i rytuałami. Te rytuały można wielokrotnie zauważyć w relacjach Ibidem. „Gość Niedzielny” 25.08 1946, nr 34, s. 174. 24 V. Turner, Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, przeł. W. Usakiewicz, Kraków 2005, s. 140. 22 23 200 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans zamieszczonych w prasie śląskiej. We Wspomnieniu z Piekar – poetyckiej, ale i nieco infantylnej relacji 25, autor ukazuje wydarzenie pielgrzymkowe w łączności z tym, co dzieje się w przyrodzie. Wszystkie elementy otaczającego świata – jego ład, piękno, wrodzone dobro – łączy z postacią Marii, do której pielgrzymują pątnicy: Dzień Marii – Słonko wschodzi uśmiechnięte, rozparzone, cisnąc na ziemię całe zdroje gorących zarzewi […] Spośród drzew Kalwarii, otulonych gęstemi puchami zieleni, majaczą z dala wyniosłe wieże świątyni Piekarskiej niby ramiona anielskie, wznoszące modły tysięcy dzieci śląskich – hen w dal, wysoko. Mario! – uderza jak grom z tysiąca piersi pątników; Mario! – To słowo słodkie jak kwilenie słowika rajskiego, głębokie jak toń lazurowego błękitu, to słowo – urocze jak dźwięk niebieskich arf – płynie z ust do ust, rozlewa słodki uśmiech na znojnych twarzach zbożnego ludu śląskiego i leci chyżo jak promyk świetlny na płomieniach skrzydłach w górę hen, znikając w lśniących zaświatach u stóp Królowej nieba! O Maryjo wsławiona, Tyś jest nasza obrona!26. Autor relacji nie ukrywa własnego intensywnego zaangażowania emocjonalnego, stara się też w swej wypowiedzi uwypuklić wspólnotowy charakter wydarzenia: Przy dźwiękach orkiestry hutniczej rozlega się śpiew z całym rozrzewnieniem i entuzjazmem, zestrzelając szczerozłote serca śląskie w jedno ognisko: Maria. Raźno ruszamy naprzód. Śpiewak przejęty godnością swego urzędu dumny ze swego śpiewu, donośnym intonuje głosem […] Nie znają znużenia – dla Marii 27. W pątnikach samo przywołanie miejsca kultu – Piekar – ma wzbudzić dreszcz emocji i przeżyć religijnych: Piekary! – jesteśmy u mety, lecz jeszcze nie u bram świątyni: chcemy zakręcić na główną ulicę: – wprost niemożliwe. Procesja za procesją snuje się niby sznur nieskończony, huczą dzwony, biją serca […] Na czele każdej procesji kroczy poważnie ksiądz, śpiewając wraz z ludem – całym zachwytem śląskim jego i swoją polską pieśń, uroczą, szumiącą jak wodospad, zrywający się z górskich wyżyn 28 Ks. B-a, Wspomnienie z Piekar, „Gość Niedzielny. Tygodnik dla ludu katolickiego diecezji Śląskiej”, 1933, nr 5, s. 6. 26 Ibidem. 27 Ibidem. 28 Ibidem. 25 201 Śląskie pogranicza kultur Powtórzenie całego rytuału tam, na miejscu, przez odbywających pielgrzymkę wiernych, a potem jeszcze raz, w pisemnej relacji, ma utrwalić w chrześcijanach przekonanie, że w takich miejscach sacrum jest zintensyfikowane: Lud klęczy wpatrzony w łunę aureoli, nie mogąc oderwać oczu od tego jakby niebieskiego, pełnego słodyczy obrazu. Unoszą się gorące modły […] Do zbolałych skołatanych dusz, szarpanych nędzą bezrobocia, zbliża się postać świetlana – nadzieja – nadzieja w lepsze przyszłe czasy, jakoby subtelna woń konwalii 29. Takie doznania z kolei zwiększają zapotrzebowanie na zachowania religijne. „Ze łzami w oczach klęczymy skupieni, całujemy podłogi, kamienie rzewnie, jak usta swej matki”30 – pisze wzruszony pielgrzym. Ani schemat relacji z pielgrzymek, ani opisane zachowania i doznania pielgrzymów nie są odosobnione. W „Gościu Niedzielnym” z 1945 roku czytamy: Dnia 26 sierpnia udała się z Michałowic dziękczynna pielgrzymka do Matki Boskiej Piekarskiej. Pielgrzymka zmieniła się w imponującą manifestację uczuć katolickich. 6 000 uczestników pielgrzymki złożyło u stóp Panienki Piekarskiej słowa hołdu, przywiązania i serdecznych próśb. A próśb i błagań było wiele… bardzo wiele… Wszystko, co boli, smuci i męczy, zostało wypowiedziane. Lecz i wszystko to, co było radosnego. Szczególne podziękowanie złożyli Matce Boskiej uczestnicy za opiekę w okresie okupacji, w okresie działań wojennych i w chwilach doświadczeń. Dzielny ksiądz wikary Niemiec poprowadził pielgrzymkę. A szli wszyscy: dzieci, młodzież, dorośli i starcy. Udział brały wszystkie pobliskie wsie: Bytków, Maciejkowice, Przełajka i Bańgów. Widać było liczne sztandary związków kościelnych, organizacji świeckich, ugrupowań politycznych. Szły harcerki, sodalistki, młodzież żeńska i niezliczony zastęp rozśpiewanych dzieci. Dla słabych i starców zorganizowano wąskotorówkę, tak, żeby każdy, co przyrzekł pokłonić się Matce Boskiej Piekarskiej, mógł wywiązać się z przyrzeczenia, złożonego w chwilach szczególnie ciężkich. W gorących słowach witał powracających ks. Administrator Hojka, wyrażając przekonanie, że lud śląski, kochający tak gorąco swą Najlepszą Matkę, umiejący tak manifestacyjnie okazać przywiązanie swoje do tradycji i wiary św., przetrwa największe zło, najgłębszą biedę i wytrwa dzielnie przy Bogu i Kościele31. Po raz kolejny na plan pierwszy wyłania się kwestia manifestowania uczuć katolickich – niezmiernie istotnego zagadnienia dla ludu śląskiego. Wiara jest gwarantem trwania tożsamości narodowej, w oczach pielgrzymów służy ona do podtrzymywania ducha polskości. Ta myśl pojawia się też w „Procesji tarnogórzan do Piekar”, którą odbyła „Nowoutworzona parafia św. Jana w Tarnowskich Górach”. Ta „pierwsza 29 30 31 202 Ibidem. Ibidem. Michałkowiczanie u stóp Matki Boskiej Piekarskiej, „Gość Niedzielny” 1945, nr 32, s. 265. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans pielgrzymka dziękczynna do cudownego obrazu Matki Boskiej Piekarskiej” to kolejny krok do ugruntowania jednocześnie uczuć patriotycznych oraz „śląskiego ducha pielgrzymowania”. Dlatego też podczas pielgrzymek lud gromadzi się, „by w wielkiej manifestacji uczcić dwudziestopięciolecie III powstania śląskiego”32, a Związek byłych więźniów Politycznych w Wodzisławiu, chcą wypełnić ślub powzięty w obozie za cudowne wybawienie od śmierci i szczęśliwy powrót, urządza w niedzielę, dnia 2 czerwca br. Pielgrzymkę do cudownego obrazu Matki Boskiej do Pszowa, na którą zaprasza się wszystkich kolegów i księży obozowców powiatu rybnickiego [„GN”, s. 182]. Prasa śląska mocno uwypukla tak zwane „pielgrzymki jubileuszowe”, a więc szczególne wydarzenia, mające większe znaczenie duchowe od wszystkich pozostałych, odbywających się cyklicznie. W czasie pielgrzymki jubileuszowej można uzyskać odpust, a więc być o krok bliżej do świętości. Czytając relację z pielgrzymki jubileuszowej Ślązaków do Krakowa dostrzegamy przede wszystkim, jak ogromne było to przedsięwzięcie – „Parafian z Rybnika i okolicy zebrała się dość spora liczba, po przeszło 500 osób”. Jednak nie to stanowiło o wartości owej pielgrzymki. Charakterystyczna jest radość wszystkich uczestników: „po przybyciu do Krakowa uformował się pochód, który z pieśnią Tysiąc raz y pozdrawiamy ciebie skierował się do kościoła ojców Dominikanów”. Odczucie wspólnoty ludzi wierzących – „przy grobie św. Jacka odbyło się pierwsze zbiorowe nabożeństwo” – a także uwypuklanie, że Śląsk jest obszarem szczególnym i wyjątkowym: W pięknych, wzruszających słowach przywitał nas Ślązaków ojciec Jordan Stano, podkreślając wielką nabożność ludu śląskiego, który przybywa tu oto do świętych szczątków wielkiego kaznodziei, aby uprosić go o wstawiennictwo u Boga i Najśw. Marii Panny, do której szczególnie szerzył nabożeństwo”33 Charakterystyczne dla relacji z pielgrzymek są także bardzo osobiste wynurzenia (właściwe, jak się wydaje, w ogóle dla prasy katolickiej tego regionu), w których uwidacznia się troska o innych mieszkańców Śląska, szczególnie tych, którzy nie doceniają znaczenia pielgrzymowania: Po nabożeństwie zebraliśmy się na krużgankach klasztoru, aby po trudach podróży cośkolwiek wypocząć [zwiedzają] […] należy żałować, że dużo z nas Ślązaków nie umie docenić znaczenia tanich pielgrzymek, które staraniem naszego Arcypasterza urządza się w naszej diecezji. A naprawdę szkoda! Dla uzyskania odpustu jubileuszowego, a następnie dla zobaczenia rozlicznych pamiątek warto jechać, zwłaszcza, że i koszta nie są znowu tak wielkie.34 32 33 34 „GN”, 1946, nr 22, s. 181. „GN” 1926, s. 10. Ibidem. 203 Śląskie pogranicza kultur W pielgrzymowaniu poza Śląsk uwidacznia się także schemat, aktualny także współcześnie: duchowe przeżycia są tak samo ważne, jak zwiedzanie najbardziej charakterystycznych miejsc, zabytków i, jak pisze pielgrzym z Mariazell, „zadowolenia estetycznego”. Pielgrzymi długo podziwiają to, co także „zwykli” turyści oglądają, są prowadzani z miejsca na miejsce po to, by maksymalnie wykorzystać czas spędzony za granicą. Ale ostatecznie to dusza pątnicza dopomina się tego, po co wyprawiła się w tak długą drogę. „Dzisiaj odczuwamy, że nie z wycieczką, a pielgrzymką przybyliśmy do Wiednia”, pisze pielgrzym. „Ogarnia nas rzewny nastrój, gdy opuszczamy ulice przedmieścia i poczynamy podjeżdżać w górę”. [„GN” 1937, nr 50, s. 691]. Słowa te podwójnie naznaczają sakralny wymiar pielgrzymki. Już samo podekscytowanie, związane ze zbliżaniem się do miejsca świętego, wskazuje, co najbardziej interesuje wyjeżdżających do miejsc kultu. Dodatkowo wzmożenie nastroju podniosłości oraz odczucia świętości właśnie w momencie „podjeżdżania pod górę” łączy się z postrzeganiem góry jako miejsca naturalnie naznaczonego świętością, „innością”. Teofania definiowana przez Mirceę Eliadego postrzegana jest właśnie przez pryzmat góry, czyli uświęcania miejsca przez sam fakt, że otwiera się (często w symboliczny sposób) ku górze właśnie35 Zatem już nawet nie oczekiwanie czy wręcz przeżycie doświadczenia cudu, ale samo przeczucie, że świętość otwiera się na nas, nabiera szczególnego sensu. We Wrażeniach z pielgrz ymki do Ziemi Świętej [„GN” 1937, nr 57] czytamy: Są w życiu człowieka chwile, których się do śmierci nie zapomina. Do takich należał właśnie moment zbliżania się do Grobu Świętego. Serce biło jak młotem. Kolana same się uginały – a usta przylgnęły długim gorącym pocałunkiem do zimnej, a jednak żar miłości wlewającej płyty […] Do głębi wzruszeni, ze łzą szczęścia w oku opuszczaliśmy, jeden za drugim, w głębokim milczeniu to największe sanktuarium chrześcijańskie. Te, opisane w najprostszy z możliwych sposobów, wrażenia pokazują wielką emocjonalność pielgrzymów i ich maksymalne nastawienie na obcowanie ze świętością. Wszystkie zachowania rytualne – upadek na kolana, całowanie Grobu, milczenie – są powtarzalne dla wszystkich pielgrzymów udających się do miejsc świętych. Stanowią zatem element wspólnoty wiary, który wielokrotnie jest podkreślany w śląskich relacjach z pielgrzymek. I choć obowiązkowo pojawiają się podziękowania dla organizatorów, to wymiar duchowy każdorazowo bierze górę nad materialnym: Wdzięczni jesteśmy Lidze Katolickiej za szczęśliwy pomysł urządzenia pielgrzymki do Mariazell, która dała nam dużo zadowolenia duchowego i estetycznego, jak również za sprawną organizację [„GN”, nr 1, 1933] 35 Patrz: M. Eliade, Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, wyb. M. Czerwiński, przeł. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1974. 204 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans Warto dodać, że wśród relacji pielgrzymkowych pojawiają się także opisy audiencji u papieża, które też posiadają swój charakterystyczny rys. Właściwie to nie przeżycia związane z obcowaniem z głową Kościoła Katolickiego stają się najważniejsze, a fakt, że to właśnie Polacy zaszczycają go swoją obecnością. Autorzy relacji zaznaczają wzruszenie papieża i traktują te audiencje jako pretekst do mówienia o Polsce i Polakach. Opisana w „Głosie Opolskim” pielgrzymka z 1908 roku nosiła znamiona powszechnej, gdyż, jak zaznacza reporter, „wszystkie sfery i stany złożyły się na pielgrzymkę”: W Watykanie odbyła się w środę podniosła uroczystość. Ojciec św. przyjął na posłuchaniu pielgrzymkę polską, którą do Rzymu przyprowadzili galicyjscy biskupi […] wygłosił Ojciec św. długie przemówienie, w którym dał serdeczny wyraz Swym uczuciom dla narodu i kraju […] ojcowskie wyrazy Piusa X pójdą po wszystkich ziemiach polskich, będą wzmacniały serca i dodawały otuchy, jako świadectwo uczuć, żywionych dla narodu” [„GO”, 1908, nr 134]. W „Gościu Niezielnym” z 1933 roku tak zrelacjonowano wizytę u Ojca Świętego: Pośród wszystkich przepięknych audiencji jest to dla Ojca św. audiencja jedna z najmilszych, wzruszył się bowiem silnie, gdy obchodząc członków pielgrzymki ujrzał, że jest to najpowszechniejsza i najbardziej kompletna reprezentacja Polski, tak drogiej jego ojcowskiemu sercu […] Ojciec święty przyjął pielgrzymkę polską niezwykle serdecznie, każdemu z jej członków podawał rękę do ucałowania, z wielu łaskawie rozmawiając. Polonia Semper Fidelis od wielu wieków zbierała owoce Odkupienia, a pielgrzymi odnaleźli je w tradycjach swych przodków i gorącej wierze po nich odziedziczonej […] Błogosławił Ojciec św. domom, miastom, wsiom, całej drogiej Papieżowi Polsce [„GN”, 1933, nr 1]. Miejsca i daty szczególne „Kalendarz Kościelny” określa najważniejsze daty świąt i rocznic, jakie obchodzone są w Kościele Katolickim. Znajomość tych dat wyznacza z kolei kalendarz pielgrzymkowy, gdyż wiele miejsc kultu sakralnego wywodzi się od patronujących mu świętych. Śląskie sanktuaria także funkcjonują intensywniej w okresie, gdy święto obchodzą ich patroni. Najważniejsze święto w sanktuariach maryjnych celebrowane jest, poza ścisłą datą, jaką wyznacza patronka, 15 sierpnia, a więc dzień Wniebowzięcia. Pielgrzymi już wcześniej przygotowywani są do tego szczególnego święta: Każdy katolik naszej diecezji zatrzymuje się przy dacie 15 sierpnia. Dzień ten bowiem przejdzie do historii i to nie tylko jako zdarzenie jednorazowe, ale będzie 205 Śląskie pogranicza kultur sięgał w przyszłość swoimi następstwami błogosławionymi albo też zgubnymi. Od nas to zależy. Oto w święto Wniebowzięcia Matki Boskiej zjedzie się lud śląski od Mysłowic po Lubliniec i Cieszyn – do Piekar. To już nie będzie odpust zwykły, lecz zjazd wspaniały przedstawicieli wszystkich zakątków naszej dzielnicy śląskiej, aby poświęcić się Bożej Matce. [„GN”, 1946, nr 31, s. 257]. Organizatorzy pielgrzymki do Piekar wzywają też przyszłych pątników do pokuty, wypełnienia żądań z objawienia fatimskiego, a także nawołują do odwrócenia się od zła. Zatem po raz kolejny mają być wypełnione „cele” przeznaczone dla wszystkich, bez względu na płeć czy status materialny. Nawrócenie i wiara, poprawa swojego życia duchowego i odwrócenie się od zła to treść niemal wszystkich „obowiązków” pielgrzymich. Jak już zostało kilkakrotnie powiedziane, Piekary są jednym z dwóch najczęściej odwiedzanych miejsc pątniczych, przyciągających ogromne rzesze pielgrzymów. Relacje z pielgrzymkowych spotkań wypełniają wiele stron śląskich czasopism, w każdym z nich podkreśla się szczególność tego miejsca: Piekary gościły w tym dniu kilkadziesiąt tysięcy pątników, którzy z serc wezbranych miłością do Matki Najświętszej składały u stóp jej Cudownego Obrazu swoje modły i błagały Ją o wstawiennictwo w tak trudnych i ciężkich czasach. [„GN”, 1946, nr 34, s. 465] Wiara przybywających do Piekar pątników wzrusz swą prostotą i oczywistością. Pielgrzymi nie proszą o rzeczy wielkie, cechą charakterystyczną ich modłów jest wiara w to, że Maria ma moc przemieniania losu ludzkiego i podtrzymywania cierpiących ludzi w trudnych chwilach, a także chęć oddawania jej dowodów czci i wierności: swym imponującym hołdem miłości, poświęcenia i ofiary dla Tej, co od wieków z Piekar Wielkich nad Śląskiem króluje, mężowie i młodzieńcy katoliccy dali jeszcze wspanialszy w tym roku dowód, że wierni zawsze zostaną Bogu” [„GN” 1949, nr 27, s. 148]. Podkreślane jest też liczne uczestnictwo mężczyzn, gdyż dla nich przede wszystkim są organizowane piekarskie pielgrzymki: Jak Piekary Piekarami nie pamiętają one tak potężnej manifestacji uczuć katolickich jak III diecezjalna, doroczna pielgrzymka mężów i młodzieńców do kalwaryjskiego tronu Matki Bożej Piekarskiej. Przybyło około 60 pielgrzymek z przeszło 10 orkiestrami i z przeszło 200 krzyżami, chorągwiami i sztandarami. Mimo deszczu prawie wszyscy pątnicy wytrwali do końca […] Wzgórze kalwaryjskie pokryło się skupionym mrowiem mężczyzn aż prawie po przykościelne mury kalwarii i po wejście główne z ulicy, [„GN”, 1949, nr 27, s. 148]. 206 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans Ponieważ wszyscy reporterzy przykładają ogromną wagę do rzetelności relacji, znajdują się w nich, obok opisów wzruszeń, uniesień duchowych i modlitw, także wiadomości na temat pogody: Jak było do przewidzenia, na skutek deszczu program tak starannie i bogato opracowany musiał ulec zmianom i to bardzo znacznym. Nie było uroczystej procesji z Obrazem do kościoła na Kalwarii w którym miało się odbyć główne nabożeństwo pontyfikalne [„GN”, 1946, nr 34]. Ze wszystkich stron diecezji ściągnęły do Piekar pomimo kapryśnej pogody tłumy pielgrzymów [„GN”, 1949, nr 27, s. 148]. Mówienie o pogodzie może wydawać się niepotrzebne bądź służące jedynie zapełnianiu miejsca na szpaltach gazet. Czytając jednak poszczególne relacje, można odnieść wrażenie, że pogoda staje się potwierdzeniem uczuć religijnych Ślązaków. Co prawda potrafi popsuć zaplanowane rytuały, nie jest jednak w stanie zniechęcić wiernych do uczestniczenia w najważniejszych świętach religijnych. Ani upał, ani deszcz czy zimno nie zniechęcają pątników do brania udziału w zaplanowanych uroczystościach religijnych. Obok Piekar istotne miejsce pielgrzymkowe stanowi Góra św. Anny – szczególna nie tylko ze względu na swoją patronkę, ale właśnie ze względu na fakt, iż rzeczywiście jej nazwa odnosi się do autentycznego wzniesienia, widocznego długo przed dotarciem do jej podnóża. Jan Górecki tak charakteryzuje to miejsce: Góra św. Anny, „Tabor górnośląski” to góra podobna szczególnie do góry Nebo, z której Mojżesz ujrzał Ziemię Obiecaną. Również z Góry św. Anny rozciąga się wspaniały widok na cały Śląsk. To właśnie ona była pomostem między Krakowem a Wrocławiem. To jedno z wielu miejsc pątniczych między tymi miastami. Ani biskupi, ani kapłani nie organizowali tutaj życia religijnego, uczynił to sam lud36. Dlatego też zapewne tyle subiektywnych, pełnych emocji relacji z pielgrzymowania „na Annę”: zbierają się pątnicy przy kościele św. Krzyża, by odprawić „dróżki Matki Boskiej. […] owe kapliczki, strzegące łanów dojrzałego zboża, porzucone w osamotnieniu przy drogach polnych lub witające przechodniów […] Pniemy się ku nim na wzgórza, spuszczamy się do zielonych, cienistych wąwozów, usianych różnobarwnym kwieciem, idziemy pod sklepieniem starych drzew, które takie prześliczne tworzą im obramowanie. Dobrze jest tam śpiewać stare pieśni ku chwale Maryi, pieśni chyba nigdzie poza Śląskiem nie śpiewane, naiwne ieraz, ale o swoistym uroku, dziwnie melodyjne. Obchód kończy się w Jozafatowej Dolinie, w kościele SS. Służebniczek w Porębie, gdzie wysłuchujemy czwartego kazania. […] 36 J. Górecki, Pielgrz ymowanie górnoślązaków, op. cit., s. 48. 207 Śląskie pogranicza kultur Góra św. Anny – kościół, klasztor, dom pielgrzyma i kalwaria Przedziwny jest urok drzew na Górze św. Anny Idziemy tam o cichym zmierzchu na nabożeństwo sakramentalne i na wspólne śpiewanie ku czci Maryi […]. Opuszczamy mury klasztorne, pożegnani serdecznie przez ojców. Ale wiele głosów dopomina się o „Gradusy”; bez tego pielgrzymka byłaby niekompletna! Zatrzymujemy się więc na krótko przy małej kapliczce, składającej się z samych stopni. Ale dużo czasu nie ma; nasz niestrudzony przewodnik, p. Adamczyk, przynagla do pośpiechu [„GN”, 1946, nr 31, s. 258] Pokazana została tutaj zarówno droga na świętą górę, charakterystyczne miejsca i zwyczaje (takie jak np. Gradusy)37, jak i szczególna atmosfera. „Humor i serdeczny stosunek do pątników naszego księdza kierownika wprowadzają sympatyczny nastrój” – relacjonuje uczestnik pielgrzymki i równocześnie dodaje: „potęguje go jeszcze dziwna harmonia, panująca między pątnikami, chociaż obcy sobie – stanowimy przez te pary dni naprawdę wielką rodzinę” [„GN”, 1946, nr 31, s. 258]. Podobne wrażenia z pobytu na Górze św. Anny ma Antoni Falk, który wychodząc na pielgrzymkę był zatroskany, i – jak sam pisze: 37 Gradusy – zwyczaj wchodzenia pątników na kolanach po schodach (w gwarze śląskiej gradus=stopień) prowadzących do symbolicznego pałacu Piłata, gdzie odbywało się całowanie relikwii. Po tym obrządku pątnicy dostawali zazwyczaj ciepły posiłek. 208 Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans Plan kalwarii na Górze św. Anny (lata 1910-1913) tak smutne myśli towarzyszyły mi w podróży do św. Anny, lecz wierzaj mi, na cudownem miejscu przemieniło się wszystko w sercu mojem. Najdobitniej wyraził uczucia moje i uczucia powracających pątników, czcigodny kaznodzieja ks. Michalski, obrawszy za tekst słowa patriarchy Jakuba, któremu na ucieczce do Labana, niebieska drabina, aniołowie i sam Pan się objawił, i który ocuciwszy się rzekł: „Prawdziwie, to jest miejsce święte, lecz ja o tem nie wiedziałem” [„Katolik”, 1871, nr 40, s. 326]. Owa przemiana nastroju, samopoczucia podkreślana jest wielokrotnie w pątniczych relacjach, a wielu z nich „na św. Górce zagoiła się wszelka boleść, a serce skosztowało nieopowiedzianej radości.” [„Katolik” 1871, nr 43, s. 349]. I choć wszyscy mają świadomość, że „Zaprawdy to św. Miejsce!” – wydaje się, iż czasami sami pątnicy zapominają, że aby doświadczyć obecności świętości, należałoby wyłączyć się ze świata zewnętrznego i poddać się działaniu nadprzyrodzonego. Nie umieją się od codzienności odciąć korespondencji pielgrzymkowi. Jak już było wcześniej sugerowane, niejednokrotnie wraz z przeżyciami pątniczymi, smakowaniem świętych miejsc i pogłębianiem uczuć religijnych, przeżywają oni aktualną sytuację polityczną czy niesnaski religijne. W tych ostatnich daje się zauważyć intensywny nacisk na obronę katolickości, która w obliczu świętości miejsc nabiera jednak nowego wymiaru i – poprzez aktywność swych wyznawców – triumfuje: widząc niezliczone tłumy wiernego ludu, które jak rzesze na puszczy słuchające Jezusa, zapomniały o głodzie cielesnym, poznało serce moje, że kościół katolicki 209 Śląskie pogranicza kultur nie zginie, lecz zwycięży wszystkich nieprzyjaciół. Jak na górze Tabor widzieliśmy na górze św. Anny chwałę i sławę naszej wiary św., a jak Anioł posilił proroka, że przez 40 dni nie czuł głodu na puszczy, tak i my odebraliśmy cudowny pokarm, z którego żyć możemy nie 40 dni, lecz aż do śmierci.38 Konkluzja Prasa śląska jest skarbnicą niezliczonych wiadomości, relacji i opowieści o śląskim pielgrzymowaniu. Staje się dzięki temu „przechowalnią wartości” – zarówno tych, które były wartościowe dla czytelników prasy katolickiej w XIX i XX wieku, jak i dla współczesnych odbiorców. Można w niej znaleźć potwierdzenie tezy, iż „pielgrzymki to kondensacja symboli oraz intensyfikacja życia religijnego”39, a po przeczytaniu wielu relacji nabrać ochoty na osobiste doświadczenie pielgrzymowania. Omówione tutaj jedynie fragmenty artykułów poruszających kwestie śląskiego pielgrzymowania, jak i obszerniejsze sprawozdania z peregrynacji duchowych przez Śląsk nie wyczerpują w żadnej mierze zaproponowanego przeze mnie tematu. Jak zostało powiedziane we wstępie – temat pielgrzymowania śląskiego zasługuje na wielotomową monografię, której poszczególne części Pocztówka z Góry św. Anny 38 39 210 „Katolik”, 1871, nr 43, s. 349. J. Górecki, Pielgrz ymowanie górnoślązaków na Górę św. Anny, op. cit., s. 12. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans mogłyby zawierać elementy wskazane w tym artykule, ale już w trakcie analizy „Katolika”, Głosu Opolskiego” czy „Gościa Niedzielnego” dało się wyłonić też kilka innych, nowych, nieporuszanych do tej pory aspektów, które w kolejnych pracach mogłyby być realizowane. Przywołane fragmenty, a także te, które nie zostały zacytowane, ale poddano je analizie, pokazują wyraźnie, że istnieją cechy charakterystyczne obrazu pielgrzyma i pielgrzymki zawarte w prasie śląskiej. Do podstawowych wyznaczników należy właściwie przyjmowane a priori przekonanie, że wszyscy czytelnicy tych gazet są wiernymi Polakami, Ślązakami i praktykującymi katolikami. Założenie to nie dziwi, zważywszy na fakt, że omawiane tytuły należą do najważniejszych wśród prasy katolickiej. Mocno uderzające jest też zaangażowanie osób piszących o pielgrzymkach, a także organizatorów. Relacje pątników prześcigają się w peanach na cześć tych, którzy przyczynili się do zainicjowania wyjazdów czy pochodów wiernych. Czytając wiele relacji dochodzimy do wniosku, że można je połączyć w pewną całość (czego próbę zaprezentowano powyżej), a ogląd zebranego materiału może być wielostronny – zarówno pod względem kulturowym, jak i duchowym. Oczywista wydaje się odpowiedź na trzecie, postawione na początku pytanie – czy informacje na temat pielgrzymek w szczególny sposób funkcjonują w śląskiej prasie codziennej? Biorąc pod uwagę ogromną liczbę relacji, zachęty do pielgrzymowania czy wzmianek o tym, co dzieje się w ruchu pielgrzymkowym, odpowiedź może być tylko jedna – tak, pielgrzymki są szczególnym tematem (dlatego permanentnie obecnym), gdyż w nich widzą autorzy gwarancję podtrzymywania zarówno ducha katolickiego, jak i śląskiego. Henryk Gradkowski Karkonoska Państwowa Szkoła Wyższa w Jeleniej Górze Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) – Jan Purkynie, Wincenty Pol, Kornel Ujejski Miejsce Cieplice Śląskie-Zdrój to miejscowość w województwie dolnośląskim położona u stóp Karkonoszy, nad rzeką Kamienną i uchodzącą tu do niej Wrzosówką. Od końca XIV wieku Cieplice były pod zwierzchnictwem państwa czeskiego; od 1526 roku znalazły się w obszarze monarchii austriackiej (Habsburgów), a od 1742 roku – w obszarze królestwa pruskiego; od roku 1945 są w Polsce. Na cztery lata przed wybuchem II wojny światowej Cieplice uzyskały prawa miejskie i korzystały z nich około czterdziestu lat. W roku 1976, po nowym podziale administracyjnym Polski (utworzenie czterdziestu dziewięciu województw, zniesienie powiatów), zostały, wraz z miastem Sobieszów oraz sołectwem Maciejową, wcielone do aglomeracji jeleniogórskiej. Dziś mają pewien rodzaj autonomii. Tu działa Rada Jednostki Pomocniczej Miasta Jeleniej Góry, której uprawnienia zbliżone są do rady dzielnicy (formalnie Jelenia Góra nie ma dzielnic). Pozostały – i są w codziennym użyciu mieszkańców – zwyczajowe nazwy części miasta: Sobieszów, Jagniątków i – właśnie – Cieplice, z tym że ta ostatnia nazwa odnosi się głównie do tutejszego uzdrowiska. Głównym bowiem zjawiskiem wyróżniającym Cieplice na obszarze Jeleniej Góry i regionu jest jedno z najstarszych w Polsce uzdrowisk, dysponujące źródłami wody fluorkowo-krzemowej o temperaturze powyżej 90 stopni Celsjusza (najwyższej z temperatur naturalnych wód w Polsce). Stworzenie zdrojowiska w końcu XIII wieku przypisuje się przybyłym tutaj joannitom. 213 Śląskie pogranicza kultur Cieplice Śląskie Od XIV wieku miejscowość należała do rodu Schaffgotschów, możnej rodziny katolickiej spokrewnionej z Piastami (uważanej przez Niemców za polską, a przez Polaków za niemiecką). Schaffgotsche byli właścicielami rozległych dóbr, między innymi w okolicach Karkonoszy. Przez okres czterystu lat współgospodarował w Cieplicach zakon cystersów, administrując kompleksem klasztorno-kościelnym. Dziś kościół parafialny Św. Jana Chrzciciela oraz część dawnego klasztoru należy do Kolegium OO. Pijarów. Uzdrowisko Cieplickie cieszyło się dobrą sławą w Europie już od końca XVI wieku. Z tutejszych wód korzystały znane osobistości, a spośród Polaków między innymi hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski, podkanclerzy litewski Mikołaj Kazimierz Radziwiłł, Hugo Kołłątaj, księżna Izabela Czartoryska, królowa Maria Kazimiera, żona Jana III Sobieskiego, wraz z synami. Jedną z ulic centrum uzdrowiska, prowadzącą do pijalni wód leczniczych, nazwano na pamiątkę jej pobytu w 1687 roku ulicą Marysieńki Sobieskiej. Od XVII wieku miejscowość ta stanowiła ośrodek obróbki szkła i rzemiosła szlifierskiego oraz snycerstwa. To tu na początku XX wieku powstała, znana obecnie jako Zespół Szkół Rzemiosł Artystycznych im. Stanisława Wyspiańskiego, szkoła snycerska1. W XIX wieku Cieplice stały się ważnym ośrodkiem przemysłowym. Powstała tu położona u brzegu Wrzosówki, funkcjonująca do dziś, fabryka (FAMPA) 1 214 Zob.S. Firszt, Szkoła Snycerstwa w Cieplicach, Jelenia Góra–Cieplice 2012. Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) Cieplice Śląskie produkująca na potrzeby krajowe i zagraniczne kompletne zespoły maszyn papierniczych. Duże zalesienie Karkonoszy i obecność cieków wodnych sprzyjały powstawaniu w okolicy licznych zakładów papierniczych oraz rozwojowi przemysłu szklarskiego. W nieodległej Szklarskiej Porębie oraz pobliskich Piechowicach funkcjonowały od wieków słynne szlifiernie szkła; najbardziej znana spośród nich to huta kryształów „Józefina” („Julia”), która w Piechowicach działa do dziś. W Cieplicach znajduje się kilka obiektów zabytkowych. W latach 1689–1692 powstawał tzw. długi dom, dziś siedziba dyrekcji uzdrowiska, poradni zdrowia oraz tzw. Przystani Twórczej, czyli domu kultury. To dzieło architekta Martina Urbana. W centrum miejscowości znajduje się okazały pałac Schaffgotschów, zaraz po II wojnie siedziba Centralnej Szkoły Instruktorów Zuchowych, a od lat trzydziestu – fi lii Politechniki Wrocławskiej (obecnie Zamiejscowego Ośrodka Dydaktycznego tej uczelni). Jest to późnobarokowa okazała budowla (dzieło architekta Johanna Geogra Rudolfa) z lat 1784–1788. Barok reprezentuje też wspomniany klasztor. Jest to dawna prepozytura cysterskiego klasztoru w Krzeszowie. Cystersi gospodarowali tu od 1403 roku – do czasu podpisania przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III aktu kasacyjnego klasztorów na Śląsku (w 1810 roku). Cystersom właśnie należy zawdzięczać rozbudowę całego kompleksu prepozytury, łącznie z wyposażeniem wnętrz oraz ozdobieniem ścian freskami, a otoczenia – do dziś zachowanymi rzeźbami. Opaci krzeszowscy mieli pod szczególną opieką obiekt cieplicki, w którego sąsiedztwie znalazło się uzdrowisko. Znajdowali 215 Śląskie pogranicza kultur oni sojuszników w katolickim rodzie Schaffgotschów. To właśnie hrabia Leopold Gotard Schaffgotsch wykupił od rządu pruskiego zespół poklasztorny, oddając go w części parafi i katolickiej, a część pozostawiając dla własnego użytku. Sprawą istotnej wagi dla rozwoju kulturalnego Cieplic (wówczas Warmbrunn) było przeniesienie w roku 1834 z pałacu w pobliskim Sobieszowie Biblioteki Majorackiej, z kompleksem towarzyszących jej zbiorów. Obecny zespół klasztorny powstał w latach 1712–1714, przy wykorzystaniu części budowli z końca XVI wieku, przebudowanej w latach 1671–1684. Z tego samego okresu (lata 1712–1714) pochodzi łączący się z klasztorem kościół parafialny pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela, autorstwa architekta Kaspra Jentscha. W kościele znajduje się kilka obrazów popularnego na Dolnym Śląsku malarza Michaela Leopolda Wilmanna, bądź reprezentantów jego szkoły. Sylwetki Purkynie Jan Ewangelista Purkynie2 był czeskim lekarzem, profesorem fizjologii i patologii na uniwersytetach we Wrocławiu oraz w Pradze. Urodził się 17 grudnia 1787 roku w Libochowicach (powiat litomierzycki). W rodzinnym miasteczku ukończył czeską szkołę ludową, a następnie pięcioletnie gimnazjum w klasztorze OO. Pijarów w Mikułowie na Morawach. Odbywając nowicjat, pracował jako nauczyciel w Litomyślu, a równocześnie podjął studia fi lozoficzne. Rzecz znamienna – fascynacja naukami przyrodniczymi, która ostatecznie zwyciężyła w jego życiowych wyborach, miała u swych podstaw solidny podkład fi lozoficzny – rozczytywanie się w dziełach Kanta, Fichtego, Schellinga. Zresztą warunkiem dopuszczenia do studiów medycznych było podówczas ukończenie kursu fi lozofi i. Dopiero jako dwudziestopięciolatek rozpoczął Jan Ewangelista studia lekarskie. Odbył je w latach 1812–1817 na Uniwersytecie Praskim. 30 listopada 1818 roku uzyskał dyplom doktora medycyny. Od młodości interesował się pedagogiką. Po studiach zamierzał udać się do Szwajcarii, aby na miejscu zapoznać się z systemem wychowawczym Johanna Heinricha Pestalozziego. Ostatecznie jednak oddał się badaniom z zakresu medycyny i, szerzej – przyrodoznawstwa. Podjął pracę asystenta w macierzystej uczelni, w zakładzie anatomii i fizjologii. Jego opublikowana w języku niemieckim rozprawa doktorska pt. Beitrage zur Kenntniss des Sehens in subjectiven Hinsicht łączyła zagadnienia z zakresu fizjologii i psychologii. Jako osoba już znana w środowisku naukowym (w 1822 roku brał między inymi udział w zjeździe przyrodników 2 Do 1850 roku uczony podpisywał się „Purkinje”, stąd zapewne w niektórych źródłach znajduje się taki zapis jego nazwiska. Przyjęto zapis dziś powszechnie stosowany: „Purkynie”. 216 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) i lekarzy w Lipsku) rozpoczął starania o katedrę na Uniwersytecie Karola, a także uczelniach w Grazu i Peszcie. Ostatecznie uzyskał katedrę fizjologii i patologii na uczelni znajdującej się już wówczas poza monarchią Habsburgów. Był to Uniwersytet Wrocławski (Universitas Litterarum Vratislaviensis), który na podstawie decyzji króla Fryderyka III z 24 kwietnia 1811 roku powstał z połączenia dotychczasowej Leopoldiny z Uniwersytetem we Frankfurcie nad Odrą. Podobno w sprawie przyznania Purkyniemu tej katedry interweniował osobiście „olimpijczyk” z Weimaru – Johan Wolfgang Goethe. W metropolii nad Odrą Purkyniego nie przyjęto miło. W końcu przybywał spoza Prus, obwołano go więc Austriakiem. Ale swoją sumienną pracą zdobywał stopniowo coraz większe uznanie wśród kadry naukowej i środowiska studenckiego. Pięciokrotnie obierano go dziekanem wydziału. Purkynie jest autentycznym twórcą Wrocławskiego Instytutu Fizjologicznego, którego otwarcie nastąpiło w 1839 roku. Tak pisze o jego odkryciach specjalista – profesor nauk medycznych, kardiolog i historyk medycyny: Do najpoważniejszych osiągnięć tego uczonego należy odkrycie linii papilarnych, zużytkowane następnie w kryminalistyce, odkrycie komórek w móżdżku, włókien układu przewodzącego w sercu, błony komórkowej zwierzęcej, patogenezy zawrotów głowy; doświadczenia nad tzw. powidokiem doprowadziły do wynalezienia kinematografi i, obserwacje nad zapłodnionym jajem do embriogenezy. Purkynie miał niewyczerpane umiejętności podpatrywania zjawisk zachodzących w żywym organizmie i można zastosować do niego powiedzenie, podobnie jak do Claude Bernarda, iż był chodzącą fizjologią 3. Dla niewtajemniczonych w dziedziny medycyny i fizjologii pozostanie w pamięci tzw. „zjawisko Purkyniego”, czyli odkrycie zmian wrażliwości wzrokowej na barwy w zależności od stopnia oświetlenia. Na przykład czerwone i niebieskie powierzchnie przy dziennym oświetleniu wydają się jednakowo jasne, natomiast przy zapadaniu zmroku barwa czerwona „zamienia się” w czarną, gdy niebieska – w jasnoszarą. Zjawisko to odkrył i opisał właśnie Purkynie. Przede wszystkim był jednak nowoczesnym fizjologiem, badaczem zjawisk z dziedziny fizjologii i patologii. Dokonał wielu odkryć przy użyciu mikroskopu, między innymi w zakresie fizjologii zmysłów. Jemu zawdzięcza medycyna wprowadzenie terminu „protoplazmy”. We Wrocławiu założył on pierwsze w skali światowej laboratorium fizjologii. Prace z zakresu fizjologii i histologii, praktyka lekarska, zajęcia dydaktyczne oraz opieka naukowa nad doktorantami, którym chętnie udostępniał wyniki własnych badań, nie wypełniały czasu profesora. Purkynie był zaangażowanym 3 Z. Domosławski, Kardiologiczna roz prawa Bogusława Palickiego ucznia Purkyniego, Warszawa–Wrocław 1975, s. 5. 217 Śląskie pogranicza kultur działaczem społecznym i narodowym. Miał pełną świadomość dyskryminacji żywiołu słowiańskiego przez narastającą germanizację, a, co ważniejsze, podjął działania w celu ochrony tradycji słowiańskich na Śląsku. Miało temu służyć założone w 1836 roku we Wrocławiu Towarzystwo Literacko-Słowiańskie, którego był głównym organizatorem i pierwszym prezesem4. Członkami Towarzystwa było wielu Polaków, w tym dwóch doktorantów Purkyniego. O tych uczniach profesora będzie jeszcze mowa. Towarzystwo Literacko-Słowiańskie zapisało piękną kartę swej półwiecznej działalności. Funkcjonowało do roku 1886, kiedy to skasowano wszystkie stowarzyszenia polskie we Wrocławiu. Od pierwszej rocznicy śmierci profesora co roku czczono na zebraniach Towarzystwa pamięć założyciela, prezentując wykład, nawiązujący do tematyki jego badań i odkryć. W 1850 roku widzimy już Purkyniego na Uniwersytecie Karola w Pradze. Pracował tu przez ostatnie piętnastolecie swego życia. Znany był jako działacz społeczny, wielce zasłużony dla narodowej kultury czeskiej, między innymi współzałożyciel Towarzystwa Lekarzy i stały korespondent ich organu prasowego – „Czasopisma Lekarzy Czeskich”. Pracując w latach 1850–1867 na Uniwersytecie w Pradze, założył on czasopismo „Źiva” o szerokim profi lu medyczno-przyrodniczym. W swych publikacjach często wymieniał poglądy z polskim środowiskiem naukowym. Monografista Purkyniego, prof. Tadeusz Heimrath5, wspomina, że wybitny fizjolog nosił się z zamiarem objęcia posady w Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie, gdzie wykładałby po polsku. Plan ten nie został zrealizowany, ale ów zamiar świadczy na pewno o dużym zainteresowaniu polską medycyną oraz o dobrej znajomości języka polskiego. Purkynie był intelektualistą o szerokich zainteresowaniach literackich. Przyswoił kulturze czeskiej dzieła Goethego, przetłumaczył na język ojczysty poezje Schillera, które wydał na własny koszt. Znał też dobrze język rosyjski (tłumaczył Eugeniusza Oniegina Puszkina) oraz włoski (przekładał Jerozolimę wyzwoloną Tassa). Zmarł 28 lipca 1869 roku Został pochowany w nekropolii zasłużonych na Wyszehradzie. Podczas pracy naukowej i dydaktycznej na uniwersytecie we Wrocławiu Purkynie wypromował wielu lekarzy, spośród których czternastu uzyskało pod jego kierunkiem stopień naukowy doktora medycyny. Wśród wybitnych Polaków – przyjaciół i korespondentów Purkyniego – wymienić należy ludzi różnych profesji i różnorodnych naukowych zainteresowań. Wśród nich znaleźli się między innymi: Ludwik Gąsiorowski, autor Zbioru Zob. B. Zakrzewski, Towarz ystwo L iteracko-Słowiańskie we Wrocławiu, [w:] idem, Nowe tematy śląskie (studia i szkice), Wrocław 1980, s. 129–147. 5 . T. Heimrath, Jan Ewangelista Purkynie (1787–1869), [w:] Jan Ewangelista Purkynie. W 160. rocznicę objęcia K atedry Fiz jologii Eksperymentalnej na Uniwersytecie Wrocławskim, red. K. Fiedor et al., Wrocław 1990, s. 16. 4 218 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) wiadomości do historii sztuki lekarskiej; Ludwik Neugebauer, późniejszy profesor Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie; Teodor Matecki, współinicjator założenia Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego; Wacław Maciejowski, historyk; Andrzej Kucharski, slawista; Józef Majer, profesor medycyny na Uniwersytecie Jagiellońskim; Samuel Bogumił Linde, autor epokowego Słownika jęz yka polskiego; Janusz Ferdynand Nowakowski, lekarz, współautor pionierskiej pracy Anatomia opisowa ciała ludzkiego (dedykowanej właśnie Purkyniemu); wreszcie Karol Marcinkowski. Ten ostatni był kolegą Purkyniego z uczelni; tej znakomitej postaci lekarza i społecznika, znanego nie tylko w Wielkim Księstwie Poznańskim, nie trzeba dodatkowo przedstawiać. Wróćmy do wypromowanych przez Purkyniego doktorów – było ich, przypomnijmy, czternastu, a wśród nich dwóch Polaków. Pierwszy to Adolf Bernhardt (1804–1870) z Kępna, pracujący po ukończeniu studiów jako lekarz w Warszawie. Drugiemu, Bogusławowi Palickiemu, z uwagi na barwny życiorys – powstańca, lekarza-społecznika, działacza narodowego – poświęćmy nieco więcej uwagi. Palicki urodził się w 1813 roku. Pochodził z Rogoźna i należał do tych Wielkopolan, którzy wzięli udział w powstaniu listopadowym. Wstąpił do szeregów powstańczych jako siedemnastolatek, a jako waleczny żołnierz został awansowany do grona podoficerów i odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. Po klęsce powstania przesiedział pół roku w twierdzy w słynnym Gimnazjum Św. Marii Magdaleny i potem dopiero ukończył gimnazjum w Głogowie, rozpoczęte przed powstaniem w Poznaniu. Zaraz po zdaniu matury rozpoczął studia lekarskie we Wrocławiu, a przewód doktorski odbył pod kierunkiem Purkyniego. Jako lekarz-praktyk osiadł w Kościanie, odznaczając się niezwykłą gorliwością w pracy zawodowej oraz działalności społecznej, podejmując w dalszym ciągu akcje narodowowyzwoleńcze. W roku 1846 uczestniczył w przygotowaniach do powstania pod wodzą Ludwika Mierosławskiego. W Kościanie do dziś czczona jest jego pamięć; w tamtejszym kościele parafialnym umieszczono pamiątkową tablicę ku czci „doktora Palickiego – żołnierza, lekarza, obywatela, opiekuna ubogich i chorych”6. W sto sześćdziesiątą rocznicę objęcia na Uniwersytecie Wrocławskim katedry fizjologii eksperymentalnej przez Purkyniego odbyły się uroczystości upamiętniające jego pracę naukową, ze szczególnym uwzględnieniem działalności uczonego przez dwudziestosiedmioletni okres pobytu we Wrocławiu. W jednym z wystąpień7 znalazł się znamienny akapit nawiązujący do działalności profesora i jego ucznia, właśnie Palickiego, w pracach Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego: Jednym z najgorliwszych członków Towarzystwa był Bogusław Palicki, który – za zgodą Purkyniego – sporządził spis słowiańskich książek w księgozbiorze profesora w celu Z. Domosławski, op. cit., s. 12. Przemówienie prof. ph. Bedricha Ceresnaka, rektora Uniwersytetu J.E . Purkyniego w Brnie, [w:] Jan Ewangelista Purkynie, op. cit., s. 5–10. 6 7 219 Śląskie pogranicza kultur uprzystępnienia ich członkom Towarzystwa. Był on pierwszym bibliotekarzem i skarbnikiem Towarzystwa, którego członkami byli również studenci z innych wydziałów i chociaż chodziło o towarzystwo ogólnosłowiańskie […], członkami jego byli w okresie założenia przeważnie Polacy. Sytuacja taka trwała również i później […]. Wynikało to z ówczesnej sytuacji, o której Purkynie pisał 20 lutego 1837 roku do Franciszka Palackiego: „Zorganizowałem latem ubiegłego roku słowiańskie towarzystwo akademickie, odpowiednio przez zwierzchność akademicką zalegalizowane. Należą do niego w większości Polacy z Poznańskiego oraz kilku Ślązaków […]. Zbieramy się co drugi piątek, czyta się jakiś referat, następnie referuje się o nowościach i aktualnościach literackich. W ciągu tego roku zapewne już da to jakieś owoce”8. „Wpływu, jakie Towarzystwo wywarło na rozwój słowiańskiej, a przede wszystkim polskiej świadomości studentów, zaiste nie trzeba podkreślać”9 – dodaje autor tej wypowiedzi i z tą konkluzję w pełni należy się zgodzić. Jan Ewangelista Purkynie – uczony rangi światowej – był szczególnie ceniony przez polskie środowisko naukowe. W 1840 roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego; był członkiem rzeczywistym Towarzystwa Naukowego Krakowskiego i Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego. Przyznano mu również członkostwo honorowe Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz Towarzystwa Lekarskiego Polskiego w Paryżu. Stał się jedną z najbardziej cenionych osób przez żywioł polski ówczesnego zaboru pruskiego. Istotny wydaje się fakt, że nie mogąc jako młody badacz „przebić się” na zgermanizowanym praskim Uniwersytecie Karola, trafił do metropolii nad Odrą. Z tego szczęśliwego zdarzenia czerpało środowisko intelektualne Wrocławia, jego okolicznych regionów, a także całej Polski. W stolicy Dolnego Śląska jest ulica Purkyniego; w miejscu, w którym znajdowała się jego zakład widnieje pamiątkowa tablica, zaś w Katedrze i Zakładzie Fizjologii na Wydziale Lekarskim wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego znajduje się popiersie tego wybitnego uczonego. Pol Wincenty Pol urodził się 20 kwietnia 1807 roku. Pochodził z Lublina, gdzie znajduje się obecnie muzeum biograficzne – Dworek Wincentego Pola. Jego ojciec, Franciszek, był Niemcem, urodzonym w Polsce, na terenie Warmii, w czasach Augusta III. Pochodził z rodziny mieszczańskiej, podobnie jak matka Wincentego, Eleonora Lonchamps, proweniencji francuskiej, ale o głębokim poczuciu polskości. Franciszek Pohl (Poll) w okresie napoleońskim zmienił miejsce zamieszkania z okolic Lublina na Lwów. Uzyskał tam, w służbie austriackiej status radcy sądowego oraz szlachectwo, przyjmując nazwisko von Pollenburg. 8 9 220 Ibidem, s. 8–9. Ibidem, s. 8–9. Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) Wincenty miał pięcioro rodzeństwa. W 1823 roku, po śmierci ojca, który pozostawił liczną rodzinę w finansowych kłopotach, przez rok uczył się w klasztornej (jezuickiej) szkole w Tarnopolu. Studia uniwersyteckie odbywał we Lwowie, gdzie wcześniej ukończył gimnazjum. Lata studenckie (1824–28) to początek twórczości Pola, a także młodzieńczych przyjaźni z Ludwikiem Nabielakiem i Augustem Bielowskim. Z wiosny 1828 roku pochodzi zachowana tylko we fragmentach powieść poetycka pt. Henryk, napisana pod wpływem Marii Malczewskiego oraz wydanego właśnie w Petersburgu Konrada Wallenroda. Ukończywszy w roku 1827 wstępny kurs fi lozofi i, Pol nie podjął dalszych studiów prawniczych i został zatrudniony w charakterze praktykanta sądowo-manipulacyjnego we Lwowie. Pracował zaledwie parę tygodni. Potem uzupełniał studia, zdając zaległy egzamin (z religii) oraz złożył egzaminy na Wydziale Filozoficznym z pedagogiki i estetyki. Już wówczas myślał o pracy na Uniwersytecie Wileńskim, uczelni Mickiewicza. Przygotowywał z tą myślą stosowne rozprawy, a największą uwagę poświęcił dysertacji pt. O źródłach narodowej poez ji. Do Wilna wyjechał w sierpniu 1830 roku. Podążył tam drogą okrężną przez Krzemieniec. Już wówczas dał dowód swoim zainteresowaniom krajoznawczym. W Wilnie, gdy pełniąc funkcję lektora języka niemieckiego, zdawał kolejne egzaminy, jak grom spadła nań wiadomość o powstaniu w Warszawie. Na Litwę przedostawały się wiadomości o walkach powstańczych, o detronizacji cara jako króla polskiego przez sejm, o pertraktacjach dyktatora, generała Józefa Chłopickiego, z Petersburgiem, wreszcie o bitwach, między innymi walkach o Olszynkę Grochowską. Litwa oczekiwała inspiracji z Królestwa. Nie doczekała się i powstanie zaczęło się tu samorzutnie, najpierw na Żmudzi, potem w powiecie trockim, wreszcie w okolicach samego Wilna. Wincenty Pol walczył w samorzutnie utworzonym legionie akademickim, kilka razy znalazł się bezpośrednio w nieprzyjacielskim ogniu. Bywał też wyznaczany przez dowództwo do aprowizacji obozu i konwojowania rannych. Przez pewien czas pełnił funkcję oficera łącznikowego oraz adiutanta dowódcy oddziału. I pisał. Wtedy właśnie powstawały jego powstańcze piosenki. Większość tych utworów napisał jeszcze w czasie euforii i nadziei na zwycięstwo. Jest to zbiór wierszy pt. Pieśni Janusza. Na tomik złożyło się ostatecznie pięćdziesiąt tekstów poprzedzonych inicjalnym Śpiewem Janusza. Cały zbiór, wydany bezimiennie, ukazał się w Paryżu w 1835 roku, z dedykacją dla Emilii Sczanieckiej i Klaudyny Potockiej, jako wyraz podziękowania dla obu Polek zaangażowanych w niesienie pomocy rannym żołnierzom-emigrantom. Wiersze mają różnorodną tematykę i zróżnicowaną formę – od ballad i gawęd do „piosenek” o wyraźnej konstrukcji melicznej. Utwory znalazły się w szerokim obiegu, także za sprawą skomponowania do nich muzyki. Wśród kompozytorów znalazł się i Fryderyk Chopin, udzielając oprawy muzycznej Śpiewowi z mogiły, 221 Śląskie pogranicza kultur bardziej znanemu z incipitu: [„Leci liście z drzewa, co wyrosło wolne”]. Do dzisiaj chętnie śpiewane są takie utwory, jak Krakusy [„Grzmią pod Stoczkiem armaty”], Pieśń ułanów po zwycięstwie pod Wawrem [„Nie masz pana nad ułana”], czy – pozostający w stałym repertuarze Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze” – Mazur [„Piękna nasza Polska cała”]. Powstanie litewskie upadło w lipcu 1830 roku. Los rzucił Pola do Królewca. Tam prawdopodobnie powstał Belwedercz yk, poetycka opowieść o wybuchu i klęsce powstania. Kilkumiesięczny pobyt w Królewcu dzielił Pol między prace literackie i badawcze w tutejszym towarzystwie naukowym, skupionym wokół słynnego uniwersytetu. Tu też rozpoczął pisanie historii litewskiego powstania i zajmował się pracą przekładową. Jesienią na tereny Prus weszły oddziały z Królestwa, a wśród nich członkowie dowództwa powstańczego, z niedawno awansowanym do stopnia generalskiego Józefem Bemem. Bem wykorzystał rzutkość Pola, jego świetną znajomość niemieckiego i powierzył mu zadanie specjalne: Wincenty miał sporządzić raport o stanie osobowym i materialnym internowanych oficerów i żołnierzy przed ich emigracją do Francji. W tym celu poeta objeżdżał rozległe tereny zaboru pruskiego. Prowadził też jedną z kolumn wojskowych przez Wielkie Księstwo Poznańskie ku granicy saskiej. Na rozkaz Bema Pol zatrzymał się dłużej w Dreźnie. Tu nastąpiła bliższa znajomość z Mickiewiczem, Klaudyną Potocką, Edwardem Odyńcem, Antonim Goreckim i Ignacym Domeyką. To przez Domeykę Pol przekazał do oceny mistrza swe wiersze, rzekomo napisane przez niejakiego Janusza Nowinę. Tych siedem (na razie) tekstów, wzbogaconych wielu późniejszymi utworami i wydanych po dwóch latach, zatytułowanych Piosnki, przeszły do historii jako wspomniane Pieśni Janusza, a młodego autora-żołnierza walki narodowowyzwoleńczej chętnie opatrywano tym właśnie imieniem10. Otrzymały one pozytywną ocenę autora Dziadów, który zachęcił autora do dalszego tworzenia tego typu poezji. Pol nie ruszył z masą powstańczą z Drezna na Zachód. Powrócił do Galicji. Wiózł listy od Bema i Klaudyny Potockiej do hrabiego Ksawerego Krasickiego, pana na rozległych włościach pod Sanokiem i Przemyślem, członka tajnego stowarzyszenia – Związku Dwudziestu Jeden. Krasicki, uczestnik powstania kościuszkowskiego, udzielał wielokrotnie pomocy finansowej powstańcom listopadowym, przybyłym po klęsce do Galicji, bądź emigrującym do Francji. Do Związku Dwudziestu Jeden przystąpili także Wincenty Pol, August Bielowski oraz Lucjan Siemieński. Polowi powierzono misję pozyskania dla celów wyzwoleńczych ziemian z tzw. Ukrainy pozakordonowej. Ruszył więc na Wschód. Na dworze księcia Eustachego Sanguszki w Sławucie poznał Kajetana Widorta, syna teorbanisty legendarnego emira – Wacława Rzewuskiego. Ziemianie pod 10 Tak po latach tytułować go będzie w słynnych L istach spod Lwowa dawny młodszy kolega po piórze, uczestnik spotkania cieplickiego – Kornel Ujejski. 222 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) rosyjskim „patronatem” z dystansem odnieśli się do zamierzonych działań spiskowych; „misja wschodnia” się nie powiodła. Pozostały po niej trzy Dumy Widorta, które przywiózł Pol jako jedyny bodaj profit nieudanej wyprawy kijowskiej. W tymże roku (1833) ukazał się we Lwowie pierwszy numer tajnego pisma „Konfederatka”, a w nim trzy wiersze Pola: Sielawa, Krakusy, Pożegnanie. Ten pierwszy utwór, który wejdzie w skład Pieśni Janusza jako Konfederat, to nowa w jego twórczości forma literacka – dialog (rozmowa dwóch szlachciców odmiennie zapatrujących się na kwestie walki wyzwoleńczej). Tę formę wypowiedzi zastosuje Pol w innych jeszcze utworach z tego okresu, takich jak Szlachta na winie oraz włączone do Pieśni Janusza teksty – Wieczór prz y kominie oraz Proklamacja Chorążego. Z tego okresu pozostał również, nawiązujący do niedawnych wydarzeń powstańczych, utwór zatytułowany Wachmistrz Dorosz na Litwie. Ta gawęda, napisana w formie monologu wygłaszanego przez postać tytułową, jest krytyczną oceną przywódców powstania litewskiego. W 1834 roku Pol przystąpił do Związku Węglarzy i z tego czasu pochodzi Historia szewca Jana K ilińskiego. To rzecz stylizowana na ludową powiastkę, opartą na pamiętnikach bohatera powstania kościuszkowskiego. Śladem pobytu Pola w Krakowie, wówczas „Wolnym Mieście”, jest Pieśn o Krakusowym Grodzie, mocno eksponująca pozycję poety – podmiotu lirycznego, mieniącego się być przywódcą wojny ludowej o niepodległość. W Krakowie zawarł autor cenną znajomość z doktorem praw Józefem Kremerem. Zachował się list poety do Kremera, w którym mowa między innymi o ważnym wydarzeniu wydawniczym: Objąłem tedy – pisze Pol – redakcję „Biblioteki Ossolińskich” i upraszam Cię o Twą pomoc, a jak na Twą przyjaźń liczyłem zawsze, tak też wierzę w to, że pismo moje choć małymi posiłkami wesprzyć zechcesz11. Z tego okresu pochodzą artykuły krytyczne, jak Teatr i Aleksander Fredro. Tu Pol przeciwstawił się poglądom Goszczyńskiego, deprymującym Fredrę za rzekomo mechaniczne naśladowanie francuskich wzorów; autor Pieśni Janusza podkreślał wartość tego komediopisarstwa, a w szczególności Zemsty. Już wówczas próbował sił późniejszy pionier polskiej geografi i w serii artykułów z tej dziedziny, na przykład: Podróż do Tatrów, Opis doliny Kościelskiej, Podróż po Ukrainie. W 1835 roku znalazł się Pol w Zagórzanach (w Jasielskiem), majątku hrabiego Skrzyńskiego. Miał tam dobre warunki do napisania dłuższego poematu, w którym utrwalał swoje doświadczenia – podróżnika, geografa i etnografa. Tak powstała Pieśń o ziemi naszej, rzecz napisana wartkim ośmiosylabowcem w formie gawędy nauczyciela, skierowanej do umiłowanego ucznia. 11 „Krynica wiadomości”. Korespondencja Józefa Kremera z lat 1834–1875, zebrał, z rękopisów odczytał, przypisami i wstępem opatrzył Z. Sudolski, Kraków 2007, s. 198. 223 Śląskie pogranicza kultur Przez dwa lata Pol gospodarzył w Kalnicy, majątku Ksawerego Krasickiego, potem miejsce pobytu zmienił na Lesko. Tam powstały Prz ygody J.P. Benedykta Winnickiego w podróż y jego z Krakowca do Nieświeża 1766 roku i powrót w dom rodzicielski, będące monologiem tytułowego bohatera. Ten kilkuczęściowy utwór był ceniony przez współczesnych, między innymi za charakterystykę środowiska i osoby najsławniejszego z rodu Krasickich, księcia poetów – biskupa warmińskiego. Miarą tych zainteresowań było umieszczenie go przez Karola Mecherzyńskiego w podręczniku szkolnym12. Przejawem zaś słowianofi lstwa i narastającej później apoteozy szlachetczyzny jest utwór Słowo a Sława. Pieśń na pierwsze wiece Słowian, obwołane do Pragi czeskiej na wiosnę roku pańskiego 1848. W roku 1846 wybuchło powstanie krakowskie i rabacja galicyjska. Pol przebywał wówczas u Tytusa Trzecieskiego, w majątku Polanka pod Krosnem i podczas napadu chłopów na dwór został mocno pobity. Uwolniony przez oddział dragonów trafił do aresztu i przez kilka miesięcy przebywał w więzieniu. Oprócz uszczerbku fizycznego i moralnego utracił też część swego wieloletniego dorobku naukowego; w czasie rabacji spłonęła pisana od roku 1837 Geografia ziem polskich. Miarą poczucia rozbicia – fizycznego i psychicznego, ale też i próby podźwignięcia się z krańcowego wyczerpania drogą naśladowania Chrystusa – może być wyznanie z listu pola do Józefa Kremera: {Lwów, 1 listopada 1846} Drogi Józefie! […] Wieleśmy przebyli, więcej prawie niż się przeżyć godziło. […] Pasowałem się z sobą i z mym losem w więzieniu. […] Ranami i wrzodami okryty, leżałem tak długo i czekałem śmierci tak długo, pókim nie przebaczył – pókim nie przebaczył. Wszystko, wszystkim! Od tej chwili wejrzał Bóg na mnie i ujrzałem poezję w nieszczęściu i uczułem Boga w sercu i moc nową w ciele i duch rezygnacji wstąpił we mnie i łzami obmyłem się z krwi. […] Jest coś elastycznego w mej naturze – może być, że jest to poezja, która mnie od wiecznej chroni śmierci13. Ale chroniła go też publiczna działalność: w roku Wiosny Ludów (1848) pełnił funkcję adiutanta w sztabie lwowskiej Gwardii Narodowej. Był to okres narastania wzajemnych konfl iktów między mieszkańcami wielonarodowościowego Lwowa. Poeta starał się temu przeciwdziałać Pieśnią o historycznej jedności słowiańszczyzny, formułując postulat jej zjednoczenia na podstawie – jak to podkreślał – niezbywalnych wartości tkwiących w ludzie tych ziem. M. Łoboz, Śpiewak pieśni niedogranych. W kręgu twórczości Wincentego Pola, Wrocław 2004, s. 72. Na temat podręcznika Karola Mecherzyńskiego zob. H. Gradkowski, Mickiewicz w polskiej szkole X I X i pierwszej połowy XX wieku. Strategie lektury i style odbioru, Jelenia Góra 2001, s. 52–53. 13 „Krynica wiadomości”, op. cit., s. 197–198. 12 224 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) W roku 1852 został zakończony (pisany przez ponad 10 lat) najsławniejszy poemat Pola pt. Mohort, wydany w roku 1855. Jest to opowieść o na poły legendarnym „strażniku ukraińskich mogił i uświęconych przez historię stepów, [który] zginął chwalebną śmiercią rycerza w potyczce polsko-rosyjskiej pod Boruszkowicami w 1792 roku […], licząc ponad sto lat życia i ponad osiemdziesiąt lat służby wojskowej, będąc najstarszym oficerem chorągwi strzegących ukraińskich kresów”14. Mohort stanowił najpopularniejszy utwór Pola i „przebił” w odbiorze nawet jego Pieśń o ziemi naszej. Ów „rapsod rycerski” cieszył się pochlebną opinią twórców tej miary, co Zygmunt Krasiński i Józef Ignacy Kraszewski.W latach 1855–1925 poemat miał trzynaście wydań. Trafił do szkół jeszcze w XIX wieku i do końca dwudziestolecia międzywojennego wchodził do kanonu maturalnego. Po II wojnie był wznowiony w roku 1963 w serii Biblioteki Narodowej, w opracowaniu Marii Janion. W duchu solidaryzmu społecznego i apoteozy szlacheckiej przeszłości powstały też inne utwory Pola, jak Senatorska z goda (1854) oraz Sejmik jenerał województwa ruskiego odprawiony 1766 roku w Sądowej Wiszni (1855). W latach zbiegających się z pierwszą edycją Mohorta powstaje też Pacholę hetmańskie – gawęda opublikowana dopiero w pamiętnym roku 1863. To rzecz o Janie Tarnowskim, wojewodzie ruskim i hetmanie wielkim koronnym z czasów Zygmunta Augusta, należącym do plejady mitycznych uosobień bohaterstwa, religijności i mądrości narodowej. Oprócz pisarstwa wielką fascynacją Pola były podróże. W roku 1835 odwiedził Tatry, będąc pod wpływem dzieła Staszica O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski. Nieco później zwiedził szczegółowo nasze najwyższe góry, co uwiecznił w rozprawie napisanej już ręką zawodowego geografa pt. R zut oka na północne stoki Karpat (1842). Interesował się też kulturą ludową poszczególnych regionów. Z pewnością zaliczyć go można w poczet polskich etnografów i pionierów regionalizmu15. Zainteresowania geograficzne i etnograficzne Pola, często ujęte w formą poetycką, kiełkowały od czasów młodości. Już w roku 1835 zaczął pisać wierszowaną geografię ziem polskich, wspomnianą Pieśń o ziemi naszej, której dalszym ciągiem były ogłoszone w 1840 roku Obraz y z podróż y, poetycka (dwadzieścia jeden poematów!) apoteoza górali podhalańskich. Kontynuacją i poszerzeniem tematyki poetyckie opisy Litwy, terenów nadbałtyckich, Wołynia, Ukrainy, Mazowsza i Małopolski – wszystko na podstawie odbytych podróży M. Łoboz, op. cit., s. 99. „Wincenty Pol w dziejach etnografi i polskiej stanowi pozycję zupełnie szczególną. Sam się uważał za etnografa. Jako profesor geografi i na Uniwersytecie Jagiellońskim wprowadza do programu studiów roku akademickim 1851/52 pierwsze w Polsce wykłady z etnografi i powszechnej. W jego dorobku znajdujemy rozległy zakres problematyki etnograficznej i prawdziwie nowatorskie próby teoretycznego interpretowania zróżnicowanej regionalnie kultury ludowej”. K. Zawistowicz-Adamska, Wincenty Pol – badacz kultury ludowej, Warszawa 1966, s. 10. 14 15 225 Śląskie pogranicza kultur krajoznawczych – były Obraz y z ż ycia i natury, skonstruowane w połowie lat czterdziestych XIX wieku, ale rozwijane i uzupełniane niemal do końca życia. U schyłku 1849 roku Pol objął nowo utworzoną na Uniwersytecie Jagiellońskim katedrę, otrzymując nominację na profesora nadzwyczajnego geografi i powszechnej, fizycznej i porównawczej. Ceniony jako wykładowca i badacz kierował Katedrą Geografi i przez trzy lata. 1 stycznia 1853 roku został – ze względów politycznych – zdymisjonowany wraz z trzema innymi profesorami uniwersytetu, między innymi z zasłużonym historykiem literatury, pierwszym monografistą Juliusza Słowackiego – Antonim Małeckim. Zlikwidowano wówczas, tak mozolnie przez Pola zakładaną, Katedrę Geografi i. Z dzieł Pola, zachowanych i do dziś cytowanych przez geografów, wymienić można takie prace, jak: O historycznym obszarze Polski pod względem klimatologii historycznej, Rzut oka na północne stoki Karpat pod względem prz yrodzenia, Hydrografia, Podróż do Tatr, Podroż po Ukrainie, Północny wschód Europy pod względem natury, Puszcza litewska. Ostatnie dwudziestolecie życia Pola to okres swoistego tułactwa (dwory galicyjskie, Warszawa, rodzinna Firlejówka pod Lublinem, Lwów, wreszcie Kraków), pracy literackiej i odpierania ataków o rzekomy konserwatyzm, inspirowanych przez dawnego znajomego, także z czasów pobytu w Cieplicach Śląskich – Kornela Ujejskiego. Obok pracy twórczej (bardzo utrudnionej z uwagi na postępującą ślepotę) Pol prowadził też działalność odczytową między innymi w Krakowskim Towarzystwie Naukowym. Uczestniczył również w posiedzeniach założonej właśnie Akademii Umiejętności, do której został wybrany jako jeden z pierwszych dwunastu członków. Zmarł 2 grudnia 1872 roku. Od roku 1881 jego szczątki spoczywają w Krypcie Zasłużonych na Skałce16. Badacz i monografista wybitnych romantyków polskich, Zbigniew Sudolski, w celnym stwierdzeniu scharakteryzował osobowość twórczą i działalność Wincentego Pola: [To] jeden z najbardziej kontrowersyjnych poetów polskiego romantyzmu, strażnik przeszłości w imię utrwalania świadomości narodu i jego egzystencji, rozumiejący bogactwo rytów chrześcijaństwa i złożoność kulturową i narodową Galicji17. Pol zasłynął przede wszystkim jako poeta i jego teksty natychmiast przyniosły mu wielką popularność. Z czasem zaczęto ten dorobek Pola nieco lekceważyć, zarzucając autorowi epigonizm, nadmierną rozlewność stylu, antykwaryczność, anachroniczność materiału literackiego i sądów. I dopiero ostatnio, na co zwrócił uwagę Franciszek Ziejka18, współczesna badaczka wrocławska, MałgoZob. F. Ziejka, Wincenty Pol (1807–1872), [w:] Nieśmiertelni. Krypta zasłużonych na Skałce, pod red. F. Ziejki, Kraków 2010, s. 133–154. 17 „Krynica wiadomości”, op. cit., s. 183. 18 Zob. F. Ziejka, op. cit., s. 140. 16 226 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) rzata Łoboz, w dwóch pracach monograficznych ukazała złożoność i rozległość zainteresowań ideowych i bogactwo tej twórczości19. Ujejski Ten mieszkaniec kresów urodził się 12 września 1823 roku w Beremianach (w pobliżu Jazłowca i Buczacza) na Podolu, w rodzinie ziemiańskiej. Pradziad poety, Józef Ujejski, był konfederatem barskim, rodzice Kornela – Erazm i Ludwika z Wolańskich – odznaczali się gorącym patriotyzmem i kultem staropolskiego obyczaju. Chłopiec miał lat osiem, gdy przez rodzinne Beremiany przetoczyły się niedobitki powstańców listopadowych, żołnierzy korpusu generała Dwernickiego. Był to dla dziecka dramatyczny widok, który na długo pozostał w jego pamięci20. O dwa lata młodszy od Norwida, o czternaście od Słowackiego, jest Ujejski czołową postacią drugiego pokolenia romantyków polskich. Był romantykiem z usposobienia, niepokornym, walczącym, urodzonym konspiratorem-nonkonformistą. Nauki odbywał najpierw w gimnazjum w Buczaczu, bez większego powodzenia. Potem uczył się w szkole realnej we Lwowie, ale i tam przerwał naukę. Był to właściwie koniec zorganizowanego kształcenia. Resztę wiedzy zdobywał u prywatnych nauczycieli oraz drogą samouctwa. Uczył się tego, co go interesowało: geografi i, historii, języków obcych – francuskiego, niemieckiego, włoskiego, hiszpańskiego. Należał do ludzi muzykalnych, grywał na fortepianie, a nawet próbował komponować. Starał się kontynuować naukę i studia w Paryżu, ale bez formalnych rezultatów. Wczytywał się w Biblię oraz książki historyczne. Był fascynatem historii i człowiekiem głębokiej wiary. Od wczesnej młodości pisał. Najwcześniejsze utwory Ujejskiego pochodzą z lat 1840–1845. Zostały one wydane w parę lat później w zbiorkach poetyckich Kwiaty bez woni (1848) i Zwiędłe liście (1849) W latach 1845–1846 wyszły – napisane w formie parafraz tekstów biblijnych – Pieśni Salomona i Pieśni nad Pieśniami. Przedtem jego wiersze były drukowane w „Dzienniku Mód Paryskich” – pierwszy z nich, zatytułowany On i ja, w numerze szóstym z 1844 roku. Przebudzenie się talentu poetyckiego młodego Kornela nastąpiło w atmosferze intelektualnej Lwowa, pierwszych lektur poetyckich Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego oraz przyjaźni zawartych z młodymi pisarzami galicyjskimi – Wincentym Polem, Augustem Bielowskim, braćmi Aleksandrem i Józefem Borkowskim – pisze zasłużony badacz i wydawca tej poezji 21. Zob. M. Łoboz, Śpiewak pieśni niedogranych, op. cit., eadem, Piękna nasza Polska cała…Krajobraz y Wincentego Pola, Wrocław 2007. 20 K. Ujejski, Maraton, Warszawa 1946, s. 5. 21 Z. Sudolski, Jeremi. Opowieść biograficzna o Kornelu Ujejskim. Warszawa 1986, s. 21. 19 227 Śląskie pogranicza kultur W 1845 Ujejski zadeklamował we Lwowie publicznie swój pierwszy znaczący utwór – Maraton. Wygłoszony przez autora poemat wzbudził tak wielkie zainteresowanie, że od razu pasowano go na poetę. Dokonało się to na wieczorze literackim u dyrektora Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Młody poeta-recytator otrzymał liczne gratulacje od zebranego grona intelektualistów, między innymi od kuratora Zakładu, księcia Henryka Lubomirskiego, oraz od Karola Szajnochy. Horyzonty myślowe rozszerzał Ujejski dzięki znajomościom z ludźmi należącymi do ówczesnej elity kulturalnej. Wiązało się to podróżami do wielkich miast. Na początku lat czterdziestych XIX wieku poznał we Lwowie Wincentego Pola, z którego osobą i twórczością pozostanie w skomplikowanych stosunkach – towarzyskich i ideowych. Znajdzie to wyraz na dalszych stronach niniejszego szkicu. W Warszawie, gdzie pojawił się w roku 1844, spotkał między innymi Teofi la Lenartowicza oraz działacza patriotycznego Augusta Bielowskiego. Czas zrywu powstańczego, udaremnianego przewrotnie przez rząd austriacki rękami chłopstwa pod dowództwem Jakuba Szeli, Ujejski upamiętnił w sposób przejmujący w słynnym Chorale [„Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej”], który wszedł w skład powstających u schyłku zimy 1846 roku Skarg Jeremiego. Chorał powstał jako ilustracja literacka kompozycji Józefa Nikorowicza. Po traumatycznych przeżyciach – klęski powstania i rabacji galicyjskiej – Ujejski realizuje plan wyjazdu na Zachód. Najpierw zatrzymuje się we Wrocławiu, następnie u wód cieplickich, czemu poświęcimy oddzielną uwagę. Potem jedzie do Belgii, a stamtąd do Francji. W Brukseli przebywał wtedy Joachim Lelewel. Młody poeta ma okazję poznać go osobiście. Bardzo ważne dla rozwoju Ujejskiego są też znajomości paryskie zawarte z Mickiewiczem i Słowackim, a także z Józefem Bohdanem Zaleskim i Fryderykiem Chopinem 22. Pierwsze spotkanie z Mickiewiczem podobno nie było udane. „Mickiewicz w czasie wizyty Ujejskiego był najpierw wręcz opryskliwy, potem dość małomówny… Wielki ojciec romantyków obdarzył młodego poetę zadaniem – zadaniem równie wzniosłym, co mało konkretnym: »Słuchaj, jeśli kiedy będziesz przemawiał do ludu – to nie mów stąd – i wskazał na serce, i ciągnij twoje słowo z głębi i szczerości ducha, jakoby z wnętrzności twoich«”. Zob. K. Poklewska, Wstęp, [w:] K. Ujejski, Wybór poez ji i proz y, oprac. K. Poklewska, Wrocław 1992, s. XVII). Bliższe kontakty miał poeta ze Słowackim, podówczas opracowującym założenia fi lozofi i genezyjskiej, który jeszcze przed spotkaniem napisał wiersz Do autora Skarg Jeremiego, a Ujejski uczcił mistrza wierszem Do autora Kordiana. Swemu pierworodnemu nada też „Jeremi” imię bohatera słynnego dramatu Słowackiego. Dodajmy, że Kordian Ujejski jest autorem biografi i ojca. Oto jej charakterystyczne fragmenty: „Niegorliwie brał się mój ojciec do nauk szkolnych […]. Swoje wykształcenie winien przede wszystkim domowemu wychowaniu; uczył się i muzyki. […] „Maraton” był napisany w dwóch nocach. [W Paryżu] uczęszczał na wykłady w College de France i w Sorbonie. […] Poznał tam i mile był przyjęty przez Mickiewicza, Słowackiego, Szopena, Bohdana Zaleskiego […] Najściślejszy związek łączył go ze Słowackim, który napisał do niego piękny wiersz, zaczynający się od słów: »Ojczyzna Twoja, święta kochanka«”. Zob. K. Ujejski, Biografia Kornela Ujejskiego, [w:] 22 228 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) Paryż jest w stadium wrzenia. To rok 1848, rok Wiosny Ludów. Ujejski, człowiek czynu, włącza się do ruchów rewolucyjnych – bierze udział w rewolucji lutowej. Jest świadkiem opuszczania pałacu królewskiego przez Ludwika Filipa; należy do tych spośród tłumu „buntowników”, którzy wtargnęli do opustoszałego pałacu. Zabiera ze sobą pamiątkę –„kropielnicę z perłowej macicy”, skrzętnie potem przechowywaną wśród rodzinnych akcesoriów. Tymczasem Wiosna Ludów obejmuje i Cesarstwo Austriackie. Wrzenie rewolucyjne ogarnia Pragę i Wiedeń. Ujejski jest już od maja 1848 roku na rodzinnej ziemi lwowskiej. W dwa lata później ufunduje w rodzinnym Pawłowie pomnik upamiętniający epokowe wydarzenie w dziejach mieszkańców Cesarstwa Austriackiego – wyzwolenie chłopów spod wielowiekowego obowiązku pańszczyzny. W roku 1849 wstąpił poeta w związek małżeński z Henryką Komorowską. Nie był to szczęśliwy mariaż. Bogaty ojciec Komorowskiej był niechętnie ustosunkowany do mało zamożnego zięcia, a Ujejskiemu duma nie pozwalała przyjmować od niego darowizn. Z małżeństwa urodziło się dwóch synów – Kordian i Roman. Sielanka trwała parę lat. Pawłów oraz Podlipce zdawały się być Czarnolasem (choć były to tylko dzierżawy), a poeta zamilkł w swej poetyckiej i rewolucyjnej działalności. Z czasem doszło jednak do separacji małżonków, którzy „podzielili” się opieką nad dziećmi. Przez wiele lat Ujejskiego łączyło wielkie i odwzajemnione uczucie do Leonii Wildowej, znakomitej pianistki, świetnej odtwórczyni dzieł Chopina. To tej skrywanej miłości zawdzięczamy napisanie rzeczy niezwykłej – Tłumaczeń Szopena, czyli lirycznych prób przełożenia na język poezji wybranych utworów genialnego kompozytora. A ponadto „spotkania z Leonią, podróże z Leonią, rozstania z Leonią zrodziły delikatne i subtelne erotyki, schowane przed współczesnymi, oddane na przechowanie przyjaciołom z zaleceniem spalenia – i na szczęście ocalone23. Jest ich ponad pięćdziesiąt, a odkrył je, zgromadził i opracował niestrudzony badacz źródeł XIX-wiecznych, Zbigniew Sudolski24. Gdy nadeszły lata pięćdziesiąte XIX wieku, czasy „przedburzowców”, ostatniego romantycznego pokolenia, Ujejski obudził się znów jako poeta – niezłomny „Jeremi” głośno manifestujący swój nonkonformizm. Stał się bożyszczem pokolenia Mieczysława Romanowskiego, Adama Pajgerta, Ludwika Wolskiego. Dawał temu wyraz głównie na łamach „Dziennika Literackiego”, publikując tam, poza Tłumaczeniami Szopena, takie teksty, jak Konfederacja barska, Pług i szabla, Dla synów światłości. W rok przed wybuchem powstania styczniowego poeta wydaje w Lipsku tom zatytułowany Dla Moskali, zawierający dwa teksty – Po latach ośmnastu oraz Ustęp Żyję miłością. Korespondencja Kornela Ujejskiego 1844–1897, zebrał, oprac. i wstępem opatrzył Z. Sudolski, współpraca O. Krysowski, Warszawa 2003, s. 448–450. 23 K. Poklewska, op. cit., s. XXXVII–XXXVIII. 24 Zob. K. Ujejski, Poez je nieznane, z rękopisu oprac. i wstępem poprzedził Z. Sudolski, Warszawa 1993. 229 Śląskie pogranicza kultur z powieści sybirskiej. To przykłady głębokiego współczucia dla uciemiężonego ludu rosyjskiego i potępienia carskiego jedynowładztwa. Oddzielne miejsce należy poświęcić relacjom Ujejskiego z Polem – właśnie w burzliwym okresie przedpowstańczym. Na łamach „Dziennika Literackiego” opublikował wówczas Ujejski słynne Listy spod Lwowa, które piętnowały twórców odznaczających się bądź jawną służalczością wobec zaborcy, bądź (jak właśnie Pol) smakujących dobrobyt salonów w zamian za wyrzeczenie się dawniej głoszonych i poświadczanych czynem patriotycznych ideałów. Tu „dostało się” dawnym przyjaciołom Mickiewicza – Edwardowi Odyńcowi i Ignacemu Chodźce za czołobitność wobec cara Aleksandra II; zwłaszcza zaś Polowi, poniekąd dawnemu mistrzowi i koledze Ujejskiego po piórze, który jakoby dopuścił się apostazji w sprawach narodowowyzwoleńczych. W liście O Januszu i o panu Wincentym Polu czytamy: Nieszczęśliwa to była chwila dla śpiewaka i dla narodu, kiedy po raz pierwszy zasmakowało serce Janusza [tj. W. Pola – H.G.] w oklaskach białych, aksamitnych rączek, […] w miękkiej wygodzie wielbionego i ugaszczanego poety, którego sadzano na elastycznym fotelu, aby palić przed nim kadzidła i obsypywać go kwiatami. […] Nie w salonie miejsce dla wieszcza narodowego, ale na ulicy albo na pustyni 25 – grzmiał bezkompromisowy „Jeremi”. Polemika podzieliła lwowską – i nie tylko – opinię publiczną. Pol właściwie na nią nie reagował. Był wówczas poza Lwowem. Profesjonalnej obrony Pola po latach podjął się Zbigniew Sudolski26, wykazując, że Ujejski przesadził w zarzutach, a niektóre z nich pozbawione były obiektywizmu oraz, co zadziwiające, czytelniczej spostrzegawczości. Na przykład potępiając ocenzurowane wydanie petersburskie Polowej Pieśni o ziemi (dawnej Pieśni o ziemi naszej) „Jeremi” nie doczytał przejrzystych przecież aluzji o „listopadzie” (i to jeszcze umieszczonych przez byłego żołnierza powstania listopadowego) oraz opisów terenów całej Rzeczypospolitej Trojga Narodów, choć cenzor wyciął nazwy wielkich miast 27. Miał też Ujejski w biografi i „bohaterski czyn”, który jednak się nie powiódł. Na przełomie lat 1860/61, a więc krótko przed powstaniem styczniowym, wyruszył do Rumunii, do Jass. Chodziło o stworzenie polskiego legionu (na wzór Mickiewicza). Właśnie w owych Jassach był punkt werbunkowy. Pojawiali się ochotnicy, skłóceni różnorodnością poglądów politycznych i planów przyszłej walki; 25 K. Ujejski, Z Listów spod Lwowa: O Januszu i o Panu Wincentym Polu (fragmenty), [w:] idem, Wybór poez ji i proz y, op. cit., s. 157. 26 Z Sudolski, Próba rehabilitacji Wincentego Pola, [w:] idem, Tropem detektywa. Studia – materiały – sylwetki, t. 1: Studia i materiały, Warszawa 2009, s. 640–649. 27 Po zapoznaniu się z bogatym materiałem zgromadzonym przez Sudolskiego wypada w pełni podzielić jego konkluzję: „Pol wychodzi z tego zniesławiającego procesu zrehabilitowany”. Zob. Z. Sudolski, op. cit., s. 649. 230 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) w rezultacie nie stworzono oddziału, którego dowódcą miał być Ludwik Mierosławski. W kontekst tej wyprawy wpisał się jeszcze wypad na pola cecorskie. Pozostał po tych usiłowaniach literacki znak nieudanych zamiarów – Marsz polski, zawierający gorzkie wyznanie: „Wiele było goryczy między braćmi rodnemi/ Spór my wiedli o ziemię, spadkobiercy bez ziemi”28. W czasie powstania styczniowego Ujejski opowiedział się po stronie „czerwonych” i w nielegalnej „Prawdzie” zamieszczał anonimowo ostre artykuły przeciwko „białym”, zarzucając im między innymi nielojalność wobec konspiracyjnego Rządu Narodowego. Po upadku powstania nie mógł się przestawić na lansowaną przez publicystów i pisarzy pracę organiczną. Był człowiekiem walki. Pozytywistyczne hasła żmudnej pracy u podstaw – to nie były jego postulaty. Młodzi pozytywiści patrzyli na „Jeremiego” jak na demagoga. Ale nie pozostał bezczynny. Już w czasach autonomii galicyjskiej kandydował do Rady Państwa i uzyskał mandat poselski w 1877 roku. Po dwóch jednakże latach działalności poselskiej zrezygnował, zapewne przekonany, że ta praca stanowi zaledwie namiastkę prawdziwej patriotycznej walki. W roku 1878 zmarła Leonia Wildowa – „Pani Jasna”, jak ją nazywał – i to też osłabiło jego energię życiową i twórczą. Wycofał się też wówczas z samodzielnego gospodarowania w Zubrzy i ostatecznie zamieszkał w Pawłowie u jednego z synów (Romana), gdzie wybudował własnym sumptem drewniany domek – oazę na starość. Mimowolnie pozował na Goethego; po okresie „burzy i naporu” pragnął, zdystansowany do polityki i świata, znaleźć spokojny odpoczynek. W 1893 roku urządzono we Lwowie skromny jubileusz z okazji siedemdziesięciolecia urodzin Ujejeskiego. Lipskie wydawnictwo Brockhausa powtórzyło dwutomowe wydanie poezji z 1866 roku, a w Przemyślu wyszło kilkutomowe wydanie jego dzieł. Poeta umarł w Pawłowie 19 września 1897 roku i został pochowany na przykościelnym cmentarzu. Spotkanie Pol i Ujejski, udając się niezależnie od siebie na Zachód, skorzystali po raz pierwszy w życiu z nowoczesnego środka lokomocji – kolei żelaznej – na linii Gliwice– Wrocław. Obaj też zwiedzili oddzielnie metropolię nad Odrą. Była to pełnia lata 1847 roku. Wiemy, że Ujejskiego oprowadzał po Wrocławiu Leon Sapieha. O pobycie zaś Pola we Wrocławiu pisze Tadeusz Mikulski: [Pol] informuje się starannie, jak działają we Wrocławiu towarzystwa historyczne, ile też uwagi poświęcają sprawom polskim; […] przeziera z ciekawością wydawnictwa, 28 K. Ujejski. Wybór poez ji i proz y, op. cit., s. 128. 231 Śląskie pogranicza kultur zabiega o komplety czasopism naukowych dla Ossolineum. […] Nie opuści Wrocławia, aż nie rozgada się należycie z Czechem, drem Janem Purkynie, profesorem fizjologii, założycielem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego i swoim korespondentem sprzed kilku miesięcy29. Stefan Majchrowski dodaje: [Pol] zwiedzał bibliotekę i zbiory Towarzystwa, księgarnię Hirta, gdzie niemal wyłącznie sprzedawano polskie książki, był w księgarni u Zygmunta Schlettera, który wydawał polskie książki i korespondował z polskimi poetami i literatami, z Mickiewiczem i Goszczyńskim30. Po krótkich pobytach we Wrocławiu poeci ruszyli do Cieplic; Pol – na początku sierpnia, Ujejski – w parę tygodni później. Do uzdrowiska dojechał też, mieszkający wówczas we Wrocławiu, profesor Purkynie z synami – Emanuelem, późniejszym botanikiem, oraz Karolem, późniejszym znanym malarzem. Ci ostatni byli zapewne naturalnymi rozmówcami i towarzyszami przechadzek Ujejskiego, jako że autor Maratonu był podczas wyprawy cieplickiej dwudziestoczteroletnim młodzieńcem. Wiadomo, że uczestnicy cieplickiego spotkania weszli razem na Śnieżkę, odbywali liczne wycieczki po okolicy oraz że obaj polscy poeci po parotygodniowej kuracji razem powrócili do Wrocławia. Jeśli chodzi o świadectwo tych spotkań przekazane przez samych uczestników, to dysponujemy opisem zamieszczonym w listach Pola do żony z sierpnia i września 1847 roku – i fragmenty tych wypowiedzi warto zacytować: Jesteśmy tedy – pisze Pol – w Warmbrunie wśród pięknej górskiej okolicy i widok z kąpielowej galerii na pasmo Gór Olbrzymich, które Czesi Korkonoszami nazywają, przypomina na pierwszy rzut oka widok z nowotarskiej doliny na Tatry, z tą tylko różnicą, że najniższa z turni tatrzańskich jest wyższą od Góry Śnieżnej, która tu nad całym pasmem panuje […]. Całe te góry są bardzo osiadłe […], są i tu leśne regle […], a nad nimi odrzyna się kraina lasów pasmem kosodrzewiny. […] Słowem mówiąc jest to najdrobniejszy widok alpejskiej natury, jaki tylko mieć można. Wszakże to umiarkowanie jest właśnie, co ludziom najbardziej dogadza, zwłaszcza w kąpielach i Warmbrun słynie szeroko jako zakład kąpielowy ze względu szczęśliwego położenia swojego i pięknych okolic. […] Cała ta okolica jest od wieków własnością starożytnej rodziny Szafgoczów, pokrewnionej z rodem Piastów szląskich i sięgającej podaniami pierwszych historycznych T. Mikulski, Spotkania wrocławskie. „Nocą po Wrocławiu”, „Śląsk. Miesięcznik Ilustrowany” 1946, 3/4 s. 17–20. Por. J. Kolbuszewski, Krajobraz i kultura, Katowice 1985, s. 134; A.Fastnacht-Stupnicka, Do cieplickich wód, [w:] eadem, Od św. Jadwigi do Marka Hłaski. Niezwykłe losy wybitnych ludzi na Dolnym Śląsku, Wrocław 2007, s. 54–58. 30 S. Majchrowski, Wincenty Pol. Szkic biograficzny, Lublin 1982, s. 148. 29 232 Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) czasów Szląska. […] Co do genealogicznego drzewa Piastów […] nie mogą iść z nim w porównanie genealogie dotąd znane; bo od pierwszych kruświckich podań począwszy, znajduje się tu ten ród, dzierżący przez wieków kilka berło Polski i Szląska. […] Hr. Szafgocz pozwolił genealogiczne drzewa Piastów przekopiować dla Zakładu imienia Ossolińskich. […] Czym więcej rozpatruję się w bibliotece warmbruńskiej, tym wyżej poczynam cenić jej zbiory. […] I tak znalazłem dzisiaj nowy oddział ważny dla historii naszej i poszukiwań słowiańskich w ogóle (podkr. – H.G.)31. Dodajmy, że Pol uzgodnił z hrabią Schaffgotschem zasady współpracy cieplickiej Biblioteki Majorackiej z Ossolineum, między innymi w zakresie wymiany dubletów oraz wzajemnego udostępniania cennych archiwaliów. *** Pobyt trzech wybitnych twórców został upamiętniony przez mieszkańców Cieplic i Jeleniej Góry ufundowaniem tablicy pamiątkowej, umieszczonej w tzw. Parku Norweskim, nad rzeką Wrzosówką. Oto treść napisu na tablicy: Dla upamiętnienia spotkania poetów polskich Wincentego Pola i Kornela Ujejskiego z wybitnym czeskim przyrodnikiem Janem Purkynie u wód w Cieplicach Śl. w sierpniu 1847 roku. Społeczeństwo Ziemi Jeleniogórskiej, 2. IX. 1962 roku. Tablica została odnowiona w maju 2012 roku dzięki staraniom Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oraz dyrekcji Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze. Warto odnotować również, że w części pocysterskiego kompleksu klasztornego, należącej dziś do miasta Jeleniej Góry, ukończono właśnie prace adaptacyjne do usytuowania tutaj Muzeum Przyrodniczego, mieszczącego się od czasów powojennych w drewnianym obiekcie w Parku Norweskim. Przeniesienie tej ważnej instytucji kultury do siedziby dawnej Biblioteki Majorackiej Schaffgotschów będzie nie tylko ukłonem wobec historii, ale też umożliwi umieszczenie odrestaurowanego tzw. zespołu pocysterskiego w Cieplicach (objętego projektem inwestycyjnym Unii Europejskiej) na trasie europejskiego Szlaku Cysterskiego, jak również przyczyni się do międzynarodowej promocji miasta i regionu. L isty z ziemi naszej. Korespondencja Wincentego Pola z lat 1826–1872, zebrał, oprac. i wstępem opatrzył Z. Sudolski, Warszawa 2004, s. 174–179. 31 Jerzy Obara Uniwersytet Wrocławski Wpływ prasy niemieckojęzycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych w okresie międzywojennym („Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau”, „Franziskusbote”, „Franziskanisches Leben”) Do 1945 roku ukazywało się na Śląsku kilkadziesiąt czasopism niemieckojęzycznych. Najliczniejszą grupę stanowiły wśród nich te, które miały charakter religijny1. Największą rolę w kształtowaniu postaw światopoglądowych w okresie międzywojennym odegrały: „Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau”, „Franziskusbote” i „Franziskanisches Leben”. Najwcześniej, bo już od 1895 roku, zaczął się ukazywać tygodnik „Katolisches Sonntagsblatt” (dalej KS). Szczegółowe informacje o charakterze i losach tego pisma znajdą się w dalszej części artykułu, jednak już na wstępie należałoby zwrócić uwagę na jego „ogólnokatolicki” profi l, jak i na to, że zachowały się w całości, niestety, tylko niektóre jego tomy, a kilka spośród nich tylko częściowo, brakuje w nich bowiem wielu zeszytów lub ich fragmentów. Informację tę uznać należy 1 Por. E. Olszowy, Niemieckojęz yczne czasopisma wydane na Śląsku do 1945 roku w zbiorach Biblioteki Teologicznej Uniwersytetu Śląskiego w K atowicach, „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne” 2006, t. 39, s. 178–190. W artykule zwraca się, między innymi, uwagę na to, że „Zdecydowana większość prasy religijnej pochodzącej z omawianego okresu wydawana była we Wrocławiu, a więc w sercu diecezji, do której należał teren Górnego Śląska do czasu utworzenia Administracji Apostolskiej” (ibidem, s. 179). 235 Śląskie pogranicza kultur za istotną z tego względu, że kolejne dwa pisma, tj. „Franziskusbote” (dalej FB) i „Franziskanisches Leben” (dalej FL) jako jego kontynuacja obejmują w sumie tylko niepełny okres międzywojnia od 1925 roku aż do roku 1938, ponadto mają one inny charakter, na co wskazują choćby same te dwa tytuły. Z przyczyn obiektywnych (ogrom materiału do ogarnięcia) w niniejszym artykule możliwe stało się zaledwie zwrócenie uwagi na pewne, jak się wydaje, istotne kwestie związane z podjętym w nim tematem. Należy też zaznaczyć, że zarówno sam wybór opracowywanych zagadnień, jak i związana z tym selekcja ilustrujących je przykładów, zaczerpniętych z tekstów cytatów itp., musiały być całkowicie subiektywne. Oznacza to, że możliwe okazało się tu głównie zamieszczenie zaledwie podstawowych informacji o tych czasopismach, które w kształtowaniu postaw odbiorców odgrywały istotną rolę, a więc z pewnością nie mogły pozostać przez nich niedostrzeżone2. I. „Katolisches Sonntagsblatt” W pierwszej kolejności skoncentrujemy się na czasopiśmie „Katolisches Sonntagsblatt”, które miało najdłuższą historię (ostatni zdekompletowany tom z 1941 roku o innym już tytule „Bistumblatt” to 47. Jahrgang (rocznik) tego pisma. Istotną informację o tym niemieckojęzycznym czasopiśmie podaje Ewa Olszowy: Sporą kolekcję tworzy wrocławski „Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau, zugleich Organ des Vereins der heiligen Familie”, tygodnik założony w 1895 roku, odpowiednik polskiego „Posłańca Niedzielnego dla Diecezji Wrocławskiej zarazem organu Związku św. Rodziny”. Tytuł ten posiadał liczne dodatki, w tym: „Katolisches Welt” i „Mässigkeit”3. W numerze próbnym tego katolickiego pisma4 pojawiła się informacja o tym, że będzie się ono ukazywać co tydzień od 1 stycznia 1985 roku „auf Anregung und Wunsch unseres Hochwürdigsten Oberhirten” [z inicjatywy i na życzenie najczicigodniejszego pasterza]. Jego program, jak oznajmia Redakcja, zawiera się w zamieszczonym na samym początku katolickim pozdrowieniu „Gelobt sei Jesus Christus” i przedstawia się, ujęty w dwu zasadniczych punktach, następująco: W grudniu 1925 roku po roku działalności pisma Redakcja, wyrażając zadowolenie z szerokiego odbioru w kręgach tercjarzy i „ Franziskusfreunde” (6 tysięcy odbiorców), zamieściła na jego łamach dodatkowo informację o tym, że koszty prenumeraty dla najbiedniejszych tercjarzy pokrywane będą z kasy III Zakonu (Drittordenskasse). Zob. FB 1925, s. 281. 3 E. Olszowy, op. cit., s. 180. W Aneksie wymieniono następujące zachowane roczniki tego czasopisma: 1895–1907, 1909–1910, 1914–1925, 1928–1931, 1937. 4 Ukazał się on 23 grudnia 1894 roku, stanowiąc integralną część pierwszego rocznika (1895) tego czasopisma. 2 236 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych 1. [Katolisches Sonntagsblatt] nie będzie się mieszać do jakiejkolwiek polityki („von aller Politik sich fernhalten soll…”); 2. jego głównym celem jest przybliżanie czytelnika do Boga, wspomaganie rodzin chrześcijańskich radami i pouczeniami i pełnienie roli pośrednika dla wszystkich ludzi w uzyskiwaniu przez nich łaski błogosławieństwa ofiarowanej im przez Zbawiciela („…den L eser näher zu Gott zu führen, der christlichen Familie zur Erreichung der ihr gestellten Aufgaben mit R at und Belehrung beizustehen und so der ganzen menschlichen Gesellschaft die Segnungen vermitteln zu helfen, mit denen der Heiland sie zu beglücken begehrt”)5. Zgodnie z zapowiedzią w każdym numerze miały się pojawiać dwa artykuły: jeden określony jako „belehrend” (‘pouczający’) i jeden o lżejszym charakterze „unterhaltend” (dosł. ‘służący rozrywce’), dopełniane bieżącymi informacjami o wszelkich zmianach i wydarzeniach związanych z diecezją wrocławską. Redakcja życzyła sobie, aby kolejne numery tego czasopisma mogły trafiać do rąk członków każdej rodziny. Końcową część przesłania Redakcji do katolików, członków wspólnoty Breslauer Diözese, stanowi – nawiązujące do wspomnianego już pozdrowienia – zapewnienie, że jedynym jej celem jest krzewienie wartości duchowych bez oglądania się na korzyści doczesne: „Jeder irdische Vorteil und jede irdische Absicht liegen fern; Jesus Christus ist unser L ehrer, er allein unser Lohn!”6. Pismo to, które dostępne jest w Bibliotece Uniwersyteckiej (zbiory na Piasku) we Wrocławiu pod sygnaturą GSL P 28 949, ukazywało się do roku 1941, ale zachowały się (z licznymi brakami) tylko następujące jego roczniki: 1895–1902, 1903–1910, 1918, 1927–1941; możliwy jest także dostęp do rocznika 1925 w postaci mikrofi lmu (sygnatura Mg 9016)7. 5 Nie wszystkie przywołane w tym artykule niemieckie cytaty są – w tradycyjnym rozumieniu – tłumaczone, część z nich objaśnia sie w inny sposób – opatruje się je odpowiednimi komentarzami i objaśnieniami, które mają za cel, w naszym przekonaniu, oddawać sens zawartych w niektórych cytatach metaforycznych ujęć, emocjonalnie nacechowanych słów i ich połączeń, użytych w nietypowych znaczeniach. Z oczywistych względów liczbę całkowicie nieprzetłumaczonych niemieckojęzycznych fragmentów ogranicza sie tu do niezbędnego minimum. Za wykazywaną na każdym etapie pisania tego artykułu stałą gotowość do wspomagania mnie radą i fachową pomocą przy podejmowaniu jak najwłaściwszych decyzji o tym, co i jak tłumaczyć na język polski, chciałbym w tym miejscu podziękować mojemu synowi, Zbigniewowi Obarze. Jednak całkowita odpowiedzialność za wszelkiego rodzaju niedociągnięcia w tym zakresie spada, naturalnie, wyłącznie na barki autora tego artykułu. 6 23 grudnia 1894, s. 1. 7 Informacje te (również dotyczące innych pism wymienionych w tytule artykułu), które zawierają szczegółowe dane dotyczące ich stanu zachowania i dostępności w zasobach bibliotecznych, uzyskałem od Arkadiusza Cencory z Działu Informacji BUWr na Piasku, za co składam Mu tą drogą serdeczne podziękowanie. Dzięki temu należałoby jeszcze uznać za istotne informacje o dostępności w BUWr polskiej wersji pisma pod tytułem „Posłaniec Niedzielny” (sygnatury mikrofi lmów: Mf 9031, Mf 9517). Pełny wykaz roczników (numerów) tego pisma można znaleźć 237 Śląskie pogranicza kultur Zawarte w poszczególnych tygodnikach zachowanych tomów pisma artykuły mają w przeważającej mierze charakter religijny, liturgiczny; stanowią dowód na to, w jaki sposób objaśniane, szerzone, umacniane i pogłębiane były wśród jego odbiorców zasady wiary. Tym należy tłumaczyć liczne odwołania do Biblii, cytowanie i objaśnianie oraz komentowanie słów Zbawiciela i jego apostołów przez tworzenie rozbudowanych metaforycznych obrazów, mających trafiać do serc (dusz) i umysłów wyznawców Chrystusa. W ten sposób realizowany był przede wszystkim ów drugi punkt programu. Daje się to zauważyć już na samym początku, choćby w inicjującym szerszy kontakt z wiernymi artykule (zamieszczonym w pierwszym zeszycie rocznika 1895) zatytułowanym „Glücksversicherung auf das Jahr 1895”, w którym, aby jak najlepiej trafić do wyobraźni odbiorców, mówi się obrazowo o przezwyciężaniu słabości i wątpliwości wśród wierzących. Wkraczanie w rok 1895 będzie wymagało hartu ducha i siły wytrwania w łasce uświęcającej. Oddają to następujące obrazy: 1. stojącego na morskiej plaży pielgrzyma, który ze strachem przypatruje się groźnym morskim falom, dopóki się z nimi nie oswoi: „Wie sinnend an des Meeres Strande der Pilger vor den Gluten weilt, bevor es sich denselben anvertraut, so stehen wir von dem neu begonnenem Zeitabschnitte”; 2. statku, (jako symbolu życia), którego los uzależniony jest od sternika i marynarzy obytych z morskim wiatrem. Im to bowiem „Wind und Meer gehorsam sind”; 3. rolnika, którego zasiewy zależne są od pogody i właściciela domu, który musi być przez niego ubezpieczany; w podobny sposób przezorni i przewidujący powinni być ci, którzy myślą o zbawieniu swej duszy i znalezieniu się w Domu Ojca: „Auch wir sollen in den begonnenen Jahren eine Saat für den Himmel ausstreuen, um nicht in das ewige Feuer zu kommen, auch wir sollen durch Klippen und Sturmen dem Vaterhaus Gottes zustreben”. (1895, I). Przywołanie takich obrazów skłania do stwierdzenia: „Versichern wir uns bei dem lieben Gott für das Jahr 1895 auf zeitliches und ewiges Glück; bei niemand ist die Versicherung allgemeiner und sicherer bei niemand ist billiger”, czyli ubezpieczenie się u Boga jest więc nie tylko najlepsze i najpewniejsze, ale też … najtańsze. Aby mogło się to stać możliwe, należy spełniać kilka warunków, które stawia Bóg: 1. nie można popadać w zwątpienie, jak owi dwaj młodzieńcy, którzy znajdując się na morzu niepotrzebnie budzili Chrystusa („Ihr Kleingläubigen!”), co miało znaczyć, że statek z Chrystusem na pokładzie nie może pójść na dno’ („kann nicht untergehen”); 2. należy kroczyć wytyczoną przez Niego drogą, kierując się Jego przykazaniami, jak wędrowiec kierujący się drogowskazami; w zdigitalizowanym katalogu GSL: http://www.bu.uni.wroc.pl/zdigitalizowany-slasko-luzyckiczasopisma-katalog, [dostęp: 15.05.2014]. 238 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych 3. trzeba być wytrwałym w utrzymywaniu się w stanie łaski uświęcającej, rok ma bowiem 365 dni, nie można więc postępować jak dziecko, które tylko na początku dba o nowy ubiór, aby go nie poplamić, podobnie jak o nowy zeszyt, w którym tylko pierwsze litery zapisuje starannie; 4. często się modlić, zwłaszcza wtedy, gdy dzieje się coś złego : „Du bist betrübt und verzagt? Bete! Du bist von äusseren Feinden bedrängt? Bete! Das K ind sucht Hilfe beim Vater, hast du nicht einen Vater im Himmel?”. Trzeba też spełniać dobre uczynki (gute Werke) – od tego Bóg nikogo nie uwalnia. Wynika stąd, że do wiernych kierowane są w tych słowach podstawowe katechetyczne wskazania, przekazywane tu jednak w sposób zupełnie odmienny od tego, który znany jest dzieciom z lekcji religii i (lub) dorosłym z nauk kościelnych. W cytowanym czasopiśmie wypowiedzi utrzymanych w podobnej tonacji stylistycznej jest wiele, duża jest również liczba tekstów zbeletryzowanych (reprezentujących różny poziom artystyczny), z których zawsze wynika jakieś bardzo oczywiste przesłanie, niekiedy wyrazisty morał, zwłaszcza gdy mają one charakter zbliżony np. do anegdoty. W tekście zatytułowanym Zu spät [Za późno] mowa jest o człowieku, do którego ksiądz, mimo że bardzo się spieszył, nie zdążył już dotrzeć z ostatnim sakramentem. Przedwczesna śmierć człowieka, zdaniem jadącego doń duchownego (Seelsorger), musiała być przewidywaną konsekwencją ciągłego niewypełniania przez tego człowieka obowiązków religijnych: „in Erfüllung seiner religiösen Pflichten war er sehr nachlässig”. Obawę tę ksiądz wyraził już w drodze do swego śmiertelnie chorego parafianina: „Der M. ist immer ze spät zum göttlichen Heiland in der hl. Messe bekommen, wenn nur nicht der göttliche Heiland jetzt auch zu spät zu ihm kommt” (3. lutego 1918, s. 30). Tekst kończy morał na kształt przysłowia: „Mit dem Masse, womit ihr messet, wird auch euch gemessen werden” [Wedle miary, którą wy mierzycie, i was mierzyć będą]. Sprawy rodziny W wielu miejscach poszczególnych zachowanych roczników pisma „Katolisches Sonntagsblatt” dużo miejsca poświęca się rodzinie, a zwłaszcza wychowaniu dzieci. Ma to ścisły związek z podtytułem tego pisma („zugleich Organ des Vereins der Heil. Familie”), o czym traktuje poniższy fragment artykułu zatytułowanego „Von Vereine der heiligen Familie”, w którym mówi się o ważnych powodach odwoływania się do Świętej Rodziny z Nazaretu: Das katholische Sonntagsblatt der Diözese Breslau soll Organ des Vereins der Hl. Franziskus sein, es soll das Interesse für diesen Verein anregen und erhalten, es soll die Gnaden und den Segen der heiligen Familie von Nazaret unseren christlichen Familien vermitteln und diese zur Nachahmung der hl. Familie und dadurch zur eigenen Heilung veranlassen. Deshalb öffnet dieses Blatt gewiss 239 Śląskie pogranicza kultur gern denjenigen seine Spalten, den das hohe Vertrauen unseres Hochwürdigsten Oberhirten zum Leiter des Vereins in der Diözese Breslau berufen hat (23 grudnia 1894, s. 7). „Ein besonderer Verehrer der heiligen Familie” to sprawujący wówczas swój urząd papież Leon XII, w którego planach związek ten miał się stać orężem („eine Schutzwehr und Gegenrüsstung”) w walce, którą „die Welt gegen alle christliche, auch gegen die Anschauungen von der christlichen Familie unterhält” [świat prowadzi przeciwko wszystkiemu, co chrześciajńskie, w tym również ze światopoglądem reprezentowanym przez chrześciajńskie rodziny]. W ten sposób zachęcał on wszystkie rodziny chrześcijańskie do uciekania się pod opiekę Najświętszej Rodziny z Nazaretu i naśladowania jej „cnót ogniska domowego” („ladet die christlichen Familien ein, sich unter den Schutz der heiligen Familie zu stellen und dieser in ihren häuslichen Tugenden nachzuahmen”) (grudzień 1894, s. 7). Do tego związku przyjmowana mogła być każda rodzina katolicka („jede christkatolische Familie”). Zobowiązania członków rodzin wobec tego związku miały być niewielkie: codzienna modlitwa („in dem Aufnahmebüchlein abgedrücktes Vereinsgebot”) lub co najmniej 5 razy odmawiana modlitwa Ojcze nasz, a po niej Ave Maria przed obrazem Świętej Rodziny. Rozprawa z socjaldemokratami w kwestii biedy W czasopiśmie „Sonntagsblatt” pojawiały się też poruszane w nim sporadycznie problemy socjalne (społeczne), a niekiedy nawet – wbrew złożonej w pierwszym zeszycie próbnym deklaracji – choćby tylko powierzchownie ujmowane sprawy polityczne, na przykład takie, jak rozprawa z socjaldemokratami w artykule „Geschichtliche Zeugnisse über die Verdienste der K irche um die Armen, die Sklaven und die Arbeiter” (grudzień 1984, s. 5)8. Socjaldemokraci stali się w owym czasie, tj. na przełomie XIX i XX wieku ludźmi, których idee przeciwstawiane były upowszechnianym przez Kościół, a potem głównie przez franciszkanów zasadom okazywania pokory, pochwały cierpienia, ubóstwa i niesienia pomocy ubogim. W sposób jednoznaczny socjaldemokraci uznani zostali za wrogów wiary i Kościoła („[Feinde], którzy wystąpili przeciw wierze i Kościołowi (die Glauben und K irche bekämpfen”), kwestionowali Podobne zagrożenie stwarzało również szerzenie się w późniejszym już czasie idei socjalistycznych, na co zwraca uwagę Małgorzata Łoboz: „Swoistym »przeciwdziałaniem« ideologicznym wobec modnych wówczas haseł socjalistycznych było stworzenie młodym ludziom możliwości spędzania wolnego czasu w duchu realizacji ideałów franciszkańskich:”. Zob. M. Łoboz, Fragment tercjarskiej rzecz ywistości – „Głos” świętego Franciszka, [w]: Śląskie miscellanea, t. 9, pod red. J. Malickiego, K. Hejskiej-Kwaśniewicz, Katowice 1996, s. 31. W czasopiśmie „Sonntagsblatt” też się o socjalistach i szerzących się ideach socjalistycznych, jak również o bolszewikach, wspomina, ale w zachowanych tomach tego pisma nie poświęca się tym sprawom wiele uwagi. 8 240 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych oni bowiem głoszone przez ojców Kościoła prawdy o tym, że Kościół sprawował opiekę nad biednymi już w czasach pierwszych chrześcijan w myśl zasady, że „biedni są wokół nas”, oraz zgodnie z przekonaniem, że bieda nigdy nie zniknie ze świata, ponieważ jest ona w boskich planach („im Plane der göttlischen Vorsehung”). Dowiodła tego historia; przez prawie dwa tysiące lat bieda nie znikła, a kierujący się miłosierdziem i umiłowaniem bliźniego dawni chrześcijanie wspomagali biednych jałmużną, zaś bogaci patrycjusze rzymscy po nawróceniu się na chrześcijaństwo niejednokrotnie darowali swym niewolnikom wolność. Socjaldemokraci również chcieli się uważać za osoby, którym leży na sercu dobro biednych i uciśnionych, a nawet za tych, którzy pierwsi wykryli sposoby na uszczęśliwienie biednych. Katoliccy księża mieli im zatem za złe to, że udają, jakoby dzielenie się swoim bogactwem z biednymi było ich zasługą (ideałem) („suchen sich nur den Anschein zu geben, als ob das auch ihr Ideal wäre”). Nieprzypadkowo zostali oni określeni jako „modernen (lub „neumodischen”) Volksbeglücker” [dosł. ‘współcześni’ (lub ‘nowomodni’) uszczęśliwiacze narodu (ludu)], a ponieważ sposobem na takie jego uszczęśliwienie miałoby być zburzenie starego porządku społecznego („Zusammenbruch der jetzigen Gesellschaftsordnung”) – również „Umsturzmänner” (‘burzyciele’). Przemilczają oni też fakt, że ich dobra zdobyte zostały gwałtem oraz przemocą i nie wspominają ani słowa o tym, że miałyby się one stać wspólną własnością osób, które zburzą stary porządek. Socjaldemokraci nazywani byli również wprost kłamcami, ponieważ w ich naukach tkwiło wiele sprzeczności: („sie durch eine allgemeine Gleichmacherei die Armut an der Welt schaffen und jenes Wort des Herrn zu schanden machen wollen”). Wypomina się im, że nie dostrzegają oni wielu leżących u podstaw biedy takich „nierówności”, jak: „die Verschiedenheit der Körperkräfte, der Geistesanlage und – fähigkeiten, der Eigenschaften des Herzens und Gemüts; auch nicht die anderen und zwar schuldbaren Ursachen der Armut: Trägheit, zügellose Genusssucht, die sie im L eidenschaften, die sie im Gegenteil zu befördern und zu verallgemeinen bestrebt sind” (grudzień 1894, s. 5). Wynikałoby z tego, że – wbrew socjaldemokratom – przyczyn nierówności społecznych należy też upatrywać w różniących ludzi cechach psychofizycznych, niejednakowych zdolnościach umysłowych i – w końcu – w takich powodujących je przyczynach, jak: gnuśność, nieokiełznane uzależnienie od rozkoszy itp. Katoliccy księża twierdzili, że Chrystus „durch seine eigene freiwillige Armut” (dosł. „przez swą dobrowolną biedę”), przez nauki, które głosił, i troski, które okazywał biednym, „die Armut erhob und heiligte” („uszlachetnił” biedę i uświęcił ją) i wykazał, że biedą „nie verachtete und unterdrückte Stellung behielt” [nigdy nie gardził i zachowywał pokorę]. Z kolei bogatych posiadaczy fortun często i stanowczo, w ostrych słowach zobowiązywał do tego, by pomagali biednym9. 9 Są przykłady na to, jak najdawniejsi chrześcijanie sprzedawali swoje majątki i osiągniętymi w ten sposób dochodami dzielili się z biednymi. Por. Geschichtliche Zeugnisse über die Verdienste der 241 Śląskie pogranicza kultur Uwagi o socjaldemokratach kończy konkluzja, że brakuje w ich „socjaldemokratycznym państwie przyszłości” („im sozialdemokratischen Zukunftstaate”) przesłanek do utworzenia wspólnoty dóbr pierwszych chrześcijan („Gütergemeinschaft der ersten Christen”) (grudzień 1894, s. 6)10. I wojna światowa Ważne wydarzenia w latach bezpośrednio poprzedzających okres międzywojenny również musiały – tak jak ważne kwestie społeczne i polityczne – znaleźć swoje odzwierciedlenie w tekstach ukazujących się na łamach pisma „Sonntagsblatt”. Jak się okazuje, trwającej cztery lata wojnie (1914–1918) towarzyszyło w tym piśmie niewielkie zainteresowanie. Należałoby też dodać, że zamieszczane na jego łamach informacje i komentarze miały dość niezwykły i jednostronny charakter. Tak więc np. wspominano o toczącej się wojnie głównie w chwili, gdy upływał jakiś konkretny czas jej trwania, np. „Geliebte Diözesianen… wkraczamy w czterdziesty miesiąc trwania wojny”. Używane były wówczas zwykle określenia: „ernste Zeit”; „Kriegszeit”; „stürmische Kriegszeiten” (6 stycznia 1918, s. 1)11. Pojawiały się również prośby o modlitwę za ojczyznę („Vaterland”), synów, ojców i braci przebywających na froncie włoskim lub francuskim („unsere im Heere stehenden Söhne und Brüder”), za poległych, ciężko rannych i cierpiących: „Flehen wir insbesondere für die Schwerverwundeten um Linderung ihrer Schmerzen; R ufen wir Gottes Erbarmen auf die Gefallenen und Toten der Schlachtfelder herab” (6. stycznia 1918, s. 1), ale też powracających do swych K irche um die Armen, die Sklaven und die Arbeiter (6 stycznia 1895, s. 4): „vertrauliches Verhältnis bestand zwischen Herren und Dienern in christlichen Familien. Forderung einer echt christlichen, liberalen Behandlung und der Empfehlung der Freilassung, sofern es tunlich und angebracht wäre. Diese Anschauung aber vertrat die K irche immer. Prefekt Hermes unter K aiser Trajan bei seiner Taufe seine 1250 Sklaven mit der Freiheit beschenkte; Chromatius unter Diokletian 1400 Sklaven die Freiheit ebenfalls ein christlicher R ömer gab bei seiner Bekehrung” [poufne stosunki panowały między panem a sługami w rodzinach chrześcijańskich. Żądanie prawdziwie chrześcijańskiego, liberalnego traktowania i zalecanie uwolnienia, o ile byłoby to możliwe i rozsądne. Taki pogląd jednak był głoszony przez Kościół od zawsze. Prefekt Hermes i cesarz Trajan zwrócił z okazji swojego chrztu wolność swoim 1250 niewolnikom; Rzymianin będący chrześcijaninem, Chromacjusz za panowania Doklecjana, podarował wolność 1400 niewolnikom w momencie swojego nawrócenia]. 10 Dalsze rozdziały der „Geschichtlichen Zeugnisse…”: Die Verdienst der K irche um die Sklaven in Altertum; Die Verdienst der K irche um die Sklaven in dem Mittelalter und der Neuzeit; Die Verdienste der K irche in dem Mittelalter und der Neuzeit um die Armen und die Arbeiter; Die Wohltätigkeitsanstalten der K irche, besonders in R om [Zasługi Kościoła dla niewolników w wiekach średnich. Zasługi Kościoła dla niewolników w wiekach średnich i w czasach nowożytnych. Zasługi Kościoła dla niewolników w wiekach średnich i w czasach nowożytnych względem ubogich i robotników. Działalność charytatywna Kościoła, w szczególności w Rzymie]. 11 Nie zachowały się, niestety, wydawane w czasie I wojny światowej roczniki tego pisma (1914, 1915, 1916 czy 1917), nie można więc stwierdzić, czy w jakiś sposób reagowano na wydarzenia wojenne w tych właśnie latach. 242 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych domów rodzinnych: „Mit diesem Glaubensbekenntnis gehen wir unseren Soldaten entgegen, wenn sie aus dem Feld oder aus der Gefangenschaft heimkehren”, zwłaszcza do tych, którzy w trudnych chwilach zagrożenia śmiercią tracili wiarę. Ocena działań wojennych jest ambiwalentna: zwracano uwagę na to, jakie nadzieje wiązano z jej rozpoczęciem: „Wir freuten uns von Herzen über all das Gute, Grosse, Heldenhafte, das der Krieg zwar nicht vorgebracht, aber doch aus Licht gebracht, nicht gewirkt, aber doch geweckt hat in unseren herrlichen Heeren und in unserem Volk daheim” [Cieszyliśmy się z całego serca ze wszystkiego co dobre, wielkie i bohaterskie, co wprawdzie nie zostało spowodowane przez wojnę, ale przez nią wysunięte na pierwszy plan]. Z drugiej strony pisano o jej negatywnych skutkach, zwłaszcza o spustoszeniach moralnych w umysłach młodzieży: „Aber wir mussten zu unserem grossen Schmerz feststellen, dass der Krieg doch auch auf sittlichem und religiösem Gebiet viele Verwüstungen angerichtet, auch in christlichen Gemeinden manchen schwachen Glauben geknickt, manchen kranken Willen gebrochen, die Jugend verwildert, Zucht und Ordnung gelockert hat” [z wielkim bólem musieliśmy stwierdzić, że wojna wyrządziła wiele szkód w odniesieniu do obyczajów i religii, również w gminach chrześcijańskich niejedna osoba słabej wiary się załamała, poddała się, młodzież zdziczała, a reguły i porządek uległy rozluźnieniu] (styczeń 1918, s. 3). W swych listach kierowanych do wiernych biskupi przypominali, jakie są zdania katolików w czasie wojny12. Zgodnie ze słowami Zbawiciela: „Gebet Gott; was Gottes ist, und dem Kaiser, was des Kaisers ist (Math. 22, 21)”13, działania mające na celu naprawienie wszelkich szkód spowodowanych przez wojnę, zwłaszcza w zakresie wychowania dzieci („die Kriegsschäden ausbessern, nachholen, was in der K indererziehung versäumt worden ist”), powinny być inspirowane powyższymi słowami: „Gott zu geben, was Gottes ist, in Glaube, Liebe und Gehorsam ihm zu dienen und dadurch unser zeitliches Glück und ewiges Heil sicher zu stellen”, czyli „Wiara, miłość i bojaźń Boża zapewnią szczęście doczesne i wieczne” (1918, s. 3). To ze starą wiarą wkracza się w nowy czas, a z nowym zapałem i odwagą oraz radosnym wyznaniem wiary przystępuje się do jej obrony przed różnymi zagrożeniami, które mogłyby zasiać zwątpienie: „Mit diesem freudigen Glaubensbekenntnis antworten wir auf alle Angriffe des Unglaubens, auf alle Einreden und Zweifelsreden des Geistes der Welt und des Geistes der Hölle, der stets verneint, auf alle Anpreisungen moderner Weltanschauungen” (1918, s. 3). Wielokrotnie w czasie wojny łamane było siódme przykazanie, najwyższy więc czas, by powróciły stare niemieckie cnoty takie, jak: „die alte deutsche Ehrlichkeit und 12 1918, s. 2–3: „Von grossen Aufgaben des katholischen Volkes in der kommenden Zeit – Gemeinsamer Hirtenbrief der Obeerhirten aller der Dioezesen Deutschlands” [O wielkich zadaniach katolickiego ludu w nadchodzącym czasie – współny list pasterski duszpasterzy wszystkich diecezji w Niemczech]. 13 „ein Wort welches das religiöse und bürgerliche L eben des Christen regelt und zusammenschliesst, der majestätische Befehl” [słowo, które nadaje cel i spaja życie religijne i codzienne chrześcijan, rozkaz pełen majestatu]. 243 Śląskie pogranicza kultur R edlichkeit, der R uhm unseres Volkes”. (tj. szczerość, rzetelność i sława). Należy oddać również cesarzowi, co cesarskie, a więc pozostać mu wiernym i posłusznym każdej prawomocnej władzy, ale nie ze strachu przed nią, lecz zgodnie z wolą Boga: „Je eifrieger wir den religiösen Pfl ichten nachkommen, desto bessere Statsbürger werden wir sein, treu dem Kaiser und den L andesfürsten, gehorsam jeder rechtmässigen Obrigkeit, nicht der Strafe wegen, sondern aus Gewissensgründen, nicht aus Menschenrücksichten, sondern um Gottes willen” (1918, s. 3). Lojalność wobec władzy nakazuje chronić ją zarówno przed wrogami zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi, którzy domagają się zburzenia starego systemu lub zrzeszają się w tajnych związkach: „Wir werden stets bereit sein, wie den Altar so auch den Thron zu schützen gegen äusseren und inneren Feinde gegen Mächte des Umsturzes die auf den Trümmern der bestehenden Gesellschaftsordnung erträumten Zukunftsstaat aufrichten wollen, gegen jene geheimen Gesellschaften, die dem Altar und dem Thron den Untergang geschworen haben” (1918, s. 3). Kościół zawsze ostrzegał przed takimi wewnętrznymi wrogami; ujawniał, między innymi, jaką niechlubną rolę odegrali oni w czasie wojny, tym samym kategorycznie zakazując katolikom przyłączania się do nich. Wywody te uzupełnione zostały jeszcze opisem poglądów przedstawicieli Kościoła na temat istoty państwa, które papież Leon III wyłożył w swym specjalnym dokumencie o chrześcijańskim porządku państwa („über die christliche Staatsordnung”). Państwo i jego organy należy szanować, ale nie można postrzegać ich jako praźródła wszelkich praw, a tak właśnie niektórzy uważają. Osobom, które głoszą takie poglądy, trzeba się zdecydowanie przeciwstawiać: „… denen können wir nicht beitreten, die den Staat als den Urquel alles R echtes ansehen und ihm eine unumschränkte Machtvollkommenheit zu sprechen” (1918, s. 3), [i do których nie możemy się przyłączyć, którzy postrzegają państwo jako praźródło wszelkiego prawa i przypisują mu nieograniczone kompetencje władzy]. Są też tacy, którzy uważają, że ostatecznym źródłem prawa i władzy jest naród („das Volk in seiner Gesamtheit als Urheber und Inhaber der staatlichen Gewalt, der Wille des Volkes”) (1918, s. 3). To właśnie oni potrafią umiejętnie sterować masami, głoszącymi hasła o równości wszystkich stanów i – dla swoich własnych celów – wykorzystać ich gniew oraz wzburzenie w celu uzasadnienia podjętych przez siebie działań. Rzekomo miałyby one na celu „mit Gewalt eine Volksherrschaft zu begründen” [ustanowienie władzy ludu siłą] (1918, s. 3), ale w rzeczywistości przyczyniają się tylko do zmiany formy ucisku w nowej odsłonie tyrańskiej władzy: „die doch nur zu neuen Formen von Ungleichheit und Unfreiheit von Vergewaltung und Tyrannei führen würde”. Do wyrażenia tych wszystkich trosk i wątpliwości oraz zdemaskowania niskich pobudek działania wewnętrznych wrogów państwa upoważnia przedstawicieli duchowieństwa pełniony przez nich „święty urząd” („heiliges Amt”), a także powaga chwili dziejowej („der Ernst der Zeitlage”). W ten sposób chcieli oni zwrócić uwagę na szczególne obowiązki i zadania, które wierni mają do wypełnienia w najbliższej przyszłości. 244 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych W doniesieniach prasowych i komentarzach powtarzał się wątek o cierpieniach narodu w imię Boga i obrony wiary oraz o konieczności ponoszenia ofiar. Wiele osób dręczyło przy tym pytanie o sens i uzasadnienie ich ponoszenia. Niektórych dziwiło również to, dlaczego Bóg nie przerywa tego pasma cierpień („Warum greift unser Herrgot nich ein?”) oraz jakie w tej sprawie było stanowisko Kościoła. W odpowiedziach na te wątpliwości można było odnaleźć stwierdzenie, że zamiary Boga są niepojęte, nie znamy przyszłości, a więc momentu, w którym nadejdzie czas Jego zmiłowania („wann die Zeit seines Erbarmens für uns kommen wird”) (10 lutego 1918). Uspokajająco miały też zabrzmieć słowa o tym, że cierpienia dotknęły wszystkich – zarówno tych, którzy zawinili, jak i tych, którzy byli niewinni („Die L eiden des Krieges treten alle ohne Unterschied”). Ponadto skoro wojna trwa tak długo, widocznie jest dużo zła, które zostało wyrządzone bliźnim. Pod datą 17. marca 1918 roku (s. 71) ukazał się krótki tekst zatytułowany Eine treffende Antwort. Odpowiedzi na pytania: „Warum schaut unser Herrgott diesem schrecklichen Kriege zu? Warum greift er nicht ein und macht den Morden ein Ende?” [Dlaczego nasz Pan przygląda się tej pożodze wojennej? Dlaczego nie wkroczy i nie położy kres tym mordom?] udzieliła pewna zwykła, niemająca teologicznego wykształcenia kobieta („eine gewöhnliche Frau, die keine teologischen Kenntnisse, wohl aber christlichen Glaubengeist besass”). Odpowiedź ta brzmiała: Dlaczego nie pytaliście o to przed wojną „als die Genusssucht, der Luxus, die Sittenlosigkeit, der freche Unglaube und die Unsittenlichkeit überhandnahmen, da hättet ihr fragen sollen” [tzn. „jak dominowały: żądza przyjemności, luksusu, brak zasad, zuchwały brak wiary i obyczajowości – wtedy powinniście byli pytać]. Pytanie to powinno być zatem zadane wtedy, gdy ludzi ogarniała żądza używania i rozkoszy, dążenia do luksusu, łamania zasad obyczajowych i szerzenia się zuchwałej niewiary. Niewykształcona kobieta miała rację; w czasie wojny działo się jeszcze gorzej niż przewidywano, a Bóg na to przyzwolił. Wojnę spowodowała ludzka złośliwość („Bosheit”). Należałoby zatem rozważyć, dlaczego ta wojna trwa tak długo. Problem ten podjęli biskupi niemieccy w liście pasterskim: „Die Sünder vieler Jahren werden nicht durch kurze Busse gesühnt” [Grzeszącym przez wiele lat nie zostanie odpuszczone po krótkiej pokucie] (1918, s. 71). Wieloletnich grzechów nie da się wymazać krótką pokutą. Żyjemy w prowizorium, ale nikt nie wątpi w to, że nasze militarne położenie jest obecnie tak dobre, jak nigdy wcześniej, a nasi przeciwnicy, szczególnie Anglicy, przekonali się, że jesteśmy nie do pokonania. Z tej długo trwającej wojny wynika jeszcze inna nauka – najwyższymi wartościami nie są ziemskie dobra, lecz „Freude und L eid dieses L ebens” [Radość i cierpienie życia] (s. 34), zaś państwa nie są wszechmocne, lecz skazane na pomoc Boga („die Staaten nicht allmächtig und dass auch sie auf Gottes Hilfe angewiesen sind”). Do przedłużenia tej wojny w szczególny sposób przyczyniło się jedno państwo [tj. Niemcy], które nie zostało przez nikogo napadnięte, ale które „aus den blutigen R ingen der anderen Staaten Gewinn gezogen hat” [z krwawej walki innych państw wyciągnęły korzyści]. 245 Śląskie pogranicza kultur II wojna światowa Ważną cezurę w dziejach narodu i państwa niemieckiego stanowiła również II wojna światowa. W zachowanych zeszytach roczników z lat 1939–1941 tego pisma (które, poczynając od roku 1939, zmieniło swa nazwę na „Bistumblatt” i wzbogaciło się o nowe dodatki) sporadycznie spotykamy takie artykuły, które mają związek z wojną, jej przebiegiem i konsekwencjami. 11 lutego 1939 roku, kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej, zmarł sprawujący „święty urząd” papież Pius XI. W różny sposób zareagowali na ten fakt wszyscy ówcześni panujący, a byli wśród nich również ci, którzy potem niechlubnie zapisali się w historii Europy i świata – Adolf Hitler jako przywódca III Rzeszy oraz przywódca Związku Faszystów we Włoszech, Benito Mussolini14. Zmarły Papież opowiadał się za pojednaniem Kościoła z państwem po sześćdziesięciu latach daremnych starań jego poprzedników. 26 lutego 1939 roku ukazało się na łamach pisma Sonntagsblatt ważne z różnych względów „ Eine Huldigung des Protestantischen Schwedens für Pius X I und die katolische K irche” [Hołd protestanckiej Szwecji dla Piusa XI i kościoła katolickiego]. Protestanccy Szwedzi podkreślili w tym piśmie, że udało się papieżowi Piusowi XI przerzucić most nie tylko przez rów (dół), który dzieli chrześcijan różnych wyznań („eine Brücke zu schlagen nicht nur über den Graben, der die Christem der verschiedenen Konfessionen trennt”), ale nawet przez przepaść („Abgrund”), która dzieli chrześcijan od niewierzących: „Heut kann ein christlicher Schwede bekennen, dass er die Aufrechterhaltung der katolischen K irche als den augenblicklich wichtigsten Faktor der christlichen Kultur ansieht” („Dziś Szwed chrześcijanin, wyznawca kościoła narodowego, może przyznać, że utrzymanie się Kościoła katolickiego jest najważniejszym faktem kultury chrześcijańskiej). W chwili, gdy pogaństwo przebija się przez świat, gdy wokół triumfują okrucieństwo i brutalność, walka katolickiego Kościoła z barbarzyństwem jest zarazem obroną własnej wolności. Nawet protestant wie, że chodzi również o niego, a chrześcijańskie dogmaty nie są teraz najważniejsze. Z uznaniem przyznaje się, że w ciągu ostatnich lat świat rządzony był przez znakomitych ludzi takich, jak: papież Leon XII, którego łagodny, ironiczny śmiech nawracał dziewiętnastowiecznych estetyków, Pius X, święty i pobożny jak dziecko, i wielki arystokrata Benedykt XV, którego starania nie przyczyniły się wprawdzie do utrzymania pokoju i pojednania, ale który potem jako jedyny został uznany przez wszystkich rządzących („aber nachher von allen Kriegsherren als der einzige anerkannt wurde”), ponieważ wypowiadał słowa prawdy o pokoju, i w końcu Pius XI, którego zasługi jako człowieka są bardzo duże. Mussolini wysłał telegram, a Adolf Hitler zobowiązał swego ministra spraw zagranicznych, Ribbentropa, aby ten udał się do papieskiej nuncjatury i oznajmił nuncjuszowi apostolskiemu, że niemiecka delegacja weźmie udział w uroczystościach pogrzebowych. Wielka Rada Faszystowska (Grossrat der Faschismus) uchwaliła, że „Tag der Beisetzung” będzie dniem wolnym od szkoły. 14 246 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych Dwukrotnie, bo w związku z pięćdziesiątą, a potem pięćdziesiątą pierwszą rocznicą urodzin Hitlera, ukazały się w tym piśmie okolicznościowe teksty z życzeniami dla przywódcy III Rzeszy. 20 kwietnia 1939 roku w anonimowym tekście podkreślono, że jeszcze sześć lat temu źle się działo w gospodarce; było siedem milionów bezrobotnych, teraz zaś nie brakuje ani pracy, ani chleba („für alle ist Arbeit und Brot”), w Niemczech rozkwitło życie („… überall herrliche Auferstehung. Wunderbar ist Deutschland zum L eben erblüht”), a wszystko to zawdzięczają Niemcy twórcy tego wielkiego państwa, Adolfowi Hitlerowi („die Idealgestalt des Schöpfers dieser Grosstaten Adolf Hitler”) (23 kwietnia 1939 roku, s. 227). Rok później, 14 kwietnia 1940 roku w związku z pięćdziesiątą pierwszą rocznicą urodzin führera ukazała się w omawianym piśmie kolejna krótka notka Zum Geburtstag des Führers, w której mówi się o nim jako o osobie będącej ucieleśnienieniem „niemieckiej woli życia” („des deutschen L ebenswillens”). Z radością podkreśla się, że Saarland wrócił do Rzeszy, braterski naród („Brudervolk”) połączył się z „narodem swego ojca”, a praniemiecki kraj sudecki uwolnił się spod ucisku obcego panowania i włączył się do macierzystego kraju (14 kwietnia 1940 roku). Ta oddająca entuzjastyczne nastawienie Niemców do Hitlera anonimowa „laurka” (jej autor ukrywa się pod kryptonimem) została opublikowana w momencie, gdy świat dowiedział się już, co przyniosły pierwsze miesiące trwania wojny. Tekst ten ukazał się w ramkach i utrzymany był w podniosłej tonacji, stąd odpowiednia do wyrażonych w nim treści warstwa językowa: „Die Ehre und Wohlfahrt des Vaterlandes; der nationale Geist erfühlt alle Stämme und Schichten” [Honor i pomyślność ojczyzny, duch narodowy przepełnia wszelkie grupy i warstwy społeczne]. Führer przedstawiony został jako zbawca i dobroczyńca narodu niemieckiego. Tekst ten traktuje o zdyskontowanych już korzyściach, które naród niemiecki pozyskał w wyniku szerzenia się ideologii nacjonalistycznej w Niemczech. Wyczuwalna w nim radość z powodu bezkrwawych sukcesów świadczy o tym, że społeczeństwo niemieckie informowane było o wojnie w specyficzny sposób; ukazywana ona była głównie jako kompleks działań w obronie zagrożonej wiary. Akcentowano również potrzebę gotowości do ponoszenia w związku z tym ofiar w sytuacji, gdy „der nationale Geist erfüllt alle Stämme und Schichten” [jak wyżej]. Kilka miesięcy później ukazał się w „Bistumblatt” (nr 34 z 1 września 1940 roku) tekst pt. Zum Jahrestag des Kriegsbeginns; dotyczył on pierwszej rocznicy rozpoczęcia wojny. Napisano w nim, że wydarzyło się w tym czasie nawet więcej niż się spodziewano. Chwalebne i poruszające świat („weltbewegend und ruhmvoll”) są zbrojne czyny niemieckiej armii, która znalazła się na wszystkich terenach działań wojennych. Nie ukrywano, że rodzi się w ten sposób nowy porządek Europy („aus diesem Kriege wird ein anderes Europa hervorgehen”). Będzie to nowa i lepsza Europa, a tymi, którzy to wywalczyli, „Neuordnung des sozialen Lebens” [Nowy porządek życia społecznego], są „deutsche Männer”. Po roku trwania wojny jest za co podziękować Bogu, który tak łaskawie chronił i prowadził niemiecki naród od zwycięstwa do zwycięstwa. 247 Śląskie pogranicza kultur W podobnej tonacji utrzymane było pochodzące z 9 stycznia 1941 roku zapewnienie o gotowości ponoszenia ofiar w obronie wiary i ojczyzny: „Wir wollen in Ausland mit Freuden für Heimat und Volk jene Opfer tragen” (s. 78). W tym samym roku zdążyła się jeszcze ukazać krótka notka o obchodzonej przez Hitlera pięćdziesiątej drugiej rocznicy urodzin, która przypadła na czas walki narodu niemieckiego o wolność i przyszłość („Freiheit und Zukunft”). W tym tekście został on określony jako „der L enker der Geschichte der Menscheit” [sternik historii ludzkości ] (1941, s. 91). W kwietniu tego roku w niemieckim kościele narodowym w Rzymie odbyła się msza z modlitwą za poległych i rannych niemieckich żołnierzy: „Gib Kraft und Stärke den Familien und den Müttern, die um ihre Väter und Söhne bangen” [Daj siłę rodzinom i matkom, które boją się o swoich ojców i synów]. (1941, s. 230). Ostatni tom pisma „Bistumblatt” z roku 1941 zachował się tylko w części początkowej, brak jest zatem dalszych uwag na temat toczącej się wojny. Mimo tego można stwierdzić, że wojna znalazła odzwierciedlenie w niektórych rzadko pojawiających się jednak i utrzymanych w ściśle określonych rygorach tekstach zamieszczanych w tym piśmie. W dwu kolejnych omawianych tu czasopismach brak jest takich odwołań do wydarzeń wojennych, co należy tłumaczyć czasem ich ukazywania się, ale też tym, jakie cele przyświecały ich redakcjom. Stanowisko kleru w sprawie rozłamu na tle religijnym Z ubolewaniem stwierdzano, że trwającego w narodzie niemieckim już od kilku wieków rozłamu na tle religijnym („religiöse Spaltung”) nie da się przezwyciężyć: Wir können die Kluft nicht schliessen, wir können und dürfen die grundsätzlichen Unterschiede und Gegensätze, die uns in unserem ganzen religiösen Denken und Leben von unseren andersgläubigen Mitbürgern trennen, nicht auflösen, nicht verschleiern, nicht verwischen. [Nie możemy zasypać przepaści, nie możemy i nie wolno nam rozwiązywać, rozmywać ani ukrywać kardynalnych różnic i przeciwieństw, dzielących nas w naszym religijnym myśleniu i życiu od wyznających inną wiarę współobywateli]. Ale nawet mimo tak dużych różnic w owym „religijnym myśleniu i życiu” umożliwia się różnym wspólnotom religijnym, między innymi poprzez okazywanie sobie wzajemnego szacunku („gegenseitige Achtung”) koegzystaencję w dziedzinie gospodarczej i państwowej. Nie chodzi przy tym o zwykłą „chłodną tolerancję”, lecz o takie – zakładające obopólne ustępstwa – pojednanie, gdy „christliche Liebe erwärmt und besseelt ist” [chrześcijańska miłość daje ciepło i uskrzydla], co można by osiągnąć „durch Vermeidung und Verhütung von allen, was anders in ihren religiösen Anschauungen und Gefühlen kränken könnte” [unikając wszystkiego i broniąc się 248 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych przed wszystkim, co by mogło się kłócić z ich religijnym przekonaniami i odczuciami]. Nie można jednak dokonać jakichś zasadniczych zmian, ponieważ dawne nieporozumienia ciągle odżywają, co zostało obrazowo ujęte w następujący sposób: „alte Missverständnisse und Vorurteile aufsteigen und sich als giftige Wolke zwischen die Konfessionen legen”15 [wszystkie nieporozumienia i przesądy odżywają i kładą się cieniem na wyznawców różnych religii] (20 stycznia 1918 roku, s. 15). Paradoksalnie nadzieje na owo religijne porozumienie stworzyła wojna, ponieważ to właśnie w czasie jej trwania walczyli obok siebie katolicy i protestanci: „Es ist der Lieblingstraum mancher Kreise, Katoliken und Protestanten möchten, wie sie im Krieg völig einmütig Schulter am Schulter für das Vaterland kämpften und bluteten, opferten und litten so allmählich sich auch im Glauben und in der R eligionsübung verschmelzen” [To ulubione marzenie niektórych kręgów, aby katolików i protestantów, którzy w czasie wojny walczyli i przelewali krew ramię w ramię za ojczyznę, podobnie scalić również w odniesieniu do wiary i jej praktykowania] (1918 s. 15). Można by się spodziewać, że zjednoczenie to mogłoby doprowadzić do powstania niemieckiego Kościoła narodowego („deutsche Nationalkirche”), ale jest to wykluczone. Zgoda na „czysty interkonfesjonalizm” („reines Interkonfessionalismus”) musiałaby się wiązać z wyrzeczeniem się podstawowych prawd („Verleugnung der Grundsätze”), zasad i wartości wiary („Verschleuderung von Glaubens- und Gnadenwerten”) – o takiej zdradzie wiary i Kościoła nie można nawet pomyśleć. Możliwa jest natomiast „współpraca w zakresie spraw socjalnych” („soziale Zusammenarbeit”), która może być podjęta, gdy będą spełnione określone warunki: „Danach sollen wir uns auch richten, wenn gewisse wirtschaftliche und soziale Verhältnisse den Zusamenschluss der Angehörigen verschiedener Bekentnisse in bestimmten Verenigungen und Verbänden nahelegen” [Powinniśmy się tym kierować, jeśli pewne gospodarcze i społeczne okoliczności sprzyjają łączeniu się wyznawców różnych wyznań w różnych zrzeszeniach i związkach]. Za takim rodzajem współpracy z wyznawcami innej wiary (Andersgläubige) opowiedział się papież Pius X, a jego życzenie stało się dla duchownych nakazem (Dieser Wunsch ist uns Befehl ). Gdyby miały się pojawić jakieś zagrożenia, powinni o nich w porę ostrzegać zwierzchnicy Kościoła (1918, s. 15). II. „Franziskusbote” Od stycznia 1925 roku zaczął się ukazywać we Wrocławiu „mit kirchlicher Druckerlaubnis”, katolicki miesięcznik „Franziskusbote”16. We wstępnym artykule W tekście nie wymienia się tych różnych wyznań, które miałyby ze sobą współpracować. „Franziskusbote Religiöse Monatsschrift herausgegeben von den Schlesischen Franziskanern“, Breslau, Antonius-Verlag 1925–1935. W zasobach wrocławskiej Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku (w Gabinecie Śląsko-Łużyckim; sygnatura GSSL P 33292 II) znajduje się jedenaście 15 16 249 Śląskie pogranicza kultur programowym zatytułowanym „Pax und Heil” redakcja tego „małego, skromnego”17 pisma wiąże wielkie nadzieje z misyjną działalnością braci franciszkanów III Zakonu, którzy będą wędrować po świecie (jest on, niestety, „todkrank und schlecht”18), chodzić od drzwi do drzwi, przynosząc ze sobą radość i pokój („Freude und Frieden”). W podniosłych słowach zapowiada się, że posłańcy („Boten”) świętego Franciszka, określani tu jako jego „heroische Söhne”, nieść będą „boską szczęśliwość i radość” („Gottesglück und Gottesfreude”) „drogim dzieciom Bożym” („liebe Hergottskinder”). Ze swym szlachetnym posłannictwem dotrą oni „do chat i pałaców, do bogatych i biednych”, przynosząc ze sobą „stille Sehnen nach Armut, Frieden, Liebe und echte Religion” [ciche pragnienie ubóstwa, pokój, miłość i prawdziwą wiarę] (s. 10). W końcowej części tego artykułu zawarty jest bezpośredni apel, wezwanie do działania: „Geh also und ruhe, Du schlichter Bote” [Idź i poczywaj, skromny posłańcze]. W kolejnych zeszytach tego mającego na wskroś religijny charakter czasopisma ukazywały się teksty reprezentujące różne gatunki literackie i publicystyczne, które miały na celu szerzenie wśród tercjarzy (Terziaren) i „przyjaciół wyznawcy idei świętego Franciszka” (Franziskusfreunde) różnorodnych zasad i idei franciszkanizmu w codziennym życiu. „Durch unsere Zeit geht ein franziskanischer Zug” – tak zaczyna się jeden z artykułów o działalności III Zakonu w Berlinie19. Osoby chcące uzyskać łaskę Bożą do uświęcania siebie i innych („zur Selbstheiligung und Heiligung anderer”) znajdują w nim spokój, radość i szczęście, a to umożliwia im wyznaczenie sobie sposobów działania: „Und dies sind R ichtlinien für die Arbeitsweise: eine r e l i g i ö s e und soziale [podkr. moje – J.O.] Betätigung, eine Verbindung der beschaulichen und des tätigen L ebens”. Te dwie strony działalności tercjarzy, pozornie odmienne od siebie, wzajemnie się zarazem uzupełniają. Zadaniem księży20, których działania inspirowane były przez biskupów, stawało się takie ich oddziaływanie na tercjarzy, by nieustannie mogli oni pogłębiać roczników tego pisma: Jg 1 H. (Hefte) 1–12 1925; Jg 2 H. 1–12 1926; Jg 3 H. 1–12 1927; Jg 4 H. 1–12 1928; Jg 5 H. 1–12 1929; Jg 6 H. 1–12 1930; Jg 7 H. 1–12 1931; Jg 8 H. 1–12 1932; Jg 9 H. 1–12 1933; Jg 10 H. 1–12 1934, Jg 11 H. 1–12 1935. 17 W cytowanym artykule wstępnym miesięcznik ten określony został jako „kleine, bescheidene Zeitschrift”, w którym, zgodnie z oczekiwaniami jego redaktorów, będą się ukazywały różnorodne publikacje („Beschreibungen und Schilderungen, Berichte und Vorschläge”), propagujące idee świętego Franciszka z Asyżu, nadsyłane również przez osoby chętne do współpracy („alle Mitarbeit ist sehr willkommen”) (s. 2). 18 Cytaty pochodzą z wiersza zatytułowanego Zum Eingang (1925, 1, s. 3). W każdym zeszycie tego pisma pojawiały się również teksty wierszowane, w których – w innym poetyckim wymiarze – wyrażane były te same poglądy i postulaty. Warto dodać, że przeniknięte są nimi również o wiele od nich liczniejsze teksty prozatorskie. 19 E. Fethke, L eben und Wirken des Dritten Ordens in Berlin, „Franziskusbote” 1925, styczeń, nr 16. 20 Św. Franciszek mówił do księży: „Der Herr hat uns zu Putzen des Glaubens, der Geistlichkeit und der Prälaten der heiligen römischen Kirche berufen. Deshalb müssen wir dieselben so viel als möglich lieben, ehren und hochschätzen” [Pan powołał nas do oczyszczania wiary, 250 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych swą wiarę. Miało się to odbywać drogą głoszenia kazań i nauk chrześcijańskich, przybliżania wiernym zasad wiary, ale – przede wszystkim – wpajania im zasad franciszkanizmu: przybliżania sylwetki świętego i opisywania jego czynów. W ten sposób księża stawali się duchowymi przywódcami, nauczycielami tercjarzy, którzy mieli stawać się swego rodzaju spadkobiercami idei świętego Franciszka (nierzadko określanego w tekstach jako „heiliger Franz”), tak jak on sam stał się dobrowolnym naśladowcą, spadkobiercą Chrystusa, który cierpiał za grzechy innych. W niezliczonej liczbie artykułów zamieszczonych w ponad stu zeszytach czasopisma „Franziskusbote” ustawicznie eksponowane są i wielekroć powtarzane w różnych ujęciach te wątki tematyczne związane z życiem i działalnością świętego Franciszka, w których mówi się o jego uświęcającym dobrowolnym cierpieniu, które wraz z wieloma upokorzeniami heroicznie i z ogromną radością znosił dla Chrystusa, o jego równie dobrowolnym wyrzeczeniu się wszelkich dóbr doczesnych i o bezgranicznej chęci służenia biednym i opuszczonym. Realizacji takich celów miały służyć wierszowane i pisane prozą teksty, których autorzy wielbili swojego „Ojca Zakonu” („Ordensvater”). Zamieszczali w nich i komentowali wiele szczegółów z jego świątobliwego żywota, ukazując go jako wzór do naśladowania niedościgły dla tercjarzy („Er war eine schlichte, einfache, aber doch vollendete und ausgereiste religiöse Persönlichkeit” [Był osobą skromną, wiodącą proste życie, ale o pełnej i wykształconej duchowości] (FB, styczeń 1925 roku, s. 10). Przeciwwagę dla tych tekstów stanowią takie, w których zawarte są opisy różnorodnych przejawów życia i działalności tercjarzy i śląskich franciszkanów. Są to głównie coroczne sprawozdania z działalności poszczególnych wspólnot tercjarzy („R undschau aus dem L eben der Dritten Ordens-Gemeinden in Stadt und L and”) i dalekich wypraw misyjnych („Aus den Franziskanermissionen”), bądź też opisy doczesnych dokonań i zasług zmarłych braci zakonnych (nekrologi) itp.21. W kolejnych zeszytach drugiego rocznika tego pisma z 1926 roku zaczęły się ukazywać kierowane do jego odbiorców, czytelników i współpracowników liczne informacje o mających się odbywać uroczystościach związanych z siedemsetną rocznicą śmierci św. Franciszka z Asyżu („700jährige Gedächtnisfeier des Heimganges unseres heiligen Ordensstifter Franziskus”)22. Wiązano z tym doniosłym wydarzeniem wielkie nadzieje; wyrażano przekonanie, że posłuży ono szczególnie tercjarzom, wzmacniając ich wiarę („Glaubenskraft”), wynikającą z niej radość („Glaubenfreude”) i znacząco ożywi ich franciszkańską działalność („noch regeres franziskanisches L eben”). Podkreślano w związku z tym, że pismo to staje się w tym roku duchowieństwa i prałatów świętego Kościoła rzymskiego. Dlatego też musimy ich kochać tak mocno, jak to możliwe, czcić ich i szanować] (FB 1935, s. 5). 21 Wymienione dwie grupy tekstów nie wyczerpują całego bogactwa i różnorodności tematycznej czasopisma „Franziskusbote”, zostanie to jednak uwydatnione w dalszej części artykułu. 22 Obchody rocznicy poprzedziło zorganizowane w sierpniu tego roku we Wrocławiu (Breslau) „die grosse 65. Generalversammlung der Katholiken Deutschlands”. 251 Śląskie pogranicza kultur (1926) szczególnie ważne, ponieważ jest ono takim organem prasowym ([Franziskusbote] Publikationsorgan), w którym będą ukazywały się wszelkie doniesienia związane z towarzyszącymi temu wydarzeniu uroczystościami kościelnymi, jak również życzenia, przemyślenia oraz zalecenia (wskazówki, rady) członków zarządu (zwierzchników) zakonu („Anregungen der höchsten L eitung des Ordens”). Jak zaznaczono w pierwszym zeszycie czasopisma z 1926 roku, „Die Vorstände aller Drittordengemeinden unserer Schlesischen Franziskanerordensprovinz” [Zarządy wszystkich wspólnot zakonu trzeciego naszej śląskiej prowincji zakonu franciszkanów] otrzymały zadanie sporządzania, składania corocznych sprawozdań z działalności tercjarzy w poszczególnych parafiach, informowania o stanie osobowym wspólnot oraz o zmarłych współbraciach i ich zasługach23. Układ kompozycyjny publikacji zamieszczanych w poszczególnych zeszytach jest podobny, ale nie identyczny. Niektóre spośród nich, jako swoiste literackie lub publicystyczne dokonania tych samych autorów, tworzą wyraziste serie – tak jest choćby z serią artykułów autorstwa ojca Gaudentiusa Strzybnego, poświęconych tercjarzom i różnorodnym przejawom franciszkańskiej doskonałości duchowej („Der Terziar und das Franziskanische Vollkommenheitsideal”). Sprawozdania z uroczystości kościelnych Ważne miejsce w tym piśmie zajmują sprawozdania z ważnych wydarzeń kościelnych i działalności tercjarzy w poszczególnych gminach III Zakonu. Wszystkie one są bardzo rzetelnie sporządzone, każdorazowo zawierają szczegółowe dane dotyczące zwłaszcza liczby osób starszych i chorych, nad którymi sprawowana była opieka w ramach działalności charytatywnej. Z zadziwiającą precyzją informuje się czytelników na przykład o charakterze udzielonej pomocy najbardziej dwudziestu ośmiu potrzebującym osobom w Nysie (każdy z potrzebujących otrzymał po 550 marek jałmużny, pół funta cukru, 2 funty mąki, pół chleba, po kawałku wędzonego mięsa, po kawałku masła, kilka jabłek itp.)24 (FB 1926, s. 15). Działalność charytatywna stanowiła ważną część pracy tercjarzy, ale najistotniejsze w tych sprawozdaniach okazywały się szczegółowe opisy różnych zebrań i uroczystości kościelnych, zwłaszcza z udziałem wysokich dostojników Kościoła. Przekazywano wówczas ważne informacje o tym, czy w takich zebraniach uczestniczyły wspólnie niemieckie i polskie grupy tercjarzy (na przykład po roku 1923 co kwartał w Kaplicy Serca Jezusowego w Gliwicach), czy też uczestniczyły w nich osobno (FB 1926, s. 13). Wszystkie informacje i meldunki miały być wysyłane „an das Provinvinzialrat der Franziskaner Carlovitz Breslau X Franziskanerkloster” [do rady prowincjalnej franciszkanów Carlovitz Breslau X klasztor franciszkanów]. 24 Sprawozdanie za rok 1922 w Drittordengemeinde w Nysie. 23 252 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych Uroczystościom kościelnym nadawano najczęściej stosowną oprawę; uczestniczyli w nich tacy czcigodni ojcowie Kościoła, jak na przykład Dyrektor Zakonu Pater (Ojciec) Joseph Kiera, który dla pogłębienia wiary wprowadził tzw. ascetyczne niedziele. Polegały one na tym, że nabożeństwa odbywały się w idyllicznej scenerii leśnej („im idyllisch gelegenen Walde des St. Antonius-hofes bei Seeberg”), uczestniczący w nich tercjarze mogli wysłuchać kazań i śpiewać pieśni o św. Franciszku, przyjmować komunię i błogosławieństwo. Liczba uczestników takich uroczystości kościelnych ciągle rosła, zaczynały w nich brać udział również osoby, które nie były członkami zakonu, siostry miłosierdzia z sierotami, którymi się opiekowały, studenci, a nawet wyznawcy innej wiary („Andersgläubige”). III. „Franziskanisches Leben” Tuż przed wybuchem II wojny światowej przez trzy lata ukazywało się we Wrocławiu niemieckojęzyczne czasopismo, którego pełny tytuł brzmi „Franziskanisches Leben: Religiöse Monatsschrift für die Gefolgschaft des hl. Franziskus v. Assisi”25. Było ono ujętą w inną formę i zawierającą zmodyfikowaną treść kontynuacją czasopisma „Franziskusbote”26. Obawiając się, że nie wszyscy czytelnicy będą się w stanie tego domyślić, redakcja ujawniła ten fakt już w pierwszych słowach skierowanych do czytelników: „Der Franziskusbote ist umgetauft worden und hat einen neuen Namen bekommen: Franziskanisches Leben” [Franziskusbote zmienił nazwę i nazywa się teraz Franziskanisches Leben]27. Pismo to miało być przeznaczone dla wszystkich wyznawców idei franciszkanizmu („.. sie soll sein für die gesamte Gefolgschaft des heiligen Franziskus von Assisi”). Zadania, które czasopismo miało spełniać, zostały szczegółowo ujęte w trzech punktach: 1) powinno ono przekazywać wiadomości o niewyczerpanym i pięknym życiu św. Franciszka („um diesem schönen L eben soll diese Zeitschrift Kunde geben”); 2) powinno rozbudzać nowe franciszkańskie życie z jego żarliwą płomienną miłością Boga, gorącą miłością braterską oraz pokorą (FL 1936, s. 2); 3) powinno dawać świadectwa franciszkańskiego życia współczesnego („Sie soll von franziskanischen L eben der Gegenwart Zeugnis ablegen”), być rozrachunkiem, rozliczeniem się z naszego życia w duchu św. Franciszka. 25 Ukazały się trzy roczniki tego miesięcznika: 1936, 1937 i 1938. W katalogu Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu (zbiory na Piasku) można wprawdzie znaleźć informację, jakoby pismo to miało się ukazywać w latach 1936–1939, ale przy tej ostatniej dacie zamieszczony został znak zapytania; w 1939 roku mogły być jeszcze tylko opracowywane i przygotowywane do druku niektóre numery rocznika 1938, stąd też ów znak zapytania przy dacie 1939. Pismo jest dostępne pod sygnaturą GSL P 33293 II w Gabinecie Śląsko-Łużyckim. 26 „Möge die Zeitschrift in ihrer neuen Form und ihrem neuen Gehalt sich viele neue Freunde gewinnen. Franziskanisches Leben”, op.cit., 1936, I, s. 1. [Niech to czasopismo w swojej nowej formie i z nową zawartością pozyska wielu nowych przyjaciół.]. 27 Franziskanisches Leben, op. cit., 1936, I, s. 1. 253 Śląskie pogranicza kultur Redakcja czasopisma wyrażała głębokie przekonanie o skuteczności działań zwolenników, popleczników św. Franciszka, którzy w różnych dziedzinach życia pokazywali, jak silny i stały, ciągły jest jeszcze dziś na świecie ów „prąd franciszkańskiego ducha” („Strom franziskanischen Geistes”) (FL 1936, s. 2). Zmiana tytułu (z „Franziskusbote” na „Franziskanisches Leben”) czasopisma uzasadniona została przez redakcję następująco: Wir heute haben für alles Leben ein grosses Verständnis, für das starke, helle, ursprüngliche Leben. Deswegen haben wir für das Leben des hl. Franziskus ein besonderes Verständnis und lassen uns von ihm mitreissen in seinen Lebenstrom. Das ist die Begründung für die Änderung in unserer Zeitschrift. Die mehr oder weniger hausbackenen, harmlos-romantischen Titel haben in dem harten lebendigen Ringen der Gegenwart keine Berechtigung. Sie müssen klares Programm und Aufgabenstellung umreissen. Mit der äusseren Umwandlung muss eine innere Zusammengehen: Das vorliegende Heft soll den guten Anfang machen. [Mamy dziś wielkie zrozumienie dla wszystkiego, co żywe, dla mocnego, jasnego, pierwotnego życia. Dlatego też szczególnie rozumiemy życie św. Franiszka i damy mu się porywać strumieniowi życia. To jest uzasadnienie dla zmiany w naszym czasopiśmie. Mniej lub bardzie tchnący ciepłem domowym, nieszkodliwy i romantyczny tytuł nie ma już więcej uzasadnienia w obliczu ciężkich zmagań dnia codziennego. Musimy jasno i klarownie określić program i zadania. Ze zmianami zewnętrznymi muszą iść w parze zmiany wewnątrz. Niniejszy zeszyt ma być tego dobrym początkiem ] (FL styczeń 1936, s. 2). Podstawową troską redakcji stało się zatem zrezygnowanie z metaforyczności dawnego tytułu na rzecz jego dosłowności w czasach, które tego wymagały. Postawiono na jasny program i jasno sformułowane zadania do wykonania. Ważne było, by ów franciszkański duch przeniknął nie tylko do Braci Mniejszych i franciszkańskich sióstr, ale też do parafi i III Zakonu i do serc poszczególnych osób, które wybrały własną drogę. Każdy rozpoczynający się nowy rok zawsze skłaniał do wyrażenia refleksji i nadziei związanych z najbliższą przyszłością. Dla osiągnięcia tego celu uciekano się niekiedy do metaforycznych ujęć, jak w poniższym ilustrującym to fragmencie: Ein neues Jahr vor uns ein neuer Becher. Was liegt in seiner Undurchdränglichkeit? Ist ein köstlich-erfrischender Lebenstrunk darin oder Bitterkeit und lebenraubender Saft? […] Voll von diesen Fragen stehen die Menschen, vor dem Geheimnis der Zukunft Junge und Alte, Darbende und Begüterte, Glückliche und Unglückliche, Gläubige und Ungläubige [podkr. moje – J.O.]. [Nowy rok przed nami to nowe wyzwania. Niczym nieznany napój w naczyniu: czy okaże się wspaniały i orzeźwiający, czy też przyniesie gorycz i odbierze chęć życia? […] Pełni takich pytań wobec tajemniczej przyszłości są wszyscy ludzie, młodzi i starzy, biedni i bogaci, szczęśliwi i nieszczęśliwi, wierzący i ci bez wiary] (FL 1936, s. 3). 254 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych Pełen zagadek nowy rok jest jak nowy kubek, do którego naleje się jakiegoś życiodajnego napoju albo też gorzkiego płynu. Te tajemnice przyszłości będą zgłębiać starzy i młodzi, szczęśliwi i nieszczęśliwi, wierzący i niewierzący: „Ungläubigen sich auf seine eigenen Hände verlässt und deshalb aus Sorgen herauskommt, legt der gläubige Mensch seine Not in die Hände Gottes” (FL 1936, s. 4). Wyraźnie zaznacza się, że „dzieci Franciszka” („Franziskuskinder”) mają się uniezależnić od rzeczy, ponieważ ich zadanie jest jasno określone: „nach der fröhlichen Gleichmüttigkeit gegenüber den Ansprüchen des Tages zu streben” (FL 1936, s. 4). Życie klasztorne i tercjarze W artykule Bilder aus dem Klosterleben w kilku ilustrowanych zdjęciami odcinkach przedstawione zostały scenki z życia zakonnego. Zamiarem autora28 było przybliżenie wiernym tego miejsca odosobnienia, jakim jest klasztor, w którym zachowało się wiele śladów i wspomnień z przeszłości: „Das Kloster ist eine geheimnisvolle Welt denn es bedeutet Abgeschlossenheit, Einsamkeit, Zurückgezogenheit. In ihm weben und schweben Erinnerungen an vergangene Zeiten” (FL 1935, s. 14). Chodziło mu też o to, by odbiorcom pisma przedstawiony został prawdziwy obraz życia zakonnego franciszkanów jako osób, które mają przebywać wśród ludzi, „zarażać” ich radością i umiłowaniem życia, nieść im pomoc i pocieszenie. Z innego cyklu artykułów29 można się było dowiedzieć o kilku innych przejawach życia franciszkanów, między innymi o tym, że dziesiąty paragraf ich reguły zakonnej zabrania prowadzenia niestosownych rozmów („lockere R eden”), opowiadania nieobyczajnych żartów („unschickliche Spässe”), używania pospolitych wyrażeń, które „gegen den Anstand und die gute Sitte verstossen und Terziaren streng verboten sind” [wykraczają przeciw dobrym obyczajom i są ostro zabronione tercjarzom]. Niedopuszczalne są też „jedes törisches Gerede und alle sinnlose Geschwätzigkeit” [jakiekolwiek głupie rozmowy i bezmyślne żarty], ponieważ są one „L ebensernste zuwider” [sprzeczne z powagą życia] i dlatego każdy tercjarz musi się ich wystrzegać. W ten sposób odbywała się obyczajowa edukacja tercjarzy, którzy również w tej sferze mówienia, porozumiewania się powinni się trzymać powyższych wskazań, tym bardziej, że ich święty patron ojciec Franciszek. „kein Spassverderber gewesen, sondern durch seine Heiterkeit und stete Aufgelegtheit den schönen Beinamen des Bruder Immefroh bekommen hat” (FL 1936, s. 19). Oznacza to, że wesołość i humor są wskazane, jeśli tylko określona sytuacja na to zasługuje. 28 L. Mrzyglod, In der Schule des Meisters I Eingang, [FL 1936, s. 15]. Autor wychodził z założenia, że wyobrażenia ludzi o klasztorze i o zakonnikach są niewłaściwe. Myślą oni bowiem, że do klasztoru wstępują tylko ci, którzy są rozczarowani lub przytłoczeni trudnościami, nastawieni pesymistycznie do świata i tu właśnie, w klasztorze, zatopieni w „mętnych” rozważaniach, będą myśleć tylko o grzechach i pokucie. 29 P. J. Kiera OFM, Die Drittordensregel [FL 1936, s. 15]. 255 Śląskie pogranicza kultur Ważne dla tercjarzy były comiesięczne zebrania, będące okazją do modlitwy. Rozpatrywano na nich sprawy ważne dla poszczególnych tercjarzy, którzy mogli się dowiedzieć, jaki jest zakres ich obowiązków jako członków zakonu („Drittordensgemeinde”). Nie uczęszczając na te zebrania, tercjarze rozluźniają związek ze swoim zakonem, osłabia się ich przynależność do tej „świętej rodziny”. Poza tym w dużych miastach są oni osaczeni przez „Gifthauche” (trujące wyziewy) i „Pestschwaden” (zarazę) współczesnych poglądów (FL 1936, s. 140). Obok ojców i braci, którzy w różnych dziedzinach troszczą się o „ludzkie dusze” albo studiują fi lozofię i teologię, by się do takiej działalności przygotować, przebywają w klasztorach również bracia świeccy („L aienbrüder”), którzy wykonują niezbędne prace i zadania związane z codziennym życiem, zapewniając w ten sposób harmonijne współgranie między modlitwą, pracą, odpoczynkiem i spokojem.(FL 1936, s. 79). Mamy wprawdzie do czynienia z bezrobociem, ale młodzi mężczyźni mogą znaleźć zatrudnienie w klasztorach; jest tam do wykonania czysto ziemska praca, ale, pośrednio, wspomagają oni tych, którzy uzdrawiają ludzkie dusze, czyli braci zakonnych, a za to Bóg ich błogosławi (FL 1936, s. 81). Są wśród tych świeckich braci rzemieślnicy wykonujący różne zawody: krawca szyjącego habity, szewca wytwarzającego sandały, kucharza gotującego w wielkich kotłach smaczną zupę klasztorną, młynarza mielącego zboże na mąkę, z której wypieka chleb, czy też ogrodnika, który troszczy się o przyprawy kuchenne i hoduje kwiaty przyozdabiające kuchnię (FL 1936, s. 79). W ten sposób klasztor staje się niezależny od zewnętrznej siły roboczej, jest przestrzenią, na której może się znaleźć miejsce dla osób wykonujących różne zawody: kowala, elektryka, murarza, stolarza czy malarza (FL 1936, s. 79). Działalność charytatywna tercjarzy W jednym z pierwszych zeszytów rocznika 1936 interesującego nas pisma (s. 140) ukazało się sprawozdanie z działalności wrocławskiego oddziału Caritas za okres od 1 października 1934 roku do 30 września 1935 roku („Tätigkeitsbericht der Familienpflege des D. Orden des hl Franziskus zu Breslau vom 1. Oktober 1934 bis Zum 30. September 1935”). Relacje z działalności za miniony rok są, jak w każdym tego rodzaju sprawozdaniu z dowolnej parafi i, bardzo szczegółowe i pozytywnie świadczą o wielkiej ofiarności i ogromnym poświęceniu tercjarzy, którzy rozdzielali wśród biednych i chorych podstawowe produkty żywnościowe takie, jak: jajka, mleko, masło itd., a ponadto sprawowali opiekę nad chorymi i niedołężnymi, szyli nowe ubrania lub przerabiali stare, prali bieliznę itp. O ważnej roli tercjarzy świadczy to, że w ich sprawie wypowiadali się również papieże, a na 7 marca 1936 roku została zwołana przez Radę Krajową (Nationalrat des Ordens des hl. Franziskus) specjalna konferencja w Rzymie. W kilku ważnych miastach odbyły się również kongresy tercjarzy: w Neustadt 2–4 maja (tylko 256 Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych niemieckich), na Górze św. Anny (Sankt Annaberg) 9–11 maja (tylko polskich), w Raciborzu (R atibor) 16–18 maja (niemieckich i polskich), w Gliwicach (Gleiwitz) 6–8 czerwca (niemieckich i polskich). Wśród tercjarzy zaczął się upowszechniać franciszkański duch prostoty i chęci odbywania pokuty („Einfachheit und Bussfähigkeit”). Tercjarze umieli sprostać różnorodnym współczesnym wyzwaniom i dopasować się do nowych wymogów trudnych czasów: „Der D. Orden müsse sich als ein Vortrupp der katolischen Aktion betrachten gegen die moderne Oberflächlichkeit und die Übel unserer ernsten schweren Zeit anwenden Friede und Heil” (FL 1936, s. 158). Mówienie o „współczesnej powierzchowności i złu w naszych poważnych ciężkich czasach” jest tu z pewnością nawiązaniem do okresu kryzysowego lat trzydziestych XX wieku w niemieckiej gospodarce, ale – na co należy zwrócić uwagę – jest to jedno z nielicznych nieoptymistycznych stwierdzeń w tym franciszkańskim piśmie propagującym radość życia, wynikającą z poczucia wypełniania zadań nakreślonych przez św. Franciszka z Asyżu, którego jedno z określeń brzmiało „Bruder Immerfroh” [Brat Zawsze Wesoły]. Waldemar Żarski Uniwersytet Wrocławski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” Tematem niniejszego artykułu jest omówienie sposobów realizacji strategii komunikacyjnej i jej mechanizmów w odniesieniu do regionalnej problematyki kulturalnej Dolnego Śląska, prezentowanej w lokalnym dodatku diecezjalnym – „Gość Wrocławski”. Materiał analityczny stanowią numery tygodnika ukazujące się w latach 2010–2013. Poruszana problematyka oscyluje wokół zagadnienia regionalnej tożsamości etniczno-kulturowej, funkcjonującej w różnych kontekstach społecznych i postrzeganej z perspektywy aktu komunikacji językowej. Celem bezpośrednim jest omówienie sposobu funkcjonowania najistotniejszych determinantów regionalnej tożsamości kulturowej Dolnoślązaków. W artykule chodzić będzie o ukazanie determinantów gatunkowych oraz rejestru stylistycznego i tej samej przestrzeni regionalnej (Dolny Śląsk), i miejskiej (Wrocław i mniejsze miasta) w tygodniku „Gość Niedzielny”, a właściwie w jego lokalnej wkładce – „Gość Wrocławski”. Problematyka tekstu mieści się w kręgu trzech zagadnień. Pierwsze to zjawisko tożsamości etniczno-kulturowej, drugie – wzorzec gatunkowy przewodnika turystycznego i jego rejestr stylistyczny, trzecie – prototypowość procesów społecznych w różnych sytuacjach komunikacyjnych. Przedmiotem analizy są różne sposoby kulturowego funkcjonowania społeczności dolnośląskiej pojmowanej jako stereotypowy konstrukt, utrwalony w świadomości etniczno-kulturowej określonej grupy społecznej. Celem nadrzędnym jest ukazanie sposobów funkcjonowania językowego i kulturowego obrazu mieszkańców Dolnego Śląska w poczytnym tygodniku społeczno-religijnym i porównanie go z językowym obrazem społeczności etnicznej Polaków. 259 Śląskie pogranicza kultur Tożsamość kulturowa Tożsamość kulturowa jako jedna z odmian tożsamości społecznej pojmowana jest najczęściej jako stosunkowo trwała identyfikacja grupy z określonym układem kulturowym, tworzonym przez zespół idei, przekonań, poglądów, zwyczajów oraz określony system aksjologiczny i normatywny. Inaczej mówiąc, decyduje o niej zbiór wierzeń i doświadczeń oraz wspólnota językowa, wzajemnie odróżniająca grupy etniczne od kultury dominującej. Jest ona zazwyczaj skutkiem nawarstwiania się różnych wpływów, którym podlega jednostka. W przypadku zbieżności wzmacniają się one wzajemnie i tym samym dopełniają identyfikacji jednostki z kulturą. W przeciwnym razie może dojść do dysonansu kulturowego, zakłócającego tożsamość. Rozpowszechnianie się jednostek kulturowych o wymiarze regionalnym (lokalnym) zwiększa tożsamość kulturową narodów. Społeczność nieprzywiązana do odzwierciedlonego w tradycji dziedzictwa kulturowego, nie może wzmacniać swej tożsamości. Zdaniem J. Nikitorowicza tożsamość można określić jako konfigurację teraźniejszości, przeszłości i przyszłości. Wyrasta ona ze świadomego uwzględniania wartości grupy, decydujących o specyfice i odrębności, a manifestującego się w emocjonalnej względem nich relacji prowadzącej do powstawania takich pojęć, jak: mała ojczyzna, prywatna ojczyzna, swojskość, tutejszość czy zakorzenienie. W opinii Nikitrowicza o ile tożsamość osobista zakotwiczona jest w potrzebie unikatowości, tak tożsamość społeczna zasadza się na potrzebie przynależności i podobieństwa do innych1. Temporalny wymiar tożsamości podkreśla także D. Niedźwiedzki, którego zdaniem wiąże się ona z teraźniejszością, w której zachodzą rozmaite i różnorodne interakcje. Istotną rolę odgrywa w jej tworzeniu także czas historyczny, odpowiadający dziejom jednostki, jej doświadczeniom i konsekwencji uczestnictwa w kulturze, w której zachodziły procesy socjalizacji. W jego opinii tożsamość ma wymiar dynamiczny, stąd nie poddaje się łatwo wymogom terminologicznym2. Jeden ze składników tożsamości społecznej stanowi tożsamość regionalna. Jako odmiana tożsamości społecznej (zbiorowej) występuje również kategoria tożsamości kulturowej rozumiana „jako tożsamość społeczna zbiorowości, ujmowana w kategoriach »inności«, czy też »swojskości« danej kultury, w stosunku do innych kultur. Przejawiać ma się ona w kulturowo zdefiniowanym sposobie działania, wytworach danej kultury”3. W pojęciu tożsamości grupowej podkreśla się – podobnie jak w naukach socjologicznych – znaczenie kontaktu z innymi grupami. Człowiek określa samego siebie poprzez identyfikację z określoną Elementarne pojęcia pedagogiki społecznej i pracy socjalnej, pod red. D. Lalaka, T. Pilcha, Wrocław 1999, s. 309–310. 2 D. Niedźwiedzki, Odz yskiwanie miasta. Władza i tożsamość społeczna, Kraków 2000, s. 36–41. 3 D. Wojnecki, K ulturowa tożsamość Polaków w perspektywie integracji europejskiej, „Czas Miłosierdzia” 2002, nr 8. 1 260 Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” grupą o specyficznych cechach odróżniających takich, jak na przykład religia, wspólnota dziejów i zwyczajów, zamieszkiwanie wspólnego terytorium. Na gruncie etnologii tożsamość rozpatrywana jest bardziej jako fenomen grupowy niż jednostkowy. Jest ona wpisana w obszar pośredni pomiędzy pojedynczością i kolektywnością, wewnętrznością i zewnętrznością, zakorzenieniem i migracją, asymilacją i dyskryminacją, wrośnięciem i marginalnością. Tożsamość zbiorowa najpełniej realizuje się w wymiarze kulturowym. Decydują o tym przede wszystkim elementy dziedzictwa, konfiguracja elementów danej kultury oraz kontekst zewnętrzny jako rezultat kontaktów z innymi kulturami. Uwzględniając niejednoznaczność i złożoność samego pojęcia, postrzegana jest jako synteza determinantów socjologicznych, psychologicznych i kulturowych, co sprawia, że nierzadko trudno odróżnić ją od innych rodzajów tożsamości zbiorowej, jak na przykład tożsamości etnicznej i narodowej. Tożsamość lokalna W badaniach kulturoznawczych oraz lingwistyczno-antropologicznych ostatnich lat coraz częściej uwzględnia się problem tożsamości lokalnej i możliwości jej identyfikacji w odniesieniu do społeczności miast i regionów. Przedmiotem badań stawały się złożone procesy integracji imigrantów i mniejszości narodowych (na przykład romskich) lub konfl ikty wynikające z odmienności. W Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie nie zachodziły tak intensywne procesy imigracyjne, uwagę koncentrowano głównie na skutkach napływu ludności wiejskiej do miast, będącej wynikiem intensywnej industrializacji. Coraz większą uwagę zaczęto przykładać do uwarunkowań wynikających ze specyfiki stratygraficznej miast (centrum – peryferie), a także roli dystansów kulturowych pomiędzy grupami mieszkańców oraz do powstawania mitologii miejsc zamieszkania i nowych tradycji. Antropologiczna perspektywa takich badań opisuje holistyczny profi l funkcjonowania mieszkańca miast, uwzględniając możliwie wszystkie determinanty społeczno-kulturowe. Za jedną z podstawowych koncepcji społeczno-kulturowych uznać należy pojęcie tożsamości, wprowadzone w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku przez Edgara Eriksona i Georga Meada. Nie jest ono konstruktem stałym i niezmiennym, lecz konfiguracją zmieniających się identyfikacji, a jednostka ukształtowana przez rzeczywistość sama wybiera role społeczne, które ma spełniać. Wraz z koncepcją homo optionis wzrasta jej znaczenie kreatywności wobec samej siebie, przez co staje się wymogiem współczesnego człowieka. Sens tak rozumianej tożsamości widoczny jest w definicji Roberta Morina, przytoczonej przez Tima Edensora: Wszyscy jesteśmy istotami wielotożsamościowymi w tym sensie, że łączymy w sobie tożsamość rodzinną, lokalną, regionalną, narodową i religijną. W czasie rosnącej 261 Śląskie pogranicza kultur relatywizacji wartości, kwestionowania wielu norm i reguł postępowania oraz dotychczasowego rozumienia życia, naruszających stabilność społeczeństw, wzrasta zapotrzebowanie na tożsamość i samookreślenie. Postępujący kryzys tożsamości jest jednocześnie siłą napędową jej badania i redefiniowania4. Pełna definicja tożsamości określa ją jako świadomość siebie we wszystkich aspektach istnienia i działania, umożliwiającą wyznaczenie wspólnych i odróżniających cech w odniesieniu do innych członków tych samych grup identyfikacyjnych. Jest złożonym i zmiennym konstruktem wielowymiarowym, łączącym elementy osobowe systemu jednostki z głównymi wartościami kultury grupy, do której jednostka należy. Tożsamość kulturowa społeczeństwa jest warunkowana zachowaniem dziedzictwa przodków, kultywowaniem podstawowych wartości. Dziedzictwo kulturowe to zarówno przekazywane wytwory działalności ludzkiej, jak i sposób ich doświadczania. Zasady tożsamości kulturowej polaryzowały się w kontekście dyskusji nad nową tożsamością paneuropejską, a jednocześnie lokalną – grup etnicznych i regionalnych – nad tożsamością małych ojczyzn, które współtworzą Unię Europejską. Poszukiwanie nowych sposobów określania swojej oryginalności, indywidualności i niepowtarzalności na poziomie mikro- i makrogrup jest naturalną reakcją na narastającą globalizację. Tożsamość narodowa w życiu codziennym Potrzeby stabilności wśród nieustającego ruchu i tęsknoty za poczuciem jedności i integracji w kształtowaniu tożsamości dowodzi nadrzędna funkcja domu. Pojęcie prywatności najlepiej wyrazić poprzez ideę domu jako miejsca komfortu: wygody, skuteczności, odpoczynku, beztroski, zacisza domowego i intymności. Dom jest również miejscem, gdzie rozgrywa się wiele codziennych czynności. Jego najbardziej nacechowaną przestrzenią współdziałania z naturą jest kuchnia. Tam bowiem zachodzi transformacja jedzenia w wytwory kultury. Kuchnia stwarza bliski stosunek z przestrzenią oraz generuje konkretne mechanizmy towarzyskości i biesiadności, będące specyficznymi formami domowości. Przede wszystkim jednak dom charakteryzuje się swoistym potencjałem emocjonalnym, wywołanym przez postrzegania zmysłowe oraz zakorzenione w pamięci miejsca. Zagrożeniem dla poczucia swojskości domu może być obecność inności i w tym sensie jest to zagrożenie związane z narodowymi konstrukcjami: my – oni. Dom staje się przestrzenią, do której przedstawiciele obcych nie mają wstępu albo mogą w nim przebywać tylko tymczasowo. Tożsamość narodowa zawiera się na ogół w tym, co banalne i codzienne. Pojęcie wspólnot jest ciągle za mało osadzone w codzienności, w działaniu i poglądach 4 T. Edensor, Tożsamość narodowa, kultura popularna i ż ycie codzienne, przeł. A. Sadza, Kraków 2002, s. 68. 262 Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” tworzących kulturową wspólnotę i zażyłość. Życie społeczne jest w swej naturze teatralne i niezmiennie związane z odgrywaniem konkretnych ról społecznych. Codzienność bywa traktowana jako nawykowy, rutynowy, bezrefleksyjny sposób istnienia w świecie. Zinternalizowanie zwyczaju zapewnia człowiekowi spójność działania i w dużym stopniu zmniejsza trapiące go wątpliwości. Powtarzanie codziennych działań stanowi sferę zdrowego rozsądku. Nawyki organizujące życie jednostek łączą je w grupy, tak że wspólnota kulturowa ustanawiana jest zazwyczaj przez ludzi wspólnie opanowujących świat za pomocą znajomych działań. Oznaką każdej etnicznej zbiorowości jest nie tylko zajmowanie ściśle określonego terytorium, lecz także określony rodzaj więzi, połączony z powinowactwem idei, wartości, przywiązania do wspólnych symboli tożsamościowych. W badaniu rzeczywistości należy uwzględniać możliwie wszystkie obiekty i sfery ludzkiej aktywności, również te odnoszące się do życia codziennego. Widać to szczególnie we wspomnieniach i pamiętnikach bądź utworach wykorzystujących taką konwencję. W większości prac poświęconych problematyce regionalnej czy lokalnej na plan pierwszy wysuwają się kwestie tożsamościowe oraz etniczno-kulturowe. Uwaga autorów skupia się na tożsamości językowej i wyznaniowej członków badanych wspólnot. Mamy do czynienia z jednej strony z kwestią identyfikacji narodowej, z drugiej traktuje się ją bezosobowo, koncentrując się tylko na wytworach kultury, co sprzyja uprawomocnieniu przyjętych hipotez. Pojęciem kluczowym staje się sąsiedztwo, czyli obszar codziennych kontaktów między ludźmi posługującymi się wspólnym systemem komunikowania w ramach współtworzonej kultury. Społeczna i kulturowa specyfika wytworzyła swoiste schematy pojęciowe widoczne również w odniesieniu do Śląska. Na świadomościowy wymiar etniczności zwracał uwagę Józef Obrębski5, którego zdaniem każda grupa etniczna jest tworem wyobrażeniowym a nie konkretnym. Ważniejszy od kulturowego jest czynnik społeczny i subiektywne postrzeganie różnicy w kulturze oraz dynamika przemian, jakim wspólnoty podlegają. Pojęcie tożsamości kulturowej jest o tyle istotne, że pozwala lepiej zrozumieć dokonywane przez współczesnych Polaków wartościowania w sferze wyborów różnych treści kultury. Wychodzimy z założenia, że tożsamość nie może być analizowana w sposób poprawny w oderwaniu od autointerpretacji dokonywanych przez ludzi – także w dziedzinie ich wyborów kulturalnych. Podążamy śladem Charlesa Taylora, który tak rozwinął tę myśl: Jesteśmy podmiotami jedynie dzięki temu, że pewne sprawy coś dla nas znaczą. To, czym jestem jako podmiot, moja tożsamość, jest określone zasadniczo przez sposób, w jaki rzeczy mają dla mnie znaczenie […]. Pytanie o to, kim jest dana osoba, 5 J. Obrębski, Problem grup etnicznych w etnologii i jego socjologiczne ujęcie, „Przegląd Socjologiczny” 1936, t. 4, z. 1–2. 263 Śląskie pogranicza kultur zadane w oderwaniu od jej interpretacji samej siebie, jest pytaniem całkowicie źle postawionym i z zasady nie istnieje na nie odpowiedź […]. Nie jesteśmy podmiotami w sposób, w jaki jesteśmy organizmami, ani też nie mamy podmiotowości w sposób, w jaki mamy serca czy wątroby. Jesteśmy żywymi istotami wyposażonymi w te organy zupełnie niezależnie od naszego rozumienia samych siebie, naszych autointerpretacji i znaczeń, jakie mają dla nas rzeczy. Podmiotami jesteśmy natomiast o tyle, o ile poruszamy się w pewnej przestrzeni pytań (Taylor 2001, s. 65–66). Tożsamość narodowa w życiu codziennym „Gość Niedzielny” – ogólnopolski tygodnik katolicki – powstał jako czasopismo Administracji Apostolskiej Śląska, a jego pierwszy numer ukazał się z datą 9 września 1923 roku. Od roku 1925 związany był z diecezją katowicką. W październiku 1939 roku wydawanie pisma zostało zawieszone, a. pierwszy numer powojenny ukazał się w lutym 1945 roku. Dostępny był również na Dolnym Śląsku i Śląsku Opolskim. W listopadzie 1952 roku władze komunistyczne nakazały zawieszenie wydawania pisma. Po czterech latach przerwy tygodnik zwrócono katowickiej kurii biskupiej. „Gość Niedzielny” był początkowo nastawiony na mniej wykształconych czytelników, a wśród artykułów przeważały teksty o tematyce wychowawczej. W roku 1974 nowy redaktor naczelny, ks. Stanisław Tkocz, przekształcił tygodnik w kierunku bardziej wymagających i wykształconych czytelników. Wprowadził problematykę społeczną oraz popularne artykuły teologiczne. W marcu 1981 roku „Gość” stał się pismem ogólnopolskim. Kolejny raz pismo było zawieszone w stanie wojennym do marca 1982. W tygodniku ukształtowało się pięć działów: formacyjno-teologiczny, społeczny, kulturalny i informacyjny. Pismo początkowo związane z Górnym Śląskiem, ma obecnie charakter ogólnopolski. Dodatkowo w każdym numerze ukazują się lokalne dodatki diecezjalne. „Gość Niedzielny” jest tygodnikiem opiniotwórczym, niekryjącym się z przywiązaniem do wartości chrześcijańskich, jednocześnie otwartym na dyskusję. Przy dominującej tematyce religijnej, porusza również problematykę etyczną, społeczną, polityczną, ekonomiczną, naukową, historyczną, medyczną, itd. Stanowi forum wymiany myśli i dyskusji o Kościele w Polsce, na świecie, o polityce, problemach społecznych i ekonomii. Religijny profi l czasopisma jest głównym determinantem gatunkowym analizowanych tekstów zarówno pod względem tematyczno-treściowym, jak również realizacji ich rejestru stylistycznego, przy jednocześnie zróżnicowanej formie i tematyce. Dla sporej części czytelników „Gościa Niedzielnego” istotną jego część stanowi wkładka lokalna, zatytułowana „Gość Wrocławski”, jako źródło informacji o sprawach i mieszkańcach Dolnego Śląska, Wrocławia oraz mniejszych miejscowości wchodzących w skład archidiecezji wrocławskiej. 264 Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” Teksty zamieszczane na łamach „Gościa Niedzielnego” są świetnym materiałem służącym do prezentowania autorskich sposobów kreowania przestrzeni miejskiej i regionalnej oraz możliwości kształtowania ich rejestru stylistycznego w celu kierowania odczuciami i działaniami potencjalnych czytelników. Strategia i taktyka nadawcy tekstu podporządkowane są realizacji określonych celów komunikacyjnych, spośród których najważniejsza jest identyfikacja docelowa odbiorcy oraz zgodność tekstu z jego oczekiwaniami. Jedną z najważniejszych strategii komunikacyjnych występujących w kreowaniu językowego obrazu wspólnot etniczno-kulturowych jest stereotypizacja tożsamości narodowej, wykorzystującej potoczne rozumienie stereotypu, utożsamianego z uproszczoną oceną rzeczywistości. Losy Dolnego Śląska i jego stolicy – Wrocławia – w przeciwieństwie do dziejów kształtowania się społeczności górnośląskiej, powiązane są z zasiedlaniem regionu i miasta przez napływową ludność z różnych stron Polski, głównie z kresów wschodnich. Znajduje to wyraz w tematach poruszanych w zamieszczanych w „Gościu Niedzielnym” tekstach, realizujących prymarną funkcję wzmacniania tożsamości etniczno-kulturowej Dolnoślązaków. Charakterystycznym rysem gatunkowym tygodników społeczno-kulturalnych jest ich rozpoznawalna struktura formalno-tematyczna. Podobny schemat realizuje „Gość Niedzielny”. Główne segmenty, nie zawsze zapowiadane tożsamymi nagłówkami, liczą na ogół 7–10 jednostek i prezentują przeważnie następujące działy: Temat Gościa, Wielki Post, Rozmowa Gościa, Kościół, Polska, Świat, Gospodarka, Nauka, Kultura, Z bliska. Struktura ta bywa wariantywnie modyfikowana wraz z pojawieniem się nowych faktów, wydarzeń i ich społecznego oddźwięku. Wkładka lokalna liczy osiem stronic i również obejmuje stały repertuar przedstawianych tematów, istotnych zdaniem autorów i redakcji dla potencjalnych czytelników. Teksty zamieszczane w kolumnie „Krótko” pełnią z reguły funkcję kroniki wydarzeń i informują najczęściej o minionych wydarzeniach religijnych i społeczno-kulturowych w archidiecezji wrocławskiej. Ich tematyka jest różnorodna, a specyfikę gatunkowo-stylistyczną oddają przykłady tytułów anonsujących treść komunikatu: XX jarmark wielkanocny u dominikanów Wrocławianie oddają cześć Janowi Pawłowi II. Żywy pomnik (obchody 5. rocznicy śmierci Papieża Polaka) Dar prz yjaźni (charytatywny koncert muz yki klasycznej w Oławie). R equiem dla Mojego Prz yjaciela Zbigniewa Preisnera Życie i tulipany (obchody Narodowego Dnia Życia we Wrocławiu) Pielgrz ymka Skautów i Przewodniczek Europy (dzień modlitw za Federację Skautingu Europejskiego) Tysiące poszły za Chrystusem (akademicka droga krz yżowa ulicami Wrocławia) Ogród pamięci o Janie Pawle II (wieczór słowno-muz yczny „In Memoriam – Janowi Pawłowi II w Uniwersytecie Prz yrodnicz ym) 265 Śląskie pogranicza kultur Marsz dla Jezusa (w rocznicę śmierci Jana Pawła II). Pop-oratorium „Miłosierdzie Boże” (spektakl muz yczny do słów św. Faustyny) Pomóżmy dzieciom w Indiach (koncert charytatywny w auli PW T) Pod szcz ytem zielono (ogólnopolska pielgrz ymka leśników na Jasną Górę) Nieszanowana wolność grozi niewolą (urocz ystość Związku Sybiraków we W-wiu w rocznicę sowieckiej napaści na Polskę) Sukces Nocy Kościołów Plony i droga (doż ynki i otwarcie wyremontowanej drogi). Problemy poruszane w dłuższych tekstach przybierają najczęściej formę relacji z wydarzenia, artykułu omawiającego przedsięwzięcie ważne społecznie, przykłady społecznej aktywności charytatywnej lub po prostu niekonwencjonalnej działalności zwykłych ludzi. Częstym gatunkiem realizowanym tekstowo w „Gościu Wrocławskim” są omówienia wydarzeń artystycznych oraz recenzje literackie, muzyczne i fi lmowe. W eseju zatytułowanym O przemijaniu i płaczu z radości ks. Jerzy Szymik omawia wybrane przykłady poezji funeralnej ks. Janusza Pasierba w kontekście wielkopostnych myśli o przemijaniu, nieuchronności śmierci, wielkanocnym cudzie życia, o ich trwałym splocie i obecności w sercu chrześcijańskiej wiary (GN 13/2010). Tytuł stylizowany na śląską gwarę To cud, ten chop ż yje zapowiada recenzję fi lmu fabularnego L aura (reż. R. Dunaszewski, Polska 2010), opartego na wypadku w kopalni „Halemba”, gdzie po tąpnięciu górnik Zbigniew Nowak był uwięziony pod ziemią przez 111 godzin (GN 13/2010). Innym przykładem recenzji zapowiadanej nadtytułem Bawi się słowem, by jej wiersze były antidotum na niepogodę i zły nastrój jest tekst pt. Spacerując z rymem, omawiający nietypową twórczość wrocławskiej poetki, Danuty Kamińskiej, która zaczęła pisać wiersze dla dzieci po przejściu na emeryturę (GN 13/2010). Artykuł Agaty Combik zatytułowany Wielkanocne znaki poświęcony jest losom materialnych pamiątek z pobytu Jana Pawła II na Dolnym Śląsku, a konkretnie utylitarnej funkcji takich obiektów, jak papieskie trony, buty, ornaty, dzwony, kamienie węgielne i figury. Szczególnie ważne dla autorki są losy figury Zmartwychwstałego Chrystusa z Partynic oraz Krzyż z Hali Stulecia. Tekst w charakterystyczny dla czasopism religijno-społecznych sposób realizuje temat o dominującej funkcji memoratywnej i łączy go z regionalną sytuacyjnością i lokalną tożsamością kulturową (GN 13/2010). Podobne funkcje komunikacyjne realizuje tekst zatytułowany Mój kolega – święty, na który składają się wspomnienia dwóch wrocławskich księży odbywających służbę wojskową razem z ks. Jerzym Popiełuszką (GN 13/2010). Radek Michalski jest z kolei autorem relacji z dwudziestego szóstego obozu adaptacyjnego duszpasterstw akademickich Wrocławia i Opola w Białym Dunajcu. Dramatyczną narrację ze studenckiego obozu wypoczynkowego zapowiada 266 Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” już sam tytuł W deszczu, śniegu i we mgle oraz akapit wstępny tekstu: „Pakując się na górski wyjazd, zabierają ze sobą kurtki przeciwdeszczowe i apteczki, mając nadzieję, że nie będą musieli ich używać. Tym razem korzystali ze wszystkiego, a mimo to, jak mówią organizatorzy, obóz przyniósł dobre owoce” (GN 38/2010). Rzadko spotykany obiekt „sakralny” jest tematem artykułu łączącego w sposób prototypowy funkcję informacyjną tekstu z jej pragmatyczno-kulturowym uwarunkowaniem lokalnym i dydaktycznym przesłaniem wbudowanym w intencję komunikacyjną tekstu. Artykuł o trójdzielnej strukturze typowej dla gazet codziennych poświęcony jest parafialnej księdze gości. Jej specyfikę gatunkową i rolę kulturową zapowiada w sposób ezoteryczny nadtytuł w formie pytania: Michał Sopoćko, Jerz y Popiełuszko i Karol Wojtyła – co ich łącz y?. Równie tajemniczo brzmi tytuł główny: Historia pewnej księgi, podobnie jak pełniący funkcję lidu inicjalny akapit tekstu: „Często leżą zapomniane, czasem nikt do nich nie zagląda, a wiele z nich kryje ogromne skarby”. Merytoryczne wyjaśnienie następuje wraz z progresją tematyczną tekstu: Mowa o książkach, które znajdują się w zakrystii każdego kościoła. Popularnie mówi się o nich „księga gości”. Każdy kapłan spoza parafi i wpisuje do niej swoje imię, nazwisko oraz parafię i diecezję, w której posługuje. Jeśli komuś się wydaje, że księgi te mają niewielkie znaczenie, to ma rację – wydaje mu się. Jedną z takich ksiąg odnaleźliśmy w parafi i pw. śś Stanisława, Doroty i Wacława we Wrocławiu (GN 38/2010). Niezwykle istotny determinant regionalnej tożsamości kulturowej uaktywnia tekst poświęcony artystycznej działalności wrocławskiego rzemieślnika, specjalizującego się w rzadkim dzisiaj zawodzie kowalstwa artystycznego. Temat artykułu zapowiada bezpośrednio jego nadtytuł: W pracowni kowalstwa artystycznego Ryszarda Mazura. Trójczłonowy szereg wymienia najważniejsze pojęcia syntetyzujące działalność artysty w formie zmetaforyzowanych słów kluczowych: ogień, kowadło i serce. Stylizowany na dziennikarski lid, akapit wprowadzający, łączy w sobie funkcję informacyjną z komentarzem kulturowym: Honorowy klucznik miasta mieszka naprawdę „u wrót” Wrocławia, w pobliżu rozległych pól. To w jego kuźni powstały symboliczne klucze do miejskich bram, w niej także ożył po wiekach smok Strachota, który zgodnie z legendą grasował w niedalekiej okolicy, na Strachocinie (GN 42/2011). Przytoczony poniżej fragment tekstu pozwoli dostrzec osobliwości rejestru stylistycznego o wielofunkcyjnym profi lu komunikacyjnym. Palenisko, stare miechy, narzędzia gromadzone latami – kuźnia przy ulicy Rolniczej przypomina te z dawnych stuleci. Wrocławski kowal wierny jest tradycyjnym technikom. Właśnie pracuje nad rozżarzonym do czerwoności wierzbowym listkiem. Pochyla 267 Śląskie pogranicza kultur się nad nim z takim samym namaszczeniem jak nad swoimi największymi dziełami. – To sprawa szacunku – do pracy, do rzemiosła – tłumaczy. Obecnie w pracy z metalem towarzyszy mu córka Agnieszka, absolwentka Wydziału Malarstwa i Rzeźby na wrocławskiej ASP. Ojciec i córka współpracują i uzupełniają się […] mają oboje swoje rytuały, jak nocne spacery przy księżycu. A ostatnio w Noc Świętojańską wspólnie udekorowali otoczenie świecami płonącymi w świecznikach z rodzinnej kuźni. Okazją do poznania twórczości artysty – obchodzącego w tym roku – 40-lecie pracy twórczej – będzie wystawa w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu (GN 42/2010). Przykładem wykorzystania poradnikowego nurtu dyskursu użytkowego może być tekst zatytułowany Poszukiwacze idealnej stancji (GN 42/2010), poruszający problem niezwykle ważny dla każdego studenta – mieszkanie podczas studiów. W formie niezwykle skondensowanego sekwensu rozwijającego, ujmuje zagadnienie podtytuł: Wrocław. Indeks jest. W ręku, zdobyty. Teraz czas na naukę. Ale trzeba gdzieś zamieszkać. Tylko gdzie… Powtarzający się rokrocznie problem przedstawiony jest w kontekście paradygmatów kulturowych, funkcjonujących w większości społeczności akademickich w Polsce, obudowanych stereotypowymi sądami i opiniami. Akademiki kuszą atmosferą, legendarnymi wyczynami poprzednich lokatorów, lokalizacją oraz ceną. Prywatne kwatery – świętym spokojem i możliwością doboru współlokatorów. A może… przyoszczędzić i dojeżdżać z domu? Oczywiście, jeśli do uczelni nie jest daleko. […] wszystko to wyglądało naprawdę zachęcająco. Udało się także znaleźć wymarzoną ekipę i… wtedy zaczęły się niespodzianki. A właściwie jedna choć dosyć częsta – wizyty gospodarza. Dobre rady: Marek Misiak, red. miesięcznika studenckiego „Semestr”: – Gdybym miał wybrać sobie studenckie mieszkanie we Wrocławiu, zacząłbym od akademika, dlatego że nie mam problemów z mieszkaniem w pokoju z innymi osobami (GN 42/2010). Przykładem tekstu weryfikującego ustalone w polskim dyskursie politycznym i funkcjonujące w wielu tekstach stereotypowe postrzeganie stosunków polsko-niemieckich jest niedługa informacja o koncercie odbywającym się w ramach Październikowych Wieczorów Tumskich we Wrocławiu. W kościele pod wezwaniem Świętego Krzyża słuchacze wysłuchali koncertu w wykonaniu dwóch zespołów – Chóru Chłopięcego Archidiecezji Wrocławskiej i Lubeckiego Chóru Chłopięcego przy kościele Mariackim oraz prelekcji „O polsko-niemieckim sąsiedztwie we wspólnej Europie”. Zmianę stereotypowego obrazu wprowadza tytuł Sąsiedzi śpiewają razem, uzupełniony skondensowanym komentarzem o pozytywnej funkcji wartościującej: „Hymn »Boże, coś Polskę…« wykonany wspólnie przez Polaków i Niemców – we Wrocławiu, mieście wplecionym w dzieje obu narodów, zabrzmiał potężniej niż wiele słów o pojednaniu”. (GN 42/2011) Alternatywny sposób uczenia historii jako komponentu kształtowania lokalnej tożsamości kulturowej jest tematem tekstu zatytułowanego Każdy kamyk ma 268 Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” swoją opowieść. (GN 48/2010). Incipit tekstu skrótowo przestawia kulisy niekonwencjonalnego przedsięwzięcia i sposoby jego realizacji w wiejskiej szkole: Lokalna historia. Na karcie pocztowej z 1904 r. widać kulę ziemską, a na niej precyzyjnie zaznaczoną… dzisiejszą Strupinę – miejscowość między Wołowem a Żmigrodem. Obok niemiecki napis: „główny punkt świata”. Przesada? Niekoniecznie. Rodzinna miejscowość jest zawsze jedyna na świecie. Uczniowie z Warzęgowa, tuż obok Strupiny, dobrze o tym wiedzą. – Realizujemy w naszej szkole projekt unijny „Przygoda z edukacją”, oprócz tego także nasz własny projekt: „Miedzy historią a współczesnością – Warzęgowo i okolice” – przewidziany na mniej więcej dwa lata. Projekt dotyczy pochodzenia mieszkańców tych okolic. Dzieci gromadzą zdjęcia i pamiątki, spisują wspomnienia, przeprowadzają wywiady z mieszkańcami. (GN 48/2010) Jednym ze składników tożsamości społeczno-kulturowej jest troska o zdrowie oraz sposób traktowania osób starych, chorych i niepełnosprawnych. Problem ten postrzegany z perspektywy religijnej był przedmiotem relacji z obchodów Światowego Dnia Chorego, organizowanych na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu przez archidiecezjalny Caritas. Tytuł łączy w sobie dwa pojęcia, stereotypowo postrzegane jako wzajemnie wykluczające się: Modlili się i tańcz yli. Uderza charakterystyczny dla wielu tekstów zamieszczanych w „Gościu Niedzielnym” sposób hierarchicznego uporządkowania pojęć w sekwensie zapowiadającym nietypowy sposób realizacji opisywanego przedsięwzięcia: „Eucharystia, sakrament namaszczenia chorych, a potem agapa, teatr, muzyka i śpiew, bębny, królewskie korony i bajkowe postacie” (GN 7/2011). Jednym z komponentów kodu tożsamości kulturowej jest religijna aktywność człowieka i sposoby jej realizacji – od stereotypowo postrzeganych scenariuszy tradycyjnych po formy nowe, nierzadko sięgające do wielu źródeł etniczno-kulturowych. Religijna motywacja funkcjonowania współczesnego człowieka w dużym mieście jest tematem artykułu Z Królem na poddaszu. Myśl przewodnia tekstu zapowiedziana jest lakonicznie w segmencie incipitowym: Wspólnota Duż y Dom. Mieszka tu 10 rodzin i jeden niezwykły L okator. Gotują obiady, chodzą do pracy – tocz y się zwykłe ż ycie. Tyle że bardzo często odwiedzają Sąsiada na górze. Klucze do jego lokum ma każda rodzina. A On nigdy nie wychodzi. I gości prz yjmuje nawet w nocy (GN 7/2011). W relacji uderza sposób kolokwialnej realizacji ramy stylistycznej w przekazywaniu głęboko religijnych i niełatwych treści. Ludmiła i Władysław Puzanowscy od bardzo dawna wiedzieli, że chcą żyć w bliskości Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Nie w klasztorze – byli przecież młodym małżeństwem – ale w normalnym rodzinnym domu, gościnnym i pełnym ciepła. Marzenie się spełniło. Dziś, siedząc w mieszkaniu, pijąc kawę czy robiąc 269 Śląskie pogranicza kultur pranie, wiedzą, że On jest tuż obok, w kaplicy pod wezwaniem Chrystusa Króla. Pewnego dnia Władysław, świeżo upieczony absolwent inżynierii sanitarnej, dostał zlecenie usunięcia usterki w pewnym domu w Częstochowie. Okazało się, że należał on do Małych Sióstr Jezusa – zgromadzenia żyjącego duchowością bł. Karola de Foucauld i Małej Siostry Jezusa, Magdaleny. […] „Duży Dom” – taką nazwę wybrali i dla rodzącej się wspólnoty, i dla utworzonej spółdzielni mieszkaniowej. Po Wielkanocy 1990 ruszyła budowa przy ulicy Jutrosińskiej we Wrocławiu. – Nie było łatwo. Wzięliśmy ogromny kredyt. Musieliśmy dbać o dyskrecję. Rosły mury, a równolegle budowaliśmy wymiar duchowy wspólnoty. Mieliśmy cotygodniowe spotkania, dwa razy w roku rekolekcje. 21 listopada 1992 roku w wigilię uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, do kaplicy na poddaszu wprowadzony został na stałe Najświętszy Sakrament. – Każdy pracuje w swoim zawodzie, mamy normalne życie, ale chcemy je spędzać z Jezusem, w Jego obecności. Chcemy prowadzić w świecie życie kontemplacyjne, w prostocie, w bliskości z innymi (GN 7/2011). Niezwykle ważnym determinantem prawidłowo funkcjonującej strategii i mechanizmów kształtowania regionalnej tożsamości kulturowej jest sposób postrzegania odrębności etniczno-kulturowych i wyznaniowych. Problem ten poruszany jest w kilku tekstach na łamach wrocławskiej edycji „Gościa Niedzielnego”, z reguły w kontekście działań pedagogicznych, realizujących różne programy wychowawczo-dydaktyczne. Jednym z nich jest artykuł przedstawiający problem mniejszości etnicznej na przykładzie społeczności romskiej we Wrocławiu: Wartościowe sąsiedztwo: Mniejszości etniczne. We Wrocławiu mieszka ich ok. 2 tysiące. Pracują, chodzą do szkoły, mają swoje firmy i fascynującą kulturę. Mimo że żyją tuż obok, ciągle trzeba przełamywać stereotypy. Trwa kampania „Jedni z wielu”, której celem jest zmiana nastawienia do ludności pochodzenia romskiego. Pracuję z Romami od 10 lat i widzę, że ich sytuacja zmieniła się bardzo mocno – mówi Janusz Białkowski, prezes Fundacji Integracji Społecznej PROM, która zajmuje się niesieniem świadomej i skutecznej pomocy oraz integracją środowisk zagrożonych wykluczeniem społecznym, w tym Romami. Przez cały okres trwania kampanii w dolnośląskich miastach pojawi się 840 billboardów promujących akcję. Dzięki kolorowym i prostym w odbiorze broszurom i książeczkom wiele młodych osób może dowiedzieć się więcej o historii, zwyczajach i kulturze mieszkających tuż obok Romów. Bohaterowie projektu przygotowanego przez fundację podkreślają przywiązanie do tradycji, ale również swoją polskość (GN 8/2013). Nie mniej ważny determinant tożsamości kulturowej w wymiarze regionalnym przejawia się w stosunku do społeczności żydowskiej, zwłaszcza w kontekście II wojny światowej i uświadamiania mechanizmów społecznych prowadzących do eksterminacji Żydów, na przykład poprzez upamiętnienie wydarzeń nocy kryształowej: Ludzie przez wielkie „L”. 270 Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” We Wrocławiu zakończyły się VII Dni Wzajemnego Szacunku. Podczas kilkunastu spotkań zwłaszcza młodzież miała okazję przyjrzeć się kulturze i historii naszych starszych braci w wierze. W spotkaniu w ramach Dni Wzajemnego Szacunku ze świadkami Holocaustu wzięło udział kilkadziesiąt osób, głównie licealistów. Dla większości z nich była to pierwsza wizyta w synagodze pod Białym Bocianem. Myślą przewodnią dni jest tolerancja wobec mniejszości narodowych, etnicznych i religijnych. W programie znalazły się wystawy, koncerty oraz wystąpienia o charakterze historycznym i kulturalnym, ukazujące tradycję żydowską. Punktem centralnym Dni Wzajemnego Szacunku był marsz tolerancji, w którym wzięło udział ponad 600 osób różnych wyznań i narodowości. (GN 46/2011) Jednym ze skutecznych sposobów przeciwdziałania kształtowaniu się negatywnych stereotypów etnicznych i wyznaniowych jest dobrze przemyślana działalność edukacyjna. O formach takiej aktywności społeczno-kulturowej we wrocławskiej Dzielnicy Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań informuje tekst zatytułowany Szabat, ikony i Willmann. Światło księżyca i świec zapalanych przez matkę zaczyna świętowanie, zapada sobotnia cisza, ojciec błogosławi wino – sceny z dawnego żydowskiego miasteczka utrwalone w poezji jidysz ożywają w sali obok ewangelickiego kościoła. Warsztaty kulturowe prowadzi dr Joanna Lisek ze Studium Kultury i Języków Żydowskich UWr. Opowiada o Jerozolimie, o chederach, o słupach, które wyznaczały granice poruszania się w czasie szabatu. – Poprzez poezję pisaną w jidysz chcę nieco przybliżyć młodzieży elementy kultury żydowskiej, zaginiony świat dawnych miasteczek. […] Wielu młodych po raz pierwszy miało styczność z przedstawicielami innych wyznań. Szczególnie zachwyceni byli cerkwią prawosławną i opowieścią o Świętym Ogniu; ciekawie było też u paulinów, gdzie mogliśmy wejść na emporę kościoła, czy podczas spotkania z panem Kichlerem (49/2012). Kresowe Madonny archidiecezji wrocławskiej są niezwykle czytelnym skryptem kulturowej tożsamości Dolnego Śląska i nawiązują bezpośrednio do wypędzenia Polaków ze swoich miejsc zamieszkania po zakończeniu II wojny światowej. Dbałość i troska o stan materialnych symboli przypominających miniony czas jest często powracającym motywem tekstów wrocławskiego „Gościa Niedzielnego”, co ilustruje poniższy fragment tekstu pt. Nad miastem złoty płaszcz: Przed Matką Bożą ze Śniatyna dziś można się pokłonić w samym centrum Brzegu Dolnego. Przybyła ze Wschodu, ale Jej pokryte kwiatami szaty i otaczający Ją biały obłok przywodzą na myśl Bliski Wschód – tajemnicze góry Karmel. Obraz zwany Madonną Huculszczyzny, zapakowany w skrzyni, przywieźli pociągiem w 1946 roku na Dolny Śląsk dwaj księża ze Śniatyna. Początkowo przyjezdni nie chcieli nawet za bardzo się rozpakowywać, oczekując powrotu na swoje ziemie. Z czasem jednak stało się jasne, że nie można na to liczyć. Obraz (i droga krzyżowa) znalazł miejsce w poewangelickim kościele na dolnobrzeskim rynku. (GN 42/2011) 271 Marian Ursel Uniwersytet Wrocławski Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku Chociaż myśl, od której zacznę, brzmi jak truizm i jest truizmem, to przecież od niej należy zacząć. Koniec drugiej wojny światowej miał niepoliczalne konsekwencje, odciskając znamię na najróżniejszych, materialnych i niematerialnych, dziedzinach życia ludzkiego. Obserwujemy to także w perspektywie naszych zainteresowań określonych tytułem niniejszych uwag. Stało się między innymi to, co obwieszczał tytuł informatora historycznego dziejów miast ziem zachodnich z 1947 roku pióra przedwojennego pisarza i działacza politycznego – Władysława Jana Grabskiego1: 200 miast wraca do Polski. Jednym z tych miast była interesująca 1 Władysław Jan Grabski (1901–1970) przedwojenny jeszcze działacz polityczny i pisarz katolicki, syn ministra Władysława Grabskiego. Od marca 1945 roku, na prośbę Edwarda Ochaba ówczesnego pełnomocnika rządu dla Ziem Odzyskanych, został jego doradcą naukowym. Pełnił tę funkcję na własne życzenie bez wynagrodzenia. Był autorem broszury dla przesiedleńców pt. Polska nad Odrą, Nysą i Pasłęką (1945) oraz informatora historycznego 200 miast wraca do Polski (1947), który rozszerzył w 1960 do miast 300. W 1948 na znak protestu wobec negatywnego stanowiska Ministerstwa wobec autochtonów zrezygnował z pracy. W latach 1950–1955 obowiązywał w stosunku do niego zapis cenzuralny, co praktycznie odbierało mu możliwość publikowania. Obawiając się rewizji w domu, zniszczył wtedy kilka rękopisów, w tym większą część ukończonej już powieści K aleki boże. Po 1956 współpracował z środowiskiem Instytutu Wydawniczego PAX (nie był jednak członkiem Stowarzyszenia PAX), w którym publikował swoje kolejne książki. Pisywał dla wydawanego przez PAX tygodnika Kierunki oraz Wrocławskiego Tygodnika Katolików. W latach 1937–1938 porzucił tematykę polityczną na rzecz zwrotu ku uniwersalistycznie pojmowanemu chrześcijaństwu. Autor m.in. powieści W cieniu kolegiaty (1939). Podczas okupacji napisał historyczną Sagę o Jarlu Broniszu wydaną po wojnie w Poznaniu w trzech tomach: Zrękowiny w Uppsali (1946), Śladem Wikingów, oraz R ok tysiączny (1947). W czasie wojny rozpoczął też pracę nad Konfesjonałem (1948), stanowiącym kontynuacje wątku W cieniu kolegiaty. Książki powstałe po 1956 publikował w Wydawnictwie PAX (Warszawa) m.in.: Poufny dziennik Dominika Pola (1963), Moguncka noc (1966) 273 Śląskie pogranicza kultur nas Świdnica (nota bene miasto bardzo bliskie i dobrze znane autorowi tego tekstu, bo miasto rodzinne). Oczywiście trudno tu posądzać Grabskiego o jakiś euforyczny triumfalizm. Jego informator historyczny odnotowywał po prostu stan faktyczny, który był jednak tylko częścią składową daleko bardziej złożonego, skomplikowanego i dramatycznego procesu. Przecież równie dobrze sporządzić można było – i należałoby – rejestr informujący o jeszcze większej liczbie wschodnich miast, które po 1945 roku odpadły od Polski, zagarnięte przez ZSRR w ramach nowego porządku pojałtańskiego. Rejestru serdecznego, wpisanego w serca Kresowiaków, tych wysiedleńców, którym w dowodach osobistych odnotowywano, że urodzili się w ZSRR, choć nie było to zgodne z prawdą historyczną. Rejestru, o którym jednak wtedy ani mówić, ani też pisać za bardzo nie można było. Rejestru wreszcie, który in minus bilansował ostatecznie zachodnie zdobycze. Te dwieście pozyskanych nowych miast na zachodzie Polski, podobnie jak tych kilkaset utraconych na wschodzie, mogło się rychło stać również przedmiotem eksploracji literackiej. Tylko że te pierwsze były zalecane i hołubione przez politykę kulturalną PRL, podobnie jak utwory o nich, na przykład premiowane nagrodami w konkursach artystycznych. Natomiast te drugie, czyli utracone miasta wschodnie, były w oficjalnej literaturze i kulturze – chciałoby się powiedzieć – „źle obecne”, jako politycznie napiętnowane i niewygodne, ulegały ideologicznemu wykluczeniu. Jeśli więc pojawiały się, to głównie w nurcie wspomnień prywatnych i na kartach literatury emigracyjnej. Niemniej jednak były to dwie niezwykle obszerne i atrakcyjne, choć i bolesne – by tak powiedzieć – czasoprzestrzenie geograficzno-historyczno-kulturowe. Łączyło je zaś między innymi to, że w 1945 roku gwałtownie przerwana została ciągłość historycznego i kulturowego rozwoju obu regionów o wielowiekowej i arcybogatej, mozaikowej tradycji oraz tożsamości. Odnotować też należy, że wielu z tych, którzy opuszczali miasta wschodnie jako wysiedleńcy, znalazło się w owych dwustu nowych miastach jako osiedleńcy. Zamieniając – najczęściej wbrew swej woli – kresy wschodnie na kresy zachodnie2 , stawali się też żywymi zwornikami pomiędzy tymi obszarami. Abstrahując już od kwestii porównań – choć i tak są one nieuniknione – i polskich miast wschodnich, które odpadły od Rzeczypospolitej, co powinno stać się oraz Ślepy start (1966). Ostatnią jego książką były Blizny dzieciństwa, autobiograficzna opowieść doprowadzona do wybuchu I wojny światowej, która ukazała się w 1971, kilka miesięcy po śmierci Grabskiego. 2 Kresy Zachodnie – obszary I Rzeczypospolitej, które po 1815 roku znalazły się poza Królestwem Polskim w zaborze pruskim (Pomorze Gdańskie, Wielkopolska i Warmia). Pojęcie to wprowadził w 1860 roku w swej powieści Na kresach Jan Zachariasiewicz. Por. M. Inglot, The Picture of the Polish-German Borderland in the Novel by Jan Zachariasiewicz “Na Kresach” ( In the Borderland), [w:] D. Michułka, M. Leinonen [red.], Borderlands: what does it mean for Poland and Finland? (from literary and historical perspectives), Tampere 2004, p. 69–79. Po II wojnie światowej nazwę tę odnoszono także do Ziem Odzyskanych, gdzie osiedlano między innymi repatriantów z Kresów Wschodnich. 274 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku przedmiotem odrębnych i inaczej ukierunkowanych badań, przejdźmy do zasadniczego wątku rozważań. Uczynić należy jeszcze tylko jedno ważkie zastrzeżenie wstępne. Pisząc o Świdnicy, przedmiotem penetracji i opisu czynimy wyłącznie polską powieść po roku 1945, dzięki czemu otrzymujemy jednorodny genologicznie materiał badawczy. Temat „Świdnica jako bohater powieści polskiej po 1945 roku” wpisuje się – jak powiedziano – w znacznie szerszy kontekst kulturowy i badawczy. Wiąże się z tak zwanymi Ziemiami Zachodnimi i Północnymi, które – na prawach specyficznej rekompensaty za utracone na wschodzie 48% dawnych obszarów – Polska otrzymała decyzją konferencji poczdamskiej. Stały się one przedmiotem rozlicznych, różnogatunkowych i różnorodzajowych zainteresowań nowoczesnej literatury polskiej3. Zainteresowań inspirowanych polityką państwa, także tą kulturalną, wyrażaną między innymi przez specjalnie powołane Ministerstwo Ziem Zachodnich i Północnych, działające w latach 1945–1949 i kierowane przez Władysława Gomułkę. Świdnica jest jednym z owych dwustu czy raczej trzystu miast, o których pisał Grabski, jest też – mówiąc wężej – jednym z elementów „literackiego pejzażu Śląska” po 1945 roku, by użyć tu określenia Wojciecha Browarnego4. Pejzaż ten przez wiele lat poddawany był nie tylko eksploracji literackiej, ale i równolegle ideologizacji tak badawczej, jak i artystycznej. Tworzony jest i wypełniany – aż po dzisiaj – utworami na temat kolejnych miast5 regionu. Jest to przy tym wszystkim „literacki pejzaż Śląska” układający się w charakterystyczne periody czasowe i tendencje artystyczno-ideowe. I ten właśnie mikrokosmos śląskości, widziany przez literacki, powieściowy pryzmat Świdnicy jako bohatera także różnych odmian gatunku, zostanie tu zarysowany wraz z uwzględnieniem dynamiki tego procesu. Ukorzenianie i oswajanie W początkowym okresie po roku 1945 w literaturze polskiej podejmującej temat Ziem Odzyskanych, a więc i Świdnicy, obserwujemy dwie – jak się zdaje główne i charakterystyczne – tendencje literackie, będące zresztą odbiciem zachowań znacznej części osiedleńców. Jak słusznie bowiem konstatuje Browarny: Jednym z przykładów może tu być twórczość przesiedleńca z Wileńszczyzny Eugeniusza Paukszty, który chętnie w swej twórczości powojennej penetrował i eksplorował literacko Ziemię Lubuską. 4 Por. W. Browarny, L iteracki pejzaż Śląska. Wrocław i Dolny Śląsk w polskiej prozie współczesnej (1946– 2005), [w:] idem, Fikcja i wspólnota. Szkice o tożsamości w literaturze współczesnej, Wrocław 2008, s. 139–208. 5 Na przykład M. Krajewskiego cykl wrocławskich powieści kryminalnych zainicjowanych tomem Śmierć w Breslau (1999), J. Bator Piaskowa Góra (2009) o Wałbrzychu, H. Klimko-Dobrzaniecki, Stacja Bielawa Zachodnia (2003), H. Worcell, Widzę stąd Sudety (1959), Parafianie (1960) o Kłodzku. 3 275 Śląskie pogranicza kultur W literaturze traktującej o pierwszym okresie po 1945 roku powstała fizyczna mapa regionu. Miejscowości, rzeki i łańcuchy górskie, drogi i zakłady przemysłowe, najważniejsze zabytki i miejsca kultu były najczęściej „płaskie” – pozbawione kontekstu historycznego, lokalnej symboliki, legend i wiedzy potocznej dawnych mieszkańców – po prostu materialne i dosłowne albo politycznie poprawne. Często na panoramę nowej ziemi nakładano siatkę ideologiczną, zbudowaną na poczuciu oczywistości niemieckiej winy i polskiej historycznej, a przede wszystkim moralnej racji do terenów zachodnich6. Ta nowa – tylko jakby dwuwymiarowa – odzyskana czasoprzestrzeń wymagała wielkich zabiegów: przede wszystkim należało ją i oswoić, i ukorzenić oraz ukontekstowić w polskiej tradycji narodowej, w polskiej mentalności i świadomości kulturowej, nadać trzeci wymiar7. To, co w tej przejmowanej przestrzeni zastawano, było już niemal z definicji złe, bo przecież niemieckie, zasługujące przeto na kulturowe zapomnienie czy fizyczne zniszczenie8, miało znaleźć się w polskiej niepamięci literackiej i kulturowej. Ta ówczesna wielka niechęć polska, wrogość wobec tego, co niemieckie, miała swe w pełni uzasadnione podstawy i powody, tak historyczne, jak i współczesne, związane z przebiegiem i skutkami drugiej wojny światowej. Nieprzypadkowo w prasie polskiej z lat 45–46 XX wieku przeczytać można było teksty, w których słowa Niemiec czy Niemcy pisane były małą literą. Ta nowa, jednostkowa zasada ortograficzna ukształtowana bezmiarem krzywd wyrządzonych Polakom przez Niemców oddaje temperaturę i nastroje tamtych pierwszych „dni wolności”. W przypadku Świdnicy proces powojennego ukorzeniania i oswajania kulturowego miasta dobrze oddają dwa teksty: dwutomowa powieść historyczna R apsodia świdnicka. Opowieść śląska z lat 1339–1404 pióra Władysława Jana Grabskiego oraz powieść współczesna Sobótki autorstwa Macieja Patkowskiego z 1963 roku, napisana na Konkurs Literacki zorganizowany z okazji piętnastolecia Ziem W. Browarny, op. cit., s. 153. O meandrach, specyfice i przebiegu owych procesów pisze między innymi W. Browarny w pracy Międz y „odz yskiwaniem” a ślązaczeniem. L iteracki obraz Śląska i polski dyskurs nowoczesności, [w:] Nowy regionalizm w badaniach literackich. Badawcz y rekonesans i zarys perspektyw, red. M. Mikołajczyk, E. Rybicka, Kraków 2012. 8 Po wojnie bardzo często bezrozumnie niszczono wszystko to, co było niemieckie lub za niemieckie uchodzić mogło. Osadnicy polscy z Kresów nagminnie niszczyli w przejmowanych poniemieckich gospodarstwach infrastrukturę techniczną, łącznie z maszynami rolniczymi poruszanymi elektrycznością. Powszechnie też niszczono, niekiedy bezcenne, kolekcje fi latelistyczne lub zbiory starodruków, bo ich zapis przypominał alfabet niemiecki (tzw. gotyk). Nie dbano też o mienie niemieckie – materialne i duchowe – w przekonaniu, że wkrótce wszystkie Ziemie Odzyskane zostaną ponownie przejęte przez Niemców. Szerzej na ten temat por. E. Kaszuba, Dolnośląski tygiel. Ludność regionu w pierwsz ych latach po II wojnie światowej, [w:] Śląsk, Polska, Niemcy na przestrzeni wieków. Studia historyczne ofiarowane Profesorowi Miecz ysławowi Paterowi w osiemdziesiątą rocznicę urodzin, pod red. T. Kulak, Toruń 2008. 6 7 276 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku Zachodnich w 1960 roku9. Nota bene są to zresztą jedyne dwie powieści z tego okresu, w których Świdnica jest bohaterem pierwszoplanowym. Pierwsza ukończona w lipcu 1953 roku, z powodów zapisu cenzuralnego na Grabskiego, musiała czekać całe dwa lata na wydanie w nakładzie piętnastu tysięcy egzemplarzy staraniem poznańskiego Wydawnictwa Pallottinum. Utwór ten mówił o czasach późnego średniowiecza, kiedy to następował zmierzch polskich wpływów na Dolnym Śląsku. Powstała zaś ta powieść, ponieważ – jak pisał jej autor – […] objawiła się w dziedzinie kulturalnej potrzeba zaspokojenia głodu duchowego Ślązaków i Osiedleńców przez ożywienie ich świadomości przekonaniem, iż są tej ziemi śląskiej prawymi dziedzicami i spadkobiercami tych, którzy ich niwy od prawieku użyźniali swym trudem i kośćmi i grody murowali mówiący słowiańską mową. Pomożenie w tym rodakom nad Odrą i Nysą wydało mi się poczciwym zadaniem10. Można powiedzieć, że monumentalna powieść historyczna Grabskiego była jakby literackim – imiennym, wskazanym z nazwy, jednostkowym – dopełnieniem zarówno do jego broszury traktującej o Polsce nad Odrą, Nysą i Pasłęką, jak i – szczególnie – informatora historycznego z 1947 roku, mówiącego o dwustu miastach, które powróciły do Polski po zakończeniu II wojny światowej. Z daleko posuniętym pietyzmem odtwarzała realia historyczne, topograficzne11 i obyczajowe, a także klimat i obraz średniowiecznej, czternastowiecznej Świdnicy – piastowskiej, polskiej Świdnicy. Podobnie potraktować można inną „dolnośląską” powieść historyczną, tym razem Romualda Cabaja Balladę bolkowską; opowieść, opublikowaną także w 1955 roku. Oba utwory – choć przynależą do dwóch różnych nurtów powieści historycznej – łączą zarówno zakres tematyczno-historyczny, kilkutygodniowe pobyty studyjne autorów w opisywanych miastach, jak również odwołania do archiwalnych materiałów historycznych i źródłowych12. 9 Przez cały czas trwania PRL konkursy artystyczne były jednym z najważniejszych narzędzi państwowej polityki kulturalnej, często skrajnie manipulacyjnej i indoktrynacyjnej. Por. K. Budzowska, Konkursy literackie organizowane przez Ministerstwo K ultury i Sztuki w latach 1949−1950 w świetle dokumentów archiwalnych, „Acta Universitatis Lodziensis Folia Litteraria Polonica” 2013, z. 1 (19). 10 W. J. Grabski, R apsodia świdnicka. Opowieść śląska lat 1339–1404. Poznań 1955, t. 1, s. 3. 11 Grabski w swej powieści zamieścił sporządzony przez siebie plan średniowiecznej Świdnicy liczącej w 1395 roku 949 domostw. Mapka ta stała się później prawdopodobnie swoistym przewodnikiem między innymi dla Andrzeja Sapkowskiego, przywołującego topografię, pejzaż i realia grodu w swej trylogii husyckiej, o czym będzie mowa jeszcze dalej. 12 Jak konstatuje W. Browarny: „Dwutomowa saga Grabskiego, utrzymana w konwencji tradycyjnej epiki historycznej, nawiązuje do stylu pisarstwa Z. Kossak-Szczuckiej i A. Gołubiewa. Cenną stroną R apsodii świdnickiej jest materiał kronikarski wpleciony w powieściową narrację, a fragmentarycznie przytoczony w oryginalnych łacińskich i niemieckich przypisach, który wskazują na hipotetyczność rekonstrukcji dziejów i wieloznaczność narodowej tożsamości śląskich Piastów i ich otoczenia z połowy XIV wieku. Podobną refleksją historiograficzną nie legitymuje 277 Śląskie pogranicza kultur Oczywiście, że łącznikiem najważniejszym, nadrzędnym jest intencja autorska tak jasno wyrażona przez Grabskiego w słowie Od autora poprzedzającym R apsodię świdnicką. Czynnikiem sprawczym powstania obu tekstów była chęć zaspokojenia potrzeb tożsamościowych – nawet jeśli byli Ślązakami – nowych mieszkańców ziem nad Odrą i Nysą, potrzeby duchowe, „ożywienie ich świadomości przekonaniem, iż są tej ziemi śląskiej prawymi dziedzicami i spadkobiercami”. W ówczesnych badaniach naukowych i w tekstach literackich obserwować można było szczególne uprzywilejowanie średniowiecza. Działo się tak z zupełnie oczywistych powodów. Było ono na odzyskanych ziemiach śląskich po pierwsze piastowskie, czyli polskie, a po drugie władcy komunistyczni czuli się następcami czasów i władców tamtej epoki. Należy przeto mówić tu w pierwszym rzędzie o racjach i względach politycznych oraz ideologicznych, a nie artystycznych. Obie powieści: i Grabskiego, i Cabaja ukazały się również w roku szczególnym, gdy obchodzono pierwsze dziesięciolecie „powrotu Ziem Odzyskanych do Macierzy”, jak się wtedy – językiem propagandy – pisało i mówiło. Było to również pierwsze dziesięciolecie istnienia Polski Ludowej. Czas, kiedy także budowano i otwierano słynny Stadion Dziesięciolecia, który po kilku dekadach miał się zamienić w największe targowisko Europy (1989–2008). Czynnikiem sprawczym powstania była tylko wola autorska, czy może także czyjaś inna wola? Pamiętając czasy Polski Ludowej, szczególnie te początkowe z rozpanoszoną cenzurą, można przyjąć, że nic się bez wiedzy i woli władzy ludowej odbyć nie mogło. Jednak R apsodia świdnicka – kolejna przecież już powieść historyczna Grabskiego – trafiła najprawdopodobniej nieco przypadkowo, na prawach zbiegu okoliczności, na ów czas. Ukończona w roku śmierci Stalina, dopiero na fali odwilży, po zdjęciu „zapisu” na autora, skierowana została do druku dwa lata później, stając się jednym z utworów literackich wpisujących się w obchody rocznicowe pierwszego dziesięciolecia. Inaczej niż utwór Patkowskiego nie była napisana przez Grabskiego na zamówienie władzy, jak mniemają bohaterowie innej – późniejszej – powieści świdnickiej zatytułowanej Blady Niko Tomka Tryzny wydanej w 2010 roku. Powieści, której akcja toczy się w pierwszym kwartale 1967 roku – jakże pamiętnego dla Świdnicy i świdniczan, bo związanego z zawaleniem się ratuszowej wieży13 (nota bene odbudowanej ostatecznie po licznych się natomiast powieść Cabaja. Ballada bolkowska to narracja jednostronna, pozostająca w kręgu oddziaływania prozy Bunscha, Kraszewskiego i Sienkiewicza”. W. Browarny, L iteracki pejzaż Śląska, op. cit., s. 147–148. 13 Wieża zawaliła się 5 stycznia 1967 roku w kwadrans po godzinie 15, a zatem w szczycie ruchu ulicznego. Szczęśliwym trafem nikt nie poniósł żadnych obrażeń. Informację o katastrofie budowlanej jako pierwsze podało Radio Wolna Europa. Wydarzenie to opiewane było między innymi w amatorskich tekstach literackich, na przykład balladach. Krążyły również obsceniczne żarty na temat dwóch wież, z których jedna (kościelna) ciągle stoi, druga (ratuszowa) natomiast leży i odwoływano się przy tym do nazwisk ówczesnego proboszcza i sekretarza powiatowego PZPR. 278 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku Świdnica – Ratusz perturbacjach w 2014 roku). Katolicki pisarz nie był hołubiony przez ówczesne władze, ale jego powieść historyczna o piastowskiej Świdnicy nagle i nieoczekiwanie dobrze dawała się wpasować w założenia ideowe ówczesnej propagandy i polityki kulturalnej, wychodziła im w niezamierzony sposób naprzeciw, na prawach jakby literackiej jaskółki odwilżowej. W świadomości pokolenia świdniczanina Tomka Tryzny, po 12 latach od wydania sagi Grabskiego o rodzie Kordalów zamieszkujących za Bramą Strzegomską, była to już tylko – jak wyznaje tytułowy Niko – „dwutomowa kobyła”, jej bohaterem „prosty chłop, żyjący w czternastym czy którymś wieku”, napisana „chyba na zamówienie władzy i chyba dla udowodnienia, że Dolny Śląsk 279 Śląskie pogranicza kultur w dawnych czasach był polski, a najmądrzejsi byli chłopi i inny lud pracujący nieco”14. Przywołane odczytanie jest celowo powierzchowne i infantylne, zdaje się być adekwatne do poziomu ówczesnych propagandowych omówień i kampanii indoktrynacyjnych prowadzonych przez władze w ramach polityki kulturalnej. I w tym kontekście przypuszczenie Bladego Nika, że R apsodia świdnicka powstała na zamówienie, może mieć i ma swe mentalne oparcie w panujących wtedy i wcześniej praktykach manipulacyjnych władzy ludowej, kiedy propaganda i okazjonalna akcyjność wypierały autentyzm. Zdawano sobie z tego sprawę, kpiono nawet, ale i – najczęściej – przechodzono nad nimi do porządku dziennego15. Warto pamiętać, że rok wcześniej obchodzono hucznie i z ideologicznym zadęciem tysiąclecie Państwa Polskiego, próbując w ten sposób choćby częściowo zaanektować i zeświecczyć obchody Tysiąclecia Chrztu Polski zorganizowane przez Kościół Katolicki. Hasłem „tysiąc szkół na tysiąclecie” rywalizować z wędrującą – od parafi i do parafi i – kopią obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, tego obrazu, który zalana strugami deszczu Świdnica witała z największą atencją i – bez sprawdzania list obecności – z udziałem niemal wszystkich swych mieszkańców. Nota bene to ważkie dla miasta i jego mieszkańców wydarzenie nie zostało praktycznie przez żadną z tak zwanych świdnickich powieści odnotowane. Za znak czasów uznać można i to, że w 1967 roku zdaniem młodych pasjonatów kinematografi i nie cała owa powieść, ale raczej dwa z jej wątków mogłyby stać się znakomitym materiałem na fi lm, fi lm kasowy i cieszący się popularnością wśród widzów. Ten sensacyjny, związany z postacią książęcego błazna Jakuba Taua i śmiercią małego księcia, oraz ten erotyczny, osnuty wokół postaci prześlicznej osiemnastoletniej dwórki Pauliny, czyli – jak mówi dosadnie Mariusz Czerwoniak – „Dziewica i czterech napalonych samców, a nawet pięciu […]”. Czerwoniak opowiada się zdecydowanie za ekranizacją tylko tego drugiego. Miałby to być fi lm, który „obejrzy szara masa i inteligencja”. A zatem byłby to krok w kierunku komercjalizacji kultury wysokiej, próba ujęcia jej w duchu i konwencjach kultury popularnej. O ile powieść Grabskiego była przykładem historycznego ukorzeniania na Ziemiach Odzyskanych młodej, mozaikowej tożsamości kulturowej Polaków przybywających z najróżniejszych stron osiedleńców-wysiedleńców, o tyle utwór Macieja Patkowskiego Sobótki pokazywał oswajanie i zasiedlanie tak fizyczne, jak i duchowe jednego z dolnośląskich miast – Świdnicy od zakończenia wojny po 14 T. Tryzna, Blady Niko. Warszawa 2010, s. 68. Co niezwykle ważne dla naszych rozważań, już wcześniejsza powieść Tryzny z 2003 Idź, kochaj po prawie 40 latach wprowadza Świdnicę ponownie na karty utworów powieściowych, lecz do kwestii tej powrócimy dalej. 15 Wymownym przykładem może być na przykłas sprzedaż z samochodów ciężarowych po zakończeniu obchodów pierwszomajowych, luksusowych, deficytowych wędlin i innych towarów. Podobnie w niedziele i święta kościelne przed południem telewizja swym młodym widzom serwowała szczególnie atrakcyjne programy i fi lmy, między innymi kreskówki Walta Disneya. 280 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. Była to literacka opowieść współczesna napisana poniekąd na zamówienie władzy. Ewokowana była wszak Konkursem Literackim z okazji piętnastolecia Ziem Zachodnich. Autor na wstępie wyjawiał swe zadanie, pisząc „Chcę opowiedzieć historię jednego miasta” i zaraz dopowiadał: „Zdać relację z dwóch wydarzeń, które wstrząsnęły Świdnicą”, by uściślić stwierdzeniem: „Mowa tu o dwukrotnym najeździe Hunów”16. Pierwszy miał miejsce tuż po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku, a drugi – w dziesięć lat później. Pierwszego dokonali głównie Kresowiacy, repatrianci przybyli „krowiakami”, czyli wagonami przeznaczonymi do przewożenia bydła. Drugiego – przybysze z całej Polski, dla których zasiedlony już Zachód, bez wolnych gospodarstw, ale za to z dymiącymi kominami fabryk oferujących miejsca pracy, otwierał nowe perspektywy, stwarzał nowe szanse. Dlatego też, jak pisze Patkowski, „Szli tutaj niczym fala sztormowa…”17. Początkowa wzmianka o „dwukrotnym najeździe Hunów” na Świdnicę w ciągu dziesięciu lat oraz porównanie przybyszów do „fali sztormowej” wyraźnie wskazują na destrukcyjny wymiar tego zjawiska. Pewnie dlatego, że minęły już czasy pionierów i „pionierskiej literatury”, owego „literackiego, heroicznego i wzorcowego osadnictwa” ukształtowanego na schematach poetyki socrealistycznej. Powstającego równolegle do tego realnego, historycznie mającego miejsce, lecz jakże od niego odległego. Zmieniły się już czasy, złagodniała cenzura, możliwe były – choć w ograniczonym stopniu – tony krytyczne, kultura zyskała większą swobodę, którą miała ponownie stracić na fali przyszłych „wydarzeń marcowych”. Sobótki Macieja Patkowskiego to powieść społeczno-obyczajowa łącząca w sobie oba powyższe wątki. Sierżant Świeca wraz z patrolem wojskowym wkracza do Świdnicy w dniu zakończenia drugiej wojny światowej i zostaje postrzelony przez niemieckiego oficera, którego również rani. Rannymi opiekuje się matka oficera. Z czasem Świeca decyduje się pozostać w mieście, gdzie pracuje jako kolejarz. Po wyjeździe Niemców zajmuje ich dom i zajmuje się przygarniętą małą dziewczynką – Urszulą, bo takie nadaje jej imię – zagubioną na stacji. Powieść mówi o problemach powojennej codzienności tych, którzy znaleźli się na nowych, odzyskanych ziemiach albo z własnej woli, albo z woli historii, w dobrych zamiarach albo w złych. To dzieje zasiedlania i wrastania przybyszów w nowy krajobraz polityczno-kulturowy. To opowieść o normalizacji życia wyzbyta cech heroizmu czy sensacyjności i przygodowości, tak jak to było na przykład w głośnym swego czasu fi lmie Prawo i pięść – polskim westernie nakręconym w 1964 roku, a więc rok przed ekranizacją powieści Patkowskiego. Miasto jest zaś obecne jako cichy bohater powieści, uwidacznia się w migawkowych sekwencjach i ujęciach miejsc. Niektóre z nich – jak dworzec i stacja kolejowa – odgrywają pierwszoplanową 16 17 M. Patkowski, Sobótki, Warszawa 1965, s. 7. Ibidem, s. 7. 281 Śląskie pogranicza kultur rolę jako miejsce pracy Świecy. A bohater, choć powtarza corocznie, że pozostaje jeszcze tylko na rok, wrasta w czasoprzestrzeń miasta, staje się coraz bardziej – by tak powiedzieć – „napływowym świdniczaninem” czy świdniczaninem w pierwszym pokoleniu. Świdnica w początkach swej obecności na karatach powieści polskich po 1945 roku zaistniała w dwóch wymiarach, dwóch płaszczyznach czasowych – historycznej i współczesnej, zaś jej wizerunek i literacki sposób wyzyskania był charakterystyczny dla rozwijającej się literatury Ziem Odzyskanych, wynikający z założeń peerelowskiej polityki kulturalnej. Świdnica – czterdzieści lat później Przez prawie cztery dziesięciolecia miasto, które na karty polskiej powieści powojennej wprowadzili Grabski i Patkowski, nie było przedmiotem literackiego zainteresowania ze strony żadnego polskiego powieściopisarza, choć takie szczęście miało do poetów i to nie tylko polskich, ale i niemieckich18. Rzecz się zmieniała na fali rodzącego i rozwijającego się w literaturze polskiej, gdzieś od schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku, nowego regionalizmu literackiego i literaturoznawczego. Trendu kulturowo-badawczego, który w przypadku tekstów odnoszących się czy przywołujących fakty i zjawiska związane z Ziemiami Zachodnimi, Odzyskanymi zdejmował z nich między innymi wcześniejsze piętno ideologicznego stygmatu determinującego jednostronne, niepełne, tendencyjnie sprofi lowane ujęcia i obrazy. Złożona historia i wielokulturowa tradycja tych ziem stały się impulsem twórczym dla literatów i badaczy, skłaniały do pogłębionych ujęć odzwierciedlających mozaikowość i interferencyjność kulturową, sprawiały, że coraz częściej i chętniej – poniekąd i na prawach mody literackiej – zajmowano się tematyką i problematyką regionalną, opisywano, badano i odsłaniano nowe, nieznane karty dotyczące „małych ojczyzn” kiedyś tak źle w Polsce obecnych. Świdnica – w szerokim wymiarze – dopiero w 2003 roku pojawiła się ponownie na kartach powieści. Stało się to za sprawą świdniczanina Tomka Tryzny i jego utworu Idź, kochaj, który – w pewnym sensie – ewokował serię powieści opiewających miasto w różnych odmianach i konwencjach gatunku. I tak będą to w porządku chronologicznym: Jakuba Czarnika Pan Samochodzik i Biblia Lutra (2009), Wojciecha Korycińskiego Tajemnice ulicy Pańskiej (2010), Tomka Tryzny Blady Niko (2010), Wojciecha Korycińskiego Niebieskie Zakony (Świdnica 2013). Do tych sześciu utworów, w których bezsprzecznie miastu przypada rola pierwszoplanowa, dodać należałoby jeszcze – tytułem przykładu – przynajmniej dwa: Andrzeja Sapkowskiego Narrenturm (2002), część pierwszą trylogii husyckiej, gdzie 18 Por. Wzorz ysta jak arras Świdnica (wybór wiersz y świdnickich poetów). „Rocznik Świdnicki” 1978, s. 189–218, czy Poeci o Świdnicy (1982), antologia wierszy polskich i niemieckich poetów. 282 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku znajduje się obszerny rozdział piętnasty w całości związany ze Świdnicą oraz Hany Lukas Za późno, za wcześnie (2013) z istotnym świdnickim epizodem19. Z powyższych tekstów można wyodrębnić ważniejsze wątki tematyczno-problemowe związane z obecnością Świdnicy i sposoby ich literackiego wykorzystania na kartach powieści po roku 1945, które tu szkicowo omówimy. Świdnica „miastem dzieciństwa” czy „małą ojczyzną”? Tomek Tryzna, wydając w 1994 roku – jakże później głośną – Pannę Nikt, rozpoczął swój dolnośląski cykl powieściowy o dojrzewaniu. Po pochwałach, jakie zebrała powieść od Czesława Miłosza, który widział w niej pierwszy postmodernistyczny tekst, po ekranizacji filmowej Andrzeja Wajdy z 1996 roku, po przetłumaczeniu na kilkanaście języków, autor stał się poniekąd więźniem własnego sukcesu artystyczno-ideowego. Kolejne – wymienione już wyżej – dwa utwory, wywodząc się z dynamicznie rozwijającego nowego regionalizmu literackiego i odwołując się do dolnośląskiego kolorytu lokalnego, przenosiły miejsce akcji z górniczego i hutniczego Wałbrzycha do Świdnicy. W miejsce zaś nastoletniej bohaterki pojawiał się Romek Stratos20, postać o wyraźnych rysach czerpanych z biografii pisarza (między innymi ten sam rok urodzenia – 1948, wzrastanie i edukacja szkolna w Świdnicy, rodzice początkowo posiadający zakład krawiecki, a następnie już tylko świadczący usługi krawieckie). W Idź, kochaj bohater jest jeszcze dzieckiem i ma lat jedenaście, natomiast w Bladym Niku – dziewiętnastoletnim młodzieńcem. Akcja obu utworów rozgrywa się więc głównie na przestrzeni lat sześćdziesiątych XX wieku, w czasie gomułkowskiej stagnacji. Rzeczy ważne wydarzyły się już wcześniej, a te, które będą ważne – na przykład marzec ‘68 – jeszcze się nie zdarzyły. Panuje gnuśna, bezbarwna, mała – pozorna – stabilizacja. Powieść o Bladym Niku otwiera głośne – dosłownie i w przenośni – zdarzenie: zawalenie się wieży świdnickiego ratusza 5 stycznia 1967 roku. Bohaterem w obu utworach jest Świdnica, ale przedstawiona raczej bez sentymentów i ciepłych emocji. Romek myśląc o matce, która do dwudziestego pierwszego roku życia mieszkała w Warszawie, mówi: […] Warszawa jest dla niej tym, czym dla mnie Świdnica. Miastem dzieciństwa21. W obu powieściach Tryzny miasto jest bardziej „miastem dzieciństwa” niż urokliwą „małą ojczyzna”. Świdnica jest miejscem, w którym wpierw jedenastoletni, 19 W rozważaniach swych rezygnuję z przywoływania tekstów powieściowych tylko marginalnie wzmiankujących o Świdnicy. 20 Postać o takim nazwisku pojawi się później w metatekstowej powieści kryminalnej W. Korycińskiego pt. Niebieskie zakony, w którego pisarstwie owa aluzyjność literacka urasta do jednej z ważniejszych cech warsztatowych. 21 T. Tryzna, Idź, kochaj, Warszawa 2003, s. 129. 283 Śląskie pogranicza kultur a potem dziewiętnastoletni Romek po prostu mieszka. Miejscem, które na ogół nie wywołuje żywszych i cieplejszych doznań. Jest miejscem, które zwyczajnie jest. Niekiedy ukazującym się w naturalistyczno-turpistycznym wymiarze. Tak jak na początku powieści Idź, kochaj, gdy mały Romek stoi „na schodach do ciemnej piwnicy w bramie numer jeden” i liże się „z Lalą po pysku”, by móc jeździć jej samochodem-zabawką wokół świdnickiego Rynku przy przeliczniku minuta całowania to minuta jazdy. Nie lubi tego, ale chęć jeżdżenia jest silniejsza, choć Świdnica – Rynek 284 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku trudno mu się skupić, gdyż „w piwnicy pachniało kupą” (s. 7, 9). Piwnicy, którą „Hunowie” z dwóch nawał opisanych w powieści Patkowskiego traktowali jako wychodek lub miejsce za stodołą. Można by powiedzieć sarkastycznie, że jest to – niestety – tradycja wielowiekowa i właściwa Słowianom, a Romek odczuwał to, co na przykład bohaterowie z przywoływanej powieści Sapkowskiego, którzy „Weszli za Szarlejem pod niskie kamienne sklepienie, w ciemny tunel bramy, w której śmierdziało tak, jak gdyby już z dawien dawna szczały tu starożytne plemiona Ślężan i Dziadoszan”. I chciałoby się też zauważyć, że w powieściach kryminalnych w stylu retro Świdnica i jej bramy oraz piwnice nie śmierdziały, tak samo – na ogół – jak i dzisiaj. Jednak współcześnie bardziej to efekty rozpowszechnionej mody na domofony niż rezultat wzrostu higieny i kultury osobistej mieszkańców. Niezawodnie przekonuje o tym niemal każdorazowy wypad w plener, gdzie obserwować można te specyficzne ślady obecności współczesnych Hunów, co urasta do rangi smutnej metafory kulturowej. Szarość i smród niedużego miasta, podupadającego poniekąd za ideologicznym przyzwoleniem władz, w większości z napływową ludnością niepoczuwającą się do żadnych z nim więzi tożsamościowych, traktującą je przedmiotowo, instrumentalnie w przekonaniu tymczasowości. Miasto zaniedbane, niechciane, miasto niczyje i wreszcie miasto – jakże to znaczące – które traci jedną ze swych wizytówek, gdy zawala się ratuszowa wieża. To dopiero dorastające pokolenie Romka Stratosa i Tomka Tryzny będzie pierwszym prawdziwym, rodowitym pokoleniem i Dolnoślązaków, i świdniczan. Oni to będą tworzyć nowy wizerunek miasta, wydobywać, ale i nadawać mu jego cechy. Mimo tej siermiężności i miałkości warunków lat gomułkowskich pojawią się i miejsca, i zdarzenia nowe, inspirujące, magiczne ze swej istoty lub magiczność uzyskujące. Zaczynają miastu nadawać nowy ton i charakter młodzi ludzie pokroju Bladego Nika, ogarnięci artystycznym pasjami, między innymi fi lmowymi, współtworzący świdnicką bohemę lat sześćdziesiątych, którą dość łatwo odnieść i powiązać z autentycznymi postaciami. Tryzna przywołuje między innymi słynną kawiarnię Casanova. Dwupiętrową kawiarnię otwartą gdzieś w połowie lat sześćdziesiątych, otoczoną skandalizującą atmosferą jako miejsce gromadzące inteligencję i bohemę, taki – tout proportions gardee – maluteńki świdnicki Montmartre, do którego bocznym (dosłownie, ale i przenośnie) wejściem – by nie spotkać swych nauczycieli – przemykali na piętro uczniowie klas maturalnych, gdzie paląc papierosy, pili podawaną w szklankach słynną, choć okropną, kawę po turecku. Ileż tam zrodziło się pomysłów, planów, marzeń, jakież toczyły się namiętne dyskusje artystyczne i światopoglądowe, ileż uleciało westchnień i padło wyznań, jakże wszystkim chciało się żyć. Atmosfera Bladego Nika to atmosfera początku drogi, zapowiedź czegoś – ale czego? – co się zdarzy lub może zdarzyć. Świdnica zaś to miasto ożywające dzięki pasjom młodych i rodzącej się – jeszcze nieśmiało – nowej kulturze, może lepiej kontrkulturze. I to kino Gdynia niekiedy z magicznymi i magnetycznymi seansami 285 Śląskie pogranicza kultur fi lmowymi, i ta restauracja Zagłoba ustylizowana (istotne wtedy novum) na staropolską karczmę z „prawdziwym Zagłobą” z sumiastymi wąsami, który raczył gorącym pitnym miodem o nazwie Zerwikaptur, trunkiem, który zawrócił nie w jednej i nie tylko maturalnej głowie, i te świdnickie parki, gdzie chodzono na randki, ale i gdzie wypito nie jedno tanie wino za 18 lub 23 ówczesne złote. Świdnica z powieści Tryzny zaczyna przeistaczać się z wolna w „małą ojczyznę”. Jest miejscem, gdzie młodzi się rodzą, a ich rodzice zaczynają wrastać. Świdnica kryminalna – od „panasamochodzikowych przygód” po kryminały noir w stylu retro Jakub Czarnik – jeden z autorów młodego pokolenia – zafascynowany serią szesnastu powieści Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku i jego przygodach dołączył do licznej grupy pisarzy rozwijających ten temat 22 i jest autorem dwunastu – jak dotąd – takich powieści. Dla nas jednak najważniejsza jest powieść opublikowana w 2009 roku i zatytułowana Pan Samochodzik i… Biblia Lutra, gdyż jej akcja rozgrywa się we współczesnej Świdnicy, choć pojawiają się też reminiscencje sięgające XVII wieku. Szczególne miejsce przypada tu zabytkowi klasy zerowej: ewangelickiemu kościołowi Pokoju, który wzniesiony został w 1648 roku i choć miał być gestem tolerancji wobec protestantów ze strony katolickiej monarchii, to był przecież obwarowany całym szeregiem zastrzeżeń utrudniających jego budowę23. Zgodnie z konwencją cyklu – adresowanego do młodzieżowego czytelnika – obowiązuje w powieści poetyka sensacyjno-kryminalna, ale obliczona w pierwszym rzędzie na tego właśnie odbiorcę. Nie ma więc drastycznych zdarzeń, momentów czy opisów. Jest natomiast intrygująca zagadka i wątek detektywistyczny z udziałem młodych ludzi, uczniów liceum, a także – jak zwykle – wątek edukacyjny, wprowadzany i prowadzony jednak w sposób inteligentny i nienatrętny. Znany z innych utworów tego cyklu Paweł Daniec, współpracownik Pana Samochodzika, historyk sztuki i były komandos, przybywa do Świdnicy na zlecenie ministra kultury i sztuki, by przeprowadzić śledztwo w sprawie kradzieży bezcennego starodruku szesnastowiecznej Biblii i odzyskać ją. Jeśli zaś dodać, że autor powieści jest świdniczaninem, Zbigniew Nienacki swą serią powieści o Panu Samochodziku zainicjowaną Urocz yskiem wydanym w 1957 roku wywołał specyficzne zjawisko naśladownictwa i mody literackiej. Po śmierci autora wątek kontynuowało – jak do tej pory – 15 pisarzy, spośród których kilku napisało nawet po kilkanaście powieści, np. Sebastian Mierczyński (właściwie. Mierzyński) – 27, Arkadiusz Niemirski – 16, Jakub Czarnik – 12. Łącznie zaś owych różnoautorskich kontynuacji ukazało się już ponad 100. 23 Kościół miał być wzniesiony w ciągu roku poza miastem na odległość strzału armatniego od murów obronnych, z nietrwałych materiałów i bez użycia gwoździ, nie mógł mieć dzwonnicy, a jego bryła przypominać kościoła. 22 286 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku który – jak mówi w wywiadzie24 – przez kilka lat codziennie przechodził obok Kościoła Pokoju, idąc do szkoły i z jej okien obserwował ów zabytek, to nietrudno domyślić się, że i kościół, i Świdnica będą w owej powieści odgrywać niezwykle ważną rolę. Szczególnie – rzecz jasna – Kościół Pokoju, o którym minister kultury, zwracając się o pomoc do Pana Samochodzika i jego współpracownika, powie: Sprawa kradzieży jest prestiżowa. W końcu Kościół Pokoju znalazł się kilka lat temu na liście UNESCO i jest jedną z wizytówek miasta. Lokalne władze chcą za wszelką ceną uniknąć skandalu i jak najszybciej odnaleźć Biblię Lutra25. Właśnie Kościół Pokoju, ta jedna z „wizytówek miasta”26, z woli autora powieści staje się pierwszoplanowym bohaterem utworu. I kościół, i jego otoczenie poznajemy głównie z relacji Dańca – przybysza z zewnątrz, dla którego wiele rzeczy jest nowych, oraz gospodarza, czyli pastora Adama Blocha nie tylko świetnie Kościół Pokoju w Świdnicy Por. Pan Samochodzik na tropach Biblii „Gazeta Wyborcza” 10.01.2010. J. Czarnik, Pan Samochodzik i… Biblia Lutra. Olsztyn 2009, s. 13. Uwaga powieściowego ministra, o tym, że kilka lat temu Kościół Pokoju znalazł się na liście UNESCO, tzn. Liście Światowego Dziedzictwa Zabytków Kultury – dokładnie 13 grudnia 2001 roku – określa w przybliżeniu czas powieściowej akcji, na któreś z lat w przedziale 2005–2008, Daniec zaś doprecyzowuje ją, mówiąc często o majowej pogodzie. 26 W powieści mowa też o innej wizytówce Świdnicy – przepięknej katedrze pod wezwaniem Św. Stanisława i Św. Wacława, która będzie bohaterką innej świdnickiej powieści pt. Niebieskie Zakony (2013) Wojciecha Korycińskiego. 24 25 287 Śląskie pogranicza kultur zorientowanego, ale i rozmiłowanego w historii i realiach znajdującego się pod jego opieką przybytku sakralnego. Ważne wydaje się to, że narracja w tej powieści prowadzona jest w pierwszej osobie z pozycji Pawła Dańca, który z wykształcenia, ale i z zamiłowania jest historykiem sztuki. Odciska to swe znaczące piętno na sposobie postrzegania i opisywania otaczającej rzeczywistości, szczególnie tej, w której utrwalone są ślady przeszłości. Daniec na przykład z rekomendacji komisarza policji Jachimowicza zwiedza świdnicki Rynek. Wchodzi nań od ulicy Bohaterów Getta i następują wtedy niemal trzystronicowe refleksje na temat dziejów miasta połączone z plastycznym opisem odrestaurowanych kamieniczek i fontann tam się znajdujących. To jakby gawęda przewodnika skierowana do oprowadzanej młodzieżowej wycieczki czy ewentualnie swoisty wyciąg ze świdnickiego bedekera połączone z wiedzą pierwszoosobowego narratora. Czarnik dba jednak, aby nie spłoszyć czytelnika lub nie zniechęcić go zbyt wieloma uwagami i dlatego w opis ten wprowadzone zostają kolejne momenty detektywistyczno-przygodowe27. Opowieść o zabytkach rwie się i w końcu urywa ostatecznie, bo Daniec zauważa, że przechodnie dziwnie mu się przypatrują. Zagadka wyjaśnia się, gdy w gazecie „Goniec Świdnicki” spostrzega swą fotografię i orientuje się, że jego tajna misja stała się tajemnicą Poliszynela. Cechą większości opisów Świdnicy w powieści Czarnika jest ich weryzm, podobnie jak i szczegółów topograficznych28. Z książką w ręku można by poruszać się po mieście i kierując się zawartymi w niej nazwami ulic, informacjami i wskazówkami, wędrować po miejscach, gdzie znajduje się dzielny detektyw – dotrzeć na przykład do hotelu, w którym mieszkał Funke, czy zobaczyć w Rynku ciągle obecny szyld sklepowy z napisem „Trykotaże”. Niestety, nie można się udać do koktajl baru w czteropiętrowym nowym bloku przy ulicy Bohaterów Getta i pokrzepić się tam – tak jak detektyw – jego ulubionym koktajlem z truskawek, odgrywającym w przypadku autora taką rolę jak słynne Proustowskie magdalenki (s. 52). Ten założony w 1972 roku legendarny już dzisiaj bar po czterdziestu latach pracy został we czerwcu 2012 roku zamknięty, a w jego miejsce otwarto pierogarnię. Dla czytelnika, który zna to miasto, odtworzona czasoprzestrzeń jest niezwykle sugestywna i arcykonkretna, utkana z wielkiej liczby szczegółów, dająca się prawie bez najmniejszego trudu natychmiast konkretyzować i lokalizować. Weryzm opisów miasta jest niemal wzorcowy, niemal fotograficzny. Konstruowany w oparciu o relacje bohaterów i ich doświadczenia, ale i o wiedzę źródłową. Daniec oprócz tego, że jest historykiem sztuki, przygotował się starannie do świdnickiej wyprawy, wykorzystując między innymi 27 Sposób prowadzania treści edukacyjnych przez Czarnika kojarzyć się może z techniką pisarską Alfreda Szklarskiego i jego niegdyś słynnym, cyklem powieściowym o różnych przygodach Tomka Wilmowskiego. 28 Cecha to zresztą dotyczy nie tylko ściśle świdnickich opisów, podobnie jest na przykład, gdy Daniec zbliża się do miasta od strony Wrocławia i przejeżdża przez pobliskie wioski czy udaje się do Wrocławia do Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku. 288 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku wiedzę czerpaną z Internetu, a także przewodników. I to praktycznie dopiero dzięki Czarnikowi dowiadujemy się o pewnych modyfikacjach, o pewnej fikcjonalności opisów. Na końcu utworu w jednostronicowym słowie Od autora pisarz wyjawia: „Na potrzeby fabuły zmieniłem także układ pomieszczeń w niektórych budynkach na placu Pokoju w Świdnicy, a nawet dodałem jeden niezbyt duży obiekt” (s. 187). Generalnie z powieści wyłania się – dosłownie i w przenośni – pogodny obraz pogodnego miasta, którego Kościół Pokoju jest „jedną z wizytówek”. Miasta nieskażonego mrocznym przestępstwem, miasta dynamicznie rozwijającego się i zmieniającego, do którego warto zaprosić czytelników choćby po to, aby zobaczyli odbudowaną wieżę ratuszową, której nie widział jeszcze Daniec i tylko wspominał o jej zawaleniu w początku lat sześćdziesiątych XX wieku. O ile powieść Czarnika przynosi pogodną, jakby folderową wizję Świdnicy, o tyle dwa utwory Wojciecha Korycińskiego, czyli Tajemnice ulicy Pańskiej oraz Niebieskie Zakony ukazują jej mroczne strony i miejsca. Obie powieści – mające według założeń pisarza przekształcić się w trylogię – utrzymane są w modnym ostatnio duchu kryminałów retro. Nie mając bynajmniej ambicji wskazania ich szerokiej tradycji literackiej, można by mówić między innymi o pisarstwie Umberto Eco czy literackich dokonaniach na tym gruncie wrocławskiego filologa klasycznego Marka Krajewskiego. Krajewskiego, który na pewno wypromował w literaturze polskiej – w ramach nowego regionalizmu literackiego i literaturoznawczego – powieść kryminalną jako nośnik i przekaźnik tematów i treści regionalnych. Koryciński w swych obu powieściach przenosi czytelników do Świdnicy z końca XIX wieku i rekonstruuje z wielką starannością realia tego niemieckiego wtedy miasta, choć nie są one pozbawione i akcentów polskich. W obu utworach konsekwentnie wprowadzane są niemieckie nazwy ulic i miejsc. Każdy zaś z utworów zawiera na zakończenie Spis ulic świdnickich pojawiających się w powieści ich współczesnych odpowiedników oraz Spis instytucji i budynków i ich współczesne usytuowanie. Niebieskie Zakony opatrzone są niemiecką mapą miasta oraz planem katedry, bo to ona będzie głównym bohaterem tej powieści. Akcja Tajemnic ulicy Pańskiej toczy się w grudniu 1895 i kończy się – pozornie – przed Bożym Narodzeniem, a więc w czasie, kiedy dnie są szczególnie krótkie, ponure, bo najczęściej pozbawione światła słonecznego. Natomiast w przypadku Niebieskich Zakonów – drugiej w kolejności wydania – akcja zaczyna się w początkach 1894 roku i „kończy” w identycznym czasie co w pierwszej powieści. Czasoprzestrzeń obu tekstów, ale przede wszystkim tego pierwszego, kojarzy się jednoznacznie z konwencją noir. Świdnica w jednej i drugiej powieści nabiera cech groźnego, niebezpiecznego miasta, w którym po zmroku pojawiają się tajemnicze postacie i tajne stowarzyszenia, dzieją niebezpieczne i perwersyjne rzeczy, mają miejsce krwawe i wyrafinowane zbrodnie. Miejscem akcji są często ciemne zaułki i nieoświetlone ulice, piwnice i podziemia, knajpy, inaczej mówiąc miasto nocą i nad ranem. Noc i ciemność obejmują panowanie nad miastem, odsłaniają jego nieznaną naturę i jego mieszkańców. Wszędzie czai się zło i czyhają złe siły. Max Niekisch 289 Śląskie pogranicza kultur mówi „Świdnica jest więzieniem. Tu każdy ma coś na każdego”29, a uwaga ta odnosi się nie tylko do wymiaru fizycznego – jako że był porywany i więziony – ale i egzystencjalnego. Z kolei wrocławski filolog Maximilian Schulz, mający uporządkować księgozbiór w świdnickiej katedrze, odnosi nieprzeparte wrażenie, „że kościół go obserwuje i jakaś nieznana obecność w milczeniu śledzi każdy jego krok” (s. 59). Nawet rzeczy piękne i dobre okazują się być tylko pozorem i odsłaniają swe mroczne, nieznane oblicze. Tak dzieje się na przykład z katedrą, w której i wokół której – w głównym zakresie – toczą się intryga i akcja Niebieskich Zakonów. Powieści odwołującej się między innymi do motywu zaginionej księgi, biblioteki jako labiryntu oraz samotnego filologa-detektywa, który rozwiązanie zagadki opłaci życiem, a zbrodnia nie zostanie ukarana, zaś zło będzie tryumfować. Miasto, które ukazuje Koryciński – choć znane – emanuje wrogością, staje się coraz bardziej obce. Pomysł osadzenia akcji w obcych kulturowo realiach Świdnicy z końca XIX wieku, wyznaczanie czasoprzestrzeni niemieckimi nazwami ulic, miejsc i obiektów, tajemnicze, krwawe, brutalne i powikłane zbrodnie, cały ich łańcuch, nocna często sceneria oraz mroczne zakamarki miasta, także jego podziemia, sprawiają, że Świdnica staje się miastem, z którego należy bardziej uciekać niż do niego przyjeżdżać. Roztacza się tu duszna, trwożna i obezwładniająca atmosfera, kojarząca się z nastrojem znanym między innymi z niemieckiego ekspresjonizmu filmowego czy koszmarów sennych. Koryciński okazuje się być mistrzem mrocznej nastrojowości, umiejętnie ją buduje, dawkuje, oddaje atmosferę rozchwiania, zacierania się realności i nierealności jako wytworu rozbudzonej i rozstrojonej psychiki30. I Czarnik, i Koryciński swymi powieściami wprowadzili Świdnicę w krainę współczesnej literatury i kultury popularnej, właściwych im konwencji, poetyk i strategii narracyjnych, a tym samym ożywili i wzbogacili literacką egzystencję miasta i sposoby jego istnienia na kartach powieści. Otworzyli nową – interesującą i inspirującą – kartę w dziejach nowego literackiego regionalizmu świdnickiego. Ze Świdnicą w tle – od fantasy po powieść psychologiczną o miłości Spośród epizodycznych wizerunków miasta w polskiej powieści po 1945 roku warto wskazać szczególnie na dwa bardzo współczesne przykłady, czyli pierwszy W. Koryciński, Tajemnice ulicy Pańskiej Świdnica 2010, s. 68. Koryciński posługuje się też ironicznym dystansem. Wprowadza np. w Niebieskich zakonach świdnicki Festiwal Malarstwa, o którym Schulz mówi z niesmakiem, że to „festiwal odgrzewanych golonek” (s. 73). Prezentują na nim swe obrazy między innymi „śląski malarz Kasimir Kutz” i „włoski pejzażysta Panussi”, a także Kathrin Figur z K lein Berlin, R ing und R ose czy Franz Maurer z Hunde (s. 73). Fenomen tego zaś artystycznego wydarzenia polega na tym, że wystawiane są tam kopie obrazów już dawno wcześniej znanych i prezentowanych. 29 30 290 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku tom trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego: Narrenturm wydany w 2002 roku, a przetłumaczony do tej pory na sześć języków, oraz najnowszy z 2013 roku – powieść Hany Lukas Za późno, za wcześnie. Oba utwory odzwierciedlają biegunowo wachlarz sposobów wykorzystania motywu Świdnicy przez współczesnych powieściopisarzy. Sapkowski parokrotnie ukazał – jak już powiedziano – w tomie pierwszym Świdnicę z roku 1425, najobszerniej zaś w rozdziale piętnastym, w całości jej poświęconym. Bohater utworu utrzymanego w konwencji fantasy31 – Reinmar z Bielawy – podróżuje po Dolnym Śląsku i kilka razy pojawia się w średniowiecznej Świdnicy. Jego najdłuższy pobyt w mieście związany jest z wizytą u Justusa Schottela, który „drukował karty do gry i świńskie obrazki”(s. 216). Z kolei para dojrzałych kochanków – Majaka i Krzysztof – z powieści Lukas, poszukują „zauroczenia zwykłymi rzeczami”32. Jedną z nich jest wrześniowy koncert bachowski w Kościele Pokoju, gdzie spędzają urokliwe chwile pozostające na zawsze w pamięci. Świdnica Sapkowskiego ogranicza się zaledwie do kilku ulic, które po deszczu zamieniają się rychło w „gówniano-błotnisto-słomianą topiel” (s. 206). Bohater wjeżdża do miasta albo z niego wyjeżdża bądź Bramą Strzegomską (może nawet mija domostwo Kordali z sagi Grabskiego), bądź Bramą Dolną, kiedy przybywa od strony Wrocławia lub w tamtą stronę się kieruje, porusza się zaś głównie czterema ulicami: Długą lub Wysoką (z lub w) kierunku Rynku oraz Kraszewicką i Kotlarską. Wspomina też o kilku gospodach i ratuszowych podcieniach. Odnosi się wrażenie, że autor to miasto zna jakby z drugiej ręki, być może właśnie z powieści historycznej Grabskiego i ze znajdującego się tam planu Świdnicy. Pisarz chętnie w swej „postmodernistycznej twórczości” – jak w inspirującej i instruktywnej rozprawie pisze Anna Gemra – daje „pełny przegląd tych miast, po których podróżuje bohater cyklu i stara się jak najwierniej oddać ówczesne realia. Jak jednak sam mówi, nie sprawdza drobnych szczegółów. Wykorzystuje te miejsca, które dobrze zna, i do których ma materiały źródłowe”33. U Hany Lukas z kolei Świdnica w zasadzie zawęża się do Kościoła Pokoju i jego najbliższego otoczenia, tej jednej z dwóch (obok katedry) najświetniejszych wizytówek miasta. Bohaterowie słuchają nastrojowego koncertu, oglądają 31 Tak swój cykl określa sam autor por. J. Lipszyc, Żadnych ukłonów. Wywiad z Andrzejem Sapkowskim. „Życie Warszawy” 20.10. 2004. 32 H. Lukas, Za późno, za wcześnie Wrocław 2013, s. 183. 33 Por. A. Gemra, R einmara z Bielawy dolnośląskie i czeskie prz ypadki: Trylogia husycka Andrzeja Sapkowskiego, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 1, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska. Wrocław 2012, s. 207. Bohater podróżuje między innymi przez Oleśnicę, Borową, Byków, Świdnicę, Strzelin, Strzegom, Radków, Środę Śląską, Pragę, Ziębice, Bierutów, Frankenstein, czyli Ząbkowice, Wrocław, Brzeg, Oławę, Kolin, Hradec Kralove, Hynczyce, Hanuszowice, Bamberg, Jesenik, Szumperk, Libinę, Rapotin, Krutwald, Opole. Przebadanie wszystkich opisów tych miast mogłoby pozwolić ustalić istniejące w tym zakresie prawidłowości i określić charakterystyczne wyznaczniki warsztatu twórczego Sapkowskiego jako autora „fantasy historycznej”. 291 Śląskie pogranicza kultur wystawę w holu kościoła, poświęconą pracom konserwatorskim, piją wreszcie herbatę w „maleńkiej kawiarence nieopodal kościoła” (s. 184). Wszystko to zaś utrwalone techniką jakby impresjonistyczną, bo – jak mówi narratorka – „Chwila, do której się powraca, musi być nietrwała, inaczej pozbywa się urody” (s. 183). Średniowieczna Świdnica Sapkowskiego to miejsce szczególnych spotkań i zdarzeń, szczególnych, bo między innymi humorystyczno-żartobliwych igraszek z czasem i przestrzenią. Reinmar spotyka się na przykład z Janem Gutenbergiem, który trafił przejazdem do miasta i próbuje przekonać obrotnego Justusa do swego historycznego wynalazku. Oponentem jawi się tu Samson Miodek ze „swym łagodnym i spokojnym głosem”, który w wynalazku widzi możliwość masowego upowszechniania wszelkich treści, także tych bezecnych. Ostatecznie Justus nie daje się nakłonić do sponsorowania wynalazku i tym samym Świdnica traci historyczną szansę na to, by być miejscem, w którym „zapłonął kaganek oświaty”. A dlaczego? „A bo to też i czasy takie – wybuchnął nagle Justus Schottel – że nic tylko wziąć, spisać jakieś tezy i przybić je, kurważ jego mać, na drzwiach jakiegoś kościoła. Psik, Luter, psik ze stołu, bezczelny kocie” (s. 227). Jak widać Świdnica – sugeruje nieco żartobliwie Sapkowski – to miejsce magiczne, w którym wszystko wydarzyć się może. Może być więc Świdnica widziana i ujmowana w perspektywie fantasy historycznej z elementami groteski, jak i liryzowanej epiki. Świdnica, której nie ma – lista nieobecności We współczesnych powieściach o Świdnicy ukazane zostały – na ogół dość wiernie – różne oblicza i aspekty miasta. I choć to bynajmniej nie zarzut, to przecież wypada stwierdzić, że zabrakło w tej literackiej panoramie miasta co najmniej dwóch charakterystycznych i ważnych dla niego i jego mieszkańców tematów. W zasadzie nie pojawia się kwestia kilkudziesięcioletniej obecności w Świdnicy dwóch żywiołów, a to żołnierzy Armii Czerwonej stacjonujących tu w bardzo znacznej liczbie od 1945 aż do 1991 roku oraz tak zwanych „poprawczaków”, czyli wychowanków Schroniska i Zakładu Poprawczego istniejącego w mieście od 1949 roku aż do dzisiaj. Oba te żywioły odcisnęły swe piętno na życiu miasta. Armia Czerwona była w Świdnicy przez kilka dziesięcioleci wszechobecna, nie sposób było jej istnienia, jej obecności nie zauważyć. Miasto było podzielone, zabroniono wstępu do dzielnicy, gdzie mieściły się koszary radzieckie i mieszkali w willowych domach oficerowie. Granicą był szlaban strzeżony przez radzieckich wartowników na wysokości przejazdu kolejowego obok dworców PKP i PKS. W innych częściach miasta radzieckie bloki były mniej odgrodzone, ale już na pierwszy rzut oka rozpoznawalne po oknach zasłoniętych do połowy wysokości gazetami. Żołnierze radzieccy i oficerowie – szczególnie jednak ci drudzy – swobodnie chodzili po całym mieście i roztaczali wokół siebie specyficzny – duszący – zapach mocnych „ruskich perfum”. 292 Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku W niedziele widać ich było od wiosny do jesieni w Parku Centralnym, gdzie często podochoceni alkoholem pływali w kajakach i łódkach, notorycznie wpadając do wody, czym wywoływali ogólną wesołość wśród spacerowiczów. W pięknie położonym Domu Oficera można było czasami – po znajomości – dostać słodycze i inne łakocie, z okazji zaś Rewolucji Październikowej były tam organizowane dla polskich szkół pokazy filmów radzieckich. Handlowali Rosjanie różnymi dobrami, między innymi złotem i paliwem oferowanym najczęściej w beczkach o pojemności stu litrów, chętnie przyjmując w formie zapłaty alkohol. Kiedy kończyła się ich służba, tabuny żołnierzy krążyły po mieście, wykupując najtańsze, tekturowe walizki i zapełniając je potem wszelkimi potrzebnymi artykułami niedostępnymi na radzieckim rynku. Dochodziło niekiedy do scysji polsko-rosyjskich, ale też zawiązało się wiele znajomości i przyjaźni. Przez kilka lat była wreszcie Świdnica kwaterą główną Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, „goszcząc” coraz więcej czerwonoarmistów. A kiedy ci w 1991 roku opuszczali miasto, pozostawili po sobie najczęściej skrajnie zdewastowaną infrastrukturę. Ostało się jedynie to, czego ruszyć się nie dało, ogołocone ze wszystkiego budynki, betonowe drogi, pasy startowe i place manewrowe. Nawiązując do powieści Patkowskiego Sobótki, można powiedzieć, że miasto wtedy przeżywało i przeżyło trzeci kontakt z Hunami – tym razem ich odejście. O tej złożonej, wieloletniej obecności i koegzystencji w powieściach współczesnych na temat Świdnicy nie ma mowy. Patkowski pisze o ukwieconych eszelonach wiozących zwycięskich żołnierzy na powrót do wielonarodowej ojczyzny i o radzieckim oficerze, który dobrotliwie daruje w ramach pomocy poniemiecki parowóz. Tryzna w trzech miejscach w Bladym Niku bardzo lapidarnie wspomina o rosyjskich oficerach pijących alkohol i usiłujących sprzedać złoto oraz o przesłuchaniu tytułowego bohatera na komendzie milicji, gdzie pada pytanie, czy mającą nadejść z Niemiec kamerą będzie fi lmował także koszary radzieckie. Czarnik zaś informuje we wspominanym już opisie dziejów Świdnicy, że stacjonowały w niej przez wiele lat wojska radzieckie. Tyle i tylko tyle. Warto by więc na marginesie tych rozważań zgłosić postulat, by ta tematyka została w przyszłości literacko uwzględniona i eksplorowana. Tak jak Koryciński ukazał niemieckie oblicze miasta, tak samo – choćby wzorem Legnicy – rezygnując z wymuszanej przez wiele lat poprawności politycznej, czas przedstawić poszerzony i pogłębiony o te aspekty wizerunek miasta. Tym bardziej to aktualne zadanie, bo historia ta ciągle jest żywa i pamiętana. Bez tego obraz miasta będzie niepełny i nieprawdziwy. Tak samo niepełny jest obraz Świdnicy bez Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich. Instytucja ta na trwałe wpisała się w dzieje miasta, tak samo jak jej wychowankowie. Po drugiej stronie muru – by odwołać się do frazy tytułowej wspomnieniowego tomu Lucjana Momota34, wieloletniego wychowaw34 L. Momot, L ove Cię, K aśka. Pod drugiej stronie muru, Wrocław 1999. 293 Śląskie pogranicza kultur cy – znajdował się inny świat, świat obrastający miejską legendą na temat między innymi wyczynów izolowanych tam chłopców. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku w niedziele – pod czujnym okiem opiekunów – ubrani w jednakowe mundurki (granatowo-szare) przemieszczali się w karnych dwójkowych kolumnach z zakładu do kina Gdynia. Ich obecności na sali towarzyszyły komentarze, niekiedy następowały spięcia, szybko jednak rozładowywane prze wychowawców. „Poprawczaków” – jak wtedy mówiono – można też było spotkać w różnych świdnickich szkołach, do których uczęszczali z reguły samotnie, we dwóch lub trzech. Pojawiali się również na wakacyjnych turnusach kolonijnych. Niekiedy zaś „zrywali się w Polskę”, a niekiedy przeskakiwali ceglany, czerwony mur i wdawali się w bijatyki z chłopakami z miasta lub rosyjskimi żołnierzami z nieodległych koszar, z którymi też chętnie handlowali. Ale także w trakcie meczów piłkarskich, na których gromadziły się setki kibiców Polonii Świdnica, bardzo skutecznie pilnowali porządku i gasili w zarodku pojawiające się antagonizmy. Było o nich dość często głośno, a swą obecnością ubarwiali specyficznie wizerunek powojennej Świdnicy, wpisywali i wpisują się w jej historię. Świdnica – resume Można mówić o dwóch powieściowych debiutach Świdnicy. Dzięki Grabskiemu, a następnie Patkowskiemu, w latach 1955–1963 miasto znalazło się w nurcie literatury wysokoartystycznej, na kartach powieści historycznej i społeczno-obyczajowej, stało się bohaterem literackim. Ponownie Świdnica znalazła się w centrum pisarskiego zainteresowania dopiero po blisko czterdziestu latach. Tym razem byli to miejscowi twórcy: Tryzna, Czarnik, Koryciński, znający miasto od podszewki. Oni to w ramach rozwijającego się od schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku regionalizmu literackiego i literaturoznawczego przedstawili nowe sposoby ukazywania miasta, ujmowania w odmianach powieściowych, które wcześniej nie były eksploatowane, głównie tych związanych z kulturą i literaturą popularną. Dzięki temu Świdnica w ich powieściach jest znowu bohaterem pierwszoplanowym, ukazywana plastycznie i werystycznie, ze znawstwem i kompetentnie, z uwzględnieniem jej wielokulturowości, a także emocjonalnie. Obecna jest też wreszcie epizodycznie, przywoływana imiennie czy aluzyjnie, w wielu – by tak powiedzieć – powieściach osadzonych w dolnośląskich kolorytach lokalnych, na przykład Hany Lukas, Andrzeja Sapkowskiego czy Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Olga Taranek-Wolańska Uniwersytet Wrocławski Miasto, którego już nie ma. Dolny Śląsk z perspektywy postkolonialnej (na przykładzie historii miasteczka Miedzianka) Opuszczony Mieliśmy dom – goście prz ychodzili i odchodzili Dziś izby te są puste, nikt już nas nie zna. Trująca cykuta czeka za bramą ogrodu i trawa rośnie u wejścia do kolan wysoka – chociażbym szukał nie znajdę – śmiecie i kurz prz ysłaniają to co dawne. W szczelinach murów przemykają się cienie, i znużonym ruchem skrz ydeł fruną wrony ponad opuszczonymi miejscami i nikt tam nie wie kim jestem Ruth Storm1 Lektura „podejrzliwa”? O tym, że w polskim dyskursie literaturoznawczym postkolonializm zaczyna się coraz bardziej zadomawiać, nie trzeba chyba przekonywać2. Poza publikacjami stricte teoretycznymi, których autorzy pokazują możliwość, ewentualność łączenia nurtu postkolonialnego ze „sprawą polską”3, wciąż brakuje konkretnych 1 Manuskrypt kroniki Dory Puschmann (Kronik über K upferberg) w wolnym tłumaczeniu Pawła Nowaka i Stanisława Tadraka, interpunkcja oryginału, [dostęp: 15.06.2014]. 2 Za swoiste kompendium wiedzy na temat postkolonializmu w kontekście „sprawy polskiej” można uznać monografię D. Skórczewskiego, Teoria – literatura – dyskurs. Pejzaż postkolonialny, Lublin 2013. 3 Por. na przykład A. Fiut, Polonizacja? Kolonizacja?, „Teksty Drugie” 2003, nr 6, s. 150–156. 295 Śląskie pogranicza kultur interpretacji, czyli nie tych redefiniujących zachodnie teorie na użytek polski (czy szerzej – środkowoeuropejski), ale ukazujących społeczne i kulturowe konsekwencje złożonego procesu kolonizowania (a to przecież postulat Dariusza Skórczewskiego)4. Czy perspektywa postkolonialna, nawet jeśli przystosowana do polskich realiów geograficzno-kulturowych, wnosi coś nowego do badań na temat historii i kultury Dolnego Śląska czy szerzej – do badań śląskoznawczych? Dariusz Skórczewski przypomina, że postkolonializm jest to, jak czytamy w jednym z jego szkiców: perspektywa, która dąży do zrozumienia i zanalizowania złożonych zjawisk kulturowych związanych z kolonizacją i ulokowania ich w rozmaitych układach odniesień: historycznoliterackim, socjopolitycznym, etnograficznym, antropologicznym, religijnym, geograficznym, a także ekonomicznym. Postkolonialny punkt widzenia opiera się na przekonaniu, że doświadczenie i/lub idea kolonizacji w istotny sposób kształtuje obraz rzeczywistości, jaki przedstawiają publiczności z jednej strony pisarze imperium, z drugiej zaś – twórcy reprezentujący narody i społeczności podporządkowane. Wspólne tym zjawiskom jest ich głęboko imperialne podłoże, prowadzące w przypadku pierwszych do apologii lub tolerancji w stosunku do poczynań kolonizacyjnych, drugich zaś – do oporu bądź przystosowania5. W artykule podejmujemy próbę spojrzenia na tzw. dolnośląskie trudne dziedzictwo z perspektywy postkolonialnej. Ujęcie perspektywnicze pozwala wykorzystać interpretacyjny potencjał teorii postkolonialnej do opisu pogranicza kulturowego na Dolnym Śląsku. Z całego wachlarza postkolonialnej terminologii wybieramy zatem te kategorie, które okazują się najbardziej adekwatne do zobrazowania trudnego dziedzictwa na Dolnym Śląsku6. Geograficznie definiowany Dolny Śląsk wydaje się być przypadkiem szczególnym. Przed II wojną światową to swoisty tygiel kulturowy i – na co wskazują liczne źródła paraliterackie – miejsce 4 Zob. fragmenty monografi i Skórczewskiego: Hybrydy w polsko-ukraińskim tyglu (Juliusz Słowacki, Sen srebrny Salomei); „Poliaki charosz yje chłopcy”, cz yli narracja jako proces subordynacji ( Tadeusz Konwicki, Rojsty); Tożsamość obiektem dochodzenia (Paweł Huelle, Castorp); Środkowoeuropejski kompleks (Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Fado); Transgresja tożsamości emigracyjnej (Joanna Clark, W cichym lesie Vermontu). Warto por. również From Sovietolog y to Postcoloniality. Poland and Ukraine from a Postcolonial Perspective, ed. by J. Korek, Södertörns högskola 2007. 5 D. Skórczewski, Postkolonialna Polska – projekt (nie)możliwy, „Teksty Drugie” 2006, nr ½, s. 100–101. Warto dodać tu, że artykuł Skórczewskiego powstał niejako w opozycji do kanonicznego już tekstu Clare Cavanagh, Postkolonialna Polska. Biała plama na mapie teorii, „Teksty Drugie” 2003, nr 2–3, s. 60–71. 6 W ujęciu i literaturoznawczym, i etnograficznym problematykę śląską przez pryzmat wybranych kategorii krytyki postkolnialnej badała na przykład K. Kossakowska-Jarosz, Szczęście w drobiaz gach ż ycia codziennego – echa biedermeieru w śląsko-polskiej kulturze, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 2, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2012, s. 45–66. 296 Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma symbiozy wielu kultur i religii. Po 1945 roku, między innymi z powodu polityki repatriacyjnej, łączy się on w wymiarze nie tylko symbolicznym z chętnie interpretowanym przez pryzmat postkolonializmu „mitem krsowym” 7. To dyskurs postkolonialny pozwala nieco inaczej spojrzeć na problematykę tożsamościową i tzw. podmiot polski8. I tak na przykład kategoria „Innego”, „Obcego” włączona w dyskurs postależnościowy pozwala uwolnić dotychczasowe badania śląskoznawcze z licznych naleciałości ideologicznych, w których w bardzo stereotypowy i uproszczony sposób sygnalizowano problematykę kolonizatora i kolonizowanego czy już po 1945 roku – dekolonizowanego. W tym wymiarze perspektywa postkolonialna zmusza a priori do „lektury podejrzliwej”, jak to określa Skórczewski9. W zależności od punktu widzenia wyłaniającego się z poszczególnych źródeł literackich bądź paraliterackich, najczęściej bardzo trudno określić bowiem, kto jest de facto kolonizatorem, a kto kolonizowanym. Odpowiedzialność dziejowa za przemoc związaną z anektowaniem przestrzeni na Śląsku dosłownie i symbolicznie przenoszona zostaje z „my” na „oni”. Jak przekonuje Jan P. Hudzik, Materia kulturowo skundlona jest wielogłosowa, bardziej niż na monolog […] otwarta na dialog, rozmowę, w której ścierają się różne sądy i punkty widzenia. Śląsk ma dlatego strukturę zdarzenia/zderzenia różnych dyskursów. […] Śląsk, jak każda różnica kulturowa, jest utopią, miejscem, którego nie ma, rzeczywistością absolutną, w tym sensie, że jest niejako wszędzie i nigdzie zarazem. Dostępną myśleniu dialogicznemu, wolnemu od przemocy sposobów badania kultury z czarno-białym obrazem naszych i obcych, odrzucającemu absolutny punkt widzenia – nie da się wyjść poza kulę, której środek jest wszędzie, a obwód nigdzie10. Jako materiał egzemplifikacyjny wykorzystujemy w artykule kilka literackich i paraliterackich źródeł traktujących o historii Miedzianki (niemiecki Kupferberg), nieistniejącego już miasteczka koło Jeleniej Góry, niegdyś jednej z bardziej atrakcyjnych turystycznie miejscowości Przedgórza Sudeckiego. Są to przede wszystkim: reportaż Filipa Springera Miedzianka. Historia Znikania (2011)11; udostępnione w Internecie tłumaczenie manuskryptu Kroniki Janowic Zob. D. Skórczewski, Melancholia dyskursu kresoznawczego, [w:] Teoria – literatura – dyskurs, op. cit., s. 427–473. 8 Ciekawe wyniki badań statystycznych na temat tożsamości mieszkańców Dolnego Śląska podaje G. Rak, Wielokulturowa przestrzeń Dolnego Śląska jako cz ynnik kształtujący świadomość jego mieszkańców, [w:] K ultura jako przedmiot badań geograficznych, red. E. Orłowska, Wrocław 2002, s. 87–109. 9 Jak pisz badacz, „Lektura »podejrzliwa« (bo z takim procederem krytycznoliterackim mamy tu do czynienia) prowadzi do odsłonięcia ukrytej w dyskursie literackim imperialnej ideologii oraz procesów kulturowych będących jej emanacją”. Zob. D. Skórczewski, Postkolonialna Polska, op. cit., s. 101. 10 Zob. J.P. Hudzik, Zrozumieć Śląsk. R óżnica kulturowa i granice teorii, „Teksty Drugie” 2011, nr 5, s. 239. 11 F. Springer, Miedzianka. Historia znikania, Wołowiec 2011. Dla ułatwienia lokalizacji cytatów tekście głównym stosuję skrót FS, po przecinku podając numer stronicy. 7 297 Śląskie pogranicza kultur Panorama Miedzianki – rycina ze zbiorów H. Szczepańskiej Wielkich (Kronik über Kupferberg), wsi sąsiadującej z Miedzianką, autorstwa Dory Puschmann12 (to ciekawe źródło historii powojennych wysiedleń, opisane nieco z perspektywy pełnego żalu wygnańca, walczącego o ocalenie skrawków dawnej, mozaikowej tożsamości mieszkańców niewielkiej dolnośląskiej miejscowości. Jak można przeczytać we wstępie do Kroniki: „Miłość do śląskiej ojczyzny, do Gór Olbrzymich i mojej rodzinnej wsi Janowice w Górach olbrzymich spowodowała, że po wygnaniu w roku 1946 rozpoczęłam zbieranie tych niewielu ocalałych zdjęć, widokówek, książek, map itd. Była to próba odtworzenia historii wsi Janowice sprzed roku 1945 w ramach posiadanych dowodów rzeczowych. Ta kronika ma na celu ukazanie życia i działalności ludzi, a także oblicza tej ziemi – jej krajobrazu. Przekażcie tę książkę Waszym dzieciom, wnukom, ażeby obraz naszej niezapomnianej Ojczyzny zachowały na zawsze!”); liczne internetowe źródła (m.in. informacje prasowe, recenzje, relacje, artykuły, zdjęcia archiwalne) potwierdzające kontrowersje narosłe wokół spektaklu Miedzianka w reżyserii Łukasza Fijała, który w 2013 roku miał premierę w Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze („Miedzianka jest spektaklem podejmującym tematykę i wątki związane z trudnymi momentami historii Dolnego Śląska. Są w nim ukazane losy mieszkańców Miedzianki – małego miasteczka położonego kilkanaście kilometrów na wschód od Jeleniej Góry; miasteczka, o którego istnieniu do niedawna wiedzieli zaledwie nieliczni. Wielka historia przekazana we wspomnieniach niezwykłych ludzi, ale też wielka historia przewijająca się przez sponiewieraną świadomość współczesnych. W spektaklu podejmowane jest między innymi zjawisko wysiedleń, które w praktyce wymieniło całą ludność tego regionu. Ci, 12 D. Puschmann, manuskrypt Kronika Janowic Wielkich, przeł. P. Nowak, S. Tadrak, [dostęp: 15.06.2013]. Dla ułatwienia lokalizacji cytatów tekście głównym stosuję skrót DP. 298 Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma którzy przybyli tu po wojnie, przez wiele lat żyli w poczuciu, że wszystko na tych ziemiach jest nieoswojone i obce, a życie ich z każdym rokiem może zostać narażone na kolejną przeprowadzkę. Obawa, że Niemcy wrócą przez dłuższy czas paraliżowała również mieszkańców Miedzianki”13). „Bestia historii” „Bywają ponoć miejscowości, przeciwko którym sprzysięgło się wszystko zło błąkające się po świecie. Na takie upośledzone miasteczka i wsie spada zawsze grad, oszczędzając sąsiednie miejscowości, tam najczęściej pioruny wzniecają pożary. Tak przynajmniej twierdza ludzie zabobonni. […] Miedzianka jest umierającym półtrupem miasteczka, które gotowe nie dożyć dni swej przyszłej chwały” (FS, 163) – taka informacja pojawiła się na łamach „Nowin Jeleniogórskich” w 1961 roku, czyli jedenaście lat przed wydaniem oficjalnej decyzji o likwidacji dawnego górniczego miasteczka (w 1972 roku wysiedlono stamtąd ostatnich mieszkańców, niszcząc pozostałości zabudowy). Co doprowadziło do stopniowego znikania miasteczka z mapy obecnego Dolnego Śląska? Być może odpowiedź na to pytanie ukryta została w historii Miedzianki – jej transraniczności i związanych z nią licznych interferencjach kulturowych. Historia Kupferbergu, miejscowości położonej na liczącej trochę ponad 500 m n.p.m. Miedzianej Górze, sięga XVI wieku (choć są i wcześniejsze, na poły legendarne wzmianki o odkryciu w miejscu powstania późniejszego miasteczka rud miedzi przez niejakiego Laurentiusa Angelusa już w 1156 roku), kiedy to właścicielem Miedzianki zostaje Hans Dippold von Burghaus, który odbudowuje zniszczony podczas wojen husyckich zamek Bolczów i jako pierwszy wykorzystuje górniczy potencjał miasteczka, rozpoczynając wydobycie rud miedzi. Jak przypomina Filip Springer, Zabobonni mówili, że wszystko przez to, że w Kupferbergu przed laty brat zabił brata. Przelanie braterskiej krwi miało ściągnąć na miasteczko klątwę. Przypominały o tym dwa kamienne krzyże postawione śląskim zwyczajem przez samego zbrodniarza tuż obok drogi biegnącej do Johannesdorfu. „Memento” na jednym z nich nie pozwalało zapomnieć (FS, 5). Dziejowe zawirowania i pewien złodziejski proceder przetrwa tylko jeden z krzyży i to on, przeniesiony już w inne miejsce przez dawnego mieszkańca Miedzianki, przypominał będzie w XXI wieku o tym, że miasteczko w ogóle istniało14. Być może dlatego, że – jak argumentuje Springer we wstępie do swojego reportażu, http://teatrnorwida.pl/miedzianka/, [dostęp: 20.06.2013]. Pomijam tu fakt, że od 2012 roku w Miedziance stopniowo osiedlają się ludzie i budowane są nowe domy. 13 14 299 Śląskie pogranicza kultur Historia nigdy na dobre tu nie zawitała, raczej wałęsała się po okolicy. Z perspektywy ludzi mieszkających w tych kilku domkach ustawionych buńczucznie na szczycie góry wyglądała jak bestia, która umie tylko siać chaos i zniszczenie, i której nigdy nie jest tu po drodze (FS, 6). To jednak „bestia historii” miała wpływ na stopniowe kształtowanie się multikulturowego charakteru Miedzianki. Co znamienne, dzieje „miasta, którego nie ma”, są ściśle związane z historiami i jednocześnie mikrohistoriami jego destrukcji i odrodzeń. Szybko rozwijająca się górnicza osada po praz pierwszy ulega niemal całkowitemu zniszczeniu w trakcie wojny trzydziestoletniej, toczącej się na Śląski w latach 1618–1648. Paradoksalnie, historia globalna daje początek całej serii klęsk i katastrof, jak na przykład szarańcza, klęski nieurodzaju czy zabójczo mroźne zimy. W 1724 roku w miasteczku pojawia się proboszcz Johann Martin Stuple, założyciel bractwa Najświętszego Serca Jezusa w Kupferbergu. Spędzi tam aż trzydzieści lat, a jego działalność będzie pamiętana co najmniej przez kolejne dwa stulecia. Jak przypomina Springer, „Bestia budzi się ponownie w 1740 roku w umyśle Fryderyka II Wielkiego Hohenzollerna, który postanawia odebrać austriackim Habsburgom Śląsk, w tym także zielony Kupferberg. Kolejne wojny o te tereny trwają ponad dwadzieścia lat” (FS, 14). Na mieszkańców miasteczka nałożona zostaje kontrybucja – odczuwalny skutek dominacji „tymczasowego kolonizatora”. Sam Fryderyk, namówiony do tego przez pewnego oszusta, płaci za poszukiwania złóż cennego kobaltu pod ziemią miasteczka. Mistyfikacja wychodzi jednak na jaw, a mit górniczego Eldorado przynosi mieszkańcom kolejne rozczarowania. W 1824 roku w Kupferbergu dochodzi do pożaru, w wyniki którego zniszczeniu ulega znaczna część zabudowy architektonicznej miasteczka15. Z zachowanych zapisków pastora pobliskiej miejscowości Alt Kamnitz dowiadujemy się jednak, że obok siebie funkcjonowały dwie szkoły – katolicka i ewangelicka. Tę znaczącą symbiozę religijną, typową zresztą dla ówczesnego Śląska, a tu wpisaną w tragiczne dzieje miasta, tak opisuje Springer: Miasteczko po raz kolejny podnosi się z upadku. W dwa lata po pożarze, 12 listopada 1826 roku pastor Christian Schreck może z dumą konsekrować nową świątynię. W czasie uroczystości wygłasza piękną mowę, a następnie każe ją wydrukować i sprzedawać 15 Tuż po pożarze miasteczko odwiedza hrabina Fryderyka von Reden z Buchwaldu (nb. to ona doprowadza do tego, że do Karpacza przetransportowany zostanie słynny kościół znad jeziora Wang. Jej mężowi zawdzięcza się zaś rozpowszechnienie na Śląsku najnowszych technologii górniczych i hutniczych). „Hrabina jest poruszona widokiem miasta, które po praz kolejny zniknęło. Odwiedza mieszkańców, pociesza zdrowych, z troską pochyla się nad rannymi. Potem jedzie na targ do Bad Warmbrunn [obecnie Cieplice koło Jeleniej Góry – przypis O.T.-W.] i kupuje to, co w zimne październikowe dni wydaje się najpotrzebniejsze tym, którzy stracili wszystko – sześćdziesiąt jeden par butów z cholewami i dwanaście par małych butów. Wszystkie, które tego dnia szewcy z Bad Warmbrunn mogą jej sprzedać. W rodzinnej posiadłości hrabina zapędza do roboty całą swoją służbę, która na drutach robi z ciepłej wełny ubrania dla pogorzelców” (FS, 18). 300 Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma wśród mieszkańców i gości. Uzyskane w ten sposób środki przekazuje parafii katolickiej, która swoją świątynię odbudowuje trzy lata dłużej. Jej projektantem jest nie kto inny, tylko sam Friedrich Schinkel, autor berlińskiego Alt Museum (FS, 18–19). I woja światowa omija Kupferberg, a już w pięć lat po jej zakończeniu wznowione zostaje wydobycie w kopalni miedzi. Znamienne jest wówczas to, że „Na jednym z szybów promienieje wielki obraz świętej Barbary namalowany przez brata górniczego – pana Fitznera. Pastor Helmut Eberlein i ksiądz Johannes Kaufmann wspólnie tłumaczą wiernym, że tylko gorliwe modlitwy sprowadzą na nich łaskę i bezpieczeństwo w czasie pracy” (FS, 19–20), zresztą – co należy podkreślić – „Dowodów na pokojowe, a przynajmniej obojętne współżycie przedstawicieli obu wyznań jest aż nadto” (FS, 51). Kupferberg, rynek z kościołem, rycina ze zbiorów H. Szczepańskiej Atrakcyjność turystyczna Kupferbergu z czasem wzrasta, ponieważ jest ono najmniejszym i jednocześnie najwyżej położonym miasteczkiem w Prusach. Sławę przynosi mu również prowadzony przez Geogra Franzky’ego browar i produkowane w nim piwo – Kupferberg Gold (Złoto Kupferbergu). Wszystkie te czyniki przyciągają kuracjuszy i turystów. Mimo starań, miasta nie można formalnie nazwać kurortem, ponieważ nie ma w nim ani sanatorium, ani odpowiedniej infrastruktury leczniczo-wypoczynkowej. Tanie kwatery prywatne i sława okolicznego browaru powodują jednak, że turyści chętnie odwiedzają ten rejon. Ponadto na początku XX wieku ówczesny proboszcz miasteczka, Johannes Kauffman, popularyzuje Kupferberg, opracowując pierwsze przewodniki po okolicy, w których opisuje szlaki i zabytki Gór Sokolich, Olbrzymich i Ołowianych. Podkreśla w nich również uzdrowiskowy potencjał okolic. 301 Śląskie pogranicza kultur Etykieta piwa Kupferberger Gold Mimo licznych zawirowań dziejowych, można więc uznać, że Kupferberg był jednym ze znamiennych przykładów symbiozy i religijnej, i kulturowej na Śląsku. Tożsamość najmniejszego miasteczka w Prusach, zwłaszcza w okresie przed II wojną światową, kształtowała się właśnie dzięki licznym interferencjom kulturowym. Ale to właśnie „bestia historii”, jak określił ją Springer, spowodowała, że dla lepszego zrozumienia mozaikowej tożsamości mieszkańców Dolnego Śląska po 1945 roku szczególnie pomocna wydaje się perspektywa postkolonialna. Kupferbegr, czyli późniejsza Miedzianka, jest tu przypadkiem szczególnym, ale jednocześnie reprezentatywnym. Jej historia pozwala bowiem wychwycić liczne paradoksy, które miały wpływ na ukształtowanie obecnej, geograficznej mapy Dolnego Śląska. Dora Puschmann, autorka przywoływanej już Kroniki Janowic Wielkich, tak pisze w swoim paraliterackim dokumencie: Janowice w Górach Olbrzymich i nasze okoliczne miejscowości ściśle związane z Janowicami – Miedzianka, Mniszków, Trzcińsko, Karpniki i Radomierz to są nie tylko nazwy, to żywe wspomnienia zakorzenione w duszach pokoleń. I tak jesteśmy wszyscy tutaj, młoda generacja, dzieci swych rodziców, wspominamy teraz dzieciństwo naszych ojców. Doszukujemy się takich wartości jak historia, kultura, mowa, poezja. Miesiącami ciągnęły się przygotowania, zbierałam niezbędne materiały, wycinki z gazet, zdjęcia, relacje. W wielkim trudzie składałam cząstki mozaiki jedną po drugiej i tak nakreślone zostały moje osobiste wspomnienia oraz moich kochanych janowiczan16. 16 302 D. Puschmann, op. cit. Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma Panorama Miedzianki, na dole po lewej stronie – rynek, na dole po prawej stronie – kopalnia. Ze zbiorów E. Pyzika „Strzępki historii” „Może butelka znalazła się tam dlatego, że ktoś uznał, że to doskonałe miejsce, by wyrzucić te śmieci, które we wszystkich domach zostały po Niemcach. Nie zdążyli przecież sami posprzątać” (FS, 23–24) – zastanawia się autor, sugerując jednocześnie, że śmieci te (korek i butelka) to ważne strzępki historii. Punktem wyjścia do kreślenia historycznej mapy nieistniejącego już miasteczka są właśnie te śmieci, ale jednocześnie wydaje się, że sposób, w jaki Springer prowadzi reportażową narrację, jest reprezentatywny dla szerszego nurtu badań literaturoznawczych, w którego obrębie usytuowana jest geopoetyka. Już kilka lat temu Elżbieta Rybicka przekonywała, że Szukanie śladów literackich światów w rzeczywistych przestrzeniach nie świadczy […] o prostoduszności w stylu odbioru fikcyjnego dzieła, ale o niezwykle żywej i twórczo rozwijającej się tendencji w kulturze współczesnej. A mianowicie o przekonaniu, że kulturowe reprezentacje miasta tworzą krajobraz, w którym żyjemy, są więc niezbywalną częścią naszego doświadczenia i naszej rzeczywistości. Nie chodzi tu bowiem o naiwny mimetyzm, unieważniający fikcyjne ramy dzieła, lecz o performatywny wymiar literatury i artefaktów kulturowych. Wykraczają one 303 Śląskie pogranicza kultur wszak poza imaginacyjny status i wkraczają w realność, kształtując nasze wyobrażenia topograficzne i nasze mapy świata17. Kupferberg/ Miedzianka okazuje się w tym kontekście przypadkiem szczególnym, ponieważ ma ona status „miasta, którego nie ma”, ale jednocześnie artefakty jej mieszkańców wciąż funkcjonują w zbiorowej świadomości, nawet jeśli są to tylko drobiazgi, śmieci, ruiny domów, kamienny krzyż z napisem „Memento”, popękane rozwaliny czy ślady po dawnych kopalnianych szybach. Interesująca nas perspektywa postkolonialna zaczyna się coraz bardziej krystalizować we wspomnieniach dawnych mieszkańców dotyczących historii miasteczka z okresu tuż przed wybuchem II wojny światowej, które rekonstruuje Springer. Nie jest to więc narracja globalna, ale raczej zlepek mikrohistorii, z jednej strony uzupełniających się, z drugiej – pokazujących Miedziankę jako przestrzeń konfl iktu. Jeszcze przed rozpoczęciem II wojny światowej do Kupferbergu zaczynają przybywać uciekinierzy ze Wschodu: „pan Stolpe z rodziną, który mieszkał wcześniej w prowincji Posen, i pan Rose z żoną z rosyjskiej Ukrainy. Wszyscy oni mogli nam dużo opowiedzieć o prześladowaniach, które musieli znosić obywatele niemieccy w Polsce i Związku Radzieckim. Poza tym życie w Kupferbergu przed wybuchem II wojny światowej płynęło harmonijnie” (FS, 53–54). W czasie II wojny światowej mieszkańcy Kupferbergu muszą wprawdzie potwierdzać swoją aryjskość, ale – jak relacjonuje jeden z dawnych mieszkańców – „Jedynym śladem wojny w miasteczku były wielkie problemy z zaopatrzeniem, zwłaszcza w żywność. Latem chodziliśmy po lasach, zbierając grzyby, jagody, a pod koniec wojny także lebiodę. Najbardziej męczące były jednak nasze wyprawy po chleb” (FS, 55). Front wojenny omija wprawdzie miasteczko18 („W czasie całej wojny nie słyszeliśmy w miasteczku ani jednego wystrzału. Niekiedy tylko zza gór dochodziły jakieś pomruki albo dudnienie, ale nasza matka mówiła wtedy, że najpewniej idzie burza. Myśmy o tej wojnie po prostu nie wiedzieli. A potem zobaczyliśmy Rosjan i wszystko się zmieniło” (FS, s. 56), woja jest odczuwalna w wymiarze mikrohistorycznym, który rekonstruuje Springer. Reportażowa narracja autora Miedzianki jest zresztą doskonałym narzędziem do ukazania zderzenia historii z życiem codziennym. Na przykład: Mocy, miarowy krok podkutych butów. Stukali nimi o bruk. Śpiewali piosenki. Nikt nie spodziewał się tego, co zaraz się wydarzy. Gospodynie stały przy kuchniach 17 E. Rybicka, Geopoetyka (o mieście, przestrzeni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych), [w:] Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M.P. Markowski, R. Nycz, Kraków 2006, s. 483. 18 Springer przytacza wiele relacji utrzymanych w podobnym tonie: „W czasie całej wojny nie słyszeliśmy w miasteczku ani jednego wystrzału. Niekiedy tylko zza gór dochodziły jakieś pomruki albo dudnienie, ale nasza matka mówiła wtedy, że najpewniej idzie burza. Myśmy o tej wojnie po prostu nie wiedzieli. A potem zobaczyliśmy Rosjan i wszystko się zmieniło” (FS, s. 56). 304 Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma (dochodziła pora obiadu), mężczyźni wracali z pracy, dzieciaki dokazywały na ulicach, upał skraplał się nad pięknym i zielonym Kupferbergiem. Jego nastoletni synowie postanowili jednak, że ten dzień wszyscy tutaj zapamiętają. A może to nie oni? Wymyśliliby to sami? Ktoś za nich wymyślił? Kto? (FS, 57–58). Warto podkreślić również, że fenomen ówczesnego Kupferbergu wiąże się zjego położeniem geograficznym. Zawładnięty wojną świat istnieje za górami i to one stanowią naturalną granicę – linię demarkacyjną wyznaczającą przestrzeń „naszą” i „obcą”: Właśnie – za górami. Wystarczy stanąć w którymkolwiek miejscu zielonego miasteczka, by przekonać się, że tutaj cały świat jest za górami. Można wejść na wzgórze Chaussiego i stamtąd podziwiać panoramę Gór Olbrzymich, Gór Sokolich, Gór Ołowianych. Wszystko, co ważne, dzieje się za nimi. Gdzieś za górami przestała istnieć Austria, za górami zdemontowano Czechosłowację, także R eichskristallnacht – Noc Kryształowa – spadła na świat za górami (FS, 65). „Obca” okazuje się jednak nie tylko przestrzeń za górami; „obcym” zagrażającym podmiotowości miasteczka jest również między innymi system faszystowski – to on wkrada się do Kupferbergu i niszczy symbiozę codzienności. Zimą 1945 roku następuje stopniowa ewakuacja Niemców z terenów obecnego Górnego i Dolnego Śląska: „Wśród tych uciekinierów jest też Helena Szczepańska. Ma osiem lat i jest najmłodsza z pięciorga rodzeństwa. Do tej pory, razem z matką, mieszkali w Niklasfähre, na granicy Dolnego i Górnego Śląska. Dzięki niemieckim korzeniom, a mimo de facto polskiego pochodzenia, zostają ewakuowani wraz z innymi Niemcami” (FS, 71). Status kolonizatora można tak naprawdę przypisać dopiero Sowietom, a w konsekwencji sowietyzacji również Polakom przesiedlanym na Dolny Śląsk po II wojnie światowej. Okrucieństwo czerwonoarmistów jest już wręcz legendarne i stało się elementem wielu literackich i paraliterackich świadectw, choć opisy okrucieństw czerwonoarmistów wobec ludności niemieckiej na terenie Prus Wschodnich były dodatkowo koloryzowane przez niemiecką propagandę. Jak relacjonuje Springer: Wśród mieszkańców miasteczka i uchodźców powszechna jest opinia, że nawet tułaczka na siarczystym mrozie jest lepsza niż dostanie się w łapy komunistów. […] Nic więc dziwnego, że na wieść o zbliżających się Rosjanach w ludziach uruchamia się potrzeba ucieczki. Ci, którzy już uciekać nie mogą, decydują się na samobójstwo. W wioskach i miasteczkach Rzeszy takich przypadków są setki. Wieszają się całe wsie i przysiółki. Wieszają się całymi rodzinami, matki uśmiercają swoje dzieci, a potem same odbierają sobie życie (FS, 72). W lutym 1945 roku zostaje wydana decyzja o ewakuacji Kupferbergu. Opis tych pierwszych wysiedleń mieszkańców miasteczka, jaki przytacza Sproinger, jest symptomatyczny: 305 Śląskie pogranicza kultur Karl Heinz Friebe ubiera się ciepło i dba, by równie ciepło ubrana była jego siostrzyczka. Na zewnątrz szaleje zamieć. Zabierają z domu resztki żywności i najpotrzebniejsze rzeczy, nie wiedzą, dokąd jadą. Sprzątają w mieszkaniu, zamykają drzwi na klucz, klucz wkładają do kieszeni (FS, 73). Na przełomie lata i jesieni 1945 do Kupferbergu przyjeżdżają pierwsi Polacy, w tym milicjanci. Na podstawie rozkazu Dowództwa 2. Armii Wojska Polskiego z 24 czerwca 1945 roku (pisownia oryginału) dowiadujemy się: Z Niemcami postępować tak, jak oni postępowali z nami. Wielu zapomniało już, jakie było ich postępowanie z naszymi dziećmi, żonami, starcami. Czesi potrafi li postąpić tak, że Niemcy sami uciekli z ich terytorium. Należy wykonywać swoje zadanie w sposób twardy i zdecydowany, tak, żeby germańskie plugastwo nie chowało się po domach, a uciekło od nas samo, a znalazłszy się na swojej ziemi, dziękowało Bogu za szczęśliwe wyniesienie głów. Niezapominajmy, że Niemcy zawsze będą Niemcami. Wykonując swoje zadanie nie prosić, a rozkazywać (FS, 80). Z przemocą, choć w wymiarze symbolicznym, mamy również do czynienia w związku z powojenną praktyką nadawania nowych, czasem spolszczonych nazw dotąd niemieckim miejscowością. Jak przypomina Elżbieta Rybicka: Toponimia w literaturze wywołuje wszakże dwa problemy – kwestie związane z reprezentacją (to znaczy jej zawieszeniem) oraz problem, który sytuuje się w nieco innym rejonie, choć też dotyczy reprezentacji. Mianowicie tak często powtarzający się motyw przemianowania miejsc jest kwestią przemocy symbolicznej, w której walka toczy się o reprezentację. Z tej racji toponimia urasta do rzędu kluczowego, bo najbardziej widocznego instrumentu władzy. Nie tylko historia należy bowiem do zwycięzców, ale i mapa terytorium19. W Miedziance Springera, mimo aneksji terytorium, historia tylko pozornie należy do zwycięzców: W niemal każdym numerze „Schlesiche Bergwacht” jakiś Niemiec pisze: „unser schönes Hirschberg” (nasz piękny Hirschberg) albo coś w tym rodzaju. Potem, jak przyjedzie do Trzcińska, Janowic czy Miedzianki, wysiądzie ze swojego wypasionego mercedesa („jak to się, proszę pana, dzieje, że my wojnę wygraliśmy, a to ich emeryci mercedesami tutaj przyjeżdżają”) i wtedy mu to „unser” albo „mein” wyskoczy wśród Polaków, to robi się tak jakoś niezręcznie. Ludzie tutaj głupi nie są, swoje rozumieją. I może wszystkiego w lot nie łapią, ale „mein” i „unser” wychwycą od razu (FS, 91). Ponadto, jak relacjonuje Springer w odniesieniu do jednego z mieszkańców Kupferbergu: 19 306 E. Rybicka, Miejsce, pamięć, literatura (w perspektywie geopoetyki), „Teksty Drugie” 2008, nr ½, s. 30. Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma Karl Heinz Friebe już wie z oficjalnych ogłoszeń rozwieszonych w miasteczku, że nie jest żadnym Niemcem, a jedynie niemcem. […] Wkrótce Karl Heinz Friebe dowiaduje się też, że Kupferberg nie jest już Kupferbergiem. Jego nowa nazwa to Miedziana Góra. Jannowitz staje się Janowicami, Rudelstadt to Ciechanowice, Märzdorf to Marciszów, a Waltersdorf to Mniszków. Co więcej, Hirschberg to teraz Jelenia Góra, Bad Warnbrunn to Cieplice. Breslau nazywa się już Wrocław, a Görlitz – Zgorzelec. Żadnej z tych nazw Karl Heinz Friebe nie umie wymówić. Tylko Berlin pozostał Berlinem. Ale niektórzy mówią, że Berlina już nie ma (FS, 81–82). Trudno nie przyznać racji Rybickiej, która dowodzi, że „Inkorporacja zaanektowanej przestrzeni […] ma charakter językowy, ale język, stając się narzędziem przemocy symbolicznej, podporządkowany zostaje polityce reprezentacji konfiskującej pamięć i genealogię miejsca”20. Relacji potwierdzających naszą opinię, że w okresie po 1945 roku Dolny Śląsk przestał być miejscem wielonarodowej symbiozy, jest w reportażu Springera wiele. Jednocześnie nie pozwalają one na wydanie jednoznacznego sądu na temat winnych tej nowej, geopolitycznej sytuacji, ale przeczą wyraźnie silnie zideologizowanemu nurtowi badań śląskoznawczych, w którym utrwalano obiegowe opinie o „złych Niemcach” i „dobrych Polakach”. Znamienne pod tym względem na przykład informacje na temat przesiedleń Niemców mieszkających na terenie Kotliny Jeleniogórskiej, które przedstawia ówczesny komendant wojenny Jeleniej Góry, major Smirnow: Zebranie przeprowadzam w celu uprzedzenia was o tym, że zostaniecie stąd wysiedleni. Okolice Jeleniej Góry już wysiedlają, Jelenią Górę i Warnbrunn będą wysiedlać 14 i 15 lipca. Dlatego Was uprzedzam, żebyście wiedzieli, bo Polacy jeszcze o tym nie wiedzą. Gdyby oni wiedzieli o tem, to już by zaczynali rabować i plądrować. Wysiedlenie będzie iść normalnie i w porządku, nie tak, jak to robią Polacy. O północy przychodzą, dają 20 minut czasu i tylko 20 kilogramów pozwalają ze sobą zabrać. Ja pozwalam zabrać nie 20 kilogramów, a więcej, ile możecie ze sobą zabrać. […] Póki ja jestem, to nie pozwolę na to, by Polacy wyrządzili krzywdę. Nieraz, kiedy dowiaduję się, że Polacy rabują, to ja wyjeżdżam chociaż w nocy i nie pozwalam na to. […] Ja myślę, że wam wszystko jest zrozumiałe, bo ja powiedziałem dość, a nawet za dużo, a dlatego, że jestem pewien, że tu nie ma nikogo z Polaków. Bo gdyby tu ktoś z Polaków był, to ja bym wam tyle nie powiedział21. Nowy, terytorialny podział Śląska staje się de facto swoistą zemstą nad dawnym kolonizatorem. Paradoksalnie, role „podbijanego” i „podbijającego” odwracają Ibidem, s. 31. Niemcy w Polsce 1945–1950. Wybór dokumentów, t. IV: Pomorze Gdańskie i Dolny Śląsk, red. D. Boćkowski, Warszawa 2001, s. 134. 20 21 307 Śląskie pogranicza kultur się. Jak pisał w jednym zarządzeniu Stanisław Piaskowski, pełnomocnik zarządu RP na Dolny Śląsk: Jedziemy jako pionierzy polskości, jako mściciele za wiekowe krzywdy zadane ręką niemiecką słowiańskim ludom i szczepom. Wymagać więc będę bezwzględnego posłuszeństwa mym rozporządzeniom, ścisłego i terminowego wykonywania zarządzeń ministerialnych oraz pamiętania na każdym kroku, miejscu i przy każdej czynności, iż jesteśmy Narodem Słowiańskim o starej, niezdegenerowanej kulturze. […] Do osób pochodzenia słowiańskiego, które uległy germanizacji, do czasu wydania szczegółowych zarządzeń, należy odnosić się życzliwie, lecz bez czynienia jakichkolwiek zobowiązań na przyszłość (FS, 95–96). Na Dolnym Śląsku pojawiają się więc stopniowo repatrianci, przesiedleńcy, szukający szczęścia i chleba, a „Do tego całe plugastwo, element i hołota ciągnie na Dolny Śląsk, jak ćmy do świecy. Po kraju krążą opowieści o skarbach i dobrobycie, jaki zostawiają Niemcy. Każdy chce się do tego dobrobytu podłączyć” (FS, 96). Ład zostawiony przez Niemców bywa wręcz mitologizowany: „Domy z bieżącą wodą, prądem, w środku wszystkie meble, na stołach zastawy, nawet jedzenie w spiżarkach zostawili. I dla każdego osadnika jest pole, będzie można gospodarzyć” (FS, 102). W 1948 roku w dawnej kopalni miedzi Sowieci rozpoczęli potajemne wydobycie uranu. Dla wielu pracujących tam Polaków kopalnia stała się drugim cmentarzem – dosłownie i symbolicznie, ponieważ ta niekontrolowana eksploatacja kopalnianych korytarzy oraz samowolne budowanie kolejnych szybów doprowadziło w rezultacie do zapadania się ziemi, na której położona była Miedzianka: W domu się o kopalnie nie mówiło, bo to była tajemnica i nikt nikomu nie ufał. Matka przychodziła z roboty zawsze zakutana w kufajki i kilka warstw onuc, ale nigdy nam nie powiedziała, co tam robi. Bo gdybyśmy się my w szkole albo na podwórku wygadali, że ona w kopalni uranu pracuje, toby ją tam zabili w tej kopalni i byśmy matki nie mieli (FS, 119). Kopalnia zostaje nieoczekiwanie zamknięta w 1952 roku, „Ci górnicy, którzy wcześniej o to nie zadbali, zostają teraz bez pracy. Całe dnie spędzają teraz przed swoimi domami, pokasłując i wspominając czasy, w których na wszystko było ich stać. Teraz nie stać ich prawie na nic. Zresztą nawet, gdyby chcieli, i tak nie mieliby gdzie swoich pieniędzy wydać. Z dnia na dzień Miedzianka wyludnia się coraz bardziej, pustoszeją kolejne domy, znikają sklepy i warsztaty. Miasteczko szybko staje się upiorem, który straszyć będzie jeszcze przez dwadzieścia lat” (FS, 148). Po zamknięciu kopalni miasteczko stopniowo zaczyna się wyludniać: „Ostatni mieszkają na obrzeżach miasteczka, zajmują tylko kilka domów, nie rzucają się w oczy. Nikt nie wie, czy mają jeszcze jakąś nadzieję, czy zostali, bo po prostu nie mają już siły, by cokolwiek zmienić” (FS, 153). 308 Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma W 1957 roku Niemcy po raz ostatni mogą wyjechać z Polski w ramach powojennych repatriacji. Z Miedzianki wyjeżdża wówczas wraz w rodziną właściciel rozlewni lemoniady, Maksymilian von Glyschinsky, zwany Gliszczyńskim. Przyjaźnił się ze Stefanem Spiżem, powojennym właścicielem znanego browaru w Miedziance. W liście do przyjaciela, jaki pisze 7 listopada 1957 roku, stwierdza, że „Stan ogólnego zdziczenia przejmuje jednak grozą” (FS, 156). To w ty okresie dochodzi do swoistej mityzacji Jeleniej Góry. Miedzianka zaczyna zapadać się pod ziemię i, jak relacjonuje Springer, „Dla ludzi z Miedzianki Jelenia Góra jest jednak czymś więcej. Jest marzeniem o opuszczeniu miasteczka widma, w którym jęczą domy i w którym po każdej większej ulewie trzeba przed wyjściem z domu sprawdzać, czy na zewnątrz jest jeszcze kawałek ziemi, na którym można by postawić stopę” (FS, 185). Znamienne jest to, że odpowiedzialność za zniszczenie miasteczka zawsze przerzucana jest z „my” na „oni”. O zrujnowanie miasteczka oskarża się na przykład przybyłych tam Romów22 (do rangi groteski urosły już opowieści o tym, że Romowie rozmnażali się w Miedziance tak szybko, że swoją liczebnością przyczynili się do całkowitego zrujnowania miasteczka) oraz Irenę Kamińską-Siutę23, rzekomo za której sprawą „13 maja 1972 roku podpisany zostaje ostateczny wyrok. Wojewódzka Rada Narodowa we Wrocławiu podejmuje decyzję o likwidacji miasteczka Miedzianka” (FS, 190). 21 grudnia 2013 roku na Scenie Studyjnej Teatru im. Cypriana Kmaila Norwida w Jeleniej Górze odbyła się premiera spektaklu Miedzianka w reżyserii Łukasza Fijała. Wokół spektaklu narosło wiele kontrowersji, a lokalni dziennikarze nazwali go wręcz „antypolskim”. Dyrektor jeleniogórskiego teatru, Piotr Jędrzejas, podczas specjalnie zorganizowanej Rady Miasta 14 lutego 2014 roku tak tłumaczył zamysł przeniesienia reportażu Filipa Springera ma deki teatru: Już startując w konkursie na dyrektora, mówiłem, że chcę zrealizować „Miedziankę”, ponieważ jest ważna dla tego miejsca. […] Każdy, kto widział ten spektakl, wie, że zarzuty o antypolskość są jeśli nie absurdalne, to przesadzone. Nie widzę w tym spektaklu żadnej treści antypolskiej. Wydaje mi się, że teatr nie jest po to, by naklejać etykietki albo kogoś wybielać. Nie propagujemy żadnego spojrzenia, a to że ktoś indywidualnie odbiera jakieś słowa krytyczne wobec Polaków jako antypolskie… W imię czego mamy nasz naród cały czas gloryfikować? Zdrowe podejście polega chyba na tym, że potrafimy utrzymać jakiś dystans i spoglądamy z tego dystansu na naszą historię. W spektaklu padają też ciężkie słowa wobec Niemców, wynikające z tego, co się tu działo. 10 km od Miedzianki istniała przecież fi lia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Na pewno warto mówić o spektaklu i historii, „Romowie. Prześledzono ich z Płowszczyzny w myśl przepisów nakazujących osiedlanie ludności romskiej i uniemożliwienie jej prowadzenia wędrownego trybu życia. Romowie zajęli pustostany, zapewniają jednak, że nie zostaną tu długo i wkrótce wyruszą w dalszą drogę” (FS, 189). 23 Jak przypomina Springer: „W 1981 roku jedna z jeleniogórskich gazet publikuje tekst o Irenie Kamińskiej-Siucie, w której nazywa ją Wampirem Karkonoszy” (FS, 213) 22 309 Śląskie pogranicza kultur ale określanie tego spektaklu antypolskim lub spektaklem z jakąś założoną tezą jest dla mnie bez sensu 24. Miedzianka, dawny Kupferberg, nawet w XXI wieku pozostaje miejscem konfliktu – miejscem, w którym całkiem niejednoznacznie kształtuje się status kolonizatora. Ale to właśnie perspektywa postkolonialna pozwala rozumieć miejsce jako dosłowną i symboliczną przestrzeń konfliktu; okazuje się bowiem, że o geografii literackiej Dolnego Śląska więcej mówią nam mikrohistorie ukryte w szczelinach i ruinach domów, uwiecznione na starych, pożółkłych fotografiach, uwięzione w dawnych szybach kopalnianych etc., niż te sztucznie nieco kreowane za pomocą wielkich narracji postzależnościowych. Na przykładzie historii nieistniejącego już miasteczka Miedzianka „Dolnośląski pejzaż postkolonialny” – jeśli by sparafrazować Skórczewskiego – uwolniony został od wszelkich pozostałości idyllicznego mitu „małoojczyźnianego”, kreującego geograficznie definiowany Dolny Śląsk jako miejsce wielonarodowej symbiozy. To już raczej bliższe geopoetyce pole konfliktu i wciąż ujawniającej się symbolicznej przemocy. Jak przekonuje Elżbieta Rybicka: […] literatura eksplorująca związki miejsca i pamięci […] poświadcza […] obserwacje i tezy o geograficznym uwikłaniu literatury i kultury, jej zależności nie tylko od zmiennych historycznych, ale i lokalnych. […] Literackie topografie historii należą zatem z jednej strony geografii imaginacyjnej, czyli tworzącej symboliczne imaginaria przestrzenne, z drugiej jednak zahaczają o geografię w jej lokalnym wymiarze25 Krzyż pokutny koło Miedzianki, zwrócony w stronę Sokolików 24 http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3339977,antypolska-miedzianka-kontrowersje-wokol-spektaklu-na-podstawie-reportazu-filipa-springera,2,id,t,sa.html, [dostęp: 1.06.2014]. 25 E. Rybicka, Miejsce, pamięć, literatura…, s. 32. 310 Noty o autorach Anna Gemra – dr hab., prof. UWr, literaturoznawca, pracownik Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Członkini międzynarodowego komitetu redakcyjnego International Journal of Arts & Sciences. Członkini Jury Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego. Redaktor naczelna rocznika „Literatura i Kultura Popularna”. Redaktor tematyczny „Literatury Ludowej”. Lektorka języka polskiego jako obcego. Zainteresowania badawcze: literatura i kultura XIX wieku; media; kultura i literatura popularna; fantastyka, zwłaszcza fantasy i horror. Większość publikacji poświęcona tej tematyce, także hasła w obu wydaniach Słownika literatury popularnej (1997; 2006). Autorka książek: „Kwiaty zła” na miejskim bruku. O powieści zesz ytowej XIX i XX wieku (1998); Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i Monstrum Frankensteina w wybranych utworach (2008), licznych artykułów publikowanych m.in. w „Literaturze Ludowej”, „Fantastyczności i Cudowności”, „Studia Slavica”, „Orbis Linguarum”, „Pracach Literackich” „Europa Orientalis”, serii „Fantastyczność i Cudowność”. Adres e-mail: [email protected]. Henryk Gradkowski – prof. dr hab.rektor Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej w Jeleniej Górze, jest literaturoznawcą i dydaktykiem, o dorobku naukowym także z zakresu pedagogiki i etyki. Wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim, Akademii Pomorskiej w Słupsku i Akademii Jana Długosza w Częstochowie. Jest prezesem Karkonoskiego Towarzystwa Naukowego. Autor piętnastu książek oraz około 150 artykułów naukowych. Ważniejsze prace: Poez ja międzywojenna w szkole średniej. Podstawy procesu dydaktycznego (1985); Odbiór liryki w szkole. Z badań nad szkolną edukacją literacką (1989); Modele biografii Mickiewicza (1998); Etyka pracownika administracji publicznej (1998), Mickiewicz w polskiej szkole XIX i pierwszej połowy XX wieku. Strategie lektury i style odbioru (2001), Szkolna recepcja Słowackiego w XIX i pierwszej połowie XX wieku (2004), Zygmunt Krasiński – dzieje recepcji (na podstawie dzieł literaturoznawców i autorów podręczników szkolnych) (2010), Cz ym jest literatura dziecięca. Poradnik metodyczny (2013). Adres e-mail: [email protected]. 311 Śląskie pogranicza kultur Krystyna Kossakowska-Jarosz – profesor, kulturoznawca i fi lolog, absolwentka polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego, obecnie pracuje w Katedrze Kulturoznawstwa i Folklorystyki Uniwersytetu Opolskiego. Zainteresowania badawcze koncentrują się wokół kilku kręgów problemowych: 1) historii kultury i literatury XIX wieku ze szczególnym uwzględnieniem antropologii codzienności; 2) kultury i literatury popularnej; 3) socjologii i antropologii literatury; 4) śląskiej kultury literackiej; 5) teoretycznych aspektów regionalizmu; 6) dawnej i współczesnej obyczajowości Górnego Śląska; 7) metodyki nauczania regionalizmu. Autorka kilku monografi i: Polskie kalendarze powszechne na Górnym Śląsku (Opole 1987 w serii: Encyklopedia wiedzy o Śląsku); „Wielki Kalendarz Ilustrowany dla Wsz ystkich”. Szkic monograficzny (Opole 1988); Polskie kalendarze górnośląskie. Szkic monograficzny (Opole 1994); Śląsk znany, Śląsk nie znany. O kulturze literackiej na Górnym Śląsku przed pierwsz ym progiem umasowienia (Opole 1999); Anioł cz y piekielnica? Obraz kobiety w piśmiennictwie śląskim XIX wieku (Opole 2009), a także ponad 130 artykułów. Redaktor naukowy czterech monografi i zbiorowych. W 2014 r. wydawnictwo macierzystego uniwersytetu ukończy prace nad drukiem kolejnej monografi i Skryby z charyzmą. Estetyka biedermeieru a tożsamość górnośląska. Adres e-mail: krystkoss@ uni.opole.pl. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, absolwentka fi lologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych, historyk literatury. Interesuje się kodami estetycznymi i antropologią codzienności wpisanymi w literaturę polskiego pozytywizmu. Zajmuje się opisywaniem tych zjawisk, rozszerzając pole badawcze o historię kultury, a także związki wysokoartystycznej literatury II poł. XIX w. z literaturą popularną. Uczestniczy w badaniach naukowych w ramach wielu grantów finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki oraz z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Opublikowała monografię Między melodramatem i egzotyką. W kręgu lektury Sienkiewicza (2011), w której opisała podstawowe tropy łączące powieści tego pisarza z polską i europejską tradycją literacką. W kręgu jej zainteresowań znajduje się także edytorstwo tekstów XIX-wiecznych, badanie rękopisów Sienkiewicza i Prusa. W jej dorobku można odnaleźć wiele studiów szczegółowych w renomowanych czasopismach naukowych oraz tomach zbiorowych. Pracuje także nad książkami popularnonaukowymi, w których przybliża tradycję literatury polskiej oraz wybitne postaci XIX wieku – To ja, Sienkiewicz (2013). Książki te kieruje autorka szczególnie do dzieci i młodzieży. Adres e-mail: [email protected]. Mirosław Lenart – dr hab. nauk humanistycznych, profesor Uniwersytetu Opolskiego, dyrektor Archiwum Państwowego w Opolu, rettore Accademia dei Rampanti w Padwie. Absolwent opolskiej polonistyki oraz teologii na KUL (po studiach doktoranckich otrzymał licencjat kanoniczny rzymski). Na Uniwersytecie 312 Noty o autorach Opolskim pracuje od 1994. W roku 2001 wygrał konkurs na stanowisko lektora języka polskiego na uniwersytecie w Padwie, gdzie pracował do 2005 roku. W okresie tym związał się z licznymi uniwersytetami włoskimi, na których prowadził zajęcia z literatury, języka, historii i kultury Polski. W latach 2006–2010 wykładał na stanowisku profesora kontraktowego historię kultury polskiej na Uniwersytecie w Padwie. Członek wielu międzynarodowych instytutów oraz stowarzyszeń naukowych, m.in.: Societas Veneta per la Storia Religiosa (Padwa); Istituto per gli Incontri Culturali Mitteleuropei (Gorizia); Międzynarodowe Towarzystwo Naukowe Fides et Ratio (Kraków); Accademia dei Rampanti (Padwa); Istituto per le Ricerche di Storia Sociale e Religiosa (Vicenza). W swoich badaniach koncentruje się na związkach literatury polskiej z kulturą włoską. Jest pomysłodawcą powstania we Włoszech międzynarodowego stowarzyszenia intelektualistów wzorowanego na renesansowych akademiach, nawiązującego do aktywności studentów skupionych w padewskim contubernium polonorum. Adres e-mail: [email protected]. Jakub Zdzisław Lichański – profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Retoryki i Mediów w Instytucie Polonistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego; redaktor naczelny kwartalnika Forum Artis R hetoricae. Członek Polskiego Tow. Filologicznego, Polskiego Tow. Retorycznego, International Society for the History of Rhetoric. Specjalista w zakresie nauk fi lologicznych (fi lologia polska; historia literatury; literatura i kultura popularna; historia, teoria i praktyka retoryki). Opublikował wiele książek i artykułów z tychże dziedzin. Należy do grona autorów Historisches Wörterbuch der R hetorik. Wybrane publikacje: R etoryka od średniowiecza do baroku. Teoria i praktyka, 1992; Łukasz Górnicki – Sarmacki Castiglione, 1998; Humanismus und R hetorik: Osteuropa oraz Klassizismus, Klassik und R hetorik. Osteuropa, [w:] Historisches Wörterbuch der R hetorik, t. 4, Tübingen 1998; R etoryka od renesansu do współczesności – tradycja i innowacja, 2000; R etoryka: Historia – Teoria – Praktyka, t. 1–2, 2007; Introduction (Wstęp) w: J. Trypućko, The Catalogue of the Book Collection of the Jesuit College in Braniewo held in the University Library in Uppsala, t. 1–3, Warsaw-Uppsala 2007; Theolog y of Liberation and its tradition in Poland: The Church, Politics, and R hetoric in 1981–1989, [w:] New Chapters in the History of R hetoric, Leiden, Boston 2009; The Object vs. the Subject in Literary R esearch and the Issues of Ethics, [w:] Charles Taylor’s Vision of Modernity Cambridge 2009. Jako redaktor wydał m.in.: Od Oświecenia ku Romantyzmowi. Kultura polska ok. 1800, 1996, J.R .R . Tolkien: recepcja polska (1996), R etoryka i badania literackie (1998), R etoryka i krytyka retoryczna. Kompendium (2012). Adres e-mail: [email protected]. Małgorzata Łoboz – historyk literatury XIX w. Jej zainteresowania naukowe obejmują zagadnienia związane z analizą przemian fi lozoficznych, estetycznych i światopoglądowych epoki romantyzmu oraz zjawisk literackich odnoszących się do literatury romantyzmu krajowego, a także poszukiwaniem romantycznej 313 Śląskie pogranicza kultur tradycji literackiej w II poł. XIX w. Jest autorką dwóch monografi i: Śpiewak pieśni niedogranych. W kręgu twórczości Wincentego Pola (2004) oraz Piękna nasza Polska cała. Krajobraz y Wincentego Pola (2007), stanowiących próbę syntetycznego spojrzenia na literacką i pozaliteracką twórczość autora Pieśni o ziemi naszej ze wskazaniem jego zasług nie tylko w rozwoju poezji, ale też innych dziedzin nauki i kultury XIX-wiecznej (historii, geografi i, etnografi i, podróżopisarstwa etc.). Opublikowała liczne artykuły z zakresu literatury i kultury epoki romantyzmu. Adres e-mail: [email protected] Jerzy Obara – dr hab., pracownik naukowy Instytutu Filologii Polskiej UWr, lektor języka polskiego jako obcego na uniwersytetach niemieckich w Greifswaldzie (1979–1982) i Bochum (1989–1991), autor kilkudziesięciu artykułów o różnorodnej tematyce skupiającej się wokół dwu głównych zagadnień związanych z problematyką kontaktów językowych (kalki jako wynik wpływów jednego języka na drugi w wyniku interferencji) oraz badaniami socjalnych odmian języka (socjolektów, żargonów, profesjolektów i slangów). Zwieńczeniem jego zainteresowań wpływami obcymi stała się rozprawa o kalkach językowych ( Teoretyczne problemy kalkowania, Wrocław 1985). Powstałe w ostatnim dwudziestoleciu kolejne prace Jerzego Obary, głównie z zakresu socjolingwistyki, to bogato ilustrowane materiałem empirycznym artykuły poświęcone poszczególnym socjolektom (zwłaszcza żołnierskiemu, medycznemu, młodzieżowemu i kilku innym profesjolektom) bądź też teoretycznym zagadnieniom związanym z badaniem leksyki socjolektalnej (artykuły o neologizmach, neosemantyzmach i zapożyczeniach oraz zapelatywizowanych nazwach własnych w leksyce socjolektalnej). Adres e-mail: [email protected]. Olga Taranek-Wolańska – absolwentka wrocławskiej polonistyki o specjalności edytorskiej. Literaturoznawczyni; doktorat poświęcony teoriopoznawczym formom ironii w kontekście twórczości Juliusza Słowackiego obroniła z wyróżnieniem w 2010 roku. Autorka ponad 20 publikacji naukowych; współredaktorka tomów zbiorowych: „Gorsza” kobieta. Dyskursy inności, samotności, szaleństwa (2007), Kody kultury: interakcja, transformacja, synergia (2009) oraz wspólnie z prof. Marianem Urselem serii Śląskie pogranicza kultur, t. 1–3 (2012–2014). Do 2012 roku związana z redakcją czasopisma „Edukacja Etyczna” (Zakład Filozofi i i Bioetyki Collegium Medicum UJ); sekretarz redakcji czasopisma „Prace Literackie” (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego). Wykonawczyni kilku grantów naukowych, w tym finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki oraz realizowanych w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Do 2012 roku związana zawodowo z Wrocławskim Centrum Badań EIT+ jako animatorka transferu wiedzy i technologii. Zainteresowania naukowe: współczesne konteksty reinterpretacyjne literatury romantycznej; geopoetyka Dolnego Śląska. Obecnie realizuje 314 Noty o autorach swoje pasje jako nauczycielka języka polskiego w renomowanym Zespole Szkół nr 14 we Wrocławiu. Adres e-mail: [email protected]. Marian Ursel – profesor zwyczajny, pracownik naukowy Instytutu Filologii Polskiej. Głównym obszerem jego zainteresowań badawczych są literatura, folklor, kultura, obyczajowość oraz formy i przejawy życia artystycznego w XIX wieku i ich fi liacje ze współczesnością, a od lat dziesięciu również romantyczna antropotanatologia oraz kultura i obyczajowość w dziewiętnastowiecznych uzdrowiskach polskich i obcych. Od trzech dziesięcioleci zajmuje się szczególnie twórczością Aleksandra Fredry, przede wszystkim jego pisarstwem pozakomediowym. Interesuje go też fi lmoznawstwo, głównie związki literatury i fi lmu. Zajmował się i zajmuje edycjami krytycznymi kanonicznych tekstów romantycznych (Słowackiego, Mickiewicza, Fredry, Goethego), które służą w dydaktyce polonistycznej na poziomie uniwersyteckim i szkoły średniej. Swoje prace drukował m.in. w takich czasopismach naukowych, jak: „Pamiętnik Literacki”, „Litteraria”, „Literatura Ludowa”, „Russian Literature”, „Studia Philologica Slavica. Muenstersche Texte zur Slavic”, „Prace Literackie”. W dorobku ma do tej pory ponad 130 publikacji, w tym sześć książek, z których cztery poświęcone są twórczości Fredry: Bajkopisarstwo Aleksandra Fredry (Wrocław 1980), O wierszach Aleksandra Fredry (Wrocław 1992), Fredrowskie teatralizacje. Studia i szkice (Wrocław 1994), Aleksander Fredro. Na scenie ż ycia i teatru (Wrocław 2009). Ostatnio opublikował książkę pt. Romantycy i okolice śmierci (Wrocław 2011). Od 1999 roku redaktor serii wydawniczej „Prace Literackie”. Kierownik kilku projektów naukowych, w tym finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki oraz realizowanego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Adres e-mail: [email protected]. Waldemar Żarski – dr hab., pracuje w Zakładzie Edytorstwa Instytutu Filologii Polskiej UWr. Wykładał również na uniwersytetach w Stony Brook (USA), Wiedniu, Kilonii oraz Wilnie. Zajmuje się strukturą, funkcją i typologią tekstów użytkowych, zwłaszcza tych reprezentujących dyskurs poradnikowy, lingwistyką diachroniczną i porównawczą oraz glottodydaktyką języka polskiego dla cudzoziemców. Odbył staże naukowe na uniwersytetach w Bochum (RFN). Leiden (Holandia), Clermont-Ferrand (Francja), Wilnie (Litwa). Od 2011 roku Kierownik Zakładu Edytorstwa w Instytucie Filologii Polskiej UWr, od 2005 roku Kierownik Studium Języka Litewskiego i Kultury UWr; w latach 1981–1983 Kierownik Zakładu Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców UWr, a w okresie 1990–1996: Dyrektor Szkoły Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców UWr. W latach 2009–2012 Rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koszalinie. Adres e-mail: [email protected]. Streszczenia1 Cultural borderlands in Silesia, vol. I, eds. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska Anna Gemra Lower Silesian and Czech Fortunes of Reinmar of Bielawa: the Hussite Trilogy by Andrzej Sapkowski In the Hussite trilogy (Narrenturm, 2002; Boż y bojownicy, 2004; Lux perpetua, 2006) Andrzej Sapkowski has chosen a reading-attractive model of blood and thunder and adventure historic fiction breaking it with models taken among others from picaresque novel and roguish literature. Fortunes of Reinmar of Bielawa are means to show cruelty and stupidity of wars, historic dimension and the role of an individual in the history. Making allusions to the present, the narrator shows that times changes but human nature remains the same. History embroils individuals in its course; the choice they are given is illusory. Heroism and glory are evanescent and quickly forgotten: a man in the history, especially in the “history out of control”, does not matter. Violence triumphs, truth is relative, superior goods are of people’s own and political matter. It should be borne in mind when thinking of survival. Henryk Gradkowski Edward Kozikowski (the Poet of Czartak Literary Group) in Jeleniogórska Valley After a reminder of Edward Kozikowski’s literary output, the article focuses on the poet’s activity in the region of Jelenia Góra. He moved to Jelenia Góra in 1 Abstracts translated by Ewa Witkowska. 317 Śląskie pogranicza kultur autumn 1945. He was a leader of the first Lower Silesian assembly of Polish writers in Jelenia Góra. Lower Silesian Unit of The Union of Polish Men of Letters in Jelenia Góra (Związek Zawodowy Literatów Polskich Oddział Dolnośląski w Jeleniej Górze) was established at the beginning of 1946. It was the first union of that type in Lower Silesia and one of the first in the Recovered Territories. On the general meeting, Kazikowski was elected the president, Anna Kowalska became the vice president, Stefania Podhorska-Okołów the secretary, Czesław Centkiewicz the treasurer. The programme of the Unit assumed preference for regionalism, promotion of Jeleniogórska Valley and the Sudetenland. In may 1947, the president called the first Convention of Sudeten Writers (Zjazd Pisarzy Sudeckich) in Jelenia Góra. He established cooperation with Czech and Bulgarian writers. On 1 March 1951, the general board of the Union decided to close down the Jelenia Góra unit. After that, Kazikowski moved to Warsaw and became the president of the Association of Polish Writers and Composers. In 1972, he was invited to Karpacz to participate in Days of Jelenia Góra Culture. He could not appear due to bad health condition. His memorial was unveiled on 14 September 1983 (the third anniversary of writer’s death) in the house he lived before his death. Krystyna Kossakowska-Jarosz Discourse of identity in the literature of “private fatherlands” (on literary work of Jan Goczoł of Opole) Home constitutes ident ity basis in the works of Jan Goczoł, a poet who has been born in Opole region almost 80 years ago. The artistic creation of the place shows Silesian tradition, deceitfully cultivated in the communist period and neglected during systemic transformation. Ethnocentric micro-scale view teaches to observe the world from the perspective of security, continuity of tradition, stability, affi liation, bonds and genealogy. Together with long-term experiences of compatriots, it consolidated inhabitants and protected them from the outside world. The distance separating from daily life created stable identity of the group and protected community from inheriting hatred with the identity. Nowadays, multigenerational unity is destroyed by the people who has a political interest in objectifying contemporary people. Goczoł strongly feels this inevitable process and thinks that it contributes to the loss of essential traditional values. The concept of home incorporates different cultural signs. Home is essentially associated with the village of Goczoł’s childhood and adolescence – with Rozmierz and its whole region, with ancestors cultivating tradition – neighbours, household members and the most important among them mother. Invariable existence of the community sacralises the life of the village and the existing rules of living. Time-settled models become a guarantee of the sense of Silesian culture. 318 Streszczenia Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Influence of Intercultural Dialogue on the Image of Silesian Everyday Life Wrocław is the city strongly shaped by the history. Stories of individuals are related to the life of community, which often causes inconsistency. Culture is the factor that can defuse all antagonisms. Friendly attitude of Wrocław to new cultures is expressed by the slogan promoting the city: Wrocław miasto spotkań – Wrocław the meeting place. The author presents the connecting power of culture on different levels: overcoming stereotypes, opening to new ideas and coexisting. The first level was presented on the basis of Muslim community living in the traditional district of Wrocław. The second is expressed in the idea of Brave Festival which connects the sacred and the profane. The idea of coexistence shows cooperation of different cultures and religions in the Four Temples District, which has enormous influence on the image of Wrocław. Mirosław Lenart Prayer Books for Soldiers Issued in Silesia During World War One The article is the first attempt in scientific literature to present prayer books for Polish-speaking Roman-Catholic soldiers. Prayer books of that period bear a historical and national meaning arising from activity of Silesian independence movements and bilingual clergy. They are also similar to the activities being undertaken on the territories of the Russian Partition. From a large number of items found, exceptional are publications issued by pastoral centre connected with the Mount St. Anna sanctuary. The centre released among others a popular prayer book edited by Rev. Jan Chrząszcz. Texts issued on Śląsk Cieszyński occupy its own place in the history of books for soldiers. Exceptional involvement was presented by Rev. Rudolf Tomanek who during the war issued two widely-read prayer books for soldiers. Prayer books presented in the article distinguish themselves by the large quantity and diversity. They are also the evidence of activity of clergy, whose aim was to continue the religious life of soldiers’ parishes. Jakub Z. Lichański Richard E. Volkamann’s Conception of Rhetoric The study discusses the life and works of Richard Emil Volkmann (1832–1892), a scholar and a pedagogue, who spend most of his live in Jawor (Jauer) in Lower Silesia, where he was a rector of the evangelical grammar school. The most prominent Volkmann ‘s work on rhetoric is Die R hetorik der Griechen und Römer in systematischer Übersicht dargestellt. Volkmann treated rhetoric as a pure science about art 319 Śląskie pogranicza kultur and as a system similar to logic. He distinguished three groups of rhetoric: practical (originated by Isocrates), philosophical (originated by Aristotle), scholastic (originated by Hermogenes). In his lecture on rhetoric, he separated history and practice from theory, devoting most of his attention to the latter. His description of the status theory was extremely pertinent and interesting as his presentation of rhetoric research. He limited the lecture about the history of rhetoric to Greece and Rome. Volkmann also explored other topics of Classical Philology as the life and works of Plotinus, Synesius of Cyrene or Homer whom he devoted historic studies. Although nowadays slightly forgotten, he is extremely important scholar. His significance is reflected in republication of his works and numerous references to his theory of rhetoric in spite of the existence of newer literature. Małgorzata Łoboz Integrative Functions of Silesian Devotional Literature The article focuses on cultural and national integrative processes in the 19th century and on the integrative role of devotional literature which developed in Silesia. Authors of devotional brochures and magazines understood integration as a national solidarity. The national (Polish) solidarity was reinforced by the history of the Slavs, fragments of literature published in the Polish language, promotion of patriotic values and models, agitation during plebiscites. Religious press started to develop after 1848 (among others “Tygodnik Katolicki”, “Posłaniec Niedzielny”, “Głosy znad Odry”, “Głos św. Franciszka”). Distinguished priests who frequently co-authored or edited devotional magazines, e.g. Rev. Alojzy Ficek and Rev. Józef Szramek, played a significant role in educational mission. Jerzy Obara Vernacular and Community-Characteristic Style in Works of Gustaw Morcinek The article analyses lexical material isolated from several novels of Gustaw Morcinek (Dzieje węgla, Górniczy zakon, Ondraszek, Pokład Joanny, Wyrąbany chodnik) describing the work of miners in Silesian hard coal mines. Two lexical groups were distinguished: names of mines and its vicinity and names of people working in mines. These two were complemented by the names of mining tools and activities. Gustaw Morcinek paid great attention to jargon words (in the author’s terminology: Polish-German jargon), Silesian dialects and professional terms used by miners. These groups of vocabulary constituted source of linguistic measures used by the author for stylistic purposes. In some parts of Morcinek’s novels, accumulation of words (polish and foreign) from Silesian jargon and German borrowings is so great that their omission would diminish the portrait of complicated national and social relation between Poland, Czech Republic and Germany. 320 Streszczenia Olga Taranek-Wolańska Tourism Anthropology. Literary Record of Izabela Czartoryska’s Journey to Cieplice in 1816 on comparative European background. The article is devoted to Dutchess Anna Czartoryska’s diary in which she described her short journey through Lower Silesia lasting from 30 June to 5 September 1816. It has been proved that the journey of seventy-years-old Dutchess to Cieplice-Zdrój health resort forms a map of cultural overlap on the existing territory of Lower Silesia. Described elements comprise everyday life and entertainment of Cieplice health resort (“health resort folklore”). Czartoryska’s journey was presented as realization of the idea of homo viator, originating from the Enlightenment. The article also highlights those elements that distinguish Czartoryska’s diary from diaries from the turn of the 18th and the 19th century and that are typical for the romantic paradigm. These are: humour, detachment, irony, auto irony and melancholic thoughts on the state of culture and civilization at that time. Marian Ursel Cultural Life in Lower Silesian Health Resorts in the 19th Century (on the Basis of Polish Reminiscences and Press Coverage) The article contains concise presentation of the three most important aspects of cultural life of the 19th century Lower Silesian health resorts; these include: music, theatre and spectacle, literature and press. Social life, customs and entertainment were omitted. Cultural life of Lower Silesian health resorts in the 19th century exemplifies unprecedented, complex mingling of cultures resulting from borders vicinity. The elements of high culture mingled with popular culture which was becoming more widespread and expanding to new cultural spheres. It should be also noted that Polish culture was developing in Lower Silesian health resorts in spite of progressive Germanisation of Silesia in the subsequent decades. Culture presence in health resorts is undeniable, somehow also surprising in terms of its scale. It also provides considerable input in cultural development of Silesia and becomes a part of its multinational heritage. Waldemar Żarski Culinary Identity in Silesia and Opole Region The article focuses on ethno-cultural identity, linguistic and cultural dimension of cooking and the influence of specific communicative situations on social processes. The object of the analysis are ways of cultural and linguistic perception of Silesian cuisine, considering the phenomenon of national and regional cuisines as an element of cultural identity of ethnical community. Presentation of culinary identity main determinants methods of functioning constitutes the article objective. Climate 321 Śląskie pogranicza kultur seen from the broad cultural context is a factor determining the character of Silesian regional cuisine and its cultural identity. Silesian feasting, being a part of a specific way of life, cannot be understood without an anthropological reflection providing its identification in multicultural world. Flavours and their valuation methods are determined by cultural patterns arising from rich culinary tradition of the region. Cultural borderlands in Silesia, vol II, eds. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska Anna Gemra Eberhard Mock on Track: Breslau/Wrocław in The Novels of Marek Krajewski In the cycle of novels about Eberhard Mock, Marek Krajewski uses different variety of criminal literature, hard-boiled fiction and gore aesthetics in particular. The cities – Breslau and Lviv, which for a long time were considered “forbidden areas” of art in Poland, are seemingly the centre of narrator’s interest. Taking care of topographical details, Krajewski shows the reader around them and presents them in accordance with hard-boiled stories convention – fi lled with evil and crime, inhabited by lunatics, prostitutes, murderers, whose life consists in drunkenness, violence, perverse sex, murders. Anyone can be a murderer or a victim, irrespective of social status. This evocative image dominates in the novel but the true theme are murders and murderers, not the gloomy corners of Breslau and Lviv. Henryk Gradkowski Jan Sztaudynger and Wlastimil Hofman – Revival of Friendship at the Foot of Karkonosze The article presents profiles of the authors and emphasises their friendship developing during their stay in Karkonosze. Jan Sztaudynger lived in Szklarska Poręba in the years 1946–1951. Encouraged by Sztaudynger, Wlastimil Hofman came to Szklarska Poręba in May 1947. He lived and created there till the end of his life. The friendship of Jan Sztaudynger and Wlastimil Hofman began in Cracow, before Sztaudynger’s literary debut and lasted with some breaks till the death of both artists. During his stay in Karkonosze, Sztaudynger was a frequent guest of the Wlastimils. Their houses were few kilometres away from each other. The friendship of the poet and the painter developed in the house at Matejko street. Hofman dedicated thirteen paintings to the poet, while Sztaudynger wrote a collections of epigrams for his friend. Nowadays, Wlastimilówka (the popular name of Hofman’s house) is the private museum of Hofman’s paintings and his works enrich the collection of Karkonosze 322 Streszczenia Museum of Jelenia Góra. Secondary School Complex in Szklarska Poręba (Zespół Szkół Ogólnokształcących w Szklarskiej Porębie) was named after Jan Izydor Sztaudynger and the school-related association “Pchu ostu” preserves his memory by organizing cyclical celebrations and by popularizing information on its website. Wlastimil Hofman was buried in Szklarska Poręba Communal Cemetery. Replica of his most famous work “Confession” decorates Hofman’s grave. Krystyna Kossakowska-Jarosz Happiness in Everyday Life – Reflection of Biedermeier Period in Silesian Culture in Poland On the basis of quotes from “Stary kościół miechowski” by Norbert Bonczyk, fragments from local press and existing research, the article discusses features of Silesian culture in the 19th century and sets new interpretative directions according to the literary category of “everyday reality”. The project shows Silesian regionalism in the perspective of Biedermeier period. Esthetical perspective of the period allowed for new interpretation that breaks with typical presentation of Silesian literature as a separate local writing. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Myth of the “Holy Mountain” in the Perspective of Silesian Authors Mountains become important and meaningful for culture when a man experiences a turning point in his life. Frequently it is also a place of revelation of the truth important for mankind. Myth of the “holy mountain” in literature and culture was presented on the basis of works of Zofia Kossak-Szczucka [Nieznany kraj], Konstanty Damrot [Z niwy śląskiej], Karol Miarka [Petronela. Pustelnica z góry św. Anny, Górka Klemensowa. Powieść z czasów zaprowadzenia chrześcijaństwa na Śląsku], Norbert Bończyk [Góra Chełmska, cz yli Święta Anna z klasztorem oo. Franciszkanów. Wspomnienia z r. 1875] and other Silesian writers. They confirm the great influence of regional literature on shaping national identity as well as complexity of the myth of the holy mountain, which aim is to uphold the Polish spirit. The myth has not been lost and does not require redefinition or reinterpretation. However, Silesian writers consider it important enough to be continuously reinforced. Mirosław Lenart Collection of Music Manuscripts from the Turn of the 18th and the 19th Century as a Source of Knowledge on Silesian Singing in the Polish Language Zbiór psalmów (The Collection of Psalms) – a manuscript from the turn of the 18th and the 19th century being a part of the National Library of Poland collections – is relatively 323 Śląskie pogranicza kultur unknown source of Polish singing in Silesia. It consists of songs (many with sheet music), little hours, litanies, prayers and some sheet music without text titled “arias”. Content of the collection indicates the organist, Mateusz Onufry Nowakowski of Silesia, as an author who wrote it for his own use. Value of the collection is even greater when considering a fact that it comes from frontier territories, borders of which were changing in that period. Apart from Polish songs, the collection contains two German songs and one Czech song, which strongly emphasise its Silesian character. The great source value of the manuscript arises from the fact that it is the second collection of songs described after incomparably poorer in terms of content Pszczyna cantional (kancjonał pszczyński) kept in the Salesian priests’ archive in Czerwińsk. What is more, except for religious texts it also comprises stories about social life of parishes he worked in and descriptions of situations form other noteworthy places. Jakub Z. Lichański Handwritten Course Books on Rhetoric in the Collections of Wroclaw University Library. Overview The object of the article is to describe and analyse the existing collection of manuscripts on rhetoric from Wroclaw University Library and to remind about the most important works. The intentional choice of the collection comprises works of Wrocław and Silesian writers. Lack of rare or unknown works does not undermine the importance of the collection. The aim of the manuscript collections on rhetoric written from the 13th century to the 15th century was a practical teaching of dictamen, letter-writing, giving a sermon, probably also preparing official speeches. Considerable part of the collection comes from libraries of Wrocław schools and those in its vicinity. Most of them are the collections that belong to the so called rhetorica vetus. Superficial analysis of the old rhetoric texts does not confirm this trend when referring to the situation form the 16th century till the beginnings of university (1702). Bibliography and appendices supplement the study. The first is a bibliography on rhetoric manuscripts, the second – a table of content of K.Wutke work Über schlesische Formelbücher des Mittelalters, Breslau 1919. Małgorzata Łoboz Silesian Mount Tabor. Myth of Mount St. Anna in Several Literary Works The article discusses the literary topos of Mount St. Anna found in the chosen literary works of the 19th century. Different cultural influences shaped the literary legend of Mount St. Anna (called Chełmska) – a four-hundred meter high hill in the west Silesian Upland. Literary works where Mount St. Anna occurs (among others: poems of Bogusz Zygmunt Stęczyński, Konstanty Damrot, works of Józef Lompa and of Karol Miarka) present different spiritual experience. The “holy mountain” is 324 Streszczenia the place of prayers, purification, inner change and catharsis. It was the reason why Rev. Jan Górecki called it “Silesian Mount Tabor” (even Stęczyński, quoted above, made references to self-change) or “Silesian Mount Nebo”, from which Moses saw the Promised Land. The most visionary image of Mount St. Anna can be noticed in Góra Chełmska, cz yli Święta Anna z klasztorem O.O. Franciszkanów. Wspomnienia z roku 1875 (1886) by Rev. Norbert Bonczyk, who relates the religious and cultural value of the Mountain to the romantic idea of Slavic Europe. Jerzy Obara German Borrowings in Silesian Dialects. Morphologic Adaptation of the Verb The article presents word formation and lexical analysis of verbs borrowed from German language to Silesian dialects in different periods of linguistic relations of Poles and Germans. The isolated material comes from Słownik Gwar Śląskich (Dictionary of Silesian dialects) edited by Bogusław Wyderka. Each entry is supported by source documentation from the dictionary. German verbs in Silesian dialects, forming a base of derivatives, is not a new phenomenon. In the article such words are accompanied by their derivatives and appropriate source documentation. Explanations of villages names can be found at the end of the article. It is proceeded by notes and commentaries which contain incidence of formants used for morphologic adaptation of German words into the Polish language. Olga Taranek-Wolańska Wałbrzych – cross-border nature and exploration of the place On the basis of the novel Ciemno, prawie noc (2012) by Joanna Bator, the article discusses the problem of multiculturalism and difficult heritage of the Recovered Territories. The analysis and interpretation involves geopoetics and the idea of new regionalism. The applied mosaic metaphor, for example, proved that multicultural history of Wałbrzych after World War Two was formed by the stories of its inhabitants (“mosaic identity”). Their houses were presented as multigenerational palimpsests. Thus, Wałbrzych was portrayed as the city of cultural borderland. The concept of urban landscape memory as an area of confl ict by Elżbieta Rybicka was also used in the article. Marian Ursel Polish Press of the 19th Century about Lower Silesian Health Resorts. Introduction Press image of Lower Silesian health resorts in the 19th century Polish periodicals was recreated on the basis of content analysis of 25 Polish magazines (among 325 Śląskie pogranicza kultur others “Czas”, “Zdrojowiska”, Lviv “Dziennik Literacki” and “Gazeta Narodowa”, “Dziennik Warszawski”, “Gazeta Lekarska”, “Kłosy” or “Dziennik Poznański”). Two sources were distinguished: the first includes printed coverage and correspondence, the second comprises diverse material advertising health resorts. In the 19th century, Lower Silesian heath resorts were present in the Polish press of three partitions. The specific tendency reflects the contemporary changing situation and different aspects: medical, cultural, socio-political, even patriotic. Press coverage and correspondence are invaluable source of information about social, cultural life and entertainment of patients at that time. Those texts illustrate the character of the culture and customs of health resorts spreading within partitions and abroad. They abstract and specify cultural and social status of health resorts and set norms and standards for both material and spiritual sphere of life. Marketing and advertising presence of Lower Silesian health resorts in the Polish press of all partitions is manifested by advertisements and announcements of local authorities, managements and health resorts owners, doctors or pharmacists, merchants selling spring waters. Waldemar Żarski Linguistic and Cultural Image of Silesia and Silesians in Tourist Guide Books Considering the problem of ethno-cultural identity and methods of tourist guide books preparation, the article describes the differences in categorisation and valuation of regional and urban areas in tourist and sightseeing Silesia guide books before and after 1989. The object of the analysis is cultural and linguistic perception of Silesian community in tourist guide books. The paramount objective was the presentation of guide books methods of creating linguistic and cultural image of Silesians and its comparison with linguistic image of Polish ethnic community. The first part of the article explains that from genealogical point of view guide book is perceived as practical text of advices pertaining to functional communication. The second part compares guide book image of Silesia and Silesians with their stereotypical image, taking into consideration social and political context. Cultural borderlands in Silesia, vol III, eds. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska Anna Gemra The Forgotten Bestsellers: Stitch Novels of Guido von Fels of Glatz (Kłodzko) Nowadays virtually forgotten, Guido von Fels (original name Paul Walter) of Glatz (Kłodzko) was one of the most prolific and the most popular German author of the 326 Streszczenia end of the 19th century and the beginning of the 20th century. He wrote stitch novels (mainly brigand novels) and short stories to be printed in stitches. His works, based on similar story schemes, were issued until 1939. The number of von Fels’ works is unknown (lack of complete bibliography): approximately 900 short stories and 72 novels. These works were not discussed separately because stitch novels were treated as devoid of artistic value. Nevertheless, they were extremely popular; their printing greatly overrun printing of so called high literature. Nowadays, their heritage can be observed in so called soap operas, telenovelas, which use all the tricks employed formerly by von Fels. Henryk Gradkowski Participants of the meeting in Cieplice (1847) – Jan Purkynie, Wincenty Pol, Kornel Ujejski. After description of Cieplice, the article presents profi les of three participants of the famous meeting. Cieplice Śląskie-Zdrój is a town in dolnośląskie voivodship located at the foot of Karkonosze by the river Kamienna and Wrzosówka. Since the end of the 14th century, Cieplice was under authority of the Czech Republic; since 1526 it was a part of the Habsburg Monarchy; since 1742 it belonged to the Kingdom of Prussia; since 1945 it is the Polish land. Four years before the outbreak of World War Two, Cieplice was granted town charter and kept it for 40 years. In 1976, the town was incorporated into Jelenia Góra agglomeration. Cieplice is one of the oldest health resorts in Poland, having fluoride-silicon waters with the temperature reaching 90°C (the highest water temperature in Poland). In 1847, after short stays in Wrocław, Pol and Ujejski set off to Cieplice. Later professor Purkynie came to the town with his sons. The meeting participants climbed Śnieżka and then explored the area. Letters of Pol to his wife, describing the meeting constitute its proof. They were quoted in the article. To mark the stay of the three outstanding authors, inhabitants of Cieplice and Jelenia Góra founded a commemorative plaque in so called Norway Park (Park Norweski) by the river Wrzosówka. Krystyna Kossakowska-Jarosz Nature – the meaning and value of Silesian culture. Overview The problem addressed in the article is very interesting, however as interest in nature was scarce, the discussed problem is presented only to outline Silesian reality. Limited volume of the article allowed only for a few examples, which was reflected in the title. Initial recognition of the problem confirmed the existing belief of the author that Silesian culture was formed by: nature, countryside, serenity. Created in the 19th century, the image of Silesian culture was continued in the second half of the 20th century. 327 Śląskie pogranicza kultur Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pilgrimage and its Course in Silesian Press. Overview Silesian press devotes a lot of space to pilgrim, pilgrimage and to references to holy places journeys. It is a source of numerous information and stories about Silesian pilgrimage. Thus, it is a “repository of values” important for the 19th and the 20th century readers of Catholic press as well as for contemporary ones. For the purpose of this article, references in “Katolik”, “Gazeta Opolska” and “Gość Niedzielny” were analysed. Silesian press confirms the thesis that pilgrimage is a cluster of symbols and intensification of religious life. The author emphasises characteristic features of pilgrim’s and pilgrimage image contained in Silesian press: all the readers of the magazines are faithful Poles, Silesians and practicing Catholics, people writing about pilgrimages are emotionally involved in the topic, the tone of pilgrims’ stories is characteristic. Pilgrimage is a particular topic (it explains its constant presence) that according to authors maintains Catholic and Silesian spirit. Mirosław Lenart Heroina Chrześcijańska by Rudolf Pollacz. Silesian Author’s Bestseller and its Role in Shaping Piety of Polish Women from the 18th Century till the Beginning of the 19th Century Used as early as in the end of the 19th century, the prayer book for women published for the first time in 1706 as Heroina chrześcijańska has not been separately presented so far. Its author was a Pauline Father Rudolf Pollacz of Opole who was a reformer of printing house in Jasna Góra and a contributor to its development. His prayer book, printed in unknown number of volume, referred to the idea of Christ chivalry, which helped to shape spirituality of men in the 17th century in particular. Heroina chrześcijańska was not only a private prayer book but also a book which in the 18th century served as a course book for home liturgy. It popularised words of prayers and piety being a part of the idea of Church Militant. The outstanding success of the prayer book by Rudolf Pollacz was due to its promotion of family values important for Polish landed gentry of the 18th century. The analysis of the prayer book content helps to understand the religious meaning of women’s heroic attitude. In the 19th century the attitude became more patriotic, which is exemplified by the model of Polish Mother popularised by Adam Mickiewicz. Jakub Z. Lichański Silesian Cantionals by the End of the 18th Century. An Attempt to Determine the State of Research The object of the discussion is an attempt to determine the state of research concerning Silesian cantionals created by the end of the 18th century. The article objective 328 Streszczenia is to: 1) define collections of texts, 2) indicate editor or editors of each collection, 3) determine collections autonomy, 4) set the timeline of cantionals collection. 5) find out how some songs became part of German cantionals and Polish cantionals. Małgorzata Łoboz Education and Persuasion in Bilingual Devotional Magazine in Silesia – “Głos św. Franciszka” (1908–1938) “Głos św. Franciszka” – devotional magazine issued in the years 1908–1938 by Franciscans, first on Mount St. Anna, then in Wrocław was addressed to Tetriaries of the Third Order of St. Francis. It was bilingual – written in Polish and German to facilitate its understanding to Silesians. Its articles were to create cultural identity of the readers. The magazine of Tetriaries promoting religiousness, more precisely Franciscan spirituality, was essentially very emotive for the Polish reader because it supported national identity through the Polish language. It included catechismal and hagiographical texts, moralizing and didactic literature, articles for women, men and adolescents, columns and stories about the life of Tetriaries in Silesia, worldwide religious news and news of the Diocese of Wrocław, obituaries, advertisements, and household advice. “Głos św. Franciszka” was delivered to all parishes where the Third Order of St. Francis was active. Mentoring and homiletic style was characteristic of the magazine writing as for the members of the Third Order (“Głos” co-authors and readers) spiritual community based of Franciscan tradition was crucial. Jerzy Obara Influence of German-Language Press (Katolisches Sonntagsblatt Der Diðzese Breslau; Franziskusbote; Franziskanisches Leben) on Shaping Ideological Attitudes in the Interwar Period. The article objective is to indicate the ways in which chosen Catholic magazines from interwar period shaped its readers’ ideological attitude. Therefore, the chosen articles focus not only on deepening the Christian faith but also provide commentaries and explanations of political events, which aim is to strengthen the German nation. The most valuable statements of the authors are filled with concern about the spiritual development of the young and the poor. Noteworthy are also articles whose authors tried to present their opinion on the outbreak of World War One and World War Two. Olga Taranek-Wolańska City that no longer exists. Lower Silesia from postcolonial perspective (on the example of the history of Miedzianka) The article is an attempt to present so called difficult heritage of Lower Silesia from postcolonial perspective, more precisely from the perspective of postcolonial 329 Śląskie pogranicza kultur criticism. The perspective enables postcolonial terminology to be used in the description of cultural borderlands in Lower Silesia. The analysed material included several literary and paraliterary sources on the history of no longer existing town of Miedzianka (Kupferberg) near Jelenia Góra. The sources include: Miedzianka. Historia zanikania – feature story by Filip Springer; Internet-available manuscript Kronika Janowic Wielkich by Dora Puschmann; press news, reviews, coverages, articles, archive pictures confirming controversies raised around Miedzianka spectacle by Łukasz Fijał, which has its premiere in 2013 in Cyprian Kamil Norwid Theatre in Jelenia Góra (Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze). Marian Ursel Świdnica as Polish Novel Protagonist after 1945 The article tires to specify the status of Świdnica in the following Polish novels written after 1945: R apsodia świdnicka (1955) by Jan Władysław Grabski, Sobótki (1963) by Maciej Patkowski, Narrenturm (2002) by Andrzej Sapkowski (the first volume of the Hussite trilogy), Idź, kochaj (2003) and Blady Niko (2010) by Tomek Tryzna, Pan samochodzik i Biblia Lutra (2009) by Jakub Czernik, Tajemnica ulicy Pańskiej (2010) and Niebieskie zakony (2013) by Wojciech Koryciński and Za późno, za wcześnie (2013) by Hana Lukas. The wide range of novels comprises historical novel, novel of manners, initiation novel, crime novel also in retro style and historical fantasy. Topographical, structural and functional analysis of the town proves that it is not only a background for the story but frequently an equal protagonist. Historical perspective and socio-political context, forming a literary image of Świdnica, help to set events of the story in authentic realities therefore the cognitive value of the novels increases. From 2000, Świdnica became an object of growing literary interest, which can be associated with the phenomenon of new regionalism. Waldemar Żarski Cultural Identity of Silesia in “Gość Niedzielny” The analysed problem considers regional ethno-cultural identity of Lower Silesians in different social context and methods of functioning of its generic and stylistic determinants in “Gość Niedzielny”, more precisely a local addition titled “Gość Wrocławski”. Articles published in “Gość Niedzielny” are synthesis and configuration of two discourses: religious and social, both perceived in charity context. Both discourses intermingle with cultural discourse realised in a sense of responsibility for preservation the Christian tradition in social behaviour, especially in family life. Such attitude influences the realisation of persuasive functions of the texts which show various ways of presenting cultural identity of Silesia and the Silesians. 330 Indeks nazwisk A Acoluthus Johannes (Jan Akolut) 66, 68, 69, 71 Aleksander II, car 230 Angelus Laurentius 299 Artomiusz Piotr 58, 59, 66, 67 August III 220 B Ballestrem Franciszek 16 Barwkowius Jan 70 Baumann Jerzy senior 56 Baumann Magdalena 56 Baumann Jerzy junior 56 Bednarek Stefan 10 Bednorz Zbyszko 20 Bem Józef 222 Benedykt XIV 180 Benedykt XV 183, 246 Berezia-Banach Elżbieta 8 Bernard Claude 217 Bernhardt Adolf 219 Bertram Adolf 173, 177, 178 Białecki Wojciech (Albert Weiss) 66, 70 Bialkowski Janusz 270 Bielowski August 221, 222, 227, 228 Bienek Horst 13, 14 Birkowski Fabian 43 Bloch Adam 287 Bockshammer Jan Chrystian 55, 67, 70 Bonczyk Norbert 14, 20, 21, 22, 23, 24, 27 Borkowski Aleksander 227 Borkowski Hjózef 227 Bossmann Reinhold 56, 59, 64, 65, 67, 69 Breslauer Jan 147 Brooks Peter 138, 145 Browarny Wojciech 275 Budny Szymon 61 Bujnicki Kazimierz 49, 50 Bursowa Felicja 146, 147, 156 C Cabaj Romuald 277, 278 Calova Abraham 71 Casanova Giacomo 285 Cassius Franz Ernest 70 Chłopicki Józef 221 Chmielowski Piotr 27 Chodźko Ignacy 230 Chojnacki Władysław 55 Chopin Fryderyk 221, 228, 229 Chróściński Wojciech Stanisław 37 Clittonius Johann Joseph 56 Combik Agata 266 Cretius Jan 70 331 Śląskie pogranicza kultur Cretius Samuel 55, 67, 70 Czarnik Jakub 282, 286, 288, 289, 290, 293, 294 Czartoryska Izabella 214 Czechowic Marcin 61 Czerwień Henryk 42 Czerwiński Henryk 40 Czerwoniak Mariusz 280 Cybula ks. 175 D Damrot Konstanty 14, 17, 18, 19, 173 Daniec Paweł 286, 287, 288, 289 David Jean 43, 44 de Foucauld Karol 270 de Girardin Émile 145 de Montépin Xavier 140 Defoe Daniel 144 Dippold von Burghaus Hans 299 Dmochowski Franciszek Salezy 152, 153 Dobracki Michał 66 Domeyko Ignacy 222 Doyle Arthur Conan 140 Dumas Aleksander ojciec 149 Dutka Elżbieta 12 Dwernicki Józef 227 Dyboski Roman 138, 140 Dyon Adam 53, 56 Dzikowski Stanisław 146 E Eberlein Helmut 301 Eco Umberto 289 Edensor Tim 261 Eliadi Mirca 204 Erikson Edgar 261 Estreicher Karol 53, 54, 67 F Falk Antoni 208 Fichte Johan Gottlieb 216 332 Fijał Łukasz 298, 309 Franzky Georg 301 Fredro Aleksander 223 Frei Ernst 149 Freytag Adam 70 Friebe Karl Heinz 306, 307 Fryderyk Wilhelm III 215, 217 Füllborn George 147, 149 Galle Théodor 43 Gąsiorowski Ludwik 218 Gdacjusz Adam 67 Gemra Anna 137, 291 Gerhardt Paul 64, 70 Gesner Kacper 69 Gliszczyński Maksymilian (Glyschinsky) 309 Goethe Johan Wolfgang 217, 218, 231 Goffine Leonard 192 Gomóła Anna 10 Gomóła Władysław 275 Gorecki Antoni 222 Goszczyński Seweryn 223, 232 Górecki Jan 207 Górnicki Łukasz 57 Górski Karol 45 Grabski Władysław Jan 273, 274, 275, 276, 277, 278, 279, 280, 282, 291, 294 Graeber Johann Jacob 70 Gradkowski Henryk 213 Grodzki Michał 70 Gromchmalicki Józef Antoni 46 Grzegorczyk Piotr 146 Guessau Karol Fryderyk 65 Gutenberg Jan 292 Gutkowski Witold 149 H Haberkant Krzysztof 70 Habsburgowie 213, 217, 300 Hanich Andrzej 199 Harasimowicz Jan 68, 71 Indeks osobowy Hartmann Paul 183 Heimrath Tadeusz 218 Hentschel Wojciech 70 Herbinius Jan 67, 69 Herden Joannes 65 Hermann Johannes (właśc. Heermann Johann) 64, 68, 70 Heska-Kwaśniewicz Krystyna 25 Hitler Adolf 246, 247, 248 Hlond August 177 Hohenzollern Fryderyk II Wielki 300 Hohennzollern księżna 183 Hohennzollern Leopold 183 Huchracki Euzebiusz 173 Hudzik Jan P. 297 I Iłowski Jakub 61 J Jagielończyk Kazimierz 174 Jakobi Johann Christoph 56 Jan z Czarnolasu 61, 62 Jan Paweł II (właśc. Karol Wojtyła) 265, 266, 267 Janion Maria 26, 225 Janota Wojciech 11 Jauss Hans Robert 140 Jentsch Kasper 216 Jeż Tomasz 64, 67 Jędrzejas Piotr 309 K Kant Emanuel 216 Karnall Michał 66 Kamińska Danuta 266 Kamińska-Siuta Irena 309 Karpiński Franciszek 173 Kaufmann Johannes 301 Kawecka-Gryczowa Alodia 56 Kazimierz Jan 45 Kelly Stuart 137 Kiera Joseph 253 Klimko-Dobrzaniecki Hubert 294 Kiliński Jan 223 Klippel Mateusz 65 Knippel Ernest 17, 23 Kochanowski Jan 37, 57, 59, 61, 62, 65, 66, 69 Kochowski Wacław 37 Kołłątaj Hugo 214 Komorowska Henryka 229 Koniecpolski Stanisław 214 Konopnicka Maria 28 Konstancja z Łętowskich 46 Kopp Jerzy 176 Korfanty Wojciech 163 Koryciński Wojciech 282, 289, 290, 293, 294 Kossakowska-Jarosz Krystyna 9 Kraiński Krzysztof 51, 66, 69, 71 Krasicki Ignacy 33, 34 Krasicki Ksawery 222, 224 Krajczyk Kazimierz 178 Krajewski Marek 289 Krasiński Zygmunt 225, 227 Kraszewski Józef Ignacy 225 Kremer Józef 223, 224 Kubicka Halina 8 Kucharski Andrzej 219 Kułak Walenty 174 Kuniczuk-Trzcinowicz Agnieszka 189 Kurowski Błażej 173, 185 Kühnast Ludwig Christoph Franz 56, 64, 65, 67 L Lasota Jan Kanty 38 Le Goff Jaques 186 Lelewel Joachim 228 Lenart Mirosław 33 Lenartowicz Teofi l 28, 173, 228 333 Śląskie pogranicza kultur Leon III 244 Leon XII 240, 246 Leon XIII 183 Lessing Doris 140 Lichański Jakub Zdzisław 51 Linde Samuel Bogumił 219 Lisek Joanna 271 List Nickel (właśc. Andreas Christoph Beinhorn) 154 Lloyd Edward 145 Lompa Józef 20 Lonchamps Eleonora 220 Lubelczyk Jakub 62, 66, 69 Lubomirski Henryk 228 Ludwik Filip 229 Ludwik, król Francji 174 Lukas Hana 283, 291, 294 Luther Marcin 53, 58, 59, 63, 64, 66, 68, 287, 292 Łoboz Małgorzata 169, 226 M Maciejowski Wacław 219 Majchrowski Stefan 232 Majer Józef 219 Malczewski Jacek 173, 221 Malina Jan 66, 70 Małecki Antoni 226 Mann Thomas 140 Marcinkowski Karol 219 Matecki Teodor 219 Mazur Ryszard 267 Mead Georg 261 Mecherzyński Karol 224 Meyer Stephenie 140 Miarka Karol 13, 15, 20 Michalski Radek 266 Mickiewicz Adam 35, 49, 173, 181, 221, 222, 227, 228, 231, 232 Mierosławski Ludwik 219, 230 Mikulski Tadeusz 7, 231 334 Miłosz Czesław 283 Miodek Samson 292 Misiak Marek 268 Mniszkówna Helena 140 Moczygęba Grzegorz 181 Momot Lucjan 293 Moneta Jan 70 Morcinek Gustaw 11, 12 Morin Robert 261 Mortzfeld Fryderyk 66, 70 Müntzer Tomasz 63, 64 Mussolini Benito 246 Muthemann Jan 67 N Nabielak Ludwik 221 Nagło Daniel 55, 67, 70 Neander Joachim 64 Neugebauer Ludwik 219 Neumark Georg 59 Newton Maria 181 Nicolai Filip 64 Niekisch Max 289 Nienacki Zbigniew 286 Nieszporkowicz Ambroży 37 Nikorowicz Józef 228 Norwid Cyprian Kamil 227, 298, 309 Nowak Zbigniew 266 Nowakowski Antoni Agapit 38 Nowakowski Janusz Ferdynand 219 Nowina Janusz 222 O Obara Jerzy 235 Obrębski Józef 263 Odyniec Antoni Edward 172, 222, 230 Oloff Ephraim 56 Olszowy Ewa 236 Orczy Baronowa 140 Oswald (z Borek Wielkich) 185 Owaniszewski Elekt 34 Indeks osobowy P Pajgert Adam 229 Palacki Franciszek 220 Palicki Bogusław 219 Pasierb Janusz 266 Patkowski Maciej 276, 278, 280, 281, 282, 285, 293, 294 Pelc Janusz 65 Pestalozzi Johann Heinrich 216 Piasecki Zdzisław 152 Piaskowski Stanisław 308 Pilchowski Michał 70 Pius X 181, 205, 246, 249 Pius XI 246 Poll (Pohl) Franciszek (Franciszek Poll von Pollenburg) 220 Pol Wincenty 10, 213, 220, 221, 222, 223, 224, 225, 226, 227, 228, 230, 231, 232, 233 Pollacz Rudolf Łukasz (Rudolf Frater Pollacz) 33, 34, 35, 36, 37, 38, 40, 41, 42, 44, 46, 48, 49 Poloczek Edward 56, 57 Popiełuszka Jerzy 266, 267 Poszwita Szymon Zacius 63 Potocka Klaudyna 221, 222 Preisner Zbigniew 265 Prus Bolesław 140, 145, 217 Przyboś Julian 26 Purkynie Jan Ewangielista 213, 216, 217, 218, 219, 220, 232, 233 Purkynie Emanuel 232 Purkynie Karol 232 Puschmann Dora 298, 302 Puszkin Aleksander 218 Puzanowska Ludmiła 269 Puzanowski Władysław 269, 270 R Radcliffe Anna 138 Radziwiłł Józef 41 Radziwiłł Albrycht Stanisław 44 Radziwiłł Mikołaj Kazimierz 214 Radziwiłłowa Antonina, z domu Miączyńska 41 Radziwiłłówna Krystyna Eufemia 44 Raiecka Barbara, z Rychlickich 41 Rampoll 183 Regius Adam 65 Reinmar z Bielawy 291, 292 Rej Mikołaj 61, 66, 69 Ringwaldt Bartholomaeus 64 Rinkart Martin 64 Rogall Hans Georg 56 Rohrmann Chrystian 55, 67, 69 Romanowski Mieczysław 229 Rospond Stanisław 7 Rostkowski Bernard 70 Rousseau Jean-Jacques 17 Rowan Wiliam 182 Rowling Joanne Kathleen 140 Rudolf Johann Georg 215 Rybicka Elżbieta 303, 306, 307, 310 Rybiński Maciej 58, 66 Rychlicka Teodora, z Rymszów 41 Rymsanka Teodora 41 Rynaldini Rynald 147 Rysiński Salomon 66 Rzewuski Wacław 222 S Sable Louis 182 Sanguszko Eustachy 222 Sapiecha Leon 231 Sapkowski Andrzej 282, 285, 291, 292, 294 Sas August II 39, 42 Scharffenberg Crispin 54 Schaffgotsch Leopold Gotard 216, 233 Schelling Friedrich Wilhelm Joseph 216 Schiller Friedrich 218 335 Śląskie pogranicza kultur Schinkel Friedrich 301 Schletter Zygmunt 232 Schnellboltz Franciszek 66 Schoenfl issius Andrzej 70 Schottel Justus 291, 292 Schreck Christian 300 Schubart Johann 56 Schubart Ignaz K 56 Schulz Maximilian 290 Scott (sir) Walter 138 Sczaniecka Emilia 221 Seklucjan Jan 62, 63, 66 Siemieński Lucjan 222 Sienkiewicz Henryk 145, 147 Silesius Angelus (właśc. Scheffler Johannes) (Anioł Śląska) 55, 64 Silvius Jakub 69 Skrodzki Jerzy 70 Skórczewski Dariusz 296, 297, 310 Słowacki Juliusz 146, 226, 227, 228 Smirnow 307 Sobieski Jan III 214 Soliński Wojciech 8 Spiż Stefan 309 Sopoćko Michał 267 Springer Filip 297, 299, 300, 302, 303, 304, 305, 306, 307, 309 Stalin Józef 278 Stano Jordan 203 Starowolski Szymon 45 Staszic Stanisław 225 Stateczny Franciszek Euzebiusz 28, 29 Stevenson Robert Louis 161 Stolpe 304 Storm Ruth 295 Stratos Romek 283, 284, 285 Strzybny Gaudentius 252 Stuple Johann Martin 300 Sudolski Zbigniew 226, 229, 230 Sudrowius Stanisław 66 Sue Eugène 138 336 Sulima Roch 25 Szafraniec Hieronim 57 Szajnocha Karol 228 Szczepańska Helena 298, 301, 305 Szczepański Jan 29 Szela Jakub 228 Szewczyk Wilhelm 13 Szlak Jerzy (Szlag, Schlag) 55, 66, 70 Szotarewicz Mikołaj 40 Szramek Emil 9, 169, 187 Szymik Jerzy 266 Ś święta Anna (Starka) 173, 183, 200, 209 święta Dorota 267 święta Faustyna 266 święta Jadwiga 185 święta Magdalena 270 święty Antoni 172 święty Augustyn 52, 198 święty Hieronim 52 święty Franciszek (Biedaczyna z Asyżu) 169, 172, 175, 178, 183, 185, 186, 250, 251, 253, 254, 255, 257 święty Jacek 203 święty Jakub 190 święty Jan 202, 214, 216 święty Ludwik 184 świety Ludwik Francuski 185 święty Maurycy 174 święty Piotr 174 święty Stanisław 267 święty Wacław 267 święty Wojciech 198 T Taranek-Wolańska Olga 8, 295 Tarnowski Jan 225 Tasso Torquato 218 Tau Jakub 280 Indeks osobowy Taylor Charles 263, 264 Tkocz Stanisław 264 Tramp Gottfried 56 Tramp Johann Ernest 56 Triller Valentin 54, 55, 66 Tryzna Tomek 278, 279, 280, 283, 285, 286, 293, 294 Trzanowski Jan 55, 69 Trzecieski Andrzej 57, 58, 59, 62 Trzecieski Tytus 224 Tschepius Samuel 66, 70 Tschepius Samuel Ernest 70 Tschorn Andrzej 53 Tschorn Krzysztof 54, 58, 65, 66 Tschorn Christoph 56 Turner Victor 190, 191, 193, 200 Twardy Jan 67 Tyszka Wilhelm 66 U Ujejska Ludwika, z Wolańskich 227 Ujejski Erazm 227 Ujejski Józef 227 Ujejski Kordian 229 Ujejski Kornel 173, 213, 226, 227, 228, 229, 230, 231, 232, 233 Ujejski Roman 229 Urban Mnartin 215 Ursel Marian 7, 8, 273 V vel Kutsche Jan Chuć 55, 70 von Fels Guido, z Glatz (pseud. Viktor Felsen, Viktor von B, A.C. Davis, Paul Walter) 137, 140, 141, 142, 143, 148, 149, 150, 152, 154, 155, 156, 157, 158, 160, 162, 163, 164, 166, 167 W Wajda Andrzej 283 Walenty z Brzozowa 61, 66, 67 Walpole Horace 138 Wannowski Szczepan 70 Wasylewski Stanisław 11 Waziański Jerzy 58, 66, 70 Wedecke Andrzej 70 Weisse Michael 59 Widort Kajetan 222 Wiecha Ewa 19 Wildowa Leonia 229, 231 Wilmann Michael Leopold 216 Winnicki Benedykt 224 Winship Michael 143, 144 Witkowska Ewa 8 Wojewódka Bernard 63, 69 Wolski Ludwik 229 Wróbel Paweł 15 Wyspiański Stanisław 214 Y Yan Mo 140 Z Zabel Erich 12 Zaleski Józef Bohdan 228 Zakrzewski Bogdan 7 Zaręba Jan 66 Zasadius Karol Jan Wacław 55, 70 Zasadius Samuel Ludwig 67 Ziejka Franciszek 226 Zola Émile 140 Zygmunt August 225 Ż Żabski Tadeusz 138, 146, 152, 154, 156 Żarski Waldemar 259 Indeks nazw geograficznych A Afryka 141 Alpy 21 Alwernia 194, 195 Alt Kamnitz 300 Alzacja 173 Ameryka 143, 159 Anglia 165, 181 Annaberg (Annaberg-Buchholz) 141 Argentyna 181 Asyż 186, 251, 257 Austria 199, 305 B Bańgów 202 Beremiany 227 Belgia 228 Berlin 67, 141, 250, 307 Beskidy 11 Biały Dunajec 266 Bliski Wschód 271 Bolczów 299 Bolszewia 182 Borki Wielkie 175, 185 Boruszkowice 225 Brama Dolna w Świdnicy 291 Brama Strzegomska w Świdnicy 279, 291 Bruksela 228 Brzeg 53, 65 Brzeg Dolny 271 Buczacz 227 Bytków 202 Bytom 22, 163 Bytom Bobrek 185 C Cesarstwo Austriackie 229 Chiny 182 Ciechanowice (Rudelstadt) 307 Cieplice Śląskie-Zdrój (Cieplice, Warmbrunn) 213, 214, 215, 216, 226, 232, 233, 307 Cieszyn 194, 206 Compostella 190 Czarnolas 229 Czechosłowacja 305 Częstochowa 35, 36, 40, 41, 190, 194, 199, 270 D Dębniki (dziel. Krakowa) 39 Dolina kościeliska 223 Dolny Śląsk 7, 10, 216, 220, 257, 264, 265, 266, 271, 277, 279, 291, 295, 296, 298, 299, 302, 305, 307, 308, 310 Drezno 222 339 Śląskie pogranicza kultur E East End 157 Elbląg (Elbing) 147 Eldorado 300 Europa 16, 67, 141, 146, 176, 214, 246, 247, 265, 268, 278 Europa Środkowo-Wschodnia 261 F Fatima 190 Firlejówka pod Lublinem 226 Francja 174, 184, 222, 228 Frankfurt nad Odrą 217 Freiberg 141 G Galicja 222, 226 Gdańsk 54, 71 Gdynia 285, 294 Giszowiec (dziel. Katowic) 15 Gidlie 191 Gliwice 174, 231, 252, 257 Głogów 219 Głogów (na Śląsku) 36 Góra Chełmska 20 Góra Śnieżna 232 Góra św. Anny 20, 21, 27, 170, 173, 174, 177, 185, 190, 193, 194, 196, 198, 199, 200, 207, 208, 209, 210, 257 Górny Śląsk 10, 21, 25, 27, 28, 177, 181, 184, 190, 194, 199, 264, 305 Góry Olbrzymie 232, 298, 301, 302, 305 Góry Ołowiane 301, 305 Góry Sokole 301, 305 Graz 217 Greccio 181 Gross-Rosen 309 Groszowice 193 Grób Świety 204 Gwadelupa 152 340 H Hala Stulecia we Wrocławiu 266 I Indie 266 Izrael 48, 49 J Jagniątków 213 Janowice (Janowitz) 298, 302, 306, 307 Janowice Wielkie 297, 298, 302 Jasna Góra 20, 35, 36, 38, 39, 41, 42, 45, 50, 194, 266 Jasy 230 Jazłowiec 227 Jelenia Góra (Hirschberg) 7, 213, 233, 297, 298, 307, 309 Jerozolima 190, 271 Johannesdorf 299 Jozafatowa Dolina 207 K Kamienna 213 Kalnica 224 Kalwaria 207 Kalwaria Zebrzydowska 194, 196, 197, 201 Katowice 194 Karkonosze 213, 214, 215, 232 Karłowice (dziel. Wrocławia) 174, 177, 178, 183 Karmel 271 Karpaty 225, 226 Karpniki 302 Kępno 219 Kłodzko (Glatz) 137, 141 Kluczbork 17 Kochłowice 185 Kościan 219 Kotlina Jeleniogórska 307 Kraków 35, 36, 39, 192, 194, 196, 199, 203, 207, 223, 224, 226 Indeks nazw geograficznych Krapkowice 185 Królewiec 54, 64, 66, 222 Krzemieniec 221 Krzeszów 215 Mikułowice na Morawach 216 Mniszków (Waltersdorf) 302, 307 Monachium 183 Mysłowice 185, 194, 206 L Laban 209 Legnica 293 Lesko 224 Leśnica 185, 193, 194 Libochowice 216 Licheń 190 Lipsk 217, 229 Litomyśł 216 Litwa 221, 223, 225 Londyn 145, 158, 159 Lourdes 184, 190 Lubliniec 206 Lublin 220 Lwów 220, 221, 223, 224, 226, 227, 228, 230, 231 N Naśwież 224 Nazaret 239, 240 Neapol 21 Nebo (góra) 207 Neustadt 256 Niemcy (Rzesza) 178, 199, 245, 247, 293, 305 Nieśwież 44 Niklasfähre 305 Nowa Wieś 193 Nowy Jork 181 Nysa (miasto) 174, 252, Nysa (rzeka) 277, 278 Ł Łęczyca 36 Łódź 158 Łubnice k. Wielunia 40 M Maciejkowice 202 Maciejowa 213 Małopolska 225 Marciszów (Marzdorf) 307 Mariazell 196, 204 Mazowsze 225 Mazury 71 Michałowice 202 Miechowice (dziel. Bytomia) 21, 22, 23 Miedziana Góra 299, 307 Miedzianka (Kupferberg) 295, 297, 298, 299, 300, 301, 302, 303, 304, 305, 306, 307, 308, 309, 310 O Odra 20, 200, 217, 220, 231, 277, 278 Olesno 185 Olszynka Grochowska 221 Oława 265 Opole 33, 34, 35, 40, 50, 266 Opolszczyzna 7, 190, 194, 196 Ostrów Tumski we Wrocławiu 269 P Padwa 39 Palestyna 182 Panewniki (Panewnik) 176, 184, 185 Park Norweski w Jeleniej Górze 233 Paryż 155,220, 221, 227, 229 Pasłęka 277 Pawłów 229, 231 Persja 175 Peszt 217 Petersburg 221 Piechowice 215 341 Śląskie pogranicza kultur Piekary Śląskie (Piekary, Piekary Wielkie) 22, 23, 190, 196, 201, 202, 206, 207 Podlipce 229 Podole 227 Polska (PRL, Rzeczpospolita, Polska Ludowa) 14, 33, 40, 53, 66, 143,175, 183, 190, 205, 213, 220, 225, 226, 233, 264, 265, 266, 273, 274, 275, 277, 278, 280, 281, 282, 294, 304, 309 Poręba 207 Poznań 219 Praga 216, 218, 224, 229 Procjunkula 194 Prusy 175, 176, 177, 181, 199, 222, 301, 302 Prusy Wschodnie 305 Przełajka 202 Przedgórze Sudeckie 297 Przemyśl 222, 231 Pszów 203 Puszcza litewska 226 R Racibórz 174, 185, 257 Radomierz 302 Ratajno koło Niemczy 54 Rogoźno 219 Rosja 173 Ruda (dziel. Rudy Śląskiej) 16 Rumunia 230 Rudawy 141 Rybnik 203 Rzeczpospolita 21, 54, 66, 72, 199 Rzeczpospolita Trojga Narodów 230 Rzym 39, 190, 205, 248, 256 S Saksonia 141 Sanok 222 342 Saaraland 247 Sądowa Wisznia 225 Sigmaringen 183 Skoczów 194 Sławuć 222 Sobieszów 213.216 Sokoliki 310 Sowiniec (dziel. Krakowa) 192 Strachocin 267 Strupina 269 Szarlej (dziel. Piekar Śląskich) 23 Szklarska poręba 215 Szwajcaria 216 Szwecja 246 Ś Śląsk (Szląsk) 10, 11, 14, 20, 33, 35, 50, 52, 53, 54, 56, 58, 59, 64, 65, 66, 71, 72, 141, 169, 170, 173, 174, 175, 176, 177, 181, 185, 187, 190, 194, 196, 198, 199, 200, 203, 204, 206, 207, 210, 215, 218, 233, 235, 259, 263, 264, 297, 300, 302, 307 Śląsk Cieszyński 10, 11 Śląsk Opolski 10, 11, 264 Śniatyń 271 Śnieżka 232 Świdnica 273, 274, 275, 276, 277, 278, 279, 280, 281, 282, 283, 284, 285, 286, 287, 288, 289, 290, 291, 292, 293, 294 Święta Górka 209 T Tabor (góra) 210 Tamiza 159 Tarnopol 221 Tarnowskie Góry 202 Tatry 225, 226, 232 Toruń 54 Toszek 185 Indeks nazw geograficznych Trzcińsko 302, 306 Tyrol 183 U Ukraina 174, 222, 223, 225, 226, 304 W Wałbrzych 283 Warmia 56, 220 Warszawa 36, 72, 158, 163, 218, 219, 221, 226, 228, 283 Warzęgowo obok Strupiny 269 Watykan 205 Wawel 21 Wawer 222 Weimar 217 West End 144 Wezuwiusz 22 Wiedeń 39, 196, 204, 229 Wielkie Księstwo Poznańskie 219, 222 Wilno 196, 221 Wirek (dziel. Rudy Śląskiej) 16 Wittenberga 71 Włochy 21,174, 246 Wodzisław 203 Wołów 269 Wołyń 225 Wrocław (Breslau) 36, 40, 41, 53, 54, 65, 72, 170, 173, 174, 177, 178, 181, 207, 216, 217, 218, 219, 220, 228, 231, 232, 235, 236, 239, 240, 249, 253, 259, 264, 265, 266, 267, 268, 269, 270, 271, 291, 307, 309 Wrzosówka 213, 214, 233 Wyszehrad 218 Wzgórze Chaussiego 305 Z Zagórzany 223 Zgorzelec (Görlitz) 307 Ziemia Jeleniogórska 233 Ziemia Obiecana 207 Ziemia Święta 190, 204 Ziemie Odzyskane 275, 278, 280, 282 Ziemie Zachodnie 276, 277, 281, 282 Ziemie Zachodnie i Północne 275 ZSRR (Związek Radziecki) 274, 304 Zubrza 231 Ż Żmigród 269 Żmudź 221