Śląskie pogranicza kultur - Instytut Filologii Polskiej

Transcription

Śląskie pogranicza kultur - Instytut Filologii Polskiej
Śląskie pogranicza kultur
Na pograniczu kultur
Literackie i paraliterackie recepcje obyczaju, tradycji,
kultury umysłowej na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie
Projekt pod kierownictwem naukowym prof. dra hab. Mariana Ursela
został sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki
ŚLĄSKIE POGRANICZA KULTUR
tom 3
red. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska
Wrocław 2014
Recenzja naukowa
prof. dr hab. Wojciech Soliński
Redakcja wydawnicza
dr Halina Kubicka
Konsultacja historyczna i ilustracje
Romuald M. Łuczyński
Tłumaczenie i redakcja streszczeń w języku angielskim
Ewa Witkowska
Korekta
dr Halina Kubicka
Indeksy
dr Halina Kubicka
Projekt okładki
Adriana Kotyla
DTP
Aleksandra Snitsaruk
Egzemplarz bezpłatny. Projekt współfinansowany z budżetu
Samorządu Województwa Dolnośląskiego
www.umwd.pl
ISBN 978-83-7977-032-8
Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe
50-011 Wrocław, ul. Kościuszki 51a, tel. 71 342 20 56, faks 71 341 32 04
e-mail: [email protected]; http://www.atut.ig.pl
Spis treści
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
Krystyna Kossakowska-Jarosz
Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości. Rekonesans . .
9
Mirosław Lenart
„Heroina Chrześcijańska” Rudolfa Pollacza. Bestseller wydawniczy śląskiego autora i jego rola w kształtowaniu pobożności kobiet od XVIII do początku XIX stulecia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
33
Jakub Z. Lichański
Kancjonały na Śląsku do końca XVIII wieku. Próba określenia stanu
badań. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
51
Anna Gemra
Zapomniane bestsellery: powieści zeszytowe Guido von Felsa z Glatz
(Kłodzko) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 137
Małgorzata Łoboz
Edukacja i perswazja w dwujęzycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
– „Głos św. Franciszka” (1908–1938) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz
Pielgrzymki i pielgrzymowanie w prasie śląskiej. Rekonesans. . . . . . . .
189
Henryk Gradkowski
Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847) – Jan Purkynie, Wincenty
Pol, Kornel Ujejski. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 213
Jerzy Obara
Wpływ prasy niemieckojęzycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych w okresie międzywojennym („Katolisches Sonntagsblatt der Diözese
Breslau”, „Franziskusbote”, „Franziskanisches Leben”) . . . . . . . . . . 235
5
Śląskie pogranicza kultur
Waldemar Żarski
Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” . .
259
Marian Ursel
Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku . . . . . . . . . . .
273
Olga Taranek-Wolańska
Miasto, którego już nie ma. Dolny Śląsk z perspektywy postkolonialnej
(na przykładzie historii miasteczka Miedzianka) . . . . . . . . . . . . . . 295
Noty o autorach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
311
Streszczenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
317
Indeks osobowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
331
Indeks nazw geograficznych. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
339
Wstęp
Książka, którą przekazujemy obecnie Czytelnikom, stanowi zbiór tekstów podsumowujących trzeci już etap badań w ramach projektu naukowego Na pograniczu
kultur. Literackie i paraliterackie recepcje obyczaju, tradycji, kultury umysłowej na Dolnym
Śląsku i Opolszcz yźnie, finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki,
który w latach 2011–2013 realizowany był na Uniwersytecie Wrocławskim pod
kierownictwem naukowym prof. dra hab. Mariana Ursela. Znajdujące się w tym
tomie prace są autorstwa 11 naukowców z Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Opolskiego, Uniwersytetu Warszawskiego oraz z Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej w Jeleniej Górze, którzy tworzą od 3 lat zespół badawczy.
Przedkładany tom jest na razie ostatnim z ukazujących się pod wspólnym tytułem Śląskie pogranicza kultur. Zakładany przez nas wstępnie plan został więc w wersji zasadniczej zrealizowany. Nie zamierzamy jednak zrezygnować z dalszych badań
i publikacji, których wiodącym celem było, jest i będzie inicjowanie oraz orientacyjne
wytyczanie i zakreślanie aspektów i ram szeroko rozumianej problematyki śląskich
pograniczy kultur, odsłanianie i wskazywanie różnorodnych obliczy śląskości. Pragniemy, aby trzy tomu Śląskich pogranicz y kultur były podnietą dla dalszych, inaczej
ukierunkowanych, wzbogaconych czy sprofilowanych refleksji naukowych. Badania
nad dziedzictwem kulturowym Dolnego Śląska i Opolszczyzny mają swą bogatą tradycję, lecz nie zawsze były wolne od obciążeń ideologicznych, metodologicznych czy
koniunkturalnych. My, nawiązując do osiągnięć wybitnych śląskoznawców, takich
jak Stanisław Rospond, Tadeusz Mikulski czy Bogdana Zakrzewskiego, proponujemy nową orientację i metody badawcze, perspektywy transgraniczne, transkulturowe
czy multikulturowe. Być może otworzy to drogi do wspólnej międzynarodowej eksploracji i refleksji naukowej, której efektem byłaby obszerna monografia dziedzictwa
kulturowego Dolnego Śląska i Opolszczyzny. Zamykając ten period naszych badań
śląskoznawczych przekazujemy czytelnikom tom trzeci, który zgodnie z wcześniejszą
zapowiedzią przynosi indeksy nazwisk oraz nazw geograficznych, angielskie streszczenia wszystkich prac zamieszczonych w trzech tomach oraz noty o Autorach.
7
Śląskie pogranicza kultur
Jesteśmy wdzięczni za recenzję niniejszego tomu Profesorowi Wojciechowi
Solińskiemu – to Jego uwagi pomogły nam w pracy nad ostateczną kształtem
książki.
Halinie Kubickiej dziękujemy za żmudne prace redakcyjne oraz korektę wydawniczą publikacji, natomiast Ewie Witkowskiej – za sporządzenie angielskich
streszczeń wszystkich artykułów wchodzących w skład tomów 1–3 Śląskich pogranicz y kultur.
Szczególne podziękowania składamy Dyrekcji Instytutu Filologii Polskiej
UWr za wsparcie naszej inicjatywy wydawniczej. Pani Elżbiecie Berezie-Banach
zaś po raz kolejny – trzeci – serdecznie dziękujemy za Jej ogromną życzliwość
i pomoc, bez której trudno byłoby nam sfinalizować wydanie książki.
Publikacja oraz rozpowszechnienie trzeciego tomu monografi i Śląskie pogranicza kultur współfinansowane są przez Wydział Edukacji i Nauki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.
Marian Ursel
Olga Taranek-Wolańska
Krystyna Kossakowska-Jarosz
Uniwersytet Opolski
Przestrzeń natury – emanacja
znaczenia i walorów śląskości.
Rekonesans1
Ksiądz Emil Szramek, śląski intelektualista z pierwszej połowy XX wieku, rozważając istotę śląskości w połowie lat trzydziestych XX wieku zauważył (ortografia oryginału):
[…] ziemia śląska należy i pod względem krajoznawczym do najciekawszych zakątków świata; jest to kraj największych wyobrażalnych kontrastów. „Obok równin ornych i leśnych niebrak tu wysokich gór; mistyka średniowiecznych kapliczek
z prymitywnemi wizerunkami świętych sąsiaduje z najbardziej racjonalistyczną
rzeczowością współczesnych urządzeń kopalnianych i przemysłowych; na drogach
śląskich śmigają auta i motocykle, a opodal, w lesie, pasą się żubry; w olbrzymich
stalowniach działa potężny rozmach masowej produkcji, a na zboczach gór pasterz, okryty prostą gunią, zwołuje owce, jak jego towarzysz z ewangelji zwoływał
je przed wiekami”.
To też w miłości do ziemi śląskiej zgodni są odrazu Polacy, Niemcy i Czesi,
prostacy i inteligencja, katolicy i protestanci, bogacze i biedni, a po krótkim czasie
1
Wobec nadmiaru rozmaitych wykładni idei natury (zapis z wielkiej litery nadaje pojęciu
ogólny sens, zaś w cudzysłowie zacieśnia do szczegółowego rozumienia) liczonych przez Arthura O. Lovejoya, jak podała Maria Janion, na sześćdziesiąt znaczeń, a także dużej zmienności ich
defi niowania, ale nade wszystko z powodu znikomych przejawów naturocentrycznego stosunku
do natury w śląskim piśmiennictwie przy uproszczonym przekładaniu nowożytnego myślenia europejskiego na rodzime realia tę problematykę podjęłam głównie w aspekcie „chwytania sensu”
śląskiej rzeczywistości, sposobów postrzegania własnego świata. Określone ramy objętości artykułu dopuszczały też skromną liczbę możliwych egzemplifikacji. Świadomość tych ograniczeń zasygnalizowałam terminem Rekonesans wprowadzonym do tytułu szkicu. Nie ulega wątpliwości,
że podjęte w niniejszym tekście zagadnienie jest zajmujące i godne szerokiej uwagi.
9
Śląskie pogranicza kultur
alienigenae narówni z tubylcami. Żadna kraina nie jest tak wychwalana jak Śląsk,
choć o nim w „Pieśni o ziemi naszej” całkiem zapomniał Wincenty Pol. Któż policzy pieśni o Śląsku? Na Parnasie śląskim zlewają się w akordach panegiryk łaciński
z pieśniami polskiemi, wiersze niemieckie z dźwiękami czeskiemi, pieśń ludowa
z poezją wykwintną”2 .
Wielorakości natury tworzącej ziemię śląską w ocenie piszącego, ewidentnie
zauroczonego rozmaitością obrazów macierzystych stron, odpowiadał dysonans
cywilizacyjny i kulturowy, wzmacniany przez niejednolitość etniczną regionu,
wyraźnie objawianą w wielojęzyczności śląskich twórców. Owe wielopoziomowe
skontrastowanie dzieliło żyjących tutaj ludzi, którzy biorąc we władanie „własną
część” ojczyzny miłowali „cały” Śląsk, a w interferencjach emocji przeżywanych
w każdym kręgu z osobna, te uczucia niezwykle się potęgowały. Dzięki zwielokrotnieniu ekscytacji krajem rodzinnym ludzie zdolni byli do inkorporacji sąsiednich terenów prezentujących inny rozwój gospodarczy lub zdominowanych
przez inną wspólnotę narodową, traktując je jako własne, tym samym przydawali
im właściwości swojej najbliższej okolicy, przy czym dany fragment należący do
Dolnego, Górnego, Cieszyńskiego, czy później oddzielanego Opolskiego Śląska
nazywali wyłącznie Śląskiem bez wskazanej przydawki. Na fundamencie tego
przeświadczenia krzepła upraszczająca wizja jednolitego terytorium3. Zyskiwało
w ten sposób wyobrażenie krainy, bo w poetyckim obrazowaniu była komplementowana jak żadna inna. Traciły natomiast inne sprawy, na które uwagę zwracał cytowany na wstępie badacz w wielu fragmentach rozważań, a ich skomplikowanie oddawał w tytule swojego eseju: Śląsk jako problem socjologiczny.
Myśl o wewnętrznym wielorakim zróżnicowaniu Śląska ciągle jest podejmowana. Pomimo deklarowanego hasła „Jeden jest Śląsk” (pod takim zawołaniem
odbywały się w 1995 roku obrady IV Śląskich Spotkań Regionalnych), badacze
omawiając realia różnych miast śląskich kreślili obraz różnych regionów. Wobec
takiej konstatacji Stefan Bednarek pytał – Ile jest Śląsków?4 Stwierdzana wielobarwność Śląska pod różnymi względami skutkowała niekorzystnym pomieszaniem
stanowisk badawczych, pojęć i terminów, co tworzyło tylko poznawczy chaos.
W rezultacie sprawa śląskości w ocenie Anny Gomóły ciągle jest „nieoczywista,
albo wręcz sporna i spór ten nie łatwo będzie zażegnać”5.
2
E. Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny. Próba analiz y, Katowice 1934, reprint Opole [1991],
s. 63.
3
Podobnie problem różnorodnego Śląska postrzeganego jednak poprzez własną okolicę pokazała Anna Gomóła w artykule Pejzaż śląski cz yli jaki?, [w:] Człowiek jest w drodze. Pejzaż śląski –
pamięć, tradycja, współczesność. Forum II. Czas na interdyscyplinarność, red. A. Kowalczyk-Klus i R. Solik,
Cieszyn 2008, s. 55–67.
4
S. Bednarek, Ile jest Śląsków?, [w:] idem, W kręgu małych ojcz yzn. Szkice regionalistyczne, Wrocław–
Ciechanów 1996, s. 48–49.
5
A. Gomóła, op. cit., s. 65.
10
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Ze zróżnicowaniem charakteru ziemi śląskiej usiłowano sobie poradzić nadając
poszczególnym jej częściom obrazową kolorystykę. Przywoływał ją w okresie międzywojennym w wielu utworach Gustaw Morcinek6, także użył jej Stanisław Wasylewski opowiadając w latach trzydziestych ubiegłego wieku o Śląsku, o którym
wtedy „się najmniej wiedziało, najrzadziej mówiło”, czyli o Śląsku Opolskim sygnowanym białym kolorem z uwagi na biały rumosz wapienny najwyraźniej cechujący krajobraz tej okolicy7. Wprawdzie Wasylewski rewidował to przyporządkowanie
na barwę biało-zieloną z powodu rolniczego charakteru sporej części powiatów
objętych administracją województwa, zawłaszczając przez to zielony kolor, który
na palecie „śląskich odcieni” znamionował Śląsk Cieszyński z Beskidami i istebniańskimi góralami. Natomiast najwięcej mówiło się wówczas o Śląsku fabrycznym, odzyskanym dla Polski odrodzonej po pierwszej wojnie światowej i na powrót
wprowadzanym do polskiej kultury. Ten obszar ze względu na jego przemysłowy
wizerunek i zasoby węgla kamiennego legitymizowała czarna tonacja. Utwory literackie i wypowiedzi dziennikarskie z okresu dwudziestolecia międzywojennego nierozdzielnie związały pejzaż Śląska z industrialnymi artefaktami. Kopalniane
szyby, buchające ogniem piece hutnicze, nieprzeliczone szpalery kominów i niebo zasnute fabrycznymi dymami to niemal wyłączny obraz tej ziemi, czego świadectwem jest tom reportaży zebranych przez Wojciecha Janotę a napisanych przez
bardzo znanych autorów zainteresowanych „nieznanym krajem” i przygodnie go
poznających, a także początkujących dopiero literatów. Antologia owa nosi właśnie znamienny tytuł Z czarnego kraju8. Szukając w fabrycznych kłopotach sensów
pozycji człowieka w tworzonym od nowa powojennym świecie Ślązaków, włączonym w granice formującego się dopiero kraju, ukazywano ciężką pracę ludzi, rozwijającą ich własną krainę i razem z nią państwo polskie. Ten industrialny wizerunek zdominował obrazowanie regionu w kolejnych dziesięcioleciach9, do czego
mocno przyczyniła się narzucona Ślązakom po drugiej wojnie światowej konwencja
6
Elżbieta Dutka omawiając obrazowanie Górnego Śląska (eadem, Melancholijne pejzaże Śląska,
„Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2012, nr 3, s. 80) podała, że o trójkolorowym podziale
Śląska jako pierwszy napisał Gustaw Morcinek w monografi i etnograficznej Śląsk, opublikowanej
w 1933 roku w serii Cuda Polski. Pisarz wspominał o tym również w swoich późniejszych tekstach,
np. w opracowaniu Górny Śląsk, jakie ukazało się w Warszawie w 1950 roku w ramach Biblioteki Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Według kolorów z podziałem na „czarny”, „biały”
i „zielony” Śląsk przedstawiał także Stanisław Berezowski w przedwojennym przewodniku zatytułowanym Turystyczno-krajoznawcz y przewodnik po województwie śląskim wydrukowanym w Katowicach w 1937 roku (reprint, Katowice 1990). Oznacza to, że owe ujęcie było już wtedy głęboko
utrwalone.
7
Perspektywy Wasylewskiego (S. Wasylewski, Na Śląsku Opolskim. Wydanie fototypiczne, Opole
1987, s. VIII) Dutka nie przywoływała.
8
Z czarnego kraju. Górny Śląsk w reportażu międz ywojennym, wybór tekstów i wstęp W. Janota, Katowice 1981.
9
Przestrzeni industrialnej i postindustrialnej uwagę poświęciła E. Dutka, op. cit., s. 79–96.
11
Śląskie pogranicza kultur
Erich Zabel, „Pejzaż przemysłowy z Górnego Śląska”
socrealistyczna. Nawiązując do radzieckiego wzorca światopoglądowego, do materialistycznego i kolektywnego podglebia, w najlepszym razie do założeń realizmu
rewolucyjnie przetworzonego wedle reguł poetyki umasowienia, podmiotowość
śląskiej tradycji zastępowano wtedy obrazami ideologicznie celebrowanego regionu
pracy, schematami czynu robotniczego, nowej proletariackiej moralności. Sytuację
tę Elżbieta Dutka komentowała następująco:
Mimo wysiłków Morcinka, opisującego często zróżnicowany krajobraz regionu,
wizerunek czarnego, przemysłowego Śląska zdominował literaturę nie tylko okresu dwudziestolecia międzywojennego, ale także kolejnych dekad. Do dziś pejzaż
przemysłowy Śląska z szybami kopalnianymi i kominami, poziomami i skosami
rur oraz linii przesyłowych, zdewastowaną powierzchnią ziemi, wysypiskami odpadów, hałdami, zapadliskami, familokami i chaotyczną zabudową miejską pozostaje
swego rodzaju „wizytówką”, znakiem rozpoznawczym tego miejsca. Mimo olbrzymiego zróżnicowania krajobrazowego regionu wciąż jest on w szerokim obiegu postrzegany w mocno skonwencjonalizowany sposób10.
Wizja „czarnego” uprzemysłowionego Śląska nabierając stereotypowych treści stała się niejako wyróżnikiem całego – różnorodnego przecież – regionu,
10
12
Ibidem, s. 80.
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
skonstruowaną na potrzeby zewnętrznej
jego prezentacji. Podwaliny pod jej wzniesienie a potem utrwalenie na ogół kładli
ludzie napływowi, często mimo najlepszej
chęci naskórkowo znający miejscową tradycję, a tym samym lokalny język wartości
i dominujące tutaj postawy życiowe.
Najogólniej rzecz ujmując – należy zwrócić uwagę, że obraz potęgi industrialnej miał podłoże światopoglądowe,
musiał więc być pozytywny, aczkolwiek
różne powody o tym decydowały w obu
okresach historycznoliterackich – pierwotnie był nim patriotyzm narodowy,
a potem polityka państwa robotniczego.
W wewnętrznym planie ogląd krajobrazu „czarnego kraju” przedstawiał się inaczej. Przemysłowe nieużytki i piętrzące
się w panoramie tutejszych miast hałdy
kopalniane zanim zaczęto traktować jako
własne musiały porosnąć wątłą zielenią
i brzozami. Brzozy stały się więc regionalnym znakiem przestrzeni „udomowionej”, bo odkąd przyjmowały się na hałdach, tereny te przeradzały się w miejsce
zabaw i wypoczynku dzieci. W semantyce rodzimych pisarzy drzewa te oznaczały
tedy sielskość terenu11, jakiej – co podkreślał Wilhelm Szewczyk – żaden przybysz
Horst Bienek wspomina w Birken und
Hochofen, wspomnieniach z okresu dzieciństwa (z lat wojny), wakacje spędzane na Bagrach: „Leuchtende Birken –
dazu bedurfte eines Sonnenstrahls […]
die Bäche und Flüsse glitzerten“ („Błyszczące brzozy – potrzebujące do tego słonecznego promienia […] strumienie i rzeki lśniły od światła porannego słońca”).
Żródło: http://www.bagry60.republika.pl/bagry_wsp_43_HB.htm
Brzoza ma rozbudowaną symbolikę. Uznawana była za drzewo święte, wykorzystywano więc
ją do różnorodnych praktyk kultowych. Dla wtajemniczonych stanowiła symbol osi świata, życia,
śmierci, odrodzenia, początku, miłości, płodności, rodziny, łagodności, niewinności, oczyszczenia
lub płaczu i kary w zależności od tego, w jakim kręgu kulturowym metaforą brzozy się posługiwano. Świętość brzozy w słowiańszczyźnie wyrażała się w przypisywaniu jej zdolności mediacyjnych. W leksykonach podaje się, że jeszcze XIX-wieczne zapisy zaświadczały, iż „na kawałkach kory
brzozowej pisano »prośby« do duchów opiekuńczych, a następnie »listy« takie przyczepiano do pni
drzew”. Za: P. Kowalski, Leksykon. Znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie, Warszawa–Wrocław 1998,
s. 35. Na Śląsku nabrała znaczenia alegorii zwycięstwa żywotnej natury nad cywilizacyjnymi zgliszczami. Jako drzewo łatwo porastające nieużytki i hałdy kopalniane stała się symbolem odradzającego
się życia, regionalnym znakiem przestrzeni oswojonej. Lokalne znaczenie pozostawało więc w zgodzie z siłą odradzającego się życia przypisywaną brzozie w planie mitycznym.
11
13
Śląskie pogranicza kultur
nie dostrzeże12. Pisali o tym różni rodzimi literaci, często przyjmując miejscowy
sens niebywałych pejzaży i wyjaśniając, że takich przedziwnych „gór” nie ma
żaden region w Polsce13. Rosnąc z powodzeniem wśród zaśmieconych wiejskich
bezdroży, przebijając się z gąszczu chaszczy, ozdabiając śląskie lasy brzozy dowiodły swojej witalności. Obserwacje te przełożone na potoczne myślenie objawiały
się w śląskiej przestrzeni jako ważne słowo-klucz. Z racji lokalnych warunków etniczno-społecznych zarazem nabrało ono treści synonimu świata ludzi prostych
i ubogich znajdujących jednak szczęście w drobiazgach życia codziennego, budujących środowisko wypełnione serdecznością i wzajemną życzliwością, zdolnych
do przetrwania w niesprzyjających okolicznościach. Przekonanie to przekraczało
nawet granice narodowe, bo również Horst Bienek pisał o brzozach, że „nigdzie
nie są tak piękne jak na Śląsku”14.
W świecie przedstawianym przez Górnoślązaków natura zdominowana przez
przemysł cierpiała, tak jak cierpieli ludzie. Obraz ten skonstruowany został
na gruncie publicystyki bujnie rozkwitającej od połowy XIX wieku w górnośląskiej prasie polskojęzycznej. Poczytne periodyki były bowiem skuteczniejszym
środkiem prefabrykacji wyobraźni rodaków niż inne przekazy. Poza tym strategia
geopoetyki „trefnego” miasta i wsi zapewniającej szczęśliwe życie motywowana
była programem Karola Miarki, który zalecał, aby literaturę uwolnić od krytyki
negatywnych zjawisk w życiu regionu, dla której rezerwował gatunki prasowe,
co miało istotne odbicie w decyzjach pisarskich. Proces wdzierania się w pastoralny krajobraz dymiących kominów i ognistych pieców hutniczych Karol Miarka, Konstanty Damrot i Norbert Bonczyk ukazywali jeszcze w optyce zgodnej
symbiozy przyrody i przemysłu, co powierzchownie sądząc mogłoby sugerować,
że długo nie dostrzegali zgubnych skutków industrializacji. Ten wybór można
jednakże łączyć ze znamiennym rysem literatury biedermeieru, z nastrojowym
jej związkiem z ojczystym pejzażem, z przeżywaniem drobnych rzeczy, choćby rzeczy nieważnych, byle służyło to postawie „zbierania” wrażeń i „pielęgnowania” pamięci15. Na wersję niegroźnego miasta, nie burzącego lokalnej idylli
(z akcentowaniem szczęśliwej przeszłości) w przyjętej geografi i literackiej zdecydowali się więc umyślnie – z powodu konsekwentnego kreślenia harmonijnego,
12
W. Szewczyk, Każdy ma swój ż yciorys. Eseje i felietony, wybór G. Szewczyk, W. Janota, Katowice
1996, s. 17.
13
Ibidem. Zob. też: K. Heska-Kwaśniewicz, Przestrzeń krajobrazowa Górnego Śląska w literaturze
polskiej, czeskiej i niemieckiej. R ekonesans badawcz y, [w:] Śląskie miscellanea, t. 11, red. J. Malicki i K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 1998.
14
H. Bienek, Podróż w krainę dzieciństwa. Spotkanie ze Śląskiem, Gliwice 1993, s. 187; por. też:
idem, Brzoz y i wielkie piece. Dzieciństwo na Górnym Śląsku, Gliwice 1991.
15
Problematykę tę rozważałam w opracowaniu publikowanym w 2. tomie niniejszego cyklu:
K. Kossakowska-Jarosz, Szczęście w drobiaz gach ż ycia codziennego – echa biedermeieru w śląsko-polskiej
kulturze, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 2, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2013,
s. 45–66.
14
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Paweł Wróbel, „Pejzaż z Giszowca” (1974)
wyidealizowanego obrazu ich „małej ojczyzny” znajdującego oparcie w programie Miarki.
Szeroko zakrojoną na łamach prasy antyurbanistyczną perswazję piszący
zwykle łączyli z zagrożeniem cywilizacyjnym, obyczajowym i religijnym, z przestrzenią głębokiego konfliktu etniczno-kulturowego, ale również z zagrożeniem
zdrowotnym i ekologicznym16. Swoje przekonania formowali w procesie doświadczania świata tworzonego w kopalniach i hutach pełnych ordynarnych robotników, pracujących w nieprzyjaznym, przykrym dla nich i cuchnącym środowisku bez należnych zabezpieczeń, a także ochrony socjalnej. Na ich stosunku do
kultury robotniczej z pewnością odciskały się zachowawcze poglądy w sprawach
społecznych, ale nie można wykluczyć oddziaływania myślenia upowszechnianego za przyczyną bardzo popularnej wtedy w obiegu niemieckojęzycznym Heimatliteratur, szczególnej odmiany literatury ziemi rodzinnej, niechętnej obcości
i kosmopolityzmowi narastającemu w miastach. Skutki szkodliwości takich warunków opisywano w coraz to nowych przykładach, wyliczając nie tylko przejawy degradacji obyczajowej w tym środowisku, ale również cierpienia robotników,
jakich wcześniej ludzie nie doświadczali, a także ukazując opłakane obrazy zdegradowanej natury, choćby skazanego na wycięcie na początku lat 80. XIX wieku
Początki antyurbanistycznego programu oparte zostały na konserwatywnych poglądach
o odcieniu rustykalnym i ksenofobicznym rodowodzie uwikłanym w kult regionalizmu i spór
o narodowość. Były to idee składające się na mapę wykreowanego miasta konceptualnego, znajdującego przedłużenie w micie przestrzennym „czarnego” Śląska.
16
15
Śląskie pogranicza kultur
skarlałego lasu hrabiego Franciszka Ballestrema rozciągającego się między Rudą
a Wirkiem17. Jeśli przedstawiano naturę w mieście, to miała ona posępny, nieprzyjazny człowiekowi wyraz:
Cała okolica Bytomia olbrzymiem tętni życiem. Ile to tu nie naliczysz wysokich kominów i piecy, hut, fabryk i kopalń! […]
Co tu za huk olbrzymich młotów, co za syk zimne żelazo i stal przerzynających
pił… a postacie robotników […] wobec buchających ogniem czeluści jakoby duchy
w walce z żarem i ognistym kruszcem.
Dziwne uczucie opanowuje nie przyzwyczajonych do takich wrażeń i do takich
obrazów. Oczy razi ognia nadmiar, uszy głuszy huku siła, czuciu dokucza upał,
nogi się trzęsą pod tobą, pod nogami trzęsie się ziemia. – Istne piekło – pomyślisz
[…] zamiast, choć w dzień pogodny, promieni słonecznych, masz wokoło siebie
mgławą posępność, zamiast orzeźwiającego powietrza – ciężkie i duszące. Tak tu
jest zawsze, jeżeli silnego wiatru prąd nie poroztrąca i nie porozrywa tumanów
dymu, pary i pyłów, wśród licznych kominów się zapierających18.
Naturalne zjawiska w przestrzeni miasta, jak słońce i powietrze przez przesycenie ich wyziewami fabrycznymi miały mroczne zabarwienie i nie napawały
radością strudzonych ludzi, nie oferowały im oddechu i światła. Przeciwnie, straszyły swą grozą, poświadczając proces kolonizacji śląskiej ziemi w modelu konkwistadorskim, dając materialne dowody dokonującej się mimikry19 w postawach
życiowych i sposobach myślenia rodzimych mieszkańców, a także w zatracie ekologicznego charakteru terenu. Przestrach i zgorszenie powodowane tymi przemianami, jak w całej ówczesnej Europie, i tutaj wzmacniały rozmaite szczegółowe obserwacje składające się na obraz miejskiego odhumanizowanego terytorium
stawianego w oczywistej opozycji wobec przestrzeni wsi:
Pięknie przedstawiają się nasze pola. Gdzie okiem spojrzeć, prześliczne łany zboża, kołysząc się i falując, zdają się do człowieka uśmiechać. W samym mieście nie
tak znowu bardzo przyjemno. Jak wiadomo, bruk w Królewskiej Hucie pozostawia
wiele do życzenia, a gdzie nie ma bruku, tam błoto po deszczu, a przed deszczem
kurzawa. Jak skąpo z brukiem, tak z podatkami tłusto. Komunalne wyśrubowano
aż do wysokości 405%. […] Landratura zarzucona reklamacjami 20.
Wiadomości miejscowe i potoczne. R uda, „Gazeta Górnoszląska” 1881, nr 77, s. 2.
Niektóre grody (miasta) górnoszląskie (Dokończenie), „Światło” 1890, nr 9, s. 276.
19
Pojęcia autentyzmu, mimikry i metyzacji są kategoriami używanymi w literaturoznawczym
dyskursie skoncentrowanym na różnicach etnicznych, ugruntowanym przez studia postkolonialne, których teorię formowali Edward Said, Gayatri Spivak i Homi Bhabha, zaś normy prężnie
rozwijającej się krytyki postkolonialnej budowali Chinua Achebe, Wole Soyinka, Wilson Harris.
Za: H. Duć-Fajfer, Etniczność a literatura, [w:] K ulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red.
M.P. Markowski, R. Nycz, Kraków 2006, s. 436, 440–441.
20
Wiadomości miejscowe i potoczne. Królewska Huta, „Opiekun Katolicki” (dawniej „Gazeta Górnoszląska”) 1888, nr 46, s. 3.
17
18
16
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Kluczbork (ok. 1840 r.). Rys. E. Knippel
Arkadyjską harmonię wiejskich pól porosłych „prześlicznymi zbożami” opartą
na zespoleniu człowieka z naturą (zgodnie z historiozoficzną wizją świata Jeana-Jacquesa Rousseau), w społecznym procesie znakowania przestrzeni przeciwstawiono
cywilizowanemu i przez to wyemancypowanemu z łona przyrody miastu, gdzie ludzie odeszli od zrównoważonego rytmu codzienności zarzucając ład pracy i odpoczynku oparty na kosmicznym porządku dnia i nocy, (przykładem może być początek VI księgi Starego kościoła miechowskiego Konstantego Damrota). Sentymentalna wizja
wsi złączona z romantyczną apologią domowej ojczyzny wiodła ku emocjonalnie nacechowanemu wyobrażeniu śląskości ulokowanej w wysoko waloryzowanych wiejskich zagrodach zachowujących w odróżnieniu od kosmopolitycznego miasta tradycję i przez izolację możliwą na prowincji zwróconej ku przeszłości21. Podejmując się
promocji własnego miejsca z jego przeszłością pisarze mogli realizować wskazania
wybrzmiewające w programach regionalizmu romantycznego promującego duchowe
przesłania krajowości oraz wspierającego konkretne działania zmierzające do upowszechniania i ochrony ojczystej tradycji. Koncepcja owa objawiała regionalne nostalgie (potrzeba obywatelskiej równości, innym razem też zauważenia inności od
napierających wzorów) oraz neurozy (strach przed asymilacją), a przez wychwalanie
Jest to wzór myślenia głęboko utrwalony w gronie tubylców, bo także współcześni Górnoślązacy w bliskości rodaków z tradycją chętnie upatrują miarę śląskości. Kapitalnym dowodem jest
podkreślany przez Kazimierza Kutza duch symbiozy Górnoślązaków z wiecznotrwałym dziedzictwem przodków. W wydanej w Krakowie w 2010 roku Piątej stronie świata (plasującej się na czwartym miejscu w ankiecie wytyczającej „kanon literatury Górnego Śląska” ogłoszonej przez kwartalnik „Fabryka Silesia” 2012, nr 1) ten znany Ślązak napisał: „[…] ziemia jałowieje, dom zgnije, życie
chwilą, a tylko to, co w nas żywe z dziedzictwa przodków, ich tajemnice odległe, mroczne strachy,
echa dawno wykipianych namiętności, ma wagę i sens” (s. 71). W pewnym sensie owo przekonanie
nabrało charakteru lokalnego stereotypu.
21
17
Śląskie pogranicza kultur
ojczystego pejzażu sytuowała się w kręgu duchowości biedermeieru. W poetyckiej refleksji przemyślenia takie czytelne są w wierszu Konstantego Damrota Powrót do domu.
Że tam pięknie za górami,
Pragną oczy w świat;
Ale serce smutno tęskni
Do rodzinnych chat
Żegnam was więc, pyszne miasta,
Rzeki, pasma gór,
Bo już wita mnie w rodzinnym
Siole ojców dwór…
Obok dworku stara lipa,
Którą sadził dziad,
Jeszcze stoi – czuły świadek
Mych dziecięcych lat.
Obraz Matki Częstochowskiej
Strzeże dworu bram
I gołębnik pochylony
Jeszcze jest ten sam.
Zadumany na stodole
Bocian patrzy w dal,
A przed sienią wygrzewa się
Wierny, stary Zwal.
Prędzej, żywiej na spoczynek
W grusz i lipy cień,
Wszak już na me powitanie
Otwiera się sień 22 .
Śląski dom posadowiony został w otoczeniu przyjaznej człowiekowi natury, dającej mu schronienie w cieniu drzew. Sielski obrazek skonstruowany przez Damrota
dodatkowo nasycony został osobniczą, śląską charakterystyką. Stara lipa, pamiętająca przeszłość dziadów niosła treści zakorzenienia, podobnie jak pochylony gołębnik,
oznaka długowiecznych wartości. Ale lipa (z uwagi na idylliczne jej sensy wyjątkowo
często pojawiająca się w poezji romantycznej, a nawet w młodopolskiej) zarazem była
uzewnętrznieniem słowiańskości23 (te same kulturowe sensy obejmował wytrzymały
dąb). Przejawem religijności złączonej z polskością bezsprzecznie był obraz Madonny
Częstochowskiej. Stereotypem polskości w kulturze szlacheckiej stał się dworek jako
ostoja prywatnego szczęścia i narodowej tożsamości, polskiej tradycji. Ów czytelny
dla Polaków znak został wpisany w realia śląskich chłopów, przez co nabierał lokalnej
K. Damrot, Powrót do domu, [w:] Pisarze śląscy X I X i XX wieku, red. Z. Hierowski, Wrocław
– Warszawa –Kraków 1963, s. 227.
23
Etnograf, Kazimierz Moszyński, podał, że była świętym drzewem niemal całej Słowiańszczyzny. Idem, Kultura ludowa Słowian, t. 2: Kultura duchowa, Warszawa 1967, s. 637.
22
18
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
semantyki. Osłaniała ona przed cenzorem najistotniejsze tutaj ideały społeczne i narodowe. Była niewymyślna i zawężona do wymowy patriotycznej. Takie odczytanie
znaczeń tego swojskiego pejzażu wiejskiego potwierdza inny wiersz Damrota Lipa
słowiańska, będąca świadkiem zamierzchłej przeszłości i minionych wierzeń:
Lipo słowiańska, ty moje kochanie,
Ozdobo lasów ojczystych,
W tobie najszczersze me upodobanie
Z ślicznych drzew naszych cienistych!
[…]
W lipowych więc lasach nasi ojcowie
Radzi na wiec zasiadali,
A że tam mieszkać lubili bogowie,
Tam im ofiary składali 24.
Analizująca motywy krajobrazowe w twórczości Damrota, Ewa Wiecha, zaznaczała, że obrazy natury w jego liryce zajmowały szczególne miejsce. Wśród
nich najliczniejsze były rekwizyty zaczerpnięte z poezji romantycznej dostarczające poecie sprawdzonych schematów obrazowych, motywów, sytuacji i pomysłów25. Korzystając z romantycznej tradycji Damrot najchętniej sięgał po motywy
i obrazy miejsc z wiejskiej topografi i, wśród których pojawiały się ogródek, las
w noc księżycową i pojedyncze drzewa, pola i zboża, łąki spowite poranną zorzą,
czy zroszone o brzasku, różnobarwne kwiaty, śpiewające ptaki, trzoda domowa,
wichry –i jesienne opadające liście. Poeta opiewał także wiosnę i lato z ich kolorytem i dźwiękami, wrażliwie reagował na oddziaływanie blasku światła księżycowego i słonecznego, kontrastował ze sobą obrazy pogodne i jasne z ponurymi i ciemnymi. Jednakże w sposobie posługiwania się przejmowanymi chwytami
poetyckimi Wiecha dostrzegała tendencję do zindywidualizowania obrazów, do
wydobycia rysów zaobserwowanych w codziennym życiu własnej krainy26. Podkreślała także, że motywy natury rzadko występowały pojedynczo, przeważnie
łączyły się ze sobą i splatały w jednym wierszu z tematem ojczyzny, religii, miłości do ziemi i ludzi, zabytków sztuki przypominających o sprawach narodowych. Obraz przyrody nasuwał myśl o ojczyźnie, o ukochanej, o Bogu, o śmierci,
o dziełach sztuki itd. Twórczość Damrota charakteryzował bowiem dydaktyzm
K. Damrot, Z niwy śląskiej, Mikołów 1922, s. 34.
E. Wiecha, Poeta krajobrazu – Konstanty Damrot, „Zaranie Śląskie” 2004, nr 9. Stwierdzając to
w dużej mierze opierała się na opinii Stanisława Kolbuszewskiego inkorporowanej po latach również przez Jacka Lyszczynę. Tak jak ci badacze podkreślała, że poezja romantyczna dostarczała
wzorów poetyckich koncepcji, wskazywała sposoby upoetycznienia obserwowanych w naturze
zjawisk. Por. S. Kolbuszewski, Sztuka poetycka Konstantego Damrota, „Kwartalnik Opolski” 1964,
nr 2, s. 7–8; J. Lyszczyna, Na śląskim Parnasie. Poez ja polska na Śląsku 1795–1922 wobec tradycji i współczesnych prądów literackich, Katowice 2002, s. 94–98 i in.
26
E. Wiecha, Poeta krajobrazu – Konstanty Damrot, „Zaranie Śląskie” 2004, nr 9.
24
25
19
Śląskie pogranicza kultur
– poeta był moralistą zadumanym nad losem człowieka, albo malującym bezmierny koloryt swojej „małej ojczyzny” i jej niezwykłą żyzność. Walory Śląska
i śląskości przekazywał przeżywając fragmenty rodzimego krajobrazu z Odrą
i Górą Chełmską na czele. Bardziej niż elementem przyrody były one jednak znakiem ideowo-patriotycznym, czynnikiem więzi z polskim narodem. Niemal każdy jego wiersz miał pouczyć, uprzytomnić jakąś życiową prawdę.
Odnośnie Góry Chełmskiej warto odnotować, że począwszy od Historii o pobożnej i błogosławionej Petroneli polskiej pustelnicy… Józefa Lompy i tego samego wątku podjętego przez Karola Miarkę w powieści Petronela, pustelnica z Góry św. Anny
po współczesne wiersze Zbyszko Bednorza poświęcone temu miejscu wyłania
się pewien trwały rys w portretowaniu tego szczególnego miejsca regionu, który w polskojęzycznym piśmiennictwie jest symbolem więzi mieszkańców śląskiej
ziemi, ich wierności tradycji i patriotyzmu27. Wiecznotrwała wiara w lud – jako
ostoi polskości i religii, jako gwaranta przetrwania narodu i umocnienia polskości
Śląska – utrzymywała się przez pokolenia piszących. Jest to o tyle ważne spostrzeżenie, że w niemieckojęzycznej literaturze adresowanej do Ślązaków, nawet tej
współczesnej, Góra św. Anny niemal wyłącznie występuje jako miejsce religijne
i ofiary krwi za wolność niemieckiej ojczyzny28.
Rodzimi polskojęzyczni Ślązacy łącząc Górę św. Anny z „upewnieniem błogiego bytu” – jak pisał Norbert Bonczyk w poemacie jej poświęconym – przeżywanego przez śląski lud na modłach zarówno o pomyślną doczesność, jak i zerwanie kajdan niewoli, szli tropem polskich romantyków, którzy w atmosferze
patriotycznej religijności formowali portret Polaka-katolika. Prekursorem tej myśli był Józef Lompa, kiedy wzywał rodaków do identyfikacji z romantyczną „ideą
słowiańską”. Promując ją Ślązacy inicjowali ożywioną religijność29. Jej przejawem
było pielgrzymowanie do sanktuariów, spośród których najchętniej nawiedzano Jasną Górę i Górę św. Anny. Wzmacniany z każdym rokiem ruch pątniczy
Bonczyk określił jako „potężny żywioł, podobny do wiatru”30. Ojcowie duchowi
tych peregrynacji stojąc na gruncie polocentryzmu (w Górze św. Anny w takim
Franciszek Antoni Marek w eseju analizującym kulturowe walory Góry św. Anny podkreślał, że dzięki stałej obecności treści krzewionych z tej „Świętej Góry” skutki przeobrażeń gospodarczych „nie przygasiły żaru uczuć religijnych śląskiego ludu, ani też nie zaszczepiły zgubnych
tendencji kosmopolitycznych, indyferentyzmu i demoralizacji”. Idem, Góra św. Anny – perła bezcenna
górnośląskie ziemi, [w:] N. Bonczyk ks., Góra Chełmska (Góra św. Anny – wspomnienia z roku 1875), wyd.
3, Opole 1985, s. 121.
28
Dowiodły tego badania Marcela Hysa, który napisał pracę doktorską Obraz „małej ojcz yzny”
w prasie ziomkowskiej na prz ykładzie „Der Schlesier” obronioną na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Opolskiego w 2010 roku. Treści te zawarł w podrozdziale Upamiętnianie jako zobowiązanie wobec
uświęconego miejsca, s. 206–211.
29
M. Łoboz, Integracyjne funkcje literatury dewocyjnej na Śląsku, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 1, red.
M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2012, s. 49–50, 52.
30
N. Bonczyk ks., op. cit., s. 5.
27
20
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
myśleniu widziano „piastowskich ziem stróża wieczystego” oraz „Wawel święty
Ślązaków”31) w skrajnych przypadkach zakładali, że religia bardziej nawet niż pochodzenie etniczne czy język wytycza linię wydzielania polskości. Doktryna ta
w wydaniu popularnym nazwana później na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej
religią ojczyzny za sprawą obywatelskiej postawy kleru w świątyniach i poza nimi
kształtowała patriotyczne uczucia miłości do matki-ojczyzny, kojarzące metafizykę miłości z pojęciem obowiązku wobec ziemi rodzinnej i rodaków.
Szczyt św. Anny będąc ważnym komponentem symbolu Górnego Śląska w poetyckim obrazowaniu Bonczyka górował nad „naszymi siołami” słynącymi w świecie z pracowitości ludzi i krasy otoczenia. Zatem swój obszar poeta utożsamił
ze zmityzowaną figurą cudnej „śląskiej wiejskości”. Wyrastając w kręgu romantycznej tradycji również Bonczyk własne strony rodzinne przedstawiał w otoczeniu
wiejskiej przyrody. Właśnie taką charakterystykę otrzymuje macierzysty zakątek –
„śliczne” Miechowice – w poświęconym mu poemacie Stary kościół miechowski. Wiedział o nim, jak sądził, wszystko. O tej swojej pewności pisał do przyjaciela:
Zabrałem się więc do pracy, a materiał rozrastał mi się pod ręką, bo któryż też
chłopak wiejski, osobliwie jeżeli przez długie lata pasał najprzód gęsi, potem świnie, a ostatecznie krowy – nie miałby wiele do opowiadania o każdej drodze, każdej
ścieżce, każdym drzewie owocowym, swego wielkiego a oczywiście najpiękniejszego zakątka rodzinnego!32
W poemacie Bonczyk z początku zarysował panoramę rodzinnej miejscowości oglądanej z wieży kościelnej, ze szczegółowym wyliczeniem i krótkim przedstawieniem poszczególnych gospodarstw. W kolejnych księgach poematu „z bliska” przyglądał się głównym miejscom akcji, w obrębie których toczyło się życie
wsi i pracy jej mieszkańców. Do najważniejszych figur parafialnej ojczyzny dających poczucie wspólnoty zaliczył kościół, szkołę, cmentarz, pola i lasy, a wreszcie
miejsce wyjątkowe dla każdego – zagrody z domami rodzinnymi. Są to obiekty
jednostkowe, ale naznaczone siłą wspólnototwórczą, stają się znakami ciągłości kulturowej. Poeta miał jednakże świadomość, że duchowa uroda rodzinnych
okolic, ale też materialna, to piękno przemijające, już nadpsute przez przemiany
cywilizacyjne i docierających do wsi nowomodnych pyszałków otwierających się
na „mądrość niesłychaną” (księga VIII, wersy 51–67), dlatego w romantycznym
stylu apelował do współczesnych jemu braci:
Ty, co gardząc ojczyzną, zwiedzasz Alpów szczyty,
A żadnych miast widokiem nie mogąc być syty,
Aż do Włoch niesiesz oczy, aż do Neapolu,
Choć te same piękności masz na polskim polu,
31
32
Ibidem, s. 3–4.
E. Drobny, L ist ks. N. Boncyka do ks. A. B. Weltzla, „Zaranie Śląskie” 1937, s. 235–236.
21
Śląskie pogranicza kultur
Lecz żeś słyszał czy czytał, iż kto tego kąta
Ziemi nie zwiedził, darmo po świecie się krząta, –
Błądzisz! Żal mi cię bracie, żal mi twej kieszeni!
Pójdź ty no do Miechowic, zatop w ich zieleni,
Lub w ich lasach twe oczy, tu łaź, tu oglądaj!
A gdyś widział choć cząstkę, nie umierać żądaj
Jak u stóp Wezuwiusza, lecz żyć! żyć! Wszak włoskie
Nocy nie są tak piękne, jak nocy miechowskie!33
Konkretyzując wspomnienie własnego matecznika Bonczyk skupiał się zarówno na ukazywaniu „krajowidoków” Miechowic ujmujących oczy i serce obserwatora, jak na ilustracji dążenia do zachowania swojskiej tradycji składających
się wzajem na „estetykę kanonu” wyobrażeniowego odwołującego się do obiegowych przekonań, znaków i symboli. Zwrot ku przeszłości skojarzonej z kulturą
ludową zachowaną w wiejskiej „pustyni” za przykładem pionierów czerpiących
z ducha romantyzmu nabierał kapitalnego znaczenia w sposobie ukazywania natury ziemi śląskiej (zrazu całej, a potem tych okolic, które zachowały choć po
części rolniczy charakter, ale i w rejonie przemysłowym swojskość pieczętowano
ludowością). Trzymano się tej siatki pojęciowej pomimo uchwytnych zmian w sytuacji gospodarczej i kulturowej regionu sprowadzanych przez gwałtowną industrializację i urbanizację, a właściwie z powodu tych procesów, gdyż były widomym znakiem kolonizowania rodzimego dziedzictwa, obserwowanym również
przez Bonczyka, czemu dał wyraz w Starym kościele miechowskim:
[…] – „wierzę, żeś szczęśliwy,
Miły Antku, tu w twojej przyjemnej pustyni.
Bo cóż ci brak? Tyś zdrowy, zdrowa gospodyni,
Dzieci czerstwe; piwnica, obora. Stodoła,
Wszystko pełne. Na p a ń s k i e już cię nikt nie woła,
Żyjesz jak Adam w raju. Choć przysłowie mówi,
Że do szczęścia niewiele trzeba człowiekowi,
Ale ty nie masz mało! Już ten las zielony
Tobie większym szczęściem jak innym milijony.
A widzisz stąd Piekarskie wieże, dalej w kole
Bytom, huty, kopalnie, dalej szczere pole
Z różnobarwnym obliczem. Za tobą ubrany
W szatę zawsze zieloną twój las ukochany,
W nim brzęk pszczół, wónność kwiatów i drzew, ptastwa głosy,
Stąd więc kłaniają wam się tysiączne łan kłosy,
Tamstąd szczery opiekun ramiony silnymi,
Las was tuli do łona. Gdy i niebo swymi
Pięknościami nad Workiem mile się uśmiecha,
33
22
N. Bonczyk, Stary kościół miechowski, oprac. i wstęp W. Szewczyk, Katowice 1987, s. 105.
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Szarlej – Piekary Śląskie (ok 1840 r.). Rys. E. Knippel
Którychż jeszcze rozkoszy chciałby twa strzecha?
A gdy zadrży głos dźwięczny dzwonów z naszej wieży,
Słusznieć wam do pacierza samo serce bieży34.
Przyrodzona wieś była posadowiona w otoczeniu pól i lasów i dzięki temu poeta wystylizował ją na miejsce urzekające i naturalne a przez to dogodne do czerstwego życia i podmiotowego funkcjonowania jej mieszkańców. Naturę widział
jako wonną, pełną piękności, „uśmiechniętą”, a nazywając ją „szczerym opiekunem” jako przyjazną ludziom. Jej obrazowanie Bonczyk przełożył na walory
tutejszych ludzi, podkreślając ich dobroć, pracowitość, religijność, a także umiar
w pragnieniach. Cnoty te zapewniały mieszkańcom zdrowie oraz warunkowały
ich głęboki związek z codziennymi obowiązkami, wobec czego budowały w nich
poczucie szczęścia. Kreacja idyllicznego bieguna pomyślności (oddzielonego od
reszty świata kordonem życiodajnego lasu), gdzie żyją skromni i cnotliwi ludzie,
ale umiejący cieszyć się ze zwyczajnego losu naznaczała utwór „powietrzem” biedermeieru35. Arkadyjska harmonia wsi ufundowana została na zespoleniu człowieka z naturą a ziemi z niebem. To rozumowanie opierało się na maksymie „Co
Bóg stworzył, to piękne z tej i z owej strony!”, jaką przywołał Bonczyk, w słowach jednego z mieszkańców Miechowic słuchającego opisu zimowego mrocznego krajobrazu, „Gdy umrzą łąki, drzewa, a śniegów ciężary // Okryją ziemię, lasy,
jak pokropem [czyli całunem] mary” przeciwstawionego sielskim obrazom lata,
kiedy „Wiaterek […] w łonie drzew rozgości, // W szczerym polu cichuśko, słońce ogniem ciska // Na przestrzeń widnokręgu, łąki i pastwiska”. Swoje zbratanie
z naturą ów słuchacz potwierdził deklaracją jednakowej z nią więzi, niezależnej
34
35
Ibidem, s. 93.
Szerzej: K. Kossakowska-Jarosz, Szczęście w drobiaz gach ż ycia codziennego, op. cit.
23
Śląskie pogranicza kultur
od pory roku: „Mnie jest las w zimie, w lecie, mój dom ulubiony”36. Dzięki bezwarunkowemu zbrataniu z naturą mógł dorastać do roli jej medium. W prezentacji natury „z różnobarwnym obliczem” czytelny jest więc rezonans romantycznej fi lozofi i natury. Jest ona żywa, tajemnicza i potężna jak Bóg. W zgodzie z tą
koncepcją śląski lud jest mocno zakorzeniony w środowisku przyrody, może więc
w swej spontaniczności z niej czerpać zarówno zadowolenie z życia, jak i wiedzę
o prawdach istnienia.
Przyroda w ujęciu Bonczyka jest ożywiona, taką charakterystykę zyskuje nawet sielsko ukazany miechowicki cmentarz pełen roślinności, tej przydrożnej, pospolitej, porastającej okoliczne rowy i łąki. Jest wśród nich szczaw i wrotnica, które wzajemnie się sobie kłaniają, witając szepczące trawy, osty i pokrzywy. Zielsko
to szemrze cicho, natomiast drzewa, m.in. lipy, topole i dęby szumią, co sprawia
wrażenie jakby cmentarz „intonował zmarłych psalmy”37. Efekty muzyczne nie
stanowią semantycznego centrum tekstu; w większości wypadków przyjmują one
formę ornamentów. Jednak ich obecność ma kreacyjne znaczenie, bo „motywy
muzyczne” jako jeden z wyznaczników krainy marzeń przy sugerowaniu jej atmosfery są nieodzowne. Służyły więc przedstawieniu śląskiej arkadii.
W ową swojską, sielankową codzienność już w XIX wieku przemożnie wdzierała się rzeczywistość miasta, stąd też beztroska wiejskość przeżywana na łonie
natury już wtedy zaczynała należeć do szczęśliwej przeszłości. Regionalne wyobrażenie śląskiej ziemi odtąd było modelowane według wyznaczników jakościowych (piękny, nasz, mój, ojczysty) a zarazem nawiązywało do lokalnych mitologii
(arkadyjska wiejskość, prawy lud, dom rodzinny jako strażnica tradycji, śląskość
kojarzona z ludowym dziedzictwem38). Nie była to jednak intymna właściwość
Wszystkie przytoczone tu cytaty pochodzą z N. Bonczyk, Stary kościół miechowski…, s. 93–95.
E. Słoka, Historia cmentarza w poemacie Norberta Boncz yka Stary kościół miechowski, „Annales
Silesiae” 1994, t. 24, s. 90.
38
Właśnie w taki sposób swą śląskość ujmował Rafał Urban z dominantami pejzażowymi
skoncentrowanymi wokół lasu i sadu. Oba zjawiska są gęste od symboli, przez co wyraźnie ujawniają się wpływy młodopolskie (las był jednym z głównych pojęć symbolicznych Młodej Polski.
Por. I. Sikora, Prz yroda i wyobraźnia. O symbolice roślinnej w poez ji Młodej Polski, Wrocław 1992), a sad
wiedzie wprost do Biblii. Problematykę tę wstępnie omówiła E. Wiecha, Śląski krajobraz w twórczości R afała Urbana, [w:] Śląskie miscellanea, red. K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 2004; Krajobrazy
środowiska naturalnego znajdowane u współczesnych pisarzy związanych ze Śląskiem Opolskim
(Tadeusz Soroczyński, Bogusław Żurakowski, śladowo Jan Goczoł) jako opozycję do pejzażu
przemysłowego w wizji Horsta Bienka autorka ta przedstawiła w innym artykule: eadem, Temat
pejzażu w regionalnym pisarstwie, „Śląsk Opolski” 2005, nr 1–2. O krajobrazach śląskich pól i lasów,
przydomowych ogródków, „wsi w zieleni”, w otoczeniu sadów, spokojnej w zrównoważonym bycie, traktowanej jako miejsce powrotów z cywilizacji miejskiej w kreacji Jana Goczoła pisałam
wielokrotnie, podobnie jak o intymnym kontakcie pisarza z naturą, o środku jego świata lokowanym w wiejskich przestrzeniach Śląska Opolskiego. Najpełniej problematyka ta podejmowana była w tekstach: K. Kossakowska-Jarosz, Topos arkadyjski w twórczości Jana Goczoła, „Literatura
Ludowa” 2005, nr 1; eadem, Franciszkańskie parantele w Jana Goczoła intymnym przeż ywaniu regionalizmu
36
37
24
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Ślązaków, bo sielskie ukazywanie czarowności swojej ziemi rodzinnej było powszechne odkąd regiony zarzucały ludowy, magiczny styl odbioru świata na rzecz
technologicznej mentalności. Tendencje do nostalgicznego rozpamiętywania tylko „wspaniałej” dawności swoich najbliższych okolic, ocalonej w ich estetycznym
wyrazie dobitnie ujawniały się w komparatystycznej perspektywie, przy zestawianiu ze sobą poezji regionalnej (amatorskiej) z różnych terenów. Podsumowując
swe obserwacje w tym zakresie Roch Sulima stwierdzał:
Obrazy „pięknej okolicy” czy „pięknej mojej wioski małej” były już adresowane na zewnątrz wspólnoty lokalnej, tam konkretyzowały się jako przekaz wspólnych symboli, nastrojów, typów doświadczenia emocjonalnego, pamiątek narodowych, wzorcowych obrazów przeszłości. Wyobrażenia „małych ojczyzn” wchodziły w system ponadlokalnej komunikacji kulturowej, stawały się figurami myślenia
o „swojskości” i „obcości”, prywatności, genealogii, poszukiwania kulturowych
korzeni urodzenia, a przede wszystkim konfigurowały emocjonalną treść wyobrażeń przeszłości; odnawiały np. mit utraconego dzieciństwa, wpisywały się w zbiorowe nostalgie i neurozy39.
Literatura na Górnym Śląsku miała obywatelskie zobowiązania i w XIX,
i w XX wieku. Rodzimi pisarze modelując świadectwo istnienia śląskiej wspólnoty zapomnianej – jak się wielokrotnie żalili – przez polskich rodaków40, utrwalali właśnie obrazy ujmującego serce kraju rodzinnego. Potwierdzała to Krystyna
– reportaże z podróż y po obrazach i wspomnieniach śląskiej krainy spisane na brzozowej korze, [w:] Observare Evangelium. Wrocławska K sięga Jubileuszu 800-lecia Zakonu Braci Mniejsz ych, red. F. M. Rosiński
OFM, Wrocław 2009; eadem, Opolszcz yzna prywatna w pisarskim doświadczeniu Jana Goczoła, [w:] Geografia wyobrażona regionu. L iterackie figury przestrzeni, red. D. Kalinowski, M. Mikołajczak, A. Kulik-Kalinowska, Kraków 2014, s. 266–280.
39
R. Sulima, Głosy tradycji, Kraków 2001, s. 139.
40
Ślązacy długo i z goryczą komentowali obojętność Polaków spoza Śląska dla spraw „śląskiej
ojczyzny kochanej”. Podkreślali, że wymownym wyrazem obojętności była postawa Wincentego
Pola, który „ani słówkiem nie wspomniał o Śląsku” w Pieśni o ziemi naszej. Zob. [Recenzja podręcznika geografi i ojczystej Józefa Chociszewskiego], „Gazeta Opolska” 1891, nr 82. Wcześniej:
Norbert Bonczyk w poemacie Góra Chełmska…, s. 21; Konstanty Damrot w wierszu Moja ojcz yzna;
potem Maksymilian Jesionowski w wierszu Mazur; Wilhelm Szewczyk w poemacie Hanys, a przed
nim jeszcze ks. Emil Szramek, który w przywoływanym już Śląsku jako problemie socjologicznym potwierdzał trwałe rozżalenie Ślązaków w słowach: „Żadna kraina nie jest tak wychwalana jak Śląsk,
choć o nim w Pieśni o ziemi naszej całkiem zapomniał Wincenty Pol” (s. 63). Oczywiście nie są to
wszystkie egzemplifikacje przygan. Pretensje Ślązaków do Pola miały swe realne uzasadnienia,
bo pisarz miał świadomość położenia ich ojczyzny, choćby za sprawą wizyty złożonej mu przez
Józefa Lompę. W relacji z tych odwiedzin Lompa nazywał Pola „teraźniejszym krakowskim Mickiewiczem” i „profesorem”. Pol z kolei mógł z Lompą rozmawiać świadomie, bo Śląsk poznał
w podróży (wiodła go wzdłuż Odry od Koźla do Opola) odbytej jeszcze przed Wiosną Ludów.
O odwiedzinach Lompy u poczytnego wówczas poety i wziętego podróżopisarza oraz podróży
Pola przez Śląsk pisał Z. Bednorz, Dyszlem i parą. Z dziejów polskiej literatury podróżniczej na Śląsku,
Opole 1987, s. 39.
25
Śląskie pogranicza kultur
Heska-Kwaśniewicz. Badaczka rozwijając refleksje nad domem rodzinnym i sposobem przełożenia tego toposu na śląskie realia podkreślała jego sielankowość
oraz wagę towarzyszących mu pejzaży natury:
Jest to przestrzeń najbliższa emocjonalnie i topograficznie, przestrzeń widziana
z perspektywy dziecka, zbliżona do raju, a więc rustykalna. Tworzy ona małą ojczyznę, która zarazem determinuje przekonanie o kształcie świata. Można ją ogarnąć
jednym spojrzeniem: las, rzeki, łąki, chata są rzeczowo sprawdzalne i autentyczne,
można do nich w każdej chwili powrócić. Pierwsza okolica jest gniazdem, kolebką,
bo jest w niej matka. Stąd też owo gniazdo – ta kolebka – bywa tożsame z ojczyzną
najbliższą, z regionem, nakłada się na wyobrażenie o całości, pomnożone o określone elementy horyzontalne i wertykalne. Przez ten kraj zawsze płynie „rzeka domowa”41.
Ograniczone możliwości ukazywania natury, ciążenie nad jej obrazowaniem
emocjonalnego klimatu dążącego do oddziaływania na świadomość rodaków,
przedstawianie jej jako wytęsknione oazy szczęśliwości, symbolu znikającej śląskości, mówienie „z serca do serca” przypominały poetykę sentymentalną. Maria
Janion stwierdziła, że już „romantyka krajowa” zapoczątkowała konstruowanie
takich „kanałów komunikacyjnych”, wprowadzając pewien rodzaj uproszczonego
przekładu problematyki wczesnego i wielkiego romantyzmu (zarówno „oswojonego”, jak „zbuntowanego”) w celu jego przybliżania i popularyzowania. Tworząc formułę „popularnego romantyzmu”, dała życie większości stereotypów
dwudziestowiecznej literatury popularnej42.
Adoracja natury, jej ustawiczna obecność w świadomości twórców, nowy typ
wrażliwości na zjawiska natury i odmienny styl reagowania na bodźce od nich płynące stały się swego rodzaju kanonem przestrzeganym w sposobach percepcji natury w obiegowej literaturze a z nią razem w obyczajowości zwiedzania urokliwych
zakątków. Wszelkie nowości w obszarze relacji między podmiotem lirycznym i pejzażem wprowadzane w niskich obiegach kultury dały się ujmować jako modyfikacje
romantycznych wzorów. Uzależnienie poetyckiej wyobraźni od romantycznej wizji
natury, rozszerzone na potoczne odczucia odnotował Julian Przyboś:
[…] każdy kto wrażliwy na piękno natury, tzn. każdy, kto wrażliwy na to, co o pejzażu pisano i malowano, w górach pręży pierś, nadyma się mocą, grozą, wyniosłością itp. uczuciami „bijącymi” ze skał, przepaści i szczytów; w lesie daje się ukołysać
tajemniczej zadumie, a w pełnię miesiąca ów wrażliwiec wywołuje starego słowika:
tęsknotę43.
K. Heska-Kwaśniewicz, „Wyznanie narodowe Śląska”. Teksty literackie i paraliterackie w drukach
okresu powstań i plebiscytu na Górnym Śląsku, Katowice 1999, s. 54–55.
42
M. Janion, Gorączka romantyczna, Warszawa 1975, s. 105.
43
Wiersze i krajobraz y. Antologia poetycka, oprac. A. Lam i J. Trznadel, Kraków 1960, s. 24.
41
26
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Więzi XIX-wiecznej literatury krajowej ze stereotypami „na bieżąco” analizował Piotr Chmielowski, uznając, że fundamentem tego zwrotu był zaniedbany stan oświaty wpływający na ogólne niedokształcenie – zarówno twórców, jak
i odbiorców44. Właśnie taka rzeczywistość kształtowała realia życia literackiego
w rodzimym polskojęzycznym środowisku na XIX-wiecznym Górnym Śląsku.
Z tej racji śląskie prawidłowości okazywały się spójne z właściwościami na szerokim krajowym gruncie literackim.
Norbert Bonczyk przejmując w Górze Chełmskiej i Starym kościele miechowskim
romantyczne konwencje budowania krajobrazów natury (m.in. bezpośrednia wypowiedź podmiotu, atomizacja obrazu, wyliczanie szczegółów, niejasne zasady
ich zestawiania w obrębie danego opisu, zrozumiałe dopiero w wymiarze całego
utworu, aura emocjonalna przekładana na emocje i treści łączące się z poczuciem polskości45) szedł tropem ich oswojenia. Zużytkowujący uniwersalizowane
pierwiastki śląski twórca nasycił jednak śląskimi realiami w sposób kształtująco-kreacyjny, bo opowieści o przeszłości nasączał popularyzowanym w rodzimym
kręgu programem społeczno-kulturalnym, a z kontemplacji pejzażu i ze wspomnienia czynił chwyt kompensacyjno-terapeutyczny. Natura wobec tego traktowana była w funkcji instrumentu służącego pouczeniu, tym samym traciła samodzielność przedstawieniową. Jej obraz przyjmował wtedy rolę pośrednika,
medium przekazywania prawd transcendentnych, ale też reguł formujących życie
ludzi w lokalnym wymiarze. Podejmowane tematy i ukazywane motywy pejzażowe nabierały siły oddziaływania, przez co dostarczały wzorów opisu rodzimej
krainy i ojczystego krajobrazu oraz wyrażania fascynacji przyrodą i jej kultu jako
istotnego komponentu w kreacji utraconego raju lat dziecinnych. Uczyły strategii
wprowadzania do zbiorowej wyobraźni wizerunku ojczystego kraju w sielskim
stylu. Wystarczyło wymienić utrwalone detale rodzimego krajobrazu (np. wspominane wcześniej brzozy, lipy, dęby, swojskie domostwa zwrócone ku Matce Boskiej Częstochowskiej, pejzaż Góry św. Anny), aby zasugerować pewien ciąg skojarzeń i wywołać u czytelnika nastawienie emocjonalne.
Przedstawienia natury odnotowywane w utworach Ślązaków zazwyczaj miały
wywoływać w czytelniku tkliwość duszy, potęgować w nim miłość do własnego
regionu, a potem do polskiej ojczyzny. Dominowała zatem postawa hierarchizująca wobec natury. Zdarzały się też przykłady postawy subiektywizującej, czyli kontemplacyjnego obrazowania natury, uwolnionego od dydaktycznych zobowiązań,
kiedy jej wizerunek przestawał stanowić przekaz racjonalny, przejrzysty i czytelny. Artysta kreślił wtedy stan swojej duszy poruszonej widokami i takiej samej
M. Janion, op. cit., s. 101. Uczona zwracała uwagę na pozytywistyczny rodowód kryterium
oświaty oraz na przerażenie krytyka epigonizmem.
45
M. Janion, „K uźnia natury”, [w:] Problemy polskiego romantyzmu. Seria druga, red. M. Żmigrodzka,
Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1974.
44
27
Śląskie pogranicza kultur
wrażliwości oczekiwał od podmiotowego czytelnika. Z racji czasu debiutu polskojęzycznych twórców i skromnych ich kompetencji artystycznych przez długi
okres prawie nie odnotowywano postawy dialogowego spotkania sztuki i natury
(naśladowanie natury w sztuce, zgodnie z antyczną zasadą mimesis)46.
Do wyjątkowych przykładów połączenia postawy subiektywizującej w czytaniu dosłownym tekstu z postawą hierarchizującą przy przełożeniu jego treści
na znaczenia symboliczne należy koncept ukazania rodzimej natury pod postacią malowniczej łąki z naddanymi jej parabolicznymi znaczeniami. Chodzi mi
o utwór młodopolanina Franciszka Euzebiusza Statecznego Na łące śląskiej z jego
cyklu Obrazki śląskie. Autor przedstawił w nim łąkę jako pole znaczących zdarzeń
dokonujących się w jej tle, przy czym łąkowe ich oprofi lowanie upodrzędnił wobec wrażeń i przeżyć znajdującego się na jej niwie człowieka-narratora. Szczegóły pejzażu zmieniające się w oświetleniu zapadającego zmroku, poświaty nocy
i słonecznego świtu obserwatora łąkowej scenerii skłaniają do rozpamiętywania
historii własnej krainy. Ów wiedziony z tradycji romantycznej sposób medytacyjnego przeżywania ojczystego pejzażu odżywał w późniejszych epokach, będąc
przykładem jego upowszechnienia, ale i banalizacji.
Łąka i pastwisko należały do najbardziej eksponowanych obrazów wiejskiej
przestrzeni w tekstach ludowych, z którymi piśmiennictwo Górnoślązaków
było trwale związane. Obszary te jako najbliższy świat ludzi wsi ściśle łączyły się
z obrazowaniem domu rodzinnego ulokowanego w otoczeniu przyrody, w tym
szczególnie z ukazywaniem idylli chłopskiej, ogromnie spopularyzowanej dzięki
utworom niezwykle poczytnych na Górnym Śląsku Teofi la Lenartowicza i Marii Konopnickiej. Będąc miejscem przychylnym dla „ludu pospolitego”, środowiskiem ich codziennego życia – pracy dorosłych a zabawy dzieci, zwłaszcza sierot często portretowanych w ich twórczości, łąka nabierała znaczenia substytutu
domu rodzinnego. Za pośrednictwem ich dorobku upowszechniały się też wzory
ujmowania tematu łąki w wersji paralelizmu losów ludzi i natury47.
Obrazek był dość częstym gatunkiem w XIX-wiecznej literaturze, ale na użytek
opiewania piękna „łąki śląskiej” (i równolegle losów swego regionu) Stateczny koncepcyjnie go przetworzył, bo stosując narrację prozaiczną nie zachował realistycznych lub naturalistycznych rygorów genre. Przeciwnie, ukształtował przekaz z dominacją nastrojowości wyzyskując młodopolskie tendencje do liryzacji prozy, w dodatku
Zdaniem Ewy Chojeckiej relacje pomiędzy sztuką a naturą układają się trojaki stan rzeczy:
1) naturę traktuje się jako tworzywo, pojęte dosłownie lub jako tworzenie określonych konwencji
jej odwzorowania w obrazie; 2) dąży się do zdefi niowania natury w teoretycznej myśli o sztuce,
na czele z zagadnieniem natury stworzonej (natura naturata) i tworzącej (natura naturans); 3) naturę
ujmuje się w aspekcie estetycznym jako nośnik i miarę piękna lub brzydoty, albo treści transcendentnych. Za: Sztuka a natura, red. E. Chojecka, Katowice 1991, s. 8.
47
Za: D. Michułka, Ad usum Delphini. O szkolnej edukacji literackiej – dawniej i dziś, Wrocław 2013,
s. 75–76.
46
28
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
na swój utwór nałożył zadania społeczno-polityczne, które wyraził w języku symboli.
Pozostając pod urokiem urody swojskiej łąki za pośrednictwem ekspresji własnych
przeżyć zrodzonych za przyczyną ulotnych stanów natury (paralelizm między obrazem świata zewnętrznego i emocji podmiotowo zaangażowanego narratora) dążył,
aby doznania artysty oddziaływały na odbiorców, pogłębiając w nich patriotyczne
postawy. W zamknięciu szkicu o łące śląskiej Stateczny wyznawał:
Kiedy wieczorem lub wśród nocy, lub nad ranem stanę na łące śląskiej, to mi się zdaje, że
ona w swych zmiennych porach i kolejach jest symbolem walki toczącej się od wieków
pomiędzy duchem polsko-katolickim i duchem niemiecko-protestanckim. Słońcem,
które odradza łąkę śląską, jest narodowość polska na jasnym płaszczu wiary katolickiej48.
Rodzimą łąkową krainę postrzegał jako teren rywalizacji, ścierania się interesów narodowych pogłębianych odmiennym wyznaniem mieszkających tu
wspólnot, dla której szansę niosło życiodajne słońce utożsamione z duchem polsko-katolickim. Przytłaczającą i ciemiężącą „domowników” łąki noc łączył zaś
z żywiołem germańskim. Obiekt swojej uważnej obserwacji, bo podejmowanej
w różnych porach doby, a zatem w rozmaitym oświetleniu, postrzegał emocjonalnie, z deklarowanym na wstępie i w zakończeniu uczuciem miłości. Szkic rozpoczynał bowiem od oświadczenia: „Kocham bardzo łąkę śląską”49, a kończył go:
„Śląską ziemię bardzo kocham”50. Owe płomienne zwierzenia nabierają znamion
chwytu literackiego, umożliwiającego autorowi objęcie świata przedstawionego
w utworze klamrową budową, podobnie jak klamrą czasową z uchwytną granicą
jest interwał zapadającej nocy i wschodzącego dnia. Istotne znaczeniowo jest i to,
że zachód i wschód słońca w ludowej wizji świata w ramach zamkniętego modelu
czasu i przestrzeni tworzą opozycję51, a ta okazywała się niezwykle użyteczna do
charakterystyki narodów, z którymi Ślązacy wchodzili w interakcje, a które stale
pozostawały we wzajemnej konfrontacji między sobą. Ta odwieczna rywalizacja
w śląskich realiach miała znaczenie zasadnicze, toteż staje się poniekąd ukrytym
„tematem” opowiadania, przez co obraz łąki zostaje uwieloznaczniony52.
Na przeciwnym biegunie plasuje się obraz gminnej łąki w eseju Jana Szczepańskiego Trawa53. Naturocentryczna perspektywa sprawia, że staje się ona głównym
Cyt. za: Pisarze śląscy X I X i XX wieku…, s. 370.
Ibidem, s. 365.
50
Ibidem, s. 370.
51
Za: Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1: Kosmos: niebo, światła niebieskie, ogień, kamienie, red.
J. Barmiński i S. Niebrzegowska, Lublin 1996, 144 i n.
52
Analizę tego utworu przedstawiłam w rozdziale: Graniczność – krytyczne uwikłanie śląskości w literackim obrazowaniu, włączonym do monografi i: K. Kossakowska-Jarosz, Skryby z charyzmą. Estetyka
biedermeieru a tożsamość górnośląska, Opole 2014.
53
Wszedł on w skład zbioru: J. Szczepański, Korzeniami wrosłem w ziemię, Katowice 1984. Tomik
prezentuje wspomnienia ziemi rodzinnej, skupione na górskim krajobrazie Beskidów, rolniczych
dolin i normach życia w śląskiej przestrzeni domowej, przejawianych zarówno w codziennej pracy
48
49
29
Śląskie pogranicza kultur
bohaterem utworu. Można założyć, że jest to przestrzeń zlokalizowana (bo jest
to łąka dzieciństwa autora), mająca konkretne odniesienie do rzeczywistości,
przez co zaprasza czytelnika do wspólnej penetracji terenu, niejako go aktywizuje. Jej obrazowanie daje się jednak uogólnić, wobec czego można ją odnosić
do wielu podobnych pastwisk, gdzie „krowy zrywają trawę szerokimi zamachami języków”. Bardzo osobisty stosunek do opisywanej połaci łąki wyrażający się
w emocjonalnej percepcji, podkreślaniu szerokiej o niej wiedzy ukształtowanej
w młodości, a także w wydobywaniu na jaw jej statusu ochronnego (była bezpiecznym siedliskiem dla żyjących w jej obrębie stworzeń), choć zarazem była też
gniazdem pułapek. Jej żywotność, życiodajność i niejednorodne oblicze wpływały na formowanie swoistej jej waloryzacji.
Trawa była miękka, łagodząca zetknięcie z ostrością nieżywej ziemi. Trawy się doświadczało bezpośrednio, odczuwało jej puszystość, ale także ukryte w niej zasadzki – ostre kamyki, tarki, kolce ostu, zjadliwe mrówki. […] Każde więc dziecko musiało wiele wiedzieć o trawie. […] musiało szybko nauczyć się odróżniać pokrzywy
i oset od traw i zielsk „łagodnych”. Musiało także umieć odróżnić trawy i zioła,
których nie wolno było zrywać – mięty, piołuny, „czantoryjki” dziurawce; mama
zrywała je w określonych porach i wieszała w pęczkach na strychu. […] Ten świat
traw był bardzo zróżnicowany. Kępy łopianu przerośnięte pokrzywami i ostami
stanowiły matecznik nieprzeniknięty. […] W trawach były także kwiaty i gdy miałem już kilka lat, wiedziałem, że kwiaty są uhonorowaniem wielkiego wiosennego
misterium […] zmartwychwstania traw, wychodzących cieniutkimi kiełkami z mokrej ziemi, skąd słońce spędziło śnieg.. […] Do młodej trawy wracały muszki –
małe, nieszkodliwe, starannie odróżniane od pszczół, groźnych os i poważnych
trzmieli – żuczki, mrówki, glisty trochę obrzydliwe, ale tajemnicze, bo żyjące w ziemi – wszystko to zjawiało się z zimowego niebytu, przywoływane słońcem tak mile
grzejącym grzbiet leżącego dziecka. Gęstwina trawy, trawy, w którą można było
schować twarz, rozrastała się wtedy do ogromnych zielonych przestrzeni. Każde
źdźbło było inne, każdy długi, wąski liść miał inny kształt, kolor, inne zagięcia
i inne nachylenia. Był to świat nieskończenie różnorodnych kształtów i postaci.
Istniał między mokrą ziemią, której trzymał się z ogromną siłą i słońcem gdzieś
wysoko. Trawa trzymała się ziemi. Twardo z uporem. […] Korzenie są życiem. […]
Trawa rosła sama. Była wieczna. Nie trzeba było jej wysiewać. Na najbardziej zrytej
i zdeptanej ziemi, wiosną wychodziły kiełki traw. Sama sobie tworzyła korzenie.
W tym była krewną każdej chłopskiej rodziny54.
Bogactwa łąki niosły dobrostan dla ludzi i zwierząt udomowionych i w niej żyjących – wszystkich, ocenianych przez dziecko jako nieszkodliwe i groźne, jadowite.
i świętowaniu. Eseje – jak deklaruje autor – zostały napisane „dla siebie”, ale za namową Wilhelma
Szewczyka udostępnił je do publikacji. Miał nadzieję, że jego zapisy uświadomią ludziom znaczenie refleksji nad „własnymi korzeniami i nad swoim procesem formatywnym” (s. 8).
54
Ibidem, s. 25–28.
30
Krystyna Kossakowska-Jarosz Przestrzeń natury – emanacja znaczenia i walorów śląskości
Ten świat natury miał swoje tajemnice, odkrywane jednak przed zbratanym z nią
człowiekiem. Porastające ją trawy nabywały funkcji mediatora, łączącego ziemię
z niebem. Zarazem były źródłem przyjemności człowieka i jego dobrobytu. Przedstawiona w ten sposób łąka zyskiwała arkadyjski format. Jako taka była ponadczasowa, ze zdolnością nieskończonego odradzania się niczym na trwale zakorzeniona
w swoim dziedzictwie śląsko-chłopska rodzina.
Granice śląskości, jej harmonijnego rodzimego świata wytyczały wypróbowane fi lary: natura, wiejskość, sielskość bytu. Taką postać śląskości nadano w XIX
stuleciu i taką jej wizję niezmiennie kontynuowano w odniesieniu do „zielonych”
rewirów krainy w drugiej połowie XX wieku.
Mirosław Lenart
Uniwersytet Opolski
„Heroina Chrześcijańska”
Rudolfa Pollacza.
Bestseller wydawniczy śląskiego autora
i jego rola w kształtowaniu pobożności
kobiet od XVIII do początku XIX stulecia
Ignacy Krasicki, kreśląc niezwykłe przypadki Mikołaja Doświadczyńskiego, pozostawił znaczące świadectwo popularności modlitewnika dla niewiast, opracowanego przez pochodzącego z Opola paulina, pod tytułem Heroina chrześcijańska. Książka ta, obecna niegdyś powszechnie w domach polskich, zdominowała
w wieku XVIII inne publikacje tego typu, wpisując się w istotny sposób w kształtowanie pobożności kobiet1. Postępujący w naukach młodzieniec, bohater dzieła
uchodzącego za pierwszą polską powieść, mówi takie oto słowa:
Wprawiony już nie tylko w rozumienie, ale i mówienie po francusku, żebym nie
tylko coraz bardziej wzmacniał się w tym języku, ale i począł nabierać pierwsze
sentymentów elementa, osądził za rzecz potrzebną jegomość pan Damon, abyśmy
się udali do ksiąg miłosnomoralnych. W domu oprócz Heroiny, Głosu synogarlicy i Ołtarz yka wonnego kadzenia żadnej inszej książki me znaleźliśmy2 .
Pomijając tu oczywisty u Krasickiego krytyczny stosunek do szczupłości ziemiańskiej biblioteki3, na uwagę zasługuje odnotowanie wśród modlitewników
Zob. „Wiadomości Antykwarskie «Bibliofi la Polskiego» Antykwariatu Towarzystwa miłośników Książki”, Kraków 1926, s. 48–49, poz. 1514. Heroina chrześcijańska uznana jest za najpiękniejszy z modlitewników polskich XVIII wieku.
2
I. Krasicki, Mikołaja Doświadcz yńskiego prz ypadki, Wrocław 1973, s. 23 (BN Seria 1, nr 41).
3
Por. J. Tazbir, Trz y wzorce ziemiańskiej biblioteki, „Przegląd Historyczny” 1985, t. 76, s. 48–49.
1
33
Śląskie pogranicza kultur
na pierwszym miejscu Heroiny chrześcijańskiej Rudolfa Pollacza. Właśnie ta książka,
która wpisze się bardzo mocno w religijną kulturę Polski, zasługuje na szczególną uwagę. Z jednej strony już sam tytuł odwołuje się do utrwalonego wiek wcześniej modelu osobowego mężczyzny, upowszechnionego jako Miles christianus4 odwołujący się zarówno do walki duchowej, jak również specyficznej aktywności
w świecie, opartej na etosie rycerskim. Chrześcijańska heroina jest w tym wypadku uzupełnieniem tego wzorca o propozycję przygotowaną dla kobiet. Z drugiej
– popularność tej książki do nabożeństwa sprawi, że obecna będzie w prawie
każdym domu, służąc osobistej modlitwie i wpływając na kształtowanie postaw,
ale również będąc źródłem wiedzy religijnej oraz podstawą do organizowania domowych nabożeństw. Dla naszego wywodu ważne jest, że jej autorem był pochodzący z Opola Rudolf Pollacz – choć wpisał się on na trwałe w historię swoim
pracowitym życiem, fortuna jego książkowego bestsellera spowodowała, że zmieniająca się wrażliwość religijna odsunęła w zapomnienie nie tylko samo dzieło,
ale również wywodzącego się ze Śląska autora.
Heroina chrześcijańska, bardziej może ze względu na sam tytuł niż na treść tego
modlitewnika, pozostała ikoną barokowej pobożności. Zestawiana była – co czynił już Krasicki w końcu XVIII wieku we wspomnianej opowieści o dziejach Doświadczyńskiego – z innymi popularnymi dziełami o charakterze dewocyjnym,
jak Elekta Owaniszewskiego OFMConv. Głos Synogarlicy5, czy też anonimowym
Złotym ołtarzem wonnego kadzenia przed stolicą Bożą 6. Nie ulega jednak wątpliwości, że
Zob. M. Lenart, Miles pius et iustus. Żołnierz chrześcijański katolickiej wiary w kulturze i piśmiennictwie dawnej R zecz ypospolitej (XV I-XV III w.), Warszawa 2009; W. Potocki, Pojedynek rycerza chrześcijańskiego (ok. 1645) oraz Enchiridion militis Christiani (ok. 1685), oprac. R. Grześkowiak i M. Lenart, [w:]
„Umysł stateczny i w cnotach gruntowny…”. Prace edytorskie dedykowane pamięci Profesora Adama K arpińskiego, red. R. Grześkowiak, R. Krzywy, Warszawa 2012, s. 123–157.
5
Naliczono aż siedemnaście wydań tej książki do nabożeństwa, w większości anonimowych.
O autorze dziełka Krasicki wspomni jeszcze ironicznie w Monachomachii a Orzeszkowa w powieści
Pompalińscy. Pełny tytuł to: Głos Synogarlicy na pustyni świata tego jęczącej, to jest: Nabożne dusz y chrześciańskiéj rozmyślania do Pana Boga, Oblubieńca Wiecznego wzdychania i w chrześciańskiéj doskonałości ćwiczenia,
Lwów 1735.
6
Pełny tytuł pierwszego wydania: Złoty Ołtarz wonnego kadzenia przed stolicą Bożą to jest modlitwy
rozmaite. Przedrukowane w Supraślu w Drukarni WW: OO. Zakonu S: Bazylego Wiel[kiego]: Roku
1721. Zob. Estreicher, Bibliografia Staropolska, tom. XXIII, s. 349. Zmodernizowaną pod względem
językowym i wydawniczym wersję tego bazyliańskiego modlitewnika wydawano później w różnych drukarniach od roku 1795. Także w tym wypadku mamy do czynienia z książką do nabożeństwa, która była niezwykle popularna, o czym świadczy fragment pierwszej księgi Pana Tadeusza
Adama Mickiewicza, w której „ostatni w Litwie Woźny trybunału” późną porą:
4
[…] cicho wszedł do sieni,
Siadł przy świecy i dobył książeczkę z kieszeni,
Która mu jak Ołtarzyk złoty zawsze służy,
Której nigdy nie rzuca w domu i w podróży.
Była to trybunalska wokanda […].
34
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
dzieło Pollacza pozostało do początku XIX stulecia ważnym źródłem kształtowania duchowości, który w czasach niewoli narodu wzbogacony został pierwiastkiem narodowym, utrwalonym przez Mickiewicza w obrazie matki Polki.
Ponieważ do dzisiaj nikt nie pokusił się o osobne opracowanie modlitewników dla niewiast w dziejach kultury polskiej, także Heroina chrześcijańska pozostaje
książką mało znaną, podobnie zresztą jak jej autor7. O ile jednak w przypadku
Pollacza wpływa na to znikomość źródeł, jakie pozostają do dyspozycji, o tyle
w przypadku jego opracowania wynika to z pewnej dezaktualizacji języka oraz
samych przemian w pobożności na przestrzeni dziejów. W każdym razie zarówno autor, jak i jego wkład w kulturę polską, także na Śląsku, zasługują na uwagę,
czego niniejsze studium jest świadectwem.
Rudolf Łukasz Pollacz (ok. 1657–1717) urodził się w Opolu w mieszczańskiej rodzinie Walentego oraz Anny. Najprawdopodobniej w tym mieście otrzymał pierwsze nauki w szkole parafialnej, a po ukończeniu dwudziestego drugiego roku życia podjął decyzję o wstąpieniu do zakonu paulinów w Częstochowie
(15 sierpnia 1679). Profesję zakonną złożył dnia 17 sierpnia roku następnego po
odbyciu nowicjatu8. Wykształcenie fi lozoficzne i teologiczne zdobywał później
w ośrodkach paulińskich na Jasnej Górze oraz w Krakowie na Skałce. Wydaje się,
A. Mickiewicz, Pan Tadeusz, oprac. S. Pigoń, Wrocław 1967, s. 74. Złoty ołtarz yk pojawia się też
w balladzie Ucieczka. Zob. A. Mickiewicz, Wiersze, red. W. Borowy, L. Płoszewski, Warszawa 1949,
s. 262. Wspomina o nim także Słowacki ( J. Słowacki, Beniowski. Poema, [w:] idem, Utwory wybrane,
Warszawa 1965, t. I, s. 278) czy też Artur Oppman (pseudonim: Or-Ot) (A. Oppman, Wybór poez ji,
Warszawa 1908, s. 81).
7
Trudno ją jednak pominąć, czego świadectwem są drobne wzmianki w pracach badawczych
jak np.: A. Litwornia, Najświętsza Panna „K wietna” w Soplicowie, „Pamiętnik Literacki” 2003, nr 3,
s. 203–220.
8
J. Zbudniewek, Pollacz R udolf OSPE, [hasło w:] Encyklopedia K atolicka, t. XV, Lublin 2011,
s. 1129–1130; H. Czerwień, Druki Jasnogórskiej Oficyny w latach 1693–1863, [w]: Archivum Ordinis Sancti Pauli Primi Eremitae. Herausgegeben von Stanisław Świdziński, Coesfeld 2006 (Archivum Ordinis Sancti
Pauli Prirmi Eremitae 1, Dissertationes 6); J. Kracik, Paulini XV I-XV III wieku w krakowskich i częstochowskich wykazach święceń, „Studia Claromontana” 1984, z. 5, s. 332; J. Związek, Pollacz Ł ukasz
R udolf (ok. 1657–1717), [hasło w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XXVII: Pniowski-Potocki Ignacy, Wrocław 1983, s. 330; J. Zbudniewek ZP, Pollacz R udolf Ł ukasz (1667–1717), paulin, [hasło w:] Słownik
polskich teologów katolickich, red. H.E. Wyczawski, t. 3, Warszawa 1982, s. 406–407; H. Czerwień,
Pollacz Ł ukasz R udolf, [hasło w:] Słownik pracowników książki polskiej, Łódź 1972, s. 697. Niestety, niewiele przyniosły kwerendy archiwalne przeprowadzone w Archiwum Państwowym w Opolu oraz
Archiwum Archidiecezjalnym we Wrocławiu. Wynika to z faktu, że w aktach miasta Opola brak
ksiąg meldunkowych lub obywateli miejskich z okresu narodzin i młodości Pollacza (zachowane
rejestry rozpoczynają się od 1767 roku). Także w spisach parafialnych zachowanych w archiwum
nie występuje nazwisko Pollacz. Zastanawiające, że nazwisko to nie występuje także w dokumentach przynależących do zespołu Cechy miasta Opola. Nie lepiej sprawa wygląda w dokumentach
przechowywanych we Wrocławiu. Po pierwsze, nie zachowały się księgi metrykalne z roku 1657.
Także w spisie kapłanów diecezji wrocławskiej nie wzmiankuje się Pollacza. Za wykonanie wnikliwej kwerendy dziękuję paniom Anecie Malik i Bernadecie Gurbierz.
35
Śląskie pogranicza kultur
że był uczniem uzdolnionym, skoro już w roku w roku 1684 zaprezentował Analisis theologicarum difficultatum ex tertia parte D. Thomae Doctowis Angelici de Virtute et
Sacramento Poenitentiae. Paucis theorematibus…9, czyli dzieło dotyczące problemu cnót
teologicznych oraz sakramentu pokuty. Studia najpewniej ukończył dwa lata później, w 1686, i w tym samym roku otrzymał święcenia kapłańskie. Z zachowanych
dokumentów wiadomo, że zaraz po święceniach powierzono mu stanowisko lektora (lector conferentiarum) na Jasnej Górze, a w roku 1687 został dyrektorem braci
konwersów. Najprawdopodobniej w następnym roku złożył wizytę w rodzinnym
domu10. Był to początek piastowania ważnych stanowisk w zakonie, które pełnił
w różnych klasztorach. Za wyróżnienie należy traktować mianowanie Pollacza
kaznodzieją w kościele św. Michała na Skałce w Krakowie. Po trzech latach znalazł się znowu w Starej Częstochowie, gdzie został przeorem w klasztorze, pod
którego opieką była rozległa parafia częstochowska. W 1694 odnotowany został
jako dyrektor braci konwersów na Jasnej Górze, a w styczniu 1696 widzimy go
znowu w roli przeora klasztoru w Głogowie na Śląsku. Dalsza kariera prowadziła
przez Wieruszów, gdzie również pełnił funkcję przeora, oraz Łęczycę i Warszawę, gdzie był superiorem. Na Jasną Górę powrócił w roku 1706 i od tego momentu pozostał w klasztorze aż do śmierci, która nastąpiła 14 października 1717 roku.
Ciało paulina złożone zostało w grobowcach na Jasnej Górze.
Duże doświadczenie w pracy duszpasterskiej oraz wykształcenie wpłynęły zapewne na decyzję o powierzeniu mu w opiekę podupadłej drukarni jasnogórskiej.
Pełnił jednak cały czas funkcję dyrektora braci konwersów. Dopiero kapituła prowincjalna z 1711 roku mianowała go oficjalnie dyrektorem drukarni klasztornej.
Pollacz stał się zatem prefectus typografiae, co w jakimś stopniu wieńczyło wiele lat
jego pracy nad ponownym uruchomieniem drukarni, która w latach 1696–1706
najprawdopodobniej zaprzestała swojej działalności. Wiadomo, że już w 1692
roku, będąc jeszcze kaznodzieją na Skałce w Krakowie, odbył podróż do Wrocławia w celu zakupu czcionek. Prace nad unowocześnieniem wyposażenia rozpoczęły się jednak na dobre zapewne dopiero od 1706 roku, co zresztą związane
było z wybudowaniem na potrzeby nowej drukarni pomieszczenia wzdłuż wałów
fortecy oraz osobnego domu dla pracowników w mieście.
Zabiegi Pollacza bardzo szybko przyniosły owoc w postaci licznych wydawnictw. Drukowano między innymi podręczniki dla pielgrzymów, kalendarze oraz
modlitewniki. Spod pras drukarskich wychodziły też autorskie prace Pollacza,
9
Dedykowane: Tobiae Czechowic, S. Theol. Doctori. Ord. S. Pauli eremitae. Zob. Bibliografia
zakonu paulinów za lata 1500–1990, t. I, cz. 1: Prawodawstwo – Stan Personalny, Warszawa 2008, oprac.
H. Czerwień i J. Zbudniewek zp, s. 866.
10
Z dokumentów wiemy, że w 1688 odbył pielgrzymkę do znajdującego się niedaleko Opola sanktuarium św. Józefa w Jemielnicy. Zob. H. Gawelczyk, Kontakty cystersów jemielnickich z Jasną
Górą od połowy XV II w. do sekularyzacji, „Studia Teologiczno-Historyczne Śląska Opolskiego” 1983,
t. 10, s. 194–195.
36
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
za które należy uznać przede wszystkim książki do nabożeństwa: Manuale pietatis
(1694), przeznaczony dla duchownych11, i Heroinę chrześcijańską (1706), skierowaną
do niewiast. Jednym z dzieł jemu przypisywanych był też leksykon wiedzy medycznej, który ukazał się jako Compendium medicum (1707)12. Inna praca zawierająca
porady o różnych chorobach, odbijana – podobnie jak poprzednia – w licznych
wydaniach, ukazała się w 1721 roku pod tytułem Vademecum medicum. Oba druki
były w powszechnym użyciu jeszcze przez cały wiek XIX i miały znaczący wpływ
na medycynę ludową13. Wśród pielgrzymów oprócz książek dotyczących porad
związanych ze zdrowiem ciała do najbardziej poszukiwanych należały oczywiście
opracowania odnoszące się do formacji duchowej. Oprócz tych opracowanych
przez Pollacza ważne z punktu rozwoju mariologii polskiej były choćby dzieła
ojca Ambrożego Nieszporkowicza (1643–1703)14. Z pras drukarni jasnogórskiej
schodziła także literatura ascetyczna, kazania, przeróżne dzieła związane z obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej oraz zbiory nabożnych pieśni (w tym pieśni tłumaczone przez Jana Kochanowskiego). Wydawano tutaj również utwory Wacława Kochowskiego czy Wojciecha Stanisława Chróścińskiego. Zapewne zarówno
w swojej pracy, jak również w nabożeństwie, Pollacz odznaczał się gorliwością.
Nie mamy na to jednak konkretnych dowodów, może oprócz podpisu, jakim opatrzył przedmowę do czytelnika w druczku Fontana Piącią Strumieni krwawych płynąca. Albo nabożeństwa i odpusty należące do Prześwietnej Konfraterniej Piąci R an Pana Jezusowych (wydana w 1712): „Zelant F.R.P. [Frater Rudolf Pollacz]”.
11
Dziełko w praktycznym formacie 12o o objętości zaledwie sześciu arkuszy nosiło pełny tytuł: Manuale pietatis ex probatis precationum libellis in breve compendium concinnatum. Odbito je w dwunastu znanych wydaniach. Więcej na temat tego druku zob. H. Czerwień, Drukarnia paulinów w Częstochowie w latach 1730–1863, Bytom 1998, s. 83; Bibliografia zakonu paulinów, t. I, cz. 1, op. cit., s. 866–867.
12
Na marginesie należy odnotować, że już podtytuł tej ciekawej książki pozwala na powątpiewanie w autorstwo Pollacza. Jego zasługą było jednak z całą pewnością zauważenie w tym zbiorze
przepisów medycznych materiału, który będzie cieszył się dużym zainteresowaniem wśród kupujących. Pełen tytuł brzmi: Vademecum medicum. To jest: krótkie zebranie chorób i ich istności, różności,
prz ycz yn, znaków, sposobów do leczenia. Także różnych sposobów do robienia wódek, olejków, maści, plastrów,
syropów, julepów, konfitur, lekarstw purgujacych, &c. &c. Na sześć traktatów podzielone. Przez pewną osobę
spisane a niedawno prasą lubelską na pospolity poż ytek i pociechę ludzką wyciśnione. Teraz świeżo, za gorącymi
godnych osób instancjami do druku podane. Na Jasnej Górze Częstochowskiej roku 1707. Poprawione
wydanie z 1715 roku miało już o jeden traktat więcej: Compendium medicum auctum, to jest krótkie zebranie i opisanie chorób, ich różności, prz ycz yn, znaków, sposobów do leczenia. Także różnych sposobów robienia
wódek, olejków, julepów, syropów, konfitur, maści, plastrów, &c i różnych osobliwych rzecz y. Na siedem traktatów
rozdzielone, i teraz świeżo przez tegoż authora z errorów typofragicznych wypurgowane, z prz ydatkiem osobliwych
chorób tak męskich jako i białogłowskich i dziecinnych dla większej wygody ludzkiej przedrukowane.
13
Józef Szaniawski zaświadcza, że Compendium medicum znajduje się „w prawie każdym porządniejszym domu”. Zob. J. Szaniawski, O dawnym województwie sieradzkim, „Biblioteka Warszawska”
1851, t. 4, s. 182.
14
Zob. Gratia Plena. Studia teologiczne o Bogurodzicy, red. B. Przybylski OP, Poznań, Warszawa,
Lublin 1965.
37
Śląskie pogranicza kultur
Pod rządami Pollacza drukarnia jasnogórska przeżywała okres rozkwitu.
Sprowadził do niej między innymi introligatora i księgarza Jana Kantego Lasotę
oraz nawiązał szereg ciekawych znajomości z zagranicznymi drukarzami, księgarzami i wydawcami. Książki do nabożeństwa wydawane przez Pollacza zawierały
obszerne zbiory modlitw oraz były nieraz bogato ilustrowane. Wbrew twierdzeniu, iż polskie drukarstwo tegoż okresu było po prostu słabe, tutaj wydawano
treści na dobrym poziomie i w ładnej oprawie. Ryciny pomagały ponadto zobrazować treści teologiczne oraz zrozumieć sens samej modlitwy. Jedną z istotnych
cech drukarni było też wprowadzenie w obieg książek o stosunkowo niskiej cenie, co poszerzało krąg ich odbiorców. Taką politykę wydawniczą kontynuował
po śmierci Pollacza także jego następca, Antoni Agapit Nowakowski.
Bez wątpienia najpoczytniejszym dziełem Pollacza była Heroina chrześcijańska
świątobliwemi aktami i wdzięczną rozmaitością modlitw najprzedniejsz ych uzbrojona a do
Królestwa niebieskiego i nieoszacowanych skarbów mężnie szturmująca. Ku większej Boskiej chwale Matki Przenajśw[iętszej] i Patronów SS. Godnemu uszanowaniu na zbawienny
zaś świątobliwych serc ludzki poż ytek, i wygodę…, której pierwsze wydanie przypada
na rok 170615.
Zanim bliżej zapoznamy się z treścią, podkreślmy raz jeszcze, że modlitewnik
ten należał do wydawnictw obliczonych na szeroki krąg odbiorców, które odbijano w trudnej do ustalenia liczbie nakładów ze względu na szczególne zapotrzebowanie ze strony odwiedzających Jasną Górę przybyszów. Wydawano jednak także
bardziej ambitne dzieła, służące formacji samych paulinów, z dziedziny teologii dogmatycznej czy moralnej. Wśród kleru dużą popularnością cieszyły się też
poradniki dla spowiedników czy zbiory kazań. Powszechnym zainteresowaniem
cieszyła się w końcu szeroko rozumiana literatura hagiograficzna16.
Masowość produkcji dzieł dewocyjnych była związana z ich szerokim rozpowszechnieniem oraz faktem, że trafiały do wszystkich warstw społecznych.
Wszelkie obliczenia nakładów okazują się być dziś niemożliwe do ustalenia z racji braku dostatecznych źródeł. Wydaje się jednak, że ze względu na swoje wyjątkowe miejsce oficyna jasnogórska wydawała większe ilości druków niż inne wydawnictwa zakonne. Ułatwiony był także kolportaż książek z racji zarówno ruchu
pielgrzymkowego, jak i większych zakupów książek sprzedawanych później przez
obwoźnych sprzedawców.
Przy okazji wypada podkreślić, że każda książka o tematyce religijnej musiała być oceniona przez cenzora kościelnego, który stwierdzał, że jej treść
nie jest przeciwna wierze katolickiej. W przywileju dla drukarni jasnogórskiej,
J. Zbudniewek, Pollacz R udolf Ł ukasz, [hasło w:] Słownik Polskich Teologów K atolickich, red.
H.E. Wyczawski OFM, Warszawa 1982, s. 406.
16
A. Witkowska OSU, K siążka dewocyjna w dusz pasterskiej posłudze jasnogórskiego sanktuarium
w XV II-XV III wieku, „Studia Claromontana” 1987, t. VII, s. 52–55.
15
38
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
udzielonym w 1706 roku przez Augusta
II Sasa, zaznaczono, że wolno w niej wydawać pisma i książki uprzednio przejrzane i zatwierdzone przez biskupa miejsca17.
Oprócz pozwolenia od cenzora w przypadku wydawania książki, której autorem
był zakonnik, wymagane było specjalne
pozwolenie od przełożonego, wydawane zazwyczaj przez prowincjała prowincji, w której mieszkał. Prowincjał jednak
przed zatwierdzeniem polecał przejrzenie
pracy dwóm cenzorom. Zazwyczaj byli to
doktorzy teologii lub ojcowie wykładający teologię w studium zakonnym. Raz
wydane pozwolenie dawało możliwość
powielania pracy w kolejnych wydaniach
bez dodatkowej oceny. Paulini jasnogórscy wymagali czasem zgody samego gene- Karta tytułowa Heroina Chrześcijańska świąrała zakonu. Praktyka taka miała miejsce tobliwymi aktami wdzięczną rozmaitością modlitw najprzedniejsz ych uzbrojona […]
zwłaszcza pod koniec XVII i na początku XVIII wieku. W okresie późniejszym
zadowalano się decyzjami prowincjała rezydującego na Jasnej Górze18. Dodajmy
jeszcze, że rzadko oprócz zezwolenia generała wymagano także pozwolenia od
prowincjała, co zresztą zaznaczano na odwrocie karty tytułowej lub na pierwszych stronicach.
Pewne światło na okoliczności założenia drukarni jasnogórskiej rzuca księga
rachunkowa folwarku klasztornego, cegielni i huty wapna na Dębnikach w Krakowie, będąca w posiadaniu Archiwum Paulinów na Skałce. Z jej zapisów dowiadujemy się, że część dochodów z cegielni należącej niegdyś do paulinów prowincjał przeznaczył na założenie drukarni i jej wyposażenie19. Realizację pomysłu
założenia własnej oficyny należy widzieć na tle intensywnego rozwoju zakonu
w drugiej połowie XVII wieku, który był skutkiem reformy przeprowadzonej
jeszcze w początku tego stulecia. Dzięki zabiegom reformatorów wzrosły obserwa, karność, jak również wykształcenie zakonników. Zdolniejszych wysyłano
na studia nie tylko do Akademii Krakowskiej, ale także do Rzymu, Padwy czy
Wiednia. Pod koniec XVII wieku klasztor na Jasnej Górze stał się największym
H. Czerwień, Problemy drukarni jasnogórskiej z cenzurą (1692–1864), „Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego. Studia Bibliologiczne” 1992, nr 5, s. 151–152.
18
Ibidem, s. 153.
19
H. Czerwiński, Założenie drukarni paulinów na Jasnej Górze, „Studia Claromontana” 1987, t. 8,
s. 211.
17
39
Śląskie pogranicza kultur
ośrodkiem życia paulińskiego w Polsce. Warto też pamiętać, że na terenie Częstochowy funkcjonowały jeszcze dwa inne klasztory i dwie kapelanie należące do
paulinów, służące opiece duszpasterskiej tak nad mieszkańcami, jak również nad
liczą grupą pielgrzymów20. Na założenie drukarni wywarła też zapewne wpływ
chęć znalezienia dodatkowych dochodów mogących pokryć wydatki związane
z pracami budowlanymi i restauracyjnymi. Według ustaleń Henryka Czerwińskiego za datę powstania drukarni jasnogórskiej należy przyjąć rok 1693. Jej fundatorem i założycielem był ojciec Mikołaj Szotarewicz urodzony w Łubnicach koło
Wielunia21. Pomiędzy rokiem 1686 a 1691 pełnił on funkcję przeora klasztoru
na Skałce i tam zapewne spotkał się z Pollaczem, którego rok później wysłano
do Wrocławia po odbiór „druku”, czyli czcionek, o czym już wspomniano wyżej.
Powróćmy do Heroiny chrześcijańskiej, ułożonej przez wywodzącego się z Opola
Pollacza. Modlitewnik ten składa się z pięciu części. W części pierwszej umieszczono nabożeństwa dzienne, w części drugiej – tygodniowe, w następnej – nabożeństwa miesięczne, a na czwartą część składały się nabożeństwa roczne. Część
ostatnia, piąta, zawierała modlitwy w potrzebach. Książkę liczącą osiemdziesiąt
arkuszy odbijano w formacie 4o i bogato ilustrowano całostronicowymi rycinami
o druku dwubarwnym: czarnym i czerwonym. Całość oprawiano często bardzo
Rycina w Heroina Chrześcijańska świątobliwymi aktami wdzięczną rozmaitością modlitw najprzedniejsz ych uzbrojona […]
20
21
40
Ibidem, s. 216.
Ibidem, s. 219–220.
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
ozdobnie i dlatego Heroina należała do najdroższych książek wydawanych przez
drukarnię jasnogórską. Zachowane w bibliotekach egzemplarze o wyjątkowo
bogatych obwolutach, czasem ze srebrnymi elementami, świadczą także o odbiorcach, wśród których zyskiwały zainteresowanie. Ich zniszczenie, mimo silnej
oprawy, wzmocnionej nierzadko klamrami, świadczy o częstotliwości użytkowania, ale także o dbałości o dany egzemplarz, który otwierano zapewne codziennie. Przywiązanie do niego, związane bez wątpienia z pozytywną oceną zawartości, kazało przekazać go w godne ręce po śmierci. Na niektórych zachowanych
w zasobach bibliotecznych odbitkach czytamy między innymi: „Ta książka z sukcesji po Wielmożnej Pretendowskiej babci Xięcia Józefa Radziwiłła dostała się
Xsiężnie Antoninie Radziwiłłowy z domu Miączyńskiej, od której jest darowana
Teodorze Rymsance”22. Inny zapis z tego modlitewnika głosi: „Ta książka w roku
1806 oddana pod błogosławieństwem Barbarze z Rychlickich Raieckiej od WJP
Teodory z Rymszów Rychlickiej”. Mamy tu z jednej strony świadectwo środowisk, do jakich trafiało opracowanie Pollacza, z drugiej dowód na to, że posługiwano się nim przez lata, korzystając z tego samego egzemplarza. Na wydaniu
z 1794 roku, przechowywanym w zbiorach Biblioteki Ossolińskich we Wrocławiu
(sygn. XVIII 11438 III), znajduje się informacja: „Książkę niniejszą Heroinę nabyłem, kupiwszy ją w dniu wczorajszym d. 11 lipca Anno Domini 1876 w Częstochowie od kobieciny już wiekowej nazwiskiem Strzeleckiej, która codziennie
przychodzi z mieszkania swego z okolic kościoła świętej Barbary do Kościoła
Jasnogórskiego jako wsparcia żądająca i prosząca od osób przybywających na Jasną Górę”23. Mamy tu zatem do czynienia z egzemplarzem, który jest w użytku
ponad osiemdziesiąt lat!
Przypomnijmy, że pierwsze wydanie Heroiny chrześcijańskiej ujrzało światło
dzienne w 1706 roku24. Przychylne przyjęcie modlitewnika sprawiło, że odbijano
go w kolejnych wydaniach z lat: 1709?, 1710, 1713, 1724, 1730?, 1733, 1740, 1743,
1754, 1767 oraz 1823 roku25.
22
Za: H. Czerwień, Drukarnia paulinów, op. cit., s. 82, przyp. 22. Egzemplarz z roku 1767 znajduje
się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej.
23
Ibidem.
24
Egzemplarz tego wydania znajduje sie w bibliotece Wyższego Seminarium Duchownego
w Lublinie, sygn. WSD. 18.15919.
25
Egzemplarz z roku 1823 zawiera adnotacje od cenzora: „Książka sub titulo HEROINA
CHRZEŚCIJAŃSKA W ROKU 1754 W Drukarni Jasnej Góry Częstochowskiej za pozwoleniem
Duchownej Zwierzchności powtórnie drukowana, ażeby i po trzeci raz przedrukowana była dla
pomnożenia w chrześcijańskich sercach nabożeństwa, daję pozwolenie Dnia 9. Lutego 1767”. Interesujące, że tablica świąt ruchomych zamieszczona na tej samej stronie zaczyna się od roku 1820,
co być może wskazuje jeszcze na inne, nieznane wydanie z XIX wieku. Zresztą egzemplarz z roku
1823 jest rzadki, o czym świadczą informacje w literaturze naukowej, gdzie podaje się czasem to
wydanie jako prawdopodobne. Zob. H. Czerwień, ibidem. W Bibliografii Staropolskiej Estreicher odnotował istnienie egzemplarzy z roku: 1706 (zaznaczając: „Kładę pierwsze wydanie na rok 1706,
41
Śląskie pogranicza kultur
Jak zauważa Henryk Czerwień,
niektóre z nich miały różne warianty wydawnicze, jak na przykład wydanie z 1767
roku. Różnice, zwłaszcza w ilustrowaniu, są bardzo znaczne, być może są to dwie
całkiem różne edycje, mające tylko jedną datę wydania. Inne wydania miały część
egzemplarzy wydanych ozdobniej, w druku dwubarwnym. Ponadto, do następnych
wydań wprowadzono uzupełnienia i poprawki. Niektóre teksty usuwano, wprowadzając nowe. […] Drukarnia jasnogórska bardzo wyraźnie sobie zastrzegła prawo
do tej książki; powołując się na przywilej Augusta II z 1706 roku, zawiadamiano,
że nie wolno nikomu przedrukowywać w całości ani w części pod karą 100 marek.
Ogłoszenie takie zamieszczano na początku książki. Pozwolenia na przedruk mógł
udzielić tylko przełożony klasztoru jasnogórskiego26.
Oczywiście bardzo trudno ustalić, które z tekstów zawartych w Heroinie chrześcijańskiej zostały ułożone przez samego Pollacza. W każdym razie wszystkie liturgiczne
hymny są tłumaczone na język polski, co ułatwiało ich zrozumienie i uczestnictwo
we mszy świętej oraz nabożeństwach27. Ponieważ modlitewnik przeznaczony był dla
kobiet, najważniejsze wydają się być wzorce osobowe propagowane poprzez kult Matki Bożej oraz świętych. Już samo określenie „heroina chrześcijańska” automatycznie
odnosiło się do wzoru mężnych niewiast z czasów prześladowań. Jak już wspomniano, masowo wydawane na Jasnej Górze żywoty świętych pełne były takich heroin,
które traciły życie za wiarę. Ich sylwetki przypominane były zresztą w kolejnych wersjach modlitewnika w osobach św. Tekli czy św. Barbary. W każdym razie idea wykazującej się męstwem i walecznością kobiety bardzo mocno osadzona była w duchowości wieków wcześniejszych, w tym zwłaszcza XVII, kiedy ukształtowały się wzorce
rycerza chrześcijańskiego, powiązane zresztą mocno z pobożnością maryjną.
gdyż przywilej na druk pochodzi z tego roku), 1710 (ze znakiem zapytania), 1724, 1740, 1743, 1754,
1767, 1794. Zob. Bibliografia Staropolska, t. XXIIV, s. 452–454.
26
H. Czerwień, Drukarnia Paulinów, op. cit., s. 82.
27
Zauważono już wcześniej, że niektóre przekłady są dość dowolne. Jako przykład niech służy
hymn „Tantum ergo” Brzmi on następująco:
Czcijmy wielce takie dary,
Niech ustąpi zwyczaj stary,
Czego rozum nie pojmuje,
To się wiarą niech przyjmuje.
Bogu Ojcu i Synowi
Cześć powinna oddajmy,
Spoinie Świętemu Duchowi
Dobroć, miłość wychwalajmy. Amen.
Tłumacz łacińskiego hymnu opuścił środkowe wersy oryginału, otrzymując cztery zwrotki
wierszowe, co pozwoliło na przekaz najważniejszych treści zrozumiałych dla ludu, ale oczywiście
niewytrzymujących krytyki jako przekład. Zob. T. Karyłowski, Dzieje „Tantum ergo” w Polsce, „Przegląd Powszechny”, R. XL, Tom 157, s. 34–35.
42
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
Nie bez znaczenia jest fakt, że wiek XVII, zwany czasem „wiekiem wojen”,
za sprawą licznych konfl iktów upowszechnił wzorzec rycerza chrześcijańskiego, zwłaszcza w polskiej kulturze28. W dziele tym szczególnie istotną rolę odgrywały modlitewniki dla wojska oraz upowszechniona dzięki misjom prowadzonym w szeregach armii katolickiej pobożność oparta na idei walki duchowej.
W XVII stuleciu nabierają też szczególnego znaczenia obrazy Maryi Królowej
Polski oraz Hetmanki Sarmatów. Widać to szczególnie w literaturze o charakterze dewocyjnym, gdzie można odnaleźć odniesienia do Maryi o charakterze militarnym. Zresztą zestawiana była ona z innymi postaciami, nawet wywodzącymi
się z antyku, co upowszechniało wizerunek kobiety walczącej, przeniesiony później na grunt postulowanej pobożności dla niewiast. Wystarczy wspomnieć Fabiana Birkowskiego, który w Kazaniach obozowych o Bogarodzicy podawał przykłady
antycznych bohaterek – po Minerwie przyszedł czas na królową Amazonek, do
której autor przyrównuje Maryję:
Wspominają historycy Pentesileą, królową Amazonek, męstwa wielkiego personę,
która szablą władała, łukiem, strzałą bardzo dobrze. Coś więtszego ja widzę w Pannie Bogarodzicy, w Hetmanowej tak wielu panienek, z których każdą duchowną
możesz nazwać Amazonką, to jest bez piersi – i Ona bowiem pierwszą jest, która tą
ścieszką panieństwa wiecznego chodzić poczęła, Ona takie, tak nabrane ufce świętych panien, prawdziwych Amazonek, za sobą pociągnęła […]29.
Na wyobraźnię piszących teksty, w których postać Maryi pojawia się w kontekście militarnym, szczególnie duży wpływ miał bardzo popularny traktat rektora jezuickich kolegiów w Coutrai i Ghent, Jeana Davida, zatytułowany Pancarpium
Marianum, zawierający pięćdziesiąt jeden emblematów rytych przez Théodora
Galle, a podpisanych sentencjami w językach łacińskim, niderlandzkim i francuskim30. Kolejne rozdziały przedstawiają wykład mariologii zilustrowany odpowiednio dobranymi emblematami z sentencją, których treści rozwinięte są w głównym toku rozważań31. Książka ta oraz zamieszczone w niej ilustracje z pewnością
Szczegółowo na ten temat piszę w książce Miles pius et iustus. Żołnierz chrześcijański katolickiej
wiary w kulturze i piśmiennictwie dawnej R zecz ypospolitej (XV I-XV III w.) (M. Lenart, op. cit.).
29
Cyt. za wydaniem: F. Birkowski, K azanie wtóre na dzień Nawiedzenia Panny Maryjej, [w:] Dziewięć
kazań z okoliczności publicznych… Dziewięć kazań z okoliczności publicznych, do których prz ydane kazanie
żałobne na pogrzebie X. Piotra Skargi, [wprowadzenie wydawców], Poznań: nakładem N. Kamieńskiego i Spółki, 1849, s. 40.
30
Dziełko to, którego jedynie dwa egzemplarze zachowały się w Polsce (w tym jeden pozbawiony emblematów), oprawiano najczęściej łącznie z innym dziełem Davida, wydanym w tym
samym roku: Paradisus Sponsi et Sponse… (Antverpiae 1607), poświęconym Chrystusowi i zawierającym również pięćdziesiąt jeden rycin.
31
Na dwa rozdziały tego traktatu (dwudziesty czwarty i dwudziesty ósmy) zwróciła już uwagę
Marta Michałowska. Zob. M. Michałowska, Palladium polskie. Militarne aspekty ikonografii maryjnej
XV II-XV III w., „Studia Claromontana” 1985, z. 6, s. 41.
28
43
Śląskie pogranicza kultur
wpłynęły i na wyobraźnię związaną z Maryją jako opiekunką, i na przedstawienia ukazujące Ją, jak unosi się nad obleganą twierdzą 32 , czy też wyobrażające Jej
postać w oplocie militarnych umocnień, zgodnie z tekstami Pisma Świętego, do
których odnoszą się także Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP (przetłumaczone na język polski w 1620 roku)33. Najważniejsze rozdziały to: „23. Civitas refugii”
(Miasto ucieczki; Joz 20,1), „24. Urbs fortitudinis” (Miasto dzielności; Iz 26,1), „25.
Clypeus omnibus in Te sperantibus” (Tarcza dla wszystkich pokładających w Tobie nadzieję; Prz 30,5; Ps 91(90),4), „26. Turris eburnea” (Wieża z kości słoniowej; Pnp
7,5), „27. Turris Davidica ” (Wieża Dawidowa ; 2Sm 5,9; Pnp 4,4), „28. Castrorum
acies ordinata” (Zamek zbrojnie uformowany; Pnp 6,4). Oczywiście ich treść, na co
wskazują już same tytuły, odnosi się do konfl iktu o charakterze duchowym.
Jean David przyrównuje Maryję do potężnego i ufortyfikowanego miasta, które jest postrachem wrogów. Siła tej twierdzy tkwi w zaletach Maryi: umiarkowaniu, cierpliwości i męstwie. Istotniejsza wydaje się jednak uwaga, że żołnierze, dzięki ofiarowaniu się Maryi, zyskują nie tylko moc pozwalającą im pokonać
wrogów, ale także stają się podkomendnymi tej wyjątkowej opiekunki. Podobnie
jest w przypadku przyrównywania Maryi do tarczy osłaniającej tych, którzy pokładają w niej nadzieję, czy też do wieży z kości słoniowej. W trzech przypadkach
emblematy przedstawiają Maryję, która unosi się w obłoku nad miastem atakowanym przez zorganizowane szyki wojska lub alegoryczne postaci symbolizujące
przeciwników duszy bądź otoczonym scenami ukazującymi walkę ze złem i upokorzenie zła.
David, uchodzący za autora „kanonicznych” dzieł literackich podejmujących
temat walki duchowej, znajdował wielu naśladowców, wśród których wypada wymienić kanclerza litewskiego Albrychta Stanisława Radziwiłła, autora przywoływanego już Dyskursu nabożnego, z kilku słów wziętego, o wysławieniu Najświętszej Panny
Bogarodzicy Maryjej (Wilno 1635), dzieła poświęconego szerzeniu kultu Matki Boskiej jako Królowej Polski34. Książkę swoją zadedykował jednak nie żołnierzom,
ale rodzonej siostrze, Krystynie Eufemii Radziwiłłównie, ksieni zakonu benedyktyńskiego w Nieświeżu. Wydaje się zresztą, że rozprawę tę należy sytuować w kontekście tworzenia modelu żołnierstwa chrystusowego dla kobiet, który nabierze
rozmachu w wieku XVIII właśnie za sprawą Heroiny chrześcijańskiej Pollacza.
Jakkolwiek można by mnożyć przykłady porównywania Maryi do elementów
uzbrojenia czy architektury wojskowej, co wiązało się bezpośrednio z duchowym
wymiarem prowadzonej walki, nie zmienia to faktu, że w wojsku polskim Maryja
32
Jest to typowy przykład literatury, którą analizuje w swoich opracowaniach Janusz Pelc .
Zob. J. Pelc, Obraz – słowo – znak. Studium o emblematach w literaturze staropolskiej, Wrocław 1973
(„Studia Staropolskie”, t. 37); Idem, Słowo i obraz. Na pograniczu literatury i sztuk plastycznych, Kraków
2002.
33
Zob. J. Kopeć, Godzinki, [hasło w:] Encyklopedia K atolicka, t. 5, Lublin 1989, kol. 1239.
34
Por. M. Michałowska, op. cit., s. 41.
44
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
czczona była przede wszystkim w ikonie Madonny Częstochowskiej. Żeby dobrze
zrozumieć charakter tego kultu, należy pamiętać o specyfice naszej wrażliwości
i duchowości religijnej, która – jak podkreślał Karol Górski – na przełomie XV
i XVI wieku skrystalizowała się w kulcie Chrystusa cierpiącego i Maryi jako litościwej matki35. Obydwa obrazy wprowadzały ukojenie i odpowiadały na zapotrzebowanie człowieka, który w swoim cierpieniu poszukuje Boga bliskiego i opiekuńczego. Typ mistyki afektywnej, nawiązujący do doloryzmu Zachodu, oraz kult
Maryi jako matki czczonej w obrazach, łączący nas z Kościołem Wschodnim,
wpłynęły na ugruntowanie podstaw duchowości w Polsce, a przede wszystkim
na pobożność maryjną. Wydaje się, że była ona oparta głównie na przywiązaniu
do wyobrażenia widniejącego na ikonie Madonny Częstochowskiej. Obraz ten
bardzo szybko nabrał znaczenia opiekuńczej relikwii państwa, w czym ogromną
rolę odegrały książki do nabożeństwa.
Zdecydowanie głównym wydarzeniem, które nasiliło wzrost pobożności ku
Madonnie Częstochowskiej, była oczywiście obrona Jasnej Góry w 1655 roku36.
Potwierdzone licznymi świadectwami orędownictwo Maryi w czasie bitwy ugruntowało przekonanie o Jej zaangażowaniu jako rzeczniczki obrony kraju i narodu
oraz utrwalało wizerunek Królowej, który zresztą znalazł już swoje teologiczne uzasadnienie w dziele Diva Claromontana, seu Oratio de laudibus B[eatae] M[ariae]
V[irginis] (Cracoviae 1640) Szymona Starowolskiego .
Tytuł Królowej Narodu Polskiego rozpropagowali autorzy dzieł o obronie Jasnej Góry37, a do jego rozpowszechnienia ostatecznie przyczyniło się głośne wydarzenie o wymiarze liturgicznym, jakim było złożenie ślubów przez Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej w 1656 roku.
Ponieważ to hetmani i dowódcy służyli wojsku przykładem, świadectwa ich
pobożności maryjnej nabierały szczególnej wagi i stawały się wzorcem do naśladowania. Wydaje się, że podobna rola przypadała w domu kobietom, które zajmując się gospodarstwem, czasem podczas długich nieobecności mężów, musiały
wykazywać się siłą charakteru oraz stawać wzorcem moralności dla najbliższego
otoczenia oraz służby. Nie dziwi zatem fakt, że w mowach oratorskich z XVII
wieku nie jeden raz padnie określenie „heroina”, aby podkreślić zasługi zmarłej38.
35
Zob. K. Górski, Duchowość polska XV wieku, [w:] L iteratura i kultura późnego średniowiecza w Polsce, pod red. T. Michałowskiej, Warszawa 1993, s. 173–174.
36
Zob. E. Rakoczy, K ult zwycięskiej Bogarodzicy Jasnogórskiej, [w:] Rycerze Jasnogórskiej Bogarodzicy.
Etos Jasnej Góry – rycerska tradycja i posłanie, red. A. Napiórkowski, Częstochowa 2001, s. 117.
37
Np. Stanisław Kobierzycki, autor dzieła Obsidio Clari Montis Częstochoviensis… (Dantisci 1659,
wydanie współczesne: S. Kobierzycki, Obsidio Clari Montis. Oblężenie Jasnej Góry (2007)); Michael
Krasuski, R egina Poloniae… (Calisii 1669) oraz zachowany w rękopisie poemat Walentego Odymalskiego Oblężenie Jasnej Góry Częstochowskiej z ok. 1673 roku (wydanie współczesne: W. Odymalski,
Oblężenie Jasnej Góry Częstochowskiej, pieśni dwanaście (1930)).
38
Zob. Bartholomeus Borowski, Pius dolor in funere Illmae h e r o i n a e [podkr. M.L.] Annae a Jakobowice L igęzina Illmi olim Hermolai a Bobrek L igęza Supremi R egni Thesaurarii consortis…, Cracoviae,
45
Śląskie pogranicza kultur
Nie zmieni się to w stuleciu następnym, czego świadectwem jest mowa wygłoszona przez Józefa Antoniego Grochmalickiego przy pochówku Konstancji
z Łętowskich: Heroina Rycerskiego Ł ętowskich domu herbowną uzbroiona Strzałą na placu
śmierci męzkiego serca Imieniem y ż yciem nieśmiertelnych cnót Konstancya (Kraków 1751)39.
Być może zresztą przytoczony tu tytuł miał już jakiś związek z upowszechnionym modlitewnikiem Pollacza.
Heroina chrześcijańska upowszechniała nie tylko kult Maryi, ale miała ogromne walory edukacyjne. Świadczą o tym choćby rozbudowane formy wypowiedzi modlitewnych, które są jednocześnie swoistym wykładem ich treści. Tak jest
na przykład z Ojcze nasz czy Zdrowaś Maryja, umieszczonymi zaraz na początku
wśród modlitw porannych40. Dotyczy to także innych tekstów skierowanych do
Maryi, choć należy odnotować charakterystyczny dla epoki element emocjonalny,
wyrażony chociażby w szczególnej zażyłości z adresatką wypowiedzi, czego przykładem może być „Affekt gorący na uproszenie miłości i godnego uszanowania
Najświętszej Panny Maryi”41. Warto zauważyć także, że w modlitewniku zaleca
się trzykrotne odmawianie w ciągu dnia modlitwy Anioł Pański. Ważniejsze od tej
praktyki wydaje się jednak wskazywanie na heroiczne cnoty Maryi jako wzór do
naśladowania. Ich kontemplowanie jest treścią wielu wypowiedzi modlitewnych,
z których wymienić można przykładowo Pięć Psalmów na Najświętsze Imię Maria czy
też Uczczenie Najświętszego Imienia Maryja. Osobny rozdział modlitewnika zawiera
in officina typogr. Martini Philipowski. Anno Domini 1638; Cas. Joannes Chronowski, Im mortale
praeconivm virtutis ae nominis, Illustrissimae ac Magnificae h e r o i n a e [podkr. M.L.] Sophiae Ossolińska, Illustriss: et Magnifici Dni, D. Christophori a Teczin Ossolinski, etc. etc. Sandomirien: Palatini, consortis desideratiss: In publico optimorū ciuiū moerore, ob decessum ex hac vita fatalem …, Crac: in officina Martini Philipowski. B.r. (1642?); Andreas Abrek, Luctus academiae Zamoscensis, ex obitu illustr. h e r o i n a e [podkr.
M.L.] Catharinae Zamosciae ducissae ab Ostrog, comitissae in Tarnow, Zamosciae, R egni Polon. cancellariae,
K nysz yn. Sokal…, In off. typ. Acad. Zamosc. 1643; Gotfried Grunder, In obitum Illustris H e r o i n a e
[podkr. M.L.] Barbarae Dorotheae Cziganianae, natae L . Baronissae de Słupska, Freustadt et Dobroslawiz,
Quae A. C. M.DC L . Mens. Septemb. d. 27. Fatali peractae Mortalitatis termino, Terrae magnae nimirum Marti, Exuvias; Deo autem Spiritum, reddens, pie, placide, ac beate Dobroslawicii obdormivit, B. r. (1650).
39
Ten typowo „barokowy tytuł” brzmi w całości następująco: Józef Antoni Grochmalicki, Heroina Rycerskiego Ł ętowskich domu herbowną uzbroiona Strzałą na placu śmierci męzkiego serca Imieniem y ż yciem nieśmiertelnych cnót Konstancya. Albo kazanie na publicznym pogrzebie W. JMP. Konstancyi z Ł ętowskich
1mo Voto Jordanowey Sędziny Sandeckiey 2° Voto Kotkowski podczasz yny Nowogrodzkiey prz y wielkich kondolencyach y nieprzeliczoney skoligowanych domów Audyencyi w kościele Zaklicz yńskim W. W. OO. R eformatow
roku 1750. Dnia 22 Września powiedziane a dla pamięci przemiiaiących czasów W. JMc. P. Stanisławowi z Ł ętowa Ł ętowskiemu Podstolemu Krakowsk. y W. JMP. Konstancyi z Jordanow Ł ętowski Podstoliny Krakowsk.
Sędziny etc. R odzonemu Bratu y Bratowey z apprekacyą długoletniego ż ycia PP. y DD. Dedykowane…, w Krakowie, w Drukarni Michała Jozefa Antoniego Dyaszowskiego J. K. M. typ. 1751.
40
R. Pollacz, Heroina chrześcijańska R ozmaitością Modlitw, i Strzelistemi Aktami Nieoszacowanych
Ł ask Boskiej Skarbow i Niebieskiego Krolestwa Nabywaiąca K u większey BOGA chwale, Matki Przenayświętszej i Patronów SS. godnemu uszanowaniu, z pozwoleniem Zwierzchności Duchownej, Jasna Góra, Częstochowa 1823, s. 15–16.
41
Ibidem, s. 44.
46
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
też Koronkę szkaplerza Najświętszej Panny Maryi42. Do szczególnie interesujących należą modlitwy kierowane do Maryi o „dobre wychowanie dziatek”, o „szczerą miłość i zgodę w małżeństwie”, o „powołanie Boskie” czy też „wdowy osierociałej”
oraz „matki ciężarnej” (w wariancie drugim: „na czasie będącej”)43.
Oprócz pobożności związanej z Maryją na uwagę zasługują modlitwy do
świętych. Oprócz św. Antoniego, św. Józefa, czy św. Nepomucena, św. Kajetana, św. Dyzmasa, św. Franciszka Ksawerego, upowszechnieniu cnót niewieścich
służyły rozpamiętywania życia wspomnianych już św. Tekli i św. Barbary oraz
św. Marii Magdaleny.
Oczywiście nie brak w modlitewniku tekstów o charakterze dolorystycznym,
jak chociażby Hymn o boleściach Panny Maryi. Znajduje się on w rozdziale VI, który
w całości poświęcony jest Męce Pańskiej. Wśród modlitw tam pomieszczonych
znajdują się też modlitwy św. Brygidy, cieszące się dużym zainteresowaniem czytelniczek, czego świadectwem jest zużycie w egzemplarzach tej części książki. Wypada dodać przy tej okazji, że Pollacz postrzegany jest także jako propagator kultu
drogi krzyżowej44. Droga krz yżowa (jako Drogi P[ana] Jezusowe) następuje zaraz po
Pocałowaniu ran Pana Jezusowych. Całość wieńczy autor Godzinkami o boleściach Najświętszej Panny innej popularnej wówczas świętej – również mistyczki – Barbary.
Aby uchwycić znaczenie Heroiny chrześcijańskiej dla kształtowania pobożności
niewiast polskich od XVIII do początku, a może nawet przez znaczącą część
XIX stulecia, należy jeszcze raz odwołać się do rycerstwa chrystusowego. Powiązanie na gruncie polskim idei renesansowych zrośniętych z pojęciem pietas oraz
wrażliwości religijnej, przepracowywanych intensywnie w okresie kontrreformacji, ukształtowało ideał żołnierza pobożnego, ideał, który wyewoluował z włoskiego cortiggiano i w późniejszym okresie istotnie wpłynął na naszą odmianę gentiluomo, czego ślady da się odczuć do dzisiaj. W analizie tych przemian oraz przede
wszystkim w refleksji na temat nadzwyczajnej w kulturze polskiej popularności
modelu Kościoła walczącego brakuje do dziś przedstawienia pobożności kobiet,
która – jak się wydaje – zasymilowała modele postaw propagowane dla mężczyzn.
Asymilacja ta nastąpiła głównie poprzez używanie podobnego języka oraz wykład idei walki duchowej w formule, jaka wydawała się autorom tekstów właściwa
dla kobiet.
Heroina chrześcijańska oprócz swoich walorów jako modlitewnik prywatny była
ponad wszelką wątpliwość książką, która służyła w XVIII stuleciu jako podręcznik liturgii domowej, sprawowanej pod okiem i za przewodem jej posiadaczek. Dzięki temu upowszechniała teksty modlitw oraz pobożność wpisującą się
w jej charakter. Nadzwyczajny sukces modlitewnika ułożonego przez Rudolfa
42
43
44
Ibidem, s. 463.
Ibidem, s. 543–548.
Por. J. Kopeć, Droga krz yżowa, [hasło w:] Encyklopedia K atolicka, t. 4, Lublin 1983, k. 218.
47
Śląskie pogranicza kultur
Pollacza polegał przede wszystkim na tym, że wpisywał się w ideał kultywowania
cnót domowych, co charakterystyczne było dla ziemiaństwa polskiego w wieku
XVIII. Religijny wymiar heroicznej postawy kobiet uzupełniony został w XIX
stuleciu o elementy patriotyczne, co najpełniej oddaje wzorzec Matki Polki, upowszechniony przez Adama Mickiewicza45. Heroina chrześcijańska jako model
postawy kobiety nie straci na wartości, ale na pierwsze miejsce zdaje się wysuwać interpretowanie losów narodu polskiego jako narodu wybranego oraz heroizmu związanego z obroną niepodległości. Ciekawym tego świadectwem są
teksty modlitewne pojawiające się od końca lat dwudziestych XIX wieku, w których okres wcześniejszych czterdziestu lat odbierano jako ten sam czas, kiedy Bóg
dał błądzić biblijnemu ludowi Izraela na pustyni przed wprowadzeniem go do
Ziemi Obiecanej. Wystarczy przytoczyć modlitwę dopisaną ręcznie na ostatnich
kartkach Psałterza podczas wojny i publicznej klęski… 46, skomponowanego jeszcze
w czasie insurekcji kościuszkowskiej, na co wskazuje jedna z zawartych w nim
modlitw47. Okoliczności napisania tekstu związane były z powstaniem listopadowym, o czym informuje dopisek dołączony do tytułu: „Ostatnie wołanie dzieci
polskich do Boga błagających o ratunek ojczyzny z 1831 roku”48. Słowa modlitwy
45
Ustalenia na temat genezy powstania tego tekstu przekonująco czyni Andrzej Litwornia.
Zob. A. Litwornia, R z ym Mickiewicza. Poeta nad Tybrem, Warszawa 2005, s. 294–302.
46
Psałterz podczas wojny i publicznej klęski …, [b.m., dr. i r.]. Modlitwy zaczerpnięto zapewne z jednego z wydań modlitewników Horstiusza : Paradisus animae christianae … oraz Manuale pietatis …
47
Chodzi o „Modlitwę przeciwko nieprzyjaciołom ojczyzny naszej, przez gorliwą obywatelkę
ułożoną”; zob. Psałterz podczas wojny i publicznej klęski …, s. 43–46. Zob. też teksty zamieszczone w:
Poez ja Powstania Kościuszkowskiego, Kielce 1946, s. 133; interesująca jest tam „Piosneczka Kościuszki”, która odnosi się tylko do tematu wiary i zaufania Bogu bez odniesień do wojny.
48
Tekst modlitwy brzmi: „Oto przed Majestatem Twoim łzami zalane dzieci, ostatki błogosławionego przez Ciebie ludu, padając na twarz, błagamy Cię: nie opuszczaj nas, wesprzyj nas,
podźwignij nas! Czterdzieści lat okrutnych prześladowań najuciążliwszej niewoli ucierpiał naród
polski, ucierpiał, chociaż żadnemu ze swych ciemiężców nie zawinił, czterdzieści lat jęczał w kajdanach za to, że na ich dobrej wierze polegał! […] Czterdzieści lat płaczu i narzekania, czterdzieści lat niewoli, której krwawi siepacze sumienia nawet nasze chcieli okuć w swe jarzmo, aby z serc
naszych wytępić wiarę ojców, których najdroższym było hasłem: po wszystkie wieki Bóg i ojczyzna […]. Czterdzieści lat tak przykładnej pokuty za naszą lekkomyślność, za zbrodnie przodków
naszych, składamy Ci dziś w błagalnej ofierze, Panie, żebrząc miłosierdzia Twego. […] Oto już
chwilę ostatecznego sądu na biedną Polskę zwiastuje odgłos chrapliwy trąb wojennych! […] Oto
w niewielkiej odległości stoi garstka nieustraszonych, bo w sprawiedliwości swej sprawie i Twojej
pomocy, wielki Boże, zaufanych Polaków – ostatek naszych krwawych wysileń, ostatek naszych
braci, ostatek naszych nadziei! […] Ratuj nas, Bogarodzico Maryja! Którą pierwsi patriarchowie
nasi królową swoją ogłosili, a której nam ciemiężca zakazywał w imieniu tem wzywać opieki! Królowa Polska, wznieś twoje najświętsze modły za twoim niegdyś kochanym ludem! […] Ale nie! Nie
zginie nigdy ten, za kim Ty, Maryja, przyczyniasz się do Ojca wszystkich stworzeń! Nie zginie naród, który ufność swoją w Bogu położył! Promień nadziei zabłyska! Ręka Wszechmocnego kieruje
piorunami! Polska będzie zbawiona! Wiara ją ocali. Jej wróg już przebrał miarę swych srogości.
Polska będzie zbawiona jednym skinieniem Twojem, Boże […]”.
48
Mirosław Lenart „Heroina Chrześcijańska” R udolfa Pollacza
streszczają specyficzny dorobek narodu z poprzednich stuleci w wymiarze religijnym, opierający się na konsekwentnym budowaniu przekonania o boskiej opiece
nad Polakami, a przede wszystkim zaangażowaniu Boga w dzieła wojenne. Co
więcej – końcowe zdania poprzez wyrażenie pewności co do boskiej interwencji
zdają się wywierać wpływ na jej działanie, co charakteryzuje wiele modlitw układanych bez kościelnej cenzury.
Nie jest to jedyny przykład porównania dziejów narodu polskiego do ludu Izraela49. Wojna i niewola jako kara za grzechy, ale też sposób na ich odkupienie poprzez
cierpienia, wpisały się na długo w mentalność polskiego katolicyzmu. Kwestie realnej walki w obronie wiary oraz walki duchowej z własnymi słabościami stały się
ważnym, jeśli nie kluczowym, aspektem polskiej religijności. Heroizm w tej walce
był poza dyskusją, ale – jak się zdaje – jego praktyczna odsłona kazała zaliczyć Heroinę chrześcijańską do zjawisk barokowego udziwnienia stylu i pobożności.
Wymownym tego świadectwem jest miejsce, w którym pojawia się u Kazimierza Bujnickiego (1788–1878) w Pamiętnikach księdza Jordana. Owe wymyślone
w istocie w połowie XIX stulecia pamiętniki jezuity o tym imieniu poświadczają
obraz pobożności, z jaką zaczęto wówczas łączyć modlitewnik Pollacza. Na uwagę zasługuje zarówno umieszczenie Heroiny chrześcijańskiej w czasach, w których
jeszcze nie powstała, czyli w XVII wieku, jak również zestawienie z nieistniejącym Pistoletem na zabicie grzechu śmiertelnego50. W relacji Jordana jego matka była:
Nabożna aż do zbytku, dręczyła siebie i spowiednika swego tysiącem szkrupułów,
a lubo życie wiodła chrześcijańśkie, częste i długie jej spowiedzi kazałyby mniemać,
że wielką była grzesznicą. Żywy przy tym obraz Marty, troszczyła się o najmniejsze
kobiecego gospodarstwa drobnostki, czuwając, aby w domu nie zbywało nikomu
tak duchownego, jak i cielesnego posiłku. Czeladź pod jej rządem wiele się modlić
i wiele takoż pracować musiała; ale że w tem obojgu sama pani była sługom przykładem, a przytem łagodna, ci więc nie mogąc nic jej wyraźnie zarzucić, spędzali
swą niechęć na respektowej pannie, po cichu tę przeklinając. Była też to dewotka
w całem znaczeniu słowa. Język jej, by kamień młyński, obracał się bez przerwy,
już trzepiąc pacierze, już zrzędząc, już obmawiając bliźnich. Miała jednak łaskę
u jejmości, za pilne dozieranie czeladzi i za nadzwyczajną gorliwość w pobożnych
ćwiczeniach; oprócz bowiem mnóstwa koronek, różańców, godzinek, litanij, aktów
strzelistych i pieśni pobożnych, umiała na pamięć całe Wojsko affektów zarekrutowanych 51, Pistolet na zabicie grzechu śmiertelnego i Heroinę najwyborniejszemi modlitwami
Por. B. Burdziej, „Super flumina Babylonis”. Psalm 136(137) w literaturze polskiej X I X-XX w., Toruń 1999.
50
Egzemplarz z kartą tytułową, wydrukowaną zapewne dla żartu, znajduje się w Bibliotece
Narodowej, sygn. I 2.048.455. Sama karta tytułowa została dodana po 1800 roku do dzieła Jana
Maniusa ; zob. J. Tazbir, Polska na zakrętach dziejów, Warszawa 1997, s.135–136 („Stanowiska/Interpretacje”, t. 7).
51
Chodzi o poczytne dziełko karmelity Hilariona Falęckiego, Wojsko serdecznych noworekrutowanych
na większą chwałę Boską afektów… (Poczajów 1739).
49
49
Śląskie pogranicza kultur
do nieba szturmującą. Jegomość protegował ją za wyborne wódki, pierniki i inne
przysmaczki, na których w apteczce nie zabrakło52 .
Całkiem możliwe, że w ostatnich zdaniach przytoczonego tekstu Bujnicki niechcący złożył jednak swoisty hołd pracy wydawniczej Pollacza. Jeśli bowiem matka jezuity Jordana modliła się z Heroiny chrześcijańskiej, to i przepisy na wódki najpewniej znała ze wspomnianych podręczników lekarskich wydawanych na Jasnej
Górze. Jest to wymowne świadectwo, że wydawnicze pomysły paulina rodem
z Opola wpisały się na trwałe w polską historię i kulturę.
52
K. Bujnicki, Pamiętniki księdza Jordana. Obrazek Infl ant XV II wieku, t. 1, Wilno 1852, s. 4–5.
Jakub Z. Lichański
Uniwersytet Warszawski
Kancjonały na Śląsku
do końca XVIII wieku.
Próba określenia stanu badań
Nabożeństwo… odprawowane jęz ykiem obcym,
[…] żadnego poż ytku i budowania nie prz ynosi
[…]. Naród, który nie chwali Pana Boga jęz ykiem swoim, za grubianina jest pocz ytany.
Krzysztof Kraiński, Dedykacja
w: K atechizm z naukami i pieśniami (1603)
Selekt pieśni najwyborniejsz ych.
Samuel Tschepius,
Doskonały K ancjonał Pruski (1732)
Wstęp
Przedmiotem niniejszych rozważań jest próba opisu stanu badań nad historią
kancjonałów na Śląsku do końca XVIII wieku; badania takie nie są, wbrew pozorom, sprawą ani prostą, ani oczywistą1. Chodzi tu o kwestie definitywnego określenia: 1° zbioru tekstów, 2° wskazanie redaktora (redaktorów?) każdego z nich,
1
Cf. W. Chojnacki, Polskie kancjonały na Śląsku w XV II-XX wieku. Szkic bibliograficzny, „Roczniki
Biblioteczne” 2 (1958), z. 1–2, s. 189–226; W. Węgrzyn-Klissowska, Polskie kancjonały ewangelickie
na Śląsku (Zarys monograficzny), Wydawnictwo Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, Warszawa 2001; A. Mańko-Matysiak, Schlesische Gesangbücher 1525–1741. Eine hymnologische Quellenstudie,
Wyd. Uniw. Wrocławskiego, Wrocław 2005 [Acta Universitatis Wratislaviensis, no 2800] (tu bardzo bogata literatura przedmiotu).
51
Śląskie pogranicza kultur
a także 3° próby określenia stopnia ich samodzielności, czy wreszcie 4° chronologii kształtowania się całości zbioru kancjonałów. Ostatnia z kwestii badawczych
dotyczy kolejnego problemu, jakim jest: 5° określenia dróg, jakimi niektóre pieśni
trafiły do kancjonałów niemieckich oraz polskich.
Kwestią, którą pominę w niniejszych rozważaniach, jest miejsce i rola muzyki
zarówno w kościele, jak i w życiu codziennym. Kwestie te były już wielokrotnie
omawiane i wydaje się, iż opinie św. Hieronima oraz św. Augustyna sa rozstrzygające; pozwolę sobie zatem zwrócić uwagę na nastepujące fakty. Wiążą się one
w ogóle ze stosunkiem chrześcijaństwa do muzyki oraz śpiewu; mają jednak dwie
odmiany. Jedna dotyczy stosunku protestantów do muzyki oraz śpiewu 2; druga –
zmian, jakie następują w kościele katolickim po soborze Trydenckim3.
Problemy, które nie będą przedmiotem niniejszych rozważań, ale które należy postawić na początku tych rozważań, są to jednak kwestie inne, od wcześniej
przedstawionych. Chodzi bowiem o: po pierwsze – języki, które były w użyciu
na Śląsku do końca wieku XVIII. Na pewno były to cztery: język polski, język
niemiecki, język czeski, język morawski. Nie można wykluczyć oczywiście posługiwania się przez mieszkańców tych terenów i innymi językami (raczej gwarami czy dialektami); one jednak w kancjonalistyce interesującego mnie okresu nie
zostawiły jakichś wyraźnych śladów4. Po drugie – należy pamiętać, iż w interesującym nas okresie musimy mówić o kancjonałach zarówno protestanckich, jak
i katolickich. Te drugie mają także bardzo bogatą literaturę, a ostatnio ukazało się
studium przedstawiające ich, w miarę obszerną, bibliografię5. W tej sytuacji uwagę swą skupię głównie na kancjonałach protestanckich. Nie jest zatem ambicją
autora przedstawienie czegoś w rodzaju monografi i problemu; to najwyżej tylko
szkic do przyszłej monografi i problemu6.
Problemy te, w formie skrótowej, omawia między innymi Tomasz Jeż, por. idem, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku…, Wyd. UW, Warszawa 2013, s. 85–89; D. Hoffman, Verkündigung des
christlichen Glaubens durch geistliche Musik: dargestellt an der Totenliturgie, LIT Vlg., Münster 2004, passim.
3
T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku…, s. 89–112.
4
Być może w tekstach można odkryć ślady gwary/dialektu śląskiego; jednak taka hipoteza
wymaga zbadania całego zasobu tekstowego. Nie ma natomiast wątpliwości, iż można wskazać
wpływy muzyki ludowej, por. Bibliotheca sonans, 2005, 12; T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku,
s. 21–26 i nn.
5
Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów na Śląsku i ziemi kłodzkiej (1581–1776), gdzie wskazana jest
także literatura przedmiotu, por. ibidem, s. 527–663.
6
Obszerna literatura przedmiotu wskazana w dwu poprzednich przypisach. Por także
H. Müns, wyd., Musik und Migration in Ostmitteleuropa, R. Oldenbourg Vlg., München 2005 (tu studium: R.J. Wieczorek, Ephraim Oloff und seine Polnische Liedergeschichte (Danzig 1744), s. 141–152,
w którym mamy analizę literatury przedmiotu); S. Basicova, Juraj Tranovsky und sein K antional Cithara Sanctorum, Wien 2009, http:// othes.univie.ac.at/7121/1/2009–09–16_8800633.pdf [dostęp:
15.04.2014].
2
52
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Problemy związane z określeniem korpusu tekstów
Przypomnę tylko, iż historia kancjonałów sięga roku 1524, kiedy to dr Marcin
Luther wydał zbiór pieśni zatytułowany Gesangbüchlein7. Jest to data istotna zarówno dla historii kancjonałów w języku niemieckim, jak i w językach polskim oraz
czeskim. Z powodów, o których wspomniałem wcześniej, dalsze uwagi poświęcę wyłącznie kancjonałom protestanckim. Mimo że drugą grupę stanowią kancjonały katolickie, to próba przeanalizowania wszystkich śpiewników przerasta,
w tej chwili, możliwości jednego autora. Dodam tylko, iż sama tradycja śpiewników jest oczywiście starsza i jej początków szukać trzeba w średniowieczu; jeśli
chodzi o Polskę, to zapewne początki polskiej pieśni religijnej sięgają wieku XIII8.
Historia kancjonalistyki śląskiej zaczyna się w roku 1525, gdy we Wrocławiu,
w drukarni Adama Dyona zostaje opublikowana książeczka zatytułowana Ein gesang
Büchlein Geystlicher gesenge Psalme…9. Kwestionuję w ten sposób tezę wypowiedzianą
jeszcze przez Karola Estreichera (a następnie wielokrotnie powtarzaną), który twierdził, iż początków szukać należy w drugiej połowie następnego stulecia. Wskazywał
przy tym na kancjonał wydrukowany w 1673 roku w Brzegu, u Andrzeja Tschorna10.
Tezę tę można obronić wyłącznie przy założeniu, iż mówić będziemy tylko o kancjonałach przygotowanych w całości w języku polskim; byłoby to jednak sporym uproszczeniem i – jak sądzę – nie oddawałoby pełnej prawdy o społeczności śląskiej w dawnych wiekach. Nie wynika to z chęci przywracania tradycji kultury niemieckiej, lecz
z prostego faktu, iż teren Śląska to obszar, na którym w użyciu były – z pominięciem
gwar i dialektów – co najmniej cztery języki: polski, niemiecki oraz czeski i morawski.
Historię kancjonałów w literaturze polskiej przedstawiła Alodia Kawecka-Gryczowa w pracy: Polskie kancjonały protestanckie w XV I wieku (1931, masz. w posiadaniu Biblioteki Instytutu Sztuki
PAN). Krótkie, ale istotne informacje zawarte są w opracowanym przez A. Kawecką-Gryczową
haśle: K ancjonały, [w:] A. Brückner, Encyklopedia staropolska, t. 1–2, Warszawa 1939, t. 1, s. 518–521.
Fundamentalną pracą jest studium E. Oloffa, …Polnische L iedergeschichte…, Gdańsk 1744, passim.
Cenne uwagi na temat E. Oloffa i zawartości jego dzieła w: J. Starnawski, Dzieje wiedz y o literaturze polskiej (do końca wieku XV III ), Wrocław et al., Wyd. Ossol., 1984, s. 135–138 i nn.. Dalsza literatura przedmiotu omówiona w: J.Z. Lichański, K ancjonał Jerzego Waziańskiego, op. cit., s. 254. Por.
też L. Otto, K ancjonały, [w:] Encyklopedia Orgelbranda, t. 1–28, Warszawa 1859–1868 (repr. Warszawa 1985), t. 13, s. 911–920 [hasło obszerne i ważne, acz dziś już w wielu punktach nieaktualne];
Z. Wit, K ancjonał, [w:] Encyklopedia katolicka, Lublin 2000, t. 8, kol. 558–560 [hasło zbyt zwięzłe].
Także A. Adrio, A. Forchert, K antional, [w:] Die Musik in Geschichte und Gegenwart, t. 7, kol. 611–30
(autorzy najpełniej omawiają pojęcie i historię kancjonałów).
8
Cf. M. Wiszniewski, Historia literatury polskiej, Kraków 1844, t. 6, s. 415.
9
Cf. M. Burbianka, Adam Dyon i K asper Lybisch – wrocławscy drukarze reformacyjni, „Roczniki
Biblioteczne” t. 5, 1961, z. 1–4, s. 65–114; A. Mańko-Matysiak, Schlesische Gesangbücher 1525–1741,
s. 13–28, 278–292.
10
Cf. Aneks 3. Opinię tę powtórzył między innymi Janusz Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, Warszawa 1963, s. 41: „począwszy od r. 1670 również na Śląsku poczynają ukazywać
się polskie śpiewniki protestanckie”.
7
53
Śląskie pogranicza kultur
Mimo że całkowicie przestarzała, uwaga Estreichera jest jednak godna przypomnienia (Estreicher XIX.80) (por. też Aneks nr 3):
Jest to pierwszy całkowicie drukowany na Śląsku kancjonał po polsku. I dalej cytuje
badacz fragment przedmowy do tegoż kancjonału, iż „[w] Śląsku nabożeństwo dwoma
jęz ykami odprawiono, po polsku i po niemiecku.
A zatem, choć uwaga ta (fragment podany kursywą) pochodzi z roku 1673,
można przyjąć, iż ważna jest nie tylko dla tego stulecia. Jednak sam Krzysztof
Tschorn ujął to trochę inaczej:
[…] którykolwiek polskie kochasz piosnki […] kancjonałami w Touniu, Gdański
i Królewcu różnymi latami drukowanymi Ślązakom potąd się wygadzało, którzy
też dwoim językiem, to jest niemieckim i polskim, służbę Pańską sprawować zwykli i dotąd sprawują11.
Cenna jest tu uwaga jeszcze jedna; oto mamy potwierdzenie, iż kancjonały
krążyły po całym terenie Rzeczypospolitej. Spostrzeżenie to będzie istotne w dalszej części niniejszych uwag. Warto też zacytować opinię autorów katalogu Bibliotheca sonans (2005), dotyczącą kancjonału Valentina Trillera (Bibliotheca sonans
2005, 12):
Unikatowy śląski śpiewnik protestancki „Ein Schlesisch singebüchlein…” autorstwa Valentina Trillera, pastora w Ratajnie koło Niemczy, wydrukowany we Wrocławiu przez Crispina Scharffenberga w 1555 roku (wydanie pierwsze). Obszerny,
liczący ponad 100 pieśni kancjonał zaliczany jest do ważnych źródeł poznania folkloru śląskiego, z racji wykorzystania przez autora zarówno melodii starych łacińskich śpiewów kościelnych, jak i ludowych pieśni śląskich. Melodie zostały podane w prostych opracowaniach 1-, 2- i 3- głosowych z nowym niemieckim tekstem
o treści religijnej w duchu ewangelickim.
Uwaga ta podnosi jeszcze jeden problem, który tylko sygnalizuję i którego nie
będę rozwijał. Jest to problem związków kancjonałów z tradycjami śląskimi. Nie
nazywałbym ich ludowymi a raczej – rodzimymi, bo chyba o to raczej chodziło
autorom wymienionego katologu.
Już choćby to przypomnienie wystarcza, aby wskazać, iż i Estreicher w pełni
rozumiał, co najmniej!, dwujęzyczność Śląska. Zatem, gdy mówimy o kancjonałach na Śląsku, nie możemy brać pod uwagę wyłącznie druków w języku polskim.
Nie pozwala na to środowisko, dla którego te zbiory pieśni powstawały. Co więcej: uwaga, iż wykorzystywano pieśni i melodie śląskie (ludowe), wyraźnie wskazuje, iż przenikanie się obu (co najmniej!) grup ludnościowych było, do wieku
11
Cf. K. Tschorn, Przedmowa, [w:] Doskonały kancjonał…, dr. K. Tschorn, Brzeg 1673 (cyt. za:
M.R. Mayenowa, Walka o jęz yk w ż yciu i literaturze staropolskiej, PIW, Warszawa 1955, s. 147).
54
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
XVIII, oczywiste12. Wskazane problemy próbowały jakoś rozstrzygać już opracowania powstające w wieku XVIII; dodajmy też, iż część kancjonałów, poczynając
od wieku XVI aż po wiek XIX, podawała autorów, jednak nie zawsze informacje
te były poprawne bądź pełne (najczęściej na kartach tytułowych bądź w przedmowach czy w przywilejach drukarskich)13.
Podana na końcu niniejszych rozważań tabela jest próbą – podejrzewam iż
nie w pełni kompletną – rejestracji najważniejszych kancjonałów a także ich kolejnych wydań (por. Aneks 1). Nauczony smutnym doświadczeń niedoszłego wydawcy (wraz ze śp. profesorem Władysławem Chojnackim) tzw. kancjonału mazurskiego doceniam wagę kolejnych wydań; często bowiem wprowadzane są tam
zmiany, których wydawcy, z różnych przyczyn, nie sygnalizują na kartach tytułowych. Wskazuję ten błahy in summa problem, aby wyjaśnić część przyczyn gwałtowanego wzrostu w mojej bibliografi i licznych wydań kancjonałów śląskich.
Drugim jest oczywiście konieczność uwzględnienia, przynajmniej w bibliografi i,
kancjonałów katolickich, głównie pochodzących ze środowiska jezuickiego14.
Sam korpus liczy zapewne blisko sto tytułów, jednak uwzględnienie tekstów
niemieckich, czeskiego i zapewne morawskiego liczbę dotąd podawaną ok. 38
tytułów poważnie zwiększyło. Możemy zatem przyjąć, iż podana przeze mnie
w tabeli liczba jest bliższa prawdzie. Głównymi zbiorami pozostają oczywiście
kancjonały zredagowane przez takich pastorów i poetów, jak Valentin Triller
(1493–1573), Jan Trzanowski (1591–1637), Jan Cretius (1598–1668), Samuel Cretius (1645–1699), Chrystian Rohrmann (1672–1731), Daniel Naglo (1691–1777),
Jerzy Szlak (Schlag) (1695–1764), Jan Chrystian Brockshammer (1733–1804), Jan
Chuć vel Kutsche (1734–1814), Karol Jan Wacław Zasadius (1736–1814). Jednak
w grupie katolickiej odnotować winniśmy przynajmniej jedno nazwisko: Johannes Scheffler/Angelus Silesius (1624–1677)15. Był on bowiem czytany oraz cytowany zarówno przez katolików, jak i protestantów; czy był również redaktorem
i/lub wydawcą innych kancjonałów poza dziełem wydanym w roku 1657 jest kwestią wymagającą zbadania16.
Sądzę, iż uwaga ta jest ogólnie prawdziwa, ale, ze względu na badany przedmiot, odnoszę ją
wyłącznie do wyznaczonego ramami tematu – czasu. Por. też uwagi Tomasza Jeża w: idem, K ultura
muz yczna jezuitów, s. 9i nn.
13
Cf. G.F. Rogall, Kern alter und neuer L ieder, J.H. Hartung, Królewiec 1745; także wspominany już E. Oloff, op. cit. Por. także L. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, cz. 1–3, „Jahresbericht
des Königlichen Gymnasium zu Rastenburg” 1857–1858; ale na przykład kancjonał opracowany
przez Laurentiusa Davida Bollhagena, Gesang=Buch… in Pommern…, Stettin: F. Hessenland, 1869
[pierwsze wydanie także w Szczecinie, w 1778 roku].
14
Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów…, passim. Autor odnotowuje sześćdziesiąt trzy kancjonały, z czego drukowanych na Śląsku było tylko dwanaście.
15
Cf. ibidem, passim.
16
Chodzi o Heilige Seelen-Lust oder Geistliche Hirten-L ieder…von Johann Angelo Silesio … geziert, dr.
Baumanna, Breslau 1657.
12
55
Śląskie pogranicza kultur
Niepoślednią rolę odegrali także zapewne i drukarze17, a wśród nich: Adam Dyon
(?– 1534), drukarnia Baumannów (Jerzy sen., 1588–1607, wdowa Magdalena 1607–
1618, Jerzy jun., 1618–1650, spadkobiercy, aż do 1730), Christoph Tschorn (1646–
1673), Johann Christoph Jakobi (1673–1689), Gottfried Tramp (1714–1741), Johann
Ernest Tramp (–1800), a także Johann Schubart (1622–1649) oraz Ignaz K. Schubart
(1657–1687), że o innych drukarzach działących na ternie Śląska nie wspomnę.
Osobną grupę stanowią kancjonały rękopiśmienne, wśród nich najbardziej
znany, pochodzący z połowy wieku XVIII, tzw. Kancjonał pszcz yński (Poloczek
1978, 285–317). Jak pisze ks. Edward Poloczek, który także przedstawia stan badań nad tymże śpiewnikiem katolickim, jest to ważne źródło do poznania katolickiej duchowności na terenach Śląska.
Na zakończenie tej części wskażę na tekst, który zapewne nie odegrał takiej roli
na Śląsku, jak pieśń O wtargnięciu tatrskim do Prus roku 1655 dla Warmii, ale miał spore
znaczenie, bowiem odnajdujemy go we wszystkich kancjonałach18. Chodzi o utwór
Johanna Josepha Clittoniusa (1559–1603) Gott Vater in der Himmels Thron… z 1593
roku, który powstał w związku z zagrożeniem tureckim (Bibliotehca sonans 2005, 23).
W kilka lat później, w roku 1604, anonimowy autor podpisujący się M.K. napisał
pieśń na ten sam temat: O Jhesu Christ Emanuel… (Bibliotehca sonans 2005, 27).
Problem kanonu tekstów kancjonałowych
Pozornie może się wydawać, iż swoisty „kanon” tekstów kancjonałowych jest
jasno określony, szczególnie dla zbiorów wydawanych od lat siedemdziesiątych
XVII wieku i w wieku następnym; tymczasem tak nie jest i bliższa analiza pokazuje, że w ich obręb wchodzą często teksty o bardzo różnej proweniencji. Takie „kanony” opracowywano kilkakrotnie. Należy wskazać tu prace Ephraima
Oloffa, Hansa Georga Rogalli, czy wreszcie Ludwiga Christopha Franza Kühnasta19. Piszący te słowa dysponuje rejestrem pieśni kancjonałowych20; wiem też,
iż śp. profesor Alodia Kawecka-Gryczowa dysponowała kartoteką pieśni kancjonałowych (być może były to materiały, które powstały na marginesie jej fundamentalnej pracy o kancjonałach XVI wieku)21. Ważna jest także praca Reinholda
17
Cf. J. Benzing, Die Buchdrucker des 16. und 17. Jahrhunderts im deutschen Sprachgebiet, Otto Harrasowitz Vlg., Wiesbaden 1982, passim. Podaję lata działania drukarń!
18
Na pewno nimieckojęzycznych; mam kłopot z ustaleniem wersji polskiego tłumaczenia tego
tekstu.
19
Cf. E. Oloff, op. cit.; G.F. Rogall, Kern alter und neuer L ieder, op. cit.; L.C.F. Kühnast, Deutsche
K irchenlieder in Polen, op. cit.
20
Cf. A. Podleś, Bibliografia incipitów pieśni polskich z kancjonałów, Pułtusk 2002 [maszynopis pracy
magisterskiej].
21
Kartotekę tę wykorzystała pani Profesor do korekty moich ustaleń przy pracy nad kancjonałem mazurskim; co się z nią stało po śmierci pani profesor – nie wiem. Są oczywiście prace
56
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Bossmanna (Bossmann 1955, 95–143). Jako dodatki pozwalam sobie dodać dwa
aneksy z pracy ks. Edwarda Poloczka, obejmujące pieśni z tzw. kancjonału pszcz yńskiego (Poloczek 1978, 285–317) (por. Aneks 2). Nie będę zatem przypominał
znanych i omówionych kwestii, a wskażę na problemy, w których nie jest jasne –
mimo pozorów lub podanych atrybucji – autorstwo tekstów.
*
Zacznę od nieco zaskakującego utworu autorstwa, być może, Hieronima Szafrańca, znanego jeszcze z tzw. kancjonału zamojskiego22:
Panie! byś nie był Bóg, co wszystko sprawujesz,
i rozlicznie grzesznego człowieka probujesz;
umiałbym się domawiać swej smutnej żałości,
która na mię przypadła, z twej Boskiej miłości.
Ale, iżeś jest Pan mój na wszem sprawiedliwy,
nie śmiem na Cię narzekać, bom człowiek złośliwy,
którym cię z młodości mej na baczności nie miał,
twe święte przykazanie częstom przestępował.
(L ament Jeronima Szafrańca, starosty chęcińskiego, o śmierci syna jego, tekst nr 13)
Tekst ten ustępuje oczywiście Trenom Jana Kochanowskiego czy Trenowi
na śmierć żony Łukasza Górnickiego, nie mniej może stanąć obok nich. Trudno
orzec, czy był znany obu wcześniej wspomnianym poetom, tekst Szafrańca powstał bowiem przed obu przypomnianymi pieśniami żałobnymi. Natomiast pobrzmiewają w nim nuty bliskie szczególnie Kochanowskiemu i jego słynnemu
Trenowi XV III: autorstwo tekstu nie ulega wątpliwości.
Problem jednak pojawia się przy tekstach, które pochopnie przypisujemy
na przykład Andrzejowi Trzecieskiemu. A oto przykład: tekst nr 47 (muszę go
zacytować w całości, aby problem, na który wskażę, był w pełni jasny):
Boże Ojcze! przy słowie Twem
Racz nas zachować prawdziwem,
Nawróć wszystkie heretyki,
Słowa twego przeciwniki.
Erhalt uns, Herr, bei deinem Wort,
und steur des Papsts und Türken Mord,
die Jesum Christum, deinen Sohn,
stürzen wollen von seinem Thron.
O Chryste, Panie nad Pany,
Obroń swoje Chrześcijany,
Okaż moc twej boskiej ręki,
Niech Cię stąd sławią na wieki.
Bewies dein Macht, Herr Jesu Christ,
der du Herr aller Herren bist;
beschirm dein arme Christenheit,
daß sie dich lob in Ewigkeit.
cząstkowe, m.in. Janusza Pelca, Karola Hławiczki, ks. Edwarda Poloczka, Piotra Poźniaka, ale nie
obejmują one całości spuścizny kancjonałowej.
22
Tu: z wariantem Ach Panie, byś nie był Bóg…
57
Śląskie pogranicza kultur
Duchu Święty! racz nas cieszyć,
I jednością wiary złączyć:
A czasu ostatecznego,
Donieść żywota wiecznego.
Gott heiliger Geist, du Tröster werth,
gieb deinm Volk einrlei Sinn auf Erd;
steh bei uns in der letzten Noth,
g’leit uns ins Leben aus dem Tod.
Radę ich zmieszaj, a snadnie
Na ichże głowę upadnie:
W ten dół, który wykopali,
Zdarz, by sami popadali.
Ihr Anschläg, Herr, zunichte mach,
laß się treffen die böse Sach,
und stürzen in die Grub hinein,
die sie machen den Christen dein.
A tak stąd poznają Ciebie,
Żeś Bogiem żywym na niebie;
Z mocy twojej pomoc mają,
Którzy się na Cię puszczają.
So werden sie erkennen doch,
daß du unser Gott lebest noch,
und hilfft gewaltig deiner Schaar,
die sich auf dich verlassen gar.
Day nam Panie miłościwy!
Pokój, pókiśmy tu żywi.
Boć nie jest żaden Bóg inny,
Coby bronił tej krainy,
Tylko ty sam, Boże jedyny!
Verleih uns Frieden gnädiglich,
Herr Gott, zu unsern Zeiten;
es ist doch ja kein andrer nicht,
der für uns könnte streiten,
denn du unser Gott alleine.
Królowi Panu i wszystkiej Zwierzchności,
Daj pokój, rząd dobry, byśmy pod ich obroną
Spokojny i cichy żywot wieść mogli,
W wszelkiej pomyślności i uczciwości.
Amen.
Gieb unserm König und aller Obrigkeit
Fried und gut Regiment, daß wir unter
ihnen ein geruhig und stilles Leben
führen mögen in aller Gottseligkeit und Ehrbarkeit.
Amen.
Tekst ten nastręcza wiele kłopotów analitycznych. Zacznijmy od tego, że składa się on, w wersji niemieckiej (ale dodajmy sumiennie – w jednej z dwu znanych
mi niemieckich redakcji kancjonałowych), z dwu różnych tekstów dr Marcina
Luthra (pierwszy obejmuje strofy od pierwszej do piątej; drugi – dwie pozostałe). Wersja polska kryje większe problemy. Oto już w roku 1549 pojawiają się po
polsku, jako samodzielny utwór, trzy pierwsze strofy; strofa szósta jest uznawana za samodzielny tekst Andrzeja Trzecieskiego; strofy czwarta i piąta pojawiają
się u Macieja Rybińskiego (1604). Zanim tekst ten został w Kancjonale Waziańskiego podany jako całość funkcjonował jako cztery odrębne całostki. Zamieszanie
powiększa fakt, że pierwsza redakcja kancjonału, a zatem oryginalna, Jerzego
Waziańskiego, podaje ten utwór bez strof czwartej i piątej; natomiast kancjonał
Rogalli podaje w języku niemieckim całość tekstu. Do omawianego kancjonału
pieśń trafiła albo z kancjonału toruńskiego, albo z kancjonału mazurskiego. Wyjaśnienie tej kwestii może tkwić w korespondencji pastorów lub w cytowanym
wcześniej spostrzeżeniu Krzysztofa Tschorna; jednak przychylam się do opinii,
która wskazuje jako główne źródło polskich pieśni kancjonałowych na Śląsku
właśnie kancjonał Piotra Artomiusza.
Podobne problemy nasuwają teksty nr 419, inc.: R ządź nas, Panie! Prz y twem słowie… oraz 288, inc.: Nuż my, wierni chrześcijanie! Przez żałosne rozmyślanie…; w nich
58
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
także tylko jedna ze strof jest autorstwa Trzecieskiego, a raczej – jego parafrazą
oryginałów niemieckich.
Jeszcze bardziej zdumiewający fakt odnotowujemy w wypadku tekstu nr 371,
inc.: Pogrzebmyż to ciało w ziemi…, pieśni śpiewanej przy obrzędach pogrzebowych23. Tutaj także fragment tekstu to utwór pióra Trzecieskiego (oryginalny lub
tłumaczony, czy raczej – parafrazowany), pozostała część to pieśń niemiecka autorstwa M. Weisego (?) z fragmentami pieśni autorstwa Georga Neumarka oraz
– być może – fragmentem modlitwy dr Marcina Luthra.
Dalej wskażę inne teksty; tu wspomnę tylko, iż najwiekszą grupę tekstów stanowią utwory autorstwa Jana Kochanowskiego bądź powstałe z jego inspiracji.
Reinhold Bossmann wskazał na inny problem24. Wśród analizowanych pieśni
jest i ta, nr. 490, inc.: Wesolo śpiewajmy // Boga Ojca chwalmy. A oto komentarz Bossmanna:
Nr. 4 „Wesoło śpiewajmy, Boga Ojea chwalmy”
„Menschenkind, merck eben“. Der Autor des Liedes ist Michael Weiße, der es aus
den böhmischen Brüdergesängen ins Deutsche übersetzte […] Im Polnischen besitzt dieses Weißesche Lied mit dem gleichen Anfangstext „Wesoło śpiewajmy“
zwei unterschiedliche Fassungen […]. (Autorem pieśni jest Michael Weisse, który ją
na język niemiecki przetłumaczył ze śpiewnika Braci Czeskich. […] W wersji polskiej (tł. zapewne Piotr Artomiusz – dop. J.Z.L.) pieśń Weissego z inicipitem Wesoło
śpiewajmy posiada dwa różne opracowania […]).
A zatem nie dość, że polski tekst posiada dwa wiarianty (nie będę ich teraz
omawiał), to sama pieśń jest nie niemiecka, ale czeska! Bossmann pokazuje zatem, iż trójjęzyczność (przykładów na morawskie źródła nie znalazłem, co nie
oznacza ich braku!) Śląska nie jest tylko ogólnym stwierdzeniem, ale ma mocne
potwierdzenia w tekstach.
Kim jest redaktor bądź redaktorzy tekstów
To zagadnienie, obok poprzedniego, z którym jest ściśle związane, należy do bezwzględnie najbardziej interesujących. Zacznę od jednego z najstarszych polskich
tekstów religijnych, a mianowicie słynnej pieśni Chrystus z martwych wstał jest 25:
Chrystus Pan zmartwychwstał,
a nam na przykład dał,
Swoistej „drugiej częśći”, inc. Bogu was, bracia! oddawam… nie zidentyfikowałem, ale prawie
na pewno musi znajdować się w kancjonałach śląskich.
24
Cf. R. Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen, s. 112–119.
25
Tej redakcji także nie mogłem zidentyfikować, ale – jak sądzę – po prostu musiałem tekst
przeoczyć! Jest natomiast w kancjonale pszcz yńskim, por. Aneks 2 (nr 53).
23
59
Śląskie pogranicza kultur
iż mamy z martwych powstać,
z Panem Bogiem wiecznie królować.
Kirye eleyson!
Wskażę tu na wariant, który znamy z kancjonału mazurskiego; tekst ten, w stosunku do znanej wersji pieśni, nie zawiera dwu zwrotek, piątej i ósmej26. Pierwsza
z nich wspomina zapewne Marię Magdalenę i jej spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym, druga – uczniów idących do Emaus. Opustka ta jest zrozumiała
z punktu widzenia kościoła protestanckiego, który nie akceptuje kultu świętych.
W kancjonałach protestanckich są zamieszczone także inne redakcje tejże pieśni – por. tekst nr 78:
Chrystus Pan zmartwychwstał,
wszystkie męki wystał;
stąd mamy pociech wiele,
Jezus nasze wesele.
Kirye eleyson!
By nie był zmartwychwstał,
światby się nieostał,
lecz, że raczył zmartwywstać,
słuszna mu na cześć śpiewać.
Kirye eleyson!
Halleluja, Halleluja, Halleuja!
Dziś ma świat pociech wiele!
Jezus nasze wesele,
Kirye eleyson!
Tekst ten zaskakuje; jest to zapewne tłumaczenie tekstu niemieckiego Christ[us]
ist erstanden…, który ponoć pochodzi z XV wieku 27. Jednak pieśń ta posiada jeszcze dwa warianty, tekst nr 79, inc.: Chrystus Pan zmartwychwstał,// zwycięstwo otrz ymał, // bo zborz ył śmierć srogą, // swoją śmiercią drogą.//Alle. K iryel.28 oraz inc.: Chrystus z martwych powstał,// w grobie nie pozostał, // Śmierć pokonał srogą, // swoją śmiercią
Tekst kompletny, por. http://dziedzictwo.ekai.pl/text.show?id=547 [dostęp: 03.09.2010].
Cf. L.D. Bollhagen, wyd., Gesang=Buch…in Pommern.., Stettin: Vlg. F. Hessenland, s. 154
(tekst nr 308). Pieśń tę odnotowują w tej postaci Marian Bobowski (datuje ją na XIII wiek),
E. Oloff (491); pojawia się także w kancjonale Chrystyana Rohrmanna, K ancyonał nowo wydany…,
Brzeg 1770, s. 190. Nowsza literatura przesuwa jednak ten tekst na czasy wcześniejsze (raczej XII–
XIII wiek), por. http://de.wikipedia.org/ wiki/Christ_ist_erstanden [dostęp: 03.09.2010]. Wersję
kancjonałową utrwalił Marcin Luther, por. M. Fischer, Christ ist erstanden, http://www.liederlexikon.de/lieder/christ_ist_erstanden [dostęp: 03.09.2010].
28
Cf. J. Lubelczyk, Pieśń o zmartwychwstaniu Pańskim, Kraków [1558], s. 123; P. Artomiusz,
Cantional…, Toruń 1601, k. R 2v; idem, Cantional…, Toruń 1620, k. Nr; K. Kraiński, K atechizm…,
Raków 1603, k. X7v; idem, K atechizm…, Raków 1609, k. L 4v; ibidem, Raków 1624; Ch. Rohrmann,
K ancyonał…, Brzeg 1770, s. 191; J. Waziański, Nowo wydany kancjonał…, Królewiec 1746, s. 150.
26
27
60
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
drogą.//Alle. K iryel 29. Wszystkie one pojawiają się w kancjonale mazurskim; co nie
powinno dziwić – dwa warianty tej pieśni pojawiają się także w kantyczkach katolickich30. W opisywanym kancjonale śląskim – odnotowujemy na pewno dwa
warianty tej pieśni; być może są i pozostałe, ale trzeba to jeszcze zbadać. Pieśń
ta dobrze obrazuje trudności, jakie przedstawia opis pieśni w kancjonałach, a zarazem otwiera przed badaczem niezwykle interesujące pole ściśle fi lologicznych
rozważań, które dotyczą kształtowania się różnych redakcji pieśni.
Anonimowych tekstów pochodzących z najstarszych polskich kancjonałów,
na przykład Walentego z Brzozowa czy tzw. kancjonału zamojskiego, jest kilkanaście.
Lecz przecież dla niektórych z nich, po uważniejszej lekturze, wskażemy autorów.
Wśród nich znajdziemy teksty, które tłumaczył między innymi Mikołaj Rej, a także
– być może – Jakub Iłowski (Pochwalmyż wsz yscy społem Pana Boga z tego, tekst nr 368)
oraz – co wielce prawdopodobne – Marcin Czechowic i Szymon Budny (Nuż wsz yscy chrześcijanie, zaśpiewajmy ninie, tekst nr 288)31. Czyż trzeba przypominać, że wspomniani autorzy należą do najwybitniejszych przedstawicieli polskiej reformacji?
Największy jednak zespół tekstów jednego autora należy, jak już wspomniałem,
do Jana Kochanowskiego; jest to pięćdziesiąt dziewięć tekstów32. Najliczniejszą grupę stanowią psalmy; łącznie pięćdzisiąt trzy utwory. Przypomnijmy, że są to psalmy
4 (=517), 5 (=400), 6 (=108), 8 (=502), 11 (=361), 12 (=526), 13 (=123), 14 (=159), 16
(=309), 17 (=365), 22 (=40), 23 (=255), 24 (=163), 25 (=121), 27 (=349), 28 (=224), 29
(=284), 30 (=26), 32 (=438), 42 (=169), 46 (=34), 47 (=219), 51 (=50), 55 (=322), 56
(=429), 62 (=37), 64 (=42), 65 (=223), 66 (=507), 70 (=51), 71 (=479), 75 (=100), 85
(=337), 90 (=222), 91 (=230), 96 (=528), 98 (=286), 100 (=506), 103 (=30), 104 (=131),
116 (=246), 117 (=505), 120 (=471), 121 (=116), 126 (=157), 127 (=174), 133 (=170),
134 (=453), 137 (=425), 139 (=458), 140 (=64), 142 (=351), 143 (=513), 146 (=457).
Pozostałe utwory Jana z Czarnolasu to Hymn (pieśń II.25) Czego chcesz od nas,
Panie… (w kancjonałach drukowany zawsze w wersji Czego chcesz po nas, Panie…,
=111), pieśń II.1 Przeciwne chmury słońce nam zakryły…(=387), fraszka III.72 Wszego dobrego Dawco i Szafarzu wieczny… (=504) oraz pieśń z Fragmentów tzw. Kolęda:
Tobie bądź chwała Panie wszego świata… (=456). Za teksty nawiązujące do tradycji
czarnoleskiej uznaje się jeszcze tekst nr 10, inc.: Ach wspomni na to człowiecze // Co
twa chwała na ziemi… oraz tekst nr 115, inc.: Człowiecze na świecie ż ywy // Chceszli
być wiecznie ż ywy… Ale pieśń nr 463, inc.: Ty, coś niebo wysokie pięknie uhaftował//
Gwiazdami, tekst, który odnajdujemy w kancjonale toruńskim z 1587 roku, jawnie
Cf. J. Waziański, Nowo wydany kancjonał…, Królewiec 1744, s. 150.
Cf. M. Nawrocka-Berg, Pieśni adwentowe, pasyjne, wielkanocne i prz ygodne z kantyczek karmelitanek bosych XV II i XV III wieku – edycja krytyczna, Warszawa 2007, s. 310 i nn [maszynopis rozprawy
doktorskiej, Uniw. Warszawski].
31
Autorstwo tej pieśni przypisywane jest także Andrzejowi Trzecieskiemu.
32
Cf. J. Pelc, Teksty Jana Kochanowskiego w kancjonałach staropolskich XV I i XV II w., „Odrodzenie
i Reformacja w Polsce” t. VIII, 1963, s. 211–247; idem, Jan Kochanowski w tradycjach…, s. 41, 43–44.
29
30
61
Śląskie pogranicza kultur
kontynuuje tradycję czarnoleską z Hymnu33. Warto też zwrócić uwagę na pieśń
nr 322, inc.: Obrońco ucśnionych, Boże litościwy.., czyli Ps. 55, który po wielokroć pojawia się w kancjonałach i który też nawiązuje do tradycji Jana z Czarnolasu34.
Teksty Kochanowskiego przedrukowywane są w zasadzie poprawnie, acz trafiają się zmiany, jak chociażby w pierwszym wersie Hymnu. Jednak utwory nie tylko
samego Mistrza Jana odnajdujemy w tej przedziwnej antologii, jaką jest kancjonał.
Poza jego tekstami w kancjonałach natkniemy się na utwory innych polskich poetów. Zacznijmy od Psałterza, bowiem odnajdziemy w nim teksty, których tłumaczami byli: Andrzej Trzecieski (Ps. I = utwór nr 31, inc.: Błogosławiony człek będzie,
który się tak sprawuje), Jakub Lubelczyk (Ps. 67=29, inc.: Błogosław nam, nasz Panie),
a może i Jan Seklucjan (Ps.103=802, inc.: Chwal duszo ma Pana mego). Pierwsze dwa
teksty znane były już z tzw. kancjonału zamojskiego, ostatni ukazał się w drugim wydaniu kancjonału Seklucjana. Poprawna lekcja tłumaczenia Psalmu I brzmi:
Błogosławiony człowiek, co się tak sprawuje,
że w radę niepobożnych ludzi nie wstępuje,
z swawolnie grzeszącymi ludźmi nie obcuje,
zdradliwych się naśmiewców stolicy waruje.
(tł. A. Trzecieski)
Podobnie trzeba podac prawidłową wersję dla Psalmu 103:
Chwal duszo moja Pana i co we mnie imie Jego,
Boć rozmnaża dobroć swoję,
Pomni na to, serce moje.
(tł. J. Seklucjan)
Jednak nie tylko jako tłumaczy odnajdziemy dwu pierwszych autorów. Ich teksty są rozrzucone w całym kancjonale; jedną z piękniejszych pieśni poświęconych
refleksji nad kondycją człowieka jest pieśń autorstwa Andrzeja Trzecieskiego:
Prosiem cię, który mieszkasz na wysokiem niebie,
nie racz, Ojcze!, dzieci swych odrzucać od siebie,
ale swe miłosierne nakłoń ku nam uszy,
a niechaj cię nabożna nasza prośba ruszy.
(tekst nr 383)
A nim powstała słynna pieśń K iedy ranne… tak witali nasi przodkowie nowy dzień:
Rano wstawszy ze snu swego,
Każdy z serca ochotnego,
33
Szerzej omawia to Janusz Pelc w: idem, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, PIW, Warszawa 1965, s. 147. Dwu wcześniejszych tekstów Janusz Pelc nie odnotowuje.
34
Cf. Janusz Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, s. 199.
62
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Dziękuj Panu Wszechmocnemu,
Stworzycielowi naszemu,
Że raczył być na pomocy,
Nam grzesznym, tej przeszłej nocy.
(A. Trzecieski, tekst nr 410)
Spotkamy także teksty, które są kombinacją kilku; nie będziemy ich jednak
bliżej analizować. Wspomnijmy także o kilku pomniejszych poetach, których teksty znalazły się w kancjonale, takich jak Szymon Zacius Proszwita (tekst nr 382,
inc.: Pożegnaj nas, Boże Ojcze, mocą twey świętey prawice). Należy on do grupy raczej
„dostarczycieli tekstów” (warto wymienić tu między innymi Bernarda Wojewódkę), lecz pieśni ich, mimo pewnej nieporadności stylistyczno-wersyfikacyjnej, są
interesującymi przykładami liryki religijnej czasów renesansu.
Jakich autorów niemieckich spotkamy w omawianym kancjonale? Zacznijmy
od pieśni autorstwa dwu najwybitniejszych z przywódców reformacji w Niemczech – Marcina Luthra oraz Tomasza Müntzera. A oto jeden z najbardziej znanych tekstów kancjonałowych twórcy Reformacji:
Nun komm der Heiden Heiland,
der Jungfrauen Kind erkannt,
daß sich wunder alle Welt,
Gott solch Geburt ihm bestellt.
Przyjdź Zbawienie Pogańskie!
Jezu, Dziecię Panieńskie!
niech się temu dziwuje świat,
że się Bóg narodził tak.
(tekst nr 398)
Przyznać trzeba, że polskie tłumaczenie (jego autorem jest zapewne Jan Seklucjan) jest wcale udatne, a rymy męskie nadają tekstowi siły. A zatem jeden z twórców reformacji po polsku brzmi równie mocno i dostojnie, jak w oryginale.
Sięgnijmy teraz do tekstu Thomasa Müntzera:
Ach Gott, thu dich erbarmen
durch Christum deinen Sohn
über Reich und übr Armen;
hilf, daß wir Buße thun,
und sich ein Jedr erkennen thut,
ich fürcht, Gott hat begunden eine Ruth,
er will uns damit strafen,
den Hirten mit den Schafen,
es wird ihm Keinr entlaufen.
O Boże! racz się zmiłować,
a ratuj każdego:
daj nam wiernie pokutować,
dla Syna Twojego;
niech tu każdy już uczuje,
że Pan Bóg rózgę gotuje,
aby karał grzesznego
Pasterza z trzodą jego,
a nikt nie ujdzie tego.
(tekst nr 292)
Przyznać trzeba, że mimo pewnej archaiczności języka tekst brzmi mocno. Co
więcej: jego polskie tłumaczenie jest równie mocne, jak oryginał i dobrze oddaje
ostrość charakterystycznego dla protestantów spojrzenia na los człowieka. I znów
jakoś dziwnie współbrzmi mi to z tekstami Kochanowskiego. Ostatecznie pobyt
63
Śląskie pogranicza kultur
naszego poety w Królewcu, o czym się często dyskretnie milczy, musiał obfitować
i w lektury poetów niemieckiej reformacji. Zawarte zaś w tym wierszu, jak i w cytowanych utworach Luthra, treści teologiczne godne są rozpatrzenia, szczególnie że
kancjonał, w którym się znalazły, był przygotowywany jednak w duchu pietystycznym! Jak godzi się surowość Luthra i Müntzera z pewnym liberalizmem schyłku
XVII i początków XVIII wieku w kościele reformowanym? Nie mnie jednak odpowiadać na te pytania, ja mogę je tylko postawić czy raczej: zasygnalizować.
Z innych poetów niemieckich, teraz już czasów baroku, odnajdziemy utwory Filipa Nicolaia, Joachima Neandra, Martina Rinkarta, Bartholomaeusa Ringwaldta, Johanna Hermanna (bądź Heermanna), Johanna Schefflera, czyli Anioła
Ślązaka czy wreszcie Paula Gerhardta. Ten ostatni jest szczególnie interesujący,
bowiem na tle poezji niemieckiej wieku XVII wyróżnia się własnym tonem (por.
pieśń nr 450, inc.: Tak Pan Bóg świat umiłował).
Warto oczywiście zastanowić się nad jakością przekładów; jednak kwestię tę odkładam na inne miejsce. Sygnalizuję tylko, podobnie jak przy tekstach polskich, iż
badania porównawcze w tym zakresie mogą przynieść wiele zaskakujących wyników. Jeden z nich dotyczyć będzie wzajemnych kontaktów pomiędzy polskimi i niemieckimi twórcami (i to niezależnie od stulecia!); jak sądzę – były one daleko bardziej ścisłe, niżby się to mogło wydawać. A w wypadku tekstów kancjonałowych, jak
wynika z dokładnej lektury choćby Kuenhasta czy Bossmanna, trzeba mówić wręcz
o wzajemnych wpływach, czasem trudnych do ścisłego rozgraniczenia.
Liczba redakcji danej pieśni
Problem przedstawiony w poprzednim rozdziale stawia przed badaczem niezwykle istotne pytanie: czy mamy do czynienia z redakcjami jednej pieśni, np. łacińskiej, bądź niemieckiej, czy raczej z różnymi tekstami, które mogą przecież mieć
jakieś wspólne źródło, lub źródła.
Jak pokazałem na przykładach kilku pieśni, problem redakcji jest dla kancjonałów, a głównie dla badaczy, problemem podstawowym. Zwyczajowych autorów
kancjonałów winniśmy uważać tylko za wydawców bądź głównych redaktorów.
Zapewne ingerowali oni także w teksty na dwa sposoby. Po pierwsze – pilnowali
ich wymowy teologicznej, po drugie – „poprawiali” je pod względem estetycznym.
Dla Śląska – jak sądzę – problem ten pogłębia się ze względu na trój- bądź
czwórjęzyczność oraz zapewne dość swobodny „przepływ” pieśni katolickich
i protestanckich pomiędzy różnymi śpiewnikami (przykładem może być choćby
Angelus Silesius, ale sądzę, iż dotyczy to także innych poetów śląskich – niezależnie od ich konfesji). Pośrednio wskazał na ten problem Tomasz Jeż, acz jego
uwaga dotyczy problematyki dramatu szkolnego35.
35
64
Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów, s. 317 i nn (tamże dalsza literatura przedmiotu).
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Kwestia wielu redakcji jednej pieśni pojawiła się, jako problem badawczy,
w pracach Ludwiga Christopha Franza Kühnasta oraz Reinholda Bossmanna;
niektóre z zagadnień, głównie związanych z recepcją twórczości Jana Kochanowskiego, omówił Janusz Pelc36. Problem można by było łatwo rozwiązać, gdyby
udało się wskazać zaspół redaktorów. Jednak, ponieważ początki kancjonalistyki
na Śląsku trzeba datować na rok 1525 oraz ponieważ równolegle funkcjonowały kancjonały niemieckie, czeskie i polskie, sprawa jest bardzo skomplikowana.
Wcześniejsze uwagi pokazują skalę trudności; prawie na pewno można wskazać
grupę redaktorów, ale dopiero w wieku XVII. Są to – poza wskazanymi wcześniej
– zapewne osoby, które podpisały we Wrocławiu w dniu 6 czerwca 1673 roku
przedmowę do Doskonałego kancjonału polskiego, opublikowanego w Brzegu, w drukarni Krzysztofa Tschorna. Mam na myśli takie postacie, jak: Joannes Acolutus,
pastor w kościele Św. Elżbiety, Joannes Herden archidiakon i senior tamże, Karol
Fryderyk Guessau, diakon przy kościele św. Marii Magdaleny, Mateusz Klippel,
diakon i senior przy kościele św. Bernarda, Adam Regius, pastor u św. Krzyża37.
Trudno jednak określić w tej chwili z całą pewnością, jakie zmiany następowały w kolejnych edycjach. Różnice, między innymi w pisowni, można wiązać
z błędami druku, ze złym odczytaniem fragmentów tekstu, lub – co gorsza – jego
poprawianiem, bo był napisany w polszczyźnie z wieku XVI, nie w pełni już zrozumiałej u schyłku następnego stulecia czy w wieku XVIII. Pod tym względem
zwięzła, ale niezwykle pouczająca jest, cytowana już, praca Reinholda Bossmanna, w której badacz omawia warianty tekstowe polskich pieśni kancjonałowych.
Wskazuje na kilku przykładach, jak jedna pieśń może mieć do kilku a nawet kilkunastu wariantów tekstowych38.
Jednym z pilnych zadań w badaniach polskiej kancjonalistyki jest zatem przygotowanie korpusu tekstów kancjonałowych; jest to zadanie olbrzymie, bowiem
wielkie kancjonały zawierają od dziewięciuset do tysiąca tekstów. A takich jest
około dwudziestu – mam na myśli tylko pierwsze wydania; wszystkich jest zapewne co najmniej pięć razy więcej.
Chronologia zmian
Ten problem jest – niestety – najtrudniejszy do ustalenia. Częściowo określa go
historia kancjonałów – jak sądzę, kolejni wydawcy-redaktorzy w dużej części kopiowali dzieła swoich poprzedników. Spójrzmy raz jeszcze na dzieje kancjonałów
36
Cf. L.C.F. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, passim; Reinhold Bossmann, Textvarianten in
polnischen K antionalen, passim; J. Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, passim.
37
Cf. Doskonały kancjonał polski…, Brzeg, druk. Krzysztof Tschorn, 1673 (E.XIX 79–80, egz.
BN W.111 59; BUW 4.19.6.1. Bardzo dokładny opis egzemplarza w: B. Górska, A. Skura, K siążka
polska wydana na Śląsku, s. 46–48 (nr 40).
38
Cf. R. Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen, passim.
65
Śląskie pogranicza kultur
w Polsce; zachęca do tego także cytowana wcześniej opinia Krzysztofa Tschorna, który mówi dobitnie o krążeniu po I Rzeczypospolitej różnych kancjonałów.
Zaczyna się w roku 1524 wraz z wydaniem przez Marcina Luthra zbioru pieśni zatytułowanego Gesangbüchlein39. Jednak zbiory pieśni istniały przed pierwszą
połową wieku XVI; był to na przykład tzw. kancjonał Przeworszcz yka 40. Historia
kancjonałów na ziemiach polskich rozpoczyna się wraz z wydaniem w roku 1547
przez Jana Seklucjana w Królewcu tomu Pieśni duchowne a nabożne41. Następne po
prostu wyliczę; są to takie kancjonały, jak: Walentego z Brzozowa (1554), Jana
Zaręby (1558), tzw. kancjonał zamojski (1558–1561), tzw. kancjonał nieświeski (1563),
Piotra Artomiusza (1578), Krzysztofa Kraińskiego (1579), Stanisława Sudrowiusa (1594). Wielki wpływ na rozwój kancjonalistyki miały tłumaczenia psalmów,
których dokonali: Mikołaj Rej (1546), Jakub Lubelczyk (1558), Jan Kochanowski
(1578), Maciej Rybiński (16o5), Salomon Rysiński (1614).
Wiek XVII i XVIII przyniósł obfitą literaturę kancjonałową. Wznawiane
są dawne kancjonały, na przykład Piotra Artomiusza – 1601, 1620, 1638, 1640,
1647, 1648, 1672, 1728 czy Krzysztofa Kraińskiego – 1603, 1609, 1624. Pojawiają się także nowe, które zresztą są najczęściej składane z tekstów już znanych. Są
to dzieła Franciszka Schnellboltza (1638), Michała Karnalla (1646, wznawiany
w 1648 i 1649), przeredagowany przez Jana Malinę kancjonał Artomiusza (1671,
1673, 1677, 1678?, 1697, 1701), Fryderyka Mortzfelda i Jerzego Skrodzkiego (1648,
1708), Wojciecha Białeckiego (znanego również jako Albert Weiss – 1708), Wilhelma Tyszki (1723), Samuela Tschepiusa (1732, 1735, 1743), Jerzego Waziańskiego (wydawany od roku 1741 do 1925 – w tym czasie miał cztery redakcje, które
powstały w latach 1744, 1746, 1748 i 1900!)42.
To wyliczenie trzeba poszerzyć o co najmniej czterdzieści tytułów kancjonałów wydanych na Śląsku (por. Aneks 1). Wśród autorów/redaktorów wskazać
trzeba takie postacie, jak: Valentin Triller (1555, 1559), Johannes Acoluthus wraz
z przyjaciółmi (1673), Michał Dobracki (1680), Jerzy (Georg) Szlak (Szlag, Schlag)
39
Literaturę dotycząca dziejów kancjonałów w Polsce (do końca wieku XVIII) podałem w przypisie 7. Do literatury tam podanej por. także A. Nawrocka-Wysocka, K ancjonał – dzieje księgi i repertuaru, http://kancjonal.pl/kancjonal.php?PHPSESSID=95d5dc191bb4656dfb9a76d1213b1c3b
[dostęp: 16.04.2013].
40
Pisał o nim m.in. M. Wiszniewski, Historia literatury polskiej, Kraków 1844, t. 6, s. 415. Zwięzłe
informacje biograficzne zawarte w pracach: A. Kawecka-Gryczowa, op. cit., t. 2, passim; W. Chojnacki, op. cit., passim.
41
I. Warmiński, Andrzej Samuel i Jan Seklucjan, Poznań 1906, s. 217–228 i nn. Wykaz kancjonałów, daleki od zupełności, ale wciąż ważny, por. E. XIX.79–98 [oczywiście wskazuję tu tylko
pozycje opisane w Bibliografii K. Estreichera pod hasłem ogólnym K ancjonał oraz w odsyłaczach
umieszczonych przy tym haśle].
42
Omówione w przywoływanych wcześniej pracach A. Kaweckiej-Gryczowej, W. Chojnackiego, J.Z. Lichańskiego; także Bożena Berg, Bibliografia wydań kancjonałów, Pułtusk 2000 [praca mgr,
maszynopis], odnotowuje 427 pozycji bibliograficznych z lat 1543–1800.
66
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
(1711), Chrystian Rohrmann (1715), Samuel Cretius (1725), Daniel Nagło (1776),
Jan Chrystian Bockshammer (1776, 1779, 1782, 1784, 1786, 1788, 1790). Do tej
grupy dodać należy jeszcze takie postacie, jak: Adam Gdacjusz (1615–1668), Jan
Herbinius (1626–1679), Jan Muthemann (1685–1747), Samuel Ludwig Zasadius
(1695–1756), Jan Twardy (1737–1807)43.
Utrudnieniem w badaniach kancjonalistyki śląskiej jest niełatwa do obalenia teza,
pochodząca bodaj od Karola Estreichera i powtarzana przez wielu badaczy, iż śląska
kancjonalistyka w języku polskim jest początkowo kopią kancjonału toruńskiego Piotra Artomiusza. Nie dyskutuję tu prawdziwości bądź fałszywości tej hipotezy; sądzę,
iż w części jest ona prawdziwa (por. Aneks 3), jednak – z drugiej strony – musimy
zdawać sobie sprawę z faktu, iż powtarzalność pieśni w kancjonałach jest zjawiskiem
normalnym; także – wpływ innych kancjonałów, wydawanych w innych ośrodkach,
a rozpowszechnianych bądź przez księgarzy, bądź księży, czy pastorów, albo i samych
wiernych. Niezwykle pouczająca jest lektura choćby katalogu kancjonałów podana
w przywoływanym kilkakrotnie opracownaiu Tomasza Jeża44. Uświadamia on, jak
krążyły w tej części Europy śpiewniki, niezależnie od miejsca ich powstania.
Dodać także trzeba, że obok samych kancjonałów od wieku XVIII odnotowujemy wydania rejestrów tekstów kancjonałowych a następnie ich analizy porównawcze. Do najcenniejszych należy między innymi studium Ludwiga Christopha Franza
Kühnasta45. Przebadał on szesnaście kancjonałów, poczynając od dzieła Walentego
z Brzozowa aż po kancjonał wydany w Berlinie w 1841 roku. Lektura tego studium
poucza, jak wiele tekstów niemieckiej literatury, szczególnie okresu baroku, trafiło
do literatury polskiej właśnie dzięki temu, że znalazły się w kancjonałach. Przenikanie naszych literatur zaczęło się zresztą na dobre już w wieku XVI. Przypomnijmy,
że większość tekstów „krążyła” po różnych śpiewnikach częstokroć w kilku tłumaczeniach. Wskazuje też Kühnast, acz w pełni nieświadomie, że granice polityczne
nie miały wpływu na kształtowanie wspólnoty ludzi i że ponad nimi łączyło nas poczucie jedności zbudowanej na wierze; dodajmy z pewną przekorą – ukształtowanej
przez wspólnotę literatury, ale przede wszystkim – wiary.
Praca Reinholda Bossmanna jest poszerzeniem badań Kühnasta; w swej analizie stara się omówić, na kilku przykładach, warianty pieśni polskich, które pojawiają się w śląskich kancjonałach46. Analizuje on trzynaście kancjonałów oraz
omawia szczegółowo kilka pieśni, dla których ilość wariantów tekstowych sięga po kilkanaście na jeden utwór. Praca Bossmanna pokazuje, jak próba ustalania wariantów staje się studium recepcji tekstów; dodatkowym problemem jest
43
Cf. G. Szewczyk, Dorobek literacki ewangelików śląskich, http://protestantyzm.media.pl/1–6.
php [dostęp: 16.04.2013].
44
Cf. T. Jeż, K ultura muz yczna jezuitów, s. 566–570.
45
L. Kühnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, cz. 1–3, „Jahresbericht des Königlichen Gymnasium zu Ratsenburg“ 1857–1858.
46
Cf. R. Bossman, Textvarianten in polnischen K antionalen, passim.
67
Śląskie pogranicza kultur
ustalenie, czy mamy do czynienia z twórczością oryginalną, czy tłumaczeniami,
które też ulegają różnorakim przeróbkom.
Jednakże warto za Janem Harasimowiczem47 przypomnieć bliżej postać Johannesa Acoluthusa; w swym artykule przytacza tłumaczenia jego autorstwa znanego wiersza Johannesa Heermana:
Hertzliebster Jesu / was hastu verbrochen /
Dass man ein solch scharff Urtheil hat gesprochen?
Was ist die Schuld? In was für Missethaten /
Bistu gerathen?
Jak pisze badacz:
Polski przekład dokonany przez Jana Akoluta, zachowujący znakomicie rytm i melodię niemieckiego oryginału, brzmi:
O Święty Jezu / cóżeś ty przewinił /
Cóżeś przed światem niezbożnym uczynił /
Że dekret na cię wydał tak straszliwy /
Lud niecnotliwy?
I dodaje dalej bardzo istotną uwagę48:
Wydaje się wielce prawdopodobne, że dzięki takim właśnie przekładom (a jest ich
w Doskonałym K ancjonale Polskim bardzo wiele) niemieccy i polscy Ślązacy wyznania
ewangelickiego chwalić mogli Boga na taką samą nutę. Czyż nie było to właśnie to,
o co chodziło przywódcom reformacji? Jak wiadomo, według Marcina Lutra Słowo
Boże, modlitwa i pieśń pochwalna rozbrzmiewać powinny wszystkimi językami
świata, które przecież i tak sprowadzają się zawsze do jednego uniwersalnego języka wiary, zapisanego głęboko w sercu.
Jak sądzę, ta uwaga stanowi znakomite zamknięcie rozważań, których celem
jest określenie znaczenia kancjonałów w życiu społeczności nie tylko Ślązaków,
ale wszystkich wiernych.
Drogi, jakimi niektóre pieśni
trafiły do kancjonałów śląskich
Spróbuję teraz wskazać, w jaki sposób teksty pieśni krążyły po różnych kancjonałach, by trafić wreszcie do kancjonału mazurskiego. Ten właśnie kancjonał dostarcza wielu zadziwiających problemów!
47
Cf. J. Harasimowicz, R eformacja na śląsku z perspektywy historii religii i historii sztuki, „Quart”
2010, nr 4 (18), s. 3–16, tu: s. 14.
48
Ibidem, s. 15.
68
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Oto sięgnijmy po niepozorny tekst nr 355:
Panie nasz, Studnico dobroci, Ojcze nierodzony!
Od Ciebie wszystko dobre pochodzi.
Zmiłuj się nad nami!
Oryginał tej pieśni (w języku łacińskim), a także i jej melodia pochodzą z – bagatela – X wieku!49 W polskich kancjonałach odnaleźć można trzy redakcje tegoż
tekstu: poza kancjonałem mazurskim odnajdziemy go w kancjonale Krzysztofa
Kraińskiego oraz u Chrystyana Rohrmanna50.
Jakimi drogami dotarła ta pieśń do kancjonałów śląskich? Zapewne za pośrednictwem obu wskazanych kancjonałów lub inną drogą, dotąd nieodkrytą.
Sporo do myślenia daje też analiza nawet tak niepełnego zbioru incipitów piesni kanjconałowych, jak przedstawiłem w Aneksie 4. Oto na pięćset czterdzieści
jeden wskazanych tam tekstów, aż sto trzydzieści siedem, czyli 25%, pochodzi
z XVI wieku; pierwodruki były zamieszczone w bardzo różnych śpiewnikach
bądź osobnych wydaniach Psałterza. To uświadamia, iż badania porównawcze
(i to w dwu porządkach: pieśni polskie oraz pieśni polskie i niemieckie) są konieczne, bowiem bez takich badań nie będziemy w stanie określić kanonu tekstów kancjonałowych oraz indeksu autorów i tłumaczy.
Warto jednak postawić pytanie, czy kancjonały śląskie zawierają więcej takich
niespodzianek? Zapewne tak, ale trudno dziś odpowiedzieć na to pytanie w sposób jednoznaczny. Jedno jest pewne – kancjonały te stanową wspaniały przedmiot badań dotyczący krążenia tekstów literackich – jak sądzę – bardzo słabo wykorzystany. Wspominana praca Bossmanna jest przysłowiową jaskółką.
Gdy rozważamy drogi, jakimi teksty trafiały do kancjonałów śląskich, warto
zastanowić się nad gronem autorów tych zbiorów. Zacznijmy od tłumaczy. Ich
„zespół” wygląda imponująco51. Z poetów XVI wieku są to: Mikołaj Rej, Jakub
Silvius, Kacper Gesner, Jan Kochanowski, Jakub Lubelczyk, Bernard Wojewódka.
Wiek XVII jest reprezentowany przez zdecydowanie największą grupę, do której należą: Johann Acoluthus (1628–1689), Chrystian Rohrmann (1672–1731), Jan
Herbiniusz (1626–1679), Jan Trzanowski (1591–1637, autor czeskiego kancjonału
49
Cf. M. Żółtowska-Sikora, Muz yczny wymiar twórczości Mazurów pruskich, [w:] Kody kultury. Interakcja, transformacja, synergia, red. H. Kubicka, O. Taranek, Wrocław: Wyd. Sutoris, 2009, s. 195–205
[tu omówiona literatura przedmiotu].
50
W kancjonale K. Kraińskiego pojawia się w wydaniach z 1603 i 1609 roku; w wypadku
kancjonału Ch. Rohrmanna chodzi o wydanie z roku 1770.
51
Szerzej omówione w: L.Ch. Rühle, Kurtz=gefassete Historische Nachricht von der Tichtern… in…
Gesang=Büchern enthaltenen Lieder…, Quedlinburg [ca. 1730], zawiera informacje na temat 177 autorów pieśni kancjonałowych i religijnych [Bibl. Uniw. Warszawskiego, sygn. 28.20.4.11141 adl.], także
J.Z. Lichański, Kancjonał Jerzego Waziańskiego, op. cit., s. 259–262; por. także A. Podleś, Bibliografia incipitów pieśni polskich z kancjonałów, Pułtusk 2002 [praca mgr., maszynopis], obejmuje 1151 incipitów.
69
Śląskie pogranicza kultur
CITH AR A SANC TORUM 1636 – miał w ciągu dwustu lat sto pięćdziesiąt wydań)52, Jan Cretius (1598–1668), Samuel Cretius (1645–1699), Daniel Naglo (1691–
1777), Jerzy Szlak (Schlag) (1695–1764), Jan Chrystian Brockshammer (1733–1804),
Jan Chuć vel Kutsche (1734–1814), Karol Jan Wacław Zasadius (1736–1814). Zapewne są tu także teksty tłumaczone przez takich poetów z wieku XVII, jak: Jan
Barwkowius, Wojciech Białecki, Adam Freytag, Paul Gerhardt, Johann Jacob Graeber, Michał Grodzki, Wojciech Hentschel, Johann Heermann, Jan Malina, Jan
Moneta, Fryderyk Mortzfeld, Bernard Rostkowski, Andrzej Schoenflissius, Jerzy
Skrodzki, Szczepan Wannowski, Andrzej Wedecke. Dotyczy to też i następnego
stulecia i do listy już wspomnianaych dodać trzeba między innymi takich poetów,
jak: Michał Pilchowski, Samuel oraz Samuel Ernest Tschepiusowie, Krzysztof Haberkant, Franz Ernst Cassius i Jerzy Waziański. Część z nich to także autorzy samodzielnych tekstów religijnych, które odnajdujemy w kancjonałach.
Konkluzje
Przedstawiony materiał pokazuje, iż wszystkie kancjonały, w tym oczywiście i kancjonały śląskie, ze względu na fakt, iż stanowią swoiste „antologie tekstów religijnych”, winny być przedmiotem systematycznych badań. Podstawowym zadaniem
jest oczywiście, o czym już wpsominałem, opracowanie katalogu pieśni, z uwzględnieniem ich chronologii oraz problemów autorstwa, a także ilości redakcji.
Automatycznie także pojawia się pytanie na przykład o wielkość czy raczej wartość artystyczną kancjonałów śląskich. Moim zdaniem tkwi ona w zacytowanym
jako motto sformułowaniu Samuela Tschepiusa i nie szkodzi, że wzięte jest ono
z jego przedmowy do Doskonałego Kancjonału Pruskiego (1732). Kluczowe znaczenie
ma w motcie przymiotnik „najwyborniejszych”, określa bowiem dwie różne kwestie.
Pierwsza to fakt, że starano się dobrać teksty ważne z punktu widzenia umacniania wiary; po drugie – że starano się dobrać teksty artystycznie najlepsze. Aby
kształtowały nie tylko wiarę i uczyły prawdy, ale by czyniły to, rozbudzając tęsknotę do piękna.
Spotkały się tu zatem nie tylko teksty wybitnych twórców z jednego kręgu językowego, ale z jednego kręgu kulturowego. Istotne jest, iż kształtowały wiarę,
wyobraźnię, uczyły sposobu mówienia o świecie przeżyć wewnętrznych, wreszcie
dawały podstawy estetyki słowa. Oraz – nie dzieliły ludzi wedle wyznania czy języka ojczystego (Mutter=sprache), lecz „robiły ekumenizm”.
Czy sam kancjonał jest odpowiedzią na pytanie o fenomen zachowania odrębności kulturowej Ślązaków? Sprawa nie wygląda tak prosto, ale na pewno odegrał w tym procesie rolę bardzo istotną. Podtrzymywał odrębność językową,
52
Cf. S. Basicova, Juraj Tranovsky und seine K antional Cithara Sanctorum, Wien 2009 [maszynopis], http://othes.univie.ac.at/7121/ [dostęp: 18.04.2013].
70
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
samowiedzę kulturalną. I znów, za Janem Harasimowiczem, zacytuję opinię
o zdolnościach językowych Johannesa Accoluthusa53. Podobno:
Tenże Jan Akolut, wykształcony w Gimnazjum Akademickim w Gdańsku pod kierunkiem Abrahama Calova, wybitnego teologa luterańskiej ortodoksji, który został
następnie promotorem jego doktoratu na Uniwersytecie w Wittenberdze, „mówił
tak pięknie po polsku, jak gdyby się był w centrum tego kraju urodził, zachował
przy tym wszakże tak pełną mowy niemieckiej czystość, jak gdyby się był nigdy
czegokolwiek po polsku nie uczył” („lernete so zierlich Polnisch reden / als wenn er mitten
in Polen gebohren waere / behielt aber dabey die R einlichkeit der Teutschen Sprache so vollkommen / als wenn er nie was Polnisches gelernet haette”).
Ta opinia może być podszyta panegiryzmem, jednak – jak sądzę – oddaje pewną
cechę literatury kancjonałowej. Zapewne nie zawsze osiąga ona tak znakomity poziom, ale świadczy wspaniale o specyfice środowiska śląskiego w dawnych wiekach.
Kancjonały pozwalają tę specyfikę dokładnie zbadać. Zarazem przytoczona opinia,
nieświadomie przecież, ale nawiązuje do zacytowanej jako motto uwagi Krzysztofa
Kraińskiego, dotyczącej wprowadzenia języka narodowego do liturgii. W obu wypadkach chodzi o to samo przezcież: aby jak najtrafniej wyrazić swoje myśli. Aby umieć
też wypowiedzieć naszą tęskonotę do piękna i prawdy – tego także uczyły kancjonały.
Jednak odpowiedzieć trzeba i na inne pytanie, a mianowicie dotyczące stanu
badań nad kancjonałami na Śląsku. Otóż powiedzieć można, iż in summa mamy
już wystarczający materiał, aby rozpocząć systematyczne prace zespołowe nad
kancjonałami śląskimi. Zarówno kancjonały protestanckie, katolickie, jak i polskie, niemieckie i czeskie mają tak obszerną literaturę cząstkową, iż może stanowić to dobry punkt wyjścia do dalszych badań.
Jednak podstawowe założenie, jakie musimy uczynić, tyczy języków; Śląsk był
i zapewne jest w nieco innej sytuacji, niż były na przykład Mazury. Na Mazurach
kancjonały pełniły – szczególnie w wieku XIX – rolę swoistej obrony przeciw
germanizacji54; na Śląsku współżycie trzech systemów językowych (a może pięciu,
jeśli brać pod uwagę język morawski oraz dialekt/język śląski) jest oczywiste i raczej, do schyłku wieku XVIII, niezakłócane przez władze państwowe.
Drugim, równie istotnym, jest założenie, iż wzajemne kontakty międzywyznaniowe były na Śląsku zapewne żywsze, niż w innych dzielnicach Korony Polskiej. Ma to
istotne znaczenie, bowiem swoiste „kryterium” przynależności wyznaniowej może
być niezwykle zawodne, jeśli będziemy wyznaczać kanon tekstów kancjonałowych.
Cf. J. Harasimowicz, R eformacja na sląsku z perspektywy historii religii i historii sztuki, s. 14.
Powtarzam tę opinię, ale mam wątpliwości, bowiem między innymi kancjonał mazurski ukazywał
się wciąż z przywilejem drukarskim króla Fryderyka Wilhelma II, por. J.Z. Lichański, Kancjonał Jerzego
Waziańskiego, s. 251. Nacisk germanizacyjny był oczywistością, por. W. Chojnacki, Jerzego Waziańskiego
kancjonał mazurski i jego poprzednicy, [w:] Z badań nad dawną książką…, red. P. Buchwald-Pelcowa et. al., Wyd.
BN, Warszawa 1991, s. 233–250, jednak nigdy nie zakazano na przykład druku polskich kancjonałów.
53
54
71
Śląskie pogranicza kultur
Pozwalam sobie zatem postawić tezę, iż właśnie badanie kancjonałów śląskich
w sposób najpełniejszy może nam pomóc zrozumieć fenomen wielokulturowości
I Rzeczypospolitej. Jak sądzę, właśnie kancjonały są wspaniałym dowodem na to,
iż – niezależnie od chwilowych sporów czy wrogości nawet – właśnie pieśń religijna była płaszczyzną spotkania obywateli I Rzeczypospolitej.
Warszawa-Wrocław, w sierpniu 2012-maju 2013
Aneksy
Aneks 1: Chronologia kancjonałów związanych ze Śląskiem5556
L.p Rok Tytuł
1. 1525
2. 1555
3. 1564
3a 1564
4. 1573
Miejsce,
drukarz
Breslau,
Adam Dyon
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
Ein gesang Buchlein
E.o
Geystlicher gesenge
AMM:34nn
Jeż 1525
Ein Schlesich singenBreslau,
Valentin
E.o
buchlein aus Gottlicher Crispin
Triller
AMM:56nn
schrifft
Scharffenberg
Jeż 1555
Breslau
E.o
Ein Gesangbuch der
Bruder inn Behemen vnd
AMM:73nn
Merherrn
Pjsné Duchovny Ewage- Breslau (?)
listké…y Narod y Gaz yk Cesky
Summa Nabożeństwa Wrocław,
nie jest nim E.VIII.63
E.XIII.179–180
Scharffenberg Stanisław
Bornbach,
może Casper
z Poznania?56
Pełne opisy w: AKG = Alodia Kawecka-Gryczowa, Polskie kancjonały protestanckie…, 1932;
AMM = Anna Mańko-Martysiak, Schlesische Gesangbucher 1525–1741. Einne hymnologische Quellenstudie,
Wrocław 2005; CH = Władysław Chojnacki, Polskie kancjonały na Śląsku w XV II-XX wieku. Szkic bibliograficzny, „Roczniki Biblioteczne” 2 (1958), z. 1–2, s. 189–226; E = Karol Estreicher, Bibliografia
polska, t. 1–34; Jeż = Tomasz Jeż, K ultura muz yczna jezuitów…, Warszawa 2013; WWK = Walentyna
Węgrzyn-Klisowska, Polskie kancjonały ewangelickie na Śląsku od XV II do XX wieku, Warszawa 2001.
56
Za: H. Malinowska-Pisarenko, K ancjonał „Summa nabożeństwa” z 1573 roku, Warszawa 1972
[maszynopis, praca magisterska, pod kier. doc. dr Mirosława Perza, Bibl. Inst. Muz. UW, A-161],
s. 19–25.
55
72
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p Rok Tytuł
5. 1577
6. 1591
7. 1607
7a [1607]
8. 1611
10. 1611
11. 1625
11a 1640
11b 1641
12. 1644
12a 1657
13. 1663
Miejsce,
drukarz
Breslau,
Geistliche Lieder
D. Mart. Luth. vnd an- Crispin
derer frommen Christen Scharffenberg
Psałterz
Wrocław,
Scharffenberg
Śpiewnik
Wrocław,
Baumann
Catechism […także Breslau,
pieśni]
Baumann
Hymnorum Threnodi- Vratislaviae
arum Sanctae Crucis…
Bunzlauer Gesang- Görlitz
buch
Neisse,
Catholische K irchengesange
Johann
Schubart
Neisse,
Jubel-oder Lobgesäng:
Denen Heyliegen vnd See- Johann
ligen der Societat. Iesu… Schubart
Eine Newer Christlicher Neisse,
Lobgesang…
Johann
Schubart
Geistliche Kirchen
Breslau
=und Haus=music
Heilige Seelen-Lust Oder Breslau,
Geistliche Hirten-Lieder… Baumann
Von Johann Angelo Silesio und von Herren Georgio Josepho…
Geistlicher Paradeiss
Neisse, Ignaz
Vogel
K. Schubart
14. 1670 Pieśni co Przednieysse
Brieg, Krzysztof Tszorn
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
E.o
AMM:95nn
Jeż 1577
Joachim
E.o
Sartorius
WWK 18
Paweł
E.o
Glodius
WWK 18
Paweł
E.XVII.172
Glodius
Samuel
E.o
Besler
WWK 187
E.o
AMM:144nn
E.o
AMM:210nn
Jeż 1625
Jeż 1640
Jeż 1641
E.o
AMM: 160nn
Jeż 1657
E.o
AMM:217nn
Jeż 1663
E.VIII.343
E.XIX.79
CH
WWK 1 (23–
24)
73
Śląskie pogranicza kultur
L.p Rok Tytuł
Miejsce,
drukarz
15. 1673 Doskonały K ANCYO- Brzeg,
NA L POL SKI
Krzysztof
Tszorn
15a 1675 Geistlicher Paradeiss
Vogel…
16. 1680 Spiżarnia duszna
[Maciej Dobracki]
17. 1682 Chrześciańskie prz ymioty
18. 1682 Kancjonał Międz yborski
19. 1682 Kancjonał kościelny
międz yborski…
Współwyd.: Samueal
Cretius, Pieśni krześciańskie…
20. 1682 Pieśni chrześcijańskie
nowo zebrane…
(cz. II Kancjonału międyzborskiego)
74
Neisse,
Ignaz
K. Schubert
Brzeg, Jan
Krzysztof
Jacobi
[Brzeg,
J.K. Jacobi]
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
przedmowa EXIX.79–80
podpisana
Wg. Estreichera
we Wrocła- jest to pierwszy,
wiu 6 czerwca całkowity kan1673 Alcolu- cjonał drukowathus Jan pastor ny na Śląsku
ad D. Elisabeth, WWK 2 (25–
Karol Fryde- 26)
ryk Guessau, CH
Jan Herden senior ad D. Elisabeth, Mateusz Klippel ad
D. Bernhard,
Adam Regius
a D. Christoph,) E.XIX
79–80
Jeż 1675
E.XV.260
WWK 4:26
Samuel
Cretius
Samuel
Cretius
E.VIII.378
WWK 4:26
E.XIX.80
WWK 5:26
E.XIX.80
CH 24
Samuel
Cretius
E.XVIII.D.II-III (b.egz.)
[Brzeg, Jan
Krzysztof
Jakob]
Brzeg, druk.
Gotfrieda
Trampa
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p Rok Tytuł
21. 1689
21a 1697
22. 1704
23. 1706
24. 1706
25. 1708
26. 1708
27. 1711
28. 1711
29. 1715
30. 1715
Miejsce,
drukarz
Ofiarnik krześciański… Wrocław,
druk.
Bauman,
Jan Gunther
Rorez
Heilige Seelen-Lust… Breslau,
von Johann Angelo Sile- Baumann
sio und von Herren Georgio Josepho…
Schlesische K irchen=Breslau und
Leignitz
Gesang= Buch
Kancjonał Międz yborski
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
E.XXIII.
239
WWK 6:26
Caspar
Neumann
Samuel
Cretius
Pieśni niektórych duchow- Wrocław,
Chrystyan
nych przetłumaczonych druk. Bauma- Rohrmann
nowska, Jan
Jancke
Brzeg, Got- tł. Jan
Modlitwy i pieśni cofryd Grynder, Herbiniusz
dzienne, jako i katechizm…D.M.Lutera… Wrocław,
Chrystyan
Bauch
Kancjonał Międz yborski
Samuel
Cretius
Kancjonał Międz yborski
Samuel
Cretius
K siążeczka ręczna
Wrocław
Jerzy Szlak
Jan Janke,
(Szlag)
Druk. Bauman
Christian
Pierwiastki Panu Bogu Wrocław,
[…] Pieśni z niemieckie- druk. BauRohrmann
go na polski ięz yk tłu- manska, druk.
maczone, przez X. Chry- Jan Janke
stiana Rohrmanna…
Kancjonał Międz yborski
Samuel
Cretius
Jeż 1697
E.o
AMM:232 nn
E.o
WWK 5:26
E.o
CH
E.o
CH
E.o
WWK 5:26
E.o
WWK 5:26
E.XX.344
WWK 7:26
CH
E.XXVI.342
WWK 9:30
E.o
WWK 5:26
75
Śląskie pogranicza kultur
L.p Rok Tytuł
31. [s.a.]
32. 1717
33. 1718
34. 1723
30. 1725
31. 1725
Miejsce,
drukarz
Pieśni niektóre duchow- Wrocław
ne…przetłumaczone
Jan Janke,
we Wrocławiu przez Jana Druk. BauJanecke w drukarni Bau- man
manskiey
Pieśni
Wrocław, Jan
Janecke
Pieśni niektóre duchow- Wrocław,
ne…
druk. Baumana, Jan Janke
Kancyonał Zamykający Brzeg, Gofw sobie Pieśni Chrześci- fred Tramp
jańskie […] osobliwie
w Slasku zwyczayne
Kancjonał kościelny Mię- Brzeg,
dz yborski…
G. Tramp
Kancjonał Międz ybor- Brzeg,
ski…
G. Tramp
32. 1726 Kancjonał kościelny Mię- Brzeg,
dz yborski…
G. Tramp
33. 1726 Kancjonał Międz ybor- Brzeg,
ski…
G. Tramp
34. 1726 Mleczna potrawa duBrzeg, Gofchowna … (s. 55–136 fred Tramp
Pieśni polskie)
35. 1727 Kancjonał Międz ybor- Brzeg,
ski…
G. Tramp
36. 1727 Kancjonał zamykający Brzeg,
w sobie Pieśni… Ed. 2 G. Tramp
37. 1727 Modlitwy nabożne poran- Brzeg Gotne i wieczorne na każdy fried Tramp
dzień…
38. 1727 Kancjonał zamykający Brzeg, druw sobie pieśni…
karnia wdo(wyd. tytułowe)
wy Goffreda
Trampa
76
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
Jan Janecke E.XXIV.265–
266
E.XXVI.342
WWK 8:26
CH
Jan Janecke E.IX.59 (forma
(?)
nazw. Janke)
E.XXVI.342
Christian
Rohrmann
(?)
E.XIX.80
CH
Jan Gotfryd
Cretius
Samuel
Cretius
E.XIV.452
CH
E.XIX.80
E.XIV.452
WWK.11:30
E.IX.102 (?)
Jan Gotryd
Cretius
Samuel
Cretius
Samuel
Ludwik
Zasadius
Samuel
Cretius
Chrystyan
Rohrmann
Samuel
Ludwik
Zasadius
Chrystyan
Rohrmann
E.o
WWK11:30
E.IX.106
CH
E.XIV.452
WWK 11:30
E.XIX.80
CH
E.o
CH
E.XIX.80
CH
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p Rok Tytuł
Miejsce,
drukarz
[B.m., dr.]
Redaktor
/redaktorzy
39. 1727 Pieśni niektóre…
Chrystyan
Rohrmann
40. 1727 Drogi do prawdziwego
Lipsk, [b.dr.] Samuel
krześciaństwa torowane…
Ludwig
Zasadius
Chrystyan
41. 1731 Kancjonał zamykający Brzeg,
w sobie Pieśni… Ed. 3 G. Tramp
Rohrmann
42. 1733 Cancyonał pieśni naboż- [Wrocław],
nych…
druk. Acad.
Coll.SI Wratislaviae
43. 1735 Kancyonał Zamykający Brzeg, Goffw sobie Pieśni… Ed. 4 red Tramp
44. 1739 Briegsches Neu=auserle- Brzeg
senes Evangelisches Gesang=Buch
45. 1741 Neu =auserlesenes Hirsch- Hirschberg
bergisches Gesang=Buch
46. 1741 Kancyonał Zamykający Brzeg,
w sobie Pieśni… Ed. 5 G. Tramp
47. 1743 Kancyonał Zamykający Brzeg,
w sobie Pieśni… Ed. 6 G. Tramp
48. 1747 Kancyonał Zamykający Brzeg,
[wg. E. w sobie Pieśni… Ed. 7 G. Tramp
Oloffa]
49. 1751 Kancyonał Zamykający Brzeg,
w sobie Pieśni… Ed. 8 G. Tramp
50. 1752 [Pieśni nabożne…]
Brzeg,
wdowa Goffreda Trampa
51. 1753 Kancjonał zamykający
w sobie pieśni… Ed. 9
Brzeg,
druk.
Trampowska
Chrystyna
Rohrmann
Bibliografia
E.XXVI.342
E.o
CH
E.XIX.80 (?)
WWK
15:30//16:30
E.XIX.97
E.XIX.80 (?)
E.o
AMM: 249nn
Chrystyan
Rohrmann
Chrystyan
Rohrmann
Chrystyan
Rohrmann
Chrystyan
Rohrmann
m.in. Jan
Scheffler
Joachim
Lange
Salomon
Liscowa
Chrystyan
Rohrmann
E.o
AMM34nn
E.o
WWK 17:30
E.o
WWK 18:30
E.o
WWK 19:30
E.o
WWK 20:31
E.o
CH 1716
E.o
CH 939
77
Śląskie pogranicza kultur
L.p Rok Tytuł
52. 1753
53. 1755
54. 1756
55. 1756
56. 1756
57. 1757
58. 1757
59. 1757
(?)
60. 1757
61. 1759
62. 1761
63. 1761
64. 1761
65. 1761
66. 1761
78
Miejsce,
drukarz
Wrocław
Redaktor
/redaktorzy
K siążeczka ręczna…
Jerzy Szlak
(Szlag)
K siążeczka ręczna…
Wrocław
Jerzy Szlak
(Szlag)
Kancjonał odnowiony… Brzeg, druk. Przedmowa
Trampowska Jerzy Szlak,
22 Maia 1756
Kancjonał nowo wydany Brzeg, wdowa Chrystyan
i prz ydatkiem nowym po Trampie, Rohrmann,
pomnożony, zawierający
Jerzy Szlak
w sobie pieśni…
Kancjonał odnowiony
Brzeg, druk. Chrystyan
i pomnożony zawierający Trampowska Rohrmann,
w sobie pieśni..
Jerzy Szlak
K siążeczka ręczna…
Wrocław
Jerzy Szlak
(Szlag)
Kancyonał odnowiony
Brzeg, druk.
Trampowska
Kancjonał
[Brzeg, druk.
Trampowska]
Kancjonał zamykający Brzeg, wdowa Chrystyan
w sobie pieśni…
po Trampie Rohrmann
Kancyonał odnowiony
Brzeg, druk.
Trampowska
Kancjonał odnowiony
Brzeg, druk.
Trampowska
K siążeczka ręczna…
Wrocław
Jerzyn Szlak
(Szlag)
Kancjonał wszechobecney Oppawa, Jan
swatey cejrkwe…
W. Szyndler
[Kancjonał zawierający [Brzeg]
w sobie pieśni chrześcijańskie…]
Kancjonał odnowiony
Brzeg,
Chrystyan
i pomnożony zawierający J.E. Tramp
Rohrmann
w sobie piesni…
Jerzy Szlak
Bibliografia
E.o
WWK 21:31
E.o
E.o
AKG 63
E.XIX.80
CH
E.o
E.o
E.o
BN mf 18439
E.XIX.80
E.o
E.o
E.o
E.XXI. D VIII
E.XVIII.228
E.XIX.80
CH
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p Rok Tytuł
67. 1765 K siążeczka ręczna…
68. 1765 Kancjonał odnowiony
i pomnożony…
69. 1769 Kancyonał pieśni nabożnych
70. 1770 K siążeczka ręczna…
Miejsce,
drukarz
Wrocław
Brzeg, druk.
J.E. Tramp
Wrocław
Wrocław
71. 1770 Kancjonał nowo wydany Brzeg,
J.E. Tramp
Wrocław
72. 1773 K siążeczka ręczna…
73. 1773 Kancjonał nowo wydany
i prz ydatkiem nowym
pomnożony…
74. 1775 Kancjonał nowo wydany
75. 1775 Mleczna potrawa…
[wyd. 3]
76. 1776 Kancjonał nowy polski
77. 1776 Kancjonał zawierający
w sobie pieśni
78. 1779 Kancjonał zawierający
w sobie Pieśni Ed. 2
Brzeg, nakł.
i druk.
J.E. Tramp
Brzeg,
J.E. Tramp
Brzeg,
J.R. Tramp
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
Jerzy Szlak E.o
(Szlag)
E.o
E.XIX.97
Jerzy Szlak
(Szlag)
E.o
E.XIX.80–81
Jerzy Szlak
(Szlag)
Chrystyan
Rorhmann
E.o
E.XIX.80–81
CH
Samuel
E.o
Ludwig
CH
Zasadius
Brzeg, Jan Er- Przedmowa E.XIX.81
nest Tramp
podpisana
(tłumaczenie
Daniel Naglo kancjonału
24 lipca 1776 wrocławskiego
z 1757 r.)
Brzeg, Jan Er- Przedmowa E.XIII.191 (ponest Tramp
podpisana
prawiona edycja
19 kwietnia kancj. Rohr1776
manna)
Jan
Chrystyan
Bockshammer
Brzeg, Jan Er- Jan
Jw.
nest Tramp
Chrystyan
Bockshammer
79
Śląskie pogranicza kultur
L.p Rok Tytuł
79. 1782 Kancjonał zawierający
w sobie Pieśni Ed. 2
80. 1782 Nabożeństwo do stołu
Bożego…z liczbą dwudziestu pięciu nowych
pieśni…
81. 1784 Kancyonał Zawierający
w sobie Pieśni Ed.3
82. 1786
83. 1788
84. 1790
85. 1792
86. 1794
87. 1795
88. 1800
(95)
80
Miejsce,
drukarz
Brzeg, Jan Ernest Tramp
Wrocław,
Gottlieb
Lowe
Redaktor
Bibliografia
/redaktorzy
Jan
Jw.
Chrystyan
Bockshammer
E.XXIII.6
CH
Brzeg, Jan Er- Jan
nest Tramp
Chrystyan
Bockshammer
Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan
w sobie Pieśni Ed.4
nest Tramp
Chrystyan
Bockshammer
Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan
w sobie Pieśni Ed.5
nest Tramp
Chrystyan
Bockshammer
Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan
w sobie Pieśni
nest Tramp
Chrystyan
Bockshammer
Kancjonał zawierający Brzeg,
Jan
w sobie pieśni… Ed. 7 J.G. Tramp
Chrystyan
Bockshammer
Brzeg,
Pieśni nabożne…wg.
Porządku Kościoła Kato- J.E. Tramp
lickiego…
Kancyonał Zawierający Brzeg, Jan Er- Jan
w sobie Pieśni
nest Tramp
Chrystyan
Bockshammer
Kancjonał zawierający Brzeg,
w sobie Pieśni…
J.G. Tramp
E.o [Uwaga
E.XIII.191]
CH
E.o [E.XIII.191]
CH
E.o [E.XIII.191]
CH
E.o [E.XIII.191]
CH
E.o [E.XIII.191]
CH
E.XXIV.265
E.o [E.XIII.191]
CH
E.o [E.XIII.191]
Kat.Centr.BN
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Aneks 2: Indeks pieśni z kancjonału pszcz yńskiego, według ks. Edwarda
Poloczka
81
Śląskie pogranicza kultur
82
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
83
Śląskie pogranicza kultur
Aneks 3: s. 79 z t. XIX Bibliografii polskiej Karola Estreichera
84
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
Aneks 4: inicypity pieśni
Tabela: Incipity pieśni kancjonałowych. Podstawą dla tego indeksu jest Kancyonał
nowo wydany…, red., Chrystyan Rohrmann, Brzeg 1770 (także Doskonały kancjonał
polski, Brzeg 1673). Tabela nie podaje wszystkich pieśni.
L.p. Incipit
1. A ludziom pokoj na ziemi,
Bo Bog dobrej woli z nimi,
2. Ach Boże toć w tej niskości
wiele serdecznych cieszkości
Autor
Chrystyan Rohrmann
Jw.
3. Ach Boże z nieba weyrzy k nam, jw.
Smiłuj się a day pokoj nam
Piotr Artomiusz
K.T. (?)
4. Ach cieszcie się chrzescianie,
Ch. Rohrmann
Czemuż powątpiwacie,
5. Ach Jezu! Prze toba stoje,
Jw.
Gdyż się skończył ten to dzień,
Źródło
Kancjonał nowo
wydany… Brzeg
1770, s. 84
jw., s. 304
(Kancj.mazurski,
1744, s. 477)
jw., s. 546
(Cantional…, Toruń 1601, s.Aa7v)
jw., s. 389
jw., s. 630
(Kancj.mazurski, 1744, s. 28)
(Kancj.mazurski,
1744, s. 687)
6. Ach łaskawy miły Panie,
Jw.
jw., s. 525
Nasze to zasłużenie,
(Kancj.mazurski,
1744, s. 727)
Jw., s. 577
7. Ach moy niebieski Panie,
Jw.
Oloff 489
Boże wszechmogący
P. Artomiusz (?)
Andrzej Trzecieski (Cantional…,
Toruń 1601, s. Ffr)
XVIJS
Jan Seklucjan <…>
8. Ach moy Panie, mnieć niestanie, Ch. Rohrmann (?) Jw., s. 579
K.T. (1638)
Oloff 490
Bym miał zliczyć me grzechy
(Kancj.mazurski,
1744, s. 333)
9. Ach na nasze złości tośmyc stra- Ch. Rohrmann
Jw., s. 129
pienie
Pełniśmy krewkościw grzechach
zrodzeni:
85
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
10. Ach wspomni na to człowiecze, Jw.
Co twa chwała na ziemi!
Przypisywana też J.
Kochanowskiemu
1. Ach wszechmogący, dobrotliwy Jw.
Panie,
Co na wszytek świat masz opanowanie,
2. Ach! Czemeśmy bez Jezusa?
Każdy biedny, mizerny (z niem.)
3. Ach! Panie, byś nie był Bog,
Co wszystko sprawujesz,
4. Ach, Boże nasz!
Wszak iuż nie masz
5. Adam przymierze w raiu
Z Bogiem zmienił w potępienie:
6. Adam świat cały zaraził,
Z niego grzech dziedziczymy:
Hieronim Szafraniec
K. Neumann
Tł. Ch. Rohrmann
Jw.
Jw., s. 83
8. Aniołowie zaśpiewali,
Radość wielka pasterzom zwiastowali:
Jw.
P. Artomiusz
9
Ch. Rohrmann
jw
Jw., s. 188
Mikołaj Decjusz
(1529)
Jw., s. 130
(Kancj.mazurski,
1744, s. 99)
Jw., s. 391
Oloff 490
(Kancj.mazurski,
1744, s. 588)
Anieli z nieba zstąpili,
Pasterzom się objawili,
Aniołowie zaśpiewali,
A pasterzom zwiastowali:
20. Baranek nasz wielkanocny,
Chrystus Jezus Bog wszechmocny
1. Baranku Boży niewinny,
Na świętym krzyżu rozbity.
2. Baranku Boży, Jezu moy,
W sywocie w śmierci jestem
twoy,
Spengler
Tł. K.T.
Jw., s. 580
(kancjonał zamojski,)
Jw., s. 545
Jw., s. 365
Oloff 490
(Kancj.mazurski,
1744, s. 28)
Jw., s. 85
(Kancj.mazurski,
1744, s. 28)
Jw., s. 97
(P. Artomiusz,
Cantional…, Toruń
1620, s. Bbb3v)
Jw., 86
7.
86
Jw.
Źródło
Jw., s. 390
(Cantional…,
Toruń 1601, s. Ss4r)
Jw., s. 532
(Krzysztof Kraiński, Katechizm…,
Raków 1603,
s. Yy6v)
Jw., 377
Ch. Rohrmann
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
3. Bądź chwała Bogu błogosławio- Jan Seklucjan
nemu,
Że sprawił pokarm grzesznemu:
4. Bądź chwała, Panie,
Tobie za dary twoie:
Eoban Hessus
Tł. Andrzej Trzecieski
Muz. Mikołaj
z Szamotuł
5. Bądź nam, Boże, miłościwy
Pożegnaj nas łaskawie
Źródło
Jw., s. 611
Oloff 490
(Kancj.mazurski,
1744, s. 292)
XVIJS
Jw., s. 24
Oloff 490
(P. Artomiusz,
Cantional…, Toruń 1620, s. Pp6v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 706)
Jan Seklucjan
<87>
Jw., s. 503
Oloff 490
(Kancj.mazurski,
1744, s. 260)
6. Będę cię wielbił moy Panie!
Poki mię na świecie stanie.
Ps. 30, tł. Jan Ko- Jw., s. 466
chanowski
7.
Ps. 34
Będę ia zawsze wielbił
Imie Pana mego,
8. Bierz się tu wczasu swemu,
Wyznaj Tworcy twojemu (tł. z j.
niem.)
9.
Błogosław nam nasz Panie
Z miłosierdzia twego!
Jw., s. 467
Oloff 490
(K. Kraiński, Katechizm…, Raków
1603, s. Ggg5r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 787)
Jw., s. 38
Ps. 67
(niem.tł. M. Luther)
Jakub Lubelczyk
Jw., s. 504
Oloff 491
(K. Kraiński, Katechizm…, Raków
1603, s. Hhhr;
Kancj.mazurski,
1744, s. 799)
87
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
30. Błogosław, duszo moia, Panu
swoiemu,
Błogosław Imieniowi iego świętemu.
1. Błogosławiony człek będzie,
Który się tak sprawuie,
Autor
Ps. 103, tł. J. Kochanowski
Źródło
Jw., s. 469
Ps 1
A.Trzecieski
Jw., s. 642
Oloff 491
(Kancj.mazurski,
1744, s. 260)
Jw., s. 330
2. Bog dał głos Ewanielii,
Abyśmy się polepszyli: (tl. z j.
niem)
3. Bog was żegnay przyjaciele,
Ociec wszelkiej miłości: (tł. z j.
niem.)
4. Bog wszechmocny, Bog prawPs. 46, tł. J. Kochanowski
dziwy,
Obrońca nasz niewątpliwy;
5. Bog wszechmogący,
Jan Seklucjan
Ociec nasz niebieski, nas umiłował
6. Bogu się poleciłem, oycy najmilszemu,
7. Bogu ufa dusza moia,
Ps. 62, tł. J. KochaToć moy zamek, to ma zbroia:
nowski
8. Bogum oddał sprawę moią,
Niech wykona wola swoię: (tł. z j.
niem.)
9. Bozkim i Pannyś Synem, witam
cię, kezusie miły:
W twey osobie twym czynem,
te dwie rzeczy się spoiły, (tł. z j.
niem.)
40. Boże czemuś mię,
Ps. 22, tł. J. KochaCzemuś mię moy wieczny Boże nowski
opuścił
1. Boże dobrotliwy,
Zrzodło wszego dobrego
88
Jw., s. 394
Jw., s. 343
Jw., s. 87
XVIJS
Jw.. s. 656
Jw., s. 257
Oloff 490
Jw., 392
Jw. S. 87
Jw.. s. 130
Jw., s. 504
(Kancj.mazurski,
1744, s. 376)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
2. Boże litościwy
Ps. 64 tł. J. KochaW moy czas nieszczęśliwy,
nowski
3. Boże moy racz się nade mną smiłować,
A gniew twoy srogi racz iuż uhamować,
4. Boże moy, w twoie drzwi kołacę,
Gdzie sercu kres zamierzono, (tł.
z j. niem.)
5. Boże na wysokości,
Prosimy twey miłości (tł. z j.
niem)
6. Boże Oycze niebieski,
P. Artomiusz (?)
Iam iest człowiek grzeszny:
Źródło
Jw., s. 547
Jw., s. 582
Oloff 490
(P. Artomiusz,
Cantional…, Toruń 1601, s. Gg2r;
Kancj.mazurski,
1744, s.340)
Jw., s. 452
Jw., s. 517
Jw., s. 583
(P. Artomiusz,
Cantional…, 1620,
s. Y1; Kancj.mazurski, 1744, s. 340)
7. Boże Oycze przy slowie twym, M.Luther
Jw., s. 240
Racz nas zachować prawdziwym: A. Trzecieski
Oloff 491
[U Kuehnasta,
(P. Artomiusz,
II.2 b. interesujący 1601, s. Ee8r;
opis „krążenia” tej Kancj.mazurski,
pieśni]
1744, s. 275)
M. Luther
Jw., s. 237
8. Boże Oycze, bądź z nami,
Tł.?
Oloff 491
A broń nas ode złego,
[cf. Kuehnast,
(Kancj.mazurski,
II.7 (510) omawia 1744, s. 198)
warianty tłumaczeń]
9. Boże straszy mnie sumienie,
Jw., s. 584
Że nie najdę litości u ciebie, (tł.
z j. niem)
50. Boże w miłosierdziu swoim nie- Ps. 51 tł. J. Kocha- Jw., s. 585
przebrany!
nowski
U twych nog upadam człowiek
stroskany.
89
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
1. Bożę wieczney mocy,
Twey żądam pomocy,
2. Boże wierny gdy mizerny,
Ten świat musze opuścić:
3. Boże wszechmogący!
Od ciebie wszystko mamy, (tł. z j.
niem)
4. Boże zastępów, Krolu nasz niebieski!
Słusznieć dziękuie Kościoł
chrześcijański,
5. Boże! coś nas dotąd w swey zapalczywości
Wypuścił z opieki, spojrzy na nas
łaskawie, (tł. z j. niem)
6. Boże! tobie serca ofiare przynoszę
Gdyż ode mnie daru tego chcesz,
7. Boże, ciebie czcimy,
Ciebie my chwalimy: (tł. z j. niem.)
8. Boże, ciebie mam Boga,
Ma obrono, ma ufności, (tł. z j.
niem.)
9. Boże, miey sam staranie,
Staray ty się za mnie:
60. Boże, mocy twemi
Iesteś nad wszystkiemi, (tł. z j.
niem.)
1. Boże, od ciebie wszystko mamy,
Świat ten iest wielkie mieszkanie
(tł. z j. niem.)
2. Boże, racz się smiłować,
Bym mogł wiernie pokutować,
(tł. z j. niem.)
3. Boże, wstawam, cześć ci wzdawam,
Żeś z Swey mocy mnie tey nocy,
(tł. z j. niem.)
90
Autor
Źródło
Ps. 70 tł. J. Kocha- Jw., s. 548
nowski
Jw., s. 395
(Kancj.mazurski,
1744, s. 851)
Jw., s/ 506
Jw., s. 297
(Kancj.mazurski,
1744, s. 215)
Jw., s. 451
Jw., s. 653
Jw., s. 471
Jw., s. 271
Jw., s. 647
Jw., s. 394
Jw., s. 24
Jw., s. 422
Jw., s. 1
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
4. Broń mię, moy Panie, od ludzi
złośliwych
Broń od potwarców sprośnych,
niewstydliwych:
5. Brońże nas Panie na wieki,
I kościoła swojego: (tł z j. niem.)
6. Chętliwym sercem żądam
Zejścia z świata tego, (tł. z j.
niem.)
7. Chryste dniu naszej światłości
Nocne rozpędzasz ciemności:
8. Chryste Królu niebieski,
Tu przychodzisz na okrąg ziemski, (tł. z j. niem.)
8a. Chryste, który mass w swey mocy
Wszelakie ludzkie niemocy
9. Chryste obrońco zboru krzyżowego,
Pospiesz na pomoc ratuj ludu
swego, (tł. z j. niem.)
70. Chryste stworzycielu świata
Miey chwałę na wieczne lata, (tł.
z j. niem.)
1. Chryste tobie żyję,
Umieram, umieram tobie,
2. Chryste, który masz w swey
mocy
Wszelakie ludzkie niemocy,
3. Chryste, Synu kochany
Oyca nawyższego (tł. z j. niem.)
4. Chrystus leżał w mocy śmierci
Za nasze grzechy wydany,
5. Chrystus nasze zbawienie,
W grzechu niedoznany, (tł. z j.
niem.)
Autor
Ps. 140 tł. J. Kochanowski
Źródło
Jw., s. 549
Jw., s. 344
Oloff 491
Jw., s. 657
Oryg. Meuslin (?)
Mikołaj Rej
Jw., s. 40
Jw., 175
Oloff 491
Jan Herbinius
Kancj., 1673,
s. 593
Kancj., Brzeg
1670., s. 344
Jw., s. 133
Jw., s. 395
Jw., s. 533
M. Luther
Tł. Piotr Artomiusz
Jw., s. 366
Oloff 491
(Kancj.mazurski,
1744, s. 230)
Jw., s. 188
Jw., s. 135
(Kancj.mazurski,
1744, s. 99)
91
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
6. Chrystus Pan dzisiaj zmartwychwstał, Halleluiah.
Ludziom smutnym radość zjednał, Halleluiah, Halleluiah
7.
8.
9.
80.
1.
2.
3.
4.
Chrystus Pan idąc
Do swego miasta Jeruzalemskiego:
Chrystus Pan zmartwychwstał
Wszystkie męki wystał:
Chrystus Pan zmartwychwstał,
Zwycięstwo otrzymał,
Chrystus wniebowzięty
Zesłał nam dar święty. (tł. z j.
niem.)
Chrystus zmartwych powstał
i przezwyciężył;
Łaskę nam wyjednał, w słowie
się ziścił:
(tł. z j. niem.)
Chrystus żywotem moim,
Śmierć mi iest korzyścią: (tł. z j.
niem.)
Chrześcijaństwo prawdziwe!
Iakżeś tak rzadkie we świecie,
(tł. z j. niem.)
Chwal duszo ma Pana mego,
Ze wszystkiego serca swego,
5. Chwal dziś swego Stworzyciela,
O ludzkie pokolenie: Wiernego
Odkupiciela,
6. Chwalcie Pana w świątnicy,
Sławcie Boga swego, (tł. z j. niem.)
92
Autor
Tł. pieśni z XV w.
Surrexit Christus hodie…
Źródło
Jw., s. 190
(P. Artomiusz,
1601, s. P2v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 161)
Jw., s. 345
XIII w. (M. Bobowski)
Jakub Lubelczyk
(1558)
Jw., s. 190
Jw., s. 191
Jw., s. 211
(Kancj.mazurski,
1744, s. 170)
Jw., s. 191
Jw., s. 396
(Kancj.mazurski,
1744, s. 591)
Jw., s. 651
Ps. 103
Tł. Jan Seklucjan /
Bernard Wojewódka (?)
Jw., s. 473
Oloff 492
(;K.Kraiński,
1603, s. Hhh4r
Kancj.mazurski,
1744, s. 558)
Jan Seklucjan
<33>
Jw., s. 211
Jw., s. 472
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
7. Chwalcie społecznie miłosierdzie
Pańskie:
Chwal go statecznie, grono
Chrześciańskie: (tł. z j. niem.)
8. Chwalebny Bog Izraelski,
Stworzyciel święty, niebieski,
9. Chwalebny jest Pan Bóg
Narodu Izraelskiego
90. Chwalmy wszyscy Boga za to,
Iż nam dał spokojne lato,
1. Chwalmy wszyscy Krola niebieskiego,
Który wstąpił do Oyca swojego,
2. Chwalmy wszyscy z weselem
Jan Seklucjan, wastworzyciela swego,
riant
Bo chcąc bydź zbawicielem narodu ludzkiego:
3. Chwała Bogu, kazanie z łąski
Bożey się skończyło,
Modły, pieśni, słuchanie chwałę
Bożą rozszerzyło: (tł. z j. niem.)
Jan Seklucjan, wa4. Chwała Bogu w wysokości,
I dzięka iego miłości: (tł. z j. niem.) riant
5. Chwała Bogu wszechmocnemu,
Nad nami miłosiernemu, (tł. z j.
niem.)
6. Chwała Bogu! bo sprawy nasze
teraz dokończone,
We wszem nam Bóg łaskawy, (tł.
z j. niem.)
7. Chwała Chryste tobie
Bądź ukrzyżowany, (tł. z j. niem.)
8. Chwałać iuz bądź, Jezu Chryste,
Nasienie ludzkie iste, (tł. z j.
niem.)
Źródło
Jw., s. 25
Jw., s. 64
Jw., s. 66
Oloff 492
(P. Artomiusz,
1601, s. C4r)
Jw., s. 635
(Kancj.mazurski,
1744, s. 58)
Jw., s. 212
Jw., s. 90
Jan Seklucjan
<44>
Jw., s. 61
Jw., s. 58
Jan Seklucjan <29>
Jw., s. 63
Jw., s. 39
Jw., s. 133
Jw., s. 89
(Kancj.mazurski,
1744, s. 29)
93
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
9. Ciebie Boga znamy,
Panem wyznawamy, (tł. z j.
niem.)
100. Ciebie my wiecznie
Ps 75 tł. J. KochaWyznawać będziemy
nowski
1. Ciemna noc ciągnie zasłonę
W toł pokoju mego, (tł. z j.
niem.)
2. Cny kaplanie!
Któryś się sam ofiarował za mię,
(tł. z j. niem.)
3. Co Bog mój chce, niech się stanie,
Nalepsza wola iego: (tł. z j. niem.)
4. Co się to, Boże moy!
Ten świat bawi marnością, (tł.
z j. niem.)
5. Cóż pocznę grzesznik ubogi?
Coż się wżdy ze mną swarzy?
(tł z j. niem.)
6. Cóż rzekę, Panie Boże,
Żeś mie i dziś opatrował? (tł. z j.
niem.)
7. Cóż się smęcisz serce moie
Rozbierając trwogi swoie, (tł z j.
niem.)
8. Czasu gniewu,
Ps 6 tł. J. KochaI czasu swey zapalczywości
nowski
9. Czasu grzechow dręczenia,
O Jezu moy Panie, (tł. z j. niem.)
110. Czasu nieszczęścia naszego,
Ps 124
By Pan Bog nie był z swymi:
Jan Seklucjan
1. Czego chcesz po nas Panie,
Jan Kochanowski
za twe hojne dar:
Czego za dobrodziejstwa, którym
nie masz miary.
2. Czemu się serce me dręczysz?
Czemuż się tak bardzo męczysz?
94
Źródło
Jw., s. 298
Oloff 492
Jw., s. 331
Jw., s. 41
Jw., s. 379
Jw., s. 511
Oloff 492
Jw., s. 397
Jw., s. 586
Jw., s. 42
Jw., s. 397
Jw., s. 587
Jw., s. 136
Jw., s. 346
XVIJS
Jw., s. 26
Jw., s. 272
Oloff 493
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
3. Czemu się smęcisz we mnie duszo moia?
Zbawiciel żyje, wierna miłość
twoia, (tł. z j. niem.)
Źródło
Jw., s. 258
4. Cześć Bogu! iuż wszystko ustaie
Minęła naywieksza trwoga, (tł.
z j. niem.)
Jw., s. 306
5. Cześć, chwała Tobie,
Któryś cześć z ust niemowiątek
wywiodł sobie:
Jw., s. 173
6. Człowiecze na świecie żywy,
J. Kochanowski (?) Jw., s. 240
Chceszli być wiecznie szczęśliwy: Tł. z niem.
Oloff 493
(Kancj.mazurski,
1744, s. 262)
7.
Człowiek ia nieszczęśliwy, czło- Ps 121 tł. J. Kocha- Jw., s. 274
nowski
wiek strapiony:
Oczy smutnie podnoszę
na wszystkie strony:
8. Daj nam, Panie miłościwy!
Pokoj pokiśmy tu żywi,
9.
Dajcie cześć Panu,
Dajcie cześć Panu: (tł. z j. niem.)
Andrzej Trzecieski Jw., s. 529
Oloff 493
Jw., s. 27
Oloff 493
(Kancj.mazurski,
1744, s. 707)
10. Do Ciebie, Jezu kołacę,
Z tym światem się iuz nie brace,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 379
120. Do Ciebie, Jezu moy Panie,
Wołam słysz skarżącego, (tł. z j.
niem.)
Jw., s. 536
1. Do Ciebie, Panie, wzdycha serce Ps 25 tł. J. Kocha- Jw., s. 550
moie,
nowski
W Tobiem położył uia ufanie
swoie.
2. Dobrym iuż boj odprawił
tu na tej nicości: (tł. z j. niem.)
Jw., s. 399
Oloff 494
95
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
3. Dokąd mię chcesz zapomnieć,
Dokąd świętą swoię twarz
przede mną kryć będziesz?
4. Dokądże Panie, oblicza twojego
Zaś nie obrócisz do stworzenia
swego?
5. Dokądże się troskać będę,
Wszak swego miłego Jezusa nie
zbędę: (tł. z j. niem.)
6. Dokądże w tęskności
Iarzmem nieprawości (tł. z j.
niem.)
7. Dosyć tego! Weźmi ducha mego
Do swych Panie duchow! (tł. z j.
niem.)
8. Duchu święty, zawitay k nam
Serca nasze w nas odnow sam,
9.
130.
1.
2.
3.
96
Duchu święty, zawitay k nam,
Halleluiah,
Przydź z nieba, wyley światłość
swą, Halleluiah
(tł. z j. niem.)
Dusza ma iest cicho,
A do Boga wzdycha o pomoc
iego:
(tł. z j. niem.)
Duszo śpieway Panu pieśń,
O nieogarniony
Duszo, bys powstała,
W twei iaskini ciała
(tł. z j. niem.)
Dwu rzeczy proszę, Panie moy,
Te niech uproszę sługa twoy
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Ps. 13 tł. J. Kocha- Jw., s. 552
nowski
Jw., s. 521
Jw., s. 367
Jw., s. 588
Jw., s. 399
Jan Seklucjan
wariant
Jw., s. 222
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 184)
Jw., s. 5222
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 2184)
Jw., s. 648
Ps 104 tł. J. Kocha- Jw., s. 477
nowski
Jw., s. 476
Jw., s. 28
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 709)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
4. Dzieciątku narodzonemu,
Anieli Panu swemu
(tł. z j. niem.)
5. Dziękić Boże, oddaię, żeś mie
przeszłey nocy bronił,
Bo nie ustaie od szatańskiej
mocy:
(tł. z j. niem.)
6. Dziekuięć Krolu mocny,
Żeś strzegł sługi swego:
(tł. z j. niem.)
7.
8.
9.
140
1.
2.
3.
Dziekuięć na wysokości,
Boże, wielkiey litości:
(tł. z j. niem.)
Dzień już przede drzwiami
I świeci się po ziemi:
(tł. z j. niem.)
Dzień się wesoły ziawił
Z wschodu Krolewskiego
(tł. z j. niem.)
Dzierż nas, Panie, przy słowie
Twym,
Stłum antychrysta z pogaństwem,
(tł. z j. niem.)
Dzięka Bogu na niebie bądź tego
zarania,
Żem zaś przyszedł do siebie
(tł. z j. niem.)
Dziękić, Boże! czynię
Za ten umysł serdeczny,
(tł. z j. niem.)
Dziekujęć, Oycze, przez Syna
twojego
Pana Jezusa, Zbawiciela mego:
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Jw., s. 92
Jw., s. 3
Jw., s. 4
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 665)
Jw., s. 6
Jw., s. 7
Jw., s. 593
(Kancj.mazurski,
1744, s. 33)
Jw., s. 241
Jw., s. 1
Jw., s. 537
Jw., s. 5
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 666)
97
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
4. Dziękujcie Panu, bo iest miłosierny:
A w obietnicach swoich zawsze
wierny.
(tł. z j. niem.)
5. Dziś Chrystus krol wieczney
chwały
Wiedzie tryumf okazały, Halleluiah, Halleluiah:
(tł. z j. niem.)
6. Dziś nam nastał dzień ozdobny,
Święcenia radości godny;
(tł. z j. niem.)
7. Dziwne rzeczy stały się
Marna ta dziewica
8. Ej nuż Pańscy służebnicy,
Ps 134
Domu Pańskiego strażnicy,
9. Emanuelu moy, książę wierzących!
Pociecho dusze! Przydź co naprędzej.
(tł. z j. niem.)
150 Folgując światu złemu
Srodzem w grzechach zbłądził,
(tł. z j. niem.)
1. Gdy Chrystus wielkanocnego
baranka iadł,
A do swego Oyca przez śmierć
pospieszał,
(tł. z j. niem.)
2. Gdy Jezus na krzyżu był rozbit,
A na swym ciele srodze zbit,
(tł. z j. niem.)
3. Gdy noc przeszła,
A iasności ciemność rozpędziły,
(tł. z j. niem.)
98
Hoffmann
Źródło
Jw., s. 29
Oloff 494
Jw., s. 193
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 151)
Jw., s. 194
(Kancj.mazurski,
1744, s. 152)
Jw., s. 94
Jw., s. 480
Jw., s. 307
Jw., s. 590
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 343)
Jw., s. 138
Jw., s. 142
(P. Artomiusz,
1601, s. L6v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 100)
Jw., s. 625
(Kancj.mazurski,
1744, s. 668)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
4. Gdy się Chrystus narodził,
Anioły rozweselił,
(tł. z j. niem.)
5. Gdy słońca jasne promienie
Nocne skryły ciemności swiatu
na odpocznienie,
(tł. z j. niem.)
6. Gdy twe święte przykazanie
uważam,
Któreś nam, Panie, dał,
(tł. z j. niem.)
7. Gdy z okrutnej Babilonii
Pański lud był wyzwolony
8. Gdy iuż dzień iest dokończony,
A światła ubyło,
(tł. z j. niem.)
9. Głupi mówi w sercu swoim:
Nie masz Boga, przecz się boim?
160 Godzieneś iest tego Panie,
Poki tu nas ieno stanie,
(tł. z j. niem.)
1. Herodzie, przecz się ludzkiego
Boisz krola ubogiego,
(tł. z j. niem.)
2. Hosanna bądź Synowi Dawidowemu:
Błogosławiony, który idzie
w Imieniu Pańskim;
(tł. z j. niem.)
3. I ziemia, i cokolwiek
Na niey się nayduje,
4. Idę w wesołym sumieniu do
Pana mego,
Upewniony o zbawieniu słowem
iego:
(tł. z j. niem.)
Autor
Hoffmann
Źródło
Jw., s. 94
Oloff 495
(P. Artomiusz, 1601,
s. E4; Kancj.mazurski, 1744, s. 337)
Jw., s. 43
(Kancj.mazurski,
1744, s. 692)
Jw., s. 381
Ps 126 tł. J. Kocha- Jw., s. 347
nowski
Jw., s. 44
Ps 14 tł. J. Kocha- Jw., s. 348
nowski
Jw., s. 538
Oloff 494
Jw., s. 124
Oloff 495
Jw., s. 67
Ps 24 tł. J.Kochanowski
Wariant Z pokojem
idę w radości…
Jw., s. 67
Jw., s. 400
Oloff 495
XVIJS
99
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
5. Ja człowiek, ia grzesznik ubogi
stoię
Przed twą oblicznością, o Boże!
(tł. z j. niem.)
6. Jak chcesz, Jezu Panie,
Niech tez będzie me chcenie
(tł. z j. niem.)
7. Jako ieleń szuka zdroia
Ps 42
W ciężkim umordowaniu
Rybiński (?)
8. Jako Ja, pan Bog twoy, żywy,
Choć w gniewie swym popędzliwy,
(tł. z j. niem.)
9. Jako na puszczy prędkimi psy
szczowana,
Strumienia szuka, strumienia
szuka, łani zmordowana:
170. Jako rzecz piękna,
Jako rzecz przyiemna,
1. Jakżę ia, święty Panie!
Się powitam z Tobą?
(tł. z j. niem.)
2. Jam moy Panie występował,
Ciężar grzechow mie psuje,
(tł. z j. niem.)
3. Jestem gościem na świecie,
I miejsca w nim nie znam,
(tł. z j. niem.)
4. Jeśli sam Pan domu nie zbuduje,
Próżno człowiek o nim się frasuie,
5. Jezu Chryste nazareński,
prosi Cie lud Chrześciański,
(tł. z j. niem.)
100
Źródło
Jw., s. 592
Jw., s. 512
Jw., s. 258
(Kancj.mazurski,
1744, s. 451)
Jw., s. 664
(Kancj.mazurski,
1744, s. 347)
Ps 42 tł. J. Kocha- Jw., s. 260
nowski
Ps 133 tł. J. Kocha- Jw., s. 349
nowski
Jw., s. 632
(Kancj.mazurski,
1744, s. 3)
Jw., s. 665
(Kancj.mazurski,
1744, s. 336)
Jw., s. 658
Ps 127 tł. J. Kocha- Jw., s. 275
nowski
Jan Seklucjan
Jw., s. 534
Oloff 495
(K.Kraiński, 1603,
s. Yy2r)
XVIJS
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
6. Jezu Chryste wiecznie żywy,
Boże Człowiecze prawdziwy,
(tł. z j. niem.)
7. Jezu Chryste, Panie miły,
Baranku Boży cierpliwy,
(tł. z j. niem.?!)
8. Jezu dusze mey radości
Najlepsza rozkosz moia:
(tł. z j. niem)
9. Jezu któryś śmierci sam skosztował
Gorskości wspomoż gdy umierać nam
(tł. z j. niem.)
180. Jezu me kochanie, serc upodobanie!
Dusze radości.
(tł. z j. niem.)
1. Jezu rany ciała twego,
Twoia śmierć i siności
(tł. z j. niem.)
2. Jezu słońce żywota,
Pełne łaskawości!
(tł. z j. niem.)
3. Jezu wdzięczne pamiętanie,
Serca prawdziwe kochanie.
(tł. z j. niem.)
4. Jezu, duszne spocznienie!
Wszech skarbów ogarnienie!
(tł. z j. niem.)
5. Jezu, Jezu moy żywocie!
Dusze mojej zbawienie!
(tł. z j. niem.)
6. Jezu, któryś przez śmierć swoię
Duszę mą z iey ciężkości wyrwał!
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Paul Eber (1511– Jw., s. 401
1569) H80–81
Oloff 495
Tł. Caspar Gesner
Jw., s. 143
Oloff 494
(Kancj.mazurski,
1744, s. 107)
Jw., s. 308
(Kancj.mazurski,
1744, s. 526)
Michael Babzien
Jw., s. 403
Tł. Georg Heinrich
Assig
Jw., s. 314
(Kancj.mazurski,
1744, s. 429)
Jw., s. 147
Jw., s. 507
Jw., s. 317
Jw., s. 312
Jw., s. 313
Jw., s. 594
101
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
7. Jezu, moie radości
I dusze mey światłości,
(tł. z j. niem.)
8. Jezu, moy Jezu, me kochanie,
W którym pokładam wszystko
swe ufanie,
9. Jezu, skarbie doskonały
Studnico wszech litości,
(tł. z j. niem.)
190 Jezu, uciecho bezpieczna,
Jezu, światłości serdeczna:
(tł. z j. niem.)
1. Jezu, wiem, że umrzeć muszę,
Lecz kiedy się to stanie,
(tł. z j. niem.)
2. Jezu, życie zdrowia mego,
Jezu śmierci zniszczenie,
(tł. z j. niem.)
3.
4.
5.
6.
7.
102
Autor
Źródło
Johann Franck
Jw., s. 612
(1618–1677)
H 93–94
Tł. Ch. Rohrmann
(?)
Jw., s. 144
(Kancj.mazurski,
1744, s. 108)
Jw., s. 593
(Kancj.mazurski,
1744, s. 353)
Jw., s. 316
Jw., s. 404
Ernst Christoph
Jw., s. 148
Homburg (1607–
1681) H 159–160
Tł. Ch. Rohrmann
(?)
Jw., s. 196
Jezus Chrystus nasz Zbawiciel,
Oloff 496
Śmierci zwyciężyciel,
(tł. z j. niem.)
(Kancj.mazurski,
1744, s. 153)
Jezus Chrystus nasze zbawienie, Jan Seklucjan
Jw., s. 613
(Kancj.mazurski,
Co nam uczynił z Bogiem zjed- wariant
1744, s. 292)
noczenie:
Jan Seklucjan <36>
(tł. z j. niem.)
Jezus Chrystus wiecznie żywy
Jw., s. 332
Przydzie Krol i Bog prawdziwy,
Jezus nadzieia moia,
Jw., s. 403
Moy zbawiciel, mym żywotem:
(tł. z j. niem.)
Jezusa kochanego,
Jw. 315
Pana nad wszystkimi Pany,
(tł. z j. niem.)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
8. Jezusie, książę pokoiu,
Tł. ks. Jan Malina
Któryś wstał zmartwych poboiu,
9. Jezusie, książę pokoiu,
Boże nasz prawdziwy!
200 Jezusie, krolu chwały, Dawidowe
plemię,
Trpn twoy iest wiecznie trwały,
(tł. z j. niem.)
1. Jezusie, żywota Chlebie!
Ieżeli iść ma grzeszny
(tł. z j. niem.)
2. Już ciemna noc następuie,
I dzień się iuż chyli
(tł. z j. niem.)
3. Już czas, Panie, zniwa nastąpiły,
Zrzałością zboża w polach się
zwiesiły,
(tł. z j. niem.)
4. Już oczy otwieram w twym Imieniu Boże,
Gdyż me czerstwe ciało opuszcza swe łoże;
(tł. z j. niem.)
5. Już oczy zawieram w twym Imieniu Boże,
Bo ciało strudzone taży się na łoże,
(tł. z j. niem.)
6. Już on sądny dzień straszny nadchodzi,
Bo świat szędzie grzechy wielkie
płodzi:
(tł. z j. niem.)
7. Już pokoi maią pola, las, ludzie,
bydło, zioła:
Już świat odpoczywa:
(tł. z j. niem.)
Źródło
Jw., s. 196
Oloff 496
Jw., s. 529
Oloff 496
(Kancj.mazurski,
1744, s. 740)
Jw., s. 125
Jw., s. 671
Jw., s. 45
Jw., s. 519
Jw., s. 9
Jw., s. 48
Jw., s. 334
Jw., s. 48
103
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
8. Już się z tobą rozstawam
Skarbie nad wszystkie skarby
(tł. z j. niem.)
9. Już Syn Boży wstąpił w niebo,
Na Prawicę Oyca swego,
210. Już weszło światło słoneczne,
Jan Seklucjan
Oddajmyż chwały serdeczne
1. Jużci godzina idzie,
W której bog (!) po mnie przydzie,
(tł. z j. niem.)
2. Jużci to zaś iest dzień, moy Boże,
Iuż noc swoy bieg odprawiła,
(tł. z j. niem.)
3. Jużci z mego życia, Panie,
Zaś ieden dzień ustąpił,
(tł. z j. niem.)
4. Jużcim syt tego żywota,
Boże weźmi mą duszę,
(tł. z j. niem.)
5. Każdy człowiek umrzec musi,
Ciało podobne sianu,
(tł. z j. niem.)
6. Kiedy krol Herod królował,
Nad żydy panował,
7.
Źródło
Jw., 328
Jw., s. 215
Jw., s. 626
XVIJS
Jw., s. 406
Jw., s. 8
Jw., s. 46
Jw., s. 661
Jw., s. 408
Jw., s. 126
Oloff 497
(P. Artomiusz,
1601, s. H2r)
Jw., s. 275
Kiedy w swym ucisku oczy swe
podnoszę,
Do twoich gor, Panie,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 539
8. Kiedyż Jezus moy przybędzie
Do tey płaczu doliny?
(tł. z j. niem.)
9. Kleszczmy rękoma, wszyscy zgo- Ps. 47 tł. J. Kocha- Jw., s. 215
dliwie,
nowski
Wszyscy śpiewajmy, Panu chętliwie,
104
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
220. Kogożbym, Boże, oprócz ciebie
Miał na niebie i na ziemi?
(tł. z j. niem.)
1. Krolowi nad wszemi krolmi,
Jan Seklucjan
A Panu nad Pany,
2.
3,
4,
5.
6.
7.
8.
9.
Źródło
Jw., s. 511
Jw., s. 487
Oloff 494
(P. Artomiusz,
1620, s. Rr6r;
Kancj.mazurski, 1744, s. 773)
XVIJS
Krolu na wysokim niebie
Ps. 90 tł. J. Kocha- Jw., s. 410
Nie ma indziey okrom ciebie,
nowski
Krolu na ziemi i na wielkim nie- Ps. 65 tł. J. Kocha- Jw., s 481
nowski
bie!
Chwała na Syonie wdzięczna czeka ciebie;
Krolu niebieski, zdrowie dusze Ps 28 tł. J. Kocha- Jw., s. 552
nowski
moiey!
Do Ciebie wołam,
Krwie drogości, czerwoności,
Jw., s. 150
Iako zalewasz rany,
(tł. z j. niem.)
Krzyczym k tobie,
Jw., s. 553
Oloff 497
Wieczny miły Panie,
(P. Artomiusz,
(tł. z j. niem.)
1601, s. Bb4r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 265)
Książę żywota, Panie,
Jw., s. 411
K tobie serce moie woła,
(Kancj.mazurski,
(tł. z j. niem.)
1744, s. 605)
Kto opieki Nawyższego
Ps. 91
Jw., s. 91
W cieniu Jego zażywa,
Kto się Pana Boga boi,
Ps. 128
Jw., s. 280
I na iego drogach stoi,
(P. Artomiusz,
1620, s. Qq3v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 814)
105
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
Źródło
230. Kto się w opiekę poda Panu swe- Ps 91 tł. J. Kocha- Jw., s. 278
mu,
nowski
A całym sercem ufa parwie iemu,
1. Kto tu chce Bogu służyć,
Żyjąc w pobożności,
A.Trzecieski
Jw., s. 349
(Kancj.mazurski,
1744, s. 485)
2. Ktoraż śmierci mey godzina,
Boże moy!
Bo czas płynie, a Adamowa rodzina,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 413
3. Który na Boga wszystko daie,
W nieomylącej ufności,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 279
4. Ktorys strojny iest w iedności,
Prawdziwy Bog od wieczności,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 238
5. Ktoś wie, iak życia koniec bliski,
Czas miia smierć się gotuie,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 414
6. Ktoż, Panie, w przybytkach
wiecznych
Z toba przebuwac wiecznie?
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 383
7.
Ku czci Panu zakrzykniecie,
Którzy po ziemi chodzicie,
Ps 100
Jw., s. 482
8. Kyrie z łaski niezmienny,
Oycze nasz miłosierny,
Jw., s. 150
9.
Kyrie, Oycze nasz miły,
Ty Boże iedyny
Jw., s. 68
240. Leżę robaczek w mym grobie,
Odpoczywając tu sobie,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 416
1. Leżę robaczek zmorzony,
Tu w komorze położony,
(tł. z j. niem.)
106
Jw., s. 445
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
2. Liczę Panie, dni, godziny i lat
mych pośpiech skory,
A mało nie co rok inny świat
widzę,
(tł. z j. niem.)
3. Lud Chrześciański,
W ten dzień pański weseli się,
(tł. z j. niem.)
4. Łaska wieczna, Bóg iedyny,
Zjawił się nam nader dziwny,
(tł. z j. niem.)
Autor
Jw., s. 95
Jan Seklucjan
5. Mam pozew, abym szedł z tego
świata
Do Jezusa mego brata
(tł. z j. niem.)
Ps 116 tł. J. Kocha6. Mam przecz Pana miłować,
Który z łaski swoiey raczył sły- nowski
szeć
7. Maria święta dziewica
Ciesząc się, iż kroloewica,
8. Mądrość Oyca wszechmocnego Jakub Lubelczyk
Chrystus on wieczny Syn iego,
9.
Źródło
Jw., s. 417
Męki ciężkie Pana niewinnego,
Zdradę i poimanie iego,
250 Miły Oycze! Ia dziecię,
Garnę się do ciebie,
(tł. z j. niem.)
1. Minął rok stary zaiste,
Chwalimy się Jezu Chryste,
(tł. z j. niem.)
2. Mocną wieżą pan Bog prawdzi- Ps 46
wy,
Pan Bog nasz zamek niewątpliwy;
Jw., s. 69
Oloff 497
(P. Artomiusz,
1601, s. C5r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 83) XVIJS
Jw., s. 418
Jw., 483
Jw., s. 485
Jw., s. 151
Oloff 497
(Kancj.mazurski,
1744, s. 114)
Jw., s. 176
Jw., s. 667
(Kancj.mazurski,
1744, s. 354)
Jw., s. 117
(Kancj.mazurski,
1744, s. 61)
Jw., s. 352
Oloff 498
107
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
3. Mocny Boże z wysokości,
Wspomoż nas dla twey miłości,
(tł. z j. niem.)
4. Modlmy się Ojcy (!) swemu
W pokorze i w cichości
5.
6.
7.
8.
9.
260
1.
2.
3.
4.
108
Źródło
Jw., s. 281
Jw., s. 454
(P. Artomiusz,
1601, s. Kk2r)
Mój wiekuisty Pasterz mie pasie: Ps 23 tł. J. Kocha- Jw., s. 30
Nie zejdzie mi na żadnym wczasie: nowski
Mowia ludzie nierozumni,
Ps 14
Jw., s. 353
A w swych zamysłach dumni,
(Kancj.mazurski,
1744, s. 310)
My wierzymy słowom ChrystuJw., s. 615
sowym,
A wyznawamy, iż z chlebem iest
iego ciało,
(tł. z j. niem.)
My wierzymy w iednego Boga, Tł. Jan Seklucjan Jw., s. 59
(?)
(P. Artomiusz,
Stworzyciela wszego świata,
(tł. z j. niem.)
1601, s. Ii7v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 200)
Jw., s. 419
Mysle o tey pewności,
Gdy na to pielgrzymowanie,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 556
Na woli Pańskiej spolegam,
(Kancj.mazurski,
W Bogu kładę ufanie:
(tł. z j. niem.)
1744, s. 519)
Jw., s. 650
Na zgon twoy bacz, śmiertelny!
I na dzień ostatni, śmierć prętka:
(tł. z j. niem.)
Nad rzeki Babilońskimi
Ps 137
Jw., s. 354
Siedzieliśmy tęskliwie,
Najbogatszym na ziemi z ludzi,
Jw., s. 282
I mam dostatkiem wszystkiego,
(tł. z j. niem.)
Nakochańszy Boże!
Jw., s. 541
Wszytkoć to z łaski twoiey,
(tł. z j. niem.)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
5. Narodził się Chrystus Pan, weselmy się!
Z roży kwiatek wyniknął, radujmy się!
6. Narodził się nam zbawiciel,
Jezus Chrystus wykupiciel:
7.
Narodził się Syn Boży
Nam grzesznym na radość:
Autor
Jan Seklucjan
Źródło
Jw., s. 633
(J. Waziański,
1793, s. 38) XVIJS
Hoffmann
Tł.?
Jw., s. 96
(Kancj.mazurski,
1744, s. 39)
Jw., s. 98
(Kancj.mazurski,
1744, s. 40) XVIJS
Jw., s. 216
Jan Seklucjan
8. Nasłodszy Jezu! Dokądeś to poszedł?
To iuż na ziemi mieszkać nie będziesz?
(tł. z j. niem.)
9. Nastałci nam dzień wesoły,
Jan Seklucjan
W ktorem z Panny czystey
270 Nastałci nam dzień zbawienny,
W ktorem z nieba dar przyiemny,
1. Natrudniejszey naszej chwile,
Zwątpiwszy o własnej sile,
(tł. z j. niem.)
2. Naucz mię obliczać, Panie,
W tym żywocie dni moich,
(tł. z j. niem.)
3. Nie day, Boże nasz,
Hańbić swoich wiernych,
(tł. z j. niem.)
4. Nie kłopocz się serce moie,
Jakby ciężar zucono,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 100
Oloff 498
XVIJS
Jw., s. 224
Oloff 498
(Kancj.mazurski,
1744, s. 185)
M. Bobowski, Kolędy…
Jw., s. 555
Oloff 498
Benjamin Schmolck Jw., s. 420
(1672–1737) H 277–
278 (Śląsk)
Tł. Ch.Rohrmann
(?)
Jw., s. 557
Jw., s. 369
109
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
5. Nie puszczę cię Jezu moy,
Boś za mie ofiarowany,
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Jw., s. 322
(Kancj.mazurski,
1744, s. 520)
6. Nie puszczę cię Jezu moy,
I ty mnie też nie opuścisz,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 321
(Kancj.mazurski,
1744, s. 521)
7.
Jw., s. 596
(Kancj.mazurski,
1744, s. 776)
Nie racz w popędiwości, Panie,
Za moie złości gniewem swym
nacierać,
8. Nie trwoż o człowiecze sobą:
Pan Bog cię stworzył, on z tobą,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 284
(Kancj.mazurski,
1744, s. 255)
9.
Jw., s. 261
(Kancj.mazurski,
1744, s. 490)
Nie trwoż sobą duszo moia,
Ieszcze się Bog smiłuie:
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 299
280 Niebo twe, wieczny Boże!
Aniołami napełnione,
(tł. z j. niem.)
1. Niech mie poświęci Chrystus
Pan,
Duch iego niech mię rządzi sam,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 637
2. Niech twym jestem, zostaię,
Panie, wierny Boże!
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 422
3. Niestetyż! Coć złego czasu żałosnego
Wszyscyśmy doczekali,
Jw., s. 530
(Kancj.mazurski,
1744, s. 742)
4. Nieście chwałę mocarze,
Panu mocniejszemu:
Ps 29 tł. J. Kocha- Jw., s. 486
nowski
5. Noc iest przede drzwiami
I polega na ziemi,
(tł. z j. niem.)
Ziegler
Tł. Cretius
6. Nowy Monarsze możnemu
Rym zacznijcie niebieskiemu:
Ps 98 tł. J. Kocha- Jw., s. 487
nowski
110
Jw., s. 50
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
7. Nuż Bogu dziękujcie sercem,
usty, rękami,
Który wielkie cuda czyni zewsząd nam nami:
(tł. z j. niem.)
8. Nuż wszyscy Chrześciani,
Wesoło spiewajmy,
(tł. z j. niem.)
9. Nuż wszyscy z serca prawego
Chwalmy Jezusa miłego,
290 Nuż wszyscy zaśpiewajmy,
Bogu cześć, chwałę dajmy,
(tł. z j. niem.)
1. Nuż zaśpiewajmy,
Bogu chwałę dajmy,
2. O Boże racz się smiłować,
A ratuj każdego,
(tł. z j. niem.)
3. O Chryste dzienna iasności,
Który rozpędzasz ciemności,
(tł. z j. niem)
4. O Chryste, Krolu nasz wieczny,
K tobie wołamy my grzeszni,
5. O człecze! Iekież serce twe?
Miey na żywot baczenie!
(tł. z j. niem.)
6. O człowiecze! Dziś dzień żałobliwy,
W którym zbawiciel bolesliwy
(tł. z j. niem.)
7. O Duchu Święty! Do nas przyidź,
Iak do swego mieszkania wnidź,
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Jw., s. 30
Tł. A. Trzecieski (?) Jw., s. 71
Sz. Budny, M. Czechowic (?)
Jw., s. 224
Oloff 499
(Kancj.mazurski,
1744, s. 183)
Jw., s. 31
(Kancj.mazurski,
1744, s. 713)
Jw., s. 615
Thomas Müntzer
Tł. pol. (?)
Jw., s. 336
Jw., s. 50
Jw., s. 153
Jw., s. 643
Jw., s. 153
Michael Schirmer Jw., s. 621(641)
(1606–1673) H
(Kancj.mazurski,
274–275
1744, s. 187)
Tł. Ch. Rorhmann
(?)
111
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
8. O głowo, krwią zbroczona,
Ciężko cię zraniono!
(tł. z j. niem.)
9. O iak krotki żywot człowieczy,
Iak prętko tu umieramy,
(tł. z j. niem.)
300 O iak są miłe twe przybytki, Panie!
O iak wdzięczne tam iest pomieszkanie!
1. O iak żałosny czas mamy,
Tu w tey ziemskiey niskości,
(tł. z j. niem.)
2. O iakoście wy błogosławieni,
Coście przez śmierć Bogu przyłączeni:
(tł. z j. niem.)
3. O jutrzenko z wysokości,
Pełna łaski spraw zacności,
(tł. z j. niem.)
4. O Jezu moia światłości,
Stało, pociecho, ufności,
(tł. z j. niem.)
5. O Jezu obrono moia,
Idę do swego pokia,
(tł. z j. niem.)
6. O Jezu, światłości!
Oto noc przeminęła,
(tł. z j. niem.)
7. O Jezu, wdzięczna światłości,
Serceć i smysł ma służyć,
(tł. z j. niem.)
8. O Jutrzenko, Jezusie,
Wznidź nam w swey iasności,
(tł. z j. niem.)
9. O który siedzisz na wysokim
niebie:
Ia nie mam inszey nadzieie krom
ciebie.
112
Autor
Źródło
Jw., s. 637
Jw., s. 424
Ps 84 (kancjonał Jw., s. 355
nieświeski, kolędy, Oloff 501
t. 1, 1563)
Casp. Gesner
Jw., s. 426
Tł. K.T.
Jw., s. 425
Jw., s. 324
Jw., s. 426
Jw., s. 55
(Kancj.mazurski,
1744, s. 699)
Jw., s. 627
(Kancj.mazurski,
1744, s. 673)
Jw., s. 323
Jw., s. 598
(Kancj.mazurski,
1744, s. 358)
Ps 16 tł. J. Kocha- Jw., s. 286
nowski
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
310 O ktoś mi da tysiąc ięzykow,
A do tego i ust tyle!
(tł. z j. niem.)
Autor
1. O męce Pana naszego
Prorocy za wieku swego
(tł. z j. niem.)
2. O niestały! O nietrwały! Ten żywot człowieczy,
Iako z ziemie mgła wybiia,
(tł.z j. niem.)
Źródło
Jw., s. 488
Jw., s. 155
Christian von Bir- Jw., s. 428
ken
Tł. Joh. Herbinius (?)
3. O przyiemne zaranie,
Trosk wstręt, twe zawitanie,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 11
4. O słowo gromu, wieczności,
Przerażająca wnętrzności,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 430
.5 O szczęścia szczęśliwości!
Człowieka nie dojdzie trwoga:
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 100
.6 O śmierci! Gdzież iuż bodziec
twoy?
Gdziez, piekło?twe zwycięstwo?
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 639
(Kancj.mazurski,
1744, s. 155)
7.
O święty Jezu! Cożeś ty przewinił,
Cożeś przed światem niezbożnym uczynił,
(tł. z j. niem.)
Jan Heermann
(1585–1647)
Tł. Joannes Acolutus
Jw., s. 156
8. O trzey! Iedynej istności,
O Boże szczera światłości,
Jw., s. 238
9.
Jw., s. 13
O wieki Boże, z dawności,
Twa moc światu panuje:
(tł. z j. niem.)
320 O żałości! O gorzkości!
Serdeczne nas imaią,
(tł. z j. niem.)
Johann Rist (1607– Jw., s. 161
1667) H 257–259
Tł. Ch. Rorhmann
113
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
1. Obfita Ducha świętego łaska
Z nieba wysokiego Apostoły napełniła:
(tł. z j. niem.)
2. Obrońco uciśnionych, Boże lito- Ps 55
ściwy,
Tl. J. Kochanowski
Usłysz modlitwę moią y głos żałościwy:
3. Ociec niebieski dał swego Syna,
Z swej łąski:
4. Ocuć się serce, śpieway,
Twórce rok chrzeczy wzyway,
5. Ocuc się, o Duszo moia!
Śpieway zwinney wdzięczności:
(tł. z j. niem.)
6. Oczy nasze snem zmorzone,
Oto się zawierają:
(tł. z j. niem.)
7. Od Pana wiele dobrego
Bierzemy czasu każdego,
8. Od wschodu słońca iasnego
M. Luther
Do końca gruntu ziemskiego,
(tł. z j. niem.)
9. Oddajmy chwałę swem Bogu,
Łask pełnemu:
(tł. z j. niem.)
330 Oddal od nas gniew swoy, Panie,
I to straszne twe karanie,
1. Oddal surowy gniew swoy,
Oddal Boże, krwawe plagi twe,
(tł. z j. niem.)
2. Okamgnieniami Bog nasz wierzy
Uciski swoich kochanych:
(tł. z j. niem.)
114
Źródło
Jw., s. 226
Jw., s. 558
Oloff 500
(K. Kraiński,
1603, s. Ggg7r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 792)
Pelc, 199
Jw., s. 178
Oloff 500
Jw.., s. 10
XVIJS (?)
Jw., s. 51
XVIJS (?)
Jw., s. 54
Jw., s. 423
Jw., s. 101
Jw., s. 32
Oloff 500
Jw., s. 560
(Kancj.mazurski,
1744, s. 723)
Jw., s. 597
Jw., s. 561
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
3. Oświeć światłem swym, Panie,
Ciemne ziemskie włości:
(tł. z j. niem.)
4. Oto Jezu kochany, chcmey słuchać słowa twego:
Umysł nakierowany niechaj będzie według tego,
(tł. z j. niem.)
5. Otoś nam życzliwy, Oycze
wiecznie żywy,
Część Ci oddawamy, bo od Ciebie mamy
6. Ow na krzyżu me kochanie,
Jezus me ulubienie,
(tł. z j. niem.)
7. Owa czas. Panie,
Przyszedł pożądany,
8. Owo twoy Jezus, człowiecze:
Bog i człowiek prawy:
(tł. z j. niem.)
9. Oyca na wysokości,
Chwalmy czasu twego!
(tł. z j. niem.)
340
1.
2.
3.
Autor
Źródło
Jw., s. 526
Jw., s. 60
Jw., s. 72
Oloff 501
Jw., s.159
Ps 85 tł. J. Kocha- Jw., s. 531
nowski
Jw., s. 160
Jan Seklucjan
Jw., s. 33
Oloff 501
(Kancj.mazurski,
1744, s. 715) XVIJS
Jw., s. 12
Oycze któryś wszystko tworzył Heinrich Albert
(1604–1651) H 21, (Kancj.mazurski,
Synu i Duchu Święty:
Tł.?
1744, s. 675)
Oycze nasz ktoryś iest w niebie,
Jw., s. 456
Wziąłeś nas za dziatki sobie,
(tł. z j. niem.)
Oycze nasz wszechmocny,
Jw., s. 457
Który mieszkasz w niebiesiech
na wysokości:
Pamiętajmy Chreścianie,
Jan Seklucjan
Jw., s. 242
Że nam dał Bog na chowanie
Oloff 502
(tł. z j. niem.)
(P. Artomiusz,
1601, s. Hh7v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 269) XVIJS
115
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
4. Pan Bog wszechmogący
Z wielkiej twojej mocy,
(tł. z j. niem.)
5. Pan Bog wszechmogący,
Królując od wieku,
(tł. z j. niem.)
6. Pan Bog wszystko dobrze sprawił,
Niebiosa pięknie wystawił,
(tł. z j. niem.)
7. Pan Chrystus dziś wstąpił w niebo, Halleluiah,
Do Oyca swego miłego, halleluiah.
8. Pan Jezus Chrystus wstał zmartwych
Dla pociechy swoich wiernych,
Halleluiah, Halleluiah.
9. Pan ogniem swoiey świałości
Rozświeca moie ciemności:
350 Pan z głosem trąby wstępuje,
Każdy wierny się raduie,
(tł. z j. niem.)
1. Pana wołam, Pana proszę:
Ręce swe k niemy wynoszę,
2. Panie Boże wieczney chwały,
Krolu z wysokości:
(tł. z j. niem.)
3. Panie Jezu Chryste miły,
Słusznie ciebie chwalić mamy,
116
Autor
Źródło
Jw., s. 74
Jw., s. 102
Oloff 502
(P. Artomiusz,
1601, s. D9v;
Kancj.mazurski,
1793, s. B8v)
Jw., s. 34
(Kancj.mazurski,
1744, s. 848)
Jw., s. 221
Jw., s. 197
(P. Artomiusz,
1601, s.S7r)
Ps 27 tł. J. Kocha- Jw., s. 287
nowski
Jw., s. 217
(Kancj.mazurski,
1744, s. 176)
Ps 142 tł. J. Kocha- Jw., s. 562
nowski
EobanHessus
Jw., s. 23
Tł. Andrzej Trze- Oloff 502
cieski
(P. Artomiusz,
1620, s.Pp3r)
XVIJS
Jan Seklucjan
<86>
Jw., s. 325
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
4. Panie Jezu! Tyś zwątlałym duszom naszym
Zgotował zbawienny bankiet,
(tł. z j. niem.)
5. Panie nasz studnico dobroci,
Oycze wieczney mocy,
.6 Panie nie opuścisz,
Swoich wiernych nigdy,
(tł. z j. niem.)
7. Panie, puść w pokoiu
Sługę z tego boiu.
(tł. z j. niem.)
8. Panie, smiłuj się
Chryste, smiłuj się
9. Panie, w Tobie dufać będę,
Uczyń mnie Ty pobożnym,
(tł. z j. niem.)
360 Panu Bogu wszechmocnemu
dziękujmy w radości:
Iż on sam ciału naszemu dał
chleb ku żywności,
(tł. z j. niem.)
1. Panie ia ufam,
A wy mowicie
2. Pasterzu niebieski,
Jezu Chryste panie!
(tł. z j. niem.)
3. Pasterzu twych zborow wierny,
Coś nam mocna obrona; patrz
(tł. z j. niem.)
4. Piękne świata budowanie,
Niech się, kto chce, zakocha
w tobie,
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Jw., s. 616
Jw., s. 104
Jw., s. 289
Oloff 502
J. Boehme
Tł. Bocksheimer?
Jw., s. 433
Litania
Jw., s. 459
Oloff 502
Jw., s. 384
Andrzej Trzecieski Jw., s. 36
Muz. Wacław
Oloff 503
(K. Kraiński,
z Szamotuł
1603, s. Fff1v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 715)
Jan Seklucjan
<85>
Ps 11 tł. J. Kocha- Jw., s. 290
nowski
Jan Seklucjan
Jw., s. 357
Oloff 503
XVIJS
Jw., s. 358
Jw., s. 326
117
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
Źródło
5. Płacz sprawiedliwy i skargę moię Ps 17 tł. J. Kocha- Jw., s. 563
Przypuść przed świętą oblicznowski
ność swoię,
6. Pochwal dziś Maryi dzieciątko
Z serca całego, ludu moy,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 105
7.
Jw., s. 106
Pochwalmy Boga iak trzeba,
W chwalebności iego,
(tł. z j. niem.)
8. Pochwalmy wszyscy społem
Pana Boga z tego,
9.
Ps 44
Tł. Jakub Iłowski
(?)
Pod ten czas porankowy
Opuściwszy łoże,
Jw., s. 118
Oloff 503
(Kancj.mazurski,
1744, s. 62)
Jw., s. 628
370 Podziękujmyż Panu Bogu,
I wzdawajmy chwałę temu,
Jw., s. 161
1. Pogrzebmyż to ciało w ziemi,
A w tym namniej nie wątpimy,
Andrzej Trzecieski Jw., s. 434
[cf. Kuehnast,
(P. Artomiusz,
II.6 (468) opisu1620, s.Nn7v)
je warianty tekstu
i jego przetworzenia]
2. Pokryj swym miłosierdziem,
Panie nasze złości,
Ps 67 tł. Jakub Lu- Jw., s. 508
belczyk
3. Pomóż mi, Boże!
Bym ciebie z serca pragnął całego,
(tł. z j. niem.)
4. Pomóż że nam z grzechów naszych,
Wieczny, miły Boże!
.5 Pomóżcie mi wysławiać,
Namilsze dziateczki,
(tł. z j. niem.)
118
Jw., s. 655
(Kancj.mazurski,
1744, s. 385)
Jan Seklucjan
Jw., s. 668
Oloff 503
Jan Seklucjan
<15>
Jw., s. 119
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
6. Posłan był od Boga Anioł,
Któremu imię Gabriel,
7.
Autor
Jan Seklucjan
Źródło
Jw., s. 75
Oloff 503
(Kancj.mazurski,
1744, s. 92)
M. Bobowski, Kolędy…
XVIJS
Posłuchaj każdy tey sprawy,
Która się w on czas obiawi”
Jw., s. 339
8. Posłuchajcie lamentu Oyca niebieskiego,
Który był łaskawym Bogiem
ludu żydowskiego.
Jw., s. 184
9.
Jw., s. 107
Oloff 503
(Kancj.mazurski,
1744, s. 46)
M. Bobowski, Kolędy…
Posłuchajcie z weselem,
Co się dnia tego, czasu dawnego,
Jw., s. 300
380 Powstań książe Michaele,
Bronic zboru świętego,
(tł. z j. niem.)
1. Pożegnay swoy lud wybrany,
Oycze wiecznie pożegnany:
Jan Seklucjan
Jw., s. 239
XVIJS
2. Pożegnay nas Boże Oycze,
Mocą twey świętej prawice,
Szymon Zacius
Proszwita
Jw., s. 62
Oloff 503
(K. Kraiński,
1603, s. Bb8r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 676)
3. Prosimy cię który mieszkasz
Na wysokim niebie,
A.Trzecieski
Jw., s. 462
Oloff 504
(P. Artomiusz,
1601, s. Ll2r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 392)
119
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
4. Prosimy iuż Ducha Świętego
o wiarę,
W Jezusa naszego, abyśmy strzeżeni,
(tł. z j. niem.)
5. Prośmyz dziś Ducha Świętego,
Byśmy byli prawey wiary do zgonu swego,
(tł. z j. niem.)
6. Przebacz Panie, mnie grzesznemu,
Nie płać według złości złemu;
(tł. z j. niem.)
7. Przeciwne chmury słońce nam
zaćmiły,
I niepogodne deszcze pobudziły,
8. Przecz ze tak utestuiesz,
Duszo w utrapieniu?
(tł. z j. niem.)
9. Przed Bożym tronem stoią:
Aniołowie święci:
(tł. z j. niem.)
Autor
Jw., s. 227
Oloff 504
Tł. Ch. Rohrmann Jw., s. 599
Johann Hermann
Schein (1586–1630)
H 272–273
Jan Kochanowski Jw., s. 527
Jw., s. 263
Helmbold czy Ho- Jw., s. 301
denberg?
Oloff 504
(Kancj.mazurski,
1744, s. 217)
Jw., s. 600
390 Przenieś, miły Panie,
Grzech nasz i przewinienie,
(tł. z j. niem.)
1. Przez Twoie święte
Jan Seklucjan
Zmartwychwstanie
(tł. z j. niem.)
2. Przez Twoie święte w niebowstą- Jan Seklucjan
pienie, Boży Synu:
Raczże nam dać duszne zbawienie
3. Przy Bogu mocno stoię,
Bo mnie sam zwykł rządzić,
(tł. z j. niem.)
120
Źródło
Jw., s. 227
Jw., s. 198
XVIJS
Jw., s. 219
XVIJS
Jw., s. 264
Oloff 504
(Kancj.mazurski,
1744, s. 543)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
4. Przybądź do nas gościu wzięty,
Z Oycem, z Synem, Duchu Święty:
(tł. z j. niem.)
5. Przybierz się, duszo, w ozdobę,
zrzuć ciemną grzechow żałobę,
(tł. z j. niem.)
5a. Przybliża się dzień sądowy,
Bartholomaus
A z nim do nas Syn Boży
Ringwaldt
(1530/32–1599) H
256–257
Tł. Jan Herbinius
6. Przydzie mi, wiem, umrzeć, moy
Boże,
Bom iest człowiekiem ginącym,
(tł. z j. niem.)
7. Przydź Duchu Święty
Napełń nas darem świętym,
8. Przydź zbawienie pogańskie!
Jezu Dziecie Panieńskie,
9.
Marcin Luther
Tł. Jan Seklucjan
(?) wariant
Przydź, ach, przydź, Duchu żywota,
Bożę od wszech wieczności!
(tł. z j. niem.)
400 Przypuść Panie w uszy swoie:
Ps. 5 tł. J. KochaSłowa i wołanie moie,
nowski
1. Przyrzekłeś nam, wierny Boże!
Że gdy nas utrapienie ogarnie,
(tł. z j. niem.)
2. Przyszłoć nam pewne zbawienie
Z szrzerej Bożej miłości,
(tł. z j. niem.)
Źródło
Jw., s. 228
(Kancj.mazurski,
1744, s. 190)
Jw., s. 619
Kancj., 1673,
s. 1034
Kancj., 1670,
s. 435
Jw., s. 230
(P. Artomiusz,
1601, s. Y1v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 191)
Jw., s. 76
Oloff 504
(Kancj.mazurski,
1744, s. 8)
XVIJS
Jw., s. 229
Jw., s. 14
Jw., s. 564
Jw., s. 371
121
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
Źródło
3. Racz się, Jezu, k nam nakłonić: Wilhelm II, Herzog Jw., s. 61
Duchem twym świętym zasłonić: von Sachsen-Wei(tł. z j. niem.)
mar (1598–1662)
H 350
Tl. Bocksheimer?
4. Racz ukazać, miły Panie,
Nad nam swe smiłowanie,
(tł. z j. niem.)
Jan Seklucjan
Jw., s. 600
Oloff 505
(P. Artomiusz,
1601, s. Hh6r)
XVIJS
5. Radośnie śpiewajmy,
W sercach panu grajmy,
Jw., s. 108
(P. Artomiusz,
1620, s. Bbb4r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 49)
6. Radośnie zaśpiewajmy,
Chrześcijanie społecznie
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 109
7.
Jw., s. 77
Raduj się córko Syońska
Rozwesel się chrześcijaństwo,
(tł. z j. niem.)
8. Radujmy się chrześcijanie,
Czyniąc wesołe śpiewanie
9.
Radujmy się wszyscy z tego,
Chwaląc Chrystusa pana swego,
410 Raduj się, o duszo moia,
Zapomni wszego boiu:
(tł. z j. niem.)
122
Jan Seklucjan
Jw., s. 199
Oloff 505
(P. Artomiusz,
1601,s. P4r; Kancj.
mazurski, 1744,
s.150) XVIJS Jan
Seklucjan <52>
Jw., s. 231
(P. Artomiusz,
1601, s. X5r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 192)
Jw., s. 436
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
1. Rano wstawszy ze snu swego,
Każdy z serca ochotnego,
Autor
A.Trzecieski
2. Robakem (!) nader wzgardzony, Bartholomeus
Śmierci tęsknością wzięty,
Froehlich
(tł. z j. niem.)
Tł. K.T.
3. Rozliczne uczynności sławmy
Boga swego,
Ktoresmy w obfitości wzięli czasu tego,
4. Rozmyślajmy dziś, wierni Chrześcianie:
Jako Pan Chrystus cierpiał za nas
rany:
5. Rozpraw dom twoy,
Bo śmierć nadchodzi, kto wie,
(tł. z j. niem.)
.6 Rozraduj się, rozwesel się,
Duszo wiarą zdobiona!
(tł. z j. niem.)
7. Rozważajmy wszyscy łaskę Boga
swojego,
Który upadku a zatracenia naszego
8. Rządco żywota mego,
Wielki świata Panie!
(tł. z j. niem.)
9. Rządź nas słowem twoiem, Pa- Wariant Boże, prz y
nie,
słowie Twym…[cf.
A daj tym siebie poznanie,
Kuehnast, II.3]
420 Rządźco niebios i ziemie,
Boże, od wieczności,
(tł. z j. niem.)
Źródło
Jw., s. 15
Oloff 505
(K. Kraiński,
1603, s. Iii11v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 680) Jan
Seklucjan <75>
Jw., s. 438
Richter 83
Jw., s. 385
Jw., s. 162
Oloff 5050
(;P. Artomiusz,
1601, s. K6v
Kancj.mazurski,
1744, s. 132)
Jw., s. 439
Jw., s. 439
Jw., s. 181
Jw., s. 303
Jw., s. 244
Jw., s. 16
123
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
1. Rzekłem ia człek utrapiony,
W ostatnich dniach rozdzielony,
(tł. z j. niem.)
2. Serce! Prożne narzekanie zarzuć,
Co cię frasuie,
(tł. z j. niem.)
3. Sercem ku Tobie, Boże moy iedyny,
Wołam wzdychając wszelakiey
godziny,
4. Serdecznie oczekawam
Zgonu szczęśliwego,
(tł. z j. niem.)
5. Siedząc po niskich brzegach Babilońskiej wody,
A na piękne Syońskie wspominając grody,
6 Sława Bogu! Widziałem Boga,
Wracam się do dom z radością,
(tł. z j. niem.)
7. Słodki Jezu, twey miłości czynie
Dzięki serdeczne,
(tł. z j. niem.)
8. Słowa twego, Panie, cnego,
Dawno zgasły promienie,
(tł. z j. niem.)
9. Smiłuj się nade mną, Boże litościwy,
Bo mię prawie w ziemie wbił
człowiek złośliwy,
430 Smiłuj się, Boże,
Smiłuj się nad nami:
1. Smiłuj się, Panie, smiłuj się, Oycze
Nad nami grzesznymi.
(tł. z j. niem.)
124
Ps 70
Źródło
Jw., s. 490
Oloff 505
(;P. Artomiusz,
1601, s. Ss3r
Kancj.mazurski,
1744, s. 497)
Jw., s. 513
Jw., s. 565
Jw., s. 440
Ps 137 tł. J. Kocha- Jw., 360
nowski
Jw., s. 244
Jw., s. 18
Jw., s. 246
(Kancj.mazurski,
1744, s. 270)
Ps 56 tł. J. Kocha- Jw., s. 566
nowski
Jw., s. 463
Jw., s. 206
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
2. Sprawuj, Boże wolę moię
Według woli twey świętej,
(tł. z j. niem.)
Autor
Źródło
Jw., s. 514
3. Stworzycielu wszechmogący,
Boże wiecznie królujący,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 601
Oloff 506
4. Syn Boży z gornego kraiu niebieskiego,
Tu się na świat stawił, w ciele
ludzkim zjawił,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 79
(Kancj.mazurski,
1744, s. 9)
5. Syon płącze, lamenuje,
Miasto Boga kochane,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 265
6. Szczęść, pomoż Panie Boże,
Ty stworzycielu moy!
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 166
(Kancj.mazurski,
1744, s. 135)
7.
Jw., s. 248
Szczęść Boże!
Tośmy zaś na drodze do Syonu
prowadzącej:
(tł. z j. niem.)
8. Szczęśliwy, komu grzechy odPs 32 tł. J. Kocha- Jw., s. 602
nowski
puszczono,
I w niepamięć złości ponurzono,
9.
Szczęśliwy, który nie był między Ps 1 tł. A. Trzezłymi w radzie,
cieski
Ani stop swoich torem grzesznych ludzi kładzie:
440 Szczodry wieczor,
Szczodry wieczor,
Ps. 48 (?)
Jw., s. 249
Jw., s. 128
P. Artomiusz,
1601, s. H3v
1. Śpiewajmy wszyscy z weselem,
Chwaląc swego Stworzyciela,
Jw., s. 112
2. Śpiewamyć, Immanuelu:
Życia książę, Zbawicielu,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 110
(Kancj.mazurski,
1744, s. 51)
125
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
3. Świecie przypatrz się swemu
na krzyżu,
Przypiętemu zdrowiu, bo umiera,
(tł. z j. niem.)
4. Świecie, chwal Boga swego,
Ktoryć podług dawnego przyrzeczenia
(tł. z j. niem.)
5. Świecie, z ciebie wychodzę,
A drogą swą odchodzę
(tł. z j. niem.)
6. Świetska cześć i majętność,rozkosz i wszelka wyniosłośc,
(tł. z j. niem.)
Jan Seklucjan
7. Święty Duchu zawitay k nam,
A racz napełnić serca swych
wiernych,
8. Tak nas woła sam Syn Boży,
Wy które świat, grzech, śmierć,
trwoży;
9. Tak Pan Bog świat umiłował,
Że dla niego nie litował,
450 Tak Pan Bog świat umiłował,
Dziwuj się każdy temu!
1. Tak święty dzień dziś nastał, że
rownego światu
Pan Bog nigdy nie dał:
(tł. z j. niem.)
2. Tenci iest świat nędzny,
Wiedz to, człowiecze każdy,
126
Paul Gerhardt
(1607–1676)
H 110–112
Tł.?
Źródło
Jw., s. 164
(Kancj.mazurski,
1744, s. 133)
Jw., s. 8
Jw., s. 442
(Kancj.mazurski,
1744, s. 625)
Jw., s. 387
Jw., s. 232
P. Artomiusz, 1601,
s. U8v XVIJS
Jw., s. 250
Jw., s. 232
Oloff 507
(P. Artomiusz, 1601,
s. Y7r; Kancj.mazurski, 1744, s. 194)
Jw., s. 373
(Kancj.mazurski,
1744, s. 233)
Jw., s. 200
Jw., s. 443
Caspar Gesner
tł. Sam. Dambrow- (P. Artomiusz,
ski L ekartswo duszne, 1601, s. Ss1v;
1611
Kancj.mazurski,
por. O jak żałosny 1744, s. 504)
czas… tł. K.T.
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
Źródło
3. Teraz o wierni pańscy służebni- Ps 134 tł. J. Kocha- Jw., s. 494
cy,
nowski
Którzy trzymacie straż w iego
bożnicy,
4. Teraz, gdy dokonywa
Słońce, swego biegu,
Jw., s. 120
5. Terazem przezwyciężył,
I bieg moy wykonał,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 662
(Kancj.mazurski,
1744, s. 626)
6. Tobie bądź Panie chwała
Wszystkiego swiata
J. Kochanowski
(kolęda)
7.
Ps 146 tł. J. Kocha- Jw., s. 465 (495)
nowski
Tobie nieśmiertelny Panie!
Poki mi żywota stanie
8. Tobie rządźca niebieski,
Tobie moy Boże,
9.
Tobie wiekuisty Boże!
Tobie służy ziemia, morze,
460 Tośmy rok stary skończyli,
A nowego dożyli;
Jw., s. 122
Ps 139 tł. J. Kocha- Jw., s. 290
nowski
Jw., s. 303
(P. Artomiusz,
1620, s. Qq4r)
Jw., s. 123
1. Tu leżę robak zmorzony,
W tey komorze położony,
Jw., s. 444
(Kancj.mazurski,
1744, s. 628)
2. Twoia cześć, chwała,
Nasz wieczny Panie,
(tł. z j. niem.)
Jw., s. 623
Oloff 507
(K. Kraiński,
1609, s. Dd7v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 304)
3. Ty coś niebo wysokie pięknie
uhaftował gwiazdami,
A każdej z nich swą iasnością
darował,
Jw., s. 266
Oloff 507
(;P. Artomiusz,
1620, s. Qq1v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 523)
Pelc, 147
127
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
4. Ty sam panie dawasz z nieba,
Ludziom pokarm, gdy go trzeba,
.5 Tyś iest Krol Izraelski,
Syn Dawidow, i Dziedzic ludzki
6. Tyś, o Jezu Chryste Panie,
Iedyne me kochanie,
7. Ucichnijcie zmysły, a w Bogu się
ochłodzcie:
Dziś dzień odpocznienia, z kłopotow swych wychodźcie
(tł. z j. niem.)
8. Ucisk wielki na tym świecie,
Tesknice i nudności, Panie,
(tł. z j. niem.)
9. Ufam Bogu w nieszczęściu mym,
Że mnie on pocieszy,
Jan Seklucjan
470 Umęczenie naszego Pana Jezu
Chrysta
Uważ sobie wiernego,
1. Usłysz prośby moie, Boże litościwy,
A niechaj cię moy głos dosięże
tęskliwy.
2. W Bogu ufać, iest stale trwać,
Na ziemi, na niebie,
Źródło
Jw., s. 23
(K. Kraiński,
1603, s. Iii2r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 705)
Jw., s. 174
(Kancj.mazurski,
1744, s. 825)
Jw., s. 603
Oloff 507
Jw., s.255
Jw., s. 220
Jw., s. 268
Jw., s. 168
Oloff 507
(Kancj.mazurski, 1744, s. 137)
XVIJS
Ps 102 tł. J. Kocha- Jw., s. 604
nowski
Jw., s. 270
(Kancj.mazurski,
1744, s. 544)
Jw., s. 19
3. W imie Oyca wszechmogącego,
Syna i Ducha Świętego,
(tł. z j. niem.)
4. W każdym ucisku swoim
Ps 120 tł. J. Kocha- Jw., s. 569
Wołałem do Pana,
nowski
128
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
5. W najcięższej godzinie moiey,
W dzień tchnienia ostatniego,
(tł. z j. niem.)
6. W radości i śmierć zawita,
Gdy się spodoba Bogu,
(tł. z j. niem.)
7. W Tobie Panie nadzieie mam,
Wszystko ufnie pokładam,
8. W Tobie ufam, o moy Panie,
Niech hańba nie pada na mię,
(tł. z j. niem.)
9. W Tobie ufność swą kładę,
Boże niezmierzony.
480 W Tobie, o moy Panie!
W trwogach nam ufanie:
(tł. z j. niem.)
1. W trzydziestu roku Chrystus
Pan,
Przeszedszy gdzie płynie Jordan,
(tł. z j. niem.)
2. W ucisku moim do Ciebie, moy
Panie,
Z płaczem podnoszę płaczliwe
wołanie, prosząc:
3. Wchodź do bram serca mego,
Bo gdybym się narodził,
(tł. z j. niem.)
4. Wdzięczni powinni,
Przecz powątpiewacie?
(tł. z j. niem.)
5. We wszem nas wspomagaj, panie
Day dobry w powołaniu początek i dokonanie,
(tł. z j. niem.)
6. Wesel się tej to chwile ludzkie
pokolenie,
Staw z pamiątką miłe Kristowo
wskrzeszenie,
Autor
Źródło
Jw., s. 448
Jw., s. 448
Ps 71
Jw., s. 570
Jw., s. 571
Oloff 510
Ps 71 tł. J. Kocha- Jw., s. 572
nowski
Jw., s. 270
Oloff 510
Jw., s. 168
Oloff 510
(Kancj.mazurski,
1744, s. 825)
Jw., s. 574
(Kancj.mazurski,
1744, s. 508)
Jw., s. 234
Jw., s. 447
Oloff 508
(Kancj.mazurski,
1744, s. 629)
Jw., s. 509
Jakub Lubelczyk,
Pieśń o zmartwychwstaniu pańskim,
1558
Jw., s. 200
Oloff 508
(Kancj.mazurski,
1744, s. 162)
129
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
7. Weselmy się wszyscy z tego,
Chwaląc Boga wszechmogącego,
(tł. z j. niem.)
8. Weselmy się Chrześcianie,
Zszedszy się świątobliwie,
(tł. z j. niem.)
9. Weselże się iuż serce każdego
wiernego,
Z radością chwal Pana Iezusa
miłego,
(tł. z j. niem.)
490 Wesoło śpiewajmy,
Tł. z czeskiego
Boga Oyca chwalmy,
na niem. Michael
Weisse (1488–1534)
H 342–344 (Śląsk-Lanckorona)
Z niem. P. Artomiusz (?)
1. Wielbi dusza moia
Pana Boga swego,
2. Wielki w mocy Boże, bogaty
w litości!
Zaż cała krainę pokażesz w srogości!
(tł. z j. niem.)
3. Wielkie nas, o BOżem obstąpiły
trudności,
Bośmy też iak wodę w się lali
nieprawości;
(tł. z j. niem.)
4. Wielkie nieszczęścia cierpię,
Na tey nędzney ziemi,
5. Wiem dobrze, w kogo uwierzyłem,
Wierzę ia w Syna Bożego,
(tł. z j. niem.)
130
Źródło
Jw., s. 114
Jw., s. 496
Jw., s. 202
Jw., s. 81
Oloff 508
(P. Artomiusz,
1601, s. A2v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 11)
Jw., s. 497
Oloff 508
(Kancj.mazurski,
1744, s. 212)
Jw., s. 606
Jw., s. 567
Jw., s.568
Jw., s. 376
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
6. Wiem o kwiatku pięknym prawie,
W którym iestme kochanie,
(tł. z j. niem.)
7. Witaj do nas święta wielkanocy, Jan Seklucjan
W którą wszystkie złe diabelskie
mocy,
8. Witajcież o godziny,
Waszeż to nawiedziny z nocą
ulubioną?
(tł. z j. niem.)
9. Wspomni na ucisk nasz, Panie,
który grzech nasz przynosi,
(tł. z j. niem.)
500 Wstałci zmartwych nasz Zbawiciel miły,
Jezus Chrystus Syn z panny Mariey,
1. Wstąpił Pan Jezus dnia tego,
Halleluih
Krol do nieba wysokiego, Halleluial
2. Wszechmocny Panie, wiekuisty
Boże!
Kto się twym sprawom wydziwować może,
3. Wszechmogący Panie,
Co wszystko sprawujesz,
Ps 8 tł. J. Kochanowski
Źródło
Jw., s. 624
Jw., s. 204
XVIJS
Jw., s. 56
(Kancj.mazurski,
1744, s. 703)
Jw., s. 523
Jw., s. 205
(P. Artomiusz,
1601, s. P7r)
Jw., s. 221
Oloff 509
(P. Artomiusz,
1601, s. T2r;
Kancj.mazurski,
1744, s. 169)
Jw., s. 290
Jw., s. 241
K. Kraiński, 1603,
s. Hh2r
4. Wszego dobrego dawco
J. Kochanowski
Jw., s. 524
I szafarzu wieczny!
(Kancj.mazurski,
1744, s. 739)
5. Wszelki naród, wszelkie plemię, Ps. 117 tł. J. Kocha- Jw., s. 498
Coście w krąg obsiedli ziemię, nowski
6. Wszyscy, którzy po ziemi cho- Ps. 100 tł. J. Ko- Jw., s. 499
dzicie,
chanowski
Ku czci Panu wesoło krzyknicie,
131
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
7. Wszytka ziemia, wszytki kraje,
I gdzie iasne słońce wstaie,
8. Wszystko dobrze, co Bog czyni,
Bez krzywdy wola iego,
(tł. z j. niem.)
9.
Autor
Źródło
Ps 66 tł. J. Kocha- Jw., s. 499
nowski
Samuel Rodigast Jw., s. 515
(1649–1708) H
259–260
Tł. Ch. Rohrmann
Jw., s. 36
Wszytkoć, Panie, twoie,
Czym człowiek i zwierz żyie,
(tł. z j. niem.)
510 Wszytkoć mi nad wszystko, moy
Boże!
Wszey przygody, czasu wszego,
(tł. z j. niem.)
1. Wśrzod żywota naszego,
Śmierć nas ogarnęła,
(tł. z j. niem.)
2. Wydałeś obrok duszy,
Jan Seklucjan
Panie słowa twego:
3,
4.
5.
6.
7.
8.
9.
132
Jw., s. 516
Jw., s. 448
(Kancj.mazurski,
1744, s. 638)
Jw., s. 256
Oloff 510
XVIJS
Wysłuchaj, wieczny Boże, prośby Ps 143 tł. J. Kocha- Jw., s. 608
moie,
nowski
A nakłoń ku mnie święte uszy
swoie,
Wyśpiewujmy Chrześcianie,
Jw., s. 207
Uważając, zmartwychwstanie
Wzbij się do Boga twego,
Jw., s. 294
Duszo utrapiona
(tł. z j. niem.)
Wzgorę, wzgorę k twey radości, E. Schade
Jw., s. 649
Duszo ma, umyśle moy!
Tł.?
(tł. z j. niem)
Wzywam Cię Boże,
Ps 4 tł. J. Kocha- Jw., s. 295
Świadku mojej niewinności,
nowski
Z Bożego narodzenia
Jw., s. 114
Dla ludzkiego zbawienia
Z całego serca swego,
Mathesius (?)
Jw., s. 21
Dziękuięć moy Panie,
Tł. K.T.
Oloff 510
(tł. z j. niem.)
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
520 Z głębokości grzechow moich
Wołam k tobie, miły Panie!
1. Z głębokości, moy Panie,
Wołam o wysłuchanie
1a. Z pokojem idę w radości
Już z Boskiej miłości
Autor
Ps 130 (?)
M. Luther
Tł.? ok.1550/1560
Jw.
Źródło
Jw., s. 610
(K. Kraiński,
1603, s. Rr4v)
Jw., s. 611
tł. z łac. M. Luther Kancj., 1673,
tł. pol. Andreas
s. 908
Kotenius
P. Artomiusz,
1601, 292
kancj., 1670, s. 115
2. Z samego nieba wychodzę,
Z nowina dobra przychodzę,
(tł. z j. niem.)
3. Z serca Bogu śpiewajmy,
Usty go wysławiajmy,
(tł. z j. niem.)
4. Z serca cię miłuję, o Panie!
Proszę niech tuż przy mnie zostanie
(tł. z j. niem.)
5. Z woli Oycowskiej Chrystus Pan, M. Luther
Dość czyniąc urzędowi,
(tł. z j. niem.)
6. Zachowaj mię, o sprawco
Ps 12 tł. J. KochaNiebieskiego domu:
nowski
7. Zacznę z Bohiem me sprawy,
Chwaląc imie iego,
(tł. z j. niem.)
8. Zacznijcie nową możnemu
Ps 96 tł. J. KochaPieśń Monarsze niebieskiemu,
nowski
9. Zaszły słoneczne promienie,
Iuż nadchodzą nocne cienie,
(tł. z j. niem.)
530 Zaśpiewajmy Panu memu,
Mnie ze wszech miłemu,
Jw., s. 37
(Kancj.mazurski,
1744, s. 717)
Jw., s. 510
Oloff 511
Jw., s. 576
(Kancj.mazurski,
1744, s. 290)
Jw., s. 361
Jw., s. 20
Jw., s. 501
Jw., s. 5
Jw., s. 361
Oloff 510
(P. Artomiusz,
1601, s. Cc3v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 286)
133
Śląskie pogranicza kultur
L.p. Incipit
Autor
1. Zawitay wieczna iasności,
Światło z Oycowskiej istności
(tł. z j. niem.)
2. Zdaj na Pana swe drogi,
I co cię frasuje,
(tł. z j. niem.)
3. Zetrzy mocną ręką swoią, wieczny Boże,
Wszystkie gwałtowne siły nieprzyjaciół kościoła twego,
(tł. z j. niem.)
4. Ziawił się dzisiaj dzień, panie,
Do nieba mię wiodący,
(tł. z j. niem.)
5. Zmierzchem dochodzi kres czucia dziennego:
A w oczy w wodzi przysmak snu
wdzięcznego:
(tł. z j. niem.)
6. Znam każdy dobrodziejstwa
Wszechmocnego Pana:
7.
Zostań z nami, Jezu Panie!
W teraźniejsze zamierzanie,
(tł. z j. niem.)
8. Zrzodło łąski wszelkiej,
Serca Panie wielki! Wietrze żywiący!
(tł. z j. niem.)
9. Żal mi, żem kiedy zgrzeszył
Prze te wszystkie lata,
540 Żegnam cie, mierzły świecie,
Wybieram się do nieba
(tł. z j. niem.)
134
Johann Franck
(1618–1677) H
93–94 (?)
Tł. Nagło (?)
Źródło
Jw., s. 329
Oloff 510
Jw., s. 645
Jw., s. 363
Oloff 510
(K. Kraiński,
1609, s. Bb2r)
Jw., s. 22
Jw., s. 57
(Kancj.mazurski,
1744, s.704)
Jw., s. 502
(Kancj.mazurski,
1744, s. 799)
Jw., s. 363
Jw., s. 236
Jw., s. 609
Oloff 510
(P. Artomiusz,
1620, s. Y7v;
Kancj.mazurski,
1744, s. 365)
Ludwig Helmbold Jw., s. 449
(1532–1598)
H 139–140 (?)
Tł. K.T.
Jakub Z. Lichański K ancjonały na Śląsku do końca XV III wieku
L.p. Incipit
Autor
1. Żyje Chrystus, cóż łzy leie,
Przecz się z Jezusem nie śmieję!
(tł. z j. niem.)
Źródło
Jw., s. 209
Skróty:
XVIJS = Pieśni z kancjonałów Jana Seklucjana oraz z innych druków, wyd. Piotr Poźniak, Anna
Kocot, Kraków 2012
Artomiusz 1601 = Piotr Artomiusz, Cantional, to jest: pieśni krześciańskie, Toruń 1601
Artomiusz 1620 = Piotr Artomiusz, Cantional, to jest: pieśni krześciańskie, Toruń 1620
Jan Seklucjan <…> = Jana Seklucjana pieśni chrześcijańskie…, opr. Anna Kalisz, Kraków 2007
H = Herbst, Wolfgang, wyd., Wer ist wer im Gesangbuch?, Göttingen 2001
K.T. = Kancjonał Toruński, 1601
Kanc. Mazurski 1744 = Jerzy Waziański, Nowo wydany kancjonał pruski…, Królewiec 1744
Kanc. Mazurski 1793 = Jerzy Waziański, Nowo wydany kancjonał pruski…, Królewiec 1793
Kraiński1603 = Krzysztof Kraiński, K atechizm z naukami…, Raków 1603
Kuehnast = Ludwig Christoph Franz Kuehnast, Deutsche K irchenlieder in Polen, cz. 1–3,
„Jahresbericht des Königlichen Gymnasium zu Rastenburg“ 1857–1858.
Oloff = Ephraim Oloff, Polnische L iedergeschichte…, Gdańsk 1744
Richter = Richter, Gottfried Lebrecht, Allgemeines biographisches L exikon alter und neuer geistlicher L iederdichter, Leipzig 1804 [repr. Leipzig 1970; Pullach 1971]
Wykorzystano także:
Reinhold Bossmann, Textvarianten in polnischen K antionalen. Ein Beitrag zum evangelischen K irchenlied in Schlesien, Curitiba 1953;
Anna Gemra
Uniwersytet Wrocławski
Zapomniane bestsellery:
powieści zeszytowe
Guido von Felsa z Glatz (Kłodzko)
Książki utracone
W 2008 roku na polskim rynku ukazała się książka Stuarta Kelly’ego K sięga ksiąg
utraconych. Refleksje podczas jej lektury nie są zbyt przyjemne: autor pokazuje, ile
utraciliśmy z dorobku ludzkości, ile książek zostało sfałszowanych, zmienionych,
ocenzurowanych czy w ogóle przez cenzurę odrzuconych; zniszczonych w imię
obrony honoru, moralności, polityki, podczas wojen i zwyczajnie zaginionych lub
ocalonych tylko częściowo. Wypadki dziejowe i celowa ingerencja człowieka spowodowały niejednokrotnie nieodwracalne zmiany w kulturze. Jest raczej pewne,
że na przykład historia literatury wyglądałaby dziś inaczej, gdyby zachowały się
utracone dzieła, gdybyśmy więcej wiedzieli o ich twórcach1. Z pewnością też nie
wyglądałaby tak samo, gdyby nie ingerencja literaturoznawców, a priori decydujących, co powinno się znaleźć w podręcznikach i historycznoliterackich syntezach, a tym samym – pozostać w pamięci czytelników i jawić się im jako dzieła cenne, przełomowe, wartościowe artystycznie i wyznaczające nowe kierunki
rozwoju literatury. W ten sposób z horyzontu postrzegania czytelnika zniknęły
utwory, które dany badacz – dokonując mniej lub bardziej, ale jednak zawsze subiektywnego wyboru – uznał za nieistotne, a nawet szkodliwe.
A przecież i one są niezbywalną częścią kultury danej epoki: tworzyły ją,
kształtowały świadomość i gusta swoich odbiorców i zarazem były świadectwem ich światopoglądu, oczekiwań, tęsknot, również w dziedzinie sztuki.
1
Zob. S. Kelly, K sięga ksiąg utraconych, przeł. E. Klekot, Warszawa 2008.
137
Śląskie pogranicza kultur
Niejednokrotnie też dzieła aprobowane przez czytelników dały początek całym
odmianom gatunkowym, zainspirowały rzesze pisarzy, także tych zaliczanych do
twórców literatury „wysokiej”. Wystarczy wspomnieć choćby Eugène Sue, najpierw przez odbiorców i krytykę uwielbianego, potem zaś przez czytelników zapomnianego, a przez badaczy i krytyków odrzucanego i nazywanego często, by
przypomnieć choćby opinię Romana Dyboskiego, autorem sensacyjnych romansideł2. Dyboski zdaje się nie zauważać, że Sue dał początek tzw. powieści tajemnic, która stała się jedną z ważniejszych inspiracji dla literatury kryminalnej,
a zapoczątkowujące tę odmianę Tajemnice Paryża (1842–1843) jego pióra zyskały
ogromną rzeszę naśladowców3. Nie może to dziwić, skoro, jak pisze Peter Brooks,
Tajemnice Paryża były prawdopodobnie najczęściej czytaną powieścią XIX wieku4.
To jednak w miarę normalne koleje losu dzieł literackich; zwłaszcza te zaliczane
do literatury popularnej mają często, jak to kiedyś celnie stwierdził Tadeusz Żabski, „żywot motyli”: cieszą się krótko dużym uznaniem, potem zaś pokrywają się
kurzem niepamięci, bo na ich miejsca przychodzą ciągle nowe, choć niekoniecznie lepsze czy istotnie się od nich różniące.
Z inną sytuacją – kuriozalną poniekąd, ale nader częstą w dziejach historii
literatury – mamy do czynienia w wypadku Ann Radcliffe, której dzieła sir Walter Scott, „guru” literatury tamtego czasu, najpierw gorąco polecał5, później zaś
równie gorąco krytykował6 – a za nim inni7. A przecież z upływem lat powieści „pierwszej poetessy romantycznej beletrystyki”, jak autorkę Tajemnic zamku
Udolpho nazywał początkowo sir Scott8, się nie zmieniły: przemianie uległy tylko moda, gusta, do głosu doszły inne prądy i nurty literackie. Jeszcze ciekawiej
sytuacja wygląda w wypadku Zamcz yska w Otranto. Opowieść gotycka (The Castle of
Otranto. A Gothic Tale, 1764) Horace Walpole’a. Nie można tu mówić o zmianie
2
R. Dyboski, Sto lat literatury angielskiej, Warszawa 1957, s. 700. Autor swoją pracę pisał w latach trzydziestych XX wieku, a dopracowywał podczas okupacji. Oceny dzieł literackich, jakie się
w niej pojawiły, świetnie odpowiadały – niezamierzenie – socjalistycznej propagandzie.
3
Na ten temat zob. m.in. J. Bachórz, Polska powieść tajemnic w pierwsz ym ćwierćwieczu jej istnienia, [w:] Formy literatury popularnej. Studia, red. A. Okopień-Sławińska, Wrocław 1973, s. 115–135;
S. Knight, The Mysteries of the Cities. Urban Crime Fiction in the Nineteenth Century, McFarland, Jefferson 2012.
4
Zob. P. Brooks, R eading for the Plot. Design and Intention in Narrative, A. Knopp, Inc., 1984, źródło: http://books.google.pl/books?id=bh4QV-uRvuwC&printsec=frontcover&dq=Reading+for
+the+Plot:+Design+and+Intention+in+Narrative&hl=pl&sa=X&ei=uZ0CUp_COcOXhQfMo
YGYBA&ved=0CDAQ6AEwAA#v=onepage&q=girardin&f=false [dostęp: 07.08.2013].
5
W. Scott, Biographical Notices: Mrs Ann R adcliffe, [w:] The Miscellaneous Prose Works of Sir Walter
Scott, t. 3, Cadell 1834, s. 342. Wszystkie przekłady, jeśli nie zaznaczono inaczej, A.G.
6
Por. E.J. Clery, The R ise of Supernatural Fiction, 1762–1800, Cambridge University Press 1995,
s. 108–109.
7
Pisze o tym między innymi Rictor Norton w książce Mistress of Udolpho. The L ife of Ann R adcliffe, Leicester University Press, London 1999.
8
W. Scott, Biographical Notices: Mrs Ann R adcliffe, op. cit., s. 342.
138
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
gustu, spowodowanej upływem czasu, wszystko bowiem rozegrało się w ciągu
kilku miesięcy. W 1765 roku w magazynie „Monthly Review” najpierw ukazała
się bardzo dla książki pochlebna recenzja (anonimowa), potem zaś, kiedy zostało
ujawnione, że powieść nie powstała w zamierzchłych czasach, lecz wyszła spod
pióra współczesnego pisarza, to samo czasopismo zamieściło miażdżącą krytykę
utworu, pióra prawdopodobnie tego samego recenzenta9. Jak więc widać, opinie
na temat dzieł literackich niekoniecznie muszą zależeć od tego, jaką faktycznie
wartość artystyczną przedstawiają dane teksty. Zawsze są to sądy mniej lub bardziej subiektywne, usiłujące czasem udawać obiektywne, w efekcie zaś manipulujące historią literatury, ogałacające ją z dzieł dla niej w danym czasie bardzo
ważnych. Szczególnie niebezpieczne, by tak rzec, choć jest to określenie nieco
„na wyrost”, stają się wtedy, kiedy zostają wpisane do kanonu lektur, ponieważ
kształtują sposób myślenia o historii literatury, narzucając odbiorcom swoje wybory jako jedyne słuszne. Nie chodzi tu o fakt wartościowania, raczej niezbędny,
ale o to, że niektóre dzieła (i pisarze) są w ogóle pomijane, a tym samym czytelnicy zostają pozbawieni nawet samej informacji o ich istnieniu – tak jakby ich
nigdy nie było10. W ten sposób tworzy się fałszywą historię literatury i kultury.
Dotyczy to też współczesnych twórców, choć wydaje się, że po przełomie postmodernistycznym podziały na literaturę „gorszą” i „lepszą” nie powinny być już
aktualne11. Jest oczywiste, że syntezy historycznoliterackie nie mogą analizować
czy tylko choćby omawiać wszystkich dzieł, zwłaszcza przy dzisiejszej masowej
9
Zob. „Monthly Review”, luty 1765, s. 97, źródło: http://books.google.pl/books?id=YIHb7 E mc y C k C & pg=PA81& lpg=PA81& dq=%E 2 % 8 0 %9E Mont h ly +R e v ie w %E 2 % 8 0
%9D,+febr uar y+1765&sou rce=bl&ots=BdaP-Apxt v&sig=4Ae3y xSCi _GD8WoH D_
t s cV l d 5 B 8 & h l= p l & e i= 0 s F k S 9 y 8 L 4 - b _ A b A 2 _ j l Aw& s a=X & o i=b o o k _ r e s u l t & c t=result&resnum=1&ved=0CAcQ6AEwAA#v=onepage&q=%E2%80%9EMonthly%20Review%E2%80%9D%2C%20february%201765&f=false, s. 97–99 i 394 [dostęp: 07.08.2013]. Badacze
i krytycy nie lubią się mylić i przyznawać do błędów: to jeden z powodów, dla których Pieśni Osjana
Jamesa Macphersona bardzo długo figurowały w podręcznikach do historii literatury jako przekłady
z oryginalnych pieśni Osjana, choć nie było już wątpliwości, że jest to fałszerstwo.
10
Skutków takiego działania doświadczyliśmy opracowując, w zespole kilkunastu osób, hasła do Słownika literatury popularnej (1997), pierwszego i jedynego jak do tej pory takiego leksykonu
w Polsce. Znalezienie informacji biograficznych czy sporządzenie bibliografi i dla konkretnych pisarzy było niejednokrotnie bardzo trudne. Przy drugiej, poprawionej wersji (2006), mogliśmy już
częściej korzystać z informacji zamieszczanych w Internecie, który w ciągu dziewięciu lat, jakie
upłynęły pomiędzy wydaniami, znacznie się już rozwinął – ale i tak nie udawało się znaleźć wielu
danych albo znajdowaliśmy szczątkowe, bo tylko takie się zachowały.
11
W opracowaniach polskiej literatury współczesnej ciężko znaleźć informacje o autorach literatury popularnej, a jeśli już w ogóle się znajdują, są szczątkowe. Dotyczy to także autorów, którzy
wywarli duży wpływ na polską literaturę (np. Janusz Zajdel, Andrzej Sapkowski, Marek Krajewski) i inni. Por. np.: L iteratura polska XX wieku, red. B. Kaniewska, A. Legeżyńska, P. Śliwiński,
Poznań 2005. Sytuacja ta ulega na szczęście zmianie: zob. L iteratura polska XX wieku. Przewodnik
encyklopedyczny, red. nauk. A. Hutnikiewicz, A. Lam, t. 1–2, Warszawa 2000.
139
Śląskie pogranicza kultur
produkcji – jednak brakuje w nich nawet listy nazwisk autorów, nie wspominając
o bibliografi i ich tekstów.
Jednym z powodów jest na pewno niskie mniemanie o niektórych dziełach,
zwłaszcza tych przeznaczonych – niejako odgórnie – dla szerszej, czasami też
mniej wyrobionej publiczności. Opinie znawców na temat dzieł tzw. literatury
popularnej, do których należą także utwory Guido von Felsa, są zwykle bardzo
krytyczne. Sytuacja taka trwa od wieków, ponieważ sądy te wynikają z zastosowania do tego rodzaju tekstów „kryteriów odnoszących się do literatury wysokoartystycznej”12 , przy całkowitym ignorowaniu Jaussowskiego „horyzontu oczekiwań” odbiorców13. W efekcie ci ostatni, nawet wiedząc o krytycznych opiniach
znawców na temat swoich ulubionych dzieł14, rzadko się nimi przejmują, z góry
uznając je – nie zawsze sprawiedliwie – za tendencyjne; co najwyżej w oficjalnych
wypowiedziach ukrywają „osobisty spis lektur”, wiedząc, że nie zyska on aprobaty. Gust krytyków i badaczy znacznie się czasem różni od gustu odbiorców: ci
ostatni nie zawsze poszukują w dziełach kultury tego, co znawcy uznają za szczególnie wartościowe. Pragną czegoś innego, co zaspokaja takie ich potrzeby, które
przez elity kulturalne są z góry uznawane za mało ważne albo wręcz prostackie,
za oznakę złego smaku i upodobania dla kiczu. Historia literatury spisana z punktu widzenia przeciętnych odbiorców wyglądałby zatem, jak sądzę, zupełnie inaczej niż ta napisana przez znawców. Nikt chyba nie wyobraża sobie dziś literatury
bez nazwiska sir Arthura Conan Doyle’a15: a jeszcze w latach trzydziestych XX
wieku wspominany już Dyboski wykluczał go z grona porządnych autorów, wymieniając go jednym tchem z autorem „sensacyjnych romansideł”, Sue’m16 i nie
poświęcając mu żadnej osobnej notki, mimo że wiadomo już było, iż zrewolucjonizował literaturę kryminalną. Tej jednak Dyboski nie akceptował, a zatem nie
akceptował też i Conan Doyle’a.
Listy bestsellerów, sporządzone według opinii czytelników i badaczy, z pewnością bardzo by się od siebie różniły, czy to w XIX, XX, czy w XXI wieku.
Na tej tworzonej przez badaczy być może nie znaleźliby się Helena Mniszkówna, Xavier de Montépin, Baronowa Orczy, J.K. Rowling albo Stephenie Meyer;
na tej czytelników – Bolesław Prus, Thomas Mann, Émile Zola, Doris Lessing
albo Mo Yan. Znalazłoby się za to miejsce dla wielu pisarzy pomijanych w historycznoliterackich syntezach, w tym dla Guido von Felsa, oczywiście wtedy, kiedy listę sporządzaliby czytelnicy z XIX i początku XX wieku17. Był on jednym
T. Żabski, Proza jarmarczna X I X wieku. Próba systematyki gatunkowej, Wrocław 1993, s. 21.
Ibidem, s. 21.
14
Szerzej na ten temat zob. T. Żabski, op. cit., s. 20 i n.
15
Critical essays on Sir Arthur Conan Doyle, red. H. Orel, G.K. Hall, New York 1992, passim.
16
R. Dyboski, op. cit., s. 700.
17
A i to niekoniecznie: obecnie powstają liczne fora internetowe, na których czytelnicy powracają do dawnych pisarzy, starając się na nowo odkryć ich twórczość. Utwory Guido von Felsa
12
13
140
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
z najpopularniejszych (i najpłodniejszych, jeśli przyjąć, że faktycznie był autorem
wszystkich dzieł podpisanych jego nazwiskiem) pisarzy swoich czasów, a dziś
badacze (i czytelnicy) nie pamiętają o nim niemal w ogóle, choć jego powieści
czytała cała Europa. Nawet niemieccy literaturoznawcy sprowadzają informacje
na temat Felsa praktycznie do wymienienia go jako jeszcze jednego autora uprawiającego „Trivialliteratur” i – ewentualnie – podania listy tytułów. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy na pewno jest fakt, że informacje o nim, jakie przetrwały do dzisiaj, są bardzo skąpe.
Pisarz bardzo tajemniczy
Guido von Fels to jeden z pseudonimów niemieckiego pisarza, który urodził się
w 1859 roku w Glatz (dziś Kłodzko) jako Paul Walter, choć praktycznie w ogóle
nie jest znany z rodowego nazwiska18. Był, jak wspomniano, jednym z najbardziej
poczytnych i najchętniej drukowanych pisarzy niemieckich, jeśli nie europejskich. O jego życiu wiadomo bardzo mało: urodził się i początkowo wychowywał na Śląsku, ale po śmierci matki dorastał u dziadków w Annabergu (obecnie
Annaberg-Buchholz), w saksońskich Rudawach. Mieszkał we Freibergu (Saksonia), potem w Berlinie. Skuszony przez opowieści przygodowe, które chętnie czytywał, wyruszył na morze; po powrocie, wbrew swojej woli, został kupcem (jego
dziadkowie byli kupcami galanteryjnymi), ale czas poświęcał głównie na studiowanie folkloru i samokształcenie; od 1888 podróżował po Afryce jako korespondent jednej z gazet; prawdopodobnie zginął w wypadku drogowym pod koniec
pierwszej wojny światowej. Dokładna przyczyna i data śmierci nie są znane, jako
jej miejsce podaje się Berlin.
Pisał zawodowo od około 1895 roku. Debiutował najprawdopodobniej powieścią Die Bettelgräfin oder Die Schicksale einer Grafentochter. Roman nach dem L eben
(Berlin 1895–189619); po polsku wydanej anonimowo jako Hrabina Żebraczka
(pierwsze odnotowane wydanie w 1901 roku20). Wydawał teksty co najmniej pod
niekoniecznie wracają do łask, ale powoli są przywracane kulturowej pamięci: poszukuje się ich
i rozmawia o nich na różnojęzycznych forach (np. rosyjskich czy serbskich).
18
Kilka faktów z biografi i Guido von Felsa podałam w Słowniku literatury popularnej, Wrocław
2006, s. 156–157. Różne źródła podają różne daty i informacje, a ustalenie jednej wersji jest właściwie niemożliwe, przynajmniej przy dzisiejszym stanie badań. Informacje biograficzne i bibliograficzne na temat von Felsa podaję w tej części artykułu za: Deutsches L iteratur-L exikon das 20. Jahrhundert, red. W. Kosch (et al.), t. 8, K.G. Saur Verlag, Zürich, München 2005, s. 413–415; G. Kosch,
M. Nagl, R epertorien zur Deutschen L iteraturgeschichte, t. 17 (Der Kolportageroman. Bibliographie 1850 bis
1960), Stuttgart 1993.
19
Wszystkie źródła wymieniają ją jako pierwszą w dorobku von Felsa, uznaję zatem, iż jest to
jego debiut.
20
Powieść tę wielokrotnie wznawiano, między innymi w 1903, 1906, 1912, 1916, 1924, (z tytułem:
Hrabina Żebraczka. Smutne dzieje zroz paczonego serca kobiety. Tragiczny romans z prawdziwego teraźniejszego
141
Śląskie pogranicza kultur
kilkoma pseudonimami (nie wszystkie
można obecnie ustalić): najczęściej używał nazwiska Guido von Fels i to pod
nim zasadniczo jest znany, ale publikował także jako Viktor Felsen, Viktor [von]
B., A.C. Davis, czasem pod nazwiskiem
rodowym: Walter Paul. Uprawiał specyficzny rodzaj literatury: powieść zeszytową a także opowiadania, które były przeznaczone do publikacji w zeszytach. Pisał
dużo, szybko i bardzo obszernie: liczba jego utworów nie jest dokładnie znana, różne źródła podają odmienne dane.
Choć krytycy załamywali ręce – i trudno
odmówić im słuszności – nad artystyczną jakością powieści zeszytowych, w tym
również utworów von Felsa, działalność
pisarska przyniosła temu ostatniemu nie- Stülpner und Karaseck, die verwegenen Wildzłe zarobki i sławę, a jego dzieła wyda- schützen und R äuberanführer der sächsischwano (i wznawiano) nieprzerwanie aż do böhmischen Grenzlande u. Gräfin K ielmannsegge, eine Geliebte Napoleons
wybuchu drugiej wojny światowej. Ostatni odnotowany nowy tytuł, Karl Stülpner.
Die zweite Hälfte seines abenteuerlichen L ebens und sein Ende, zugleich ein lebenswahres Bild
aus der Zeit der Ersten Erhebung Deutschlands – zeszytowa powieść zbójecka, do której
to odmiany Fels miał szczególne upodobanie – wyszedł długo po jego śmierci,
w 1934 roku; najprawdopodobniej zresztą jest to wydana pod nowym tytułem powieść Stülpner und Karaseck, die verwegenen Wildschützen und R äuberanführer der sächsischböhmischen Grenzlande u. Gräfin K ielmannsegge, eine Geliebte Napoleons (1899–1900).
Właściwie nic więcej na temat tego pisarza nie wiadomo – przynajmniej jeśli chodzi o dotychczasowy stan badań. Informacje biograficzne są, jak widać,
szczątkowe, a obszerna twórczość nie doczekała się osobnego omówienia; właściwie nie ma też kompletnej bibliografi i 21. Jednym z powodów zapewne jest fakt,
iż autor uprawiał powieść zeszytową, przez badaczy, działaczy oświatowych, krytyków i twórców literatury tzw. wysokiej uznawaną za przejaw całkowitego upadku artystycznego, najgorszą rzecz, jaka może spotkać czytelnika. O powieściach
ż ycia), 1933. Wydano ją także, anonimowo, pod tytułem Wydziedziczona, cz yli Losy pewnej hrabianki. Powieść z ż ycia rzecz ywistego (Wiedeń przed 1914) oraz jako dzieło Marii Grabińskiej Wyklęta córka. Epopea
[!] miłości i nienawiści, zemsty i poświęcenia (1936).
21
Na przykład Hainer Plaul wymienił go w swojej książce, jednym z ważniejszych opracowań
niemieckojęzycznej literatury popularnej, tylko trzy razy. Zob. H. Plaul, Illustrierte Geschichte der Trivial-L iteratur, Leipzig 1983, s. 211; 212; 215.
142
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
Guido von Felsa – choć bez wymieniania nazwiska autora, prawdopodobnie dlatego, że były to wydania anonimowe, czytamy:
możemy się przekonać z wykazu statystycznego Wydziału Prasowego Min. Spr.
Wewn. dotyczącego wydawnictw nieperjodycznych na ziemiach Polski, w jakich
rozmiarach młodzież jest deprawowana. Otóż okazuje się, że w Państwie Polskiem
wydawnictwa sensacyjne roczne osiągają w sumie większy nakład od beletrystyki
literackiej, nie mówiąc naturalnie o dziełach poważnych, których ilość i nakład jest
znikomie mały. Za pierwszy kwartał bieżącego roku wydano 1.277,670 egzemplarzy wydawnictw sensacyjnych przy średnim nakładzie książki 11 tysięcy egzemplarzy. Oto są bakterje ciężkich chorób, które zakażają dusze młodych czytelników lub
ludzi o niskim poziomie intelektualnym, z nich bowiem składają się konsumenci
niebezpiecznej, zgangrenowanej lektury. To »Kartusz genjalny rozbójnik« i »Marica
hrabina – żebraczka«, sprawiają, że młodociani wałkonie nie dostają promocji do
następnej klasy, a później dzięki swym wybrykom zostają bohaterami podwórza.
Należałoby dla tej plugawej beletrystyki wprowadzić cenzurę i zabronić rozprzestrzeniania zgnilizny, a w każdym razie chronić przed nią młodzież22 .
Sami czytelnicy jednak – ci, dla których powieści takie były pisane – mieli
na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Dla nich były to najlepsze i najpiękniejsze książki na świecie, a że było ich wielu, sprzedawały się znakomicie i w dużej
liczbie. Z przyczyn, o których już pisałam, nigdy nie trafiły na oficjalne listy bestsellerów, nawet wtedy, kiedy te już publikowano; nie ulega jednak wątpliwości,
że gdyby istniała alternatywna lista książek, lista, jak je kiedyś nazywano, książek
pokupnych, układana przez masowych odbiorców z XIX i XX wieku – powieści
zeszytowe uplasowałyby się na pierwszych miejscach, o ile nie zdominowałyby
całej listy, wśród autorów z pewnością zaś prym wodziłby Guido von Fels. Jego
powieści były wszak tłumaczone na wiele języków, między innymi na język polski, angielski, francuski, rosyjski, estoński, włoski, rumuński, norweski, szwedzki, jidysz, słoweński23: z pewnością zatem nie mógł narzekać na brak zainteresowania swoimi dziełami.
Powieść zeszytowa: „zakazany” bestseller
Termin „bestseller” pojawił się najprawdopodobniej pod koniec XIX wieku
w Ameryce. Jak pisze Michael Winship, historycy książki zwykle wiążą go z listą
22
Fatum [?], „Rozwój” 1925, nr 180 (3 lipca), s. 9 (Dział „Listy z Łodzi”). Pisownia oryginalna.
Autor prawdopodobnie pomylił powieść zeszytową Hrabina Żebraczka z operetką Hrabina Marica
(1924) Imre Kálmána, wystawioną po raz pierwszy w Wiedniu, nie odnotowano bowiem powieści
zeszytowej o takim tytule.
23
Te wersje językowe udało się odnaleźć, przeszukując Sieć, prawdopodobnie jednak lista ta
jest znacznie dłuższa.
143
Śląskie pogranicza kultur
sześciu pozycji, opatrzonych nagłówkiem „New Books, in the order of demand”
(czyli: nowe książki, ułożone w porządku od najbardziej poszukiwanych), jaka
ukazała się w pierwszym numerze nowojorskiego periodyku „The Bookman”
w lutym 1895 roku. Winship przywołuje jednak definicję z Oxford English Dictionary, która przypisuje pierwsze użycie słowa bestseller czasopismu „The Kansas Times & Star” z 25 kwietnia 1889 oraz – co chyba ważniejsze – przypomina,
że nowojorski „The Bookman” był wzorowany na zatytułowanym tak samo czasopiśmie londyńskim, które od października 1891 roku załączało listy „best selling books”, najlepiej sprzedających się książek, sporządzane na podstawie informacji od najważniejszego księgarza z West Endu 24.
To historia oficjalna: bestsellery, choć jeszcze ich nie nazywano w ten sposób,
nie pojawiły się jednak dopiero w XIX wieku, wraz z publikowaniem list, lecz
funkcjonowały od dawna, mimo że nikt nie prowadził rankingów sprzedawalności i poczytności. Widać to choćby w liczbie wznowień poszczególnych tytułów
i w nakładach. Romanse rycerskie, historie o Magielonie, Meluzynie czy Genowefie; apokryfy, hagiografie, kalendarze, przepowiednie, wróżby, senniki etc. –
wszystkie wydawano wielokrotnie przez setki lat, tłumaczono na wiele języków,
przerabiano, dostosowywano do zmieniających się warunków. Jak na czasy, w których niewiele osób umiało czytać, a książki kosztowały sporo, liczba wypuszczanych egzemplarzy była całkiem duża, bo duży był popyt 25. W XIX wieku „stare” bestsellery zaczęły ustępować miejsca nowym: zmieniła się produkcja, nowe
maszyny i technologie spowodowały znaczne potanienie książki26, a upowszechnienie obowiązku oświatowego i rozwój przemysłu wytworzyły nową grupę odbiorców, poszukujących nowocześniejszej, ale nie nazbyt absorbującej lektury.
Jednym z istotnych warunków była cena: im niższa, tym lepiej; to z kolei zależało,
w dużej mierze, od nakładu, ten zaś – od popytu 27. Nie prowadzono jeszcze badań rynku (choć były pierwsze próby), wydawcy zatem nie mogli przewidzieć, jak
szybko – i czy w ogóle – sprzeda się „ich” książka. Wyjściem z tej sytuacji okazało
się publikowanie beletrystyki w czasopismach. Stosunkowo tanie periodyki były
znakomitym sprawdzianem czy dany utwór, ukazujący się w odcinkach, cieszy
się uznaniem publiczności, czy nie: łatwo było przy tym sterować nakładem bez
ponoszenia większych kosztów. Najprawdopodobniej pierwszą powieścią wydaną w taki sposób był Robinson Crusoe Daniela Defoe: w latach 1719–1720 wychodził na łamach „The Original London Post or Heathcot’s Intelligence”28. Mamy
http://www.common-place.org/vol-09/no-03/winship/ [dostęp: 23.07.2013].
Na ten temat zob. m.in. T. Żabski, op. cit., passim.
26
O tych kwestiach zob. m.in. A. Kłoskowska, K ultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 2005,
s. 101–104 i n.
27
Zob. A. Kłoskowska, op. cit., s. 406–407.
28
Zob. D.J. Shaw, Serialization of Moll Flanders in “ The London Post” and in “ The Kentish Post”, 1722,
„The Library: The Transactions of the Bibliographical Society”, t. 8, nr 2, czerwiec 2007, s. 182.
24
25
144
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
tu jednak do czynienia z sytuacją, kiedy podziałowi na odcinki poddano tekst
już istniejący i, co ważniejsze, wcześniej opublikowany w „normalnym” trybie.
W późniejszym czasie zaczęto stosować inną strategię, mianowicie publikowanie
powieści najpierw w odcinkach, a następnie, jeśli zdobyła serca publiczności –
w woluminach. W ten sposób wydawcy – a czasami i autor – zarabiali dwa razy:
raz na publikacji w czasopiśmie, drugi raz – na normalnie wydanej książce. Tą
metodą wypuszczano nie tylko, jak można by się spodziewać, utwory przeznaczone dla mniej wyrobionych czytelników, ale właściwie większość powieści: tak
ukazywały się na przykład poszczególne tomy „Trylogii” Henryka Sienkiewicza
i L alka Bolesława Prusa, żeby wymienić wyłącznie polskich autorów.
Rozwinięcie tej techniki publikacji przypisuje się francuskiemu dziennikarzowi, redaktorowi i wydawcy, Émile’owi de Girardin, który w 1836 roku założył czasopismo „La Presse”, dostępne właściwie dla wszystkich ze względu
na bardzo niską cenę (roczna subskrypcja wynosiła połowę abonamentu innych
czasopism29); dodatkowo zachęcał czytelników zamieszczaniem dodatków beletrystycznych. Jego pomysły kopiowały inne pisma: przełomowe w tej kwestii okazało się wydanie przez „Journal des Débats” Tajemnic Paryża – pierwszej powieści,
która swoją premierę miała właśnie w odcinkach w czasopiśmie. Brooks nazywa wydawane w ten sposób utwory „pierwszą industrialną formą literatury”30.
Wspomnieć jednak należy tutaj i o innym wydawcy, który mniej więcej w tym samym czasie, ale po drugiej stronie kanału La Manche, zapoczątkował wydawanie
beletrystyki „in parts”, w odcinkach – Edwardzie Lloydzie, od 1836 roku publikującym w Londynie powieści w numerach (zeszytach)31. Być może są to pierwsze powieści zeszytowe, jakie znamy. Z czasem ta forma wydawnicza bardzo się
upowszechniła; by sprostać zapotrzebowaniu rynku i jak najwięcej zarobić, wydawano byle jak, na najmarniejszym papierze, szybko i dużo: autor zatem nie mógł
cyzelować swojej pracy (przy założeniu, że w ogóle miał na to ochotę, a wydawca
tego od niego oczekiwał). Miał napisać jak najwięcej i dowolnym sposobem zatrzymać czytelnika przy tytule: w efekcie powieści zeszytowe, w przeciwieństwie
do tych drukowanych w czasopismach, przyciągających różnorodną klientelę, zaspokajały, teoretycznie, gusta mało wymagających odbiorców32.
Oczekiwali oni w zasadzie niewiele: wartkiej akcji, przygód, sensacji, stereotypowych postaci, romansu, intrygi kryminalnej, pościgów, ucieczek, diabelsko
Zob. P. Brooks, op. cit.
Ibidem.
31
Zob. http://varney.50megs.com/varney/INTRO-1.HTM [dostęp: 07.08.2013]. Niektóre
źródła jako datę ukazania się pierwszych takich druków podają rok 1828. Zob. M. Léger-St-Jean,
Price One Penny: A Database of Cheap Literature, 1837–1860, źródło: http://www.english.cam.
ac.uk/pop/notes.php [dostęp: 07.08.2013].
32
Szerzej o powieściach zeszytowych zob. A. Gemra, „K wiaty zła” na miejskim bruku. O powieści
zesz ytowej X I X i XX wieku, Wrocław 1998.
29
30
145
Śląskie pogranicza kultur
złych i anielsko dobrych charakterów, słowem – interesującej fabuły, nastawionej
na dostarczenie im rozrywki i kończącej się tak, jak lubili najbardziej: happy endem, czyli połączeniem zakochanych i ukaraniem zbrodniarzy. Powieści zeszytowe czytano zasadniczo z dwóch powodów: bo było trochę wolnego czasu oraz,
a może przede wszystkim, dla fabuły i akcji. W drugiej połowie XIX wieku opanowały one praktycznie całą Europę. Ponieważ w przeciwieństwie do zwykłych
książek przynosiły bardzo duże dochody, wydawcy często widzieli w nich jedyny
ratunek dla swoich podupadających firm. Rozpacz krytyków z powodu poziomu
artystycznego powieści zeszytowych nie mogła więc zmienić stanowiska właścicieli oficyn w tej kwestii, nawet jeśli podzielali oni w cichości ducha ich poglądy.
Był to czysty biznes: nakłady były ogromne, zwłaszcza w porównaniu do tych literatury „wysokiej”. Felicja Bursowa, która chyba jako jedyna zbadała czytelnictwo
powieści zeszytowych przed drugą wojną światową, a więc w ostatnim możliwym
momencie, pisała: „Powieść współczesna ma nakład przeciętny 2000, powieść
zeszytowa dziesiątki tysięcy”33. Według Piotra Grzegorczyka te dziesiątki tysięcy oznaczały ponad pięćdziesiąt tysięcy34, ale piszący w roku 1911 Stanisław Dzikowski przytaczał wypowiedź hurtownika, z której wynikało, że bywały i powieści mające po sto tysięcy nakładu35. To i liczba zeszytów – przeciętnie jeden tytuł
miał od sześćdziesięciu do stu numerów – powodowało, że tak jak ogromna była
skala zjawiska, tak i ogromne były zarobki, choć jeden zeszyt nie kosztował zbyt
dużo36. Tadeusz Żabski pisze, iż standardowa „32-zeszytowa powieść równoważyła niemal cały dorobek wydawniczy oficyny ludowej”37, reszta była zaś czystym
zyskiem. Była to chyba najkorzystniej w historii, dla kredytodawcy, oprocentowana sprzedaż ratalna: nabywcy nie zauważali, że „jeden tom literatury sensacyjnej
[złożony] ze 100 zeszytów po 6 kop. kosztuje właśnie tyle, co kompletne wydanie
dzieł Słowackiego, z sześciu tomów się składające”38 i byli zadowoleni z tego, że
stać ich na dostarczające im dobrej rozrywki książki. Nie narzekali również świetnie zarabiający wydawcy i autorzy, którym całkiem nieźle płacono. Najmniej zadowoleni byli w całej tej sytuacji działacze oświatowi, nauczyciele, czasem rodzice,
badacze literatury i wreszcie literaci. Wbrew pozorom bowiem literatura „kuchennych schodów”, jak ją niegdyś nazywano, nie trafiała wyłącznie do odbiorcy z intelektualnych i społecznych nizin. Czytała ją służba, rzemieślnicy, robotnicy – ale
F. Bursowa, Brukowa powieść zesz ytowa i jej cz ytelnictwo, [praca magisterska w maszynopisie],
Warszawa 1939, s. 98.
34
P. Grzegorczyk, Życie literackie w Polsce, „Rocznik Literacki” 1937, s. 296.
35
Zob. S. Dzikowski, Za kulisami „literatury” sensacyjnej, „Świat” 1911, nr 18. Nawet jeśli przyjmiemy, że hurtownik nieco przesadził, to i tak nakłady musiały być bardzo wysokie – inaczej liczba wydawców powieści zeszytowych nie rosłaby w takim tempie.
36
O cenach powieści zeszytowych zob. np. A. Gemra, op. cit., s. 23; s. 33; s. 41–43.
37
T. Żabski, op. cit., s. 169.
38
S. Dzikowski, op. cit.
33
146
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
też spragnieni wciągającej lektury uczniowie czy pensjonarki39 i inni, choć oczywiście się do tego nie przyznawali, gdyż, jak pisała Bursowa, wstydzili się tego, że
czytają „bruki”40, jak mówiono o powieści zeszytowej, i tego, że się im one podobają. Bo krytyka była bezlitosna: wytykano miałkość fabuły, potworną składnię, okropny styl, przerażający język, rozwlekłość, powielanie scen, nierealistyczne
przygody (i ich nierealistyczną, w stosunku do całego czasu akcji, liczbę), schematyzm, papierowość postaci itd. Sienkiewicz w Szkicach węglem pisał na przykład złośliwie, przedstawiając Zołzikiewicza, bohatera niewątpliwie negatywnego, o podłym charakterze, że ten „pod ławką czytał Rynalda Rynaldiniego i inne podobne
utwory, kształcące serce, rozwijające umysł i budzące wyobraźnię naszej młodzieży”41. Wcześniej zaś jeszcze, w jednym z felietonów, wypowiadał się o powieściach
zeszytowych George’a Füllborna, niemieckiego pisarza urodzonego w Elblągu
(dawniej Elbing), których wydawanie planował Breslauer: „w zakresie czytania nie
masz nic bardziej szkodliwego, nic bardziej zgubnego dla moralności jak podobne
utwory”42. O języku tych powieści pisał z kolei: „Czy słyszeliście: książka, zamiast
podtrzymywać i oczyszczać język, psuje go; zamiast rzucać perły, rzuca śmiecie do
skarbca! Jest to w innym zakresie taka sama zaraza, jaka wiała od Barbary Ubryk,
Izabeli, Eugenii etc., których to wydawnictw również p. Breslauer był nakładcą”43.
To tylko dwa z wielu przykładów niezwykle negatywnych opinii na temat powieści
zeszytowych. Jak pisałam, trudno im odmówić słuszności; trudno też, by takich
mankamentów nie zauważali trochę lepiej wykształceni odbiorcy powieści zeszytowych, a tych przecież również było sporo. Co takiego zatem było w tych „potwornych powieścidłach”44, że ich nakłady i sprzedaż osiągały rekordowe wyniki,
A.E. Balicki, Ukochane muz y nasze, cz yli Miłość w kajdanach. Sensacyjna opowieść o dziewięciu łotrz ycach i Sherlocku Holmesie, Kraków 1908, s. 4.
40
Współcześnie również daje się zauważyć podobny wstyd, utrudniający, podobnie jak Felicji Bursowej, uzyskiwanie wiarygodnych wyników w ankietach. Pozornie pewni swoich wyborów czytelnicy
ukrywają przed ankieterami te lektury, co do których wiedzą, iż mają negatywne opinie u tzw. autorytetów kulturalnych – nawet jeśli oficjalnie tych autorytetów nie akceptują. Na temat różnic w wynikach
ankiet przeprowadzanych z tymi samymi respondentami zob. m.in. G. Straus, K. Wolff, Polacy i książki.
Społeczna sytuacja książki w Polsce 1992, Warszawa 1996; G. Straus, K. Wolff, Cz ytanie i kupowanie książek
w Polsce w 1994 r. (raport z badań), Warszawa 1996; G. Straus, K. Wolff, Zainteresowanie książką w społeczeństwie polskim w 1996 r. (raport z badań), Warszawa 1998; G. Straus, K. Wolff, Sienkiewicz, Mickiewicz, Biblia,
harlequiny… Społeczny zasięg książki w Polsce w 2000 roku, Warszawa 2002. Zob. także np. http://ebib.oss.
wroc.pl/2004/54/; http://www.ebib.pl/?page_id=331 [dostęp: 07.08.2013].
41
H. Sienkiewicz, Szkice węglem, [w:] idem, Wybór nowel, Ossolineum, Wrocław 1989, s. 40.
42
H. Sienkiewicz, Chwila obecna V II [w:] idem, Dzieła, red. J. Krzyżanowski, t. 49, Warszawa
1948–1955, s. 60–61.
43
H. Sienkiewicz, Chwila obecna X L , [w:], idem, Dzieła, op. cit., s. 196. Sienkiewicz pisze tutaj
o skandalicznym, jego zdaniem, przekładzie wydanej przez Breslauera powieści George Sand Consuelo (1843), porównuje go do języka powieści zeszytowych George’a Füllborna, których tłumaczenia również wypuszczał Breslauer.
44
Tak nazwał powieści zeszytowe Piotr Grzegorczyk. Zob. idem, op. cit., s. 296.
39
147
Śląskie pogranicza kultur
a tacy autorzy, jak von Fels45, mogli liczyć na ogromną i wdzięczną publiczność?
Czym tak skutecznie autor Jacka mściciela kobiet. Ducha zemsty (Jack, der geheimnisvolle
Mädchenmörder. Sensations-Roman, 1897) kusił swoich odbiorców?
Guido von Fels, autor pokupny
Guido von Fels bywa różnie określany: „König der Lieferungsromane”46 (król
powieści zeszytowych), „der wohl fruchtbarste deutsche Schriftsteller seines Jahrhunderst”47 (chyba najpłodniejszy niemiecki pisarz swojego stulecia), „der wohl
begnadetste Autor dieses Genres”48 (chyba najbardziej utalentowany autor tych
gatunków – chodzi o utwory wypuszczane w zeszytach). Jak wspominałam, nie
można ustalić dokładnej liczby jego dzieł. Wprawdzie Deutsches Literatur-L exikon
das 20. Jahrhundert wymienia w poświęconym mu haśle czterdzieści trzy pozycje, jednak inne źródła przypisują von Felsowi znacznie większą liczbę utworów.
Ma on być autorem siedemdziesięciu dwóch powieści zeszytowych, liczących razem 172.800 stron49; inni badacze podają, że napisał dziewięćset powieści wydawanych w seriach (R eihenroman; chodzi o opowiadania wypuszczane w zeszytach
mających najczęściej 32 strony), liczących łącznie 200.000 stron, a do tego jeszcze siedemdziesiąt dwie powieści zeszytowe (Heftroman, Kolportageroman)50. Trzeba
przypomnieć, że powieści te bywały bardzo obszerne: na przykład Ernst Adolf
Schilling, gennant die Blutdogge, der furchtbarste und gewaltigste R äuberhauptmann Deutschlands und Österreichs. Geschichtlicher Volksroman aus der Zeit August des Starken (1912–
1913) liczył sobie w sumie 2402 strony; Karl Stülpner und Johannes Karaseck die verwegenen Wildschützen de sächsisch-böhmischen Grenzwälder und Gräfin Charlotte K ielmannsegge
die Geliebte Napoleons wydany w 1928 roku liczył sobie 2400 stron (sto zeszytów po
24 strony). Powstaje jednak pytanie, czy von Fels rzeczywiście mógł napisać aż
tyle w tak krótkim czasie: łącznie byłoby to 372800 stron, co w przeliczeniu na 13
lat uprawiania literatury daje około 78 i pół strony dziennie. Wydaje się to niemożliwe, nawet jeśli się przyjmie, że jedna strona to A5, najpopularniejszy w wydawnictwach zeszytowych format, czyli – nie tak duży. Mamy więc do czynienia
45
Nie tylko von Fels: autorem pięciu powieści zeszytowych jest np. Karl May, który pisywał je
dla wydawnictwa Heinrich Gottholda Münchmeyera w latach 1882–1888. Wydawano je pod pseudonimami bądź anonimowo.
46
W. Faulstich, Medienwandel im Industrie- und Massen-zeitalter (1830–1900), Vandenhoeck und
Ruprecht, Göttingen 2004, s. 215.
47
R. Wittmann, Geschichte des deutschen Buchhandels, Beck, München 1999, s. 274.
48
K.M. Michel, Über R omanlektüre, „Akzent”, R. V, 1958, s. 334.
49
Zob. W. Faulstich, op. cit., s. 215. H.J. Galle, Volksbücher und Heftromane. Ein Streifzug durch 100
Jahre Unterhaltungsliteratur, Passau 1999, Fa 116/117–35.
50
B. Hillebrand, Was denn ist K unst? Essays zur Dichtung im Zeitalter des Individualismus, Vandenhoeck und Ruprecht, Göttingen 2001, s. 127.
148
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
albo rzeczywiście z tytanem pracy, albo z człowiekiem, który uciekł się do popularnego wówczas rozwiązania: zatrudniania innych osób do pisania powieści
i podpisywania się pod nimi swoim nazwiskiem, czyli – posiadania „fabryki powieści”, albo, jak to mniej elegancko nazywano, pisarskiej „stajni”; miał ją między
innymi Aleksander Dumas-ojciec.
Możliwe jest również, że choć Guido von Fels rzeczywiście istniał, jego nazwisko służyło także jako nazwisko wydawnicze: była to bardzo częsta praktyka, stosowana również i później, m.in. przez wydawnictwa komiksowe. Autorem
mógł być ktokolwiek (jeden tekst mógł mieć wielu „ojców”): zamawiano usługę,
za którą płaciło wydawnictwo, potem zaś opatrywano utwór odpowiednim nazwiskiem. Być może także von Fels kopiował cudze dzieła51 – w wypadku powieści zeszytowej niespecjalnie przejmowano się prawami autorskimi, zresztą narzędzia kontroli były nieskuteczne. Równie powszechne było wydawanie jednego
tekstu pod różnymi tytułami. Proceder taki uprawiali zarówno wydawcy, którzy
chcieli zarobić kilka razy na tej samej książce, jak i autorzy – z podobnych powodów52. I tak na przykład tożsame treściowo są polskie wydania powieści Georga
Füllborna Blada hrabina oraz Widmo starego zamku, zaś niejaki Witold Gutowski, co
do zasady, wydawał jedną powieść pod dwoma tytułami: Piękna Dalmatka to Sieroca dola; Porwana w noc poślubną to Dziewczę fabryczne; Potajemnie zaślubiona – Sekretarka
osobista; Siostra Maria to Piękna siostra53 . Można również podejrzewać, że von Fels
mógł być zręcznym kompilatorem i modyfikatorem tekstów wydanych wcześniej,
co także często się zdarzało; wątpliwości mogą budzić w takich sytuacjach przede
wszystkim utwory, których treść dotyczy dawnych wydarzeń, jak to często dzieje
się w zeszytowych powieściach zbójeckich. I tak na przykład powieść Lips Tullmann, der größte R äuber Deutschlands54 , wydana w 1899 roku, miała swoją poprzedniczkę o bardzo zbliżonym tytule: Lips Tullian und seine R aubgenossen. Eine romantische Schilderung der Thaten dieses furchtbaren R äuberhauptmannsund seiner Bande, welche im
Anfange des 18.Jahrhunderts ganz Sachsen, Böhmen und Schlesien mit Furcht, Schrecken und
Entsetzen-erfüllte. Powieść wyszła w 1854 roku, liczyła ok. 448 stron, a jej autorem
był Ernst Frei. Ten sam autor podany został przy powieści Nickel List und seine
Na temat autorstwa powieści zeszytowych zob. A. Gemra, op. cit., s. 18 i n.; zob. także informacje na temat autorstwa wydawanej przez Lloyda powieści zeszytowej Varney the Vampyre: or The
Feast of Blood. A R omance (1845–1847) w: A. Gemra, Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i Monstrum Frankensteina w wybranych utworach, Wrocław 2008, s. 134–135.
52
Jak ustaliłam, badając dostępne polskie powieści zeszytowe różnych autorów, na sto trzy
wydane utwory tylko trzydzieści sześć „to wydania pierwsze, pozostałe 67 to ich przedruki”.
A. Gemra, „K wiaty zła” na miejskim bruku, op. cit., s. 17.
53
A. Gemra, „K wiaty zła” na miejskim bruku, op. cit., s. 133. Najprawdopodobniej zresztą nie były
to oryginalne dzieła, lecz przekłady powieści pierwotnie (jak można przypuszczać) niemieckich,
na co wskazywać mogą pewne zbieżności między tytułami.
54
Prawdopodobnie autorzy hasła podali złe nazwisko zbójcy; we wszystkich źródłach występuje on jak Lips Tullian.
51
149
Śląskie pogranicza kultur
Spießgesellen, Romantische Schilderung des R äuber- und Gaunerlebens in Deutschland. In der
letzten Hälfte des 17.Jh., wydanej w 1856 roku i liczącej ok. 381 stron55, Guido von
Fels ma być natomiast twórcą powieści R äuberhauptmann Nickel List (1900). Brak
dostępu do wymienionych pozycji nie pozwala ich porównać – zbieżność tytułów jest jednak zadziwiająca. Trudno będzie zweryfikować postawione w kwestii
autorstwa von Felsa hipotezy, zwłaszcza że część tekstów jest niedostępna lub
nie jest dostępna w całości; niemniej jednak można by pokusić się w przyszłości
o taką pracę: pomogłaby ona uporządkować chaos, jaki obecnie panuje w kwestii
powieści zeszytowych, a mamy przecież do czynienia z pisarzem, którego uznaje
się za najbardziej płodnego i zarazem najbardziej utalentowanego w tej odmianie
pisarstwa.
Jest to jednak zadanie dla współczesnych badaczy-bibliografów: ówczesnych
czytelników nie obchodziło wcale – lub obchodziło w minimalnym stopniu – kto
jest autorem ich ulubionych powieści, choć nazwisko von Fels mogli zapamiętać,
skoro tak często się pojawiało na okładkach. Pisywał przecież utwory o bardzo
różnej tematyce – choć stwierdzenie to w wypadku powieści zeszytowej nie jest do
końca uprawnione – zapewniając sobie tym samym bardzo różnorodną klientelę.
Guido von Fels i rozbójnicy
Stosunkowo dużą grupę powieści Guido von Felsa stanowią tzw. romanse zbójeckie. Deutsches Literatur-L exikon das 20. Jahrhundert odnotowuje ich aż dwadzieścia
cztery, a i tak nie są to wszystkie, które przypisuje się von Felsowi56. Oprócz już
wymienionych znajdują się wśród nich m.in. takie teksty, jak: Louis Dominik Cartouche, der tollkühnste R äuberhauptmann aller Zeiten. Seine Taten, R aubzüge und Liebesabenteuer (1904–1905); R äuberhauptmann Gustav Nessel, der Schädelspalter und seine Schwarze
Bande (1905–1906); R äuberhauptmann Hans Jagenteufel, gennant der Rote Satan und die
Schwarze Marie, die Tochter des Scharfrichters von Prag. Historischer Roman (1907–1908);
R äuberhauptmann Jaromir Holzer oder Das Zeichen der Blutigen Hand (1909–1910); R äuberhauptmann R ichard Geissler, die Geißel der Tyrannen. Historischer Roman (1910); Der
Wildschütz und R äuberhauptmann Hans Kugelmann, gennant Kugelhans und seine Geliebte
Elise Apitzsch, bekannt als Prinz Lieschen. Geschichtlicher Volksroman aus der Zeit August
des Starken (1912). Liczba powieści zeszytowych, które napisał von Fels, wydaje się
wskazywać, iż znajdował on szczególne upodobanie w pisaniu takich utworów57.
Zob. http://geb.uni-giessen.de/geb/volltexte/2006/3609/pdf/BA-20.pdf [dostęp: 19.08.2013].
Zob. Deutsches L iteratur-L exikon das 20. Jahrhundert, op. cit., s. 413–415. Podana przy haśle osobowym bibliografia nie jest kompletna.
57
Sporządzenie szczegółowej, adnotowanej bibliografi i dzieł Guido von Felsa, uwzględniającej także jego opowiadania, wydawane w zeszytowych seriach o Dzikim Zachodzie, to zadanie na zupełnie inną pracę, zwłaszcza że w wypadku powieści konieczne byłoby zapoznanie
się z nimi wszystkimi, tak by ustalić, czy poszczególne tytuły nie zawierają tej samej treści. To
55
56
150
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
Z pewnością przy tym miał na nie rynek: czytelnicy lubili opowieści prawdziwe
(a te były o prawdziwych rozbójnikach), ze zbrodnią, miłością i końcową karą,
która zawsze musiała spotkać przestępcę, nawet jeśli był on przedstawiony tak, że
wzbudzał sympatię. Był to jeden z ważnych zarzutów wysuwanych przez moralistów i działaczy oświatowych przeciwko zeszytowej powieści zbójeckiej58 (krytyków z dziedziny literatury zajmowała przede wszystkim jakość artystyczna): że
wielu pospolitych przestępców ukazywano w pozytywnym świetle, często jako
tzw. szlachetnych bandytów i finałowa kara mogła być odczuwana wręcz jako
niesprawiedliwość wobec „obrońcy biednych”, „ciemiężyciela bogatych”, „wielbiciela kobiet”, „gentlemana z nizin”59 i – co było równie ważne – buntownika
przeciwko obowiązującemu prawu i władzy, udowadniającego, że przedstawiciele tej ostatniej często sami są przestępcami, ale ich i innych bogaczy (lub „dobrze urodzonych”) chroni prawo i/albo pieniądze, w przeciwieństwie do ludzi
niewinnych, lecz pozbawionych majątku lub tytułu. Wychowawczy skutek kary,
jaką w zakończeniu powieści wymierzano zbójcy, mógł zostać znacznie osłabiony
również dlatego, że cała fabuła poświęcona była jego niezwykłym, atrakcyjnym
przygodom. Sprawiedliwość dosięgała go dopiero po – niekiedy – całych latach
„dobrej zabawy” i zwycięskiego pochodu przez życie: wygrywanych pojedynków,
bitew, wyprowadzonych w pole władz, arystokratów i bogaczy, zdobywanych kobiet (pięknych i wiernych), ekscytujących pościgów i pogoni, możliwości swobodnego przemieszczania się, niepracowania, nietrapienia się o codzienny byt, zmiany
tożsamości, korzystania z wszelkich uciech, niepodlegania żadnej zwierzchności,
stanowienia własnego prawa i egzekwowania go, sprawowania władzy nad innymi itd. Wobec tak atrakcyjnego życia końcowa kara mogła się wydawać jedynie
drobną i krótko trwającą „niedogodnością” – choć oczywiście była surowa, a czytelnicy nie negowali jej konieczności, kierując się zasadą sprawiedliwości ludowej,
zgodnie z którą każda wina bezwzględnie pociąga za sobą karę.
Jak zatem widać, powieści zbójeckie z jednej strony wykorzystywały w swojej tkance fabularnej ludowe opowieści o rozbójnikach, często wyolbrzymiające
ich zasługi dla biedoty, choćby tylko z tego powodu, że przeciwstawiali się prawu ustanowionemu przez bogatych i tych bogatych łupiących, z drugiej zaś aktywnie współuczestniczyły w tworzeniu się legendy „szlachetnych bandytów”,
dokładając do istniejących już historii te, które powstały w umyśle autora dla
uatrakcyjnienia fabuły. Uwzględniały również niektóre fakty z życia rozbójników
przedsięwzięcie bardzo trudne do zrealizowania, ponieważ z niektórych tytułów zachowały się
jedynie pojedyncze zeszyty, trzeba by porównywać wydania tych samych tytułów w różnych językach, by uzyskać (ewentualnie) jednoznaczną odpowiedź.
58
Wcześniej zaś przeciwko romansowi zbójeckiemu.
59
Te i podobne wyrażenia, używane w odniesieniu do rozbójników – głównych bohaterów –
można spotkać w wielu romansach zbójeckich i zeszytowych powieściach zbójeckich. Tworzą one
wokół protagonistów nimb szlachetności, prawości i swoistego wdzięku.
151
Śląskie pogranicza kultur
– te, które wpisywały się w przyjętą formułę powieści. Były to przede wszystkim
takie występki, które można było jakoś „usprawiedliwić”: zabójstwo w obronie
kobiety, okradanie złodziei, wymierzanie kary tym, których ramię sprawiedliwości nie mogło (lub nie chciało) dosięgnąć z uwagi na ich status społeczny i majątek. Uwzględniano również, oczywiście, finałową kaźń zbójcy. Wydarzenia niewygodne pomijano albo pisano o nich w taki sposób, by czytelnik nie zobaczył
w nich przestępstwa. Na przykład walki band rozbójników z władzą opisywano
tak, że wyglądały na heroiczną samoobronę (wielka armia otaczająca grupkę ludzi,
którzy nie chcą być posłuszni złemu władcy), a napady na zamki – jako chęć wymierzenia sprawiedliwej kary ich okrutnym, gnębiącym poddanych właścicielom.
Sprytne przemieszanie odpowiednio spreparowanych faktów z fikcyjnymi wydarzeniami powodowało, że powstawała opowieść świetnie wpisująca się w sposób
myślenia o świecie swoich odbiorców. Jak pisze Tadeusz Żabski, „ze szczegółowych badań Zdzisława Piaseckiego wynika, iż prawda dziejowa o rozbójnikach
została wyraźnie pogwałcona, a bohaterowie poddani heroizacji i mitologizacji.
Uosabiają oni takie cnoty, jak siła, sprawność bojowa, odwaga, mądrość, uroda,
wspaniałomyślność”60. Niewiele miało to wspólnego z rzeczywistością.
Jednym z najsłynniejszych takich bandytów, o których pisał Guido von Fels
– dokładnie w taki sposób, jaki przedstawiono powyżej – był Louis Dominique
Cartouche, po polsku zwany Ludwikiem Dominikiem Kartuszem lub po prostu
Kartuszem61. Franciszek Salezy Dmochowski, powołując się na paryskie „Muzeum Domowe” i na niemiecki „Sontags Magazin” pisał o nim w 1835 roku
w wydawanym przez siebie tygodniku „Muzeum Domowe albo Czytelnia Wieczorna”, że urodzony w 1693 roku Kartusz był synem bogatego paryskiego bednarza, który „oddał go do szkół i nie szczędził na jego wychowanie”. Kradł od
dzieciństwa: z przysmaków okradał matkę, sąsiadkę z jabłek, a kolegów w szkole –
z piór, papieru i innych drobnych rzeczy. W końcu okradł z luidorów nauczyciela,
a potem, ze stu talarów, zaprzyjaźnionego młodego margrabiego. Kiedy wszystko
wyszło na jaw, ojciec chciał położyć kres złodziejstwu syna, ale ten uciekł do stryja, gdy zaś i on domyślił się, że Kartusz kradnie, ten uciekł i założył bandę. Aby
uniknąć podejrzeń policji, zaoferował, że zostanie jej informatorem; zmieniając
sprytnie nazwisko, uniknął także wcielenia do wojska. Członkom bandy zakazał
zabijania (chyba że w ostateczności) i noszenia broni w miastach: mogli mieć tylko „kije z ostrém żelazem na jednym końcu, a z gałką ołowianą na drugim”. Potrafił oddać część pieniędzy obrabowanej osobie, żeby nie została bez niczego –
ale też i bez skrupułów okradł starszą kobietę, udając jej syna, który wyjechał do
Gwadelupy. Przez rok nie „pracował” – i jego banda także – chcąc zniknąć z oczu
T. Żabski, op. cit., s. 120.
Właściwie nazywał się Louis Dominique Garthausen; jego rodzina miała niemieckie korzenie.
60
61
152
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
policji. Wydali go w końcu właśni kamraci: każdy z nich był obrażony, że to nie
jego wybrał na swego zastępcę. Został oskarżony o liczne kradzieże i zabójstwa,
skazany na łamanie kołem i śmierć; wyraził skruchę, pogodził się z Bogiem i napisał historię swego życia, w której pokazywał, jak pobłażanie małym grzeszkom
może doprowadzić do katastrofy, czyli swoją drogę życiową – „od rzemyczka do
koniczka”62. Tyle Dmochowski – a i w tej biografi i, starającej się pokazać postać
Kartusza „obiektywnie”, widać elementy legendy – na przykład wtedy, gdy mowa
jest o nim jako o osobie, która potrafi zwrócić okradzionemu część pieniędzy, by
nie został bez niczego w potrzebie. Mamy tu zatem i złą, i dobrą naturę rozbójnika, zarówno przestępstwa, jak i bardziej ludzkie odruchy, przejawy empatii nawet.
Z dzisiejszych informacji, jakie posiadamy na temat Kartusza63, wyłania się
postać syna handlarza winem (lub rzemieślnika – co do tego nie ma zgody), złodziejaszka, wydalonego ze szkoły za kradzieże64 i wyrzuconego za to z domu
przez ojca, gdy miał około 12 lat. Pierwszy raz trafił do więzienia za kradzież
butelki wina i wódki (upił się i zaczął wymachiwać szpadą). Przyłączał się do
różnych band, w końcu jedna z nich wybrała go na swojego przywódcę; jednak
dopiero po powrocie z wojska założył własną, świetnie zorganizowaną bandę
(liczącą około 2000 osób, działających w mniejszych grupach), która rabowała
powozy, dyliżanse, włamywała się do hoteli, kradła biżuterię, fałszowała pieniądze, papiery wartościowe itd. – czasem także zabijała. Słynął z galanterii wobec
kobiet, miał wiele kochanek – mimo niepokaźnej postury i braku wykształcenia był przystojny, wysportowany i elokwentny. Potrafił wspomóc w potrzebie,
a swoim postępowaniem i nieuchwytnością ośmieszał wymiar sprawiedliwości
i rządzących, co powodowało, iż cieszył się dużą popularnością wśród zwykłych
ludzi, ale był znienawidzony przez władze, arystokrację i bogatych, ale nieuczciwych mieszczan. Nie był wyłącznie rabusiem, ale też – prawdopodobnie – zabójcą (przypisuje się mu kilka morderstw). Długo unikał złapania, między innymi
dlatego, że jako informator policji znajdował się początkowo poza podejrzeniami.
W końcu jednak został schwytany, osądzony i stracony po, jak piszą autorzy hasła
osobowego w Grand L arousse Encyklopédique, „wymyślnych torturach”65: między
„Muzeum Domowe, albo Czytelnia Wieczorna. Dzieło poświęcone historyi, statystyce, moralności, naukom, sztukom pięknym, i literaturze krajowej. Z 200 rycinami”, przez F.S. Dmochowskiego, nr 5, 30 stycznia 1835, s. 39–40.
63
Trzeba jednak od razu przyjąć, że nie muszą być one prawdziwe; postać Kartusza obrosła
taką legendą, że często nawet badaczom trudno oddzielić informacje prawdziwe od wymyślonych.
64
Podobno kradł dla ukochanej. Miał jednak wówczas dopiero 11 lat, nie jest to więc informacja do końca wiarygodna.
65
Grand L arousse Encyklopédique, t. 2, Paris 1960, s. 670. Na temat Kartusza zob. też m.in.:
M. Ellenberger, Cartouche, histoire d’un brigand, un brigand devan l’Histoire, Paris 2006; H. Gilles, Cartouche: le Brigand de la R égence, Paris 2001; Bilder-Conversations-L exikon für das deutsche Volk. Ein Handbuch zur Verbreitung gemeinnütziger Kenntnisse und zur Unterhaltung, F.A. Brockhaus, t. 1, Leipzig 1837,
s. 386–387.
62
153
Śląskie pogranicza kultur
innymi chłoście i łamaniu kołem, co było normalną ówczesną praktyką, gdy chodziło o karanie złoczyńców. Inny ze zbójców, Nickel List (właśc. Andreas Christoph Beinhorn), o którym również pisał von Fels, był łamany kołem, przeszyto
go ośmioma strzałami, a na koniec, gdy jeszcze żył, ścięto mu głowę. Osadzono
ją następnie na wysokim palu, który wbito zbójcy w brzuch i tak pokazywano
zebranym. Ostatecznie ciało bandyty (zamordował między innymi swojego ojca
i siostrę) spalono na stosie66.
Władze, działacze oświatowi i moraliści ze wszystkich sił starali się zniszczyć legendę Kartusza, pokazując go w wielu publikacjach jako pospolitego rzezimieszka i mordercę. Jego losy, a zwłaszcza drobiazgowo opisywana kaźń, miały
być przestrogą dla każdego, kto chciałby pójść w jego ślady. Lud jednak, skądinąd
ekscytując się krwawymi opisami tortur i egzekucji, odrzucił umoralniającą część
tych historii i stworzył własną legendę Kartusza, a romanse zbójeckie skutecznie
ją podtrzymywały przez ponad sto lat – potem zaś rolę tę przejęły zeszytowe powieści zbójeckie. Jak pisze Tadeusz Żabski, w powieściach zeszytowych „Kartusz
jest […] już typowym »szlachetnym bandytą«, mającym bardzo niewiele wspólnego z postacią autentyczną”67. Prawdziwą biografię Kartusza znało mało osób:
był i jest do dziś postrzegany przede wszystkim przez pryzmat stworzonej wokół
niego „romantycznej” legendy.
Niemały udział w jej tworzeniu mieli, jak pisałam, autorzy zeszytowych powieści zbójeckich, w tym również – jeśli nie przede wszystkim – Guido von Fels,
bo powieść, której bohaterem uczynił Kartusza, była niezmiernie popularna i doczekała się ogromnej liczby wznowień – oczywiście nie zawsze pod nazwiskiem
autora. Na kolejnych stronicach książki Louis Dominik Cartouche, der tollkühnste
R äuberhauptmann aller Zeiten. Seine Taten, R aubzüge und Liebesabenteuer, której polską
wersję można przeczytać między innymi pod tytułem Ludwik Dominik Kartusz.
Najzuchwalsz y wódz bandytów. Jego dzieła, wyprawy i prz ygody miłosne spisane z akt, dokumentów i opowiadań (1908)68, maluje obraz niesprawiedliwie oskarżonego o kradzież młodzieńca, który chcąc uniknąć aresztowania, ucieka i poprzysięga, że
będzie bronił ubogich przed chciwymi bogaczami i ich nieuczciwością. Przed
oczami czytelnika roztaczają się coraz to nowe przygody przystojnego zbójcy
66
http://www.myheimat.de/adelheidsdorf/kultur/in-goettingen-wird-1828-der-vater-und
- schwestermoerder-andreas-christoph-beinhorn-aus-grone-mit-schweren-eisenkeulen-hing erichtet-d212754.html [dostęp: 15.07.2013].
67
T. Żabski, K artusz, sławny bandyta we Francji, jego ż ycie występne i prz ypadki (Wilno 1823), [w:]
Słownik literatury popularnej, red. T. Żabski, Wrocław 2006, s. 249. W późniejszym czasie ten „mit”
podtrzymywały m.in. sztuki teatralne i fi lm. Jednym z najsłynniejszych jest Cartouche – zbójca (Cartouche, reż. P. de Broca, Francja-Włochy 1962) z Claudią Cardinale i Jeanem-Paulem Belmondo;
pojawił się także Cartouche (reż. H. Helman, Francja 2009), fi lm telewizyjny.
68
Inne tytuły tego samego dzieła to: K artusz (1924); Ludwik Dominik K artusz. Najzuchwalsz y bandyta wsz ystkich czasów. Jego dzieła, wyprawy i prz ygody miłosne spisane z akt, dokumentów i opowiadań (1933).
Wszystkie te wydania wyszły anonimowo.
154
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
w paryskim „podziemnym mieście”, w „dzielnicy cudów”, w „towarzystwie”; kolejne zuchwałe napady, włamania i grabieże (ale zawsze dokonywane na tych, którzy na to zasłużyli), miłości i miłostki, pogonie i ucieczki, pojedynki, mdlejące
z oszołomienia urodą i galanterią Kartusza kobiety, zakochujące się w nim od
pierwszego wejrzenia, niezwracające uwagi na jego status społeczny, nocne wizyty w alkowach, przerażeni bogacze, chciwcy, oszuści i „złodzieje w białych rękawiczkach”, piękne klejnoty, bale, przebieranki, szlachetne uczynki, pomaganie
biednym i dotkliwe karanie tych, którzy dopuścili się niesprawiedliwości, przemocy czy okrucieństwa itd. Niewiele tu prawdziwego życia rozbójnika, a jeszcze
mniej – jego niecnych czynów i ich potępienia. Piękny, wesoły, młody, zuchwały,
sprawny fizycznie, dobrze wychowany, pełen galanterii Kartusz nie budzi przerażenia u czytelników, przeciwnie – może się stać obiektem pożądania albo uwielbienia i to nie tylko ze strony kobiet, ale także i mężczyzn, marzących o takich
przygodach, o życiu nieograniczonym biedą, codziennymi obowiązkami i bezradnością wobec dyktujących warunki bogaczy, odzierających ubogich nie tylko
z ostatnich groszy, lecz i z godności. Tę godność powieściowy Kartusz biednym
ludziom przywraca, karząc ich dręczycieli, obdarowując pieniędzmi i kosztownościami, zwracając to, co im bezprawnie zabrano. Dydaktyczna wymowa sceny
kaźni zupełnie niknie wobec tej legendy „szlachetnego bandyty”, który zszedł
na drogę występku z miłości (zakochał się w córce jubilera, a ten chciał go za to
ukarać) i został zdradzony przez ludzi, których uważał za przyjaciół. Niknie także dlatego, że tuż przed śmiercią powieściowy Kartusz bynajmniej nie okazuje publicznie skruchy, nie żałuje tego, co uczynił, jak to pisali niektórzy biografowie, lecz wygłasza przemowę wieszczącą, iż jego śmierć oznaczać będzie dla
ubogich mieszkańców Paryża powrót ucisku: „Mieszczanie paryscy! […] – Nie
byłem łotrem ani nędznikiem. Karałem tylko tyranów, lecz biednym przychodziłem z pomocą. Możni obawiali się mnie. Gdy żyć nie będę, poczujecie nieraz ich
pięść na sobie”69. Groźba zemsty możnych została więc zapowiedziana – ale to
nie oznacza, że sceny sądu i ukarania Kartusza mogłyby zniknąć z finału, by nie
niszczyć poczucia bezpieczeństwa czytelników. Przeciwnie: ich brak sprawiłby, iż
odbiorcy czuliby się oszukani, zawiedzeni: bowiem zgodnie z ludowym pojęciem
sprawiedliwości każdy występek musi zostać ukarany, nawet jeśli przestępca budzi sympatię lub został zmuszony do zejścia na złą drogę przez los czy okoliczności, a nie z powodu własnego charakteru.
Podobny schemat można spotkać także i w innych zeszytowych romansach
zbójeckich Guido von Felsa. Zbójcom, których historia jest zwykle powszechnie znana, autor „dorabia” romantyczny nimb ludzi cierpiących z powodu miłości, zdrady, niesprawiedliwości; nimb ludzi, którzy zostali rozbójnikami z niezawinionych przez siebie – w gruncie rzeczy – powodów. Akcentuje się to, co
69
Ludwik Dominik K artusz, op. cit., s. 1868.
155
Śląskie pogranicza kultur
najbardziej się podobało czytelnikom z ludu, o czym byli zupełnie przekonani:
jak pisze Tadeusz Żabski, „w pojęciu tych warstw bandyci walczyli z bogaczami,
wspomagali biednych, u których, gdy byli ścigani, znajdowali schronienie. Uchodzili za nieustraszonych rzeczników samoobrony klas pokrzywdzonych oraz
za inicjatorów społecznej rebelii” 70. Felicja Bursowa przytaczała takie między innymi wypowiedzi ankietowanych na temat bohaterów zeszytowych powieści zbójeckich: „Podoba mi się Czarny Rafał, bo był ofiarny i stawał w obronie słabszych
i uciśnionych”; „Pierwszy zeszyt zachęcił mnie do czytania, bo było o bandycie,
co rabował burżujów”; „Książęta i biskupi, hrabiowie, cesarz byli bardzo podli,
uciskali biednych ludzi. Kartusz dzielny był, co odebrał hrabiom i biskupom, to
dał biednym. Ich rabował, a biednym dawał. Śliczne to” 71. Wiarygodności przedstawianym wydarzeniom często dodaje podtytuł informujący, iż mamy do czynienia z powieścią historyczną, w samym zaś tekście utworu można spotkać przypisy, które odsyłają do konkretnych wydarzeń historycznych; także informacje
z prasy a nawet prac naukowych. W powieści von Felsa poświęconej Kartuszowi
takich przypisów jest bardzo dużo, nic zatem dziwnego, że czytelnicy uważali, iż
wypadki, o których czytają, miały miejsce w rzeczywistości.
W zeszytowych powieściach zbójeckich najważniejszy jest bardzo rozbudowany wątek awanturniczo-przygodowy, który przeplata się z wątkiem romansowym,
przy czym trzeba wspomnieć od razu, iż choć zbójca jest zakochany wyłącznie
w jednej kobiecie, to nie rezygnuje z miłostek. Ubarwiają one jego życie, ale w generalnym rozrachunku się nie liczą, gdyż ważna jest tylko ta jedna, prawdziwa,
wielka miłość. Może ją zakończyć tylko zdrada ukochanej (za zdradę mogło zostać uznane nawet obdarzenie innego mężczyzny uśmiechem) – w takiej sytuacji
rozbójnik nierzadko sam wymierza karę niewiernej – albo śmierć jednego lub
obojga kochanków. Przestępstwa ukazane są tak, by – przynajmniej do pewnego
momentu – nie niszczyć wizerunku bohatera. Obowiązkowa kara, jaką ponosi
na końcu, jest, w pewnym sensie, zadośćuczynieniem za każdy jego zły uczynek.
Prawo bowiem, nawet jeśli jest niesprawiedliwe, musi być przestrzegane: wyraźnie widać tutaj hołd składany starożytnej maksymie dura lex sed lex. W ten sposób także autorzy czynią ukłon w stronę władzy, która łatwo mogła zablokować
wydawanie „nieprawomyślnych” tekstów. To jeden z powodów, dla którego powieści zeszytowe są niebywale konformistyczne: ukazując wady prawa, korupcję władzy i wyższych sfer, nigdy nie nawołują do rewolucji, lecz każą godzić
się z losem i czekać na to, co ześle Opatrzność72. Bunt i sprzeciw muszą zostać
bezwzględnie ukarane; szczegółowy opis kaźni, wzorowany na tych spotykanych
T. Żabski, op. cit., s. 120.
F. Bursowa, op. cit., s. 57.
72
Nagrodą jest zwykle zmiana statusu społecznego: przejście do wyższych sfer. W zeszytowych
powieściach zbójeckich nie jest to oczywiście możliwe.
70
71
156
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
w pitavalach, ma być przestrogą dla potencjalnych naśladowców i utwierdzeniem
czytelnika w przekonaniu, że należy akceptować status quo. Schemat ten powtarza
się praktycznie we wszystkich zeszytowych powieściach zbójeckich Guido von
Felsa i wszystkich tych, w których pojawia się wątek kryminalny. Czytelnik, kupując nowe dzieło, otrzymywał zatem historię bardzo podobną do tej, którą już
znał, choć z innym bohaterem. Nie miało to dla niego jednak właściwie znaczenia (o ile w ogóle to zauważył): poszukiwał tylko dobrej rozrywki, wzruszającej
opowieści o dobru i złu, ekscytujących przygód protagonistów. Jeśli nowa-stara
powieść spełniała te warunki, był w pełni zadowolony.
Guido von Fels i mordercy
Jednym z istotnych warunków popularności powieści zeszytowej była jej aktualność, zdolność do oferowania fabuł, które oparte były na wydarzeniach z pierwszych stron gazet. Czytelnicy poszukiwali rozbudowania ekscytujących ich historii, „uzupełnienia” o to, czego nie mogli znaleźć w czasopismach, a co podniecało
ich wyobraźnię. Wydawcy i autorzy doskonale o tym wiedzieli, chętnie zatem
sięgali po tematy, które długo zajmowały czołówki gazet. Dobrze zorientowany
w potrzebach odbiorcy powieści zeszytowych von Fels nie mógł zatem przeoczyć
jednej z najgorętszych w XIX i na początku wieku XX sensacji: zbrodni dokonanych w 1888 roku przez tzw. Kubę Rozpruwacza (Jack the Ripper), londyńskiego
mordercę kobiet, którego tożsamość nie została nigdy ustalona i do dziś wielu poszukuje odpowiedzi na pytanie, kim był, choć uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi wydaje się wysoce wątpliwe73. Niemożliwe zatem jest podanie jego biografi i,
podać za to można pewne fakty ze zbrodniczej działalności. Przypisuje mu się co
najmniej pięć morderstw kobiet na East Endzie – było ich znacznie więcej, jednak
te łączy specyficzny sposób działania zabójcy, który swoim ofiarom podrzynał
gardło, rozcinał brzuchy, wycinał narządy wewnętrzne, w szczególności kobiece
(jednej z ofiar odciął piersi, wyciął serce – nigdy go nie odnaleziono – i częściowo
ją oskórował)74. Mimo że na East Endzie popełniano wówczas wiele zbrodni, policja uznała, że tylko te dokonane na kobietach i połączone z określonym sposobem traktowania ciał można z całą pewnością przypisać Kubie Rozpruwaczowi.
Istnieją na ten temat liczne teorie, których nie można potwierdzić, nawet jeśli ich twórcy są
przekonani o ich słuszności. Wśród potencjalnych morderców wymienia się m.in. członka rodziny
królewskiej, lekarza królowej, znanego malarza, żydowskiego emigranta z Polski, szalonego rzeźnika itd. Zob. np. P. Begg, K uba R oz pruwacz. Historia kompletna, Warszawa 2010; P. Cornwell, K uba
R oz pruwacz. Portret zabójcy, Warszawa 2004.
74
Na temat Kuby Rozpruwacza zob. m.in. R. Castleden, Wcielenia zła. Najgorsi ludzie świata:
staroż ytni złocz yńcy, okrutni monarchowie, straszne kobiety, przeł. K. Bieniaszewska, Warszawa 2008,
s. 281–287; A. Cook, Jack the R ipper, Stroud (Gloucestershire) 2009; J.J. Eddleston, Jak the R ipper.
An Encyclopedia, Santa Barbara 2001.
73
157
Śląskie pogranicza kultur
Niezwykłe okrucieństwo zabójcy, jego nieuchwytność, straszliwe okaleczanie
zwłok, bezradność policji, tajemnicze listy przychodzące do Scotland Yardu i gazet oraz nagłe ustanie morderstw spowodowały, że Jack the Ripper szybko stał
się jedną z chętniej wykorzystywanych przez kulturę popularną postaci75. Niewątpliwie przyczyniła się do tego również powieść Guido von Felsa zatytułowana Jack, der geheimnissevolle Mädchenmörder. Sensations-Roman, wydana po raz pierwszy
(prawdopodobnie) w 1897 roku. Po polsku książkę wydano przypuszczalnie w latach 1900–1901 w Łodzi, pod nazwiskiem Guido von Fels i tytułem Duch zemsty;
w roku 1925 wydano ją anonimowo w Warszawie pod tytułem Jack mściciel kobiet.
Duch zemsty; z tym samym tytułem powieść wyszła również w Warszawie w 1932
roku, ale już jako dzieło Guido von Felsa.
Czytelnicy doskonale wiedzieli, kim był „Jack”; autor zresztą, jak można przypuszczać, specjalnie już w tytule odwołał się do ich pamięci o tajemniczym mordercy i wydarzeniach, które długo nie schodziły z pierwszych stron gazet. I tak,
jeśli chodzi o periodyki niemieckojęzyczne, na przykład „Allgemeine Zeitung
München” między 13 września a 30 listopada 1888 roku opublikowała czternaście
mniej lub bardziej rozbudowanych notatek na temat mężczyzny nazywanego „Lederschürze” („Leather Apron”; pol. „Skórzany Fartuch”); „Berliner Tageblatt”
od 1 do 5 października 1888 roku codziennie drukował informacje o zbrodniach
Kuby Rozpruwacza (potem opublikował jeszcze dwie w listopadzie); berlińska
„Freisinnige Zeitung” od 12 września do 29 grudnia 1888 wydrukowała trzydzieści notatek na temat morderstw w Londynie76. Podobnie postępowali inni
wydawcy gazet, czemu trudno się dziwić: nieuchwytny morderca, grający na nosie policji i zastraszający ogromne miasto, był nie lada atrakcją dla spragnionych
sensacji dziennikarzy i czytelników – nie mówiąc już o tym, że cała sytuacja budziła przerażenie: łatwo było sobie uświadomić, że areną takich zdarzeń nie musi
być wyłącznie Londyn, ale każde inne miasto; ba, właściwie każde zamieszkałe
miejsce na ziemi – zaś okrutnym mordercą może być każdy napotkany człowiek.
Wydawać by się mogło, że tym razem autor zrezygnuje z romantycznej otoczki, trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której osoba dopuszczająca się
tak okrutnych i krwawych zbrodni mogłaby zyskać jakiekolwiek usprawiedliwienie, zostać otoczoną nimbem „szlachetnego bandyty”. Jednak już lektura pierwszych stron tej „niezwykle ciekawej i sensacyjnej powieści historycznej”, jak możemy przeczytać o niej w okładkowej reklamie77, świadczy o tym, że i tym razem
konwencja obowiązująca w powieści zeszytowej zwyciężyła nad faktami. Oto
lord Bradson, którego piękna kochanka – Eugenia Martella – wyrzuca z domu,
Na ten temat zob. m.in. G. Coville, P. Lucanio, Jack the R ipper. His life and crimes in popular entertainment, Jefferson 1999.
76
Informacje podaję za stroną: http://www.jacktheripper.de/zeitungsarchiv/ [dostęp: 12.08.2013].
77
G. von Fels, Jack mściciel kobiet. Duch zemsty, Warszawa 1932, zeszyt pierwszy, czwarta strona
okładki.
75
158
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
popełnia samobójstwo, ponieważ na życzenie Eugenii, z upodobaniem uwodzącej i wykorzystującej mężczyzn, został doprowadzony do bankructwa przez jej
nowego kochanka. Umierający lord wyznaje prawdę o tym, co się stało, tajemniczemu mężczyźnie, którego spotkał w parku. Mężczyzna obiecuje Bradsonowi,
że go pomści, a to dlatego, że kiedyś jego ojca doprowadziła do upadku i śmierci
piękna kokietka. Zabija więc wszystkie takie ladacznice, a informacje o godzinie
i miejscu przesyła wcześniej policji. Eugenia ginie od ciosu sztyletem, a morderca
kaleczy jej ciało. Narrator ujawnia, że nie mamy do czynienia z kimś całkowicie
nieznanym: morderca zwany jest Jackiem mścicielem kobiet (albo też Rozpruwaczem bądź Demonem Londynu), działa głównie w Whitechapel, ale nie unika
też innych dzielnic miasta; boją się go wszystkie nierządnice. Jak wyjawia, zabija
nie tylko z zemsty, ale też dlatego, że lubi. Przed morderstwem jego osobowość
się zmienia i zabójstwa dokonuje jego drugie ja78. Prawdziwe nazwisko Demona
Londynu to William Morris: jest zaręczony z piękną i nieświadomą jego drugiej
natury Ellen, którą bezustannie zdradza, od niej samej wymagając bezwzględnej
wierności i posłuszeństwa.
Otrzymujemy zatem od autora i wyjaśnienie przyczyn zbrodni (od razu dwie:
zemsta za utratę ojca i choroba psychiczna) oraz imię i nazwisko zabójcy. Dalej czytelnik dostaje również wyjaśnienia dotyczące między innymi tajemniczych
zniknięć prawdziwego mordercy: oto Jack ma łódź podwodną „Terror”, którą
pływa pod wodami Tamizy. Dzięki temu i dzięki informatorom, pracującym dla
niego w policji, udaje mu się unikać zastawianych na niego pułapek. Okrutny
i nieprzejednany wobec ladacznic, ma jednak i łagodniejszą twarz: nie karze podstawionej przez policję Bessie, wykupuje dziewczyny, którymi handlują inni. Dlaczego nigdy nie odkryto, kim był? Autor dostarcza wyjaśnienia również i tej kwestii. Oto Jack, który już nie może działać w Londynie, ponieważ policja depcze
mu po piętach, ucieka razem z narzeczoną do Ameryki. Jego statek zostaje jednak
zaatakowany przez kanonierkę, do czego jej dowódcę namówiła jedna z kobiet-nierządnic, które kiedyś Jack chciał zamordować. Jack ginie trafiony w serce, jego
narzeczona się truje; załogi obu statków topią się i nie zostają żadne ślady tego,
co się stało.
W streszczeniu znalazły się jedynie bardzo podstawowe informacje z fabuły: obfituje ona w tyle wydarzeń i wątków, że nie jest możliwe ich odtworzenie
w skróconej formie. Wyraźnie jednak widać, że autor postanowił zaspokoić ciekawość czytelników co do tych punktów, w których fakty nie mogły przemówić –
bo nie istniały. Odbiorcy powieści zeszytowych lubili tajemnice i zagadki: ale nie
lubili, kiedy w zakończeniu utworu tajemnice pozostawały niewyjaśnione, a zagadki nierozwiązane. Jack the Ripper musiał zatem uzyskać konkretne nazwisko
78
Szczegółowe streszczenie zob. A. Gemra, Powieść zesz ytowa. Próba typologii genologicznej. Aneks
do pracy doktorskiej, [maszynopis], Wrocław 1995, s. 41–46.
159
Śląskie pogranicza kultur
i twarz, a jego losy – stosowne zakończenie: zgodnie z konwencją tytułowy bohater został ukarany śmiercią, choć nie dokonał tego sędzia i kat, lecz sprawiedliwość boska, która nie mogła pozwolić, by zbrodniarz kontynuował swoją działalność w Nowym Świecie. W ten sposób nie tylko stało się zadość sprawiedliwości,
ale też czytelnicy otrzymali wyjaśnienie, dlaczego morderstwa nagle ustały, a zabójcy nigdy nie odnaleziono.
W fabule powieści przeplatają się fakty, dziennikarskie i towarzyskie dywagacje na temat najsłynniejszego dziewiętnastowiecznego mordercy i legendy spreparowane przez wyobraźnię „ulicy”, której potrzebne było jakieś logiczne wyjaśnienie tego, co się działo. Trudno było bowiem przyjąć, że ktoś morduje bez
powodu, dla samej przyjemności zabijania – a raczej, że zbrodniom nie przyświeca żadna „idea”, że nie mają one żadnego „szlachetniejszego” niż żądza krwi
i spaczony umysł wytłumaczenia. Wykorzystując doniesienia prasowe na temat
Kuby Rozpruwacza79, włączając je w swoją opowieść, narrator uzyskał wrażenie
prawdopodobieństwa, wystarczające czytelnikom do uznania Ducha zemsty za historię „z życia wziętą”, „prawdziwą”, ujawniającą to, co policja skrywała przed
opinią publiczną80 – czyli taką, jaką odbiorcy z tego kręgu lubili najbardziej. Fakty, postacie i informacje z gazet przeplatają się z informacjami stworzonymi przez
narratora i wykreowanymi przez niego wydarzeniami i bohaterami dość ściśle, co
powoduje, że, zwłaszcza „odbiorcy naiwnemu”, a takim jest czytelnik powieści
zeszytowej, ciężko je od siebie oddzielić: wszystkie zatem uznaje za prawdziwe.
Analogiczne chwyty wykorzystywał von Fels zresztą i w innych swoich powieściach mających za podstawę autentyczne postaci czy wydarzenia – jak w analizowanym wcześniej Ludwiku Dominiku Kartuszu – uzyskując podobny efekt. W późniejszym czasie (lata siedemdziesiąte XX wieku) do takich zabiegów uciekali się
twórcy tzw. political fiction, począwszy od jej „ojca-założyciela”, Fredericka Forsytha: można by więc powiedzieć, że w pewnym sensie powieść zeszytowa stała się
prekursorką znacznie późniejszej powieści political fiction 81.
Zwrócić należy od razu uwagę na fakt, iż von Fels już na samym początku powieści dokonał istotnej zmiany, która zaważyła na postrzeganiu postaci głównego
bohatera. Uczynił go mianowicie „mścicielem” – człowiekiem szukającym pomsty
na kokietkach, femmes fatales, kurtyzanach, utrzymankach – tych kobietach, które
udając miłość, rozbijały rodziny, uwodząc mężczyzn i polując na ich majątki, a po
wykorzystaniu ofiary bez skrupułów ją porzucały na rzecz następnego bogatego
79
A. Gemra, Specyficzne ujęcie historii w wybranych powieściach zesz ytowych, „Literatura i Kultura Popularna V”, red. T. Żabski, Wrocław 1996, s. 52.
80
Żaden z odbiorców nie zastanawiał się, jak to się stało, że narrator wie, w jaki sposób i gdzie
zginął Jack mściciel kobiet, skoro nie ocalała żadna osoba, która mogłaby przekazać takie informacje.
81
Por. M. Kraska, Na tropie Szakala. Gry i konwencje political fiction, Gdańsk 2003; A. Gemra,
Powieść polityczna prz ygodowa [hasło w:], Słownik literatury popularnej, op. cit., s. 476–477.
160
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
i równie naiwnego kochanka. Zbrodnia uzyskuje więc „szlachetną” motywację: bohater wymierza karę za przestępstwa, których wymiar sprawiedliwości nie może
ścigać, nie podlegają one bowiem penalizacji. Kolejna zmiana dotyczy statusu społecznego ofiar. Nie mamy tu już do czynienia z ulicznymi prostytutkami pochodzącymi z niższych warstw społecznych, jak to miało miejsce w większości wypadków
wiązanych z działalnością Kuby Rozpruwacza, lecz z kobietami, które dzięki uprawianemu przez siebie procederowi są dobrze sytuowane i obracają się w „towarzystwie” – choć niekoniecznie same mają tytuł i odpowiednie pochodzenie. Było to
bardzo ważne marketingowo posunięcie ze strony autora: nie musiał już przedstawiać w złym świetle bohaterów z nizin, za to mógł skupić się na „zgniliźnie moralnej” trawiącej arystokrację i bogate mieszczaństwo. Tym samym zaś nie zniechęcał czytelników do lektury, a jego bohater, skrzywdzony w młodości przez chciwą
ladacznicę, która uwiodła jego ojca, i ratujący biedne dziewczyny przeznaczone do
sprzedaży „dla rozrywki” bogaczy, sporo zyskiwał w ich oczach.
Ciekawym zabiegiem było także zastosowanie chwytu znanego z Doktora Jekylla i pana Hyde’a (Strange Case of dr Jekyll and Mr Hyde, 1886) Roberta Louisa Stevensona, mianowicie wykreowanie bohatera o rozszczepionej osobowości. Zasadniczo zatem czytelnik otrzymuje dwóch bohaterów: zbrodniarza Jacka, który lubi
zabijać i patrzeć, jak jego ofiary cierpią, oraz Williama Morrisa, czułego narzeczonego Ellen, który jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ma drugą,
ciemną stronę i czasem nawet próbuje z nią walczyć. Odbiorca może się przyglądać tej walce: obserwować, jak stopniowo jedna osobowość zaczyna dominować
nad drugą, a pierwsza zbrodnia pociąga za sobą następne. Mamy tu do czynienia
z pewnym uprawdopodobnieniem psychologicznym postaci (jeśli można mówić
o czymś podobnym w wypadku powieści zeszytowej): narrator nie stara się na siłę
wybielić przestępcy, ale chce jakoś zracjonalizować jego postępowanie, przydać
mu znamion logiki. Cierpienie, jakiego doświadczył Jack we wczesnych latach
swojego życia za przyczyną żądnej pieniędzy uwodzicielki, oraz choroba, która
– być może – jest wynikiem tego cierpienia, mają, w pewnym sensie, tłumaczyć
jego postępowanie, jego zbrodnie.
W tej ostatniej kwestii również nastąpiły pewne zmiany. Początkowo autor nie
odmawiał sobie (i czytelnikom) detalicznych opisów morderstw dokonywanych
przez Jacka, w tym także okaleczania ofiar. W powieści zeszytowej jest to rzadko
spotykane, zwykle bowiem autorzy i wydawcy, chcąc uniknąć działania cenzury
oraz oskarżeń o niemoralność i propagowanie zbrodni, poprzestawali na dość
enigmatycznych scenach, rzadko tylko pozwalając sobie na większą szczegółowość. Równie ważna była dla nich też akceptacja ze strony odbiorców, których
z jednej strony fascynowały dokładne relacje z zabijania (widać to chociażby w popularności pitavali i „jednodniówek” publikujących informacje najpierw o szczegółach przestępstw, następnie zaś z kaźni złoczyńcy), z drugiej jednak strony
byli dość konserwatywni i źle tolerowali zarówno odważniejsze sceny miłosne
161
Śląskie pogranicza kultur
(nie mówiąc już na przykład o scenach gwałtu), jak i zbyt realistyczne, ociekające
krwią opisy morderstw czy rozpłatanych, ukazujących wnętrzności ciał. Daje się
zauważyć, że wraz z rozwojem fabuły von Fels stopniowo rezygnuje ze szczegółowego relacjonowania poszczególnych morderstw i innych przestępstw, więcej
uwagi poświęcając przygodom Jacka, jego kompanów i narzeczonej. Nie oznacza
to, że całkowicie odstępuje od takich opisów: wystarczy przypomnieć długą scenę, w której dwaj mężczyźni, niesłusznie oskarżający żonę jednego z nich o to, że
jest kobietą sprzedajną (mąż chciał przejąć majątek żony), zostają przywiązani do
łodzi podwodnej Jacka i topią się – powoli – podczas jej zanurzania. Okrucieństwo głównego protagonisty objawia się w tej scenie z całą jaskrawością.
Z powieści von Felsa wyłania się bohater pełen wewnętrznych sprzeczności:
wierny i zdradzający jednocześnie, zmuszający innych do przestrzegania prawa moralnego, ale sam je ignorujący, wchodzący na drogę występku po to, by innych z niej
siłą zawracać, słaby, ulegający pokusom i zarazem przyznający sobie prawo do bycia
„ręką Opatrzności”, do ferowania w jej imieniu wyroków na tych, którzy popełniali
podobne jak on czyny. Nie jest to postać typowego „szlachetnego bandyty”, jakim
jest na przykład późniejszy Kartusz. Prawdopodobnie jest to zarówno wynik tego,
iż ciężko było znaleźć jakieś pozytywne aspekty postępowania Jacka the Rippera,
który niewątpliwie był pierwowzorem postaci Jacka mściciela kobiet, jak i dlatego, że była to jedna z pierwszych powieści von Felsa i nie miał on jeszcze wprawy
w konstruowaniu takich postaci. Trudno jednak odmówić tak młodemu – w sensie
doświadczenia literackiego – autorowi swego rodzaju talentu: znakomicie wykorzystał wszystkie ważne luki w wiedzy o Kubie Rozpruwaczu, by stworzyć własną,
wiarygodną i interesującą dla sporej grupy czytelników opowieść. Po dziewięciu
latach od ustania morderstw dalej nie było wiadomo, kto i dlaczego zabijał; zatem
prawie każda koncepcja była dobra i prawie każde wyjaśnienie – prawdopodobne.
Guido von Fels umiał podsunąć czytelnikom własne pomysły i zasugerować motywy, które przystawały do ich światopoglądu oraz sposobu postrzegania świata82.
Guido von Fels i nieszczęśliwe hrabiny
Choć von Fels szczególnie chętnie pisywał powieści zbójeckie i, nazwijmy je tak,
sensacyjne, debiutował, jak już wspominałam, utworem o zupełnie innej tematyce: Die Bettelgräfin oder die Schicksale einer Grafentochter. Roman nach dem L eben (1895–
1896)83. Opowiadał w nim historię dziewczyny, która dla miłości uciekła z domu,
O popularności powieści von Felsa o Kubie Rozpruwaczu może świadczyć choćby fakt, iż
uważa się ją za inspirację obrazu znanego niemieckiego malarza i karykaturzysty George’a Grosza
John, der Frauenmörder (1918). Zob. http://www.hamburger-kunsthalle.de/manson/catalog/grosz.
htm [dostęp: 17.07.2013].
83
Polskie wydania: zob. przyp. nr 20.
82
162
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
gdyż ojciec nie zaakceptował wybranka jej serca. Za nieposłuszeństwo wobec
rodzica została dotkliwie ukarana przez los. Wydawcy tak reklamowali ten tekst
w „Polaku” Wojciecha Korfantego:
Hrabina żebraczka romans kryminalny. Stronic 1027. Cena egz. ozdobnie opr. 4.50 mk.
Piękna ta opowieść opowiada nam losy córki hrabiego, która porzuciwszy dom rodzicielski, poszła w świat za swem ukochanem. Postępek jej nie uszedł bezkarnie.
Uwodziciel młodej hrabiny porzucił swą ofiarę, która przez przeciąg trzech lat błądziła po świecie o głodzie i chłodzie, aż ostatecznie wróciła do domu rodzicielskiego, prosząc ojca o wybaczenie. Nie uzyskawszy łaski ojca, ucieka ponownie z domu.
Kto się chce dowiedzieć o dalszych losach biednej hrabiny, niech przeczyta tą nadzwyczaj ciekawą powieść. Księgarnia Katolika w Bytomiu ulica Piekarska 8–584.
Z kolei w „Gazecie Toruńskiej. Gazecie Codziennej” można było przeczytać
taką zachętę:
Hrabina żebraczka, romans. W zajmujących słowach opisuje autor losy hrabianki, która porzuciwszy dom rodzicielski, długi czas żyła między obcymi i dopiero po wielu
cierpieniach i licznych przygodach powróciła w strony rodzinne85.
Ta krótka informacja o treści nie oddaje tego, co przynosi fabuła: pełno w niej
intryg, ucieczek, pogoni, zdrad, napaści, prześladowań, uprowadzeń, prób zabójstwa, sprzedaży do domu publicznego, bezprawnych uwięzień itd. Bohaterkę,
która zaufała fałszywej miłości i sprzeciwiła się woli ojca – zgodnie z etyką powieści zeszytowej to poważny błąd i zawsze jest przykładnie karany, oczywiście
pod warunkiem, że rodzic nie planuje dla dziecka niczego złego – czekają bieda i straszliwe przygody. Mają one wyraźnie pokazać, że kto przekracza czwarte
przykazanie, sam sobie gotuje zły los. Hrabianka Irena zaznała więc mrożących
krew w żyłach przygód i ledwo uszła z życiem (i czcią niewieścią): ostatecznie jednak wszystkie jej perypetie kończą się szczęśliwie.
Guido von Fels nie poprzestał na opowiedzeniu losów Hrabiny Żebraczki: mniej
więcej dziesięć lat później napisał, jak byśmy to dziś powiedzieli, sequel swojego debiutu: Liddy, die Tochter der Bettelegräfin (1906–1906), którego polskie wydanie pod
tytułem Lidia córka Hrabiny Żebraczki. Romans kryminalny wychodziło w Warszawie
w latach 1907–190886. Jak sam tytuł wskazuje, jego bohaterką jest córka bohaterki
Hrabiny Żebraczki. Po lekturze trudno też oprzeć się wrażeniu, że von Fels uznał, iż
skoro spodobała się pierwsza część, nie ma powodu, by specjalnie zmieniać drugą. W efekcie otrzymujemy książkę bardzo podobną w treści do swojej poprzedniczki: nie chodzi tu o poszczególne wydarzenia, lecz o schemat fabularny, rodzaje
„Polak” (Katowice) nr 115, 24 września 1912, s. 4.
„Gazeta Toruńska. Gazeta Codzienna” nr 295, 24 grudnia 1916, s. 4.
86
Wyszło też anonimowe wydanie pod tytułem L idia, córka Hrabini [!] Żebraczki. R omans (Warszawa 1928).
84
85
163
Śląskie pogranicza kultur
Guido von Fels, Die Braut des Polarfahrers
przygód i typ bohaterki wykorzystane przez narratora. Akcja zaczyna się w chwili,
gdy Hrabina Żebraczka, czyli Irena Hohenstein, umiera z tęsknoty za mężem, którego zabrała jej śmierć. Przed odejściem w zaświaty wyznaje córce, że jest ona dzieckiem innego mężczyzny, a nie tego, którego uznawała za ojca – śmierć jednak nie
pozwala jej powiedzieć, kto nim był. Zaczyna się walka o spadek: aby Lidia mogła
otrzymać majątek, musi wyjść za mąż, jeśli tego nie uczyni, wszystko odziedziczy
niejaki Egon. Czytelnik podąża za narratorem przez straszliwe wypadki, jakie spotykają piękną i niewinną Lidię: fałszywą przyjaciółkę Gerdę, która znieważa zwłoki
jej matki i kradnie testament, zazdrosna o majątek i Egona; tego ostatniego, fałszującego ostatnią wolę Ireny Hohestein tak, by Lidia musiała wyjść za niego lub zostać
pozbawioną majątku; truciznę, którą w dzień ślubu (pod przymusem) z Egonem
164
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
podaje Lidii Gerda; letarg, w który dziewczyna zapada i to, co czuje, budząc się
w trumnie; ucieczkę wraz z ukochanym, Walterem, do Anglii; utratę pamięci przez
Waltera – już męża; uwięzienie po fałszywym oskarżeniu o kradzież i żebractwo;
liczne próby zabójstwa, do jakich posuwa się Gerda i inni napotkani ludzie; sobowtóra, który się pod Lidię podszywa, by dostać majątek; lubieżnych mężczyzn próbujących ją zniewolić, handlarzy żywym towarem usiłujących ją porwać i sprzedać
do domu uciech – a nawet spotkanie ze sławnym Sinobrodym, którego siostrą okazuje się być fałszywa przyjaciółka. Lista nieszczęść, jakie spotykają bohaterkę, wydaje się nie mieć końca, podobnie jak podróże jej i jej ukochanego: akcja rozgrywa
się na bodaj czterech kontynentach. Jedynym jasnym punktem w całej tej „czarnej
serii” jest ślub z Walterem i narodziny synka – co prawda w mało godnym miejscu,
bo w przydrożnej gospodzie, tuż po uwolnieniu z więzienia87. Oplata ją sieć intryg,
otaczają źli ludzie, którzy bezustannie knują przeciwko niej; praktycznie nikomu
nie może ufać. Inni bohaterowie pożądają jej majątku, cnoty i piękna, została bowiem obdarzona niezwykłą urodą, wdziękiem i słodkim głosem: to powoduje, że
trudno jej się ukryć, bo, jak pisze o Lidii narrator, „chociaż mamy mnóstwo bardzo ładnych i pięknych kobiet, […] tak skończonej piękności […] nie zdarzyło […]
się jeszcze widzieć”88. Uroda, majątek, a nawet odwzajemniona miłość okazują się
niewystarczające, przynajmniej na początku, do osiągnięcia szczęścia. Zwłaszcza
dwa pierwsze atrybuty okazują się być bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem: bohaterka jest obiektem zawiści wszystkich tych, którzy tego nie mają. By
móc cieszyć się spokojnym życiem, musi najpierw przejść „drogę prób”: pokonać
liczne przeciwności losu i dowieść swojej cnoty, pracowitości, skromności, miłości
do męża, mądrości, rozwagi, tego, że nie jest przywiązana do pieniędzy, ma dobre
serce, jest prawa i miłosierna. Słowem – przypominać musi kobietę, którą wychwala
biblijna Księga Przysłów w Poemacie o Dzielnej Niewieście (Prz 31, 10–31), a która, jak
Hiob, została pozbawiona wszystkiego, by mogła udowodnić, że jej wartość tkwi
w niej samej, nie zaś w tym, co ją otacza czy w tym, co posiada. To swoista opowieść
egzemplarna, z której czytelnicy mogli się nauczyć, że pieniądze i tytuły nie dają
szczęścia, najważniejsze są dobre serce i miłość. To za nie bohaterka zostaje ostatecznie nagrodzona majątkiem, tytułem i szczęśliwym życiem u boku ukochanego
męża i z ukochanym synem. Z kolei wszyscy złoczyńcy ponoszą stosowną karę:
nie tylko zostają pozbawieni tego, co udało im się podstępnie uzyskać, ale też wielu z nich kończy życie na szafocie lub w więzieniu, ostatecznie z ręki wspólników
lub zagniewanej Natury, symbolizującej rękę Opatrzności. W ten sposób czytelnik
otrzymywał informację, że każde zło ma swój kres, nie należy się więc poddawać
Szczegółowe streszczenie zob. A. Gemra, Powieść zesz ytowa. Próba typologii genologicznej, op. cit.,
s. 80–85.
88
G.von Fels, L idia, córka Hrabiny Żebraczki. R omans kryminalny, Warszawa [1907–1908], s. 299–
300.
87
165
Śląskie pogranicza kultur
i tracić wiary, ale trzeba trzymać się zasad. Postać Lidii została skonstruowana tak,
by mogła stanowić wzorzec dla czytelniczek: to typ postaci zwanej „niewinnością
uciśnioną” – kobieta (dziewczyna), którą los straszliwie dotknął, choć w niczym nie
zawiniła. Prześladowana i gnębiona na różne wymyślne sposoby, pozostaje do końca tą samą miłą, dobrą osobą, jaką była na początku. Za swoją wytrwałość i dobry
charakter otrzymuje nagrodę: dom, kochającego męża i dziecko, co zgodnie z ówczesnymi obyczajami stanowić miało szczyt marzeń i aspiracji kobiety.
W podobnej stylistyce utrzymane są też inne awanturniczo-przygodowe powieści zeszytowe Guido von Felsa z postacią kobiecą z wyższych sfer jako głównym (tytułowym) bohaterem, jak na przykład Marya Stuart, nieszczęśliwa królowa
Szkocji. Powieść historyczna (Maria Stuart, unglückliche Königin von Schottland, data wydania niemieckiego nieznana; polskiego 1902). Wszystkie cieszyły się wielkim zainteresowaniem odbiorców, z kilku zapewne powodów. Pierwszym niewątpliwie
była fabuła: ogromna liczba niezwykle interesujących, często mrożących krew
w żyłach przygód, jakie spotykały nie tylko główną (tytułową) bohaterkę, ale też
i inne postaci, których wątki, zgodnie z konwencją powieści zeszytowej, były często tak bardzo rozwijane, że można byłoby z nich stworzyć całkowicie odrębną
opowieść. Lokując akcję na różnych kontynentach, narrator zyskiwał możliwość
pokazania zarówno egzotycznych (czyli: nie-swojskich) obyczajów, przyrody, architektury itd., jak i zróżnicowania przygód w zależności od środka lokomocji –
bohaterowie przecież musieli się jakoś przemieszczać. Podsycał więc ciekawość
odbiorców zastanawiających się, jak na przykład bohaterka wymknie się swoim prześladowcom na pełnym morzu albo w pędzącym przez bezkresne, puste
przestrzenie nieznanego jej kraju pociągu. Fakt, że główna protagonistka była
przedstawicielką wyższych sfer, sprawiał z kolei, że czytelnicy mogli „zajrzeć”
do świata arystokracji, co normalnie było raczej niemożliwe. Zaspokajało to ich
potrzebę wiedzy (czy raczej potwierdzało przypuszczenia) na temat tego, jak żyją
ci, na których mogli tylko spoglądać z daleka, zazdroszcząc im bogactwa, strojów, wolności, podróży, braku konieczności pracy zarobkowej. Nieszczęścia, jakie dotykały bohaterkę-hrabiankę, hrabinę czy królową, dawały im – w pewnym
sensie – satysfakcję: może byli oni ubodzy, ciężko pracowali, nie mogli sobie pozwolić na wiele rzeczy – ale za to ich życie było w miarę spokojne i pozbawione
straszliwych wydarzeń i cierpień, jakich one doświadczały. Ważne było też przesłanie moralne, jakie wyłaniało się z kart utworu: że to nie majątek i pochodzenie dają szczęście, lecz przestrzeganie praw boskich. W zamian za to, że jest się
im wiernym, otrzymuje się nagrodę: czyli, najczęściej, bogactwo, tytuł, dobrego
męża i śliczne dziecko. Tym samym czytelnicy mogli mieć nadzieję, że i oni kiedyś mogą doczekać się polepszenia bytu: ale nie buntując się przeciwko temu,
co daje Opatrzność, jak to czynili negatywni bohaterowie utworu, za wszelką
cenę chcący się wyrwać z nizin społecznych, lecz godząc się na jej wyroki. Jedna z najważniejszych funkcji powieści zeszytowej – pocieszycielska – zyskiwała
166
Anna Gemra Zapomniane bestsellery: powieści zesz ytowe Guido von Felsa z Glatz
w ten sposób pełną realizację: nie tylko przez ukazanie w zakończeniu ukarania
złoczyńców i nagrodzenia pozytywnych bohaterów, ale też przez pozostawienie
czytelnika z nadzieją na lepszą przyszłość. Nic więc dziwnego, że utwory tego
typu miały ogromną liczbę odbiorców, znajdujących w nich potwierdzenie swoich marzeń o tym, że uczciwość, sprawiedliwość, dobroć i pokora przyniosą im
kiedyś odmianę losu: wystarczy tylko poczekać. Czekać mogły i kobiety, i mężczyźni: wbrew pozorom bowiem nawet powieści o „nieszczęśliwych hrabinach”
nie były skierowane wyłącznie do kobiecego odbiorcy, również mężczyźni mogli
znaleźć tutaj coś dla siebie, ekscytując się przygodami na lądzie, morzu, w powietrzu i pod ziemią, „braniem udziału” w niezwykłych, wymagających odwagi, brawury i rozumu wydarzeniach, identyfikowaniem się ze szlachetnymi wybawcami,
którzy zawsze zdążali na czas, by wybawić nieszczęsne niewiasty z największych
opresji. Pod tym względem autorzy powieści zeszytowych byli bardzo demokratyczni: tworzyli teksty, które nie dyskryminowały żadnej z płci. Każdy mógł tu
znaleźć coś dla siebie, ponieważ wprowadzały one elementy różnych gatunków
literatury popularnej89. W jednej powieści był zatem i kryminał, i thriller, i sensacja, ale także romans, awantury, tajemnice, przygody, groza, melodramat, powieść
zbójecka, czasem trochę erotyki – słowem, dla każdego coś odpowiedniego.
Powieść zeszytowa: ciąg dalszy nastąpił
Powszechnie uważa się, że kres powieści zeszytowej przyniosła druga wojna światowa. Rzeczywiście, jej wybuch mocno ograniczył produkcję tego typu literatury, zaś po jej zakończeniu ukazało się już bardzo niewiele tytułów, w większości wypadków zresztą były to wznowienia tego, co wyszło przed wojną. Jednak
dziedzictwo powieści zeszytowej nie zaginęło: najsilniej jej wpływy można dostrzec w tzw. operach mydlanych, telenowelach, z powodzeniem wykorzystujących wszystkie chwyty, jakie wcześniej stosował między innymi twórca Ludwika
Dominika Kartusza, Guido von Fels. Spotyka je też podobny powieściom zeszytowym los: znienawidzone przez badaczy, widzących w nich przemieloną wiele razy
popkulturową „papkę” dla masowej publiczności, mają ogromną liczbę wiernych
widzów, przejmujących się losami postaci, oczekujących niecierpliwie następnych
odcinków. Strony zatem nie doszły jeszcze – jak widać – do porozumienia, a duch
Guido von Felsa, wyłaniający się z jego zapomnianych bestsellerów, żyje ciągle
na ekranie i nie widać, by zechciał nas niebawem opuścić.
O gatunkach w literaturze popularnej zob. m.in. T. Żabski, L iteratura popularna, [hasło w:]
Słownik literatury popularnej, op. cit., s. 310–316; A. Gemra, L iteratura popularna – literatura gatunków?,
[w:] R etoryka i badania literackie. R ekonesans, red. J.Z. Lichański, Warszawa 1998, s. 55–74; Z. Jarosiński, L iteratura popularna a problemy historycznoliterackie, [w:] Formy literatury popularnej. Studia, red.
A. Okopień-Sławińska, Wrocław 1973, s. 11–30.
89
167
Małgorzata Łoboz
Uniwersytet Wrocławski
Edukacja i perswazja
w dwujęzycznym czasopiśmie
dewocyjnym na Śląsku –
„Głos św. Franciszka” (1908–1938)
„Duszą Śląska jest Ślązak” – powyższe (powielane nierzadko w badaniach śląskoznawczych) stwierdzenie wypowiedział ks. Emil Szramek w budzącym niegdyś
liczne kontrowersje studium Śląsk jako problem socjologiczny. Próba analiz y (1934).
Nawiązywał w nim do modnej u schyłku XIX wieku modernistycznej formuły „duszy narodu”, wskazując polityczne i ekonomiczne uwarunkowania pogranicznego położenia tego regionu. Owo terytorialne usytuowanie w sposób oczywisty narzucało określony proces identyfikacji z polską grupą narodowościową.
Szczególna rola w tym względzie przypadła literaturze i czasopiśmiennictwu,
które na Śląsku – regionie przyszłościowym pod względem gospodarczym, przemysłowym i ekonomicznym, wyróżniającym się bardzo wysoko rozwiniętą siecią wydawnictw i branżą poligraficzną – od początku XX wieku konsekwentnie
rozszerzało swoją ofertę, przy czym autorzy tekstów publikowanych na łamach
prasowych (poetyckich, prozatorskich, publicystycznych) pod pojęciem integracji najczęściej rozumieli solidarność w obrębie wspólnoty narodowej. Akcentując
kulturotwórczy wymiar polskości Śląska, Szramek szanował dwujęzyczność i kulturową niezależność Ślązaków, podkreślając prawo mieszkańców tego regionu do
wolnego wyboru narodowości, lecz jako znakomity analityk śląskiej mentalności dowartościowywał on jednocześnie postawy patriotyczne, dramatyczne osamotnienie obywateli stojących na straży własnej tożsamości. Poglądy Szramka,
kształtujące się w latach dwudziestych XX wieku, a opublikowane w 1834 roku
169
Śląskie pogranicza kultur
stanowią znakomite tło dla analizy trzydziestu roczników „Głosu św. Franciszka” – czasopisma dewocyjnego, ukazującego się w latach 1908–1938, a wydawanego przez franciszkanów najpierw na Górze św. Anny, następnie we Wrocławiu1. „Głos” adresowany był do tercjarzy III Zakonu św. Franciszka, a jego
redaktorom udało się stworzyć „dwujęzyczny” system komunikacji przeznaczony
dla Ślązaków posługujących się zarówno językiem polskim, jak niemieckim. Publikowane tam artykuły przyczyniły się do kreowania podstawy tożsamości kulturowej dla wszystkich odbiorców (niemieckojęzyczna wersja „Franziskusbote”,
w 1936 r. przemianowana na „Franziskanische Leben”, natomiast w 1933 roku
na skutek wzmożenia aktywności „Franciszkańskiego Związku Młodzieży” ukazywał się dodatek „Franziskanische Jugend”, lecz tylko w języku niemieckim).
Warto jednak na samym początku podkreślić, że redaktorzy pisma przez cały
okres jego działalności dalecy byli od podziałów narodowościowych, traktując
swych czytelników jak wspólnotę Ślązaków (często na przykład w różnego rodzaju ogłoszeniach o mających się odbyć rekolekcjach czy ćwiczeniach duchownych
posługiwali się sformułowaniem: wierni języka polskiego i wierni języka niemieckiego).
Czasopismo tercjarskie odwoływało się głównie do kształtowania wiary religijnej, a nawet konkretniej – do duchowości franciszkańskiej, niemniej, co znamienne, religijna retoryka w „Głosie” rozbudzała emocje czytelników za pośrednictwem języka polskiego, który w tamtym okresie pełnił rolę ważnego wyznacznika
tożsamości narodowej. W piśmie drukowano teksty katechizmowe i hagiograficzne, literaturę umoralniającą i dydaktyczną, publicystykę ujętą w działy dla kobiet,
mężczyzn i młodzieży, felietony i relacje z życia tercjarzy na Śląsku, wiadomości
z życia Kościoła na świecie i w diecezji wrocławskiej, nekrologi i reklamy, ogłoszenia i porady domowe. „Głos” rozpowszechniany był przez członków III Zakonu i docierał do wszystkich parafi i, w których zakon ten rozwinął działalność.
Dewocyjny charakter pisma decydował o zaangażowaniu się jego redaktorów
w chrześcijański system wartości. Rozważania, nauki rekolekcyjne, opowiadania egzemplarne, powieści i legendy zamieszczane na jego lamach układają się
w schematyczny paradygmat, oparty na imperatywnym rodzaju perswazji, co
ujawnia się zarówno w warstwie językowej, jak i fabularnej. Tak więc czytelnik
ma do czynienia najczęściej z tematyką franciszkańską, a tematem naczelnym jest
Pierwszy numer pisma ukazał się w styczniu 1908 roku. Do 1912 roku redaktorem był o.
Maurus Kluge, w latach 1912–1924 redakcję przejął o. Franciszek Czech, w latach 1924–1926 –
o. Grzegorz Moczygęba, w latach 1927–1938 – o. Fabian Gielnik. Siedziba „Głosu” pierwotnie
również mieściła się na Górze św. Anny, ale o. Franciszek Czech, rezydujący później w Prudniku
i Wrocławiu, zmieniał miejsce zamieszkania, a wraz z nim zmieniał się też adres redakcyjny (pismo drukowane było najpierw w drukarni Karola Miarki młodszego w Mikołowie, od 1912 roku
w drukarni „Schlesische Volkszeitung” we Wrocławiu, a od kwietnia 1923 roku w Wydawnictwie
św. Antoniego we Wrocławiu przy klasztorze Franciszkanów na Karłowicach).
1
170
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
Pierwszy numer „Głosu Świętego Franciszka”
171
Śląskie pogranicza kultur
tercjarskie i kapłańskie powołanie, które spośród wartości apoteozowanych wysuwa się na plan pierwszy. Widać to na przykładzie pierwszego numeru pisma,
które otwierała imperatywna deklaracja:
W imię Jezusa, ma głos tego pisemka miesięcznego dojść do wszystkich tercjarzy. Głos św. Franciszka ma dzieci św. Franciszka z Trzeciego Zakonu pouczać
i wzmacniać w dążeniu do cnoty i doskonałości, ma im objaśniać regułę, ma im
naśladowania godne przykłady podawać, aby ich uczynić prawdziwymi chrześcijanami i prawdziwymi dziećmi świętego Ojca2 .
Podstawą dla sformułowania estetycznych wyznaczników treści, tzn. określenia tej konkretyzacji estetycznej, jaką jest temat św. Franciszka, stały się teksty
źródłowe (przede wszystkim Kwiatki św. Franciszka), jednakże większość utworów literackich z „Głosu” stanowiła rodzimą produkcję amatorów: śląskich franciszkanów lub tercjarzy. Utwory te (zazwyczaj utrzymane w konwencji legendy)
są nacechowane perswazyjnie, gdyż literatura ta miała przede wszystkim charakter ilustracyjny wobec treści ewangelicznych (biblijnych). Niektóre powiastki egzemplarne powielają motywy Kwiatków, pozostałe stanowią parafrazy konkretnych dziewiętnastowiecznych utworów literackich (na przykład nawiązują do
opublikowanej na łamach „Głosu” w 1908 roku przypowieści Antoniego Edwarda Odyńca Święty Franciszek i wilk z Gubbio). W wielu wypadkach środki perswazji
ujawniały się w utożsamianiu rzeczywistości literackiej z tym światem wartości,
z którym identyfikował się adresat; wszak bohaterami zamieszczonych w „Głosie” legend hagiograficznych byli święci – tercjarze III Zakonu, a tercjarstwo nobilitowało nisko wykształconych czytelników.
Pismo ewoluowało równolegle z działalnością franciszkańskiego Wydawnictwa św. Antoniego, w którym rozwijała się produkcja książek, modlitewników, broszur religijnych w języku polskim (reklamy tychże druków zamieszczał
na okładce niemal każdy numer „Głosu”), co świadczy o niezwykłym – edukacyjnym – przesłaniu inicjatorów tych przedsięwzięć, niezależnym od tożsamości
narodowej zakonników (którzy w większości identyfikowali się z niemieckojęzycznym obiegiem kulturowym). Na uwagę zasługuje również fakt, że zakonnicy franciszkańscy chcieli przemówić do śląskiego ludu w jego ojczystym języku,
wykazując tym samym zrozumienie dla zjawiska, jakim jest syndrom naszej ziemi, naszej kultury, naszego języka – naszej, czyli śląskiej ziemi, śląskiej kultury
praktykowanej w języku polskim. Niejednokrotnie takie dwujęzyczne i dwunarodowościowe duszpasterstwo integrowało przestrzeń terytorialną w jednolity,
duchowy obszar wspólnoty tercjarskiej. Inklinacje ku polskiej świadomości politycznej można zauważyć w „Głosie” po 1918 roku, kiedy część Śląska została
włączona w terytorialny obszar państwa polskiego. Mimo to redaktorzy „Głosu”
2
172
„Głos św. Franciszka” 1908, s. 2.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
starali się pozostać apolityczni i wystrzegali się agitacji na rzecz chociażby plebiscytów czy powstań śląskich. Niemniej wyróżniają się krótkie narracyjne wstawki, świadczące o próbie integracji narodowościowej. Znamiennym tego przykładem jest reportaż zatytułowany Szczęśliwy dzień. Odwiedziny domów tercjarskich (1921),
w którym akcentowano rzadko spotykane zjawisko przyswajania przez ludność
niemieckojęzyczną tradycji kulturowej, określanej jako „miejscowa”:
Podobał mi się w tym kółku rodzinnym ojciec – dziadek, typowa postać z fajeczką w ustach, rodem z Alzacji, źle mówiący po polsku, ale kochający snać już zagon
i obyczaj polski3.
Rocznik 1925 obfituje w poezję polskich romantyków, zwłaszcza Kornela
Ujejskiego i Teofi la Lenartowicza, a pierwszą stronę każdego numeru często wypełnia wiersz ks. Konstantego Damrota – poety o zdecydowanej orientacji ku
polskości Śląska. Najczęściej jego wiersze pojawiają się z okazji wyjątkowych uroczystości patriotycznych. Popularny utwór Nasz oręż opublikowano w 1922 roku,
po zakończeniu powstania śląskiego, Pieśń do św. Anny – z okazji wizyty kardynała
Adolfa Bertrama na Górze św. Anny. Na pierwszym miejscu redaktorzy eksponowali religijne wyznania poetyckie, wskazywali też ze szczególną atencją przynależność do III Zakonu znanych artystów i wybitnych przedstawicieli duchowieństwa oraz polityków (między innymi opisywano pogrzeb Jacka Malczewskiego,
który został pochowany w habicie tercjarskim), publikowano kolędy Franciszka Karpińskiego i Teofi la Lenartowicza, w 1918 roku pojawiła się Oda do młodości (niepodpisana nazwiskiem Mickiewicza). Spośród polskich poetów największą popularnością cieszył się, co zdumiewające, Kornel Ujejski, prawdopodobnie
z uwagi na perswazyjną tonację jego obrazkowych przypowieści (jak na przykład
Za służbą czy Podróż z mojego okna). Również w okresie I wojny światowej (zwłaszcza w odcinkowym cyklu Obrazków z wojny) akcentowano poczucie przynależności do określonej grupy narodowościowej w lakonicznych notach informujących
o walecznej służbie franciszkanów:
O. Euzebiusz Huchracki – jako proboszcz wojskowy, już od samego początku wojny bardzo gorliwie pracuje dla żołnierzy naszych, zwłaszcza polskich na froncie
wschodnim w Rosji”4.
Warto dodać, że (jak wynika z ustaleń o. Błażeja Kurowskiego) w latach 1914–
1918 zostało zmobilizowanych 116 zakonników (kapłanów, braci, kleryków, kandydatów do zakonu, uczniów), z czego 18 zginęło na froncie5. Zamieszczono nawet
„Głos św. Franciszka” 1921, s. 71.
„Głos św. Franciszka” 1916, s. 185.
5
Zob. B.B. Kurowski OFM, Franciszkanie Prowincji św. Jadwigi na Śląsku 1887–1939, Wrocław,
1997, s. 140.
3
4
173
Śląskie pogranicza kultur
fotografię pomnika poświęconego franciszkanom poległym w I wojnie światowej (do dziś stoi on na przyklasztornym cmentarzu franciszkanów we Wrocławiu
na Karłowicach). Główny bohater opowiadania R aport niebieski (GF 1925)6, wachmistrz Walenty Kułak, walczący na froncie we Włoszech, wrócił do ojczyzny po
pięciu latach wojaczki. Nie wiadomo, dlaczego trafił na Ukrainę, gdzie później
zginął tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach, więc poszedł do św. Piotra,
manifestując z dumą swoją odrębność narodową („Jak się tam przed św. Piotrem
meldować? – pytał bohater. Może to inaczej jak u nas, w polskim wojsku?”7 ).
Konfrontacja dwóch perspektyw fabularnych: rzeczywistości transcendentnej,
odzwierciedlającej możliwe w świecie realnym scenariusze zachowań ludzkich,
bawi czytelnika humorystyczną tonacją wykładu:
Szarż tu już żadnych nie ma […] czy kto na ziemi był prostym szeregowcem, czy też
generałem, tu jest traktowany jako żołnierz Boży i ze swoich żołnierskich poczynań ma zdać raport […] Jak mnie poinformowali towarzysze, którzy tu wcześniej
przyszli, meldować się nie potrzeba, bo komenda niebieska jest dokładnie poinformowana o każdej duszy, która tu przychodzi8.
Okazało się, że sąd na nowo przybyłą duszyczką w sferach niebiańskich odbywał się według reguł obowiązujących w świecie doczesnym. Pan Jezus „kazał zarządzić w niebie mobilizację wszystkich świętych, którzy służyli wojskowo i wybrawszy z nich najwybitniejszych i najstarszych rangą, ustanowił z nich
trybunał, przed którym by stawali wszyscy wojskowi”9. Etos żołnierski został
zrównany w randze z etosem rycerskim. Walenty staje przed sądem niebiańskim,
a jego ziemską działalność oceniają święci: Maurycy, Kazimierz Jagiellończyk
i Ludwik (król Francji). Spowiedź bohatera eksponuje zło, które nie powinno
mieć miejsca w postawie idealnego żołnierza. Ta wyrazista katecheza zmierzała przede wszystkim do wychowania społeczeństwa w posłuszeństwie i lojalności wobec nadrzędnych instytucji państwowych. Wykładnia wartości przebiegała tutaj według schematycznego podziału wartości: określenia wroga (grzechu,
bolszewików, terrorystów), z którym należy walczyć oraz celów (święta sprawa,
ojczyzna, niebo), do których warto dążyć. Wielu tekstom z „Głosu” patronował
więc szacunek dla państwa i podległych mu struktur, takich jak: wojsko, szkoła,
urząd, organizacje społeczne.
Choć pismo rozprowadzane było w ośrodkach duszpasterskich prowadzonych
przez franciszkanów na Śląsku (Wrocław, Góra św. Anny, Racibórz, Nysa, Gliwice), za sprawą prenumeraty docierało do tercjarzy wiejskich, silniej zintegrowanych w poczuciu własnej odrębności, a więc także w utożsamianiu katolicyzmu
6
7
8
9
174
Skrótem GF oznaczono „Głos św. Franciszka”.
„Głos św. Franciszka” 1925, s. 21.
Ibidem.
Ibidem, s. 22.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
z polskością. W zbiorowym manifestowaniu zewnętrznych form pobożności
i przywiązania do Kościoła, w myśl idei franciszkańskiej wskazywano tolerancję,
zapewniającą jednakowe prawa (między innymi do świętowania) dla obu grup narodowościowych. Podczas odpustu w Borkach Wielkich:
Po zakończeniu nabożeństwa, odbyła się na polu przed kościołem zabawa dla
wszystkich: iluminacja, huk moździerzy, muzyka, z czego się wszyscy widocznie
ucieszyli, a nawet stare mateczki, które takich rzeczy dziwnych jeszcze nigdy nie
widziały. Dzień św. Franciszka obchodzono znowu uroczyście z niemieckim i polskim nabożeństwem, przy których Wiel. ks. Proboszcz Dombek po niemiecku,
a Wiel. ks. Cybula po polsku wygłosił kazanie. Z nieszporami uroczystymi zakończył się dzień, który nam długo w pamięci zostanie10.
Poza skromną rejestracją wybranych wydarzeń na mapie politycznej świata,
roczniki 1918 i 1919 (zawierające między innymi „mrożące krew w żyłach” relacje „rzezi chrześcijan w Persyi” oraz poruszające parafrazy apokaliptycznych
wersetów biblijnych, sygnalizujących katastrofizm wojennych wypadków) zostały pozbawione agitacji politycznej, pominięto również temat odzyskania przez
Polskę niepodległości. Po 1918 roku na terenie Śląska i Prus działalność niektórych tytułów katolickich została zawieszona z powodu pogłębiającego się kryzysu
Muzykant
10
„Głos św. Franciszka” 1926, s. 367.
175
Śląskie pogranicza kultur
ekonomicznego, którego skutki odczuli też ojcowie franciszkanie. W 1920 roku
redaktor „Głosu” heroicznie deklarował:
Nie! Nigdy a nigdy nie pozwolimy, żeby nasz Głos przestał wychodzić! Chcemy go
trzymać i wspierać, żeby w nawałności czasu okropnego nie stać się, jak tyle innych
potrzebnych pism, łupem fal nań uderzających11.
Wydaje się, że to właśnie apolityczność i ludowy adresat pisma zagwarantowali
jego dalszy rozwój (przerwany dopiero na rok przed wybuchem II wojny światowej, kiedy wycofała je cenzura faszystowska). Częściej niż świat wielkiej polityki karty pisemka wypełniały sprawozdania i relacje wydarzeń z życia Kościoła
na Śląsku (zwłaszcza uroczystości lokalnych, organizowanych pod patronatem
franciszkanów). Jednym z ciekawszych przykładów może być opis uroczystości
poświęcenia kościoła w Panewnikach (GF 1908 rok), w którym zwraca uwagę
stosunek kardynała Jerzego Koppa do antagonizmów narodowościowych. Przemówienie Koppa zostało w całości przetłumaczone na język polski. Metropolita
wrocławski sugerował w nim, że predylekcje ku zachowaniu tolerancji narodowościowej mogą doprowadzić do obniżenia poziomu życia religijnego:
Dusza ludu ma inne jeszcze potrzeby, natury wyższej niż jedynie tylko doczesne. Jeżeli potrzeb tych nie zadowoli, natenczas doczesna praca kulturna oparta jest na glinianych podstawach i służy jedynie namiętnościom, zapalając je jak
ogień, który następnie zniszczy cały dom12.
Kopp wydawał się akceptować śląską odrębność narodową, nakłaniając wiernych do posłuszeństwa władzy pruskiej:
Z głębokim współczuciem spoglądam na powierzony mej pasterskiej pieczy lud, który
niezłamany przeciwnościami strzeże i utrzymuje swą przyrodzoną pobożność. Stoję
pośród niego z mocnym zaufaniem, że w swej niewzruszonej wierności będzie umiał
pogodzić swą odrębność narodową z obowiązkami, jakie ma dla króla i państwa, do
którego przynależy. Z dumą spoglądam na ludność, która w osobie swego biskupa czci
Kościół święty i głośno, otwarcie wyznaje, że według nauki i zasad tego swego Kościoła urządzić chce swe stosunki ziemskie tak jak nas tego uczą zwierzchnicy kościelni, a zwłaszcza ów papież robotników, Leon XIII w swej pięknej Encyklice13.
Jak wiadomo, metropolita wrocławski był silną osobowością i wyróżniał się
nie tylko w hierarchii kościelnej (diecezja wrocławska należała wówczas do największych diecezji w Europie), był przede wszystkim inteligentnym politykiem
i wytrawnym dyplomatą odgrywającym niemałą rolę w polityce Prus. Widać, że
redaktorzy „Głosu” respektowali linię ideową Koppa i przejawiali głęboki szacunek wobec osoby metropolity. Po jego śmierci, w marcu 1914 roku zamieszczono
11
12
13
176
„Głos św. Franciszka” 1920, s. 230.
„Głos św. Franciszka” 1908, s. 280.
„Głos św. Franciszka” 1908, s. 283. Chodziło o słynną encyklikę R erum novarum z 1891 roku.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
nekrolog, w którym podkreślono niepowetowaną stratę dla państwa pruskiego
(którego integralną część stanowił Śląsk):
Dziś nie tylko Kościół opłakuje utratę swego wielkiego kardynała, nie tylko katolicy zostali okryci żałobą z powodu śmierci męża, który dla ich wiary i ideałów
pracował i cierpiał, także państwo straciło w nim wielkiego męża stanu. Szczerba
zgonem ks. kardynała zrobiona nie da się tak łatwo wyrównać. R.I.P14.
Natomiast tuż po powołaniu jego następcy, kardynała Adolfa Bertrama, pojawiła się następująca deklaracja:
My Tercjarze, jako wierne dzieci Kościoła św., ślubujemy naszemu Arcypasterzowi
posłuszeństwo, miłość i dozgonną wierność, i prosimy Boga, aby go nam jak najdłuższe lata przy życiu i zdrowiu zachował!15.
Aby jednak zrównoważyć niemieckojęzyczne i polskojęzyczne wyznania wiary
– gdy w 1923 roku ten sam panewnicki kościół odwiedził administrator apostolski Górnego Śląska, ks. August Hlond (późniejszy prymas) – na łamach „Głosu”
zamieszczono relację tego wydarzenia, podczas którego nawoływał do manifestowania postawy patriotycznej poprzez praktyki religijne:
Credo musi być wspólnym naszym hasłem, jeżeli zdobyć chcemy ten skarb, o którym
marzyli nasi ojcowie i praojcowie, jeżeli chcemy być szczęśliwymi na wolnym naszym
polskim Górnym Śląsku – nikt nie jest prawdziwym Górnoślązakiem – jest wrogiem
śląskich naszych katolickich interesów, jeżeli nie wzywa Boga nad sobą […]16.
Przywołane fragmenty pozwalają konkludować, że w okresie burzliwych
przemian historyczno-politycznych na Śląsku w latach dwudziestych XX wieku redaktorzy „Głosu” chcieli towarzyszyć ważnym wydarzeniom i pielęgnować w czytelnikach bezwarunkowy szacunek dla hierarchii kościelnej. Znacznie
ważniejszą rangę nadawano w tych relacjach uroczystościom lokalnym, upamiętnionym w szczegółowych sprawozdaniach. Ich lektura pozwala zrekonstruować
panoramę obyczajową miast i wsi, w których franciszkanie prowadzili swoje duszpasterstwa. Wymownym tego przykładem jest sprawozdanie z obchodów jubileuszowych dwudziestopięciolecia klasztoru we Wrocławiu na Karłowicach, które
celebrowano w 1923 roku. W opisie odpustu na Górze św. Anny (25–26 lipca
1926 roku), w którym uczestniczył kardynał Bertram, podkreślono imponujące
dekoracje kwiatowe – dzieło miejscowych tercjarek:
Rozbrzmiewają wesołe pieśni przy dźwięku skrzypiec, fletów i gitar. Między tym
słychać głębokie głosy trąb. Nasza młodzież w towarzystwie starszych udaje się
14
15
16
„Głos św. Franciszka” 1914, s. 99.
„Głos św. Franciszka” 1914, s. 193.
„Głos św. Franciszka” 1923, s. 122.
177
Śląskie pogranicza kultur
do ogniska. Wzniesiono na łąkach przy kamieniołomie wysoką piramidę z drzewa. Potężne płomienie biją pod wieczorne niebo […]. Znowu odzywają się bębny.
Wolnym krokiem wstępuje długi pochód przy świetle pochodni na górę. Ostatnie
dymy ogniska unoszą się nad powiewającymi chorągiewkami górnośląskich chłopców. Przy wejściu na górę znajdują uczestnicy pochodu niespodziankę w cudownych sztucznych ogniach z ogrodu klasztornego […]17.
Wspólnotowy charakter tercjarstwa ujawnia się w relacji obchodów Jubileuszu
Franciszkańskiego, zorganizowanego w ramach Wrocławskiego Zjazdu Katolików (22–24 sierpnia 1926 roku we wrocławskiej Hali Stulecia). Uczestniczyło
w nim wielu hierarchów i dostojników kościelnych (pod przewodnictwem ks. kardynała Adolfa Bertrama) oraz franciszkanów (z prowincjałem, o. Kazimierzem
Krajczykiem), a także gości przybyłych głównie z sąsiedniej prowincji w Niemczech, lecz główną rolę odegrali tercjarze III Zakonu, którzy wygłaszali referaty
o tematyce franciszkańskiej. Wydarzenie uświetnił występ chóru kleryków wrocławskiego seminarium franciszkańskiego na Karłowicach18.
Duszpasterska orientacja periodyków religijnych odgrywała ważną rolę przy
konstruowaniu katolickiego wzorca edukacji patriotycznej. Wychowując czytelników, wykorzystywano problematykę religijną ze względu na jej wszechstronność
i możliwości wydobycia przeżyć emocjonalnych. Żywoty świętych rozpowszechniały edukację w zakresie historii i kultury europejskiej. Wykorzystywana tematyka religijna stawała się płaszczyzną łączącą adresata z życiem Kościoła lokalnego. Dzięki relacjom z rekolekcji, obchodów patronalnych świąt i odpustów można
było zapoznać czytelnika z różnorakimi aspektami życia religijno-społecznego.
Publicystyka „Głosu”, utrzymana w jednolitej konwencji kaznodziejskiego moralizatorstwa, wpisuje się w poczet tekstów zaangażowanych perswazyjnie. Z socjologicznego punktu widzenia była ona instrumentem kształtowania świadomości
narodowej i społecznej. Teksty dewocyjne realizowały postulaty patriotyczne, wychowawczo-moralne, edukacyjno-światopoglądowe, pełniły funkcję integracyjną,
służąc powstawaniu grup o wspólnym programie ideowym (jak choćby lokalne
wspólnoty III Zakonu). Kościołowi udało się zatem stworzyć własny system komunikacji regionalnej i „Głos św. Franciszka” jest wymiernym tego dowodem.
Zamieszczone na łamach „Głosu” nauki umoralniające służyły przekazaniu najważniejszych wyznaczników duchowości franciszkańskiej i były wyrazem
duszpasterskiej troski franciszkanów o tercjarski model życia w czystości, bogobojności, skromności i pokorze.
„Głos” propagował przede wszystkim dążenie do osiągnięcia ideałów franciszkańskich. Wychowywał nowe pokolenie tercjarzy, objaśniając im regułę za pośrednictwem przykładów jednoznacznie oddzielających dobro od zła. Pomimo
17
18
178
„Głos św. Franciszka” 1926, s. 282–286.
Por. „Głos św. Franciszka” 1926, s. 325–329.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
deklaracji apolityczności, pismo zażarcie polemizowało z poglądami socjalistycznymi i hasłami lewicowymi. Jednocześnie, jak przystało „braciom mniejszym”,
franciszkanie identyfikowali się z najuboższą warstwą społeczną. Zarazem postawiono sobie za cel wychować wiejskiego lub robotniczego tercjarza w poczuciu
piękna i radości, edukując go w różnych dziedzinach życia codziennego, między
innymi krzewiąc w szerokiej formule poradnictwo domowe i gospodarcze:
Kwiatki hodować może i ten biedak, który nie ma kawałka gruntu, kiedy tylko ma
mieszkanie, do którego zagląda słońce. Trochę ziemi sobie może wyprosić u właściciela ogródka. Chcę wam niecoś powiedzieć, jak to trzeba pielęgnować kwiaty
w skorupach na oknie19.
Nierzadko spotkać można również takie teksty perswazyjne, w których funkcje poznawcze służyły konstruowaniu nauki moralnej, nadając moralizatorskiemu
egzemplum charakter lekki i dowcipny. Tak dzieje się w artykule pod wymownym
tytułem Dwa cenne wynalazki:
Każdy je zna, prawie każdy je ma. Jednym z nich jest zwyczajny zegarek kieszonkowy. Sztuczna to i mała maszyna, jedna z najmniejszych maszyn ludzkich. Taki
zegarek kieszonkowy uderza na godzinę od 14–18.000 razy albo podług niektórych dokładniejszych obliczeń 17 160 razy na godzinę, a więc 411 840 w jednym
dniu, a 150 424 560 na rok. Drugi wynalazek, jeszcze cenniejszy od pierwszego, to
już nie maszyna przez ludzkie zetkana ręce, to w całej prawdzie wynalazek Boży!
Z delikatnej zbudowana materii, bije co godzinę 5 000 razy, 120 000 na dzień,
a 43 830 000 razy na rok. Istnieje czasami sto lat i bije wtedy 4 338 000 000 razy.
Należałoby przypuścić, że maszyna ta z delikatniejszego materiału niż pierwsza
zbudowana powinna by się prędzej zużyć. Ależ nie! Serce twoje to prawdziwy cud
Boski! Bo nie na darmo uderza, nie dla zabawy, lecz pędzi przez wszystkie żyły
i żyłki twoje ciepłą, orzeźwiającą krew! Staraj się zatem, aby tyle razy w tym nowym roku i w dalszym twym życiu odbijało dla Boga, ile uderzeń ten Arcymistrz
wszechrzeczy jeszcze ci udzielił!20.
Warto podkreślić, że w znaczącej większości tych tekstów podstawową funkcją, wyznaczającą proces odbioru, jest ich bezpośrednia ingerencja w kształtowanie postaw adresatów, na przykład w perswazyjnym pouczeniu na temat przyzwoitości zabaw towarzyskich:
Powyższe poglądy zdawają się może przesadne i dla człowieka nowoczesnego nie
do pojęcia, ponieważ taniec jako wyraz wesołych uczuć i poruszeń duszy, sam z siebie nie jest nic złego, a dzisiejsza dziewczyna pragnąca wyjść za mąż musi na tańce uczęszczać, inaczej zostałaby straszydłem ogólnie „starą panną” nazywanym.
Na to lepiej ci zostać starą panną, aniżeli małżonką nieszczęśliwą. Ze znajomości
19
20
„Głos św. Franciszka” 1925, s. 139.
„Głos św. Franciszka” 1925, s. 19.
179
Śląskie pogranicza kultur
zawartych przy tańcu, z miłości oświadczonej na drodze zabawy, może prawie ani
jedno jeszcze małżeństwo nie wyszło, grzech jest zwykle owocem takiej znajomości. Bądź szczerą, a przyznaj, że tańcząc prawie nie jesteś wolną od złych myśli,
od żądz nieprawnych i od najszkodliwszych wrażeń. Całkiem słusznie papież Benedykt XIV osądził, iż tańce, nawet takie, które same z siebie nie są grzeszne, nie
obejdą się bez grzechu. Dlatego też przez regułę wszystkie tańce są zakazane, nie
wyłączając poważnych i szlachetnych. Z natury rzeczy rozumie się, że na ostatnie (poważne i szlachetne) ksiądz dyrektor miejscowego grona zakonnego albo też
i przewodnik sumienia pozwolić może, ale praktyczną zasadą każdego tercjarza
i każdej tercjarki musi być: nie brać w tańcach żadnego udziału, bez pozwolenia
księdza spowiednika albo księdza dyrektora miejscowego21.
Efekt niezamierzonego komizmu wywołują współcześnie kazuistyczne przestrogi, fi lozoficzne maksymy, metaforyczne egzempla, adresowane specjalnie dla
kobiet, jak na przykład poniższa – lekko szowinistyczna, lecz obrazowa przenośnia, odnosząca się do funkcjonujących w świadomości społecznej stereotypowych formuł:
Kobieta musi być podobna do ślimaka: nigdy bowiem nie powinna opuszczać swojego domu. Ale … i nie powinna być podobna do ślimaka, który wszędzie i zawsze
ciągnie na sobie domek – skorupkę. Tylko śmieszna kobieta nosi zawsze i wszędzie
wszystkie stroje i biżuterię, jakie posiada. Kobieta musi być podobna do zegara wiszącego na wieży ratuszowej każdego miasteczka, jak zegar musi być punktualna
i ścisła w swych zatrudnieniach koło gospodarstwa domowego. Ale i nie powinna
bowiem pokazywać wszystkim swej cnoty, którą powinna ukrywać z całą wrodzoną sobie skromnością. Kobieta musi być jako echo: czyli odpowiadać tylko wówczas, kiedy się jej zadaje pytanie. Ale nie powinna być jako echo … i powtarzać
wszystkiego, co słyszymy22 .
Choć można tu zauważyć ukrytą ironię, to końcowa konkluzja świadczy
o tym, że autor poważnie traktował swą edukacyjną misję:
Tak, przezacne siostry, jeżeli potraficie w swej czcigodnej osobie pogodzić te dodatnie i piękne strony nie przymierzając poczciwego ślimaka oraz niezbyt głośnego zegara i echa, to Was, za pozwoleniem Waszym, i autora powyższych pięknych
określeń będzie ważne nazwać ideałem niewieścim, to jest doskonałymi kobietami23.
Jak w przypadku wszystkich tekstów „zaangażowanych” w narzucanie czytelnikowi określonego systemu wartości, narrator charakteryzuje się skłonnością do
terminów wartościujących, wyrażających jednoznaczne emocje, w założeniu rezygnując z zasady aksjologicznej neutralności.
21
22
23
180
„Głos św. Franciszka” 1920, s. 140.
„Głos św. Franciszka” 1925, s. 290.
„Głos św. Franciszka” 1925, s. 290.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
Wychowaniu obywatelskiemu służyły też powtórzone z dzienników (więc
spóźnione w miesięczniku) informacje bieżące, wskazujące określony wzorzec do
naśladowania, na przykład przedruk (z 1900 roku) artykułu o s. Marii Newton,
„pszczole pracowitej”, tercjarce z Anglii, założycielce ochronek dla dzieci. Efektem cytowanych przez o. Grzegorza Moczygębę nowinek ze świata, były streszczenia artykułów przedrukowanych z prasy codziennej z odpowiednim pouczeniem redaktora:
Matki! Córki! Istnieje handel żywym towarem, handel kobietami i dziewczętami, handel przez ludzi wyrodnych po świecie całym zorganizowany, przez niesumiennych i chciwych bandytów celem zarobkowania i zapełnienia tą drogą domów
publicznych, utrzymywanych zwłaszcza po wielkich miastach. Przeto w podróży
bądźcie ostrożne, nie zwierzajcie się byle komu, a przestrzegajcie tych wskazówek,
które wam dają doświadczeni, i które i tu jeszcze umieścimy24.
Sensacyjne informacje stanowiły o atrakcyjności lektury, ale też „oswajały”
czytelnika z gazetą, wzbogacając jego wiedzę o potencjalnych zagrożeniach czyhających w świecie skłonnym do zła i przeciwności losu:
Znów agenci argentyńskich lunaparów przepuścili atak na dziewczęta na Górnym
Śląsku. Zbliżają się oni do młodych niedoświadczonych dziewczynek i obiecując im
złote góry, nakłaniają je do wyjazdu za granicę. Przed kilku dniami ofiara takiego
agenta padłaby młoda dziewczyna. W wagonie pociągu zdążającego do Wrocławia,
zbliżył się do niej jakiś elegant, który nakłaniał ja do wyjazdu do Argentyny. Młode
dziewczę pozornie zgadzało się na propozycję, lecz skoro tylko pociąg zatrzymał
się na stacji we Wrocławiu, słodkiego amanta oddała w ręce policji, która stwierdziła, że ma w rękach jednego z najniebezpieczniejszych handlarzy żywym towarem25.
Wprawdzie redaktorzy „Głosu” kilkakrotnie przytaczali słowa papieża Piusa X, nakazującego tercjarzom, by nie zabierali publicznie głosu w kwestiach polityki, jednakże cytując Mickiewicza, opisując polskie zwyczaje kolędowe w przedrukach z „Posłańca Niedzielnego” i zestawiając pierwszy franciszkański żłóbek
w Greccio z polskimi jasełkami – na użytek czytelników utożsamiali się z kulturą
polską. Warto podkreślić tę szczególną życzliwość franciszkanów do praktykowania idei patriotyzmu lokalnego – w Kościele na Śląsku nie było to zjawisko powszechne. Wprawdzie w XIX wieku Ślązacy pochodzenia polskiego byli katolikami i ich postawy narodowe kształtowały się w ścisłym związku z wiarą katolicką,
lecz duchowieństwo katolickie na Śląsku, nawet jeżeli wywodziło się ze środowisk polskich, to po odbytej edukacji w szkołach pruskich, nader często dystansowało się do polskości. Natomiast tendencyjne, charakterystyczne dla prasy sanacyjnej poglądy polityczne, pojawiały się na łamach „Głosu” za pośrednictwem
24
25
„Głos św. Franciszka” 1929.
„Głos św. Franciszka” 1924, s. 144.
181
Śląskie pogranicza kultur
przedruków z „Rycerza Niepokalanej” lub „Hasła Narodowego” – pism propagujących idee nacjonalistyczne i antysemickie26:
Loże masońskie wspomagają Żydów. Wielki mistrz lóż masońskich w Nowym Jorku, Wiliam Rowan, wysłał do prezesa loży Louisa Sablea list, w którym daje zezwolenie na rozpoczęcie akcji wśród lóż masońskich na rzecz odbudowy Palestyny […]
A więc związek lóż masońskich z Żydami jest niewątpliwy, mimo iż Żydzi przeczyli
temu gorąco. A w tych żydowsko-masońskich lożach kryje się przecież Synhedrion
mocarstwa anonimowego27.
Obnażając oblicze „wroga”, redaktorzy „Głosu” uświadamiali czytelników
w nacjonalistycznym duchu prasy międzywojennej, lecz przypisywanie franciszkańskiemu pismu łatki antysemityzmu byłoby jednak nadużyciem. Niekiedy starano się ów język agresji złagodzić, aczkolwiek trudno w tych notatkach doszukiwać się tolerancji pozbawionej uprzedzeń międzyludzkich:
Chociaż jest prawdą, że niektórzy z przewodniczących bolszewików są Żydami, to
jednak nie wszyscy, którzy mają pełną władzę. Musimy przyznać, że wpływ Żydów
na bolszewickie rządy i czyny jest bardzo znaczny. Niesprawiedliwą byłoby rzeczą
jednak obwiniać cały naród z powodu czynów poszczególnych ludzi, bo między
Żydami znajduje się dość takich, co idealizmem, czystością, mogliby zawstydzić
nawet wielu katolików. Bo też z ludem żydowskim ma się rzecz tak jak ze zdolnym
chłopcem: albo będzie z niego coś wielkiego, albo łotr28.
Podobna (antysemicka) tonacja nie zawsze świadczyła o zamierzonej agresji redakcyjnej. Przy okazji autorzy tych notatek wykazywali się wiarygodną znajomością
sytuacji politycznej na świecie, co ilustruje notatka zatytułowana Z nowomodnego raju:
Jeżeli [w Chinach – przyp. M.Ł.] nie znajdował się raj ziemski i kolebka ludzkości,
to może znajduje się w Bolszewii, gdzie rządzą ci, co wciąż obiecywali uszczęśliwić
lud pracujący. Otóż sami malują ten raj ziemski, ale jego obraz rzeczywisty całkiem
inaczej się przedstawia niż marzono. W roku 1922 rząd sowiecki sam ogłosił spis
swoich ofiar krwawych od r.1917. Jest to urzędowa lista tych, co zostali zamordowani za to, że byli rzekomo kontrrewolucjonistami, albo nawet za to, że nie chcieli
przystać do bolszewików29.
Istotnym celem perswazyjnej wymowy pisma było również wypracowanie określonego modelu rodziny katolickiej. W „Głosie” podstawową komórką „rodzinną”
miała być przede wszystkim społeczność tercjarska. Przyjęto zatem propagowanie
Niejednokrotnie w złagodzonej formule przekonywano czytelnika do wyznania katolickiego, opowiadając o przypadkach konwersji z wyznania mojżeszowego na katolicyzm. Zob. GF 1928.
27
„Głos św. Franciszka” 1926, s. 133.
28
„Głos św. Franciszka” 1926, s. 98.
29
„Głos św. Franciszka” 1926, s. 192.
26
182
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
kół tercjarskich (zwanych „rodziną tercjarską”), organizowanych w oparciu o hierarchie obowiązujące w rodzinie zakonnej. Kiedy pisano o nowo wyświęconym
biskupie, który był zakonnikiem franciszkańskim, posługiwano się uściślającym
sformułowaniem: „Syn św. Franciszka arcybiskupem i pierwszym biskupem białogrodzkim”. Zaznaczano również przynależność do III Zakonu wysokich dostojników kościelnych (na przykład papieży Leona XIII oraz jego sekretarza stanu, kardynała Rampolla, a także Benedykta XV) lub przedstawicieli arystokracji:
Księżna Hohenzollern, żona Jego Królewskiej Wysokości Leopolda Hohenzollern,
która zmarła w Sigmaringen w zeszłym roku w grudniu. Była Tercjarką. Oto jej
ostatnia wola: „Życzę sobie być ubraną po śmierci w suknię tercjarską i synowie
św. Franciszka niech mnie złożą na wiecznym spoczynek”30.
Skromną edukację kulturalną ilustrują reklamy książek i czasopism wydawanych przez Wydawnictwo św. Antoniego (była to w przeważającej większości literatura religijna i hagiograficzna) oraz noty prasowe spektakularnych wydarzeń
związanych z przestrzenią franciszkańskiego kościoła. Jednym z takich wydarzeń
był wrocławski występ cenionego ówcześnie austriackiego kompozytora i organisty (zakonnika franciszkańskiego), Paula Hartmanna (1863–1914), autora między
innymi oratoriów St. Petrus (1900), St. Franziskus (1901)31:
W lutym przybył z Monachium do klasztoru naszego w Karłowicach Przew. Oj.
Hartmann, sławny komponista w ubogiej sukni św. Franciszka. O. Hartmann pochodzący z ślicznego Tyrolu od młodości swojej się poświęcił muzyce […]. Dnia
3 i 4 marca dyrygował najnowsze oratorium Te Deum32 .
(obok zamieszczono fotografię artysty z orderami austriackimi i pruskimi).
Na łamach „Głosu” publikowano też materiały Akcji Katolickiej, między innymi list pasterski z 1935 roku O ducha chrześcijańskiego w Polsce. Pismo ostro występowało przeciw zagrożeniom ateizacji i laicyzacji. Wraz z całym systemem odpowiednich zabiegów „technicznych”, mających na celu dostosowanie treści do
poziomu intelektualnego niewyrobionego odbiorcy, takich jak stosowanie beletryzowanych form (egzemplum, gawęda, dialog) lub zastępowanie obcych terminów rodzimymi sformułowaniami, teksty z „Głosu” prowadzić miały w efekcie
do formacji moralnej i duchowej śląskiego tercjarza.
Wyrazem troski o czytelnika były liczne przestrogi przed wszelkimi objawami demoralizacji społecznej. Jednocześnie każda przestroga zawierała sugestie
i wskazówki postępowania:
„Głos św. Franciszka” 1922, s. 187.
Zob. hasło Hartmann Paul, [w:] Encyklopedia Muz yczna PWM, t. 4: H IJ, pod red. E. Dziębowskiej, Warszawa 1993, s. 83.
32
„Głos św. Franciszka” 1914, s. 124.
30
31
183
Śląskie pogranicza kultur
Na Górnym Śląsku, przeważnie po wioskach, gdzie lud katolicki trzyma się jeszcze
wiernie świętej wiary, odwiedzają go często złe żywioły i wyzyskują go pod jakimś
dobrym pozorem. I tak na przykład włóczył się po ostatnich tygodniach pewien
mężczyzna w powiecie opolskim i ofiarował prostemu ludowi wiejskiemu całkiem
małowartościowe krzyże po cenie 12 marek […]33.
Poniższa notatka, obok zachęty informacyjnej, zawiera również ukrytą perswazję: zapewnienie, że strudzeni pielgrzymi przybywają do miejsca, w którym
dominuje uczciwość:
Panewnik. Niemieckie ćwiczenia odprawione będą od 7 do 11 sierpnia […]. Polskie
rekolekcje odprawią się przed uroczystością św. Ludwika króla i Patrona III Zakonu, więc od 23 sierpnia wieczorem do 27 sierpnia rano […]. Przychodźcie, kochani
Tercjarze, po czasach pełnych niepokoju i rozmaitych zamieszań do cichego i spokojnego Panewnika, by tu w tych dniach cichych pokrzepienia na duchu odpocząć.
Pewna niewiasta w uroczystość jubileuszową straciła w Panewniku pięćdziesiąt marek i dotąd się po nie nie zgłosiła. Uwiadamia się ją, że pieniądze oddane zostały przy furcie po jej odejściu. Jeżeli wkrótce się nie zgłosi, to pieniądze te obróci się na dobre cele34.
Niejednokrotnie sugestia była wykorzystywana jako chwyt reklamowy. Podczas budowy kościoła w Panewnikach, kiedy po okolicy krążyli oszuści, sprzedając ryciny tamtejszej imitacji groty z Lourdes, ojciec redaktor przestrzegał, że
franciszkanie
nikomu takiego polecenia nie dali i nigdy świeckiemu nie dadzą, aby taką kolportacją wyzyskać lud […]. Kto sobie życzy piękny kolorowany obraz Groty w Lourdes
w wielkim formacie na dokładne podobieństwo Groty we Francji za tanie pieniądze przyłożyć, a przez odkupienie takiego obrazu chce jałmużnę złożyć dla budowy kościoła w Panewniku, niech się zgłosi u przełożonego III Zakonu w swojej
parafi i35.
Edukacja płynąca z kart „Głosu” miała charakter autorytatywny, lecz budziła
szacunek czytelników, zmierzając do uporządkowania burzliwej śląskiej historii,
a w zmieniającej się politycznie rzeczywistości próbując ocalić wartości nieprzemijające. Wskazując niekwestionowaną prawdę (zgodną z uznawanym i uświęconym systemem przekonań), próbowano uchronić czytelnika przed zagrożeniami
wynikającymi z przemian ideologicznych, gospodarczych i obyczajowych. Obok
treści moralnych i religijnych, katolicki model wychowawczy redaktorów propagował tradycyjne postawy obywatelskie, mające utwierdzić Ślązaków w poczuciu
odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale i za ziomków.
33
34
35
184
„Głos św. Franciszka” 1908, s. 116.
„Głos św. Franciszka” 1922, s. 127.
„Głos św. Franciszka” 1908, s. 150.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
Misyjny aspekt wydawniczej działalności śląskich franciszkanów nieodłącznie związany był z powinnością prowadzenia dialogu zmierzającego do stworzenia
wspólnoty komunikacyjnej między autorami pisma a jego adresatami. Wedle ustaleń
o. Błażeja Kurowskiego, wspólnota wrocławska uchodziła za najliczniejszą na Śląsku, w 1908 roku liczyła około 2 tysięcy członków (w 1938 roku wspólnota w Prowincji św. Jadwigi liczyła 44 100 członków i 477 kanonicznie erygowanych wspólnot36).
Najaktywniejszą działalność prowadziły wspólnoty ukonstytuowane przy klasztorach franciszkańskich na Śląsku, ale na podstawie sprawozdań publikowanych na łamach „Głosu” można wyróżnić też wspólnoty w Raciborzu, Krapkowicach, Toszku,
Leśnicy, Mysłowicach, Kochłowicach, Bytomiu Bobrku, Borkach Wielkich, Oleśnie.
Praktyka tercjarska zakładała ścisłą integracje instytucjonalną, wyznaniową, etyczno-obyczajową i etniczną. W tej ostatniej można wprawdzie zauważyć konfesyjny
partykularyzm, jednakże należy wziąć pod uwagę uwarunkowania historyczne oraz
potrzebę zakorzenienia w kulturze duchowej, z jakiej wyrastał śląski czytelnik, który w uniwersalizmie franciszkańskim mógł natknąć się na „niebezpieczeństwo” relatywizmu czy tzw. „duchowości powszechnej”. Cykl zamieszczonych w 1924 roku
wykładów tercjarskich został opatrzony wspólnym tytułem Co mówi św. Franciszek?
Zawierał wskazówki dotyczące franciszkańskiej drogi do doskonałości i nie wyróżniałby się spośród ogromnej liczby tekstów o funkcji katechetycznej, gdyby nie sam
tytuł tego cyklu, nawiązujący do tytułu pisma, a precyzyjnie określający głównego nadawcę. To sam św. Franciszek (jako niezwykła postać „medialna”) przekazuje
swoim dzieciom – tercjarzom oraz miłośnikom i czcicielom wartości moralne, ale
też najistotniejsze, w przypadku środków masowego przekazu, wiadomości o życiu
wsi, miasta, regionu, a nawet świata. Tak więc „Głos św. Franciszka” wiernie i obrazowo odzwierciedlał rzeczywistość czasu i miejsca, ale zarazem osoba św. Franciszka
zaczęła pełnić rolę niezwykłego medium pośredniczącego w nawiązaniu wspólnoty. Dowodem tego częste podkreślanie dwujęzyczności obchodów relacjonowanych
na łamach „Głosu” jubileuszy tercjarskich, na przykład spotkanie tercjarzy 12 grudnia 1919 roku, podczas którego o. Oswald z Borek Wielkich wygłosił naukę w języku
niemieckim, „potem nieszpory z błogosławieństwem, po którym odbyło się polskie
kazanie o Trzecim Zakonie. Po kazaniu udzielił nam Wielebny Ojciec Dyrektor generalnej absolucji i błogosławieństwa papieskiego. Potem udaliśmy się do zakrystii
na wizytację, z której wszyscy członkowie byli bardzo zadowoleni”37. Corocznie organizowane rekolekcje na Górze św. Anny również były dwujęzyczne, natomiast rekolekcje w Panewnikach (odbywające się przed uroczystością św. Ludwika Francuskiego – patrona III Zakonu) odprawiano tylko w języku polskim, lecz przyjeżdżali
tam również tercjarze niemieckojęzyczni38.
36
37
38
B.B. Kurowski, op. cit., s. 245.
„Głos św. Franciszka” 1919, s. 53.
Zob. ibidem, s. 233.
185
Śląskie pogranicza kultur
Jednocześnie zwraca uwagę nie tylko „plotkarski” (w pewnym sensie spełniający zadania informacyjne), lecz także serdeczny klimat tych sprawozdań, dokumentujący atmosferę przyjaźni i wzajemnego zainteresowania we wspólnocie,
która jako całość stanowiła opiekuńczą „rodzinę”. Wymiernym tego dowodem
są wzmianki relacjonujące wydarzenia inspirujące do sprawowania przez III Zakon nadrzędnej, „rodzicielskiej” roli. Między innymi powołany do wojska tercjarz
powinien był uzyskać błogosławieństwo wspólnoty, podobnie jak dziecko, które
w śląskiej tradycji kulturowej, wychodząc z domu, musiało przedtem uzyskać błogosławieństwo rodziców:
Na początku października odprawiono w klasztorze O.O. Franciszkanów w Panewniku po raz drugi religijne pożegnanie rekrutów idących do wojska. Zebrała
się dość wielka liczba młodzieńców z bliższej i dalszej okolicy. Między nimi był
też tercjarz III Zakonu św. Franciszka. Niedawno napisał do O. Jana, kierownika
swego religijnego następujący list: „Wielebny Kochany Ojcze Duchowny! Bawiąc
teraz daleko od domu, pamiętam na Ojca wielebnego, pamiętam te chwile, gdyśmy
z Ojcem wielebnym przed ołtarzem się pożegnali z Panem Jezusem w sercu. Tego
pięknego dnia w klasztorze nie zapomnę, póki żyć będę. Co niedzielę chodzimy do
kościoła. W zeszła niedzielę zaś nie mieliśmy iść. Ale ja prosiłem mego przełożonego, a on pozwolił mi, żebym szedł. Przedtem zawsze myślałem, że przy wojsku
nie będę mógł zachowywać moich obowiązków co do III Zakonu, ale mogę. Codzienny pacierz, również pacierze dla III Zakonu odmawiam sobie podczas futrowania koni. W ogóle przedstawiałem sobie życie wojskowe ciężej, aniżeli jest. Ale
z Panem Bogiem w sercu potrafię przetrwać wszystkie ciężkie godziny z radością.
Zatem będę się zawsze starał o to, by zachować sobie łaskę Boską w sercu. Proszę
jednak i Ojca duchownego pamiętać o mnie we mszy św., abym został umocniony w wierze i w duchu Chrystusowym”. Cześć takiemu rycerzowi św. Franciszka
w mundurze wojskowym 39.
Notabene, w duchowości franciszkańskiej idea konfraterni powinna być budowana w oparciu na modelu rodziny (w rozumieniu rodziny świeckiej, lecz uduchowionej). Jak wskazuje Jaques Le Goff, św. Franciszek z Asyżu wprowadził
w życie zakonu model rodziny. W Liście do wiernych, w którym wypowiada się
o społeczeństwie świeckim, „Zakonodawca odwołuje się do ideału rodzinnego, w którym wszyscy członkowie zhierarchizowanego społeczeństwa – poprzez
uprawianie ascezy duchowej – mają się realizować jako małżonkowie, bracia
i matki Chrystusa”40.
Kierując się przesłaniem Biedaczyny z Asyżu, członkowie III Zakonu (współtwórcy i czytelnicy „Głosu”) za najważniejszy cel perswazyjny uznawali wspólnotę duchową, zakorzenioną w tradycji biblijnej. Ślązacy języka polskiego (jak
39
40
186
„Głos św. Franciszka” 1924, s. 97.
J. Le Goff, Święty Franciszek z Asyżu, przeł. J. Guze, Warszawa 2001, s. 110–111.
Małgorzata Łoboz Edukacja i perswaz ja w dwujęz ycznym czasopiśmie dewocyjnym na Śląsku
napisaliby redaktorzy „Głosu”) poszukiwali lektury w literackiej polszczyźnie –
i tak właśnie w „Głosie” otrzymywali. Germanizatorzy nie chcieli i nie mogli tego
zrozumieć, gdy w celach germanizacyjnych próbowali wydawać pisma w polskim
dialekcie górnośląskim. Ślązacy chcieli mieć swój „kulturalny”, a więc literacki
język polski w tekście drukowanym. Domagali się, aby językiem „wysokim” był
polski nie tylko z litery, ale przede wszystkim z ducha41. Dlatego edukacja płynąca z kart „Głosu” była tym bardziej autorytatywna i przyjmowana z szacunkiem.
Redaktorzy pisma niejednokrotnie wykazywali przekonanie wpisane w refleksję
ks. Szramka, że pojęcie „ducha narodowego” jest anachroniczne, że kulturowe
wartości Śląska najlepiej wypowiedzieć w języku polskim, że mieszkańcy tego regionu mają prawo do wolnego wyboru narodowości, lecz jednocześnie mają obowiązek obrony własnej (regionalnej) tożsamości.
Kwestię literackiego języka polskiego w prasie śląskiej szerzej poruszył M. Pater [w:] Polskie
postawy narodowe na Śląsku w X I X wieku, Wrocław 1992, s. 153.
41
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz
Uniwersytet Wrocławski
Pielgrzymki i pielgrzymowanie
w prasie śląskiej.
Rekonesans
Trzy razy w roku zjawić się winien każdy
twój mężczyzna
przed Panem, Bogiem swoim
[Ks. Wyj., 23:17]
Wstęp
Obrazy pielgrzyma, pielgrzymki, a także wzmianki o podróżowaniu do miejsc
świętych zajmują w prasie śląskiej wiele miejsca. Właściwie, czytając rocznik po
roczniku „Katolika”, „Gazety Opolskiej” czy „Gościa Niedzielnego”1, mamy
wrażenie, że żaden numer nie może się ukazać bez choćby najmniejszego wspomnienia o pielgrzymce. Zagadnienie to okazało się o wiele szersze, niż przewidywały wstępne założenia. Dlatego też w artykule tym sugeruje się jedynie, jak
układają się relacje śląskie z miejsc kultu, co interesuje redaktorów tych trzech
charakterystycznych dla prasy śląskiej gazet. Aby zagadnienie zostało opisane w miarę czytelny sposób, dający możliwość kontynuowania w przyszłości
1
W tych trzech gazetach autorka poszukiwała odpowiedzi na kilka pytań: czy temat pielgrzymek w jakiś szczególny sposób funkcjonuje w prasie codziennej?; czy informacje te stanowią większą całość?; czy można wyodrębnić charakterystyczne elementy obrazu pielgrzymki i pielgrzyma
zawarte w prasie śląskiej?; oraz kilka innych, pobocznych. Oczywiście można rozszerzyć pole badań o kolejne tytuły, ale to wymagałoby bardzo szczegółowych analiz, na co w tym bądź co bądź
wstępnym tekście nie ma miejsca.
189
Śląskie pogranicza kultur
badań nad zagadnieniami związanymi z peregrynacją Ślązaków do miejsc świętych, wzmianki i artykuły przynależące do interesującego nas tematu podzielono na trzy grupy: nawoływanie i informowanie o pielgrzymkach, relacje z odbytych peregrynacji oraz daty i miejsca szczególne. W pierwszej grupie zostały
przytoczone fragmenty ogłoszeń, informacji, które miały zachęcać wierzących
do podjęcia trudu pielgrzymowania. W drugiej przeanalizowano relacje pielgrzymów, zwrócono uwagę na elementy łączące te sprawozdania, w trzeciej pokazano
dwa najbardziej charakterystyczne miejsca pielgrzymkowe na Śląsku – Piekary
i Górę św. Anny. Oczywiście za egzemplifikacje służą jedynie wybrane, najbardziej charakterystyczne wypowiedzi, ponieważ przytoczenie w całości materiału
badawczego, a także poszerzenie go o całą prasę śląską wymagałoby napisania
kilkutomowej monografi i. Nie rozróżniano też adresatów i nadawców wypowiedzi ze względu na ich przynależność do ziemi śląskiej, brano też pod uwagę relacje z pielgrzymek poza obszar Śląska. Jedynym kryterium doboru tekstów była ich
obecność w prasie z obszaru Opolszczyzny i Górnego Śląska.
Pielgrzym i pielgrzymka
Pielgrzymki i pielgrzymowanie wydają się być zagadnieniem o tyle rozległym, co
powszechnym. Zjawiskiem „codziennym”, z którym zetknęliśmy się osobiście,
bądź słyszeliśmy relacje z podróży odbywanych do miejsc szczególnych, bo określanych mianem świętych. Pielgrzymowanie nie jest zarezerwowane dla określonej
religii – pielgrzymują zarówno katolicy, wyznawcy buddyzmu i hinduizmu, jak i ortodoksyjni Żydzi czy muzułmanie, którym święte księgi nakazują przynajmniej raz
w życiu odwiedzić miejsce najświętsze ze świętych. Pielgrzymem nie jest też nikt
szczególny – obdarzony niespotykaną wiedzą czy wybraniec – wprost przeciwnie,
pielgrzymem może zostać każdy, nawet najpośledniejszy człowiek. Łatwo zauważyć zatem, że w pielgrzymowaniu najbardziej szczególna jest przestrzeń, obszar, do
którego podążamy – święte miejsce, naznaczone obecnością świętej osoby, jej obrazem, relikwiami czy konkretną historią związaną z jej życiem. Tak wybrane miejsca
stają się przedmiotem kultu i, jak zauważył Victor Turner, „wygląda na to, że ośrodki pielgrzymkowe można niemal uszeregować według ważności”2. W religii katolickiej można wyróżnić kilka takich ośrodków, z których największą sławą cieszy się
Ziemia Święta (Jerozolima), Rzym, sanktuarium św. Jakuba w Compostelli, Loures
oraz Fatima. W Polsce są to niewątpliwie Częstochowa, Licheń, Góra św. Anny,
Piekary Śląskie. Te dwa ostatnie stanowią miejsca szczególne dla pątników śląskich
– przez wieki były przecież jednocześnie miejscami kultu religijnego, jak i przestrzenią, w której lud śląski podkreślał swoją polskość i niezależność. Trzeba dodać, że
2
V. Turner, Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, przeł. W. Usakiewicz, Kraków 2005, s. 176.
190
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
200-lecie istnienia kalwarii: procesja na Górze św. Anny
200-lecie istnienia kalwarii: obraz cudowny w dzień św. Anny
Górnoślązacy pielgrzymują także chętnie do sanktuarium maryjnego w Gidlach,
prowadzonego przez oo. Dominikanów.
„Pielgrzymki są w pewnym sensie zarówno narzędziami, jak i wskaźnikami
czegoś, co można by nazwać mistycznym regionalizmem, a także mistycznym
nacjonalizmem”3. Kontynuując swą myśl Turner pisze:
ponieważ jednak sanktuaria są otwarte w zasadzie dla każdego katolika, mającego osobistą cześć dla danego santo, okazuje się, że do każdego ośrodka przybywają
indywidualni pielgrzymi niemal z całego kraju. Mimo to starsze ośrodki stają się
3
V. Turner, op. cit., s. 178.
191
Śląskie pogranicza kultur
celem zorganizowanych grup pielgrzymkowych, w których typowymi jednostkami
nie są pojedyncze osoby, lecz takie grupy, jak parafie, sodalicje, konfraternie, a także świeckie grupy związkowców, spółdzielców, urzędników państwowych, prywatnych przedsiębiorców4.
W prasie śląskiej od XIX wieku do współczesności doskonale widać, że idea
powszechnego pielgrzymowania była i jest na tych terenach od dawna wyjątkowo
żywa i istotna. W wielu numerach „Gościa Niedzielnego”, „Katolika” czy „Głosu
Opolskiego” można przeczytać zarówno artykuły, jak i wzmianki o pielgrzymkach; zdarzają się także wypowiedzi podobne do tej, zapisanej w „Gościu Niedzielnym”, a zatytułowanej Co to jest pielgrz ymka?:
Z różnych stron kraju przybywają do Krakowa duże grupy ludzi, żeby tu oddać
należny hołd pamięci Wielkiego Marszałka Polski Odrodzonej i by wziąć udział
w sypaniu kopca jego imienia – na Sowińcu… Prawie w każdym wypadku nazywa
się te wyjazdy do Krakowa – w prasie, afiszach, przez radio – pielgrzymkami. […]
musimy poinformować organizatorów tych grupowych wyjazdów do Krakowa, że
nazywanie ich pielgrzymkami – tak jak różnych obchodów – świętami – jest niewłaściwe i nieuzasadnione.
Pielgrzymka to pojęcie czysto religijne…[podkr. A. K.-T.]. Według określenia kościoła oznacza ono podróż do miejsc świętych lub wysokie znaczenie religijne posiadających, podjętą z pobudek religijnych w celu manifestacji czci religijnej,
pogłębienia pobożności i zyskania łask Bożych”5.
Nie ma zatem wątpliwości, że zarówno w świadomości zbiorowej, jak i jednostkowej, pielgrzymka ma wymiar sakralny (w „Gościu Niedzielnym” czytamy:
„Bez tego pokarmu duchowego [komunii] nie byłaby pielgrzymka prawdziwą pielgrzymką”, [„GN” 1947, nr 22, s. 178], przeznaczona jest dla osób wierzących, szukających bliskiej relacji z Bogiem. Myśl ta potwierdzona została w wielu opracowaniach na temat pielgrzymowania. Leonard Goffine podkreśla, że „pielgrzymki
są to dobrowolnie [podkr. A. K.-T.] podjęte podróże w celu zwiedzania odległych świętych miejsc, relikwii albo obrazów Świętych Pańskich i Najświętszej
Marii Panny, ażeby oddać im tam cześć i prosić Boga w duchowych i cielesnych
potrzebach o przyczynę świętych”6. Wynikające z wiary przekonanie, że „pielgrzymki w pobożnym celu podjęte są Bogu miłym uczynkiem”7,można dostrzec
V. Turner, op. cit., s. 176.
Co to jest pielgrz ymka, „Gość Niedzielny”, 1935, nr 43, s. 591. Przy kolejnych cytowaniach podaję skrót „GN”, rok wydania, numer i stronę.
6
L.Goffi ne, Krótki wykład L ekcyj i Ewangelii na wsz ystkie święta wraz z wynikającą stąd nauką wiary
i obyczajów i gruntownym wyjaśnieniem R oku Kościelnego najgłówniejsz ych obrzędów kościelnych i msz y świętej,
przejrzał i poprawił A. Galant, Mikołów–Warszawa 1905, s. 410.
7
Cześć Maryi na każdy czas, osobliwie w miesiącu Maju. Książka pouczająca i modlitewna dla czcicieli
Najśw. Panny Maryi, opracowanie podług O. Benedyktynów, ks. Beat. Rohner’a, Mikołów 1893, s. 110.
4
5
192
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
w wielu wspomnieniach, opisach wędrówek czy planach pątniczych. Dlatego też
tego typu wyprawy uważa się za nośnik katolickich treści religijnych, tworzących
i utrwalających świadomość wiernych8.
Nawoływanie i informowanie
Przeżycia duchowe związane z uczestnictwem w wyprawach pątniczych zazwyczaj poprzedzone są dokładnym planowaniem, zachętą, a także uświadamianiem
świeckim członkom Kościoła, jak ważne jest, by brać udział w tego typu wydarzeniach. Turner przekracza nawet nastawiony na duchowość wymiar organizowania pielgrzymek i stwierdza, zresztą nie bez przesady, że „dla potrzeb grup
pielgrzymkowych rozwija się handel, transport, gastronomia, rekreacja, hotelarstwo”9. Aspekt ten nie jest jednak uwypuklany w prasie śląskiej, choć informacje,
które wydają się dla pielgrzymów podstawowe (w kontekście materialnym, nie
duchowym), każdorazowo są szczegółowo podawane. Z gazet można się dowiedzieć zatem, jaki jest dokładny plan i porządek pielgrzymki, gdzie i o której będzie zbiórka:
Pielgrzymka z parafi i naszej na uroczystość śś. Aniołów Stróżów na Górę Św. Anny
wychodzi w piątek. Rano o godz. 6 odbędzie się msza św. za pątników, a o godz. 7
błogosławieństwo i zaraz wychód. Na czele krzyż i chorągwie, potem dziewczyny
z figurą Matki Boskiej, ministranci, ksiądz, muzyka, mężczyźni, a wreszcie niewiasty. Uprasza się o wzorowy porządek. W Nowej Wsi wstąpimy do kościoła, gdzie
także będzie błogosławieństwo. Na życzenie pątników, już w przeszłym roku wyrażone, będzie w Groszowicach cała procesja wsiadać na kolej żelazną, jadąc aż do
Leśnicy10.
W „Gazecie Opolskiej” dodatkowo obecne są zwroty, które świadczą o tym,
że organizatorzy zwracają się do stałych uczestników pielgrzymek:
Góra św. Anny. Obchody kalwaryjskie odbędą się jak zwykle [podkr. – A.K.-T.]
14 i 15 bm. Dnia 13 jeszcze nie będzie żadnych obchodów, tylko wieczorem o pół
8
Pielgrzymowanie jest tematem chętnie podejmowanym przez obserwatorów życia i kultury religijnej. Pielgrzymowanie śląskie, zwłaszcza na Górę św. Anny, stało się dotychczas tematem wielu opracowań, szczególnie o charakterze duchowym. Wśród nich należy wymienić m.in.:
K s. Jan Ficek i Piekary Śląskie w X I X wieku, pod red. J. Wycisło, Katowice 1992; J. Pawlik, Świat
wewnętrznej dostojności. Studia i roz prawy, Katowice 1999; J. Górecki, Pielgrz ymowanie górnoślązaków
na Górę św. Anny w latach 1859–1914. Studium teologicznopastoralne, Katowice 2002; A. Hanich, Dwujęz yczne pielgrz ymowanie na górę św. Anny w latach 1928–1940, „Wiadomości Urzędowe Diecezji Opolskiej”, 1990, 10–11 X,; Śląsk – miejsce spotkań, pod red. J. Kurka i K. Maliszewskiego, Chorzów
2005.
9
V. Turner, op. cit., s. 176.
10
„Gazeta Opolska” 1908, nr 99 W kolejnych cytatach podaję skrót „GO”, rok wydania i numer.
193
Śląskie pogranicza kultur
do 6 odbędzie się, jak zwykle [podkr. –A.K.-T.], nabożeństwo sakramentalne, po
którem będzie kazanie wstępne11.
Wielokrotnie pojawiają się informacje na temat transportu – „Liga Katolicka w Katowicach wespół z parafią Mysłowice organizuje w maju pielgrzymkę
dwudniową na Jasną Górę. Pociąg pielgrzymkowy wyruszy z Katowic”12 , „Liga
Katolicka w Katowicach organizuje dla tercjarzy na odpust w Porcjunkuli pociąg pielgrzymkowy do Alwerni”13, w drodze na Górę św. Anny „specjalnie zarezerwowane wagony powiozły nas do Leśnicy. Po drodze wsiadały nowe grupy
uczestników pielgrzymki” – wspomina pielgrzym – i wiele podobnych relacji.
Na początku XX wieku, mniej więcej raz na rocznik, pojawiają się informacje o charakterze typowo reklamowym, zachęcające już nie tylko możliwością
przeżycia duchowych uniesień, ale konkretnymi profitami materialnymi. „Każdy uczestnik pielgrzymki do Krakowa otrzyma piękną pamiątkę!”14 – czytamy
w „Gościu Niedzielnym”. To niewinne zdanie pokazuje, że „przemysł pielgrzymkowy” był nie tylko potrzebny, ale także pojawiała się coraz większa konkurencja.
Czytając prasę śląską, dostrzegamy, jak wiele było organizowanych pielgrzymek.
Zakładamy więc, że przeciętny mieszkaniec Górnego Śląska czy Opolszczyzny
musiał wybierać między propozycjami. Szczególnie wtedy, gdy nie był zdeklarowanym „wyznawcą” któregoś z miejsc kultu. Wtedy to organizatorzy pielgrzymek
musieli nakłonić swoich potencjalnych klientów dodatkowymi profitami, takimi
jak ciekawy program pielgrzymki, bądź właśnie drobne upominki.
Analizując jednak same informacje o możliwościach pielgrzymowania ze Śląska, trzeba uwypuklić dwie kwestie. Po pierwsze, organizatorzy peregrynacji do
miejsc świętych intensywnie podkreślają śląskość tych podróży. W wielu ogłoszeniach czytamy: „Weź udział w wielkiej pielgrzymce śląskiej do Skoczowa i Cieszyna w dniu 3 czerwca!”, „Wielka pielgrzymka śląska do Częstochowy”, „Zgłoś się
na pielgrzymkę śląską do Kalwarii Zebrzydowskiej, „Wielka pielgrzymka śląska
do Częstochowy”, „Liga Katolicka w Katowicach organizuje pielgrzymkę śląską
do Kalwarii Zebrzydowskiej na Wielki Tydzień, „Pielgrzymka śląska do Matki Boskiej Ostrobramskiej”, „Pielgrzymka śląska do Częstochowy” (wszystkie cytaty
pochodzą z „Gościa Niedzielnego, podkr. A.K.-T.). Można zatem sądzić, że ruch
pielgrzymkowy jest na tych terenach organizowany w sposób bardzo świadomy.
W czasach historycznych Śląsk był poddawany wielu wpływom, a Kościół Katolicki stał się podstawowym miejscem podtrzymywania ducha polskości, a także
kształtował świadomość przynależności regionalnej i duchowej. W wolnym kraju, korzystając z ugruntowanej pozycji, zarówno kręgi duchowne, jak i świeckie,
11
12
13
14
194
„GO.” 1908, nr 105.
„GN”, 1935, nr 18, s. 253.
„Gość Niedzielny”, 1935, nr 30, s. 417.
„Gość Niedzielny” 1935, nr 20.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
Alwernia
195
Śląskie pogranicza kultur
zaangażowane w szerzenie ducha katolickiego, w dalszym ciągu dbają o to, by te
dwie sfery – duchowa i „śląsko-codzienna” wciąż intensywnie tkwiły w świadomości mieszkańców. Tym samym święte miejsce i pielgrzymka stają się sposobem
na podtrzymywanie świadomości narodowej:
Skoro już cały Śląsk historyczny znalazł się w granicach Państwa Polskiego, musimy wszelkimi siłami dążyć do całkowitego zjednoczenia duchowego tej prastarej
naszej ziemi z jej pniem macierzystym.
W zjednoczeniu tym ogromną rolę powinna odegrać Góra św. Anny na Opolszczyźnie, miejsce szczególnego kultu religijnego ludu śląskiego15.
W tej, jak i podobnych wypowiedziach ewidentnie dostrzec można utożsamienie polskości i wiary oraz planowe dążenie do podtrzymania polskości i katolickości wśród mieszkańców Śląska. Można sądzić, że cel, w łatwy zresztą sposób,
został osiągnięty, co z całą pewnością ułatwia agitowanie pielgrzymów zarówno przez księży, jak i organizatorów pielgrzymek. W zasadzie „łowiska sanktuarium”, czyli „regiony geograficzne oraz grupy i klasy społeczne, które co roku
dostarczają mu pielgrzymów”16, są tutaj wyznaczone dość precyzyjnie, a z doniesień prasowych możemy wyczytać, że zarówno przyszli pielgrzymi, jak i osoby
bezpośrednio zaangażowanie w organizowanie pochodów do sanktuariów nie
wymagają zbytniego motywowania czy też agitacji na poziomie przekonywania,
że warto wyruszyć w drogę do świętego miejsca. Informacje te stanowią niejako
osobną grupę doniesień prasowych na temat pielgrzymek. Wiele z wezwań pielgrzymkowych zamieszczonych w śląskiej prasie to jedynie proste zdania: „jeszcze
czas zgłosić się na pielgrzymkę do Wilna”, „zgłoś się na pielgrzymkę do Kalwarii
Zebrzydowskiej”, „pielgrzymka do Wiednia i Mariazell”, „pielgrzymka do Krakowa i Mogiły”. Są wśród nich także tak enigmatyczne zawołania, jak: „Baczność Tercjarze!”, „Dnia 23 maja w Piekarach!”, „Mężowie katoliccy idą! Ostatnie
przypomnienie – ostatni apel!”. Zwłaszcza te ostatnie potwierdzają, że „łowiska
sanktuariów” są tutaj mocno wytyczone, w sposób trwały i ugruntowany. Majowa
pielgrzymka do Sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej jest w świadomości Ślązaków jednym z ważniejszych wydarzeń religijnych. Kult tego miejsca sięga XVII
wieku, a szczególną estymą darzą Matkę Boską Piekarską mężczyźni, którzy organizują w maju specjalne pielgrzymki, przeznaczone tylko dla nich. Stąd wezwanie: „mężowie katoliccy idą!”, nie potrzebuje na Śląsku dodatkowych wyjaśnień.
Warto też zwrócić uwagę, że pielgrzymowanie do sanktuariów, na Śląsku charakterystyczne dla członków kościoła katolickiego, na początku XX wieku wciąż było
kwestią wywołującą spory. Relacje wskazujące na uchybienia w organizowaniu pielgrzymek, kłopoty z pątnikami, bądź inne „pielgrzymkowe problemy”, traktowane
15
16
196
Od 400 lat Śląsk pielgrz ymuje na Świętą Górę, „Gość Niedzielny” 1948, nr 29 s. 236–237.
V. Turner, op. cit., s. 175.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
Kalwaria Zebrzydowska
197
Śląskie pogranicza kultur
były jako sprzeniewierzenie się wierze katolickiej i Kościołowi, a zatem stanowiło
dowód na sprzyjanie wzorcom protestanckim. Jako przykład warto przytoczyć dwie
wzmianki o rzekomych wypadkach podczas pielgrzymki na Górę św. Anny:
Po niedzielnym odpuście zaszło tu znowu kilka nieszczęśliwych wypadków przy
schodzeniu z góry. Na szczęście wypadki te nie były zbyt groźne w skutkach.
W każdym razie powinny one być ponownem napomnieniem dla pątników, aby
schodząc z góry, zachowali jak największą ostrożność17.
Tak niewinna wydawać by się mgło informacja, powtarzana zresztą w kilku
innych gazetach w tym samym czasie, wywołała ogromne oburzenie wśród czytelników „Gazety Opolskiej” i już w następnym numerze pojawił się artykuł,
w którym deprecjonowane są podobne doniesienia:
Donoszono w niektórych gazetach, a także w „Gazecie Opolskiej”, że się tutaj
przy obchodach kalwaryjskich jakieś nieszczęście wydarzyło. To samo pisano także
w przeszłym roku prawie po każdym odpuście. Zdaje mi się, że może ktoś redakcję umyślnie chce zwieść i oszukać. Tu więc na Górze św. Anny nic nie wiadomo
o żadnem nieszczęściu18.
Najwidoczniej organizatorom pielgrzymek zależało (i zapewne zależy), by
miejsca kultu były kojarzone jako przestrzenie bezpieczne i przyjazne, niezagrażające w żaden sposób odwiedzającym je osobom. Jest to zrozumiałe szczególnie
w kontekście przekonania pielgrzymów, że sanktuaria są miejscami świętymi, słynącymi z cudów, wypełniającymi pątników szczególną łaską i obecnością bożą.
Warto jednak dodać, że już na początku XX wieku usiłowano w kręgach kościelnych przyciągać do wspólnego pielgrzymowania zarówno pątników polskich, jak i niemieckich, dostrzegając i uświadamiając sobie prawdopodobnie, że
współistnienie przedstawicieli tych dwóch narodów jest na stałe wpisane w historię Śląska. Dlatego też w relacjach z pielgrzymek podkreślano coraz częściej:
Wczoraj odbyła się procesja z kościoła farnego do kościoła św. Wojciecha na uczczenie
św. Augustyna. W tamtą stronę śpiewano po niemiecku, z powrotem po polsku. Jak
się dowiadują „Opp. Nachr.”, rozporządził tak przew. ks. Proboszcz Abramski przez
wzgląd na równouprawnienie, ponieważ procesja jest dla wszystkich parafian…19.
Łączenie dwóch języków, a właściwie dwóch kultur, we wspólnych obrządkach religijnych pozwalało na zmniejszanie wzajemnych animozji i uwypuklanie
tego, co łączy oba narody. Jak bardzo było to potrzebne, niech dowodzi relacja
z „Gazety Opolskiej”, w której czytamy:
17
18
19
198
„GO”, 1908, nr 99.
„GO”, 1908, nr 100.
„GO”, 1908, nr 106.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
gniewają się na polskie pielgrzymki do – Częstochowy i Krakowa. Można by się
spytać, co lutrów obchodzą nasze sprawy religijne, aleć wiadomo, że jest rodzaj
półgłówków, co wszędzie lubią swój nos wrazić. Owych tedy mądrali razi to, że
Polacy, zwłaszcza z Górnego Śląska, jeżdżą do Częstochowy i Krakowa i tam, bez
dozoru pruskiej policji, mogą się pomodlić i porozmawiać z tamtejszymi braćmi.
Posyłano tam dawiej śpiegów, którzy mieli podsłuchiwać i podpatrywać wszystko, ale że pono niejeden taki pan z takiej pielgrzymki wrócił niezdrowy, więc owi
pismacy wściekają się, że nie mogą wiedzieć, co tam ci Polacy w Częstochowie
i w Krakowie robią. Że zaś nie mają czystego sumienia, więc strach mają, że Polacy
tam w tych świętych miejscach uproszą Pana Boga, żeby gnębionemu ludowi polskiemu wymierzył sprawiedliwość.
Natomiast wycieczki ewangelickiego „Bundu” z Prus i Niemiec do Austryi, aby
tam szerzyć ruch antykatolicki, którego hasłem jest „Precz z Rzymem” i wycieczki
hakatystów austryjackich do Prus, gdzie śpiewają antyaustriackie pieśni – te już dosyć kłopotu politycznego narobiły. […]
Niech się tam złoszczą jak im się podoba, toć skoro wolno psu na księżyc szczekać, to czemu nie miało by być wolno takiemu pismakowi wygadywać. Nas to ani
ziębi ani parzy, ale przeciwnie zachęci nas do tem liczniejszego udziału w tych pielgrzymkach do naszych miejsc świętych, boć obok swych spraw osobistych dosyć
mamy próśb, które w imieniu narodu zanosić mamy przed tron Boży, a mianowicie, aby Pan Bóg dał nam moc w walce obronnej przeciwko tym, co by nas zlutrzyć
i zniemczyć chcieli i upokorzył tych, co prawa Boże zuchwale depcą 20.
Wypowiedź ta jest interesująca z kilku powodów. Przede wszystkim stanowi
historyczny zapis nastrojów społecznych tamtego okresu. Jednak można dostrzec
w niej i inne elementy, daleko wychodzące poza kwestie ruchu pielgrzymkowego – mówienie o pątniczych wyprawach stało się pretekstem do zaprezentowania stosunków między katolikami a luteranami, ale także pozwoliło w sposób
naturalny na zachęcanie ludności polskiej do ustawicznej czujności i aktywności
w sprawach zarówno narodowych, jak i tych związanych z wiarą. Konkluzja relacji – „im więcej nam hakatyści przeszkadzać będą, tem liczniej tamdotąd [do katolickich miejsc kultu] pospieszymy” – stanowić ma zapewnienie dla czytających,
że naród śląski jest silny i niezniszczalny.
Jak skomplikowane to zagadnienie, wskazuje także Andrzej Hanich, który zauważa:
Zapoczątkowanie przez annogórskich ojców nabożeństw z obchodami kaplic kalwaryjskich, wiążące się w czasie z pruskim zakazem pielgrzymowania ze Śląska do
Częstochowy i innych sanktuariów na ziemiach polskich (1764 r.), spowodowało
gwałtowny wzrost ruchu pielgrzymkowego na Górę św. Anny, zwłaszcza z terenu
Górnego Śląska, skąd zaznaczył się największy napływ pielgrzymek 21.
20
21
„GO”, 1908, nr 111.
A. Hanich, Dwujęz yczne pielgrz ymowanie, op. cit., s. 3.
199
Śląskie pogranicza kultur
Zakaz ten, sam w sobie naganny, spowodował jednak, że
główny odpust i zarazem patronalne święto sanktuarium – uroczystość św. Anny
– obchodzony był wspólnie przez ludność polską i niemiecką […] Dzięki temu
sanktuarium mogło być i faktycznie było „miejscem spotkania” dla wszystkich, bez
względu na posiadaną opcję narodową czy polityczną 22 .
Relacja pątnika z Góry św. Anny, zapisana w 1946 roku, potwierdza, że tradycyjne obrzędy sakralne potrafią być utrzymane w duchu ponadnarodowym:
Na odpuście u „Starki”
Od wczesnego rana nadciągają pielgrzymki – kompanie. Z całej zdążają tu okolicy.
Z tej i z tamtej strony Odry. Ciągną bez końca, rozśpiewane, przebywszy pieszo
drogę. Bo to wielkie święto w całej okolicy! […] tradycja tak silna, że i dwory protestanckie za czasów niemieckich ją uszanowały23.
Znaczenie „Starki”, czyli św. Anny, jest szczególne i mocno widoczne również
podczas pielgrzymek do sanktuarium na Górze św. Anny, co będzie jeszcze omawiane w związku ze szczegółowymi relacjami pielgrzymkowymi.
Relacje
Zaproszenia, ogłoszenia czy przynaglenia to oczywiście nie jedyna forma przyciągania mieszkańców Śląska do miejsc kultu religijnego. W powszechnej świadomości tkwi przekonanie, że najlepszym nauczycielem jest przykład. A najlepszym
przykładem możność oglądania dobrych wzorów osobiście lub poprzez wiarygodną relację. I tych nie brakuje w pismach, które zostały na potrzeby tego artykułu poddane oglądowi. Jak zauważył Victor Turner:
Odpowiednie dokumenty lub ustne relacje dotyczące osobistych doświadczeń
[podkr. – A. K.-T.] i obserwacji pielgrzymów oraz bezstronnych obserwatorów
umożliwiają nam ogląd procesu społecznego, obejmującego określoną grupę pielgrzymów – ich przygotowania do wyruszenia, zbiorowe doświadczenia z podróży,
przybycie do ośrodka pielgrzymkowego, zachowania podczas pobytu i wrażenia
z ośrodka oraz podróż powrotną – jako następstwo gier społecznych lub przedsięwzięć społecznych oraz innych jednostek procesu możliwych do wyodrębnienia
przez indukcję z wystarczająco dużej liczny przypadków24.
Turner postrzega pielgrzymowanie jako grę społeczną, rządzącą się określonymi prawami i rytuałami. Te rytuały można wielokrotnie zauważyć w relacjach
Ibidem.
„Gość Niedzielny” 25.08 1946, nr 34, s. 174.
24
V. Turner, Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, przeł. W. Usakiewicz,
Kraków 2005, s. 140.
22
23
200
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
zamieszczonych w prasie śląskiej. We Wspomnieniu z Piekar – poetyckiej, ale i nieco
infantylnej relacji 25, autor ukazuje wydarzenie pielgrzymkowe w łączności z tym,
co dzieje się w przyrodzie. Wszystkie elementy otaczającego świata – jego ład,
piękno, wrodzone dobro – łączy z postacią Marii, do której pielgrzymują pątnicy:
Dzień Marii – Słonko wschodzi uśmiechnięte, rozparzone, cisnąc na ziemię całe
zdroje gorących zarzewi […]
Spośród drzew Kalwarii, otulonych gęstemi puchami zieleni, majaczą z dala wyniosłe wieże świątyni Piekarskiej niby ramiona anielskie, wznoszące modły tysięcy
dzieci śląskich – hen w dal, wysoko.
Mario! – uderza jak grom z tysiąca piersi pątników;
Mario! – To słowo słodkie jak kwilenie słowika rajskiego, głębokie jak toń lazurowego błękitu, to słowo – urocze jak dźwięk niebieskich arf – płynie z ust do ust,
rozlewa słodki uśmiech na znojnych twarzach zbożnego ludu śląskiego i leci chyżo
jak promyk świetlny na płomieniach skrzydłach w górę hen, znikając w lśniących
zaświatach u stóp Królowej nieba!
O Maryjo wsławiona,
Tyś jest nasza obrona!26.
Autor relacji nie ukrywa własnego intensywnego zaangażowania emocjonalnego, stara się też w swej wypowiedzi uwypuklić wspólnotowy charakter wydarzenia:
Przy dźwiękach orkiestry hutniczej rozlega się śpiew z całym rozrzewnieniem i entuzjazmem, zestrzelając szczerozłote serca śląskie w jedno ognisko: Maria.
Raźno ruszamy naprzód.
Śpiewak przejęty godnością swego urzędu dumny ze swego śpiewu, donośnym
intonuje głosem […]
Nie znają znużenia – dla Marii 27.
W pątnikach samo przywołanie miejsca kultu – Piekar – ma wzbudzić dreszcz
emocji i przeżyć religijnych:
Piekary! – jesteśmy u mety, lecz jeszcze nie u bram świątyni: chcemy zakręcić
na główną ulicę: – wprost niemożliwe. Procesja za procesją snuje się niby sznur
nieskończony, huczą dzwony, biją serca […] Na czele każdej procesji kroczy poważnie ksiądz, śpiewając wraz z ludem – całym zachwytem śląskim jego i swoją polską
pieśń, uroczą, szumiącą jak wodospad, zrywający się z górskich wyżyn 28
Ks. B-a, Wspomnienie z Piekar, „Gość Niedzielny. Tygodnik dla ludu katolickiego diecezji
Śląskiej”, 1933, nr 5, s. 6.
26
Ibidem.
27
Ibidem.
28
Ibidem.
25
201
Śląskie pogranicza kultur
Powtórzenie całego rytuału tam, na miejscu, przez odbywających pielgrzymkę
wiernych, a potem jeszcze raz, w pisemnej relacji, ma utrwalić w chrześcijanach
przekonanie, że w takich miejscach sacrum jest zintensyfikowane:
Lud klęczy wpatrzony w łunę aureoli, nie mogąc oderwać oczu od tego jakby niebieskiego, pełnego słodyczy obrazu.
Unoszą się gorące modły […] Do zbolałych skołatanych dusz, szarpanych nędzą
bezrobocia, zbliża się postać świetlana – nadzieja – nadzieja w lepsze przyszłe czasy, jakoby subtelna woń konwalii 29.
Takie doznania z kolei zwiększają zapotrzebowanie na zachowania religijne.
„Ze łzami w oczach klęczymy skupieni, całujemy podłogi, kamienie rzewnie,
jak usta swej matki”30 – pisze wzruszony pielgrzym. Ani schemat relacji z pielgrzymek, ani opisane zachowania i doznania pielgrzymów nie są odosobnione.
W „Gościu Niedzielnym” z 1945 roku czytamy:
Dnia 26 sierpnia udała się z Michałowic dziękczynna pielgrzymka do Matki Boskiej Piekarskiej. Pielgrzymka zmieniła się w imponującą manifestację uczuć katolickich. 6 000 uczestników pielgrzymki złożyło u stóp Panienki Piekarskiej słowa hołdu, przywiązania i serdecznych próśb. A próśb i błagań było wiele… bardzo wiele…
Wszystko, co boli, smuci i męczy, zostało wypowiedziane. Lecz i wszystko to, co było
radosnego. Szczególne podziękowanie złożyli Matce Boskiej uczestnicy za opiekę
w okresie okupacji, w okresie działań wojennych i w chwilach doświadczeń. Dzielny
ksiądz wikary Niemiec poprowadził pielgrzymkę. A szli wszyscy: dzieci, młodzież,
dorośli i starcy. Udział brały wszystkie pobliskie wsie: Bytków, Maciejkowice, Przełajka i Bańgów. Widać było liczne sztandary związków kościelnych, organizacji świeckich, ugrupowań politycznych. Szły harcerki, sodalistki, młodzież żeńska i niezliczony zastęp rozśpiewanych dzieci. Dla słabych i starców zorganizowano wąskotorówkę,
tak, żeby każdy, co przyrzekł pokłonić się Matce Boskiej Piekarskiej, mógł wywiązać
się z przyrzeczenia, złożonego w chwilach szczególnie ciężkich. W gorących słowach witał powracających ks. Administrator Hojka, wyrażając przekonanie, że lud
śląski, kochający tak gorąco swą Najlepszą Matkę, umiejący tak manifestacyjnie okazać przywiązanie swoje do tradycji i wiary św., przetrwa największe zło, najgłębszą
biedę i wytrwa dzielnie przy Bogu i Kościele31.
Po raz kolejny na plan pierwszy wyłania się kwestia manifestowania uczuć katolickich – niezmiernie istotnego zagadnienia dla ludu śląskiego. Wiara jest gwarantem
trwania tożsamości narodowej, w oczach pielgrzymów służy ona do podtrzymywania ducha polskości. Ta myśl pojawia się też w „Procesji tarnogórzan do Piekar”, którą odbyła „Nowoutworzona parafia św. Jana w Tarnowskich Górach”. Ta „pierwsza
29
30
31
202
Ibidem.
Ibidem.
Michałkowiczanie u stóp Matki Boskiej Piekarskiej, „Gość Niedzielny” 1945, nr 32, s. 265.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
pielgrzymka dziękczynna do cudownego obrazu Matki Boskiej Piekarskiej” to kolejny krok do ugruntowania jednocześnie uczuć patriotycznych oraz „śląskiego ducha
pielgrzymowania”. Dlatego też podczas pielgrzymek lud gromadzi się, „by w wielkiej
manifestacji uczcić dwudziestopięciolecie III powstania śląskiego”32, a
Związek byłych więźniów Politycznych w Wodzisławiu, chcą wypełnić ślub powzięty w obozie za cudowne wybawienie od śmierci i szczęśliwy powrót, urządza
w niedzielę, dnia 2 czerwca br. Pielgrzymkę do cudownego obrazu Matki Boskiej
do Pszowa, na którą zaprasza się wszystkich kolegów i księży obozowców powiatu
rybnickiego [„GN”, s. 182].
Prasa śląska mocno uwypukla tak zwane „pielgrzymki jubileuszowe”, a więc
szczególne wydarzenia, mające większe znaczenie duchowe od wszystkich pozostałych, odbywających się cyklicznie. W czasie pielgrzymki jubileuszowej można
uzyskać odpust, a więc być o krok bliżej do świętości. Czytając relację z pielgrzymki jubileuszowej Ślązaków do Krakowa dostrzegamy przede wszystkim, jak
ogromne było to przedsięwzięcie – „Parafian z Rybnika i okolicy zebrała się dość
spora liczba, po przeszło 500 osób”. Jednak nie to stanowiło o wartości owej pielgrzymki. Charakterystyczna jest radość wszystkich uczestników: „po przybyciu
do Krakowa uformował się pochód, który z pieśnią Tysiąc raz y pozdrawiamy ciebie
skierował się do kościoła ojców Dominikanów”. Odczucie wspólnoty ludzi wierzących – „przy grobie św. Jacka odbyło się pierwsze zbiorowe nabożeństwo” –
a także uwypuklanie, że Śląsk jest obszarem szczególnym i wyjątkowym:
W pięknych, wzruszających słowach przywitał nas Ślązaków ojciec Jordan Stano,
podkreślając wielką nabożność ludu śląskiego, który przybywa tu oto do świętych szczątków wielkiego kaznodziei, aby uprosić go o wstawiennictwo u Boga
i Najśw. Marii Panny, do której szczególnie szerzył nabożeństwo”33
Charakterystyczne dla relacji z pielgrzymek są także bardzo osobiste wynurzenia (właściwe, jak się wydaje, w ogóle dla prasy katolickiej tego regionu), w których uwidacznia się troska o innych mieszkańców Śląska, szczególnie tych, którzy
nie doceniają znaczenia pielgrzymowania:
Po nabożeństwie zebraliśmy się na krużgankach klasztoru, aby po trudach podróży
cośkolwiek wypocząć [zwiedzają] […] należy żałować, że dużo z nas Ślązaków nie
umie docenić znaczenia tanich pielgrzymek, które staraniem naszego Arcypasterza
urządza się w naszej diecezji. A naprawdę szkoda! Dla uzyskania odpustu jubileuszowego, a następnie dla zobaczenia rozlicznych pamiątek warto jechać, zwłaszcza, że i koszta nie są znowu tak wielkie.34
32
33
34
„GN”, 1946, nr 22, s. 181.
„GN” 1926, s. 10.
Ibidem.
203
Śląskie pogranicza kultur
W pielgrzymowaniu poza Śląsk uwidacznia się także schemat, aktualny także
współcześnie: duchowe przeżycia są tak samo ważne, jak zwiedzanie najbardziej
charakterystycznych miejsc, zabytków i, jak pisze pielgrzym z Mariazell, „zadowolenia estetycznego”. Pielgrzymi długo podziwiają to, co także „zwykli” turyści
oglądają, są prowadzani z miejsca na miejsce po to, by maksymalnie wykorzystać
czas spędzony za granicą. Ale ostatecznie to dusza pątnicza dopomina się tego,
po co wyprawiła się w tak długą drogę. „Dzisiaj odczuwamy, że nie z wycieczką,
a pielgrzymką przybyliśmy do Wiednia”, pisze pielgrzym. „Ogarnia nas rzewny
nastrój, gdy opuszczamy ulice przedmieścia i poczynamy podjeżdżać w górę”.
[„GN” 1937, nr 50, s. 691]. Słowa te podwójnie naznaczają sakralny wymiar pielgrzymki. Już samo podekscytowanie, związane ze zbliżaniem się do miejsca
świętego, wskazuje, co najbardziej interesuje wyjeżdżających do miejsc kultu.
Dodatkowo wzmożenie nastroju podniosłości oraz odczucia świętości właśnie
w momencie „podjeżdżania pod górę” łączy się z postrzeganiem góry jako miejsca naturalnie naznaczonego świętością, „innością”. Teofania definiowana przez
Mirceę Eliadego postrzegana jest właśnie przez pryzmat góry, czyli uświęcania
miejsca przez sam fakt, że otwiera się (często w symboliczny sposób) ku górze
właśnie35 Zatem już nawet nie oczekiwanie czy wręcz przeżycie doświadczenia
cudu, ale samo przeczucie, że świętość otwiera się na nas, nabiera szczególnego
sensu. We Wrażeniach z pielgrz ymki do Ziemi Świętej [„GN” 1937, nr 57] czytamy:
Są w życiu człowieka chwile, których się do śmierci nie zapomina. Do takich należał właśnie moment zbliżania się do Grobu Świętego. Serce biło jak młotem. Kolana same się uginały – a usta przylgnęły długim gorącym pocałunkiem do zimnej, a jednak żar miłości wlewającej płyty […] Do głębi wzruszeni, ze łzą szczęścia
w oku opuszczaliśmy, jeden za drugim, w głębokim milczeniu to największe sanktuarium chrześcijańskie.
Te, opisane w najprostszy z możliwych sposobów, wrażenia pokazują wielką emocjonalność pielgrzymów i ich maksymalne nastawienie na obcowanie
ze świętością. Wszystkie zachowania rytualne – upadek na kolana, całowanie
Grobu, milczenie – są powtarzalne dla wszystkich pielgrzymów udających się do
miejsc świętych. Stanowią zatem element wspólnoty wiary, który wielokrotnie jest
podkreślany w śląskich relacjach z pielgrzymek.
I choć obowiązkowo pojawiają się podziękowania dla organizatorów, to wymiar duchowy każdorazowo bierze górę nad materialnym:
Wdzięczni jesteśmy Lidze Katolickiej za szczęśliwy pomysł urządzenia pielgrzymki do Mariazell, która dała nam dużo zadowolenia duchowego i estetycznego, jak
również za sprawną organizację [„GN”, nr 1, 1933]
35
Patrz: M. Eliade, Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, wyb. M. Czerwiński, przeł. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1974.
204
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
Warto dodać, że wśród relacji pielgrzymkowych pojawiają się także opisy audiencji u papieża, które też posiadają swój charakterystyczny rys. Właściwie to
nie przeżycia związane z obcowaniem z głową Kościoła Katolickiego stają się
najważniejsze, a fakt, że to właśnie Polacy zaszczycają go swoją obecnością. Autorzy relacji zaznaczają wzruszenie papieża i traktują te audiencje jako pretekst do
mówienia o Polsce i Polakach. Opisana w „Głosie Opolskim” pielgrzymka z 1908
roku nosiła znamiona powszechnej, gdyż, jak zaznacza reporter, „wszystkie sfery
i stany złożyły się na pielgrzymkę”:
W Watykanie odbyła się w środę podniosła uroczystość. Ojciec św. przyjął na posłuchaniu pielgrzymkę polską, którą do Rzymu przyprowadzili galicyjscy biskupi
[…] wygłosił Ojciec św. długie przemówienie, w którym dał serdeczny wyraz Swym
uczuciom dla narodu i kraju […] ojcowskie wyrazy Piusa X pójdą po wszystkich ziemiach polskich, będą wzmacniały serca i dodawały otuchy, jako świadectwo uczuć,
żywionych dla narodu” [„GO”, 1908, nr 134].
W „Gościu Niezielnym” z 1933 roku tak zrelacjonowano wizytę u Ojca Świętego:
Pośród wszystkich przepięknych audiencji jest to dla Ojca św. audiencja jedna z najmilszych, wzruszył się bowiem silnie, gdy obchodząc członków pielgrzymki ujrzał, że jest to najpowszechniejsza i najbardziej kompletna reprezentacja Polski, tak
drogiej jego ojcowskiemu sercu […] Ojciec święty przyjął pielgrzymkę polską niezwykle serdecznie, każdemu z jej członków podawał rękę do ucałowania, z wielu
łaskawie rozmawiając.
Polonia Semper Fidelis od wielu wieków zbierała owoce Odkupienia, a pielgrzymi odnaleźli je w tradycjach swych przodków i gorącej wierze po nich odziedziczonej […]
Błogosławił Ojciec św. domom, miastom, wsiom, całej drogiej Papieżowi Polsce
[„GN”, 1933, nr 1].
Miejsca i daty szczególne
„Kalendarz Kościelny” określa najważniejsze daty świąt i rocznic, jakie obchodzone są w Kościele Katolickim. Znajomość tych dat wyznacza z kolei kalendarz
pielgrzymkowy, gdyż wiele miejsc kultu sakralnego wywodzi się od patronujących mu świętych. Śląskie sanktuaria także funkcjonują intensywniej w okresie,
gdy święto obchodzą ich patroni. Najważniejsze święto w sanktuariach maryjnych celebrowane jest, poza ścisłą datą, jaką wyznacza patronka, 15 sierpnia,
a więc dzień Wniebowzięcia. Pielgrzymi już wcześniej przygotowywani są do
tego szczególnego święta:
Każdy katolik naszej diecezji zatrzymuje się przy dacie 15 sierpnia. Dzień ten bowiem przejdzie do historii i to nie tylko jako zdarzenie jednorazowe, ale będzie
205
Śląskie pogranicza kultur
sięgał w przyszłość swoimi następstwami błogosławionymi albo też zgubnymi. Od
nas to zależy.
Oto w święto Wniebowzięcia Matki Boskiej zjedzie się lud śląski od Mysłowic
po Lubliniec i Cieszyn – do Piekar. To już nie będzie odpust zwykły, lecz zjazd
wspaniały przedstawicieli wszystkich zakątków naszej dzielnicy śląskiej, aby poświęcić się Bożej Matce. [„GN”, 1946, nr 31, s. 257].
Organizatorzy pielgrzymki do Piekar wzywają też przyszłych pątników do pokuty, wypełnienia żądań z objawienia fatimskiego, a także nawołują do odwrócenia się od zła. Zatem po raz kolejny mają być wypełnione „cele” przeznaczone dla
wszystkich, bez względu na płeć czy status materialny. Nawrócenie i wiara, poprawa swojego życia duchowego i odwrócenie się od zła to treść niemal wszystkich „obowiązków” pielgrzymich.
Jak już zostało kilkakrotnie powiedziane, Piekary są jednym z dwóch najczęściej odwiedzanych miejsc pątniczych, przyciągających ogromne rzesze pielgrzymów. Relacje z pielgrzymkowych spotkań wypełniają wiele stron śląskich czasopism, w każdym z nich podkreśla się szczególność tego miejsca:
Piekary gościły w tym dniu kilkadziesiąt tysięcy pątników, którzy z serc wezbranych miłością do Matki Najświętszej składały u stóp jej Cudownego Obrazu swoje
modły i błagały Ją o wstawiennictwo w tak trudnych i ciężkich czasach. [„GN”,
1946, nr 34, s. 465]
Wiara przybywających do Piekar pątników wzrusz swą prostotą i oczywistością. Pielgrzymi nie proszą o rzeczy wielkie, cechą charakterystyczną ich modłów
jest wiara w to, że Maria ma moc przemieniania losu ludzkiego i podtrzymywania
cierpiących ludzi w trudnych chwilach, a także chęć oddawania jej dowodów czci
i wierności:
swym imponującym hołdem miłości, poświęcenia i ofiary dla Tej, co od wieków
z Piekar Wielkich nad Śląskiem króluje, mężowie i młodzieńcy katoliccy dali jeszcze wspanialszy w tym roku dowód, że wierni zawsze zostaną Bogu” [„GN” 1949,
nr 27, s. 148].
Podkreślane jest też liczne uczestnictwo mężczyzn, gdyż dla nich przede
wszystkim są organizowane piekarskie pielgrzymki:
Jak Piekary Piekarami nie pamiętają one tak potężnej manifestacji uczuć katolickich jak III diecezjalna, doroczna pielgrzymka mężów i młodzieńców do kalwaryjskiego tronu Matki Bożej Piekarskiej.
Przybyło około 60 pielgrzymek z przeszło 10 orkiestrami i z przeszło 200 krzyżami,
chorągwiami i sztandarami. Mimo deszczu prawie wszyscy pątnicy wytrwali do końca
[…] Wzgórze kalwaryjskie pokryło się skupionym mrowiem mężczyzn aż prawie po
przykościelne mury kalwarii i po wejście główne z ulicy, [„GN”, 1949, nr 27, s. 148].
206
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
Ponieważ wszyscy reporterzy przykładają ogromną wagę do rzetelności relacji, znajdują się w nich, obok opisów wzruszeń, uniesień duchowych i modlitw,
także wiadomości na temat pogody:
Jak było do przewidzenia, na skutek deszczu program tak starannie i bogato opracowany musiał ulec zmianom i to bardzo znacznym. Nie było uroczystej procesji
z Obrazem do kościoła na Kalwarii w którym miało się odbyć główne nabożeństwo pontyfikalne [„GN”, 1946, nr 34].
Ze wszystkich stron diecezji ściągnęły do Piekar pomimo kapryśnej pogody tłumy pielgrzymów [„GN”, 1949, nr 27, s. 148].
Mówienie o pogodzie może wydawać się niepotrzebne bądź służące jedynie
zapełnianiu miejsca na szpaltach gazet. Czytając jednak poszczególne relacje,
można odnieść wrażenie, że pogoda staje się potwierdzeniem uczuć religijnych
Ślązaków. Co prawda potrafi popsuć zaplanowane rytuały, nie jest jednak w stanie zniechęcić wiernych do uczestniczenia w najważniejszych świętach religijnych. Ani upał, ani deszcz czy zimno nie zniechęcają pątników do brania udziału
w zaplanowanych uroczystościach religijnych.
Obok Piekar istotne miejsce pielgrzymkowe stanowi Góra św. Anny – szczególna nie tylko ze względu na swoją patronkę, ale właśnie ze względu na fakt, iż
rzeczywiście jej nazwa odnosi się do autentycznego wzniesienia, widocznego długo przed dotarciem do jej podnóża. Jan Górecki tak charakteryzuje to miejsce:
Góra św. Anny, „Tabor górnośląski” to góra podobna szczególnie do góry Nebo,
z której Mojżesz ujrzał Ziemię Obiecaną. Również z Góry św. Anny rozciąga się
wspaniały widok na cały Śląsk. To właśnie ona była pomostem między Krakowem
a Wrocławiem. To jedno z wielu miejsc pątniczych między tymi miastami. Ani
biskupi, ani kapłani nie organizowali tutaj życia religijnego, uczynił to sam lud36.
Dlatego też zapewne tyle subiektywnych, pełnych emocji relacji z pielgrzymowania „na Annę”:
zbierają się pątnicy przy kościele św. Krzyża, by odprawić „dróżki Matki Boskiej.
[…] owe kapliczki, strzegące łanów dojrzałego zboża, porzucone w osamotnieniu
przy drogach polnych lub witające przechodniów […] Pniemy się ku nim na wzgórza, spuszczamy się do zielonych, cienistych wąwozów, usianych różnobarwnym
kwieciem, idziemy pod sklepieniem starych drzew, które takie prześliczne tworzą
im obramowanie. Dobrze jest tam śpiewać stare pieśni ku chwale Maryi, pieśni
chyba nigdzie poza Śląskiem nie śpiewane, naiwne ieraz, ale o swoistym uroku,
dziwnie melodyjne.
Obchód kończy się w Jozafatowej Dolinie, w kościele SS. Służebniczek w Porębie, gdzie wysłuchujemy czwartego kazania. […]
36
J. Górecki, Pielgrz ymowanie górnoślązaków, op. cit., s. 48.
207
Śląskie pogranicza kultur
Góra św. Anny – kościół, klasztor, dom pielgrzyma i kalwaria
Przedziwny jest urok drzew na Górze św. Anny
Idziemy tam o cichym zmierzchu na nabożeństwo sakramentalne i na wspólne
śpiewanie ku czci Maryi […].
Opuszczamy mury klasztorne, pożegnani serdecznie przez ojców. Ale wiele głosów dopomina się o „Gradusy”; bez tego pielgrzymka byłaby niekompletna! Zatrzymujemy się więc na krótko przy małej kapliczce, składającej się z samych stopni. Ale dużo czasu nie ma; nasz niestrudzony przewodnik, p. Adamczyk, przynagla
do pośpiechu [„GN”, 1946, nr 31, s. 258]
Pokazana została tutaj zarówno droga na świętą górę, charakterystyczne miejsca i zwyczaje (takie jak np. Gradusy)37, jak i szczególna atmosfera. „Humor i serdeczny stosunek do pątników naszego księdza kierownika wprowadzają sympatyczny nastrój” – relacjonuje uczestnik pielgrzymki i równocześnie dodaje:
„potęguje go jeszcze dziwna harmonia, panująca między pątnikami, chociaż obcy
sobie – stanowimy przez te pary dni naprawdę wielką rodzinę” [„GN”, 1946,
nr 31, s. 258]. Podobne wrażenia z pobytu na Górze św. Anny ma Antoni Falk,
który wychodząc na pielgrzymkę był zatroskany, i – jak sam pisze:
37
Gradusy – zwyczaj wchodzenia pątników na kolanach po schodach (w gwarze śląskiej gradus=stopień) prowadzących do symbolicznego pałacu Piłata, gdzie odbywało się całowanie relikwii. Po tym obrządku pątnicy dostawali zazwyczaj ciepły posiłek.
208
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
Plan kalwarii na Górze św. Anny (lata 1910-1913)
tak smutne myśli towarzyszyły mi w podróży do św. Anny, lecz wierzaj mi, na cudownem miejscu przemieniło się wszystko w sercu mojem. Najdobitniej wyraził uczucia
moje i uczucia powracających pątników, czcigodny kaznodzieja ks. Michalski, obrawszy za tekst słowa patriarchy Jakuba, któremu na ucieczce do Labana, niebieska drabina, aniołowie i sam Pan się objawił, i który ocuciwszy się rzekł: „Prawdziwie, to jest
miejsce święte, lecz ja o tem nie wiedziałem” [„Katolik”, 1871, nr 40, s. 326].
Owa przemiana nastroju, samopoczucia podkreślana jest wielokrotnie w pątniczych relacjach, a wielu z nich „na św. Górce zagoiła się wszelka boleść, a serce
skosztowało nieopowiedzianej radości.” [„Katolik” 1871, nr 43, s. 349]. I choć wszyscy mają świadomość, że „Zaprawdy to św. Miejsce!” – wydaje się, iż czasami sami
pątnicy zapominają, że aby doświadczyć obecności świętości, należałoby wyłączyć
się ze świata zewnętrznego i poddać się działaniu nadprzyrodzonego. Nie umieją
się od codzienności odciąć korespondencji pielgrzymkowi. Jak już było wcześniej
sugerowane, niejednokrotnie wraz z przeżyciami pątniczymi, smakowaniem świętych miejsc i pogłębianiem uczuć religijnych, przeżywają oni aktualną sytuację polityczną czy niesnaski religijne. W tych ostatnich daje się zauważyć intensywny nacisk
na obronę katolickości, która w obliczu świętości miejsc nabiera jednak nowego wymiaru i – poprzez aktywność swych wyznawców – triumfuje:
widząc niezliczone tłumy wiernego ludu, które jak rzesze na puszczy słuchające
Jezusa, zapomniały o głodzie cielesnym, poznało serce moje, że kościół katolicki
209
Śląskie pogranicza kultur
nie zginie, lecz zwycięży wszystkich nieprzyjaciół. Jak na górze Tabor widzieliśmy
na górze św. Anny chwałę i sławę naszej wiary św., a jak Anioł posilił proroka, że przez
40 dni nie czuł głodu na puszczy, tak i my odebraliśmy cudowny pokarm, z którego
żyć możemy nie 40 dni, lecz aż do śmierci.38
Konkluzja
Prasa śląska jest skarbnicą niezliczonych wiadomości, relacji i opowieści o śląskim pielgrzymowaniu. Staje się dzięki temu „przechowalnią wartości” – zarówno tych, które były wartościowe dla czytelników prasy katolickiej w XIX i XX
wieku, jak i dla współczesnych odbiorców. Można w niej znaleźć potwierdzenie
tezy, iż „pielgrzymki to kondensacja symboli oraz intensyfikacja życia religijnego”39, a po przeczytaniu wielu relacji nabrać ochoty na osobiste doświadczenie
pielgrzymowania. Omówione tutaj jedynie fragmenty artykułów poruszających
kwestie śląskiego pielgrzymowania, jak i obszerniejsze sprawozdania z peregrynacji duchowych przez Śląsk nie wyczerpują w żadnej mierze zaproponowanego
przeze mnie tematu. Jak zostało powiedziane we wstępie – temat pielgrzymowania śląskiego zasługuje na wielotomową monografię, której poszczególne części
Pocztówka z Góry św. Anny
38
39
210
„Katolik”, 1871, nr 43, s. 349.
J. Górecki, Pielgrz ymowanie górnoślązaków na Górę św. Anny, op. cit., s. 12.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz Pielgrz ymki i pielgrz ymowanie w prasie śląskiej. R ekonesans
mogłyby zawierać elementy wskazane w tym artykule, ale już w trakcie analizy
„Katolika”, Głosu Opolskiego” czy „Gościa Niedzielnego” dało się wyłonić też
kilka innych, nowych, nieporuszanych do tej pory aspektów, które w kolejnych
pracach mogłyby być realizowane.
Przywołane fragmenty, a także te, które nie zostały zacytowane, ale poddano
je analizie, pokazują wyraźnie, że istnieją cechy charakterystyczne obrazu pielgrzyma i pielgrzymki zawarte w prasie śląskiej. Do podstawowych wyznaczników należy właściwie przyjmowane a priori przekonanie, że wszyscy czytelnicy
tych gazet są wiernymi Polakami, Ślązakami i praktykującymi katolikami. Założenie to nie dziwi, zważywszy na fakt, że omawiane tytuły należą do najważniejszych wśród prasy katolickiej. Mocno uderzające jest też zaangażowanie osób
piszących o pielgrzymkach, a także organizatorów. Relacje pątników prześcigają
się w peanach na cześć tych, którzy przyczynili się do zainicjowania wyjazdów
czy pochodów wiernych. Czytając wiele relacji dochodzimy do wniosku, że można je połączyć w pewną całość (czego próbę zaprezentowano powyżej), a ogląd
zebranego materiału może być wielostronny – zarówno pod względem kulturowym, jak i duchowym. Oczywista wydaje się odpowiedź na trzecie, postawione
na początku pytanie – czy informacje na temat pielgrzymek w szczególny sposób funkcjonują w śląskiej prasie codziennej? Biorąc pod uwagę ogromną liczbę
relacji, zachęty do pielgrzymowania czy wzmianek o tym, co dzieje się w ruchu
pielgrzymkowym, odpowiedź może być tylko jedna – tak, pielgrzymki są szczególnym tematem (dlatego permanentnie obecnym), gdyż w nich widzą autorzy
gwarancję podtrzymywania zarówno ducha katolickiego, jak i śląskiego.
Henryk Gradkowski
Karkonoska Państwowa Szkoła Wyższa w Jeleniej Górze
Uczestnicy spotkania u wód
cieplickich (1847) – Jan Purkynie,
Wincenty Pol, Kornel Ujejski
Miejsce
Cieplice Śląskie-Zdrój to miejscowość w województwie dolnośląskim położona
u stóp Karkonoszy, nad rzeką Kamienną i uchodzącą tu do niej Wrzosówką.
Od końca XIV wieku Cieplice były pod zwierzchnictwem państwa czeskiego;
od 1526 roku znalazły się w obszarze monarchii austriackiej (Habsburgów), a od
1742 roku – w obszarze królestwa pruskiego; od roku 1945 są w Polsce.
Na cztery lata przed wybuchem II wojny światowej Cieplice uzyskały prawa
miejskie i korzystały z nich około czterdziestu lat. W roku 1976, po nowym podziale administracyjnym Polski (utworzenie czterdziestu dziewięciu województw,
zniesienie powiatów), zostały, wraz z miastem Sobieszów oraz sołectwem Maciejową, wcielone do aglomeracji jeleniogórskiej. Dziś mają pewien rodzaj autonomii. Tu działa Rada Jednostki Pomocniczej Miasta Jeleniej Góry, której uprawnienia zbliżone są do rady dzielnicy (formalnie Jelenia Góra nie ma dzielnic).
Pozostały – i są w codziennym użyciu mieszkańców – zwyczajowe nazwy części
miasta: Sobieszów, Jagniątków i – właśnie – Cieplice, z tym że ta ostatnia nazwa
odnosi się głównie do tutejszego uzdrowiska. Głównym bowiem zjawiskiem wyróżniającym Cieplice na obszarze Jeleniej Góry i regionu jest jedno z najstarszych
w Polsce uzdrowisk, dysponujące źródłami wody fluorkowo-krzemowej o temperaturze powyżej 90 stopni Celsjusza (najwyższej z temperatur naturalnych wód
w Polsce). Stworzenie zdrojowiska w końcu XIII wieku przypisuje się przybyłym
tutaj joannitom.
213
Śląskie pogranicza kultur
Cieplice Śląskie
Od XIV wieku miejscowość należała do rodu Schaffgotschów, możnej rodziny katolickiej spokrewnionej z Piastami (uważanej przez Niemców za polską,
a przez Polaków za niemiecką). Schaffgotsche byli właścicielami rozległych dóbr,
między innymi w okolicach Karkonoszy. Przez okres czterystu lat współgospodarował w Cieplicach zakon cystersów, administrując kompleksem klasztorno-kościelnym. Dziś kościół parafialny Św. Jana Chrzciciela oraz część dawnego
klasztoru należy do Kolegium OO. Pijarów.
Uzdrowisko Cieplickie cieszyło się dobrą sławą w Europie już od końca XVI
wieku. Z tutejszych wód korzystały znane osobistości, a spośród Polaków między
innymi hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski, podkanclerzy litewski
Mikołaj Kazimierz Radziwiłł, Hugo Kołłątaj, księżna Izabela Czartoryska, królowa Maria Kazimiera, żona Jana III Sobieskiego, wraz z synami. Jedną z ulic centrum uzdrowiska, prowadzącą do pijalni wód leczniczych, nazwano na pamiątkę
jej pobytu w 1687 roku ulicą Marysieńki Sobieskiej.
Od XVII wieku miejscowość ta stanowiła ośrodek obróbki szkła i rzemiosła szlifierskiego oraz snycerstwa. To tu na początku XX wieku powstała, znana
obecnie jako Zespół Szkół Rzemiosł Artystycznych im. Stanisława Wyspiańskiego, szkoła snycerska1.
W XIX wieku Cieplice stały się ważnym ośrodkiem przemysłowym. Powstała tu położona u brzegu Wrzosówki, funkcjonująca do dziś, fabryka (FAMPA)
1
214
Zob.S. Firszt, Szkoła Snycerstwa w Cieplicach, Jelenia Góra–Cieplice 2012.
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
Cieplice Śląskie
produkująca na potrzeby krajowe i zagraniczne kompletne zespoły maszyn papierniczych.
Duże zalesienie Karkonoszy i obecność cieków wodnych sprzyjały powstawaniu w okolicy licznych zakładów papierniczych oraz rozwojowi przemysłu szklarskiego. W nieodległej Szklarskiej Porębie oraz pobliskich Piechowicach funkcjonowały od wieków słynne szlifiernie szkła; najbardziej znana spośród nich to
huta kryształów „Józefina” („Julia”), która w Piechowicach działa do dziś.
W Cieplicach znajduje się kilka obiektów zabytkowych. W latach 1689–1692
powstawał tzw. długi dom, dziś siedziba dyrekcji uzdrowiska, poradni zdrowia
oraz tzw. Przystani Twórczej, czyli domu kultury. To dzieło architekta Martina
Urbana. W centrum miejscowości znajduje się okazały pałac Schaffgotschów, zaraz po II wojnie siedziba Centralnej Szkoły Instruktorów Zuchowych, a od lat
trzydziestu – fi lii Politechniki Wrocławskiej (obecnie Zamiejscowego Ośrodka
Dydaktycznego tej uczelni). Jest to późnobarokowa okazała budowla (dzieło architekta Johanna Geogra Rudolfa) z lat 1784–1788. Barok reprezentuje też wspomniany klasztor. Jest to dawna prepozytura cysterskiego klasztoru w Krzeszowie.
Cystersi gospodarowali tu od 1403 roku – do czasu podpisania przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III aktu kasacyjnego klasztorów na Śląsku (w 1810 roku).
Cystersom właśnie należy zawdzięczać rozbudowę całego kompleksu prepozytury, łącznie z wyposażeniem wnętrz oraz ozdobieniem ścian freskami, a otoczenia
– do dziś zachowanymi rzeźbami. Opaci krzeszowscy mieli pod szczególną opieką obiekt cieplicki, w którego sąsiedztwie znalazło się uzdrowisko. Znajdowali
215
Śląskie pogranicza kultur
oni sojuszników w katolickim rodzie Schaffgotschów. To właśnie hrabia Leopold
Gotard Schaffgotsch wykupił od rządu pruskiego zespół poklasztorny, oddając
go w części parafi i katolickiej, a część pozostawiając dla własnego użytku. Sprawą
istotnej wagi dla rozwoju kulturalnego Cieplic (wówczas Warmbrunn) było przeniesienie w roku 1834 z pałacu w pobliskim Sobieszowie Biblioteki Majorackiej,
z kompleksem towarzyszących jej zbiorów. Obecny zespół klasztorny powstał
w latach 1712–1714, przy wykorzystaniu części budowli z końca XVI wieku, przebudowanej w latach 1671–1684. Z tego samego okresu (lata 1712–1714) pochodzi
łączący się z klasztorem kościół parafialny pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela,
autorstwa architekta Kaspra Jentscha. W kościele znajduje się kilka obrazów popularnego na Dolnym Śląsku malarza Michaela Leopolda Wilmanna, bądź reprezentantów jego szkoły.
Sylwetki
Purkynie
Jan Ewangelista Purkynie2 był czeskim lekarzem, profesorem fizjologii i patologii na uniwersytetach we Wrocławiu oraz w Pradze. Urodził się 17 grudnia
1787 roku w Libochowicach (powiat litomierzycki). W rodzinnym miasteczku
ukończył czeską szkołę ludową, a następnie pięcioletnie gimnazjum w klasztorze
OO. Pijarów w Mikułowie na Morawach. Odbywając nowicjat, pracował jako nauczyciel w Litomyślu, a równocześnie podjął studia fi lozoficzne. Rzecz znamienna – fascynacja naukami przyrodniczymi, która ostatecznie zwyciężyła w jego
życiowych wyborach, miała u swych podstaw solidny podkład fi lozoficzny – rozczytywanie się w dziełach Kanta, Fichtego, Schellinga. Zresztą warunkiem dopuszczenia do studiów medycznych było podówczas ukończenie kursu fi lozofi i.
Dopiero jako dwudziestopięciolatek rozpoczął Jan Ewangelista studia lekarskie.
Odbył je w latach 1812–1817 na Uniwersytecie Praskim. 30 listopada 1818 roku
uzyskał dyplom doktora medycyny.
Od młodości interesował się pedagogiką. Po studiach zamierzał udać się do
Szwajcarii, aby na miejscu zapoznać się z systemem wychowawczym Johanna Heinricha Pestalozziego. Ostatecznie jednak oddał się badaniom z zakresu medycyny i, szerzej – przyrodoznawstwa. Podjął pracę asystenta w macierzystej uczelni,
w zakładzie anatomii i fizjologii. Jego opublikowana w języku niemieckim rozprawa doktorska pt. Beitrage zur Kenntniss des Sehens in subjectiven Hinsicht łączyła
zagadnienia z zakresu fizjologii i psychologii. Jako osoba już znana w środowisku naukowym (w 1822 roku brał między inymi udział w zjeździe przyrodników
2
Do 1850 roku uczony podpisywał się „Purkinje”, stąd zapewne w niektórych źródłach znajduje się taki zapis jego nazwiska. Przyjęto zapis dziś powszechnie stosowany: „Purkynie”.
216
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
i lekarzy w Lipsku) rozpoczął starania o katedrę na Uniwersytecie Karola, a także uczelniach w Grazu i Peszcie. Ostatecznie uzyskał katedrę fizjologii i patologii na uczelni znajdującej się już wówczas poza monarchią Habsburgów. Był to
Uniwersytet Wrocławski (Universitas Litterarum Vratislaviensis), który na podstawie
decyzji króla Fryderyka III z 24 kwietnia 1811 roku powstał z połączenia dotychczasowej Leopoldiny z Uniwersytetem we Frankfurcie nad Odrą. Podobno
w sprawie przyznania Purkyniemu tej katedry interweniował osobiście „olimpijczyk” z Weimaru – Johan Wolfgang Goethe. W metropolii nad Odrą Purkyniego nie przyjęto miło. W końcu przybywał spoza Prus, obwołano go więc Austriakiem. Ale swoją sumienną pracą zdobywał stopniowo coraz większe uznanie
wśród kadry naukowej i środowiska studenckiego. Pięciokrotnie obierano go
dziekanem wydziału.
Purkynie jest autentycznym twórcą Wrocławskiego Instytutu Fizjologicznego,
którego otwarcie nastąpiło w 1839 roku. Tak pisze o jego odkryciach specjalista –
profesor nauk medycznych, kardiolog i historyk medycyny:
Do najpoważniejszych osiągnięć tego uczonego należy odkrycie linii papilarnych,
zużytkowane następnie w kryminalistyce, odkrycie komórek w móżdżku, włókien
układu przewodzącego w sercu, błony komórkowej zwierzęcej, patogenezy zawrotów głowy; doświadczenia nad tzw. powidokiem doprowadziły do wynalezienia
kinematografi i, obserwacje nad zapłodnionym jajem do embriogenezy. Purkynie
miał niewyczerpane umiejętności podpatrywania zjawisk zachodzących w żywym
organizmie i można zastosować do niego powiedzenie, podobnie jak do Claude
Bernarda, iż był chodzącą fizjologią 3.
Dla niewtajemniczonych w dziedziny medycyny i fizjologii pozostanie w pamięci tzw. „zjawisko Purkyniego”, czyli odkrycie zmian wrażliwości wzrokowej
na barwy w zależności od stopnia oświetlenia. Na przykład czerwone i niebieskie
powierzchnie przy dziennym oświetleniu wydają się jednakowo jasne, natomiast
przy zapadaniu zmroku barwa czerwona „zamienia się” w czarną, gdy niebieska
– w jasnoszarą. Zjawisko to odkrył i opisał właśnie Purkynie.
Przede wszystkim był jednak nowoczesnym fizjologiem, badaczem zjawisk
z dziedziny fizjologii i patologii. Dokonał wielu odkryć przy użyciu mikroskopu,
między innymi w zakresie fizjologii zmysłów. Jemu zawdzięcza medycyna wprowadzenie terminu „protoplazmy”. We Wrocławiu założył on pierwsze w skali
światowej laboratorium fizjologii.
Prace z zakresu fizjologii i histologii, praktyka lekarska, zajęcia dydaktyczne oraz opieka naukowa nad doktorantami, którym chętnie udostępniał wyniki
własnych badań, nie wypełniały czasu profesora. Purkynie był zaangażowanym
3
Z. Domosławski, Kardiologiczna roz prawa Bogusława Palickiego ucznia Purkyniego, Warszawa–Wrocław 1975, s. 5.
217
Śląskie pogranicza kultur
działaczem społecznym i narodowym. Miał pełną świadomość dyskryminacji
żywiołu słowiańskiego przez narastającą germanizację, a, co ważniejsze, podjął
działania w celu ochrony tradycji słowiańskich na Śląsku. Miało temu służyć założone w 1836 roku we Wrocławiu Towarzystwo Literacko-Słowiańskie, którego był głównym organizatorem i pierwszym prezesem4. Członkami Towarzystwa
było wielu Polaków, w tym dwóch doktorantów Purkyniego. O tych uczniach
profesora będzie jeszcze mowa.
Towarzystwo Literacko-Słowiańskie zapisało piękną kartę swej półwiecznej
działalności. Funkcjonowało do roku 1886, kiedy to skasowano wszystkie stowarzyszenia polskie we Wrocławiu. Od pierwszej rocznicy śmierci profesora co roku
czczono na zebraniach Towarzystwa pamięć założyciela, prezentując wykład, nawiązujący do tematyki jego badań i odkryć.
W 1850 roku widzimy już Purkyniego na Uniwersytecie Karola w Pradze. Pracował tu przez ostatnie piętnastolecie swego życia. Znany był jako działacz społeczny, wielce zasłużony dla narodowej kultury czeskiej, między innymi współzałożyciel Towarzystwa Lekarzy i stały korespondent ich organu prasowego
– „Czasopisma Lekarzy Czeskich”. Pracując w latach 1850–1867 na Uniwersytecie w Pradze, założył on czasopismo „Źiva” o szerokim profi lu medyczno-przyrodniczym. W swych publikacjach często wymieniał poglądy z polskim środowiskiem naukowym.
Monografista Purkyniego, prof. Tadeusz Heimrath5, wspomina, że wybitny
fizjolog nosił się z zamiarem objęcia posady w Akademii Medyko-Chirurgicznej
w Warszawie, gdzie wykładałby po polsku. Plan ten nie został zrealizowany, ale
ów zamiar świadczy na pewno o dużym zainteresowaniu polską medycyną oraz
o dobrej znajomości języka polskiego. Purkynie był intelektualistą o szerokich zainteresowaniach literackich. Przyswoił kulturze czeskiej dzieła Goethego, przetłumaczył na język ojczysty poezje Schillera, które wydał na własny koszt. Znał
też dobrze język rosyjski (tłumaczył Eugeniusza Oniegina Puszkina) oraz włoski
(przekładał Jerozolimę wyzwoloną Tassa). Zmarł 28 lipca 1869 roku Został pochowany w nekropolii zasłużonych na Wyszehradzie.
Podczas pracy naukowej i dydaktycznej na uniwersytecie we Wrocławiu Purkynie wypromował wielu lekarzy, spośród których czternastu uzyskało pod jego
kierunkiem stopień naukowy doktora medycyny.
Wśród wybitnych Polaków – przyjaciół i korespondentów Purkyniego – wymienić należy ludzi różnych profesji i różnorodnych naukowych zainteresowań. Wśród nich znaleźli się między innymi: Ludwik Gąsiorowski, autor Zbioru
Zob. B. Zakrzewski, Towarz ystwo L iteracko-Słowiańskie we Wrocławiu, [w:] idem, Nowe tematy śląskie (studia i szkice), Wrocław 1980, s. 129–147.
5
. T. Heimrath, Jan Ewangelista Purkynie (1787–1869), [w:] Jan Ewangelista Purkynie. W 160. rocznicę
objęcia K atedry Fiz jologii Eksperymentalnej na Uniwersytecie Wrocławskim, red. K. Fiedor et al., Wrocław
1990, s. 16.
4
218
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
wiadomości do historii sztuki lekarskiej; Ludwik Neugebauer, późniejszy profesor
Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie; Teodor Matecki, współinicjator
założenia Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego; Wacław Maciejowski, historyk;
Andrzej Kucharski, slawista; Józef Majer, profesor medycyny na Uniwersytecie
Jagiellońskim; Samuel Bogumił Linde, autor epokowego Słownika jęz yka polskiego;
Janusz Ferdynand Nowakowski, lekarz, współautor pionierskiej pracy Anatomia
opisowa ciała ludzkiego (dedykowanej właśnie Purkyniemu); wreszcie Karol Marcinkowski. Ten ostatni był kolegą Purkyniego z uczelni; tej znakomitej postaci lekarza i społecznika, znanego nie tylko w Wielkim Księstwie Poznańskim, nie trzeba
dodatkowo przedstawiać.
Wróćmy do wypromowanych przez Purkyniego doktorów – było ich, przypomnijmy, czternastu, a wśród nich dwóch Polaków. Pierwszy to Adolf Bernhardt
(1804–1870) z Kępna, pracujący po ukończeniu studiów jako lekarz w Warszawie.
Drugiemu, Bogusławowi Palickiemu, z uwagi na barwny życiorys – powstańca,
lekarza-społecznika, działacza narodowego – poświęćmy nieco więcej uwagi.
Palicki urodził się w 1813 roku. Pochodził z Rogoźna i należał do tych Wielkopolan, którzy wzięli udział w powstaniu listopadowym. Wstąpił do szeregów
powstańczych jako siedemnastolatek, a jako waleczny żołnierz został awansowany do grona podoficerów i odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. Po
klęsce powstania przesiedział pół roku w twierdzy w słynnym Gimnazjum Św.
Marii Magdaleny i potem dopiero ukończył gimnazjum w Głogowie, rozpoczęte
przed powstaniem w Poznaniu. Zaraz po zdaniu matury rozpoczął studia lekarskie we Wrocławiu, a przewód doktorski odbył pod kierunkiem Purkyniego. Jako
lekarz-praktyk osiadł w Kościanie, odznaczając się niezwykłą gorliwością w pracy
zawodowej oraz działalności społecznej, podejmując w dalszym ciągu akcje narodowowyzwoleńcze. W roku 1846 uczestniczył w przygotowaniach do powstania
pod wodzą Ludwika Mierosławskiego. W Kościanie do dziś czczona jest jego pamięć; w tamtejszym kościele parafialnym umieszczono pamiątkową tablicę ku czci
„doktora Palickiego – żołnierza, lekarza, obywatela, opiekuna ubogich i chorych”6.
W sto sześćdziesiątą rocznicę objęcia na Uniwersytecie Wrocławskim katedry
fizjologii eksperymentalnej przez Purkyniego odbyły się uroczystości upamiętniające jego pracę naukową, ze szczególnym uwzględnieniem działalności uczonego przez dwudziestosiedmioletni okres pobytu we Wrocławiu. W jednym z wystąpień7 znalazł się znamienny akapit nawiązujący do działalności profesora i jego
ucznia, właśnie Palickiego, w pracach Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego:
Jednym z najgorliwszych członków Towarzystwa był Bogusław Palicki, który – za zgodą Purkyniego – sporządził spis słowiańskich książek w księgozbiorze profesora w celu
Z. Domosławski, op. cit., s. 12.
Przemówienie prof. ph. Bedricha Ceresnaka, rektora Uniwersytetu J.E . Purkyniego w Brnie, [w:] Jan
Ewangelista Purkynie, op. cit., s. 5–10.
6
7
219
Śląskie pogranicza kultur
uprzystępnienia ich członkom Towarzystwa. Był on pierwszym bibliotekarzem i skarbnikiem Towarzystwa, którego członkami byli również studenci z innych wydziałów
i chociaż chodziło o towarzystwo ogólnosłowiańskie […], członkami jego byli w okresie założenia przeważnie Polacy. Sytuacja taka trwała również i później […]. Wynikało
to z ówczesnej sytuacji, o której Purkynie pisał 20 lutego 1837 roku do Franciszka Palackiego: „Zorganizowałem latem ubiegłego roku słowiańskie towarzystwo akademickie, odpowiednio przez zwierzchność akademicką zalegalizowane. Należą do niego
w większości Polacy z Poznańskiego oraz kilku Ślązaków […]. Zbieramy się co drugi
piątek, czyta się jakiś referat, następnie referuje się o nowościach i aktualnościach literackich. W ciągu tego roku zapewne już da to jakieś owoce”8.
„Wpływu, jakie Towarzystwo wywarło na rozwój słowiańskiej, a przede
wszystkim polskiej świadomości studentów, zaiste nie trzeba podkreślać”9 – dodaje autor tej wypowiedzi i z tą konkluzję w pełni należy się zgodzić.
Jan Ewangelista Purkynie – uczony rangi światowej – był szczególnie ceniony
przez polskie środowisko naukowe. W 1840 roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego; był członkiem rzeczywistym Towarzystwa Naukowego Krakowskiego i Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego. Przyznano
mu również członkostwo honorowe Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk
oraz Towarzystwa Lekarskiego Polskiego w Paryżu. Stał się jedną z najbardziej
cenionych osób przez żywioł polski ówczesnego zaboru pruskiego. Istotny wydaje się fakt, że nie mogąc jako młody badacz „przebić się” na zgermanizowanym
praskim Uniwersytecie Karola, trafił do metropolii nad Odrą. Z tego szczęśliwego zdarzenia czerpało środowisko intelektualne Wrocławia, jego okolicznych
regionów, a także całej Polski. W stolicy Dolnego Śląska jest ulica Purkyniego;
w miejscu, w którym znajdowała się jego zakład widnieje pamiątkowa tablica, zaś
w Katedrze i Zakładzie Fizjologii na Wydziale Lekarskim wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego znajduje się popiersie tego wybitnego uczonego.
Pol
Wincenty Pol urodził się 20 kwietnia 1807 roku. Pochodził z Lublina, gdzie znajduje się obecnie muzeum biograficzne – Dworek Wincentego Pola. Jego ojciec,
Franciszek, był Niemcem, urodzonym w Polsce, na terenie Warmii, w czasach
Augusta III. Pochodził z rodziny mieszczańskiej, podobnie jak matka Wincentego, Eleonora Lonchamps, proweniencji francuskiej, ale o głębokim poczuciu polskości. Franciszek Pohl (Poll) w okresie napoleońskim zmienił miejsce zamieszkania z okolic Lublina na Lwów. Uzyskał tam, w służbie austriackiej status radcy
sądowego oraz szlachectwo, przyjmując nazwisko von Pollenburg.
8
9
220
Ibidem, s. 8–9.
Ibidem, s. 8–9.
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
Wincenty miał pięcioro rodzeństwa. W 1823 roku, po śmierci ojca, który pozostawił liczną rodzinę w finansowych kłopotach, przez rok uczył się w klasztornej (jezuickiej) szkole w Tarnopolu. Studia uniwersyteckie odbywał we Lwowie,
gdzie wcześniej ukończył gimnazjum.
Lata studenckie (1824–28) to początek twórczości Pola, a także młodzieńczych przyjaźni z Ludwikiem Nabielakiem i Augustem Bielowskim. Z wiosny
1828 roku pochodzi zachowana tylko we fragmentach powieść poetycka pt. Henryk, napisana pod wpływem Marii Malczewskiego oraz wydanego właśnie w Petersburgu Konrada Wallenroda.
Ukończywszy w roku 1827 wstępny kurs fi lozofi i, Pol nie podjął dalszych studiów prawniczych i został zatrudniony w charakterze praktykanta sądowo-manipulacyjnego we Lwowie. Pracował zaledwie parę tygodni. Potem uzupełniał
studia, zdając zaległy egzamin (z religii) oraz złożył egzaminy na Wydziale Filozoficznym z pedagogiki i estetyki. Już wówczas myślał o pracy na Uniwersytecie
Wileńskim, uczelni Mickiewicza. Przygotowywał z tą myślą stosowne rozprawy,
a największą uwagę poświęcił dysertacji pt. O źródłach narodowej poez ji.
Do Wilna wyjechał w sierpniu 1830 roku. Podążył tam drogą okrężną przez
Krzemieniec. Już wówczas dał dowód swoim zainteresowaniom krajoznawczym.
W Wilnie, gdy pełniąc funkcję lektora języka niemieckiego, zdawał kolejne egzaminy, jak grom spadła nań wiadomość o powstaniu w Warszawie. Na Litwę przedostawały się wiadomości o walkach powstańczych, o detronizacji cara jako króla
polskiego przez sejm, o pertraktacjach dyktatora, generała Józefa Chłopickiego,
z Petersburgiem, wreszcie o bitwach, między innymi walkach o Olszynkę Grochowską. Litwa oczekiwała inspiracji z Królestwa. Nie doczekała się i powstanie zaczęło się tu samorzutnie, najpierw na Żmudzi, potem w powiecie trockim,
wreszcie w okolicach samego Wilna.
Wincenty Pol walczył w samorzutnie utworzonym legionie akademickim, kilka razy znalazł się bezpośrednio w nieprzyjacielskim ogniu. Bywał też wyznaczany przez dowództwo do aprowizacji obozu i konwojowania rannych. Przez
pewien czas pełnił funkcję oficera łącznikowego oraz adiutanta dowódcy oddziału. I pisał. Wtedy właśnie powstawały jego powstańcze piosenki. Większość
tych utworów napisał jeszcze w czasie euforii i nadziei na zwycięstwo. Jest to
zbiór wierszy pt. Pieśni Janusza. Na tomik złożyło się ostatecznie pięćdziesiąt tekstów poprzedzonych inicjalnym Śpiewem Janusza. Cały zbiór, wydany bezimiennie,
ukazał się w Paryżu w 1835 roku, z dedykacją dla Emilii Sczanieckiej i Klaudyny
Potockiej, jako wyraz podziękowania dla obu Polek zaangażowanych w niesienie
pomocy rannym żołnierzom-emigrantom.
Wiersze mają różnorodną tematykę i zróżnicowaną formę – od ballad i gawęd
do „piosenek” o wyraźnej konstrukcji melicznej. Utwory znalazły się w szerokim
obiegu, także za sprawą skomponowania do nich muzyki. Wśród kompozytorów znalazł się i Fryderyk Chopin, udzielając oprawy muzycznej Śpiewowi z mogiły,
221
Śląskie pogranicza kultur
bardziej znanemu z incipitu: [„Leci liście z drzewa, co wyrosło wolne”]. Do dzisiaj chętnie śpiewane są takie utwory, jak Krakusy [„Grzmią pod Stoczkiem armaty”], Pieśń ułanów po zwycięstwie pod Wawrem [„Nie masz pana nad ułana”], czy
– pozostający w stałym repertuarze Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze” – Mazur
[„Piękna nasza Polska cała”].
Powstanie litewskie upadło w lipcu 1830 roku. Los rzucił Pola do Królewca. Tam prawdopodobnie powstał Belwedercz yk, poetycka opowieść o wybuchu
i klęsce powstania. Kilkumiesięczny pobyt w Królewcu dzielił Pol między prace
literackie i badawcze w tutejszym towarzystwie naukowym, skupionym wokół
słynnego uniwersytetu. Tu też rozpoczął pisanie historii litewskiego powstania
i zajmował się pracą przekładową. Jesienią na tereny Prus weszły oddziały z Królestwa, a wśród nich członkowie dowództwa powstańczego, z niedawno awansowanym do stopnia generalskiego Józefem Bemem. Bem wykorzystał rzutkość
Pola, jego świetną znajomość niemieckiego i powierzył mu zadanie specjalne:
Wincenty miał sporządzić raport o stanie osobowym i materialnym internowanych oficerów i żołnierzy przed ich emigracją do Francji. W tym celu poeta objeżdżał rozległe tereny zaboru pruskiego. Prowadził też jedną z kolumn wojskowych przez Wielkie Księstwo Poznańskie ku granicy saskiej. Na rozkaz Bema Pol
zatrzymał się dłużej w Dreźnie. Tu nastąpiła bliższa znajomość z Mickiewiczem,
Klaudyną Potocką, Edwardem Odyńcem, Antonim Goreckim i Ignacym Domeyką. To przez Domeykę Pol przekazał do oceny mistrza swe wiersze, rzekomo
napisane przez niejakiego Janusza Nowinę. Tych siedem (na razie) tekstów, wzbogaconych wielu późniejszymi utworami i wydanych po dwóch latach, zatytułowanych Piosnki, przeszły do historii jako wspomniane Pieśni Janusza, a młodego
autora-żołnierza walki narodowowyzwoleńczej chętnie opatrywano tym właśnie
imieniem10. Otrzymały one pozytywną ocenę autora Dziadów, który zachęcił autora do dalszego tworzenia tego typu poezji.
Pol nie ruszył z masą powstańczą z Drezna na Zachód. Powrócił do Galicji.
Wiózł listy od Bema i Klaudyny Potockiej do hrabiego Ksawerego Krasickiego, pana na rozległych włościach pod Sanokiem i Przemyślem, członka tajnego stowarzyszenia – Związku Dwudziestu Jeden. Krasicki, uczestnik powstania kościuszkowskiego, udzielał wielokrotnie pomocy finansowej powstańcom
listopadowym, przybyłym po klęsce do Galicji, bądź emigrującym do Francji.
Do Związku Dwudziestu Jeden przystąpili także Wincenty Pol, August Bielowski oraz Lucjan Siemieński. Polowi powierzono misję pozyskania dla celów wyzwoleńczych ziemian z tzw. Ukrainy pozakordonowej. Ruszył więc na Wschód.
Na dworze księcia Eustachego Sanguszki w Sławucie poznał Kajetana Widorta,
syna teorbanisty legendarnego emira – Wacława Rzewuskiego. Ziemianie pod
10
Tak po latach tytułować go będzie w słynnych L istach spod Lwowa dawny młodszy kolega po
piórze, uczestnik spotkania cieplickiego – Kornel Ujejski.
222
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
rosyjskim „patronatem” z dystansem odnieśli się do zamierzonych działań spiskowych; „misja wschodnia” się nie powiodła. Pozostały po niej trzy Dumy Widorta, które przywiózł Pol jako jedyny bodaj profit nieudanej wyprawy kijowskiej.
W tymże roku (1833) ukazał się we Lwowie pierwszy numer tajnego pisma
„Konfederatka”, a w nim trzy wiersze Pola: Sielawa, Krakusy, Pożegnanie. Ten pierwszy utwór, który wejdzie w skład Pieśni Janusza jako Konfederat, to nowa w jego
twórczości forma literacka – dialog (rozmowa dwóch szlachciców odmiennie zapatrujących się na kwestie walki wyzwoleńczej). Tę formę wypowiedzi zastosuje Pol w innych jeszcze utworach z tego okresu, takich jak Szlachta na winie oraz
włączone do Pieśni Janusza teksty – Wieczór prz y kominie oraz Proklamacja Chorążego. Z tego okresu pozostał również, nawiązujący do niedawnych wydarzeń powstańczych, utwór zatytułowany Wachmistrz Dorosz na Litwie. Ta gawęda, napisana
w formie monologu wygłaszanego przez postać tytułową, jest krytyczną oceną
przywódców powstania litewskiego.
W 1834 roku Pol przystąpił do Związku Węglarzy i z tego czasu pochodzi
Historia szewca Jana K ilińskiego. To rzecz stylizowana na ludową powiastkę, opartą
na pamiętnikach bohatera powstania kościuszkowskiego.
Śladem pobytu Pola w Krakowie, wówczas „Wolnym Mieście”, jest Pieśn o Krakusowym Grodzie, mocno eksponująca pozycję poety – podmiotu lirycznego, mieniącego się być przywódcą wojny ludowej o niepodległość. W Krakowie zawarł
autor cenną znajomość z doktorem praw Józefem Kremerem. Zachował się list
poety do Kremera, w którym mowa między innymi o ważnym wydarzeniu wydawniczym:
Objąłem tedy – pisze Pol – redakcję „Biblioteki Ossolińskich” i upraszam Cię o Twą
pomoc, a jak na Twą przyjaźń liczyłem zawsze, tak też wierzę w to, że pismo moje
choć małymi posiłkami wesprzyć zechcesz11.
Z tego okresu pochodzą artykuły krytyczne, jak Teatr i Aleksander Fredro. Tu
Pol przeciwstawił się poglądom Goszczyńskiego, deprymującym Fredrę za rzekomo mechaniczne naśladowanie francuskich wzorów; autor Pieśni Janusza podkreślał wartość tego komediopisarstwa, a w szczególności Zemsty. Już wówczas próbował sił późniejszy pionier polskiej geografi i w serii artykułów z tej dziedziny,
na przykład: Podróż do Tatrów, Opis doliny Kościelskiej, Podróż po Ukrainie.
W 1835 roku znalazł się Pol w Zagórzanach (w Jasielskiem), majątku hrabiego
Skrzyńskiego. Miał tam dobre warunki do napisania dłuższego poematu, w którym utrwalał swoje doświadczenia – podróżnika, geografa i etnografa. Tak powstała Pieśń o ziemi naszej, rzecz napisana wartkim ośmiosylabowcem w formie
gawędy nauczyciela, skierowanej do umiłowanego ucznia.
11
„Krynica wiadomości”. Korespondencja Józefa Kremera z lat 1834–1875, zebrał, z rękopisów odczytał, przypisami i wstępem opatrzył Z. Sudolski, Kraków 2007, s. 198.
223
Śląskie pogranicza kultur
Przez dwa lata Pol gospodarzył w Kalnicy, majątku Ksawerego Krasickiego,
potem miejsce pobytu zmienił na Lesko. Tam powstały Prz ygody J.P. Benedykta
Winnickiego w podróż y jego z Krakowca do Nieświeża 1766 roku i powrót w dom rodzicielski,
będące monologiem tytułowego bohatera. Ten kilkuczęściowy utwór był ceniony
przez współczesnych, między innymi za charakterystykę środowiska i osoby najsławniejszego z rodu Krasickich, księcia poetów – biskupa warmińskiego. Miarą
tych zainteresowań było umieszczenie go przez Karola Mecherzyńskiego w podręczniku szkolnym12.
Przejawem zaś słowianofi lstwa i narastającej później apoteozy szlachetczyzny
jest utwór Słowo a Sława. Pieśń na pierwsze wiece Słowian, obwołane do Pragi czeskiej
na wiosnę roku pańskiego 1848.
W roku 1846 wybuchło powstanie krakowskie i rabacja galicyjska. Pol przebywał wówczas u Tytusa Trzecieskiego, w majątku Polanka pod Krosnem i podczas napadu chłopów na dwór został mocno pobity. Uwolniony przez oddział
dragonów trafił do aresztu i przez kilka miesięcy przebywał w więzieniu. Oprócz
uszczerbku fizycznego i moralnego utracił też część swego wieloletniego dorobku
naukowego; w czasie rabacji spłonęła pisana od roku 1837 Geografia ziem polskich.
Miarą poczucia rozbicia – fizycznego i psychicznego, ale też i próby podźwignięcia się z krańcowego wyczerpania drogą naśladowania Chrystusa – może być wyznanie z listu pola do Józefa Kremera:
{Lwów, 1 listopada 1846}
Drogi Józefie!
[…] Wieleśmy przebyli, więcej prawie niż się przeżyć godziło. […] Pasowałem się
z sobą i z mym losem w więzieniu. […] Ranami i wrzodami okryty, leżałem tak
długo i czekałem śmierci tak długo, pókim nie przebaczył – pókim nie przebaczył. Wszystko, wszystkim! Od tej chwili wejrzał Bóg na mnie i ujrzałem poezję
w nieszczęściu i uczułem Boga w sercu i moc nową w ciele i duch rezygnacji wstąpił we mnie i łzami obmyłem się z krwi. […] Jest coś elastycznego w mej naturze –
może być, że jest to poezja, która mnie od wiecznej chroni śmierci13.
Ale chroniła go też publiczna działalność: w roku Wiosny Ludów (1848) pełnił funkcję adiutanta w sztabie lwowskiej Gwardii Narodowej. Był to okres narastania wzajemnych konfl iktów między mieszkańcami wielonarodowościowego
Lwowa. Poeta starał się temu przeciwdziałać Pieśnią o historycznej jedności słowiańszczyzny, formułując postulat jej zjednoczenia na podstawie – jak to podkreślał – niezbywalnych wartości tkwiących w ludzie tych ziem.
M. Łoboz, Śpiewak pieśni niedogranych. W kręgu twórczości Wincentego Pola, Wrocław 2004, s. 72.
Na temat podręcznika Karola Mecherzyńskiego zob. H. Gradkowski, Mickiewicz w polskiej szkole
X I X i pierwszej połowy XX wieku. Strategie lektury i style odbioru, Jelenia Góra 2001, s. 52–53.
13
„Krynica wiadomości”, op. cit., s. 197–198.
12
224
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
W roku 1852 został zakończony (pisany przez ponad 10 lat) najsławniejszy
poemat Pola pt. Mohort, wydany w roku 1855. Jest to opowieść o na poły legendarnym „strażniku ukraińskich mogił i uświęconych przez historię stepów, [który] zginął chwalebną śmiercią rycerza w potyczce polsko-rosyjskiej pod Boruszkowicami w 1792 roku […], licząc ponad sto lat życia i ponad osiemdziesiąt lat
służby wojskowej, będąc najstarszym oficerem chorągwi strzegących ukraińskich
kresów”14. Mohort stanowił najpopularniejszy utwór Pola i „przebił” w odbiorze
nawet jego Pieśń o ziemi naszej. Ów „rapsod rycerski” cieszył się pochlebną opinią
twórców tej miary, co Zygmunt Krasiński i Józef Ignacy Kraszewski.W latach
1855–1925 poemat miał trzynaście wydań. Trafił do szkół jeszcze w XIX wieku
i do końca dwudziestolecia międzywojennego wchodził do kanonu maturalnego.
Po II wojnie był wznowiony w roku 1963 w serii Biblioteki Narodowej, w opracowaniu Marii Janion.
W duchu solidaryzmu społecznego i apoteozy szlacheckiej przeszłości powstały też inne utwory Pola, jak Senatorska z goda (1854) oraz Sejmik jenerał województwa ruskiego odprawiony 1766 roku w Sądowej Wiszni (1855).
W latach zbiegających się z pierwszą edycją Mohorta powstaje też Pacholę hetmańskie – gawęda opublikowana dopiero w pamiętnym roku 1863. To rzecz o Janie
Tarnowskim, wojewodzie ruskim i hetmanie wielkim koronnym z czasów Zygmunta Augusta, należącym do plejady mitycznych uosobień bohaterstwa, religijności i mądrości narodowej.
Oprócz pisarstwa wielką fascynacją Pola były podróże. W roku 1835 odwiedził Tatry, będąc pod wpływem dzieła Staszica O ziemiorództwie Karpatów i innych
gór i równin Polski. Nieco później zwiedził szczegółowo nasze najwyższe góry,
co uwiecznił w rozprawie napisanej już ręką zawodowego geografa pt. R zut oka
na północne stoki Karpat (1842). Interesował się też kulturą ludową poszczególnych
regionów. Z pewnością zaliczyć go można w poczet polskich etnografów i pionierów regionalizmu15. Zainteresowania geograficzne i etnograficzne Pola, często
ujęte w formą poetycką, kiełkowały od czasów młodości. Już w roku 1835 zaczął pisać wierszowaną geografię ziem polskich, wspomnianą Pieśń o ziemi naszej,
której dalszym ciągiem były ogłoszone w 1840 roku Obraz y z podróż y, poetycka (dwadzieścia jeden poematów!) apoteoza górali podhalańskich. Kontynuacją
i poszerzeniem tematyki poetyckie opisy Litwy, terenów nadbałtyckich, Wołynia, Ukrainy, Mazowsza i Małopolski – wszystko na podstawie odbytych podróży
M. Łoboz, op. cit., s. 99.
„Wincenty Pol w dziejach etnografi i polskiej stanowi pozycję zupełnie szczególną. Sam się
uważał za etnografa. Jako profesor geografi i na Uniwersytecie Jagiellońskim wprowadza do programu studiów roku akademickim 1851/52 pierwsze w Polsce wykłady z etnografi i powszechnej.
W jego dorobku znajdujemy rozległy zakres problematyki etnograficznej i prawdziwie nowatorskie próby teoretycznego interpretowania zróżnicowanej regionalnie kultury ludowej”. K. Zawistowicz-Adamska, Wincenty Pol – badacz kultury ludowej, Warszawa 1966, s. 10.
14
15
225
Śląskie pogranicza kultur
krajoznawczych – były Obraz y z ż ycia i natury, skonstruowane w połowie lat czterdziestych XIX wieku, ale rozwijane i uzupełniane niemal do końca życia.
U schyłku 1849 roku Pol objął nowo utworzoną na Uniwersytecie Jagiellońskim katedrę, otrzymując nominację na profesora nadzwyczajnego geografi i powszechnej, fizycznej i porównawczej. Ceniony jako wykładowca i badacz kierował Katedrą Geografi i przez trzy lata. 1 stycznia 1853 roku został – ze względów
politycznych – zdymisjonowany wraz z trzema innymi profesorami uniwersytetu,
między innymi z zasłużonym historykiem literatury, pierwszym monografistą Juliusza Słowackiego – Antonim Małeckim. Zlikwidowano wówczas, tak mozolnie
przez Pola zakładaną, Katedrę Geografi i.
Z dzieł Pola, zachowanych i do dziś cytowanych przez geografów, wymienić
można takie prace, jak: O historycznym obszarze Polski pod względem klimatologii historycznej, Rzut oka na północne stoki Karpat pod względem prz yrodzenia, Hydrografia, Podróż
do Tatr, Podroż po Ukrainie, Północny wschód Europy pod względem natury, Puszcza litewska.
Ostatnie dwudziestolecie życia Pola to okres swoistego tułactwa (dwory galicyjskie, Warszawa, rodzinna Firlejówka pod Lublinem, Lwów, wreszcie Kraków),
pracy literackiej i odpierania ataków o rzekomy konserwatyzm, inspirowanych
przez dawnego znajomego, także z czasów pobytu w Cieplicach Śląskich – Kornela Ujejskiego.
Obok pracy twórczej (bardzo utrudnionej z uwagi na postępującą ślepotę) Pol
prowadził też działalność odczytową między innymi w Krakowskim Towarzystwie
Naukowym. Uczestniczył również w posiedzeniach założonej właśnie Akademii
Umiejętności, do której został wybrany jako jeden z pierwszych dwunastu członków.
Zmarł 2 grudnia 1872 roku. Od roku 1881 jego szczątki spoczywają w Krypcie Zasłużonych na Skałce16. Badacz i monografista wybitnych romantyków polskich, Zbigniew Sudolski, w celnym stwierdzeniu scharakteryzował osobowość
twórczą i działalność Wincentego Pola:
[To] jeden z najbardziej kontrowersyjnych poetów polskiego romantyzmu, strażnik
przeszłości w imię utrwalania świadomości narodu i jego egzystencji, rozumiejący
bogactwo rytów chrześcijaństwa i złożoność kulturową i narodową Galicji17.
Pol zasłynął przede wszystkim jako poeta i jego teksty natychmiast przyniosły mu wielką popularność. Z czasem zaczęto ten dorobek Pola nieco lekceważyć, zarzucając autorowi epigonizm, nadmierną rozlewność stylu, antykwaryczność, anachroniczność materiału literackiego i sądów. I dopiero ostatnio, na co
zwrócił uwagę Franciszek Ziejka18, współczesna badaczka wrocławska, MałgoZob. F. Ziejka, Wincenty Pol (1807–1872), [w:] Nieśmiertelni. Krypta zasłużonych na Skałce, pod
red. F. Ziejki, Kraków 2010, s. 133–154.
17
„Krynica wiadomości”, op. cit., s. 183.
18
Zob. F. Ziejka, op. cit., s. 140.
16
226
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
rzata Łoboz, w dwóch pracach monograficznych ukazała złożoność i rozległość
zainteresowań ideowych i bogactwo tej twórczości19.
Ujejski
Ten mieszkaniec kresów urodził się 12 września 1823 roku w Beremianach (w pobliżu Jazłowca i Buczacza) na Podolu, w rodzinie ziemiańskiej. Pradziad poety, Józef Ujejski, był konfederatem barskim, rodzice Kornela – Erazm i Ludwika z Wolańskich – odznaczali się gorącym patriotyzmem i kultem staropolskiego obyczaju.
Chłopiec miał lat osiem, gdy przez rodzinne Beremiany przetoczyły się niedobitki
powstańców listopadowych, żołnierzy korpusu generała Dwernickiego. Był to dla
dziecka dramatyczny widok, który na długo pozostał w jego pamięci20.
O dwa lata młodszy od Norwida, o czternaście od Słowackiego, jest Ujejski czołową postacią drugiego pokolenia romantyków polskich. Był romantykiem z usposobienia, niepokornym, walczącym, urodzonym konspiratorem-nonkonformistą.
Nauki odbywał najpierw w gimnazjum w Buczaczu, bez większego powodzenia. Potem uczył się w szkole realnej we Lwowie, ale i tam przerwał naukę.
Był to właściwie koniec zorganizowanego kształcenia. Resztę wiedzy zdobywał
u prywatnych nauczycieli oraz drogą samouctwa. Uczył się tego, co go interesowało: geografi i, historii, języków obcych – francuskiego, niemieckiego, włoskiego, hiszpańskiego. Należał do ludzi muzykalnych, grywał na fortepianie, a nawet
próbował komponować. Starał się kontynuować naukę i studia w Paryżu, ale bez
formalnych rezultatów. Wczytywał się w Biblię oraz książki historyczne. Był fascynatem historii i człowiekiem głębokiej wiary. Od wczesnej młodości pisał.
Najwcześniejsze utwory Ujejskiego pochodzą z lat 1840–1845. Zostały one
wydane w parę lat później w zbiorkach poetyckich Kwiaty bez woni (1848) i Zwiędłe liście (1849) W latach 1845–1846 wyszły – napisane w formie parafraz tekstów
biblijnych – Pieśni Salomona i Pieśni nad Pieśniami. Przedtem jego wiersze były drukowane w „Dzienniku Mód Paryskich” – pierwszy z nich, zatytułowany On i ja,
w numerze szóstym z 1844 roku.
Przebudzenie się talentu poetyckiego młodego Kornela nastąpiło w atmosferze intelektualnej Lwowa, pierwszych lektur poetyckich Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego oraz przyjaźni zawartych z młodymi pisarzami galicyjskimi – Wincentym
Polem, Augustem Bielowskim, braćmi Aleksandrem i Józefem Borkowskim
– pisze zasłużony badacz i wydawca tej poezji 21.
Zob. M. Łoboz, Śpiewak pieśni niedogranych, op. cit., eadem, Piękna nasza Polska cała…Krajobraz y
Wincentego Pola, Wrocław 2007.
20
K. Ujejski, Maraton, Warszawa 1946, s. 5.
21
Z. Sudolski, Jeremi. Opowieść biograficzna o Kornelu Ujejskim. Warszawa 1986, s. 21.
19
227
Śląskie pogranicza kultur
W 1845 Ujejski zadeklamował we Lwowie publicznie swój pierwszy znaczący
utwór – Maraton. Wygłoszony przez autora poemat wzbudził tak wielkie zainteresowanie, że od razu pasowano go na poetę. Dokonało się to na wieczorze literackim u dyrektora Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Młody
poeta-recytator otrzymał liczne gratulacje od zebranego grona intelektualistów,
między innymi od kuratora Zakładu, księcia Henryka Lubomirskiego, oraz od
Karola Szajnochy.
Horyzonty myślowe rozszerzał Ujejski dzięki znajomościom z ludźmi należącymi do ówczesnej elity kulturalnej. Wiązało się to podróżami do wielkich miast.
Na początku lat czterdziestych XIX wieku poznał we Lwowie Wincentego Pola,
z którego osobą i twórczością pozostanie w skomplikowanych stosunkach – towarzyskich i ideowych. Znajdzie to wyraz na dalszych stronach niniejszego szkicu. W Warszawie, gdzie pojawił się w roku 1844, spotkał między innymi Teofi la
Lenartowicza oraz działacza patriotycznego Augusta Bielowskiego. Czas zrywu
powstańczego, udaremnianego przewrotnie przez rząd austriacki rękami chłopstwa pod dowództwem Jakuba Szeli, Ujejski upamiętnił w sposób przejmujący
w słynnym Chorale [„Z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej”], który wszedł w skład
powstających u schyłku zimy 1846 roku Skarg Jeremiego. Chorał powstał jako ilustracja literacka kompozycji Józefa Nikorowicza.
Po traumatycznych przeżyciach – klęski powstania i rabacji galicyjskiej – Ujejski realizuje plan wyjazdu na Zachód. Najpierw zatrzymuje się we Wrocławiu, następnie u wód cieplickich, czemu poświęcimy oddzielną uwagę. Potem jedzie do
Belgii, a stamtąd do Francji. W Brukseli przebywał wtedy Joachim Lelewel. Młody poeta ma okazję poznać go osobiście. Bardzo ważne dla rozwoju Ujejskiego są
też znajomości paryskie zawarte z Mickiewiczem i Słowackim, a także z Józefem
Bohdanem Zaleskim i Fryderykiem Chopinem 22.
Pierwsze spotkanie z Mickiewiczem podobno nie było udane. „Mickiewicz w czasie wizyty
Ujejskiego był najpierw wręcz opryskliwy, potem dość małomówny… Wielki ojciec romantyków
obdarzył młodego poetę zadaniem – zadaniem równie wzniosłym, co mało konkretnym: »Słuchaj,
jeśli kiedy będziesz przemawiał do ludu – to nie mów stąd – i wskazał na serce, i ciągnij twoje
słowo z głębi i szczerości ducha, jakoby z wnętrzności twoich«”. Zob. K. Poklewska, Wstęp, [w:]
K. Ujejski, Wybór poez ji i proz y, oprac. K. Poklewska, Wrocław 1992, s. XVII). Bliższe kontakty
miał poeta ze Słowackim, podówczas opracowującym założenia fi lozofi i genezyjskiej, który jeszcze przed spotkaniem napisał wiersz Do autora Skarg Jeremiego, a Ujejski uczcił mistrza wierszem
Do autora Kordiana. Swemu pierworodnemu nada też „Jeremi” imię bohatera słynnego dramatu
Słowackiego. Dodajmy, że Kordian Ujejski jest autorem biografi i ojca. Oto jej charakterystyczne fragmenty: „Niegorliwie brał się mój ojciec do nauk szkolnych […]. Swoje wykształcenie winien przede wszystkim domowemu wychowaniu; uczył się i muzyki. […] „Maraton” był napisany
w dwóch nocach. [W Paryżu] uczęszczał na wykłady w College de France i w Sorbonie. […] Poznał tam i mile był przyjęty przez Mickiewicza, Słowackiego, Szopena, Bohdana Zaleskiego […]
Najściślejszy związek łączył go ze Słowackim, który napisał do niego piękny wiersz, zaczynający
się od słów: »Ojczyzna Twoja, święta kochanka«”. Zob. K. Ujejski, Biografia Kornela Ujejskiego, [w:]
22
228
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
Paryż jest w stadium wrzenia. To rok 1848, rok Wiosny Ludów. Ujejski, człowiek czynu, włącza się do ruchów rewolucyjnych – bierze udział w rewolucji lutowej. Jest świadkiem opuszczania pałacu królewskiego przez Ludwika Filipa; należy do tych spośród tłumu „buntowników”, którzy wtargnęli do opustoszałego
pałacu. Zabiera ze sobą pamiątkę –„kropielnicę z perłowej macicy”, skrzętnie potem przechowywaną wśród rodzinnych akcesoriów. Tymczasem Wiosna Ludów
obejmuje i Cesarstwo Austriackie. Wrzenie rewolucyjne ogarnia Pragę i Wiedeń.
Ujejski jest już od maja 1848 roku na rodzinnej ziemi lwowskiej. W dwa lata później ufunduje w rodzinnym Pawłowie pomnik upamiętniający epokowe wydarzenie w dziejach mieszkańców Cesarstwa Austriackiego – wyzwolenie chłopów
spod wielowiekowego obowiązku pańszczyzny.
W roku 1849 wstąpił poeta w związek małżeński z Henryką Komorowską.
Nie był to szczęśliwy mariaż. Bogaty ojciec Komorowskiej był niechętnie ustosunkowany do mało zamożnego zięcia, a Ujejskiemu duma nie pozwalała przyjmować od niego darowizn. Z małżeństwa urodziło się dwóch synów – Kordian
i Roman. Sielanka trwała parę lat. Pawłów oraz Podlipce zdawały się być Czarnolasem (choć były to tylko dzierżawy), a poeta zamilkł w swej poetyckiej i rewolucyjnej działalności. Z czasem doszło jednak do separacji małżonków, którzy
„podzielili” się opieką nad dziećmi.
Przez wiele lat Ujejskiego łączyło wielkie i odwzajemnione uczucie do Leonii Wildowej, znakomitej pianistki, świetnej odtwórczyni dzieł Chopina. To tej
skrywanej miłości zawdzięczamy napisanie rzeczy niezwykłej – Tłumaczeń Szopena, czyli lirycznych prób przełożenia na język poezji wybranych utworów genialnego kompozytora. A ponadto „spotkania z Leonią, podróże z Leonią, rozstania
z Leonią zrodziły delikatne i subtelne erotyki, schowane przed współczesnymi,
oddane na przechowanie przyjaciołom z zaleceniem spalenia – i na szczęście ocalone23. Jest ich ponad pięćdziesiąt, a odkrył je, zgromadził i opracował niestrudzony badacz źródeł XIX-wiecznych, Zbigniew Sudolski24.
Gdy nadeszły lata pięćdziesiąte XIX wieku, czasy „przedburzowców”, ostatniego romantycznego pokolenia, Ujejski obudził się znów jako poeta – niezłomny „Jeremi” głośno manifestujący swój nonkonformizm. Stał się bożyszczem pokolenia
Mieczysława Romanowskiego, Adama Pajgerta, Ludwika Wolskiego. Dawał temu
wyraz głównie na łamach „Dziennika Literackiego”, publikując tam, poza Tłumaczeniami Szopena, takie teksty, jak Konfederacja barska, Pług i szabla, Dla synów światłości.
W rok przed wybuchem powstania styczniowego poeta wydaje w Lipsku tom
zatytułowany Dla Moskali, zawierający dwa teksty – Po latach ośmnastu oraz Ustęp
Żyję miłością. Korespondencja Kornela Ujejskiego 1844–1897, zebrał, oprac. i wstępem opatrzył Z. Sudolski, współpraca O. Krysowski, Warszawa 2003, s. 448–450.
23
K. Poklewska, op. cit., s. XXXVII–XXXVIII.
24
Zob. K. Ujejski, Poez je nieznane, z rękopisu oprac. i wstępem poprzedził Z. Sudolski, Warszawa 1993.
229
Śląskie pogranicza kultur
z powieści sybirskiej. To przykłady głębokiego współczucia dla uciemiężonego ludu
rosyjskiego i potępienia carskiego jedynowładztwa.
Oddzielne miejsce należy poświęcić relacjom Ujejskiego z Polem – właśnie
w burzliwym okresie przedpowstańczym. Na łamach „Dziennika Literackiego”
opublikował wówczas Ujejski słynne Listy spod Lwowa, które piętnowały twórców
odznaczających się bądź jawną służalczością wobec zaborcy, bądź (jak właśnie
Pol) smakujących dobrobyt salonów w zamian za wyrzeczenie się dawniej głoszonych i poświadczanych czynem patriotycznych ideałów. Tu „dostało się” dawnym przyjaciołom Mickiewicza – Edwardowi Odyńcowi i Ignacemu Chodźce
za czołobitność wobec cara Aleksandra II; zwłaszcza zaś Polowi, poniekąd dawnemu mistrzowi i koledze Ujejskiego po piórze, który jakoby dopuścił się apostazji w sprawach narodowowyzwoleńczych. W liście O Januszu i o panu Wincentym
Polu czytamy:
Nieszczęśliwa to była chwila dla śpiewaka i dla narodu, kiedy po raz pierwszy zasmakowało serce Janusza [tj. W. Pola – H.G.] w oklaskach białych, aksamitnych rączek, […] w miękkiej wygodzie wielbionego i ugaszczanego poety, którego sadzano
na elastycznym fotelu, aby palić przed nim kadzidła i obsypywać go kwiatami. […]
Nie w salonie miejsce dla wieszcza narodowego, ale na ulicy albo na pustyni 25
– grzmiał bezkompromisowy „Jeremi”.
Polemika podzieliła lwowską – i nie tylko – opinię publiczną. Pol właściwie
na nią nie reagował. Był wówczas poza Lwowem. Profesjonalnej obrony Pola po
latach podjął się Zbigniew Sudolski26, wykazując, że Ujejski przesadził w zarzutach, a niektóre z nich pozbawione były obiektywizmu oraz, co zadziwiające,
czytelniczej spostrzegawczości. Na przykład potępiając ocenzurowane wydanie
petersburskie Polowej Pieśni o ziemi (dawnej Pieśni o ziemi naszej) „Jeremi” nie doczytał przejrzystych przecież aluzji o „listopadzie” (i to jeszcze umieszczonych
przez byłego żołnierza powstania listopadowego) oraz opisów terenów całej Rzeczypospolitej Trojga Narodów, choć cenzor wyciął nazwy wielkich miast 27.
Miał też Ujejski w biografi i „bohaterski czyn”, który jednak się nie powiódł.
Na przełomie lat 1860/61, a więc krótko przed powstaniem styczniowym, wyruszył do Rumunii, do Jass. Chodziło o stworzenie polskiego legionu (na wzór Mickiewicza). Właśnie w owych Jassach był punkt werbunkowy. Pojawiali się ochotnicy, skłóceni różnorodnością poglądów politycznych i planów przyszłej walki;
25
K. Ujejski, Z Listów spod Lwowa: O Januszu i o Panu Wincentym Polu (fragmenty), [w:] idem, Wybór poez ji i proz y, op. cit., s. 157.
26
Z Sudolski, Próba rehabilitacji Wincentego Pola, [w:] idem, Tropem detektywa. Studia – materiały – sylwetki, t. 1: Studia i materiały, Warszawa 2009, s. 640–649.
27
Po zapoznaniu się z bogatym materiałem zgromadzonym przez Sudolskiego wypada w pełni podzielić jego konkluzję: „Pol wychodzi z tego zniesławiającego procesu zrehabilitowany”.
Zob. Z. Sudolski, op. cit., s. 649.
230
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
w rezultacie nie stworzono oddziału, którego dowódcą miał być Ludwik Mierosławski. W kontekst tej wyprawy wpisał się jeszcze wypad na pola cecorskie.
Pozostał po tych usiłowaniach literacki znak nieudanych zamiarów – Marsz polski, zawierający gorzkie wyznanie: „Wiele było goryczy między braćmi rodnemi/
Spór my wiedli o ziemię, spadkobiercy bez ziemi”28.
W czasie powstania styczniowego Ujejski opowiedział się po stronie „czerwonych” i w nielegalnej „Prawdzie” zamieszczał anonimowo ostre artykuły przeciwko „białym”, zarzucając im między innymi nielojalność wobec konspiracyjnego
Rządu Narodowego. Po upadku powstania nie mógł się przestawić na lansowaną przez publicystów i pisarzy pracę organiczną. Był człowiekiem walki. Pozytywistyczne hasła żmudnej pracy u podstaw – to nie były jego postulaty. Młodzi
pozytywiści patrzyli na „Jeremiego” jak na demagoga. Ale nie pozostał bezczynny. Już w czasach autonomii galicyjskiej kandydował do Rady Państwa i uzyskał
mandat poselski w 1877 roku. Po dwóch jednakże latach działalności poselskiej
zrezygnował, zapewne przekonany, że ta praca stanowi zaledwie namiastkę prawdziwej patriotycznej walki.
W roku 1878 zmarła Leonia Wildowa – „Pani Jasna”, jak ją nazywał – i to też
osłabiło jego energię życiową i twórczą. Wycofał się też wówczas z samodzielnego gospodarowania w Zubrzy i ostatecznie zamieszkał w Pawłowie u jednego
z synów (Romana), gdzie wybudował własnym sumptem drewniany domek –
oazę na starość. Mimowolnie pozował na Goethego; po okresie „burzy i naporu”
pragnął, zdystansowany do polityki i świata, znaleźć spokojny odpoczynek.
W 1893 roku urządzono we Lwowie skromny jubileusz z okazji siedemdziesięciolecia urodzin Ujejeskiego. Lipskie wydawnictwo Brockhausa powtórzyło dwutomowe wydanie poezji z 1866 roku, a w Przemyślu wyszło kilkutomowe wydanie
jego dzieł.
Poeta umarł w Pawłowie 19 września 1897 roku i został pochowany na przykościelnym cmentarzu.
Spotkanie
Pol i Ujejski, udając się niezależnie od siebie na Zachód, skorzystali po raz pierwszy w życiu z nowoczesnego środka lokomocji – kolei żelaznej – na linii Gliwice–
Wrocław. Obaj też zwiedzili oddzielnie metropolię nad Odrą. Była to pełnia lata
1847 roku. Wiemy, że Ujejskiego oprowadzał po Wrocławiu Leon Sapieha. O pobycie zaś Pola we Wrocławiu pisze Tadeusz Mikulski:
[Pol] informuje się starannie, jak działają we Wrocławiu towarzystwa historyczne, ile
też uwagi poświęcają sprawom polskim; […] przeziera z ciekawością wydawnictwa,
28
K. Ujejski. Wybór poez ji i proz y, op. cit., s. 128.
231
Śląskie pogranicza kultur
zabiega o komplety czasopism naukowych dla Ossolineum. […] Nie opuści Wrocławia, aż nie rozgada się należycie z Czechem, drem Janem Purkynie, profesorem
fizjologii, założycielem Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego i swoim korespondentem sprzed kilku miesięcy29.
Stefan Majchrowski dodaje:
[Pol] zwiedzał bibliotekę i zbiory Towarzystwa, księgarnię Hirta, gdzie niemal wyłącznie sprzedawano polskie książki, był w księgarni u Zygmunta Schlettera, który
wydawał polskie książki i korespondował z polskimi poetami i literatami, z Mickiewiczem i Goszczyńskim30.
Po krótkich pobytach we Wrocławiu poeci ruszyli do Cieplic; Pol – na początku sierpnia, Ujejski – w parę tygodni później. Do uzdrowiska dojechał też, mieszkający wówczas we Wrocławiu, profesor Purkynie z synami – Emanuelem, późniejszym botanikiem, oraz Karolem, późniejszym znanym malarzem. Ci ostatni
byli zapewne naturalnymi rozmówcami i towarzyszami przechadzek Ujejskiego,
jako że autor Maratonu był podczas wyprawy cieplickiej dwudziestoczteroletnim
młodzieńcem.
Wiadomo, że uczestnicy cieplickiego spotkania weszli razem na Śnieżkę, odbywali liczne wycieczki po okolicy oraz że obaj polscy poeci po parotygodniowej
kuracji razem powrócili do Wrocławia.
Jeśli chodzi o świadectwo tych spotkań przekazane przez samych uczestników, to dysponujemy opisem zamieszczonym w listach Pola do żony z sierpnia
i września 1847 roku – i fragmenty tych wypowiedzi warto zacytować:
Jesteśmy tedy – pisze Pol – w Warmbrunie wśród pięknej górskiej okolicy i widok
z kąpielowej galerii na pasmo Gór Olbrzymich, które Czesi Korkonoszami nazywają, przypomina na pierwszy rzut oka widok z nowotarskiej doliny na Tatry, z tą
tylko różnicą, że najniższa z turni tatrzańskich jest wyższą od Góry Śnieżnej, która
tu nad całym pasmem panuje […].
Całe te góry są bardzo osiadłe […], są i tu leśne regle […], a nad nimi odrzyna
się kraina lasów pasmem kosodrzewiny. […] Słowem mówiąc jest to najdrobniejszy widok alpejskiej natury, jaki tylko mieć można. Wszakże to umiarkowanie jest
właśnie, co ludziom najbardziej dogadza, zwłaszcza w kąpielach i Warmbrun słynie
szeroko jako zakład kąpielowy ze względu szczęśliwego położenia swojego i pięknych okolic. […]
Cała ta okolica jest od wieków własnością starożytnej rodziny Szafgoczów, pokrewnionej z rodem Piastów szląskich i sięgającej podaniami pierwszych historycznych
T. Mikulski, Spotkania wrocławskie. „Nocą po Wrocławiu”, „Śląsk. Miesięcznik Ilustrowany”
1946, 3/4 s. 17–20. Por. J. Kolbuszewski, Krajobraz i kultura, Katowice 1985, s. 134; A.Fastnacht-Stupnicka, Do cieplickich wód, [w:] eadem, Od św. Jadwigi do Marka Hłaski. Niezwykłe losy wybitnych ludzi
na Dolnym Śląsku, Wrocław 2007, s. 54–58.
30
S. Majchrowski, Wincenty Pol. Szkic biograficzny, Lublin 1982, s. 148.
29
232
Henryk Gradkowski Uczestnicy spotkania u wód cieplickich (1847)
czasów Szląska. […] Co do genealogicznego drzewa Piastów […] nie mogą iść z nim
w porównanie genealogie dotąd znane; bo od pierwszych kruświckich podań począwszy, znajduje się tu ten ród, dzierżący przez wieków kilka berło Polski i Szląska.
[…] Hr. Szafgocz pozwolił genealogiczne drzewa Piastów przekopiować dla Zakładu
imienia Ossolińskich. […] Czym więcej rozpatruję się w bibliotece warmbruńskiej, tym wyżej poczynam cenić jej zbiory. […] I tak znalazłem dzisiaj nowy
oddział ważny dla historii naszej i poszukiwań słowiańskich w ogóle (podkr.
– H.G.)31.
Dodajmy, że Pol uzgodnił z hrabią Schaffgotschem zasady współpracy cieplickiej Biblioteki Majorackiej z Ossolineum, między innymi w zakresie wymiany
dubletów oraz wzajemnego udostępniania cennych archiwaliów.
***
Pobyt trzech wybitnych twórców został upamiętniony przez mieszkańców Cieplic i Jeleniej Góry ufundowaniem tablicy pamiątkowej, umieszczonej w tzw. Parku Norweskim, nad rzeką Wrzosówką. Oto treść napisu na tablicy:
Dla upamiętnienia spotkania poetów polskich Wincentego Pola i Kornela
Ujejskiego z wybitnym czeskim przyrodnikiem Janem Purkynie u wód w Cieplicach Śl. w sierpniu 1847 roku. Społeczeństwo Ziemi Jeleniogórskiej, 2. IX. 1962
roku.
Tablica została odnowiona w maju 2012 roku dzięki staraniom Towarzystwa
Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oraz dyrekcji Muzeum
Przyrodniczego w Jeleniej Górze.
Warto odnotować również, że w części pocysterskiego kompleksu klasztornego, należącej dziś do miasta Jeleniej Góry, ukończono właśnie prace adaptacyjne
do usytuowania tutaj Muzeum Przyrodniczego, mieszczącego się od czasów powojennych w drewnianym obiekcie w Parku Norweskim. Przeniesienie tej ważnej instytucji kultury do siedziby dawnej Biblioteki Majorackiej Schaffgotschów
będzie nie tylko ukłonem wobec historii, ale też umożliwi umieszczenie odrestaurowanego tzw. zespołu pocysterskiego w Cieplicach (objętego projektem inwestycyjnym Unii Europejskiej) na trasie europejskiego Szlaku Cysterskiego, jak
również przyczyni się do międzynarodowej promocji miasta i regionu.
L isty z ziemi naszej. Korespondencja Wincentego Pola z lat 1826–1872, zebrał, oprac. i wstępem opatrzył Z. Sudolski, Warszawa 2004, s. 174–179.
31
Jerzy Obara
Uniwersytet Wrocławski
Wpływ prasy niemieckojęzycznej
na kształtowanie
postaw światopoglądowych
w okresie międzywojennym
(„Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau”,
„Franziskusbote”, „Franziskanisches Leben”)
Do 1945 roku ukazywało się na Śląsku kilkadziesiąt czasopism niemieckojęzycznych. Najliczniejszą grupę stanowiły wśród nich te, które miały charakter religijny1. Największą rolę w kształtowaniu postaw światopoglądowych w okresie
międzywojennym odegrały: „Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau”,
„Franziskusbote” i „Franziskanisches Leben”.
Najwcześniej, bo już od 1895 roku, zaczął się ukazywać tygodnik „Katolisches
Sonntagsblatt” (dalej KS). Szczegółowe informacje o charakterze i losach tego pisma znajdą się w dalszej części artykułu, jednak już na wstępie należałoby zwrócić uwagę na jego „ogólnokatolicki” profi l, jak i na to, że zachowały się w całości,
niestety, tylko niektóre jego tomy, a kilka spośród nich tylko częściowo, brakuje
w nich bowiem wielu zeszytów lub ich fragmentów. Informację tę uznać należy
1
Por. E. Olszowy, Niemieckojęz yczne czasopisma wydane na Śląsku do 1945 roku w zbiorach Biblioteki Teologicznej Uniwersytetu Śląskiego w K atowicach, „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne” 2006,
t. 39, s. 178–190. W artykule zwraca się, między innymi, uwagę na to, że „Zdecydowana większość
prasy religijnej pochodzącej z omawianego okresu wydawana była we Wrocławiu, a więc w sercu
diecezji, do której należał teren Górnego Śląska do czasu utworzenia Administracji Apostolskiej”
(ibidem, s. 179).
235
Śląskie pogranicza kultur
za istotną z tego względu, że kolejne dwa pisma, tj. „Franziskusbote” (dalej FB)
i „Franziskanisches Leben” (dalej FL) jako jego kontynuacja obejmują w sumie
tylko niepełny okres międzywojnia od 1925 roku aż do roku 1938, ponadto mają
one inny charakter, na co wskazują choćby same te dwa tytuły.
Z przyczyn obiektywnych (ogrom materiału do ogarnięcia) w niniejszym artykule możliwe stało się zaledwie zwrócenie uwagi na pewne, jak się wydaje, istotne
kwestie związane z podjętym w nim tematem. Należy też zaznaczyć, że zarówno
sam wybór opracowywanych zagadnień, jak i związana z tym selekcja ilustrujących je przykładów, zaczerpniętych z tekstów cytatów itp., musiały być całkowicie subiektywne. Oznacza to, że możliwe okazało się tu głównie zamieszczenie
zaledwie podstawowych informacji o tych czasopismach, które w kształtowaniu
postaw odbiorców odgrywały istotną rolę, a więc z pewnością nie mogły pozostać
przez nich niedostrzeżone2.
I. „Katolisches Sonntagsblatt”
W pierwszej kolejności skoncentrujemy się na czasopiśmie „Katolisches Sonntagsblatt”, które miało najdłuższą historię (ostatni zdekompletowany tom z 1941
roku o innym już tytule „Bistumblatt” to 47. Jahrgang (rocznik) tego pisma. Istotną
informację o tym niemieckojęzycznym czasopiśmie podaje Ewa Olszowy:
Sporą kolekcję tworzy wrocławski „Katolisches Sonntagsblatt der Diözese Breslau,
zugleich Organ des Vereins der heiligen Familie”, tygodnik założony w 1895 roku,
odpowiednik polskiego „Posłańca Niedzielnego dla Diecezji Wrocławskiej zarazem organu Związku św. Rodziny”. Tytuł ten posiadał liczne dodatki, w tym: „Katolisches Welt” i „Mässigkeit”3.
W numerze próbnym tego katolickiego pisma4 pojawiła się informacja o tym,
że będzie się ono ukazywać co tydzień od 1 stycznia 1985 roku „auf Anregung und
Wunsch unseres Hochwürdigsten Oberhirten” [z inicjatywy i na życzenie najczicigodniejszego pasterza]. Jego program, jak oznajmia Redakcja, zawiera się w zamieszczonym na samym początku katolickim pozdrowieniu „Gelobt sei Jesus Christus”
i przedstawia się, ujęty w dwu zasadniczych punktach, następująco:
W grudniu 1925 roku po roku działalności pisma Redakcja, wyrażając zadowolenie z szerokiego odbioru w kręgach tercjarzy i „ Franziskusfreunde” (6 tysięcy odbiorców), zamieściła na jego
łamach dodatkowo informację o tym, że koszty prenumeraty dla najbiedniejszych tercjarzy pokrywane będą z kasy III Zakonu (Drittordenskasse). Zob. FB 1925, s. 281.
3
E. Olszowy, op. cit., s. 180. W Aneksie wymieniono następujące zachowane roczniki tego czasopisma: 1895–1907, 1909–1910, 1914–1925, 1928–1931, 1937.
4
Ukazał się on 23 grudnia 1894 roku, stanowiąc integralną część pierwszego rocznika (1895)
tego czasopisma.
2
236
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
1. [Katolisches Sonntagsblatt] nie będzie się mieszać do jakiejkolwiek polityki („von
aller Politik sich fernhalten soll…”);
2. jego głównym celem jest przybliżanie czytelnika do Boga, wspomaganie rodzin
chrześcijańskich radami i pouczeniami i pełnienie roli pośrednika dla wszystkich
ludzi w uzyskiwaniu przez nich łaski błogosławieństwa ofiarowanej im przez
Zbawiciela („…den L eser näher zu Gott zu führen, der christlichen Familie zur Erreichung
der ihr gestellten Aufgaben mit R at und Belehrung beizustehen und so der ganzen menschlichen
Gesellschaft die Segnungen vermitteln zu helfen, mit denen der Heiland sie zu beglücken begehrt”)5.
Zgodnie z zapowiedzią w każdym numerze miały się pojawiać dwa artykuły: jeden określony jako „belehrend” (‘pouczający’) i jeden o lżejszym charakterze „unterhaltend” (dosł. ‘służący rozrywce’), dopełniane bieżącymi informacjami
o wszelkich zmianach i wydarzeniach związanych z diecezją wrocławską. Redakcja życzyła sobie, aby kolejne numery tego czasopisma mogły trafiać do rąk członków każdej rodziny. Końcową część przesłania Redakcji do katolików, członków
wspólnoty Breslauer Diözese, stanowi – nawiązujące do wspomnianego już pozdrowienia – zapewnienie, że jedynym jej celem jest krzewienie wartości duchowych
bez oglądania się na korzyści doczesne: „Jeder irdische Vorteil und jede irdische Absicht
liegen fern; Jesus Christus ist unser L ehrer, er allein unser Lohn!”6.
Pismo to, które dostępne jest w Bibliotece Uniwersyteckiej (zbiory na Piasku)
we Wrocławiu pod sygnaturą GSL P 28 949, ukazywało się do roku 1941, ale
zachowały się (z licznymi brakami) tylko następujące jego roczniki: 1895–1902,
1903–1910, 1918, 1927–1941; możliwy jest także dostęp do rocznika 1925 w postaci mikrofi lmu (sygnatura Mg 9016)7.
5
Nie wszystkie przywołane w tym artykule niemieckie cytaty są – w tradycyjnym rozumieniu
– tłumaczone, część z nich objaśnia sie w inny sposób – opatruje się je odpowiednimi komentarzami i objaśnieniami, które mają za cel, w naszym przekonaniu, oddawać sens zawartych w niektórych cytatach metaforycznych ujęć, emocjonalnie nacechowanych słów i ich połączeń, użytych
w nietypowych znaczeniach. Z oczywistych względów liczbę całkowicie nieprzetłumaczonych
niemieckojęzycznych fragmentów ogranicza sie tu do niezbędnego minimum. Za wykazywaną
na każdym etapie pisania tego artykułu stałą gotowość do wspomagania mnie radą i fachową pomocą przy podejmowaniu jak najwłaściwszych decyzji o tym, co i jak tłumaczyć na język polski,
chciałbym w tym miejscu podziękować mojemu synowi, Zbigniewowi Obarze. Jednak całkowita
odpowiedzialność za wszelkiego rodzaju niedociągnięcia w tym zakresie spada, naturalnie, wyłącznie na barki autora tego artykułu.
6
23 grudnia 1894, s. 1.
7
Informacje te (również dotyczące innych pism wymienionych w tytule artykułu), które zawierają szczegółowe dane dotyczące ich stanu zachowania i dostępności w zasobach bibliotecznych, uzyskałem od Arkadiusza Cencory z Działu Informacji BUWr na Piasku, za co składam
Mu tą drogą serdeczne podziękowanie. Dzięki temu należałoby jeszcze uznać za istotne informacje o dostępności w BUWr polskiej wersji pisma pod tytułem „Posłaniec Niedzielny” (sygnatury
mikrofi lmów: Mf 9031, Mf 9517). Pełny wykaz roczników (numerów) tego pisma można znaleźć
237
Śląskie pogranicza kultur
Zawarte w poszczególnych tygodnikach zachowanych tomów pisma artykuły mają w przeważającej mierze charakter religijny, liturgiczny; stanowią dowód
na to, w jaki sposób objaśniane, szerzone, umacniane i pogłębiane były wśród jego
odbiorców zasady wiary. Tym należy tłumaczyć liczne odwołania do Biblii, cytowanie i objaśnianie oraz komentowanie słów Zbawiciela i jego apostołów przez
tworzenie rozbudowanych metaforycznych obrazów, mających trafiać do serc
(dusz) i umysłów wyznawców Chrystusa. W ten sposób realizowany był przede
wszystkim ów drugi punkt programu. Daje się to zauważyć już na samym początku, choćby w inicjującym szerszy kontakt z wiernymi artykule (zamieszczonym
w pierwszym zeszycie rocznika 1895) zatytułowanym „Glücksversicherung auf
das Jahr 1895”, w którym, aby jak najlepiej trafić do wyobraźni odbiorców, mówi
się obrazowo o przezwyciężaniu słabości i wątpliwości wśród wierzących. Wkraczanie w rok 1895 będzie wymagało hartu ducha i siły wytrwania w łasce uświęcającej. Oddają to następujące obrazy:
1. stojącego na morskiej plaży pielgrzyma, który ze strachem przypatruje się
groźnym morskim falom, dopóki się z nimi nie oswoi: „Wie sinnend an des
Meeres Strande der Pilger vor den Gluten weilt, bevor es sich denselben anvertraut, so
stehen wir von dem neu begonnenem Zeitabschnitte”;
2. statku, (jako symbolu życia), którego los uzależniony jest od sternika i marynarzy obytych z morskim wiatrem. Im to bowiem „Wind und Meer gehorsam sind”;
3. rolnika, którego zasiewy zależne są od pogody i właściciela domu, który
musi być przez niego ubezpieczany; w podobny sposób przezorni i przewidujący powinni być ci, którzy myślą o zbawieniu swej duszy i znalezieniu się w Domu Ojca: „Auch wir sollen in den begonnenen Jahren eine Saat für den
Himmel ausstreuen, um nicht in das ewige Feuer zu kommen, auch wir sollen durch
Klippen und Sturmen dem Vaterhaus Gottes zustreben”. (1895, I).
Przywołanie takich obrazów skłania do stwierdzenia: „Versichern wir uns bei dem
lieben Gott für das Jahr 1895 auf zeitliches und ewiges Glück; bei niemand ist die Versicherung
allgemeiner und sicherer bei niemand ist billiger”, czyli ubezpieczenie się u Boga jest więc
nie tylko najlepsze i najpewniejsze, ale też … najtańsze. Aby mogło się to stać
możliwe, należy spełniać kilka warunków, które stawia Bóg:
1. nie można popadać w zwątpienie, jak owi dwaj młodzieńcy, którzy znajdując się na morzu niepotrzebnie budzili Chrystusa („Ihr Kleingläubigen!”),
co miało znaczyć, że statek z Chrystusem na pokładzie nie może pójść
na dno’ („kann nicht untergehen”);
2. należy kroczyć wytyczoną przez Niego drogą, kierując się Jego przykazaniami, jak wędrowiec kierujący się drogowskazami;
w zdigitalizowanym katalogu GSL: http://www.bu.uni.wroc.pl/zdigitalizowany-slasko-luzyckiczasopisma-katalog, [dostęp: 15.05.2014].
238
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
3. trzeba być wytrwałym w utrzymywaniu się w stanie łaski uświęcającej, rok
ma bowiem 365 dni, nie można więc postępować jak dziecko, które tylko
na początku dba o nowy ubiór, aby go nie poplamić, podobnie jak o nowy
zeszyt, w którym tylko pierwsze litery zapisuje starannie;
4. często się modlić, zwłaszcza wtedy, gdy dzieje się coś złego : „Du bist betrübt
und verzagt? Bete! Du bist von äusseren Feinden bedrängt? Bete! Das K ind sucht Hilfe
beim Vater, hast du nicht einen Vater im Himmel?”. Trzeba też spełniać dobre
uczynki (gute Werke) – od tego Bóg nikogo nie uwalnia.
Wynika stąd, że do wiernych kierowane są w tych słowach podstawowe katechetyczne wskazania, przekazywane tu jednak w sposób zupełnie odmienny
od tego, który znany jest dzieciom z lekcji religii i (lub) dorosłym z nauk kościelnych. W cytowanym czasopiśmie wypowiedzi utrzymanych w podobnej tonacji
stylistycznej jest wiele, duża jest również liczba tekstów zbeletryzowanych (reprezentujących różny poziom artystyczny), z których zawsze wynika jakieś bardzo
oczywiste przesłanie, niekiedy wyrazisty morał, zwłaszcza gdy mają one charakter zbliżony np. do anegdoty. W tekście zatytułowanym Zu spät [Za późno] mowa
jest o człowieku, do którego ksiądz, mimo że bardzo się spieszył, nie zdążył już
dotrzeć z ostatnim sakramentem. Przedwczesna śmierć człowieka, zdaniem jadącego doń duchownego (Seelsorger), musiała być przewidywaną konsekwencją ciągłego niewypełniania przez tego człowieka obowiązków religijnych: „in Erfüllung
seiner religiösen Pflichten war er sehr nachlässig”. Obawę tę ksiądz wyraził już w drodze
do swego śmiertelnie chorego parafianina: „Der M. ist immer ze spät zum göttlichen
Heiland in der hl. Messe bekommen, wenn nur nicht der göttliche Heiland jetzt auch zu spät
zu ihm kommt” (3. lutego 1918, s. 30). Tekst kończy morał na kształt przysłowia:
„Mit dem Masse, womit ihr messet, wird auch euch gemessen werden” [Wedle miary, którą
wy mierzycie, i was mierzyć będą].
Sprawy rodziny
W wielu miejscach poszczególnych zachowanych roczników pisma „Katolisches
Sonntagsblatt” dużo miejsca poświęca się rodzinie, a zwłaszcza wychowaniu
dzieci. Ma to ścisły związek z podtytułem tego pisma („zugleich Organ des Vereins der Heil. Familie”), o czym traktuje poniższy fragment artykułu zatytułowanego „Von Vereine der heiligen Familie”, w którym mówi się o ważnych powodach odwoływania się do Świętej Rodziny z Nazaretu:
Das katholische Sonntagsblatt der Diözese Breslau soll Organ des Vereins der
Hl. Franziskus sein, es soll das Interesse für diesen Verein anregen und erhalten,
es soll die Gnaden und den Segen der heiligen Familie von Nazaret unseren
christlichen Familien vermitteln und diese zur Nachahmung der hl. Familie
und dadurch zur eigenen Heilung veranlassen. Deshalb öffnet dieses Blatt gewiss
239
Śląskie pogranicza kultur
gern denjenigen seine Spalten, den das hohe Vertrauen unseres Hochwürdigsten
Oberhirten zum Leiter des Vereins in der Diözese Breslau berufen hat (23 grudnia
1894, s. 7).
„Ein besonderer Verehrer der heiligen Familie” to sprawujący wówczas swój urząd
papież Leon XII, w którego planach związek ten miał się stać orężem („eine
Schutzwehr und Gegenrüsstung”) w walce, którą „die Welt gegen alle christliche, auch gegen die Anschauungen von der christlichen Familie unterhält” [świat prowadzi przeciwko
wszystkiemu, co chrześciajńskie, w tym również ze światopoglądem reprezentowanym przez chrześciajńskie rodziny]. W ten sposób zachęcał on wszystkie rodziny chrześcijańskie do uciekania się pod opiekę Najświętszej Rodziny z Nazaretu i naśladowania jej „cnót ogniska domowego” („ladet die christlichen Familien ein,
sich unter den Schutz der heiligen Familie zu stellen und dieser in ihren häuslichen Tugenden
nachzuahmen”) (grudzień 1894, s. 7). Do tego związku przyjmowana mogła być
każda rodzina katolicka („jede christkatolische Familie”). Zobowiązania członków
rodzin wobec tego związku miały być niewielkie: codzienna modlitwa („in dem
Aufnahmebüchlein abgedrücktes Vereinsgebot”) lub co najmniej 5 razy odmawiana modlitwa Ojcze nasz, a po niej Ave Maria przed obrazem Świętej Rodziny.
Rozprawa z socjaldemokratami w kwestii biedy
W czasopiśmie „Sonntagsblatt” pojawiały się też poruszane w nim sporadycznie
problemy socjalne (społeczne), a niekiedy nawet – wbrew złożonej w pierwszym
zeszycie próbnym deklaracji – choćby tylko powierzchownie ujmowane sprawy
polityczne, na przykład takie, jak rozprawa z socjaldemokratami w artykule „Geschichtliche Zeugnisse über die Verdienste der K irche um die Armen, die Sklaven und die Arbeiter” (grudzień 1984, s. 5)8.
Socjaldemokraci stali się w owym czasie, tj. na przełomie XIX i XX wieku ludźmi, których idee przeciwstawiane były upowszechnianym przez Kościół,
a potem głównie przez franciszkanów zasadom okazywania pokory, pochwały
cierpienia, ubóstwa i niesienia pomocy ubogim. W sposób jednoznaczny socjaldemokraci uznani zostali za wrogów wiary i Kościoła („[Feinde], którzy wystąpili przeciw wierze i Kościołowi (die Glauben und K irche bekämpfen”), kwestionowali
Podobne zagrożenie stwarzało również szerzenie się w późniejszym już czasie idei socjalistycznych, na co zwraca uwagę Małgorzata Łoboz: „Swoistym »przeciwdziałaniem« ideologicznym wobec modnych wówczas haseł socjalistycznych było stworzenie młodym ludziom możliwości spędzania wolnego czasu w duchu realizacji ideałów franciszkańskich:”. Zob. M. Łoboz,
Fragment tercjarskiej rzecz ywistości – „Głos” świętego Franciszka, [w]: Śląskie miscellanea, t. 9, pod red.
J. Malickiego, K. Hejskiej-Kwaśniewicz, Katowice 1996, s. 31. W czasopiśmie „Sonntagsblatt” też
się o socjalistach i szerzących się ideach socjalistycznych, jak również o bolszewikach, wspomina,
ale w zachowanych tomach tego pisma nie poświęca się tym sprawom wiele uwagi.
8
240
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
oni bowiem głoszone przez ojców Kościoła prawdy o tym, że Kościół sprawował opiekę nad biednymi już w czasach pierwszych chrześcijan w myśl zasady, że
„biedni są wokół nas”, oraz zgodnie z przekonaniem, że bieda nigdy nie zniknie ze świata, ponieważ jest ona w boskich planach („im Plane der göttlischen Vorsehung”). Dowiodła tego historia; przez prawie dwa tysiące lat bieda nie znikła,
a kierujący się miłosierdziem i umiłowaniem bliźniego dawni chrześcijanie wspomagali biednych jałmużną, zaś bogaci patrycjusze rzymscy po nawróceniu się
na chrześcijaństwo niejednokrotnie darowali swym niewolnikom wolność.
Socjaldemokraci również chcieli się uważać za osoby, którym leży na sercu
dobro biednych i uciśnionych, a nawet za tych, którzy pierwsi wykryli sposoby
na uszczęśliwienie biednych. Katoliccy księża mieli im zatem za złe to, że udają,
jakoby dzielenie się swoim bogactwem z biednymi było ich zasługą (ideałem) („suchen sich nur den Anschein zu geben, als ob das auch ihr Ideal wäre”). Nieprzypadkowo zostali oni określeni jako „modernen (lub „neumodischen”) Volksbeglücker” [dosł. ‘współcześni’ (lub ‘nowomodni’) uszczęśliwiacze narodu (ludu)], a ponieważ sposobem
na takie jego uszczęśliwienie miałoby być zburzenie starego porządku społecznego („Zusammenbruch der jetzigen Gesellschaftsordnung”) – również „Umsturzmänner”
(‘burzyciele’). Przemilczają oni też fakt, że ich dobra zdobyte zostały gwałtem
oraz przemocą i nie wspominają ani słowa o tym, że miałyby się one stać wspólną
własnością osób, które zburzą stary porządek.
Socjaldemokraci nazywani byli również wprost kłamcami, ponieważ w ich naukach tkwiło wiele sprzeczności: („sie durch eine allgemeine Gleichmacherei die Armut
an der Welt schaffen und jenes Wort des Herrn zu schanden machen wollen”). Wypomina
się im, że nie dostrzegają oni wielu leżących u podstaw biedy takich „nierówności”, jak: „die Verschiedenheit der Körperkräfte, der Geistesanlage und – fähigkeiten, der Eigenschaften des Herzens und Gemüts; auch nicht die anderen und zwar schuldbaren Ursachen
der Armut: Trägheit, zügellose Genusssucht, die sie im L eidenschaften, die sie im Gegenteil zu
befördern und zu verallgemeinen bestrebt sind” (grudzień 1894, s. 5). Wynikałoby z tego,
że – wbrew socjaldemokratom – przyczyn nierówności społecznych należy też
upatrywać w różniących ludzi cechach psychofizycznych, niejednakowych zdolnościach umysłowych i – w końcu – w takich powodujących je przyczynach, jak:
gnuśność, nieokiełznane uzależnienie od rozkoszy itp.
Katoliccy księża twierdzili, że Chrystus „durch seine eigene freiwillige Armut” (dosł.
„przez swą dobrowolną biedę”), przez nauki, które głosił, i troski, które okazywał
biednym, „die Armut erhob und heiligte” („uszlachetnił” biedę i uświęcił ją) i wykazał, że biedą „nie verachtete und unterdrückte Stellung behielt” [nigdy nie gardził i zachowywał pokorę]. Z kolei bogatych posiadaczy fortun często i stanowczo, w ostrych
słowach zobowiązywał do tego, by pomagali biednym9.
9
Są przykłady na to, jak najdawniejsi chrześcijanie sprzedawali swoje majątki i osiągniętymi
w ten sposób dochodami dzielili się z biednymi. Por. Geschichtliche Zeugnisse über die Verdienste der
241
Śląskie pogranicza kultur
Uwagi o socjaldemokratach kończy konkluzja, że brakuje w ich „socjaldemokratycznym państwie przyszłości” („im sozialdemokratischen Zukunftstaate”) przesłanek do utworzenia wspólnoty dóbr pierwszych chrześcijan („Gütergemeinschaft der
ersten Christen”) (grudzień 1894, s. 6)10.
I wojna światowa
Ważne wydarzenia w latach bezpośrednio poprzedzających okres międzywojenny również musiały – tak jak ważne kwestie społeczne i polityczne – znaleźć swoje odzwierciedlenie w tekstach ukazujących się na łamach pisma „Sonntagsblatt”.
Jak się okazuje, trwającej cztery lata wojnie (1914–1918) towarzyszyło w tym piśmie niewielkie zainteresowanie. Należałoby też dodać, że zamieszczane na jego
łamach informacje i komentarze miały dość niezwykły i jednostronny charakter.
Tak więc np. wspominano o toczącej się wojnie głównie w chwili, gdy upływał
jakiś konkretny czas jej trwania, np. „Geliebte Diözesianen… wkraczamy w czterdziesty miesiąc trwania wojny”. Używane były wówczas zwykle określenia: „ernste Zeit”;
„Kriegszeit”; „stürmische Kriegszeiten” (6 stycznia 1918, s. 1)11. Pojawiały się również
prośby o modlitwę za ojczyznę („Vaterland”), synów, ojców i braci przebywających
na froncie włoskim lub francuskim („unsere im Heere stehenden Söhne und Brüder”),
za poległych, ciężko rannych i cierpiących: „Flehen wir insbesondere für die Schwerverwundeten um Linderung ihrer Schmerzen; R ufen wir Gottes Erbarmen auf die Gefallenen und
Toten der Schlachtfelder herab” (6. stycznia 1918, s. 1), ale też powracających do swych
K irche um die Armen, die Sklaven und die Arbeiter (6 stycznia 1895, s. 4): „vertrauliches Verhältnis bestand
zwischen Herren und Dienern in christlichen Familien. Forderung einer echt christlichen, liberalen Behandlung und
der Empfehlung der Freilassung, sofern es tunlich und angebracht wäre. Diese Anschauung aber vertrat die K irche immer. Prefekt Hermes unter K aiser Trajan bei seiner Taufe seine 1250 Sklaven mit der Freiheit beschenkte;
Chromatius unter Diokletian 1400 Sklaven die Freiheit ebenfalls ein christlicher R ömer gab bei seiner Bekehrung” [poufne stosunki panowały między panem a sługami w rodzinach chrześcijańskich. Żądanie
prawdziwie chrześcijańskiego, liberalnego traktowania i zalecanie uwolnienia, o ile byłoby to możliwe i rozsądne. Taki pogląd jednak był głoszony przez Kościół od zawsze. Prefekt Hermes i cesarz
Trajan zwrócił z okazji swojego chrztu wolność swoim 1250 niewolnikom; Rzymianin będący
chrześcijaninem, Chromacjusz za panowania Doklecjana, podarował wolność 1400 niewolnikom
w momencie swojego nawrócenia].
10
Dalsze rozdziały der „Geschichtlichen Zeugnisse…”: Die Verdienst der K irche um die Sklaven
in Altertum; Die Verdienst der K irche um die Sklaven in dem Mittelalter und der Neuzeit; Die Verdienste der
K irche in dem Mittelalter und der Neuzeit um die Armen und die Arbeiter; Die Wohltätigkeitsanstalten der K irche, besonders in R om [Zasługi Kościoła dla niewolników w wiekach średnich. Zasługi Kościoła dla
niewolników w wiekach średnich i w czasach nowożytnych. Zasługi Kościoła dla niewolników
w wiekach średnich i w czasach nowożytnych względem ubogich i robotników. Działalność charytatywna Kościoła, w szczególności w Rzymie].
11
Nie zachowały się, niestety, wydawane w czasie I wojny światowej roczniki tego pisma (1914,
1915, 1916 czy 1917), nie można więc stwierdzić, czy w jakiś sposób reagowano na wydarzenia wojenne w tych właśnie latach.
242
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
domów rodzinnych: „Mit diesem Glaubensbekenntnis gehen wir unseren Soldaten entgegen,
wenn sie aus dem Feld oder aus der Gefangenschaft heimkehren”, zwłaszcza do tych, którzy
w trudnych chwilach zagrożenia śmiercią tracili wiarę.
Ocena działań wojennych jest ambiwalentna: zwracano uwagę na to, jakie nadzieje wiązano z jej rozpoczęciem: „Wir freuten uns von Herzen über all das Gute,
Grosse, Heldenhafte, das der Krieg zwar nicht vorgebracht, aber doch aus Licht gebracht, nicht
gewirkt, aber doch geweckt hat in unseren herrlichen Heeren und in unserem Volk daheim”
[Cieszyliśmy się z całego serca ze wszystkiego co dobre, wielkie i bohaterskie,
co wprawdzie nie zostało spowodowane przez wojnę, ale przez nią wysunięte
na pierwszy plan].
Z drugiej strony pisano o jej negatywnych skutkach, zwłaszcza o spustoszeniach moralnych w umysłach młodzieży: „Aber wir mussten zu unserem grossen
Schmerz feststellen, dass der Krieg doch auch auf sittlichem und religiösem Gebiet viele Verwüstungen angerichtet, auch in christlichen Gemeinden manchen schwachen Glauben geknickt,
manchen kranken Willen gebrochen, die Jugend verwildert, Zucht und Ordnung gelockert hat”
[z wielkim bólem musieliśmy stwierdzić, że wojna wyrządziła wiele szkód w odniesieniu do obyczajów i religii, również w gminach chrześcijańskich niejedna
osoba słabej wiary się załamała, poddała się, młodzież zdziczała, a reguły i porządek uległy rozluźnieniu] (styczeń 1918, s. 3).
W swych listach kierowanych do wiernych biskupi przypominali, jakie są zdania katolików w czasie wojny12. Zgodnie ze słowami Zbawiciela: „Gebet Gott; was
Gottes ist, und dem Kaiser, was des Kaisers ist (Math. 22, 21)”13, działania mające na celu
naprawienie wszelkich szkód spowodowanych przez wojnę, zwłaszcza w zakresie
wychowania dzieci („die Kriegsschäden ausbessern, nachholen, was in der K indererziehung
versäumt worden ist”), powinny być inspirowane powyższymi słowami: „Gott zu geben, was Gottes ist, in Glaube, Liebe und Gehorsam ihm zu dienen und dadurch unser zeitliches
Glück und ewiges Heil sicher zu stellen”, czyli „Wiara, miłość i bojaźń Boża zapewnią
szczęście doczesne i wieczne” (1918, s. 3). To ze starą wiarą wkracza się w nowy
czas, a z nowym zapałem i odwagą oraz radosnym wyznaniem wiary przystępuje
się do jej obrony przed różnymi zagrożeniami, które mogłyby zasiać zwątpienie:
„Mit diesem freudigen Glaubensbekenntnis antworten wir auf alle Angriffe des Unglaubens,
auf alle Einreden und Zweifelsreden des Geistes der Welt und des Geistes der Hölle, der stets
verneint, auf alle Anpreisungen moderner Weltanschauungen” (1918, s. 3).
Wielokrotnie w czasie wojny łamane było siódme przykazanie, najwyższy więc
czas, by powróciły stare niemieckie cnoty takie, jak: „die alte deutsche Ehrlichkeit und
12
1918, s. 2–3: „Von grossen Aufgaben des katholischen Volkes in der kommenden Zeit – Gemeinsamer
Hirtenbrief der Obeerhirten aller der Dioezesen Deutschlands” [O wielkich zadaniach katolickiego ludu
w nadchodzącym czasie – współny list pasterski duszpasterzy wszystkich diecezji w Niemczech].
13
„ein Wort welches das religiöse und bürgerliche L eben des Christen regelt und zusammenschliesst, der majestätische Befehl” [słowo, które nadaje cel i spaja życie religijne i codzienne chrześcijan, rozkaz pełen
majestatu].
243
Śląskie pogranicza kultur
R edlichkeit, der R uhm unseres Volkes”. (tj. szczerość, rzetelność i sława). Należy oddać również cesarzowi, co cesarskie, a więc pozostać mu wiernym i posłusznym
każdej prawomocnej władzy, ale nie ze strachu przed nią, lecz zgodnie z wolą
Boga: „Je eifrieger wir den religiösen Pfl ichten nachkommen, desto bessere Statsbürger werden
wir sein, treu dem Kaiser und den L andesfürsten, gehorsam jeder rechtmässigen Obrigkeit, nicht
der Strafe wegen, sondern aus Gewissensgründen, nicht aus Menschenrücksichten, sondern um
Gottes willen” (1918, s. 3).
Lojalność wobec władzy nakazuje chronić ją zarówno przed wrogami zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi, którzy domagają się zburzenia starego systemu
lub zrzeszają się w tajnych związkach: „Wir werden stets bereit sein, wie den Altar so
auch den Thron zu schützen gegen äusseren und inneren Feinde gegen Mächte des Umsturzes
die auf den Trümmern der bestehenden Gesellschaftsordnung erträumten Zukunftsstaat aufrichten wollen, gegen jene geheimen Gesellschaften, die dem Altar und dem Thron den Untergang
geschworen haben” (1918, s. 3). Kościół zawsze ostrzegał przed takimi wewnętrznymi wrogami; ujawniał, między innymi, jaką niechlubną rolę odegrali oni w czasie
wojny, tym samym kategorycznie zakazując katolikom przyłączania się do nich.
Wywody te uzupełnione zostały jeszcze opisem poglądów przedstawicieli
Kościoła na temat istoty państwa, które papież Leon III wyłożył w swym specjalnym dokumencie o chrześcijańskim porządku państwa („über die christliche
Staatsordnung”). Państwo i jego organy należy szanować, ale nie można postrzegać ich jako praźródła wszelkich praw, a tak właśnie niektórzy uważają. Osobom, które głoszą takie poglądy, trzeba się zdecydowanie przeciwstawiać: „…
denen können wir nicht beitreten, die den Staat als den Urquel alles R echtes ansehen und
ihm eine unumschränkte Machtvollkommenheit zu sprechen” (1918, s. 3), [i do których
nie możemy się przyłączyć, którzy postrzegają państwo jako praźródło wszelkiego prawa i przypisują mu nieograniczone kompetencje władzy]. Są też tacy,
którzy uważają, że ostatecznym źródłem prawa i władzy jest naród („das Volk in
seiner Gesamtheit als Urheber und Inhaber der staatlichen Gewalt, der Wille des Volkes”)
(1918, s. 3). To właśnie oni potrafią umiejętnie sterować masami, głoszącymi hasła o równości wszystkich stanów i – dla swoich własnych celów – wykorzystać
ich gniew oraz wzburzenie w celu uzasadnienia podjętych przez siebie działań.
Rzekomo miałyby one na celu „mit Gewalt eine Volksherrschaft zu begründen” [ustanowienie władzy ludu siłą] (1918, s. 3), ale w rzeczywistości przyczyniają się tylko
do zmiany formy ucisku w nowej odsłonie tyrańskiej władzy: „die doch nur zu neuen Formen von Ungleichheit und Unfreiheit von Vergewaltung und Tyrannei führen würde”.
Do wyrażenia tych wszystkich trosk i wątpliwości oraz zdemaskowania niskich
pobudek działania wewnętrznych wrogów państwa upoważnia przedstawicieli
duchowieństwa pełniony przez nich „święty urząd” („heiliges Amt”), a także powaga chwili dziejowej („der Ernst der Zeitlage”). W ten sposób chcieli oni zwrócić uwagę na szczególne obowiązki i zadania, które wierni mają do wypełnienia
w najbliższej przyszłości.
244
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
W doniesieniach prasowych i komentarzach powtarzał się wątek o cierpieniach narodu w imię Boga i obrony wiary oraz o konieczności ponoszenia ofiar.
Wiele osób dręczyło przy tym pytanie o sens i uzasadnienie ich ponoszenia. Niektórych dziwiło również to, dlaczego Bóg nie przerywa tego pasma cierpień
(„Warum greift unser Herrgot nich ein?”) oraz jakie w tej sprawie było stanowisko Kościoła. W odpowiedziach na te wątpliwości można było odnaleźć stwierdzenie, że
zamiary Boga są niepojęte, nie znamy przyszłości, a więc momentu, w którym nadejdzie czas Jego zmiłowania („wann die Zeit seines Erbarmens für uns kommen wird”)
(10 lutego 1918). Uspokajająco miały też zabrzmieć słowa o tym, że cierpienia dotknęły wszystkich – zarówno tych, którzy zawinili, jak i tych, którzy byli niewinni
(„Die L eiden des Krieges treten alle ohne Unterschied”). Ponadto skoro wojna trwa tak
długo, widocznie jest dużo zła, które zostało wyrządzone bliźnim.
Pod datą 17. marca 1918 roku (s. 71) ukazał się krótki tekst zatytułowany Eine
treffende Antwort. Odpowiedzi na pytania: „Warum schaut unser Herrgott diesem schrecklichen Kriege zu? Warum greift er nicht ein und macht den Morden ein Ende?” [Dlaczego nasz
Pan przygląda się tej pożodze wojennej? Dlaczego nie wkroczy i nie położy kres
tym mordom?] udzieliła pewna zwykła, niemająca teologicznego wykształcenia
kobieta („eine gewöhnliche Frau, die keine teologischen Kenntnisse, wohl aber christlichen Glaubengeist besass”). Odpowiedź ta brzmiała: Dlaczego nie pytaliście o to przed wojną
„als die Genusssucht, der Luxus, die Sittenlosigkeit, der freche Unglaube und die Unsittenlichkeit
überhandnahmen, da hättet ihr fragen sollen” [tzn. „jak dominowały: żądza przyjemności, luksusu, brak zasad, zuchwały brak wiary i obyczajowości – wtedy powinniście
byli pytać]. Pytanie to powinno być zatem zadane wtedy, gdy ludzi ogarniała żądza
używania i rozkoszy, dążenia do luksusu, łamania zasad obyczajowych i szerzenia
się zuchwałej niewiary. Niewykształcona kobieta miała rację; w czasie wojny działo
się jeszcze gorzej niż przewidywano, a Bóg na to przyzwolił. Wojnę spowodowała
ludzka złośliwość („Bosheit”). Należałoby zatem rozważyć, dlaczego ta wojna trwa
tak długo. Problem ten podjęli biskupi niemieccy w liście pasterskim: „Die Sünder
vieler Jahren werden nicht durch kurze Busse gesühnt” [Grzeszącym przez wiele lat nie zostanie odpuszczone po krótkiej pokucie] (1918, s. 71). Wieloletnich grzechów nie
da się wymazać krótką pokutą. Żyjemy w prowizorium, ale nikt nie wątpi w to, że
nasze militarne położenie jest obecnie tak dobre, jak nigdy wcześniej, a nasi przeciwnicy, szczególnie Anglicy, przekonali się, że jesteśmy nie do pokonania.
Z tej długo trwającej wojny wynika jeszcze inna nauka – najwyższymi wartościami nie są ziemskie dobra, lecz „Freude und L eid dieses L ebens” [Radość i cierpienie życia] (s. 34), zaś państwa nie są wszechmocne, lecz skazane na pomoc
Boga („die Staaten nicht allmächtig und dass auch sie auf Gottes Hilfe angewiesen sind”).
Do przedłużenia tej wojny w szczególny sposób przyczyniło się jedno państwo
[tj. Niemcy], które nie zostało przez nikogo napadnięte, ale które „aus den blutigen
R ingen der anderen Staaten Gewinn gezogen hat” [z krwawej walki innych państw wyciągnęły korzyści].
245
Śląskie pogranicza kultur
II wojna światowa
Ważną cezurę w dziejach narodu i państwa niemieckiego stanowiła również II
wojna światowa. W zachowanych zeszytach roczników z lat 1939–1941 tego pisma
(które, poczynając od roku 1939, zmieniło swa nazwę na „Bistumblatt” i wzbogaciło się o nowe dodatki) sporadycznie spotykamy takie artykuły, które mają związek z wojną, jej przebiegiem i konsekwencjami. 11 lutego 1939 roku, kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej, zmarł sprawujący „święty urząd” papież
Pius XI. W różny sposób zareagowali na ten fakt wszyscy ówcześni panujący,
a byli wśród nich również ci, którzy potem niechlubnie zapisali się w historii Europy i świata – Adolf Hitler jako przywódca III Rzeszy oraz przywódca Związku
Faszystów we Włoszech, Benito Mussolini14. Zmarły Papież opowiadał się za pojednaniem Kościoła z państwem po sześćdziesięciu latach daremnych starań jego
poprzedników. 26 lutego 1939 roku ukazało się na łamach pisma Sonntagsblatt
ważne z różnych względów „ Eine Huldigung des Protestantischen Schwedens für Pius X I
und die katolische K irche” [Hołd protestanckiej Szwecji dla Piusa XI i kościoła katolickiego]. Protestanccy Szwedzi podkreślili w tym piśmie, że udało się papieżowi Piusowi XI przerzucić most nie tylko przez rów (dół), który dzieli chrześcijan
różnych wyznań („eine Brücke zu schlagen nicht nur über den Graben, der die Christem
der verschiedenen Konfessionen trennt”), ale nawet przez przepaść („Abgrund”), która dzieli chrześcijan od niewierzących: „Heut kann ein christlicher Schwede bekennen,
dass er die Aufrechterhaltung der katolischen K irche als den augenblicklich wichtigsten Faktor
der christlichen Kultur ansieht” („Dziś Szwed chrześcijanin, wyznawca kościoła narodowego, może przyznać, że utrzymanie się Kościoła katolickiego jest najważniejszym faktem kultury chrześcijańskiej). W chwili, gdy pogaństwo przebija się
przez świat, gdy wokół triumfują okrucieństwo i brutalność, walka katolickiego
Kościoła z barbarzyństwem jest zarazem obroną własnej wolności. Nawet protestant wie, że chodzi również o niego, a chrześcijańskie dogmaty nie są teraz najważniejsze. Z uznaniem przyznaje się, że w ciągu ostatnich lat świat rządzony był
przez znakomitych ludzi takich, jak: papież Leon XII, którego łagodny, ironiczny
śmiech nawracał dziewiętnastowiecznych estetyków, Pius X, święty i pobożny jak
dziecko, i wielki arystokrata Benedykt XV, którego starania nie przyczyniły się
wprawdzie do utrzymania pokoju i pojednania, ale który potem jako jedyny został uznany przez wszystkich rządzących („aber nachher von allen Kriegsherren als der
einzige anerkannt wurde”), ponieważ wypowiadał słowa prawdy o pokoju, i w końcu
Pius XI, którego zasługi jako człowieka są bardzo duże.
Mussolini wysłał telegram, a Adolf Hitler zobowiązał swego ministra spraw zagranicznych,
Ribbentropa, aby ten udał się do papieskiej nuncjatury i oznajmił nuncjuszowi apostolskiemu, że
niemiecka delegacja weźmie udział w uroczystościach pogrzebowych. Wielka Rada Faszystowska
(Grossrat der Faschismus) uchwaliła, że „Tag der Beisetzung” będzie dniem wolnym od szkoły.
14
246
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
Dwukrotnie, bo w związku z pięćdziesiątą, a potem pięćdziesiątą pierwszą
rocznicą urodzin Hitlera, ukazały się w tym piśmie okolicznościowe teksty z życzeniami dla przywódcy III Rzeszy. 20 kwietnia 1939 roku w anonimowym tekście podkreślono, że jeszcze sześć lat temu źle się działo w gospodarce; było siedem milionów bezrobotnych, teraz zaś nie brakuje ani pracy, ani chleba („für alle
ist Arbeit und Brot”), w Niemczech rozkwitło życie („… überall herrliche Auferstehung.
Wunderbar ist Deutschland zum L eben erblüht”), a wszystko to zawdzięczają Niemcy
twórcy tego wielkiego państwa, Adolfowi Hitlerowi („die Idealgestalt des Schöpfers
dieser Grosstaten Adolf Hitler”) (23 kwietnia 1939 roku, s. 227).
Rok później, 14 kwietnia 1940 roku w związku z pięćdziesiątą pierwszą rocznicą urodzin führera ukazała się w omawianym piśmie kolejna krótka notka Zum
Geburtstag des Führers, w której mówi się o nim jako o osobie będącej ucieleśnienieniem „niemieckiej woli życia” („des deutschen L ebenswillens”). Z radością podkreśla się, że Saarland wrócił do Rzeszy, braterski naród („Brudervolk”) połączył się
z „narodem swego ojca”, a praniemiecki kraj sudecki uwolnił się spod ucisku obcego panowania i włączył się do macierzystego kraju (14 kwietnia 1940 roku). Ta
oddająca entuzjastyczne nastawienie Niemców do Hitlera anonimowa „laurka”
(jej autor ukrywa się pod kryptonimem) została opublikowana w momencie, gdy
świat dowiedział się już, co przyniosły pierwsze miesiące trwania wojny. Tekst ten
ukazał się w ramkach i utrzymany był w podniosłej tonacji, stąd odpowiednia do
wyrażonych w nim treści warstwa językowa: „Die Ehre und Wohlfahrt des Vaterlandes;
der nationale Geist erfühlt alle Stämme und Schichten” [Honor i pomyślność ojczyzny,
duch narodowy przepełnia wszelkie grupy i warstwy społeczne]. Führer przedstawiony został jako zbawca i dobroczyńca narodu niemieckiego. Tekst ten traktuje
o zdyskontowanych już korzyściach, które naród niemiecki pozyskał w wyniku
szerzenia się ideologii nacjonalistycznej w Niemczech. Wyczuwalna w nim radość
z powodu bezkrwawych sukcesów świadczy o tym, że społeczeństwo niemieckie
informowane było o wojnie w specyficzny sposób; ukazywana ona była głównie
jako kompleks działań w obronie zagrożonej wiary. Akcentowano również potrzebę gotowości do ponoszenia w związku z tym ofiar w sytuacji, gdy „der nationale Geist erfüllt alle Stämme und Schichten” [jak wyżej].
Kilka miesięcy później ukazał się w „Bistumblatt” (nr 34 z 1 września 1940 roku)
tekst pt. Zum Jahrestag des Kriegsbeginns; dotyczył on pierwszej rocznicy rozpoczęcia
wojny. Napisano w nim, że wydarzyło się w tym czasie nawet więcej niż się spodziewano. Chwalebne i poruszające świat („weltbewegend und ruhmvoll”) są zbrojne czyny niemieckiej armii, która znalazła się na wszystkich terenach działań wojennych.
Nie ukrywano, że rodzi się w ten sposób nowy porządek Europy („aus diesem Kriege
wird ein anderes Europa hervorgehen”). Będzie to nowa i lepsza Europa, a tymi, którzy to
wywalczyli, „Neuordnung des sozialen Lebens” [Nowy porządek życia społecznego], są
„deutsche Männer”. Po roku trwania wojny jest za co podziękować Bogu, który tak łaskawie chronił i prowadził niemiecki naród od zwycięstwa do zwycięstwa.
247
Śląskie pogranicza kultur
W podobnej tonacji utrzymane było pochodzące z 9 stycznia 1941 roku zapewnienie o gotowości ponoszenia ofiar w obronie wiary i ojczyzny: „Wir wollen in
Ausland mit Freuden für Heimat und Volk jene Opfer tragen” (s. 78).
W tym samym roku zdążyła się jeszcze ukazać krótka notka o obchodzonej
przez Hitlera pięćdziesiątej drugiej rocznicy urodzin, która przypadła na czas
walki narodu niemieckiego o wolność i przyszłość („Freiheit und Zukunft”). W tym
tekście został on określony jako „der L enker der Geschichte der Menscheit” [sternik historii ludzkości ] (1941, s. 91). W kwietniu tego roku w niemieckim kościele narodowym w Rzymie odbyła się msza z modlitwą za poległych i rannych niemieckich
żołnierzy: „Gib Kraft und Stärke den Familien und den Müttern, die um ihre Väter und
Söhne bangen” [Daj siłę rodzinom i matkom, które boją się o swoich ojców i synów]. (1941, s. 230).
Ostatni tom pisma „Bistumblatt” z roku 1941 zachował się tylko w części początkowej, brak jest zatem dalszych uwag na temat toczącej się wojny. Mimo tego
można stwierdzić, że wojna znalazła odzwierciedlenie w niektórych rzadko pojawiających się jednak i utrzymanych w ściśle określonych rygorach tekstach zamieszczanych w tym piśmie.
W dwu kolejnych omawianych tu czasopismach brak jest takich odwołań do
wydarzeń wojennych, co należy tłumaczyć czasem ich ukazywania się, ale też
tym, jakie cele przyświecały ich redakcjom.
Stanowisko kleru w sprawie rozłamu na tle religijnym
Z ubolewaniem stwierdzano, że trwającego w narodzie niemieckim już od kilku
wieków rozłamu na tle religijnym („religiöse Spaltung”) nie da się przezwyciężyć:
Wir können die Kluft nicht schliessen, wir können und dürfen die grundsätzlichen
Unterschiede und Gegensätze, die uns in unserem ganzen religiösen Denken und
Leben von unseren andersgläubigen Mitbürgern trennen, nicht auflösen, nicht verschleiern, nicht verwischen. [Nie możemy zasypać przepaści, nie możemy i nie wolno nam rozwiązywać, rozmywać ani ukrywać kardynalnych różnic i przeciwieństw,
dzielących nas w naszym religijnym myśleniu i życiu od wyznających inną wiarę
współobywateli].
Ale nawet mimo tak dużych różnic w owym „religijnym myśleniu i życiu”
umożliwia się różnym wspólnotom religijnym, między innymi poprzez okazywanie sobie wzajemnego szacunku („gegenseitige Achtung”) koegzystaencję w dziedzinie gospodarczej i państwowej. Nie chodzi przy tym o zwykłą „chłodną tolerancję”, lecz o takie – zakładające obopólne ustępstwa – pojednanie, gdy „christliche
Liebe erwärmt und besseelt ist” [chrześcijańska miłość daje ciepło i uskrzydla], co
można by osiągnąć „durch Vermeidung und Verhütung von allen, was anders in ihren religiösen Anschauungen und Gefühlen kränken könnte” [unikając wszystkiego i broniąc się
248
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
przed wszystkim, co by mogło się kłócić z ich religijnym przekonaniami i odczuciami]. Nie można jednak dokonać jakichś zasadniczych zmian, ponieważ dawne nieporozumienia ciągle odżywają, co zostało obrazowo ujęte w następujący
sposób: „alte Missverständnisse und Vorurteile aufsteigen und sich als giftige Wolke zwischen
die Konfessionen legen”15 [wszystkie nieporozumienia i przesądy odżywają i kładą się
cieniem na wyznawców różnych religii] (20 stycznia 1918 roku, s. 15).
Paradoksalnie nadzieje na owo religijne porozumienie stworzyła wojna, ponieważ to właśnie w czasie jej trwania walczyli obok siebie katolicy i protestanci: „Es
ist der Lieblingstraum mancher Kreise, Katoliken und Protestanten möchten, wie sie im Krieg
völig einmütig Schulter am Schulter für das Vaterland kämpften und bluteten, opferten und
litten so allmählich sich auch im Glauben und in der R eligionsübung verschmelzen” [To ulubione marzenie niektórych kręgów, aby katolików i protestantów, którzy w czasie wojny walczyli i przelewali krew ramię w ramię za ojczyznę, podobnie scalić
również w odniesieniu do wiary i jej praktykowania] (1918 s. 15). Można by się
spodziewać, że zjednoczenie to mogłoby doprowadzić do powstania niemieckiego Kościoła narodowego („deutsche Nationalkirche”), ale jest to wykluczone. Zgoda
na „czysty interkonfesjonalizm” („reines Interkonfessionalismus”) musiałaby się wiązać z wyrzeczeniem się podstawowych prawd („Verleugnung der Grundsätze”), zasad
i wartości wiary („Verschleuderung von Glaubens- und Gnadenwerten”) – o takiej zdradzie wiary i Kościoła nie można nawet pomyśleć.
Możliwa jest natomiast „współpraca w zakresie spraw socjalnych” („soziale Zusammenarbeit”), która może być podjęta, gdy będą spełnione określone warunki:
„Danach sollen wir uns auch richten, wenn gewisse wirtschaftliche und soziale Verhältnisse
den Zusamenschluss der Angehörigen verschiedener Bekentnisse in bestimmten Verenigungen
und Verbänden nahelegen” [Powinniśmy się tym kierować, jeśli pewne gospodarcze i społeczne okoliczności sprzyjają łączeniu się wyznawców różnych wyznań
w różnych zrzeszeniach i związkach]. Za takim rodzajem współpracy z wyznawcami innej wiary (Andersgläubige) opowiedział się papież Pius X, a jego życzenie
stało się dla duchownych nakazem (Dieser Wunsch ist uns Befehl ). Gdyby miały się
pojawić jakieś zagrożenia, powinni o nich w porę ostrzegać zwierzchnicy Kościoła (1918, s. 15).
II. „Franziskusbote”
Od stycznia 1925 roku zaczął się ukazywać we Wrocławiu „mit kirchlicher Druckerlaubnis”, katolicki miesięcznik „Franziskusbote”16. We wstępnym artykule
W tekście nie wymienia się tych różnych wyznań, które miałyby ze sobą współpracować.
„Franziskusbote Religiöse Monatsschrift herausgegeben von den Schlesischen Franziskanern“, Breslau, Antonius-Verlag 1925–1935. W zasobach wrocławskiej Biblioteki Uniwersyteckiej
na Piasku (w Gabinecie Śląsko-Łużyckim; sygnatura GSSL P 33292 II) znajduje się jedenaście
15
16
249
Śląskie pogranicza kultur
programowym zatytułowanym „Pax und Heil” redakcja tego „małego, skromnego”17 pisma wiąże wielkie nadzieje z misyjną działalnością braci franciszkanów III Zakonu, którzy będą wędrować po świecie (jest on, niestety, „todkrank und
schlecht”18), chodzić od drzwi do drzwi, przynosząc ze sobą radość i pokój („Freude
und Frieden”). W podniosłych słowach zapowiada się, że posłańcy („Boten”) świętego Franciszka, określani tu jako jego „heroische Söhne”, nieść będą „boską szczęśliwość i radość” („Gottesglück und Gottesfreude”) „drogim dzieciom Bożym” („liebe Hergottskinder”). Ze swym szlachetnym posłannictwem dotrą oni „do chat i pałaców, do
bogatych i biednych”, przynosząc ze sobą „stille Sehnen nach Armut, Frieden, Liebe und
echte Religion” [ciche pragnienie ubóstwa, pokój, miłość i prawdziwą wiarę] (s. 10).
W końcowej części tego artykułu zawarty jest bezpośredni apel, wezwanie do działania: „Geh also und ruhe, Du schlichter Bote” [Idź i poczywaj, skromny posłańcze].
W kolejnych zeszytach tego mającego na wskroś religijny charakter czasopisma ukazywały się teksty reprezentujące różne gatunki literackie i publicystyczne,
które miały na celu szerzenie wśród tercjarzy (Terziaren) i „przyjaciół wyznawcy
idei świętego Franciszka” (Franziskusfreunde) różnorodnych zasad i idei franciszkanizmu w codziennym życiu. „Durch unsere Zeit geht ein franziskanischer Zug” – tak zaczyna się jeden z artykułów o działalności III Zakonu w Berlinie19. Osoby chcące
uzyskać łaskę Bożą do uświęcania siebie i innych („zur Selbstheiligung und Heiligung
anderer”) znajdują w nim spokój, radość i szczęście, a to umożliwia im wyznaczenie sobie sposobów działania: „Und dies sind R ichtlinien für die Arbeitsweise: eine r e l i g i ö s e und soziale [podkr. moje – J.O.] Betätigung, eine Verbindung der beschaulichen und
des tätigen L ebens”.
Te dwie strony działalności tercjarzy, pozornie odmienne od siebie, wzajemnie
się zarazem uzupełniają.
Zadaniem księży20, których działania inspirowane były przez biskupów, stawało się takie ich oddziaływanie na tercjarzy, by nieustannie mogli oni pogłębiać
roczników tego pisma: Jg 1 H. (Hefte) 1–12 1925; Jg 2 H. 1–12 1926; Jg 3 H. 1–12 1927; Jg 4 H. 1–12
1928; Jg 5 H. 1–12 1929; Jg 6 H. 1–12 1930; Jg 7 H. 1–12 1931; Jg 8 H. 1–12 1932; Jg 9 H. 1–12 1933;
Jg 10 H. 1–12 1934, Jg 11 H. 1–12 1935.
17
W cytowanym artykule wstępnym miesięcznik ten określony został jako „kleine, bescheidene Zeitschrift”, w którym, zgodnie z oczekiwaniami jego redaktorów, będą się ukazywały różnorodne publikacje („Beschreibungen und Schilderungen, Berichte und Vorschläge”), propagujące idee świętego Franciszka
z Asyżu, nadsyłane również przez osoby chętne do współpracy („alle Mitarbeit ist sehr willkommen”) (s. 2).
18
Cytaty pochodzą z wiersza zatytułowanego Zum Eingang (1925, 1, s. 3). W każdym zeszycie
tego pisma pojawiały się również teksty wierszowane, w których – w innym poetyckim wymiarze
– wyrażane były te same poglądy i postulaty. Warto dodać, że przeniknięte są nimi również o wiele
od nich liczniejsze teksty prozatorskie.
19
E. Fethke, L eben und Wirken des Dritten Ordens in Berlin, „Franziskusbote” 1925, styczeń, nr 16.
20
Św. Franciszek mówił do księży: „Der Herr hat uns zu Putzen des Glaubens, der Geistlichkeit und der Prälaten der heiligen römischen Kirche berufen. Deshalb müssen wir dieselben
so viel als möglich lieben, ehren und hochschätzen” [Pan powołał nas do oczyszczania wiary,
250
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
swą wiarę. Miało się to odbywać drogą głoszenia kazań i nauk chrześcijańskich,
przybliżania wiernym zasad wiary, ale – przede wszystkim – wpajania im zasad
franciszkanizmu: przybliżania sylwetki świętego i opisywania jego czynów. W ten
sposób księża stawali się duchowymi przywódcami, nauczycielami tercjarzy, którzy mieli stawać się swego rodzaju spadkobiercami idei świętego Franciszka (nierzadko określanego w tekstach jako „heiliger Franz”), tak jak on sam stał się dobrowolnym naśladowcą, spadkobiercą Chrystusa, który cierpiał za grzechy innych.
W niezliczonej liczbie artykułów zamieszczonych w ponad stu zeszytach czasopisma „Franziskusbote” ustawicznie eksponowane są i wielekroć powtarzane
w różnych ujęciach te wątki tematyczne związane z życiem i działalnością świętego Franciszka, w których mówi się o jego uświęcającym dobrowolnym cierpieniu,
które wraz z wieloma upokorzeniami heroicznie i z ogromną radością znosił dla
Chrystusa, o jego równie dobrowolnym wyrzeczeniu się wszelkich dóbr doczesnych i o bezgranicznej chęci służenia biednym i opuszczonym.
Realizacji takich celów miały służyć wierszowane i pisane prozą teksty, których autorzy wielbili swojego „Ojca Zakonu” („Ordensvater”). Zamieszczali w nich
i komentowali wiele szczegółów z jego świątobliwego żywota, ukazując go jako
wzór do naśladowania niedościgły dla tercjarzy („Er war eine schlichte, einfache, aber
doch vollendete und ausgereiste religiöse Persönlichkeit” [Był osobą skromną, wiodącą proste życie, ale o pełnej i wykształconej duchowości] (FB, styczeń 1925 roku, s. 10).
Przeciwwagę dla tych tekstów stanowią takie, w których zawarte są opisy różnorodnych przejawów życia i działalności tercjarzy i śląskich franciszkanów. Są
to głównie coroczne sprawozdania z działalności poszczególnych wspólnot tercjarzy („R undschau aus dem L eben der Dritten Ordens-Gemeinden in Stadt und L and”)
i dalekich wypraw misyjnych („Aus den Franziskanermissionen”), bądź też opisy doczesnych dokonań i zasług zmarłych braci zakonnych (nekrologi) itp.21.
W kolejnych zeszytach drugiego rocznika tego pisma z 1926 roku zaczęły się
ukazywać kierowane do jego odbiorców, czytelników i współpracowników liczne
informacje o mających się odbywać uroczystościach związanych z siedemsetną
rocznicą śmierci św. Franciszka z Asyżu („700jährige Gedächtnisfeier des Heimganges
unseres heiligen Ordensstifter Franziskus”)22. Wiązano z tym doniosłym wydarzeniem
wielkie nadzieje; wyrażano przekonanie, że posłuży ono szczególnie tercjarzom,
wzmacniając ich wiarę („Glaubenskraft”), wynikającą z niej radość („Glaubenfreude”) i znacząco ożywi ich franciszkańską działalność („noch regeres franziskanisches L eben”). Podkreślano w związku z tym, że pismo to staje się w tym roku
duchowieństwa i prałatów świętego Kościoła rzymskiego. Dlatego też musimy ich kochać tak
mocno, jak to możliwe, czcić ich i szanować] (FB 1935, s. 5).
21
Wymienione dwie grupy tekstów nie wyczerpują całego bogactwa i różnorodności tematycznej czasopisma „Franziskusbote”, zostanie to jednak uwydatnione w dalszej części artykułu.
22
Obchody rocznicy poprzedziło zorganizowane w sierpniu tego roku we Wrocławiu (Breslau)
„die grosse 65. Generalversammlung der Katholiken Deutschlands”.
251
Śląskie pogranicza kultur
(1926) szczególnie ważne, ponieważ jest ono takim organem prasowym ([Franziskusbote] Publikationsorgan), w którym będą ukazywały się wszelkie doniesienia
związane z towarzyszącymi temu wydarzeniu uroczystościami kościelnymi, jak
również życzenia, przemyślenia oraz zalecenia (wskazówki, rady) członków zarządu (zwierzchników) zakonu („Anregungen der höchsten L eitung des Ordens”). Jak
zaznaczono w pierwszym zeszycie czasopisma z 1926 roku, „Die Vorstände aller
Drittordengemeinden unserer Schlesischen Franziskanerordensprovinz” [Zarządy wszystkich wspólnot zakonu trzeciego naszej śląskiej prowincji zakonu franciszkanów]
otrzymały zadanie sporządzania, składania corocznych sprawozdań z działalności tercjarzy w poszczególnych parafiach, informowania o stanie osobowym
wspólnot oraz o zmarłych współbraciach i ich zasługach23.
Układ kompozycyjny publikacji zamieszczanych w poszczególnych zeszytach
jest podobny, ale nie identyczny. Niektóre spośród nich, jako swoiste literackie lub
publicystyczne dokonania tych samych autorów, tworzą wyraziste serie – tak jest
choćby z serią artykułów autorstwa ojca Gaudentiusa Strzybnego, poświęconych
tercjarzom i różnorodnym przejawom franciszkańskiej doskonałości duchowej
(„Der Terziar und das Franziskanische Vollkommenheitsideal”).
Sprawozdania z uroczystości kościelnych
Ważne miejsce w tym piśmie zajmują sprawozdania z ważnych wydarzeń kościelnych i działalności tercjarzy w poszczególnych gminach III Zakonu. Wszystkie
one są bardzo rzetelnie sporządzone, każdorazowo zawierają szczegółowe dane
dotyczące zwłaszcza liczby osób starszych i chorych, nad którymi sprawowana
była opieka w ramach działalności charytatywnej. Z zadziwiającą precyzją informuje się czytelników na przykład o charakterze udzielonej pomocy najbardziej dwudziestu ośmiu potrzebującym osobom w Nysie (każdy z potrzebujących
otrzymał po 550 marek jałmużny, pół funta cukru, 2 funty mąki, pół chleba, po
kawałku wędzonego mięsa, po kawałku masła, kilka jabłek itp.)24 (FB 1926, s. 15).
Działalność charytatywna stanowiła ważną część pracy tercjarzy, ale najistotniejsze w tych sprawozdaniach okazywały się szczegółowe opisy różnych zebrań
i uroczystości kościelnych, zwłaszcza z udziałem wysokich dostojników Kościoła. Przekazywano wówczas ważne informacje o tym, czy w takich zebraniach
uczestniczyły wspólnie niemieckie i polskie grupy tercjarzy (na przykład po roku
1923 co kwartał w Kaplicy Serca Jezusowego w Gliwicach), czy też uczestniczyły
w nich osobno (FB 1926, s. 13).
Wszystkie informacje i meldunki miały być wysyłane „an das Provinvinzialrat der Franziskaner Carlovitz Breslau X Franziskanerkloster” [do rady prowincjalnej franciszkanów Carlovitz
Breslau X klasztor franciszkanów].
24
Sprawozdanie za rok 1922 w Drittordengemeinde w Nysie.
23
252
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
Uroczystościom kościelnym nadawano najczęściej stosowną oprawę; uczestniczyli w nich tacy czcigodni ojcowie Kościoła, jak na przykład Dyrektor Zakonu
Pater (Ojciec) Joseph Kiera, który dla pogłębienia wiary wprowadził tzw. ascetyczne niedziele. Polegały one na tym, że nabożeństwa odbywały się w idyllicznej
scenerii leśnej („im idyllisch gelegenen Walde des St. Antonius-hofes bei Seeberg”), uczestniczący w nich tercjarze mogli wysłuchać kazań i śpiewać pieśni o św. Franciszku,
przyjmować komunię i błogosławieństwo. Liczba uczestników takich uroczystości kościelnych ciągle rosła, zaczynały w nich brać udział również osoby, które nie
były członkami zakonu, siostry miłosierdzia z sierotami, którymi się opiekowały,
studenci, a nawet wyznawcy innej wiary („Andersgläubige”).
III. „Franziskanisches Leben”
Tuż przed wybuchem II wojny światowej przez trzy lata ukazywało się we Wrocławiu niemieckojęzyczne czasopismo, którego pełny tytuł brzmi „Franziskanisches Leben: Religiöse Monatsschrift für die Gefolgschaft des hl. Franziskus v. Assisi”25. Było
ono ujętą w inną formę i zawierającą zmodyfikowaną treść kontynuacją czasopisma
„Franziskusbote”26. Obawiając się, że nie wszyscy czytelnicy będą się w stanie tego
domyślić, redakcja ujawniła ten fakt już w pierwszych słowach skierowanych do czytelników: „Der Franziskusbote ist umgetauft worden und hat einen neuen Namen bekommen:
Franziskanisches Leben” [Franziskusbote zmienił nazwę i nazywa się teraz Franziskanisches Leben]27. Pismo to miało być przeznaczone dla wszystkich wyznawców idei
franciszkanizmu („.. sie soll sein für die gesamte Gefolgschaft des heiligen Franziskus von Assisi”).
Zadania, które czasopismo miało spełniać, zostały szczegółowo ujęte w trzech
punktach: 1) powinno ono przekazywać wiadomości o niewyczerpanym i pięknym życiu św. Franciszka („um diesem schönen L eben soll diese Zeitschrift Kunde geben”);
2) powinno rozbudzać nowe franciszkańskie życie z jego żarliwą płomienną miłością Boga, gorącą miłością braterską oraz pokorą (FL 1936, s. 2); 3) powinno
dawać świadectwa franciszkańskiego życia współczesnego („Sie soll von franziskanischen L eben der Gegenwart Zeugnis ablegen”), być rozrachunkiem, rozliczeniem się
z naszego życia w duchu św. Franciszka.
25
Ukazały się trzy roczniki tego miesięcznika: 1936, 1937 i 1938. W katalogu Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu (zbiory na Piasku) można wprawdzie znaleźć informację, jakoby pismo
to miało się ukazywać w latach 1936–1939, ale przy tej ostatniej dacie zamieszczony został znak
zapytania; w 1939 roku mogły być jeszcze tylko opracowywane i przygotowywane do druku niektóre numery rocznika 1938, stąd też ów znak zapytania przy dacie 1939. Pismo jest dostępne pod
sygnaturą GSL P 33293 II w Gabinecie Śląsko-Łużyckim.
26
„Möge die Zeitschrift in ihrer neuen Form und ihrem neuen Gehalt sich viele neue Freunde
gewinnen. Franziskanisches Leben”, op.cit., 1936, I, s. 1. [Niech to czasopismo w swojej nowej formie i z nową zawartością pozyska wielu nowych przyjaciół.].
27
Franziskanisches Leben, op. cit., 1936, I, s. 1.
253
Śląskie pogranicza kultur
Redakcja czasopisma wyrażała głębokie przekonanie o skuteczności działań
zwolenników, popleczników św. Franciszka, którzy w różnych dziedzinach życia
pokazywali, jak silny i stały, ciągły jest jeszcze dziś na świecie ów „prąd franciszkańskiego ducha” („Strom franziskanischen Geistes”) (FL 1936, s. 2).
Zmiana tytułu (z „Franziskusbote” na „Franziskanisches Leben”) czasopisma
uzasadniona została przez redakcję następująco:
Wir heute haben für alles Leben ein grosses Verständnis, für das starke, helle, ursprüngliche Leben. Deswegen haben wir für das Leben des hl. Franziskus ein besonderes Verständnis und lassen uns von ihm mitreissen in seinen Lebenstrom.
Das ist die Begründung für die Änderung in unserer Zeitschrift. Die mehr
oder weniger hausbackenen, harmlos-romantischen Titel haben in dem harten lebendigen Ringen der Gegenwart keine Berechtigung. Sie müssen klares
Programm und Aufgabenstellung umreissen. Mit der äusseren Umwandlung muss
eine innere Zusammengehen: Das vorliegende Heft soll den guten Anfang machen.
[Mamy dziś wielkie zrozumienie dla wszystkiego, co żywe, dla mocnego, jasnego,
pierwotnego życia. Dlatego też szczególnie rozumiemy życie św. Franiszka i damy
mu się porywać strumieniowi życia. To jest uzasadnienie dla zmiany w naszym
czasopiśmie. Mniej lub bardzie tchnący ciepłem domowym, nieszkodliwy i romantyczny tytuł nie ma już więcej uzasadnienia w obliczu ciężkich zmagań dnia codziennego. Musimy jasno i klarownie określić program i zadania. Ze zmianami
zewnętrznymi muszą iść w parze zmiany wewnątrz. Niniejszy zeszyt ma być tego
dobrym początkiem ] (FL styczeń 1936, s. 2).
Podstawową troską redakcji stało się zatem zrezygnowanie z metaforyczności
dawnego tytułu na rzecz jego dosłowności w czasach, które tego wymagały. Postawiono na jasny program i jasno sformułowane zadania do wykonania. Ważne
było, by ów franciszkański duch przeniknął nie tylko do Braci Mniejszych i franciszkańskich sióstr, ale też do parafi i III Zakonu i do serc poszczególnych osób,
które wybrały własną drogę.
Każdy rozpoczynający się nowy rok zawsze skłaniał do wyrażenia refleksji
i nadziei związanych z najbliższą przyszłością. Dla osiągnięcia tego celu uciekano
się niekiedy do metaforycznych ujęć, jak w poniższym ilustrującym to fragmencie:
Ein neues Jahr vor uns ein neuer Becher. Was liegt in seiner Undurchdränglichkeit? Ist ein köstlich-erfrischender Lebenstrunk darin oder Bitterkeit und lebenraubender Saft? […] Voll von diesen Fragen stehen die Menschen, vor dem Geheimnis der Zukunft Junge und Alte, Darbende und Begüterte, Glückliche und
Unglückliche, Gläubige und Ungläubige [podkr. moje – J.O.].
[Nowy rok przed nami to nowe wyzwania. Niczym nieznany napój w naczyniu: czy
okaże się wspaniały i orzeźwiający, czy też przyniesie gorycz i odbierze chęć życia? […] Pełni takich pytań wobec tajemniczej przyszłości są wszyscy ludzie, młodzi i starzy, biedni i bogaci, szczęśliwi i nieszczęśliwi, wierzący i ci bez wiary] (FL
1936, s. 3).
254
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
Pełen zagadek nowy rok jest jak nowy kubek, do którego naleje się jakiegoś życiodajnego napoju albo też gorzkiego płynu. Te tajemnice przyszłości będą zgłębiać starzy i młodzi, szczęśliwi i nieszczęśliwi, wierzący i niewierzący: „Ungläubigen sich auf seine eigenen Hände verlässt und deshalb aus Sorgen herauskommt, legt der gläubige
Mensch seine Not in die Hände Gottes” (FL 1936, s. 4). Wyraźnie zaznacza się, że
„dzieci Franciszka” („Franziskuskinder”) mają się uniezależnić od rzeczy, ponieważ ich zadanie jest jasno określone: „nach der fröhlichen Gleichmüttigkeit gegenüber den
Ansprüchen des Tages zu streben” (FL 1936, s. 4).
Życie klasztorne i tercjarze
W artykule Bilder aus dem Klosterleben w kilku ilustrowanych zdjęciami odcinkach
przedstawione zostały scenki z życia zakonnego. Zamiarem autora28 było przybliżenie wiernym tego miejsca odosobnienia, jakim jest klasztor, w którym zachowało się wiele śladów i wspomnień z przeszłości: „Das Kloster ist eine geheimnisvolle
Welt denn es bedeutet Abgeschlossenheit, Einsamkeit, Zurückgezogenheit. In ihm weben und
schweben Erinnerungen an vergangene Zeiten” (FL 1935, s. 14). Chodziło mu też o to, by
odbiorcom pisma przedstawiony został prawdziwy obraz życia zakonnego franciszkanów jako osób, które mają przebywać wśród ludzi, „zarażać” ich radością
i umiłowaniem życia, nieść im pomoc i pocieszenie.
Z innego cyklu artykułów29 można się było dowiedzieć o kilku innych przejawach życia franciszkanów, między innymi o tym, że dziesiąty paragraf ich reguły
zakonnej zabrania prowadzenia niestosownych rozmów („lockere R eden”), opowiadania nieobyczajnych żartów („unschickliche Spässe”), używania pospolitych wyrażeń, które „gegen den Anstand und die gute Sitte verstossen und Terziaren streng verboten
sind” [wykraczają przeciw dobrym obyczajom i są ostro zabronione tercjarzom].
Niedopuszczalne są też „jedes törisches Gerede und alle sinnlose Geschwätzigkeit” [jakiekolwiek głupie rozmowy i bezmyślne żarty], ponieważ są one „L ebensernste zuwider” [sprzeczne z powagą życia] i dlatego każdy tercjarz musi się ich wystrzegać.
W ten sposób odbywała się obyczajowa edukacja tercjarzy, którzy również w tej
sferze mówienia, porozumiewania się powinni się trzymać powyższych wskazań,
tym bardziej, że ich święty patron ojciec Franciszek. „kein Spassverderber gewesen,
sondern durch seine Heiterkeit und stete Aufgelegtheit den schönen Beinamen des Bruder Immefroh bekommen hat” (FL 1936, s. 19). Oznacza to, że wesołość i humor są wskazane,
jeśli tylko określona sytuacja na to zasługuje.
28
L. Mrzyglod, In der Schule des Meisters I Eingang, [FL 1936, s. 15]. Autor wychodził z założenia,
że wyobrażenia ludzi o klasztorze i o zakonnikach są niewłaściwe. Myślą oni bowiem, że do klasztoru wstępują tylko ci, którzy są rozczarowani lub przytłoczeni trudnościami, nastawieni pesymistycznie do świata i tu właśnie, w klasztorze, zatopieni w „mętnych” rozważaniach, będą myśleć
tylko o grzechach i pokucie.
29
P. J. Kiera OFM, Die Drittordensregel [FL 1936, s. 15].
255
Śląskie pogranicza kultur
Ważne dla tercjarzy były comiesięczne zebrania, będące okazją do modlitwy.
Rozpatrywano na nich sprawy ważne dla poszczególnych tercjarzy, którzy mogli
się dowiedzieć, jaki jest zakres ich obowiązków jako członków zakonu („Drittordensgemeinde”). Nie uczęszczając na te zebrania, tercjarze rozluźniają związek
ze swoim zakonem, osłabia się ich przynależność do tej „świętej rodziny”. Poza
tym w dużych miastach są oni osaczeni przez „Gifthauche” (trujące wyziewy)
i „Pestschwaden” (zarazę) współczesnych poglądów (FL 1936, s. 140).
Obok ojców i braci, którzy w różnych dziedzinach troszczą się o „ludzkie dusze” albo studiują fi lozofię i teologię, by się do takiej działalności przygotować,
przebywają w klasztorach również bracia świeccy („L aienbrüder”), którzy wykonują niezbędne prace i zadania związane z codziennym życiem, zapewniając w ten
sposób harmonijne współgranie między modlitwą, pracą, odpoczynkiem i spokojem.(FL 1936, s. 79). Mamy wprawdzie do czynienia z bezrobociem, ale młodzi
mężczyźni mogą znaleźć zatrudnienie w klasztorach; jest tam do wykonania czysto ziemska praca, ale, pośrednio, wspomagają oni tych, którzy uzdrawiają ludzkie dusze, czyli braci zakonnych, a za to Bóg ich błogosławi (FL 1936, s. 81). Są
wśród tych świeckich braci rzemieślnicy wykonujący różne zawody: krawca szyjącego habity, szewca wytwarzającego sandały, kucharza gotującego w wielkich
kotłach smaczną zupę klasztorną, młynarza mielącego zboże na mąkę, z której
wypieka chleb, czy też ogrodnika, który troszczy się o przyprawy kuchenne i hoduje kwiaty przyozdabiające kuchnię (FL 1936, s. 79). W ten sposób klasztor staje
się niezależny od zewnętrznej siły roboczej, jest przestrzenią, na której może się
znaleźć miejsce dla osób wykonujących różne zawody: kowala, elektryka, murarza, stolarza czy malarza (FL 1936, s. 79).
Działalność charytatywna tercjarzy
W jednym z pierwszych zeszytów rocznika 1936 interesującego nas pisma (s. 140)
ukazało się sprawozdanie z działalności wrocławskiego oddziału Caritas za okres
od 1 października 1934 roku do 30 września 1935 roku („Tätigkeitsbericht der Familienpflege des D. Orden des hl Franziskus zu Breslau vom 1. Oktober 1934 bis Zum 30. September 1935”). Relacje z działalności za miniony rok są, jak w każdym tego rodzaju sprawozdaniu z dowolnej parafi i, bardzo szczegółowe i pozytywnie świadczą
o wielkiej ofiarności i ogromnym poświęceniu tercjarzy, którzy rozdzielali wśród
biednych i chorych podstawowe produkty żywnościowe takie, jak: jajka, mleko,
masło itd., a ponadto sprawowali opiekę nad chorymi i niedołężnymi, szyli nowe
ubrania lub przerabiali stare, prali bieliznę itp.
O ważnej roli tercjarzy świadczy to, że w ich sprawie wypowiadali się również
papieże, a na 7 marca 1936 roku została zwołana przez Radę Krajową (Nationalrat des Ordens des hl. Franziskus) specjalna konferencja w Rzymie. W kilku ważnych miastach odbyły się również kongresy tercjarzy: w Neustadt 2–4 maja (tylko
256
Jerzy Obara Wpływ prasy niemieckojęz ycznej na kształtowanie postaw światopoglądowych
niemieckich), na Górze św. Anny (Sankt Annaberg) 9–11 maja (tylko polskich),
w Raciborzu (R atibor) 16–18 maja (niemieckich i polskich), w Gliwicach (Gleiwitz)
6–8 czerwca (niemieckich i polskich). Wśród tercjarzy zaczął się upowszechniać
franciszkański duch prostoty i chęci odbywania pokuty („Einfachheit und Bussfähigkeit”). Tercjarze umieli sprostać różnorodnym współczesnym wyzwaniom i dopasować się do nowych wymogów trudnych czasów: „Der D. Orden müsse sich als ein
Vortrupp der katolischen Aktion betrachten gegen die moderne Oberflächlichkeit und die Übel
unserer ernsten schweren Zeit anwenden Friede und Heil” (FL 1936, s. 158).
Mówienie o „współczesnej powierzchowności i złu w naszych poważnych
ciężkich czasach” jest tu z pewnością nawiązaniem do okresu kryzysowego lat
trzydziestych XX wieku w niemieckiej gospodarce, ale – na co należy zwrócić
uwagę – jest to jedno z nielicznych nieoptymistycznych stwierdzeń w tym franciszkańskim piśmie propagującym radość życia, wynikającą z poczucia wypełniania zadań nakreślonych przez św. Franciszka z Asyżu, którego jedno z określeń
brzmiało „Bruder Immerfroh” [Brat Zawsze Wesoły].
Waldemar Żarski
Uniwersytet Wrocławski
Tożsamość kulturowa Śląska
na łamach tygodnika
„Gość Niedzielny”
Tematem niniejszego artykułu jest omówienie sposobów realizacji strategii komunikacyjnej i jej mechanizmów w odniesieniu do regionalnej problematyki
kulturalnej Dolnego Śląska, prezentowanej w lokalnym dodatku diecezjalnym –
„Gość Wrocławski”. Materiał analityczny stanowią numery tygodnika ukazujące
się w latach 2010–2013. Poruszana problematyka oscyluje wokół zagadnienia regionalnej tożsamości etniczno-kulturowej, funkcjonującej w różnych kontekstach
społecznych i postrzeganej z perspektywy aktu komunikacji językowej. Celem
bezpośrednim jest omówienie sposobu funkcjonowania najistotniejszych determinantów regionalnej tożsamości kulturowej Dolnoślązaków. W artykule chodzić będzie o ukazanie determinantów gatunkowych oraz rejestru stylistycznego
i tej samej przestrzeni regionalnej (Dolny Śląsk), i miejskiej (Wrocław i mniejsze
miasta) w tygodniku „Gość Niedzielny”, a właściwie w jego lokalnej wkładce –
„Gość Wrocławski”. Problematyka tekstu mieści się w kręgu trzech zagadnień.
Pierwsze to zjawisko tożsamości etniczno-kulturowej, drugie – wzorzec gatunkowy przewodnika turystycznego i jego rejestr stylistyczny, trzecie – prototypowość
procesów społecznych w różnych sytuacjach komunikacyjnych. Przedmiotem
analizy są różne sposoby kulturowego funkcjonowania społeczności dolnośląskiej pojmowanej jako stereotypowy konstrukt, utrwalony w świadomości etniczno-kulturowej określonej grupy społecznej. Celem nadrzędnym jest ukazanie sposobów funkcjonowania językowego i kulturowego obrazu mieszkańców
Dolnego Śląska w poczytnym tygodniku społeczno-religijnym i porównanie go
z językowym obrazem społeczności etnicznej Polaków.
259
Śląskie pogranicza kultur
Tożsamość kulturowa
Tożsamość kulturowa jako jedna z odmian tożsamości społecznej pojmowana
jest najczęściej jako stosunkowo trwała identyfikacja grupy z określonym układem kulturowym, tworzonym przez zespół idei, przekonań, poglądów, zwyczajów oraz określony system aksjologiczny i normatywny. Inaczej mówiąc, decyduje
o niej zbiór wierzeń i doświadczeń oraz wspólnota językowa, wzajemnie odróżniająca grupy etniczne od kultury dominującej. Jest ona zazwyczaj skutkiem nawarstwiania się różnych wpływów, którym podlega jednostka. W przypadku
zbieżności wzmacniają się one wzajemnie i tym samym dopełniają identyfikacji
jednostki z kulturą. W przeciwnym razie może dojść do dysonansu kulturowego,
zakłócającego tożsamość. Rozpowszechnianie się jednostek kulturowych o wymiarze regionalnym (lokalnym) zwiększa tożsamość kulturową narodów. Społeczność nieprzywiązana do odzwierciedlonego w tradycji dziedzictwa kulturowego, nie może wzmacniać swej tożsamości. Zdaniem J. Nikitorowicza tożsamość
można określić jako konfigurację teraźniejszości, przeszłości i przyszłości. Wyrasta ona ze świadomego uwzględniania wartości grupy, decydujących o specyfice
i odrębności, a manifestującego się w emocjonalnej względem nich relacji prowadzącej do powstawania takich pojęć, jak: mała ojczyzna, prywatna ojczyzna,
swojskość, tutejszość czy zakorzenienie. W opinii Nikitrowicza o ile tożsamość
osobista zakotwiczona jest w potrzebie unikatowości, tak tożsamość społeczna
zasadza się na potrzebie przynależności i podobieństwa do innych1. Temporalny
wymiar tożsamości podkreśla także D. Niedźwiedzki, którego zdaniem wiąże się
ona z teraźniejszością, w której zachodzą rozmaite i różnorodne interakcje. Istotną rolę odgrywa w jej tworzeniu także czas historyczny, odpowiadający dziejom
jednostki, jej doświadczeniom i konsekwencji uczestnictwa w kulturze, w której
zachodziły procesy socjalizacji. W jego opinii tożsamość ma wymiar dynamiczny,
stąd nie poddaje się łatwo wymogom terminologicznym2.
Jeden ze składników tożsamości społecznej stanowi tożsamość regionalna.
Jako odmiana tożsamości społecznej (zbiorowej) występuje również kategoria
tożsamości kulturowej rozumiana „jako tożsamość społeczna zbiorowości, ujmowana w kategoriach »inności«, czy też »swojskości« danej kultury, w stosunku
do innych kultur. Przejawiać ma się ona w kulturowo zdefiniowanym sposobie
działania, wytworach danej kultury”3. W pojęciu tożsamości grupowej podkreśla się – podobnie jak w naukach socjologicznych – znaczenie kontaktu z innymi grupami. Człowiek określa samego siebie poprzez identyfikację z określoną
Elementarne pojęcia pedagogiki społecznej i pracy socjalnej, pod red. D. Lalaka, T. Pilcha, Wrocław
1999, s. 309–310.
2
D. Niedźwiedzki, Odz yskiwanie miasta. Władza i tożsamość społeczna, Kraków 2000, s. 36–41.
3
D. Wojnecki, K ulturowa tożsamość Polaków w perspektywie integracji europejskiej, „Czas Miłosierdzia” 2002, nr 8.
1
260
Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”
grupą o specyficznych cechach odróżniających takich, jak na przykład religia,
wspólnota dziejów i zwyczajów, zamieszkiwanie wspólnego terytorium. Na gruncie etnologii tożsamość rozpatrywana jest bardziej jako fenomen grupowy niż
jednostkowy. Jest ona wpisana w obszar pośredni pomiędzy pojedynczością i kolektywnością, wewnętrznością i zewnętrznością, zakorzenieniem i migracją, asymilacją i dyskryminacją, wrośnięciem i marginalnością. Tożsamość zbiorowa najpełniej realizuje się w wymiarze kulturowym. Decydują o tym przede wszystkim
elementy dziedzictwa, konfiguracja elementów danej kultury oraz kontekst zewnętrzny jako rezultat kontaktów z innymi kulturami. Uwzględniając niejednoznaczność i złożoność samego pojęcia, postrzegana jest jako synteza determinantów socjologicznych, psychologicznych i kulturowych, co sprawia, że nierzadko
trudno odróżnić ją od innych rodzajów tożsamości zbiorowej, jak na przykład
tożsamości etnicznej i narodowej.
Tożsamość lokalna
W badaniach kulturoznawczych oraz lingwistyczno-antropologicznych ostatnich lat coraz częściej uwzględnia się problem tożsamości lokalnej i możliwości
jej identyfikacji w odniesieniu do społeczności miast i regionów. Przedmiotem
badań stawały się złożone procesy integracji imigrantów i mniejszości narodowych (na przykład romskich) lub konfl ikty wynikające z odmienności. W Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie nie zachodziły tak intensywne procesy imigracyjne, uwagę koncentrowano głównie na skutkach napływu ludności wiejskiej
do miast, będącej wynikiem intensywnej industrializacji. Coraz większą uwagę
zaczęto przykładać do uwarunkowań wynikających ze specyfiki stratygraficznej
miast (centrum – peryferie), a także roli dystansów kulturowych pomiędzy grupami mieszkańców oraz do powstawania mitologii miejsc zamieszkania i nowych
tradycji. Antropologiczna perspektywa takich badań opisuje holistyczny profi l
funkcjonowania mieszkańca miast, uwzględniając możliwie wszystkie determinanty społeczno-kulturowe.
Za jedną z podstawowych koncepcji społeczno-kulturowych uznać należy pojęcie tożsamości, wprowadzone w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku przez
Edgara Eriksona i Georga Meada. Nie jest ono konstruktem stałym i niezmiennym,
lecz konfiguracją zmieniających się identyfikacji, a jednostka ukształtowana przez
rzeczywistość sama wybiera role społeczne, które ma spełniać. Wraz z koncepcją
homo optionis wzrasta jej znaczenie kreatywności wobec samej siebie, przez co staje
się wymogiem współczesnego człowieka. Sens tak rozumianej tożsamości widoczny jest w definicji Roberta Morina, przytoczonej przez Tima Edensora:
Wszyscy jesteśmy istotami wielotożsamościowymi w tym sensie, że łączymy w sobie
tożsamość rodzinną, lokalną, regionalną, narodową i religijną. W czasie rosnącej
261
Śląskie pogranicza kultur
relatywizacji wartości, kwestionowania wielu norm i reguł postępowania oraz dotychczasowego rozumienia życia, naruszających stabilność społeczeństw, wzrasta
zapotrzebowanie na tożsamość i samookreślenie. Postępujący kryzys tożsamości
jest jednocześnie siłą napędową jej badania i redefiniowania4.
Pełna definicja tożsamości określa ją jako świadomość siebie we wszystkich
aspektach istnienia i działania, umożliwiającą wyznaczenie wspólnych i odróżniających cech w odniesieniu do innych członków tych samych grup identyfikacyjnych. Jest złożonym i zmiennym konstruktem wielowymiarowym, łączącym
elementy osobowe systemu jednostki z głównymi wartościami kultury grupy, do
której jednostka należy. Tożsamość kulturowa społeczeństwa jest warunkowana
zachowaniem dziedzictwa przodków, kultywowaniem podstawowych wartości.
Dziedzictwo kulturowe to zarówno przekazywane wytwory działalności ludzkiej,
jak i sposób ich doświadczania. Zasady tożsamości kulturowej polaryzowały się
w kontekście dyskusji nad nową tożsamością paneuropejską, a jednocześnie lokalną – grup etnicznych i regionalnych – nad tożsamością małych ojczyzn, które
współtworzą Unię Europejską. Poszukiwanie nowych sposobów określania swojej oryginalności, indywidualności i niepowtarzalności na poziomie mikro- i makrogrup jest naturalną reakcją na narastającą globalizację.
Tożsamość narodowa w życiu codziennym
Potrzeby stabilności wśród nieustającego ruchu i tęsknoty za poczuciem jedności i integracji w kształtowaniu tożsamości dowodzi nadrzędna funkcja domu.
Pojęcie prywatności najlepiej wyrazić poprzez ideę domu jako miejsca komfortu:
wygody, skuteczności, odpoczynku, beztroski, zacisza domowego i intymności.
Dom jest również miejscem, gdzie rozgrywa się wiele codziennych czynności.
Jego najbardziej nacechowaną przestrzenią współdziałania z naturą jest kuchnia. Tam bowiem zachodzi transformacja jedzenia w wytwory kultury. Kuchnia
stwarza bliski stosunek z przestrzenią oraz generuje konkretne mechanizmy towarzyskości i biesiadności, będące specyficznymi formami domowości. Przede
wszystkim jednak dom charakteryzuje się swoistym potencjałem emocjonalnym,
wywołanym przez postrzegania zmysłowe oraz zakorzenione w pamięci miejsca.
Zagrożeniem dla poczucia swojskości domu może być obecność inności i w tym
sensie jest to zagrożenie związane z narodowymi konstrukcjami: my – oni. Dom
staje się przestrzenią, do której przedstawiciele obcych nie mają wstępu albo mogą
w nim przebywać tylko tymczasowo.
Tożsamość narodowa zawiera się na ogół w tym, co banalne i codzienne. Pojęcie wspólnot jest ciągle za mało osadzone w codzienności, w działaniu i poglądach
4
T. Edensor, Tożsamość narodowa, kultura popularna i ż ycie codzienne, przeł. A. Sadza, Kraków
2002, s. 68.
262
Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”
tworzących kulturową wspólnotę i zażyłość. Życie społeczne jest w swej naturze
teatralne i niezmiennie związane z odgrywaniem konkretnych ról społecznych.
Codzienność bywa traktowana jako nawykowy, rutynowy, bezrefleksyjny sposób
istnienia w świecie. Zinternalizowanie zwyczaju zapewnia człowiekowi spójność
działania i w dużym stopniu zmniejsza trapiące go wątpliwości. Powtarzanie codziennych działań stanowi sferę zdrowego rozsądku. Nawyki organizujące życie
jednostek łączą je w grupy, tak że wspólnota kulturowa ustanawiana jest zazwyczaj przez ludzi wspólnie opanowujących świat za pomocą znajomych działań.
Oznaką każdej etnicznej zbiorowości jest nie tylko zajmowanie ściśle określonego terytorium, lecz także określony rodzaj więzi, połączony z powinowactwem
idei, wartości, przywiązania do wspólnych symboli tożsamościowych. W badaniu
rzeczywistości należy uwzględniać możliwie wszystkie obiekty i sfery ludzkiej aktywności, również te odnoszące się do życia codziennego. Widać to szczególnie
we wspomnieniach i pamiętnikach bądź utworach wykorzystujących taką konwencję.
W większości prac poświęconych problematyce regionalnej czy lokalnej na plan
pierwszy wysuwają się kwestie tożsamościowe oraz etniczno-kulturowe. Uwaga
autorów skupia się na tożsamości językowej i wyznaniowej członków badanych
wspólnot. Mamy do czynienia z jednej strony z kwestią identyfikacji narodowej,
z drugiej traktuje się ją bezosobowo, koncentrując się tylko na wytworach kultury,
co sprzyja uprawomocnieniu przyjętych hipotez. Pojęciem kluczowym staje się sąsiedztwo, czyli obszar codziennych kontaktów między ludźmi posługującymi się
wspólnym systemem komunikowania w ramach współtworzonej kultury.
Społeczna i kulturowa specyfika wytworzyła swoiste schematy pojęciowe widoczne również w odniesieniu do Śląska. Na świadomościowy wymiar etniczności zwracał uwagę Józef Obrębski5, którego zdaniem każda grupa etniczna jest
tworem wyobrażeniowym a nie konkretnym. Ważniejszy od kulturowego jest
czynnik społeczny i subiektywne postrzeganie różnicy w kulturze oraz dynamika
przemian, jakim wspólnoty podlegają.
Pojęcie tożsamości kulturowej jest o tyle istotne, że pozwala lepiej zrozumieć
dokonywane przez współczesnych Polaków wartościowania w sferze wyborów
różnych treści kultury. Wychodzimy z założenia, że tożsamość nie może być analizowana w sposób poprawny w oderwaniu od autointerpretacji dokonywanych
przez ludzi – także w dziedzinie ich wyborów kulturalnych. Podążamy śladem
Charlesa Taylora, który tak rozwinął tę myśl:
Jesteśmy podmiotami jedynie dzięki temu, że pewne sprawy coś dla nas znaczą. To,
czym jestem jako podmiot, moja tożsamość, jest określone zasadniczo przez sposób, w jaki rzeczy mają dla mnie znaczenie […]. Pytanie o to, kim jest dana osoba,
5
J. Obrębski, Problem grup etnicznych w etnologii i jego socjologiczne ujęcie, „Przegląd Socjologiczny”
1936, t. 4, z. 1–2.
263
Śląskie pogranicza kultur
zadane w oderwaniu od jej interpretacji samej siebie, jest pytaniem całkowicie źle
postawionym i z zasady nie istnieje na nie odpowiedź […]. Nie jesteśmy podmiotami w sposób, w jaki jesteśmy organizmami, ani też nie mamy podmiotowości
w sposób, w jaki mamy serca czy wątroby. Jesteśmy żywymi istotami wyposażonymi w te organy zupełnie niezależnie od naszego rozumienia samych siebie, naszych autointerpretacji i znaczeń, jakie mają dla nas rzeczy. Podmiotami jesteśmy
natomiast o tyle, o ile poruszamy się w pewnej przestrzeni pytań (Taylor 2001,
s. 65–66).
Tożsamość narodowa w życiu codziennym
„Gość Niedzielny” – ogólnopolski tygodnik katolicki – powstał jako czasopismo Administracji Apostolskiej Śląska, a jego pierwszy numer ukazał się z datą
9 września 1923 roku. Od roku 1925 związany był z diecezją katowicką. W październiku 1939 roku wydawanie pisma zostało zawieszone, a. pierwszy numer powojenny ukazał się w lutym 1945 roku. Dostępny był również na Dolnym Śląsku
i Śląsku Opolskim. W listopadzie 1952 roku władze komunistyczne nakazały zawieszenie wydawania pisma. Po czterech latach przerwy tygodnik zwrócono katowickiej kurii biskupiej. „Gość Niedzielny” był początkowo nastawiony na mniej
wykształconych czytelników, a wśród artykułów przeważały teksty o tematyce
wychowawczej. W roku 1974 nowy redaktor naczelny, ks. Stanisław Tkocz, przekształcił tygodnik w kierunku bardziej wymagających i wykształconych czytelników. Wprowadził problematykę społeczną oraz popularne artykuły teologiczne.
W marcu 1981 roku „Gość” stał się pismem ogólnopolskim. Kolejny raz pismo
było zawieszone w stanie wojennym do marca 1982. W tygodniku ukształtowało
się pięć działów: formacyjno-teologiczny, społeczny, kulturalny i informacyjny.
Pismo początkowo związane z Górnym Śląskiem, ma obecnie charakter ogólnopolski. Dodatkowo w każdym numerze ukazują się lokalne dodatki diecezjalne.
„Gość Niedzielny” jest tygodnikiem opiniotwórczym, niekryjącym się z przywiązaniem do wartości chrześcijańskich, jednocześnie otwartym na dyskusję.
Przy dominującej tematyce religijnej, porusza również problematykę etyczną,
społeczną, polityczną, ekonomiczną, naukową, historyczną, medyczną, itd. Stanowi forum wymiany myśli i dyskusji o Kościele w Polsce, na świecie, o polityce,
problemach społecznych i ekonomii. Religijny profi l czasopisma jest głównym
determinantem gatunkowym analizowanych tekstów zarówno pod względem tematyczno-treściowym, jak również realizacji ich rejestru stylistycznego, przy jednocześnie zróżnicowanej formie i tematyce.
Dla sporej części czytelników „Gościa Niedzielnego” istotną jego część stanowi wkładka lokalna, zatytułowana „Gość Wrocławski”, jako źródło informacji
o sprawach i mieszkańcach Dolnego Śląska, Wrocławia oraz mniejszych miejscowości wchodzących w skład archidiecezji wrocławskiej.
264
Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”
Teksty zamieszczane na łamach „Gościa Niedzielnego” są świetnym materiałem służącym do prezentowania autorskich sposobów kreowania przestrzeni
miejskiej i regionalnej oraz możliwości kształtowania ich rejestru stylistycznego
w celu kierowania odczuciami i działaniami potencjalnych czytelników. Strategia i taktyka nadawcy tekstu podporządkowane są realizacji określonych celów
komunikacyjnych, spośród których najważniejsza jest identyfikacja docelowa odbiorcy oraz zgodność tekstu z jego oczekiwaniami.
Jedną z najważniejszych strategii komunikacyjnych występujących w kreowaniu językowego obrazu wspólnot etniczno-kulturowych jest stereotypizacja tożsamości narodowej, wykorzystującej potoczne rozumienie stereotypu, utożsamianego z uproszczoną oceną rzeczywistości. Losy Dolnego Śląska i jego stolicy
– Wrocławia – w przeciwieństwie do dziejów kształtowania się społeczności górnośląskiej, powiązane są z zasiedlaniem regionu i miasta przez napływową ludność z różnych stron Polski, głównie z kresów wschodnich. Znajduje to wyraz
w tematach poruszanych w zamieszczanych w „Gościu Niedzielnym” tekstach,
realizujących prymarną funkcję wzmacniania tożsamości etniczno-kulturowej
Dolnoślązaków.
Charakterystycznym rysem gatunkowym tygodników społeczno-kulturalnych jest ich rozpoznawalna struktura formalno-tematyczna. Podobny schemat
realizuje „Gość Niedzielny”. Główne segmenty, nie zawsze zapowiadane tożsamymi nagłówkami, liczą na ogół 7–10 jednostek i prezentują przeważnie następujące działy: Temat Gościa, Wielki Post, Rozmowa Gościa, Kościół, Polska,
Świat, Gospodarka, Nauka, Kultura, Z bliska. Struktura ta bywa wariantywnie
modyfikowana wraz z pojawieniem się nowych faktów, wydarzeń i ich społecznego oddźwięku. Wkładka lokalna liczy osiem stronic i również obejmuje stały
repertuar przedstawianych tematów, istotnych zdaniem autorów i redakcji dla potencjalnych czytelników. Teksty zamieszczane w kolumnie „Krótko” pełnią z reguły funkcję kroniki wydarzeń i informują najczęściej o minionych wydarzeniach
religijnych i społeczno-kulturowych w archidiecezji wrocławskiej. Ich tematyka
jest różnorodna, a specyfikę gatunkowo-stylistyczną oddają przykłady tytułów
anonsujących treść komunikatu:
XX jarmark wielkanocny u dominikanów
Wrocławianie oddają cześć Janowi Pawłowi II. Żywy pomnik (obchody 5. rocznicy śmierci Papieża Polaka)
Dar prz yjaźni (charytatywny koncert muz yki klasycznej w Oławie). R equiem dla Mojego Prz yjaciela Zbigniewa Preisnera
Życie i tulipany (obchody Narodowego Dnia Życia we Wrocławiu)
Pielgrz ymka Skautów i Przewodniczek Europy (dzień modlitw za Federację Skautingu Europejskiego)
Tysiące poszły za Chrystusem (akademicka droga krz yżowa ulicami Wrocławia) Ogród pamięci
o Janie Pawle II (wieczór słowno-muz yczny „In Memoriam – Janowi Pawłowi II w Uniwersytecie Prz yrodnicz ym)
265
Śląskie pogranicza kultur
Marsz dla Jezusa (w rocznicę śmierci Jana Pawła II). Pop-oratorium „Miłosierdzie Boże” (spektakl muz yczny do słów św. Faustyny)
Pomóżmy dzieciom w Indiach (koncert charytatywny w auli PW T)
Pod szcz ytem zielono (ogólnopolska pielgrz ymka leśników na Jasną Górę)
Nieszanowana wolność grozi niewolą (urocz ystość Związku Sybiraków we W-wiu w rocznicę sowieckiej napaści na Polskę)
Sukces Nocy Kościołów
Plony i droga (doż ynki i otwarcie wyremontowanej drogi).
Problemy poruszane w dłuższych tekstach przybierają najczęściej formę relacji
z wydarzenia, artykułu omawiającego przedsięwzięcie ważne społecznie, przykłady społecznej aktywności charytatywnej lub po prostu niekonwencjonalnej
działalności zwykłych ludzi. Częstym gatunkiem realizowanym tekstowo w „Gościu Wrocławskim” są omówienia wydarzeń artystycznych oraz recenzje literackie, muzyczne i fi lmowe.
W eseju zatytułowanym O przemijaniu i płaczu z radości ks. Jerzy Szymik omawia wybrane przykłady poezji funeralnej ks. Janusza Pasierba w kontekście wielkopostnych myśli o przemijaniu, nieuchronności śmierci, wielkanocnym cudzie
życia, o ich trwałym splocie i obecności w sercu chrześcijańskiej wiary (GN
13/2010).
Tytuł stylizowany na śląską gwarę To cud, ten chop ż yje zapowiada recenzję fi lmu fabularnego L aura (reż. R. Dunaszewski, Polska 2010), opartego na wypadku
w kopalni „Halemba”, gdzie po tąpnięciu górnik Zbigniew Nowak był uwięziony
pod ziemią przez 111 godzin (GN 13/2010).
Innym przykładem recenzji zapowiadanej nadtytułem Bawi się słowem, by jej
wiersze były antidotum na niepogodę i zły nastrój jest tekst pt. Spacerując z rymem, omawiający nietypową twórczość wrocławskiej poetki, Danuty Kamińskiej, która zaczęła pisać wiersze dla dzieci po przejściu na emeryturę (GN 13/2010).
Artykuł Agaty Combik zatytułowany Wielkanocne znaki poświęcony jest losom materialnych pamiątek z pobytu Jana Pawła II na Dolnym Śląsku, a konkretnie utylitarnej funkcji takich obiektów, jak papieskie trony, buty, ornaty, dzwony,
kamienie węgielne i figury. Szczególnie ważne dla autorki są losy figury Zmartwychwstałego Chrystusa z Partynic oraz Krzyż z Hali Stulecia. Tekst w charakterystyczny dla czasopism religijno-społecznych sposób realizuje temat o dominującej funkcji memoratywnej i łączy go z regionalną sytuacyjnością i lokalną
tożsamością kulturową (GN 13/2010).
Podobne funkcje komunikacyjne realizuje tekst zatytułowany Mój kolega – święty, na który składają się wspomnienia dwóch wrocławskich księży odbywających
służbę wojskową razem z ks. Jerzym Popiełuszką (GN 13/2010).
Radek Michalski jest z kolei autorem relacji z dwudziestego szóstego obozu
adaptacyjnego duszpasterstw akademickich Wrocławia i Opola w Białym Dunajcu. Dramatyczną narrację ze studenckiego obozu wypoczynkowego zapowiada
266
Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”
już sam tytuł W deszczu, śniegu i we mgle oraz akapit wstępny tekstu: „Pakując się
na górski wyjazd, zabierają ze sobą kurtki przeciwdeszczowe i apteczki, mając
nadzieję, że nie będą musieli ich używać. Tym razem korzystali ze wszystkiego,
a mimo to, jak mówią organizatorzy, obóz przyniósł dobre owoce” (GN 38/2010).
Rzadko spotykany obiekt „sakralny” jest tematem artykułu łączącego w sposób prototypowy funkcję informacyjną tekstu z jej pragmatyczno-kulturowym
uwarunkowaniem lokalnym i dydaktycznym przesłaniem wbudowanym w intencję komunikacyjną tekstu. Artykuł o trójdzielnej strukturze typowej dla gazet
codziennych poświęcony jest parafialnej księdze gości. Jej specyfikę gatunkową
i rolę kulturową zapowiada w sposób ezoteryczny nadtytuł w formie pytania:
Michał Sopoćko, Jerz y Popiełuszko i Karol Wojtyła – co ich łącz y?. Równie tajemniczo
brzmi tytuł główny: Historia pewnej księgi, podobnie jak pełniący funkcję lidu inicjalny akapit tekstu: „Często leżą zapomniane, czasem nikt do nich nie zagląda,
a wiele z nich kryje ogromne skarby”. Merytoryczne wyjaśnienie następuje wraz
z progresją tematyczną tekstu:
Mowa o książkach, które znajdują się w zakrystii każdego kościoła. Popularnie
mówi się o nich „księga gości”. Każdy kapłan spoza parafi i wpisuje do niej swoje
imię, nazwisko oraz parafię i diecezję, w której posługuje. Jeśli komuś się wydaje,
że księgi te mają niewielkie znaczenie, to ma rację – wydaje mu się. Jedną z takich
ksiąg odnaleźliśmy w parafi i pw. śś Stanisława, Doroty i Wacława we Wrocławiu
(GN 38/2010).
Niezwykle istotny determinant regionalnej tożsamości kulturowej uaktywnia
tekst poświęcony artystycznej działalności wrocławskiego rzemieślnika, specjalizującego się w rzadkim dzisiaj zawodzie kowalstwa artystycznego. Temat artykułu zapowiada bezpośrednio jego nadtytuł: W pracowni kowalstwa artystycznego
Ryszarda Mazura. Trójczłonowy szereg wymienia najważniejsze pojęcia syntetyzujące działalność artysty w formie zmetaforyzowanych słów kluczowych: ogień, kowadło i serce. Stylizowany na dziennikarski lid, akapit wprowadzający, łączy w sobie
funkcję informacyjną z komentarzem kulturowym:
Honorowy klucznik miasta mieszka naprawdę „u wrót” Wrocławia, w pobliżu
rozległych pól. To w jego kuźni powstały symboliczne klucze do miejskich bram,
w niej także ożył po wiekach smok Strachota, który zgodnie z legendą grasował
w niedalekiej okolicy, na Strachocinie (GN 42/2011).
Przytoczony poniżej fragment tekstu pozwoli dostrzec osobliwości rejestru
stylistycznego o wielofunkcyjnym profi lu komunikacyjnym.
Palenisko, stare miechy, narzędzia gromadzone latami – kuźnia przy ulicy Rolniczej
przypomina te z dawnych stuleci. Wrocławski kowal wierny jest tradycyjnym technikom. Właśnie pracuje nad rozżarzonym do czerwoności wierzbowym listkiem. Pochyla
267
Śląskie pogranicza kultur
się nad nim z takim samym namaszczeniem jak nad swoimi największymi dziełami. –
To sprawa szacunku – do pracy, do rzemiosła – tłumaczy. Obecnie w pracy z metalem
towarzyszy mu córka Agnieszka, absolwentka Wydziału Malarstwa i Rzeźby na wrocławskiej ASP. Ojciec i córka współpracują i uzupełniają się […] mają oboje swoje rytuały, jak nocne spacery przy księżycu. A ostatnio w Noc Świętojańską wspólnie udekorowali otoczenie świecami płonącymi w świecznikach z rodzinnej kuźni. Okazją do
poznania twórczości artysty – obchodzącego w tym roku – 40-lecie pracy twórczej –
będzie wystawa w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu (GN 42/2010).
Przykładem wykorzystania poradnikowego nurtu dyskursu użytkowego może
być tekst zatytułowany Poszukiwacze idealnej stancji (GN 42/2010), poruszający problem niezwykle ważny dla każdego studenta – mieszkanie podczas studiów.
W formie niezwykle skondensowanego sekwensu rozwijającego, ujmuje zagadnienie podtytuł: Wrocław. Indeks jest. W ręku, zdobyty. Teraz czas na naukę. Ale trzeba
gdzieś zamieszkać. Tylko gdzie…
Powtarzający się rokrocznie problem przedstawiony jest w kontekście paradygmatów kulturowych, funkcjonujących w większości społeczności akademickich w Polsce, obudowanych stereotypowymi sądami i opiniami.
Akademiki kuszą atmosferą, legendarnymi wyczynami poprzednich lokatorów, lokalizacją oraz ceną. Prywatne kwatery – świętym spokojem i możliwością doboru
współlokatorów. A może… przyoszczędzić i dojeżdżać z domu? Oczywiście, jeśli
do uczelni nie jest daleko. […] wszystko to wyglądało naprawdę zachęcająco. Udało
się także znaleźć wymarzoną ekipę i… wtedy zaczęły się niespodzianki. A właściwie jedna choć dosyć częsta – wizyty gospodarza. Dobre rady: Marek Misiak, red.
miesięcznika studenckiego „Semestr”: – Gdybym miał wybrać sobie studenckie
mieszkanie we Wrocławiu, zacząłbym od akademika, dlatego że nie mam problemów z mieszkaniem w pokoju z innymi osobami (GN 42/2010).
Przykładem tekstu weryfikującego ustalone w polskim dyskursie politycznym
i funkcjonujące w wielu tekstach stereotypowe postrzeganie stosunków polsko-niemieckich jest niedługa informacja o koncercie odbywającym się w ramach
Październikowych Wieczorów Tumskich we Wrocławiu. W kościele pod wezwaniem Świętego Krzyża słuchacze wysłuchali koncertu w wykonaniu dwóch zespołów – Chóru Chłopięcego Archidiecezji Wrocławskiej i Lubeckiego Chóru
Chłopięcego przy kościele Mariackim oraz prelekcji „O polsko-niemieckim sąsiedztwie we wspólnej Europie”. Zmianę stereotypowego obrazu wprowadza tytuł Sąsiedzi śpiewają razem, uzupełniony skondensowanym komentarzem o pozytywnej funkcji wartościującej: „Hymn »Boże, coś Polskę…« wykonany wspólnie
przez Polaków i Niemców – we Wrocławiu, mieście wplecionym w dzieje obu narodów, zabrzmiał potężniej niż wiele słów o pojednaniu”. (GN 42/2011)
Alternatywny sposób uczenia historii jako komponentu kształtowania lokalnej tożsamości kulturowej jest tematem tekstu zatytułowanego Każdy kamyk ma
268
Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”
swoją opowieść. (GN 48/2010). Incipit tekstu skrótowo przestawia kulisy niekonwencjonalnego przedsięwzięcia i sposoby jego realizacji w wiejskiej szkole:
Lokalna historia. Na karcie pocztowej z 1904 r. widać kulę ziemską, a na niej precyzyjnie zaznaczoną… dzisiejszą Strupinę – miejscowość między Wołowem a Żmigrodem. Obok niemiecki napis: „główny punkt świata”. Przesada? Niekoniecznie.
Rodzinna miejscowość jest zawsze jedyna na świecie. Uczniowie z Warzęgowa, tuż
obok Strupiny, dobrze o tym wiedzą. – Realizujemy w naszej szkole projekt unijny „Przygoda z edukacją”, oprócz tego także nasz własny projekt: „Miedzy historią a współczesnością – Warzęgowo i okolice” – przewidziany na mniej więcej
dwa lata. Projekt dotyczy pochodzenia mieszkańców tych okolic. Dzieci gromadzą
zdjęcia i pamiątki, spisują wspomnienia, przeprowadzają wywiady z mieszkańcami.
(GN 48/2010)
Jednym ze składników tożsamości społeczno-kulturowej jest troska o zdrowie
oraz sposób traktowania osób starych, chorych i niepełnosprawnych. Problem
ten postrzegany z perspektywy religijnej był przedmiotem relacji z obchodów
Światowego Dnia Chorego, organizowanych na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu przez archidiecezjalny Caritas. Tytuł łączy w sobie dwa pojęcia, stereotypowo
postrzegane jako wzajemnie wykluczające się: Modlili się i tańcz yli. Uderza charakterystyczny dla wielu tekstów zamieszczanych w „Gościu Niedzielnym” sposób
hierarchicznego uporządkowania pojęć w sekwensie zapowiadającym nietypowy
sposób realizacji opisywanego przedsięwzięcia: „Eucharystia, sakrament namaszczenia chorych, a potem agapa, teatr, muzyka i śpiew, bębny, królewskie korony
i bajkowe postacie” (GN 7/2011).
Jednym z komponentów kodu tożsamości kulturowej jest religijna aktywność
człowieka i sposoby jej realizacji – od stereotypowo postrzeganych scenariuszy
tradycyjnych po formy nowe, nierzadko sięgające do wielu źródeł etniczno-kulturowych. Religijna motywacja funkcjonowania współczesnego człowieka w dużym mieście jest tematem artykułu Z Królem na poddaszu. Myśl przewodnia tekstu
zapowiedziana jest lakonicznie w segmencie incipitowym:
Wspólnota Duż y Dom. Mieszka tu 10 rodzin i jeden niezwykły L okator. Gotują obiady, chodzą
do pracy – tocz y się zwykłe ż ycie. Tyle że bardzo często odwiedzają Sąsiada na górze. Klucze do
jego lokum ma każda rodzina. A On nigdy nie wychodzi. I gości prz yjmuje nawet w nocy (GN
7/2011).
W relacji uderza sposób kolokwialnej realizacji ramy stylistycznej w przekazywaniu głęboko religijnych i niełatwych treści.
Ludmiła i Władysław Puzanowscy od bardzo dawna wiedzieli, że chcą żyć w bliskości Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Nie w klasztorze – byli przecież młodym małżeństwem – ale w normalnym rodzinnym domu, gościnnym i pełnym
ciepła. Marzenie się spełniło. Dziś, siedząc w mieszkaniu, pijąc kawę czy robiąc
269
Śląskie pogranicza kultur
pranie, wiedzą, że On jest tuż obok, w kaplicy pod wezwaniem Chrystusa Króla.
Pewnego dnia Władysław, świeżo upieczony absolwent inżynierii sanitarnej, dostał
zlecenie usunięcia usterki w pewnym domu w Częstochowie. Okazało się, że należał on do Małych Sióstr Jezusa – zgromadzenia żyjącego duchowością bł. Karola
de Foucauld i Małej Siostry Jezusa, Magdaleny. […] „Duży Dom” – taką nazwę
wybrali i dla rodzącej się wspólnoty, i dla utworzonej spółdzielni mieszkaniowej.
Po Wielkanocy 1990 ruszyła budowa przy ulicy Jutrosińskiej we Wrocławiu. – Nie
było łatwo. Wzięliśmy ogromny kredyt. Musieliśmy dbać o dyskrecję. Rosły mury,
a równolegle budowaliśmy wymiar duchowy wspólnoty. Mieliśmy cotygodniowe
spotkania, dwa razy w roku rekolekcje. 21 listopada 1992 roku w wigilię uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, do kaplicy na poddaszu wprowadzony
został na stałe Najświętszy Sakrament. – Każdy pracuje w swoim zawodzie, mamy
normalne życie, ale chcemy je spędzać z Jezusem, w Jego obecności. Chcemy prowadzić w świecie życie kontemplacyjne, w prostocie, w bliskości z innymi (GN
7/2011).
Niezwykle ważnym determinantem prawidłowo funkcjonującej strategii i mechanizmów kształtowania regionalnej tożsamości kulturowej jest sposób postrzegania odrębności etniczno-kulturowych i wyznaniowych. Problem ten poruszany
jest w kilku tekstach na łamach wrocławskiej edycji „Gościa Niedzielnego”, z reguły w kontekście działań pedagogicznych, realizujących różne programy wychowawczo-dydaktyczne. Jednym z nich jest artykuł przedstawiający problem mniejszości etnicznej na przykładzie społeczności romskiej we Wrocławiu: Wartościowe
sąsiedztwo:
Mniejszości etniczne. We Wrocławiu mieszka ich ok. 2 tysiące. Pracują, chodzą do
szkoły, mają swoje firmy i fascynującą kulturę. Mimo że żyją tuż obok, ciągle trzeba
przełamywać stereotypy. Trwa kampania „Jedni z wielu”, której celem jest zmiana
nastawienia do ludności pochodzenia romskiego.
Pracuję z Romami od 10 lat i widzę, że ich sytuacja zmieniła się bardzo mocno – mówi Janusz Białkowski, prezes Fundacji Integracji Społecznej PROM, która
zajmuje się niesieniem świadomej i skutecznej pomocy oraz integracją środowisk
zagrożonych wykluczeniem społecznym, w tym Romami. Przez cały okres trwania
kampanii w dolnośląskich miastach pojawi się 840 billboardów promujących akcję.
Dzięki kolorowym i prostym w odbiorze broszurom i książeczkom wiele młodych
osób może dowiedzieć się więcej o historii, zwyczajach i kulturze mieszkających
tuż obok Romów. Bohaterowie projektu przygotowanego przez fundację podkreślają przywiązanie do tradycji, ale również swoją polskość (GN 8/2013).
Nie mniej ważny determinant tożsamości kulturowej w wymiarze regionalnym przejawia się w stosunku do społeczności żydowskiej, zwłaszcza w kontekście II wojny światowej i uświadamiania mechanizmów społecznych prowadzących do eksterminacji Żydów, na przykład poprzez upamiętnienie wydarzeń nocy
kryształowej: Ludzie przez wielkie „L”.
270
Waldemar Żarski Tożsamość kulturowa Śląska na łamach tygodnika „Gość Niedzielny”
We Wrocławiu zakończyły się VII Dni Wzajemnego Szacunku. Podczas kilkunastu
spotkań zwłaszcza młodzież miała okazję przyjrzeć się kulturze i historii naszych
starszych braci w wierze.
W spotkaniu w ramach Dni Wzajemnego Szacunku ze świadkami Holocaustu
wzięło udział kilkadziesiąt osób, głównie licealistów. Dla większości z nich była to
pierwsza wizyta w synagodze pod Białym Bocianem. Myślą przewodnią dni jest
tolerancja wobec mniejszości narodowych, etnicznych i religijnych. W programie
znalazły się wystawy, koncerty oraz wystąpienia o charakterze historycznym i kulturalnym, ukazujące tradycję żydowską. Punktem centralnym Dni Wzajemnego
Szacunku był marsz tolerancji, w którym wzięło udział ponad 600 osób różnych
wyznań i narodowości. (GN 46/2011)
Jednym ze skutecznych sposobów przeciwdziałania kształtowaniu się negatywnych stereotypów etnicznych i wyznaniowych jest dobrze przemyślana działalność edukacyjna. O formach takiej aktywności społeczno-kulturowej we wrocławskiej Dzielnicy Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań informuje tekst
zatytułowany Szabat, ikony i Willmann.
Światło księżyca i świec zapalanych przez matkę zaczyna świętowanie, zapada sobotnia cisza, ojciec błogosławi wino – sceny z dawnego żydowskiego miasteczka
utrwalone w poezji jidysz ożywają w sali obok ewangelickiego kościoła. Warsztaty
kulturowe prowadzi dr Joanna Lisek ze Studium Kultury i Języków Żydowskich
UWr. Opowiada o Jerozolimie, o chederach, o słupach, które wyznaczały granice poruszania się w czasie szabatu. – Poprzez poezję pisaną w jidysz chcę nieco
przybliżyć młodzieży elementy kultury żydowskiej, zaginiony świat dawnych miasteczek. […] Wielu młodych po raz pierwszy miało styczność z przedstawicielami innych wyznań. Szczególnie zachwyceni byli cerkwią prawosławną i opowieścią
o Świętym Ogniu; ciekawie było też u paulinów, gdzie mogliśmy wejść na emporę
kościoła, czy podczas spotkania z panem Kichlerem (49/2012).
Kresowe Madonny archidiecezji wrocławskiej są niezwykle czytelnym skryptem kulturowej tożsamości Dolnego Śląska i nawiązują bezpośrednio do wypędzenia Polaków ze swoich miejsc zamieszkania po zakończeniu II wojny światowej. Dbałość i troska o stan materialnych symboli przypominających miniony
czas jest często powracającym motywem tekstów wrocławskiego „Gościa Niedzielnego”, co ilustruje poniższy fragment tekstu pt. Nad miastem złoty płaszcz:
Przed Matką Bożą ze Śniatyna dziś można się pokłonić w samym centrum Brzegu
Dolnego. Przybyła ze Wschodu, ale Jej pokryte kwiatami szaty i otaczający Ją biały
obłok przywodzą na myśl Bliski Wschód – tajemnicze góry Karmel. Obraz zwany Madonną Huculszczyzny, zapakowany w skrzyni, przywieźli pociągiem w 1946
roku na Dolny Śląsk dwaj księża ze Śniatyna. Początkowo przyjezdni nie chcieli
nawet za bardzo się rozpakowywać, oczekując powrotu na swoje ziemie. Z czasem
jednak stało się jasne, że nie można na to liczyć. Obraz (i droga krzyżowa) znalazł
miejsce w poewangelickim kościele na dolnobrzeskim rynku. (GN 42/2011)
271
Marian Ursel
Uniwersytet Wrocławski
Świdnica jako bohater
polskiej powieści po 1945 roku
Chociaż myśl, od której zacznę, brzmi jak truizm i jest truizmem, to przecież
od niej należy zacząć. Koniec drugiej wojny światowej miał niepoliczalne konsekwencje, odciskając znamię na najróżniejszych, materialnych i niematerialnych,
dziedzinach życia ludzkiego. Obserwujemy to także w perspektywie naszych zainteresowań określonych tytułem niniejszych uwag. Stało się między innymi to,
co obwieszczał tytuł informatora historycznego dziejów miast ziem zachodnich
z 1947 roku pióra przedwojennego pisarza i działacza politycznego – Władysława
Jana Grabskiego1: 200 miast wraca do Polski. Jednym z tych miast była interesująca
1
Władysław Jan Grabski (1901–1970) przedwojenny jeszcze działacz polityczny i pisarz katolicki, syn ministra Władysława Grabskiego. Od marca 1945 roku, na prośbę Edwarda Ochaba ówczesnego pełnomocnika rządu dla Ziem Odzyskanych, został jego doradcą naukowym. Pełnił tę
funkcję na własne życzenie bez wynagrodzenia. Był autorem broszury dla przesiedleńców pt. Polska nad Odrą, Nysą i Pasłęką (1945) oraz informatora historycznego 200 miast wraca do Polski (1947),
który rozszerzył w 1960 do miast 300. W 1948 na znak protestu wobec negatywnego stanowiska
Ministerstwa wobec autochtonów zrezygnował z pracy. W latach 1950–1955 obowiązywał w stosunku do niego zapis cenzuralny, co praktycznie odbierało mu możliwość publikowania. Obawiając się rewizji w domu, zniszczył wtedy kilka rękopisów, w tym większą część ukończonej już powieści K aleki boże. Po 1956 współpracował z środowiskiem Instytutu Wydawniczego PAX (nie był
jednak członkiem Stowarzyszenia PAX), w którym publikował swoje kolejne książki. Pisywał dla
wydawanego przez PAX tygodnika Kierunki oraz Wrocławskiego Tygodnika Katolików. W latach
1937–1938 porzucił tematykę polityczną na rzecz zwrotu ku uniwersalistycznie pojmowanemu
chrześcijaństwu. Autor m.in. powieści W cieniu kolegiaty (1939). Podczas okupacji napisał historyczną Sagę o Jarlu Broniszu wydaną po wojnie w Poznaniu w trzech tomach: Zrękowiny w Uppsali (1946),
Śladem Wikingów, oraz R ok tysiączny (1947). W czasie wojny rozpoczął też pracę nad Konfesjonałem
(1948), stanowiącym kontynuacje wątku W cieniu kolegiaty. Książki powstałe po 1956 publikował
w Wydawnictwie PAX (Warszawa) m.in.: Poufny dziennik Dominika Pola (1963), Moguncka noc (1966)
273
Śląskie pogranicza kultur
nas Świdnica (nota bene miasto bardzo bliskie i dobrze znane autorowi tego tekstu, bo miasto rodzinne). Oczywiście trudno tu posądzać Grabskiego o jakiś euforyczny triumfalizm. Jego informator historyczny odnotowywał po prostu stan
faktyczny, który był jednak tylko częścią składową daleko bardziej złożonego,
skomplikowanego i dramatycznego procesu. Przecież równie dobrze sporządzić
można było – i należałoby – rejestr informujący o jeszcze większej liczbie wschodnich miast, które po 1945 roku odpadły od Polski, zagarnięte przez ZSRR w ramach nowego porządku pojałtańskiego. Rejestru serdecznego, wpisanego w serca
Kresowiaków, tych wysiedleńców, którym w dowodach osobistych odnotowywano, że urodzili się w ZSRR, choć nie było to zgodne z prawdą historyczną. Rejestru, o którym jednak wtedy ani mówić, ani też pisać za bardzo nie można było.
Rejestru wreszcie, który in minus bilansował ostatecznie zachodnie zdobycze.
Te dwieście pozyskanych nowych miast na zachodzie Polski, podobnie jak
tych kilkaset utraconych na wschodzie, mogło się rychło stać również przedmiotem eksploracji literackiej. Tylko że te pierwsze były zalecane i hołubione przez
politykę kulturalną PRL, podobnie jak utwory o nich, na przykład premiowane
nagrodami w konkursach artystycznych. Natomiast te drugie, czyli utracone miasta wschodnie, były w oficjalnej literaturze i kulturze – chciałoby się powiedzieć
– „źle obecne”, jako politycznie napiętnowane i niewygodne, ulegały ideologicznemu wykluczeniu. Jeśli więc pojawiały się, to głównie w nurcie wspomnień
prywatnych i na kartach literatury emigracyjnej. Niemniej jednak były to dwie
niezwykle obszerne i atrakcyjne, choć i bolesne – by tak powiedzieć – czasoprzestrzenie geograficzno-historyczno-kulturowe. Łączyło je zaś między innymi to,
że w 1945 roku gwałtownie przerwana została ciągłość historycznego i kulturowego rozwoju obu regionów o wielowiekowej i arcybogatej, mozaikowej tradycji
oraz tożsamości. Odnotować też należy, że wielu z tych, którzy opuszczali miasta
wschodnie jako wysiedleńcy, znalazło się w owych dwustu nowych miastach jako
osiedleńcy. Zamieniając – najczęściej wbrew swej woli – kresy wschodnie na kresy zachodnie2 , stawali się też żywymi zwornikami pomiędzy tymi obszarami.
Abstrahując już od kwestii porównań – choć i tak są one nieuniknione – i polskich miast wschodnich, które odpadły od Rzeczypospolitej, co powinno stać się
oraz Ślepy start (1966). Ostatnią jego książką były Blizny dzieciństwa, autobiograficzna opowieść doprowadzona do wybuchu I wojny światowej, która ukazała się w 1971, kilka miesięcy po śmierci
Grabskiego.
2
Kresy Zachodnie – obszary I Rzeczypospolitej, które po 1815 roku znalazły się poza Królestwem Polskim w zaborze pruskim (Pomorze Gdańskie, Wielkopolska i Warmia). Pojęcie to wprowadził w 1860 roku w swej powieści Na kresach Jan Zachariasiewicz. Por. M. Inglot, The Picture of
the Polish-German Borderland in the Novel by Jan Zachariasiewicz “Na Kresach” ( In the Borderland), [w:]
D. Michułka, M. Leinonen [red.], Borderlands: what does it mean for Poland and Finland? (from literary and
historical perspectives), Tampere 2004, p. 69–79. Po II wojnie światowej nazwę tę odnoszono także do
Ziem Odzyskanych, gdzie osiedlano między innymi repatriantów z Kresów Wschodnich.
274
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
przedmiotem odrębnych i inaczej ukierunkowanych badań, przejdźmy do zasadniczego wątku rozważań. Uczynić należy jeszcze tylko jedno ważkie zastrzeżenie
wstępne. Pisząc o Świdnicy, przedmiotem penetracji i opisu czynimy wyłącznie
polską powieść po roku 1945, dzięki czemu otrzymujemy jednorodny genologicznie materiał badawczy.
Temat „Świdnica jako bohater powieści polskiej po 1945 roku” wpisuje się
– jak powiedziano – w znacznie szerszy kontekst kulturowy i badawczy. Wiąże się z tak zwanymi Ziemiami Zachodnimi i Północnymi, które – na prawach
specyficznej rekompensaty za utracone na wschodzie 48% dawnych obszarów –
Polska otrzymała decyzją konferencji poczdamskiej. Stały się one przedmiotem
rozlicznych, różnogatunkowych i różnorodzajowych zainteresowań nowoczesnej
literatury polskiej3. Zainteresowań inspirowanych polityką państwa, także tą kulturalną, wyrażaną między innymi przez specjalnie powołane Ministerstwo Ziem
Zachodnich i Północnych, działające w latach 1945–1949 i kierowane przez Władysława Gomułkę.
Świdnica jest jednym z owych dwustu czy raczej trzystu miast, o których pisał
Grabski, jest też – mówiąc wężej – jednym z elementów „literackiego pejzażu Śląska” po 1945 roku, by użyć tu określenia Wojciecha Browarnego4. Pejzaż ten przez
wiele lat poddawany był nie tylko eksploracji literackiej, ale i równolegle ideologizacji tak badawczej, jak i artystycznej. Tworzony jest i wypełniany – aż po dzisiaj –
utworami na temat kolejnych miast5 regionu. Jest to przy tym wszystkim „literacki
pejzaż Śląska” układający się w charakterystyczne periody czasowe i tendencje artystyczno-ideowe. I ten właśnie mikrokosmos śląskości, widziany przez literacki,
powieściowy pryzmat Świdnicy jako bohatera także różnych odmian gatunku, zostanie tu zarysowany wraz z uwzględnieniem dynamiki tego procesu.
Ukorzenianie i oswajanie
W początkowym okresie po roku 1945 w literaturze polskiej podejmującej temat
Ziem Odzyskanych, a więc i Świdnicy, obserwujemy dwie – jak się zdaje główne i charakterystyczne – tendencje literackie, będące zresztą odbiciem zachowań
znacznej części osiedleńców. Jak słusznie bowiem konstatuje Browarny:
Jednym z przykładów może tu być twórczość przesiedleńca z Wileńszczyzny Eugeniusza
Paukszty, który chętnie w swej twórczości powojennej penetrował i eksplorował literacko Ziemię
Lubuską.
4
Por. W. Browarny, L iteracki pejzaż Śląska. Wrocław i Dolny Śląsk w polskiej prozie współczesnej
(1946– 2005), [w:] idem, Fikcja i wspólnota. Szkice o tożsamości w literaturze współczesnej, Wrocław 2008,
s. 139–208.
5
Na przykład M. Krajewskiego cykl wrocławskich powieści kryminalnych zainicjowanych tomem Śmierć w Breslau (1999), J. Bator Piaskowa Góra (2009) o Wałbrzychu, H. Klimko-Dobrzaniecki, Stacja Bielawa Zachodnia (2003), H. Worcell, Widzę stąd Sudety (1959), Parafianie (1960) o Kłodzku.
3
275
Śląskie pogranicza kultur
W literaturze traktującej o pierwszym okresie po 1945 roku powstała fizyczna
mapa regionu. Miejscowości, rzeki i łańcuchy górskie, drogi i zakłady przemysłowe, najważniejsze zabytki i miejsca kultu były najczęściej „płaskie” – pozbawione
kontekstu historycznego, lokalnej symboliki, legend i wiedzy potocznej dawnych
mieszkańców – po prostu materialne i dosłowne albo politycznie poprawne. Często
na panoramę nowej ziemi nakładano siatkę ideologiczną, zbudowaną na poczuciu
oczywistości niemieckiej winy i polskiej historycznej, a przede wszystkim moralnej
racji do terenów zachodnich6.
Ta nowa – tylko jakby dwuwymiarowa – odzyskana czasoprzestrzeń wymagała wielkich zabiegów: przede wszystkim należało ją i oswoić, i ukorzenić oraz
ukontekstowić w polskiej tradycji narodowej, w polskiej mentalności i świadomości kulturowej, nadać trzeci wymiar7. To, co w tej przejmowanej przestrzeni zastawano, było już niemal z definicji złe, bo przecież niemieckie, zasługujące przeto
na kulturowe zapomnienie czy fizyczne zniszczenie8, miało znaleźć się w polskiej
niepamięci literackiej i kulturowej. Ta ówczesna wielka niechęć polska, wrogość
wobec tego, co niemieckie, miała swe w pełni uzasadnione podstawy i powody, tak historyczne, jak i współczesne, związane z przebiegiem i skutkami drugiej wojny światowej. Nieprzypadkowo w prasie polskiej z lat 45–46 XX wieku
przeczytać można było teksty, w których słowa Niemiec czy Niemcy pisane były
małą literą. Ta nowa, jednostkowa zasada ortograficzna ukształtowana bezmiarem krzywd wyrządzonych Polakom przez Niemców oddaje temperaturę i nastroje tamtych pierwszych „dni wolności”.
W przypadku Świdnicy proces powojennego ukorzeniania i oswajania kulturowego miasta dobrze oddają dwa teksty: dwutomowa powieść historyczna
R apsodia świdnicka. Opowieść śląska z lat 1339–1404 pióra Władysława Jana Grabskiego oraz powieść współczesna Sobótki autorstwa Macieja Patkowskiego z 1963
roku, napisana na Konkurs Literacki zorganizowany z okazji piętnastolecia Ziem
W. Browarny, op. cit., s. 153.
O meandrach, specyfice i przebiegu owych procesów pisze między innymi W. Browarny
w pracy Międz y „odz yskiwaniem” a ślązaczeniem. L iteracki obraz Śląska i polski dyskurs nowoczesności, [w:]
Nowy regionalizm w badaniach literackich. Badawcz y rekonesans i zarys perspektyw, red. M. Mikołajczyk,
E. Rybicka, Kraków 2012.
8
Po wojnie bardzo często bezrozumnie niszczono wszystko to, co było niemieckie lub za niemieckie uchodzić mogło. Osadnicy polscy z Kresów nagminnie niszczyli w przejmowanych poniemieckich gospodarstwach infrastrukturę techniczną, łącznie z maszynami rolniczymi poruszanymi elektrycznością. Powszechnie też niszczono, niekiedy bezcenne, kolekcje fi latelistyczne lub
zbiory starodruków, bo ich zapis przypominał alfabet niemiecki (tzw. gotyk). Nie dbano też o mienie niemieckie – materialne i duchowe – w przekonaniu, że wkrótce wszystkie Ziemie Odzyskane
zostaną ponownie przejęte przez Niemców. Szerzej na ten temat por. E. Kaszuba, Dolnośląski tygiel.
Ludność regionu w pierwsz ych latach po II wojnie światowej, [w:] Śląsk, Polska, Niemcy na przestrzeni wieków.
Studia historyczne ofiarowane Profesorowi Miecz ysławowi Paterowi w osiemdziesiątą rocznicę urodzin, pod red.
T. Kulak, Toruń 2008.
6
7
276
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
Zachodnich w 1960 roku9. Nota bene są to zresztą jedyne dwie powieści z tego
okresu, w których Świdnica jest bohaterem pierwszoplanowym. Pierwsza ukończona w lipcu 1953 roku, z powodów zapisu cenzuralnego na Grabskiego, musiała czekać całe dwa lata na wydanie w nakładzie piętnastu tysięcy egzemplarzy
staraniem poznańskiego Wydawnictwa Pallottinum. Utwór ten mówił o czasach późnego średniowiecza, kiedy to następował zmierzch polskich wpływów
na Dolnym Śląsku. Powstała zaś ta powieść, ponieważ – jak pisał jej autor –
[…] objawiła się w dziedzinie kulturalnej potrzeba zaspokojenia głodu duchowego Ślązaków i Osiedleńców przez ożywienie ich świadomości przekonaniem, iż są
tej ziemi śląskiej prawymi dziedzicami i spadkobiercami tych, którzy ich niwy od
prawieku użyźniali swym trudem i kośćmi i grody murowali mówiący słowiańską
mową. Pomożenie w tym rodakom nad Odrą i Nysą wydało mi się poczciwym zadaniem10.
Można powiedzieć, że monumentalna powieść historyczna Grabskiego była
jakby literackim – imiennym, wskazanym z nazwy, jednostkowym – dopełnieniem zarówno do jego broszury traktującej o Polsce nad Odrą, Nysą i Pasłęką,
jak i – szczególnie – informatora historycznego z 1947 roku, mówiącego o dwustu miastach, które powróciły do Polski po zakończeniu II wojny światowej.
Z daleko posuniętym pietyzmem odtwarzała realia historyczne, topograficzne11
i obyczajowe, a także klimat i obraz średniowiecznej, czternastowiecznej Świdnicy – piastowskiej, polskiej Świdnicy. Podobnie potraktować można inną „dolnośląską” powieść historyczną, tym razem Romualda Cabaja Balladę bolkowską; opowieść, opublikowaną także w 1955 roku. Oba utwory – choć przynależą do dwóch
różnych nurtów powieści historycznej – łączą zarówno zakres tematyczno-historyczny, kilkutygodniowe pobyty studyjne autorów w opisywanych miastach, jak
również odwołania do archiwalnych materiałów historycznych i źródłowych12.
9
Przez cały czas trwania PRL konkursy artystyczne były jednym z najważniejszych narzędzi
państwowej polityki kulturalnej, często skrajnie manipulacyjnej i indoktrynacyjnej. Por. K. Budzowska, Konkursy literackie organizowane przez Ministerstwo K ultury i Sztuki w latach 1949−1950 w świetle
dokumentów archiwalnych, „Acta Universitatis Lodziensis Folia Litteraria Polonica” 2013, z. 1 (19).
10
W. J. Grabski, R apsodia świdnicka. Opowieść śląska lat 1339–1404. Poznań 1955, t. 1, s. 3.
11
Grabski w swej powieści zamieścił sporządzony przez siebie plan średniowiecznej Świdnicy
liczącej w 1395 roku 949 domostw. Mapka ta stała się później prawdopodobnie swoistym przewodnikiem między innymi dla Andrzeja Sapkowskiego, przywołującego topografię, pejzaż i realia
grodu w swej trylogii husyckiej, o czym będzie mowa jeszcze dalej.
12
Jak konstatuje W. Browarny: „Dwutomowa saga Grabskiego, utrzymana w konwencji tradycyjnej epiki historycznej, nawiązuje do stylu pisarstwa Z. Kossak-Szczuckiej i A. Gołubiewa.
Cenną stroną R apsodii świdnickiej jest materiał kronikarski wpleciony w powieściową narrację,
a fragmentarycznie przytoczony w oryginalnych łacińskich i niemieckich przypisach, który wskazują na hipotetyczność rekonstrukcji dziejów i wieloznaczność narodowej tożsamości śląskich
Piastów i ich otoczenia z połowy XIV wieku. Podobną refleksją historiograficzną nie legitymuje
277
Śląskie pogranicza kultur
Oczywiście, że łącznikiem najważniejszym, nadrzędnym jest intencja autorska
tak jasno wyrażona przez Grabskiego w słowie Od autora poprzedzającym R apsodię świdnicką. Czynnikiem sprawczym powstania obu tekstów była chęć zaspokojenia potrzeb tożsamościowych – nawet jeśli byli Ślązakami – nowych mieszkańców ziem nad Odrą i Nysą, potrzeby duchowe, „ożywienie ich świadomości
przekonaniem, iż są tej ziemi śląskiej prawymi dziedzicami i spadkobiercami”.
W ówczesnych badaniach naukowych i w tekstach literackich obserwować można było szczególne uprzywilejowanie średniowiecza. Działo się tak z zupełnie
oczywistych powodów. Było ono na odzyskanych ziemiach śląskich po pierwsze
piastowskie, czyli polskie, a po drugie władcy komunistyczni czuli się następcami czasów i władców tamtej epoki. Należy przeto mówić tu w pierwszym rzędzie
o racjach i względach politycznych oraz ideologicznych, a nie artystycznych. Obie
powieści: i Grabskiego, i Cabaja ukazały się również w roku szczególnym, gdy obchodzono pierwsze dziesięciolecie „powrotu Ziem Odzyskanych do Macierzy”,
jak się wtedy – językiem propagandy – pisało i mówiło. Było to również pierwsze
dziesięciolecie istnienia Polski Ludowej. Czas, kiedy także budowano i otwierano
słynny Stadion Dziesięciolecia, który po kilku dekadach miał się zamienić w największe targowisko Europy (1989–2008).
Czynnikiem sprawczym powstania była tylko wola autorska, czy może także
czyjaś inna wola? Pamiętając czasy Polski Ludowej, szczególnie te początkowe
z rozpanoszoną cenzurą, można przyjąć, że nic się bez wiedzy i woli władzy ludowej odbyć nie mogło. Jednak R apsodia świdnicka – kolejna przecież już powieść historyczna Grabskiego – trafiła najprawdopodobniej nieco przypadkowo, na prawach zbiegu okoliczności, na ów czas. Ukończona w roku śmierci Stalina, dopiero
na fali odwilży, po zdjęciu „zapisu” na autora, skierowana została do druku dwa
lata później, stając się jednym z utworów literackich wpisujących się w obchody
rocznicowe pierwszego dziesięciolecia. Inaczej niż utwór Patkowskiego nie była
napisana przez Grabskiego na zamówienie władzy, jak mniemają bohaterowie
innej – późniejszej – powieści świdnickiej zatytułowanej Blady Niko Tomka Tryzny wydanej w 2010 roku. Powieści, której akcja toczy się w pierwszym kwartale
1967 roku – jakże pamiętnego dla Świdnicy i świdniczan, bo związanego z zawaleniem się ratuszowej wieży13 (nota bene odbudowanej ostatecznie po licznych
się natomiast powieść Cabaja. Ballada bolkowska to narracja jednostronna, pozostająca w kręgu oddziaływania prozy Bunscha, Kraszewskiego i Sienkiewicza”. W. Browarny, L iteracki pejzaż Śląska,
op. cit., s. 147–148.
13
Wieża zawaliła się 5 stycznia 1967 roku w kwadrans po godzinie 15, a zatem w szczycie ruchu ulicznego. Szczęśliwym trafem nikt nie poniósł żadnych obrażeń. Informację o katastrofie budowlanej jako pierwsze podało Radio Wolna Europa. Wydarzenie to opiewane było między innymi w amatorskich tekstach literackich, na przykład balladach. Krążyły również obsceniczne żarty
na temat dwóch wież, z których jedna (kościelna) ciągle stoi, druga (ratuszowa) natomiast leży
i odwoływano się przy tym do nazwisk ówczesnego proboszcza i sekretarza powiatowego PZPR.
278
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
Świdnica – Ratusz
perturbacjach w 2014 roku). Katolicki pisarz nie był hołubiony przez ówczesne
władze, ale jego powieść historyczna o piastowskiej Świdnicy nagle i nieoczekiwanie dobrze dawała się wpasować w założenia ideowe ówczesnej propagandy
i polityki kulturalnej, wychodziła im w niezamierzony sposób naprzeciw, na prawach jakby literackiej jaskółki odwilżowej.
W świadomości pokolenia świdniczanina Tomka Tryzny, po 12 latach od
wydania sagi Grabskiego o rodzie Kordalów zamieszkujących za Bramą Strzegomską, była to już tylko – jak wyznaje tytułowy Niko – „dwutomowa kobyła”,
jej bohaterem „prosty chłop, żyjący w czternastym czy którymś wieku”, napisana „chyba na zamówienie władzy i chyba dla udowodnienia, że Dolny Śląsk
279
Śląskie pogranicza kultur
w dawnych czasach był polski, a najmądrzejsi byli chłopi i inny lud pracujący nieco”14. Przywołane odczytanie jest celowo powierzchowne i infantylne, zdaje się
być adekwatne do poziomu ówczesnych propagandowych omówień i kampanii
indoktrynacyjnych prowadzonych przez władze w ramach polityki kulturalnej.
I w tym kontekście przypuszczenie Bladego Nika, że R apsodia świdnicka powstała na zamówienie, może mieć i ma swe mentalne oparcie w panujących wtedy
i wcześniej praktykach manipulacyjnych władzy ludowej, kiedy propaganda i okazjonalna akcyjność wypierały autentyzm. Zdawano sobie z tego sprawę, kpiono
nawet, ale i – najczęściej – przechodzono nad nimi do porządku dziennego15.
Warto pamiętać, że rok wcześniej obchodzono hucznie i z ideologicznym zadęciem tysiąclecie Państwa Polskiego, próbując w ten sposób choćby częściowo zaanektować i zeświecczyć obchody Tysiąclecia Chrztu Polski zorganizowane przez
Kościół Katolicki. Hasłem „tysiąc szkół na tysiąclecie” rywalizować z wędrującą
– od parafi i do parafi i – kopią obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, tego obrazu,
który zalana strugami deszczu Świdnica witała z największą atencją i – bez sprawdzania list obecności – z udziałem niemal wszystkich swych mieszkańców. Nota
bene to ważkie dla miasta i jego mieszkańców wydarzenie nie zostało praktycznie
przez żadną z tak zwanych świdnickich powieści odnotowane.
Za znak czasów uznać można i to, że w 1967 roku zdaniem młodych pasjonatów kinematografi i nie cała owa powieść, ale raczej dwa z jej wątków mogłyby
stać się znakomitym materiałem na fi lm, fi lm kasowy i cieszący się popularnością wśród widzów. Ten sensacyjny, związany z postacią książęcego błazna Jakuba Taua i śmiercią małego księcia, oraz ten erotyczny, osnuty wokół postaci
prześlicznej osiemnastoletniej dwórki Pauliny, czyli – jak mówi dosadnie Mariusz
Czerwoniak – „Dziewica i czterech napalonych samców, a nawet pięciu […]”.
Czerwoniak opowiada się zdecydowanie za ekranizacją tylko tego drugiego.
Miałby to być fi lm, który „obejrzy szara masa i inteligencja”. A zatem byłby to
krok w kierunku komercjalizacji kultury wysokiej, próba ujęcia jej w duchu i konwencjach kultury popularnej.
O ile powieść Grabskiego była przykładem historycznego ukorzeniania na
Ziemiach Odzyskanych młodej, mozaikowej tożsamości kulturowej Polaków
przybywających z najróżniejszych stron osiedleńców-wysiedleńców, o tyle utwór
Macieja Patkowskiego Sobótki pokazywał oswajanie i zasiedlanie tak fizyczne, jak
i duchowe jednego z dolnośląskich miast – Świdnicy od zakończenia wojny po
14
T. Tryzna, Blady Niko. Warszawa 2010, s. 68. Co niezwykle ważne dla naszych rozważań, już
wcześniejsza powieść Tryzny z 2003 Idź, kochaj po prawie 40 latach wprowadza Świdnicę ponownie na karty utworów powieściowych, lecz do kwestii tej powrócimy dalej.
15
Wymownym przykładem może być na przykłas sprzedaż z samochodów ciężarowych po
zakończeniu obchodów pierwszomajowych, luksusowych, deficytowych wędlin i innych towarów.
Podobnie w niedziele i święta kościelne przed południem telewizja swym młodym widzom serwowała szczególnie atrakcyjne programy i fi lmy, między innymi kreskówki Walta Disneya.
280
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. Była to literacka opowieść współczesna napisana poniekąd na zamówienie władzy. Ewokowana była wszak Konkursem Literackim z okazji piętnastolecia Ziem Zachodnich. Autor na wstępie wyjawiał swe
zadanie, pisząc „Chcę opowiedzieć historię jednego miasta” i zaraz dopowiadał:
„Zdać relację z dwóch wydarzeń, które wstrząsnęły Świdnicą”, by uściślić stwierdzeniem: „Mowa tu o dwukrotnym najeździe Hunów”16. Pierwszy miał miejsce
tuż po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku, a drugi – w dziesięć lat później. Pierwszego dokonali głównie Kresowiacy, repatrianci przybyli „krowiakami”, czyli wagonami przeznaczonymi do przewożenia bydła. Drugiego – przybysze z całej Polski, dla których zasiedlony już Zachód, bez wolnych gospodarstw,
ale za to z dymiącymi kominami fabryk oferujących miejsca pracy, otwierał nowe
perspektywy, stwarzał nowe szanse. Dlatego też, jak pisze Patkowski, „Szli tutaj
niczym fala sztormowa…”17. Początkowa wzmianka o „dwukrotnym najeździe
Hunów” na Świdnicę w ciągu dziesięciu lat oraz porównanie przybyszów do „fali
sztormowej” wyraźnie wskazują na destrukcyjny wymiar tego zjawiska. Pewnie
dlatego, że minęły już czasy pionierów i „pionierskiej literatury”, owego „literackiego, heroicznego i wzorcowego osadnictwa” ukształtowanego na schematach
poetyki socrealistycznej. Powstającego równolegle do tego realnego, historycznie
mającego miejsce, lecz jakże od niego odległego. Zmieniły się już czasy, złagodniała cenzura, możliwe były – choć w ograniczonym stopniu – tony krytyczne,
kultura zyskała większą swobodę, którą miała ponownie stracić na fali przyszłych
„wydarzeń marcowych”.
Sobótki Macieja Patkowskiego to powieść społeczno-obyczajowa łącząca w sobie oba powyższe wątki. Sierżant Świeca wraz z patrolem wojskowym wkracza do
Świdnicy w dniu zakończenia drugiej wojny światowej i zostaje postrzelony przez
niemieckiego oficera, którego również rani. Rannymi opiekuje się matka oficera.
Z czasem Świeca decyduje się pozostać w mieście, gdzie pracuje jako kolejarz.
Po wyjeździe Niemców zajmuje ich dom i zajmuje się przygarniętą małą dziewczynką – Urszulą, bo takie nadaje jej imię – zagubioną na stacji. Powieść mówi
o problemach powojennej codzienności tych, którzy znaleźli się na nowych, odzyskanych ziemiach albo z własnej woli, albo z woli historii, w dobrych zamiarach albo w złych. To dzieje zasiedlania i wrastania przybyszów w nowy krajobraz
polityczno-kulturowy. To opowieść o normalizacji życia wyzbyta cech heroizmu
czy sensacyjności i przygodowości, tak jak to było na przykład w głośnym swego
czasu fi lmie Prawo i pięść – polskim westernie nakręconym w 1964 roku, a więc
rok przed ekranizacją powieści Patkowskiego. Miasto jest zaś obecne jako cichy
bohater powieści, uwidacznia się w migawkowych sekwencjach i ujęciach miejsc.
Niektóre z nich – jak dworzec i stacja kolejowa – odgrywają pierwszoplanową
16
17
M. Patkowski, Sobótki, Warszawa 1965, s. 7.
Ibidem, s. 7.
281
Śląskie pogranicza kultur
rolę jako miejsce pracy Świecy. A bohater, choć powtarza corocznie, że pozostaje
jeszcze tylko na rok, wrasta w czasoprzestrzeń miasta, staje się coraz bardziej – by
tak powiedzieć – „napływowym świdniczaninem” czy świdniczaninem w pierwszym pokoleniu.
Świdnica w początkach swej obecności na karatach powieści polskich po 1945
roku zaistniała w dwóch wymiarach, dwóch płaszczyznach czasowych – historycznej i współczesnej, zaś jej wizerunek i literacki sposób wyzyskania był charakterystyczny dla rozwijającej się literatury Ziem Odzyskanych, wynikający z założeń peerelowskiej polityki kulturalnej.
Świdnica – czterdzieści lat później
Przez prawie cztery dziesięciolecia miasto, które na karty polskiej powieści powojennej wprowadzili Grabski i Patkowski, nie było przedmiotem literackiego zainteresowania ze strony żadnego polskiego powieściopisarza, choć takie szczęście
miało do poetów i to nie tylko polskich, ale i niemieckich18. Rzecz się zmieniała
na fali rodzącego i rozwijającego się w literaturze polskiej, gdzieś od schyłku lat
osiemdziesiątych XX wieku, nowego regionalizmu literackiego i literaturoznawczego. Trendu kulturowo-badawczego, który w przypadku tekstów odnoszących
się czy przywołujących fakty i zjawiska związane z Ziemiami Zachodnimi, Odzyskanymi zdejmował z nich między innymi wcześniejsze piętno ideologicznego stygmatu determinującego jednostronne, niepełne, tendencyjnie sprofi lowane ujęcia i obrazy. Złożona historia i wielokulturowa tradycja tych ziem stały się
impulsem twórczym dla literatów i badaczy, skłaniały do pogłębionych ujęć odzwierciedlających mozaikowość i interferencyjność kulturową, sprawiały, że coraz częściej i chętniej – poniekąd i na prawach mody literackiej – zajmowano się
tematyką i problematyką regionalną, opisywano, badano i odsłaniano nowe, nieznane karty dotyczące „małych ojczyzn” kiedyś tak źle w Polsce obecnych.
Świdnica – w szerokim wymiarze – dopiero w 2003 roku pojawiła się ponownie na kartach powieści. Stało się to za sprawą świdniczanina Tomka Tryzny
i jego utworu Idź, kochaj, który – w pewnym sensie – ewokował serię powieści
opiewających miasto w różnych odmianach i konwencjach gatunku. I tak będą
to w porządku chronologicznym: Jakuba Czarnika Pan Samochodzik i Biblia Lutra
(2009), Wojciecha Korycińskiego Tajemnice ulicy Pańskiej (2010), Tomka Tryzny Blady Niko (2010), Wojciecha Korycińskiego Niebieskie Zakony (Świdnica 2013). Do
tych sześciu utworów, w których bezsprzecznie miastu przypada rola pierwszoplanowa, dodać należałoby jeszcze – tytułem przykładu – przynajmniej dwa: Andrzeja Sapkowskiego Narrenturm (2002), część pierwszą trylogii husyckiej, gdzie
18
Por. Wzorz ysta jak arras Świdnica (wybór wiersz y świdnickich poetów). „Rocznik Świdnicki” 1978,
s. 189–218, czy Poeci o Świdnicy (1982), antologia wierszy polskich i niemieckich poetów.
282
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
znajduje się obszerny rozdział piętnasty w całości związany ze Świdnicą oraz
Hany Lukas Za późno, za wcześnie (2013) z istotnym świdnickim epizodem19. Z powyższych tekstów można wyodrębnić ważniejsze wątki tematyczno-problemowe
związane z obecnością Świdnicy i sposoby ich literackiego wykorzystania na kartach powieści po roku 1945, które tu szkicowo omówimy.
Świdnica „miastem dzieciństwa” czy „małą ojczyzną”?
Tomek Tryzna, wydając w 1994 roku – jakże później głośną – Pannę Nikt, rozpoczął
swój dolnośląski cykl powieściowy o dojrzewaniu. Po pochwałach, jakie zebrała
powieść od Czesława Miłosza, który widział w niej pierwszy postmodernistyczny
tekst, po ekranizacji filmowej Andrzeja Wajdy z 1996 roku, po przetłumaczeniu
na kilkanaście języków, autor stał się poniekąd więźniem własnego sukcesu artystyczno-ideowego. Kolejne – wymienione już wyżej – dwa utwory, wywodząc się
z dynamicznie rozwijającego nowego regionalizmu literackiego i odwołując się do
dolnośląskiego kolorytu lokalnego, przenosiły miejsce akcji z górniczego i hutniczego Wałbrzycha do Świdnicy. W miejsce zaś nastoletniej bohaterki pojawiał się
Romek Stratos20, postać o wyraźnych rysach czerpanych z biografii pisarza (między
innymi ten sam rok urodzenia – 1948, wzrastanie i edukacja szkolna w Świdnicy,
rodzice początkowo posiadający zakład krawiecki, a następnie już tylko świadczący
usługi krawieckie). W Idź, kochaj bohater jest jeszcze dzieckiem i ma lat jedenaście,
natomiast w Bladym Niku – dziewiętnastoletnim młodzieńcem. Akcja obu utworów
rozgrywa się więc głównie na przestrzeni lat sześćdziesiątych XX wieku, w czasie gomułkowskiej stagnacji. Rzeczy ważne wydarzyły się już wcześniej, a te, które będą ważne – na przykład marzec ‘68 – jeszcze się nie zdarzyły. Panuje gnuśna,
bezbarwna, mała – pozorna – stabilizacja. Powieść o Bladym Niku otwiera głośne
– dosłownie i w przenośni – zdarzenie: zawalenie się wieży świdnickiego ratusza
5 stycznia 1967 roku. Bohaterem w obu utworach jest Świdnica, ale przedstawiona
raczej bez sentymentów i ciepłych emocji. Romek myśląc o matce, która do dwudziestego pierwszego roku życia mieszkała w Warszawie, mówi:
[…] Warszawa jest dla niej tym, czym dla mnie Świdnica. Miastem dzieciństwa21.
W obu powieściach Tryzny miasto jest bardziej „miastem dzieciństwa” niż urokliwą „małą ojczyzna”. Świdnica jest miejscem, w którym wpierw jedenastoletni,
19
W rozważaniach swych rezygnuję z przywoływania tekstów powieściowych tylko marginalnie wzmiankujących o Świdnicy.
20
Postać o takim nazwisku pojawi się później w metatekstowej powieści kryminalnej W. Korycińskiego pt. Niebieskie zakony, w którego pisarstwie owa aluzyjność literacka urasta do jednej
z ważniejszych cech warsztatowych.
21
T. Tryzna, Idź, kochaj, Warszawa 2003, s. 129.
283
Śląskie pogranicza kultur
a potem dziewiętnastoletni Romek po prostu mieszka. Miejscem, które na ogół
nie wywołuje żywszych i cieplejszych doznań. Jest miejscem, które zwyczajnie
jest. Niekiedy ukazującym się w naturalistyczno-turpistycznym wymiarze. Tak
jak na początku powieści Idź, kochaj, gdy mały Romek stoi „na schodach do ciemnej piwnicy w bramie numer jeden” i liże się „z Lalą po pysku”, by móc jeździć
jej samochodem-zabawką wokół świdnickiego Rynku przy przeliczniku minuta
całowania to minuta jazdy. Nie lubi tego, ale chęć jeżdżenia jest silniejsza, choć
Świdnica – Rynek
284
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
trudno mu się skupić, gdyż „w piwnicy pachniało kupą” (s. 7, 9). Piwnicy, którą
„Hunowie” z dwóch nawał opisanych w powieści Patkowskiego traktowali jako
wychodek lub miejsce za stodołą. Można by powiedzieć sarkastycznie, że jest to –
niestety – tradycja wielowiekowa i właściwa Słowianom, a Romek odczuwał to, co
na przykład bohaterowie z przywoływanej powieści Sapkowskiego, którzy „Weszli za Szarlejem pod niskie kamienne sklepienie, w ciemny tunel bramy, w której
śmierdziało tak, jak gdyby już z dawien dawna szczały tu starożytne plemiona
Ślężan i Dziadoszan”. I chciałoby się też zauważyć, że w powieściach kryminalnych w stylu retro Świdnica i jej bramy oraz piwnice nie śmierdziały, tak samo –
na ogół – jak i dzisiaj. Jednak współcześnie bardziej to efekty rozpowszechnionej
mody na domofony niż rezultat wzrostu higieny i kultury osobistej mieszkańców.
Niezawodnie przekonuje o tym niemal każdorazowy wypad w plener, gdzie obserwować można te specyficzne ślady obecności współczesnych Hunów, co urasta do rangi smutnej metafory kulturowej.
Szarość i smród niedużego miasta, podupadającego poniekąd za ideologicznym przyzwoleniem władz, w większości z napływową ludnością niepoczuwającą
się do żadnych z nim więzi tożsamościowych, traktującą je przedmiotowo, instrumentalnie w przekonaniu tymczasowości. Miasto zaniedbane, niechciane, miasto
niczyje i wreszcie miasto – jakże to znaczące – które traci jedną ze swych wizytówek, gdy zawala się ratuszowa wieża. To dopiero dorastające pokolenie Romka
Stratosa i Tomka Tryzny będzie pierwszym prawdziwym, rodowitym pokoleniem
i Dolnoślązaków, i świdniczan. Oni to będą tworzyć nowy wizerunek miasta, wydobywać, ale i nadawać mu jego cechy. Mimo tej siermiężności i miałkości warunków lat gomułkowskich pojawią się i miejsca, i zdarzenia nowe, inspirujące,
magiczne ze swej istoty lub magiczność uzyskujące. Zaczynają miastu nadawać
nowy ton i charakter młodzi ludzie pokroju Bladego Nika, ogarnięci artystycznym pasjami, między innymi fi lmowymi, współtworzący świdnicką bohemę lat
sześćdziesiątych, którą dość łatwo odnieść i powiązać z autentycznymi postaciami. Tryzna przywołuje między innymi słynną kawiarnię Casanova. Dwupiętrową
kawiarnię otwartą gdzieś w połowie lat sześćdziesiątych, otoczoną skandalizującą atmosferą jako miejsce gromadzące inteligencję i bohemę, taki – tout proportions
gardee – maluteńki świdnicki Montmartre, do którego bocznym (dosłownie, ale
i przenośnie) wejściem – by nie spotkać swych nauczycieli – przemykali na piętro
uczniowie klas maturalnych, gdzie paląc papierosy, pili podawaną w szklankach
słynną, choć okropną, kawę po turecku. Ileż tam zrodziło się pomysłów, planów,
marzeń, jakież toczyły się namiętne dyskusje artystyczne i światopoglądowe, ileż
uleciało westchnień i padło wyznań, jakże wszystkim chciało się żyć. Atmosfera Bladego Nika to atmosfera początku drogi, zapowiedź czegoś – ale czego? – co
się zdarzy lub może zdarzyć. Świdnica zaś to miasto ożywające dzięki pasjom
młodych i rodzącej się – jeszcze nieśmiało – nowej kulturze, może lepiej kontrkulturze. I to kino Gdynia niekiedy z magicznymi i magnetycznymi seansami
285
Śląskie pogranicza kultur
fi lmowymi, i ta restauracja Zagłoba ustylizowana (istotne wtedy novum) na staropolską karczmę z „prawdziwym Zagłobą” z sumiastymi wąsami, który raczył
gorącym pitnym miodem o nazwie Zerwikaptur, trunkiem, który zawrócił nie
w jednej i nie tylko maturalnej głowie, i te świdnickie parki, gdzie chodzono
na randki, ale i gdzie wypito nie jedno tanie wino za 18 lub 23 ówczesne złote.
Świdnica z powieści Tryzny zaczyna przeistaczać się z wolna w „małą ojczyznę”. Jest miejscem, gdzie młodzi się rodzą, a ich rodzice zaczynają wrastać.
Świdnica kryminalna – od „panasamochodzikowych
przygód” po kryminały noir w stylu retro
Jakub Czarnik – jeden z autorów młodego pokolenia – zafascynowany serią szesnastu powieści Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku i jego przygodach
dołączył do licznej grupy pisarzy rozwijających ten temat 22 i jest autorem dwunastu – jak dotąd – takich powieści. Dla nas jednak najważniejsza jest powieść
opublikowana w 2009 roku i zatytułowana Pan Samochodzik i… Biblia Lutra, gdyż
jej akcja rozgrywa się we współczesnej Świdnicy, choć pojawiają się też reminiscencje sięgające XVII wieku. Szczególne miejsce przypada tu zabytkowi klasy
zerowej: ewangelickiemu kościołowi Pokoju, który wzniesiony został w 1648 roku
i choć miał być gestem tolerancji wobec protestantów ze strony katolickiej monarchii, to był przecież obwarowany całym szeregiem zastrzeżeń utrudniających
jego budowę23.
Zgodnie z konwencją cyklu – adresowanego do młodzieżowego czytelnika –
obowiązuje w powieści poetyka sensacyjno-kryminalna, ale obliczona w pierwszym
rzędzie na tego właśnie odbiorcę. Nie ma więc drastycznych zdarzeń, momentów
czy opisów. Jest natomiast intrygująca zagadka i wątek detektywistyczny z udziałem
młodych ludzi, uczniów liceum, a także – jak zwykle – wątek edukacyjny, wprowadzany i prowadzony jednak w sposób inteligentny i nienatrętny. Znany z innych
utworów tego cyklu Paweł Daniec, współpracownik Pana Samochodzika, historyk
sztuki i były komandos, przybywa do Świdnicy na zlecenie ministra kultury i sztuki,
by przeprowadzić śledztwo w sprawie kradzieży bezcennego starodruku szesnastowiecznej Biblii i odzyskać ją. Jeśli zaś dodać, że autor powieści jest świdniczaninem,
Zbigniew Nienacki swą serią powieści o Panu Samochodziku zainicjowaną Urocz yskiem wydanym w 1957 roku wywołał specyficzne zjawisko naśladownictwa i mody literackiej. Po śmierci
autora wątek kontynuowało – jak do tej pory – 15 pisarzy, spośród których kilku napisało nawet
po kilkanaście powieści, np. Sebastian Mierczyński (właściwie. Mierzyński) – 27, Arkadiusz Niemirski – 16, Jakub Czarnik – 12. Łącznie zaś owych różnoautorskich kontynuacji ukazało się już
ponad 100.
23
Kościół miał być wzniesiony w ciągu roku poza miastem na odległość strzału armatniego
od murów obronnych, z nietrwałych materiałów i bez użycia gwoździ, nie mógł mieć dzwonnicy,
a jego bryła przypominać kościoła.
22
286
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
który – jak mówi w wywiadzie24 – przez kilka lat codziennie przechodził obok Kościoła Pokoju, idąc do szkoły i z jej okien obserwował ów zabytek, to nietrudno domyślić się, że i kościół, i Świdnica będą w owej powieści odgrywać niezwykle ważną
rolę. Szczególnie – rzecz jasna – Kościół Pokoju, o którym minister kultury, zwracając się o pomoc do Pana Samochodzika i jego współpracownika, powie:
Sprawa kradzieży jest prestiżowa. W końcu Kościół Pokoju znalazł się kilka lat
temu na liście UNESCO i jest jedną z wizytówek miasta. Lokalne władze chcą
za wszelką ceną uniknąć skandalu i jak najszybciej odnaleźć Biblię Lutra25.
Właśnie Kościół Pokoju, ta jedna z „wizytówek miasta”26, z woli autora powieści staje się pierwszoplanowym bohaterem utworu. I kościół, i jego otoczenie
poznajemy głównie z relacji Dańca – przybysza z zewnątrz, dla którego wiele rzeczy jest nowych, oraz gospodarza, czyli pastora Adama Blocha nie tylko świetnie
Kościół Pokoju w Świdnicy
Por. Pan Samochodzik na tropach Biblii „Gazeta Wyborcza” 10.01.2010.
J. Czarnik, Pan Samochodzik i… Biblia Lutra. Olsztyn 2009, s. 13. Uwaga powieściowego ministra, o tym, że kilka lat temu Kościół Pokoju znalazł się na liście UNESCO, tzn. Liście Światowego Dziedzictwa Zabytków Kultury – dokładnie 13 grudnia 2001 roku – określa w przybliżeniu
czas powieściowej akcji, na któreś z lat w przedziale 2005–2008, Daniec zaś doprecyzowuje ją,
mówiąc często o majowej pogodzie.
26
W powieści mowa też o innej wizytówce Świdnicy – przepięknej katedrze pod wezwaniem
Św. Stanisława i Św. Wacława, która będzie bohaterką innej świdnickiej powieści pt. Niebieskie Zakony (2013) Wojciecha Korycińskiego.
24
25
287
Śląskie pogranicza kultur
zorientowanego, ale i rozmiłowanego w historii i realiach znajdującego się pod
jego opieką przybytku sakralnego.
Ważne wydaje się to, że narracja w tej powieści prowadzona jest w pierwszej
osobie z pozycji Pawła Dańca, który z wykształcenia, ale i z zamiłowania jest historykiem sztuki. Odciska to swe znaczące piętno na sposobie postrzegania i opisywania otaczającej rzeczywistości, szczególnie tej, w której utrwalone są ślady przeszłości. Daniec na przykład z rekomendacji komisarza policji Jachimowicza zwiedza
świdnicki Rynek. Wchodzi nań od ulicy Bohaterów Getta i następują wtedy niemal
trzystronicowe refleksje na temat dziejów miasta połączone z plastycznym opisem
odrestaurowanych kamieniczek i fontann tam się znajdujących. To jakby gawęda
przewodnika skierowana do oprowadzanej młodzieżowej wycieczki czy ewentualnie swoisty wyciąg ze świdnickiego bedekera połączone z wiedzą pierwszoosobowego narratora. Czarnik dba jednak, aby nie spłoszyć czytelnika lub nie zniechęcić
go zbyt wieloma uwagami i dlatego w opis ten wprowadzone zostają kolejne momenty detektywistyczno-przygodowe27. Opowieść o zabytkach rwie się i w końcu
urywa ostatecznie, bo Daniec zauważa, że przechodnie dziwnie mu się przypatrują.
Zagadka wyjaśnia się, gdy w gazecie „Goniec Świdnicki” spostrzega swą fotografię
i orientuje się, że jego tajna misja stała się tajemnicą Poliszynela. Cechą większości
opisów Świdnicy w powieści Czarnika jest ich weryzm, podobnie jak i szczegółów
topograficznych28. Z książką w ręku można by poruszać się po mieście i kierując się
zawartymi w niej nazwami ulic, informacjami i wskazówkami, wędrować po miejscach, gdzie znajduje się dzielny detektyw – dotrzeć na przykład do hotelu, w którym mieszkał Funke, czy zobaczyć w Rynku ciągle obecny szyld sklepowy z napisem „Trykotaże”. Niestety, nie można się udać do koktajl baru w czteropiętrowym
nowym bloku przy ulicy Bohaterów Getta i pokrzepić się tam – tak jak detektyw
– jego ulubionym koktajlem z truskawek, odgrywającym w przypadku autora taką
rolę jak słynne Proustowskie magdalenki (s. 52). Ten założony w 1972 roku legendarny już dzisiaj bar po czterdziestu latach pracy został we czerwcu 2012 roku zamknięty, a w jego miejsce otwarto pierogarnię. Dla czytelnika, który zna to miasto,
odtworzona czasoprzestrzeń jest niezwykle sugestywna i arcykonkretna, utkana
z wielkiej liczby szczegółów, dająca się prawie bez najmniejszego trudu natychmiast konkretyzować i lokalizować. Weryzm opisów miasta jest niemal wzorcowy,
niemal fotograficzny. Konstruowany w oparciu o relacje bohaterów i ich doświadczenia, ale i o wiedzę źródłową. Daniec oprócz tego, że jest historykiem sztuki,
przygotował się starannie do świdnickiej wyprawy, wykorzystując między innymi
27
Sposób prowadzania treści edukacyjnych przez Czarnika kojarzyć się może z techniką pisarską Alfreda Szklarskiego i jego niegdyś słynnym, cyklem powieściowym o różnych przygodach
Tomka Wilmowskiego.
28
Cecha to zresztą dotyczy nie tylko ściśle świdnickich opisów, podobnie jest na przykład, gdy
Daniec zbliża się do miasta od strony Wrocławia i przejeżdża przez pobliskie wioski czy udaje się
do Wrocławia do Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku.
288
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
wiedzę czerpaną z Internetu, a także przewodników. I to praktycznie dopiero dzięki Czarnikowi dowiadujemy się o pewnych modyfikacjach, o pewnej fikcjonalności
opisów. Na końcu utworu w jednostronicowym słowie Od autora pisarz wyjawia:
„Na potrzeby fabuły zmieniłem także układ pomieszczeń w niektórych budynkach na placu Pokoju w Świdnicy, a nawet dodałem jeden niezbyt duży obiekt”
(s. 187). Generalnie z powieści wyłania się – dosłownie i w przenośni – pogodny
obraz pogodnego miasta, którego Kościół Pokoju jest „jedną z wizytówek”. Miasta nieskażonego mrocznym przestępstwem, miasta dynamicznie rozwijającego się
i zmieniającego, do którego warto zaprosić czytelników choćby po to, aby zobaczyli
odbudowaną wieżę ratuszową, której nie widział jeszcze Daniec i tylko wspominał
o jej zawaleniu w początku lat sześćdziesiątych XX wieku.
O ile powieść Czarnika przynosi pogodną, jakby folderową wizję Świdnicy, o tyle
dwa utwory Wojciecha Korycińskiego, czyli Tajemnice ulicy Pańskiej oraz Niebieskie Zakony ukazują jej mroczne strony i miejsca. Obie powieści – mające według założeń
pisarza przekształcić się w trylogię – utrzymane są w modnym ostatnio duchu kryminałów retro. Nie mając bynajmniej ambicji wskazania ich szerokiej tradycji literackiej, można by mówić między innymi o pisarstwie Umberto Eco czy literackich
dokonaniach na tym gruncie wrocławskiego filologa klasycznego Marka Krajewskiego. Krajewskiego, który na pewno wypromował w literaturze polskiej – w ramach nowego regionalizmu literackiego i literaturoznawczego – powieść kryminalną jako nośnik i przekaźnik tematów i treści regionalnych. Koryciński w swych obu
powieściach przenosi czytelników do Świdnicy z końca XIX wieku i rekonstruuje
z wielką starannością realia tego niemieckiego wtedy miasta, choć nie są one pozbawione i akcentów polskich. W obu utworach konsekwentnie wprowadzane są niemieckie nazwy ulic i miejsc. Każdy zaś z utworów zawiera na zakończenie Spis ulic
świdnickich pojawiających się w powieści ich współczesnych odpowiedników oraz Spis instytucji
i budynków i ich współczesne usytuowanie. Niebieskie Zakony opatrzone są niemiecką mapą
miasta oraz planem katedry, bo to ona będzie głównym bohaterem tej powieści.
Akcja Tajemnic ulicy Pańskiej toczy się w grudniu 1895 i kończy się – pozornie –
przed Bożym Narodzeniem, a więc w czasie, kiedy dnie są szczególnie krótkie, ponure, bo najczęściej pozbawione światła słonecznego. Natomiast w przypadku Niebieskich Zakonów – drugiej w kolejności wydania – akcja zaczyna się w początkach
1894 roku i „kończy” w identycznym czasie co w pierwszej powieści. Czasoprzestrzeń obu tekstów, ale przede wszystkim tego pierwszego, kojarzy się jednoznacznie z konwencją noir. Świdnica w jednej i drugiej powieści nabiera cech groźnego,
niebezpiecznego miasta, w którym po zmroku pojawiają się tajemnicze postacie
i tajne stowarzyszenia, dzieją niebezpieczne i perwersyjne rzeczy, mają miejsce
krwawe i wyrafinowane zbrodnie. Miejscem akcji są często ciemne zaułki i nieoświetlone ulice, piwnice i podziemia, knajpy, inaczej mówiąc miasto nocą i nad
ranem. Noc i ciemność obejmują panowanie nad miastem, odsłaniają jego nieznaną
naturę i jego mieszkańców. Wszędzie czai się zło i czyhają złe siły. Max Niekisch
289
Śląskie pogranicza kultur
mówi „Świdnica jest więzieniem. Tu każdy ma coś na każdego”29, a uwaga ta odnosi się nie tylko do wymiaru fizycznego – jako że był porywany i więziony – ale
i egzystencjalnego. Z kolei wrocławski filolog Maximilian Schulz, mający uporządkować księgozbiór w świdnickiej katedrze, odnosi nieprzeparte wrażenie, „że kościół go obserwuje i jakaś nieznana obecność w milczeniu śledzi każdy jego krok”
(s. 59). Nawet rzeczy piękne i dobre okazują się być tylko pozorem i odsłaniają swe
mroczne, nieznane oblicze. Tak dzieje się na przykład z katedrą, w której i wokół
której – w głównym zakresie – toczą się intryga i akcja Niebieskich Zakonów. Powieści
odwołującej się między innymi do motywu zaginionej księgi, biblioteki jako labiryntu oraz samotnego filologa-detektywa, który rozwiązanie zagadki opłaci życiem,
a zbrodnia nie zostanie ukarana, zaś zło będzie tryumfować. Miasto, które ukazuje
Koryciński – choć znane – emanuje wrogością, staje się coraz bardziej obce. Pomysł osadzenia akcji w obcych kulturowo realiach Świdnicy z końca XIX wieku,
wyznaczanie czasoprzestrzeni niemieckimi nazwami ulic, miejsc i obiektów, tajemnicze, krwawe, brutalne i powikłane zbrodnie, cały ich łańcuch, nocna często sceneria oraz mroczne zakamarki miasta, także jego podziemia, sprawiają, że Świdnica
staje się miastem, z którego należy bardziej uciekać niż do niego przyjeżdżać. Roztacza się tu duszna, trwożna i obezwładniająca atmosfera, kojarząca się z nastrojem
znanym między innymi z niemieckiego ekspresjonizmu filmowego czy koszmarów
sennych. Koryciński okazuje się być mistrzem mrocznej nastrojowości, umiejętnie
ją buduje, dawkuje, oddaje atmosferę rozchwiania, zacierania się realności i nierealności jako wytworu rozbudzonej i rozstrojonej psychiki30.
I Czarnik, i Koryciński swymi powieściami wprowadzili Świdnicę w krainę
współczesnej literatury i kultury popularnej, właściwych im konwencji, poetyk
i strategii narracyjnych, a tym samym ożywili i wzbogacili literacką egzystencję miasta i sposoby jego istnienia na kartach powieści. Otworzyli nową – interesującą i inspirującą – kartę w dziejach nowego literackiego regionalizmu świdnickiego.
Ze Świdnicą w tle –
od fantasy po powieść psychologiczną o miłości
Spośród epizodycznych wizerunków miasta w polskiej powieści po 1945 roku
warto wskazać szczególnie na dwa bardzo współczesne przykłady, czyli pierwszy
W. Koryciński, Tajemnice ulicy Pańskiej Świdnica 2010, s. 68.
Koryciński posługuje się też ironicznym dystansem. Wprowadza np. w Niebieskich zakonach
świdnicki Festiwal Malarstwa, o którym Schulz mówi z niesmakiem, że to „festiwal odgrzewanych golonek” (s. 73). Prezentują na nim swe obrazy między innymi „śląski malarz Kasimir Kutz”
i „włoski pejzażysta Panussi”, a także Kathrin Figur z K lein Berlin, R ing und R ose czy Franz Maurer
z Hunde (s. 73). Fenomen tego zaś artystycznego wydarzenia polega na tym, że wystawiane są tam
kopie obrazów już dawno wcześniej znanych i prezentowanych.
29
30
290
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
tom trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego: Narrenturm wydany w 2002 roku,
a przetłumaczony do tej pory na sześć języków, oraz najnowszy z 2013 roku –
powieść Hany Lukas Za późno, za wcześnie. Oba utwory odzwierciedlają biegunowo wachlarz sposobów wykorzystania motywu Świdnicy przez współczesnych
powieściopisarzy. Sapkowski parokrotnie ukazał – jak już powiedziano – w tomie pierwszym Świdnicę z roku 1425, najobszerniej zaś w rozdziale piętnastym,
w całości jej poświęconym. Bohater utworu utrzymanego w konwencji fantasy31 –
Reinmar z Bielawy – podróżuje po Dolnym Śląsku i kilka razy pojawia się w średniowiecznej Świdnicy. Jego najdłuższy pobyt w mieście związany jest z wizytą
u Justusa Schottela, który „drukował karty do gry i świńskie obrazki”(s. 216).
Z kolei para dojrzałych kochanków – Majaka i Krzysztof – z powieści Lukas, poszukują „zauroczenia zwykłymi rzeczami”32. Jedną z nich jest wrześniowy koncert bachowski w Kościele Pokoju, gdzie spędzają urokliwe chwile pozostające
na zawsze w pamięci.
Świdnica Sapkowskiego ogranicza się zaledwie do kilku ulic, które po deszczu
zamieniają się rychło w „gówniano-błotnisto-słomianą topiel” (s. 206). Bohater
wjeżdża do miasta albo z niego wyjeżdża bądź Bramą Strzegomską (może nawet
mija domostwo Kordali z sagi Grabskiego), bądź Bramą Dolną, kiedy przybywa od strony Wrocławia lub w tamtą stronę się kieruje, porusza się zaś głównie
czterema ulicami: Długą lub Wysoką (z lub w) kierunku Rynku oraz Kraszewicką
i Kotlarską. Wspomina też o kilku gospodach i ratuszowych podcieniach. Odnosi
się wrażenie, że autor to miasto zna jakby z drugiej ręki, być może właśnie z powieści historycznej Grabskiego i ze znajdującego się tam planu Świdnicy. Pisarz
chętnie w swej „postmodernistycznej twórczości” – jak w inspirującej i instruktywnej rozprawie pisze Anna Gemra – daje „pełny przegląd tych miast, po których podróżuje bohater cyklu i stara się jak najwierniej oddać ówczesne realia. Jak
jednak sam mówi, nie sprawdza drobnych szczegółów. Wykorzystuje te miejsca,
które dobrze zna, i do których ma materiały źródłowe”33.
U Hany Lukas z kolei Świdnica w zasadzie zawęża się do Kościoła Pokoju i jego najbliższego otoczenia, tej jednej z dwóch (obok katedry) najświetniejszych wizytówek miasta. Bohaterowie słuchają nastrojowego koncertu, oglądają
31
Tak swój cykl określa sam autor por. J. Lipszyc, Żadnych ukłonów. Wywiad z Andrzejem Sapkowskim. „Życie Warszawy” 20.10. 2004.
32
H. Lukas, Za późno, za wcześnie Wrocław 2013, s. 183.
33
Por. A. Gemra, R einmara z Bielawy dolnośląskie i czeskie prz ypadki: Trylogia husycka Andrzeja Sapkowskiego, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 1, red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska. Wrocław 2012,
s. 207. Bohater podróżuje między innymi przez Oleśnicę, Borową, Byków, Świdnicę, Strzelin,
Strzegom, Radków, Środę Śląską, Pragę, Ziębice, Bierutów, Frankenstein, czyli Ząbkowice, Wrocław, Brzeg, Oławę, Kolin, Hradec Kralove, Hynczyce, Hanuszowice, Bamberg, Jesenik, Szumperk, Libinę, Rapotin, Krutwald, Opole. Przebadanie wszystkich opisów tych miast mogłoby pozwolić ustalić istniejące w tym zakresie prawidłowości i określić charakterystyczne wyznaczniki
warsztatu twórczego Sapkowskiego jako autora „fantasy historycznej”.
291
Śląskie pogranicza kultur
wystawę w holu kościoła, poświęconą pracom konserwatorskim, piją wreszcie
herbatę w „maleńkiej kawiarence nieopodal kościoła” (s. 184). Wszystko to zaś
utrwalone techniką jakby impresjonistyczną, bo – jak mówi narratorka – „Chwila, do której się powraca, musi być nietrwała, inaczej pozbywa się urody” (s. 183).
Średniowieczna Świdnica Sapkowskiego to miejsce szczególnych spotkań
i zdarzeń, szczególnych, bo między innymi humorystyczno-żartobliwych igraszek
z czasem i przestrzenią. Reinmar spotyka się na przykład z Janem Gutenbergiem,
który trafił przejazdem do miasta i próbuje przekonać obrotnego Justusa do swego historycznego wynalazku. Oponentem jawi się tu Samson Miodek ze „swym
łagodnym i spokojnym głosem”, który w wynalazku widzi możliwość masowego
upowszechniania wszelkich treści, także tych bezecnych. Ostatecznie Justus nie
daje się nakłonić do sponsorowania wynalazku i tym samym Świdnica traci historyczną szansę na to, by być miejscem, w którym „zapłonął kaganek oświaty”.
A dlaczego? „A bo to też i czasy takie – wybuchnął nagle Justus Schottel – że nic
tylko wziąć, spisać jakieś tezy i przybić je, kurważ jego mać, na drzwiach jakiegoś
kościoła. Psik, Luter, psik ze stołu, bezczelny kocie” (s. 227). Jak widać Świdnica
– sugeruje nieco żartobliwie Sapkowski – to miejsce magiczne, w którym wszystko wydarzyć się może.
Może być więc Świdnica widziana i ujmowana w perspektywie fantasy historycznej z elementami groteski, jak i liryzowanej epiki.
Świdnica, której nie ma – lista nieobecności
We współczesnych powieściach o Świdnicy ukazane zostały – na ogół dość wiernie
– różne oblicza i aspekty miasta. I choć to bynajmniej nie zarzut, to przecież wypada stwierdzić, że zabrakło w tej literackiej panoramie miasta co najmniej dwóch
charakterystycznych i ważnych dla niego i jego mieszkańców tematów. W zasadzie
nie pojawia się kwestia kilkudziesięcioletniej obecności w Świdnicy dwóch żywiołów, a to żołnierzy Armii Czerwonej stacjonujących tu w bardzo znacznej liczbie
od 1945 aż do 1991 roku oraz tak zwanych „poprawczaków”, czyli wychowanków
Schroniska i Zakładu Poprawczego istniejącego w mieście od 1949 roku aż do dzisiaj. Oba te żywioły odcisnęły swe piętno na życiu miasta. Armia Czerwona była
w Świdnicy przez kilka dziesięcioleci wszechobecna, nie sposób było jej istnienia, jej
obecności nie zauważyć. Miasto było podzielone, zabroniono wstępu do dzielnicy,
gdzie mieściły się koszary radzieckie i mieszkali w willowych domach oficerowie.
Granicą był szlaban strzeżony przez radzieckich wartowników na wysokości przejazdu kolejowego obok dworców PKP i PKS. W innych częściach miasta radzieckie bloki były mniej odgrodzone, ale już na pierwszy rzut oka rozpoznawalne po
oknach zasłoniętych do połowy wysokości gazetami. Żołnierze radzieccy i oficerowie – szczególnie jednak ci drudzy – swobodnie chodzili po całym mieście i roztaczali wokół siebie specyficzny – duszący – zapach mocnych „ruskich perfum”.
292
Marian Ursel Świdnica jako bohater polskiej powieści po 1945 roku
W niedziele widać ich było od wiosny do jesieni w Parku Centralnym, gdzie często
podochoceni alkoholem pływali w kajakach i łódkach, notorycznie wpadając do
wody, czym wywoływali ogólną wesołość wśród spacerowiczów. W pięknie położonym Domu Oficera można było czasami – po znajomości – dostać słodycze
i inne łakocie, z okazji zaś Rewolucji Październikowej były tam organizowane dla
polskich szkół pokazy filmów radzieckich. Handlowali Rosjanie różnymi dobrami, między innymi złotem i paliwem oferowanym najczęściej w beczkach o pojemności stu litrów, chętnie przyjmując w formie zapłaty alkohol. Kiedy kończyła
się ich służba, tabuny żołnierzy krążyły po mieście, wykupując najtańsze, tekturowe walizki i zapełniając je potem wszelkimi potrzebnymi artykułami niedostępnymi na radzieckim rynku. Dochodziło niekiedy do scysji polsko-rosyjskich, ale też
zawiązało się wiele znajomości i przyjaźni. Przez kilka lat była wreszcie Świdnica
kwaterą główną Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej, „goszcząc” coraz więcej czerwonoarmistów. A kiedy ci w 1991 roku opuszczali miasto, pozostawili po
sobie najczęściej skrajnie zdewastowaną infrastrukturę. Ostało się jedynie to, czego
ruszyć się nie dało, ogołocone ze wszystkiego budynki, betonowe drogi, pasy startowe i place manewrowe. Nawiązując do powieści Patkowskiego Sobótki, można
powiedzieć, że miasto wtedy przeżywało i przeżyło trzeci kontakt z Hunami – tym
razem ich odejście.
O tej złożonej, wieloletniej obecności i koegzystencji w powieściach współczesnych na temat Świdnicy nie ma mowy. Patkowski pisze o ukwieconych eszelonach wiozących zwycięskich żołnierzy na powrót do wielonarodowej ojczyzny
i o radzieckim oficerze, który dobrotliwie daruje w ramach pomocy poniemiecki
parowóz. Tryzna w trzech miejscach w Bladym Niku bardzo lapidarnie wspomina
o rosyjskich oficerach pijących alkohol i usiłujących sprzedać złoto oraz o przesłuchaniu tytułowego bohatera na komendzie milicji, gdzie pada pytanie, czy mającą nadejść z Niemiec kamerą będzie fi lmował także koszary radzieckie. Czarnik
zaś informuje we wspominanym już opisie dziejów Świdnicy, że stacjonowały
w niej przez wiele lat wojska radzieckie. Tyle i tylko tyle. Warto by więc na marginesie tych rozważań zgłosić postulat, by ta tematyka została w przyszłości literacko uwzględniona i eksplorowana. Tak jak Koryciński ukazał niemieckie oblicze
miasta, tak samo – choćby wzorem Legnicy – rezygnując z wymuszanej przez
wiele lat poprawności politycznej, czas przedstawić poszerzony i pogłębiony o te
aspekty wizerunek miasta. Tym bardziej to aktualne zadanie, bo historia ta ciągle jest żywa i pamiętana. Bez tego obraz miasta będzie niepełny i nieprawdziwy.
Tak samo niepełny jest obraz Świdnicy bez Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich. Instytucja ta na trwałe wpisała się w dzieje miasta, tak samo
jak jej wychowankowie. Po drugiej stronie muru – by odwołać się do frazy tytułowej wspomnieniowego tomu Lucjana Momota34, wieloletniego wychowaw34
L. Momot, L ove Cię, K aśka. Pod drugiej stronie muru, Wrocław 1999.
293
Śląskie pogranicza kultur
cy – znajdował się inny świat, świat obrastający miejską legendą na temat między
innymi wyczynów izolowanych tam chłopców. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku w niedziele – pod czujnym okiem opiekunów – ubrani
w jednakowe mundurki (granatowo-szare) przemieszczali się w karnych dwójkowych kolumnach z zakładu do kina Gdynia. Ich obecności na sali towarzyszyły
komentarze, niekiedy następowały spięcia, szybko jednak rozładowywane prze
wychowawców. „Poprawczaków” – jak wtedy mówiono – można też było spotkać w różnych świdnickich szkołach, do których uczęszczali z reguły samotnie,
we dwóch lub trzech. Pojawiali się również na wakacyjnych turnusach kolonijnych. Niekiedy zaś „zrywali się w Polskę”, a niekiedy przeskakiwali ceglany, czerwony mur i wdawali się w bijatyki z chłopakami z miasta lub rosyjskimi żołnierzami z nieodległych koszar, z którymi też chętnie handlowali. Ale także w trakcie
meczów piłkarskich, na których gromadziły się setki kibiców Polonii Świdnica,
bardzo skutecznie pilnowali porządku i gasili w zarodku pojawiające się antagonizmy. Było o nich dość często głośno, a swą obecnością ubarwiali specyficznie
wizerunek powojennej Świdnicy, wpisywali i wpisują się w jej historię.
Świdnica – resume
Można mówić o dwóch powieściowych debiutach Świdnicy. Dzięki Grabskiemu,
a następnie Patkowskiemu, w latach 1955–1963 miasto znalazło się w nurcie literatury wysokoartystycznej, na kartach powieści historycznej i społeczno-obyczajowej, stało się bohaterem literackim. Ponownie Świdnica znalazła się w centrum
pisarskiego zainteresowania dopiero po blisko czterdziestu latach. Tym razem byli
to miejscowi twórcy: Tryzna, Czarnik, Koryciński, znający miasto od podszewki.
Oni to w ramach rozwijającego się od schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku regionalizmu literackiego i literaturoznawczego przedstawili nowe sposoby ukazywania miasta, ujmowania w odmianach powieściowych, które wcześniej nie były
eksploatowane, głównie tych związanych z kulturą i literaturą popularną. Dzięki temu Świdnica w ich powieściach jest znowu bohaterem pierwszoplanowym,
ukazywana plastycznie i werystycznie, ze znawstwem i kompetentnie, z uwzględnieniem jej wielokulturowości, a także emocjonalnie. Obecna jest też wreszcie
epizodycznie, przywoływana imiennie czy aluzyjnie, w wielu – by tak powiedzieć
– powieściach osadzonych w dolnośląskich kolorytach lokalnych, na przykład
Hany Lukas, Andrzeja Sapkowskiego czy Huberta Klimko-Dobrzanieckiego.
Olga Taranek-Wolańska
Uniwersytet Wrocławski
Miasto, którego już nie ma.
Dolny Śląsk z perspektywy postkolonialnej
(na przykładzie historii miasteczka Miedzianka)
Opuszczony
Mieliśmy dom – goście prz ychodzili i odchodzili
Dziś izby te są puste, nikt już nas nie zna.
Trująca cykuta czeka za bramą ogrodu
i trawa rośnie u wejścia do kolan wysoka –
chociażbym szukał nie znajdę –
śmiecie i kurz prz ysłaniają to co dawne.
W szczelinach murów przemykają się cienie,
i znużonym ruchem skrz ydeł fruną wrony
ponad opuszczonymi miejscami
i nikt tam nie wie kim jestem
Ruth Storm1
Lektura „podejrzliwa”?
O tym, że w polskim dyskursie literaturoznawczym postkolonializm zaczyna
się coraz bardziej zadomawiać, nie trzeba chyba przekonywać2. Poza publikacjami stricte teoretycznymi, których autorzy pokazują możliwość, ewentualność łączenia nurtu postkolonialnego ze „sprawą polską”3, wciąż brakuje konkretnych
1
Manuskrypt kroniki Dory Puschmann (Kronik über K upferberg) w wolnym tłumaczeniu Pawła
Nowaka i Stanisława Tadraka, interpunkcja oryginału, [dostęp: 15.06.2014].
2
Za swoiste kompendium wiedzy na temat postkolonializmu w kontekście „sprawy polskiej”
można uznać monografię D. Skórczewskiego, Teoria – literatura – dyskurs. Pejzaż postkolonialny, Lublin 2013.
3
Por. na przykład A. Fiut, Polonizacja? Kolonizacja?, „Teksty Drugie” 2003, nr 6, s. 150–156.
295
Śląskie pogranicza kultur
interpretacji, czyli nie tych redefiniujących zachodnie teorie na użytek polski (czy
szerzej – środkowoeuropejski), ale ukazujących społeczne i kulturowe konsekwencje złożonego procesu kolonizowania (a to przecież postulat Dariusza Skórczewskiego)4.
Czy perspektywa postkolonialna, nawet jeśli przystosowana do polskich realiów geograficzno-kulturowych, wnosi coś nowego do badań na temat historii
i kultury Dolnego Śląska czy szerzej – do badań śląskoznawczych? Dariusz Skórczewski przypomina, że postkolonializm jest to, jak czytamy w jednym z jego
szkiców:
perspektywa, która dąży do zrozumienia i zanalizowania złożonych zjawisk kulturowych związanych z kolonizacją i ulokowania ich w rozmaitych układach odniesień: historycznoliterackim, socjopolitycznym, etnograficznym, antropologicznym,
religijnym, geograficznym, a także ekonomicznym. Postkolonialny punkt widzenia
opiera się na przekonaniu, że doświadczenie i/lub idea kolonizacji w istotny sposób kształtuje obraz rzeczywistości, jaki przedstawiają publiczności z jednej strony pisarze imperium, z drugiej zaś – twórcy reprezentujący narody i społeczności
podporządkowane. Wspólne tym zjawiskom jest ich głęboko imperialne podłoże,
prowadzące w przypadku pierwszych do apologii lub tolerancji w stosunku do poczynań kolonizacyjnych, drugich zaś – do oporu bądź przystosowania5.
W artykule podejmujemy próbę spojrzenia na tzw. dolnośląskie trudne dziedzictwo z perspektywy postkolonialnej. Ujęcie perspektywnicze pozwala wykorzystać interpretacyjny potencjał teorii postkolonialnej do opisu pogranicza kulturowego na Dolnym Śląsku. Z całego wachlarza postkolonialnej terminologii
wybieramy zatem te kategorie, które okazują się najbardziej adekwatne do zobrazowania trudnego dziedzictwa na Dolnym Śląsku6. Geograficznie definiowany
Dolny Śląsk wydaje się być przypadkiem szczególnym. Przed II wojną światową to
swoisty tygiel kulturowy i – na co wskazują liczne źródła paraliterackie – miejsce
4
Zob. fragmenty monografi i Skórczewskiego: Hybrydy w polsko-ukraińskim tyglu (Juliusz Słowacki,
Sen srebrny Salomei); „Poliaki charosz yje chłopcy”, cz yli narracja jako proces subordynacji ( Tadeusz Konwicki, Rojsty); Tożsamość obiektem dochodzenia (Paweł Huelle, Castorp); Środkowoeuropejski kompleks (Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Fado); Transgresja tożsamości emigracyjnej (Joanna Clark, W cichym lesie
Vermontu). Warto por. również From Sovietolog y to Postcoloniality. Poland and Ukraine from a Postcolonial
Perspective, ed. by J. Korek, Södertörns högskola 2007.
5
D. Skórczewski, Postkolonialna Polska – projekt (nie)możliwy, „Teksty Drugie” 2006, nr ½,
s. 100–101. Warto dodać tu, że artykuł Skórczewskiego powstał niejako w opozycji do kanonicznego już tekstu Clare Cavanagh, Postkolonialna Polska. Biała plama na mapie teorii, „Teksty Drugie”
2003, nr 2–3, s. 60–71.
6
W ujęciu i literaturoznawczym, i etnograficznym problematykę śląską przez pryzmat wybranych kategorii krytyki postkolnialnej badała na przykład K. Kossakowska-Jarosz, Szczęście w drobiaz gach ż ycia codziennego – echa biedermeieru w śląsko-polskiej kulturze, [w:] Śląskie pogranicza kultur, t. 2,
red. M. Ursel, O. Taranek-Wolańska, Wrocław 2012, s. 45–66.
296
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
symbiozy wielu kultur i religii. Po 1945 roku, między innymi z powodu polityki
repatriacyjnej, łączy się on w wymiarze nie tylko symbolicznym z chętnie interpretowanym przez pryzmat postkolonializmu „mitem krsowym” 7. To dyskurs postkolonialny pozwala nieco inaczej spojrzeć na problematykę tożsamościową i tzw.
podmiot polski8. I tak na przykład kategoria „Innego”, „Obcego” włączona w dyskurs postależnościowy pozwala uwolnić dotychczasowe badania śląskoznawcze
z licznych naleciałości ideologicznych, w których w bardzo stereotypowy i uproszczony sposób sygnalizowano problematykę kolonizatora i kolonizowanego czy już
po 1945 roku – dekolonizowanego. W tym wymiarze perspektywa postkolonialna
zmusza a priori do „lektury podejrzliwej”, jak to określa Skórczewski9. W zależności od punktu widzenia wyłaniającego się z poszczególnych źródeł literackich bądź
paraliterackich, najczęściej bardzo trudno określić bowiem, kto jest de facto kolonizatorem, a kto kolonizowanym. Odpowiedzialność dziejowa za przemoc związaną
z anektowaniem przestrzeni na Śląsku dosłownie i symbolicznie przenoszona zostaje z „my” na „oni”. Jak przekonuje Jan P. Hudzik,
Materia kulturowo skundlona jest wielogłosowa, bardziej niż na monolog […]
otwarta na dialog, rozmowę, w której ścierają się różne sądy i punkty widzenia.
Śląsk ma dlatego strukturę zdarzenia/zderzenia różnych dyskursów. […] Śląsk, jak
każda różnica kulturowa, jest utopią, miejscem, którego nie ma, rzeczywistością
absolutną, w tym sensie, że jest niejako wszędzie i nigdzie zarazem. Dostępną myśleniu dialogicznemu, wolnemu od przemocy sposobów badania kultury z czarno-białym obrazem naszych i obcych, odrzucającemu absolutny punkt widzenia – nie
da się wyjść poza kulę, której środek jest wszędzie, a obwód nigdzie10.
Jako materiał egzemplifikacyjny wykorzystujemy w artykule kilka literackich
i paraliterackich źródeł traktujących o historii Miedzianki (niemiecki Kupferberg), nieistniejącego już miasteczka koło Jeleniej Góry, niegdyś jednej z bardziej
atrakcyjnych turystycznie miejscowości Przedgórza Sudeckiego.
Są to przede wszystkim: reportaż Filipa Springera Miedzianka. Historia Znikania (2011)11; udostępnione w Internecie tłumaczenie manuskryptu Kroniki Janowic
Zob. D. Skórczewski, Melancholia dyskursu kresoznawczego, [w:] Teoria – literatura – dyskurs, op. cit.,
s. 427–473.
8
Ciekawe wyniki badań statystycznych na temat tożsamości mieszkańców Dolnego Śląska
podaje G. Rak, Wielokulturowa przestrzeń Dolnego Śląska jako cz ynnik kształtujący świadomość jego mieszkańców, [w:] K ultura jako przedmiot badań geograficznych, red. E. Orłowska, Wrocław 2002, s. 87–109.
9
Jak pisz badacz, „Lektura »podejrzliwa« (bo z takim procederem krytycznoliterackim mamy tu
do czynienia) prowadzi do odsłonięcia ukrytej w dyskursie literackim imperialnej ideologii oraz procesów kulturowych będących jej emanacją”. Zob. D. Skórczewski, Postkolonialna Polska, op. cit., s. 101.
10
Zob. J.P. Hudzik, Zrozumieć Śląsk. R óżnica kulturowa i granice teorii, „Teksty Drugie” 2011, nr 5,
s. 239.
11
F. Springer, Miedzianka. Historia znikania, Wołowiec 2011. Dla ułatwienia lokalizacji cytatów
tekście głównym stosuję skrót FS, po przecinku podając numer stronicy.
7
297
Śląskie pogranicza kultur
Panorama Miedzianki – rycina ze zbiorów H. Szczepańskiej
Wielkich (Kronik über Kupferberg), wsi sąsiadującej z Miedzianką, autorstwa Dory
Puschmann12 (to ciekawe źródło historii powojennych wysiedleń, opisane nieco
z perspektywy pełnego żalu wygnańca, walczącego o ocalenie skrawków dawnej, mozaikowej tożsamości mieszkańców niewielkiej dolnośląskiej miejscowości. Jak można przeczytać we wstępie do Kroniki: „Miłość do śląskiej ojczyzny,
do Gór Olbrzymich i mojej rodzinnej wsi Janowice w Górach olbrzymich spowodowała, że po wygnaniu w roku 1946 rozpoczęłam zbieranie tych niewielu
ocalałych zdjęć, widokówek, książek, map itd. Była to próba odtworzenia historii
wsi Janowice sprzed roku 1945 w ramach posiadanych dowodów rzeczowych. Ta
kronika ma na celu ukazanie życia i działalności ludzi, a także oblicza tej ziemi
– jej krajobrazu. Przekażcie tę książkę Waszym dzieciom, wnukom, ażeby obraz naszej niezapomnianej Ojczyzny zachowały na zawsze!”); liczne internetowe
źródła (m.in. informacje prasowe, recenzje, relacje, artykuły, zdjęcia archiwalne)
potwierdzające kontrowersje narosłe wokół spektaklu Miedzianka w reżyserii Łukasza Fijała, który w 2013 roku miał premierę w Teatrze im. Cypriana Kamila
Norwida w Jeleniej Górze („Miedzianka jest spektaklem podejmującym tematykę
i wątki związane z trudnymi momentami historii Dolnego Śląska. Są w nim ukazane losy mieszkańców Miedzianki – małego miasteczka położonego kilkanaście kilometrów na wschód od Jeleniej Góry; miasteczka, o którego istnieniu do
niedawna wiedzieli zaledwie nieliczni. Wielka historia przekazana we wspomnieniach niezwykłych ludzi, ale też wielka historia przewijająca się przez sponiewieraną świadomość współczesnych. W spektaklu podejmowane jest między innymi
zjawisko wysiedleń, które w praktyce wymieniło całą ludność tego regionu. Ci,
12
D. Puschmann, manuskrypt Kronika Janowic Wielkich, przeł. P. Nowak, S. Tadrak, [dostęp:
15.06.2013]. Dla ułatwienia lokalizacji cytatów tekście głównym stosuję skrót DP.
298
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
którzy przybyli tu po wojnie, przez wiele lat żyli w poczuciu, że wszystko na tych
ziemiach jest nieoswojone i obce, a życie ich z każdym rokiem może zostać narażone na kolejną przeprowadzkę. Obawa, że Niemcy wrócą przez dłuższy czas
paraliżowała również mieszkańców Miedzianki”13).
„Bestia historii”
„Bywają ponoć miejscowości, przeciwko którym sprzysięgło się wszystko zło błąkające się po świecie. Na takie upośledzone miasteczka i wsie spada zawsze grad,
oszczędzając sąsiednie miejscowości, tam najczęściej pioruny wzniecają pożary.
Tak przynajmniej twierdza ludzie zabobonni. […] Miedzianka jest umierającym
półtrupem miasteczka, które gotowe nie dożyć dni swej przyszłej chwały” (FS,
163) – taka informacja pojawiła się na łamach „Nowin Jeleniogórskich” w 1961
roku, czyli jedenaście lat przed wydaniem oficjalnej decyzji o likwidacji dawnego górniczego miasteczka (w 1972 roku wysiedlono stamtąd ostatnich mieszkańców, niszcząc pozostałości zabudowy). Co doprowadziło do stopniowego znikania miasteczka z mapy obecnego Dolnego Śląska? Być może odpowiedź na to
pytanie ukryta została w historii Miedzianki – jej transraniczności i związanych
z nią licznych interferencjach kulturowych. Historia Kupferbergu, miejscowości
położonej na liczącej trochę ponad 500 m n.p.m. Miedzianej Górze, sięga XVI
wieku (choć są i wcześniejsze, na poły legendarne wzmianki o odkryciu w miejscu
powstania późniejszego miasteczka rud miedzi przez niejakiego Laurentiusa Angelusa już w 1156 roku), kiedy to właścicielem Miedzianki zostaje Hans Dippold
von Burghaus, który odbudowuje zniszczony podczas wojen husyckich zamek
Bolczów i jako pierwszy wykorzystuje górniczy potencjał miasteczka, rozpoczynając wydobycie rud miedzi. Jak przypomina Filip Springer,
Zabobonni mówili, że wszystko przez to, że w Kupferbergu przed laty brat zabił
brata. Przelanie braterskiej krwi miało ściągnąć na miasteczko klątwę. Przypominały o tym dwa kamienne krzyże postawione śląskim zwyczajem przez samego
zbrodniarza tuż obok drogi biegnącej do Johannesdorfu. „Memento” na jednym
z nich nie pozwalało zapomnieć (FS, 5).
Dziejowe zawirowania i pewien złodziejski proceder przetrwa tylko jeden
z krzyży i to on, przeniesiony już w inne miejsce przez dawnego mieszkańca
Miedzianki, przypominał będzie w XXI wieku o tym, że miasteczko w ogóle istniało14. Być może dlatego, że – jak argumentuje Springer we wstępie do swojego
reportażu,
http://teatrnorwida.pl/miedzianka/, [dostęp: 20.06.2013].
Pomijam tu fakt, że od 2012 roku w Miedziance stopniowo osiedlają się ludzie i budowane
są nowe domy.
13
14
299
Śląskie pogranicza kultur
Historia nigdy na dobre tu nie zawitała, raczej wałęsała się po okolicy. Z perspektywy ludzi mieszkających w tych kilku domkach ustawionych buńczucznie na szczycie góry wyglądała jak bestia, która umie tylko siać chaos i zniszczenie, i której nigdy nie jest tu po drodze (FS, 6).
To jednak „bestia historii” miała wpływ na stopniowe kształtowanie się multikulturowego charakteru Miedzianki. Co znamienne, dzieje „miasta, którego nie
ma”, są ściśle związane z historiami i jednocześnie mikrohistoriami jego destrukcji
i odrodzeń. Szybko rozwijająca się górnicza osada po praz pierwszy ulega niemal
całkowitemu zniszczeniu w trakcie wojny trzydziestoletniej, toczącej się na Śląski
w latach 1618–1648. Paradoksalnie, historia globalna daje początek całej serii klęsk
i katastrof, jak na przykład szarańcza, klęski nieurodzaju czy zabójczo mroźne
zimy. W 1724 roku w miasteczku pojawia się proboszcz Johann Martin Stuple, założyciel bractwa Najświętszego Serca Jezusa w Kupferbergu. Spędzi tam aż trzydzieści lat, a jego działalność będzie pamiętana co najmniej przez kolejne dwa stulecia. Jak przypomina Springer, „Bestia budzi się ponownie w 1740 roku w umyśle
Fryderyka II Wielkiego Hohenzollerna, który postanawia odebrać austriackim
Habsburgom Śląsk, w tym także zielony Kupferberg. Kolejne wojny o te tereny
trwają ponad dwadzieścia lat” (FS, 14). Na mieszkańców miasteczka nałożona zostaje kontrybucja – odczuwalny skutek dominacji „tymczasowego kolonizatora”.
Sam Fryderyk, namówiony do tego przez pewnego oszusta, płaci za poszukiwania złóż cennego kobaltu pod ziemią miasteczka. Mistyfikacja wychodzi jednak
na jaw, a mit górniczego Eldorado przynosi mieszkańcom kolejne rozczarowania.
W 1824 roku w Kupferbergu dochodzi do pożaru, w wyniki którego zniszczeniu ulega znaczna część zabudowy architektonicznej miasteczka15. Z zachowanych zapisków pastora pobliskiej miejscowości Alt Kamnitz dowiadujemy się
jednak, że obok siebie funkcjonowały dwie szkoły – katolicka i ewangelicka. Tę
znaczącą symbiozę religijną, typową zresztą dla ówczesnego Śląska, a tu wpisaną
w tragiczne dzieje miasta, tak opisuje Springer:
Miasteczko po raz kolejny podnosi się z upadku. W dwa lata po pożarze, 12 listopada
1826 roku pastor Christian Schreck może z dumą konsekrować nową świątynię. W czasie uroczystości wygłasza piękną mowę, a następnie każe ją wydrukować i sprzedawać
15
Tuż po pożarze miasteczko odwiedza hrabina Fryderyka von Reden z Buchwaldu (nb. to
ona doprowadza do tego, że do Karpacza przetransportowany zostanie słynny kościół znad jeziora Wang. Jej mężowi zawdzięcza się zaś rozpowszechnienie na Śląsku najnowszych technologii
górniczych i hutniczych). „Hrabina jest poruszona widokiem miasta, które po praz kolejny zniknęło. Odwiedza mieszkańców, pociesza zdrowych, z troską pochyla się nad rannymi. Potem jedzie
na targ do Bad Warmbrunn [obecnie Cieplice koło Jeleniej Góry – przypis O.T.-W.] i kupuje to, co
w zimne październikowe dni wydaje się najpotrzebniejsze tym, którzy stracili wszystko – sześćdziesiąt jeden par butów z cholewami i dwanaście par małych butów. Wszystkie, które tego dnia
szewcy z Bad Warmbrunn mogą jej sprzedać. W rodzinnej posiadłości hrabina zapędza do roboty
całą swoją służbę, która na drutach robi z ciepłej wełny ubrania dla pogorzelców” (FS, 18).
300
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
wśród mieszkańców i gości. Uzyskane w ten sposób środki przekazuje parafii katolickiej, która swoją świątynię odbudowuje trzy lata dłużej. Jej projektantem jest nie kto
inny, tylko sam Friedrich Schinkel, autor berlińskiego Alt Museum (FS, 18–19).
I woja światowa omija Kupferberg, a już w pięć lat po jej zakończeniu wznowione zostaje wydobycie w kopalni miedzi. Znamienne jest wówczas to, że „Na jednym z szybów promienieje wielki obraz świętej Barbary namalowany przez brata
górniczego – pana Fitznera. Pastor Helmut Eberlein i ksiądz Johannes Kaufmann
wspólnie tłumaczą wiernym, że tylko gorliwe modlitwy sprowadzą na nich łaskę i bezpieczeństwo w czasie pracy” (FS, 19–20), zresztą – co należy podkreślić
– „Dowodów na pokojowe, a przynajmniej obojętne współżycie przedstawicieli
obu wyznań jest aż nadto” (FS, 51).
Kupferberg, rynek z kościołem, rycina ze zbiorów H. Szczepańskiej
Atrakcyjność turystyczna Kupferbergu z czasem wzrasta, ponieważ jest ono
najmniejszym i jednocześnie najwyżej położonym miasteczkiem w Prusach. Sławę przynosi mu również prowadzony przez Geogra Franzky’ego browar i produkowane w nim piwo – Kupferberg Gold (Złoto Kupferbergu). Wszystkie te czyniki przyciągają kuracjuszy i turystów. Mimo starań, miasta nie można formalnie
nazwać kurortem, ponieważ nie ma w nim ani sanatorium, ani odpowiedniej infrastruktury leczniczo-wypoczynkowej. Tanie kwatery prywatne i sława okolicznego browaru powodują jednak, że turyści chętnie odwiedzają ten rejon. Ponadto
na początku XX wieku ówczesny proboszcz miasteczka, Johannes Kauffman,
popularyzuje Kupferberg, opracowując pierwsze przewodniki po okolicy, w których opisuje szlaki i zabytki Gór Sokolich, Olbrzymich i Ołowianych. Podkreśla
w nich również uzdrowiskowy potencjał okolic.
301
Śląskie pogranicza kultur
Etykieta piwa Kupferberger Gold
Mimo licznych zawirowań dziejowych, można więc uznać, że Kupferberg był
jednym ze znamiennych przykładów symbiozy i religijnej, i kulturowej na Śląsku.
Tożsamość najmniejszego miasteczka w Prusach, zwłaszcza w okresie przed II
wojną światową, kształtowała się właśnie dzięki licznym interferencjom kulturowym. Ale to właśnie „bestia historii”, jak określił ją Springer, spowodowała,
że dla lepszego zrozumienia mozaikowej tożsamości mieszkańców Dolnego Śląska po 1945 roku szczególnie pomocna wydaje się perspektywa postkolonialna.
Kupferbegr, czyli późniejsza Miedzianka, jest tu przypadkiem szczególnym, ale
jednocześnie reprezentatywnym. Jej historia pozwala bowiem wychwycić liczne
paradoksy, które miały wpływ na ukształtowanie obecnej, geograficznej mapy
Dolnego Śląska. Dora Puschmann, autorka przywoływanej już Kroniki Janowic
Wielkich, tak pisze w swoim paraliterackim dokumencie:
Janowice w Górach Olbrzymich i nasze okoliczne miejscowości ściśle związane z Janowicami – Miedzianka, Mniszków, Trzcińsko, Karpniki i Radomierz to są
nie tylko nazwy, to żywe wspomnienia zakorzenione w duszach pokoleń.
I tak jesteśmy wszyscy tutaj, młoda generacja, dzieci swych rodziców, wspominamy teraz dzieciństwo naszych ojców. Doszukujemy się takich wartości jak
historia, kultura, mowa, poezja.
Miesiącami ciągnęły się przygotowania, zbierałam niezbędne materiały, wycinki z gazet, zdjęcia, relacje. W wielkim trudzie składałam cząstki mozaiki jedną
po drugiej i tak nakreślone zostały moje osobiste wspomnienia oraz moich kochanych janowiczan16.
16
302
D. Puschmann, op. cit.
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
Panorama Miedzianki, na dole po lewej stronie – rynek, na dole po prawej stronie – kopalnia. Ze zbiorów E. Pyzika
„Strzępki historii”
„Może butelka znalazła się tam dlatego, że ktoś uznał, że to doskonałe miejsce,
by wyrzucić te śmieci, które we wszystkich domach zostały po Niemcach. Nie
zdążyli przecież sami posprzątać” (FS, 23–24) – zastanawia się autor, sugerując
jednocześnie, że śmieci te (korek i butelka) to ważne strzępki historii. Punktem
wyjścia do kreślenia historycznej mapy nieistniejącego już miasteczka są właśnie
te śmieci, ale jednocześnie wydaje się, że sposób, w jaki Springer prowadzi reportażową narrację, jest reprezentatywny dla szerszego nurtu badań literaturoznawczych, w którego obrębie usytuowana jest geopoetyka. Już kilka lat temu Elżbieta
Rybicka przekonywała, że
Szukanie śladów literackich światów w rzeczywistych przestrzeniach nie świadczy […] o prostoduszności w stylu odbioru fikcyjnego dzieła, ale o niezwykle żywej i twórczo rozwijającej się tendencji w kulturze współczesnej. A mianowicie
o przekonaniu, że kulturowe reprezentacje miasta tworzą krajobraz, w którym żyjemy, są więc niezbywalną częścią naszego doświadczenia i naszej rzeczywistości.
Nie chodzi tu bowiem o naiwny mimetyzm, unieważniający fikcyjne ramy dzieła,
lecz o performatywny wymiar literatury i artefaktów kulturowych. Wykraczają one
303
Śląskie pogranicza kultur
wszak poza imaginacyjny status i wkraczają w realność, kształtując nasze wyobrażenia topograficzne i nasze mapy świata17.
Kupferberg/ Miedzianka okazuje się w tym kontekście przypadkiem szczególnym, ponieważ ma ona status „miasta, którego nie ma”, ale jednocześnie artefakty jej mieszkańców wciąż funkcjonują w zbiorowej świadomości, nawet jeśli są
to tylko drobiazgi, śmieci, ruiny domów, kamienny krzyż z napisem „Memento”,
popękane rozwaliny czy ślady po dawnych kopalnianych szybach.
Interesująca nas perspektywa postkolonialna zaczyna się coraz bardziej krystalizować we wspomnieniach dawnych mieszkańców dotyczących historii miasteczka z okresu tuż przed wybuchem II wojny światowej, które rekonstruuje
Springer. Nie jest to więc narracja globalna, ale raczej zlepek mikrohistorii, z jednej strony uzupełniających się, z drugiej – pokazujących Miedziankę jako przestrzeń konfl iktu.
Jeszcze przed rozpoczęciem II wojny światowej do Kupferbergu zaczynają
przybywać uciekinierzy ze Wschodu: „pan Stolpe z rodziną, który mieszkał wcześniej w prowincji Posen, i pan Rose z żoną z rosyjskiej Ukrainy. Wszyscy oni mogli nam dużo opowiedzieć o prześladowaniach, które musieli znosić obywatele
niemieccy w Polsce i Związku Radzieckim. Poza tym życie w Kupferbergu przed
wybuchem II wojny światowej płynęło harmonijnie” (FS, 53–54). W czasie II
wojny światowej mieszkańcy Kupferbergu muszą wprawdzie potwierdzać swoją
aryjskość, ale – jak relacjonuje jeden z dawnych mieszkańców – „Jedynym śladem
wojny w miasteczku były wielkie problemy z zaopatrzeniem, zwłaszcza w żywność. Latem chodziliśmy po lasach, zbierając grzyby, jagody, a pod koniec wojny
także lebiodę. Najbardziej męczące były jednak nasze wyprawy po chleb” (FS,
55). Front wojenny omija wprawdzie miasteczko18 („W czasie całej wojny nie słyszeliśmy w miasteczku ani jednego wystrzału. Niekiedy tylko zza gór dochodziły jakieś pomruki albo dudnienie, ale nasza matka mówiła wtedy, że najpewniej
idzie burza. Myśmy o tej wojnie po prostu nie wiedzieli. A potem zobaczyliśmy
Rosjan i wszystko się zmieniło” (FS, s. 56), woja jest odczuwalna w wymiarze
mikrohistorycznym, który rekonstruuje Springer. Reportażowa narracja autora
Miedzianki jest zresztą doskonałym narzędziem do ukazania zderzenia historii
z życiem codziennym. Na przykład:
Mocy, miarowy krok podkutych butów. Stukali nimi o bruk. Śpiewali piosenki. Nikt
nie spodziewał się tego, co zaraz się wydarzy. Gospodynie stały przy kuchniach
17
E. Rybicka, Geopoetyka (o mieście, przestrzeni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych),
[w:] Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M.P. Markowski, R. Nycz, Kraków 2006, s. 483.
18
Springer przytacza wiele relacji utrzymanych w podobnym tonie: „W czasie całej wojny nie
słyszeliśmy w miasteczku ani jednego wystrzału. Niekiedy tylko zza gór dochodziły jakieś pomruki albo dudnienie, ale nasza matka mówiła wtedy, że najpewniej idzie burza. Myśmy o tej wojnie po
prostu nie wiedzieli. A potem zobaczyliśmy Rosjan i wszystko się zmieniło” (FS, s. 56).
304
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
(dochodziła pora obiadu), mężczyźni wracali z pracy, dzieciaki dokazywały na ulicach, upał skraplał się nad pięknym i zielonym Kupferbergiem. Jego nastoletni synowie postanowili jednak, że ten dzień wszyscy tutaj zapamiętają. A może to nie
oni? Wymyśliliby to sami? Ktoś za nich wymyślił? Kto? (FS, 57–58).
Warto podkreślić również, że fenomen ówczesnego Kupferbergu wiąże się zjego
położeniem geograficznym. Zawładnięty wojną świat istnieje za górami i to one stanowią naturalną granicę – linię demarkacyjną wyznaczającą przestrzeń „naszą” i „obcą”:
Właśnie – za górami. Wystarczy stanąć w którymkolwiek miejscu zielonego miasteczka, by przekonać się, że tutaj cały świat jest za górami. Można wejść na wzgórze Chaussiego i stamtąd podziwiać panoramę Gór Olbrzymich, Gór Sokolich,
Gór Ołowianych. Wszystko, co ważne, dzieje się za nimi. Gdzieś za górami przestała istnieć Austria, za górami zdemontowano Czechosłowację, także R eichskristallnacht – Noc Kryształowa – spadła na świat za górami (FS, 65).
„Obca” okazuje się jednak nie tylko przestrzeń za górami; „obcym” zagrażającym podmiotowości miasteczka jest również między innymi system faszystowski – to on wkrada się do Kupferbergu i niszczy symbiozę codzienności. Zimą
1945 roku następuje stopniowa ewakuacja Niemców z terenów obecnego Górnego i Dolnego Śląska: „Wśród tych uciekinierów jest też Helena Szczepańska. Ma
osiem lat i jest najmłodsza z pięciorga rodzeństwa. Do tej pory, razem z matką,
mieszkali w Niklasfähre, na granicy Dolnego i Górnego Śląska. Dzięki niemieckim korzeniom, a mimo de facto polskiego pochodzenia, zostają ewakuowani wraz
z innymi Niemcami” (FS, 71).
Status kolonizatora można tak naprawdę przypisać dopiero Sowietom,
a w konsekwencji sowietyzacji również Polakom przesiedlanym na Dolny Śląsk
po II wojnie światowej. Okrucieństwo czerwonoarmistów jest już wręcz legendarne i stało się elementem wielu literackich i paraliterackich świadectw, choć
opisy okrucieństw czerwonoarmistów wobec ludności niemieckiej na terenie
Prus Wschodnich były dodatkowo koloryzowane przez niemiecką propagandę.
Jak relacjonuje Springer:
Wśród mieszkańców miasteczka i uchodźców powszechna jest opinia, że nawet tułaczka na siarczystym mrozie jest lepsza niż dostanie się w łapy komunistów. […]
Nic więc dziwnego, że na wieść o zbliżających się Rosjanach w ludziach uruchamia
się potrzeba ucieczki. Ci, którzy już uciekać nie mogą, decydują się na samobójstwo. W wioskach i miasteczkach Rzeszy takich przypadków są setki. Wieszają się
całe wsie i przysiółki. Wieszają się całymi rodzinami, matki uśmiercają swoje dzieci,
a potem same odbierają sobie życie (FS, 72).
W lutym 1945 roku zostaje wydana decyzja o ewakuacji Kupferbergu. Opis
tych pierwszych wysiedleń mieszkańców miasteczka, jaki przytacza Sproinger,
jest symptomatyczny:
305
Śląskie pogranicza kultur
Karl Heinz Friebe ubiera się ciepło i dba, by równie ciepło ubrana była jego siostrzyczka. Na zewnątrz szaleje zamieć. Zabierają z domu resztki żywności i najpotrzebniejsze rzeczy, nie wiedzą, dokąd jadą. Sprzątają w mieszkaniu, zamykają
drzwi na klucz, klucz wkładają do kieszeni (FS, 73).
Na przełomie lata i jesieni 1945 do Kupferbergu przyjeżdżają pierwsi Polacy,
w tym milicjanci. Na podstawie rozkazu Dowództwa 2. Armii Wojska Polskiego
z 24 czerwca 1945 roku (pisownia oryginału) dowiadujemy się:
Z Niemcami postępować tak, jak oni postępowali z nami. Wielu zapomniało już,
jakie było ich postępowanie z naszymi dziećmi, żonami, starcami. Czesi potrafi li
postąpić tak, że Niemcy sami uciekli z ich terytorium. Należy wykonywać swoje
zadanie w sposób twardy i zdecydowany, tak, żeby germańskie plugastwo nie chowało się po domach, a uciekło od nas samo, a znalazłszy się na swojej ziemi, dziękowało Bogu za szczęśliwe wyniesienie głów. Niezapominajmy, że Niemcy zawsze
będą Niemcami. Wykonując swoje zadanie nie prosić, a rozkazywać (FS, 80).
Z przemocą, choć w wymiarze symbolicznym, mamy również do czynienia
w związku z powojenną praktyką nadawania nowych, czasem spolszczonych
nazw dotąd niemieckim miejscowością. Jak przypomina Elżbieta Rybicka:
Toponimia w literaturze wywołuje wszakże dwa problemy – kwestie związane z reprezentacją (to znaczy jej zawieszeniem) oraz problem, który sytuuje się w nieco
innym rejonie, choć też dotyczy reprezentacji. Mianowicie tak często powtarzający
się motyw przemianowania miejsc jest kwestią przemocy symbolicznej, w której
walka toczy się o reprezentację. Z tej racji toponimia urasta do rzędu kluczowego,
bo najbardziej widocznego instrumentu władzy. Nie tylko historia należy bowiem
do zwycięzców, ale i mapa terytorium19.
W Miedziance Springera, mimo aneksji terytorium, historia tylko pozornie należy do zwycięzców:
W niemal każdym numerze „Schlesiche Bergwacht” jakiś Niemiec pisze: „unser
schönes Hirschberg” (nasz piękny Hirschberg) albo coś w tym rodzaju. Potem, jak
przyjedzie do Trzcińska, Janowic czy Miedzianki, wysiądzie ze swojego wypasionego mercedesa („jak to się, proszę pana, dzieje, że my wojnę wygraliśmy, a to ich
emeryci mercedesami tutaj przyjeżdżają”) i wtedy mu to „unser” albo „mein” wyskoczy wśród Polaków, to robi się tak jakoś niezręcznie. Ludzie tutaj głupi nie są,
swoje rozumieją. I może wszystkiego w lot nie łapią, ale „mein” i „unser” wychwycą od razu (FS, 91).
Ponadto, jak relacjonuje Springer w odniesieniu do jednego z mieszkańców
Kupferbergu:
19
306
E. Rybicka, Miejsce, pamięć, literatura (w perspektywie geopoetyki), „Teksty Drugie” 2008, nr ½, s. 30.
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
Karl Heinz Friebe już wie z oficjalnych ogłoszeń rozwieszonych w miasteczku,
że nie jest żadnym Niemcem, a jedynie niemcem. […] Wkrótce Karl Heinz Friebe dowiaduje się też, że Kupferberg nie jest już Kupferbergiem. Jego nowa nazwa
to Miedziana Góra. Jannowitz staje się Janowicami, Rudelstadt to Ciechanowice,
Märzdorf to Marciszów, a Waltersdorf to Mniszków. Co więcej, Hirschberg to teraz
Jelenia Góra, Bad Warnbrunn to Cieplice. Breslau nazywa się już Wrocław, a Görlitz – Zgorzelec. Żadnej z tych nazw Karl Heinz Friebe nie umie wymówić. Tylko
Berlin pozostał Berlinem. Ale niektórzy mówią, że Berlina już nie ma (FS, 81–82).
Trudno nie przyznać racji Rybickiej, która dowodzi, że „Inkorporacja zaanektowanej przestrzeni […] ma charakter językowy, ale język, stając się narzędziem
przemocy symbolicznej, podporządkowany zostaje polityce reprezentacji konfiskującej pamięć i genealogię miejsca”20.
Relacji potwierdzających naszą opinię, że w okresie po 1945 roku Dolny Śląsk
przestał być miejscem wielonarodowej symbiozy, jest w reportażu Springera wiele. Jednocześnie nie pozwalają one na wydanie jednoznacznego sądu na temat
winnych tej nowej, geopolitycznej sytuacji, ale przeczą wyraźnie silnie zideologizowanemu nurtowi badań śląskoznawczych, w którym utrwalano obiegowe opinie o „złych Niemcach” i „dobrych Polakach”. Znamienne pod tym względem
na przykład informacje na temat przesiedleń Niemców mieszkających na terenie
Kotliny Jeleniogórskiej, które przedstawia ówczesny komendant wojenny Jeleniej
Góry, major Smirnow:
Zebranie przeprowadzam w celu uprzedzenia was o tym, że zostaniecie stąd wysiedleni. Okolice Jeleniej Góry już wysiedlają, Jelenią Górę i Warnbrunn będą wysiedlać
14 i 15 lipca. Dlatego Was uprzedzam, żebyście wiedzieli, bo Polacy jeszcze o tym nie
wiedzą. Gdyby oni wiedzieli o tem, to już by zaczynali rabować i plądrować.
Wysiedlenie będzie iść normalnie i w porządku, nie tak, jak to robią Polacy.
O północy przychodzą, dają 20 minut czasu i tylko 20 kilogramów pozwalają ze sobą zabrać. Ja pozwalam zabrać nie 20 kilogramów, a więcej, ile możecie
ze sobą zabrać.
[…] Póki ja jestem, to nie pozwolę na to, by Polacy wyrządzili krzywdę. Nieraz,
kiedy dowiaduję się, że Polacy rabują, to ja wyjeżdżam chociaż w nocy i nie pozwalam na to.
[…] Ja myślę, że wam wszystko jest zrozumiałe, bo ja powiedziałem dość, a nawet za dużo, a dlatego, że jestem pewien, że tu nie ma nikogo z Polaków. Bo gdyby
tu ktoś z Polaków był, to ja bym wam tyle nie powiedział21.
Nowy, terytorialny podział Śląska staje się de facto swoistą zemstą nad dawnym
kolonizatorem. Paradoksalnie, role „podbijanego” i „podbijającego” odwracają
Ibidem, s. 31.
Niemcy w Polsce 1945–1950. Wybór dokumentów, t. IV: Pomorze Gdańskie i Dolny Śląsk, red. D. Boćkowski, Warszawa 2001, s. 134.
20
21
307
Śląskie pogranicza kultur
się. Jak pisał w jednym zarządzeniu Stanisław Piaskowski, pełnomocnik zarządu
RP na Dolny Śląsk:
Jedziemy jako pionierzy polskości, jako mściciele za wiekowe krzywdy zadane ręką
niemiecką słowiańskim ludom i szczepom. Wymagać więc będę bezwzględnego
posłuszeństwa mym rozporządzeniom, ścisłego i terminowego wykonywania zarządzeń ministerialnych oraz pamiętania na każdym kroku, miejscu i przy każdej
czynności, iż jesteśmy Narodem Słowiańskim o starej, niezdegenerowanej kulturze. […] Do osób pochodzenia słowiańskiego, które uległy germanizacji, do czasu
wydania szczegółowych zarządzeń, należy odnosić się życzliwie, lecz bez czynienia
jakichkolwiek zobowiązań na przyszłość (FS, 95–96).
Na Dolnym Śląsku pojawiają się więc stopniowo repatrianci, przesiedleńcy,
szukający szczęścia i chleba, a „Do tego całe plugastwo, element i hołota ciągnie
na Dolny Śląsk, jak ćmy do świecy. Po kraju krążą opowieści o skarbach i dobrobycie, jaki zostawiają Niemcy. Każdy chce się do tego dobrobytu podłączyć”
(FS, 96). Ład zostawiony przez Niemców bywa wręcz mitologizowany: „Domy
z bieżącą wodą, prądem, w środku wszystkie meble, na stołach zastawy, nawet
jedzenie w spiżarkach zostawili. I dla każdego osadnika jest pole, będzie można
gospodarzyć” (FS, 102).
W 1948 roku w dawnej kopalni miedzi Sowieci rozpoczęli potajemne wydobycie uranu. Dla wielu pracujących tam Polaków kopalnia stała się drugim cmentarzem – dosłownie i symbolicznie, ponieważ ta niekontrolowana eksploatacja
kopalnianych korytarzy oraz samowolne budowanie kolejnych szybów doprowadziło w rezultacie do zapadania się ziemi, na której położona była Miedzianka:
W domu się o kopalnie nie mówiło, bo to była tajemnica i nikt nikomu nie ufał.
Matka przychodziła z roboty zawsze zakutana w kufajki i kilka warstw onuc, ale
nigdy nam nie powiedziała, co tam robi. Bo gdybyśmy się my w szkole albo na podwórku wygadali, że ona w kopalni uranu pracuje, toby ją tam zabili w tej kopalni
i byśmy matki nie mieli (FS, 119).
Kopalnia zostaje nieoczekiwanie zamknięta w 1952 roku, „Ci górnicy, którzy
wcześniej o to nie zadbali, zostają teraz bez pracy. Całe dnie spędzają teraz przed
swoimi domami, pokasłując i wspominając czasy, w których na wszystko było ich
stać. Teraz nie stać ich prawie na nic. Zresztą nawet, gdyby chcieli, i tak nie mieliby gdzie swoich pieniędzy wydać. Z dnia na dzień Miedzianka wyludnia się coraz
bardziej, pustoszeją kolejne domy, znikają sklepy i warsztaty. Miasteczko szybko
staje się upiorem, który straszyć będzie jeszcze przez dwadzieścia lat” (FS, 148).
Po zamknięciu kopalni miasteczko stopniowo zaczyna się wyludniać: „Ostatni
mieszkają na obrzeżach miasteczka, zajmują tylko kilka domów, nie rzucają się
w oczy. Nikt nie wie, czy mają jeszcze jakąś nadzieję, czy zostali, bo po prostu nie
mają już siły, by cokolwiek zmienić” (FS, 153).
308
Olga Taranek-Wolańska Miasto, którego już nie ma
W 1957 roku Niemcy po raz ostatni mogą wyjechać z Polski w ramach powojennych repatriacji. Z Miedzianki wyjeżdża wówczas wraz w rodziną właściciel rozlewni lemoniady, Maksymilian von Glyschinsky, zwany Gliszczyńskim. Przyjaźnił
się ze Stefanem Spiżem, powojennym właścicielem znanego browaru w Miedziance. W liście do przyjaciela, jaki pisze 7 listopada 1957 roku, stwierdza, że „Stan ogólnego zdziczenia przejmuje jednak grozą” (FS, 156). To w ty okresie dochodzi do
swoistej mityzacji Jeleniej Góry. Miedzianka zaczyna zapadać się pod ziemię i, jak
relacjonuje Springer, „Dla ludzi z Miedzianki Jelenia Góra jest jednak czymś więcej.
Jest marzeniem o opuszczeniu miasteczka widma, w którym jęczą domy i w którym
po każdej większej ulewie trzeba przed wyjściem z domu sprawdzać, czy na zewnątrz jest jeszcze kawałek ziemi, na którym można by postawić stopę” (FS, 185).
Znamienne jest to, że odpowiedzialność za zniszczenie miasteczka zawsze
przerzucana jest z „my” na „oni”. O zrujnowanie miasteczka oskarża się na przykład przybyłych tam Romów22 (do rangi groteski urosły już opowieści o tym, że
Romowie rozmnażali się w Miedziance tak szybko, że swoją liczebnością przyczynili się do całkowitego zrujnowania miasteczka) oraz Irenę Kamińską-Siutę23,
rzekomo za której sprawą „13 maja 1972 roku podpisany zostaje ostateczny wyrok. Wojewódzka Rada Narodowa we Wrocławiu podejmuje decyzję o likwidacji
miasteczka Miedzianka” (FS, 190).
21 grudnia 2013 roku na Scenie Studyjnej Teatru im. Cypriana Kmaila Norwida w Jeleniej Górze odbyła się premiera spektaklu Miedzianka w reżyserii Łukasza
Fijała. Wokół spektaklu narosło wiele kontrowersji, a lokalni dziennikarze nazwali go wręcz „antypolskim”. Dyrektor jeleniogórskiego teatru, Piotr Jędrzejas,
podczas specjalnie zorganizowanej Rady Miasta 14 lutego 2014 roku tak tłumaczył zamysł przeniesienia reportażu Filipa Springera ma deki teatru:
Już startując w konkursie na dyrektora, mówiłem, że chcę zrealizować „Miedziankę”, ponieważ jest ważna dla tego miejsca. […] Każdy, kto widział ten spektakl,
wie, że zarzuty o antypolskość są jeśli nie absurdalne, to przesadzone. Nie widzę
w tym spektaklu żadnej treści antypolskiej. Wydaje mi się, że teatr nie jest po to, by
naklejać etykietki albo kogoś wybielać. Nie propagujemy żadnego spojrzenia, a to
że ktoś indywidualnie odbiera jakieś słowa krytyczne wobec Polaków jako antypolskie… W imię czego mamy nasz naród cały czas gloryfikować? Zdrowe podejście polega chyba na tym, że potrafimy utrzymać jakiś dystans i spoglądamy z tego
dystansu na naszą historię. W spektaklu padają też ciężkie słowa wobec Niemców,
wynikające z tego, co się tu działo. 10 km od Miedzianki istniała przecież fi lia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Na pewno warto mówić o spektaklu i historii,
„Romowie. Prześledzono ich z Płowszczyzny w myśl przepisów nakazujących osiedlanie
ludności romskiej i uniemożliwienie jej prowadzenia wędrownego trybu życia. Romowie zajęli pustostany, zapewniają jednak, że nie zostaną tu długo i wkrótce wyruszą w dalszą drogę” (FS, 189).
23
Jak przypomina Springer: „W 1981 roku jedna z jeleniogórskich gazet publikuje tekst o Irenie Kamińskiej-Siucie, w której nazywa ją Wampirem Karkonoszy” (FS, 213)
22
309
Śląskie pogranicza kultur
ale określanie tego spektaklu antypolskim lub spektaklem z jakąś założoną tezą jest
dla mnie bez sensu 24.
Miedzianka, dawny Kupferberg, nawet w XXI wieku pozostaje miejscem konfliktu – miejscem, w którym całkiem niejednoznacznie kształtuje się status kolonizatora. Ale to właśnie perspektywa postkolonialna pozwala rozumieć miejsce jako
dosłowną i symboliczną przestrzeń konfliktu; okazuje się bowiem, że o geografii literackiej Dolnego Śląska więcej mówią nam mikrohistorie ukryte w szczelinach i ruinach domów, uwiecznione na starych, pożółkłych fotografiach, uwięzione
w dawnych szybach kopalnianych etc., niż te sztucznie nieco kreowane za pomocą
wielkich narracji postzależnościowych. Na przykładzie historii nieistniejącego już
miasteczka Miedzianka „Dolnośląski pejzaż postkolonialny” – jeśli by sparafrazować Skórczewskiego – uwolniony został od wszelkich pozostałości idyllicznego
mitu „małoojczyźnianego”, kreującego geograficznie definiowany Dolny Śląsk jako
miejsce wielonarodowej symbiozy. To już raczej bliższe geopoetyce pole konfliktu
i wciąż ujawniającej się symbolicznej przemocy. Jak przekonuje Elżbieta Rybicka:
[…] literatura eksplorująca związki miejsca i pamięci […] poświadcza […] obserwacje i tezy o geograficznym uwikłaniu literatury i kultury, jej zależności nie tylko od
zmiennych historycznych, ale i lokalnych. […] Literackie topografie historii należą
zatem z jednej strony geografii imaginacyjnej, czyli tworzącej symboliczne imaginaria przestrzenne, z drugiej jednak zahaczają o geografię w jej lokalnym wymiarze25
Krzyż pokutny koło Miedzianki, zwrócony w stronę Sokolików
24
http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3339977,antypolska-miedzianka-kontrowersje-wokol-spektaklu-na-podstawie-reportazu-filipa-springera,2,id,t,sa.html, [dostęp: 1.06.2014].
25
E. Rybicka, Miejsce, pamięć, literatura…, s. 32.
310
Noty o autorach
Anna Gemra – dr hab., prof. UWr, literaturoznawca, pracownik Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Członkini międzynarodowego komitetu redakcyjnego International Journal of Arts & Sciences. Członkini Jury
Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego. Redaktor naczelna rocznika „Literatura i Kultura Popularna”. Redaktor tematyczny „Literatury Ludowej”. Lektorka języka polskiego jako obcego. Zainteresowania badawcze: literatura i kultura
XIX wieku; media; kultura i literatura popularna; fantastyka, zwłaszcza fantasy
i horror. Większość publikacji poświęcona tej tematyce, także hasła w obu wydaniach Słownika literatury popularnej (1997; 2006). Autorka książek: „Kwiaty zła”
na miejskim bruku. O powieści zesz ytowej XIX i XX wieku (1998); Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i Monstrum Frankensteina w wybranych utworach (2008), licznych
artykułów publikowanych m.in. w „Literaturze Ludowej”, „Fantastyczności i Cudowności”, „Studia Slavica”, „Orbis Linguarum”, „Pracach Literackich” „Europa
Orientalis”, serii „Fantastyczność i Cudowność”. Adres e-mail: [email protected].
Henryk Gradkowski – prof. dr hab.rektor Karkonoskiej Państwowej Szkoły
Wyższej w Jeleniej Górze, jest literaturoznawcą i dydaktykiem, o dorobku naukowym także z zakresu pedagogiki i etyki. Wykładał na Uniwersytecie Wrocławskim, Akademii Pomorskiej w Słupsku i Akademii Jana Długosza w Częstochowie. Jest prezesem Karkonoskiego Towarzystwa Naukowego. Autor piętnastu
książek oraz około 150 artykułów naukowych. Ważniejsze prace: Poez ja międzywojenna w szkole średniej. Podstawy procesu dydaktycznego (1985); Odbiór liryki w szkole.
Z badań nad szkolną edukacją literacką (1989); Modele biografii Mickiewicza (1998); Etyka
pracownika administracji publicznej (1998), Mickiewicz w polskiej szkole XIX i pierwszej
połowy XX wieku. Strategie lektury i style odbioru (2001), Szkolna recepcja Słowackiego
w XIX i pierwszej połowie XX wieku (2004), Zygmunt Krasiński – dzieje recepcji (na podstawie dzieł literaturoznawców i autorów podręczników szkolnych) (2010), Cz ym jest literatura dziecięca. Poradnik metodyczny (2013). Adres e-mail: [email protected].
311
Śląskie pogranicza kultur
Krystyna Kossakowska-Jarosz – profesor, kulturoznawca i fi lolog, absolwentka
polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego, obecnie pracuje w Katedrze Kulturoznawstwa i Folklorystyki Uniwersytetu Opolskiego. Zainteresowania badawcze
koncentrują się wokół kilku kręgów problemowych: 1) historii kultury i literatury
XIX wieku ze szczególnym uwzględnieniem antropologii codzienności; 2) kultury i literatury popularnej; 3) socjologii i antropologii literatury; 4) śląskiej kultury literackiej; 5) teoretycznych aspektów regionalizmu; 6) dawnej i współczesnej
obyczajowości Górnego Śląska; 7) metodyki nauczania regionalizmu. Autorka
kilku monografi i: Polskie kalendarze powszechne na Górnym Śląsku (Opole 1987 w serii: Encyklopedia wiedzy o Śląsku); „Wielki Kalendarz Ilustrowany dla Wsz ystkich”.
Szkic monograficzny (Opole 1988); Polskie kalendarze górnośląskie. Szkic monograficzny
(Opole 1994); Śląsk znany, Śląsk nie znany. O kulturze literackiej na Górnym Śląsku
przed pierwsz ym progiem umasowienia (Opole 1999); Anioł cz y piekielnica? Obraz kobiety w piśmiennictwie śląskim XIX wieku (Opole 2009), a także ponad 130 artykułów.
Redaktor naukowy czterech monografi i zbiorowych. W 2014 r. wydawnictwo macierzystego uniwersytetu ukończy prace nad drukiem kolejnej monografi i Skryby
z charyzmą. Estetyka biedermeieru a tożsamość górnośląska. Adres e-mail: krystkoss@
uni.opole.pl.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, absolwentka fi lologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych, historyk literatury. Interesuje się kodami estetycznymi i antropologią codzienności wpisanymi w literaturę polskiego pozytywizmu. Zajmuje się opisywaniem tych zjawisk, rozszerzając
pole badawcze o historię kultury, a także związki wysokoartystycznej literatury
II poł. XIX w. z literaturą popularną. Uczestniczy w badaniach naukowych w ramach wielu grantów finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki oraz z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Opublikowała monografię Między
melodramatem i egzotyką. W kręgu lektury Sienkiewicza (2011), w której opisała
podstawowe tropy łączące powieści tego pisarza z polską i europejską tradycją
literacką. W kręgu jej zainteresowań znajduje się także edytorstwo tekstów XIX-wiecznych, badanie rękopisów Sienkiewicza i Prusa. W jej dorobku można odnaleźć wiele studiów szczegółowych w renomowanych czasopismach naukowych
oraz tomach zbiorowych. Pracuje także nad książkami popularnonaukowymi,
w których przybliża tradycję literatury polskiej oraz wybitne postaci XIX wieku
– To ja, Sienkiewicz (2013). Książki te kieruje autorka szczególnie do dzieci i młodzieży. Adres e-mail: [email protected].
Mirosław Lenart – dr hab. nauk humanistycznych, profesor Uniwersytetu Opolskiego, dyrektor Archiwum Państwowego w Opolu, rettore Accademia dei Rampanti w Padwie. Absolwent opolskiej polonistyki oraz teologii na KUL (po studiach doktoranckich otrzymał licencjat kanoniczny rzymski). Na Uniwersytecie
312
Noty o autorach
Opolskim pracuje od 1994. W roku 2001 wygrał konkurs na stanowisko lektora języka polskiego na uniwersytecie w Padwie, gdzie pracował do 2005 roku. W okresie tym związał się z licznymi uniwersytetami włoskimi, na których prowadził
zajęcia z literatury, języka, historii i kultury Polski. W latach 2006–2010 wykładał
na stanowisku profesora kontraktowego historię kultury polskiej na Uniwersytecie
w Padwie. Członek wielu międzynarodowych instytutów oraz stowarzyszeń naukowych, m.in.: Societas Veneta per la Storia Religiosa (Padwa); Istituto per gli Incontri Culturali Mitteleuropei (Gorizia); Międzynarodowe Towarzystwo Naukowe
Fides et Ratio (Kraków); Accademia dei Rampanti (Padwa); Istituto per le Ricerche di Storia Sociale e Religiosa (Vicenza). W swoich badaniach koncentruje się
na związkach literatury polskiej z kulturą włoską. Jest pomysłodawcą powstania
we Włoszech międzynarodowego stowarzyszenia intelektualistów wzorowanego
na renesansowych akademiach, nawiązującego do aktywności studentów skupionych w padewskim contubernium polonorum. Adres e-mail: [email protected].
Jakub Zdzisław Lichański – profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Retoryki
i Mediów w Instytucie Polonistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego; redaktor naczelny kwartalnika Forum Artis R hetoricae. Członek Polskiego Tow. Filologicznego, Polskiego Tow. Retorycznego, International Society for the History
of Rhetoric. Specjalista w zakresie nauk fi lologicznych (fi lologia polska; historia
literatury; literatura i kultura popularna; historia, teoria i praktyka retoryki). Opublikował wiele książek i artykułów z tychże dziedzin. Należy do grona autorów
Historisches Wörterbuch der R hetorik. Wybrane publikacje: R etoryka od średniowiecza do
baroku. Teoria i praktyka, 1992; Łukasz Górnicki – Sarmacki Castiglione, 1998; Humanismus und R hetorik: Osteuropa oraz Klassizismus, Klassik und R hetorik. Osteuropa,
[w:] Historisches Wörterbuch der R hetorik, t. 4, Tübingen 1998; R etoryka od renesansu
do współczesności – tradycja i innowacja, 2000; R etoryka: Historia – Teoria – Praktyka,
t. 1–2, 2007; Introduction (Wstęp) w: J. Trypućko, The Catalogue of the Book Collection
of the Jesuit College in Braniewo held in the University Library in Uppsala, t. 1–3, Warsaw-Uppsala 2007; Theolog y of Liberation and its tradition in Poland: The Church, Politics,
and R hetoric in 1981–1989, [w:] New Chapters in the History of R hetoric, Leiden, Boston
2009; The Object vs. the Subject in Literary R esearch and the Issues of Ethics, [w:] Charles
Taylor’s Vision of Modernity Cambridge 2009. Jako redaktor wydał m.in.: Od Oświecenia ku Romantyzmowi. Kultura polska ok. 1800, 1996, J.R .R . Tolkien: recepcja polska
(1996), R etoryka i badania literackie (1998), R etoryka i krytyka retoryczna. Kompendium
(2012). Adres e-mail: [email protected].
Małgorzata Łoboz – historyk literatury XIX w. Jej zainteresowania naukowe
obejmują zagadnienia związane z analizą przemian fi lozoficznych, estetycznych
i światopoglądowych epoki romantyzmu oraz zjawisk literackich odnoszących
się do literatury romantyzmu krajowego, a także poszukiwaniem romantycznej
313
Śląskie pogranicza kultur
tradycji literackiej w II poł. XIX w. Jest autorką dwóch monografi i: Śpiewak pieśni
niedogranych. W kręgu twórczości Wincentego Pola (2004) oraz Piękna nasza Polska cała.
Krajobraz y Wincentego Pola (2007), stanowiących próbę syntetycznego spojrzenia
na literacką i pozaliteracką twórczość autora Pieśni o ziemi naszej ze wskazaniem
jego zasług nie tylko w rozwoju poezji, ale też innych dziedzin nauki i kultury
XIX-wiecznej (historii, geografi i, etnografi i, podróżopisarstwa etc.). Opublikowała liczne artykuły z zakresu literatury i kultury epoki romantyzmu. Adres e-mail: [email protected]
Jerzy Obara – dr hab., pracownik naukowy Instytutu Filologii Polskiej UWr,
lektor języka polskiego jako obcego na uniwersytetach niemieckich w Greifswaldzie (1979–1982) i Bochum (1989–1991), autor kilkudziesięciu artykułów o różnorodnej tematyce skupiającej się wokół dwu głównych zagadnień związanych
z problematyką kontaktów językowych (kalki jako wynik wpływów jednego języka na drugi w wyniku interferencji) oraz badaniami socjalnych odmian języka
(socjolektów, żargonów, profesjolektów i slangów). Zwieńczeniem jego zainteresowań wpływami obcymi stała się rozprawa o kalkach językowych ( Teoretyczne
problemy kalkowania, Wrocław 1985). Powstałe w ostatnim dwudziestoleciu kolejne
prace Jerzego Obary, głównie z zakresu socjolingwistyki, to bogato ilustrowane materiałem empirycznym artykuły poświęcone poszczególnym socjolektom
(zwłaszcza żołnierskiemu, medycznemu, młodzieżowemu i kilku innym profesjolektom) bądź też teoretycznym zagadnieniom związanym z badaniem leksyki socjolektalnej (artykuły o neologizmach, neosemantyzmach i zapożyczeniach oraz
zapelatywizowanych nazwach własnych w leksyce socjolektalnej). Adres e-mail:
[email protected].
Olga Taranek-Wolańska – absolwentka wrocławskiej polonistyki o specjalności
edytorskiej. Literaturoznawczyni; doktorat poświęcony teoriopoznawczym formom ironii w kontekście twórczości Juliusza Słowackiego obroniła z wyróżnieniem w 2010 roku. Autorka ponad 20 publikacji naukowych; współredaktorka
tomów zbiorowych: „Gorsza” kobieta. Dyskursy inności, samotności, szaleństwa (2007),
Kody kultury: interakcja, transformacja, synergia (2009) oraz wspólnie z prof. Marianem
Urselem serii Śląskie pogranicza kultur, t. 1–3 (2012–2014). Do 2012 roku związana z redakcją czasopisma „Edukacja Etyczna” (Zakład Filozofi i i Bioetyki Collegium Medicum UJ); sekretarz redakcji czasopisma „Prace Literackie” (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego). Wykonawczyni kilku grantów naukowych,
w tym finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki oraz realizowanych w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Do 2012 roku związana
zawodowo z Wrocławskim Centrum Badań EIT+ jako animatorka transferu wiedzy i technologii. Zainteresowania naukowe: współczesne konteksty reinterpretacyjne literatury romantycznej; geopoetyka Dolnego Śląska. Obecnie realizuje
314
Noty o autorach
swoje pasje jako nauczycielka języka polskiego w renomowanym Zespole Szkół
nr 14 we Wrocławiu. Adres e-mail: [email protected].
Marian Ursel – profesor zwyczajny, pracownik naukowy Instytutu Filologii Polskiej. Głównym obszerem jego zainteresowań badawczych są literatura, folklor,
kultura, obyczajowość oraz formy i przejawy życia artystycznego w XIX wieku
i ich fi liacje ze współczesnością, a od lat dziesięciu również romantyczna antropotanatologia oraz kultura i obyczajowość w dziewiętnastowiecznych uzdrowiskach
polskich i obcych. Od trzech dziesięcioleci zajmuje się szczególnie twórczością
Aleksandra Fredry, przede wszystkim jego pisarstwem pozakomediowym. Interesuje go też fi lmoznawstwo, głównie związki literatury i fi lmu. Zajmował się i zajmuje edycjami krytycznymi kanonicznych tekstów romantycznych (Słowackiego,
Mickiewicza, Fredry, Goethego), które służą w dydaktyce polonistycznej na poziomie uniwersyteckim i szkoły średniej. Swoje prace drukował m.in. w takich
czasopismach naukowych, jak: „Pamiętnik Literacki”, „Litteraria”, „Literatura
Ludowa”, „Russian Literature”, „Studia Philologica Slavica. Muenstersche Texte
zur Slavic”, „Prace Literackie”. W dorobku ma do tej pory ponad 130 publikacji,
w tym sześć książek, z których cztery poświęcone są twórczości Fredry: Bajkopisarstwo Aleksandra Fredry (Wrocław 1980), O wierszach Aleksandra Fredry (Wrocław 1992), Fredrowskie teatralizacje. Studia i szkice (Wrocław 1994), Aleksander Fredro.
Na scenie ż ycia i teatru (Wrocław 2009). Ostatnio opublikował książkę pt. Romantycy i okolice śmierci (Wrocław 2011). Od 1999 roku redaktor serii wydawniczej „Prace
Literackie”. Kierownik kilku projektów naukowych, w tym finansowanego przez
Narodowe Centrum Nauki oraz realizowanego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Adres e-mail: [email protected].
Waldemar Żarski – dr hab., pracuje w Zakładzie Edytorstwa Instytutu Filologii Polskiej UWr. Wykładał również na uniwersytetach w Stony Brook (USA),
Wiedniu, Kilonii oraz Wilnie. Zajmuje się strukturą, funkcją i typologią tekstów
użytkowych, zwłaszcza tych reprezentujących dyskurs poradnikowy, lingwistyką
diachroniczną i porównawczą oraz glottodydaktyką języka polskiego dla cudzoziemców. Odbył staże naukowe na uniwersytetach w Bochum (RFN). Leiden
(Holandia), Clermont-Ferrand (Francja), Wilnie (Litwa). Od 2011 roku Kierownik Zakładu Edytorstwa w Instytucie Filologii Polskiej UWr, od 2005 roku Kierownik Studium Języka Litewskiego i Kultury UWr; w latach 1981–1983 Kierownik Zakładu Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców UWr, a w okresie
1990–1996: Dyrektor Szkoły Języka Polskiego i Kultury dla Cudzoziemców UWr.
W latach 2009–2012 Rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koszalinie. Adres e-mail: [email protected].
Streszczenia1
Cultural borderlands in Silesia, vol. I,
eds. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska
Anna Gemra
Lower Silesian and Czech Fortunes of Reinmar of Bielawa:
the Hussite Trilogy by Andrzej Sapkowski
In the Hussite trilogy (Narrenturm, 2002; Boż y bojownicy, 2004; Lux perpetua, 2006)
Andrzej Sapkowski has chosen a reading-attractive model of blood and thunder and adventure historic fiction breaking it with models taken among others
from picaresque novel and roguish literature. Fortunes of Reinmar of Bielawa are
means to show cruelty and stupidity of wars, historic dimension and the role of
an individual in the history. Making allusions to the present, the narrator shows
that times changes but human nature remains the same. History embroils individuals in its course; the choice they are given is illusory. Heroism and glory are
evanescent and quickly forgotten: a man in the history, especially in the “history out of control”, does not matter. Violence triumphs, truth is relative, superior
goods are of people’s own and political matter. It should be borne in mind when
thinking of survival.
Henryk Gradkowski
Edward Kozikowski (the Poet of Czartak Literary Group)
in Jeleniogórska Valley
After a reminder of Edward Kozikowski’s literary output, the article focuses on
the poet’s activity in the region of Jelenia Góra. He moved to Jelenia Góra in
1
Abstracts translated by Ewa Witkowska.
317
Śląskie pogranicza kultur
autumn 1945. He was a leader of the first Lower Silesian assembly of Polish writers in Jelenia Góra. Lower Silesian Unit of The Union of Polish Men of Letters in
Jelenia Góra (Związek Zawodowy Literatów Polskich Oddział Dolnośląski w Jeleniej Górze) was established at the beginning of 1946. It was the first union of that
type in Lower Silesia and one of the first in the Recovered Territories. On the general meeting, Kazikowski was elected the president, Anna Kowalska became the
vice president, Stefania Podhorska-Okołów the secretary, Czesław Centkiewicz
the treasurer. The programme of the Unit assumed preference for regionalism,
promotion of Jeleniogórska Valley and the Sudetenland. In may 1947, the president
called the first Convention of Sudeten Writers (Zjazd Pisarzy Sudeckich) in Jelenia
Góra. He established cooperation with Czech and Bulgarian writers. On 1 March
1951, the general board of the Union decided to close down the Jelenia Góra unit.
After that, Kazikowski moved to Warsaw and became the president of the Association of Polish Writers and Composers. In 1972, he was invited to Karpacz to
participate in Days of Jelenia Góra Culture. He could not appear due to bad health
condition. His memorial was unveiled on 14 September 1983 (the third anniversary of writer’s death) in the house he lived before his death.
Krystyna Kossakowska-Jarosz
Discourse of identity in the literature of “private fatherlands”
(on literary work of Jan Goczoł of Opole)
Home constitutes ident ity basis in the works of Jan Goczoł, a poet who has been
born in Opole region almost 80 years ago. The artistic creation of the place shows
Silesian tradition, deceitfully cultivated in the communist period and neglected
during systemic transformation. Ethnocentric micro-scale view teaches to observe the world from the perspective of security, continuity of tradition, stability,
affi liation, bonds and genealogy. Together with long-term experiences of compatriots, it consolidated inhabitants and protected them from the outside world.
The distance separating from daily life created stable identity of the group and
protected community from inheriting hatred with the identity. Nowadays, multigenerational unity is destroyed by the people who has a political interest in objectifying contemporary people. Goczoł strongly feels this inevitable process and
thinks that it contributes to the loss of essential traditional values.
The concept of home incorporates different cultural signs. Home is essentially
associated with the village of Goczoł’s childhood and adolescence – with Rozmierz and its whole region, with ancestors cultivating tradition – neighbours, household members and the most important among them mother.
Invariable existence of the community sacralises the life of the village and the
existing rules of living. Time-settled models become a guarantee of the sense of
Silesian culture.
318
Streszczenia
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz
Influence of Intercultural Dialogue
on the Image of Silesian Everyday Life
Wrocław is the city strongly shaped by the history. Stories of individuals are related to the life of community, which often causes inconsistency. Culture is the
factor that can defuse all antagonisms. Friendly attitude of Wrocław to new cultures is expressed by the slogan promoting the city: Wrocław miasto spotkań –
Wrocław the meeting place. The author presents the connecting power of culture
on different levels: overcoming stereotypes, opening to new ideas and coexisting.
The first level was presented on the basis of Muslim community living in the traditional district of Wrocław. The second is expressed in the idea of Brave Festival
which connects the sacred and the profane. The idea of coexistence shows cooperation of different cultures and religions in the Four Temples District, which has
enormous influence on the image of Wrocław.
Mirosław Lenart
Prayer Books for Soldiers Issued in Silesia During World War One
The article is the first attempt in scientific literature to present prayer books for
Polish-speaking Roman-Catholic soldiers. Prayer books of that period bear a historical and national meaning arising from activity of Silesian independence movements and bilingual clergy. They are also similar to the activities being undertaken on the territories of the Russian Partition. From a large number of items found,
exceptional are publications issued by pastoral centre connected with the Mount
St. Anna sanctuary. The centre released among others a popular prayer book edited by Rev. Jan Chrząszcz. Texts issued on Śląsk Cieszyński occupy its own place
in the history of books for soldiers. Exceptional involvement was presented by
Rev. Rudolf Tomanek who during the war issued two widely-read prayer books
for soldiers. Prayer books presented in the article distinguish themselves by the
large quantity and diversity. They are also the evidence of activity of clergy, whose
aim was to continue the religious life of soldiers’ parishes.
Jakub Z. Lichański
Richard E. Volkamann’s Conception of Rhetoric
The study discusses the life and works of Richard Emil Volkmann (1832–1892),
a scholar and a pedagogue, who spend most of his live in Jawor (Jauer) in Lower
Silesia, where he was a rector of the evangelical grammar school. The most prominent Volkmann ‘s work on rhetoric is Die R hetorik der Griechen und Römer in systematischer Übersicht dargestellt. Volkmann treated rhetoric as a pure science about art
319
Śląskie pogranicza kultur
and as a system similar to logic. He distinguished three groups of rhetoric: practical (originated by Isocrates), philosophical (originated by Aristotle), scholastic
(originated by Hermogenes). In his lecture on rhetoric, he separated history and
practice from theory, devoting most of his attention to the latter. His description
of the status theory was extremely pertinent and interesting as his presentation of
rhetoric research. He limited the lecture about the history of rhetoric to Greece
and Rome. Volkmann also explored other topics of Classical Philology as the life
and works of Plotinus, Synesius of Cyrene or Homer whom he devoted historic
studies. Although nowadays slightly forgotten, he is extremely important scholar.
His significance is reflected in republication of his works and numerous references to his theory of rhetoric in spite of the existence of newer literature.
Małgorzata Łoboz
Integrative Functions of Silesian Devotional Literature
The article focuses on cultural and national integrative processes in the 19th century and on the integrative role of devotional literature which developed in Silesia. Authors of devotional brochures and magazines understood integration as
a national solidarity. The national (Polish) solidarity was reinforced by the history
of the Slavs, fragments of literature published in the Polish language, promotion
of patriotic values and models, agitation during plebiscites. Religious press started to develop after 1848 (among others “Tygodnik Katolicki”, “Posłaniec Niedzielny”, “Głosy znad Odry”, “Głos św. Franciszka”). Distinguished priests who
frequently co-authored or edited devotional magazines, e.g. Rev. Alojzy Ficek and
Rev. Józef Szramek, played a significant role in educational mission.
Jerzy Obara
Vernacular and Community-Characteristic Style in Works of Gustaw Morcinek
The article analyses lexical material isolated from several novels of Gustaw Morcinek (Dzieje węgla, Górniczy zakon, Ondraszek, Pokład Joanny, Wyrąbany chodnik) describing the work of miners in Silesian hard coal mines. Two lexical groups
were distinguished: names of mines and its vicinity and names of people working in
mines. These two were complemented by the names of mining tools and activities.
Gustaw Morcinek paid great attention to jargon words (in the author’s terminology: Polish-German jargon), Silesian dialects and professional terms used by miners.
These groups of vocabulary constituted source of linguistic measures used by the
author for stylistic purposes. In some parts of Morcinek’s novels, accumulation of
words (polish and foreign) from Silesian jargon and German borrowings is so great
that their omission would diminish the portrait of complicated national and social
relation between Poland, Czech Republic and Germany.
320
Streszczenia
Olga Taranek-Wolańska
Tourism Anthropology. Literary Record of Izabela Czartoryska’s
Journey to Cieplice in 1816 on comparative European background.
The article is devoted to Dutchess Anna Czartoryska’s diary in which she described
her short journey through Lower Silesia lasting from 30 June to 5 September 1816.
It has been proved that the journey of seventy-years-old Dutchess to Cieplice-Zdrój
health resort forms a map of cultural overlap on the existing territory of Lower Silesia. Described elements comprise everyday life and entertainment of Cieplice health
resort (“health resort folklore”). Czartoryska’s journey was presented as realization
of the idea of homo viator, originating from the Enlightenment. The article also highlights those elements that distinguish Czartoryska’s diary from diaries from the
turn of the 18th and the 19th century and that are typical for the romantic paradigm.
These are: humour, detachment, irony, auto irony and melancholic thoughts on the
state of culture and civilization at that time.
Marian Ursel
Cultural Life in Lower Silesian Health Resorts in the 19th Century
(on the Basis of Polish Reminiscences and Press Coverage)
The article contains concise presentation of the three most important aspects of cultural life of the 19th century Lower Silesian health resorts; these include: music, theatre and
spectacle, literature and press. Social life, customs and entertainment were omitted.
Cultural life of Lower Silesian health resorts in the 19th century exemplifies unprecedented, complex mingling of cultures resulting from borders vicinity. The elements of
high culture mingled with popular culture which was becoming more widespread and
expanding to new cultural spheres. It should be also noted that Polish culture was developing in Lower Silesian health resorts in spite of progressive Germanisation of Silesia in the subsequent decades. Culture presence in health resorts is undeniable, somehow also surprising in terms of its scale. It also provides considerable input in cultural
development of Silesia and becomes a part of its multinational heritage.
Waldemar Żarski
Culinary Identity in Silesia and Opole Region
The article focuses on ethno-cultural identity, linguistic and cultural dimension of
cooking and the influence of specific communicative situations on social processes.
The object of the analysis are ways of cultural and linguistic perception of Silesian
cuisine, considering the phenomenon of national and regional cuisines as an element of cultural identity of ethnical community. Presentation of culinary identity
main determinants methods of functioning constitutes the article objective. Climate
321
Śląskie pogranicza kultur
seen from the broad cultural context is a factor determining the character of Silesian
regional cuisine and its cultural identity. Silesian feasting, being a part of a specific
way of life, cannot be understood without an anthropological reflection providing
its identification in multicultural world. Flavours and their valuation methods are
determined by cultural patterns arising from rich culinary tradition of the region.
Cultural borderlands in Silesia, vol II,
eds. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska
Anna Gemra
Eberhard Mock on Track: Breslau/Wrocław
in The Novels of Marek Krajewski
In the cycle of novels about Eberhard Mock, Marek Krajewski uses different variety of criminal literature, hard-boiled fiction and gore aesthetics in particular.
The cities – Breslau and Lviv, which for a long time were considered “forbidden
areas” of art in Poland, are seemingly the centre of narrator’s interest. Taking care
of topographical details, Krajewski shows the reader around them and presents
them in accordance with hard-boiled stories convention – fi lled with evil and crime,
inhabited by lunatics, prostitutes, murderers, whose life consists in drunkenness,
violence, perverse sex, murders. Anyone can be a murderer or a victim, irrespective of social status. This evocative image dominates in the novel but the true
theme are murders and murderers, not the gloomy corners of Breslau and Lviv.
Henryk Gradkowski
Jan Sztaudynger and Wlastimil Hofman –
Revival of Friendship at the Foot of Karkonosze
The article presents profiles of the authors and emphasises their friendship developing during their stay in Karkonosze. Jan Sztaudynger lived in Szklarska Poręba in the
years 1946–1951. Encouraged by Sztaudynger, Wlastimil Hofman came to Szklarska
Poręba in May 1947. He lived and created there till the end of his life. The friendship
of Jan Sztaudynger and Wlastimil Hofman began in Cracow, before Sztaudynger’s
literary debut and lasted with some breaks till the death of both artists. During his
stay in Karkonosze, Sztaudynger was a frequent guest of the Wlastimils. Their houses
were few kilometres away from each other. The friendship of the poet and the painter
developed in the house at Matejko street. Hofman dedicated thirteen paintings to the
poet, while Sztaudynger wrote a collections of epigrams for his friend.
Nowadays, Wlastimilówka (the popular name of Hofman’s house) is the private
museum of Hofman’s paintings and his works enrich the collection of Karkonosze
322
Streszczenia
Museum of Jelenia Góra. Secondary School Complex in Szklarska Poręba (Zespół
Szkół Ogólnokształcących w Szklarskiej Porębie) was named after Jan Izydor Sztaudynger and the school-related association “Pchu ostu” preserves his memory
by organizing cyclical celebrations and by popularizing information on its website.
Wlastimil Hofman was buried in Szklarska Poręba Communal Cemetery.
Replica of his most famous work “Confession” decorates Hofman’s grave.
Krystyna Kossakowska-Jarosz
Happiness in Everyday Life – Reflection of Biedermeier Period
in Silesian Culture in Poland
On the basis of quotes from “Stary kościół miechowski” by Norbert Bonczyk,
fragments from local press and existing research, the article discusses features
of Silesian culture in the 19th century and sets new interpretative directions according to the literary category of “everyday reality”. The project shows Silesian
regionalism in the perspective of Biedermeier period. Esthetical perspective of
the period allowed for new interpretation that breaks with typical presentation of
Silesian literature as a separate local writing.
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz
Myth of the “Holy Mountain” in the Perspective of Silesian Authors
Mountains become important and meaningful for culture when a man experiences a turning point in his life. Frequently it is also a place of revelation of the
truth important for mankind. Myth of the “holy mountain” in literature and culture was presented on the basis of works of Zofia Kossak-Szczucka [Nieznany
kraj], Konstanty Damrot [Z niwy śląskiej], Karol Miarka [Petronela. Pustelnica z góry
św. Anny, Górka Klemensowa. Powieść z czasów zaprowadzenia chrześcijaństwa na Śląsku],
Norbert Bończyk [Góra Chełmska, cz yli Święta Anna z klasztorem oo. Franciszkanów.
Wspomnienia z r. 1875] and other Silesian writers. They confirm the great influence
of regional literature on shaping national identity as well as complexity of the
myth of the holy mountain, which aim is to uphold the Polish spirit. The myth
has not been lost and does not require redefinition or reinterpretation. However,
Silesian writers consider it important enough to be continuously reinforced.
Mirosław Lenart
Collection of Music Manuscripts from the Turn of the 18th and the 19th Century
as a Source of Knowledge on Silesian Singing in the Polish Language
Zbiór psalmów (The Collection of Psalms) – a manuscript from the turn of the 18th and
the 19th century being a part of the National Library of Poland collections – is relatively
323
Śląskie pogranicza kultur
unknown source of Polish singing in Silesia. It consists of songs (many with sheet
music), little hours, litanies, prayers and some sheet music without text titled “arias”.
Content of the collection indicates the organist, Mateusz Onufry Nowakowski of Silesia, as an author who wrote it for his own use. Value of the collection is even greater
when considering a fact that it comes from frontier territories, borders of which were
changing in that period. Apart from Polish songs, the collection contains two German songs and one Czech song, which strongly emphasise its Silesian character. The
great source value of the manuscript arises from the fact that it is the second collection
of songs described after incomparably poorer in terms of content Pszczyna cantional (kancjonał pszczyński) kept in the Salesian priests’ archive in Czerwińsk. What is
more, except for religious texts it also comprises stories about social life of parishes he
worked in and descriptions of situations form other noteworthy places.
Jakub Z. Lichański
Handwritten Course Books on Rhetoric
in the Collections of Wroclaw University Library. Overview
The object of the article is to describe and analyse the existing collection of manuscripts on rhetoric from Wroclaw University Library and to remind about the
most important works. The intentional choice of the collection comprises works
of Wrocław and Silesian writers. Lack of rare or unknown works does not undermine the importance of the collection. The aim of the manuscript collections on
rhetoric written from the 13th century to the 15th century was a practical teaching of dictamen, letter-writing, giving a sermon, probably also preparing official
speeches. Considerable part of the collection comes from libraries of Wrocław
schools and those in its vicinity. Most of them are the collections that belong
to the so called rhetorica vetus. Superficial analysis of the old rhetoric texts does
not confirm this trend when referring to the situation form the 16th century till
the beginnings of university (1702). Bibliography and appendices supplement the
study. The first is a bibliography on rhetoric manuscripts, the second – a table of
content of K.Wutke work Über schlesische Formelbücher des Mittelalters, Breslau 1919.
Małgorzata Łoboz
Silesian Mount Tabor. Myth of Mount St. Anna in Several Literary Works
The article discusses the literary topos of Mount St. Anna found in the chosen literary works of the 19th century. Different cultural influences shaped the literary legend of Mount St. Anna (called Chełmska) – a four-hundred meter high hill in the
west Silesian Upland. Literary works where Mount St. Anna occurs (among others:
poems of Bogusz Zygmunt Stęczyński, Konstanty Damrot, works of Józef Lompa
and of Karol Miarka) present different spiritual experience. The “holy mountain” is
324
Streszczenia
the place of prayers, purification, inner change and catharsis. It was the reason why
Rev. Jan Górecki called it “Silesian Mount Tabor” (even Stęczyński, quoted above,
made references to self-change) or “Silesian Mount Nebo”, from which Moses saw
the Promised Land. The most visionary image of Mount St. Anna can be noticed in
Góra Chełmska, cz yli Święta Anna z klasztorem O.O. Franciszkanów. Wspomnienia z roku
1875 (1886) by Rev. Norbert Bonczyk, who relates the religious and cultural value
of the Mountain to the romantic idea of Slavic Europe.
Jerzy Obara
German Borrowings in Silesian Dialects. Morphologic Adaptation of the Verb
The article presents word formation and lexical analysis of verbs borrowed from
German language to Silesian dialects in different periods of linguistic relations
of Poles and Germans. The isolated material comes from Słownik Gwar Śląskich
(Dictionary of Silesian dialects) edited by Bogusław Wyderka. Each entry is supported by source documentation from the dictionary. German verbs in Silesian
dialects, forming a base of derivatives, is not a new phenomenon. In the article
such words are accompanied by their derivatives and appropriate source documentation. Explanations of villages names can be found at the end of the article.
It is proceeded by notes and commentaries which contain incidence of formants
used for morphologic adaptation of German words into the Polish language.
Olga Taranek-Wolańska
Wałbrzych – cross-border nature and exploration of the place
On the basis of the novel Ciemno, prawie noc (2012) by Joanna Bator, the article discusses the problem of multiculturalism and difficult heritage of the Recovered
Territories. The analysis and interpretation involves geopoetics and the idea of
new regionalism. The applied mosaic metaphor, for example, proved that multicultural history of Wałbrzych after World War Two was formed by the stories of
its inhabitants (“mosaic identity”). Their houses were presented as multigenerational palimpsests. Thus, Wałbrzych was portrayed as the city of cultural borderland. The concept of urban landscape memory as an area of confl ict by Elżbieta
Rybicka was also used in the article.
Marian Ursel
Polish Press of the 19th Century about Lower Silesian Health Resorts.
Introduction
Press image of Lower Silesian health resorts in the 19th century Polish periodicals was recreated on the basis of content analysis of 25 Polish magazines (among
325
Śląskie pogranicza kultur
others “Czas”, “Zdrojowiska”, Lviv “Dziennik Literacki” and “Gazeta Narodowa”, “Dziennik Warszawski”, “Gazeta Lekarska”, “Kłosy” or “Dziennik Poznański”). Two sources were distinguished: the first includes printed coverage and
correspondence, the second comprises diverse material advertising health resorts.
In the 19th century, Lower Silesian heath resorts were present in the Polish press of
three partitions. The specific tendency reflects the contemporary changing situation
and different aspects: medical, cultural, socio-political, even patriotic. Press coverage
and correspondence are invaluable source of information about social, cultural life
and entertainment of patients at that time. Those texts illustrate the character of the
culture and customs of health resorts spreading within partitions and abroad. They
abstract and specify cultural and social status of health resorts and set norms and
standards for both material and spiritual sphere of life. Marketing and advertising
presence of Lower Silesian health resorts in the Polish press of all partitions is manifested by advertisements and announcements of local authorities, managements and
health resorts owners, doctors or pharmacists, merchants selling spring waters.
Waldemar Żarski
Linguistic and Cultural Image of Silesia
and Silesians in Tourist Guide Books
Considering the problem of ethno-cultural identity and methods of tourist guide
books preparation, the article describes the differences in categorisation and valuation of regional and urban areas in tourist and sightseeing Silesia guide books
before and after 1989. The object of the analysis is cultural and linguistic perception of Silesian community in tourist guide books. The paramount objective was
the presentation of guide books methods of creating linguistic and cultural image
of Silesians and its comparison with linguistic image of Polish ethnic community.
The first part of the article explains that from genealogical point of view guide
book is perceived as practical text of advices pertaining to functional communication. The second part compares guide book image of Silesia and Silesians with
their stereotypical image, taking into consideration social and political context.
Cultural borderlands in Silesia, vol III,
eds. Marian Ursel, Olga Taranek-Wolańska
Anna Gemra
The Forgotten Bestsellers: Stitch Novels of Guido von Fels of Glatz (Kłodzko)
Nowadays virtually forgotten, Guido von Fels (original name Paul Walter) of Glatz
(Kłodzko) was one of the most prolific and the most popular German author of the
326
Streszczenia
end of the 19th century and the beginning of the 20th century. He wrote stitch novels
(mainly brigand novels) and short stories to be printed in stitches. His works, based
on similar story schemes, were issued until 1939. The number of von Fels’ works is
unknown (lack of complete bibliography): approximately 900 short stories and 72
novels. These works were not discussed separately because stitch novels were treated as devoid of artistic value. Nevertheless, they were extremely popular; their
printing greatly overrun printing of so called high literature. Nowadays, their heritage can be observed in so called soap operas, telenovelas, which use all the tricks
employed formerly by von Fels.
Henryk Gradkowski
Participants of the meeting in Cieplice (1847) –
Jan Purkynie, Wincenty Pol, Kornel Ujejski.
After description of Cieplice, the article presents profi les of three participants of
the famous meeting. Cieplice Śląskie-Zdrój is a town in dolnośląskie voivodship
located at the foot of Karkonosze by the river Kamienna and Wrzosówka. Since
the end of the 14th century, Cieplice was under authority of the Czech Republic;
since 1526 it was a part of the Habsburg Monarchy; since 1742 it belonged to the
Kingdom of Prussia; since 1945 it is the Polish land.
Four years before the outbreak of World War Two, Cieplice was granted town
charter and kept it for 40 years. In 1976, the town was incorporated into Jelenia
Góra agglomeration. Cieplice is one of the oldest health resorts in Poland, having fluoride-silicon waters with the temperature reaching 90°C (the highest water temperature in Poland). In 1847, after short stays in Wrocław, Pol and Ujejski
set off to Cieplice. Later professor Purkynie came to the town with his sons. The
meeting participants climbed Śnieżka and then explored the area.
Letters of Pol to his wife, describing the meeting constitute its proof. They
were quoted in the article. To mark the stay of the three outstanding authors, inhabitants of Cieplice and Jelenia Góra founded a commemorative plaque in so
called Norway Park (Park Norweski) by the river Wrzosówka.
Krystyna Kossakowska-Jarosz
Nature – the meaning and value of Silesian culture. Overview
The problem addressed in the article is very interesting, however as interest in nature
was scarce, the discussed problem is presented only to outline Silesian reality. Limited
volume of the article allowed only for a few examples, which was reflected in the title. Initial recognition of the problem confirmed the existing belief of the author that
Silesian culture was formed by: nature, countryside, serenity. Created in the 19th century, the image of Silesian culture was continued in the second half of the 20th century.
327
Śląskie pogranicza kultur
Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz
Pilgrimage and its Course in Silesian Press. Overview
Silesian press devotes a lot of space to pilgrim, pilgrimage and to references to holy
places journeys. It is a source of numerous information and stories about Silesian
pilgrimage. Thus, it is a “repository of values” important for the 19th and the 20th
century readers of Catholic press as well as for contemporary ones. For the purpose
of this article, references in “Katolik”, “Gazeta Opolska” and “Gość Niedzielny”
were analysed. Silesian press confirms the thesis that pilgrimage is a cluster of symbols and intensification of religious life. The author emphasises characteristic features of pilgrim’s and pilgrimage image contained in Silesian press: all the readers of
the magazines are faithful Poles, Silesians and practicing Catholics, people writing
about pilgrimages are emotionally involved in the topic, the tone of pilgrims’ stories
is characteristic. Pilgrimage is a particular topic (it explains its constant presence)
that according to authors maintains Catholic and Silesian spirit.
Mirosław Lenart
Heroina Chrześcijańska by Rudolf Pollacz.
Silesian Author’s Bestseller and its Role in Shaping Piety of Polish
Women from the 18th Century till the Beginning of the 19th Century
Used as early as in the end of the 19th century, the prayer book for women published for the first time in 1706 as Heroina chrześcijańska has not been separately
presented so far. Its author was a Pauline Father Rudolf Pollacz of Opole who was
a reformer of printing house in Jasna Góra and a contributor to its development.
His prayer book, printed in unknown number of volume, referred to the idea of
Christ chivalry, which helped to shape spirituality of men in the 17th century in
particular. Heroina chrześcijańska was not only a private prayer book but also a book
which in the 18th century served as a course book for home liturgy. It popularised
words of prayers and piety being a part of the idea of Church Militant. The outstanding success of the prayer book by Rudolf Pollacz was due to its promotion of
family values important for Polish landed gentry of the 18th century. The analysis
of the prayer book content helps to understand the religious meaning of women’s heroic attitude. In the 19th century the attitude became more patriotic, which
is exemplified by the model of Polish Mother popularised by Adam Mickiewicz.
Jakub Z. Lichański
Silesian Cantionals by the End of the 18th Century.
An Attempt to Determine the State of Research
The object of the discussion is an attempt to determine the state of research concerning Silesian cantionals created by the end of the 18th century. The article objective
328
Streszczenia
is to: 1) define collections of texts, 2) indicate editor or editors of each collection,
3) determine collections autonomy, 4) set the timeline of cantionals collection. 5)
find out how some songs became part of German cantionals and Polish cantionals.
Małgorzata Łoboz
Education and Persuasion in Bilingual Devotional Magazine in Silesia –
“Głos św. Franciszka” (1908–1938)
“Głos św. Franciszka” – devotional magazine issued in the years 1908–1938 by Franciscans, first on Mount St. Anna, then in Wrocław was addressed to Tetriaries of the
Third Order of St. Francis. It was bilingual – written in Polish and German to facilitate its understanding to Silesians. Its articles were to create cultural identity of the
readers. The magazine of Tetriaries promoting religiousness, more precisely Franciscan spirituality, was essentially very emotive for the Polish reader because it supported national identity through the Polish language. It included catechismal and
hagiographical texts, moralizing and didactic literature, articles for women, men and
adolescents, columns and stories about the life of Tetriaries in Silesia, worldwide religious news and news of the Diocese of Wrocław, obituaries, advertisements, and
household advice. “Głos św. Franciszka” was delivered to all parishes where the Third
Order of St. Francis was active. Mentoring and homiletic style was characteristic of
the magazine writing as for the members of the Third Order (“Głos” co-authors and
readers) spiritual community based of Franciscan tradition was crucial.
Jerzy Obara
Influence of German-Language Press (Katolisches Sonntagsblatt
Der Diðzese Breslau; Franziskusbote; Franziskanisches Leben)
on Shaping Ideological Attitudes in the Interwar Period.
The article objective is to indicate the ways in which chosen Catholic magazines from
interwar period shaped its readers’ ideological attitude. Therefore, the chosen articles
focus not only on deepening the Christian faith but also provide commentaries and
explanations of political events, which aim is to strengthen the German nation. The
most valuable statements of the authors are filled with concern about the spiritual
development of the young and the poor. Noteworthy are also articles whose authors
tried to present their opinion on the outbreak of World War One and World War Two.
Olga Taranek-Wolańska
City that no longer exists. Lower Silesia from postcolonial perspective
(on the example of the history of Miedzianka)
The article is an attempt to present so called difficult heritage of Lower Silesia
from postcolonial perspective, more precisely from the perspective of postcolonial
329
Śląskie pogranicza kultur
criticism. The perspective enables postcolonial terminology to be used in the description of cultural borderlands in Lower Silesia. The analysed material included
several literary and paraliterary sources on the history of no longer existing town
of Miedzianka (Kupferberg) near Jelenia Góra. The sources include: Miedzianka.
Historia zanikania – feature story by Filip Springer; Internet-available manuscript
Kronika Janowic Wielkich by Dora Puschmann; press news, reviews, coverages, articles, archive pictures confirming controversies raised around Miedzianka spectacle by Łukasz Fijał, which has its premiere in 2013 in Cyprian Kamil Norwid
Theatre in Jelenia Góra (Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze).
Marian Ursel
Świdnica as Polish Novel Protagonist after 1945
The article tires to specify the status of Świdnica in the following Polish novels
written after 1945: R apsodia świdnicka (1955) by Jan Władysław Grabski, Sobótki
(1963) by Maciej Patkowski, Narrenturm (2002) by Andrzej Sapkowski (the first volume of the Hussite trilogy), Idź, kochaj (2003) and Blady Niko (2010) by Tomek Tryzna, Pan samochodzik i Biblia Lutra (2009) by Jakub Czernik, Tajemnica ulicy Pańskiej
(2010) and Niebieskie zakony (2013) by Wojciech Koryciński and Za późno, za wcześnie
(2013) by Hana Lukas. The wide range of novels comprises historical novel, novel
of manners, initiation novel, crime novel also in retro style and historical fantasy.
Topographical, structural and functional analysis of the town proves that it is not
only a background for the story but frequently an equal protagonist. Historical
perspective and socio-political context, forming a literary image of Świdnica, help
to set events of the story in authentic realities therefore the cognitive value of the
novels increases. From 2000, Świdnica became an object of growing literary interest, which can be associated with the phenomenon of new regionalism.
Waldemar Żarski
Cultural Identity of Silesia in “Gość Niedzielny”
The analysed problem considers regional ethno-cultural identity of Lower Silesians in different social context and methods of functioning of its generic and
stylistic determinants in “Gość Niedzielny”, more precisely a local addition titled
“Gość Wrocławski”. Articles published in “Gość Niedzielny” are synthesis and
configuration of two discourses: religious and social, both perceived in charity
context. Both discourses intermingle with cultural discourse realised in a sense
of responsibility for preservation the Christian tradition in social behaviour, especially in family life. Such attitude influences the realisation of persuasive functions of the texts which show various ways of presenting cultural identity of Silesia and the Silesians.
330
Indeks nazwisk
A
Acoluthus Johannes (Jan Akolut) 66,
68, 69, 71
Aleksander II, car 230
Angelus Laurentius 299
Artomiusz Piotr 58, 59, 66, 67
August III 220
B
Ballestrem Franciszek 16
Barwkowius Jan 70
Baumann Jerzy senior 56
Baumann Magdalena 56
Baumann Jerzy junior 56
Bednarek Stefan 10
Bednorz Zbyszko 20
Bem Józef 222
Benedykt XIV 180
Benedykt XV 183, 246
Berezia-Banach Elżbieta 8
Bernard Claude 217
Bernhardt Adolf 219
Bertram Adolf 173, 177, 178
Białecki Wojciech (Albert Weiss) 66, 70
Bialkowski Janusz 270
Bielowski August 221, 222, 227, 228
Bienek Horst 13, 14
Birkowski Fabian 43
Bloch Adam 287
Bockshammer Jan Chrystian 55, 67, 70
Bonczyk Norbert 14, 20, 21, 22, 23, 24,
27
Borkowski Aleksander 227
Borkowski Hjózef 227
Bossmann Reinhold 56, 59, 64, 65, 67, 69
Breslauer Jan 147
Brooks Peter 138, 145
Browarny Wojciech 275
Budny Szymon 61
Bujnicki Kazimierz 49, 50
Bursowa Felicja 146, 147, 156
C
Cabaj Romuald 277, 278
Calova Abraham 71
Casanova Giacomo 285
Cassius Franz Ernest 70
Chłopicki Józef 221
Chmielowski Piotr 27
Chodźko Ignacy 230
Chojnacki Władysław 55
Chopin Fryderyk 221, 228, 229
Chróściński Wojciech Stanisław 37
Clittonius Johann Joseph 56
Combik Agata 266
Cretius Jan 70
331
Śląskie pogranicza kultur
Cretius Samuel 55, 67, 70
Czarnik Jakub 282, 286, 288, 289, 290,
293, 294
Czartoryska Izabella 214
Czechowic Marcin 61
Czerwień Henryk 42
Czerwiński Henryk 40
Czerwoniak Mariusz 280
Cybula ks. 175
D
Damrot Konstanty 14, 17, 18, 19, 173
Daniec Paweł 286, 287, 288, 289
David Jean 43, 44
de Foucauld Karol 270
de Girardin Émile 145
de Montépin Xavier 140
Defoe Daniel 144
Dippold von Burghaus Hans 299
Dmochowski Franciszek Salezy 152, 153
Dobracki Michał 66
Domeyko Ignacy 222
Doyle Arthur Conan 140
Dumas Aleksander ojciec 149
Dutka Elżbieta 12
Dwernicki Józef 227
Dyboski Roman 138, 140
Dyon Adam 53, 56
Dzikowski Stanisław 146
E
Eberlein Helmut 301
Eco Umberto 289
Edensor Tim 261
Eliadi Mirca 204
Erikson Edgar 261
Estreicher Karol 53, 54, 67
F
Falk Antoni 208
Fichte Johan Gottlieb 216
332
Fijał Łukasz 298, 309
Franzky Georg 301
Fredro Aleksander 223
Frei Ernst 149
Freytag Adam 70
Friebe Karl Heinz 306, 307
Fryderyk Wilhelm III 215, 217
Füllborn George 147, 149
Galle Théodor 43
Gąsiorowski Ludwik 218
Gdacjusz Adam 67
Gemra Anna 137, 291
Gerhardt Paul 64, 70
Gesner Kacper 69
Gliszczyński
Maksymilian (Glyschinsky) 309
Goethe Johan Wolfgang 217, 218, 231
Goffine Leonard 192
Gomóła Anna 10
Gomóła Władysław 275
Gorecki Antoni 222
Goszczyński Seweryn 223, 232
Górecki Jan 207
Górnicki Łukasz 57
Górski Karol 45
Grabski Władysław Jan 273, 274, 275,
276, 277, 278, 279, 280, 282, 291, 294
Graeber Johann Jacob 70
Gradkowski Henryk 213
Grodzki Michał 70
Gromchmalicki Józef Antoni 46
Grzegorczyk Piotr 146
Guessau Karol Fryderyk 65
Gutenberg Jan 292
Gutkowski Witold 149
H
Haberkant Krzysztof 70
Habsburgowie 213, 217, 300
Hanich Andrzej 199
Harasimowicz Jan 68, 71
Indeks osobowy
Hartmann Paul 183
Heimrath Tadeusz 218
Hentschel Wojciech 70
Herbinius Jan 67, 69
Herden Joannes 65
Hermann Johannes (właśc. Heermann
Johann) 64, 68, 70
Heska-Kwaśniewicz Krystyna 25
Hitler Adolf 246, 247, 248
Hlond August 177
Hohenzollern Fryderyk II Wielki 300
Hohennzollern księżna 183
Hohennzollern Leopold 183
Huchracki Euzebiusz 173
Hudzik Jan P. 297
I
Iłowski Jakub 61
J
Jagielończyk Kazimierz 174
Jakobi Johann Christoph 56
Jan z Czarnolasu 61, 62
Jan Paweł II (właśc. Karol Wojtyła) 265,
266, 267
Janion Maria 26, 225
Janota Wojciech 11
Jauss Hans Robert 140
Jentsch Kasper 216
Jeż Tomasz 64, 67
Jędrzejas Piotr 309
K
Kant Emanuel 216
Karnall Michał 66
Kamińska Danuta 266
Kamińska-Siuta Irena 309
Karpiński Franciszek 173
Kaufmann Johannes 301
Kawecka-Gryczowa Alodia 56
Kazimierz Jan 45
Kelly Stuart 137
Kiera Joseph 253
Klimko-Dobrzaniecki Hubert 294
Kiliński Jan 223
Klippel Mateusz 65
Knippel Ernest 17, 23
Kochanowski Jan 37, 57, 59, 61, 62, 65,
66, 69
Kochowski Wacław 37
Kołłątaj Hugo 214
Komorowska Henryka 229
Koniecpolski Stanisław 214
Konopnicka Maria 28
Konstancja z Łętowskich 46
Kopp Jerzy 176
Korfanty Wojciech 163
Koryciński Wojciech 282, 289, 290, 293,
294
Kossakowska-Jarosz Krystyna 9
Kraiński Krzysztof 51, 66, 69, 71
Krasicki Ignacy 33, 34
Krasicki Ksawery 222, 224
Krajczyk Kazimierz 178
Krajewski Marek 289
Krasiński Zygmunt 225, 227
Kraszewski Józef Ignacy 225
Kremer Józef 223, 224
Kubicka Halina 8
Kucharski Andrzej 219
Kułak Walenty 174
Kuniczuk-Trzcinowicz Agnieszka 189
Kurowski Błażej 173, 185
Kühnast Ludwig Christoph Franz 56,
64, 65, 67
L
Lasota Jan Kanty 38
Le Goff Jaques 186
Lelewel Joachim 228
Lenart Mirosław 33
Lenartowicz Teofi l 28, 173, 228
333
Śląskie pogranicza kultur
Leon III 244
Leon XII 240, 246
Leon XIII 183
Lessing Doris 140
Lichański Jakub Zdzisław 51
Linde Samuel Bogumił 219
Lisek Joanna 271
List Nickel (właśc. Andreas Christoph
Beinhorn) 154
Lloyd Edward 145
Lompa Józef 20
Lonchamps Eleonora 220
Lubelczyk Jakub 62, 66, 69
Lubomirski Henryk 228
Ludwik Filip 229
Ludwik, król Francji 174
Lukas Hana 283, 291, 294
Luther Marcin 53, 58, 59, 63, 64, 66,
68, 287, 292
Łoboz Małgorzata 169, 226
M
Maciejowski Wacław 219
Majchrowski Stefan 232
Majer Józef 219
Malczewski Jacek 173, 221
Malina Jan 66, 70
Małecki Antoni 226
Mann Thomas 140
Marcinkowski Karol 219
Matecki Teodor 219
Mazur Ryszard 267
Mead Georg 261
Mecherzyński Karol 224
Meyer Stephenie 140
Miarka Karol 13, 15, 20
Michalski Radek 266
Mickiewicz Adam 35, 49, 173, 181,
221, 222, 227, 228, 231, 232
Mierosławski Ludwik 219, 230
Mikulski Tadeusz 7, 231
334
Miłosz Czesław 283
Miodek Samson 292
Misiak Marek 268
Mniszkówna Helena 140
Moczygęba Grzegorz 181
Momot Lucjan 293
Moneta Jan 70
Morcinek Gustaw 11, 12
Morin Robert 261
Mortzfeld Fryderyk 66, 70
Müntzer Tomasz 63, 64
Mussolini Benito 246
Muthemann Jan 67
N
Nabielak Ludwik 221
Nagło Daniel 55, 67, 70
Neander Joachim 64
Neugebauer Ludwik 219
Neumark Georg 59
Newton Maria 181
Nicolai Filip 64
Niekisch Max 289
Nienacki Zbigniew 286
Nieszporkowicz Ambroży 37
Nikorowicz Józef 228
Norwid Cyprian Kamil 227, 298, 309
Nowak Zbigniew 266
Nowakowski Antoni Agapit 38
Nowakowski Janusz Ferdynand 219
Nowina Janusz 222
O
Obara Jerzy 235
Obrębski Józef 263
Odyniec Antoni Edward 172, 222, 230
Oloff Ephraim 56
Olszowy Ewa 236
Orczy Baronowa 140
Oswald (z Borek Wielkich) 185
Owaniszewski Elekt 34
Indeks osobowy
P
Pajgert Adam 229
Palacki Franciszek 220
Palicki Bogusław 219
Pasierb Janusz 266
Patkowski Maciej 276, 278, 280, 281,
282, 285, 293, 294
Pelc Janusz 65
Pestalozzi Johann Heinrich 216
Piasecki Zdzisław 152
Piaskowski Stanisław 308
Pilchowski Michał 70
Pius X 181, 205, 246, 249
Pius XI 246
Poll (Pohl) Franciszek (Franciszek Poll
von Pollenburg) 220
Pol Wincenty 10, 213, 220, 221, 222,
223, 224, 225, 226, 227, 228, 230,
231, 232, 233
Pollacz Rudolf Łukasz (Rudolf Frater
Pollacz) 33, 34, 35, 36, 37, 38, 40,
41, 42, 44, 46, 48, 49
Poloczek Edward 56, 57
Popiełuszka Jerzy 266, 267
Poszwita Szymon Zacius 63
Potocka Klaudyna 221, 222
Preisner Zbigniew 265
Prus Bolesław 140, 145, 217
Przyboś Julian 26
Purkynie Jan Ewangielista 213, 216,
217, 218, 219, 220, 232, 233
Purkynie Emanuel 232
Purkynie Karol 232
Puschmann Dora 298, 302
Puszkin Aleksander 218
Puzanowska Ludmiła 269
Puzanowski Władysław 269, 270
R
Radcliffe Anna 138
Radziwiłł Józef 41
Radziwiłł Albrycht Stanisław 44
Radziwiłł Mikołaj Kazimierz 214
Radziwiłłowa Antonina, z domu Miączyńska 41
Radziwiłłówna Krystyna Eufemia 44
Raiecka Barbara, z Rychlickich 41
Rampoll 183
Regius Adam 65
Reinmar z Bielawy 291, 292
Rej Mikołaj 61, 66, 69
Ringwaldt Bartholomaeus 64
Rinkart Martin 64
Rogall Hans Georg 56
Rohrmann Chrystian 55, 67, 69
Romanowski Mieczysław 229
Rospond Stanisław 7
Rostkowski Bernard 70
Rousseau Jean-Jacques 17
Rowan Wiliam 182
Rowling Joanne Kathleen 140
Rudolf Johann Georg 215
Rybicka Elżbieta 303, 306, 307, 310
Rybiński Maciej 58, 66
Rychlicka Teodora, z Rymszów 41
Rymsanka Teodora 41
Rynaldini Rynald 147
Rysiński Salomon 66
Rzewuski Wacław 222
S
Sable Louis 182
Sanguszko Eustachy 222
Sapiecha Leon 231
Sapkowski Andrzej 282, 285, 291, 292,
294
Sas August II 39, 42
Scharffenberg Crispin 54
Schaffgotsch Leopold Gotard 216, 233
Schelling Friedrich Wilhelm Joseph
216
Schiller Friedrich 218
335
Śląskie pogranicza kultur
Schinkel Friedrich 301
Schletter Zygmunt 232
Schnellboltz Franciszek 66
Schoenfl issius Andrzej 70
Schottel Justus 291, 292
Schreck Christian 300
Schubart Johann 56
Schubart Ignaz K 56
Schulz Maximilian 290
Scott (sir) Walter 138
Sczaniecka Emilia 221
Seklucjan Jan 62, 63, 66
Siemieński Lucjan 222
Sienkiewicz Henryk 145, 147
Silesius Angelus (właśc. Scheffler Johannes) (Anioł Śląska) 55, 64
Silvius Jakub 69
Skrodzki Jerzy 70
Skórczewski Dariusz 296, 297, 310
Słowacki Juliusz 146, 226, 227, 228
Smirnow 307
Sobieski Jan III 214
Soliński Wojciech 8
Spiż Stefan 309
Sopoćko Michał 267
Springer Filip 297, 299, 300, 302, 303,
304, 305, 306, 307, 309
Stalin Józef 278
Stano Jordan 203
Starowolski Szymon 45
Staszic Stanisław 225
Stateczny Franciszek Euzebiusz 28, 29
Stevenson Robert Louis 161
Stolpe 304
Storm Ruth 295
Stratos Romek 283, 284, 285
Strzybny Gaudentius 252
Stuple Johann Martin 300
Sudolski Zbigniew 226, 229, 230
Sudrowius Stanisław 66
Sue Eugène 138
336
Sulima Roch 25
Szafraniec Hieronim 57
Szajnocha Karol 228
Szczepańska Helena 298, 301, 305
Szczepański Jan 29
Szela Jakub 228
Szewczyk Wilhelm 13
Szlak Jerzy (Szlag, Schlag) 55, 66, 70
Szotarewicz Mikołaj 40
Szramek Emil 9, 169, 187
Szymik Jerzy 266
Ś
święta Anna (Starka) 173, 183, 200,
209
święta Dorota 267
święta Faustyna 266
święta Jadwiga 185
święta Magdalena 270
święty Antoni 172
święty Augustyn 52, 198
święty Hieronim 52
święty Franciszek (Biedaczyna z Asyżu)
169, 172, 175, 178, 183, 185, 186, 250,
251, 253, 254, 255, 257
święty Jacek 203
święty Jakub 190
święty Jan 202, 214, 216
święty Ludwik 184
świety Ludwik Francuski 185
święty Maurycy 174
święty Piotr 174
święty Stanisław 267
święty Wacław 267
święty Wojciech 198
T
Taranek-Wolańska Olga 8, 295
Tarnowski Jan 225
Tasso Torquato 218
Tau Jakub 280
Indeks osobowy
Taylor Charles 263, 264
Tkocz Stanisław 264
Tramp Gottfried 56
Tramp Johann Ernest 56
Triller Valentin 54, 55, 66
Tryzna Tomek 278, 279, 280, 283, 285,
286, 293, 294
Trzanowski Jan 55, 69
Trzecieski Andrzej 57, 58, 59, 62
Trzecieski Tytus 224
Tschepius Samuel 66, 70
Tschepius Samuel Ernest 70
Tschorn Andrzej 53
Tschorn Krzysztof 54, 58, 65, 66
Tschorn Christoph 56
Turner Victor 190, 191, 193, 200
Twardy Jan 67
Tyszka Wilhelm 66
U
Ujejska Ludwika, z Wolańskich 227
Ujejski Erazm 227
Ujejski Józef 227
Ujejski Kordian 229
Ujejski Kornel 173, 213, 226, 227, 228,
229, 230, 231, 232, 233
Ujejski Roman 229
Urban Mnartin 215
Ursel Marian 7, 8, 273
V
vel Kutsche Jan Chuć 55, 70
von Fels Guido, z Glatz (pseud. Viktor Felsen, Viktor von B, A.C. Davis, Paul Walter) 137, 140, 141, 142,
143, 148, 149, 150, 152, 154, 155,
156, 157, 158, 160, 162, 163, 164,
166, 167
W
Wajda Andrzej 283
Walenty z Brzozowa 61, 66, 67
Walpole Horace 138
Wannowski Szczepan 70
Wasylewski Stanisław 11
Waziański Jerzy 58, 66, 70
Wedecke Andrzej 70
Weisse Michael 59
Widort Kajetan 222
Wiecha Ewa 19
Wildowa Leonia 229, 231
Wilmann Michael Leopold 216
Winnicki Benedykt 224
Winship Michael 143, 144
Witkowska Ewa 8
Wojewódka Bernard 63, 69
Wolski Ludwik 229
Wróbel Paweł 15
Wyspiański Stanisław 214
Y
Yan Mo 140
Z
Zabel Erich 12
Zaleski Józef Bohdan 228
Zakrzewski Bogdan 7
Zaręba Jan 66
Zasadius Karol Jan Wacław 55, 70
Zasadius Samuel Ludwig 67
Ziejka Franciszek 226
Zola Émile 140
Zygmunt August 225
Ż
Żabski Tadeusz 138, 146, 152, 154, 156
Żarski Waldemar 259
Indeks nazw geograficznych
A
Afryka 141
Alpy 21
Alwernia 194, 195
Alt Kamnitz 300
Alzacja 173
Ameryka 143, 159
Anglia 165, 181
Annaberg (Annaberg-Buchholz) 141
Argentyna 181
Asyż 186, 251, 257
Austria 199, 305
B
Bańgów 202
Beremiany 227
Belgia 228
Berlin 67, 141, 250, 307
Beskidy 11
Biały Dunajec 266
Bliski Wschód 271
Bolczów 299
Bolszewia 182
Borki Wielkie 175, 185
Boruszkowice 225
Brama Dolna w Świdnicy 291
Brama Strzegomska w Świdnicy 279, 291
Bruksela 228
Brzeg 53, 65
Brzeg Dolny 271
Buczacz 227
Bytków 202
Bytom 22, 163
Bytom Bobrek 185
C
Cesarstwo Austriackie 229
Chiny 182
Ciechanowice (Rudelstadt) 307
Cieplice Śląskie-Zdrój (Cieplice, Warmbrunn) 213, 214, 215, 216, 226, 232,
233, 307
Cieszyn 194, 206
Compostella 190
Czarnolas 229
Czechosłowacja 305
Częstochowa 35, 36, 40, 41, 190, 194,
199, 270
D
Dębniki (dziel. Krakowa) 39
Dolina kościeliska 223
Dolny Śląsk 7, 10, 216, 220, 257, 264,
265, 266, 271, 277, 279, 291, 295, 296,
298, 299, 302, 305, 307, 308, 310
Drezno 222
339
Śląskie pogranicza kultur
E
East End 157
Elbląg (Elbing) 147
Eldorado 300
Europa 16, 67, 141, 146, 176, 214, 246,
247, 265, 268, 278
Europa Środkowo-Wschodnia 261
F
Fatima 190
Firlejówka pod Lublinem 226
Francja 174, 184, 222, 228
Frankfurt nad Odrą 217
Freiberg 141
G
Galicja 222, 226
Gdańsk 54, 71
Gdynia 285, 294
Giszowiec (dziel. Katowic) 15
Gidlie 191
Gliwice 174, 231, 252, 257
Głogów 219
Głogów (na Śląsku) 36
Góra Chełmska 20
Góra Śnieżna 232
Góra św. Anny 20, 21, 27, 170, 173, 174,
177, 185, 190, 193, 194, 196, 198, 199,
200, 207, 208, 209, 210, 257
Górny Śląsk 10, 21, 25, 27, 28, 177, 181,
184, 190, 194, 199, 264, 305
Góry Olbrzymie 232, 298, 301, 302,
305
Góry Ołowiane 301, 305
Góry Sokole 301, 305
Graz 217
Greccio 181
Gross-Rosen 309
Groszowice 193
Grób Świety 204
Gwadelupa 152
340
H
Hala Stulecia we Wrocławiu 266
I
Indie 266
Izrael 48, 49
J
Jagniątków 213
Janowice (Janowitz) 298, 302, 306, 307
Janowice Wielkie 297, 298, 302
Jasna Góra 20, 35, 36, 38, 39, 41, 42,
45, 50, 194, 266
Jasy 230
Jazłowiec 227
Jelenia Góra (Hirschberg) 7, 213, 233,
297, 298, 307, 309
Jerozolima 190, 271
Johannesdorf 299
Jozafatowa Dolina 207
K
Kamienna 213
Kalnica 224
Kalwaria 207
Kalwaria Zebrzydowska 194, 196, 197, 201
Katowice 194
Karkonosze 213, 214, 215, 232
Karłowice (dziel. Wrocławia) 174, 177,
178, 183
Karmel 271
Karpaty 225, 226
Karpniki 302
Kępno 219
Kłodzko (Glatz) 137, 141
Kluczbork 17
Kochłowice 185
Kościan 219
Kotlina Jeleniogórska 307
Kraków 35, 36, 39, 192, 194, 196, 199,
203, 207, 223, 224, 226
Indeks nazw geograficznych
Krapkowice 185
Królewiec 54, 64, 66, 222
Krzemieniec 221
Krzeszów 215
Mikułowice na Morawach 216
Mniszków (Waltersdorf) 302, 307
Monachium 183
Mysłowice 185, 194, 206
L
Laban 209
Legnica 293
Lesko 224
Leśnica 185, 193, 194
Libochowice 216
Licheń 190
Lipsk 217, 229
Litomyśł 216
Litwa 221, 223, 225
Londyn 145, 158, 159
Lourdes 184, 190
Lubliniec 206
Lublin 220
Lwów 220, 221, 223, 224, 226, 227,
228, 230, 231
N
Naśwież 224
Nazaret 239, 240
Neapol 21
Nebo (góra) 207
Neustadt 256
Niemcy (Rzesza) 178, 199, 245, 247, 293,
305
Nieśwież 44
Niklasfähre 305
Nowa Wieś 193
Nowy Jork 181
Nysa (miasto) 174, 252,
Nysa (rzeka) 277, 278
Ł
Łęczyca 36
Łódź 158
Łubnice k. Wielunia 40
M
Maciejkowice 202
Maciejowa 213
Małopolska 225
Marciszów (Marzdorf) 307
Mariazell 196, 204
Mazowsze 225
Mazury 71
Michałowice 202
Miechowice (dziel. Bytomia) 21, 22, 23
Miedziana Góra 299, 307
Miedzianka (Kupferberg) 295, 297, 298,
299, 300, 301, 302, 303, 304, 305,
306, 307, 308, 309, 310
O
Odra 20, 200, 217, 220, 231, 277, 278
Olesno 185
Olszynka Grochowska 221
Oława 265
Opole 33, 34, 35, 40, 50, 266
Opolszczyzna 7, 190, 194, 196
Ostrów Tumski we Wrocławiu 269
P
Padwa 39
Palestyna 182
Panewniki (Panewnik) 176, 184, 185
Park Norweski w Jeleniej Górze 233
Paryż 155,220, 221, 227, 229
Pasłęka 277
Pawłów 229, 231
Persja 175
Peszt 217
Petersburg 221
Piechowice 215
341
Śląskie pogranicza kultur
Piekary Śląskie (Piekary, Piekary Wielkie) 22, 23, 190, 196, 201, 202, 206,
207
Podlipce 229
Podole 227
Polska (PRL, Rzeczpospolita, Polska
Ludowa) 14, 33, 40, 53, 66, 143,175,
183, 190, 205, 213, 220, 225, 226,
233, 264, 265, 266, 273, 274, 275,
277, 278, 280, 281, 282, 294, 304,
309
Poręba 207
Poznań 219
Praga 216, 218, 224, 229
Procjunkula 194
Prusy 175, 176, 177, 181, 199, 222, 301,
302
Prusy Wschodnie 305
Przełajka 202
Przedgórze Sudeckie 297
Przemyśl 222, 231
Pszów 203
Puszcza litewska 226
R
Racibórz 174, 185, 257
Radomierz 302
Ratajno koło Niemczy 54
Rogoźno 219
Rosja 173
Ruda (dziel. Rudy Śląskiej) 16
Rumunia 230
Rudawy 141
Rybnik 203
Rzeczpospolita 21, 54, 66, 72, 199
Rzeczpospolita Trojga Narodów 230
Rzym 39, 190, 205, 248, 256
S
Saksonia 141
Sanok 222
342
Saaraland 247
Sądowa Wisznia 225
Sigmaringen 183
Skoczów 194
Sławuć 222
Sobieszów 213.216
Sokoliki 310
Sowiniec (dziel. Krakowa) 192
Strachocin 267
Strupina 269
Szarlej (dziel. Piekar Śląskich) 23
Szklarska poręba 215
Szwajcaria 216
Szwecja 246
Ś
Śląsk (Szląsk) 10, 11, 14, 20, 33, 35, 50,
52, 53, 54, 56, 58, 59, 64, 65, 66, 71,
72, 141, 169, 170, 173, 174, 175, 176,
177, 181, 185, 187, 190, 194, 196,
198, 199, 200, 203, 204, 206, 207,
210, 215, 218, 233, 235, 259, 263,
264, 297, 300, 302, 307
Śląsk Cieszyński 10, 11
Śląsk Opolski 10, 11, 264
Śniatyń 271
Śnieżka 232
Świdnica 273, 274, 275, 276, 277, 278,
279, 280, 281, 282, 283, 284, 285,
286, 287, 288, 289, 290, 291, 292,
293, 294
Święta Górka 209
T
Tabor (góra) 210
Tamiza 159
Tarnopol 221
Tarnowskie Góry 202
Tatry 225, 226, 232
Toruń 54
Toszek 185
Indeks nazw geograficznych
Trzcińsko 302, 306
Tyrol 183
U
Ukraina 174, 222, 223, 225, 226, 304
W
Wałbrzych 283
Warmia 56, 220
Warszawa 36, 72, 158, 163, 218, 219,
221, 226, 228, 283
Warzęgowo obok Strupiny 269
Watykan 205
Wawel 21
Wawer 222
Weimar 217
West End 144
Wezuwiusz 22
Wiedeń 39, 196, 204, 229
Wielkie Księstwo Poznańskie 219, 222
Wilno 196, 221
Wirek (dziel. Rudy Śląskiej) 16
Wittenberga 71
Włochy 21,174, 246
Wodzisław 203
Wołów 269
Wołyń 225
Wrocław (Breslau) 36, 40, 41, 53, 54,
65, 72, 170, 173, 174, 177, 178, 181,
207, 216, 217, 218, 219, 220, 228,
231, 232, 235, 236, 239, 240, 249,
253, 259, 264, 265, 266, 267, 268,
269, 270, 271, 291, 307, 309
Wrzosówka 213, 214, 233
Wyszehrad 218
Wzgórze Chaussiego 305
Z
Zagórzany 223
Zgorzelec (Görlitz) 307
Ziemia Jeleniogórska 233
Ziemia Obiecana 207
Ziemia Święta 190, 204
Ziemie Odzyskane 275, 278, 280, 282
Ziemie Zachodnie 276, 277, 281, 282
Ziemie Zachodnie i Północne 275
ZSRR (Związek Radziecki) 274, 304
Zubrza 231
Ż
Żmigród 269
Żmudź 221

Similar documents