Rogaś
Transcription
Rogaś
G L • Nowości • Kongresy medyczne • Onkologia dl@ • Ta moja młodość... miesięcznik • Na dyżurze, po dyżurze 4_2014_kwiecień azeta ekarzy • (Nie)typowe doznania GL ia 2014 r. azeta ekarzy ców 1 kwietn dl@ Świadczenio znik miesięc daw ISSN 2300-2170 • Koty malowane ości • Now żurze, • Na dy rze po dyżu ci ośce tros Now •• W kiego o pols aniem zd enta • Moim pacj łasnyś unek •wRoga • Wizer iny z Dol żurze zy • Na dy Rozkos we po • Niety ia doznan yna Medyc as! m e w ręc óże • Podr Rys. Zen ane malow • Koty • W trosce o polskiego pacjenta • Rogaś z Doliny Rozkoszy Mary Lasker Rozwój onkologii Motto: Scribere necesse est, vivere non est Czyli: Tylko to się naprawdę zdarzyło, co zostało zapisane* *Przekład Tomasza Osoińskiego Koleżanki i Koledzy, O * Wchodzi śmiało do cukierni, W pas kłaniają się odźwierni, Już kelnerzy przyskakują, Grzecznie w rączkę ją całują. Dzisiaj rurki z kremem zjem, Bo ogromnie lubię krem. Proszę podać ze trzydzieści, Stolik więcej nie pomieści. Przy stoliku pchła zasiadła, Jedną rurkę z kremem zjadła, Zostawiła pełną tacę. Za tę jedną rurkę płacę! Wstała, wyszła, od niechcenia Powiedziała do wiedzenia I mignęły tylko z bryczki Purpurowe rękawiczki. Bardzo dziwią się kelnerzy: Jak rozumieć to należy! O trzydzieści rurek prosić, A po jednej mieć już dosyć? Nagle patrzą: Co to? Czemu W rurkach wcale nie ma kremu? Wszystkie puste? Co za kwestia? Zjadła cały krem ta bestia! ISSN 2300-2170 Nr 4(26)_2014 Wydawca Krystyna Knypl Warszawa B urzliwy rozwój amerykańskiej onkologii zaczął się w 1971, roku kiedy to prezydent Richard Nixon podpisał Cancer Act – dokument, który utorował drogę badaniom naukowym oraz umożliwił działanie ludziom aktywnym i realnie chcącym pomóc pacjentom onkologicznym. G łówną rolę wśród nich odegrała kobieta! Nie politycy, nie prezydenci, nie naukowcy, ale filantrop Mary Lasker przyczyniła się do powstania National Cancer Institute, do ponaddwutysiąckrotnego powiększenia jego budżetu, wreszcie do powstania Cancer Act. W naszym kraju od kilku miesięcy słyszymy w mediach o „cancer-planie”, który ma uzdrowić sytuację. Określenie brzmi podobnie do terminu amerykańskiego i pewnie był taki świadomy zamysł wszechobecnych w naszym życiu publicznym speców od wizerunku. Czym się różnią te dwa pomysły na onkologię? O ile w Stanach Zjednoczonych za Cancer Act poszły prawdziwe pieniądze, realne działania i fantastyczne odkrycia, to u nas mamy slogany przedwyborcze oraz polityczne gry i zabawy. Z namy powiedzenie konia kują, żaba nogę podstawia. W odniesieniu do politycznych przymiarek naprawy onkologii polskiej trzeba by zmienić to przysłowie na: konia kują, pchła nogę podstawia. Dodajmy – pchła szachrajka, która zamawia trzydzieści rurek z kremem, ale jak przychodzi co do czego, płaci za jedną*. Krystyna Knypl Redakcja Krystyna Knypl, redaktor naczelna [email protected] Mieczysław Knypl, sekretarz redakcji [email protected] Katarzyna Kowalska, z-ca sekretarza redakcji Maciej Kowalski, redaktor działu zagranicznego Współpraca przy bieżącym numerze Alicja Barwicka, @Curcuma_Zedoaria, @Czerwo, Jagoda Czurak, Ewa Dereszak-Kozanecka, Monika Jezierska-Kazberuk, Rafał Stadryniak, Marzena Więckowska. Rysunki Zen. Okładka http://profiles.nlm.nih.gov/ps/retrieve/ResourceMetadata/TLBBDB Projekt graficzny i opracowanie komputerowe Mieczysław Knypl „Gazeta dla Lekarzy” jest miesięcznikiem redagowanym przez lekarzy i członków ich rodzin, przeznaczonym dla osób uprawnionych do wystawiania recept i posiadających prawo wykonywania zawodu lekarza. Opinie wyrażone w artykułach publikowanych w „Gazecie dla Lekarzy” są wyłącznie opiniami ich autorów. Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych do publikacji tekstów, w tym skracania, zmiany tytułów i śródtytułów. Wydawca i redakcja mogą odmówić publikowania reklam i ogłoszeń, a w razie przyjęcia ich do druku nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.gazeta-dla-lekarzy.com Jan Brzechwa Pchła Szachrajka (fragment) nkologią zainteresowałam się przez przypadek. Od kilku lat moi koledzy dziennikarze medyczni gdzieś w okolicach marca zaczynali zadawać sobie nawzajem intrygująco brzmiące wówczas dla mnie pytanie: Czy jedziesz w tym roku na asco? Początkowo nie wiedziałam, o co pytają, ale jako osoba z natury dociekliwa postanowiłam rozszyfrować znaczenie tego pytania. Tajemnicze asco okazało się skrótem od American Society of Clinical Oncology – znakomitego towarzystwa naukowego organizującego każdego roku na przełomie maja i czerwca fantastyczne kongresy w Chicago. Zjeżdża się około 20 tysięcy ludzi z całego świata zainteresowanych rozwojem onkologii. Kongres obsługuje zwykle kilkuset dziennikarzy akredytowanych przez ASCO. Szczycę się tym, iż jestem od kilku lat wśród nich, a od dwóch lat jako dziennikarz reprezentujący „Gazetę dla Lekarzy”. W numerze Nowości ...................................... 4, 5, 6, 9, 20, 24, 31, 42 Przekażmy 1% na lekarskie dziecko!............................... 5 10 Stosowanie leków przeciwbólowych w POZ Broń obosieczna Marzena Więckowska = @Famedyk ......... 7 7 17 Artykuł poglądowy Wiosenne korepetycje jaskrowe Alicja Barwicka ............... 10 Kongresy medyczne Badania kliniczne nad chłoniakami niosą nadzieję Krystyna Knypl ......................................................................... 15 Czy kardiologia zakwitła tej wiosny w Waszyngtonie? 15 Krystyna Knypl ......................................................................... 21 23 Onkologia Opieka onkologiczna w Stanach Zjednoczonych w 2014 r. Krystyna Knypl ......................................................................... 17 Ta moja młodość... To, co częste… Monika Jezierska-Kazberuk ........................ 23 21 30 27 Matka Boska na psychiatrii Monika Jezierska-Kazberuk .. 25 Na dyżurze 32 Wrażliwość i medycyna Rafał Stadryniak = @Grypa......... 27 (Nie)typowe doznania Mój wielki brat Jagoda Czurak .............................................. 30 33 Po dyżurze Cicha rozmowa Jagoda Czurak ............................................. 32 Przeżycia z uściskiem @Curcuma_Zedoaria ...................... 33 Na marginesie 40 35 Rogaś z Doliny Rozkoszy eta Świad@czLenekiodaraw zy dl miesięczn ik Poszła Wena do doktora... Krystyna Knypl ......................... 35 nia 2014 • Nowo ści r. ców urze, po dyż urze •• W No tro wosce ści o pol • Moim skiego zdaniem pac jenta • Wizer unek wł asny • Ro gaś Dolin • Nazdyż y urze Rozko szy • Nietyp owe doznan ia Pan Józef i Mela Ewa Dereszak-Kozanecka ......................... 36 • Podró • Koty 42 że malow ane Rys. Zen Kwiecień – biały świat Ewa Dereszak-Kozanecka ............... 38 1 kwiet az • Na dyż Kot w życiu człowieka Koty malowane G 38 36 Gazeta dla Świadczeniodawców Medycy w ręce mna as! 44 Hydroterapia podbija świat Ghost Writer ............................ 42 Z pamiętnika małego trybika Krystyna Knypl .................... 44 DONOŚ – poręczny program opieki zdrowotnej @Czerwo.................................................................................... 48 Jak wyjść z łuku histerycznego? @Czerwo .......................... 50 50 52 54 Medycyna w ręce mas! @Curcuma_Zedoaria ..................... 52 Wiosenne porządki @Curcuma_Zedoaria .......................... 54 3 4_2014 kwiecień Nowości Rejestr pacjentów z migotaniem przedsionków GLORIA™-AF Registry Do ogólnoświatowego programu rejestrowego dotyczącego długotrwałej terapii przeciwkrzepliwej pacjentów z migotaniem przedsionków zostanie włączonych około 56 tys. chorych z niemal 50 krajów. Celem jest zbadanie, jakie cechy pacjentów mają wpływ na wybór leku i ocenę profilu długoterminowej skuteczności i bezpieczeństwa eteksylanu dabigatranu w porównaniu z warfaryną. Projekt rejestru GLORIA™-AF został opublikowany w czasopiśmie „American Heart Journal”*. GLORIA™-AF ma dostarczyć danych na temat roli i stosowania leków przeciwzakrzepowych w celu ochrony chorych z migotaniem przedsionków przed poważnymi następstwami udaru mózgu. W celu odzwierciedlenia rzeczywistych warunków program rejestrowy GLORIA™-AF obejmie chorych z nowo zdiagnozowanym migotaniem przedsionków z różnych środowisk klinicznych, takich jak zakłady podstawowej opieki zdrowotnej, ośrodki specjalistyczne, szpitale rejonowe, szpitale uniwersyteckie, przychodnie i ośrodki leczenia przeciwkrzepliwego. Dane będą pochodzić od chorych leczonych różnymi leka- mi, w tym warfaryną i innowacyjnymi lekami przeciwzakrzepowymi zgodnie z zaleceniami wytycznych leczenia w celu ochrony przed poważnymi następstwami udaru mózgu związanego z migotaniem przedsionków. Ponadto zgromadzone zostaną dane dotyczące chorych stosujących kwas acetylosalicylowy oraz osób niestosujących leczenia przeciwkrzepliwego. Migotanie przedsionków jest najczęstszym utrwalonym zaburzeniem rytmu serca, zwiększającym pięciokrotnie ryzyko wystąpienia udaru mózgu. Udary mózgu w wyniku migotania przedsionków mają zwykle ciężki przebieg prowadzący do niepełnosprawności, a u połowy chorych kończą się zgonem w ciągu 12 miesięcy. Leczenie przeciwkrzepliwe jest najważniejszym elementem terapii w profilaktyce udaru mózgu związanego z migotaniem przedsionków. Program rejestrowy GLORIA™-AF ma pozwolić na lepsze poznanie cech pacjentów, które wpływają na wybór leku przeciwzakrzepowego, takich jak współwystępujące choroby i jednocześnie stosowane leki. „Wprowadzenie innowacyjnych leków przeciwzakrzepowych zmieniło stosowa- Małżeństwo a serce kobiety „BMC Medicine” opublikowało doniesienie dr Sarah Floud i wsp. z Uniwersytetu w Oksfordzie zatytułowane Marital status and ischemic heart disease incidence and mortality in women: a large prospective study, w którym omówiono wpływ stanu cywilnego na serce i układ krążenia. 4 ne schematy profilaktyki uda- py leczenia dabigatranem będą ru mózgu u pacjentów z migo- się w wystarczającym stopniu taniem przedsionków na całym pokrywać się z danymi choświecie” – powiedział dr Menno rych z grupy leczenia warfaryHuisman, profesor na Wydzia- ną. W tej fazie chorzy będą oble Trombozy i Hemostazy Uni- serwowani przez trzy lata w celu wersytetu Medycznego w Lej- oceny skuteczności i bezpiedzie w Holandii, przewodni- czeństwa stosowania dabigatraczący programu rejestrowego nu w porównaniu z warfaryną GLORIA™-AF. z uwzględnieniem danych dotyRejestr GLORIA™-AF ma czących wyników leczenia tych trójfazową strukturę. W trzech chorych. Będą także zbierane etapach zbierane są dane umoż- dane dotyczące ogólnego bezpieliwiające ocenę zmian stoso- czeństwa i skuteczności innych wanych schematów leczenia leków przeciwzakrzepowych. przeciwkrzepliwego w czasie Włączanie chorych do rejei w różnych regionach świata. stru rozpoczęło się już w EuroFaza I to zbieranie danych pie, Ameryce Północnej Amedotyczących schematów lecze- ryce Łacińskiej i Azji, a pierwnia przeciwkrzepliwego przed sze ogólnoświatowe wyniki spozatwierdzeniem innowacyjnych dziewane są w pierwszej połoleków przeciwzakrzepowych. wie 2014 r. Obejmuje chorych wpisanych Firma Boehringer Ingelheim do rejestru w okresie od maja ogłosiła dołączenie do rejestru 2011 r. do stycznia 2013 r. GLORIA™-AF 10-tysięcznego W fazie II, która rozpoczę- chorego z migotaniem przedła się po zatwierdzeniu w listo- sionków. padzie 2011 r. pierwszego innowacyjnego doustnego leku prze- *Huisman M.V. et al. Design and ciwzakrzepowego, eteksylanu rationale of Global Registry on Long-Term Oral Antithrombotic dabigatranu, zbierane są dane Treatment in Patients with Atrial dotyczące bezpieczeństwa lecze- Fibrillation: A global registry pronia oraz wyjściowej charaktery- gram on long-term oral antithstyki chorych leczonych dabi- rombotic treatment in patients with atrial fibrillation. Am Heart gatranem lub warfaryną. J. 2014;167:329-34. Faza III rozpocznie się, gdy Źródło: materiały prasowe dane dotyczące chorych z gru- lub miało partnera. Podczas Okazuje się, że z małżeństwa trwania obserwacji 30 747 z tej więcej korzyści kardiologicz- grupy kobiet było hospitalizonych odnoszą panowie, nato- wanych z powodu pierwszego miast nie udało się udowodnić incydentu wieńcowego i 2148 z nich zmarło. Kobiety zamężtego w wypadku pań. W badaniu uczestniczyło ne lub mające partnerów były 734 626 kobiet, których losy w jednakowym stopniu nabyły analizowane w ciągu rażone na zachorowanie co 8,8 lat. W badanej grupie panie żyjące jako singielki. 81% kobiet było zamężnych Wyniki wcześniejszych ba- dań sugerowały, że kobiety żyjące w pojedynkę są bardziej zagrożone schorzeniami sercowo-naczyniowymi niż kobiety zamężne. Być może jest to jeszcze jedna nieoczekiwana korzyść wynikająca z przemian obyczajowych. Źródło: http://www. biomedcentral.com/17417015/12/42/ 4_2014 kwiecień Nowości Nowe dane dotyczące długoterminowego stosowania Tysabri Przedstawiona analiza dostarcza ważnych danych naukowych pochodzących z codziennej praktyki klinicznej, które pokazują długoterminowy profil bezpieczeństwa Tysabri oraz pozytywny wpływ tego leku na kluczowe kliniczne parametry aktywności SM, roczny wskaźnik rzutów i progresję stopnia niepełnosprawności. Dane są zachęcające zarówno dla pacjentów, jak i lekarzy poszukujących opcji leczenia, które mogą w istotny sposób spowolnić progresję tej przewlekłej choroby i pozwolić lepiej ocenić zagrożenia i korzyści długoterminowej terapii. Program TOP jest prowadzony w 16 krajach w Europie, w Australii, Kanadzie i Argentynie. Pacjenci otrzymują Tysabri w dawce 300 mg dożylnie raz na cztery tygodnie. Wyniki badania Analiza cząstkowa wykazuje, że profil bezpieczeństwa leczenia Tysabri w warunkach codziennej praktyki klinicznej jest zgodny z wynikami poprzednich badań oraz że nie stwierdzono nowych sygnałów tym w zakresie. Łącznie u 2,6% pacjentów zaobserwowano ciężkie zdarzenie niepożądane uważane za związane lub potencjalnie związane z leczeniem Tysabri. Najczęściej było to zakażenie (1,9%). Średni roczny wskaźnik cjentów dorosłych z wysoce rzutów (ARR) w trakcie lecze- aktywną, rzutowo-remisyjną nia uległ istotnemu obniżeniu postacią SM (RRMS) z utrzy(z wyjściowego 1,99 do 0,31 po mującą się wysoką aktywno1 roku terapii) i utrzymywał ścią choroby pomimo leczenia się na niskim poziomie przez interferonem beta lub octanem cały 5-letni okres obserwacji. glatirameru bądź też u pacjenChociaż pacjenci leczeni Ty- tów z szybko postępującą, ciężsabri uzyskali istotną redukcję ką postacią RRMS. Tysabri zwiększa ryzyko ARR bez względu na uprzednie leczenie, wartości ARR były rozwoju postępującej wielonajniższe u wcześniej niele- ogniskowej leukoencefaloczonych pacjentów z niższą patii (PML) – wirusowego wyjściową liczbą punktów zakażenia oportunistycznego w skali EDSS, a najwyższe mózgu, które zazwyczaj prou osób z wcześniejszym lecze- wadzi do zgonu lub ciężkiej niem immunosupresyjnym. niepełnosprawności pacjenta. W trakcie leczenia punktacja Czynnikami zwiększającymi EDSS utrzymywała się na ryzyko wystąpienia PML są stabilnym poziomie, a praw- obecność przeciwciał antydopodobieństwo wystąpie- -JCV, wcześniejsze leczenie nia potwierdzonej poprawy immunosupresyjne oraz czas w skali EDSS było istotnie trwania leczenia. Podejmując się stosowania wyższe od prawdopodobieństwa potwierdzonego pogor- Tysabri trzeba rozważyć, czy szenia (29% w porównaniu oczekiwane korzyści terapeuz 16% (p<0,0001) u pacjentów tycznej są wystarczające do z wyjściowymi ocenami EDSS przezwyciężenia ewentualnych zagrożeń wynikających z tej > 2,0 punktów). Tysabri został zarejestro- terapii. Charakterystyka produktu wany do leczenia w ponad leczniczego Tysabri jest do65 krajach na całym świecie. stępna pod adresem: W Stanach Zjednoczonych http://www.ema.europa. Tysabri jest zarejestrowany eu/docs/pl_PL/document_lido monoterapii u pacjentów brary/EPAR_-_Product_Inz rzutowymi postaciami SM. formation/human/000603/ W Unii Europejskiej lek jest zarejestrowany jako mono- WC500044686.pdf terapia modyfikująca przebieg Źródło: materiały prasowe oraz choroby do stosowania u pahttp://www.biogenidec.com Przekażmy 1% na lekarskie dziecko! Drodzy Czytelnicy, trwa przekazywanie 1% naszych podatków na szczytne cele. Chcemy Was prosić, abyście tym razem przekazali swój 1% na potrzeby rehabilitacji Michała Kozaneckiego, syna dr Ewy Dereszak-Kozaneckiej (@edk na Konsylium24.pl), naszej znakomitej autorki m.in. artykułów Lekarz ma kota?, Karuzela z Madonnami oraz serii Koty malowane. Oto potrzebne informacje: 5Fundacja Avalon Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym KRS 0000270809 koniecznie z dopiskiem: Kozanecki 889. Numer konta fundacji 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001. 4_2014 kwiecień http://thorsteinulf.tumblr.com/post/36225522430/bofransson-bruno-liljefors-cat-on-flowering Biogen Idec ogłosił, że dane na temat Tysabri (natalizumab) opublikowane w internetowym wydaniu czasopisma „Journal of Neurology, Neurosurgery, and Psychiatry” potwierdzają profil bezpieczeństwa leku i pokazują niskie prawdopodobieństwo rzutu oraz niski odsetek progresji niepełnosprawności, ocenianej za pomocą Rozszerzonej Skali Niesprawności Ruchowej (EDSS) w pięcioletniej obserwacji pacjentów z rzutowo-remisyjną postacią stwardnienia rozsianego (RRMS). Informacje zamieszczone w czasopiśmie to wyniki analizy cząstkowej danych z badania TOP (Tysabri Observational Program) uzyskanych w okresie od lipca 2007 do 1 grudnia 2012 r. W nowej pięcioletniej analizie cząstkowej danych z programu TOP, nadal prowadzonego, obserwacyjnego, otwartego, 10-letniego badania prospektywnego, oceniono pacjentów z RRMS leczonych Tysabri w warunkach codziennej praktyki klinicznej. Dr Helmut Butzkueven, członek komitetu kierującego badaniem TOP, dyrektor Eastern Health MS Service oraz profesor na Uniwersytecie Melbourne powiedział: Nowości Koszty leczenia grzybic układowych są wysokie! Grzyby występują powszechnie w naszym środowisku, a do najczęściej potwierdzanych u ludzi patogenów należą te z rodzaju Candida (zdecydowana większość) i Aspergillus. Grzyby z rodzaju Candida występują powszechnie na skórze i w przewodzie pokarmowym człowieka. W związku z tym źródłem zakażenia drożdżakowego jest często sam chory lub osoby z jego otoczenia – personel medyczny czy inni pacjenci. Najczęstszą drogą inwazji grzybów z rodzaju Candida jest uszkodzona błona śluzowa przewodu pokarmowego i dróg oddechowych lub kolonizacja centralnego cewnika żylnego. Zakażenia grzybami pleśniowymi u przeważającej liczby pacjentów są egzogenne (źródłem kropidlaka jest szeroko pojęte środowisko, występuje on w glebie, murach itp., a do wegetacji nie wymaga człowieka). Do zakażenia grzybami pleśniowymi (w tym m.in. z rodzaju Aspergillus, Mucor, Rhizopus czy Absidia) dochodzi zwykle drogą wziewną wskutek wdychania zarodników z powietrza. Po inwazji dochodzi do rozsiewu i tworzenia przerzutowych ognisk zakażenia przez naczynia krwionośne w różnych narządach: wątrobie, śledzionie, płucach, ośrodkowym układzie nerwowym, zatokach obocznych nosa i innych. Zakażenie narządów objawia się chorobami, takimi jak fungemia (zakażenie krwi obwodowej), zapalenie płuc, 6 opon mózgowo-rdzeniowych, gałki ocznej, wsierdzia, wątroby, nerek). Grzybice często atakują skrycie, a pierwsze objawy są niespecyficzne i łatwo można je pomylić z infekcjami bakteryjnymi lub wirusowymi. W początkowej fazie choroby jedynym objawem może być gorączka, lecz w około 10% przypadków zakażenia grzybicze przebiegają bez niej. Nierzadko pierwszą manifestacją kliniczną u pacjentów z głęboką neutropenią jest pełnoobjawowa fungemia z niewydolnością wielonarządową. W przypadkach aspergilozy płucnej częstym wczesnym objawem oprócz gorączki jest suchy kaszel, bóle opłucnowe, krwioplucie. Dlatego u każdego pacjenta w neutropenii przedłużająca się gorączka, niepoddająca się leczeniu antybiotykami, powinna nasuwać podejrzenie grzybicy oraz konieczność przeprowadzenia dodatkowych badań. Profilaktyka pierwotna dotyczy pacjentów, u których wcześniej nie stwierdzano objawów zakażenia grzybiczego – na ogół jest wdrażana w momencie zastosowania leczenia immunosupresyjnego. Profilaktyka wtórna obejmuje chorych, u których wcześniej rozpoznawano zakażenie grzybicze i powinno się rozważyć jej zastosowanie przed włączeniem leczenia immunosupresyjnego. Inwazyjne zakażenia grzybicze to choroby zakaźne, w których patogeny grzybicze atakują jeden lub więcej narządów, często przybierając postać zakażenia uogólnionego przebiegającego z fungemią (obecność patogenu we krwi). Szczególnie narażeni na zakażenie są chorzy z obniżoną odpornością, w tym pacjenci z ostrą białaczką szpikową lub zespołem mielodysplastycznym otrzymujący chemioterapię oraz pacjenci po przeszczepieniu szpiku, którzy otrzymują duże dawki leków immunosupresyjnych. Postęp medycyny umożliwił nam wprawdzie skuteczniejsze zwalczanie wielu chorób nowotworowych, ale do ceny, jaką przychodzi nam za to zapłacić, musimy doliczyć rachunek wystawiony przez zakażenia grzybicze. Częstość występowania inwazyjnych zakażeń grzybiczych u pacjentów z nowotworami krwi i po transplantacji sukcesywnie wzrasta. Powodem jest rosnąca liczba przeszczepów z jednej strony oraz intensywna chemio- i radioterapia oraz wydłużenie życia wielu chorych z immunospresją z drugiej. Częstość inwazyjnych zakażeń grzybiczych jest najwyższa u pacjentów poddanych przeszczepieniu narządów, przede wszystkim allogenicznych komórek krwiotwórczych (10-20%) i chorych leczonych z powodu ostrych białaczek (10%). Procedura przeszczepienia macierzystych komórek krwiotwórczych od dawcy niespokrewnionego lub nie w pełni zgodnego pozwala na ratowanie życia pacjentów z nowotworami krwi, niestety zdecydowanie osłabia układ odpornościowy organizmu, wystawiając pacjenta na ryzyko grzybicy. Ponieważ zakażenia te są bardzo trudne do wykrycia na wstępnym etapie, szacuje się, że opóźnienie diagnozy może wiązać się z ryzykiem śmierci od 30 do nawet 90% pacjentów. Dlatego niezwykle ważna jest profilaktyka. Wprowadzenie leczenia przeciwgrzybiczego na tym etapie redukuje zagrożenie grzybicami układowymi o połowę. Szacuje się, że profilaktyka przeciwgrzybicza zmniejsza ogólną śmiertelność o 21%, a śmierć wywołaną przez grzybicę o 45%. Dostępne dane amerykańskie ukazują wysokie koszty po stronie płatnika. W wypadku inwazyjnej aspergilozy średni czas hospitalizacji to 17,5 dnia, a koszt wynosi blisko 82,5 tys. dol. W wypadku inwazyjnej kandydozy ten koszt waha się od 34 do 44,5 tys. dol. W Polsce szacunkowy koszt profilaktyki i leczenia inwazyjnych zakażeń grzybiczych przypadający na jednego pacjenta (w zależności od przyjmowanych leków) wynosi od 3468 do 12 484 zł w wypadku pacjentów z ostrą białaczką szpikową lub zespołem mielodysplastycznym do nawet 32 618 zł w wypadku pacjentów po allogenicznym przeszczepieniu macierzystych komórek krwiotwórczych. Niestety występują poważne problemy z płatnością przez NFZ za leczenie przeciwgrzybicze. Źródło: materiały prasowe 4_2014 kwiecień Stosowanie leków przeciwbólowych w POZ Broń obosieczna Marzena Więckowska = @Famedyk Każdy lekarz niezależnie od specjalności wielokrotnie spotyka się w swojej pracy z problemem bólu u swoich pacjentów. Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mają z tym do czynienia szczególnie często, bo są na pierwszej linii frontu w walce z tą bodajże najczęściej zgłaszaną przez pacjentów dolegliwością. Leczenie na własną rękę Powszechna dostępność leków przeciwbólowych sprawia, że pacjenci bardzo często sami po nie sięgają. Paradoksalnie leki przeciwbólowe, a zwłaszcza niesteroidowe leki przeciwzapalne są postrzegane przez pacjentów z reguły jako bezpieczne. Zazwyczaj nie stwarza to większych problemów, jeśli w grę wchodzi gorączka, ból ucha czy zęba u dziecka lub młodej zdrowej osoby. Jednak problemy mogą być w wypadku osób starszych, z upośledzoną funkcją nerek, obciążonych wieloma schorzeniami, z których wiele daje dolegliwości bólowe, a jednocześnie przyjmujących w związku z tym dużo różnych leków. Wraz ze starzeniem się społeczeństwa coraz więcej osób cierpi na przewlekłe schorzenia narządu ruchu, a powszechna w mediach reklama leków skłania starsze osoby do stosowania na własną rękę leków przeciwbólowych, nie tylko paracetamolu, ale także niesteroidowych leków przeciwzapalnych. Powszechny jest także zwyczaj użyczania sobie nawzajem leków przeciwbólowych na wzór znanej z reklamy Goździkowej. Pacjenci często nie zdają sobie sprawy z mnogości niebezpiecznych działań niepożądanych, a także z wpływu tych leków na ich schorzenia oraz interakcji z innymi przyjmowanymi lekami, co więcej – usiłują czasami skłonić swojego lekarza, aby im wypisał receptę na ten „cudowny” lek przeciwbólowy, który pomógł sąsiadce. Czytają co prawda ulotki, ale często ich treść pojmują opacznie lub zwracają w nich uwagę na informacje nieistotne. Działania niepożądane i interakcje Są to przyczyny, dla których dużym wyzwaniem bywa dla lekarza POZ prowadzenie pacjentów 7 obarczonych dużym ryzykiem działań niepożądanych i interakcji NLPZ z innymi lekami, a więc przede wszystkim osób starszych, z nadciśnieniem tętniczym, niewydolnością serca, chorobą wieńcową, po przebytym zawale serca lub rewaskularyzacji naczyń wieńcowych, po przebytym TIA lub udarze mózgu, astmą, dyslipidemią, chorobą wrzodową, przewlekłymi chorobami wątroby i nerek, cukrzycą, RZS. Często się zdarza, że przyczyną zaostrzenia choroby, np. wystąpienia niewyrównanego nadciśnienia tętniczego, bywają stosowane przez pacjentów na własną rękę NLPZ, a wydobycie z nich tej informacji bywa nieraz bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Leki przeciwbólowe w codziennej praktyce POZ zajmują jedno z czołowych miejsc. Najczęstsze wskazania do ich stosowania stanowią ostre i przewlekłe schorzenia narządu ruchu, będące konsekwencją braku systematycznej aktywności fizycznej i niezdrowego stylu życia naszych pacjentów. Dość powszechnie spotykanym zjawiskiem bywa tu rozczarowanie lub wręcz oburzenie pacjentów, gdy lekarz POZ zaproponuje paracetamol jako lek pierwszego rzutu w razie bólu o lekkim lub umiarkowanym natężeniu, oraz towarzyszące temu głęboko zakorzenione przekonanie, że jedynym skutecznym lekiem może być tylko znany powszechnie preparat ketoprofenu w dawce 100 mg. Z rozmów z pacjentami wynika, że jest to lek będący podstawowym wyposażeniem prawie każdej domowej apteczki pomimo tego, że jest on dostępny wyłącznie na receptę. Trudno czasami wyperswadować pacjentom, że stosowanie ketoprofenu jest związane z dość wysokim ryzykiem wystąpienia krwawienia z przewodu pokarmowego, 4_2014 kwiecień Stosowanie leków przeciwbólowych w POZ a ryzyko to jest największe w ciągu pierwszych 30 dni stosowania leku. Innym ulubionym przez pacjentów i, co gorsza, przez lekarzy POZ jest diklofenak. Jest on produkowany we wszelkich możliwych postaciach oraz sposobach uwalniania, a w dawce 25 mg jest dostępny bez recepty. Jego stosowanie jest związane z ryzykiem powikłań sercowo-naczyniowych porównywalnym do ryzyka w razie stosowania rofekoksybu, który z tego właśnie powodu został wycofany z obrotu ok. 10 lat temu. Z kolei szeroko zachwalany przez pacjentów nimesulid jako preferencyjny inhibitor COX-2 jest preferowany u chorych ze zwiększonym ryzykiem powikłań ze strony przewodu pokarmowego, jednak ze względu na hepatotoksyczność jest to obecnie NLPZ wyłącznie drugiego rzutu. Niełatwe zadania i problemy Podjęcie decyzji o zastosowaniu NLPZ oraz wybór konkretnego leku przeciwbólowego u konkretnego pacjenta bywa więc często dla lekarza POZ niełatwym zadaniem, zwłaszcza w wypadku pacjentów z przewlekłymi chorobami, przyjmujących stale inne leki i obciążonych ryzykiem interakcji i działań niepożądanych. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują pacjenci z grupy wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego oraz stosujący przewlekle leki przeciwpłytkowe, ponieważ ta grupa chorych jest szczególnie narażona na niepożądane działania NLPZ ze względu na ich mechanizm działania wynikający z hamowania w różnym stopniu COX-1 i COX-2 oraz metabolizm NLPZ przy udziale izoenzymów cytochromu P450. Dużym problemem są też pacjenci przyjmujący doustne antykoagulanty, gdyż NLPZ znacznie nasilają gastrotoksyczność acenokumarolu, a w wypadku warfaryny nawet zastosowanie paracetamolu może być niebezpieczne, gdyż paracetamol hamuje metabolizm warfaryny, zwiększając przez to ryzyko krwawienia z górnego odcinka przewodu pokarmowego. Szczególnym problemem w POZ są także pacjenci z bólem przewlekłym, trwającym powyżej 3-6 miesięcy, a zwłaszcza z przewlekłym bólem pochodzenia nienowotworowego. Jest to jedna z częstszych przyczyn zgłaszania się pacjentów do lekarzy POZ. Ból przewlekły 8 jest poważnym problemem dla pacjentów i ich rodzin, ale jest też istotnym problemem dla lekarzy POZ, ponieważ dotyczy kilkunastu procent dorosłej populacji. Pacjenci zwykle skarżą się na bóle krzyża, kolan, głowy i kończyn dolnych. U podłoża przewlekłych dolegliwości bólowych leży najczęściej choroba zwyrodnieniowa stawów, a także urazy i wypadanie dysku międzykręgowego. Część pacjentów tej grupy po wyczerpaniu wszystkich metod leczenia przyczynowego nadal cierpi na ból o znacznym natężeniu, nieustępujący po NLPZ z uwzględnieniem koanalgetyków, wymagający zastosowania leków z drugiego, a nawet z trzeciego stopnia drabiny analgetycznej. Obecnie w procesie leczenia nie dzieli się bólu na nowotworowy i nienowotworowy, dlatego oba rodzaje bólu powinny być leczone według tych samych zasad. Bardzo popularne ostatnio w praktyce POZ preparaty łączone paracetamolu z tramadolem nie są zbyt skuteczne w wypadku bólów o znacznym natężeniu, a przewlekłe stosowanie tramadolu może prowadzić do rozwoju tolerancji na tę substancję i uzależnienia od niej. Są to zjawiska występujące w praktyce POZ całkiem nierzadko. Dotyczy to zwłaszcza pacjentów uzależnionych także od benzodiazepin oraz alkoholu. Pacjenci z przewlekłym bólem nienowotworowym bywają także leczeni silnymi opioidami, jednak są to w POZ raczej sytuacje rzadkie. Nadal otwarte pozostaje pytanie, jak przewlekle stosować opioidy w leczeniu przewlekłego bólu pochodzenia nienowotworowego, by maksymalnie wykorzystać ich działanie analgetyczne oraz zminimalizować ryzyko wystąpienia działań niepożądanych oraz rozwoju tolerancji i uzależnienia. O ile bowiem stosowanie leków opioidowych, zwłaszcza silnych opioidów w wypadku bólu nowotworowego bywa dość powszechne w praktyce POZ i nie budzi zastrzeżeń, to w leczeniu przewlekłego bólu nienowotworowego nadal jest przedmiotem kontrowersji. Ogrom skali NLPZ stosuje przewlekle ok. 5% populacji, a po 65. roku życia aż 10-20%. Co 6. dorosły człowiek cierpi na przewlekłe choroby reumatyczne, a 80% dorosłych ma co najmniej raz w życiu bóle kręgosłupa. W Polsce 4_2014 kwiecień na chorobę zwyrodnieniową cierpi ok. 5 mln osób, a na reumatoidalne zapalenie stawów ok. 400 tysięcy. Jako lekarze POZ zlecamy leki przeciwbólowe bardzo często, pewnie zbyt często, zważywszy na to, że nawet niewielki procent działań niepożądanych NLPZ przy tak szerokim ich stosowaniu przekłada się na bardzo liczne przypadki. Sytuacji nie poprawia fakt, że zasady funkcjonowania POZ oraz narastająca ilość obowiązków biurokratycznych zmuszają nas często do podejmowania szybkich decyzji. W wypadku leków przeciwbólowych pojęcie „broń obosieczna” nabiera szczególnego znaczenia, dlatego decyzje o użyciu tej broni muszą być zawsze starannie przemyślane. Marzena Więckowska = @Famedyk internistka, lekarka rodzinna http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Filipendula_ulmaria_Sturm12.jpg Stosowanie leków przeciwbólowych w POZ Spiraea, lub wiązówka błotna, jest niemiecką imienniczką Spirsäure (kwasu salicylowego), ostatecznie aspiryny. NOWOŚCI Najczęściej cytowane prace naukowe o nadciśnieniu tętniczym „Hypertension” opublikowało bardzo interesujący artykuł zatytułowany Anatomy of Success. The Top 100 Cited Scientific Reports Focused On Hypertension Research. Autorzy, Young S. Oh i Zorina S. Galis, wzięli pod lupę popularność doniesień nadciśnieniowych i ustalili, że najczęściej cytowano (7248 razy!) 7 Joint National Committee 9 (JNC) guidelines on prevention, detection, evaluation, and treatment of high blood pressure, opublikowane w „Journal of the American Medical Association“ w 2003 roku. Mniejszą sławę miał ten sam dokument opublikowany na łamach „Hypertension” (cytowany 4480 razy). Na medalowe miejsce zasługuje także 6JNC z roku 1997 z ponad 4-tysięczną licz- bą cytowań. Kolejna publikacja o dużej liczbie cytowań to omówienie badania HOT na łamach „The Lancet” w 1997 roku. Pierwszą dziesiątkę najczęściej cytowanych zamykają artykuły z wytycznymi europejskimi oraz omówienia badania ALLHAT i LIFE. Analizowano również czas powstania doniesień i okazuje się, że aż 72% najczęściej cytowanych artykułów powstało przed 1990 rokiem! Po tym roku wzrosła natomiast popularność artykułów nt. badań klinicznych. Najpopularniejsze artykuły były najczęściej publikowane w „New England Journal of Medicine”, The Lancet i „Journal of the American Medical Association”. Ze 100 najczęściej publikowanych doniesień aż 64 pochodziło ze Stanów Zjednoczonych, 20 z Wielkiej Brytanii i 18 z Włoch. Dalsze miejsca zajęły Szwecja, Francja i Niemcy. Najpopularniejsze doniesienia w 94% były pracami zespołowymi, angażującymi ponad trzech autorów. Tylko 6% prac było napisanych przez jednego autora. Najstarsza często cytowana praca pochodzi z 1934 roku i była napisana przez Goldblatta i wsp., dotyczyła ona roli niedokrwienia nerki w patogenezie nadciśnienia tętniczego. Źródło: http://hyper.ahajournals. org/content/63/4/641/ T1.expansion.html 4_2014 kwiecień Artykuł poglądowy Wiosenne korepetycje jaskrowe Alicja Barwicka Jak co roku wiosną obchodzony jest światowy tydzień jaskry. W tym roku przypadał na 9-15 marca. Prowadzona w tym czasie działalność informacyjna była adresowana w szczególności do obecnych i przyszłych pacjentów. Na świecie jest blisko 70 milionów osób, u których rozpoznano jaskrę, a według ostatnich szacunków równie duża grupa chorych nie jest leczona i nawet nie wie o swojej chorobie. W Polsce choruje 700 tys. osób, ale w związku z brakiem objawów skłaniających do zgłoszenia się na wizytę okulistyczną tylko około ⅓ z tej liczby jest objęta stałą opieką lekarską. Wydaje się więc, że powinno być sporo osób zainteresowanych wiedzą w tym zakresie. P odczas prowadzonej w jednym czasie i w wielu krajach tygodniowej akcji odbywają się spotkania, prelekcje, wykłady, ale przede wszystkim organizuje się masowe badania przesiewowe dla zainteresowanych osób. Niestety nie tylko dla przeciętnego zjadacza chleba, ale i dla części środowiska lekarskiego jaskra jest ciągle chorobą tajemniczą. A przecież z uwagi na częstość występowania i fatalne skutki jakie może powodować neuropatia jaskrowa, umożliwienie pacjentom dostępu do chociażby najbardziej podstawowej wiedzy o zagrożeniu nie powinno ograniczać się wyłącznie do okulistycznych gabinetów lekarskich. Jest to o tyle ważne, że na temat jaskry ciągle funkcjonują niepokojące mity. Należy do nich np. przeświadczenie, że: to choroba wyłącznie ludzi starszych, a przecież zachorować można w każdym wieku, chociaż ryzyko faktycznie wzrasta z latami życia; jaskra jest uleczalna, ale niestety nie można przywrócić już utraconej funkcji widzenia, chociaż faktycznie dzięki zastosowaniu leczenia można opóźnić rozwój choroby i zachować widzenie; muszą wystąpić objawy, a to nieprawda! Mogą nie wystąpić, bo to choroba bardzo podstępna. Można utracić około 40% zakresu pola widzenia i dopiero wtedy zauważyć coś niepokojącego. 10 W ramach obchodów światowego tygodnia jaskry z porcji najnowszej wiedzy mogą też skorzystać okuliści, bo nie licząc bieżących doniesień i przekazów ukazujących się w specjalistycznej literaturze i mediach, w tym właśnie czasie każdy kraj organizuje konferencje naukowe poświęcone tematyce jaskrowej. I tak np. w Warszawie 14 marca br. odbyła się XIII Plenarna Konferencja Naukowo-Szkoleniowa zajmująca się w szczególności aktualnymi kierunkami diagnostyki i leczenia neuropatii jaskrowej. Stan wiedzy i niewiedzy Nie można się dziwić istnieniu mitów, bo o jaskrze ciągle wiemy niewiele. Wiemy oczywiście, że znajduje się w grupie chorób ciężkich, przewlekle postępujących, mogących prowadzić do nieodwracalnych uszkodzeń nerwu wzrokowego, a tym samym do ślepoty. Istotą schorzenia jest zanik nerwu wzrokowego. Postępujący proces chorobowy dotyczy nieodwracalnego uszkodzenia włókien nerwowych oraz odpowiadających im komórek zwojowych siatkówki. Finałem jest apoptoza tych komórek. W uszkodzonym obszarze zostaje zaburzone przewodzenie bodźców wzrokowych do mózgu, a to z kolei przekłada się na postępujące, charakterystyczne ubytki w polu widzenia. Kiedy takie ubytki zamanifestują się w badaniu perymetrycznym, mogło już dojść 4_2014 kwiecień Artykuł poglądowy do zniszczenia nawet 40...50% komórek zwojowych siatkówki! Niestety nie ma idealnego leku przeciw apoptozie komórek. Tylko jedno jest pewne w tej chorobie: zawsze z czasem będzie gorzej. O dobrym rokowaniu związanym z zahamowaniem procesu destrukcji n II można mówić tylko we wcześnie zdiagnozowanych przypadkach. Co prawda nie każda neuropatia jaskrowa wiąże się z progresją zmian, ale najczęściej nawet bardzo powolny proces destrukcyjny nerwu wzrokowego jednak postępuje. W najgorszej sytuacji są ci chorzy, u których rozpoznanie ustalono w czasie, gdy w polu widzenia były już ubytki. Coś wiemy, ale nie do końca Przyjęto co najmniej dwie teorie dotyczące powstawania uszkodzeń n II. Mechaniczna zakłada, że w wyniku zwiększenia oporu w drogach odpływu cieczy wodnistej przez siateczkę beleczkowania ciśnienie wewnątrzgałkowe ulega zwiększeniu i bezpośrednio uszkadza n II. Z kolei teoria niedokrwienna wskazuje na rolę zaburzeń w mikrokrążeniu doprowadzających do trwałego niedokrwienia n II. Ale te dwie teorie nie tłumaczą wielu zagadnień w zakresie mechanizmów powstawania i obrazów klinicznych choroby, stąd poszukiwanie innych przyczyń, w tym mutacji genowych i ich fenotypów, teorii zapalnych czy autoimmunologicznych. Według obecnego stanu wiedzy uważa się, że najważniejszym objawem klinicznym choroby jest podwyższone ciśnienie wewnątrzgałkowe. Jak to jednak bywa w chorobach tajemniczych „najważniejszym” nie znaczy „stale obecnym”. Mamy przecież jaskrę niskiego ciśnienia i mamy nadciśnienie oczne, które nie musi się skończyć neuropatią jaskrową. Jednak ten najważniejszy objaw potrafimy przynajmniej leczyć. A z wielu badań wynika, że jest to leczenie efektywne, bo uzyskanie spadku wartości ciśnienia wewnątrzgałkowego tylko o 1 mmHg obniża ryzyko wystąpienia progresji zmian aż o 12-19%. Trzeba niestety zaznaczyć, że redukcja wysokości ciśnienia wewnątrzgałkowego nie prowadzi do wyleczenia choroby, lecz jedynie do spowolnienia procesu. 11 Jak to jest z tym ciśnieniem? O zachowaniu się ciśnienia wewnątrzgałkowego wiemy sporo, co nie znaczy, że wszystko. W jaskrze pierwotnej otwartego kąta, stanowiącej zdecydowaną większość zachorowań, ważne jest osiągnięcie wartości docelowej tego parametru, czyli obniżenie ciśnienia do poziomu, przy którym nie postępują zmiany jaskrowe lub są maksymalnie zahamowane. Wartość ciśnienia docelowego ustalana jest indywidualnie dla każdego chorego zależnie od wyjściowego stopnia uszkodzenia n II. Im jest ono większe, tym ciśnienie docelowe powinno być niższe. Uważa się, że powinno mieścić się w przedziale 12-15 mm Hg. Równie ważne jest uzyskanie w procesie terapeutycznym stabilności ciśnienia wewnątrzgałkowego w ciągu doby. Nie jest to wcale łatwe, bo przy dobowej fluktuacji wartości przekraczającej ± 3 mmHg znacznie wzrasta ryzyko progresji zmian jaskrowych. Trzeba pamiętać, że wśród osób chorujących na jaskrę przeważają osoby starsze, borykające się z wieloma innymi chorobami, zwłaszcza chorobami układu sercowo-naczyniowego, a większość badaczy podkreśla rolę negatywnego wpływu na przebieg jaskry zarówno zbyt wysokich, jak i zbyt niskich wartości ciśnienia tętniczego krwi oraz szeroko pojętej dysregulacji naczyniowej. Czy to się da leczyć? Na obecnym poziomie wiedzy leczenie jaskry polega na farmakologicznym, laserowym lub chirurgicznym obniżeniu ciśnienia wewnątrzgałkowego do poziomu określanego indywidualnie ciśnienia docelowego. Każdy rodzaj terapii dąży do spowolnienia progresji uszkodzeń w możliwym zakresie, by zachować użyteczną ostrość widzenia i jak najlepszą jakość życia. Równocześnie stopień uszkodzenia nerwu wzrokowego w aspekcie zmian anatomicznych i funkcjonalnych musi być cały czas monitorowany, co w praktyce sprowadza się często do weryfikacji założonych wartości ciśnienia docelowego. Przy rozpoczęciu leczenia najczęściej stosowaną metodą jest miejscowa terapia farmakologiczna. Stosuje się leki z grupy antagonistów receptorów β-adrenergicznych, inhibitorów anhydrazy węglanowej, agonistów receptorów α²-adrenergicznych, 4_2014 kwiecień Artykuł poglądowy parasymapatykomimetików i symaptykomimetików oraz analogów prostaglandyn. Do dyspozycji lekarza są ponadto preparaty złożone zawierające dwie różne substancje czynne. Nie wszystkie preparaty są dobrze tolerowane. Często nie można osiągnąć efektu terapeutycznego w postaci stabilnego w ciągu doby ciśnienia wewnątrzgałkowego o wartości odpowiadającej ciśnieniu docelowemu. Przyczyny mogą być prozaiczne (niewłaściwa technika zapuszczania kropli, nieprzestrzeganie częstotliwości podawania leku) i dlatego niezbędne jest monitorowanie procesu leczenia. Ponieważ leczenie trwa wiele (bywa, że i dziesiątki) lat, musi być jak najmniej obciążające dla pacjenta. Stąd dążenie, by lek był aplikowany raz, najwyżej dwa razy dziennie i by leków nie było więcej niż trzy. Nie wolno zapomnieć o ubocznym, szkodliwym dla przedniej powierzchni gałki ocznej działaniu chlorku benzalkonium, który będąc popularnym konserwantem miejscowych leków okulistycznych i działając jak detergent może skutecznie przez lata uszkadzać nabłonek spojówki i rogówki, powodując kolejne patologie przedniej powierzchni oka. Dziś na szczęście dysponujemy już lekami niezawierającymi konserwantów bądź konserwowanymi znacznie bezpieczniejszym polyquadem. Zdarza się, że mimo dobrej tolerancji podawanego leku nie udaje się osiągnąć ciśnienia docelowego. Wówczas rozważa się stosowanie metod niefarmakologicznych. A jeśli krople to za mało? Są sytuacje, w których nie podejmuje się farmakoterapii i leczeniem z wyboru staje się chirurgia. Dotyczy to jaskry wrodzonej, gdzie przyczyna problemu leży w dysgenezie kąta przesączania oraz jaskry pierwotnej zamykającego się kąta z całkowitym lub prawie całkowitym zamknięciem kąta przesączania. Kiedy w innych typach jaskry z różnych przyczyn nie można stosować farmakoterapii, często konieczny staje się zabieg laserowy, a jeśli nadal obserwuje się progresję choroby, trzeba przeprowadzić operację przeciwjaskrową i zależnie od uzyskanego efektu kontynuować farmakoterapię lub jej zaprzestać. W leczeniu niefarmakologicznym celem nadal pozostaje obniżenie wartości ciśnienia wewnątrzgałkowego. 12 Laserowe zabiegi przeciwjaskrowe są z pewnością mniej traumatyzujące dla tkanek oka i od czasu pierwszych zastosowań w okulistyce w cyklodestrukcyjnych zabiegach zmniejszających produkcję cieczy wodnistej oraz w trabekuloplastyce poprawiającej odpływ cieczy wodnistej na poziomie beleczkowania wykorzystywano kolejne grupy urządzeń. Przeprowadzane dzisiaj zabiegi cyklodestrukcji to wykonywana laserem diodowym cyklofotokoagulacja i endocyklofotokoagulacja, a także cyklokrioaplikacja i cyklodiatermia pod płatkiem twardówki. Kiedy już ani krople, ani laser… W największym uproszczeniu chirurgiczne leczenie jaskry to chirurgia inwazyjna z dostępu ab externo oraz chirurgia minimalnie inwazyjna z dostępu ab interno. Wśród obecnie wykonywanych rodzajów operacji przeciwjaskrowych najdłuższą historię ma trabekulektomia, której zasadą jest wykonanie przetoki łączącej obie komory oka z przestrzenią śródtwardówkową. Aby to osiągnąć, wycina się część niedrożnego utkania beleczkowego wraz z fragmentem kanału Schlemma. To ciągle złoty standard zabiegów przeciwjaskrowych, chociaż obarczony niemałymi wadami (bliznowacenie i zarastanie przetoki filtracyjnej zmniejszającej efekt, ryzyko infekcji pęcherzyka filtracyjnego i pooperacyjny dyskomfort dla pacjenta). Znacznie mniej powikłań obserwuje się w wyniku niepenetrujących zabiegów filtracyjnych (sklerektomia głęboka czy wiskokanalostomia) oraz przy wprowadzaniu sztucznych implantów drenujących. W grupie operacji stwarzających nowe drogi odpływu cieczy wodnistej poza trabekulektomią znajdują się procedury wprowadzające sztuczne zastawki drenujące (setony i minisetony). Wśród operacji wspomagających naturalne drogi odpływu trzeba wspomnieć o kanaloplastyce ukierunkowanej na konwencjonalne drogi odpływu. Z uwagi na priorytet zachowania maksymalnego bezpieczeństwa i ograniczenie do minimum traumatyzacji tkanek podczas operacji, w ostatnim okresie chirurgia w jaskrze zwraca się w kierunku zabiegów 4_2014 kwiecień Artykuł poglądowy minimalnie inwazyjnych (MIGS – minimally invasive glaucoma surgery). Wykonywane są z dostępu ab interno, co pozwala na bezpośrednie uwidocznienie struktur anatomicznych przy minimalnym wpływie na refrakcję po zabiegu oraz minimalnym uszkodzeniu powierzchni gałki ocznej. Charakteryzują się niewielką ingerencją w struktury gałki ocznej, bezpieczeństwem, krótkim czasem wykonania, dobrymi efektami, brakiem istotnych klinicznie powikłań, a przy tym obejmują trzy różne kierunki działania: kanał Schlemma, przestrzeń nadnaczyniówkową i przestrzeń podspojówkową. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach to ten typ operacji przeciwjaskrowych będzie dominował na świecie. Dzięki zabiegom typu MIGS współczesna chirurgia potrafi np. wprowadzić do kanału Schlemma substancję wiskoelastyczną dla poszerzenia światła i napiąć ściany kanału przez wprowadzenie do niego nici prolenowej. W rezultacie ściany kanału nie ulegną wtórnemu zapadnięciu, a drodze odpływu zostaje przywrócona drożność. Podobny efekt uzyskuje się dzięki „intubacji” kanału przez wprowadzenie do światła trabekularnego mikro by-passu (The iStent Inject device), czy też wszczepiając mikrostent do przestrzeni nadnaczyniówkowej (The Cypass suprachoroidal microstent). A co w (miejmy nadzieję bliskiej) przyszłości? Badacze problematyki jaskrowej skupiają się głównie na kilku zagadnieniach. Ciągle nie znamy wszystkich dróg patomechanizmu powstania tej choroby. Poszukiwanie brakujących ogniw to wtórnie wyznaczanie kierunku dla nowych metod diagnostycznych i terapeutycznych. Już powstała soczewka nagałkowa, która „sama” wykonuje i rejestruje cykliczne w ciągu doby pomiary wartości ciśnienia wewnątrzgałkowego. Nie jest co prawda jeszcze dostępna na polskim rynku, ale może niedługo również nasi chorzy będą mogli z niej korzystać. Przyszłość to pewnie terapia genowa, czyli dostarczanie genu uwalniającego lecznicze białko, immunoterapia i zastępowanie uszkodzonych komórek zwojowych „nowymi”. Czekamy na nowe leki ułatwiające 13 odpływ cieczy wodnistej, na nowe systemy ich dozowania, nowe mikrochirurgiczne procedury pozwalające na „czyszczenie” kolektorów w drogach odpływu, które z czasem zwężają światło i powoli zarastają. Chyba najszybciej doczekamy się terapii genowej, bo umiemy już usunąć „zły” gen przez zablokowanie białka i podać „opakowany” w wirusa ten „dobry”. Dzisiaj potrafimy zamienić około 160 genów. Może to nie jest imponująca liczba, ale skoro tyle się udało, to reszta jest już kwestią czasu. Trzeba tylko jeszcze rozpracować zagadnienie, jaki rodzaj genu może być przeniesiony jakim rodzajem wirusa i określić genowy serotyp tego wirusa. Dobra wiadomość dla bywalców gabinetów okulistycznych jest taka, że adenowirusy (w końcu na coś się przydały) wykazują tropizm do komórek nabłonka barwnikowego siatkówki i fotoreceptorów! Proza życia Zachowując nadzieję na szybkie rozwikłanie zagadek dotyczących diagnostyki i efektywnych sposobów leczenia jaskry pamiętajmy jednak, że przeważająca liczba chorych, jeśli już się leczy, to leczy się zachowawczo. Większość miejscowych leków obniżających ciśnienie wewnątrzgałkowe jest refundowanych przez NFZ, co wiąże się z relatywnie niską ceną dla pacjenta. Daje to rodzaj gwarancji, że większość zainteresowanych osób jest w stanie taki lek kupić. Jednak wieloletnie obserwacje zachowań chorych na jaskrę nie dają powodu do szczególnego optymizmu. Mimo niskich jednostkowych cen leków koszty wieloletniej terapii są dla części chorych istotną przeszkodą. Po rozpoczęciu leczenia pacjenci są silnie zmotywowani i zdyscyplinowani w aplikowaniu leków. Czują się zabezpieczeni przed skutkami groźnej choroby. Z czasem jednak zapał mija. Składa się na to wiele przyczyn, ale część z nich występuje bardzo często. Brak objawów choroby powoduje, że osoba leczona nie odczuwa żadnej korzyści z prowadzonej terapii. Nie może sobie sama zmierzyć ciśnienia wewnątrzgałkowego, a tym samym nie może ocenić pozytywnych skutków stosowanych do oczu kropli. Przewlekłość leczenia osłabia systematyczność i powoduje pojawianie się wątpliwości co do sensu stosowania leków, bo przecież po ominięciu dawki 4_2014 kwiecień Artykuł poglądowy nic zauważalnego w procesie widzenia się nie dzieje. Również objawy uboczne występujące u części chorych krótko po aplikacji kropli (zamglenie widzenia, pieczenie, łzawienie) mogą być na tyle irytujące, że pacjent powoli rezygnuje z leczenia. Dość kłopotliwa dla niektórych osób może być politerapia, wymagająca zachowania około 10-minutowej przerwy przed podaniem kolejnego leku. Ten wymóg często nie jest respektowany i w rezultacie drugi lek wypłukuje z worka spojówkowego ten podany jako pierwszy. Jak widać monitorowanie procesu leczenia w jaskrze jest niezwykle ważne, bo brak efektów terapeutycznych może wynikać również z bardzo prozaicznych przyczyn. # Jaskry nie wolno się bać i mimo że leczenie jest żmudne, a nieraz sprawia wręcz wrażenie pozbawionego sensu, do terapii należy przekonywać pacjentów i nas samych. W końcu ze stosowaniem raz czy dwa razy dziennie kropli do oczu da się żyć, a w większości przypadków to zupełnie wystarczy do zatrzymania lub istotnego zahamowania postępu choroby. Nie zapominajmy też o sobie i zgódźmy się co jakiś czas na pomiar ciśnienia wewnątrzgałkowego i ocenę tarcz nerwów wzrokowych. To w końcu tylko kilka minut dla siebie… Tekst i zdjęcia Alicja Barwicka okulistka Piśmiennictwo u autorki 14 4_2014 kwiecień Kongresy medyczne Lymphoma Workshop* Badania kliniczne nad chłoniakami niosą nadzieję Krystyna Knypl U podstaw rozwoju współczesnej onkologii leży coraz głębsze wnikanie w tajemnice najdrobniejszych aspektów funkcjonowania komórek zdrowych, chorych i tych, które zostały naznaczone dziedzictwem genetycznym do nieprawidłowego funkcjonowania. Niewątpliwie najbardziej dynamiczny postęp w medycynie odbywa się dziś w laboratoriach poszukujących nowych leków oraz w pracowniach tropiących zaburzenia w szlakach przekazu sygnału, nieprawidłowe ekspresje czy mutacje genetyczne. B adania kliniczne mają oczywiście wiele aspektów, a każdy z nich budzi silne emocje. Spoglądając na sprawę oczami Bena Goldeacre’a oraz śledząc koleje losów niektórych z leków, można ujrzeć Bad Pharmę. Pisaliśmy o tym w GdL 5/2013. Gdy na ten sam problem spojrzymy oczami pacjenta oczekującego na nowe leczenie, które być może wyleczy go z nowotworu lub zahamuje progresję ciężkiej choroby, dostrzeżemy też Good Pharmę. Oceniając wydłużenie życia o kilka miesięcy z punktu widzenia osoby zdrowej, posługujemy się zupełnie innym systemem wartości i inna perspektywą niż osoba chora. Piszę te słowa w Arizonie, stanie słynnym z urodziwych kaktusów, które widzę tu co krok. Posługują się tym motywem można stwierdzić, że osoba chora to ktoś, kto siedzi na kaktusie, gdy zdrowy jest rozparty w wygodnym fotelu. Poglądy tych osób, ich punkty widzenia nie są jednakowe. *Scottsdale, Arizona, 8 marca 2014 roku 15 Zdetronizowana królowa i piękna księżniczka Kardiologia, zwana przez wiele lat królową specjalności wywodzących się z interny, ma czego zazdrościć onkologii. Można sądzić, że już odkryto większość mechanizmów na poziomie receptorów, białek i innych struktur komórkowych dotyczących schorzeń układu sercowo-naczyniowego. Postęp mógłby nastąpić w zaangażowaniu się badaczy w działania z zakresu zdrowa publicznego, promocję zdrowego stylu życia. Nie jest to jednak łatwe ani nie przynosi szybkich i spektakularnych efektów. Widzę więc kardiologię w roli zdetronizowanej królowej interny, a onkologię jako piękną księżniczkę, do ręki której stoi długa kolejka zalotników. Księżniczka Onkologia ma się dobrze w tej atmosferze, bo któż czułby się źle, gdy globalny posag zacny i starających się wielu? Księżniczka Onkologia musi jednak uważać na fałszywych 4_2014 kwiecień Kongresy medyczne zalotników, których szczególnie dużo w naszym kraju. Fałszywych zalotników charakteryzują nieszczere obietnice i takich deklaracji środowisko naszych pacjentów onkologicznych doświadcza w nadmiarze. Toksyczne slogany to jest to, czego mamy najwięcej w naszej onkologicznej rzeczywistości, oprócz walk podjazdowych pomiędzy zwolennikami centralnego zarządzania a ambitnymi ośrodkami terenowymi. Na świecie sprawa wygląda zupełnie inaczej. Nie tylko nakłady na leczenie pacjentów onkologicznych są nieporównanie większe, ale także inaczej traktowani są pacjenci. Nie oferuje się im gwiazdki z nieba, lecz realny dostęp do leczenia, również najnowszego w ramach badań klinicznych. Miałam okazję przekonać się o tym, uczestnicząc w Lymphoma Workshop w Scottsdale w marcu 2014 r. Brałam udział w sesji plenarnej oraz warsztatach na temat chłoniaków z komórek płaszcza. To bardzo rzadki nowotwór układu chłonnego, sprawiający często trudności diagnostyczne. Chłoniak z komórek płaszcza (ang. mantle cell lymphoma – MCL) dotyka zwykle osoby starsze, po 65. roku życia. Mężczyźni chorują 3-krotnie częściej niż kobiety. MCL stanowi około 7% wszystkich chłoniaków typu non-Hodgkin. Dlaczego tam pojechałam? Odpowiedź jest prosta – po prawdziwą wiedzę z pierwszej ręki, bo wiedzę wysokiej jakości cenię niezwykle wysoko. Była to bardzo wartościowa pod względem merytorycznym wyprawa. Organizatorem konferencji była Lymphoma Foundation. Warto poznać bliżej tę instytucję. Lymphoma Foundation Prowadzi badania nad leczeniem chłoniaków oraz podejmuje szeroko zakrojoną akcję edukacyjną wśród pacjentów i ich rodzin. Poziom merytoryczny spotkań budzi szacunek – najwybitniejsi znawcy zagadnienia przybliżają pacjentom i ich rodzinom wszystkie aspekty diagnozowania i leczenia tych schorzeń onkologicznych. Dość powiedzieć, że pacjenci otrzymują rozległe informacje merytoryczne o chorobie i leczeniu, mają dostęp do konsultacji na temat prowadzonych badań klinicznych (porady są udzielane po angielsku i hiszpańsku) 16 przez całą dobę telefonicznie. Pacjenci otrzymują także materiały edukacyjne podczas spotkań. Jakie merytoryczne tematy objaśniano pacjentom w trakcie warsztatów? Nie tylko takie podstawowe, jak obraz klinicznych choroby, ale także zasady nowoczesnej diagnostyki. Poradniki przeznaczone dla pacjentów w trakcie chemioterapii dostarczają cennych porad jak zachowywać się w życiu codziennym, obejmują wszystkie aspekty ludzkiego funkcjonowania, nie wyłączając wskazówek na temat seksu. Ameryka słynie zresztą z nierozwlekłych, doskonale opracowanych poradników na najróżniejsze tematy, często ilustrowanych pomocnymi rysunkami. Klasyczny poradnik lub instrukcja w wydaniu amerykańskim zawiera zwykle trzy punkty. Spotkamy instrukcje dosłownie na każdy temat. Spacerując ulicami Phoenix w słoneczną, marcową niedzielę, napotkałam instrukcję… przechodzenia przez ulicę, co odbywa się zresztą w zupełnie innej atmosferze niż u nas. Stany Zjednoczone to kraj nie tylko uprzejmych pieszych, ale i uważnych kierowców. Podczas Lymphoma Workshop dowiedziałam się także o bardzo dużej liczbie badań prowadzonych nad tego rodzaju nowotworami. Ich podsumowanie za rok 2013 można znaleźć pod internetowym adresem http:// www.ascopost.com/category2.aspx?filterby=Lymphoma. Tekst i zdjęcia Krystyna Knypl internista 4_2014 kwiecień Onkologia Raport American Society of Clinical Oncology Opieka onkologiczna w Stanach Zjednoczonych w 2014 roku Krystyna Knypl Rozwój onkologii w Stanach Zjednoczonych budzi podziw i szacunek. Nie ma drugiej równie dynamicznie rozwijającej się specjalności medycznej ani kraju, który by z taką energią i tak kompleksowo do niej podchodził. W „Journal of Oncology Practice” ukazał się 25-stronicowy dokument zatytułowany The State of Cancer Care in America, 2014: A Report by the American Society of Clinical Oncology omawiający stan onkologii i perspektywy rozwojowe tej specjalności (http://jop.ascopubs.org/content/early/2014/03/10/JOP.2014.001386). Postaramy się spojrzeć na ten dokument z uwzględnieniem perspektyw leczniczych dla pacjenta zamieszkałego w Europie. W e wstępie artykułu prezydent ASCO profesor Clifford A. Hudis pisze, że podstawowym obowiązkiem onkologów jest zapewnienie wszystkim pacjentom możliwie najlepszej opieki, niezależnie od miejsca zamieszkania. Deklaracja taka jest możliwa do zrealizowania, bo współczesna onkologia dysponuje odpowiednimi narzędziami do niesienia pomocy. W Stanach Zjednoczonych dzięki inwestycjom podjętym 50 lat temu poznano bardzo szczegółowo wiele mechanizmów na poziomie komórkowym leżących u podstaw rozwoju nowotworów oraz stworzono wiele skutecznie działających leków. Efekty tych poczynań są bardzo konkretne i wymierne – o ile w latach 70. minionego wieku tylko połowa chorych onkologicznych przeżywała więcej niż 5 lat, obecnie aż 2/3 takich pacjentów żyje ponad 5 lat. Skuteczna opieka to nie tylko inwestycje i rozwój naukowy, to także odpowiednia kadra. Stany Zjednoczone mogą pochwalić się liczbą 35 000 onkologów i innych profesjonalistów medycznych zaangażowanych w leczenie i opiekę nad pacjentami z chorobami nowotworowymi. Amerykańscy onkolodzy skupiają się na bieżących zdaniach, ale i intensywnie przygotowują się do tego, co 17 niebawem nadejdzie. Eksperci szacują, że w 2030 roku liczba nowych przypadków pacjentów onkologicznych wzrośnie o 45% i będzie to przyczyna numer jeden zgonów w Stanach Zjednoczonych. ASCO szacuje, że popyt na usługi onkologiczne wzrośnie o 42%, podczas gdy liczba osób pracujących w tym sektorze zwiększy się tylko o 28%. Autorzy raportu zwracają uwagę, że obciążeni nadmierną pracą lekarze onkolodzy będą w większym stopniu doznawali wypalenia zawodowego i w konsekwencji przechodzili na wcześniejsze emerytury, uszczuplając zasoby kadrowe. Wskazuje się więc na nieuchronność zastępowania niektórych konsultacji poradami telemedycznymi. Autorzy podkreślają też konieczność lepszego rozpoznania przyczyn zespołu wypalenia zawodowego i opracowaniu metod zapobiegania mu. Nowości w rejestracji leków onkologicznych Liczba pacjentów, nad którymi sprawują nadzór amerykańscy onkolodzy, jest ogromna i będzie rosła. Szacuje się, że w 2020 roku będzie żyło 18 mln Amerykanów z przebytą chorobą nowotworową. W roku 4_2014 kwiecień Onkologia Sorafenib, nazwa firmowa Nexavar Do stosowania w zróżnicowanym raku tarczycy. Dotychczas sorafenib miał rejestrację do stosowania u chorych z rakiem wątrobowokomórkowym oraz u chorych z zaawansowanym rakiem nerkowokomórkowym, u których wcześniejsza terapia z zastosowaniem interferonu lub interleukiny nie była skuteczna, lub którzy nie kwalifikowali się do takiej terapii. Dotychczasowa europejska charakterystyka produktu leczniczego jest dostępna pod adresem http://www.ema.europa.eu/docs/ pl_PL/document_library/EPAR_-_Product_Information/ human/000690/WC500027704.pdf. Kryzotynib, nazwa firmowa Xalkori Do leczenia niedrobnokomórkowego raka płuc, ALK dodatniego, kapsułki twarde. W Polsce na tę postać raka rocznie zapada ponad 20 tysięcy osób, w tym z rearanżacją genu ALK jest około 900 osób (dane szacunkowe z raportu AOTM) http://www.aotm.gov.pl/bip/assets/files/ zlecenia_mz/2013/151/AWA/151_AWA_OT_4351_13_XALKORI_kryzotynib_rak_pluca_2013-08-29.pdf. Leczenie kryzotynibem, będące drugą linią leczenia, może dotyczyć wg szacunków AOTM około 100 osób. Dostępność do leczenia jest możliwa w specjalnym programie lekowym. Inne preparaty dostępne jako druga linia lekowa w ramach specjalnych programów to erlotynib, docetaksel, pemetreksed. Łącznie różnego http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:MAPKpathway.jpg 2017 r. zmiany w strukturze ubezpieczeń dodadzą 29 mln obywateli uprawnionych do opieki zdrowotnej. Wielkość tego rynku dobrze oszacowała big pharma i wychodzi naprzeciw potrzebom. Tylko w 2013 roku FDA zaakceptowała nowe wskazania rejestracyjne wielu leków przeciwnowotworowych. Wiele z tych rejestracji jest także dostępne dla pacjentów europejskich. Oto najważniejsze z nich. Kaskada kinaz MAP 18 4_2014 kwiecień Onkologia rodzaju chemioterapię drugiej linii otrzymuje w Polsce około 1000 osób. Charakterystyka produktu leczniczego jest dostępna pod adresem http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/docu- Ibrutinib, nazwa firmowa Imbruvica Został zarejestrowany do leczenia chłoniaka z komórek płaszcza. Ta grupa nowotworów cieszy się obecnie bardzo dużym zainteresowaniem badaczy. Na świecie toczy się ponad 800 prób klinicznych oceniających przydatność nowych leków do terapii różnego rodzaju chłoniaków. Europejska rejestracja dotyczy chłoniaka z dużych komórek B, charakterystyka produktu leczniczego jest pod adresem http://www.ema.europa.eu/docs/en_GB/document_library/Orphan_designation/2013/11/WC500156182.pdf. WC500152392.pdf. ment_library/EPAR_-_Product_Information/human/002280/ Obinutuzumab, nazwa firmowa Gazyva Jest to przeciwciało monoklonalne anty CD-20. Nowym zarejestrowanym wskazaniem jest przewlekła białaczka limfatyczna. Lek także uzyskał rejestrację europejską pod koniec listopada 2013 r. http://www.ema. europa.eu/docs/en_GB/document_library/Orphan_designation/2012/11/WC500134822.pdf. Pertuzumab, nazwa firmowa Perjeta Także przeciwciało monoklonalne. Lek zarejestrowany do leczenia HER2(+) raka piersi. Lek ma również rejestrację europejską http://www.ema.europa.eu/docs/ pl_PL/document_library/EPAR_-_Summary_for_the_public/ human/002547/WC500141071.pdf. Paklitaksel, nazwa firmowa Abraxane Substancją czynną jest paklitaksel, który przyłącza się do albuminy ludzkiej. Lek jest zarejestrowany także w Europie w leczeniu raka piersi i przerzutowego. Charakterystyka produktu leczniczego jest dostępna pod adresem http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_Summary_for_the_public/human/000778/ WC500020431.pdf. Afatynib, nazwa firmowa Gilotrif Do leczenia niedrobnokomórkowego raka płuca, z mutacją EGFR. Lek jest także zarejestrowany w Europie. 19 Denosumab, nazwa firmowa Xgeva Do leczenia guza olbrzymiokomórkowego kości. Lek jest także zarejestrowany w Europie. Charakterystyka produktu leczniczego jest dostępna pod adresem http:// www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_ Product_Information/human/002173/WC500110381.pdf. Lenalidomid, nazwa firmowa Revlimid Do leczenia chłoniaka z komórek płaszcza. W Europie nie ma takiej rejestracji http://www.ema.europa.eu/ docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_Product_Information/ human/000717/WC500056018.pdf. Lek jest zarejestrowany do leczenia szpiczak mnogiego oraz zespołów mielodysplastycznych. Trametinib, nazwa firmowa Mekinist Do leczenia czerniaka z mutacjami BRAF V600E lub V600K. Lek hamuje szlaki sygnałowe kinaz aktywowanych miogenami. Zaburzenia tego szlaku prowadzą do niekontrolowanego pobudzenia i w efekcie zezłośliwienia komórki. Dabrafenib, nazwa firmowa Tafinlar Do leczenia czerniaka z mutacją BRAF V600E. Zarejestrowanie kolejnego leku do tej postaci czerniaka jest istotnym postępem, wiadomo bowiem, że mutacja BRAF V600E jest kojarzona ze skłonnością do przerzutów. Dzieje się to przez neoangiogenezę. Dichlorek radu Ra 223, nazwa firmowa Xofigo Do leczenia raka gruczołu krokowego opornego na kastrację. Preparat również zarejestrowany w Europie, charakterystyka produktu leczniczego jest dostępna pod adresem http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_Product_Information/human/002653/ WC500156172.pdf. 4_2014 kwiecień Onkologia Erlotinib, nazwa firmowa Tarceva Do leczenia raka niedrobnokomorkowego z mutacjami w genie EGFR (z delecją w eksonie 19 lub w eksonie 21 – L858R). Mutacje te stanowią około 90% mutacji wykrywanych w genie EGRF, w rakach płuc. Trastozumab emtanzyny, nazwa firmowa Kadcyla Do leczenia przerzutowego raka piersi HER2 (+). Lek jest także od listopada 2013 r. dopuszczony do obrotu w Unii Europejskiej http://leki-informacje.pl/lek/ epar/5168,kadcyla.html. Informacja ogólna o leku jest dostępna pod adresem http://www.ema.europa.eu/docs/ pl_PL/document_library/EPAR_-_Summary_for_the_public/ www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_ Summary_for_the_public/human/000089/WC500020173.pdf. Bevacyzumab, nazwa firmowa Avastin Do leczenia raka jelita grubego. Lek także zarejestrowany w Europie, charakterystyka produktu leczniczego http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_Product_Information/human/000582/ WC500029271.pdf. T o dużo rejestracji jak na jeden rok, a także dużo nadziei dla pacjentów i ich rodzin. Skoro wiadomo, czym można się leczyć, następnym pytaniem jest – gdzie to zrobić? human/002389/WC500158596.pdf. Pomalidomid, nazwa firmowa Pomalyst Do leczenia szpiczaka mnogiego. Pomalidomid jest skuteczny w leczeniu nawrotów szpiczaka mnogiego, w przypadkach opornych na leczenie lenalidomidem i bortezomibem. Chlorowodorek doksorubicyny, postać generyczna preparatu Doxil Do leczenia raka jajnika. Lek jest dostępny w Europie, charakterystyka produktu leczniczego http://www. ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR_-_Summary_for_the_public/human/000089/WC500020173.pdf. Chlorowodorek doksorubicyny, postać generyczna preparatu Doxil Do leczenia mięsaka Kaposiego u osób z AIDS. To wskazanie zostało także zarejestrowane w Europie http:// Jaki model praktyki onkologicznej? W Stanach Zjednoczonych pacjenci mogą się leczyć w małych praktykach onkologicznych, w których pracuje kilku lub kilkunastu onkologów, albo w dużych ośrodkach klinicznych. Czym różnią się te ośrodki? Jak wykazała przeprowadzona przez ASCO w 2012 roku ankieta, lekarz z prywatnej praktyki onkologicznej przyjmuje tygodniowo 74 pacjentów, podczas gdy jego akademicki kolega tylko 37 pacjentów. Czas poświęcony bezpośrednio pacjentom to 43 godziny tygodniowo w praktykach prywatnych i 29 godzin w ośrodkach akademickich. W ośrodku prywatnym pierwsza wizyta pacjenta trwa średnio 52 minuty, a wizyta kontrolna 18 minut. W ośrodku akademickim 54 minuty trwa pierwsza wizyta, 21 minut wizyta kontrolna. Jak widać są to porównywalne warunki, na które może liczyć pacjent. Równie ważnym elementem w terapii onkologicznej jest edukacja pacjentów i ich rodzin. W tym zakresie Stany Zjednoczone także mają bardzo duże osiągnięcia. Krystyna Knypl internista NOWOŚCI ASCO 2014 W dniach od 30 maja do 3 czerwca 2014 odbędzie się w Chicago kolejny kongres 20 American Society of Clinical Oncology. Bliższe dane są dostępne pod adresem http:// am.asco.org/?cmpid=nm_am_ rh_ascoweb_mur_all_11-25- oriented sessions http://am.a13_amhtml. sco.org/genomics-orientedSzczególnie interesująco -sessions. zapowiadają się tzw. genomics Źródło: http://am.asco.org/ 4_2014 kwiecień Kongresy medyczne Kongresy medyczne American College of Cardiology 2014 Czy kardiologia zakwitła tej wiosny w Waszyngtonie? Krystyna Knypl Jest jeszcze wczesna jesień minionego roku, gdy dostaję kolejną korespondencję na temat kongresu, który odbędzie się wiosną 2014. Zgrabny film zachęca do wzięcia udziału w nadchodzącym spotkaniu kardiologów z całego świata http://accscientificsession.cardiosource.org/ACC/Education.aspx?WT.mc_id=A14120. Wykorzystano tę porę roku do pokazania kardiologii jako dziedziny rozkwitającej. Czy tak jest w istocie? O sobiście postanowiło się przekonać się o tym 13 tysięcy kardiologów, którzy przyjechali do Waszyngtonu, by osobiście uczestniczyć w kongresie. Podczas sesji inauguracyjnej podkreślono, że w 2014 roku przypada 65. rocznica powstania American College of Cardiology. Czy udało się utrzymać nastrój sukcesu podczas kolejnych licznych sesji? Raczej nie. Nowe urządzenia nie oznaczają sukcesu w leczeniu Niewątpliwie najciekawsze podczas pierwszego dnia sesji typu Late Breaking Clinical Trial było przedstawienie wyników badania SYMPLICITY HTN-3. Niepomyślny wynik badania był już znany wcześniej w związku z ogłoszeniem go przez sponsora. Dodatkowo 29 marca 2014 ukazała się publikacja na ten temat w „New England Journal of Medicine”. Najkrócej rzecz ujmując, denerwacja tętnic nerkowych nie jest metodą, dzięki której nadciśnienie oporne przestaje być oporne. W badaniu SYMPLICITY HTN-3 uczestniczyło 535 pacjentów z opornym nadciśnieniem tętniczym, u których ciśnienie skurczowe wynosiło nie mniej niż 160 mmHg pomimo stosowania trzech lub więcej leków hipotensyjnych. W grupie, w której zastosowano dodatkowo 21 denerwację, średnie obniżenie ciśnienia skurczowego krwi wynosiło 14,1 mmHg, a w grupie otrzymującej – jak to określono w omówieniu – „sham treatment control”, czyli placebo, obniżenie wynosiło średnio 11,7 mmHg. Omówienie wyników badania można przeczytać na łamach „New England Journal of Medicine” pod adresem http://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa1402670?query=featured_home. Jak napisali prof. Franz Messerli i prof. Sripal Bangalore w artykule wstępnym (http://www.nejm. org/doi/full/10.1056/NEJMe1402388) komentującym badanie kliniczne, SYMPLICITY HTN-3 pokazało jedynie, jak wygląda historia naturalna opornego na leczenie nadciśnienia tętniczego. Niebywale dyplomatyczna powściągliwość, ale jeżeli zważymy, że jeden z komentatorów słynie ze znakomitego pióra, wszystko będzie jasne. Inne badanie przedstawione na tej samej sesji polegało na porównaniu leczenia wady zastawki aortalnej dwiema metodami (tradycyjna kardiochirurgiczna v. CoreValve Medtronic) – wyniki uzyskano podobne. Tak więc pierwszy dzień kongresu ACC nie dostarczył producentowi zastawek aortalnych i urządzeń do denerwacji tętnic nerkowych powodów do 4_2014 kwiecień Kongresy medyczne Fot. Ktystyna Knypl radości. Szczegółowe omówienie wyników porównania dwóch metod leczenia wady zastawek aorty opublikowała JAMA (http://jama.jamanetwork.com/ article.aspx?articleid=1854355). Dodatkowo wyniki omówiono w artykule redakcyjnym http://jama.jamanetwork.com/article.aspx?articleid=1854354. Kolejne doniesienia dotyczyły wpływu nie tylko aktywności fizycznej, na którą wszyscy zwracają uwagę, ale także pogody i soft-drinków na układ sercowo-naczyniowy. Okazuje się, że w chłodniejsze miesiące nasz lipidogram jest gorszy niż w ciągu cieplejszych miesięcy. Stwierdzono, że LDL jest wyższy zimą o 2-4 mg%. Także wyższe o 2,5% są trójglicerydy. Badacze wiążą to z większą aktywnością fizyczną w cieplejszych okresach. Stwierdzono także, ze kobiety w wieku postmenopauzalnym, które spożywają więcej dwa soft-drinki dziennie, mają podwyższone o 30% ryzyko schorzeń sercowo-naczyniowych oraz o 50% podwyższone ryzyko zgonu z powodu schorzeń sercowo-naczyniowych w porównaniu z kobietami, które nie piją takich napojów lub czynią to bardzo rzadko. Tematyka badania oceniana z naszej perspektywy może wydać się nieco egzotyczna, ale gdy popatrzymy na Stany Zjednoczone, to dostrzeżemy masowość takich niepożądanych nawyków – gęsto zastawione napojami półki sklepowe, picie ich w każdej okoliczności i nieomal bez przerwy. Z nowymi lekami też bywa różnie Patogeneza choroby wieńcowej kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic. W niestabilnych blaszkach 22 miażdżycowych obserwuje się wysoką aktywność fosfolipazy A2 związanej z lipoproteidami (Lp-PLA2). Sądzono, że inhibitor tego enzymu, jakim jest darapladib, ustabilizuje sytuację i z tą nadzieją zaprojektowano badanie o nazwie Stablility. Niestety wyniki w grupie otrzymującej darapladib i placebo były podobne. W ciągu 3,7 lat pierwotne punkty końcowe zaobserwowano u 769 osób z 7924 pacjentów (9,7%) leczonych darapladibem i u 819 z 7904 osób otrzymujących placebo (10,4%). Więcej danych na temat tego badania jest pod adresem http://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa1315878. Również nie można uznać za sukces wyników badania BRAVE 4, w którym testowano dwa zestawy leków przeciwpłytkowych i przeciwzakrzepowych u chorych z zawałem serca: w jednej grupie stosowano prasugrel plus biwalirudinę, a w drugiej klopidogrel i heparynę. Wyniki w obu grupach nie różniły się istotnie. Ciekawe natomiast były wyniki leczenia hipercholesterolemii z wykorzystaniem przeciwciała monklonalnego o nazwie evolocumab (http://ht.ly/vaYHa), którego podanie powodowało obniżenie poziomu cholesterolu o 63-75%. Interesująco także przedstawiają się wyniki badania PARADIGM-HF (http://www.novartis.com/ newsroom/media-releases/en/2014/1772754.shtml). Przedzieranie się przez długie protokoły badań klinicznych, które w dodatku nie przynoszą ciekawych wyników, może być nużące. Nic więc dziwnego, że liczba uczestników ćwierkających na Twitterze na temat kongresu American College of Cardiology liczyła ponad 14 tysięcy osób. Osoby zainteresowane innymi doniesieniami mogą więc za jednym kliknięciem dowiedzieć się interesujących nowości. Dziś liczy się zwięzłość doniesienia! Podsumowanie Nie wszystko, co pojawia się wiosną, jest w stadium rozkwitu, a wyniki ważniejszych kongresowych doniesień z kardiologii są tego przykładem. Przed kardiologią trudna era – raczej wdrażania zmian w zakresie stylu życia na skalę społeczną niż osiągania spektakularnych sukcesów za pomocą nowych leków czy urządzeń technicznych. Krystyna Knypl internista 4_2014 kwiecień Ta moja młodość... To, co częste … Monika Jezierska-Kazberuk Staż z chorób płuc do specjalizacji z medycyny rodzinnej miałam na Wiodącej Krakowskiej Klinice, której mury oraz pracownicy wręcz ociekali nauką przez duże N. Wobec tego taki przyszły lekarz rodzinny był traktowany mocno nieufnie, bo co to takie coś potrafi? Tutaj rozważane są poważne problemy pulmonologiczne, zespół Goodpasteura, histiocytoza płucna, proteinoza pęcherzyków płucnych, ornitozy płucne etc. NAUKA! Kongresy międzynarodowe! Badania kliniczne! O Rys. Zen czywiście, uczyć to coś było trzeba, w końcu klinika to miejsce do nauki. Toteż dostałam do prowadzenia salę chorych, których leczyłam pod kierunkiem znakomitego pulmonologa, dr Ani. Sala była mała, męska, chorych czterech – każdy kaszlący i słaby. Najbardziej kaszlący i słaby był pan Józef, który leżał na łóżku pod oknem – ogromne chłopisko z zapadłej góralskiej wsi, małomówne, chude jak szkielet, uparcie kaszlące i podejrzewane o jakąś tajemniczą jednostkę chorobową. Co gorsza – nie wiadomo jaką. Pacjent miał wykonanych mnóstwo badań, ogromną liczbę RTG płuc, CT płuc (MRI wtedy nie było), miał wykonane wielokrotne bronchoskopie z pobraniem materiału, testy alergiczne etc.; nawet w przypływie rozpaczy wykonana została biopsja otwarta płuca z pobraniem tkanki płuc. I nic, diagnozy nadal nie było. Pacjent kasłał coraz bardziej, chudł, gorączkował, eozynofilia bezwzględna rosła pod sufit, wskaźniki zapalne były trwałe – praktycznie niezależnie od zastosowanego leczenia. I na dodatek patolog uparcie twierdził, że w bioptatach i skrawkach jest niespecyficzny naciek i nic ponadto. Pacjent słabł i tyle. Ważna Pani Profesor kazała uporządkować dokumentację tego pacjenta, bo jego przypadek miał być skonsultowany w klinikach Japonii i w Londynie (to były czasy, kiedy te nazwy brzmiały tak dostojnie, że aż trzęsły się kolana), no to oczywiście padło na mnie. 23 Trzeba było przede wszystkim chronologicznie uporządkować rentgenogramy płuc. Jak powiedziałam, było ich mnóstwo. W dyżurce wisiał olbrzymi, długi negatoskop, RTG płuc (PA i bok) jednocześnie mieściły się cztery na raz (czyli 8 zdjęć). No to wieszałam: PA i bok, PA i bok… i opisywałam numerkami. trakcie tej pracy mimowolnie zaczęłam się tym zdjęciom przyglądać. I jakby myśleć. I zastanowiło mnie jedno – jakaś to dziwna choroba spaceruje po płucach jak chce – tutaj segment górny, tu dolny, tu znika, tu znowu się pojawia… coś mi błysnęło… Jak to pisano w dawnej prasie „myśl raz zrodzona nie dała się łatwo odegnać”. Poszłam do dr Ani i zapytałam, ot z głupia frant, czy to nie są zwiewne nacieki Lofflerowskie. Otrzymałam oczywiście odpowiedź, że na pulmonologii to ja się nie znam i mam doczytać temat, a nie gadać bzdury, ale wysłuchała mojego toku rozumowania. I puściła badania w kierunku pasożytów, aby był komplet. I wyszły… OWSIKI!!! W badaniach wyszła masywna owsica. I w Wiodącej Krakowskiej Klinice rozpętało się piekło dantejskie, bo pacjent po otrzymaniu solidnych dawek pyrantelum zaczął zdrowieć w oczach. Wszystko wracało do normy, nawet jeść zaczął. Co gorsza, trzeba było o tym powiedzieć Ważnej Pani Profesor, bo przecież dokumentacja miała iść do konsultacji do Japonii i Londynu! W 4_2014 kwiecień Ta moja młodość... D oktor Ania kazała mi natychmiast iść na urlop i przeczekać piekło. Wzięła całość awantury na siebie, dzielna kobieta! Nie wiem, jak się to skończyło, bo wróciłam po tygodniu, gdy wszystko ucichło. Razem poszłyśmy do pana Józefa. Leżał na swoim łóżku przy oknie i wyglądał zdecydowanie lepiej. Doktor Ania była wściekła. Bez ogródek zapytała: – Panie Józefie, czemu pan nie powiedział, że pana odbyt swędzi? – Coooo??? – No, dupa swędzi! Wtedy pacjent wyprostował się na całą długość w łóżku (przypominam, góral!) i powiedział godnie: – Z babami o takich rzecach to się nie godzi godać!!! # Od tej pory jak się spotykam z doktor Anią, wspominamy tego pacjenta. Wrył mi się w pamięć na mur, ponieważ stanowił żywy przykład sprawdzalności maksymy mojego Mistrza Interny, pana profesora Janickiego, który mawiał: „Pamiętaj, dziecko – to co jest częste , to jest częste , a co jest rzadkie , to jest rzadkie!” Monika Jezierska-Kazberuk specjalista medycyny rodzinnej NOWOŚCI Pacjenci z chorobą Cushinga czekają na decyzję MZ Zapadalność na chorobę Cushinga w Polsce wynosi 0,1-1/100 000 osób rocznie, przy czym 3-4 razy częściej występuje ona u kobiet w wieku 25-40 lat. Jest to choroba rzadka charakteryzująca się wysoką śmiertelnością, 4-krotnie większą niż w populacji ogólnej osób zdrowych. Najczęstszą przyczyną choroby Cushinga jest gruczolak przysadki mózgowej, który stwierdza się w 90% przypadków. W praktyce rozpoznanie choroby Cushinga następuje często po kilku latach od wystąpienia pierwszych objawów. Gruczolak przysadki powoduje zwiększone wydzielanie hormonu adrenokortykotropowego, doprowadzając do wzrostu produkcji kortyzolu przez nadnercza. Nadmiar kortyzolu w chorobie Cushinga prowadzi do specy- 24 ficznych dla tej choroby objawów: otyłość typu centralnego z otłuszczeniem twarzy, karku, tułowia, zmiany skórne, zaburzenia psychiczne, a wśród nich bezsenność, depresja (nawet ostra psychoza), osteoporoza, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, upośledzenie miesiączkowania oraz zaburzenia potencji. To rzadkie schorzenie nieleczone może prowadzić do zgonu. Dla tych pacjentów, którzy nie kwalifikują się do leczenia operacyjnego lub u których zabieg chirurgiczny zakończył się niepowodzeniem, przeznaczony jest lek Signifor (pasyreotyd). Jest on analogiem somatostatyny, który wykazuje duże powinowactwo do obecnego w tych guzach podtypu 5. receptora somatostatynowego. Signifor to celowane leczenie na gru- czolaka przysadki wydzielają- nych zarekomendował objęcie cego ACTH, będącego bezpo- refundacją produktu leczniśrednią przyczyną choroby Cu- czego Signifor (pasyreotyd) shinga. Jego działanie istotnie w ramach programu lekowego obniża podwyższony poziom „Leczenie dorosłych z chorobą kortyzolu. Signifor stanowi Cushinga, u których leczenie więc nowoczesną opcję tera- chirurgiczne nie jest możliwe peutyczną, ukierunkowaną na lub zakończyło się niepowoprzyczynę leżącą u podstaw dzeniem”. choroby. Prezes Agencji Oceny W 2012 r. Europejska Technologii Medycznych, Agencja Leków (EMA) wydała przychylając się do stanowipozytywną opinię o leku Signi- ska Rady Przejrzystości uważa, for (pasyreotyd) w leczeniu że na podstawie dostępnych pacjentów z chorobą Cushinga, dowodów naukowych można którzy nie kwalifikują się do wnioskować o skuteczności leczenia chirurgicznego lub pasyreotydu, będącego lekiem u których operacja zakończyła sierocym nowej generacji. Pasię niepowodzeniem. cjenci z chorobą Cushinga czeW lutym 2013 roku roz- kają na decyzję Ministerstwa począł się proces objęcia re- Zdrowia w tej sprawie. Tymfundacją preparatu Signifor czasem gruczolaki przysadki (pasyreotyd) w leczeniu pa- rosną, poziom kortyzolu też, cjentów z chorobą Cushinga. 5 a zmiany narządowe nasilają sierpnia 2013 r. prezes Agencji się. Oceny Technologii MedyczŹródło: materiały prasowe 4_2014 kwiecień Ta moja młodość... Matka Boska na psychiatrii Monika Jezierska-Kazberuk Psychiatria zawsze jawiła mi się jako ląd nieznany i tajemniczy. Na studiach jako przedmiot była (o ile dobrze pamiętam) na piątym roku i jej nauka polegała głównie na wkuwaniu terminów psychiatrycznych. Diagnostyki różnicowej było mało, pacjentów widzieliśmy sporadycznie. P odczas stażu do specjalizacji na tzw. moduł psychiatrii trafiłam na odział C męski szpitala. Na tym oddziale byli hospitalizowani przeważnie młodzi ludzie podejrzewani o schizofrenię i diagnozowani w tym kierunku. Towarzystwo pacjentów i lekarzy było małe, oddział nieduży – szybko się wszyscy poznawali i zaznajamiali ze sobą. Poprzedni staż miałam na internie, więc mocno prozaiczny – nadciśnienia, cukrzyce, zapalenia nerek, kamice pęcherzyka, zapalenia płuc etc., toteż pacjenci zespołu C byli dla mnie egzotyczni jak kolorowe rajskie ptaki. Paweł albo Kamil Choćby pan Paweł, który był podejrzewany o podwójną osobowość; bo w zależności od nastroju, humoru czy pogody za oknem był albo Pawłem, albo Kamilem. Paweł był człowiekiem spokojnym, zrównoważonym, introwertycznym, mówił miarowo, spokojnie, metodycznie i logicznie, chodził powoli, skręcał zawsze pod kątem prostym i utrzymywał wokoło swojego łóżka pedantyczny porządek. Łóżko porządnie posłane, koc w nogach, czyściutko i pod linijkę. Kamil był rozpasanym, hałaśliwym i psotnym stworzeniem, skakał, tańczył, ubierał się w jaskrawe kolory, robił sobie często makijaż farbkami akwarelowymi i był zdecydowanie nieobliczalny. Robił również nieopisany bałagan na sali, opowiadał głupie dowcipy, śmiał się na całe gardło. Zdecydowanie woleliśmy Pawła, aczkolwiek Kamil miał też swoje dobre strony – jak kiedyś na tzw. kręgu inny pacjent wpadł w trans kaznodziejski i za nic nie można go było uspokoić i zmusić do milczenia, Kamil wylał mu 25 na głowę kubek mleka (zimnego na szczęście) i tamten natychmiast spokorniał. Krzysztof Pan Krzysztof widział duchy. Podobno jego problem zaczął się od tego, że poszedł kiedyś do wróżki i ta wywołała przy nim ducha, który się do niego przyczepił i za nic odczepić się nie chciał. Duch przekazywał mu informacje na tematy różne, głównie związane z zaświatami i z życiem tam, ale nie zawsze. Komentował również doczesne życie pana Krzysztofa oraz jego poczynania. Raz duch powiedział, że żona pana Krzysztofa go zdradza z sąsiadem i z tego powodu pan Krzysztof pobił sąsiada całkiem dotkliwie, no i w ten sposób trafił (wraz z duchem) na oddział C. Duch ostatnio pokazywał się bardzo rzadko, więc wszystko było na dobrej drodze, aczkolwiek kiedyś zdrętwiałam ze strachu, jak pan Krzysztof popatrzył gdzieś za moje plecy i powiedział spokojnie: – O, stoi za tobą. Włodek Pan Włodek potrafił obrać człowieka z grzechów, zdejmując je z niego jak niewidzialne niteczki. Robił to na początku ciągle i ze wszystkimi, w każdym momencie, co było nieco kłopotliwe. Dodatkowo mył stale ręce i jego dłonie były niemalże zdarte do mięśni z powodu ciągłego kontaktu z wodą i szorowania, czasem nawet trzeba było zakładać mu na ręce opatrunki, bo rany krwawiły. Był w trakcie terapii elektrowstrząsami i o ile przymus mycia rąk był zdecydowanie mniej nasilony, to grzechy zdejmował dalej. Co prawda dużo mniej – ale jednak. 4_2014 kwiecień Ta moja młodość... Pan Włodek bardzo lubił pana Krzysztofa i często razem rozmawiali – o rzeczach ważnych i istotnych. Raz odwiedzający pana Krzysztofa szwagier czy kuzyn przemycił na oddział dla niego „świerszczyka” (dla ludzi nieobeznanych – pisemko pornograficzne, wtedy zagraniczne, głównie niemieckie) i stan pana Włodka znacznie się pogorszył. Pan Włodek zaczął zdejmować grzechy nie tylko z ludzi, ale i z przedmiotów, a jego ręce wyglądały okropnie. Świerszczyk znaleziono, usunięto z oddziału, pan Krzysztof dostał stosowną reprymendę, grzechów znowu ubyło do ilości akceptowalnej i wszystko wróciło do normy. Nowy Monika Jezierska-Kazberuk specjalista medycyny rodzinnej Rys. Zen Co poniedziałek odbywał się krąg – wszyscy siadali razem, pacjenci, lekarze, terapeuci, pielęgniarki w kole i rozmawialiśmy o minionym tygodniu: co się zdarzyło, kto co nabroił, kogo należy pochwalić; przedstawiali się nowi pacjenci, żegnaliśmy tych wypisywanych. Potem pacjenci szli na śniadanie, a my (już w gronie medycznym) planowaliśmy terapię. Przy okazji były omawiane terapie, spisywane obserwacje etc. Na kręgu pojawił się nowo przyjęty pacjent – siedział nieco na uboczu, odwrócony do wszystkich bokiem, i coś mamrotał. Jednocześnie inni pacjenci jakby się od niego odsuwali, izolowali i byli nastawieni nieco nieprzyjaźnie. Nie to, żeby ktoś coś robił, skądże znowu – ale trzymali dystans. Po kręgu i omówieniu pacjentów ordynator wysłał mnie, abym porozmawiała z „nowym”, zebrała wywiad itd.; zabrałam więc historię choroby i poszłam do niego. Ale nie dotarłam. Zatrzymał mnie bowiem pan Krzysztof. – Pani do niego nie idzie – powiedział. – Dlaczego mam nie iść? – spytałam. – Pani nie idzie – powtórzył – myśmy już z nim gadali, nie warto z nim rozmawiać, szkoda czasu, to KOMPLETNY WARIAT!!! Ty wiesz, że jemu się Matka Boska ukazuje? 26 4_2014 kwiecień Na dyżurze Wrażliwość i medycyna Początek pod psem Nasz Doktor miał pieski tydzień i nie chodziło tu na pewno o psa rasowego. Najpierw załapał 5 punktów i 300 zł mandatu za wymuszenie pierwszeństwa w przyłączaniu się do ruchu. Oczywiście z naprzeciwka jechał samochód policyjny, a w środku policjant z koleżanką w mundurze. Dzień później przeżywał wraz z pacjentem pogryzionym przez psa jego perypetie związane najpierw z doprowadzeniem właściciela do jego psa (właśnie tak), a potem psa do weterynarza. Wszystkie gryzące psy są u nas bezpańskie, a jedynie przez czystą złośliwość przystawiają się do konkretnego gospodarza i skomlą, gdy ich nie wpuścić. Jak doktor usłyszał z ust pogryzionego, został on standardowo zapewniony, że „pies nie gryzie”, po czym pies mógł już spokojnie zabrać się za to, co umie najlepiej, oprócz obsikiwania nogawek ma się rozumieć. Pacjent jest listonoszem, bardzo przejętym do tego całą tą sytuacją. Nic dziwnego. Nerwowo gestykulował, wracał co chwila, żeby się upewnić, czy dobrze zrozumiał zalecenia doktora. W końcu Nasz Doktor począł dopatrywać się zaczątków piany w kącikach ust pogryzionego. No może było tej piany trochę, troszeczkę, tyle co kot napłakał. Nasz Doktor też kiedyś został pogryziony przez radosnego wilczura, który pewnie nie słyszał, że jak ktoś stoi słupka i nie ucieka, to się go nie gryzie. Gdy pogryziony do woli młodociany Nasz Doktor dowlókł się do domu, to jeszcze dostał w skórę za to, że dał się pogryźć. Taka wtedy była tradycja. Pieska seria trwała w najlepsze. Następnego ranka osobista wyżlica, wydelikacona i rozpieszczona, dostała biegunki. Niby nic, ale wieczorem wyskamlała sobie pozostanie w garażu… Doktor zacisnął zęby i ugryzł się przy tym w język, żeby nie puścić solidnej wiązki, która niestety i tak się wyrwała. Było tam trochę o psach i wszystko o sukach. Przy okazji okazało się, że do psa nikt w rodzinie się nie przyznaje. Żona powiedziała nawet 27 Rys. Zen Rafał Stadryniak = @Grypa sakramentalne: „nie znam tego psa”. Junior oderwał na chwilę zmącony wzrok od ekranu laptopa i rzucił przez ramię: „to my mamy psa?”. Dopiero posprzątawszy co nieco Doktor zorientował się, że został wpuszczony w maliny. Nigdy nie karmił zwierzęcia, a wyglądało na to, że nie żałowano mu karmy. Kim byli owi karmiciele? Znajomi, koledzy i przyjaciele W pracy jak u starego Hitchcocka: straszna zagadka goni zagadkę, a wszyscy pacjenci pod napięciem. „Nic to, odpocznę sobie na dyżurze”, pomyślał Nasz Doktor i dodał: „muszę być twardy”. Wiedział, że musi być jednocześnie wrażliwy i twardy, żeby wszystkich zadowolić, a samemu nie wystawić się do bicia. Właściwie to cokolwiek by się nie zrobiło, to człowiek się wystawia – taka praca. Autorytetem dla Naszego Doktora był kolega Nie-z-tych. Ten przydomek zawdzięczał szlacheckiemu 4_2014 kwiecień Na dyżurze nazwisku, które jednak nie pochodziło od znanej magnackiej familii, tylko tak dokładnie nie wiadomo skąd. Znajomi okazali się bezlitośni, doklejając mu ironiczny herb-pseudonim. Nasz Doktor prosił kolegę, by kiedyś podszkolił go trochę w asertywności. Mimo dramatycznych nalegań w stylu „ucz mnie, mistrzu” Nie-z-tych pozostał obojętny, oszczędzając energię na płeć piękną, pośród której siał zamęt i był tego świadomy. Nie-z-tych, zwany przez przyjaciół Johnnym N., być może od nazwy pewnej whisky, do której aż piszczał, był dzisiaj w świetnym nastroju, który udzielił się Naszemu Doktorowi. Johnny z powodzeniem mógł brać grube pieniądze za propagowanie drogich ciuchów, markowego obuwia i ryzykownych zachowań, był bowiem urodzonym lanserem, a tylko przez przypadek trafił na medycynę. Był autorem nieskończonej liczby powiedzonek i pewnym przepisem na rewelacyjną zabawę oraz pożeraczem lub raczej konsumentem serc niewieścich. Z owym kultowym już kolegą wiązał Nasz Doktor pewne wspomnienie, które nauczyło go pokory i dystansu do własnych osądów. Doktor miał teorię, którą właśnie dyskutował z innym kolegą. Teoria dotyczyła ukrytej wrażliwości Nie-z-tycha, takiej wrażliwości zupełnie nienachalnej, lecz prawdziwej, szczerej i głęboko ukrytej. Nasz Doktor przekonywał ze swadą, że arogancja i bezczelna postawa kultowego kolegi wynika właśnie z wewnętrznej niepewności, a może nawet z jakichś kompensowanych kompleksów. W toku ożywionej dyskusji wpadł Przedmiot Rozważań z typową dla siebie bezceremonialnością i przywitał się chwytem z kravmagi, dodajmy bolesnym. Nasz Doktor postanowił kuć żelazo, póki gorące. – Czy ty jesteś wrażliwy? – zwrócił się do Nie-z-tycha, który, zaskoczony pytaniem, zaprzestał wykręcania ręki kolegi, po czym wypalił: – Na co q... wrażliwy? No cóż, pewna teoria legła w gruzach. Może jeszcze metaanalizy ją potwierdzą, pocieszał się Nasz Doktor. Tymczasem Nie-z-tych ulotnił się, zostawiając delikatny zapach drogich perfum i pokrzywkę na ręce poszkodowanego. Dobrze, że pacjenci tego nie widzą, bo to bardzo szanowany doktor. W pracy jest pewnie 28 grzeczny, jak już wyszaleje się na kolegach i pobałamuci koleżanki, za ich entuzjastyczną zgodą, ma się rozumieć. Nasz Doktor zaczął rozmyślać o powołaniu lekarskim i parytetach na uczelniach, które przyjmowały po równo kobiety i mężczyzn. Teoretycznie bardziej empatyczne i współczujące są kobiety, które mają macierzyństwo i inne treningi wrażliwości. Ale sam test wstępny na uczelnie medyczne preferuje mózgi chłodne i nieulegające odruchom serca. Pacjentka ekskluzywna Takimi i innymi myślami zabawiał się Nasz Doktor, aż niepostrzeżenie znalazł się na dyżurze. Już pierwsza pacjentka stanowiła duże wyzwanie dla delikatnej strony osobowości lekarza. Doktor postanowił zmierzyć jej ciśnienie; zresztą to było i tak nieuniknione. Jeśli lekarz robi jakikolwiek ruch w stronę pacjenta, ten odruchowo wyciąga odsłonięte ramię jak do pomiaru ciśnienia. Trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości i zachować czujność, żeby nie nadziać się na nokautujący prosty podbródkowy. Obecna w pokoju badań pacjentka była w ogóle jakaś inna. Oprócz typowego podbródkowego, ma się rozumieć. Lekko najeżona, rękę też podsunęła ze zgiętą kiścią, jakby po wielkopańsku. „Szykuje się niezła jazda”, zdążył pomyśleć Nasz Doktor i zaczęło się. Najeżona ze zbolałą miną pozwoliła założyć sobie mankiet na ramię, po czym w miarę pompowania dał się słyszeć coraz głośniejszy syk. Nasz Doktor sprawdził, czy to nie mankiet przepuszcza, ale nie, pełna szczelność. Przestał pompować – syczenie ustało. Dopuścił powietrza – rozległ się głośniejszy syk. Ciśnieniomierz pokazywał 130/80. Doktor stłamsił emocje i jak najnormalniej w świecie zapytał, dlaczego pacjentka syczy podczas badania. „A wie pan, jak to boli?” „O żesz, właśnie trafiłem na ekskluzywną pacjentkę, o niskim progu pobudliwości na działania medyczne.” Doktor znał ten typ, niestety. Profilu dopełniały: niezadowolenie ze wszystkich działań lekarskich, żądanie natychmiastowego wyleczenia oraz ekskluzywny, zupełnie odwrotny efekt wszystkich leków. Objawiało się to wzrostem ciśnienia po lekach hipotensyjnych, nasileniem bólu po środkach przeciwbólowych i objawy 4_2014 kwiecień Na dyżurze uboczne ukazujące się w kolejności alfabetycznej, jak na ulotce. Aż dziw bierze, że tacy nieszczęśnicy chcą się jeszcze leczyć. Trzeba to docenić. Tymczasem zbliżył się do najeżonej coraz bardziej ze stetoskopem. „Teraz będzie ostra jazda” zdążył pomyśleć i jak na żądanie zaczęło się syczenie i prychanie. „No tak, znowu nie podgrzałem słuchawek w mikrofalówce.” Po takim treningu wrażliwości reszta dyżuru przemknęła jak szalona. Dzień jak co dzień Następnego dnia w pracy Nasz Doktor był zgaszony i nieobecny duchem. Normalnym ludziom wolno czasem sobie pozwolić na takie fanaberie, ale od lekarza oczekuje się pełnego profesjonalizmu. Nasz Doktor wziął się w garść i spokojnie oraz metodycznie zabrał się do pracy. Dzisiejsi chorzy generalnie zmówili się po różne zaświadczenia. Wypełnianie druczków do MOPS-u, do sanatorium, na rehabilitację z dotacją. Trafił się też jeden rodzynek na płatne „orzeczenie dla kierowców”. Zjawiła się też młoda pacjentka po „wszystkie badania” przed planowanym w klinice zabiegiem zamykania laserowego pajączków na udach. Nie kryła, że płaci podatki, finansuje służbę zdrowia i oczekuje, że raz w roku należy jej się komplet badań. – Ja się chcę leczyć, a pan mi utrudnia. Przychodzę do was raz w roku i odmawia mi się. Pacjentka miała ten defekt, że nie znała pojęcia „kulturalna odmowa”. Gdy w końcu opuściła gabinet w stanie najwyższego wzburzenia, nasz doktor delikatnie opadł na krzesło. Tymczasem do gabinetu wślizgnęła się pielęgniarka, przynosząc bieżącą korespondencję, a w niej rachunki za badania biochemiczne oraz usg i rtg. Doktor ukrył twarz w dłoniach i zapłakał. Niestety. Pacjenci, którym z oczywistych powodów odmówił nienależnych badań, znaleźli sobie „locus minoris resistentiae” u kolegów, którzy badania zlecili. Nasz Doktor jednak nie potrafił działać inaczej. Co by było, gdyby wszyscy zaczęli się bawić w Dobrą Wróżkę Badaniową? 29 I tak trudno opędzić się od znajomych, którzy usiłują się zaprzyjaźnić z lekarzem tylko po to, by za chwilę przychodzić po badania, które „przydałoby się zrobić, bo w tym roku jeszcze żadnych nie było”. Ci pacjenci, właściciele warsztatów samochodowych, sklepów, fachowcy różnej maści przy okazji dostawania badań polecali śmiało swoje usługi, jednak nie było mowy o bezpłatności lub choćby zniżce. Nasz Doktor to rozumiał. Wszak nie mógł zmusić nikogo do promocji tylko dlatego, że jest lekarzem. Sam nie mógł uciec przed przymusowymi jednostronnymi przyjaźniami… Pewien poważny doktor do dzisiaj nie może przeboleć, że budując dom, wyłożył na dach tyle materiałów, że starczyłoby na dwa dachy. I starczyło. Fachowiec też człowiek, też chce się pobudować. Specyfiką kontaktów z fachowcami było traktowanie lekarzy jak dzieci we mgle i serwowanie im zawyżonych cen, z kosmosu, oraz zapewnianie, że na pewno się dogadamy i nieśmiertelne: będzie pan zadowolony. Zaprzątnięty takim myślami nasz doktor prawie nie zauważył, kiedy do gabinetu wparował Nie-z-tych, w całej swej męskiej okazałości. Wniósł do gabinetu niebanalny zapach perfum i wigor obcy większości lekarzy. Ponadto był wrażliwy. Nasz Doktor nie mógł tak łatwo zrezygnować ze swojej hipotezy i postanowił, że jeszcze tak podejdzie Johnnego Nie-z-tycha, że ten objawi się w całej swej wrażliwości. Niestety. Kolejne wspólne wyjazdy rekreacyjne uparcie nie potwierdzały karkołomnej tezy o wrażliwości, a nawet wracając z bardzo męczącej wycieczki sam Johnny usiłował wybić ją Doktorowi z głowy, sadowiąc się tuż za nim i waląc go co jakiś czas pustą butelką po coli. Fakt że starał się robić to w takt muzyki aż dudniło. „Odgłos głuchy, bo butelka pusta”, usiłował racjonalizować sytuację Doktor, czekając na kolejne razy. I za co to wszystko, czyżby za ową wrażliwość? :) Rafał Stadryniak internista 4_2014 kwiecień (Nie)typowe doznania Mój wielki brat Jagoda Czurak Mam dwie siostry. Jakiś czas temu okazało się, że mam też brata. Wygląda na to, że pragnie mnie poznać, jakby chciał nadrobić wieloletnie zaległości wynikłe z niezawinionej nieobecności. Oto jak próbował to osiągnąć. W Rys. Zen ydawało mi się, że jestem ostrożna jak mało kto. Nie mam konta bankowego dostępnego przez internet. Byłam pewna, że dzięki temu nikt nie wyśledzi, jakie robię przelewy i dlaczego na tak niewielkie sumy. Nie kupuję niczego przez internet, nawet biletu do kina, więc byłam przekonana, że w wystarczający sposób chronię swoją prywatność. Nie ćwierkam, nie lajkuję, choć wiele rzeczy lubię, nie komentuję w sieci żadnych, ale to żadnych informacji. Jednym słowem: nie zachowuję się ryzykownie, chociaż tak naprawdę nie mam nic do ukrycia. Jakże byłam naiwna! Wysyłałam mejle, korzystałam z popularnej wyszukiwarki i dlatego dałam się namierzyć. Brat podejrzewa mnie o niestabilność uczuciową, o to, że mogę mieć problemy zdrowotne, podpowiada, jak mogę zorganizować mój czas wolny, dba o moje wykształcenie. Jak inaczej mogę ocenić reklamy czy informacje pojawiające się w związku z tematami moich wyszukiwań? Na początek mój brat ustalił, że mimo iż korzystam z poczty elektronicznej na amerykańskim serwerze, piszę większość wiadomości po polsku. Zaczęłam dostawać reklamy w moim ojczystym języku. Moja narodowość już więc gdzieś została zapisana. Ustalił, że lubię podróżować, skoro otrzymuję mejle od biur podróży, więc zaproponował „szaloną środę” (bilet lotniczy za 289 zł). Zachęcał do zarezerwowania hotelu w Anglii, w miejscowości związanej z pewnym moim 30 literackim tematem. Chyba nie jest pewien, ile zarabiam albo zakłada, że na każdym etapie życia może się przydać dodatkowy dochód, skoro podpowiada, jak mogę zarobić wyjeżdżając do Turcji albo nie wychodząc z domu (sukces gwarantowany, wypowiedzi zadowolonych beneficjentów do przejrzenia, tylko kliknąć). Proponuje skorzystanie z badania naukowego dla ochotników z chorobami układu krążenia lub dla osób mających problemy z trzustką. Ponieważ nie klikam na te linki, brat nie poddaje się i drąży temat mojego zdrowia. Może szukasz alternatywnej diety dla diety Dukana, pyta. Czy wiesz, jakich produktów nie wolno ci jeść? Może masz zablokowane tętnice i chcesz wiedzieć, co z tym zrobić? Ostrzega mnie przed metodami odchudzania, które przerażają lekarzy. Tu porusza się po omacku, ale skoro nie reaguję na takie zaczepki, wypuszcza kolejną sondę: zagadki kliniczno-diagnostyczne godne dr. House’a (niejednoznaczne wyniki badań, łamigłówki interpretacyjne, zaskakujące rozwiązania – zachęca). Nie klikam, wolę obejrzeć serial. Zero reakcji z mojej strony – więc jeszcze jedna próba, tym razem po angielsku: link do stowarzyszenia chorych na Alzheimera. No, muszę przyznać, strzał z grubej rury. Ponieważ nie reaguję, po pewnym czasie podsuwa mi kolejną pokusę: „poznaj 5 oznak choroby…”. Nie zdradzam żadnego zainteresowania i zapewne stąd po jakimś czasie następna podpucha: latynoskie piękności, do wyboru, do koloru. Aha, myślę, 4_2014 kwiecień (Nie)typowe doznania nie znasz mojej płci ani orientacji seksualnej. Nie dam się sprowokować, nie kliknę, choć czysta ciekawość mnie zżera, by sprawdzić, jaką figurę mają te piękne buzie przedstawione na fotkach. No to zaczepka z innej beczki: poznaj singli około pięćdziesiątki, chrześcijan. A ja nic, jak głaz. W którymś momencie zaczął namawiać mnie do zmiany samochodu. Może lexus? Może nissan quashqai? Nie interesuje mnie ten temat? Proszę, oto oferta butów sportowych za 1500 euro. Chyba zwariował albo strzela na ślepo! Kusi grą zręcznościową: złap karalucha, możesz wygrać. No tak, amerykański serwer, więc karaluchy jako problem codzienny wielu tamtejszych obywateli. Hej, hello, tu jest Polska, nie mamy karaluchów. Niech łapią je profesjonaliści. Niezainteresowana? To może chcesz wiedzieć, jaka jest pogoda w Warszawie? Nie chcę. Ale ten nic sobie nie robi z mojego désintéressement i podaje, że mgliście i chłodno. No przecież widzę! To może chcesz wygrać bon o wartości 50 zł na zakupy w sklepie X? Wyślij swój przepis na danie ze szpinaku. Trafił na twardą sztukę. No to dwie ostatnie próby ustalenia „who am I”: „Written a book?” Możesz otrzymać darmowy poradnik, jak wydać książkę. Zgaduję, że w Stanach. No i zaskakująca reklama – Konsulium24. czyli sprawdź, co robią lekarze na dyżurze i po nim. Skąd u licha dowiedział się, że moje teksty można przeczytać na tym forum? Wyraźny ślad, że odcyfrowuje moje mejle! Edward Snowden ma rację. Śledzą mnie i nawet nie wiem kto! Ratunku!!! Bracie, odpuść! Rodziny realnej i wirtualnej (jak widać także) nie wybieramy sobie. A kysz! Jagoda Czurak ekonomistka z rodziny lekarskiej PS Właśnie otworzyłam pocztę, a mój brat podrzuca mi link do darmowego programu rozliczenia PIT 2013! Skąd wie, że ja jeszcze nie rozliczyłam podatku?! Luty 2014 r. NOWOŚCI WHO i WHL opracowały plan zmniejszenia spożycia soli Dwie organizacje zajmujące się nadciśnieniem tętniczym – World Hypertension League i International Society of Hypertension przygotowały apel do rządów, organizacji pozarządowych oraz przemysłu spożywczego w sprawie ograniczenia spożycia soli. Apel został opublikowany w lutowym numerze „Journal of Clinical Hypertension”. Autorzy apelu piszą, że konieczne jest większe zaangażowanie wszystkich organizacji, przemysłu spożywczego i poszczególnych osób w promocję zmniejszonego spożycia soli. Celem do osiągnięcia rekomendowanym przez WHO jest spożycie soli <5 g na dobę 31 dla osób dorosłych. Aby to osiągnąć, w większości krajów konieczne jest zmniejszenie spożycia soli o 30%. WHO uważa, ze osiągnięcie tego celu jest możliwe do roku 2025. Następujące argumenty przemawiają za podjęciem starań na rzecz ograniczenia spożycia soli: • w wielu krajach spożycie soli przekracza 5g na dobę i dotyczy nie tylko dorosłych, ale i dzieci • w większości krajów głównym źródłem soli jest żywność przetworzona przemysłowo • duże spożycie soli wiąże się ze zwyżką ciśnienia krwi, około 30% przypadków nadciśnienia jest spowodowane nadmiernym spożyciem soli • nadciśnienie jest jednym z częstszych czynników ryzyka schorzeń układu sercowo-naczyniowego • trzy dorosłe osoby z dziesięciu mają nadciśnienie tętnicze • leczenie nadciśnienia pochłania około 10% budżetu ochrony zdrowia • redukcja spożycia soli jest najlepszą interwencją pod względem ekonomicznym • z uwagi na sól zawartą w produktach spożywczych konsumenci nie mają świadomości, ile soli w istocie zjadają, konieczna jest edukacja w tym zakresie • ograniczenie spożycia soli jest możliwe bez zmniejszania spożycia innych składników spożywczych oraz mikroelementów World Hypertension League i International Society of Hypertension zachęcają rządy do wdrożenia programów ograniczenia spożycia soli przez promowanie właściwych oznakowań żywności dotyczących zawartości soli, publiczną edukację, angażowanie przemysłu spożywczego i restauracji, ograniczenie dostępu dzieci do niezdrowej żywności. Podkreślana jest też znacząca rola mediów w procesie edukacji zdrowotnej społeczeństw. Źródło: J. Clin. Hypert. 2014,16,99. 4_2014 kwiecień Fot. Jagoda Czurak Po dyżurze Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu. Rzucamy cienie na tych samych prawach. Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób, a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo. Objaśnię, jak potrafię, tylko zapytajcie: co to takiego oglądać oczami, po co serce mi bije i czemu moje ciało nie zakorzenione.1 Cicha rozmowa Jagoda Czurak 32 wołałyśmy, by tego nie robili. Potem zaczęto budować wielkie gmaszysko po drugiej stronie ulicy. A obok nas – nowy dom. Jakie piękne drzewka pojawiły się za prętami ogrodzenia. Widzisz je? Nie, to nie palmy. Wyglądają jak baletnice w ukłonie. Te zgięte kolana, suto pomarszczone spódnice z łukowato wygiętych cieniutkich gałązek, wąska talia. Zjawiskowo kruche. A pamiętasz, co widziałyśmy, mimo że właściciel zasłonił firanki? Nie bój się, siostrzyczko. Wiem, wjechali na naszą posesję, pościnali drzewa i gdzieś je wywieźli, zamiast zostawić tutaj, by pokolenia owadów i chrząszczy mogły się pożywić. Smutne krzywe pieńki wyglądają żałośnie. Suche gałęzie złożyli w rogu placu. Żaden ptak nie zakwili. Żaden owoc się nie zaczerwieni. Zrobiło się przestronnie – ale co z tego. Zostałyśmy tylko my. Zobaczysz, jeszcze zakwitniemy. Luty 2014 r. Wisława Szymborska Milczenie roślin z tomiku pod tym samym tytułem. Wydawnictwo Znak, Kraków 2011. 1 Fot. Jagoda Czurak N ie bój się, siostrzyczko. Wiem, jeszcze niedawno było dość cicho wokół. Niezbyt ruchliwa ulica, śpiew ptaków rano, zapach kwiatu dzikiej róży i jaśminu w czerwcowe wieczory, uporczywe brzęczenie pszczół. Za ogrodzeniem ze zwykłej siatki niewielkie ogródki działkowe. Jacyś ludzie krzątający się wokół malutkich niby-domków, czasem zapach dymu i smażonego na grillu mięsa. W oddali, za kępą drzew otulających staw, słońce kończyło swój codzienny żywot, malując na niebie różowe smugi. Oczywiście w te dni, gdy nie padał deszcz. A gdy była plucha i mokro, gdy zacinał wiatr i niesiony przezeń śnieg, tuliłyśmy się do siebie. Po drugiej stronie ulicy z parterowego budyneczku dobiegały odgłosy dźwięczących naczyń i sztućców, a z każdym otwarciem drzwi słodko-kwaśny zapach przekraczał jezdnię i docierał do nas. Pamiętasz? Któregoś dnia przyjechały ciężarówki, zaczął się rejwach. Kurz, hałas maszyn, pokrzykiwania ludzi. Nowe domy zaczęły się wznosić, dość daleko od naszej posesji, za daleko by je dojrzeć z tego miejsca. Zaczęły jeździć samochody, powietrze z domieszką czegoś, co utrudnia oddychanie, stało się nie do zniesienia. I ci ludzie, nowi, krzykliwi, wyrzucający w krzaki na skraju naszej posesji puszki, butelki, szeleszczące torebki, które fruwają przy większym wietrze. Nie słyszeli, jak do nich 4_2014 kwiecień Rogaś z Doliny Rozkoszy Rys. Zen Przeżycia z uściskiem @Curcuma_Zedoaria To był całkowicie prywatny tydzień. Urlop. R ogaś czuł się koszmarnie. Głowa pękała, oczy piekły, całe ciało przeszywały szpile bólu. Nie miał na nic sił ani ochoty. Nie miał już forsy na wódkę. Po prostu nic mu się nie chciało. Wszystko było mdłe, byle jakie, niewarte zachodu. Żadnych planów, żadnego celu. Nie dość, że nie miał pomysłu, to jeszcze przedwczoraj padł mu laptop i złamało się pióro. Ledwo udało mu się zapanować nad kartkami, które uparcie chowały się przed jego wzrokiem. Pióro nie dawało się złapać. Kiedy wreszcie zacisnął na nim rękę, ugryzło go. Jego wierne pióro! Srebrzysty, zdobiony szylkretem mont blanc. Dostał go na gwiazdkę od żony pewnego celebryty jako wyraz wdzięczności za znakomitą współpracę... Pióro... gryzło, pluło atramentem, wykręcało stalówkę, byle tylko nie dotknąć papieru. Nie dam rady. Jak je przekonać do współpracy? Boże – pomyślał Rogaś – w głowie mi się miesza. Przecież nie mogę dyskutować z piórem! – A ze mną możesz? – zapytał Diabeł. W eleganckim garniturze, w koronie ze skręconych rogów, kiwał się na krześle za biurkiem. Jutro idę do lekarza – postanowił Rogaś i poszedł spać. Nad ranem Diabeł nadal się kiwał. o doktora była spora kolejka, ale znajoma pielęgniarka wprowadziła Rogasia poza kolejnością. – Słucham, redaktorze – lekarz wygodniej usadowił się w fotelu. Doktor był ciężki, zwalisty, solidny jak bidermeirowski kredens. Wzbudzał zaufanie. Rogaś układał sobie w głowie objawy. – Doktorze, cierpię na niemoc twórczą. Nie mam pomysłów i nie chce mi się nic robić, a na chleb zarabiać muszę. Na dodatek jestem postacią powszechnie znaną, chętnie czytaną, zapraszaną na rauty, bale i przyjęcia, a tu... taki klops! Wczoraj pogryzło mnie pióro, a diabeł rozsiadł się za biurkiem... D 33 – Tak? Interesujące, niech pan pokaże gardło – doktor patrzył na niego uważnie, bardzo uważnie. – Proszę głośno powiedzieć aaaaaaaaaaaaaaaaa. – AAAAAAAAAAAAAAAA – zaśpiewał Rogaś. – No tak. Bardzo ostry nieżyt, jak brzytwa. Proszę przestać tyle pić. Odstawić narkotyki, przewietrzyć głowę, a najlepiej wyjechać, gdzie diabeł mówi dobranoc. Proszę, tu są proszki robione, brać dwa razy dziennie, myć głowę w zimnej wodzie, pióro sprzedać na Allegro, a alkohol wylać do zlewu. Dziękuję – tu doktor leciutko wypchnął Rogasia za drzwi. o tak. Więc Rogaś był chory. Miał ostry nieżyt. To wyjaśniało wiele. Powoli wlókł się po schodach. Drzwi do mieszkania były szeroko otwarte. Ale Rogaś się nie bał. Wszak był u lekarza i zażył już jeden proszek. Za biurkiem nadal siedział Diabeł. A na blacie upozowana wdzięcznie, w potarganym wieńcu ona – Rogasiowa Wena. Od razu ją rozpoznał. To była jego własność! Diabeł nerwowo pocierał rogi, a Wena wstydliwie odwróciła wzrok, usiłując dyskretnie zasłonić malinki. Poczuł złość. A więc to tak – pomyślał. – No wiesz – odparła Wena (gdyż jak to wena, czytała w myślach) – on ma temperament, a czekanie się dłuży... – tu spiekła raka. Urocza – pomyślał Rogaś. – Mamy dla ciebie plan – zagaił Diabeł. – Nie wiesz, co ze sobą zrobić, opuściła cię wena... Ale ja ją, Rogaś, tu przyprowadziłem. Traktuj ją dobrze, zaspokajaj kaprysy, bo to kobieta z charakterem jest, nie można jej zaniedbać. Wiesz, ilu na nią czeka? Wiesz, co mi za nią obiecują? Szanuj ją, cackaj się, nie zostawiaj samej, zwłaszcza na przeciągu, bo jeszcze zaciąży, ona słabego zdrowia jest. – Diabeł przyczesał się i zniknął. N 4_2014 kwiecień Rogaś z Doliny Rozkoszy R ogaś został sam na sam z Weną. Biurko skrzypiało, pióro ze wzruszenia roniło łzy. Kartki szeleściły w zachwycie. – Wena, Wena, Wena, ach to ty! No więc wreszcie ją miał. Może na moment, może na chwilę, ale miał. Tylko dla siebie. Uśmiechnął się. Wena patrzyła na niego z niepokojem... uparcie unikała jego wzroku. Ujął ją za rękę. – Co się dzieje, Wenuś? W zielonych oczach zabłysły łzy. – Widzisz, Rogaś, ja już nie mam sił. Tyle lat haruję ciężko, a jeszcze przedłużyli mi wiek emerytalny. Rogaś popatrzył uważniej. Dopiero teraz zauważył, że biała szmatka okrywająca z lekka Weny wdzięki była sprana i wystrzępiona, a sandałki mocno zużyte i odarte z pozłoty. Puścił jej dłoń – Wena miała połamane paznokcie i wygryzione skórki. – Boże mój, biedactwo – ulitował się z nagła. – Tak, tak, Rogaś, gdzie ja już nie bywałam, komuż to nie musiałam... – chlipała. Przywołała wspomnienie Spółdzielni Rolniczej „Twórcza Zagroda” i ostatni zjazd rządzącej partii. – A teraz? Wnioski unijne, nudne rozporządzenia NFZ i list ministra do przyjaciół... nie ma temu końca – chlipała. Rogaś czuł, jak serce przepełnia mu współczucie. Sprawę listu również uważał za nadużycie, owszem, był przy narodzinach, nawet pomagał słowa sklejać, ale niewiele mógł zrobić, bo ministra poniósł twórczy temperament. Z racji ważności urzędu nie dał się okiełznać. Patrzył na nią i czuł, jak ogarnia go fala czułości. Była taka słodka, śliczna i nadużyta. Najwyraźniej cierpiała na zespół wypalenia zawodowego. Wstukał objawy w internet... no tak, wszystko się zgadza. – Nie martw się, kochanie – Rogaś przygarnął Wenę – prześpimy się, a jutro pójdziemy do lekarza. Znam takiego – solidny jak stary kredens. Chcesz coś zjeść? Zamówimy pizzę. Tej nocy Rogaś spał spokojnie, tuląc w objęciach skołataną Wenę. Napawał się gładkością jej skóry, zapachem włosów i łukiem bioder. Ach, skóra mu cierpła i włos się jeżył, gdy pomyślał, kto przed nim dotulał ją w ramionach. 34 Z samego rana poszli do doktora. Znajoma pielęgniarka zaprowadziła Rogasia wprost do gabinetu. Doktor spokojnie wysłuchał historii Weny. Patrzył na redaktora, który przejęty, żywo gestykulując, zwracał się do kogoś obok. – Doktorze, proszę o pomoc, już nie dla siebie, dla niej, biduli... – zakończył Rogaś, nadal patrząc w bok. Doktor westchnął głęboko. Ach, ci pacjenci. – Tak więc mówicie, że ona wypalona? A emerytura coraz dalej? Hmm... – A może, doktorze, może wniosek rentowy? – podsunął Rogaś. Doktor sięgnął po papier. – No dobrze, to piszemy. Ale co tu napisać? Doktor sam potrzebował weny. Tworzył wniosek za wnioskiem i czasami wydawało mu się, że nic już nie jest w stanie napisać. Czy ktoś mógłby mi pomóc? – pomyślał. – Tak! Chętnie pomogę. – Wena delikatnie dotknęła jego ramienia. – Auuu – zawył doktor i upuścił pióro. Jeszcze tego mu brakowało. Zawsze wiedział, że w końcu od tych papierów pomiesza mu się w głowie. Straci zmysły i zwariuje. – Ratunku, pomóżcie – krzyczał oszalały doktor. Jednocześnie rzucili się na pomoc. Zwabiona hałasem pielęgniarka wpadła jak burza. Zobaczyła, jak doktor z redaktorem kotłowali się na biurku. Zboczeńcy! Musi zadzwonić do mediów! Tyle lat pracy dla takiego zboczeńca! Urażona na godności wypłynęła z gabinetu. Zjednoczeni uściskiem Rogaś z doktorem patrzyli, jak gniewnie sapiąc, oddala się kołysząc biodrami. Już układała w głowie oświadczenie. Wreszcie zrozumiała, dlaczego doktor nie darzył jej estymą, zapewne już wcześniej robił takie rzeczy. A ona tak się starała. Oj, będzie miała co opowiadać. Cóż było począć. Świadoma swych obowiązków Wena z rezygnacją poprawiła potargany wieniec i podreptała za nią posłusznie. Cdn. @Curcuma_Zedoaria psychiatra 4_2014 kwiecień Rys. Zen Na marginesie Poszła Wena do doktora... Choć nie była bardzo chora, Chciała tylko ponarzekać, Się przebadać, podociekać, Co się jej należy – Wenie, Kiedy znajdzie się na scenie. Z gruntu słabo jest obyta Z pompą, blichtrem i paradą. Trudno mówić jej ze swadą, Wściekłe męczą ją migreny, W okolicach każdej sceny. Co ma robić biedna Wena? Czy ma wołać pogotowie? Czy na dyżur pobiec szybko? Lub się spotkać z złotą rybką I życzenia wyrzec szybko. Lekarz się na nogach słania, Co mi z Weny przyjmowania? Jakie zrobić jej badania? Więc wiązaną rzecze mową, Wolno cedząc każde słowo. Pragnę pani wyznać jeno, Że niełatwo z panią, Weno, Mieć romansik lub spotkanie, Kiedy wszystko jest nietanie, Cnotą zaś jest oszczędzanie. Wraca Wena więc do głowy, A tam czeka temat nowy. Czy ktoś Wenę refunduje? Czy to w ogóle się opłaca? Czy lekarska to jest praca? I wyznała Wena z mocą, Lekarzowi szeptem, nocą, Werdykt krótki, ostateczny, Może nawet zgoła wieczny: ŚWIATŁO FLESZY WENĘ PESZY Krystyna Knypl internista 35 4_2014 kwiecień Kot w życiu człowieka Pan Józef i Mela Ewa Dereszak-Kozanecka L 36 Rys. Zen W iosna nadeszła. W tym roku ramię w ramię ta kalendarzowa z tą prawdziwą. Nawet przyjemnie było wstać, ubrać się i w niedzielny poranek wyjść do kościoła. Powolutku szedł pan Józef wydeptaną ścieżką przez osiedlowe ugory. Potem jeszcze mostek, przejście dla pieszych i już widać jak na dłoni nowy, świeżutki kościół pod wezwaniem św. Karola Boromeusza. Nawet im się ten kościółek udał. Bryła trochę niezgrabna z modnym półłukiem głównej nawy, ale za to kościółek niewielki, skromnie urządzony, sprzyjający modlitwie i skupieniu. Pan Józef rozglądał się dokoła z zadowoleniem, nie znajdując we wnętrzu śladów próżności. Pokrzepiony duchowo zebrał się w sobie i ruszył do parku. Śpiewały ptaki. Forsycje kąpały się w kwiatach. Trawa nabierała blasku soczystej zieleni. Niestety nie czuł już wiosennych zapachów. Tak tęsknił za nimi. Pewnym pocieszeniem było, że nie czuł również zapachu starości. Musiał pamiętać o rygorach czystości i dbał o siebie z nawyku bardziej, niż ze zmysłowej potrzeby. udzie mijali go obojętnie. To on musiał przystawać i przepuszczać ich środkiem. Nie widzieli go. Był całkowicie przezroczysty. Ze swoją starością, ze swymi 96 latami nie znaczył nic. Tak jakby przestał istnieć. Taka była gorzka prawda. Młodsza od niego o 20 lat urocza żona Helenka od kilku lat nie żyła, a nim odeszła, zwariowała. Już na 10 lat przed swoją śmiercią przestała go poznawać. Ona, taka zawsze dystyngowana, powściągliwa i dbająca o siebie, stała się roztargniona, bezwstydna, wrzaskliwa i niedbała. Musiał ja myć, ubierać, karmić, pilnować nocami, żeby nie uciekła. Westchnął. Tak, było ciężko, ale nie chciał jej oddać. Opiekował się, jak potrafił. Pomagali też dobrzy ludzie, krewni i znajomi. No i jakoś wspólnym trudem dobrnęli do końca. Dom się wyciszył. Tak jakoś wystygł, zamknął się w sobie. Ludzie przestali zachodzić, nikt nie zaglądał, prawie nikt nie dzwonił. Od trzech lat prześcielał co rano puste, nieużywane łóżko. Nie potrafił zwinąć koców i wynieść pościeli. Nie umiał usunąć jej rzeczy z szafy. Porządki poczekają. Umrze i on, to następcy uprzątną od razu wszystko. Pan Józef miał takie dni niemej goryczy i głuchego żalu. Ale dziś było tak pięknie... Nie, nie miał na co liczyć. Codziennie próbował nie zadać sobie pytania: Po co? Jaki to miało sens? Czy Bogu na mnie zależy? Nauczyli cię myśleć, że tak, więc tego się trzymaj – karcił sam siebie. yn pana Józefa zginął w wypadku samochodowym. Ledwo skończył szkołę, zdał maturę i zrobił prawo jazdy, umówił się na wiosenny spacer z kolegami i zabrał ojca samochód. Za jego, Józefa, zgodą. Nie, nie, to był dobry chłopak, nigdy nie zrobiłby niczego wbrew ojcu... szanował go i zawsze się pytał. Pan Józef musiał być przy wszystkim, bo żona przestała myśleć. Zaległa w łóżku i przestała się odzywać. W kilka tygodni po pogrzebie syna wstała i poszli na grób. Ale stopniowo dziwaczała coraz bardziej. Kochała go, tuliła się do niego, ale jakoś nie umiała czerpać z niego pocieszenia. Osiwiała z dnia na dzień. Głaskał jej siwe włosy, pocieszał, jak umiał. Spotkamy się wszyscy, powtarzał. Ale jego słowa nie koiły... Wtedy zrozumiał, jak naprawdę jest słaby i jak niewiele zależy od niego. S 4_2014 kwiecień Kot w życiu człowieka P otem córka. I cała ta smutna sprawa. Tak chciał ja ochronić. Powtarzał od dziecka, że będzie kochana, że będzie światłem i radością dla tego, kogo pokocha. Córka patrzyła na miłość rodziców i tak bardzo w nią wierzyła. No więc szybko wyszła za mąż. On wykształcony, inteligentny, z dobrej rodziny. Byli dumni, cieszyli się. Nocami pan Józef myślał o dobroci Boga. Zabrał syna, ale dał im zięcia. A potem córka zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Z głębokim niedorozwojem umysłowym i porażeniem mózgowym. Wnuczkowi dali Miłosz. Ale miły ojcu to on nie był. Oj, nie. Pana Józefa przeniknął zimny, zły dreszcz, kiedy przypomniał sobie, jak córka zadzwoniła: Tato – płakała – on wyjechał. Wyjechał do Afryki. Będzie pomagał ofiarom wojny i pisał reportaże. Powiedział, że już nie wróci, bo nie może na nas patrzeć. Co ja mam zrobić, tato?” Pan Józef odpuścił. Cóż miał zrobić. Córka poświęciła życie dziecku, a on pomagał, jak mógł. Wiedział, że nie ma kiedy go odwiedzać, a on już nie czuł się na siłach jeździć do niej na kraniec miasta. Na córce i ciężko chorym wnuku, który nawet go nie poznawał, kończyło się jego życie. Tak wyszło... Chciał dobrze, pracował ciężko, ale Bóg postanowił widać wynagrodzić innemu. czoraj akurat było Józefa. Nikt nie zadzwonił. Ale w radio przypomnieli, nawet ktoś wymyślił życzenia i wygrał bukiet kwiatów dla swojego Józka. Nadstawiał trochę ucha, ale jedynie jeszcze po 15 trafił na audycję młodej pani redaktor o dzisiejszym solenizancie, pamiętnym dla wszystkich potworze z Gruzji Józefie Wissarionowiczu Dżugaszwilim. Obruszył się. To już naprawdę nie mają o kim pamiętać? Nie mają kogo przywołać? Ten świat kompletnie oszalał. Pan Józef z nagła poczuł ciężar lat na swoich barkach. Nie cieszył go już spacer, irytowali ludzie, a droga powrotna wydała się nie do pokonania. No cóż, wraca. Do swoich śmieci, do swojego od 20 lat nieremontowanego mieszkania, gdzie wiosenne słońce bezlitośnie obnaża brud ścian. W 37 Gdzieniegdzie tylko jaśnieją prostokąty czystszego koloru – to rany po obrazach. Niezabliźnione prostokąty rozstań. Z bólem, ale wydał je wszystkie, jeden po drugim swojej nieszczęsnej córce i wnukowi. Mogli je sprzedać i czasem zasilić chwiejny domowy budżet. Szedł i patrzył na mijających go ludzi. Szedł i patrzył na pędy drzew, to chyba bez, pomyślał, zatrzymując się przy rozłożystym krzaku. Za ogrodzeniem parafii pękały otulone futrzastą skórką kwiaty magnolii. eszcze skręci do sklepu. O, otwarte! Musi kupić świeżą wątróbkę. Uśmiechnął się w myślach. To córka wmusiła mu to zwierzę. Nie chciał, ale musiał. Biała kociczka z czarną łatą nad uchem. Po przejściach podobno. Drobna, chudziutka i dzika. Przez kilka miesięcy nie przychodziła na zawołanie. Mela, Mela, nawoływał... i nic. Ale kiedy wyłożył świeżą wątróbkę na talerz... zjawiała się natychmiast. Trudno, kiedy on umrze, córka będzie miała jeden kłopot więcej. Ale na razie się cieszył. Mela czekała pod drzwiami. Lizała jego dłonie. I siedziała na poduszce, kiedy rano się budził. Patrzyła na niego uważnie. Sprawdza, czy żyję, pomyślał. Zawrócił i wszedł do sklepu. Sprzedawczyni bardzo się ucieszyła. To, co zwykle, dla Meli? Przytaknął. Wracał do domu. Cieszył się. Zauważył rzecz dziwną. Odkąd w jego domu pojawiła się Mela, stracił nieco ze swej przejrzystości. Sąsiedzi pozdrawiali go. Uśmiechali się. Pytali o zdrowie, pytali o kota. Czasem ktoś nawet zapukał ze znudzonym wnuczkiem, żeby pokazać mu zwierzątko. Zobacz, zobacz, pan ma kotka, kici, kici, popatrz jaki śliczny. Pan Józef na chwilę zapominał wtedy, że go nie ma. Wciągał głęboko w płuca ożywcze powietrze i chciał dożyć następnego dnia. Jeszcze raz wrócić myślą do wspomnień. Jeszcze raz pomyśleć o bliskich. Jeszcze raz nałożyć Meli wątróbkę na talerz... Wierzył, że kot go ostrzeże, kiedy nadejdzie jego, Józefa, dzień ostatni. J Ewa Dereszak-Kozanecka psychiatra 4_2014 kwiecień Koty malowane http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/Heyer-Arthur-Persian-cats-Sun-private-collection.jpg http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/arthur-heyer-1.jpg Kwiecień – biały świat Ewa Dereszak-Kozanecka i co wypatrzyłam? Wszystko białe! Wyłącznie białe, nieskazitelne, boskie, delikatne, eleganckie. Na zielonej łące. Na kwiecistym fotelu. Na progu domu, w otwartych drzwiach. Polujące na żuczka. W zadziwieniu śledzące lot motyli. Przed akwarium ze złotymi rybkami... Łapa w łapę z buldogiem… Wszędzie. Biały świat białych kotów. Długowłosych, mięciutkich angor... Zdziwienie i zaskoczenie – wyłącznie białe koty! Gdyby ktoś uczył się świata wg Arthura Heyera, mógłby do takiego wniosku dojść – na świecie są tylko i wyłącznie białe koty! http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Arthur_Heyer_Drei_neugierige_Katzen.jpg?uselang=de http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/Heyer-Playing-with-the-Clock.jpg azwyczaj w kwietniu świat jest kolorowy. Czasem jeszcze w powietrzu zawirują białe płatki śniegu – wiadomo: kwiecień, plecień, trochę zimy, trochę lata... Jak się rozejrzeć, to i trochę białych kwiatków się znajdzie. Zaczęłam się więc uważnie rozglądać. Rozglądam się, rozglądam http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/Angora-on-a-chair-Arthur-Heyer.jpg Z 38 4_2014 kwiecień http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/Motherand-kittens-drinking-milk-Arthury-Heyer-private-collection.jpg od pojedynczych wirujących płatków śniegu i białych delikatnych kwiatów jabłoni. Płatek za płatek, zimny wiatr na przemian z promieniami słońca. Niech kwitnie. Niech pięknieje i prowadzi nas do lata, dzień po dniu coraz bliżej, coraz cieplej i jednak bardziej kolorowo... Dużo szczęścia z kotem w objęciach szczęśliwym właścicielom kotów, ale także tym, którzy teraz z różnych powodów kota nie posiadają, życzy autorka kwietniowego zawirowania – z całego serca! Wesołych świąt! Ewa Dereszak-Kozanecka psychiatra http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Arthur_Heyer_Katzen_und_Marienk%C3%A4fer.jpg?uselang=de 39 http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/arthur-heyer2.jpg O to mam zaszczyt przedstawić Państwu malarza białych chwil. Artur Heyer urodził się w 1872 roku w Turyngii, malarstwo studiował w latach 1890-1895 w Berlinie. W czasie studiów zetknął się z kulturą węgierską. Jak się domyślam, oczarowany nią, około 1896 roku przeniósł się do Budapesztu i na stałe związał z Węgrami, będącymi podówczas częścią Austro-Węgier. Przyjął węgierskie obywatelstwo. Był bardzo popularny, miał liczne wystawy, także w rodzinnej Turyngii, Wiedniu i Budapeszcie. W Budapeszcie otrzymał tytuł profesora. Malował głównie zwierzęta, a przede wszystkim koty. Wyłącznie białe. Ze względu na swoje zamiłowanie do tych zwierząt nazywany był żartobliwie „Kot Heyer”. Zmarł w 1931 roku w Budapeszcie. Kolejny mistrz malarskiego starego świata i straconych złudzeń... Czemuż, ach czemuż ten czas tak szybko płynie, a obyczaje i gusty tak bardzo się zmieniają? Zaczarował mi mistrz Arthur świat... Teraz kwiecień musi być biały, delikatny i nostalgiczny. Wiosennie zdziwiony i łagodny jak angory. Z obowiązku dodam, że kwietniem rządzą zodiakalne, poznane już w marcu uparte Barany, które powoli ustępują miejsca Bykom. Te zaś reprezentują chęć posiadania, dostatku oraz umiejętność rozkoszowania się posiadanym dobrem. Takim posiadanym dobrem może być np. biała, mięciutka angora. Albo kilka białych, mięciutkich angor... Ta k w i ę c kwiecień tego roku powinien być biały. Biały na przemian, http://www.thegreatcat.org/wp-content/uploads/2013/10/ arthur-heyer-Two-persians-in-front-of-a-goldfish-tank.jpg http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Arthur_Heyer_Wei%C3%9Fe_Katze_und_zwei_Zitronenfalter. jpg?uselang=de http://commons.wikimedia.org/wiki/ Category:Arthur_Heyer?uselang=de Koty malowane 4_2014 kwiecień G L 1 kwietnia 2014 r. azeta ekarzy Świadczeniodawców dl@ miesięcznik • Nowości • Na dyżurze, po dyżurze Nowości •• W trosce o polskiego • Moim pacjenta zdaniem • Wizerunek •własny Rogaś z Doliny • Na dyżurze Rozkoszy • Nietypowe doznania • Podróże Rys. Zen • Koty malowane Medycyna w ręce mas! Lekarski ludu pracujący miast i wsi! W odpowiedzi na ministerialny plan wycięcia rakowatych tkanek z systemu ochrony zdrowia odpowiadamy, iż wychodząc naprzeciw oczekiwaniom władzy, dokonamy samowcielenia się do ZOMO, czyli Zmilitaryzowanych Oddziałów Medycznych Ochotników. Dzięki paramilitarnej strukturze nowego systemu będziemy pracować bez wytchnienia, bez przerwy i bez wynagrodzenia. N adeszła bowiem niepowtarzalna możliwość samozrealizowania naszego powołania i udokumentowania, że nie na darmo przysięgaliśmy Hipokratesowi, a literackie ideały dr. Judyma są nam nieobce. Podkreślimy też, że wdzięczność wobec sponsorów naszego lekarskiego wykształcenia jest dozgonna, a nawet przejdzie na nasze dzieci i wnuki. W szyscy absolwenci wydziału lekarskiego otrzymują PWZŚM, czyli Prawo Wykonywania Zawodu Świadczeniodawcy Medycznego, nadane przez Okręgową Izbę Świadczeniodawców Medycznych. „Gazeta dla Lekarzy” postanowiła zerwać ze swym dotychczasowym burżuazyjnie brzmiącym tytułem i przemianowała się na „Gazetę dla Świadczeniodawców”, a stanowisko redaktor naczelnej zostało przemianowane na stanowisko o nazwie oficer prowadzący gazetę (OPG). Sekretarz redakcji został mianowany szefem sztabu gazety (SSG), a autorzy – oficerami piszącymi (OP). P rzysięgamy stać na straży naszego medycznego powołania i wysokości zadania! Krystyna Knypl , OPG G L Redakcja 1 kwietnia 2014 r. azeta ekarzy Świadczeniodawców dl@ miesięcznik Oficer prowadzący gazetę Krystyna Knypl Szef sztabu gazety Mieczysław Knypl „Gazeta dla Świadczeniodawców” jest redagowana przez świadczeniodawców medycznych i członków ich rodzin, przeznaczona dla osób posiadających prawo wykonywania zawodu świadczeniodawcy medycznego. Oficerowie piszący @Curcuma_Zedoaria, @Czerwo, Ghost Writer Opinie wyrażone w artykułach publikowanych w „Gazecie dla Świadczeniodawców” są wyłącznie opiniami ich autorów. Oficer i_lustrator Zen Wszelkie prawa zastrzeżone. Nowości Hydroterapia podbija świat W N ydawca i redaktor naczelna „Gazety dla Lekarzy” miała szerszy plan niż jednostkowe zaistnienie na krajowym rynku wydawniczym. Czuła swój potencjał intelektualny i biznesowy. Wiedziała, że ważne są dni, których jeszcze nie znamy oraz że ważne są dni, na które jeszcze czekamy. Podczas ekstrawaganckiej podróży na antypody na kongres transplantologiczny wpadła na pomysł transplantacji krajowych pomysłów na grunt australijski, a z czasem na szersze wody międzynarodowe. W końcu dokoła takiej Australii tyle wody… a pomysł dr. Bartolomeo Karierra-Nieuwierra był taki porywający! a szerszym planie dostrzegliśmy „Gazetę dla Lekarzy”. A jednak nie upadła, lecz wyemigrowała! P ierwsi zaproszeni goście zmierzali energicznymi krokami na degustację. Z załogą oddanych pracowników podpłynęła do wybrzeży Australii w okolicach Sydney Opera House i z właściwą sobie energią przystąpiła do realizacji nowego pomysłu biznesowego. T rwały przygotowania. Hol Sydney Opera House tuż przed otwarciem wyglądał tak. S makowali, robili pamiątkowe zdjęcia. Bankiet rozwijał się, rósł w siłę i potęgę. Hydroterapia podbiła kolejny kontynent! 42 Ghost Świadczeniodawców 1 kwietnia Wr2014 iter → Nowości O zmierzchu opustoszał hol Sydney Opera House... Sukces! Sukces! Sukces! – mówili wszyscy wychodzący z hydro-party. Redaktor naczelna wsiadła do widocznego za przedszkolną ścianą wycieczkowca i popłynęła w sobie tylko znanym kierunku. NIEZATAPIALNA, niezatapialna – mruczeli pod nosami konkurenci. Z godnie z międzynarodowymi wymaganiami opracowano dokument: Charakterystyka produktu leczniczego Empatyczna Szklanka Wody 1. Nazwa produktu leczniczego Empatyczna Szklanka Wody. 2. Skład jakościowy i ilościowy Woda lana od rana. 3. Postać farmaceutyczna Woda empatyczna trafiająca przez żołądek do serca pacjenta. 4. Szczegółowe dane kliniczne Woda H2O plus EmPaTiA. 4.1. Wskazania do stosowania Niedobór empatii w organizmie pacjenta otrzymywanej od doktora w wyniku kontaktu bezpośredniego. 4.2. Dawkowanie i sposób podawania Dorośli: Quantum satis. 43 Osoby w podeszłym wieku: Uważać, aby nie przewodnić i nie przeempatować. Dzieci: Lepiej reagują na naklejki Dzielny Pacjent. Stosowanie u chorych z niewydolnością nerek i wątroby: Zmniejszyć dawkę o połowę. 4.3. Przeciwwskazania Niewydolność lewo- i prawokomorowa. 4.4. Interakcje z innymi produktami Nieznane. 4.5. Wpływ na płodność, ciążę i laktację Empatyczna Szklanka Wody ZAMIAST obniża płodność. 4.6. Działania niepożądane Wzmożona diureza przy dużych dawkach. Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Na dyżurze, po dyżurze Z pamiętnika małego trybika* Krystyna Knypl Miesięcznik „Modne Diagnozy” rósł w siłę i potęgę. Aby zdobyć jeszcze większą popularność, postanowił zorganizować konkurs literacki dla czytelników. Temat brzmiał „Moja troska. Moje powołanie”, a zadanie polegało na opisaniu, jak lekarze Sarmalandii wychodzą naprzeciw potrzebom pacjentów, oczekiwaniom władzy oraz wymaganiom płatnika. Pierwsze miejsce jednogłośnie przyznano autorce pamiętnika „Pomocna dłoń ze szklanką wody”. Oto zwycięska praca. Motto: „Lepiej kamienie nas szosie tłuc Jeżeli chcieć nie znaczy móc” Była godzina 7.01, gdy energicznym krokiem weszłam do budynku POZ, czyli Przyjacielskiej Opieki Zdrowotnej. Pod drzwiami mojego gabinetu stała spora grupka potrzebujących natychmiastowej pomocy. Tak na oko jakieś 150 osób. Powitałam ich z uśmiechem oraz najszczerzej i z głębi serca przeprosiłam za moje skandaliczne spóźnienie. To w końcu 60 tysięcy milisekund! Tak długi czas oczekiwania może być zabójczy dla *Fragment (rozdział 10.) najnowszej książki pt. Diagnoza: gorączka złota. 44 schorowanego człowieka z katarem, zaparciem lub innym stanem nagłym czy ciężkim. Wygłosiłam słowa szczerej samokrytyki, obiecałam niezwłoczną poprawę i złożyłam wyjaśnienie na temat przyczyn mojego opuszczenia się w pracy. Dziecko marudziło i nie chciało pod przedszkolem rozstać się ze mną. Zostawiłam je samo pod drzwiami tej placówki pedagogicznej, w końcu musi się nauczyć, że nie jest najważniejsze w moim życiu. Ma trzy i pół roku – to już duże chłopisko i powinno być samodzielne! Na mnie czekają pacjenci, tacy bezbronni, niezaradni i tylko ja mogę im przyjść z pomocą! Nie powinnam lekceważyć pracy, zobowiązań, podpisanych kontraktów. Po złożeniu samokrytyki podałam każdemu pacjentowi rękę na przywitanie. W ferworze szejkhendów w pierwszej chwili nie zauważyłam, że jeden pacjent Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Na dyżurze, po dyżurze miał gips na kończynie górnej. Chciałam schwycić drugą kończynę i, co za pech, ta też była zagipsowana! Uznając za swą bezwzględną powinność uściśnięcie kończyny każdego pacjenta na powitanie i przez to zainicjowanie empatycznej więzi duchowej, bez chwili wahania pochyliłam się ku kończynom dolnym zagipsowanego na górze oczekującego i serdecznie je uścisnęłam. Gest ten spodobał się pacjentom, a i ja miałam bonus dla moich nozdrzy, które długo jeszcze wibrowały po zetknięciu się z aromatem ściskanych kończyn, dolnych w szczególności. Ponieważ biedaków czekało dłuższe oczekiwanie na bezwzględnie należne im świadczenie, które mieli zrealizować w gabinecie, postanowiłam umilić czas zaserwowaniem szklanki wody każdemu z moich miłych podopiecznych. Wbiegłam do gabinetu, przebrałam się w strój służbowy i rzuciłam okiem na lustro, czy wyglądam w nim dostatecznie profesjonalnie. Do twarzy mi było w tym mundurku w szerokie pasy biało-czarne, oj, do twarzy! Następnie chwyciłam za saturator i wyjechałam z nim na korytarz, aby podać terapeutyczną szklankę wody oczekującym. Od roku mamy ten gest w katalogu obowiązków lekarskich. To taka nasza symboliczna troska, wymyślona przez dział sprzedaży usług lekarskich i marketingu. Nalewając jednym spragnionym wodę czystą, innym wodę z sokiem, zauważyłam, że ktoś pstryknął mi zdjęcie. Pomyślałam, że pewnie na pamiątkę miłego tu pobytu. Szybko uwinęłam się z nawodnieniem kolejki i ruszyłam z kopyta do pracy szeregowego świadczeniodawcy usług lekarskich dla naszych miłych odbiorców. Poprosiłam ciepłym głosem pierwszego oczekującego przez odczytanie jego peselu. Tak właśnie, peselu, bo przecież nie mogę tak bezceremonialnie łamać prawa do ochrony danych osobowych naszych milusińskich, wywołując ich po imieniu i nazwisku. W końcu nawet gdy siedzą pod gabinetem schorzeń przenoszonych drogą [cenzura! ], to jeszcze nie musi oznaczać, że mają cokolwiek wspólnego z tymi chorobami. Mogli przyjść na wizytę ot tak, aby sprawdzić, czy ja się znam na tym, co robię, albo po prostu wykorzystać należny każdemu abonament. Rozumiem te prawa i je szanuję oraz akceptuję w całej rozciągłości. Do gabinetu wszedł pierwszy świadczeniobiorca. Podkręciłam temperaturę mojego ciepłego głosu do jakichś 41oC i zapytałam: 45 – Proszę powiedzieć, co panu dolega? Pacjent spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem wymagającego partnera w procesie diagnostyczno-terapeutycznym i stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu: – To pani powinna wiedzieć, co mi jest, chyba od tego tu pani jest! Przeprosiłam go najuprzejmiej jak potrafiłam: – Proszę wybaczyć, to odruch i przyzwyczajenie z epoki słusznie minionej, w której takimi słowy zaczynaliśmy rozmowę z pacjentem. Przez to karygodne moje spóźnienie zapomniałam, że teraz obowiązuje Medicina Nova, Niech się Stara Schowa (MNNSS). Zaryzykuję diagnozę, że schorzenie pańskie jest zlokalizowane poniżej przepony, czy tak? – Tak czy siak, gadaj pani dalej – stanowczo odpowiedział świadczeniobiorca. – Czy między nogami? – zapytałam ujmującym głosem. – Bingo, he he he – odpowiedział dowcipnie partner procesu diagnostyczno-terapeutycznego. – Heeehhhheeee – zareagowałam odruchowo, olśniona jego błyskotliwym poczuciem humoru. – W takim razie jeszcze doprecyzuję, czy pan szanowny oddawał się uciechom pozamałżeńskim? – Ślubu z panią nie brałem i nie będę się spowiadał. U pani to się można wściec! – skarcił mnie świadczeniobiorca. – No dobrze, już dobrze, dobrze, proszę się nie denerwować. Ludzka rzecz oddać sie uciechom. Będę musiała panu zaordynować antybiotyk. Do wyboru w karcie dań na schorzenie nabyte drogą pozamałżeńską mamy kilka antybiotyków. Oto lista. Co pan szanowny sobie życzy? – A co jest najsmaczniejsze i co pani poleca? Tylko ma mi być refundowane! – A czy ma pan dowód ubezpieczenia zdrowotnego? – zapytałam może trochę nieroztropnie. – Nie pani interes – rzucił elegancką ripostą świadczeniobiorca. – No już dobrze, dobrze, ja tylko tak pro forma pytam, bo mam w ankiecie. Jak by się okazało, że pan nie ma ubezpieczenia, to chętnie zapłacę. W końcu od tego tu jestem. Szybko wypisałam recepty, a na oddzielnej karteczce podałam numer mojego konta, tak na wszelki Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Na dyżurze, po dyżurze wypadek, żeby kontrola z Narodowego Brata Płatnika wiedziała, do którego banku wysłać fakturę za koszty kuracji, gdyby okazało się, że status ubezpieczeniowy odbiorcy moich usług jest trochę nie ten teges. Następny świadczeniobiorca miał podwyższone ciśnienie krwi i potrzebował powtórzenia leków. – Jakie leki pan bierze? – zapytałam dla nawiązania rozmowy. – To pani nie pamięta???! – słusznie się obruszył. – Przepraszam, najmocniej przepraszam! To ciągle te moje przyzwyczajenia prowadzenia rozmowy w starym stylu. Muszę się poprawić, chyba zapiszę się na jakiś kurs podyplomowy z zakresu Medycyna Empatyczna XXI wieku. Tak, widzę, że muszę tak zrobić. – No, coś pani oporna jest na tę medycynę nakierowaną na świadczeniobiorcę. W końcu wykształciliśmy was za nasze podatki, utrzymujemy wasze placówki, a wy jakoś nie możecie zrozumieć, że to jest inna epoka. – Obiecuję najmocniej poprawę, zapewniam. Potem wszedł trzeci, czwarty, kolejny i ani się obejrzałam, wszedł sto pięćdziesiąty. Szybko zleciało! Wypełniłam jeszcze 117 rubryk dla płatnika, dopisałam pełne kody rozpoznań ICD 10, podstemplowałam dokumentację papierową i podpisałam się elektronicznie podpisem kwalifikowanym, który z przyjemnością wykupiłam za kilkaset reali wirtualandzkich, aby moje sprawozdania nie budziły najmniejszych wątpliwości co do ich autentyczności. Już miałam się zbierać po odbiór dziecka z przedszkola, gdy zadzwonił telefon od wicemenedżera ds. kontaktów z Narodowym Bratem Płatnikiem. Podniosłam słuchawkę bez najmniejszej zwłoki i zameldowałam się zgodnie z przepisami: – Świadczeniodawca o numerze PWZ 243547 melduje się do dyspozycji szefostwa. Co mogę zrobić lepiej i wydajniej? – Spocznijcie, koleżanko. – Dziękuję za tę życzliwość, pani dyrektor. – Mam tu jedną nieprzyjemną sprawę, która poważnie rzutuje na całą naszą placówkę i to niestety jest przez was. – Słucham, pani dyrektor, jak mogę to naprawić i o co chodzi, jeśli mogę zapytać nieśmiało. 46 – Pamiętacie jak dziś wykonywaliście poranny obchód w celu nawodnienia świadczeniobiorców? – Tak, oczywiście. Wprawdzie spóźniłam się aż 60 tysięcy milisekund, ale szczerze za ten występek wszystkich cierpiących przeprosiłam. – Nooo, to dobrze, ale tu jest inna sprawa. Nalewaliście wodę z saturatora i jedna z osób w kolejce zrobiła wam zdjęcie, czy tak? – Tak, myślałam, że na pamiątkę, że tak miło i sympatycznie. – Myślicielka od siedmiu boleści z was! To była kontrola z Narodowego Brata Płatnika realizowana w formule „tajemniczy świadczeniobiorca”, a zdjęcie jest dowodem w sprawie. Okazuje się, że nalewaliście 95% pojemności kubka, a my w opisie oferty podaliśmy, że zapewniamy 100% nawodnienia. No i teraz nasza oferta jest uznana za niezgodną z tym, co jest w rzeczywistości. Kara sięgnie 33% kontraktu… – Pani dyrektor, biorę wszystko na siebie. Proszę potrącić z mojej pensji. To moja wina, bardzo wielka wina. Nikt inny nie może ucierpieć finansowo z tego powodu. Obiecuję poprawę. Właśnie zamierzam zapisać się na kurs podyplomowy Empatyczna Medycyna XXI wieku. – Nooo, żeby mi to było ostatni raz – oznajmiła życzliwie pani menedżer. – Obiecuję, pani dyrektor, przecież wiem, że jestem tylko małym trybikiem w wielkiej machinie niesienia pomocy naszemu świadczeniobiorcy. Wiem, ile pracy ma menedżer generalny, jego sześciu zastępców, cała rada nadzorcza. Pokornie proszę o wybaczenie. – Wybaczam, wybaczam – oznajmiła pani menedżer. Kamień spadł mi z serca. Szybko pojechałam do przedszkola. Syn był ostatnim dzieckiem do odbioru, ale co tam! Najważniejsze, że dziś nikogo nie zawiodłam w mojej pracy i dałam z siebie wszystko, a może nawet więcej niż wszystko. Tak myślę, że taka kara za niedolewki wody w kubkach to chyba na jednej pensji się nie skończy. Ale to drobiazg, malusi drobiażdżek wobec wielkiego dzieła, w realizację którego jestem zaangażowana. Zawsze i wszędzie pamiętam, że jestem tylko małym trybikiem w wielkim dziele niesienia pomocy naszym drogim świadczeniobiorcom. Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Na dyżurze, po dyżurze # Konkurs spotkał się z uznaniem Ministerstwa Wyłącznie Dobrych Decyzji, a szczególnie idea nawadniania pacjentów. Z uwagi na załamanie budżetowe z powodu epidemii recept refundowanych rozpoczęto intensywne propagowanie hydroterapii w różnych jej formach. Minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra nie omijał żadnej okazji, aby promować tę metodę leczniczą. Zaproszony do stacji telewizyjnej To-Nie-Ten tak opowiadał o hydroterapii: To-Nie-Ten: – Panie ministrze, jak powinni lekarze troszczyć się o pacjentów? Minister: – Oooo, to bardzo proste, często wystarczy zwykły ludzki gest. To-Nie-Ten: – Jaki gest, panie ministrze, proszę jaśniej. Minister: – Wystarczy podać SZKLANKĘ WODY! To-Nie-Ten: – Ale kiedy należy podać tę szklankę wody: przed wizytą u lekarza, po wizycie, w trakcie? Minister: – ZAMIAST WIZYTY, redaktorze!!! ZAMIAST!!! Przecież to oczywiste! Woda ma wiele cennych właściwości, przede wszystkim wypłukuje chore żądze skorzystania z naszego wspaniałego systemu! Ponadto uspokaja. A gdyby komuś nie pomogła szklanka wody zamiast wizyty u lekarza i nadal niepokoił się swoim stanem zdrowia, to może kupić sobie bardzo dobre tabletki dostępne bez recepty, nazywają się Nastrach. Sam je biorę, gdy idę na dywanik do szefa, i bardzo dobrze się czuję po nich. To-Nie-Ten: – Panie ministrze! Ale czy to nie jest niedozwolona reklama leku przez lekarza, którym pan ciągle jest? Minister: – Jestem lekarzem, gdy leczę pojedynczego pacjenta, ale w mojej obecnej pracy leczę „My, naród” i to jest posłannictwo! To chyba oczywiste, że muszę dbać o interesy moich przełożonych, a przybliżenie tego, jak przygotowuję się do wizyty u szefa nie jest niczym niestosownym. To-Nie-Ten: – No oczywiście, jak mogliśmy zapomnieć, że pan minister jest tu jeden, ale w dwóch osobach, to zupełnie coś innego. Dziękujemy za te cenne informacje. A teraz, proszę państwa, pora na reklamę tabletek, które pomagają wszystkim, nawet ministrom. # Sponsorem audycji była firma WODĘ LEJĘ I MAM NADZIEJĘ oraz producent tabletek uspokajających Nastrach. Tekst i zdjęcia Krystyna Knypl internista hydrolog 47 Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 W trosce o polskiego pacjenta DONOŚ – poręczny program opieki zdrowotnej @Czerwo Już wkrótce ruszy elektroniczna platforma DONOŚ – Dobrowolne Ogólnodostępne Narzędzie Oceny Świadczeniodawców! Władze oceniają, że DZIŚ – Domowy Zintegrowany Informator Świadczeniobiorców nie przyniósł zadowalających efektów. Nie udało się wytropić wielkich skandali w ośrodkach zdrowotnych. Było kilka małych skandalików, ale ani nie zachwyciły mediów, ani tym bardziej nie skróciły kolejek do lekarzy. D ONOŚ ma być połączeniem portalu społecznościowego i narzędzia do społecznej kontroli jakości usług w polskiej służbie zdrowia. W materiałach informacyjnych celowo używa się terminu „służba”, bo ochrona zdrowia czy opieka zdrowotna jeszcze się nie przyjęło. Na takich portalach jak znanyświadczeniodawca. pl i rankingświadczeniodawców.pl zniknęła możliwość dawania głosów pozytywnych, fejsbukowych „lajknięć” czy guglowych „plusików”. Wszystko po to, by uniknąć zafałszowania wyników, bo lekarze wystawialiby pozytywne opinie sami sobie. Naczelna Inspekcja Danych Osobowych (NIDO) została zapytana, czy jest możliwość podawania danych głosującego. Kategorycznie stwierdził, że to niezgodne z prawem. Uznano, że jedynie anonimowa forma głosowania jest dopuszczalna. Inaczej ma się rzecz z danymi świadczeniodawców, a nawet samych lekarzy. Jakość usług, które proponują, będzie można ocenić minusikami. Gdzie więcej minusików, tam gorzej. Polscy pacjenci, instytucje czy po prostu zaciekawieni funkcjonowaniem służby zdrowia będą mogli odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań, takich jak: 1. Czy stawiane są właściwe diagnozy, zgodne z oczekiwaniami pacjenta? 2. Czy wystawiane są skierowania na wszystkie badania, które pacjent uważa za niezbędne? 48 3. Czy leki są dobierane dobrze, tak aby spełniały nie tylko oczekiwania terapeutyczne pacjenta, ale także aby odpłatność za nie odpowiadała mu? Platforma DONOŚ będzie dostępna nie tylko na komputerach stacjonarnych, ale także w urządzeniach przenośnych, w tym smartfonach. Będzie możliwość ocenienia poszczególnych cech lekarzy w skali od 0 do 5 gwiazdek w następujących kategoriach: •Empatia •Fachowość •Cierpliwość •Wsłuchiwanie się •Punktualność. T elewizja To Nie Ten (TNT) już zapowiada reality show „MAMY CIĘ!!!”. Kiepskie wyniki, tzn. zbyt duża liczba minusików czy zbyt mała punktacja gwiazdkowa pozwoli zlokalizować na mapie Polski ośrodki – szpitale i poradnie, gdzie liczba zaniedbań jest alarmująco duża. Ale nie chodzi o to, żeby świadczeniodawcy wypadli z rynku usług medycznych, tylko żeby ich zmobilizować do bardziej starannej służby Polskiemu Pacjentowi. Producenci reality show „MAMY CIĘ!!!” spadną jak grom z jasnego nieba i podszywając się pod Polskiego Pacjenta (żeby było realistycznie, będą niecierpliwi, roszczeniowi i niezbyt ogarnięci), o jakości służby zdrowia przekonają się na własnej Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 W trosce o polskiego pacjenta skórze. Ministra Krystyna Maria Barabara zgodziła się być bohaterką pierwszego odcinka show – wyraziła też zgodę na przebranie się za niewysokiego, podtytego mężczyznę w średnim wieku, by nie zostać zdemaskowaną jako ważna postać dbająca o prawa Polskiego Pacjenta. NIDO ma zbadać, czy jest dopuszczalne przesyłanie zdjęć ze smartfona i nagrań z dyktafonu prosto na platformę. Ponoć nie będzie z tym problemu! T rwają pracę nad połączeniem DONOŚ z wszystkimi instytucjami władzy i samorządu świadczeniodawców. Użytkownik sam wybierze, która instytucja powinna być powiadomiona o problemie – będzie też opcja korespondencji seryjnej. Długo opracowywano nazwę zakładki i uznano, że „Poinformuj o zaobserwowanym problemie” brzmi najdelikatniej i nikomu się nie skojarzy ze skarżeniem czy donoszeniem, ponieważ jak wiadomo Polacy są honorowi i do takich kroków się nie posuwają. Trzymaj rękę na pulsie – DONOŚ już wkrótce w Twoim domu i zagrodzie! DONOŚ w Twoim smartfonie i samochodzie! J est drugi projekt w opracowaniu. Stacje telewizyjne po otrzymaniu scenariusza prześcigają się w staraniach o prawa do emisji. Program „CZY IM SIĘ NALEŻY?!”. Pomysł prosty i chwytliwy. Ekipa telewizyjna przeprowadza lokalne rozeznanie, jeździ po rodzinach dotkniętych niedostatkiem. Nie tylko same względy medyczne, ale i te inne są silnym argumentem za tym, żeby to w miejscu zamieszkania lekarz z najbliższej (ale niekoniecznie) poradni podjechał ocenić stan zdrowotny jednego z członków rodziny, a w razie potrzeby wszystkich obecnych. Polska kapryśna aura, trudności w zorganizowaniu transportu przez rodzinę, duże odległości do poradni to poważna przeszkoda w dostępie do tego, co się należy, czyli wizyt na ubezpieczenie. Wtedy rozwiązaniem jest wizyta domowa! 49 Zapłakana matka, zasmarkane dzieciaki, niedołężni rodzice, kaszanka na blacie w kuchni. Tylko gdzie jest mąż rodziny? Pijany, śpi, to dobrze, dobrze... Ty, stary, wstawaj, państwo z telewizji przyjechali, wstawaj, bo w końcu doktor do domu przyjedzie!!!” Ekipa naświetla problem, że jak tu dotrzeć do POZ czy AOS, przecież nie autobusem czy taksówką, a tu katar i biegunka i gorączka. Na dole ekranu pojawia się pasek: „Czy im się należy wizyta domowa lekarza? Tak – wyślij SMS za 0,20 PLN na 666 123 689 Nie – 9,99 PLN na 689 321 666”. Pasek na tak się rozrasta w niebotycznym tempie. Ekipa traci panowanie nad emocjami i wysyła serię poleconych. Tydzień później rozwiązanie problemu. W domu z państwem wita się psychiatra z PZP, dwóch lekarzy rodzinnych, gastrolog i laryngolog. Wszyscy członkowie rodziny skonsultowani, zaopatrzeni, recepty poszły w ruch. Redaktor pyta przybyłych, czy to naprawdę taki problem – wizyta domowa do rodziny w kryzysie? Doktorzy odpowiadają z zaangażowaniem emocjonalnym: – Osoba z problemem alkoholowym nie wyciągnie ręki po pomoc, rękę trzeba podać. – Mamy to w kontrakcie, więc się z niego wywiązujemy. – Wizyta domowa to okazja do poznania całej rodziny i wydaje się bardziej efektywną metodą współpracy z pacjentami niż wizyta w poradni. – Nieżyt nosa u dziecka okazał się łagodny i przejściowy, ale zawsze mógł stanowić zagrożenie życia! – Nieżyt żołądkowo-jelitowy u dziecka okazał się łagodny i przejściowy, ale zawsze mógł stanowić zagrożenie życia! @Czerwo psychiatra Reklama: Nastrach – uniwersalne tabletki na strach Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Rogaś z Doliny Rozkoszy Jak wyjść z łuku histerycznego? Polaków bardziej niż jakość świadczonych usług zdrowotnych interesują zarobki w służbie zdrowia. Przecież nie może być tak, że byle lekarzyna nabija miesięcznie 50.000, a człowiek haruje za średnią krajową. O niczym bym nie wiedział, gdyby nie wydarzenie z wczorajszej nocy, kiedy to redaktor Rogaś, który przybył do Wrocławia na konferencję. Niespodziewanie doznał incydentu zaburzenia psychicznego, zresztą niepierwszego i pewnie nieostatniego. Gdy Rogaś rusza w teren, tą samą trasą rusza pech! R edaktor miło spędzał czas w pokoju hotelowym ze swoją dziunią od PR. Zażyli po działce białej substancji wciąganej przez nos, która miała ich pobudzić, ale okazała się sproszkowaną tabletką clonazepamu à 2 mg. W efekcie dziunia zasnęła jak dziecko, a Rogaś postanowił nie tracić nocy, lecz ruszyć w miasto. Przedtem jednak udał się do łazienki, zażył drażetkę ecstazy i popił ją wodą. Po chwili padł na podłogę, wyginając się w łuk histeryczny, chociaż bardziej prawdopodobne jest, że doznał masywnych dyskinez mięśni grzbietu wskutek interakcji między benzodiazepiną a drugą pigułką. Został sam i bez szansy na ratunek. Miał na szczęście zestaw głośno mówiący, wersja hi-tech z identyfikacją głosu. Warknął: „Psychiatra Wrocław szukaj”. Google szybko doprowadziły go do gabinetu dr. @Czerwo, gdzie telefony odbiera rejestratorka. Ecstazy się już zupełnie wchłonęło i redaktor wpadł w obfitą biegunkę słowną, ale także poczuł głęboką więź emocjonalno-empatyczną z rejestratorką, która wydała mu się symbolem ludu wykorzystywanego do pracy przez zachłannych lekarzy. Rozhamowany clonazepamem wyśpiewał wszystko, łącznie z okolicznościami swojej łazienkowej niedyspozycji. 50 N ajnowszy program – objaśniał rejestratorce Rogaś nadal wygięty w łuk – będzie nosił nazwę „ILE SIĘ MUSISZ NAROBIĆ, ŻEBY TYLE ZAROBIĆ?!”. Ma być trochę w stylu tabloidowych doniesień: „Posły chleją za nasze!”, „Politycy się rozbijają drogimi autami, a w kraju bieda!”. Tylko kogo to interesuje, skoro w sumie nie wiadomo, ile zarabiają politycy? A lekarze wiadomo, że po 50.000, więc weźmiemy temat po lupę. Odcinki będą miały krótką, kilkuminutową formę. Ma być wersja telewizyjna i internetowa. W lewym okienku doktor siedzi w gabinecie, pije kawę, ziewa, zajada się bombonierami i plotkuje z repami. Po prawej – dramatyczne i wzbudzające współczucie przykłady ludzi pracujących naprawdę: panie nabijające produkty na kasę w hipermarkecie, sprzedające na targu nać pietruszki, sprzątające klatki schodowe, panowie układający produkty na paletach w sklepach wielkopowierzchniowych. Po lewej niebotyczne kwoty – setki i tysiące (dla uproszczenia brutto i tyle, ile dostaje świadczeniodawca), po prawej – licznik leniwie się przesuwający w tempie 5 zł na godzinę. U pojny wieczór we Wrocławiu miał posłużyć do świętowania wspaniałego projektu, ale także Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Rys. Zen @Czerwo Rogaś z Doliny Rozkoszy doszlifowania tej perełki. Brakowało jeszcze dżingla muzycznego. Dziunia z sypialni wybełkotała w półśnie: Dajmy Money, money, money Abby. Redaktor: Zwariowałaś? Takie kabaretowe? I w ogóle ile sobie za to policzą, pewnie z nas zedrą, a to nie projekt do inwestowania, tylko przynoszenia zysków i sławy. Tabletki Nastrach już się piszą na reklamę, te kolorowe kapsułeczki sprzedają się w aptekach jak świeże bułeczki. (Rogaś zupełnie nieświadomie zaprezentował schizofrenopodobne dźwięczenie, ale to pewnie po esctazy). Wszyscy dobrze wiedzą, że lepiej się sprzedaje ludzki niedostatek i nieszczęście, a nie sukces, więc po co ludzi drażnić melodiami kojarzącymi się z sukcesem. W @Czerwo psychiatra Fot. Mieczysław Knypl końcu Rogaś umęczony niezręczną pozycją i ułożeniem ciała, syknął do rejestratorki: – Pani, ślij pani psychiatrę na wizytę domową, tfu, hotelową – na NFZ. – Szanowny panie, na NFZ to na grudzień, ale pozwolę sobie doradzić, że w histerii najlepsze efekty daje policzek wymierzony sobie samemu w twarz... Bateria zestawu słuchawkowego się wyczerpała i połączenie zostało przerwane. Rogaś nie miał innego wyboru, jak skorzystać z zaproponowanej rady. Dziunia spała, a nie mógłby sobie przecież pozwolić na taki dyshonor jak policzek od dziuni. Wziął głęboki oddech, zamknął oczy i chlast! Łuk – o dziwo – puścił. Rogaś ubrał się szybko, chwycił walizkę podróżną i skierował się w stronę wyjścia. O Boże, co oni dodają do wody wodociągowej we Wrocławiu, pomyślał. – Port lotniczy Wrocław? Najbliższy samolot na Okęcie! Wracam do Warszawy!!! Co za miasto, tu nawet w pysk człowiek sam musi sobie dać. Tak dalej być nie może! 51 Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Rogaś z Doliny Rozkoszy Medycyna w ręce mas! @Curcuma_Zedoaria Rogaś nie mógł odsapnąć. Nie miał wolnej chwili na złapanie oddechu. Sława deptała mu po piętach, publika koczowała pod domem, a rząd rozwoził opancerzoną limuzyną. Czwarta władza to skarb, zwłaszcza władza oddana i do usług gotowa. R ogaś wrócił z Soczi owiany słodką tajemnicą bohatera i obrońcy polskiego honoru. Jego starcie z potężnym władcą Rusi wyniosło go na szczyty. Był teraz najbardziej pożądaną, najgorętszą osobą życia publicznego. Nikt chwilowo nie pamiętał o Rogasia słabych stronach, nawet on sam... Nie zdziwił się przeto, kiedy dostał wezwanie na burzę mózgów i zamykającą ją konferencję prasową Ministerstwa Zdrowia i szczęścia powszechnego. Wszak minister już nieraz przekonał się, jak bardzo może na nim polegać. To on, Rogaś, omal życiem nie przepłacił testów Narodowego Programu Wirtualnej Opieki Zdrowotnej. To on własna piersią forsował barykady uprzedzeń i burzył mity przekonań o potrzebie osobistego kontaktu ofiary z lekarzem. To on, Rogaś, na własnej nodze sprawdzał skuteczność prowincjonalnej medycyny. To on ozdabiał tańcem zapyziałe SOR-y. To wreszcie on, Rogaś redaktor, na wezwanie ministra rozwijał program naprawczy Medycyna w Ręce Mas. Rogaś wiedział, że empatyczny, łagodny jak baranek minister Bartolomeo bez niego nie ruszy. To Rogaś wypytywał społeczeństwo, zbierał opinie i przedstawiał je ministrowi... To on... Ach, dość już tego, pomyślał zniecierpliwiony. Przecież to oczywiste. Beze mnie ten kraj nie rozkwitnie. ak więc pognał na wezwanie. W rozwianym trenczu z czupryną na żelu, w nowiutkich butach od Walenciaki... Mężczyzna bez granic. Owoc szczęścia. Dar Boga. On, Rogaś, przyszłość tego kraju. Minister już na niego czekał. Kiedy zobaczył Rogasia, popłakał się ze szczęścia. – Wiecie, Rogaś, ja mister pracujący jestem. Żadnej pracy się nie boję. Żadna władza nie hańbi! Nawet rozwija... więc ja się rozwijam! Patrzcie, Rogaś, jaki ja T 52 empatyczny jestem. Sama empatia i wdzięk. I tak bardzo kocham swojego Padre. I chcę go zaspokoić. On taki surowy, taki wymagający – minister zaszlochał. – A ja bym tak chciał, żeby popatrzył na mnie z dumą. Po plecach poklepał. Żeby taki zadowolony ze mnie był... – szlochał. – No to bierzmy się do roboty – zaświergotał Rogaś. – Co mamy zrobić? – Skrócić kolejki! – znów zaszlochał Bartolomeo. – Ja żadnej pracy się nie boję, żadna władza nie hańbi, ale to takie trudneeee – zawodził. Rogaś pomyślał. Te kolejki to chyba żart... – Przecież piszemy, że kontakt z lekarzem to śmierć prawie pewna! Niesiemy oświatę, że jak lekarzy nie ma, to i zgonu nikt nie stwierdzi. A ludzie uparcie swoje! – Rogaś, pomyśleliśmy już o wszystkim. Nie został skraweczek rzeczywistości zdrowotnej nieopisany systemem zakazów i nakazów. Nieobarczony groźbą kar. Wszystko jest zaksięgowane, opatrzone numerem, wyceną i procedurą. Ujęte w harmonogramy. A ci idioci ciągle chcą leczyć. Rogaś, na tych ludzi nie ma siły. Według naszych ustaleń już dawno powinni byli porzucić zdrowie i zasilić inny godniejszy sektor gospodarki. Mogą pisać PiT-y, budować drogi, czyścić parki. Cokolwiek, Rogaś, cokolwiek!! Ale oni nie... leczyć im się zachciewa. A ludziskom chorować... Co za kraj, co za dzicz, jakie kiepskie rokowanie... Rogaś pomyślał ponownie… – No, a gdyby wpuścić trochę nowej krwi w ten stary, zgniły, zmurszały system? Ja mogę szkolić pielęgniarki – ciągnął Rogaś, tylko te młode, do trzydziestki. Przyślę panu formularz z wymaganymi wymiarami. Poza tym trzeba wpuścić w system uzdrowicieli. Mamy ich 100 tysięcy! I studentów! I skrócić studia! 6 lat to tyle Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Rogaś z Doliny Rozkoszy D 53 talenty... Serce przyspieszyło... Oddech przyspieszył... Krople potu rosiły czoło... Brunetki, blondynki, ja wszystkie z was, dziewczynki, dziś szkolić chcę – huczało w Rogasiowej głowie. Z łomotem serca, z hukiem krwi w uszach, z gorącą piersią i płonącym czołem patrzył i oczom nie wierzył. Boski obraz wirował i wirował. Coraz szybciej i szybciej. Łomot serca rozsadzał czaszkę... Pomocy! – wycharczał. Rys. Zen czasu, że można kilka razy rozwieść się i ożenić. A ile pieniędzy odprowadzić do budżetu!!! Minister patrzył urzeczony. – Coś jeszcze, Rogaś? – zapytał. – No, można by antybiotyki sprzedawać w marketach. Bez recept. Ludziska wiedzą, czego im brak. Szpitale przerobić na hotele ze spa. Sprywatyzować. Koledzy wezmą za bezcen, jak się poprosi... I fryzjerów przywrócić do małej chirurgii. Tak, są rezerwy... – Coś jeszcze? – Szanowny ministrze – ciągnął Rogaś – nieważne, co wymyślimy. Ważne, jak to podamy. Proszę, skupmy się na tym, jak przedstawić program odnowy w duchu deregulacji zawodu lekarza i szerszego otwarcia na ogół!!! – Musimy się przygotować. Trzeba kupić nowe garnitury. I koszule. Tylko polskie. Żadnej europejskiej tandety! Ogłosimy nabór do nowego programu: Mam Talent X Doctor! Laureaci będą mogli leczyć natychmiast! Dla lepszej zachęty – dodał minister – zdobywcy nagród wskoczyliby na stołki krajowych konsultantów!!! – Tak, tak!!! Z radości padli sobie w objęcia. Oto objawił im się ten sam plan – genialny, cudowny. Świeża krew dla medycyny! A do tego telewizyjny szoł, z ogromną oglądalnością... Świętowali do wieczora. zień konferencji prasowej zastał Rogasia na lekkim kacu. Etopiryna i jeden skręt postawiły go na nogi. Lekki i rześki jak poranna bryza spłynął do auta i nie bacząc na światła, pognał do Sejmu. Jeszcze raz rzucił okiem na listę nieuzgodnionych brutalnych pytań ludu do władzy i wyrzucił ją przez okno... W kuluarach gęstniał tłum... Rogaś przypiął plakietkę, ujął kamerę i ruszył w bój... Poproszono go o zajęcie miejsca w pierwszym rzędzie. I oto ukazał się oczom Rogasia korowód... Najważniejsi z ważnych, władza, ministrowie i sekretarze. Do tego tłum specjalistów i konsultantów krajowych. A w tle korowód pielęgniarek zakwalifikowanych do szkolenia... Rogasiowi zaparło dech, zakręciło się w głowie, i wszystko uleciało z pamięci... Teraz widział tylko jedno, wiedział tylko jedno i jakże, ach, jakże chciał szkolić!!!... Tyle dobra, tyle dobra... I to wszystko ukrywali w POZ-ach? Takie Ostatnie, co zapamiętał, to anielskie zastępy pochylających się nad nim fertycznych pielęgniarek... co za sztuki... – tu westchnął i ustał... Dzień pogrzebu Rogasia ogłoszono dniem żałoby narodowej. w następnej kadencji po zwycięskich wyborach minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra został w pierwszym rozdaniu powołany do rządu i otrzymał tekę ministra spraw wewnętrznych i administracji... A Świadczeniodawców @Curcuma_Zedoaria psychiatra 1 kwietnia 2014 Rys. Zen Rogaś z Doliny Rozkoszy Wiosenne porządki @Curcuma_Zedoaria Doktor Bezgraniczny miał akurat spokojną chwilkę. Poprawił się na krześle. Przeciągnął. Kości bolały od tego siedzenia. Wciągnął haust powietrza pełnego zapachów po ostatnich pacjentach. Idę otworzyć okno, pomyślał. Wstał, a wtedy z hukiem otwarły się drzwi gabinetu. Za nimi niecierpliwie dreptał ożywiony, radosny tłum. – Nie trzeba, doktorze, proszę nie wstawać! – ryknął tubalnie zażywny jegomość, wtaczając się do gabinetu. – Siadajcie, siadajcie – tłustą łapą wcisnął Bezgranicznego w fotel. – Chodźta, a ino szybko – zawołał do roześmianej gromadki. Jeden po drugim wtłoczyli się do gabinetu. Bezgraniczny patrzył z kompletnym niezrozumieniem. Kontrola z NFZ??? Chyba nie. Tamci zawsze dreptali powściągliwie z należytą dbałością o godność wizerunku i z absolutnym brakiem jakiegokolwiek wyrazu na twarzy... przypominali korowód inkwizycji raczej, a ten tłumek był swobodny i wyraźnie rozbawiony. Albo się naćpali, albo mają władzę, pomyślał doktor. Tak czy inaczej – kłopot. Tłum gęstniał w gabinecie. – Ciasno tu – zauważyła śliczna panienka w lateksie i z piórkami we włosach. Żuła gumę. Doktorowi to nie przeszkadzało, ale panna zawstydziła się nagle. Przeczesał wzrokiem tłum. Chciał tylko wiedzieć, czego może się po nich spodziewać. Tylko tyle. Zlinczować go chyba nie przyszli? Jeśli tak, nie obroni się, nie ma szans. Ale radosny nastrój podnieconej grupki raczej wykluczał złe intencje. Poza zażywnym przywódcą stada i lateksową panienką grupka składała się jeszcze z anemicznego młodzieńca o tłustych włosach, dwóch starszych pań w obcisłych kolorowych sweterkach, drobnego mężczyzny w drelichowych spodniach i pryszczatego osiłka, który cały czas palił. – Tu jest zakaz palenia – wydukał doktor. – Już nie – odburknął pryszczaty, ściągając wywieszkę. 54 Zażywny uznał widać, że czas na wyjaśnienia. – Siadajcie, proszę – zwrócił się do reszty. – Doktorze, to my, forpoczta zmian, awangarda nowego. Właśnie dostaliśmy do pana nakaz pracy z Urzędu. Jesteśmy świeżo powołaną grupą Kontroli Społecznej. Sami wiecie, doktorze, że wam, lekarzom, nie można ufać. Trzeba wam patrzeć na ręce, przekazywać najważniejsze wartości, prostować kręgosłup, śledzić kontakty, dbać o trzeźwość i rzetelność. Kupa roboty. Jeden doktor, a tyle zadań generuje. W końcu też warto zadbać o doktora wizerunek i charakter pisma. Wszystko do poprawki! – zażywny roześmiał się tubalnie. – Proszę, tu są nasze skierowania do pracy, tu stosowna ustawa o Komisjach Kontroli Społecznej, tu wstępny kosztorys. Tyle trzeba przygotować na nasze wynagrodzenia, ZUS i podatki. W ustawie jest wyraźnie napisane „Członkowie Społecznych Komisji muszą mieć zapewniony komfort, niezależność i niezawisłość. Ich praca podlega ocenie jedynie Najwyższych Władz”. Doktor patrzył i nie pojmował. Był Bezgraniczny, ale nie aż tak!!! – Zwariowałem! – krzyknął doktor. – Zwariowałem, zwariowałem! Nareszcie, po tylu latach pracowitego, układnego życia! Bóg się zmiłował i zabrał mi rozum... – Nie zwariował pan, doktorze, jeszcze nie teraz. Dość tych pieszczot. Przedstawiam personel: to pani Basieńka – wskazał na tańczącą laskę w lateksie. – Pani Basieńka jest świeżo po szkole pielęgniarskiej, jeszcze nie pracowała, to jej debiut. Basieńka będzie cięła koszty... Świadczeniodawców 1 kwietnia 2014 Rogaś z Doliny Rozkoszy Doktor z niepokojem patrzył na tańczącą blondynkę. Ta tymczasem przysiadła na prawym oparciu krzesła i przykleiła wyżutą gumę pod blatem. Smukłą dłonią przeczesała siwiejącą czuprynę doktora. – Po kosztach tniemy, po kosztach – zaśpiewała. – Obiecuję, że nie będzie bolało. Bezgraniczny rzucił okiem w papiery pani Basieńki. W rubryce zainteresowania i umiejętności stało jak byk „brak”. Pracownik idealny, westchnął doktor. – A starsze panie? – zapytał. – Starsze panie, jak zapewne doktor zauważył, są dwie. Będą czuwać nad wygodą, zdrowiem zespołu i przestrzeganiem praw pracowniczych, gdyby doktor zechciał je łamać. Wiemy, że pracujecie po 20 godzin na dobę. Starsze panie będą pilnować pana snu. Starsze panie podeszły do biurka. – Jesteśmy starsze panie, starsze panie dwie. Choć szron na głowie, choć nie to zdrowie, to nam się ciągle chce... – zaśpiewały. Błysnęły uśmiechem i drutami i zajęły doktorowi leżankę. – To w ramach nadzoru moralnego – sapnęła ta z większym odrostem . Ta świeżo po ondulacji wsparła ją uśmiechem. Urocze, pomyślał doktor. – Teraz Miecio. Miecio, chodź tu! Napakowany pryszczaty osobnik podciągnął ramiona i kołysząc się w biodrach, z wolna podszedł do doktora. – Miecio bezrobotny od lat bywał. Mrukliwy taki. Szkół nie skończył, bo pod górkę miał. Będzie pilnował refundacji i wypisywania recept. W innych POZ miał świetne wyniki. Pod jego okiem żaden doktor nie wypisał więcej niż jednej recepty! Pamiętaj, Miecio, prosto ma być: jeden pacjent, jedna recepta! Dasz radę? – Ano – odmruknął Miecio. – A ten blady? Ten blady anemiczny w tłustych włosach? On od czego? Zażywny zachłysnął się z oburzenia. – Ano blady, bo mu jeszcze doktor pensji nie płaci! Pensję dostanie, to się zarumieni. Podtuczycie wy go jeszcze, oj, podtuczycie! Patrzcie, doktor, i uczcie się. To samiec alfa. Najważniejsza osoba w zespole. Specjalista do spraw kontaktów z płatnikiem. Będziecie, doktor, 55 słuchać go, kadzić mu i płacić takie sumy, że wam się nie śniło! Za to za kilka lat chłopaka nie poznacie. Odkarmi się, odpasie, brykę odlotową kupi, dziewuchę przygrucha, dzieciaków narobi... i to będzie wasza zasługa, Bezgraniczny, wasz trud, medal i zwycięstwo! No dobra, to teraz regulamin pracy. – A z czego ja wam zapłacę? – zapytał doktor. – Ze stawki kapitacyjnej!!! – ryknął tłum. – Dostajecie tyle tego za martwe dusze, czas się podzielić. Tak więc regulamin. Zaczynamy o 10.00. Poranna kawa i tosty. Potem Basieńka tnie, panie pilnują obyczaju, a Miecio pieczętuje. O 12.00 przerwa regeneracyjna. Doktor skacze po pierogi. Panie robią skwarki. Basieńka się mizdrzy do młodego. Potem znowu dwie godzinki popracujesz. A potem przerwa na lancz. Wychodzimy, zamykamy. Doktor zostaje uzupełnić dokumenty. Trza co dnia robić raport dobowy naszej aktywności. Po obiedzie młody zbiera dane i samochodem doktora przewozi do Płatnika. Wychodzimy, doktor sprząta i nastawia kawę na jutro! Tu proszę regulamin podpisać, że akceptuje pan i przyjmuje do wiadomości. Doktor rzucił okiem na papier. Nie wierzył własnym oczom, ale czytał dalej. – A ten w drelichu? – dopytał. – Stasieniek? – grupka popatrzyła na niego przyjaźnie. – Stasieniek po prostu jest! Wisienka na torcie. Może trzymać klucz i podkreślać wężykiem! Doktor czytał dalej. ...Będąc przy zdrowych zmysłach, mocą nadanej mi władzy warunki pracy POZ-ów na poniższych zasadach ustalam... Doktor czytał, i czytał, i czytał... Żegnajcie, marzenia o domku, żegnajcie, wyjazdy do Chorwacji, żegnajcie, kolacje w koktajl-barze. Wszystko przepadło. Kto to podpisał? Wreszcie dobrnął do końca. O, jest. Z upoważnienia Premiera p.o. Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej red. Rogaś. No tak. Można się było tego spodziewać. Świadczeniodawców @Curcuma_Zedoaria psychiatra 1 kwietnia 2014 Woda na antypodach Fot. Krystyna Knypl