Polska po wyborach, lewica przed wyborem

Transcription

Polska po wyborach, lewica przed wyborem
Polska po wyborach,
lewica przed wyborem
Poland after the elections,
the Left before a choice
Polska po wyborach,
lewica przed wyborem
Zapis konferencji z dnia 5 sierpnia 2010 roku
Redakcja: Michał Syska
Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a
Wrocław 2010
Projekt okładki / Cover design
AGNIESZKA JAKÓBIAK
Opracowanie redakcyjne i techniczne / Design and editing
RYSZARD CHYTROWSKI
ISBN 978-83-930596-3-8
Konferencja została zorganizowana dzięki wsparciu finansowemu
Fundacji im. Róży Luksemburg
The conference has been organised with financial support from
the Rosa Luxemburg Foundation
© Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a
www.lassalle.org.pl
e-mail: [email protected]
Spis treści
Wstęp
6
Zapis konferencji „Polska po wyborach, lewica przed wyborem”
7
Jarosław Klebaniuk
Demokracja wygrywa sposobem
42
Bartosz Machalica
Cała władza w ręce Platformy
51
Czy SLD zbuduje Dom Ludu?
Fragment wywiadu z dr. Rafałem Chwedorukiem
55
Table of Contents
Introduction
61
Written record of the “Poland after the election, the Left before a
choice” conference
62
Jarosław Klebaniuk
Democracy has a way of winning
96
Bartosz Machalica
Platforma reigns supreme
104
Will SLD build the People's House?
Fragment of interview with Dr Rafał Chwedoruk
108
5
Wstęp
Rok 2010 obfitował w ważne i dramatyczne wydarzenia. Katastrofa
smoleńska, przedterminowe wybory prezydenckie oraz jesienne wybory samorządowe wpłynęły znacząco na polskie życie polityczne. Zapewne dziś jeszcze
nie jesteśmy w stanie nakreślić wszystkich społecznych i politycznych konsekwencji wydarzeń, które miały miejsce w ubiegłym roku. Możemy jednak pokusić się o analizy wyników wyborczych, przebiegu samej kampanii oraz głównych wątków sporu politycznego.
5 sierpnia 2010 roku w Warszawie odbyła się z inicjatywy Ośrodka
Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a i przy wsparciu Fundacji im. R. Luksemburg
dyskusja panelowa pt. „Polska po wyborach, lewica przed wyborem”. Do grona
panelistów zaprosiliśmy znakomitych politologów i socjologów: prof. Jacka
Raciborskiego, dr. Annę Pacześniak, dr. Rafała Chwedoruka oraz dr. Macieja
Gdulę. Celem spotkania była próba wstępnej analizy kampanii prezydenckiej
i wyników wyborów oraz ocena ich wpływu na kształt systemu partyjnego.
Szczególną uwagę poświęciliśmy sytuacji lewicy. Wynik Grzegorza
Napieralskiego był rozmaicie interpretowany w powyborczych komentarzach
medialnych. Formułowane przez publicystów opinie często były ze sobą
sprzeczne. Dlatego postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się kampanii kandydata
SLD oraz spróbować wskazać, jakie wnioski płyną z niej dla lewicy.
Niniejsza publikacja zawiera pełny zapis dyskusji, a także artykuły
Bartosza Machalicy (politologa, publicysty) i dr. Jarosława Klebaniuka (psychologa społecznego). Całość dopełnia fragment wywiadu z dr. Rafałem
Chwedorukiem, który ukazał się w październiku 2010 roku na łamach „Gazety
Wyborczej”. Mam nadzieję, że wydawnictwo to okaże się źródłem wiedzy dla
osób zainteresowanych polską polityką, inspiracją do rzetelnej dyskusji dla środowisk lewicowych oraz przyczynkiem do dalszych, pogłębionych analiz powyborczych.
Michał Syska
Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a
6
Wrocław, 5.08.2010
MICHAŁ SYSKA: Chciałbym serdecznie przywitać państwa w imieniu Ośrodka
Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a, organizatora dzisiejszego spotkania,
które poświęcone jest podsumowaniu wyborów prezydenckich w Polsce. Spotkanie odbywa się w ramach wspólnego projektu Ośrodka realizowanego wspólnie
z fundacją im. Róży Luksemburg. Chciałbym przede wszystkim przywitać
prelegentów, którzy zgodzili się wziąć udział w dzisiejszej dyskusji i porozmawiać
z nami o tym, co te wybory przyniosły i co mogą przynieść polskiemu życiu
politycznemu. Chciałbym powitać panią dr. Annę Pacześniak z Uniwersytetu
Wrocławskiego, politolożkę, pana prof. Jacka Raciborskiego, socjologa
z Uniwersytetu Warszawskiego – postać zapewne wszystkim doskonale znaną –
a także równie znanego państwu dr. Macieja Gdulę, socjologa z Uniwersytetu
Warszawskiego, członka „Krytyki Politycznej”, oraz dr. Rafała Chwedoruka,
politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, znanego komentatora wydarzeń
politycznych. Szanowni państwo, zorganizowaliśmy to spotkanie, ponieważ
chcieliśmy dzisiaj wspólnie z państwem podyskutować na temat tego, co wyniki
wyborów prezydenckich mówią o współczesnej Polsce, o życiu politycznym
w Polsce i o polskim społeczeństwie, a także porozmawiać o perspektywach
polskiej lewicy. Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a jest
stowarzyszeniem lewicowym, które stawia sobie za cel prace analityczne
i programowe na rzecz polskiej lewicy. Dlatego też kwestia przyszłości środowisk
lewicowych i wszystkich ruchów politycznych, które nawiązują do idei
demokratycznych i egalitarnych są w centrum naszej uwagi. Oczywiście dzisiejsze
spotkanie nie ma mieć charakteru wykładów akademickich, chcielibyśmy raczej
poprzez wymianę zdań z naszymi panelistami zachęcić państwa do wymiany
poglądów. Nasze spotkanie jest rejestrowane i będzie dostępne w internecie w wersji wideo. Przewidujemy też, tak jak właściwie w przypadku wszystkich naszych
konferencji, wydanie zapisu w formie drukowanej. Dzięki temu nasze ewentualne
wnioski można upowszechnić, angażując do tej dyskusji szersze środowiska intelektualne, związane z szeroko pojętą lewicą.
Zacznę od następującej kwestii: politolodzy badający sceny partyjne
w Europie Środkowo-Wschodniej wskazują, że dominujące podziały
socjopolityczne w naszej części regionu, również w Polsce, to podziały kulturowe
i historyczne. Osią podziałów politycznych w Polsce po roku 1989 był przede
wszystkim podział postkomunistyczny, na stronę postsolidarnościową
i postkomunistyczną, oraz podział kulturowy, na modernizatorów
i tradycjonalistów. Chciałbym zapytać państwa, czy po dwudziestu latach
transformacji te dwa podziały socjopolityczne są wciąż dominujące. Czy te wybory
prezydenckie różniły się czymś od tych poprzednich? Czy widać jakieś różnice
w zachowaniach elektoratów, w apelach wyborczych aktorów politycznych? Czy
też może były to wybory właściwie podobne, o podobnej logice do tych, z którymi
mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwadzieścia lat?
7
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
PROF. JACEK RACIBORSKI: Nie jestem pewien, czy ten podział postkomunistyczny o który padło pytanie to podział socjopolityczny w znaczeniu Lipseta
i Rokkana. Podziały tego rodzaju to bardzo głębokie podziały w obrębie systemu
partyjnego i elektoratu, ukształtowane przez historię, zazwyczaj w kilku
przecinających się wymiarach. Idea by nazywać obserwowany w latach 90. podział
sceny politycznej podziałem postkomunistycznym i traktować go jako podział
socjopolityczny w sensie Lipseta i Rokkana to idea Mirosławy Grabowskiej, ale
idea dość kontrowersyjna, zwłaszcza aktualność tego podziału. W oryginalnej
koncepcji, podstawowe znaczenie miała opozycja: gospodarka pierwotna
(rolnictwo)–wtórna (przemysł) oraz właściciele–pozbawieni własności. Z tych
opozycji zrodził się konflikt klasa robotnicza-właściciele, jako typowo
strukturalizujący scenę polityczną Europy Zachodniej. Partie socjaldemokratyczne
z jednej strony, z drugiej zaś burżuazyjne. Drugi wymiar, to wymiar religijny –
reformacja i kontrreformacja też przyczyniła się do wytworzenia podziałów
partyjnych. Inny wymiar to centrum-peryferie. Jego wariantem jest podział miastowieś. To są te podziały, które wytworzyły systemy partyjne w Europie Zachodniej.
Natomiast w Polsce przez pierwsze dziesięć lat demokracji zaobserwowano inny
fundament podziału. Zostało empirycznie pokazane przez socjologów, że ci,
którzy popierali Okrągły Stół, a których część głosowała na stronę tzw. koalicyjnorządową, a część na „Solidarność”, pozostała potem w tych pasmach. W wyborach
1990 roku poparli Cimoszewicza, później SLD w kolejnych wydaniach. Stabilność
wyborców w obrębie pasm była bardzo duża. Między partiami w obrębie pasma
postsolidarnościowego były duże przepływy elektoratu, zwłaszcza, że ta scena się
zmieniała, ale wykroczenia poza pasmo były rzadkie. Chciałbym zauważyć, że ten
podział zaczął się gwałtownie sypać w końcu lat 90., a wybory prezydenckie 2000
roku bardzo go nadwątliły. Kwaśniewski w pierwszej turze zdobywa bodajże 54%
głosów, co pokazało, że – gdyby się trzymać tego sformułowania – postkomunizm
zwyciężył. Ten podział został unieważniony, natomiast dopóki istniał, był bardzo
wygodny dla SLD. W 2005 roku główna opozycja ustanowiona została pomiędzy
PO i PiS. Zaczęła się więc marginalizacja lewicy. W wyborach prezydenckich 2005
a także 2010 co paradoksalne dokonała się pewna waloryzacja PRL-u, wyraźne
sformułowania Lecha Kaczyńskiego, iż nie wszystko było złe a w 2010 dobre
słowa o Gierku w ustach Jarosława Kaczyńskiego. Ale podział postkomunistyczny
należy już definitywnie do przeszłości. Jakie podziały powstały w jego miejsce?
Długo by mówić. Znajdę jeszcze inną okazję w naszej dyskusji by się do tego
odnieść, ale teza tej części jest taka, że podział na postkomunę i post-Solidarność
należy już do przeszłości. W innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej zresztą
nie wystąpił nawet na początku transformacji.
MICHAŁ SYSKA: W takim razie mam pytanie do pozostałych panelistów – jaka
była ta główna oś sporu w tej kampanii prezydenckiej? Czy był to spór realnie poli-
8
Wrocław, 5.08.2010
tyczny czy czysto symboliczny? Jakie kryteria zadecydowały o tym, że wyborcy gromadzili się wokół dwóch głównych aktorów? Czy wszyscy wyborcy wypatrywali tej
samej idei głosując na danego kandydata, czy też motywacje w obrębie elektoratu
poszczególnego kandydata były różne?
DR ANNA PACZEŚNIAK: Chciałam odnieść się jeszcze do wypowiedzi pana
profesora, i do pytania o typ podziałów socjopolitycznych, które ukazały się w wyborach prezydenckich. Moim zdaniem problemem jest to, że w wyborach prezydenckich takie podziały trudno dostrzec. Problemem jest też to, że mamy w Polsce
podziały społeczne, które nie są do końca dostrzegane przez elity polityczne,
i mamy podziały polityczne, które często są obce obywatelom. Natomiast podziału
socjopolitycznego czy to w rozumieniu Lipseta i Rokkana czy Bartoliniego ciągle
jeszcze w Polsce nie widać. Być może jest to jeden z eksplanatorów tego, że
w Polsce ponad połowa, czasami mniej niż połowa obywateli do wyborów nie chodzi. Natomiast odnośnie wyborów prezydenckich, to nie chcę tutaj mówić za
wszystkich, powiem za siebie – dla mnie jasne jest, że była to debata bardzo symboliczna, dlatego, że tak naprawdę nie pojawiły się rzeczywiste problemy, które dotyczą polskiego społeczeństwa. Istnieje teoria mówiąca o tym, że być może powinniśmy zacząć mówić o nowym podziale socjopolitycznym, o piątym typie podziału
socjopolitycznego między przegranymi a wygranymi. W Europie Zachodniej powiedzielibyśmy o przegranych-wygranych globalizacji, u nas o przegranych-wygranych transformacji. Ci przegrani i wygrani transformacji płynnie przechodzą
w wygranych przegranych globalizacji czy przemian współczesnych. Wydaje się, że
w tych wyborach prezydenckich żaden z kandydatów nie starał się być
wyrazicielem czy reprezentantem interesów tych grup. Zobaczymy co będzie
w wyborach parlamentarnych, ale śmiem twierdzić, że będzie podobnie.
MICHAŁ SYSKA: Pojawiło się już wiele wątków i pytań więc myślę, że Rafał
Chwedoruk i Maciej Gdula mają już kilka odpowiedzi na te pytania i głosy polemiczne.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: Moim zdaniem za bardzo oczekujemy na przełom,
zmianę, rewolucję itd. W dobie polityki historycznej wszyscy łatwo ulegamy patosowi i w każdych wyborach widzimy jakiś wielki przełom i zmianę. To nie jest tak,
że ten tzw. podział postkomunistyczny – abstrahując już od metodologicznych
uwikłań tego sformułowania – zniknął, albo, że obowiązuje dalej. On po prostu
będzie jednym z wielu w polskim społeczeństwie. W okolicach Zamościa prawica
konserwatywna ma silne poparcie ponieważ kiedyś ziemie należały tam do
Ordynacji Zamoyskich i chłopi byli lepiej traktowani przez pana niż parę wiorst czy
parę modlitw dalej. Tak samo będzie z podziałem postkomunistycznym. W postgierkowskich miastach SLD będzie mogło liczyć na więcej. Tam, gdzie osiedla są
9
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
budowane przez PAX PiS będzie mógł liczyć na więcej itd. To jest pewna norma.
Jesteśmy dość licznym społeczeństwem i nie jest tak prosto wytworzyć jedną
prostą linię podziałów socjopolitycznych.
Natomiast w pełni zgadzam się z tezą o przewadze treści symbolicznych
nad realnymi w tej kampanii prezydenckiej. To, co obserwujemy wokół krzyża jest
już totalną parodią. Zupełnie gdzieś indziej toczy się życie społeczne i realne wyzwania, a zupełnie coś innego dzieje się w centrum Warszawy. To tak naprawdę
dotyczy niewielkiego marginesu po obu stronach tego sporu. Jeśli spojrzymy sobie
choćby na ten podział na PO i PiS to jest on troszeczkę kuriozalny. PiS jest w jednej międzynarodówce z torysami, chociaż zapewne bliżej im jest do niemieckiej
chadecji, z którą z kolei w jednej międzynarodówce jest PO. Wcześniej czy później
rzeczywiście dojdzie więc do pewnych zmian. Odnoszę natomiast wrażenie, że jeśli
z tej kampanii prezydenckiej płynie jakikolwiek istotny sygnał, to dla mnie dotyczy
on tego, że istnieje prawie pół miliona osób, które w drugiej turze przerzuciły się
z Napieralskiego na Kaczyńskiego. Zapewne dwa lata temu nikt nie pokusiłby się
o taką prognozę. Moim zdaniem będzie następowała ekonomizacja myślenia
o polityce. Coraz większy procent wyborców będzie myślał przez pryzmat własnej
kieszeni. Może ta zapomniana dzisiaj – a szkoda – lodówka z poprzedniej kampanii
wyborczej była tego zapowiedzią. Kto sobie policzył temu wyszło, że podatek
liniowy się nie opłaca. Co ciekawe, nawet większość wyborców PO nie akceptuje
podatku liniowego.
Zauważcie też państwo – po ostatnich kilku tygodniach widać, że socjalistów ci u nas dostatek. Miałem wrażenie, że w kampanii prezydenckiej, PO i PiS
zgłosiły akces do co najmniej Międzynarodówki Socjalistycznej o ile nie poszły
jeszcze bardziej na lewo. Z uwagą słucham komentarzy na temat krzyża i zauważam, że przybyło, zwłaszcza wśród polskich publicystów, antyklerykałów. Jak to
jest, że tych samych ludzi, którzy uważali konkordat za znakomite nowoczesne rozwiązanie, którzy uważali ustawę antyaborcyjną za rozsądny kompromis między różnymi stronami sporu, dzisiaj strasznie uwiera krzyż w przestrzeni publicznej. Krzyż
w urzędzie państwowym jest w porządku, ale krzyż na ulicy jest tragedią i złamaniem wszelkich standardów. Abstrahując oczywiście od wątków hipokryzji związanej z postawą wielu komentatorów, mam wrażenie, że to też jest dowodem pewnego przesuwania się naszej świadomości w lewo, zarówno w wymiarze kulturowym
– tak jak wcześniej mówiłem – jak i w wymiarze socjoekonomicznym.
Jedno zwraca moją uwagę w sposobie prowadzenia kampanii przez główne formacje. Być może jest to częściowo odpowiedzią na pierwsze pytanie. Mam
wrażenie, że ta kampania wpisywała się trochę w niemiecki model polityki 20-6020: jest 20% ludzi bardzo zadowolonych, zamożnych bądź uważających, że są zamożni, jest 20% tych, których można by nieładnie nazwać wykluczonymi, i jest to
zdywersyfikowane 60%, które rozstrzyga tak naprawdę o losach polityki. Siła PO
polega na tym, że te 20% zadowolonych jak jeden mąż stoi przy nich. Przypomnę
10
Wrocław, 5.08.2010
taki drobny fakt – siła skandynawskiej socjaldemokracji i zdominowanie przez partie historyczne krajów skandynawskich wynikało z tego, że warstwy mieszczańskie
były głęboko podzielone w swoich sympatiach politycznych, natomiast przemysłowi robotnicy jak jeden mąż głosowali na te same formacje. W Polsce jest dokładnie
odwrotnie – 20% jest zunifikowane, natomiast te 60%, nie mówiąc już o tych 20%
wykluczonych, są różne w swoich sympatiach.
DR MACIEJ GDULA: Przyznam, że te wybory były dla mnie niesamowicie ciekawe, chociaż dwaj główni kandydaci niewiele się od siebie różnili. Przekonywali
wszystkich, że są za zgodą, że chcą jedności, i że są umiarkowani. Jednocześnie,
oprócz tego oficjalnego przekazu, toczyła się podskórna walka o demaskację. Obydwie strony, PO i PiS, starały się przekonywać, że ten przekaz jest nieprawdziwy.
W tym sensie to nie była aż tak polubowna kampania, bo PO starało się przekonać,
że Jarosław Kaczyński się nie zmienił, a Jarosław Kaczyński i jego obóz wysyłał
cały czas sygnał, że PO wcale nie jest umiarkowane i zrobi kilka bardzo radykalnych posunięć, które odmienią życie Polaków. Trochę nie zgadzam się z tym, że ta
kampania była wyłącznie symboliczna. Moim zdaniem to była najlepsza kampania
z punktu widzenia lewicy i lewicowych postulatów od dziesięciu lat. Jednym
z głównych wątków była kwestia prywatyzacji służby zdrowia i kwestia dostępu do
dóbr publicznych. Tutaj mam wrażenie, że prowadzono ostrą debatę, w jakimś sensie wygraną chyba przez przeciwników prywatyzacji. Zobaczymy jak sprawy potoczą się dalej. Wydaje mi się jednak, że w tej kampanii sprawa ta została wygrana.
Druga rzecz dotyczy tego, że w tej kampanii została złamana cenzura na
mówienie o kwestii Afganistanu. To jest fundamentalna zmiana, prawdziwy przełom. Na temat polskiego udziału w Afganistanie istniała nieoficjalna cenzura, nie
można było o tym mówić. Gazety nie puszczały na ten temat tekstów, redaktorzy
naczelni odcinali te wątki, dziennikarze nawet jeżeli pisali na ten temat teksty to ich
nie publikowali, ewentualnie publikowali po roku. Tutaj coś pękło i – chcąc nie
chcąc – musimy przyznać, że dzięki PO, które prawdopodobnie chce się wycofać
z Afganistanu po prostu ze względów finansowych. Ale moim zdaniem jest to bardzo korzystne.
Trzecia kwestia to kwestia postulatów światopoglądowych. Jednym
z głównych tematów pierwszej tury było in vitro. Patrzyłem i oczom nie wierzyłem
– Monika Olejnik pytała o in vitro i napadała na Jarosława Kaczyńskiego, żeby
opowiedział się wyraźnie na temat swojego stanowiska w tej sprawie. Tego
wcześniej nie było. Mam wrażenie, że takie zbliżanie się do siebie PO i PiS-u
zaowocowało tym, że dosyć dobrze w tej kampanii wypadł Grzegorz Napieralski.
Od razu powiem, że przed kampanią byłem bardzo sceptyczny wobec tej
kandydatury i miałem w głowie zupełnie innych kandydatów. Wydawało mi się, że
to sprawa z góry przegrana. W jakimś sensie zaś te wybory są dobre, bo oczyszczą
atmosferę i pole na lewicy do zupełnie nowego rozdania. Grzegorz Napieralski
11
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
wybronił się w tej kampanii ale nie tylko w tym sensie, że zdobył wynik stojąc
i powtarzając, że jest dobry, ale w tym sensie, że wrzucił do debaty kilka istotnych
tematów. Kwestia in vitro, kwestia relacji między Kościołem a państwem – to były
te istotne wątki, które sprawiły, że ludzie na niego zagłosowali.
Podsumowując, te wybory były bardzo ciekawe i w jakimś sensie dobre
dla lewicy. Nawet jeśli wynik nie był porażający, jeśli zreprodukował się w jakimś
sensie podział na PO i PiS, to jednak pojawiły się w debacie publicznej bardzo
istotne wątki, w pewnych zaś kwestiach, na przykład w kwestii obecności
w Afganistanie, nastąpił przełom.
MICHAŁ SYSKA: Maciej na koniec swojej wypowiedzi dotknął udziału lewicy
w tych wyborach prezydenckich. Powiedziałeś, że Grzegorz Napieralski podczas
kampanii wprowadził do tej debaty kilka lewicowych wątków. Chciałem zapytać,
czy to lewicy udało się wprowadzić te wątki? Czy też one już wcześniej były obecne, natomiast Grzegorz Napieralski po prostu stał się ich jedynym wyrazicielem
podczas tej kampanii? Jego atutem było to, że konsekwentnie się za nimi opowiadał. In vitro, postulaty parytetów czy postulat rozdziału państwa od Kościoła, to
raczej tematy, które zostały wprowadzone do debaty publicznej przez pozapartyjne
podmioty życia politycznego, społecznego, a nie przez lewicę partyjną.
Stąd właśnie moje pytanie do państwa o wynik Napieralskiego. Z czego to
wynikało? Czy ten wynik to tylko znudzenie dwoma głównymi ofertami, które niewiele się od siebie różnią, i próba szukania alternatywy? Czy może jest to wynik dobrej polityki SLD i samego kandydata? Może zagrały tutaj jeszcze jakieś inne czynniki?
Trzecia kwestia, którą zdawkowo poruszył Rafał – mam nadzieję, że za
chwilę je rozszerzy – to kwestia związana ze strukturą elektoratu Napieralskiego.
Kto głosował na Napieralskiego? Pojawiły się różne interpretacje. Redaktor naczelny „Newsweeka” napisał, że elektorat Napieralskiego to elektorat typowo liberalny,
że młodzi ludzie, którzy głosowali na Napieralskiego to prawdziwi liberałowie, tylko nikt im tego nie powiedział. Są oszukiwani, że są lewicą, a są tylko liberałami.
Kim więc są ci ludzie, którzy głosowali na Napieralskiego i co oznacza fakt, że jedna trzecia głosowała na Kaczyńskiego?
DR ANNA PACZEŚNIAK: Chciałam odpowiedzieć na dwa pierwsze pytania.
Wydaje mi się, że w samym pytaniu zawarta była odpowiedź. Zgadzam się z tym,
że wiele wątków liberalno-obyczajowych zostało wprowadzonych przez organizacje pozapartyjne i to jest może właśnie odpowiedź na to, dlaczego większa niż
wszyscy przypuszczaliśmy grupa osób zagłosowała na Napieralskiego. Od dawna
wiemy, że to, iż Platforma Obywatelska nazywa się „Obywatelska” wcale nie oznacza, że jest to jakiś ruch obywatelski. Jakkolwiek też SLD i pan Napieralski nie jest
może kandydatem marzeń środowiska lewicowego, pozaparlamentarnego, to jeśli
12
Wrocław, 5.08.2010
nie zagłosować na niego to czy nie pójść na wybory? Na kogo innego zagłosować?
Nie mówię, że była to desperacja, bo udało się mu też pokazać energię i to, że
rzeczywiście stać go na przechwycenie czy wprowadzenie pewnych nowych
wątków do debaty publicznej. Ciągle mówimy tu o wątkach obyczajowych czy
światopoglądowych. Jeśli chodzi natomiast o kwestie i lewicowe postulaty
społeczno-ekonomiczne, to oczywiście nie SLD je wprowadził do kampanii, tylko
Kaczyński i PiS.
PROF. JACEK RACIBORSKI: Tutaj będę się różnił. Otóż moim zdaniem
w tych wyborach nadal decydowały identyfikacje partyjne. Proszę zwrócić uwagę
na fakt, że wyniki głównych kandydatów były bliskie typowym notowaniom partyjnym. To dotyczy również SLD. Długo przed wyborami założyłem się z Jerzym
Wiatrem, że Jerzy Szmajdziński będzie trzeci. I byłby trzeci. Być może miałby nieco gorszy wynik niż Napieralski, ale niekoniecznie. Być może zdołałby pozyskać
innych wyborców. W momencie kiedy sondaże zaczęły wskazywać, że będzie druga
tura, nastąpił przyrost głosów na Napieralskiego. Główna groźba była taka, że wyborcy nabiorą przekonania, że wybór jest wyłącznie między Kaczyńskim
a Komorowskim i wtedy wszyscy inni zostaną zmarginalizowani. Napieralski
odniósł sukces, bo odpowiednio wcześniej wysłał sygnał, że ta pierwsza tura nie
jest rozstrzygająca, więc można głosować zgodnie ze swymi pierwszymi
preferencjami, a nie strategicznie. Natomiast sukces Napieralski odniósł nie tyle
w wyborach, bo wynik jest na poziomie LiD-u – można mówić, że Lepper w 2005
roku miał identyczny wynik, w procentach lepszy, a liczbowo Napieralski miał 50
tys. więcej. Można pokazywać wiele innych argumentów, że to jest wynik
ukształtowany w 2005, czyli że nie ma postępu. Ale Napieralski wygrał za to
sytuację powyborczą. Definicja sytuacji jest taka, że Napieralski odniósł sukces.
Stąd Napieralski istotnie odniósł sukces, bo to jest fakt społeczny. Ta definicja
została podjęta przez masowe media, publicystów lewicowych, prawicowych itd.
To zbudowało sukces Napieralskiego, natomiast sam wynik pozostał na poziomie
wyniku SLD. Mocno bym to podkreślał. Wbrew temu co się obiegowo sądzi,
w wyborach prezydenckich nadal podstawowe znaczenie mają sympatie partyjne.
To moja główna teza.
A teraz kwestia przepływu, bo dr Chwedoruk wspomniał, że czymś zdumiewającym jest, że pół miliona wyborców Napieralskiego poparło Kaczyńskiego
w drugiej turze. Nie wiem, czy to naprawdę pół miliona. Z tymi przepływami jest
tak, że przepływy są we wszystkich kierunkach. Nawet między wyborcami
Komorowskiego i Kaczyńskiego z pierwszej tury. Następnie, część wyborców
z pierwszej tury nie idzie do drugiej tury. W 2005 roku 20% wyborców
Borowskiego poparło Lecha Kaczyńskiego, mimo, iż Borowski wzywał i poparł
Tuska. Teraz przepływ od Napieralskiego w kierunku kandydata PiS był na
podobnym poziomie, ale trzeba zwrócić uwagę co dominuje. Dominują jednak
13
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
w elektoracie SLD, preferencje w kierunku PO i kandydatów PO. I to w sytuacji,
gdy lider wstrzymał się przed wskazaniem kogo popiera. Tutaj nie widziałbym nic
szczególnie zaskakującego. Ten wątek kończyłbym podkreśleniem, że Napieralski
odniósł sukces powyborczy. I to jest ważny fakt społeczny.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: Myślę, że istnieje pewna różnica między elektoratem Borowskiego a poparciem Kaczyńskiego, bo w 2005 roku nie było histerii
anty-PiS-owskiej i sytuacja SLD i okolic wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj. Natomiast zwróciłbym uwagę na coś ciekawego. Nie jest istotnym mechanizmem to,
czy SLD coś wrzuciło, czy ktoś podrzucił SLD tematy a SLD sprzedało je w kampanii. To jest moim zdaniem drugorzędna kwestia. Wystarczyło, że pojawił się polityk, który prezentował integralną lewicowość. Gdzieś tam enigmatycznie i ogólnie
wspomniał o antyklerykalizmie, o prawach pracowniczych, o bezpłatnej edukacji,
a z drugiej strony o in vitro, i okazuje się, że w różnych grupach wiekowych
znalazło się grubo ponad 2 mln osób chętnych na niego zagłosować. Moim
zdaniem ugrupowanie integralnie lewicowe nie zyskałoby w Polsce dużo więcej,
nawet gdyby wyeliminować wszelkie słabości SLD. Ale to chyba też pokazuje
kierunek. Ze zdumieniem czytam komentarze o powstaniu konieczności
transformacji lewicy i powstania wielkiego ugrupowania centro-lewicowego.
Niedawno na chwilę przed spotkaniem rozmawialiśmy o tym z Michałem.
W „Newsweeku” pojawił się przezabawny tekst o Palikocie jako liderze wielkiej
centro-lewicy. Warto byłoby po tych wyborach zapytać wszystkich ekspertów od
centro-lewicy – gdzież ona jest? Im bardziej ta koncepcja jest realizowana tym
bardziej pada. Najpierw miały być komitety pana Dubaniowskiego i pani Róży
Thun przy okazji integracji europejskiej. Później miała być Partia Demokratyczna,
później miała być kandydatura Andrzeja Olechowskiego, znanego „lewicowca”. To
wszystko padło. Myślę sobie tak, że jeśli ileś razy powtarza się pewien eksperyment,
który nie wychodzi, oznacza to, że warto byłoby zastanowić się nad sensem jego
dalszego realizowania. Chociaż ja bym bardzo chciał aby takie ugrupowanie centrolewicy powstało. Próbuję sobie wyobrazić Ryszarda Kalisza o czwartej rano
rozdającego cokolwiek pod hutą, Włodzimierza Cimoszewicza na dyskotece,
Andrzeja Olechowskiego mówiącego „są nas miliony”, tudzież profesora
Rosatiego, który jest na koncercie hip-hopowym. Mam wrażenie, że dla iluś
polskich polityków czas zatrzymał się w latach 90., tak jakby nic w życiu
społecznym się nie zmieniło, nowe pokolenia nie weszły, w jednych z wyborów
70% młodych wyborców nie zagłosowało na PO, Polska nie weszła do Unii itd.
Ten spór o krzyż jest dokładną petryfikacją tego zmurszałego sposobu myślenia.
Było mnóstwo ekspertów od charyzmy Napieralskiego. Nie znam się na
charyzmie, dla mnie to metafizyczna kategoria, jak wiele innych w naukach społecznych. Trudno się w ogóle odnieść do tego typu rozważań sensownie. Powiem
tak – myślę, że sukces Napieralskiego poniekąd wynikał z prawidłowej definicji sy-
14
Wrocław, 5.08.2010
tuacji. Te wybory nie były plebiscytem w sprawie PiS-u. Plebiscyt w sprawie partii
opozycyjnej jest po prostu absurdem. Można zrobić z wyborów, tak jak to było
w 2007 roku, plebiscyt w sprawie partii rządzącej. PiS po prostu wtedy przegrał.
Mamy do czynienia z nową sytuacją. To, co jest moim zdaniem największym
sukcesem Napieralskiego – pytanie czy trwałym, ale to już zupełnie inne
zagadnienie – jest jednak zmiana struktury elektoratu. Nawet ci wyborcy SLD
z wyborów do Parlamentu Europejskiego, gdzie procentowo to był podobny
rezultat, liczbowo oczywiście dużo mniej, bo to było chyba mniej niż milion osób,
byli jednak tradycyjnym SLD-owskim elektoratem gierkowskich miast, osiedli
wojskowych i MSW w dużych miastach. Teraz pojawiło się tam całkiem liczne
grono osób w średnim wieku, które na SLD nie głosowało z przyczyn
historycznych. Nawet nie chodzi o te 20% młodych ludzi, ja ich odliczam, bo
rozumiem, że ich sympatie mogą się łatwo zmienić. To jest moim zdaniem coś, co
powinno zostać zbadane, zwłaszcza przez samo SLD – jakie były w tym przypadku
motywacje. À propos tych środkowoeuropejskich, słusznie przywołanych przez
pana profesora kontekstów. Kiedy w ogóle spojrzymy na strukturę elektoratu
Napieralskiego, na przykład na niedoreprezentację w wielkich miastach, to
przypomina to bardziej przypadek węgierski, czeski i słowacki, gdzie lewica jest
przede wszystkim lewicą prowincji. Były takie wybory samorządowe w Czechach,
gdzie socjaldemokraci wygrali we wszystkich województwach z wyjątkiem samej
Pragi. To był niemal symbol tej sytuacji. Myślę, że to tam jest chleb dla lewicy
w Polsce. To, co mówi Kaczyński o Polsce A i B, lewica byłaby w stanie od niego
przejąć. PiS obarczany jest stereotypem partii mocno konserwatywnej kulturowo,
co a priori odstrasza wielu wyborców. W tym sensie być może jest to
optymistyczne dla przyszłości jakkolwiek pojętej lewicy.
DR MACIEJ GDULA: Rzeczywiście jest tak, że istnieją dwie interpretacje wyniku
Napieralskiego. Jedna zakłada, że sukces polegał na tym, że wyborcy SLD dowiedzieli się, że jest jej przewodniczącym. Wcześniej tego nie wiedzieli bo Napieralski
ma ograniczoną charyzmę (mimo wszystko upierałbym się przy kategorii; to jest
coś, co rzeczywiście się wyczuwa, a co trudno zdefiniować). Druga interpretacja
jest taka, że to był niesamowicie dobry wynik, efekt sposobu prowadzenia kampanii, dynamizmu, także warunków, w których toczył się spór. Mnie się ta druga interpretacja bardziej podoba, bo jest bardziej optymistyczna w ujęciu przyszłości.
Nie myślimy w kategoriach „zawsze uzbiera się te 13,5%”. Trzeba myśleć o tym,
jak organizować spór, jakie wątki wprowadzać do debaty, jak o nie walczyć. Tutaj
zgadzam się, że trochę przesadziłem, mówiąc, że Napieralski wprowadził coś do
kampanii – to jest słuszna uwaga. Często na lewicy myśli się w kategoriach tego, że
gdyby tylko Napieralski, Olejniczak, Kwaśniewski, powiedział coś, to stało by się
to ważnym i istotnym problemem. Prawica tak nie postępuje. Prawica zawsze ma
jakieś ruchy społeczne, które zgłaszają pewne propozycje. Tak jak teraz – zgłoszo-
15
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
no propozycję pozostawienia krzyża przed pałacem. Komitet Polityczny PiS mógł
wtedy umiarkowanie przychylić się do tego stanowiska ludu. W jakimś sensie to jest
dużo lepszy model uprawiania polityki niż po prostu partyjne zgłaszanie kolejnych
wątków, bo one nie są jeszcze zakorzenione. Parytety bardzo dobrze
funkcjonowały w tej kampanii, bo były zakorzenione jako zbieranie podpisów
dwoma Kongresami Kobiet, długą dyskusją, która jakoś polaryzowała strony. Były
też dosyć dobrze sformułowane argumenty. Gdyby Napieralski po prostu
przyszedł i zgłosił to w kampanii, wszyscy by to zignorowali. Życie polityczne
toczy się również poza wąsko rozumianym światem polityki. Świetnie, że
Napieralski w jakimś sensie z tego skorzystał. To musi być gra sił w świecie polityki
sejmowej, partyjnej i na zewnątrz. To jest zawsze dużo skuteczniejszy duet. W tym
sensie te wybory są dla lewicy dobrym znakiem.
PROF. JACEK RACIBORSKI: Doszliśmy chyba do kluczowych pytań. Pierwsze
pytanie dotyczy strategii lewicy i tego, czy te wybory są jakimś bardzo dobrym znakiem. Zwróćcie państwo uwagę, że pogłębia się instytucjonalizacja systemu w istocie dwupartyjnego. Politologowie mają liczne miary tego systemu. W gruncie rzeczy
ten polski system partyjny jest bardziej dwupartyjny niż brytyjski. Kiedy patrzymy
na wybory prezydenckie, to koncentracja głosów w pierwszej turze na dwóch
głównych kandydatów była większa niż pięć lat temu. Teraz mamy bodajże 78%
Komorowski i Kaczyński, a poprzednio mieliśmy 67%. To są twarde wskaźniki,
pokazujące jak bardzo trudno jest zniszczyć ten układ, który dla lewicy daje tylko
szanse na jakąś partię dopełniającą, zawiasową. Przy czym pojęcie partii zawiasowej
jest pojęciem neutralnym, choć bywa używane jako epitet pod adresem lewicy. Nie
o to mi chodzi. Przyznam się, że w moim myśleniu o sytuacji odbija się pamięć jej
wielkich sukcesów. Ja jakoś doradzałem, czy byłem bliżej lewicy, w czasach, kiedy
to było powiedzmy 9% w 1990 roku, 12% w 1991 a za chwilę 20%. Później jest
wynik Kwaśniewskiego, później wynik powtórzony. Siłą rzeczy pojawia się pewien
mój krytycyzm i sceptycyzm, ale powstaje pytanie – o co chce się grać? Czy o koali cjanta – co widzę w SLD jako silną tendencję: dorwać się do tej władzy, nieważne
na jakich warunkach – czy też chce się być główną siłą, alternatywą. Jeżeli chodzi
o bycie alternatywą, to perspektywy są dość ponure, bo strategia tożsamościowa,
o której mówił dr Chwedoruk jest trafna na bycie w takim mniej więcej rozmiarze.
I rzeczywiście nie ma żadnej realistycznej propozycji dla lewicy, jeżeli chce się ignorować SLD bądź postępować jak Tomasz Nałęcz, bądź też udzielać takich rad, że
SLD nie powinno wystawiać kandydata itd. To są rady wrogów, w ogóle nierealistyczne, bez sensu. Jeżeli SLD chciałoby przekuwać utrwalenie tego sukcesu na poważną alternatywę, to musi podążyć od lewej strony, przesuwać się w kierunku centrum. Jest taka słynna teza o medianowym wyborcy, która nie do końca ma tutaj
zastosowanie bo chodzi tu o sytuację kiedy tylko jedna kwestia polaryzuje elektorat.
Pamiętając o tym zastrzeżeniu, partia która chce wygrywać lewicowa czy prawicowa
16
Wrocław, 5.08.2010
musi poczynając od swego krańca przesuwać się do centrum. Idea jest taka: póki
co to nie SLD przesuwa się po tej osi, tylko PO i PiS. Prawdziwa alternatywa może
się zrodzić tylko jako alternatywa dla obecnego układu, albo w ramach gwałtownej
dezintegracji tego układu z jakiegoś powodu. Gdyby na przykład rozpadł się PiS, to
PO też by się rozpadło. Pojawiłaby się szansa na odzyskanie z PO wyborców SLD
jeszcze z 2001 roku, którzy tam poszli i dalej jednak w większości trwają.
Pamiętajcie państwo, że w 2001 roku SLD miało 41% poparcia. Ci wyborcy dalej
są tam gdzieś przy PO. W korzystnych warunkach przyszliby do układu centrolewicowego. Natomiast nie zanosi się na to. Dlatego patrzę na ten wynik dość
pesymistycznie, bo obie główne siły okrzepły i narzuciły dyskurs. Sprawa o krzyż
to dalej jest część tego dyskursu, z jednej strony Polski ludowej, z drugiej strony
Polski obywatelskiej. Jeżeli chcemy symbolicznie wyeksponować podziały, to taki
podział byłby widoczny w tej kampanii. W bardzo życzliwej interpretacji ludowy
znaczy tu republikański, a obywatelski łączy się z perspektywą liberalną.
DR MACIEJ GDULA: Po kampanii wygląda to trochę inaczej. Jarosław
Kaczyński rzeczywiście zmienił swoją strategię o 180 stopni i w tym sensie to będzie okrzepła partia, ale okrzepła w narożniku. Jeżeli PiS będzie kontynuował samobójczą strategię to będzie miał około 20%, nie więcej. W sporze o krzyż mam
wrażenie, że PO może bardzo dużo stracić. Jeżeli Komorowski będzie postępował
tak, jak do tej pory, tzn. będzie tak ugodowy, że pozwoli w zasadzie drugiej stronie
robić co im się żywnie podoba, to nie będzie miał szansy na skonstruowanie wokół
tego wyraźnego sporu. PO będzie wtedy zepchnięte na margines, a dużo lepszą pozycję będą mieli ci, którzy domagają się świeckości państwa. W tym sensie to jest
mimo wszystko jakaś szansa dla lewicy. Jest teraz uruchomiona dynamika, która
działa przeciwko temu dwupartyjnemu systemowi.
PROF. JACEK RACIBORSKI: Zgadzam się w tym sensie, że PiS popełnił
straszny błąd poprzez tę woltę. Ale mimo to nie zmienia to struktury sytuacji.
W części zgadzałbym się, że ostatnie dni, ten Kongres PiS-u i zmiany w PiS-ie są
błędem z punktu widzenia szans wyborczych tej partii i nieco zmieniają sytuację,
ale ogólnie ta struktura pozostaje taka, jak ją wcześniej zarysowałem.
MICHAŁ SYSKA: Zanim przejdziemy do dyskusji chciałem poruszyć jeden wątek. Analizowaliśmy kampanię i wyniki wyborcze, ale chciałem zapytać państwa
o perspektywy. Co może i co powinna zrobić lewica i o jakie stawki powinna grać?
To jest to pytanie, które postawił profesor Raciborski. Mam tu na myśli lewicę parlamentarną, czyli SLD. Czy powinien być jednak długi marsz w kierunku budowy
komplementarnej alternatywy politycznej wobec prawicy, czy też powinna to być
raczej krótka perspektywa nastawiona na wejście w koalicję rządową? Chciałem zapytać się o to, czy w ogóle lewica SLD-owska, w obecnym kształcie personalnym
17
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
i programowym, jest w stanie przygotować taką alternatywę polityczną, której
celem byłoby zajęcie głównej pozycji na scenie politycznej i przełamanie tego
partyjnego schematu, w kontekście tego jak wygląda w tej chwili polityka PO. My,
jako Ośrodek Myśli Społecznej Lassalle'a, wydaliśmy książkę poświęconą raportowi
Polska 2030. Odbyliśmy w kilku miastach Polski, również w Sejmie z udziałem
Marka Balickiego, kilka dyskusji. Główny wniosek, jaki wyciągnęliśmy na podstawie
analizy tego raportu jest taki, że w jakimś sensie jest to odzwierciedlenie polityki
czy wizji PO. Ustaliliśmy, że PO nie jest tą partią, prawicową neoliberalną, jaką
znaliśmy do tej pory. PO jest w tej chwili w stanie przejmować język różnych opcji
ideowych, także język lewicy. Polska 2030 jest tego przykładem – cele są
neoliberalne, bo tam wprost mówi się o prywatyzacji usług publicznych,
o komercjalizacji itd., jednakowoż używa się tam słów typu „spójność społeczna”.
Pojawiają się też postulaty, pod którymi mogłaby podpisać się lewica. To jest
pierwszy przykład. Drugi przykład: przedwczoraj na łamach „Gazety Wyborczej”
ukazał się duży tekst szefa oficjalnego think tanku PO, Jarosława Makowskiego,
w którym broni on podwyżek podatków, gani opozycję za krytykę podwyżki VATu, i broni polityki podwyższania podatków używając lewicowych postulatów.
Znamienne jest, że Jarosław Makowski do tej pory nie był związany z nurtem
neoliberalnym.
Druga sprawa związana jest ze stosunkami państwo-Kościół. Nie kto inny
jak Jarosław Gowin gani w tej chwili Kościół katolicki za zaangażowanie polityczne
na łamach tygodnika „Europa”. Mówi, że Kościół przesadza z zaangażowaniem
w politykę. Co SLD powinien zrobić, żeby przełamać hegemonię PO, która
zgodnie z ogólnoeuropejskim trendem, podobnie jak CDU, brytyjscy Torysi
i współczujący konserwatyzm Busha, operuje różnymi językami i gra na różnych
fortepianach, co utrudnia lewicy nie tylko w Polsce, ale w ogóle lewicy europejskiej
budowanie własnej tożsamości i budowanie własnej alternatywy.
DR ANNA PACZEŚNIAK: Z tego co wcześniej zostało powiedziane wynika, że
zwłaszcza pan profesor Raciborski i dr Chwedoruk mają dwie zupełnie inne koncepcje na temat tego, co ma zrobić SLD by osiągnąć dobry wynik w wyborach parlamentarnych. Mamy więc z jednej strony propozycję budowania szerszego środowiska lewicowo-centrowego albo tworzenie partii integralnej, oczywiście jak na warunki polskie. Co jest ważne, i o czym była mowa, ten system dwublokowy czy już
nawet dwupartyjny, jest korzystny dla dwóch największych partii, czyli PO i PiS.
Wyobraźnia to bardzo potrzebna cecha w polityce, ale w krótkiej, kilkuletniej perspektywie – trudno sobie wyobrazić powrót do sytuacji, kiedy to SLD było drugą
partią w systemie dwublokowym. W związku z tym, jedyne co pozostaje lewicy, to
granie na to, żeby odejść od sytemu dwupartyjnego. W tych wyborach prezydenckich pozwolił na to po części PiS, uznając, że w wyborach prezydenckich opłaca
mu się wzmacniać Napieralskiego, bo osłabia tym samym Komorowskiego. Ale ja-
18
Wrocław, 5.08.2010
sne jest, że w wyborach parlamentarnych PiS-owi się to opłacać nie będzie. Tutaj
SLD nie powinno liczyć na jakiekolwiek fory.
Strategia kierowania się do centrum sceny politycznej powoduje, że lewica
pcha się znowu w miejsce, gdzie jest już ciasno. Wszystkie partie, nowe, bądź takie,
które chcą poszerzyć elektorat, mówią, że ich elektorat jest wśród ludzi, którzy nie
głosują. I SLD nie jest tutaj wyjątkiem. Natomiast rzeczywiście może być tak, że ludzie nie chodzą na wybory, bo wbrew pozorom niczego one nie rozstrzygają i ludzie uważają, że problemy, które są poruszane przez kandydatów, czy przez partie,
po prostu ich nie dotyczą. Patrząc na to co dzieje się w regionach i na to, jak SLD
przygotowuje się chociażby do wyborów samorządowych, widać, że pojawiła się
u nich jakaś nadzieja. Nie brak tu intelektualistów, którzy mogliby pomóc lewicy
wypracować taką alternatywę i przekonać ludzi, że to naprawdę alternatywa,
a niekoniecznie pchać się do centrum, żeby budować duże 20-30% poparcie.
DR MACIEJ GDULA: 20-30% poparcie to jeszcze nie tak dużo, myślę, że lewica
ma pewnie większe ambicje. Mówiąc o koalicji trzeba powiedzieć, że jak się jest politykiem to jest to olbrzymia pokusa, żeby jednak rządzić. Po to jest się politykiem,
żeby wprowadzać w życie swoje postulaty, a nie żyć samą tożsamością i wizją dojścia do polityki na emeryturze. Natomiast powstaje pytanie – z kim ma być ta koalicja? Wcale nie jest powiedziane, że to musi być koalicja z PO. Wyobrażam sobie
koalicję z PiS na odpowiednich warunkach – w trochę innej atmosferze oczywiście,
z trochę innym PiS-em. Przyznam, że koalicji z PiS-em boję się trochę mniej, niż
koalicji z PO. Koalicja z PO to koalicja z bardzo trudnym i niezbyt rozpoznanym
do końca graczem. Nie wiadomo do końca na czym polega plan PO czy na czym
polega ten system, który wyłania się z ich rządzenia. Bardzo dużo przecież pracy
włożyliśmy – myślę tutaj na przykład o Michale, czy o różnych innych środowiskach – w to, żeby w ogóle zrozumieć na czym polega różnica między Bonim
a Balcerowiczem. W tym sensie nie jestem pewien, czy lewica jest gotowa na
koalicję z PO, dlatego, że zbyt łatwo mogłaby się godzić na różne reformy, które
tylko sprawiają wrażenie słusznych. Czy sprawa jest stracona? Rozumiem, że takie
jest pytanie – czy sprawa jest stracona jeżeli chodzi o budowanie alternatywy wobec
PO. Wydaje mi się, że nie, bo PiS będzie chyba teraz grał takim neoliberalnym populizmem, będzie domagał się obniżania podatków, będzie rozliczał PO z bycia
partią liberalną. PO będzie grało pragmatyków, którzy muszą coś zrobić, żeby
zrównoważyć budżet, ale lewica może się jednak upominać o to, jak wyglądają
zmiany w systemie podatkowym. Można było obsłużyć równowagę budżetową
przywróceniem poprzednich stawek PIT-owskich, można to było obsłużyć podwyżką składek rentowych. Tutaj było kilka innych rozwiązań, które, z punktu widzenia na przykład interesów ludzi mniej zamożnych, były dużo lepsze. O tym
można mówić i z tego PO można rozliczać. Jeśli lewica miałaby mocniejszy kręgosłup moralny, czy ideologiczny, w co ja niestety często wątpię, to nie obawiałbym
19
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
się koalicji z PO. Tak byłoby, gdybym wiedział, że SLD ma bardzo wyraźną tożsamość i jednocześnie niezłe rozpoznanie sytuacji połączone z klarownym programem politycznym. Natomiast jest jedna rzecz, która napawa trochę optymizmem,
bo przygotowując się do wyborów samorządowych SLD planuje koalicję. Prowadzi
rozmowy z różnymi środowiskami, które, wydaje mi się, są dużo bardziej radykalne
niż SLD i mają mniejszą pokusę żeby rządzić, gdyż dopiero wchodzą do polityki.
Samo wejście jest już dla nich nagrodą. Jeżeli lider SLD chciałby znaleźć się
w dłuższej perspektywie, niż najbliższe wybory, to powinien dbać o tych
radykałów, z mniejszych ugrupowań, bo oni mogą zapewnić mu lepsze rozeznanie
wobec tego hegemonicznego obozu jakim jest teraz PO.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: Generalnie jestem pod wieloma względami pesymistą. Uważam, że o ile podział polityczny między PiS a PO jest sztuczny, to ujawnił autentyczne podziały tkwiące w polskim społeczeństwie, które często wybiegają
poza oś sporu, którą widzimy w telewizji, czy o której czytamy w mediach. W ogóle
ten system partyjny jest trwały nie tylko dlatego, że jest 5%, finansowanie z budżetu itd., tylko dlatego, że rzeczywiście w polskim społeczeństwie są mniej więcej
cztery orientacje socjopolityczne. Niektóre są w tym systemie partyjnym po prostu
nadreprezentowane, jak liberalna, niektóre zaś niedoreprezentowane. By dalej być
pesymistycznym, pozwolę sobie przypomnieć, że w mitycznej II RP, mityczna Polska Partia Socjalistyczna w apogeum swoich wpływów miała 13% poparcia. A był
to potężny organizm, który miał związki zawodowe, dziesiątki organizacji społecznych, który tak naprawdę po cichu był finansowany z budżetu państwa itd. Żyjemy
po prostu w takim kraju. Zwróćmy uwagę na często przywoływaną w Polsce
Irlandię. Tamtejsi labourzyści tkwią na poziomie od 7-16% już około 90 lat. Podział na Fianna Fáil i Fine Gael to jak podział na PiS i PO. Oni są zdolni współrządzić z jednymi i z drugimi i tutaj trzeba to brać pod uwagę. Śmiem twierdzić, że rezultaty SLD z lat 90., jeszcze z 2001 roku, to była historyczna anomalia. To wynikało z dramatyzmu transformacji ustrojowej, z gwałtownego wstrząsu, zmiany roli
Kościoła, prywatyzacji gospodarki itd. Tymczasem system teraz – by użyć PiS-owskiego języka – domyka się. Tylko w trochę innym sensie. Nowe dystanse społeczne zaczną się po prostu utrwalać. Stąd nie ma powrotu do tej sytuacji i w konsekwencji tego powiem tak – SLD w ogóle w tej chwili jest w centrum, bo to jest partia centrowa między PO a PiS-em, jedyna obecnie partia centrowa w polskiej polityce. Natomiast SLD było już w centrum w sensie ideologicznym. Powiem więcej –
było już na prawicy, na dalekiej prawicy, żeby używać politologicznego języka. Zaakceptowało konkordat. Zaakceptowało podatek liniowy ustami jednego znanego
polityka. Złożyło hołdy w Waszyngtonie – dziś widzimy skutki tych hołdów.
W którymś momencie ogłosiło się nawet partią postsolidarnościową i tak straciło
znaczną część swojego poparcia, nie tylko z tego powodu, ale to mogło rodzić pytanie o wiarygodność. Moim zdaniem bardzo ładnie określił to kiedyś jeden z pu-
20
Wrocław, 5.08.2010
blicystów „Trybuny”, który zadał pytanie, czy SLD ma być partią w ogóle? Czy też
partią, która ma jakąś tożsamość? Rozumiem taki pragmatyczny interes bycia partią
w ogóle – tak troszkę momentami ma PO – bo się ma dużo stanowisk, wszystkim
to się podoba, business centre club zaprasza itd. Problem polega na tym, że
rzeczywiście, nawiązując do wypowiedzi pani doktor, nie ma miejsca na dwie partie
w ogóle. Jeśli SLD będzie taka jak PO, to nie ma żadnych szans w bezpośrednim
starciu. Nie dlatego bo mają brzydsze krawaty, czy gorzej wypadają w mediach.
System polityczny to nie są tylko partie, posłowie itd. To także powiązanie
z gospodarką itd. Spójrzcie państwo jak wygląda rynek medialny w Polsce,
perspektywy cyfryzacji. Jak to będzie wpływało na system partyjny? Nie ma tam
miejsca dla SLD i stąd niestety moim zdaniem SLD jest skazane na tkwienie przez
jakiś czas w niszy. Zawsze przywołuję przykład wschodnio-niemieckiego PDS-u ,
który zaczynał jako partia nostalgików i funkcjonariuszy Stasi z północnowschodniego Berlina. PDS doczekał się strukturalnego kryzysu ekonomicznego
i kryzysu systemu partyjnego i pozyskał kogoś innego. Czy SLD jest zdolne nawet
trwać w niszy – nie wiem. W ostatnich wyborach mogliście państwo zobaczyć dwa
perfekcyjne mechanizmy propagandowe PiS-u i PO. To, co mówi kandydat na
prezydenta mówili posłowie i publicyści zaprzyjaźnieni, całe stacje telewizyjne
zaprzyjaźnione z partiami. SLD chyba czegoś takiego nie ma, może pewne zalążki.
Pojawia się pytanie czy SLD zdąży to zbudować. Jak zdąży zbudować przed
kolejnymi wyborami profesjonalny mechanizm współczesnej polityki, nawet jeśli
będzie musiało w tej sprawie zawierać trudne kompromisy, to ma szansę przetrwać.
Ale ogólnie jest jeszcze gorzej. Był taki banalny dowcip o czeskich partyzantach,
którzy z oddziałem SS ganiali się nawzajem po lasie, aż na końcu przyszedł gajowy
i ich wygonił. W Polsce jest już ten gajowy – ma 40%, kancelarię prezydenta,
większość sejmową, być może zaraz będzie miał większość zdolną zmienić
konstytucję i w konsekwencji ordynację wyborczą. Żyje już za pan brat
z komercyjnymi, prywatnymi mediami – w zasadzie niemal ze wszystkimi –
przejmuje media publiczne, zobaczcie państwo jak to jest w Rosji. Jedyną partią
niezależną od centrum władzy są komuniści Ziuganowa. Nieprzypadkowo pojawili
się inni, słuszni komuniści związani z Kremlem. Spójrzcie państwo na Włochy, ile
lat tam ten mechanizm perfekcyjnie wręcz funkcjonuje. Stąd moim zdaniem spór
między PiS-em a SLD jest w tym momencie jedynie sporem na poziomie taktyki,
na poziomie historii, symboli itd. To, jak będzie wyglądała polska polityka zależy
od mądrości przywódców tych formacji, tak jak zresztą i przywódców PSL, bo
może ono jeszcze nie do końca się skończyło, jeżeli zrozumieją, jak wielkie istnieje
w tej chwili zagrożenie dla wszystkich, którzy „znajdują się w lesie”. To jest
w ogóle w procesie globalizacji często spotykane zjawisko w nieutrwalonych
demokracjach – stworzenie modelu partii hegemonicznej. A przy tak słabym
społeczeństwie obywatelskim jak w Polsce, dużo słabszym jak we Włoszech, to
może być perpetuum mobile na wiele wiele lat.
21
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
DR JACEK RACIBORSKI: Myślałem, że to ja będę tu pesymistą, który nie uważa wyniku Napieralskiego za wielką nadzieję itd. Tutaj pan Rafał mnie zaskoczył.
Będę więc większym optymistą. To, co dzieli Polaków, co jest podziałem wyborczo
nośnym, okazuje się w części kwestią bardzo zmienną i kwestią kontekstową. Daje
się nieraz narzucić czy wrzucić tematy, które mogą być niewygodne dla obu głównych stron. Tak się stało w tej kampanii z Afganistanem, tak po części stało się z in
vitro. Dlatego w ramach tej opozycji PO-PiS pewne kwestie, być może społecznie
nośne, nie mogą zostać wyartykułowane. Stąd szansą lewicy i centro-lewicy jest
wpływ na społeczny dyskurs, próba wniesienia takich kwestii, które inaczej podzielą te scenę poprzez to, że będą niewygodne dla obu stron. Sprawa krzyża, problem
świeckości – to przykłady kwestii niewygodnych dla obu stron. Kwestie ekonomiczne mogą wieść do podobnych rezultatów. Może dojść do katastrofy ugrupowania z innych jeszcze powodów. Pięć czy dziesięć lat nie jest jeszcze jakąś perspektywą by wpadać w aż tak wielki pesymizm jak pan Rafał. Dlatego nie widzę takich łatwych nadziei dla SLD, ale pozostaje strategia pójścia za utraconymi wyborcami jak ten pasterz, który idzie za zbłąkanymi owcami, które są przy PO. Dlatego
SLD musi demonstrować zdolność koalicyjną. W zasadzie nie powinna wchodzić
w koalicję, ale demonstrując zdolność koalicyjną staje się partią tworzącą realistyczną wyborczą alternatywę. Warto na nią głosować, bo być może uzyska wpływ na
rządy. Nieraz, zawiązując doraźne koalicje, chociażby medialne, uzyskuje się jakiś
wpływ segmentowy. Partia może blokować pewne rozwiązania, tak jak robi to PSL.
Szansą dla SLD jest przekonanie wyborców, że to partia poważna, duża, alternatywna, że to ona właśnie zbuduje tę alternatywę. To wymaga integracyjnego działania, w tym zróżnicowanych liderów. Tak odnośnie tego co kto może; tego co może
Kalisz, co może Rosati. Kalisz napisał wniosek do Trybunału Konstytucyjnego
w 2007 roku, a Kwaśniewski odegrał istotną rolę w wysadzeniu rządu PiS-u
w 2007 roku. To wprawdzie bardziej przysłużyło wówczas PO niż SLD, ale było to
dość istotne w sensie zbudowania tożsamości lewicy, pokazania, że jest ona za państwem prawa, że jest antylustracyjna i sprawna w sensie intelektualnym. Olechowski
mógłby tańczyć wszystko, podobnie Rosati.
A Cimoszewicz? Proszę zwrócić uwagę – brak Cimoszewicza w tym układzie był odczuwalną stratą dla Napieralskiego. Tylko w województwie podlaskim to
kilkadziesiąt tysięcy głosów. W tym województwie, w części południowo-wschodniej, od 1990 roku poczynając, kandydat SLD zbierał, zależnie od gminy od
80-90% w gminie Orla do 50% w Hajnówce. Natomiast teraz pierwszy raz zdarzyło się, że kandydat SLD przegrał z Komorowskim. To oczywiście stanowisko
Cimoszewicza było istotne dla tych wyborców. SLD nie może, prowadząc politykę
tożsamościową, wykluczyć tych liderów, którzy w jakiejś mierze są ideologami państwa prawnego, nastawienia liberalnego w sferze światopoglądowej itd.
22
Wrocław, 5.08.2010
Różnica między panem Rafałem a mną jest taka, jak rozumiem – bo to
ważne – że pan Rafał uważa, że strategia SLD to polityka tożsamościowa, i że
szybko nic się nie zdarzy, nie stanie się szybko alternatywą, bo ten układ dobrze
funkcjonuje i scena partyjna jest zamknięta. Natomiast ja uważam, że rzeczywiście
szybko nic się nie zdarzy, scena partyjna jest zamknięta, ale w ramach tego układu
ważne kwestie nie mogą zostać wyartykułowane. Można się więc starać, mieć nadzieję, iż w korzystnych sytuacjach te inne kwestie przebiją się i podzielą wyborców
inaczej niż dotychczas. Wracając do metafory przestrzennej. W tym momencie,
partia, która wychodzi od lewego, stale, bacznie uważa, by nie zrodziła się konkurencja na lewicy. Dlatego tak dobrze wypadł PiS – nie ma konkurencji na prawicy,
nie ma tam alternatywy. To jest strategia na lata. I jeszcze jedno – nastawienie na
harmonię interpersonalną Zresztą bardzo dobrze zrozumiał Kaczyński, że w społeczeństwie polskim dominuje nastawienie na harmonię interpersonalną i stąd odwołał się do tego. Nastąpiła przemiana językowa. Lewica również powinna nieść taki
przekaz harmonii, rozwagi, solidarności przez małe „s”, lekceważenia konfliktów
historycznych, skądinąd taki przekaz miała w przeszłości opanowany (zwłaszcza
2001 rok). Jeszcze raz podkreślę – nie uważam, że w tym tandemie PO-PiS można
wyartykułować wszystkie ważne dla Polaków kwestie.
MICHAŁ SYSKA: Bardzo dziękuję, zapraszam państwa do dyskusji.
BARTOSZ RYDLIŃSKI: Odnośnie perspektywy ponownego dojścia do władzy
przez lewicę. Moi rodzice opowiadają, że kiedy Aleksander Kwaśniewski wygrał
wybory w 2000 roku, a potem w 2001 roku Leszek Miller, przywódca SLD osiągnął
41% głosów, prawica też mędrkowała, że za dwadzieścia lat będzie po nich. Okazało się, że „pozamiatane” było już po czterech latach. Dlatego nie rozstrzygał bym
tego z perspektywy dziesięciu lat tylko raczej pięciu, z prostego powodu. PO ma
dzisiaj pełną władzę, ale też pewną odpowiedzialność, w tym względzie, że nie ma
według mnie – tu się nie zgodzę z dr. Gdulą – wizji powrotu PiS do władzy. Nie
wyobrażam sobie koalicji PiS-SLD. Jak by to miało wyglądać? Premierem byłby Jarosław Kaczyński a wicepremierem Grzegorz Napieralski? Może premierem byłby
Adam Hofman, a wicepremierem Bartosz Arłukowicz? Jaka miałaby być polityka
historyczna? Jak by miało wyglądać prowadzenie podatków? Przecież to PiS obniżył podatki dla najbogatszych, zniósł podatek od dziedziczenia i zmniejszył składkę
zdrowotną. SLD jest według mnie dziś w dobrej sytuacji. Uważam tak gdyż: odnośnie in vitro PO powiedziało już, że nie pozwala na to budżet państwa – mamy
więc pierwsze kłamstwo. Co do Afganistanu, w Lizbonie podczas szczytu NATO
Tusk z Komorowskim zatańczą tak, jak zagra im Obama – nie wyjdą z Afganistanu
szybciej niż Amerykanie, a przypuszczam, że Amerykanie wyjdą dopiero przed kolejną kampanią prezydencką. Odnośnie kwestii parytetów, Grzegorz Schetyna
mówi już nie 50% tylko 35% i schodzi w dół. To nie są parytety, to chyba jakiś ry -
23
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
czałt (kwota). Jest dodatkowo kwestia krzyża, gdzie tylko SLD zachowuje się sensownie. 10 sierpnia odbędzie się wiec, podczas którego będą zbierane podpisy pod
apelem o przestrzeganie konstytucji oraz usunięciu krzyża. Tutaj PO zachowuje się
tak samo jak PiS. Nie wyjdzie poza to, co powie Kościół, nie wyjdzie poza kler.
Mam też pytanie – jak państwo odczytują 200 tys. nieważnych głosów
w drugiej turze. To chyba rekord III RP! To liczba podoba do ilości wyborców
Grzegorza Napieralskiego, którzy poszli zagłosować na Jarosława Kaczyńskiego
w drugiej turze. Jaki wniosek należy wyciągnąć z faktu, że 200 tys. ludzi, decyduje
się zagłosować, oddając nieważny głos?
Odnośnie Cimoszewicza, uważam, że jego decyzja nam pomogła, bo
w moim rodzinnym Nowym Dworze Mazowieckim, skądinąd wojskowym mieście,
wzrost poparcia dla SLD od 2005 roku już się podwoił. Nie ma 13%, jest praktycznie 20%. Cimoszewicz nie ma tu żadnego wpływu. Ludzie widzą, że twarze lat 90.
wyszły z obiegu. Na tym może polegać siła, albo też zagrożenie braku umiejętności
opowiedzenia historii Polaków. Szczególnie tym młodym i średniego wieku, którzy
poszli zagłosować na Grzegorza Napieralskiego. Państwo mówią, że były
„wrzutki” z zewnątrz – tak, były, ale to Grzegorz Napieralski powiedział wyraźnie
w wywiadzie z Moniką Olejnik, że jest za liberalizacją aborcji i za wypowiedzeniem
konkordatu. Był to pierwszy kandydat lewicowy, który tak powiedział od piętnastu
lat.
PROF. JANUSZ REYKOWSKI: Próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie –
o czym państwo przez cały ten czas dyskutowali? Nie wiem czy zgodzicie się
z moją interpretacją tej dyskusji, ale wydaje mi się, że głównym jej tematem była
kwestia władzy. Zastanawiano się nad tym, jakie są szanse powrotu lewicy do władzy i od jakich warunków to może zależeć. Sądzę, że jednak nie jest to pytanie najważniejsze. Za dużo ważniejsze uważam to, które w tej dyskusji występowało raczej implicite – jeżeli lewica miałaby zdobyć władzę, albo współtworzyć system
władzy, to po co? Co miałaby Polakom zaoferować?
Otóż myślę, że w środowiskach lewicy tej ostatniej sprawie poświęca się znacznie
mniej uwagi, skupiając się raczej na grze politycznej - na tym, co lewicę osłabia,
a co wzmacnia w tej grze. Temu też służyła dyskusja o podziałach w polskim
społeczeństwie - poszukiwano grup społecznych, które mogłyby stanowić
polityczne oparcie dla lewicy.
W tej kwestii nasuwa mi się pewien komentarz: w polskim społeczeństwie, jak
i w każdym innym, są bardzo różne podziały, a wiele z nich jest mało stabilna.
Mogą one zależeć od bieżącej sytuacji. Kiedy np. rozpatrujemy taki podział jak
ludzie pracy-właściciele (posiadacze kapitału) to musimy pamiętać, że „ludzie
pracy” mogą się dalej dzielić na różne sposoby: na czarnych i na białych, na
chrześcijan i niechrześcijan, na prawdziwych Polaków i nieprawdziwych Polaków
itd. To jak się podzielą zależy w dużym stopniu od działań różnych sił
24
Wrocław, 5.08.2010
politycznych. Można powiedzieć, że podziały w społeczeństwie bywają politycznie
konstruowane. Niektóre z tych podziałów okazują się bardzo trwałe i wywierają
znaczny wpływ na życie społeczne. Właśnie siłą PiS-u było to, że w 2005 roku
partia ta umiała skonstruować podział, który okazał się politycznie znaczący.
Również i w tej kampanii, choć w inny sposób niż poprzednio, PiS próbuje
organizować podziały społeczne odwołując się do grup upośledzonych. Jego
retoryka trafia do grup, które straciły na transformacji lub też myślą, że straciły, lub
też myślą, że istniejący establishment blokuje ich szanse awansu.
Z tego co tu mówię wynika, że ważnym w polityce pytaniem jest nie tyle to, jakie są
podziały lecz to, według jakich kryteriów miałyby być one konstruowane – co jest
dla społeczeństwa rzeczywiście, obiektywnie ważne.
Z tym wiąże się też kwestia potencjalnych sojuszników politycznych lewicy. Kasandryczny głos pana dr. Chwedoruka, który mówił o niebezpieczeństwach
związanych z działaniem PO i o sile PO nie może być zlekceważony. Ale z tego nie
powinien wynika wniosek o możliwości zawierania przez lewicę porozumień z PiS.
Partia nacjonalistyczna, klerykalna, populistyczna, parademokratyczna, wręcz groźna dla demokracji nie może być partnerem lewicy. Pewna „pobłażliwość” dla PiS
w pewnych kręgach lewicy może opierać się na przekonaniu, kiedyś wśród lewicy
popularnym, że równość jest ważniejsza, niż wolność, że troska o cele socjalne, ma
pierwszeństwo przed troską o obywatelskie wolności. Obie te troski powinny mieć
dla lewicy znaczenie pierwszorzędne
Padł tu głos, że nie chodzi o PiS taki, jaki jest dzisiaj, tylko o nowy. To
zupełnie inna kwestia. Jeżeli kiedyś się powstanie „nowy PiS” mający inne przywództwo, inną politykę, inną tożsamość, to wtedy warto będzie zastanawiać się, czy
partnerstwo z nim ma sens. Ale to już nie będzie PiS. Póki jednak taki „nowy PiS”
nie powstanie, to mówienie o partnerstwie z tą partią jest – moim zdaniem –
sprzeczne z pryncypiami lewicowego myślenia.
Wreszcie ostatnia kwestia, kwestia perspektyw lewicy. Zgadzam się ze stanowiskiem mego przedmówcy, że takie projekcje w przyszłość są dosyć ryzykowne.
Tak więc zamiast zgadywać co się stanie za pięć czy dziesięć lat, powinniśmy raczej
zastanawiać się nad tym, co jest do zrobienia, aby uniknąć sytuacji, którą opisywał
pesymistyczny głos dr. Chwedoruka. Myślę, że po ostatnich wyborach sytuacja lewicy się poprawiła. Ma ona trochę lepszą prasę, jej pozycja w dyskursie publicznym jest inna niż kilka miesięcy temu. Fakt, że obie partie prawicowe podnoszą
kwestie należące dotąd do repertuaru lewicy wskazuje, że idee lewicowe żyją w społeczeństwie. Wskazuje to, że przed lewicą otwierają się nowe możliwości.
Warto pamiętać o zmianie pokoleniowej. Pokolenie, które obecnie dominuje na
scenie publicznej - ludzie czterdziestoletni czy pięćdziesięcioletni - kształtowało się
w okresie, w którym ówczesna wersja projektu lewicowego znajdowała się w fazie
schyłkowej – wręcz w fazie gnicia. Wyrosło ono w głębokiej opozycji do tego projektu przyjmując antykomunistyczną, antylewicową mentalność. Ci ludzie dominują
25
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
w mediach, w polityce, w gospodarce - zajmują przywódcze pozycje w kraju. W ich,
nieco ograniczonym światopoglądzie, głównym źródłem zła jest PRL, a więc zniekształcony projekt lewicowy. Dla nadchodzącego, nowego pokolenia inne problemy wysuwają się na czoło. Ważniejsze staną się dla nich niesprawiedliwości obecnego, kapitalistycznego świata niż niesprawiedliwości PRL. To właśnie pokolenie
stanowi potencjał dla lewicy. Cała rzecz w tym, aby umiała ona ten potencjał konstruktywnie wykorzystać.
ANDRZEJ ZIEMSKI: Tydzień po ogłoszeniu wyniku wyborów jako „Przegląd
Socjalistyczny” zorganizowaliśmy debatę pt. „Jakość polskiej prezydentury”. Dziś
jest więcej czasu na głębszą refleksję, była to jednakże dość ciekawa debata, padł
tam bowiem szereg interesujących wniosków dotyczących bieżącej oceny kampanii.
Częściowo pokrywają się one z tym, co państwo mówili, chciałbym jednakże wyeksponować z tego przynajmniej trzy wątki i wprowadzić jeden, którego w tej dzisiejszej debacie nie było.
Otóż pierwszym elementem, który wydaje się być istotny, jest to, że
pierwsza tura wyborów prezydenckich nie przebiegała zgodnie z koncepcją architektów, czyli dwóch głównych partii, aby była to kampania jako plebiscyt. Nawiązuję tu do pewnych wypowiedzi. Kampania ostatecznie stała się jednak pewną grą
przynajmniej w trójkącie albo w czworokącie. To był pierwszy wyłom, bardzo
istotny.
Drugi wyłom dotyczy kwestii wyniku Grzegorza Napieralskiego. Nie nawiązywałbym tutaj do autorstwa wątków, które padały, bowiem autorów tych wątków jest wielu. Natomiast padły one w kampanii i zostały wygłoszone przez kandydata SLD. Były to wątki ważne, bo nawiązywały do rzeczywistego układu społecznego i opinii publicznej. Grzegorz Napieralski wprowadził moim zdaniem najistotniejszą sprawę, która w tej kampanii została wyeliminowana przez innych kandydatów, mianowicie sprawy świeckiego państwa. To wiąże się między innymi z pewnymi wizjami polityków nie starych, nie tradycyjnych, ale młodego pokolenia. Wydaje
mi się, że głosy dodane były w jakimś sensie odzwierciedleniem poparcia tej części
elektoratu.
Kolejna ważna sprawa, która wydaje mi się być istotna, a która dała możliwość publicznego funkcjonowania Grzegorzowi Napieralskiemu i SLD, to sprawa,
którą jako trzeci otrzymał w tej kampanii w prezencie. Mianowicie, przez dwa tygodnie bardzo skutecznie wykorzystał możliwość mówienia o jakości polskiej prezydentury. Nie wiem czy pamiętacie państwo te wypowiedzi. Był bowiem szereg
wypowiedzi, które wskazywały na to, jak wyglądała lewicowa, czy SLD-owska – nie
będę tu identyfikował – wizja polskiej prezydentury: apartyjna. Od tego nie mógł
się już odżegnać Komorowski, stąd dzisiaj ma on dylemat polegający na tym, czy
będzie reprezentantem jednej partii czy narodu. Jest to wizja interesów ludzi mło-
26
Wrocław, 5.08.2010
dych, państwa demokratycznego, pluralistycznego i świeckiego. Te wszystkie rzeczy
padły i wydaja mi się one być bardzo istotne.
Grzegorz Napieralski, mimo przeciwności we własnym obozie i przeciwności na lewicy – nie mówię o przeciwnikach na prawicy – wybił się na wynik niespodziewany i stał się w pewnym sensie zakładnikiem tych, którzy mu uwierzyli.
Jednocześnie nastąpiło zjawisko ważne, które będzie wymagało głębszej refleksji,
mianowicie nie zrodziło się w trakcie tej kampanii ani przed kampanią alternatywne
środowisko, które byłoby w stanie wykreować alternatywnego kandydata lewicy
o porównywalnym czy mniejszym poparciu. W związku z tym mamy dzisiaj do czynienia z sytuacją bardzo wyraźnej dominacji tej części lewicy skupionej wokół SLD
i wokół koalicji, którą próbuje nawiązać w ramach kampanii przed wyborami samorządowymi. Natomiast mamy bardzo poważny regres jeśli chodzi o tzw. lewicę ideową, pozaparlamentarną itd. Wynik 0,18% Ziętka to praktycznie czwarte przegrane
wybory. Moim zdaniem powoduje to zejście ze sceny całego układu.
Omówię nowy wątek, który tu nie padł, a który chciałbym zasygnalizować. W ramach portalu „Przeglądu Socjalistycznego” bardzo dokładnie śledziłem –
i nie tylko tutaj ale również na innych portalach – ruchy i aktywność poszczególnych ugrupowań. Myślę, że tylko i wyłącznie cztery ugrupowania wyciągnęły praktyczne wnioski z kampanii Baracka Obamy, dotyczące próby uzyskania głosów dodanych z kampanii internetowych. Jest to PO, PiS, SLD i Janusz Korwin-Mikke. Te
trzy ugrupowania, poprzez swoich bardzo aktywnych zwolenników, były niezwykle
aktywne na portalach internetowych, przekazywały swoją dość wyrazistą narrację
i to dało im możliwość uzyskania głosów dodanych, które pozostałe partie straciły.
Spójrzcie państwo co się stało z Pawlakiem. Mówi o komputerach, ale moim zdaniem nie potrafi tego absolutnie wykorzystać. Tak samo pozostali kandydaci, na
przykład Andrzej Olechowski. To było jakby z tej strony bardzo tradycyjne pojmowanie kampanii wyborczej. Jednym z elementów była oczywiście ubogość środków na kreowanie się w internecie, niemniej jednak ta kampania pokazała, że internet zaczyna odgrywać coraz większą rolę. Tutaj pewnym fenomenem jest Janusz
Korwin-Mikke, ale nie będę rozwijał tego tematu.
Nie jestem do końca zgodny z Rafałem Chwedorukiem, niemniej chciałbym zauważyć – o czym tutaj wspominano – że my mamy dzisiaj bardzo nieustabilizowany elektorat, zarówno w sensie jego aktywności jak i jego pewnych stabilnych
poglądów politycznych. Cały czas oscylujemy na poziomie mniej więcej 50-60%
elektoratu, który bierze udział w wyborach. Mieliśmy szereg przypadków z AWS
i SLD, które święciły ogromne sukcesy i stąd przychylam się do tych opinii, że najbliższe pięć lat może nam bardzo mocno przemodelować scenę polityczną.
DARIUSZ SZWED: Pan profesor Reykowski powiedział o tym, że koalicja SLD
z PiS-em jest niewyobrażalna. Pomyślałem sobie, że dla mnie niewyobrażalna jest
wolność bez równości. Wolność, równość, siostrzeństwo, to coś, co dla mnie jest
27
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
istotną polityczną treścią. Specjalnie użyłem określenia „siostrzeństwo”, a nie „braterstwo”, ponieważ kwestie praw kobiet w tej kampanii zostały moim zdaniem absolutnie zmarginalizowane. Sprowadzenie praw kobiet do in vitro jest jednak kawiorowym sposobem lewicowego dyskursu na ten temat, bo bardzo mało było słychać o tym, co jest istotne w kwestii biedy kobiet, w kwestii wynagrodzenia, sytuacji
społecznej czy politycznej kobiet. Myślę, że jestem pośrodku – ani negatywnie ani
pozytywnie nie oceniam kampanii Grzegorza Napieralskiego, w tym sensie, że
oczywiście, uważam, że zrobił dobrą kampanię. To jest dla mnie pozytywna część
tej oceny. Natomiast z drugiej strony wiem – i wydaje mi się, że to jest istotniejsze
dla nas – że to ludzie zagłosowali na lewicę, głosując za, a nie głosując przeciw. To
jest chyba dość istotna zmiana w pozycjonowaniu pewnej części elektoratu. Ktoś
może oczywiście powiedzieć, że w 2005 roku takie głosy otrzymał Andrzej Lepper,
którego nie ma już na scenie politycznej. Nie wiadomo czy nie wróci w kontekście
pewnych populizmów, które mogą się obudzić na przykład jeżeli kryzys nabierze
rumieńców, ale wydaje mi się, że ten elektorat był jednak bardziej świadomy. To
14%, które uzyskała lewica – notabene poparta przez obecną tutaj przewodniczącą
Partii Kobiet i przez Zielonych 2004, którą mam przyjemność reprezentować – to
był jednak jakiś nowoczesny w pewnym stopniu elektorat. Ale to nadal nie jest wysycenie tego, co można wyciągnąć z tych głosów. Żeby tak się stało, myślę, że lewica musi być znacznie bardziej wyrazista. Po pierwsze, absolutnie nie może się blatować z PO. Moi przedmówcy słusznie wskazywali, że takie zblatowanie jest niebezpieczne z wielu różnych względów. Myślę, że aby lewica uzyskała dobry wynik,
żeby ten wynik był na przykład powyżej 20%, to SLD powinno grać właśnie na alternatywę, czyli pokazywać tematy zupełnie nie podnoszone przez partie polityczne. Podczas kampanii prezydenckiej zdarzyła się mała rzecz, mianowicie zdarzyła
się w tym kraju powódź. Kiedy mówię „mała”, mam na myśli to, że nie została ona
zupełnie rozegrana politycznie w sposób odpowiedzialny. Stawanie na wałach i robienie sobie z tej powodzi sesji zdjęciowej, tak jak niedawno robiła pani Hanna
Gronkiewicz-Walc przy wozie strażackim, pokazuje, że tutaj lewica zupełnie nie
pokazała pewnego potencjału egalitarnej, zrównoważonej polityki, którą państwo
mogłoby podjąć. To także w kontekście państwa efektywnego, w kontekście bezpieczeństwa ekologicznego, które można powiązać z bezpieczeństwem społecznym. To są niezwykle ważne kwestie. Tych tematów na razie w ogóle nie podnieśliśmy. Nie zapominajmy, że także w lecie zdarzyła się inna mała tragedia w Polsce –
pociągi przestały jeździć, bo było za ciepło. Może się wydawać, że to nie ma nic
wspólnego z polityką – pociągi jeżdżą albo nie jeżdżą. Ale to jest kwestia polityczna. Niestety, SLD ma tutaj różne ogony, zresztą SLD w ogóle ma różne ogony. Jest
kwestia Iraku, jest kwestia podatku liniowego popartego swego czasu przez pana
Leszka Millera. Jest kwestia pana Borowskiego, który wprowadził podatek liniowy
dla przedsiębiorców w CIT-cie, co zostało mu zresztą wczoraj wypomniane w Par-
28
Wrocław, 5.08.2010
lamencie przez ministra finansów, kiedy zaatakował neoliberałów z Platformy i został ugodzony własną bronią.
Wydaje się, że Maciek w pewnym sensie wywoływał nas do tablicy. SLD
musi zacząć partnersko współpracować z różnego typu środowiskami. Nie myślę
bynajmniej tylko o środowiskach politycznych, ale także właśnie o organizacjach
społecznych, organizacjach obywatelskich, ale obywatelskich prawdziwie. Proszę
zauważyć, że w sposób praktycznie niezauważalny dla świata polityki, albo wręcz
dyskredytowany przez świat polityki, odbywają się w Polsce wojny lokalne związane na przykład z lokalizacją danej odkrywki węgla brunatnego. Te wojny są wygrywane przez społeczeństwo – to trzeba podkreślić. Społeczeństwo zaczyna wygrywać wojny z państwem. Walczy z państwem, które jest obecnie zawłaszczone przez
PO, którego odpowiedzią na taką wojnę jest na przykład wprowadzenie zmiany
ustawy dotyczącej geologii i inne sposoby zamykania gęby społeczeństwu poprzez
wprowadzanie spec-ustaw. „Nie będziecie mieć nic do gadania, bo chcecie blokować rozwój”. Ta sama debata była przy Rospudzie. Wtedy i PO i PiS podawali sobie rękę. Zarówno pan premier Kaczyński i przyszły premier Tusk podawali sobie
rękę, mówiąc, że nie pozwolą na blokowanie rozwoju. Wydaje mi się, że to, co jest
kluczowe w tym szeroko lewicowym kręgu – choć ja nie do końca uważam, że lewicowość jest tutaj najistotniejsza – to potrzeba budowania alternatywy programowej, pokazywania bardzo istotnych kwestii programowych wyróżniających nas zarówno od strony wolności jak i od strony równości. Chciałem wspomnieć na
przykład o temacie genetycznej modyfikacji żywności – znów może się wydawać,
że to nie jest temat polityczny. W Unii Europejskiej jest obecnie pomiędzy rządami
wojna wokół GMO. Połowa rządów UE jest za, połowa przeciw. W Polsce temat
w ogóle nie został upolityczniony, poza PiS-em który co jakiś czas udaje, że to dla
nich ważne i modli się na przykład w Częstochowie wspólnie z jakimiś organizacjami o to, aby nie było w Polsce GMO.
Chciałbym dokończyć swoją wypowiedź szerszym wątkiem globalizacyjnym. Pani doktor podjęła ten wątek na samym początku, wskazując na tych, którzy
są poprzez tę globalizację coraz bardziej wykluczani i na tych, którzy w jakimś
stopniu na niej wygrywają. Wydaje mi się, że należy podnieść ten dyskurs i to właśnie środowiska postępowe powinny wprowadzić globalizację na scenę polityczną,
gdyż nadal jesteśmy – i to trzeba powiedzieć jasno – zaściankiem debaty europejskiej i globalnej. Znowu – ani PiS ani PO niczym się w tym nie różnią, tyle, że jed ni są rzeczywiście z gębą wrzeszczącego Jarosława Kaczyńskiego, a drudzy
z uśmiechniętym panem premierem miłości Donaldem Tuskiem, ale w obu wypadkach, rządy tych dwóch ugrupowań kompletnie nie odnosiły się do kluczowych wyzwań, jakie stoją przed Unią Europejską, również odnośnie globalizacji.
Podsumowując, jest pewna szansa. Nie zgadzam się, że nie może dojść do
przemeblowania sceny politycznej w najbliższych latach, ale wiele zależy od tego,
w jaki sposób będziemy to przemeblowywanie prowadzić i jakiego języka będziemy
29
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
używać. Tutaj z pewnością mamy ogromny potencjał w wyjściu w pozapartyjne gry
i w wyjściu także do społeczeństwa obywatelskiego, bo mimo że zgadzam się, że
jest ono w Polsce niezwykle słabe, to tym bardziej powinniśmy jako polityczki i politycy dyskutować ze społeczeństwem w sposób intensywny.
BARTOSZ MACHALICA: Profesor Reykowski zredefiniował temat naszego
spotkania na: „co zrobić, żeby lewica wróciła do władzy”. Pozwolę sobie pozostać
przy tym kręgu. Wydaje mi się, że dyskutując na ten temat nie możemy abstrahować od tego, co wydarzyło się w minionym tygodniu w Sejmie. Mam na myśli zadeklarowaną przez rząd podwyżkę podatku VAT, która, jak wszyscy wiemy, uderzy
przede wszystkim w osoby o najmniejszych dochodach i nie może nie mieć swoich
skutków politycznych. Oczywiste jest, że teraz pełna odpowiedzialność jest po
stronie PO. Jak ktoś przewróci się na ulicy bo jest krzywy chodnik, to będzie to
wina PO, tak samo jeśli ktoś będzie miał kilkaset złotych mniej do wydania w ciągu
roku. Szczególnie, że ta zmiana może przynieść za sobą wzrost bezrobocia, a to jest
wskaźnik społeczny, który powodował już na polskiej scenie politycznej istotne
zmiany. Michał mówił tutaj o współczujących Torysach. Ci współczujący Torysi,
którzy doszli do władzy, wprowadzili plan „ratowania” finansów publicznych, który zaowocuje likwidacją sześciuset tysięcy miejsc pracy w sektorze publicznym. Pytanie brzmi, jaki będzie koszt jeśli chodzi o wzrost bezrobocia działań PO, szczególnie, że tego bezrobocia już nie wyimportujemy za granicę? Bowiem, jak powiedziałem, w Wielkiej Brytanii będzie ono rosnąć. To jest realny problem społeczny,
któremu lewica musi wyjść naprzeciw. W 2001 roku SLD doszło do władzy dlatego, że niejaki Leszek Balcerowicz dołożył milion nowych bezrobotnych. Taki był
efekt jego rządów. Chodzi o to, żeby lewica była w stanie obecnie kanaliz ować
gniew społeczny, który zapewne wybuchnie z powodu wzrostu bezrobocia. Już w
tym roku mieliśmy miesiące, w których bezrobocie liczone rok do roku rosło o 200
tys. osób. To jest pewna rzeczywistość społeczna, której skądinąd ważne spory
o krzyż nie zasłonią.
Co do wspomnianego tu tekstu Jarka Makowskiego, to rzeczywiście tekst
jest słuszny i mogę się pod nim podpisać, ale prawda jest taka, że ukazał się on
w określonym momencie, a jedną z ról tego typu instytucji, jak tej, na której czele
soi Jarek Markowski, jest właśnie tłumaczenie poczynań partii politycznych, które
stoją za tymi instytucjami.
Druga rzecz, to kwestia samych wyborów. Wybory były swego rodzaju
epilogiem do koncepcji LiD-u – pokazały, które podmioty polityczne tworzące LiD
są w stanie realnie istnieć na scenie politycznej, a które są już tylko wydmuszkami.
Oczywiście do tej drugiej kategorii przede wszystkim trzeba by zaliczyć SDPL
i PD. SDPL nie tylko nie był w stanie wystawić kandydata w tych wyborach, nie
był w stanie zebrać podpisów, ale nie był też w stanie zająć jasnego stanowiska co
do tego, jaką partię popiera. Partia Demokratyczna zdobyła się na stanowisko, że
30
Wrocław, 5.08.2010
popiera Bronisława Komorowskiego, ale sam Komorowski ani nikt z jego sztabu
nie był tym faktem w ogóle zainteresowany. To nie znaczy, że SLD powinno być
formacją zamkniętą. Tutaj w pełni zgadzam się z Darkiem Szwedem czy Maćkiem
Gdulą, że odrzucając jako koalicjantów partie, które są już archaiczne, które są wydmuszkami, trzeba otworzyć się na żywe ruchy społeczne czy też partie polityczne,
które do tej pory na dobre jeszcze nie zaistniały w polskiej polityce, jak na przykład
Zieloni. Są oni środowiskiem żywym intelektualnie, funkcjonującym nie dzięki dotacji z budżetu, lecz dzięki ideowemu zaangażowaniu członków.
Poruszono postać Włodzimierza Cimoszewicza. Moim zdaniem Cimoszewicz był od pewnego momentu swego rodzaju mitem budowanym przez PO
i dziennikarzy sympatyzujących z tą formacją. Problem PO polegał na tym, że
uwierzyło w ten mit, który sam stworzyło – mit Cimoszewicza jako głównego
rozgrywającego na lewicy, którym nie jest. Wybory zweryfikowały jego wpływy
w skali ogólnokrajowej.
Rafał Chwedoruk mówił o konieczności budowy swego rodzaju bloków
hegemonicznych od dziennikarzy poczynając a na partiach politycznych kończąc.
Moim zdaniem SLD rzeczywiście podjęło próbę odbudowy takiego bloku poprzez
wejście do gry o media publiczne, mówiąc cynicznym językiem. Najpierw było wejście do gry w porozumieniu z PiS-em. Teraz mamy sytuację, w której SLD uzyskało dwóch członków w Krajowej Radzie, co zapewnia im realny wpływ, gdyż żeby
podejmować jakiekolwiek decyzje w tej Krajowej Radzie trzeba mieć cztery głosy.
To jest realny polityczny sukces, bardzo istotny dla tej formacji. Natomiast pojawia
się pytanie – jak on zostanie wykorzystany? Przede wszystkim chodzi o to, żebyśmy
wszyscy patrząc w ekrany telewizorów widzieli realne efekty obecności SLD w mediach publicznych. Nie chodzi tu tylko o serwisy informacyjne typu „Wiadomości”,
„Panorama” itp., tylko o próbę stworzenia jakiejś lewicowej wizji świata. Nie jest
problemem to, że w telewizji publicznej wyemitowano takie filmy jak „Towarzysz
Generał” czy „Solidarni 2010”. Problemem jest, że lewica nie była w stanie poprzez swoich reprezentantów we władzach mediów publicznych doprowadzić do
publikowania lewicowych odpowiedzi na te filmy, lewicowego filmu biograficznego
o Jaruzelskim, czy też lewicowej narracji o żałobie po katastrofie w Smoleńsku.
Tego w telewizji nie było, ale na papierze już jest, bo „Krytyka Polityczna” wydała
całkiem ciekawą książkę. Chodzi o to, aby na przykład ją sfilmować.
RAFAŁ KORZENIEWSKI: Z jednym stwierdzeniem, które tu padło, zdecydowanie się nie zgodzę. To nie było tak, że nie było w tych wyborach poważnych różnic pomiędzy dwoma głównymi kandydatami. Takie różnice były, i o tym, jak bardzo poważne, istotne i głębokie one były, właśnie się przecież przekonujemy. Trzeba było po prostu nie chcieć tego dostrzec. Dla lewicy ważne jest to, że dla znaczącej, kilkunastoprocentowej grupy wyborców ten wybór okazał się zbyt małym wyborem, że chcieli wybrać coś innego. I znaleźli takiego kandydata. Przyznaję, że je-
31
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
stem tym wynikiem Grzegorza Napieralskiego trochę zaskoczony, nie tylko ja
zresztą. To duży sukces lewicy i duży sukces osobisty Grzegorza Napieralskiego.
To jest punkt startowy lewicy, natomiast lewica ma dzisiaj pewien kłopot. Rozwiały
się złudzenia związane z nadzieją na to, że PiS może być inny. Złudzenia, które
bardziej chciano mieć, niż była po temu jakakolwiek realna podstawa. Mówienie
dzisiaj o lewicy jako o potencjalnej partii zawiasowej, obrotowej, języczku u wagi,
który może coś tam przeważyć – dzisiaj jest to w praktyce nieporozumienie.
Ewentualna powyborcza koalicja, bo o niej jest mowa, może dotyczyć koalicji tylko
z PO, którą można zawrzeć lub nie, o ile oczywiście PO będzie jej chciało – i to
jest pewien kłopot. Ale to też jest pewne wyzwanie, żeby dokonać intelektualnej
pracy, żeby jeszcze przed wyborami siąść nad programem wyborczym i podkreślić
– to jest warunkiem ewentualnej wyborczej koalicji, a to jest naszym celem, ale
takim, do którego będziemy dążyć w bardziej długofalowej perspektywie czasowej.
Ale naszym warunkiem jest, to i to, aby wyborcy wiedzieli co z głosowania na
lewicę będą mieli praktycznie.
Nie wiem w jakiej perspektywie czasowej lewica może liczyć na to, że będzie tym głównym rozgrywającym, że będzie miała szanse na objęcie całości władzy. Na pewno nie będzie to perspektywa roku lub dwóch lat – co do tego możemy mieć pewność. Pewną próbą (tego, o czym mówiłem) były pytania jakie postawił Grzegorz Napieralski przed drugą turą wyborów. Tu zabrakło trochę konsekwencji, bo coś powinno było z tego wyniknąć – pytania zostały postawione, i jakieś odpowiedzi zostały udzielone, lecz nic z tego nie wynikło. Mam osobiście o to
trochę pretensji. Jest to jednakże próba właśnie takiego postawienia sprawy, ustalenia co jest naszym warunkiem. To były raptem trzy punkty, i to było zupełnie
usprawiedliwione charakterem wyborów prezydenckich. W przypadku wyborów
parlamentarnych ta lista powinna być znacznie dłuższa i znacznie konkretniejsza,
dotycząca zwłaszcza zagadnień ekonomicznych i społecznych w jeszcze szerszym
ujęciu. To jest to, co proponowałbym jako wniosek.
Koalicja z PiS to coś, co lewica dzisiaj powinna wykluczyć stanowczo, bo
to nie zostanie zaakceptowane przez elektorat. Zgubiłem jedno zdanie – na nim
skończę. Na Jarosława Kaczyńskiego w drugiej turze głosowała około 1/3 wyborców Grzegorza Napieralskiego. Gdyby powtórzyć dzisiaj drugą turę, z tej jednej
trzeciej, znaczącej dosyć części jego elektoratu, nie zostałby nikt. Prawie nikt nie
zagłosowałby na Jarosława Kaczyńskiego. Głosowano bowiem bardziej przeciw,
gdyż faktycznie były to głosy przeciwko PO, ale głosy usprawiedliwione tym, że Jarosław Kaczyński przybrał pewną pozę, którą wygodnie było uznać za prawdziwą.
Ale ona była tylko maską, która dzisiaj została już zdjęta i nie ma o czym mówić.
PROF. JACEK RACIBORSKI: Dyskusja jest frapująca i jeden wątek został mocno wyeksponowany, do którego jeszcze w dwóch zdaniach chciałbym się odnieść –
perspektywy i strategie lewicy. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Eksponowałem,
32
Wrocław, 5.08.2010
że SLD jest w sytuacji powyborczej główną siłą, która winna koncentrować wszystko co jest na lewicy, przesuwając się w kierunku centrum, zbierając również partie,
grupy mniejsze i większe, od Zielonych przez SDPL, Unię Pracy itd. Natomiast nie
można tak prosto dyskredytować tych różnych mniejszych i większych partii,
bowiem Zieloni 2004 to też partia malutka. Jestem po lekturze rozprawy
doktorskiej o tej partii i znam prawie wszystkich działaczy z imienia i nazwiska
i wszystkie wyniki od 2004 roku. Unia Pracy to też partia bardzo niewielka. Partia
Kobiet też nie odniosła wielkiego sukcesu. Pan Machalica mówi żeby trzymać się
z tym, co żywe na lewicy, a odrzucić te skorupy, tych starych itd., lecz te inne
propozycje, nowe, świeże, obywatelskie, też się jeszcze wyborczo nie
zweryfikowały, a te które próbowały wypadły dramatycznie słabo. Podkreślam coś
innego – pielęgnować, wspierać i przygarniać te wszystkie grupy, bo jest jeden
hegemon. Tu już nie ma rywalizacji. Tu wraca kwestia Cimoszewicza. Kiedy
podałem przykład tego powiatu hajnowskiego, to po to, by pokazać pewną małą,
skoncentrowaną, osobistą siłę. Natomiast Cimoszewicz ma pewne wpływy
symboliczne. Uważam, że wiele jego zachowań jest dla lewicy niekorzystnych,
łącznie z tym poparciem przed pierwszą turą, bo partie mają strukturalne interesy
i działacze partyjni winni rozumieć takie elementarne, strukturalne interesy, jak to,
że się wystawia swojego kandydata i się go wspiera dopóki ta gra ma określoną
logikę. Natomiast pomijając takie fakty, trzeba baczyć też na ludzi o sporej sile
symbolicznej. Przypominam, że w sondażach przedwyborczych, na długo przed
startem kampanii, uzyskiwał on jednak wyniki powyżej 20%. Jeżeli chcecie
zakwestionować, że takie sondaże to lipa, to nie możemy rozsądnie dyskutować.
Potencjał wyjściowy był bardzo duży. To, że potencjał Cimoszewicza, Millera
i Kwaśniewskiego gwałtownie maleje, to też jest oczywiste. Ale jeszcze jakiś
potencjał istnieje. Może być dezawuowany, może być wywoływany konflikt
w obrębie tej lewicy, bądź można nad tym przechodzić do porządku dziennego.
Postawa liderów lewicy winna być więc taka: „Apelujemy – popierajcie! Nie
popieracie – wasza sprawa. My idziemy dalej”. To jest taka strategia, która moim
zdaniem może otwierać dobre perspektywy przed lewicą.
ALEKSANDER ZIOŁO: Mam trzy konstatacje. Pierwsza jest prywatna – chciałem pogratulować panu doktorowi Chwedorukowi praktyki politycznej związanej
z tą kampanią. Druga rzecz – moim zdaniem Grzegorz Napieralski udowodnił, że
posiada zmysł taktyczny i polityczny. To nie jest polityk sezonowy, tylko facet, który żyje polityką i ją rozumie. Pokazał, że stoi przed wielką szansą. To, czy ją udźwignie zależy od trzech czynników. Po pierwsze – czy wymieni klub parlamentarny,
bo widać, że klub ten jest klubem przeszłości, zakorzenionym w uwarunkowaniach
lat 90., może wcześniejszych. Ci liderzy nie są już zakorzenieni lokalnie tylko
w Warszawie. Druga rzecz – czy uda mu się stworzyć skuteczny tandem
z Bartoszem Arłukowiczem? Myślę, że to by była wartość dodana dla SLD, która
33
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
mogłaby pozwolić przekroczyć 20%. Trzecia rzecz – czy uświadomi elektoratowi,
że szybka koalicja z PO doprowadziłaby SLD do roli przystawki, ponieważ obecnie
członkowie SLD – pokazują to względy towarzyskie – w większości bardzo łatwo
odnaleźliby się w PO i to mogłoby być zabójcze.
Co do samej kampanii, wydaje mi się, że PSL pokazał, że pomimo zakorzenienia lokalnego ich wrogiem był PiS, który odebrał im trochę elektoratu. Okazało się jednakże, że koalicja z PO tak samo ich wyniszcza, że dużo tego elektoratu
PSL w przyszłości swobodnie będzie głosowało na PO. PSL stoi przed realnym zagrożeniem wypadnięcia z Parlamentu.
Ostatnia rzecz – wydaje mi się, że ta kampania pokazała, że Sławek
Sierakowski przespał moment miękkiego wejścia do polityki jako lider. Wydaje mi
się, że koszty związane z wystawieniem kandydata przez „Krytykę Polityczną”
w tych wyborach były niskie i możliwe było wejście jako podmiot na rynek
polityczny bardzo łatwą drogą. Ludzie masowo i chętnie podpisywali się pod
listami poparcia. Nie trzeba było mieć dużej struktury żeby zebrać podpisy. Wydaje
mi się, że w ciągu najbliższych dwudziestu lat nie będzie już możliwości tak
łatwego wejścia do polityki. Grzegorz Napieralski ma szansę przyciągania tych
młodych lewicowych środowisk i budowania wokół siebie twardej polityki.
Istnieje też zagrożenie dla SLD związane z Palikotem. Przypominano dziś
postać Andrzeja Leppera i tych 15%. Palikot może realnie stworzyć partię antyklerykalną, wiecową, wyborczą, przy zasobach finansowych i wsparciu medialnym.
Rzeczywiście mógłby być przeciwwagą dla SLD, nie mówię, że na wysokim poziomie, ale powiedzmy 7%, i mógłby dzięki temu zostać wicepremierem. Jako koalicjant dla PO byłby dla nich znośny. W obecnej sytuacji jest to chyba największe zagrożenie. To byłaby partia stricte wyborcza – medialna kampania, duże miasta.
Ludwik Dorn pewnie obraźliwie powiedziałby, że Palikot to taki Lepper dla wykształciuchów, ale myślę, że krzyż pod Pałacem Prezydenckim i inne kwestie symboliczne sprzyjają takiej roli.
Bartosz Rydliński wspomniał rok 2001, gdy SLD było hegemonem i wydawało się, że będzie rządzić przez dwadzieścia lat. Dzisiaj PO stoi wobec takiego
samego wyzwania. To nie siła instytucjonalna czy rzeczywista PO, nie to, że objęło
wszystkie instytucje, tylko konflikty wewnętrzne, wzajemne animozje, ambicje, przy
braku tożsamości tej partii – bo okazuje się, że ta partia traci tożsamość – bardzo
szybko mogą ją zdegenerować mimo finansowania jej z budżetu państwa. Pałac,
Grzegorz Schetyna, Donald Tusk i ich wzajemne konflikty bardzo szybko mogą
zdegenerować PO. Partia o wiarygodności „od Sasa do Lasa” wykończy ich funkcjonowanie na scenie politycznej. Są słuchy o tym, że Borowski ma być kandydatem na senatora, a z drugiej strony PO kieruje umizgi do Giertycha – to pokazuje,
że to będzie stricte partia władzy bez tożsamości.
Ostatnia rzecz – młodzi w tych wyborach głosowali dość konserwatywnie, ale głosowali też za osobowością. Badania pokazują, że głosowali na
34
Wrocław, 5.08.2010
Kaczyńskiego a nie na Komorowskiego bo liczyła się osobowość i taka mdła partia
jak PO, która mogła zadowalać wyborców w 2007 roku jako antyrządowa, powoli
się wyczerpuje. Mobilizacja tych młodych wyborców wcale nie była tak duża.
Następna kampania na zasadzie „bo wszystkiemu winny jest PiS – głosujcie na
nas” już się nie sprawdzi. SLD ma dużą szansę ale jest też parę zagrożeń.
MACIEJ WIECZORKOWSKI: Zostało dziś poruszonych wiele bardzo istotnych
wątków. Chciałem powiedzieć, że zawsze mam kłopot z hasłem lewica. Musimy
ustalić, czy mówimy o lewicy czy o SLD, bo to nie zawsze to samo. Jako człowiek,
który uważa się za osobę o lewicowych poglądach, muszę powiedzieć, że przy tych
wyborach ponownie przeżyłem koszmar, który przeżywam już od wielu lat, kiedy
staję przed wyborem negatywnym. Tak było w mniejszym stopniu już w pierwszej
turze tych wyborów, bo głosowanie na Napieralskiego też w pewnym stopniu było
dla mnie wyborem negatywnym. Wyborem negatywnym nazywam głosowanie
przeciw komuś, nie do końca zaś za kimś. Wyborca lewicowy, jak ja, stanął przed
zupełnie dramatycznym dylematem przy drugiej turze. Musiał sobie odpowiedzieć
– czego bardziej nie lubię, co jest dla mnie bardziej niebezpieczne i groźne: czy zakazywanie parady równości czy sprywatyzowanie powietrza, którym będę oddychał
i wyrzucanie ludzi na bruk? Ostatecznie zagłosuję na to, co dla mnie mniej niebezpieczne. Żeby być lewicą nie wystarczy pojeździć na platformie podczas parady
równości. Trzeba dostrzegać realne, aktualne problemy społeczne. Bardzo bym
chciał żeby SLD było silną i mocną lewicą, ale mam pewien problem z SLD. Często odnoszę wrażenie, że o problemach społecznych dowiaduję się od polityków
PiS-u. Na dowód bardzo prosty przykład. W Warszawie i w wielu innych miastach
mamy narastający problem eksmisji z powodów ekonomicznych powstających
w wyniku zmian własnościowych, również reprywatyzacji, ale nie tylko. Poseł
Balicki około dwóch miesięcy temu organizował konferencję ze stowarzyszeniami
lokatorskimi. Radni PiS-u wypowiadali się już w tej sprawie, radni SLD jeszcze na
razie nie dostrzegli problemu.
Dlatego chciałbym przejść do najważniejszego w mojej ocenie wątku, który pojawił się w czasie tej dyskusji. Pani doktor wprowadziła dziś wątek najważniejszy – społeczno-ekonomiczny. To jest chyba istota problemu. Dopiero kiedy wynik
wyborczy przekłada się na możliwości rozwiązywania problemów społecznych możemy mówić o sukcesie Napieralskiego. Kiedy Napieralski będzie w stanie na podstawie swoich wyników wyborczych przeforsować jakąś ustawę, zablokować jakąś
ustawę antyspołeczną itd., wtedy można mówić o sukcesie. Czy tak się stanie? Mam
ogromne wątpliwości, bo nie wiem, czy 14% to wynik lewicy, SLD, czy wynik
Napieralskiego. O sukcesie, o którym niektórzy z państwa wspominali, możemy
mówić dopiero wtedy, kiedy przy pomocy tego wyniku zostanie rozwiązany choć
jeden problem społeczny. Na razie się na to nie zanosi.
35
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
Chciałem poruszyć ostatnią kwestię. Skaczę jak poparzony i dostaję amoku kiedy słyszę o silnej centrolewicy w środowisku lewicowych dyskutantów, bo
mam wrażenie, że silna partia centrolewicowa to jest największe marzenie neoliberałów. Zacznijmy rozmawiać o partii socjalistycznej, lewicowej, a przestańmy mówić o potworze jakim jest centrolewica, która leży tylko i wyłącznie w interesie partii neoliberalnych, bo nie będzie im po prostu przeszkadzać.
MICHAŁ SYSKA: Dziękuję wszystkim państwu, którzy brali udział w dyskusji
oraz wszystkim tym, którzy cierpliwie wysłuchali wszystkich głosów dyskusji. Na
zakończenie chciałem poprosić naszych panelistów o krótkie podsumowania.
DR MACIEJ GDULA: Chciałbym odnieść się do dwóch kwestii, które wydają mi
się bardzo istotne i co do których mam wrażenie, że nas mocno dzielą i interesują.
Pierwsza rzecz to koalicja z PiS. Jeżeli myślimy o przemianach sfery politycznej
w tym sensie, że wiemy, że wyniki w danym momencie niekoniecznie będą
pokrywać się z wynikami za pięć lat, jeżeli pamiętamy jak wyglądał wynik SLD i jak
szybko to stopniało, to musimy być też otwarci na zmianę w obszarze partii
politycznych. W tym sensie dziś rzeczywiście nie wyobrażam sobie koalicji z PiS.
PiS nie jest teraz jednakże partią polityczną tylko narzędziem pokuty Jarosława
Kaczyńskiego za to, że wystartował w kampanii. To nie jest partia polityczna. Ale
nie można z partii politycznych uczynić narzędzia pokuty przez pięć lat. PiS
rozpadnie się, jeżeli będzie działać tak jak do tej pory po wyborach. Wkrótce nie
będzie tak funkcjonował, jestem stuprocentowo przekonany. Kiedy mówię
o koalicji z PiS, nie wyobrażam sobie, że to będzie świetna koalicja, ale boję się po
prostu bezwarunkowej koalicji z PO. Boję się sytuacji, w której SLD po wyborach
w oczywisty sposób weźmie się pod rękę z Donaldem Tuskiem i będzie rządzić. To
będzie straszne, ja się tego rządu boję, bo wtedy na lewicy odrodzą się najgorsze
odruchy.
Drugi wątek dotyczy spuścizny po latach 90., także osobowej. Te wybory
były o tyle ważne, że postaci z lat 90. nie były kluczowe. Nikt nie oglądał się na to,
co powie Aleksander Kwaśniewski, Włodzimierz Cimoszewicz, czy Marek
Borowski. W pewnym sensie nastąpiła ucieczka do przodu. Te postaci są ważne,
więc to nie oznacza, że wszyscy będą się odwracać plecami do Aleksandra
Kwaśniewskiego czy będą w pierwszym szeregu ludzi, którzy chcą go postawić
przed Trybunałem Stanu. Teraz jest po prostu lepiej, niż było jeszcze kilka miesięcy temu, bo nikt nie myśli o budowaniu lewicy w perspektywie tego, kogo poprze
Aleksander Kwaśniewski, a komu poparcia udzieli Włodzimierz Cimoszewicz. To
przestało się liczyć. Te wybory są w dużej mierze nowym otwarciem, jeżeli chodzi
o myślenie o składzie osobowym na lewicy.
36
Wrocław, 5.08.2010
DR RAFAŁ CHWEDORUK: Nie dziękuję za gratulacje, bo nie mnie one się należą. Zbyt wiele w moim domu na naczelnych miejscach stoi książek Piotra
Kropotkina, Victora Grifuelhesa itd. Myślę, że nie powinien pan się przejmować
Palikotem. On jest po prostu nieautentyczny. Pewnie jako jedyny na tej sali słucham hip-hopu, zwłaszcza nurtu polskiego, nienawidzonego przez główny nurt
polskiej kultury. Zawsze jak widzę Palikota w telewizji, to przypomina mi się cytat
z jednego z warszawskich squadów hip-hopowych. Wybacz Michale, że
zdesublimuję poziom naszej debaty, ale cytat ten brzmi: „cham chamem na wieki
wieków amen”. To jest dokładnie wszystko co można powiedzieć na temat
Palikota.
Natomiast chciałem powiedzieć o dwóch kluczowych nieporozumieniach
jakie funkcjonują w tych środowiskach, które określają się jako lewicowe. Pierwsze
dotyczy wątku globalizacyjnego, a polega na utożsamieniu nowoczesności z globalizacją. Mechanizm tego bardzo dawno temu opisali Karol Modzelewski czy Tadeusz
Kowalik. Polska inteligencja z jej historycznym etosem zawsze była promodernizacyjna, zachodnia itd. W roku 1989 to, co przychodziło z Zachodu, automatycznie
traktowała jako uosobienie historycznej nadziei. Przyszedł neoliberalizm, neokonserwatyzm, czy jak byśmy tego inaczej nie nazwali. W ten sposób mądrzy, wykształceni ludzie uwierzyli, że XIX-wieczne stosunki pracy są postępem, że agresja
na inny kraj jest niesieniem pokoju i demokracji, byleby ją tylko nazwać niesieniem
demokracji i praw obywatelskich. Dotąd będziemy snuli bezsensowne rozważania
o centrolewicy, dopóki ten paradygmat się nie złamie. Nie wiem co jest dzisiaj
nowoczesnością. Była mowa o modyfikowanej genetycznie żywności itd. Nie wiem
co to jest, i to jest może przyczynek do jakiejś dyskusji na ten temat. Uważam,
odnośnie tego, co powiedział pan profesor Reykowski, że liberalne pojmowanie
wolności i równości jest dziś unieważnione. Idee z 1789 roku unieważniły się
w końcu XIX wieku, dlatego między innymi powstały ruchy robotnicze. To one
doprowadziły do pięcioprzymiotnikowego prawa wyborczego, to one dały
kobietom – nie feministki, a ruchy zdominowane przez robotników, przez tych
zwykłych „śrubokrętów” – prawa wyborcze. Można to sobie bardzo łatwo
sprawdzić w datach i decyzjach politycznych. Dziś globalizacja w jeszcze inny
sposób podważa demoliberalny kanon. Co do nowych ruchów społecznych,
których przedstawiciele są tu obecni – musicie znaleźć mechanizm wpływu na
ugrupowania głównego nurtu. Nie da rady zbudować Partii Kobiet czy Partii
Zielonych w ogóle. Natomiast da radę wrzucić temat, być może stać się frakcją
jakiejś formacji politycznej czy coś takiego.
Drugie nieporozumienie, dotyczące PiS-u i PO. Patrzymy wyłącznie przez
symbole, przez ten krzyż itd. Otóż PO, będę jej w tym sensie bronił, to jest partia,
która ma tożsamość. To jest partia thatcherowska, która wyrasta z tradycji angielskiego i amerykańskiego konserwatyzmu. Nie zgodzę się, że partia ta może zostać
uosobiona, choćby z tego powodu, z obrońcą demokracji i standardów obywatel-
37
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
skich w ich europejskim rozumieniu. Pan poseł Miodowicz bronił niegdyś standardów kampanii prezydenckiej z rzeczonym Cimoszewiczem i jak skutecznie obronił
czystość kampanii wyborczej. A pan Rysiek Sobiesiak z ministrem Drzewieckim?
Transparentność biznesu. O tym co oni robili pisał mniej więcej Hayek. Są też jednomandatowe okręgi wyborcze. Ich związek z ideą demokracji jest bardzo dyskusyjny. Każda elekcja jest plebiscytem, a plebiscyt niekoniecznie mieści się w prosty
sposób w europejskich standardach demokracji. Istnieje zróżnicowanie w tej materii, ale zdaje się, że Kaczyński trzyma żelazną ręką pięcioprzymiotnikowego prawa
wyborczego. Otóż kim tak naprawdę byli bracia Kaczyńscy? To są ludzie, którzy
trafili na prawicę tylko ze względu na antykomunizm. Jest taka znana anegdota. Nie
chcę wymieniać nazwiska, ale pewien bardzo znany polityk związany z PiS-em miał
być kandydatem prawicy na prezydenta. Nie został nim tylko dlatego, że jest ateistą
i wywodzi się z rodziny dawnej Polskiej Partii Socjalistycznej. Spójrzmy co zrobił
Kaczyński – on zabił tradycję ND-cką. Ona funkcjonuje już tylko tam pod krzyżem, w tej grupie kompletnie nieprzytomnych ludzi. Antysemityzm jest passé. Proszę spojrzeć na wczorajsze wystąpienie Giżyńskiego. Przedstawiciel PiS-u zarzuca
przedstawicielowi partii liberalnej antysemityzm. To jest nowa jakość. W tym sensie
odwołam się także do przykładu tej słynnej koalicji medialnej. Iluż było ekspertów
mówiących, że SLD zapłaci głową za tę koalicję, że to zdrada? I co? Wszyscy na
sali mówią, że wybory prezydenckie to sukces Napieralskiego. Gdzież są ci eksperci
od zdrady?
Po drugie jest casus Fico na Słowacji. Tamtejsza prawica jest momentami
dużo bardziej konserwatywna niż polska. To Fico skasował tę prawicę i dostaje regularnie co najmniej jedną trzecią głosów na konserwatywnej Słowacji. Poszedł na
wojnę z liberalnym establishmentem. Była na Słowacji kwestia ustawy medialnej.
To nie znaczy oczywiście, że wszystko można zawsze łatwo przenieść, ale to pokazuje, że nasze pojmowanie podziałów socjopolitycznych zostało zdeterminowane
przez elity tzw. III RP. Tu jest wszystko zdezaktualizowane. Dzisiaj możemy sobie
wyobrazić wszelkie koalicje, nawet PiS i PO. Zresztą gdyby do takiej koalicji doszło, w SLD powinny się otworzyć butelki z szampanem.
MICHAŁ SYSKA: Chciałbym podziękować naszym prelegentom. Jednocześnie
chciałem też powiedzieć skąd padł pomysł zorganizowania dzisiejszej konferencji.
Rajmund Niwiński, który jest współorganizatorem i wicedyrektorem Ośrodka
Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a, znalazł podczas remontu w domu starą
zakurzoną kartkę z 1990 roku. Było to pisemne podziękowanie od sztabu
Cimoszewicza adresowane swoim wolontariuszom za aktywność w kampanii prezydenckiej w roku 1990. Była tam między innymi mowa o tym, aby uzyskany wynik
kandydata SdRP to początek odnowy polskiej lewicy. Cimoszewicz otrzymywał
wtedy poparcie niższe o 4% niż Napieralski dzisiaj. Minęło dwadzieścia lat od powstania lewicy post-PZPR-owskiej w Polsce, gdyż w 1990 roku powstała
38
Wrocław, 5.08.2010
Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej. Chcieliśmy zastanowić się, czy możliwa jest „powtórka z rozrywki”, na ile te warunki są nowe, na ile ta sytuacja jest analogiczna. Stąd pomysł tej konferencji. Mam nadzieję, że udało nam się podążyć
w tym kierunku i poruszyć parę ciekawych wątków. Na koniec chciałem też
pokrótce zaprezentować kilka swoich własnych opinii.
Nie bez przyczyny pytałem się naszych gości o to, czy SLD jest w stanie
to zrobić. Tutaj chciałem nieco polemicznie odnieść się do kwestii stosunków
państwo-Kościół przytoczonej przez Bartosza Rydlińskiego. Nie jest do końca tak,
że SLD jest w tej chwili najbardziej wiarygodnym rzecznikiem świeckości państwa,
bo w momencie gdy Grzegorz Napieralski ogłasza postulat zerwania konkordatu,
kiedy SLD organizuje się w akcji w obronie przestrzeni publicznej przed dominacją
religijną, to w tym samym czasie prezydent Zielonej Góry z SLD każe odrąbać jednej z rzeźb postawionych przed zielonogórskim basenem pewną część ciała uzasadniając to swoim konserwatyzmem obyczajowym. W tym samym czasie, na stronie warmińsko-mazurskiego SLD pojawia się relacja z obchodów bitwy grunwaldzkiej, gdzie działacze SLD mówią, że byli pod wrażeniem inscenizacji, że bardzo cieszą się, że mogli uczestniczyć w celebracji wielkiego zwycięstwa polskiego monarchy Władysława Jagiełły, jak również w nabożeństwie, podczas którego biskup wypowiedział wiele ważnych słów na temat „zwycięstw przegranych”. Z jednej strony
mamy do czynienia z tym, że Grzegorz Napieralski – oraz grupa skupionych wokół
niego nowych, młodych liderów - jawi się jako polityk świecki, nowoczesny,
a z drugiej strony mamy ten problem na rożnych problemach lokalnych. Nie
chodzi mi o to, żeby w tej chwili napiętnować prezydenta Zielonej Góry czy innych
działaczy. Nie chcę się licytować, bo pewnie w 25 innych powiatach działacze SLD
rozpoczęli jakieś inicjatywy, które miały wydźwięk antyklerykalny. Chcę raczej
wskazać wewnętrzny problem SLD, który ma głębszą, historyczną genezę oraz nie
dotyczy jedynie stosunków państwo-Kościół. Sądzę, że reorientacja programowa
na wielu poziomach to dziś jedno z głównych wyzwań dla lidera SLD.
Chciałem też odnieść się do kwestii, którą poruszył Rafał Chwedoruk w
polemice z profesorem Reykowskim. To nie jest tak, że rywalizacja między PiS
a PO to rywalizacja między autorytaryzmem a wolnością pojmowaną na sposób
liberalny. Warto zauważyć – co podczas kampanii wyborczej w tym sporze o krzyż
niestety umknęło – że mamy nowego rzecznika praw obywatelskich. Jest nią pani
Irena Lipowicz, która jest o wiele bardziej konserwatywna niż nieżyjący pan
Kochanowski. Mało tego, jej związki z Kościołem są tak duże, że była oficjalną
przedstawicielką Episkopatu na różnych spotkaniach i jej poglądy w kwestiach obyczajowych są dużo bardziej fundamentalistyczne niż idee głównego nurtu PiS. To
nie kto inny jak senatorowie PO przyjęli w Senacie uchwałę w obronie obecności
krzyży w urzędach publicznych i w szkołach publicznych. Wydaje mi się, że środowiska lewicowe nie mogą dać sobie wmówić tej fałszywej alternatywy, że z jednej
strony mamy tradycjonalistów, a z drugiej świeckich modernizatorów. To jest fał-
39
Polska po wyborach, lewica przed wyborem
szywe. Maciej Wieczorkowski powiedział o problemie Warszawy, że SLD milczy
w sprawie eksmisji, a Warszawa – o tym pisał w ciekawym tekście Adam Ostolski –
jest pewnym laboratorium badającym jak mogłaby wyglądać koalicja PO i SLD.
Taka koalicja bowiem w Warszawie rządzi. To także jest sprawa do przemyśleń dla
kierownictwa Sojuszu.
Wydaje mi się, że profesor Reykowski zarzucił, że za mało mówimy
o tym, co lewica mogłaby zrobić jak dojdzie do władzy itd. Uczestniczyłem na
przestrzeni ostatnich dziesięciu lat w setkach dyskusji, w których brali udział ludzie,
którzy doskonale wiedzą co lewica powinna robić. Program lewicy jest jasny.
Problemem jest raczej to, który program lewica przyjmie jako swój – czy program
reprezentowany przez rzeczników tzw. centrolewicy, którzy identyfikują neoliberalną globalizację z nowoczesnością oraz uważają, że nie ma alternatywy, i że nowoczesna lewica musi obniżać podatki i redukować państwo socjalne ponieważ obrona tzw. wykluczonych czy robotników jest passé, czy też raczej będzie to program
próbujący stawić czoła globalizacji, który jednakowoż nie będzie programem archaicznym. Wydaje mi się, że rzecznicy tej nowej czy mitycznej centrolewicy nie dostrzegają, że dzisiaj środowiska, które upominają się o autentyczną lewicowość nie
chcą być wcale obrońcami dawnej klasy robotniczej, bo jej już faktycznie nie ma. W
momencie jednak, kiedy mamy do czynienia z protestem w sprawie krzyża, odbywają się happeningi w obronie na przykład pracowników hipermarketów. Sektor
usług – to jest właśnie nowy proletariat zglobalizowanego świata, to jest wreszcie
25% zatrudnionych w Polsce, którzy pracują na tzw. elastycznych warunkach zatrudnienia. Polska jest w tej chwili w Europie krajem, w którym przyrost ludzi zatrudnionych na elastycznych warunkach zatrudnienia, czyli pozbawionych ochrony
socjalnej i stabilności zatrudniania jest najwyższy w Europie. Nowoczesna lewica to
lewica, która dostrzega przemiany współczesnego kapitalizmu, potrafi dostrzec
nowe źródła społecznej niesprawiedliwości i zaproponować własne rozwiązania.
Dlatego moje jedyne zastrzeżenie do sztabu Grzegorza Napieralskiego –
a kibicowałem kandydatowi SLD w tej kampanii i pozytywnie oceniam uzyskany
przez niego wynik – polegała na tym, że zbyt rzadko była poruszana kwestia dostępności do usług publicznych, a mamy na przykład kampanię ZNP, która 10
sierpnia składa do Sejmu obywatelski projekt dotyczący budżetowego finansowania
przedszkoli. Projekt ten ma zmierzać do tego, aby każde polskie dziecko miało dostęp do przedszkola. Myślę, że w tych kwestiach lewica musi być wyrazista.
W grudniu 2008 roku razem z Rajmundem byliśmy gośćmi Kongresu
Partii Europejskich Socjalistów. W związku z tym, że było to kilka tygodni po zwycięstwie Baracka Obamy, zaproszono na ten kongres gości ze Stanów
Zjednoczonych. Był tam między innymi bodajże syn Galbraitha, paru polityków
Partii Demokratycznej, był też jeden z biografów Baracka Obamy. Obok posiedzeń
plenarnych odbywały się tam też mniejsze spotkania na konkretne tematy. Wybraliśmy workshop poświęcony kampanii wyborczej. Jedną z osób na podium wśród
40
Wrocław, 5.08.2010
prelegentów był gość z USA, który radził europejskim socjaldemokratom: „Nie nazywajcie siebie centrolewicą!. Dlaczego już w nazwie idziecie na kompromis? Na
kompromis idźcie później. Dlaczego robicie krok wstecz już definiując się?”. Jeżeli
używamy już w Polsce słowa centrolewica czy centrum, to należy przedefiniować
sens tego pojęcia w debacie publicznej. Jeżeli faktycznie pójście do centrum ma
oznaczać zgodę na dalszą liberalizację gospodarki i prywatyzację, to nie nazywajmy
tak tego. Jeśli zaś pójście do centrum ma na przykład oznaczać, że klasa średnia
oraz klasy niższe mają taki sam dostęp do dobrych usług publicznych, to jestem za
takim centrum.
Szanowni państwo, dziękuję za udział w naszym spotkaniu i zapraszam na
kolejne spotkania Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a.
41
Jarosław Klebaniuk
Demokracja wygrywa sposobem
„Wygrała demokracja” – z właściwą sobie błyskotliwością ogłosił
Bronisław Komorowski wieczorem 4 lipca. O dziwo, gotów byłem się z nim, wyjątkowo, zgodzić, nawet jeśli by traktować jego słowa literalnie, a nie jako przytyk
wobec rzekomo mniej miłującego demokrację konkurenta. Nie powiedział zresztą
nic odkrywczego. Demokracja otóż zawsze wygrywa. Gdyby nawet do wyborów
poszły tylko najbliższe rodziny obu kandydatów (w tym oni sami), a pozostałe trzydzieści osiem milionów odmówiło spaceru do odpowiedniego lokalu, to i tak by
wygrała. Nawiasem mówiąc przewaga bardziej poprawnego demograficznie zwycięzcy byłaby miażdżąca, zwłaszcza że koty nie mają czynnego prawa wyborczego
(szkoda – jestem przekonany, że głosowałyby na lewicowych kandydatów).
Frekwencja była oczywiście znacznie wyższa, jednak nie „wyjątkowo wysoka”, jak
sugerował Komorowski. Wszak 55 procent w drugiej turze to znacznie mniej niż
68 procent w decydującym starciu w 1995 roku, czy też 61 procent w 2000 roku.
Wprawdzie w wyborach parlamentarnych w Polsce frekwencja jest jeszcze niższa
i rzadko przekracza 50 procent, a wybory do parlamentu europejskiego zaszczyca
swoim udziałem mniej niż jedna czwarta uprawnionych do głosowania, ale to raczej nie siła owej tajemniczej demokracji, ale specyfika personalnego starcia i otaczającej go kampanii sprawia, że ponad połowa wyborców dokonuje doniosłego
politycznego aktu. Głosowanie na konkretną osobę, lub – częściej – przeciw niej
jest po prostu łatwiejsze: nie wymaga intensywnego abstrakcyjnego myślenia czy
wskazywania nieznanego kandydata (najczęściej pierwszego na liście) siły politycznej, od której trudno czegoś konkretnego oczekiwać po zazwyczaj mało konkretnych deklaracjach. Obaj panowie K. w czasie telewizyjnych debat obiecali natomiast całkiem sporo. Są też aż nadto znani z telewizyjnych wystąpień.
Na czym polega zatem zwycięstwo demokracji? Niewątpliwie ktoś zawsze
wygrywa. Zwycięzcą zostaje partia polityczna lub kandydat. Wyniki nie brzmią nigdy tak, jak wskazywałaby na to ich oczywista logika. Nie usłyszeliśmy w Dniu
Niepodległości naszego Wielkiego Brata: „W drugiej turze wyborów prezydenckich
spośród 30 milionów 833 tysięcy 924 osób uprawnionych do głosowania: 45,15
procent nie poparło żadnego z kandydatów (nie głosowało, oddało głos nieważny
lub pobrało kartę, ale nie wrzuciło jej do urny), 28,97 procent oddało głos na
Bronisława Komorowskiego, a 25,88 procent – na Jarosława Kaczyńskiego. Zamiast tego według medialnych doniesień każdy z kandydatów został poparty przez
około połowę wyborców. To mniej więcej tak samo rzetelna informacja, jak
42
Demokracja wygrywa sposobem
to, że „Dwie trzecie osób, które w pierwszej turze głosowały na Grzegorza
Napieralskiego, w drugiej turze poparło Komorowskiego, a jedna trzecia
Kaczyńskiego”. Bez podania, jaki odsetek zbojkotował rozstrzygającą turę wyborów, jest to zwykła dezinformacja. A co, jeśli na przykład połowa odmówiła poparcia któremukolwiek z nich? Nie, to niemożliwe – demokracja przecież nie polega
na wyrażaniu sprzeciwu wobec klasy politycznej. Ona ewidentnie polega na popieraniu kandydatów, sił, wizerunków, interesów, symboli i bohaterów. Nawet brązowy medalista wyborów prezydenckich wezwał swoich wyborców – zupełnie nielogicznie, choć zapewne w imię demokracji – do udziału w drugiej turze, a więc do
głosowania na któregoś ze swoich konserwatywnych oponentów. Nie wskazał, na
którego, zapewne nieznacznie zwiększając w ten sposób szanse tego, którego katoliccy duszpasterze nie namaścili w maskowanych świętym nabożeństwem, łamiących ciszę wyborczą niedzielnych przemowach do owieczek.
Dlaczego ponad 45 procent to mniej niż niespełna 29? Że nieobecni nie
mają racji? Że leniwi nie mają głosu? A może także te niemal 200 tysięcy wyborców, którzy oddali głos nieważny to element na tyle nieudolny, że nie potrafi krzyżykiem trafić w jedno (i tylko jedno) okienko? Dlaczego wybór pomiędzy kandydatem niezbyt kulturalnym, miałkim intelektualnie i zarozumiałym a kandydatem
o dyktatorskich zapędach, miałkim moralnie i fałszywym okazał się dla
najznaczniejszej części społeczeństwa przedsięwzięciem ponad siły? Otóż praktyka
rządzenia ich ugrupowań w latach 2005 – 2010 zasadniczo nie różniła się. Obie
prawicowe partie – konserwatywne obyczajowo (realizacja interesów Kościoła),
opowiadające się za fałszowaniem historii (IPN), sprzyjające najbogatszym
(podatki), chętnie utrzymujące silną pozycję służb specjalnych (CBA), odwołujące
się do nacjonalistycznej idei międzynarodowych wpływów (Afganistan) – wysunęły
kandydatów, którzy gwarantować mogli kontynuację dotychczasowej linii. Aktywni
politycznie wyborcy mogli mieć więc problem z wyborem „mniejszego zła”. Mogli
też nie czuć się dobrze pod jałową medialną presją. Jednak nie tylko oni składają
się na tą najliczniejszą, 45-procentową grupę, z którą wygrała demokracja.
Część uprawnionych nie bierze udziału w wyborach (i to dobrze pokazała
jeszcze niższa frekwencja w pierwszej turze) z innych powodów niż problemy decyzyjne w obliczu nadmiernej lub niewystarczającej różnorodności potencjalnych
sił czy kandydatów. Ludzie ci nie należą do licznej grupy pokonanych podstępem
politycznych kontestatorów, już to zniesmaczonych moralną ohydą alternatyw, już
to niedoreprezentowanych w swoich poglądach niezwykłych i dziwacznych. Przeciwnie – zamiast stanowić plewę demokracji, tę niedostrzegalną grupę pokonanych
jej tępo kręcącym się kieratem zaangażowanych politycznie ludzi – są jej niewidzialną chorobą, rakiem, który ją toczy, może nawet uśmierca, by pozwolić jej odżywać
po każdych wyborach, znowu i znowu. Media niechętnie tę przypadłość diagnozują, omijają jej przejaw w telewizyjnych i gazetowych relacjach, boją się przyznać, że
opiewają ludzi, których władza aż tak dalece nie wzbudza entuzjazmu. Czy czło-
43
Jarosław Klebaniuk
wiek wybrany przez 29 procent, z których spora część podejmowała decyzję z zastrzeżeniami, może i ze wstrętem, ma szansę być prezydentem wszystkich Polaków? Czy ta niemal połowa to niewidzialna samowykluczającą się masa, nie zasługująca na swojego „pierwszego wśród równych”? Dlaczego stanowią grupę – za
sprawą niewłaściwej techniki ankietowania – pomijaną w wynikach sondaży przedwyborczych (te mówią o procentach poparcia; wedle nich zawsze niemal wszyscy
chcą głosować)? Dlaczego ci ludzie nie głosują?
Przyczyny mogą mieć trojaki charakter: społeczno-kulturowy, sytuacyjny i
związany z cechami samych nie-wyborców. Pośród tych pierwszych wskazać można normę partycypacji politycznej, która obowiązuje w krajach o ugruntowanej demokracji, a także w tych regionach kraju, które historycznie rzecz biorąc rządzone
były w bardziej demokratyczny, pozwalający na większą aktywność społeczną sposób (w Polsce to obszar byłej Galicji). Także poziom urbanizacji odgrywa pewną,
choć dosyć niejednoznaczną rolę. Sprzeczne zależności wyjaśniane są przez dwa
konkurencyjne modele teoretyczne. Model mobilizacji przewiduje większą partycypację polityczną w dużych aglomeracjach. To ich mieszkańcy zajmują bowiem centralne pozycje w środowisku społeczno-politycznym, są lepiej poinformowani i politycznie aktywni, a także częściej rozwijają takie indywidualne cechy, które sprzyjają
głosowaniu. Alternatywny wobec niego model słabnięcia społeczności zakłada, że
to właśnie w małych zbiorowościach, charakterystycznych dla niedużych miasteczek i wsi, obywatele najlepiej wiedzą, skąd czerpać istotne informacje o politykach,
mają więcej nieformalnych kontaktów i spotkań, poświęconych między innymi rozmowom o polityce. W dużych miastach osobiste więzi między mieszkańcami słabną, polityka uprawiana jest w mniej personalny, abstrakcyjny sposób, a kwestie polityczne nie są tak bliskie codziennym problemom ludzi. Każdy z dwóch modeli
sprawdza się w innego rodzaju wyborach: w samorządowych frekwencja jest wyższa na wsi, zaś w parlamentarnych i prezydenckich – w miastach1.
Rozbieżne dane dotyczące frekwencji w miejscowościach o różnej wielkości populacji dosyć dobrze wyjaśnia oparty na założeniach Teorii Wpływu
Społecznego model Stephena Harkinsa i Bibba Latane’go. Według niego odsetek
głosujących w wyborach zależy od poczucia zobowiązania i odpowiedzialności za
wynik wyborów, bowiem spora część ludzi nie znajduje żadnej przyjemności w samym elekcyjnym akcie. Przekonanie o osobistej obligacji jest silniejsze, gdy mniejsza liczba osób jest zaangażowana w daną aktywność polityczną, a także gdy presja
(informacyjna i perswazyjna) ze strony „wpływowych” czy znaczących osób jest
silniejsza. Udział w lokalnej polityce maleje więc wraz ze wzrostem liczebności społeczności, który sprawia, że odpowiedzialność za wyniki jest bardziej rozproszona.
Natomiast w wyborach ogólnokrajowych frekwencja wzrasta wraz z wielkością
miasta, gdyż w tych większych – za sprawą większej liczby osobistych kontaktów ze
1
44
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
Demokracja wygrywa sposobem
znaczącymi osobami zaangażowanymi politycznie i większego nasycenia mediami,
choćby reklamą zewnętrzną – rośnie siła wpływu społecznego2.
Druga grupa czynników istotnych dla odpowiedzi na pytanie o przyczyny
braku uczestnictwa w wyborach określona może być mianem „potencjału mobilizacyjnego sytuacji wyborczej”. Są to więc te wszystkie elementy, które skłaniają
wzbudzają zainteresowanie obywateli wyborami i skłaniają do udziału w nich. Liczą
się więc: rodzaj elekcji (prezydenckie przyciągają więcej uwagi za sprawą prestiżu
urzędu i wyrazistości kandydatów), rozwiązania proceduralne (łatwość oddania głosu – w czerwcowych i lipcowych wyborach 2010 nie uczestniczyli choćby ci, którym nie podstawiono autobusu we wsi odległej od lokalu wyborczego; kary za nieuczestniczenie – choć te nie w Polsce), społeczno-polityczna sytuacja przed wyborami, kształt prowadzonej kampanii, aktualny stan świadomości i potrzeb obywateli3. Na szczególną uwagę zasługuje mała czytelność i/lub atrakcyjność programów
wyborczych. Jeśli oferta kandydatów czy partii jest bardzo podobna lub nie wychodzi naprzeciw potrzebom wyborców, to prawdopodobieństwo, że ruszą do urn
gwałtownie spada. Można przewidywać, że upodobnienie się programów, a zwłaszcza praktyki ustawodawczej kolejnych parlamentów w Polsce XXI wieku sprawi, że
w kolejnych elekcjach frekwencja będzie coraz mniejsza. Wyjątkiem są sytuacje, gdy
oczekiwana może być jakaś istotna zmiana, na przykład w wyniku pojawienia się
różniącej się od pozostałych siły politycznej, z której ludzie zaczną wiązać ponadnormalne nadzieje.
W naszym kraju istnieje zjawisko z zakresu „potencjału mobilizacyjnego”,
którego prawdopodobnie nie ma w innych państwach demokratycznych. Powszechnie znany jest fakt łamania ciszy wyborczej przez księży podczas niedzielnych mszy. Służą oni – jak się okazuje – nie tylko swojemu tajemniczemu szefowi
„w niebiesiech”, ale też demokracji, przy czym tej drugiej – łamiąc prawo, ale nie
narażając się przy tym na żadne konsekwencje karne. Podobno na początku lipca
2010 roku w niektórych parafiach ewentualnemu zagłosowaniu na niewłaściwego
z panów K. (tego podobno mniej prokościelnego, bardziej wysługującego się Imperium Zła) nadawano status grzechu ciężkiego z wszelkimi tego piekielnymi konsekwencjami. Demokracja zacierała swoje lepkie łapki, bo to oznaczało dodatkowe
głosy. Dla niej – ale też w dużej mierze dla polskiej polityki w ogóle – nie miało
znaczenia, czy wygra ten czy inny konserwatywny kandydat. Liczyła się tylko legitymizacja władzy, ów przerób „mięsa wyborczego” na abstrakcyjną polityczną stabilizację i konkretne kiełbaski dla Pałacu Namiestnikowskiego. Demokracja wygrała,
choć trochę inaczej, niż w niedzielę chcieli tego z ambon proboszczowie.
2
3
Harkins, Stephen, Latane, Bibb. (1998) Population and political participation: A social
impact analysis of voter responsibility. Group Dynamics: Theory, Research, and Practice, 3, s.
192-207.
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
45
Jarosław Klebaniuk
Trzecią grupę zjawisk pozwalających przewidzieć absencję wyborczą można określić jako cechy indywidualne. Chodzi tu o miejsce w strukturze społecznej,
poglądy i cechy umysłowości. Rzadziej biorą więc udział w głosowaniu osoby gorzej wykształcone, biedniejsze i należące do mniejszości etnicznych, religijnych i innych, przy czym zależności te są słabsze w Polsce niż w zaawansowanych demokracjach zachodnich. Co ciekawe, osoby o najwyższym poziomie wykształcenia
umiarkowanie często idą do wyborów; szansa na to zwiększa się, gdy są związani
z jakąś partią lub biorą aktywny udział w kampanii wyborczej4.
Jeśli chodzi o zmienne demograficzne, to największa absencja wyborcza
daje się zaobserwować w najmłodszym przedziale wiekowym (18 – 24 lata). Wyjaśniane to jest między innymi mniejszą stabilizacją życiową ludzi młodych i ich
większą ruchliwością w przestrzeni, a także mniejszym zainteresowaniem polityką.
W Polsce jest to także efekt preferowania przez młodzież takich wartości, jak miłość, przyjaźń i ciekawa praca, a także cynicznego obrazu świta polityki 5. Warto jednak zwrócić uwagę, że pośród różnych grup zawodowych uczniowie/studenci aż
do 2005 roku, po emerytach, stanowili grupę stosunkowo najliczniej uczestniczącą
w wyborach6.
Inną wartą uwagi właściwością różnicującą pod względem frekwencji wyborczej jest płeć. W USA partycypacja w głosowaniu począwszy od 1980 roku jest
nieznacznie wyższa u kobiet niż u mężczyzn, podczas gdy jeszcze w latach 60. i 70.
XX wieku kobiety rzadziej chodziły do wyborów. Zarówno ich coraz lepsze wykształcenie i rosnąca rola w życiu społeczno-politycznym sprawia, że również w lokalach wyborczych są lepszymi karmicielkami spragnionej głosów demokracji.
W Polsce różnice między płciami pod tym względem są wciąż jeszcze statystycznie
nieistotne7.
Mniejszą absencję wyborczą przejawiają także osoby działające w różnych
instytucjach formalnych, dobrowolnych zrzeszeniach, stowarzyszeniach i wspólnotach religijnych. Poczucie przynależności i związek ze wspólnotą, której członkinie
i członkowie wyznają podobne wartości i przejawiają podobne postawy, zapobiega
izolacji i alienacji, przyczynia się do zwiększenia wiedzy i wyrobienia sobie zdania
na temat aktualnych problemów politycznych8. Ponadto postawa liderów organiza4
5
6
7
8
46
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
Skarżyńska, Krystyna. (1996). Młode elity polityczne. Charakterystyka psychologiczna.
Studia Psychologiczne, 34, s. 45-59.
Cześnik. Mikołaj: Partycypacja wyborcza Polaków. 2009.
http://www.isp.org.pl/files/20145849250174351001263374709.pdf.
Cześnik, Mikołaj. (2002). Partycypacja wyborcza w Polsce w latach 1991 – 2001. W:
Radosław Markowski (Red.), System partyjny i zachowania wyborcze (s. 49-74). Instytut
Studiów Politycznych PAN. Warszawa.
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
Demokracja wygrywa sposobem
cji oraz presja społeczna wywierana przez innych skutecznie mobilizują do głosowania. Za przykład niech służą wspomniane już parafie katolickie: nie tylko ocena
i wskazanie kandydatów, ale sama zachęta do partycypacji płyną od duchownych
urzędników tych organizacji.
Trzeci rodzaj czynników pozwalających przewidzieć absencję wyborczą
stanowią psychologiczne charakterystyki jednostki. W modelu społeczno-poznawczej teorii działania Güntera Krampena podstawowe znacznie dla decyzji
o udziale w wyborach mają trzy grupy właściwości. Pierwsza to samoocena
politycznej skuteczności, a więc na przykład wiara w to, że jest się w stanie kogoś
przekonać do własnego stanowiska politycznego. Można ją utożsamiać
z wewnętrznym poczuciem kontroli nad zjawiskami politycznymi czyli
przekonaniem, że potrafimy efektywnie wywierać na nie wpływ, że w decydującej
mierze zależą od nas. Druga grupa właściwości związana jest z poznaniem
politycznym. Należą tutaj przekonania na temat polityki, szczególnie zaś zaufanie
do polityki i satysfakcja z niej. Trzecia grupa obejmuje formę internalizacji
politycznej czyli uwewnętrznienie wartości partycypacji wyborczej 9. Badani w 1994
roku młodzi (22 – 23-letni) Niemcy nieuczestniczący w wyborach w porównaniu
z uczestniczącymi mieli niższą samoocenę kompetencji politycznych, niższe
wewnętrzne poczucie kontroli w zakresie wpływu na politykę, mniejszą wiedzę
polityczną, rzadziej uczestniczyli w innych działaniach politycznych i nieco bardziej
ufali politykom10.
W Polsce osoby permanentnie niegłosujące także są mniej wyrobione politycznie (mają mniejszą wiedzę i kompetencje polityczne niż głosujące), nie wierzą
w swój wpływ na politykę, a uczestnictwo w polityce nie jest uwewnętrznioną przez
nich wartością. Jednak w odróżnieniu od niemieckich odpowiedników mają bardziej cyniczny obraz polityki i przejawiają niskie zaufanie społeczne. Ponadto niektóre ich cechy okazały się mieć kierunek odwrotny niż oczekiwano. Osoby niegłosujące w wyborach w 1991 roku w porównaniu z głosującymi były: mniej dogmatyczne (miedzy innymi rzadziej zgadzały się z twierdzeniem „Kompromis z przeciwnikiem to zdrada ideałów”), mniej psychologicznie sztywne (lepiej tolerowały
dwuznaczność, rzadziej i słabiej dyskredytowały ekspertyzy nie oferujące jednoznacznej odpowiedzi), mniej egalitarne, mniej nacjonalistyczne i mniej izolacjonalistyczne (mniej niechętne obcemu kapitałowi i osiedlaniu się w Polsce ludzi z Europy Wschodniej). W mniejszym też stopniu akceptowały niedemokratyczne przekonania w rodzaju: „Silny przywódca może zrobić więcej niż ustawy, dyskusje, konsultacje”. To ostatnie spostrzeżenie nie dotyczy jednak najmłodszych niegłosują9
10
Krampen, Günter. (1991). Political participation in an action-theory model of personality theory and empirical evidence. Political Psychology, 1, s. 1-21.
Krampen, Günter. (2000). Transition of adolescent political action orientations to voting behavior in early adulthood in view of a socio-cognitive action theory model of
personality. Political Psychology, 2, s. 277-297.
47
Jarosław Klebaniuk
cych, a u najstarszych – ulegało wręcz odwróceniu: byli bardziej niedemokratyczni
niż uczestniczący w wyborach. W żadnej grupie wiekowej głosujących od
niegłosujących nie różniły też: stosunek do cenzury i do ograniczania swobód
obywatelskich czy postawa wobec Żydów11.
Można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że osoby stale niegłosujące nie przyswoiły sobie ani normy uczestniczenia w wyborach, ani nie mają
takiego nawyku. Te, które deklarowały brak partycypacji w elekcjach w pierwszych
pięciu latach po przełomie 1989 roku były bardziej krytyczne wobec ówczesnego
porządku społecznego i politycznego, gorzej oceniały funkcjonowanie centralnych
instytucji państwa i nie miały do nich zaufania. Czuły się obco w demokratycznym
systemie, nie identyfikowały się z żadną partią czy ekipą rządzącą, a jeśli już wyrażały wobec kogoś sympatię, to byli to politycy spoza establishmentu, ostro krytykujący system. Ówcześni niegłosujący częściej deklarowali, że nie rozumieją polityki i są
zdezorientowani, a ponadto czuli się ogólnie zmęczeni, niezadowoleni, smutni
i z pesymizmem patrzyli na przyszłość. Nie wierzyli też we własne siły i brakowało
im wsparcia czy pomocy z zewnątrz12.
Pośród różnych klasyfikacji osób niegłosujących zwracają uwagę dwie:
jedna amerykańska, jedna rodzima. Na podstawie analiz przeprowadzonych w USA
wyróżniono pięć kategorii niegłosujących. Pierwsza to „wyalienowani” (alienated) –
odpowiadający opisowi polskich obywateli przestawionych we wcześniejszym akapicie. Druga – „niedoinformowani” (don’t knows) to ci, którzy uznali, że są zbyt słabo zorientowani w programach kandydatów i/lub sytuacji politycznej, by głosować.
Trzecia – „niepodłączeni” (unplugged) to młodzi ludzie, nie związani z żadną społecznością lokalną i nie zainteresowani polityką. Czwarta – „nerwowi” (irritable) to
ludzie w średnim wieku, dobrze zarabiający i dosyć dobrze zorientowani w polityce,
ale poirytowani sposobem jej uprawiania i uważający, że ich głos niczego nie zmieni. Wreszcie piąta kategoria – „bardzo zajęci” (doers) to wysoko wykształceni profesjonaliści, dobrze zarabiający, zainteresowani polityką, aktywni w lokalnych społecznościach, ale nieznajdujący czasu, żeby w dniu wyborów pójść do odpowiedniego lokalu i zagłosować13.
W Polsce wśród niegłosujących w wyborach 1993 roku Krystyna Skarżyńska i Krzysztof Chmielewski wyróżnili: „biernych niezadowolonych” – osoby o niskich dochodach, niskim poziomie wykształcenia, bez poczucia wpływu na politykę
i autorytarnie zorientowanych, oraz „zadowolonych, ale bez aspiracji politycznych”
– dobrze wykształconych, dobrze zarabiających, ale przekonanych o braku wpływu
11
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
12 Korzeniowski, K. (1994). Jacy Polacy systematycznie odmawiają udziału w wyborach.
Psychologiczna analiza zjawiska „non-voter”. Studia Psychologiczne, 1, s. 93-100.
13 Wróbel, Renata. (1997). Raczej bierni niż zbuntowani. „Rzeczpospolita”. Za: Człowiek a
polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
48
Demokracja wygrywa sposobem
polityki na ich sukces i powodzenie życiowe 14. Do tych dwóch grup niegłosujących
Janusz Czapiński po wyborach w 1997 roku dodał jeszcze jedną – „zadufanych”,
a więc tych, którzy uznali, że popierane przez ich ugrupowanie polityczna jest na
tyle silne, że poradzi sobie bez ich głosu. Pośród nich byli i tacy, którzy swojemu
potencjalnemu kandydatowi mieli za złe jakąś konkretną decyzję czy wypowiedź
i poprzez powstrzymanie się od głosowania dali temu wyraz15.
Przedstawione dane nie dają zintegrowanej i jednolitej odpowiedzi na pytania o przyczyny absencji wyborczej – te są bowiem różnorodne i złożone. Jednak wydaje się, że brak atrakcyjnej oferty ze strony partii i kandydatów, unikanie
uczestnictwa w relacjach społecznych o odpowiedniej mocy mobilizacyjnej, a także
alienacja polityczna – brak wiary w sensowność partycypacji, to w miarę powtarzające się z wyborów na wybory przyczyny pozostawiania kolejnych zwycięstw demokracji komuś innemu. Dopóki politycy nie zaczną adresować swoich programów
do ludzi i próbować ich nimi zainteresować w bardziej aktywny sposób, dopóty będziemy mieli takie przemilczane przez media zwycięstwa milczącej większości, jak
to 4 lipca, w którym obaj panowie K. sromotnie polegli. Cóż z tego, skoro demokracja jak zwykle sobie poradziła. Tym samym sposobem, którym w Polsce radzi
sobie od wielu lat.
LITERATURA:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej.
Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
Harkins, Stephen, Latane, Bibb. (1998). Population and political
participation: A social impact analysis of voter responsibility. Group
Dynamics: Theory, Research, and Practice, 3.
Skarżyńska, Krystyna. (1996). Młode elity polityczne. Charakterystyka
psychologiczna. Studia Psychologiczne, 34.
Cześnik,
Mikołaj:
Partycypacja
wyborcza
Polaków.
2009.
http://www.isp.org.pl/files/20145849250174351001263374709.pdf.
Cześnik, Mikołaj. (2002). Partycypacja wyborcza w Polsce w latach 1991 –
2001. W: Radosław Markowski (Red.), System partyjny i zachowania wyborcze.
Instytut Studiów Politycznych PAN. Warszawa.
Krampen, Günter. (1991). Political participation in an action-theory
model of personality theory and empirical evidence. Political Psychology, 1.
14 Skarżyńska, Krystyna, Chmielewski, K. (1994). Zostać w domu czy pójść na wybory:
różne uwarunkowania decyzji wyborczych. Kultura i Społeczeństwo, 3, s. 39-54.
15 Czapiński, Janusz. (1997). Typy osób niegłosujących. „Wprost”. Za: Człowiek a polityka.
Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
49
Jarosław Klebaniuk
7.
8.
50
Korzeniowski, K. (1994). Jacy Polacy systematycznie odmawiają udziału
w wyborach. Psychologiczna analiza zjawiska „non-voter”. Studia
Psychologiczne, 1.
Skarżyńska, Krystyna, Chmielewski, K. (1994). Zostać w domu czy pójść
na wybory: różne uwarunkowania decyzji wyborczych. Kultura
i Społeczeństwo, 3.
Bartosz Machalica
Cała władza w ręce Platformy1
Tak można najkrócej opisać wynik wyborów prezydenckich. Jeszcze żadna formacja po 1989 roku w Polsce nie miała tak wielkiej władzy. Owszem SLD
miał i premiera, i prezydenta, ale już na przykład z prezesem NBP był problem,
a w mediach, świecie nauki, idei i kultury panowała bynajmniej nie
postkomunistyczna hegemonia. Również w czasie, gdy prezydentem i premierem
byli bliźnięta jednojajowi, najbardziej opiniotwórczy dziennik i najbardziej opiniotwórcza telewizja komercyjna były bliźniaczo podobne w krytyce tego układu władzy.
Partia pełni władzy
Teraz Platforma bierze wszystko. Katastrofa smoleńska była dla PiS prawdziwą katastrofą polityczną. Politycy tej partii na pewno brali pod uwagę scenariusz, w którym przegrywają wybory prezydenckie. Przedstawiciele tego środowiska
mogliby wówczas okopać się jeszcze w takich instytucjach jak NBP, biuro
Rzecznika Praw Obywatelskich, IPN. Jednoczesna śmierć szefów tych instytucji
rozbiła te kalkulacje w drobny mak. PO bierze wszystko. Ostatnim bastionem
kontrolowanym przez środowiska opozycyjne wobec rządu są media publiczne.
I właśnie o media publiczne rozegra się pierwsza polityczna batalia po wyborach
prezydenckich. O jej wyniku zadecyduje zapewne postawa walczącego o życie PSLu. Na jaką kalkulację zdecydują się ludowcy? Niezależnie od odpowiedzi na to
pytanie wiemy już, że i bez mediów publicznych PO sprawuje w mediach
hegemonię. Każdy, kto oglądał debaty prezydenckie i przymknął oczy na
zachowania redaktor Lichockiej, nie mógł mieć co do tego wątpliwości. Tyle
telewizja i radio. A prasa? Wszystkie tygodniki opinii (“Polityka”, “Wprost”,
“Newsweek”, “Przekrój”, “Przegląd”, “Tygodnik Powszechny”) są życzliwe wobec
PO. W świecie dzienników załoga „Rzeczpospolitej” z każdym dniem podwyższa
umocnienia Świętej Trójcy. Tabloidy są bardziej elastyczne, chociaż redaktor
Warzecha również umacnia się w swoim mniejszym okopie. Generalnie takiego
poparcia medialnego jak PO w nowożytnej polskiej polityce nie miała jeszcze
żadna formacja rządząca.
Co zrobi z tym poparciem? Trudno powiedzieć, czy w ciągu swoich „500”
dni zdecyduje się na „konieczne reformy”, o które od lat upominają się dyżurni
1 Powyższy artykuł ukazał się 6 lipca 2010 roku na witrynie „Krytyki Politycznej”.
51
Bartosz Machalica
telewizyjni eksperci. Nie wchodząc w szczegóły, przypomnijmy, że chodzi
o wprowadzenie do końca konsensusu waszyngtońskiego. Tuskowi władza się
podoba i odda ją niechętnie. Stąd też jego zaangażowanie w ostatnie dni kampanii
tracącego w oczach poparcie Komorowskiego. Premierowi zaświtała wizja świata
po wyborczym zwycięstwie Kaczyńskiego. Świata, w którym przestałby być
premierem. Nie dlatego, że koalicja PiS-SLD-PSL przeprowadziłaby
konstruktywne wotum nieufności, zamieniając Tuska na Pawlaka. Na takie
współdziałanie byłoby za wcześnie. Ale zabawa pt. „Ustrzel Tuskowi jednego
ministra co tydzień” – proszę bardzo. Szczególnie jeśli wcześniej opozycja (do
której pewnie dołączyłby PSL) wymieniłaby sobie Marszałka Sejmu, przyspieszając
przyspieszoną i tak emeryturę polityczną przegranego Komorowskiego. Scenariusz
od którego dzieliło nas 2,5 pkt. proc. Scenariusz, który może wrócić, a którego
zwieńczeniem byłoby zmuszenie Tuska do podania rządu do dymisji i rozpisanie
przedterminowych wyborów parlamentarnych. Czyli powtórka z roku 2007.
Ludowcy raczej „na dzisiaj” nie zdecydują się na realizację tego scenariusza, ale po
wyborach samorządowych w partii może się zagotować.
Front Jedności Narodu i co mu zagraża
Tusk raczej będzie grał na zorganizowanie wyborów w terminie. Czyli
w czasie trwania polskiej prezydencji w UE. Po wejściu w życie Traktatu
Lizbońskiego i po zakończeniu rozpoczynającej się właśnie prezydencji belgijskiej
okaże się z pewnością, że prezydencja niewiele może. Jednak na pewno może się
skompromitować. PO w kampanii będzie grała strachem przed „kompromitacją
w oczach Europy”. Zbuduje po raz kolejny Front Jedności Narodu, który już raz
zadziałał w czasie euro wyborów, gdy na sztandary wpisano „Buzek na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego” – chcesz aby Polska była ważna, głosuj na
PO. Chcesz aby Polska była ważna i poważna – głosuj na rząd Tuska – tak bę dzie brzmiało hasło wyborów podczas prezydencji. Wyborów trudnych dla PO, bo
odbywających się w roku 2011. A większość ekspertów wyraża opinię, że budżet na
ten właśnie rok będzie jednym z najtrudniejszych w historii Polski.
Czy Platforma straci wówczas władzę? To już wróżenie z fusów. Scenariuszy jest bez liku. Jeden z nich ma duże szanse się ziścić i mocno osłabić pozycję
Tuska. Jest to mianowicie sojusz Komorowski-Schetyna. Jeden daje tandemowi
twarz i majestat, drugi wpływy w partii i rozgałęzioną sieć wpływów. Jeśli ten duet
dobierze sobie trzeciego tenora (Schetyna nie nadaje się na szefa PO), to scenariusz
zakładający, że Tusk straci władzę nie tylko w państwie, ale i w partii, wcale nie jest
taki nierealny. A wielu szeregowym działaczom nie bardzo się podoba, że przy
Tusku najważniejsze pozycje zajmują osoby takie jak Boni, Ostapowicz, Rostowski,
Bielecki, a w przyszłości jeszcze może kilku nowych, którzy z aktywem PO morza
wódki bynajmniej nie wypili. A tacy zawsze są podejrzani.
52
Cała władza w ręce Platformy
PiS z przyszłością, SD bez przyszłości
Walki o władzę w najbliższym czasie nie będzie w PiS-ie. Prezes
Kaczyński osiągnął wynik wymarzony. Czy pozostanie na lata hegemonem politycznym środowisk „na prawo od PO”? Wiele zależy od wyniku wyborów parlamentarnych. Jeśli PiS nie wróci po czterech latach do władzy, przegra ente wybory
z rzędu, to przywództwo Kaczyńskiego może zacząć kruszeć. Czy jednak wyobrażamy sobie PiS bez Jarosława Kaczyńskiego? Albo inaczej, czy wyobrażamy sobie
PiS z innym przywódcą niż Kaczyński, zakładając że ten oddaje je następcy z własnej nieprzymuszonej woli? Czy pucz w PiS-ie jest w ogóle możliwy?
W jednym z artykułów napisanych w trakcie kampanii stwierdziłem, że
klucz do zwycięstwa w wyborach ma Olechowski. W jakimś sensie miał, jego elektorat (a jeszcze w kwietniu Olechowski go miał) przyczynił się do ostatecznego
sukcesu Komorowskiego. Cały dramat Olechowskiego i Piskorskiego polega na
tym, że nie uchwycili momentu, kiedy można było ten elektorat z PO, za przeproszeniem, przehandlować. Po nim każde wycofanie się Olechowskiego byłoby kapitulacją niosącą ze sobą wybitnie mizerne polityczne profity. Olechowski z Piskorskim nie tylko ponieśli sromotną klęskę, ale nawet – używając adekwatnego tutaj
języka polskiego biznesu – nie potrafili skaszować swojego politycznego projektu.
A wracając na ciut wyższy poziom, po raz kolejny mogliśmy obserwować polityczną klęskę formacji ciut na lewo od PO, dla niepoznaki czasami nazywanej mianem
centrolewicy. Przedstawiciele polskiego establishmentu politycznego, medialnego,
a czasami nawet naukowego, są święcie przekonani, że wyborcy czekają na
powstanie takiej właśnie formacji. Za każdym razem wyborcy rozwiewają ich
nadzieje. Tak było w przypadku Partii Demokratycznej, kandydatury Henryki
Bochniarz, listy Porozumienie dla Przyszłości. Tak też skończyły się sny o potędze
Andrzeja Olechowskiego i Pawła Piskorskiego.
The Wind of Change?
Od „centrolewicy” przejdźmy do lewicy. Kończąc mój tekst przedwyborczy, postawiłem tezę, że „scenariusze dla lewicy nie są hurraoptymistyczne. Ale to
akurat nic nowego”. A jednak. Idzie nowe. Może scenariusze hurraoptymistyczne nie są, ale na lewicy powiało optymizmem.
Można powiedzieć, że Napieralski wziął swoje. LiD miał 13,1 proc. poparcia. Napieralski ciut więcej – 13,7. Nie o to jednak się rozchodzi. Od kiedy pa miętam w środowiskach lewicowych niezwiązanych z SLD popularna była teza, że
jeszcze parę lat i SLD wyginie jak dinozaury. Wymrze elektorat „lewicy mundurowej”. Mokotów zamieni się w dzielnicę japiszonów, a SLD zniknie z powierzchni
ziemi. Dzisiaj wiemy, że tak nie będzie. Napieralski przyciągnął do SLD najmłodszych wyborców. Odwrócił strukturę wiekową eseldowskiego elektoratu. Niezależ-
53
Bartosz Machalica
nie od tego, czy przyciągnięci przez niego młodzi wyborcy pozostaną przy SLD już
na stałe, SLD pokazało, że ma zdolność przyciągania młodych wyborców. To
zmiana jakościowa i jedno z najważniejszych przewartościowań w polskiej polityce.
Druga zmiana dotyczy przyciągnięcia przez SLD środowisk politycznych
innych niż secesjoniści z Sojuszu, znajdująca się na śmietniku historii Partia
Demokratyczna i zasłużona, ale słabiutka Unia Pracy. SLD umiał zbudować inny
blok sojuszy niż ten, którego wyrazem był LiD. Poparcia udzielili Napieralskiemu
Zieloni 2004 i Partia Kobiet. Korzyści z tego aliansu powinny być obopólne. SLD
może znaleźć klucz do wielkomiejskiego elektoratu – Sojusz i Napieralski mają
wyraźne problemy z pozyskiwaniem wyborców w dużych miastach. Zieloni i Partia
Kobiet mogą wejść do politycznej gry na poziomie samorządowym i krajowym.
Nie twierdzę, że są skazani na sukces. Ale alians z Sojuszem daje im na pewno nie porównywalnie większe szanse na polityczny sukces niż bloki typu Porozumienie
dla Przyszłości. SLD znalazł również – na razie na małą skalę – sposób na do tarcie do środowisk akademickich i intelektualnych, które trudno określić mianem
postkomunistycznych. Apel popierający Napieralskiego podpisali m.in. prof.
Magdalena Środa, prof. Bohdan Chwedeńczuk, prof. Jerzy Drewnowski, dr hab.
Piotr Żuk, czy współkierujący Ośrodkiem Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a
Rajmund Niwiński. To kolejna zmiana jakościowa.
Na razie to tylko kilka kroków SLD w dobrym kierunku. Czy będą kolejne? SLD pod przywództwem Napieralskiego może zamknąć się w gronie własnego
aparatu, wybierając przyszłość partii politycznej sekty. Może też – zawierając so jusz z Zielonymi i Partią Kobiet – otworzyć się na nowe ruchy społeczne (femini styczny, LGBT, ekologiczny), organizacje pozarządowe oraz środowiska akademickie i intelektualne. Doskonałą okazją będą jesienne wybory samorządowe. Napieralski umocnił się w partii, czy wystarczy mu odwagi, aby przeciwstawić się działającym w niej grupom interesu? A może będzie tkwił w błędnym kole: „Jesteśmy
słabi, bierzemy jeden mandat w okręgu, dlatego musimy na jedynce wystawić
sprawdzonego towarzysza, w efekcie nie pozyskujemy nowych wyborców, tracimy
starych, jesteśmy słabi, bierzemy jeden mandat w okręgu…” I tak aż do powolnej
politycznej śmierci. A może jednak przerwie to błędne koło?
54
Czy SLD zbuduje Dom Ludu?
z dr. Rafałem Chwedorukiem rozmawia Wojciech Załuska („Gazeta Wyborcza”, 5
października 2010)
WZ: (...) Jak ocenia pan szanse Grzegorza Napieralskiego? Jeszcze
niedawno postrzegany był jako przywódca-prowizorka. Po wyborach
prezydenckich zaczęto go traktować poważnie. Co decyduje o jego
„rynkowej" wartości?
RC: Jego atutem jest 14 proc. wynik wyborczy, ale przede wszystkim struktura
elektoratu. Poparł go nie tylko żelazny elektorat SLD, identyfikujący się z PRL
i dostrzegający w Sojuszu naturalnego dziedzica tamtych czasów, ale
i dwudziestolatkowie.
WZ: Czytałem gdzieś, że połowa tego 14 proc. elektoratu to ludzie bardzo
młodzi.
RC: Nie połowa, ale jedna piąta To ważne, ale nie najważniejsze, bo decyzje
wyborcze ludzi młodych są często przypadkowe.
W wyniku Napieralskiego najważniejsze było to, że udało mu się dotrzeć do osób
w wieku średnim, których do tej pory SLD brakowało. Dokonał tego, czego nie
dokonali ci, którzy mówili o modernizacji Sojuszu, pójściu do centrum.
WZ: Rozumiem, że dokładnie się pan zwolennikom Napieralskiego
przyjrzał...
RC: Tak. Widać pewną prawidłowość. W państwach Europy Północnej, gdzie
partie socjaldemokratyczne mają długą tradycję, poparcie dla nich wzrastało wraz z
poziomem urbanizacji, z bardziej liberalnymi więziami społecznymi. W naszej
części Europy jest po 1989 r. inaczej.
Jeśli spojrzymy na Czechy, gdzie łączne poparcie dla socjaldemokratów
i komunistów przekracza jedną trzecią elektoratu, czy na Słowację, gdzie Fico
dostał niedawno 35 proc. głosów, to tam ostoją lewicy jest przede wszystkim
prowincja – wieś, małe i średnie miasta. W większych miastach uzyskują –
proporcjonalnie – dużo mniejsze poparcie. Polskie wybory prezydenckie pokazały,
że Sojusz wpisuje się w tę środkowoeuropejską tendencję.
55
Rafał Chwedoruk
WZ: Nie wymiera wraz z PRL-owskim elektoratem, ale znajduje nowy. To
jest źródło obecnej siły Napieralskiego w partii?
RC: Tak.
WZ: Co ze składu jego zwolenników wynika dla programu SLD?
RC: To, że Sojusz powinien się koncentrować na kwestiach społecznoekonomicznych, bo ma poparcie ludzi, którzy w procesie modernizacji są „o krok
z tyłu", nawet jeśli trafią do wielkiego miasta.
Świetnie to widać w Warszawie. Napieralski miał tu bardzo dobry wynik na
Białołęce, gdzie mieszkają ci młodzi ludzie, których było stać na małe kredyty.
I słaby wynik na Kabatach, gdzie mieszkają ci z większymi mieszkaniami.
W Grecji, w Hiszpanii mówi się o pokoleniu 800 euro. W Polsce też zapewne
dojdzie do utrwalenia się zjawiska 800 euro, a więc powstania dużej grupy ludzi,
którzy będą spełniać oczekiwania systemu, będą elastyczni, będą znać języki,
pracować najpóźniej od 20. roku życia – a jednocześnie nikt im nie da kredytu albo
oni nie będą chcieli brać kredytu na 30 lat, zarabiając ledwie na przeżycie.
Frustracje tych ludzi będą narastać. I to jest przestrzeń dla partii lewicowej.
Zwłaszcza że zmniejszać się będzie stopniowo rola pokoleń, które socjalizowały się
w latach 70., 80. i na początku 90. Zwiększać natomiast tych, którzy dorastali w III
RP. Ich sposób myślenia będzie już inny, wolny od historycznych uwikłań. Pytanie,
czy SLD dotrwa do tej pokoleniowej zmiany.
WZ: (...) uważa pan, że elektoratem, w który Sojusz powinien celować, jest
ten przysłowiowy elektorat z Białołęki?
RC: Elektorat, który mieszka poza wielkimi miastami, a jeśli już w wielkich
miastach, to w Białołęce. Tam jest największy potencjał rozwojowy.
Sytuacja SLD przypomina sytuację PDS w Niemczech. Początkowo była to partia
NRD-owskich nostalgików ze wschodniego Berlina i Brandenburgii, głównie
zbliżających się do emerytury funkcjonariuszy aparatu. Udało jej się jednak dotrwać
do wielkich wstrząsów związanych z reformami, do kryzysu w SPD. I zaczęli do
niej dołączać studenci, młodzi uczestnicy berlińskiej kontrkultury, związkowcy.
Wybory prezydenckie pokazały, że SLD ma szanse powtórzyć skok PDS: od
nostalgii do partii klasycznie lewicowej w realiach XXI wieku.
56
Czy SLD zbuduje dom ludu?
Nie znaczy to jednak, że Sojusz może powtórzyć sukces z 2001 r. W Polsce –
z historycznych względów - nie ma miejsca na 30-40-procentową partię lewicową;
jest na 15-25-procentową.
WZ: Z czego – poza zmęczeniem sporem PO z PiS – bierze się to nowe
zapotrzebowanie na SLD?
RC: Z dwóch na pozór sprzecznych rzeczy – ale partie socjaldemokratyczne
z reguły są pełne sprzeczności. Z jednej strony dokonały modernizacji Europy,
z drugiej zaś bywają – pisał o tym w swojej ostatniej książce Tony Judt – partiami
broniącymi zdobyczy państwa opiekuńczego i wręcz konserwatywnymi. Tak było
i z kampanią Napieralskiego: tradycyjna lewicowość – mówienie o bezpłatnej
edukacji, podniesieniu płacy minimalnej – i posługiwanie się internetem, kojarzące
się ze zmianą cywilizacyjną i tak pożądaną w Polsce europejskością. Pogodzenie
tych dwóch porządków było głównym sukcesem sztabowców Napieralskiego.
No i jeszcze zaznaczenie swojej odrębności. SLD, które wpisywałoby się w logikę
sporu między PO i PiS po jednej ze stron, skazane byłoby na polityczny niebyt. (...)
57
Prof. dr hab. Jacek Raciborski – socjolog, kierownik Zakładu Socjologii Polityki
w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się zagadnieniami
socjologii polityki, instytucjonalnymi podstawami ładu politycznego oraz teorią
demokracji. Autor licznych publikacji na temat zachowań wyborczych.
Dr Rafał Chwedoruk – politolog, pracownik naukowy Instytutu Nauk
Politycznych na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu
Warszawskiego. Zajmuje się historia myśli politycznej i ruchów społecznych oraz
historią myśli socjalistycznej w Polsce i Europie. Autor książki Socjaliści
z „Solidarności” w latach 1989-1993 (2004).
Dr Anna Pacześniak – politolog, pracownik naukowy Instytutu Politologii
Uniwersytetu Wrocławskiego oraz współpracownik Centrum Badań nad Życiem
Politycznym (CEVIPOL) Wolnego Uniwersytetu w Brukseli. Zajmuje się
zagadnieniami udziału kobiet w polityce oraz europeizacji partii politycznych
w Europie Środkowo - Wschodniej. Autorka książki Kobiety w Parlamencie
Europejskim. Przełamywanie stereotypu płci w polityce (2006).
Dr Maciej Gdula – socjolog, pracownik naukowy Instytutu Socjologii
Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się teorią społeczną i teorią polityki. Autor
książki Trzy dyskursy miłosne (2009). Tłumacz i publicysta. Członek Stowarzyszenia
im. Stanisława Brzozowskiego oraz zespołu „Krytyki Politycznej”
Michał Syska – prawnik, publicysta, działacz społeczny. Dyrektor Ośrodka Myśli
Społecznej im. F. Lassalle’a oraz członek zespołu „Krytyki Politycznej. Publikował
na łamach m.in. „Gazety Wyborczej”, „Dziennika”, „Rzeczpospolitej”, „Trybuny”
i „Przeglądu”. Współautor i redaktor książki Ile ojczyzn? Ile patriotyzmów? (2007).
Dr Jarosław Klebaniuk – psycholog społeczny, pracownik naukowy Instytutu
Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Redaktor naukowy tomów Oblicza
nierówności społecznych oraz Fenomen nierówności społecznych (2007). Prozaik (publikował
m.in. w „Akcencie” i „Lampie”). Współpracownik portalu lewica.pl.
Bartosz Machalica – politolog i historyk. Publicysta, współpracownik tygodnika
„Przegląd”, felietonista „Krytyki Politycznej”. Publikował m.in. na łamach
„Rzeczpospolitej” i „Trybuny”. Współautor książki Europa w działaniu (2007).
Prof. dr hab. Janusz Reykowski – światowej sławy psycholog społeczny
i polityczny. Pracownik naukowy Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk,
wykładowca i konsultant wielu uczelni zagranicznych. Prezydent
Międzynarodowego Towarzystwa Psychologii Politycznej, honorowy członek
Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Autor licznych książek i artykułów
naukowych. Uczestnik rozmów Okrągłego Stołu w 1989 roku. Przewodniczący
Rady Programowej Centrum Politycznych Analiz.
Andrzej Ziemski – dziennikarz, publicysta, działacz społeczny. Redaktor naczelny
„Przeglądu Socjalistycznego”.
Bartosz Rydliński – politolog związany z Fundacją Aleksandra Kwaśniewskiego
„Amicus Europae”, doktorant na Uniwersytecie im. Kardynała Wyszyńskiego
w Warszawie.
Rafał Korzeniewski – działacz społeczny związany z Unią Pracy.
Aleksander Zioło – Warsztaty Analiz Socjologicznych.
Maciej Wieczorkowski – lekarz, aktywista społeczny i polityczny, alterglobalista,
działacz Inicjatywy „Stop Wojnie”.
Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a został
założony w 2005 roku we Wrocławiu jako niezależne stowarzyszenie, którego
celem jest upowszechnianie idei sprawiedliwości społecznej, pokoju, praw
człowieka
i zrównoważonego rozwoju. Patronem stowarzyszenia jest Ferdynand Lassalle
(1825-1864), twórca pierwszej partii robotniczej w Niemczech, który urodził się we
Wrocławiu i w tym mieście został pochowany.
Działania Ośrodka służą formułowaniu krytycznych refleksji
o współczesnym świecie i jego rozwoju oraz budowaniu ideowej alternatywy dla
postulatów konserwatywno-liberalnych i nacjonalistycznych, które dominują
w dzisiejszym dyskursie politycznym w Polsce.
Ośrodek realizuje swoje cele poprzez organizację konferencji, seminariów,
szkoleń i warsztatów, działalność badawczą, wydawniczą i publicystyczną oraz
kampanie społeczne.
Dzięki współpracy z lewicowymi fundacjami i instytucjami z innych
krajów OMS im. F. Lassalle'a bierze także aktywny udział w europejskiej debacie
politycznej i międzynarodowych projektach badawczych.
Broszura i zapis filmowy z konferencji dostępne również na:
www.lassalle.org.pl
Poland after the elections,
the Left before a choice
Written record of conference held on August 5, 2010
Edited by: Michał Syska
Translated by: Ryszard Chytrowski
The Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought
Wrocław 2010
Introduction
The year 2010 was filled with important and dramatic events. The
Smoleńsk air crash, the premature presidential election and the local elections
in Autumn have all left their mark on Polish political life. It is obviously too
early to pinpoint all the social and political consequences of those events. We
can however attempt at performing an analysis based on the results of the elections, the course of the campaign, the dominating themes in public debate and
its tenor.
On the 5th of August 2010, the Ferdinand Lassalle Centre for Social
Thought, supported by the Rosa Luxemburg Foundation, organised a panel
discussion in Warsaw, entitled “Poland after the elections, the Left before
a choice“. The renown politologists and sociologists Prof. Jacek Raciborski, Dr
Anna Pacześniak, Dr Rafał Chwedoruk and Dr Marciej Gdula have been invited to be the meeting's panellists. The goal of the meeting was to perform an
initial analysis of the presidential campaign and the results of the election, as
well as to evaluate their influence on the party system. The biggest focus was
put on the situation of the Left. Grzegorz Napieralski's result met with various
interpretations in post-election media commentaries. Some of the conclusions
formulated by publicists were often contradictory. That is why we decided to
take a closer look at the SLD candidate's campaign and try to indicate its outcome for the Left.
This publication contains a full written record of the debate, as well as
articles by Bartosz Machalica (politologist, publicist) and Dr Jarosław
Klebaniuk (social psychologist). These are supplemented by a fragment of an
interview with Dr Rafał Chwedoruk, first published in the Gazeta Wyborcza in
October 2010. I hope that this booklet will prove to be a source of knowledge
for those interested in Polish politics, as well as an inspiration to a proper discussion for leftist circles and a contribution to further, more in-depth analyses
of the situation after the elections.
Michał Syska
Director of the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought
61
Poland after the elections, the Left before a choice
MICHAŁ SYSKA: I would like to welcome everyone on behalf of the Ferdinand
Lassalle Centre for Social Thought, the organiser of today's meeting dedicated to
a summary of the presidential election in Poland. The meeting is part of a project
undertaken by the Centre with the cooperation of the Rosa Luxemburg Foundation. I would like to welcome the meeting's panellists who decided to participate in
today's discussion and tell us about the outcome of the election and the prospects
for Polish political life. I would like to welcome Dr Anna Pacześniak, a politologist
from the Wrocław University, Prof. Jacek Raciborski, a sociologist from the University of Warsaw – whom I am sure you are perfectly familiar with – someone you
know as well: Dr Maciej Gdula, sociologist from the University of Warsaw, member of the Krytyka Polityczna editorial team, and Dr Rafał Chwedoruk, politologist
from the University of Warsaw, a renowned political commentator. We have organised this meeting because we wished to discuss the aftermath of this year's presidential election. We would like to find out the meaning behind the results and
what they tell us about contemporary Poland, Polish political life and Polish society, as well as the prospects of the Polish Left. The Ferdinand Lassalle Centre for
Social Thought is a leftist association which aims at conducting analytical and programme work for the Polish Left. That is why the future fate of leftist circles and
of all political movements which refer to the ideas of democracy and egalitarianism
is in the centre of our focus. Today's meeting is not meant to be an academic lecture. Through exchanging opinions with the panellists we would like to encourage
you to share your own views on the subject. Our meeting is being recorded and
will be available in video format on the Internet. We are also planning to publish
a written record of our conference, as was the case with almost all of our previous
conferences. This will allow the further sharing of our conclusions with the wider
intellectual circles associated with the Left.
I would like to begin with the following matter: politologists analysing
East-Central European parties point out that the dominant socio-political divisions
in our part of the region, as well as in the whole of Poland, are ones based on cul ture and history. The division to the post-Solidarność and the post-communist, as
well as the cultural division to modernists and traditionalists was the main axis of
political differences in Poland after the year 1989. I would like to ask you the following question: are these two socio-political divisions still dominant after twenty
years of transformation? Were the latest presidential elections in any way different
from the previous ones? Were there any changes in the behaviour of the electorates
or in the electoral appeals of the political actors? Or perhaps these elections were
similar to the ones we have seen during the last twenty years?
PROF. JACEK RACIBORSKI: I am not sure whether the post-communist division mentioned in your question is a socio-political cleavage in the sense of Lipset
and Rokkan. Cleavages according to Lipset and Rokkan are very deep divisions
62
Wrocław, 5.08.2010
within a party system and within the electorate, ones shaped throughout history,
usually in several intercrossing dimensions. The idea to call the division we
observed in the '90s in the political scene a post-communist one, and treat it as
a socio-political cleavage in the sense of Lipset and Rokkan, came from Mirosława
Grabowska. But it is a bit controversial, especially when it comes to the actuality of
this division. The original conception was based on the opposition between
primary economy (agriculture) vs. secondary economy (industry) and between the
owners and the dispossessed. Out of these oppositions came the conflict between
the working class and the owners, a division typically structuring the political scene
of Western Europe – social democratic parties on the one hand and bourgeoisie
parties on the other. The second dimension is a religious one. The Reformation
and Counter-Reformation also contributed to the forming of divisions between
parties. The other dimension relates to the centre vs. the peripheries. The townvillage division is one of its variations. These are the cleavages formed between
parties in Western Europe. In Poland during the first ten years of democracy there
were different grounds for a division. Sociologists empirically proved that those
who supported the Round Table, some of whom voted for the communist
coalition while others for the “Solidarność”, remained in these two options. In the
1990 elections they voted for Cimoszewicz and later for SLD in its future
variations. The stability of voters within these options was very strong. There was
a substantial shift within the electorate between parties from the post-solidary
option, especially since the scene changed, but one rarely left a given option
entirely. This division started to fade radically at the end of the '90s with the 2000
elections only further weakening it. In the first round of the elections Kwaśniewski
received 54% of votes, which showed that – if we stick to the expression – postcommunism emerged victorious. This division became outdated, but while it lasted
it was very convenient for SLD. In 2005 the main opposition formed between PO
and PiS. Thus the Left became marginalised. In the 2005 elections, as well as,
paradoxically, in the 2010 ones, there was a certain reconciliation of the PRL. Lech
Kaczyński said it was not all bad, while in 2010 Jarosław Kaczyński kept saying
good things about Gierek. But the post-communist division is definitely history
now. What other divisions took its place? It would take too long to dwell on the
subject. Perhaps I will talk about it more sometime later into the discussion. My
thesis for this part of the meeting is that the division between post-communism
and post-solidarity is no longer valid. It never appeared in other countries of EastCentral Europe, even at the beginning of the transformation.
MICHAŁ SYSKA: Then allow me to ask the following question to the other panellists: what was the main axis of dispute in this campaign? Was it a real political
dispute or rather a symbolic one? What criteria made the voters gather around the
two main actors? Were all the voters looking for a common idea when they de-
63
Poland after the elections, the Left before a choice
cided to vote for a given candidate or were the motivations within each candidate's
electorate different?
DR ANNA PACZEŚNIAK: I would like to comment on what was said by Prof.
Raciborski and on the question of the socio-political divisions which we could witness during the presidential election. I believe the problem is that it is hard to observe such divisions in the presidential election. The other problem is that we have
social divisions in Poland which are often ignored by the political elites, as well as
political divisions which are often alien to the citizens. A socio-political division,
whether as understood by Lipset and Rokkan or by Batolini, is still nowhere to be
seen in Poland. Perhaps this is one of the factors explaining the fact that more than
half of Polish voters, or sometimes even less, do not participate in the elections. As
for the elections themselves – I do not wish to speak for everyone – but I person ally think it is obvious that the debate was very symbolic, since no real problems
concerning Polish society were present. There is a theory saying that perhaps we
should start talking about a new socio-political division, a fifth type of of sociopolitical cleavage between losers and winners. In Western Europe we have the
losers and winners of the globalisation, while in Poland we have the losers and winners of the transformation. These losers and winners of the transformation easily
merge with the losers and winners of globalisation or contemporary changes. It
seems that neither one of the candidates in these presidential elections tried to represent the interests of these groups. We have to wait and see what happens during
the parliamentary elections, but I do not think it will be much different.
MICHAŁ SYSKA: Many issues and questions have already been brought up and
I think Rafał Chwedoruk and Maciej Gdula are ready to answer some of them.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: I think we expect to witness a great breakthrough,
a revolution, great changes etc. In the age of historical politics we easily fall prey to
a certain pathos and in each election we see a huge change and breakthrough. It is
not that this so-called post-communist division – putting aside the methodological
complexities of the term – is gone, or that it still operates. It is simply becoming
one of the many divisions in Polish society. The conservative Right near Zamość
has strong support because those lands once belonged to the Zamoyski Ordinate
and the peasants were treated better there than in the other village a couple of kilo metres away. The post-communist division will share this fate. In the post-Gierek
towns SLD will be likely to get more support, whereas PiS will be more popular
among those who live in suburbs built by PAX. This is a certain norm. Our society
is quite numerous and it is hard to mark a single line of socio-political divisions.
Still, I absolutely agree with the thesis concerning the dominance of symbolic content over real problems in the current presidential campaign. The scenes
64
Wrocław, 5.08.2010
we are witnessing at the Presidential Palace concerning the cross are simply
a parody. Social life along with its challenges is completely distant from what is
happening in the centre of Warsaw. The whole dispute actually involves only
a small margin of both sides. The division to PO and PiS is a bit misleading. PiS is
in one faction with the Tories, though they definitely have more in common with
the German CDU, which in turn shares one faction with PO. Sooner or later some
real changes will take place. But if this presidential campaign is to tell us one thing,
than to me it has to do with the fact that almost half million voters switched from
Napieralski to Kaczyński in the second round. Two years ago no one would dare to
foretell such a switch. I believe that the process of thinking about politics will
undergo gradual economisation. An increasing percentage of voters will think from
the point of view of their wallet. Perhaps this – sadly – forgotten fridge from the
previous campaign was a sign of things to come. Flat tax does not pay off. What is
interesting, most PO voters do not accept flat tax.
Please note – after a few weeks we can see that we have more socialists
than we can actually make use of. I was under the impression that during the presidential campaign PO and PiS applied for membership in the Socialist
International, if not even somewhere further on the left. I am carefully paying attention to the comments on the situation with the cross and I have noticed that,
especially among Polish publicists, we now have more people who are anti-clerical.
How come the same people who considered the concordat to be a marvellous
modern solution, who believed the anti-abortion act to be a sensible consensus
between the two sides of the dispute, are today irritated by the cross appearing in
public space? A cross in a national institution is fine, but a cross in the street is
a tragedy and a transgression of all standards. Putting aside elements of hypocrisy
among many commentators, I think that this shows that our consciousness is shifting to the left, in a cultural and – as I have said before – socio-economic dimension.
One thing caught my attention in the way the main formations were conducting their campaigns. Perhaps this is a partial answer to the first question. I believe that this campaign was to a certain degree representative of the German 2060-20 policy, according to which there is 20% of those who are satisfied, wealthy
or who believe they are wealthy, then there's 20% of those whom one could call
excluded, and a diversified 60% which have the decisive voice concerning politics.
The strength behind PO comes from the fact, that the 20% of satisfied citizens
is loyal to them. Please note that the strength of the Scandinavian Social
Democracy and the dominance of historical parties in Scandinavian countries was a
result of the fact that the bourgeoisie was deeply divided in their political
preferences while industrial workers all voted for the same formations. The
situation in Poland is completely contrary – 20% is unified, while the remaining
60%, let alone the 20% of excluded citizens, differ in their preferences.
65
Poland after the elections, the Left before a choice
DR MACIEJ GDULA: I have to admit that I found these elections very interesting despite the two main candidates being very similar to each other. They were
trying to convince everyone that they stand for harmony, that they want unity and
that they are moderate. At the same time, apart from that official image, they were
fighting to expose one another. Both PO and PiS tried to show that the other party
is lying. Thus this was not a very amiable campaign, since PO tried to show that
Jarosław Kaczyński has not changed, while Jarosław Kaczyński claimed that PO is
not moderate and that it will make a number of radical decisions which will influence the lives of Polish citizens. I do not agree that the campaign was strictly symbolic. I believe this was the best campaign in ten years from the point of view of
the Left and leftist postulates. One of the main issues in the dispute had to do with
the privatisation of health care and access to public goods. There was a hot debate
on these subjects and I think those who opposed the privatisation emerged victorious. We will have to see what happens next. But I do think that the debate on this
subject had a positive outcome.
The other thing regarding the campaign is that the censorship concerning
the subject of Afghanistan has been broken. This is a fundamental change, a real
breakthrough. There was an unofficial censorship regarding matters of the Polish
involvement in the Afghanistan conflict. One could not talk about it. The papers
did not allow articles on the subject, general editors removed them and even if
journalists wrote about it, they could not publish them or published them a year
later at best. Unfortunately we have PO to thank for this change, despite the fact
that PO wants Poland to leave Afghanistan simply for financial reasons. But I find
this a huge change for the better.
The third issue has to do with moral postulates. In vitro was one of the
main issues during the first round of the election. I could not believe my eyes when
I saw Monika Olejnik ask Jarosław Kaczyński about in vitro, forcing him to clearly
state his view on the matter. This was something new. I think that PO and PiS get ting closer to each other helped Grzegorz Napieralski being quite successful in the
campaign. I was very sceptical towards Napieralski and had other candidates in
mind. I thought it was a lost cause. But in a way this election proved to be good in
that it cleared the atmosphere and enabled a completely new start for the Left.
Grzegorz Napieralski emerged successful not only because of his result or because
he kept saying he was good, but also because he contributed some important issues
into the public debate. In vitro, the church and state relations – these crucial issues
encouraged people to vote for him.
To sum up, these elections were very interesting and in a way positive for
the Left. Even if the final result was not terrific and the division to PO and PiS was
in a way reinforced, there have appeared some very important issues in the public
debate, while in some of them, especially the matter of Afghanistan, we witnessed
a breakthrough.
66
Wrocław, 5.08.2010
MICHAŁ SYSKA: Maciej touched upon the issue of the Left participating in the
election. You said that during the campaign, Grzegorz Napieralski added a number
of leftist problems into the debate. But was it really Grzegorz Napieralski who did
this? I personally think these issues were introduced by other political actors, with
Napieralski simply accepting them as his own. His strength was based on the fact
that he consequently addressed them. But it was not the Left which introduced
these ideas. In vitro, parities, separating church from state – these issues were
brought up in the debate by non-party political and social life groups and not by
leftist parties.
That is why I wish to ask you about Napieralski's voting result. What
made it turn out the way it did? Was it only that people were bored with the two
main and in many ways similar offers and were looking for an alternative? Or perhaps it was the result of a successful policy on behalf of SLD and the candidate
himself? Were some other factors at play?
The third issue, briefly mentioned by Rafał – I hope he will elaborate
upon it in a moment – has to do with the structure of Napieralski's electorate. Who
voted for Napieralski? There are many interpretations to this. The editor in chief of
Newsweek wrote that Napieralski's electorate is a typical liberal electorate. The
young people who voted for Napieralski are the real liberals, though no one ever
explained it to them. They are cheated into thinking they are leftist, but they are
nothing but liberals. So who really are they and what made one-third of them decide to vote for Kaczyński?
DR ANNA PACZEŚNIAK: I wish to answer the first two questions. I believe
that the answers can be found in the questions themselves. I agree that many liberal-moral issues were introduced by non-party organisations, and perhaps this is
why a group much larger than one would expect decided to vote for Napieralski. It
is nothing new that the fact that the “O” in PO stands for “obywatelska”, that is
“civic”, does not mean that it is indeed a civic movement of any kind. Although
SLD and Napieralski was not the candidate that leftist, non-party, circles hoped
for, who should we vote for instead? Should we refuse to vote at all? I am not saying that voting for Napieralski was an act of desperation, since he showed a lot of
energy and proved that he was able to introduce some new issues into the public
debate or at least claim them as his own. We are still talking about moral, worldview issues. As for leftist socio-economic postulates, it was Kaczyński and PiS who
brought them into their campaign, not SLD.
PROF. JACEK RACIBORSKI: I beg to differ. I believe these elections were
dominated by party preferences. Please note that the results of the main candidates
were very similar to the typical popularity of their parties. This includes SLD. Long
before the elections I made a bet with Jerzy Wiatr, saying that Jerzy Szmajdziński
67
Poland after the elections, the Left before a choice
will be third. And he would have been third. Perhaps he would have had a slightly
lower result than Napieralski, but that is not certain. Perhaps he would be able to
find other supporters. When the polls started to indicate that there was going to be
a second round, the number of votes for Napieralski increased. The main threat
was that the voters would decide that the real choice is only between Kaczyński
and Komorowski, which would make everyone else become marginalised.
Napieralski was successful because he managed in time to convince the voters that
the first round would not be decisive so everyone can vote according to their initial
preferences, and not strategically. But Napieralski was not really successful in the
election, since his result was similar to that of LiD. Lepper in 2005 had an identical
result when you look at the percent of votes, since in numbers Napieralski had
50.000 more votes. One can provide more arguments for the thesis that
Napieralski's result was formed in 2005 and that it is not a progression. But
Napieralski's real success was after the elections. The recognised fact is that
Napieralski was successful. That is why he really is successful, since his victory became a social fact. This definition was picked up by the mass-media, leftist and
rightist publicists etc. This really made Napieralski successful, whereas the result itself was the same as SLD's. I wish to stress this. Despite of what is commonly being said, the presidential election was mostly about party preferences. That is my
main thesis.
Dr Chwedoruk mentioned that it is astounding that a half million of
Napieralski's voters chose to support Kaczyński in the second round. I do not
know whether it really was a whole half million. There are shifts in electorates in all
directions, even between voters of Komorowski and Kaczyński from the first
round. In 2005 20% of Borowski's voters supported Lech Kaczyński even though
Borowski himself chose Tusk. Now the shift from Napieralski to Kaczyński was
similar, but one must note what is the dominant tendency. The SLD electorate is
more eager to move towards PO and its candidates, even though Napieralski himself refrained from supporting any of the two candidates from the second round.
This is not really surprising. I would conclude my words by saying that Napieralski
was successful after the results. That is an important social fact.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: I believe that there is a certain difference between
Borowski's electorate and the support garnered by Kaczyński, since there was no
anti-PiS hysteria in 2005 and the situation of SLD and its associates was completely
different. But allow me to point out an interesting fact. It is not important whether
it was SLD who contributed new ideas into the campaign or whether it only received them from someone else and sold them as their own. I think this is a sec ondary matter here. What is important, is that there appeared a politician who represented an integrated leftist quality. He was quite enigmatic in his mention of anticlericalism, workers' rights, free education, but on the other hand he addressed the
68
Wrocław, 5.08.2010
issue of in vitro, and it turned out that in various age groups there were more than
two millions of people eager to vote for him. In my opinion, an integrated leftist
group could never achieve a better result in Poland, even if we got rid of all of the
weak points of the SLD. But I believe this also points at a certain new direction.
I am amazed to read comments on the need to transform the Left and create
a large centre-left group. Shortly before the meeting I discussed this issue with
Michał. There is a funny article in Newsweek which describes Palikot as the leader of
the great centre-left. Now that the elections are over, we should ask all the experts
on the idea of the centre-left: where is it? The more they try to bring this concept
into life the harder it falls. At first we were supposed to have Mr Dubaniowski and
Ms Róża Than's committees as part of European integration. Then there was the
idea of the Partia Demokratyczna. Next, we had Andrzej Olechowski, a known
“leftist” politician, as candidate. But it all failed. I think that if an experiment fails
so many times, one should perhaps stop and think whether there is any use for it.
Still, I would really like to see such a centre-left movement. I can almost picture
Ryszard Kalisz standing by a steel mill at 4 A.M. and handing something out, or
Włodzimierz Cimoszewicz at a disco, or Andrzej Olechowski saying „there's millions of people like us”, or Prof. Rosati at a hip-hop concert. I believe that for a
vast number of Polish politicians time has stopped in the '90s, as if nothing in society has changed, no new generations, no 70% support for PO in one of the elections, no Poland in the European Union etc. The current dispute about the cross is
a complete petrification of this stale way of thinking.
There were many experts on Napieralski's charisma. I know nothing
about charisma, to me it is an utterly metaphysical category, like many others in social studies. It is hard to make sense when addressing such notions. But allow me
to say this: I believe that Napieralski's success was partly because of the correct way
in which he defined the situation he found himself in. The election was not
a plebiscite regarding PiS. A plebiscite concerning the oppositional party is an
absurd idea. It is possible – as it was in 2007 – to perform a plebiscite for the
governing party. That was when PiS simply lost. But the current situation is
something new. I believe Napieralski's biggest success – whether it will last or not
is another question – is that there occurred a change in the structure of the
electorate. Even the SLD voters from the elections to the European Parliament
were still the traditional SLD electorate of Gierek-built towns, military and MSW
housing estates in larger cities. Now we have a quite numerous group of middleaged people who did not vote for SLD for historical reasons. I am not talking
about the 20% of young people, since their political preferences can easily change.
This is something which should be subject to further analysis, especially by the
SLD itself: the motivation behind voting for it. Prof. Raciborski mentioned the
Central-European contexts. When we look at the structure of Napieralski's
electorate, for example, at the way it is under-represented in larger cities, this brings
69
Poland after the elections, the Left before a choice
to mind the Hungarian, Czech and Slovak situation, where the Left is supported
mostly in the provinces. During certain administrative elections in the Czech
Republic the social democrats won in all voivodships except for Prague. This was
very representative of the situation. I think that is where the Left should look for
voters in Poland. What Kaczyński says about Poland A and B could be used by the
Left. The stereotype of PiS is that it is largely a culturally conservative party, which
immediately scares away a significant number of voters. Perhaps this aspect is quite
optimistic for the prospects of what we consider the Left.
DR MACIEJ GDULA: Indeed there are two interpretations of Napieralski's result. According to one, it is a great success that SLD voters found out that
Napieralski is leading the party. They never knew about that before since
Napieralski's charisma is somewhat limited – I would stand by using this criterion;
it is something one feels though it is hard to define it. According to the other interpretation, Napieralski's result was an amazing success, the result of a well conducted campaign, a significant portion of dynamism and the conditions in which the
dispute took place. I prefer this latter interpretation since it is far more optimistic
in its view of the future. We should not set our minds on getting the 13.5%. We
have to think about how to organise the dispute, which issues to introduce into the
debate and how to fight for them. I agree that I wrongly attributed the new content
of the campaign to Napieralski. The Left often thinks that had Napieralski, Olejniczak or Kwaśniewski said this or that, it would instantly become accepted as an
important issue or problem. The Right does not act in this way. It always has some
social movements which announce certain propositions. Just like now – there has
been a proposal to raise the cross before the presidential palace. The PiS Political
Committee could have acted moderately regarding this idea. In a way this is a far
better model of conducting politics than simply adding new issues within a party,
since they do not yet have any roots. The parities functioned quite well in this campaign because they were rooted through two Womens' Congresses and a long discussion which polarised the sides of the dispute. The arguments were also well formulated. Had Napieralski just showed up and announced this in his campaign,
everyone would ignore it. Political life is also present outside of what we consider
to be the world of politics. It is a good thing that Napieralski managed to take advantage of this fact. This has to be a rivalry within the reality of parliamentary politics and beyond. This balance is much more efficient. Thus in this sense these elections are a good sign for the Left.
PROF. JACEK RACIBORSKI: It seems we have reached the key questions of
this debate. The first one has to do with the strategy of the Left and whether these
elections are a good sign for the Left. Please note that the institutionalisation of the
dual party system is progressing. Politologists have a number of indicators of that
70
Wrocław, 5.08.2010
sort of system. In fact, the Polish party system is far more dual than the British
one. The concentration of votes for the two main candidates in these presidential
elections was stronger than five years ago. Now we have around 78% for
Komorowski and Kaczyński, while last time we had 67%. This indicates that it is
very hard to take apart this system, which allows the Left to become nothing more
but a supplementary or middle party. The term “middle party” is neutral although
it is often used as a derogatory term addressed to the Left. That is not what I mean
to say. I admit that when I think of the current situation I keep recalling the
memory of its past victories. I was closer to the Left at times when its support
equalled 9% in 1990, 12% in 1991 and a while later 20%. Then we had
Kwaśniewski winning two times. I am bound to be a bit critical and sceptical. SLD
has to ask itself what does it want to achieve. Is it interested in finding a partner for
a coalition? I see this strong tendency in SLD to start ruling, regardless of the conditions. Or does SLD want to be the main player, the main alternative? If it is the
latter then the prospects are quite grim, since SLD's identity strategy mentioned by
Dr Chwedoruk allows for nothing but remaining in the current situation. The Left
has no realistic chance without acknowledging SLD. We should not act like
Tomasz Nałęcz or advise SLD to refrain from putting up its candidate etc. Such
suggestions are counter-productive, unrealistic and senseless. If SLD wants to
maintain its success and use it to form a serious alternative, it has to move from the
Left towards the centre. There is a well-known thesis about the median voter. It is
not entirely applicable here since it is concerned with a situation where only one
matter polarises the electorate. But apart from this, a party which wishes to win, be
it a left-wing or right-wing party, has to move towards the centre starting from its
side. PO and PiS is currently moving down that line, SLD is not. A real alternative
can only emerge as an alternative to the current formation or as part of a violent
disintegration of the formation for some reason. For example, were PiS to fall
apart, PO would also be doomed. This would be an opportunity to win back SLD
voters from as early as 2001 from PO, who went there and still stand by it. Please
remember that in 2001 SLD had 41% of support. Those voters are still there somewhere with PO. Under better circumstances they would join the central-left formation. But it is unlikely that it will happen. Thus I am quite pessimistic about the result, since the two main forces fortified themselves and dominated the discourse.
The situation with the cross is part of that discourse with the Polska Ludowa
(People's Poland) on one side and the Polska Obywatelska (Civic Poland) on the
other. That is the symbolic division seen in the past elections. A very friendly way
of interpreting it would be to say the People's approach is republican, while the
Civic one is closer to the liberal approach.
DR MACIEJ GDULA: It is a bit different now that the campaign is over.
Jarosław Kaczyński indeed radically changed his strategy. This makes his party
71
Poland after the elections, the Left before a choice
more solid, but also pushed it away into the corner. If PiS continues its self-destructive strategy, it will receive a maximum of about 20% support. PO can lose
a lot because of the cross dispute. If Komorowski continues to agree to everything,
allowing the other side to do what it wants, he will not be able to create a clearly
outlined confrontation. PO will then be pushed onto the margin, while advocates
of a secular nation will be in a far more favourable position. In a way, this is an op portunity for the Left. Things are working against this two-party system.
PROF. JACEK RACIBORSKI: I agree that PiS made a huge mistake by doing
the about-face. But that does not change the structure of the situation. I would
partly agree with the opinion that the PiS Congress and the changes in PiS are
a mistake when it comes to their prospects in the elections. This slightly changes
the situation but the structure remains as I have previously described it.
MICHAŁ SYSKA: Before we move on to the discussion, I would like to voice my
opinion on one issue. We have presented an analysis of the campaign and the results of the election, but I wish to ask you about the prospects. What can and what
should the Left do, and what should be its goals? This question was first asked
today by Prof. Raciborski. I am referring here to the parliamentary Left, represented by SLD. Should SLD continue its long run towards building a complementary
political alternative to right-wing policies, or should it rather be occupied with trying to enter the governmental coalition? Is the Left as represented by the SLD and
with the current programme and people, able to prepare a political alternative in
order to take the main lead on the political scene and break the party structure we
described in the context of PO's current policy? The Ferdinand Lassalle Centre for
Social Thought published a book dedicated to an analysis of the Polska 2030 report.
We held a number of discussion meetings in several Polish cities, as well as a debate in the Sejm, alongside Marek Balicki. The main conclusion which we arrived at
is that in a way the report is representative of the current policy or vision of PO.
We decided that PO is no longer the right-wing neoliberal party we have been dealing with before. PO is now able to import the language of many ideological movements including the Left. Polska 2030 is an example of this – the goals are neoliberal, since there are direct references in the text to the idea of privatising public services, commercialisation etc. Despite of that, phrases such as “social integrity” appear there as well. There are also some postulates which might be appealing to leftwing activists. This is but the first example. The other one: two days ago there appeared an article in the Gazeta Wyborcza, written by Jarosław Makowski, the leader
of PO's official think tank. In the article, Makowski is defending the idea of raising
taxes using leftist postulates and attacks the opposition for criticising the VAT tax
increase. This is an important shift, since Jarosław Makowski was never considered
a neoliberal.
72
Wrocław, 5.08.2010
The other issue is related to church-state relations. Jarosław Gowin is currently attacking the Church for getting involved in politics in his text for the Europa
weekly. He claims that the Church is going too far in its involvement in politics. Is
SLD able to bring down the hegemony of PO, which – according to the European
trend also fashioned by CDU, the British Tories and Bush's compassionate conservatism – uses many languages and incorporates various strategies, making it harder
for the European Left to build its own identity and alternative? Do you think that
SLD, with the current people and programme, is actually intending to create such
an alternative and is it possible for it to happen?
DR ANNA PACZEŚNIAK: From what was said before, I see that Prof.
Raciborski and Dr Chwedoruk have completely different ideas concerning the
things SLD needs to do in order to achieve a good result in the parliamentary elections. On the one hand we have the proposition to build a wider centre-left group,
on the other there is the idea to build an integral party, as far as that is possible in
Poland. What is important, and what has already been said, this system of two
blocks, or even this dual party system is very convenient for the two major parties,
PO and PiS. It is important to be imaginative when dealing with politics, but it is
hard to imagine that in the coming years we will return to the situation where SLD
was the other party in the dual bloc system. Thus the only thing the Left can do is
to aim at abandoning the dual party system. PiS allowed for this system to weaken
during these elections since it decided that by strengthening Napieralski it was
weakening Komorowski. But it is certain that this will not work this way in the parliamentary elections, so SLD cannot expect things to be as easy.
The strategy to move towards the centre of the political scene forces the
Left to try and fit into a spot which is already very tight. All parties, be it new ones
or the ones that are trying to gather more support, claim that it lies in the nonvoters. SLD is not different in this aspect. Still, it might be true that people decide
against voting since they do not think the elections change anything or that the
problems brought forth by candidates and parties have nothing to do with them.
Looking at what is happening on a regional level and at the way SLD is preparing
itself for the administrative elections, one can clearly see that there seems to be
some hope in what they are doing. There are many intellectuals who could help the
Left in formulating an alternative and showing people that it is a genuine alternat ive, rather than force their way to the centre to garner a larger 20-30% support.
DR MACIEJ GDULA: 20-30% does not make big support – I think the Left has
far greater ambitions. When talking about coalitions one has to be aware that along
with the job of a politician comes a huge temptation to rule. That is why one be comes a politician – to fight for one's postulates rather than just be a politician for
the sake of identity or to wait for retirement and then enter the world of politics.
73
Poland after the elections, the Left before a choice
But whom should this coalition be with? It is not obvious that it has to be a coalition with PO. I am able to imagine a coalition with PiS under certain circumstances, in a bit different atmosphere, with a slightly different PiS. I have to admit
that I am less terrified with the prospect of a coalition with PiS, than one with PO.
PO is a very difficult and still quite unknown player. It is not entirely clear what is
PO's plan, what is the system which follows their rule. We put a lot of effort – I am
refering here to Michał and representatives of other circles – into understanding
what is the difference between Boni and Balcerowicz. In this sense I am not sure
whether the Left is ready for a coalition with PO, since it is possible it would too
easily accept some reforms which appear right on the surface only. Is the case lost?
I believe that is the question – is the case for building an alternative to PO lost?
I think not, since PiS will now probably turn to a neoliberal populism, agitating for
tax reduction and attacking PO for being liberal. PO will act pragmatically, as if it
needs to do something to balance the budget, though the Left can recall the solution PO chose when it comes to changes in the tax system. One could have
brought balance to the budget by restoring previous PIT rates or through raising
pension premiums. There were several other solutions which were better from the
point of view of the underprivileged. One can criticise PO for these things. Were
the Left to have a stronger moral or ideological foundation, which I doubt it will, I
would not be afraid of a coalition with PO. I would have to be sure that SLD has
a clear identity and an organised political programme, and that it knows how to
take advantage of the current situation. But there is one thing which is a bit more
optimistic, since SLD is preparing for the coalition at the same time getting ready
for administrative elections. Representatives of SLD are making contact with
circles which, in my opinion, are much more radical then SLD itself and are less
bent on ruling, since they are only entering politics. The fact they are entering
politics alone is reward enough to them. If the leader of the SLD wishes to stay in
office for a period of time extending beyond the next elections, he should take care
of these radical activists from the smaller groups, since they can ensure him
a better knowledge of the hegemonic camp PO has now become.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: In many ways I am a pessimist. I believe that despite the political division between PiS and PO being artificial, it showed the authentic divisions in Polish society, which often extend beyond the dispute we see
on television or read about in newspapers. It is not that this party system is strong
because of the 5% financing from the budget etc., but because there indeed are
only about four socio-political orientations in Polish society. Some of them are
simply over-represented, like the liberal one, while others are under-represented.
To further express my pessimism, allow me to remind you that during the mythical
Second RP, the mythical Polska Partia Socjalistyczna, at the climax of its influence
had 13% support. Please remember that it was a huge organism with labour unions
74
Wrocław, 5.08.2010
and numerous social organisations, and which actually was secretly financed from
the budget. This is the country we live in. People often mention Ireland. The
labourists of Ireland have been stuck at a support level of 7-16% for over ninety
years. The division into Fianna Fáil and Fine Gael is reminiscent of the division to
PiS and PO. They are able to rule alongside each other.
I believe that the results garnered by SLD in the '90s or as late as 2001
constitute a historical anomaly. This was caused by the dramatic effects of the governmental transformation, the radical shock, a shift in the role of the Church, the
privatisation of economy etc. Now, to use the language used by PiS, the circle is
closing. But in a different way. The new social divisions will simply start to solidify.
There is no return to the previous situation and as a consequence of this SLD is
now in the centre. It is a centre party between PO and PiS, the only current centre
party in Polish politics. SLD has already been in the centre with regard to its ideo logy. I will even say that it was on the Right, far on the right wing. It accepted the
concordat. One of SLD's well-known politicians accepted the flat tax on behalf of
the party. SLD paid homage in Washington – today we see the consequences of
that homage. At some point it even started calling itself a post-Solidarność party,
losing a substantial amount of support. That was not the only reason for the decrease in support but it made the party look untrustworthy. I like the way one publicist for the Trybuna described this problem by asking: does SLD want to merely be
a party? Or does it want to be a party with an identity? I can understand the prag matic benefit of simply being a party. At times I see this approach in PO. It allows
you to hold many good offices, everyone enjoys it, you get invitations from business centre clubs etc. But the problem is, that, referring to what Dr Pacześniak
said, there is no room on the political scene for two parties which are mere parties.
If SLD keeps on acting like PO does, it will not have any chances in a direct con frontation. Not because PO politicians have better ties or make a better impression
in the media. A political system is not only about parties, deputies etc. It is also re lated to the economy etc. Take a look at the media market in Poland, its perspectives for digitalisation. How will this influence the party system? There is no room
for SLD there and that is why the party is doomed to remain marginalised for
some time. I always go back to the East-German PDS, which started out as a party
of „nostalgics” and Stasi agents from North-Western Berlin. PDS took advantage
of the structural economic crisis and the crisis of the party system, turning to a different audience. Is SLD even able to remain on the margin? I do not know. During
the elections we had a chance to see the two perfect propaganda mechanisms of
PiS and PO in action. The things the presidential candidate said were repeated by
deputies, associated publicists and whole TV stations associated with the parties.
I do not think it works this way for the SLD, perhaps it is only beginning to be like
this. There is the question whether SLD will manage to organise such
a contemporary political mechanism. If it is able to do so before the next elections,
75
Poland after the elections, the Left before a choice
even if it will have to settle for challenging agreements, it will have a chance to
survive. But in general, it is even worse. There was this bland joke about Czech
guerilla unit and a troop of German SS running around and chasing each other out
of the forest until at one point there came the gamekeeper and forced them out.
Poland already has its gamekeeper and he has got 40% of support, the presidential
office, majority in the Sejm and it is likely he will soon have a majority which will
enable him to change the constitution and the voting ordinance. He is already on
friendly terms with almost all types of private, commercial media. The situation in
Russia comes to mind. The only party in Russia that is independent of the
government are Ziuganow's communists. It was not by accident that there soon
appeared another group of communists, but ones related to the Kremlin. The
mechanism is also very efficient in Italy. That is why I believe that the dispute
between PiS and SLD is only a tactical one, a historical and symbolical one etc. It is
the wisdom of the leaders of these formation that will influence future Polish
politics. This includes the leaders of PSL, since there is still a chance for them to
survive if they realise what dangers currently lie in wait for those who are „in the
forest”. This is an example of a situation which often occurs in the wake of
globalism among developing democracies: the forming of the hegemonic party. In
a civic society as weak as the Polish one, which is much weaker than the Italian
one, this might serve as a perpetuum mobile for many years.
DR JACEK RACIBORSKI: I thought I would be the pessimist who does not
consider Napieralski's result to be a great source of hope and all that. Dr Chwedoruk surprised me in this aspect. I will be the bigger optimist then. The things
which divide Polish voters, which influence their choice, are in part very unstable
and depend on the context of a given situation. Sometimes it is possible to introduce subjects which are inconvenient for both main parties. The issues of in vitro
and Afghanistan may be examples of this. That is why some issues, perhaps even
socially important ones, cannot be articulated within the PO-PiS opposition. That
is why the Left and centre-left have the opportunity to influence social discourse by
trying to bring up issues that are inconvenient for the two main players, which in
turn will force the scene to become newly divided. Economical issues can yield
similar results. A catastrophe within one of the dominant parties can be triggered in
other ways as well. Five or ten years is not really a perspective which should lead to
a pessimism as intense as Dr Chwedoruk's. I do not see much hope for the SLD,
but what remains is to follow the lost voters like a shepherd and take them back
from PO. SLD has to demonstrate that it is able to be part of a coalition. I think it
should not actually form a coalition, but by showing it is able to do so it becomes
a party which is a realistic alternative for voters. It is worth voting for it since it is
possible it will influence the government's decisions. When you form makeshift
coalitions, even only in the media, you often gain a fragmentary influence. A party
76
Wrocław, 5.08.2010
can then block certain decisions, just like PSL does it now. There is a chance for
SLD if it convinces the voters that it is a large, serious and alternative party, that it
will be the one to form an alternative. This requires some integrating work, as well
as a diversified group of leaders. As for what can people like Kalisz or Rosati do,
Kalisz wrote an application to the Constitutional Tribunal in 2007, while
Kwaśniewski played an important role in getting rid of the PiS government in
2007. True, this was more beneficial to PO rather than SLD, but it was an
important move in building the identity of the Left and showing that it stands for a
country under the rule of law, that it is anti-lustrative and efficient in an intellectual
sense. Olechowski could dance to anything, just like Rosati.
What about Cimoszewicz? His absence was a substantial loss for Napieralski, who lost tens of thousands of votes in the Podlaskie voivodship alone. Starting from the year 1990, in the south-eastern part of the Podlaskie voivodship the
SLD candidate received from about 80-90% of votes in the Orla gmina, to 50% in
Hajnówka. This time, however, for the first time the SLD candidate lost to
Komorowski. It was Cimoszewicz's decision which was important to the voters.
While maintaining an identity policy, SLD cannot exclude leaders who to a certain
degree are ideologists of the country under the rule of law, a liberal world-view approach.
The way I see it, the difference between Dr Chwedoruk and me is that Dr
Chwedoruk believes that the strategy of SLD is an identity policy, and that nothing
will happen soon, that it will not quickly become an alternative, since the new system functions well and the political scene is closed. But I believe that indeed nothing will happen soon, the party scene is closed, but many important issues cannot
be expressed within this system. Thus one can hope that under better circumstances those issues will force their way into the discourse and introduce a new division among the voters. Returning to the spacial metaphor. At this point, the
party, while moving from the left, has to constantly make sure that no competition
is created on the Left. That is why PiS got so far – there is no competition on the
Right, there is no alternative there. It is a strategy which lasts for years. One more
thing – focusing on interpersonal harmony. Kaczyński understood quite well that
Polish society is dominated by ideas of interpersonal harmony, and that is why he
used it. There has been a change in the language. The Left should also carry the
message of harmony, sensibility, solidarity, putting historical conflicts behind etc. It
was quite good with handling such a message in the past, especially in 2001. Let me
say this again – I do not think that all issues which are important for Poles can be
articulated within the PO-PiS block.
MICHAŁ SYSKA: Thank you very much. Now we shall move on to the discussion proper.
77
Poland after the elections, the Left before a choice
BARTOSZ RYDLIŃSKI: I would like to comment on the issue of the prospects
for the Left returning to power. My parents told me that when Aleksander
Kwaśniewki won the elections in 2000 and later Leszek Miller, leader of the SLD,
got 41% of votes, the Right used to talk that it was all going to end in twenty years.
Actually, it was over in four years. That is why I would refrain from judging the
situation in the context of the next ten years, rather focusing on the next five. The
reason for this is simple. PO is currently all-powerful but it also has certain responsibilities due to the fact that PiS is never going to return to power. I do not
agree with Dr Gdula who said it is possible. I cannot imagine a coalition between
PiS and SLD. What could it possibly look like? Jarosław Kaczyński as prime minister and Grzegorz Napieralski as deputy prime minister? Or perhaps Adam Hofman
as prime minister and Bartosz Arłukowicz as deputy prime minister? What historical policy would they represent? What would the tax policy be? It was PiS that reduced the taxes for the wealthy, lifted the inheritance tax and reduced the health
care premium. I believe SLD today is in a good situation. There are many reasons
for this. PO already said that the budget will not allow in vitro. Thus we have their
first lie. As for Afghanistan, Tusk and Komorowski will do whatever Obama tells
them to do during the NATO summit in Lisbon. They will not leave Afghanistan
before the Americans do, which, I believe, will happen some time before the next
presidential campaign. As for the parities, Grzegorz Schetyna is no longer saying
50%, buy 35% and is still going down. This are not parities but rather some sort of
a quota. There is also the conflict regarding the cross before the Presidential
Palace. Only SLD seems to act sensibly in this matter. There will be a rally on the
10th of September, during which signatures will be collected for an appeal to act according to the constitution and remove the cross. PO is acting just like PiS: it will
do what the Church says.
I also have one question. What do you think about the 200.000 votes in
the second round? That has to be a record in the history of the 3 rd RP. It is almost
as much as the number of the people who voted for Grzegorz Napieralski in the
first round and switched to Jarosław Kaczyński in the second one. What does it
mean that 200.000 people decide to put an invalid vote into the ballot box?
Regarding Cimoszewicz, I think that his decision proved helpful to us
since the support for SLD in my home town of Nowy Dwór Mazowiecki, a military town, doubled since the year 2005. It is no longer 13%, but almost 20%.
Cimoszewicz has nothing to do with this. People notice that the faces of the '90s
are outdated. This could be a source of strength or danger related to a lack of skills
in presenting the history of the Polish people, especially to the young and middleaged who voted for Napieralski. You say that there were ideas which were thrown
into the public debate from the outside. True, but it was Grzegorz Napieralski who
distinctly said in an interview with Monika Olejnik that he is for the liberalisation
78
Wrocław, 5.08.2010
of abortion and for the revoking of the concordat. He is the first leftist politician to
say that in fifteen years.
PROF. JANUSZ REYKOWSKI: I tried to find an answer to the following question: what were you discussing during the first part of this meeting? I do not know
if you will agree with my interpretation of this debate. I believe the main theme was
concerned with power. We were trying to find out the chances for the Left to return to power and the conditions which would have to be fulfilled in order for that
to happen. But I think this is a secondary question. Implicite to your discussion
I heard the other question, which seems to me to have a greater priority – if the
Left returns to power, what will it do an why? What would it have to offer to the
Poles were it to be the new government alone or part of a new rule?
I think that Leftist circles tend to disregard this issue, focusing instead on
the political game and what makes the Left weaker or stronger as one of the play ers. This was also the purpose of the discussion on the divisions in Polish society –
we looked for social groups which could support the Left politically.
One thing comes to my mind regarding this issue. The divisions in Polish
sociery, as in any society, are very diverse, and many of them are unstableThey are
dependant of the current situation. For example, we can divide people society to
workers-owners, but we have to remember that workers themselves can be divided
in many ways: to black people and white people, to Christians and non-believers,
true Poles and Poles who are not true Poles etc. The way they are divided depends
to a great degree on the activity of various political forces. Once might say divisions can be politically construed. Some of them are very important and long-lasting, and greatly influence social life. The strength of PiS was that in 2005 it successfully created a certain division which turned out to be politically significant. I also
think that during this campaign, although differently than before, PiS is trying to
organise the deprived. The rhetoric of PiS reaches those who lost during the transformation or think that they lost, or think that the current establishment is blocking their chance to promote to a higher level.
Thus a question which is crucial in politics, is not about what exactly are
the divisions, but according to which criteria should they be construed – what is
truly important for society.
This also has to do with the issue of the potential political allies of the
Left. We cannot underestimate the prophetic voice of Dr Chwedoruk who mentioned the dangers related to PO, its actions and its strength. But in my opinion
this does not mean that PiS can be a potential ally for the Left. PiS is a party which
is nationalist, clerical, para-democratic, and dangerous for democracy. It cannot be
a partner for the Left. A sort of leniency for PiS in some leftist circles may come
from the conviction, one which was once popular among leftists, that equality is
79
Poland after the elections, the Left before a choice
more important than freedom, that it is more important to deal with social issues
than care for civic freedoms. Both these aspects should be a priority for the Left.
It has been said here that it is not the old PiS which could be an ally, but
a new one. Perhaps when there will be a new PiS, with new leadership, a new
policy and identity, it will make sense to consider it to be an ally. But this will no
longer be PS. Until that happens, speaking of PiS as a potential ally for the Left is,
in my opinion, contrary to the principles of leftist thought.
Now for the last issue regarding leftist prospects. I agree with the previous speaker who talked about such far-fetched excursions into the future being
very risky, that instead asking about how it is going to be in five or ten years we
should start thinking about what can be done to change it, so that it will not be as
described by Dr Chwedoruk. I believe that the situation on the Left after the election has improved. It has a better press, its position in public discourse is a bit dif ferent than a couple of months ago. The fact that both right-wing parties bring up
issues usually associated with the Left shows that leftist idea are present in society.
This opens up new possibilities for the Left.
One should remember that we have a new generation now. The generation which is currently dominant in politics, people who currently are in their
forties or fifties, are people who entered politics in the last phase of the decline of a
certain version of a leftist project. They were brought up in an anticommunist, antleftist mindset. They are holding high offices in politics, the media, economy etc.
The evil which was defined in the world through this form of a leftist project gone
bad – which was the PRL – is the main opponent in their somewhat limited worldview. But the new generation is more concerned with the injustice of the current,
capitalist world, rather than the injustice of the PRL. This is a source of potential
for the Left. It only has to know how to use it.
ANDRZEJ ZIEMSKI: A week after announcing the results of the elections we,
as the Przegląd Socjalistyczny, organised a debate entitled “The quality of Polish presidency”. Today there is more time for a more in-depth reflection, but it was a quite
interesting debate. There were many interesting conclusions regarding the current
evaluation of the campaign. They are partly consistent with what has been said
today, but I would like to focus on three of them, introducing a fourth one which
has not been mentioned during today's meeting.
The first important element has to do with the fact that the first round of
the presidential elections did not follow the concept expected by their architects,
that is the two main parties which wanted it to be a plebiscite. I am referring to certain statements. The campaign became a sort of a game within a triangle or even
a square. This was a first breach, one very important.
The other breach has to do with the result garnered by Grzegorz
Napieralski. I would advise against trying to trace back the authors of given ideas in
80
Wrocław, 5.08.2010
the debate, as the authors were many. But they eventually appeared in the campaign through the voice of the SLD candidate. The issues I am referring to were
important for they were related to the actual social situation and public opinion.
Grzegorz Napieralski was the one to introduce the most important issue in this
campaign, one which was eliminated by the other candidates: the issue of a secular
state. This is a reference to a vision of not traditional or old politicians, but politicians from the new generation. I believe that the added votes in a way reflected the
support of this part of the electorate.
The other important thing allowed Grzegorz Napieralski and SLD to
function publicly, and Napieralski was the third person to receive it. For two weeks
he successfully used the opportunity to talk about the quality of the Polish presidency. Perhaps you remember the statements I am referring to. Some of his statements pointed at the condition of the political presidency according to the left or
to SLD: one that is non-partisan. Komorowski could not avoid it from that moment on and thus today he has a big dilemma for he can either be the representative of one party or the whole nation. This is a vision of the interests of young
people, a democratic, pluralist and secular state. All these issues appeared in the
campaign and I find them very important.
Despite of difficulties in his own camp and on the Left – let alone those
on the Right – Grzegorz Napieralski succeeded in reaching a surprisingly high level
of support and in a way became hostage to those who believed in him. At the same
time there was an important phenomenon which requires additional attention in its
own right – there appeared no alternative circle before and during the campaign,
which would be able to create an alternative leftist candidate with comparable or
lower support. Because of that we have a situation today when part of the Left
gathered round SLD and the coalition it is trying to form as part of the campaign
before the administrative elections is dominant. This results in a significant regress
when it comes to the so-called ideological, non-parliamentary Left. The 0.18% result of Ziętek is practically a fourth electoral fiasco. In my opinion this means the
downfall of the entire formation.
Allow me to introduce an issue which has not yet appeared in today's discussion. On behalf of the „Przegląd Socjalistyczny” I carefully observed – not only
there but also on other websites – the movements and activity of each formation.
I think that only four of them drew any practical conclusions from the campaign of
Barack Obama, regarding attempts at getting added results from internet campaigns. These formations are: PO, PiS, SLD and Janusz Korwin-Mikke. These
parties, through the hard efforts of their activists, were very active on internet
portals and were successful at expressing their clear narration which allowed them
to garner added votes which were lost to other parties. Please note what happened
with Pawlak. He talks of computers, but in my opinion he cannot make any use of
this idea at all. It is the same with the other candidates, Andrzej Olechowski, for
81
Poland after the elections, the Left before a choice
example. This is a very traditional perception of a presidential campaign. The lack
of funds for promoting oneself on the Internet is another important factor, but this
campaign showed that the Internet is becoming more and more important. Janusz
Korwin-Mikke is a specific phenomenon in this aspect, but I will refrain from
elaborating upon this subject.
I do not entirely agree with Radał Chwedoruk, but I would like to point
out something which has already been mentioned here: we have a very unstable
electorate, both in terms of its activity, as well as certain fixed political views. We
keep circling on the level of around 50-60% of the electorate taking part in the
elections. We had a number of cases with the AWS and the SLD, which were very
successful and I agree with the opinions that the coming five years can provide
some substantial changes to the political scene.
DARIUSZ SZWED: Prof. Reykowski talked about the SLD and PiS coalition being unthinkable. I thought that I cannot think of freedom without equality. Freedom, equality and sisterhood are things which I consider to be important political
content. I intentionally used the term „sisterhood” instead of „brotherhood”, since
in my opinion issues related to women's rights have been absolutely marginalised in
this campaign. Approaching women's issues by focusing on in vitro only is a very
caviar way of dealing with the problem since one could not hear anything being
said about what is important regarding the poverty of women, their wages or the
social and political situation of women.
It seems I am in the middle – I do not consider Grzegorz Napieralski's
campaign to be either positive or negative. I agree that he had a good campaign
and that is a positive thing. But on the other hand there is something which I think
is far more important to all of us: people voting for the Left by voting for and not
against given candidates. This is an important shift in the position of a certain part
of the electorate. Someone might say that in 2005 Andrzej Lepper, who is no
longer part of the political scene, received votes like that as well. Perhaps he will return as part of some populist contexts which can arrive if, for example, the crisis
gains on intensity. But I think that the current electorate was more conscious. The
14% garnered by the Left – which was by the way supported by the leader of the
Partia Kobiet, who is present today, and the Zieloni 2004 which I have the pleasure
to represent as well – was actually the support of a somewhat modern electorate.
But there is still more potential to be found in those votes. I guess that for that to
happen, the Left has to be far more vivid. First of all, it can under no circum stances come to terms with PO. The previous speakers rightly pointed out that this
would be dangerous for many different reasons. I think that for the Left to garner
more than 20% of votes, SLD has to focus on becoming the alternative, it has to
bring forth subjects ignored by other parties. A small event took place during the
presidential campaign: the country was flooded. By saying it was a “small” event,
82
Wrocław, 5.08.2010
I mean that it has not been addressed politically in the appropriate way. Having
a photo session on flood embankments, just like in the case of Hanna
Gronkiewicz-Waltz who not a long time ago took photos by a fire engine, shows
that the Left failed to show any potential for an egalitarian, balanced policy, which
the government could have undertaken. This is also the case when it comes to the
context of an effective nation and ecological safety, which could be linked with
social security. These are very important issues, which we have yet to see be
addressed. Let us not forget that there was a different small tragedy in Poland: the
trains stopped functioning because it was too hot. Some might think this has
nothing to do with politics, that trains can either work or not. But this is also
a political issue. Unfortunately, SLD has a lot of catching up to do in this matter. It
generally has a lot of catching up to do. There is the issue of Iraq, the flat tax
supported at one point by Leszek Miller. There is also the issue of Mr Borowski,
who introduced the flat tax for entrepreneurs in the CIT. Yesterday, when he
attacked neoliberals from PO in Parliament, the finance minister reminded him of
that, so that he was wounded with his own weapon. I think that Maciej in a way
called us forth. SLD has to start cooperating on a partnership level with different
circles. I am not only thinking of political circles, but also about social
organisations and civic organisations which are genuinely civic. There are local wars
taking place, concerning issues like the localisation of a given coal output. This is
practically taking place outside of the world of politics or is being discredited by
political forces. Society is victorious in these wars – we need to stress that. Society
is starting to win wars with the government. It is fighting a government which is
currently owned by PO, which reacts to such conflicts by, for example, introducing
changes into acts concerned with geology or silencing society in other ways, by
introducing special acts. We cannot have anything to say since we stand in the way
of progress. It was a similar situation with the Rospuda. Back then PO and PiS
acted hand in hand. Both Prime Minister Kaczyński and the future Prime Minister
Tusk shook hands, saying that they cannot allow anyone to stand in the way of
progress. I guess this is crucial in this wide leftist circle – even though I do not
think that being leftist is what matters here the most – the need to build
a programme alternative, show important programme issues which differentiate us
both in terms of freedom as well as equality.
I wanted to mention the subject of genetically modified food. Again,
someone might think this has nothing to do with politics. There currently is a war
around GMO in the European Union. Half of EU governments is acting for
GMO, the other half is against it. This has not been politically addressed at all in
Poland, apart from PiS, which sometimes pretends to consider it important and,
for example, travels to Częstochowa along with some organisations and prays for
GMO to never appear in Poland.
83
Poland after the elections, the Left before a choice
I would like to conclude my statement with a broader global subject. Dr
Pacześniak brought it up at the beginning of today's debate, pointing at those who
are gradually being excluded because of globalisation, as well as those who somehow benefit from it. I believe that we need to address this issue, and it is the progressive circles which should introduce globalisation to the political scene, since we
are still – this needs to be clearly stated – a backwater of European and global de bate. Again, neither PiS nor PO are in any way different in this aspect. One is indeed represented by the screaming face of Jarosław Kaczyński, while the other is
headed by the smiling Prime Minister of love Donald Tusk. However, in both
cases the leaders of the two formations have stayed away from key challenges faced
by the European Union, including those concerned with globalisation.
To sum up, there is a certain opportunity. I do not agree that the political
scene cannot be reformed during the coming years, but a lot depends on the way in
which we will be reforming it and on the language we are going to use. There is
great potential here in entering non-partisan rivalry and stimulating civic society,
for although I agree with it being very weak in Poland, I believe the more we
should, as politicians, talk with society in an intensive way.
BARTOSZ MACHALICA: Prof. Reykowski redefined the subject of our meeting
to: “what must be done for the Left to return to power.” I will remain in this context. I believe that when discussing this subject we cannot ignore what happened
last week in the Sejm. I am referring to the raise in VAT tax declared by the government. As we all know, this will be a blow first of all for those with the smallest
income and it will have its political consequences. It is obvious, that PO is now
fully responsible for what is happening. If someone falls over in the street because
of an uneven pavement, it will be PO's fault, just as it will be responsible for some
people having less money to spend during the year. Especially since it is possible
this change will bring about an increase in unemployment, a social indicator which
have caused many serious changes on the Polish political scene in the past. Michał
mentioned the compassionate Tories. When these Tories entered the government,
they enforced a plan meant as a method of „saving” public finances which will result in the removal of 600.000 workplaces in the public sector. The question is –
what will be the cost when it comes to the increase in unemployment due to PO's
decisions, especially since we cannot import unemployment outside of the country
any more? That is because it is going to grow in Great Britain. This is a genuine so cial problem which has to be confronted by the Left. In 2001 SLD came to power
because Leszek Balcerowicz contributed a million unemployed. That was the result
of his rule. The Left should be able to channel the social indignation which will
arise because of unemployment. Even this year we had months when the
unemployment rate equalled 200.000 people. This is a certain social reality which
84
Wrocław, 5.08.2010
cannot be concealed with disputes about the cross, however important they may
be.
As for Jarek Markowski's text which was mentioned here, I agree that it is
a good article and I agree with what he says, but the truth is that it was published at
a certain point in time, while one of the roles of such institutions like Markowski's
is to explain the decisions of political parties which support these institutions.
Regarding the elections themselves, they were a sort of an epilogue to the
conception of LiD. They showed which political subjects being part of LiD are
realistically capable of existing on the political scene, and which are only empty
shells. The later include first and foremost SDPL and PD. SDPL was not only unable to put up a candidate and collect signatures, but could not even take a clear
stance regarding the party it supported. The Partia Demokratyczna decided to support Bronisław Komorowski, but neither Komorowski himself nor anyone from
his staff was at all interested. This does not mean that SLD should be a closed
formation. I agree completely with Darek Szwed or Maciek Gdula, that through rejecting the parties which are empty shells as coalition partners, SLD has to open up
for living social movements or parties which have not yet found a steady place in
Polish politics, for example, the Zieloni party. They are a social circle which is intellectually vivid, and one which functions not through being financed from the
budget, but due to the ideological involvement of its members.
We mentioned Włodzimierz Cimoszewicz. I believe that from a certain
time he became a myth created by PO and journalists associated with this formation. The problem about PO is that it started to believe in the myth it tried to create, the myth of Cimoszewicz as the main playmaker of the Left, whom he is not.
The elections verified his influence in the country.
Rafał Chwedoruk talked about the need to build certain hegemonic blocs
starting with journalists and ending on political parties. I think SLD started to build
such a bloc when it entered play for the public media, to put it cynically. First it
came to agreement with PiS. Now SLD got two of its members into the Krajowa
Rada, which gives them real influence, since in order to make decisions in the
Krajowa Rada you need four votes. This is a genuine political success, one that is
very important for this formation. But there is the question of whether it will be
properly used. First of all, when we watch television, we should see the actual results of SLD's presence in the public media. This should not only involve news programmes like “Wiadomości” or “Panorama”, but instead we should be allowed to
see a leftist vision of the world. It is not that the problem has to do with the broadcasting of films like “Towarzysz Generał” or “Solidarni 2010”. The problem is that
the Left was unable to publish leftist responses to these films, a leftist biopic about
Jaruzelski or a leftist narration after the Smoleńsk disaster. This was not shown on
television, even though it is already on paper, since Krytyka Polityczna published
85
Poland after the elections, the Left before a choice
a quite interesting book on the subject. The idea is, for example, to turn the book
into a film.
RAFAŁ KORZENIEWSKI: I definitely disagree with one statement. It is not
true that there were no significant differences between the two main candidates in
these elections. There were differences and right now we have a chance to see how
serious and deep they were. You had to intentionally ignore them not to see them.
What is important for the Left is that to a large percentage of voters the choice
between the two candidates was not enough and they wanted to choose something
else. And they found their own candidate. I admit that I am a bit surprised with
Grzegorz Napieralski's result. I believe I am not the only one. This is a big success
for the Left and for Napieralski himself. It is a starting point for the Left, but the
Left is currently suffering from a certain dilemma. The illusion of PiS being different is no more. People wanted to believe this although there was no real reasons
for it. Referring to the left as a potential middle party is basically a misconception.
The only possible coalition is one with PO. It can happen or not, depending on
whether PO wants it. This presents a problem but also a certain challenge to perform some intellectual work, to focus on the electoral programme before the elections and clearly point out the conditions and farsighted goals of a potential coalition. The conditions need to be explicitly stated, so that the voters will know the
practical consequences of voting for the Left.
I do not know how soon the Left can anticipate becoming the main playmaker and fully taking over the government. I am certain it will take longer than
a year or two. The questions asked by Grzegorz Napieralski before the second
round constituted a certain attempt at clearly stating the conditions of a coalition.
There are some consistency issues here since certain things have been said but
nothing came out of it. Questions were asked, answers were given, but nothing
happened. Personally, I am a bit upset about that. But it was an attempt at making
things clear. Napieralski made merely three points, which additionally could have
been justified by the nature of the presidential elections. When preparing for
parliamentary elections, the party should prepare a much more elaborate and indepth list, dealing especially with economic and social issues in a broader context.
This is my conclusion regarding this issue.
For now the Left should forget about a coalition with PiS, since this
would never be accepted by its electorate. I forgot to mention one thing. One-third
of Grzegorz Napiralski's voters chose Jarosław Kaczyński in the second round.
Were we to hold the second round today, nobody out of that one-third would vote
for Kaczyński. That is because those votes were directed against PO. They were
justified by Kaczyński assuming a certain pose. It was very convenient to consider
it a genuine change. But in fact it was only a mask which has been removed.
86
Wrocław, 5.08.2010
PROF. JACEK RACIBORSKI: The discussion is very engaging and one issue
has been strongly prominent. I would like to address it in a couple of words. This
has to do with the prospects and strategies of the Left. I would like to be under stood correctly. I said that SLD is the main force after the elections, which should
concentrate everything there is on the Left and move towards the centre, collecting
on its way the small and big parties, like Zieloni 2004 or SDPL, Unia Pracy etc. We
cannot simply discredit the various smaller circles, since Zieloni 2004 is also a small
party. I have read a doctor's thesis on this party and I know almost each of its activists by first and last name, as well as their results since 2004. Unia Pracy is also
quite small. Partia Kobiet was also not particularly succesful. Mr Machalica said
that we should focus on what is alive on the Left and get rid of the old shells. But
these other propositions, the new, fresh, civic ideas, have also either not been verified during any election or garnered a very weak result. But we should care for,
support and befriend all these groups since we have one common hegemonic opponent. There should not be any competition on the inside. As for Cimoszewicz,
when I gave the example of the Hajnowski powiat, it was only to show a certain
small, concentrated personal force. But Cimoszewicz has some symbolic influence.
I believe that many of his actions are harmful for the Left, including his support
before the first round of elections, since parties have certain structural interests and
party activists should understand these elementary structural interests, like one according to which you should put forth your candidate and support him until the
game has a certain logic. But apart from that, we have to be careful about people
who have a significant symbolic strength. Let me remind you that in the pre-election polls, long before the beginning of the campaign, Cimoszewicz got more than
20% of support. One might say that such polls are useless but this would prevent
us from having a sensible discussion. The initial potential was quite big. It is obvious that the potential of Cimoszewicz, Miller and Kwaśniewski is rapidly decreasing. But there is still some potential left. One can underestimate it, one can use it to
create a conflict within leftist circles, or one can just accept it and keep on going.
Thus leftist leaders should appeal for people to support them. If you do not support us, suit yourself, but we are not going to stop. This strategy might open some
good prospects for the Left.
ALEKSANDER ZIOŁO: I have three comments. The first one is of private
nature: I would like to congratulate Dr Chwedoruk regarding his political knowledge on this campaign. The second one is related to Grzegorz Napieralski. I believe he has proven that he has a tactical and political savvy. He is not a seasoned
politician, but rather someone who breathes politics and understands it. He now
faces a huge opportunity. Whether he will be able to take advantage of it depends
on three factors. First, we have to see whether he will reform his parliamentary
club, since it is easy to see that it is outdated and rooted in the '90s or even in
87
Poland after the elections, the Left before a choice
a time preceding the '90s. These leaders are no longer stationed locally but in
Warsaw. The second thing – will he be able to create a successful tandem
agreement with Bartosz Arłukowicz. I believe this would be a contribution to
SLD's support which would allow for it to exceed 20% of support. The third thing
– will Napieralski convince his electorate that a quick coalition with PO would
render SLD an add-on, since currently SLD members, judging by personal
relations, would easily find a place in PO, which would be lethal for the party.
As for the campaign itself, I think that PSL showed that despite of being
locally rooted, PiS was their enemy and claimed part of its electorate. But it turned
out that a coalition with PO is also draining their strength, that a substantial part of
PSL's electorate will easily vote for PO in the future. PSL is now facing the threat
of being excluded from Parliament.
One last thing. I believe that this campaign showed that Sławek
Sierakowski missed his chance of an easy entrance into politics as a leader. I think
the cost of putting up a candidate in these elections for Krytyka Polityczna were low
and it was possible to enter the political market as a subject very easily. People were
very eager to sign support lists. One did not require a large organisation structure
to get the signatures. I believe there will not be any such chance of entering politics
as easily in the next twenty years. Grzegorz Napieralski has the opportunity to attract young leftist circles and build a strong politics mechanism around him.
SLD is also threatened by Palikot. Somebody mentioned Andrzej Lepper
and the 15% of support he got in the past. Palikot is capable of creating an anticlerical, rally party for the elections with financial and media backup. He could indeed
become a counterbalance to SLD, not excessively successful but he could get 7%
which would allow him to become deputy prime minister. PO would tolerate him
as a coalition partner. I guess this is the biggest danger in the current situation. His
party would be strictly electoral, supported by a media campaign, focusing on big
cities. Ludwik Dorn would call him a Lepper for pseudo-intellectuals. But I think
that the cross before the presidential palace and other symbolical issues only make
Palikot stronger.
Bartosz Rydliński mentioned the year 2001, when SLD was a hegemonic
leader and it seemed it would be ruling for the next twenty years. Today PO is fa cing a similar challenge. It is not PO's institutional or actual strength, it is not because it has all institutions under its control, but it is the internal conflicts, animos ities and ambitions which could lead to a degeneration of the party, especially now,
when it is lacking its own identity. The Palace, Grzegorz Schetyna, Donald Tusk
and their conflicts can quickly lead to PO's demise. A non-unified, non-credible
party will not last for long on the political scene. There are rumours of Borowski
running for senator, while at the same time PO is being friendly with Giertych –
this shows that this will be a party with no identity, interested only in ruling.
88
Wrocław, 5.08.2010
One last thing. Young people voted quite conservatively during these
elections, but they also voted for personalities. Research shows that they voted for
Kaczyński instead of Komorowski because what they were interested in was character. Thus a bland party like PO, which might have been popular amongst voters
in 2007 because of its anti-governmental approach, is slowly falling out of grace.
Young voters did not really require any mobilisation. The voters will no longer
vote for PO simply because “PiS is the one responsible for everything that is
wrong so vote for us”. Another campaign based on this idea will not work. SLD
has got a huge opportunity now, but there is also a number of threats.
MACIEJ WIECZORKOWSKI: Many important issues have been brought up
today. I wanted to say that I always have problems with the expression “the Left”.
We have to decide whether we are talking about SLD or the Left, since it is not always the same. I consider myself to be a person with left-wing beliefs, and I have
to say that during these elections I yet again had to face the same nightmare which
has been haunting me for many years now. It happens each time I have to cast
a negative vote. The first round of this year's election was similarly motivated, since
voting for Napieralski also was in part negative. A negative vote to me is a vote
cast against someone, not exactly for someone. The second round presented a dramatical choice for the leftist voter. They had to ask themselves: what do I dislike
more, what do I consider more dangerous? Should I choose the one who does not
permit the gay parade, or the one who wants to privatise the air I need to breathe
and who wants to throw people onto the streets? I have to vote for what I consider
less dangerous. It is not enough to ride on a platform during a gay parade to be
leftist. One has to notice genuine social problems. I would really like SLD to be
a sturdy leftist party, but I have a complaint regarding SLD. I often notice that it is
PiS that lets me know of various social problems. Allow me to give a simple example. There is a huge problem in Warsaw and other cities regarding the eviction
of citizens for economical reasons resulting from ownership changes, including
reprivatisation, but not exclusively. Two months ago Deputy Balicki organised
a conference with local associations. PiS councillors already made a statement regarding this, SLD has not yet noticed the problem.
That is why I would like to move on to the issue which appeared during
today's debate and which I consider most important. Dr Pacześniak introduced the
crucial, socio-economical issue. I believe this is the crux of the problem. Only now
when the results of the elections translate into actual possibilities of solving social
problems can we speak of Napieralski's success. If Napieralski uses his result to
fight for a given act, or block one that is anti-social etc. – that is when we can talk
of success. Will it happen? I greatly doubt it, since I do not know whether the 14%
is the result of the Left, SLD or of Napieralski. It will prove to be a success or not
89
Poland after the elections, the Left before a choice
only when we see whether at least one social problem is solved or not. Right now
the perspectives for that are pretty grim.
I am absolutely furious when I hear of a strong centre-left from leftist
commentators, as I believe that a strong centre-left party would be a dream come
true for the neoliberals. Let us start talking about a socialist, leftist party, and stop
discussing the monster which is the centro-left. It would only serve as a benefit for
the neoliberal parties, as it would not pose a threat to them.
MICHAŁ SYSKA: Thank you for participating in the discussion and patiently
listening to all of the speakers. Now I would like to ask the panellists to shortly
sum up the meeting.
DR MACIEJ GDULA: I would like to refer to two issues which I consider im portant and which seem to attract our focus and divide us. The first one is the coalition with PiS. We have to be open to change within political parties, knowing
that current results will not be identical after five years, and remembering how fast
the situation changed when SLD took over in the past despite their success in the
elections. In this sense I cannot imagine a coalition with PiS today. But right now
PiS is not a political party but rather a vehicle for Jarosław Kaczyński's penance for
running in the campaign. It is not a political party. But you cannot make a party
serve as a vehicle for penance for five years. PiS will fall apart if it continues to act
the way it does now after the elections. Soon it will not be functioning this way,
I am certain of it. When I talk of a coalition with PiS, I do not think it would be
a good coalition. I am simply afraid of an unconditional coalition with PO. I am
afraid of a situation in which the natural thing to do for SLD will be to hold hands
with Donald Tusk and rule. This would be terrible, I am afraid of such a government since I believe this would bring out the worst in the Left.
The other issue is regarding the heritage from the '90s, also the personnel
of those times. This election was important in that well-known faces from the '90s
were not key. No one looked at what would Aleksander Kwaśniewski, Włodzimierz Cimoszewicz or Marek Borowski say. In a way this was a retreat forward.
These people are important, so it does not mean that everyone will now start to ignore Kwaśniewski or join the first row of those who want to put him before the
State Tribunal. It is simply better now than it was a couple of months ago, since
nobody is thinking to build the Left in the context of whom has Aleksander
Kwaśniewski supported, and whom has Włodzimierz Cimoszewicz supported.
This is no longer important. These elections are a sort of opening up when it
comes to thinking about leftist politicians.
DR RAFAŁ CHWEDORUK: I will not thank for the congratulations for I am
not the one who deserves them. I have too many books by Piotr Kropotkin, Victor
90
Wrocław, 5.08.2010
Grifuelhes etc. And I do not think you should worry about Palikot. He is unauthentic. I am probably the only one in this room who listens to hip-hop, especially
the Polish scene, hated by mainstream Polish culture. When I see Palikot on TV
I always hear a line from the lyrics of a song by a hip-hop squad from Warsaw.
Forgive me, Michał, for bringing the level of our debate down a bit, but the line
goes like this: “Cham chamem na wieki wieków, amen” (“a boor will be a boor till
the end of time, amen”). That is all that can be said about Palikot.
I wish to say something more about the two basic misunderstandings
which function in the circles which call themselves leftist. The first one has to do
with globalisation. Some people tend to think globalisation equals modernity. This
mechanism has long ago been described by Karol Modzelewski or Tadeusz Kowalski. The Polish intelligentsia with its historical ethos has always stood for modernisation, Western influences etc. What came from the West in 1989 they immediately treated as a vehicle for historical hope. At some point what came was neolib eralism, neoconservatism, or whatever we call it. It made intelligent, educated
people believe that 19th century work relations are a sign of progress, that aggression towards another nation is a way of bringing peace and democracy as long as
you call it that. We will continue to ponder the nonsense ideas of a cente-left, until
we break this paradigm. I do not know what is modern today. There was talk of genetically modified food. I do not know what it is but perhaps we should start talking about it. I believe that, regarding what was said by Prof. Reykowski, the liberal
perception regarding freedom and equality is no longer valid. Ideas dating back to
1789 have lost their validity at the end of the 19 th century, that is one reason why
the workers' movements were formed. They led to creating the five-point electoral
law, they won voting rights for women – it was not the feminists, but movements
dominated by workers. It is easy to track all the dates and political decisions that
led to this. Today globalisation is undermining the neoliberal canon in a new way.
As for social circles, whose representatives are present here today – you must find
a mechanism to influence mainstream formations. It is impossible to build a Womens' Party or a Green Party as such. But it is possible to introduce a given subject
or perhaps become a fraction of a political formation.
The other misunderstanding regarding PiS and PO. We look only through
symbols, the cross etc. But PO – and in this sense I will be somehow defending
them – is a party with an identity. It is a Thatcherian party rooted in the tradition
of British and American conservatism. I cannot agree that it can stand for democracy and civic standards in their European understanding, if only because of its
origins.
The deputy Miodowicz once defended the standards of the presidential
campaign with the aforementioned Cimoszewicz and look what happened. What
about Ryszard Sobiesiak and Minister Drzewiecki? It is about the transparency of
business. Hayek wrote about it to some degree. There are also first-past-the-post
91
Poland after the elections, the Left before a choice
ballots. Their relation to the idea of democracy is quite controversial. Each election
is a plebiscite, and that does not entirely fit into the European standards of democracy. There is some diversification in this matter, but it seems that Kaczyński has
a strong hold on the five-point electoral law. But who were the Kaczyński brothers
anyway? They were people who ended up on the right because of their anticommunist ideals. There is a known anecdote. I do not wish to give any names but
a certain well-known PiS politician was supposed to be a right-wing candidate for
president. He did not run for president only because he is an atheist and has a history in the old Polska Partia Socjalistyczna. Look at what Kaczyński did – he killed
the ND tradition. All that is left of it is standing right now by the cross on the
Presidential Square – all those numb people. Anti-Semitism is passé. Take yesterday's speech by Giżyński. A PiS representative criticises a liberal party member for
being anti-Semitic. This is something new. Allow me to refer to the famous media
coalition. There were hundreds of experts saying that SLD will pay dearly for the
coalition, that it is treason. Look what happened – everyone in the room today says
that the election was Napieralski's success. Where are the experts?
Secondly, there is the case of Fico in Slovakia. The Right there is at times
far more conservative than the Polish one. It was Fico who disposed of it and
regularly garners at least one-third of votes in the conservative Slovakia. He went
to war with the liberal establishment. There was the issue of the media act in
Slovakia. This does not mean that everything can be easily transferred somewhere
else, but it shows that our perception of socio-political divisions is determined by
the elites of the so-called 3 rd RP. It is all outdated now. Today we can imagine all
sorts of coalitions, even one between PiS and PO. Were a coalition like that to actually take shape, SLD should start opening bottles of champagne.
MICHAŁ SYSKA: I would like to thank our panellists. You may wonder what
made us organise today's conference. The idea came from Rajmund Niwiński, who
is the co-organiser and vice director of the Ferdinand Lassalle Centre for Social
Thought. During renovation works in his house he found an old dusty piece of paper from the year 1990. It was a written note of gratitude from Cimoszewicz's
electoral team addressed to volunteers assisting him in the campaign. Among the
things written there, the author expressed his hope that the result Cimoszewicz
achieved was the first step to a newly rebuilt Polish Left. Cimoszewicz got 5% less
than Napieralski today. Twenty years have passes since the creation of the postPZPR Left in Poland, since it was in 1990 that the Socjaldemokracja
Rzeczypospolitej Polskiej was founded. We wanted to consider whether a replay of
the past situation was possible, how new is the current situation and is it similar to
the past one. That is where the idea for this conference came from. I hope that we
have been successful and that we have come up with some interesting conclusions.
I would like to finish off with a couple of my own opinions.
92
Wrocław, 5.08.2010
It is not without reason that I asked our guests whether SLD is able to
create an alternative. I wanted to address the issue of Church-state relations mentioned by Bartosz Rydliński. It is not entirely so that SLD is currently the most
credible spokesman for the secular state, since at the time when Grzegorz
Napieralski presented his postulate of revoking the concordat, at a time when SLD
is gathering strength to defend public space from religious dominance, an SLD
president of Zielona Góra orders to remove the private parts of a statue standing
before a pool, expressing his conservative beliefs. At the same time, the
warmińsko-mazurskie SLD posts on their website a report from the celebration of
the Grunwald battle, where SLD activists claim that they were impressed by the
staging, and that they are very glad they had a chance to participate in celebrating
the great Polish victory of the Polish monarch Władysław Jagiełło, as well as in the
mass during which the bishop said many important things about “losing through
victory.” Thus on one side we see Grzegorz Napieralski to be a secular, contemporary politician, while on the other side we witness the local activists of SLD represent an opposite approach. This is a certain paradox about the SLD. I do not
wish to attack the president of Zielona Góra or other activists here. It is probable
that in 25 other poviats SLD activists started some anticlerical initiatives. I just
wanted to point out this inner problem in the SLD, which is not only related to
views on the Church-state relation. We talked a lot today about the need to create
an alternative to neoliberalism, while at the same time many prominent SLD members criticize PO for not being liberal enough. Leszek Miller is a good example of
that. I believe these issues are the current challenge for Grzegorz Napieralski.
I also wanted to address the issue mentioned by Rafał Chwedoruk when
answering Prof. Reykowski. It is not so that the competition between PiS and PO
is a fight between authoritarianism and freedom understood in the liberal way.
Please note that we have a new Ombudsman – some might not know this since it
was stifled by the presidential campaign and the issue with the cross. Irena
Lipowicz is the new Ombudsman. She is far more conservative than the late Mr
Kochanowski. What is more, her ties with the Church are so strong, that she was
the official representative of the Episcopate on various meetings and her views on
moral issues are far more fundamentalist than that of the main force of PiS. PO are
no better – PO senators accepted a resolution to defend the presence of crosses in
public offices and public schools. I believe that leftist circles cannot allow themselves to be forced into believing this false alternative, that on one side we have traditionalists, with secular modernists on the other. This is false. Maciej
Wieczorkowski mentioned the problem in Warsaw, that SLD is silent regarding the
evictions. Adam Ostolski once wrote in an interesting essay, that Warsaw is a sort
of laboratory for experiments on what would the PO and SLD coalition look like.
Warsaw is ruled by such a coalition. This is also some food for thought for the
leaders of the alliance.
93
Poland after the elections, the Left before a choice
I believe that Prof. Reykowski said that we do not talk enough about what
would the Left do when it achieves its goal of ruling the country. During the last
ten years I have participated in hundreds of discussions with people who know
perfectly what the Left should do. The programme of the Left is very clear. The
main problem has to do with the fact that there are a few programmes for the Left
to accept as its own, be it the one represented by people from the so-called centreleft, who identify neoliberal globalisation with modernity and believe that there is
no other alternative, that the modern Left has to lower taxes and reduce social state
since defending the excluded or workers is passé, or a program which is an attempt
at facing globalisation, without being archaic. I believe that the supporters of the
new or mythical centre-left do not see that today, the circles which demand an authentic Left do not want to be the defenders of the past working class, since it is
true that it no longer exists. We now have the issue with the cross, but at the same
time there are happenings held in defence of the employees of megastores. The
service sector is the new proletariat of the global world, the 25% of employed in
Poland who work under so-called flexible employment conditions. Poland is currently the highest ranking country in Europe in terms of the increase of people employed under flexible conditions – without social security and stability of employment. We have surpassed Spain, which not so long ago was at the top of the rankings.
My only grievance with Grzegorz Napieralski, although I have supported
him in his campaign and I view his result in a positive way, was that he did not address the issues of access to public services. ZNP is currently running a campaign
which will appeal to the Sejm on August 10 with a civic project regarding the fund ing of kindergartens from the budget. This project aims at allowing every Polish
child access to preschool education. I believe that the Left still has an important
role to play in these areas.
In December 2008 Rajmund and I were guests at the Party of European
Socialists' Congress. Since it was held a couple of weeks after Barrack Obama's victory in the presidential election, a number of guests from the United States were invited. I believe Galbraith's son was there, as well as a couple of politicians from the
Democratic Party and one of Obama's biographers. Apart from plenary sessions
there were also smaller meetings on specific subjects. We chose a workshop on
electoral campaigns. One of the panellists was a representative of the American
Left or Democratic Party. He said: “Do not call yourselves centre-leftists. Why are
you already compromising yourself by choosing such a name? Do it later. Why are
you making a step backwards when trying to define yourself?” I believe that we
should drop the term “centre-left.” If we really have to keep using it, we should try
to redefine its meaning in Polish public debate. If going towards the centre is supposed to mean that we agree to a further liberalisation of economy and privatisa tion, then let us use a different name. But if it is supposed to mean that the middle
94
Wrocław, 5.08.2010
class and the lower classes have access to public services, then I support this kind
of centre.
Thank you for participating in our discussion and allow me to invite you
to future meetings by the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought.
95
Jarosław Klebaniuk
Democracy has a way of winning
“Democracy is victorious” said Bronisław Komorowski at the 4th of July
electoral evening, in the manner he is known for and which can hardly be deemed
inspired. Surprisingly, I was ready to agree with him this one time, even if we were
to treat his words literally, and not only as a taunt addressed at his opponent, one
who is allegedly less loving of democracy. It is not that what he said was in any way
new. Democracy is always victorious. Were members of the close families of the
two candidates (including themselves) to be the only ones to vote, with the
remaining 38 millions refusing to participate, democracy would still be victorious.
Actually, the advantage of the more demographically appropriate candidate would
be crushing, especially since cats are not allowed to vote (a shame, since I am sure
they would vote for leftist candidates). Attendance was obviously much higher, but
not “high enough,” as Komorowski suggested. 55% in the second round is far less
than 68% in the final confrontation of 1995 or the 61% in the year 2000. The
attendance in parliamentary elections in Poland is even lower and rarely exceeds
50%, while participation in the elections to the European Parliament is less than
one-fourth of those allowed to vote. But it is not the strength of the mystic
democracy but rather the characteristic traits of the personal conflict and the campaign which surrounds it that makes more than a half of voters decide to participate the grandiose political act of voting. Voting for a specific candidate or – which
is more often the case – against them is easier: it does not involve intensive
abstractive thinking or choosing an unknown candidate (usually the first one on the
list) of a political force, from whom it is hard to expect anything concrete after
seeing their less than interesting declarations. Both Komorowski and Kaczyński
promised quite a lot during the presidential debates on TV. They are very well
known from appearing on screen.
So what is the victory of democracy? Undoubtedly there is always a winner, a political party or candidate. The results never turn out to be the same as indicated by its obvious logic. During the Independence Day of our Big Brother we
did not hear: “In the second round of the presidential election, from 30 million,
833 thousand, 924 people allowed to vote: 45.15% did not support any of the candidates (did not vote, voted incorrectly or accepted their voting card but did not
place it in the ballot box), 28.97% voted for Bronisław Komorowski and 25.88%
for Jarosław Kaczyński.” Instead, the media reported that both candidates were
supported by about half of voters. This is almost as relevant as the information
96
Democracy has a way of winning
that “two thirds of people who voted for Grzegorz Napieralski in the first round,
supported Komorowski in the second round, and one-third supported Kaczyński.”
Without saying how many voters boycotted the decisive round of the election, this
is practically disinformation. What if half of the voters refused to vote for any of
them? No, that is not possible – democracy is not about expressing one's objection
towards the political class. It is about supporting candidates, forces, faces, interests,
symbols and heroes. Even the bronze medallist of the presidential elections called
for his voters – guided by a very faulty logic, though surely in the name of democracy – to participate in the second round, and thus to vote for one of his conservative opponents. He did not indicate which one, so that it is likely that he only
slightly improved the chances of the one, who has not been blessed by catholic
priests addressing their sheep in Sunday speeches under the guile of the holy mass,
and thus breaking pre-election silence.
Why is it that 45% is less than almost 29%? Those who were not there do
not count? Lazy heads should be ignored? Or perhaps the 200 thousand voters
who chose to vote incorrectly were incompetent enough to put a cross in one (and
only one) box? Why is it that the choice between a candidate with poor manners,
weak intellect and great conceit, and one with the ambitions of a dictator, weak
morals, weak intellect and deceitful nature, turned out to be too hard to cope with
for the larger part of society? The policy of the rule of their parties in the years
2005-2010 were not very different. Both right-wing parties – morally conservative
(focused on Church interests), fostering the falsification of history (the IPN), favourable towards the wealthiest (taxes), eagerly maintaining the strong position of
intelligence agencies (the CBA), referring to the nationalist idea of international influence (Afghanistan) – put up candidates, who would guarantee the continuing of
the previous strategies. Politically active voters had a problem with choosing the
“lesser evil.” They could have also felt uncomfortable under the bland pressure of
the media. However, they are not the only ones to constitute the most numerous
45% who lost to democracy.
Some of those who choose not to participate in the election (the even
lower attendance in the first round clearly indicates this) do so from reasons other
than problems with having to decide from a too great or too meagre diversity of
potential forces or candidates. These people do not belong to the numerous group
of those who were deceived into losing by political contesters and were either discouraged by the moral filth of the alternatives, or were under-represented in their
weird or unique views. On the contrary – instead of being the weeds of democracy,
a non-familiar group of those who lost to democracy's treadmill of politically active
people – they are its invisible illness, a cancer that consumes it, perhaps even bringing about its death, only to allow it to come back to life after each election, again
and again. The media are reluctant in diagnosing this sickness, they ignore its symptoms in reports on TV or in the papers, afraid to admit that they laud the people,
97
Jarosław Klebaniuk
whose rule does not invoke a lot of enthusiasm. Can a person chosen by 29%,
a big part of which made their decision with a number of reservations, perhaps
with some detestation as well, have a chance of being the president of all Poles? Is
almost half of Poles an invisible self-excluding mass which does not deserve its
“first among equals?” Why are they a group – due to an improper method of
conducting polls – which is always skipped in pre-election poll results (for these
mention only the percentage of support, assuming that almost everyone wants to
vote)? Why do they chose not to vote?
The reasons can be of trifold nature: there is a social-cultural one, a situational one and one related to the traits of the non-voters themselves. In the first
case one can point at a norm of political participation, which operates in countries
with a stable democracy, as well as those regions of a country, which from a historical point of view were ruled in a more democratic way, which allowed for greater
social activity (in Poland that would be the territory of the former Galicia). The
level of urbanisation is also a factor, though a somewhat complex one. Contradictory relations are explained through two competing theoretical models. The mobilisation model assumes greater political participation in large agglomerations. Their
inhabitants hold central positions in the socio-political environment, they are wellinformed and politically active, and are more prone to develop individual traits
which foster voting. The alternative model of social weakening assumes that in
small local groups, typical of small towns and villages, citizens know best where to
get the necessary information about politicians, have more non-formal contacts
and meetings dedicated, among other topics, to politics. In large cities, the personal
bonds between citizen are weakening, politics is less personal and more abstractive,
with political issues being quite distant from the problems of everyday people.
Both of these models apply to different types of elections: in administrative elections the attendance is higher in villages, while in parliamentary and presidential
elections it is higher in cities16.
The contradictory information regarding attendance in towns with diversified population levels is quite well explained by a model put forth by Stephen Harkins and Bibb Latane, who based it on the principles of the Theory of Social Influence. According to the model, the percentage of voters in a given election depends
on the feeling of duty and responsibility for the end result, since a significant group
of people does not find any pleasure in the act of voting itself. The conviction of
personal obligation is stronger when a smaller amount of people is involved in
a given political activity, and when the pressure (informative and persuasive) from
“influential” sources or important people is stronger. Thus participation in local
politics is weakening along with the growth in numbers of a given society, which
forces the responsibility for the result to be dispersed. During national elections,
16
98
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warsaw, 2005.
Democracy has a way of winning
the attendance is higher in bigger cities, since in the larger ones – due to the higher
number of personal contacts with important, politically involved people and
a greater saturation of the media, for example, through exterior advertising itself –
social influence is growing 17.
The other group of factors important in answering the question of the
lack of participation in the elections can be referred to as the “mobilisation poten tial of the electoral situation.” Thus these are all the elements which attract the attention of citizens to the elections and make them participate in them. What is important is: the type of election (presidential elections attract more attention due to
the higher prestige of the office and the clear image of the candidates), procedural
solutions (how easy it is to vote – during the June and July 2010 elections those
who did not have a bus to take them from a distant village did not vote; penalties
for not voting – though not in Poland), the socio-political situation before the election, the formula of the campaign, the condition of the consciousness and needs of
the citizens18. The low readability and the uninteresting character of electoral programmes is a separate issue. If the offers of candidates or parties are similar to each
other or do not address the needs of the voters, there is a lower chance of them to
decide to vote. One can predict that due to the electoral programmes becoming
more similar to each other, especially when it has to do with the legislative practices of every other parliament in 21 st century Poland, the attendance in future elections will be radically decreasing. The exception to that is when there are expectations towards a very important change, for example, due to the appearance of
a new political force different to the other ones, which will evoke abnormally high
hopes in the minds of voters.
There is a process in our country regarding the “mobilisation potential”,
which is probably absent in other democratic countries. It is well known that
priests break pre-election silence during Sunday masses. It seems that they are servants not only of their mysterious chief “on high” but also of democracy, for
which they break the law, even though without the risk of suffering any penal consequences. It was said once that in the beginning of July 2010 one parish considered voting for the wrong candidate (the one that is said to be less favourable of
the Church and more prone to acquire the services of the Empire of Evil) to be
a mortal sin with all of its hellish consequences. Democracy did not mind, for this
meant more votes. It was unimportant to democracy, but to a smaller degree also
to Polish politics in general, whether this or the other conservative candidate
emerges victorious. What mattered was the legitimisation of power, mincing the
17
18
Harkins, Stephen, Latane, Bibb. (1998) Population and political participation: A social
impact analysis of voter responsibility. Group Dynamics: Theory, Research, and Practice, 3,
pp. 192-207.
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warsaw, 2005.
99
Jarosław Klebaniuk
so-called electoral meat to an abstractive political stabilisation and the more
tangible sausages for the Presidential Palace. Democracy won, though not exactly
the way the priests expected in their Sunday speeches.
The third group of processes allowing for the prediction of the mindset
behind non-voters has to do with their individual traits. This includes their situation in social structure, their views and intellectual capabilities. Thus it is less likely
for people who have a worse education, are poorer and belong to an ethnic, religious, or any other minority, to vote, though these relations are weaker in Poland
than in the advanced democracies of the West. What is interesting, people with the
best education are moderate in their decision to vote; it is more likely they will vote
if they have any connections with a given party or are actively involved in the campaign19.
As for demographic variables, the youngest group age (18-24 years) seems
to show the worst electoral attendance. This is often attributed to the low life stability of the young and their greater mobility, as well as a low interest in politics. In
Poland it is also an effect of the young preferring ideas of love, friendship and interesting jobs, over the world of politics which they view in a cynical manner 20. It is
however worth noting, that among many professional groups pupils/students were
the most numerous group of voters up till 2005, only after elderly, retired people21.
The other interesting property introducing diversification into levels of
electoral attendance is gender. The electoral attendance in the US starting from the
year 1980 is much higher among women than among men, while in the '60s and
'70s of the 20th century women were less prone to vote. It is due to the improving
quality of their education and role in socio-political life, that they are better providers for the vote-thirsty democracy. In Poland, the differences between genders
are in this aspect still statistically irrelevant22.
A higher electoral attendance is also observed among people who are active in various formal institutions, voluntary groups, associations and religious fellowships. The feeling of belonging and the bonds with a given group, whose members hold similar convictions and values, prevent isolation and alienation, and help
increase knowledge and opinion on the current political problems 23. What is more,
19
20
21
22
23
100
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warsaw, 2005.
Skarżyńska, Krystyna. (1996). Młode elity polityczne. Charakterystyka psychologiczna.
Studia Psychologiczne, 34, pp.45-59.
Cześnik. Mikołaj: Partycypacja wyborcza Polaków. 2009.
http://www.isp.org.pl/files/20145849250174351001263374709.pdf.
Cześnik, Mikołaj. (2002). Partycypacja wyborcza w Polsce w latach 1991 – 2001. In:
Radosław Markowski (Ed.), System partyjny i zachowania wyborcze (pp. 49-74). Instytut
Studiów Politycznych PAN. Warsaw.
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warsaw, 2005.
Democracy has a way of winning
the stance assumed by the leader of an organisation and social peer pressure also
successfully mobilise to vote. The catholic parishes mentioned before are a good
example of that: apart from evaluating and pointing at specific candidates, the
clergymen also provide encouragement to vote.
The third type of factors indicating the lack of electoral attendance involve the psychological traits of the citizen. In Günter Krampen's socio-cognitive
model of action theory, three qualities hold the fundamental meaning behind the
decision to vote. The first one is the self-evaluation of political effectiveness, which
may be exemplified by the belief that one is able to convince someone to accept
one's own political stance. It can also be seen as a inner feeling of control over
political events, a conviction that we can effectively influence them, that they depend on our contribution to a decisive degree. The other group of qualities involves political cognition. This involves convictions regarding politics, especially
trust in politics and satisfaction with politics. The third group has to do with
a form of political internalisation, an internalisation of the qualities of electoral
participation24. Young Germans (22-23 years old) who did not vote had a worse
self-evaluation of their political competence, a low feeling of control regarding
their influence on politics, scarcer political knowledge and were less likely to
participate in other political activities and trusted politicians more, than their peers
who decided to vote25.
In Poland, permanent non-voters have less knowledge and political competence than those who vote, they do not believe in their influence on politics, and
participation in politics is not considered an internal quality they have. But in contrast with their German peers, they are more cynical towards politics and have low
social trust. Additionally, some of their traits turn out to be contrary to what one
would expect. The non-voters of 1991 in comparison with those who voted were
less dogmatic (for example, they were less likely to agree with the statement that
“a compromise with an opponent is a betrayal of ideals”), less psychologically
inflexible (were more tolerant of ambiguities, were less likely to discredit expertises
offering single solutions), less egalitarian, less nationalist and less isolationist (more
open towards foreign capital and people from Eastern Europe settling in Poland).
They also were less likely to accept non-democratic opinions like: “a strong leader
can do more than acts, debates and consults.” However, that last observation does
not apply to the youngest non-voters, while in the case of the oldest ones it was
completely contrary: they were more non-democratic than those who voted. In no
24
25
Krampen, Günter. (1991). Political participation in an action-theory model of personality theory and empirical evidence. Political Psychology, 1, pp. 1-21.
Krampen, Günter. (2000). Transition of adolescent political action orientations to voting behavior in early adulthood in view of a socio-cognitive action theory model of
personality. Political Psychology, 2, pp. 277-297.
101
Jarosław Klebaniuk
age group were the voters and non-voters different in their approach to censorship
and to limiting civic freedoms or in their approach to Jews26.
It would be safe to say that those who repeatedly avoid voting have
neither comprehended the norm of participating in elections, nor do they have
a habit of doing so. Those who declared lack of participation in the elections of the
first five years after the 1989 breakthrough, were far more critical towards the social and political order of that time, and negatively viewed the functioning of central institutions in the country and did not trust them. They felt alienated in the
democratic system, they did not identify with any party or government. If they
were positive towards anyone, it was the politicians who were not part of the establishment, and who heavily criticised the system. The non-voters of that time were
more willing to declare that they do not understand politics, that they are confused
and generally tired, discontented and sad, looking into the future with pessimism.
They did not believe in themselves and they lacked outside support or help27.
From among the various ways to classify non-voters, two seem to be
most interesting: an American one and a Polish one. Five categories of non-voters
have emerged on the basis of analyses conducted in the USA. The first category is
that of the alienated – the above description of Polish citizens matches this group.
The second one is that of the uninformed – those who decided that they know too
little about the programmes of the candidates and/or the political situation, to
vote. The third one is that of the unplugged – young people unassociated with any
local circle and uninterested in politics. The fourth one is the irritable – middleaged people with good income and a decent knowledge about politics, but irritated
with the way it is conducted, thinking that their vote will not change anything. Fi nally, the fifth category is that of the doers – highly educated professionals with
good incomes, interested in politics, active in local circles but with no time to devote for voting 28.
From among those who did not vote in the 1993 election Krystyna
Skarżyńska and Krzysztof Chmielewski separated a group of the “passive discontented” - people with low income, a low level of education, who feel in no way influential to politics and are only authoritatively informed, as well as those “content
but with no political aspirations” - well educated people with good income but
convinced that their well-being is in no way influenced by politics 29. After the 1997
26
Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warsaw, 2005.
27 Korzeniowski, K. (1994). Jacy Polacy systematycznie odmawiają udziału w wyborach.
Psychologiczna analiza zjawiska „non-voter”. Studia Psychologiczne, 1, pp. 93-100.
28 Wróbel, Renata. (1997). Raczej bierni niż zbuntowani. „Rzeczpospolita”. Za: Człowiek a
polityka. Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
29 Skarżyńska, Krystyna, Chmielewski, K. (1994). Zostać w domu czy pójść na wybory:
różne uwarunkowania decyzji wyborczych. Kultura i Społeczeństwo, 3, pp. 39-54.
102
Democracy has a way of winning
election Janusz Czapiński added a new group to the two mentioned above, that of
the “presumptuous”, who decided that the political formation they support is
strong enough to manage without their votes. Among them were those who held
their potential candidate's specific decision or opinion against them and expressed
that through not voting 30.
The data illustrated above do not provide an integrated and consistent answer to questions of the reason for not attending the election – for they are diverse
and complex. But it seems that the lack of an attractive offer from the parties and
the candidates, avoiding participation in social relations with a sufficient power of
mobilisation, as well as political alienation – losing faith in the purpose behind participation – are reasons which reappear in subsequent elections, reasons for leaving
the next victories of democracy to someone else. Until politicians start to address
their programmes to people and try to win their interest in a more active way, we
will keep having victories of the silent majority, omitted by the media, just like on
the 4th of July, when both Komorowski and Kaczyński were shamefully defeated.
But so what? Democracy won again, as usual, the same way it has been winning in
Poland for many years.
REFERENCES:
1. Skarżyńska, Krystyna: Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej.
Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warsaw, 2005.
2. Harkins, Stephen, Latane, Bibb. (1998). Population and political participation:
A social impact analysis of voter responsibility. Group Dynamics: Theory,
Research, and Practice, 3.
3. Skarżyńska, Krystyna. (1996). Młode elity polityczne. Charakterystyka psychologiczna. Studia Psychologiczne, 34.
4. Cześnik,
Mikołaj:
Partycypacja
wyborcza
Polaków.
2009.
http://www.isp.org.pl/files/20145849250174351001263374709.pdf.
5. Cześnik, Mikołaj. (2002). Partycypacja wyborcza w Polsce w latach 1991 –
2001. In: Radosław Markowski (Ed.), System partyjny i zachowania wyborcze.
Instytut Studiów Politycznych PAN. Warsaw.
6. Krampen, Günter. (1991). Political participation in an action-theory model of
personality theory and empirical evidence. Political Psychology, 1.
7. Korzeniowski, K. (1994). Jacy Polacy systematycznie odmawiają udziału w
wyborach. Psychologiczna analiza zjawiska „non-voter”. Studia Psychologiczne, 1.
8. Skarżyńska, Krystyna, Chmielewski, K. (1994). Zostać w domu czy pójść na
wybory: różne uwarunkowania decyzji wyborczych. Kultura i Społeczeństwo, 3.
30 Czapiński, Janusz. (1997). Typy osób niegłosujących. „Wprost”. Za: Człowiek a polityka.
Zarys psychologii politycznej. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Warszawa, 2005.
103
Bartosz Machalica
Platforma reigns supreme1
That is the best way to sum up the results of the presidential elections. No
other formation in Poland has had such power since the year 1989. True, SLD had
a prime minister and a president, but there were problems with the Head of the
National Bank of Poland, while the media, science and ideology was dominated by
a hegemony distant to the ideas of post-communism. Even at a time when the two
monozygotic twins ruled Poland as president and prime minister, the most
opinion-forming journal and the most opinion-forming television channel shared
a critical approach to their rule.
An omnipotent party
Now it all goes to PO. The Smoleńsk catastrophe was a true political cataclysm for PiS. PiS politicians had to be aware of the fact that they could lose the
presidential election. At worst, PiS representatives could still fortify themselves in
institutions such as the National Bank of Poland, the Ombudsman or the IPN. The
mutual death of the leaders of these institutions thwarted these expectations. PO
takes all. The public media is the last stand under control by the opposition. That is
why the first battle after the election will be for the public media. PSL, currently
struggling for survival, will definitely influence the outcome of that conflict depending on which side it will choose to support. Who will they choose? Regardless
of that, we already know that PO is hegemonic in the media with or without access
to the public media. Anyone who watched the presidential debates and had to endure the behaviour of Ms Lichocka already knows that there is no doubt about
that. That is the situation with television and the radio. What about the press?
Every possible weekly (Polityka, Wprost, Newsweek, Przekrój, Przegląd, Tygodnik
Powszechny) sympathises with PO. As for daily papers, Rzeczpospolita is increasingly
tenacious in supporting the Holy Trinity. The tabloids are more flexible, though
editor-in-chief Warzecha is also fortifying himself in his own small trench. No other party in the history of modern politics has ever had so much media support as
PO. How will it use this support? It is hard to say, whether it will decide to
perform the “necessary reforms” called for by ubiquitous TV experts, during its
“500 days”.
1 The above article was first published on the Krytyka Polityczna website on July 6th
of 2010.
104
Platforma reigns supreme
Without getting too deep into the details of the subject, we need to remember that this means the final implementation of the Washington consensus.
Tusk enjoys power and he will be reluctant to let go of it. That is why he was so
much involved in the last days of Komorowski's campaign, after the candidate
started to drastically lose support. The prime minister must have had a vision of
what would the world be like if Kaczyński wins. A world in which he would no
longer be prime minister. Not because the PiS-SLD-PSL coalition would conduct a
constructive vote of no confidence, placing Pawlak instead of Tusk. It would be
too early for such cooperation. But they could play the “deprive Tusk of one minister every week” game. Especially since before that, the opposition (which would
probably be joined by PSL) would change the Sejm Marshal, speeding up Komorowski's already premature political retirement.
This scenario, which was foiled by a mere 2.5% of support, and which can
soon reappear, would involve Tusk having to tender the government's resignation
and prepare a parliamentary election ahead of schedule. The same thing which
happened in 2007. PSL will probably decide against such a scenario “for now”, but
things might start heating up in the party after the administrative elections.
The Front of National Unity
and the potential dangers it has to face
Tusk will most likely do all he can for the elections to take place according
to schedule, which is during the Polish presidency in the EU. After we accept the
Lisbon Treaty and once we see the end of the Belgian presidency which is currently
being initiated, it will probably turn out that the presidency is not really an important factor. But we can still use it to make a fool of ourselves. In the campaign, PO
will take advantage of the fear of “becoming a fool in the eyes of Europe.” It will
once again form the Front of National Unity, which operated during the Euro elections, with banners reading “Buzek for Head of European Parliament” – you want
Poland to matter, than vote for PO. You want Poland to be important and serious
– vote for Tusk's government – this is what the voting slogan during the Polish
presidency in the EU will be. The election will be hard for PO, for it will take place
in 2011, and most experts say that the budget for that year will be one of the
toughest in the history of Poland.
Will this make PO lose their power? There is no way to tell and the possible scenarios are many. One such scenario is quite likely to take place and sub stantially weaken Tusk's position – the Komorowski-Schetyna alliance. One of
them contributes his face and grandeur, the other the influences of the party and
a complex net of ties. If the duo finds a third tenor (since Schetyna is in no way
a candidate for the leader of PO), it will be quite possible for Tusk to lose his
power in the country and in the party as well. And it is no secret that many base-
105
Bartosz Machalica
level PO members are upset with people like Boni, Ostapowicz, Rostowski,
Bielecki and in the future perhaps some new ones who have not necessarily have
a lot to do with the party structures, holding high offices alongside Tusk. People
like that are always fishy.
PiS with a future, SD with no future
There will be no struggle for power in PiS in the near future. Kaczyński
achieved the result he was dreaming of. Will he remain the political hegemon of
circles “to the right of PO” for the coming years? A lot depends on the results of
the parliamentary elections. If PiS fails to return to power after four years, it will
have lost a number of elections in a row, and thus Kaczyński's leadership might begin to wane. But can we imagine PiS without Jarosław Kaczyński? Or can we imagine PiS with a leader other than Kaczyński, provided that he will choose his successor out of his own free will? Is a revolt in PiS even possible?
I have come to the conclusion in one of the articles I wrote during the
campaign, that Olechowski held the key to winning the election. In a way he was
the one. His electorate (and he did still have it up until April) was the decisive contributor to Komorowski's success. The whole drama of Olechowski and Pikorski
was that they missed the right moment to trade that electorate back from the hands
of PO. After that, any sign of Olechowski retreating would be a capitulation with
truly meagre political benefits. Olechowski and Piskorski did not only fail miserably, but – using the language of Polish business adequate in this context – were
unable to cash in on their political project. Going back to a slightly higher level,
once again we were able to observe the political failure of a formation a bit to the
left from PO, at times referred to as a centre-left formation for the sake of diverting attention. The representatives of the Polish political, media and at times even
scientific establishments, are fully convinced that the voters are waiting for
a formation like that to show up. Each time the voters deprive them of their hopes.
This was the case with the Partia Demokratyczna, Henryka Bochniarz's candidacy
or the Porozumienie dla Przyszłości list. Andrzej Olechowski's and Paweł Piskorski's dreams of power met with a similar fate.
The Wind of Change?
Let us turn from the centre-left to the Left proper. At the end of an article
I wrote before the elections I formulated the thesis that “the prospects for the Left
are not entirely hurrah-optimistic. But that's nothing new.” And yet it is not
entirely so – there has been some change. Perhaps the prospects are still not
hurrah-optimistic, but there is a feeling of optimism on the Left.
106
Platforma reigns supreme
Some might say that Napieralski got what already was his. LD had 13.1%
of support, Napieralski a bit more: 13.7%. But that is not what is important here.
From as long as I can remember it was popular within leftist circles unassociated
with SLD to say that in a few years SLD will die out like the dinosaurs. The elect orate of the “uniformed Left” is going to pass away. Mokotów will turn into a yuppie district and SLD will be eradicated. Today we know that this is not going happen. Napieralski attracted the youngest voters to SLD. He turned the age structure
of the SLD electorate around. Regardless of whether the young people he reached
out to will remain with SLD for good, SLD showed that it is able to attract young
voters. This is a change in quality and one of the most important revaluations in
Polish politics.
The other change has to do with SLD attracting political circles other
than the secessionists from the SLD, the Partia Demokratyczna – currently on the
margin of history – and the once successful but now very weak Unia Pracy. SLD
was able to form a net of alliances different from the one which resulted in the LiD
formation. Zieloni 2004 and Partia Kobiet were among those who supported Napieralski. Both sides should profit from this alliance. SLD is likely to find the key to
the electorate of large cities – SLD and Napieralski have obvious problems with
garnering the support of citizens in large cities. The Zieloni and Partia Kobiet can
enter the political league on an administrative and national level. I do not wish to
say they are bound to be successful. But an alliance with SLD grants them a far
greater opportunity for political success than Porozumienie dla Przyszłości. SLD
also found a way – as of yet on a small scale – to reach academic and intellectual
circles, which can hardly be described as post-communist. An appeal in support of
Napieralski was signed among others by Prof. Magdalena Środa, Prof. Bohdan
Chwedeńczuk, Prof. Jerzy Drewnowski, Dr Piotr Żuk or the coordinator of the F.
Lassalle'a Centre for Social Thought, Rajmund Niwiński. This is another change in
quality.
These are only some steps made by SLD in the proper direction. Will
there be more? SLD as lead by Napieralski is prone to lock itself within its own
structures, choosing the fate of a political sect party. Perhaps by forming an alliance
with the Zieloni or the Women's Party it will open up for new social movements
(feminist, LGBT, ecological ones), non-governmental organisations and academic
and intellectual circles. The administrative elections this fall will be a perfect opportunity for that. Napieralski strengthened his role in the party, will he have courage
enough to oppose the interest groups that operate within? Or perhaps he will be
stuck in a vicious circle: “We are weak, we have one seat in each district, that is
why candidate no. 1 has to be someone reliable, that is why we get no new voters,
lose the old ones, thus we are too weak and have one seat in each district...” And
so on until the party's slow political death. Or perhaps he will manage to break this
circle?
107
Will SLD build the People's House?
Dr Rafał Chwedoruk in an interview with Wojciech Załuska (Gazeta
Wyborcza, October 5th , 2010)
WZ: [ . . . ] How do you view the chances of Grzegorz Napieralski? Not
a long time ago he was perceived as a makeshift leader. After the elections
people started to treat him seriously. What is his “market” value about?
RC: The 14% support he garnered in the elections is an important asset, but the
structure of his electorate is most important. He was supported not only by the
iron SLD electorate of those who identify with the PRL and considering SLD to be
the natural heir of those times, but also by twenty-year-olds.
WZ: I have read somewhere that half of his 14% electorate was represented
by young people.
RC: Not half of it, but one-fifth of it. It is important, though one has to remember
that the political decisions of young people are often accidental.
The most important thing about Napieralski's result was that he was able to reach
out to middle-aged people, a group which up till now has been missing from the
SLD electorate. He achieved something which has never been achieved by those
who spoke of modernising the party and moving towards the centre.
WZ: I understand that you took a close look at Napieralski's supporters.
RC: Yes. I have noticed a certain pattern. In North European countries, where
social democratic parties have a long tradition, their support grew along with the
level of urbanisation and the increasingly liberal social bonds. It is different in our
part of Europe after 1989.
If we look at the Czech Republic, where the complete amount of support for social
democrats and communists is more than one-third of the electorate, or at Slovakia,
where Fico recently received 35% of votes, we see that the Left is strong mostly in
the provinces: villages, small and medium towns. In larger towns they receive
a proportionally smaller amount of support. The Polish presidential election
showed that SLD is representative of this Central European tendency.
108
Will SLD build the People's House?
WZ: Thus it is not dying along with the PRL electorate, but finds a new one.
Is this the source of Napieralski's current power in the party?
RC: Yes.
WZ: What are the prospects for SLD's programme when we look at the
structure of its supporters?
RC: The structure of its supporters shows that SLD should focus on socioeconomic issues, since it is supporter by people, who are one step behind in the
process of modernisation, even if they end up in large cities.
Warsaw is a good example of that. Napieralski had large support in Białołęka,
which is inhabited by young people who could afford small credits. He was quite
unsuccessful in the Kabaty, which is home for those with big houses.
There is talk of the 800 Euro generation in Greece and Spain. This phenomenon
will probably become stronger in Poland as well, with a large group of people
fulfilling the expectations of the system, being flexible, being able to speak
a number of languages, starting to work in their twenties at the latest, but at the
same time no one will grant them a loan, or they will refuse to pay it off in the
course of thirty years, barely earning enough to survive.
The frustration of such people will grow, and that is where the leftist party should
act. This is especially true with the role of the generations which were undergoing
socialisation in the '70s or '80s and in the beginning of the '90s becoming less
important, and with the increasingly important role of those growing up in the 3 rd
RP. Their way of thinking will be different, free from historical connotations. The
question is whether SLD survives long enough to witness this generational change.
WZ: [ . . . ] you think that SLD should aim at the Białołęka kind of
electorate?
RC: That would be the electorate of those who live outside of large cities, or if
they live in a large city, then it is Białołęka. That is where there is the biggest
potential for development.
The SLD situation is similar to that of the German PDS. At first it was a party of
NRD nostalgics from East Berlin and Brandenburg, mostly officials from the
system who are approaching their retirement. But it managed to survive until the
major problems resulting from reforms, a genuine crisis for the SPD. Thus its
109
Rafał Chwedoruk
ranks were joined by students, young members of the Berlin counter-culture and
union members.
The presidential election showed that it is possible for SLD to repeat what PDS
did: shift from nostalgia to a classically leftist party of the 21st century.
This does not however mean, that SLD can repeat its success from the year 2001.
Considering historical reasons, there is no room for a 30-40% leftist party in
Poland, only a 15-25% one.
WZ: What can be the reasons for this renewed need for SLD, apart from
being weary of the PO-PiS confrontation?
RC: The source of that comes from two seemingly contradictory sources – though
it is usually quite natural for social democratic parties to be full of inconsistencies.
On the one hand they modernised Europe, on the other they sometimes become
defenders of the goods of the welfare state, in a way becoming conservative. Tony
Judt wrote about this in his latest book. Napieralski's campaign was similar in this
aspect: there was the traditional leftist talk of free education or raising the
minimum wage, but there was also talk of using the Internet – which is in turn
related to ideas of a civilisation breakthrough and the often requested in Poland
European quality. Finding a way to connect these two approaches was the main
success of Napieralski's electoral team.
There is also the issue of stressing your independence. Were SLD to enter the POPiS confrontation as an ally of one of the sides, it would become politically
obsolete [ . . . ].
110
Prof. Jacek Raciborski, PhD – sociologist, Head of the Political Sociology
Department at the Institute of Sociology of the University of Warsaw. His
specialty includes issues of political sociology, the institutional principles of
political order and theory of democracy. Author of numerous publications on the
subject of voting behaviour.
Dr Rafał Chwedoruk – politologist, researcher at the Institute of Political Science
in the Journalism and Social Science Department of the University of Warsaw.
Studies the history of political thought and social movements as well as the history
of socialist thought in Poland and Europe. Author of the book Socjaliści
z “Solidarności” w latach 1989-1993 (Socialists from the “Solidarność” in the years 19891993) (2004).
Dr Anna Pacześniak – politologist, researcher at the Institute of Political Science
of the University of Wrocław and associate member of the Research Centre of
Political Life (CEVIPOL) of the Free University of Brussels. Studies the issues of
women's participation in politics and the Europeanisation of political parties of
East-Central Europe. Authoress of the book Kobiety w Parlamencie Europejskim.
Przełamywanie stereotypu płci w polityce (Women in the European Parliament. Breaking the
gender stereotype in politics) (2006).
Dr Maciej Gdula – sociologist, researcher at the Institute of Sociology of the
University of Warsaw. Studies social theory and theory of politics. Author of the
book Trzy dyskursy miłosne (Three love discourses) (2009). Translator and publicist.
Member of the Stanisław Brzozowski Association and the Krytyka Polityczna
editorial team.
Michał Syska – lawyer, publicist, social activist. Director of the Ferdinand Lassalle
Centre for Social Thought and member of the Krytyka Polityczna editorial team. He
published in Gazeta Wyborcza, Dziennik, Rzeczpospolita, Trybuna and Przegląd. Coauthor and editor of the book Ile ojczyzn? Ile patriotyzmów? (How many motherlands?
How many patriotisms?) (2007).
Dr Jarosław Klebaniuk – social psychologist, researcher at the Institute of
Psychology of the University of Wrocław. Science editor of the Oblicza nierówności
społecznych (The faces of social inequities) and Fenomen nierówności społecznych (The
phenomenon of social inequities) (2007). Prose writer (he published in Akcent and
Lampa among others). Associate of the lewica.pl website.
Bartosz Machalica – politologist and historian. Publicist, associate of the Przegląd
weekly, feuilletonist for the Krytyka Polityczna. His published for Rzeczpospolita and
Trybuna. Co-author of the book Europa w działaniu (Europe in action) (2007).
Prof. Janusz Reykowski, PhD – world famous social and political psychologist.
Researcher at the Institute of Psychology of the Polish Academy of Sciences,
lecturer and consultant for numerous foreign universities. President of the
International Political Psychology Association, honorary member of the Polish
Psychology Association. Author of many books and scientific articles. Participated
in the 1989 Round Table events. Head of the Programme Council for the Political
Analyses Centre.
Andrzej Ziemski – journalist, publicist, social activist. Editor-in-chief of the
Przegląd Socjalistyczny.
Bartosz Rydliński – politologist associated with the “Amicus Europae”
Aleksander Kwaśniewski Foundation, doctoral student at the Kardynał Wyszyński
University in Warsaw.
Rafał Korzeniewski – social activist associated with the Unia Pracy.
Aleksander Zioło – Social Analyses Workshops.
Maciej Wieczorkowski – physician, social and political activist, alter-globalist,
associated with the “Stop Wojnie” initiative.
The Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought was founded in
2005 in Wrocław as an independent association aiming at promoting ideas of social
justice, peace, human rights and sustainable development. The association's patron
is Ferdinand Lassalle (1825-1864), the founder of the first labour party in
Germany. He was born in Wrocław, the city in which he was later buried.
The Centre's efforts are focused on formulating critical reflections
concerning the contemporary world and its development, as well as creating an
ideological alternative for conservative-liberal and nationalist postulates which are
currently dominating the political discourse in Poland.
The Centre is realising its goals through organising conferences, seminars,
courses and workshops, as well as performing research, publishing and organising
social campaigns.
Thanks to the cooperation of leftist foundations and institutes in other
countries the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought is also actively
participating in the European political debate and international research projects.
Booklet and video recording from the conference also available at:
www.lassalle.org.pl