katowice za dziesięć lat

Transcription

katowice za dziesięć lat
STUDENCKA GAZETA FESTIWALOWA
R E : P RO D U KC J E
# 02
25.10.2012 r.
Międzynarodowy Festiwal Producentów Filmowych REGIOFUN
KATOWICE ZA DZIESIĘĆ LAT
– CHCEMY STWORZYĆ OBRAZ AGLOMERACJI, JAKI ISTNIEJE NA PROJEKTACH
ŚLĄSKICH ARCHITEKTÓW. BĘDĄ TO KATOWICE SPEKTAKULARNIE
NOWOCZESNE – O SWOIM NAJNOWSZYM PROJEKCIE OPOWIADA ADAM SIKORA
Na festiwalu REGIOFUN jest Pan nie tylko członkiem jury konkursu filmów krótko- i średniometrażowych, ale także już rozwiązanego konkursu
fotograficznego „Kartka dla producenta”. Pod
jakim kątem oceniał Pan prace?
Wspólnie z prześwietną komisją ocenialiśmy nadesłane zdjęcia i jednogłośnie przyznaliśmy główną nagrodę fotografii, łączącej walory artystyczne z informacyjnymi. To praca niezwykle inspirująca, przedstawia Pustynię Błędowską. Jeżeli
ktokolwiek zobaczy to ujęcie, od razu wyobrazi
sobie historię, która mogłaby się tam wydarzyć.
Chociażby „Paryż. Teksas”. Lokalizacja, która znajduje się nieopodal Katowic, okazała się miejscem
nieznanym i niezwykłym zarazem, a to daje zupełnie nowe możliwości.
Film „Igor. Podróż żurawi”, który można zobaczyć na Festiwalu to projekt kierowany do dzieci. W głównej roli gra mały chłopiec. Jak pracuje
się z takim aktorem?
To niesamowity młody człowiek, będący Żydem
rosyjskiego pochodzenia, przez co idealnie wpisał się w tematykę filmu, poruszającego problem
emigracji w Izraelu w latach dziewięćdziesiątych.
Chłopiec jest niezwykle zdyscyplinowanym, zdolnym aktorem, mimo że to jego debiut. Świetnie
sprawdził się w swojej roli.
Jest pan autorem zdjęć do najnowszego filmu
Davida Ondříčka „W cieniu”, który jest czeskim
kandydatem do Oscara.
David Ondříčkek jest człowiekiem z niezwykłym
poczuciem humoru, inteligencją i pełną wizją
tego, co chce zrealizować. Praca z nim to ogromna,
bardzo twórcza i niezwykle radosna przyjemność.
Czesi mają niezwykły dystans do rzeczywistości,
nie demonizują jej, nie stwarzają niepotrzebnych
problemów, podczas gdy w polskim kinie jest zupełnie odwrotnie.
Zatem jak wygląda praca przy rodzimej produkcji?
W Polsce przyjęło się porównywanie planu zdjęciowego do pola bitewnego. Jest reżyser, czyli generał, który prowadzi całą armię i jakiś wyimaginowany przeciwnik. Nie wiadomo właściwie kto
nim jest – bywa, że czas, bywa, że inne elementy.
To rodzaj dość nieprzyjemnej wojny, podczas któ-
rej cała przyjemność z kręcenia filmu opada. Przy
koprodukcjach międzynarodowych ludzie pojmują plan jako miejsce, gdzie trzeba być skupionym,
odpowiedzialnym i realizować swoje zadania, ale
też nie za wszelką cenę. Po drugie w Polsce panuje
feudalny stosunek na planie. Zdarza się, że reżyser
lub producent traktują pozostałych w sposób ujmujący ludzkiej godności. Gdy pracuje się za granicą ludzie mają do siebie szacunek, bez względu
na pełnioną funkcję. To podstawowy warunek dobrego klimatu na planie, który z kolei przekłada
się na powstanie czegoś interesującego.
Czy to oznacza, że lepiej odnajduje się pan poza
granicami naszego kraju?
Nie mogę powiedzieć, że nie lubię pracować
w Polsce. Jednak w innych krajach czekają kolejne doświadczenia. Z pewnością inaczej bym
to odbierał, gdybym na co dzień robił filmy tylko w Izraelu czy w Czechach. Nowe miejsca to
też nowe przygody, nowe spotkania, nowi ludzie,
a to jest zawsze niezwykle inspirujące. Trzeba się
odnaleźć w innych realiach. Niejednokrotnie ekstremalnych i niekonwencjonalnych, jak podczas
zdjęć do filmu „Essential Killing”. Rozpoczynaliśmy
zdjęcia na pustyni, by nagle z ciepłego zakątka
znaleźć się w klimacie totalnej zimy i przeraźliwego mrozu. Szokujące doznanie termiczne.
Byliśmy na to przygotowani, norweska producentka Ingrid Lill Hogtun, która w zeszłym roku
uczestniczyła w festiwalu REGIOFUN, ubrała nas
w kombinezony z futra renifera, w których musieliśmy pracować. Fantastyczne przeżycie.
Producentką kilku ostatnich pana filmów jest
Magdalena Nowacka, która pochodzi ze Śląska,
podobnie jak część ekipy zdjęciowej. Czy czuje
pan przynależność do regionu?
Razem z Ingmarem Villqistem jesteśmy związani
z tym terenem. Czujemy potrzebę i pewnego rodzaju odpowiedzialność mówienia o problemach
Śląska. To bliskie nam okolice chociażby ze względu na przyjaciół, z którymi pracuje się nam najlepiej. Poza tym pani Magdalena Nowacka to ambitna producentka, która pomimo swojej młodości
jest bardzo odpowiedzialna, zdecydowana i stanowcza. Także nas, starszych ludzi, czasami pogania i przywołuje do porządku (uśmiech).
ADAM SIKORA
ADAM SIKORA
operator • reżyser
juror konkursu filmów krótko- i średniometrażowych
fot. Marek Grajcar
W ostatnich latach Śląsk jest mocno eksploatowany pod kątem artystycznym. Czy w dalszym
ciągu posiada niewykorzystany potencjał?
Oczywiście, a my z Ingmarem Villqistem mamy
zamiar go wykorzystać w projekcie „Miłość
w Mieście Ogrodów”. Dostrzegliśmy, że Śląsk
zawsze ukazywany jest jako miejsce schorowane, potwornie brzydkie, wyzyskane, w którym
nic poza problemami już nie ma. Chcemy zrobić
film, zainspirowany dziejącymi się przemianami,
wizją Katowic jako Miasta Ogrodów. Co prawda
będzie to bolesna opowieść o ludzkich emocjach,
ale osadzona w mieście jakim staną się Katowice
za dziesięć lat. Chcemy stworzyć obraz aglomeracji, jaki istnieje na projektach śląskich architektów, tworzących jego futurystyczną wizję. Będą
to Katowice spektakularnie nowoczesne.
Czy to prawda, że zadał pan swoim studentom
ćwiczenie polegające na sfotografowaniu takiego miejsca w Katowicach, które przypominałoby
je w przyszłości?
Tak. W tej chwili nie mamy jeszcze w pełni wygenerowanej wizji naszego filmu, a wkrótce rozpoczynamy zdjęcia. Mam nadzieję, że prace studentów będą początkiem, swoistą inspiracją. To młodzi ludzie, zazwyczaj nietutejsi, którzy świeżym
okiem patrzą na to miasto. My znamy tu już każdy
kąt, więc dla nas są to miejsca zużyte, brak w nich
elementu zaskoczenia. Oni z kolei przyjeżdżają
z różnych stron i niejednokrotnie po raz pierwszy
widzą Katowice, odkrywają coś ciekawego.
Rozmawiała Magdalena Kudłacz
02
25.10.2012 r.
PROJEKCJA:
BŁĘKITNA RAPSODIA GUSTA VAN DER BERGHE
25.10 (cz), godz. 19.15, Kino Kosmos (Nostromo)
FILM „BLUE BIRD” TO SWEGO RODZAJU BAJKA O ŚMIERCI
„Blue Bird” materiały prasowe
PROJEKCJE:
25.10 (cz) godz. 21.00, Kino Kosmos (Nostromo)
26.10 (pt) godz. 11.00, Kino Kosmos (Solaris)
*
27.10 (sb) godz. 10.00, Kino Kosmos (Solaris)
„Miłość z Księżyca” materiały prasowe
PROJEKCJE:
25.10 (cz), godz. 21.00, Kino Kosmos (Solaris)
26.10 (pt), godz. 15.30, Kino Kosmos (Nostromo)
„Morze Północne, Teksas” materiały prasowe
Poszukiwania niebieskiego ptaka przez rodzeństwo Tene i Bafiokadie są jedynie punktem wyjścia
do opowiedzenia specyficznej baśni w afrykańskiej
scenerii. Aby Afryka nie kojarzyła się nam stereotypowo, reżyser użył wyłącznie niebieskich kadrów,
co nadaje jej wyjątkowo odrealniony charakter
i doskonale wpisuje się w oniryczny klimat filmu.
Ta historia gdzie indziej nie mogłaby się zdarzyć,
nie miałaby sensu, a umieszczenie akcji pośród
nieskończenie niebieskich sawann odmalowuje
Czarny Ląd jako miejsce nieziemskie. Dwoje głównych bohaterów to postaci z pogranicza realności
– kontaktują się zarówno z ojcem, z matką, jak i ze
zmarłymi dziadkami oraz z Królem Przyszłości.
Śmierć w filmie jest wszechobecna, nie ma jednak charakteru ostateczności, nie jest też traumą,
tylko zwykłą koleją rzeczy. Znów możemy zauważyć trafność wyboru umieszczenia akcji w Afryce,
gdzie temat śmierci nie jest traktowany tak jak
w kulturze europejskiej. Granica całkowicie się
nie zaciera – bohaterowie poddają się kąpieli
przed i po wizycie w zaświatach – ale nadal jest
ona bardzo płynna. Dodatkowo, delikatnie humorystyczny ton opowieści i spojrzenie z perspektywy dziecka, ułatwiają odbiór tak poważnego
tematu. Wydaje się, że znalezienie niezwykłego
niebieskiego ptaka, jego zgubienie i poszukiwania
inicjują wszystkie spotkania. Jednak czy jest tak
naprawdę? Ponieważ wszystkie kadry utrzymane
są w niebieskich barwach, nie mamy pewności, że
ptak jest autentycznie błękitny, co może sugerować, że nie potrzeba żadnego niezwykłego impulsu, aby przenieść się w inny wymiar. Zmarła babcia Tene i Bafiokadie mówi: „To, że zmarliśmy, nie
oznacza, że nas tu nie ma. Zawsze tu jesteśmy, tak
długo jak o nas myślicie”. Żałoba tutaj nie istnieje,
a zaświaty w tej historii można spotkać wszędzie,
o ile tylko chce się wyruszyć w ich poszukiwaniu.
Martyna Poważa
PRZYWŁASZCZONA MIŁOŚĆ
FILM „BAIKONUR” VEITA HELMERA TO DOSKONAŁY ROSYJSKI ROMANS A ZARAZEM BAJKA Z MORAŁEM ZE ZNAKOMITYM PODKŁADEM MUZYCZNYM GORANA BREGOVICA
„Wszystko, co spadnie z nieba należy zachować” –
mówi prawo kazachskich stepów, skrupulatnie przestrzegane przez mieszkańców małej wioski. Ludzie,
zamieszkujący świat filmu Helmera, zbierają więc
odpady kosmiczne, spadające ze stacji Baikonur.
W takim środowisku rozwija się wątek miłosny pomiędzy dwojgiem młodych ludzi – Iskandrem, którego lokalna społeczność nazywa Gagarinem i nieco zwariowaną, zakochaną w nim po uszy, Nadirą.
Chłopak nie zwraca jednak na dziewczynę uwagi.
Jest zafascynowany kosmosem, tytułową stacją
i popularną astronautką, Julie Mahe. Pewnego dnia
znajduje kapsułę, w której spadła z nieba jego ukochana i zgodnie z prawem planuje ją poślubić. Nie
wie jednak, że Julie straciła pamięć.
„Baikonur” to opowieść o próbie przywłaszczenia
sobie osoby i zmuszenia jej do okazywania uczuć.
Jej finał, choć może przywodzić na myśl klasyczny happy end, jest dość zaskakujący. Oczywiście
„Miłość z księżyca” można rozpatrywać jako kolejną banalną historię miłosną, ale film zachęca do
uważniejszego przyjrzenia mu się.
Pomimo, że akcja skupia się wokół losów
Gagarina, to kobiety wysuwają się na pierwszy
plan. Główne bohaterki są postaciami bardzo
kontrastowymi, obrazującymi ogromną przepaść i różnice kulturowe pomiędzy środowiskami, z których się wywodzą. Julie – wykształcona astronautka i piękna blondynka, francuskiego pochodzenia oraz Nadira – mieszkanka wioski,
prosta dziewczyna, która najpierw działa, a później myśli. Zderzona zostaje tu też biedna wioska i bogata stacja kosmiczna, pełna kosztownych
sprzętów i urządzeń. „Miłość z księżyca” to historia o wartościach reprezentowanych przez ludzi z dwóch różnych światów. O tym jak ogromny
wpływ ma na ich działania mentalność i światopogląd, w którym się wychowali.
Aleksandra Kazimierska
* UWAGA!
Ze względu na fakt, że Veit Helmer przyjeżdża na
festiwal nieco później, odbędzie się jedna dodatkowa, specjalna projekcja z udziałem reżysera.
„Miłość z księżyca” w sobotę (27.10) o godzinie
10:00 w Kinie Kosmos (sala Solaris).
CHŁÓD PUSTYNI, CIEPŁO MORZA
TYTUŁ FILMU, „MORZE PÓŁNOCNE, TEKSAS” W REŻYSERII BAVO DEFURNE SUBTELNIE WIEŚCI OPOWIEŚĆ PEŁNĄ
SPRZECZNOŚCI, KTÓRE W NIEZWYKLE ŁAGODNY SPOSÓB ŁĄCZĄ SIĘ W UJMUJĄCĄ CAŁOŚĆ
Lata siedemdziesiąte, Pim – nastolatek z nadmorskiego miasteczka w Belgii – przeżywa swoją pierwszą miłość. Obiektem erotycznej fascynacji jest
mieszkający w pobliżu Gino, którego dom to azyl
dla nierozumianego przez matkę Pima. Wszystko
zaczyna się komplikować od momentu, w którym
Gino decyduje się wyjechać za pewną dziewczyną.
Film bazuje na schematach kina o dorastaniu,
ale jego kształt nie zachęca do zbyt łatwej interpretacji. Tytułowy Teksas to nazwa knajpy, w której przesiadują mieszkańcy miasteczka. Nadana lokalowi na wyrost, prowadzi myśli w stronę innego,
lepszego świata, uruchamia marzenia o ucieczce.
Ujmuje w jednym słowie cały aspekt filmu, związany z życiem bohatera w świecie wyobraźni, z nie-
dojrzałym widzeniem chłopca, które przerysowuje,
ale i pozostaje delikatne.
Nieco karykaturalni są przede wszystkim otaczający go ludzie. Matka Pima to kochliwa akordeonistka o bujnych kształtach, Gino – jeżdżący motorem buntownik w skórzanej kurtce. Poczynając
od sugestywnych zdjęć, wszystko jest tu zatopione
w pastelowych barwach, miękkie i łagodne, przefiltrowane przez dziecięcą wrażliwość głównego
bohatera, a ten często ucieka w uspokajające wyliczanki i przebieranki, w marzenia osnute wokół
kolekcjonowanych przedmiotów.
Z kolei Morze Północne wiedzie myśli w stronę
bezkresu trudów dojrzewania, czyli poruszanych
w filmie problemów z niezrozumieniem ze strony
SMAK KRÓTKIEGO METRAŻU
PROJEKCJE:
CHOĆ FILMY SĄ KRÓTKIE TO DYSKUSJA NAD NIMI NA PEWNO BĘDZIE DŁUGA
26.10 (pt), godz. 15.30, Kino Kosmos (Nostromo)
Hiszpański „Room” i niemiecki „Das Rauschen des
Meeres” to dwa dzieła, o których widz na pewno nie zapomni. Pierwszy szokuje, drugi wzrusza,
a historie są proste – muszą być, bo w krótkim
metrażu nie ma miejsca na niezrozumiałą treść.
„Room” to historia dziejąca się wśród młodych ludzi, którym internet zastąpił przyjaciół.
Wszystko obserwujemy przez kamerkę internetową jednego z użytkowników czatu – Alexa, który na ekranie komputera widzi niebrzydką, młodą
dziewczynę „pod wpływem”. Na czacie jest jeszcze jeden użytkownik – Ivan, który jest przeci-
o deportowaniu więźnia zapadła, a tryb wykonania
jest natychmiastowy. Opis fabuły przypomina film
akcji, ale „Das Rauschen…” jest przejmującą historią pozwalającą uwierzyć, że ludzka dobroć istnieje,
choć rzeczywistość wcale nią nie ocieka.
Polski akcent w pierwszym bloku krótkiego metrażu to dokument „Mój dom”,w którym dwie zupełnie różne od siebie staruszki opowiadają o tym,
jak podczas II wojny światowej musiały opuścić swoje domostwa i do czyich domów wróciły po wojnie.
Ostatnie dwie propozycje to „Face” i „Tom” –
sielski klimat francuskiej wsi i delikatna narracja
wieństwem Alexa. Widz obserwuje wszystko, co
się dzieje na ekranie – słyszy rekacje Alexa, widzi
Anę i czyta wypowiedzi Ivana tak, jakby sam zalogował się do pokoju. Wydawałoby się, że pijana
dziewczyna to nuda i nic szczególnego, jednak sekretem „Room” jest to, czego nie ujrzy kamerka
internetowa, a co zobaczy widz.
Drugi film godny polecenia to „Das Rauschen
des Meeres”. Do więzienia trafia afrykański
uchodźca, nie posiadający dokumentów, trzymający przy sobie tylko zdjęcie córki. Jeden ze strażników chce mu pomóc odnaleźć rodzinę, ale decyzja
bliskich, nieodwzajemnionymi uczuciami, budzącym się w bohaterze homoseksualnym pożądaniem. Znajdą się w filmie i dorośli bohaterowie
z poczuciem niespełnienia i braku miłości. Mimo
delikatnego sposobu opowiadania wybrzmiewają bijące chłodem północnych mórz, bardzo gorzkie tony.
Najciekawsze w filmie jest to, że sprzeczności
ze sobą nie rywalizują, trudno ustawić je w jednoznacznej opozycji. Za pomocą wzruszających
i dojrzałych ról, zręcznie wycieniowano znaczenia.
Teksańska pustynia może obezwładniać samotnością i chłodem, a Morze Północne dawać ciepłe
i delikatne poczucie wolności.
Zuzanna Maciejak
25.10 (cz), godz. 21.00, Kino Kosmos (Solaris)
„Das Rauschen des Meeres”
materiały prasowe
sprawiają wrażenie, że te dwa krótkie metraże
wyszły spod ręki malarza, a nie filmowca. Historie
jednak nie są sielankowe. W „Face” bohaterem
jest dziesięcioletni chłopiec, który czeka wraz
z matką na powrót ojca z wojny, jednak chłopiec
nie widzi w wetereanie wojennym rodzica tylko
obcego mu człowieka. „Tom” z kolei to harmonijna i statyczna opowieść o chłopcu, który stracił rodziców i sam musi się zająć gospodarstwem.
W jego samotni kryje się jednak pewien sekret
usypany polnymi kwiatami.
Marta Woźniak
03
25.10.2012 r.
POLSKA LOKACJAMI FILMOWYMI STOI
– WYWIAD Z ALEKSANDRĄ SZCZERBAK
FESTIWAL REGIOFUN OD ZAWSZE KŁADZIE NACISK PRZEDE WSZYSTKIM NA LOKALNOŚĆ – FUNDUSZE POZYSKIWANE
Z REGIONALNYCH ŹRÓDEŁ CZY TEŻ RODZIME LOKACJE FILMOWE. PROMOCJĄ REGIONÓW ZAJMUJE SIĘ POLSKA KOMISJA FILMOWA.
OPOWIADA O NIEJ ALEKSANDRA SZCZERBAK Z KRAJOWEJ IZBY PRODUCENTÓW AUDIOWIZUALNYCH
Jak dokładnie działa Polska Komisja Filmowa?
Polska Komisja Filmowa - Film Commission Poland
(FCP) to narzędzie międzynarodowej promocji
Polski jako lokacji filmowej. W poszczególnych regionach działają regionalne komisje filmowe. FCP
jest swego rodzaju parasolem nad nimi wszystkimi, wspiera, promuje, jest platformą do współpracy i wymiany informacji zarówno pomiędzy
polskimi jak i zagranicznymi komisjami. FCP jest
także narzędziem wspomagającym realizację ponadregionalnych produkcji filmowych lokowanych w Polsce.
Działając obok Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej,
FCP uzupełnia system branżowej międzynarodowej promocji Polski.
Projekt wystartował dopiero w tym roku - kiedy
narodziła się idea?
FCP powstała z inicjatywy czterech samorządów
aktywnie działających na rzecz rozwoju rynków
audiowizualnych na ich terenach – Łodzi, Śląska,
Dolnego Śląska z Wrocławiem oraz Małopolski
z Krakowem. U podstaw tego pomysłu leżały
przede wszystkim: wzmocnienie na arenie międzynarodowej komunikatu o atrakcyjności Polski
jako lokacji filmowej, promocja rodzimej branży audiowizualnej, a także odpowiedź na aktywne działania na tym polu wszystkich krajów
w Europie. Prace nad tą inicjatywą rozpoczęto
w 2011 roku.
W zeszłym roku przy okazji II festiwalu RegioFun
mogliśmy obserwować powstawanie PKF - jak
rozwinęła się od tamtego roku? Ile filmów udało się już zrealizować?
Podczas zeszłorocznego festiwalu Regiofun rozmawialiśmy o przyszłym kształcie FCP, o tym jak
powinna funkcjonować oraz czy wszystkie regiony są gotowe zaangażować się w jej działanie.
Jedynie poprzez udział wszystkich regionów w tej
wspólnej inicjatywie, możliwe będzie osiągnięcie
efektu synergii i znacznego obniżenia kosztów ponoszonych na promocję międzynarodową, przez
każdy z regionów z osobna. Ostatnie 12 miesię-
cy to czas intensywnej pracy i tworzenia narzędzi
a także promocji zagranicznej Polski, jej regionów,
lokacji i branży filmowej. Stworzone zostały wszelkie narzędzia promocji – strona internetowa, baza
lokacji filmowych obejmująca wszystkie regiony,
publikacja Production Guide; FCP obecna była na
wielu wydarzeniach i targach branżowych, a także
na bieżąco odpowiadała na zapytania producentów
zagranicznych zainteresowanych produkcją lub pozyskaniem partnerów w Polsce. Nie jesteśmy w stanie wyliczyć dokładnie ile projektów filmowych skorzystało z pomocy FCP.
Coraz więcej osób loguje się do bazy lokacji w poszukiwaniu interesujących planów zdjęciowych i korzysta z bazy danych na stronie
filmcommissionpoland.pl. Odpowiadamy też na
wiele zapytań i wspieramy producentów i managerów lokacji m.in. z Wielkiej Brytanii, Francji,
Ukrainy, Indii, Senegalu, Zjednoczonych Emiratów
Arabskich, Nepalu, Stanów Zjednoczonych i Kanady.
Rozmawiała Martyna Poważa
KONCERT „POKAHONTAZ”
GODNE PRZEDŁUŻENIE „PAKTU PRZY DŹWIĘKACH Z GŁOŚNIKA”?
Blisko trzy lata po śmierci Piotra Łuszcza – Magika,
21 marca 2003 roku podczas pożegnalnego koncertu grupy Paktofonika, fani zgromadzeni w katowickim Spodku usłyszeli od Sebastiana Salberta
(znanego jako Rahim) słowa: „Na tym kończy się
nasza wspólna podróż… Paktofoniki w tym momencie już nie ma”. Jako że rynek nie znosi próżni,
a pomiędzy wykonawcami zdążyła się już nawiązać nić porozumienia, jeszcze w tym samym roku
Rahim i Fokus (Wojciech Alszer) oraz DJ Bambus
(Sebastian Michalski) podjęli decyzję o założeniu
zespołu Pokahontaz, który z oczywistych względów stał się nieformalnym kontynuatorem kierunku, obranego przez poprzednika.
Wbrew sceptycznym głosom, członkowie grupy
Pokahontaz nie żerowali wyłącznie na popularności PFK, lecz wypracowali sobie dobre przyjęcie solidnymi kompozycjami, które nierzadko okazywały
się równie udane, jak utwory z otoczonego aurą
kultowości krążka „Kinematografia”. Znacznym
powodzeniem cieszyły się single „Wstrząs dla
mas” (2004) i „Szybcy się wściekli” (2005), okupujące szczyty list przebojów. Po wydaniu płyty
„Receptura” (2005), doszło do tymczasowego rozłamu, zaś artyści zdecydowali się na wzięcie udziału w innych muzycznych przedsięwzięciach, w tym
samym czasie rozwijając swoje solowe projekty.
W 2011 roku drogi Fokusa i Rahima ponownie się zetknęły, czego efektem było wydanie 19.
października bieżącego roku drugiej płyty grupy. Zrealizowany przy gościnnym udziale gwiazd
polskiej sceny hip-hopowej (na krążku pojawiają się kompozycje powstałe we współpracy
m.in. z Pezetem, Łoną czy duetem EmilyRose),
nieunikający eksperymentalnych, elektronicznych brzmień (za sprawą wkładu artystycznego
producenta DiNO). „Rekontakt” wywołał mieszane uczucia w środowisku miłośników gatunku, a Internet pełen jest sprzecznych opinii na
temat poziomu zaprezentowanych utworów.
Rozwiązanie może być zatem tylko jedno: należy
osobiście zaznajomić się z płytą.
W związku z premierą nowego albumu, grupa
Pokahontaz wyruszyła w trasę koncertową, w trakcie której dotrze do miast w całej Polsce. Już dziś
w ramach 3. edycji REGIOFUN, odbędzie się jeden
z zaplanowanych koncertów. Podczas występu
w katowickim kinoteatrze Rialto, zostaną zaprezentowane kompozycje z nowej płyty. Zważywszy
na fakt szczytowej popularności zespołu, wynikającej po części z medialnego szumu wokół elektryzującego obrazu Leszka Dawida „Jesteś Bogiem”,
szykuje się interesujące widowisko. Warto – nawet jeśli nie posłuchać – to zobaczyć w akcji zespół, będący przedłużeniem cieszącej się popularnością Paktofoniki.
Wojciech Sitek
KONCERT:
25.10 (cz), godz. 20.00, Kinoteatr Rialto
Rahim materiały prasowe
RETROSPEKTYWA NRW
SŁÓW KILKA O EFEKTYWNYM FINANSOWANIU
Gdyby nie wsparcie finansowe władz samorządowych, dorobek kinematografii europejskiej mógłby być dziś znacznie uboższy. To właśnie regionalne fundusze filmowe stanowią spory procent
budżetu powstających produkcji. Wśród krajów
w ten sposób wspierających rodzimą kinematografię, prym wiodą przede wszystkim Francja,
Wielka Brytania oraz Niemcy. Sekcja festiwalowa
zatytułowana „Retrospektywa NRW” ma za zadanie przybliżyć widzowi pochodzące zza Odry obrazy sfinansowane przez kraj związkowy Nadrenia
Północna-Westfalia.
Przyjęta w latach 90. w Niemczech strategia,
zakładająca całkowite przeniesienie kompetencji
finansowania kinematografii z władz krajowych
na władze samorządowe, poskutkowała stworzeniem kilkunastu regionów filmowych, wśród
których NRW (z rocznym budżetem wynoszą-
cym blisko 40 mln euro) stanowi jeden z prężniej
działających ośrodków. RFF-y poddając starannej selekcji rodzime produkcje, zapewniają sobie
dobre rezultaty finansowe, a samo wsparcie dotyczy nie tylko kwestii produkcji, ale i zagwarantowania funduszy na cele dystrybucji i promocji.
Wspomagając interesy kultury lokalnej i promując „małą ojczyznę”, regionalne fundusze filmowe są jednocześnie – za sprawą zdecentralizowanego finansowania – bezpieczne kapitałowo.
Dla filmowców, RFF-y są równie atrakcyjnym rozwiązaniem: dofinansowanie wynika najczęściej
wyłącznie z faktu powiązania tematyki produkcji
z problematyką wpierającego ją regionu. Zyskuje
też samo miejsce realizacji, poprzez generowanie nowych miejsc pracy oraz zyskiwanie marki
miejsca atrakcyjnego turystycznie. Jeśli dołączyć
do tego wszystkiego możliwość ponadnarodowej
współpracy pomiędzy sąsiadującymi obszarami
w ramach koprodukcji, wydaje się, że stworzono
mechanizm – nawet jeśli nie idealny – to na pewno solidnie funkcjonujący.
Przy udziale założonego w 1991 roku NRW, powstały do tej pory tak popularne produkcje jak
„Biegnij Lola, biegnij”, „Amelia” czy „Good Bye
Lenin!”. REGIOFUN postanowił wyjść naprzeciw
tematyce regionalnych funduszy filmowych, czego efektem jest panel, obejmujący między innymi oszałamiającą wizualnie „Pinę”, skandalizujące „Ruchy Browna”, intrygującą „Niebezpieczną
metodę” czy „Implosion”, film podejmujący trudną tematykę uchodźstwa. Krótko mówiąc: każdy
znajdzie coś dla siebie.
Wojciech Sitek
„Niebezpieczna metoda” materiały prasowe
04
25.10.2012 r.
materiały prasowe
GDY AKCJA PADA, DZIECI SIĘ NUDZĄ
Program na dziś
GODZ.
Redaktor naczelny
Paweł Świerczek
ANTY RUBRYKA
MFPF REGIOFUN wychodzi naprzeciw potrzebom
małoletnich odbiorców. W ramach sekcji KLAPS
wyświetlone zostaną filmy, pochodzące z najróżniejszych zakątków Europy. Za sprawą imponujących wizualnie historii o konsekwentnym dążeniu do celu poznamy sympatycznych, ciekawych
świata bohaterów, którzy dobrem i sprytem są
w stanie pokonać przeciwności losu. Obrazy unikając treści dla dojrzałych widzów, nie popadają jednak w naiwną manierę, trącącą infantylizmem. Nie zabraknie dylematów moralnych, podejmowania trudnych decyzji oraz płynącej z nich
nauki, przygotowującej do dorosłego życia.
Nie sposób nie wspomnieć o – powstałym
w dzielnicy Bytomia, Bobrku – filmie „Piorun vs
Ściema”. Scenariusz obrazu, opowiadającego
o superbohaterze – Piorunie, powstał przy udziale zamieszkujących dzielnicę dzieci. Niezwykle
ciepło o tej współpracy wypowiada się współreżyserka filmu Aneta Ozorek, dla której „praca z dziećmi z Bobrka była jedną z najpiękniejszych chwil w życiu”. W kontekście corocznego,
Międzygalaktycznego Zlotu Superbohaterów,
mającego miejsce właśnie w Bytomiu: trzeba koniecznie zobaczyć!
Wojciech Sitek
Jedną z integralnych części sekcji Brand Europa
będzie panel „Moje kino (europejskie)”. – W tym
roku koncentrujemy się przede wszystkim na refleksji, na prezentacji fenomenu, jakim jest tak
zwana europejska tożsamość kulturowa, czyli
coś co jest ewidentnym wyróżnikiem, co stawia
kino europejskie w opozycji do amerykańskiego
– mówi Anita Skwara, pomysłodawczyni i programerka bloku Brand Europa.
Kino amerykańskie zawsze było kojarzone
z gatunkiem, zaś europejskie z autorstwem, filmami realizowanymi przez twórców podpisanych z imienia i nazwiska, nie stosujących żadnych pseudonimów. To nieco paradoksalne, bo
REGIOFUN jest festiwalem producentów, z którymi stereotypowo wiążemy kino zza oceanu.
Festiwal stara się promować producenta kreatywnego, czyli takiego, który jest współtwórcą
filmu w zasadzie od samego początku.
Do udziału w panelu zostali zaproszeni jurorzy, którzy zajmują się oceną filmów konkursowych. Jest to znakomita okazja, żeby zaprezentować ich szerszej publiczności tak, by każdy mógł
ich poznać. Hasło „Moje kino (europejskie)” wiąże się z bardzo subiektywnym osądem. Chodzi
o to, by jurorzy festiwalu podzielili się z publiką
swoimi fascynacjami, pasjami. Wszyscy oni są
oczywiście Europejczykami i jako ludzie z branży filmowej muszą mieć tak zwane „swoje kino”.
Każdy z nich ma prywatne zainteresowania kinematograficzne, fascynuje się czymś innym, preferuje odmienne gatunki.
Spotkanie jest bezpłatne, otwarte dla wszystkich gości festiwalu. Odbędzie się już dziś o godzinie 19:00 w Kinie Kosmos (sala Solaris).
Aleksandra Kazimierska
ANTY RUBRYKA
„Piorun vs. Ściema”
MOJE KINO (EUROPEJSKIE)
I się zaczęło. Od wczoraj w kilku kinach jednocześnie dziesiątki
filmów czekają na łapczywe oczka żądnych doznań kinomanów.
Przy takich okazjach w wielu z nas rodzi się mały filmowy zboczeniec. Lubieżnie oblizując wargi rzucamy się więc na najegzotyczniejsze produkcje i aż przebieramy nóżkami na myśl o tym,
ile to Kultury i Sztuki zaznamy, oglądając te ambitne, stroniące
od komercji (fuj!) filmy. Przeglądając program, widzimy się w roli
piewcy nowego kina, na pustej Sali chłonącego bogactwo audiowizualnych ambrozji, którego „zwykły” odbiorca nigdy nie zrozumie, bo cóż on może wiedzieć o Prawdziwej Sztuce.
Dopiero przed migoczącym ekranem zdajemy sobie sprawę,
cośmy najlepszego zrobili i klnąc w duchu, zmuszeni jesteśmy
przyznać: król jest nagi – ten film to klapa. Klniemy tym mocniej, że dobrze wiemy, że już za późno by wymknąć się na coś
odbiorczo mniej wymagającego niż legendarne już „13 jezior”.
Jak bowiem słyszymy od klasyka „widz normalny wychodzi, widz
kultowy zostaje”.
Jak więc poradzić sobie z dojmującą nudą, a jednocześnie zachować godność filmowego smakosza? Zdecydowanie nie polecam używania telefonu – świecący w mroku sali ekranik od razu
zdradzi, kto i gdzie kala nabożeństwo ku czci X Muzy. Nieładnie
jest też nagabywać naszych sąsiadów. Warto bowiem pamiętać, że główną zasadą zabijania nudy w kinie jest: zachowaj to
dla siebie! Niezależnie jak trudno byłoby w to uwierzyć, na sali
mogą znaleźć się osoby, które naprawdę wczuły się w gruchocącą nasze umysły fabułę.
Jedną z moich ulubionych technik kinowego survivalu jest
(no)beergame. Zakładając, że nie wnosimy do kina niegrzecznych substancji, ograniczamy się do odnotowywania na ekranie wcześniej ustalonego motywu. Zamiast triumfalnie żłopać
wtedy piwo, możemy wyobrażać sobie robienie czegoś, co sprawia nam największą radość (na przykład żłopanie piwa). Z kolei
prawdziwi weterani filmowych festiwali opracowali już podobno trzy metody popełniania samobójstw przy pomocy karnetu.
Co na to właściciele biletów?
Joanna Pańta
KLAPS, CZYLI REGIOFUN
DLA DZIECI
Zespół redakcyjny
Natalia Kaniak
Aleksandra Kazimierska
Magdalena Kudłacz
Zuzanna Maciejak
Joanna Pańta
Martyna Poważa
Wojciech Sitek
Marta Woźniak
Design, skład i łamanie
Kinga Limanowska
Małgorzata Buksińska
Fotografowie
Marek Grajcar
Natalia Kaniak
Komiks
Rufus Abbysinian
(Karol Kubica)
Korekta
Michalina Kozub
Wydawca
34 film! Joanna Malicka