Summary W tym miesiącu
Transcription
Summary W tym miesiącu
W tym miesiącu Zapraszamy na najbliższe spotkania promocyjne SŻ: – 29 czerwca w Żydowskim Muzeum Galicja podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie – W pierwszych dniach sierpnia będziemy promować numer dolnośląski we Wrocławiu, Dzierżoniowie i Legnicy. Summary W here is Galicia actually? A little bit in Poland, a little bit in the Ukraine and Austria, and a little bit among old books, prints, and photographs. What is a galicianer like? Or rather what did he use to be like? Was he a peddler from Kraków, or a small-time thief from Lwów? Perhaps a Rabbi from Rzeszów or a writer from Drohobycz? Though today Galicia is mostly a historical term, a feeling that the Galician atmosphere is not entirely gone is hard to resist. Here and there fading Yiddish letters still invite for vershidene tsubayse. That is various snacks. In a way that is the spirit of Galicia. In this months issue we look east Galicja widziana z różnych perspektyw jest głównym tematem czerwcowego numeru Słowa Żydowskiego. Można w nim znaleźć artykuły dotyczące ludzi oraz miejsc związanych z Krakowem, Lwowem, Brodami, Drohobyczem i Stanisławowem. W tych i innych miastach regionu zachowały się liczne ślady żydowskie. Fotografia na okładce przedstawia napisy w języku jidysz z dwudziestolecia międzywojennego, of the Polish border to conjure up some of Galicia’s personalities and places – we savor the yiddishkayt galician style. We open with articles dedicated to the lives and achievements of two of Galicia’s finest: Dora Kacnelson and Jacob Honingsman. Dora dedicated her life to building brotherhood and understanding between the neighbouring nations: Poles, Jews, Ukrainians and Russians. This melting pot of cultures was also characteristic to the region. We remember professor Honingsman, who passed away last year. He was a renown Holocaust scholar and one of our authors. We present a contemporary portrait of the city of Brody, which once throbbed with Jewish life and culture. Now at least still wyłaniające się na murach jednej z kamienic w śródmieściu Lwowa, przy ul. Najliwajka (dawniej ul. Rzeźniczej). Takich napisów, stanowiących relikty od dawna nieistniejących firm i sklepów – prowadzonych przez lwowskich Żydów kilkadziesiąt lat temu – jest znacznie więcej. Lwów przed II wojną światową zamieszkiwała trzecia pod względem liczebności społeczność żydowska w Polsce. W 1945 r. miasto zostało włączone do ZSRR, a od 1991 r. znajduje się w granicach Ukrainy. W ostatnich latach niektóre napisy w jidysz widoczne w śródmieściu Lwowa zostały poddane zabiegom konserwatorskim i obecnie stanowią jedną z atrakcji turystycznych miasta, poświadczając jego wielokulturowy charakter. Przypominają także o języku wschodnioeuropejskich Żydów, którego już dziś we Lwowie właściwie nie można usłyszeć. Fot. Piotr Piluk beautiful and fascinating sights, with a unique atmosphere remain. At the end of this month we will be presenting some of these treasures and findings during the Jewish Culture Festival in Kraków at the Galicia Jewish Museum, an excellent educational and cultural institution, we wish to familiarize our readers with. We hope to see some of you at the Festival. On the Yiddish pages, Arieh London, our Israel correspondent, writes about the changes Obama may bring about in the relations between America and Israel. He comments also on the papal visit in the Holy Land. London regrets that the Polish pope, John Paul II, showed a lot more understanding to the Jewish people and proved to be a much warmer and more compassionate pope than his German successor. Simhah Simchowitz, our Canadian correspondent, writes about the passing of a great Polish-Canadian Jewish scholar, Dovid Mendel Harduff (1918 – 2009). Harduff, a modest man of gigantic knowledge, left behind valuable works such as the only HebrewYiddish-English dictionary. In the local news we relate about the world premiere at the Shalom Foundation. The students of the UTW presented on June 5 a new play by Jacob “Kobi” Weitzner in the Jewish theater in Warsaw. The play tells the story of Karpilevski, a Yiddish wannabe poet and a small time politician, who dies in the arms of a prostitute, and finds out to his surprise that God actually exists. by Edward Odoner 2 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 W tym miesiącu W numerze 4 | Ulica Żydowska Temat numeru – Galicja SYLWETKI 11 | Anna Banasiak: Ukochane narody Dory Kacnelson. Z myślą o pojednaniu 14 | Adam Redzik: Profesor Jakub Honigsman. In memoriam POCZTÓWKI 18 | Agnieszka Zagner: Życie kresowe. Rozmowa z Tadeuszem Olszańskim 22 | Piotr Piluk: Ślady żydowskie w Brodach. Na skraju Galicji PRZESTRZEŃ 28 | Jakub Nowakowski: Nowoczesne spojrzenie na przeszłość Polski. Żydowskie Muzeum Galicja Kultura 30 | Robert Leszczyński: Osobliwa Odessa Izaaka Babla. Tajemnicza codzienność 32 | Olga Zienkiewicz: Opowieść o wędrówkach polskich Żydów. Wystawa ŻIH w Brukseli Redakcja: pl. Grzybowski 12/16 00-104 Warszawa tel.: +48 22 620 05 47, +48 22 620 05 49 e-mail: [email protected] e-mail: [email protected] Zespół redakcyjny: Jacob Weitzner – redaktor naczelny Edward Odoner – sekretarz redakcji Piotr Piluk – redaktor działu polskiego Ola Król – redaktor działu jidysz Magda Koralewska – skład graficzny Prenumerata: +48 22 620 05 49 Wydawca: Zarząd Główny Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce Zrealizowano dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji ַארויסגעגעבן מיטן שטיץ ֿפונעם ּפוילישן אינערן־מיניסטעריום Od redakcji D rodzy Czytelnicy, w tym miesiącu zaglądamy za naszą wschodnią granicę, do dawnej Galicji. Przywołujemy sylwetki ludzi oraz miejsca – zgłębiamy jidyszkajt po galicyjsku. Pod koniec czerwca zaprezentujemy nasze odkrycia w Galicji zachodniej – na festiwalu w Krakowie. Ulica Żydowska informuje o wydarzeniach z całego kraju – Katowic, Krakowa, Lublina, Łodzi, Szczecina, Warszawy i Zielonej Góry. Niepokojącym sygnałem jest niedawny artykuł w tygodniku Der Spiegel (z 18 maja, nr 21/2009) o współudziale obywateli państw europejskich w Zagładzie Żydów. W Polsce wywołał burzliwą dyskusję o historycznej odpowiedzialności Niemców za Holocaust, która właściwie nie przyniosła nowych wniosków. W tym miesiącu wiele mówi się również o dwudziestoleciu polskiej demokracji. Transformacja ustrojowa i początek nowej epoki przyniosły także wiele zmian w środowisku polskich Żydów. Nasza organizacja jest dumna z faktu, że reprezentuje społeczność nieprzerwanie od 1950 r.; także w trudnych latach 1970. i 1980. W następnym numerze o Dolnym Śląsku. Zachęcamy do lektury. Artur Hofman Przewodniczący Zarządu Głównego TSKŻ Polecamy lipcowy numer Słowa Żydowskiego o tematyce dolnośląskiej. ■■ W okresie powojennym Legnica stanowiła jeden z największych ośrodków osadnictwa żydowskiego na Dolnym Śląsku, obok takich miast jak Wrocław i Wałbrzych. Żydowski Dom Kultury im. Gersona Dua w Legnicy był placówką prowadzoną przez TSKŻ. Mieścił się przy ul. Nowy Świat. Organizował wielokierunkową działalność kulturalną, utrzymywał bibliotekę i posiadał salę widowiskową dla kilkuset osób. Swoją działalność zakończył w związku z wydarzeniami Marca ’68 i emigracją licznej grupy legnickich Żydów. Reprodukowaną obok fotografię wykonał około 1965 r. Lejba Szklar, legniczanin związany przez całe życie z TSKŻ, a także fotograf dokumentujący życie lokalnej społeczności żydowskiej w latach 19601990. Dziś Lejba Szklar jest jednym z nielicznych Żydów mieszkających w Legnicy, a wykonane przez niego zdjęcia pozwalają przyjrzeć się społeczności, która nie aż tak dawno była obecna w tym dolnośląskim mieście. 3 Instalacja izraelskiej artystki w Warszawie Wystawa W BUŁGARSKIM INSTYTUCIE KULTURY Współpraca z Muzeum Sztuki w Łodzi Przygotowana wspólnie z MHŻP i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie instalacja izraelskiej artystki Yael Bartana, znanej w Polsce przede wszystkim z filmu Mary Koszmary, prezentuje rekonstrukcję fragmentu kibucu prowadzonego przez osadników żydowskich w Palestynie, a późniejszym Izraelu w latach 1930. Praca stanowi część polsko-niemiecko-litewsko-izraelskiego projektu przygotowywanego przez GoetheInstitut w Warszawie, poświęconego zagadnieniu pamięci i władzy w architekturze. Yael Bartana Mur i wieża zostanie zaprezentowana na placu Bohaterów Getta w Warszawie w czwartek, 25 czerwca. W BIK w Warszawie 11 maja odbyło się otwarcie wystawy „Siła społeczeństwa bułgarskiego – los Żydów w Bułgarii”. Ekspozycja, która przedstawia wydarzenia z 1943 r. na scenie międzynarodowej, dzieje bułgarskiego społeczeństwa oraz stanowisko władz państwowych wobec ludności żydowskiej, jest częścią prezentacji „Podróżujące wystawy” Instytutu Kultury przy MSZ Republiki Bułgarii. Podczas otwarcia Michaela Todorova – dyrektorka BIK przybliżyła zamysł wystawy, a Iwajło Iwanow – Minister Pełnomocny Ambasady Republiki Bułgarii opowiedział o faktach z historii Bułgarii z tamtego okresu – postawie cara i społeczeństwa pomagającego zagrożonym Żydom. W dniu 12 maja w Warszawie przedstawiciele ZG TSKŻ – Artur Hofman i Piotr Piluk spotkali się z dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi – Jarosławem Suchanem w związku z planowaną współpracą przy wystawie prac artystów Żydów z kręgu polskiej awangardy. Kuratorką zaangażowaną przy tym projekcie jest Joanna Ritt. TSKŻ zadeklarowało chęć pomocy przy zorganizowaniu programu kulturalnego towarzyszącego wystawie i konferencji naukowej, wsparcie przy tłumaczeniach z jidysz oraz opracowywaniu i wydaniu katalogu. Wystawa będzie otwarta w ostatnich dniach września w Muzeum Sztuki w Łodzi, a Słowo Żydowskie jest jednym z jej patronów medialnych. Noc Muzeów Na pradze Kilkaset osób przyszło oglądać wystawę Żyd Niemalowany. Podczas Nocy Muzeów, 16 maja, między godziną 18.00 a 01.00 w sali ekspozycyjnej niewielkiej galerii InfoPraga nieprzerwanie przebywało od kilku do kilkunastu osób. Punkt kulminacyjny został osiągnięty około północy, kiedy to w jednym momencie widzów było więcej niż eksponatów – około 40. Aby zapewnić jeszcze pełniejszy kontakt widzów z kulturą żydowską organizatorzy (TSKŻ, Monopol Warszawski oraz zespół Żydowskie Twarze) wyłożyli dla zwiedzających dziewiętnastowieczne Talmudy, drukowane w Polsce, Torę po polsku, promocyjne egzemplarze Słowa Żydowskiego i broszury informacyjne w trzech językach. Ponadto kuratorzy wystawy – Paweł Szapiro i Magda Koralewska – byli cały czas do dyspozycji zwiedzających i odpowiadali na liczne pytania. Najlepszą nagrodą za trud organizacyjny były sympatyczne wpisy w księdze pamiątkowej, np.: Wystawa jest przyjemna dla oka i pouczająca dla mieszkańców Pragi i innych dzielnic. Uczy nas szacunku dla kultury żydowskiej. Jakub Kubicki, 13 lat. 4 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 Naszych Czytelników zachęcamy do nadsyłania krótkich informacji o ważnych i ciekawych wydarzeniach w ich najbliższym otoczeniu Filip Bialowitz w warszawskim TSKŻ Jeden z ostatnich żyjących więźniów obozu zagłady w Sobiborze – Filip Bialowitz – spotkał się 31 maja z bywalcami klubu TSKŻ w Warszawie. W październiku 1943 r. brał udział w buncie więźniów, udało mu się uciec wraz z innymi dwustoma Żydami. Filip Bialowitz napisał i wydał książkę Bunt w Sobiborze; obecnie mieszka w Nowym Jorku, gdzie zamieszkał po wojnie, ale od końca lat 1980. Regularnie odwiedza Polskę. Na spotkanie z nim przybyło ponad 30 osób. Zakończenie roku w UTW Śpiewem, tańcem i barwnym widowiskiem zakończył się rok akademicki 2008/2009 na Uniwersytecie Trzeciego Wieku Fundacji Shalom. Uroczystość odbyła się 4 czerwca w wypełnionej po brzegi sali Teatru Żydowskiego. Spotkanie uhonorowali Gołda Tencer – dyrektor fundacji i Szymon Szurmiej – dyrektor teatru. Magdalena Srebrna, kierownik UTW, podziękowała Gołdzie Tencer za jej ogromne serce dla rozwoju uniwersytetu i wspieranie inicjatyw integrujących środowisko studentów, a Szymonowi Szurmiejowi za udostępnienie dużej sceny teatru. Następnie zaprosiła na scenę wszystkich wykładowców, dziękując im za ciekawe, inspirujące i niepowtarzalne zajęcia. Aktor Marek Węglarski z właściwym sobie wdziękiem poprowadził konferansjerkę i rozbawił publiczność pełnym humoru monologiem autorstwa Juliana Tuwima. Z lekkością i fantazją grupa taneczna UTW zaprezentowała tańce izraelskie pod kierunkiem Moniki Leszczyńskiej – instruktorki tańca. Uczestnicy warsztatów teatralnych i piosenki żydowskiej wystawili sztukę według scenopisu dra Jacoba Weitznera zatytułowaną Karpielewski, w reżyserii Ernestyny Winnickiej z Teatru Żydowskiego i w opracowaniu muzycznym Teresy Wrońskiej – kierownika muzycznego tego teatru. Przedstawienie zostało przyjęte serdecznie i nagrodzone wielkimi brawami. Patio teatru zamieniło się w galerię prac uczestników warsztatów plastycznych. Można było podziwiać piękne kolorowe wycinanki, pod kierunkiem Moniki Krajewskiej oraz prace graficzne z pracowni Lili Fijałkowskiej. Wspólny toast za pomyślność UTW zakończył ten uroczysty dzień. Magdalena Srebrna podkreśla, że program ma skłaniać do dialogu, choć czasami rozmowy bywają trudne, nie służą rozliczeniom, tylko bliższemu poznaniu. Z zadowoleniem zauważa fakt, że studenci UTW przekazują zdobytą wiedzę dalej. Śniadanie prasowe u ambasadora Izraela Nowy ambasador Zvi Rav-Ner w dniu 2 czerwca zaprosił dziennikarzy na śniadanie prasowe do swojej warszawskiej rezydencji. Przedstawił bieżącą sytuację polityczną w Izraelu. Wiele uwagi poświęcił kontaktom pomiędzy władzami oświatowymi obu krajów i podkreślał konieczność opracowania nowej formuły młodzieżowych programów edukacyjnych. Redakcję Słowa Żydowskiego reprezentował Edward Odoner. Studenci UTW Fundacji Shalom ■■ Wykładowcy UTW podczas gali. Fot. Pik ■■ Śniadanie prasowe u ambasadora Zvi RavNera. fot. Edward Odoner 5 MAJOWE WYDARZENIA W centrum społeczności żydowskiej w krakowie W maju JCC Kraków rozpoczął drugi rok swojej działalności. Po swoim pierwszym przyjęciu urodzinowym nie osiedliśmy na laurach. Już po raz szósty studenckie stowarzyszenie Gesher zorganizowało Dni Izraela, które i tym razem gościliśmy w JCC. W ciągu czterech dni odbyły się u nas wykłady czołowych ekspertów w tematyce izraelskiej, m.in. Kon- stantego Geberta, a także profesorów Maxa Sterna, Nica Davidovicha czy Dana Soena z Izraela. Podczas Dni Izraela w JCC odbyły się warsztaty z języka i kaligrafii hebrajskiej oraz pokazy filmów. Gwoździem programu był koncert izraelskiego zespołu „Haivrit” w Muzeum Galicja. W krakowskim święcie Izraela wzięło udział ponad 500 osób. Izrael zaczyna się w Katowicach Tekst na tablicy przy ul. Młyńskiej 13 w Katowicach głosi: Tu w Katowicach w dniach 6-1 listopada 1884 r. odbyło się zebranie ruchu miłośników Syjonu (Hovevej Syjon). Wydarzenie to przeszło do historii jako Konferencja Katowicka i w konsekwencji doprowadziło do powstania Państwa Izrael w 1948 r. W katowickim TSKŻ 17 maja odbyło się spotkanie z okazji 61. rocznicy powstania Izraela, z udziałem przedstawiciele wszystkich organizacji żydowskich ze Śląska. Był m.in. uczestnik bitwy pod Lenino – Jan Siderer i członek honorowy TSKŻ, posiadacz legitymacji nr 10627 z 1956 r. Jacek Schreiber; historyk, praprawnuk ostatniego polskiego sołtysa wsi Katowice, Kazimierza Skiby. Gości powitali – Elżbieta Fajerman i Aleksander Moldauer, 6 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 Innym ciekawym wydarzeniem był bookcrossing zorganizowany wspólnymi siłami przez JCC i Czulent. Uczestnicy imprezy przynieśli do JCC wiele książek, którymi wymieniali się ze swoimi przyjaciółmi. Była to znakomita okazja do wzbogacenia swojego księgozbioru i podzielenia się ze znajomymi swoimi ulubionymi książkami. Niemal tradycją JCC stały się już wykłady w święto Szawuot, które trwały do późnej nocy. Naczelny rabin Krakowa, Boaz Pash, rabin Horowitz i dr Edyta Gawron wygłosili wykłady na temat roli święta Szawuot oraz żydowskiej tradycji. W JCC odbyła się także promocja bardzo interesującego komiksu Miłość w cieniu Zagłady opisującego historię obozu koncentracyjnego Auschwitz z nietypowej perspektywy. Komiks opowiada o miłości Żydówki i Polaka za drutami obozu. Podczas promocji odbyło się także spotkanie z autorami komiksu oraz dyskusja. Jonathan Ornstein ŚRÓDBOROWIANKA a całość poprowadził Julius Niemcewicz, solista Opery Śląskiej. Wtórował mu inny solista z naszej opery – Piotr Rachowski, a przy fortepianie Ewa Siemianowska, wykładowca Śląskiej Akademii Muzycznej. Stoły przystroiła Izabela Wasilewska, a o podniebienia uczestników zadbała jak zawsze Ela Fajerman. Pod jej okiem i z pomocą członków TSKŻ stół szybko zapełniły nieprawdopodobne ilości tradycyjnych, smakowitych, żydowskich potraw, nie dziwne więc, że skoro Ela właśnie 17 maja miała urodziny (nieustająco osiemnaste), ponad setka zebranych zawołała: Elu, Dużo zdrowia, i żebyś znów nas zaprosiła. Okazało się też, że znakomity tenor Julius Niemcewicz jest pierwszorzędnym barmanem. Stanisława Warmbrand Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy TSKŻ Położony w lasach otwockich 30 km od śródmieścia Warszawy tel. / fax: + 48 22 779 33 33 tel.: + 48 22 788 87 09 e-mail: [email protected] internet: www.srodborowianka.pl Naszych Czytelników zachęcamy do nadsyłania krótkich informacji o ważnych i ciekawych wydarzeniach w ich najbliższym otoczeniu Kilka słów o mojej Babci Kiedyś łódzki TSKŻ tętnił życiem. Było tylu członków, że na imprezach często brakowało miejsc. W latach 1960. w klubie, wtedy jeszcze przy ul. Więckowskiego, spotykali się wszyscy, którzy przeżyli wojnę, zesłanie na Syberię, obozy zagłady. Słychać było jidysz. Ludzie przyjaźnili się, było rodzinnie. W tym czasie mój pradziadek otrzymał dyplom uznania za ofiarną pracę na rzecz społecznego i kulturalnego rozwoju środowiska żydowskiego. Po 1968 roku liczba członków znacznie się zmniejszyła. W latach 1970. zaczęłam przychodzić z rodzicami i dziadkami do klubu już przy ul. Wólczańskiej. Było dużo imprez kulturalnych: spotkań z pisarzami i poetami, występy teatru żydowskiego, obchody rocznicowe oraz święta żydowskie; istniały koła zainteresowań np. fotograficzne i kobiet, były zajęcia dla dzieci, nauka języków. Co roku organizowano wczasy i kolonie dla dzieci. Na Chanukę dzieci zawsze otrzymywały paczki. Można było wpaść do klubu posiedzieć, poczytać gazetę, spotkać się ze znajomymi. Dziś niestety większości Żydów już nie ma – odeszli na zawsze. Do TSKŻ przychodzą na ogół sympatycy, a Żydów jest garstka. Dziś w klubie właściwie nic już się nie dzieje. Imprezy są organizowane sporadycznie. Niedawno, 12 stycznia, odeszła moja Babcia – wieloletnia i zasłużona członkini TSKŻ. Nikt z zarządu oddziału nie pofatygował się, aby towarzyszyć W Wałbrzyskim TSKŻ W wałbrzyskim TSKŻ 20 kwietnia odbyła się wieczornica z okazji 66. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim. Towarzyszyła jej wystawa zdjęć z różnych gett, które znajdują się w naszym archiwum. Na spotkanie w klubie przybyli członkowie TSKŻ, GWŻ i Stowarzyszenia Polska-Izrael. Jako gości honorowych zaprosiliśmy delegację Związku Kombatantów z Koła Wałbrzyskiego z Leokadią Słupiecką – przewodniczącą. Referaty wygłosiły: przewodnicząca zarządu TSKŻ w Wałbrzychu – Dora HillerMańczak i nasz gość – Leokadia Słupiecka. Obecni oglądali też zdjęcia i toczyły się rozmowy. W dniu 11 maja przy okazji wizyty premiera Grzegorza Schetyny w byłym obozie koncentracyjnym Gross-Rosen zostały złożone kwiaty przez Ludwika Hoffmana i Sabinę Chrapek z TSKŻ Judycie Abramson w jej ostatniej drodze. Nikt nie złożył kondolencji rodzinie. Czy tak postępują przedstawiciele organizacji społecznej? Na pogrzebie zjawili się ludzie z organizacji, do których Babcia nie należała, a przybyli z szacunku do niej m.in. z Fundacji Laudera. Jest to dla mnie nie zrozumiałe, w świetle tego, że członkowie zarządu oddziału chodzą na każdy pogrzeb zarówno na cmentarzu żydowskim, komunalnym czy katolickim. Zresztą w dzisiejszym nowoczesnym świecie, można wieniec czy kwiaty przesłać kurierem w podane miejsce. Choć uważam, że w takim dniu i w takiej sytuacji wszystkie prywatne animozje powinny być odsunięte na bok. Ale jak widać nie wszyscy to potrafią. Mam ogromny żal do zarządu oddziału TSKŻ w Łodzi, że tak potraktował Judytę Abramson i nie okazał współczucia jej córce, a mojej Mamie – Liliannie Mitelman, wieloletniej działaczce i przewodniczącej, a obecnie sekretarzowi zarządu. Anna Haas ■■ Judyta Abramson. Fot. Archiwum A.Haas CENNA PAMIĄTKA pod pomnikiem Bohaterów Getta. Następnego dnia, 12 maja w naszym klubie odbyło się spotkanie przy świecach i muzyce z okazji Dnia Niepodległości Państwa Izrael. Spotkanie rozpoczęła Dora Hiller-Mańczak witając gości: posła ziemi wałbrzyskiej Henryka Gołębiewskiego i Leokadię Słupiecką ze Związku Kombatantów. Dora Hiller-Mańczak opowiedziała o powstaniu Izraela, którego współtwórcami byli również polscy Żydzi. Dla naszych gości wystąpili artyści z Warszawy: Danuta Stankiewicz, która śpiewała piosenki ze swojej nowej płyty i Wojciech Wiliński, który zabawiał nas różnymi skeczami i monologami. Gościom smakowały również dania kuchni żydowskiej, które mogliśmy zaserwować dzięki pomocy GWŻ i Stowarzyszenia Polska-Izrael. Sabina Chrapek Dzięki inicjatywie i pomocy finansowej Jerzego Wienera i jego małżonki, krakowski TSKŻ odzyskał cenną pamiątkę – szyld oddziału. Był zamontowany na kamienicy przy ul. Sławkowskiej 30 w Krakowie, gdzie mieściła się pierwsza świetlica TSKŻ. Jerzy Wiener mieszka obecnie w Szwecji. Jest synem wieloletniego przewodniczącego TSKŻ w Krakowie – Maurycego Wienera. Adam Klimek ■■ Odnaleziony szyld. Fot. Adam Klimek 7 zielonogórskie dni kultury żydowskiej Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna im. S. Żeromskiego w Kutnie ogłasza IX Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Szolema Asza Celem konkursu jest popularyzacja twórczości urodzonego w Kutnie pisarza, nawiązanie do wspólnego dziedzictwa kultury polskiej i żydowskiej oraz zachęcenie do pisania autorów–amatorów. Termin składania prac upływa 30 września 2009 r. Więcej www.bibliokutno.pl W dniach 29-31 maja odbyły się w Zielonej Górze IV Dni Kultury Żydowskiej. Zorganizowała je Lubuska Fundacja Judaica w Muzeum Ziemi Lubuskiej. W gronie współorganizatorów był również TSKŻ. Spotkania rozpoczęła projekcja filmu Narodzona po raz drugi w reżyserii Michała Nekanda-Trepki (o filmie pisaliśmy w SŻ nr 3/2009, s. 6) z udziałem jego bohaterki – Marii Kowalskiej (Maszy Fajnsztejn), Żydówki pochodzącej z Wilna, a obecnie mieszkającej w Zielonej Górze. W ramach programu odbył się także występ Danuty Stankiewicz i Wojciecha Wilińskiego spotkanie promocyjne poświęcono niedawno wydanej przez MHŻP monografii Śladami Żydów. Dolny Śląsk, Opolszczyzna, Ziemia Lubuska; wzięli w nim udział autorzy: Tamara Włodarczyk i Andrzej Kirmiel. Publiczność wysłuchała także różnych wykładów, brała udział w warsztatach i wieczorze szabatowym oraz zwiedzała zabytki żydowskie w regionie. Wśród gości byli przedstawiciele środowiska żydowskiego, m.in.: Henia i Lejba Szklarowie z TSKŻ w Legnicy, Zdzisław Kulczyk z TSKŻ w Żarach i Zbigniew Fronczyk ze Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu z Zielonej z okazji 61. rocznicy Niepodległości Izraela zrealizowany we współpracy z TSKŻ oraz recital Patrycji Zywert wypełniony żydowskimi piosenkami o miłości. Spotkanie promocyjne Słowa Żydowskiego poprowadzili Henryk Albert i Piotr Piluk z ZG TSKŻ oraz Alicja Skowrońska z TSKŻ w Żarach. Drugie Góry. W tym samym czasie w kinie Newa odbywały się pokazy najlepszych filmów z tegorocznego Festiwalu „Żydowskie Motywy”. O programie FD4K w łodzi Jak powiedziała Słowu Żydowskiemu Agata Siwiak – dyrektor artystyczny Festiwalu Dialogu Czterech Kultur w Łodzi, w programie tegorocznej edycji znajdzie się inscenizacja Ziemi obiecanej w reżyserii Jana Klaty, a także międzynarodowa wystawa sztuki współczesnej Anabasis. Rytuały powrotu do domu, której kuratorem jest Adam Budak. W koordynowanym przez niego projekcie weźmie udział kilkunastu artystów tworzących swoje dzieła w przestrzeni miasta – m.in. Yael Bartana. W sposób szczególny widoczne będą również nawiązania do rocznicy wybuchu wojny i likwidacji łódzkiego getta. W ramach obchodów likwidacji Litzmannstadt Ghetto, odbędzie się koncert plenerowy podczas którego zagrają Boom Pam i Kocani Orchestar. Gościem honorowym festiwalu będzie Arie Folman, izraelski reżyser, autor filmów dokumentalnych podejmujących problem wojny i tożsamości narodowej, zdobywca Złotego Globu za obraz Walc z Bashirem, który zostanie pokazany podczas retrospektywy jego filmów w trakcie festiwalu. Ponad to w planie znajduje się także projekt Zobaczyć Gorgonę. Holocaust, nazizm a problem obrazowania, przygotowany we współpracy z Uniwersytetem Łódzkim. 8 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 ■■ Maria Kowalska (Masza Fajnsztejn) prezentująca dyplom Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata, który otrzymała pośmiertnie jej wybawicielka – Stanisława Butkiewicz. Fot. Pik Naszych Czytelników zachęcamy do nadsyłania krótkich informacji o ważnych i ciekawych wydarzeniach w ich najbliższym otoczeniu Wykład marcelo dascala w lublinie W dniu 22 kwietnia na Wydziale Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie odbył się wykład prof. dra Marcelo Dascala z Uniwersytetu w Tel-Awiwie, światowego autorytetu w dziedzinie filozofii języka, polityki i kognitywistyki. Odczyt pt. Czy można rozwiązać konflikty radykalne? Pragmatyczne, etyczne i racjonalne warunki dialektyki tolerancji łączył dokonania naukowe profesora z jego zaangażowaniem społecznym w dialog. Od lat bowiem Marcelo Dascal zajmuje się łagodzeniem sporu Izraelczyków z Palestyńczykami. W Lublinie mówił o potrzebie debaty demokratycznej oraz szacunku i akceptacji dla innego. W swoim wykładzie na Wydziale Filozofii i Socjologii UMCS prof. Dascal podkreślił etyczny wymiar dialogu: Odpowiednia postawa moralna polega w zasadzie na postawie szacunku wobec drugiego. Nie tylko liczymy się ze sobą nawzajem, ale jesteśmy zobowiązani czynić konieczny wysiłek rozumienia i bycia rozumianym. Wzajemny szacunek rozmówców, niezbędny dla skutecznej komunikacji, wiąże się z przekonaniem, że mają oni sobie coś do powiedzenia, i jest to wartościowe: nie tylko instrumentalnie użyteczne, ale wartościowe wewnętrznie. Etyka komunikacji przekracza instrumentalność informacji. Ludzi warto słuchać i mówić do nich, nie tylko jako do źródeł czy użytkowników cennej informacji, ale jako do istot z nami powiązanych i nieodłącznie należących do wspólnej sieci komunikacyjnej i do ludzkości. Ta postawa jest nieodłączna od tego, czym jest dialog (przełożył Andrzej Kapusta). Marcelo Dascal urodził się w Brazylii w 1940 r. w rodzinie żydowskiej wywodzącej się z naszej części Europy. Od 1965 r. mieszka i wykłada w Izraelu. Jego pierwsze książki powstały w języku portugalskim. Obecnie ma w swym dorobku autorstwo i redakcję 27 książek oraz ponad 250 artykułów naukowych w różnych językach. Niektóre prace powstały we współpracy z żoną Vardą, która towarzyszyła Marcelowi Dascalowi w Lublinie. Państwo Dascal zwiedzili Lublin; zostali oprowadzeni po miejscach żydowskich przez Olę Gulińską, prezeskę stowarzyszenia Homo Faber. Zobaczyli m. in. jesziwę, cmentarz żydowski i makietę Miasta Żydowskiego w Lublinie w Teatrze NN – Ośrodku Brama Grodzka. Tomasz Kitliński wydarzenia rocznicowe W szczecińskim tskż Uroczystość 61. rocznicy powstania Państwa Izrael miała szczególny charakter, ponieważ w tym samym czasie przebywał w Izraelu papież Benedykt XVI i mogliśmy wykorzystać w TSKŻ nagranie telewizyjne z wizyty Papieża w Yad Vashem. Róża Król witając licznie przybyłych gości podkreśliła, że wizyta ta pozwala uświadomić całemu światu jak ważne jest istnienie państwa Izrael, tak ze względów politycznych jak i religijnych. W części oficjalnej spotkania Mikołaj Rozen przeczytał artykuł na temat proklamacji niepodległości Izraela, który pozwolił zebranym zapoznać się z samą deklaracją, jak i wydarzeniami, które poprzedziły jej ogłoszenie, oraz tych które nastąpiły później. Następnie mieliśmy okazję wysłuchać świetnego koncertu muzyki klezmerskiej i żydowskiej w wykonaniu duetu: Przemysław Nowak – akordeon i Piotr Strycharczyk – klarnet. Bisom nie było końca. Po koncercie zaproszono gości na bogaty poczęstunek przygotowany przez GWŻ. Nie zabrakło śledzi pod różną postacią, pasty jajecznej, sałatek owocowych, chałwy, napitków i oczy- wiście macy. Goście byli zachwyceni i zmietli wszystko z talerzy. Docenili nasze starania i otrzymaliśmy piękne kwiaty wraz z podziękowaniami za zaproszenie. Tak bogata oprawa uroczystości była możliwa dzięki dotacji MSWiA. W rocznicę zakończenia II Wojny Światowej spotkaliśmy się w TSKŻ z poetką Iwoną Kępisty, która prezentowała utwory poświęcone powojennemu Szczecinowi zebrane w tomiku Półwieczni w mieście. Są to wiersze bardzo osobiste, których powstanie wynikało często z impulsu po obejrzeniu starej fotografii, poniemieckiego mebla, studni ulicznej. Poetce towarzyszyły córki Julia i Maria – niezwykle utalentowane muzyczne, które zamieniły zamieniły spotkanie poetyckie na poetycko-muzyczne, wykonując m.in. utwory własnej kompozycji. Wiersze były niezwykle ciepło przyjęte przez naszych członków i skłoniły ich do snucia wspomnień o przeżyciach w czasie wojny i początkach osiedlenia się w Szczecinie. Róża Król Z wielkim żalem zawiadamiamy, że w dniu 24 maja 2009 r. zmarł nasz Przyjaciel Tadeusz Potężny Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, człowiek o niespotykanej energii, życzliwości i oddaniu ludziom. Wyrazy głębokiego współczucia Rodzinie składa Zarząd Oddziału TSKŻ w Wałbrzychu i Przyjaciele ze Stowarzyszenia Polska-Izrael 9 Galicja G Galizien hociaż dzisiaj Galicja to bardziej określenie historyczne, trudno oprzeć się wrażeniu, że galicyjska atmosfera nie całkiem przeminęła. Zacierający się napis w jidysz wciąż zaprasza na ferszidene cubajse. Czyli rozmaite przekąski. To też w końcu jakaś charakterystyka Galicji. גַאליציע 10 | Галичина Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 dzie właściwie leży Galicja? Trochę w Polsce, trochę na Ukrainie i w Austrii, a trochę między starymi książkami, mapami i fotografiami. Jaki w istocie jest, albo może raczej był, galicjaner? Czy to krakowski handlarz starzyzną lub lwowski złodziejaszek? A może rabin z Rzeszowa czy też pisarz z Drohobycza? C ■■ Tarnów. Napis w języku jidysz z okresu międzywojennego zachowany na jednej z kamienic na starówce. Fot. Piotr Piluk Sylwetki Ukochane narody Dory Kacnelson Z myślą o pojednaiu Anna Banasiak Ż ycie Dory Kacnelson było podporządkowane idei pojednania polsko-żydowsko-ukraińskiego. W kadrach niepublikowanego filmu Benjamina Geisslera opowiada w języku jidysz, rosyjskim i niemieckim o Brunonie Schulzu i Żydach drohobyckich. Doświadczyła masowego terroru dwudziestego wieku. Ocalała z Zagłady w Białymstoku, przeżyła bombardowanie Leningradu, pracowała w archiwach Lwowa, Wilna i Syberii, prowadziła działalność oświatową w sowieckim Drohobyczu. W końcu wyemigrowała z chorym mężem Aleksiejem do Berlina. Słowo „kacnelson” oznacza etymologicznie „dobrego kapłana”. Noszę nazwisko po ojcu –mówiła Dora Kacnelson. – Kuzynem mego ojca był słynny Berl Kacnelson, jeden z twórców państwa Izrael [..] Mój mąż, literat, Rosjanin, nazywa się Jegorow. Kiedy mnie do pracy nie przyjmowano i koleżanki mówiły „zmień, będziesz Jegorowa… będziesz miała pracę, dadzą ci spokój”, mówię „mój ojciec nie miał synów, więc ja to nazwisko muszę donieść choć do grobu”. Mojego dzieciństwa nie ma, ono jest zalane łzami. Mąż szesnaście lat spędził w obozach i łagrach sowieckich, przeżył stalinizm… Prześladowano ją za to, że chciała pozostać polską Żydówką, bronić godności Polaków, Żydów, Rosjan i Ukraińców przed bezdusznością systemów totalitarnych. Była slawistką, wybitnym mickiewiczologiem, badaczką Kresów Wschodnich zasłużoną dla kultury światowej. Chasydzką mądrość, poszanowanie tradycji oraz skromność wyniosła z domu. Rodzice Dory pochodzili z Bobrujska w guberni Mohylewskiej. Ojciec Berl był robotnikiem w zakładzie szczotkarskim. Początkowo uczęszczał do szkoły rabinów, ale musiał przerwać naukę w 1905 r. z powodu antysemickich pogromów wspieranych przez wojsko rosyjskie. Organizował bojówki samoobrony a w celu zakupu rewolwerów wyjeżdżał do Finlandii, gdyż w Rosji zakazano sprzedaży broni. Berl Kacnelson był więziony i represjonowany przez władze carskie za działalność w partii Bund. W 1920 r. udało mu się uciec z rodziną do Polski przed sowieckimi prześladowaniami. Kacnelsonowie znaleźli schronienie w Białymstoku. Przed 1939 r. Berl Kacnelson chodził regularnie do synagogi i uczestniczył w modlitwach. W ZSRR martwił się zanikiem żydowskiego życia religijnego, zniszczeniem szkół i synagog. Ojciec nie akceptował małżeństw mieszanych, ale pozostał tolerancyjny i wolny od ortodoksji. Wieczorami deklamował Lamentacje Jeremiasza po hebrajsku. Kacnelsonowie darzyli szacunkiem osobę Józefa Piłsudskiego. Dora Kacnelson portret marszałka nosiła zawsze ze sobą. Matka Basewa była czynną działaczką żydowskiej organizacji charytatywnej „Gmiles chesed”, pracowała jako nauczycielka w wiejskiej szkółce. Przyjaźniła się z gojami, rozdawała jałmużnę polskim i żydowskim żebrakom. Po porannych modlitwach sobotnich w synagodze Dora chodziła z siostrą do sierocińca i domu starców. Rodzice zginęli podczas blokady Leningradu w 1942 r. Dora wywodziła się ze znanej w świecie rodziny Kacnelsonów. Icchak Kacenelson, kuzyn Jej ojca, był bardem narodu wybranego. Jerzy Ficowski i Jerzy Zagórski poetycko przełożyli jego Pieśń o zamordo- Ukochałam obydwa narody. Pamiętnik polskiej Żydówki – to tytuł ostatniego dzieła Dory Kacnelson, w którym ostrzegała przed niebezpieczeństwem antysemityzmu i antypolonizmu. Dora Kacnelson wydała w Polsce cztery książki: – Z dziejów polskiej pieśni powstańczej XIX wieku, Wrocław-Warszawa-Gdańsk 1974 – Poezja Mickiewicza wśród powstańców. Wiek XIX. Z archiwów Wilna, Lwowa i Czyty, Kraków 1999 – Skazani za lekturę Mickiewicza, Lublin 2001 – Rok 1863 na Polesiu kijowskim. Pamiętnik Jana Sobkowicza, (przy współautorstwie Krzysztofa Gębary), Siedlce 2000 11 Sylwetki W 1997 r. Dora Kacnelson została drugą (po Jerzym Bartmińskim) laureatką dorocznej nagrody Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent“ za obronę praw polskiej mniejszości na Ukrainie. W 2002 r. otrzymała order Polonia Mater Nostra est. Rok wcześniej otrzymała Krzyż Sybiraków. ■■ Drohobycz (Дрогобич). Ulica Stryjska rozpoczynająca się przy Rynku była niegdyś enklawą żydowską, w tym rejonie znajdują się do dziś trzy nieczynne synagogi. Fot. Piotr Piluk wanym żydowskim narodzie. Stryjeczny brat Berl wyjechał do Palestyny i stał się słynnym pisarzem, wykładowcą socjologii i filozofii oraz działaczem syjonistycznym. Przez wiele lat był najbliższym współpracownikiem Ben Guriona. Zmarł w 1944 r. Muzeum Berla Kacnelsona znajduje się pod Tel Awiwem. W latach 1980. ukazała się monografia o nim w języku hebrajskim przetłumaczona na niemiecki i angielski (Anita Shapira, Berl Kacnelson. Ein sozialistischer Zionist, Frankfurt am Main 1988). Izraelski pisarz Amos Oz ukazał portret Berla Kacnelsona w swojej nowej książce Rymy życia i śmierci. W swoich niepublikowanych wspomnieniach Dora Kacnelson wyznaje, że w dzieciństwie odczuwała współistnienie dwóch światów: polskiego i żydowskiego. Jednakowy zachwyt wywoływały w niej Ludzie bezdomni Stefana Żeromskiego i Farblon- dżete sztern Szolema Alejchema. Po latach wielokrotnie powracała do utraconego raju młodości. W pamięci pokrzywdzonych narodów Dora Kacnelson zapisała się jako obrończyni praw Polaków i Żydów mieszkających na terenach sowieckich. Prowadziła działalność oświeceniową i charytatywną w okręgu drohobyckim, lwowskim i stanisławowskim. Pomagała Żydom w Brodach, Złoczowie, Kamiance Buskiej, Peremyszlanach, Jaworowie, Stryju, Samborze, a w okręgu stanisławowskim – w Kałuszu, Różniatowie, Kołomyi. Szczególną uwagę skupiała na społeczności miasteczek i wiosek, w których biedni Żydzi nie mieli kontaktu z gminą i synagogą. Sporządzała listy osób potrzebujących, ciągle aktualizując dane. W pracy humanitarnej pomagała Dorze Kacnelson jej uczennica Wiera Meniok, organizatorka Międzynarodowego Festiwalu Schulzow- skiego oraz pastorzy ewangeliccy z Niemiec. Kombatanci Wojska Polskiego z 1939 r. mogli liczyć na załatwienie dodatkowej emerytury z Polski. Organizowała kółka nauczania języka polskiego dla wiejskich dzieci w Medynicy. Zabiegała o poprawę losu polskich księży katolickich na Ziemi Lwowskiej. Działała w Towarzystwie Kultury Polskiej w Drohobyczu, była współtwórczynią reformowanej gminy żydowskiej we Lwowie. Od 1990 r. podejmowała starania o renowację wspaniałej synagogi drohobyckiej. W trakcie wykładów na Uniwersytecie Pedagogicznym w Drohobyczu starała się krzewić miłość do polskiej i niemieckiej kultury. Organizowała wieczory literackie poświęcone Mickiewiczowi i Goethemu. Prowadziła wykład monograficzny: Puszkin i Mickiewicz. Ogłosiła w Drohobyczu rozprawę w języku rosyjskim: Polski poeta Julian Tuwim jako tłumacz Heinego. Po siedemnastu latach pracy została zwolniona za „nieprawomyślność”, gdyż bez zezwolenia władz pojechała do Kijowa na IX światowy zjazd slawistów w 1983 r. Rozkaz wydało KGB, które dążyło do izolacji uczonych żydowskich od nauki światowej. W trudnych czasach reżimu Stalina i Breżniewa nawiązała współpracę z niemieckimi naukowcami. Dora Kacnelson przyjeżdżała do Polski na sympozja i kongresy. Była wyrazistą postacią 12 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 Sylwetki polonistyki zagranicznej. Przyjmowała zaproszenia na prelekcje w Berlinie, Budapeszcie, Krakowie i Lublinie. W Niemczech wygłosiła kilkanaście odczytów o sytuacji Polaków i Żydów na Ukrainie, m. in. w Sophienkirchie w Berlinie, w Bürgertreff Lichterfelde West, Polnisches Kulturinstitut. Jednocześnie propagowała kulturę żydowską w Polsce i w Niemczech. Rozpoczęła badania nad polsko-niemieckimi kontaktami literackimi. O jej niezwykłym przywiązaniu do kultury niemieckiej może świadczyć pewna anegdota. Podczas bombardowania Leningradu czytała na dachu E. Hoffmana Der goldene Topf. Lekturę przerwał krzyk kolegi: Doro, koniec z czytaniem Hoffmana! Niemcy nas napadli!. Odpowiedź Pani Dory brzmiała: Piotrze, Hoffman zostanie!. Zaraz po wojnie widziała Niemców, jeńców pracujących w Leningradzie. Prosili o kawałek chleba i papierosa. Dora nikomu nie odmówiła pomocy. Słynęła z legendarnej erudycji i talentu oratorskiego. Na podobieństwo starego Jakuba z Traktatu o manekinach zjednywała słuchaczy charyzmą i porywała w regiony czystej sztuki. Doktor Dobrosława Świerczyńska, córka mickiewiczologa Stanisława Świrki wspomina, że Dora mogłaby napisać słownik Mickiewiczowski. Miała niesłychaną pamięć do nazwisk. Dora Kacnelson zdobyła uznanie filologów i historyków. Była autorką haseł w Polskim Słowniku Biograficznym opisujących losy zasłużonych sybiraków. Na podstawie akt dyrekcji policji i gubernatorstwa galicyjskiego opracowała życiorysy Polaków, uczestników rewolucji węgierskiej w latach 1848 – 1849. Można ją było spotkać z ołówkiem i notatnikiem. Na spotkaniach literackich w Drohobyczu z „ezoteryczną solennością” i uduchowieniem recytowała poezję Anny Achmatowej, Mariny Cwietajewej i Osipa Mandelsztama. Fascynację kulturą rosyjską dzieliła z mężem Aleksandrem Jegorowem, którego poznała na Syberii. Pamięć o Schulzu była dla niej najważniejsza. Pomimo choroby i zakazu lekarzy, pojechała na konferencję do Lublina, aby wygłosić referat: Bruno Schulz w żydowskim środowisku Drohobycza. Wspólnie z profesorem Władysławem Panasem, nieodżałowanej pamięci schulzologiem, walczyła o ocalenie odkrytych niedawno malowideł Brunona Schulza i założenie muzeum pisarza w Drohobyczu. Wcześniej zajmowała się obroną pamiątek po drohobyckim artyście, podejmując starania o wystawienie jego pomnika zakupionego w 1992 r. za pieniądze izraelskie i zamkniętego przez ówczesne władze w pomieszczeniach WSP w Drohobyczu. Ogłosiła w tej sprawie kilka artykułów w prasie niemieckiej, polskiej i izraelskiej. List protestacyjny do ministra kultury Izraela i dyrektora Yad Vashem rozpoczęła od słów: Ja, Dora Kacnelson, filolog, Polska Żydówka, urodzona w 1921 w Białymstoku, od 40 lat mieszkam w Drohobyczu… W archiwum Grzegorza Józefczuka, dyrektora artystycznego Międzynarodowego Festiwalu Schulzowskiego, zachował się list Dory Kacnelson do Władysława Panasa: Szanow- ny i Drogi Panie Profesorze. Zawsze wspominam wspaniałą pracę Pana Profesora o kabale u Schulza. Kabałę znał świetnie mój ojciec Berl Kacnelson [stryjeczny brat słynnego pisarza i pomocnika Ben Guriona w Izraelu, też Berl Kacnelson]. Ja wyemigrowałam do Berlina z mężem jako Żydówka, ale obecnie jestem w Drohobyczu do 15 czerwca. U nas wielkie nieszczęście: 25 maja skradziono freski Schulza z b. willi Landau razem z częścią ściany. Tam mieszka Mikoła Kałużny [prywatne mieszkanie, ulica Tarnawskiego 14]. Z powodu przyjścia naczelników z merostwa, musiał otworzyć złodziejom. […] Jestem bardzo zmartwiona. Mam teraz 80 lat. Może Pan Profesor poda wiadomości te do jakiekolwiek gazety (można podać moje nazwisko, ja się nie boję). Dora Kacnelson była częstym gościem Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie, ale nie uczestniczyła w koncertach, gdyż nawet wielcy wykonawcy przypominali jej śpiewaków operowych. Twierdziła, że prawdziwy kantor śpiewa ze łzami w oczach, a jego pieśń jest podobna do lamentu i skargi wyrażającej ból rozproszonego i wygnanego narodu. Dora Kacnelson (ur. W 1921 r. w Białymstoku, zm. 2003 r. w Berlinie) była filologiem – slawistą, historykiem literatury, pedagogiem. Do matury uczyła się w szkołach białostockich – polskich i żydowskich. Po 1941 r. uciekła do Leningradu, gdzie doczekała końca II wojny światowej. W Leningradzie kształciła się również potem na uniwersytecie. W 1966 r. została profesorem literatury rosyjskiej i polskiej w Państwowym Instytucie Pedagogicznym w Drohobyczu. W 1983 r. formalnie przeszła na emeryturę, a w rzeczywistości usunięto ją za przekonania i niedozwolone kontakty. Pod koniec lat 1990. ponownie zorganizowano gminę żydowską w Drohobyczu – została jej wiceprezesem. W 2001 r. wyjechała wraz z mężem do Berlina, chcąc ratować jego zdrowie. Anna Banasiak jest absolwentką polonistyki i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim. 13 Sylwetki Profesor Jakub Honigsman In memoriam Adam Redzik 2008 r. żegnaliśmy się nie mogłem przypuszczać, że czynimy to po raz ostatni... Profesor snuł jeszcze plany wydania po polsku książki o Obozie Janowskim we Lwowie, którego tragedia – jak zauważał – jest w Polsce mało znana. Marzył o przyjeździe do Lublina, do Polski – swojej Ojczyzny, bo za takową ją uznawał. Jakub Honigsman (ur. 1922 r. w Lublinie, zm. 2008 r. we Lwowie) był ekonomistą, profesorem Politechniki Lwowskiej, znawcą historii gospodarczej oraz badaczem Zagłady Żydów w Galicji i na Ukrainie. Był autorem ponad dwustu opracowań naukowych i popularnonaukowych. Liczne z nich dotyczą dziejów Żydów galicyjskich. Publikował w językach: rosyjskim, ukraińskim, niemieckim, angielskim i polskim. Działał w licznych instytucjach, w tym w organizacjach żydowskich: Towarzystwie im. Szolema Alejchema i B’nai B’rit. ■■ Jakub Honigsman. Fot. Archiwum Adama Redzika W izyty u Państwa Honigsmanów stanowiły zawsze ważne momenty moich licznych pobytów we Lwowie. Profesor Jakub Honigsman to wybitny historyk ekonomii i badacz dziejów Żydów galicyjskich, a nade wszystko lwowskich, zaś jego żona Rita, to skromna i serdeczna pani 14 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 domu, choć córka generała Armii Czerwonej. Sześć lat znajomości to wiele i niewiele. Wystarczyło, aby powstała więź sympatii, szacunku, i przyjaźni. Wydawało się, że Profesor będzie na zawsze. Zawsze energiczny, uśmiechnięty, ale i krytyczny wobec rzeczywistości. Gdy w marcu Jakub Honigsman urodził się w Lublinie w dzielnicy żydowskiej na Podzamczu 29 grudnia 1922 r. Ojcem Jego był niezamożny stolarz Samuel, którego Profesor zawsze wspominał jako tego, który zaszczepiał w nim wrażliwość na ludzką krzywdę. Miał brata Mordechaja oraz siostrę Fajnę. Z pierwszego małżeństwa ojca posiadał też przyrodniego brata Mojżesza, który zginął w wojnie domowej w Hiszpanii w 1937 r., dokąd – zafascynowany ideami komunistycznymi – wyruszył w obronie republiki. Mając trzy lata Jakub rozpoczął naukę w chederze, a w siódmym roku życia został uczniem Jesziwas Chachmej Lublin, którą kierował znany rabin dr Mejer Szapiro. Profesor wspominał, że pod kierunkiem rabina Szapiro poznawał podstawy Talmudu. Poglądy najstarszego brata miały wpływ na decyzję młodego Jakuba porzucenia nauki w jesziwie. Odtąd edukację kontynuował jedynie w polskiej szkole powszechnej w Lublinie. Sylwetki Po latach, w czasie jednej z wieczornych rozmów, wspominał, że gdy był w piątej klasie, pobił się z dokuczającym mu kolegą z ławki – Marianem. W wyniku bójki Marian znalazł się w szpitalu, zaś Jakubowi za pobicie kolegi groziło wyrzucenie ze szkoły. Nie czekając na decyzję dyrekcji Jakub przestał uczęszczać na zajęcia. Gdyby nie dobra nauczycielka pewnie nie wróciłby do szkoły. Ową nauczycielką – o której pamięć Profesor pielęgnował do końca życia – była Maria Guzkowa. Ona to po dłuższej nieobecności Jakuba w szkole postanowiła odszukać go. Wybrała się do jego domu i przy pomocy ojca przekonała chłopca do powrotu do szkoły. Ukończył ją w czerwcu 1937 r. Przez dwa następne lata pracował fizycznie w zakładzie kuśnierskim, wieczorami dokształcając się. Związał się w tym czasie z Bundem. W lecie 1939 r. właściciel zakładu kuśnierskiego uznał, że Jakub nie ma do tego zawodu serca i zwolnił go. Nie zdążył już podjąć nowej pracy, bo schyłek lata 1939 r. przyniósł wybuch wojny, która wkrótce stała się światową. Dwa ościenne państwa, Trzecia Rzesza Niemiecka i Związek Sowiecki, najechały Polskę. Z obawy przed Niemcami Jakub wraz z grupą przyjaciół opuścił rodzinne miasto. Dotarli do Bugu (granicę miedzy okupacjami niemiecką i sowiecką), gdzie natknęli się na niemiecki patrol. Udało się żołdaków przekupić i przedostać się do Brześcia, a stamtąd wyjechać na wschodnią Białoruś – do wioski pod Mohylew. Tam przyszły uczony pracował w kołchozie, a potem w szwalni w Mohylewie. W połowie grudnia 1939 r. zapisał się do miejscowego Instytutu Pedagogicznego, celem odbycia kursu kwalifikacyjnego dla nauczycieli szkół wiejskich. Spro- stanie wymogom było trudne, gdyż Honigsman nie znał języka rosyjskiego. Dzięki uporowi, stypendium oraz ogromnej pracy w ciągu kilku miesięcy opanował na tyle dobrze język, by latem 1940 r. ukończyć kurs i rozpocząć studia wyższe na drugim roku w Instytucie Pedagogicznym. Studiował do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej (w czerwcu 1941 r.). W kilka dni po wybuchu wojny Honigsman został wcielony do batalionu pomocniczego Armii Czerwonej, a w dniu 5 lipca w skutek ewakuacji wyjechał w bydlęcym wagonie na wschód – aż do Czystopola w Tatarstanie. Stamtąd – po wyleczeniu ran powstałych podczas transportu – dotarł do Kujbyszewa (dziś Samara), pełniącego po ewaku- acji Moskwy funkcję rzeczywistej stolicy imperium Stalina. Dodać wypada, że w mieście tym wkrótce utworzona została m.in. polska ambasada, a w rejonie kujbyszewskim tworzyła się Armia Polska w ZSRR (pod dowództwem gen. Władysława Andersa). Dotarłszy do miasta Jakub postanowił kontynuować rozpoczęte studia w tutejszym Instytucie Pedagogicznym. Niestety po kilku miesiącach uczęszczania na zajęcia i przygotowywania się do egzaminów został ponownie powołany do Armii Czerwonej – tym razem jako były obywatel Polski wcielony został do tzw. „trudarmii”, czyli „armii pracy”. Nie został skierowany na front, ale do pracy na rzecz armii – podobnie jak wielu innych byłych obywateli Polski. Profesor wspominał, że uczestniczył w ekspedycji, której zadaniem były badania geologiczne na pustyni Kara-Kum. Oficjalnie poszukiwano ropy, ale Jakub Honigsman współpracował z Folks-Sztyme i Słowem Żydowskim. Był również w kolegium żydowskiego miesięcznika Szofar we Lwowie. POLECAMY NOWĄ KSIĄŻKĘ Joanna Nalewajko-Kulikov, Obywatel Jidyszlandu. Rzecz o żydowskich komunistach w Polsce Biografia Dawida Sfarda (1903-81) – pisarza, poety i dziaіacza społeczno-kulturalnego, oparta na bogatym materiale źródłowym w wielu językach (w tym jidysz i hebrajskim), jest nie tylko rekonstrukcją ciekawego życia, ale przede wszystkim póbą zrozumienia i refleksji nad formacją żydowskich komunistów. Losy tej grupy, identyfikującej się zarówno z ideologią komunistyczną, jak i z kulturą jidysz, autorka przedstawiła na tle szerokiej panoramy dziejów Żydów wschodnioeuropejskich w XX wieku. Joanna Nalewajko-Kulikov (ur. 1976) jest absolwentką Kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, adiunktem w Instytucie Historii PAN. Zajmuje się historią Żydów wschodnioeuropejskich w XIX i XX wieku, stosunkami polsko-żydowskimi i dziejami kultury języka jidysz. Autorka monografii Strategie przetrwania. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy (Wyd. Neriton, Warszawa 2004), nagrodzonej w konkursie Ministerstwa Edukacji Narodowej i wyróżnionej nagrodą Fundacji im. Aleksandra Gieysztora oraz artykułów w czasopismach i książkach zbiorowych. Jest też tłumaczką tekstów z języka jidysz, m.in. w antologii Warszawska awangarda jidysz (Gdańsk 2006). 15 Sylwetki Wybrane publikacje J. Honigsmana: – Zagłada Żydów lwowskich 19411944, przekład i oprac. A. Redzik, Warszawa 2007. – Zagłada Żydów w mieście i powiecie Rawa Ruska w latach 1941-1944, BŻIH 1977, nr 2, s. 97-98. [jako: Jakub Iszchułow] – Czterdziesta rocznica śmierci Maksymiliana Goldszteina, „Fołks-Sztyme” 1983, nr 5 (4610), s. 10, 12. [jako Jakób Isz-dwosz] – Źródła do dziejów Żydów w zasobie Centralnego Historycznego Archiwum Państwowego we Lwowie, BŻIH 1995 nr 3/ 1996, nr 2, s. 49-56 [wspólnie z Wacławem Wierzbieńcem] – Trzy pokolenia Rappaportów „Nasi znakomici ziomkowie”, „Słowo Żydowskie” 1998, nr 14 (170), s. 10-11. – Głód lat 19321933 i upadek żydowskiego rolnictwa na Ukrainie, BŻIH 1997, nr 1, s. 53-64. po latach doszedł do wniosku, że były to prawdopodobnie poszukiwania uranu. Po kilku miesiącach Honigsman został wysłany do Moskwy, gdzie przez prawie dwa lata pracował w bibliotece tłumacząc zachodnie opracowania naukowe z zakresu geologii. W tym czasie przebył tyfus, który znacznie osłabił jego organizm. Wkrótce potem, w sierpniu 1944 r. został zdemobilizowany – w stopniu sierżanta. W połowie 1944 r. Armia Czerwona i towarzysząca jej I Armia Polska w ZSRR dotarły na ziemie polskie, a w lipcu 1944 r. przy udziale Armii Krajowej zajęty Lwów i Lublin. Wkrótce młody Honigsman dowiedział się o losie miejscowych Żydów. Próbował odnaleźć informacje o najbliższych. Po latach uzyskał wiedzę, że ojca i brata hitlerowcy zamordowali w Lublinie 7 listopada 1942 r. O matce i siostrze nikt nic nie wiedział. Zapewne zostały zamordowane, ale kiedy i gdzie? Te pytania pozostały bez odpowiedzi. Okropny los najbliższych oraz całego narodu, z którego pochodził sprawiły, że do końca życia Uczony nie po- trafił poradzić sobie z odpowiedzią na pytanie: Jeżeli Bóg jest, to dlaczego do tego dopuścił? Jesienią 1944 r. Jakub Honigsman podjął przerwane studia – tym razem w Kijowie. Po zdaniu kilku egzaminów wyrównawczych kontynuował je na czwartym roku na Wydziale Historyczno-Filologicznym tutejszego uniwersytetu (dziś Narodowy Uniwersytet im. Tarasa Szewczenki) w systemie zaocznym. Studia ukończył latem 1945 r. Na ostatnie egzaminy dojeżdżając już ze Lwowa. W czasie studiów związał się z miejscową studentką Ninel, z którą wkrótce zawarł związek małżeński. Owocem związku była jedyna córka Wiktoria. Ciężka sytuacja materialna, a wkrótce wyjazd na zachód – do Lwowa i liczne zaznane tam perypetie wpłynęły negatywnie na małżeństwo, które po kilku latach rozpadło się. Do Lwowa Jakub Honigsman przyjechał 9 maja 1945 r. W mieście tym spędził ponad sześćdziesiąt lat. Początkowo pracował w komisji ds. tzw. repatriacji byłych obywateli polskich na terytorium nowej Polski. Wskutek wyjazdów większości Polaków ze Lwowa pozostało wiele opuszczonych mieszkań. Jedno z takowych zostało przydzielone Honigsmanowi, który sprowadził dzięki temu do Lwowa żonę i córkę. Latem 1945 r. przyszły uczony rozpoczął pracę w filii Biblioteki Akademii Nauk USRR, czyli dawnym polskim Ossolineum. Był starszym bibliotekarzem w Zakładzie Judaików kierowanym przez wybitnego polskiego badacza prof. Tadeusz Zadereckiego. Przez dwa kolejne lata Honigsman uczestniczył w gromadzeniu żydowskich źródeł piśmiennych ocalałych po Zagładzie. Wspominał, że udało się zgromadzić i opracować wartościowy i obszerny zbiór biblioteczny. Niestety w 1949 r. do Polski wyjechał prof. Zaderecki wraz ze współpracownikiem dr. Wolfgangiem, zaś Oddział Literatury Żydowskiej, jak go w międzyczasie nazwano, zlikwidowano, a księgozbiór przewieziono do Kijowa. Honigsman stracił więc pracę. Od pewnego czasu posiadał jednak drugą posadę – asystenta w Katedrze Marksizmu-Leninizmu Instytutu Pedagogicznego we Lwowie. Tę jednak również wkrótce utracił – za „głoszenie kosmopolitycznych opinii” podczas zajęć. Po krótkiej przerwie podjął pracę w Państwowym Archiwum Lwowskim Ministerstwa Spraw Wewnętrznych USRR (obecne Państwowe Archiwum Obwodu Lwowskiego). Pracował w nim jedynie przez dziewięć miesięcy, ale wystarczyło, by zebrać materiały źródłowe do przyszłej rozprawy doktorskiej, a właściwie kandydackiej – bo odpowiednikiem stopnia doktora w systemie sowieckim, a dziś m.in. rosyjskim, ukraińskim i białoruskim, jest stopień kandydata 16 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 Sylwetki nauk. Po kolejnej utracie pracy, przez dłuższy czas pozostawał bez środków do życia. Po latach wspominał, że prześladowała go przypięta przez miejscowych „łata” – „Żyd i to jeszcze polski – takiemu ufać nie wolno”. Po pewnym czasie otrzymał posadę nauczyciela historii oraz języka niemieckiego w wiejskiej szkole poza Lwowem – w dawnym miasteczku Szczercu, a wkrótce potem podjął też pracę jako nauczyciel we Lwowie. Po kilku latach Jakub Honigsman ukończył pracę na temat wpływu zagranicznego kapitału na przemysł naftowy Galicji Zachodniej. Ukazała się ona w 1958 r., a dwa lata później na jej podstawie Uczony uzyskał w Instytucie Historii Gospodarki Narodowej w im. Georgija Walentynowicza Plechanowa w Moskwie stopień kandydata nauk ekonomicznych. Wkrótce został starszym wykładowcą w Instytucie Pedagogicznym w Drohobyczu oraz podjął współpracę z lwowskim oddziałem Akademii Nauk Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W tym czasie dość dużo publikował z zakresu historii gospodarczej. Zawarł też małżeństwo z Ritą Michajłowną Wilkobryską, która aż do śmierci wiernie go wspierała. Po kilku latach – mimo uciążliwych dojazdów do Drohobycza – mógł przygotować rozprawę, która stała się podstawą uzyskania w 1972 r. stopnia doktora nauk ekonomicznych, czyli według polskiego systemu stopnia doktora habilitowanego. Dotyczyła ona wpływu zagranicznego kapitału na sytuację ekonomiczną Zachodniej Ukrainy do 1918 roku. W 1974 r. rozpoczął pracę jako profesor w Instytucie Finansowo-Ekonomicznym w Tarnopolu, a w 1976 r. został powołany do Katedry Ekonomii Politycznej Politechniki Lwowskiej, gdzie pracował do przejścia na emeryturę w 1988 r. Na Politechnice był między innymi opiekunem studiujących tam studentów z Polski. Dodać należy, że w 1979 r. uzyskał tytuł naukowy profesora, a w ostatnich latach życia był profesorem konsultantem jednej z ukraińskich uczelni. Pierwsze próby spisania wyników swoich badań nad dziejami Żydów lwowskich w latach 1970., pisząc pod pseudonimami (Jakób Iszdwosz i Jakób Iszchułowa) na łamach periodyków polskich (Biuletyn ŻIH i Fołks-Sztyme). Przez wiele lat publikował na łamach powstałego w 1990 r. lwowskiego czasopisma Szofar (Шофар), wydawanego przez Towarzystwo Kultury Żydowskiej im. Szolama Alejchema. W tym czasie zaangażował się też w reaktywowanie we Lwowie stowarzyszenia B’nei B’brith zostając na pewien czas prezesem oddziału tej organizacji. W ostatnich latach utrata wzroku utrudniała czytanie i pisanie. Mimo to Profesor opublikował jeszcze broszurę o Lublinie i lubelskich Żydach pt. Lublin, miasto mojego dzieciństwa i młodości (2007). W tym samym roku ukazała się nakładem ŻIH polska wersja opracowania o Zagładzie Żydów lwowskich. Nad przekładem pracowaliśmy dość długo uzupełniając pracę o wątki ważne dla polskiego czytelnika. Trzydzieści egzemplarzy książki – niemal prosto z prasy drukarskiej – zawiozłem Profesorowi do Lwowa w dniu 85 urodzin (29 grudnia 2007 r.), które miałem zaszczyt spędzić z Profesorostwem. Profesor Jakub Honigsman zmarł we Lwowie w dniu 8 października 2008 r. Odszedł człowiek wielkiego serca, z którym od 2002 r. odbyłem wiele niezapomnianych spotkań i przeprowadziłem szereg rozmów na tematy historyczne, ekonomiczne, a przede wszystkim na tematy bliskie życiu. Swoje poglądy – czasem dość zaskakujące – ilustrował własnymi doświadczeniami. Wspominał wielokrotnie, że łączą go z polskimi uczonymi liczne więzi bliskiej przyjaźni (a utrzymywał też kontakty z uczonymi z Francji, Izraela, Niemiec, USA i Wielkiej Brytanii), a kultura polska i język polski są mu bardzo bliskie. Brakowało będzie mi tych rozmów… Ciało Profesora Jakuba Honigsmana pochowane zostało na cmentarzu żydowskim przy ul. Janowskiej we Lwowie. ■■ Jakub Honigsman. Fot. Archiwum Adama Redzika Adam Redzik jest prawnikiem i historykiem, studiował na UJ i KUL. Adiunkt na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW oraz na Wydziale Prawa i Administracji UKSW w Warszawie. Autor ponad stu opracowań naukowych, a także licznych recenzji i tłumaczeń. 17 Pocztówki Życie kresowe Rozmowa z Tadeuszem Olszańskim Agnieszka Zagner J ak wyglądało przedwojenne życie w Stanisławowie, w którym jak pan pisze przed wojną mieszkali Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Niemcy oraz trochę Węgrów i Ormian. Czy dzielnica Belweder, gdzie mieszkali Żydzi była odległym i odrębnym od reszty światem, czy może wszystkie te światy jakoś wzajemnie się przenikały? Ależ wszystkie te światy się wzajemnie przenikały! To właśnie było istotą Stanisławowa i Pokucia, na co ogromny wpływ miała obecność Ormian. Było takie powiedzenie, ■■ Stanisławów. Widok ogólny miasta, pocztówka z 1911 r. Z kolekcji Jurija Zawerbnego 18 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 że jak przyjeżdża jeden Ormianin, to płacze dwóch Żydów, czterech Polaków i ośmiu Ukraińców. Dlaczego? Ponieważ Ormianie byli najsprawniejsi w organizowaniu handlu, wobec tego to nie Żydzi byli utożsamiani z wyzyskiem, a byli raczej traktowani jak naturalni konkurenci Ormian. Zresztą społeczność żydowska była w Stanisławowie niezwykle różnorodna, począwszy od sporych rzesz proletariatu, biedoty, której rodziny żyły w jednej, góra dwóch izbach razem z kozami, po wybitnych intelektualistów, inteligentów, właścicieli, bankierów… Lekarzy… … A także adwo- katów! W Stanisławowie przed wojną 80 proc. adwokatów było Żydami. Dla nas było naturalne, że jak chciało się coś kupić taniej, to kupowało się u Żydów. Bywało, że to oni sami przychodzili do domów z towarami. Była też pełna równoległość – społeczność żydowska miała swoje szkoły, kluby sportowe, teatr, który był wysoko Pocztówki notowany i do którego wszyscy chodzili, ponieważ wystawiano tam świetne sztuki. Żydzi mieli także swoich przedstawicieli w radzie miasta, województwa, ale także Sejmie i Senacie. Chociaż społeczność żydowska udzieliła wielkiej pomocy przy powstaniu Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, finansując utworzenie jej armii w 1919 r., to ze strony ludności polskiej w stosunku do ludności żydowskiej nie było poczucia, że Żydzi dopuścili się zdrady. Bo jak sam pan pisze, Żydzi ratowali po prostu swoje życie. Otóż to! W 1918 r. były straszne pogromy Żydów organizowane przez Petlurę na Ukrainie. Dlatego nie miano do Żydów pretensji, że w ten sposób się wykupili. Inna rzecz, że wśród młodzieży żydowskiej była spora grupa komunizująca, co z resztą było dość charakterystyczne dla całej Polski. Kiedy 19 września 1939 r. do Stanisławowa wkroczyli Rosjanie, to właśnie ta komunizująca młodzież pociągnęła za sobą żydowską biedotę, która wierzyła, że sowieci wprowadzą równość. Doszło wtedy do haniebnego wiecu pod gmachem poczty. Opowiadał mi o nim syn generała Kleeberga. Był przerażony darciem polskich flag i czyszczeniem butów ich białymi częściami. Do mojego ojca przyszedł wtedy nasz sąsiad Żyd – pan Weissberg i ze łzami w oczach przepraszał za tę hołotę, która zdradziła Polskę. Czy to był przełom w stosunkach polsko-żydowskich? To było ogromne rozczarowanie, chociaż jak się potem okazało także społeczność żydowska była tępiona przez sowietów. Opisuje pan moment, kiedy do Stanisławowa wkroczyło wojsko węgierskie i położyło kres bezkrólewiu. Działo się to kiedy w czerwcu 1941 r. Niemcy atakują Związek Radziecki, a sowieci opuszczają miasto. Wtedy organizują się ukraińskie hordy, które w pierwszej kolejności dokonują pogromu ludności żydowskiej i polskiej. Wcześniej czy później obecna Ukraina będzie musiała sobie zdać sprawę z ówczesnego antysemityzmu. Wtedy po trzech, czterech dniach wkraczają wojska węgierskie. Wtedy polskie rodziny udzielają schronienia rodzinom żydowskim, u nas w domu zamieszkali synowie Weissbergów. Potem Węgrzy podporządkowują sobie policję ukraińską. Nie tolerują pogromów. W mniejszych miejscowościach jak Otynia jest gorzej, tam dochodzi do morderstw na ulicach. W Otyni Ukraińcy rozrzucają ulotki nawołujące do mordowania Polaków i Żydów, to one są przedstawione Węgrom jako dowód naruszenia porządku. Dlatego Węgrzy wkraczają do poszczególnych miasteczek, wysyłają swoje plutony i nakazują uwolnienie aresztowanych przez Ukraińców Polaków. Następuje okres kilku tygodni spokoju, a później do Stanisławowa wkraczają Niemcy, Gestapo i jego szef Hans Kruger. Rozpoczyna się pierwsze uderzenie – w polską inteligencję. A potem w Żydów. Opisuje pan zagładę stanisławowskich Żydów jesienią 1941 r. podczas święta Hoszana Raba. Gestapo organizuje egzekucję, na cmentarzu żydowskim. W ciągu ośmiu godzin Niemcy i Ukraińcy rozstrzeliwują 10 tys. Żydów, a pozostałych przy życiu pod wieczór odsyłają do domu. Od tej chwili Stanisławów staje się obozem zagłady. Kruger dochodzi do wniosku, że będzie mordował na miejscu – w młynie na terenie getta. Tam codziennie wykonywane są egzekucje. Tadeusz Olszański (ur. 1929 r. w Stanisławowie) jest dziennikarzem prasowym, telewizyjnym i radiowym, publicystą oraz tłumaczem. Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim. Specjalizuje się przede wszystkim w tematyce węgierskiej i sportowej. Zimą 1943 r. Niemcy likwidują getto w Stanisławowie. Pamięta pan te wydarzenia? Pamiętam egzekucje na ulicach, pamiętam rozprute poduszki i fruwające pierze nad gettem. Wspomina pan również o żydowskim oporze i o partyzanckim oddziale Andy Luft „Pantelaria”. O tej sprawie wiem stosunkowo niewiele, ale wiadomo było, że Żydzi próbowali uciekać z getta przez Bystrzycę. Uciekali albo do zaprzyjaźnionych rodzin polskich albo do lasu. Anda Luft wówczas była w ciąży i w lesie urodziła córkę, właśnie Pantelarię. To z nią na rękach potem zginęła. Jej historia pokazuje, że bracia Bielscy nie byli jedynymi żydowskimi partyzantami. Wielokrotnie wspomina pan o dobrym stosunku Węgrów do Żydów, o ucieczkach stanisławowskich Żydów na Węgry, gdzie służby graniczne wystawiały dokumenty na polskie nazwiska, ratując im życie. Skąd brał się ten pozytywny stosunek Węgrów do Żydów? Stanisławów, obecnie ІваноФранківськ, jest miastem obwodowym w zachodniej części Ukrainy. Liczy około 200 tys. mieszkanców, w tym kilkuset Żydów. 19 Pocztówki Można wskazać zarówno przykłady filosemityzmu, jak i antysemityzmu. Na Węgrzech przed wojną w latach 1930. były na przykład ustawy antyżydowskie. Trzeba jednak wspomnieć, że na przykład polscy Żydzi korzystali z sympatii, jaką Węgrzy darzyli samych Polaków. Czy wiadomo ilu polskich Żydów udało się uratować na Węgrzech? Agnieszka Zagner jest dziennikarką Polityki. Nie ma dokładnych danych, bo nikt nie był zainteresowany w tym, by zostawić jakiekolwiek ślady. Wręcz przeciwnie, w obawie przed Niemcami niszczono je. Szacuje się, że mogło to być około 10 tys. W chwili anektowania Węgier przez Niemców w marcu 1944 r., a potem puczu faszystowskiego w październiku 1944 r. ludność żydowska z Polski mająca fałszywe polskie dokumenty nie została zapędzona do getta. W miejscowości Vac działał ośrodek dla żydowskich dzieci, wszystkie ocalały. Jest wspaniała postać żydowskiego lekarza, który nazywał się Mojżesz Ostermeier i przybrał nazwisko Koterba. Ten lekarz przebrany w mundur oficera SS wyprowadził z getta w Budapeszcie dziesiątki Żydów doprowadzając ich do szwedzkiego ambasadora Wallenberga. Koterba został zdemaskowany przez Niemców, zastrzelony i pochowany na dziedzińcu synagogi w Budapeszcie. Po wojnie przyjechała z Izraela specjalna grupa, ekshumowano jego ciało i przewieziono do Izraela. Jego losy opisał wybitny węgierski pisarz Gyorgy Moldova w powieści Marsz świętego Emeryka. Można też wspomnieć o cudownej historii polskiego pisarza żydowskiego pochodzenia Lwa Kaltenberga, który z polskimi i węgierskimi robotnikami odbił Żydów wywożonych w transporcie do Auschwitz, co opisane jest w książce Wspomnienia polskich uchodźców na Węgrzech w latach 1939-45. A z drugiej strony przecież na Węgrzech działy się rzeczy straszne... Owszem. W listopadzie 1944 r. strzałokrzyżowcy wymordowali setki tysięcy Żydów nad Dunajem. Wtedy rzeka spłynęła krwią. Na tym tle widać rolę takich ludzi jak Koterba, Kaltenberg czy Wallenberg! Ale to już historia nie o Stanisławowie... NIE MA JUŻ STANISŁAWOWA Nie ma już takich miasteczek. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Niemcy, odrębni w swej kulturze, obyczaju, zachowaniu, ale blisko siebie, szanujący się nawzajem. Po takim nieistniejącym polskim miasteczku lat 1920. i 1930. oprowadza nas Tadeusz Olszański w swojej książce Kresy Kresów. Stanisławów. Olszański podąża przedwojennymi ulicami Stanisławowa jako dziecko stanisławowskiej elity (jego ojcem był znakomity i szanowany w mieście lekarz, matką – Węgierka z tak zwanego dobrego domu). Przedstawia ważne wówczas miejsca, ale i osoby. Podczas tej sentymentalnej podróży do lat młodości jesteśmy świadkami wpływu historii na dojrzewającego chłopca. Przed wojną w Stanisławowie mieszkało obok 22 tys. Polaków około 20 tys. Żydów (do tego 18 tys. Ukraińców i 5 tys. Niemców). Żydzi mieszkali przy Berka Joselewicza, Barona Hirscha, Meiselsa. Żydzi mieli tu około 50. bóżnic wraz ze 20 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 wspaniałą zaprojektowaną przez znanego wiedeńskiego architekta Wilhelma Stasiny’ego synagogą reformowaną (Tempel) z pięknymi mauretańskimi wieżyczkami (po wojnie Sowieci usunęli te wieżyczki). Obok synagogi była szkoła rabinacka, więc można tu było spotkać młodych rabinów. W kipiącej życiem żydowskiej dzielnicy wszystko było tak jak na starych obrazach sklepiki, zakłady krawieckie, fryzjerzy. Obok żydowskiej biedoty w Stanisławowie mieszkało wielu wybitnych żydowskich przedstawicieli inteligencji, m. in. Izak Hefter był wiceprezydentem miasta, doktor Halpern posłem. Mimo wsparcia, jakie ludność żydowska udzieliła w 1919 r. powstającej Zachodnioukraińskiej Republice Ludowej, polskie władze nie stosowały potem wobec niej żadnych restrykcji. Wojna zmieniła sielankę w koszmar. Stanisławów okazał się – jak pisze autor książki – obozem zagłady. Według jego danych w latach 1941-1943 przez stanisławowskie getto przeszło 127 tys. Żydów, z czego 100 tys. zamordowano na miejscu, 20 tys. wywieziono do obozu w Bełżcu. Olszański opisuje zarówno okupacyjne piekło (m.in. wstrząsający mord 10 tys. Żydów w ciągu jednego dnia w październiku 1941 r.), jak i pomoc, jakiej Żydom udzielili Polacy, ale także Węgrzy. Wspomina także o żydowskim oddziale oporu pod wodzą Andy Luft, co wpisuje się w dzisiejszą debatę na temat podobnego oddziału partyzanckiego braci Bielskich. Dziś próżno szukać takich miejsc jak Stanisławów na mapach. Książka Olszańskiego jest świadectwem jego istnienia. Dobrze, że jest, bo tamtego Stanisławowa już nie ma. Jest Iwano-Frankiwsk. Agnieszka Zagner Tadeusz Olszański, Kresy Kresów. Stanisławów, Iskry, Warszawa 2008, 173 s. őZEPXTLJF.V[FVN(BMJDKBNB[BT[D[ZUXTQØQSBDPXBŖ ['FTUJXBMFN,VMUVSZőZEPXTLJFK 8USBLDJF'FTUJXBMV.V[FVNKFTUPUXBSUF DPE[JFOOJF,BXJBSOJB[8J'J PSB[LTJƬHBSOJB TƤD[ZOOFXHPE[JOBDICƤEdž EP[BLPƵD[FOJBXJFD[PSOZDIXZEBS[FƵ 0QSPXBE[BOJFQPXZTUBXBDIDPE[JFOOJFPHPE[XKBOH JXKQPM 21 Pocztówki Ślady żydowskie w Brodach Na skraju Galicji Piotr Piluk P rzez kilka stuleci Brody należały do najbardziej znaczących ośrodków osadnictwa żydowskiego w Europie Wschodniej. Na przestrzeni ostatnich kilku stuleci ■■ Brody (Броди). miasto kilkakrotnie zmieniało Ulica Złota swoją przynależność państwoz okazałym wą – od 1772 roku znajdowało budynkiem dawnego się w granicach Austrii, od Praskiego Banku 1919 roku ponownie w Polsce, Kredytowego po zakończeniu II wojny świaz początku XX wieku. towej w ZSRR, a od 1991 roku Fot. Piotr Piluk leży na Ukrainie, która wów- 22 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 czas stała się niezależnym krajem. Dziś w Brodach mieszkają pojedynczy Żydzi, trudno zatem mówić o społeczności. Nasuwa się także pytanie, jakie fragmenty dziedzictwa żydowskiej kultury materialnej przetrwały do dziś i jaka będzie ich przyszłość? Brody, usytuowane na pograniczu Galicji i Wołynia, były ważnym ośrodkiem myśli żydowskiej, szczególnie w XVIII wieku, konkurującym ze Lwowem. W tamtym czasie wśród Żydów mieszkających w Brodach i regionie można obserwować trzy niezwykle ważne ruchy – narodziny i rozwój chasydyzmu, działalność Jakuba Franka i jego zwolenników oraz przenikające z Berlina pod koniec stulecia idee Haskali. Wiek XIX przyniósł miastu dosyć dynamiczny rozwój gospodarczy, do którego znacznie przyczyniło się doprowadzenie do miasta li- Pocztówki nii kolejowej z Rzeszowa przez Lwów (tzw. podkarpackiej) w latach 1860., a także położenie tuż przy granicy austriackorosyjskiej. U progu XX stulecia w Brodach mieszkało ponad 17 tysięcy Żydów, stanowiących dwie trzecie ludności miasta. Po zajęciu miasta przez hitlerowców w 1941 roku zostało utworzone getto, do którego zostali również przesiedleni Żydzi z okolicznych miejscowości. W 1943 roku getto ostatecznie zlikwidowano, a znajdujący się w nim Żydzi zostali deportowani do obozów zagłady w Bełżcu i na Majdanku. Po wojnie, już w czasach radzieckich, w Brodach mieszkała niewielka grupa Żydów, jednak nie stanowiła ona bezpośredniej kontynuacji wcześniejszego osadnictwa. Mitologizacja Kresów Wschodnich Patrząc na dzisiejsze Brody, należy pamiętać, że leżą na Ukrainie – w tamtejszej rzeczywistości ze wszystkimi jej pozytywnymi i negatywnymi aspektami. Wschodnie tereny Polski, które po II wojnie światowej znalazły się w granicach ZSRR, obserwowane z polskiej lub żydowskiej perspektywy najczęściej budzą tęsknotę za czymś utraconym, a ich przeszłość ulega zjawisku mitologizacji. Z upływem czasu staje się coraz bardziej odległa, a miejsca i związane z nimi historie zaczynają funkcjonować trochę jak legendy. Czasem słychać tez opinie radykalne, że Kresy Wschodnie powinny wrócić do Polski. Warto przypomnieć, że utrata przez Polskę wschodnich terenów w wyniku nowego podziału Europy w 1945 roku, nie jest przypadkiem odosobnionym – zmiany granic dotknęły również inne kraje – także Niemcy. Czy ma to nadal znaczenie? I czy nie tworzy przypadkiem zagrożenia dla naszych spokojnych czasów? Na pewno warto się nad tym zastanowić. W ostatnich latach w języku polskim dosyć powszechnie jest używane słowo sztetł, do określenia żydowskiego miasteczka. Niestety często jego użycie mija się z prawdą historyczną. Sztetł w jidysz to miasteczko, a nie miasto, czyli sztot. Pewnie można to wyjaśnić bardziej emocjonalnym niż poznawczym traktowaniem sprawy, jednak takie miasto jak Brody to zdecydowanie sztot – ze względu na liczbę mieszkańców, wielkość i znaczenie. Popularyzacji określenia sztetł na pewno bardzo przysłużył się musical Skrzypek na dachu, który wytworzył kliszę stosowaną później przy widzeniu małomiasteczkowej kultury wschodnioeuropejskich Żydów. Obecność Żydów w tej części Europy jest właściwie bardziej zagadnieniem historycznym, niż współczesnym zjawiskiem, dlatego też pojawiają się uproszczenia w interpretowaniu i nazywaniu rzeczy zgodnie ze stanem faktycznym. Mity, legendy i wyobrażenia mają jednak dużą siłę oddziaływania i bez wątpienia czynią świat wielobarwnym i tajemniczym. Marszrutką ze Lwowa Brody leżą w odległości około stu kilometrów od Lwowa i najlepiej jest tam dojechać marszrutką, czyli niedużym busem. Taka forma transportu jest bardzo popularna na ukraińskiej prowincji i korzystają z niej przede wszystkim mieszkańcy wiosek, aby dostać się do najbliższego miasta. Jeżdżą ■■ Brody (Броди). Ulica Szolema Alejchema z widokiem na cerkiew greko-katolicką. Fot. Piotr Piluk Inne publikacje autora o tematyce galicyjskiej: – Z żydowskiej perspektywy, w: Midrasz – W stolicy Galicji, nr 7-8 (111112); Warszawa 2006, s. 52-55 – Ślady żydowskie w przestrzeni miejskiej Lwowa, w: Żydzi w Lublinie – Żydzi we Lwowie. Miejsca, Pamięć, Współczesność; Lublin 2006, s.100-108 23 Pocztówki ■■ Brody (Броди). Synagoga obronna z 1742 roku. Fot. Piotr Piluk do szkół, urzędów, szpitali albo sprzedawać żywność na bazarach. Podróż ze Lwowa trwa trochę ponad dwie godziny. Gdy wysiada się z marszrutki w Brodach, mając w pamięci jeszcze niedawno widziane duże miasto, trudno oprzeć się wrażeniu, że to jednak sztetł. Nie należało jednak nadmiernie ufać temu wrażeniu. W latach ostatniej wojny i w czasach radzieckich z miast dawnej Galicji znikła ludność, która je tworzyła – Polacy i Żydzi. Dlatego dzisiaj nawet miasta trzydziestotysięczne, jak Brody, mają nieco wiejski charakter, choć nie można powiedzieć, że Ukraińcy to wyłącznie ludność wiejska. Przypomniała mi się moja pierwsza wizyta w Brodach w połowie lat dziewięćdziesiątych. Przyjechałem wtedy porannym pociągiem relacji Lwów-Kijów. Od stacji do rynku miasta prowadziła 24 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 asfaltowa droga, pokryta błotem, pełna dziur i kałuż. Kiedy doszedłem do rynku, zobaczyłem paskudne, zaniedbane bloki stojące w historycznym centrum oraz piwnice starych domów zasypane potłuczonymi cegłami i śmieciami. Wszystko było przygnębiająco szare, a po ulicach krążyło mnóstwo bezdomnych psów. Nie było normalnych sklepów, gdzieniegdzie stały wysłużone samochody radzieckiej produkcji. Ludzie – nie wnikając w szczegóły – wyglądali dziwnie, natomiast w rozmowach okazali się życzliwi i pomocni, służąc rozmaitymi informacjami – szczególnie starsi. Pytając o różne miejsca w Brodach, zaczynałem po rosyjsku, jednak najczęściej w odpowiedzi słyszałem: Pan to z Polski? Można mówić po polsku. Możliwość rozmawiania po polsku sprawiła, że zacząłem postrzegać to miasto bardziej pozytywnie. Ostatni raz byłem w Brodach wiosną tego roku. Miasto zauważalnie poprawiło swój wygląd. Zaplanowałem odwiedzenie kilkunastu miejsc, dlatego wynająłem na cały dzień taksówkę – jedną z kilku w mieście. Starą, wysłużoną ładę w spłowiałym kolorze czerwonym prowadził około czterdziestoletni Andriej. Nie był zbyt rozmowny. Pojechaliśmy również na cmentarz żydowski. Początkowo Andriej siedział w samochodzie zaparkowanym przed bramą i czekał, ale w którymś momencie wyszedł i zaczął oglądać macewy. Zapytał mnie po rosyjsku, co Pocztówki ■■ Brody (Броди). Fragment dekoracji architektonicznej wschodniej elewacji synagogi. Fot. Piotr Piluk oznaczają te symbole? Zaczęliśmy rozmawiać. Z pochodzenia był Rosjaninem, jego rodzina przyjechała do Brodów w czasach radzieckich. Zupełnie nie utożsamiał się z Brodami i bardzo niewiele wiedział o tym mieście. Powiedział mi, że na cmentarzu żydowskim jest po raz pierwszy i wcześniej o nim nie słyszał. Odnajdowanie miejsc Większość zachowanych w centrum Brodów budynków powstała w okresie intensywnego rozwoju miasta w XIX i XX wieku, w czasach monarchii austrowęgierskiej. To po prostu widać i pomimo zaniedbania nadal wiele kamienic i budynków użyteczności publicznej urzeka pięknem form – szczególnie przy ulicy Złotej. Ponieważ Żydzi stanowili w tamtym okresie zawsze ponad połowę mieszkańców – wiele z nich powstało przy ich udziale. Żydzi prowadzi w Brodach liczne hotele, a przede wszystkim zajmowali się handlem, pośrednicząc w wymianie towarów między Europą Wschodnią i Zachodnią. W mieście istniały także szkoły żydowskie i szpital. Brody były częściowo zniszczo- ne podczas II wojny światowej i również później, już w czasach radzieckich nie dbano o historyczną architekturę. Mimo to nadal ciągle można tu odnaleźć odrobinę dawnej atmosfery – choćby lekko zatarty, prawie stuletni napis po polsku na murze kamienicy. W ostatnich latach na przykład, na budynku szkoły, do której uczęszczał Joseph Roth – Żyd urodzony w Brodach w 1894 roku, późniejszy wybitny pisarz z kręgu języka niemieckiego – pojawiła się z inicjatywy Austriackiego Towarzystwa Literackiego (Österreichische Gesellschaft für Literatur) poświęcona mu tablica pamiątkowa. Istnieje także żydowska topografia miasta – tworzą ją ulice Szolema Alejchema (Шолом-Алейхема) i Żydowska (Еврейська) – za- budowane niskimi parterowymi lub jednopiętrowymi domami o niewielkich rozmiarach. Synagoga i cmentarz Dwa najważniejsze zabytki żydowskie w Brodach to synagoga i cmentarz. Pierwotna dzielnica żydowska znajdowała się pomiędzy zamkiem i rynkiem, a jej centralnym punktem był zespół synagog, z których do dziś zachowała się tzw. wielka z 1742 roku. Usytuowana w jej sąsiedztwie mała synagoga została zburzona w czasie wojny. Synagoga jest obecnie posępną ruiną z zapadniętym dachem. Przylega do niej plac zabaw dla dzieci. Zabudowa wokół synagogi to blokowisko z lat 1950. W okresie wojny istniało na tym obszarze getto, które podczas likwidacji zostało podpalone – dlatego przedwojenna zabudowa nie przetrwała. Znikła także położona przy synagodze ulica Bóżnicza – jej nazwę można odnaleźć jedynie na polskich mapach. Zachowana w Brodach synagoga prezentuje typ tzw. synagogi obronnej – podobne obiekty można również obejrzeć w Sokalu, Łucku albo Żółkwi. Jej dominującym elementem architektonicznym jest potężna attyka, wieńcząca budowlę. ■■ Brody (Броди). Zabudowa ulicy Żydowskiej. Fot. Piotr Piluk 25 Pocztówki 1 Artykuł o wspomnianej konferencji ukazał się w Słowie Żydowskim nr 22-24 (438-440) 2008, s.18-19. Fotografie wykonane przez autora w latach 1996-2009 są częścią jego projektu Ślady Obecności dokumentującego zabytki żydowskie w regionie lwowskim ■■ Brody (Броди). Nowy cmentarz żydowski z 1. połowy XIX wieku. Fot. Piotr Piluk Cmentarz żydowski, jedyny zachowany z trzech, jakie niegdyś istniały w mieście, powstał w pierwszej połowie XIX wieku i zwyczajowo jest nazywany nowym. Znajduje się na skraju miasta. Początkowo był to cmentarz choleryczny, który pospiesznie założono w czasie epidemii. Niebawem jednak przekształcono go w cmentarz gminy żydowskiej. Zachowały się na nim setki macew zdobionych reliefami o bogatej i zróżnicowanej symbolice. Pojawiają się tam również nagrobki o mniej tradycyjnych formach, na przykład obeliski, wykonane z marmuru lub granitu. W środkowej części cmentarza macewy piętrzą się w ciasno wytyczonych rzędach. 26 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 W ostatnich latach została przeprowadzona inwentaryzacja nagrobków, a także wzniesione nowe ogrodzenie z bramą. Cmentarz żydowski w Brodach jest jednym z najciekawszych zachowanych na terenie obwodu lwowskiego. Pod lasem znajduje się mogiła zbiorowa zamordowanych Żydów z okresu wojny, upamiętniona również stosunkowo niedawno. Współczesne oblicze Żydowskie Brody to przeszłość, jednak w ostatnich latach dziedzictwo kultury materialnej wytworzonej tam przez Żydów zaczęło wzbudzać zainteresowanie naukowców i turystów oraz ludzi szukających własnych korzeni. Proces ten scharakteryzował m.in. profe- sor Leonid Finberg (dyrektor ośrodka studiów żydowskich na Uniwersytecie Kijowsko-Mohylańska Akademia) w swoim referacie wygłoszonym podczas ubiegłorocznej międzynarodowej konferencji „Żydowskie dziedzictwo i historia w miastach Europy Środkowo-Wschodniej” 1 w Centrum Historii Miejskiej we Lwowie. Ogromna ilość różnorodnych zabytków żydowskich, które zachowały się w miastach zachodniej Ukrainy stanowi niezaprzeczalne bogactwo kulturowe. Niestety obiekty te rzadko są zabezpieczone w sposób chroniący je przed popadaniem w ruinę. Szczególnie w małych miastach, gdzie nie ma Żydów, takie zabytki pozbawione opieki niszczeją. W ostatnich latach na Ukrainie zaczęły działać międzynarodowe fundacje, które być może ocalą przynajmniej niektóre zabytki żydowskie. 27 Przestrzeń Nowoczesne spojrzenie na przeszłość Polski Żydowskie Muzeum Galicja w Krakowie Jakub Nowakowski Kate Craddy jest dyrektorką muzeum. Pochodzi z Anglii. Jest absolwentką ośrodka studiów żydowskich na Uniwersytecie Oxfordzkim. Mieszka w Polsce od 2004 r. Pracowała w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz w Auschwitz Jewish Center. Kate Craddy pełni także funkcję prezesa zarządu muzeum i członka organu doradczego Institute of PolishJewish Studies. Ż ydowskie Muzeum Galicja jest nowoczesną, międzynarodową instytucją, która powstała w 2004 roku. Celem jej działalności jest nie tylko upamiętnianie ofiar Holokaustu, ale również szeroko rozumianej kultury żydowskiej, która istniała i nadal istnieje na terenach polskiej Galicji. Poprzez edukację muzeum stara się zwalczać stereotypy i błędne przekonania dotyczące wspólnej polsko-żydowskiej historii, inspirując jednocześnie do rozważań na temat przyszłości. ■■ Kate Craddy. Fot. Piotr Piluk 28 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 Żydowskie Muzeum Galicja jest jedyną tego typu instytucją w Krakowie. Znajduje się na krakowskim Kazimierzu w budynku dawnej fabryki mebli, której odnowione wnętrza nadają temu miejscu niepowtarzalny nowoczesny charakter. Na przestrzeni prawie tysiąca metrów kwadratowych znajdują się cztery sale wystawiennicze, kawiarnia, księgarnia oraz sala edukacyjna z centrum zasobów multimedialnych. Dzięki temu w muzeum oprócz wystaw odbywają się również koncerty, przedstawienia, wykłady, seminaria i inne wydarzenia kulturalne. W sercu muzeum znajduje się stała wystawa fotografii: „Traces of Memory – Śladami Pamięci”. Przez 12 lat brytyjski fotograf Chris Schwarz oraz profesor Jonathan Webber (UNESCO Chair of Jewish and Interfaith Studies, University of Birmingham, UK) podróżowali po wsiach i miasteczkach południowej Polski, dokumentując istniejące do dziś pozostałości żydowskiego życia i kultury. Efektem tych podróży jest wystawa fotograficzna, która w sposób przystępny a zarazem prowokujący i skłaniający do refleksji porusza temat dziedzictwa żydowskiego w Polsce. Przestrzeń Oprócz wystawy stałej, w ciągu ostatnich lat muzeum przygotowało i gościło kilkanaście innych wystaw czasowych, m.in. „Lista Hitlera”, „Polscy bohaterowie: ci, którzy ratowali Żydów”, „Walka o godność: żydowski ruch oporu w Krakowie”, „Marzec 1968 w prasie krakowskiej”, „Listy do Sali. Życie młodej kobiety w nazistowskich obozach pracy”. Dział edukacji i badań, będący częścią muzeum prowadzi jeden z najbardziej rozległych w Polsce programów edukacyjnych o tematyce żydowskiej, skierowanscy zarówno do obcokrajowców, jak i polskiej młodzieży szkolnej oraz dzieci. Programy edukacyjne obejmują m.in. zwiedzanie wystaw, lekcje muzealne, warsztaty, wykłady na tematy związane z kulturą żydowską i Holokaustem, spotkania z ocalonymi z Zagłady oraz Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata. Muzeum prowadzi ponadto działalność badawczą i wydawniczą. Oprócz katalogów wystaw, opublikowało pierwszą dokładną mapę getta krakowskiego oraz pierwszą mapę współczesnych miejsc związanych z życiem żydowskim na Kazimierzu. W Muzeum powstały także materiały edukacyjne dla polskich szkół, a przede wszystkim unikatowy program multimedialny o historii Żydów i Holokauście. Centrum zasobów multimedialnych zawiera wciąż rosnącą kolekcję filmów dotyczących historii Żydów i Holokaustu, zawierającą relacje zebrane przez USC Shoah Foundation Institute for Visual History and Education. Muzeum działa również jako centrum zajmujące się lokalnymi Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata poprzez organizowanie regularnych spotkań, tworzenie dokumentacji i wspieranie miejscowej organizacji. Ostatnio muzeum przyczyniło się do utworzenia funduszu opieki zdrowotnej dla Sprawiedliwych. Muzeum cieszy się rosnącą popularnością i renomą na całym świecie. Współpracuje z licznymi instytucjami i organizacjami: Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau, Centrum Żydowskim w Oświęcimiu, Europejskim Dniem Kultury Żydowskiej, Światowym Dniem dla Darfuru, Instytutem Studiów Polsko-Żydowskich w Wielkiej Brytanii, Festiwalem Kultury Żydowskiej w Krakowie, Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, Holocaust Centre and Aegis Trust w Wielkiej Brytanii, USC Shoah Foundation Institute for Visual History and Education w Kalifornii i United States Holocaust Memorial Museum. Muzeum współpracuje również z Ambasadą Wielkiej Brytanii, Ambasadą Izraela oraz Ambasadą i Konsulatem Stanów Zjednoczonych. Wszystkie te instytucje zapewniają wsparcie dla licznych projektów realizowanych przez muzeum. Ponadto, Muzeum Żydowskie Galicja zostało nominowane przez Instytut Adama Mickiewicza – instytucję odpowiedzialną za promocję polskiej kultury za granicą – na głównego organizatora projektów związanych z tematyką polsko-żydowską podczas Roku Polskiego w Wielkiej Brytanii w latach 2009-2010. Natomiast Ministerstwo Edukacji Narodowej wytypowało Muzeum do koordynacji polsko-izraelskiej wymiany młodzieży na terenie Polski. Muzeum jest coraz bardziej znane i cenione na świecie jako lokalne centrum sztuki żydowskiej z regularnymi wydarzeniami kulturalnymi, w których biorą udział zarówno polscy, jak i zagraniczni artyści. Stanowi ono również forum dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego. Żydowskie Muzeum Galicja Kraków, ul. Dajwór 18 Godziny otwarcia: 10.00-18.00 www.galiciajewishmuseum.org tel. 0124216842 Jakub Nowakowski jest kierownikiem działu edukacji Żydowskiego Muzeum Galicja w Krakowie. Centrum Historii Miejskiej Europy Środkowo-Wschodniej we Lwowie Centrum powstało w 2004 r. jako niezależna organizacja pozarządowa, a jego działalność naukowa i kulturalna opiera się na zasadach otwartości wobec nowych poglądów, tolerancji wobec odmienności i zróżnicowania oraz odpowiedzialności wobec przyszłości. Stara się także stymulować dyskusję o aktualnych problemach, wspierać nowe procesy intelektualne, a także kształtować poglądy i przekonania. Za pomocą informacji i otwartych dyskusji chce zapobiegać manipulacji historią w celach politycznych. Dzięki konferencjom, seminariom i wystawom popularyzuje wymianę doświadczeń naukowych i kulturalnych – wiele z tych przedsięwzięć dotyczy historii i kultury żydowskiej. Centrum uczestniczy we współczesnym życiu Lwowa, wspierając inicjatywy społeczne i działa na rzecz formowania ośrodka intelektualnego o znaczeniu europejskim. www.lvivcenter.org 29 Kultura Osobliwa Odessa Izaaka Babla Tajemnicza codzienność Robert Leszczyński Izaak Emanuiłowicz Babel ur.1894 r. w Odessie, zamordowany przez NKWD, w 1940 r. w Moskwie. Był rosyjskim dziennikarzem, dramaturgiem i prozaikiem specjalizującym się w krótkich formach: opowiadaniach oraz nowelach, także o charakterze autobiograficznym (Historia mojego gołębnika). A ura Odessy ma w sobie coś niesamowitego. Jej literacki portret stworzony w latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku można odnaleźć w utworach Izaaka Babla. Jerzy Pomianowski, który dokonał przekładu z rosyjskiego charakteryzuje je następująco: Babel opisuje odeskich rzezimieszków z przedmieścia, żebraków i dziwaków właśnie dlatego, że chce pisać dobitnie, więc wybiera skrajne przypadki. Ogromne portowe miasto położone na brzegu Morza Czarnego, które zaczęło kształtować się w czasach Cesarstwa Rosyjskiego, za panowania Katarzyny II, ■■ Odessa (Одесса). Eklektyczny budynek opery wzniesiony w latach 1884-87 według projektu wiedeńskich architektów Ferdinanda Fellnera i Hermana Hellmera. Fot. Piotr Piluk 30 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 zdumiewa pod wieloma względami. Zdumiewa jego niezwykła architektura i rozmach z jakim były kształtowane miejskie przestrzenie. W Odessie zawsze mieszkała duża społeczność żydowska, wywierająca istotny wpływ na oblicze miasta. W połowie lat dwudziestych liczba Żydów w mieście to około sto osiemdziesiąt tysięcy, czyli blisko trzydzieści procent ogólnej liczby mieszkańców. Również później, w 1959 roku w Odessie mieszkało nadal ponad sto tysięcy Żydów. Do dziś z resztą społeczność żydowską Odessy można, jak na warunki europejskie, określić jako bardzo liczną, a obserwacja miasta pobudza wyobraźnię. Odessę rozsławił w świecie radziecki film niemy Siergieja Eisensteina Pancernik Patiomkin z 1925 roku, z jego najbardziej znaną sceną w której z ogromnych schodów prowadzących ze śródmieścia do portu szaleńczo toczy się wózek z dzieckiem. Ta najsłynniejsza scena – swoista ikona kinematografii tamtego okresu – wielokrotnie cytowana, jest wymyśloną przez reżysera masakrą ludności na schodach odeskich przez rytmicznie maszerującą kompanię żołnierzy carskich. Odnosi się Kultura ■■ Odessa (Одесса). Widok portu, którego powstanie zainicjowała Katarzyna II w ostatnich latach XVIII wieku. Fot. Piotr Piluk do niej, m.in. polski reżyser Juliusz Machulski w filmie w Déjà vu z 1990 roku, którego akcja toczy się właśnie w Odessie. To miasto ma także swój odpowiednik w Nowym Jorku – w Brooklynie znajduje się dzielnica Brighton Beach zwana potocznie „Little Odessa” czyli „Małą Odessą”. Słychać tam przede wszystkim język rosyjski i można spotkać wielu Żydów pochodzących z dawnego ZSRR. Jaka jest Odessa opisywana przez Izaaka Babla? We wstępie do Opowiadań odeskich Jerzy Pomianowski zauważył: Pierwsze zetknięcie z tekstami Babla było ważnym przeżyciem nawet dla zawołanych znawców. Krytyk i rusycysta René Śliwowski pisał: „Doznałem prawdziwego olśnienia: czegoś takiego nigdy dotąd nie czytałem”. I dodaje tu słowa, które może zechce potwierdzić również czytelnik tego tomu: Izaak Babel po latach wciąż zdumiewa. Nie mniej niźli przy pierwszej lekturze…”. Rzeczywiście, świat przedstawiony przez Babla, uważanego za jednego z najzna- komitszych prozaików w porewolucyjnej Rosji, przyciąga i ma się ochotę w nim zagłębić. Wiele z opisywanych przez niego sytuacji, zdarzeń i typów ludzkich wiąże się z odeską dzielnicą Mołdawianka, która stanowiła enklawę żydowską. Było to miejsce biedne, pełne dziwacznych postaci, drobnych cwaniaków, kryminalistów, gangsterów. Ponownie sięgając po stwierdzenie Jerzego Pomianowskiego: Babel ścierał z codzienności kurz pozoru i przyzwyczajenia. Czynił to z pomocą słów, dobranych oszczędnie i niezwykle pracowicie. Szerokie ulice w śródmieściu Odessy, którym latem przyjemnego cienia użyczają szpalery platanów, piękne budowle, podwórka – kryją wiele tajemnic. Podobnie jest na Mołdawiance, choć pejzaż miejski jest tam inny. Sięgając po opowiadania Babla można przywołać ten świat sprzed kilkudziesięciu lat i odnaleźć pewne jego fragmenty w dzisiejszej rzeczywistości Odessy. Warto też przypomnieć, że jedna z ulic na Mołdawiance nosi imię Izaaka Babla. FRAGMENT OPOWIADANIA Izaak Babel: Lubka Kozak Opowiadania odeskie, przeł. J. Pomianowski Wydawnictwo Austeria Kraków-Budapeszt 2008 N a Mołdawiance, na rogu Dalnickiej i Bałkowskiej, stoi dom Lubki Sznejwejs. W domu jej mieści się winiarnia, zajazd, skład paszy oraz gołębnik na sto par pawików i winerów. Sklepy te i odcinek numer czterdzieści sześć w odeskich kamieniołomach należą do Lubki Sznejwejs, zwanej Lubką Kozak, a tylko gołębnik jest własnością stróża Jewzela, wysłużonego sołdata z medalem. W niedzielę Jewzel wychodzi na plac Ochotnicki i sprzedaje gołębie urzędnikom z miasta, a także sąsiedzkim chłopakom. Prócz stróża w obejściu Lubki mieszka jeszcze Pesia-Mindł, kucharka i rajfurka, oraz rządca Cudeczkis, drobniutki Żyd, przypominający z figury i bródki naszego rabina z Mołdawianki Ben Zcharię. Znam mnóstwo historii o Cudeczkisie. Pierwsza z nich to historia o tym, jak Cudeczkis został rządcą w zajeździe Lubki o przezwisku Kozak. 31 Kultura Opowieść o wędrówkach polskich Żydów Wystawa ŻIH w Brukseli Olga Zienkiewicz W dniach od 30 marca do 3 kwietnia w Parlamencie Europejskim w Brukseli zaprezentowano wystawę „Przybyli, odeszli... są: Żydzi polscy” przygotowaną przez Żydowski Instytut Historyczny im. E. Ringelbluma. Współorganizatorem była Fundacja Grupy TP, patronami medialnymi Polskie Radio dla Zagranicy i Wirtualna Polska. W obec tak wysoko postawionego gremium jak Parlament Europejski nietrudno o wątpliwości. Rodzą się, po pierwsze, z obawy przed popełnieniem nietaktu polegającego na mówieniu rzeczy oczywistych wykształconym Europejczykom. Tu trzeba wspomnieć, że pytania, jakie autorom zadawali widzowie wystawy, wskazują jednoznacznie, że odświeżanie pamięci Europejczyków w kwestii, przykładowo, zniszczeń wojennych Premiera krajowa odbędzie się 2 lipca w siedzibie ŻIH przy ul. Tłomackie 3/5. ■■ Fragment wystawy „Przybyli, Odeszli… Są: Żydzi Polscy” w Parlamencie Europejskim. Fot. Robert Lewandowski 32 | Słowo Żydowskie | Nr 6 (448) 2009 w Polsce czy skali i rozmachu życia społecznego polskich Żydów, jest jak najbardziej potrzebne i zasadne. Inne wahania wynikały z obawy przed posądzeniem o próby uprawiania czy przemycania jakiejś propagandy. Wiadomo − Żydzi polscy to nie jest temat politycznie czy społecznie obojętny. Dobremu imieniu Polski na pewno nie zaszkodzi pokazywanie, że szczyci się dorobkiem swoich dawnych żydowskich obywateli. W Ży- dowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma uznano zatem, że warto skorzystać z wyjątkowej okazji zaprezentowania się w prestiżowym miejscu i przypomnienia tej szczególnej, doborowej grupie ludzi pewnych aspektów historii Żydów polskich, także w kontekście europejskim i światowym. W odpowiedzi na inicjatywę Ryszarda Czarneckiego, posła RP w Parlamen- Kultura cie Europejskim, wspólnie z Robertem Lewandowskim przygotowałam dwujęzyczną wystawę „Przybyli, Oodeszli... Są: Żydzi polscy” (They Came to Stay: Polish Jews). W głównym budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli, noszącym imię Altieri Spinellego (jednego z ojców założycieli Unii Europejskiej), przy wejściu do sali obrad, posłowie i pracownicy zobaczyli rozwieszone na wysokości kilku metrów wielkie reprodukcje archiwalnych zdjęć na tkaninie. Poniżej ustawiono 32 plansze z reprodukcjami i fotografiami. Tym, co wyróżnia wystawę ŻIH na tle innych ekspozycji o podobnej tematyce, jest podkreślenie łączności między Żydami polskimi a światem. Ma ona dwojaki charakter, ujęty słowami: podróż i dorobek intelektualny. Wszystkie fotografie, reprodukcje i komentarze łączył wątek drogi: drogi w sensie przestrzennym, historycznym i intelektualnym. Jej początek sygnalizowała mapa, na której gruba strzałka wskazywała główny kierunek migracji Żydów w średniowieczu: z Europy zachodniej, głównie ziem niemieckich, do Polski. Po okresie przybywania Żydów do Polski temat wędrówki w sensie dosłownym usuwa się na dalszy plan, za to następuje wszechstronny i wielowątkowy rozwój dróg ich życia i działalności przez kilka kolejnych stuleci. Wystawa operuje kontrastami, zderza nowoczesność z tradycją. Współczesne fotografie twórczo adaptowanych zabudowań fabryk Poznańskiego w Łodzi, przypominające o wkładzie Żydów w rozwój przemysłu na ziemiach polskich, sąsiadują z obrazami oddającymi atmosferę życia w sztetł, oraz portretami Baal Szem Towa i Gaona Z Wilna. Te ostatnie nawiązują do dorobku myślicieli żydowskich i wielkich niegdyś rewolucjonistów w sferze żydowskiej wiary, z którego to dorobku czerpie dzisiaj judaizm ortodoksyjny na całym świecie. Obrazują to zdjęcia dzisiejszych chasydów z Brooklynu czy Mea Szearim w Leżajsku, do którego pielgrzymują na grób wielkiego cadyka Elimelecha. Na rozkwicie społeczności Żydów korzysta nie tylko judaizm i polska gospodarka, ale także kultura, nauka i całe społeczeństwo. Wielcy przedsiębiorcy żydowskiego pochodzenia zakładali organizacje użytku publicznego, jak byśmy dziś powiedzieli i miewali istotne zainteresowania naukowe. Jan Gotlib Bloch napisał poważną pracę o wojnie przyszłości, której angielskie tłumaczenie trafiło do twórców Międzynarodowego Trybunału w Hadze. Jak na ironię losu (a może zgodnie ze smutną regułą dziejów) życie społeczne i intelektualne Żydów polskich nigdy nie kwitło tak bujnie i nie przybierało tak różnorodnych form jak w ostatnich dzieswiątkach lat przed tragicznym końcem ich społeczności w Polsce. Wystawa może jedynie zasygnalizować tę bujność kolażem tytułów prasy żydowskiej ukazującej się w Polsce, zdjęciami plakatów, sportowców i, także prawem kontrastu, reprodukcjami obrazów żydowskich malarzy abstrakcjonistów. Ponownym bezpośrednim nawiązaniem do wędrówki rozumianej dosłownie jest druga na wystawie mapa, tym razem świata, ilustrująca żydowską emigrację, a upstrzona portretami i nazwiskami ludzi, którzy zasłynęli w wielu krajach i wielu dziedzinach, ale pochodzili − bezpośrednio lub za sprawą swoich rodziców − z Polski. Wystawa koncentruje się na życiu, ale nie mogło na niej zabraknąć fotografii pokazujących Zagładę, dosłowny kres ziemskiej wędrówki ogromnej większości Żydów polskich. Jeśli jednak ostatni człon polskiego tytułu, a tytuł angielski całym brzmieniem zaprzeczają tezie o całkowitym zniknięciu Żydów z Polski, to na wystawie nie mogło zabraknąć dowodów ich obecności − w polskiej pamięci, w polskiej kulturze i w realu, czyli w niewielkich gminach żydowskich, które zaczęły się odradzać w ostatnim dwudziestoleciu XX w. Otwarcia wystawy dokonała dr Eleonora Bergman, dyrektor ŻIH. Swoją obecnością zaszczycili je panowie Jan Tombiński, ambasador nadzwyczajny i pełnomocny, RP przy UE, Sławomir Czarlewski, ambasador nadzwyczajny i pełnomocny RP w Królestwie Belgii, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Marek Siwiec, a także wielu innych wybitnych przedstawicieli sfer politycznych. Nie zabrakło delegacji współorganizatora wystawy, Fundacji Grupy TP, z prezesem TP Maciejem Wituckim i prezes Fundacji Jadwigą Czartoryską. Olga Zienkiewicz jest filologiem, pracuje w ŻIH. Od wielu lat zajmuje się historią i kulturą Żydów polskich, w tym informacją naukową, opracowaniem i prezentowaniem elektronicznej bazy danych o przedwojennych publikacjach jidysz w zbiorach ŻIH, przygotowaniem wystaw i strony internetowej Instytutu. Przetłumaczyła z angielskiego kilkanaście książek. Robert Lewandowski jest historykiem sztuki. W ŻIH zrealizował ponad 30 wystaw; był między innymi współautorem wystawy o Żydach żołnierzach Wojska Polskiego. Pracował także w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Dziale Upamiętniania. Wykłada historię sztuki na UKSW. 33