(October) 2011r. No 19 (1033)

Transcription

(October) 2011r. No 19 (1033)
POLIS H- CA N A D IA N IN D EPEN D EN T COU RIER ï
www.nowykurier.com
“Rozwój molekularny”
Izabella Bukraba-Rylska
Klasyk socjologii, Max Weber
napisał kiedyś, że najlepszym
kryterium oceny warunków społecz nych (np. ustrojowych) jest
przyjrzenie się, jaki typ człowieka
one generują, jakim rodzajom
oso bowości sprzyjają. Jeżeli z
tego punktu widzenia popatrzeć
na zachowanie niektórych Polaków, obojętne czy żyjących w
kra ju czy na emigracji, można
dojść do niewesołych wniosków.
W obecnej rzeczywistości wolnorynkowej, czyli w realiach kapitalizmu rozpowszechniają się bowiem wzorce dalekie od ideal nych, promowane są działania
gru biańskie, obliczone tylko na
zysk, choćby za cenę rezygnacji z
pewnych standardów kultury czy
etyczności. Nie od dziś wiadomo,
że nie ma nic gorszego od gorliwości neofity - te prawdę po twier dziły obserwacje postępo wania tych wszystkich, którzy po
roku ’89 zostali świeżo nawróceni
z marksizmu i komunizmu na liberalną ortodoksję. Im bardziej
tkwili po uszy w realiach minione go ustroju i nawet sobie tam
dobrze radzili, tym gwałtowniejszą była ich przemiana. Nierzadko
z prominentnych członków PZPR
przemieniali się w orędowników
wolnego rynku, a z dyrektorów
najbardziej deficytowych w PRLu przedsiębiorstw, czyli państwowych gospodarstw rolnych - w
świetnie prosperujących biznesmenów.
Niestety, pomimo radykalnej
przemiany takich postaci, coś w
nich pozostaje z poprzedniego
wcielenia, a mianowicie właśnie
owa nadgorliwość w realizowaniu
kolejnych założeń i kompletny
de ficyt empatii społecznej nie
mówiąc już o szerszych horyzontach. Tak jak za komuny gotowi
byli dla utopijnych idei poświęcić
człowieka, a nawet całe grupy
społeczne, tak samo obecnie zupełnie nie liczą się z jakimikolwiek względami etyki, wpisanej
przecież w działalność kapitalistyczną. To dlatego zamiast stabilnego i dobrze rokującego na
DokoÒczenie na stronie 18
ISSN 0848-1946
Jolanta Cabaj
Oddanie w obce ręce PKO BP i
Lo tosu spotęguje i pogłębi nie moc władzy wykonawczej w sytu acji kryzysu gospodarczego,
poszerzy dziury, przez które wypływa gotówka z polskiego bu dżetu - twierdzi Jerzy Bielewicz.
Takie zjawisko dyskontują międzynarodowi inwestorzy, wyzbywa jąc się złotego. Należy temu
przeciwdziałać za wszelką cenę w
imię niezależności finansowej,
suwerenności gospodarczej sparowanej z suwerennością polityczną.
Rada Gospodarcza wraz z Janem Krzysztofem Bieleckim, byłym prezesem Banku Pekao SA,
przygotowała dalszą prywatyzację
PKO BP, a problem rosnącej ceny
benzyny ma rozwiązać sprzedaż
Lotosu.
W okresie spowolnienia rozwoju gospodarek światowych złoty
sła bnie w stosunku do innych
walut podczas gdy czeska korona
umacnia się i konkuruje z frankiem. Należy nadmienić, że Polska znowu płaci ponad 10 proc.
drożej za swój dług (przy rentowności obligacji dziesięcioletnich
na poziomie 5,6 proc.) niż państwa na krawędzi wypłacalności:
Hiszpania i Włochy (po 5 proc.).
Restrukturyzacja czy likwidacja polskiego
przemysłu węglowego? (4)
Jerzy Malara
Przełom polityczno-gospodarczy, jaki dokonał się w Polsce w
1989 r. stworzył w górnictwie
węgla kamiennego nową sytuację.
Spadek produkcji przemysłowej
oraz recesja, która od początku lat
dziewięćdziesiątych wystąpiła w
ca łej gospodarce, doprowadziła
do znacznego spadku zapotrzebowania na węgiel. W powstałej sytuacji wystąpiła potrzeba podjęcia
w górnictwie działań strukturalnych i techniczno-organizacyj nych mających na celu zahamowanie niekorzystnych trendów w
działalności tej gałęzi przemysłu.
We wrześniu 1989 r., w związku z ustaleniami Zespołu „Okrągłego Stołu” d/s Gospodarki i Polityki Społecznej, na wniosek ówczesnej Wspólnoty Węgla Ka mien nego – ukonstytuował się
Zes pół Roboczy pracowników
Centrum Podstawowych Problemów Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk, Akademii GórniczoHutniczej oraz Wspólnoty Węgla
Kamiennego – pod przewodnictwem prof. Jacka Zabierowskiego
(kierownik zespołu) oraz doc.
Wiesława Blaschke (z-ca kierownika zespołu).
Zespół ten wyniki swej pracy
ujął w opracowaniu „Analiza stanu oraz koncepcja zmian systemowych i organizacyjnych w górnictwie węgla kamiennego”. Praca ta o dużej wartości merytorycz nej została przekazana Mini sterstwu Przemysłu.
Nie wzbudziła ona nie tylko zainteresowania ze strony kierownictwa tego resortu, nie nawiązano
nawet kontaktu z jej autorami.
Jakie były plany ówczesnych
„reformatorów” z Ministerstwa
Przemysłu okazało się nieco później. Już wcześniej, w trakcie jednego ze swych wystąpień, pan
prof. Leszek Balcerowicz wyraził
pogląd, że w reformowaniu polskiego górnictwa węglowego musimy skorzystać z pomocy ekspertów zagranicznych.
Potwierdził to w pełni minister
przemysłu Tadeusz Syryjczyk. Na
spotkaniu, które miało miejsce w
Katowicach w dniu 27 lipca 1990
r. z udziałem ministra pracy i
polityki socjalnej Jacka Kuronia i
przedstawicielami Krajowej Komisji Górnictwa NSZZ „Solidarność” padło pytanie przewodniczącego Andrzeja Lipko, dlaczego do prac związanych z programem restrukturyzacji polskiego
gór nictwa angażuje się zachod nich ekspertów skoro nasi eksperci są lepsi – padła następująca od-
ES TA B LIS HED 1 9 7 2
powiedź: „Rząd będzie korzystał
z pomocy zachodnich ekspertów
dlatego, iż na problemy polskiego
górnictwa potrzebne jest spojrzenie z zewnątrz. Eksperci krajowi
są związani z tą branżą i przez to
nie mogą być obiektywni. Według założeń rządu, do 2000 r.
przewidywany jest eksport polskiego węgla koksującego i import
węgla energetycznego. Na rynku
krajowym musi występować konkurencja między kopalniami
Na wspomnianym spotkaniu
minister T. Syryjczyk poinformował także zebranych, że rząd RP
wysłał list intencyjny do Międzyna rodowego Funduszu Waluto wego i Banku Światowego, który
zawiera zobowiązanie, że rząd nie
będzie podtrzymywał deficyto wych przedsiębiorstw, będzie ograniczał dotacje, a do końca 1993
r. całkowicie przestanie dotować
kopalnie. Ceny węgla w kraju
osiągną poziom cen światowych.
Jak wiemy - obietnicy tej nie
dotrzymano. Ceny węgla pozostały na dotychczasowym, niskim poziomie.
Szczegółową relację z tego spotkania zamieszczono w „Trybunie
Śląskiej” nr 174 z 28–29 lipca
1990 r. Jak wiadomo rząd polski
wystąpił do Banku Światowego o
DokoÒczenie na stronie 6
1-15 Października (October) 2011 No 19 (1033)
Demonopolizacja
sektora bankowego
Tak więc świat widzi nas jako
sła beusza zdanego na łaskę i
niełaskę finansjery podczas gdy
rzą dy Szwajcarii, Czech, Nie miec, Szwecji czy Norwegii korzystają z okazji i wykupują zagraniczne firmy, technologie,
modernizują przemysł, infrastrukturę, działają przy tym w interesie
swoich krajów i obywateli dotując własnych przedsiębiorców.
Opierając się na wypowiedzi J.
Bie lewicza w okresie wysokiej
inflacji oprócz złota świetnym zabezpieczeniem są surowce: ropa
naftowa i gaz ziemny, rudy metali, żywność, ziemia, zaś w akcjach:
elektrownie, elektrociepłownie,
rafinerie, czy w sferze wpływów kontrola nad bankami, bo zapewniają bieżące finansowanie.
Korzyść ze sprzedaży Lotosu w
okresie wzmożonej inflacji jest
niewielka, bowiem uzyskana cena
stanowi ułamek jego realnej wartości. Takie działanie można interpretować jako wyprzedaż resz-
tek suwerenności. W przypadku
gdy Chiny zgodzą się sfinansować akcję ratunkową i dalszą integrację Unii, Polska przy wzra stających kosztach finansowania
stanie się jedną z pierwszych
ofiar, a oddanie dziś kontroli nad
PKO BP skaże nas na łaskę i niełaskę międzynarodowych graczy i
nieograniczoną presję ze strony
Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
W konsekwencji Polacy mogą się
spodziewać znacznych cięć bieżących rent i emerytur w ramach .
„planu ratunkowego”. [J. Bielewicz, 2011r.]
W lipcu 2009 r. Trybunał Konsty tucyjny orzekł, że Parlament
nie może nakazać Narodowemu
Bankowi Polskiemu sprzedaży
akcji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych i określić terminu tej sprzedaży, ponieważ naru szałoby to pozycję NBP jako
banku centralnego, konstytucyjną
DokoÒczenie na stronie 5
Subsydia dla pracowników iczeladników. ApprenticeshipTrainingTax
Credit-wywiad z HannąNiemczyk
Janusz Wilusz - w ostatnim
wywiadzie rozmawialiśmy na
temat Fully Refundable Tax Credits i usług w postaci seminariów
jakie oferuje CRA a także usług w
postaci administrowania różnymi
formami kredytów podatkowych.
Hanna Niemczyk: Tak to było
tematem ostatniej naszej rozmowy.
J. W.: Może przypomnijmy
jaka jest różnica między kredytami podatkowymi (tax credits) a
w pełni refundowanymi kredytami podatkowymi (fully refund able tax credits)?
H.N.: Ja bym nazwała w pełni
refundowane tax credits (fully
refundable tax credits) po prostu
subsydiami. Ale niestety ta prosta
nazwa nie funkcjonuje w kana dyjskich przepisach i prawie po-
datkowym dlatego lepiej przy zwyczaić się do nazwy fully refundable tax credits lub tax
credits.
Różnica między tax credits a
fully refundable tax credits jest
taka, że zwrot podatkowy lub jak
kto woli pieniążki z tytulu fully
refundable tax credits, dostaniemy
od CRA niezależnie od naszej
sytuacji podatkowej (czy my jako
korporacja, lub indywidualny
podatnik w danej sytuacji płacimy
podatek, czy też go nie płacimy) o
ile spełnione będą warunki określo ne w przepisach dotyczących
danego kredytu.
Jeśli chodzi o pieniążki z tytułu
tax credit to tu generalnie przepisy mówią że najpierw korpo racja (lub indywidualny podatnik)
DokoÒczenie na stronie 7
JAN CZAN
Broker
- od $129,900 - Condominia - Mississauga
- od $229,000 -Townhouse z Garażem - Mississauga
- od $329,900 - PołÛwki domÛw - Mississauga
- od $349,000 - Samodzielne Domy - Mississauga
- Nowe Domy i Działki Budowlane
- Sprzedaże Bankowe i Spadkowe
Dzwoń lub Text : 416-578-9349
- Prześlemy Aktualny wykaz ìPower of Saleî !!!
TOP
PRODUCER
Szybka Telefoniczna darmowa wycena domÛw!
Wycena poprzez [email protected]
.
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Strona 2
Kazimierz Z. PoznaÒski
University of Washington
Powrót z powrotem
Żeby nie przeciagać tej mojej
wystawy, nad którą spędziłem
prawie dwa tygodnie - w tym
dzień na malowanie tego co było
widać - przejdę do powrotu,
zaplanowanego tak, żeby spędzić
ze dwa dni w Warszawie i stamtąd wziąć samolot to Seattle, już
nie przez Paryż, gdzie utknąłem
na wiele godzin tylko przez Amsterdam, mały ale sprawny.
Musialem jednak zmienić ten
program, więc zamiast dłuższego
postoju w Warszawie wyszło na
to, że będę musiał tylko tam przenocować i zaraz wcześnie ra no
lecieć, więc dowiedziałem się jak
się dostać do Warszawy z Kazimierza i jak przyszedł dzień wyjazdu do Warszawy wsiadłem do
małego autobusu, na jakieś dwanaście osób.
Było nas na początku trzech,
potem w Puławach doszły dwie
osoby, gdzieś po drodze zatrzymała nas para, z panią w ciąży,
po tem oni wysiedli, koło jakiś
wiejskich domów - pod czerwoną
dachówką - więc większość drogi,
jak widać z tej matematyki, było
nas pięciu nie licząc kierow cy,
czyli razem siedem osób, i, bez
żadnej rozmowy.
Okiem ekonomisty oceniałem
zmiany za szybą, ale i też to co
jest na stałe, czyli krajobraz,
raczej płaski, tyle że było zielono,
i zieleń była świeża, no, i, poka-
zy wały się od czasu do czasu
drzewa - też lasy - nie zmieniła
się też skala miasteczek, przez
które pędził autobus, i, w ogóle,
było tak spokojnie, prowincjonalnie i skromnie jak dawniej.
Dawniej znaczyło, pięć lat od
czasu jak ostatnio tutaj byłem, ale
również od dziesięciu lat, kiedy
byłem tutaj poprzednim razem, i
pomyślałem sobie, Polska gospodarka taka mocna od czasu reform
sprzed dwudziestu lat, więc ciesz
się z tego, nawet jeśli tutaj jest
zastój, bo to zawsze była część
kraju, gdzie postęp idzie wolniej.
Dystans do Warszawy nie jest
duży, więc już po godzinie zaczęło
się czuć, że zbliża się stolica, lub
raczej, że zbliżamy się do stolicy,
i, trochę tylko później wyłoniły
się, ze skrzyżowania, zabudo wania Anina, czyli przedmieść,
gdzie zawsze mieszkali ludzie
bardziej zamożni, tyle, że z autobusu tego nie było widać, widać
było prowizorkę.
Jakieś zbudowane bez projektu
sklepy i warsztaty, małe i prywatne, czasem jakaś większa knajpa,
wszędzie podmalowane szyldy
ale czasem neon, tylko połowa
krawęźników, przy nich okazyjnie
doły, i nagle jak wybryk natury,
chyba znowu knajpa w stylu
florydzkim, z białymi kolumnami
i na różowo, jak brzuchy odległych flamingów.
Widać tutaj postęp nie doszedł
tylko brzydota, albo za tą brzydotą krył się postęp, kto wie jakie
interesy kwitły za drzwiami czy
bramami, więc patrzyłem przed
siebie, żeby zobaczyć więcej i
poszerzyć swoje - ekonomiczne horyzonty, no, i długo nie czekałem bo wpadliśmy na jakąś trasę,
która musiała prowadzić do mostu
nad rzeką - Wisłą.
Trasa zamieniła się w gigan tyczny wiadukt, jakieś pięćdziesiąt metrów nad powierzchnią
ziemi, po obu stronach szosy - asfaltu - pokazały się ogromne szyby - plastiku - i tym jakby tunelem, brudnym od pyłu, z jakimiś
śladami, chyba ptaków, na czarno, zobaczyłem nagle kontur budynków stojących w śródmieściu
Warszawy.
Jak spojrzałem w prawo pokazała się w dole rzeka, dosyć szeroka, bo był początek czerwca –
po mokrej wiośnie - i zobaczyłem
w dole parę osób rozebranych do
opalania, na klepisku z resztkami
trawy, no i dalej od brzegu były
zarośla i pokręcone zielone drzewka, a woda brązowa, i pomyślałem, do wody nikt nie wchodzi
bo się nie da.
Most okazał się z tych co powstał po moim wyjeździe, jeszcze
za - chyba późnego - Gierka, taki
przemysłowy z wyglądu, ale stał i
działał, i z tego mostu zjechaliśmy, żeby wjechać na inny, bliżej
śródmieścia, z niego prosto do
wiaduktu na Rozbracie, który pamiętałem, na tyle dobrze, żeby
wiedzieć, że jest jak było.
Piaskowiec mocno poczerniał i
trawa była do połowy ciała, do
pasa, i dalej było tak samo, kiedy
autobus zbliżył się do Alei Niepod ległości, żeby minąć moją
szkołę - średnią - czyli moje kąty,
i myślałem sobie, gdzie jest ten
sukces ekonomiczny, skoro wszystko takie podupadłe, nawet w samym środku miasta - przy tzw.
Pałacu Kultury.
Ten wysoki budenek stał jak
opu szczony, może strawiony w
środku ogniem, znowu ten piasko wiec, który widział lepsze
Bodome Flooring
(Canada) zatrudni
osoby z umiejętnością
układania podłóg marki
“Bodome”
czasy, no nie że są gorsze, bo chodzi tylko o to co widział piaskowiec, i znowu trawa, między płyta mi chodników albo z dachów
budek, w których było sporo różnego towaru na sprzedaż, prawie
o każdej porze dnia.
Sprzed Pałacu, gdzie zatrzymał
się - docelowo - autobus, i zostałem już tylko ja z jedną osobą,
autobus ruszył Jerozolimskimi, w
stronę lotniska, a ja byłem zachwycony, że nie musiałem zapłacić
ekstra za ten krótki odcinek, i dojechał pod hotel „Sobieski”, bez
żadnego blichtru, jak się wydawał
mieć jak powstał już za reform.
Po prawej pokazał się dworzec
„Centralny” a na zachód od niego
opuszczony inny dworzec z piaskow ca z zarośniętymi torami, z
porzuconymu pociągami - sądząc
po niebieskim kolorze - podmiejskimi, i przyszło mi do głowy, jak
tak źle z koleją, to znaczy, że
zostały koleje już - przez państwo
przygotowane do prywatyzacji
kolei.
Jadąc do lotniska - niedawno
rozbudowanego - przyszło mi do
głowy, że stolica taka zaniedbana
bo władze nie wydały grosza z
budżetu miejskiego na to miasto,
bo korzysta z niego urzędnik, no,
i, że idzie dzika zabudowa, jak
wokół tego Pałacu, gdzie aż zęby
bolą na widok tego co tam sobie
powstało, bo wszystko wolno, za
pieniądze.
Alderwood Naturopathic
Clinic
• Detoxification
• Clinical Nutrition
• Chinese Medicine
Jolanta Polewczak
N.D.,M.D.(PL)
Doctor
of Naturopathic Medicine
Tel: 416- 824-4464
545A Horner Ave., Etobicoke, M8W 2C3
3730Lakeshore Blvd. West,
Etobicoke, Ontario M8W 1N6
Centrum Medyczne LEK
Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej
ul. W.K. Roentgena 5
02-781 Warszawa
(przy Centrum Onkologii - wejście C
Tel. 416-259-0999
POLSKA SZKOŁA MUZYCZNA
The Frederic Chopin
Music School
Fortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ï
E m i s j a g ≥ o s u ( Vo k a l ) ï F l e t ï Tr π b k a ï K l a r n e t
ï A k o r d e o n ï Te o r i a - w s z y s t k i e p o z i o m y
K O M P O Z Y C J A ï I M P R O W I Z A C J A ï D Y RY G O WA N I E
-dla zaawansowanych
RY T M I K A i U M U Z Y K A L N I E N I E d l a d z i e c i o d 4 - g o r o k u ø y c i a
Tel./fax 01148-22 643 5911
Specjaliści
Tel: 01148 -22-643 8469
Stomatologia
47 LATA
OBS£UGI
POLONII
POMNIKI
Pomniki z granitu
P≥yty z brπzu
Gwarantowana wysoka
jakoúÊ us≥ugi
Duøy wybÛr kolorÛw
i wzorcÛw
PrzystÍpne ceny
24 godzinna obs³uga
oraz dostawa oleju
opa³owego
2399 Cawthra Rd. East, Unit 101, Mississauga
(416) 232-2262
Tel. (905) 279-7761
83 Six Point Road
Toronto, ON M8Z 2X3
(416) 232-1250
83 SIX POINT ROAD
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Strona 3
Western Michigan University
Obserwacje z USA
Andrzej Targowski
Wrażenia z Europy
Na początku października 2011
odbyliśmy z żoną podróż po kilku
krajach Europy, a mianowicie odwiedziliśmy Austrię, Szwajcarię,
Lichtenstein i Portugalię. Odwiedzenie zachodniej Austrii i wschodniej Szwajcarii a w szczegól ności Lichtensteinu wiąże się z
wspomnieniami z wojen, jakie
objęły Europę, ale nie tknęły tych
miejsc, które odwiedziliśmy. Jak
to jest możliwe, aby w Europie
były takie miejsca?
Szwajcaria jest znana ze swej
neutralności i wszystkie strony
konfliktu celowo ją oszczędzały,
bo tak było wygodniej. Austria to
kraj Hitlera i kraj, z którego o
dziwo, pokojowo wycofał się w
1955 r. okupant, czyli ZSRR. Natomiast Lichtenstein to maleńkie
ksiąstewko, praktycznie znajdujące się raz w Austrii a raz w Szwajcarii, w zależności od koniun ktury.
W Lichtensteinie jest drugi najwyższy dochód ludności w świecie, wynoszący aż 141,000 dol.
/głowę. Tylko Qatar ma większy,
bo 170,000 dol. To jest 3 krotnie
większy od dochodów Amerykanów i 7-8 razy więcej od dochodów Polaków w przeliczeniu
według cen koszyka typowych zakupów. W tej części Europy, w
sensie geograficznym w „pępku”
Europy panuje jakby „raj.”
Przejeżdżając ulicami Vaduz,
stolicy wspomnianego ksiąstewka, zauważyłem wielką polską
flagę, zdobiącą bardzo elegancką
willę na drodze do pałacu Księcia.
Okazało się, że tu mieszka honorowy konsul Polski Thomas Zwie-
felhofer (przy ulicy Lettstr. 8),
swego czasu student Wiesława
Piechockiego, który w tym kraju
wykłada języki obce. Konkretnie
uczy po niemiecku łaciny i francuskiego a jak trzeba to i angielskiego i włoskiego. Myślę, że jakby poproszono to by nie odmówił
uczenia polskiego i rosyjskiego a
może nawet i japońskiego. Mój
przyjaciel był swego czasu operatorem wieży Babel.
W Portugalii byliśmy po raz
trzeci. Tym razem odwiedziliśmy
Vila mourę nad Morzem Śród ziemnomorskim. Wygłosiłem tu 3
referaty na międzynarodowej
konferencji, jeden na temat „Od
Portugalskiej do Wirtualnej Globalizacji.” Dużo się mówi o globalizacji obecnie, zapominając, że
w ostatnich 500 latach mieliśmy
następujące sześć globalizacji;
Portugalską, Brytyjską, Zacho dnią i Sowiecką, Korporacyjną i
Wirtualną. Za Brytyjskiej Globalizacji podróżowaliśmy w XIX w.
nawet bez wiz. Natomiast obecna
Korporacyjna Globalizacja mobilizuje poprzez Internet (Globalizacja Wirtualna) 99% ludzi „oburzonych” samowolą Wall Street1%.
W USA okupowanie Wall
Street przez bezrobotnych jest pomijane w wiadomościach w głównych kanałach. Dopiero trze ba
było przyjechać do Portugalii, aby
w kanale Russia Today, do wiedzieć się, co słychać na Wall
Street! Okazało się, że zaczęto
are sztować demonstrantów, bo wiem utrudniają sprzątanie parku.
Kiedy panowała Arabska Wiosna,
amerykańskie kanały TV pełne
były reportaży? Okazuje się, że
Nowy Jork jest za daleko? Żyjemy w ciekawych czasach. Może
nawet w za ciekawych? Mnie osobiście ciekawi, co z tego „oburzenia” wyniknie? Wątpię by rozeszło się „po kościach.”
To warto obejrzeć
“Promieniowanie” Rzecz o Marii SkłodowskiejCurie - Reżyseria Kazimierz Braun
Elżbieta Leppek
„Niczego w życiu nie należy się
bać, należy to tylko zrozumieć.”
Maria Skłodowska - Curie
Od premiery sztuki „ Promieniowanie”. Rzecz o Marii Skłodowskiej - Curie” napisanej i wyreży serowanej przez wybitnego
reżysera i dramatopisarza, Kazimie rza Brauna, wystawionej
przez nasz polonijny teatr Salon
Poezji, Muzyki i Teatru w lutym
2006 roku, minęło już pięć lat. Od
tamtej pory, sztukę obejrzeli widzowie i to nie tylko polonijni, w
wielu miastach zarówno konty nentu amerykańskiego, jak i Europy - w Nowym Jorku, Ottawie,
Londynie, Paryżu, Van couver,
Tuluzie, Lyonie, Berlinie, Sztokholmie, Rio de Janeiro, Malmo,
Atenach i Wilnie, a także w Warszawie i Krakowie, wystawiając
jej potem jak najlepsze recenzje.
Wielka to zasługa odtwórczyni
roli głównej w tym spektaklu,
zna komitej krakowskiej aktorki
Marii Nowotarskiej, która pokazała Marię Skłodowską – Curie
prawdziwą, jakże ludzką z wszystkimi jej słabościami, namiętnościami, czasami rozczarowaniem i
rozpaczą, a jednocześnie tak skromną, choć upartą w swej tytanicznej
pracy i chyba jednak nieświadomą danego jej geniuszu.
Agata Pilitowska (prywatnie –
córka Marii Nowotarskiej) kreująca z takim przekonaniem postać
młodszej córki, Ewy Curie, głęboko przemawiała do wyobraźni
widza zarówno swoją spontanicznością, wielkim zatroskaniem o
matkę, jak i głębokim smutkiem
towarzyszącym odejściu najbliższej osoby.
Mimo, iż wojaże sztuki wciąż
trwają przynosząc wielkie uznanie
naszemu polonijnemu teatrowi –
Salonowi Poezji, Muzyki i Teatru,
im.Jerzego Pilitowskiego, nieżyjącego już męża Marii Nowotarskiej, współtwórcę, wraz z nią, tej
największej polonijnej sceny na
świecie, spektakl zostanie powtórzo ny na tej samej scenie, na
której odbyła się jego premiera,
już wkrótce, bo 28 i 29 października 2011 r. w Burnhanpthorpe
Library w Mississauga. Wcześniej
na przełomie września i października 2011 r. spektakl zawita do
Lyonu, Paryża, Warszawy, Wilna,
Krakowa, Waszyngtonu, Tuluzy,
Malmo, Bostonu, Nowego Jorku,
wszę dzie z tłumaczeniami an giels kimi. Lista zaproszeń jest
długa, ale na szczęście znalazło
się na niej miejsce dla Mississauga i wiernej polonijnej widowni.
Każde przedstawienie Salonu
Poezji, Muzyki i Teatru im. Jerze-
go Pilitowskiego, prowadzonego
już dwadzieścia lat przez Marię
Nowotarską, przy pomocy oddanych ludzi, członków Zarządu
Teatru i wielu innych miłośników
teatru, jest wydarzeniem teatralnym naszej polonijnej sceny, wychodząc także poza nią i docierając do innych ośrodków polonijnych na świecie. Jest to możliwe
dzięki pomocy polskiego Senatu,
który finansuje te peregrynacje teatralne i pozwala naszemu teatrowi, dzięki tłumaczeniom, prezentować swój dorobek nie tylko polonijnej społeczności.
Dzięki temu, między innymi
sztuka Kazimierza Brauna „Promieniowanie. Rzecz o Marii Skłodowskiej - Curie zawitała już do
wielu, wspomnianych przeze mnie
wyżej krajów, a teraz powraca na
naszą, polonijną scenę.
Z pewnością będzie wydarzeniem nie mniejszym niż jej premiera w Mississaudze przed ponad pięciu laty!
Akcja sztuki rozgrywa się w
przyszłych pokoleń ocalić prawdziwy wizerunek Marii Curie oraz
znaleźć odpowiedź na ją samą
dręczące pytania dotyczące pracowitego, pełnego wyrzeczeń, oddanego nauce życia jej matki.
Te rozmowy, czasami bardzo
intymne, bo wkraczające w in tymny świat Marii Curie, czasami
konfliktowe wobec natarczywości
jej córki, która chce poznać i zrozu mieć matkę do głębi, budują
ciekawą dramaturgię tej przepięknej sztuki.
W ostatniej, jakże przejmującej
scenie, w której wyraźnie odczuwa się brak Marii, jej córka mówi
o książce poświęconej jej matce.
Nie zdążyła jej autoryzować, ani
ostatnich miesiącach życia wielkiej uczonej, kiedy schorowana,
wy czerpana pracą i badaniami
naukowymi, a wreszcie po zmaganiach z trudnościami życiowymi, których los jej przecież nie
szczę dził, Maria Skłodowska –
Curie (Maria Nowotarska) przebywa na leczeniu w sanatorium w
Sancellemoz, w Alpach francuskich.
Opiekuje się nią młodsza córka
Ewa (Agata Pilitowska), która
pragnie ten czas przeznaczony na
pilęgnowanie matki, wykorzystać
na zwierzenia Marii Curie by
zawrzeć je potem w książce o życiu uczonej.
Już w pierwszej scenie, słowa
Ewy, która pragnie ukazać matkę
bez retuszu, taką jaka była na prawdę, zapowiadają spotkanie,
nie ze zwięzłą biografią uczonej,
ale raczej spacer drogami jej
odczuć, przeżyć, a więc tego, co
bylo niedostępne dla świata.
Na tarasie sanatorium, schorowana Maria Curie wspomina swoje życie, począwszy od wspomnień warszawskiego dzieciństwa,
poprzez konieczny wyjazd z
ojczyzny na studia do Paryża (w
Polsce pod carskim zaborem nie
przyjmowano kobiet na studia!),
po których miała powrócić, gdyż
pozostanie za granicą uważała za
zdradę ojczyzny... A wreszcie poprzez jej miłość, małżeństwo,
wspólną pracę naukową z Piotrem
Curie, a potem jej rozpacz po jego
nagłej śmierci i zmaganie się z samotnym wychowywaniem córek Ireny i Ewy, również kontynuowanie pracy naukowej i codzienną walkę z przeciwnościami losu.
Ewa prowokuje matkę do tych
zwierzeń, świadomie chcąc dla
nie zdążyła powrócić do Polski,
choć jeszcze w ostatnich godzinach przed śmiercią myślała o
powrocie do kraju i zamieszkaniu
w Warszawie...
Odeszła cicho, skromnie, tak
jak żyła. Pochowana jest we Francji, która stała się jej drugą ojczyzną, ale wciąż żyje w sercach
Polaków. Polon. Rad. Dwie nagrody Nobla i ostateczny pochówek pod kopułą paryskiego Panteonu. To nasza rodaczka Maria
Skłodowska - Curie, która dźwigając na swoich wątłych barkach
tru dy emigracji, dokonała tak
wiele, sławiąc przy tym imię swojego kraju - pozostającej wówczas
pod zaborami Polski.
Jestem pewna, że każdy, kto
widział tę sztukę, pozostanie długo pod jej wrażeniem.
Autor sztuki i reżyser spektaklu, Kazimierz Braun powiedział:
„Sztukę tę skladam w hołdzie
wielkiej Polsce i uczonej, Marii
Sklodowskiej - Curie”.
Niechaj nasze uczestnictwo w
spektaklu będzie pokłonem przed
naszą rodaczką, wielką uczoną,
która nigdy nie zapomniała skąd
wywodzą się jej korzenie, ale
także podziękowaniem dla naszego polonijnego teatru Salonu Poezji, Muzyki i Teatru im. Jerzego
Pilitowskiego za wielki trud w
krzewieniu polskiej kultury poza
jej granicami.
Niechaj słowa wielkiej uczonej,
Marii Skłodowskiej Curie, bohaterki tej wyjątkowej sztuki, przypominają nam, że zawsze trzeba
wierzyć w siebie i nie bać się podejmować nowych wyzwań:
„Człowiek nigdy nie ogląda się
za siebie, ale na to patrzy, co ma
przed sobą do zrobienia.”
1-15/10/ 2011 No 19 (1033)
Strona 4
Jerzy Przystawa
Uniwersytet Wroc≥awski
Odmówili rejestracji ... !
Jak zawsze przy kolejnych wyborach, pojawiają się głosy niezadowolonych z obecnego systemu
wyborczego, tych przede wszystkim, którym, z takiego czy innego
powodu odmówiono rejestracji,
albo na etapie rejestrowania komitetu wyborczego, albo list kandydatów. Kiedyś pewnie jakiś
uczony kolega dra Jarosława Flisa
zbierze te wszystkie głosy niezadowolenia i sporządzi statystyki
wykluczonych z wyborów. Bę dzie my wtedy mieli pełną jas ność, czarno na białym. Na użytek tego tekstu wybieram tylko
bardziej jaskrawe incydenty, które
przypadkiem trafiły w moje ucho.
Na pierwszym miejscu wymienić wypada komitet wyborczy
portalu „Nowy Ekran” (Komitet
Wyborczy Wyborców Obywa telskich List Wyborczych Nowego Ekranu. Uff!) któremu PKW
odmówiła rejestracji, kwestionując czytelność niektórych podpisów i jakieś niezgodności w zamieszczonych danych. Kodeks
Wyborczy ustala, że warunkiem
rejestracji komitetu wyborczego
jest zebranie minimum 1000
podpisów wyborców. NE dlatego
zasługuje na pierwsze miejsce,
ponieważ odwołał się do Sądu
Najwyższego i stała się rzecz niesłychana i niesamowita: Sąd Najwyższy zakwestionował decyzję
PKW i nakazał rejestrację ko mitetu.! Nie na wiele się to przydało działaczom NE, ponieważ w
krótkim czasie, jaki im pozostał
do zebrania minimum 105 tysięcy
podpisów w co najmniej 21 okręgach, zadanie to przekraczało ich
możliwości organizacyjne i finansowe i, w efekcie, udało im się
zarejestrować tylko dwóch kandydatów do Senatu. To i tak wielki
sukces, bo zarejestrowanie kandydata do Senatu wymaga zebrania
jeszcze minimum 2000 podpisów
i sztuka ta nie udała się wielu innym komitetom wyborczym, zarejestrowanym zgodnie z regułami pekawuowskiej demokracji.
Bardziej bolesne od przypadku
„Nowego Ekranu” są przygody
komitetów wyborczych Nowej
Prawicy Janusza Korwin-Mikkego i Prawicy Rzeczypospolitej
Marka Jurka, ponieważ są to partie kierowane przez polityków o
wielkich ambicjach, dla których
odmowa rejestracji jest ciosem
nad wyraz nieprzyjemnym, gdyż
eliminuje ich z podziału sejmowych mandatów już na samym
wstępie wyborów, jakim jest etap
rejestracji. Wprawdzie JKM odgraża się, że jego wyborcy przejdą z okręgów, w których odmówiono mu rejestracji, do tych, w
których listy zostały zarejestrowane, ale poważnie tego traktować nie podobna.
Ale do czego w ogóle potrzebne są te tysiące i setki tysięcy
podpisów?
Niektórzy obrońcy tego pomysłu twierdzą, że gdyby nie te tysiące podpisów, to kandydatów byłoby Bóg wie ilu i mielibyśmy
niemożliwą do zniesienia inflację
niepoważnych kandydatów.
Dlaczego w Kanadzie. Wielkiej
Brytanii, Stanach Zjednoczonych
i wielu innych krajach z powodzeniem wystarczy 10 do 15 podpisów, a u nas konieczne są tysiące i setki tysięcy? W Indiach wystarczy poparcie JEDNEGO wyborcy, a w Ameryce, w ostatnich
wyborach, mandat senatora uzyskała dama, która w ogóle nie rejestrowała swojej kandydatury, a
wyborcy sami wpisywali jej nazwisko na kartach wyborczych! O
co tu może chodzić? W czym by
to przeszkadzało, gdyby ich (i
inne ) kandydatury oddane zostały pod osąd wyborców? Jeśli bowiem ci panowie mają szanse na
zwycięstwo wyborcze, to odmówienie im prawa zarejestrowania
się jest bezpośrednim ciosem w
demokratyczny wybór i uzurpowanie sobie przez PKW uprawnień, które w demokratycznym
pań stwie przysługiwać mogą
tylko wyborcom! Jeśli zaś takich
szans nie mają i wyborcy i tak by
ich skreślili, to jaka dziura w niebie powstałaby, gdy umożliwiono
im kandydowanie?
Wybory w UK, Kanadzie czy
USA nie potwierdzają tych obaw.
Nigdzie tam, mimo braku takich
drakońskich ograniczeń biernego
prawa wyborczego, o żadnej inflacji kandydatów nikt nie słyszał.
Wszędzie tam, z reguły, na jedno
miejsce rejestruje się ok. pięciu
kandydatów. I tak też, nota bene,
jest w Polsce! W wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów
miast mamy średnio 5 kandydatów na jedno miejsce i tak też jest
w obecnych wyborach senatorskich, w których rejestrację uzyska ło 504 kandydatów na 100
mandatów. Inaczej już jest w wyborach do Sejmu, gdzie obowiązują znacznie surowsze wymogi,
a liczba zarejestrowanych kandydatów wynosi 7045 czyli ponad
15 na jeden mandat!
A dzieje się tak nieprzerwanie,
od pamiętnych „pierwszych
praw dziwie demokratycznych
wyborów” roku 1991. Wówczas
najbardziej znamienną była ingeren cja PKW w listy Partii „X”
Sta nisława Tymińskiego, które
zostały unieważnione w około 40
okrę gach. Opinia publiczna w
Pol sce przełknęła to gładko bo
Tymiński, to był Wróg Publiczny
Numer 1, jakiś „demon z dżun-
Taki argument byłby zrozumiały na Białorusi, gdzie tylko budżet państwa finansuje kampanię
wyborczą i każdemu kandydatowi
przydziela taką samą ilość pieniędzy, czasu antenowego i miejsca
w gazetach. Tam nadmierna liczba kandydatów w istotny sposób
obciążałaby budżet państwa. W
Polsce jednak udział budżetu państwa ogranicza się w zasadzie do
li mi towanego dostępu do pań stwowego radia i telewizji. Bez
wąt pienia lepszym sposobem
przeciwdziałania inflacji kandydatów jest stosowany w krajach
JOW system kaucji wyborczej:
każdy kandydat wpłaca depozyt
(w Kanadzie 1000 CD, w UK 500
funtów), który przepada, jeśli
kandydat nie uzyska np. 3% głosów poparcia. Kwoty wpłacone
przez „niepoważnych” kandydatów znakomicie wyrównują koszty wydane na ich udział w wyborach.
Erik Turski, Broker of Record
905-624-4807
$34,000 - Condominium dwusypialniowe
$114,900 $165,000 $450,000 $1,300,000$2,600,000$ 49,900 -
gli”, „człowiek znikąd”, podobno
bijący żonę i kradnący programy
komputerowe, który, na dodatek,
uwiódł miliony naiw nych Po laków i pokonał nie tylko ikonę
de mokracji - Tadeusza Ma zo wieckiego - ale nawet omal nie
wygrał z samym Lechem Wałęsą!
Takiego czło wie ka należało się
bać i wyeliminować za wszelką
cenę. Ale komu dzisiaj zagrażają
JKM, Marek Jurek , Krzysztof
Piesiewicz czy inni nieszczęśnicy, którym rejestracji odmówiono?
Mississauga - Condominium z balkonem
Dom wolnostojący, 3 sypialnie, dwa piętra
Etobicoke, dom backsplit 6 poziomowy, dochód
Mississauga, 20,000 Sg. Ft. budynek przemysłowy
Hotel 100 unit z Banquet Hall + Restauracja
Połówka 3 sypialnie + 2 pietra, cegła
$ 99,900 Wolnostojacy dom, cegła, 3 sypialnie
$7 per Sg.Ft. w pobliżu IKEA-Queensway, budynek wolnostojący do wynajęcia
2000-6,000 Sq.Ft.
Jeszcze inni zwolennicy wyborcze go status quo utrzymują, że
ogra niczenie biernego prawa
wyborczego jest konieczne, bo
budżety państwa i gmin ponoszą
koszty, które związane są w jakiś
sposób z liczbą kandydatów.
Źródło inflacji kandydatów
jest gdzie indziej:
To wymóg rejestracji list, zawierających minimum tyle nazwisk ile mandatów jest do obsadzenia oraz możliwość zgłoszenia
dwukrotnie większej liczby. W
ten sposób każda partia, której
udało się zdobyć ogólnokrajową
rejestrację musi zgłosić co naj mniej 460 kandydatów, z możliwością powiększenia tej liczby do
920! To dlatego PKW zarejestrowała w tych wyborach 916 kandydatów PiS, 914 kandydatów
SLD, 918 PSL i 915 PO. Tym
razem tylko 7 partii potrafiło sforsować barierę rejestracyjną, lecz
wszystkie miały kłopoty z nałapaniem pełnej listy kandydatów, o
czym świadczy fakt, że nikomu
nie udało się wystawić 920 nazwisk. Z konkurentów „bandy
czworga” najlepiej w tych zawodach wypada Ruch Palikowa,
któremu udało się nałapać 861
kandydatów, bo PJN dał radę już
tylko 786, a Polska Partia Pracy
776.
Ale po co ta łapanka i to rozdymanie list kandydatów do
granic absurdu?
SLD ma w obecnym Sejmie 43
posłów a więc zaledwie jednego
na okręg wyborczy, a PSL nawet i
tego nie, bo ma 31 posłów, a
okręgów jest 41. Dlaczego muszą
wystawić 20 razy tylu kandydatów ile mandatów mogą realnie
uzyskać? PiS ma 146 posłów, a
kandydatów musi wystawić 6 razy tyle? O co tu chodzi? Kto korzysta z tego wyborczego absurdu? Czy jak się wystawi 20 razy
tylu kandydatów ile można –
rozsądnie - zdobyć mandatów, to
partia zwiększa swoje szanse?
Czy wtedy zdobędzie więcej
głosów?
Doświadczenie 20 lat pokazuje,
że jest raczej odwrotnie: długie
listy kandydatów zmniejszają
wyborczy uzysk partii, a nie
zwiększają! Dlaczego tak się
dzieje? Mechanizm jest bardzo
prosty: to kandydaci z tej samej
listy najgoręcej i najostrzej konkurują między sobą i wzajemnie
podstawiają sobie nogi, żeby wywrócić konkurenta z własnej partii! Z drugiej strony, gdy wyborca
przygląda się tym listom powstałym w wyniku łapanki, to często
od razu odechciewa mu się głosowa nie na ulubioną partię! Do strzega bowiem na niej nazwiska,
których wymienianie przychodzi
mu z niechęcią, by nie powiedzieć
z obrzydzeniem! Gdyby na liście
byli tylko A, B i C, to taka lista
może by mu się podobała, ale tam
są jeszcze X, Y i Z i on wcale nie
ma ochoty ich popierać.
To są mechanizmy, by tak rzec,
ogólno ludzkie i występują wszędzie tam, gdzie głosowanie odbywa się na listy partyjne. Te mechanizmy właśnie powodują, ze
przy wyborach z list partyjnych
praktycznie nigdy nie udaje się
wyłonić partii, która zdobywa
bezwzględną większość głosów i
samodzielny mandat do rządzenia. To w wyniku tych mechanizmów mamy nieustannie do czynienia z koalicjami rządowymi i
niestabilnym państwem.
Czy Tusk, Kaczyński, Pawlak i
Napieralski o tym nie wiedzą?
Wiedzą doskonale. Dlaczego w
takim razie nie likwidują tych
mechanizmów, przeciwnie, utrzymują je i pogłębiają, jak np. poprzez wprowadzenie „paryte tów”? Czy oni nie chcą wygrać
wyborów jak należy i uzyskać
mandatu do samodzielnego rządzenia? Na pozór, gdyby wierzyć
ich deklarac jom, to oni tylko o
tym marzą i ca ły ich wysiłek
idzie w kierunku takiego rozwiąza nia, dlaczego więc popierają
mechanizmy osłabiania poparcia i
rozdrabniania politycznego?
Obawiam się, że prawda jest
inna. Im wcale nie zależy na samodzielnym mandacie do rządzenia. Taki mandat wiąże się bo wiem z pełną odpowiedzialnością
za to rządzenie, a koalicja to cudowny sposób na uzasadnienie
tego, że się nie robi rzeczy, które
się obiecywało. To dzięki takiemu zabiegowi Donald Tusk może
nas nieustająco zapewniać, iż on
z całego serca popiera JOW do
Sejmu, ale co ma biedny począć,
kiedy koalicjant kategorycznie się
nie zgadza? I tak jest ze wszystkimi innymi obiecankami.
DokoÒczenie na stronie 5
www.nowykurier.com
Strona 5
No 19 (1033) 1-15/10/2011
DokoÒczenie ze strony 4
W głowach sprytnych
Polaków rodzą się pomysły
Jak przeszkodzić tej już dwudziestoletniej grze w dupaka we
dwóch? Jak się uchylić od tego
nieustającego bicia w sempiternę i
złapać niewidoczną rekę?
Jedni mówią: nie iść, zbojkotować te wybory, przynajmniej nie
będziemy mieli do siebie pretensji, że nam tyłek poobijano. Inni
mówią: iść, ale oddawać głosy
nieważne.
Pomimo, że Hierarchowie Kościoła niezmiennie nawołują nas
do wykonania „obowiązku obywatelskiego” pod grzechem zaniechania, frekwencja w kolej nych wyborach parlamentarnych
w Polsce jest żenująco niska i nic
nie wskazuje na to, żeby w październiku była wyższa niż po przednio. Nasi władcy mało się
nią przejmują. „Taka jest demokracja, patrzcie co się dzieje na
świecie!” Kryzys, niezadowo lenie, bankructwa narodów, kto
by się - na naszej zielonej wyspie
– przejmował frekwencją? Nie obecni nie mają racji!
Dowcipni ludzie prezentują
bardziej wyrafinowane pomysły.
Zauważywszy bystrze, że wybory
wygrywają, prawie w 100 pro centach, „jedynki”, a tuż za nimi
„dwójki”, ewentualnie „trójki”,
uczeni profesorowie nauk wysunęli pomysł „nie głosujmy na jedynki”! Wydaje im się, że na tych
miejscach obsadzona jest żelazna
gwardia wodzów partyjnych i bez
tej gwardii nie dadzą sobie rady!
Do Sejmu wejdą wtedy ludzie z
dalszych miejsc, którzy nie będą
tak uzależnieni od partyjnych
szefów i będzie „demokracja troszeczkę lepsza”. Pomysł ten, może przez wzgląd na profesorskie
autorytety rozreklamowały media,
co może sprawiać wraże nie, że
media to już na pewno mamy
wolne i niezależne.
końca przemyśleli, co oznacza
partia wodzowska, a takimi są
wszystkie polskie partie polity czne. Jak Polska długa i szeroka,
od wielu miesięcy, na długo przed
tym, jak zaczęła się dozwolona
Kodeksem Wyborczym kampania
wyborcza, wiszą gigantyczne bilbordy wielkich wodzów. Każdy z
tych wodzów wystawił „drużynę”
tysiąca drużynników pod głosowanie powszechne. Co przecię tnemu wyborcy mówią te bilbordy, z buziami ludzi, na których
przecież nie będzie mógł oddać
głosu? Myślę, że mówią dokładnie tyle: głosuj na kogo chcesz z
tego tysiąca! Nam to za jedno,
bylebyś krzyżyk postawił przy naszej partii! Nam bez różnicy czy
wejdzie do Sejmu pierwszy z listy, drugi czy ostatni. Nasze chłopaki (i dziewczyny!) okropnie się
żarły o to, kto będzie na pierwszym a kto na innym miejscu. To
był prawdziwy bój, któremu, jako
arbitrzy, przyglądaliśmy się z rozbawieniem. Obojętnie, kto wejdzie: w Sejmie i tak będzie zaraz
„ruki pa szwam” i będą robili to,
czego od nich oczekujemy.
Najbliższe wybory zostały już
rozstrzygnięte i na ich wynik nie
wpłyną teatralne pomysły podróżnicze sztabów wyborczych i inne
jasełka. Status quo zostanie za cho wane. Może PO straci z 20
mandatów, może 20 mandatów
zyska SLD i PSL. Niczego to nie
zmieni. Może faktycznie nowa
koalicja wysunie na premiera
najbardziej sprawdzonego pols kie go demokratę, Aleksandra
Kwaśniewskiego. Wszystko będzie jak było.
Odnowić i uzdrowić polską politykę i polską scenę polityczną
może tylko przywrócenie prawa
kandydowania do Sejmu wszystkim Polakom i wybory w małych,
jednomandatowych okręgach wyborczych. Może ta prawda przebije się wreszcie, z po raz kolejny
obtłuczonej sempiterny, do głów
ambitnych aspirantów do gry na
scenie politycznej.
Wydaje mi się, że Szanowni
Pa nowie Profesorowie nie do
Jerzy Przystawa
www.nowykurier.com
Redakcja dwutygodnika
“Nowy Kurier” poszukuje osoby do współpracy.
Wymagane wykształcenie wyższe, bardzo dobra
znajomość języka polskiego i angielskiego.
Tel. 416-259-4353 email: [email protected]
Pe≥ne badanie oczu
EWA G£ADECKA
Demonopolizacja sektora bankowego
DokoÒczenie ze strony 1
zasadę państwa prawa i prawo
wła s ności chronione w Konsty tucji
Trybunał rozpatrywał weto prezydenta do nowelizacji ustawy o
obrocie instrumentami finansowymi. Prezydent (Lech Kaczyński)
zarzucał ustawie, że narusza niezależność banku centralnego, jakim w Polsce jest NBP, przez zobowiązanie w jednym z artykułów
ustawy do wyzbycia się akcji
KDPW a także naruszenie konstytucyjnej zasady państwa prawa,
przestrzegania umów międzynarodowych, wiążących nasz kraj
oraz zawartej w Konstytucji zasady ochrony własności.
W imieniu prezydenta, Andrzej
Duda przypominał, że Banki centralne nie mogą otrzymywać od
władz państwa instrukcji, wpływa ją cych na ich zdolność do
pełnienia swej funkcji. Przedstawiciele Sejmu i prokuratora generalnego opowiadali się za uznaniem przepisów za konstytucyjne
lub umorzeniem postępowania
Przedstawiciel prokuratora generalnego mówił, że co prawda
takie zadysponowanie przez ustawo dawcę akcjami posiadanymi
przez NBP jest uszczupleniem jego majątku, ale nie narusza jego
niezależności jako emitenta pieniądza i kreatora polityki pieniężnej w Polsce.
Najwięcej pytań dotyczyło niebezpieczeństw związanych z dużym udziałem inwestorów zagranicz nych w polskim systemie
ban kowym. Ówczesny Prezes
NBP podkreślił, że zrealizowany
model prywatyzacji polskich
banków był dobry. Ich zagraniczni właściciele, wbrew obawom,
w latach 2008-2009 zachowywali
się lojalnie wobec polskiego rynku. Zdaniem prof. Belki chociaż
mo ni toring prowadzony przez
polskie instytucje nie obserwuje
niepokojących zjawisk, jednak
zwiększanie udziału polskiego
kapitału w naszym sektorze bankowym byłoby korzystne.
Prywatyzacja sektora banko wego rozpoczęła się w 1991 roku
na mocy „Programu prywatyzacji
sektora bankowego w Polsce”. W
wyniku przyjętej strategii prywatyzacji przewidziano pozyskanie
dla banków inwestora strategicznego, który objąłby maksymalnie
30 proc. akcji z prawem aktywnego uczestniczenia w zarządzaniu
bankiem. Skarb Państwa miał zachować 30 proc. akcji z opcją pozbycia się ich w przyszłości.
Dokonywanie inwestycji w Polsce jest uwarunkowane między
innymi przepisami wielu aktów
prawnych, które w mniejszym lub
większym stopniu przyczyniły się
do napływu kapitału zagranicznego. Kolejne przepisy z roku na
rok coraz bardziej były zmieniane
na korzyść inwestorów zagranicznych.
Z udostępnionych przez Ministerstwo Skarbu Państwa danych
wynika, że w latach 1997-2001 z
ty tułu prywatyzacji banków do
budżetu państwa wpłynęło przeszło 15 mld zł. Koszty z tego tytułu to ponad 4,5 mld zł. Należy
jeszcze uwzględnić koszty poniesione przez Skarb Państwa na restrukturyzację banków – to kwota
ok. 4 mld zł. W okresie transformacji zachodziły zmiany w strukturze własnościowej banków. Polskie banki systematycznie przekształciły się z banków z przewa-
gą kapitału prywatnego polskiego
w banki z większościowym udziałem prywatnego kapitału zagranicznego. W 1993 roku było 48
banków z przewagą kapitału prywatnego polskiego, a w 2006 roku
było ich już tylko 7. Sytuacja
zmieniła się na korzyść inwestorów zagranicznych. W 1993 roku
było tylko 10 banków z większościowym udziałem prywatnego
kapitału zagranicznego, a w 2006
roku liczba ta zwiększyła się czterokrotnie osiągając liczbę 42 banków.[EB]
Można przypuszczać, że jest to
wynik współpracy finansowej z
międzynarodowymi instytucjami
finansowymi oraz organami Wspólnot Europejskich na rzecz realizowania działań zmierzających do
unowocześnienia polskiego systemu bankowego i dostosowania
Polski do członkostwa w Unii Europejskiej oraz Unii Gospodarczej
i Walutowej. Już od początku lat
dzie więć dziesiątych Wspól noty
Europejs kie odgrywały isto t ną
rolę we wspieraniu finansowania
przemian gospodarczych w Polsce. Pomoc finansowa krajów Unii
Europejskiej jest świadczona w
dwóch formach:
- bezzwrotnej pomocy udzielanej w ramach programu PHARE
oraz
- kredytów Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Korzystanie ze środków po mocniczych i współpraca Narodowego Banku Polskiego z instytucjami europejskimi przebiegały na
podstawie zawartych umów gwarantujących uczestnictwo ekspertów zagranicznych w procesie
przygotowań NBP do członkostwa w UE.
W Polsce niestety dominuje
model z udziałem aktywnego inwestora strategicznego. Inwestor
posiada kontrolny pakiet akcji, a
preferowani są inwestorzy zagraniczni. Przejęcie banku przez inwestora strategicznego ma na celu
wzmocnienie jego pozycji na rynku międzynarodowym, a następnie dokonanie fuzji z bankiem
matką. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej obowiązuje zasada jednej licencji.
Od momentu wejścia pierw szych inwestorów zagranicznych
do sektora bankowego w Polsce
dominuje do dziś pięć państw:
Niemcy, Stany Zjednoczone, Belgia, Francja oraz Holandia.
W wielu krajach wysoko rozwiniętych, takich jak USA, Niemcy,
Chiny, Dania, Finlandia, Szwecja,
wprowadzono restrykcje na wchodzenie banków zagranicznych do
krajowego sektora ban ko wego.
Udział kapitału zagranicznego w
tych krajach nie prze kracza 10
proc. Udział banków kontrolowanych bezpośrednio przez Skarb
Państwa w aktywach ogółu banków w Polsce wynosił 21,9% na
koniec września 2001 r. [Magdalena Echaust, dr, Akade mia Fi nansów w Warszawie]
3115 Dundas St., West Mississauga, (Starsky 2)
Tel.: 905-569-1177
Jolanta Cabaj
Cdn.
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Strona 6
Restrukturyzacja czy likwidacja polskiego
przemysłu węglowego? (4)
DokoÒczenie ze strony 1
pomoc w opracowaniu programu
restrukturyzacji górnictwa węgla
kamiennego oraz udzielenie pomocy finansowej związanej z realizacją tego programu. Na przełomie 1990 i 1991 roku bawiła w
Pol sce oficjalna misja Ban ku
Światowego, która po dłuższym
pobycie w naszym kraju, w styczniu 1991 r. przedstawiła naszym
wła dzom swą perspektywiczną
wizję programu restrukturyzacji
polskiego podsektora węgla kamiennego.
Program ten zakładał w wariancie długoterminowym likwidację
od 36 do 56 kopalń, redukcję zatrudnienia odpowiednio o 193 do
302 tys. pracowników oraz lik wida cję eksportu z równoczes nym sukcesywnym przejściem
Polski na import węgla. Jakie
były intencje Banku Światowego
– potwierdziło to życie. Kolejne
pożyczki Banku Światowego na
tzw. „restrukturyzację przemysłu
węgla kamiennego” uwarunkowane były zapisami, że środki te mają być przeznaczone głównie na
likwidację kopalń i osłony socjalne dla zwalnianych górników. Jak
powszechnie wiadomo efektem
restrukturyzacji winna być po prawa efektywności ekonomicznej sektora węgla kamiennego poprzez jego modernizację i unowocześnienie. Tego celu nie uda się
osiągnąć wyłącznie drogą likwidacji kopalń, czyli trwałego zmniejszania zdolności wydobywczych
górnictwa węglowego i zwalniania z pracy górników. Przeznaczenie środków z pożyczek Banku
Światowego wyłącznie na te cele
tworzy w efekcie nie „program restrukturyzacji” a „program likwidacji” polskiego górnictwa węglowego.
Nasuwa się też pytanie, dlaczego Bank Światowy w swojej wizji
programu restrukturyzacji pols kiego podsektora węgla kamiennego tak wielką wagę przywiązywał do likwidacji przez nasz kraj
eksportu węgla. Odpowiedź może
być jedna. Rzeczywistym, a głęboko ukrywanym celem programu i zaleceń Banku Światowego
było i jest nadal, trwałe ogranicze nie zdolności wydobywczej
polskiego górnictwa węglowego.
To trwałe ograniczenie ma skutecznie wyeliminować polski węgiel z zagranicznych rynków zbytu. Szczególnie chodzi o rynki
Europy Zachodniej, w stosunku
do których Polska dysponuje
rentą transportową ze względu na
położenie geograficzne.
Przełom polityczno-gospodarczy jaki dokonał się w Polsce w
1989 r. stworzył w górnictwie
węgla kamiennego nową sytuację.
Spadek produkcji przemysłowej
oraz recesja, która od początku lat
dziewięćdziesiątych wystąpiła w
całej gospodarce, doprowadziła
do znacznego spadku zapotrzebowania na węgiel.
Decyzją ówczesnego ministra
przemysłu przerwane zostały prace związane z bilansem paliwo-
wo-energetycznym kraju - w
związku z czym nie było wiadomo, w jakim stopniu wydobycie
węgla zabezpiecza aktualne potrze by gospodarki narodowej.
Warto przypomnieć o ówczesnym
dramatycznym apelu premiera Tadeusza Mazowieckiego, w którym
mówił on, że „jeśli będzie trzeba
to sam przyjedzie do górników i
będzie ich prosił o zwiększenie
wydobycia żeby dzieci i chorzy
nie marzli w szkołach i szpita lach”.
Podejmując decyzję o przer waniu prac nad bilansem paliwowo-energetycznym jej autorzy
głosili jednocześnie nieodpowiedzialne hasła, że „najlepszą polityką jest brak jakiejkolwiek polityki” oraz że istniejące problemy
ureguluje „niewidzialna ręka rynku”.
Przy braku jakichkolwiek działań mających na celu dostosowanie potencjału produkcyjnego
gór nictwa węglowego do real nych potrzeb gospodarki decyzją
ówczesnego ministra przemysłu
wprowadzono jednocześnie niespotykaną w światowym górnictwie węglowym strukturę „samorządnych, samodzielnych i samofinansujących się kopalń”. W połączeniu z równoczesną likwidacją wszelkich ogniw koordyna cyjnych zaowocowało to totalnym
chaosem, szczególnie w zakresie
obrotu węglem, racjonalizacji zatrudnienia oraz polityki zakupów
podstawowych maszyn i sprzętu
górniczego. Przypisanie kopal niom zadania handlu węglem, do
czego nie były one przygotowane
kadrowo ani też organizacyjnie,
stworzyło dla kierownictw kopalń
niezwykle trudną sytuację. Chcąc
zdobyć środki na potrzeby płacowe oraz niezbędne zakupy zmuszo ne one były do korzystania
przy sprzedaży węgla z pośrednictwa ogromnej rzeszy powstałych firm, wykorzystujących niezwykle trudną sytuację górnictwa.
Producentów węgla uzależniono
od takich świadczeń jak np. wydłużania terminów płatności zobo wiązań za otrzymany węgiel
oraz wymuszania dodatkowych
upustów cenowych. Niezależnie
od tego dokonywano fałszerstw
dokumentów potwierdzających
jakość węgla, przeprowadzano
także inne operacje na szkodę
kopalń. Generalnie traciło na tym
górnictwo, a zarabiali pośrednicy
i spekulanci. Jeżeli dzisiaj mówimy o tzw. „aferach węglowych”
win niśmy przypomnieć o lu dziach, których nieodpowiedzialne decyzje stworzyły sytuację
umożliwiającą powstanie tych
afer i zjawisk korupcyjnych.
W światowym górnictwie handlem węglem zajmują się głównie
specjalistyczne firmy działające w
imieniu kopalń na podstawie zawartych z nimi umów. Ta zasada
obowiązywała w polskim górnictwie w okresie międzywojennym
a także w okresie powojennym do
roku 1989. Sprzedażą węgla w
kra ju zajmowała się Centrala
Zbytu Węgla, a jego eksportem
CHZ „Węglokoks”. W okresie
tym nie było warunków dla notowanych później licznych nadużyć
gospodarczych i oszustw podatkowych.
Do 1993 r. górnictwo węgla kamiennego przynosiło zyski. Utrzymy wanie na relatywnie niskim
poziomie tzw. „urzędowych” cen
węgla poniżej poziomu inflacji
spowodowało, że począwszy od
roku 1994 górnictwo zanotowało
ujemne wyniki na swej działalności.
Dla utrzymania płynności fi nan sowej branży, przy dalszym
utrzy mywaniu zaniżonych cen
węgla górnictwo zasilane było dotacjami z budżetu państwa. Stan
taki był utrzymywany do roku
1992 w którym to w ramach tzw.
„planu Balcerowicza” dotacje te
zostały zlikwidowane. W polityce
makroekonomicznej państwa przypisano przemysłowi węglowemu
rolę tzw. „kotwicy antyinflacyjnej” Mimo całkowitego zniesienia dotacji do węgla oraz wbrew
głoszonym deklaracjom o poddawaniu górnictwa zasadom gospodarki rynkowej, odgórnie utrzymy wa ne były nadal ceny węgla
nawet poniżej średniego wskaźnika inflacji, co zmuszało kopalnie
do produkcji po kosztach większych niż uzyskiwane ze sprzedaży ceny. Problemu tego nie była
w stanie rozwiązać „niewidzialna
ręka rynku”.
Dyrekcje kopalń znalazły się w
wyjątkowo trudnej sytuacji. Konieczność realizacji wypłat dla
załóg górniczych oraz bieżących
płatności zmuszały kopalnie do
zaciągania wysoko oprocentowanych kredytów bankowych. W
konsekwencji takiej polityki dotyczącej przemysłu węglowego doprowadzono kopalnie do rosnącego zadłużenia, czego skutki odczuwalne są do chwili obecnej.
W listopadzie 1990 r. na wniosek posłów ówczesny minister
przemysłu T. Syryjczyk przedłożył na posiedzeniu Sejmu opracowanie „Założenia polityki energetycznej Rzeczypospolitej Polskiej
na 1990–2010”. Zaproponowano
w nich między innymi: intensywny program likwidacji kopalń
węgla kamiennego przy jednoczesnym znacznym imporcie węgla
energetycznego, całkowitą likwida cję eksportu energetycz ne go
wę gla kamiennego, zasadnicze
zwiększenie w gospodarce energe tycznej Polski udziału gazu
ziem nego i paliw płynnych i w
związku z tym znaczny wzrost
im portu tych nośników energe tycznych.
Uderza zadziwiająca zbieżność
założeń prezentowanych w opracowanych „Założeniach” z „Perspektywiczną wizją programu restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego” opracowaną przez
tzw. „ekspertów” Banku Światowego. Sejm uznał przedstawione
„Założenia ...” za materiał wstępny do dalszych prac nad polityką
energetyczną kraju stwierdzając
jednocześnie, że „przedłożone
opracowanie jest niewystarczają-
ce i niespójne... oraz nie zawierające odpowiednich analiz ekonomicz nych”. Jednocześnie Sejm
zalecił, aby „Informację o zamierzeniach gospodarki paliwowoenergetycznej na najbliższe 2 lata
Rząd przedstawił Sejmowi w terminie do 30 czerwca 1991 r.” Poza tym w Uchwale Sejmu stwierdzono, że „.... Ze względu na
szczególne znaczenie bezpieczeństwa energetycznego kraju, Sejm
zobowiązuje Rząd do przedłożenia pełnych założeń polityki energetycznej w terminie do końca
1991 r.
Jednakże kolejne „Założenia
polityki energetycznej Polski do
2010 r.” powstały dopiero w 1995
r. W styczniu 1996 r. zostały
wniesione przez Rząd pod obrady
Sejmu dwa dokumenty opracowane między innymi przy udziale
zagranicznej firmy konsultingowej (Energy Restructuring Group),
a mianowicie:
„Założenia polityki energetycznej Polski do 2010 r.” oraz
„Sytuacja obecna i prognozy
zaopatrzenia Polski w energię na
tle Unii Europejskiej i świata”.
W opracowaniach tych oparto
się na analogicznych założeniach,
jakie były zawarte w opracowaniu
odrzuconym przez Sejm w 1990 r.
Ponadto, mimo krytycznych uwag
do tych dokumentów, jakie wniesio no na posiedzeniu Sejmowej
Komisji Systemu Gospodarczego
i Przemysłu w dniu 7 listopada
1995 r. – zostały one przez Sejm
przyjęte.
Ustawa z 10 kwietnia 1997 r. –
„Prawo Energetyczne” zobowiązała Ministra Gospodarki do przygotowania, w porozumieniu z
właściwymi ministrami, założeń
po lityki energetycznej państwa
przedstawiających długoterminową na okres nie krótszy niż 15 lat,
prognozę rozwoju gospodarki paliwami i energią oraz długofalowy
program działania w celu realizacji wniosków wynikających z prognozy, sformułowany na podstawie oceny bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Tym razem wykonanie tego zadania Ministerstwo Gospodarki
zleciło Agencji Rynku Energii
S.A., która przy współpracy Polskich Sieci Elektroenergetycznych
S.A., Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa S.A., Towarzystwa Gospodarczego „Polskie
Elektrownie”, Polskiego Towa rzystwa Elektrociepłowni Zawodowych, Polskiego Towarzystwa
Prze mysłu i Rozdziału Energii
Elektrycznej, Porozumienia Producentów Węgla Brunatnego oraz
Nafty Polskiej S.A. – wykonała
opracowanie p.t. „Założenia Poli-
tyki Energetycznej Polski do 2020
r.”. Uznano widocznie, że udział
w pracach zespołu przedstawicieli
największego producenta nośnika
energetycznego w kraju jakim jest
węgiel kamienny jest zbędny. Opracowanie to prezentuje praktycznie
pogląd środo wiska energe tycz nego. Materiał ten firmowany następnie przez Ministerstwo Gospodarki został, jako „Dokument
rzą dowy” przy ję ty przez Radę
Ministrów 22 lutego 2000 r.
Na tle opracowanych „Założeń
polityki energetycznej Polski do
2020 r.” nasuwają się następujące
uwagi:
Autorzy tego materiału nie tylko pominęli zupełnie uwagi zgłoszone zarówno w trakcie dyskusji
Sejmowej w 1990 r. jak również
na posiedzeniu Sejmowej Komisji
Systemu Gospodarczego i Przemysłu z listopada 1995 r.
Nie podjęto próby określenia
skut ków ekonomicznych oraz
społecznych przyjętych rozwiązań
i związanych z tym przyszłościowych obciążeń budżetu państwa.
Założono, że cały przyrost produkcji energii elektrycznej ma
być oparty na gazie ziemnym. W
związku z tym założono, że import gazu ziemnego z 8,3 mld m3
w 1997 r. będzie systematycznie
wzrastał do 22,4–25,7 mld m3 w
2020 r. W opracowaniu pominięto
zupełnie problem kosztów zakupu
importowanego gazu oraz fakt, że
przy prawie 3 krotnym wzroście
ilości importowanego gazu nie zbędną będzie niezwykle kosz towna rozbudowa infrastruktury
technicznej pozwalającej na przesył tych wielkości gazu.
Przyjęto, że wydobycie węgla
kamiennego ma być ograniczone
do 80,0 mln ton w 2020 r. przy
całkowitej likwidacji jego eksportu. Uzasadnienia likwidacji eksportu nie podano.
Przewidziano jednocześnie import węgla kamiennego w iloś ciach 2,0–3,5 mln ton w skali
rocznej.
Na stronie 27 „Założeń” znajduje się kuriozalne stwierdzenie
„... We wszystkich scenariuszach
przewiduje się stopniowy spadek
zapotrzebowania na węgiel ka mien ny, postępujący zgodnie z
rządowym programem „Reforma
górnictwa węgla kamiennego w
Polsce w latach 1998–2002”. Jest
to wniosek bulwersujący, bowiem
reforma górnictwa winna nawiązywać do założeń polityki paliwowo-energetycznej państwa, a nie
odwrotnie. Ponadto „Reforma”
dotyczy okresu 1998–2002, zaś
„Założenia” bardziej szerokiego
przedziału czasu – do 2020 r.
c.d.n.
www.nowykurier.com
Mieszkanie na sprzedaż w Legnicy – Stare Miasto, 40
m2, dwa pokoje z kuchnią (prześwit), balkonem i dużą
piwnicą.
Kontakt:
Legnica – (76)72-18-791, komórka-609-943-236
i w Kanadzie: 905-712-8325 (Ela).
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Subsydia dla pracowników iczeladników. ApprenticeshipTrainingTax
Credit-wywiad z HannąNiemczyk
DokoÒczenie ze strony 1
musi mieć do zapłacenia podatek
i wówczas ten podatek w części
lub całości jest pomniejszany o
zarobiony kredyt podatkowy.
J.W.: Może pani podać jakiś
przykład?
H.N.: Premier McGuinty pokazał plan wyborczy Partii Liberalnej i jak rozumiem zaproponował
nowy kredyt podatkowy dla pracodawców w wysokości $10,000
na rok za zatrudnienie nowoprzybyłych emigrantów którzy posiada ją pewne cenne dla Ontario
umiejętności zawodowe. Po angiel sku: $10,000 tax credit for
businesses will help those individuals who are unable to get
accredited in their trained field
because they lack Canadian experience.
Czyli mówimy tu o fully refundable tax credit. Niezależnie od
tego czy indywidualny praco dawca (self employed) lub korporacja bedzie w sytuacji, że ma
do zapłacenia podatek, czy też
takiej sytuacji nie ma (na przykład z powodu straty) to takie
subsydia w postaci około $10,000
dostanie o ile oczywiście wymogi
określające zatrudnienie takiego
nowo-przybyłego emigranta w
określonym zawodzie zostaną
spełnione.
J.W.: Ale na dzień dzisiejszy
nie wiemy jeszcze jakie te warunki dokładnie miałyby być?
H.N.: Nie, nie wiemy. Podaję
ten kredyt jako przykład bo jego
sprawa jest świeża i media dużo o
tym kredycie mówią. Ale są inne
lepsze przykłady. Takim przykładem jest kredyt dla czeladników,
czyli Apprenticeship Training
Tax Credit.
J.W.: No właśnie, na czym on
polega?
H.N.: Zacznijmy od tego że
wszy stkie informacje na jego
temat można znaleźć w internecie
na stronie CRA i dodatkowe
inforamacje na stronie Ministry of
Training, Colleges and Univer sities. W tym miejscu chciałam
dodać że różnych form subsy diów, kredytów podatkowych,
grantów i innych form pomocy w
Kanadzie jest okolo 300.
Oczywiście to wszystko faluje.
Jedne formy kredytów, grantów,
pomocy itd. się pojawiają a następnie znikają. Zmierzam do tego,
że większość, jeśli nie wszystkie
informacje na ich temat, można
znaleźć w internecie. Ale internet
zrobił się strasznie rozbudowany.
Jeśli na przykład w wyszukiwarce
Google nie wpiszemy prawidłowej nazwy lub adresu, możemy
nie trafić lub przeoczyć informację o danej formie pomocy.
J.W.: Dużo osób wie o ATTC
(Apprenticeship Training Tax
Credit), czyli o kredycie dla czeladników?
H.N.: Okazuje się, że dużo
osób nie wie o nim, a jeszcze więcej osób z niego nie korzysta. Paradoksem są odpowiedzi niektórych pracodawców, którzy na
przykład mówią, że muszą się o
ten kredyt ubiegać i to kosztuje. A
ja mówię, no a jak ktoś na przykład ma warsztat samochodowy i
chce naprawiać samochody to nie
musi się reklamować, nie musi
szukać klientów, nie musi kupić
maszyn, nie musi zapłacić za wynajem pomieszczenia, nie musi
kupić części, nie musi negocjować ceny usługi? To ja się pytam,
czy poszukiwanie klienta nie
kosztuje? A tu, kiedy mówimy o
refundowanych kredytach podatkowych to mamy sytuacje że pieniążki z rządu są dużo bardziej
pew ne do otrzymania i łatwiej
dostępne.
J.W.: A dokładniej to co to
jest ten ATTC? ś
H.N.: W skrócie Appren tice ship Training Tax Credit jest
formą pomocy ze strony rządu
prowincji Ontario ukierunkowanym na pomoc dla biznesów które
zatrudniają kwalifikujących sie do
programu czeladników. Radzę
zapoznać się ze Schedule 552. Ta
forma tłumaczy wlaściwie wszystko. Podaję adresy strony internetowej:
http://www.cra-arc.gc.ca/
E/pbg/tf/t2sch552/t2sch55210e.pdf
Częścią definicji tego czym
kwalifikowany biznes jest, jest to
że musi on działać stale w Ontario. Apprenticeship Training Tax
Credit jest kredytem w pełni
refundowanym.
J.W.: Co sie dzieje jeśli biznes
aplikuje o kilka kredytów?
H.N.: Wracam do tego co powie działam wcześniej o tym,
czym jest refundowany kredyt
podatkowy. A więc, upraszczając
można powiedzieć że jest to obietnica ze strony rządu, że jeśli warunki w przepisie regulującym
zwrot kosztów zostaną przez biznes który aplikuje o kredyt spełnione, to rząd zwróci częsć poniesionych kosztów.
Jeśli biznes jest w sytuacji, że
musi zapłacić podatki, to część
kredytu może być zużyta na pomniejszenie podatków. Jeśli wyliczona kwota kredytu jest większa
niż ewentualna kwota podatku, to
biznes otrzyma zwrot kredytu w
gotówce.
Jeśli biznes nie ma podatku do
zapłacenia wówczas otrzyma
zwrot kosztów w gotówce wyliczony według danej formuły kredytu podatkowego.
Biznes może aplikować w jednym roku finansowym o kilka
różnych refundowanych kredytów
podatkowych.
J. W.: Jak ten kredyt działa?
H.N.: Maksymalny kredyt to
$10,000 na jednego czeladnika na
rok. W uproszczeniu dla małych
biznesów to jest formula 45%
procent pomnożone przez pensje
wypłaconą czeladnikowi w da nym roku finansowym pomnożone przez ilosć dni przepracowanych przez czeladnika w tym roku
finansowym i podzielone przez
365.
Okres ATTC jest ograniczony
do zorobków wypłacanych w
ciągu pierwszego okresu szkolenia, w ciągu pierwszych 48 mie-
Strona 7
sięcy.
Oto przyklad:
Powiedzmy, że uczeń został zarejestrowany 27 marca 2010 roku.
Rok fiansowy biznesu kończy się
31 stycznia 2011 roku. Uczeń pracował więc w tym roku finansowym 310 dni (uczeń miał przerwę
w pracy na czas nauki, powiedzmy 3 miesiące. Ta przerwa wlicza
sie do czasu pracy dla potrzeb
ATTC).
Biznes wypłacił uczniowi $25,
000; biznes miał koszty płac
pracowników (payroll) w tym
roku finansowym mniejsze niż
$400,000. Wobec tego biznes
mieści się w 45% (specified percentage).
Kredyt (ATTC) równa się =
45% * $25,000 * 310dni/365dni =
$9,555
Lecz nie więcej niż $10,000 *
310/365 = $8,493
Więc w tej sytuacji pozostaje
kwota $8,493 którą rząd zwraca
temu biznesowi.
J.W.: Jakie inne warunki biznes musi spełnić, żeby aplikować
o kredyt na czeladników?
H. N.: Program szkolenia i program kredytów podatkowych dla
czeladników jest zarządzany
przez dwa (powiedzmy) ministerstwa. Więc biznes musi zareje strować się w Ministry of Training Colleges and Universities
żeby być tak zwanym zarejstrowanym pracodawcą. Równocześnie jeśli biznes zatrudnia czeladnika i planuje aplikować o kredyt
wówczas ten biznes musi zarejestrować tego czeladnika w Ministry of Training Colleges and Universities.
Autoryzowana osoba z biznesu
musi przyjść do biura Ministry of
Training Colleges and Universities i zarejestrować się poprzez
podpisanie formularza zwanego
Contract of Apprenticeship lub
formularza Training Agreement.
Od dnia w którym kontrakt jest
podpisany zaczyna się czas nauki
ucznia w danym biznesie i od
tego dnia zaczyna się czas tych
ewentualnych 48 miesięcy za
których poniesione koszty płac
ucznia biznes moze starać się o
refundację (ATTC) z rządu.
Oto strona z adresami biur
Ministry of Training Colleges and
Universities w których można się
zarejestrować:
http://www.findhelp.ca/mtcu/
appoff.html.
Biznes żeby móc uczyć czaldnika musi mieć przynajmniej jednego pracownika z licencją w danym zawodzie w którym czeladnik będzie szkolony.
J.W.: W jakich zawodach biznesy mogą starać się o refundację
o ATTC?
H.N.: Na stronie internetowej
Ministry of Revenue:
http://www.rev.gov.on.ca/en/b
ulletins/ct/pdf/4015.pdf jest
pokazany bulletin numer 4015
który szerzej tłumaczy aplikowanie. W tym biuletynie wymienione są też zawody za których szkolenie rząd prowincji Ontario (a w
jego imieniu CRA) refunduje
koszty szkolenia czeladników.
J.W.: Czy częste są kontrole
firm które występują o ATTC i
jakie dokumenty trzeba mieć na
wypadek kontroli?
H.N.: Większość złożonych
aplikacji jest kontrolowanych. W
przypadku kontroli biznes musi
przedstawić audytorowi (kontrolerowi) kopię training agreement,
lub contract of apprenticeship.
Ten agreement (umowa) mówi/
zaświadcza o tym, że usługi są
świadczone przez ucznia (czeladnika) dla swojego pracodawcy, że
czeladnik jest w kwalifikowanym
zawodzie, i umowa pokazuje datę
rozpoczęcia nauki przez czeladnika (wówczas kiedy umowa jest
zarejstrowana w Ministry of Training and Colleges).
Oczywiscie biznes musi pokazać udokumentowaną wielkosć
swoich płac no i udokumentować
ile wypłacił swojemu czeladni kowi w postaci płacy.
J.W.: Czy są jakieś inne kredyty w relacji do szkolenia czeladników?
Hanna Niemczyk.: Jest wiele
programów pomocy czeladnikom.
Dużo informacji o grantach i kredytach podatkowych można za czerpnąć z internetu. Ja sugeruję
wszystkim zainteresowanym by
szukali na stronach rządu federalnego Kanady oraz stronach rządu
prowincji Ontario.
Chodzi o to że te programy są
administrowane przez różne poziomy rządów, różne ministerstwa, różne departamenty, różne
rządowe agencje.
Sugeruję czeladnikom żeby
pójsć na stronę internetową Services Canada:
(http://www.servicecanada.gc.
ca/eng/goc/apprenticeship/index
.shtml) i żeby przeczytać o Apprenticeship Incentive Grant. Mówię o
tym ze względu na końcowy termin składania aplikacji. W skrócie, ten grant jest w wysokości
$1,000 dolarów I jest za to że
czeladnik ukończył dany poziom
szkolenia w danym zawodzie lub
za to, że ukończył szkolenie w
danym zawodzie Apprenticeship
Completion Grant (ACG and
$2,000).
Z tym że niestety nie wszystkie
zawody się kwalifikują.
J.W.: Jaka jest pani opinia o
Apprenticeship Training Tax
Credit?
Hanna Niemczyk: Z moich
obserwacji i rozmów wynika że
popularność aplikowania o refun-
dowane kredyty podatkowe jest
po działem etnicznym. W nie których grupach etnicznych jest
dużo biznesów i dużo sprytnych
księgowych, którzy wiedzą jak i
co podpowiedzieć swoim klientom. Z kolei też biznesmeni w
tych grupach etnicznych rozmawiają między sobą więcej, bo jest
ich wiecej. W tych grupach jest
duża nieformalna wymiana informacji. To sprzyja aplikowaniu o
dotacje rządowe. W społecznościach gdzie jest mniej biznesmenów, lub w których powiedzmy
ludzie są nastawieni bardziej egoistycznie i nie wymieniają między
sobą informacji, w tych społecznościach mniej się aplikuje o kredyty. Dalej, uważam że w środowisku w którym żyjemy, w Kanadzie, biznesy które nie patrzą na
to jak rząd próbuje motywować
gospodarkę, skazane są automatycznie na to, że nie będą mogły
konkurować z innymi bar dziej
agresywnymi biznesami.
Każdy mały czy średni biznes
rozbudowuje się w jakiejś niszy
rynkowej, ale oprócz tego winien
patrzeć się na to co proponuje
rząd w zamian za jakąś działalność, która może być, lub już jest
na linii działania biznesu.
Chcę powiedzieć że często pieniążki z rządu leżą, że tak po wiem, na ulicy i wystarczy trochę
popytać się, poszukać na internecie, żeby zobaczyć, że coś ze strony rządu w zamian za coś ze strony biznesu jest oferowane. Często
biznes niedużym wysiłkiem może
tą pomoc rządową otrzymać.
W przypadku programu dla
cze ladników który kończy się
licencją, ta licencja jest według
moich obserwacji podstawą do
otrzymania tak zawanej pracy
rządowej, otworzeniem własnego
biznesu i podstawą do wstrzelenia
się w jakiś fragment rynku, rozbudowanie klienteli i bycia panem
swojego losu.
J.W. Dziękuję za rozmowę.
Hanna Niemczyk: Jeszcze raz
sugeruję o szukanie szczegóło wych wiadomości na internecie.
Ja starałam się w uproszczony
sposób przybliżyć sprawę ATTC.
1-15/10/ 2011 No19(1033)
Strona 8
W związku z rokiem Miłosza
Osobiste refleksje na rocznicę noblisty (1)
Zenowiusz Ponarski
Cieszy okoliczność, że rok
2011 przechodzi pod znakiem
noblisty z którym od dawien dawna prowadzę dialog. Stało sie to
jeszcze przed przystąpieniem do
pracy nad biografią jego wileńskiego przyjaciela Franciszka (Pranasa) Ancewicza (Ancewicziusa).
Spotkali się w historycznych murach Uniwersytetu Stefana Batore go (USB) w Wilnie. Jeden Miłosz, urodzony w 1911 roku w
ma jątku babki w Szetejniach
(pow. kiejdański ) a drugi - Ancewicz, urodził się w 1905 r. we wsi
rodzinnej Laużai (pow. Rosienie).
Pierwszy - syn zamożnych właści cieli ziemskich, a rodzicami
drugiego - byli litewscy małorolni
włościanie. Różniła ich nie tylko
mowa ojczysta, ale i tradycje rodzinne, stan majątkowy i status
społeczny. Światopogląd, Miłosza
był liberalny a, Ancewicz – był
antystalinowskim marksistą. Podczas gdy jeden - jak sam często
podkreślał - miał szczęśliwe dzieciństwo, drugi wspominał, że będąc dzieckiem pasał świnie, a w
młodzieńczych wierszach żalił się
na trudny los gdy jak powiadał; „nędza jest mym wiernym dru hem” i go wychowała.
Czesław Miłosz do Wilna przybył z rodziną, i tam zamieszkał.
Po czym ukończył renomowane
gimnazjum im. Króla Zygmunta
Augusta, a w 1929 r. podjął naukę
na Wydziale Humanistycznym
USB, aby się po kilku tygodniach
przenieść na Wydział Prawa i
Nauk Społecznych.
Droga zaś Ancewicza na studia
akademickie i do kto ranckie w
Wilnie, była kręta i wyboista.
Podczas Wielkiej Wojny, za czasów okupacji Litwy, Niem cy
przymusowo posłali go do gimnazjum w Rosieniach, które ukończył w 1929 r. z wielkim trudem
w niepodległej już Litwie. W
burzliwym okresie historii swego
kraju, został przyjęty na Wydział
Humanistyczny nowo powstałego
uniwersytetu w Kownie, któremu
nadano imię Witolda Wielkiego.
Naukę połączył z lewicową działalnością polityczną i został krytykiem literackim (ps. F. Roguza).
Jak napisał Cz. Miłosz; „wcześnie stał się wolnomyślicielem i rewolucjonistą”. Przekonania wolnomyślne nie przeszkodziły mu w
akademickich lat ach przyjaźnić
się z wybitnym pisa rzem, księ dzem – profesorem Tumasem –
Vaiżgantasem. Sędziwy profesor
wy stąpił w jego obronie, gdy
reżym autokratyczny, po prze wrocie w grudniu 1926 r., zamierzał go wysłać do obozu pracy.
Podczas II wojny światowej, gdy
znalazł się w Niemczech, kolejny
raz jako uchodźca, potrafił znaleźć wspólny język z księdzem –
intelektualistą, Staszysem Yłą, a
na emigracji w Toronto przyjacielem jego został ksiądz – pro boszcz Petras Ażubelis. Potrafił z
duchownymi się przyjaźnić, ani o
jotę nie odstępując od swych
lewi cowych i antyklerykalnych
przekonań, a ci od niego nie stronili, chociaż nigdy nie ukrywał
swych poglądów.
Poświęciłem sporo uwagi Litwinowi, z którym się zaprzyjaźnił
Miłosz, chociaż tak wiele ich
różniło. Jeszcze przed wojną tak o
nim napisał 19 grudnia 1934 roku
w liście do Jarosława Iwaszkiewicza (nie wymieniając jego na zwiska) :
„Nie mogę Ci powiedzieć, ile
rzeczy mi się odkrywa, jak odpada ślepota, o której zresztą po prze dnio wiedziałem. Zrozum:
przecież z krwi jestem barba rzyńcą i przez kilka lat byłem w
przyjaźni z jeszcze większym barbarzyńcą, chłopem litewskim, do
którego przyciągało mnie pokrewień stwo natur i szalona wola
tego człowieka. I marksizm i ten
szacunek do wszystkiego, co da
się wymierzyć zewnętrznie i
obcowanie z ludźmi inteligentnymi, inteligencją speców moskiewskich i dodatkiem litewskiej gruntowności i sowieckoje ugołow noje prawo – jak to wszystko dobroczynnie opada na dno – wielkość życia jest niezmierzona,
trzeba dziękować ręce, która nas
prowadzi” (Emil Pasierski, Miłosz i Putrament. Żywoty równoległe, Warszawa 2011).
Miłosz na zawsze zapamiętał
tego litewskiego chłopa - barbarzyńcę, nawet w ciężkim dla siebie okresie życia we Francji. W
liście napisanym 14 września
1956 rok czytamy; „ ... chcę żebyś wiedział, że mam do ciebie
bardzo serdeczne uczucia, I właściwie myśl o twojej chorobie towarzyszyła mi przez szereg miesięcy, w różnych chwilach - pisał
z Brie – Comte- Robert
– Kochany draugas, pomyśl
czasem o mnie, porozmawiaj z
żo ną, której przesyłam jak naj czul sze pozdrowienia… Dom
Akademicki w Wilnie i mło dzieńcze weltschmertza bardzo
mi zrosły z twoją osobą”. (ksero
kopia listu w moim posiadaniu,
oryginał zaginął – Z.P.).
Ancewicz był tym, który wprowadził Miłosza w świat wielkiej
polityki. Podczas gdy środowisko
akademickie Wilna ewaluowało
w kierunku komunizmu Stalina,
przyszły noblista pozostawał daleki od tej ideologii dzięki Ancewiczowi, który po napisaniu pracy doktorskiej pt. „Stalinowska
koncepcja państwa na tle ewolucji
ustrojowej Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich” (Wilno 1939., z przedmową prof.
Wacława Komarnickiego). Drugie jej wydanie miało miejsce po
wojnie i było poprzedzone wspo-
mnieniem Czesława Miłosza, w
którym napisał:
„Byłem też świadkiem jego
długotrwałych i ciężkich depresji,
bo z dużymi zdolnościami szła u
niego w parze neurotyczność.
Otóż moje rozmowy z Pranasem
– zważ, ( odnosi się do Tomasa
Venclovy ( uwaga Z.P.) że przypadły na moje formacyjne – wyjaśniają, dlaczego, kiedy przeniosłem się do Warszawy, wiedziałem dziesięć razy więcej o komuniźmie niż moi literaccy koledzy
wzięci razem, bo przecież Pranas
śledził wszystko, co się odbywało
za wschodnią granicą.
I oczywiście moja perspektywa
na Polskę i polskość, z natury
endecką i parafialną, musiała być
inna, wskutek mego treningu…
Pranas zrobił doktorat z prawa i
zaczął wykładać w Instytucie Badania Europy Wschodniej … dojeżdżał na wykłady z Warszawy
Stanisław Baczyński (ojciec późniejszego poety Krzysztofa Ba czyńskiego) … Wydaje mi się, że
Pranas Ancewicz i Baczyński
szczególnie przypadli sobie do
gustu...”. ( Lublin 2001).
Drogę którą przeszła tzw. wileńska lewica akademicka, od postępowego katolicyzmu do stalinizmu; co prawda tylko jej część
przedstawiłem na łamach periodyku wileńskiego, dwóch artykułach
pt. „Robespierre czyli Stefan
Jędrychowski” („Z nad Willi” nr.
2 (34 ) ss.76 -95 i nr 3 ( 35) ss. 53
-71 z 2008). Są tam fragmenty
związane pośrednio i bezpośre dnio z Miłoszem, ale ich przedstawienie przekracza ramki rocznicowego tematu. Może przy innej
okazji zostaną zaprezentowane.
A teraz dlaczego w niniejszych
rozważaniach pozwoliłem sobie
napisać, że już od lat, prowadzę
dialog, tzn. metaforycznie spotykam się z Miłoszem? Aby przybliżyć tą sytuację sięgnę do wspomnień, opublikowanych przed prawie 40 laty. Kawał czasu! A przecież nie zawsze czas bywa ojcem
niepamięci. Oto ich fragment:
„Miała księgarnia licznych
przyjaciół ze środowiska uniwersyteckiego: profesorów i studentów… (Księgarz) Jakub Girszowski bowiem był jedynym w Wilnie i nielicznych w kraju przedstawicieli moskiewskiej „Międżunarodnej Knigi”, mającym prawo
sprowadzenia z ZSRR literatury
… Głównym odbiorcą radziec kich książek i prasy był istniejący
w Wilnie od 1930 r. - Instytut Naukowo – Badawczy Europy Wschodniej wraz ze Szkołą Nauk Politycznych. Jego dyrektor – W. Wielhorski niekiedy gościł w księgarni
Za pośrednictwem księgarni Girszowskiego Instytut prenumerował całą niemal prasę ZSRR” ( Z.
Ponarski, Księgarz, Kwartalnik,
Warszawa 1973, nr.4 , rok XVII).
Dodam jeszcze, że gdy niektóre
reklamowane numery niedostarczo nych czasopism nadsyłano
bezpośrednio do księgarni, zdarzało się, że zanosiłem je do biblio teki im. Wróbleskich, gdzie
mieścił się INBEW i SNP. Wówczas miałem okazję spotkania się
z poetą Teodorem Bujnickim –
sekretarzem Instytutu lub pracownikami zainteresowanymi odbiorem prasy, i zdarzało się, że nim
bywał draugas.
Ale niestety nie pamiętam żadnych szczegółów tych spotkań,
wiem tylko, że wówczas nie obce
mi było nazwisko Miłosza, podobnie nie pamiętam o spotkaniach
z poetą Tymoteuszem Karpiń s kim, który nieco później stawiał
swoje kroki na niwie poetyckiej.
Biograf jego Jan Stolarczyk, napisał: ”wileński znajomy, Karpowicza, współpracownik gazety, dr
Zenowiusz Ponarski z Toronto”
(Pomosty, Dolnośląski rocznik
lite racki, Wrocław 2010 /XV).
Ale jaki ze mnie znajomy, jeśli w
mojej pamięci nic nie pozostało z
tego faktu. Podobnie ze znajo mością ludzi z Instytutu, o których w pamięci niewiele się zachowało, poza tym, że wiem, że
ich spotykałem. Również nie pamiętam co wiedziałem o Miłoszu,
poza tym, że taka osoba istniała w
przestrzeni publicznej.
A teraz o tym, dlaczego Miłosz
zwracał się do swojego litewskiego przyjaciela – “draugas”. Słowo
to, jak podaje słownik litewsko –
polski J. Szlapelisa wydany w
Wilnie w 1940 r.; oznacza - ”kolega, towarzysz, druh”. Przyjąłem
przekład Slapelisa albowiem wydany pół wieku później słownik
trzech autorów jest mniej dokładny i pomija „druha”. A moim zdaniem, Miłosz był bardzo życzliwy
wobec Ancewicza, z którym łączy ło go pokrewieństwo natur,
traktował go nie jak zwykłego kolegę, a bliskiego sobie druha.
„Towarzysz” natomiast ma charak ter bardziej przypadko wy;
towarzysz bywa – podróży; niedoli; broni, bądź inny, bywa też
że jest sposobem zwracania się do
siebie członków partii i orga nizacji. Nie tak widział Mi łosz
Pranasa.
Po jego śmierci pięknie napisał
o nim: „Jaka to była moja przyjaźń? Dzieliło nas wiele i uległy
mu, zdawało się nieraz całkowicie, zachowywałem własne pomyślunki. Ale nade wszystko górował odruch uczuciowości, niemal
fizyczny, pociąg do jego niedźwiedziowatości, dobroci, hałaśliwości, tkliwości – bo był naładowany serdecznymi wzruszeniami
jak litewska „dajna” … tak czy
owak draugas, jako fizyczna obecność, pozostaje dla mnie jednym
z głównych przewodników po labiryncie pamięci i jego śmierć tego nie zmieni” (Cz. Miłosz, O
Fran ciszku Ancewiczu, „Kultu ra”, Paryż, nr, 7/8 z 1964 ). Użyte
przez Miłosza litewskie słowa
”dajna” - czyli pieśń, dowodzi, że
zachował w pamięci słówka słyszane w Kejdanach, Wędziagole,
Serbintach, Użmiszkach, Opitokach, jego rodzinnych stronach,
gdzie włościanie mówili i modlili
się w swym ojczystym języku.
Rok Miłosza rozpoczął się dla
mnie przyjemnie, gdyż dotarła do
moich rąk kapitalna książka Andrzeja Franaszka, wydana w Krako wie w 2011 roku - biografia
Czesława Miłosza, owoc 10-cio
le t niej pracy autora. Ogromne
dzieło liczące prawie tysiąc stron,
a dokładnie 959, a na każdej moc
informacji o życiu i twórczości.
Krytyk literacki Justyna Sobolewska, rzetelnie oceniająca współczesną literaturę polska, tak skwitowała dzieło Franaszka; „Mogła
się spodobać Miłoszowi”. Jest to
największa pochwała, jaką krytyk
może powiedzieć o tej książce.
Czytałem wnikliwie książkę o
Miłoszu, zwłaszcza rozdziały dotyczące okresów życia i twórczości, które są mi dobrze znane, i
dla te go doceniam ogrom pracy
autora Franaszka. Dotarł do spraw
nieznanych lub znanych powierzchownie a nawet zapomnianych
przez samego Miłosza.
Zauważyłem pewne nieścisłości, nie mające wpływu na istotę
rze czy, o których powiadomię
autora. Przecież był recenzentem
mego „Draugasa” na łamach „Tygodnika Powszechnego, chyba
tym pierwszym i ostatnim. Wcześniej miałem z nim kontakt jako
autorem świetnego szkicu i przesłałem mu mój artykuł o litewskim paszporcie Czesława Miło sza, opublikowany w „Nowym
Kurierze” (Toronto, 1 – 15 kwietnia 2005)), Został przez niego
wykorzystany, co potwierdził w
treści książki.
Sprawa dotyczy paszportu, a
właściwie dwóch paszportów.
Jeden był nadesłany z Kowna w
1940 r. przez redaktora pisma literackiego, z którym wcześniej nawiązał kontakt podczas pobytu w
litewskiej stolicy. Na jego podstawie przyjechał z Bukaresztu.
Drugi, otrzymał od Ancewicza w
okresie okupacji i ten napsuł mu
wiele krwi. Zarzucano mu różne
hańbiące czyny, o których nie
warto wspominać. Były dziełem
osób zawistnych, którzy nie mogli
mu wybaczyć, że wbrew przeciwieństwu losu, potrafił się znaleźć
na parnasie.
Tak się złożyło, że posiadam
zagraniczny paszport litewski
Ancewicza. Wynika z niego, że
na pierwszej stronie nie widnieje
narodowość posiadacza, ale jego
obywatelstwo. A na stronie 2-giej
zawód, miejsce i data urodzenia,
stan cywilny i znaki szczególne.
Nie mogło być żadnego wpisu, że
jest Litwinem, jak mu niektórzy
zarzucali. Rozwieje to legendę o
jego innej narodowości.
1-15/10/2011 No 19 (1033)
Strona 9
Społeczna gospodarka rynkowa i Samorządna Rzeczpospolita.
Obowiązujące w Polsce społeczno-gospodarcze ramy programowe (5)
To właśnie z takiego rozumienia genezy kapitalizmu wzięło się
sztandarowe hasło naszej transformacji, że „pierwszy milion trzeba
ukraść” a sama transformacja
zaowocowała bardziej korupcją
niż rozwojem gospodarczym.
Dobra i dobrze ugruntowana
etyka gospodarcza jest podstawą
każdej dobrej ekonomii. Na Dalekim Wschodzie jej bazą jest konfucja nizm. Z różnych pozycji
(ate istycznych, katolickich czy
starozakonnych) możemy czuć
niechęć do protestanckiej etyki
gospodarczej, ale to nie powód by
negować jej historyczne znaczenie w początkach i w późniejszym
okresie rozwoju kapitalizmu zachodnioeuropejskiego i amery kańskiego i tym samym fałszować
historię. W związku z taką niechęcią można przyjąć obecnie
inny system, albo go stworzyć, albo rozwinąć lepiej katolicką etykę
gospodarczą. Jednak bez rozumienia historycznego znaczenia gospodarczej etyki protestanckiej i
odwoływania się do jej przykładu
nie uda nam się tego skutecznie
przeprowadzić.
Według panującego obecnie w
Polsce ekonomistycznego poglądu, że to ekonomia generuje świado mość a nie odwrotnie, etyka
gospodarcza ma być generowana
mechanicznie przez rynek. Argumentuje się, że z nieuczciwym
pod miotem inne rynkowe pod mioty nie będą chciały współ działać. Owszem, ale cóż to za
etyka! Jestem „uczciwy” gdy mi
grożą konsekwencje za nieucz ciwość a jeśli nie, to mogę oszukać kontrahenta. Tych drugich
działań mamy aż zanadto w naszej gospodarce rynkowej i są one
prostą konsekwencją takiego rozumienia genezy i istoty etyki.
Nierozumienie bardziej fundamentalnego i bardziej humanistycznego źródła etyki przejawia się
w naszym omal powszechnym i
nonsensownym zarazem wyjaś nianiu (szokującej nas skądinąd)
uczciwości skandynawskiej. Ponoć jest ona skutkiem dawniej szego obcinania rąk za różne
przestępstwa. Owszem takie kary
były tam stosowane, ale dotyczyły marginesu społecznego. Natomiast trzon społeczeństw skandynawskich opierał swą uczciwość
na dobrze ugruntowanej kulturze
protestanckiej. Scheda tego, mimo laicyzacji, utrzymała się na
północy Europy do dziś.
2. Wprowadzenie polityki
gospodarczej państwa
Polityka gospodarcza państwa,
wbrew dzisiejszemu w Polsce
rozumieniu, nie oznacza dzielenia
darcza może być wprowadzana
już przy obecnej strukturze najwyższych władz państwowych,
jednakże dla jej ustanawiania, korekty i kontroli najbardziej kompe tentną i operatywną byłaby
parlamentarna Izba Samorzą dowa.
3. Przekształcenie Senatu w
Izbę Samorządową
Koncepcja Izby Samorządowej
ma w Polsce dobrą tradycję a
poza tym nawiązuje do rozwiązań
zagranicznych. Tuż po wojnie
wprowadziło ją do swych programów (w opozycji do programu
komunistów) Polskie Stronnictwo
Ludowe i Stronnictwo Pracy a w
1981 „Solidarność”. Po upadku
komunizmu, w trakcie prac nad
nową konstytucją, uwzględnił ją
projekt PSL i Unii Pracy. Warto
tu przytoczyć jej uzasadnienie
przedstawione na Zgromadzeniu
Narodowym w 1994 roku przez
posła PSL Aleksandra Łuczaka:
„Wysokie Zgromadzenie Narodowe! Koncentrując się teraz na
sprawach ustroju politycznego
państwa, stwierdzam, że nasz projekt konstytucji w pełni realizuje
klasyczną dla demokracji parlamen tarnej zasadę trójpodziału
władzy: ‘Organami narodu w zakresie ustawodawstwa jest Sejm i
Izba Samorządowa, w zakresie
władzy wykonawczej - prezydent
Rzeczypospolitej i rząd, w zakresie wymiaru sprawiedliwości i
ochrony prawa - niezawisłe sądy i
organy ochrony prawnej’. W tym
przepisie odzwierciedla się istotny dorobek ideowy ruchu ludowego, a także długoletni dorobek
polskiego parlamentaryzmu. Inne
projekty konstytucyjne normują te
sprawy podobnie. Nas jednak wyróżnia specyficzne rozumienie
roli dwuizbowego parlamentu,
złożonego z Sejmu i Izby Samorządowej. Tworząc nasz projekt
konstytucji, staraliśmy się przywo łać tradycję samorządową,
ukonstytuować ją w formie Izby
Samorządowej. Za celowe uważamy utworzenie Izby Samorzą dowej, którą chcemy traktować
jako istotny element struktury
orga nizacyjnej państwa. Izba
Samorządowa byłaby krajową reprezentacją samorządów wszystkich rodzajów. Bez niej niewyobrażalne jest budowanie w Polsce
społeczeństwa obywatelskiego.
(…)
Izbę Samorządową, jako novum
konstytucyjne, definiujemy w naszym projekcie następująco: ‘Izba
Samorządowa jest drugą Izbą
parlamentu i stanowi reprezen tację wszystkich rodzajów samorządów do tworzenia prawa’. Taką właśnie instytucję uważamy za
istotny element naszej konstrukcji
ustrojowej. Wynika ona z głębokiej tradycji ruchu ludowego, z
jego nastawienia do społeczności
lokalnych. We wprowadzeniu
samorządów do parlamentu upatrujemy szansy ich aktywizacji i
realnego włączenia do współrządzenia krajem. Ma to być zasadnicza przemiana ustrojowa. Przez
ostatnie dziesięciolecia patrzono
na samorząd jedynie jako na
‘organ władzy państwowej’,
realizujący zarządzanie administra cją na najniższym szczeblu
według zasad i norm prawnych
narzuconych przez omnipotentną
władzę centralną. Ten mechanizm
należy przełamać. Trzeba to zrobić w drodze konstytucyjnej. Samorządy nie mogą poprzestawać
jedynie na stosowaniu prawa, ale
muszą czynnie uczestniczyć w jego tworzeniu. Reprezentacja samorządów w postaci Izby Samorządowej parlamentu oznaczałaby
poszerzenie władzy ustawodawczej w państwie, a jednocześnie
jej dodatkowe uspołecznienie.”
W roku 2002 propozycję przekształcenia Senatu w reprezen tację samorządów zawierał program samorządowy organizacji
polsko-polinijnej „Liga Polska”.
Przytaczam ją w całości:
„Senat RP jako reprezentacja
samorządowa. Dla lepszego powiązania działalności władz parlamentarnych z problematyką, z
którą obywatele stykają się bezpośrednio, postulujemy nadanie
Senatowi RP charakteru reprezentacji samorządowej.
Koncepcja ta nawiązuje do programów PSL Mikołajczyka i
Stronnictwa Pracy z czasów referen dum 1946 roku. Odrzucany
przez komunistów Senat miał
według tych programów być reprezentacją samorządów gospodarczych i kulturalno – oświatowych. Senat miał reprezentować
czynnik fachowy przeciwstawiany czynnikowi politycznemu w
Sejmie.
Nadmieńmy też, że Senat Stanów Zjednoczonych jest w rze czywistości reprezentacją samorządów stanowych, i że przed
powstaniem systemu partyjnego,
parlamentaryzm sprowadzał się
głównie do reprezentacji samorządowej. Dzisiaj, w dobie ewidentnego kryzysu demokracji partyjnej należy uzupełniać ją dawnymi
sprawdzonymi rozwiązaniami.
Dzisiejszy Senat RP powiela
jedynie skorumpowany sejmowy
system partyjny.
Cdn.
VISTULA TRAVEL
Promocyjne ceny BiletÛw do Polski
Income - Tax
Wakacje na s≥onecznym po≥udniu - ìlast minuteî
Ubezpieczenia turystyczne - juø od $1.10
Wysy≥ka paczek i pieniÍdzy
VISTULA TRAVEL
Dixie
Jan Koziar
dochodu krajowego między ubogich. Oznacza natomiast wspomaganie rozwoju gospodarczego
kraju przez państwo. Jest to czynnik o ogromnym pozytywnym
wpływie na gospodarkę, decydujący (obok kooperacyjnych stosunków przemysłowych – o czym
dalej) o przewadze kapitalizmów
typu niemieckiego i japońskiego
nad anglosaskim.
Polityka gospodarcza jest obecnie stosowana w całej zachodniej
Europie kontynentalnej. W sa mych Niemczech jest realizowana
głównie przez banki we współ pracy z rządem. Najbardziej jawnie prowadzona jest we Francji,
gdzie podobnie jak w Japonii
realizuje się kilkuletnie ogólnokrajowe plany gospodarcze. Jak
widać, planowanie gospodarcze
doskonale harmonizuje, wbrew
demagogii neoliberalnej, z gospodarką rynkową, wspomagając ją a
nie osłabiając. Planowanie gospodarcze nie jest więc (wbrew demagogii neoliberalnej) istotą komunizmu i nie należy go mylić z
komunistycznym systemem nakazowo - rozdzielczym.
Wbrew pozorom polityka gospodarcza stosowana jest również
w kapitaliźmie anglosaskim, który
się jej oficjalnie wyrzeka. W Stanach Zjednoczonych jest ona realizowana przez tzw. system Pentagonu2 za pomocą potężnego
kompleksu gospodarczo - militarnego. Zatajanie tej polityki wiąże
się z propagowaniem liberalizmu
na zewnątrz, co służy uzależnianiu i wykorzystywaniu innych
gospodarek.
Niestety, w Polsce uwierzono
propagandzie, że państwo nie ma
prowadzić polityki gospodarczej;
propagandzie wyrażonej hasłem
ministra przemysłu w rządzie
Mazowieckiego, Tadeusza Syryjczyka, że „najlepszą polityką gospodarczą jest jej brak”. Jednakże
za parawanem tego hasła rząd
prowadził intensywną antypolitykę gospodarczą polegająca na planowym, sterowanym niszczeniu
polskiej gospodarki. Proces ten
został opisany wcześniej i nie ma
potrzeby do niego wracać.
Planowanie zaczęło stopniowo
odzyskiwać swoje znaczenie, ale
na niższych szczeblach terytorialnych. Doszło dzisiaj do paradoksalnej sytuacji, gdy strategię gospodarczą prowadzą gminy, miasta
i województwa, powołano nawet
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, a nie prowadzi jej państwo.
Na poziomie państwowym zaznacza się nawet trend odwrotny,
gdyż powstałe w 1997 roku rządo we Centrum Studiów Strate gicznych, które próbowało prowadzić namiastkę polityki gospo darczej, zostało zlikwidowane
przez premiera Marcinkiewicza w
2006 roku.
Wyrzekanie się przez rząd polityki gospodarczej jest totalnym
sabotażem interesów Polski. Polityka taka musi zostać jak najszybciej podjęta a bez jej ustanawiania i realizacji żaden rząd nie może mieć racji bytu.
Ogólnokrajowa polityka gospo-
Dundas St. E.
Tel.: 905-624-4141
1425 Dundas St. E.
unit 5A Mississauga
1-15/10/2011 No 19 (1033)
Strona 10
Smutek rocznicy Nr.150
Wiesław Piechocki
Być turystą latem 2011 roku w
USA, to znaczy trafiać na wspom nienia okrutnej wojny, jaka
przetoczyła się niszczącym walcem równo 150 lat temu. To znaczy wtedy zaczęła się i ten czarny
jubileusz święcą teraz Amerykanie.
Aby poznać grozę wojny, należy sięgnąć po podręczniki historii. To co turysta widzi teraz, jest
uporządkowane, zaklasyfikowane, estetycznie ukazane. Stoję
przed pomnikiem ku czci poległych w uniwersyteckim mieście
Boulder, niedaleko Denver w stanie Colorado. Pomnik jest w miarę skromny, stoi w upale na skwerze przed budynkiem lokalnego
sądu, gdzie zresztą urządzono publiczną wystawę na temat tej bratobójczej wojny (Civil War).
Na pomniczku, strzeżonym
przez prostego żołnierza, czytam
wykuty napis „In memory of our
honored dead – 1861-1865”. I
wiem, iż nie jest to miejsce byłych okrutnych walk tutaj. Nie, tu
Elmer Ellsworth (portret)
pierwsza ofiara wojny
ich wtedy nie było. To jest tylko
symbol. Zachód USA był wtedy
za daleko od głównej areny, nie
wciągnięto go jeszcze w wir dylematów politycznych i etycznych.
Jeśli chce się przeżywać tam tą
woj nę, należy przenieść się na
wschód USA. To w stanie Vir ginia rozgrywał się główny teatr
wojny domowej. Północ starła się
z Południem. Wiadomo, zaostrzył
się konflikt etyczny: czy należy
utrzymać czy znieść niewolnictwo? Dramatem był fakt, iż to pyta nie było retoryczne dla obu
stron: Północ odpowiadała „oczywiście, że trzeba znieść niegodne
nowoczesnych czasów niewolnictwo!” a na to Południe replikowało: „oczywiście, że musimy utrzymać niewolnictwo!”.
Wojna zaczęła się od zabójstwa
Elmera Ellswortha i od potyczek
karabinowych przy portach atlantyckich, gdyż obie strony zainteresowane były albo blokadą portów albo ich funkcjonowaniem.
Chodziło o eksport bawełny z
plantacji Południa. A produkcja
bawełny dla brytyjskiego przemysłu tekstylnego działała wspaniale. Pociągi woziły do portów
USA całe transporty bawełny.
Da lej statkami do angielskich
portów. Przed samym wybuchem
wojny (1861) było już 7000 mil
funkcjonujących świetnie kolei.
Kolosalny rozwój! Oczywiście
nie dla turystów były linie kolejo-
jak inni turyści.
Mało kto wie,
iż teren cmen tarza to byłe dobra ziemskie,
należące do rodziny Lee i zarekwirowane
przez rząd USA
właśnie na cmentarz, na smutną
rzeczy pamiąt kę.
A Lee to było
Shenandoach, tu toczyły się w 1861 r. krwawe walki główne nazwiswe, lecz służyły one transportom towarowym. I to
wszystko chce zaprzepaścić Północ z jej pomysłami zlik widowania nie wolnictwa!
Zaczęły się walki, rósł
ra chunek krzywd, łez i
kolejnych trupów. Zaczął
się okres konfrontacji
zbrojnych, zabijania bez
pardonu, kampanii, na
temat których napisano
mnóstwo powieści, wierszy oraz historycznych
opracowań naukowych.
Nie do wiary, iż dzisiaj
świetnie funkcjonująca
stolica stanu Virginia,
czyli miasto Richmond,
było zmiecione praktycz- Charlottesville, Virginia, witraż w kościele
uniwersyteckim
nie z powierzchni ziemi,
gdyż ciągle było terenem bitew i ko Południa (mimo iż jesteśmy
ostrzałów artyleryjskich. Chodzę, stosunkowo daleko w geo gra patrzę i nie wierzę, że jeszcze ficznej północy). Generał Robert
zaledwie 150 lat temu tak zaciek- E. Lee był bogatym obywatelem,
le manu militari walczono o swe gorącym patriotą, wio dącym
racje polityczne.
armię Południa (czyli tzw. KonWszystkiemu jest winien waha- federatów) od zwycięstwa do
jący się co do linii postępowania zwycięstwa. Zupełnie inna flaga
prezydent, Abraham Lincoln – (13 białych gwiazd na błękitnym
mówiło Południe, które na wszel- krzyżu a po bokach 4 czerwone
ki wypadek wybrało swego prezy- trójkąty) powiewała nad miastami
denta, kontrkandydata i nie chcia- wschodnich stanów, niż dla nas
ło słyszeć o oficjalnym prezyden- oczywiste „stars and stripes” dzicie ze stolicy Waszyngton nad siej szych czasów. Dopiero w
rzeką Potomac. Waszyngton leży osta t nich tygodniach wojny,
zresztą niedaleko od Richmond.
wiosną 1865, szala zwycięstwa
Na szczęście mamy mądrego przechyliła się na stronę Północy
prezydenta Lincolna – odpierała (czyli armii tzw. Unionistów).
Północ, wierząc w jego posłannic- Stało się to dzięki lepszej taktyce
two, wybierając go sensacyjnie na głównego konkurenta generała
Lee: był to generał Ulysses S.
jeszcze drugą kadencję!
Virginia to stan zalesiony do Grant. Ten ostatni po rycersku
dziś, wtłoczony między Shenan- przygotował uroczystość podpisadoah National Park i Appalachy. nia aktu kapitulacji. Obaj generaŁatwo było tu bić się. Trochę jak łowie zasiedli przy biurku w buw Bieszczadach. Rozglądam się dynku lokalnego sądu miasteczka
po wzgórzach, gdzie kiedyś dud- Appomattox w stanie Virginia i
niło echo krwawych walk. Wzgó- Lee uznał się szlachetnie za pokorza są porośnięte gęstymi lasami, na nego. Stało się to 9 kwietnia
chroniącymi wówczas żołnierzy i 1865 roku.
ich obozy. Kiedy przejeżdżam samochodem z południa Virginii na
Wszyscy odetchnęli! Koniec
północ, docieram na granicy wojny! Triumf! Koniec koszmaDistrict of Columbia do miasta ru, który kosztował życie 620 000
Arlington. Dziś to praktycznie już młodych Amerykanów! Tak,
przedmieście stołecznego Wa - poległo wtedy w niecałe pięć lat
szyngtonu. Wystarczy wsiąść w ponad pół miliona młodych mężmetro w Arlington i po kwadran- czyzn i kobiet, bardzo wielu Musie jest się w centrum Waszyngto- rzynów, których Północ wabiła do
nu „na Mallu”, gdzie z jednej szeregów pułków: „Bijcie się z
strony stoi Kapitol, serce polityki nami! Przecież walczymy o was!
USA a z drugiej potężne imponu- Zwycięstwo nasze jest w waszym
jące mauzoleum właśnie ku czci interesie!”. Złuda końca wojny
A. Lincolna.
trwała jednak krótko.
Jedynie sześć dni. Bowiem już
Ale ja jeszcze nie opuszczam 15 kwietnia 1865, w Wielki
Arlingtonu, gdyż naturalnie prag- Piątek, prezydent Abraham Linnę zwiedzić Narodowy Cmentarz, coln udaje się w stołecznym Wa-
szyngtonie do teatru z
małżonką. W trakcie
spektaklu rzecznik interesów Południa, dziś
powiedziałoby się terrorysta, aktor Wilkes
Booth, przedziera się
do prezydenckiej loży i
strzela do niego z pistoletu. Robi to ze skutkiem. Prezydent Abraham Lincoln umiera,
pozo stawiając wielki
ból w narodzie, rodzinie. Żo na nie może
utulić się w bólu. Ma
Boulder, Colorado, pomnik “Civil War”
powody, by niemal psychicznie załamać się i
nigdy już nie odzyskać ra dości
W stolicy stanu Virginia, Richżycia: pochowała już dwu synów mond, można zwiedzić „The
a teraz fanatyk polityczny zabił jej Museum of the Con fe deracy”,
męża!
gdzie zgro ma dzono tysiące pa mią tek mate rial nych po armii,
Dla turystów pozostały smutne która przegrała tyle lat wstecz.
miejsca do zwiedzania: pomniki, Gloria victis? Chwała zwyciężobędące „sterylnymi” miejscami nym? A zatem, jak po każdej wojpa mięci (jak ten z Boulder), nie, zostały pomniki, cmentarze,
cmentarze, będące namacalnymi muzea, zim ny marmur na grob miejscami, ziejącymi tragedią (jak ków, chłodne bi lanse i gorące
Arlington). Czcią narodową oto- dyskusje. Czuć hasło: wspominać,
czony jest wielki cmentarz w Get- ale nie świętować i nie potępiać!
tysburgu (Pennsylwania), gdzie
Ja mogę zrobić tylko jedno: w
przetoczyła się decydująca bitwa. uniwersyteckim mieście Char Lee przegrał tam w ostatecznym lottes ville (na zachód od Rich rozrachunku. Jego armia zaliczyła mond w Virginii) idę do neogoolbrzymie straty. Trupy zaścieliły tyckiego kościoła studenckiego i
żyzną ziemię, ranni wiele dni ję- patrząc na optymistyczne witraże
czeli, błagając o pomoc. Dreszcze (co roku trzeba siać i zbierać zboprzechodzą turystę zwiedzającego że z pola...), modlę się za dusze
były obóz dla jeńców w Ander- żoł nierzy, generałów, prezy sonville w Georgii. Silne wraże- dentów, wszystkich ofiar wojny,
nia przy zwiedzaniu National Mu- rozpoczętej równo 150 lat temu.
seum of Civil
War Medi ci ne we Frederick w Maryland.
Rana narodowa jest nadal otwar ta.
Nikt nie potępia „rasistowskiego” Południa, lecz chłodno ro z waża
się wielorakie
przyczyny tej
wojny o czarnej licz bie
620 000 poległych.
Port Jefferson. stan Nowy Jork, dom z 1861 roku
KATOLICKIE STUDIO MŁODYCH
ZAPRASZA NA
22. MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL PIOSENKI
RELIGIJNEJ
który odbędzie się w Centrum Jana Pawła II od 18 do 20 listopada.
Hasłem Festiwalu są słowa "Zakorzenieni i zbudowani na
Chrystusie, mocni w wierze."
Zachęcamy solistów, grupy i chóry do pisania własnych tekstów i
komponowania muzyki na festiwalowy konkurs. Rejestracja artystów
do poniedziałku, 31 października. Zwycięzcy konkursu wystąpią na
koncercie laureatów, w sobotę, 19 listopada.
Dodatkową atrakcją Festiwalu są tegoroczni goście: zespół Gang
Marcela, który obchodzi 30 lat działalności artystycznej, zagra koncert
p.t. „Największe Przeboje” w sobotę, 19 listopada o godzinie 18:00.
W niedzielę 20 listopada na scenie Festiwalu wystąpi światowej sławy
solista amerykański John Michael Talbot, który rozpoczął tournee
„Worship and Bow Down”.
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Strona 11
Książki autorów publikujących w “Nowym Kurierze”
Strona 12
1-15/10/2011 No 19(1033)
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Strona 13
BioEkoTech
Canada Inc.
The Innovative Company Implementing New Ideas in Concrete
Present
Oxydtron Nanocement
Oxydtron Nanocement is an Admixture Material ...
Oxydtron Nanocement Saves Money and Brings You a Superior,
More Customer - Friendly Concrete Product
Oxydtron Nanocement is The Future of Concrete
BioEkoTech Canada Inc.
1-15/10/2011 No 19 (1033)
Strona 14
Człowiek nade wszystko
Paweł M. Nawrocki
Łudzeni obietnicami płynącymi
wartkim strumieniem z różnych
stron sceny politycznej, zbyt łatwo ulegając mirażom “powyborczej szczęśliwości” i dobrobytu,
zapominamy o kwestiach zasadniczych.
W przemówieniu na forum
Sejmu 11 czerwca 1999 r. - dziś
już błogosławiony - Jan Paweł II
nakreślił między innymi kilka ponadczasowych zadań, które po winny być zobowiązującymi wyzwaniami dla posłów i senatorów,
ale także wskazówkami dla nas w
momencie, gdy będziemy ich wybierali.
“W demokratycznym państwie
- mówił Papież - zasadniczą rolę
spełnia sprawiedliwy porządek
prawny, którego fundamentem
zawsze i wszędzie winien być
człowiek i pełna prawda o człowieku, jego niezbywalne prawa i
prawa całej wspólnoty, której na
imię naród”. W tym kontekście
Ojciec święty dostrzega istotną
rolę kaznodziejskiego wymiaru
Kościoła stojącego na straży
wartości etycznych. Ma on - w razie potrzeby - wspierać i prze strze gać ustawodawców przed
zagrożeniami, “jakie mogą wy nikać z redukcyjnych wizji istoty
i powołania człowieka i jego godności”. Stanowi to ewangeliczną
misję Kościoła i wkład w dzieło
ochrony demokracji u samych jej
źródeł. Jednocześnie “takiej postawy, przenikniętej duchem służby wspólnemu dobru, Kościół
oczekuje przede wszystkim od
katolików świeckich. /.../ Wraz ze
wszystkimi ludźmi mają oni przepajać duchem Ewangelii rzeczywistości ludzkie, wnosząc w ten
sposób swój specyficzny wkład w
pomnażanie dobra wspólnego.
Jest to ich obowiązek sumienia
wy nikający z chrześcijańskiego
powołania”.
Odwołując się do etosu “Solidar ności” i do tragicznych do świadczeń historycznych Jan Paweł II apelował o wybór postawy
miłości, braterstwa i solidarności,
szacunku dla godności człowieka,
która to postawa zdecydowała o
zwycięstwie zwłaszcza w roku
1980. Powinna ona także dziś
wpływać na jakość polskiego życia publicznego i na styl upra wiania polityki. “Służba narodowi
musi być zawsze ukierunkowana
na dobro wspólne, które zabezpiecza dobro każdego obywatela /.../,
nie zaś szukaniem własnych, czy
grupowych korzyści z pominięciem dobra wspólnego całego narodu“. Kwestia opcji politycznych
czy światopoglądu w tym kontekście powinna być sprawą drugoplanową.
Papież jednocześnie podkreślał,
że “także państwa pluralistyczne
nie mogą rezygnować z norm etycznych w życiu publicznym“, bowiem relatywizm w tej dziedzinie, czyli demokracja pozbawiona
wartości, łatwo może przemienić
się w jawny bądź utajony totalitaryzm.
Jan Paweł II ostrzegał przed
“groźbą zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę
nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty”. Może to także prowadzić do zaniku w życiu spo łecznym trwałego moralnego punktu odniesienia, w wyniku czego
zanika zdolność rozpoznawania
prawdy. “Jeśli nie istnieje żadna
ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek,
łatwo o instrumentalizację idei i
przekonań dla celów, jakie stawia
sobie władza”.
Ojciec święty wyrażając radość
z pozytywnych przemian, które
dokonują się w Polsce, podkreślał, że przeobrażenia ekonomiczne muszą służyć kształtowaniu
świata bardziej ludzkiego i sprawie dliwego. Należy dokładać
wszelkich sił - a jest to zadaniem
przede wszystkim polityków, w
tym parlamentarzystów - by państwo otaczało szczególną opieką
życie ludzkie - w pełnym jego
wymiarze - rodzinę, wychowanie
młodego pokolenia, osoby ubogie
i słabe, a także by respektowało
prawo do godnej pracy a więc i
płacy.
W kontekście postępującego
pro cesu powiększania się Unii
Europejskiej Jan Paweł II przypominał, że w pamiętnym Sierpniu 1980 roku “Solidarność” wybrała zasadę “«nie ma wolności
bez solidarności»: solidarności z
drugim człowiekiem, solidarności
przekraczającej różnego rodzaju
bariery klasowe, światopoglądowe, kulturowe, a nawet geograficzne, czego świadectwem była
pamięć o losie naszych wschodnich sąsiadów”. Konsek wencja
tego wyboru, to wydarzenia roku
1989, które zapoczątkowały wielkie zmiany polityczne i społeczne
w Polsce i Europie. Papież przypomniał metaforę “dwóch płuc”,
którymi powinna oddychać Europa zespalając w sobie tradycje
Wschodu i Zachodu, dostrzegając
jednocześnie, niestety, pojawianie
się nowych wewnątrzeuropejskich
podziałów i konfliktów. Prze strze gał przed “redukowaniem
wizji zjednoczonej Europy wyłącznie do jej aspektów ekonomicznych, politycznych i przed bezkrytycznym stosunkiem do konsumpcyjnego modelu życia.
Nową jedność Europy - kontynuował Papież - jeżeli chcemy, by
była ona trwała, winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś ukształtowały, z uwzględnieniem bogactwa i różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów.
Ma to być bowiem wielka Europejska Wspólnota Ducha. Również w tym miejscu ponawiam
mój apel, skierowany do Starego
Kontynentu: «Europo, otwórz
drzwi Chrystusowi!»” - mówił na
forum Sejmu RP Jan Paweł II.
Na zakończenie swego wystąpienia wezwał “do refleksji nad
darem wolności «danej» i jednocześnie «zadanej». Wolności wymagającej nieustannego wysiłku
w jej umacnianiu i odpowie dzialnym przeżywaniu. Niech
wspaniałe świadectwa miłości
Ojczyzny, bezinteresowności i heroizmu, jakich mamy wiele w naszej historii, będą wyzwaniem do
zbiorowego poświęcenia wielkim
narodowym celom, gdyż najwspanialszym wypełnieniem wolności
jest miłość, która urzeczywistnia
się w oddaniu i służbie”.
Wykonując 9 października br.
swój obywatelski obowiązek
miejmy w pamięci miłość jaką bł.
Jan Paweł II obdarzał swoją
Ojczyznę, całe bogactwo Jego
nauczania, a w sposób szczególny
refleksje skierowane do posłów i
senatorów tamtej, ale w równym
stopniu kolejnych kadencji polskiego Parlamentu. Słowa te kierował On pośrednio także do nas
wszystkich, którzy podejmować
będziemy decyzję o tym, kto w
naszym imieniu nada kształt polskiej rzeczywistości, również na
arenie międzynarodowej, nie
tylko w kontekście najbliższych
czterech lat, bowiem wiele uchwalanych ustaw może mieć konsekwencje także dla przysz łych
pokoleń.
2237 Bloor St
el
St.. W
W.. TTel
el.. 647-436-4744
www.nowykurier.com
Polskie cmentarze w Iranie
Zbigniew Moszumański
wędrówce do spokojniejszych
miejsc, wolnych od wojennej
zawieruchy. Wielu z nich jednak
– doświadczywszy więzień i łagrów sowieckich, nędzy, wygnania
i chorób – na zawsze pozostało na
irańskiej ziemi, a ich groby są
świadectwem drama tycznych i
tragicznych losów Polaków wygnanych z Ojczyzny.
Na terenie Iranu tułaczkę za kończyło przeszło 2900 polskich
uchodźców. Spoczywają na dwóch
cmentarzach polskich i sześciu
W wyniku ewakuacji żołnierzy
Armii Polskiej gen. Władysława
Andersa ze Związku Sowieckiego
w obozach dla wojskowych i ich
rodzin utworzonych w
Iranie znalazło się około
116 000 Polaków (w tym
45 000 osób cywilnych,
wśród nich 13 000 dzieci
do lat 14).
Z obozu (od 1980 r. Bandar-e Anzali) kierowa no wojs ko wych do
Iraku, a ludność cywilną
do obozów w Teheranie
lub poza gra nice Iranu
Groby na teherańskim cmentarzu
(przez obóz przejściowy w Ahwa- kwaterach stanowiących część
zie – do Afryki brytyjskiej, Pale- cmen tarzy obcych, głównie or styny i Indii). Tak więc dla miańskich. Na cmentarzu Polskim
ogromnej większości Iran był tyl- w Teheranie (Dulab), najwięk ko punk tem etapowym na żoł - szym, spoczywa 1937 osób, na
nierskim szlaku lub w dalszej cmentarzu Żydowskim - 56 osób,
a na brytyjskim
cmentarzu Wo jennym Golhak 10 osób. Na cmentarzach w Tehera nie w kwa te rach francuskich i
włoskich mo żna
spotkać groby polskich uchodźców,
które nigdy nie
zostały zaewidencjo no wane. Po zostałe cmentarze
Brama główna cmentarza Polskiego w Bandar-e Anzali znaj du ją się na
Pomnik na cmentarzu Polskim w
Teheranie. Na znajdującej sie na
nim tablicy umieszczono napis:
“Pamięci Wygnańców Polski, którzy
w drodze do Ojczyzny w Bogu
spoczęli na wieki 1942-1944
szlaku ewakuacyjnym: w Bandare Anzali pochowano 639 osób, w
Ahwazie - 102, w Kazwinie - 40,
w Meszhedzie - 29, w Isfahanie 18 i w Chor ramszahr - 5 osób.
Nie spo czywają tam żoł nie rze,
którzy po legli w bojach - przy czyną śmierci były przede wszystkim choroby oraz ogólne wycieńczenie.
Cmentarz Polski w Teheranie
sta nowi centralne i największe
miejsce pochówku polskich uchodźców z okresu II wojny światowej na ziemi irań skiej. Polska
część cmentarza jest ozna czona
dwoma kamiennymi postu men tami z wyrytymi wizerunkami: na
jednym - orła jagiellońskiego, na
drugim - krzyża Orderu Wojennego Virtuti Militari. Znajdują się
tu groby 1937 osób, w tym 409
żołnierzy i 1528 osób cywilnych.
DokoÒczenie na stronie 15
No 19(1033) 1-15/10/2011
DokoÒczenie ze strony 14
Poza 45 osobami, pochowanymi
po 1945 r., są to uchodźcy ze
Związku Sowieckiego zmarli w
latach 1942–1944 w teherańskich
szpitalach i obozach ewakuacyjnych. Przyczyną większości zgonów były choroby i ogólne wycieńczenie spowodo wane prze życiami w Związku Sowieckim.
Znaczną część zmar łych stano wiły nowo narodzone dzieci.
„Po powrocie do Teheranu –
wspominał po latach generał Władysław Anders – musiałem się zająć najgorliwiej szpitalami i obozami dla ludności cywilnej. Największym nieszczęściem był często beznadziejny stan zdrowia
przy bywających. Nieraz już po
przybyciu do Teheranu ludzie
umierali wskutek wycieńczenia i
długotrwałego głodu podczas
dwu letniego pobytu w Rosji
sowieckiej. W ciągu kilku tygodni
las, przeszło tysiąca krzyży, po-
Pomnik na cmentarzu Polskim
jest zaniedbany.
Isfahan. Groby Polaków znajdują się na cmentarzu Ormiański,
położonym między Dżulfą a
podnóżem Kuh-e Sofe. Mogiły
polskie - w sumie 18 (1 wojskowa
i 17 cywilnych) zlokalizowano na
wyodrębnionej działce
wscho dniego skraju
cmentarza.,
Głównym akcentem
kwatery polskiej jest
położony w jej cen tralnej części granitowy pomnik, z wy ry tym orłem pia s tow skim z koroną i wizerunkiem Matki Bos Groby polskie w Bandar-a Anzali
krył cmentarz polski w Teheranie. kiej Częstochowskiej na piersi.
Kazwin. Kwaterę polską, na
Zmarł także mój adiutant i ser deczny przyjaciel sprzed wojny której spo czywa 40 polskich
porucznik Zygmunt Kostakie - ucho dźców (29 cywil nych i 11
wicz, któremu cudem udało się wojskowych), urządzono w 1942
wydostać z łagrów sowieckich”. r. na cmentarzu Katolicko-ChalCmentarz obecnie jest odnowiony dejs kim, będącym własnoś cią
przez Radę Ochrony Pamięci gminy wyznaniowej w Kazwinie.
Walk i Męczeństwa. 21 kwietnia Groby polskie zlokalizowano
2002 r. odbyła się uroczystość obok sie bie, w pierwszym od
poświęcenia tej największej pols- wejścia segmencie cmentarza.
Chorramszahr. Groby polskie
kiej nekropolii w Iranie.
Uroczystość rozpoczęła msza znajdują się na niewielkiej działce
święta koncelebrowana. Przewod- cmentarza Katolicko-Chaldej niczył jej ówczesny Biskup Po- skiego będącego własnością miejlowy Wojska Polskiego gen. dyw. s cowej wspólnoty religijnej.
Leszek Sławoj Głódź w asyście Pochowano tu 5 polskich żołnieOrdynariusza Prawosławnego WP rzy. Jednak od czasu utworzenia
ks. biskupa gen. bryg. Mirona cmentarza danych tych nie konCho dakowskiego, Ordynariusza frontowano z liczbą mogił. CmenEwangelickiego WP ks. biskupa tarz nie był dotąd wizytowany i
płk. Ryszarda Borskiego oraz ka- nie wiadomo, jaki jest jego aktupelana ks. Bogdana Radziszews- alny stan.
Meszhed. Groby zostały zlokakiego.
Bandar-e Anzali. Teren na li zowane na skraju cmentarza
urzą dzenie kwatery polskiej Ormiańskiego na wyodrębnionej,
władze polskie uzyskały od zarzą- ogrodzonej działce. Pośrodku
du wspólnoty ormiańskiej w Pah- kwatery polskiej urządzono zbiolevi, zawierając z nią w 1942 r. rową mogiłę.
stosowne porozumienie. Stanowił
on większą część cmentarza Ormiańskiego. W 1942 r. pochowano tu 639 osób (w tym 163 wojskowych i 476 cywilnych), które
zmarły po przybyciu do Pahlevi.
Cmentarz został okolony wysokim murem z żelazną bramą opatrzoną murowanym portalem, na
którym widnieje napis: Cmentarz
Polski. Na portalu umieszczono
ponadto kamienny krzyż, a po jego bokach dwa kamienne orły jagiellońskie.
Ahwaz. Groby Polaków zmarłych podczas pobytu w Ahwazie
powstały już w 1942 r. na działce
w obrębie cmentarza KatolickoChaldejskiego. Spoczywają tu
102 osoby (80 cywilnych i 22
wojskowe). Mogiły oznaczone
Julia została zaproszona, aby
zostały standardowymi nagrobka- zaśpiewać na koncercie w Rzymi, podobnie jak na cmentarzu w mie. Są to dwa koncerty z okazji
Teheranie - kamiennymi. Cmen- 30-lecia powstania Fundacji Jana
tarz, nie mając właściwej opieki, Pawła II w Rzymie. Koncerty
Strona 15
Z teczki niepoprawnego optymisty- From Files of the Notourious Optimist
Balut, Wasilewski, Więckowski - Polscy pionierzy elektrowni jądrowych/
Polish Pioneers of Implementation of Nuclear23-letniego
Power Stations
Tomira i jego star Jan Jekielek
Pickering to miejsce instalacji
pierwszych komercjalnych „jądró wek” opartych na unikalnym
projekcie AECL (Atomic Energy
of Canada Limited) reaktorów
CANDU (Canadian DeuteriumUranium). Do dziś zbudowane
zostały 32 komercjalne jednostki
CANDU, z tego 17 w Ontario.
Obecnie 3 dalsze są w budowie
po za Kanadą a Ontario planuje
zbudowanie 2 dodatkowych jednostek w Darlington. Poza oficjalnymi CANDU w Indiach zbudowano ponadto 13 jednostek quasiCANDU po 1974 kiedy Kanada
wycofala sie z programu dostaw
urządzeń nuklearnych do Indii.
Dwa reaktory CANDU-6 (najnow sze) w Quinshan, Chiny
Możliwości paliwowe reaktora
CANDU.
CANDU może być napędzane
różnymi paliwami, od najbezpiecz niejszej wersji naturalnego
uranu lub thoru do zużytego paliwa z reaktorów na paliwo wzbogacone czy też przeprocesowanego uranu z wojennych głowic atomowych.
W pierwszej dwunastce inżynierów uprawnionych do operowania reaktorów CANDU przez
kanadyjski urząd kontroli energii
jądrowej Atomic Energy Control
Board AECB było trzech Pola ków: Tomir Balut, Leszek Wasilew ski i Jerzy Więckowski. Za
każdym z nich stoi kawałek zupeł nie innej historii połączonej
wspólnym wątkiem budowy elektrowni jądrowych w Kanadzie.
Leszek Wasilewski zmarł dawno
temu, Jurek Więckowski w tym
roku a Tomir Balut jest jedynym
żyjącym z tej pionierskiej trojki.
Jurek Więckowski przybył do
Kanady po ukończeniu studiów
inżynieryjnych w Anglii (ojciec
pułkownik armii polskiej na Zachodzie jakoś wyciągnął go z
Polski Ludowej do Anglii). Poznali się z Bałutem w Montrealu
jako dwudziestoparolatki w starszym harcerstwie w którym poznali swoje przyszłe żony. Po pa-
odbędą się: 22 października i 23
października w Ogrodach Watykańskich oraz w kościele Chiesa
Nuova w centrum Rzymu.
Julia będzie śpiewać między
innymi: "Ave Maria" BachaGounoda oraz " Alleluja" Mozarta
no i jeszcze 3 inne utwory.
szego o parę lat brata Przemy slawa nurtowała tylko jedna myślaby nie dopadły ich wraże Jaki.
Lotnictwo było mocno zakorzenione w rodzinnej tradycji Balutów. Ukrywając AK-owską przeszłość latali najpierw na szybowcach, później na ruskich kukuruznikach. Od 1948 planowali ucieczkę z czerwonego raju. Udało się
26 października 1950 - ląduję w
Szwecji. Potem dla Przemysława
USA, Seatle, kariera w Boeingu a
dla Tomira Kanada, Ontario Hy1969 r. Od lewej Balut i
dro, w szeregu pierwszych operaWasilewski. Douglas Point
torów komercjalnych reaktorów
Nuclear Commissioning
jądrowych CANDU.
Engineers
Po wielu perturbacjach i uzysru latach u konsultantów Więc- kaniu dyplomu inżyniera mechakowski w 1954 rozpoczął prace w nika w 1958 Tomir Balut zaczął
zakładzie energetycznym Ontario pracę w Ontario Hydro jako
Hydro w Toronto.
Junior En gi neer in Training. W
1959 już jako Design
Engineer prze chodzi
do Generation Design
gdzie spotyka starego
kumpla z harcerstwa
Jurka Wię c kowskie go. Pracuje w turbi nach parowych.
W 1963 roku Ontario Hydro wybiera 10
inżynierów do szkolenia w operowaniu re1952 r. Wycieczka harcerzy na wyspe w Toron- aktorów CANDU. W
to: od lewej Więckowski
tej dziesiątce lokują
się Bałut i Więckowski. Przyłączają się inżynierowie z AECL, w
tej grupie wybrany jest Wasilewski. Gdy w 1965 po znoju i trudzie, w nawałnicy egzaminów
pier wsza dwunastka uzyskuje
uprawnienia AECB, znajduje się
w niej trzech Po laków: Balut,
Wasilewski i Wieckowski.
W tamtych czasach jeszcze
„pragmatycznej”, „hands-on”, nie
1980-Od lewej Marysia Więc- do dziś rozpowszechnionej „katakowska, Tomir i Janka Bałut
logowej” inżynierii brakowało
Więckowskiego znałem właści- tomów rosnących jak skwaśniałe
wie tylko przez działanie w Od- ciasto praw, procedur i przepisów.
dzia le Toronto Stowarzyszenia Reaktor jądrowy był groźniejszy,
Inżynierów Polskich w Kanadzie. było mniej zabezpieczeń i więcej
Wiedziałem, że był mocno zaan- odpowiedzialności ludzkiej. Było
gażowany w organizacji Kontroli się z reaktorerm „sam na sam” i
Jakości w Ontario Hydro a póź- szybkie decyzje musiały też być
niej jako Kanadyjski ekspert dobre (Więckowski żartował, że
spędził jakiś czas w Międzynaro- trzeba było umieć jeździć, ukońdowej Agencji Energii Atomowej czenie teoretycznego kursu wyż(International Atomic Energy szej jazdy na rowerze nie wystarAgency IAEA) w Wiedniu.
czało). Rosnące Ontario Hydro
Jego rozsądek, pogoda, prag - nie uniknęło ani biurokratycznej
matyzm i rzeczowość w załatwia- transformacji, ani politycznej inniu spraw jako kierującego od - gerencji zmieniających się rzą działem były uderzające. Godził dów, ani też plagi politycznej
zwaśnionych „społeczników”. poprawności, i nasi bohaterowie
Nie pamiętam go podnoszącego odczuli to na własnej skórze.
głos lub narzekającego na cokolCottage Baluta na Kaszubach w
wiek. To on pokazał mi że tzw. Barrys Bay, Ontario ma konstrukpraca społeczna (określenie zde- cje heksagonu, taka jak element
waluowane w PRL’u do wykony- siatki nanostruktury widziany
wa nia naogół bezsensownych, przez elektronowy mikroskop
przymusowych akcji masowych) transmisyjny. Został zbudowany
nie musi być głównie rozwlekłą i w latach 60-tych i uderza zwartośdo nudności drobiazgową gada- cią i elegancją rozwiązań inżynieniną. Patrzył w przyszłość i wal- ryjnych. Jak Tomir pozwoli, jako
czył o dodanie więcej angielskie- Kulturalno-Oświatowy Stowarzygo do prawie ekskluzywnie pols- szenia Inżynierów Polskich w
kojęzycznej działalności wiedząc, Kanadzie zorganizuje dla naszych
że tylko to może zatrzymać w ży- czlonkow w 2012 wycieczkę do
ciu polonijnym uciekających po- Barrys Bay, na Kaszuby, na zwietomków emigrantów i wciągnąć dzanie ukrytego w lesie tajemnitych, co stracili język a czują się czego Heksagonu Baluta a także
nadal w jakiejś mierze Polakami.
słynnych: polskiej leśnej kościołoDokoÒczenie na stronie 16
W ciasnej kabinie kukuruznika
1-15/10/ 2011 No 19 (1033)
Strona 16
DokoÒczenie ze strony 15
kaplicy i polskich obozów harcerskich.
Nasza trójka otrzymała tytuły
Nuclear Shift Supervisor (kierownik zmiany) zmienione później na
Nuclear Superintendent. Balut z
Wasilewskim zaczęli w Douglas
Point, Więckowski w Pickeringu.
Potem Balut z Wasilewskim przeżyli powtórną pionierkę w Indiach
budując i uruchamiając tamtejszą
jądrówkę AECL’u a Więckowski
został w Pickeringu. Balut po powrocie z Indii został skierowany
do nowszego kompleksu jądrowego Bruce gdzie zajął się uruchamianiem jednostki #2.
W 1977 Balut otrzymał zadanie
stworzenia nowej grupy zajmującej się obliczeniami i analizą
naprężeń w strukturach mecha nicznych stacji, którą prowadził z
świetnymi wynikami do pójścia
na emeryturę w 1986.
Stałem w życiu przed wieloma
trudnymi zadaniami a tu stoi przede mną nowe: jak zrekruto wać
Tomira do akcji w Stowarzyszeniu Inżynierów aby wzbogacić
organizację dodając jego opty mizm, młodość i świeżość myśli.
Kiedy otwieram swego ostatniego laptopa, Windows7 pokazuję ”Documents Library - A long
time ago (11875)” co znaczy, że
jest w niej 11,875 najstarszych
plików (files)...na ułamki sekund
ogarniam przeszłość i nie mogę
powstrzymać się od natrętngo
błysku myśli o dziś zapomnia nych Niezłomnych co w 20 lat, od
O do czegoś mocno namacalnego,
Kampania niespodzianek
Kampania wyborcza w Polsce
przyniosła najwięcej sensacji:
temat katastrofy smoleńskiej
zszedł na trzeci plan, Aleksander
Kwaśniewski został nominowany
na premiera jeszcze przed otworzeniem urn, a Janusz Korwin Mikke nie został wpisany na listę
wyborczą.
Leszek Szymowski
1995 Bałut przed konsulatem po
otrzymaniu Krzyża Armii Krajowej
kraju, zbudowali Polskę przedwojenną. Dziś nie mogę powstrzymać się od drugiego błysku myśli,
że Balut, Wasilewski i Więckowski, w innym czasie i na innym
kontynencie, dokładnie odzwiercie dla ją kontynuacje tamtych
działań.
Historię powyższą uzyskać było trudno, bo to była inna, obca
dziś cywilizacja, ta od dużego robienia, małego gadania. Będąc w
tym roku w sumie 12 tygodni trzy
razy w Polsce poznałem kilkoro
ludzi podobnego pokroju (drobna
modyfikacja: gadają wy raź nie
więcej, ale tylko o swoich pas jach). Budującymi jak tamci Oni
w pełni świadomi rzeczywistości
lecz strząsający z siebie polityczne trywialności i potop za stęp czych tematów przysłaniających
jeden tylko cel: budowanie Polski
dla siebie i dla tych co po nich.
A Glorious
English Christmas
Fantasia on Christmas Carols
Ralph Vaughan Williams
St. Paul’s Suite
Gustav Holst
Gloria
John Rutter
Sing-along Christmas carols
Matthew Cassils baritone
Oakham House Choir
of Ryerson University
Toronto Sinfonietta
Matthew Jaskiewicz music director
Saturday, November 26, 7:30 p.m.
Christ Church Deer Park
1570 Yonge Street (2 blocks N. of St Clair Ave.)
$25 at the door, $20 in advance, $15 students
For tickets and information: 416-960-5551
Presented by Oakham House Choir
- To cyniczny akt łamania prawa, który nie ma odpowiednika w
historii. Państwowa Komisja Wyborcza nie dopuściła nas do wyborów, bo boi się, że my – jeśli
wygramy – to wsadzimy tą całą
bandę złodziei do kryminału –
uważa Janusz Korwin – Mikke.
Prawicowy polityk, który od 1995
roku startuje we wszystkich wyborach: i na prezydenta państwa i
Warszawy i parlamentarnych, tym
razem nie stanie przed szansą
uzyskania mandatu poselskiego.
Państwowa Komisja Wyborcza
zakwestionowała podpisy na
listach poparcia jego komitetu i w
rezultacie odmówiła zarejestrowania jego list w części okręgów
wy borczych. Kongres Nowej
Prawicy - partia Janusza Korwin Mikkego - wystartuje jedynie w
19 okręgach. Decyzja PKW sprawiła, że szanse prawicowej partii
na uzyskanie choćby jednego
mandatu spadły praktycznie do
zera. Przy decyzji PKW, ludzie
Korwin - Mikkego nie mają szans
na emitowanie spotów wybor czych w telewizji publicznej i na
darmowy czas antenowy. - Będzie
to kolejna kampania, w trakcie
której politycznie poprawne media znowu nie będą nas pokazywać - mówi Korwin - Mikke.
„Wszyscy jesteśmy
Korwinami”
Decyzja Państwowej Komisji
Wyborczej wzbudziła zażenowanie nawet weteranów polskiej sceny politycznej. Przedstawiciele
„Polska Jest Najważniejsza” zorganizowali konferencję prasową,
na którą przyszli ozdobieni popularnymi „muszkami” zamiast krawatów. - W ten dzień wszyscy
jes teśmy Korwinami - mówili
zgodnie Paweł Poncyliusz, Paweł
Kowal i Marek Migalski. Choć w
kwestiach programowych z Kongresem Nowej Prawicy niewiele
ich łączy, to jednak chcieli w ten
sposób zaprotestować przeciwko
nierównemu traktowaniu wszystkich politycznych ugrupowań i
łamaniu podstawowych zasad
demokracji. Być może cała sprawa okaże się bardziej brzemienna
w skutki niż może się to wydawać. Sztabowcy Korwin - Mikkego zapowiadają, że przed wyborami odwołają się jeszcze do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a jeśli nic nie wskórają - po
wyborach złożą protest i wniosek
do Sądu Najwyższego o stwierdzenie nieważności wyborów. W
ostateczności pozostaje jeszcze
skarga do OBWE z powodu łamania zasad demokracji. OBWE
może przyznać rację i doprowadzić do nieuznania ważności wyborów na arenie międzynarodowej. Byłaby to sprawa bezprece-
den sowa, choć jeśli po kimkol wiek można spodziewać się takiego finału sprawy to właśnie po
Korwin - Mikkem.
Bez Smoleńska
Hucpa wokół rejestracji list
Kongresu Nowej Prawicy to jedna
z wielu niespodzianek w tej kampanii wyborczej. Drugą są tematy
poruszane przez liderów partyjnych ugrupowań. Donald Tusk
usiłuje przyciągnąć wyborców
obietnicami pozyskania nowych
środków unijnych. Występuje
publicznie na tle dopiero co
zbudowanych obiektów: szkół,
stadionów, nielicznych odcinków
dróg. W przedostatnim tygodniu
września premier wynajął autobus
(tzw. „Tuskowóz”), którym od wiedza różne zakątki Polski, spotyka się z wyborcami i obiecuje
lepszą przyszłość. Jak sam stwierdził, nie ma z góry ustalo nych
miejsc, decyzje podejmuje spontanicznie. 21 września jego
„spontaniczność” obnażyli dziennikarze „Faktu”. Z kręgu sztabu
wyborczego Tuska uzyskali nieoficjalną informację dokąd udaje
się szef rządu, potem zadzwonili
do burmistrza miasta, udając
przed stawicieli Kancelarii Pre miera. Zapytali czy przygotowania idą pełną parą i w którym
miejscu burmistrz radziłby urządzić konferencję prasową. Nagrany z ukrycia urzędnik potwierdził,
że wizyta premiera w jego mieście odbędzie się „zgodnie z planem”, wszystko jest przygotowane i czeka na dostojnego gościa.
Gdy wywiad ujrzał światło dzienne (opublikował go „Fakt”),
wzbudziło to lawinę złośliwych
komentarzy o spontaniczności
Tuska. Burmistrz, który dał się
nabrać na dziennikarską prowokację, będzie prawdopodobnie pierwszym, który za swoje działania
w kampanii zapłaci utratą pracy.
Po pierwsze młodzież
Z kolei Jarosław Kaczyński postawił na młodzież, której bolączką jest bezrobocie i brak pespektyw. W billboardzie PiS-u słychać
młodych ludzi, którzy mówią, że
chcą żyć w normalnym państwie,
mieć pracę na miejscu zamiast
emigracji i czuć się bezpiecznie.
Hasło „bezpieczeństwo” stało się
główną obietnicą wyborczą Prawa
i Sprawiedliwości. Kaczyński
wiele miejsca poświęcał gospodarce. Dopiero w środę, 21 września, po raz pierwszy zagrał sprawą smoleńską. Wywołało to natychmiastową reakcję Donalda
Tuska, który stwierdził, że jego
opo nent nie wytrzymał. Od 21
września okoliczności katastrofy
smoleńskiej stały się tematem
dominującym w kampanii. To, że
przez pierwszą połowę Kaczyński
nie oskarżał rządu o zdradę stanu
w związku ze Smoleńskiem to
ewenement, nikt się tego nie spodziewał – ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu
Warszawskiego.
Zaskakujące sondaże
Napiętą atmosferę powiększają
jeszcze zaskakujące wyniki sondaży przedwyborczych. W zależności od tego kto prowadzi sondaż, najlepszy wynik ma albo PiS,
albo PO. W ostatnich dniach do
ekskluzywnego grona partii, które
przekraczają barierę 5% dołączyły
Polska Jest Najważniejsza i Ruch
Poparcia Janusza Palikota. Czy
więc przyszły Sejm zostanie podzie lony już nie między 4, a
między 6 partii? Może to być największa niespodzianka wyborów.
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Strona 17
1-15/10/ 2011 No 19 (1033)
Strona 18
“Rozwój molekularny”
DokoÒczenie ze strony 1
przyszłość wzrostu gospodarczego mamy jedynie napędzany krótkowzrocznym egoizmem „rozwój
molekularny”, jak to określa znany psycholog społeczny, profesor
Ja nusz Czapiński. To dlatego u
progu XXI wieku budujemy brutalny XIX-wieczy „dziki” kapitalizm, owocujący dramatycznym
rozwarstwieniem społeczeństwa i
licznymi patologiami. To dlatego,
zamiast liberalnej demokracji rozwijamy „cywilizację nierówności”, o której pisał Joseph Schumpeter, że prowadzi do zawłaszczenia dóbr przez nieliczne jednostki
i do sprowadzenia reszty obywateli do poziomu quasi-niewolników. Tymczasem wiado mo od
dawna, że kapitalizm realizowany
wedle modelu „kupca lewantyńskiego”, a nie według zasad „etyki
pro testanckiej” ma przed sobą
niezbyt świetlaną przyszłość. Rabunkowa eksplo a tacja zasobów
siły roboczej bądź środowiska naturalnego prędzej czy później doprowadza do potężnego kryzysu.
Traktowanie ekonomii jako rzeczy najważniejszej, nawet kosztem norm moralnych i reguł międzyludzkiego współżycia, skutkuje degradacją tkanki społecznej, a
w dalszej kolejności nawet obniżeniem wydajności. Jak pokazuje
porównanie osiągnięć gospodarek
„ko o pe ra tyw nych” (takich jak
RFN, Japonia, Norwegia i Szwecja) i „kon flik to wych” (USA,
Wielka Brytania i Kanada), przedstawione w książce profesora Tadeusza Kowalika o polskiej transformacji-to właśnie te pierwsze
mogą się pochwalić o wiele większy mi suk ce sami. Wy dajność
sektora przedsiębiorstw wynosi w
nich 1,9, a w tych drugich tylko
1,1; udział inwestycji w PKB ma
się jak 14,2 do 10,8; stopa inflacji
- 5,8 do 8,0 a stopa bezrobocia 3,7 do 7,6 (lata 1973-1989).
O tym, że ultra wolnorynkowe
deregulacje i inne im podobne
„terapie szokowe” okupione są
niezbyt imponującymi osiągnięciami, za to zdecydowanie zbyt
dużymi kosztami ludzkimi i społecznymi, przekonuje też okres
rządów Margaret Thatcher. To o
tych latach Tony Judt, znany historyk, napisał w swojej monu mentalnej pracy „Powojnie”, że
społeczeństwo brytyjskie poniosło
wówczas „kompletną klęskę”, bo
zdemontowano wówczas wszelkie
wspólne zasoby, opowiadając się
wyłącznie za prymitywnym egoizmem, nie uwzględniającym żad-
nych wartości niematerialnych. I
w imię czego? W latach 19791991 produkcja brytyjska odnotowała wzrost rzędu 4,9%, podczas
gdy w tym samym czasie w Niemczech, realizujących społeczną
gospodarkę rynkową i „nadreński” model kapitalizmu było to
33,3%, zaś w Japonii - aż 60,4%
(jak przypominają HampdenTurner i Trompenaars, autorzy
książki o „Siedmiu kulturach kapitalizmu”).
Widać zatem wyraźnie, że promowane przez nieodpowiedzialne
elity i praktykowane przez co
prymitywniejsze osob ni ki hasła
„walki o byt”, prymatu wydajności czy zwykłego „wyścigu szczurów” nie są receptą na harmonijny
rozwój społeczny, a nawet na postęp gospodarczy. Prędzej czy
później takie działanie kończy się
kryzysem, zostawiając po sobie
wiele krzywd ludzkich i zwyczajny niesmak. Przestrzegał przed
tym już John S. Mill, dziewiętnastowieczny filozof, który w klasycznym dziele „Zasady ekonomii politycznej i niektóre jej zastosowania do filozofii społecz-
Felieton z podróży
Tomasz Czech
Dzień wygląda na spokojny i
bardzo typowy... wszyscy mieszkań cy pochłonięci są swoimi
zwykłymi sprawami. Słychać nawoływania kupców, rżenie koni,
szczekanie psów.
Nagle coś zaczyna się dziać i
od północnej strony miasta w
tumanach kurzu nadjeżdżają jeźdźcy na koniach, jest ich pięciu,
twarze mają poważne, zacięte miny, takie co to sprzeciwu nie znoszą - każdy mógłby swobod nie
powiedzieć, że to twarze bez względnych bandytów.
Pod bankiem zeskakują z koni i
błyskawicznie wpadają do wnętrza budynku.
Ulica cichnie, przestraszeni
mieszczanie zamykają pospiesznie okiennice, przeczuwając nad-
chodzącą strzelaninę. Po minucie
słychać jeden, bardzo złowieszczo
brzmiący wystrzał, najpewniej ze
sztucera.
Nikt tego nie widzi ale w banku
pada na podłogę bez życia jego
dyrektor, teraz sprawy nabierają
tempa, reszta pracowników wystra szo na grożeniem posłusznie
wchodzi do ciemnego pomiesz czenia, w którym zostają zamknięci na klucz, a rabusie opróżniają kasę pancerną z pieniędzy, które miały być przewiezione na wypłaty dla górników z pobliskiej
kopalni złota.
Ze swojego biura wybiega szeryf z dwoma zastępcami, od banku dzieli ich jednak pięćset metrów. W tym samym czasie błyskawicznie przeprowadzony napad na bank dobiega końca, rabusie zręcznie ładują wypełnione
pieniędzmi juki na konie, dosia-
dają ich. Padają strzały, jest jednak zbyt daleko aby szeryf i jego
ludzie mogli dosięgnąć kulami
złodziei, którzy galopem oddalają
się od miejsca zbrodni.
Do miasta powraca pozorny
spokój, przedsiębiorca pogrzebowy podchodzi do zwłok dyrektora
banku aby wziąć wymiar na trumnę. Tymczasem szeryf zbiera ludzi
w celu zorganizowania pościgu.
Dwie godziny później rusza
grupa w liczbie dwudziestu silnie
uzbrojonych męźczyzn. Po dwóch
tygodniach do miasta powraca
tylko jeden z nich... nikt inny nie
przeżył, żaden z bandytów nie
odniósł nawet rany. Długo jeszcze
na terenie całego zachodu wisiały
listy gończe, które wreszcie pożółkły i przestały zwracać czyjąś
uwagę.
Henry i jego banda pozostali
nieuchwytni. Napadali jeszcze
wiele razy i zawsze sprzyjało im
szczęście, aż do czasu udanej zasadzki na terenie Nowego Meksyku, gdzie zgineli po półgodzinnej
strzelaninie.
Będąc w tym miejscu, o którym
za chwilę słów pare, można sobie
wymyślić taki scenariusz.
Pomimo, że to tylko skansen, to
jednak jego atmosfera bardzo
dobrze potrafi pobudzać wyobraźnie.
Pozwólcie drodzy Czytelnicy,
że podam Wam kilka informacji
na temat tego miasta:
“1880 Town” to: sztucznie
stworzone miasteczko, które powstało po roku 1972 dzięki staraniom dwóch właścicieli tego obszaru (prawie 100 akrów) ojca Clarence Hullinger i syna - Ri chard Hullinger. Do oglądania
jest tu ogromna ilość autentyków
nej” kreślił nader nieciekawy
obraz rzeczywistości rządzonej
wyłącznie logiką zysku: „Wyznaję, że nie jestem zachwy cony
ideałem życia ofiaro wy wa nym
przez tych, którzy myślą, iż normalnym stanem ludzkości jest
walka o wybicie się w życiu; iż
deptanie, miażdżenie, rozpychanie się łokciami, tłoczenie się,
cechujące dzisiejsze życie spo łeczne, są najpożądańszym losem
społeczeństwa.” Jako żywo, charak terystyka ta pasuje także do
współczesnych realiów - i to nie
tylko w Polsce. Tak samo, jak sto
lat temu w Anglii, tak i obecnie
„nieokrzesane umysły” nadają ton
wielu dziedzinom naszego życia.
Ale dla Milla nie ulegało wątpliwości, że jest to tylko stan przejściowy: po nim nieuchronnie musi
nadejść okres, gdy „prostackie
bodźce”, prymitywne mentalności
i zwierzęce egoizmy ustąpią pola
wyż szym wartościom, prawdzi wej kulturze i zwykłej uczciwości, która jest najlepszą rękojmią
po stępu. Obyśmy doczekali się
tego jak najszybciej.
Izabella Bukraba-Rylska
z czasów dzikiego zachodu. Domy wraz z pełnym wypo saże niem, stodoła, jednoizbowa szkoła, bank, saloon, kościół, hotel,
remiza strażacka, areszt, poczta,
budynek stacji kolejowej, stajnia,
powozownia, gabinet lekarski,
ratusz miejski, studio fotograficzne, zakład szewski, młyn, ma gazyny, parowóz z wa gonami i
wiele innych atrakcji. Wewnątrz
zgromadzono mnóstwo przedmiotów codziennego użytku w tamtych czasów. Są tu również autentyczne przedmioty znajdujące się
kiedyś w posiadaniu takich znanych postaci jak Buffalo Bill, nie
brakuje pamiątek z filmu "Taniec
z Wilkami", jest też or gi nalne
pianino z saloonu w mieście
Deadwood, - 1880 Town to miejsce godne zwiedzenia!
Lokalizacja: stan Dakota Po łudniowa w sąsiedztwie au to strady międzystanowej I-90, zjazd
#170. Obiekt znaduje się po północnej stronie. Parking i stacja
benzynowa oraz restauracja. Jest
również parking dla pojazdów i
przyczep typu “camping”, autobusów i ciężarowek. Najbliższe
miasto nazywa się Murdo. Więcej
informacji:
http://www.1880town.com
Strona 19
No 19 (1033) 1-15/10/2011
Dar pielgrzymowania
Wanda Bogusz
Pielgrzymowanie włączone jest
do oficjalnej pobożności chrześcijanina. Człowiek pielgrzymujący
skłania się do refleksji odnośnie
sensu istnienia. Jest to czas porządkowania swojego wnętrza,
poznawania swojej tożsamości i
postaw wobec Boga.
Miejsca, które przyciągają swoją niezwykłością to Sanktuaria,
gdzie znajdują się figurki i obrazy
słynące cudami. Pielgrzymi przybywają tam wypraszać łaski miłosierdzia, oddawać cześć i dziękczynienie, a wspólna modlitwa,
któ rej często towarzyszą łzy
wzruszenia, zbliża do siebie i do
Boga umacniając w wierze.
Koło Pań „Nadzieja” przy SPK
nr.20 w Toronto zorganizowało,
kolejną już, pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Cap-de-la- Madeleine,
miejsca uświęconego łaską Boga,
które położone jest w przepięknym miejscu, nad rzeką św. Wawrzyńca, między Quebec City, a
Montrealem. Trzydniowa piel grzymko-wy cieczka pod prze wodnictwem prezes Haliny Drożdżal, pilotowana przez Alę Dragunowską, odbyła się 26-27-28
sierpnia 2011r.
Pierwszego dnia, w drodze do
celu, pielgrzymi zwiedzili Bazylikę Notre-Dame w Montrealu,
której wystrój już na pierwszy
rzut oka wprawia w zadziwienie i
zapiera w piersiach dech. Są głosy, że nie ustępuje Bazylice Paryskiej.
Następnym przystankiem była
rezydencja z okresu panowania
francuskiego, Manoir de Niverville w Trois-Rivieres, gdzie
zgromadzone są przedmioty pochodzące z wykopalisk archeologicznych. Zwiedzając to miejsce,
można było poczuć niepowta rzalną atmosferę tamtych czasów,
posłuchać opowieści o życiu
właścicieli rezydencji, odnowionej i utrzymanej w jej pierwot nym stanie.
Po dotarciu na miejsce docelowe, pielgrzymi zostali zakwaterowani w hotelu De-la-Madone.
Tuż po kolacji, w małym, najstarszym w Kanadzie kościółku, z cudowną figurą Matki.Bożej przedstawionej w stanie błogosławionym, odprawiona została msza
święta, po której pielgrzymi wzięli udział w procesji ze świecami
wraz z pielgrzymami innych nacji. Wspólnie też modlono się
przed uświęconą figurą Matki
Bożej, nazywaną również Matką
Bożą Brzemienną.
Dodatkowym dużym przeży ciem, o czym świadczyły nieukrywane łzy szczęścia, była celebracja procesji i modlitw przed ołtarzem. Tym razem, prócz języka
angielskiego i francuskiego, słychać było język polski, dzięki
obecności na pielgrzymce Teresy
Klimuszko, która na przemian z
księdzem, prowadziła po polsku
śpiew pieśni „Ave Maryja” i
Litanię do Matki Boskiej, jak i
obecności Teresy Mazurek z akordeonem, która akompaniamentem
uświetniała ceremonię.
Po głębokich przeżyciach duchowych dzień zakończony został
akcentem urodzinowym razem z
grupą Filipińczyków, jako że w
jednym i drugim gronie były
osoby obchodzące w tym dniu
swoje urodziny. Odśpiewano
„Happy Birthday” i „Sto Lat” . Z
tej też okazji zaprezentowany został mini koncert w wykonaniu Teresy Klimuszko śpiew i Teresy
Mazurek akordeon, ku zadowoleniu gości zebranych w holu hotelowym.
Drugiego dnia, poza progra mem pielgrzymki, z inicjatywy
kie rowcy, korzystając z jego
uprzejmości w drodze do SaintAnne-de-Beaupre, była okazja
zobaczyć skromny lecz jakże
ciekawy i piękny kościół św. Joachi ma, ojca Najświętszej Marii
Pan ny, znajdujący się w małej
pobliskiej miejscowości Saint Joachim.
Kolejnym miejscem zwiedzania
była Bazylika Świętej Anny, matki Maryi, która jest tutaj otaczana
wielką czcią, szczególnie przez
cyganów, marynarzy i Indian jako
ich patronka. Do Saint-Anne-deBeaupre 26 lipca pielgrzymują
Indianie, by złożyć hołd uwielbienia Świętej Annie. W obranych
intencjach część pielgrzymów pokonywała, na kolanach dwadzieścia osiem stopni „Świętych schodów”, w kaplicy na skarpie i modli ła się przy stacjach Drogi
Krzyżowej. Był też czas na odwie dzenie „Cykloramy Jerozo limy”.
Następnym punktem programu
zwiedzania był Quebec City, stolica prowincji Quebec. Przepiękne
uliczki starego miasta, na wzór
eu ropejski, zachwycały swoją
odmiennością. Ponieważ odbywał
się tu Międzynarodowy Festiwal
Orkiestr Wojskowych, dodatkową
atrakcję stanowiło oglądanie parady orkiestr. Dalsza droga zwiedzania prowadziła do Bazyliki
Notre- Dame wybudowanej w
Quebec City w 1647 r. potem do
anglikańskiej Katedry Świętej
Trójcy i do Kaplicy Urszu la nek. Quebec
City przyciąga
turystów ciekawych zwiedzania, a z racji
za bytkowych
bu dowli wpi sany jest na Listę Światowego
Dziedzictwa
Kul tury UNE S CO. Jesz cze
spojrzenie z
autokaru na co
ciekawsze
obiek ty i po wrót do hotelu
De-la-Madone,
Po powrocie
wieczorna
msza święta w
Sanktuarium
Mat ki Bo żej
Różańcowej,
przypo mi nają cym kościół
Zmartwychwstania w Na za recie. Mo nu mentalna bu dow la, z nie do kończo nym jesz cze wy stro jem
wnętrza, robi ogromne wrażenie.
Tego wieczoru również, po mszy
świętej pro cesja ze świecami,
prowadzona z taką samą oprawą,
ku radości pielgrzymów z Toronto. Należy tu dodać, że księdzu
najbardziej spodobała się polska
pieśń Maryjna „Panience na dobranoc”, poprosił o kopię, zrobił
wydruki, ro z da wał wśród pols kich pielgrzy mów i z szerokim
uśmiechem słuchał śpiewu, kiwając z aprobatą głową. Za każdym
razem tę piękną melodyjną pieśń
wszyscy obcojęzyczni pielgrzymi
nagradzali gromkimi brawami.
Dzień zakończył się nutą refleksji, nostalgii i wspomnień, które
artystycznie uświetniały dwie Teresy, nazwane w skrócie „T-2”.
Trzeci dzień rozpoczął się pożegnalną mszą świętą w małym
kościółku z cudowną figurą Matki
Bożej Brzemiennej, której piel grzymi zawierzali swoje intencje
dziękczynne i prośby. Trudno było zatrzymać łzy wzruszenia, kiedy jedna z pań uczestniczących w
pielgrzymce zaczęła swoimi słowami głośno modlić się w języku
ukraińskim, z gorliwością wypływającą prosto z serca, trafiając też
do serc wszystkich, którzy jej słuchali.
W drodze powrotnej zaplanowano zwiedzanie starego miasta
Montreal. W tym dniu aura nie
by ła przyjazna. Ulewa i silny
wiatr sprawiły, że nikt nie miał
odwagi wysiąść z autokaru. Jednak kierowca, pomimo złych warunków pogodowych, stanął na
wy sokości zadania, wspaniało myś lnie obwoził i zatrzymywał
się w miejscach wartych obejrzenia, między innymi przy Oratorium św. Józefa, Parlamencie,
Sta rym porcie. Wjechał też na
Wzgórze Cytadeli skąd rozpościera się najpiękniejsze miejsce
widokowe na Montreal. Niestety
widoki podziwiano przez zalewane deszczem szyby autokaru,
Waż ne w tym, że nikogo nie
Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Toronto
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło 20
i Koło Pań „Nadzieja”
zapraszają na
WIGILIĘ DLA SAMOTNYCH
w sobotę 24 grudnia 2011 o godz. 18.00
w budynku SPK przy 206 Beverley St. w Toronto
Wpłaty $27 od osoby w gotówce,
w nieprzekraczalnym terminie do 17 grudnia, przyjmuje
sklep „Cepelia” przy 139 Roncesvalles Ave
od poniedziałku do soboty w godz. od 10 do 19 (sobota do 18)
Prosimy o telefoniczne zgłoszenie się osób, które z powodu
wyjątkowo trudnej sytuacji, nie są w stanie zapłacić.
Informacje: Krystyna Sroczyńska tel. (416) 486 – 7346
opuszczała pogoda ducha.
W podróży czas był wypełniony modlitwą, śpiewem, muzyką,
poezją oraz słuchaniem przekazywanych wiadomości i ciekawo stek.
Przeżycia i uczucia jakich doznali pielgrzymi, trudno ubrać w
słowa. Każdy kto mówił do mikrofonu o swoich odczuciach wypowiadał się ze wzruszeniem, ale
i z radością, że dane mu było
prze żyć wspólnie tak piękne
chwi le. Pani Gienia z Polski,
przebywająca na wizycie u córki
powiedziała, że musiała dożyć do
80 lat, żeby tu przyjechać i znaleźć się z tą grupą w tym cudownym miejscu. Poczytała to sobie
za prezent od Boga i promieniała
szczęściem.
Uczestnikami pielgrzymki były
osoby w różnym wieku, od młodych do starszych, a wśród nich
przebywający na wizycie z Polski
jak i osoby pochodzenia ukraińskiego. Wszyscy dziękowali Panu
Bogu i Jego Matce za dar piel grzymowania, za czas więzi z Bogiem i z drugim człowiekiem, za
przemianę serc i uświadamianie
sobie jakim być człowiekiem,
żeby dawać świadectwo miłości
Boga i bliźniego.
Na zakończenie chciałoby się
zaśpiewać - „Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz
Boga żywego”, z dopiskiem –
Dzięki Ci Boże za dar pielgrzymowania.
Strona 20
1-15/10 2011 No 19 (1033)
KLINIKA
REGENERACJI NATURALNEJ
MedQuantum Research Laboratory®
Dr. T. Szcz´sny Andrews, Ph.D.
• Akupunktura
• Homeopatia
• Electro-Medicine
“Medycyna Przysz∏oÊci”
• Enart Therapy
• Zio∏olecznictwo
• Irydologia
• Dietetyka
• Programy odwykowe
• Skuteczne metody odchudzania
• Walka z bólem, stanami alergicznymi
• Komputerowa analiza diety i alergenów
• Elektroniczna identyfikacja oraz detoksyfikacja jelita
grubego, krwi i limfy
• Pomoc w schorzeniach: nadciÊnienie, cholesterol,
cukrzyca, dro˝d˝yce, paso˝yty, zaburzenia
hormonalne, skóra, przewód pokarmowy, nowotwory,
artretyzm, astma, stawy, mi´Ênie oraz wiele innych.
TEST KOMPUTEROWEJ
OCENY ZDROWIA
“Total Health CyberScan”
Opis i wykresy graficzne
NajnowoczeÊniejsza metoda dostarczajàca informacji na temat
szczegó∏owego stanu zdrowia, w tym wielu narzàdów
wewn´trznych cz∏owieka: serca, wàtroby, ˝olàdka, p∏uc,
tarczycy, nerek, nadnerczy, trzustki, narzàdów p∏ciowych,
gruczo∏ów sutkowych, prostaty i wielu innych.
Badanie jest: bezpieczne, wygodne, bezbolesne, szybkie,
bezinwazyjne.
Warto znaç odpowiedê, aby: poznaç stan swego
zdrowia, uniknàç wielu niebezpiecznych chorób, na czas
wykryç poczàtki schorzenia i rozpoczàç kuracj´, dobraç
odpowiednie lekarstwa.
Dok∏adna, cyfrowa, oparta na bio-feedback ocena stanu
zdrowia. Podczas badanie jest mo˝liwoÊç obejrzenia
analizowanego organu na monitorze komputera.
Nie zwlekaj z decyzjà, dzwoƒ jeszcze dziÊ
i umów si´ na wizyt´.
e-mail: [email protected]
Mississauga: Natural Regeneration Clinic, 1755 Rathburn Rd. East, Unit 60
(905) 602-4191 1-877-949-9993
P rywatny
MEDYCYNA NATURALNA
Redaguje Dr.T.SzczÍsny
Andrews, Ph.D.
Schorzenia typu autoimmunologicznego pojawiajπ siÍ wtedy, gdy
uk≥ad obronny, immuno lo gicz ny
zaczyna atakowaÊ w≥asny or ganizm. Choroby autoimmu no lo giczne (AID), nie naleøy myliÊ z
AIDS, mogπ obejmowaÊ kaødy
istniejπcy uk≥ad funkcjonalny
naszego cia≥a, niemniej jednak sπ
pewne organy i tkanki szczegÛlnie
podatne i bardziej wraøliwe od
innych. Istnieje ponad 80 rÛønych i
opisanych chorÛb typu AID, przytoczÍ niektÛre tylko nazwy, bÍdπ to
angielskie terminy, gdyø nawet w
polskiej nomenklaturze medycznej,
jÍzyk angielski zdyskontowa≥ terminologiÍ ≥aciÒskπ, oto niektÛre z
cho rÛb autoim muno logicznych:
Addisonís Disease, Alopecia Areata, Ankylosing Spondylititis, Autoim mune Hepa titis, Celiac Sprue
Dermatitis, Cystitis, Crohnís Disease, Discoid Lupus, Fibromyalagia,
Gravesí Disease, Hashimotoís
Thyroiditis, Insulin-Dependent
Diabetes, Juvenile Arthritis, Multiple Sclerosis, Pernicious Anemia,
Polymyalgia Rheumatica, Psoriasis,
Raynaudís Phenomenon, Rheumatic Fever, Rheumatic Arthritis,
Scleroderma, Stiff-Man Syndrome,
Vasculitis i wiele jeszcze innych.
PiÍÊ procent naszej doros≥ej populacji jest dotkniÍtych jednπ lub
kilkoma chorobami typu AID, i
dodatkowo w tym 2/3 chorych to
kobiety. Nawet dzieci nie sπ bezpieczne, bo typu AID sπ Juvenile
Diabetes, Juvenile Arthritis, Lupus,
Alopecia i Colitis. Choroby tego
rodzaju sπ diagnozowane najczÍúciej w 20-30 roku øycia, zazwyczaj
po kolejnym nawrocie choroby lub
w wyniku duøego stresu. Tak jest
juø dzisiaj, øe choroby i stres prowadzπ do za≥amania lub dysfunkcji
uk≥adu obronnego. W przy pad ku
chorÛb AID jedni chorzy obserwujπ
czÍsto okresy remisji objawÛw,
kiedy symptomy choroby ustÍpujπ
niemal ca≥kowicie, aby po pewnym
czasie powrÛciÊ w formie ostrej i
agresywnej. Inni ludzie majπ sytuacjÍ bardziej wyrÛwnanπ, gdzie objawy coraz bardziej siÍ zaostrzajπ,
terror w domu
choroba postÍpuje i ogÛlny stan
zdrowia konsekwentnie siÍ pogarsza.
Czynniki genetyczne w cho ro bach autoimmunologicznych od grywajπ rolÍ poúredniπ, mianowicie
w przypadku bliüniakÛw, gdy jeden
z nich jest chory na AID, to drugi
jest zagroøony, ale pe≥na AID nie
koniecznie musi go dotknπÊ.
Jest wiele teorii, wszystkie o charakterze hipotetycznym, pow s tawania chorÛb typu AID, wúrÛd
nich: przyczyny wirusowo-bakteryjnych infekcji, stres oraz genetyczna wraøliwoúÊ. Wirusowo bakteryjne pod≥oøe jest wysoko prawdopodobne, gdyø bardzo czÍsto
stwierdzano, iø infekcje poprze dzajπ rozpoznanie schorzenia autoim munologicznego. Nie za uwa øone wnikniÍcie do or ga nizmu
bakterii czy wirusa w dzisiejszych
czasach wysublimowanego ìterroryzmu biologicznegoî nie napotyka
øadnych trudnoúci, ta kie to anty geny (bakterie lub wirusy) sπ czÍsto
swojπ bio che micz nπ strukturπ
(DNA, ≥aÒcuchy peptydowe aminokwasÛw...) upodobnione do w≥asnych, funkcjo nal nych tkanek i
organÛw zaatakowanego organizmu, øe system obronny nie atakuje
ich, traktujπc je jako ìswojeî, i
gorzej bo w pew nym momencie
zaistnia≥ej jakiejú anomalii, ten sam
uk≥ad im munologiczny zaczyna
zamiast wirusa czy bakterii atakowaÊ w≥asne, zdrowe tkanki, coú w
ro dzaju sytuacji, gdy pi≥karz na
boisku pomyli bramki i bramkarzy i
zaczyna strzelaÊ samobÛjcze gole.
Tylko øe takiego pi≥karza tre ner
usunie z boiska, wyda rze nie ma
charakter sporadyczny, zaú w organiümie proces samoistnej destrukcji
w≥asnego zdrowia toczy siÍ dalej...
BezwzglÍdnie nasuwa siÍ pytanie, czym jest to spowodowane, øe
pomimo iø kaødy z nas jest naraøony na kontakt z antygenami typu
wirus czy bakteria - to tylko u
niektÛrych wywiπzujπ siÍ schorzenia typu autoim muno lo gicz nego.
Okazuje siÍ, øe jest na to wiele
przyczyn i powodÛw, a wúrÛd nich:
kody genetyczne, os ≥abienie sys temu obronnego spo wo dowane
stre sem, üle zbilan so wa na dieta,
naraøenie na kontakt z toksynami
úrodowiskowymi.
Pewne zjawiska moøna by ujπÊ
okreúleniem braku lub obniøenia
tolerancji. Do pewnego stopnia
wszyscy jesteúmy obciπøeni w≥aúciwoúciami tworzenia i akceptowania auto-przeciwcia≥, ktÛre krπøπc w
naszym systemie zajmujπ siÍ
usuwaniem ìw≥asnych odpa dÛw
metabolicznychî, np.: usz ko dzo nych lub zuøytych DNA za pomocπ
anti-DNA przeciwcia≥. Jest godne
zastanowienia dlacze go jeden
cz≥owiek ze sprawnym i aktywnym
uk≥adem immunolo gicz nym jest
wizerunkiem zdrowia, zaú drugi z
identycznym uk≥adem jest chory i
moøe um rzeÊ? Jest to bar dzo za sadnicze pytanie i postaram siÍ na
nie udzieliÊ odpowiedzi. SytuacjÍ w
czasie ktÛrej dochodzi do au to immunologicznej funkcji usuwania
resztek i odpadÛw metabolicznych
nazywamy tolerancjπ or ganizmu.
KomÛrki obronne zwane T-cells sπ
znane ze sk≥onnoúci do niszczenia
ìw≥asnychî komÛrek i sπ zazwyczaj
niszczone w gra sicy podczas
dojrzewania. Inny rodzaj komÛrek
obronnych, B-cells, ktÛre zajmujπ
siÍ w nor malnych warunkach
niszczeniem pozosta≥ych jeszcze
przy øyciu T-cells - otrzymujπ sygna≥ wstrzymania aktywacji i konsekwentnie zaprzestania likwidacji
po zosta≥ych resztek komÛrek T
cells. Gdy limity tolerancji zostajπ
zachwiane - rozpoczyna siÍ ak tywny, destrukcyjny proces autoimmunizacyjny. Systemy w≥as nej,
wewnÍtrznej tolerancji sπ bardzo
skomplikowane i zintegrowane, sπ
to liczne i kolejne warstwy zabezpieczeÒ i tolerancja nie moøe byÊ
zniszczona na gle, w 24 godziny.
Zajmuje to czas. Gdy wszystkie
zabezpieczenia i ìsecurity checkpointsî zos ta nπ zneutralizowane,
tolerancy is jeopardized i dochodzi
do autoimmunologicznej choroby.
Przebieg choroby AID odpowiada
przedstawionej wyøej scenerii
powstania wadliwej aktywnoúci
uk≥adu immunologicznego. Po
pierwsze - jest zazwyczaj ekspozycja organizmu do jednego lub
wiÍcej negatywnych czynnikÛw
úrodowiskowych (toksyny, duøe
stresy, infekcje...), oraz wystÍpuje
czÍsto genetyczny czynnik zwiÍ kszonego ryzyka. Po drugie objawy autoimmunologiczne zaz-
wyczaj rozwijajπ siÍ wolniej w
porÛwnaniu do szybkoúci z jakπ
organizm zwalcza obcπ inwazjÍ,
prawdziwe antygeny chorobotwÛrcze. To dowodzi, øe niektÛre ìsecurity chechpointsî dzia≥ajπ jeszcze
prawid≥owo, musi zajπÊ jeszcze
wiÍcej czasu zanim ich takøe
dzia≥alnoúÊ zostanie zneu tra li zo wana przez selfdestructive action
komÛrek T-cells. Po trze cie - ty powo spotykane w chorobach typu
AID okresy poprawy, remisji dowodzπ zmagania siÍ si≥, tolerancji, ktÛra chwilowo, na pewien
okres potrafi byÊ przywracana, organizm wciπø walczy, z w≥asnym,
zbuntowanym wojskiem, terrorystami, gotowa nasunπÊ siÍ analogia
anarchistycznej grupy TalibÛw w
≥onie Islamu.
Nowoczesne, wielokrotnie przemutowane rodzaje i gatunki bakterii
i wirusÛw w swej che micz nej,
komÛrkowej strukturze upodabniajπ
siÍ do komÛrek atakowanego
organizmu (raz jesz cze podo bieÒstwo do ucharakteryzowanego,
zamaskowanego terrorysty - pasaøera samolotu), wnikajπ do wnÍtrza
organizmu, ukry wajπ siÍ w jego
zakamarkach, wegetujπ tam w tzw.
dormant for mie, aø do momentu,
gdy dostanπ rozkaz, sygna≥ do
ataku... wtedy... Przyk≥adem do
tego nieco udramatyzowanego rysunku niech bÍdzie wirus o nazwie
adenovirus type 2, ktÛry w wyniku
wielokrotnych mutacji wytworzy≥
swojπ w≥asnπ wewnπtrzkomÛrkowπ
sek wencjÍ aminokwasÛw prawie,
øe identycznπ z bia≥kowπ os≥onπ
ner wÛw zwanπ myelin. Zaatako wany przez wirus organizm siÍ
broni, inwazja wirusÛw typu adenovirus 2 napotyka szwadrony
obronnych komÛrek uk≥adu immunologicznego. I w tym momencie
docho dzi do pomy≥ki, komÛrki
obronne sπ wprowadzone w b≥πd,
nie mogπ odrÛøniÊ wroga - adenowirusa type 2 od nerwowych os≥onek myelinowych, ktÛre sπ bardzo
podobne do agresywnego wirusa.
Rozpoczyna siÍ walka, ginπ wirusy,
odøywajπ, kryjπ siÍ i chowajπ, sπ
wszak bardzo ruchliwe, zaú os≥onki
myelinowe, bogu du cha winne,
takøe ginπ, od w≥as nego friendly
f ire, bo sprytny, agre sor i cichy
terrorysta jest przebrany w mundur
napastowanego. A ofiarna wewnÍtrzna policja - uk≥ad immuno logiczny, nie mogπc odrÛøniÊ agresora od cywilÛw (komÛrki myelinowe nerwÛw) - niszczy wirusa i
os≥onki w≥asnych nerwÛw. Przedstawiona powyøej, moøe zbyt polityczna, ale przecieø bardzo rea listyczna animacja to etiologia i
scenariusz strasznej typu AID ,
choroby uk≥adu immunologicznego
zwanej MS - Multiple sclerosis lub
po polsku Stwardnienie rozsiane.
Czynnikiem wprowadzajπcym w
b≥πd w≥asny system obronny mogπ
byÊ leki, mÛwimy wtedy o DrugInduced Autoimmunity. Stwierdzono, øe leki o nazwie Isoniazid oraz
Hydralazine wywo≥ujπ agresywnπ
reakcjÍ im mu nologicznπ, ktÛrej
efektem sπ skutki zniszczenia w≥asnych tkanek na wzÛr i podobieÒstwa lupus syndrome. Nadmiar
suplementu Iodu wywo≥uje autoimmunologicznπ chorobÍ identycznπ z
ostrym zapaleniem tarczycy. Ma≥py
øywione ziarnami alfalfa chorowa≥y
na Lupus, wywo≥any wadliwπ stymulacjπ (AID) uk≥adu im muno logicznego.
Podobnie zatrucie miedziπ wy wo≥uje SclerodermÍ, pe≥ne objawy
wadliwej nadczynnoúci uk≥a du
immunologicznego. Dodatki rtÍci
do produkowanych szcze pionek,
miÍdzy innymi dla dzieci - sπ w
stanie wywo≥aÊ ciÍøkie zaburzenia
typu autoimmunologicznego.
Nadmiar stresu jest powodem
nadprodukcji i gwa≥townej stymulacji czynnikÛw zapalenia w nadnerczach (cortisol), ktÛre aktywujπ
B-cells do produkcji przeciwcia≥.
Wystarczy przypomnieÊ sobie ileø
to razy sami lub wúrÛd znajomych
doúwiadczyliúmy, øe ciÍøkie choroby, rÛønego typu rozwija≥y siÍ po
wypadkach úmierci najbliøszych
lub w innych ciÍøkich stresowych
sytuacjach..
Innym, bardzo waønym problemem, z jakim musi sobie radziÊ
nasz system immunologiczny, a
wrÍcz czasami nie potrafi, jest sprawa bakterii. To najstarsze for my
øycia na Ziemi. Cz≥owiek bardzo
nie lubi bakterii, za wszelkπ cenÍ
chce ich siÍ pozbyÊ, wyt wa rza
najbardziej wyrafinowane anty biotyczne metody do ich zabijania i
zwalczania. Kaøda akcja rodzi
kontrakcjÍ, tak rodzπ siÍ no we
gatunki, rodzaje i szczepy ìSuperbagsî, nie czu≥ych i nie wraøliwych
juø na øadne syn te tycz ne anty biotyki, najbardziej nawet s≥ynnych
Firm farma ceu tycznych. A ten
kierunek pro wa dzi do dalszych,
coraz ciÍøszych i trudniejszych do
opanowania chorÛb typu AID. My
potrze bu jemy pewnych, konkret nych bakterii do bardzo prostej rzeczy - potrzebujemy ich aby przeøyÊ.
Nie moøemy strawiÊ i przys woiÊ
poøywienia bez paru rodzajÛw
bakterii saprofitycznych, ktÛre øyjπ
w przewodzie pokarmowym.
Uøywajπc úrodkÛw antybakteryjnych, wspomagamy mutacje bakterii, ktÛre prowadzπ do wy ho dowania wspomnianych juø ìsu perbugsî. Biolodzy z Tufs University w Bostonie wykazali naukowo,
øe úrodek przeciw bak teryjny tri closan, zawarty w po pu larnych
myd≥ach spowodowa≥ genetycznπ
modyfikacjÍ jednego genu bakterii
Escherichia coli, czyniπc tÍ bakteriÍ
ca≥kowicie opornπ na przeciw bakteryjne dzia ≥anie triclosanu.
Identyczny gen posiada w sobie
prπtek gruülicy, zaú inny gen jest
identyczny z ge nem zawartym w
laseczce wπ gli ka (Bacillus ant hracis), zneutralizowanie tych genÛw spowoduje moøliwoúÊ nowych
epidemii gruülicy lub zarazy wπ glikowej. Bardzo intensywne prace
specjal nie lub mimo woli w tym
kierunku czyni postÍpujπcy naiwnie
i bezmyúlnie åwiat.
Zmiany jakie dokonujπ siÍ co dziennie we wspÛ≥czesnych nam
czasach sπ juø nieobliczalne, wymy kajπ siÍ spod naszej kontroli,
klasyka postÍpowania zgodnie ze
zdrowym rozsπdkiem juø nie jest
aktualna, juø siÍ przeøy≥a, i to tak
szybko, øe nie zastπpi≥a jej øadna
inna lepsza lub skuteczniejsza
metoda.
Osoby zainteresowane powyższą tematyką, jak również le czeniem naturalnym zapraszam
do konsultacji w Klinice Regene racji Naturalnej w Missis sauga,. Telefon: 905 602-4191,
lub bezpłatny „toll-free” spoza
Toronto i Mississauga: 1- 877949-9993.
1-15/10/ 2011 No 19 (1033)
Strona 21
The October Crisis
By Robert Bothwell
The uneasy compromises that
governed relations between English and French Canadians began
to break down in the 1950s.
French-Canadians had usually, if
sometimes grudgingly, accepted
that they were part of a Canadian
nation, even if it meant that they
had to cohabit with an Englishspeaking majority. A better-educated and more prosperous population in Quebec began to seek
more elbow room — better jobs
in the corporations headquartered
in Montreal; the ability to use
their own language in govern ment; and if the national
government in Ottawa did not
allow that, why not a government
of their own, one that spoke
French? A new nationalism, not
Canadian, not French-Canadian,
but Québécois - a new word came into being, and as the 1960s
advanced, it proved more and
more attractive to many of the
French-speakers of Quebec.
As a result, Quebec society in
the 1960s was bitterly divided.
Many Quebeckers, French as well
as English, preferred things as
they were, or expected that the
ordinary course of Canadian and
Quebec democratic politics would
change things. Some EnglishCanadians were waking up to the
need for change and for new
compromises to govern EnglishFrench relations.
The prime minister, Lester B.
Pearson, was among them, and he
sought out strong French-Canadians to run for election for his
Liberal party. He was successful,
and among his new Members of
Parliament was a rich Montreal
intellectual, Pierre Elliott Tru deau, who was elected to Parliament in 1965 and quickly made
federal minister of justice. In one
of the most unusual political
conventions ever held in Canada,
the Liberals in 1968 made Trudeau Pearson’s successor and
prime minister of Canada.
And so it was Trudeau who had
to confront what was possibly the
greatest crisis Canada had ever
faced. By 1968 Quebec separa tism was proving more and more
attractive, especially to a young
and impatient generation of French
-speakers in the province. The
1960s were a time of ferment and
revolution everywhere in the
Western world, and revolutionary
Marxism was attractive to fringe
groups of radicals - it offered both
an explanation and a justification
for grievances against what was
called “the system.” Small groups
of terrorists had appeared in
Quebec starting in 1963, setting
off bombs at armo uries, in
mailboxes, or at the Mon treal
stock exchange. There were riots
in Montreal in the late 60s. At
one, in June 1968, a steely
Trudeau had stared down the rioters on national television, while
other prominent Quebeckers ran
for cover.
In the Quebec provincial
election in April 1970, the Liberals under Robert Bourassa scored
a decisive victory over a separatist
party, the Parti Québécois. Bourassa was young and untried, but
he had a strong majority in the
Quebec legislature and a strong
cabinet behind him - and the Liberals of Quebec were, of course,
allied with the Liberals of Ottawa,
under Trudeau.
Not everyone accepted the result. Small groups of Marxist
revolutionaries gave themselves
the name of the Front de Libération de Québec (Quebec Liberation Front) and embarked on a
campaign of minor terrorist acts.
They were few in number, but
they believed that a striking revolutionary act would attract thousands to their side - and in the
tense atmosphere of 1970, they
were not entirely wrong.
First, the FLQ kidnapped the
British trade representative in
Montreal in early October 1970. It
was an attention-getter, but it did
not immediately bring mobs into
the street or bring the government
to its knees. So they kidnapped
Quebec’s minister of labour,
Pierre Laporte. That got attention.
Students in Montreal became
excited. Meetings of support were
held. Nationalist notables in
Quebec, some separatists, some
not, urged that the elected government step down and make way for
a government that would nego tiate with the FLQ.
That drew Trudeau’s attention.
For the prime minister, it was
completely inadmissible to allow
democracy to give way to mob
rule. The provincial government
panicked and asked for federal
troops. These were sent. Laporte
was then murdered, and the
federal government proclaimed a
state of emergency, using an old
1914 law called the War Measures Act. Hundreds of suspects
were rounded up and imprisoned;
soldiers patrolled the streets; and
revolutionary propaganda was
forbidden.
Trudeau had chosen the right
moment. The would-be revolutionaries crept into hiding, if they
had not been arrested. The mobs
never appeared. Quebec society
was appalled at the murder of
Laporte. The diplomat’s kidnappers were found, and the Briton
was released; and Laporte’s murders were also found, tried, and
convicted.
The October Crisis put an end
to a decade of revolutionary violence in Montreal and Quebec. It
did not put an end to separatism,
but it channeled Quebec politics
back into democratic and lawabiding habits. Trudeau’s vigorous defence of the rule of law
and democratic government had
preserved Canada. Quebec might
or might yet not go its own way,
but if it does, it will be by a
democratic process. That was the
lesson of October ’70.
And for the Home...
McCall’s
8938
COSTUME SOLIDS From 1.50 m
METALLIC SHINE From 3.00 m
SHINY COSTUME FABRICS From 3.50 m
FURRY FABRICS
Our reg. to $38.00 m 50% off our reg. price
HALLOWEEN DECOR NOVELTIES
Selected Laces, Meshes, Foils…
Individually priced. 50% off our reg. price
REFLECTIVE RIBBON & ELASTIC For Halloween safety!
Reg. 7.00 & 7.98 m 50% off our reg. price
Selected FLEECE SOLIDS & PRINTS 150cm wide.
Our reg. 17.00 & 20.00 m Now 7.00 & 8.00 m
COSTUME FABRIC! FASHION & BASICS!
SEWING NOTIONS, HOME DECOR & MUCH MORE!
PICK UP A FLYER IN-STORE FOR FULL DETAILS!
Assorted DUVET COVER SETS
Assorted sizes & designs.
Our reg. to 119.98 set
50% off our reg. price
Embroidered
SHEER DRAPERY
280cm wide. Our Reg. 18.00 m
only
9.00 m
Sale in effect to October 31, 2011. Most items
available in most stores. Look for the red sale
tags. Sorry, no special orders. Not valid with
any other discount offers.
PARTICIPATING STORES: TORONTO WEST: 3240 Dufferin St. (at Orfus) TORONTO EAST: Empress Walk
MARKHAM: 8573 McCowan Rd. AJAX: Harwood Place MISSISSAUGA: 25 John St. @ Hwy 10; 3015 Winston Churchill Blvd., 1885-1911 Dundas E.
SCARBOROUGH: 1510 Warden Ave.; 1980 Eglinton Ave. E.; 863 Milner Ave. BRAMPTON: Shoppers’ World BURLINGTON: 3515 Fairview St.
HAMILTON: 241 Ottawa St. N.; 969 Upper James; NEWMARKET: 16655 Yonge St. VAUGHAN: 7887 Weston Rd. (E. side, N. of Hwy 7) www.fabricland.ca
1-15/10/ 2011 No19(1033)
Strona 22
Dwór w Kraśnicy i hubalowy Demon
(Warszawa, PIW 2009) Rozdział 3, Bąkowscy, Dwanaście lip w Kraśnicy
Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Pradziadkiem Ewy, obecnie
mieszkanki Gdańska był Antoni
Jaxa Bąkowski (1807–1878) syn
Franciszka, ożeniony z Izabelą
Prawdzic-Rudzką (1811–1887) z
Kraśnicy. Był także pradziad kiem Wandy i Henryka Ossowskich. Dla Janusza Krasickiego z
Warszawy był prapradziadkiem.
Dwór rodziców Ewy należał do
rodziny Jaxa Bąkowskich herbu
Gryf, która od kilku pokoleń zamieszkiwała Ziemię Opoczyńską
i miała tam swoje posiadłości.
Prapradziad Ewy, Franciszek Jaxa
Bąkowski, kupił majątek ziemski
w miejscowości Kraśnica, położonej w odległości około dziesięciu
kilometrów od Opoczna, i wybudował tam dwór z folwarkiem, a
przy kościele grobowiec rodzinny. Dwór w Kraśnicy stał się
gniazdem rodzinnym dla następnych pokoleń i był dziedziczony
w rodzinie Bąkowskich aż do
1945 roku. Z małżeństwa syna
Franciszka, Antoniego Jaxa Bąkowskiego z Izabelą urodziło się
trzynaścioro dzieci: ośmiu synów
i pięć córek.
Z okazji urodzin każdego dziec ka Antoni Jaxa sadził lipę1.
Tylko Władysław, który zmarł
wcześnie, nie miał swojego drzewa. Najstarsza lipa pochodziła z
1830 roku, gdy urodził się Henryk
(pradziadek Janusza), najmłodsza
– z 1857, roku urodzin Gustawa
(dziadka Ewy). Drzewa zwracały
uwagę swoją dorodnością i usytuo waniem. Tworzyły regularny
jakby magiczny krąg. Gdy się stało na ganku na froncie domu, było
się jakby pośrodku tego kręgu, a
w odległości około stu metrów
rosły lipy. Ewa pamięta, że między dwiema lipami miała zawieszoną huśtawkę. Być może są tam
jeszcze haki po niej.
Lipy były ukochanymi drzewami Antoniego i posadził je też
wzdłuż drogi prowadzącej od
dworu do kościoła. Dokładnie, od
dworu przez okólnik rosły kasztanowce, a potem, aż do samego
kościoła, rosły lipy. Dzięki dużej
rodzinie dwór w Kraśnicy tętnił
gwarem, życiem i pomysłami.
Anna i Jerzy Bąkowscy założyli w Kraśnicy stadninę koni arabów. Ta niewielka stadnina dzięki
urodzonej tu słynnej klaczy Bałałajka stała się znaną nie tylko w
Polsce, ale na całym świecie. Potomek Bałałajki, Bask, jest legendą amerykańskich koni arabskich.
.
Gdy wybuchła druga wojna
światowa, Jerzy Bąkowski, ojciec
Ewy, wyruszył z Kraśnicy na
woj nę z której już nie wrócił.
Wzięty do niewoli przez Sowietów, został osadzony w Starobielsku. Rodzina dowiedziała się o
tym, gdyż przysłał dwie kartki. O
jego zamordowaniu w Charkowie
nie wiedziała długie lata. Podczas
wojny Kraśnicę odwiedzali partyzanci i żona Jerzego, Anna, miała
dla nich zawsze miejsce, jedzenie
i niosła wszelką pomoc. Dla trzyna stoletniej wtedy Ewy, roze ś mianej, z długimi czarnymi warkoczami partyzanci układali wiersze. Przypominała im pozostawione w domu siostry i córki. Kraśnica była dla nich swoistą ostoją,
była miejscem, gdzie patriotyzm
przejawiał się codziennie w sposób czynny. Tę atmosferę Ewa zapamięta na całe życie.
Gdy skończyła się wojna, przyszli Sowieci. Przepadł cały majątek, także reszta koni, których
Niem cy nie wywieźli. Sowieci
chcieli nawet rozstrzelać panią
Annę jako „burżujkę”. Jednakże
służba dworska i miejscowa ludność zaprotestowała, zarówno
wtedy, jak i potem, kiedy Annę i
jej kilkunastoletnią Ewę „za pomoc żołnierzom Armii Krajowej”
aresztowano w Opocznie. Wypuszczono je z więzienia, ale według ustawy z września 1944 roku2
musiały trzymać dystans co najmniej 40 kilometrów od granicy
powiatu. Majątek Kraśnica został
zajęty przez Skarb Państwa na
cele reformy rolnej. Wyjechały do
Gdańska. Ewa i jej brat Stefan
skończyli szkołę, poszli na studia.
Matka podejmowała się różnych
prac. Umarła dwa lata po śmierci
syna, nie doczekawszy wiado mości o mężu. Nigdy nie odwiedziła Kraśnicy.
Po wojnie Ewa odwiedziła
Kraśnicę po raz pierwszy dopiero
w 1980 roku. Patrzyła z daleka na
okna pozabijane deskami,
odpadający tynk. Nie chciała
widzieć z bliska ruiny dworu,
który kiedyś był domem jej
dzieciństwa. Dziesięć lat później,
kiedy nastała wolna Polska, Ewa
zwracała się do różnych władz z
informacją, że są spadkobiercy.
Jed nakże dwór z otoczeniem
sprzedano przedsiębiorcy z Warszawy i wkrótce dwór spłonął.
Koniec dworu i koniec historii
Kraśnicy.
Ale pamięć została, i aby ją
ocalić, piszę tę książkę. Zacznę
swoją opowieść o Kraśnicy i rodzinie Bąkowskich dokładnie i od
początku
Pierwsza wzmianka dotycząca
Kraśnicy pochodzi z Kroniki Jana
Długosza, w której Autor, opisując wieś Dęba w powiecie opoczyń skim dodaje, że jest ona
położona w parafii Kraśnica. Następna informacja pochodzi z
Liber beneficiorum Jana Łaskiego, w której autor opisuje kościół
w Kraśnicy i przynależne do
niego grunty.3
W sierpniu 2007 roku z Danutą
i Januszem Krasickimi pojechaliśmy do Kraśnicy. Z daleka pokazali mi miejsce na niewielkim
wzgórzu, gdzie kiedyś stał dwór.
Teraz stał tam nowoczesny dom
obsadzony drzewami owocowymi, niskopiennymi jabłoniami.
Cały teren był starannie ogrodzony, przed wjazdem stał wysoki
krzyż. Zajechaliśmy aleją lipową
przed zabytkowy ładnie na wzgórzu usytuowany kościół, wybudowany według projektu Alfreda
Bą kowskiego (brata dziadka
Ewy), któremu poświecono ta blicę wewnątrz kościoła4. Patronem kościoła jest święty Woj ciech, biskup męczennik. Drugim
czczonym w Kraśnicy świętym
jest św. Roch, który duży majątek
odziedziczony po ojcu rozdał
ubo gim. Patrzyłam na okazałe
piękne dęby wyrosłe na terenie
przykościelnym. Po prawej stronie, przy murze, pod wielkim i rozłożystym dębem jest grób Franciszka Jaxa Gryf Bąkowskiego
(1777–1838) . W poblizu znajduje
się główny grób Bąkowskich. Jest
to murowana krypta otoczona
ozdobnym metalowym ogrodzeniem. Na jej sklepieniu znajduje
się graniastosłup z ażurowym
ścię tym stożkiem. Przyciąga
wzrok jakimś tajemniczym wschodnim elementem. Napis na frontonie płyty informuje, że spoczywają tu: Antoni Jaxa Bąkowski,
dziedzic dóbr Kraśnica (+1878),
Izabela Jaxa Bąkowska (+1887) –
byli to pradziadkowie Ewy. Dalej:
Paulina z Bąkowskich Hertel (+
4.10.1891?), Maria Antonina ze
Skorupskich Bąkowska (+26IV
1921), Gustaw Brunon Jaxa
Bąkowski (+11X1935) – dziadek
Ewy. Jest jeszcze poświęcona
Mariannie z Bąkowskich Rudz kiej (+16VII1931), nastarszej
córce Gustawa.
Przy kościele jest także grób
księdza Kazimierza Podwysoc kiego, jednego z fundatorów kościoła5.
SPOTKANIE PRZED
KOŚCIOŁEM
Wyszedłszy poza teren kościoła, zobaczyliśmy nadchodzącą z
domu po przeciwnej stronie kobie tę w średnim wieku. Ubrana
była w nieskazitelnie białą bluzkę, schludna i przyjemna. Podeszła do nas przyglądając się uważnie.
– Patrzę i patrzę, czy to może
pani Ewa przyjechała, bo państwo
byli na grobie Bąkowskich…
Gdy powiedziałam jej, że interesuje mnie los rodziny Ewy, los
rodziny Bąkowskich, załamała
dłonie i na wdechu, szybko powiedziała:
– Pani Ewa i państwo Bąkowscy to wielka rodzina była. Niech
państwo zajdą do nas.
Poszliśmy. Naprzeciwko koś cioła stał ładny dom. Weszliśmy
frontowym wejściem od strony
kwitnącego ogrodu. Usiedliśmy w
jasnym, przestronnym pokoju.
Gospodyni przedstawiła się jako
Marianna Fura, córka Jana Borowieckiego. Zaczęła swoją opo wieść.
– Był chyba lipiec. Położyłam
się trochę, było wczesne przedpołudnie. Nagle wpada wnuczka
– „Dwór się pali!”. Mnie serce
niemal stanęło. Mój Boże, tyle lat
dwór stał, a tu ogień… Pobie głam. Strażacy pilnowali, aby
ogień się równo palił, a z boku
stał jakiś obcy mężczyzna, Było
widać, że tym wszystkim zarządza. Nie łapiąc tchu, zaczęłam
niemal krzyczeć do niego:
– Pan jest Polak? Pan pali ten
dwór! Toż to zabytek!
– Jaki zabytek… – odpowie dział niechętnie.
– Dwór to nie zabytek?! To mój
syn kupił starą stodołę w Opocznie i nie może jej rozebrać, bo to
zabytek, już dwa lata się stara. A
ten dwór to nie zabytek?!..Jak pan
może tak patrzeć i pilnować, by
się palił…
– Gdybym go nie mógł spalić,
to bym nie kupował – powiedział
zaczepnie.
– Pan Polak i mówi takie rzeczy? Toż my przez lata zostawiali
ten dwór w spokoju, a tyle jeszcze
było użytecznych rzeczy, i dach, i
drzwi, i okna. Tyle ludzi bied nych, a my tego nie ruszali. Jaka
to sprawiedliwość!
.... Potem ciężarówki pozabiera ły to, co zostało po pożarze,
pozgarniali wszystko prędko. Nie
mogłam sobie miejsca znaleźć w
nastałe dni. Takie nieszczęście się
stało... Tak to głęboko czulam.
...Chyba za te moje głośne
narzekania ułaskawili synowi
szybko sprawę o tę stodołę, dostał
pozwolenie, że może ją rozebrać.
Jakby chcieli mnie tym uspokoić
…
Ten nowy właściciel posadził
drzewa owocowe, najął ludzi, którzy o nie dbają. Chciał przy po chlebić się księdzu, przyjechał po
niego, by po kolędzie przyszedł i
po święcił mu ten wielki dom,
który postawił. Chciał się też
przypodobać wsi, zapłacił za nowe ławki w kościele. I postawił
nowy krzyż tuż przy wjeździe do
swojego teraz „majątku”. Przed
laty stał tam krzyż, ale z czasem
się rozpadł.
Spytałam panią Mariannę o
Annę i Ewę Bąkowskie.
– Dla mnie – pani Ewa to
najbliższa jak siostra… A jaka
dobra była jej matka, dziedziczka
pani Anna! Ewa i jej koleżanka
zabierały mnie nad stawy, kąpałyś my się. Ewa była dla mnie
cierpliwa i dobra, nie opędzała się
ode mnie, dziecka niemal. A lubiłam za nią chodzić…. A dzie dziczce Annie mój ojciec życie
zawdzięcza! Opowiem.
Była wojna. Przyszły nasłane
Mon goły na służbie Niemców i
zaaresztowały chłopów. Chodzili
od chałupy do chałupy i zabierali
mężczyzn. I mojego ojca… Mia-
łam prawie siedem lat. Biegłam
za nim, płakałam, czepiałam się
go, to mnie Niemiec uderzył kolbą…O, tu mam wciąż ślad, wgłębienie na skroni, zakrywam całe
życie włosami.
Resztę wiem z opowiadań ojca,
już potem.
Zawieźli ich, ustawiali rzędem
trój kami i kazali doły kopać.
Strzelali po kolei, ciała padały w
dół; ustawiali kolejną grupę.
Wtedy mój ojciec zaczął uciekać,
strzelili do niego. Przewrócił się,
nie ruszał. Zaciągnęli go za nogę
na górę leżących ciał. Zaczęli
doły zasypywać, a ta ziemia chodziła jak galareta, ranni się ru szali... Przerwali zasypywanie, bo
rozległy się z daleka strzały. Nie
chcieli walczyć z partyzantami,
odeszli. Bali się partyzantów.
Przecież nasza opoczyńska ziemia
to było serce polskiej partyzantki.
Mój ojciec leżał tak kilka godzin, potem się pozbierał i niemal
czołgając przez las, poszedł do
Antoniowa do szwagra po pomoc.
Ten się przestraszył, bał się
Niem ców. Wzięli konie i poje chali po pomoc do dziedziczki do
dworu. Była noc, ale Pani Anna
nie odmówiła. Pomogła. Jej syn
wziął bryczkę i pojechał do miasta po lekarza. Zrobili operację,
syn dziedziczki sam pomagał.
Potem lekarza dowożono, do glądał chorego. Uratowali życie
mojemu ojcu – pani Marianna
rozpłakała się.
– Potem dziedziczka posyłała
nam do domu a to marmoladę, a
to olej, ziemniaki czy mąkę. Biedni byliśmy i witaliśmy te dary z
ogromą wdzięcznością.
Kiedy wojna się skończyła i
przy szła reforma rolna, dzielili
grunta, wszyscy brali, a mój ojciec odpowiedział, że nie weźmie.
Bo to niesprawiedliwe, że to
ziemia dziedziczki. Zaparł się.
Nawet specjalne pismo napisał. I
nie wziął darmowej ziemi. Tak
myślę, że gdyby wziął, to dobrze
by było. Bo bym teraz oddała
pani Ewie. Ona jest daleko nad
morzem, w Gdańsku mieszka i
żyje z małej emerytury. Jaki to los
okrutny... – znowu się wzruszyła i
zapłakała.
.
To opowiadanie Marianny Fura
o jej ojcu Janie Borowieckim,
wracało do mnie jeszcze dwukrotnie.
(ciąg dalszy nastąpi)
1 Zasadzone wkoło dwanaście
lip oznaczały urodziny: Henryka,
Ludwika, Anieli, Aleksandra, Marii, Józefy, Marcelego, Bronisławy, Natalii, Alfreda, Stanisława i
Gustawa.
2 Majątki ziemskie przej mo wane były na własność Skarbu
Państwa przede wszystkim na
podst. art 2 ust.1 lit.e) dekretu
PKWN z dnia 6.09.1944r.
Po przeprowadzeniu reformy
rolnej ( Dz. U. R.P. Nr 3, poz. 13,
z 1945 r. z póżn. zm. ) i na podDokoÒczenie na stronie 23
No 19 (1033) 1-15/10/2011
DokoÒczenie ze strony 22
stawie rozporządzenia wykonawczego Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 1.03.1945r.
w sprawie wykonania dekretu
PKWN z dnia 6.09.1944r. o przeprowadzeniu reformy rolnej ( Dz.
U. Nr 10, poz. 51, z 1945r). Natomiast lasy i grunty leśne nacjonalizowano na podstawie dekretu
PKWN z dnia 12.12.1944r. o
przejściu niektórych lasów na
własność Skarbu Pañstwa ( Dz.
U. Nr 4, poz. 160, z 1945r). /Wg
informacji adw. Jerzego Zielaka z
Łodzi./
3 Zob. Sławomir Róg, Dzieje
Kraśnicy jej właścicieli i mieszkańców, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr hab.
Juliana Janczaka na Uniwersy tecie Łódzkim, 1996.
4 Jak podaje S. Róg: „W 1896
r. nowo przybyły do Kraśnicy
proboszcz ks. Kazimierz Podwysocki, widząc, że kościół nie może pomieścić jego parafian, postanowił zwołać zebranie parafialne, na którym powzięto decyzję
budowy nowego kościoła. Już w
1897 r. rozpoczęto budowę kościoła według projektu brata miejscowego dziedzica, Alfreda Jaxy
Bąkowskiego, w stylu gotyku
nadwiślańskiego. 1 maja 1905 r.
ks. Jan Dąbrowski, dziekan opoczyński, dopełnił poświęcenia nowej, murowanej świątyni. Kościół
ma kształt krzyża z głowicą zwró-
Strona 23
POLISH-CANADIAN
INDEPENDENT COURIER
SEMI-MONTHLY
WYDAWCA-PUBLISHER
Nowy Kurier Inc.
REDAKTOR NACZELNY:
JolantaCabaj
REKLAM/ADVERTISING
Cell: 647-886-1804
Email: [email protected]
REDAKCJI/ADDRESS
OF EDITORIAL BOARD:
12 Foch Ave, Toronto, ON
M8W 3X1 (Canada)
Tel/Fax: . (416) 259-4353
coną ku wschodowi. Przy głównym wejściu przylega do kościoła
baszta z wyniosłą, ostro zakończoną wieżą z dzwonami. Dach
kryty dachówką zdobi niewielka
wieżyczka-sygnaturka. Kościół
jest wysoki, szeroki, widny, ma
sklepienie beczkowe, chór wspiera się na dwóch kamiennych filarach, ołtarze wykonane są w stylu
gotyckim z sosny, starodrzewu,
malowane na kolor dębu”.
5 Kazimierz Podwysocki,
ksiądz, ur. 1869, wyświęcony w
1885 r., w latach 1897-1904/?/ r.
pleban w Kraśnicy.
E-mail: [email protected]
website:
www.nowykurier.com
PUBLICYSCI
/CONTRIBUTORS:
www.nowykurier.com
Compute
ter Skills ffo
or Seniors
+H
+HOOR6HQ
QLRUUV
V«
«
Please join our
Compute
er Skills Clu
ub
Learn Essential Computer Skills &
Basic Internet Skills
Wiesław Blaschke (Polska),
Wojciech Bła siak, Henryk
Bugła cki (Polska), Izabella
Bukraba -Rylska (Pols ka),
Winicjusz Gurecki, Jan Jekiełek, Dariusz W.Kulczyński,
Zofia Lachowicz, Grażyna Majka (Polska), Elżbieta Marcińczak -Leppek, Zbigniew Moszumański (Polska) Janusz Niemczyk, Wiesław Piec hoc ki (Au stria), Zeno wiusz Ponar ski,
Kazimierz Z. Poznański (USA),
Jerzy Przystawa (Polska), Barba ra Sharratt, Kry sty na Star czak-Kozłowska, Edward Sołtys,
Le szek Szymowski (Pol ska),
Tadeusz Szczęsny, Andrzej Targowski (USA), Aleksandra Ziółkowska -Boehm (USA), Janusz
Zuziak (Polska)
Redakcja nie odpowiada za treúÊ
zamieszczonyvch reklam.
Teksty zawierajπce numery telefonÛw sπ tekstami reklamowymi.
Zamieszczone materia≥y nie zaw sze
odzwierciedlajπ poglπdy Redakcji.
Przedruk bez zezwolenia Re dakcji zabroniony
Za≥oøona/Established in 1972
by Wilek Markiewicz
,W·V)5((
(a $10/month contribution
is much appreciated)
Where:
Learnin
ng Disabilities of
Toronto
o District Offfice
i
121 Willowdale Ave., Suite 203
Toronto, ON, M2N 6A3
S ots are limited!
Sp
Confir m your space NOW!
Light Re
R freshment will be
provided!
When:
Monday to Thursday
1:00 ± 3:00 p.m
p m.
Contacct : Bipul Dev
Phone : 416-229-1680
E-mail : bipuldev@ldatd
d.on.ca
The Learning Disabilities Association of Toronto District
121 Willowdale Ave., Suite 203, Toronto, ON, M2N 6A3
Phone: 416-229-1680; Fax: 416-2299-1681
Website: www.ldatd.on.ca
JOLANTA KRYSTKOWICZ
Adwokat, Notariusz
Gość
Gość
Niedzielny
N
iedzielny
w wersji
wersji eelektronicznej
lektronicznej
sszczegóły
zczegóły n
naa
www.gosc.pl/Prenumerata
www
.gosc.pl/Prenumerata
L.L.B, LLM By≥y SÍdzia w Polsce
Szybci
Szybciej
tani
i taniej
w każdym
każdy
zzakątku
akątku śświata!
wiat
2347 Kennedy Rd. Unit 402, Scarborough, Ont. M1T 3T8
pÛ≥nocno-wschodni rÛg ulic Kennedy Rd. i Sheppard Ave.
Tel.: 416-292-8337 Fax:416-292-4669
Strona 24
1-15 /10/2011 No. 19(1033)

Similar documents

(June) 2010r. No 12 (1002)

(June) 2010r. No 12 (1002) pÛ≥nocno-wschodni rÛg ulic Kennedy Rd. i Sheppard Ave.

More information

(October) 2010r. No 20 (1010)

(October) 2010r. No 20 (1010) światowego rdzenia miały bo wiem historyczną możliwość skorzystania z paliw innych niż węgiel kamienny, a kraje semiperyferyjne i peryferyjne nie. O ile w przypadku krajów semiperyferyjnych takich ...

More information

(December) 2010r. No 24 (1014)

(December) 2010r. No 24 (1014) DokoÒczenie ze strony 1 Centrum, później jako przedstawiciel AW ”S”.

More information