(October) 2011r. No 19 (1033)
Transcription
(October) 2011r. No 19 (1033)
POLIS H- CA N A D IA N IN D EPEN D EN T COU RIER ï www.nowykurier.com “Rozwój molekularny” Izabella Bukraba-Rylska Klasyk socjologii, Max Weber napisał kiedyś, że najlepszym kryterium oceny warunków społecz nych (np. ustrojowych) jest przyjrzenie się, jaki typ człowieka one generują, jakim rodzajom oso bowości sprzyjają. Jeżeli z tego punktu widzenia popatrzeć na zachowanie niektórych Polaków, obojętne czy żyjących w kra ju czy na emigracji, można dojść do niewesołych wniosków. W obecnej rzeczywistości wolnorynkowej, czyli w realiach kapitalizmu rozpowszechniają się bowiem wzorce dalekie od ideal nych, promowane są działania gru biańskie, obliczone tylko na zysk, choćby za cenę rezygnacji z pewnych standardów kultury czy etyczności. Nie od dziś wiadomo, że nie ma nic gorszego od gorliwości neofity - te prawdę po twier dziły obserwacje postępo wania tych wszystkich, którzy po roku ’89 zostali świeżo nawróceni z marksizmu i komunizmu na liberalną ortodoksję. Im bardziej tkwili po uszy w realiach minione go ustroju i nawet sobie tam dobrze radzili, tym gwałtowniejszą była ich przemiana. Nierzadko z prominentnych członków PZPR przemieniali się w orędowników wolnego rynku, a z dyrektorów najbardziej deficytowych w PRLu przedsiębiorstw, czyli państwowych gospodarstw rolnych - w świetnie prosperujących biznesmenów. Niestety, pomimo radykalnej przemiany takich postaci, coś w nich pozostaje z poprzedniego wcielenia, a mianowicie właśnie owa nadgorliwość w realizowaniu kolejnych założeń i kompletny de ficyt empatii społecznej nie mówiąc już o szerszych horyzontach. Tak jak za komuny gotowi byli dla utopijnych idei poświęcić człowieka, a nawet całe grupy społeczne, tak samo obecnie zupełnie nie liczą się z jakimikolwiek względami etyki, wpisanej przecież w działalność kapitalistyczną. To dlatego zamiast stabilnego i dobrze rokującego na DokoÒczenie na stronie 18 ISSN 0848-1946 Jolanta Cabaj Oddanie w obce ręce PKO BP i Lo tosu spotęguje i pogłębi nie moc władzy wykonawczej w sytu acji kryzysu gospodarczego, poszerzy dziury, przez które wypływa gotówka z polskiego bu dżetu - twierdzi Jerzy Bielewicz. Takie zjawisko dyskontują międzynarodowi inwestorzy, wyzbywa jąc się złotego. Należy temu przeciwdziałać za wszelką cenę w imię niezależności finansowej, suwerenności gospodarczej sparowanej z suwerennością polityczną. Rada Gospodarcza wraz z Janem Krzysztofem Bieleckim, byłym prezesem Banku Pekao SA, przygotowała dalszą prywatyzację PKO BP, a problem rosnącej ceny benzyny ma rozwiązać sprzedaż Lotosu. W okresie spowolnienia rozwoju gospodarek światowych złoty sła bnie w stosunku do innych walut podczas gdy czeska korona umacnia się i konkuruje z frankiem. Należy nadmienić, że Polska znowu płaci ponad 10 proc. drożej za swój dług (przy rentowności obligacji dziesięcioletnich na poziomie 5,6 proc.) niż państwa na krawędzi wypłacalności: Hiszpania i Włochy (po 5 proc.). Restrukturyzacja czy likwidacja polskiego przemysłu węglowego? (4) Jerzy Malara Przełom polityczno-gospodarczy, jaki dokonał się w Polsce w 1989 r. stworzył w górnictwie węgla kamiennego nową sytuację. Spadek produkcji przemysłowej oraz recesja, która od początku lat dziewięćdziesiątych wystąpiła w ca łej gospodarce, doprowadziła do znacznego spadku zapotrzebowania na węgiel. W powstałej sytuacji wystąpiła potrzeba podjęcia w górnictwie działań strukturalnych i techniczno-organizacyj nych mających na celu zahamowanie niekorzystnych trendów w działalności tej gałęzi przemysłu. We wrześniu 1989 r., w związku z ustaleniami Zespołu „Okrągłego Stołu” d/s Gospodarki i Polityki Społecznej, na wniosek ówczesnej Wspólnoty Węgla Ka mien nego – ukonstytuował się Zes pół Roboczy pracowników Centrum Podstawowych Problemów Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk, Akademii GórniczoHutniczej oraz Wspólnoty Węgla Kamiennego – pod przewodnictwem prof. Jacka Zabierowskiego (kierownik zespołu) oraz doc. Wiesława Blaschke (z-ca kierownika zespołu). Zespół ten wyniki swej pracy ujął w opracowaniu „Analiza stanu oraz koncepcja zmian systemowych i organizacyjnych w górnictwie węgla kamiennego”. Praca ta o dużej wartości merytorycz nej została przekazana Mini sterstwu Przemysłu. Nie wzbudziła ona nie tylko zainteresowania ze strony kierownictwa tego resortu, nie nawiązano nawet kontaktu z jej autorami. Jakie były plany ówczesnych „reformatorów” z Ministerstwa Przemysłu okazało się nieco później. Już wcześniej, w trakcie jednego ze swych wystąpień, pan prof. Leszek Balcerowicz wyraził pogląd, że w reformowaniu polskiego górnictwa węglowego musimy skorzystać z pomocy ekspertów zagranicznych. Potwierdził to w pełni minister przemysłu Tadeusz Syryjczyk. Na spotkaniu, które miało miejsce w Katowicach w dniu 27 lipca 1990 r. z udziałem ministra pracy i polityki socjalnej Jacka Kuronia i przedstawicielami Krajowej Komisji Górnictwa NSZZ „Solidarność” padło pytanie przewodniczącego Andrzeja Lipko, dlaczego do prac związanych z programem restrukturyzacji polskiego gór nictwa angażuje się zachod nich ekspertów skoro nasi eksperci są lepsi – padła następująca od- ES TA B LIS HED 1 9 7 2 powiedź: „Rząd będzie korzystał z pomocy zachodnich ekspertów dlatego, iż na problemy polskiego górnictwa potrzebne jest spojrzenie z zewnątrz. Eksperci krajowi są związani z tą branżą i przez to nie mogą być obiektywni. Według założeń rządu, do 2000 r. przewidywany jest eksport polskiego węgla koksującego i import węgla energetycznego. Na rynku krajowym musi występować konkurencja między kopalniami Na wspomnianym spotkaniu minister T. Syryjczyk poinformował także zebranych, że rząd RP wysłał list intencyjny do Międzyna rodowego Funduszu Waluto wego i Banku Światowego, który zawiera zobowiązanie, że rząd nie będzie podtrzymywał deficyto wych przedsiębiorstw, będzie ograniczał dotacje, a do końca 1993 r. całkowicie przestanie dotować kopalnie. Ceny węgla w kraju osiągną poziom cen światowych. Jak wiemy - obietnicy tej nie dotrzymano. Ceny węgla pozostały na dotychczasowym, niskim poziomie. Szczegółową relację z tego spotkania zamieszczono w „Trybunie Śląskiej” nr 174 z 28–29 lipca 1990 r. Jak wiadomo rząd polski wystąpił do Banku Światowego o DokoÒczenie na stronie 6 1-15 Października (October) 2011 No 19 (1033) Demonopolizacja sektora bankowego Tak więc świat widzi nas jako sła beusza zdanego na łaskę i niełaskę finansjery podczas gdy rzą dy Szwajcarii, Czech, Nie miec, Szwecji czy Norwegii korzystają z okazji i wykupują zagraniczne firmy, technologie, modernizują przemysł, infrastrukturę, działają przy tym w interesie swoich krajów i obywateli dotując własnych przedsiębiorców. Opierając się na wypowiedzi J. Bie lewicza w okresie wysokiej inflacji oprócz złota świetnym zabezpieczeniem są surowce: ropa naftowa i gaz ziemny, rudy metali, żywność, ziemia, zaś w akcjach: elektrownie, elektrociepłownie, rafinerie, czy w sferze wpływów kontrola nad bankami, bo zapewniają bieżące finansowanie. Korzyść ze sprzedaży Lotosu w okresie wzmożonej inflacji jest niewielka, bowiem uzyskana cena stanowi ułamek jego realnej wartości. Takie działanie można interpretować jako wyprzedaż resz- tek suwerenności. W przypadku gdy Chiny zgodzą się sfinansować akcję ratunkową i dalszą integrację Unii, Polska przy wzra stających kosztach finansowania stanie się jedną z pierwszych ofiar, a oddanie dziś kontroli nad PKO BP skaże nas na łaskę i niełaskę międzynarodowych graczy i nieograniczoną presję ze strony Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W konsekwencji Polacy mogą się spodziewać znacznych cięć bieżących rent i emerytur w ramach . „planu ratunkowego”. [J. Bielewicz, 2011r.] W lipcu 2009 r. Trybunał Konsty tucyjny orzekł, że Parlament nie może nakazać Narodowemu Bankowi Polskiemu sprzedaży akcji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych i określić terminu tej sprzedaży, ponieważ naru szałoby to pozycję NBP jako banku centralnego, konstytucyjną DokoÒczenie na stronie 5 Subsydia dla pracowników iczeladników. ApprenticeshipTrainingTax Credit-wywiad z HannąNiemczyk Janusz Wilusz - w ostatnim wywiadzie rozmawialiśmy na temat Fully Refundable Tax Credits i usług w postaci seminariów jakie oferuje CRA a także usług w postaci administrowania różnymi formami kredytów podatkowych. Hanna Niemczyk: Tak to było tematem ostatniej naszej rozmowy. J. W.: Może przypomnijmy jaka jest różnica między kredytami podatkowymi (tax credits) a w pełni refundowanymi kredytami podatkowymi (fully refund able tax credits)? H.N.: Ja bym nazwała w pełni refundowane tax credits (fully refundable tax credits) po prostu subsydiami. Ale niestety ta prosta nazwa nie funkcjonuje w kana dyjskich przepisach i prawie po- datkowym dlatego lepiej przy zwyczaić się do nazwy fully refundable tax credits lub tax credits. Różnica między tax credits a fully refundable tax credits jest taka, że zwrot podatkowy lub jak kto woli pieniążki z tytulu fully refundable tax credits, dostaniemy od CRA niezależnie od naszej sytuacji podatkowej (czy my jako korporacja, lub indywidualny podatnik w danej sytuacji płacimy podatek, czy też go nie płacimy) o ile spełnione będą warunki określo ne w przepisach dotyczących danego kredytu. Jeśli chodzi o pieniążki z tytułu tax credit to tu generalnie przepisy mówią że najpierw korpo racja (lub indywidualny podatnik) DokoÒczenie na stronie 7 JAN CZAN Broker - od $129,900 - Condominia - Mississauga - od $229,000 -Townhouse z Garażem - Mississauga - od $329,900 - PołÛwki domÛw - Mississauga - od $349,000 - Samodzielne Domy - Mississauga - Nowe Domy i Działki Budowlane - Sprzedaże Bankowe i Spadkowe Dzwoń lub Text : 416-578-9349 - Prześlemy Aktualny wykaz ìPower of Saleî !!! TOP PRODUCER Szybka Telefoniczna darmowa wycena domÛw! Wycena poprzez [email protected] . No 19 (1033) 1-15/10/2011 Strona 2 Kazimierz Z. PoznaÒski University of Washington Powrót z powrotem Żeby nie przeciagać tej mojej wystawy, nad którą spędziłem prawie dwa tygodnie - w tym dzień na malowanie tego co było widać - przejdę do powrotu, zaplanowanego tak, żeby spędzić ze dwa dni w Warszawie i stamtąd wziąć samolot to Seattle, już nie przez Paryż, gdzie utknąłem na wiele godzin tylko przez Amsterdam, mały ale sprawny. Musialem jednak zmienić ten program, więc zamiast dłuższego postoju w Warszawie wyszło na to, że będę musiał tylko tam przenocować i zaraz wcześnie ra no lecieć, więc dowiedziałem się jak się dostać do Warszawy z Kazimierza i jak przyszedł dzień wyjazdu do Warszawy wsiadłem do małego autobusu, na jakieś dwanaście osób. Było nas na początku trzech, potem w Puławach doszły dwie osoby, gdzieś po drodze zatrzymała nas para, z panią w ciąży, po tem oni wysiedli, koło jakiś wiejskich domów - pod czerwoną dachówką - więc większość drogi, jak widać z tej matematyki, było nas pięciu nie licząc kierow cy, czyli razem siedem osób, i, bez żadnej rozmowy. Okiem ekonomisty oceniałem zmiany za szybą, ale i też to co jest na stałe, czyli krajobraz, raczej płaski, tyle że było zielono, i zieleń była świeża, no, i, poka- zy wały się od czasu do czasu drzewa - też lasy - nie zmieniła się też skala miasteczek, przez które pędził autobus, i, w ogóle, było tak spokojnie, prowincjonalnie i skromnie jak dawniej. Dawniej znaczyło, pięć lat od czasu jak ostatnio tutaj byłem, ale również od dziesięciu lat, kiedy byłem tutaj poprzednim razem, i pomyślałem sobie, Polska gospodarka taka mocna od czasu reform sprzed dwudziestu lat, więc ciesz się z tego, nawet jeśli tutaj jest zastój, bo to zawsze była część kraju, gdzie postęp idzie wolniej. Dystans do Warszawy nie jest duży, więc już po godzinie zaczęło się czuć, że zbliża się stolica, lub raczej, że zbliżamy się do stolicy, i, trochę tylko później wyłoniły się, ze skrzyżowania, zabudo wania Anina, czyli przedmieść, gdzie zawsze mieszkali ludzie bardziej zamożni, tyle, że z autobusu tego nie było widać, widać było prowizorkę. Jakieś zbudowane bez projektu sklepy i warsztaty, małe i prywatne, czasem jakaś większa knajpa, wszędzie podmalowane szyldy ale czasem neon, tylko połowa krawęźników, przy nich okazyjnie doły, i nagle jak wybryk natury, chyba znowu knajpa w stylu florydzkim, z białymi kolumnami i na różowo, jak brzuchy odległych flamingów. Widać tutaj postęp nie doszedł tylko brzydota, albo za tą brzydotą krył się postęp, kto wie jakie interesy kwitły za drzwiami czy bramami, więc patrzyłem przed siebie, żeby zobaczyć więcej i poszerzyć swoje - ekonomiczne horyzonty, no, i długo nie czekałem bo wpadliśmy na jakąś trasę, która musiała prowadzić do mostu nad rzeką - Wisłą. Trasa zamieniła się w gigan tyczny wiadukt, jakieś pięćdziesiąt metrów nad powierzchnią ziemi, po obu stronach szosy - asfaltu - pokazały się ogromne szyby - plastiku - i tym jakby tunelem, brudnym od pyłu, z jakimiś śladami, chyba ptaków, na czarno, zobaczyłem nagle kontur budynków stojących w śródmieściu Warszawy. Jak spojrzałem w prawo pokazała się w dole rzeka, dosyć szeroka, bo był początek czerwca – po mokrej wiośnie - i zobaczyłem w dole parę osób rozebranych do opalania, na klepisku z resztkami trawy, no i dalej od brzegu były zarośla i pokręcone zielone drzewka, a woda brązowa, i pomyślałem, do wody nikt nie wchodzi bo się nie da. Most okazał się z tych co powstał po moim wyjeździe, jeszcze za - chyba późnego - Gierka, taki przemysłowy z wyglądu, ale stał i działał, i z tego mostu zjechaliśmy, żeby wjechać na inny, bliżej śródmieścia, z niego prosto do wiaduktu na Rozbracie, który pamiętałem, na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jest jak było. Piaskowiec mocno poczerniał i trawa była do połowy ciała, do pasa, i dalej było tak samo, kiedy autobus zbliżył się do Alei Niepod ległości, żeby minąć moją szkołę - średnią - czyli moje kąty, i myślałem sobie, gdzie jest ten sukces ekonomiczny, skoro wszystko takie podupadłe, nawet w samym środku miasta - przy tzw. Pałacu Kultury. Ten wysoki budenek stał jak opu szczony, może strawiony w środku ogniem, znowu ten piasko wiec, który widział lepsze Bodome Flooring (Canada) zatrudni osoby z umiejętnością układania podłóg marki “Bodome” czasy, no nie że są gorsze, bo chodzi tylko o to co widział piaskowiec, i znowu trawa, między płyta mi chodników albo z dachów budek, w których było sporo różnego towaru na sprzedaż, prawie o każdej porze dnia. Sprzed Pałacu, gdzie zatrzymał się - docelowo - autobus, i zostałem już tylko ja z jedną osobą, autobus ruszył Jerozolimskimi, w stronę lotniska, a ja byłem zachwycony, że nie musiałem zapłacić ekstra za ten krótki odcinek, i dojechał pod hotel „Sobieski”, bez żadnego blichtru, jak się wydawał mieć jak powstał już za reform. Po prawej pokazał się dworzec „Centralny” a na zachód od niego opuszczony inny dworzec z piaskow ca z zarośniętymi torami, z porzuconymu pociągami - sądząc po niebieskim kolorze - podmiejskimi, i przyszło mi do głowy, jak tak źle z koleją, to znaczy, że zostały koleje już - przez państwo przygotowane do prywatyzacji kolei. Jadąc do lotniska - niedawno rozbudowanego - przyszło mi do głowy, że stolica taka zaniedbana bo władze nie wydały grosza z budżetu miejskiego na to miasto, bo korzysta z niego urzędnik, no, i, że idzie dzika zabudowa, jak wokół tego Pałacu, gdzie aż zęby bolą na widok tego co tam sobie powstało, bo wszystko wolno, za pieniądze. Alderwood Naturopathic Clinic • Detoxification • Clinical Nutrition • Chinese Medicine Jolanta Polewczak N.D.,M.D.(PL) Doctor of Naturopathic Medicine Tel: 416- 824-4464 545A Horner Ave., Etobicoke, M8W 2C3 3730Lakeshore Blvd. West, Etobicoke, Ontario M8W 1N6 Centrum Medyczne LEK Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej ul. W.K. Roentgena 5 02-781 Warszawa (przy Centrum Onkologii - wejście C Tel. 416-259-0999 POLSKA SZKOŁA MUZYCZNA The Frederic Chopin Music School Fortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ï E m i s j a g ≥ o s u ( Vo k a l ) ï F l e t ï Tr π b k a ï K l a r n e t ï A k o r d e o n ï Te o r i a - w s z y s t k i e p o z i o m y K O M P O Z Y C J A ï I M P R O W I Z A C J A ï D Y RY G O WA N I E -dla zaawansowanych RY T M I K A i U M U Z Y K A L N I E N I E d l a d z i e c i o d 4 - g o r o k u ø y c i a Tel./fax 01148-22 643 5911 Specjaliści Tel: 01148 -22-643 8469 Stomatologia 47 LATA OBS£UGI POLONII POMNIKI Pomniki z granitu P≥yty z brπzu Gwarantowana wysoka jakoúÊ us≥ugi Duøy wybÛr kolorÛw i wzorcÛw PrzystÍpne ceny 24 godzinna obs³uga oraz dostawa oleju opa³owego 2399 Cawthra Rd. East, Unit 101, Mississauga (416) 232-2262 Tel. (905) 279-7761 83 Six Point Road Toronto, ON M8Z 2X3 (416) 232-1250 83 SIX POINT ROAD No 19 (1033) 1-15/10/2011 Strona 3 Western Michigan University Obserwacje z USA Andrzej Targowski Wrażenia z Europy Na początku października 2011 odbyliśmy z żoną podróż po kilku krajach Europy, a mianowicie odwiedziliśmy Austrię, Szwajcarię, Lichtenstein i Portugalię. Odwiedzenie zachodniej Austrii i wschodniej Szwajcarii a w szczegól ności Lichtensteinu wiąże się z wspomnieniami z wojen, jakie objęły Europę, ale nie tknęły tych miejsc, które odwiedziliśmy. Jak to jest możliwe, aby w Europie były takie miejsca? Szwajcaria jest znana ze swej neutralności i wszystkie strony konfliktu celowo ją oszczędzały, bo tak było wygodniej. Austria to kraj Hitlera i kraj, z którego o dziwo, pokojowo wycofał się w 1955 r. okupant, czyli ZSRR. Natomiast Lichtenstein to maleńkie ksiąstewko, praktycznie znajdujące się raz w Austrii a raz w Szwajcarii, w zależności od koniun ktury. W Lichtensteinie jest drugi najwyższy dochód ludności w świecie, wynoszący aż 141,000 dol. /głowę. Tylko Qatar ma większy, bo 170,000 dol. To jest 3 krotnie większy od dochodów Amerykanów i 7-8 razy więcej od dochodów Polaków w przeliczeniu według cen koszyka typowych zakupów. W tej części Europy, w sensie geograficznym w „pępku” Europy panuje jakby „raj.” Przejeżdżając ulicami Vaduz, stolicy wspomnianego ksiąstewka, zauważyłem wielką polską flagę, zdobiącą bardzo elegancką willę na drodze do pałacu Księcia. Okazało się, że tu mieszka honorowy konsul Polski Thomas Zwie- felhofer (przy ulicy Lettstr. 8), swego czasu student Wiesława Piechockiego, który w tym kraju wykłada języki obce. Konkretnie uczy po niemiecku łaciny i francuskiego a jak trzeba to i angielskiego i włoskiego. Myślę, że jakby poproszono to by nie odmówił uczenia polskiego i rosyjskiego a może nawet i japońskiego. Mój przyjaciel był swego czasu operatorem wieży Babel. W Portugalii byliśmy po raz trzeci. Tym razem odwiedziliśmy Vila mourę nad Morzem Śród ziemnomorskim. Wygłosiłem tu 3 referaty na międzynarodowej konferencji, jeden na temat „Od Portugalskiej do Wirtualnej Globalizacji.” Dużo się mówi o globalizacji obecnie, zapominając, że w ostatnich 500 latach mieliśmy następujące sześć globalizacji; Portugalską, Brytyjską, Zacho dnią i Sowiecką, Korporacyjną i Wirtualną. Za Brytyjskiej Globalizacji podróżowaliśmy w XIX w. nawet bez wiz. Natomiast obecna Korporacyjna Globalizacja mobilizuje poprzez Internet (Globalizacja Wirtualna) 99% ludzi „oburzonych” samowolą Wall Street1%. W USA okupowanie Wall Street przez bezrobotnych jest pomijane w wiadomościach w głównych kanałach. Dopiero trze ba było przyjechać do Portugalii, aby w kanale Russia Today, do wiedzieć się, co słychać na Wall Street! Okazało się, że zaczęto are sztować demonstrantów, bo wiem utrudniają sprzątanie parku. Kiedy panowała Arabska Wiosna, amerykańskie kanały TV pełne były reportaży? Okazuje się, że Nowy Jork jest za daleko? Żyjemy w ciekawych czasach. Może nawet w za ciekawych? Mnie osobiście ciekawi, co z tego „oburzenia” wyniknie? Wątpię by rozeszło się „po kościach.” To warto obejrzeć “Promieniowanie” Rzecz o Marii SkłodowskiejCurie - Reżyseria Kazimierz Braun Elżbieta Leppek „Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć.” Maria Skłodowska - Curie Od premiery sztuki „ Promieniowanie”. Rzecz o Marii Skłodowskiej - Curie” napisanej i wyreży serowanej przez wybitnego reżysera i dramatopisarza, Kazimie rza Brauna, wystawionej przez nasz polonijny teatr Salon Poezji, Muzyki i Teatru w lutym 2006 roku, minęło już pięć lat. Od tamtej pory, sztukę obejrzeli widzowie i to nie tylko polonijni, w wielu miastach zarówno konty nentu amerykańskiego, jak i Europy - w Nowym Jorku, Ottawie, Londynie, Paryżu, Van couver, Tuluzie, Lyonie, Berlinie, Sztokholmie, Rio de Janeiro, Malmo, Atenach i Wilnie, a także w Warszawie i Krakowie, wystawiając jej potem jak najlepsze recenzje. Wielka to zasługa odtwórczyni roli głównej w tym spektaklu, zna komitej krakowskiej aktorki Marii Nowotarskiej, która pokazała Marię Skłodowską – Curie prawdziwą, jakże ludzką z wszystkimi jej słabościami, namiętnościami, czasami rozczarowaniem i rozpaczą, a jednocześnie tak skromną, choć upartą w swej tytanicznej pracy i chyba jednak nieświadomą danego jej geniuszu. Agata Pilitowska (prywatnie – córka Marii Nowotarskiej) kreująca z takim przekonaniem postać młodszej córki, Ewy Curie, głęboko przemawiała do wyobraźni widza zarówno swoją spontanicznością, wielkim zatroskaniem o matkę, jak i głębokim smutkiem towarzyszącym odejściu najbliższej osoby. Mimo, iż wojaże sztuki wciąż trwają przynosząc wielkie uznanie naszemu polonijnemu teatrowi – Salonowi Poezji, Muzyki i Teatru, im.Jerzego Pilitowskiego, nieżyjącego już męża Marii Nowotarskiej, współtwórcę, wraz z nią, tej największej polonijnej sceny na świecie, spektakl zostanie powtórzo ny na tej samej scenie, na której odbyła się jego premiera, już wkrótce, bo 28 i 29 października 2011 r. w Burnhanpthorpe Library w Mississauga. Wcześniej na przełomie września i października 2011 r. spektakl zawita do Lyonu, Paryża, Warszawy, Wilna, Krakowa, Waszyngtonu, Tuluzy, Malmo, Bostonu, Nowego Jorku, wszę dzie z tłumaczeniami an giels kimi. Lista zaproszeń jest długa, ale na szczęście znalazło się na niej miejsce dla Mississauga i wiernej polonijnej widowni. Każde przedstawienie Salonu Poezji, Muzyki i Teatru im. Jerze- go Pilitowskiego, prowadzonego już dwadzieścia lat przez Marię Nowotarską, przy pomocy oddanych ludzi, członków Zarządu Teatru i wielu innych miłośników teatru, jest wydarzeniem teatralnym naszej polonijnej sceny, wychodząc także poza nią i docierając do innych ośrodków polonijnych na świecie. Jest to możliwe dzięki pomocy polskiego Senatu, który finansuje te peregrynacje teatralne i pozwala naszemu teatrowi, dzięki tłumaczeniom, prezentować swój dorobek nie tylko polonijnej społeczności. Dzięki temu, między innymi sztuka Kazimierza Brauna „Promieniowanie. Rzecz o Marii Skłodowskiej - Curie zawitała już do wielu, wspomnianych przeze mnie wyżej krajów, a teraz powraca na naszą, polonijną scenę. Z pewnością będzie wydarzeniem nie mniejszym niż jej premiera w Mississaudze przed ponad pięciu laty! Akcja sztuki rozgrywa się w przyszłych pokoleń ocalić prawdziwy wizerunek Marii Curie oraz znaleźć odpowiedź na ją samą dręczące pytania dotyczące pracowitego, pełnego wyrzeczeń, oddanego nauce życia jej matki. Te rozmowy, czasami bardzo intymne, bo wkraczające w in tymny świat Marii Curie, czasami konfliktowe wobec natarczywości jej córki, która chce poznać i zrozu mieć matkę do głębi, budują ciekawą dramaturgię tej przepięknej sztuki. W ostatniej, jakże przejmującej scenie, w której wyraźnie odczuwa się brak Marii, jej córka mówi o książce poświęconej jej matce. Nie zdążyła jej autoryzować, ani ostatnich miesiącach życia wielkiej uczonej, kiedy schorowana, wy czerpana pracą i badaniami naukowymi, a wreszcie po zmaganiach z trudnościami życiowymi, których los jej przecież nie szczę dził, Maria Skłodowska – Curie (Maria Nowotarska) przebywa na leczeniu w sanatorium w Sancellemoz, w Alpach francuskich. Opiekuje się nią młodsza córka Ewa (Agata Pilitowska), która pragnie ten czas przeznaczony na pilęgnowanie matki, wykorzystać na zwierzenia Marii Curie by zawrzeć je potem w książce o życiu uczonej. Już w pierwszej scenie, słowa Ewy, która pragnie ukazać matkę bez retuszu, taką jaka była na prawdę, zapowiadają spotkanie, nie ze zwięzłą biografią uczonej, ale raczej spacer drogami jej odczuć, przeżyć, a więc tego, co bylo niedostępne dla świata. Na tarasie sanatorium, schorowana Maria Curie wspomina swoje życie, począwszy od wspomnień warszawskiego dzieciństwa, poprzez konieczny wyjazd z ojczyzny na studia do Paryża (w Polsce pod carskim zaborem nie przyjmowano kobiet na studia!), po których miała powrócić, gdyż pozostanie za granicą uważała za zdradę ojczyzny... A wreszcie poprzez jej miłość, małżeństwo, wspólną pracę naukową z Piotrem Curie, a potem jej rozpacz po jego nagłej śmierci i zmaganie się z samotnym wychowywaniem córek Ireny i Ewy, również kontynuowanie pracy naukowej i codzienną walkę z przeciwnościami losu. Ewa prowokuje matkę do tych zwierzeń, świadomie chcąc dla nie zdążyła powrócić do Polski, choć jeszcze w ostatnich godzinach przed śmiercią myślała o powrocie do kraju i zamieszkaniu w Warszawie... Odeszła cicho, skromnie, tak jak żyła. Pochowana jest we Francji, która stała się jej drugą ojczyzną, ale wciąż żyje w sercach Polaków. Polon. Rad. Dwie nagrody Nobla i ostateczny pochówek pod kopułą paryskiego Panteonu. To nasza rodaczka Maria Skłodowska - Curie, która dźwigając na swoich wątłych barkach tru dy emigracji, dokonała tak wiele, sławiąc przy tym imię swojego kraju - pozostającej wówczas pod zaborami Polski. Jestem pewna, że każdy, kto widział tę sztukę, pozostanie długo pod jej wrażeniem. Autor sztuki i reżyser spektaklu, Kazimierz Braun powiedział: „Sztukę tę skladam w hołdzie wielkiej Polsce i uczonej, Marii Sklodowskiej - Curie”. Niechaj nasze uczestnictwo w spektaklu będzie pokłonem przed naszą rodaczką, wielką uczoną, która nigdy nie zapomniała skąd wywodzą się jej korzenie, ale także podziękowaniem dla naszego polonijnego teatru Salonu Poezji, Muzyki i Teatru im. Jerzego Pilitowskiego za wielki trud w krzewieniu polskiej kultury poza jej granicami. Niechaj słowa wielkiej uczonej, Marii Skłodowskiej Curie, bohaterki tej wyjątkowej sztuki, przypominają nam, że zawsze trzeba wierzyć w siebie i nie bać się podejmować nowych wyzwań: „Człowiek nigdy nie ogląda się za siebie, ale na to patrzy, co ma przed sobą do zrobienia.” 1-15/10/ 2011 No 19 (1033) Strona 4 Jerzy Przystawa Uniwersytet Wroc≥awski Odmówili rejestracji ... ! Jak zawsze przy kolejnych wyborach, pojawiają się głosy niezadowolonych z obecnego systemu wyborczego, tych przede wszystkim, którym, z takiego czy innego powodu odmówiono rejestracji, albo na etapie rejestrowania komitetu wyborczego, albo list kandydatów. Kiedyś pewnie jakiś uczony kolega dra Jarosława Flisa zbierze te wszystkie głosy niezadowolenia i sporządzi statystyki wykluczonych z wyborów. Bę dzie my wtedy mieli pełną jas ność, czarno na białym. Na użytek tego tekstu wybieram tylko bardziej jaskrawe incydenty, które przypadkiem trafiły w moje ucho. Na pierwszym miejscu wymienić wypada komitet wyborczy portalu „Nowy Ekran” (Komitet Wyborczy Wyborców Obywa telskich List Wyborczych Nowego Ekranu. Uff!) któremu PKW odmówiła rejestracji, kwestionując czytelność niektórych podpisów i jakieś niezgodności w zamieszczonych danych. Kodeks Wyborczy ustala, że warunkiem rejestracji komitetu wyborczego jest zebranie minimum 1000 podpisów wyborców. NE dlatego zasługuje na pierwsze miejsce, ponieważ odwołał się do Sądu Najwyższego i stała się rzecz niesłychana i niesamowita: Sąd Najwyższy zakwestionował decyzję PKW i nakazał rejestrację ko mitetu.! Nie na wiele się to przydało działaczom NE, ponieważ w krótkim czasie, jaki im pozostał do zebrania minimum 105 tysięcy podpisów w co najmniej 21 okręgach, zadanie to przekraczało ich możliwości organizacyjne i finansowe i, w efekcie, udało im się zarejestrować tylko dwóch kandydatów do Senatu. To i tak wielki sukces, bo zarejestrowanie kandydata do Senatu wymaga zebrania jeszcze minimum 2000 podpisów i sztuka ta nie udała się wielu innym komitetom wyborczym, zarejestrowanym zgodnie z regułami pekawuowskiej demokracji. Bardziej bolesne od przypadku „Nowego Ekranu” są przygody komitetów wyborczych Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego i Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka, ponieważ są to partie kierowane przez polityków o wielkich ambicjach, dla których odmowa rejestracji jest ciosem nad wyraz nieprzyjemnym, gdyż eliminuje ich z podziału sejmowych mandatów już na samym wstępie wyborów, jakim jest etap rejestracji. Wprawdzie JKM odgraża się, że jego wyborcy przejdą z okręgów, w których odmówiono mu rejestracji, do tych, w których listy zostały zarejestrowane, ale poważnie tego traktować nie podobna. Ale do czego w ogóle potrzebne są te tysiące i setki tysięcy podpisów? Niektórzy obrońcy tego pomysłu twierdzą, że gdyby nie te tysiące podpisów, to kandydatów byłoby Bóg wie ilu i mielibyśmy niemożliwą do zniesienia inflację niepoważnych kandydatów. Dlaczego w Kanadzie. Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach z powodzeniem wystarczy 10 do 15 podpisów, a u nas konieczne są tysiące i setki tysięcy? W Indiach wystarczy poparcie JEDNEGO wyborcy, a w Ameryce, w ostatnich wyborach, mandat senatora uzyskała dama, która w ogóle nie rejestrowała swojej kandydatury, a wyborcy sami wpisywali jej nazwisko na kartach wyborczych! O co tu może chodzić? W czym by to przeszkadzało, gdyby ich (i inne ) kandydatury oddane zostały pod osąd wyborców? Jeśli bowiem ci panowie mają szanse na zwycięstwo wyborcze, to odmówienie im prawa zarejestrowania się jest bezpośrednim ciosem w demokratyczny wybór i uzurpowanie sobie przez PKW uprawnień, które w demokratycznym pań stwie przysługiwać mogą tylko wyborcom! Jeśli zaś takich szans nie mają i wyborcy i tak by ich skreślili, to jaka dziura w niebie powstałaby, gdy umożliwiono im kandydowanie? Wybory w UK, Kanadzie czy USA nie potwierdzają tych obaw. Nigdzie tam, mimo braku takich drakońskich ograniczeń biernego prawa wyborczego, o żadnej inflacji kandydatów nikt nie słyszał. Wszędzie tam, z reguły, na jedno miejsce rejestruje się ok. pięciu kandydatów. I tak też, nota bene, jest w Polsce! W wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast mamy średnio 5 kandydatów na jedno miejsce i tak też jest w obecnych wyborach senatorskich, w których rejestrację uzyska ło 504 kandydatów na 100 mandatów. Inaczej już jest w wyborach do Sejmu, gdzie obowiązują znacznie surowsze wymogi, a liczba zarejestrowanych kandydatów wynosi 7045 czyli ponad 15 na jeden mandat! A dzieje się tak nieprzerwanie, od pamiętnych „pierwszych praw dziwie demokratycznych wyborów” roku 1991. Wówczas najbardziej znamienną była ingeren cja PKW w listy Partii „X” Sta nisława Tymińskiego, które zostały unieważnione w około 40 okrę gach. Opinia publiczna w Pol sce przełknęła to gładko bo Tymiński, to był Wróg Publiczny Numer 1, jakiś „demon z dżun- Taki argument byłby zrozumiały na Białorusi, gdzie tylko budżet państwa finansuje kampanię wyborczą i każdemu kandydatowi przydziela taką samą ilość pieniędzy, czasu antenowego i miejsca w gazetach. Tam nadmierna liczba kandydatów w istotny sposób obciążałaby budżet państwa. W Polsce jednak udział budżetu państwa ogranicza się w zasadzie do li mi towanego dostępu do pań stwowego radia i telewizji. Bez wąt pienia lepszym sposobem przeciwdziałania inflacji kandydatów jest stosowany w krajach JOW system kaucji wyborczej: każdy kandydat wpłaca depozyt (w Kanadzie 1000 CD, w UK 500 funtów), który przepada, jeśli kandydat nie uzyska np. 3% głosów poparcia. Kwoty wpłacone przez „niepoważnych” kandydatów znakomicie wyrównują koszty wydane na ich udział w wyborach. Erik Turski, Broker of Record 905-624-4807 $34,000 - Condominium dwusypialniowe $114,900 $165,000 $450,000 $1,300,000$2,600,000$ 49,900 - gli”, „człowiek znikąd”, podobno bijący żonę i kradnący programy komputerowe, który, na dodatek, uwiódł miliony naiw nych Po laków i pokonał nie tylko ikonę de mokracji - Tadeusza Ma zo wieckiego - ale nawet omal nie wygrał z samym Lechem Wałęsą! Takiego czło wie ka należało się bać i wyeliminować za wszelką cenę. Ale komu dzisiaj zagrażają JKM, Marek Jurek , Krzysztof Piesiewicz czy inni nieszczęśnicy, którym rejestracji odmówiono? Mississauga - Condominium z balkonem Dom wolnostojący, 3 sypialnie, dwa piętra Etobicoke, dom backsplit 6 poziomowy, dochód Mississauga, 20,000 Sg. Ft. budynek przemysłowy Hotel 100 unit z Banquet Hall + Restauracja Połówka 3 sypialnie + 2 pietra, cegła $ 99,900 Wolnostojacy dom, cegła, 3 sypialnie $7 per Sg.Ft. w pobliżu IKEA-Queensway, budynek wolnostojący do wynajęcia 2000-6,000 Sq.Ft. Jeszcze inni zwolennicy wyborcze go status quo utrzymują, że ogra niczenie biernego prawa wyborczego jest konieczne, bo budżety państwa i gmin ponoszą koszty, które związane są w jakiś sposób z liczbą kandydatów. Źródło inflacji kandydatów jest gdzie indziej: To wymóg rejestracji list, zawierających minimum tyle nazwisk ile mandatów jest do obsadzenia oraz możliwość zgłoszenia dwukrotnie większej liczby. W ten sposób każda partia, której udało się zdobyć ogólnokrajową rejestrację musi zgłosić co naj mniej 460 kandydatów, z możliwością powiększenia tej liczby do 920! To dlatego PKW zarejestrowała w tych wyborach 916 kandydatów PiS, 914 kandydatów SLD, 918 PSL i 915 PO. Tym razem tylko 7 partii potrafiło sforsować barierę rejestracyjną, lecz wszystkie miały kłopoty z nałapaniem pełnej listy kandydatów, o czym świadczy fakt, że nikomu nie udało się wystawić 920 nazwisk. Z konkurentów „bandy czworga” najlepiej w tych zawodach wypada Ruch Palikowa, któremu udało się nałapać 861 kandydatów, bo PJN dał radę już tylko 786, a Polska Partia Pracy 776. Ale po co ta łapanka i to rozdymanie list kandydatów do granic absurdu? SLD ma w obecnym Sejmie 43 posłów a więc zaledwie jednego na okręg wyborczy, a PSL nawet i tego nie, bo ma 31 posłów, a okręgów jest 41. Dlaczego muszą wystawić 20 razy tylu kandydatów ile mandatów mogą realnie uzyskać? PiS ma 146 posłów, a kandydatów musi wystawić 6 razy tyle? O co tu chodzi? Kto korzysta z tego wyborczego absurdu? Czy jak się wystawi 20 razy tylu kandydatów ile można – rozsądnie - zdobyć mandatów, to partia zwiększa swoje szanse? Czy wtedy zdobędzie więcej głosów? Doświadczenie 20 lat pokazuje, że jest raczej odwrotnie: długie listy kandydatów zmniejszają wyborczy uzysk partii, a nie zwiększają! Dlaczego tak się dzieje? Mechanizm jest bardzo prosty: to kandydaci z tej samej listy najgoręcej i najostrzej konkurują między sobą i wzajemnie podstawiają sobie nogi, żeby wywrócić konkurenta z własnej partii! Z drugiej strony, gdy wyborca przygląda się tym listom powstałym w wyniku łapanki, to często od razu odechciewa mu się głosowa nie na ulubioną partię! Do strzega bowiem na niej nazwiska, których wymienianie przychodzi mu z niechęcią, by nie powiedzieć z obrzydzeniem! Gdyby na liście byli tylko A, B i C, to taka lista może by mu się podobała, ale tam są jeszcze X, Y i Z i on wcale nie ma ochoty ich popierać. To są mechanizmy, by tak rzec, ogólno ludzkie i występują wszędzie tam, gdzie głosowanie odbywa się na listy partyjne. Te mechanizmy właśnie powodują, ze przy wyborach z list partyjnych praktycznie nigdy nie udaje się wyłonić partii, która zdobywa bezwzględną większość głosów i samodzielny mandat do rządzenia. To w wyniku tych mechanizmów mamy nieustannie do czynienia z koalicjami rządowymi i niestabilnym państwem. Czy Tusk, Kaczyński, Pawlak i Napieralski o tym nie wiedzą? Wiedzą doskonale. Dlaczego w takim razie nie likwidują tych mechanizmów, przeciwnie, utrzymują je i pogłębiają, jak np. poprzez wprowadzenie „paryte tów”? Czy oni nie chcą wygrać wyborów jak należy i uzyskać mandatu do samodzielnego rządzenia? Na pozór, gdyby wierzyć ich deklarac jom, to oni tylko o tym marzą i ca ły ich wysiłek idzie w kierunku takiego rozwiąza nia, dlaczego więc popierają mechanizmy osłabiania poparcia i rozdrabniania politycznego? Obawiam się, że prawda jest inna. Im wcale nie zależy na samodzielnym mandacie do rządzenia. Taki mandat wiąże się bo wiem z pełną odpowiedzialnością za to rządzenie, a koalicja to cudowny sposób na uzasadnienie tego, że się nie robi rzeczy, które się obiecywało. To dzięki takiemu zabiegowi Donald Tusk może nas nieustająco zapewniać, iż on z całego serca popiera JOW do Sejmu, ale co ma biedny począć, kiedy koalicjant kategorycznie się nie zgadza? I tak jest ze wszystkimi innymi obiecankami. DokoÒczenie na stronie 5 www.nowykurier.com Strona 5 No 19 (1033) 1-15/10/2011 DokoÒczenie ze strony 4 W głowach sprytnych Polaków rodzą się pomysły Jak przeszkodzić tej już dwudziestoletniej grze w dupaka we dwóch? Jak się uchylić od tego nieustającego bicia w sempiternę i złapać niewidoczną rekę? Jedni mówią: nie iść, zbojkotować te wybory, przynajmniej nie będziemy mieli do siebie pretensji, że nam tyłek poobijano. Inni mówią: iść, ale oddawać głosy nieważne. Pomimo, że Hierarchowie Kościoła niezmiennie nawołują nas do wykonania „obowiązku obywatelskiego” pod grzechem zaniechania, frekwencja w kolej nych wyborach parlamentarnych w Polsce jest żenująco niska i nic nie wskazuje na to, żeby w październiku była wyższa niż po przednio. Nasi władcy mało się nią przejmują. „Taka jest demokracja, patrzcie co się dzieje na świecie!” Kryzys, niezadowo lenie, bankructwa narodów, kto by się - na naszej zielonej wyspie – przejmował frekwencją? Nie obecni nie mają racji! Dowcipni ludzie prezentują bardziej wyrafinowane pomysły. Zauważywszy bystrze, że wybory wygrywają, prawie w 100 pro centach, „jedynki”, a tuż za nimi „dwójki”, ewentualnie „trójki”, uczeni profesorowie nauk wysunęli pomysł „nie głosujmy na jedynki”! Wydaje im się, że na tych miejscach obsadzona jest żelazna gwardia wodzów partyjnych i bez tej gwardii nie dadzą sobie rady! Do Sejmu wejdą wtedy ludzie z dalszych miejsc, którzy nie będą tak uzależnieni od partyjnych szefów i będzie „demokracja troszeczkę lepsza”. Pomysł ten, może przez wzgląd na profesorskie autorytety rozreklamowały media, co może sprawiać wraże nie, że media to już na pewno mamy wolne i niezależne. końca przemyśleli, co oznacza partia wodzowska, a takimi są wszystkie polskie partie polity czne. Jak Polska długa i szeroka, od wielu miesięcy, na długo przed tym, jak zaczęła się dozwolona Kodeksem Wyborczym kampania wyborcza, wiszą gigantyczne bilbordy wielkich wodzów. Każdy z tych wodzów wystawił „drużynę” tysiąca drużynników pod głosowanie powszechne. Co przecię tnemu wyborcy mówią te bilbordy, z buziami ludzi, na których przecież nie będzie mógł oddać głosu? Myślę, że mówią dokładnie tyle: głosuj na kogo chcesz z tego tysiąca! Nam to za jedno, bylebyś krzyżyk postawił przy naszej partii! Nam bez różnicy czy wejdzie do Sejmu pierwszy z listy, drugi czy ostatni. Nasze chłopaki (i dziewczyny!) okropnie się żarły o to, kto będzie na pierwszym a kto na innym miejscu. To był prawdziwy bój, któremu, jako arbitrzy, przyglądaliśmy się z rozbawieniem. Obojętnie, kto wejdzie: w Sejmie i tak będzie zaraz „ruki pa szwam” i będą robili to, czego od nich oczekujemy. Najbliższe wybory zostały już rozstrzygnięte i na ich wynik nie wpłyną teatralne pomysły podróżnicze sztabów wyborczych i inne jasełka. Status quo zostanie za cho wane. Może PO straci z 20 mandatów, może 20 mandatów zyska SLD i PSL. Niczego to nie zmieni. Może faktycznie nowa koalicja wysunie na premiera najbardziej sprawdzonego pols kie go demokratę, Aleksandra Kwaśniewskiego. Wszystko będzie jak było. Odnowić i uzdrowić polską politykę i polską scenę polityczną może tylko przywrócenie prawa kandydowania do Sejmu wszystkim Polakom i wybory w małych, jednomandatowych okręgach wyborczych. Może ta prawda przebije się wreszcie, z po raz kolejny obtłuczonej sempiterny, do głów ambitnych aspirantów do gry na scenie politycznej. Wydaje mi się, że Szanowni Pa nowie Profesorowie nie do Jerzy Przystawa www.nowykurier.com Redakcja dwutygodnika “Nowy Kurier” poszukuje osoby do współpracy. Wymagane wykształcenie wyższe, bardzo dobra znajomość języka polskiego i angielskiego. Tel. 416-259-4353 email: [email protected] Pe≥ne badanie oczu EWA G£ADECKA Demonopolizacja sektora bankowego DokoÒczenie ze strony 1 zasadę państwa prawa i prawo wła s ności chronione w Konsty tucji Trybunał rozpatrywał weto prezydenta do nowelizacji ustawy o obrocie instrumentami finansowymi. Prezydent (Lech Kaczyński) zarzucał ustawie, że narusza niezależność banku centralnego, jakim w Polsce jest NBP, przez zobowiązanie w jednym z artykułów ustawy do wyzbycia się akcji KDPW a także naruszenie konstytucyjnej zasady państwa prawa, przestrzegania umów międzynarodowych, wiążących nasz kraj oraz zawartej w Konstytucji zasady ochrony własności. W imieniu prezydenta, Andrzej Duda przypominał, że Banki centralne nie mogą otrzymywać od władz państwa instrukcji, wpływa ją cych na ich zdolność do pełnienia swej funkcji. Przedstawiciele Sejmu i prokuratora generalnego opowiadali się za uznaniem przepisów za konstytucyjne lub umorzeniem postępowania Przedstawiciel prokuratora generalnego mówił, że co prawda takie zadysponowanie przez ustawo dawcę akcjami posiadanymi przez NBP jest uszczupleniem jego majątku, ale nie narusza jego niezależności jako emitenta pieniądza i kreatora polityki pieniężnej w Polsce. Najwięcej pytań dotyczyło niebezpieczeństw związanych z dużym udziałem inwestorów zagranicz nych w polskim systemie ban kowym. Ówczesny Prezes NBP podkreślił, że zrealizowany model prywatyzacji polskich banków był dobry. Ich zagraniczni właściciele, wbrew obawom, w latach 2008-2009 zachowywali się lojalnie wobec polskiego rynku. Zdaniem prof. Belki chociaż mo ni toring prowadzony przez polskie instytucje nie obserwuje niepokojących zjawisk, jednak zwiększanie udziału polskiego kapitału w naszym sektorze bankowym byłoby korzystne. Prywatyzacja sektora banko wego rozpoczęła się w 1991 roku na mocy „Programu prywatyzacji sektora bankowego w Polsce”. W wyniku przyjętej strategii prywatyzacji przewidziano pozyskanie dla banków inwestora strategicznego, który objąłby maksymalnie 30 proc. akcji z prawem aktywnego uczestniczenia w zarządzaniu bankiem. Skarb Państwa miał zachować 30 proc. akcji z opcją pozbycia się ich w przyszłości. Dokonywanie inwestycji w Polsce jest uwarunkowane między innymi przepisami wielu aktów prawnych, które w mniejszym lub większym stopniu przyczyniły się do napływu kapitału zagranicznego. Kolejne przepisy z roku na rok coraz bardziej były zmieniane na korzyść inwestorów zagranicznych. Z udostępnionych przez Ministerstwo Skarbu Państwa danych wynika, że w latach 1997-2001 z ty tułu prywatyzacji banków do budżetu państwa wpłynęło przeszło 15 mld zł. Koszty z tego tytułu to ponad 4,5 mld zł. Należy jeszcze uwzględnić koszty poniesione przez Skarb Państwa na restrukturyzację banków – to kwota ok. 4 mld zł. W okresie transformacji zachodziły zmiany w strukturze własnościowej banków. Polskie banki systematycznie przekształciły się z banków z przewa- gą kapitału prywatnego polskiego w banki z większościowym udziałem prywatnego kapitału zagranicznego. W 1993 roku było 48 banków z przewagą kapitału prywatnego polskiego, a w 2006 roku było ich już tylko 7. Sytuacja zmieniła się na korzyść inwestorów zagranicznych. W 1993 roku było tylko 10 banków z większościowym udziałem prywatnego kapitału zagranicznego, a w 2006 roku liczba ta zwiększyła się czterokrotnie osiągając liczbę 42 banków.[EB] Można przypuszczać, że jest to wynik współpracy finansowej z międzynarodowymi instytucjami finansowymi oraz organami Wspólnot Europejskich na rzecz realizowania działań zmierzających do unowocześnienia polskiego systemu bankowego i dostosowania Polski do członkostwa w Unii Europejskiej oraz Unii Gospodarczej i Walutowej. Już od początku lat dzie więć dziesiątych Wspól noty Europejs kie odgrywały isto t ną rolę we wspieraniu finansowania przemian gospodarczych w Polsce. Pomoc finansowa krajów Unii Europejskiej jest świadczona w dwóch formach: - bezzwrotnej pomocy udzielanej w ramach programu PHARE oraz - kredytów Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Korzystanie ze środków po mocniczych i współpraca Narodowego Banku Polskiego z instytucjami europejskimi przebiegały na podstawie zawartych umów gwarantujących uczestnictwo ekspertów zagranicznych w procesie przygotowań NBP do członkostwa w UE. W Polsce niestety dominuje model z udziałem aktywnego inwestora strategicznego. Inwestor posiada kontrolny pakiet akcji, a preferowani są inwestorzy zagraniczni. Przejęcie banku przez inwestora strategicznego ma na celu wzmocnienie jego pozycji na rynku międzynarodowym, a następnie dokonanie fuzji z bankiem matką. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej obowiązuje zasada jednej licencji. Od momentu wejścia pierw szych inwestorów zagranicznych do sektora bankowego w Polsce dominuje do dziś pięć państw: Niemcy, Stany Zjednoczone, Belgia, Francja oraz Holandia. W wielu krajach wysoko rozwiniętych, takich jak USA, Niemcy, Chiny, Dania, Finlandia, Szwecja, wprowadzono restrykcje na wchodzenie banków zagranicznych do krajowego sektora ban ko wego. Udział kapitału zagranicznego w tych krajach nie prze kracza 10 proc. Udział banków kontrolowanych bezpośrednio przez Skarb Państwa w aktywach ogółu banków w Polsce wynosił 21,9% na koniec września 2001 r. [Magdalena Echaust, dr, Akade mia Fi nansów w Warszawie] 3115 Dundas St., West Mississauga, (Starsky 2) Tel.: 905-569-1177 Jolanta Cabaj Cdn. No 19 (1033) 1-15/10/2011 Strona 6 Restrukturyzacja czy likwidacja polskiego przemysłu węglowego? (4) DokoÒczenie ze strony 1 pomoc w opracowaniu programu restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego oraz udzielenie pomocy finansowej związanej z realizacją tego programu. Na przełomie 1990 i 1991 roku bawiła w Pol sce oficjalna misja Ban ku Światowego, która po dłuższym pobycie w naszym kraju, w styczniu 1991 r. przedstawiła naszym wła dzom swą perspektywiczną wizję programu restrukturyzacji polskiego podsektora węgla kamiennego. Program ten zakładał w wariancie długoterminowym likwidację od 36 do 56 kopalń, redukcję zatrudnienia odpowiednio o 193 do 302 tys. pracowników oraz lik wida cję eksportu z równoczes nym sukcesywnym przejściem Polski na import węgla. Jakie były intencje Banku Światowego – potwierdziło to życie. Kolejne pożyczki Banku Światowego na tzw. „restrukturyzację przemysłu węgla kamiennego” uwarunkowane były zapisami, że środki te mają być przeznaczone głównie na likwidację kopalń i osłony socjalne dla zwalnianych górników. Jak powszechnie wiadomo efektem restrukturyzacji winna być po prawa efektywności ekonomicznej sektora węgla kamiennego poprzez jego modernizację i unowocześnienie. Tego celu nie uda się osiągnąć wyłącznie drogą likwidacji kopalń, czyli trwałego zmniejszania zdolności wydobywczych górnictwa węglowego i zwalniania z pracy górników. Przeznaczenie środków z pożyczek Banku Światowego wyłącznie na te cele tworzy w efekcie nie „program restrukturyzacji” a „program likwidacji” polskiego górnictwa węglowego. Nasuwa się też pytanie, dlaczego Bank Światowy w swojej wizji programu restrukturyzacji pols kiego podsektora węgla kamiennego tak wielką wagę przywiązywał do likwidacji przez nasz kraj eksportu węgla. Odpowiedź może być jedna. Rzeczywistym, a głęboko ukrywanym celem programu i zaleceń Banku Światowego było i jest nadal, trwałe ogranicze nie zdolności wydobywczej polskiego górnictwa węglowego. To trwałe ograniczenie ma skutecznie wyeliminować polski węgiel z zagranicznych rynków zbytu. Szczególnie chodzi o rynki Europy Zachodniej, w stosunku do których Polska dysponuje rentą transportową ze względu na położenie geograficzne. Przełom polityczno-gospodarczy jaki dokonał się w Polsce w 1989 r. stworzył w górnictwie węgla kamiennego nową sytuację. Spadek produkcji przemysłowej oraz recesja, która od początku lat dziewięćdziesiątych wystąpiła w całej gospodarce, doprowadziła do znacznego spadku zapotrzebowania na węgiel. Decyzją ówczesnego ministra przemysłu przerwane zostały prace związane z bilansem paliwo- wo-energetycznym kraju - w związku z czym nie było wiadomo, w jakim stopniu wydobycie węgla zabezpiecza aktualne potrze by gospodarki narodowej. Warto przypomnieć o ówczesnym dramatycznym apelu premiera Tadeusza Mazowieckiego, w którym mówił on, że „jeśli będzie trzeba to sam przyjedzie do górników i będzie ich prosił o zwiększenie wydobycia żeby dzieci i chorzy nie marzli w szkołach i szpita lach”. Podejmując decyzję o przer waniu prac nad bilansem paliwowo-energetycznym jej autorzy głosili jednocześnie nieodpowiedzialne hasła, że „najlepszą polityką jest brak jakiejkolwiek polityki” oraz że istniejące problemy ureguluje „niewidzialna ręka rynku”. Przy braku jakichkolwiek działań mających na celu dostosowanie potencjału produkcyjnego gór nictwa węglowego do real nych potrzeb gospodarki decyzją ówczesnego ministra przemysłu wprowadzono jednocześnie niespotykaną w światowym górnictwie węglowym strukturę „samorządnych, samodzielnych i samofinansujących się kopalń”. W połączeniu z równoczesną likwidacją wszelkich ogniw koordyna cyjnych zaowocowało to totalnym chaosem, szczególnie w zakresie obrotu węglem, racjonalizacji zatrudnienia oraz polityki zakupów podstawowych maszyn i sprzętu górniczego. Przypisanie kopal niom zadania handlu węglem, do czego nie były one przygotowane kadrowo ani też organizacyjnie, stworzyło dla kierownictw kopalń niezwykle trudną sytuację. Chcąc zdobyć środki na potrzeby płacowe oraz niezbędne zakupy zmuszo ne one były do korzystania przy sprzedaży węgla z pośrednictwa ogromnej rzeszy powstałych firm, wykorzystujących niezwykle trudną sytuację górnictwa. Producentów węgla uzależniono od takich świadczeń jak np. wydłużania terminów płatności zobo wiązań za otrzymany węgiel oraz wymuszania dodatkowych upustów cenowych. Niezależnie od tego dokonywano fałszerstw dokumentów potwierdzających jakość węgla, przeprowadzano także inne operacje na szkodę kopalń. Generalnie traciło na tym górnictwo, a zarabiali pośrednicy i spekulanci. Jeżeli dzisiaj mówimy o tzw. „aferach węglowych” win niśmy przypomnieć o lu dziach, których nieodpowiedzialne decyzje stworzyły sytuację umożliwiającą powstanie tych afer i zjawisk korupcyjnych. W światowym górnictwie handlem węglem zajmują się głównie specjalistyczne firmy działające w imieniu kopalń na podstawie zawartych z nimi umów. Ta zasada obowiązywała w polskim górnictwie w okresie międzywojennym a także w okresie powojennym do roku 1989. Sprzedażą węgla w kra ju zajmowała się Centrala Zbytu Węgla, a jego eksportem CHZ „Węglokoks”. W okresie tym nie było warunków dla notowanych później licznych nadużyć gospodarczych i oszustw podatkowych. Do 1993 r. górnictwo węgla kamiennego przynosiło zyski. Utrzymy wanie na relatywnie niskim poziomie tzw. „urzędowych” cen węgla poniżej poziomu inflacji spowodowało, że począwszy od roku 1994 górnictwo zanotowało ujemne wyniki na swej działalności. Dla utrzymania płynności fi nan sowej branży, przy dalszym utrzy mywaniu zaniżonych cen węgla górnictwo zasilane było dotacjami z budżetu państwa. Stan taki był utrzymywany do roku 1992 w którym to w ramach tzw. „planu Balcerowicza” dotacje te zostały zlikwidowane. W polityce makroekonomicznej państwa przypisano przemysłowi węglowemu rolę tzw. „kotwicy antyinflacyjnej” Mimo całkowitego zniesienia dotacji do węgla oraz wbrew głoszonym deklaracjom o poddawaniu górnictwa zasadom gospodarki rynkowej, odgórnie utrzymy wa ne były nadal ceny węgla nawet poniżej średniego wskaźnika inflacji, co zmuszało kopalnie do produkcji po kosztach większych niż uzyskiwane ze sprzedaży ceny. Problemu tego nie była w stanie rozwiązać „niewidzialna ręka rynku”. Dyrekcje kopalń znalazły się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Konieczność realizacji wypłat dla załóg górniczych oraz bieżących płatności zmuszały kopalnie do zaciągania wysoko oprocentowanych kredytów bankowych. W konsekwencji takiej polityki dotyczącej przemysłu węglowego doprowadzono kopalnie do rosnącego zadłużenia, czego skutki odczuwalne są do chwili obecnej. W listopadzie 1990 r. na wniosek posłów ówczesny minister przemysłu T. Syryjczyk przedłożył na posiedzeniu Sejmu opracowanie „Założenia polityki energetycznej Rzeczypospolitej Polskiej na 1990–2010”. Zaproponowano w nich między innymi: intensywny program likwidacji kopalń węgla kamiennego przy jednoczesnym znacznym imporcie węgla energetycznego, całkowitą likwida cję eksportu energetycz ne go wę gla kamiennego, zasadnicze zwiększenie w gospodarce energe tycznej Polski udziału gazu ziem nego i paliw płynnych i w związku z tym znaczny wzrost im portu tych nośników energe tycznych. Uderza zadziwiająca zbieżność założeń prezentowanych w opracowanych „Założeniach” z „Perspektywiczną wizją programu restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego” opracowaną przez tzw. „ekspertów” Banku Światowego. Sejm uznał przedstawione „Założenia ...” za materiał wstępny do dalszych prac nad polityką energetyczną kraju stwierdzając jednocześnie, że „przedłożone opracowanie jest niewystarczają- ce i niespójne... oraz nie zawierające odpowiednich analiz ekonomicz nych”. Jednocześnie Sejm zalecił, aby „Informację o zamierzeniach gospodarki paliwowoenergetycznej na najbliższe 2 lata Rząd przedstawił Sejmowi w terminie do 30 czerwca 1991 r.” Poza tym w Uchwale Sejmu stwierdzono, że „.... Ze względu na szczególne znaczenie bezpieczeństwa energetycznego kraju, Sejm zobowiązuje Rząd do przedłożenia pełnych założeń polityki energetycznej w terminie do końca 1991 r. Jednakże kolejne „Założenia polityki energetycznej Polski do 2010 r.” powstały dopiero w 1995 r. W styczniu 1996 r. zostały wniesione przez Rząd pod obrady Sejmu dwa dokumenty opracowane między innymi przy udziale zagranicznej firmy konsultingowej (Energy Restructuring Group), a mianowicie: „Założenia polityki energetycznej Polski do 2010 r.” oraz „Sytuacja obecna i prognozy zaopatrzenia Polski w energię na tle Unii Europejskiej i świata”. W opracowaniach tych oparto się na analogicznych założeniach, jakie były zawarte w opracowaniu odrzuconym przez Sejm w 1990 r. Ponadto, mimo krytycznych uwag do tych dokumentów, jakie wniesio no na posiedzeniu Sejmowej Komisji Systemu Gospodarczego i Przemysłu w dniu 7 listopada 1995 r. – zostały one przez Sejm przyjęte. Ustawa z 10 kwietnia 1997 r. – „Prawo Energetyczne” zobowiązała Ministra Gospodarki do przygotowania, w porozumieniu z właściwymi ministrami, założeń po lityki energetycznej państwa przedstawiających długoterminową na okres nie krótszy niż 15 lat, prognozę rozwoju gospodarki paliwami i energią oraz długofalowy program działania w celu realizacji wniosków wynikających z prognozy, sformułowany na podstawie oceny bezpieczeństwa energetycznego państwa. Tym razem wykonanie tego zadania Ministerstwo Gospodarki zleciło Agencji Rynku Energii S.A., która przy współpracy Polskich Sieci Elektroenergetycznych S.A., Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa S.A., Towarzystwa Gospodarczego „Polskie Elektrownie”, Polskiego Towa rzystwa Elektrociepłowni Zawodowych, Polskiego Towarzystwa Prze mysłu i Rozdziału Energii Elektrycznej, Porozumienia Producentów Węgla Brunatnego oraz Nafty Polskiej S.A. – wykonała opracowanie p.t. „Założenia Poli- tyki Energetycznej Polski do 2020 r.”. Uznano widocznie, że udział w pracach zespołu przedstawicieli największego producenta nośnika energetycznego w kraju jakim jest węgiel kamienny jest zbędny. Opracowanie to prezentuje praktycznie pogląd środo wiska energe tycz nego. Materiał ten firmowany następnie przez Ministerstwo Gospodarki został, jako „Dokument rzą dowy” przy ję ty przez Radę Ministrów 22 lutego 2000 r. Na tle opracowanych „Założeń polityki energetycznej Polski do 2020 r.” nasuwają się następujące uwagi: Autorzy tego materiału nie tylko pominęli zupełnie uwagi zgłoszone zarówno w trakcie dyskusji Sejmowej w 1990 r. jak również na posiedzeniu Sejmowej Komisji Systemu Gospodarczego i Przemysłu z listopada 1995 r. Nie podjęto próby określenia skut ków ekonomicznych oraz społecznych przyjętych rozwiązań i związanych z tym przyszłościowych obciążeń budżetu państwa. Założono, że cały przyrost produkcji energii elektrycznej ma być oparty na gazie ziemnym. W związku z tym założono, że import gazu ziemnego z 8,3 mld m3 w 1997 r. będzie systematycznie wzrastał do 22,4–25,7 mld m3 w 2020 r. W opracowaniu pominięto zupełnie problem kosztów zakupu importowanego gazu oraz fakt, że przy prawie 3 krotnym wzroście ilości importowanego gazu nie zbędną będzie niezwykle kosz towna rozbudowa infrastruktury technicznej pozwalającej na przesył tych wielkości gazu. Przyjęto, że wydobycie węgla kamiennego ma być ograniczone do 80,0 mln ton w 2020 r. przy całkowitej likwidacji jego eksportu. Uzasadnienia likwidacji eksportu nie podano. Przewidziano jednocześnie import węgla kamiennego w iloś ciach 2,0–3,5 mln ton w skali rocznej. Na stronie 27 „Założeń” znajduje się kuriozalne stwierdzenie „... We wszystkich scenariuszach przewiduje się stopniowy spadek zapotrzebowania na węgiel ka mien ny, postępujący zgodnie z rządowym programem „Reforma górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998–2002”. Jest to wniosek bulwersujący, bowiem reforma górnictwa winna nawiązywać do założeń polityki paliwowo-energetycznej państwa, a nie odwrotnie. Ponadto „Reforma” dotyczy okresu 1998–2002, zaś „Założenia” bardziej szerokiego przedziału czasu – do 2020 r. c.d.n. www.nowykurier.com Mieszkanie na sprzedaż w Legnicy – Stare Miasto, 40 m2, dwa pokoje z kuchnią (prześwit), balkonem i dużą piwnicą. Kontakt: Legnica – (76)72-18-791, komórka-609-943-236 i w Kanadzie: 905-712-8325 (Ela). No 19 (1033) 1-15/10/2011 Subsydia dla pracowników iczeladników. ApprenticeshipTrainingTax Credit-wywiad z HannąNiemczyk DokoÒczenie ze strony 1 musi mieć do zapłacenia podatek i wówczas ten podatek w części lub całości jest pomniejszany o zarobiony kredyt podatkowy. J.W.: Może pani podać jakiś przykład? H.N.: Premier McGuinty pokazał plan wyborczy Partii Liberalnej i jak rozumiem zaproponował nowy kredyt podatkowy dla pracodawców w wysokości $10,000 na rok za zatrudnienie nowoprzybyłych emigrantów którzy posiada ją pewne cenne dla Ontario umiejętności zawodowe. Po angiel sku: $10,000 tax credit for businesses will help those individuals who are unable to get accredited in their trained field because they lack Canadian experience. Czyli mówimy tu o fully refundable tax credit. Niezależnie od tego czy indywidualny praco dawca (self employed) lub korporacja bedzie w sytuacji, że ma do zapłacenia podatek, czy też takiej sytuacji nie ma (na przykład z powodu straty) to takie subsydia w postaci około $10,000 dostanie o ile oczywiście wymogi określające zatrudnienie takiego nowo-przybyłego emigranta w określonym zawodzie zostaną spełnione. J.W.: Ale na dzień dzisiejszy nie wiemy jeszcze jakie te warunki dokładnie miałyby być? H.N.: Nie, nie wiemy. Podaję ten kredyt jako przykład bo jego sprawa jest świeża i media dużo o tym kredycie mówią. Ale są inne lepsze przykłady. Takim przykładem jest kredyt dla czeladników, czyli Apprenticeship Training Tax Credit. J.W.: No właśnie, na czym on polega? H.N.: Zacznijmy od tego że wszy stkie informacje na jego temat można znaleźć w internecie na stronie CRA i dodatkowe inforamacje na stronie Ministry of Training, Colleges and Univer sities. W tym miejscu chciałam dodać że różnych form subsy diów, kredytów podatkowych, grantów i innych form pomocy w Kanadzie jest okolo 300. Oczywiście to wszystko faluje. Jedne formy kredytów, grantów, pomocy itd. się pojawiają a następnie znikają. Zmierzam do tego, że większość, jeśli nie wszystkie informacje na ich temat, można znaleźć w internecie. Ale internet zrobił się strasznie rozbudowany. Jeśli na przykład w wyszukiwarce Google nie wpiszemy prawidłowej nazwy lub adresu, możemy nie trafić lub przeoczyć informację o danej formie pomocy. J.W.: Dużo osób wie o ATTC (Apprenticeship Training Tax Credit), czyli o kredycie dla czeladników? H.N.: Okazuje się, że dużo osób nie wie o nim, a jeszcze więcej osób z niego nie korzysta. Paradoksem są odpowiedzi niektórych pracodawców, którzy na przykład mówią, że muszą się o ten kredyt ubiegać i to kosztuje. A ja mówię, no a jak ktoś na przykład ma warsztat samochodowy i chce naprawiać samochody to nie musi się reklamować, nie musi szukać klientów, nie musi kupić maszyn, nie musi zapłacić za wynajem pomieszczenia, nie musi kupić części, nie musi negocjować ceny usługi? To ja się pytam, czy poszukiwanie klienta nie kosztuje? A tu, kiedy mówimy o refundowanych kredytach podatkowych to mamy sytuacje że pieniążki z rządu są dużo bardziej pew ne do otrzymania i łatwiej dostępne. J.W.: A dokładniej to co to jest ten ATTC? ś H.N.: W skrócie Appren tice ship Training Tax Credit jest formą pomocy ze strony rządu prowincji Ontario ukierunkowanym na pomoc dla biznesów które zatrudniają kwalifikujących sie do programu czeladników. Radzę zapoznać się ze Schedule 552. Ta forma tłumaczy wlaściwie wszystko. Podaję adresy strony internetowej: http://www.cra-arc.gc.ca/ E/pbg/tf/t2sch552/t2sch55210e.pdf Częścią definicji tego czym kwalifikowany biznes jest, jest to że musi on działać stale w Ontario. Apprenticeship Training Tax Credit jest kredytem w pełni refundowanym. J.W.: Co sie dzieje jeśli biznes aplikuje o kilka kredytów? H.N.: Wracam do tego co powie działam wcześniej o tym, czym jest refundowany kredyt podatkowy. A więc, upraszczając można powiedzieć że jest to obietnica ze strony rządu, że jeśli warunki w przepisie regulującym zwrot kosztów zostaną przez biznes który aplikuje o kredyt spełnione, to rząd zwróci częsć poniesionych kosztów. Jeśli biznes jest w sytuacji, że musi zapłacić podatki, to część kredytu może być zużyta na pomniejszenie podatków. Jeśli wyliczona kwota kredytu jest większa niż ewentualna kwota podatku, to biznes otrzyma zwrot kredytu w gotówce. Jeśli biznes nie ma podatku do zapłacenia wówczas otrzyma zwrot kosztów w gotówce wyliczony według danej formuły kredytu podatkowego. Biznes może aplikować w jednym roku finansowym o kilka różnych refundowanych kredytów podatkowych. J. W.: Jak ten kredyt działa? H.N.: Maksymalny kredyt to $10,000 na jednego czeladnika na rok. W uproszczeniu dla małych biznesów to jest formula 45% procent pomnożone przez pensje wypłaconą czeladnikowi w da nym roku finansowym pomnożone przez ilosć dni przepracowanych przez czeladnika w tym roku finansowym i podzielone przez 365. Okres ATTC jest ograniczony do zorobków wypłacanych w ciągu pierwszego okresu szkolenia, w ciągu pierwszych 48 mie- Strona 7 sięcy. Oto przyklad: Powiedzmy, że uczeń został zarejestrowany 27 marca 2010 roku. Rok fiansowy biznesu kończy się 31 stycznia 2011 roku. Uczeń pracował więc w tym roku finansowym 310 dni (uczeń miał przerwę w pracy na czas nauki, powiedzmy 3 miesiące. Ta przerwa wlicza sie do czasu pracy dla potrzeb ATTC). Biznes wypłacił uczniowi $25, 000; biznes miał koszty płac pracowników (payroll) w tym roku finansowym mniejsze niż $400,000. Wobec tego biznes mieści się w 45% (specified percentage). Kredyt (ATTC) równa się = 45% * $25,000 * 310dni/365dni = $9,555 Lecz nie więcej niż $10,000 * 310/365 = $8,493 Więc w tej sytuacji pozostaje kwota $8,493 którą rząd zwraca temu biznesowi. J.W.: Jakie inne warunki biznes musi spełnić, żeby aplikować o kredyt na czeladników? H. N.: Program szkolenia i program kredytów podatkowych dla czeladników jest zarządzany przez dwa (powiedzmy) ministerstwa. Więc biznes musi zareje strować się w Ministry of Training Colleges and Universities żeby być tak zwanym zarejstrowanym pracodawcą. Równocześnie jeśli biznes zatrudnia czeladnika i planuje aplikować o kredyt wówczas ten biznes musi zarejestrować tego czeladnika w Ministry of Training Colleges and Universities. Autoryzowana osoba z biznesu musi przyjść do biura Ministry of Training Colleges and Universities i zarejestrować się poprzez podpisanie formularza zwanego Contract of Apprenticeship lub formularza Training Agreement. Od dnia w którym kontrakt jest podpisany zaczyna się czas nauki ucznia w danym biznesie i od tego dnia zaczyna się czas tych ewentualnych 48 miesięcy za których poniesione koszty płac ucznia biznes moze starać się o refundację (ATTC) z rządu. Oto strona z adresami biur Ministry of Training Colleges and Universities w których można się zarejestrować: http://www.findhelp.ca/mtcu/ appoff.html. Biznes żeby móc uczyć czaldnika musi mieć przynajmniej jednego pracownika z licencją w danym zawodzie w którym czeladnik będzie szkolony. J.W.: W jakich zawodach biznesy mogą starać się o refundację o ATTC? H.N.: Na stronie internetowej Ministry of Revenue: http://www.rev.gov.on.ca/en/b ulletins/ct/pdf/4015.pdf jest pokazany bulletin numer 4015 który szerzej tłumaczy aplikowanie. W tym biuletynie wymienione są też zawody za których szkolenie rząd prowincji Ontario (a w jego imieniu CRA) refunduje koszty szkolenia czeladników. J.W.: Czy częste są kontrole firm które występują o ATTC i jakie dokumenty trzeba mieć na wypadek kontroli? H.N.: Większość złożonych aplikacji jest kontrolowanych. W przypadku kontroli biznes musi przedstawić audytorowi (kontrolerowi) kopię training agreement, lub contract of apprenticeship. Ten agreement (umowa) mówi/ zaświadcza o tym, że usługi są świadczone przez ucznia (czeladnika) dla swojego pracodawcy, że czeladnik jest w kwalifikowanym zawodzie, i umowa pokazuje datę rozpoczęcia nauki przez czeladnika (wówczas kiedy umowa jest zarejstrowana w Ministry of Training and Colleges). Oczywiscie biznes musi pokazać udokumentowaną wielkosć swoich płac no i udokumentować ile wypłacił swojemu czeladni kowi w postaci płacy. J.W.: Czy są jakieś inne kredyty w relacji do szkolenia czeladników? Hanna Niemczyk.: Jest wiele programów pomocy czeladnikom. Dużo informacji o grantach i kredytach podatkowych można za czerpnąć z internetu. Ja sugeruję wszystkim zainteresowanym by szukali na stronach rządu federalnego Kanady oraz stronach rządu prowincji Ontario. Chodzi o to że te programy są administrowane przez różne poziomy rządów, różne ministerstwa, różne departamenty, różne rządowe agencje. Sugeruję czeladnikom żeby pójsć na stronę internetową Services Canada: (http://www.servicecanada.gc. ca/eng/goc/apprenticeship/index .shtml) i żeby przeczytać o Apprenticeship Incentive Grant. Mówię o tym ze względu na końcowy termin składania aplikacji. W skrócie, ten grant jest w wysokości $1,000 dolarów I jest za to że czeladnik ukończył dany poziom szkolenia w danym zawodzie lub za to, że ukończył szkolenie w danym zawodzie Apprenticeship Completion Grant (ACG and $2,000). Z tym że niestety nie wszystkie zawody się kwalifikują. J.W.: Jaka jest pani opinia o Apprenticeship Training Tax Credit? Hanna Niemczyk: Z moich obserwacji i rozmów wynika że popularność aplikowania o refun- dowane kredyty podatkowe jest po działem etnicznym. W nie których grupach etnicznych jest dużo biznesów i dużo sprytnych księgowych, którzy wiedzą jak i co podpowiedzieć swoim klientom. Z kolei też biznesmeni w tych grupach etnicznych rozmawiają między sobą więcej, bo jest ich wiecej. W tych grupach jest duża nieformalna wymiana informacji. To sprzyja aplikowaniu o dotacje rządowe. W społecznościach gdzie jest mniej biznesmenów, lub w których powiedzmy ludzie są nastawieni bardziej egoistycznie i nie wymieniają między sobą informacji, w tych społecznościach mniej się aplikuje o kredyty. Dalej, uważam że w środowisku w którym żyjemy, w Kanadzie, biznesy które nie patrzą na to jak rząd próbuje motywować gospodarkę, skazane są automatycznie na to, że nie będą mogły konkurować z innymi bar dziej agresywnymi biznesami. Każdy mały czy średni biznes rozbudowuje się w jakiejś niszy rynkowej, ale oprócz tego winien patrzeć się na to co proponuje rząd w zamian za jakąś działalność, która może być, lub już jest na linii działania biznesu. Chcę powiedzieć że często pieniążki z rządu leżą, że tak po wiem, na ulicy i wystarczy trochę popytać się, poszukać na internecie, żeby zobaczyć, że coś ze strony rządu w zamian za coś ze strony biznesu jest oferowane. Często biznes niedużym wysiłkiem może tą pomoc rządową otrzymać. W przypadku programu dla cze ladników który kończy się licencją, ta licencja jest według moich obserwacji podstawą do otrzymania tak zawanej pracy rządowej, otworzeniem własnego biznesu i podstawą do wstrzelenia się w jakiś fragment rynku, rozbudowanie klienteli i bycia panem swojego losu. J.W. Dziękuję za rozmowę. Hanna Niemczyk: Jeszcze raz sugeruję o szukanie szczegóło wych wiadomości na internecie. Ja starałam się w uproszczony sposób przybliżyć sprawę ATTC. 1-15/10/ 2011 No19(1033) Strona 8 W związku z rokiem Miłosza Osobiste refleksje na rocznicę noblisty (1) Zenowiusz Ponarski Cieszy okoliczność, że rok 2011 przechodzi pod znakiem noblisty z którym od dawien dawna prowadzę dialog. Stało sie to jeszcze przed przystąpieniem do pracy nad biografią jego wileńskiego przyjaciela Franciszka (Pranasa) Ancewicza (Ancewicziusa). Spotkali się w historycznych murach Uniwersytetu Stefana Batore go (USB) w Wilnie. Jeden Miłosz, urodzony w 1911 roku w ma jątku babki w Szetejniach (pow. kiejdański ) a drugi - Ancewicz, urodził się w 1905 r. we wsi rodzinnej Laużai (pow. Rosienie). Pierwszy - syn zamożnych właści cieli ziemskich, a rodzicami drugiego - byli litewscy małorolni włościanie. Różniła ich nie tylko mowa ojczysta, ale i tradycje rodzinne, stan majątkowy i status społeczny. Światopogląd, Miłosza był liberalny a, Ancewicz – był antystalinowskim marksistą. Podczas gdy jeden - jak sam często podkreślał - miał szczęśliwe dzieciństwo, drugi wspominał, że będąc dzieckiem pasał świnie, a w młodzieńczych wierszach żalił się na trudny los gdy jak powiadał; „nędza jest mym wiernym dru hem” i go wychowała. Czesław Miłosz do Wilna przybył z rodziną, i tam zamieszkał. Po czym ukończył renomowane gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta, a w 1929 r. podjął naukę na Wydziale Humanistycznym USB, aby się po kilku tygodniach przenieść na Wydział Prawa i Nauk Społecznych. Droga zaś Ancewicza na studia akademickie i do kto ranckie w Wilnie, była kręta i wyboista. Podczas Wielkiej Wojny, za czasów okupacji Litwy, Niem cy przymusowo posłali go do gimnazjum w Rosieniach, które ukończył w 1929 r. z wielkim trudem w niepodległej już Litwie. W burzliwym okresie historii swego kraju, został przyjęty na Wydział Humanistyczny nowo powstałego uniwersytetu w Kownie, któremu nadano imię Witolda Wielkiego. Naukę połączył z lewicową działalnością polityczną i został krytykiem literackim (ps. F. Roguza). Jak napisał Cz. Miłosz; „wcześnie stał się wolnomyślicielem i rewolucjonistą”. Przekonania wolnomyślne nie przeszkodziły mu w akademickich lat ach przyjaźnić się z wybitnym pisa rzem, księ dzem – profesorem Tumasem – Vaiżgantasem. Sędziwy profesor wy stąpił w jego obronie, gdy reżym autokratyczny, po prze wrocie w grudniu 1926 r., zamierzał go wysłać do obozu pracy. Podczas II wojny światowej, gdy znalazł się w Niemczech, kolejny raz jako uchodźca, potrafił znaleźć wspólny język z księdzem – intelektualistą, Staszysem Yłą, a na emigracji w Toronto przyjacielem jego został ksiądz – pro boszcz Petras Ażubelis. Potrafił z duchownymi się przyjaźnić, ani o jotę nie odstępując od swych lewi cowych i antyklerykalnych przekonań, a ci od niego nie stronili, chociaż nigdy nie ukrywał swych poglądów. Poświęciłem sporo uwagi Litwinowi, z którym się zaprzyjaźnił Miłosz, chociaż tak wiele ich różniło. Jeszcze przed wojną tak o nim napisał 19 grudnia 1934 roku w liście do Jarosława Iwaszkiewicza (nie wymieniając jego na zwiska) : „Nie mogę Ci powiedzieć, ile rzeczy mi się odkrywa, jak odpada ślepota, o której zresztą po prze dnio wiedziałem. Zrozum: przecież z krwi jestem barba rzyńcą i przez kilka lat byłem w przyjaźni z jeszcze większym barbarzyńcą, chłopem litewskim, do którego przyciągało mnie pokrewień stwo natur i szalona wola tego człowieka. I marksizm i ten szacunek do wszystkiego, co da się wymierzyć zewnętrznie i obcowanie z ludźmi inteligentnymi, inteligencją speców moskiewskich i dodatkiem litewskiej gruntowności i sowieckoje ugołow noje prawo – jak to wszystko dobroczynnie opada na dno – wielkość życia jest niezmierzona, trzeba dziękować ręce, która nas prowadzi” (Emil Pasierski, Miłosz i Putrament. Żywoty równoległe, Warszawa 2011). Miłosz na zawsze zapamiętał tego litewskiego chłopa - barbarzyńcę, nawet w ciężkim dla siebie okresie życia we Francji. W liście napisanym 14 września 1956 rok czytamy; „ ... chcę żebyś wiedział, że mam do ciebie bardzo serdeczne uczucia, I właściwie myśl o twojej chorobie towarzyszyła mi przez szereg miesięcy, w różnych chwilach - pisał z Brie – Comte- Robert – Kochany draugas, pomyśl czasem o mnie, porozmawiaj z żo ną, której przesyłam jak naj czul sze pozdrowienia… Dom Akademicki w Wilnie i mło dzieńcze weltschmertza bardzo mi zrosły z twoją osobą”. (ksero kopia listu w moim posiadaniu, oryginał zaginął – Z.P.). Ancewicz był tym, który wprowadził Miłosza w świat wielkiej polityki. Podczas gdy środowisko akademickie Wilna ewaluowało w kierunku komunizmu Stalina, przyszły noblista pozostawał daleki od tej ideologii dzięki Ancewiczowi, który po napisaniu pracy doktorskiej pt. „Stalinowska koncepcja państwa na tle ewolucji ustrojowej Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich” (Wilno 1939., z przedmową prof. Wacława Komarnickiego). Drugie jej wydanie miało miejsce po wojnie i było poprzedzone wspo- mnieniem Czesława Miłosza, w którym napisał: „Byłem też świadkiem jego długotrwałych i ciężkich depresji, bo z dużymi zdolnościami szła u niego w parze neurotyczność. Otóż moje rozmowy z Pranasem – zważ, ( odnosi się do Tomasa Venclovy ( uwaga Z.P.) że przypadły na moje formacyjne – wyjaśniają, dlaczego, kiedy przeniosłem się do Warszawy, wiedziałem dziesięć razy więcej o komuniźmie niż moi literaccy koledzy wzięci razem, bo przecież Pranas śledził wszystko, co się odbywało za wschodnią granicą. I oczywiście moja perspektywa na Polskę i polskość, z natury endecką i parafialną, musiała być inna, wskutek mego treningu… Pranas zrobił doktorat z prawa i zaczął wykładać w Instytucie Badania Europy Wschodniej … dojeżdżał na wykłady z Warszawy Stanisław Baczyński (ojciec późniejszego poety Krzysztofa Ba czyńskiego) … Wydaje mi się, że Pranas Ancewicz i Baczyński szczególnie przypadli sobie do gustu...”. ( Lublin 2001). Drogę którą przeszła tzw. wileńska lewica akademicka, od postępowego katolicyzmu do stalinizmu; co prawda tylko jej część przedstawiłem na łamach periodyku wileńskiego, dwóch artykułach pt. „Robespierre czyli Stefan Jędrychowski” („Z nad Willi” nr. 2 (34 ) ss.76 -95 i nr 3 ( 35) ss. 53 -71 z 2008). Są tam fragmenty związane pośrednio i bezpośre dnio z Miłoszem, ale ich przedstawienie przekracza ramki rocznicowego tematu. Może przy innej okazji zostaną zaprezentowane. A teraz dlaczego w niniejszych rozważaniach pozwoliłem sobie napisać, że już od lat, prowadzę dialog, tzn. metaforycznie spotykam się z Miłoszem? Aby przybliżyć tą sytuację sięgnę do wspomnień, opublikowanych przed prawie 40 laty. Kawał czasu! A przecież nie zawsze czas bywa ojcem niepamięci. Oto ich fragment: „Miała księgarnia licznych przyjaciół ze środowiska uniwersyteckiego: profesorów i studentów… (Księgarz) Jakub Girszowski bowiem był jedynym w Wilnie i nielicznych w kraju przedstawicieli moskiewskiej „Międżunarodnej Knigi”, mającym prawo sprowadzenia z ZSRR literatury … Głównym odbiorcą radziec kich książek i prasy był istniejący w Wilnie od 1930 r. - Instytut Naukowo – Badawczy Europy Wschodniej wraz ze Szkołą Nauk Politycznych. Jego dyrektor – W. Wielhorski niekiedy gościł w księgarni Za pośrednictwem księgarni Girszowskiego Instytut prenumerował całą niemal prasę ZSRR” ( Z. Ponarski, Księgarz, Kwartalnik, Warszawa 1973, nr.4 , rok XVII). Dodam jeszcze, że gdy niektóre reklamowane numery niedostarczo nych czasopism nadsyłano bezpośrednio do księgarni, zdarzało się, że zanosiłem je do biblio teki im. Wróbleskich, gdzie mieścił się INBEW i SNP. Wówczas miałem okazję spotkania się z poetą Teodorem Bujnickim – sekretarzem Instytutu lub pracownikami zainteresowanymi odbiorem prasy, i zdarzało się, że nim bywał draugas. Ale niestety nie pamiętam żadnych szczegółów tych spotkań, wiem tylko, że wówczas nie obce mi było nazwisko Miłosza, podobnie nie pamiętam o spotkaniach z poetą Tymoteuszem Karpiń s kim, który nieco później stawiał swoje kroki na niwie poetyckiej. Biograf jego Jan Stolarczyk, napisał: ”wileński znajomy, Karpowicza, współpracownik gazety, dr Zenowiusz Ponarski z Toronto” (Pomosty, Dolnośląski rocznik lite racki, Wrocław 2010 /XV). Ale jaki ze mnie znajomy, jeśli w mojej pamięci nic nie pozostało z tego faktu. Podobnie ze znajo mością ludzi z Instytutu, o których w pamięci niewiele się zachowało, poza tym, że wiem, że ich spotykałem. Również nie pamiętam co wiedziałem o Miłoszu, poza tym, że taka osoba istniała w przestrzeni publicznej. A teraz o tym, dlaczego Miłosz zwracał się do swojego litewskiego przyjaciela – “draugas”. Słowo to, jak podaje słownik litewsko – polski J. Szlapelisa wydany w Wilnie w 1940 r.; oznacza - ”kolega, towarzysz, druh”. Przyjąłem przekład Slapelisa albowiem wydany pół wieku później słownik trzech autorów jest mniej dokładny i pomija „druha”. A moim zdaniem, Miłosz był bardzo życzliwy wobec Ancewicza, z którym łączy ło go pokrewieństwo natur, traktował go nie jak zwykłego kolegę, a bliskiego sobie druha. „Towarzysz” natomiast ma charak ter bardziej przypadko wy; towarzysz bywa – podróży; niedoli; broni, bądź inny, bywa też że jest sposobem zwracania się do siebie członków partii i orga nizacji. Nie tak widział Mi łosz Pranasa. Po jego śmierci pięknie napisał o nim: „Jaka to była moja przyjaźń? Dzieliło nas wiele i uległy mu, zdawało się nieraz całkowicie, zachowywałem własne pomyślunki. Ale nade wszystko górował odruch uczuciowości, niemal fizyczny, pociąg do jego niedźwiedziowatości, dobroci, hałaśliwości, tkliwości – bo był naładowany serdecznymi wzruszeniami jak litewska „dajna” … tak czy owak draugas, jako fizyczna obecność, pozostaje dla mnie jednym z głównych przewodników po labiryncie pamięci i jego śmierć tego nie zmieni” (Cz. Miłosz, O Fran ciszku Ancewiczu, „Kultu ra”, Paryż, nr, 7/8 z 1964 ). Użyte przez Miłosza litewskie słowa ”dajna” - czyli pieśń, dowodzi, że zachował w pamięci słówka słyszane w Kejdanach, Wędziagole, Serbintach, Użmiszkach, Opitokach, jego rodzinnych stronach, gdzie włościanie mówili i modlili się w swym ojczystym języku. Rok Miłosza rozpoczął się dla mnie przyjemnie, gdyż dotarła do moich rąk kapitalna książka Andrzeja Franaszka, wydana w Krako wie w 2011 roku - biografia Czesława Miłosza, owoc 10-cio le t niej pracy autora. Ogromne dzieło liczące prawie tysiąc stron, a dokładnie 959, a na każdej moc informacji o życiu i twórczości. Krytyk literacki Justyna Sobolewska, rzetelnie oceniająca współczesną literaturę polska, tak skwitowała dzieło Franaszka; „Mogła się spodobać Miłoszowi”. Jest to największa pochwała, jaką krytyk może powiedzieć o tej książce. Czytałem wnikliwie książkę o Miłoszu, zwłaszcza rozdziały dotyczące okresów życia i twórczości, które są mi dobrze znane, i dla te go doceniam ogrom pracy autora Franaszka. Dotarł do spraw nieznanych lub znanych powierzchownie a nawet zapomnianych przez samego Miłosza. Zauważyłem pewne nieścisłości, nie mające wpływu na istotę rze czy, o których powiadomię autora. Przecież był recenzentem mego „Draugasa” na łamach „Tygodnika Powszechnego, chyba tym pierwszym i ostatnim. Wcześniej miałem z nim kontakt jako autorem świetnego szkicu i przesłałem mu mój artykuł o litewskim paszporcie Czesława Miło sza, opublikowany w „Nowym Kurierze” (Toronto, 1 – 15 kwietnia 2005)), Został przez niego wykorzystany, co potwierdził w treści książki. Sprawa dotyczy paszportu, a właściwie dwóch paszportów. Jeden był nadesłany z Kowna w 1940 r. przez redaktora pisma literackiego, z którym wcześniej nawiązał kontakt podczas pobytu w litewskiej stolicy. Na jego podstawie przyjechał z Bukaresztu. Drugi, otrzymał od Ancewicza w okresie okupacji i ten napsuł mu wiele krwi. Zarzucano mu różne hańbiące czyny, o których nie warto wspominać. Były dziełem osób zawistnych, którzy nie mogli mu wybaczyć, że wbrew przeciwieństwu losu, potrafił się znaleźć na parnasie. Tak się złożyło, że posiadam zagraniczny paszport litewski Ancewicza. Wynika z niego, że na pierwszej stronie nie widnieje narodowość posiadacza, ale jego obywatelstwo. A na stronie 2-giej zawód, miejsce i data urodzenia, stan cywilny i znaki szczególne. Nie mogło być żadnego wpisu, że jest Litwinem, jak mu niektórzy zarzucali. Rozwieje to legendę o jego innej narodowości. 1-15/10/2011 No 19 (1033) Strona 9 Społeczna gospodarka rynkowa i Samorządna Rzeczpospolita. Obowiązujące w Polsce społeczno-gospodarcze ramy programowe (5) To właśnie z takiego rozumienia genezy kapitalizmu wzięło się sztandarowe hasło naszej transformacji, że „pierwszy milion trzeba ukraść” a sama transformacja zaowocowała bardziej korupcją niż rozwojem gospodarczym. Dobra i dobrze ugruntowana etyka gospodarcza jest podstawą każdej dobrej ekonomii. Na Dalekim Wschodzie jej bazą jest konfucja nizm. Z różnych pozycji (ate istycznych, katolickich czy starozakonnych) możemy czuć niechęć do protestanckiej etyki gospodarczej, ale to nie powód by negować jej historyczne znaczenie w początkach i w późniejszym okresie rozwoju kapitalizmu zachodnioeuropejskiego i amery kańskiego i tym samym fałszować historię. W związku z taką niechęcią można przyjąć obecnie inny system, albo go stworzyć, albo rozwinąć lepiej katolicką etykę gospodarczą. Jednak bez rozumienia historycznego znaczenia gospodarczej etyki protestanckiej i odwoływania się do jej przykładu nie uda nam się tego skutecznie przeprowadzić. Według panującego obecnie w Polsce ekonomistycznego poglądu, że to ekonomia generuje świado mość a nie odwrotnie, etyka gospodarcza ma być generowana mechanicznie przez rynek. Argumentuje się, że z nieuczciwym pod miotem inne rynkowe pod mioty nie będą chciały współ działać. Owszem, ale cóż to za etyka! Jestem „uczciwy” gdy mi grożą konsekwencje za nieucz ciwość a jeśli nie, to mogę oszukać kontrahenta. Tych drugich działań mamy aż zanadto w naszej gospodarce rynkowej i są one prostą konsekwencją takiego rozumienia genezy i istoty etyki. Nierozumienie bardziej fundamentalnego i bardziej humanistycznego źródła etyki przejawia się w naszym omal powszechnym i nonsensownym zarazem wyjaś nianiu (szokującej nas skądinąd) uczciwości skandynawskiej. Ponoć jest ona skutkiem dawniej szego obcinania rąk za różne przestępstwa. Owszem takie kary były tam stosowane, ale dotyczyły marginesu społecznego. Natomiast trzon społeczeństw skandynawskich opierał swą uczciwość na dobrze ugruntowanej kulturze protestanckiej. Scheda tego, mimo laicyzacji, utrzymała się na północy Europy do dziś. 2. Wprowadzenie polityki gospodarczej państwa Polityka gospodarcza państwa, wbrew dzisiejszemu w Polsce rozumieniu, nie oznacza dzielenia darcza może być wprowadzana już przy obecnej strukturze najwyższych władz państwowych, jednakże dla jej ustanawiania, korekty i kontroli najbardziej kompe tentną i operatywną byłaby parlamentarna Izba Samorzą dowa. 3. Przekształcenie Senatu w Izbę Samorządową Koncepcja Izby Samorządowej ma w Polsce dobrą tradycję a poza tym nawiązuje do rozwiązań zagranicznych. Tuż po wojnie wprowadziło ją do swych programów (w opozycji do programu komunistów) Polskie Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Pracy a w 1981 „Solidarność”. Po upadku komunizmu, w trakcie prac nad nową konstytucją, uwzględnił ją projekt PSL i Unii Pracy. Warto tu przytoczyć jej uzasadnienie przedstawione na Zgromadzeniu Narodowym w 1994 roku przez posła PSL Aleksandra Łuczaka: „Wysokie Zgromadzenie Narodowe! Koncentrując się teraz na sprawach ustroju politycznego państwa, stwierdzam, że nasz projekt konstytucji w pełni realizuje klasyczną dla demokracji parlamen tarnej zasadę trójpodziału władzy: ‘Organami narodu w zakresie ustawodawstwa jest Sejm i Izba Samorządowa, w zakresie władzy wykonawczej - prezydent Rzeczypospolitej i rząd, w zakresie wymiaru sprawiedliwości i ochrony prawa - niezawisłe sądy i organy ochrony prawnej’. W tym przepisie odzwierciedla się istotny dorobek ideowy ruchu ludowego, a także długoletni dorobek polskiego parlamentaryzmu. Inne projekty konstytucyjne normują te sprawy podobnie. Nas jednak wyróżnia specyficzne rozumienie roli dwuizbowego parlamentu, złożonego z Sejmu i Izby Samorządowej. Tworząc nasz projekt konstytucji, staraliśmy się przywo łać tradycję samorządową, ukonstytuować ją w formie Izby Samorządowej. Za celowe uważamy utworzenie Izby Samorzą dowej, którą chcemy traktować jako istotny element struktury orga nizacyjnej państwa. Izba Samorządowa byłaby krajową reprezentacją samorządów wszystkich rodzajów. Bez niej niewyobrażalne jest budowanie w Polsce społeczeństwa obywatelskiego. (…) Izbę Samorządową, jako novum konstytucyjne, definiujemy w naszym projekcie następująco: ‘Izba Samorządowa jest drugą Izbą parlamentu i stanowi reprezen tację wszystkich rodzajów samorządów do tworzenia prawa’. Taką właśnie instytucję uważamy za istotny element naszej konstrukcji ustrojowej. Wynika ona z głębokiej tradycji ruchu ludowego, z jego nastawienia do społeczności lokalnych. We wprowadzeniu samorządów do parlamentu upatrujemy szansy ich aktywizacji i realnego włączenia do współrządzenia krajem. Ma to być zasadnicza przemiana ustrojowa. Przez ostatnie dziesięciolecia patrzono na samorząd jedynie jako na ‘organ władzy państwowej’, realizujący zarządzanie administra cją na najniższym szczeblu według zasad i norm prawnych narzuconych przez omnipotentną władzę centralną. Ten mechanizm należy przełamać. Trzeba to zrobić w drodze konstytucyjnej. Samorządy nie mogą poprzestawać jedynie na stosowaniu prawa, ale muszą czynnie uczestniczyć w jego tworzeniu. Reprezentacja samorządów w postaci Izby Samorządowej parlamentu oznaczałaby poszerzenie władzy ustawodawczej w państwie, a jednocześnie jej dodatkowe uspołecznienie.” W roku 2002 propozycję przekształcenia Senatu w reprezen tację samorządów zawierał program samorządowy organizacji polsko-polinijnej „Liga Polska”. Przytaczam ją w całości: „Senat RP jako reprezentacja samorządowa. Dla lepszego powiązania działalności władz parlamentarnych z problematyką, z którą obywatele stykają się bezpośrednio, postulujemy nadanie Senatowi RP charakteru reprezentacji samorządowej. Koncepcja ta nawiązuje do programów PSL Mikołajczyka i Stronnictwa Pracy z czasów referen dum 1946 roku. Odrzucany przez komunistów Senat miał według tych programów być reprezentacją samorządów gospodarczych i kulturalno – oświatowych. Senat miał reprezentować czynnik fachowy przeciwstawiany czynnikowi politycznemu w Sejmie. Nadmieńmy też, że Senat Stanów Zjednoczonych jest w rze czywistości reprezentacją samorządów stanowych, i że przed powstaniem systemu partyjnego, parlamentaryzm sprowadzał się głównie do reprezentacji samorządowej. Dzisiaj, w dobie ewidentnego kryzysu demokracji partyjnej należy uzupełniać ją dawnymi sprawdzonymi rozwiązaniami. Dzisiejszy Senat RP powiela jedynie skorumpowany sejmowy system partyjny. Cdn. VISTULA TRAVEL Promocyjne ceny BiletÛw do Polski Income - Tax Wakacje na s≥onecznym po≥udniu - ìlast minuteî Ubezpieczenia turystyczne - juø od $1.10 Wysy≥ka paczek i pieniÍdzy VISTULA TRAVEL Dixie Jan Koziar dochodu krajowego między ubogich. Oznacza natomiast wspomaganie rozwoju gospodarczego kraju przez państwo. Jest to czynnik o ogromnym pozytywnym wpływie na gospodarkę, decydujący (obok kooperacyjnych stosunków przemysłowych – o czym dalej) o przewadze kapitalizmów typu niemieckiego i japońskiego nad anglosaskim. Polityka gospodarcza jest obecnie stosowana w całej zachodniej Europie kontynentalnej. W sa mych Niemczech jest realizowana głównie przez banki we współ pracy z rządem. Najbardziej jawnie prowadzona jest we Francji, gdzie podobnie jak w Japonii realizuje się kilkuletnie ogólnokrajowe plany gospodarcze. Jak widać, planowanie gospodarcze doskonale harmonizuje, wbrew demagogii neoliberalnej, z gospodarką rynkową, wspomagając ją a nie osłabiając. Planowanie gospodarcze nie jest więc (wbrew demagogii neoliberalnej) istotą komunizmu i nie należy go mylić z komunistycznym systemem nakazowo - rozdzielczym. Wbrew pozorom polityka gospodarcza stosowana jest również w kapitaliźmie anglosaskim, który się jej oficjalnie wyrzeka. W Stanach Zjednoczonych jest ona realizowana przez tzw. system Pentagonu2 za pomocą potężnego kompleksu gospodarczo - militarnego. Zatajanie tej polityki wiąże się z propagowaniem liberalizmu na zewnątrz, co służy uzależnianiu i wykorzystywaniu innych gospodarek. Niestety, w Polsce uwierzono propagandzie, że państwo nie ma prowadzić polityki gospodarczej; propagandzie wyrażonej hasłem ministra przemysłu w rządzie Mazowieckiego, Tadeusza Syryjczyka, że „najlepszą polityką gospodarczą jest jej brak”. Jednakże za parawanem tego hasła rząd prowadził intensywną antypolitykę gospodarczą polegająca na planowym, sterowanym niszczeniu polskiej gospodarki. Proces ten został opisany wcześniej i nie ma potrzeby do niego wracać. Planowanie zaczęło stopniowo odzyskiwać swoje znaczenie, ale na niższych szczeblach terytorialnych. Doszło dzisiaj do paradoksalnej sytuacji, gdy strategię gospodarczą prowadzą gminy, miasta i województwa, powołano nawet Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, a nie prowadzi jej państwo. Na poziomie państwowym zaznacza się nawet trend odwrotny, gdyż powstałe w 1997 roku rządo we Centrum Studiów Strate gicznych, które próbowało prowadzić namiastkę polityki gospo darczej, zostało zlikwidowane przez premiera Marcinkiewicza w 2006 roku. Wyrzekanie się przez rząd polityki gospodarczej jest totalnym sabotażem interesów Polski. Polityka taka musi zostać jak najszybciej podjęta a bez jej ustanawiania i realizacji żaden rząd nie może mieć racji bytu. Ogólnokrajowa polityka gospo- Dundas St. E. Tel.: 905-624-4141 1425 Dundas St. E. unit 5A Mississauga 1-15/10/2011 No 19 (1033) Strona 10 Smutek rocznicy Nr.150 Wiesław Piechocki Być turystą latem 2011 roku w USA, to znaczy trafiać na wspom nienia okrutnej wojny, jaka przetoczyła się niszczącym walcem równo 150 lat temu. To znaczy wtedy zaczęła się i ten czarny jubileusz święcą teraz Amerykanie. Aby poznać grozę wojny, należy sięgnąć po podręczniki historii. To co turysta widzi teraz, jest uporządkowane, zaklasyfikowane, estetycznie ukazane. Stoję przed pomnikiem ku czci poległych w uniwersyteckim mieście Boulder, niedaleko Denver w stanie Colorado. Pomnik jest w miarę skromny, stoi w upale na skwerze przed budynkiem lokalnego sądu, gdzie zresztą urządzono publiczną wystawę na temat tej bratobójczej wojny (Civil War). Na pomniczku, strzeżonym przez prostego żołnierza, czytam wykuty napis „In memory of our honored dead – 1861-1865”. I wiem, iż nie jest to miejsce byłych okrutnych walk tutaj. Nie, tu Elmer Ellsworth (portret) pierwsza ofiara wojny ich wtedy nie było. To jest tylko symbol. Zachód USA był wtedy za daleko od głównej areny, nie wciągnięto go jeszcze w wir dylematów politycznych i etycznych. Jeśli chce się przeżywać tam tą woj nę, należy przenieść się na wschód USA. To w stanie Vir ginia rozgrywał się główny teatr wojny domowej. Północ starła się z Południem. Wiadomo, zaostrzył się konflikt etyczny: czy należy utrzymać czy znieść niewolnictwo? Dramatem był fakt, iż to pyta nie było retoryczne dla obu stron: Północ odpowiadała „oczywiście, że trzeba znieść niegodne nowoczesnych czasów niewolnictwo!” a na to Południe replikowało: „oczywiście, że musimy utrzymać niewolnictwo!”. Wojna zaczęła się od zabójstwa Elmera Ellswortha i od potyczek karabinowych przy portach atlantyckich, gdyż obie strony zainteresowane były albo blokadą portów albo ich funkcjonowaniem. Chodziło o eksport bawełny z plantacji Południa. A produkcja bawełny dla brytyjskiego przemysłu tekstylnego działała wspaniale. Pociągi woziły do portów USA całe transporty bawełny. Da lej statkami do angielskich portów. Przed samym wybuchem wojny (1861) było już 7000 mil funkcjonujących świetnie kolei. Kolosalny rozwój! Oczywiście nie dla turystów były linie kolejo- jak inni turyści. Mało kto wie, iż teren cmen tarza to byłe dobra ziemskie, należące do rodziny Lee i zarekwirowane przez rząd USA właśnie na cmentarz, na smutną rzeczy pamiąt kę. A Lee to było Shenandoach, tu toczyły się w 1861 r. krwawe walki główne nazwiswe, lecz służyły one transportom towarowym. I to wszystko chce zaprzepaścić Północ z jej pomysłami zlik widowania nie wolnictwa! Zaczęły się walki, rósł ra chunek krzywd, łez i kolejnych trupów. Zaczął się okres konfrontacji zbrojnych, zabijania bez pardonu, kampanii, na temat których napisano mnóstwo powieści, wierszy oraz historycznych opracowań naukowych. Nie do wiary, iż dzisiaj świetnie funkcjonująca stolica stanu Virginia, czyli miasto Richmond, było zmiecione praktycz- Charlottesville, Virginia, witraż w kościele uniwersyteckim nie z powierzchni ziemi, gdyż ciągle było terenem bitew i ko Południa (mimo iż jesteśmy ostrzałów artyleryjskich. Chodzę, stosunkowo daleko w geo gra patrzę i nie wierzę, że jeszcze ficznej północy). Generał Robert zaledwie 150 lat temu tak zaciek- E. Lee był bogatym obywatelem, le manu militari walczono o swe gorącym patriotą, wio dącym racje polityczne. armię Południa (czyli tzw. KonWszystkiemu jest winien waha- federatów) od zwycięstwa do jący się co do linii postępowania zwycięstwa. Zupełnie inna flaga prezydent, Abraham Lincoln – (13 białych gwiazd na błękitnym mówiło Południe, które na wszel- krzyżu a po bokach 4 czerwone ki wypadek wybrało swego prezy- trójkąty) powiewała nad miastami denta, kontrkandydata i nie chcia- wschodnich stanów, niż dla nas ło słyszeć o oficjalnym prezyden- oczywiste „stars and stripes” dzicie ze stolicy Waszyngton nad siej szych czasów. Dopiero w rzeką Potomac. Waszyngton leży osta t nich tygodniach wojny, zresztą niedaleko od Richmond. wiosną 1865, szala zwycięstwa Na szczęście mamy mądrego przechyliła się na stronę Północy prezydenta Lincolna – odpierała (czyli armii tzw. Unionistów). Północ, wierząc w jego posłannic- Stało się to dzięki lepszej taktyce two, wybierając go sensacyjnie na głównego konkurenta generała Lee: był to generał Ulysses S. jeszcze drugą kadencję! Virginia to stan zalesiony do Grant. Ten ostatni po rycersku dziś, wtłoczony między Shenan- przygotował uroczystość podpisadoah National Park i Appalachy. nia aktu kapitulacji. Obaj generaŁatwo było tu bić się. Trochę jak łowie zasiedli przy biurku w buw Bieszczadach. Rozglądam się dynku lokalnego sądu miasteczka po wzgórzach, gdzie kiedyś dud- Appomattox w stanie Virginia i niło echo krwawych walk. Wzgó- Lee uznał się szlachetnie za pokorza są porośnięte gęstymi lasami, na nego. Stało się to 9 kwietnia chroniącymi wówczas żołnierzy i 1865 roku. ich obozy. Kiedy przejeżdżam samochodem z południa Virginii na Wszyscy odetchnęli! Koniec północ, docieram na granicy wojny! Triumf! Koniec koszmaDistrict of Columbia do miasta ru, który kosztował życie 620 000 Arlington. Dziś to praktycznie już młodych Amerykanów! Tak, przedmieście stołecznego Wa - poległo wtedy w niecałe pięć lat szyngtonu. Wystarczy wsiąść w ponad pół miliona młodych mężmetro w Arlington i po kwadran- czyzn i kobiet, bardzo wielu Musie jest się w centrum Waszyngto- rzynów, których Północ wabiła do nu „na Mallu”, gdzie z jednej szeregów pułków: „Bijcie się z strony stoi Kapitol, serce polityki nami! Przecież walczymy o was! USA a z drugiej potężne imponu- Zwycięstwo nasze jest w waszym jące mauzoleum właśnie ku czci interesie!”. Złuda końca wojny A. Lincolna. trwała jednak krótko. Jedynie sześć dni. Bowiem już Ale ja jeszcze nie opuszczam 15 kwietnia 1865, w Wielki Arlingtonu, gdyż naturalnie prag- Piątek, prezydent Abraham Linnę zwiedzić Narodowy Cmentarz, coln udaje się w stołecznym Wa- szyngtonie do teatru z małżonką. W trakcie spektaklu rzecznik interesów Południa, dziś powiedziałoby się terrorysta, aktor Wilkes Booth, przedziera się do prezydenckiej loży i strzela do niego z pistoletu. Robi to ze skutkiem. Prezydent Abraham Lincoln umiera, pozo stawiając wielki ból w narodzie, rodzinie. Żo na nie może utulić się w bólu. Ma Boulder, Colorado, pomnik “Civil War” powody, by niemal psychicznie załamać się i nigdy już nie odzyskać ra dości W stolicy stanu Virginia, Richżycia: pochowała już dwu synów mond, można zwiedzić „The a teraz fanatyk polityczny zabił jej Museum of the Con fe deracy”, męża! gdzie zgro ma dzono tysiące pa mią tek mate rial nych po armii, Dla turystów pozostały smutne która przegrała tyle lat wstecz. miejsca do zwiedzania: pomniki, Gloria victis? Chwała zwyciężobędące „sterylnymi” miejscami nym? A zatem, jak po każdej wojpa mięci (jak ten z Boulder), nie, zostały pomniki, cmentarze, cmentarze, będące namacalnymi muzea, zim ny marmur na grob miejscami, ziejącymi tragedią (jak ków, chłodne bi lanse i gorące Arlington). Czcią narodową oto- dyskusje. Czuć hasło: wspominać, czony jest wielki cmentarz w Get- ale nie świętować i nie potępiać! tysburgu (Pennsylwania), gdzie Ja mogę zrobić tylko jedno: w przetoczyła się decydująca bitwa. uniwersyteckim mieście Char Lee przegrał tam w ostatecznym lottes ville (na zachód od Rich rozrachunku. Jego armia zaliczyła mond w Virginii) idę do neogoolbrzymie straty. Trupy zaścieliły tyckiego kościoła studenckiego i żyzną ziemię, ranni wiele dni ję- patrząc na optymistyczne witraże czeli, błagając o pomoc. Dreszcze (co roku trzeba siać i zbierać zboprzechodzą turystę zwiedzającego że z pola...), modlę się za dusze były obóz dla jeńców w Ander- żoł nierzy, generałów, prezy sonville w Georgii. Silne wraże- dentów, wszystkich ofiar wojny, nia przy zwiedzaniu National Mu- rozpoczętej równo 150 lat temu. seum of Civil War Medi ci ne we Frederick w Maryland. Rana narodowa jest nadal otwar ta. Nikt nie potępia „rasistowskiego” Południa, lecz chłodno ro z waża się wielorakie przyczyny tej wojny o czarnej licz bie 620 000 poległych. Port Jefferson. stan Nowy Jork, dom z 1861 roku KATOLICKIE STUDIO MŁODYCH ZAPRASZA NA 22. MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL PIOSENKI RELIGIJNEJ który odbędzie się w Centrum Jana Pawła II od 18 do 20 listopada. Hasłem Festiwalu są słowa "Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze." Zachęcamy solistów, grupy i chóry do pisania własnych tekstów i komponowania muzyki na festiwalowy konkurs. Rejestracja artystów do poniedziałku, 31 października. Zwycięzcy konkursu wystąpią na koncercie laureatów, w sobotę, 19 listopada. Dodatkową atrakcją Festiwalu są tegoroczni goście: zespół Gang Marcela, który obchodzi 30 lat działalności artystycznej, zagra koncert p.t. „Największe Przeboje” w sobotę, 19 listopada o godzinie 18:00. W niedzielę 20 listopada na scenie Festiwalu wystąpi światowej sławy solista amerykański John Michael Talbot, który rozpoczął tournee „Worship and Bow Down”. No 19 (1033) 1-15/10/2011 Strona 11 Książki autorów publikujących w “Nowym Kurierze” Strona 12 1-15/10/2011 No 19(1033) No 19 (1033) 1-15/10/2011 Strona 13 BioEkoTech Canada Inc. The Innovative Company Implementing New Ideas in Concrete Present Oxydtron Nanocement Oxydtron Nanocement is an Admixture Material ... Oxydtron Nanocement Saves Money and Brings You a Superior, More Customer - Friendly Concrete Product Oxydtron Nanocement is The Future of Concrete BioEkoTech Canada Inc. 1-15/10/2011 No 19 (1033) Strona 14 Człowiek nade wszystko Paweł M. Nawrocki Łudzeni obietnicami płynącymi wartkim strumieniem z różnych stron sceny politycznej, zbyt łatwo ulegając mirażom “powyborczej szczęśliwości” i dobrobytu, zapominamy o kwestiach zasadniczych. W przemówieniu na forum Sejmu 11 czerwca 1999 r. - dziś już błogosławiony - Jan Paweł II nakreślił między innymi kilka ponadczasowych zadań, które po winny być zobowiązującymi wyzwaniami dla posłów i senatorów, ale także wskazówkami dla nas w momencie, gdy będziemy ich wybierali. “W demokratycznym państwie - mówił Papież - zasadniczą rolę spełnia sprawiedliwy porządek prawny, którego fundamentem zawsze i wszędzie winien być człowiek i pełna prawda o człowieku, jego niezbywalne prawa i prawa całej wspólnoty, której na imię naród”. W tym kontekście Ojciec święty dostrzega istotną rolę kaznodziejskiego wymiaru Kościoła stojącego na straży wartości etycznych. Ma on - w razie potrzeby - wspierać i prze strze gać ustawodawców przed zagrożeniami, “jakie mogą wy nikać z redukcyjnych wizji istoty i powołania człowieka i jego godności”. Stanowi to ewangeliczną misję Kościoła i wkład w dzieło ochrony demokracji u samych jej źródeł. Jednocześnie “takiej postawy, przenikniętej duchem służby wspólnemu dobru, Kościół oczekuje przede wszystkim od katolików świeckich. /.../ Wraz ze wszystkimi ludźmi mają oni przepajać duchem Ewangelii rzeczywistości ludzkie, wnosząc w ten sposób swój specyficzny wkład w pomnażanie dobra wspólnego. Jest to ich obowiązek sumienia wy nikający z chrześcijańskiego powołania”. Odwołując się do etosu “Solidar ności” i do tragicznych do świadczeń historycznych Jan Paweł II apelował o wybór postawy miłości, braterstwa i solidarności, szacunku dla godności człowieka, która to postawa zdecydowała o zwycięstwie zwłaszcza w roku 1980. Powinna ona także dziś wpływać na jakość polskiego życia publicznego i na styl upra wiania polityki. “Służba narodowi musi być zawsze ukierunkowana na dobro wspólne, które zabezpiecza dobro każdego obywatela /.../, nie zaś szukaniem własnych, czy grupowych korzyści z pominięciem dobra wspólnego całego narodu“. Kwestia opcji politycznych czy światopoglądu w tym kontekście powinna być sprawą drugoplanową. Papież jednocześnie podkreślał, że “także państwa pluralistyczne nie mogą rezygnować z norm etycznych w życiu publicznym“, bowiem relatywizm w tej dziedzinie, czyli demokracja pozbawiona wartości, łatwo może przemienić się w jawny bądź utajony totalitaryzm. Jan Paweł II ostrzegał przed “groźbą zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty”. Może to także prowadzić do zaniku w życiu spo łecznym trwałego moralnego punktu odniesienia, w wyniku czego zanika zdolność rozpoznawania prawdy. “Jeśli nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza”. Ojciec święty wyrażając radość z pozytywnych przemian, które dokonują się w Polsce, podkreślał, że przeobrażenia ekonomiczne muszą służyć kształtowaniu świata bardziej ludzkiego i sprawie dliwego. Należy dokładać wszelkich sił - a jest to zadaniem przede wszystkim polityków, w tym parlamentarzystów - by państwo otaczało szczególną opieką życie ludzkie - w pełnym jego wymiarze - rodzinę, wychowanie młodego pokolenia, osoby ubogie i słabe, a także by respektowało prawo do godnej pracy a więc i płacy. W kontekście postępującego pro cesu powiększania się Unii Europejskiej Jan Paweł II przypominał, że w pamiętnym Sierpniu 1980 roku “Solidarność” wybrała zasadę “«nie ma wolności bez solidarności»: solidarności z drugim człowiekiem, solidarności przekraczającej różnego rodzaju bariery klasowe, światopoglądowe, kulturowe, a nawet geograficzne, czego świadectwem była pamięć o losie naszych wschodnich sąsiadów”. Konsek wencja tego wyboru, to wydarzenia roku 1989, które zapoczątkowały wielkie zmiany polityczne i społeczne w Polsce i Europie. Papież przypomniał metaforę “dwóch płuc”, którymi powinna oddychać Europa zespalając w sobie tradycje Wschodu i Zachodu, dostrzegając jednocześnie, niestety, pojawianie się nowych wewnątrzeuropejskich podziałów i konfliktów. Prze strze gał przed “redukowaniem wizji zjednoczonej Europy wyłącznie do jej aspektów ekonomicznych, politycznych i przed bezkrytycznym stosunkiem do konsumpcyjnego modelu życia. Nową jedność Europy - kontynuował Papież - jeżeli chcemy, by była ona trwała, winniśmy budować na tych duchowych wartościach, które ją kiedyś ukształtowały, z uwzględnieniem bogactwa i różnorodności kultur i tradycji poszczególnych narodów. Ma to być bowiem wielka Europejska Wspólnota Ducha. Również w tym miejscu ponawiam mój apel, skierowany do Starego Kontynentu: «Europo, otwórz drzwi Chrystusowi!»” - mówił na forum Sejmu RP Jan Paweł II. Na zakończenie swego wystąpienia wezwał “do refleksji nad darem wolności «danej» i jednocześnie «zadanej». Wolności wymagającej nieustannego wysiłku w jej umacnianiu i odpowie dzialnym przeżywaniu. Niech wspaniałe świadectwa miłości Ojczyzny, bezinteresowności i heroizmu, jakich mamy wiele w naszej historii, będą wyzwaniem do zbiorowego poświęcenia wielkim narodowym celom, gdyż najwspanialszym wypełnieniem wolności jest miłość, która urzeczywistnia się w oddaniu i służbie”. Wykonując 9 października br. swój obywatelski obowiązek miejmy w pamięci miłość jaką bł. Jan Paweł II obdarzał swoją Ojczyznę, całe bogactwo Jego nauczania, a w sposób szczególny refleksje skierowane do posłów i senatorów tamtej, ale w równym stopniu kolejnych kadencji polskiego Parlamentu. Słowa te kierował On pośrednio także do nas wszystkich, którzy podejmować będziemy decyzję o tym, kto w naszym imieniu nada kształt polskiej rzeczywistości, również na arenie międzynarodowej, nie tylko w kontekście najbliższych czterech lat, bowiem wiele uchwalanych ustaw może mieć konsekwencje także dla przysz łych pokoleń. 2237 Bloor St el St.. W W.. TTel el.. 647-436-4744 www.nowykurier.com Polskie cmentarze w Iranie Zbigniew Moszumański wędrówce do spokojniejszych miejsc, wolnych od wojennej zawieruchy. Wielu z nich jednak – doświadczywszy więzień i łagrów sowieckich, nędzy, wygnania i chorób – na zawsze pozostało na irańskiej ziemi, a ich groby są świadectwem drama tycznych i tragicznych losów Polaków wygnanych z Ojczyzny. Na terenie Iranu tułaczkę za kończyło przeszło 2900 polskich uchodźców. Spoczywają na dwóch cmentarzach polskich i sześciu W wyniku ewakuacji żołnierzy Armii Polskiej gen. Władysława Andersa ze Związku Sowieckiego w obozach dla wojskowych i ich rodzin utworzonych w Iranie znalazło się około 116 000 Polaków (w tym 45 000 osób cywilnych, wśród nich 13 000 dzieci do lat 14). Z obozu (od 1980 r. Bandar-e Anzali) kierowa no wojs ko wych do Iraku, a ludność cywilną do obozów w Teheranie lub poza gra nice Iranu Groby na teherańskim cmentarzu (przez obóz przejściowy w Ahwa- kwaterach stanowiących część zie – do Afryki brytyjskiej, Pale- cmen tarzy obcych, głównie or styny i Indii). Tak więc dla miańskich. Na cmentarzu Polskim ogromnej większości Iran był tyl- w Teheranie (Dulab), najwięk ko punk tem etapowym na żoł - szym, spoczywa 1937 osób, na nierskim szlaku lub w dalszej cmentarzu Żydowskim - 56 osób, a na brytyjskim cmentarzu Wo jennym Golhak 10 osób. Na cmentarzach w Tehera nie w kwa te rach francuskich i włoskich mo żna spotkać groby polskich uchodźców, które nigdy nie zostały zaewidencjo no wane. Po zostałe cmentarze Brama główna cmentarza Polskiego w Bandar-e Anzali znaj du ją się na Pomnik na cmentarzu Polskim w Teheranie. Na znajdującej sie na nim tablicy umieszczono napis: “Pamięci Wygnańców Polski, którzy w drodze do Ojczyzny w Bogu spoczęli na wieki 1942-1944 szlaku ewakuacyjnym: w Bandare Anzali pochowano 639 osób, w Ahwazie - 102, w Kazwinie - 40, w Meszhedzie - 29, w Isfahanie 18 i w Chor ramszahr - 5 osób. Nie spo czywają tam żoł nie rze, którzy po legli w bojach - przy czyną śmierci były przede wszystkim choroby oraz ogólne wycieńczenie. Cmentarz Polski w Teheranie sta nowi centralne i największe miejsce pochówku polskich uchodźców z okresu II wojny światowej na ziemi irań skiej. Polska część cmentarza jest ozna czona dwoma kamiennymi postu men tami z wyrytymi wizerunkami: na jednym - orła jagiellońskiego, na drugim - krzyża Orderu Wojennego Virtuti Militari. Znajdują się tu groby 1937 osób, w tym 409 żołnierzy i 1528 osób cywilnych. DokoÒczenie na stronie 15 No 19(1033) 1-15/10/2011 DokoÒczenie ze strony 14 Poza 45 osobami, pochowanymi po 1945 r., są to uchodźcy ze Związku Sowieckiego zmarli w latach 1942–1944 w teherańskich szpitalach i obozach ewakuacyjnych. Przyczyną większości zgonów były choroby i ogólne wycieńczenie spowodo wane prze życiami w Związku Sowieckim. Znaczną część zmar łych stano wiły nowo narodzone dzieci. „Po powrocie do Teheranu – wspominał po latach generał Władysław Anders – musiałem się zająć najgorliwiej szpitalami i obozami dla ludności cywilnej. Największym nieszczęściem był często beznadziejny stan zdrowia przy bywających. Nieraz już po przybyciu do Teheranu ludzie umierali wskutek wycieńczenia i długotrwałego głodu podczas dwu letniego pobytu w Rosji sowieckiej. W ciągu kilku tygodni las, przeszło tysiąca krzyży, po- Pomnik na cmentarzu Polskim jest zaniedbany. Isfahan. Groby Polaków znajdują się na cmentarzu Ormiański, położonym między Dżulfą a podnóżem Kuh-e Sofe. Mogiły polskie - w sumie 18 (1 wojskowa i 17 cywilnych) zlokalizowano na wyodrębnionej działce wscho dniego skraju cmentarza., Głównym akcentem kwatery polskiej jest położony w jej cen tralnej części granitowy pomnik, z wy ry tym orłem pia s tow skim z koroną i wizerunkiem Matki Bos Groby polskie w Bandar-a Anzali krył cmentarz polski w Teheranie. kiej Częstochowskiej na piersi. Kazwin. Kwaterę polską, na Zmarł także mój adiutant i ser deczny przyjaciel sprzed wojny której spo czywa 40 polskich porucznik Zygmunt Kostakie - ucho dźców (29 cywil nych i 11 wicz, któremu cudem udało się wojskowych), urządzono w 1942 wydostać z łagrów sowieckich”. r. na cmentarzu Katolicko-ChalCmentarz obecnie jest odnowiony dejs kim, będącym własnoś cią przez Radę Ochrony Pamięci gminy wyznaniowej w Kazwinie. Walk i Męczeństwa. 21 kwietnia Groby polskie zlokalizowano 2002 r. odbyła się uroczystość obok sie bie, w pierwszym od poświęcenia tej największej pols- wejścia segmencie cmentarza. Chorramszahr. Groby polskie kiej nekropolii w Iranie. Uroczystość rozpoczęła msza znajdują się na niewielkiej działce święta koncelebrowana. Przewod- cmentarza Katolicko-Chaldej niczył jej ówczesny Biskup Po- skiego będącego własnością miejlowy Wojska Polskiego gen. dyw. s cowej wspólnoty religijnej. Leszek Sławoj Głódź w asyście Pochowano tu 5 polskich żołnieOrdynariusza Prawosławnego WP rzy. Jednak od czasu utworzenia ks. biskupa gen. bryg. Mirona cmentarza danych tych nie konCho dakowskiego, Ordynariusza frontowano z liczbą mogił. CmenEwangelickiego WP ks. biskupa tarz nie był dotąd wizytowany i płk. Ryszarda Borskiego oraz ka- nie wiadomo, jaki jest jego aktupelana ks. Bogdana Radziszews- alny stan. Meszhed. Groby zostały zlokakiego. Bandar-e Anzali. Teren na li zowane na skraju cmentarza urzą dzenie kwatery polskiej Ormiańskiego na wyodrębnionej, władze polskie uzyskały od zarzą- ogrodzonej działce. Pośrodku du wspólnoty ormiańskiej w Pah- kwatery polskiej urządzono zbiolevi, zawierając z nią w 1942 r. rową mogiłę. stosowne porozumienie. Stanowił on większą część cmentarza Ormiańskiego. W 1942 r. pochowano tu 639 osób (w tym 163 wojskowych i 476 cywilnych), które zmarły po przybyciu do Pahlevi. Cmentarz został okolony wysokim murem z żelazną bramą opatrzoną murowanym portalem, na którym widnieje napis: Cmentarz Polski. Na portalu umieszczono ponadto kamienny krzyż, a po jego bokach dwa kamienne orły jagiellońskie. Ahwaz. Groby Polaków zmarłych podczas pobytu w Ahwazie powstały już w 1942 r. na działce w obrębie cmentarza KatolickoChaldejskiego. Spoczywają tu 102 osoby (80 cywilnych i 22 wojskowe). Mogiły oznaczone Julia została zaproszona, aby zostały standardowymi nagrobka- zaśpiewać na koncercie w Rzymi, podobnie jak na cmentarzu w mie. Są to dwa koncerty z okazji Teheranie - kamiennymi. Cmen- 30-lecia powstania Fundacji Jana tarz, nie mając właściwej opieki, Pawła II w Rzymie. Koncerty Strona 15 Z teczki niepoprawnego optymisty- From Files of the Notourious Optimist Balut, Wasilewski, Więckowski - Polscy pionierzy elektrowni jądrowych/ Polish Pioneers of Implementation of Nuclear23-letniego Power Stations Tomira i jego star Jan Jekielek Pickering to miejsce instalacji pierwszych komercjalnych „jądró wek” opartych na unikalnym projekcie AECL (Atomic Energy of Canada Limited) reaktorów CANDU (Canadian DeuteriumUranium). Do dziś zbudowane zostały 32 komercjalne jednostki CANDU, z tego 17 w Ontario. Obecnie 3 dalsze są w budowie po za Kanadą a Ontario planuje zbudowanie 2 dodatkowych jednostek w Darlington. Poza oficjalnymi CANDU w Indiach zbudowano ponadto 13 jednostek quasiCANDU po 1974 kiedy Kanada wycofala sie z programu dostaw urządzeń nuklearnych do Indii. Dwa reaktory CANDU-6 (najnow sze) w Quinshan, Chiny Możliwości paliwowe reaktora CANDU. CANDU może być napędzane różnymi paliwami, od najbezpiecz niejszej wersji naturalnego uranu lub thoru do zużytego paliwa z reaktorów na paliwo wzbogacone czy też przeprocesowanego uranu z wojennych głowic atomowych. W pierwszej dwunastce inżynierów uprawnionych do operowania reaktorów CANDU przez kanadyjski urząd kontroli energii jądrowej Atomic Energy Control Board AECB było trzech Pola ków: Tomir Balut, Leszek Wasilew ski i Jerzy Więckowski. Za każdym z nich stoi kawałek zupeł nie innej historii połączonej wspólnym wątkiem budowy elektrowni jądrowych w Kanadzie. Leszek Wasilewski zmarł dawno temu, Jurek Więckowski w tym roku a Tomir Balut jest jedynym żyjącym z tej pionierskiej trojki. Jurek Więckowski przybył do Kanady po ukończeniu studiów inżynieryjnych w Anglii (ojciec pułkownik armii polskiej na Zachodzie jakoś wyciągnął go z Polski Ludowej do Anglii). Poznali się z Bałutem w Montrealu jako dwudziestoparolatki w starszym harcerstwie w którym poznali swoje przyszłe żony. Po pa- odbędą się: 22 października i 23 października w Ogrodach Watykańskich oraz w kościele Chiesa Nuova w centrum Rzymu. Julia będzie śpiewać między innymi: "Ave Maria" BachaGounoda oraz " Alleluja" Mozarta no i jeszcze 3 inne utwory. szego o parę lat brata Przemy slawa nurtowała tylko jedna myślaby nie dopadły ich wraże Jaki. Lotnictwo było mocno zakorzenione w rodzinnej tradycji Balutów. Ukrywając AK-owską przeszłość latali najpierw na szybowcach, później na ruskich kukuruznikach. Od 1948 planowali ucieczkę z czerwonego raju. Udało się 26 października 1950 - ląduję w Szwecji. Potem dla Przemysława USA, Seatle, kariera w Boeingu a dla Tomira Kanada, Ontario Hy1969 r. Od lewej Balut i dro, w szeregu pierwszych operaWasilewski. Douglas Point torów komercjalnych reaktorów Nuclear Commissioning jądrowych CANDU. Engineers Po wielu perturbacjach i uzysru latach u konsultantów Więc- kaniu dyplomu inżyniera mechakowski w 1954 rozpoczął prace w nika w 1958 Tomir Balut zaczął zakładzie energetycznym Ontario pracę w Ontario Hydro jako Hydro w Toronto. Junior En gi neer in Training. W 1959 już jako Design Engineer prze chodzi do Generation Design gdzie spotyka starego kumpla z harcerstwa Jurka Wię c kowskie go. Pracuje w turbi nach parowych. W 1963 roku Ontario Hydro wybiera 10 inżynierów do szkolenia w operowaniu re1952 r. Wycieczka harcerzy na wyspe w Toron- aktorów CANDU. W to: od lewej Więckowski tej dziesiątce lokują się Bałut i Więckowski. Przyłączają się inżynierowie z AECL, w tej grupie wybrany jest Wasilewski. Gdy w 1965 po znoju i trudzie, w nawałnicy egzaminów pier wsza dwunastka uzyskuje uprawnienia AECB, znajduje się w niej trzech Po laków: Balut, Wasilewski i Wieckowski. W tamtych czasach jeszcze „pragmatycznej”, „hands-on”, nie 1980-Od lewej Marysia Więc- do dziś rozpowszechnionej „katakowska, Tomir i Janka Bałut logowej” inżynierii brakowało Więckowskiego znałem właści- tomów rosnących jak skwaśniałe wie tylko przez działanie w Od- ciasto praw, procedur i przepisów. dzia le Toronto Stowarzyszenia Reaktor jądrowy był groźniejszy, Inżynierów Polskich w Kanadzie. było mniej zabezpieczeń i więcej Wiedziałem, że był mocno zaan- odpowiedzialności ludzkiej. Było gażowany w organizacji Kontroli się z reaktorerm „sam na sam” i Jakości w Ontario Hydro a póź- szybkie decyzje musiały też być niej jako Kanadyjski ekspert dobre (Więckowski żartował, że spędził jakiś czas w Międzynaro- trzeba było umieć jeździć, ukońdowej Agencji Energii Atomowej czenie teoretycznego kursu wyż(International Atomic Energy szej jazdy na rowerze nie wystarAgency IAEA) w Wiedniu. czało). Rosnące Ontario Hydro Jego rozsądek, pogoda, prag - nie uniknęło ani biurokratycznej matyzm i rzeczowość w załatwia- transformacji, ani politycznej inniu spraw jako kierującego od - gerencji zmieniających się rzą działem były uderzające. Godził dów, ani też plagi politycznej zwaśnionych „społeczników”. poprawności, i nasi bohaterowie Nie pamiętam go podnoszącego odczuli to na własnej skórze. głos lub narzekającego na cokolCottage Baluta na Kaszubach w wiek. To on pokazał mi że tzw. Barrys Bay, Ontario ma konstrukpraca społeczna (określenie zde- cje heksagonu, taka jak element waluowane w PRL’u do wykony- siatki nanostruktury widziany wa nia naogół bezsensownych, przez elektronowy mikroskop przymusowych akcji masowych) transmisyjny. Został zbudowany nie musi być głównie rozwlekłą i w latach 60-tych i uderza zwartośdo nudności drobiazgową gada- cią i elegancją rozwiązań inżynieniną. Patrzył w przyszłość i wal- ryjnych. Jak Tomir pozwoli, jako czył o dodanie więcej angielskie- Kulturalno-Oświatowy Stowarzygo do prawie ekskluzywnie pols- szenia Inżynierów Polskich w kojęzycznej działalności wiedząc, Kanadzie zorganizuje dla naszych że tylko to może zatrzymać w ży- czlonkow w 2012 wycieczkę do ciu polonijnym uciekających po- Barrys Bay, na Kaszuby, na zwietomków emigrantów i wciągnąć dzanie ukrytego w lesie tajemnitych, co stracili język a czują się czego Heksagonu Baluta a także nadal w jakiejś mierze Polakami. słynnych: polskiej leśnej kościołoDokoÒczenie na stronie 16 W ciasnej kabinie kukuruznika 1-15/10/ 2011 No 19 (1033) Strona 16 DokoÒczenie ze strony 15 kaplicy i polskich obozów harcerskich. Nasza trójka otrzymała tytuły Nuclear Shift Supervisor (kierownik zmiany) zmienione później na Nuclear Superintendent. Balut z Wasilewskim zaczęli w Douglas Point, Więckowski w Pickeringu. Potem Balut z Wasilewskim przeżyli powtórną pionierkę w Indiach budując i uruchamiając tamtejszą jądrówkę AECL’u a Więckowski został w Pickeringu. Balut po powrocie z Indii został skierowany do nowszego kompleksu jądrowego Bruce gdzie zajął się uruchamianiem jednostki #2. W 1977 Balut otrzymał zadanie stworzenia nowej grupy zajmującej się obliczeniami i analizą naprężeń w strukturach mecha nicznych stacji, którą prowadził z świetnymi wynikami do pójścia na emeryturę w 1986. Stałem w życiu przed wieloma trudnymi zadaniami a tu stoi przede mną nowe: jak zrekruto wać Tomira do akcji w Stowarzyszeniu Inżynierów aby wzbogacić organizację dodając jego opty mizm, młodość i świeżość myśli. Kiedy otwieram swego ostatniego laptopa, Windows7 pokazuję ”Documents Library - A long time ago (11875)” co znaczy, że jest w niej 11,875 najstarszych plików (files)...na ułamki sekund ogarniam przeszłość i nie mogę powstrzymać się od natrętngo błysku myśli o dziś zapomnia nych Niezłomnych co w 20 lat, od O do czegoś mocno namacalnego, Kampania niespodzianek Kampania wyborcza w Polsce przyniosła najwięcej sensacji: temat katastrofy smoleńskiej zszedł na trzeci plan, Aleksander Kwaśniewski został nominowany na premiera jeszcze przed otworzeniem urn, a Janusz Korwin Mikke nie został wpisany na listę wyborczą. Leszek Szymowski 1995 Bałut przed konsulatem po otrzymaniu Krzyża Armii Krajowej kraju, zbudowali Polskę przedwojenną. Dziś nie mogę powstrzymać się od drugiego błysku myśli, że Balut, Wasilewski i Więckowski, w innym czasie i na innym kontynencie, dokładnie odzwiercie dla ją kontynuacje tamtych działań. Historię powyższą uzyskać było trudno, bo to była inna, obca dziś cywilizacja, ta od dużego robienia, małego gadania. Będąc w tym roku w sumie 12 tygodni trzy razy w Polsce poznałem kilkoro ludzi podobnego pokroju (drobna modyfikacja: gadają wy raź nie więcej, ale tylko o swoich pas jach). Budującymi jak tamci Oni w pełni świadomi rzeczywistości lecz strząsający z siebie polityczne trywialności i potop za stęp czych tematów przysłaniających jeden tylko cel: budowanie Polski dla siebie i dla tych co po nich. A Glorious English Christmas Fantasia on Christmas Carols Ralph Vaughan Williams St. Paul’s Suite Gustav Holst Gloria John Rutter Sing-along Christmas carols Matthew Cassils baritone Oakham House Choir of Ryerson University Toronto Sinfonietta Matthew Jaskiewicz music director Saturday, November 26, 7:30 p.m. Christ Church Deer Park 1570 Yonge Street (2 blocks N. of St Clair Ave.) $25 at the door, $20 in advance, $15 students For tickets and information: 416-960-5551 Presented by Oakham House Choir - To cyniczny akt łamania prawa, który nie ma odpowiednika w historii. Państwowa Komisja Wyborcza nie dopuściła nas do wyborów, bo boi się, że my – jeśli wygramy – to wsadzimy tą całą bandę złodziei do kryminału – uważa Janusz Korwin – Mikke. Prawicowy polityk, który od 1995 roku startuje we wszystkich wyborach: i na prezydenta państwa i Warszawy i parlamentarnych, tym razem nie stanie przed szansą uzyskania mandatu poselskiego. Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionowała podpisy na listach poparcia jego komitetu i w rezultacie odmówiła zarejestrowania jego list w części okręgów wy borczych. Kongres Nowej Prawicy - partia Janusza Korwin Mikkego - wystartuje jedynie w 19 okręgach. Decyzja PKW sprawiła, że szanse prawicowej partii na uzyskanie choćby jednego mandatu spadły praktycznie do zera. Przy decyzji PKW, ludzie Korwin - Mikkego nie mają szans na emitowanie spotów wybor czych w telewizji publicznej i na darmowy czas antenowy. - Będzie to kolejna kampania, w trakcie której politycznie poprawne media znowu nie będą nas pokazywać - mówi Korwin - Mikke. „Wszyscy jesteśmy Korwinami” Decyzja Państwowej Komisji Wyborczej wzbudziła zażenowanie nawet weteranów polskiej sceny politycznej. Przedstawiciele „Polska Jest Najważniejsza” zorganizowali konferencję prasową, na którą przyszli ozdobieni popularnymi „muszkami” zamiast krawatów. - W ten dzień wszyscy jes teśmy Korwinami - mówili zgodnie Paweł Poncyliusz, Paweł Kowal i Marek Migalski. Choć w kwestiach programowych z Kongresem Nowej Prawicy niewiele ich łączy, to jednak chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko nierównemu traktowaniu wszystkich politycznych ugrupowań i łamaniu podstawowych zasad demokracji. Być może cała sprawa okaże się bardziej brzemienna w skutki niż może się to wydawać. Sztabowcy Korwin - Mikkego zapowiadają, że przed wyborami odwołają się jeszcze do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a jeśli nic nie wskórają - po wyborach złożą protest i wniosek do Sądu Najwyższego o stwierdzenie nieważności wyborów. W ostateczności pozostaje jeszcze skarga do OBWE z powodu łamania zasad demokracji. OBWE może przyznać rację i doprowadzić do nieuznania ważności wyborów na arenie międzynarodowej. Byłaby to sprawa bezprece- den sowa, choć jeśli po kimkol wiek można spodziewać się takiego finału sprawy to właśnie po Korwin - Mikkem. Bez Smoleńska Hucpa wokół rejestracji list Kongresu Nowej Prawicy to jedna z wielu niespodzianek w tej kampanii wyborczej. Drugą są tematy poruszane przez liderów partyjnych ugrupowań. Donald Tusk usiłuje przyciągnąć wyborców obietnicami pozyskania nowych środków unijnych. Występuje publicznie na tle dopiero co zbudowanych obiektów: szkół, stadionów, nielicznych odcinków dróg. W przedostatnim tygodniu września premier wynajął autobus (tzw. „Tuskowóz”), którym od wiedza różne zakątki Polski, spotyka się z wyborcami i obiecuje lepszą przyszłość. Jak sam stwierdził, nie ma z góry ustalo nych miejsc, decyzje podejmuje spontanicznie. 21 września jego „spontaniczność” obnażyli dziennikarze „Faktu”. Z kręgu sztabu wyborczego Tuska uzyskali nieoficjalną informację dokąd udaje się szef rządu, potem zadzwonili do burmistrza miasta, udając przed stawicieli Kancelarii Pre miera. Zapytali czy przygotowania idą pełną parą i w którym miejscu burmistrz radziłby urządzić konferencję prasową. Nagrany z ukrycia urzędnik potwierdził, że wizyta premiera w jego mieście odbędzie się „zgodnie z planem”, wszystko jest przygotowane i czeka na dostojnego gościa. Gdy wywiad ujrzał światło dzienne (opublikował go „Fakt”), wzbudziło to lawinę złośliwych komentarzy o spontaniczności Tuska. Burmistrz, który dał się nabrać na dziennikarską prowokację, będzie prawdopodobnie pierwszym, który za swoje działania w kampanii zapłaci utratą pracy. Po pierwsze młodzież Z kolei Jarosław Kaczyński postawił na młodzież, której bolączką jest bezrobocie i brak pespektyw. W billboardzie PiS-u słychać młodych ludzi, którzy mówią, że chcą żyć w normalnym państwie, mieć pracę na miejscu zamiast emigracji i czuć się bezpiecznie. Hasło „bezpieczeństwo” stało się główną obietnicą wyborczą Prawa i Sprawiedliwości. Kaczyński wiele miejsca poświęcał gospodarce. Dopiero w środę, 21 września, po raz pierwszy zagrał sprawą smoleńską. Wywołało to natychmiastową reakcję Donalda Tuska, który stwierdził, że jego opo nent nie wytrzymał. Od 21 września okoliczności katastrofy smoleńskiej stały się tematem dominującym w kampanii. To, że przez pierwszą połowę Kaczyński nie oskarżał rządu o zdradę stanu w związku ze Smoleńskiem to ewenement, nikt się tego nie spodziewał – ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Zaskakujące sondaże Napiętą atmosferę powiększają jeszcze zaskakujące wyniki sondaży przedwyborczych. W zależności od tego kto prowadzi sondaż, najlepszy wynik ma albo PiS, albo PO. W ostatnich dniach do ekskluzywnego grona partii, które przekraczają barierę 5% dołączyły Polska Jest Najważniejsza i Ruch Poparcia Janusza Palikota. Czy więc przyszły Sejm zostanie podzie lony już nie między 4, a między 6 partii? Może to być największa niespodzianka wyborów. No 19 (1033) 1-15/10/2011 Strona 17 1-15/10/ 2011 No 19 (1033) Strona 18 “Rozwój molekularny” DokoÒczenie ze strony 1 przyszłość wzrostu gospodarczego mamy jedynie napędzany krótkowzrocznym egoizmem „rozwój molekularny”, jak to określa znany psycholog społeczny, profesor Ja nusz Czapiński. To dlatego u progu XXI wieku budujemy brutalny XIX-wieczy „dziki” kapitalizm, owocujący dramatycznym rozwarstwieniem społeczeństwa i licznymi patologiami. To dlatego, zamiast liberalnej demokracji rozwijamy „cywilizację nierówności”, o której pisał Joseph Schumpeter, że prowadzi do zawłaszczenia dóbr przez nieliczne jednostki i do sprowadzenia reszty obywateli do poziomu quasi-niewolników. Tymczasem wiado mo od dawna, że kapitalizm realizowany wedle modelu „kupca lewantyńskiego”, a nie według zasad „etyki pro testanckiej” ma przed sobą niezbyt świetlaną przyszłość. Rabunkowa eksplo a tacja zasobów siły roboczej bądź środowiska naturalnego prędzej czy później doprowadza do potężnego kryzysu. Traktowanie ekonomii jako rzeczy najważniejszej, nawet kosztem norm moralnych i reguł międzyludzkiego współżycia, skutkuje degradacją tkanki społecznej, a w dalszej kolejności nawet obniżeniem wydajności. Jak pokazuje porównanie osiągnięć gospodarek „ko o pe ra tyw nych” (takich jak RFN, Japonia, Norwegia i Szwecja) i „kon flik to wych” (USA, Wielka Brytania i Kanada), przedstawione w książce profesora Tadeusza Kowalika o polskiej transformacji-to właśnie te pierwsze mogą się pochwalić o wiele większy mi suk ce sami. Wy dajność sektora przedsiębiorstw wynosi w nich 1,9, a w tych drugich tylko 1,1; udział inwestycji w PKB ma się jak 14,2 do 10,8; stopa inflacji - 5,8 do 8,0 a stopa bezrobocia 3,7 do 7,6 (lata 1973-1989). O tym, że ultra wolnorynkowe deregulacje i inne im podobne „terapie szokowe” okupione są niezbyt imponującymi osiągnięciami, za to zdecydowanie zbyt dużymi kosztami ludzkimi i społecznymi, przekonuje też okres rządów Margaret Thatcher. To o tych latach Tony Judt, znany historyk, napisał w swojej monu mentalnej pracy „Powojnie”, że społeczeństwo brytyjskie poniosło wówczas „kompletną klęskę”, bo zdemontowano wówczas wszelkie wspólne zasoby, opowiadając się wyłącznie za prymitywnym egoizmem, nie uwzględniającym żad- nych wartości niematerialnych. I w imię czego? W latach 19791991 produkcja brytyjska odnotowała wzrost rzędu 4,9%, podczas gdy w tym samym czasie w Niemczech, realizujących społeczną gospodarkę rynkową i „nadreński” model kapitalizmu było to 33,3%, zaś w Japonii - aż 60,4% (jak przypominają HampdenTurner i Trompenaars, autorzy książki o „Siedmiu kulturach kapitalizmu”). Widać zatem wyraźnie, że promowane przez nieodpowiedzialne elity i praktykowane przez co prymitywniejsze osob ni ki hasła „walki o byt”, prymatu wydajności czy zwykłego „wyścigu szczurów” nie są receptą na harmonijny rozwój społeczny, a nawet na postęp gospodarczy. Prędzej czy później takie działanie kończy się kryzysem, zostawiając po sobie wiele krzywd ludzkich i zwyczajny niesmak. Przestrzegał przed tym już John S. Mill, dziewiętnastowieczny filozof, który w klasycznym dziele „Zasady ekonomii politycznej i niektóre jej zastosowania do filozofii społecz- Felieton z podróży Tomasz Czech Dzień wygląda na spokojny i bardzo typowy... wszyscy mieszkań cy pochłonięci są swoimi zwykłymi sprawami. Słychać nawoływania kupców, rżenie koni, szczekanie psów. Nagle coś zaczyna się dziać i od północnej strony miasta w tumanach kurzu nadjeżdżają jeźdźcy na koniach, jest ich pięciu, twarze mają poważne, zacięte miny, takie co to sprzeciwu nie znoszą - każdy mógłby swobod nie powiedzieć, że to twarze bez względnych bandytów. Pod bankiem zeskakują z koni i błyskawicznie wpadają do wnętrza budynku. Ulica cichnie, przestraszeni mieszczanie zamykają pospiesznie okiennice, przeczuwając nad- chodzącą strzelaninę. Po minucie słychać jeden, bardzo złowieszczo brzmiący wystrzał, najpewniej ze sztucera. Nikt tego nie widzi ale w banku pada na podłogę bez życia jego dyrektor, teraz sprawy nabierają tempa, reszta pracowników wystra szo na grożeniem posłusznie wchodzi do ciemnego pomiesz czenia, w którym zostają zamknięci na klucz, a rabusie opróżniają kasę pancerną z pieniędzy, które miały być przewiezione na wypłaty dla górników z pobliskiej kopalni złota. Ze swojego biura wybiega szeryf z dwoma zastępcami, od banku dzieli ich jednak pięćset metrów. W tym samym czasie błyskawicznie przeprowadzony napad na bank dobiega końca, rabusie zręcznie ładują wypełnione pieniędzmi juki na konie, dosia- dają ich. Padają strzały, jest jednak zbyt daleko aby szeryf i jego ludzie mogli dosięgnąć kulami złodziei, którzy galopem oddalają się od miejsca zbrodni. Do miasta powraca pozorny spokój, przedsiębiorca pogrzebowy podchodzi do zwłok dyrektora banku aby wziąć wymiar na trumnę. Tymczasem szeryf zbiera ludzi w celu zorganizowania pościgu. Dwie godziny później rusza grupa w liczbie dwudziestu silnie uzbrojonych męźczyzn. Po dwóch tygodniach do miasta powraca tylko jeden z nich... nikt inny nie przeżył, żaden z bandytów nie odniósł nawet rany. Długo jeszcze na terenie całego zachodu wisiały listy gończe, które wreszcie pożółkły i przestały zwracać czyjąś uwagę. Henry i jego banda pozostali nieuchwytni. Napadali jeszcze wiele razy i zawsze sprzyjało im szczęście, aż do czasu udanej zasadzki na terenie Nowego Meksyku, gdzie zgineli po półgodzinnej strzelaninie. Będąc w tym miejscu, o którym za chwilę słów pare, można sobie wymyślić taki scenariusz. Pomimo, że to tylko skansen, to jednak jego atmosfera bardzo dobrze potrafi pobudzać wyobraźnie. Pozwólcie drodzy Czytelnicy, że podam Wam kilka informacji na temat tego miasta: “1880 Town” to: sztucznie stworzone miasteczko, które powstało po roku 1972 dzięki staraniom dwóch właścicieli tego obszaru (prawie 100 akrów) ojca Clarence Hullinger i syna - Ri chard Hullinger. Do oglądania jest tu ogromna ilość autentyków nej” kreślił nader nieciekawy obraz rzeczywistości rządzonej wyłącznie logiką zysku: „Wyznaję, że nie jestem zachwy cony ideałem życia ofiaro wy wa nym przez tych, którzy myślą, iż normalnym stanem ludzkości jest walka o wybicie się w życiu; iż deptanie, miażdżenie, rozpychanie się łokciami, tłoczenie się, cechujące dzisiejsze życie spo łeczne, są najpożądańszym losem społeczeństwa.” Jako żywo, charak terystyka ta pasuje także do współczesnych realiów - i to nie tylko w Polsce. Tak samo, jak sto lat temu w Anglii, tak i obecnie „nieokrzesane umysły” nadają ton wielu dziedzinom naszego życia. Ale dla Milla nie ulegało wątpliwości, że jest to tylko stan przejściowy: po nim nieuchronnie musi nadejść okres, gdy „prostackie bodźce”, prymitywne mentalności i zwierzęce egoizmy ustąpią pola wyż szym wartościom, prawdzi wej kulturze i zwykłej uczciwości, która jest najlepszą rękojmią po stępu. Obyśmy doczekali się tego jak najszybciej. Izabella Bukraba-Rylska z czasów dzikiego zachodu. Domy wraz z pełnym wypo saże niem, stodoła, jednoizbowa szkoła, bank, saloon, kościół, hotel, remiza strażacka, areszt, poczta, budynek stacji kolejowej, stajnia, powozownia, gabinet lekarski, ratusz miejski, studio fotograficzne, zakład szewski, młyn, ma gazyny, parowóz z wa gonami i wiele innych atrakcji. Wewnątrz zgromadzono mnóstwo przedmiotów codziennego użytku w tamtych czasów. Są tu również autentyczne przedmioty znajdujące się kiedyś w posiadaniu takich znanych postaci jak Buffalo Bill, nie brakuje pamiątek z filmu "Taniec z Wilkami", jest też or gi nalne pianino z saloonu w mieście Deadwood, - 1880 Town to miejsce godne zwiedzenia! Lokalizacja: stan Dakota Po łudniowa w sąsiedztwie au to strady międzystanowej I-90, zjazd #170. Obiekt znaduje się po północnej stronie. Parking i stacja benzynowa oraz restauracja. Jest również parking dla pojazdów i przyczep typu “camping”, autobusów i ciężarowek. Najbliższe miasto nazywa się Murdo. Więcej informacji: http://www.1880town.com Strona 19 No 19 (1033) 1-15/10/2011 Dar pielgrzymowania Wanda Bogusz Pielgrzymowanie włączone jest do oficjalnej pobożności chrześcijanina. Człowiek pielgrzymujący skłania się do refleksji odnośnie sensu istnienia. Jest to czas porządkowania swojego wnętrza, poznawania swojej tożsamości i postaw wobec Boga. Miejsca, które przyciągają swoją niezwykłością to Sanktuaria, gdzie znajdują się figurki i obrazy słynące cudami. Pielgrzymi przybywają tam wypraszać łaski miłosierdzia, oddawać cześć i dziękczynienie, a wspólna modlitwa, któ rej często towarzyszą łzy wzruszenia, zbliża do siebie i do Boga umacniając w wierze. Koło Pań „Nadzieja” przy SPK nr.20 w Toronto zorganizowało, kolejną już, pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Cap-de-la- Madeleine, miejsca uświęconego łaską Boga, które położone jest w przepięknym miejscu, nad rzeką św. Wawrzyńca, między Quebec City, a Montrealem. Trzydniowa piel grzymko-wy cieczka pod prze wodnictwem prezes Haliny Drożdżal, pilotowana przez Alę Dragunowską, odbyła się 26-27-28 sierpnia 2011r. Pierwszego dnia, w drodze do celu, pielgrzymi zwiedzili Bazylikę Notre-Dame w Montrealu, której wystrój już na pierwszy rzut oka wprawia w zadziwienie i zapiera w piersiach dech. Są głosy, że nie ustępuje Bazylice Paryskiej. Następnym przystankiem była rezydencja z okresu panowania francuskiego, Manoir de Niverville w Trois-Rivieres, gdzie zgromadzone są przedmioty pochodzące z wykopalisk archeologicznych. Zwiedzając to miejsce, można było poczuć niepowta rzalną atmosferę tamtych czasów, posłuchać opowieści o życiu właścicieli rezydencji, odnowionej i utrzymanej w jej pierwot nym stanie. Po dotarciu na miejsce docelowe, pielgrzymi zostali zakwaterowani w hotelu De-la-Madone. Tuż po kolacji, w małym, najstarszym w Kanadzie kościółku, z cudowną figurą Matki.Bożej przedstawionej w stanie błogosławionym, odprawiona została msza święta, po której pielgrzymi wzięli udział w procesji ze świecami wraz z pielgrzymami innych nacji. Wspólnie też modlono się przed uświęconą figurą Matki Bożej, nazywaną również Matką Bożą Brzemienną. Dodatkowym dużym przeży ciem, o czym świadczyły nieukrywane łzy szczęścia, była celebracja procesji i modlitw przed ołtarzem. Tym razem, prócz języka angielskiego i francuskiego, słychać było język polski, dzięki obecności na pielgrzymce Teresy Klimuszko, która na przemian z księdzem, prowadziła po polsku śpiew pieśni „Ave Maryja” i Litanię do Matki Boskiej, jak i obecności Teresy Mazurek z akordeonem, która akompaniamentem uświetniała ceremonię. Po głębokich przeżyciach duchowych dzień zakończony został akcentem urodzinowym razem z grupą Filipińczyków, jako że w jednym i drugim gronie były osoby obchodzące w tym dniu swoje urodziny. Odśpiewano „Happy Birthday” i „Sto Lat” . Z tej też okazji zaprezentowany został mini koncert w wykonaniu Teresy Klimuszko śpiew i Teresy Mazurek akordeon, ku zadowoleniu gości zebranych w holu hotelowym. Drugiego dnia, poza progra mem pielgrzymki, z inicjatywy kie rowcy, korzystając z jego uprzejmości w drodze do SaintAnne-de-Beaupre, była okazja zobaczyć skromny lecz jakże ciekawy i piękny kościół św. Joachi ma, ojca Najświętszej Marii Pan ny, znajdujący się w małej pobliskiej miejscowości Saint Joachim. Kolejnym miejscem zwiedzania była Bazylika Świętej Anny, matki Maryi, która jest tutaj otaczana wielką czcią, szczególnie przez cyganów, marynarzy i Indian jako ich patronka. Do Saint-Anne-deBeaupre 26 lipca pielgrzymują Indianie, by złożyć hołd uwielbienia Świętej Annie. W obranych intencjach część pielgrzymów pokonywała, na kolanach dwadzieścia osiem stopni „Świętych schodów”, w kaplicy na skarpie i modli ła się przy stacjach Drogi Krzyżowej. Był też czas na odwie dzenie „Cykloramy Jerozo limy”. Następnym punktem programu zwiedzania był Quebec City, stolica prowincji Quebec. Przepiękne uliczki starego miasta, na wzór eu ropejski, zachwycały swoją odmiennością. Ponieważ odbywał się tu Międzynarodowy Festiwal Orkiestr Wojskowych, dodatkową atrakcję stanowiło oglądanie parady orkiestr. Dalsza droga zwiedzania prowadziła do Bazyliki Notre- Dame wybudowanej w Quebec City w 1647 r. potem do anglikańskiej Katedry Świętej Trójcy i do Kaplicy Urszu la nek. Quebec City przyciąga turystów ciekawych zwiedzania, a z racji za bytkowych bu dowli wpi sany jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kul tury UNE S CO. Jesz cze spojrzenie z autokaru na co ciekawsze obiek ty i po wrót do hotelu De-la-Madone, Po powrocie wieczorna msza święta w Sanktuarium Mat ki Bo żej Różańcowej, przypo mi nają cym kościół Zmartwychwstania w Na za recie. Mo nu mentalna bu dow la, z nie do kończo nym jesz cze wy stro jem wnętrza, robi ogromne wrażenie. Tego wieczoru również, po mszy świętej pro cesja ze świecami, prowadzona z taką samą oprawą, ku radości pielgrzymów z Toronto. Należy tu dodać, że księdzu najbardziej spodobała się polska pieśń Maryjna „Panience na dobranoc”, poprosił o kopię, zrobił wydruki, ro z da wał wśród pols kich pielgrzy mów i z szerokim uśmiechem słuchał śpiewu, kiwając z aprobatą głową. Za każdym razem tę piękną melodyjną pieśń wszyscy obcojęzyczni pielgrzymi nagradzali gromkimi brawami. Dzień zakończył się nutą refleksji, nostalgii i wspomnień, które artystycznie uświetniały dwie Teresy, nazwane w skrócie „T-2”. Trzeci dzień rozpoczął się pożegnalną mszą świętą w małym kościółku z cudowną figurą Matki Bożej Brzemiennej, której piel grzymi zawierzali swoje intencje dziękczynne i prośby. Trudno było zatrzymać łzy wzruszenia, kiedy jedna z pań uczestniczących w pielgrzymce zaczęła swoimi słowami głośno modlić się w języku ukraińskim, z gorliwością wypływającą prosto z serca, trafiając też do serc wszystkich, którzy jej słuchali. W drodze powrotnej zaplanowano zwiedzanie starego miasta Montreal. W tym dniu aura nie by ła przyjazna. Ulewa i silny wiatr sprawiły, że nikt nie miał odwagi wysiąść z autokaru. Jednak kierowca, pomimo złych warunków pogodowych, stanął na wy sokości zadania, wspaniało myś lnie obwoził i zatrzymywał się w miejscach wartych obejrzenia, między innymi przy Oratorium św. Józefa, Parlamencie, Sta rym porcie. Wjechał też na Wzgórze Cytadeli skąd rozpościera się najpiękniejsze miejsce widokowe na Montreal. Niestety widoki podziwiano przez zalewane deszczem szyby autokaru, Waż ne w tym, że nikogo nie Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Toronto Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło 20 i Koło Pań „Nadzieja” zapraszają na WIGILIĘ DLA SAMOTNYCH w sobotę 24 grudnia 2011 o godz. 18.00 w budynku SPK przy 206 Beverley St. w Toronto Wpłaty $27 od osoby w gotówce, w nieprzekraczalnym terminie do 17 grudnia, przyjmuje sklep „Cepelia” przy 139 Roncesvalles Ave od poniedziałku do soboty w godz. od 10 do 19 (sobota do 18) Prosimy o telefoniczne zgłoszenie się osób, które z powodu wyjątkowo trudnej sytuacji, nie są w stanie zapłacić. Informacje: Krystyna Sroczyńska tel. (416) 486 – 7346 opuszczała pogoda ducha. W podróży czas był wypełniony modlitwą, śpiewem, muzyką, poezją oraz słuchaniem przekazywanych wiadomości i ciekawo stek. Przeżycia i uczucia jakich doznali pielgrzymi, trudno ubrać w słowa. Każdy kto mówił do mikrofonu o swoich odczuciach wypowiadał się ze wzruszeniem, ale i z radością, że dane mu było prze żyć wspólnie tak piękne chwi le. Pani Gienia z Polski, przebywająca na wizycie u córki powiedziała, że musiała dożyć do 80 lat, żeby tu przyjechać i znaleźć się z tą grupą w tym cudownym miejscu. Poczytała to sobie za prezent od Boga i promieniała szczęściem. Uczestnikami pielgrzymki były osoby w różnym wieku, od młodych do starszych, a wśród nich przebywający na wizycie z Polski jak i osoby pochodzenia ukraińskiego. Wszyscy dziękowali Panu Bogu i Jego Matce za dar piel grzymowania, za czas więzi z Bogiem i z drugim człowiekiem, za przemianę serc i uświadamianie sobie jakim być człowiekiem, żeby dawać świadectwo miłości Boga i bliźniego. Na zakończenie chciałoby się zaśpiewać - „Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”, z dopiskiem – Dzięki Ci Boże za dar pielgrzymowania. Strona 20 1-15/10 2011 No 19 (1033) KLINIKA REGENERACJI NATURALNEJ MedQuantum Research Laboratory® Dr. T. Szcz´sny Andrews, Ph.D. • Akupunktura • Homeopatia • Electro-Medicine “Medycyna Przysz∏oÊci” • Enart Therapy • Zio∏olecznictwo • Irydologia • Dietetyka • Programy odwykowe • Skuteczne metody odchudzania • Walka z bólem, stanami alergicznymi • Komputerowa analiza diety i alergenów • Elektroniczna identyfikacja oraz detoksyfikacja jelita grubego, krwi i limfy • Pomoc w schorzeniach: nadciÊnienie, cholesterol, cukrzyca, dro˝d˝yce, paso˝yty, zaburzenia hormonalne, skóra, przewód pokarmowy, nowotwory, artretyzm, astma, stawy, mi´Ênie oraz wiele innych. TEST KOMPUTEROWEJ OCENY ZDROWIA “Total Health CyberScan” Opis i wykresy graficzne NajnowoczeÊniejsza metoda dostarczajàca informacji na temat szczegó∏owego stanu zdrowia, w tym wielu narzàdów wewn´trznych cz∏owieka: serca, wàtroby, ˝olàdka, p∏uc, tarczycy, nerek, nadnerczy, trzustki, narzàdów p∏ciowych, gruczo∏ów sutkowych, prostaty i wielu innych. Badanie jest: bezpieczne, wygodne, bezbolesne, szybkie, bezinwazyjne. Warto znaç odpowiedê, aby: poznaç stan swego zdrowia, uniknàç wielu niebezpiecznych chorób, na czas wykryç poczàtki schorzenia i rozpoczàç kuracj´, dobraç odpowiednie lekarstwa. Dok∏adna, cyfrowa, oparta na bio-feedback ocena stanu zdrowia. Podczas badanie jest mo˝liwoÊç obejrzenia analizowanego organu na monitorze komputera. Nie zwlekaj z decyzjà, dzwoƒ jeszcze dziÊ i umów si´ na wizyt´. e-mail: [email protected] Mississauga: Natural Regeneration Clinic, 1755 Rathburn Rd. East, Unit 60 (905) 602-4191 1-877-949-9993 P rywatny MEDYCYNA NATURALNA Redaguje Dr.T.SzczÍsny Andrews, Ph.D. Schorzenia typu autoimmunologicznego pojawiajπ siÍ wtedy, gdy uk≥ad obronny, immuno lo gicz ny zaczyna atakowaÊ w≥asny or ganizm. Choroby autoimmu no lo giczne (AID), nie naleøy myliÊ z AIDS, mogπ obejmowaÊ kaødy istniejπcy uk≥ad funkcjonalny naszego cia≥a, niemniej jednak sπ pewne organy i tkanki szczegÛlnie podatne i bardziej wraøliwe od innych. Istnieje ponad 80 rÛønych i opisanych chorÛb typu AID, przytoczÍ niektÛre tylko nazwy, bÍdπ to angielskie terminy, gdyø nawet w polskiej nomenklaturze medycznej, jÍzyk angielski zdyskontowa≥ terminologiÍ ≥aciÒskπ, oto niektÛre z cho rÛb autoim muno logicznych: Addisonís Disease, Alopecia Areata, Ankylosing Spondylititis, Autoim mune Hepa titis, Celiac Sprue Dermatitis, Cystitis, Crohnís Disease, Discoid Lupus, Fibromyalagia, Gravesí Disease, Hashimotoís Thyroiditis, Insulin-Dependent Diabetes, Juvenile Arthritis, Multiple Sclerosis, Pernicious Anemia, Polymyalgia Rheumatica, Psoriasis, Raynaudís Phenomenon, Rheumatic Fever, Rheumatic Arthritis, Scleroderma, Stiff-Man Syndrome, Vasculitis i wiele jeszcze innych. PiÍÊ procent naszej doros≥ej populacji jest dotkniÍtych jednπ lub kilkoma chorobami typu AID, i dodatkowo w tym 2/3 chorych to kobiety. Nawet dzieci nie sπ bezpieczne, bo typu AID sπ Juvenile Diabetes, Juvenile Arthritis, Lupus, Alopecia i Colitis. Choroby tego rodzaju sπ diagnozowane najczÍúciej w 20-30 roku øycia, zazwyczaj po kolejnym nawrocie choroby lub w wyniku duøego stresu. Tak jest juø dzisiaj, øe choroby i stres prowadzπ do za≥amania lub dysfunkcji uk≥adu obronnego. W przy pad ku chorÛb AID jedni chorzy obserwujπ czÍsto okresy remisji objawÛw, kiedy symptomy choroby ustÍpujπ niemal ca≥kowicie, aby po pewnym czasie powrÛciÊ w formie ostrej i agresywnej. Inni ludzie majπ sytuacjÍ bardziej wyrÛwnanπ, gdzie objawy coraz bardziej siÍ zaostrzajπ, terror w domu choroba postÍpuje i ogÛlny stan zdrowia konsekwentnie siÍ pogarsza. Czynniki genetyczne w cho ro bach autoimmunologicznych od grywajπ rolÍ poúredniπ, mianowicie w przypadku bliüniakÛw, gdy jeden z nich jest chory na AID, to drugi jest zagroøony, ale pe≥na AID nie koniecznie musi go dotknπÊ. Jest wiele teorii, wszystkie o charakterze hipotetycznym, pow s tawania chorÛb typu AID, wúrÛd nich: przyczyny wirusowo-bakteryjnych infekcji, stres oraz genetyczna wraøliwoúÊ. Wirusowo bakteryjne pod≥oøe jest wysoko prawdopodobne, gdyø bardzo czÍsto stwierdzano, iø infekcje poprze dzajπ rozpoznanie schorzenia autoim munologicznego. Nie za uwa øone wnikniÍcie do or ga nizmu bakterii czy wirusa w dzisiejszych czasach wysublimowanego ìterroryzmu biologicznegoî nie napotyka øadnych trudnoúci, ta kie to anty geny (bakterie lub wirusy) sπ czÍsto swojπ bio che micz nπ strukturπ (DNA, ≥aÒcuchy peptydowe aminokwasÛw...) upodobnione do w≥asnych, funkcjo nal nych tkanek i organÛw zaatakowanego organizmu, øe system obronny nie atakuje ich, traktujπc je jako ìswojeî, i gorzej bo w pew nym momencie zaistnia≥ej jakiejú anomalii, ten sam uk≥ad im munologiczny zaczyna zamiast wirusa czy bakterii atakowaÊ w≥asne, zdrowe tkanki, coú w ro dzaju sytuacji, gdy pi≥karz na boisku pomyli bramki i bramkarzy i zaczyna strzelaÊ samobÛjcze gole. Tylko øe takiego pi≥karza tre ner usunie z boiska, wyda rze nie ma charakter sporadyczny, zaú w organiümie proces samoistnej destrukcji w≥asnego zdrowia toczy siÍ dalej... BezwzglÍdnie nasuwa siÍ pytanie, czym jest to spowodowane, øe pomimo iø kaødy z nas jest naraøony na kontakt z antygenami typu wirus czy bakteria - to tylko u niektÛrych wywiπzujπ siÍ schorzenia typu autoim muno lo gicz nego. Okazuje siÍ, øe jest na to wiele przyczyn i powodÛw, a wúrÛd nich: kody genetyczne, os ≥abienie sys temu obronnego spo wo dowane stre sem, üle zbilan so wa na dieta, naraøenie na kontakt z toksynami úrodowiskowymi. Pewne zjawiska moøna by ujπÊ okreúleniem braku lub obniøenia tolerancji. Do pewnego stopnia wszyscy jesteúmy obciπøeni w≥aúciwoúciami tworzenia i akceptowania auto-przeciwcia≥, ktÛre krπøπc w naszym systemie zajmujπ siÍ usuwaniem ìw≥asnych odpa dÛw metabolicznychî, np.: usz ko dzo nych lub zuøytych DNA za pomocπ anti-DNA przeciwcia≥. Jest godne zastanowienia dlacze go jeden cz≥owiek ze sprawnym i aktywnym uk≥adem immunolo gicz nym jest wizerunkiem zdrowia, zaú drugi z identycznym uk≥adem jest chory i moøe um rzeÊ? Jest to bar dzo za sadnicze pytanie i postaram siÍ na nie udzieliÊ odpowiedzi. SytuacjÍ w czasie ktÛrej dochodzi do au to immunologicznej funkcji usuwania resztek i odpadÛw metabolicznych nazywamy tolerancjπ or ganizmu. KomÛrki obronne zwane T-cells sπ znane ze sk≥onnoúci do niszczenia ìw≥asnychî komÛrek i sπ zazwyczaj niszczone w gra sicy podczas dojrzewania. Inny rodzaj komÛrek obronnych, B-cells, ktÛre zajmujπ siÍ w nor malnych warunkach niszczeniem pozosta≥ych jeszcze przy øyciu T-cells - otrzymujπ sygna≥ wstrzymania aktywacji i konsekwentnie zaprzestania likwidacji po zosta≥ych resztek komÛrek T cells. Gdy limity tolerancji zostajπ zachwiane - rozpoczyna siÍ ak tywny, destrukcyjny proces autoimmunizacyjny. Systemy w≥as nej, wewnÍtrznej tolerancji sπ bardzo skomplikowane i zintegrowane, sπ to liczne i kolejne warstwy zabezpieczeÒ i tolerancja nie moøe byÊ zniszczona na gle, w 24 godziny. Zajmuje to czas. Gdy wszystkie zabezpieczenia i ìsecurity checkpointsî zos ta nπ zneutralizowane, tolerancy is jeopardized i dochodzi do autoimmunologicznej choroby. Przebieg choroby AID odpowiada przedstawionej wyøej scenerii powstania wadliwej aktywnoúci uk≥adu immunologicznego. Po pierwsze - jest zazwyczaj ekspozycja organizmu do jednego lub wiÍcej negatywnych czynnikÛw úrodowiskowych (toksyny, duøe stresy, infekcje...), oraz wystÍpuje czÍsto genetyczny czynnik zwiÍ kszonego ryzyka. Po drugie objawy autoimmunologiczne zaz- wyczaj rozwijajπ siÍ wolniej w porÛwnaniu do szybkoúci z jakπ organizm zwalcza obcπ inwazjÍ, prawdziwe antygeny chorobotwÛrcze. To dowodzi, øe niektÛre ìsecurity chechpointsî dzia≥ajπ jeszcze prawid≥owo, musi zajπÊ jeszcze wiÍcej czasu zanim ich takøe dzia≥alnoúÊ zostanie zneu tra li zo wana przez selfdestructive action komÛrek T-cells. Po trze cie - ty powo spotykane w chorobach typu AID okresy poprawy, remisji dowodzπ zmagania siÍ si≥, tolerancji, ktÛra chwilowo, na pewien okres potrafi byÊ przywracana, organizm wciπø walczy, z w≥asnym, zbuntowanym wojskiem, terrorystami, gotowa nasunπÊ siÍ analogia anarchistycznej grupy TalibÛw w ≥onie Islamu. Nowoczesne, wielokrotnie przemutowane rodzaje i gatunki bakterii i wirusÛw w swej che micz nej, komÛrkowej strukturze upodabniajπ siÍ do komÛrek atakowanego organizmu (raz jesz cze podo bieÒstwo do ucharakteryzowanego, zamaskowanego terrorysty - pasaøera samolotu), wnikajπ do wnÍtrza organizmu, ukry wajπ siÍ w jego zakamarkach, wegetujπ tam w tzw. dormant for mie, aø do momentu, gdy dostanπ rozkaz, sygna≥ do ataku... wtedy... Przyk≥adem do tego nieco udramatyzowanego rysunku niech bÍdzie wirus o nazwie adenovirus type 2, ktÛry w wyniku wielokrotnych mutacji wytworzy≥ swojπ w≥asnπ wewnπtrzkomÛrkowπ sek wencjÍ aminokwasÛw prawie, øe identycznπ z bia≥kowπ os≥onπ ner wÛw zwanπ myelin. Zaatako wany przez wirus organizm siÍ broni, inwazja wirusÛw typu adenovirus 2 napotyka szwadrony obronnych komÛrek uk≥adu immunologicznego. I w tym momencie docho dzi do pomy≥ki, komÛrki obronne sπ wprowadzone w b≥πd, nie mogπ odrÛøniÊ wroga - adenowirusa type 2 od nerwowych os≥onek myelinowych, ktÛre sπ bardzo podobne do agresywnego wirusa. Rozpoczyna siÍ walka, ginπ wirusy, odøywajπ, kryjπ siÍ i chowajπ, sπ wszak bardzo ruchliwe, zaú os≥onki myelinowe, bogu du cha winne, takøe ginπ, od w≥as nego friendly f ire, bo sprytny, agre sor i cichy terrorysta jest przebrany w mundur napastowanego. A ofiarna wewnÍtrzna policja - uk≥ad immuno logiczny, nie mogπc odrÛøniÊ agresora od cywilÛw (komÛrki myelinowe nerwÛw) - niszczy wirusa i os≥onki w≥asnych nerwÛw. Przedstawiona powyøej, moøe zbyt polityczna, ale przecieø bardzo rea listyczna animacja to etiologia i scenariusz strasznej typu AID , choroby uk≥adu immunologicznego zwanej MS - Multiple sclerosis lub po polsku Stwardnienie rozsiane. Czynnikiem wprowadzajπcym w b≥πd w≥asny system obronny mogπ byÊ leki, mÛwimy wtedy o DrugInduced Autoimmunity. Stwierdzono, øe leki o nazwie Isoniazid oraz Hydralazine wywo≥ujπ agresywnπ reakcjÍ im mu nologicznπ, ktÛrej efektem sπ skutki zniszczenia w≥asnych tkanek na wzÛr i podobieÒstwa lupus syndrome. Nadmiar suplementu Iodu wywo≥uje autoimmunologicznπ chorobÍ identycznπ z ostrym zapaleniem tarczycy. Ma≥py øywione ziarnami alfalfa chorowa≥y na Lupus, wywo≥any wadliwπ stymulacjπ (AID) uk≥adu im muno logicznego. Podobnie zatrucie miedziπ wy wo≥uje SclerodermÍ, pe≥ne objawy wadliwej nadczynnoúci uk≥a du immunologicznego. Dodatki rtÍci do produkowanych szcze pionek, miÍdzy innymi dla dzieci - sπ w stanie wywo≥aÊ ciÍøkie zaburzenia typu autoimmunologicznego. Nadmiar stresu jest powodem nadprodukcji i gwa≥townej stymulacji czynnikÛw zapalenia w nadnerczach (cortisol), ktÛre aktywujπ B-cells do produkcji przeciwcia≥. Wystarczy przypomnieÊ sobie ileø to razy sami lub wúrÛd znajomych doúwiadczyliúmy, øe ciÍøkie choroby, rÛønego typu rozwija≥y siÍ po wypadkach úmierci najbliøszych lub w innych ciÍøkich stresowych sytuacjach.. Innym, bardzo waønym problemem, z jakim musi sobie radziÊ nasz system immunologiczny, a wrÍcz czasami nie potrafi, jest sprawa bakterii. To najstarsze for my øycia na Ziemi. Cz≥owiek bardzo nie lubi bakterii, za wszelkπ cenÍ chce ich siÍ pozbyÊ, wyt wa rza najbardziej wyrafinowane anty biotyczne metody do ich zabijania i zwalczania. Kaøda akcja rodzi kontrakcjÍ, tak rodzπ siÍ no we gatunki, rodzaje i szczepy ìSuperbagsî, nie czu≥ych i nie wraøliwych juø na øadne syn te tycz ne anty biotyki, najbardziej nawet s≥ynnych Firm farma ceu tycznych. A ten kierunek pro wa dzi do dalszych, coraz ciÍøszych i trudniejszych do opanowania chorÛb typu AID. My potrze bu jemy pewnych, konkret nych bakterii do bardzo prostej rzeczy - potrzebujemy ich aby przeøyÊ. Nie moøemy strawiÊ i przys woiÊ poøywienia bez paru rodzajÛw bakterii saprofitycznych, ktÛre øyjπ w przewodzie pokarmowym. Uøywajπc úrodkÛw antybakteryjnych, wspomagamy mutacje bakterii, ktÛre prowadzπ do wy ho dowania wspomnianych juø ìsu perbugsî. Biolodzy z Tufs University w Bostonie wykazali naukowo, øe úrodek przeciw bak teryjny tri closan, zawarty w po pu larnych myd≥ach spowodowa≥ genetycznπ modyfikacjÍ jednego genu bakterii Escherichia coli, czyniπc tÍ bakteriÍ ca≥kowicie opornπ na przeciw bakteryjne dzia ≥anie triclosanu. Identyczny gen posiada w sobie prπtek gruülicy, zaú inny gen jest identyczny z ge nem zawartym w laseczce wπ gli ka (Bacillus ant hracis), zneutralizowanie tych genÛw spowoduje moøliwoúÊ nowych epidemii gruülicy lub zarazy wπ glikowej. Bardzo intensywne prace specjal nie lub mimo woli w tym kierunku czyni postÍpujπcy naiwnie i bezmyúlnie åwiat. Zmiany jakie dokonujπ siÍ co dziennie we wspÛ≥czesnych nam czasach sπ juø nieobliczalne, wymy kajπ siÍ spod naszej kontroli, klasyka postÍpowania zgodnie ze zdrowym rozsπdkiem juø nie jest aktualna, juø siÍ przeøy≥a, i to tak szybko, øe nie zastπpi≥a jej øadna inna lepsza lub skuteczniejsza metoda. Osoby zainteresowane powyższą tematyką, jak również le czeniem naturalnym zapraszam do konsultacji w Klinice Regene racji Naturalnej w Missis sauga,. Telefon: 905 602-4191, lub bezpłatny „toll-free” spoza Toronto i Mississauga: 1- 877949-9993. 1-15/10/ 2011 No 19 (1033) Strona 21 The October Crisis By Robert Bothwell The uneasy compromises that governed relations between English and French Canadians began to break down in the 1950s. French-Canadians had usually, if sometimes grudgingly, accepted that they were part of a Canadian nation, even if it meant that they had to cohabit with an Englishspeaking majority. A better-educated and more prosperous population in Quebec began to seek more elbow room — better jobs in the corporations headquartered in Montreal; the ability to use their own language in govern ment; and if the national government in Ottawa did not allow that, why not a government of their own, one that spoke French? A new nationalism, not Canadian, not French-Canadian, but Québécois - a new word came into being, and as the 1960s advanced, it proved more and more attractive to many of the French-speakers of Quebec. As a result, Quebec society in the 1960s was bitterly divided. Many Quebeckers, French as well as English, preferred things as they were, or expected that the ordinary course of Canadian and Quebec democratic politics would change things. Some EnglishCanadians were waking up to the need for change and for new compromises to govern EnglishFrench relations. The prime minister, Lester B. Pearson, was among them, and he sought out strong French-Canadians to run for election for his Liberal party. He was successful, and among his new Members of Parliament was a rich Montreal intellectual, Pierre Elliott Tru deau, who was elected to Parliament in 1965 and quickly made federal minister of justice. In one of the most unusual political conventions ever held in Canada, the Liberals in 1968 made Trudeau Pearson’s successor and prime minister of Canada. And so it was Trudeau who had to confront what was possibly the greatest crisis Canada had ever faced. By 1968 Quebec separa tism was proving more and more attractive, especially to a young and impatient generation of French -speakers in the province. The 1960s were a time of ferment and revolution everywhere in the Western world, and revolutionary Marxism was attractive to fringe groups of radicals - it offered both an explanation and a justification for grievances against what was called “the system.” Small groups of terrorists had appeared in Quebec starting in 1963, setting off bombs at armo uries, in mailboxes, or at the Mon treal stock exchange. There were riots in Montreal in the late 60s. At one, in June 1968, a steely Trudeau had stared down the rioters on national television, while other prominent Quebeckers ran for cover. In the Quebec provincial election in April 1970, the Liberals under Robert Bourassa scored a decisive victory over a separatist party, the Parti Québécois. Bourassa was young and untried, but he had a strong majority in the Quebec legislature and a strong cabinet behind him - and the Liberals of Quebec were, of course, allied with the Liberals of Ottawa, under Trudeau. Not everyone accepted the result. Small groups of Marxist revolutionaries gave themselves the name of the Front de Libération de Québec (Quebec Liberation Front) and embarked on a campaign of minor terrorist acts. They were few in number, but they believed that a striking revolutionary act would attract thousands to their side - and in the tense atmosphere of 1970, they were not entirely wrong. First, the FLQ kidnapped the British trade representative in Montreal in early October 1970. It was an attention-getter, but it did not immediately bring mobs into the street or bring the government to its knees. So they kidnapped Quebec’s minister of labour, Pierre Laporte. That got attention. Students in Montreal became excited. Meetings of support were held. Nationalist notables in Quebec, some separatists, some not, urged that the elected government step down and make way for a government that would nego tiate with the FLQ. That drew Trudeau’s attention. For the prime minister, it was completely inadmissible to allow democracy to give way to mob rule. The provincial government panicked and asked for federal troops. These were sent. Laporte was then murdered, and the federal government proclaimed a state of emergency, using an old 1914 law called the War Measures Act. Hundreds of suspects were rounded up and imprisoned; soldiers patrolled the streets; and revolutionary propaganda was forbidden. Trudeau had chosen the right moment. The would-be revolutionaries crept into hiding, if they had not been arrested. The mobs never appeared. Quebec society was appalled at the murder of Laporte. The diplomat’s kidnappers were found, and the Briton was released; and Laporte’s murders were also found, tried, and convicted. The October Crisis put an end to a decade of revolutionary violence in Montreal and Quebec. It did not put an end to separatism, but it channeled Quebec politics back into democratic and lawabiding habits. Trudeau’s vigorous defence of the rule of law and democratic government had preserved Canada. Quebec might or might yet not go its own way, but if it does, it will be by a democratic process. That was the lesson of October ’70. And for the Home... McCall’s 8938 COSTUME SOLIDS From 1.50 m METALLIC SHINE From 3.00 m SHINY COSTUME FABRICS From 3.50 m FURRY FABRICS Our reg. to $38.00 m 50% off our reg. price HALLOWEEN DECOR NOVELTIES Selected Laces, Meshes, Foils… Individually priced. 50% off our reg. price REFLECTIVE RIBBON & ELASTIC For Halloween safety! Reg. 7.00 & 7.98 m 50% off our reg. price Selected FLEECE SOLIDS & PRINTS 150cm wide. Our reg. 17.00 & 20.00 m Now 7.00 & 8.00 m COSTUME FABRIC! FASHION & BASICS! SEWING NOTIONS, HOME DECOR & MUCH MORE! PICK UP A FLYER IN-STORE FOR FULL DETAILS! Assorted DUVET COVER SETS Assorted sizes & designs. Our reg. to 119.98 set 50% off our reg. price Embroidered SHEER DRAPERY 280cm wide. Our Reg. 18.00 m only 9.00 m Sale in effect to October 31, 2011. Most items available in most stores. Look for the red sale tags. Sorry, no special orders. Not valid with any other discount offers. PARTICIPATING STORES: TORONTO WEST: 3240 Dufferin St. (at Orfus) TORONTO EAST: Empress Walk MARKHAM: 8573 McCowan Rd. AJAX: Harwood Place MISSISSAUGA: 25 John St. @ Hwy 10; 3015 Winston Churchill Blvd., 1885-1911 Dundas E. SCARBOROUGH: 1510 Warden Ave.; 1980 Eglinton Ave. E.; 863 Milner Ave. BRAMPTON: Shoppers’ World BURLINGTON: 3515 Fairview St. HAMILTON: 241 Ottawa St. N.; 969 Upper James; NEWMARKET: 16655 Yonge St. VAUGHAN: 7887 Weston Rd. (E. side, N. of Hwy 7) www.fabricland.ca 1-15/10/ 2011 No19(1033) Strona 22 Dwór w Kraśnicy i hubalowy Demon (Warszawa, PIW 2009) Rozdział 3, Bąkowscy, Dwanaście lip w Kraśnicy Aleksandra Ziółkowska-Boehm Pradziadkiem Ewy, obecnie mieszkanki Gdańska był Antoni Jaxa Bąkowski (1807–1878) syn Franciszka, ożeniony z Izabelą Prawdzic-Rudzką (1811–1887) z Kraśnicy. Był także pradziad kiem Wandy i Henryka Ossowskich. Dla Janusza Krasickiego z Warszawy był prapradziadkiem. Dwór rodziców Ewy należał do rodziny Jaxa Bąkowskich herbu Gryf, która od kilku pokoleń zamieszkiwała Ziemię Opoczyńską i miała tam swoje posiadłości. Prapradziad Ewy, Franciszek Jaxa Bąkowski, kupił majątek ziemski w miejscowości Kraśnica, położonej w odległości około dziesięciu kilometrów od Opoczna, i wybudował tam dwór z folwarkiem, a przy kościele grobowiec rodzinny. Dwór w Kraśnicy stał się gniazdem rodzinnym dla następnych pokoleń i był dziedziczony w rodzinie Bąkowskich aż do 1945 roku. Z małżeństwa syna Franciszka, Antoniego Jaxa Bąkowskiego z Izabelą urodziło się trzynaścioro dzieci: ośmiu synów i pięć córek. Z okazji urodzin każdego dziec ka Antoni Jaxa sadził lipę1. Tylko Władysław, który zmarł wcześnie, nie miał swojego drzewa. Najstarsza lipa pochodziła z 1830 roku, gdy urodził się Henryk (pradziadek Janusza), najmłodsza – z 1857, roku urodzin Gustawa (dziadka Ewy). Drzewa zwracały uwagę swoją dorodnością i usytuo waniem. Tworzyły regularny jakby magiczny krąg. Gdy się stało na ganku na froncie domu, było się jakby pośrodku tego kręgu, a w odległości około stu metrów rosły lipy. Ewa pamięta, że między dwiema lipami miała zawieszoną huśtawkę. Być może są tam jeszcze haki po niej. Lipy były ukochanymi drzewami Antoniego i posadził je też wzdłuż drogi prowadzącej od dworu do kościoła. Dokładnie, od dworu przez okólnik rosły kasztanowce, a potem, aż do samego kościoła, rosły lipy. Dzięki dużej rodzinie dwór w Kraśnicy tętnił gwarem, życiem i pomysłami. Anna i Jerzy Bąkowscy założyli w Kraśnicy stadninę koni arabów. Ta niewielka stadnina dzięki urodzonej tu słynnej klaczy Bałałajka stała się znaną nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Potomek Bałałajki, Bask, jest legendą amerykańskich koni arabskich. . Gdy wybuchła druga wojna światowa, Jerzy Bąkowski, ojciec Ewy, wyruszył z Kraśnicy na woj nę z której już nie wrócił. Wzięty do niewoli przez Sowietów, został osadzony w Starobielsku. Rodzina dowiedziała się o tym, gdyż przysłał dwie kartki. O jego zamordowaniu w Charkowie nie wiedziała długie lata. Podczas wojny Kraśnicę odwiedzali partyzanci i żona Jerzego, Anna, miała dla nich zawsze miejsce, jedzenie i niosła wszelką pomoc. Dla trzyna stoletniej wtedy Ewy, roze ś mianej, z długimi czarnymi warkoczami partyzanci układali wiersze. Przypominała im pozostawione w domu siostry i córki. Kraśnica była dla nich swoistą ostoją, była miejscem, gdzie patriotyzm przejawiał się codziennie w sposób czynny. Tę atmosferę Ewa zapamięta na całe życie. Gdy skończyła się wojna, przyszli Sowieci. Przepadł cały majątek, także reszta koni, których Niem cy nie wywieźli. Sowieci chcieli nawet rozstrzelać panią Annę jako „burżujkę”. Jednakże służba dworska i miejscowa ludność zaprotestowała, zarówno wtedy, jak i potem, kiedy Annę i jej kilkunastoletnią Ewę „za pomoc żołnierzom Armii Krajowej” aresztowano w Opocznie. Wypuszczono je z więzienia, ale według ustawy z września 1944 roku2 musiały trzymać dystans co najmniej 40 kilometrów od granicy powiatu. Majątek Kraśnica został zajęty przez Skarb Państwa na cele reformy rolnej. Wyjechały do Gdańska. Ewa i jej brat Stefan skończyli szkołę, poszli na studia. Matka podejmowała się różnych prac. Umarła dwa lata po śmierci syna, nie doczekawszy wiado mości o mężu. Nigdy nie odwiedziła Kraśnicy. Po wojnie Ewa odwiedziła Kraśnicę po raz pierwszy dopiero w 1980 roku. Patrzyła z daleka na okna pozabijane deskami, odpadający tynk. Nie chciała widzieć z bliska ruiny dworu, który kiedyś był domem jej dzieciństwa. Dziesięć lat później, kiedy nastała wolna Polska, Ewa zwracała się do różnych władz z informacją, że są spadkobiercy. Jed nakże dwór z otoczeniem sprzedano przedsiębiorcy z Warszawy i wkrótce dwór spłonął. Koniec dworu i koniec historii Kraśnicy. Ale pamięć została, i aby ją ocalić, piszę tę książkę. Zacznę swoją opowieść o Kraśnicy i rodzinie Bąkowskich dokładnie i od początku Pierwsza wzmianka dotycząca Kraśnicy pochodzi z Kroniki Jana Długosza, w której Autor, opisując wieś Dęba w powiecie opoczyń skim dodaje, że jest ona położona w parafii Kraśnica. Następna informacja pochodzi z Liber beneficiorum Jana Łaskiego, w której autor opisuje kościół w Kraśnicy i przynależne do niego grunty.3 W sierpniu 2007 roku z Danutą i Januszem Krasickimi pojechaliśmy do Kraśnicy. Z daleka pokazali mi miejsce na niewielkim wzgórzu, gdzie kiedyś stał dwór. Teraz stał tam nowoczesny dom obsadzony drzewami owocowymi, niskopiennymi jabłoniami. Cały teren był starannie ogrodzony, przed wjazdem stał wysoki krzyż. Zajechaliśmy aleją lipową przed zabytkowy ładnie na wzgórzu usytuowany kościół, wybudowany według projektu Alfreda Bą kowskiego (brata dziadka Ewy), któremu poświecono ta blicę wewnątrz kościoła4. Patronem kościoła jest święty Woj ciech, biskup męczennik. Drugim czczonym w Kraśnicy świętym jest św. Roch, który duży majątek odziedziczony po ojcu rozdał ubo gim. Patrzyłam na okazałe piękne dęby wyrosłe na terenie przykościelnym. Po prawej stronie, przy murze, pod wielkim i rozłożystym dębem jest grób Franciszka Jaxa Gryf Bąkowskiego (1777–1838) . W poblizu znajduje się główny grób Bąkowskich. Jest to murowana krypta otoczona ozdobnym metalowym ogrodzeniem. Na jej sklepieniu znajduje się graniastosłup z ażurowym ścię tym stożkiem. Przyciąga wzrok jakimś tajemniczym wschodnim elementem. Napis na frontonie płyty informuje, że spoczywają tu: Antoni Jaxa Bąkowski, dziedzic dóbr Kraśnica (+1878), Izabela Jaxa Bąkowska (+1887) – byli to pradziadkowie Ewy. Dalej: Paulina z Bąkowskich Hertel (+ 4.10.1891?), Maria Antonina ze Skorupskich Bąkowska (+26IV 1921), Gustaw Brunon Jaxa Bąkowski (+11X1935) – dziadek Ewy. Jest jeszcze poświęcona Mariannie z Bąkowskich Rudz kiej (+16VII1931), nastarszej córce Gustawa. Przy kościele jest także grób księdza Kazimierza Podwysoc kiego, jednego z fundatorów kościoła5. SPOTKANIE PRZED KOŚCIOŁEM Wyszedłszy poza teren kościoła, zobaczyliśmy nadchodzącą z domu po przeciwnej stronie kobie tę w średnim wieku. Ubrana była w nieskazitelnie białą bluzkę, schludna i przyjemna. Podeszła do nas przyglądając się uważnie. – Patrzę i patrzę, czy to może pani Ewa przyjechała, bo państwo byli na grobie Bąkowskich… Gdy powiedziałam jej, że interesuje mnie los rodziny Ewy, los rodziny Bąkowskich, załamała dłonie i na wdechu, szybko powiedziała: – Pani Ewa i państwo Bąkowscy to wielka rodzina była. Niech państwo zajdą do nas. Poszliśmy. Naprzeciwko koś cioła stał ładny dom. Weszliśmy frontowym wejściem od strony kwitnącego ogrodu. Usiedliśmy w jasnym, przestronnym pokoju. Gospodyni przedstawiła się jako Marianna Fura, córka Jana Borowieckiego. Zaczęła swoją opo wieść. – Był chyba lipiec. Położyłam się trochę, było wczesne przedpołudnie. Nagle wpada wnuczka – „Dwór się pali!”. Mnie serce niemal stanęło. Mój Boże, tyle lat dwór stał, a tu ogień… Pobie głam. Strażacy pilnowali, aby ogień się równo palił, a z boku stał jakiś obcy mężczyzna, Było widać, że tym wszystkim zarządza. Nie łapiąc tchu, zaczęłam niemal krzyczeć do niego: – Pan jest Polak? Pan pali ten dwór! Toż to zabytek! – Jaki zabytek… – odpowie dział niechętnie. – Dwór to nie zabytek?! To mój syn kupił starą stodołę w Opocznie i nie może jej rozebrać, bo to zabytek, już dwa lata się stara. A ten dwór to nie zabytek?!..Jak pan może tak patrzeć i pilnować, by się palił… – Gdybym go nie mógł spalić, to bym nie kupował – powiedział zaczepnie. – Pan Polak i mówi takie rzeczy? Toż my przez lata zostawiali ten dwór w spokoju, a tyle jeszcze było użytecznych rzeczy, i dach, i drzwi, i okna. Tyle ludzi bied nych, a my tego nie ruszali. Jaka to sprawiedliwość! .... Potem ciężarówki pozabiera ły to, co zostało po pożarze, pozgarniali wszystko prędko. Nie mogłam sobie miejsca znaleźć w nastałe dni. Takie nieszczęście się stało... Tak to głęboko czulam. ...Chyba za te moje głośne narzekania ułaskawili synowi szybko sprawę o tę stodołę, dostał pozwolenie, że może ją rozebrać. Jakby chcieli mnie tym uspokoić … Ten nowy właściciel posadził drzewa owocowe, najął ludzi, którzy o nie dbają. Chciał przy po chlebić się księdzu, przyjechał po niego, by po kolędzie przyszedł i po święcił mu ten wielki dom, który postawił. Chciał się też przypodobać wsi, zapłacił za nowe ławki w kościele. I postawił nowy krzyż tuż przy wjeździe do swojego teraz „majątku”. Przed laty stał tam krzyż, ale z czasem się rozpadł. Spytałam panią Mariannę o Annę i Ewę Bąkowskie. – Dla mnie – pani Ewa to najbliższa jak siostra… A jaka dobra była jej matka, dziedziczka pani Anna! Ewa i jej koleżanka zabierały mnie nad stawy, kąpałyś my się. Ewa była dla mnie cierpliwa i dobra, nie opędzała się ode mnie, dziecka niemal. A lubiłam za nią chodzić…. A dzie dziczce Annie mój ojciec życie zawdzięcza! Opowiem. Była wojna. Przyszły nasłane Mon goły na służbie Niemców i zaaresztowały chłopów. Chodzili od chałupy do chałupy i zabierali mężczyzn. I mojego ojca… Mia- łam prawie siedem lat. Biegłam za nim, płakałam, czepiałam się go, to mnie Niemiec uderzył kolbą…O, tu mam wciąż ślad, wgłębienie na skroni, zakrywam całe życie włosami. Resztę wiem z opowiadań ojca, już potem. Zawieźli ich, ustawiali rzędem trój kami i kazali doły kopać. Strzelali po kolei, ciała padały w dół; ustawiali kolejną grupę. Wtedy mój ojciec zaczął uciekać, strzelili do niego. Przewrócił się, nie ruszał. Zaciągnęli go za nogę na górę leżących ciał. Zaczęli doły zasypywać, a ta ziemia chodziła jak galareta, ranni się ru szali... Przerwali zasypywanie, bo rozległy się z daleka strzały. Nie chcieli walczyć z partyzantami, odeszli. Bali się partyzantów. Przecież nasza opoczyńska ziemia to było serce polskiej partyzantki. Mój ojciec leżał tak kilka godzin, potem się pozbierał i niemal czołgając przez las, poszedł do Antoniowa do szwagra po pomoc. Ten się przestraszył, bał się Niem ców. Wzięli konie i poje chali po pomoc do dziedziczki do dworu. Była noc, ale Pani Anna nie odmówiła. Pomogła. Jej syn wziął bryczkę i pojechał do miasta po lekarza. Zrobili operację, syn dziedziczki sam pomagał. Potem lekarza dowożono, do glądał chorego. Uratowali życie mojemu ojcu – pani Marianna rozpłakała się. – Potem dziedziczka posyłała nam do domu a to marmoladę, a to olej, ziemniaki czy mąkę. Biedni byliśmy i witaliśmy te dary z ogromą wdzięcznością. Kiedy wojna się skończyła i przy szła reforma rolna, dzielili grunta, wszyscy brali, a mój ojciec odpowiedział, że nie weźmie. Bo to niesprawiedliwe, że to ziemia dziedziczki. Zaparł się. Nawet specjalne pismo napisał. I nie wziął darmowej ziemi. Tak myślę, że gdyby wziął, to dobrze by było. Bo bym teraz oddała pani Ewie. Ona jest daleko nad morzem, w Gdańsku mieszka i żyje z małej emerytury. Jaki to los okrutny... – znowu się wzruszyła i zapłakała. . To opowiadanie Marianny Fura o jej ojcu Janie Borowieckim, wracało do mnie jeszcze dwukrotnie. (ciąg dalszy nastąpi) 1 Zasadzone wkoło dwanaście lip oznaczały urodziny: Henryka, Ludwika, Anieli, Aleksandra, Marii, Józefy, Marcelego, Bronisławy, Natalii, Alfreda, Stanisława i Gustawa. 2 Majątki ziemskie przej mo wane były na własność Skarbu Państwa przede wszystkim na podst. art 2 ust.1 lit.e) dekretu PKWN z dnia 6.09.1944r. Po przeprowadzeniu reformy rolnej ( Dz. U. R.P. Nr 3, poz. 13, z 1945 r. z póżn. zm. ) i na podDokoÒczenie na stronie 23 No 19 (1033) 1-15/10/2011 DokoÒczenie ze strony 22 stawie rozporządzenia wykonawczego Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 1.03.1945r. w sprawie wykonania dekretu PKWN z dnia 6.09.1944r. o przeprowadzeniu reformy rolnej ( Dz. U. Nr 10, poz. 51, z 1945r). Natomiast lasy i grunty leśne nacjonalizowano na podstawie dekretu PKWN z dnia 12.12.1944r. o przejściu niektórych lasów na własność Skarbu Pañstwa ( Dz. U. Nr 4, poz. 160, z 1945r). /Wg informacji adw. Jerzego Zielaka z Łodzi./ 3 Zob. Sławomir Róg, Dzieje Kraśnicy jej właścicieli i mieszkańców, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Juliana Janczaka na Uniwersy tecie Łódzkim, 1996. 4 Jak podaje S. Róg: „W 1896 r. nowo przybyły do Kraśnicy proboszcz ks. Kazimierz Podwysocki, widząc, że kościół nie może pomieścić jego parafian, postanowił zwołać zebranie parafialne, na którym powzięto decyzję budowy nowego kościoła. Już w 1897 r. rozpoczęto budowę kościoła według projektu brata miejscowego dziedzica, Alfreda Jaxy Bąkowskiego, w stylu gotyku nadwiślańskiego. 1 maja 1905 r. ks. Jan Dąbrowski, dziekan opoczyński, dopełnił poświęcenia nowej, murowanej świątyni. Kościół ma kształt krzyża z głowicą zwró- Strona 23 POLISH-CANADIAN INDEPENDENT COURIER SEMI-MONTHLY WYDAWCA-PUBLISHER Nowy Kurier Inc. REDAKTOR NACZELNY: JolantaCabaj REKLAM/ADVERTISING Cell: 647-886-1804 Email: [email protected] REDAKCJI/ADDRESS OF EDITORIAL BOARD: 12 Foch Ave, Toronto, ON M8W 3X1 (Canada) Tel/Fax: . (416) 259-4353 coną ku wschodowi. Przy głównym wejściu przylega do kościoła baszta z wyniosłą, ostro zakończoną wieżą z dzwonami. Dach kryty dachówką zdobi niewielka wieżyczka-sygnaturka. Kościół jest wysoki, szeroki, widny, ma sklepienie beczkowe, chór wspiera się na dwóch kamiennych filarach, ołtarze wykonane są w stylu gotyckim z sosny, starodrzewu, malowane na kolor dębu”. 5 Kazimierz Podwysocki, ksiądz, ur. 1869, wyświęcony w 1885 r., w latach 1897-1904/?/ r. pleban w Kraśnicy. E-mail: [email protected] website: www.nowykurier.com PUBLICYSCI /CONTRIBUTORS: www.nowykurier.com Compute ter Skills ffo or Seniors +H +HOOR6HQ QLRUUV V« « Please join our Compute er Skills Clu ub Learn Essential Computer Skills & Basic Internet Skills Wiesław Blaschke (Polska), Wojciech Bła siak, Henryk Bugła cki (Polska), Izabella Bukraba -Rylska (Pols ka), Winicjusz Gurecki, Jan Jekiełek, Dariusz W.Kulczyński, Zofia Lachowicz, Grażyna Majka (Polska), Elżbieta Marcińczak -Leppek, Zbigniew Moszumański (Polska) Janusz Niemczyk, Wiesław Piec hoc ki (Au stria), Zeno wiusz Ponar ski, Kazimierz Z. Poznański (USA), Jerzy Przystawa (Polska), Barba ra Sharratt, Kry sty na Star czak-Kozłowska, Edward Sołtys, Le szek Szymowski (Pol ska), Tadeusz Szczęsny, Andrzej Targowski (USA), Aleksandra Ziółkowska -Boehm (USA), Janusz Zuziak (Polska) Redakcja nie odpowiada za treúÊ zamieszczonyvch reklam. Teksty zawierajπce numery telefonÛw sπ tekstami reklamowymi. Zamieszczone materia≥y nie zaw sze odzwierciedlajπ poglπdy Redakcji. Przedruk bez zezwolenia Re dakcji zabroniony Za≥oøona/Established in 1972 by Wilek Markiewicz ,W·V)5(( (a $10/month contribution is much appreciated) Where: Learnin ng Disabilities of Toronto o District Offfice i 121 Willowdale Ave., Suite 203 Toronto, ON, M2N 6A3 S ots are limited! Sp Confir m your space NOW! Light Re R freshment will be provided! When: Monday to Thursday 1:00 ± 3:00 p.m p m. Contacct : Bipul Dev Phone : 416-229-1680 E-mail : bipuldev@ldatd d.on.ca The Learning Disabilities Association of Toronto District 121 Willowdale Ave., Suite 203, Toronto, ON, M2N 6A3 Phone: 416-229-1680; Fax: 416-2299-1681 Website: www.ldatd.on.ca JOLANTA KRYSTKOWICZ Adwokat, Notariusz Gość Gość Niedzielny N iedzielny w wersji wersji eelektronicznej lektronicznej sszczegóły zczegóły n naa www.gosc.pl/Prenumerata www .gosc.pl/Prenumerata L.L.B, LLM By≥y SÍdzia w Polsce Szybci Szybciej tani i taniej w każdym każdy zzakątku akątku śświata! wiat 2347 Kennedy Rd. Unit 402, Scarborough, Ont. M1T 3T8 pÛ≥nocno-wschodni rÛg ulic Kennedy Rd. i Sheppard Ave. Tel.: 416-292-8337 Fax:416-292-4669 Strona 24 1-15 /10/2011 No. 19(1033)
Similar documents
(October) 2010r. No 20 (1010)
światowego rdzenia miały bo wiem historyczną możliwość skorzystania z paliw innych niż węgiel kamienny, a kraje semiperyferyjne i peryferyjne nie. O ile w przypadku krajów semiperyferyjnych takich ...
More information(December) 2010r. No 24 (1014)
DokoÒczenie ze strony 1 Centrum, później jako przedstawiciel AW ”S”.
More information