Nie - Inwestycje.pl
Transcription
Nie - Inwestycje.pl
Maj 2011 ZAWARTOŚĆ O MA O GER NA 360 EŁ ICZ PAWN OW C H RWSZEWO LE E ST Paweł Jarczewski str. 24 PI Ń PO ECZE I P BEZ STR . 12 Sławomir Wontrucki str. 24 Bernhard Lederer str. 92 Dante Cinque str. 34 Podniebny Ritz str. 96 Agata Szczech str. 86 Bandyci amatorzy str. 42 BIZNES DZISIAJ INWESTYCJE NAUKA 6 Dariusz Jarosz: Konkurs piękności czy poważne badania 7 Andrzej Mroziński: Niewinny żart 8 Cezary Stolarczyk: Czerwona kartka dla USA 10 Wiktor Legowicz: Czego się bać? 42 Kompas inwestorów 44 Magia sztuki 46 Wiosenny lifting kont 74 Ichak Adizes: Formuła sukcesu MANAGER 360 12 Paweł Olechnowicz: Po pierwsze bezpieczeństwo RYNEK 18 Paweł Jarczewski: „Puławy” Granice sukcesu 24 Sławomir Wontrucki: Flota szyta na miarę 30 Amerykańska Fukushima? LUDZIE 34 Dante Cinque: Więcej niż samochód 38 Wojciech Giełżyński: Odkrywca Nepalu RAPORT 48 Wydatki pod kontrolą 50 Karty specjalnie dla floty 52 Leasingowe zatory 53 Precyzja i skuteczność 54 Dyplom, który buduje karierę 56 Dołączyć do elit 56 Poszerzanie horyzontów 58 Inteligentna energia EVENT MANAGER 62 Event społecznie zaangażowany 66 Event, a prawo autorskie 69 Dwa miesiące z życia event managera 72 Konkurs kreatywności? TECHNOPOLIS 80 Diamenty Renault 86 Agata Szczech: Romb zamiast serca JUST QUALITY 90 W hołdzie Gagarinowi 92 Bernhard Lederer: Okiełznać czas 94 Latający apartament 96 Podniebny Ritz 98 7 gwiazdek Michelina 100 Half Windsor DUTY FREE 102 Wolność finansowa 104 Play Top HR 105 Rekordowa logistyka 106 Andrzej Nierychło o polszczyźnie maj 2011 3 M BIZNES DZISIAJ IN VITRO W INTERNECIE 1 Nagrodę Nobla z medycyny w 2010 otrzymał w tym roku Brytyjczyk Robert G. Edwards za prace nad zapłodnieniem in vitro. 86-letni Edwards jest pionierem tej formy zapłodnienia. W komunikacie Komitetu Noblowskiego czytamy, że prace Roberta Edwardsa, rozpoczęte w latach pięćdziesiątych XX wieku, pomogły wielu parom mieć dzieci. Jak podkreślają naukowcy, problem ten dotyczy około 10 proc. par na całym świecie. Laureat otrzyma wraz z nagrodą 10 milionów koron szwedzkich, czyli równowartość niemal 5 milionów złotych. 2 Rosjanie wyliczyli, że biorąc pod uwagę przyszłe dochody dziecka z probówki, pełne koszty leczenia, dzięki którym przyszło ono na świat, zwrócą się już po 10 latach zatrudnienia. 3 Brytyjczycy doszli do wniosku, że dziecko urodzone w 2005 r. dzięki in vitro, odprowadzi w ciągu całego życia podatki wartości ok. 110 tys. funtów. Ponieważ koszt in vitro to średnio 13 tys. funtów, państwo będzie z tego miało osiem razy więcej, niż włożyło. 4 Liczbę osób, mających problem z poczęciem dziecka w Polsce szacuje się na 2 mln. Brakuje dokładnych informacji o liczbie klinik, przeprowadzających sztuczne zapłodnienie; takich danych nie ma Ministerstwo Zdrowia. Według danych szacunkowych w 2004 r. było ich 16, w 2008 – 40, obecnie ok. 60. EDYTORIAL Mała Managerka W poniedziałek 18 kwietnia, o godz. 10.23 przyszło na świat pierwsze dziecko Managera. Żartobliwie nazwaliśmy ją w redakcji Małą Managerką. Zuzia ważyła 3,2 kg i miała 56 cm. Jak zapewnił nas lekarz, którzy przyjmował poród, gdyby dziesięciopunktowa skala Agpar miała 11 punktów, to przyznałby jej ich co najmniej tyle. Rodzice: mama – technik rolnictwa i ojciec – programista (z Zachodniopomorskiego), bezskutecznie starali się o dziecko przez kilka lat. Za pośrednictwem znajomych zwrócili się do naszej redakcji z prośbą o pomoc. Kierując się odruchem serca pomogliśmy wspólnie z warszawską kliniką Invimed. Wsparł nas nasz partner biznesowy – portal Inwestycje.pl. Chcielibyśmy co roku ufundować światu choć jednego nowego Polaka i… managera. Apelujemy do innych wydawnictw, żeby – pomijając niepotrzebne spory wokół in vitro – przyłączyły się do akcji społecznej: „Pomóżmy przyjść na świat nowym czytelnikom”. z Redaktor naczelny Piotr Cegłowski [email protected] Zast. red. naczelnego Dział Ludzie Andrzej Mroziński [email protected] maj 2011 Korespondenci zagraniczni Cezary Stolarczyk (USA) Günter Starzinger (Austria) Oliver Stollorcz (Niemcy) Manager.inwestycje.pl Tomasz Miarecki [email protected] Dział foto Tomasz Kuczyński [email protected] Mariusz Szachowski [email protected] Sekretarz redakcji Grzegorz Stech [email protected] Studio Krzysztof Krawczyk [email protected] Dyrektor artystyczny Maja Hałko [email protected] Management Business Association Prezes Maciej Siembieda [email protected] Rynek Leszek Cieloch [email protected] Wydawnictwo Business Magazine Manager ul. Zagorzycka 11 04-947 Warszawa [email protected] Inwestycje, Nauka Piotr Stefański [email protected] Technopolis, Just Quality Barbara Grabowska [email protected] 4 Felietony, komentarze Wojciech Giełżyński, Mariusz Gzyl, Dariusz Jarosz, Andrzej Nierychło, Wiktor Legowicz, Maciej Siembieda Siedziba redakcji ul. Srebrna 3 lok. 21 00-810 Warszawa tel. 22 412 45 20 CEO & Dyrektor Biura Reklamy Jarek Dotka [email protected] Reklama Mariusz Malinowski kom. 695 321 355 [email protected] Joanna Biedrzycka kom. 697 237 059 [email protected] Żaneta Gaca kom. 502 302 015 z.gaca@ managermba.pl Kinga Hunkiewicz kom. 506 391 593 [email protected] Aleksandra Koziejowska kom. 507 139 757 [email protected] Kontakt: tel. 22 412 45 20, 22 407 04 05 fax. 22 406 31 92 Kompleksowe ROZWIĄZANIA DLA BIURA Zorganizowany magazyn to podstawa dobrze działającego biura. Zapewnisz sobie ład i porządek kupując w MAKRO: 3 akcesoria biurowe do archiwizacji dokumentów 3 schodki i drabiny 3 wózki transportowe 3 regały i szafy schowkowe Marki dostępne tylko w MAKRO na terenie całej Polski. M BIZNES DZISIAJ FELIETON FELI Konkurs piękności czy poważne badania ILE JEST CECH WSPÓLNYCH ŁĄCZĄCYCH ANALITYKÓW I DZIENNIKARZY FINANSOWYCH? JEST ICH MNÓSTWO. WYMIENIĘ TYLKO NIEKTÓRE Z NICH: UMIEJĘTNOŚĆ KOJARZENIA FAKTÓW I PRZEWIDYWANIA, DOBRY WARSZTAT MERYTORYCZNY, TALENT ANALITYCZNY, ODWAGA W FORMUŁOWA-NIU OCEN, ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SŁOWO, REPUTACJA, KOMUNIKATYWNOŚĆ, ODPORNOŚĆ NA A STRES I NIEULEGANIE WPŁYWOM. W praktyce dobry analityk finansowy to dla mnie ”dziennikarz”, który perfekcyjnie porusza się w świecie cyfr, czyli posiada dodatkową unikatową umiejętność. W obu tych zawodach liczy się to, czy ktoś potrafi wyłuskiwać perły, czy też nie. Pod postacią pereł, oczywiście, kryją się spółki. To dziennikarz pisząc o firmach stara się przewidzieć przyszłość, to analityk pisząc o przyszłości stara się wycenić firmy, często biorąc pod uwagę ich przeszłość. Giełda to nieustający konkurs piękności. O względy analityków i dziennikarzy w równym stopniu zabiegają notowane spółki. Jeśli uda im się zwrócić na siebie uwagę i przyciągnąć zainteresowanie mediów i inwestorów to będą postrzegane jako firmy transparentne, dbające o relacje z otoczeniem. Jeśli nie, będą wegetować na obrzeżach rynku kapitałowego. Swoistym konkursem piękności są dla mnie coroczne badania i klasyfikacja sporządzana przez instytut badawczy TNS Pentor na zlecenie jednej z gazet tzw. Giełdowa spółka roku. Organizator „zawodów” chwali się, że jest to „jedyny, kompleksowy i niezależny ranking giełdowy na rynku”. Ma ponad 12-letnią historię. Pentor pod koniec każdego roku przepytuje telefonicznie (w 2010 r. – 180 osób) analityków, doradców, maklerów z krajowych instytucji finansowych. Na podstawie odpowiedzi sporządzany jest potem ranking główny i sub- 6 maj 2011 ranking, szeroko opisywane później w prasie. Niestety, z coraz większym zdumieniem odkrywam, że coś tutaj jest nie tak, a zwłaszcza z metodologią, która od 12 lat nie została przez Pentor zmieniona. W praktyce wygląda to tak, że ankieter dzwoni np. do biura maklerskiego z przygotowanym „koszykiem” spółek do oceny i odpytuje respondenta. Problem pojawia się wówczas, gdy respondent nie za wiele wie o spółkach, które ma oceniać. Jeśli powie, że spółki zupełnie nie zna, to jego opinia nie jest brana pod uwagę, ale jeśli przyzna się, że chociaż trochę zna, to i owszem. Może zatem tak się zdarzyć, że analityk wyspecjalizowany w branży mięsnej zostanie przepytany o spółkę z branży nowych technologii. Wówczas rozpoczyna się zabawa w głuchy telefon, czyli Stefan krzyczy przez długość Sali do Romka zajmującego się nową technologią, czy kojarzy spółkę i co o niej sądzi. Jeśli nie ma Romka, też udzieli odpowiedzi, bo przecież nie przyzna się, że o spółce nie ma bladego pojęcia. Dlatego też z uwagą przeczytałem informację o firmach, które, według tego rankingu, mają najlepsze relacje inwestorskie. Moją uwagę przykuł zwłaszcza jeden news. Wśród firm, które uzyskały największy awans w rankingu, znalazła się Pol-Aqua. Zyskała ona w porównaniu z rankingiem opublikowanym w 2010 r. aż 202. pozycję. Jaką tytaniczną pracę należy wykonać, by w ciągu roku tak gwałtownie awansować? Po pro- DARIUSZ JAROSZ prezes Martis CONSULTING, wieloletni prezes i redaktor naczelny „Gazety Giełdy Parkiet” stu, należy nic nie robić. Mało tego, dobrze jest jeszcze otrzymać karę za naruszania obowiązków informacyjnych. Fakty bowiem są takie, że od momentu przejęcia 66 proc. akcji firmy przez hiszpański Dragados, pod koniec 2009 roku spółka przestała się komunikować z rynkiem, czyli nie prowadzi żadnych, ale to żadnych relacji inwestorskich. Zarząd w 2010 roku zupełnie nie spotykał się ani z dziennikarzami, ani z inwestorami. Mało tego – za trzykrotne spóźnienie się z publikacją wyników finansowych KNF wszczął postępowanie wyjaśniające. Ta sama gazeta, w której publikowany jest ranking, tekst o perypetiach informacyjnych zatytułowała „Pol-Aqua się stacza, a właściciel chowa”. Przynajmniej w rankingach idzie w górę. I to ostro. z BIZNES DZISIAJ M FELIETON Niewinny żart TEMATEM PRZEWODNIM NIEDAWNEGO SPOTKANIA W KLUBIE MANAGERA BYŁA WOLNOŚĆ FINANSOWA. DLA NIEKTÓRYCH JEST TO BEZKRES MOŻLIWOŚCI ZASPAKAJANIA KAPRYSÓW, KUPOWANIA W NIESKOŃCZONOŚĆ NOWYCH GADŻETÓW I NAPYCHANIA SIĘ JAK ALEXIS ASTRACHAŃSKIM KAWIOREM POPIJANYM SZAMPANEM. W tym kontekście przypomniałem sobie historię dokładnie sprzed 40 lat. Otóż, prawie na samym starcie modelu państwa obiecywanego dobrobytu, w kwietniu 1971 r. na okładce „Szpilek”, wówczas wiodącego tygodnika satyrycznego, które na swojej winiecie umieściło cytat z Krasickiego, że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi”, wydrukowano reprodukcję tysiączłotowego banknotu, co przypomnę było miesięczną pensją początkującego nauczyciela. Tak zilustrowany materiał nosił tytuł: „Jak przeżyć kilka lat za 1000 złotych?” Żart przyniósł skutek nieprzewidziany, który zatrząsł stołkiem ówczesnego redaktora naczelnego, którego fotel stał nota bene o rzut beretem od siedziby KC PZPR, czyli redaktora Krzysztofa Teodora Toeplitza. Otóż znalazło się kilku śmiałków i wesołków, którzy wycieli z gazety reprodukcje banknotów i udali się na zakupy. I proszę sobie wyobrazić, że w kilku sklepach kasjerki przyjęły te banknoty, co dzisiaj może świadczyć o wysokiej jakości poligraficznej wydawanych podówczas przez RSW Prasa Książka Ruch „Szpilek” lub o braku wyobraźni zatrudnionych w wiecznie oblężonych sklepach. Jak kiedyś tłumaczył mi sam KTT, oczywiście miał to być żart. Historia może pozostałaby zabawna, gdyby nie sugestia wewnątrz pisma, że gdyby wyciąć te banknoty i zapłacić nimi w sklepie, to będzie się narażonym na proces i więzienie z ja- kiegoś tam artykułu, traktującego o obrocie fałszywymi biletami Narodowego Banku Polskiego. I tu się wszystko zgadzało, za te 1 000 zł, można było dostać kilka lat I takie też padły wówczas wyroki. W reakcji Urząd Cenzury – na samo wspomnienie ciarki przechodzą po plecach – wydał przepis, że nikomu i pod żadnym pozorem nigdy więcej nie wolno reprodukować w prasie banknotów w naturalnym formacie i kolorze. Dzisiaj taki numer nie do powtórzenia z jednej prostej przyczyny, nie mamy banknotów 1000 zł. Może i dobrze, bo jak się pojawią, to będzie sygnał, że trzeba przestawić się na złoto i dolary. A to byłaby powtórka z rozrywki. z Andrzej Mroziński M BIZNES DZISIAJ FELIETO FELIETON Czerwona kartka dla USA GROM UDERZYŁ ZNIENACKA, WSZYSCY BYLI ZASKOCZENI – TO SPOSTRZEŻENIE POWTARZA SIĘ PO 18 KWIETNIA W MEDIACH, W WYPOWIEDZIACH OSÓB ZE ŚWIATA POLITYKI, BIZNESU, FINANSÓW USA. Z właszcza gdy ktoś dokładał starań, by nie dostrzegać nadciągających czarnych chmur. Była to taktyka popularna, stąd zaskoczenie. Ale też rozżalenie, trochę dziecięce. Jak oni mogli nam to zrobić? Nam, Ameryce?! Państwa kształtują ludzie, ci zaś przyzwyczajają się do benefitów, przywileje traktują jak zasłużone i raz na zawsze przysługujące, niezbywalne prawa. Wiarygodność kredytową analizuje się od roku 1860. Po raz pierwszy (choć brytyjski „The Guardian” przypomina, że podobne nieszczęście spotkało Stany 70 lat temu, po wizycie japońskich myśliwców w Pearl Harbor) wiarygodność pożyczkowa USA została przez agencję Standard &Poor (S&P) zdegradowana ze „stabilnej” do „negatywnej”. To pierwszy ostrzegawczy klaps; kraj utrzymał najwyższy standard AAA (przysługujący 19 najbardziej rozwiniętym państwom spośród 127 analizowanych), lecz ocena jest bolesna, upokarzająca, implikująca konsekwencje. Na razie głównie natury prestiżowej, choć w godzinę po ogłoszeniu nowiny, indeks giełdy nowojorskiej Dow Jones runął w dół o 250 punktów i do końca dnia odzyskał tylko 110. Następnego dnia wstrząsy rozeszły się po giełdach świata. Wartość dolara wobec euro i jena gwałtownie spadła, a ceny złota jeszcze bardziej poszybowały w stratosferę. Na pytanie: dlaczego teraz? stosunkowo łatwo odpowiedzieć. Napięcia i szarpanina na scenie politycznej USA trwają od dłuższego czasu, gwałtownie zwyżkowały po wyborach uzupełniających 5 miesiący temu. Republikanie straszą publikę wizją bankructwa kraju, choć to ich polityka walnie przyczyniła się (wojny i obniżki podatków za Busha) do ogromnego deficytu budżetowego. Teraz, szermując upiorem deficytu, usiłują realizować swoje cele (ograniczanie prerogatyw rządu federalnego, wygrana wyborcza w roku 2012 i monopol władzy, przychylanie nieba miliarderom i wielkim korporacjom). W grudniu szantażem wymusili przedłużenie obniżki podatków dla najbogatszych; w połowie kwietnia, znów szantażując Obamę zamknięciem rządu, wyegzekwowali kolejne cięcia programów 8 maj 2011 socjalnych. Na kilka dni przed decyzją S&P kongresmen Paul Ryan, szef komisji budżetowej Izby Reprezentantów, przedstawił plan redukcji deficytu. Miałby polegać głównie na likwidacji kosztownych państwowych ubezpieczeń zdrowotnych dla emerytów (Medicare) i ubogich (Medicaid). Jednocześnie absurdalnie zakładał obniżenie podatków dla najbogatszych z 35 na 25 proc. oraz dla korporacji. Obiektywni ekonomiści natychmiast wyliczyli, że o żadnej redukcji deficytu nie ma mowy, Medicare i Medicaid zapłacą po prostu za ulgi podatkowe dla elity finansowej i biznesowej. Z kontrplanem wystąpił prezydent, po raz pierwszy stanowczo. O likwidacji Medicare i Medicaid nie ma mowy, dopóki jestem prezydentem – oświadczył twardo Obama. Przedstawił dość racjonalny (choć miejscami ogólnikowy) plan oszczędnościowy, redukujący deficyt o 4 biliony dolarów w ciągu 10 lat. Wyklucza on drakońskie cięcia socjalne i dalsze obniżanie podatków najlepiej uposażonym, którzy dziś płacą mniej niż przeciętni Amerykanie. Postuluje ograniczenia niektórych wydatków i podwyższenie podatków, głównie najzamożniejszym (w latach 1992-2007 podatki płacone przez 400 najbogatszych rodzin spadły o ponad jedną trzecią; ich średni roczny dochód wyniósł 350 mln dol.). Propaganda republikańska eksplodowała widowiskowym oburzeniem; oświadczyła, że nie ma o czym rozmawiać, ani czego negocjować. Również czołowi ekonomiści orzekli, że różnica stanowisk obu partii jest zbyt przepastna, by można było doprowadzić do porozumienia. W tym momencie kubeł zimnej wody zaaplikował S&P. „Uważamy, że istnieje konkretne ryzyko, iż politycy USA mogą nie dojść do porozumienia co do strategii budżetowej przed rokiem 2013. Nie jest dla nas jasne, w jak sposób mogliby je osiągnąć. Jeśli się to nie uda, profil finansowy kraju będzie znacznie niższy, niż wymaga się od grupy AAA” – stwierdził S&P. Zwrócił także uwagę, że deficyt budżetowy USA jest, w porówniu do innych państw o najwyższej wiarygodności kredytowej, bardzo wysoki – wynosi 11 proc. produktu narodowego. CEZARY STOLARCZYK publicysta, mieszka w USA inwestuje na rynku nieruchomości Jeśli partie demokratyczna i republikańska nie wypracują zadowalającego kompromisu redukcji 14-bilionowego deficytu, w ciągu dwuch lat, Stany utracą status AAA. Ryzyko takie S&P szacuje dziś na 30 proc. O ile wystawiona właśnie ocena negatywna jest bardzo poważnym ostrzeżeniem, następny krok mógłby oznaczać, w istniejących realiach gospodarczych, początek katastrofy gospodarczej USA. Aby zwabić inwestorów, czyli otrzymywać dalsze niezbędne pożyczki, Departament Skarbu musiałby zaoferować im znacznie wyższe oprocentowanie, usprawiedliwiające podjęcie ryzyka kredytowego. Wiele funduszy inwestycyjnych z zasady lokuje pieniądze tylko w klubie AAA. Wierzyciele Ameryki, zwłaszcza Chiny, mogliby wyzbywać się jej obligacji. Kredyt konsumpcyjny w Stanach na zakup domu czy samochodu stałby się znacznie wyżej oprocentowany, a prywatne inwestycje emerytalne straciłyby na wartości. Biały Dom odrzucił werdykt S&P. Szef Rady Doradców Ekonomicznych, Austan Goolsbee, mając na myśli pesymizm S&P w kwestii możliwości osiągnięcia porozumienia, oświadczył: „Nie sądzę, by polityczny osąd S&P był słuszny”. W podobnym duchu wypowiedział się rzecznik Białego Domu, Jay Carney: „Po prostu uważamy, że perspektywy są lepsze i nasze polityczne zdolności negocjacyjne przekraczają oszacowania S&P”. Sekretarz Skarbu Timothy Geithner ostrzegł Kongres, że aktualny dpouszczalny pułap zadłużenia – 14,294 bln dol. – osiągnięty zostanie „nie później niż 16 maja”. W tak poważnych opałach, z tak mrocznymi perspektywami na przysłość Ameryka nie była co najmniej od czasów Wielkiego Kryzysu lat 30. M BIZNES DZISIAJ FELIETON Czego się bać? CZY GROZI NAM ZAGŁADA LUDZKOŚCI. KOMU MOŻE NA TYM ZALEŻEĆ? KOLEJNE – ZAPEWNE PRZESADZONE – POGLĄDY NASZEGO AUSTRALIJCZYKA JÓZEFA SLUŻAŁKA. WARTO SIĘ ZAMYŚLIĆ. W-L – Co to jest globalna eutanazja? J-S – Mamy dwa rodzaje eutanazji. Jedna nadzorowana przez lekarzy, a druga globalna. Ta druga to ważny element w procesie globalizacji. Jej celem jest poważne zredukowanie światowej populacji. W-L – A jak oni to robią? J-S – Erzace zamiast zdrowej żywności, soft drinki z konserwantami, narkotyki, dopalacze i kilku pośredników pomiędzy lekarzem i pacjentem. W-L – A po co pośrednicy? J-S – Bo oni są od brudnej roboty. Dzięki nim tysiące ludzi umiera czekając na lekarza. W-L – To wygląda jak scenariusz do makabrycznego filmu. J-S – Juz dziś historycy mogliby odpowiedzieć na pytanie – Kto ma na swoim sumieniu więcej niewinnych ofiar – komuniści, faszyści czy globaliści ? W-L – Czy nie uważa pan, że świat jest przeludniony? J-S – Naturalnie, że jest i nie mam nic przeciwko temu aby było nas mniej. Przerażają mnie tylko metody globalistów – to biologiczne wyniszczanie narodów juz zglobalizowanych i te nie kończące sie wojny globalizacyjne. Już w następnej generacji we wszystkich państwach zglobalizowanych będą dominowały osoby niepełnosprawne. W-L – Powiedział pan już kiedyś, ze pierwszymi ofiarami komunizmu byli obywatele ZSRR , faszyzmu Niemcy, a globalizmu Amerykanie. J-S – Prof . Ch. Coker w The Unhappy Warrior pisze: On the basis of a study of mental health ageancies in the USA The Wall Str Journal concluded that 77 per cent of American are suffering from some sort of emotional disordar. Czyli 77 proc. Amerykanów cierpi na zmiany psychiczne. To jest cena jaką płacą za oddanie władzy w ręce instytucji globalizacyjnych. W-L – A jaką rolę spełnia tu ten niewidzialny rząd? J-S – Ten rząd to dziś centrala koordynująca proces globalizacji, w tym globalnej eutanazji. Pomaga im monopolowa pozycja w kontrolowaniu masmediów i finansów. W-L – A co na to masmedia? J-S – Złe prawo reklamowe wepchnęło je w ręce globalistów. W-L – A czy jest jakiś ratunek? WIKTOR LEGOWICZ autor jest publicystą ekonomicznym radiowej „Trójki” J-S – Pierwszy krok to równość w stosunku do nowo powstałego produktu, czyli wyeliminowanie pośredników ze struktury cen. Następny to wyrwanie masmediów spod kontroli globalistów poprzez zmianę prawa reklamowego. Ale całkowite powstrzymanie procesu eutanazji wymaga wielu zmian prawnych. Uważam, że lewica powinna już w tej kampanii wyborczej poruszyć ten temat i zapewnić wyborców, że w Sejmie będzie mowa o globalnej eutanazji. W przeciwnym razie nasze dzieci dożyją czasów, kiedy będzie nas mniej niż 20 milionów, w tym większość niepełnosprawna. z Samorodek rekordzista N a aukcji Holabird-Kagin American w Sacramento w Kalifornii sprzedano największy istniejący samorodek złota o wadze 100 uncji. Przy ówczesnej rynkowej cenie złota (1396,10 dol.) wartość samorodka wynosiła 140 tys. Eksperci aukcyjni wycenili go na 200 tys. Sprzedany został za cenę dwukrotnie wyższą. Podbijało ją 7. anonimowych uczestników aukcji, kupił ktoś licytujący przez telefon. 10 maj 2011 Samorodek znaleziony został w powiecie Nevada w Kalifornii i stanowi pozostałość po gorączce złota, która ogarnęła ten region w roku 1848. Do roku 1864 przewinęło się przezeń pół miliona poszukiwaczy fortuny z całych Stanów. Od tamtych czasów znajdywano większe samorodki, ale wszystkie zostały już przetopione. z (ces) Zdjęcia Lotos 12 maajj 20 maj 22011 01111 M MANAGER 360o PO PIERWSZE BEZPIECZEŃSTWO EFEKTY PROGRAMU 10+ ROZŁOŻONE W CZASIE BĘDZIEMY ODCZUWAĆ WSZYSCY ZARÓWNO W FIRMIE JAK I KASIE PAŃSTWA. PO PIERWSZE WZROSŁA WARTOŚĆ SAMEGO PRZEDSIĘBIORSTWA A DZIĘKI TEMU, ŻE SUKCESYWNIE PRZERABIAMY CORAZ WIĘCEJ ROPY NAFTOWEJ I SPRZEDAJEMY CORAZ WIĘCEJ PRODUKTÓW, ROSNĄ RÓWNIEŻ PRZYCHODY FIRMY. PAWEŁ OLECHNOWICZ maj 2011 13 M MANAGER 360 O R ozmowa z Pawłem Olechnowiczem, prezesem zarządu Grupy LOTOS S.A. – Jak Program 10+ wpłynął na pozycję firmy w sektorze naftowym? – Silnie i pozytywnie, ten proces trwa cały czas. Efekty tego programu rozłożone w czasie będziemy odczuwali wszyscy zarówno w firmie jak i kasie państwa. Po pierwsze wzrosła wartość samego przedsiębiorstwa, a dzięki temu, że sukcesywnie przerabiamy coraz więcej ropy naftowej i sprzedajemy coraz więcej produktów, rosną również przychody firmy. Szacuję, że roczna sprzedaż może osiągnąć 25 miliardów złotych. Zależy to oczywiście od cen ropy i produktów na rynku. Ale przypomnę, że gdy inicjowaliśmy ten program, mieliśmy przychód na poziomie 5 miliardów złotych. Mając potencjał przerobu ponad 10 milionów ton ropy rocznie znaleźliśmy się w europejskiej ekstraklasie rafinerii. Stajemy się jednym z nowocześniejszych, jeżeli nie najnowocześniejszym, zakładem przetwarzającym ropę w regionie Morza Bałtyckiego. Mam powody do radości. Projekt wyszedł nam lepiej, niż zakładaliśmy w biznesplanie. Ważne jest jeszcze i to, żeby ludzie, którzy realizują takie projekty nie zrażali się przeciwnościami losu, trudnymi sytuacjami, żeby z wielką determinacją parli do przodu, widząc cel. Kiedy wybuchł kryzys musieliśmy błyskawicznie dostosować się do nowej sytuacji i zmodyfikować swoje działania. Jednym słowem świadomość, wiedza i kompetencje ludzi, to główne czynniki mające wpływ na sukces. – Cieszy państwa, ale i właściciela, nazwanie waszego przedsięwzięcia największą polską przemysłową inwestycją XXI wieku? – Takie są fakty, nie ma w tym – nieskromnie powiem – krzty samochwalstwa. Jest to największa inwestycja ostatnich 20 lat w Polsce, wyjątkowa w tej skali. Im więcej podobnych projektów, tym szybszy rozwój gospodarki, większe przychody do kasy państwowej i lepsze wskaźniki wzrostu. A tych środków nigdy nie za wiele, zwłaszcza na edukację, sport i kulturę. Te środki muszą być wygenerowane przez tych, którzy wiedzą, co trzeba zrobić i jak to uczynić. – Kto jest głównym beneficjentem wdrożenia Programu 10+? – Właściciel, czyli państwo. Dzięki dodatkowym, w tym przypadku ogromnym wpływom podatkowym, zawsze beneficjentem jest państwo. Dla klientów realizacja programu to przede wszystkim wysokiej jakości produkty. Dla społeczności TAKA FIRMA JAK NASZA, W RĘKACH lokalnej – kilka tysięcy nowych miejsc pracy w budownictwie, transporcie, hotelarstwie podczas realizacji Programu. W samej rafinerii w Gdańsku wzrosło nie tylko zatrudnienie, ale i bezpieczeństwo miejsc pracy. Bardzo wzrosły kwalifikacje naszych pracowników. Poznali oni nowe supernowoczesne technologie światowe. są w międzynarodowej czołówce. Mocno skorzystały sport i kultura, Coraz większy LOTOS może wygospodarować jeszcze więcej na cele społeczne. Wzrosło wreszcie bezpieczeństwo energetyczne kraju, bo zwiększył się o 75 proc. potencjał – Z pańskiej wypowiedzi wynika, że namawia pan do naśladowania produkcji paliw na terenie kraju. Możemy więc zminimali- i wcale nie chce być pan samotnym liderem przed peletonem? – Ja nie jestem z tej grupy ludzi, którzy cieszą się, że u sązować import. siada dach przecieka, czy cegły odpadają. Wręcz odwrotnie – A co należy uczynić, aby taki, określany do niedawna jako wizjo– cieszę się, że sąsiadowi dobrze się powodzi i chcę być do nerski, projekt się udał? niego podobny albo i lepszy. Dlatego zawsze podkreślam tzw. – U źródeł sukcesu zawsze leży ścisła i rzetelna współpraca pozytywną konkurencyjność. Wspierać się wzajemnie, aby z właścicielem. Kilka lat temu rzeczywiście środowiska nasta- było więcej i lepiej. wione neutralnie lub pozytywnie do naszych planów uznawały projekt za wizjonerski. Nie brakowało także opinii, że – Czy większa produkcja oleju napędowego przyczyni się do zbijest szalony i niemożliwy do zrealizowania. W biznesie trzeba lansowania rynku paliw i czy dzięki temu wzrośnie bezpieczeństwo mieć jednak podejście wizjonerskie, bez tego niewiele się uda. energetyczne kraju? Sama wizja jednak nie wystarczy, jeśli nie ma się zmotywo- – Po realizacji naszej inwestycji i zwiększeniu produkcji wanego zespołu ludzi, którzy chcą taką wizję i program re- diesla w Płocku, jesteśmy w stanie nasz rynek w całości zaalizować. Kompetentnych ludzi, którzy nie liczą godzin pracy. spokoić i zbilansować we własnym, polskim gronie. Ale to SKARBU PAŃSTWA, MUSI MIEĆ I MA WPŁYW NA BEZPIECZEŃSTWO ENERGETYCZNE POLSKI 14 maj 2011 nie znaczy, że na tym rynku będziemy samotnie panować, bo rynek unijny jest otwarty. Zresztą niezdrowe jest sprzedawanie tylko u siebie. Trzeba też umiejętnie się poruszać na rynkach konkurentów. Czasami nie zarabia się na tym więcej, niekiedy wręcz przeciwnie, ale rośnie komercyjne bezpieczeństwo. W razie czego sąsiedzi są u nas, a my jesteśmy u sąsiadów. To jest kwestia mobilności struktur handlowych i jakości produktów. Mieliśmy dość znaczny niedobór oleju napędowego w Polsce. Nasza inwestycja wypełnia tę lukę i zaspakaja prawie w całości zaopatrzenie w to paliwo. Znaczną część oleju napędowego będziemy sprzedawać na polskim rynku, ale część – za granicą. – Kolejny element to bezpieczeństwo energetyczne państwa. – To ważne pytanie, zwłaszcza – jak do tego podejść. Taka firma jak nasza, w rękach skarbu państwa musi mieć i ma wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Im większa firma i większy udział w rynku, tym to bezpieczeństwo powinno być większe. Bezpieczeństwo energetyczne nie jest niczym innym jak pewnym zaopatrzeniem naszej gospodarki i obywateli w nośniki energii. Przy normalnym funkcjonowaniu to nie jest problem. Problemy pojawiają się najczęściej w obliczu kryzysu, silnych niepokojów społecznych, konfliktów lokalnych, wojen. Takie sytuacje powodują, że normalne umowy gospodarcze przestają obowiązywać. I powstaje pytanie, czy jesteśmy na takie ewentualności przygotowani i przed wstrząsami zabezpieczeni. Czy gospodarka, w przypadku nieregularnych dostaw surowca, lub ich ograniczenia, potrafi normalnie funkcjonować i jak długo. To jest kwestia surowców, bazy logistycznej i zapasów. Nie mamy wystarczających złóż ani w morzu ani na lądzie. Nie mamy też za wielkich zbiorników. Tutaj jest jeszcze sporo do zrobienia. Powinny powstać magazyny, jak w innych państwach, w których można gromadzić bezpiecznie duże ilości nośników energii, np. w pokładach solnych. Budowa takich obiektów to tworzenie systemu bezpieczeństwa energetycznego państwa. Jako firma realizujemy szersze zadania, niż te które dotyczą samego LOTOS-u. Prowadzimy różnego rodzaju działania i rozmowy, które sprzyjają klimatowi bezpieczeństwa energetycznego. Promujemy myślenie o bezpieczeństwie. Jest to szersza misja, bardzo odpowiedzialna, dlatego działania muszą być kompetentne i odpowiedzialne. Na nas spoczywa ogromna odpowiedzialność i z niej zdajemy sobie sprawę. – Spoczywa na państwie nie tylko odpowiedzialność za firmę, za jej wyniki finansowe, ale gdzieś pojawia się równolegle odpowiedzialność za dużą większą sprawę – państwo i obywateli? – Energia, paliwo i żywność to cywilne składniki bezpieczeństwa. Uważam, że rzeczą naturalną jest być odpowiedzialnym za swój kraj, za państwo. Ta odpowiedzialność jest zróżnicowana w zależności od pełnionych funkcji, piastowanych stanowisk, ale powinna dotyczyć wszystkich, bez względu na stanowisko. Ważna jest świadomość jak wpływamy na budżet, jak możemy go poprzez swoje efektywne działania wzmocnić i wzbogacić. Sądzę, że większość obywateli ma taką świadomość i że ona maj 2011 15 stale wzrasta. Oczywiście poziom zaangażowania bywa różny. Ja twierdzę, i udowadniam, że jak się chce, to można. Wszyscy odpowiadamy w pewien sposób za budowę pozycji naszego państwa. Bez zbędnych haseł, róbmy swoje. Popatrzmy na naszych sąsiadów i ich starania o budowanie silnej pozycji państwa, przy wykorzystaniu strategii zarządzania surowcami. Powinniśmy wyciągać wnioski – i przy naszych zdolnościach intelektualnych budować mocniejszą pozycję Rzeczypospolitej, opartą na sile jej gospodarki. – Czy tej mocniejszej pozycji będzie służyła strategia koncernu na lata 2011-2012? – Naszym założeniem było, gdy wzmacnialiśmy pozycję LOTOS-u należącego do państwa, wzmacnianie również potencjału polskiej gospodarki, także bezpieczeństwa energetycznego państwa. A więc – nie chcę się powtarzać – bezpieczeństwo wymaga współpracy z partnerami międzynarodowymi. Stworzyliśmy organizację Central Europe Energy Partners z siedzibą w Brukseli. Celem jest zbudowanie platformy 10 krajów Europy Centralnej i ich firm energetycznych w celu wspólnych inicjatyw z zakresu bezpieczeństwa energetycznego. W stosunku do reszty Europy jesteśmy niestety słabsi, bo nasze państwa wolniej rozwijały się w poprzednim systemie politycznym. I dlatego państwa Europy Zachodniej są na innym poziomie wskaźników gospodarczych i rozwoju cywilizacyjnego. Te różnice maleją, a zachodowi zależy na tym, aby nasz region osiągnął wyższy poziom, także w tej dziedzinie. Wracając do strategii LOTOS-u, to model bezpieczeństwa firmy powinien opierać się na większych dostawach ropy naftowej z własnych źródeł. Bo jeśli mamy swój surowiec to możemy sprzedać go gdzieś w świecie, lub skierować do siebie, żeby pracowała i zarabiała rafineria. To jest jeden element tej filozofii. Ale drugi jest taki, że ważny jest wynik finansowy. Wiadomo, że na wydobyciu ropy zarabia się najwięcej, chociaż jest to ryzykowne przedsięwzięcie, bo trzeba mieć sporo pieniędzy na inwestycje. Ten jednak, kto wydobywa więcej ropy ma lepszą pozycję. Marża rafineryjna jest najmniejszą składową wyniku ekonomicznego. W firmie nazywamy tę koncepcję modelem pionowo zintegrowanym. Rozwój obszaru poszukiwań i wydobycia ropy jest podstawą naszej nowej strategii. Mamy teraz odpowiednią pozycję do dalszego rozwoju i gotowe podstawy dla tego programu. Przejęliśmy litewską spółkę Geonaftę, założyliśmy firmę i mamy koncesję na poszukiwania na Morzu Norweskim. Dalej rozwijamy to, co mamy w Morzu Bałtyckim. Staramy się korzystniej pozycjonować w Europie Północnej. I dlatego dzięki tym działaniom przewidujemy w roku 2015 znaczne powiększenie produkcji o ponad milion ton. 16 maj 2011 CO LUBI? CO LUBI PAWEŁ OLECHNOWICZ? ZEGAREK Longines PIÓRA dobrej marki, np. Montblanc WYPOCZYNEK z żoną i dziecmi – ale aktywnie. Rower, las, spacery po górach, narty. Tenis i golf, ale również gitara i śpiew. To wszystko dodaje energii i odstresowuje. KUCHNIA polska i azjatycka SAMOCHÓD Audi – Czy po 28 marca, czyli ukoronowaniu wielu lat pracy nad Programem 10+, udał się pan na zasłużony wypoczynek? – U nas nic się nie zmieniło. Pamiętam, jako młody inżynier w poprzednim systemie, że gdy coś się udało, to przez trzy dni firma świętowała. My natomiast przechodzimy nad sukcesem do porządku dziennego. Zakomunikowaliśmy, że zakończyliśmy inwestycję, i dalej pracujemy normalnie. Po prostu realizujemy nasze wizje i strategie oraz pracujemy nad dalszym programem rozwoju. – Nie denerwuje się pan, gdy musi ostatnio zatankować samochód? – Nie. Bardzo dobrze rozumiem społeczny odbiór cen paliw w ostatnim czasie. Te wysokie ceny są od nas, niestety, niezależne. To ceny surowców i kurs dolara mają decydujący wpływ na to, ile płacimy. Marża rafineryjna jest na niskim poziomie. I tych cen nie da się regulować ręcznie, bo rafineria poniesie straty, a wtedy będzie jeszcze gorzej. Funkcjonujemy na bardzo konkurencyjnym rynku i musimy odpowiednio, bezpiecznie się na nim pozycjonować. Robimy, co możemy, aby te podwyżki były jak najmniej bolesne. Jeżeli cena za baryłkę spadnie do 100 dolarów, a złotówka się umocni w stosunku do dolara, to ceny również spadną. Czyli kurs dolara i cena baryłki ropy to główne czynniki generujące cenę paliw na stacjach. „PUŁAWY” GRANICE SUKCESU ROZMOWA Z PAWŁEM JARCZEWSKIM PREZESEM ZAKŁADÓW AZOTOWYCH „PUŁAWY” SA – W mediach i polityce dominują problemy dnia dzisiejszego. – Ubolewam nad tym, ponieważ powinniśmy się dokładnie przyjrzeć i rozpocząć dyskusję publiczną na temat anonimowego trybu podejmowania decyzji w Komisji Europejskiej. Słuszne skądinąd hasła ochrony środowiska naturalnego stanowią zasłonę, za którą kryją się decyzje, w gruncie rzeczy, sprzeczne z zasadami wolnego rynku. Spowodują one osłabienie, a nawet doprowadzenie do ruiny europejskiej chemii. Kilka tygodni temu największy emitent gazów cieplarnianych – Chiny, ustami negocjatora ONZ Su Wai powiedziały, że jako kraj rozwijający się nie mają powodów do ograniczania emisji CO2. Znamienne jest, że jednocześnie Chiny „pomagają finansowo” podźwignąć się z kryzysu bankrutującym państwom UE. Co jednak najważniejsze, główny cel tych zmian czyli globalne zmniejszenie emisji nie zostanie osiągnięty, gdyż nastąpi proces alokacji produkcji. Czekają na to konkurenci spoza Unii, którzy nie muszą przestrzegać tych 18 maj 2011 Zdjęcia Mariusz Szachowski – Fototaxi – Polska chemia przetrwała kryzys w dobrej formie. – Rzekłbym, że poradziliśmy sobie wręcz znakomicie; 195 mln zysku wypracowane przez nas w roku rozliczeniowym 2008/09 mówi samo za siebie. Byłbym jednak daleki od naiwnego optymizmu. Nad naszym sektorem zbierają się czarne chmury. Co gorsza – tylko nieliczni decydenci zdają sobie sprawę z tego, jak poważne są to zagrożenia i to w okresie najbliższych lat. RYNEK maj 2011 M 19 zasad i dysponują tanimi źródłami energii. Bez żadnych skrupułów wejdą na nasz rynek, a europejskie firmy obciążone dodatkowymi kosztami emisji, nie będą miały szansy skutecznie konkurować. W konsekwencji wzrosną ceny wielu produktów, w sytuacji gdy Europa traci bezpowrotnie 2-3 proc. miejsc pracy rocznie kosztem krajów takich jak Chiny. – Jest pan członkiem zarządu prestiżowego Fertilizer Europe – dawniej European Fertilizer Manufacturers Association – które ma kontakty i wpływy na najwyższym szczeblu. – Niestety, odbijamy się od ściany. Chociaż działamy w warunkach wolnorynkowej gospodarki, to jednak wolność ta jest odgórnie ograniczana. Coś mi to przypomina. Studiowałem na warszawskiej SGPiS w okresie przełomu ustrojowego. Tak jak moi koledzy uwierzyłem, że rok 1989 definitywnie kończy czas gospodarki planowej i nieracjonalnych politycznych dyrektyw. Dziś widzę jak bardzo się myliliśmy nie doceniając rosnącej potęgi struktur administracyjnych. – Jak – pana zdaniem – powinniśmy reagować w takiej sytuacji? – To prawdziwy problem, z którym musimy się wspólnie uporać. Dotyczy bardzo ważnego sektora polskiej gospodarki, tysięcy miejsc pracy. Nie chciałbym przejaskrawiać, ale dodatkowo należałoby zadać pytanie – czy chcemy płacić za żywność coraz więcej? Obecnie światowe ceny żywności są niemal tak wysokie jak podczas kryzysu w 2008 r. Prezes Banku Światowego Robert Zoellick podczas szczytu G20 niedawno ostrzegał, że tego typu sytuacja może doprowadzić do kolejnego kryzysu gospodarczego. Podobne problemy jak chemia będzie miała energetyka. Jak wiadomo nie da się funkcjonować bez prądu, więc koszty wymuszonych przez Komisję Europejską inwestycji pokryją z własnej kieszeni końcowi użytkownicy. A to oznacza, że nie tylko więcej zapłacimy za pobór, ale też w konsekwencji nastąpi szybki powszechny wzrost cen. – Brzmi to przekonująco, ale przecież nie możemy zaniedbywać ochrony środowiska naturalnego. – Europejski przemysł chemiczny należy do najmniej emisyjnych i najbardziej efektywnych na świecie. Nigdzie nie ma takiej świadomości ekologicznej jak w Europie właśnie. Zanim ulegniemy egzaltacji, powinniśmy jednak sprawdzić, co dotychczas w tej dziedzinie zrobiono. W „Puławach” ta świadomość wpływu na środowisko pojawiła się też dosyć wcześnie. Od połowy lat osiemdziesiątych zgodnie z przyjętym kompleksowym programem ochrony środowiska nasza firma ograniczyła emisję szkodliwych substancji o około 90 proc. przy jednoczesnym znaczącym wzroście produkcji o 40 proc. – Jak to teraz wygląda w praktyce? – Tereny wokół naszych zakładów to prawdziwa oaza zieleni. W okolicznych lasach żyje kilkadziesiąt łosi i kilka par bieli- 20 maj 2011 Podobne problemy jak chemia, będzie miała energetyka. Jak wiadomo nie da się funkcjonować bez prądu, więc koszty wymuszonych przez Komisję Europejską inwestycji pokryją z własnej kieszeni końcowi użytkownicy. A to oznacza, że nie tylko więcej zapłacimy za pobór, ale też w konsekwencji nastąpi szybki powszechny wzrost cen. ków, a na kominie elektrociepłowni na specjalnej konstrukcji swoje lęgi wyprowadzają sokoły wędrowne. W kanałach zrzutowych pływają raki i żaby moczarowe, których obecność mówi o czystości wody sama za siebie. Wydaje mi się, że trudno o lepsze referencje. Oczywiście, w ciągu ostatnich dwudziestu lat sytuacja zmieniła się diametralnie. Pamiętam, że w drugiej połowie lat 80. wracałem do rodzinnego Kalisza z olimpiady geograficznej. Pociąg zatrzymał się w Puławach. Z przerażeniem patrzyłem na zdewastowany krajobraz, myśląc, że za nic w świecie nie chciałbym tu zamieszkać. Tymczasem już kilka lat później przeprowadziłem się tu z żoną, która pochodziła z Puław. Miałem więc możliwość obserwowania jak wielkie znaczenie dla miasta i jego okolic miały inwestycje w dziedzinie ochrony środowiska. – Nie tęsknił pan za rodzinnym Kaliszem, perłą Wielkopolski? – W odróżnieniu od Puław, Kalisz nie wykorzystał swojej szansy, mam wrażenie, że miastu brakuje pomysłu na dalszy rozwój. Tymczasem Puławy to dzisiaj jedno z najbardziej dynamicznie rozwijających się miast w naszym kraju. Może się poszczycić infrastrukturą, a zwłaszcza obiektami M RYNEK współpracowałem z zagranicznymi kontrahentami, ale dopiero teraz mogłem poznać czołowych światowych graczy. Warto pamiętać, że połowa naszej produkcji to eksport. – Najważniejsze pańskie zadanie jako szefa sprzedaży? – Wprowadziłem na rynek produkt z dwóch nowych wytwórni melaminy. Wtedy właśnie staliśmy się nr 3 w jej produkcji na świecie. W 2005 roku firma weszła na GPW. Byłem wtedy odpowiedzialny za prezentację części handlowej podczas spotkań z inwestorami. Debiut Spółki okazał się dużym sukcesem. Dokładnie w tym samym czasie miało miejsce niezwykle ważne zdarzenie w moim życiu rodzinnym: musiałem wyjechać za granicę na roadshow natychmiast po urodzeniu się mojej młodszej córki… – Zanim w 2008 roku wygrał pan konkurs na prezesa „Puław”, był pan krótko związany z inną firmą. – Rzeczywiście, przez rok pracowałem na stanowisku dyrektora do spraw rozwoju CTL Logistics. Było to dla mnie cenne doświadczenie zawodowe, ponieważ praktyczna wiedza na temat logistyki bardzo mi się przydaje dzisiaj. Po nagłośnionym przez media przejęciu przez nas od Ciechu Gdańskich Zakładów Nawozów Fosforowych, uzyskaliśmy – mówiąc żartobliwie – dostęp do morza. Mając możliwość przeładunku we własnym porcie, możemy jeszcze bardziej skutecznie konkurować ze światowymi liderami branży. Warto dodać, że efektywność to dla nas kwestia: być albo nie być. Czasem zastanawiam się, jak poradziliby sobie konkurenci np. z Rosji, Półwyspu Arabskiego gdyby, tak jak my, musieli korzystać z najdroższego gazu na świecie. sportowymi, na prawdziwie europejskim poziomie. Bez Zakładów Azotowych byłoby to niemożliwe. Wielki przemysł nie musi więc oznaczać kłopotliwego sąsiedztwa, a wręcz przeciwnie – to szansa na rozwój cywilizacyjny. – Całą swoją karierę zawodową związał pan z Azotami. – Ściśle mówiąc – prawie całą. Zaraz po studiach trafiłem do Prozapu, firmy-córki Zakładów Azotowych Puławy, która istnieje do dzisiaj i jest w bardzo dobrej kondycji. To biuro projektowe, które realizuje zlecenia z całego świata, między innymi Tajwanu, Korei, Arabii Saudyjskiej. Wykorzystuje najnowocześniejsze amerykańskie technologie. A przede wszystkim zatrudnia znakomitych fachowców, od których mogłem się bardzo dużo nauczyć. Moimi wzorami byli tacy managerowie jak Mirosław Górski, jeden z głównych projektantów polskiej chemii i Tadeusz Stokłosa, do dziś pracujący w branży. Odpowiadałem za marketing technologii chemicznych i kontrakty licencyjne, dzięki czemu mogłem poznać od podszewki branżę chemiczną. W 1999 roku przeszedłem do Zakładów Azotowych, gdzie trzy lata później zostałem dyrektorem handlowym. Już wcześniej w Prozapie – „Puławy” obchodzą jubileusz 50-lecia. To skłania do podsumowań. – W maju 1961 roku zapadła decyzja o budowie zakładu nawozowego. Inwestycja rozkręciła się w latach 1966-67. W latach 70-tych podjęto decyzję o rozbudowie firmy w kierunku produkcji chemicznej kaprolaktamu i melaminy, co okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Po ponad dwudziestu latach rosnące zapotrzebowanie na melaminę przyczyniło się do rozbudowy potencjału produkcyjnego o kolejne dwie instalacje. Obecnie Puławy zaspokajają 8 proc. światowego i 20 proc. europejskiego zapotrzebowania na ten produkt. Żaden inny polski produkt chemiczny nie ma takiego udziału w światowym runku. – Wyjaśnijmy do czego stosowana jest melamina. – Najprościej rzecz biorąc stanowi ważny składnik żywic i klejów stosowanych w produkcji laminatów, płyt drewnopochodnych, będących elementami mebli czy paneli podłogowych. Pokrywa się nią także… banknoty euro. Z kolei inny nasz ważny produkt kaprolaktam, w postaci włókien poliamidowych wykorzystywany w motoryzacji, m.in. jako element kordu w oponach, a także w przemyśle odzieżowym i opakowaniach. Tylko kilka firm na świecie dysponuje maj 2011 21 M RYNEK licencją na wytwarzanie kaprolaktamu, którego proces produkcyjny jest niebywale skomplikowany. Jesteśmy współwłaścicielem jednej z tych licencji, zwanej polskim procesem. Nasz produkt eksportujemy w zdecydowanej mierze na Daleki Wschód – Chin, Indii na Tajwan... – A jak wygląda to w przypadku nawozów? – W tej dziedzinie musi występować ścisła korelacja działań marketingowych i produkcji. Nasi odbiorcy w ciągu ostatnich kilkunastu lat bardzo się zmienili. Miejsce rolników zajmują prawdziwi przedsiębiorcy, którzy gospodarują na znacznym areale, korzystają ze zdobyczy współczesnej techniki. Modernizujące się polskie rolnictwo mogłoby odgrywać znaczącą, a może nawet wiodącą rolę w Europie. Nie wiemy jednak, jakie niespodzianki mogą nam zafundować także i w tej dziedzinie unijni urzędnicy. CO LUBI? CO LUBI PAWEŁ JARCZEWSKI? jest wielkim miłośnikiem zegarmistrzowskiej sztuki. Swoją pasją zaraził już kilku kolegów. Jak żartuje, gdyby nie „kominówka” na pewno rozwinąłby swoje hobby. Na co dzień nosi Orisa „Data & day”. PIÓRA używa przeróżnych ołówków, czym zaraził się od kolegów z firmy inżynieryjnej – Prozapu. UBRANIA styl klasyczny. WYPOCZYNEK ulubione miejsce – Hel. Podczas urlopów relaksuje się opiekując 5-letnią córeczką. KUCHNIA zupy żony. Podkreśla, że zupy to niedoceniana kwintesencja polskiej kuchni. Ceni kuchnię włoską. RESTAURACJA „Sybilla” w Puławach, zwłaszcza ze względu na wyśmienitego karpia i sandacza. SAMOCHÓD jest oddanym fanem Hondy, przede wszystkim ze względu na bezawaryjność. W pracy jeździ Hondą Legend, a prywatnie Accord. HOBBY jako licealista grał na gitarze basowej w nowofalowej kapeli „Grupa Operacyjna”. Obecnie słucha przede wszystkim jazzu. Bardzo dużo czyta na temat historii Europy w XVII wieku. Interesuje go militarna historia Szwecji, która nawet klęski potrafiła obrócić w swoje zwycięstwo budując sprawne, nowoczesne państwo. ZEGARKI 22 maj 2011 – „Puławy” to firma, którą cenią giełdowi inwestorzy – myślę, że głównie ze względu na przewidywalność i stabilność. – Dodałbym do tego kolejny argument: cały czas inwestujemy. Wspomniałem już o poważnych nakładach na ochronę środowiska. Nasza infrastruktura jest stale unowocześniana i rozwijana. Chcąc zapewnić sobie stabilność energetyczną, zdecydowaliśmy się na budowę elektrowni. Właśnie wspólnie francuskim partnerem Air Liquide oddajemy do użytku inwestycję Tlenownia-Amoniak-Mocznik wartą pół miliarda złotych. Zwiększymy w ten sposób swoje zdolności produkcyjne w zakresie mocznika o ponad jedną czwartą, umacniając tym samym swoją drugą pozycję rynkową w Europie. – Jest pan szefem kilkutysięcznej załogi. – W Zakładach Azotowych pracuje 3,3 tys. osób, a łącznie z firmami-córkami – ponad 4 tys. Generalnie uważa się, że każde miejsce pracy w naszej branży generuje 6 kolejnych w innych sektorach. Obok kopalni „Bogdanka” jesteśmy największym pracodawcą na Lubelszczyźnie. – Na czym musi się skupiać prezes tak dużej firmy w kontaktach z pracownikami? – Staram się przekazać, zwłaszcza młodym, że najważniejsze w pracy są spokój, rozwaga, zdolność uczenia się od doświadczonych kolegów i świadomość odpowiedzialności za całą firmę, a nie tylko za siebie. Mamy wieloletnie kontakty z Japonią i podziwiam tamtejszy etos pracy. Sam czegoś podobnego doświadczyłem w naszej firmie. Przyjechałem do Puław jako absolwent elitarnego wydziału handlu zagranicznego na najlepszej uczelni ekonomicznej w Polsce i zostałem na 6 lat asystentem projektanta instalacji eksportowych. Dziś młodzi ludzie oczekują od razu dużo więcej. Najpierw, trzeba nabyć szlifu biznesowego, zdobyć podstawy, na których można budować karierę managerską. FLOTA SZYTA NA MIARĘ ROZMOWA ZE SŁAWOMIREM WONTRUCKIM, PREZESEM ZARZĄDU LEASEPLAN POLSKA. – LeasePlan Fleet Management ma już za sobą 10 lat działalności na polskim rynku. Jakie były początki? – Firma rozpoczęła działalność w Polsce w kwietniu 2001 roku. Dla LeasePlan był to przede wszystkim okres adaptowania i przenoszenia do polskich realiów globalnego knowhow oraz nowoczesnych narzędzi zarządzania flotą, zaczerpniętych z międzynarodowych struktur firmy. To było duże wyzwanie. Specjaliści LeasePlan mieli okazję obserwować rozwój polskiego rynku od samego początku. Wsparci doświadczeniami i wiedzą zaczerpniętą z międzynarodowych struktur firmy obecnej w 31 krajach, byli w stanie wskazać analogie w ewolucji polskiej branży CFM w stosunku do rynków zachodnioeuropejskich, które przechodziły te same etapy rozwoju, tyle że 20-30 lat wcześniej. Rok po wejściu na polski rynek, firma podpisała pierwszy duży kontrakt z Carlsberg Polska. W 2003 roku po polskich drogach jeździło już tysiąc samochodów pozostających pod opieką LeasePlan. Po 5 latach było to już 5 tysięcy. Dzisiaj nasza flota to już ponad 16 tysięcy pojazdów i ponad 600 klientów. Zgodnie z danymi Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów (PZWLP) spośród zrzeszonych w tej organizacji firm CFM LeasePlan posiada największy, bo 17 proc. udział w rynku wyłącznego zarządzania oraz wynajmu długoterminowego. W całości rynku ten udział sięga ponad 10 proc. Startowaliśmy z pozycji czwartej na rynku, teraz jesteśmy liderem. Do firmy dołączyłem w kwietniu 2005. Nie chciałem, żeby to był pierwszy kwietnia, więc przyszedłem trzeciego… – Specjaliści od rynku CFM uważają, że w zeszłym roku bezapelacyjnie wygraliście? To wielki sukces, a jakie są obecnie największe problemy w tej branży? – Powiększyliśmy stan flot o grubo ponad 2 tysiące pojazdów. Ja osobiście nie widzę problemów. Patrząc na wskaźniki macro wydaje się, że inwestycje idą w górę. Myślę, że firmy powoli odrabiają wolniejsze tempo wzrostu, bądź straty wywołane kryzysem i wkrótce z powrotem zaczną inwestować zyski. A my jesteśmy jedną z tych instytucji, która potrafi finansować te aktywa we właściwy sposób. Od lat aktywnie uczestniczymy 24 maj 2011 w tworzeniu polskiego rynku flotowego, z roku na rok wzmacniając naszą pozycję rynkową. Pomimo kryzysu udało nam się utrzymać stabilny przyrost liczby samochodów. – Jakie są nowe trendy na tym rynku? – Jednym z wiodących trendów na rynku flotowym jest ekologia. Mam tu na myśli nie tylko samochody elektryczne, czy hybrydowe, ale także przyjazne środowisku podejście do ich eksploatacji. W ostatnim czasie rząd ponownie powrócił do kwestii związanych ze zmianą akcyzy na opłaty ekologiczne. Jeżeli to faktycznie nastąpi, to myślenie ekologiczne zacznie służyć przedsiębiorcom. Na dzień dzisiejszy, jeżeli nie ma żadnej zachęty ekonomicznej, to możemy mówić tylko o pasjonatach, którzy wybierają takie samochody dla idei. A ich jest bardzo niewielu. Ten trend w Polsce, a nawet Europie nie jest jeszcze widoczny. Jeżeli jednak zainteresowanie się pojawi, natychmiast będzie to miało wpływ na naszą ofertę. – Pan osobiście też walczy o te zmiany w ustawodawstwie? – Od lat jesteśmy zaangażowani w działania proekologiczne. Myślę, że nadal będziemy działali w ten sposób. W dużej części to, co robimy, służy również naszym klientom. Programy offsetowe, które rozwijamy w Polsce we współpracy z klubem Gaja, służą przede wszystkim kompensacji emisji dwutlenku węgla przez sadzenie drzew. Staramy się także edukować naszych klientów ekologicznie. – Ile drzew już pan posadził? – W ciągu pięciu lat realizacji programu offsetowego udało nam się posadzić, wspólnie z klientami, ponad osiem tysięcy drzew. – Ekologia w LeasePlan to też projekt GreenPlan, pierwsza na polskim rynku usługa ekologiczna dla flot? – Tak, GreenPlan pozwala ona na dobór aut pod kątem jak najniższej emisji CO2, co przekłada się na realne korzyści finansowe dla klientów, dzięki ograniczonemu zużyciu paliwa. Firma oblicza emisję CO2 dla całej floty oraz dla każdego pojazdu osobno na podstawie ich przebiegów oraz ilości M RYNEK zużywanego paliwa, dzięki czemu możliwy jest nie tylko właściwy dobór aut, ale także bieżące monitorowanie ich eksploatacji. W tej części usługa obejmuje nie tylko właściwy dobór aut i monitorowanie poziomu zanieczyszczeń, ale także szkolenia użytkowników pojazdów w zakresie ekologicznej jazdy. Innowacyjność GreenPlan polega także na tym, że równocześnie klient ma możliwość rekompensaty negatywnych skutków eksploatacji floty poprzez udział w drugiej części projektu. Polega ona na finansowaniu sadzenia i utrzymania dokładnie takiej liczby drzew, która jest w stanie całkowicie zaabsorbować wyemitowany przez flotę dwutlenek węgla. Prosta kalkulacja dowodzi, że koszty takiego działania są znikome w stosunku do efektów dla środowiska, jakie mogą przynieść. Dla przykładu koszt redukcji zanieczyszczenia środowiska dla auta klasy kompakt z silnikiem benzynowym przejeżdżającym około 20 000 wynosi dodatkowe 7 zł miesięcznie. Klient może skorzystać jedynie z części, związanej z projektowaniem floty lub tylko z części związanej z offsetowaniem drzew. Dzięki takiemu rozwiązaniu klient może sam zdecydować, czy interesują go jedynie korzyści związane z ograniczeniem emisji spalin i zużycia paliwa, czy chce także uczestniczyć finansowo w rekompensacie emisji. Z drugiej strony pozwala to także wziąć udział w projekcie firmom, których floty zostały zaprojektowane wcześniej, pod względem innych kryteriów – w takim przypadku klient może zdecydować się jedynie na drugą część usługi. W ramach swojej GreenPolicy LeasePlan angażuje się także w szereg działań wspierających działania CSR-owe oraz edukacyjne również innych firm i instytucji. Za przykład może tutaj posłużyć udział naszej firmy w COP 14, czyli XIV Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) wraz Zdjęcia Zdję ZZdj Zd ddję dj jęci ccia iiaa M Mari Mar Ma Mariusz aaririuus usz sz Sza Szac S Sz Szachowski zac achho hows how ows oow wsski w ki – FFo Fot Fototaxi o ot otax oota tax tta aaxxi Chcemy zrozumieć potrzeby naszych klientów i wychodzimy im naprzeciw. maj 2011 25 M RYNEK z IV Sesją Spotkania Stron Protokołu z Kioto, która odbyła się w 2008 r. w Poznaniu. LeasePlan z ramienia Ministerstwa Środowiska, był w całości odpowiedzialny za zarządzanie flotą pojazdów oraz transport najważniejszych uczestników Konferencji. Kolejnym krokiem natomiast było zrekompensowanie przez nas emisji CO2 pojazdów wykorzystanych do obsługi tego wydarzenia, poprzez zasadzenie drzew w ramach programu GreenPlan. – Dostaliście też państwo szereg wyróżnień za działania proekoloczne… – Tak, muszę się też pochwalić, że w 2010 roku zostaliśmy uhonorowani Certyfikatem Zielona Marka w kategorii „Produkty finansowe ukierunkowane na inwestycje w zielone technologie i projekty przyjazne środowisku i człowiekowi”. Wcześniej, w 2008 roku wspólnie z American Chamber of Commerce aktywnie promowaliśmy rozwiązania służące oszczędzaniu energii i eliminacji niepotrzebnej emisji CO2 w ramach AmCham Green Year 2008. Wtedy też zostaliśmy uhonorowani przez Izbę nagrodą za społeczną odpowiedzialność biznesu w kategorii zielona flota. – Jak wygląda zainteresowanie klientów proekologicznymi ofertami? – To produkt wybierany selektywnie. Nie wszystkie firmy mają politykę proekologiczną w zakresie zarządzania flotą, inne mają na przykład własne programy. – A jak pan ocenia zainteresowanie leasingiem w chwili obecnej? – Uważam, że jeśli chodzi o finansowanie aktywów, w tym samochodów firmowych, poprzez leasing operacyjny, jest to praktyka już trwale wpisana w działanie firm na rynku polskim. Potwierdzam jedynie fakt, bo świadczy o tym chociażby wzrost naszej firmy utrzymujący się z reguły pomiędzy 15 a 30 proc. rocznie. Branża wynajmu długoterminowego niezmiennie utrzymuje pozycję najdynamiczniej rosnącego sektora leasingowego w Polsce. Nawet w trudnym okresie, z jakim mieliśmy niedawno do czynienia sektor Car Fleet Management nie tylko nie poddał się kryzysowi, ale także zrealizował optymistyczne prognozy z początku 2010 roku, zaliczając ponad 16-procentowy wzrost. – No tak, ale ceny paliw nie rozpieszczają, kratka to przeszłość, ubezpieczenia firmowych aut idą w górę. Jak przekonać kolejnych, wciąż samodzielnie zarządzających flotą, że outsourcing się po prostu opłaca? – Bo to naprawdę najkorzystniejsze rozwiązanie dla firm. Przy podejmowaniu decyzji o sposobie finansowania floty szczególnie istotne jest rozważenie, wiążących się z nimi konsekwencji finansowych. Można powiedzieć, że generalnym trendem w zakresie zarządzania tego typu kosztami jest oddawanie do wyspecjalizowanych firm zewnętrznych wszystkiego, co nie jest związane z działalnością przynoszącą zyski danej firmie. Najważniejszą przewagą leasingu operacyjnego 26 maj 2011 CO LUBI? CO LUBI SŁAWOMIR WONTRUCKI? „Nie mam jednej ulubionej kuchni, za to bardzo lubię dobre jedzenie i chętnie spędzam czas na gotowaniu.” SAMOCHÓD „Obecnie jeżdżę SUV-em i bardzo cenię sobie komfort tego typu wozu, szczególnie na polskich drogach.” HOBBY „Proszę sobie wyobrazić, że przez tyle lat nie wyhodowałem sobie jednego hobby. Stało się tak głównie dlatego, że cały swój czas dzielę pomiędzy pracę a rodzinę i to właśnie z rodziną najchętniej spędzam wolny czas. Hobby natomiast wymaga czasu i mam poczucie, że byłby to zawsze czas zabrany najbliższym.” KUCHNIA (zwanego także wynajmem długoterminowym, pełnoobsługowym leasingiem lub FSL – full service leasing) jest fakt, że miesięczną ratę leasingu zaliczamy do kosztów uzyskania przychodu. To z kolei oznacza, że możemy rozliczać VAT i że obniża nam ona podstawę opodatkowania. Kredyt nie stanowi kosztu uzyskania przychodu, więc jest „obciążeniem bez benefitów” dla przedsiębiorcy. Kolejną zaletą jest przeniesienie na firmę zewnętrzną wszystkich formalności związanych z funkcjonowaniem floty. Firma CFM kupuje samochody, obsługuje je serwisowo, ubezpiecza, pilnuje terminów zmiany opon, a na koniec kontraktu odpowiada za ich sprzedaż. Klient uiszcza miesięczną ratę (która jest różnicą pomiędzy ceną zakupu auta netto, a jego wartością rezydualną, czyli kosztem odsprzedaży po zakończeniu kontraktu, wraz z kosztami obsługi) i nie przejmuje się już praktycznie niczym. Idealne rozwiązanie. – Z analiz przeprowadzonych przez LeasePlan Fleet Management wynika, że dla pracowników auto służbowe stoi bardzo wysoko w hierarchii czynników motywujących. – To prawda. Dzieje się tak między innymi dlatego, że prócz celów służbowych pojazd jest zazwyczaj wykorzystywany przez pracownika także poza godzinami pracy, niejednokrotnie spełniając rolę samochodu rodzinnego. Pracodawcy, zdając sobie z tego sprawę, porozumiewają się z pracownikami, co do zakresu odpowiedzialności i ponoszonych kosztów związanych z wykorzystaniem przez nich auta firmowego poza godzinami pracy. Dobrym rozwiązaniem jest w tym przypadku ustalanie dozwolonego zakresu prywatnego wykorzystania auta służbowego od razu w ramach polityki flotowej firmy. Ograniczenia wprowadzone przez pracodawców w tym zakresie dotyczą najczęściej takich obszarów, jak określony limit kilometrów lub wykorzystania paliwa. Ważny dla naszych klientów jest fakt, że LeasePlan oferuje kompleksowe usługi pełnoobsługowego leasingu, w tym: zakup i finansowanie pojazdów, ubezpieczenie, przeglądy i naprawy, karty paliwowe, likwidację szkód, nowoczesne narzędzia internetowe, ułatwiające klientom raportowanie i zarządzanie flotą. – Co jest państwa największym atutem? – Znowu pochwalę się nieco nagrodami. LeasePlan posiada certyfikat ISO 9001:2008 oraz ISO 27001:2005. Firma została uhonorowana branżową nagrodą „Top Player 2010 Rynku Flotowego” za jasną strategię rozwoju, kreowanie nowych produktów i usług, a przede wszystkim za budowanie swojej pozycji na rynku. Jest to także dodatkowa forma uznania dla pomysłowości, innowacyjności i poczucia odpowiedzialności firmy za kondycję rynku flotowego. LeasePlan Fleet Management (Polska) został także wyróżniony przez Dun&Bradstreet Certyfikatem Wiarygodności Biznesowej za najwyższą ocenę stabilności firmy w roku 2009. Nagrody cieszą oczywiście, ale myślę jednak, że naszym największym atutem są wysokie wskaźniki satysfakcji klientów, wynikające z kompleksowości i wysokiej jakości usług. Trzeba tutaj powiedzieć wyraźnie, że nie jesteśmy najtańszą firmą na tym rynku, ale za to z pewnością możemy poszczycić się jedną z najlepszych relacji jakości naszej obsługi, do jej ceny. I właśnie to doceniają nasi klienci. Kładziemy szczególny nacisk na komunikację z odbiorcami naszych usług i uważnie słuchamy ich opinii. Priorytetem jest dla nas ciągłe doskonalenie naszej oferty, zarówno poprzez wprowadzanie nowych produktów, jak i poprzez udoskonalanie już istniejących. Dotyczy to także procedur wewnętrznych, na których opiera się praca całego naszego zespołu. Właśnie z tego powodu zdecydowaliśmy się na wdrożenie rozwiązań BPM Metastorm, które stały się platformą wszystkich działań i procesów w ramach LeasePlanu. Za przykład może tutaj posłużyć nowy system zgłaszania reklamacji, zaprojektowany i wdrożony w oparciu o Metastorm, którego funkcjonalność pozwala lepiej moniorować i szybciej rozwiązywać zgłoszenia klientów i dostawców. – Innowacyjnym rozwiązaniem jest w LeasePlanie tzw. Otwarta Kalkulacja. Co to takiego? – To rzeczywiście innowacyjna na polskim rynku usługa, która gwarantuje klientowi nie tylko przejrzystość kosztów ponoszonych na flotę, ale także zwrot ewentualnych nadpłaconych w trakcie okresu leasingowego środków finansowych. Innowacyjnym rozwiązaniem jest w jej przypadku fakt, że ryzyko ewentualnych wyższych kosztów przejmuje na siebie firma CFM, absorbując powstałą w ten sposób stratę. Usługa ta wpisuje się w zasadę transparentnie prowadzonej działalności biznesowej, która staje się obecnie coraz bardziej pożądaną przez przedsiębiorców wartością. Wszelkie oszczędności w kosztach eksploatacji floty, osiągnięte dzięki Otwartej Kalkulacji, są wynikiem wspólnej pracy firmy leasingowej i jej klienta. Model taki opiera się na budowaniu partnerskich relacji z firmą korzystającą z usługi CFM i wspólnym osiąganiu celu – obniżenia kosztów związanych z autami służbowymi. – Korzyści z Otwartej Kalkulacji? – W ramach Otwartej Kalkulacji porównywane są koszty zabudżetowane w całym okresie leasingu, w postaci miesięcznych rat leasingowych, z realnymi kosztami poniesionymi w tym czasie. W przypadku powstania nadwyżki kosztów zabudżetowanych nad rzeczywistymi LeasePlan dzieli się z klientem powstałym zyskiem. Rozliczenie w ramach Otwartej Kalkulacji dokonywane jest w cyklu rocznym, po zakończeniu roku kalendarzowego i dotyczy wszystkich samochodów w danej flocie, którym wygasły akurat umowy leasingu. Pod uwagę brany jest łączny koszt eksploatacji wszystkich rozliczanych pojazdów. W klasycznym modelu usługi CFM wysokość miesięcznej raty za leasing operacyjny z pełną obsługą serwisową wyliczana jest na podstawie średnich kosztów eksploatacji danego samochodu. Oznacza to, że w niektórych przypadkach, koszty te mogą różnić się nawet o 20-30 proc. od faktycznie ponoszonych na eksploatację danego pojazdu. – Z czego wynikają te różnice? – Przede wszystkim ze stylu użytkowania pojazdu i zależą od czynników takich jak na przykład, częstotliwość i intensywność hamowania, sposób przyśpieszania, obroty, przy których zmieniane są biegi oraz prędkość, z jaką porusza się pojazd. Ponadto, wpływ na koszty eksploatacji ma także ogólna dbałość kierowcy o stan techniczny samochodu, czyli np. kontrola poziomu oleju w silniku, czy ciśnienia powietrza w oponach. W momencie, gdy samochody we flocie klienta użytkowane są w sposób ekonomiczny, może on niekiedy uznać, że zaproponowana mu przez firmę CFM opłata za leasing operacyjny z pełną obsługą serwisową jest zbyt wysoka i nie odzwierciedla faktycznych kosztów eksploatacji jego floty. Jeśli mimo wszystko współpraca zostanie nawiązana, może dojść do sytuacji, w której klient zostanie zniechęcony do oszczędnej eksploatacji samochodów służbowych. Przejrzystość działania jest jednym z najważniejszych trendów we współczesnym biznesie. Szczególnego znaczenia nabiera ona w odniesieniu do profesjonalnych usług outsourcingowych, takich jak zewnętrzne zarządzanie flotami samochodowymi. maj 2011 27 – Stawia pan na Internet w działalności firmy. To chyba również innowacyjne działania na polskim rynku CFM? – Zdecydowanie chcemy, by coraz więcej kontaktów między naszą firmą a klientami odbywała się przy pomocy aplikacji internetowych. Takie rozwiązanie służy nie tylko usprawnieniu procesu komunikacji, ale także udoskonaleniu współpracy z naszymi partnerami biznesowymi i z klientami. W przypadku naszych współpracowników, mamy na co dzień do czynienia z informacjami technologicznymi, technicznymi, finansowymi, które dzięki Internetowi mogą być szybko wymieniane i autoryzowane. Proces serwisowy, kosztorys – wszystkie tego typu informacje są dostępne on-line, przez co cały proces decyzyjny, łącznie z akceptacją staje się dużo prostszy. To oszczędność czasu i kosztów. Większa wydajność. Cenię oczywiście ludzki kontakt w relacjach z klientami, ale Internet we współczesnym biznesie bardzo ułatwia życie, nam i klientom. Nasi klienci często się przemieszczają, często funkcjonują w różnych strefach czasowych, różnie pracują, zarządzanie flotą przez Internet to dla nich wygoda, zupełnie jak bankowość internetowa. – Jak to wygląda w praktyce? – Zarządzanie flotą w LeasePlan odbywa się za pośrednictwem systemu Fleet Reporting. Każdy klient ma swój własny login i konto, dzięki którym ma dostęp do wszystkich danych związanych ze swoją flotą m.in.: listy wszystkich pojazdów, informacji o naprawach, terminach zmiany opon, tankowaniach, przebiegach, szkodach i statusie ich likwidacji, fakturach – w tym do szczegółowych faktur z kart paliwowych – każde tankowanie z datą, godziną, danymi pojazdu, przebiegiem itd.. Klient może też generować raporty według dowolnych parametrów i sprawdzać dane nietypowe np. tankowania zagraniczne, spalanie powyżej normy itp. W ramach dostępnych narzędzi jest tam również wspomniany system zgłaszania reklamacji, który pozwala klientowi śledzić status każdego zgłoszenia. Kolejnym narzędziem jest aplikacja pozwalająca na autoryzowanie napraw on-line. Wszystkie te narzędzia są dostępne za pośrednictwem systemu Fleet Reporting na naszej stronie internetowej. – Jakie są najpopularniejsze marki wybierane przez klienta? – Najpopularniejsze obecnie marki aut w naszych flotach to Ford, Skoda, Opel i Toyota. Wśród aut dla kadry zarządzającej królują Audi, Volvo i BMW. Rzadko zdarza nam się leasingować marki bardzo luksusowe: stoimy bliżej ziemi, podobnie jak nasi klienci. – Jesteście trochę takim supermarketem leasingowym? – Tak, wierzę, że tzw. One Stop Solution, dzięki któremu w jednym miejscu można załatwić wszystko, to sposób na sukces na tym rynku. Może nie jesteśmy typowym supermarketem, jesteśmy swojego rodzaju butikiem, gdzie można wybrać to, co najlepsze w branży motoryzacyjnej. Oferujemy szeroką gamę rozwiązań dla klienta i otrzymujemy z jego strony feedback, że to jest właśnie to, czego oczekuje. Stawiamy na rozwiązania szyte 28 maj 2011 na miarę, bez względu na wielkość floty. Mamy klientów, którzy chcą dyskontować ekonomię skali poprzez cenę od razu, i wtedy oferujemy im produkty z tzw. kalkulacją zamkniętą. W takiej sytuacji negocjuje się, że samochód danej klasy, o określonym przebiegu, posiadający wszystkie ubezpieczenia i zakres obsługi, będzie kosztował określoną sumę pieniędzy. Możemy się też umówić, że firma dopiero uczy się zarządzania dużymi flotami i wtedy prosi nas, byśmy zostali jej konsultantami, by obniżyć trwale, strukturalnie koszty. Możemy wtedy oprzeć współpracę o Otwartą Kalkulację, o której mówiliśmy wcześniej. Możemy się umówić, biorąc w dużej mierze ryzyko na siebie, że w sytuacji, gdy nasza oferta nie przynosi wymiernych korzyści, pokrywamy te braki. Zyskami czy oszczędnościami z zarządzania flotą się dzielimy. Jeżeli kierowcy jeżdżą ekonomicznie i bezpiecznie, to tańszy jest serwis. Zużywa się mniej opon, oleju, paliwa. Wartość samochodu w odsprzedaży jest odpowiednio wyższa. Jednocześnie, nie ma zdarzeń, wypadków, więc szkodowość jest niższa, a co za tym idzie niższa jest też cena ubezpieczenia. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można przeznaczyć na przykład na szkolenia dla kierowców. Tu muszę jeszcze zaznaczyć, że nasz zespół zawsze doradza z uśmiechem i życzliwością. Usługi to usługi. Chcemy zrozumieć potrzeby naszych klientów i wychodzimy im naprzeciw. – Podkreśla pan zaletę tzw. fun factor w firmie. To się przekłada na jej sukces? – Tak, na pewno, tu pracują ludzie, którym chce się przychodzić do pracy. To wspaniała ekipa, fantastyczne środowisko. Pogoda ducha, umiejętność podejmowania decyzji, innowacyjność, kreatywność, chęć podejmowania ryzyka, a jednocześnie lojalność i bycie konsekwentnym – taki właśnie jest zespół LeasePlan, z którego jestem bardzo dumny. Od 9 miesięcy jestem też odpowiedzialny za czeski oddział LeasePlanu, jestem tam trzy dni w tygodniu. Z całym zaufaniem oddaję więc zarządzenie w ręce mojego zespołu. To zaufanie to mój największy sukces. Oczywiście też rozwój i aktywność na rynku. Mam już 50 lat, ale fakt, że ta firma tak się rozwija, daje mi ogromny bodziec, by działać dalej. I dużo się uczę od młodszych współpracowników. Rodzinnie, od 20 lat, też daję radę… A to czasami duże większe wyzwanie. – Co pana kręci w tym biznesie? – Myślę, że stawianie kolejnych kamieni milowych, stawianie wyzwań, które potem inni w tym biznesie zaczynają doceniać. Fakt, że moi współpracownicy widzą w tym wszystkim sens, że tak jak ja chcą robić więcej i lepiej, to z definicji dla każdego prezesa jest największa nagroda. Budowanie rynku zawsze jest trudne i wiąże się z wyzwaniami. Potem się okazuje, że moje, nasze doświadczenia związane z budowaniem rynku w Polsce mogą się przydać w innych krajach i że nagle okazaliśmy się liderami, nawet w porównaniu Europą zachodnią. To takie wyleczenie się z kompleksów. To duży sukces. Nie marzę o tym, by być prezesem światowego koncernu, ale równocześnie uważam, że „sky is the limit”. Barbara Grabowska NA ZIELNEJ TO MIEJSCE STWORZONE Z PASJI I ZAMIŁOWANIA DO ZMYSŁOWEJ PRZYJEMNOŚCI I KULINARNYCH FANTAZJI. ZAPRASZAMY W NIEZWYKŁĄ PODRÓŻ DO ŚWIATA SMAKÓW I ZAPACHÓW TRADYCYJNEJ KUCHNI POLSKIEJ PODAWANEJ WE WSPÓŁCZESNEJ FINEZYJNEJ ARANŻACJI, W KTÓRĄ ZABIORĄ KULINARNE DZIEŁA SZTUKI TOMASZA KOPROWSKIEGO SZEFA KUCHNI NA ZIELNEJ. W NASZEJ RESTAURACJI KORZYSTAMY RÓWNIEŻ Z PRODUKTÓW POSIADAJĄCYCH REKOMENDACJĘ STOWARZYSZENIA SLOW FOOD POLSKA, KTÓREGO CELEM JEST „OCHRONA PRAWA DO SMAKU”. Restauracja, Bistro, Delikatesy Na Zielnej XO=LHOQD :DUV]DZD ZZZQD]LHOQHMSO 7 ) (ELXUR#QD]LHOQHMSO *RG]LQ\RWZDUFLD SRQVRE QG AMERYKAŃSKA FUKUSHIMA? EMISJI UNIKAJĄ I, B O R O ANCJA T LIBYŚMY ROBI, FR EGO. BY N O T IA N IA R N A WALI PL „JAPO IE STOSO EKTU CIE N F E E I Ż K W A Ó T ”. GAZ YŚMY H METOD MI, GDYB TYWNYC K E F GŁUPCA E J BARDZIE A MÓWIŁ O WIELE NT OBAM E D Y Z E R TAK P OKU. W 2009 R LISTA ZAGROŻE ZAGROŻEŃ D ziś zapewne to zdanie nie przeszły przez jego usta; choć wciąż nie odżegnuje się od energetyki jądrowej. Jednak słowo Fukushima stało się kubłem zimnej wody dla entuzjastów tego „czystego i bezpiecznego” źródła energii, a przeciwników utwierdziło w dotychczasowych uprzedzeniach. Japoński karambol postawił amerykańską energetykę jądrową (w sile 104 reaktorów, w tym 24 identycznych jak w Fukushimie) w świetle ostrych reflektorów. Widok nie jest uspokajający. 137 km do Nowego Jorku, 88 km do Filadelfii. Miasteczko Lacey w stanie New Jersey jest siedzibą najstarszej elektrowni atomowej w USA Oyster Creek. Po doświadczeniu japońskim większość lokalnych mieszkańców – rejon potencjalnej ewakuacji zamieszkuje pół miliona ludzi – patrzy na ogromny komin chłodniczy w najlepszym razie z dużą rezerwą, częściej z obawą. 30 maj 2011 Elektrownia wykorz wykorzystuje reaktor p Mark I Boiling Water produkcji General Electric, taki jak te te, które napromieniowują teraz Japonię i rozsiewają radioaktywne cząsteczki po świecie. Co prawda nie leży na terenie aktywnym sejsmicznie, tsunami się tam nie zdarzają, ale nie usprawiedliwia to błogostanu. Historia problemów jest niemal tak stara jak działająca od 40. lat elektrownia. Korodowały stalowe części osłony reaktora, radioaktywny tryt przedostawał się do źródeł wody pitnej. Zużyte, lecz wciąż silnie radioaktywne pręty paliwowe, od początku funkcjonowania placówki przechowywane są na miejscu; jest ich 3 razy więcej niż w Fukushimie. Jeśli to nie robi wrażenia dodajmy, że trzymane są na szczycie reaktora jądrowego. – To wyjątkowo głupi projekt – aktywista antyjądrowy Jeff Brown nie stroni od stylistycznej dosadności. – Przynajmniej powinno się wprowadzić strefę zakazu lotów nad elektrownią. Nad Disney World nie wolno latać, a nad Oyster Creek proszę bardzo. J. Brown nie jest histerykiem. Podczas przesłuchania w Kongresie ekspert w dziedzinie wytrzymałości obiektów John Ma stwierdził, że pod wpływem dużej presji, jak uderzenia samolotu, „osłona reaktora roztrzaska się jak szklanka”. Ocena Ma dotyczyła osłony najnowszej generacji AP1000. Dobrze, że przed 10 laty o szklance nie wiedzieli Mohamet Atta i jego kamikadze, bo mogliby zboczyć z kursu na World Trade Center... Atak terrorystyczny nie wyczerpuje listy potencjalnych zagrożeń ze strony reaktora-matuzalema. Od dawna przewiduje się, że ten rejon wybrzeża zostanie (statystycznie rzecz biorąc – powinien zostać już dawno) nawiedzony przez huragan skali 5 stopni. – Generatory awaryjnego zasilania systemu chłodzenia Oyster Creek zostaną zalane – konstatuje Peggi Sturmfels z Evironmental Federation – będzie to samo, co w Japonii. Exelon Corp., właściciel elektrowni zapewnia, że wszystko jest bezpieczne i nie ma powodów do obaw, dokładnie tak samo, jak zapewniali do 11 marca właściciele Fukushimy. Nuclear Regulatory Commission (NRC), agencja wydająca licencje na użytkowanie elektrowni jądrowych, jest optymistą: przedłużyła pozwolenie na funkcjonowanie Oyster Creek o 20 lat. Dopiero pod presją władz stanowych skróciła je do 10 lat. Tego samego dnia przedłużyła o dwie dekady licencję elektrowni Vermont Yankee w stanie Vermont. Ten obiekt ma na koncie wyciek trytu, zawalenie się komina chłodniczego, a także pożar transformatora. DIABELSKA ALTERNATYWA Przedmiotem szczególnego zatroskania Kalifornijczyków, zwłaszcza M RYNEK mieszkańców wybrzeża Pacyfiku między Los Angeles a San Francisco, jest obecnie Diablo Canyon: wyposażona w dwa reaktory elektrownia jądrowa. Jej uruchomienie w roku 1985 poprzedziło 6 lat zmagań właściciela (Pacific Gas & Electric Co.) z protestami. Odbywały się przesłuchania, organizowano referenda, w gwałtownych zamieszkach z aktywistami antynuklearnymi policja aresztowała rekordową (1900 w ciągu 2 tygodni 1981 roku) liczbę protestantów. Kiedy budowa ruszyła w roku 1968, projekt uznano za bezpieczny. Gdy budowę sfinalizowano w roku 1973, w odległości kilku kilometrów pod dnem Pacyfiku wykyto fałd sejsmiczny Hosgri. W roku 1927 inna część tego fałdu wywołała trzęsienie ziemi 7,1 w skali Richtera. Właściciel Diablo Canyon zapewnił, że dodał konieczne wzmocnienia obiektu, ale zaraz wyszło na jaw, że coś pokręcono z planami. NRC wielkodusznie postanowiła się tym bliżej nie interesować i wydała licencję, mimo ewidentnych błędów projektowych. Geolodzy właśnie dokonali następnego niemiłego odkrycia: w odległości pół kilometra od elektrowni przebiega kolejny fałd sejsmiczny. Spokojnie – zapewnia właściciel, ale po Fukushimie przedłużenie licencji wstrzymano do czasu przeprowadzenia dokładniejszych badań. Głównie dzięki temu, że przeciwstawił się zasiadający w legislaturze stanowej senator Sam Blakeslee, geofizyk z doktoratem z trzęsień ziemi. Diablo Canyon wciąż działa i magazynuje na miejscu znaczną liczbę zużytych prętów paliwowych z plutonu – jednej z najbardziej toksycznych substancji. Trzymane są w pojemniku z wodą, a służby właściciela elektrowni zapewniają, że są absolutnie bezpiecznie – tak jak zapewniano w Japonii. Służby uspokajają, że elektrownia wytrzyma trzęsienie o sile 7,5 w skali Richtera, a większego się na tym fałdzie nie przewiduje. Tak jak Japończycy nie przewidywali 9 stopni na fałdzie Sendai. Niedawno wyszło na jaw, że pompy awaryjnego chłodzenia reaktorów Diablo Canyon nie działały przez kilkanaście miesięcy, z czego nikt nie zdawał sobie sprawy… W komentarzu redakcyjnym „San Francisco Bay Guardian” wzywa do zamknięcia Diablo Canyon, podkreślając „długą historię problemów z bezpieczeństwem, ludzkie błędy i ewidentne kłamstwa”. Wypadek przypominający Fukushimę w odległości 250 km na północ od Los Angeles miałby „nie- New Jersey jest siedzibą najstarszej elektrowni atomowej w USA Oyster Creek. Powinno się wprowadzić strefę zakazu lotów nad elektrownią atomową, jak na przykład nad Disney World wyobrażalne rozmiary”. Usiłował je oszacować federalny ośrodek badawczy Sandia National Laboratory na zamówienie NRC. Konsewencje stopienia rdzenia nuklearnego określono jako „katastrofalne”: 50 tys. ofiar, 720 mld dol. szkód materialnych. Te szacunki nie są już aktualne – konstatuje NRC. Ciekawe, czy aktualne byłyby mniej- sze czy większe? W odległości kilkudziesięciu kilometrów od elektrowni jądrowej położonych jest wiele metropolii amerykańskich: Boston, Chicago, Nowy Jork, Waszyngton, Miami, Fidadelfia. Większość Amerykanów mieszka w promieniu 70 km od jakiegoś obiektu tego rodzaju. Połowa z 12 kalifornijskich czujników Environmental Protection Agency, alarmujących o wzroście promieniowania między Los Angeles a San Francisco, nie działa jak należy i w rezultacie ewakuacja może być opóźniona o kilka godzin. Na ostrzeżeniach właścicieli elektrowni nie można polegać, bo „istnieje naturalna niechęć do raportowania czegoś, co jest ambarasujące”, jak konstatuje prezes Instytute for Energy and Environmental Research, Arjun Makhijani. Casus Fukushimy, a także Czarnobyla w pełni to potwierdzają. Eksperci nie wyobrażają sobie, by 12 mld dol. wystarczyło na pokrycie szkód poważnego wypadku nuklearnego. A tyle wynosi rezerwowy fundusz przemysłu jądrowego przeznaczony na odszkodowania. Podczas briefingu w Białym Domu w marcu, prezes NRC Greg Jaczko z dużym talentem unikał odpowiedzi na pytanie, czy 104 reaktory amerykańskie wytrzymałyby trzęsienie ziemi o sile japońskiego. Aktualnie NRC rozpatruje podania o licencje dla 19 nowych reaktorów. Lustrujący branżę energetyki jądrowej demokratyczny kongresmen Ed Markey wzywa do moratorium w kwestii nowych reaktorów, dopóki nie zagwarantuje się pełnego bezpieczeństwa istniejących: „To, co zdarzyło się w Japonii pokazuje, że poważny wypadek elektrowni jądrowej może mieć miejsce i u nas” – ostrzega. Energetyka nuklearna to wielki biznes: ogromne inwestycje, sowite profity. Często przyćmiewają rozsądek i ostrożność. Pieniądze, pompowane do polityki w celu ich pomnożenia przez forsowanie decyzji i ustaw korzystnych dla korporacji, mają zniewalającą moc; bywa, że rozum i przezorność budzą się post factum. Cezary Stolarczyk maj 2011 31 M RYNEK Laptop we włoskim stylu IT OD DAWNA FIRMA ASUS ŁĄCZY NAJNOWSZE TECHNOLOGIE Z CHARAKTEREM SPORTOWYCH LEGEND WŁOSKIEJ MOTORYZACJI. mina włoskie supersamochody. Serce Lamborghini to zawsze silnik o ponadprzeciętnych osiągach. Nie inaczej jest w VX7. Laptop został wyposażony w czterordzeniowy procesor Intel Core i7 drugiej generacji oraz kartę graficzną Nvidia GeForce GTX 460M. Hybrydowy dysk twardy, z kolei, ma pojemność 1,25 TB, zaś pamięć RAM można rozbudować do 16 GB. Lap- top wyposażony jest w matrycę HD LED o przekątnej 15,7”, zaś łączna waga wynosi 3,82 kg. We współpracy z włoskim producentem zaprojektowano cały komputer tak, aby bezpośrednio swoim wzornictwem nawiązywał do marki z czarnym bykiem. Również dostępna kolorystyka jest opracowana i licencjonowana przez Lamborghini. Optimus zamieni się w CD Projekt Commodore wraca do gry T ym razem firma zaprezentowała laptop Automobili Lamborghini VX7, który na pierwszy rzut oka przypo- PRAWDOPODOBNIE W III KWARTALE SPÓŁKA OPTIMUS ZNIKNIE Z RYNKU ZAMIENIAJĄC NAZWĘ NA CD PROJEKT. arka CD Projekt jest rozpoznawalna i cieszy się renomą w branży elektronicznej rozrywki w Polsce i na świecie. „CD Projekt od 17 lat rozwija z sukcesem biznes pod własnym szyldem i uznaliśmy, że zmiana nazwy wpłynie pozytywnie na dalsze plany rozwojowe. Chcemy też w ten sposób podkreślić nowy wizerunek spółki związany ze zmianą profilu M działalności” – powiedział prezes Optimusa Adam Kiciński podczas konferencji prasowej. Spółka Optimus powstała w 1988 roku. W 1994 zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych. Od początku istnienia specjalizowała się w dostarczaniu oprogramowania i budowy komputerów. Po przejęciu CD Projektu zaczęła być dystrybutorem i producentem gier komputerowych. Spada sprzedaż komputerów W edług najnowszych badań firmy analitycznej Gartner w I kwartale 2011 roku sprzedaż komputerów spadła o 1 proc. wobec analogicznego okresu w 2010 roku. Na świecie łącznie sprzedano 84,3 mln komputerów. W Ameryce Północnej oraz Europie sprzedaż najbardziej odczuwalnie spadła, wobec rosnącego popytu w Azji oraz Ameryce Łacińskiej. Największy wpływ na spadek miało ustabilizowanie cen urządzeń, które przed rokiem przyciągały kupujących okazjami. Ponadto wiele osób zdecydowało się na zakup takich urządzeń jak tablety, których sprzedaż co miesiąc znacznie się poprawia. Według Gartnera, 32 maj 2011 największą sprzedaż komputerów PC zanotował Hewlett-Packard, na drugim miejscu pojawił się Acer. Najbardziej odczuwalny spadek sprzedaży zanotował Dell. A merykański producent legendarnych komputerów Commodore, zaprezentował nowe urządzenie o nazwie Commodore C64, które ma nawiązywać do najbardziej znanej wersji 64. Nowy komputer jest wyposażony w procesor Intel Atom, 4 GB RAM DDR3 oraz kartę graficzną nVidia Ion2. Wszystkie urządzenia zostały zlokalizowane w klawiaturze, tak aby przypominała pierwowzór. Komputer będzie działał w środowisku Linux, Windows oraz Commodore OS. Będzie dostępny w czterech wersjach konfiguracji – Basic, Standard, Deluxe oraz Ultimate. 100 mln zł od policji 29 mln zł odszkodowania S ąd Apelacyjny we Wrocławiu uprawomocnił wyrok dotyczący wypłacenia odszkodowania firmie MCI przez Skarb Państwa na sumę łączną 29 mln zł plus ustawowe odsetki. Wyrok dotyczy doprowadzenia przez Skarb Państwa spółki JTT do upadłości przez błędy organów podatkowych. Przedstawiciele Skar- bu Państwa zapowiedzieli odwołanie od decyzji sądu. MCI, który był większościowym udziałowcem upadłej spółki, musiał zapłacić blisko 20 mln VAT, co bezpośrednio doprowadziło do upadku największego producenta komputerów w Polsce. W pierwszej instancji sąd przyznał MCI odszkodowanie w wysokości 56 mln zł. Polska firma wyróżniona przez Microsoft S półka nioovo, jako pierwsza w Polsce została wyróżniona tytułem BizSpark Startup of the Day w globalnym konkursie dla start-upów organizowanym przez Microsoft. Wyróżniony projekt nioovo będzie prezentowany przez Microsoft na portalach społecznych i branżowych. Dotychczas tym tytułem nagrodzono około 240 firm z całego świata, z czego około 60 z Europy, głównie z Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Niemiec. Nioovo jest pierwszą firmą z Polski, która otrzymała to wyróżnienie. Jest K to niewątpliwie potwierdzenie, że także polskie start-upy mogą tworzyć naprawdę ciekawe, innowacyjne rozwiązania. Nie bez znaczenia jest dla mnie fakt, że aplikacja nioovo powstała w oparciu o technologie i narzędzia udostępniane firmom w ramach programu Microsoft BizSpark. Nioovo jest dobrym przykładem tego, jak wykorzystać możliwości technologii w procesie realizowania swoich planów biznesowych” – powiedział Krzysztof Folek, odpowiedzialny w polskim oddziale Microsoft za program Microsoft BizSpark. ilka firm zostało zaproszonych do dialogu konkurencyjnego w postępowaniu przetargowym na zaprojektowanie, uruchomienie i obsługę systemu umożliwiającego włączenie terenowych jednostek administracji państwowej do Ogólnopolskiej Sieci Teleinformatycznej na potrzeby obsługi numeru alarmowego 112. Wśród firm zaproszonych do przetargu znalazło się Asseco, Sygnity oraz konsorcjum TP z NextiraOne i Exatel. Przewidziana wartość tego zamówienia wynosi 100 mln zł i jest niezbędna do właściwego działania ogólnopolskiej sieci teleinformoatycznej dla numeru 112. System powinien zacząć działać do czasu organizacji Euro 2012. Rosyjski problem Skype F ederalna Służba Bezpieczeństwa w Rosji zapowiedziała, że mogą zablokować Skype, Gmail oraz Hotmail, podobnie jak w Arabii Saudyjskiej, Indiach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Według władz serwisy te stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Niektóre z usług są szyfrowane, co według władz stanowi zagrożenie, ponieważ są wykorzystywane przez „obcych ekstremistów”. Według Ministerstwa Telekomunikacji w Rosji raczej nie dojdzie do faktycznego zablokowania tych serwisów. Działania FSB mają jedynie na celu doprowadzenie do dialogu ekonomicznego z zagranicznymi korporacjami. maj 2011 33 WIĘCEJ NIŻ SAMOCHÓD ROZMOWA Z DANTE CINQUE, DYREKTOREM GENERALNYM WARSZAWSKIEGO SALONU FERRARI Ferrari to legenda, a we Włoszech wręcz obiekt kultu 34 maj 2011 Zdjęcia Mariusz Szachowski – Fototaxi LUDZIE maj 2011 M 35 – Wszyscy duzi i mali chłopcy mogą panu pozazdrościć zajęcia. Co więcej – ma pan najlepszy samochód służbowy w Polsce. – Jeżdżę 559 Fiorano, ale od razu sprostuję: Ferrari to więcej niż samochód. To prawdziwa legenda, a we Włoszech wręcz obiekt kultu. Ja sam uległem mu już jako dziecko, co było naturalne, ponieważ mój ojciec jeździł modelem 330, a wujek 288 GTO. Uczyłem się czytać oglądając prospekty Ferrari. Czasem uciekałem ze szkoły, by oglądać auta tej marki ścigające się na torze. Już wtedy wiedziałem, że kiedyś kupię Ferrari. – Ile kosztuje nowe Ferrari. – California w Polsce – 212,5 tys. euro. Zadał mi jednak pan niewłaściwe pytanie. W przypadku Ferrari nie jest ważne ile, tylko kiedy. – W takim razie proszę wyjaśnić. – W zależności od modelu, czeka się od 6 miesięcy do dwóch lat. – Jakie są upodobania polskich klientów? – Byłem mile zaskoczony tym, jak dużo wiedzą o Ferrari. Wielu kupujących w bardzo staranny sposób customizuje swoje auta, wybierając dodatki najwyższej jakości. Zdarza się, że podwyższa to cenę zakupu nawet o 50 proc. Wszyscy nasi klienci zapraszani są do Maranello, żeby obejrzeć fabrykę, spotkać ludzi zaangażowanych w proces tworzenia Ferrari. 36 maj 2011 – A co doradziłby pan fanatykom motoryzacji, których nie stać na auto za prawie 700 tys. zł? – Odrobinę cierpliwości. Już wkrótce zaczniemy sprowadzać auta typu „pre-owned”. W przypadku Ferrari nie mówi się bowiem o autach używanych, tylko o nowych właścicielach… Za około 50 tys. euro można kupić wspaniały egzemplarz z lat 80., który w dobrych rękach przez kolejne lata TRZEBA WYGRYWAĆ Twórca marki – Enzo Ferrari – był nie tylko wybitnym konstruktorem, ale też znakomitym kierowcą testowym i wyścigowym w Construzioni Meccaniche Nazionale, a następnie w zespole wyścigowym Alfa Romeo aż do roku 1931. Brał udział w 47. wyścigach, z czego w 13. zajął pierwsze miejsce. W 1929 roku założył własny zespół wyścigowy Scuderia Ferrari, jednak nadal jeździł Alfa Romeo. Pierwszy samochód wyścigowy własnej konstrukcji wyprodukował w roku 1947. W tamtych latach wielu zamożnych miłośników motoryzacji starało się używać tego samego auta na torze i w normalnym ruchu. Samochody Ferrari najlepiej się do tego nadawały, więc młoda firma nie miała kłopotów ze sprzedażą. Marka stała się legendarna również dzięki ogromnej liczbie zwycięstw w najbardziej prestiżowych wyścigach. Filozofia Enzo Ferrariego była prosta: trzeba wygrywać. Historycy branży wspominają go jako geniusza o bardzo trudnym charakterze. Był panem i władcą, toteż niektórzy z jego niezwykle zdolnych współpracowników opuścili firmę. Tak było m.in. w przypadku Mauro Forghieriego, który przezszedł do Lamborghini. Z kolei obecny prezes Ferrari, Luca Cordero di Montezemolo, był w latach 1973-77 bliskim współpracownikiem Enzo Ferrariego. Pomimo młodego wieku odpowiadał za stajnię wyścigową firmy. Potem przeszedł do Fiata, by wrócić już na stanowisko szefa firmy w 1991 roku. M LUDZIE będzie już tylko nabierał wartości. Wśród miłośników marki przestrzegane są zasady fair play – nikt nikogo nie oszukuje, kolejny nabywca zawsze otrzymuje dokładną informację o stanie technicznym. Najlepiej kupować u autoryzowanego dealera, który może udzielić gwarancji „power” na auto „pre-owned”. Średni, typowy dla marki przebieg roczny to zaledwie 20 tys. km. Dobrze zachowane modele sprzed lat osiągają astronomiczne ceny, sięgające poziomu 3 mln euro. Bardzo poszukiwane są auta z silnikiem ośmiocylindrowym. Prawdziwy fanatyk motoryzacji powinien więc się dobrze zastanowić, czy kupić porządny, ale jednak anonimowy pojazd, czy też dołączyć do elitarnego grona właścicieli Ferrari. Znam osoby, które, kosztem poważnych wyrzeczeń, realizują jednak swoje motoryzacyjne marzenie. – Są wśród nich zapewne czytelnicy magazynu „V12”, którego jest pan wydawcą. – Jak już wspomniałem, motoryzacja to moja wielka pasja. Ukończyłem studia ekonomiczne na prestiżowym rzymskim uniwersytecie LUISS, następnie uzyskałem dyplom MBA w Mediolanie. Karierę managerską rozpocząłem we włoskiej filii Renault. Potem przeszedłem do Ferrero, produkującej znakomite słodycze. Na początku lat 90. otrzymałem propozycję wyjazdu do Polski i objęcia stanowiska dyrektora handlowego nowopowstającej joint venture rozlewającej wody mineralne i napoje gazowane. Złapałem polskiego bakcyla przedsiębiorczości i zamiast wracać do ukochanego Rzymu, zdecydowałem się założyć własną firmę w tej właśnie branży. Interes kręcił się coraz lepiej, zdecydowałem się więc zostać w Polsce. Największy skarb, który Polska mi podarowała, to moja wspaniała rodzina. Ożeniłem się tutaj, w 1998 roku urodził się mój syn, a trzy lata później córka. Niestety, musiałem zmienić branżę. Z rynku butelek i napojów wypchnęły mnie międzynarodowe koncerny. Organizując import, miałem praktykę w dziedzinie logistyki, więc niejako w naturalny sposób objąłem stanowisko dyrektora generalnego firmy transportowej. W 2001 roku znów czekała mnie zmiana, tym razem była to funkcja country managera włoskiej huty. Przez osiem lat zajmowałem się rurami i blachami. Chcąc mieć chwilę wytchnienia, postanowiłem zrobić coś, o czym zawsze marzyłem. Był to magazyn „V12”. W 2009 roku przedstawiciele Ferrari i Daniel Chwist, wnuk legendarnego kierowcy i przedsiębiorcy Sobiesława Zasady, zapytali mnie, czy chciałbym poprowadzić warszawski salon. Była to dla mnie oferta marzeń. – Jakie wymagania stawiało przed wami Ferrari? – Najlepiej zilustruje to informacja, że salon tej marki chciało uruchomić kilkanaście firm polskich i zagranicznych. W naszym przypadku zdecydowało nazwisko Sobiesława Zasady i jego wieloletnia współpraca z czołowymi producentami samochodów. Co tu dużo mówić – polski rynek nie wydawał się szczególnie obiecujący w porównaniu np. z chińskim, gdzie bez problemu można sprzedać rocznie około 500 samochodów. Myślę, że sprawiliśmy naszym partnerom miłą CO LUBI? CO LUBI DANTE CINQUE? jest ich wielkim entuzjastą, Patek Philippe, Hublot, Franck Muller PIÓRA Montegrappa UBRANIA oczywiście, styl włoski – Brioni, Kiton WYPOCZYNEK słynące z cudownych pejzaży Positano, koniecznie w lipcu KUCHNIA Piemont i Sycylia RESTAURACJA San Lorenzo w Warszawie, La Carbonara na Campo di Fiori w Rzymie oraz Montana w Maranello, gdzie zabiera klientów zainteresowanych zakupem Ferrari SAMOCHÓD Ferrari 559 Fiorano. Najmilej wspomina pierwsze audi i Porsche 911 HOBBY wyścigi samochodowe. Mając 18 lat osiągał sukcesy w F3. Podkreśla, że bardzo interesuje go wszystko, co wiąże się z Polską, która stała się dla niego drugim krajem rodzinnym ZEGARKI niespodziankę, ponieważ szybko uzyskaliśmy obroty większe od zakładanych, a nasz salon w 2010 roku został wybrany najlepszym dealerem Ferrari na świecie. – Obecnie 90 proc. udziałów Ferrari należy do Fiata. – Pozostałe 10 proc. pozostaje w rękach syna Enzo Ferrariego Piero. Gianni Agnelli inwestując w Ferrari podkreślał, że marka stanowi symbol narodowy. W tym przypadku symbol okazał się być świetnym interesem. Ferrari wypracowuje poważne zyski, firmę stać na inwestycje w badania i rozwój. – Mówi się, że Ferrari może być pomalowany na każdy kolor, pod warunkiem, że jest czerwony. – To jeden z mitów. Większość samochodów, które sprzedajemy ma inny lakier – najczęściej biały, szary lub granatowy. – Plany na przyszłość? – Jak już wspomniałem, sprzedaż Ferrari „pre-owned”, a także wkrótce salon kolejnej legendarnej włoskiej firmy, Maserati. maj 2011 37 M LUDZIE BORYS ODKRYWCA NEPALU JEŚLI KTOŚ MA DRYG DO INTERESÓW, MOŻE NIE TYLKO ZBIĆ FORTUNĘ, ALE TEŻ USZCZĘŚLIWIĆ SETKI TYSIĘCY, BA – MILIONY LUDZI! NO, TRZEBA MIEĆ PONADTO TROCHĘ FARTU. BORYS LISSANIEWICZ Z ODESSY MIAŁ I DRYG, I FART. Nepalu każdy wie, że cały świat stworzył Brahma. Nepal oświecił Budda. Od wiekowej tyranii rodu Ranów, dziedzicznych premierów, wyzwolił Nepal król Tribhuwan. Dla świata zaś odkrył Nepal i zapoczątkował tam boom turystyczny – główną dziedzinę nepalskiej gospodarki – Borys Lissaniewicz, który urodził się w Odessie i mieszkał tam do Wielkiej Rewolucji Październikowej, która go tak wystraszyła, że – jako trzynastolatek, konno, z dwoma jeszcze luzakami na postronkach, uciekł do Polski. Moja pierwsza z nim rozmowa: – I co pan z ówczesnej Polski, która się dopiero rodziła, zapamiętał? – Kiełbasę krakowską. Pyszna. Czy potrafiłby ją pan produkować? – Niestety. O kiełbaśnictwie nie mam pojęcia. – Szkoda. Dałbym panu tysiąc dolarów miesięcznie plus bilet do Polski raz do roku, lotniczy. – A kto by tutaj te kiełbasy kupował? Nepalczycy to biedota! – Tutaj chyba nikt. Ale w Hongkongu kupiliby każdą ilość. Na duńskich maszynach, ja, 38 maj 2011 emigrant ukraiński, zatrudniając nepalskich rzeźników, produkowałbym z indyjskich świń krakowską kiełbasę na eksport do Hongkongu. Biznes, żeby był dochodowy, musi mieć wymiar ponadnarodowy! Zorganizowanie takiego przedsięwzięcia byłoby jak mały pikuś dla Borysa, który parę lat wcześniej zorganizował stokroć trudniejszą operację. Miała odwiedzić Nepal Jej Wysokość Królowa Elżbieta II, aby uczcić wiekową przyjaźń narodu angielskiego z nepalskim. Na jej cześć, zlecono mu zorganizowanie wielkiego polowania na tygrysy w dolinie Rapti. Trzeba było: zbudować polowe lotnisko, wyrąbać wielką polanę na obóz łowiecki, zerwać wierzchnią warstwę gleby wraz z tkwiącymi w niej skorpionami, rozpylić parę ton DDT, zdezynfekować teren i wyłożyć świeżą darnią, ugnieść ją walcami i zrosić, ustawić kamienną kopię Mount Everestu, zbudować ogromny namiot dla królowej, wyposażony w różowe mebelki, wydrążyć studnię artezyjską, obramować alejki kilkuset kwitnącymi drzewami. Do wykonania tych prac zmobilizowano całą armię nepalską. A sam Borys wziął na siebie zadanie najcięższe: import wielu towarów w Nepalu jeszcze nieznanych, a niezbędnych do należytej obsługi królowej i jej świty. Mianowicie: chleb, którego w Nepalu nie było, wodę sodową i niezbędne do niej szklanki, corn flakes, lodówki, wszelkie nakrycia stołowe – łącznie 48 ton zaopatrzenia. Po rozlicznych komplikacjach transportowych i celnych oraz po dramatycznej walce z monsunowymi ulewami, konwój dziewięciu ciężarówek ruszył w drogę z Kalkuty do Katmandu, poprzez podmokłe dżungle i góry, wysokości Alp, szosą, która jedynie miejscami miała twardą nawierzchnię. Powódź zerwała akurat most na rzece Segauli, przeto ogromne skrzynie należało przewozić chybotliwymi czół- nami na drugi brzeg i stamtąd inne już ciężarówki kontynuowały rejs ku stolicy Nepalu. Konwój dotarł tam na kilkadziesiąt godzin przed królową, a trzeba było jeszcze większość towarów dostarczyć do doliny Rapti. Plus kilka beczułek kawioru, dowiezionych samolotem znad morza Kaspijskiego. Ale zadaniem najtrudniejszym było spędzenie z sąsiednich prowincji 376 słoni należycie przeszkolonych, bo bez nich cała wizyta Królowej byłaby banalna. Udało się! Słoniowa kolumna oddała cześć królewskiemu orszakowi, paradującemu także na słoniowych grzbietach. Tuzin tych wierzchowców, wytrenowanych przez Borysa, dano do dyspozycji prasie, zaś pół tuzina użyto jako słonio-bary dowożące napoje chłodzące i szampana w lodzie. – Skąd pan wziął lód w tropikalnym buszu? Ze szczytów himalajskich? – To byłoby trudne. Przywiozłem go z Kalkuty. Większość lodu się co prawda rozpuściła, ale jednak jedna dziesiąta do Rapti dotarła. Tylko tygrysy były na miejscu. Towarzysząca monarchini czereda lordów na ogół pudłowała, zaś ona filmowała to własnoręcznie, ogromnie rada z tak osobliwej imprezy. W parę dni później na pożegnalnym bankiecie w pałacu Singha Durbar, Królowa podziękowała Borysowi za tak godne przyjęcie, a on – nie znając należycie dworskiej etykiety – ucałował ja w rękę, co wywołało porażenie i oburzenie jej świty. Zmieszany Borys, gdy swą gafę zrozumiał, odkorkował natychmiast tuzin butelek przedniego szampana i wzniósł toast na cześć majestatów królowej Wielkiej Brytanii i króla Nepalu. A na koniec, rosyjskim zwyczajem, cisnął przez okno kryształowym pucharem i ten wybryk po prostu wywołał frenezję, także Jej Wysokości. Tak sobie sympatycznie gawędziliśmy o dawnych czasach z Borysem w knajpie „Yak and Yeti:, której był współwłaścicielem, podobnie jak hotelu „Royal”, jedynego, jaki istniał, gdy Borys zaczynał unowocześnić malajskie królestwo. Któż tam nie gościł przede mną. I kosmonautka Walentina Tiereszkowa, i Edmund Hilary, zdobywca Mount Everestu, a nawet sam sławny premier Nehru. Gadu, gadu – godzinę, dwie – aż tu nagle Borys, po kilku lampkach Bloody Mary, pyta znienacka: – A polował pan na tygrysy? – Nie. Nawet na zające nie polowałem. To hańba zabijać zwierzątka. – Ale jaka frajda, gdy się pasiastego trafi. Ale jak nie, to nie. To rąbnijmy jeszcze po szklaneczce. Co uczyniliśmy, i znowu zwrot ku przeszłości, ku Borysa wspominkom z dawnych lat. Kiedy po raz pierwszy, w 1951 roku, doleciał na prowizoryczne lądowisko w Katmandu, powitał go sam osobiście król Tribhuwan i wiózł do swego pałacyku. – I nagle, wie pan co? Na pryncypialnej ulicy przed naszą landarę wyskoczył lampart! To zaważyło o całym moim życiu. Czy można sobie wyobrazić jakiś inny kraj wspanialszy niż ten, w którym lamparty buszują po stolicy? Później Borys założył w Nepalu linie lotnicze Cathay Pacific, dysponujące jednym samolotem z demobilu i wszedł w spółkę z byłym pilotem RAF, Budzikowskim. – To był swój chłopak! Polak, ale dzielny prawie jak Ukrainiec. On pierwszy organizował regularne loty do Katmandu. To nie było łatwe! Przed każdym lądowaniem musiał kilka razy oblecieć lotnisko, niziutko, żeby się rozbiegły stada świętych krów. I jakoś to szło, pasażerowie mieli dodatkową atrakcję. Jeszcze dalej cofa się Borys w swoich wspominkach, do czasów, gdy był… tancerzem, w latach 20., sławnego baletowego zespołu Diagilewa i poznał cały ówczesny Wielki Świat Kultury; i Picassa poznał, i Miro, Ravela i Debussy’ego, Matisse’a i Strawińskiego, Cocteau i Serge’a Lifara, bo wszyscy oni przepadali za „Baletami Rosyjskimi”, które olśniewały Europę. Nizał Borys na łańcuszku przeżyć Paryż, Londyn, Monte Carlo, Rzym, Mediolan, Granadę. Tyle miast obskoczyć, tylu mistrzów poznać, tyle pięknych dzierlatek. Urocze to było, lecz kosztowne. Sławni ludzie rzadko noszą ze sobą pugilaresy, on z wielkim gestem sięgał wciąż do swojej kieszeni. Do tego w Monte Carlo kulka rzadko stawała na jego polu ruletki. Żeby podreperować finanse, musiał Borys szukać jakiegoś dodatkowego zajęcia do tanecznych piruetów. Najpierw dorabiał jako majster w zakładach Renault, potem zaczął na Riwierze handlować kawiorem. – Czyli miał pan smykałkę do interesów? – A miałem, miałem. Jednak z tym kawiorem nie szło mi najlepiej, bo i ja, i moi przyjaciele, mieli nań, stale wilczy apetyt. Tak sobie gawędzę z Borysem, dopijamy Bloody Mary i dobijamy do roku 1929. I wtedy, któregoś dnia sierpniowego, na deptaku w Monte Carlo spotkałem bladego i rozdygotanego Grigoriewa, managera mojej ekipy baletowej. – Stało się, niestety! Kilka godzin temu zmarł w Wenecji Diagilew. Proszę cię, Borysie, powiadom o tym Annę Pawłową, ona jest w Hotel de Paris… I tak to ja stałem się dla największej primabaleriny wszystkich czasów, zwiastunem wieści o śmierci jej dozgonnego przyjaciela, który ongiś odkrył ja dla świata i wraz z nią otworzył XX wiek w sztuce baletowej. W latach 30. Tańczył jeszcze Borys w innych sławnych ekipach – Rene Bluma, Miasina, Serge’a Lifara, później, dla odmiany, pracował czas jakiś jako uliczny fotograf na bulwarach Paryża, później znowu baletował w sławnym zespole Szalapina, tańczył w mediolańskiej La Scali, w Londynie, a później aż na końcu świata – w Bombaju, w hotelu Tadż. Potem Cejlon, Jawa, niesamowita wyspa Bali, Timor, Singapur, Kalkuta, znów Cejlon i Sajgon, gdzie poznał Charlie Chaplina, który spędzał tam miodowy miesiąc z Paulettą. Wreszcie czas jakiś gospodarzył w Kalkucie, sławnym Klubem Trzystu, gdzie kuchmistrzem był mistrz sztuki kulinarnej Włodzimierz Halecki, a bywali… Któż tam nie bywał! Wszyscy zachodzili, najsławniejsi ludzie Indii i okolic: Maharadża Darbhangi, który miał sześć palców każdej ręki i nosił autentyczny naszyjnik Marii Antoniny. Maharadża Cooh Bejar, który pasjami lubił rozbijać luksusowe samochody. Aga Khan, papież izmaelitów, któremu w dniach jubileuszowych wierni składali tyle złota, ile ważył, a był tęgi! Maharadża Sarguji, sławny rekordzista świata w polowaniach na tygrysy, ubił ich 1177! Książę Ram radża, który przepuścił 30 milionów rupii (przedwojennych) na konie i na prezenty dla baletniczek. Wesoło było w Klubie Trzystu, aż do momentu, gdy Japończycy zbombardowali Pearl Harbour i zaczęli podbijać Azję. A po wojnie Borys, już znudzony Kalkutą, zaczął szukać spełnienia w interesach handlowych. Szło mu rozmaicie. Nie wyszło z wytwórnią spirytualiów w Indiach, bo Hindusi piją nie za wiele. Zawiodły plany rolniczego zagospodarowania odłogów na pograniczu Bhutanu, pokrytych „słoniową trawą”, bo ona po skoszeniu i orce szybko odrosła – znacznie grubsza i gęściejsza. Tylko linie lotnicze były intratne, odkąd dokupił drugi samolot i woził milionerów pod szczyty Himalajów. No i wreszcie zawitał do Nepalu, gdzie jego przyjaciel z lat kalkuckich, generał Mahabir, został właśnie ministrem przemysłu, którego, nota bene, w Nepalu w ogóle nie było. Borys spadł mu jakby z nieba. Przemysł? – powiedział. – Jaki przemysł? Tutaj trzeba postawić na turystykę! Ani królowi, ani ministrowi pomysł ten nie od razu się spodobał, perswadowali Borysowi: Co u nas może być atrakcyjnego dla turystów, skoro w Ameryce i Europie mają takie piękne drapacze chmur, a u nas ani jednego. Ale Borys się zaparł. Założył pierwszy w Nepalu i przez wiele lat jedyny hotel Royal, no i bar Yak and Yeti… – I jakoś mi poszło! – zakończył Borys swoją opowieść. – No to co? Jeszcze raz Bloody Mary, czy przerzucimy się na Mojito? WG WOJCIECH GIEŁŻYŃSKI autor 66 książek i kilku tys. artykułów, promotor wielu pokoleń dziennikarzy maj 2011 39 M LUDZIE zmiany kadrowe Alicja już tu nie mieszka KIEDY PONAD ROK TEMU ALICJA KORNASIEWICZ ZASTĘPOWAŁA JANA KRZYSZTOFA BIELECKIEGO NA CZELE ZARZĄDU PEKAO, WIELKIEGO RWETESU NA RYNKU NIE BYŁO. PRZEZ CHWILĘ ZWYŻKOWAŁ KURS AKCJI. NIEDAWNA REZYGNACJA WZBUDZIŁA WIĘCEJ EMOCJI I KOMENTARZY, ZA TO GIEŁDA POTRAKTOWAŁA ZMIANĘ NA SZCZYCIE PEKAO DOŚĆ OBOJĘTNIE. BO WŁAŚCIWIE I WTEDY I TERAZ, NIE BYŁO ŻADNYCH SENSACJI. D ziałania włoskich właścicieli Pekao są dość przewidywalne, choć na poziomie grupy UniCredit sensacją było odejście Alessandro Profumo po tarciach z akcjonariuszami. A. Kornasiewicz w roku 2010 była kandydatem naturalnym, wszystko pozostawało w rodzinie. Sama, po okresie parlamentarnym, kiedy była posłem na Sejm kontraktowy z ramienia Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego – poprzednika PSL – i po pracy w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, była sekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Odpowiadała za sprzedaż Pekao. Bank trafił w ręce UniCreditu, a Alicja Kornasiewicz z rządu przeszła do biznesu, stając na czele banku inwestycyjnego UniCredit CAIB w Polsce, a później i w Austrii. Nic w przyrodzie nie ginie, więc kiedy doszło do zmian i porządkowania struktur Pekao, zasiadła w fotelu prezesa. Włosi działali w zgodzie z zasadą, że lokalnymi strukturami UniCredit zarządzają lokalni managerowie. Już wtedy wiadomo było, że właściciel Pekao zamierza zmienić model zarządzania, wprowadzając dywizjonalizację krępującą ruchy lokalnych prezesów, ale A. Kornasiewicz miała ten proces akceptować. Możliwe, że nie do końca – każdy szef firmy chce mieć w niej coś do powiedzenia. Z drugiej strony, rezygnacja i powołanie na stanowisko prezesa Luigiego Lovaglio wydaje się zjawiskiem naturalnym. Włoch znany jest w Polsce dobrze, wiceprezesem i dyrektorem generalnym Pekao został już w 2003 r. W grupie UniCredit pracuje od 38 lat. Miał ka- Intercity szuka nowych torów TRANSPORT KOLEJOWY NIE JEST SZCZEGÓLNYM ATUTEM POLSKIEJ GOSPODARKI, A PKP OD LAT DOSTARCZA PASAŻEROM WIELU PRZEŻYĆ. PO ZMIANACH STRUKTUR KOLEJOWYCH, PKP INTERCITY MIAŁO STAĆ SIĘ PRZEWOŹNIKIEM Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA. J ak się stawało, widać było od kilku lat. Po Armagedonie z rozkładami jazdy, posypały się głowy, a Grzegorz Mędza, prezes PKP Intercity, zrezygnował. Wybór nowego szefa nie był łatwy, tym bardziej że nie każdy manager dobrze się czuje pod ciągłym ostrzałem. Ale w konkursie wystartowali m.in. Krzysztof Sędzikowski i Jacek Prześluga. Ostatecznie wygrał Janusz Malinowski, który nieco wcześniej wszedł do zarządu spółki. Zalety? Fachowiec, całe życie związał z kolejnictwem. Choć 40 maj 2011 to może być i zarzut, uwzględniając kiepską kondycję polskich kolei. Nowy prezes stara się udowodnić, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, ma też poparcie pracowników. Jeszcze przed objęciem stanowiska zajął się jednym z podstawowych problemów Intercity – brakiem wagonów. Teraz jeździ ich trochę więcej, w tym roku do remontów rewizyjnych wreszcie trafi kilkaset sztuk, a kolej ma się pozbyć jednostek wymagających wyłącznie złomowania. Słowem: cięcie kosz- Alicja Kornasiewicz wał czasu na spokojne budowanie kariery. Znaczenia nabrał w latach 90., kiedy zajął się planowaniem strategicznym i zaangażował w procesy przejęć innych banków. Był dyrektorem wykonawczym Bulbanku, największego banku w Bułgarii, prowadził połączenie Pekao z „tłustszą” częścią Banku BPH, we Włoszech wyróżniono go tytułem Komandora Orderu Gwiazdy Solidarności Włoskiej. Teraz poprowadzi Pekao zgodnie z włoskimi wytycznymi, a Alicja Kornasiewicz znajdzie nowe miejsce w grupie UniCredit. tów i poprawa procedur. Przyszłość ma przynieść nowe rozwiązania w zakresie sprzedaży biletów, szybkie składy zespolone (słynne już pendolino), innowacje i nowe technologie. A przede wszystkim, zmianę podejścia do klientów, odbudowę ich zaufania i ogólnie poprawę wizerunku. Wszyscy mają być zadowoleni, tory wyremontowane, a tabor zadbany i nowoczesny. Ma też wzrosnąć komfort jazdy i jakość świadczonych usług. Wszystko brzmi znajomo, takie zapowiedzi padały od lat i nic. Ale podobno teraz ma być inaczej, przyszedł człowiek z wiedzą i wizją. Czas pokaże, czy się uda. Właściwie nic nie tracimy – w końcu każdy już przyzwyczaił się do specyfiki rodzimej kolei. Zmiany kadrowe O dobre imię reklamy PIOTR ŁYSAK NA CZELE POLSKIEGO ODDZIAŁU MIĘDZYNARODOWEGO STOWARZYSZENIA REKLAMY (IAA) MA ZADBAĆ O POPRAWĘ NADWĄTLONEGO WIZERUNKU BRANŻY KOMUNIKACJI MARKETINGOWEJ. INNYMI SŁOWY, ATRAKCYJNIE ZAREKLAMOWAĆ REKLAMĘ. N owy szef IAA zastąpił Pawła Kowalewskiego, który prowadził organizację przez siedem lat i udziela się we władzach IAA Global. Piotr Łysak jest dyrektorem zarządzającym firmy McCann Erickson w Polsce, ma w dorobku kilka dyplomów, m.in. z psychologii, aktorstwa i MBA. Z agencją McCann związany od lat, prowadził jej oddziały i sieci w Afryce, zarządzał biurami w Bukareszcie, Belgradzie i Kijowie. Te doświadczenia skłoniły go do niewesołej konstatacji, że z reklamą w naszym kraju nie jest najlepiej, a rodacy „często wręcz nienawidzą reklam”. W ramach działań naprawczych Piotr Łysak chce „przypominać na każdym kroku, jak wielką rolę opiniotwórczą, kulturotwórczą i społeczną ma reklama”. Miejmy nadzieję, że nie skończy JAK SIĘ ROBI KARIERĘ W BANKOWOŚCI? NAJLEPIEJ ROZPĘDZIĆ SIĘ JAKO LEKARZ. SKOŃCZYĆ MEDYCYNĘ I TEOLOGIĘ, PISAĆ OPOWIADANIA DO SZUFLADY, ZROBIĆ DOKTORAT. Piotr Łysak się na przypominaniu – branża musi wypracować dobre praktyki uwzględniając istnienie odbiorcy przekazów reklamowych. Wtedy będzie szansa na poprawę wizerunku. Dama na czele Canal+ Cyfrowego ZNA RYNEK, KONSUMENTÓW, WIE JAK BUDOWAĆ, WZMACNIAĆ I POZYCJONOWAĆ MARKI. NIE MA DLA NIEJ TAJEMNIC DORADZTWO STRATEGICZNE, BRAND COACHING, BADANIA, REKLAMY, PUBLIC RELATIONS, CSR, MARKETING SPORTOWY, PRODUKCJA TELEWIZYJNA, RADIOWA, INTERNETOWA I WYDAWNICZA. B Beata Mońka Lekarz i teolog bankowości eata Mońka chwyta za ster firmy Canal+ Cyfrowy i zapewne zrobi w nim, to co do tej pory robiła gdzie indziej: rozwinie. Absolwentka SGH, uważana za jedną z najbardziej wpływowych kobiet w polskiej branży reklamowej, karierę zaczynała w 1993 r. w agencji Young & Rubicam w Melbourne. Później przeszła do DDB, potem do wydawnictwa Axel Springer. Pięć ostatnich lat spędziła w fotelu prezesa grupy komunikacyjnej Young & Rubicam Brands. Pasjonatka zarządzania markami, członek Komitetu Organizacyjnego konkursu Effie Awards i jurorka konkursu Media Trendy. W nowe obowiązki wprowadza ją Jacques Aymar de Roquefeuil, dotychczasowy prezes Canal+ Cyfrowego. Wojciech Bolanowski P onad dekada na onkologii dziecięcej i bank. Prawdopodobnie stres w branży finansowej jest niczym w porównaniu z przeżyciami na oddziałach dla ciężko chorych dzieci. Wojciech Bolanowski zmienił branżę w 2000 r. Akurat Sławomir Lachowski szukał do pracy ludzi spoza branży. Rzadko to w Polsce spotykane, choć efekty daje często wyśmienite. Najlepszy przykład to właśnie kariera nowego szefa Inteligo, internetowego banku PKO BP. Wojciech Bolanowski wziął udział w uruchomieniu mBanku, zajmował się m.in. marketingiem tego banku w Czechach i na Słowacji, w ramach BRE odpowiadał za MultiBank. Takich ludzi potrzebował prezes Zbigniew Jagiełło i Wojciech Bolanowski trafił do PKO BP. Najpierw został doradcą zarządu, a niedawno szefem Inteligo. W firmie przyda się człowiek z wyobraźnią, wiedzą i wizją. Dający nadzieję na stworzenie nowoczesnego, wirtualnego banku na miarę XXI wieku. maj 2011 41 M INWESTYCJE Kompas sztuki Miejsce Nazwisko Bałka Nowosielski Kantor Szapocznikow Stażewski Opałka Wróblewski Abakanowicz Tarasin Gierowski Althamer Krasiński Tarasewicz Fangor Fijałkowski Libera Strzemiński Kozyra Robakowski Sasnal Kulik Modzelewski Ciecierski Bąkowski Berdyszak Żmijewski Beksiński Hasior Kobro Warpechowski Bereś Dróżdż Duda-Gracz Pągowska Sosnowska Skórczewski Dominik Kuśmirowski Lebenstein Starowieyski Sztwiertnia 2010 2009 2008 2007 Pkt. Not. Pkt. Not. Pkt. Not. Imię 1 1 7 7 179 24 66 9 113 15 Mirosław 2 3 5 2 165 23 63 10 102 13 Jerzy 3 Tadeusz 2 1 1 132 17 61 9 71 8 4 Alina 5 9 8 99 14 53 7 46 7 5 Henryk 5 6 4 96 15 51 8 45 7 6 Roman 6 4 5 93 13 46 7 47 6 6 Andrzej 4 3 6 93 11 60 7 33 4 Magdalena 7 5 2 3 89 14 49 6 40 8 8 Jan 7 14 11 82 15 54 11 28 4 9 Stefan 8 8 13 70 11 38 6 32 5 10 Paweł 23 17 16 61 10 9 1 52 9 10 Edward 12 13 9 61 9 30 5 31 4 10 Leon 11 25 12 61 10 39 6 22 4 11 Wojciech 8 11 15 59 9 38 5 21 4 12 Stanisław 15 18 20 56 8 43 5 13 3 13 Zbigniew 9 17 29 53 11 6 1 47 10 Władysław 13 13 16 18 53 7 14 2 39 5 Katarzyna 14 18 23 19 52 9 7 2 45 7 14 Józef 23 24 34 52 8 1 1 51 7 15 Wilhelm 14 10 12 48 9 20 3 28 6 16 Zofia 10 15 25 47 8 15 2 32 6 17 Jarosław 23 24 17 46 11 39 8 7 3 18 Tomasz 30 31 29 43 9 32 6 11 3 19 Wojciech 31 – – 42 7 13 2 29 5 20 Jan 28 28 35 40 6 28 4 12 2 21 Artur 27 29 24 39 5 0 0 39 5 22 Zdzisław 24 33 31 38 6 10 1 28 5 Władysław 22 19 22 22 38 7 8 1 30 6 Katarzyna 22 45 22 20 38 6 17 2 21 4 22 Zbigiew 23 40 52 38 8 6 2 32 6 23 Jerzy 22 26 21 37 5 0 0 37 5 24 Stanisław 10 36 33 35 6 20 3 15 3 25 Jerzy 33 30 32 33 5 20 3 13 2 26 Teresa 21 21 27 32 4 24 3 8 1 27 Monika 34 32 29 31 5 7 1 24 4 28 Krzysztof 45 43 42 26 5 26 5 0 0 29 Tadeusz 25 31 23 25 4 25 4 0 0 29 Robert 24 41 41 25 4 10 2 15 2 29 Jan 17 19 14 25 3 25 3 0 0 Franciszek 29 20 45 33 25 5 23 4 2 1 29 Grzegorz 46 38 52 25 3 10 1 15 2 Jakub 29 Ziółkowski – – – 25 4 13 2 12 2 Julian Markowski Eugeniusz 30 43 31 26 24 3 14 2 10 1 30 Musiałowicz Henryk 45 34 38 24 3 15 2 9 1 30 Panek Jerzy 32 38 28 24 4 19 3 5 1 31 Brzozowski Tadeusz 16 12 10 23 5 12 2 11 3 31 Chlanda Marek 34 40 29 23 4 15 2 8 2 31 Dwurnik Edward 26 37 23 23 5 9 3 14 2 Get-Stankiewicz Eugeniusz 31 33 35 41 23 3 18 2 5 1 31 Maciejuk Robert 40 46 37 23 3 8 1 15 2 31 Wodiczko Krzysztof 19 36 30 23 4 0 0 23 4 42 maj 2011 1 1. Tadeusz Kantor – rysunek. 2. Mirosław Bałka – kadr z filmu wideo. 3. Jerzy Nowosielski – olej na płótnie. W przygotowaniu listy wzięło udział 80. najlepszych polskich galerii komercyjnych m.in. Starmach Gallery, Zderzak, Art Agenda Nowa, Bochenska Gallery, Appendix 2, Atak, Galeria Piotra Nowickiego, Czarna oraz tych zajmujących się tylko promocją sztuki m.in.: CSW Zamek Ujazdowski, BWA Zielona Góra, Galeria Biała, Galeria Bielska, Foksal, Galeria Kronika. Dla kolekcjonerów Kompas Sztuki 2010 stanowi, jedyny w swoim rodzaju, system odzwierciedlający sytuację na rynku. Co prawda nie prezentuje cen prac, ale pozwala wyciągnąć wnioski dotyczące aktualnej pozycji każdego z artystów. Kryterium jest proste i przejrzyste – o miejscu w rankingu de- KOMPAS INWESTORÓW 2 cyduje to, ile galerii na niego głosowało. Każda podała, jej zdaniem, najlepszych 10. twórców, reprezentujących różne dyscypliny sztuki obecnych w życiu artystycznym po 1945 roku. Prawdziwą wartość Kompasu Sztuki stanowi więc wypadkowa decyzji czołowych ekspertów – właścicieli i szefów liczących się polskich galerii sztuki współczesnej. Ciekawe wnioski można wyciągnąć porównując preferencje galerii komercyjnych i publicznych. Te pierwsze – ze zrozumiałych powodów – więcej uwagi poświęcają twórcom, których prace dostępne są na rynku. W pierwszej 10. najwyżej ocenianych twórców, w porównaniu do poprzednich Kompasów Sztuki, nastąpiły tylko niewielkie przesunięcia. Już po raz drugi na pierwszej pozycji znalazł się Mirosław Bałka – jego wystawa trwająca od października 2009 do kwietnia 2010 Zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Starmach CZWARTA EDYCJA RANKINGU – „KOMPAS SZTUKI 2010”, KTÓRY PUBLIKOWANY JEST CO ROKU W „RZECZPOSPOLITEJ”, I W INTERNECIE, PREZENTUJE 322 TWÓRCÓW I 8 GRUP ARTYSTYCZNYCH. 3 w prestiżowym Tate Gallery w Londynie odniosła prawdziwy sukces. Drugie miejsce, podobnie jak 4 lata temu, zajął zmarły niedawno wielbiciel kobiecej urody Jerzy Nowosielski. Na trzeciej pozycji pojawił się, także klasyk współczesności, Tadeusz Kantor, który wcześniej dwukrotnie był pierwszy. Warto odnotować konsekwentnie rosnącą pozycję wybitnej rzeźbiarki Aliny Szapocznikow, która zaczynała od 8. miejsca. Kolejne miejsca zajęli: Henryk Stażewski, Roman Opałka i Andrzej Wróblewski (podobnie jak we wcześniejszych edycjach rankingu). Magdalena Abakanowicz pojawiła się na 8 miejscu, choć wcześniej zajmowała nawet 2. pozycję. Godne uwagi jest 10. miejsce Pawła Althamera, który wcześniej mieścił się w drugiej, a nawet trzeciej dziesiątce. Spośród młodych twórców, najwyżej awansował Wojciech Bąkowski, który zajął 19. miejsce (przed rokiem był 31). Artysta jest zwycięzcą drugiej edycji rankingu – Kompas Młodej Sztuki, który prezentuje najbardziej obiecujących polskich twórców do 35. roku życia. Na pewno ciekawym sygnałem dla kolekcjonerów jest to, że również inni młodzi artyści zostali uwzględnieni w Kompasie Sztuki – m.in. Jakub Julian Ziółkowski (43), Norman Leto (54), Olaf Brzeski (57) i Basia Bańda (89). Każdorazowo ranking jest szeroko komentowany nie tylko przez środowiska artystyczne. Coraz bardziej dzieło sztuki doceniane jest jako alternatywna forma lokowania pieniędzy. Pełne listy można znaleźć także na stronach internetowych „Rzeczpospolitej” (www.rp.pl) oraz „Kompasu Sztuki” (www.kompassztuki.pl). Kama Zboralska, Piotr Cegłowski maj 2011 43 M INWESTYCJE Miejsce Nazwisko Lach-Lachowicz Leto Jabłońska Kamoji Brzeski Gostomski Gustowska Lejman Żebrowska Bodzianowski Wilkoń Bereźnicki Jarema Maciejowski Rajkowska Sobczyk Sobol-Wejman Sroka Pnińska-Bereś Wejman Winiarski Kuskowski Maciejewski Bujnowski 2010 2009 2008 2007 Pkt. Not. Pkt. Not. Pkt. Not. Imię 32 Natalia 18 20 37 22 4 10 1 12 3 32 Norman 41 – – 22 4 9 2 13 2 33 Elżbieta 51 44 50 21 4 7 1 14 3 33 Koji 42 36 45 21 3 15 2 6 1 34 Olaf 33 – – 20 3 10 1 10 2 34 Zbigniew 48 39 48 20 3 0 0 20 3 34 Izabella 42 34 46 20 3 12 2 8 1 34 Dominik 32 27 36 20 4 17 3 3 1 34 Alicja – – – 20 4 4 1 16 3 35 Cezary 47 40 49 19 3 5 1 14 2 35 Józef 41 37 45 19 4 17 3 2 1 36 Kiejstut 36 36 37 17 2 17 2 0 0 36 Maria 37 30 31 17 2 10 1 7 1 36 Marcin 51 – – 17 7 9 3 8 4 36 Joanna 39 39 49 17 3 0 0 17 3 36 Marek 49 47 36 17 2 17 2 0 0 36 Anna 42 44 43 17 2 17 2 0 0 36 Jacek 48 30 38 17 4 17 4 0 0 37 Maria 46 51 – 16 3 0 0 16 3 37 Stanisław 48 49 46 16 2 16 2 0 0 37 Ryszard 36 32 41 16 5 10 3 6 2 38 Kamil 40 52 – 15 3 11 2 4 1 38 Zbysław 48 45 36 15 2 6 1 9 1 39 Rafał 41 43 52 14 4 4 1 10 3 Włodzi39 Pawlak 38 44 47 14 2 14 2 0 0 mierz 39 Sawicka Jadwiga 35 33 39 14 3 7 1 7 2 39 Sempoliński Jacek 51 44 49 14 2 14 2 0 0 Simon Jan 39 – 49 52 14 2 0 0 14 2 40 Hansen Oskar 47 48 – 13 2 0 0 13 2 Aleksiun JanJaromir 41 47 42 45 12 2 6 1 6 1 41 Deskur Marta 35 43 48 12 2 12 2 0 0 41 Janin Zuzanna 44 45 49 12 2 0 0 12 2 41 Partum Ewa 42 53 – 12 2 2 1 10 1 41 Rózga Leszek 51 47 46 12 2 12 2 0 0 41 Susid Paweł 51 41 40 12 3 12 3 0 0 41 Uklański Piotr 42 36 50 12 2 4 1 8 1 42 Bańda Basia 48 – – 11 4 0 0 11 4 42 Cybis Jan 53 – 47 11 2 3 1 8 1 42 Ołowska Paulina 50 – 46 11 2 4 1 7 1 Włodzi42 Zakrzewski 46 43 52 11 2 11 2 0 0 mierz Jan 43 Bednarczyk Andrzej 44 44 46 10 1 10 1 0 0 43 Czapla Marian 42 44 40 10 2 6 1 4 1 43 Hałas Józef 45 44 50 10 1 0 0 10 1 43 Heliot Pascale – – – 10 1 0 0 10 1 43 Juszkiewicz Ewa – – – 10 1 10 1 0 0 43 Kasprzyk Mikołaj 45 39 – 10 1 10 1 0 0 43 Krynicki Nikifor 45 – – 10 1 10 1 0 0 43 Radziszewski Karol 52 – 54 10 1 0 0 10 1 43 Schlabs Bronisław 50 – – 10 2 10 2 0 0 43 Tomaszewski Christian – – – 10 1 10 1 0 0 Tomaszewski Henryk 43 – 35 47 10 3 2 1 8 2 Pena wersja rankingu na stronach www.kompassztuki.pl i www.rp.pl 44 maj 2011 Rzeźba Aliny Szpocznikow, po prawej praca Jana Tarasina. J ak mawiał jeden z największych artystów XX wieku, niedawno zmarły Jerzy Nowosielski: „Malarstwo jest magią.” Wszyscy, którzy dostrzegają w dziele nie tylko wartości estetyczne, ale także widzą potencjalny, przyszły zysk, nadal przy zakupach inwestycyjnych koncentrują się na dokonaniach klasyków współczesności. Są to tendencje ogólnoświatowe. Najdroższy w zeszłym roku był obraz „Nude, Green Leaves and Bust”, Pablo Picassa ( Christie’s, Nowy Jork) – 106.5 mln dol. oraz rzeźba z brązu „L’Hommee qui Marche I”, Alberto Giacomettiego, wylicytowana za 104,3 mln dol. (Sotheby’s, Londyn). Szał na młodych, nieodkrytych na razie bezpowrotnie minął. U nas magiczną granicą, w przypadku sztuki współczesnej jest 30 tys. zł, dawnej 100 tys. zł. Rekordem aukcyjnym było „Zauroczenie. Autorportret z Marią Balową”(1906), Jacka Malczewskiego – 530 tys. zł. ( Agra Art.), wśród dzieł współczesnych „Garbuska” Andrzeja Wróblewskiego, którą wylicytowano za 390 tys. zł. (Rempex). Od kilkudziesięciu lat w pierwszej setce najlepszych polskich artystów są m.in. Magdalena MAGIA SZTUKI SZTUKA W NASZYM KRAJU JEST CIĄGLE JESZCZE TOWAREM LUKSUSOWYM, NIE DLA WSZYSTKICH DOSTĘPNYM. NIE TYLKO W SENSIE FINANSOWYM ALE TAKŻE MENTALNYM. Abakanowicz, Roman Opałka, Mirosław Bałka, Jerzy Nowosielski, Jan Tarasin, Edward Krasiński, Stefan Gierowski, Wojciech Fangor. W tym roku na liście Kompasu Sztuki pierwsze miejsce zajął Mirosław Bałka, podobnie jak w roku ubiegłym. W swojej twórczości sięga po nietypowe materiały, m.in. mydło, popiół, sól. Jest artystą niszowym, trudnym w odbiorze dla szerszej publiczności, nigdy nie będzie popartowym twórcą. Jego prace znajdują się w najbardziej prestiżowych światowych kolekcjach muzealnych i prywatnych. Drugie miejsce przypadło Jerzemu Nowosielskiemu – jego prace od dawna biją rekordy aukcyjne, najwyższy 295 tys. zł „Porwanie Europy” (Polswiss). I chociaż niedawno zmarł, ceny raczej nie wzrosną, artysta od lat 90. już nic nowego nie tworzył. Jego talent docenili przede wszystkim rodzimi kolekcjonerzy. Pozostał w najlepszym tego słowa rozumieniu gwiazdą lokalną. Natomiast Tadeusz Kantor i Alina Szapocznikow są uznani również przez zachodnich koneserów. Kantor przede wszystkim w kontekście nowatorskiego teatru Cricot 2. Kilka lat temu, jego instalacja „Umarła klasa” trafiła do Muzeum Pinakoteka w Monachium. Nadal najdrożej sprzedaną jego pracą jest „Człowiek z parasolami” za 295 tys. zł (Desa Unicum). W tym roku awangardowe rzeźby Szapocznikow będą zaprezentowane w Los Angeles oraz w Nowym Jorku w Muzeum of Modern Art. W Polsce jej prace są trudno dostępne, ceny dochodzą do kilkuset tysięcy złotych. Reliefy Henryka Stażewskiego (5 lokata), czołowego reprezentanta geometrii abstrakcyjnej zasilają niejedną liczącą się kolekcję międzynarodową. Za najbardziej poszukiwane z lat 60., trzeba wyłożyć ponad 100 tys. zł. Kolejni artyści z Kompasu Sztuki – Magdalena Abakanowicz ( 7) i Roman Opałka (6) mają już od lat ugruntowaną pozycję na zachodnich rynkach. Tryptyk z cyklu obrazów liczonych „Opałka 1965-1” został sprzedany w 2010 r. za ponad 1 mln dol. w londyńskim Christie’s, tym samym ustanawiając nowy rekord za pracę polskiego, żyjącego artysty. Również do niego należy krajowy rekord najdrożej sprzedanej współczesnej pracy na papierze – „OPAŁKA 1965”, została wylicytowana za 95 tys. zł. (Desa Unicum). Andrzej Wróblewski, wzór dla kolejnych pokoleń artystów, tragicznie zmarły w wieku 29 lat należy do grona twórców, których prace pojawiają się na rynku sporadycznie. Wytrawni kolekcjonerzy, którzy są w szczęśliwym posiadaniu jego dzieł, przyznają, że z nimi rozstali by się na samym końcu. Jan Tarasin (8), Stefan Gierowski (9), Leon Tarasewicz (10) – wybitni twórcy, każdy o charakterystycznej, rozpoznawalnej stylistyce zasilają niejeden zbiór, od lat mają uznanie zarówno krytyków jak i kolekcjonerów. Ich prace można nabyć od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. zł, oczywiście cena uzależniona jest od formatu, techniki i okresu pochodzenia. 10 miejsce ex equo przypadło Edwardowi Krasińskiemu, konceptualiście, który we wszystkich wysta- wach i instalacjach używał taśmy – blue scotch zawsze o szerokości 19 mm i na wysokości 130 cm. Najmłodszy z pierwszej dziesiątki – Paweł Althamer rocznik 67’, rzeźbiarz, performer, twórca instalacji, filmów wideo, autor znanych akcji m.in. „Brudno 2000”, wyprawy złotym samolotem do Brukseli i Afryki. W 2004 otrzymał najważniejszą europejska nagrodę im. Vincenta Van Gogha. Jak wygląda sytuacja na rynku? Dla Andrzeja Starmacha, właściciela krakowskiej „Starmach Gallery”, zeszły rok był dobry pod każdym względem. – Nie sprawdziły się wcześniejsze przewidywania, że szalejący kryzys dosięgnie też z taką samą mocą światowy rynek sztuki. W 2010 roku jeden z największych domów aukcyjnych – Christie’s zanotował ponad 50 proc. wzrost w stosunku do 2009 roku, natomiast Sotheby’s tylko na aukcjach osiągnął 4,2 mld dol., blisko dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. W Polsce, po kilku miesiącach ostrożniejszych zakupów wszystko wróciło do równowagi. W zeszłym roku po raz 8 wzięliśmy udział w najbardziej prestiżowych targach sztuki na świecie – Art Basel, w Bazylei. Jak zwykle w naszej ofercie o określonym profilu pojawiły się dzieła, m.in.: Henryka Stażewskiego, Ryszarda Winiarskiego, Jerzego Nowosielskiego. Sprzedaż była zadawalająca, do dobrych kolekcji trafiły m.in. rzeźba Aliny Szapocznikow – „Kroczące usta” ( około 100 tys. euro) oraz obraz Romana Opałki z cyklu „Alfabet grecki” ostatni sprzed serii liczonych, w związku z tym tańszy ( ponad 100 tys. euro). Docenione też zostały abstrakcje Jerzego Nowosielskiego. – mówi Andrzej Starmach. Słowem - zawsze znajdą się nabywcy na dobre obiekty, sygnowane znanymi nazwiskami. Kama Zboralska, autorka cyklu książek „Sztuka inwestowania w Sztukę” maj 2011 45 M INWESTYCJE WIOSENNY LIFTING KONT BANKI ROZPOCZĘŁY KOLEJNY ETAP WALKI NA ROR-Y. TYM RAZEM DO BITWY WŁĄCZYŁ SIĘ PKO BP, PRZEDSTAWIAJĄC KLIENTOM NOWĄ OFERTĘ RACHUNKÓW OSOBISTYCH. R 46 ównie ciekawą propozycję przygotował Eurobank, modyfikując istniejące pakiety kont i wprowadzając nowe. Ma być szybciej, wygodniej i – co najważniejsze – taniej lub w ogóle za darmo. Nowe pakiety w PKO BP mają być odpowiedzią na rewitalizację oferty w bankach konkurencyjnych, która została przeprowadzona w latach 2007-2010. W pierwszej odsłonie, rozpoczętej 14 marca 2011 roku, wprowadzono pięć nowych rachunków – dwa konta dla młodych i trzy rachunki dedykowane klientom detalicznym. PKO Konto Pierwsze przeznaczone jest dla najmłodszych klientów (13-18 lat). Prowadzenie rachunku jest bezpłatne, podobnie jak krajowe przelewy internetowe oraz wypłaty ze wszystkich bankomatów Przelewy oraz wypłaty ze wszystkich bankomatów w kraju i na świecie są darmowe, posiadanie karty debetowej kosztuje natomiast 5 zł. Posiadacze PKO Konta za Zero mogą liczyć na brak opłat za prowadzenie rachunku, jeśli zapewnią systematyczne miesięczne wpływy na konto w wysokości co najmniej 2 tys. zł. Oprócz tego korzystają z bez- w kraju i na świecie. Jedynym kosztem jest opłata za kartę w wysokości 3 zł miesięcznie. PKO Konto dla Młodych jest z kolei dedykowane studentom oraz absolwentom, którzy nie ukończyli 30. roku życia. Osoby powyżej 26 lat muszą zapewnić systematyczne wpływy (minimum 1 tys. zł miesięcznie), aby nie ponosić opłaty za prowadzenie rachunku. płatnej karty debetowej, bezpłatnych przelewów internetowych oraz sieci ponad 3,5 tys. bezprowizyjnych bankomatów (PKO BP + BZ WBK + eService). Superkonto Oszczędne oferuje natomiast bezpłatne wypłaty ze wszystkich krajowych bankomatów, przy miesięcznej opłacie za rachunek i kartę debetową w wysokości: 6,90 zł i 3,50 zł. Nowością maj 2011 Ma być szybciej, wygodniej i – co najważniejsze – taniej lub w ogóle za darmo. w ofercie banku jest PKO Konto Pogodne, przeznaczone dla osób powyżej 60. roku życia, z bezpłatnym assistance medycznym i domowym oraz programem rabatowym w sieci Aptek Dbam o Zdrowie. Za prowadzenie rachunku seniorzy zapłacą miesięcznie 5,90 zł, a za posiadanie karty debetowej – 4,50 zł. Konto gwarantuje bezprowizyjne wypłaty ze wszystkich krajowych bankomatów. Druga odsłona oferty rozpocznie się 16 maja i polegać będzie na wprowadzeniu trzech nowych rachunków, w tym dla klientów bankowości osobistej i prywatnej. – PKO Bank Polski jako zdecydowany lider polskiej bankowości detalicznej buduje swoją pozycję rynkową w oparciu o zrozumienie potrzeb klientów, z którymi chcemy budować długookresowe relacje – przekonuje Zbigniew Jagiełło, Prezes Zarządu PKO Banku Polskiego. – Nowe pakiety rachunków osobistych zostały przygotowane z uwzględnieniem ich preferencji, w oparciu o segmentację behawioralną. Towarzysząca temu poprawa jakości obsługi, na której chcemy się skoncetrować w najbliższych latach, przyczynia się do trwałej zmiany wizerunku Banku. Na odświeżenie oferty kont osobistych zdecydował się również Eurobank. Od 26 marca klienci mogą wybierać spośród trzech podstawowych pakietów (Online, Classic, Prestige), a także skorzystać z konta pomocniczego dla swoich dzieci (Junior). Konto Online przeznaczone jest dla klientów, którzy w relacjach z bankiem preferują kanały elektroniczne (internet/telefon). Pakiet gwarantuje oprocentowanie rachunku bieżącego na poziomie 3,5 proc. w skali roku, bezprowizyjne wypłaty ze wszyst- kich krajowych bankomatów oraz bezpłatne przelewy przez internet i telefon. Klientom, którzy wolą wizyty w placówkach bankowych, bank proponuje Pakiet Classic, w którym 3 przelewy na rachunek w innych banku w miesiącu kalendarzowym oraz zlecenia dokonywane w oddziale są bezpłatne (kolejne kosztują 2,95 zł). Posiadacze konta Classic mają ponadto zapewnione bezprowizyjne wypłaty gotówkowe z bankomatów w całej Polsce. Dla najbardziej wymagających klientów bank przygotował Pakiet Prestige – z bezpłatnymi przelewami i wypłatami ze wszystkich bankomatów w kraju i na świecie. Warto zauważyć, że Eurobank oferuje kilka możliwości zwolnienia z opłat za prowadzenie konta. Są to regularne wpływy na konto, ulokowanie oszczędności na rachunku, posiadanie dowolnego kredytu lub karty kredytowej w banku. W przeciwnym wypadku klient zapłaci za prowadzenie konta 3 zł (Pakiet Junior), 7 zł (Pakiet Online), 9 zł (Pakiet Classic) lub 19 zł (Pakiet Prestige). Klienci mogą również otrzymać zwrot opłaty za posiadanie karty (1,95 zł miesięcznie) – pod warunkiem zrealizowania co najmniej 3 transakcji bezgotówkowych w miesiącu. – Nowa atrakcyjna oferta kont osobistych jest kolejnym krokiem w sukcesywnym budowaniu pełnej oferty produktów detalicznych – mówi Wojciech Humiński, wiceprezes Eurobanku odpowiedzialny m.in. za rozwój produktów.. Zależy nam na długotrwałych relacjach z klientami, dlatego nasze produkty są stale rozwijane i dostosowywane do ich potrzeb. Naszym celem jest także pozyskanie nowej grupy klientów, dla których Eurobank będzie „bankiem pierwszego wyboru (kontaktu)”. Zależy nam także, aby nasi klienci korzystali z kilku usług naszego banku jednocześnie, dlatego zwalniamy z opłat za prowadzenie konta osoby, które zdecydują się także na inne produkty z oferty Eurobanku. Rynki chore na bańkę KAŻDY Z NAS MA W SOBIE COŚ ZE SPEKULANTA. BARDZO CZĘSTO KUPUJEMY DOBRA TYLKO PO TO, BY SPRZEDAĆ JE POTEM PO WYŻSZEJ CENIE. WARTO JEDNAK PAMIĘTAĆ, ŻE CO ZA DUŻO, TO NIEZDROWO. BEZMYŚLNE INWESTOWANIE ŁATWO BOWIEM MOŻE ODBIĆ NAM SIĘ... BAŃKĄ. T rudno uwierzyć, ale wszystko zaczęło się od kwiatów. Na początku XVII wieku najbogatsi Holendrzy z wyjątkowym zapałem kolekcjonowali tulipany, będące symbolem luksusu i wysokiej pozycji społecznej. Ceny kwiatowego przedmiotu pożądania zaczęły gwałtownie rosnąć. Szczyt tulipanowej hossy przypadł na 5 lutego 1637 r., kiedy na aukcji w Alkmaar 99 cebul osiągnęło zawrotną cenę 90 tys. guldenów. Warto nadmienić, że przeciętny mieszkaniec Niderlandów zarabiał wówczas ok. 150 guldenów rocznie. Kilka dni później przeraźliwie drogie kwiaty nie znalazły nabywców, rynek się załamał, ceny spadły o 95%. Tysiące ludzi, którzy na zakup tulipanów zaciągnęli kredyty, z dnia na dzień stało się bankrutami. Tulipomania przeszła do historii jako pierwsza bańka spekulacyjna. Kolejnymi słynnymi bąblami stały się South Sea Bubble, Kompania Missisipi czy Mania Kolejowa. Wiek XX przyniósł kolejno: zmasowany napływ kapitału na Wall Street w latach 20. (zakończony wybuchem Wielkiego Kryzysu), bańkę spekulacyjną w Japonii, azjatycki kryzys finansowy oraz bańkę internetową. Ta ostatnia swoim zasięgiem objęła również Polskę i polegała na gorączkowych zakupach akcji firm internetowych. Wszyscy pamiętamy rekordowy poziom indeksu WIG z lutego 2000 roku i późniejsze załamanie wiary inwestorów w hossę napędzaną przez internetowe spółki. Pierwsza dekada XXI wieku to z kolei bańka na amerykańskim rynku nieruchomości, która doprowadziła do wybuchu globalnego kryzysu gospodarczego. W tym miejscu nasuwa się pytanie o miejsce pojawienia się następnego bąbla spekulacyjnego. Robert Shiller, profesor Uniwersytetu Yale znany jako “tropiciel baniek”, wyklucza możliwość wystąpienia bąbla na giełdzie i rynku nieruchomości. Wielkie odbicie się giełd od dna w 2009 roku i wzrosty cen domów tłumaczy “westchnieniem ulgi po kryzysie”. Zdaniem Shillera, bardziej prawdopodobna wydaje się surowcowa bańka spekulacyjna, której powstaniu może sprzyjać wzrost cen żywności i paliw oraz obserwowana w ostatnim czasie rewolucja w krajach arabskich. Ulubionym kandydatem ekonomisty do rangi bańki spekulacyjnej jest jednak ziemia rolna. Do pęknięcia tego bąbla miałoby dojść w ciągu najbliższej dekady, a ceny gruntów będą rosły w związku z obawami o wzrost cen żywności. Pewną pociechą może być fakt, że wartość ziemi rolnej jest znacznie mniejsza niż innego typu aktywów spekulacyjnych. Trudno jednoznacznie przewidzieć obszar pojawienia się bańki spekulacyjnej. Trzeba jednak pamiętać, że to my sami, poprzez nasze irracjonalne decyzje inwestycyjne, doprowadzamy do powstania bąbla. R. Shiller nie bez kozery mawia, że bańki są jak epidemie społeczne – rosną dzięki zaraźliwym kontaktom międzyludzkim. Grzegorz Czapla prezes zarządu Inwestycje.pl S.A. INWESTYCJE.PL S.A. to niezależna spółka mediowa z segmentu nowoczesnych technologii. Inwestycje.pl S.A. tworzy grupę kapitałową, która konsoliduje przedsięwzięcia z rynku mediów internetowych, specjalizując się w działaniach medialno-wydawniczych z zakresu biznesu i inwestycji. W swojej działalności koncentruje się na prowadzeniu serwisów internetowych o profilu finansowym. W styczniu 2011 r. doszło do internetowego połączenia Managera i Inwestycji. Obecnie strony magazynu – łącznie z pełnymi archiwalnymi wersjami PDF i wieloma atrakcyjnymi materiałami dostępnymi wyłącznie w Internecie – można znaleźć pod adresem: www.managerinwestycje.pl. maj 2011 47 M RAPORT KARTY PALIWOWE WYDATKI POD KONTROLĄ DZIĘKI KARTOM PALIWOWYM MOŻEMY NIE TYLKO ZATANKOWAĆ PALIWO, ALE I OPTYMALNIE ZARZĄDZAĆ WYDATKAMI FIRMY PRZEZNACZONYCH NA FLOTĘ. S tają się coraz bardziej popularne, dzięki większym możliwościom, jakie dają każdej flocie. Analitycy uważają, że posiadanie kart jest nie tylko bezpieczniejsze, gdyż eliminuje obrót gotówkowy, ale daje również oszczędność niekiedy nawet na poziomie 30 proc. Taki wynik dla dużych flot może stanowić lwią część wydatków. Dostępne na rynku karty paliwowe dzielą się na dwa rodzaje. Pierwsze to karty koncernów paliwowych, uprawniające do korzystania ze stacji i punktów obsługi danej firmy. Drugi rodzaj to karty niezależnych emitentów którzy mają umowy z różnymi firmami, co umożliwia korzystanie z większej liczby stacji. 48 maj 2011 BEZPIECZEŃSTWO I WYGODA Karty pozwalają zaoszczędzić firmom nawet 30 proc. Karty wyglądające jak kredytowe lub płatnicze, mają bardzo podobne zabezpieczenia. Posiadają chip, kod PIN, mogą być zarejestrowane na dane nazwisko lub przydzielone każdemu samochodowi we flocie. Wówczas zamiast nazwiska, na karcie pojawia się numer rejestracyjny pojazdu. Jest to zabezpieczenie przed nierzetelnymi pracownikami, którzy firmowe wydatki mogliby spożytkować w niekorzystny dla firmy sposób. Ponadto posiadacze karty nie muszą wozić ze sobą gotówki, co jest istotne, zwłaszcza w transporcie międzynarodowym. Przy pomocy karty, w zależności od umowy z emitentem, można nie tylko zapłacić za tankowanie, ale również wykonywać szereg czynności związanych z podróżą, z serwisem, wymianą opon, płynów, a nawet konsumpcją. To daje poczucie bezpieczeństwa kierowcom. CO WYBRAĆ? Na rynku polskim oferowanych jest wiele kart. Należy przede wszystkim zastanowić się nad sprecyzowaniem potrzeb, zasięgiem transportu, kosztami serwisu, wymianą opon czy nawet opłatami drogowymi. Dla każdej floty, nawet małej, emitent karty indywidualnie przygotuje ofertę. Warto również zastanowić się nad wyborem rodzaju karty – niezależnego emitenta czy należącego do danej rafinerii. W przypadku niezależnych firm jak DKV czy UTA możemy spodziewać się bardzo dużego zasięgu, jak również dużej liczby różnych stacji. Ponadto karty te umożliwiają szereg innych płatności, np. za serwisowanie, myjnie samochodowe czy wymianę płynów. – Większość operatorów kart paliwowych stara się dziś szyć ofertę na miarę potrzeb indywidualnego klienta – zaznacza Barbara Kubaj, dyrektor biura DKV Euro Service Polska. – Jeśli firma przypisana jest do jednego doradcy flotowego, zajmuje się on codzienną pomocą w zakresie planowania tras i tankowań oraz dobiera pakiet usług najlepszy dla użytkownika. Największe znaczenie ma to w przypadku doboru stacji benzynowej w taki sposób, aby jak najwięcej oszczędzić na paliwie. W kartach paliwowo-serwisowych najczęściej stosowane są dwa pakiety usług. Pierwszy obejmuje tankowanie, zakup olejów i smarów oraz opłaty drogowe. Drugi umożliwia płatności kartą za usługi 24h pomocy drogowej, serwis ogumienia, myjnie i akcesoria samochodowe W przypadku kart należących do rafinerii musimy tankować tylko w punktach danej rafinerii. Tutaj jednak możemy liczyć na duże upusty dzięki programom lojalnościowym. W obydwu przypadkach, płatności są podobne, chociaż zależą od potrzeb. Płatność za usługi, które opłacone zostały kartą, odbywa się za pośrednictwem comiesięcznych faktur przychodzących do właściciela floty. W tym przypadku osoba odpowiedzialna za wydatki floty ma pełny obraz finansów oraz narzędzie pozwalające na optymalizację kosztów dzięki specjalnym raportom. Dzięki kartom paliwowym możemy łatwo rozliczyć płatności netto, ponieważ podatek VAT jest automatycznie odliczany. Fakturowanie netto jest korzystne zwłaszcza za granicą, jeśli ubiegamy się o zwrot VAT. Taka transakcja pozwala każdorazowo na oszczędność sięgającą nawet 25 proc. Tego rodzaju płatności dotyczą nie tylko benzyny, ale również wszelkich płynów czy smarów kupowanych na stacjach. – Przede wszystkim ograniczają wydatki tylko do kosztów bezpośrednio związanych z pojazdem – uzupełnia B. Kubaj. – Dzięki temu umożliwiają szybką weryfikację poniesionych wydatków. W przypadku karty DKV obowiązuje maksyma: wszystko dla pojazdu, ale nic dla kierowcy. Przy pomocy karty można więc: rozliczyć paliwo, opłaty drogowe, akcesoria samochodowe na stacji (olej, smary, wycieraczki, itp.), myjnię, serwis i naprawę pojazdu, 24h pomoc drogową. Nie można jednak zapłacić za obiad w restauracji. Rozliczenia bez gotówki oznaczają też de facto bezpłatny kredyt udzielany firmie na uregulowanie wydatków związanych z pojazdami. Średni termin płatności w przypadku kart wydawanych przez koncerny wynosi tydzień. Natomiast dla kart paliwowo-serwisowych 21-30 dni, a więc w praktyce mamy ponad miesiąc na rozliczenie wydatków. W firmach posiadających duże floty, znacznie wpływa to na płynność finansową. Druga ważna cecha kart paliwowych, to ograniczenie wydatków na paliwo dzięki upustom. Każdy emitent karty stosuje inny model rabatowania. DKV udziela wysokich rabatów na olej napędowy i dodatkowo premiowani są klienci, którzy tankują na wskazanych wcześniej stacjach. U najlepszych klientów upusty często zrównują ceny paliwa ze stawkami hurtowymi. Operator udostępnia też sieć stacji prywatnych, położonych przy M Jan Krynicki, szef działu PR Iberia Motor Company Karty paliwowe pozwalają oszczędzać i kontrolować wydatki na paliwo, oszczędzać czas pracowników i zwiększają komfort użytkowania samochodów. Przy gwarancji odpowiedniej wielkości zakupów paliwa, można uzyskać niewielki, ale stały rabat. Wydatki na paliwo można na bieżąco kontrolować, a w zależności od kontrahenta, bywa że nawet on-line w czasie rzeczywistym. Zastosowanie kart paliwowych pozwala zaoszczędzić czas pracowników, ponieważ nie ma konieczności rozliczania pojedynczych faktur osób tankujących, jak i rozliczających. ważnych drogach w Polsce, Austrii i na Węgrzech, gdzie cena paliwa dla posiadacza karty jest 8-10 proc. niższa niż stawka na dystrybutorze. Kolejną istotną rzeczą jest wsparcie w planowaniu tras i tankowań. Operatorzy kart paliwowych udostępniają specjalne programy internetowe, które pomagają tak rozplanować tankowania w czasie drogi, aby kierowca korzystał tylko z najbardziej opłacalnych stacji. Codzienne korzystanie z takich narzędzi pozwala ograniczyć koszty paliwa o 7-10 proc. Od 1 lipca br., będzie istniała również możliwość płatności kartą paliwową maj 2011 49 za przejazd drogami płatnymi. Pozwoli to firmom transportowym na rozliczenie w późniejszym czasie za przejazd odcinkami płatnymi. Ma to związek z wprowadzeniem elektronicznego systemu poboru opłat viaTOLL. System ma objąć do 2014 r. łącznie 2 880 km autostrad, dróg ekspresowych oraz wybraną sieć dróg krajowych. Karty specjalnie dla floty ROZMOWA Z PAWŁEM WYDYMUSEM DYREKTOREM BIURA SPRZEDAŻY KART FLOTOWYCH W PKN ORLEN. Podobne rozwiązania należą do najpopularniejszych w całej Unii Europejskiej. Przy wykorzystaniu tego systemu będą również montowane specjalne urządzenia viaBox, które umożliwiają także śledzenie pojazdów na wytyczonych trasach. Według podpisanych już umów, operator karty paliwowej zobowiązany jest je dostarczyć. Posiadacz takiej karty dostaje pełny raport ze szczegółowymi trasami oraz opłatami. Przetarg na obsługę płatności w systemie viaTOLL wygrało dwóch operatorów kart paliwowych: DKV Euro Service oraz Trafineo. Za ich pośrednictwem będzie można zamówić urządzenie do rozliczania opłat, a następnie kredytować płatności z tytułu e-myta. Można też będzie zapłacić przy pomocy karty paliwowej za jednorazowe przejazdy w bramkach autostrady. To również daje fleet managerowi dodatkowe narzędzie do optymalizacji podróży z pełną kontrolą kosztów. 50 maj 2011 – Dla Dl jakiej wielkości floty karty paliwowe są dobrym rozwiązaniem? – Praktycznie Pr dla wszystkich. PKN ORLEN wie, że klienci mają różnorodne potr potrzeby wynikające ze stosowania różnych modeli biznesowych. Dlatego jesteśm teśmy elastyczni i wciąż udoskonalamy swoją ofertę flotową. Systematycznie inw inwestujemy też w sieć stacji oraz profilujemy dostępne programy dla firm o różnej ró wielkości i o różnorodnych potrzebach. Karty flotowe ORLENU to ofer oferta dla firm, w których przywiązuje się wagę do wygody i bezpieczeństwa tran transakcji, i w których równocześnie ceni się indywidualne podejście do klienta. Dzięki wyposażeniu w mikroprocesor, karty mogą być konfigurowane w zupełnie dowolny sposób – niejako „na życzenie” – co pozwala klientowi na całkowicie indywidualny dobór produktów i usług. Użycie mikroprocesora zamiast paska magnetycznego gwarantuje również wysoki poziom bezpieczeństwa, ponieważ praktycznie eliminuje możliwość skopiowania karty oraz gwarantuje całkowitą kontrolę nad zakupami paliw. Koncern oferuje również gotowe pakiety, skonfigurowane w taki sposób, aby wygodnie i szybko dobrać efektywny program dla danej specyfiki flot. Efektem tak elastycznego podejścia do klienta oraz bardzo dobrej i stale rozwijającej się oferty flotowej, są przyznawane nam od lat prestiżowe, branżowe wyróżnienia „Fleet Awards”, a także otrzymany Laur Klienta 2009 i 2010 w kategorii „Stacje paliw – oferta dla klienta biznesowego”. – Czy w państwa ofercie istnieje jeden rodzaj karty, a może jest ich więcej? – Flagowym programem Koncernu jest program FLOTA, dedykowany wszystkim flotom tankującym minimum 1 000 litrów paliwa w ciągu miesiąca. Klienci programu FLOTA mogą sami decydować o tym, czy wszystkie karty flotowe w firmie będą zaprogramowane na jeden pakiet produktowy, czy skorzystają z opcji pozwalającej na posiadanie wielu kart z różnymi pakietami w ramach jednej floty. Warto dodać że program FLOTA powstał w 2000 roku i wciąż z powodzeniem funkcjonuje na naszym rynku. Drugim programem jest karta BiznesTank, skierowana do małych i średnich przedsiębiorstw, tankujących co najmniej 500 litrów paliw na miesiąc. To oferta nie tylko opłacalna, ale też łatwa w użytkowaniu. Klient może wybrać dowolną stację własną ORLEN lub BLISKA, na której chce podpisać umowę. Po podpisaniu umowy ma możliwość tankowania na wszystkich stacjach należących do sieci PKN ORLEN. M KARTY PALIWOWE RAPORT Natomiast dla flot samochodów ciężarowych dedykujemy program Twoja Lokalna Stacja.Przy zakupie oleju napędowego na wybranej przez klienta stacji cena naliczana jest w oparciu o cenę hurtową, a nie cenę detaliczną. Jednocześnie zachowane są wszystkie stałe korzyści dostępne we FLOCIE. Warunkiem korzystania z nowych ofert jest zakup 10 000 litrów paliwa na miesiąc. – Jakie możliwości daje fleet managerom posiadanie kart paliwowych, a jakie kierowcom? – Korzyści z uczestnictwa w programie flotowym to między innymi: odroczone terminy płatności, bezgotówkowe transakcje przy użyciu kart, uproszczone rozliczenia dzięki fakturom zbiorczym, wysoka jakość paliw, a także zapewnienie bezpieczeństwa transakcji. Bardzo ważne są szerokie możliwości konfiguracji kart przez klienta. Można dowolnie ustalać limity ilości tankowanego paliwa (nawet różne dla każdego samochodu), ilość wizyt na stacji czy wartość zakupów na kartę. Dla wygody obu stron od zeszłego roku wprowadziliśmy e-fakturę. Z kolei kierowca nie musi mieć przy sobie pieniędzy – za zakupy na stacji płaci kartą. – Co poza podstawowymi możliwościami daje karta paliwowa? – Oprócz paliwa, poprzez karty flotowe można również kupować produkty ze stacji benzynowych (np. oleje silnikowe, płyn do spryskiwaczy), płacić za przejazd autostradą A-2. Z usług dodatkowych – posiadacze naszych kart flotowych mogą skorzystać z preferencyjnych warunków w ogólnopolskiej sieci serwisów samochodowych oraz wykupić polisę ochrony prawnej dla firmowych kierowców. Nasi klienci mogą również korzystać z portalu flotowego www.flota.orlen.pl, który umożliwia łatwy dostęp do danych o operacjach flotowych, administrowanie limitami przypisanymi do kart, zamawianie nowych i blokowanie skradzionych lub zgubionych kart. Dodatkowo portal daje możliwość wglądu w saldo rozliczeń i generowania pakietu raportów na temat bieżących transakcji paliwowych, które aktualizowane są raz na dobę. Ostatnio ulepszyliśmy również możliwość podglądu statusu realizacji zamówionych kart. Lista udogodnień jest długa i cały czas się rozwija. – Czy w zależności od wielkości floty możemy spodziewać się zniżek, jeżeli tak to jakich? Ceny paliw kupowanych poprzez karty paliwowe są ustalane indywidualnie z klientem, podobnie jak warunki płatności czy zabezpieczenia. Warunki te są uzależnione od skali zakupów na stacjach sieci Koncernu. – Jak można zostać posiadaczem karty paliwowej? – Umowy z klientami podpisywane są bezterminowo. Aby zawrzeć umowę o wydanie i użytkowanie kart flotowych, należy wypełnić i dostarczyć do PKN ORLEN: wniosek o wydanie i użytkowanie kart flotowych, zapotrzebowanie na karty flotowe oraz komplet dokumentów rejestrowych firmy. Na dokumenty rejestrowe firmy składa się kopia decyzji o nadaniu numerów NIP i REGON oraz wyciąg z Rejestru Handlowego lub zaświadczenie o wpisie do Ewidencji Działalności Gospodarczej. W przypadku spółek cywilnych potrzebna jest umowa spółki. – Gdzie możemy z tej karty skorzystać? – Karta paliwowa FLOTA jest na rynku już ponad 11 lat i od samego początku jedną z wyróżniających cech naszej oferty jest dostępność stacji. Karty są honorowane na ponad 1 700 stacjach w każdym zakątku Polski. Już sama liczba stacji daleko w tyle zostawia naszą konkurencję. maj 2011 51 M RAPORT WINDYKACJA W LEASINGU LEASINGOWE ZATORY ZATORY PŁATNICZE, PRZETERMINOWANE NALEŻNOŚCI, NIEWYWIĄZYWANIE SIĘ Z PODJĘTYCH ZOBOWIĄZAŃ FINANSOWYCH TO OBRAZ NASZEGO RYNKU. JEDNYM Z JEGO ELEMENTÓW SĄ DŁUŻNICY – LEASINGOBIORCY. P roblemy z terminowymi płatnościami, to jedna z głównych bolączek naszego rynku. Co prawda – jak twierdzi niemała grupa analityków – zagrożenie dramatycznym spadkiem koniunktury i drugim spowolnieniem gospodarczym jest coraz mniejsze, to jednak problem nieterminowej regulacji zobowiązań finansowych cały czas jest i na pewno nie zniknie. Niektórzy pocieszają się wskazując na Indeks Należności Przedsiębiorstw (INP), który jest odbiciem nastrojów przedsiębiorców. Ten bowiem cały czas jest wyższy niż na przykład w okresie styczeń 2009 – lipiec 2010. Być może zatem sytuacja na rynku długu będzie korzystniejsza dla biznesu, a zatory płatnicze mniejsze. Jednak na hurraoptymizm na pewno jest jeszcze za wcześnie. Zresztą chyba każdy prowadzący średnią czy dużą działalność biznesową może to potwierdzić. Problem niewywiązywania się z podjętych zobowiązań finansowych dotyczy także rynku leasingu. Niestety, tak jak w każdej branży, i tutaj pojawia się coraz więcej kontrahentów, którzy z różnych przyczyn nie płacą należnych rat leasingu wcale, bądź wywiązują się z nich nieterminowo. Zagadnienia związane z dochodzeniem należności leasingowych nie należą do łatwych, szczególnie jeżeli nie ma się zbyt dużego doświadczenia w windykacji tego typu wierzytelności. 52 maj 2011 Należności leasingowe mają swoją specyfikę. Związana jest ona tak z dochodzeniem samych należności, jak i prowadzeniem negocjacji z nierzetelnym leasingobiorcą (tu trzeba pamiętać, że zaległości w regulowaniu zobowiązań mogą wynikać z bardzo różnych przyczyn, bywa, że niezależnych bezpośrednio od leasingobiorcy). Dochodzenie należności leasingowych nie jest łatwym zadaniem. W przypadku wierzytelności na rynku leasingu mamy do czynienia przede wszystkim, z dłużnikiem będącym przedsiębiorcą lub jednostką samorządu terytorialnego. To sprawia, że już same negocjacje muszą wyglądać inaczej niż z osobą fizyczną (bardziej zaawansowane techniki negocjacyjne, dobre przygotowanie merytoryczne, w tym prawne i finansowe). Ponieważ zabezpieczeniem umowy leasingu są różnego rodzaju ruchomości bądź nieruchomości stanowiące przedmiot leasingu, ich przejęcie przez windy- katora powoduje, że kwota zadłużenia zostaje pomniejszona o kwotę, jaka została uzyskana ze sprzedaży przedmiotu zabezpieczenia. Jednocześnie przedsiębiorca pozbawiony przedmiotu leasingu bardzo często zostaje ograniczony w możliwości działania biznesowego, a tym samym ryzyko zaspokojenia pozostałych należności względem leasingodawcy znacznie wzrasta. Dlatego niezmiernie ważną sprawą są negocjacje prowadzone z dłużnikiem, które potrafią utrzymać umowę leasingu. Jednocześnie trzeba też pamiętać, że im większe przeterminowanie należności, tym mniejsze szanse na zaspokojenie wierzyciela. Liczy się zatem także czas. Firmy zajmujące się windykacją zwracają uwagę, że nierzadko problemy z płatnościami na rynku leasingu są wynikiem złej oceny wiarygodności potencjalnego leasingobiorcy. Dobrze przeprowadzony scoring eliminuje podmioty nieposiadające rzeczywistej możliwości spłaty zadłużenia. Należy pamiętać, że skuteczność działań weryfikacyjnych jest zależna od osób, które są za nie odpowiedzialne. Niestety, niewiele jest firm, które mają rozbudowany, wysoko wykwalifikowany zespół analityków ryzyka. Ryzyko minimalizuje się także poprzez bieżący kontakt z leasingobiorcą. Przypominanie mu o terminowości płatności rat, to prosta i dość skuteczna droga, aby nie dopuścić do powstawania przeterminowanych należności. TOM Marcin Gąszczak, Prezes Zarządu SAF S.A. Precyzja i skuteczność B iorąc pod uwagę, że rynek leasingu to jedna z najważniejszych gałęzi gospodarki krajowej, stworzyliśmy indywidualne zaplecze do obsługi tego typu należności na różnych etapach przeterminowania. Należy pamiętać, że leasing to główne źródło finansowania wielu inwestycji, czego dowodem jest fakt, iż firmy laesingowe w roku 2010 sfinansowały transakcje o wartości około 27 mld złotych, co stanowi prawie 9-proc. wzrost w stosunku do 2009 roku. 11-letnie doświadczenie naszej spółki w zakresie obsługi sektora gospodarczego pozwala nam, z dużym prawdopodobieństwem ocenić szanse odzyskania należności od danego przedsiębiorstwa (leasingobiorcy), co w przypadku umów leasingu wymaga dodatkowo bardzo dużej precyzji, w krótkim okresie obsługi (w przypadku niektórych kontraktów nawet 14, a standardowo 30 dni na przywrócenie płynności danej umowy leasingu). Oczywiście na skuteczność działań windykacyjnych bardzo duży wpływ ma przeterminowanie zobowiązania, jego wysokość, formalno-prawne zabezpieczenie wierzytelności oraz dokumenty kierowane do dłużnika w okresie tzw. wypowiedzenia umowy leasingu oraz bezzwłoczne podjęcie działań terenowych przez zleceniobiorcę. Przy spełnieniu tych przesłanek możemy przyjąć, że skuteczność działań podmiotu zewnętrznego powinna kształtować się na poziomie ponad 90. proc. Profesjonalizm świadczenia usług windykacji dla sektora leasingowego opiera się przede wszystkim na wysoko wyspecjalizowanej kadrze pracowniczej oraz odpowiednio zorganizowanym zapleczu technicznym, gdyż pamiętać należy, że leasing to nie tylko finansowanie samochodów osobowych czy ciężarowych, ale szerokie spektrum różnego rodzaju maszyn oraz sprzętu. Obsługa wierzytelności leasingowych wymaga zaangażowania w proces prawników, detektywów, negocjatorów, analityków, rzeczoznawców, specjalistów ds. demontażu maszyn, itp. Bazując na dotychczasowym doświadczeniu, sytuacji rynkowej oraz prowadzonych statystykach zakładamy, iż w najbliższym czasie szkodowość „portfeli laesingowych” nieco wzrośnie, co podyktowane jest pogarszającą się sytuacją finansową w sektorze MSP, sezonowością oraz mniej rygorystyczną polityką w zakresie oceny ryzyka finansowego poszczególnych transakcji. SAF S.A., jako podmiot działający na rynku obsługi produktów finansowych, ma pełną świadomość istniejącej rywalizacji oraz kosztów w zakresie pozyskania każdego klienta. Nasi pracownicy w ramach obsługi zleceń leasingowych przeprowadzają szereg czynności mających na celu (jeśli tylko jest to uzasadnione) niedopuszczenie do wypowiedzenia lub ostatecznego rozwiązania zawartej z dłużnikiem umowy leasingu oraz przywrócenie płynności regulowania przez niego zaciąganych zobowiązań. Proces windykacji polubownej oparty jest głównie na kontakcie bezpośrednim z dłużnikiem (szczegóły działań prowadzonych na tym etapie są zawsze opracowywane po zapoznaniu się z „Ogólnymi Warunkami do Umów Leasingowych” poszczególnych produktów oferowanych przez Zleceniodawcę, a będących przedmiotem umów zawartych z Dłużnikami). Czynności windykacyjne podejmowane w zakresie obsługi konkretnej grupy wierzytelności są w znacznej mierze zindywidualizowane i uwzględniają przede wszystkim stopień, formę zabezpieczeń w zawartych przez klienta umowach, zaangażowanie stron umowy, okres jej przeterminowania oraz przedawnienia, ustalony stan majątkowy i stopień wypłacalności dłużnika. Marcin Gąszczak, Prezes Zarządu SAF S.A. maj 2011 53 M RAPORT MBA DYPLOM, KTÓRY BUDUJE KARIERĘ STUDIA MBA, MIMO CZĘSTEGO ODEJŚCIA PRACODAWCY OD PEŁNEGO ICH FINANSOWANIA, NADAL CIESZĄ SIĘ POPULARNOŚCIĄ W POLSCE. J ak wynika z ostatnich analiz, sytuacja ekonomiczna wpływa wprawdzie na rynek tych studiów, ale nie tak bardzo jak to miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat. Specjaliści zaś są zdania, że zainteresowanie programami MBA będzie wzrastać. Studia MBA to dodatkowa forma kształcenia kładąca nacisk na praktykę. To przede wszystkim budowanie umiejętności managerskich, analiza przypadków biznesowych, praca w grupie pozwalająca na wzajemną wymianę doświadczeń oraz nawiązywanie bezcennych kontaktów. Studia skierowane są do średniej i wyższej kadry managerskiej. To programy tworzone z myślą o ludziach już pracujących w biznesie, często z dużym doświadczeniem na stanowiskach kierowniczych, ludziach, którzy chcą szkolić swoje umiejętności zarządzania. Mimo, że studia MBA są obecne w Polsce od kilkunastu lat (najstarszy program ma 22 lata), to specjaliści są zdania, że polski rynek nie nasycił się jeszcze absolwentami MBA. tycznie całkowicie prowadzone w języku polskim przez polskich wykładowców bez udziału zagranicznych uczelni. Do udziału w programach MBA zachęca nie tylko możliwość zdobycia, ugruntowania i poszerzenia wiedzy managerskiej, ale i, w większości przypadków, wysokie wynagrodzenia absolwentów. Jak pokazały wyniki Ogólnopolskiego Badania wynagrodzeń przeprowa- Najdroższy program w Polsce to wydatek rzędu 100 tys. zł, najtańszy 6,6 tys. zł. KOSZT, ALE I ZYSK Ze względu na kryzys i konieczność cięcia kosztów, wiele firm odeszło od finansowania studiów MBA swoim pracownikom. A koszty uczestnictwa w tych programach to wydatek niebagatelny, wynoszący średnio ok. 31 600 zł. Najdroższy program w Polsce to wydatek rzędu 100 000 zł, najtańszy – 6 600 zł. Najdroższe są studia, na których zajęcia prowadzone są całkowicie po angielsku, a część nauki odbywa się podczas zagranicznego wyjazdu. Najtańsze są dwusemestralne programy prak- 54 maj 2011 dzonego przez Sedlak&Sedlak w 2010 roku osoby posiadające dyplom MBA zarabiały na poziomie 10 tysięcy zł brutto. Ich płace różniły się w zależności od szczebla zarządzania. I tak, płace dyrektorów z ukończonymi studiami MBA kształtowały się na poziomie 17 619 zł miesięcznie. – kierowników małych zespołów – 9 500, a specjalistów – 4 200. Najwyższe pensje otrzymywały osoby zatrudnione w przemyśle lekkim, ciężkim oraz w bankowości. Jednocześnie, jak wynika z opublikowa- nych niedawno badań Thinktank, dyplom MBA nie zawsze automatycznie jest równoznaczny ze wzrostem zarobków (jedynie 8 proc. „świeżych” absolwentów deklaruje dwukrotny wzrost swoich pensji. Bardzo często jest on dostrzegalny dopiero w perspektywie kilku, a nawet 10-letniej. ZMIANY NA RYNKU Osoby chętne do podjęcia studiów MBA w Polsce mają w tym roku do dyspozycji 50 programów (w zeszłym roku były dostępne 52 programy). W ciągu ostatniego roku na polskim rynku MBA pojawił się jeden nowy program oferowany przez uczelnię we Wrocławiu. Jednocześnie cztery programy MBA zostały zamknięte, a jeden zmienił organizatora. Jeden program został reaktywowany. Według oceny portalu mbaportal.pl, rynek studiów MBA w Polsce zmniejszył się o ok. 4 procent, a od ostatniego badania przeprowadzonego przez ten portal, liczba miast, w których można studiować MBA, zwiększyła się o jedno miasto – Nowy Sącz. Najwięcej programów jest oferowanych w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Studiować MBA można w 15 miastach w Polsce. Najpopularniejsze studia MBA to programy typu MBA, prowadzone w języku polskim i angielskim, trwające 4 semestry, posiadające zagranicznego partnera z akredytacją AMBA (8 programów). ZAGRANICZNE WSPARCIE Większość polskich uczelni organizujących studia MBA współpracuje z uczelnią zagraniczną. Pełni ona rolę tzw. partnera wiodącego. Krakowska Szkoła Biznesu UEK w ramach programu Executive MBA współpracuje ze Stockholm University School of Business ze Szwecji, natomiast w przypadku International MBA z St. Gallen Business School ze Szwajcarii. Partner wiodący wystawia i potwierdza w formie stosownego dyplomu ukończony kurs studiów MBA. Ponadto uczelnie partnerskie wspomagają proces dydaktyczny. Dzięki temu Krakowska Szkoła Biznesu UEK korzysta z kadry naukowej m.in. z Grand Valley State University z USA, ESC Clermont-Ferrand Graduale School of Management z Francji, Suffolk University z USA, University of Johannesburg z RPA. – Polscy słuchacze wybierający programy MBA pragną jednocześnie uzyskać dyplom ukończenia zarówno dobrej polskiej uczelni, jak i prestiżowy dyplom partnera zagranicznego – tłumaczy doktor Piotr Buła z Krakowskiej Szkoły Biznesu UEK. Z KORZYŚCIĄ DLA KARIERY Na świecie toczy się właśnie dyskusja na temat kompetencji managerów oraz przydatności studiów MBA. Czy programy MBA są potrzebne w Polsce? – Jak najbardziej – uważa prof. dr hab. Tadeusz Kowalski, Przewodniczący Rady Programowej MBA Poznań-Atlanta. – Popyt na rynku pracy jest dynamiczny i zmienny. Wielu inżynierów i absolwentów kierunków nieekonomicznych staje wobec konieczności uzupełnienia swoich kwalifikacji, uzyskanych w ramach regularnych studiów, o wiedzę i umiejętności z zakresu zarządzania, finansów i ekonomii. To właśnie studia MBA integrują te zakresy i są zaprojektowane tak, by pomóc takim osobom lepiej dostosować się do potrzeb rynku i firm, w których pracują. Jak wynika z opublikowanych niedawno badań Thinktank przedstawiających opinie absolwentów na temat studiów MBA, trzy czwarte z nich deklaruje, że rozpoczęło studia dla wiedzy. Niemal tyle samo po to, by zdobyć dyplom otwierający drzwi do kariery. Ponad połowa absolwentów, pytana o korzyści wyniesione ze studiów, spontanicznie wymienia ogólną wiedzę biznesową, jedna trzecia wskazuje kontakty, a co dziesiąty umiejętności zdobyte w jednej, konkretnej dziedzinie. Siedem na 10 badanych nauczyło się podczas studiów myślenia strategicznego, mniej niż połowa – umiejętności negocjowania. NA STUDIA Z GŁOWĄ Absolwenci studiów MBA są zgodni. Głównie ze względu na wysokie koszty kształcenia, warto się zastanowić, w jakim celu i po co chcemy studiować, jakie znaczenie w naszej przyszłej karierze będzie miał dyplom MBA. Ważne, by właściwie dobrać miejsce i program, a najlepiej, jeżeli już podjęliśmy taką decyzję, wybrać studia z wyższej półki. Trzeba również pamiętać, że zwykle studia toczą się równolegle z normalną pracą i codziennymi obowiązkami. Warto więc zastanowić się, jak decyzja o podjęciu studiów wpłynie na pracę i rodzinę. Ważne, by dyplom stał się elementem dobrze przemyślanej ścieżki zawodowej, a nie tylko kolejnym certyfikatem w naszym CV. Barbara Grabowska PROGRAM MBA Poznań – Atlanta Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu Georgia State University, Atlanta zapraszają kandydatów do podjęcia studiów w ramach XVII edycji (2011-2013) Prestiżowa akredytacja Association of MBAs Międzynarodowy zespół wykładowców uniwersyteckich i praktyków Najwyższy na polskim rynku wskaźnik value-for-money Warsztaty: Leadership in Business, International Case Studies, Strategic Simulation Game Zajęcia w języku angielskim i polskim Ponad piętnaście lat doświadczeń [email protected] www.uemba.ue.poznan.pl na zgłoszenia czekamy do 2 czerwca 2011 rozmowy i testy kwalifikacyjne: maj11-12 2011 czerwca552011 M RAPORT MBA Dołączyć do elit znane w Europie. Problemem jest rynek, odmienny dla różnych grup słuchaczy. Dla studentów zagranicznych są to relatywnie tanie studia, dla Polaków, drogie. Porównując MBA „zachodnie” z naszym, jeśli mówimy o cenie, plasujemy się w „klasie średniej”. Studenci zagraniczni zaczynają dopiero korzystać z naszych usług. Mieliśmy słuchaczy z Ukrainy czy Kazachstanu, Amerykanów i Austriaków oraz osoby pracujące bądź inwestujące w Polsce, pochodzące z Indii. – Studia MBA to studia podyplomowe, czym różnią się od innych? – Studia podyplomowe traktują zagadnienia związane z biznesem bardziej specjalistycznie, na MBA zaś składają się programy bardziej ogólne, dzięki którym wykwalifikowany już pracownik pozyskuje szerszą wiedzę managerską. To oferta dla osób z doświadczeniem zawodowym, mających jasno sprecyzowaną wizję rozwoju zawodowego. Ponadto kryteria oceny programu MBA są bardziej wymagające. Brane są pod uwagę m.in. akredytacje, prestiż zagranicznej uczelni partnerskiej, język wykładowy, plan zajęć. ROZMOWA Z DOKTOREM PIOTREM BUŁĄ, DYREKTOREM KRAKOWSKIEJ SZKOŁY BIZNESU UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO W KRAKOWIE (KSB UEK) – Jak pan ocenia obecny rynek programów MBA? – Jeszcze jakieś dziesięć lat temu, studia MBA w Polsce były bardziej elitarną formą kształcenia. Programów było mniej, a i studia kosztowały dużo więcej niż dziś. Obecnie coraz więcej uczelni zakończyła lub jest w trakcie procesu zagranicznej akredytacji. Polskie uczelnie zaczynają być Poszerzanie horyzontów ROZMOWA Z PROF. DR HAB. TADEUSZEM KOWALSKIM PRZEWODNICZĄCYM RADY PROGRAMOWEJ MBA POZNAŃ-ATLANTA – Czy kryzys wpłynął na zainteresowanie studiami MBA? – W Polsce nie było recesji, więc zainteresowanie studiami MBA było podobne jak poprzednich latach. Mieliśmy nadwyżkę kandydatów. Interesujące jest to, że w Atlancie (USA) w okresie recesji liczba kandydatów z reguły jest wyraźnienie wyższa niż w spokojnych czasach. 56 maj 2011 – Jakie doświadczenia są najcenniejsze dla absolwentów MBA? – Słuchacze oczekują zarówno wiedzy teoretycznej, jak i praktycznej. Ekonomii czy zarządzania nie można uczyć tylko z książki, nie można opowiadać o systemie wynagrodzeń, rachunku zysków i strat, o kanałach dystrybucji, itp. bez podawania przykładów. W Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie pracuje ponad 600 pracowników naukowo-dydaktycznych, z których ok. 140 prowadzi zajęcia w Szkole. Nasi wykładowcy wspomagali zmiany w firmach po 90. roku, są biegłymi rewidentami prowadzącymi – Jak pan ocenia zainteresowanie studiami MBA? – Z naszego punktu widzenia zainteresowanie studiami MBA jest wysokie. Mamy coraz więcej zapytań spoza Polski. Wynika to zarówno z faktu, że znaczna część zajęć jest po angielsku oraz stąd, że Poznań ma sporo połączeń z Wyspami. – Czy programy MBA są potrzebne w Polsce? – Tak. Popyt na rynku pracy jest dynamiczny i zmienny. Wielu inżynierów i absolwentów kierunków nieekonomicznych staje wobec konieczności uzupełnienia swoich kwalifikacji uzyskanych w ramach regularnych studiów o wiedzę i umiejętności z zakresu zarządzania, finansów i ekonomii. To właśnie studia MBA integrują te zakresy i są zaprojektowane by pomóc takim osobom lepiej dostosować się do potrzeb rynku i firm, w których pracują. – Czy polski rynek nie nasycił się już absolwentami MBA? – Nie. Praktycznie wszyscy kandydaci i studenci MBA pracują i legitymują się odpowiednio długim doświadczeniem zawodowym. Podejmując decyzję o podjęciu studiów wymagających dużego nakładu środków i czasu kierują się swoim interesem osobistym i oceną rynku pracy. Wysokie zainteresowanie studiami MBA odzwierciedla korzystną sytuację absolwentów MBA na rynku pracy. – Jakie warunki powinien spełniać dobry program MBA? – Najważniejszy jest bardzo dobry międzynarodowy zespół wykładowców, łączących wysokie kwalifikacje akademickie i dydaktyczne z prak- swoje kancelarie, to osoby z zarządów przedsiębiorstw czy członkowie rad nadzorczych. Zapraszamy też praktyków z różnych dziedzin gospodarki. Ogromne znaczenie dla absolwentów programów MBA ma sieć kontaktów biznesowych. – Czyli kluby absolwentów? – Krakowska Szkoła Biznesu UEK posiada elitarny klub absolwenta KSBAlumniMBA. To miejsce do wyrażania poglądów ludzi należących do elit życia gospodarczego i politycznego kraju. Członkostwo wiąże się z udziałem w wykładach, w wyjazdach integracyjnych, szkoleniach, Międzynarodowym Kongresie MBA. Kongres skierowany jest do managerów najwyższych szczebli, słuchaczy, absolwentów, kadry zarządzającej i dydaktycznej poszczególnych Programów MBA w Polsce i za granicą. Uczestnicy paneli dyskusyjnych i biznes mixerów dzielą się własnymi doświadczeniami, wysłuchują jak radzą sobie z podobnymi problemami eksperci ze świata biznesu oraz naukowcy. – Czym wyróżnia się oferta uczelni na tle innych programów? – Nasz Program Executive MBA, który był pierwszym w Polsce południowej intensywnym, międzynarodowym programem z zarządzania i biznesu uruchomionym w 1994 roku przy współpracy ze Stockholm University School of Business ze Szwecji. Szkoła współpracuje z wieloma uczelniami partnerskimi, m.in. z Grand Valley State University z USA, ESC Clermont-Ferrand Graduate School of Management z Francji, Suffolk University z USA, University of Johannesburg z RPA. tyczną znajomością realiów krajowej i międzynarodowej gospodarki. Niezwykle istotny jest sam program wykładów, seminariów, case studies i gier symulacyjnych oparty na najnowszych zdobyczach teorii i praktyki zarządzania, finansów i ekonomii dostosowany do potrzeb konkretnej grupy słuchaczy. Ważny jest też zróżnicowany zespół kreatywnych słuchaczy, nastawionych na aktywne studiowanie i wymianę doświadczeń. – Co dają studia MBA ich uczestnikom? – Uporządkowaną wiedzę w zakresie najnowszych trendów w zarządzaniu i ekonomii, rozwój praktycznych umiejętności w sferze zarządzania zespołami pracowniczymi, finansów, marketingu, etc. Ważną wartością dodaną jest poszerzanie własnych horyzontów poprzez wymianę doświadczeń oraz nowy network. – Jakie są zalety Państwa programu? – Program MBA Poznań-Atlanta prowadzany jest wspólnie przez Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu i J. Mack Robinson College of Business – Georgia State University w Atlancie. Program ma wieloletnie doświadczenie i cechuje się starannym nastawieniem na potrzeby kolejnych roczników słuchaczy. Przejawem takiego podejścia jest stałe dostosowywanie programu i treści zajęć do nowych warunków i wymagań rynku. Zajęcia prowadzone są przez międzynarodowy zespół wykładowców. Potwierdzeniem jakości są opinie absolwentów i ich droga rozwoju zawodowego oraz akredytacja Programu MBA Poznań-Atlanta przez Association of MBA’s z siedzibą w Londynie. maj 2011 57 M RAPORT ENERGETYKA INTELIGENTNA ENERGIA ROSNĄCE W CAŁYM ŚWIECIE ZAPOTRZEBOWANIE NA ENERGIĘ WYMAGA NOWYCH ROZWIĄZAŃ TECHNOLOGICZNYCH ORAZ WIĘKSZEJ LIBERALIZACJI RYNKU. W PRAKTYCE OZNACZA TO, ŻE MOŻEMY SPODZIEWAĆ SIĘ WIELOMILIARDOWYCH INWESTYCJI. R ynek energetyczny w Europie i na świecie już dawno stał się kluczowym graczem w globalnej gospodarce. Według raportu Frost&Sullivan konsumpcja energii do 2030 roku wzrośnie o 44 proc., zaś do 2020 roku sama Europa będzie potrzebowała 25 GW dodatkowej mocy wytwórczej rocznie. Najnowsze dane F&S mówią także o globalnej elektryfikacji, która do 2020 roku ma osiągnąć poziom 80 proc. Ponadto wraz z rozwojem technologii, która potrzebuje coraz więcej energii, trzeba zliberalizować rynek energetyczny. Poprzez liberalizację rynku należy rozumieć między innymi zarówno inteligentną dostawę energii, zrównoważone koszty oraz realny wpływ użytkowników końcowych na zużycie energii. Pozwoli to przede wszystkim na oszczędności zarówno samej energii, jak również kosztów związanych z jej wykorzystaniem. Liberalizacja i rozsądne dostawy są numerem jeden na globalnych rynkach. REALNE ZUŻYCIE Według dyrektyw unijnych, wszystkie kraje UE, w tym także Polska, powinny posiadać inteligentną energetykę. Polega ona na zbudowaniu odpowiedniej infrastruktury na terenie kraju 58 maj 2011 Wszystkie kraje UE, w tym Polska, powinny posiadać inteligentną energetykę. oraz wyposażenie odbiorców w liczniki elektroniczne, które będą w czasie rzeczywistym wykazywać obecne i dotychczasowe zużycie energii. Ponadto dane będą wysyłane cyfrowo do dostawców energii. Pozwoli to na otrzymanie rachunku za faktyczne zużycie energii, a nie za prognozę. – Technologie te pozwalają wszystkim klientom na pełną kontrolę zużycia, wglądu, które urządzenia zużywają najwięcej energii – zauważa Adam Zalewski, szef polskiego oddziału ADD. – Ponadto takie rozwiązania pozwalają dostawcom energii tworzyć pakiety znane z usług GSM. W ramach pakietów dostawcy w określonych godzinach zaproponują znacznie niższe ceny. Jest to ważne, zwłaszcza dla użytkowników końcowych, którzy mają realny wpływ na zużycie energii, a tym samym na oszczędność. Według szacunków taka oszczędność może sięgnąć ostatecznie 10 proc., mimo że wcześniej zostaną podjęte inwestycje na sprawne uruchomienie takiej sieci jak również wymiany liczników na elektroniczne. Systemy zarządzania infrastrukturą energetyczną i licznikami energii elektrycznej, takie jak ADDAX, oparty na dwukierunkowej transmisji danych po liniach energetycznych, pozwalają na zarządzanie bilansowaniem energii oraz zdalną transmisję danych z liczników (tzw. technologia „smart”). Inteligentne liczniki umożliwiają dwukierunkową komunikację między odbiorcą a sprzedawcą energii. Dzięki temu można np. zdalnie konfigurować licznik, odłączyć lub podłączyć zasilanie, oraz przeanalizować rzeczywiste dane o poziomie zużycia i zanikach zasilania, co pozwoli Polakom zaoszczędzić nawet do 10 proc. wykorzystywanej dziś energii. – Takie systemy pozwalają na znaczne oszczędności także u Operatorów Systemów Dystrybucyjnych – dodaje A. Zalewski. – W komercyjnych wdrożeniach w Europie dla takich klientów jak Eon, CEZ czy też EVN oraz w pilotażowych, które przeprowadzaliśmy w polskich Grupach Energetycznych tj. ENERGA, PGE udało się zaobserwować znaczną obniżkę kosztów odczytów oraz ograniczyć koszty eksploatacji sieci energetycznej Zdaniem Zbigniewa Bickiego, szefa EM&CA w najbliższych latach możemy spodziewać się sinusoidalnych wahań cen, które ostatecznie będą niższe. – Budowa tych sieci w niewielkim stopniu, ale wpłynie na wzrost poziomu opłat, ponoszonych przez odbiorców – zaznacza Zbigniew Bicki. – Będzie to raczej na początku procesu wdrażania inwestycji „smart grid”. W dalszych latach już tego nie będzie, a następnie pojawią się pierwsze efekty w postaci relatywnego spadku cen. Spadnie poziom handlowych i technicznych strat sieciowych. Nastąpi również „spłaszczenie” krzywej zapotrzebowania na energię przez odbiorców, co przełoży się na obniżenie kosztów jej produkcji, a to w efekcie spowoduje obniżenie tempa wzrostu cen. Przepisy unijne jak i sama konkurencja wymuszą wielkie inwestycje IT na rynku energetycznym. Sama wymiana liczników to koszt ok. 7,2 mld zł. POTRZEBNY INWESTOR? Koszty związane z modernizacją sieci, są ogromne. Niewykluczone, że inwestycje w sieci, o których mówią dyrektywy unijne, będą jednymi z największych w historii polskiej gospodarki. Według analityków rynku, koszty te pokryją zarówno energetycy, urzędy regulacyjne, jak również po trosze każdy z obywateli. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), jako krajowy operator systemu zielonych inwestycji ma przeznaczyć 300-500 mln zł na wdrożenie inteligentnych sieci energetycznych w wybranych obszarach na terenie Polski. Inwestycja ma zostać rozłożona na osiem lat. Pieniądze te mają pochodzić z opłat zastępczych raz kar naliczanych przez URE. – To co zrobił NFOŚ, to jedynie dotacje wspierające inicjację inwestycji, dotyczących inteligentnych sieci – informuje Zbigniew Bicki z firmy konsultingowej EM&CA. – Przy wdrażaniu projektów w szerszej skali, wydaje się, że tego M Adam Zalewski, szef polskiego oddziału ADD Mamy na koncie komercyjne wdrożenia systemu Addax w kilku krajach europejskich. Naszymi klientami są m.in. E.ON CEZ, EVN. Przeprowadziliśmy również pilotażowe wdrożenia w polskich grupach energetycznych Energa i PGE. Rozwiązanie bazuje na technologii PLC, jest to metoda transmisji wykorzystująca istniejące linie zasilające jako kanał komunikacyjny. System pozwala m.in. na zdalne zarządzanie taryfami, pomiarami, wykrywa kradzieże, uszkodzone linie oraz przerwy w dostawie prądu i subskrybowanych alarmów. Addax to także możliwość monitoringu statusu liczników, jakości energii czy przekroczeń mocy. We wszystkich wdrożeniach zaobserwowaliśmy znaczącą obniżkę kosztów odczytów oraz ograniczyć koszty eksploatacji sieci energetycznej. rodzaju dotacje znikną. Za wszystkie zmiany, związane z wdrażaniem inteligentnych sieci, i tak w pewnej części zapłaci odbiorca końcowy, część kosztów ich wdrażania pokryją inni uczestnicy rynku energii, którzy również uzyskają efekty (np. OSD, wytwórcy). Pełne wdrożenie musi dać wymierną korzyść wszystkim uczestnikom rynku energii, w przeciwnym wypadku nie miałoby to sensu. W tym względzie URE będzie miał sporo do powiedzenia. Dążył bę- dzie do zrównoważenia ponoszonych kosztów wdrażania „inteligentnych sieci” i uzyskanych z tego tytułu efektów. Podobnego zdania jest dr Tomasz Kowalak z URE, który uważa, że Polska stoi wobec konieczności odtworzenia znacznej części infrastruktury elektroenergetycznej, można robić to metodą tradycyjną, można zrobić – w sposób inteligentny. Ważne jest to, że nakłady na sieć nie są wymuszane „zachcianką smartgridową”, natomiast filozofia maj 2011 59 M RAPORT ENERGETYKA WPŁYW INTELIGENTNEJ ENERGETYKI NA KOSZTY UŻYTKOWNIKA KOŃCOWEGO? • obniżenie kosztów funkcjonowania KSE • obniżenie kosztów produkcji energii elektrycznej poprzez spłaszczenie krzywej zapotrzebowania • rezygnacja z obsługi inkasentów • korzystanie z racjonalnego zużycia energii elektrycznej w oparciu o dopasowaną ofertę taryfową M Rafał Czyżewski, wiceprezes zarządu Energa-Operator SA Firmy energetyczne już dziś testują technologie zdalnego opomiarowania klientów, stanowiącego podstawę budowy inteligentnych sieci, a także dokonują wdrożeń automatycznych systemów pomiarowych obsługujących klientów biznesowych. Energa-Operator wdrożyła w ubiegłym roku system zdalnego opomiarowania wszystkich klientów wielkiego odbioru – firmy produkcyjne, szpitale, urzędy, centra handlowe, restauracje, hotele – kontrolując w ten sposób blisko 70 proc. dystrybuowanej przez siebie energii. Podobne wdrożenie, na mniejszą skalę (z uwagi na mniejszy obszar działalności) zrealizował też Vattenfall. Jesteśmy też w trakcie przeprowadzania największego w kraju programu zdalnego opomiarowania klientów indywidualnych. W tym roku planujemy zainstalować 100 tys. liczników w 3 lokalizacjach zróżnicowanych pod kątem gęstości zaludnienia czy stopnia urbanizacji, co pozwoli na weryfikacje przyjętych założeń. Do końca 2016 r. obejmiemy tym systemem wszystkich klientów indywidualnych – 2,8 mln odbiorców na obszarze ¼ kraju. Z naszej perspektywy przedsięwzięcie jest opłacalne i dla dystrybutorów energii, i dla klientów. Koszty zdalnego opomiarowania nie wpłyną na wzrost opłat dystrybucyjnych, gdyż równoważą je korzyści dla dystrybutorów energii, związane z bardziej precyzyjną kontrolą przepływów energii elektrycznej w sieci, możliwością ograniczenia strat bilansowych czy odczytem, niewymagającym angażowania inkasentów itp. Potwierdzają to doświadczenia krajów, których mieszkańcy już korzystają z podobnych systemów – instalacja zdalnych liczników nie była tam czynnikiem wpływającym na wzrost cen dla klienta. 60 maj 2011 „smart” może pozwolić je zracjonalizować. Zdaniem specjalistów, lwią część tych inwestycji stanowi właśnie wymiana liczników. Dodatkowa infrastruktura może pozostać bez zmian, gdyż dotychczasowe inwestycje zapewniły jej sprawne funkcjonowanie. – Jeżeli zdefiniujemy sobie, że licznik stanowi infrastrukturę sieci, to będzie to wymagało inwestycji – podkreśla Jacek Piotrowski z Hewlett Packard. – Gdy zakładamy, a powinniśmy, maksymalizację korzyści operatorów z takiego systemu, to również należy przewidzieć pewne modernizacje istniejącej infrastruktury sieci, zwłaszcza opomiarowanie stacji SN/nN. Do celów realizacji projektów inteligentnego opomiarowania inne inwestycje sieciowe nie są konieczne. Jeżeli mówimy o inteligentnej sieci, to jest to proces długotrwały ewolucyjnego modernizowania działającej infrastruktury. UNIKNĄĆ BŁĘDÓW Podobnie jak w każdym globalnym projekcie, specjaliści podkreślają ewentualne błędy, jakie mogą zostać popełnione przy takiej inwestycji. Przedsięwzięcie, którego realizację wymuszają na nas przepisy Unii Europejskiej jest łakomym kąskiem. – W Polsce nie ma jeszcze dużych doświadczeń w tym zakresie – zaznacza Z. Bicki – Pracują już pierwsze instalacje pilotażo- we. Inicjatywy podejmowane przez najbardziej ambitnych przedstawicieli sektora można uznać są dość zachęcające. Takim podmiotom należy udzielić daleko idącej pomocy w realizacji, a ich doświadczenia powinny być wykorzystane do realizacji podobnych projektów w całym kraju. W tych projektach najważniejsze jest przede wszystkim: wykorzystanie doświadczeń firm zagranicznych oraz zdobywanie własnych, wsparcie finansowe pierwszych projektów, wprowadzenie stosownych regulacji prawnych oraz upowszechnienie rozwiązań w całym kraju. Przepisy Unii Europejskiej mówią o pełnej inteligencji energetyki do 2020 roku. Polscy regulatorzy uważają, że na obecnym etapie prac, jesteśmy w stanie temu sprostać już w 2017 roku. Koszty związane z inwestycjami, które z czasem staną się oszczędnością, poniesiemy prawdopodobnie wszyscy. – Ważne jest również, aby kwestie legislacyjne oraz ustawowe jasno określały działania zarówno dla urzędów, podwykonawców, jak również samych odbiorców – podsumowuje dr Tomasz Kowalak z URE. – Istnieje szansa, że do roku 2020 proces ten zostanie zaawansowany w znacznym stopniu. W jakim stopniu zdążymy z tym do 2017 r. zależy w dużej mierze od inteligencji, ale ustawodawcy. Leszek Cieloch EVE N T EVENT A PRAWO AU AUT UT TO ORSK ORS O R AUTORSKIE URS KONKURS ŚC CI?? KREATYWNOŚCI? DWA MIESIĄCE Z ŻYCIA ŻYC NAG AG GER RA EVENT MANAGERA CO NOWEGO W ROZRYWCE? JJAK JA AK Z ZO ZORGANIZOWAĆ E EVENT DOSKONAŁY EVENT SPOŁECZNIE ZAANGAŻOWANY POLITYCZNY BAL Bill Gates jest idealnym przykładem na to, że bez względu na pozycję, jaką się osiągnęło w życiu, wsparcie godnych projektów powinno być dla każdego z nas tak samo ważne, jak domknięcie poważnej inwestycji biznesowej. 62 EVENT MANAGER maj 2011 POLITYYCZNY BAL EVENT SPOŁECZNIE ZAANGAŻOWANY JESTEM PRZEKONANY, ŻE KAŻDY CZYTAJĄCY TE SŁOWA MA W SWOIM ŻYCIORYSIE DOŚWIADCZENIA DOTYCZĄCE WSPIERANIA, W MNIEJSZYM LUB WIĘKSZYM STOPNIU, JAKIEJŚ WAŻNEJ SPOŁECZNIE CHARYTATYWNEJ INICJATYWY. M oje przekonanie wynika nie tylko z ideowej naiwności, ale przede wszystkim z obserwacji dzisiejszego świata i zmieniającego się społeczeństwa. Jeszcze dwadzieścia lat temu trudno było sobie wyobrazić ogólnopolski ruch społeczny Jurka Owsiaka czy powstanie w Polsce tysięcy organizacji pożytku publicznego, działających we wszystkich tzw. wrażliwych sektorach naszego życia publicznego. Jeżeli jednak nie moglibyśmy sobie wyobrazić ogólnopolskiej kwesty, to z łatwością przyszłoby nam wyliczyć dziesiątki balów karnawałowych, koncertów czy spotkań towarzyskich, podczas których coś ważnego społecznie się wydarzało. Nagle okazywało się, że trzeba komuś pomóc i odbywała się, organizowana naprędce, „kwesta”. Po takim balu mówiło się wśród bliskich i dalszych znajomych o osobie lub organizacji, która wystąpiła z ciekawą inicjatywą pomocy czy wsparcia. Ciekawość słuchających ugruntowywała w nas przekonanie, że angażując pewne środki w projekt, o którym wcześniej nawet nie słyszeliśmy, postępowaliśmy słusznie, a wieść o naszym filantropijnym geście, a przy okazji marce naszej firmy, zataczała coraz szersze kręgi. Po kilku imprezach, w czasie których mogliśmy obserwować lub czynnie wspierać takie pożyteczne inicjatywy, w wielu z nas obudziła się potrzeba konkretnego działania. Stąd już tylko krok do przyłączenia się do jednej z setek charytatywnych organizacji, stowarzyszeń lub fundacji. To dzięki ich działalności, tysiącom dzieci, jednostkom nieprzeciętnie zdolnym pozbawionym możliwości rozwijania wrodzonych umiejętności, ludziom chorym pozbawionym możliwości podjęcia leczenia, dostarczana jest konkretna pomoc. Jednak nie każdy ma czas na tego typu aktywną, czasochłonną działalność. Oczywiście, nie wyklucza to naszego zaangażowania w konkretne projekty, które uznamy za społecznie lub kulturowo ważne lub korzystne dla sektora, w którym działa nasza firma. Właśnie na tym chciałbym się skupić w dalszej części tego artykułu: na zaangażowaniu naszego towarzyskiego i biznesowego życia w działania łączące przyjemne z pożytecznym. Wiele imprez organizowanych jest celowo z myślą o pozyskaniu środków potrzebnych na realizację ważnych społecznie celów. Wyspecjalizowały się w tym różne organizacje. Pozwólcie, że skupię się na jednym z międzynarodowych stowarzyszeń – Rotary International – którego jestem członkiem od 2005 r., a obecnie prezydentem Klubu Rotary Warszawa Józefów. Mój klub od dwudziestu lat organizuje koncerty oraz coroczne bale charytatywne, z których wszystkie środki przekazywane są na konkretne cele. Cele te, szczegółowo definiowane przed imprezami, są na tyle ważne, że przyciągają wielu sponsorów oraz samych uczestników naszych eventów. maj 2011 EVENT MANAGER 63 POLITYCZNY BAL Ubiegłoroczny koncert z cyklu „Kocham Cię” w Teatrze Rampa i ostatnie pięć balów w naszej siedzibie, w Hotelu InterContinental w Warszawie miałem przyjemność zorganizować samodzielnie. Dzięki wspaniałej atmosferze, liczbie godnych sponsorów i około 200. znakomitym gościom, bale naszego klubu uznawane są za jedne z najlepszych balów rotariańskich w Polsce, a dochody w przedziale od 55 tys. do 100 tys. zł netto pozycjonują je jako jedne z najbardziej dochodowych balów charytatywnych w ogóle. Jakie jest źródło sukcesu naszych balów? Otóż, w moim pojęciu, jest nim różnorodność i znakomita, swobodna atmosfera. Pozycja naszych gości wymaga od organizatora myślenia o każdym z osobna i jednocześnie o wszystkich, jako o uczestnikach konkretnej imprezy. Dlatego nieodłącznym elementem naszych balów są znakomici, rozpoznawalni przez wszystkich goście ze świata mediów, polityki i biznesu (prezesi i dyrektorzy dużych instytucji finansowych, ubezpieczeniowych i przedstawiciele międzynarodowych korporacji, działających na polskim rynku). Wielu z nich jest jednocześnie sponsorami tych balów. Dzięki takim wydarzeniom możemy realizować statutowe cele naszego Stowarzyszenia, czyli pomoc potrzebującym. W ciągu 20 lat naszego istnienia, korzystając z własnych wpłat i środków pozyskanych od sponsorów, podczas różnych imprez, udało się nam samodzielnie zrealizować setki projektów, w tym zakup karetki pogotowia i sprzętu medycznego dla szpitala w Otwocku, busa do przewozu niepeł- 64 EVENT MANAGER maj 2011 nosprawnych dla Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi”, inkubatora dla szpitala we Wrocławiu, respiratora dla szpitala w Prabutach, resuscytatora dla szpitala na warszawskiej Pradze Północ; wyposażyliśmy kilkanaście pracowni do nauki języka angielskiego w szkołach i domach dziecka w całej Polsce, zbudowaliśmy dwa place zabaw – dla TPD na Mokotowie i domu dziecka w Gostyninie, ufundowaliśmy dziesiątki stypendiów naukowych i socjalnych. Co roku wysyłamy na długoterminowe wyjazdy, przyjmując w zamian młodzież z USA, Meksyku, Brazylii, Kanady, a nawet Tajwanu. Opłacaliśmy skomplikowane, ratujące zdrowie i życie operacje w kraju i za granicą. Realizowaliśmy marzenia ciężko chorych dzieci, podopiecznych Fundacji „Mam Marzenie”, wspieraliśmy fundację Ewy Błaszczyk „A kogo?”, Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji Piotra Pawłowskiego i wiele innych. To, oczywiście, tylko część naszych dokonań zrealizowanych we współpracy z wieloma sponsorami indywidualnymi i instytucjonalnymi. Docieramy do nich właśnie dzięki naszym eventowym projektom. Zapewne część z tych projektów mogłaby być zrealizowana jedynie z własnych środków, ale byłoby ich znacznie mniej i dotarłyby one tylko do części potrzebujących. Tych potrzebujących są tysiące. Aby dotrzeć choćby do niewielkiej ich cząstki, żadna organizacja nie jest w stanie skutecznie działać jedynie w oparciu o własne środki. Stąd potrzeba organizowania charytatywnych eventów – balów, koncertów, pikników, aukcji dzieł sztuki, itp. – stała się dla większości organizacji pomocowych absolutną koniecznością. W żadnym stopniu nie pozwala to organizatorom zaniżać poziomu takich imprez czy definiować słabych społecznie celów. Wprost przeciwnie. Cele powinny być na tyle ważne, aby skłoniły do pełnego zaangażowania się sponsorów. Uważam także, że wszystkie tego typu wydarze- nia powinny być pod każdym względem perfekcyjnie przygotowane. Tylko dzięki temu mogą się one stać elitarne, a przez to gromadzić potężnych indywidualnych i instytucjonalnych filantropów. Tylko dzięki ostatnim imprezom – koncertowi i balowi „Dwudziestolecia” – zebraliśmy kilkadziesiąt tysięcy na pomoc w budowie „Narodowego Centrum Integracji” przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji Piotra Pawłowskiego, ratujące życie operacje serca i operacje naczyniaków we współpracy z Fundacją „Signum” z Poznania, przekazaliśmy środki i towary o wartości ponad 70 tys. zł jako pomoc powodzianom w Sandomierzu, Bogatyni i na Mazowszu, doposażyliśmy szpital w Otwocku, ufundowaliśmy stypendium dla wychowanki warszawskiego domu dziecka i niezwykle zdolnego, młodego tancerza, wysłaliśmy i przyjęliśmy czworo stypendystów z USA, Meksyku i Tajwanu. Wspomogliśmy TPD na Mokowie, a wkrótce tam i w Domu Dziecka w Gostyninie, wraz z klubem z Kanady, zbudujemy pracownię do nauki języka angielskiego. Bill Gates, który ofiarował naszemu stowarzyszeniu 100 mln dol. na rzecz przeciwdziałania polio na świecie, jest idealnym przykładem na to, że bez względu na pozycję, jaką się osiągnęło w życiu, wsparcie godnych projektów powinno być dla każdego z nas tak samo ważne, jak domknięcie poważnej inwestycji biznesowej. Udział i uczestnictwo w takich imprezach służy nie tylko ich beneficjentom. Podczas degustacji whisky czy cygar dochodzi do nieformalnych, biznesowych rozmów. Także aspekt towarzyski jest nie do przecenienia. Wszak bale sprzyjają zacieśnianiu dotychczasowych więzów lub poznawaniu nowych ludzi, a bale Walentynkowe (bo takie właśnie organizujemy) nadają się do tego znakomicie. Dzisiaj nasz klub nie wyobraża sobie projektów klubowych bez wsparcia ze strony godnych sponsorów. Nie wyobraża sobie także innej formy ich pozyskiwania, jak poprzez różnego rodzaju imprezy. Robert Tondera Prezydent Klubu Rotary Warszawa Józefów OBIEKT NALEŻY DO GRUPY ANDERS IMPREZOWE PRAWO N ie zamierzam silić się w tym krótkim tekście na dogłębną analizę tego pojęcia i definiowanie go w sposób zupełny (sądzę, że mógłby to być ciekawy temat na odrębny, obszerny tekst), poprzestanę jedynie na próbie ogólnego zarysowania tejże definicji. Jak wskazuje sama nazwa, jest to „wydarzenie”, ale przecież nie wydarzenie jakiekolwiek, a wydarzenie, które stanowi jedno z narzędzi marketingu. Idąc więc dalej uznać trzeba, że jest to wydarzenie, które organizuje jakiś podmiot, ażeby osiągnąć określony wcześniej cel (np. promocję nowego produktu). Fakt, iż organizując taki event mamy określone cele powoduje, że musimy odpowiednio pokierować tym wydarzeniem – zaplanować jego przebieg, zadbać o właściwą organizację, określić jego budżet, wybrać lokalizację, datę, ustalić adresatów tego przedsięwzięcia. W tym miejscu zaczynają już pojawiać się aspekty, które mogą znaleźć się w sferze regulowanej prawem autorskim. W dalszej części tekstu postaram się odpowiedzieć na trzy najważniejsze pytania dotyczące praw autorskich: co? kto? jak? CO PODLEGA OCHRONIE? EVENT IMPREZOWE PRAWO A PRAWO AUTORSKIE ZANIM ZACZNIEMY ROZWAŻANIA, W JAKIM ZAKRESIE MOŻEMY WYKORZYSTAĆ PRAWO AUTORSKIE W CODZIENNEJ PRACY EVENT MANAGERA, NALEŻY ODPOWIEDZIEĆ NA PODSTAWOWE PYTANIE: CZYM JEST EVENT? 66 EVENT MANAGER maj 2011 Prawo autorskie chroni wszelkiego rodzaju „utwory”. Tu pojawia się kolejne pytanie – czym jest utwór? Utwór „rodzi się” z myśli – jest to jakaś idea, pomysł, koncepcja, którą tworzymy w swojej głowie. Niestety, jest to definicja dość ogólna i intuicyjna: żeby móc skutecznie realizować nasze prawa, musimy umieć precyzyjnie opisać to, co podlega ochronie. Taki opis najprościej wykonać poprzez wskazanie listy konkretnych cech, jakie musi spełniać to „coś”, co powstało w naszej głowie, aby można było nazwać to utworem, a idąc dalej, wykazywać, że podlega ustawowej ochronie. Te kluczowe cechy opisuje art. 1 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (w dalszej części tekstu będę ją nazywał po prostu Ustawą), która w sposób kompleksowy (choć, IMPREZOWE PRAWO niestety, nie zawsze nie pozostawiający wątpliwości) reguluje zagadnienie praw autorskich. Żeby uznać wygenerowane przez nasz mózg „coś” za utwór, musi ono mieć następujące właściwości: musi stanowić rezultat pracy człowieka – jego twórcy; musi stanowić przejaw działalności twórczej (czyli działalności kreacyjnej, a nie odtwórczej czy powielającej inny byt); musi mieć indywidualny charakter (czyli wykazywać istotne różnice w porównaniu z wcześniej powstałymi utworami innych twórców); jest ustalone w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Utwór to wynik naszej kreacji. Jak pisałem wcześniej, tworzymy go w głowie. Jego prawna ochrona pojawia się jednak dużo później, dopiero wtedy, gdy go „uzewnętrznimy”, czyli doprowadzimy do sytuacji, w której może się z nim zapoznać inna osoba (dopóki ma on jedynie formę przemyślenia, idei, dopóty jest to prze- cież niemożliwe). Dla tego uzewnętrznienia nie jest konieczne, żeby taki utwór miał jakąś materialną formę – wystarczy, że np. ustnie przekażemy komuś informację o swoim pomyśle, a już ta idea staje się chronionym prawem utworem. Celowo napisałem „staje się chronionym prawem utworem”, ponieważ nie musimy robić nic, by ta ochrona zaczęła działać. Wbrew potocznym opiniom, nie trzeba w żaden sposób „zastrzegać” swoich praw do utworu, czy rejestrować go gdziekolwiek. Nie ma tu żadnych formalności, bo dzieje się to samoistnie (chociaż działania te nie są całkiem pozbawione znaczenia i sensu – pozwalają w razie wątpliwości udowodnić, że to my jesteśmy autorem i to do nas należą prawa). Dla działania tej ochrony nie jest też konieczne, by nasz utwór był pełny, skończony – ochrona działa także wobec projektu, wersji naszego utworu, a nawet wobec jego małego fragmentu. Teoretycznie taka ochrona obejmuje nawet sam tytuł utworu, ale w praktyce trudno, żeby w odniesieniu wyłącznie do tytułu dało się zastosować wszystkie wymienione cechy, tak więc trudno mówić o realnej ochronie w tym zakresie. PRAWA OSOBISTE I MAJĄTKOWE Autorskie prawa osobiste dotyczą sfery niemajątkowych interesów twórcy, związanych z konkretnym utworem. Praw tych nie można się ani zrzec, ani zbyć – są one zrośnięte z osobą twórcy. Przepisy dają jednak pewną swobodę autorowi: może on zezwolić innej osobie na wykonywanie tych praw za niego (nie oznacza to jednak, że się ich pozbywa), ewentualnie będąc autorem możemy zobowiązać się do niewykonywania wobec kogoś danego prawa osobistego. Można wymienić np. następujące prawa osobiste (art. 16 Ustawy): prawo do autorstwa utworu – polega na tym, że możemy od osób trzecich żądać, by uznawały, iż to my jesteśmy autorem danego utworu; prawo do IMPREZOWE PRAWO oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem, albo do udostępniania go anonimowo – to my, twórcy, decydujemy, którą ze wskazanych opcji wybieramy; prawo do nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania – chodzi tu nie tyle o zakaz jakiegokolwiek zmieniania utworu, ale o takie zmiany, które stanowią ingerencję na tyle silną, że wpływającą na integralność utworu, zmieniającą jego sens. Co ciekawe, np. zastrzeżenie redakcji czasopisma o prawie skracania materiałów nie zamówionych nie upoważnia do naruszania prawa do integralności utworu; prawo do decydowania o pierwszym udostępnieniu, utworu publiczności – udostępnienie utworu to jego opublikowanie lub inne rozpowszechnienie (art. 6), które stwarza możliwość zapoznania się z nim nieograniczonej z góry liczbie osób. W ramach prawa decydowania o pierwszym udostępnieniu, twórca decyduje nie tylko w sprawie samego rozpowszechnienia dzieła, ale też o jego sposobie, miejscu i terminie. To pojęcie polskie sądy rozumieją szeroko i tak np. Sąd Najwyższy orzekł swego czasu, że sytuacją, o której tu mowa, może być np. odtworzenie bez zgody twórcy kompozycji z kwiatów; prawo do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu – jest to np. uprawnienie twórcy do wstrzymania dalszego rozpowszechniania dzieła albo przeprowadzenia korekty autorskiej przed jego publikacją (szczegółowo wskazuje je Ustawa w art. 56, 58 i 60, nie widzę jednak potrzeby, aby wszystkie tu przytaczać). Majątkowe prawa autorskie najłatwiej porównać do klasycznego i znanego wszystkim prawa własności. Twórca może korzystać z utworu, upoważniać inne osoby do korzystania i dokonywać czynności rozporządzania prawem do korzystania z utworu. Prawo rozporządzania utworem obejmuje prawo rozporządzania uprawnieniami majątkowymi z nim związanymi, a nie prawo rozporządzania samym utworem (art. 17 Ustawy). W Ustawie mamy cały Oddział 2, który szczegółowo reguluje te kwestie, łącznie z nakładaniem różnego rodzaju 68 EVENT MANAGER maj 2011 obowiązków na poszczególne podmioty (np. operatorów telewizji kablowych czy producentów kserokopiarek). KTO KORZYSTA Z OCHRONY? Prawa autorskie przysługują twórcy, a gdy mamy ich kilku, to prawa przysługują im wspólnie i zakłada się, że są one równe. Nie jest to jednak zasada, od której nie ma wyjątków. Jednym z takich wyjątków jest przypadek, kiedy utwór stworzył pracownik w ramach wykonywania swoich obowiązków. Wówczas autorskie prawa majątkowe nabywa jego pracodawca. Ponadto, z ochrony korzystać może także każdy, kto uzyskał od twórcy prawo do korzystania z autorskich praw majątkowych przynależnych do jego dzieła. Jeżeli nasze prawa autorskie o charakterze osobistym (przypominam opisane wyżej rozróżnienie) zostały naruszone, mamy kilka narzędzi dla ich ochrony. W przypadku, gdy doszło jedynie do zagrożenia praw osobistych, mamy roszczenie o zaniechanie tych działań, które wywołują stan zagrażający naruszeniem naszych praw. Z kolei, gdy naruszenia już dokonano, poza roszczeniem o zaniechanie tych działań, które tu również nam przysługuje, mamy jeszcze roszczenie o usunięcie skutków naruszenia (np. w formie złożenia publicznego oświadczenia, ogłoszenie w czasopismach informacji o zapadłym wyroku, zobowiązanie do zawiadomienia określonych osób lub zniszczenia bezprawnie wytworzonych egzemplarzy utworu) oraz roszczenie o pieniężne zadośćuczynienie lub uiszczenie odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany przez twórcę cel społeczny. Ważną kwestią jest, iż jeśli chodzi o roszczenie o zaniechanie naruszeń, to można je zgłaszać niezależnie od winy i dobrej lub złej wiary osoby, która dokonała naruszenia. Z kolei jeśli chodzi o pozostałe roszczenia, to występując z nimi musimy być w stanie wykazać istnienie winy po stronie tego, kto dokonał naruszeń (art. 78 Ustawy). Jeżeli chodzi o naruszenie praw majątkowych, to ich ochrona wygląda podobnie (art. 79 Ustawy). Tu również przysługuje nam roszczenie o zaniechanie naruszeń oraz roszczenie o usunięcie ich skutków. Poza nimi mamy jednak dalsze narzędzia ochrony, takie jak roszczenie o naprawienie szkody. Żeby móc żądać takiego odszkodowania niezbędne jest powstanie rzeczywistej szkody majątkowej, o której możemy powiedzieć, że była wynikiem działania osoby, która naruszyła nasze prawa, zaś naruszenie to musi być zawinione. Ustalając wysokość odszkodowania uwzględniamy szkodę, jaką ponieśliśmy, ale również zyski, jakich nie uzyskamy z powodu tego naruszenia. Roszczenie o wydanie uzyskanych korzyści – uzyskane korzyści, które mają być wydane, to te korzyści (a więc przychody pomniejszone o wydatki rzeczowe, osobowe i podatkowe związane bezpośrednio lub pośrednio z przychodami), które uzyskała osoba naruszająca nasze prawa w związku z dokonaniem tego naruszenia. Nie jest to równoznaczne z np. wynagrodzeniem autora, ani również z całym czystym zyskiem osiągniętym przez naruszyciela. Roszczenie o zapłatę przez osobę, która naruszyła autorskie prawa majątkowe, odpowiedniej sumy pieniężnej, nie niższej niż dwukrotna wysokość uprawdopodobnionych korzyści odniesionych przez sprawcę z dokonanego naruszenia, na rzecz Funduszu Promocji Twórczości, gdy naruszenie jest zawinione i zostało dokonane w ramach działalności gospodarczej. Roszczenie o wycofanie z obrotu albo zniszczenie bezprawnie wytworzonych przedmiotów oraz środków i materiałów użytych do ich wytworzenia – w tym przypadku możemy również wnieść o przyznanie nam wymienionych przedmiotów w ramach należnego odszkodowania. Należy dodać, że na wniosek osoby naruszającej nasze autorskie prawa majątkowe i za naszą zgodą sąd może nakazać tej osobie zapłatę określonej sumy na naszą rzecz w przypadku, gdy naruszenie jest niezawinione, a zaniechanie naruszania lub usunięcie skutków naruszenia byłoby dla tej osoby niewspółmiernie dotkliwe. EVENT OD KUCHNI Nie wolno nam zapomnieć, że termin przedawnienia roszczeń, o których pisałem wyżej, wynosi 10 lat, jeżeli zaś chodzi o świadczenia okresowe oraz roszczenia związane z działalnością gospodarczą – termin ten wynosi jedynie 3 lata. OCHRONA W POSTĘPOWANIU KARNYM Droga postępowania cywilnego to nie jedyne narzędzie ochrony. Poza nim mamy jeszcze przepisy karne. Ustawa przewiduje kilkanaście sytuacji, w których naruszający prawa autorskie ponosi odpowiedzialność karną, ja wskażę jedynie kilka z nich. Osoba, która przypisuje sobie autorstwo utworu podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3. Taka sama kara spotka tego, kto rozpowszechnia bez podania nazwiska lub pseudonimu twórcy cudzy utwór. Ponadto, każdy, kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w inny sposób, niż określony wyżej, narusza cudze prawa autorskie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Jak widać, prawa autorskie to tematyka bardzo szeroka i dotykająca wielu obszarów aktywności. Prowadząc wszelkiego rodzaju działalność gospodarczą, a w szczególności pracując w branży eventowej należy stale o nich pamiętać. Każdy event manager niemalże codziennie styka się z tą problematyką (niewątpliwie wielokrotnie częściej niż osoby funkcjonujące w innych obszarach gospodarki). Prawa autorskie mogą i muszą być naszym codziennym narzędziem pracy. Możemy i powinniśmy je wykorzystywać, żeby chronić nasze własne dzieła (treści stron internetowych, oferty, scenariusze imprez, itp.). Równocześnie jednak musimy o nich pamiętać, gdy zatrudniamy artystów, korzystamy w swojej pracy z dzieł innych, tworzymy materiały promocyjne. Nawet (a może szczególnie) wtedy, gdy obserwujemy pracę konkurencji i czujemy pokusę aby ich pomysły wykorzystać u siebie. Rafał Koniecek DWA MIESIĄCE Z ŻYCIA EVENT MANAGERA EVENT OD KUCHNI PONIEDZIAŁEK RANO – PEŁNIA OPTYMIZMU. CZYTAM E-MAIL OD DUŻEJ KORPORACJI, A W NIM KU MEJ UCIESZE BRIEF NA OLBRZYMIĄ, DWUDNIOWĄ IMPREZĘ DLA KILKUSET OSÓB. SUPER! C zytam dalej. Brief, jak powszechnie wiadomo dobrze napisany, to podstawa do sukcesu oferty, i tu zdziwienie – klient dokładnie precyzuje, czego oczekuje, jakich artystów, jakie atrakcje już mieli, żeby przypadkiem się nie powtórzyły, wymogi co do hotelu, konferencji, imprezy wieczornej. Po prostu, brief pozornie idealny. Po burzy mózgów w zespole, bierzemy się za ofertę. Wysyłamy ją do klienta. Po dwóch tygodniach dostajemy odpowiedź: „Żadna z ofert, które przysłały nam agencje, nie spełnia naszych oczekiwań ponieważ wszystkie zaproponowane atrakcje mieliśmy już w poprzednich latach”. Jak to? Przecież w briefie dokładnie opisano, co już mieli. Jak widać, na tym etapie już zaczynają się schody we współpracy z korporacjami. Źle napisany brief i dwa tygodnie pracy przy ofercie poszły na marne. Udaje się nam wybrnąć z tej sytuacji, prosimy o dogrywkę. Tworzymy nową ofertę. Odpowiedź – jesteście w drugim etapie przetargu. Zostajemy zaproszeni na spotkanie i wygrywamy przetarg. Do imprezy pozostał miesiąc. Trzymając się założeń z oferty – zaczynamy od zaproszeń i plakatów. Zostają przygotowane trzy projekty, według wytycznych klienta. Projekty, niestety, nie spełniają oczekiwań. W tym czasie klientowi zmienia się koncepcja. Projektujemy następne. OK, podobają się. Umieszczamy tekst maj 2011 EVENT MANAGER 69 EVENT OD KUCHNI i wysyłamy do druku, ale żeby nie było tak kolorowo, następna zmiana w tekście. Nie drukujemy, poprawiamy! W ciągu następnych dwóch dni następne cztery zmiany. Na szczęście po czterech dniach plakaty mamy z głowy. Następny punkt w naszej ofercie to zaproszenia. Wysyłamy projekty – jest akcept. Tuż przed wysłaniem ich do druku odbieramy telefon od klienta, który życzy sobie całkowitej zmiany projektu. A więc zmieniamy. Jednak to nie to – znowu poprawiamy. Zaakceptowane! Jeszcze tylko jedna poprawka, czyli zmiana – zaproszenia nie będą drukowane tylko wysyłane drogą mejlową, więc przydałby się nowy projekt. I tak tracimy kolejne cztery dni. Równolegle trwają przygotowania do głównego celu tej oferty, czyli imprezy, takie jak podpisywanie umów z podwykonawcami, szkolenia pracowników, etc. Menu – pierwsza zmiana, za dwie godziny telefon z następną. 3 dni to 10 zmian, ale udało się. I tu, pełni nadziei, liczymy na koniec usilnej kreatywności zleceniodawcy. Oj niestety, w głowie klienta rodzi się pomysł, żeby zmienić połowę atrakcji. OK, w miarę możliwości pójdziemy na rękę. Od nowa szukamy podwykonaw- ców. I znowu podpisywanie umów, dogadywanie szczegółów. Do imprezy pozostało tylko 10 dni. Liczymy na chwilę wytchnienia. Przeliczyliśmy się. Goście na miejsce imprezy mieli być przywiezieni autokarami z całej Polski. Dostajemy wytyczne, ile osób i z jakich regionów będzie jechać. Przygotowuję rozkład jazdy z dokładnie rozpisanymi przystankami i godzinami odjazdów dla 10 autokarów – trochę czasu to zajęło. Klient mile zaskoczony dokładnością – akceptuje. Na drugi dzień okazuje się, że autokarów będzie jednak 6 i wyjazd z innych regionów. Dzień przed imprezą – z naszej strony wszystko dopięte na ostatni guzik. Godzina 23, zostało 9 godzin do wyjazdu autokarów, w laptopie rozlega się dźwięk przychodzącego mejla złowrogo obwieszczającego kolejne zmiany. Intuicja i tym razem mnie nie zawiodła, wracamy do poprzedniej wersji, czyli 10 autokarów. Dzwonię do właściciela firmy transportowej. Na szczęście, udaje się jeszcze wszystko załatwić. Po miesiącu pełnym stresów, nieprzespanych nocy, pracy po 16 godzin dziennie, kilkunastu telefo- nów i mejli od klienta codziennie oraz kilkudziesięciu zmianach, doczekaliśmy się finału – impreza się udała. Goście bawili się znakomicie. Ponieważ współpraca z korporacjami praktycznie zawsze tak wygląda, nasuwa mi się parę pytań. Czy praca przy eventach, czyli przy czymś, co gościom ma dawać przyjemość i radość, nie mogłaby być dla event managera tak samo przyjemna i radosna? Czy powierzając organizację wydarzeń profesjonalnym agencjom, pracownicy korporacyjni mogliby udzielić kredytu zaufania i zaprzestać udoskonalania na siłę projektów wiecznymi zmianami? Czy przy tego typu postępowaniach klient ma świadomość, jak w prosty sposób może przyczynić się do porażki całego przedsięwzięcia? Praca event managera to świadome podejmowanie decyzji, które mają przyczynić się do ogólnego zadowolenia wszystkich uczestników wydarzenia, a podejmowanie ich wynika z doświadczenia w tej branży, dlatego też klient powinien zrozumieć, że coś, co trafia do jego gustu, może nie podobać się kilkuset zaproszonym gościom. Manda CO NOWEGO W ROZRYWCE? PARTY STAR Rozmowa z MACIEJEM ROCKIEM, prezenterem telewizyjnym. – Co dla pana jest najważniejsze w imprezach, co jest kluczem do sukcesu wydarzenia? – Profesjonalnie przygotowany scenariusz zdecydowanie przyczynia się do powodzenia realizacji. To scenariusz ułatwia pracę organizatorom i artystom, dobrze spaja ze sobą wszystkie elementy w odpowiednim czasie i miejscu. Profesjonalnie przygotowany scenariusz to polowa sukcesu wydarzenia. – Na jakich imprezach bywa pan najczęściej? – Na takich, które współtworzę. Zdecydowanie rzadziej pojawiam się jako uczestnik. – Dotykamy strony organizacyjnej, co mają do zaoferowania agencje eventowe? – Poziom imprezy zależy od budżetu przeznaczonego na daną realizację. I tak naprawdę nie chodzi o zainwestowanie milionów na imprezy dla tysięcy osób, ale o uczciwy budżet, który pozwala realizować określone założenia. Co równie istotne, agencjom często brak jest nie tylko dobrze zbilansowanego budżetu, ale, co smutne, pomysłów! Agencje eventowe często mają dwa scenariusze, które robią na okrągło sprzedając je różnym klientom. Korzystają z tych samych rozwiązań i artystów. 70 EVENT MANAGER maj 2011 – Twierdzi pan, że agencjom brak pomysłów, czy w takim razie zdarzyło się panu przeżyć imprezę niezwykłą, taką, która zapadła w pamięć? – Lubię imprezy, w których jest element zaskoczenia, imprezy, które mają jakiś program tematyczny, podczas których działamy na wyobraźnię uczestników. Zdarzyło mi się kilka razy być na imprezie, która została mi w pamięci – były to np. nietypowe zajęcia techniczne; uczestnicy musieli przebudować wraki pojazdów. Jednak najprzyjemniej wspominam imprezy społecznościowe, które coraz częściej zaczynają się pojawiać na polskim rynku. Kilkakrotnie pracowałem na takich imprezach i uważam te realizacje za najciekawsze. – Czy wynagrodzenie za takie imprezy jest dla pana sprawą nadrzędną? – Cóż – każdy z nas pracuje za pieniądze, więc na imprezie z dużym budżetem każdy chętnie wystąpi, jednak impreza społecznościowa, przez swoją formę i ładunek wartości, może spotkać się z większą aprobatą wykonawców. Chętnie poprowadzę każdą imprezę, która ma ciekawy scenariusz. Proszę zwrócić uwagę, że imprezy, które mają w sobie ładunek pozytywnej energii, artyści niejednokrotnie prowadzą na zasadach non profit, bo warto jest pomagać. NEW TECHNOLOGY pożądany efekt. Jedni stawiają na „fajerwerki i wodotryski”, inni zaś na klarowny, przejrzysty wygląd. Naprawdę nie ma jednej uniwersalnej zasady, ponieważ to, co podoba się jednym, niekoniecznie musi pokryć się z gustem drugich. Nie ma rozwiązań idealnych, ale są gorsze i lepsze. Polecam stosowanie tych lepszych. Domeny globalne wyczerpują się, więc podstawowe narzędzie to dobry page rank i treść. NEW TECHNOLOGY KONKURS KREATYWNOŚCI? ROZMOWA Z ARKADIUSZEM KAZIMIERCZAKIEM, DYREKTOREM ARTYSTYCZNYM HOUSEOFCREATE – Kiedyś, żeby firma została odnaleziona w Internecie, wystarczyła chwytliwa nazwa czy prosta domena definiująca branżowy zakres naszych działań. – Właśnie dlatego domeny sex.com czy business.com zostały sprzedane za miliony dolarów. Obecnie domeny globalne zaczynają się kończyć, więc podstawowe narzędzie to dobry page rank i treść. – Ale przecież strona, która ma PR, nie zawsze skłoni odbiorcę, by zdecydował się na usługi tej, a nie innej firmy. – Internauta musi być zaciekawiony treścią i formą, i to one w konsekwencji decydują o tym, czy dany przekaz uzyska 72 EVENT MANAGER maj 2011 – W odniesieniu do pańskiego doświadczenia, proszę opowiedzieć o zmianach, które następują na tym rynku. – Mija dziesiąty rok od kiedy jestem związany z tą branżą. Na przestrzeni tego czasu można zauważyć zarówno dynamikę rozwoju sektora, jak i preferencje społeczne. Kiedyś strona internetowa wystarczała w zupełności, żeby dotrzeć do odbiorcy. Teraz bez kreatywności i innowacji to zdecydowanie za mało. Pierwsze duże zmiany pojawiły się z powstaniem portali społecznych, takich jak Grono, Nasza Klasa itd. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazał się Facebook, dzięki któremu firmy promują się, mając czasami jedynie tę stronę. Z drugiej zaś strony, znam firmy, które w żaden sposób nie poddają się internetowym modom, nie mając portali i nie promując się na YouToube, co też niewątpliwie je wyróżnia. Niekonwencjonalność to krok do sukcesu. Pamiętajmy jednak, że z czasem brak konwencji staje się konwencjonalny, a najważniejsze jest ciągle się wyróżniać. – Co w takiej sytuacji zaproponowałby pan agencjom kreatywnym, firmom PR, eventowym i całej branży współpracującej z sektorem MICE, żeby ich postrzeganie przez odbiorcę było korzystne, czym mają się wyróżnić? – Pomysł, pomysł i jeszcze raz pomysł! To on w 90. proc. decyduje o sukcesie. Na szczęście, są agencje kreatywne, które muszą mieć pomysły, ażeby produkować dla swoich klientów produkty zauważalne. – Co dziś może być ciekawym rozwiązaniem? – Przyszłość należy do 3D, czyli stron, które będą dawały wrażenie przestrzeni oraz takich, które w swojej prostocie przekażą maksymalną ilość informacji w ciekawy sposób. Nasza firma wprowadza „graficzne opowieści”, czyli witrynę, w której, niczym w grze, realizujemy pewną misję, żeby dotrzeć do potrzebnych informacji. Dzięki zastosowaniu takiego rozwiązania informacje zostaną nie tylko lepiej zapamiętane, ale zdecydowanie wyróżnią się na tle milionów innych znajdujących się w Internecie. WIADOMOŚCI Z RYNKU , WIADOMOSCI Z RYNKU W POSZUKIWANIU ZYSKU Rozmowa z TOMASZEM CZUBĄ, specjalistą do spraw marketingu Manor Hotel w Olsztynie – Od jak dawna jest pan związany z branżą? – Jest to pierwszy hotel, w którym pracuję na stanowisku specjalisty do spraw marketingu i ta przygoda trwa już prawie trzy lata, wcześniej pracowałem w agencjach reklamowych. – Jak często zgłaszają się do pana agencje eventowe z zapytaniami o realizacje ? – Kilka razy dziennie. – Czy agencje są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania hotelu? – Oczywiście, każda agencja to niczym pracownik na darmowym etacie, bo teoretycznie dostarczają klientów zajmując się sprzedażą naszych usług. – Jak często zapytania z agencji kończą się realizacją? – Rzadko, statystycznie w pięciu, dziesięciu procentach przypadków. – W takim razie współpraca między wami a agencjami eventowymi należy do udanych? – Niestety, nie jest tak do końca. Często agencje działają w taki sposób, że raczej szkodzą niż pomagają i trudno by mi było uznać taką współpracę za udaną. Rynek to rzeka – hotel stoi na jednym jej brzegu, a agencja na drugim, ażeby wszystko było spójne, potrzebne są mosty, dzięki którym komunikacja staje się łatwa. A w rzeczywistości mostów jest niewiele, a nurt rzeki mocny, dlatego czasem tak trudno się nam porozumieć. Kilka miesięcy temu postanowiliśmy zrobić pewne doświadczenie: ze specjalnie spreparowanego adresu e-mail wysłaliśmy kilka zapytań, a żeby badanie było wykonane profesjonalnie, a przypadkowość wyeliminowana, poprosiliśmy jednego z naszych zaprzyjaźnionych dużych instytucjonalnych partnerów o wysłanie podobnego zapytania do kolejnych kilku agencji, tym razem z mejla korporacyjnego. Zapytanie dotyczyło organizacji imprezy, w wytycznych znalazła się informacja, że ma to być hotel w Olsztynie nad jeziorem. Dzięki temu mieliśmy praktycznie pewność, że dostaniemy zapytanie od agencji otrzymujących brief. I faktycznie, zapytania spłynęły. Po ich otrzymaniu zrobiliśmy błyskawiczną kalkulację. Wyniki naszego eksperymentu były następujące: każda z agencji zawyżyła wszystkie jednostkowe części składowe, przez co atrakcyjna oferta za 45 tysięcy przestała być interesująca, bo cena za nią interesująca nie była. A przecież każdy z potencjalnych klientów może zadzwonić do hotelu i dowiedzieć się, jakie są ceny standardowe i porównać je z otrzymanym zestawieniem. – To ciekawe doświadczenie, chociażby dlatego, że sztucznie zawyżona cena produktu nie jest interesująca dla potencjalnego nabywcy. – Agencje zarabiają nie tylko na prowizji, ale i na zniżkach, które oferują im właśnie poddostawcy i podwykonawcy. Bilansując te upusty mogą osiągać interesujące profity, więc po co zawyżać kwoty? Żeby zniechęcić klienta? EM Formuła Tylk na ła m h MBA ac M R NAUKA o ANAGE M sukcesu ICHAKIEM ADIZESEM, ROZMOWA Z KONSULTANTEM ZARZĄDZANIA INSTYTUTU SWOJEGO IMIENIA W jednym z wywiadów, stwierdził pan, że na pana filozofię i metodologię zarządzania w dużym stopniu miała wpływ historia pańskiego życia. – Tak, to prawda. Urodziłem się w 1937 roku w Macedonii, dorastałem w Jugosławii, drugą wojnę światową, jako dziecko, spędziłem w Albanii, w 1948 wyjechałem z rodzicami do Izraela, potem do Stanów Zjednoczonych. W całym moim życiu zmieniałem środowiska, kultury. Byłem żydowskim chłopcem, który podczas wojny wychowywany był przez muzułmanów w Albanii. Poznałem piękno różnorodności kulturowej, które dają nam różnice między ludźmi, różne języki. Znam świetnie angielski, hebrajski, macedoński, chorwacki, ale i hiszpański, serbski. W każdym z krajów, gdzie się nimi mówi, czuje się dosyć komfortowo. Dzięki możliwości poznania wielu kultur, religii, regionów świata, języków czuję, że doceniam piękno różnorodności, które mogą tworzyć spójny, symbiotyczny związek. – Jest pan autorem kilkunastu książek, które zostały przetłumaczone na 26 języków. Która z nich jest dla pana najważniejsza? – Napisałem ich 14. Najważniejsza? Ta następna. – Jak jest idea działania założonego przez pana instytutu? – Mój instytut powstał w 1975 roku. Jego działalność koncentruje się na tym, jak pomagać przedsiębiorstwom i organizacjom w przeprowadzaniu zmian. Każda organizacja dochodzi zawsze do punktu, w którym musi się zmienić. Może być to na przykład sytuacja, w której założyciel, właściciel danej firmy chce odejść na emeryturę, wycofać się, oddać kierownictwo w ręce swojego syna, czy zięcia. Wielu przywódców wpada w pułapkę i nie wie, jak się wycofać. Wydaje im się, że mają zbyt wielkie zobowiązania wobec firmy, albo, że kiedy odejdą, firma zbankrutuje. Jak więc przejść przez tę zmianę, żeby nie zaszko- 74 maj 2011 dziła firmie? Zajmujemy się też przedsiębiorstwami z krajów byłego bloku wschodniego. Firmy, które były zdominowane przez biurokrację i zarządzane przez struktury rządowe, zostały sprywatyzowane i musiały nauczyć się funkcjonować w nowych warunkach. Musiały nauczyć się działania agresywnego, nastawionego na przynoszenie zysku. Musiały nauczyć się, jak być innowacyjne. Innym przykładem były zmiany, przez jakie musiały przejść przedsiębiorstwa, w krajach, które weszły do Unii Europejskiej. W tym przypadku musiały się one nauczyć, jak być konkurencyjnym na nowym rynku, jak działać w obszarze, w którym nie ma narodowych granic. Naszym zadaniem jest pomoc w zarządzaniu zmianami. – Był pan doradcą zagranicznych rządów, premierów min. Izraela, Szwecji, Grecji, Brazylii, Islandii i Macedonii. Czym się różni doradztwo rządowe od doradzania firmom? – Rządy to politycy, martwią się tym, co powie opozycja i co powiedzą członkowie ich partii. Zarządzanie krajem jest zawsze upolitycznione. W biznesie również mamy do czynienia z polityką, ale w przedsiębiorstwie, jeżeli prezes o czymś zdecyduje, to wiadomo niemal na sto procent, że jego plan zostanie wdrożony. Z rządami jest inaczej. Premier może o czymś zdecydować, ale wcale nie ma pewności, że jego decyzja ujrzy światło dzienne, bo na przykład nie uzyska poparcia partii czy opozycji. Zarządzanie krajem jest znacznie trudniejsze i właściwie nie ma porównania z zarządzaniem firmą. – Czy to pan polecał swoje usługi konsultingowe rządom, czy też to rządy zwracały się do pana o pomoc same? – Nie sprzedajemy, ani nie oferujemy naszych usług. Zawsze odbywa się to tak, że to nas prosi się o pomoc. Za każdym razem to premier rządu dzwonił do mnie osobiście. Przedstawiał problem i prosił o pomoc w znalezieniu rozwiązania. Rys. Maja Hałko ICHAK ADIZES maj 2011 75 M NAUKA Na przykład w przypadku Macedonii – kraju, w którym się urodziłem, pomagałem rządowi w funkcjonowaniu w nowej gospodarce rynkowej. Kraj miał też problemy polityczne z polityką wewnętrzną związaną z kwestią obywateli albańskich. Pomagałem również rządowi Czarnogóry, która w wyniku przeprowadzonego 21 maja 2006 roku referendum zerwała federację z Serbią i proklamowała niepodległość. Przygotowywałem strategie dla tego nowego, niezwykle pięknego, niewielkiego kraju. Doradzałem, czym powinni się zająć, w jakim iść kierunku. – Jakie są najistotniejsze punkty pana metodologii? – Nazywam to formułą sukcesu. U jej podstawy leży stwierdzenie, że jeżeli ktoś jest chory w środku, to wszystkie jego działania zewnętrzne i strategiczne plany są zupełnie nieistotne, bezużyteczne. Jeżeli jesteśmy chorzy, nie jesteśmy w stanie działać. Siła pochodzi bowiem z naszego wnętrza. Dlatego w naszym działaniu konsultingowym skupiamy się na tym, co jest w środku, a nie na zewnątrz. Większość firm konsultingowych zajmuje się tym, co na zewnątrz, planuje strategie. My pracujemy nad tym, co jest w środku firmy, by sprawić, żeby była ona zdrowa. Skupiamy się nad pracą nad jej dobrą kondycją wewnętrzną. Co jednak znaczy zdrowie organizacji? Trzeba zwrócić uwagę na to, co rodzi wszelkie problemy w organizacji. Na całym świecie wszelkie kłopoty wynikają z jednego czynnika: to dezintegracja. W momencie, gdy przychodzi czas na zmiany, dochodzi do dezintegracji. Dzieje się tak dlatego, że podzespoły danej organizacji nigdy nie zmieniają się w takim samym tempie. W związku z tym dochodzi do wyrw w działaniu organizacji uniemożliwiając jej prawidłowy rozwój. Przykład? W Europie wschodniej kraje, które znajdowały się pod reżimem komunistycznym, musiały przestawić się na gospodarkę rynkową. Ta zmiana nastąpiła szybko, ale nie poszły za nią zmiany społeczne. Powstało więc wiele problemów społecznych, bo system ekonomiczny zmienił się szybciej niż socjalny. Tak więc wszędzie tam, gdzie dochodzi do dezintegracji, występują problemy. Organizacje, które muszą przejść zmiany, są nieuchronnie wystawione na dezintegrację. Naszym zadaniem jest sprawienie, by organizacja przeszła przez zmiany nie rozpadając się, bez wewnętrznych konfliktów uniemożliwiających jej działanie. Zwykle jest bowiem tak, że zmiana rodzi destrukcyjny dla organizacji konflikt. My wchodzimy w wewnętrzne struktury organizacji budując w firmie zaufanie i szacunek. Tam bowiem, gdzie jest zaufanie i wzajemny szacunek, zmiany są łatwiejsze do przeprowadzenia. Pracujemy nad budowaniem wewnętrznego klimatu organizacji. – Jak można zbudować dobry klimat w przedsiębiorstwie? – Uczymy jak pracować razem, jak przeprowadzać spotkania z pracownikami, jak podejmować decyzje. Rezultatem tych działań jest zmiana kultury danej organizacji. Jeżeli zmienimy kulturę organizacji, przeprowadzenie zmian jest łatwiejsze. 76 maj 2011 – Czy w takim wypadku potrzebny jest silny przywódca? – Świat jest tak skomplikowany, że trudno być liderem w obecnych czasach. Ciężko też być liderem z społeczeństwie demokratycznym, w którym każdy może mieć odmienne zdanie. Chcesz wprowadzać zmiany, natychmiast opozycja uzna, że przysparzasz tylko kłopotów. A jeżeli nie wprowadzasz zmian, to się nie nadajesz do bycia liderem. Błędne koło. Nie jest tak, że nie ma ludzi, którzy są w stanie przewodzić innym, ale po prostu trudno jest przewodzić. – Można się tego nauczyć? – 60 proc. to odpowiedni charakter. Pozostałych 40. proc. można się nauczyć, ale ważna jest charyzma, energia, wyobraźnia. To jak z muzykami. Trzeba mieć talent. Potem można otrzymywać przeróżne narzędzia, które sprawią, że będziemy coraz lepsi. – Czy konflikt może być czymś pozytywnym? – Konflikt to energia. Olbrzymia energia, która jednak może być zarówno destrukcyjna, jak i pozytywna. Jak woda w wodospadzie, którą można przetworzyć na elektryczność, ale która może też spowodować powódź. Chodzi więc o to, by sprawić, żeby energia była czymś pozytywnym. Konflikt wpisany jest w funkcjonowanie każdej organizacji, w naturę każdego związku, społeczeństwa. Istnieje, bo w każdej organizacji zachodzą zmiany. Jeżeli więc zmiany rodzą konflikt, musi on być budujący, nie destrukcyjny. Nie potrafił tego zrozumieć Karol Marks. Żył na początku XX wieku osobiście doświadczył i był świadkiem rewolucji przemysłowej. Widział, jak zmiany te dotkliwie odbiły się na robotnikach. Stworzył polityczną filozofię opartą na chęci złagodzenia bólu powodowanego przez rewolucyjne zmiany, na zwalczeniu konfliktu. Jak chciał to zrobić? Wprowadzając dyktaturę proletariatu i likwidując społeczeństwo klasowe. Co się stało? Nie było konfliktu, ale tam, gdzie nie ma konfliktu, nie ma zmian. To dlatego musiał upaść ustrój komunistyczny. Zmiana rodzi konflikt. – A jak sprawić, by konflikt był konstruktywny? – Są trzy podstawowe kryteria, które musi spełnić organizacja. Po pierwsze musi ona mieć wspólną wizję i wyznawać ten sam system wartości jako całość. Po drugie: struktura organizacji albo społeczności musi być funkcjonalna. To znaczy, że muszą być wyraźnie określone cele i możliwości rozwoju, wyraźnie wyznaczone władze i sposób nagradzania członków danej organizacji. Kolejnym elementem jest właściwy proces podejmowania decyzji. Chodzi o to, by różni ludzie, o różnych sposobach zarządzania i metodach działania wypracowali własny „style book” wspólnej pracy i dochodzenia do wspólnych wniosków. Na koniec zaś, potrzebni są ludzie, którzy nie boją się sytuacji konfliktowych, są otwarci na zmiany i współpracę z osobami, które niekoniecznie myślą w taki sam sposób jak oni. My uczymy jak to wszystko zrobić. CO LUBI ICHAK ADIZES? PROGRAM ICHAKA ADIZESA – światowej sławy konsultanta w dziedzinie zarządzania, uznawanego za jednego z najlepszych ekspertów w dziedzinie poprawy efektywności przedsiębiorstw – z sukcesem został wdrożony przez ponad 1000 firm na całym świecie, od najmniejszych po te, które znalazły się w rankingu magazynu Fortune. Dr Adizes doradzał też wielu premierom i minitrom, w tym m.in. Izraela, Szwecji, Grecji, Brazylii. Był wykładowcą UCLA i Stanford oraz pracował na uniwersytecie Columbia. W 1975 roku założył Instytut Adizesa, firmę konsultingową zajmującą się wdrażaniem opracowanej przez niego metodologii zarządzania zmianą. Obecnie Instytut posiada biura w Stanach Zjednoczonych oraz w 14 innych państwach, a na liście jego klientów znajdują się takie firmy, jak Bank of America, Coca–Cola Bottling, Domino’s Pizza, Honeywell Corporation, IBM, SanDisk Corporation, U.S. Navy, Volvo Safra Bank, Royal Dutch Stell. Opublikował 14 książek, przetłumaczonych na 26 języków. Kilka z jego publikacji zaliczono do klasyki i wybrano jako obowiązkowe lektury studiów zarządzania. Za wkład w teorię i praktykę zarządzania dr Adizes otrzymał piętnaście doktoratów honoris causa, dwa obywatelstwa honorowe, jak również honorową rangę majora wojskowego. Wybrano go także na członka Międzynarodowej Akademii Zarządzania. Otrzymał również tytuł Honorowego Doradcy Naukowego IBS – Akademii Ekonomicznej Federacji Rosyjskiej. W 2010 r. Leadership Excellence Journal zaliczył go do grona trzydziestu czołowych ekspertów zarządzania, a Executive Excellence Journal umieścił go w trzydziestce najlepszych konsultantów amerykańskich. WYPOCZYNEK „Mieszkam w Santa Barbara, w słonecznej Kalifornii i nie znam lepszego miejsca na wakacje” KUCHNIA meksykańska RESTAURACJA „Kuchnia mojej żony” SAMOCHÓD Porsche HOBBY gra na akordeonie 9 czerwca 2011 r. w Warszawie odbędzie się XXXIII SEMINARIUM z cyklu AUTORYTETY z udziałem dr. ICHAKA ADIZESA pt. Czy wzrost biznesu może trwać nieustannie? Zarządzanie cyklem życia firmy. Więcej: www.adizes.pl CO LUBI? – Jakie są główne różnice między pana instytutem konsultingowym a innymi tego typu firmami? – Po pierwsze, i tu odniosę się do środowiska medycznego, inne firmy przepisują recepty. Analizują stan pacjenta, diagnozują chorobę i znajdują lekarstwo. My tak tego nie robimy. Wymyśliłem zupełnie inny sposób doradztwa. To bardziej psychoterapia. W psychoterapii nie wypisuje się recept. Pomaga się choremu w tym, by pomógł sam sobie. Uczymy więc organizacje autodiagnozy, a następnie tego, jak sobie pomóc. Prowadzimy je przez proces znajdowania przez nie rozwiązań. – Czy może mi pan przybliżyć swoją słynną teorię dotyczącą cyklu życia organizacji? – Istotą skutecznego zarządzania w każdej organizacji jest zrozumienie podstawowej prawdy mówiącej o tym, że wszystkie organizacje, podobnie jak żywe organizmy, mają cykl życia. W trakcie swojego wzrostu i rozwoju podlegają więc bardzo przewidywalnym i powtarzalnym wzorcom zachowań. Na każdym nowym etapie rozwoju organizacja staje w obliczu unikatowych wyzwań. Sposób w jaki kierownictwo poradzi sobie z niniejszymi wyzwaniami ma kluczowy wpływ na suk- ces lub porażkę organizacji. Przeprowadzenie przedsiębiorstwa przez poszczególne cykle nie jest łatwe, ani oczywiste. Te same metody, które przyczyniają się do sukcesu w jednym etapie, mogą być powodem problemów w następnym. Zasadnicze zmiany w sposobie zarządzania i przywództwa są niezbędne, aby wypracować podejście, w którym na każdym etapie osiągnięta jest równowaga między kontrolą a umiejętnością przystosowania się do zmian. Liderzy, którzy nie rozumieją, co jest lub też co nie jest potrzebne w danym momencie, mogą hamować rozwój firm lub też prowadzić do ich przedwczesnego starzenia się i śmierci. – Czy to odnosi się do każdej organizacji? – To odnosi się do wszystkiego, co żyje. Każdy żyjący organizm ma swój własny cykl życia. Organizacje są żyjącymi organizmami i rządzą się takimi samymi prawami jak inne żywe organizmy rodzą się, rozwijają, starzeją się i umierają. To właśnie tłumaczy moja teoria cykli życiowych, za którą dostałem moje 15 doktoratów honoris causa i która przyczyniła się do mojej sławy. Nazywają mnie czasami doktorem Spockiem zarządzania… Na każdym etapie każdego cyklu organizacja ma typowe maj 2011 77 dla danego cyklu problemy, niektóre są normalne, ale inne nie powinny się pojawiać. Potrafię przewidzieć, jakie kłopoty czekają daną organizację, na podstawie tego w jakim cyklu życia się ona znajduje. Najpiękniejsze jednak w tym jest to, że organizacja nie musi się starzeć. Cała rzecz polega na tym, żeby doprowadzić ją do rozkwitu i sprawić, by w takim punkcie pozostała. – Czyli śmierć nie jest nieunikniona? – Biznes może umrzeć, ale organizacja nie. Produkt, usługa mogą umrzeć, ale jeśli organizacja wie, jak się zmieniać, nie umrze. Jeżeli podejmie wyzwanie, by się przekształcić, może przebranżowić, zmienić metody działania. Jeżeli się nie zmieniamy, umieramy. – Kiedy manager czy prezes firmy powinien zacząć się martwić o przyszłość swojej organizacji? Czy są jakieś uniwersalne symptomy nadchodzącego zagrożenia? – Pani pytanie przywodzi mi na myśl historie pewnej kobiety, która przyszła z wizyta do psychologa i spytała go: mój syn ma 18 lat, kiedy powinnam rozpocząć jego edukację? Odpowiedź była prosta: 18 lat temu. Podobnie jest z odpowiedzą na pytanie, kiedy powinniśmy się bać o przyszłość. Od momentu, kiedy zakładamy firmę. Od samego początku. – A jak powinny wyglądać działania firmy w przypadku kryzysu, z jakim mieliśmy do czynienia? – Po pierwsze, nie sądzę, że kryzys już się skończył, jak twierdzą niektórzy. Jest on wręcz znacznie głębszy. Kryzys wynika z tego, że kapitalizm to przeżytek. Kapitalizm umarł podzielając losy socjalizmu i komunizmu. Kapitalizm opiera się powiem na przekonaniu, które może było słuszne 100 lat temu, ale zupełnie nie sprawdza się w świecie dynamicznych zmian i złożoności społeczeństwa, w którym żyjemy obecnie. W związku z tym, że kapitalizm nie funkcjonuje jak należy, mamy do czynienia z kolejnymi kryzysami. Niedługo nadejdzie kolejny. Musimy zmienić nasz system wartości, który oparty jest na wzajemnie wrogich relacjach, na współzawodnictwie, które kierowane jest przez jakieś niewidoczne ręce. Ale te niewidoczne ręce nie są w stanie właściwie sterować w całym tym złożonym środowisku i współzawodnictwo staje się niszczącą siłą, zamiast zmuszać do innowacyjności. Środowisko konsumenckie zaś działa destrukcyjnie na środowisko naturalne. Musimy zmienić nasz system wartości, przebudować nasze spojrzenie na kulturę. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy mieli do czynienia z kolejnymi kryzysami. – Ale jak można zmienić kapitalizm skoro wszyscy uważają, że się sprawdza? – Jeżeli kryzys będzie wystarczająco duży, zmiany będą konieczne. One się już się zaczynają. Zwłaszcza młodzi ludzie już zaczynają działać na tym polu. Powoli zmienia się sposób myślenia. 78 maj 2011 – W taki razie, jaka jest przyszłość kapitalizmu? – Nowy kapitalizm. W Wielkiej Brytanii nazywa się to Trzecią Drogą. To połączenie socjalizmu i kapitalizmu, lewicy i prawicy. – Co w tej sytuacji powinny zrobić kraje takie jak Polska, które niedawno weszły na drogę kapitalizmu? – Będą w ciężkiej sytuacji, bo nie mogą nie umieć dostatecznie szybko przystosować się do tych zmian. Nie mają tak dużego doświadczenia w funkcjonowaniu w kapitalizmie. Ameryka poradzi sobie z tym znacznie lepiej. – Uważa więc pan, że kryzys się nie skończył, ale też twierdzi pan, że jesteśmy bliscy trzeciej wojny światowej, a nawet już ją przeżywamy… Snuje pan czarne scenariusze. O jakiej wojnie pan mówi? – Amerykański politolog, profesor Samuel Huntington nazwał ją wojną kultur, czy raczej zderzeniem cywilizacji. Ja nie uważam, żeby to było zderzenie cywilizacji, ale raczej wojna z przekonaniami, najstarsza wojna na świecie. To wojna między tymi, którzy wierzą w różnorodność, a tymi, którzy w to nie wierzą. Zaczęła się od starcia Sparty z Atenami. W drugiej wojnie światowej było podobnie: Niemcy i Japonia były przeciwne jakiejkolwiek różnorodności i występowały przeciwko społeczeństwom demokratycznym, które ją uznawały. Teraz odczuwamy to w konflikcie religii: hermetycznej muzułmańskiej i judeochrześcijańskiej, otwartej na różnice kulturowe. To stara wojna, która jest teraz bardziej niebezpieczna niż kiedyś, z uwagi na dostępność broni atomowej czy chemicznej. – A czy to, co dzieje się w krajach arabskich, jest groźne dla świata? – Problemem jest to, że ci ludzie wiedzą, czego nie chcą, ale nie wiedzą, czego pragną. Nie chcą Mubaraka, Kadafiego, ale nie mają koncepcji demokracji, bo jej nie znają. Tak jak w Iranie. Irańczycy nie chcieli szacha, więc w zamian mają państwo religijne, dyktaturę religijną. – Podkreśla pan wielokrotnie, że zarządzania zmianami powinno się uczyć już od małego, w przedszkolu? – Szkoły biznesu tego nie uczą. Tworzą rzesze urzędników, którzy potrafią pisać sprawozdania, ale nie uczą jak kierować przedsiębiorstwem. To wielka luka w systemie edukacji. Zajęcia prowadzone są często przez profesorów, którzy sami nie mają zbyt wielkiego doświadczenia w biznesie, powtarzają tylko to, co wyczytali w mądrych książkach. Trzeba uczyć ludzi zarządzania, ale w sposób, jak to jest zwykle robione, edukujemy ludzi na technokratów, a nie na prawdziwych przedsiębiorców. – Jaki jest sekret dobrego przedsiębiorcy? – Po pierwsze wyobraźnia, kreatywność i gotowość do podejmowania ryzyka. Następnie to umiejętność motywowania i mobilizowania ludzi. Należy pamiętać też, że liczy się nie to, co posiadamy, ale kim jesteśmy. To co mamy, może zawsze zniknąć, przepaść, a my zostaniemy tacy, jacy jesteśmy. Barbara Grabowska % 0 3 z s a z d ę z zc s o – . ł ę z t a 6 r 7 e e m i u n n e e c r p w w ń ó a d m Za 11 wy Magazyn kadry zarządzającej ma na g e r. i n w e s t y cj e . p l Samochody Producent telewizyjny Piotr Kleczek filmuje nowe Renault Latitude na dziedzińcu zamku w Nidzicy. 80 maj 2011 Zdjęcia Manager i Renault Diamenty Renault LATITUDE TO JEDEN Z PRESTIŻOWYCH MODELI, KTÓRE OBCHODZĄCE 20-LECIE DZIAŁALNOŚCI RENAULT POLSKA POKAZAŁO W RAMACH „DIAMONT TOUR”. maj 2011 81 Legendarne Renault Floride, które reklamowała Brigitte Bardot. P onad pięćdziesiąt lat temu Renault zaprezentował legendarny model Floride. Do legendy przeszła też sesja zdjęciowa z udziałem Brigitte Bardot, dzięki której kabriolet stał się sławny na całym świecie. Stanowiło to inspirację dla stylistów, którzy zaproponowali nową wersję Megane CC, przypominającą tę historię. Z limitowanej serii 1200 samochodów, 14 trafiło do Polski i natychmiast znalazło nabywców. I trudno się temu dziwić, ponieważ nowa Floride jest bardzo efektowna, a krótka seria gwarantuje, że za kilkanaście lat stanie się poszukiwanym youngtimerem. Wyróżnia ją identyczny jak w pierwowzorze kolor nadwozia. Jest to kość słoniowa. W taki sam sposób pomalowano felgi, ozdobione chromowanymi wstawkami. Podobną tonację 82 maj 2011 AUTA RENAULT CZĘSTO POJAWIAJĄ SIĘ W FILMACH, KTÓRYCH PRODUCENTEM JEST MARIUSZ PUJSZO. zachowano też we wnętrzu, gdzie pojawiła się jeszcze głęboka czerwień. Samochód ten, to jeden z prestiżowych modeli, które obchodzące 20-lecie działalności Renault Polska pokazało w ramach „Diamont Tour”. Jest to cykl prezentacji adresowanych do wymagających klientów, którzy mogą osobiście przetestować samochody. Wśród gości dominują ludzie biznesu, choć nie brakuje też celebrytów będących ambasadorami francuskiej marki. – Obecnie jeżdżę Laguną Coupé w limitowanej wersji Monaco, z silnikiem o mocy 250 KM – opowiada znany aktor, Rafał Królikowski. – Jest to jeden z najbardziej efektownych samochodów w swej klasie. Sportowy charakter podkreśla perłowa biel nadwozia i czarny dach. Auto zwraca uwagę, co cieszy moich synów, ale mnie nie pozwala nawet na odrobinę anonimowości… Wcześniej jeździłem Samochody Wakacyjne marzenie Megane CC w limitowanej wersji Floride. Laguną kombi. Kupiłem ją szukając dla rodziny wygodnego i bezpiecznego auta. Coupé jest nieco mniejsze, ale bez problemu mieścimy się wszyscy, łącznie z psem. Moja żona też jest zwolenniczką Renault i używa Clio z silnikiem 1,4 l. W Lagunie Coupé zastosowano system 4Control z 4 kołami skrętnymi. Podczas szybkiej jazdy ułatwia to pokonywanie nawet bardzo ciasnych zakrętów. Ciekawostkę stanowi innowacja polegająca na tym, że podczas parkowania tylne koła skręcają w odwrotnym kierunki niż przednie. Pozwala to wcisnąć się na miejsce zarezerwowane dla znacznie mniejszych pojazdów. Jak twierdzą użytkownicy, możliwe jest zaparkowanie tak ciasne, że przed zderzakami zostaje tylko po 1,5 cm luzu. Warto dodać, że Laguna Coupé, po raz pierwszy została zaprezentowana na torze w Monaco, gdzie ALEKSANDRA NIEŚPIELAK NA KONCERTY PROMUJACE JEJ NAJNOWSZĄ PŁYTĘ ZWYKLE JEŹDZI RENAULT. Techno polis w 1911 roku Louis Renault wygrał słynny wyścig Monte Carlo. Później jeszcze wielokrotnie kierowcy teamu Renault stawali tam na podium. Tak więc nazwa limitowanej wersji podkreśla historyczne relacje. – Auta Renault często pojawiają się w filmach, których jestem producentem – mówi Mariusz Pujszo, aktor, reżyser, scenarzysta, a także właściciel Agroturystyki Pujszany w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym. – Najbardziej cenią w Renault design, stanowiący egzemplifikację francuskiej elegancji. Niewątpliwie cechy te charakteryzują najnowsze dzieło firmy – Latitude. Ten sedan zapewnia wysoki poziom komfortu. Jest wyposażony w innowacyjny system zapewniający wysoką jakość powietrza dzięki jonizatorowi o działaniu oczyszczającym i specjalnie przygotowanym zapachom. Fotel kierowcy ma wbudowany układ maj 2011 83 Samochody Techno polis Nowa Laguna z systemem 4Control i nagłośnieniem Bose. masujący z 4 trybami pracy. Wnętrze gwarantuje komfortową podróż w klasie biznes, m.in. dzięki trzystrefowej, oddzielnie reglowanej klimatyzacji. Samochód, opracowany przez Alians Renault-Nissan, zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa. Jest wyposażony w ABS, wspomaganie nagłego hamowania, ESC, adaptacyjne poduszki powietrzne, podwójne czujniki zderzeń bocznych, regulator-ogranicznik prędkości, system kontroli ciśnienia w oponach oraz kierunkowe biksenonowe reflektory. Latitude będzie oficjalnym samochodem najbliższego Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie po raz pierwszy odbędzie się „Polska noc”, 84 maj 2011 SAKSOFONISTA JAZZOWY MARCIN NOWAKOWSKI CHWALI PROFESJONALIZM DESIGNERÓW RENAULT. prestiżowa impreza przygotowana przez Mariusza Pujszo. – Najbardziej lubię Renault za to, że zrezygnowało z tradycyjnych kluczyków, które zawsze gdzieś gubię – podkreśla Aleksandra Nieśpielak, aktorka i wokalistka, autorka wydanej ostatnio płyty „Dzień dobry dniu”. – Wystarczy mieć przy sobie kartę, która odblokowuje drzwi i umożliwia uruchomienie samochodu. Przez długi czas jeździłam niebieskim Megane. Teraz chciałabym się przesiąść do większej i bardziej komfortowej Laguny. Renault Laguna to od lat jeden z najchętniej kupowanych w Polsce pojazdów w swojej klasie. O jego sukcesie decydowała od początku bardzo dobra relacja jakości Rafał Królikowski jeździ Laguną Coupé w wersji Monaco. do ceny. Nie oznacza to jednak, że firma oszczędnie wydziela elementy wyposażenia. Co więcej – za relatywnie niewielkie kwoty można doposażyć auto w 4Control lub też sprzęt muzyczny renomowanej firmy Bose. – Wielokrotnie wyrażałem się z uznaniem o projektantach Renault – dodaje znany dziennikarz, Jerzy Iwaszkiewicz. – Proponują wiele nowatorskich rozwiązań, które czasem wręcz wyprzedzają oczekiwania klientów. Tak stało się w przypadku Avantime, którego w latach 2001-03 wyprodukowano zaledwie 8 557 egzemplarzy. Samochód był nowatorski i niezwykły, łączył cechy trzydrzwiowego coupé, kabrioletu i vana, ale rynek JERZY IWASZKIWICZ WIELOKROTNIE WYRAŻAŁ SIĘ Z UZNANIEM O POMYSŁOWOŚCI PROJEKTANTÓW RENAULT. okazał się konserwatywny. Dziś wiele rozwiązań zarówno stylistycznych, jak i technicznych zastosowanych w Avantime (będącym obecnie rarytasem kolekcjonerskim), można odnaleźć we współczesnych samochodach. Pod wieloma względami przypomina go Espace, który jest jednym z najbardziej komfortowych vanów na rynku. Na marginesie – Espace zawsze wyznaczał trendy jako pierwszy van w Europie. W grupie motoryzacyjnych diamentów znalazło się też miejsce dla Fluence Sport Way z dynamicznym silnikiem i bogatym wyposażeniem oraz dla Koleosa, który, jak przystało na rasowe auto typu SUV, dysponuje napędem 4x4, z możliwością odłączenia, np. na autostradzie. maj 2011 85 Samochody Romb zamiast serca ROZMOWA Z AGATĄ SZCZECH DYREKTOREM PR RENAULT POLSKA – Pracuje pani w Renault Polska od 20 lat, czyli od samego początku. Prezes Grzegorz Zalewski twierdzi, że zamiast serca ma pani romb Renault. – Rzeczywiście, bardzo silnie identyfikuję się z moją firmą. Kiedyś nie podejrzewałam, że będę pracowała we francuskim koncernie motoryzacyjnym, wcześniej nawet nie byłam we Francji. W liceum przygotowywałam się do egzaminu na medycynę, planowałam zostać chirurgiem plastycznym. Trzy miesiące przed maturą zmieniłam zdanie – wybrałam germanistykę. Po studiach, szukając naprawdę interesującej pracy, znalazłam ogłoszenie w gazecie, że Renault otwiera przedstawicielstwo w Polsce i poszukuje kandydatów znających język francuski. Pomimo to wysłałam aplikację. Nie liczyłam nawet na odpowiedź, zdziwiło mnie więc zaproszenie na rozmowę z prezesem Raymondem Jahielem. – Struktura Renault powstała w błyskawicznym tempie. – W dużej mierze stanowi to zasługę 6, a potem 12 młodych ludzi, z których każdy otrzymał Clio. Ruszyli w Polskę szukać potencjalnych partnerów, żeby zbudować sieć dealerską i serwisową. Był wśród nich obecny prezes Grzegorz Zalewski, który pojawił się w firmie kilkanaście dni po mnie. Oboje mieliśmy okazję pracować na różnych stanowiskach, co znakomicie pomaga poznać zasady rządzące firmą. – Jak pokonała pani barierę językową? – Miałam sporo szczęścia. Żoną prezesa była Niemka, więc znakomicie znał niemiecki. Po dwóch godzinach rozmowy otrzymałam propozycję pracy. Nasze pierwsze biuro było ulokowane w apartamencie hotelu Marriott. Nie miałam biurka, tylko pożyczoną maszynę do pisania. Większość czasu spędzaliśmy podróżując po Polsce, czasem uczestniczyliśmy w spotkaniach nawet przez 14 godzin dziennie. Cały czas tłumaczyłam z polskiego na niemiecki. – W ciągu 20 lat Renault sprzedało w Polsce… – ...460 tys. samochodów. Szybko udało nam się zająć silną pozycję na krajowym rynku. Po kilku latach na stanowisku asystenki prezesa byłam odpowiedzialna za reklamę, dysponowałam ogromnymi środkami na promocję. Na początku lat 90. nasz udział w rynku reklamowym firm motoryzacyjnych sięgał nawet 30 proc. Czy pamięta pan naszą akcję reklamową, w ramach której rozdawaliśmy kluczki do samochodów? – Kiedy nauczyła się pani francuskiego? – Firma zapewniła mi indywidualnego nauczyciela. Choć nauka języków zawsze przychodziła mi łatwo, zaczęłam mówić dopiero po kilkunastu miesiącach, gdy trafiłam na dwutygodniowy intensywny kurs do szkoły w pobliżu Spa w Belgii. 86 maj 2011 – Renault Polska należy do nielicznych pracodawców, którzy chętnie wiążą się z pracownikami na długie lata. – To prawda, duża grupa kolegów pracuje w firmie od samego początku lub przez kilkanaście lat. Dobrze ilustruje to przykład dwóch moich najbliższych współpracowników: Grzegorz Paszta ma staż 20-letni, a Grzegorz Telecki – 15-letni. – Oczywiście, podobnie jak moi koledzy popędziłem do salonu, żeby sprawdzić, czy znaleziony w „Gazecie Wyborczej” kluczyk pasuje do stacyjki. – To samo zrobiło 1,6 mln klientów. Niektórzy przynosili całe torby wypełnione kluczykami. Szczęściarzy, którzy odjechali swoimi Renault Twingo Zet, było tylko trzech, Zdjęcia Manager Agata Szczech na tle zabytkowej Floride. maj 2011 87 ale o naszej firmie mówiła cała Polska. Przygotowanie tak kompleksowej akcji w 1994 roku było nie lada wyzwaniem. Produkcję 3 milionów kluczyków zleciliśmy w Szwecji. Później musiały być wklejone do wrzutek reklamowych. Wówczas w Polsce nie były dostępne maszyny, które mogłyby to zrobić automatycznie. Korzystając z ferii zimowych, dogadaliśmy się z jedną ze szkół na Mazurach, gdzie w tajemnicy wklejaliśmy kluczyki. Ostatnia partia 1 milliona sztuk przypłynęła do Polski z opóźnieniem. Musieliśmy wymyślać różne dodatkowe aktywności dla uczniów (m.in. zorganizowaliśmy koncert), aby nie rozeszli się do domów i dokończyli pracę. – Głośno było też o waszym zaangażowaniu w sport samochodowy. – Przez wiele lat mieliśmy własny zespół rajdowy, w naszych barwach jeździli tak wspaniali kierowcy, jak Bogdan Herink czy Janusz Kulig. Przez trzy lata byliśmy aktywni w wyścigach – Puchar Renault Megane media nazwały „żółtym pociągiem” z powodu charakterystycznego koloru naszych samochodów. – Na czym polega strategia firmy w dziedzinie bezpieczeństwa? – Jest ono ważnym elementem strategii naszego koncernu. W Polsce konsekwentnie angażujemy się w poprawę bezpieczeństwa na drogach od 1994 roku. W 2004 r. utworzyliśmy Szkołę Jazdy Renault, w której kursy doskonalenia techniki jazdy ukończyło już 10 tys. osób. A skoro mowa o kształceniu – naszym sztandarowym projektem jest program edukacyjny dla szkół podstawowych „Bezpieczeństwo dla wszystkich”, prowadzony od 2000 roku, a wspierany przez Ministerstwo Edukacji, Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przy Ministerstwie Infrastruktury, Komendę Główną Policji, Instytut Transportu Samochodowego i Rzecznika Praw Dziecka. Skalę najlepiej ilustruje liczba uczestników – 710 tys. dzieci z całej Polski. Renault Polska jest także członkiem Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego. Grzegorz Paszta pracuje wspólnie z Agatą Szczech od 20 lat, a Grzegorz Telecki od15 lat.. 88 maj 2011 CO LUBI? CO LUBI AGATA SZCZECH? bardziej kuszą ją pierścionki i naszyjniki, uwielbia biżuterię Swarovskiego oraz brylanty PIÓRA najczęściej używa myszki komputera UBRANIA do pracy klasyka lub sportowa elegancja, na wieczór eleganckie sukienki, np. marki Guess KOSMETYKI uwielbia kosmetyki pielęgnacyjne, zwłaszcza Estée Lauder i Vichy. Ulubione zapachy to Contradiction Calvina Kleina, The One Dolce & Gabbana, Dolce Vita i J’adore Diora WYPOCZYNEK nałogowo czyta książki, chętnie odwiedza day spa; preferuje urlop nad ciepłym morzem; ulubione miejsca: Mauritius, Gwadelupa, Paryż, Barcelona, Sopot KUCHNIA od 20 lat nie jada mięsa, za to uwielbia ryby i owoce morza; preferuje kuchnię śródziemnomorską i japońską RESTAURACJA Belvedere, ponieważ jest jedyna w swoim rodzaju i pięknie położona, Amber Room za przepyszną kuchnię, Akashia za doskonałe sushi SAMOCHÓD oczywiście Renault. Jeździ piękną złotą Laguną Coupé, kojarzącą się z klasycznymi brytyjskimi autami sportowymi. Niedługo przesiądzie się do Latitude HOBBY sama projektuje wnętrza, swój styl określa jako eko-nowoczesny, lubi projektować i pielęgnować ogród, uwielbia czytać ksiąąki, oglądać programy o architekturze; lubi sztukę współczesną. Przyjaźni się z Wojciechem Siudmakiem ZEGARKI Samochody Techno Autorem wielu polis sukcesów koncernu Renault jest jego szef, jeden z najwybitniejszych managerów na świecie, Carlos Ghosn. – Najważniejsze wydarzenia ostatnich 20. lat w firmie? – W skali międzynarodowej to były z pewnością prywatyzacja i wejście Renault na giełdę, przejęcie Dacii, alians z Nissanem i utworzenie Renault Samsung Motors. Na czele naszego koncernu stoi jeden z najwybitniejszych managerów na świecie, Carlos Ghosn. Miałam okazję spotkać go kilkakrotnie i mogę potwierdzić informacje prasowe, że jest to manager obdarzony nieprawdopodobną charyzmą i zdolnością błyskawicznej analizy skomplikowanych zagadnień biznesowych. Spędza 40 proc. czasu w Europie, 40 proc. w Japonii i 20 proc. w USA. Najważniejsze wydarzenia 20-lecia w Polsce to utworzenie szkoły serwisowej, przekształconej później w Instytut Renault, otwarcie magazynu części zamiennych, utworzenie banku Renault Credit Polska, certyfikacja ISO 9002, wprowadzenie marki Dacia oraz przejęcie odpowiedzialności za rynek estoński, litewski i łotewski. – Dzięki pani aktywności Renault jest ulubionym autem wielu celebrytów. – Proszę nie przeceniać mojej roli, ale rzeczywiście, mam wielu znajomych wśród artystów. Są to ludzie wrażliwi na piękno, szukają więc dla siebie samochodów, które wyróżnia ciekawa stylistyka, np. zmysłowa Laguna Coupé niko- t go nie pozostawia obojętnym. Cieszy mnie, że wielu z nich pozostaje wiernymi klientami naszej marki. – Co zapamiętała pani jako największe niepowodzenie? – Po ogromnym sukcesie pierwszej Laguny, pojawiły się problemy z jakością kolejnego modelu. To przykre wydarzenie udało nam się jednak przekuć w sukces. Zmierzyliśmy się z problemem nie chowając głowy w piasek, a prezes Carlos Ghosn wprowadził program poprawy jakości wszystkich naszych produktów. Dzięki temu możemy dziś w bezawaryjności samochodów konkurować z dotychczasowymi liderami w tej dziedzinie, co potwierdzają niezależne rankingi, np. ADAC. Chcesz, żeby klienci mieli pewność, że Twoja firma sprzedaje etycznie? t "CZNJFMJŵXJBEPNPŵŝſFPGFSUB dobrana jest zgodnie z ich potrzebami ? t "CZXJFE[JFMJſF8BT[E[JB sprzedaży kieruje się względem nich najwyższym poziomem uczciwości ? Udowodnij im to i uwiarygodnij się w ich oczach. Zdobądź godło Sprzedajemy Etycznie – Firma godna zaufania klientów ORGANIZATOR PARTNERZY PATRONAT MERYTORYCZNY BRANŻOWY PATRONAT MEDIALNY www.sprzedajemyetycznie.pl PATRONAT MEDIALNY maj 2011 89 W hołdzie Gagarinowi 12 KWIETNIA 2011 R. ODBYŁA SIĘ PREMIERA ZEGARKA THE GAGARIN TOURBILLON. ZAPROJEKTOWANY, WYKONANY, A NASTĘPNIE WYPRODUKOWANY W MAŁEJ SERII, PRZEZ BERNHARDA LEDERERA – ARTYSTĘ I ZEGARMISTRZA. Z egarek jest nietuzinkowym czasomierzem, który w unikalny sposób nawiązuje do tamtego wydarzenia. Goszczący tylko w najlepszych szwajcarskich markach, a do tego tylko w najwyżej klasyfikowanych modelach, tourbillon (system obiegowy wychwytu) w modelu The Gagarin Tourbillon jest wykonany w wyjątkowy sposób. Obracająca się wokół własnej osi w czasie 90 maj 2011 60 sekund, klatka tourbillona obiega wewnętrzną część tarczy zegarka, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek, w 108 minut. Taki właśnie czas spędził Jurij Gagarin na orbicie okołoziemskiej, w swoim statku Vostok 1. Kierunek obiegu także nie został wybrany przypadkowo, jako że kosmonauta okrążył Ziemię w kierunku odwrotnym do jej obrotu, czyli z zachodu na wschód. Na tej obieganej podobnie do naszej planety, wewnętrznej tarczy, zaznaczone są między innymi: miejsce oraz moment startu rakiety według czasu uniwersalnego (UTC), wybrane miejsca przelotu, znacznik godziny 12. i okres przebywania w stanie nieważkości. W środku tej tarczy zamocowane są tradycyjne wskazówki, co zapewnia możliwość odczytu czasu niezależnie od położenia miniaturowego symbolu statku kosmicznego. Po upływie 108 minut, przebyciu 2 oceanów i kilku innych zaznaczonych miejsc na świecie, latający tourbillon (flying THE GAGARIN TOURBILLON tourbillon) przybywa do miejsca lądowania lądownika w obwodzie Saratowskim. Klatka tourbillona wydaje się być zawieszona pod ramieniem, ukształtowanym podobnie do monumentu upamiętniającego historyczny lot i jego pilota. Pomnik ten, wysoki na 25 metrów, znajduje się niedaleko miasta Engels, będącego miejscem lądowania kapsuły z kosmonautą. Najdelikatniejszy element zegarka – moduł tourbillona – jest w specjalny sposób dedykowany temu wyjątkowemu, pa- miątkowemu zegarkowi. W jego obwodowe elementy nośne została wpisana nazwa statku kosmicznego – VOSTOK, co jednoznacznie wiąże fakty z przeszłości z tym wyjątkowym zegarkiem. Na, widocznej poprzez szafirowe szkło dekla, płaszczyźnie tarczy zębatej elementu naciągu obwodowo umieszczono informację o czasie startu i lądowania Jurija Gagarina, a na obwodzie koperty nazwę modelu zegarka oraz imię i nazwisko jego twórcy. Zegarek The Gagarin Tourbillon został wyprodukowany w limitowanej serii 50 sztuk, w kopertach z platyny. Efekt pracy Bernharda Lederera i zespołu firmy BLU zaskoczył zegarmistrzowski światek i, podobnie jak lot Jurija Gagarina dla kosmonautyki, na trwale wpisuje się w historię tej dziedziny, łączącej w sobie rzemiosło, sztukę mikromechaniki i technikę. Władysław Meller, autor prowadzi salon odCzasu doCzasu w Złotych Tarasach. maj 2011 91 Trendy Okiełznać czas ROZMOWA Z BERNHARDEM LEDEREREM, PROJEKTANTEM ZEGARKÓW, ZAŁOŻYCIELEM I WŁAŚCICIELEM MANUFAKTURY BLU. – Zanim założył pan swoją firmę BLU – Bernhard Lederer Universe, zajmował się pan restaurowaniem starych zegarków. Co się stało, że postanowił pan stworzyć swój własny czasomierz? – Kiedy byłem młody, miałem w sobie duszę marzyciela. Uwielbiałem leżeć na plecach i patrzeć na niezwykłe kształty chmur sunących po niebie. Te chwile przerywała zawsze moja mama, wołając mnie: „Bernhard, choć, czas na herbatę” albo „Bernhard, czas iść do szkoły”. Na cokolwiek był właśnie czas, miałem wrażenie, że to słowo jest jakimś intruzem w moim życiu, że jestem na niego obrażony, że czas kradnie mi cenne chwile życia. Czas stał się moim wrogiem, więc w naturalny sposób... zostałem zegarmistrzem. Zostałem nim marząc o tworzeniu zegarów i zegarków, które dawałyby ludziom radość swoim pięknem i możliwością zrelaksowania się dzięki nim. Absolutnie nie mogły one mącić ich spokoju i pogody ducha. Zwłaszcza że żyjemy dzisiaj w sposób zwariowany. Pędzimy ze spotkania na spotkanie, spieszymy się na pociąg lub samolot, mamy do wykonania ważne telefony. Czas naszego dnia jest dokładnie wyliczony, zaplanowany co do minuty, a nawet sekundy. To dlatego, że zegarki nie są już nam właściwie potrzebne do pokazywania czasu, zdecydowałem się robić czasomierze, które uwolnią nas od czasu. Swój pierwszy zegarek wykonałem w 1984 roku. Jeden z moich klientów, który przyszedł ze swoim starym zegarem do naprawy, zobaczył go i zamówił następny dla siebie. Tak zaczęła się moja historia projektanta i wytwórcy zegarków. 92 maj 2011 – BLU to niewielka, niezależna manufaktura. Mimo to niemal wszystkie elementy powstają u was, na miejscu... – Tak, wytwarzamy niemal wszystkie części naszych zegarków. Sprężynę włosową balansu, sprężynę napędową i kamienie syntetyczne kupujemy od firm zewnętrznych. Wszystkie koła, osie, wkręty, mostki, po prostu wszystko inne produkujemy sami, na miejscu. Dzięki temu nasze wyroby mają taką jakość, jakiej wymagam, nie musimy iść na żadne kompromisy i możemy być elastyczni i kreatywni. – Jest pan jedynym zegarmistrzem, który upamiętnił lot Jurija Gagarina. Dlaczego to właśnie wydarzenie było dla pana tak ważne? – Nie wydaje mi się, żeby tego, co stało się 12 kwietnia 1961 roku, dało się porównać do jakiegokolwiek innego wydarzenia w historii. Pierwszy raz coś zadziało się z dala od Ziemi, symbolu bezpieczeństwa. Jednocześnie lot Gagarina rozpoczął międzynarodową rywalizację kosmiczną i technologiczną, co przyniosło ludzkości wiele wynalazków, udogodnień, nowe technologie i nowoczesne materiały. – Gdy czytamy opis Gagarin Tourbillion, wydaje się on bardzo skomplikowany. Jak długo powstawał jego projekt? – Tak, to bardzo skomplikowany zegarek, i to na każdym poziomie, poczynając od obudowy, poprzez cyferblat, specjalne komplikacje, po i sam mecha- nizm. Mimo to bardzo łatwo odczytuje się na nim czas, w dodatku z wielką przyjemnością, którą daje ruchoma lupa, wzorowana na tej, która była tak istotnym elementem w locie statku kosmicznego Vostok. Jednak najwspanialszym elementem zegarka jest tourbillon, który reprezentuje latającą kapsułę Gagarina. W pierwszej chwili nie widzimy go, bo wydaje się, że klatka tourbillona utrzymywana jest ramieniem wyglądającym jak pomnik upamiętniający pilota. W rzeczywistości jest to element czysto designerski, który ma podkreślać ruch statku Vostok tak, jak odbywał się on pierwotnie, z zachodu na wschód, tak jak odbywał go 50 lat temu Jurij Gagarin. – Męskie zegarki, które pan tworzy, są zdobione, bogate. Myśli pan, że mężczyźni kochają diamenty i inne drogie kamienie? – Nie można na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Myślę, że wszystko zależy od kultury, ale i samego wyglądu zegarka. Ja osobiście byłem bardzo dumny, kiedy udało nam się zrobić na prywatne zamówienie BLU Baguette, bardzo biżuteryjny zegarek, którego cyferblat wysadzany jest unikalnie oszlifowanymi diamentami. To wspaniałe połączenie technicznie doskonałego mechanizmu i najcenniejszych kamieni szlachetnych. Za ten zegarek zostaliśmy nagrodzeni główną nagrodą na wystawie w Bahrajnie w 2006 roku. W naszej najnowszej kolekcji większość zegarków to wprawdzie modele męskie, ale staram się nie zapominać o bardziej wrażliwej części moich klientów. CO LUBI? CO LUBI BERNHARD LEDERER? UBRANIA komfortowe i eleganckie. Nie ma ulubionej ejj marki, ale ostatni garnitur, który kupił, pochodzi z renomowanej polskiej firmy y (jego żona jest Polką) WAKACJE „Gdziekolwiek, byle z rodziną” KUCHNIA „Mojej żony” SAMOCHÓD „Mój Jaguar Vintage z 1951 roku” HOBBY rodzina, pływanie, stare samochody – Jak by pan scharakteryzował swoje zegarki? – Albert Einstein mawiał: czas jest względny. Zgadzam się z tym twierdzeniem, chociaż może niekoniecznie w tym samym znaczeniu, które on miał na myśli. Proszę sobie wyobrazić: mężczyzna szykuje się na wielką, ważną noc, ale jego partnerka nie. Jak bardzo 15 minut, przez które czeka na tę jedyną, ciągną się dla niego – przepraszam czytelniczki, że mówię o facecie, ale przecież widzę świat z perspektywy mężczyzny, wcale nie chodzi mi o to, że kobiety inaczej odczuwają oczekiwanie na mężczyznę... BLU robi zegarki, które wskazują czas, ale nie w oczywisty sposób. Można popatrzeć na zegarek BLU i się zrelaksować, cieszyć się jego designem, kolorem i nie odczuwać ingerencji czasu. Jeżeli chce się wiedzieć, która jest godzina, oczywiście, ona na tym zegarku jest, ale nie wdziera się w twoje myśli, tylko lekko szepcze... – Wszystkie są bardzo innowacyjne... – Tak, bo innowacyjność oznacza trwanie przy życiu. U mnie proces tworzenia to jakby łańcuch eksperymentów czerpiących z mojego doświadczenia, które prowadzą mnie do przyszłości. Uwielbiam mój zawód z racji jego zakorzenienia w historii i tradycyjnych wartości, które przetrwały do dnia dzisiejszego. Co prawda, kurczowe trzymanie się tradycji w świecie zegarków oznacza pokrycie się rdzą i śmierć. – Ponoć tradycyjne określenie zegarków ze Szwajcarii „Swiss made” niekoniecznie odnosi się do pana wyrobów. A to chyba jest gwarancją sukcesu, to czemu więc pan zawdzięcza swój sukces? – Napis „Swiss made” cieszy się nadal olbrzymią estymą, bo to właśnie ten kraj słynie z największej wiedzy w zegarmistrzostwie. To synonim najlepszej jakości. Dla mnie wydźwięk tego określenia ma troszeczkę inne znaczenie, ponieważ moja firma produkuje elementy do wyrobu zegarków o jakości znacznie przekraczającej obowiązujące standardy. To dla mnie jedyna szansa na ustanowienie własnego progu doskonałej jakości i bycia lojalnym wobec klientów oraz konsekwentnym w tym, co robię. To moja najsilniejsza broń. Sprawiam, że moja manufaktura odnosi sukces nawet w towarzystwie największych szwajcarskich marek. Sygnuję moje zegarki własnym nazwiskiem, więc ich jakość to moja wizytówka. – Jaki powinien być zegarek idealny? – Taki, który pokazuje czas w najbardziej przejrzysty i prosty sposób. To wielkie wyzwanie, gdy ma pokazywać coś więcej niż godziny, minuty, sekundy. Niełatwo stworzyć przejrzysty cyferblat. Mniej znaczy więcej. – Jaki zegarek, poza swoimi, szczególnie pan ceni? – Od lat cenię wysoko zegarki Jaeger-LeCoultre. – Kim są pana klienci? – Zadaję sobie to samo pytanie za każdym razem, gdy tworzę nowy model. Ale na szczęście, coraz lepiej znam moich klientów i utrzymuję z nimi długotrwałe relacje. Dobrze wiedzą, czego chcą i chętnie się tym dzielą. Większość z nich ma bardzo pozytywną aurę... – Jak się pan czuje projektując zegarki w Szwajcarii, gdzie istnieje tak wiele silnych manufaktur zegarkowych? – Nie rywalizujemy ze sobą. My wypełniamy wolną przestrzeń na rynku, do której inni nie mają dostępu, bo są zbyt dużymi manufakturami, a przez to niewystarczająco innowacyjnymi dla szczególnie wymagających klientów. – A który z pana własnych projektów najbardziej pan lubi? – Zawsze ten, nad którym aktualnie pracuję. Ale też jestem emocjonalnie związany z dosyć śmiałym, bardzo futurystycznym modelem MT3 transparent tourbillon. Większość moich klientów uważa go bardziej za dzieło sztuki niż zegarek. – Pana ulubione materiały? – Lubię te, które od lat sprawdzały się w zegarmistrzostwie. Lubię wyzwania i eksperymenty, ale staram się też stąpać twardo po ziemi. Chciałbym, żeby moje zegarki przetrwały lata. maj 2011 93 Obieży świat Latający apartament KIEDY PIERWSZA KLASA JUŻ NAM NIE WYSTARCZA, MAMY DOŚĆ OPÓŹNIONYCH LOTÓW, CZEKANIA NA BOARDING, DOPASOWYWANIA GODZIN SPOTKAŃ DO ROZKŁADÓW LOTÓW, DLACZEGO K NIE POMYŚLEĆ O WŁASNYM ODRZUTOWCU? ojarzą się z amerykańskimi serialami, światem celebrytów i top managementu. Jak wyglądają i czemu służą dzisiejsze prywatne odrzutowce? Stawkę otwiera Cessna, której odrzutowa wersja Citation Sovereign zabierze nas na odległość do 5 200 km. Zaleta? Wysokie pułapy przelotowe, a co za tym idzie mniejsza wrażliwość na zapcha- 94 maj 2011 ne niebo nad Europą i Stanami Zjednoczonymi. Wady? Dość mało miejsca, mały udźwig i komfort podróży praktycznie taki, jak w rejsowych samolotach. Pomiędzy mamy bardzo szeroką ofertę odrzutowców dyspozycyjnych Learjeta, Gulfstreama czy Bombardiera, a stawkę zamykają producenci liniowców pasażerskich: Airbus i Boeing. Jak wygląda kupowanie własnych „skrzydeł”? Wybraliśmy się do Tulu- zy, żeby przyjrzeć się ofercie Airbusa. Już po wylądowaniu widzimy, że lotnisko nie jest tak do końca zwykłe. Do małego terminala dołączone są dwa bardzo długie pasy startowe. Po przeciwnej stronie lotniska zaś widać stateczniki samolotów największych linii lotniczych świata, jak również małych, lokalnych przewoźników praktycznie z każdego zakątka globu. Uważne oko wypatrzy samoloty bez malowania – to właśnie business jety. W siedzibie firmy czekają na nas już nasi przewodnicy, którzy zaprezentują nam możliwości odrzutowców dyspozycyjnych. Punktem wyjścia jest doskonale znana wszystkim konstrukcja modelu A319. W wersji liniowej zabiera na pokład około 120 pasażerów. W wersji prywatnej mamy do naszej wyłącznej dyspozycji całą tę przestrzeń – ponad 83 m kw. Jeżeli ktoś uważa, że taki samolot to duża ekstrawagancja, popyt rośnie z roku na rok, a do najlepszych klientów oprócz tradycyjnych rynków regionu Zatoki Perskiej dołączył niezwykle chłonny i dynamiczny rynek chiński. Prezentacja możliwych opcji przyprawia o zawrót głowy. Stół okrągły, stół prostokątny, kabina prysznicowa, pełnowymiarowe łóżko, wybór foteli, wyposażenia dostosowany jest praktycznie do każdego gustu. Dzięki ponad 2,2m wysokości kabiny nie musimy się schylać, a poruszanie się po kabinie jest maksymalnie swobodne. Naprawdę trudno sobie wyobrazić mnogość Duży stół, biurko, podwójne łóżko, prysznic... A wszystko to w samolocie możliwych konfiguracji i dochodzę do wniosku, że dużo łatwiej jest jednak wybrać wyposażenie mieszkania... Ale w tym miejscu, widząc moje niedowierzanie, w sukurs wyobraźni przychodzi doradca Airbusa: „Może zaproponuję mały spacer?”, po czym przechodzimy do ogromnej hali, gdzie umieszczona jest makieta Airbus Corporate Jet. Z zewnątrz niczym nie różni się od innych samolotów tego typu, w środku zaś przypomina luksusowy apartament. W przedniej sekcji umieszczona jest salka konferencyjna, oraz miejsca dla współpracowników, w środkowej części dość przestronny salon z mnóstwem miejsca do wypoczynku, barkiem, telewizorem i wygodnymi kanapami, a tył przeznaczony jest na sypialnię, obok której znajduje się przestronna łazienka z prysznicem. Oczywiście ilu klientów, tyle konfiguracji, jednak niewątpliwą zaletą oferty Airbusa jest bardzo przestronne wnętrze. Szeroki kadłub daje możliwości aranżacji wnętrza, której próżno szukać u Cessny, Learjeta, czy Bombardiera. Przy lekkiej konfiguracji samolot może przelecieć Atlantyk z praktycznie każdego portu zachodniej Europy. Lecąc na Zachodnie Wybrzeże, czy na Daleki Wschód trzeba się zatrzymać na dotankowanie. Ale mając taki samolot czas przestaje mieć znaczenie, a podróż staje się autentyczną przyjemnością. Hmmm… już jesteśmy w Nowym Jorku? To może polecimy jeszcze na małe zakupy w Beverly Hills? Obieżyświat maj 2011 95 Podniebny Ritz NAJWYŻSZY HOTEL NA ŚWIECIE, RITZ-CARLTON W HONGKONGU, WZNOSI SIĘ NA WYSOKOŚĆ NIEMAL PÓŁ KILOMETRA PONAD ZIEMIĘ, DAJĄC ZAPIERAJĄCY DECH W PIERSIACH WIDOK NA MIASTO, JEGO NOWOCZESNE DRAPACZE CHMUR I PORT WIKTORIA. Port Wiktoria w Hongkongu i najwyższy hotel na świecie. 96 maj 2011 29 marca 470 nowych pracowników hotelu Ritz-Carlton w Hongkongu wiwatowało wkraczając do hotelowych pomieszczeń, aby uczestniczyć w otwarciu obiektu. Zamiast jednak przygotowywać się na przyjęcie gości, zaprezentowali pokaz hotelowej mody. Modelkami i modelami byli pracownicy restauracji, recepcji, SPA i centrum fitness. Była to zapewne jedyna okazja, by mogli założyć w pracy coś bardziej ekstrawaganckiego. W hotelu obowiązują bowiem surowe zasady dotyczące wyglądu i ubioru, wprowadzone przez dyrektora Marka DeCocinisa. Pracownikom zezwala się na noszenie jednej sztuki biżuterii (ale niczego błyszczącego), muszą mieć zakryte buty, nie mogą mieć zarostu, a ubranie musi być nieskazitelnie czyste. W HOTELOWEJ WIEŻY Hotel Ritz-Carlton w Hongkongu położony jest w samym centrum miasta, zaledwie 20 minut drogi od lotniska. To już 16 hotel sieci Ritz-Carlton w Azji. Między 102 a 118 piętrem nowoczesnego drapacza chmur, w którym mieści się również Międzynarodowe Centrum Handlu (ICC), 312 luksusowo wyposażonych, stylowych pokoi czeka na swoich gości. Wnętrza zostały zaprojektowane m.in. przez japońskich designerów ze Spin Design Studio i Wonderwall oraz Biuro Projektowe LTW w Singapurze. Sam budynek, którego budowa trwała prawie 10 lat, to wieża o całkowitej wysokości 484 metry, zaprojektowana przez słynne biuro architektoniczne Kohn Pedersen. PRALINKI I MASAŻE Hotel ma sześć restauracji i barów, salę balową o powierzchni 930 metrów kwadratowych, centrum SPA oraz cztery sale konferencyjne. Z każdego pomieszczenia rozciąga się widok na panoramę miasta. Jest tu restauracja chińska, włoska, maj 2011 97 7 gwiazdek Michelina Trendy Basen na ostatnim piętrze z panoramą na miasto. ekskluzywna herbaciarnia, lounge bar, a także coś dla miłośników słodyczy – Bilblioteka Czekolady z tysiącami gatunków pralinek, czekoladek, czekoladowych tabliczek, potraw na bazie czekolady i drinków. Na 118 piętrze znajduje się restauracja Ozon, która szczyci się najwyższym otwartym tarasem na świecie. Tu można zjeść egzotyczne azjatyckie przekąski i delektować się kuchnią japońską. 116 piętro zajęte jest przez centrum odnowy biologicznej. W jedenastu salach zabiegowych znajdują się gabinety masażu, centrum fitness oraz kryty basen z widokiem na port Victoria. Cena za dobę wynosi 770 dolarów. Wysokość najwyższej kondygnacji (476 m) stawia budynek na trzecim miejscu na świecie, po Burj Khalifa w Dubaju i Shanghai World Financial Center. To najwyższy hotel na świecie, ale nie na długo, bo już wkrótce w Shanghai Tower zostanie otwarty kolejny podniebny hotel na wysokości 600 metrów. Ma być oddany do użytku w 2014 roku. Barbara Grabowska 98 maj 2011 KIEDY W 1900 ROKU ANDRÉ MICHELIN OPUBLIKOWAŁ PIERWSZY PRZEWODNIK PRZEZNACZONY DLA KIEROWCÓW SZUKAJĄCYCH NA SWOJEJ TRASIE RESTAURACJI, NIKT NIE SĄDZIŁ, ŻE ZALEDWIE KILKA DEKAD PÓŹNIEJ BĘDZIE ON FORMOWAŁ GUSTA NAJWIĘKSZYCH GOURMET. D ziś czerwony przewodnik opisuje w trzystopniowej skali najlepsze hotele i restauracje w Wielkiej Brytanii, Francji, we Włoszech, w Austrii czy Irlandii. W tym roku do listy 53 londyńskich restauracji odznaczonych gwiazdkami Michelin dodano siedem kolejnych, wzbogacając tym samym ofertę kulinarną jednej z największych metropolii Europy. Aby zostać wymienioną w ekskluzywnym przewodniku, restauracja oprócz menu musi zadziwiać także wnętrzem. Francuska restauracja Galvin La Chapelle mieści się w St Botolph's Hall, wiktoriańskim kościele halowym o rozmiarach godnych katedry. Bracia Chris i Jeff Galvin od lat prezentują mieszkańcom Londynu nowoczesną kuchnię francuską i zaskakują nowatorskimi pomysłami. Restauracja oferuje także bogaty wybór win, o których opowiada doświadczony sommelier. (Galvin La Chapelle, 35 Spital Square, E1 6DY; 020 7299 0400) Wnętrze restauracji Petrus Także i kolejna z restauracji odznaczonych gwiazdką Michelin specjalizuje się w kuchni francuskiej. Gauthier Soho to restauracja prowadzona przez Alexis Gauthiera, poprzedniego właściciela Roussillon. Długa lista win obfituje w trunki pochodzące z południa i zachodu Francji. W przerwach pomiędzy kolejnymi daniami, uprzejma obsługa rozpieszcza gości wykwintnymi przystawkami: marynowanymi pieczarkami czy pulpetami z ciecierzycy w delikatnych sosach. (Gauthier Soho, 21 Romilly Street, W1D 5AF; 020 7494 3111) Podobne niespodzianki czekają na nas w Kitchen W8 prowadzonej przez uznanego Philipa Howarda, szefa kuchni, wraz z restauratorką Rebeccą Mascarenhas. „Naszym celem jest, aby po wizycie w restauracji czuli się państwo lepiej niż przed przyjściem” deklarują właściciele na stronie internetowej restauracji. W eleganckim, dębowym wnętrzu możemy skosztować węgorza w słodkiej musztardzie lub foie gras, zaś na deser kremu czekoladowego lub tartę figową. Prezentując nowoczesną kuchnię europejską, Kitchen W8 to dziś jedna z najpopularniejszych restauracji w Londynie. (Kitchen W8, 11-13 Abingdon Road, W8 6AH; 020 7937 0120) Wybór potraw charakterystycznych dla współczesnej kuchni europejskiej oferuje także Petersham Nurseries Café, należąca do Gael i Francesca Boglione. Restauracja mieści się u stóp domu właścicieli, którzy kupując obiekt ocalili piękny kompleks ogrodów przed licznymi inwestorami. Do terenu należała także szklarnia, w której dziś mieści się restauracja i kawiarnia. W tym egzotycznym otoczeniu można delektować się potrawami, które Skye Gyngell przyrządza używając lokalnych i sezonowych składników. Przed wizytą należy dokonać rezerwacji, jako że restauracja cieszy sie ogromną popularnością. (Petersham Nurseries Café, Church Lane, Surrey TW10 7AG; 020 8940 5230) Wielu gości ma także restauracja Pétrus, miejsce o nowoczesnych i jasnych wnętrzach zaprojektowanych przez studio Russel Sage. Szef kuchni, Sean Burbidge, pracował wcześniej w restauracji Gordon Ramsay au Tria- non w Wersalu, która została w tym czasie nagrodzona dwoma gwiazdkami Michelin. Dziś przygotowuje on wykwintne dania kuchni francuskiej. Aby w pełni doświadczyć atmosfery restauracji, można zarezerwować tzw. Chef’s table i poznać twórczy chaos panujący w kuchni najlepszych kucharzy. (Pétrus, 1 Kinnerton Street, Knightsbridge, SW1X 8EA; 020 7592 1609) Wykwintnej kuchni francuskiej można także zakosztować w restauracji Seven Park Place, mieszczącej się w St James Hotel. Menu zmienia się wraz z sezonem: w maju można delektować się soczystymi szparagami, w lipcu okoniem morskim, zaś w grudniu truflami. Restauracja od lat jest sekretnym miejscem największych gourmet Londynu, którzy regularnie spotykają się w pięknych wnętrzach art deco. (Seven Park Place, St James's Hotel & Club, 7-8 Park Pl, SW1A 1LP; 020 7316 1600) Mekką dla gourmet jest także restauracja Viajante, zaprojektowana przez słynnych architektów Rare. Menu zawiera 40 potraw, z których można wybrać set 6, 9 lub 12 małych dań przygotowanych przez szefa Nuno Mendes'a. Z kuchni otwartej na restaurację co chwila wynoszone są wykwintne dania fusion, które dowodzą fantazji ich twórcy. Fantazyjny jest także wystrój restauracji, w której wiszą obrazy najzdolniejszych młodych twórców East Endu, instalacje świetlne i dźwiękowe. (Viajante, Patriot Square, E2 9NF; 020 7871 0461) Jak widać, większość londyńskich restauracji odznaczonych w tym roku gwiazdką Michelin prezentuje współczesną kuchnię francuską. Różne jest jednak podejście i fantazja szefów, których celem jest zapewnienie gościom niezapomnianego wieczoru. Różnice w wystroju, atmosferze i menu sprawiają, że Londyn po raz kolejny może się szczycić jedną z najszerszych ofert gastronomicznych w Europie. Katarzyna Falęcka maj 2011 99 Trendy Half Windsor na każdą okazję WIĄZANIE KRAWATÓW W RAZIE NAGŁYCH WYPADKÓW 1. THE WINDSOR z klasyk, duży, obszerny z lata 90., „niewysocy Włosi” z dużym węzłem pod szyją z odpowiedni do włoskich kołnierzyków 1. ZGUBIONA FISZBINA Wytnij fiszbinę używając kształtu obok i twardej karty np: prawa jazdy, dowodu osobistego, karty do bankomatu itp. 2. THE HALF WINDSOR z dobry na wszystkie okazje z ani za duży, ani za mały z kwadratowy z do kołnierzyków typu „kent” 2. POSTRZĘPIONE KOŃCÓWKI SZNUROWADEŁ DO BUTÓW Skręć końcówki sznurowadeł i posmaruj lakierem do paznokci, pozostaw do wyschnięcia. 3. ZA DŁUGIE SPODNIE Podwiń spodnie do odpowiedniej długości, przyklej dwustronną taśmą klejącą i przeprasuj żelazkiem. 4. RĘKAWY KOSZULI ZA DŁUGIE Nałóż gumkę recepturkę na rękaw w okolicy przedramienia tak, by kontrolować długość rękawa. 4. THE PRATT z delikatny, symetryczny z windsor – tyle, że mniejszy z do mniejszych kołnierzyków 100 maj 2011 5. ZADRAPANIA NA BUTACH Potrzyj zadrapanie wewnętrzną stroną skórki od banana. Zdjęcia Robert Wolański 3. THE FOUR-IN-HAND z asymetryczny, smukły, zwarty z wyszczupla twarz z bardzo żywy z dobry do koszul z kołnierzykiem typu „windsor” Janusz Bielenia, właściciel studia szycia na miarę – BIELENIA [email protected]; www.bielenia.com BUTY – SKARPETKI ! „A MAN WHO SPEAKS WELL DOES WELL; A MAN WHO DRESSES WELL DOES EVEN BETTER.” Edward G. Robinson in Larceny, Inc. (1942) OPTYMALNE WIĄZANIE KRAWATÓW 1. Mały – mały węzeł, zbyt mocno ściśnięty, brak proporcji w stosunku do głowy i reszty ciała. 2. Duży – brak proporcji w stosunku do kołnierzyka i głowy. 3. Niespokojny – Poniżej kilka podstawowych porad dotyczących doboru koloru skarpet do butów i garniturów. 1. 2. 3. 4. Granatowy garnitur + brązowe buty = granatowe skarpety Brązowe spodnie + brązowe buty = brązowe lub granatowe skarpety Szare spodnie + czarne buty = szare skarpety Bawełniane khaki spodnie + czarne buty = czarne skarpety ZASADY PRZY DOBORZE SKARPET 1. Przy garniturach skarpety powinny być w kolorze garnituru. 2. Nigdy brąz z czarnym. 3. Przy samych spodniach można dobierać kolor skarpet do koloru spodni lub butów. 4. Przy spodniach bawełnianych lepiej trzymać się przy doborze skarpet do koloru butów. 5. Granatowe skarpety mogą być noszone z granatem lub z brązem. 6. Można eksperymentować na sposób brytyjski i założyć do każdego koloru butów czy spodni skarpety jak najbardziej jaskrawe, kolorowe w paski, w kratkę lub nawet tęczowe. TKANINY GARNITUROWE 1. HOUNDSTOOTH – idealny na odważne marynarki i ekstrawaganckie garnitury. 2. HERRINGBONE – (jodełka) wykorzystywany do szycia casualowych marynarek i zimowych garniturów. zbyt niski, rozmiar odpowiedni, ale węzeł źle ułożony. 4. Królewski – duży, ale proporcjonalny, ulubiony przez księcia Michaela z Kentu, jedynego członka rodziny królewskiej, który nosił brodę i był znany z dużych węzłów krawatowych. 3. PINSTRIPE – idealny na biznesowe garnitury, bardzo popularny w latach 90. Dzisiaj, niestety, troszkę zapomniany. 4. BIRDS-EYE – (pawie oczko) – idealny do pracy i na popołudniowe coctaile. Badania potwierdziły, iż kobiety najczęściej zwracają uwagę na ten rodzaj materiału. 5. Idealny – doskonały rozmiar, układ i marszczenie. Wygląda naturalnie. Charakteryzuje pewnego siebie mężczyznę. 5. PRINCE OF WALES – doskonały na wszystkie okazje – stonowany, modny, zawsze elegancki. maj 2011 101 M DUTY FREE Wolność finansowa W POŁOWIE KWIETNIA W CZĘŚCI KLUBOWEJ RESTAURACJI „NA ZIELNEJ” W WARSZAWIE ZAINAUGUROWANO CYKL SPOTKAŃ SEMINARYJNYCH „INSPIRACJE MANAGERA”. ORGANIZATOREM I POMYSŁODAWCĄ CYKLICZNYCH SPOTKAŃ JEST NASZA REDAKCJA. T --ematem spotkania była „Moja wolność finansowa – marzenie czy realny cel”. Gościem honorowym był prezes grupy Allianz w Polsce Paweł Dangel. W rozmowie w „Cztery oczy” z redaktorem naczelnym, w kontekście swojego pierwszego zawodu – reżysera teatralnego, P. Dangel przypomniał swoją drogę do dzisiejszego stanowiska i w arcyciekawy sposób mówił o źródłach swojego sukcesu. W kontekście tematu seminarium P. Dangel, zwrócił uwagę, że jednym ze środków dochodzenia do wolności finansowej jest kontakt z ludźmi sukcesu, osobami od których możemy się wiele nauczyć, praktykami, ciągnącymi nas w górę – przeciwieństwo malkontentów. W tym oraz w pracy postrzega źródło swojego sukcesu. Podkreślił: „Z miłości do teatru nie wychodzi się nigdy, a jak już się nie jest w nim fizycznie, to można korzystać z jego doświadczeń.” W budowaniu nowych firm od podstaw pomogły mu doświadczenia wyniesione z teatru. Bo – biznes jest jak teatr, zwłaszcza jak się zaczyna z firmą od zera. Trzeba mieć dobry scenariusz, następnie role obsadzić odpowiednimi ludźmi. I tak krok po kroku, jak w teatrze… Kolejnym punktem programu był wykład eksperta dr. Andrzeja Fesnaka, jednego z najlepszych polskich trenerów, wykładowcy, specjalisty w dziedzinie planowania finansowego, komunikacji interpersonalnej i wywierania wpływu. A. Fesnak słynie z niekonwencjonalnych form stosowanych podczas wykładów. Tym razem dynamiką i ekspresją zaskoczył zebranych. media. Nie jest wydawaniem ogromnych pieniędzy przez jakiegoś ekstrawaganckiego milionera, jak to opisują często media, zachcianki gwiazd rocka czy filmu. Wolność finansowa to moment, w którym pieniądze z naszych inwestycji dają nam przychód większy niż nasze normalne koszty, które mieliśmy do tej pory. Jeżeli zatem ktoś zarabiał 5 000 zł i potrzebował na życie 3 500, to wolność finansowa zaczyna się od tego momentu, kiedy jego inwestycje i pieniądze produkują mu miesięczny przychód na poziomie 3 500 zł. Dla prostego przykładu te 3 500 zł miesięcznie to 42 000 zł rocznie. Przy 10 proc. stopie zwrotu potrzebny jest zatem kapitał 420 000 zł, przy 7 proc. byłoby to 600 000 zł. Można by mnożyć egzemplifikacje wygłoszone przez dr. A. Fesnaka. Ale pozwolę sobie na przytoczenie jeszcze jednej z nich, bardzo praktycznej wskazówki: – Dbaj o siebie i swoje finanse, znajdź alternatywne źródła zdobywania pieniędzy, cokolwiek by to nie było. Jeśli firma lub sklep jest w 100 proc. zależna od jednego dostawcy, to jest to kiepski biznes, bo może skończyć się w okamgnieniu. A to, że kiedyś mnie wyrzucą z pracy to oczywiste, bo sens ekonomiczny moich działań jest dla firmy ważniejszy, niż moje wierne oddanie i zaangażowanie. Kiedy mamy szansę osiągnąć wolność finansową? 102 maj 2011 – Co może przynieść nam wolność finansową – pytał A. Fesnak. – Oto nadchodzi taki dzień w życiu, kiedy nie będzie trzeba pracować dla pieniędzy, bo nasze pieniądze będą pracować dla nas. I wcale to nie musi być emerytura. To ma być renta kapitałowa, czyli będziemy żyć z naszych inwestycji. Ale mówca poszedł dalej. Otóż okazuje się, że wolność finansowa nie jest tym, co podają i kreują POD PATRONATEM Więc jak przestanę być potrzebny, albo ktoś inny będzie lepszy, to po co firma ma mnie trzymać na etacie? Aby być bogatym, trzeba tego pragnąć i pracować w tym kierunku – inwestować. A. Fesnak uznał, że najistotniejsza w uzyskaniu wolności finansowej jest wiedza finansowa, która w konsekwencji prowadzi do bezpieczeństwa i zasobności portfela. Garść praktycznych informacji, ilustrowanych przykładami z sektora finansowego uzupełnił Paweł Dangel, przezes grupy Alianz Andrzej Fesnak, ekspert czasem sięga po gitarę... prezentacją możliwości komputera finansowego, urządzenia ułatwiającego błyskawiczne posię utrzymać na godnym poziomie? – pytał Piotr rozumieć cele, które chcemy osiągnąć. Niepełny dejmowanie decyzji finansowych. Takich urzą- Cegłowski. przegląd naszych oczekiwań prowadzi na manowdzeń używają profesjonalni inwestorzy i biznes- Eksperci byli zgodni co do tego, że jest to rozwią- ce. Zgodnie też panowie uznali, że nie warto skłameni na całym świecie. W Polsce zaledwie kilka zanie, pod warunkiem, że się zachowa dyscypli- dać pieniędzy na lokaty bankowe poniżej 3 proc., tysięcy osób zna jego zalety i z niego korzysta. nę finansową. Bo często się zdarza, że ludzie tak bo przychód zjada inflacja. Trzeba szukać lokat od Kolejnym punktem programu był panel dysku- właśnie uzdrawiają swoją sytuację finansową, 5 proc. wzwyż. Ale zalecali też ostrożność lokat syjny z udziałem praktyków: Adama Podgajnego po czym jak trafia do ich rąk większa gotówka, nienaturalnie wysokich, w takich sytuacjach po– właściciela Domu Finansowego, Pawła Majt- zaczynają kupować samochody, telewizory i inne winna nam się zapalać lampka alarmowa. kowskiego – głównego analityka Expander oraz gadżety i w pewnym momencie nie mają domu Kontrowersje wywołała kwestia licencjonowania Konrada Nowakowskiego – managera ds. wspar- i pieniędzy. Stąd panowie podkreślali koniecz- usług doradczych w zakresie finansów. Zwolennicy cia sprzedaży produktów inwestycyjnych Money ność rygorystycznej dyscypliny finansowej jako ograniczenia dostępu do tych usług postulowali, że Expert. W żywej dyskusji panowie odpowiadali na źródła sukcesu. jest to w pewien sposób zawód zaufania publicznepytania redaktora naczelnego, dotyczące sposo- To samo dotyczy decyzji managerów, którzy po- go, klienci powierzają im swoje dobra, licząc na trafne bów inwestowania, rozwiązań finansowych i roli stanawiają po odpowiednim osiągnięciu pułapu decyzje, a więc profesja ta wymaga wysokich kompew procesie decyzyjnym jaką powinien odgrywać finansowego, odejść do własnego biznesu. Muszą tencji i odpowiedzialności. Przeciwnicy powołując się doradca finansowy. dokładnie wiedzieć, czy przychody z odsetek z lo- na liberalne poglądy w zakresie ekonomii dowodzili, „Czy mając problemy z utrzymaniem domu, któ- kat zaspokoją ich koszty utrzymania, jeżeli nie, to że i tak żaden z doradców nie odpowiada stricte za rego wartość przekracza grubo milion złotych, co zrobić żeby pokrywały. I tutaj pojawiła się rola do- swoje usługi, dając wolną rękę swoim klientom: ja w którym korzysta się jedynie z jednego pomiesz- radcy finansowego, co do roli którego wszyscy eks- bym tak radził, a pan zrobi tak jak pan czy pani uwaczenia, warto go sprzedać, kupić mniejsze locum perci byli zgodni. Doradca finansowy, musi spoglą- ża. Ale można było wysnuć wniosek, że kompetentny a nadwyżkę zainwestować tak, aby z różnicy móc dać całościowo na nasze finanse. Musi dokładnie doradca finansowy jest przy naszej współpracy, w jakimś sensie konstruktorem wymarzonej wolności finansowej. Dobrą puentą kończącą inauguracyjne spotkanie „Inspiracji managera” na Zielnej jest sentencja dr. Andrzeja Fesnaka – żeglarze mawiają, że nie jest ważne skąd wieje wiatr, ale dokąd płyniesz. A zatem nie jest ważne skąd jesteś i kim byłeś. Ważne jest co robisz i kim chcesz być. Zostań swoim własnym żeglarzem sterem i okrętem – płyń do niezależności finansowej. AM Konrad Nowakowski, manager Money Expert Paweł Majtkowski, główny anaglityk, Expander Adam Podgajny, własciciel Domu Finansowego maj 2011 103 M DUTY FREE FELIETON Najlepsi HR-owcy pracują na Śląsku ZWYCIĘZCY TEGOROCZNEJ EDYCJI NAJWIĘKSZEGO W POLSCE KONKURSU WIEDZY Z ZAKRESU HR – PLAY TOP MENEDŻER HR 2011 – KIERUJĄ DZIAŁAMI PERSONALNYMI W PRZEDSIĘBIORSTWACH NA ŚLĄSKU. K rystian Irasiak, zdobywca nagrody głównej – sportowej Alfy Romeo MiTo – jest kierownikiem działu personalnego w Finnveden Metal Structures w Bielsku Białej. II miejsce w zakończonym 14 kwietnia konkursie Play Top Menedżer HR 2011 zajęła Agnieszka Grzywocz, kierownik działu personalnego w Premier MSS Poland w Gliwicach, a III – Anna Pieczara, specjalista ds. HR i komunikacji w Vattenfall Business Solution Polska w Gliwicach. Play Top Menedżer HR to największy w Polsce konkurs wiedzy z zakresu HR. Jego celem jest umożliwienie kreatywnym menedżerom i pracownikom działów HR zaprezentowanie wizji, jak w nowoczesny sposób zarządzać zasobami ludzkimi, radzić sobie z pojawiającymi się problemami oraz w jaki sposób odpowiadać na oczekiwania stawiane działom personalnym. Organizatorem konkursu jest wydawnictwo Wolters Kluwer Polska, miesięcznik „Personel Plus” oraz dziennik „Rzeczpospolita”. – Obecnie to jedyny konkurs na naszym rynku, który w jakikolwiek sposób promuje HR – uważa Małgorzata Bartler, dyrektor HR w spółce P4 (operator telefonii komórkowej Play). – Cieszy, że wśród 25 finalistów byli HR-owcy z różnych organizacji i kultur organizacyjnych: dużych przedsiębiorstw, małych firm rodzinnych i instytucji państwowych – dodaje Agnieszka Szczerba, dyrektor zarządzająca G-Force Recruitment. – Wszyscy finaliści prezentowali wysoki poziom wiedzy, umiejętności i pasji do HR-u – zapewnia przewodnicząca jury, dr Małgorzata Sidor-Rządkowska. Rywalizację, w której wzięło udział ponad 700 osób, rozpoczęła w grudniu 2010 r. seria testów on-line sprawdzających wiedzę HR-owców z zarządzania, prawa pracy, teorii twardych zagadnień HR, wykorzystania funduszy unijnych i innych aspektów pracy HR menedżera. Stu najlepszych uczestników pod koniec marca wzięło udział w grze on-line symulującej zarządzanie przedsiębiorstwem, w której musieli dbać o jak najlepsze wskaźniki efektywności działu HR. Najlepsi z najlepszych – 25 osób – spotkali się z kilkunastoosobowym jury, które wyłoniło zwycięzców. z 104 maj 2011 ZWYCIĘZCY PLAY TOP MENEDŻER HR 2011 I miejsce Krystian Irasiak, kierownik działu personalnego, Finnveden Metal Structures, Bielsko Biała II miejsce Agnieszka Grzywocz, kierownik działu personalnego, Premier MSS Poland, Gliwice III miejsce Anna Pieczara, specjalista ds. HR i komunikacji, Vattenfall Business Services Poland Sp. z o.o., Gliwice NAGRODY SPECJALNE: Dominika Pszczółkowska, Pekao S.A., Warszawa – za konsekwentne budowanie ścieżki kariery Dorota Remiszewska, LG Chem Poland, Kobierzyce – za umiejętność zarządzania w środowisku wielokulturowym Małgorzata Gryko-Lipsko, ChM Sp. z o.o., Juchnowiec Kościelny – za chęci rozwoju Krzysztof Lis, HR Lab, Kraków – za odwagę i gotowość do zmian Magdalena Godyń, Work Express sp. z o.o – za krzewienie wartości nowoczesnego HR Barbara Kochanowska, Totalizator Sportowy – za determinację i pasję do HR Iwona Komczyńska, oddział ZUS w Zielonej Górze – za umiejętność pokonywania trudności w środowisku pełnym wyzwań Anna Pieczara, Vattenfall Business Services Poland Sp. z o.o., Gliwice – za otwartość na wiedzę, ciągłe dążenie do rozwoju zawodowego i śledzenie trendów w HRM i komunikacji. DUTY FREE M FELIETON Inteligentna Rekordowa logistyka energia W KWIETNIU BR. ODBYŁO SIĘ FORUM LOGISTYKI WINCANTON, CYKLICZNE WYDARZENIE BRANŻY LOGISTYCZNEJ. W DNIACH 17 I 18 MAJA W WARSZAWIE ODBĘDZIE SIĘ 5. EDYCJA KONFERENCJI SMART METERING CENTRAL AND EASTERN EUROPE 2011 (INTELIGENTNE OPOMIAROWANIE W EUROPIE ŚRODKOWO-WSCHODNIEJ 2011). B ędzie to największe jak dotychczas wydarzenie w tej dziedzinie. To okazja na spotkanie z 250 specjalistami wysokiego szczebla z sektora energetycznego oraz forum dyskusji wpływające na kształt przyszłości inteligentnego opomiarowania w Europie Środkowo-Wschodniej. Podczas konferencji przedstawione zostaną najważniejsze punkty projektów, które określają przyszłość regionu. Są to niezmiernie istotne informacje niezbędne do kształtowania strategii wdrożeniowej i uniknięcia tych samych kosztownych błędów, które popełniono wcześniej w innych krajach europejskich w trakcie rozmieszczania inteligentnych liczników. z R ekordowa liczba ponad 110 managerów z Polski oraz regionu Europy ŚrodkowoWschodniej spotkała się pod hasłem dr hab. Włodzimierz Rydzkowski „Optymalizacja kosztów a efektywność i jakość obsługi Pepco czy BSH Sprzęt Gospodarstwa – jak to osiągnąć?”. Warsztaty były Domowego. Nad poziomem merytotransmitowane za pośrednictwem rycznym warsztatów czuwała Rada Internetu do zainteresowanych Naukowa Forum Logistyki Wincanw całej Europie. Wśród prelegentów ton reprezentowana przez prof. UE znaleźli się cenieni eksperci z takich dr hab. Danutę Kisperską-Moroń firm jak DGC Consulting, Coca- oraz prof. zw. dr hab. Włodzimierza Cola Hellenic Polska, Wincanton, Rydzkowskiego. z maj 2011 105 M DUTY FREE FELIETON FELIETO Manager projektu kompaktu „CHODZI MI O TO, ABY JĘZYK GIĘTKI POWIEDZIAŁ WSZYSTKO, CO POMYŚLI GŁOWA” APELOWAŁ PRZED LATY JULIUSZ SŁOWACKI. C hociaż Słowacki wieszczem był i miał dar przeczuwania przyszłych zdarzeń, to jednak nie stało mu wyobraźni, by przewidzieć radosną twórczość speców od eksperymentów językowych z początków XXI wieku, działających na niwie marketingowej, choć nie tylko. Co pomyśli głowa… Pięknie, ale co w sytuacji, gdy w tej głowie, niedouczonej, ale za to bardzo pewnej siebie, hasają różowe króliki? Na język giętki trafia wówczas to, co czytamy i słyszymy wokół. Kilka przykładów dla zilustrowania tej sytuacji. Oto słowo „kompakt”. Słownikowa definicja jest prosta: kompakt to produkt zawierający kilka elementów we wspólnej obudowie lub opakowaniu. Tymczasem w mowie polskiej pisanej i mówionej kompakt to między innymi: • średnich rozmiarów samochód, • muszla klozetowa połączona ze zbiornikiem na wodę i spłuczką, • supermarket o zestandaryzowanych rozmiarach i funkcjach, • aparat fotograficzny o pewnych parametrach, • płyta z muzyką, • odtwarzacz tejże płyty, w szczególności zespolony z radiem, • kosmetyk działający na kilka sposobów jednocześnie. Co ma na myśli ktoś, kto mówi o kompakcie? Trzeba to najczęściej pracowicie ustalać, gdyż ten ktoś poszedł na łatwiznę i przerzucił cały trud rozumienia na słuchacza. Kompakt stał się w języku potocznym wieloznacznym słowem-protezą używanym wtedy, gdy nie ma się ochoty popracować głową. Można by, co prawda, powiedzieć „takie cóś”, ale to brzmi prymitywnie, gdy tymczasem „kompakt” niesie polor nowoczesności i obycia z nauką. Pół biedy, gdy czytamy pismo poświęcone motoryzacji czy fotografii, wówczas jakoś te kompakty zidentyfikujemy i rozpoznamy. Gorzej z wypowiedziami ogólnymi. Czy on mówi o symfonii Beethovena, czy o kiblu? Nie zawsze wypada zapytać. 106 maj 2011 Drugie słowo-proteza straszące dzisiaj na każdym kroku to „projekt”. Kiedyś projektem nazywano zbiór rysunków technicznych z opisami pokazujących zaplanowany budynek, most czy wymyśloną maszynę. Dokumenty te wykoncypował i sporządził, jak łatwo zgadnąć, projektant. Dzisiaj projektem jest… wszystko. Można jeszcze przystać na rozciągnięcie tego pojęcia na zamierzone, przyszłe działania nie tylko ze sfery techniki, ale także kultury czy spraw społecznych. Ale włos na głowie się jeży, gdy projektem (a nawet prodżektem) jest mianowane każde przedsięwzięcie przyszłe, teraźniejsze i nawet byłe, w tym zwłaszcza to nieudane, z którego trzeba było się wycofać. Ten potworek językowy wziął się oczywiście z małpowania i nierozumnego kalkowania pojęć z języka angielskiego, czy raczej amerykańskiego. Ale to nie wszystko. Nazywanie każdego działania projektem bierze się przede wszystkim z asekuracji i lęku przed odpowiedzialnością. Skoro rzecz jest projektem, to sprawa jest otwarta na przyszłość, a przyszłość, jak wiadomo, jest mglista. Czyli nasz plan może się udać, albo nie. Jeśli się nie uda, rozłożymy bezradnie ręce. Próbowaliśmy, chcieliśmy dobrze, ale nie wyszło. Projekt został zamknięty, cały czas był to projekt. Kant intelektualny polega tu na przeskoczeniu momentu, w którym projekt przestaje być planem i staje się bytem samoistnym. Upadek takiego bytu, to już problem, poniesiono koszty, są straty, ktoś może szukać winnych. A skoro rzecz jest ciągle projektem, to cóż, przyszłość nie zależy od nas. Niech więc działający biznes wciąż nazywa się projektem, nawet przez 15 czy 20 lat. Tak sobie kombinuje dzisiejszy projektant, bardzo przepraszam – manager projektu. O, właśnie, mamy kolejny przykład psucia języka – słowo „manager” (w kilku wariantach pisowni i wymowy). Managerem jest dzisiaj nie tylko zarządca dużego biznesu i zwierzchnik zespołu fachowców. Jest nim kierownik sali w restauracji, cwaniaczek popychający na wszelkie sposoby karierę trzeciorzędnej aktoreczki, szef grupy naganiaczy wyjazdów do sanktuarium i sprze- ANDRZEJ NIERYCHŁO DZIENNIKARZ TV BIZNES, WIELOLETNI SZEF PULSU BIZNESU dawców kołder lub garnków. Manager brzmi dumnie, a co ważniejsze – nie jest wymieniany w ustawach i kodeksach, więc i odpowiedzialność w razie czego się rozmyje. No, chyba że manager jest mało czujny i mianował się „dyrektorem”. Samo słowo nie jest oczywiście nowe, ale jego sens i znaczenie zostało ostatnio rozciągnięte ponad wszelkie wyobrażenie. Dla ludzi zaawansowanych wiekiem dyrektor to pan z brzuchem, samochodem służbowym, młodą sekretarką (dzisiaj: asystentką) i tłumem uległych podwładnych. Ale w prywatnym biznesie i wśród firm jednoosobowych nastąpiła żałosna inflacja tego słowa. Raz po raz nadziewamy się na dyrektorów, którzy niczym nie kierują. Istnieją niewielkie firmy złożone z samych dyrektorów. Co bardziej światły dyrektor takiego nowego chowu lubi przywołać sytuację świata anglosaskiego, gdzie dyrektor w firmie, faktycznie, może nie być ważnym szefem, ale jest pracownikiem wykonawczym, odpowiedzialnym za dany kierunek działalności. Najważniejsi ludzie w zachodnich firmach zwykle nie nazywają się dyrektorami. Tyle że ten sens został u nas świadomie i cynicznie podłożony pod powszechnie pokutujące wyobrażenie dyrektora, jako ważnego typa z brzuchem i sekretarką. Co dalej? Jestem sceptykiem, obawiam się, że eksperymenty językowe będą trwały i najgorsze mamy jeszcze przed sobą. Zbyt wielu wciąż kombinuje, by znane rzeczy nazwać inaczej. PS. Powyższe złośliwości pod adresem neo-managerów nie dotyczą rzecz jasna samego tytułu i kręgu odbiorców naszego miesięcznia. Tu sens słowa i jego percepcja są w największym porządku! z ELIXION ZAPEWNIA DWUKROTNIE WY˚SZÑ OSZCZ¢DNOÂå PALIWA NI˚ JEGO KONKURENCI. UDOWODNIONE. 2.2% 1.1% W przeciwieƒstwie do innych producentów Êrodków smarnych, Castrol prowadzi badania swoich produktów opierajàc si´ nie tylko na testach laboratoryjnych. W niezale˝nych testach drogowych obejmujàcych ponad 1,6 miliona przejechanych kilometrów przez okres 9 miesięcy, udowodniono, ˝e olej Castrol Elixion Low SAPS 5W30 w porównaniu ze zwyk∏ym olejem Low SAPS 10W40 podnosi oszcz´dnoÊç spalanego paliwa o 2,2%. To dwukrotnie wi´kszy wynik w porównaniu do produktu konkurencji. W pewnych warunkach Castrol Elixion dzi´ki unikalnej technologii Low Friction pozwala zaoszcz´dziç nawet do 4% paliwa. Zapewnia wyjàtkowà ochron´, maksymalne osiàgi, przed∏u˝a trwa∏oÊç silnika i redukuje emisj´ szkodliwych substancji. W standardowych testach zu˝ycia oleju przekracza limity o ponad 10%. Oznacza to, ˝e stosujàc Castrol Elixion Twoje roczne zu˝ycie oleju, podobnie jak rachunek za paliwo mo˝e si´ znaczàco zmniejszyç. Olej Castrol Elixion uzyska∏ rekomendacj´ m.in: Mercedes-Benz, MAN, Renault i Volvo. W celu uzyskania dodatkowych informacji o produkcie Castrol Elixion oraz testach zu˝ycia paliwa, zapraszamy na stron´ www.castrol.pl *niezale˝ne testy drogowe zosta∏y przeprowadzone podczas regularnych przejazdów 28 samochodów ci´˝arowych spe∏niajàcych Euro4, które nale˝ą do europejskiej firmy transportowej König. Nie wprowadzono, ˝adnych dodatkowych zmian, które mog∏yby wp∏ynàç na iloÊç spalanego paliwa w trakcie tych testów.
Similar documents
listopad 2010 4I
Dyrektor artystyczny Maja Hałko [email protected] Rynek Leszek Cieloch [email protected] Inwestycje Piotr Stefański [email protected] Ludzie Andrzej Mroziński a.mrozinski@managerm...
More information