Nie - Inwestycje.pl

Transcription

Nie - Inwestycje.pl
Maj 2011
ZAWARTOŚĆ
O
MA
O
GER
NA
360
EŁ ICZ
PAWN OW
C H RWSZEWO
LE
E
ST
Paweł Jarczewski
str. 24
PI
Ń
PO ECZE
I
P
BEZ
STR
.
12
Sławomir Wontrucki
str. 24
Bernhard Lederer
str. 92
Dante Cinque
str. 34
Podniebny
Ritz
str. 96
Agata Szczech
str. 86
Bandyci
amatorzy
str. 42
BIZNES DZISIAJ
INWESTYCJE
NAUKA
6 Dariusz Jarosz: Konkurs piękności
czy poważne badania
7 Andrzej Mroziński: Niewinny żart
8 Cezary Stolarczyk: Czerwona kartka
dla USA
10 Wiktor Legowicz: Czego się bać?
42 Kompas inwestorów
44 Magia sztuki
46 Wiosenny lifting kont
74 Ichak Adizes: Formuła sukcesu
MANAGER 360
12 Paweł Olechnowicz: Po pierwsze
bezpieczeństwo
RYNEK
18 Paweł Jarczewski: „Puławy” Granice
sukcesu
24 Sławomir Wontrucki: Flota szyta
na miarę
30 Amerykańska Fukushima?
LUDZIE
34 Dante Cinque: Więcej niż samochód
38 Wojciech Giełżyński: Odkrywca Nepalu
RAPORT
48 Wydatki pod kontrolą
50 Karty specjalnie dla floty
52 Leasingowe zatory
53 Precyzja i skuteczność
54 Dyplom, który buduje karierę
56 Dołączyć do elit
56 Poszerzanie horyzontów
58 Inteligentna energia
EVENT MANAGER
62 Event społecznie zaangażowany
66 Event, a prawo autorskie
69 Dwa miesiące z życia event managera
72 Konkurs kreatywności?
TECHNOPOLIS
80 Diamenty Renault
86 Agata Szczech: Romb zamiast serca
JUST QUALITY
90 W hołdzie Gagarinowi
92 Bernhard Lederer: Okiełznać czas
94 Latający apartament
96 Podniebny Ritz
98 7 gwiazdek Michelina
100 Half Windsor
DUTY FREE
102 Wolność finansowa
104 Play Top HR
105 Rekordowa logistyka
106 Andrzej Nierychło o polszczyźnie
maj 2011
3
M
BIZNES
DZISIAJ
IN VITRO W INTERNECIE
1
Nagrodę Nobla z medycyny w 2010 otrzymał w tym
roku Brytyjczyk Robert G. Edwards za prace nad
zapłodnieniem in vitro. 86-letni Edwards jest
pionierem tej formy zapłodnienia. W komunikacie
Komitetu Noblowskiego czytamy, że prace Roberta
Edwardsa, rozpoczęte w latach pięćdziesiątych
XX wieku, pomogły wielu parom mieć dzieci. Jak
podkreślają naukowcy, problem ten dotyczy około
10 proc. par na całym świecie. Laureat otrzyma
wraz z nagrodą 10 milionów koron szwedzkich,
czyli równowartość niemal 5 milionów złotych.
2
Rosjanie wyliczyli, że biorąc pod uwagę przyszłe
dochody dziecka z probówki, pełne koszty leczenia, dzięki którym przyszło ono na świat, zwrócą
się już po 10 latach zatrudnienia.
3
Brytyjczycy doszli do wniosku, że dziecko
urodzone w 2005 r. dzięki in vitro, odprowadzi
w ciągu całego życia podatki wartości ok. 110
tys. funtów. Ponieważ koszt in vitro to średnio
13 tys. funtów, państwo będzie z tego miało
osiem razy więcej, niż włożyło.
4
Liczbę osób, mających problem z poczęciem
dziecka w Polsce szacuje się na 2 mln. Brakuje
dokładnych informacji o liczbie klinik, przeprowadzających sztuczne zapłodnienie; takich danych
nie ma Ministerstwo Zdrowia. Według danych
szacunkowych w 2004 r. było ich 16,
w 2008 – 40, obecnie ok. 60.
EDYTORIAL
Mała Managerka
W
poniedziałek 18 kwietnia, o godz. 10.23 przyszło
na świat pierwsze dziecko Managera. Żartobliwie
nazwaliśmy ją w redakcji Małą Managerką. Zuzia ważyła 3,2 kg i miała 56 cm. Jak zapewnił
nas lekarz, którzy przyjmował poród, gdyby dziesięciopunktowa skala Agpar miała 11 punktów,
to przyznałby jej ich co najmniej tyle. Rodzice:
mama – technik rolnictwa i ojciec – programista (z Zachodniopomorskiego), bezskutecznie starali się o dziecko
przez kilka lat. Za pośrednictwem znajomych zwrócili się do naszej redakcji
z prośbą o pomoc. Kierując się odruchem serca pomogliśmy wspólnie
z warszawską kliniką Invimed.
Wsparł nas nasz partner biznesowy – portal Inwestycje.pl.
Chcielibyśmy co roku ufundować światu choć jednego
nowego Polaka i… managera. Apelujemy do innych wydawnictw, żeby – pomijając
niepotrzebne spory wokół in
vitro – przyłączyły się do akcji
społecznej: „Pomóżmy przyjść na
świat nowym czytelnikom”. z
Redaktor naczelny
Piotr Cegłowski
[email protected]
Zast. red. naczelnego
Dział Ludzie
Andrzej Mroziński
[email protected]
maj 2011
Korespondenci zagraniczni
Cezary Stolarczyk (USA)
Günter Starzinger (Austria)
Oliver Stollorcz (Niemcy)
Manager.inwestycje.pl
Tomasz Miarecki
[email protected]
Dział foto
Tomasz Kuczyński
[email protected]
Mariusz Szachowski
[email protected]
Sekretarz redakcji
Grzegorz Stech
[email protected]
Studio
Krzysztof Krawczyk
[email protected]
Dyrektor artystyczny
Maja Hałko
[email protected]
Management Business Association
Prezes Maciej Siembieda
[email protected]
Rynek
Leszek Cieloch
[email protected]
Wydawnictwo Business
Magazine Manager
ul. Zagorzycka 11
04-947 Warszawa
[email protected]
Inwestycje, Nauka
Piotr Stefański
[email protected]
Technopolis, Just Quality
Barbara Grabowska
[email protected]
4
Felietony, komentarze
Wojciech Giełżyński, Mariusz Gzyl,
Dariusz Jarosz, Andrzej Nierychło,
Wiktor Legowicz, Maciej Siembieda
Siedziba redakcji
ul. Srebrna 3 lok. 21
00-810 Warszawa
tel. 22 412 45 20
CEO & Dyrektor Biura Reklamy
Jarek Dotka
[email protected]
Reklama
Mariusz Malinowski
kom. 695 321 355
[email protected]
Joanna Biedrzycka
kom. 697 237 059
[email protected]
Żaneta Gaca
kom. 502 302 015
z.gaca@ managermba.pl
Kinga Hunkiewicz
kom. 506 391 593
[email protected]
Aleksandra Koziejowska
kom. 507 139 757
[email protected]
Kontakt:
tel. 22 412 45 20, 22 407 04 05
fax. 22 406 31 92
Kompleksowe
ROZWIĄZANIA DLA BIURA
Zorganizowany magazyn
to podstawa
dobrze działającego biura.
Zapewnisz sobie ład i porządek
kupując w MAKRO:
3 akcesoria biurowe
do archiwizacji dokumentów
3 schodki i drabiny
3 wózki transportowe
3 regały i szafy schowkowe
Marki dostępne tylko w MAKRO na terenie całej Polski.
M
BIZNES DZISIAJ
FELIETON
FELI
Konkurs piękności
czy poważne badania
ILE JEST CECH WSPÓLNYCH ŁĄCZĄCYCH ANALITYKÓW I DZIENNIKARZY FINANSOWYCH? JEST ICH
MNÓSTWO. WYMIENIĘ TYLKO NIEKTÓRE Z NICH: UMIEJĘTNOŚĆ KOJARZENIA FAKTÓW I PRZEWIDYWANIA, DOBRY WARSZTAT MERYTORYCZNY, TALENT ANALITYCZNY, ODWAGA W FORMUŁOWA-NIU OCEN, ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SŁOWO, REPUTACJA, KOMUNIKATYWNOŚĆ, ODPORNOŚĆ NA
A
STRES I NIEULEGANIE WPŁYWOM.
W
praktyce dobry
analityk finansowy
to dla mnie ”dziennikarz”, który perfekcyjnie
porusza
się w świecie cyfr,
czyli posiada dodatkową unikatową umiejętność. W obu
tych zawodach liczy się to, czy ktoś
potrafi wyłuskiwać perły, czy też nie.
Pod postacią pereł, oczywiście, kryją
się spółki. To dziennikarz pisząc o firmach stara się przewidzieć przyszłość,
to analityk pisząc o przyszłości stara
się wycenić firmy, często biorąc pod
uwagę ich przeszłość.
Giełda to nieustający konkurs piękności. O względy analityków i dziennikarzy w równym stopniu zabiegają notowane spółki. Jeśli uda im się
zwrócić na siebie uwagę i przyciągnąć
zainteresowanie mediów i inwestorów to będą postrzegane jako firmy
transparentne, dbające o relacje z otoczeniem. Jeśli nie, będą wegetować na
obrzeżach rynku kapitałowego. Swoistym konkursem piękności są dla
mnie coroczne badania i klasyfikacja
sporządzana przez instytut badawczy
TNS Pentor na zlecenie jednej z gazet
tzw. Giełdowa spółka roku.
Organizator „zawodów” chwali się,
że jest to „jedyny, kompleksowy i niezależny ranking giełdowy na rynku”.
Ma ponad 12-letnią historię. Pentor
pod koniec każdego roku przepytuje
telefonicznie (w 2010 r. – 180 osób)
analityków, doradców, maklerów
z krajowych instytucji finansowych.
Na podstawie odpowiedzi sporządzany jest potem ranking główny i sub-
6
maj 2011
ranking, szeroko opisywane później
w prasie.
Niestety, z coraz większym zdumieniem odkrywam, że coś tutaj jest nie
tak, a zwłaszcza z metodologią, która od 12 lat nie została przez Pentor
zmieniona. W praktyce wygląda to
tak, że ankieter dzwoni np. do biura
maklerskiego z przygotowanym „koszykiem” spółek do oceny i odpytuje respondenta. Problem pojawia się
wówczas, gdy respondent nie za wiele
wie o spółkach, które ma oceniać. Jeśli powie, że spółki zupełnie nie zna,
to jego opinia nie jest brana pod uwagę, ale jeśli przyzna się, że chociaż
trochę zna, to i owszem.
Może zatem tak się zdarzyć, że analityk wyspecjalizowany w branży
mięsnej zostanie przepytany o spółkę
z branży nowych technologii. Wówczas rozpoczyna się zabawa w głuchy
telefon, czyli Stefan krzyczy przez
długość Sali do Romka zajmującego
się nową technologią, czy kojarzy
spółkę i co o niej sądzi. Jeśli nie ma
Romka, też udzieli odpowiedzi, bo
przecież nie przyzna się, że o spółce
nie ma bladego pojęcia.
Dlatego też z uwagą przeczytałem
informację o firmach, które, według
tego rankingu, mają najlepsze relacje
inwestorskie. Moją uwagę przykuł
zwłaszcza jeden news. Wśród firm,
które uzyskały największy awans
w rankingu, znalazła się Pol-Aqua.
Zyskała ona w porównaniu z rankingiem opublikowanym w 2010 r.
aż 202. pozycję. Jaką tytaniczną pracę należy wykonać, by w ciągu roku
tak gwałtownie awansować? Po pro-
DARIUSZ JAROSZ
prezes Martis CONSULTING,
wieloletni prezes i redaktor naczelny
„Gazety Giełdy Parkiet”
stu, należy nic nie robić. Mało tego,
dobrze jest jeszcze otrzymać karę za
naruszania obowiązków informacyjnych. Fakty bowiem są takie, że od
momentu przejęcia 66 proc. akcji firmy przez hiszpański Dragados, pod
koniec 2009 roku spółka przestała
się komunikować z rynkiem, czyli
nie prowadzi żadnych, ale to żadnych
relacji inwestorskich. Zarząd w 2010
roku zupełnie nie spotykał się ani
z dziennikarzami, ani z inwestorami.
Mało tego – za trzykrotne spóźnienie się z publikacją wyników finansowych KNF wszczął postępowanie
wyjaśniające. Ta sama gazeta, w której publikowany jest ranking, tekst
o perypetiach informacyjnych zatytułowała „Pol-Aqua się stacza, a właściciel chowa”. Przynajmniej w rankingach idzie w górę. I to ostro. z
BIZNES DZISIAJ
M
FELIETON
Niewinny żart
TEMATEM PRZEWODNIM NIEDAWNEGO SPOTKANIA W KLUBIE MANAGERA BYŁA WOLNOŚĆ FINANSOWA. DLA NIEKTÓRYCH JEST TO
BEZKRES MOŻLIWOŚCI ZASPAKAJANIA KAPRYSÓW, KUPOWANIA W NIESKOŃCZONOŚĆ NOWYCH GADŻETÓW I NAPYCHANIA SIĘ JAK
ALEXIS ASTRACHAŃSKIM KAWIOREM POPIJANYM SZAMPANEM.
W
tym kontekście przypomniałem
sobie historię dokładnie sprzed 40
lat. Otóż, prawie na samym starcie
modelu państwa obiecywanego
dobrobytu, w kwietniu 1971 r. na okładce „Szpilek”, wówczas wiodącego tygodnika satyrycznego, które na swojej winiecie umieściło cytat
z Krasickiego, że „prawdziwa cnota krytyk się
nie boi”, wydrukowano reprodukcję tysiączłotowego banknotu, co przypomnę było miesięczną
pensją początkującego nauczyciela.
Tak zilustrowany materiał nosił tytuł: „Jak przeżyć
kilka lat za 1000 złotych?” Żart przyniósł skutek
nieprzewidziany, który zatrząsł stołkiem ówczesnego redaktora naczelnego, którego fotel stał
nota bene o rzut beretem od siedziby KC PZPR,
czyli redaktora Krzysztofa Teodora Toeplitza.
Otóż znalazło się kilku śmiałków i wesołków,
którzy wycieli z gazety reprodukcje banknotów
i udali się na zakupy. I proszę sobie wyobrazić, że
w kilku sklepach kasjerki przyjęły te banknoty, co
dzisiaj może świadczyć o wysokiej jakości poligraficznej wydawanych podówczas przez RSW Prasa
Książka Ruch „Szpilek” lub o braku wyobraźni zatrudnionych w wiecznie oblężonych sklepach.
Jak kiedyś tłumaczył mi sam KTT, oczywiście miał
to być żart. Historia może pozostałaby zabawna,
gdyby nie sugestia wewnątrz pisma, że gdyby
wyciąć te banknoty i zapłacić nimi w sklepie, to
będzie się narażonym na proces i więzienie z ja-
kiegoś tam artykułu, traktującego o obrocie fałszywymi biletami Narodowego Banku Polskiego.
I tu się wszystko zgadzało, za te 1 000 zł, można
było dostać kilka lat I takie też padły wówczas
wyroki. W reakcji Urząd Cenzury – na samo
wspomnienie ciarki przechodzą po plecach –
wydał przepis, że nikomu i pod żadnym pozorem
nigdy więcej nie wolno reprodukować w prasie
banknotów w naturalnym formacie i kolorze.
Dzisiaj taki numer nie do powtórzenia z jednej
prostej przyczyny, nie mamy banknotów 1000
zł. Może i dobrze, bo jak się pojawią, to będzie
sygnał, że trzeba przestawić się na złoto i dolary.
A to byłaby powtórka z rozrywki. z
Andrzej Mroziński
M
BIZNES DZISIAJ
FELIETO
FELIETON
Czerwona kartka dla USA
GROM UDERZYŁ ZNIENACKA, WSZYSCY BYLI ZASKOCZENI – TO SPOSTRZEŻENIE POWTARZA SIĘ PO
18 KWIETNIA W MEDIACH, W WYPOWIEDZIACH OSÓB ZE ŚWIATA POLITYKI, BIZNESU, FINANSÓW USA.
Z
właszcza gdy ktoś dokładał starań, by
nie dostrzegać nadciągających czarnych chmur. Była to taktyka popularna,
stąd zaskoczenie. Ale też rozżalenie,
trochę dziecięce. Jak oni mogli nam to zrobić?
Nam, Ameryce?!
Państwa kształtują ludzie, ci zaś przyzwyczajają
się do benefitów, przywileje traktują jak zasłużone i raz na zawsze przysługujące, niezbywalne
prawa. Wiarygodność kredytową analizuje się od
roku 1860. Po raz pierwszy (choć brytyjski „The
Guardian” przypomina, że podobne nieszczęście
spotkało Stany 70 lat temu, po wizycie japońskich myśliwców w Pearl Harbor) wiarygodność
pożyczkowa USA została przez agencję Standard
&Poor (S&P) zdegradowana ze „stabilnej” do „negatywnej”. To pierwszy ostrzegawczy klaps; kraj
utrzymał najwyższy standard AAA (przysługujący
19 najbardziej rozwiniętym państwom spośród
127 analizowanych), lecz ocena jest bolesna, upokarzająca, implikująca konsekwencje. Na razie
głównie natury prestiżowej, choć w godzinę po
ogłoszeniu nowiny, indeks giełdy nowojorskiej
Dow Jones runął w dół o 250 punktów i do końca
dnia odzyskał tylko 110. Następnego dnia wstrząsy rozeszły się po giełdach świata. Wartość dolara
wobec euro i jena gwałtownie spadła, a ceny złota
jeszcze bardziej poszybowały w stratosferę.
Na pytanie: dlaczego teraz? stosunkowo łatwo
odpowiedzieć. Napięcia i szarpanina na scenie
politycznej USA trwają od dłuższego czasu, gwałtownie zwyżkowały po wyborach uzupełniających
5 miesiący temu. Republikanie straszą publikę
wizją bankructwa kraju, choć to ich polityka walnie przyczyniła się (wojny i obniżki podatków za
Busha) do ogromnego deficytu budżetowego.
Teraz, szermując upiorem deficytu, usiłują realizować swoje cele (ograniczanie prerogatyw rządu
federalnego, wygrana wyborcza w roku 2012 i monopol władzy, przychylanie nieba miliarderom
i wielkim korporacjom).
W grudniu szantażem wymusili przedłużenie
obniżki podatków dla najbogatszych; w połowie
kwietnia, znów szantażując Obamę zamknięciem
rządu, wyegzekwowali kolejne cięcia programów
8
maj 2011
socjalnych. Na kilka dni przed decyzją S&P kongresmen Paul Ryan, szef komisji budżetowej Izby
Reprezentantów, przedstawił plan redukcji deficytu. Miałby polegać głównie na likwidacji kosztownych państwowych ubezpieczeń zdrowotnych
dla emerytów (Medicare) i ubogich (Medicaid).
Jednocześnie absurdalnie zakładał obniżenie
podatków dla najbogatszych z 35 na 25 proc. oraz
dla korporacji.
Obiektywni ekonomiści natychmiast wyliczyli, że
o żadnej redukcji deficytu nie ma mowy, Medicare
i Medicaid zapłacą po prostu za ulgi podatkowe
dla elity finansowej i biznesowej. Z kontrplanem
wystąpił prezydent, po raz pierwszy stanowczo.
O likwidacji Medicare i Medicaid nie ma mowy,
dopóki jestem prezydentem – oświadczył twardo Obama. Przedstawił dość racjonalny (choć
miejscami ogólnikowy) plan oszczędnościowy,
redukujący deficyt o 4 biliony dolarów w ciągu
10 lat. Wyklucza on drakońskie cięcia socjalne
i dalsze obniżanie podatków najlepiej uposażonym, którzy dziś płacą mniej niż przeciętni
Amerykanie. Postuluje ograniczenia niektórych
wydatków i podwyższenie podatków, głównie najzamożniejszym (w latach 1992-2007 podatki płacone przez 400 najbogatszych rodzin spadły o ponad
jedną trzecią; ich średni roczny dochód wyniósł
350 mln dol.). Propaganda republikańska eksplodowała widowiskowym oburzeniem; oświadczyła,
że nie ma o czym rozmawiać, ani czego negocjować. Również czołowi ekonomiści orzekli, że różnica stanowisk obu partii jest zbyt przepastna, by
można było doprowadzić do porozumienia.
W tym momencie kubeł zimnej wody zaaplikował
S&P. „Uważamy, że istnieje konkretne ryzyko, iż
politycy USA mogą nie dojść do porozumienia
co do strategii budżetowej przed rokiem 2013.
Nie jest dla nas jasne, w jak sposób mogliby je
osiągnąć. Jeśli się to nie uda, profil finansowy
kraju będzie znacznie niższy, niż wymaga się od
grupy AAA” – stwierdził S&P. Zwrócił także uwagę, że deficyt budżetowy USA jest, w porówniu
do innych państw o najwyższej wiarygodności
kredytowej, bardzo wysoki – wynosi 11 proc.
produktu narodowego.
CEZARY STOLARCZYK
publicysta, mieszka w USA
inwestuje na rynku nieruchomości
Jeśli partie demokratyczna i republikańska nie
wypracują zadowalającego kompromisu redukcji
14-bilionowego deficytu, w ciągu dwuch lat, Stany utracą status AAA. Ryzyko takie S&P szacuje
dziś na 30 proc. O ile wystawiona właśnie ocena
negatywna jest bardzo poważnym ostrzeżeniem,
następny krok mógłby oznaczać, w istniejących realiach gospodarczych, początek katastrofy gospodarczej USA. Aby zwabić inwestorów, czyli otrzymywać dalsze niezbędne pożyczki, Departament
Skarbu musiałby zaoferować im znacznie wyższe
oprocentowanie, usprawiedliwiające podjęcie ryzyka kredytowego. Wiele funduszy inwestycyjnych
z zasady lokuje pieniądze tylko w klubie AAA.
Wierzyciele Ameryki, zwłaszcza Chiny, mogliby
wyzbywać się jej obligacji. Kredyt konsumpcyjny
w Stanach na zakup domu czy samochodu stałby
się znacznie wyżej oprocentowany, a prywatne inwestycje emerytalne straciłyby na wartości.
Biały Dom odrzucił werdykt S&P. Szef Rady Doradców Ekonomicznych, Austan Goolsbee, mając na myśli pesymizm S&P w kwestii możliwości osiągnięcia porozumienia, oświadczył: „Nie
sądzę, by polityczny osąd S&P był słuszny”.
W podobnym duchu wypowiedział się rzecznik
Białego Domu, Jay Carney: „Po prostu uważamy, że perspektywy są lepsze i nasze polityczne
zdolności negocjacyjne przekraczają oszacowania S&P”. Sekretarz Skarbu Timothy Geithner
ostrzegł Kongres, że aktualny dpouszczalny
pułap zadłużenia – 14,294 bln dol. – osiągnięty
zostanie „nie później niż 16 maja”.
W tak poważnych opałach, z tak mrocznymi perspektywami na przysłość Ameryka nie była co najmniej od czasów Wielkiego Kryzysu lat 30. „
M
BIZNES DZISIAJ
FELIETON
Czego się bać?
CZY GROZI NAM ZAGŁADA LUDZKOŚCI. KOMU MOŻE NA TYM ZALEŻEĆ? KOLEJNE – ZAPEWNE
PRZESADZONE – POGLĄDY NASZEGO AUSTRALIJCZYKA JÓZEFA SLUŻAŁKA. WARTO SIĘ ZAMYŚLIĆ.
W-L – Co to jest globalna eutanazja?
J-S – Mamy dwa rodzaje eutanazji. Jedna nadzorowana przez lekarzy, a druga
globalna. Ta druga to ważny element
w procesie globalizacji. Jej celem jest
poważne zredukowanie światowej populacji.
W-L – A jak oni to robią?
J-S – Erzace zamiast zdrowej żywności,
soft drinki z konserwantami, narkotyki, dopalacze i kilku pośredników pomiędzy lekarzem i pacjentem.
W-L – A po co pośrednicy?
J-S – Bo oni są od brudnej roboty. Dzięki nim tysiące ludzi umiera czekając na
lekarza.
W-L – To wygląda jak scenariusz do makabrycznego filmu.
J-S – Juz dziś historycy mogliby odpowiedzieć na pytanie – Kto ma na swoim sumieniu więcej niewinnych ofiar –
komuniści, faszyści czy globaliści ?
W-L – Czy nie uważa pan, że świat jest
przeludniony?
J-S – Naturalnie, że jest i nie mam nic
przeciwko temu aby było nas mniej.
Przerażają mnie tylko metody globalistów – to biologiczne wyniszczanie
narodów juz zglobalizowanych i te nie
kończące sie wojny globalizacyjne. Już
w następnej generacji we wszystkich
państwach zglobalizowanych będą dominowały osoby niepełnosprawne.
W-L – Powiedział pan już kiedyś, ze pierwszymi ofiarami komunizmu byli obywatele
ZSRR , faszyzmu Niemcy, a globalizmu
Amerykanie.
J-S – Prof . Ch. Coker w The Unhappy
Warrior pisze: On the basis of a study
of mental health ageancies in the USA
The Wall Str Journal concluded that 77
per cent of American are suffering from
some sort of emotional disordar. Czyli
77 proc. Amerykanów cierpi na zmiany
psychiczne. To jest cena jaką płacą za
oddanie władzy w ręce instytucji globalizacyjnych.
W-L – A jaką rolę spełnia tu ten niewidzialny rząd?
J-S – Ten rząd to dziś centrala koordynująca proces globalizacji, w tym globalnej eutanazji. Pomaga im monopolowa
pozycja w kontrolowaniu masmediów
i finansów.
W-L – A co na to masmedia?
J-S – Złe prawo reklamowe wepchnęło
je w ręce globalistów.
W-L – A czy jest jakiś ratunek?
WIKTOR LEGOWICZ
autor jest publicystą ekonomicznym
radiowej „Trójki”
J-S – Pierwszy krok to równość w stosunku do nowo powstałego produktu,
czyli wyeliminowanie pośredników ze
struktury cen. Następny to wyrwanie
masmediów spod kontroli globalistów
poprzez zmianę prawa reklamowego.
Ale całkowite powstrzymanie procesu
eutanazji wymaga wielu zmian prawnych. Uważam, że lewica powinna już
w tej kampanii wyborczej poruszyć ten
temat i zapewnić wyborców, że w Sejmie będzie mowa o globalnej eutanazji. W przeciwnym razie nasze dzieci
dożyją czasów, kiedy będzie nas mniej
niż 20 milionów, w tym większość niepełnosprawna. z
Samorodek rekordzista
N
a aukcji Holabird-Kagin American w Sacramento w Kalifornii sprzedano największy istniejący samorodek
złota o wadze 100 uncji. Przy ówczesnej rynkowej
cenie złota (1396,10 dol.) wartość samorodka wynosiła 140
tys. Eksperci aukcyjni wycenili go na 200 tys. Sprzedany został za cenę dwukrotnie wyższą. Podbijało ją 7. anonimowych
uczestników aukcji, kupił ktoś licytujący przez telefon.
10
maj 2011
Samorodek znaleziony został w powiecie Nevada w Kalifornii
i stanowi pozostałość po gorączce złota, która ogarnęła ten
region w roku 1848. Do roku 1864 przewinęło się przezeń pół miliona poszukiwaczy fortuny z całych Stanów.
Od tamtych czasów znajdywano większe samorodki, ale
wszystkie zostały już przetopione. z
(ces)
Zdjęcia Lotos
12
maajj 20
maj
22011
01111
M
MANAGER 360o
PO PIERWSZE
BEZPIECZEŃSTWO
EFEKTY PROGRAMU 10+ ROZŁOŻONE W CZASIE
BĘDZIEMY ODCZUWAĆ
WSZYSCY
ZARÓWNO W FIRMIE JAK I KASIE PAŃSTWA.
PO PIERWSZE WZROSŁA WARTOŚĆ
SAMEGO PRZEDSIĘBIORSTWA
A DZIĘKI TEMU, ŻE SUKCESYWNIE
PRZERABIAMY CORAZ WIĘCEJ ROPY
NAFTOWEJ I SPRZEDAJEMY CORAZ
WIĘCEJ PRODUKTÓW,
ROSNĄ RÓWNIEŻ
PRZYCHODY FIRMY.
PAWEŁ OLECHNOWICZ
maj 2011
13
M MANAGER 360
O
R
ozmowa z Pawłem Olechnowiczem,
prezesem zarządu Grupy LOTOS S.A.
– Jak Program 10+ wpłynął na pozycję firmy w sektorze naftowym?
– Silnie i pozytywnie, ten proces trwa cały czas. Efekty tego
programu rozłożone w czasie będziemy odczuwali wszyscy
zarówno w firmie jak i kasie państwa. Po pierwsze wzrosła
wartość samego przedsiębiorstwa, a dzięki temu, że sukcesywnie przerabiamy coraz więcej ropy naftowej i sprzedajemy coraz więcej produktów, rosną również przychody firmy.
Szacuję, że roczna sprzedaż może osiągnąć 25 miliardów
złotych. Zależy to oczywiście od cen ropy i produktów na
rynku. Ale przypomnę, że gdy inicjowaliśmy ten program,
mieliśmy przychód na poziomie 5 miliardów złotych. Mając potencjał przerobu ponad 10 milionów ton ropy rocznie
znaleźliśmy się w europejskiej ekstraklasie rafinerii. Stajemy
się jednym z nowocześniejszych, jeżeli nie najnowocześniejszym, zakładem przetwarzającym ropę w regionie Morza
Bałtyckiego.
Mam powody do radości. Projekt wyszedł nam lepiej, niż zakładaliśmy w biznesplanie. Ważne jest jeszcze i to, żeby ludzie,
którzy realizują takie projekty nie zrażali się przeciwnościami
losu, trudnymi sytuacjami, żeby z wielką determinacją parli
do przodu, widząc cel. Kiedy wybuchł kryzys musieliśmy błyskawicznie dostosować się do nowej sytuacji i zmodyfikować
swoje działania. Jednym słowem świadomość, wiedza i kompetencje ludzi, to główne czynniki mające wpływ na sukces.
– Cieszy państwa, ale i właściciela, nazwanie waszego przedsięwzięcia największą polską przemysłową inwestycją XXI wieku?
– Takie są fakty, nie ma w tym – nieskromnie powiem – krzty
samochwalstwa. Jest to największa inwestycja ostatnich 20
lat w Polsce, wyjątkowa w tej skali. Im więcej podobnych
projektów, tym szybszy rozwój gospodarki, większe przychody do kasy państwowej i lepsze wskaźniki wzrostu.
A tych środków nigdy nie za wiele, zwłaszcza na edukację,
sport i kulturę. Te środki muszą być wygenerowane przez
tych, którzy wiedzą, co trzeba zrobić i jak to uczynić.
– Kto jest głównym beneficjentem wdrożenia Programu 10+?
– Właściciel, czyli państwo. Dzięki dodatkowym, w tym przypadku ogromnym wpływom podatkowym,
zawsze beneficjentem jest państwo. Dla klientów realizacja programu to przede wszystkim
wysokiej jakości produkty. Dla społeczności
TAKA FIRMA JAK NASZA, W RĘKACH
lokalnej – kilka tysięcy nowych miejsc pracy
w budownictwie, transporcie, hotelarstwie
podczas realizacji Programu. W samej rafinerii
w Gdańsku wzrosło nie tylko zatrudnienie, ale
i bezpieczeństwo miejsc pracy. Bardzo wzrosły
kwalifikacje naszych pracowników. Poznali oni
nowe supernowoczesne technologie światowe.
są w międzynarodowej czołówce. Mocno skorzystały sport i kultura, Coraz większy LOTOS
może wygospodarować jeszcze więcej na cele
społeczne. Wzrosło wreszcie bezpieczeństwo
energetyczne kraju, bo zwiększył się o 75 proc. potencjał – Z pańskiej wypowiedzi wynika, że namawia pan do naśladowania
produkcji paliw na terenie kraju. Możemy więc zminimali- i wcale nie chce być pan samotnym liderem przed peletonem?
– Ja nie jestem z tej grupy ludzi, którzy cieszą się, że u sązować import.
siada dach przecieka, czy cegły odpadają. Wręcz odwrotnie
– A co należy uczynić, aby taki, określany do niedawna jako wizjo– cieszę się, że sąsiadowi dobrze się powodzi i chcę być do
nerski, projekt się udał?
niego podobny albo i lepszy. Dlatego zawsze podkreślam tzw.
– U źródeł sukcesu zawsze leży ścisła i rzetelna współpraca pozytywną konkurencyjność. Wspierać się wzajemnie, aby
z właścicielem. Kilka lat temu rzeczywiście środowiska nasta- było więcej i lepiej.
wione neutralnie lub pozytywnie do naszych planów uznawały projekt za wizjonerski. Nie brakowało także opinii, że – Czy większa produkcja oleju napędowego przyczyni się do zbijest szalony i niemożliwy do zrealizowania. W biznesie trzeba lansowania rynku paliw i czy dzięki temu wzrośnie bezpieczeństwo
mieć jednak podejście wizjonerskie, bez tego niewiele się uda. energetyczne kraju?
Sama wizja jednak nie wystarczy, jeśli nie ma się zmotywo- – Po realizacji naszej inwestycji i zwiększeniu produkcji
wanego zespołu ludzi, którzy chcą taką wizję i program re- diesla w Płocku, jesteśmy w stanie nasz rynek w całości zaalizować. Kompetentnych ludzi, którzy nie liczą godzin pracy. spokoić i zbilansować we własnym, polskim gronie. Ale to
SKARBU PAŃSTWA,
MUSI MIEĆ I MA WPŁYW NA
BEZPIECZEŃSTWO
ENERGETYCZNE POLSKI
14
maj 2011
nie znaczy, że na tym rynku będziemy samotnie
panować, bo rynek unijny jest otwarty. Zresztą niezdrowe jest sprzedawanie tylko u siebie.
Trzeba też umiejętnie się poruszać na rynkach
konkurentów. Czasami nie zarabia się na tym
więcej, niekiedy wręcz przeciwnie, ale rośnie
komercyjne bezpieczeństwo. W razie czego sąsiedzi są u nas, a my jesteśmy u sąsiadów. To
jest kwestia mobilności struktur handlowych
i jakości produktów. Mieliśmy dość znaczny
niedobór oleju napędowego w Polsce. Nasza
inwestycja wypełnia tę lukę i zaspakaja prawie
w całości zaopatrzenie w to paliwo. Znaczną
część oleju napędowego będziemy sprzedawać
na polskim rynku, ale część – za granicą.
– Kolejny element to bezpieczeństwo energetyczne
państwa.
– To ważne pytanie, zwłaszcza – jak do tego
podejść. Taka firma jak nasza, w rękach skarbu państwa musi mieć i ma wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Im większa
firma i większy udział w rynku, tym to bezpieczeństwo powinno być większe. Bezpieczeństwo energetyczne nie jest niczym innym
jak pewnym zaopatrzeniem naszej gospodarki
i obywateli w nośniki energii. Przy normalnym
funkcjonowaniu to nie jest problem. Problemy
pojawiają się najczęściej w obliczu kryzysu,
silnych niepokojów społecznych, konfliktów
lokalnych, wojen. Takie sytuacje powodują,
że normalne umowy gospodarcze przestają
obowiązywać. I powstaje pytanie, czy jesteśmy
na takie ewentualności przygotowani i przed
wstrząsami zabezpieczeni. Czy gospodarka,
w przypadku nieregularnych dostaw surowca,
lub ich ograniczenia, potrafi normalnie funkcjonować i jak długo. To jest kwestia surowców, bazy logistycznej i zapasów. Nie mamy
wystarczających złóż ani w morzu ani na lądzie. Nie mamy też za wielkich zbiorników. Tutaj jest jeszcze sporo do zrobienia. Powinny powstać magazyny, jak w innych państwach, w których można gromadzić
bezpiecznie duże ilości nośników energii, np. w pokładach
solnych. Budowa takich obiektów to tworzenie systemu bezpieczeństwa energetycznego państwa. Jako firma realizujemy
szersze zadania, niż te które dotyczą samego LOTOS-u. Prowadzimy różnego rodzaju działania i rozmowy, które sprzyjają klimatowi bezpieczeństwa energetycznego. Promujemy
myślenie o bezpieczeństwie. Jest to szersza misja, bardzo
odpowiedzialna, dlatego działania muszą być kompetentne
i odpowiedzialne. Na nas spoczywa ogromna odpowiedzialność i z niej zdajemy sobie sprawę.
– Spoczywa na państwie nie tylko odpowiedzialność za firmę, za jej
wyniki finansowe, ale gdzieś pojawia się równolegle odpowiedzialność za dużą większą sprawę – państwo i obywateli?
– Energia, paliwo i żywność to cywilne składniki bezpieczeństwa. Uważam, że rzeczą naturalną jest być odpowiedzialnym za swój kraj, za państwo. Ta odpowiedzialność
jest zróżnicowana w zależności od pełnionych funkcji,
piastowanych stanowisk, ale powinna dotyczyć wszystkich, bez względu na stanowisko. Ważna jest świadomość jak wpływamy na budżet, jak możemy go poprzez
swoje efektywne działania wzmocnić i wzbogacić. Sądzę,
że większość obywateli ma taką świadomość i że ona
maj 2011
15
stale wzrasta. Oczywiście poziom zaangażowania bywa
różny. Ja twierdzę, i udowadniam, że jak się chce, to
można. Wszyscy odpowiadamy w pewien sposób za budowę pozycji naszego państwa. Bez zbędnych haseł, róbmy swoje. Popatrzmy na naszych sąsiadów i ich starania
o budowanie silnej pozycji państwa, przy wykorzystaniu
strategii zarządzania surowcami. Powinniśmy wyciągać
wnioski – i przy naszych zdolnościach intelektualnych
budować mocniejszą pozycję Rzeczypospolitej, opartą na
sile jej gospodarki.
– Czy tej mocniejszej pozycji będzie służyła strategia koncernu na
lata 2011-2012?
– Naszym założeniem było, gdy wzmacnialiśmy pozycję
LOTOS-u należącego do państwa, wzmacnianie również
potencjału polskiej gospodarki, także bezpieczeństwa
energetycznego państwa. A więc – nie chcę się powtarzać – bezpieczeństwo wymaga współpracy z partnerami
międzynarodowymi. Stworzyliśmy organizację Central
Europe Energy Partners z siedzibą w Brukseli. Celem jest
zbudowanie platformy 10 krajów Europy Centralnej i ich
firm energetycznych w celu wspólnych inicjatyw z zakresu bezpieczeństwa energetycznego. W stosunku do reszty
Europy jesteśmy niestety słabsi, bo nasze państwa wolniej
rozwijały się w poprzednim systemie politycznym. I dlatego państwa Europy Zachodniej są na innym poziomie
wskaźników gospodarczych i rozwoju cywilizacyjnego. Te
różnice maleją, a zachodowi zależy na tym, aby nasz region
osiągnął wyższy poziom, także w tej dziedzinie.
Wracając do strategii LOTOS-u, to model bezpieczeństwa
firmy powinien opierać się na większych dostawach ropy
naftowej z własnych źródeł. Bo jeśli mamy swój surowiec
to możemy sprzedać go gdzieś w świecie, lub skierować do
siebie, żeby pracowała i zarabiała rafineria. To jest jeden
element tej filozofii. Ale drugi jest taki, że ważny jest wynik
finansowy.
Wiadomo, że na wydobyciu ropy zarabia się najwięcej,
chociaż jest to ryzykowne przedsięwzięcie, bo trzeba
mieć sporo pieniędzy na inwestycje. Ten jednak, kto wydobywa więcej ropy ma lepszą pozycję. Marża rafineryjna jest najmniejszą składową wyniku ekonomicznego.
W firmie nazywamy tę koncepcję modelem pionowo zintegrowanym.
Rozwój obszaru poszukiwań i wydobycia ropy jest podstawą naszej nowej strategii. Mamy teraz odpowiednią
pozycję do dalszego rozwoju i gotowe podstawy dla tego
programu. Przejęliśmy litewską spółkę Geonaftę, założyliśmy firmę i mamy koncesję na poszukiwania na Morzu
Norweskim. Dalej rozwijamy to, co mamy w Morzu Bałtyckim. Staramy się korzystniej pozycjonować w Europie
Północnej. I dlatego dzięki tym działaniom przewidujemy
w roku 2015 znaczne powiększenie produkcji o ponad
milion ton.
16
maj 2011
CO LUBI?
CO LUBI
PAWEŁ OLECHNOWICZ?
ZEGAREK Longines
PIÓRA dobrej marki, np. Montblanc
WYPOCZYNEK z żoną i dziecmi – ale aktywnie.
Rower, las, spacery po górach, narty.
Tenis i golf, ale również gitara i śpiew.
To wszystko dodaje energii i odstresowuje.
KUCHNIA polska i azjatycka
SAMOCHÓD Audi
– Czy po 28 marca, czyli ukoronowaniu wielu lat pracy nad Programem 10+, udał się pan na zasłużony wypoczynek?
– U nas nic się nie zmieniło. Pamiętam, jako młody inżynier w poprzednim systemie, że gdy coś się udało, to przez
trzy dni firma świętowała. My natomiast przechodzimy nad
sukcesem do porządku dziennego. Zakomunikowaliśmy, że
zakończyliśmy inwestycję, i dalej pracujemy normalnie. Po
prostu realizujemy nasze wizje i strategie oraz pracujemy
nad dalszym programem rozwoju.
– Nie denerwuje się pan, gdy musi ostatnio zatankować samochód?
– Nie. Bardzo dobrze rozumiem społeczny odbiór cen paliw
w ostatnim czasie. Te wysokie ceny są od nas, niestety, niezależne. To ceny surowców i kurs dolara mają decydujący wpływ
na to, ile płacimy. Marża rafineryjna jest na niskim poziomie.
I tych cen nie da się regulować ręcznie, bo rafineria poniesie
straty, a wtedy będzie jeszcze gorzej. Funkcjonujemy na bardzo
konkurencyjnym rynku i musimy odpowiednio, bezpiecznie
się na nim pozycjonować. Robimy, co możemy, aby te podwyżki były jak najmniej bolesne. Jeżeli cena za baryłkę spadnie do
100 dolarów, a złotówka się umocni w stosunku do dolara, to
ceny również spadną. Czyli kurs dolara i cena baryłki ropy to
główne czynniki generujące cenę paliw na stacjach. „
„PUŁAWY”
GRANICE
SUKCESU
ROZMOWA Z PAWŁEM JARCZEWSKIM
PREZESEM ZAKŁADÓW AZOTOWYCH „PUŁAWY” SA
– W mediach i polityce dominują problemy dnia dzisiejszego.
– Ubolewam nad tym, ponieważ powinniśmy się dokładnie przyjrzeć i rozpocząć dyskusję publiczną na temat
anonimowego trybu podejmowania decyzji w Komisji
Europejskiej. Słuszne skądinąd hasła ochrony środowiska
naturalnego stanowią zasłonę, za którą kryją się decyzje,
w gruncie rzeczy, sprzeczne z zasadami wolnego rynku.
Spowodują one osłabienie, a nawet doprowadzenie do
ruiny europejskiej chemii. Kilka tygodni temu największy
emitent gazów cieplarnianych – Chiny, ustami negocjatora ONZ Su Wai powiedziały, że jako kraj rozwijający
się nie mają powodów do ograniczania emisji CO2. Znamienne jest, że jednocześnie Chiny „pomagają finansowo” podźwignąć się z kryzysu bankrutującym państwom
UE. Co jednak najważniejsze, główny cel tych zmian czyli
globalne zmniejszenie emisji nie zostanie osiągnięty, gdyż
nastąpi proces alokacji produkcji. Czekają na to konkurenci spoza Unii, którzy nie muszą przestrzegać tych
18
maj 2011
Zdjęcia Mariusz Szachowski – Fototaxi
– Polska chemia przetrwała kryzys w dobrej formie.
– Rzekłbym, że poradziliśmy sobie wręcz znakomicie; 195
mln zysku wypracowane przez nas w roku rozliczeniowym
2008/09 mówi samo za siebie. Byłbym jednak daleki od naiwnego optymizmu. Nad naszym sektorem zbierają się czarne chmury. Co gorsza – tylko nieliczni decydenci zdają sobie
sprawę z tego, jak poważne są to zagrożenia i to w okresie
najbliższych lat.
RYNEK
maj 2011
M
19
zasad i dysponują tanimi źródłami energii. Bez żadnych
skrupułów wejdą na nasz rynek, a europejskie firmy obciążone dodatkowymi kosztami emisji, nie będą miały
szansy skutecznie konkurować. W konsekwencji wzrosną
ceny wielu produktów, w sytuacji gdy Europa traci bezpowrotnie 2-3 proc. miejsc pracy rocznie kosztem krajów
takich jak Chiny.
– Jest pan członkiem zarządu prestiżowego Fertilizer Europe –
dawniej European Fertilizer Manufacturers Association – które ma
kontakty i wpływy na najwyższym szczeblu.
– Niestety, odbijamy się od ściany. Chociaż działamy w warunkach wolnorynkowej gospodarki, to jednak wolność ta
jest odgórnie ograniczana. Coś mi to przypomina. Studiowałem na warszawskiej SGPiS w okresie przełomu ustrojowego.
Tak jak moi koledzy uwierzyłem, że rok 1989 definitywnie
kończy czas gospodarki planowej i nieracjonalnych politycznych dyrektyw. Dziś widzę jak bardzo się myliliśmy nie doceniając rosnącej potęgi struktur administracyjnych.
– Jak – pana zdaniem – powinniśmy reagować w takiej sytuacji?
– To prawdziwy problem, z którym musimy się wspólnie
uporać. Dotyczy bardzo ważnego sektora polskiej gospodarki, tysięcy miejsc pracy. Nie chciałbym przejaskrawiać, ale
dodatkowo należałoby zadać pytanie – czy chcemy płacić
za żywność coraz więcej? Obecnie światowe ceny żywności
są niemal tak wysokie jak podczas kryzysu w 2008 r. Prezes Banku Światowego Robert Zoellick podczas szczytu G20
niedawno ostrzegał, że tego typu sytuacja może doprowadzić do kolejnego kryzysu gospodarczego. Podobne problemy jak chemia będzie miała energetyka. Jak wiadomo nie
da się funkcjonować bez prądu, więc koszty wymuszonych
przez Komisję Europejską inwestycji pokryją z własnej kieszeni końcowi użytkownicy. A to oznacza, że nie tylko więcej
zapłacimy za pobór, ale też w konsekwencji nastąpi szybki
powszechny wzrost cen.
– Brzmi to przekonująco, ale przecież nie możemy zaniedbywać
ochrony środowiska naturalnego.
– Europejski przemysł chemiczny należy do najmniej emisyjnych i najbardziej efektywnych na świecie. Nigdzie nie ma
takiej świadomości ekologicznej jak w Europie właśnie. Zanim ulegniemy egzaltacji, powinniśmy jednak sprawdzić, co
dotychczas w tej dziedzinie zrobiono. W „Puławach” ta świadomość wpływu na środowisko pojawiła się też dosyć wcześnie. Od połowy lat osiemdziesiątych zgodnie z przyjętym
kompleksowym programem ochrony środowiska nasza firma
ograniczyła emisję szkodliwych substancji o około 90 proc.
przy jednoczesnym znaczącym wzroście produkcji o 40 proc.
– Jak to teraz wygląda w praktyce?
– Tereny wokół naszych zakładów to prawdziwa oaza zieleni.
W okolicznych lasach żyje kilkadziesiąt łosi i kilka par bieli-
20
maj 2011
Podobne problemy jak
chemia, będzie miała
energetyka. Jak wiadomo
nie da się funkcjonować
bez prądu, więc koszty
wymuszonych przez
Komisję Europejską
inwestycji pokryją
z własnej kieszeni
końcowi użytkownicy.
A to oznacza, że nie
tylko więcej zapłacimy
za pobór, ale też w konsekwencji nastąpi szybki
powszechny wzrost cen.
ków, a na kominie elektrociepłowni na specjalnej konstrukcji swoje lęgi wyprowadzają sokoły wędrowne. W kanałach
zrzutowych pływają raki i żaby moczarowe, których obecność mówi o czystości wody sama za siebie. Wydaje mi się,
że trudno o lepsze referencje. Oczywiście, w ciągu ostatnich
dwudziestu lat sytuacja zmieniła się diametralnie. Pamiętam,
że w drugiej połowie lat 80. wracałem do rodzinnego Kalisza
z olimpiady geograficznej. Pociąg zatrzymał się w Puławach.
Z przerażeniem patrzyłem na zdewastowany krajobraz, myśląc, że za nic w świecie nie chciałbym tu zamieszkać. Tymczasem już kilka lat później przeprowadziłem się tu z żoną,
która pochodziła z Puław. Miałem więc możliwość obserwowania jak wielkie znaczenie dla miasta i jego okolic miały
inwestycje w dziedzinie ochrony środowiska.
– Nie tęsknił pan za rodzinnym Kaliszem, perłą Wielkopolski?
– W odróżnieniu od Puław, Kalisz nie wykorzystał swojej
szansy, mam wrażenie, że miastu brakuje pomysłu na dalszy rozwój. Tymczasem Puławy to dzisiaj jedno z najbardziej dynamicznie rozwijających się miast w naszym kraju.
Może się poszczycić infrastrukturą, a zwłaszcza obiektami
M
RYNEK
współpracowałem z zagranicznymi kontrahentami, ale dopiero teraz mogłem poznać czołowych światowych graczy.
Warto pamiętać, że połowa naszej produkcji to eksport.
– Najważniejsze pańskie zadanie jako szefa sprzedaży?
– Wprowadziłem na rynek produkt z dwóch nowych wytwórni melaminy. Wtedy właśnie staliśmy się nr 3 w jej produkcji na świecie. W 2005 roku firma weszła na GPW. Byłem
wtedy odpowiedzialny za prezentację części handlowej podczas spotkań z inwestorami. Debiut Spółki okazał się dużym sukcesem. Dokładnie w tym samym czasie miało miejsce niezwykle ważne zdarzenie w moim życiu rodzinnym:
musiałem wyjechać za granicę na roadshow natychmiast po
urodzeniu się mojej młodszej córki…
– Zanim w 2008 roku wygrał pan konkurs na prezesa „Puław”, był
pan krótko związany z inną firmą.
– Rzeczywiście, przez rok pracowałem na stanowisku dyrektora do spraw rozwoju CTL Logistics. Było to dla mnie cenne
doświadczenie zawodowe, ponieważ praktyczna wiedza na
temat logistyki bardzo mi się przydaje dzisiaj. Po nagłośnionym przez media przejęciu przez nas od Ciechu Gdańskich
Zakładów Nawozów Fosforowych, uzyskaliśmy – mówiąc
żartobliwie – dostęp do morza. Mając możliwość przeładunku we własnym porcie, możemy jeszcze bardziej skutecznie
konkurować ze światowymi liderami branży. Warto dodać,
że efektywność to dla nas kwestia: być albo nie być. Czasem zastanawiam się, jak poradziliby sobie konkurenci np.
z Rosji, Półwyspu Arabskiego gdyby, tak jak my, musieli korzystać z najdroższego gazu na świecie.
sportowymi, na prawdziwie europejskim poziomie. Bez Zakładów Azotowych byłoby to niemożliwe. Wielki przemysł
nie musi więc oznaczać kłopotliwego sąsiedztwa, a wręcz
przeciwnie – to szansa na rozwój cywilizacyjny.
– Całą swoją karierę zawodową związał pan z Azotami.
– Ściśle mówiąc – prawie całą. Zaraz po studiach trafiłem
do Prozapu, firmy-córki Zakładów Azotowych Puławy, która
istnieje do dzisiaj i jest w bardzo dobrej kondycji. To biuro
projektowe, które realizuje zlecenia z całego świata, między
innymi Tajwanu, Korei, Arabii Saudyjskiej. Wykorzystuje
najnowocześniejsze amerykańskie technologie. A przede
wszystkim zatrudnia znakomitych fachowców, od których
mogłem się bardzo dużo nauczyć. Moimi wzorami byli tacy
managerowie jak Mirosław Górski, jeden z głównych projektantów polskiej chemii i Tadeusz Stokłosa, do dziś pracujący w branży. Odpowiadałem za marketing technologii
chemicznych i kontrakty licencyjne, dzięki czemu mogłem
poznać od podszewki branżę chemiczną. W 1999 roku przeszedłem do Zakładów Azotowych, gdzie trzy lata później
zostałem dyrektorem handlowym. Już wcześniej w Prozapie
– „Puławy” obchodzą jubileusz 50-lecia. To skłania do podsumowań.
– W maju 1961 roku zapadła decyzja o budowie zakładu nawozowego. Inwestycja rozkręciła się w latach 1966-67. W latach 70-tych podjęto decyzję o rozbudowie firmy w kierunku
produkcji chemicznej kaprolaktamu i melaminy, co okazało
się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Po ponad dwudziestu
latach rosnące zapotrzebowanie na melaminę przyczyniło
się do rozbudowy potencjału produkcyjnego o kolejne dwie
instalacje. Obecnie Puławy zaspokajają 8 proc. światowego
i 20 proc. europejskiego zapotrzebowania na ten produkt.
Żaden inny polski produkt chemiczny nie ma takiego udziału w światowym runku.
– Wyjaśnijmy do czego stosowana jest melamina.
– Najprościej rzecz biorąc stanowi ważny składnik żywic
i klejów stosowanych w produkcji laminatów, płyt drewnopochodnych, będących elementami mebli czy paneli podłogowych. Pokrywa się nią także… banknoty euro. Z kolei
inny nasz ważny produkt kaprolaktam, w postaci włókien
poliamidowych wykorzystywany w motoryzacji, m.in. jako
element kordu w oponach, a także w przemyśle odzieżowym i opakowaniach. Tylko kilka firm na świecie dysponuje
maj 2011
21
M
RYNEK
licencją na wytwarzanie kaprolaktamu, którego proces produkcyjny jest niebywale skomplikowany. Jesteśmy współwłaścicielem jednej z tych licencji, zwanej polskim procesem. Nasz produkt eksportujemy w zdecydowanej mierze
na Daleki Wschód – Chin, Indii na Tajwan...
– A jak wygląda to w przypadku nawozów?
– W tej dziedzinie musi występować ścisła korelacja działań marketingowych i produkcji. Nasi odbiorcy w ciągu
ostatnich kilkunastu lat bardzo się zmienili. Miejsce rolników zajmują prawdziwi przedsiębiorcy, którzy gospodarują
na znacznym areale, korzystają ze zdobyczy współczesnej
techniki. Modernizujące się polskie rolnictwo mogłoby odgrywać znaczącą, a może nawet wiodącą rolę w Europie.
Nie wiemy jednak, jakie niespodzianki mogą nam zafundować także i w tej dziedzinie unijni urzędnicy.
CO LUBI?
CO LUBI
PAWEŁ JARCZEWSKI?
jest wielkim miłośnikiem
zegarmistrzowskiej sztuki. Swoją pasją zaraził
już kilku kolegów. Jak żartuje, gdyby nie
„kominówka” na pewno rozwinąłby swoje
hobby. Na co dzień nosi Orisa „Data & day”.
PIÓRA używa przeróżnych ołówków, czym
zaraził się od kolegów z firmy inżynieryjnej –
Prozapu.
UBRANIA styl klasyczny.
WYPOCZYNEK ulubione miejsce – Hel.
Podczas urlopów relaksuje się opiekując
5-letnią córeczką.
KUCHNIA zupy żony. Podkreśla, że zupy to
niedoceniana kwintesencja polskiej kuchni.
Ceni kuchnię włoską.
RESTAURACJA „Sybilla” w Puławach, zwłaszcza
ze względu na wyśmienitego karpia i sandacza.
SAMOCHÓD jest oddanym fanem
Hondy, przede wszystkim ze względu na
bezawaryjność. W pracy jeździ Hondą Legend,
a prywatnie Accord.
HOBBY jako licealista grał na gitarze basowej
w nowofalowej kapeli „Grupa Operacyjna”.
Obecnie słucha przede wszystkim jazzu. Bardzo
dużo czyta na temat historii Europy w XVII
wieku. Interesuje go militarna historia Szwecji,
która nawet klęski potrafiła obrócić w swoje
zwycięstwo budując sprawne, nowoczesne
państwo.
ZEGARKI
22
maj 2011
– „Puławy” to firma, którą cenią giełdowi inwestorzy – myślę, że
głównie ze względu na przewidywalność i stabilność.
– Dodałbym do tego kolejny argument: cały czas inwestujemy. Wspomniałem już o poważnych nakładach na
ochronę środowiska. Nasza infrastruktura jest stale unowocześniana i rozwijana. Chcąc zapewnić sobie stabilność
energetyczną, zdecydowaliśmy się na budowę elektrowni.
Właśnie wspólnie francuskim partnerem Air Liquide oddajemy do użytku inwestycję Tlenownia-Amoniak-Mocznik wartą pół miliarda złotych. Zwiększymy w ten sposób
swoje zdolności produkcyjne w zakresie mocznika o ponad
jedną czwartą, umacniając tym samym swoją drugą pozycję rynkową w Europie.
– Jest pan szefem kilkutysięcznej załogi.
– W Zakładach Azotowych pracuje 3,3 tys. osób, a łącznie
z firmami-córkami – ponad 4 tys. Generalnie uważa się, że
każde miejsce pracy w naszej branży generuje 6 kolejnych
w innych sektorach. Obok kopalni „Bogdanka” jesteśmy
największym pracodawcą na Lubelszczyźnie.
– Na czym musi się skupiać prezes tak dużej firmy w kontaktach
z pracownikami?
– Staram się przekazać, zwłaszcza młodym, że najważniejsze w pracy są spokój, rozwaga, zdolność uczenia
się od doświadczonych kolegów i świadomość odpowiedzialności za całą firmę, a nie tylko za siebie. Mamy wieloletnie kontakty z Japonią i podziwiam tamtejszy etos
pracy. Sam czegoś podobnego doświadczyłem w naszej
firmie. Przyjechałem do Puław jako absolwent elitarnego wydziału handlu zagranicznego na najlepszej uczelni
ekonomicznej w Polsce i zostałem na 6 lat asystentem
projektanta instalacji eksportowych. Dziś młodzi ludzie
oczekują od razu dużo więcej. Najpierw, trzeba nabyć
szlifu biznesowego, zdobyć podstawy, na których można
budować karierę managerską.
FLOTA SZYTA
NA MIARĘ
ROZMOWA ZE SŁAWOMIREM WONTRUCKIM, PREZESEM ZARZĄDU LEASEPLAN POLSKA.
– LeasePlan Fleet Management ma już za sobą 10 lat działalności
na polskim rynku. Jakie były początki?
– Firma rozpoczęła działalność w Polsce w kwietniu 2001
roku. Dla LeasePlan był to przede wszystkim okres adaptowania i przenoszenia do polskich realiów globalnego knowhow oraz nowoczesnych narzędzi zarządzania flotą, zaczerpniętych z międzynarodowych struktur firmy. To było duże
wyzwanie. Specjaliści LeasePlan mieli okazję obserwować
rozwój polskiego rynku od samego początku. Wsparci doświadczeniami i wiedzą zaczerpniętą z międzynarodowych
struktur firmy obecnej w 31 krajach, byli w stanie wskazać
analogie w ewolucji polskiej branży CFM w stosunku do
rynków zachodnioeuropejskich, które przechodziły te same
etapy rozwoju, tyle że 20-30 lat wcześniej. Rok po wejściu
na polski rynek, firma podpisała pierwszy duży kontrakt
z Carlsberg Polska. W 2003 roku po polskich drogach jeździło już tysiąc samochodów pozostających pod opieką LeasePlan. Po 5 latach było to już 5 tysięcy. Dzisiaj nasza flota to już
ponad 16 tysięcy pojazdów i ponad 600 klientów. Zgodnie
z danymi Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów
(PZWLP) spośród zrzeszonych w tej organizacji firm CFM
LeasePlan posiada największy, bo 17 proc. udział w rynku
wyłącznego zarządzania oraz wynajmu długoterminowego.
W całości rynku ten udział sięga ponad 10 proc. Startowaliśmy z pozycji czwartej na rynku, teraz jesteśmy liderem. Do
firmy dołączyłem w kwietniu 2005. Nie chciałem, żeby to
był pierwszy kwietnia, więc przyszedłem trzeciego…
– Specjaliści od rynku CFM uważają, że w zeszłym roku bezapelacyjnie wygraliście? To wielki sukces, a jakie są obecnie największe
problemy w tej branży?
– Powiększyliśmy stan flot o grubo ponad 2 tysiące pojazdów.
Ja osobiście nie widzę problemów. Patrząc na wskaźniki macro
wydaje się, że inwestycje idą w górę. Myślę, że firmy powoli odrabiają wolniejsze tempo wzrostu, bądź straty wywołane kryzysem i wkrótce z powrotem zaczną inwestować zyski. A my
jesteśmy jedną z tych instytucji, która potrafi finansować te
aktywa we właściwy sposób. Od lat aktywnie uczestniczymy
24
maj 2011
w tworzeniu polskiego rynku flotowego, z roku na rok wzmacniając naszą pozycję rynkową. Pomimo kryzysu udało nam się
utrzymać stabilny przyrost liczby samochodów.
– Jakie są nowe trendy na tym rynku?
– Jednym z wiodących trendów na rynku flotowym jest ekologia. Mam tu na myśli nie tylko samochody elektryczne, czy
hybrydowe, ale także przyjazne środowisku podejście do ich
eksploatacji. W ostatnim czasie rząd ponownie powrócił do
kwestii związanych ze zmianą akcyzy na opłaty ekologiczne.
Jeżeli to faktycznie nastąpi, to myślenie ekologiczne zacznie
służyć przedsiębiorcom. Na dzień dzisiejszy, jeżeli nie ma żadnej zachęty ekonomicznej, to możemy mówić tylko o pasjonatach, którzy wybierają takie samochody dla idei. A ich jest
bardzo niewielu. Ten trend w Polsce, a nawet Europie nie jest
jeszcze widoczny. Jeżeli jednak zainteresowanie się pojawi, natychmiast będzie to miało wpływ na naszą ofertę.
– Pan osobiście też walczy o te zmiany w ustawodawstwie?
– Od lat jesteśmy zaangażowani w działania proekologiczne. Myślę, że nadal będziemy działali w ten sposób. W dużej
części to, co robimy, służy również naszym klientom. Programy offsetowe, które rozwijamy w Polsce we współpracy
z klubem Gaja, służą przede wszystkim kompensacji emisji
dwutlenku węgla przez sadzenie drzew. Staramy się także
edukować naszych klientów ekologicznie.
– Ile drzew już pan posadził?
– W ciągu pięciu lat realizacji programu offsetowego udało nam
się posadzić, wspólnie z klientami, ponad osiem tysięcy drzew.
– Ekologia w LeasePlan to też projekt GreenPlan, pierwsza na
polskim rynku usługa ekologiczna dla flot?
– Tak, GreenPlan pozwala ona na dobór aut pod kątem jak
najniższej emisji CO2, co przekłada się na realne korzyści
finansowe dla klientów, dzięki ograniczonemu zużyciu paliwa. Firma oblicza emisję CO2 dla całej floty oraz dla każdego pojazdu osobno na podstawie ich przebiegów oraz ilości
M
RYNEK
zużywanego paliwa, dzięki czemu możliwy jest nie tylko
właściwy dobór aut, ale także bieżące monitorowanie
ich eksploatacji. W tej części usługa obejmuje nie tylko
właściwy dobór aut i monitorowanie poziomu zanieczyszczeń, ale także szkolenia użytkowników pojazdów
w zakresie ekologicznej jazdy.
Innowacyjność GreenPlan polega także na tym, że równocześnie klient ma możliwość rekompensaty negatywnych
skutków eksploatacji floty poprzez udział w drugiej części
projektu. Polega ona na finansowaniu sadzenia i utrzymania
dokładnie takiej liczby drzew, która jest w stanie całkowicie
zaabsorbować wyemitowany przez flotę dwutlenek węgla.
Prosta kalkulacja dowodzi, że koszty takiego działania są
znikome w stosunku do efektów dla środowiska, jakie mogą
przynieść. Dla przykładu koszt redukcji zanieczyszczenia środowiska dla auta klasy kompakt z silnikiem benzynowym
przejeżdżającym około 20 000 wynosi dodatkowe 7 zł miesięcznie. Klient może skorzystać jedynie z części, związanej
z projektowaniem floty lub tylko z części związanej z offsetowaniem drzew. Dzięki takiemu rozwiązaniu klient może
sam zdecydować, czy interesują go jedynie korzyści
związane z ograniczeniem emisji spalin i zużycia
paliwa, czy chce także uczestniczyć finansowo
w rekompensacie emisji. Z drugiej strony pozwala to także wziąć udział w projekcie firmom, których floty zostały zaprojektowane
wcześniej, pod względem innych kryteriów –
w takim przypadku klient może zdecydować
się jedynie na drugą część usługi.
W ramach swojej GreenPolicy LeasePlan
angażuje się także w szereg działań wspierających działania CSR-owe oraz edukacyjne również innych firm i instytucji.
Za przykład może tutaj posłużyć udział
naszej firmy w COP 14, czyli XIV
Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) wraz
Zdjęcia
Zdję
ZZdj
Zd
ddję
dj
jęci
ccia
iiaa M
Mari
Mar
Ma
Mariusz
aaririuus
usz
sz Sza
Szac
S
Sz
Szachowski
zac
achho
hows
how
ows
oow
wsski
w
ki – FFo
Fot
Fototaxi
o ot
otax
oota
tax
tta
aaxxi
Chcemy
zrozumieć
potrzeby
naszych
klientów
i wychodzimy
im naprzeciw.
maj 2011
25
M
RYNEK
z IV Sesją Spotkania Stron Protokołu z Kioto, która odbyła
się w 2008 r. w Poznaniu. LeasePlan z ramienia Ministerstwa
Środowiska, był w całości odpowiedzialny za zarządzanie
flotą pojazdów oraz transport najważniejszych uczestników
Konferencji. Kolejnym krokiem natomiast było zrekompensowanie przez nas emisji CO2 pojazdów wykorzystanych do
obsługi tego wydarzenia, poprzez zasadzenie drzew w ramach programu GreenPlan.
– Dostaliście też państwo szereg wyróżnień za działania proekoloczne…
– Tak, muszę się też pochwalić, że w 2010 roku zostaliśmy uhonorowani Certyfikatem Zielona Marka w kategorii „Produkty
finansowe ukierunkowane na inwestycje w zielone technologie i projekty przyjazne środowisku i człowiekowi”. Wcześniej,
w 2008 roku wspólnie z American Chamber of Commerce aktywnie promowaliśmy rozwiązania służące oszczędzaniu energii i eliminacji niepotrzebnej emisji CO2 w ramach AmCham
Green Year 2008. Wtedy też zostaliśmy uhonorowani przez
Izbę nagrodą za społeczną odpowiedzialność biznesu w kategorii zielona flota.
– Jak wygląda zainteresowanie klientów proekologicznymi ofertami?
– To produkt wybierany selektywnie. Nie wszystkie firmy mają
politykę proekologiczną w zakresie zarządzania flotą, inne
mają na przykład własne programy.
– A jak pan ocenia zainteresowanie leasingiem w chwili obecnej?
– Uważam, że jeśli chodzi o finansowanie aktywów, w tym
samochodów firmowych, poprzez leasing operacyjny, jest to
praktyka już trwale wpisana w działanie firm na rynku polskim. Potwierdzam jedynie fakt, bo świadczy o tym chociażby wzrost naszej firmy utrzymujący się z reguły pomiędzy
15 a 30 proc. rocznie. Branża wynajmu długoterminowego
niezmiennie utrzymuje pozycję najdynamiczniej rosnącego
sektora leasingowego w Polsce. Nawet w trudnym okresie,
z jakim mieliśmy niedawno do czynienia sektor Car Fleet
Management nie tylko nie poddał się kryzysowi, ale także
zrealizował optymistyczne prognozy z początku 2010 roku,
zaliczając ponad 16-procentowy wzrost.
– No tak, ale ceny paliw nie rozpieszczają, kratka to przeszłość,
ubezpieczenia firmowych aut idą w górę. Jak przekonać kolejnych,
wciąż samodzielnie zarządzających flotą, że outsourcing się po
prostu opłaca?
– Bo to naprawdę najkorzystniejsze rozwiązanie dla firm.
Przy podejmowaniu decyzji o sposobie finansowania floty
szczególnie istotne jest rozważenie, wiążących się z nimi konsekwencji finansowych. Można powiedzieć, że generalnym
trendem w zakresie zarządzania tego typu kosztami jest oddawanie do wyspecjalizowanych firm zewnętrznych wszystkiego, co nie jest związane z działalnością przynoszącą zyski
danej firmie. Najważniejszą przewagą leasingu operacyjnego
26
maj 2011
CO LUBI?
CO LUBI
SŁAWOMIR WONTRUCKI?
„Nie mam jednej ulubionej
kuchni, za to bardzo lubię dobre jedzenie
i chętnie spędzam czas na gotowaniu.”
SAMOCHÓD „Obecnie jeżdżę SUV-em i bardzo
cenię sobie komfort tego typu wozu, szczególnie
na polskich drogach.”
HOBBY „Proszę sobie wyobrazić, że przez tyle
lat nie wyhodowałem sobie jednego hobby. Stało
się tak głównie dlatego, że cały swój czas dzielę
pomiędzy pracę a rodzinę i to właśnie
z rodziną najchętniej spędzam wolny czas.
Hobby natomiast wymaga czasu i mam poczucie,
że byłby to zawsze czas zabrany najbliższym.”
KUCHNIA
(zwanego także wynajmem długoterminowym, pełnoobsługowym leasingiem lub FSL – full service leasing) jest fakt,
że miesięczną ratę leasingu zaliczamy do kosztów uzyskania
przychodu. To z kolei oznacza, że możemy rozliczać VAT i że
obniża nam ona podstawę opodatkowania. Kredyt nie stanowi kosztu uzyskania przychodu, więc jest „obciążeniem
bez benefitów” dla przedsiębiorcy.
Kolejną zaletą jest przeniesienie na firmę zewnętrzną wszystkich formalności związanych z funkcjonowaniem floty. Firma
CFM kupuje samochody, obsługuje je serwisowo, ubezpiecza, pilnuje terminów zmiany opon, a na koniec kontraktu
odpowiada za ich sprzedaż. Klient uiszcza miesięczną ratę
(która jest różnicą pomiędzy ceną zakupu auta netto, a jego
wartością rezydualną, czyli kosztem odsprzedaży po zakończeniu kontraktu, wraz z kosztami obsługi) i nie przejmuje
się już praktycznie niczym. Idealne rozwiązanie.
– Z analiz przeprowadzonych przez LeasePlan Fleet Management
wynika, że dla pracowników auto służbowe stoi bardzo wysoko
w hierarchii czynników motywujących.
– To prawda. Dzieje się tak między innymi dlatego, że prócz
celów służbowych pojazd jest zazwyczaj wykorzystywany
przez pracownika także poza godzinami pracy, niejednokrotnie spełniając rolę samochodu rodzinnego. Pracodawcy, zdając
sobie z tego sprawę, porozumiewają się z pracownikami, co
do zakresu odpowiedzialności i ponoszonych kosztów związanych z wykorzystaniem przez nich auta firmowego poza godzinami pracy. Dobrym rozwiązaniem jest w tym przypadku
ustalanie dozwolonego zakresu prywatnego wykorzystania
auta służbowego od razu w ramach polityki flotowej firmy.
Ograniczenia wprowadzone przez pracodawców w tym zakresie dotyczą najczęściej takich obszarów, jak określony limit
kilometrów lub wykorzystania paliwa. Ważny dla naszych
klientów jest fakt, że LeasePlan oferuje kompleksowe usługi pełnoobsługowego leasingu, w tym: zakup i finansowanie
pojazdów, ubezpieczenie, przeglądy i naprawy, karty paliwowe, likwidację szkód, nowoczesne narzędzia internetowe,
ułatwiające klientom raportowanie i zarządzanie flotą.
– Co jest państwa największym atutem?
– Znowu pochwalę się nieco nagrodami. LeasePlan posiada
certyfikat ISO 9001:2008 oraz ISO 27001:2005. Firma została uhonorowana branżową nagrodą „Top Player 2010 Rynku
Flotowego” za jasną strategię rozwoju, kreowanie nowych
produktów i usług, a przede wszystkim za budowanie swojej
pozycji na rynku. Jest to także dodatkowa forma uznania
dla pomysłowości, innowacyjności i poczucia odpowiedzialności firmy za kondycję rynku flotowego. LeasePlan
Fleet Management (Polska) został także wyróżniony przez
Dun&Bradstreet Certyfikatem Wiarygodności Biznesowej za
najwyższą ocenę stabilności firmy w roku 2009.
Nagrody cieszą oczywiście, ale myślę jednak, że naszym największym atutem są wysokie wskaźniki satysfakcji klientów,
wynikające z kompleksowości i wysokiej jakości usług. Trzeba tutaj powiedzieć wyraźnie, że nie jesteśmy najtańszą firmą
na tym rynku, ale za to z pewnością możemy poszczycić się
jedną z najlepszych relacji jakości naszej obsługi, do jej ceny.
I właśnie to doceniają nasi klienci.
Kładziemy szczególny nacisk na komunikację z odbiorcami naszych usług i uważnie słuchamy ich opinii. Priorytetem jest dla
nas ciągłe doskonalenie naszej oferty, zarówno poprzez wprowadzanie nowych produktów, jak i poprzez udoskonalanie już istniejących. Dotyczy to także procedur wewnętrznych, na których
opiera się praca całego naszego zespołu. Właśnie z tego powodu
zdecydowaliśmy się na wdrożenie rozwiązań BPM Metastorm,
które stały się platformą wszystkich działań i procesów w ramach LeasePlanu. Za przykład może tutaj posłużyć nowy system
zgłaszania reklamacji, zaprojektowany i wdrożony w oparciu
o Metastorm, którego funkcjonalność pozwala lepiej moniorować i szybciej rozwiązywać zgłoszenia klientów i dostawców.
– Innowacyjnym rozwiązaniem jest w LeasePlanie tzw. Otwarta
Kalkulacja. Co to takiego?
– To rzeczywiście innowacyjna na polskim rynku usługa,
która gwarantuje klientowi nie tylko przejrzystość kosztów
ponoszonych na flotę, ale także zwrot ewentualnych nadpłaconych w trakcie okresu leasingowego środków finansowych.
Innowacyjnym rozwiązaniem jest w jej przypadku fakt, że
ryzyko ewentualnych wyższych kosztów przejmuje na siebie
firma CFM, absorbując powstałą w ten sposób stratę. Usługa
ta wpisuje się w zasadę transparentnie prowadzonej działalności biznesowej, która staje się obecnie coraz bardziej pożądaną przez przedsiębiorców wartością. Wszelkie oszczędności
w kosztach eksploatacji floty, osiągnięte dzięki Otwartej Kalkulacji, są wynikiem wspólnej pracy firmy leasingowej i jej
klienta. Model taki opiera się na budowaniu partnerskich relacji z firmą korzystającą z usługi CFM i wspólnym osiąganiu
celu – obniżenia kosztów związanych z autami służbowymi.
– Korzyści z Otwartej Kalkulacji?
– W ramach Otwartej Kalkulacji porównywane są koszty zabudżetowane w całym okresie leasingu, w postaci miesięcznych
rat leasingowych, z realnymi kosztami poniesionymi w tym
czasie. W przypadku powstania nadwyżki kosztów zabudżetowanych nad rzeczywistymi LeasePlan dzieli się z klientem
powstałym zyskiem. Rozliczenie w ramach Otwartej Kalkulacji dokonywane jest w cyklu rocznym, po zakończeniu roku
kalendarzowego i dotyczy wszystkich samochodów w danej
flocie, którym wygasły akurat umowy leasingu. Pod uwagę
brany jest łączny koszt eksploatacji wszystkich rozliczanych
pojazdów. W klasycznym modelu usługi CFM wysokość miesięcznej raty za leasing operacyjny z pełną obsługą serwisową
wyliczana jest na podstawie średnich kosztów eksploatacji danego samochodu. Oznacza to, że w niektórych przypadkach,
koszty te mogą różnić się nawet o 20-30 proc. od faktycznie
ponoszonych na eksploatację danego pojazdu.
– Z czego wynikają te różnice?
– Przede wszystkim ze stylu użytkowania pojazdu i zależą od
czynników takich jak na przykład, częstotliwość i intensywność hamowania, sposób przyśpieszania, obroty, przy których zmieniane są biegi oraz prędkość, z jaką porusza się pojazd. Ponadto, wpływ na koszty eksploatacji ma także ogólna
dbałość kierowcy o stan techniczny samochodu, czyli np.
kontrola poziomu oleju w silniku, czy ciśnienia powietrza
w oponach. W momencie, gdy samochody we flocie klienta
użytkowane są w sposób ekonomiczny, może on niekiedy
uznać, że zaproponowana mu przez firmę CFM opłata za leasing operacyjny z pełną obsługą serwisową jest zbyt wysoka i nie odzwierciedla faktycznych kosztów eksploatacji jego
floty. Jeśli mimo wszystko współpraca zostanie nawiązana,
może dojść do sytuacji, w której klient zostanie zniechęcony
do oszczędnej eksploatacji samochodów służbowych.
Przejrzystość działania jest jednym z najważniejszych trendów we współczesnym biznesie. Szczególnego znaczenia
nabiera ona w odniesieniu do profesjonalnych usług outsourcingowych, takich jak zewnętrzne zarządzanie flotami
samochodowymi.
maj 2011
27
– Stawia pan na Internet w działalności firmy. To chyba również
innowacyjne działania na polskim rynku CFM?
– Zdecydowanie chcemy, by coraz więcej kontaktów między
naszą firmą a klientami odbywała się przy pomocy aplikacji
internetowych. Takie rozwiązanie służy nie tylko usprawnieniu procesu komunikacji, ale także udoskonaleniu współpracy
z naszymi partnerami biznesowymi i z klientami. W przypadku
naszych współpracowników, mamy na co dzień do czynienia
z informacjami technologicznymi, technicznymi, finansowymi,
które dzięki Internetowi mogą być szybko wymieniane i autoryzowane. Proces serwisowy, kosztorys – wszystkie tego typu
informacje są dostępne on-line, przez co cały proces decyzyjny,
łącznie z akceptacją staje się dużo prostszy. To oszczędność czasu i kosztów. Większa wydajność. Cenię oczywiście ludzki kontakt w relacjach z klientami, ale Internet we współczesnym biznesie bardzo ułatwia życie, nam i klientom. Nasi klienci często
się przemieszczają, często funkcjonują w różnych strefach czasowych, różnie pracują, zarządzanie flotą przez Internet to dla
nich wygoda, zupełnie jak bankowość internetowa.
– Jak to wygląda w praktyce?
– Zarządzanie flotą w LeasePlan odbywa się za pośrednictwem
systemu Fleet Reporting. Każdy klient ma swój własny login
i konto, dzięki którym ma dostęp do wszystkich danych związanych ze swoją flotą m.in.: listy wszystkich pojazdów, informacji
o naprawach, terminach zmiany opon, tankowaniach, przebiegach, szkodach i statusie ich likwidacji, fakturach – w tym do
szczegółowych faktur z kart paliwowych – każde tankowanie
z datą, godziną, danymi pojazdu, przebiegiem itd.. Klient może
też generować raporty według dowolnych parametrów i sprawdzać dane nietypowe np. tankowania zagraniczne, spalanie powyżej normy itp. W ramach dostępnych narzędzi jest tam również wspomniany system zgłaszania reklamacji, który pozwala
klientowi śledzić status każdego zgłoszenia. Kolejnym narzędziem jest aplikacja pozwalająca na autoryzowanie napraw
on-line. Wszystkie te narzędzia są dostępne za pośrednictwem
systemu Fleet Reporting na naszej stronie internetowej.
– Jakie są najpopularniejsze marki wybierane przez klienta?
– Najpopularniejsze obecnie marki aut w naszych flotach
to Ford, Skoda, Opel i Toyota. Wśród aut dla kadry zarządzającej królują Audi, Volvo i BMW. Rzadko zdarza nam się
leasingować marki bardzo luksusowe: stoimy bliżej ziemi,
podobnie jak nasi klienci.
– Jesteście trochę takim supermarketem leasingowym?
– Tak, wierzę, że tzw. One Stop Solution, dzięki któremu w jednym miejscu można załatwić wszystko, to sposób na sukces na
tym rynku. Może nie jesteśmy typowym supermarketem, jesteśmy swojego rodzaju butikiem, gdzie można wybrać to, co najlepsze w branży motoryzacyjnej. Oferujemy szeroką gamę rozwiązań dla klienta i otrzymujemy z jego strony feedback, że to
jest właśnie to, czego oczekuje. Stawiamy na rozwiązania szyte
28
maj 2011
na miarę, bez względu na wielkość floty. Mamy klientów, którzy
chcą dyskontować ekonomię skali poprzez cenę od razu, i wtedy oferujemy im produkty z tzw. kalkulacją zamkniętą. W takiej
sytuacji negocjuje się, że samochód danej klasy, o określonym
przebiegu, posiadający wszystkie ubezpieczenia i zakres obsługi, będzie kosztował określoną sumę pieniędzy. Możemy się też
umówić, że firma dopiero uczy się zarządzania dużymi flotami
i wtedy prosi nas, byśmy zostali jej konsultantami, by obniżyć
trwale, strukturalnie koszty. Możemy wtedy oprzeć współpracę
o Otwartą Kalkulację, o której mówiliśmy wcześniej. Możemy
się umówić, biorąc w dużej mierze ryzyko na siebie, że w sytuacji, gdy nasza oferta nie przynosi wymiernych korzyści, pokrywamy te braki. Zyskami czy oszczędnościami z zarządzania flotą
się dzielimy. Jeżeli kierowcy jeżdżą ekonomicznie i bezpiecznie,
to tańszy jest serwis. Zużywa się mniej opon, oleju, paliwa.
Wartość samochodu w odsprzedaży jest odpowiednio wyższa.
Jednocześnie, nie ma zdarzeń, wypadków, więc szkodowość
jest niższa, a co za tym idzie niższa jest też cena ubezpieczenia.
Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można przeznaczyć na
przykład na szkolenia dla kierowców. Tu muszę jeszcze zaznaczyć, że nasz zespół zawsze doradza z uśmiechem i życzliwością.
Usługi to usługi. Chcemy zrozumieć potrzeby naszych klientów
i wychodzimy im naprzeciw.
– Podkreśla pan zaletę tzw. fun factor w firmie. To się przekłada na
jej sukces?
– Tak, na pewno, tu pracują ludzie, którym chce się przychodzić
do pracy. To wspaniała ekipa, fantastyczne środowisko. Pogoda
ducha, umiejętność podejmowania decyzji, innowacyjność, kreatywność, chęć podejmowania ryzyka, a jednocześnie lojalność
i bycie konsekwentnym – taki właśnie jest zespół LeasePlan,
z którego jestem bardzo dumny. Od 9 miesięcy jestem też odpowiedzialny za czeski oddział LeasePlanu, jestem tam trzy dni
w tygodniu. Z całym zaufaniem oddaję więc zarządzenie w ręce
mojego zespołu. To zaufanie to mój największy sukces. Oczywiście też rozwój i aktywność na rynku. Mam już 50 lat, ale fakt, że
ta firma tak się rozwija, daje mi ogromny bodziec, by działać dalej. I dużo się uczę od młodszych współpracowników. Rodzinnie,
od 20 lat, też daję radę… A to czasami duże większe wyzwanie.
– Co pana kręci w tym biznesie?
– Myślę, że stawianie kolejnych kamieni milowych, stawianie
wyzwań, które potem inni w tym biznesie zaczynają doceniać.
Fakt, że moi współpracownicy widzą w tym wszystkim sens, że
tak jak ja chcą robić więcej i lepiej, to z definicji dla każdego
prezesa jest największa nagroda. Budowanie rynku zawsze jest
trudne i wiąże się z wyzwaniami. Potem się okazuje, że moje,
nasze doświadczenia związane z budowaniem rynku w Polsce
mogą się przydać w innych krajach i że nagle okazaliśmy się
liderami, nawet w porównaniu Europą zachodnią. To takie wyleczenie się z kompleksów. To duży sukces. Nie marzę o tym,
by być prezesem światowego koncernu, ale równocześnie uważam, że „sky is the limit”.
Barbara Grabowska
NA ZIELNEJ TO MIEJSCE STWORZONE
Z PASJI I ZAMIŁOWANIA DO ZMYSŁOWEJ PRZYJEMNOŚCI I KULINARNYCH
FANTAZJI. ZAPRASZAMY W NIEZWYKŁĄ PODRÓŻ DO ŚWIATA SMAKÓW
I ZAPACHÓW TRADYCYJNEJ KUCHNI
POLSKIEJ PODAWANEJ WE WSPÓŁCZESNEJ FINEZYJNEJ ARANŻACJI, W KTÓRĄ
ZABIORĄ KULINARNE DZIEŁA SZTUKI
TOMASZA KOPROWSKIEGO
SZEFA KUCHNI NA ZIELNEJ.
W NASZEJ RESTAURACJI KORZYSTAMY
RÓWNIEŻ Z PRODUKTÓW POSIADAJĄCYCH REKOMENDACJĘ STOWARZYSZENIA SLOW FOOD POLSKA, KTÓREGO
CELEM JEST
„OCHRONA PRAWA DO SMAKU”.
Restauracja, Bistro, Delikatesy Na Zielnej
XO=LHOQD
:DUV]DZD
ZZZQD]LHOQHMSO
7
)
(ELXUR#QD]LHOQHMSO
*RG]LQ\RWZDUFLD
SRQVRE
QG
AMERYKAŃSKA
FUKUSHIMA?
EMISJI
UNIKAJĄ
I,
B
O
R
O
ANCJA T
LIBYŚMY
ROBI, FR
EGO. BY
N
O
T
IA
N
IA
R
N
A
WALI
PL
„JAPO
IE STOSO
EKTU CIE
N
F
E
E
I
Ż
K
W
A
Ó
T
”.
GAZ
YŚMY
H METOD
MI, GDYB
TYWNYC
K
E
F
GŁUPCA
E
J
BARDZIE
A MÓWIŁ
O WIELE
NT OBAM
E
D
Y
Z
E
R
TAK P
OKU.
W 2009 R
LISTA ZAGROŻE
ZAGROŻEŃ
D
ziś zapewne to zdanie
nie przeszły przez jego
usta; choć wciąż nie odżegnuje się od energetyki jądrowej. Jednak słowo Fukushima stało się kubłem zimnej
wody dla entuzjastów tego „czystego
i bezpiecznego” źródła energii, a przeciwników utwierdziło w dotychczasowych uprzedzeniach. Japoński karambol postawił amerykańską energetykę
jądrową (w sile 104 reaktorów, w tym
24 identycznych jak w Fukushimie)
w świetle ostrych reflektorów. Widok
nie jest uspokajający.
137 km do Nowego Jorku, 88 km do
Filadelfii. Miasteczko Lacey w stanie
New Jersey jest siedzibą najstarszej elektrowni atomowej w USA Oyster Creek.
Po doświadczeniu japońskim większość lokalnych mieszkańców – rejon
potencjalnej ewakuacji zamieszkuje
pół miliona ludzi – patrzy na ogromny
komin chłodniczy w najlepszym razie
z dużą rezerwą, częściej z obawą.
30
maj 2011
Elektrownia wykorz
wykorzystuje reaktor
p
Mark I Boiling Water produkcji
General Electric, taki jak te
te, które napromieniowują teraz Japonię i rozsiewają
radioaktywne cząsteczki po świecie.
Co prawda nie leży na terenie aktywnym sejsmicznie, tsunami się tam nie
zdarzają, ale nie usprawiedliwia to
błogostanu.
Historia problemów jest niemal tak
stara jak działająca od 40. lat elektrownia. Korodowały stalowe części osłony
reaktora, radioaktywny tryt przedostawał się do źródeł wody pitnej. Zużyte, lecz wciąż silnie radioaktywne
pręty paliwowe, od początku funkcjonowania placówki przechowywane są
na miejscu; jest ich 3 razy więcej niż
w Fukushimie. Jeśli to nie robi wrażenia dodajmy, że trzymane są na szczycie reaktora jądrowego.
– To wyjątkowo głupi projekt – aktywista antyjądrowy Jeff Brown nie stroni
od stylistycznej dosadności. – Przynajmniej powinno się wprowadzić strefę
zakazu lotów nad elektrownią. Nad
Disney World nie wolno latać, a nad
Oyster Creek proszę bardzo.
J. Brown nie jest histerykiem. Podczas
przesłuchania w Kongresie ekspert
w dziedzinie wytrzymałości obiektów
John Ma stwierdził, że pod wpływem
dużej presji, jak uderzenia samolotu,
„osłona reaktora roztrzaska się jak
szklanka”. Ocena Ma dotyczyła osłony najnowszej generacji AP1000. Dobrze, że przed 10 laty o szklance nie
wiedzieli Mohamet Atta i jego kamikadze, bo mogliby zboczyć z kursu na
World Trade Center...
Atak terrorystyczny nie wyczerpuje listy potencjalnych zagrożeń ze strony
reaktora-matuzalema. Od dawna przewiduje się, że ten rejon wybrzeża zostanie (statystycznie rzecz biorąc – powinien zostać już dawno) nawiedzony
przez huragan skali 5 stopni.
– Generatory awaryjnego zasilania systemu chłodzenia Oyster Creek zostaną
zalane – konstatuje Peggi Sturmfels
z Evironmental Federation – będzie to
samo, co w Japonii.
Exelon Corp., właściciel elektrowni
zapewnia, że wszystko jest bezpieczne
i nie ma powodów do obaw, dokładnie tak samo, jak zapewniali do 11
marca właściciele Fukushimy. Nuclear
Regulatory Commission (NRC), agencja wydająca licencje na użytkowanie
elektrowni jądrowych, jest optymistą:
przedłużyła pozwolenie na funkcjonowanie Oyster Creek o 20 lat. Dopiero
pod presją władz stanowych skróciła je
do 10 lat. Tego samego dnia przedłużyła o dwie dekady licencję elektrowni Vermont Yankee w stanie Vermont.
Ten obiekt ma na koncie wyciek trytu,
zawalenie się komina chłodniczego,
a także pożar transformatora.
DIABELSKA ALTERNATYWA
Przedmiotem szczególnego zatroskania Kalifornijczyków, zwłaszcza
M
RYNEK
mieszkańców wybrzeża Pacyfiku między Los Angeles a San Francisco, jest
obecnie Diablo Canyon: wyposażona
w dwa reaktory elektrownia jądrowa.
Jej uruchomienie w roku 1985 poprzedziło 6 lat zmagań właściciela (Pacific
Gas & Electric Co.) z protestami. Odbywały się przesłuchania, organizowano referenda, w gwałtownych zamieszkach z aktywistami antynuklearnymi
policja aresztowała rekordową (1900
w ciągu 2 tygodni 1981 roku) liczbę
protestantów.
Kiedy budowa ruszyła w roku 1968,
projekt uznano za bezpieczny. Gdy
budowę sfinalizowano w roku 1973,
w odległości kilku kilometrów pod
dnem Pacyfiku wykyto fałd sejsmiczny Hosgri. W roku 1927 inna część
tego fałdu wywołała trzęsienie ziemi
7,1 w skali Richtera. Właściciel Diablo
Canyon zapewnił, że dodał konieczne
wzmocnienia obiektu, ale zaraz wyszło
na jaw, że coś pokręcono z planami.
NRC wielkodusznie postanowiła się
tym bliżej nie interesować i wydała
licencję, mimo ewidentnych błędów
projektowych.
Geolodzy właśnie dokonali następnego niemiłego odkrycia: w odległości
pół kilometra od elektrowni przebiega
kolejny fałd sejsmiczny. Spokojnie –
zapewnia właściciel, ale po Fukushimie przedłużenie licencji wstrzymano
do czasu przeprowadzenia dokładniejszych badań. Głównie dzięki temu, że
przeciwstawił się zasiadający w legislaturze stanowej senator Sam Blakeslee,
geofizyk z doktoratem z trzęsień ziemi.
Diablo Canyon wciąż działa i magazynuje na miejscu znaczną liczbę
zużytych prętów paliwowych z plutonu – jednej z najbardziej toksycznych
substancji. Trzymane są w pojemniku
z wodą, a służby właściciela elektrowni
zapewniają, że są absolutnie bezpiecznie – tak jak zapewniano w Japonii.
Służby uspokajają, że elektrownia
wytrzyma trzęsienie o sile 7,5 w skali
Richtera, a większego się na tym fałdzie nie przewiduje. Tak jak Japończycy
nie przewidywali 9 stopni na fałdzie
Sendai. Niedawno wyszło na jaw, że
pompy awaryjnego chłodzenia reaktorów Diablo Canyon nie działały przez
kilkanaście miesięcy, z czego nikt nie
zdawał sobie sprawy…
W komentarzu redakcyjnym „San Francisco Bay Guardian” wzywa do zamknięcia Diablo Canyon, podkreślając
„długą historię problemów z bezpieczeństwem, ludzkie błędy i ewidentne
kłamstwa”. Wypadek przypominający
Fukushimę w odległości 250 km na
północ od Los Angeles miałby „nie-
New Jersey jest siedzibą najstarszej elektrowni
atomowej w USA Oyster Creek.
Powinno się
wprowadzić
strefę zakazu
lotów nad
elektrownią
atomową,
jak na przykład
nad Disney
World
wyobrażalne rozmiary”. Usiłował je
oszacować federalny ośrodek badawczy Sandia National Laboratory na zamówienie NRC. Konsewencje stopienia
rdzenia nuklearnego określono jako
„katastrofalne”: 50 tys. ofiar, 720 mld
dol. szkód materialnych. Te szacunki
nie są już aktualne – konstatuje NRC.
Ciekawe, czy aktualne byłyby mniej-
sze czy większe? W odległości kilkudziesięciu kilometrów od elektrowni
jądrowej położonych jest wiele metropolii amerykańskich: Boston, Chicago,
Nowy Jork, Waszyngton, Miami, Fidadelfia. Większość Amerykanów mieszka w promieniu 70 km od jakiegoś
obiektu tego rodzaju.
Połowa z 12 kalifornijskich czujników
Environmental Protection Agency, alarmujących o wzroście promieniowania
między Los Angeles a San Francisco, nie
działa jak należy i w rezultacie ewakuacja może być opóźniona o kilka godzin.
Na ostrzeżeniach właścicieli elektrowni
nie można polegać, bo „istnieje naturalna niechęć do raportowania czegoś, co
jest ambarasujące”, jak konstatuje prezes Instytute for Energy and Environmental Research, Arjun Makhijani.
Casus Fukushimy, a także Czarnobyla w pełni to potwierdzają. Eksperci
nie wyobrażają sobie, by 12 mld dol.
wystarczyło na pokrycie szkód poważnego wypadku nuklearnego. A tyle
wynosi rezerwowy fundusz przemysłu
jądrowego przeznaczony na odszkodowania. Podczas briefingu w Białym Domu w marcu, prezes NRC
Greg Jaczko z dużym talentem unikał
odpowiedzi na pytanie, czy 104 reaktory amerykańskie wytrzymałyby
trzęsienie ziemi o sile japońskiego.
Aktualnie NRC rozpatruje podania
o licencje dla 19 nowych reaktorów.
Lustrujący branżę energetyki jądrowej demokratyczny kongresmen Ed
Markey wzywa do moratorium
w kwestii nowych reaktorów, dopóki
nie zagwarantuje się pełnego bezpieczeństwa istniejących: „To, co zdarzyło się w Japonii pokazuje, że poważny
wypadek elektrowni jądrowej może
mieć miejsce i u nas” – ostrzega.
Energetyka nuklearna to wielki biznes:
ogromne inwestycje, sowite profity.
Często przyćmiewają rozsądek i ostrożność. Pieniądze, pompowane do polityki w celu ich pomnożenia przez forsowanie decyzji i ustaw korzystnych
dla korporacji, mają zniewalającą moc;
bywa, że rozum i przezorność budzą się
post factum.
Cezary Stolarczyk
maj 2011
31
M
RYNEK
Laptop we włoskim stylu
IT
OD DAWNA FIRMA ASUS ŁĄCZY NAJNOWSZE TECHNOLOGIE Z CHARAKTEREM
SPORTOWYCH LEGEND WŁOSKIEJ MOTORYZACJI.
mina włoskie supersamochody. Serce
Lamborghini to zawsze silnik o ponadprzeciętnych osiągach. Nie inaczej
jest w VX7. Laptop został wyposażony w czterordzeniowy procesor Intel
Core i7 drugiej generacji oraz kartę
graficzną Nvidia GeForce GTX 460M.
Hybrydowy dysk twardy, z kolei, ma
pojemność 1,25 TB, zaś pamięć RAM
można rozbudować do 16 GB. Lap-
top wyposażony jest w matrycę HD
LED o przekątnej 15,7”, zaś łączna
waga wynosi 3,82 kg. We współpracy
z włoskim producentem zaprojektowano cały komputer tak, aby bezpośrednio swoim wzornictwem nawiązywał do marki z czarnym bykiem.
Również dostępna kolorystyka jest
opracowana i licencjonowana przez
Lamborghini.
Optimus zamieni się w CD Projekt
Commodore
wraca do gry
T
ym razem firma zaprezentowała laptop Automobili
Lamborghini VX7, który na
pierwszy rzut oka przypo-
PRAWDOPODOBNIE W III KWARTALE SPÓŁKA OPTIMUS ZNIKNIE Z RYNKU
ZAMIENIAJĄC NAZWĘ NA CD PROJEKT.
arka CD Projekt jest rozpoznawalna i cieszy się renomą
w branży elektronicznej rozrywki w Polsce i na świecie. „CD Projekt od 17 lat rozwija z sukcesem biznes
pod własnym szyldem i uznaliśmy, że
zmiana nazwy wpłynie pozytywnie na
dalsze plany rozwojowe. Chcemy też
w ten sposób podkreślić nowy wizerunek spółki związany ze zmianą profilu
M
działalności” – powiedział prezes Optimusa Adam Kiciński podczas konferencji prasowej. Spółka Optimus powstała
w 1988 roku. W 1994 zadebiutowała
na Giełdzie Papierów Wartościowych.
Od początku istnienia specjalizowała
się w dostarczaniu oprogramowania
i budowy komputerów. Po przejęciu
CD Projektu zaczęła być dystrybutorem
i producentem gier komputerowych.
Spada sprzedaż komputerów
W
edług najnowszych badań firmy analitycznej Gartner w I kwartale 2011
roku sprzedaż komputerów spadła
o 1 proc. wobec analogicznego okresu w 2010
roku. Na świecie łącznie sprzedano 84,3 mln
komputerów. W Ameryce Północnej oraz Europie sprzedaż najbardziej odczuwalnie spadła,
wobec rosnącego popytu w Azji oraz Ameryce
Łacińskiej. Największy wpływ na spadek miało
ustabilizowanie cen urządzeń, które przed rokiem przyciągały kupujących okazjami. Ponadto wiele osób zdecydowało się na zakup takich
urządzeń jak tablety, których sprzedaż co miesiąc znacznie się poprawia. Według Gartnera,
32
maj 2011
największą sprzedaż komputerów PC zanotował Hewlett-Packard, na drugim miejscu pojawił się Acer. Najbardziej odczuwalny spadek
sprzedaży zanotował Dell.
A
merykański producent
legendarnych komputerów Commodore, zaprezentował nowe urządzenie o nazwie Commodore C64, które
ma nawiązywać do najbardziej
znanej wersji 64. Nowy komputer jest wyposażony w procesor
Intel Atom, 4 GB RAM DDR3
oraz kartę graficzną nVidia Ion2.
Wszystkie urządzenia zostały
zlokalizowane w klawiaturze,
tak aby przypominała pierwowzór. Komputer będzie działał
w środowisku Linux, Windows
oraz Commodore OS. Będzie
dostępny w czterech wersjach
konfiguracji – Basic, Standard,
Deluxe oraz Ultimate.
100 mln zł
od policji
29 mln zł
odszkodowania
S
ąd Apelacyjny we Wrocławiu
uprawomocnił wyrok dotyczący wypłacenia odszkodowania
firmie MCI przez Skarb Państwa na
sumę łączną 29 mln zł plus ustawowe
odsetki. Wyrok dotyczy doprowadzenia przez Skarb Państwa spółki JTT
do upadłości przez błędy organów
podatkowych. Przedstawiciele Skar-
bu Państwa zapowiedzieli odwołanie
od decyzji sądu. MCI, który był większościowym udziałowcem upadłej
spółki, musiał zapłacić blisko 20 mln
VAT, co bezpośrednio doprowadziło
do upadku największego producenta
komputerów w Polsce. W pierwszej
instancji sąd przyznał MCI odszkodowanie w wysokości 56 mln zł.
Polska firma wyróżniona
przez Microsoft
S
półka nioovo, jako pierwsza w Polsce została wyróżniona tytułem BizSpark Startup of the Day
w globalnym konkursie
dla start-upów organizowanym
przez Microsoft. Wyróżniony projekt nioovo będzie prezentowany
przez Microsoft na portalach społecznych i branżowych. Dotychczas
tym tytułem nagrodzono około 240
firm z całego świata, z czego około
60 z Europy, głównie z Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Niemiec.
Nioovo jest pierwszą firmą z Polski,
która otrzymała to wyróżnienie. Jest
K
to niewątpliwie potwierdzenie, że
także polskie start-upy mogą tworzyć naprawdę ciekawe, innowacyjne rozwiązania. Nie bez znaczenia jest dla mnie fakt, że aplikacja
nioovo powstała w oparciu o technologie i narzędzia udostępniane
firmom w ramach programu Microsoft BizSpark. Nioovo jest dobrym
przykładem tego, jak wykorzystać
możliwości technologii w procesie
realizowania swoich planów biznesowych” – powiedział Krzysztof
Folek, odpowiedzialny w polskim
oddziale Microsoft za program Microsoft BizSpark.
ilka firm zostało zaproszonych do dialogu konkurencyjnego w postępowaniu
przetargowym na zaprojektowanie,
uruchomienie i obsługę systemu
umożliwiającego włączenie terenowych jednostek administracji państwowej do Ogólnopolskiej Sieci
Teleinformatycznej na potrzeby
obsługi numeru alarmowego 112.
Wśród firm zaproszonych do przetargu znalazło się Asseco, Sygnity
oraz konsorcjum TP z NextiraOne
i Exatel. Przewidziana wartość
tego zamówienia wynosi 100 mln
zł i jest niezbędna do właściwego
działania ogólnopolskiej sieci teleinformoatycznej dla numeru 112.
System powinien zacząć działać do
czasu organizacji Euro 2012.
Rosyjski problem Skype
F
ederalna Służba Bezpieczeństwa w Rosji zapowiedziała, że mogą
zablokować Skype, Gmail
oraz Hotmail, podobnie jak
w Arabii Saudyjskiej, Indiach
i Zjednoczonych Emiratach
Arabskich. Według władz serwisy te stanowią zagrożenie dla
bezpieczeństwa kraju. Niektóre
z usług są szyfrowane, co według władz stanowi zagrożenie,
ponieważ są wykorzystywane
przez „obcych ekstremistów”.
Według Ministerstwa Telekomunikacji w Rosji raczej nie
dojdzie do faktycznego zablokowania tych serwisów.
Działania FSB mają jedynie na
celu doprowadzenie do dialogu
ekonomicznego z zagranicznymi korporacjami.
maj 2011
33
WIĘCEJ
NIŻ SAMOCHÓD
ROZMOWA Z DANTE CINQUE, DYREKTOREM GENERALNYM
WARSZAWSKIEGO SALONU FERRARI
Ferrari
to legenda,
a we Włoszech
wręcz obiekt
kultu
34
maj 2011
Zdjęcia Mariusz Szachowski – Fototaxi
LUDZIE
maj 2011
M
35
– Wszyscy duzi i mali chłopcy mogą panu pozazdrościć zajęcia.
Co więcej – ma pan najlepszy samochód służbowy w Polsce.
– Jeżdżę 559 Fiorano, ale od razu sprostuję: Ferrari to więcej niż samochód. To prawdziwa legenda, a we Włoszech
wręcz obiekt kultu. Ja sam uległem mu już jako dziecko, co
było naturalne, ponieważ mój ojciec jeździł modelem 330,
a wujek 288 GTO. Uczyłem się czytać oglądając prospekty
Ferrari. Czasem uciekałem ze szkoły, by oglądać auta tej
marki ścigające się na torze. Już wtedy wiedziałem, że kiedyś kupię Ferrari.
– Ile kosztuje nowe Ferrari.
– California w Polsce – 212,5 tys. euro. Zadał mi jednak pan
niewłaściwe pytanie. W przypadku Ferrari nie jest ważne ile,
tylko kiedy.
– W takim razie proszę wyjaśnić.
– W zależności od modelu, czeka się od 6 miesięcy do
dwóch lat.
– Jakie są upodobania polskich klientów?
– Byłem mile zaskoczony tym, jak dużo wiedzą o Ferrari.
Wielu kupujących w bardzo staranny sposób customizuje
swoje auta, wybierając dodatki najwyższej jakości. Zdarza się, że podwyższa to cenę zakupu nawet o 50 proc.
Wszyscy nasi klienci zapraszani są do Maranello, żeby
obejrzeć fabrykę, spotkać ludzi zaangażowanych w proces
tworzenia Ferrari.
36
maj 2011
– A co doradziłby pan fanatykom motoryzacji, których nie stać na
auto za prawie 700 tys. zł?
– Odrobinę cierpliwości. Już wkrótce zaczniemy sprowadzać
auta typu „pre-owned”. W przypadku Ferrari nie mówi się
bowiem o autach używanych, tylko o nowych właścicielach… Za około 50 tys. euro można kupić wspaniały egzemplarz z lat 80., który w dobrych rękach przez kolejne lata
TRZEBA WYGRYWAĆ
Twórca marki – Enzo Ferrari – był nie tylko wybitnym konstruktorem, ale
też znakomitym kierowcą testowym i wyścigowym w Construzioni Meccaniche Nazionale, a następnie w zespole wyścigowym Alfa Romeo aż do
roku 1931. Brał udział w 47. wyścigach, z czego w 13. zajął pierwsze miejsce. W 1929 roku założył własny zespół wyścigowy Scuderia Ferrari, jednak
nadal jeździł Alfa Romeo.
Pierwszy samochód wyścigowy własnej konstrukcji wyprodukował w roku
1947. W tamtych latach wielu zamożnych miłośników motoryzacji starało
się używać tego samego auta na torze i w normalnym ruchu. Samochody
Ferrari najlepiej się do tego nadawały, więc młoda firma nie miała kłopotów ze sprzedażą. Marka stała się legendarna również dzięki ogromnej
liczbie zwycięstw w najbardziej prestiżowych wyścigach. Filozofia Enzo
Ferrariego była prosta: trzeba wygrywać.
Historycy branży wspominają go jako geniusza o bardzo trudnym charakterze. Był panem i władcą, toteż niektórzy z jego niezwykle zdolnych
współpracowników opuścili firmę. Tak było m.in. w przypadku Mauro Forghieriego, który przezszedł do Lamborghini. Z kolei obecny prezes Ferrari,
Luca Cordero di Montezemolo, był w latach 1973-77 bliskim współpracownikiem Enzo Ferrariego. Pomimo młodego wieku odpowiadał za stajnię
wyścigową firmy. Potem przeszedł do Fiata, by wrócić już na stanowisko
szefa firmy w 1991 roku.
M
LUDZIE
będzie już tylko nabierał wartości. Wśród miłośników marki
przestrzegane są zasady fair play – nikt nikogo nie oszukuje, kolejny nabywca zawsze otrzymuje dokładną informację
o stanie technicznym. Najlepiej kupować u autoryzowanego dealera, który może udzielić gwarancji „power” na auto
„pre-owned”. Średni, typowy dla marki przebieg roczny to
zaledwie 20 tys. km. Dobrze zachowane modele sprzed lat
osiągają astronomiczne ceny, sięgające poziomu 3 mln euro.
Bardzo poszukiwane są auta z silnikiem ośmiocylindrowym.
Prawdziwy fanatyk motoryzacji powinien więc się dobrze
zastanowić, czy kupić porządny, ale jednak anonimowy pojazd, czy też dołączyć do elitarnego grona właścicieli Ferrari.
Znam osoby, które, kosztem poważnych wyrzeczeń, realizują
jednak swoje motoryzacyjne marzenie.
– Są wśród nich zapewne czytelnicy magazynu „V12”, którego jest
pan wydawcą.
– Jak już wspomniałem, motoryzacja to moja wielka pasja.
Ukończyłem studia ekonomiczne na prestiżowym rzymskim
uniwersytecie LUISS, następnie uzyskałem dyplom MBA w Mediolanie. Karierę managerską rozpocząłem we włoskiej filii
Renault. Potem przeszedłem do Ferrero, produkującej znakomite słodycze. Na początku lat 90. otrzymałem propozycję wyjazdu
do Polski i objęcia stanowiska dyrektora handlowego nowopowstającej joint venture rozlewającej wody mineralne i napoje
gazowane. Złapałem polskiego bakcyla przedsiębiorczości i zamiast wracać do ukochanego Rzymu, zdecydowałem się założyć
własną firmę w tej właśnie branży. Interes kręcił się coraz lepiej,
zdecydowałem się więc zostać w Polsce. Największy skarb, który
Polska mi podarowała, to moja wspaniała rodzina. Ożeniłem się
tutaj, w 1998 roku urodził się mój syn, a trzy lata później córka. Niestety, musiałem zmienić branżę. Z rynku butelek i napojów wypchnęły mnie międzynarodowe koncerny. Organizując
import, miałem praktykę w dziedzinie logistyki, więc niejako
w naturalny sposób objąłem stanowisko dyrektora generalnego
firmy transportowej. W 2001 roku znów czekała mnie zmiana, tym razem była to funkcja country managera włoskiej huty.
Przez osiem lat zajmowałem się rurami i blachami. Chcąc mieć
chwilę wytchnienia, postanowiłem zrobić coś, o czym zawsze
marzyłem. Był to magazyn „V12”. W 2009 roku przedstawiciele
Ferrari i Daniel Chwist, wnuk legendarnego kierowcy i przedsiębiorcy Sobiesława Zasady, zapytali mnie, czy chciałbym poprowadzić warszawski salon. Była to dla mnie oferta marzeń.
– Jakie wymagania stawiało przed wami Ferrari?
– Najlepiej zilustruje to informacja, że salon tej marki chciało
uruchomić kilkanaście firm polskich i zagranicznych. W naszym przypadku zdecydowało nazwisko Sobiesława Zasady
i jego wieloletnia współpraca z czołowymi producentami
samochodów. Co tu dużo mówić – polski rynek nie wydawał się szczególnie obiecujący w porównaniu np. z chińskim, gdzie bez problemu można sprzedać rocznie około 500
samochodów. Myślę, że sprawiliśmy naszym partnerom miłą
CO LUBI?
CO LUBI
DANTE CINQUE?
jest ich wielkim entuzjastą, Patek Philippe,
Hublot, Franck Muller
PIÓRA Montegrappa
UBRANIA oczywiście, styl włoski – Brioni, Kiton
WYPOCZYNEK słynące z cudownych pejzaży Positano,
koniecznie w lipcu
KUCHNIA Piemont i Sycylia
RESTAURACJA San Lorenzo w Warszawie, La Carbonara
na Campo di Fiori w Rzymie oraz Montana w Maranello,
gdzie zabiera klientów zainteresowanych zakupem Ferrari
SAMOCHÓD Ferrari 559 Fiorano. Najmilej wspomina
pierwsze audi i Porsche 911
HOBBY wyścigi samochodowe. Mając 18 lat osiągał
sukcesy w F3. Podkreśla, że bardzo interesuje go wszystko,
co wiąże się z Polską, która stała się dla niego drugim
krajem rodzinnym
ZEGARKI
niespodziankę, ponieważ szybko uzyskaliśmy obroty większe od zakładanych, a nasz salon w 2010 roku został wybrany najlepszym dealerem Ferrari na świecie.
– Obecnie 90 proc. udziałów Ferrari należy do Fiata.
– Pozostałe 10 proc. pozostaje w rękach syna Enzo Ferrariego
Piero. Gianni Agnelli inwestując w Ferrari podkreślał, że
marka stanowi symbol narodowy. W tym przypadku symbol
okazał się być świetnym interesem. Ferrari wypracowuje poważne zyski, firmę stać na inwestycje w badania i rozwój.
– Mówi się, że Ferrari może być pomalowany na każdy kolor, pod
warunkiem, że jest czerwony.
– To jeden z mitów. Większość samochodów, które sprzedajemy ma inny lakier – najczęściej biały, szary lub granatowy.
– Plany na przyszłość?
– Jak już wspomniałem, sprzedaż Ferrari „pre-owned”, a także
wkrótce salon kolejnej legendarnej włoskiej firmy, Maserati.
maj 2011
37
M
LUDZIE
BORYS
ODKRYWCA NEPALU
JEŚLI KTOŚ MA DRYG DO INTERESÓW, MOŻE NIE TYLKO ZBIĆ FORTUNĘ, ALE TEŻ USZCZĘŚLIWIĆ SETKI TYSIĘCY,
BA – MILIONY LUDZI! NO, TRZEBA MIEĆ PONADTO TROCHĘ FARTU. BORYS LISSANIEWICZ Z ODESSY MIAŁ I DRYG, I FART.
Nepalu każdy wie, że cały świat stworzył Brahma. Nepal oświecił Budda. Od wiekowej tyranii
rodu Ranów, dziedzicznych premierów, wyzwolił Nepal król Tribhuwan. Dla świata zaś odkrył
Nepal i zapoczątkował tam boom turystyczny
– główną dziedzinę nepalskiej gospodarki –
Borys Lissaniewicz, który urodził się w Odessie
i mieszkał tam do Wielkiej Rewolucji Październikowej, która go tak wystraszyła, że – jako trzynastolatek, konno, z dwoma jeszcze luzakami
na postronkach, uciekł do Polski.
Moja pierwsza z nim rozmowa:
– I co pan z ówczesnej Polski, która się dopiero
rodziła, zapamiętał?
– Kiełbasę krakowską. Pyszna. Czy potrafiłby ją
pan produkować?
– Niestety. O kiełbaśnictwie nie mam pojęcia.
– Szkoda. Dałbym panu tysiąc dolarów miesięcznie plus bilet do Polski raz do roku, lotniczy.
– A kto by tutaj te kiełbasy kupował? Nepalczycy
to biedota!
– Tutaj chyba nikt. Ale w Hongkongu kupiliby każdą ilość. Na duńskich maszynach, ja,
38
maj 2011
emigrant ukraiński, zatrudniając nepalskich
rzeźników, produkowałbym z indyjskich świń
krakowską kiełbasę na eksport do Hongkongu.
Biznes, żeby był dochodowy, musi mieć wymiar
ponadnarodowy!
Zorganizowanie takiego przedsięwzięcia byłoby jak mały pikuś dla Borysa, który parę lat
wcześniej zorganizował stokroć trudniejszą
operację.
Miała odwiedzić Nepal Jej Wysokość Królowa
Elżbieta II, aby uczcić wiekową przyjaźń narodu
angielskiego z nepalskim. Na jej cześć, zlecono mu zorganizowanie wielkiego polowania na
tygrysy w dolinie Rapti. Trzeba było: zbudować
polowe lotnisko, wyrąbać wielką polanę na
obóz łowiecki, zerwać wierzchnią warstwę gleby
wraz z tkwiącymi w niej skorpionami, rozpylić
parę ton DDT, zdezynfekować teren i wyłożyć
świeżą darnią, ugnieść ją walcami i zrosić, ustawić kamienną kopię Mount Everestu, zbudować
ogromny namiot dla królowej, wyposażony w różowe mebelki, wydrążyć studnię artezyjską, obramować alejki kilkuset kwitnącymi drzewami.
Do wykonania tych prac zmobilizowano całą
armię nepalską. A sam Borys wziął na siebie
zadanie najcięższe: import wielu towarów w Nepalu jeszcze nieznanych, a niezbędnych do należytej obsługi królowej i jej świty. Mianowicie:
chleb, którego w Nepalu nie było, wodę sodową
i niezbędne do niej szklanki, corn flakes, lodówki, wszelkie nakrycia stołowe – łącznie 48
ton zaopatrzenia. Po rozlicznych komplikacjach
transportowych i celnych oraz po dramatycznej
walce z monsunowymi ulewami, konwój dziewięciu ciężarówek ruszył w drogę z Kalkuty do
Katmandu, poprzez podmokłe dżungle i góry,
wysokości Alp, szosą, która jedynie miejscami
miała twardą nawierzchnię. Powódź zerwała
akurat most na rzece Segauli, przeto ogromne
skrzynie należało przewozić chybotliwymi czół-
nami na drugi brzeg i stamtąd inne już ciężarówki kontynuowały rejs ku stolicy Nepalu. Konwój
dotarł tam na kilkadziesiąt godzin przed królową, a trzeba było jeszcze większość towarów
dostarczyć do doliny Rapti. Plus kilka beczułek
kawioru, dowiezionych samolotem znad morza
Kaspijskiego.
Ale zadaniem najtrudniejszym było spędzenie z sąsiednich prowincji 376 słoni należycie
przeszkolonych, bo bez nich cała wizyta Królowej byłaby banalna. Udało się! Słoniowa kolumna oddała cześć królewskiemu orszakowi,
paradującemu także na słoniowych grzbietach.
Tuzin tych wierzchowców, wytrenowanych przez
Borysa, dano do dyspozycji prasie, zaś pół tuzina użyto jako słonio-bary dowożące napoje
chłodzące i szampana w lodzie.
– Skąd pan wziął lód w tropikalnym buszu? Ze
szczytów himalajskich?
– To byłoby trudne. Przywiozłem go z Kalkuty.
Większość lodu się co prawda rozpuściła, ale
jednak jedna dziesiąta do Rapti dotarła.
Tylko tygrysy były na miejscu. Towarzysząca monarchini czereda lordów na ogół pudłowała, zaś
ona filmowała to własnoręcznie, ogromnie rada
z tak osobliwej imprezy.
W parę dni później na pożegnalnym bankiecie
w pałacu Singha Durbar, Królowa podziękowała Borysowi za tak godne przyjęcie, a on – nie
znając należycie dworskiej etykiety – ucałował
ja w rękę, co wywołało porażenie i oburzenie jej
świty. Zmieszany Borys, gdy swą gafę zrozumiał,
odkorkował natychmiast tuzin butelek przedniego szampana i wzniósł toast na cześć majestatów królowej Wielkiej Brytanii i króla Nepalu.
A na koniec, rosyjskim zwyczajem, cisnął przez
okno kryształowym pucharem i ten wybryk po
prostu wywołał frenezję, także Jej Wysokości.
Tak sobie sympatycznie gawędziliśmy o dawnych czasach z Borysem w knajpie „Yak and
Yeti:, której był współwłaścicielem, podobnie
jak hotelu „Royal”, jedynego, jaki istniał, gdy
Borys zaczynał unowocześnić malajskie królestwo. Któż tam nie gościł przede mną. I kosmonautka Walentina Tiereszkowa, i Edmund Hilary,
zdobywca Mount Everestu, a nawet sam sławny
premier Nehru.
Gadu, gadu – godzinę, dwie – aż tu nagle Borys,
po kilku lampkach Bloody Mary, pyta znienacka:
– A polował pan na tygrysy?
– Nie. Nawet na zające nie polowałem. To hańba zabijać zwierzątka.
– Ale jaka frajda, gdy się pasiastego trafi. Ale jak
nie, to nie. To rąbnijmy jeszcze po szklaneczce.
Co uczyniliśmy, i znowu zwrot ku przeszłości, ku
Borysa wspominkom z dawnych lat.
Kiedy po raz pierwszy, w 1951 roku, doleciał na
prowizoryczne lądowisko w Katmandu, powitał
go sam osobiście król Tribhuwan i wiózł do swego pałacyku.
– I nagle, wie pan co? Na pryncypialnej ulicy
przed naszą landarę wyskoczył lampart! To zaważyło o całym moim życiu. Czy można sobie
wyobrazić jakiś inny kraj wspanialszy niż ten,
w którym lamparty buszują po stolicy?
Później Borys założył w Nepalu linie lotnicze
Cathay Pacific, dysponujące jednym samolotem
z demobilu i wszedł w spółkę z byłym pilotem
RAF, Budzikowskim.
– To był swój chłopak! Polak, ale dzielny prawie
jak Ukrainiec. On pierwszy organizował regularne loty do Katmandu. To nie było łatwe! Przed
każdym lądowaniem musiał kilka razy oblecieć
lotnisko, niziutko, żeby się rozbiegły stada świętych krów. I jakoś to szło, pasażerowie mieli dodatkową atrakcję.
Jeszcze dalej cofa się Borys w swoich wspominkach, do czasów, gdy był… tancerzem,
w latach 20., sławnego baletowego zespołu
Diagilewa i poznał cały ówczesny Wielki Świat
Kultury; i Picassa poznał, i Miro, Ravela i Debussy’ego, Matisse’a i Strawińskiego, Cocteau
i Serge’a Lifara, bo wszyscy oni przepadali za
„Baletami Rosyjskimi”, które olśniewały Europę. Nizał Borys na łańcuszku przeżyć Paryż,
Londyn, Monte Carlo, Rzym, Mediolan, Granadę. Tyle miast obskoczyć, tylu mistrzów poznać, tyle pięknych dzierlatek. Urocze to było,
lecz kosztowne. Sławni ludzie rzadko noszą
ze sobą pugilaresy, on z wielkim gestem sięgał
wciąż do swojej kieszeni. Do tego w Monte Carlo
kulka rzadko stawała na jego polu ruletki. Żeby
podreperować finanse, musiał Borys szukać
jakiegoś dodatkowego zajęcia do tanecznych
piruetów. Najpierw dorabiał jako majster w zakładach Renault, potem zaczął na Riwierze
handlować kawiorem.
– Czyli miał pan smykałkę do interesów?
– A miałem, miałem. Jednak z tym kawiorem nie
szło mi najlepiej, bo i ja, i moi przyjaciele, mieli
nań, stale wilczy apetyt.
Tak sobie gawędzę z Borysem, dopijamy Bloody
Mary i dobijamy do roku 1929.
I wtedy, któregoś dnia sierpniowego, na deptaku w Monte Carlo spotkałem bladego i rozdygotanego Grigoriewa, managera mojej ekipy
baletowej.
– Stało się, niestety! Kilka godzin temu zmarł
w Wenecji Diagilew. Proszę cię, Borysie, powiadom o tym Annę Pawłową, ona jest w Hotel
de Paris… I tak to ja stałem się dla największej
primabaleriny wszystkich czasów, zwiastunem
wieści o śmierci jej dozgonnego przyjaciela, który ongiś odkrył ja dla świata i wraz z nią otworzył
XX wiek w sztuce baletowej.
W latach 30. Tańczył jeszcze Borys w innych
sławnych ekipach – Rene Bluma, Miasina,
Serge’a Lifara, później, dla odmiany, pracował
czas jakiś jako uliczny fotograf na bulwarach
Paryża, później znowu baletował w sławnym
zespole Szalapina, tańczył w mediolańskiej La
Scali, w Londynie, a później aż na końcu świata – w Bombaju, w hotelu Tadż. Potem Cejlon,
Jawa, niesamowita wyspa Bali, Timor, Singapur,
Kalkuta, znów Cejlon i Sajgon, gdzie poznał
Charlie Chaplina, który spędzał tam miodowy
miesiąc z Paulettą. Wreszcie czas jakiś gospodarzył w Kalkucie, sławnym Klubem Trzystu,
gdzie kuchmistrzem był mistrz sztuki kulinarnej
Włodzimierz Halecki, a bywali… Któż tam nie
bywał! Wszyscy zachodzili, najsławniejsi ludzie
Indii i okolic:
Maharadża Darbhangi, który miał sześć palców
każdej ręki i nosił autentyczny naszyjnik Marii
Antoniny.
Maharadża Cooh Bejar, który pasjami lubił rozbijać luksusowe samochody.
Aga Khan, papież izmaelitów, któremu w dniach
jubileuszowych wierni składali tyle złota, ile ważył, a był tęgi!
Maharadża Sarguji, sławny rekordzista świata
w polowaniach na tygrysy, ubił ich 1177!
Książę Ram radża, który przepuścił 30 milionów
rupii (przedwojennych) na konie i na prezenty
dla baletniczek.
Wesoło było w Klubie Trzystu, aż do momentu,
gdy Japończycy zbombardowali Pearl Harbour
i zaczęli podbijać Azję.
A po wojnie Borys, już znudzony Kalkutą, zaczął
szukać spełnienia w interesach handlowych.
Szło mu rozmaicie. Nie wyszło z wytwórnią spirytualiów w Indiach, bo Hindusi piją nie za wiele. Zawiodły plany rolniczego zagospodarowania odłogów na pograniczu Bhutanu, pokrytych
„słoniową trawą”, bo ona po skoszeniu i orce
szybko odrosła – znacznie grubsza i gęściejsza.
Tylko linie lotnicze były intratne, odkąd dokupił
drugi samolot i woził milionerów pod szczyty
Himalajów.
No i wreszcie zawitał do Nepalu, gdzie jego przyjaciel z lat kalkuckich, generał Mahabir, został
właśnie ministrem przemysłu, którego, nota
bene, w Nepalu w ogóle nie było. Borys spadł
mu jakby z nieba. Przemysł? – powiedział. –
Jaki przemysł? Tutaj trzeba postawić na turystykę! Ani królowi, ani ministrowi pomysł ten nie
od razu się spodobał, perswadowali Borysowi:
Co u nas może być atrakcyjnego dla turystów,
skoro w Ameryce i Europie mają takie piękne
drapacze chmur, a u nas ani jednego.
Ale Borys się zaparł. Założył pierwszy w Nepalu
i przez wiele lat jedyny hotel Royal, no i bar Yak
and Yeti…
– I jakoś mi poszło! – zakończył Borys swoją
opowieść. – No to co? Jeszcze raz Bloody Mary,
czy przerzucimy się na Mojito?
WG
WOJCIECH GIEŁŻYŃSKI
autor 66 książek i kilku tys. artykułów,
promotor wielu pokoleń dziennikarzy
maj 2011
39
M
LUDZIE
zmiany
kadrowe
Alicja już tu nie mieszka
KIEDY PONAD ROK TEMU ALICJA KORNASIEWICZ ZASTĘPOWAŁA JANA KRZYSZTOFA
BIELECKIEGO NA CZELE ZARZĄDU PEKAO, WIELKIEGO RWETESU NA RYNKU NIE BYŁO.
PRZEZ CHWILĘ ZWYŻKOWAŁ KURS AKCJI. NIEDAWNA REZYGNACJA WZBUDZIŁA WIĘCEJ
EMOCJI I KOMENTARZY, ZA TO GIEŁDA POTRAKTOWAŁA ZMIANĘ NA SZCZYCIE PEKAO
DOŚĆ OBOJĘTNIE. BO WŁAŚCIWIE I WTEDY I TERAZ, NIE BYŁO ŻADNYCH SENSACJI.
D
ziałania włoskich właścicieli Pekao są dość
przewidywalne, choć na
poziomie grupy UniCredit sensacją było odejście Alessandro Profumo po tarciach
z akcjonariuszami. A. Kornasiewicz
w roku 2010 była kandydatem naturalnym, wszystko pozostawało w rodzinie.
Sama, po okresie parlamentarnym, kiedy była posłem na Sejm kontraktowy
z ramienia Zjednoczonego Stronnictwa
Ludowego – poprzednika PSL – i po
pracy w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, była sekretarzem stanu
w Ministerstwie Skarbu Państwa. Odpowiadała za sprzedaż Pekao. Bank
trafił w ręce UniCreditu, a Alicja Kornasiewicz z rządu przeszła do biznesu,
stając na czele banku inwestycyjnego
UniCredit CAIB w Polsce, a później
i w Austrii. Nic w przyrodzie nie ginie,
więc kiedy doszło do zmian i porządkowania struktur Pekao, zasiadła w fotelu
prezesa. Włosi działali w zgodzie z zasadą, że lokalnymi strukturami UniCredit zarządzają lokalni managerowie.
Już wtedy wiadomo było, że właściciel
Pekao zamierza zmienić model zarządzania, wprowadzając dywizjonalizację
krępującą ruchy lokalnych prezesów,
ale A. Kornasiewicz miała ten proces
akceptować. Możliwe, że nie do końca – każdy szef firmy chce mieć w niej
coś do powiedzenia. Z drugiej strony,
rezygnacja i powołanie na stanowisko
prezesa Luigiego Lovaglio wydaje się
zjawiskiem naturalnym.
Włoch znany jest w Polsce dobrze, wiceprezesem i dyrektorem generalnym
Pekao został już w 2003 r. W grupie
UniCredit pracuje od 38 lat. Miał ka-
Intercity szuka nowych torów
TRANSPORT KOLEJOWY NIE JEST SZCZEGÓLNYM ATUTEM POLSKIEJ GOSPODARKI, A PKP
OD LAT DOSTARCZA PASAŻEROM WIELU PRZEŻYĆ. PO ZMIANACH STRUKTUR KOLEJOWYCH, PKP INTERCITY MIAŁO STAĆ SIĘ PRZEWOŹNIKIEM Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA.
J
ak się stawało, widać było od kilku lat. Po Armagedonie z rozkładami jazdy, posypały się głowy,
a Grzegorz Mędza, prezes PKP Intercity, zrezygnował. Wybór nowego
szefa nie był łatwy, tym bardziej że
nie każdy manager dobrze się czuje
pod ciągłym ostrzałem. Ale w konkursie wystartowali m.in. Krzysztof
Sędzikowski i Jacek Prześluga. Ostatecznie wygrał Janusz Malinowski,
który nieco wcześniej wszedł do zarządu spółki. Zalety? Fachowiec, całe
życie związał z kolejnictwem. Choć
40
maj 2011
to może być i zarzut, uwzględniając kiepską kondycję polskich kolei.
Nowy prezes stara się udowodnić,
że jest właściwym człowiekiem na
właściwym miejscu, ma też poparcie pracowników. Jeszcze przed objęciem stanowiska zajął się jednym
z podstawowych problemów Intercity – brakiem wagonów. Teraz jeździ ich trochę więcej, w tym roku do
remontów rewizyjnych wreszcie trafi
kilkaset sztuk, a kolej ma się pozbyć
jednostek wymagających wyłącznie
złomowania. Słowem: cięcie kosz-
Alicja Kornasiewicz
wał czasu na spokojne budowanie kariery. Znaczenia nabrał w latach 90.,
kiedy zajął się planowaniem strategicznym i zaangażował w procesy przejęć
innych banków. Był dyrektorem wykonawczym Bulbanku, największego
banku w Bułgarii, prowadził połączenie Pekao z „tłustszą” częścią Banku
BPH, we Włoszech wyróżniono go
tytułem Komandora Orderu Gwiazdy
Solidarności Włoskiej. Teraz poprowadzi Pekao zgodnie z włoskimi wytycznymi, a Alicja Kornasiewicz znajdzie
nowe miejsce w grupie UniCredit.
tów i poprawa procedur. Przyszłość
ma przynieść nowe rozwiązania
w zakresie sprzedaży biletów, szybkie
składy zespolone (słynne już pendolino), innowacje i nowe technologie.
A przede wszystkim, zmianę podejścia do klientów, odbudowę ich zaufania i ogólnie poprawę wizerunku.
Wszyscy mają być zadowoleni, tory
wyremontowane, a tabor zadbany i nowoczesny. Ma też wzrosnąć
komfort jazdy i jakość świadczonych
usług. Wszystko brzmi znajomo, takie zapowiedzi padały od lat i nic.
Ale podobno teraz ma być inaczej,
przyszedł człowiek z wiedzą i wizją.
Czas pokaże, czy się uda. Właściwie
nic nie tracimy – w końcu każdy już
przyzwyczaił się do specyfiki rodzimej kolei.
Zmiany kadrowe
O dobre imię reklamy
PIOTR ŁYSAK NA CZELE POLSKIEGO ODDZIAŁU MIĘDZYNARODOWEGO STOWARZYSZENIA
REKLAMY (IAA) MA ZADBAĆ O POPRAWĘ NADWĄTLONEGO WIZERUNKU BRANŻY KOMUNIKACJI MARKETINGOWEJ. INNYMI SŁOWY, ATRAKCYJNIE ZAREKLAMOWAĆ REKLAMĘ.
N
owy szef IAA zastąpił Pawła
Kowalewskiego, który prowadził organizację przez siedem
lat i udziela się we władzach IAA Global.
Piotr Łysak jest dyrektorem zarządzającym firmy McCann Erickson w Polsce,
ma w dorobku kilka dyplomów, m.in.
z psychologii, aktorstwa i MBA. Z agencją McCann związany od lat, prowadził
jej oddziały i sieci w Afryce, zarządzał
biurami w Bukareszcie, Belgradzie i Kijowie. Te doświadczenia skłoniły go do
niewesołej konstatacji, że z reklamą
w naszym kraju nie jest najlepiej, a rodacy „często wręcz nienawidzą reklam”.
W ramach działań naprawczych Piotr
Łysak chce „przypominać na każdym
kroku, jak wielką rolę opiniotwórczą,
kulturotwórczą i społeczną ma reklama”. Miejmy nadzieję, że nie skończy
JAK SIĘ ROBI KARIERĘ
W BANKOWOŚCI? NAJLEPIEJ
ROZPĘDZIĆ SIĘ JAKO LEKARZ.
SKOŃCZYĆ MEDYCYNĘ I TEOLOGIĘ,
PISAĆ OPOWIADANIA DO SZUFLADY,
ZROBIĆ DOKTORAT.
Piotr Łysak
się na przypominaniu – branża musi
wypracować dobre praktyki uwzględniając istnienie odbiorcy przekazów
reklamowych. Wtedy będzie szansa na
poprawę wizerunku.
Dama na czele Canal+ Cyfrowego
ZNA RYNEK, KONSUMENTÓW, WIE JAK BUDOWAĆ, WZMACNIAĆ I POZYCJONOWAĆ MARKI.
NIE MA DLA NIEJ TAJEMNIC DORADZTWO STRATEGICZNE, BRAND COACHING, BADANIA,
REKLAMY, PUBLIC RELATIONS, CSR, MARKETING SPORTOWY, PRODUKCJA TELEWIZYJNA,
RADIOWA, INTERNETOWA I WYDAWNICZA.
B
Beata Mońka
Lekarz i teolog
bankowości
eata Mońka chwyta za ster firmy Canal+ Cyfrowy i zapewne
zrobi w nim, to co do tej pory
robiła gdzie indziej: rozwinie.
Absolwentka SGH, uważana
za jedną z najbardziej wpływowych kobiet
w polskiej branży reklamowej, karierę zaczynała w 1993 r. w agencji Young & Rubicam w Melbourne. Później przeszła do DDB,
potem do wydawnictwa Axel Springer. Pięć
ostatnich lat spędziła w fotelu prezesa grupy
komunikacyjnej Young & Rubicam Brands.
Pasjonatka zarządzania markami, członek
Komitetu Organizacyjnego konkursu Effie
Awards i jurorka konkursu Media Trendy.
W nowe obowiązki wprowadza ją Jacques
Aymar de Roquefeuil, dotychczasowy prezes Canal+ Cyfrowego.
Wojciech Bolanowski
P
onad dekada na onkologii
dziecięcej i bank. Prawdopodobnie stres w branży
finansowej jest niczym
w porównaniu z przeżyciami na oddziałach dla ciężko chorych dzieci.
Wojciech Bolanowski zmienił branżę
w 2000 r. Akurat Sławomir Lachowski
szukał do pracy ludzi spoza branży.
Rzadko to w Polsce spotykane, choć
efekty daje często wyśmienite. Najlepszy przykład to właśnie kariera
nowego szefa Inteligo, internetowego
banku PKO BP. Wojciech Bolanowski
wziął udział w uruchomieniu mBanku, zajmował się m.in. marketingiem
tego banku w Czechach i na Słowacji, w ramach BRE odpowiadał za
MultiBank. Takich ludzi potrzebował
prezes Zbigniew Jagiełło i Wojciech
Bolanowski trafił do PKO BP. Najpierw
został doradcą zarządu, a niedawno
szefem Inteligo. W firmie przyda się
człowiek z wyobraźnią, wiedzą i wizją. Dający nadzieję na stworzenie
nowoczesnego, wirtualnego banku
na miarę XXI wieku.
maj 2011
41
M
INWESTYCJE Kompas sztuki
Miejsce
Nazwisko
Bałka
Nowosielski
Kantor
Szapocznikow
Stażewski
Opałka
Wróblewski
Abakanowicz
Tarasin
Gierowski
Althamer
Krasiński
Tarasewicz
Fangor
Fijałkowski
Libera
Strzemiński
Kozyra
Robakowski
Sasnal
Kulik
Modzelewski
Ciecierski
Bąkowski
Berdyszak
Żmijewski
Beksiński
Hasior
Kobro
Warpechowski
Bereś
Dróżdż
Duda-Gracz
Pągowska
Sosnowska
Skórczewski
Dominik
Kuśmirowski
Lebenstein
Starowieyski
Sztwiertnia
2010 2009 2008 2007 Pkt. Not. Pkt. Not. Pkt. Not.
Imię
1
1
7
7
179 24 66
9 113 15
Mirosław
2
3
5
2
165 23 63 10 102 13
Jerzy
3
Tadeusz
2
1
1
132 17 61
9
71
8
4
Alina
5
9
8
99 14 53
7
46
7
5
Henryk
5
6
4
96 15 51
8
45
7
6
Roman
6
4
5
93 13 46
7
47
6
6
Andrzej
4
3
6
93 11 60
7
33
4
Magdalena 7
5
2
3
89 14 49
6
40
8
8
Jan
7
14
11
82 15 54 11 28
4
9
Stefan
8
8
13
70 11 38
6
32
5
10
Paweł
23
17
16
61 10
9
1
52
9
10
Edward
12
13
9
61
9
30
5
31
4
10
Leon
11
25
12
61 10 39
6
22
4
11
Wojciech
8
11
15
59
9
38
5
21
4
12
Stanisław
15
18
20
56
8
43
5
13
3
13
Zbigniew
9
17
29
53 11
6
1
47 10
Władysław 13
13
16
18
53
7
14
2
39
5
Katarzyna 14
18
23
19
52
9
7
2
45
7
14
Józef
23
24
34
52
8
1
1
51
7
15
Wilhelm
14
10
12
48
9
20
3
28
6
16
Zofia
10
15
25
47
8
15
2
32
6
17
Jarosław
23
24
17
46 11 39
8
7
3
18
Tomasz
30
31
29
43
9
32
6
11
3
19
Wojciech
31
–
–
42
7
13
2
29
5
20
Jan
28
28
35
40
6
28
4
12
2
21
Artur
27
29
24
39
5
0
0
39
5
22
Zdzisław
24
33
31
38
6
10
1
28
5
Władysław 22
19
22
22
38
7
8
1
30
6
Katarzyna 22
45
22
20
38
6
17
2
21
4
22
Zbigiew
23
40
52
38
8
6
2
32
6
23
Jerzy
22
26
21
37
5
0
0
37
5
24
Stanisław
10
36
33
35
6
20
3
15
3
25
Jerzy
33
30
32
33
5
20
3
13
2
26
Teresa
21
21
27
32
4
24
3
8
1
27
Monika
34
32
29
31
5
7
1
24
4
28
Krzysztof
45
43
42
26
5
26
5
0
0
29
Tadeusz
25
31
23
25
4
25
4
0
0
29
Robert
24
41
41
25
4
10
2
15
2
29
Jan
17
19
14
25
3
25
3
0
0
Franciszek 29
20
45
33
25
5
23
4
2
1
29
Grzegorz
46
38
52
25
3
10
1
15
2
Jakub
29
Ziółkowski
–
–
–
25
4
13
2
12
2
Julian
Markowski
Eugeniusz 30
43
31
26
24
3
14
2
10
1
30
Musiałowicz Henryk
45
34
38
24
3
15
2
9
1
30
Panek
Jerzy
32
38
28
24
4
19
3
5
1
31
Brzozowski
Tadeusz
16
12
10
23
5
12
2
11
3
31
Chlanda
Marek
34
40
29
23
4
15
2
8
2
31
Dwurnik
Edward
26
37
23
23
5
9
3
14
2
Get-Stankiewicz Eugeniusz 31
33
35
41
23
3
18
2
5
1
31
Maciejuk
Robert
40
46
37
23
3
8
1
15
2
31
Wodiczko
Krzysztof
19
36
30
23
4
0
0
23
4
42
maj 2011
1
1. Tadeusz Kantor – rysunek.
2. Mirosław Bałka – kadr z filmu wideo.
3. Jerzy Nowosielski – olej na płótnie.
W
przygotowaniu listy
wzięło udział
80. najlepszych polskich galerii
komercyjnych m.in. Starmach Gallery,
Zderzak, Art Agenda Nowa, Bochenska Gallery, Appendix 2, Atak, Galeria
Piotra Nowickiego, Czarna oraz tych
zajmujących się tylko promocją sztuki
m.in.: CSW Zamek Ujazdowski, BWA
Zielona Góra, Galeria Biała, Galeria
Bielska, Foksal, Galeria Kronika.
Dla kolekcjonerów Kompas Sztuki
2010 stanowi, jedyny w swoim rodzaju, system odzwierciedlający sytuację
na rynku. Co prawda nie prezentuje
cen prac, ale pozwala wyciągnąć wnioski dotyczące aktualnej pozycji każdego z artystów. Kryterium jest proste
i przejrzyste – o miejscu w rankingu de-
KOMPAS
INWESTORÓW
2
cyduje to, ile galerii na niego głosowało.
Każda podała, jej zdaniem, najlepszych
10. twórców, reprezentujących różne
dyscypliny sztuki obecnych w życiu artystycznym po 1945 roku. Prawdziwą
wartość Kompasu Sztuki stanowi więc
wypadkowa decyzji czołowych ekspertów – właścicieli i szefów liczących się
polskich galerii sztuki współczesnej.
Ciekawe wnioski można wyciągnąć
porównując preferencje galerii komercyjnych i publicznych. Te pierwsze – ze
zrozumiałych powodów – więcej uwagi
poświęcają twórcom, których prace dostępne są na rynku.
W pierwszej 10. najwyżej ocenianych
twórców, w porównaniu do poprzednich Kompasów Sztuki, nastąpiły tylko niewielkie przesunięcia. Już po raz
drugi na pierwszej pozycji znalazł się
Mirosław Bałka – jego wystawa trwająca
od października 2009 do kwietnia 2010
Zdjęcia dzięki uprzejmości Galerii Starmach
CZWARTA EDYCJA RANKINGU – „KOMPAS SZTUKI 2010”,
KTÓRY PUBLIKOWANY JEST CO ROKU W „RZECZPOSPOLITEJ”, I W INTERNECIE,
PREZENTUJE 322 TWÓRCÓW I 8 GRUP ARTYSTYCZNYCH.
3
w prestiżowym Tate Gallery w Londynie odniosła prawdziwy sukces. Drugie
miejsce, podobnie jak 4 lata temu, zajął
zmarły niedawno wielbiciel kobiecej
urody Jerzy Nowosielski. Na trzeciej pozycji pojawił się, także klasyk współczesności, Tadeusz Kantor, który wcześniej
dwukrotnie był pierwszy. Warto odnotować konsekwentnie rosnącą pozycję
wybitnej rzeźbiarki Aliny Szapocznikow, która zaczynała od 8. miejsca. Kolejne miejsca zajęli: Henryk Stażewski,
Roman Opałka i Andrzej Wróblewski
(podobnie jak we wcześniejszych edycjach rankingu). Magdalena Abakanowicz pojawiła się na 8 miejscu, choć
wcześniej zajmowała nawet 2. pozycję.
Godne uwagi jest 10. miejsce Pawła
Althamera, który wcześniej mieścił się
w drugiej, a nawet trzeciej dziesiątce.
Spośród młodych twórców, najwyżej
awansował Wojciech Bąkowski, który
zajął 19. miejsce (przed rokiem był
31). Artysta jest zwycięzcą drugiej edycji rankingu – Kompas Młodej Sztuki,
który prezentuje najbardziej obiecujących polskich twórców do 35. roku życia. Na pewno ciekawym sygnałem dla
kolekcjonerów jest to, że również inni
młodzi artyści zostali uwzględnieni
w Kompasie Sztuki – m.in. Jakub Julian
Ziółkowski (43), Norman Leto (54), Olaf
Brzeski (57) i Basia Bańda (89).
Każdorazowo ranking jest szeroko komentowany nie tylko przez środowiska
artystyczne. Coraz bardziej dzieło sztuki doceniane jest jako alternatywna
forma lokowania pieniędzy.
Pełne listy można znaleźć także na stronach internetowych „Rzeczpospolitej”
(www.rp.pl) oraz „Kompasu Sztuki”
(www.kompassztuki.pl). „
Kama Zboralska,
Piotr Cegłowski
maj 2011
43
M
INWESTYCJE
Miejsce
Nazwisko
Lach-Lachowicz
Leto
Jabłońska
Kamoji
Brzeski
Gostomski
Gustowska
Lejman
Żebrowska
Bodzianowski
Wilkoń
Bereźnicki
Jarema
Maciejowski
Rajkowska
Sobczyk
Sobol-Wejman
Sroka
Pnińska-Bereś
Wejman
Winiarski
Kuskowski
Maciejewski
Bujnowski
2010 2009 2008 2007 Pkt. Not. Pkt. Not. Pkt. Not.
Imię
32
Natalia
18
20
37
22
4
10
1
12
3
32
Norman
41
–
–
22
4
9
2
13
2
33
Elżbieta
51
44
50
21
4
7
1
14
3
33
Koji
42
36
45
21
3
15
2
6
1
34
Olaf
33
–
–
20
3
10
1
10
2
34
Zbigniew
48
39
48
20
3
0
0
20
3
34
Izabella
42
34
46
20
3
12
2
8
1
34
Dominik
32
27
36
20
4
17
3
3
1
34
Alicja
–
–
–
20
4
4
1
16
3
35
Cezary
47
40
49
19
3
5
1
14
2
35
Józef
41
37
45
19
4
17
3
2
1
36
Kiejstut
36
36
37
17
2
17
2
0
0
36
Maria
37
30
31
17
2
10
1
7
1
36
Marcin
51
–
–
17
7
9
3
8
4
36
Joanna
39
39
49
17
3
0
0
17
3
36
Marek
49
47
36
17
2
17
2
0
0
36
Anna
42
44
43
17
2
17
2
0
0
36
Jacek
48
30
38
17
4
17
4
0
0
37
Maria
46
51
–
16
3
0
0
16
3
37
Stanisław
48
49
46
16
2
16
2
0
0
37
Ryszard
36
32
41
16
5
10
3
6
2
38
Kamil
40
52
–
15
3
11
2
4
1
38
Zbysław
48
45
36
15
2
6
1
9
1
39
Rafał
41
43
52
14
4
4
1
10
3
Włodzi39
Pawlak
38
44
47
14
2
14
2
0
0
mierz
39
Sawicka
Jadwiga
35
33
39
14
3
7
1
7
2
39
Sempoliński Jacek
51
44
49
14
2
14
2
0
0
Simon
Jan
39
–
49
52
14
2
0
0
14
2
40
Hansen
Oskar
47
48
–
13
2
0
0
13
2
Aleksiun
JanJaromir 41
47
42
45
12
2
6
1
6
1
41
Deskur
Marta
35
43
48
12
2
12
2
0
0
41
Janin
Zuzanna
44
45
49
12
2
0
0
12
2
41
Partum
Ewa
42
53
–
12
2
2
1
10
1
41
Rózga
Leszek
51
47
46
12
2
12
2
0
0
41
Susid
Paweł
51
41
40
12
3
12
3
0
0
41
Uklański
Piotr
42
36
50
12
2
4
1
8
1
42
Bańda
Basia
48
–
–
11
4
0
0
11
4
42
Cybis
Jan
53
–
47
11
2
3
1
8
1
42
Ołowska
Paulina
50
–
46
11
2
4
1
7
1
Włodzi42
Zakrzewski
46
43
52
11
2
11
2
0
0
mierz Jan
43
Bednarczyk
Andrzej
44
44
46
10
1
10
1
0
0
43
Czapla
Marian
42
44
40
10
2
6
1
4
1
43
Hałas
Józef
45
44
50
10
1
0
0
10
1
43
Heliot
Pascale
–
–
–
10
1
0
0
10
1
43
Juszkiewicz
Ewa
–
–
–
10
1
10
1
0
0
43
Kasprzyk
Mikołaj
45
39
–
10
1
10
1
0
0
43
Krynicki
Nikifor
45
–
–
10
1
10
1
0
0
43
Radziszewski Karol
52
–
54
10
1
0
0
10
1
43
Schlabs
Bronisław
50
–
–
10
2
10
2
0
0
43
Tomaszewski Christian
–
–
–
10
1
10
1
0
0
Tomaszewski Henryk
43
–
35
47
10
3
2
1
8
2
Pena wersja rankingu na stronach www.kompassztuki.pl i www.rp.pl
44
maj 2011
Rzeźba Aliny Szpocznikow,
po prawej praca Jana Tarasina.
J
ak mawiał jeden z największych artystów XX
wieku, niedawno zmarły Jerzy Nowosielski:
„Malarstwo jest magią.” Wszyscy, którzy dostrzegają w dziele nie tylko wartości estetyczne, ale także widzą potencjalny, przyszły zysk, nadal przy zakupach inwestycyjnych koncentrują się
na dokonaniach klasyków współczesności. Są to
tendencje ogólnoświatowe. Najdroższy w zeszłym
roku był obraz „Nude, Green Leaves and Bust”,
Pablo Picassa ( Christie’s, Nowy Jork) – 106.5 mln
dol. oraz rzeźba z brązu „L’Hommee qui Marche I”,
Alberto Giacomettiego, wylicytowana za 104,3
mln dol. (Sotheby’s, Londyn).
Szał na młodych, nieodkrytych na razie bezpowrotnie minął. U nas magiczną granicą,
w przypadku sztuki współczesnej jest 30 tys.
zł, dawnej 100 tys. zł. Rekordem aukcyjnym
było „Zauroczenie. Autorportret z Marią Balową”(1906), Jacka Malczewskiego – 530 tys. zł.
( Agra Art.), wśród dzieł współczesnych „Garbuska” Andrzeja Wróblewskiego, którą wylicytowano za 390 tys. zł. (Rempex).
Od kilkudziesięciu lat w pierwszej setce najlepszych polskich artystów są m.in. Magdalena
MAGIA SZTUKI
SZTUKA W NASZYM KRAJU JEST CIĄGLE JESZCZE TOWAREM LUKSUSOWYM, NIE DLA WSZYSTKICH DOSTĘPNYM.
NIE TYLKO W SENSIE FINANSOWYM ALE TAKŻE MENTALNYM.
Abakanowicz, Roman Opałka, Mirosław Bałka,
Jerzy Nowosielski, Jan Tarasin, Edward Krasiński,
Stefan Gierowski, Wojciech Fangor.
W tym roku na liście Kompasu Sztuki pierwsze
miejsce zajął Mirosław Bałka, podobnie jak w roku
ubiegłym. W swojej twórczości sięga po nietypowe
materiały, m.in. mydło, popiół, sól. Jest artystą niszowym, trudnym w odbiorze dla szerszej publiczności, nigdy nie będzie popartowym twórcą. Jego
prace znajdują się w najbardziej prestiżowych
światowych kolekcjach muzealnych i prywatnych.
Drugie miejsce przypadło Jerzemu Nowosielskiemu – jego prace od dawna biją
rekordy aukcyjne, najwyższy
295 tys. zł „Porwanie Europy”
(Polswiss). I chociaż niedawno
zmarł, ceny raczej nie wzrosną, artysta od lat 90. już nic
nowego nie tworzył. Jego talent
docenili przede wszystkim rodzimi kolekcjonerzy. Pozostał
w najlepszym tego słowa rozumieniu gwiazdą lokalną.
Natomiast Tadeusz Kantor
i Alina Szapocznikow są uznani
również przez zachodnich koneserów. Kantor przede wszystkim
w kontekście nowatorskiego
teatru Cricot 2. Kilka lat temu,
jego instalacja „Umarła klasa”
trafiła do Muzeum Pinakoteka
w Monachium. Nadal najdrożej sprzedaną jego pracą jest „Człowiek z parasolami” za 295 tys. zł (Desa
Unicum). W tym roku awangardowe rzeźby Szapocznikow będą zaprezentowane w Los Angeles oraz
w Nowym Jorku w Muzeum of Modern Art. W Polsce
jej prace są trudno dostępne, ceny dochodzą do kilkuset tysięcy złotych. Reliefy Henryka Stażewskiego (5 lokata), czołowego reprezentanta geometrii
abstrakcyjnej zasilają niejedną liczącą się kolekcję
międzynarodową. Za najbardziej poszukiwane z lat
60., trzeba wyłożyć ponad 100 tys. zł.
Kolejni artyści z Kompasu Sztuki – Magdalena
Abakanowicz ( 7) i Roman Opałka (6) mają już
od lat ugruntowaną pozycję na zachodnich rynkach. Tryptyk z cyklu obrazów liczonych „Opałka
1965-1” został sprzedany w 2010 r. za ponad
1 mln dol. w londyńskim Christie’s, tym samym
ustanawiając nowy rekord za pracę polskiego,
żyjącego artysty. Również do niego należy krajowy
rekord najdrożej sprzedanej współczesnej pracy
na papierze – „OPAŁKA 1965”, została wylicytowana za 95 tys. zł. (Desa Unicum).
Andrzej Wróblewski, wzór dla kolejnych pokoleń
artystów, tragicznie zmarły w wieku 29 lat należy
do grona twórców, których prace pojawiają się na
rynku sporadycznie. Wytrawni kolekcjonerzy, którzy są w szczęśliwym posiadaniu jego dzieł, przyznają, że z nimi rozstali by się na samym końcu.
Jan Tarasin (8), Stefan Gierowski (9), Leon Tarasewicz (10) – wybitni twórcy, każdy o charakterystycznej, rozpoznawalnej stylistyce zasilają
niejeden zbiór, od lat mają uznanie zarówno
krytyków jak i kolekcjonerów. Ich prace można
nabyć od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. zł,
oczywiście cena uzależniona jest od formatu, techniki i okresu pochodzenia. 10 miejsce
ex equo przypadło Edwardowi Krasińskiemu,
konceptualiście, który we wszystkich wysta-
wach i instalacjach używał taśmy – blue scotch
zawsze o szerokości 19 mm i na wysokości 130
cm. Najmłodszy z pierwszej dziesiątki – Paweł
Althamer rocznik 67’, rzeźbiarz, performer,
twórca instalacji, filmów wideo, autor znanych
akcji m.in. „Brudno 2000”, wyprawy złotym samolotem do Brukseli i Afryki. W 2004 otrzymał
najważniejszą europejska nagrodę im. Vincenta Van Gogha.
Jak wygląda sytuacja na rynku? Dla Andrzeja Starmacha, właściciela krakowskiej „Starmach Gallery”, zeszły rok był dobry pod każdym względem.
– Nie sprawdziły się wcześniejsze przewidywania, że szalejący
kryzys dosięgnie też z taką samą
mocą światowy rynek sztuki.
W 2010 roku jeden z największych
domów aukcyjnych – Christie’s
zanotował ponad 50 proc. wzrost
w stosunku do 2009 roku, natomiast Sotheby’s tylko na aukcjach
osiągnął 4,2 mld dol., blisko dwukrotnie więcej niż rok wcześniej.
W Polsce, po kilku miesiącach
ostrożniejszych zakupów wszystko wróciło do równowagi. W zeszłym roku po raz 8 wzięliśmy
udział w najbardziej prestiżowych
targach sztuki na świecie – Art
Basel, w Bazylei. Jak zwykle w naszej ofercie o określonym profilu
pojawiły się dzieła, m.in.: Henryka Stażewskiego,
Ryszarda Winiarskiego, Jerzego Nowosielskiego.
Sprzedaż była zadawalająca, do dobrych kolekcji
trafiły m.in. rzeźba Aliny Szapocznikow – „Kroczące usta” ( około 100 tys. euro) oraz obraz Romana
Opałki z cyklu „Alfabet grecki” ostatni sprzed serii
liczonych, w związku z tym tańszy ( ponad 100 tys.
euro). Docenione też zostały abstrakcje Jerzego
Nowosielskiego. – mówi Andrzej Starmach.
Słowem - zawsze znajdą się nabywcy na dobre
obiekty, sygnowane znanymi nazwiskami. „
Kama Zboralska, autorka cyklu książek
„Sztuka inwestowania w Sztukę”
maj 2011
45
M
INWESTYCJE
WIOSENNY
LIFTING KONT
BANKI ROZPOCZĘŁY KOLEJNY ETAP WALKI NA ROR-Y. TYM RAZEM DO BITWY WŁĄCZYŁ SIĘ PKO BP,
PRZEDSTAWIAJĄC KLIENTOM NOWĄ OFERTĘ RACHUNKÓW OSOBISTYCH.
R
46
ównie ciekawą propozycję
przygotował Eurobank,
modyfikując istniejące pakiety kont i wprowadzając nowe. Ma być szybciej,
wygodniej i – co najważniejsze – taniej
lub w ogóle za darmo.
Nowe pakiety w PKO BP mają być odpowiedzią na rewitalizację oferty w bankach konkurencyjnych, która została
przeprowadzona w latach 2007-2010.
W pierwszej odsłonie, rozpoczętej 14 marca 2011 roku, wprowadzono pięć nowych rachunków – dwa konta dla młodych i trzy rachunki dedykowane klientom detalicznym. PKO Konto Pierwsze
przeznaczone jest dla najmłodszych
klientów (13-18 lat). Prowadzenie rachunku jest bezpłatne, podobnie jak
krajowe przelewy internetowe oraz
wypłaty ze wszystkich bankomatów
Przelewy oraz wypłaty ze wszystkich
bankomatów w kraju i na świecie są
darmowe, posiadanie karty debetowej
kosztuje natomiast 5 zł. Posiadacze PKO
Konta za Zero mogą liczyć na brak opłat
za prowadzenie rachunku, jeśli zapewnią systematyczne miesięczne wpływy
na konto w wysokości co najmniej
2 tys. zł. Oprócz tego korzystają z bez-
w kraju i na świecie. Jedynym kosztem
jest opłata za kartę w wysokości 3 zł
miesięcznie. PKO Konto dla Młodych
jest z kolei dedykowane studentom oraz
absolwentom, którzy nie ukończyli 30.
roku życia. Osoby powyżej 26 lat muszą
zapewnić systematyczne wpływy (minimum 1 tys. zł miesięcznie), aby nie ponosić opłaty za prowadzenie rachunku.
płatnej karty debetowej, bezpłatnych
przelewów internetowych oraz sieci ponad 3,5 tys. bezprowizyjnych bankomatów (PKO BP + BZ WBK + eService).
Superkonto Oszczędne oferuje natomiast bezpłatne wypłaty ze wszystkich
krajowych bankomatów, przy miesięcznej opłacie za rachunek i kartę debetową
w wysokości: 6,90 zł i 3,50 zł. Nowością
maj 2011
Ma być szybciej,
wygodniej
i – co
najważniejsze
– taniej lub
w ogóle
za darmo.
w ofercie banku jest PKO Konto Pogodne, przeznaczone dla osób powyżej 60.
roku życia, z bezpłatnym assistance medycznym i domowym oraz programem
rabatowym w sieci Aptek Dbam o Zdrowie. Za prowadzenie rachunku seniorzy
zapłacą miesięcznie 5,90 zł, a za posiadanie karty debetowej – 4,50 zł. Konto
gwarantuje bezprowizyjne wypłaty ze
wszystkich krajowych bankomatów.
Druga odsłona oferty rozpocznie się
16 maja i polegać będzie na wprowadzeniu trzech nowych rachunków, w tym
dla klientów bankowości osobistej
i prywatnej.
– PKO Bank Polski jako zdecydowany lider polskiej bankowości detalicznej buduje swoją pozycję rynkową w oparciu
o zrozumienie potrzeb klientów, z którymi chcemy budować długookresowe
relacje – przekonuje Zbigniew Jagiełło,
Prezes Zarządu PKO Banku Polskiego.
– Nowe pakiety rachunków osobistych
zostały przygotowane z uwzględnieniem ich preferencji, w oparciu o segmentację behawioralną. Towarzysząca
temu poprawa jakości obsługi, na której
chcemy się skoncetrować w najbliższych
latach, przyczynia się do trwałej zmiany
wizerunku Banku.
Na odświeżenie oferty kont osobistych
zdecydował się również Eurobank.
Od 26 marca klienci mogą wybierać
spośród trzech podstawowych pakietów (Online, Classic, Prestige), a także
skorzystać z konta pomocniczego dla
swoich dzieci (Junior). Konto Online
przeznaczone jest dla klientów, którzy
w relacjach z bankiem preferują kanały
elektroniczne (internet/telefon). Pakiet
gwarantuje oprocentowanie rachunku
bieżącego na poziomie 3,5 proc. w skali
roku, bezprowizyjne wypłaty ze wszyst-
kich krajowych bankomatów oraz
bezpłatne przelewy przez internet
i telefon. Klientom, którzy wolą wizyty w placówkach bankowych, bank
proponuje Pakiet Classic, w którym
3 przelewy na rachunek w innych
banku w miesiącu kalendarzowym
oraz zlecenia dokonywane w oddziale są bezpłatne (kolejne kosztują 2,95
zł). Posiadacze konta Classic mają
ponadto zapewnione bezprowizyjne
wypłaty gotówkowe z bankomatów
w całej Polsce. Dla najbardziej wymagających klientów bank przygotował
Pakiet Prestige – z bezpłatnymi przelewami i wypłatami ze wszystkich
bankomatów w kraju i na świecie.
Warto zauważyć, że Eurobank oferuje
kilka możliwości zwolnienia z opłat
za prowadzenie konta. Są to regularne wpływy na konto, ulokowanie
oszczędności na rachunku, posiadanie dowolnego kredytu lub karty
kredytowej w banku. W przeciwnym
wypadku klient zapłaci za prowadzenie konta 3 zł (Pakiet Junior), 7 zł
(Pakiet Online), 9 zł (Pakiet Classic)
lub 19 zł (Pakiet Prestige). Klienci
mogą również otrzymać zwrot opłaty
za posiadanie karty (1,95 zł miesięcznie) – pod warunkiem zrealizowania
co najmniej 3 transakcji bezgotówkowych w miesiącu.
– Nowa atrakcyjna oferta kont osobistych jest kolejnym krokiem w sukcesywnym budowaniu pełnej oferty
produktów detalicznych – mówi
Wojciech Humiński, wiceprezes Eurobanku odpowiedzialny m.in. za
rozwój produktów.. Zależy nam na
długotrwałych relacjach z klientami,
dlatego nasze produkty są stale rozwijane i dostosowywane do ich potrzeb.
Naszym celem jest także pozyskanie
nowej grupy klientów, dla których
Eurobank będzie „bankiem pierwszego wyboru (kontaktu)”. Zależy
nam także, aby nasi klienci korzystali
z kilku usług naszego banku jednocześnie, dlatego zwalniamy z opłat
za prowadzenie konta osoby, które
zdecydują się także na inne produkty
z oferty Eurobanku. „
Rynki chore na bańkę
KAŻDY Z NAS MA W SOBIE COŚ ZE SPEKULANTA. BARDZO CZĘSTO KUPUJEMY
DOBRA TYLKO PO TO, BY SPRZEDAĆ JE POTEM PO WYŻSZEJ CENIE. WARTO JEDNAK
PAMIĘTAĆ, ŻE CO ZA DUŻO, TO NIEZDROWO. BEZMYŚLNE INWESTOWANIE ŁATWO
BOWIEM MOŻE ODBIĆ NAM SIĘ... BAŃKĄ.
T
rudno uwierzyć, ale wszystko zaczęło się
od kwiatów. Na początku XVII wieku najbogatsi Holendrzy z wyjątkowym zapałem
kolekcjonowali tulipany, będące symbolem luksusu i wysokiej pozycji społecznej. Ceny kwiatowego przedmiotu pożądania zaczęły gwałtownie
rosnąć. Szczyt tulipanowej hossy przypadł na
5 lutego 1637 r., kiedy na aukcji w Alkmaar 99 cebul osiągnęło zawrotną
cenę 90 tys. guldenów. Warto
nadmienić, że przeciętny
mieszkaniec Niderlandów
zarabiał wówczas ok. 150
guldenów rocznie. Kilka
dni później przeraźliwie
drogie kwiaty nie znalazły
nabywców, rynek się załamał, ceny spadły o 95%.
Tysiące ludzi, którzy na zakup
tulipanów zaciągnęli kredyty,
z dnia na dzień stało się bankrutami.
Tulipomania przeszła do historii jako pierwsza
bańka spekulacyjna.
Kolejnymi słynnymi bąblami stały się South Sea
Bubble, Kompania Missisipi czy Mania Kolejowa.
Wiek XX przyniósł kolejno: zmasowany napływ
kapitału na Wall Street w latach 20. (zakończony
wybuchem Wielkiego Kryzysu), bańkę spekulacyjną w Japonii, azjatycki kryzys finansowy oraz
bańkę internetową. Ta ostatnia swoim zasięgiem
objęła również Polskę i polegała na gorączkowych
zakupach akcji firm internetowych. Wszyscy pamiętamy rekordowy poziom indeksu WIG z lutego
2000 roku i późniejsze załamanie wiary inwestorów w hossę napędzaną przez internetowe spółki. Pierwsza dekada XXI wieku to z kolei bańka
na amerykańskim rynku nieruchomości, która
doprowadziła do wybuchu globalnego kryzysu
gospodarczego.
W tym miejscu nasuwa się pytanie o miejsce pojawienia się następnego bąbla spekulacyjnego.
Robert Shiller, profesor Uniwersytetu Yale znany
jako “tropiciel baniek”, wyklucza możliwość wystąpienia bąbla na giełdzie i rynku nieruchomości.
Wielkie odbicie się giełd od dna w 2009 roku
i wzrosty cen domów tłumaczy “westchnieniem
ulgi po kryzysie”.
Zdaniem Shillera, bardziej prawdopodobna wydaje się surowcowa bańka spekulacyjna, której
powstaniu może sprzyjać wzrost cen żywności
i paliw oraz obserwowana w ostatnim czasie
rewolucja w krajach arabskich. Ulubionym kandydatem ekonomisty do rangi bańki
spekulacyjnej jest jednak ziemia
rolna. Do pęknięcia tego bąbla miałoby dojść w ciągu najbliższej dekady,
a ceny gruntów będą
rosły w związku z obawami o wzrost cen żywności. Pewną pociechą
może być fakt, że wartość
ziemi rolnej jest znacznie
mniejsza niż innego typu aktywów spekulacyjnych.
Trudno jednoznacznie przewidzieć
obszar pojawienia się bańki spekulacyjnej.
Trzeba jednak pamiętać, że to my sami, poprzez nasze irracjonalne decyzje inwestycyjne,
doprowadzamy do powstania bąbla. R. Shiller
nie bez kozery mawia, że bańki są jak epidemie
społeczne – rosną dzięki zaraźliwym kontaktom międzyludzkim. „
Grzegorz Czapla prezes zarządu
Inwestycje.pl S.A.
INWESTYCJE.PL S.A. to niezależna spółka
mediowa z segmentu nowoczesnych technologii. Inwestycje.pl S.A. tworzy grupę kapitałową,
która konsoliduje przedsięwzięcia z rynku
mediów internetowych, specjalizując się
w działaniach medialno-wydawniczych
z zakresu biznesu i inwestycji. W swojej
działalności koncentruje się na prowadzeniu
serwisów internetowych o profilu finansowym.
W styczniu 2011 r. doszło do internetowego
połączenia Managera i Inwestycji. Obecnie
strony magazynu – łącznie z pełnymi archiwalnymi wersjami PDF i wieloma atrakcyjnymi
materiałami dostępnymi wyłącznie
w Internecie – można znaleźć pod adresem:
www.managerinwestycje.pl.
maj 2011
47
M
RAPORT KARTY PALIWOWE
WYDATKI
POD
KONTROLĄ
DZIĘKI KARTOM PALIWOWYM MOŻEMY
NIE TYLKO ZATANKOWAĆ PALIWO,
ALE I OPTYMALNIE ZARZĄDZAĆ WYDATKAMI
FIRMY PRZEZNACZONYCH NA FLOTĘ.
S
tają się coraz bardziej popularne, dzięki większym możliwościom, jakie dają każdej
flocie. Analitycy uważają, że
posiadanie kart jest nie tylko
bezpieczniejsze, gdyż eliminuje obrót
gotówkowy, ale daje również oszczędność niekiedy nawet na poziomie 30
proc. Taki wynik dla dużych flot może
stanowić lwią część wydatków. Dostępne na rynku karty paliwowe dzielą się
na dwa rodzaje. Pierwsze to karty koncernów paliwowych, uprawniające do
korzystania ze stacji i punktów obsługi
danej firmy. Drugi rodzaj to karty niezależnych emitentów którzy mają umowy
z różnymi firmami, co umożliwia korzystanie z większej liczby stacji.
48
maj 2011
BEZPIECZEŃSTWO I WYGODA
Karty
pozwalają
zaoszczędzić
firmom
nawet
30 proc.
Karty wyglądające jak kredytowe lub
płatnicze, mają bardzo podobne zabezpieczenia. Posiadają chip, kod PIN, mogą
być zarejestrowane na dane nazwisko
lub przydzielone każdemu samochodowi we flocie. Wówczas zamiast nazwiska,
na karcie pojawia się numer rejestracyjny pojazdu. Jest to zabezpieczenie przed
nierzetelnymi pracownikami, którzy
firmowe wydatki mogliby spożytkować
w niekorzystny dla firmy sposób.
Ponadto posiadacze karty nie muszą
wozić ze sobą gotówki, co jest istotne,
zwłaszcza w transporcie międzynarodowym. Przy pomocy karty, w zależności
od umowy z emitentem, można nie tylko
zapłacić za tankowanie, ale również wykonywać szereg czynności związanych
z podróżą, z serwisem, wymianą opon,
płynów, a nawet konsumpcją. To daje
poczucie bezpieczeństwa kierowcom.
CO WYBRAĆ?
Na rynku polskim oferowanych jest wiele kart. Należy przede wszystkim zastanowić się nad sprecyzowaniem potrzeb,
zasięgiem transportu, kosztami serwisu,
wymianą opon czy nawet opłatami drogowymi. Dla każdej floty, nawet małej,
emitent karty indywidualnie przygotuje
ofertę. Warto również zastanowić się nad
wyborem rodzaju karty – niezależnego
emitenta czy należącego do danej rafinerii. W przypadku niezależnych firm
jak DKV czy UTA możemy spodziewać
się bardzo dużego zasięgu, jak również
dużej liczby różnych stacji. Ponadto karty te umożliwiają szereg innych płatności, np. za serwisowanie, myjnie samochodowe czy wymianę płynów.
– Większość operatorów kart paliwowych stara się dziś szyć ofertę na miarę
potrzeb indywidualnego klienta – zaznacza Barbara Kubaj, dyrektor biura
DKV Euro Service Polska. – Jeśli firma
przypisana jest do jednego doradcy
flotowego, zajmuje się on codzienną
pomocą w zakresie planowania tras
i tankowań oraz dobiera pakiet usług
najlepszy dla użytkownika. Największe
znaczenie ma to w przypadku doboru
stacji benzynowej w taki sposób, aby jak
najwięcej oszczędzić na paliwie. W kartach paliwowo-serwisowych najczęściej
stosowane są dwa pakiety usług. Pierwszy obejmuje tankowanie, zakup olejów
i smarów oraz opłaty drogowe. Drugi
umożliwia płatności kartą za usługi 24h
pomocy drogowej, serwis ogumienia,
myjnie i akcesoria samochodowe
W przypadku kart należących do rafinerii musimy tankować tylko w punktach
danej rafinerii. Tutaj jednak możemy liczyć na duże upusty dzięki programom
lojalnościowym. W obydwu przypadkach, płatności są podobne, chociaż
zależą od potrzeb. Płatność za usługi,
które opłacone zostały kartą, odbywa
się za pośrednictwem comiesięcznych
faktur przychodzących do właściciela
floty. W tym przypadku osoba odpowiedzialna za wydatki floty ma pełny
obraz finansów oraz narzędzie pozwalające na optymalizację kosztów dzięki
specjalnym raportom.
Dzięki kartom paliwowym możemy
łatwo rozliczyć płatności netto, ponieważ podatek VAT jest automatycznie
odliczany. Fakturowanie netto jest korzystne zwłaszcza za granicą, jeśli ubiegamy się o zwrot VAT. Taka transakcja
pozwala każdorazowo na oszczędność
sięgającą nawet 25 proc. Tego rodzaju
płatności dotyczą nie tylko benzyny, ale
również wszelkich płynów czy smarów
kupowanych na stacjach.
– Przede wszystkim ograniczają wydatki tylko do kosztów bezpośrednio
związanych z pojazdem – uzupełnia B.
Kubaj. – Dzięki temu umożliwiają szybką weryfikację poniesionych wydatków.
W przypadku karty DKV obowiązuje
maksyma: wszystko dla pojazdu, ale nic
dla kierowcy. Przy pomocy karty można więc: rozliczyć paliwo, opłaty drogowe, akcesoria samochodowe na stacji
(olej, smary, wycieraczki, itp.), myjnię,
serwis i naprawę pojazdu, 24h pomoc
drogową. Nie można jednak zapłacić za
obiad w restauracji. Rozliczenia bez gotówki oznaczają też de facto bezpłatny
kredyt udzielany firmie na uregulowanie wydatków związanych z pojazdami.
Średni termin płatności w przypadku
kart wydawanych przez koncerny wynosi tydzień. Natomiast dla kart paliwowo-serwisowych 21-30 dni, a więc
w praktyce mamy ponad miesiąc na
rozliczenie wydatków. W firmach posiadających duże floty, znacznie wpływa to
na płynność finansową. Druga ważna
cecha kart paliwowych, to ograniczenie
wydatków na paliwo dzięki upustom.
Każdy emitent karty stosuje inny model
rabatowania. DKV udziela wysokich rabatów na olej napędowy i dodatkowo
premiowani są klienci, którzy tankują na wskazanych wcześniej stacjach.
U najlepszych klientów upusty często
zrównują ceny paliwa ze stawkami hurtowymi. Operator udostępnia też sieć
stacji prywatnych, położonych przy
M
Jan Krynicki, szef działu PR Iberia Motor
Company
Karty paliwowe pozwalają oszczędzać i kontrolować wydatki na paliwo,
oszczędzać czas pracowników i zwiększają komfort użytkowania samochodów. Przy gwarancji odpowiedniej wielkości zakupów paliwa, można uzyskać
niewielki, ale stały rabat. Wydatki na
paliwo można na bieżąco kontrolować,
a w zależności od kontrahenta, bywa że
nawet on-line w czasie rzeczywistym.
Zastosowanie kart paliwowych pozwala
zaoszczędzić czas pracowników, ponieważ nie ma konieczności rozliczania pojedynczych faktur osób tankujących, jak
i rozliczających.
ważnych drogach w Polsce, Austrii i na
Węgrzech, gdzie cena paliwa dla posiadacza karty jest 8-10 proc. niższa niż
stawka na dystrybutorze.
Kolejną istotną rzeczą jest wsparcie
w planowaniu tras i tankowań. Operatorzy kart paliwowych udostępniają
specjalne programy internetowe, które
pomagają tak rozplanować tankowania
w czasie drogi, aby kierowca korzystał
tylko z najbardziej opłacalnych stacji.
Codzienne korzystanie z takich narzędzi pozwala ograniczyć koszty paliwa
o 7-10 proc.
Od 1 lipca br., będzie istniała również
możliwość płatności kartą paliwową
maj 2011
49
za przejazd drogami płatnymi. Pozwoli to firmom transportowym na
rozliczenie w późniejszym czasie za
przejazd odcinkami płatnymi. Ma to
związek z wprowadzeniem elektronicznego systemu poboru opłat viaTOLL. System ma objąć do 2014 r.
łącznie 2 880 km autostrad, dróg
ekspresowych oraz wybraną sieć
dróg krajowych.
Karty
specjalnie
dla floty
ROZMOWA Z PAWŁEM WYDYMUSEM
DYREKTOREM BIURA SPRZEDAŻY KART
FLOTOWYCH W PKN ORLEN.
Podobne rozwiązania należą do
najpopularniejszych w całej Unii
Europejskiej. Przy wykorzystaniu
tego systemu będą również montowane specjalne urządzenia viaBox, które umożliwiają także śledzenie pojazdów na wytyczonych
trasach. Według podpisanych już
umów, operator karty paliwowej
zobowiązany jest je dostarczyć. Posiadacz takiej karty dostaje pełny
raport ze szczegółowymi trasami
oraz opłatami. Przetarg na obsługę
płatności w systemie viaTOLL wygrało dwóch operatorów kart paliwowych: DKV Euro Service oraz
Trafineo. Za ich pośrednictwem
będzie można zamówić urządzenie do rozliczania opłat, a następnie kredytować płatności z tytułu
e-myta. Można też będzie zapłacić
przy pomocy karty paliwowej za
jednorazowe przejazdy w bramkach autostrady.
To również daje fleet managerowi dodatkowe narzędzie do optymalizacji
podróży z pełną kontrolą kosztów. „
50
maj 2011
– Dla
Dl jakiej wielkości floty karty paliwowe są dobrym rozwiązaniem?
– Praktycznie
Pr
dla wszystkich. PKN ORLEN wie, że klienci mają różnorodne
potr
potrzeby wynikające ze stosowania różnych modeli biznesowych. Dlatego jesteśm
teśmy elastyczni i wciąż udoskonalamy swoją ofertę flotową. Systematycznie
inw
inwestujemy też w sieć stacji oraz profilujemy dostępne programy dla firm
o różnej
ró
wielkości i o różnorodnych potrzebach. Karty flotowe ORLENU to
ofer
oferta dla firm, w których przywiązuje się wagę do wygody i bezpieczeństwa
tran
transakcji, i w których równocześnie ceni się indywidualne podejście do
klienta. Dzięki wyposażeniu w mikroprocesor, karty mogą być konfigurowane
w zupełnie dowolny sposób – niejako „na życzenie” – co pozwala klientowi
na całkowicie indywidualny dobór produktów i usług. Użycie mikroprocesora zamiast paska magnetycznego gwarantuje również wysoki poziom bezpieczeństwa, ponieważ praktycznie eliminuje możliwość skopiowania karty oraz
gwarantuje całkowitą kontrolę nad zakupami paliw.
Koncern oferuje również gotowe pakiety, skonfigurowane w taki sposób, aby
wygodnie i szybko dobrać efektywny program dla danej specyfiki flot. Efektem tak elastycznego podejścia do klienta oraz bardzo dobrej i stale rozwijającej się oferty flotowej, są przyznawane nam od lat prestiżowe, branżowe
wyróżnienia „Fleet Awards”, a także otrzymany Laur Klienta 2009 i 2010
w kategorii „Stacje paliw – oferta dla klienta biznesowego”.
– Czy w państwa ofercie istnieje jeden rodzaj karty, a może jest ich więcej?
– Flagowym programem Koncernu jest program FLOTA, dedykowany wszystkim flotom tankującym minimum 1 000 litrów paliwa w ciągu miesiąca.
Klienci programu FLOTA mogą sami decydować o tym, czy wszystkie karty
flotowe w firmie będą zaprogramowane na jeden pakiet produktowy, czy skorzystają z opcji pozwalającej na posiadanie wielu kart z różnymi pakietami
w ramach jednej floty. Warto dodać że program FLOTA powstał w 2000 roku
i wciąż z powodzeniem funkcjonuje na naszym rynku.
Drugim programem jest karta BiznesTank, skierowana do małych i średnich
przedsiębiorstw, tankujących co najmniej 500 litrów paliw na miesiąc. To
oferta nie tylko opłacalna, ale też łatwa w użytkowaniu. Klient może wybrać
dowolną stację własną ORLEN lub BLISKA, na której chce podpisać umowę.
Po podpisaniu umowy ma możliwość tankowania na wszystkich stacjach należących do sieci PKN ORLEN.
M
KARTY PALIWOWE RAPORT
Natomiast dla flot samochodów ciężarowych dedykujemy
program Twoja Lokalna Stacja.Przy zakupie oleju napędowego na wybranej przez klienta stacji cena naliczana
jest w oparciu o cenę hurtową, a nie cenę detaliczną. Jednocześnie zachowane są wszystkie stałe korzyści dostępne
we FLOCIE. Warunkiem korzystania z nowych ofert jest
zakup 10 000 litrów paliwa na miesiąc.
– Jakie możliwości daje fleet managerom posiadanie kart paliwowych, a jakie kierowcom?
– Korzyści z uczestnictwa w programie flotowym to między innymi: odroczone terminy płatności, bezgotówkowe transakcje przy użyciu kart, uproszczone rozliczenia
dzięki fakturom zbiorczym, wysoka jakość paliw, a także zapewnienie bezpieczeństwa transakcji. Bardzo ważne
są szerokie możliwości konfiguracji kart przez klienta.
Można dowolnie ustalać limity ilości tankowanego paliwa (nawet różne dla każdego samochodu), ilość wizyt
na stacji czy wartość zakupów na kartę. Dla wygody obu
stron od zeszłego roku wprowadziliśmy e-fakturę. Z kolei
kierowca nie musi mieć przy sobie pieniędzy – za zakupy
na stacji płaci kartą.
– Co poza podstawowymi możliwościami daje karta paliwowa?
– Oprócz paliwa, poprzez karty flotowe można również
kupować produkty ze stacji benzynowych (np. oleje silnikowe, płyn do spryskiwaczy), płacić za przejazd autostradą A-2. Z usług dodatkowych – posiadacze naszych kart
flotowych mogą skorzystać z preferencyjnych warunków
w ogólnopolskiej sieci serwisów samochodowych oraz wykupić polisę ochrony prawnej dla firmowych kierowców.
Nasi klienci mogą również korzystać z portalu flotowego
www.flota.orlen.pl, który umożliwia łatwy dostęp do danych o operacjach flotowych, administrowanie limitami
przypisanymi do kart, zamawianie nowych i blokowanie
skradzionych lub zgubionych kart. Dodatkowo portal daje
możliwość wglądu w saldo rozliczeń i generowania pakietu raportów na temat bieżących transakcji paliwowych,
które aktualizowane są raz na dobę. Ostatnio ulepszyliśmy również możliwość podglądu statusu realizacji zamówionych kart. Lista udogodnień jest długa i cały czas się
rozwija.
– Czy w zależności od wielkości floty możemy spodziewać się
zniżek, jeżeli tak to jakich?
Ceny paliw kupowanych poprzez karty paliwowe są ustalane indywidualnie z klientem, podobnie jak warunki
płatności czy zabezpieczenia. Warunki te są uzależnione
od skali zakupów na stacjach sieci Koncernu.
– Jak można zostać posiadaczem karty paliwowej?
– Umowy z klientami podpisywane są bezterminowo.
Aby zawrzeć umowę o wydanie i użytkowanie kart flotowych, należy wypełnić i dostarczyć do PKN ORLEN:
wniosek o wydanie i użytkowanie kart flotowych, zapotrzebowanie na karty flotowe oraz komplet dokumentów
rejestrowych firmy. Na dokumenty rejestrowe firmy składa
się kopia decyzji o nadaniu numerów NIP i REGON oraz
wyciąg z Rejestru Handlowego lub zaświadczenie o wpisie
do Ewidencji Działalności Gospodarczej. W przypadku
spółek cywilnych potrzebna jest umowa spółki.
– Gdzie możemy z tej karty skorzystać?
– Karta paliwowa FLOTA jest na rynku już ponad 11 lat i od
samego początku jedną z wyróżniających cech naszej oferty
jest dostępność stacji. Karty są honorowane na ponad 1 700
stacjach w każdym zakątku Polski. Już sama liczba stacji daleko w tyle zostawia naszą konkurencję. „
maj 2011
51
M
RAPORT WINDYKACJA W LEASINGU
LEASINGOWE
ZATORY
ZATORY PŁATNICZE, PRZETERMINOWANE NALEŻNOŚCI, NIEWYWIĄZYWANIE SIĘ
Z PODJĘTYCH ZOBOWIĄZAŃ FINANSOWYCH TO OBRAZ NASZEGO RYNKU.
JEDNYM Z JEGO ELEMENTÓW SĄ DŁUŻNICY – LEASINGOBIORCY.
P
roblemy z terminowymi płatnościami, to jedna z głównych bolączek naszego rynku. Co prawda – jak twierdzi
niemała grupa analityków
– zagrożenie dramatycznym spadkiem
koniunktury i drugim spowolnieniem
gospodarczym jest coraz mniejsze, to
jednak problem nieterminowej regulacji
zobowiązań finansowych cały czas jest
i na pewno nie zniknie. Niektórzy pocieszają się wskazując na Indeks Należności Przedsiębiorstw (INP), który jest
odbiciem nastrojów przedsiębiorców.
Ten bowiem cały czas jest wyższy niż na
przykład w okresie styczeń 2009 – lipiec
2010. Być może zatem sytuacja na rynku
długu będzie korzystniejsza dla biznesu,
a zatory płatnicze mniejsze. Jednak na
hurraoptymizm na pewno jest jeszcze
za wcześnie. Zresztą chyba każdy prowadzący średnią czy dużą działalność biznesową może to potwierdzić.
Problem niewywiązywania się z podjętych zobowiązań finansowych dotyczy także rynku leasingu. Niestety, tak
jak w każdej branży, i tutaj pojawia
się coraz więcej kontrahentów, którzy
z różnych przyczyn nie płacą należnych
rat leasingu wcale, bądź wywiązują
się z nich nieterminowo. Zagadnienia
związane z dochodzeniem należności
leasingowych nie należą do łatwych,
szczególnie jeżeli nie ma się zbyt dużego doświadczenia w windykacji tego
typu wierzytelności.
52
maj 2011
Należności leasingowe mają swoją specyfikę. Związana jest ona tak z dochodzeniem samych należności, jak i prowadzeniem negocjacji z nierzetelnym
leasingobiorcą (tu trzeba pamiętać, że
zaległości w regulowaniu zobowiązań
mogą wynikać z bardzo różnych przyczyn, bywa, że niezależnych bezpośrednio od leasingobiorcy).
Dochodzenie
należności
leasingowych
nie jest
łatwym
zadaniem.
W przypadku wierzytelności na rynku
leasingu mamy do czynienia przede
wszystkim, z dłużnikiem będącym
przedsiębiorcą lub jednostką samorządu terytorialnego. To sprawia, że
już same negocjacje muszą wyglądać
inaczej niż z osobą fizyczną (bardziej
zaawansowane techniki negocjacyjne,
dobre przygotowanie merytoryczne,
w tym prawne i finansowe).
Ponieważ zabezpieczeniem umowy
leasingu są różnego rodzaju ruchomości
bądź nieruchomości stanowiące przedmiot leasingu, ich przejęcie przez windy-
katora powoduje, że kwota zadłużenia
zostaje pomniejszona o kwotę, jaka została uzyskana ze sprzedaży przedmiotu
zabezpieczenia. Jednocześnie przedsiębiorca pozbawiony przedmiotu leasingu bardzo często zostaje ograniczony
w możliwości działania biznesowego,
a tym samym ryzyko zaspokojenia pozostałych należności względem leasingodawcy znacznie wzrasta. Dlatego niezmiernie ważną sprawą są negocjacje
prowadzone z dłużnikiem, które potrafią
utrzymać umowę leasingu. Jednocześnie
trzeba też pamiętać, że im większe przeterminowanie należności, tym mniejsze szanse na zaspokojenie wierzyciela.
Liczy się zatem także czas.
Firmy zajmujące się windykacją zwracają uwagę, że nierzadko problemy z płatnościami na rynku leasingu są wynikiem
złej oceny wiarygodności potencjalnego
leasingobiorcy. Dobrze przeprowadzony
scoring eliminuje podmioty nieposiadające rzeczywistej możliwości spłaty
zadłużenia. Należy pamiętać, że skuteczność działań weryfikacyjnych jest zależna
od osób, które są za nie odpowiedzialne.
Niestety, niewiele jest firm, które mają
rozbudowany, wysoko wykwalifikowany zespół analityków ryzyka. Ryzyko
minimalizuje się także poprzez bieżący
kontakt z leasingobiorcą. Przypominanie mu o terminowości płatności rat, to
prosta i dość skuteczna droga, aby nie
dopuścić do powstawania przeterminowanych należności. „
TOM
Marcin Gąszczak, Prezes Zarządu SAF S.A.
Precyzja
i skuteczność
B
iorąc pod uwagę, że rynek leasingu to jedna z najważniejszych gałęzi gospodarki krajowej, stworzyliśmy
indywidualne zaplecze do obsługi tego typu należności na różnych etapach przeterminowania. Należy
pamiętać, że leasing to główne źródło finansowania wielu inwestycji, czego dowodem jest fakt, iż firmy laesingowe w roku
2010 sfinansowały transakcje o wartości około 27 mld złotych,
co stanowi prawie 9-proc. wzrost w stosunku do 2009 roku.
11-letnie doświadczenie naszej spółki w zakresie obsługi
sektora gospodarczego pozwala nam, z dużym prawdopodobieństwem ocenić szanse odzyskania należności od danego
przedsiębiorstwa (leasingobiorcy), co w przypadku umów leasingu wymaga dodatkowo bardzo dużej precyzji, w krótkim
okresie obsługi (w przypadku niektórych kontraktów nawet
14, a standardowo 30 dni na przywrócenie płynności danej
umowy leasingu).
Oczywiście na skuteczność działań windykacyjnych bardzo
duży wpływ ma przeterminowanie zobowiązania, jego wysokość, formalno-prawne zabezpieczenie wierzytelności oraz
dokumenty kierowane do dłużnika w okresie tzw. wypowiedzenia umowy leasingu oraz bezzwłoczne podjęcie działań
terenowych przez zleceniobiorcę. Przy spełnieniu tych przesłanek możemy przyjąć, że skuteczność działań podmiotu
zewnętrznego powinna kształtować się na poziomie ponad
90. proc. Profesjonalizm świadczenia usług windykacji dla
sektora leasingowego opiera się przede wszystkim na wysoko
wyspecjalizowanej kadrze pracowniczej oraz odpowiednio
zorganizowanym zapleczu technicznym, gdyż pamiętać należy, że leasing to nie tylko finansowanie samochodów osobowych czy ciężarowych, ale szerokie spektrum różnego rodzaju
maszyn oraz sprzętu. Obsługa wierzytelności leasingowych
wymaga zaangażowania w proces prawników, detektywów,
negocjatorów, analityków, rzeczoznawców, specjalistów ds.
demontażu maszyn, itp.
Bazując na dotychczasowym doświadczeniu, sytuacji rynkowej
oraz prowadzonych statystykach zakładamy, iż w najbliższym
czasie szkodowość „portfeli laesingowych” nieco wzrośnie, co
podyktowane jest pogarszającą się sytuacją finansową w sektorze MSP, sezonowością oraz mniej rygorystyczną polityką w zakresie oceny ryzyka finansowego poszczególnych transakcji.
SAF S.A., jako podmiot działający na rynku obsługi produktów
finansowych, ma pełną świadomość istniejącej rywalizacji oraz
kosztów w zakresie pozyskania każdego klienta. Nasi pracownicy w ramach obsługi zleceń leasingowych przeprowadzają szereg czynności mających na celu (jeśli tylko jest to uzasadnione)
niedopuszczenie do wypowiedzenia lub ostatecznego rozwiązania zawartej z dłużnikiem umowy leasingu oraz przywrócenie
płynności regulowania przez niego zaciąganych zobowiązań.
Proces windykacji polubownej oparty jest głównie na kontakcie bezpośrednim z dłużnikiem (szczegóły działań prowadzonych na tym etapie są zawsze opracowywane po zapoznaniu
się z „Ogólnymi Warunkami do Umów Leasingowych” poszczególnych produktów oferowanych przez Zleceniodawcę,
a będących przedmiotem umów zawartych z Dłużnikami).
Czynności windykacyjne podejmowane w zakresie obsługi
konkretnej grupy wierzytelności są w znacznej mierze zindywidualizowane i uwzględniają przede wszystkim stopień,
formę zabezpieczeń w zawartych przez klienta umowach, zaangażowanie stron umowy, okres jej przeterminowania oraz
przedawnienia, ustalony stan majątkowy i stopień wypłacalności dłużnika. „
Marcin Gąszczak, Prezes Zarządu SAF S.A.
maj 2011
53
M
RAPORT MBA
DYPLOM,
KTÓRY BUDUJE KARIERĘ
STUDIA MBA, MIMO CZĘSTEGO ODEJŚCIA PRACODAWCY OD PEŁNEGO
ICH FINANSOWANIA, NADAL CIESZĄ SIĘ POPULARNOŚCIĄ W POLSCE.
J
ak wynika z ostatnich analiz, sytuacja
ekonomiczna wpływa wprawdzie na rynek tych studiów, ale nie tak bardzo jak
to miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch
lat. Specjaliści zaś są zdania, że zainteresowanie programami MBA będzie wzrastać.
Studia MBA to dodatkowa forma kształcenia
kładąca nacisk na praktykę. To przede wszystkim budowanie umiejętności managerskich,
analiza przypadków biznesowych, praca
w grupie pozwalająca na wzajemną wymianę
doświadczeń oraz nawiązywanie bezcennych
kontaktów. Studia skierowane są do średniej
i wyższej kadry managerskiej. To programy
tworzone z myślą o ludziach już pracujących
w biznesie, często z dużym doświadczeniem
na stanowiskach kierowniczych, ludziach,
którzy chcą szkolić swoje umiejętności zarządzania.
Mimo, że studia MBA są obecne w Polsce
od kilkunastu lat (najstarszy program ma 22
lata), to specjaliści są zdania, że polski rynek
nie nasycił się jeszcze absolwentami MBA.
tycznie całkowicie prowadzone w języku polskim przez polskich wykładowców bez udziału
zagranicznych uczelni.
Do udziału w programach MBA zachęca nie
tylko możliwość zdobycia, ugruntowania i poszerzenia wiedzy managerskiej, ale i, w większości przypadków, wysokie wynagrodzenia
absolwentów. Jak pokazały wyniki Ogólnopolskiego Badania wynagrodzeń przeprowa-
Najdroższy
program
w Polsce to
wydatek rzędu
100 tys. zł,
najtańszy
6,6 tys. zł.
KOSZT, ALE I ZYSK
Ze względu na kryzys i konieczność cięcia
kosztów, wiele firm odeszło od finansowania
studiów MBA swoim pracownikom. A koszty
uczestnictwa w tych programach to wydatek
niebagatelny, wynoszący średnio ok. 31 600 zł.
Najdroższy program w Polsce to wydatek rzędu 100 000 zł, najtańszy – 6 600 zł. Najdroższe są studia, na których zajęcia prowadzone
są całkowicie po angielsku, a część nauki
odbywa się podczas zagranicznego wyjazdu.
Najtańsze są dwusemestralne programy prak-
54
maj 2011
dzonego przez Sedlak&Sedlak w 2010 roku
osoby posiadające dyplom MBA zarabiały na
poziomie 10 tysięcy zł brutto. Ich płace różniły się w zależności od szczebla zarządzania. I tak, płace dyrektorów z ukończonymi
studiami MBA kształtowały się na poziomie
17 619 zł miesięcznie. – kierowników małych
zespołów – 9 500, a specjalistów – 4 200. Najwyższe pensje otrzymywały osoby zatrudnione
w przemyśle lekkim, ciężkim oraz w bankowości. Jednocześnie, jak wynika z opublikowa-
nych niedawno badań Thinktank, dyplom MBA
nie zawsze automatycznie jest równoznaczny
ze wzrostem zarobków (jedynie 8 proc. „świeżych” absolwentów deklaruje dwukrotny
wzrost swoich pensji. Bardzo często jest on
dostrzegalny dopiero w perspektywie kilku,
a nawet 10-letniej.
ZMIANY NA RYNKU
Osoby chętne do podjęcia studiów MBA w Polsce mają w tym roku do dyspozycji 50 programów (w zeszłym roku były dostępne 52 programy). W ciągu ostatniego roku na polskim rynku
MBA pojawił się jeden nowy program oferowany przez uczelnię we Wrocławiu. Jednocześnie cztery programy MBA zostały zamknięte,
a jeden zmienił organizatora. Jeden program
został reaktywowany. Według oceny portalu
mbaportal.pl, rynek studiów MBA w Polsce
zmniejszył się o ok. 4 procent, a od ostatniego
badania przeprowadzonego przez ten portal,
liczba miast, w których można studiować MBA,
zwiększyła się o jedno miasto – Nowy Sącz.
Najwięcej programów jest oferowanych w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Studiować MBA można w 15 miastach w Polsce.
Najpopularniejsze studia MBA to programy
typu MBA, prowadzone w języku polskim i angielskim, trwające 4 semestry, posiadające
zagranicznego partnera z akredytacją AMBA
(8 programów).
ZAGRANICZNE WSPARCIE
Większość polskich uczelni organizujących
studia MBA współpracuje z uczelnią zagraniczną. Pełni ona rolę tzw. partnera wiodącego.
Krakowska Szkoła Biznesu UEK w ramach
programu Executive MBA współpracuje ze
Stockholm University School of Business ze
Szwecji, natomiast w przypadku International
MBA z St. Gallen Business School ze Szwajcarii. Partner wiodący wystawia i potwierdza
w formie stosownego dyplomu ukończony kurs
studiów MBA. Ponadto uczelnie partnerskie
wspomagają proces dydaktyczny. Dzięki temu
Krakowska Szkoła Biznesu UEK korzysta z kadry
naukowej m.in. z Grand Valley State University
z USA, ESC Clermont-Ferrand Graduale School
of Management z Francji, Suffolk University
z USA, University of Johannesburg z RPA.
– Polscy słuchacze wybierający programy MBA
pragną jednocześnie uzyskać dyplom ukończenia zarówno dobrej polskiej uczelni, jak
i prestiżowy dyplom partnera zagranicznego
– tłumaczy doktor Piotr Buła z Krakowskiej
Szkoły Biznesu UEK.
Z KORZYŚCIĄ DLA KARIERY
Na świecie toczy się właśnie dyskusja na temat
kompetencji managerów oraz przydatności
studiów MBA. Czy programy MBA są potrzebne
w Polsce?
– Jak najbardziej – uważa prof. dr hab. Tadeusz
Kowalski, Przewodniczący Rady Programowej
MBA Poznań-Atlanta. – Popyt na rynku pracy
jest dynamiczny i zmienny. Wielu inżynierów
i absolwentów kierunków nieekonomicznych
staje wobec konieczności uzupełnienia swoich kwalifikacji, uzyskanych w ramach regularnych studiów, o wiedzę i umiejętności z zakresu zarządzania, finansów i ekonomii. To
właśnie studia MBA integrują te zakresy i są
zaprojektowane tak, by pomóc takim osobom
lepiej dostosować się do potrzeb rynku i firm,
w których pracują.
Jak wynika z opublikowanych niedawno badań
Thinktank przedstawiających opinie absolwentów na temat studiów MBA, trzy czwarte
z nich deklaruje, że rozpoczęło studia dla wiedzy. Niemal tyle samo po to, by zdobyć dyplom
otwierający drzwi do kariery. Ponad połowa
absolwentów, pytana o korzyści wyniesione
ze studiów, spontanicznie wymienia ogólną
wiedzę biznesową, jedna trzecia wskazuje
kontakty, a co dziesiąty umiejętności zdobyte
w jednej, konkretnej dziedzinie. Siedem na
10 badanych nauczyło się podczas studiów
myślenia strategicznego, mniej niż połowa –
umiejętności negocjowania.
NA STUDIA Z GŁOWĄ
Absolwenci studiów MBA są zgodni. Głównie
ze względu na wysokie koszty kształcenia,
warto się zastanowić, w jakim celu i po co
chcemy studiować, jakie znaczenie w naszej
przyszłej karierze będzie miał dyplom MBA.
Ważne, by właściwie dobrać miejsce i program, a najlepiej, jeżeli już podjęliśmy taką
decyzję, wybrać studia z wyższej półki.
Trzeba również pamiętać, że zwykle studia
toczą się równolegle z normalną pracą i codziennymi obowiązkami. Warto więc zastanowić się, jak decyzja o podjęciu studiów wpłynie na pracę i rodzinę. Ważne, by dyplom stał
się elementem dobrze przemyślanej ścieżki
zawodowej, a nie tylko kolejnym certyfikatem
w naszym CV. „
Barbara Grabowska
PROGRAM MBA Poznań – Atlanta
Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu
Georgia State University, Atlanta
zapraszają kandydatów do podjęcia studiów
w ramach XVII edycji (2011-2013)
Prestiżowa akredytacja Association of MBAs
Międzynarodowy zespół wykładowców uniwersyteckich
i praktyków
Najwyższy na polskim rynku wskaźnik value-for-money
Warsztaty: Leadership in Business, International Case Studies,
Strategic Simulation Game
Zajęcia w języku angielskim i polskim
Ponad piętnaście lat doświadczeń
[email protected]
www.uemba.ue.poznan.pl
na zgłoszenia czekamy
do 2 czerwca 2011
rozmowy i testy kwalifikacyjne:
maj11-12
2011 czerwca552011
M
RAPORT MBA
Dołączyć
do elit
znane w Europie. Problemem jest rynek, odmienny dla różnych grup słuchaczy. Dla studentów zagranicznych są to relatywnie tanie studia, dla
Polaków, drogie. Porównując MBA „zachodnie” z naszym, jeśli mówimy
o cenie, plasujemy się w „klasie średniej”. Studenci zagraniczni zaczynają dopiero korzystać z naszych usług. Mieliśmy słuchaczy z Ukrainy
czy Kazachstanu, Amerykanów i Austriaków oraz osoby pracujące bądź
inwestujące w Polsce, pochodzące z Indii.
– Studia MBA to studia podyplomowe, czym różnią się od innych?
– Studia podyplomowe traktują zagadnienia związane z biznesem bardziej
specjalistycznie, na MBA zaś składają się programy bardziej ogólne, dzięki
którym wykwalifikowany już pracownik pozyskuje szerszą wiedzę managerską. To oferta dla osób z doświadczeniem zawodowym, mających jasno
sprecyzowaną wizję rozwoju zawodowego. Ponadto kryteria oceny programu MBA są bardziej wymagające. Brane są pod uwagę m.in. akredytacje,
prestiż zagranicznej uczelni partnerskiej, język wykładowy, plan zajęć.
ROZMOWA Z DOKTOREM PIOTREM BUŁĄ,
DYREKTOREM KRAKOWSKIEJ SZKOŁY BIZNESU
UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO W KRAKOWIE (KSB UEK)
– Jak pan ocenia obecny rynek programów MBA?
– Jeszcze jakieś dziesięć lat temu, studia MBA w Polsce były bardziej
elitarną formą kształcenia. Programów było mniej, a i studia kosztowały dużo więcej niż dziś. Obecnie coraz więcej uczelni zakończyła lub jest
w trakcie procesu zagranicznej akredytacji. Polskie uczelnie zaczynają być
Poszerzanie
horyzontów
ROZMOWA Z PROF. DR HAB. TADEUSZEM KOWALSKIM
PRZEWODNICZĄCYM RADY PROGRAMOWEJ
MBA POZNAŃ-ATLANTA
– Czy kryzys wpłynął na zainteresowanie studiami MBA?
– W Polsce nie było recesji, więc zainteresowanie studiami MBA było podobne jak poprzednich latach. Mieliśmy nadwyżkę kandydatów. Interesujące jest to, że w Atlancie (USA) w okresie recesji liczba kandydatów
z reguły jest wyraźnienie wyższa niż w spokojnych czasach.
56
maj 2011
– Jakie doświadczenia są najcenniejsze dla absolwentów MBA?
– Słuchacze oczekują zarówno wiedzy teoretycznej, jak i praktycznej. Ekonomii czy zarządzania nie można uczyć tylko z książki, nie można opowiadać o systemie wynagrodzeń, rachunku zysków i strat, o kanałach dystrybucji, itp. bez podawania przykładów. W Uniwersytecie Ekonomicznym
w Krakowie pracuje ponad 600 pracowników naukowo-dydaktycznych,
z których ok. 140 prowadzi zajęcia w Szkole. Nasi wykładowcy wspomagali zmiany w firmach po 90. roku, są biegłymi rewidentami prowadzącymi
– Jak pan ocenia zainteresowanie studiami MBA?
– Z naszego punktu widzenia zainteresowanie studiami MBA jest wysokie. Mamy coraz więcej zapytań spoza Polski. Wynika to zarówno z faktu,
że znaczna część zajęć jest po angielsku oraz stąd, że Poznań ma sporo
połączeń z Wyspami.
– Czy programy MBA są potrzebne w Polsce?
– Tak. Popyt na rynku pracy jest dynamiczny i zmienny. Wielu inżynierów
i absolwentów kierunków nieekonomicznych staje wobec konieczności
uzupełnienia swoich kwalifikacji uzyskanych w ramach regularnych studiów o wiedzę i umiejętności z zakresu zarządzania, finansów i ekonomii.
To właśnie studia MBA integrują te zakresy i są zaprojektowane by pomóc
takim osobom lepiej dostosować się do potrzeb rynku i firm, w których
pracują.
– Czy polski rynek nie nasycił się już absolwentami MBA?
– Nie. Praktycznie wszyscy kandydaci i studenci MBA pracują i legitymują
się odpowiednio długim doświadczeniem zawodowym. Podejmując decyzję o podjęciu studiów wymagających dużego nakładu środków i czasu
kierują się swoim interesem osobistym i oceną rynku pracy. Wysokie zainteresowanie studiami MBA odzwierciedla korzystną sytuację absolwentów MBA na rynku pracy.
– Jakie warunki powinien spełniać dobry program MBA?
– Najważniejszy jest bardzo dobry międzynarodowy zespół wykładowców, łączących wysokie kwalifikacje akademickie i dydaktyczne z prak-
swoje kancelarie, to osoby z zarządów przedsiębiorstw czy członkowie
rad nadzorczych. Zapraszamy też praktyków z różnych dziedzin gospodarki. Ogromne znaczenie dla absolwentów programów MBA ma sieć
kontaktów biznesowych.
– Czyli kluby absolwentów?
– Krakowska Szkoła Biznesu UEK posiada elitarny klub absolwenta
KSBAlumniMBA. To miejsce do wyrażania poglądów ludzi należących
do elit życia gospodarczego i politycznego kraju. Członkostwo wiąże
się z udziałem w wykładach, w wyjazdach integracyjnych, szkoleniach,
Międzynarodowym Kongresie MBA. Kongres skierowany jest do managerów najwyższych szczebli, słuchaczy, absolwentów, kadry zarządzającej i dydaktycznej poszczególnych Programów MBA w Polsce i za
granicą. Uczestnicy paneli dyskusyjnych i biznes mixerów dzielą się
własnymi doświadczeniami, wysłuchują jak radzą sobie z podobnymi
problemami eksperci ze świata biznesu oraz naukowcy.
– Czym wyróżnia się oferta uczelni na tle innych programów?
– Nasz Program Executive MBA, który był pierwszym w Polsce południowej intensywnym, międzynarodowym programem z zarządzania
i biznesu uruchomionym w 1994 roku przy współpracy ze Stockholm
University School of Business ze Szwecji. Szkoła współpracuje z wieloma uczelniami partnerskimi, m.in. z Grand Valley State University
z USA, ESC Clermont-Ferrand Graduate School of Management z Francji, Suffolk University z USA, University of Johannesburg z RPA. „
tyczną znajomością realiów krajowej i międzynarodowej gospodarki.
Niezwykle istotny jest sam program wykładów, seminariów, case
studies i gier symulacyjnych oparty na najnowszych zdobyczach teorii
i praktyki zarządzania, finansów i ekonomii dostosowany do potrzeb
konkretnej grupy słuchaczy. Ważny jest też zróżnicowany zespół kreatywnych słuchaczy, nastawionych na aktywne studiowanie i wymianę doświadczeń.
– Co dają studia MBA ich uczestnikom?
– Uporządkowaną wiedzę w zakresie najnowszych trendów w zarządzaniu i ekonomii, rozwój praktycznych umiejętności w sferze zarządzania zespołami pracowniczymi, finansów, marketingu, etc. Ważną
wartością dodaną jest poszerzanie własnych horyzontów poprzez wymianę doświadczeń oraz nowy network.
– Jakie są zalety Państwa programu?
– Program MBA Poznań-Atlanta prowadzany jest wspólnie przez Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu i J. Mack Robinson College of Business – Georgia State University w Atlancie. Program ma wieloletnie
doświadczenie i cechuje się starannym nastawieniem na potrzeby
kolejnych roczników słuchaczy. Przejawem takiego podejścia jest stałe
dostosowywanie programu i treści zajęć do nowych warunków i wymagań rynku. Zajęcia prowadzone są przez międzynarodowy zespół wykładowców. Potwierdzeniem jakości są opinie absolwentów i ich droga
rozwoju zawodowego oraz akredytacja Programu MBA Poznań-Atlanta
przez Association of MBA’s z siedzibą w Londynie. „
maj 2011
57
M
RAPORT ENERGETYKA
INTELIGENTNA
ENERGIA
ROSNĄCE W CAŁYM ŚWIECIE ZAPOTRZEBOWANIE NA ENERGIĘ WYMAGA NOWYCH
ROZWIĄZAŃ TECHNOLOGICZNYCH ORAZ WIĘKSZEJ LIBERALIZACJI RYNKU. W PRAKTYCE
OZNACZA TO, ŻE MOŻEMY SPODZIEWAĆ SIĘ WIELOMILIARDOWYCH INWESTYCJI.
R
ynek energetyczny w Europie i na świecie już dawno stał się kluczowym
graczem w globalnej gospodarce. Według raportu
Frost&Sullivan konsumpcja energii do
2030 roku wzrośnie o 44 proc., zaś do
2020 roku sama Europa będzie potrzebowała 25 GW dodatkowej mocy wytwórczej rocznie. Najnowsze dane F&S
mówią także o globalnej elektryfikacji,
która do 2020 roku ma osiągnąć poziom 80 proc.
Ponadto wraz z rozwojem technologii,
która potrzebuje coraz więcej energii,
trzeba zliberalizować rynek energetyczny. Poprzez liberalizację rynku należy rozumieć między innymi zarówno
inteligentną dostawę energii, zrównoważone koszty oraz realny wpływ
użytkowników końcowych na zużycie
energii. Pozwoli to przede wszystkim
na oszczędności zarówno samej energii, jak również kosztów związanych
z jej wykorzystaniem. Liberalizacja
i rozsądne dostawy są numerem jeden
na globalnych rynkach.
REALNE ZUŻYCIE
Według dyrektyw unijnych, wszystkie
kraje UE, w tym także Polska, powinny posiadać inteligentną energetykę.
Polega ona na zbudowaniu odpowiedniej infrastruktury na terenie kraju
58
maj 2011
Wszystkie
kraje UE,
w tym Polska,
powinny
posiadać
inteligentną
energetykę.
oraz wyposażenie odbiorców w liczniki elektroniczne, które będą w czasie
rzeczywistym wykazywać obecne i dotychczasowe zużycie energii. Ponadto
dane będą wysyłane cyfrowo do dostawców energii. Pozwoli to na otrzymanie rachunku za faktyczne zużycie
energii, a nie za prognozę.
– Technologie te pozwalają wszystkim
klientom na pełną kontrolę zużycia,
wglądu, które urządzenia zużywają
najwięcej energii – zauważa Adam Zalewski, szef polskiego oddziału ADD.
– Ponadto takie rozwiązania pozwalają dostawcom energii tworzyć pakiety
znane z usług GSM. W ramach pakietów dostawcy w określonych godzinach
zaproponują znacznie niższe ceny. Jest
to ważne, zwłaszcza dla użytkowników
końcowych, którzy mają realny wpływ
na zużycie energii, a tym samym na
oszczędność. Według szacunków taka
oszczędność może sięgnąć ostatecznie
10 proc., mimo że wcześniej zostaną
podjęte inwestycje na sprawne uruchomienie takiej sieci jak również wymiany liczników na elektroniczne.
Systemy zarządzania infrastrukturą
energetyczną i licznikami energii elektrycznej, takie jak ADDAX, oparty na
dwukierunkowej transmisji danych
po liniach energetycznych, pozwalają
na zarządzanie bilansowaniem energii
oraz zdalną transmisję danych z liczników (tzw. technologia „smart”).
Inteligentne
liczniki
umożliwiają
dwukierunkową komunikację między
odbiorcą a sprzedawcą energii. Dzięki
temu można np. zdalnie konfigurować
licznik, odłączyć lub podłączyć zasilanie, oraz przeanalizować rzeczywiste
dane o poziomie zużycia i zanikach
zasilania, co pozwoli Polakom zaoszczędzić nawet do 10 proc. wykorzystywanej dziś energii.
– Takie systemy pozwalają na znaczne oszczędności także u Operatorów
Systemów Dystrybucyjnych – dodaje
A. Zalewski. – W komercyjnych wdrożeniach w Europie dla takich klientów
jak Eon, CEZ czy też EVN oraz w pilotażowych, które przeprowadzaliśmy
w polskich Grupach Energetycznych tj.
ENERGA, PGE udało się zaobserwować
znaczną obniżkę kosztów odczytów
oraz ograniczyć koszty eksploatacji sieci energetycznej
Zdaniem Zbigniewa Bickiego, szefa
EM&CA w najbliższych latach możemy
spodziewać się sinusoidalnych wahań
cen, które ostatecznie będą niższe.
– Budowa tych sieci w niewielkim stopniu, ale wpłynie na wzrost poziomu
opłat, ponoszonych przez odbiorców
– zaznacza Zbigniew Bicki. – Będzie to
raczej na początku procesu wdrażania
inwestycji „smart grid”. W dalszych
latach już tego nie będzie, a następnie
pojawią się pierwsze efekty w postaci
relatywnego spadku cen. Spadnie poziom handlowych i technicznych strat
sieciowych. Nastąpi również „spłaszczenie” krzywej zapotrzebowania na
energię przez odbiorców, co przełoży
się na obniżenie kosztów jej produkcji, a to w efekcie spowoduje obniżenie
tempa wzrostu cen.
Przepisy unijne jak i sama konkurencja wymuszą wielkie inwestycje IT na
rynku energetycznym. Sama wymiana
liczników to koszt ok. 7,2 mld zł.
POTRZEBNY INWESTOR?
Koszty związane z modernizacją sieci,
są ogromne. Niewykluczone, że inwestycje w sieci, o których mówią dyrektywy unijne, będą jednymi z największych w historii polskiej gospodarki.
Według analityków rynku, koszty te
pokryją zarówno energetycy, urzędy regulacyjne, jak również po trosze każdy
z obywateli. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
(NFOŚiGW), jako krajowy operator
systemu zielonych inwestycji ma przeznaczyć 300-500 mln zł na wdrożenie
inteligentnych sieci energetycznych
w wybranych obszarach na terenie Polski. Inwestycja ma zostać rozłożona na
osiem lat. Pieniądze te mają pochodzić
z opłat zastępczych raz kar naliczanych
przez URE.
– To co zrobił NFOŚ, to jedynie dotacje
wspierające inicjację inwestycji, dotyczących inteligentnych sieci – informuje
Zbigniew Bicki z firmy konsultingowej
EM&CA. – Przy wdrażaniu projektów
w szerszej skali, wydaje się, że tego
M
Adam Zalewski, szef polskiego oddziału ADD
Mamy na koncie komercyjne wdrożenia systemu Addax w kilku krajach europejskich.
Naszymi klientami są m.in. E.ON CEZ, EVN. Przeprowadziliśmy również pilotażowe wdrożenia w polskich grupach energetycznych Energa i PGE. Rozwiązanie bazuje na technologii PLC, jest to metoda transmisji wykorzystująca istniejące linie zasilające jako kanał
komunikacyjny. System pozwala m.in. na zdalne zarządzanie taryfami, pomiarami, wykrywa kradzieże, uszkodzone linie oraz przerwy w dostawie prądu i subskrybowanych
alarmów. Addax to także możliwość monitoringu statusu liczników, jakości energii czy
przekroczeń mocy. We wszystkich wdrożeniach zaobserwowaliśmy znaczącą obniżkę
kosztów odczytów oraz ograniczyć koszty eksploatacji sieci energetycznej.
rodzaju dotacje znikną. Za wszystkie
zmiany, związane z wdrażaniem inteligentnych sieci, i tak w pewnej części zapłaci odbiorca końcowy, część kosztów
ich wdrażania pokryją inni uczestnicy
rynku energii, którzy również uzyskają efekty (np. OSD, wytwórcy). Pełne
wdrożenie musi dać wymierną korzyść
wszystkim uczestnikom rynku energii,
w przeciwnym wypadku nie miałoby
to sensu. W tym względzie URE będzie
miał sporo do powiedzenia. Dążył bę-
dzie do zrównoważenia ponoszonych
kosztów wdrażania „inteligentnych sieci” i uzyskanych z tego tytułu efektów.
Podobnego zdania jest dr Tomasz
Kowalak z URE, który uważa, że Polska
stoi wobec konieczności odtworzenia
znacznej części infrastruktury elektroenergetycznej, można robić to metodą
tradycyjną, można zrobić – w sposób
inteligentny. Ważne jest to, że nakłady
na sieć nie są wymuszane „zachcianką smartgridową”, natomiast filozofia
maj 2011
59
M
RAPORT ENERGETYKA
WPŁYW INTELIGENTNEJ ENERGETYKI NA KOSZTY
UŻYTKOWNIKA KOŃCOWEGO?
• obniżenie kosztów funkcjonowania KSE
• obniżenie kosztów produkcji energii elektrycznej poprzez spłaszczenie
krzywej zapotrzebowania
• rezygnacja z obsługi inkasentów
• korzystanie z racjonalnego zużycia energii elektrycznej w oparciu
o dopasowaną ofertę taryfową
M
Rafał Czyżewski, wiceprezes zarządu Energa-Operator SA
Firmy energetyczne już dziś testują technologie zdalnego opomiarowania klientów, stanowiącego podstawę
budowy inteligentnych sieci, a także dokonują wdrożeń
automatycznych systemów pomiarowych obsługujących
klientów biznesowych.
Energa-Operator wdrożyła w ubiegłym roku system zdalnego opomiarowania wszystkich klientów wielkiego odbioru
– firmy produkcyjne, szpitale, urzędy, centra handlowe,
restauracje, hotele – kontrolując w ten sposób blisko
70 proc. dystrybuowanej przez siebie energii. Podobne
wdrożenie, na mniejszą skalę (z uwagi na mniejszy obszar
działalności) zrealizował też Vattenfall.
Jesteśmy też w trakcie przeprowadzania największego
w kraju programu zdalnego opomiarowania klientów indywidualnych. W tym roku planujemy zainstalować 100 tys.
liczników w 3 lokalizacjach zróżnicowanych pod kątem
gęstości zaludnienia czy stopnia urbanizacji, co pozwoli
na weryfikacje przyjętych założeń. Do końca 2016 r. obejmiemy tym systemem wszystkich klientów indywidualnych – 2,8 mln odbiorców na obszarze ¼ kraju.
Z naszej perspektywy przedsięwzięcie jest opłacalne i dla
dystrybutorów energii, i dla klientów. Koszty zdalnego
opomiarowania nie wpłyną na wzrost opłat dystrybucyjnych, gdyż równoważą je korzyści dla dystrybutorów energii, związane z bardziej precyzyjną kontrolą przepływów
energii elektrycznej w sieci, możliwością ograniczenia
strat bilansowych czy odczytem, niewymagającym angażowania inkasentów itp. Potwierdzają to doświadczenia
krajów, których mieszkańcy już korzystają z podobnych
systemów – instalacja zdalnych liczników nie była tam
czynnikiem wpływającym na wzrost cen dla klienta.
60
maj 2011
„smart” może pozwolić je zracjonalizować. Zdaniem specjalistów, lwią część tych inwestycji
stanowi właśnie wymiana liczników. Dodatkowa infrastruktura może pozostać bez zmian,
gdyż dotychczasowe inwestycje
zapewniły jej sprawne funkcjonowanie.
– Jeżeli zdefiniujemy sobie, że
licznik stanowi infrastrukturę
sieci, to będzie to wymagało
inwestycji – podkreśla Jacek
Piotrowski z Hewlett Packard.
– Gdy zakładamy, a powinniśmy, maksymalizację korzyści
operatorów z takiego systemu,
to również należy przewidzieć
pewne modernizacje istniejącej
infrastruktury sieci, zwłaszcza
opomiarowanie stacji SN/nN.
Do celów realizacji projektów
inteligentnego opomiarowania
inne inwestycje sieciowe nie
są konieczne. Jeżeli mówimy
o inteligentnej sieci, to jest to
proces długotrwały ewolucyjnego modernizowania działającej
infrastruktury.
UNIKNĄĆ BŁĘDÓW
Podobnie jak w każdym globalnym projekcie, specjaliści podkreślają ewentualne błędy, jakie
mogą zostać popełnione przy
takiej inwestycji. Przedsięwzięcie, którego realizację wymuszają na nas przepisy Unii Europejskiej jest łakomym kąskiem.
– W Polsce nie ma jeszcze dużych doświadczeń w tym zakresie – zaznacza Z. Bicki – Pracują
już pierwsze instalacje pilotażo-
we. Inicjatywy podejmowane
przez najbardziej ambitnych
przedstawicieli sektora można
uznać są dość zachęcające. Takim podmiotom należy udzielić
daleko idącej pomocy w realizacji, a ich doświadczenia powinny być wykorzystane do
realizacji podobnych projektów
w całym kraju. W tych projektach najważniejsze jest przede
wszystkim: wykorzystanie doświadczeń firm zagranicznych
oraz zdobywanie własnych,
wsparcie finansowe pierwszych
projektów, wprowadzenie stosownych regulacji prawnych
oraz upowszechnienie rozwiązań w całym kraju.
Przepisy Unii Europejskiej mówią o pełnej inteligencji energetyki do 2020 roku. Polscy regulatorzy uważają, że na obecnym
etapie prac, jesteśmy w stanie
temu sprostać już w 2017 roku.
Koszty związane z inwestycjami, które z czasem staną
się oszczędnością, poniesiemy
prawdopodobnie wszyscy.
– Ważne jest również, aby kwestie legislacyjne oraz ustawowe
jasno określały działania zarówno dla urzędów, podwykonawców, jak również samych
odbiorców – podsumowuje
dr Tomasz Kowalak z URE.
– Istnieje szansa, że do roku
2020 proces ten zostanie zaawansowany w znacznym stopniu. W jakim stopniu zdążymy
z tym do 2017 r. zależy w dużej
mierze od inteligencji, ale ustawodawcy. „
Leszek Cieloch
EVE N T
EVENT A PRAWO
AU
AUT
UT
TO
ORSK
ORS
O
R
AUTORSKIE
URS
KONKURS
ŚC
CI??
KREATYWNOŚCI?
DWA MIESIĄCE Z ŻYCIA
ŻYC
NAG
AG
GER
RA
EVENT MANAGERA
CO NOWEGO
W ROZRYWCE?
JJAK
JA
AK Z
ZO
ZORGANIZOWAĆ
E
EVENT DOSKONAŁY
EVENT SPOŁECZNIE
ZAANGAŻOWANY
POLITYCZNY BAL
Bill Gates jest idealnym
przykładem na to, że bez
względu na pozycję, jaką się
osiągnęło w życiu, wsparcie
godnych projektów powinno
być dla każdego z nas tak
samo ważne, jak domknięcie
poważnej inwestycji biznesowej.
62 EVENT MANAGER
maj 2011
POLITYYCZNY
BAL
EVENT
SPOŁECZNIE
ZAANGAŻOWANY
JESTEM PRZEKONANY, ŻE KAŻDY CZYTAJĄCY TE SŁOWA MA W SWOIM
ŻYCIORYSIE DOŚWIADCZENIA DOTYCZĄCE WSPIERANIA,
W MNIEJSZYM LUB WIĘKSZYM STOPNIU, JAKIEJŚ WAŻNEJ
SPOŁECZNIE CHARYTATYWNEJ INICJATYWY.
M
oje przekonanie wynika nie
tylko z ideowej naiwności, ale
przede wszystkim z obserwacji
dzisiejszego świata i zmieniającego się społeczeństwa. Jeszcze
dwadzieścia lat temu trudno było sobie wyobrazić ogólnopolski ruch społeczny Jurka Owsiaka
czy powstanie w Polsce tysięcy organizacji pożytku publicznego, działających we wszystkich tzw.
wrażliwych sektorach naszego życia publicznego.
Jeżeli jednak nie moglibyśmy sobie wyobrazić
ogólnopolskiej kwesty, to z łatwością przyszłoby
nam wyliczyć dziesiątki balów karnawałowych,
koncertów czy spotkań towarzyskich, podczas
których coś ważnego społecznie się wydarzało.
Nagle okazywało się, że trzeba komuś pomóc i odbywała się, organizowana naprędce, „kwesta”.
Po takim balu mówiło się wśród bliskich i dalszych
znajomych o osobie lub organizacji, która wystąpiła z ciekawą inicjatywą pomocy czy wsparcia.
Ciekawość słuchających ugruntowywała w nas
przekonanie, że angażując pewne środki w projekt, o którym wcześniej nawet nie słyszeliśmy,
postępowaliśmy słusznie, a wieść o naszym filantropijnym geście, a przy okazji marce naszej firmy,
zataczała coraz szersze kręgi.
Po kilku imprezach, w czasie których mogliśmy
obserwować lub czynnie wspierać takie pożyteczne inicjatywy, w wielu z nas obudziła się potrzeba konkretnego działania. Stąd już tylko krok do
przyłączenia się do jednej z setek charytatywnych
organizacji, stowarzyszeń lub fundacji. To dzięki
ich działalności, tysiącom dzieci, jednostkom nieprzeciętnie zdolnym pozbawionym możliwości
rozwijania wrodzonych umiejętności, ludziom
chorym pozbawionym możliwości podjęcia leczenia, dostarczana jest konkretna pomoc. Jednak
nie każdy ma czas na tego typu aktywną, czasochłonną działalność. Oczywiście, nie wyklucza
to naszego zaangażowania w konkretne projekty,
które uznamy za społecznie lub kulturowo ważne
lub korzystne dla sektora, w którym działa nasza
firma. Właśnie na tym chciałbym się skupić w dalszej części tego artykułu: na zaangażowaniu naszego towarzyskiego i biznesowego życia w działania
łączące przyjemne z pożytecznym.
Wiele imprez organizowanych jest celowo z myślą
o pozyskaniu środków potrzebnych na realizację
ważnych społecznie celów. Wyspecjalizowały się
w tym różne organizacje. Pozwólcie, że skupię się
na jednym z międzynarodowych stowarzyszeń –
Rotary International – którego jestem członkiem
od 2005 r., a obecnie prezydentem Klubu Rotary
Warszawa Józefów.
Mój klub od dwudziestu lat organizuje koncerty
oraz coroczne bale charytatywne, z których wszystkie środki przekazywane są na konkretne cele. Cele
te, szczegółowo definiowane przed imprezami, są
na tyle ważne, że przyciągają wielu sponsorów
oraz samych uczestników naszych eventów.
maj 2011
EVENT MANAGER 63
POLITYCZNY BAL
Ubiegłoroczny koncert z cyklu „Kocham
Cię” w Teatrze Rampa i ostatnie pięć
balów w naszej siedzibie, w Hotelu InterContinental w Warszawie miałem
przyjemność zorganizować samodzielnie. Dzięki wspaniałej atmosferze, liczbie
godnych sponsorów i około 200. znakomitym gościom, bale naszego klubu
uznawane są za jedne z najlepszych balów rotariańskich w Polsce, a dochody
w przedziale od 55 tys. do 100 tys. zł
netto pozycjonują je jako jedne z najbardziej dochodowych balów charytatywnych w ogóle.
Jakie jest źródło sukcesu naszych balów? Otóż, w moim pojęciu, jest nim
różnorodność i znakomita, swobodna
atmosfera. Pozycja naszych gości wymaga od organizatora myślenia o każdym
z osobna i jednocześnie o wszystkich,
jako o uczestnikach konkretnej imprezy. Dlatego nieodłącznym elementem
naszych balów są znakomici, rozpoznawalni przez wszystkich goście ze świata
mediów, polityki i biznesu (prezesi i dyrektorzy dużych instytucji finansowych,
ubezpieczeniowych i przedstawiciele
międzynarodowych korporacji, działających na polskim rynku). Wielu z nich jest
jednocześnie sponsorami tych balów.
Dzięki takim wydarzeniom możemy realizować statutowe cele naszego Stowarzyszenia, czyli pomoc potrzebującym. W ciągu 20 lat naszego istnienia, korzystając
z własnych wpłat i środków pozyskanych
od sponsorów, podczas różnych imprez,
udało się nam samodzielnie zrealizować
setki projektów, w tym zakup karetki pogotowia i sprzętu medycznego dla szpitala
w Otwocku, busa do przewozu niepeł-
64 EVENT MANAGER
maj 2011
nosprawnych dla Stowarzyszenia „Otwarte Drzwi”,
inkubatora dla szpitala we
Wrocławiu, respiratora dla
szpitala w Prabutach, resuscytatora dla szpitala na
warszawskiej Pradze Północ;
wyposażyliśmy kilkanaście
pracowni do nauki języka
angielskiego w szkołach
i domach dziecka w całej
Polsce, zbudowaliśmy dwa
place zabaw – dla TPD na
Mokotowie i domu dziecka w Gostyninie, ufundowaliśmy dziesiątki stypendiów naukowych i socjalnych. Co roku
wysyłamy na długoterminowe wyjazdy,
przyjmując w zamian młodzież z USA,
Meksyku, Brazylii, Kanady, a nawet Tajwanu. Opłacaliśmy skomplikowane, ratujące zdrowie i życie operacje w kraju i za
granicą. Realizowaliśmy marzenia ciężko
chorych dzieci, podopiecznych Fundacji
„Mam Marzenie”, wspieraliśmy fundację
Ewy Błaszczyk „A kogo?”, Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji Piotra Pawłowskiego i wiele innych. To, oczywiście, tylko
część naszych dokonań zrealizowanych
we współpracy z wieloma sponsorami
indywidualnymi i instytucjonalnymi. Docieramy do nich właśnie dzięki naszym
eventowym projektom.
Zapewne część z tych projektów mogłaby być zrealizowana jedynie z własnych środków, ale byłoby ich znacznie
mniej i dotarłyby one tylko do części
potrzebujących.
Tych potrzebujących są tysiące. Aby dotrzeć choćby do niewielkiej ich cząstki,
żadna organizacja nie jest w stanie skutecznie działać jedynie w oparciu o własne środki. Stąd potrzeba organizowania
charytatywnych eventów – balów, koncertów, pikników, aukcji dzieł sztuki,
itp. – stała się dla większości organizacji
pomocowych absolutną koniecznością.
W żadnym stopniu nie pozwala to organizatorom zaniżać poziomu takich imprez
czy definiować słabych społecznie celów.
Wprost przeciwnie. Cele powinny być
na tyle ważne, aby skłoniły do pełnego
zaangażowania się sponsorów. Uważam
także, że wszystkie tego typu wydarze-
nia powinny być pod każdym względem
perfekcyjnie przygotowane. Tylko dzięki
temu mogą się one stać elitarne, a przez
to gromadzić potężnych indywidualnych
i instytucjonalnych filantropów.
Tylko dzięki ostatnim imprezom – koncertowi i balowi „Dwudziestolecia” – zebraliśmy kilkadziesiąt tysięcy na pomoc
w budowie „Narodowego Centrum Integracji” przez Stowarzyszenie Przyjaciół
Integracji Piotra Pawłowskiego, ratujące
życie operacje serca i operacje naczyniaków we współpracy z Fundacją „Signum” z Poznania, przekazaliśmy środki
i towary o wartości ponad 70 tys. zł jako
pomoc powodzianom w Sandomierzu,
Bogatyni i na Mazowszu, doposażyliśmy
szpital w Otwocku, ufundowaliśmy stypendium dla wychowanki warszawskiego domu dziecka i niezwykle zdolnego,
młodego tancerza, wysłaliśmy i przyjęliśmy czworo stypendystów z USA, Meksyku i Tajwanu. Wspomogliśmy TPD
na Mokowie, a wkrótce tam i w Domu
Dziecka w Gostyninie, wraz z klubem
z Kanady, zbudujemy pracownię do nauki języka angielskiego.
Bill Gates, który ofiarował naszemu stowarzyszeniu 100 mln dol. na rzecz przeciwdziałania polio na świecie, jest idealnym przykładem na to, że bez względu
na pozycję, jaką się osiągnęło w życiu,
wsparcie godnych projektów powinno
być dla każdego z nas tak samo ważne,
jak domknięcie poważnej inwestycji
biznesowej. Udział i uczestnictwo w takich imprezach służy nie tylko ich beneficjentom. Podczas degustacji whisky
czy cygar dochodzi do nieformalnych,
biznesowych rozmów. Także aspekt
towarzyski jest nie do przecenienia.
Wszak bale sprzyjają zacieśnianiu dotychczasowych więzów lub poznawaniu
nowych ludzi, a bale Walentynkowe (bo
takie właśnie organizujemy) nadają się
do tego znakomicie.
Dzisiaj nasz klub nie wyobraża sobie projektów klubowych bez wsparcia ze strony
godnych sponsorów. Nie wyobraża sobie
także innej formy ich pozyskiwania, jak
poprzez różnego rodzaju imprezy.
Robert Tondera
Prezydent Klubu Rotary Warszawa Józefów
OBIEKT NALEŻY DO GRUPY ANDERS
IMPREZOWE PRAWO
N
ie zamierzam silić się
w tym krótkim tekście
na dogłębną analizę tego
pojęcia i definiowanie
go w sposób zupełny
(sądzę, że mógłby to być ciekawy temat
na odrębny, obszerny tekst), poprzestanę
jedynie na próbie ogólnego zarysowania
tejże definicji. Jak wskazuje sama nazwa,
jest to „wydarzenie”, ale przecież nie
wydarzenie jakiekolwiek, a wydarzenie,
które stanowi jedno z narzędzi marketingu.
Idąc więc dalej uznać trzeba, że jest to wydarzenie, które organizuje jakiś podmiot,
ażeby osiągnąć określony wcześniej cel
(np. promocję nowego produktu). Fakt,
iż organizując taki event mamy określone
cele powoduje, że musimy odpowiednio
pokierować tym wydarzeniem – zaplanować jego przebieg, zadbać o właściwą
organizację, określić jego budżet, wybrać
lokalizację, datę, ustalić adresatów tego
przedsięwzięcia. W tym miejscu zaczynają już pojawiać się aspekty, które mogą
znaleźć się w sferze regulowanej prawem
autorskim. W dalszej części tekstu postaram się odpowiedzieć na trzy najważniejsze pytania dotyczące praw autorskich:
co? kto? jak?
CO PODLEGA OCHRONIE?
EVENT
IMPREZOWE
PRAWO
A PRAWO
AUTORSKIE
ZANIM ZACZNIEMY ROZWAŻANIA, W JAKIM ZAKRESIE
MOŻEMY WYKORZYSTAĆ PRAWO AUTORSKIE W CODZIENNEJ PRACY EVENT MANAGERA, NALEŻY ODPOWIEDZIEĆ
NA PODSTAWOWE PYTANIE: CZYM JEST EVENT?
66 EVENT MANAGER
maj 2011
Prawo autorskie chroni wszelkiego rodzaju „utwory”. Tu pojawia się kolejne
pytanie – czym jest utwór?
Utwór „rodzi się” z myśli – jest to jakaś
idea, pomysł, koncepcja, którą tworzymy w swojej głowie. Niestety, jest to
definicja dość ogólna i intuicyjna: żeby
móc skutecznie realizować nasze prawa,
musimy umieć precyzyjnie opisać to, co
podlega ochronie. Taki opis najprościej
wykonać poprzez wskazanie listy konkretnych cech, jakie musi spełniać to
„coś”, co powstało w naszej głowie, aby
można było nazwać to utworem, a idąc
dalej, wykazywać, że podlega ustawowej
ochronie.
Te kluczowe cechy opisuje art. 1 ustawy
z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim
i prawach pokrewnych (w dalszej części
tekstu będę ją nazywał po prostu Ustawą), która w sposób kompleksowy (choć,
IMPREZOWE PRAWO
niestety, nie zawsze nie pozostawiający
wątpliwości) reguluje zagadnienie praw
autorskich. Żeby uznać wygenerowane
przez nasz mózg „coś” za utwór, musi
ono mieć następujące właściwości:
musi stanowić rezultat pracy człowieka
– jego twórcy; musi stanowić przejaw
działalności twórczej (czyli działalności
kreacyjnej, a nie odtwórczej czy powielającej inny byt); musi mieć indywidualny charakter (czyli wykazywać istotne
różnice w porównaniu z wcześniej powstałymi utworami innych twórców);
jest ustalone w jakiejkolwiek postaci,
niezależnie od wartości, przeznaczenia
i sposobu wyrażenia.
Utwór to wynik naszej kreacji. Jak pisałem wcześniej, tworzymy go w głowie.
Jego prawna ochrona pojawia się jednak
dużo później, dopiero wtedy, gdy go „uzewnętrznimy”, czyli doprowadzimy do sytuacji, w której może się z nim zapoznać
inna osoba (dopóki ma on jedynie formę
przemyślenia, idei, dopóty jest to prze-
cież niemożliwe). Dla tego uzewnętrznienia nie jest konieczne, żeby taki utwór
miał jakąś materialną formę – wystarczy,
że np. ustnie przekażemy komuś informację o swoim pomyśle, a już ta idea
staje się chronionym prawem utworem.
Celowo napisałem „staje się chronionym prawem utworem”, ponieważ nie
musimy robić nic, by ta ochrona zaczęła działać. Wbrew potocznym opiniom,
nie trzeba w żaden sposób „zastrzegać”
swoich praw do utworu, czy rejestrować
go gdziekolwiek. Nie ma tu żadnych
formalności, bo dzieje się to samoistnie
(chociaż działania te nie są całkiem pozbawione znaczenia i sensu – pozwalają
w razie wątpliwości udowodnić, że to
my jesteśmy autorem i to do nas należą
prawa). Dla działania tej ochrony nie jest
też konieczne, by nasz utwór był pełny,
skończony – ochrona działa także wobec
projektu, wersji naszego utworu, a nawet wobec jego małego fragmentu. Teoretycznie taka ochrona obejmuje nawet
sam tytuł utworu, ale w praktyce trudno,
żeby w odniesieniu wyłącznie do tytułu
dało się zastosować wszystkie wymienione cechy, tak więc trudno mówić o realnej ochronie w tym zakresie.
PRAWA OSOBISTE I MAJĄTKOWE
Autorskie prawa osobiste dotyczą sfery
niemajątkowych interesów twórcy, związanych z konkretnym utworem. Praw
tych nie można się ani zrzec, ani zbyć –
są one zrośnięte z osobą twórcy. Przepisy
dają jednak pewną swobodę autorowi:
może on zezwolić innej osobie na wykonywanie tych praw za niego (nie oznacza
to jednak, że się ich pozbywa), ewentualnie będąc autorem możemy zobowiązać
się do niewykonywania wobec kogoś danego prawa osobistego. Można wymienić
np. następujące prawa osobiste (art. 16
Ustawy): prawo do autorstwa utworu –
polega na tym, że możemy od osób trzecich żądać, by uznawały, iż to my jesteśmy autorem danego utworu; prawo do
IMPREZOWE PRAWO
oznaczenia utworu swoim nazwiskiem
lub pseudonimem, albo do udostępniania go anonimowo – to my, twórcy,
decydujemy, którą ze wskazanych opcji
wybieramy; prawo do nienaruszalności
treści i formy utworu oraz jego rzetelnego
wykorzystania – chodzi tu nie tyle o zakaz jakiegokolwiek zmieniania utworu,
ale o takie zmiany, które stanowią ingerencję na tyle silną, że wpływającą na
integralność utworu, zmieniającą jego
sens. Co ciekawe, np. zastrzeżenie redakcji czasopisma o prawie skracania materiałów nie zamówionych nie upoważnia
do naruszania prawa do integralności
utworu; prawo do decydowania o pierwszym udostępnieniu, utworu publiczności – udostępnienie utworu to jego opublikowanie lub inne rozpowszechnienie
(art. 6), które stwarza możliwość zapoznania się z nim nieograniczonej z góry
liczbie osób. W ramach prawa decydowania o pierwszym udostępnieniu, twórca decyduje nie tylko w sprawie samego
rozpowszechnienia dzieła, ale też o jego
sposobie, miejscu i terminie. To pojęcie
polskie sądy rozumieją szeroko i tak np.
Sąd Najwyższy orzekł swego czasu, że sytuacją, o której tu mowa, może być np.
odtworzenie bez zgody twórcy kompozycji z kwiatów; prawo do nadzoru nad
sposobem korzystania z utworu – jest to
np. uprawnienie twórcy do wstrzymania dalszego rozpowszechniania dzieła
albo przeprowadzenia korekty autorskiej przed jego publikacją (szczegółowo
wskazuje je Ustawa w art. 56, 58 i 60,
nie widzę jednak potrzeby, aby wszystkie
tu przytaczać).
Majątkowe prawa autorskie najłatwiej
porównać do klasycznego i znanego
wszystkim prawa własności. Twórca
może korzystać z utworu, upoważniać
inne osoby do korzystania i dokonywać czynności rozporządzania prawem
do korzystania z utworu. Prawo rozporządzania utworem obejmuje prawo
rozporządzania uprawnieniami majątkowymi z nim związanymi, a nie prawo
rozporządzania samym utworem (art. 17
Ustawy). W Ustawie mamy cały Oddział
2, który szczegółowo reguluje te kwestie,
łącznie z nakładaniem różnego rodzaju
68 EVENT MANAGER
maj 2011
obowiązków na poszczególne podmioty
(np. operatorów telewizji kablowych czy
producentów kserokopiarek).
KTO KORZYSTA Z OCHRONY?
Prawa autorskie przysługują twórcy,
a gdy mamy ich kilku, to prawa przysługują im wspólnie i zakłada się, że są
one równe. Nie jest to jednak zasada, od
której nie ma wyjątków. Jednym z takich
wyjątków jest przypadek, kiedy utwór
stworzył pracownik w ramach wykonywania swoich obowiązków. Wówczas
autorskie prawa majątkowe nabywa
jego pracodawca. Ponadto, z ochrony
korzystać może także każdy, kto uzyskał
od twórcy prawo do korzystania z autorskich praw majątkowych przynależnych do jego dzieła.
Jeżeli nasze prawa autorskie o charakterze osobistym (przypominam opisane
wyżej rozróżnienie) zostały naruszone,
mamy kilka narzędzi dla ich ochrony.
W przypadku, gdy doszło jedynie do zagrożenia praw osobistych, mamy roszczenie o zaniechanie tych działań, które
wywołują stan zagrażający naruszeniem
naszych praw.
Z kolei, gdy naruszenia już dokonano,
poza roszczeniem o zaniechanie tych
działań, które tu również nam przysługuje, mamy jeszcze roszczenie o usunięcie skutków naruszenia (np. w formie
złożenia publicznego oświadczenia,
ogłoszenie w czasopismach informacji
o zapadłym wyroku, zobowiązanie do
zawiadomienia określonych osób lub
zniszczenia bezprawnie wytworzonych
egzemplarzy utworu) oraz roszczenie
o pieniężne zadośćuczynienie lub uiszczenie odpowiedniej sumy pieniężnej na
wskazany przez twórcę cel społeczny.
Ważną kwestią jest, iż jeśli chodzi
o roszczenie o zaniechanie naruszeń, to
można je zgłaszać niezależnie od winy
i dobrej lub złej wiary osoby, która dokonała naruszenia. Z kolei jeśli chodzi
o pozostałe roszczenia, to występując
z nimi musimy być w stanie wykazać
istnienie winy po stronie tego, kto dokonał naruszeń (art. 78 Ustawy).
Jeżeli chodzi o naruszenie praw majątkowych, to ich ochrona wygląda podobnie
(art. 79 Ustawy). Tu również przysługuje
nam roszczenie o zaniechanie naruszeń
oraz roszczenie o usunięcie ich skutków.
Poza nimi mamy jednak dalsze narzędzia
ochrony, takie jak roszczenie o naprawienie szkody. Żeby móc żądać takiego odszkodowania niezbędne jest powstanie
rzeczywistej szkody majątkowej, o której
możemy powiedzieć, że była wynikiem
działania osoby, która naruszyła nasze
prawa, zaś naruszenie to musi być zawinione. Ustalając wysokość odszkodowania uwzględniamy szkodę, jaką ponieśliśmy, ale również zyski, jakich nie
uzyskamy z powodu tego naruszenia.
Roszczenie o wydanie uzyskanych
korzyści – uzyskane korzyści, które
mają być wydane, to te korzyści (a więc
przychody pomniejszone o wydatki rzeczowe, osobowe i podatkowe związane
bezpośrednio lub pośrednio z przychodami), które uzyskała osoba naruszająca
nasze prawa w związku z dokonaniem
tego naruszenia. Nie jest to równoznaczne z np. wynagrodzeniem autora,
ani również z całym czystym zyskiem
osiągniętym przez naruszyciela. Roszczenie o zapłatę przez osobę, która naruszyła
autorskie prawa majątkowe, odpowiedniej
sumy pieniężnej, nie niższej niż dwukrotna wysokość uprawdopodobnionych korzyści odniesionych przez sprawcę z dokonanego naruszenia, na rzecz Funduszu
Promocji Twórczości, gdy naruszenie jest
zawinione i zostało dokonane w ramach
działalności gospodarczej.
Roszczenie o wycofanie z obrotu albo
zniszczenie bezprawnie wytworzonych
przedmiotów oraz środków i materiałów użytych do ich wytworzenia
– w tym przypadku możemy również
wnieść o przyznanie nam wymienionych przedmiotów w ramach należnego
odszkodowania.
Należy dodać, że na wniosek osoby naruszającej nasze autorskie prawa majątkowe i za naszą zgodą sąd może nakazać tej osobie zapłatę określonej sumy
na naszą rzecz w przypadku, gdy naruszenie jest niezawinione, a zaniechanie
naruszania lub usunięcie skutków naruszenia byłoby dla tej osoby niewspółmiernie dotkliwe.
EVENT OD KUCHNI
Nie wolno nam zapomnieć, że termin
przedawnienia roszczeń, o których
pisałem wyżej, wynosi 10 lat, jeżeli
zaś chodzi o świadczenia okresowe
oraz roszczenia związane z działalnością gospodarczą – termin ten wynosi
jedynie 3 lata.
OCHRONA
W POSTĘPOWANIU KARNYM
Droga postępowania cywilnego to nie
jedyne narzędzie ochrony. Poza nim
mamy jeszcze przepisy karne. Ustawa
przewiduje kilkanaście sytuacji, w których naruszający prawa autorskie ponosi odpowiedzialność karną, ja wskażę jedynie kilka z nich. Osoba, która
przypisuje sobie autorstwo utworu
podlega grzywnie, karze ograniczenia
wolności albo pozbawienia wolności do
lat 3. Taka sama kara spotka tego, kto
rozpowszechnia bez podania nazwiska
lub pseudonimu twórcy cudzy utwór.
Ponadto, każdy, kto w celu osiągnięcia
korzyści majątkowej w inny sposób, niż
określony wyżej, narusza cudze prawa
autorskie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia
wolności do roku.
Jak widać, prawa autorskie to tematyka
bardzo szeroka i dotykająca wielu obszarów aktywności. Prowadząc wszelkiego rodzaju działalność gospodarczą,
a w szczególności pracując w branży
eventowej należy stale o nich pamiętać.
Każdy event manager niemalże codziennie styka się z tą problematyką (niewątpliwie wielokrotnie częściej niż osoby
funkcjonujące w innych obszarach
gospodarki). Prawa autorskie mogą
i muszą być naszym codziennym narzędziem pracy. Możemy i powinniśmy
je wykorzystywać, żeby chronić nasze
własne dzieła (treści stron internetowych, oferty, scenariusze imprez, itp.).
Równocześnie jednak musimy o nich
pamiętać, gdy zatrudniamy artystów,
korzystamy w swojej pracy z dzieł innych, tworzymy materiały promocyjne.
Nawet (a może szczególnie) wtedy, gdy
obserwujemy pracę konkurencji i czujemy pokusę aby ich pomysły wykorzystać u siebie.
Rafał Koniecek
DWA MIESIĄCE
Z ŻYCIA
EVENT MANAGERA
EVENT
OD KUCHNI
PONIEDZIAŁEK RANO – PEŁNIA OPTYMIZMU. CZYTAM
E-MAIL OD DUŻEJ KORPORACJI, A W NIM KU MEJ
UCIESZE BRIEF NA OLBRZYMIĄ, DWUDNIOWĄ IMPREZĘ
DLA KILKUSET OSÓB. SUPER!
C
zytam dalej. Brief, jak
powszechnie wiadomo
dobrze napisany, to podstawa do sukcesu oferty,
i tu zdziwienie – klient
dokładnie precyzuje, czego oczekuje,
jakich artystów, jakie atrakcje już mieli,
żeby przypadkiem się nie powtórzyły,
wymogi co do hotelu, konferencji, imprezy wieczornej. Po prostu, brief pozornie idealny. Po burzy mózgów w zespole,
bierzemy się za ofertę. Wysyłamy ją do
klienta. Po dwóch tygodniach dostajemy odpowiedź: „Żadna z ofert, które
przysłały nam agencje, nie spełnia naszych oczekiwań ponieważ wszystkie
zaproponowane atrakcje mieliśmy już
w poprzednich latach”. Jak to? Przecież
w briefie dokładnie opisano, co już mieli.
Jak widać, na tym etapie już zaczynają się
schody we współpracy z korporacjami.
Źle napisany brief i dwa tygodnie pracy przy ofercie poszły na marne. Udaje
się nam wybrnąć z tej sytuacji, prosimy
o dogrywkę. Tworzymy nową ofertę.
Odpowiedź – jesteście w drugim etapie przetargu. Zostajemy zaproszeni na
spotkanie i wygrywamy przetarg. Do
imprezy pozostał miesiąc. Trzymając się
założeń z oferty – zaczynamy od zaproszeń i plakatów. Zostają przygotowane
trzy projekty, według wytycznych klienta. Projekty, niestety, nie spełniają oczekiwań. W tym czasie klientowi zmienia
się koncepcja. Projektujemy następne.
OK, podobają się. Umieszczamy tekst
maj 2011
EVENT MANAGER 69
EVENT OD KUCHNI
i wysyłamy do druku, ale żeby nie było tak
kolorowo, następna zmiana w tekście. Nie
drukujemy, poprawiamy! W ciągu następnych dwóch dni następne cztery zmiany.
Na szczęście po czterech dniach plakaty
mamy z głowy. Następny punkt w naszej
ofercie to zaproszenia. Wysyłamy projekty
– jest akcept. Tuż przed wysłaniem ich do
druku odbieramy telefon od klienta, który
życzy sobie całkowitej zmiany projektu.
A więc zmieniamy. Jednak to nie to – znowu poprawiamy. Zaakceptowane! Jeszcze
tylko jedna poprawka, czyli zmiana – zaproszenia nie będą drukowane tylko wysyłane drogą mejlową, więc przydałby się
nowy projekt. I tak tracimy kolejne cztery
dni. Równolegle trwają przygotowania
do głównego celu tej oferty, czyli imprezy,
takie jak podpisywanie umów z podwykonawcami, szkolenia pracowników, etc.
Menu – pierwsza zmiana, za dwie godziny telefon z następną. 3 dni to 10 zmian,
ale udało się. I tu, pełni nadziei, liczymy
na koniec usilnej kreatywności zleceniodawcy. Oj niestety, w głowie klienta rodzi
się pomysł, żeby zmienić połowę atrakcji.
OK, w miarę możliwości pójdziemy na
rękę. Od nowa szukamy podwykonaw-
ców. I znowu podpisywanie umów, dogadywanie szczegółów.
Do imprezy pozostało tylko 10 dni.
Liczymy na chwilę wytchnienia. Przeliczyliśmy się. Goście na miejsce imprezy mieli być przywiezieni autokarami
z całej Polski. Dostajemy wytyczne, ile
osób i z jakich regionów będzie jechać.
Przygotowuję rozkład jazdy z dokładnie
rozpisanymi przystankami i godzinami
odjazdów dla 10 autokarów – trochę
czasu to zajęło. Klient mile zaskoczony
dokładnością – akceptuje. Na drugi dzień
okazuje się, że autokarów będzie jednak
6 i wyjazd z innych regionów. Dzień
przed imprezą – z naszej strony wszystko dopięte na ostatni guzik. Godzina 23,
zostało 9 godzin do wyjazdu autokarów,
w laptopie rozlega się dźwięk przychodzącego mejla złowrogo obwieszczającego kolejne zmiany. Intuicja i tym
razem mnie nie zawiodła, wracamy do
poprzedniej wersji, czyli 10 autokarów.
Dzwonię do właściciela firmy transportowej. Na szczęście, udaje się jeszcze
wszystko załatwić. Po miesiącu pełnym
stresów, nieprzespanych nocy, pracy po
16 godzin dziennie, kilkunastu telefo-
nów i mejli od klienta codziennie oraz
kilkudziesięciu zmianach, doczekaliśmy
się finału – impreza się udała. Goście bawili się znakomicie. Ponieważ współpraca z korporacjami praktycznie zawsze tak
wygląda, nasuwa mi się parę pytań. Czy
praca przy eventach, czyli przy czymś, co
gościom ma dawać przyjemość i radość,
nie mogłaby być dla event managera tak
samo przyjemna i radosna?
Czy powierzając organizację wydarzeń
profesjonalnym agencjom, pracownicy
korporacyjni mogliby udzielić kredytu
zaufania i zaprzestać udoskonalania na
siłę projektów wiecznymi zmianami?
Czy przy tego typu postępowaniach
klient ma świadomość, jak w prosty
sposób może przyczynić się do porażki
całego przedsięwzięcia?
Praca event managera to świadome podejmowanie decyzji, które mają przyczynić się do ogólnego zadowolenia
wszystkich uczestników wydarzenia,
a podejmowanie ich wynika z doświadczenia w tej branży, dlatego też klient
powinien zrozumieć, że coś, co trafia do
jego gustu, może nie podobać się kilkuset zaproszonym gościom.
Manda
CO NOWEGO W ROZRYWCE?
PARTY
STAR
Rozmowa z MACIEJEM ROCKIEM, prezenterem telewizyjnym.
– Co dla pana jest najważniejsze w imprezach, co jest kluczem do sukcesu
wydarzenia?
– Profesjonalnie przygotowany scenariusz zdecydowanie przyczynia się do
powodzenia realizacji. To scenariusz ułatwia pracę organizatorom i artystom,
dobrze spaja ze sobą wszystkie elementy w odpowiednim czasie i miejscu.
Profesjonalnie przygotowany scenariusz to polowa sukcesu wydarzenia.
– Na jakich imprezach bywa pan najczęściej?
– Na takich, które współtworzę. Zdecydowanie rzadziej pojawiam się jako
uczestnik.
– Dotykamy strony organizacyjnej, co mają do zaoferowania agencje eventowe?
– Poziom imprezy zależy od budżetu przeznaczonego na daną realizację. I tak naprawdę nie chodzi o zainwestowanie milionów na imprezy dla tysięcy osób, ale
o uczciwy budżet, który pozwala realizować określone założenia. Co równie istotne,
agencjom często brak jest nie tylko dobrze zbilansowanego budżetu, ale, co smutne, pomysłów! Agencje eventowe często mają dwa scenariusze, które robią na okrągło sprzedając je różnym klientom. Korzystają z tych samych rozwiązań i artystów.
70 EVENT MANAGER
maj 2011
– Twierdzi pan, że agencjom brak pomysłów, czy w takim razie zdarzyło się
panu przeżyć imprezę niezwykłą, taką, która zapadła w pamięć?
– Lubię imprezy, w których jest element zaskoczenia, imprezy, które mają
jakiś program tematyczny, podczas których działamy na wyobraźnię uczestników. Zdarzyło mi się kilka razy być na imprezie, która została mi w pamięci
– były to np. nietypowe zajęcia techniczne; uczestnicy musieli przebudować
wraki pojazdów. Jednak najprzyjemniej wspominam imprezy społecznościowe, które coraz częściej zaczynają się pojawiać na polskim rynku. Kilkakrotnie
pracowałem na takich imprezach i uważam te realizacje za najciekawsze.
– Czy wynagrodzenie za takie imprezy jest dla pana sprawą nadrzędną?
– Cóż – każdy z nas pracuje za pieniądze, więc na imprezie z dużym budżetem
każdy chętnie wystąpi, jednak impreza społecznościowa, przez swoją formę
i ładunek wartości, może spotkać się z większą aprobatą wykonawców. Chętnie poprowadzę każdą imprezę, która ma ciekawy scenariusz. Proszę zwrócić
uwagę, że imprezy, które mają w sobie ładunek pozytywnej energii, artyści
niejednokrotnie prowadzą na zasadach non profit, bo warto jest pomagać.
NEW TECHNOLOGY
pożądany efekt. Jedni stawiają na „fajerwerki i wodotryski”,
inni zaś na klarowny, przejrzysty wygląd. Naprawdę nie ma
jednej uniwersalnej zasady, ponieważ to, co podoba się jednym, niekoniecznie musi pokryć się z gustem drugich. Nie
ma rozwiązań idealnych, ale są gorsze i lepsze. Polecam stosowanie tych lepszych.
Domeny globalne
wyczerpują się, więc
podstawowe narzędzie
to dobry page rank i treść.
NEW
TECHNOLOGY
KONKURS
KREATYWNOŚCI?
ROZMOWA Z ARKADIUSZEM KAZIMIERCZAKIEM,
DYREKTOREM ARTYSTYCZNYM HOUSEOFCREATE
– Kiedyś, żeby firma została odnaleziona w Internecie, wystarczyła
chwytliwa nazwa czy prosta domena definiująca branżowy zakres
naszych działań.
– Właśnie dlatego domeny sex.com czy business.com zostały sprzedane za miliony dolarów. Obecnie domeny globalne
zaczynają się kończyć, więc podstawowe narzędzie to dobry
page rank i treść.
– Ale przecież strona, która ma PR, nie zawsze skłoni odbiorcę,
by zdecydował się na usługi tej, a nie innej firmy.
– Internauta musi być zaciekawiony treścią i formą, i to one
w konsekwencji decydują o tym, czy dany przekaz uzyska
72 EVENT MANAGER
maj 2011
– W odniesieniu do pańskiego doświadczenia, proszę opowiedzieć
o zmianach, które następują na tym rynku.
– Mija dziesiąty rok od kiedy jestem związany z tą branżą.
Na przestrzeni tego czasu można zauważyć zarówno dynamikę rozwoju sektora, jak i preferencje społeczne. Kiedyś
strona internetowa wystarczała w zupełności, żeby dotrzeć do odbiorcy. Teraz bez kreatywności i innowacji to
zdecydowanie za mało. Pierwsze duże zmiany pojawiły się
z powstaniem portali społecznych, takich jak Grono, Nasza
Klasa itd. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazał się Facebook, dzięki któremu firmy promują się, mając czasami
jedynie tę stronę. Z drugiej zaś strony, znam firmy, które
w żaden sposób nie poddają się internetowym modom, nie
mając portali i nie promując się na YouToube, co też niewątpliwie je wyróżnia. Niekonwencjonalność to krok do
sukcesu. Pamiętajmy jednak, że z czasem brak konwencji
staje się konwencjonalny, a najważniejsze jest ciągle się
wyróżniać.
– Co w takiej sytuacji zaproponowałby pan agencjom kreatywnym,
firmom PR, eventowym i całej branży współpracującej z sektorem
MICE, żeby ich postrzeganie przez odbiorcę było korzystne, czym
mają się wyróżnić?
– Pomysł, pomysł i jeszcze raz pomysł! To on w 90. proc.
decyduje o sukcesie. Na szczęście, są agencje kreatywne, które
muszą mieć pomysły, ażeby produkować dla swoich klientów produkty zauważalne.
– Co dziś może być ciekawym rozwiązaniem?
– Przyszłość należy do 3D, czyli stron, które będą dawały
wrażenie przestrzeni oraz takich, które w swojej prostocie
przekażą maksymalną ilość informacji w ciekawy sposób.
Nasza firma wprowadza „graficzne opowieści”, czyli witrynę, w której, niczym w grze, realizujemy pewną misję, żeby
dotrzeć do potrzebnych informacji. Dzięki zastosowaniu
takiego rozwiązania informacje zostaną nie tylko lepiej zapamiętane, ale zdecydowanie wyróżnią się na tle milionów
innych znajdujących się w Internecie.
WIADOMOŚCI Z RYNKU
,
WIADOMOSCI
Z RYNKU
W POSZUKIWANIU ZYSKU
Rozmowa z TOMASZEM CZUBĄ,
specjalistą do spraw marketingu Manor Hotel w Olsztynie
– Od jak dawna jest pan związany z branżą?
– Jest to pierwszy hotel, w którym pracuję na stanowisku specjalisty do spraw marketingu i ta przygoda trwa już prawie trzy lata, wcześniej pracowałem
w agencjach reklamowych.
– Jak często zgłaszają się do pana agencje eventowe
z zapytaniami o realizacje ?
– Kilka razy dziennie.
– Czy agencje są potrzebne do prawidłowego
funkcjonowania hotelu?
– Oczywiście, każda agencja to niczym pracownik na
darmowym etacie, bo teoretycznie dostarczają klientów zajmując się sprzedażą naszych usług.
– Jak często zapytania z agencji kończą się
realizacją?
– Rzadko, statystycznie w pięciu, dziesięciu procentach przypadków.
– W takim razie współpraca między wami a agencjami eventowymi należy do udanych?
– Niestety, nie jest tak do końca. Często agencje działają w taki sposób, że raczej szkodzą niż pomagają
i trudno by mi było uznać taką współpracę za udaną. Rynek to rzeka – hotel stoi na jednym jej brzegu,
a agencja na drugim, ażeby wszystko było spójne,
potrzebne są mosty, dzięki którym komunikacja staje
się łatwa. A w rzeczywistości mostów jest niewiele,
a nurt rzeki mocny, dlatego czasem tak trudno się
nam porozumieć. Kilka miesięcy temu postanowiliśmy zrobić pewne doświadczenie: ze specjalnie
spreparowanego adresu e-mail wysłaliśmy kilka zapytań, a żeby badanie było wykonane profesjonalnie,
a przypadkowość wyeliminowana, poprosiliśmy jednego z naszych zaprzyjaźnionych dużych instytucjonalnych partnerów o wysłanie podobnego zapytania
do kolejnych kilku agencji, tym razem z mejla korporacyjnego. Zapytanie dotyczyło organizacji imprezy,
w wytycznych znalazła się informacja, że ma to być
hotel w Olsztynie nad jeziorem. Dzięki temu mieliśmy
praktycznie pewność, że dostaniemy zapytanie od
agencji otrzymujących brief. I faktycznie, zapytania
spłynęły. Po ich otrzymaniu zrobiliśmy błyskawiczną
kalkulację. Wyniki naszego eksperymentu były następujące: każda z agencji zawyżyła wszystkie jednostkowe części składowe, przez co atrakcyjna oferta za
45 tysięcy przestała być interesująca, bo cena za nią
interesująca nie była. A przecież każdy z potencjalnych klientów może zadzwonić do hotelu i dowiedzieć
się, jakie są ceny standardowe i porównać je z otrzymanym zestawieniem.
– To ciekawe doświadczenie, chociażby dlatego,
że sztucznie zawyżona cena produktu nie jest
interesująca dla potencjalnego nabywcy.
– Agencje zarabiają nie tylko na prowizji, ale i na
zniżkach, które oferują im właśnie poddostawcy
i podwykonawcy. Bilansując te upusty mogą osiągać
interesujące profity, więc po co zawyżać kwoty? Żeby
zniechęcić klienta?
EM
Formuła
Tylk
na ła m
h MBA
ac
M
R
NAUKA
o
ANAGE
M
sukcesu
ICHAKIEM ADIZESEM,
ROZMOWA Z
KONSULTANTEM ZARZĄDZANIA INSTYTUTU SWOJEGO IMIENIA
W
jednym z wywiadów, stwierdził pan, że na pana
filozofię i metodologię zarządzania w dużym
stopniu miała wpływ historia pańskiego życia.
– Tak, to prawda. Urodziłem się w 1937
roku w Macedonii, dorastałem w Jugosławii, drugą wojnę światową, jako dziecko, spędziłem w Albanii, w 1948 wyjechałem z rodzicami do Izraela, potem do
Stanów Zjednoczonych. W całym moim życiu zmieniałem
środowiska, kultury. Byłem żydowskim chłopcem, który podczas wojny wychowywany był przez muzułmanów w Albanii.
Poznałem piękno różnorodności kulturowej, które dają nam
różnice między ludźmi, różne języki. Znam świetnie angielski, hebrajski, macedoński, chorwacki, ale i hiszpański, serbski. W każdym z krajów, gdzie się nimi mówi, czuje się dosyć
komfortowo. Dzięki możliwości poznania wielu kultur, religii,
regionów świata, języków czuję, że doceniam piękno różnorodności, które mogą tworzyć spójny, symbiotyczny związek.
– Jest pan autorem kilkunastu książek, które zostały przetłumaczone
na 26 języków. Która z nich jest dla pana najważniejsza?
– Napisałem ich 14. Najważniejsza? Ta następna.
– Jak jest idea działania założonego przez pana instytutu?
– Mój instytut powstał w 1975 roku. Jego działalność koncentruje się na tym, jak pomagać przedsiębiorstwom i organizacjom w przeprowadzaniu zmian. Każda organizacja dochodzi
zawsze do punktu, w którym musi się zmienić. Może być to na
przykład sytuacja, w której założyciel, właściciel danej firmy
chce odejść na emeryturę, wycofać się, oddać kierownictwo
w ręce swojego syna, czy zięcia. Wielu przywódców wpada
w pułapkę i nie wie, jak się wycofać. Wydaje im się, że mają zbyt
wielkie zobowiązania wobec firmy, albo, że kiedy odejdą, firma
zbankrutuje. Jak więc przejść przez tę zmianę, żeby nie zaszko-
74
maj 2011
dziła firmie? Zajmujemy się też przedsiębiorstwami z krajów
byłego bloku wschodniego. Firmy, które były zdominowane
przez biurokrację i zarządzane przez struktury rządowe, zostały sprywatyzowane i musiały nauczyć się funkcjonować w nowych warunkach. Musiały nauczyć się działania agresywnego,
nastawionego na przynoszenie zysku. Musiały nauczyć się, jak
być innowacyjne. Innym przykładem były zmiany, przez jakie
musiały przejść przedsiębiorstwa, w krajach, które weszły do
Unii Europejskiej. W tym przypadku musiały się one nauczyć,
jak być konkurencyjnym na nowym rynku, jak działać w obszarze, w którym nie ma narodowych granic. Naszym zadaniem jest pomoc w zarządzaniu zmianami.
– Był pan doradcą zagranicznych rządów, premierów min. Izraela,
Szwecji, Grecji, Brazylii, Islandii i Macedonii. Czym się różni doradztwo rządowe od doradzania firmom?
– Rządy to politycy, martwią się tym, co powie opozycja i co
powiedzą członkowie ich partii. Zarządzanie krajem jest zawsze upolitycznione. W biznesie również mamy do czynienia
z polityką, ale w przedsiębiorstwie, jeżeli prezes o czymś zdecyduje, to wiadomo niemal na sto procent, że jego plan zostanie wdrożony. Z rządami jest inaczej. Premier może o czymś
zdecydować, ale wcale nie ma pewności, że jego decyzja ujrzy
światło dzienne, bo na przykład nie uzyska poparcia partii czy
opozycji. Zarządzanie krajem jest znacznie trudniejsze i właściwie nie ma porównania z zarządzaniem firmą.
– Czy to pan polecał swoje usługi konsultingowe rządom, czy też to
rządy zwracały się do pana o pomoc same?
– Nie sprzedajemy, ani nie oferujemy naszych usług. Zawsze
odbywa się to tak, że to nas prosi się o pomoc. Za każdym razem to premier rządu dzwonił do mnie osobiście. Przedstawiał
problem i prosił o pomoc w znalezieniu rozwiązania.
Rys. Maja Hałko
ICHAK ADIZES
maj 2011
75
M
NAUKA
Na przykład w przypadku Macedonii – kraju, w którym się
urodziłem, pomagałem rządowi w funkcjonowaniu w nowej
gospodarce rynkowej. Kraj miał też problemy polityczne z polityką wewnętrzną związaną z kwestią obywateli albańskich.
Pomagałem również rządowi Czarnogóry, która w wyniku
przeprowadzonego 21 maja 2006 roku referendum zerwała
federację z Serbią i proklamowała niepodległość. Przygotowywałem strategie dla tego nowego, niezwykle pięknego, niewielkiego kraju. Doradzałem, czym powinni się zająć, w jakim iść
kierunku.
– Jakie są najistotniejsze punkty pana metodologii?
– Nazywam to formułą sukcesu. U jej podstawy leży stwierdzenie, że jeżeli ktoś jest chory w środku, to wszystkie jego
działania zewnętrzne i strategiczne plany są zupełnie nieistotne, bezużyteczne. Jeżeli jesteśmy chorzy, nie jesteśmy
w stanie działać. Siła pochodzi bowiem z naszego wnętrza.
Dlatego w naszym działaniu konsultingowym skupiamy się
na tym, co jest w środku, a nie na zewnątrz. Większość firm
konsultingowych zajmuje się tym, co na zewnątrz, planuje
strategie. My pracujemy nad tym, co jest w środku firmy, by
sprawić, żeby była ona zdrowa. Skupiamy się nad pracą nad
jej dobrą kondycją wewnętrzną. Co jednak znaczy zdrowie
organizacji? Trzeba zwrócić uwagę na to, co rodzi wszelkie
problemy w organizacji. Na całym świecie wszelkie kłopoty
wynikają z jednego czynnika: to dezintegracja. W momencie, gdy przychodzi czas na zmiany, dochodzi do dezintegracji. Dzieje się tak dlatego, że podzespoły danej organizacji
nigdy nie zmieniają się w takim samym tempie. W związku z tym dochodzi do wyrw w działaniu organizacji uniemożliwiając jej prawidłowy rozwój. Przykład? W Europie
wschodniej kraje, które znajdowały się pod reżimem komunistycznym, musiały przestawić się na gospodarkę rynkową.
Ta zmiana nastąpiła szybko, ale nie poszły za nią zmiany
społeczne. Powstało więc wiele problemów społecznych, bo
system ekonomiczny zmienił się szybciej niż socjalny. Tak
więc wszędzie tam, gdzie dochodzi do dezintegracji, występują problemy. Organizacje, które muszą przejść zmiany, są
nieuchronnie wystawione na dezintegrację. Naszym zadaniem jest sprawienie, by organizacja przeszła przez zmiany
nie rozpadając się, bez wewnętrznych konfliktów uniemożliwiających jej działanie. Zwykle jest bowiem tak, że zmiana
rodzi destrukcyjny dla organizacji konflikt. My wchodzimy
w wewnętrzne struktury organizacji budując w firmie zaufanie i szacunek. Tam bowiem, gdzie jest zaufanie i wzajemny
szacunek, zmiany są łatwiejsze do przeprowadzenia. Pracujemy nad budowaniem wewnętrznego klimatu organizacji.
– Jak można zbudować dobry klimat w przedsiębiorstwie?
– Uczymy jak pracować razem, jak przeprowadzać spotkania
z pracownikami, jak podejmować decyzje. Rezultatem tych
działań jest zmiana kultury danej organizacji. Jeżeli zmienimy
kulturę organizacji, przeprowadzenie zmian jest łatwiejsze.
76
maj 2011
– Czy w takim wypadku potrzebny jest silny przywódca?
– Świat jest tak skomplikowany, że trudno być liderem w obecnych czasach. Ciężko też być liderem z społeczeństwie demokratycznym, w którym każdy może mieć odmienne zdanie.
Chcesz wprowadzać zmiany, natychmiast opozycja uzna, że
przysparzasz tylko kłopotów. A jeżeli nie wprowadzasz zmian,
to się nie nadajesz do bycia liderem. Błędne koło. Nie jest tak,
że nie ma ludzi, którzy są w stanie przewodzić innym, ale po
prostu trudno jest przewodzić.
– Można się tego nauczyć?
– 60 proc. to odpowiedni charakter. Pozostałych 40. proc.
można się nauczyć, ale ważna jest charyzma, energia, wyobraźnia. To jak z muzykami. Trzeba mieć talent. Potem
można otrzymywać przeróżne narzędzia, które sprawią, że
będziemy coraz lepsi.
– Czy konflikt może być czymś pozytywnym?
– Konflikt to energia. Olbrzymia energia, która jednak może
być zarówno destrukcyjna, jak i pozytywna. Jak woda w wodospadzie, którą można przetworzyć na elektryczność, ale
która może też spowodować powódź. Chodzi więc o to, by
sprawić, żeby energia była czymś pozytywnym. Konflikt
wpisany jest w funkcjonowanie każdej organizacji, w naturę
każdego związku, społeczeństwa. Istnieje, bo w każdej organizacji zachodzą zmiany. Jeżeli więc zmiany rodzą konflikt,
musi on być budujący, nie destrukcyjny. Nie potrafił tego
zrozumieć Karol Marks. Żył na początku XX wieku osobiście doświadczył i był świadkiem rewolucji przemysłowej.
Widział, jak zmiany te dotkliwie odbiły się na robotnikach.
Stworzył polityczną filozofię opartą na chęci złagodzenia
bólu powodowanego przez rewolucyjne zmiany, na zwalczeniu konfliktu. Jak chciał to zrobić? Wprowadzając dyktaturę
proletariatu i likwidując społeczeństwo klasowe. Co się stało? Nie było konfliktu, ale tam, gdzie nie ma konfliktu, nie
ma zmian. To dlatego musiał upaść ustrój komunistyczny.
Zmiana rodzi konflikt.
– A jak sprawić, by konflikt był konstruktywny?
– Są trzy podstawowe kryteria, które musi spełnić organizacja.
Po pierwsze musi ona mieć wspólną wizję i wyznawać ten sam
system wartości jako całość. Po drugie: struktura organizacji
albo społeczności musi być funkcjonalna. To znaczy, że muszą
być wyraźnie określone cele i możliwości rozwoju, wyraźnie
wyznaczone władze i sposób nagradzania członków danej
organizacji. Kolejnym elementem jest właściwy proces podejmowania decyzji. Chodzi o to, by różni ludzie, o różnych sposobach zarządzania i metodach działania wypracowali własny
„style book” wspólnej pracy i dochodzenia do wspólnych
wniosków. Na koniec zaś, potrzebni są ludzie, którzy nie boją
się sytuacji konfliktowych, są otwarci na zmiany i współpracę
z osobami, które niekoniecznie myślą w taki sam sposób jak
oni. My uczymy jak to wszystko zrobić.
CO LUBI
ICHAK ADIZES?
PROGRAM ICHAKA ADIZESA – światowej sławy konsultanta w dziedzinie zarządzania, uznawanego za jednego z najlepszych ekspertów
w dziedzinie poprawy efektywności przedsiębiorstw – z sukcesem został
wdrożony przez ponad 1000 firm na całym świecie, od najmniejszych po
te, które znalazły się w rankingu magazynu Fortune.
Dr Adizes doradzał też wielu premierom i minitrom, w tym m.in. Izraela,
Szwecji, Grecji, Brazylii. Był wykładowcą UCLA i Stanford oraz pracował
na uniwersytecie Columbia. W 1975 roku założył Instytut Adizesa, firmę
konsultingową zajmującą się wdrażaniem opracowanej przez niego
metodologii zarządzania zmianą. Obecnie Instytut posiada biura w Stanach Zjednoczonych oraz w 14 innych państwach, a na liście jego klientów znajdują się takie firmy, jak Bank of America, Coca–Cola Bottling,
Domino’s Pizza, Honeywell Corporation, IBM, SanDisk Corporation, U.S.
Navy, Volvo Safra Bank, Royal Dutch Stell. Opublikował 14 książek, przetłumaczonych na 26 języków. Kilka z jego publikacji zaliczono do klasyki
i wybrano jako obowiązkowe lektury studiów zarządzania. Za wkład
w teorię i praktykę zarządzania dr Adizes otrzymał piętnaście doktoratów honoris causa, dwa obywatelstwa honorowe, jak również honorową
rangę majora wojskowego. Wybrano go także na członka Międzynarodowej Akademii Zarządzania. Otrzymał również tytuł Honorowego Doradcy
Naukowego IBS – Akademii Ekonomicznej Federacji Rosyjskiej. W 2010
r. Leadership Excellence Journal zaliczył go do grona trzydziestu czołowych ekspertów zarządzania, a Executive Excellence Journal umieścił go
w trzydziestce najlepszych konsultantów amerykańskich.
WYPOCZYNEK „Mieszkam w Santa Barbara,
w słonecznej Kalifornii i nie znam lepszego
miejsca na wakacje”
KUCHNIA meksykańska
RESTAURACJA „Kuchnia mojej żony”
SAMOCHÓD Porsche
HOBBY gra na akordeonie
9 czerwca 2011 r. w Warszawie odbędzie się XXXIII SEMINARIUM
z cyklu AUTORYTETY z udziałem dr. ICHAKA ADIZESA pt. Czy wzrost
biznesu może trwać nieustannie? Zarządzanie cyklem życia firmy.
Więcej: www.adizes.pl
CO LUBI?
– Jakie są główne różnice między pana instytutem konsultingowym
a innymi tego typu firmami?
– Po pierwsze, i tu odniosę się do środowiska medycznego, inne
firmy przepisują recepty. Analizują stan pacjenta, diagnozują
chorobę i znajdują lekarstwo. My tak tego nie robimy. Wymyśliłem zupełnie inny sposób doradztwa. To bardziej psychoterapia. W psychoterapii nie wypisuje się recept. Pomaga się choremu w tym, by pomógł sam sobie. Uczymy więc organizacje
autodiagnozy, a następnie tego, jak sobie pomóc. Prowadzimy
je przez proces znajdowania przez nie rozwiązań.
– Czy może mi pan przybliżyć swoją słynną teorię dotyczącą cyklu
życia organizacji?
– Istotą skutecznego zarządzania w każdej organizacji jest zrozumienie podstawowej prawdy mówiącej o tym, że wszystkie
organizacje, podobnie jak żywe organizmy, mają cykl życia.
W trakcie swojego wzrostu i rozwoju podlegają więc bardzo
przewidywalnym i powtarzalnym wzorcom zachowań. Na
każdym nowym etapie rozwoju organizacja staje w obliczu
unikatowych wyzwań. Sposób w jaki kierownictwo poradzi
sobie z niniejszymi wyzwaniami ma kluczowy wpływ na suk-
ces lub porażkę organizacji. Przeprowadzenie przedsiębiorstwa
przez poszczególne cykle nie jest łatwe, ani oczywiste. Te same
metody, które przyczyniają się do sukcesu w jednym etapie,
mogą być powodem problemów w następnym. Zasadnicze
zmiany w sposobie zarządzania i przywództwa są niezbędne,
aby wypracować podejście, w którym na każdym etapie osiągnięta jest równowaga między kontrolą a umiejętnością przystosowania się do zmian. Liderzy, którzy nie rozumieją, co jest
lub też co nie jest potrzebne w danym momencie, mogą hamować rozwój firm lub też prowadzić do ich przedwczesnego
starzenia się i śmierci.
– Czy to odnosi się do każdej organizacji?
– To odnosi się do wszystkiego, co żyje. Każdy żyjący organizm
ma swój własny cykl życia. Organizacje są żyjącymi organizmami i rządzą się takimi samymi prawami jak inne żywe organizmy rodzą się, rozwijają, starzeją się i umierają. To właśnie
tłumaczy moja teoria cykli życiowych, za którą dostałem moje
15 doktoratów honoris causa i która przyczyniła się do mojej
sławy. Nazywają mnie czasami doktorem Spockiem zarządzania… Na każdym etapie każdego cyklu organizacja ma typowe
maj 2011
77
dla danego cyklu problemy, niektóre są normalne, ale inne nie
powinny się pojawiać. Potrafię przewidzieć, jakie kłopoty czekają daną organizację, na podstawie tego w jakim cyklu życia
się ona znajduje. Najpiękniejsze jednak w tym jest to, że organizacja nie musi się starzeć. Cała rzecz polega na tym, żeby
doprowadzić ją do rozkwitu i sprawić, by w takim punkcie
pozostała.
– Czyli śmierć nie jest nieunikniona?
– Biznes może umrzeć, ale organizacja nie. Produkt, usługa
mogą umrzeć, ale jeśli organizacja wie, jak się zmieniać, nie
umrze. Jeżeli podejmie wyzwanie, by się przekształcić, może
przebranżowić, zmienić metody działania. Jeżeli się nie zmieniamy, umieramy.
– Kiedy manager czy prezes firmy powinien zacząć się martwić
o przyszłość swojej organizacji? Czy są jakieś uniwersalne symptomy
nadchodzącego zagrożenia?
– Pani pytanie przywodzi mi na myśl historie pewnej kobiety,
która przyszła z wizyta do psychologa i spytała go: mój syn ma
18 lat, kiedy powinnam rozpocząć jego edukację? Odpowiedź
była prosta: 18 lat temu. Podobnie jest z odpowiedzą na pytanie, kiedy powinniśmy się bać o przyszłość. Od momentu,
kiedy zakładamy firmę. Od samego początku.
– A jak powinny wyglądać działania firmy w przypadku kryzysu,
z jakim mieliśmy do czynienia?
– Po pierwsze, nie sądzę, że kryzys już się skończył, jak twierdzą niektórzy. Jest on wręcz znacznie głębszy. Kryzys wynika
z tego, że kapitalizm to przeżytek. Kapitalizm umarł podzielając losy socjalizmu i komunizmu. Kapitalizm opiera się
powiem na przekonaniu, które może było słuszne 100 lat
temu, ale zupełnie nie sprawdza się w świecie dynamicznych
zmian i złożoności społeczeństwa, w którym żyjemy obecnie.
W związku z tym, że kapitalizm nie funkcjonuje jak należy,
mamy do czynienia z kolejnymi kryzysami. Niedługo nadejdzie kolejny. Musimy zmienić nasz system wartości, który
oparty jest na wzajemnie wrogich relacjach, na współzawodnictwie, które kierowane jest przez jakieś niewidoczne ręce.
Ale te niewidoczne ręce nie są w stanie właściwie sterować
w całym tym złożonym środowisku i współzawodnictwo staje
się niszczącą siłą, zamiast zmuszać do innowacyjności. Środowisko konsumenckie zaś działa destrukcyjnie na środowisko
naturalne. Musimy zmienić nasz system wartości, przebudować nasze spojrzenie na kulturę. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy mieli do czynienia z kolejnymi kryzysami.
– Ale jak można zmienić kapitalizm skoro wszyscy uważają, że się
sprawdza?
– Jeżeli kryzys będzie wystarczająco duży, zmiany będą konieczne. One się już się zaczynają. Zwłaszcza młodzi ludzie
już zaczynają działać na tym polu. Powoli zmienia się sposób myślenia.
78
maj 2011
– W taki razie, jaka jest przyszłość kapitalizmu?
– Nowy kapitalizm. W Wielkiej Brytanii nazywa się to Trzecią
Drogą. To połączenie socjalizmu i kapitalizmu, lewicy i prawicy.
– Co w tej sytuacji powinny zrobić kraje takie jak Polska, które niedawno weszły na drogę kapitalizmu?
– Będą w ciężkiej sytuacji, bo nie mogą nie umieć dostatecznie
szybko przystosować się do tych zmian. Nie mają tak dużego
doświadczenia w funkcjonowaniu w kapitalizmie. Ameryka
poradzi sobie z tym znacznie lepiej.
– Uważa więc pan, że kryzys się nie skończył, ale też twierdzi pan, że
jesteśmy bliscy trzeciej wojny światowej, a nawet już ją przeżywamy…
Snuje pan czarne scenariusze. O jakiej wojnie pan mówi?
– Amerykański politolog, profesor Samuel Huntington nazwał ją wojną kultur, czy raczej zderzeniem cywilizacji. Ja nie
uważam, żeby to było zderzenie cywilizacji, ale raczej wojna
z przekonaniami, najstarsza wojna na świecie. To wojna między tymi, którzy wierzą w różnorodność, a tymi, którzy w to
nie wierzą. Zaczęła się od starcia Sparty z Atenami. W drugiej
wojnie światowej było podobnie: Niemcy i Japonia były przeciwne jakiejkolwiek różnorodności i występowały przeciwko
społeczeństwom demokratycznym, które ją uznawały. Teraz
odczuwamy to w konflikcie religii: hermetycznej muzułmańskiej i judeochrześcijańskiej, otwartej na różnice kulturowe. To
stara wojna, która jest teraz bardziej niebezpieczna niż kiedyś,
z uwagi na dostępność broni atomowej czy chemicznej.
– A czy to, co dzieje się w krajach arabskich, jest groźne dla świata?
– Problemem jest to, że ci ludzie wiedzą, czego nie chcą, ale nie
wiedzą, czego pragną. Nie chcą Mubaraka, Kadafiego, ale nie
mają koncepcji demokracji, bo jej nie znają. Tak jak w Iranie.
Irańczycy nie chcieli szacha, więc w zamian mają państwo religijne, dyktaturę religijną.
– Podkreśla pan wielokrotnie, że zarządzania zmianami powinno się
uczyć już od małego, w przedszkolu?
– Szkoły biznesu tego nie uczą. Tworzą rzesze urzędników,
którzy potrafią pisać sprawozdania, ale nie uczą jak kierować
przedsiębiorstwem. To wielka luka w systemie edukacji. Zajęcia
prowadzone są często przez profesorów, którzy sami nie mają
zbyt wielkiego doświadczenia w biznesie, powtarzają tylko to,
co wyczytali w mądrych książkach. Trzeba uczyć ludzi zarządzania, ale w sposób, jak to jest zwykle robione, edukujemy ludzi na technokratów, a nie na prawdziwych przedsiębiorców.
– Jaki jest sekret dobrego przedsiębiorcy?
– Po pierwsze wyobraźnia, kreatywność i gotowość do podejmowania ryzyka. Następnie to umiejętność motywowania
i mobilizowania ludzi. Należy pamiętać też, że liczy się nie
to, co posiadamy, ale kim jesteśmy. To co mamy, może zawsze
zniknąć, przepaść, a my zostaniemy tacy, jacy jesteśmy.„
Barbara Grabowska
%
0
3
z
s
a
z
d
ę
z
zc
s
o
–
.
ł
ę
z
t
a
6
r
7
e
e
m
i
u
n
n
e
e
c
r
p
w
w
ń
ó
a
d
m
Za
11 wy
Magazyn kadry zarządzającej
ma na g e r. i n w e s t y cj e . p l
Samochody
Producent telewizyjny Piotr Kleczek filmuje nowe Renault Latitude na dziedzińcu zamku w Nidzicy.
80
maj 2011
Zdjęcia Manager i Renault
Diamenty
Renault
LATITUDE TO JEDEN Z PRESTIŻOWYCH MODELI, KTÓRE
OBCHODZĄCE 20-LECIE DZIAŁALNOŚCI RENAULT POLSKA
POKAZAŁO W RAMACH „DIAMONT TOUR”.
maj 2011
81
Legendarne Renault Floride, które reklamowała Brigitte Bardot.
P
onad pięćdziesiąt
lat temu Renault
zaprezentował legendarny
model
Floride. Do legendy
przeszła też sesja zdjęciowa z udziałem Brigitte Bardot, dzięki której
kabriolet stał się sławny na całym
świecie. Stanowiło to inspirację dla
stylistów, którzy zaproponowali
nową wersję Megane CC, przypominającą tę historię. Z limitowanej
serii 1200 samochodów, 14 trafiło
do Polski i natychmiast znalazło nabywców. I trudno się temu dziwić,
ponieważ nowa Floride jest bardzo
efektowna, a krótka seria gwarantuje, że za kilkanaście lat stanie się
poszukiwanym youngtimerem. Wyróżnia ją identyczny jak w pierwowzorze kolor nadwozia. Jest to kość
słoniowa. W taki sam sposób pomalowano felgi, ozdobione chromowanymi wstawkami. Podobną tonację
82
maj 2011
AUTA RENAULT CZĘSTO POJAWIAJĄ SIĘ
W FILMACH, KTÓRYCH PRODUCENTEM
JEST MARIUSZ PUJSZO.
zachowano też we wnętrzu, gdzie pojawiła się jeszcze głęboka czerwień.
Samochód ten, to jeden z prestiżowych modeli, które obchodzące
20-lecie działalności Renault Polska pokazało w ramach „Diamont
Tour”. Jest to cykl prezentacji adresowanych do wymagających klientów,
którzy mogą osobiście przetestować
samochody. Wśród gości dominują
ludzie biznesu, choć nie brakuje też
celebrytów będących ambasadorami
francuskiej marki.
– Obecnie jeżdżę Laguną Coupé
w limitowanej wersji Monaco, z silnikiem o mocy 250 KM – opowiada
znany aktor, Rafał Królikowski. – Jest
to jeden z najbardziej efektownych
samochodów w swej klasie. Sportowy charakter podkreśla perłowa biel
nadwozia i czarny dach. Auto zwraca
uwagę, co cieszy moich synów, ale
mnie nie pozwala nawet na odrobinę
anonimowości… Wcześniej jeździłem
Samochody
Wakacyjne marzenie
Megane CC w limitowanej
wersji Floride.
Laguną kombi. Kupiłem ją szukając
dla rodziny wygodnego i bezpiecznego auta. Coupé jest nieco mniejsze, ale bez problemu mieścimy się
wszyscy, łącznie z psem. Moja żona
też jest zwolenniczką Renault i używa Clio z silnikiem 1,4 l.
W Lagunie Coupé zastosowano system 4Control z 4 kołami skrętnymi.
Podczas szybkiej jazdy ułatwia to
pokonywanie nawet bardzo ciasnych zakrętów. Ciekawostkę stanowi innowacja polegająca na tym,
że podczas parkowania tylne koła
skręcają w odwrotnym kierunki niż
przednie. Pozwala to wcisnąć się na
miejsce zarezerwowane dla znacznie
mniejszych pojazdów. Jak twierdzą
użytkownicy, możliwe jest zaparkowanie tak ciasne, że przed zderzakami zostaje tylko po 1,5 cm luzu.
Warto dodać, że Laguna Coupé,
po raz pierwszy została zaprezentowana na torze w Monaco, gdzie
ALEKSANDRA NIEŚPIELAK NA KONCERTY
PROMUJACE JEJ NAJNOWSZĄ PŁYTĘ
ZWYKLE JEŹDZI RENAULT.
Techno
polis
w 1911 roku Louis Renault wygrał
słynny wyścig Monte Carlo. Później
jeszcze wielokrotnie kierowcy teamu
Renault stawali tam na podium. Tak
więc nazwa limitowanej wersji podkreśla historyczne relacje.
– Auta Renault często pojawiają się
w filmach, których jestem producentem – mówi Mariusz Pujszo, aktor,
reżyser, scenarzysta, a także właściciel Agroturystyki Pujszany w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym.
– Najbardziej cenią w Renault design,
stanowiący egzemplifikację francuskiej elegancji.
Niewątpliwie cechy te charakteryzują najnowsze dzieło firmy – Latitude.
Ten sedan zapewnia wysoki poziom
komfortu. Jest wyposażony w innowacyjny system zapewniający wysoką
jakość powietrza dzięki jonizatorowi
o działaniu oczyszczającym i specjalnie przygotowanym zapachom. Fotel kierowcy ma wbudowany układ
maj 2011
83
Samochody
Techno
polis
Nowa Laguna z systemem 4Control i nagłośnieniem Bose.
masujący z 4 trybami pracy. Wnętrze gwarantuje komfortową podróż w klasie biznes, m.in. dzięki
trzystrefowej, oddzielnie reglowanej klimatyzacji.
Samochód,
opracowany
przez
Alians Renault-Nissan, zapewnia
wysoki poziom bezpieczeństwa.
Jest wyposażony w ABS, wspomaganie nagłego hamowania, ESC,
adaptacyjne poduszki powietrzne,
podwójne czujniki zderzeń bocznych, regulator-ogranicznik prędkości, system kontroli ciśnienia
w oponach oraz kierunkowe biksenonowe reflektory.
Latitude będzie oficjalnym samochodem najbliższego Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie po raz
pierwszy odbędzie się „Polska noc”,
84
maj 2011
SAKSOFONISTA JAZZOWY
MARCIN NOWAKOWSKI
CHWALI PROFESJONALIZM
DESIGNERÓW RENAULT.
prestiżowa impreza przygotowana
przez Mariusza Pujszo.
– Najbardziej lubię Renault za to, że
zrezygnowało z tradycyjnych kluczyków, które zawsze gdzieś gubię
– podkreśla Aleksandra Nieśpielak,
aktorka i wokalistka, autorka wydanej ostatnio płyty „Dzień dobry
dniu”. – Wystarczy mieć przy sobie kartę, która odblokowuje drzwi
i umożliwia uruchomienie samochodu. Przez długi czas jeździłam
niebieskim Megane. Teraz chciałabym się przesiąść do większej i bardziej komfortowej Laguny.
Renault Laguna to od lat jeden
z najchętniej kupowanych w Polsce
pojazdów w swojej klasie. O jego
sukcesie decydowała od początku bardzo dobra relacja jakości
Rafał Królikowski jeździ Laguną Coupé w wersji Monaco.
do ceny. Nie oznacza to jednak, że
firma oszczędnie wydziela elementy wyposażenia. Co więcej – za relatywnie niewielkie kwoty można
doposażyć auto w 4Control lub też
sprzęt muzyczny renomowanej firmy Bose.
– Wielokrotnie wyrażałem się
z uznaniem o projektantach Renault – dodaje znany dziennikarz,
Jerzy Iwaszkiewicz. – Proponują
wiele nowatorskich rozwiązań, które czasem wręcz wyprzedzają oczekiwania klientów.
Tak stało się w przypadku Avantime,
którego w latach 2001-03 wyprodukowano zaledwie 8 557 egzemplarzy. Samochód był nowatorski i niezwykły, łączył cechy trzydrzwiowego
coupé, kabrioletu i vana, ale rynek
JERZY IWASZKIWICZ WIELOKROTNIE
WYRAŻAŁ SIĘ Z UZNANIEM
O POMYSŁOWOŚCI
PROJEKTANTÓW RENAULT.
okazał się konserwatywny. Dziś wiele rozwiązań zarówno stylistycznych,
jak i technicznych zastosowanych
w Avantime (będącym obecnie rarytasem kolekcjonerskim), można
odnaleźć we współczesnych samochodach. Pod wieloma względami
przypomina go Espace, który jest
jednym z najbardziej komfortowych
vanów na rynku. Na marginesie –
Espace zawsze wyznaczał trendy
jako pierwszy van w Europie.
W grupie motoryzacyjnych diamentów znalazło się też miejsce dla
Fluence Sport Way z dynamicznym
silnikiem i bogatym wyposażeniem
oraz dla Koleosa, który, jak przystało
na rasowe auto typu SUV, dysponuje
napędem 4x4, z możliwością odłączenia, np. na autostradzie. „
maj 2011
85
Samochody
Romb
zamiast serca
ROZMOWA Z AGATĄ SZCZECH
DYREKTOREM PR RENAULT POLSKA
– Pracuje pani w Renault Polska od 20 lat, czyli od samego początku. Prezes Grzegorz Zalewski twierdzi, że zamiast serca ma pani
romb Renault.
– Rzeczywiście, bardzo silnie identyfikuję się z moją firmą.
Kiedyś nie podejrzewałam, że będę pracowała we francuskim
koncernie motoryzacyjnym, wcześniej nawet nie byłam we
Francji. W liceum przygotowywałam się do egzaminu na
medycynę, planowałam zostać chirurgiem plastycznym.
Trzy miesiące przed maturą zmieniłam zdanie – wybrałam
germanistykę. Po studiach, szukając naprawdę interesującej
pracy, znalazłam ogłoszenie w gazecie, że Renault otwiera
przedstawicielstwo w Polsce i poszukuje kandydatów znających język francuski. Pomimo to wysłałam aplikację. Nie
liczyłam nawet na odpowiedź, zdziwiło mnie więc zaproszenie na rozmowę z prezesem Raymondem Jahielem.
– Struktura Renault powstała w błyskawicznym tempie.
– W dużej mierze stanowi to zasługę 6, a potem 12 młodych
ludzi, z których każdy otrzymał Clio. Ruszyli w Polskę szukać potencjalnych partnerów, żeby zbudować sieć dealerską
i serwisową. Był wśród nich obecny prezes Grzegorz Zalewski, który pojawił się w firmie kilkanaście dni po mnie. Oboje mieliśmy okazję pracować na różnych stanowiskach, co
znakomicie pomaga poznać zasady rządzące firmą.
– Jak pokonała pani barierę językową?
– Miałam sporo szczęścia. Żoną prezesa była Niemka, więc
znakomicie znał niemiecki. Po dwóch godzinach rozmowy
otrzymałam propozycję pracy. Nasze pierwsze biuro było
ulokowane w apartamencie hotelu Marriott. Nie miałam
biurka, tylko pożyczoną maszynę do pisania. Większość czasu spędzaliśmy podróżując po Polsce, czasem uczestniczyliśmy w spotkaniach nawet przez 14 godzin dziennie. Cały
czas tłumaczyłam z polskiego na niemiecki.
– W ciągu 20 lat Renault sprzedało w Polsce…
– ...460 tys. samochodów. Szybko udało nam się zająć silną
pozycję na krajowym rynku. Po kilku latach na stanowisku
asystenki prezesa byłam odpowiedzialna za reklamę, dysponowałam ogromnymi środkami na promocję. Na początku lat
90. nasz udział w rynku reklamowym firm motoryzacyjnych
sięgał nawet 30 proc. Czy pamięta pan naszą akcję reklamową, w ramach której rozdawaliśmy kluczki do samochodów?
– Kiedy nauczyła się pani francuskiego?
– Firma zapewniła mi indywidualnego nauczyciela. Choć nauka języków zawsze przychodziła mi łatwo, zaczęłam mówić
dopiero po kilkunastu miesiącach, gdy trafiłam na dwutygodniowy intensywny kurs do szkoły w pobliżu Spa w Belgii.
86
maj 2011
– Renault Polska należy do nielicznych pracodawców, którzy chętnie wiążą się z pracownikami na długie lata.
– To prawda, duża grupa kolegów pracuje w firmie od samego
początku lub przez kilkanaście lat. Dobrze ilustruje to przykład dwóch moich najbliższych współpracowników: Grzegorz Paszta ma staż 20-letni, a Grzegorz Telecki – 15-letni.
– Oczywiście, podobnie jak moi koledzy popędziłem do salonu,
żeby sprawdzić, czy znaleziony w „Gazecie Wyborczej” kluczyk
pasuje do stacyjki.
– To samo zrobiło 1,6 mln klientów. Niektórzy przynosili całe torby wypełnione kluczykami. Szczęściarzy, którzy
odjechali swoimi Renault Twingo Zet, było tylko trzech,
Zdjęcia Manager
Agata Szczech na tle zabytkowej Floride.
maj 2011
87
ale o naszej firmie mówiła cała Polska. Przygotowanie tak
kompleksowej akcji w 1994 roku było nie lada wyzwaniem.
Produkcję 3 milionów kluczyków zleciliśmy w Szwecji. Później musiały być wklejone do wrzutek reklamowych. Wówczas w Polsce nie były dostępne maszyny, które mogłyby to
zrobić automatycznie. Korzystając z ferii zimowych, dogadaliśmy się z jedną ze szkół na Mazurach, gdzie w tajemnicy
wklejaliśmy kluczyki. Ostatnia partia 1 milliona sztuk przypłynęła do Polski z opóźnieniem. Musieliśmy wymyślać różne
dodatkowe aktywności dla uczniów (m.in. zorganizowaliśmy
koncert), aby nie rozeszli się do domów i dokończyli pracę.
– Głośno było też o waszym zaangażowaniu w sport samochodowy.
– Przez wiele lat mieliśmy własny zespół rajdowy, w naszych
barwach jeździli tak wspaniali kierowcy, jak Bogdan Herink
czy Janusz Kulig. Przez trzy lata byliśmy aktywni w wyścigach – Puchar Renault Megane media nazwały „żółtym
pociągiem” z powodu charakterystycznego koloru naszych
samochodów.
– Na czym polega strategia firmy w dziedzinie bezpieczeństwa?
– Jest ono ważnym elementem strategii naszego koncernu.
W Polsce konsekwentnie angażujemy się w poprawę bezpieczeństwa na drogach od 1994 roku. W 2004 r. utworzyliśmy
Szkołę Jazdy Renault, w której kursy doskonalenia techniki
jazdy ukończyło już 10 tys. osób. A skoro mowa o kształceniu
– naszym sztandarowym projektem jest program edukacyjny
dla szkół podstawowych „Bezpieczeństwo dla wszystkich”,
prowadzony od 2000 roku, a wspierany przez Ministerstwo
Edukacji, Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego
przy Ministerstwie Infrastruktury, Komendę Główną Policji, Instytut Transportu Samochodowego i Rzecznika Praw
Dziecka. Skalę najlepiej ilustruje liczba uczestników – 710
tys. dzieci z całej Polski. Renault Polska jest także członkiem
Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego.
Grzegorz Paszta pracuje wspólnie z Agatą Szczech
od 20 lat, a Grzegorz Telecki od15 lat..
88
maj 2011
CO LUBI?
CO LUBI
AGATA SZCZECH?
bardziej kuszą ją pierścionki
i naszyjniki, uwielbia biżuterię Swarovskiego oraz
brylanty
PIÓRA najczęściej używa myszki komputera
UBRANIA do pracy klasyka lub sportowa elegancja,
na wieczór eleganckie sukienki, np. marki Guess
KOSMETYKI uwielbia kosmetyki pielęgnacyjne,
zwłaszcza Estée Lauder i Vichy. Ulubione zapachy to
Contradiction Calvina Kleina, The One Dolce
& Gabbana, Dolce Vita i J’adore Diora
WYPOCZYNEK nałogowo czyta książki, chętnie
odwiedza day spa; preferuje urlop nad ciepłym morzem;
ulubione miejsca: Mauritius, Gwadelupa, Paryż,
Barcelona, Sopot
KUCHNIA od 20 lat nie jada mięsa, za to
uwielbia ryby i owoce morza; preferuje kuchnię
śródziemnomorską i japońską
RESTAURACJA Belvedere, ponieważ jest jedyna
w swoim rodzaju i pięknie położona, Amber Room
za przepyszną kuchnię, Akashia za doskonałe sushi
SAMOCHÓD oczywiście Renault. Jeździ piękną
złotą Laguną Coupé, kojarzącą się z klasycznymi
brytyjskimi autami sportowymi. Niedługo
przesiądzie się do Latitude
HOBBY sama projektuje wnętrza, swój styl określa
jako eko-nowoczesny, lubi projektować i pielęgnować
ogród, uwielbia czytać ksiąąki, oglądać programy
o architekturze; lubi sztukę współczesną. Przyjaźni
się z Wojciechem Siudmakiem
ZEGARKI
Samochody
Techno
Autorem wielu
polis
sukcesów
koncernu Renault
jest jego szef, jeden
z najwybitniejszych
managerów na świecie,
Carlos Ghosn.
– Najważniejsze wydarzenia ostatnich 20. lat w firmie?
– W skali międzynarodowej to były z pewnością
prywatyzacja i wejście Renault na giełdę, przejęcie
Dacii, alians z Nissanem i utworzenie Renault Samsung Motors. Na czele naszego koncernu stoi jeden
z najwybitniejszych managerów na świecie, Carlos
Ghosn. Miałam okazję spotkać go kilkakrotnie
i mogę potwierdzić informacje prasowe, że jest to
manager obdarzony nieprawdopodobną charyzmą
i zdolnością błyskawicznej analizy skomplikowanych zagadnień biznesowych. Spędza 40 proc. czasu
w Europie, 40 proc. w Japonii i 20 proc. w USA. Najważniejsze wydarzenia 20-lecia w Polsce to utworzenie szkoły serwisowej, przekształconej później w Instytut Renault,
otwarcie magazynu części zamiennych, utworzenie banku
Renault Credit Polska, certyfikacja ISO 9002, wprowadzenie marki Dacia oraz przejęcie odpowiedzialności za rynek
estoński, litewski i łotewski.
– Dzięki pani aktywności Renault jest ulubionym autem wielu
celebrytów.
– Proszę nie przeceniać mojej roli, ale rzeczywiście, mam
wielu znajomych wśród artystów. Są to ludzie wrażliwi na
piękno, szukają więc dla siebie samochodów, które wyróżnia ciekawa stylistyka, np. zmysłowa Laguna Coupé niko-
t
go nie pozostawia obojętnym. Cieszy mnie, że wielu z nich
pozostaje wiernymi klientami naszej marki.
– Co zapamiętała pani jako największe niepowodzenie?
– Po ogromnym sukcesie pierwszej Laguny, pojawiły się
problemy z jakością kolejnego modelu. To przykre wydarzenie udało nam się jednak przekuć w sukces. Zmierzyliśmy się z problemem nie chowając głowy w piasek, a prezes Carlos Ghosn wprowadził program poprawy jakości
wszystkich naszych produktów. Dzięki temu możemy dziś
w bezawaryjności samochodów konkurować z dotychczasowymi liderami w tej dziedzinie, co potwierdzają niezależne rankingi, np. ADAC. „
Chcesz, żeby klienci mieli pewność,
że Twoja firma sprzedaje etycznie?
t "CZNJFMJŵXJBEPNPŵŝſFPGFSUB
dobrana jest zgodnie z ich
potrzebami ?
t "CZXJFE[JFMJſF8BT[E[JB’
sprzedaży kieruje się względem
nich najwyższym poziomem
uczciwości ?
Udowodnij im to i uwiarygodnij się w ich oczach.
Zdobądź godło Sprzedajemy Etycznie – Firma godna zaufania klientów
ORGANIZATOR
PARTNERZY
PATRONAT MERYTORYCZNY
BRANŻOWY PATRONAT MEDIALNY
www.sprzedajemyetycznie.pl
PATRONAT MEDIALNY
maj 2011
89
W hołdzie
Gagarinowi
12 KWIETNIA 2011 R. ODBYŁA SIĘ PREMIERA ZEGARKA
THE GAGARIN TOURBILLON. ZAPROJEKTOWANY, WYKONANY,
A NASTĘPNIE WYPRODUKOWANY W MAŁEJ SERII,
PRZEZ BERNHARDA LEDERERA – ARTYSTĘ I ZEGARMISTRZA.
Z
egarek jest nietuzinkowym
czasomierzem,
który w unikalny sposób
nawiązuje do tamtego
wydarzenia. Goszczący tylko w najlepszych
szwajcarskich markach, a do tego tylko
w najwyżej klasyfikowanych modelach,
tourbillon (system obiegowy wychwytu)
w modelu The Gagarin Tourbillon jest
wykonany w wyjątkowy sposób. Obracająca się wokół własnej osi w czasie
90
maj 2011
60 sekund, klatka tourbillona obiega wewnętrzną część tarczy zegarka, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek,
w 108 minut. Taki właśnie czas spędził
Jurij Gagarin na orbicie okołoziemskiej,
w swoim statku Vostok 1.
Kierunek obiegu także nie został wybrany przypadkowo, jako że kosmonauta
okrążył Ziemię w kierunku odwrotnym
do jej obrotu, czyli z zachodu na wschód.
Na tej obieganej podobnie do naszej planety, wewnętrznej tarczy, zaznaczone są
między innymi: miejsce oraz moment
startu rakiety według czasu uniwersalnego (UTC), wybrane miejsca przelotu,
znacznik godziny 12. i okres przebywania w stanie nieważkości. W środku tej
tarczy zamocowane są tradycyjne wskazówki, co zapewnia możliwość odczytu
czasu niezależnie od położenia miniaturowego symbolu statku kosmicznego.
Po upływie 108 minut, przebyciu 2 oceanów i kilku innych zaznaczonych miejsc
na świecie, latający tourbillon (flying
THE GAGARIN
TOURBILLON
tourbillon) przybywa do miejsca lądowania lądownika w obwodzie Saratowskim.
Klatka tourbillona wydaje się być zawieszona pod ramieniem, ukształtowanym
podobnie do monumentu upamiętniającego historyczny lot i jego pilota. Pomnik
ten, wysoki na 25 metrów, znajduje się
niedaleko miasta Engels, będącego miejscem lądowania kapsuły z kosmonautą.
Najdelikatniejszy element zegarka – moduł tourbillona – jest w specjalny sposób
dedykowany temu wyjątkowemu, pa-
miątkowemu zegarkowi. W jego obwodowe elementy nośne została wpisana
nazwa statku kosmicznego – VOSTOK,
co jednoznacznie wiąże fakty z przeszłości z tym wyjątkowym zegarkiem.
Na, widocznej poprzez szafirowe szkło
dekla, płaszczyźnie tarczy zębatej elementu naciągu obwodowo umieszczono
informację o czasie startu i lądowania
Jurija Gagarina, a na obwodzie koperty
nazwę modelu zegarka oraz imię i nazwisko jego twórcy. Zegarek The Gagarin
Tourbillon został wyprodukowany w limitowanej serii 50 sztuk, w kopertach
z platyny. Efekt pracy Bernharda Lederera i zespołu firmy BLU zaskoczył zegarmistrzowski światek i, podobnie jak
lot Jurija Gagarina dla kosmonautyki,
na trwale wpisuje się w historię tej dziedziny, łączącej w sobie rzemiosło, sztukę
mikromechaniki i technikę. „
Władysław Meller, autor prowadzi salon
odCzasu doCzasu w Złotych Tarasach.
maj 2011
91
Trendy
Okiełznać czas
ROZMOWA Z BERNHARDEM LEDEREREM, PROJEKTANTEM ZEGARKÓW,
ZAŁOŻYCIELEM I WŁAŚCICIELEM MANUFAKTURY BLU.
– Zanim założył pan swoją firmę BLU – Bernhard Lederer Universe,
zajmował się pan restaurowaniem starych zegarków. Co się stało,
że postanowił pan stworzyć swój własny czasomierz?
– Kiedy byłem młody, miałem w sobie duszę marzyciela. Uwielbiałem leżeć
na plecach i patrzeć na niezwykłe kształty chmur sunących po niebie. Te chwile przerywała zawsze moja mama, wołając mnie: „Bernhard, choć, czas na
herbatę” albo „Bernhard, czas iść do szkoły”. Na cokolwiek był właśnie czas,
miałem wrażenie, że to słowo jest jakimś intruzem w moim życiu, że jestem
na niego obrażony, że czas kradnie mi cenne chwile życia. Czas stał się moim
wrogiem, więc w naturalny sposób... zostałem zegarmistrzem. Zostałem nim
marząc o tworzeniu zegarów i zegarków, które dawałyby ludziom radość swoim pięknem i możliwością zrelaksowania się dzięki nim. Absolutnie nie mogły
one mącić ich spokoju i pogody ducha. Zwłaszcza że żyjemy dzisiaj w sposób
zwariowany. Pędzimy ze spotkania na spotkanie, spieszymy się na pociąg lub
samolot, mamy do wykonania ważne telefony. Czas naszego dnia jest dokładnie wyliczony, zaplanowany co do minuty, a nawet sekundy. To dlatego, że
zegarki nie są już nam właściwie potrzebne do pokazywania czasu, zdecydowałem się robić czasomierze, które uwolnią nas od czasu.
Swój pierwszy zegarek wykonałem w 1984 roku. Jeden z moich klientów, który przyszedł ze swoim starym zegarem do naprawy, zobaczył go
i zamówił następny dla siebie. Tak zaczęła się moja historia projektanta
i wytwórcy zegarków.
92
maj 2011
– BLU to niewielka, niezależna manufaktura. Mimo to niemal
wszystkie elementy powstają u was, na miejscu...
– Tak, wytwarzamy niemal wszystkie części naszych zegarków. Sprężynę
włosową balansu, sprężynę napędową i kamienie syntetyczne kupujemy
od firm zewnętrznych. Wszystkie koła, osie, wkręty, mostki, po prostu
wszystko inne produkujemy sami, na miejscu. Dzięki temu nasze wyroby
mają taką jakość, jakiej wymagam, nie musimy iść na żadne kompromisy
i możemy być elastyczni i kreatywni.
– Jest pan jedynym zegarmistrzem, który upamiętnił lot Jurija
Gagarina. Dlaczego to właśnie wydarzenie było dla pana tak ważne?
– Nie wydaje mi się, żeby tego, co stało się 12 kwietnia 1961 roku, dało się
porównać do jakiegokolwiek innego wydarzenia w historii. Pierwszy raz
coś zadziało się z dala od Ziemi, symbolu bezpieczeństwa. Jednocześnie
lot Gagarina rozpoczął międzynarodową rywalizację kosmiczną i technologiczną, co przyniosło ludzkości wiele wynalazków, udogodnień, nowe
technologie i nowoczesne materiały.
– Gdy czytamy opis Gagarin Tourbillion, wydaje się on bardzo
skomplikowany. Jak długo powstawał jego projekt?
– Tak, to bardzo skomplikowany zegarek, i to na każdym poziomie, poczynając od obudowy, poprzez cyferblat, specjalne komplikacje, po i sam mecha-
nizm. Mimo to bardzo łatwo odczytuje się na nim czas, w dodatku z wielką
przyjemnością, którą daje ruchoma lupa, wzorowana na tej, która była tak
istotnym elementem w locie statku kosmicznego Vostok. Jednak najwspanialszym elementem zegarka jest tourbillon, który reprezentuje latającą
kapsułę Gagarina. W pierwszej chwili nie widzimy go, bo wydaje się, że
klatka tourbillona utrzymywana jest ramieniem wyglądającym jak pomnik
upamiętniający pilota. W rzeczywistości jest to element czysto designerski,
który ma podkreślać ruch statku Vostok tak, jak odbywał się on pierwotnie,
z zachodu na wschód, tak jak odbywał go 50 lat temu Jurij Gagarin.
– Męskie zegarki, które pan tworzy, są zdobione, bogate. Myśli
pan, że mężczyźni kochają diamenty i inne drogie kamienie?
– Nie można na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Myślę, że wszystko zależy od kultury, ale i samego wyglądu zegarka. Ja osobiście byłem
bardzo dumny, kiedy udało nam się zrobić na prywatne zamówienie BLU
Baguette, bardzo biżuteryjny zegarek, którego cyferblat wysadzany jest
unikalnie oszlifowanymi diamentami. To wspaniałe połączenie technicznie doskonałego mechanizmu i najcenniejszych kamieni szlachetnych. Za
ten zegarek zostaliśmy nagrodzeni główną nagrodą na wystawie w Bahrajnie w 2006 roku. W naszej najnowszej kolekcji większość zegarków to
wprawdzie modele męskie, ale staram się nie zapominać o bardziej wrażliwej części moich klientów.
CO LUBI?
CO LUBI
BERNHARD LEDERER?
UBRANIA komfortowe
i eleganckie. Nie ma ulubionej
ejj
marki, ale ostatni garnitur,
który kupił, pochodzi
z renomowanej polskiej firmy
y
(jego żona jest Polką)
WAKACJE „Gdziekolwiek,
byle z rodziną”
KUCHNIA „Mojej żony”
SAMOCHÓD „Mój Jaguar
Vintage z 1951 roku”
HOBBY rodzina, pływanie,
stare samochody
– Jak by pan scharakteryzował swoje zegarki?
– Albert Einstein mawiał: czas jest względny. Zgadzam się z tym twierdzeniem, chociaż może niekoniecznie w tym samym znaczeniu, które on
miał na myśli. Proszę sobie wyobrazić: mężczyzna szykuje się na wielką,
ważną noc, ale jego partnerka nie. Jak bardzo 15 minut, przez które czeka
na tę jedyną, ciągną się dla niego – przepraszam czytelniczki, że mówię
o facecie, ale przecież widzę świat z perspektywy mężczyzny, wcale nie
chodzi mi o to, że kobiety inaczej odczuwają oczekiwanie na mężczyznę...
BLU robi zegarki, które wskazują czas, ale nie w oczywisty sposób. Można
popatrzeć na zegarek BLU i się zrelaksować, cieszyć się jego designem,
kolorem i nie odczuwać ingerencji czasu. Jeżeli chce się wiedzieć, która
jest godzina, oczywiście, ona na tym zegarku jest, ale nie wdziera się
w twoje myśli, tylko lekko szepcze...
– Wszystkie są bardzo innowacyjne...
– Tak, bo innowacyjność oznacza trwanie przy życiu. U mnie proces tworzenia to jakby łańcuch eksperymentów czerpiących z mojego doświadczenia, które prowadzą mnie do przyszłości. Uwielbiam mój zawód z racji
jego zakorzenienia w historii i tradycyjnych wartości, które przetrwały do
dnia dzisiejszego. Co prawda, kurczowe trzymanie się tradycji w świecie
zegarków oznacza pokrycie się rdzą i śmierć.
– Ponoć tradycyjne określenie zegarków ze Szwajcarii „Swiss
made” niekoniecznie odnosi się do pana wyrobów. A to chyba jest
gwarancją sukcesu, to czemu więc pan zawdzięcza swój sukces?
– Napis „Swiss made” cieszy się nadal olbrzymią estymą, bo to właśnie
ten kraj słynie z największej wiedzy w zegarmistrzostwie. To synonim najlepszej jakości. Dla mnie wydźwięk tego określenia ma troszeczkę inne
znaczenie, ponieważ moja firma produkuje elementy do wyrobu zegarków
o jakości znacznie przekraczającej obowiązujące standardy. To dla mnie
jedyna szansa na ustanowienie własnego progu doskonałej jakości i bycia
lojalnym wobec klientów oraz konsekwentnym w tym, co robię. To moja
najsilniejsza broń. Sprawiam, że moja manufaktura odnosi sukces nawet
w towarzystwie największych szwajcarskich marek. Sygnuję moje zegarki
własnym nazwiskiem, więc ich jakość to moja wizytówka.
– Jaki powinien być zegarek idealny?
– Taki, który pokazuje czas w najbardziej przejrzysty i prosty sposób.
To wielkie wyzwanie, gdy ma pokazywać coś więcej niż godziny, minuty,
sekundy. Niełatwo stworzyć przejrzysty cyferblat. Mniej znaczy więcej.
– Jaki zegarek, poza swoimi, szczególnie pan ceni?
– Od lat cenię wysoko zegarki Jaeger-LeCoultre.
– Kim są pana klienci?
– Zadaję sobie to samo pytanie za każdym razem, gdy tworzę nowy model. Ale na szczęście, coraz lepiej znam moich klientów i utrzymuję z nimi
długotrwałe relacje. Dobrze wiedzą, czego chcą i chętnie się tym dzielą.
Większość z nich ma bardzo pozytywną aurę...
– Jak się pan czuje projektując zegarki w Szwajcarii, gdzie istnieje
tak wiele silnych manufaktur zegarkowych?
– Nie rywalizujemy ze sobą. My wypełniamy wolną przestrzeń na rynku, do
której inni nie mają dostępu, bo są zbyt dużymi manufakturami, a przez to
niewystarczająco innowacyjnymi dla szczególnie wymagających klientów.
– A który z pana własnych projektów najbardziej pan lubi?
– Zawsze ten, nad którym aktualnie pracuję. Ale też jestem emocjonalnie
związany z dosyć śmiałym, bardzo futurystycznym modelem MT3 transparent tourbillon. Większość moich klientów uważa go bardziej za dzieło
sztuki niż zegarek.
– Pana ulubione materiały?
– Lubię te, które od lat sprawdzały się w zegarmistrzostwie. Lubię wyzwania i eksperymenty, ale staram się też stąpać twardo po ziemi. Chciałbym,
żeby moje zegarki przetrwały lata. „
maj 2011
93
Obieży
świat
Latający
apartament
KIEDY PIERWSZA KLASA JUŻ NAM NIE WYSTARCZA, MAMY DOŚĆ
OPÓŹNIONYCH LOTÓW, CZEKANIA NA BOARDING, DOPASOWYWANIA
GODZIN SPOTKAŃ DO ROZKŁADÓW LOTÓW, DLACZEGO
K
NIE POMYŚLEĆ O WŁASNYM ODRZUTOWCU?
ojarzą się z amerykańskimi serialami,
światem celebrytów
i top managementu.
Jak wyglądają i czemu służą dzisiejsze
prywatne odrzutowce? Stawkę otwiera Cessna, której odrzutowa wersja
Citation Sovereign zabierze nas na
odległość do 5 200 km. Zaleta? Wysokie pułapy przelotowe, a co za tym
idzie mniejsza wrażliwość na zapcha-
94
maj 2011
ne niebo nad Europą i Stanami Zjednoczonymi. Wady? Dość mało miejsca, mały udźwig i komfort podróży
praktycznie taki, jak w rejsowych
samolotach. Pomiędzy mamy bardzo
szeroką ofertę odrzutowców dyspozycyjnych Learjeta, Gulfstreama czy
Bombardiera, a stawkę zamykają producenci liniowców pasażerskich: Airbus i Boeing.
Jak wygląda kupowanie własnych
„skrzydeł”? Wybraliśmy się do Tulu-
zy, żeby przyjrzeć się ofercie Airbusa.
Już po wylądowaniu widzimy, że lotnisko nie jest tak do końca zwykłe. Do
małego terminala dołączone są dwa
bardzo długie pasy startowe. Po przeciwnej stronie lotniska zaś widać stateczniki samolotów największych linii
lotniczych świata, jak również małych,
lokalnych przewoźników praktycznie
z każdego zakątka globu. Uważne oko
wypatrzy samoloty bez malowania – to
właśnie business jety.
W siedzibie firmy czekają na nas już
nasi przewodnicy, którzy zaprezentują
nam możliwości odrzutowców dyspozycyjnych. Punktem wyjścia jest doskonale znana wszystkim konstrukcja
modelu A319. W wersji liniowej zabiera na pokład około 120 pasażerów.
W wersji prywatnej mamy do naszej
wyłącznej dyspozycji całą tę przestrzeń
– ponad 83 m kw. Jeżeli ktoś uważa, że
taki samolot to duża ekstrawagancja,
popyt rośnie z roku na rok, a do najlepszych klientów oprócz tradycyjnych
rynków regionu Zatoki Perskiej dołączył niezwykle chłonny i dynamiczny
rynek chiński.
Prezentacja możliwych opcji przyprawia o zawrót głowy. Stół okrągły, stół
prostokątny, kabina prysznicowa, pełnowymiarowe łóżko, wybór foteli, wyposażenia dostosowany jest praktycznie do każdego gustu. Dzięki ponad
2,2m wysokości kabiny nie musimy
się schylać, a poruszanie się po kabinie
jest maksymalnie swobodne. Naprawdę trudno sobie wyobrazić mnogość
Duży stół,
biurko,
podwójne łóżko,
prysznic...
A wszystko to
w samolocie
możliwych konfiguracji i dochodzę do
wniosku, że dużo łatwiej jest jednak
wybrać wyposażenie mieszkania...
Ale w tym miejscu, widząc moje niedowierzanie, w sukurs wyobraźni
przychodzi doradca Airbusa: „Może
zaproponuję mały spacer?”, po czym
przechodzimy do ogromnej hali, gdzie
umieszczona jest makieta Airbus Corporate Jet. Z zewnątrz niczym nie
różni się od innych samolotów tego
typu, w środku zaś przypomina luksusowy apartament. W przedniej sekcji
umieszczona jest salka konferencyjna,
oraz miejsca dla współpracowników,
w środkowej części dość przestronny salon z mnóstwem miejsca do
wypoczynku, barkiem, telewizorem
i wygodnymi kanapami, a tył przeznaczony jest na sypialnię, obok której znajduje się przestronna łazienka
z prysznicem.
Oczywiście ilu klientów, tyle konfiguracji, jednak niewątpliwą zaletą oferty
Airbusa jest bardzo przestronne wnętrze. Szeroki kadłub daje możliwości
aranżacji wnętrza, której próżno szukać u Cessny, Learjeta, czy Bombardiera. Przy lekkiej konfiguracji samolot
może przelecieć Atlantyk z praktycznie każdego portu zachodniej Europy.
Lecąc na Zachodnie Wybrzeże, czy na
Daleki Wschód trzeba się zatrzymać na
dotankowanie. Ale mając taki samolot
czas przestaje mieć znaczenie, a podróż
staje się autentyczną przyjemnością.
Hmmm… już jesteśmy w Nowym Jorku? To może polecimy jeszcze na małe
zakupy w Beverly Hills? „
Obieżyświat
maj 2011
95
Podniebny Ritz
NAJWYŻSZY HOTEL NA ŚWIECIE,
RITZ-CARLTON W HONGKONGU, WZNOSI
SIĘ NA WYSOKOŚĆ NIEMAL PÓŁ KILOMETRA
PONAD ZIEMIĘ, DAJĄC ZAPIERAJĄCY DECH
W PIERSIACH WIDOK NA MIASTO,
JEGO NOWOCZESNE DRAPACZE CHMUR
I PORT WIKTORIA.
Port Wiktoria w Hongkongu i najwyższy hotel na świecie.
96
maj 2011
29
marca 470 nowych pracowników hotelu
Ritz-Carlton
w Hongkongu
wiwatowało wkraczając do hotelowych pomieszczeń, aby uczestniczyć
w otwarciu obiektu. Zamiast jednak
przygotowywać się na przyjęcie gości,
zaprezentowali pokaz hotelowej mody.
Modelkami i modelami byli pracownicy restauracji, recepcji, SPA i centrum
fitness. Była to zapewne jedyna okazja,
by mogli założyć w pracy coś bardziej
ekstrawaganckiego. W hotelu obowiązują bowiem surowe zasady dotyczące
wyglądu i ubioru, wprowadzone przez
dyrektora Marka DeCocinisa. Pracownikom zezwala się na noszenie jednej
sztuki biżuterii (ale niczego błyszczącego), muszą mieć zakryte buty, nie
mogą mieć zarostu, a ubranie musi być
nieskazitelnie czyste.
W HOTELOWEJ WIEŻY
Hotel Ritz-Carlton w Hongkongu położony jest w samym centrum miasta,
zaledwie 20 minut drogi od lotniska.
To już 16 hotel sieci Ritz-Carlton
w Azji. Między 102 a 118 piętrem nowoczesnego drapacza chmur, w którym mieści się również Międzynarodowe Centrum Handlu (ICC), 312
luksusowo wyposażonych, stylowych
pokoi czeka na swoich gości. Wnętrza
zostały zaprojektowane m.in. przez
japońskich designerów ze Spin Design
Studio i Wonderwall oraz Biuro Projektowe LTW w Singapurze. Sam budynek, którego budowa trwała prawie
10 lat, to wieża o całkowitej wysokości 484 metry, zaprojektowana przez
słynne biuro architektoniczne Kohn
Pedersen.
PRALINKI I MASAŻE
Hotel ma sześć restauracji i barów,
salę balową o powierzchni 930 metrów kwadratowych, centrum SPA oraz
cztery sale konferencyjne.
Z każdego pomieszczenia rozciąga się widok na panoramę miasta.
Jest tu restauracja chińska, włoska,
maj 2011
97
7 gwiazdek
Michelina
Trendy
Basen na ostatnim piętrze z panoramą na miasto.
ekskluzywna herbaciarnia, lounge bar,
a także coś dla miłośników słodyczy –
Bilblioteka Czekolady z tysiącami gatunków
pralinek, czekoladek, czekoladowych tabliczek,
potraw na bazie czekolady i drinków. Na 118 piętrze znajduje się restauracja Ozon, która szczyci się najwyższym
otwartym tarasem na świecie. Tu można zjeść egzotyczne
azjatyckie przekąski i delektować się kuchnią japońską.
116 piętro zajęte jest przez centrum odnowy biologicznej. W jedenastu salach zabiegowych znajdują się gabinety masażu, centrum fitness oraz kryty basen z widokiem
na port Victoria.
Cena za dobę wynosi 770 dolarów. Wysokość najwyższej
kondygnacji (476 m) stawia budynek na trzecim miejscu
na świecie, po Burj Khalifa w Dubaju i Shanghai World
Financial Center. To najwyższy hotel na świecie, ale nie
na długo, bo już wkrótce w Shanghai Tower zostanie
otwarty kolejny podniebny hotel na wysokości 600 metrów. Ma być oddany do użytku w 2014 roku. „
Barbara Grabowska
98
maj 2011
KIEDY W 1900 ROKU ANDRÉ MICHELIN OPUBLIKOWAŁ
PIERWSZY PRZEWODNIK PRZEZNACZONY DLA
KIEROWCÓW SZUKAJĄCYCH NA SWOJEJ TRASIE
RESTAURACJI, NIKT NIE SĄDZIŁ, ŻE ZALEDWIE KILKA
DEKAD PÓŹNIEJ BĘDZIE ON FORMOWAŁ GUSTA
NAJWIĘKSZYCH GOURMET.
D
ziś czerwony przewodnik opisuje w trzystopniowej skali najlepsze hotele i restauracje w Wielkiej Brytanii, Francji, we
Włoszech, w Austrii czy Irlandii. W tym roku do
listy 53 londyńskich restauracji odznaczonych
gwiazdkami Michelin dodano siedem kolejnych,
wzbogacając tym samym ofertę kulinarną jednej
z największych metropolii Europy.
Aby zostać wymienioną w ekskluzywnym przewodniku, restauracja oprócz menu musi zadziwiać także wnętrzem. Francuska restauracja Galvin La Chapelle mieści się w St Botolph's Hall,
wiktoriańskim kościele halowym o rozmiarach
godnych katedry. Bracia Chris i Jeff Galvin od
lat prezentują mieszkańcom Londynu nowoczesną kuchnię francuską i zaskakują nowatorskimi pomysłami. Restauracja oferuje także bogaty
wybór win, o których opowiada doświadczony
sommelier. (Galvin La Chapelle, 35 Spital Square,
E1 6DY; 020 7299 0400)
Wnętrze restauracji Petrus
Także i kolejna z restauracji odznaczonych gwiazdką Michelin specjalizuje
się w kuchni francuskiej. Gauthier
Soho to restauracja prowadzona przez
Alexis Gauthiera, poprzedniego właściciela Roussillon. Długa lista win obfituje w trunki pochodzące z południa
i zachodu Francji. W przerwach pomiędzy kolejnymi daniami, uprzejma
obsługa rozpieszcza gości wykwintnymi przystawkami: marynowanymi
pieczarkami czy pulpetami z ciecierzycy w delikatnych sosach. (Gauthier
Soho, 21 Romilly Street, W1D 5AF;
020 7494 3111)
Podobne niespodzianki czekają na
nas w Kitchen W8 prowadzonej przez
uznanego Philipa Howarda, szefa
kuchni, wraz z restauratorką Rebeccą
Mascarenhas. „Naszym celem jest,
aby po wizycie w restauracji czuli się
państwo lepiej niż przed przyjściem”
deklarują właściciele na stronie internetowej restauracji. W eleganckim,
dębowym wnętrzu możemy skosztować węgorza w słodkiej musztardzie
lub foie gras, zaś na deser kremu czekoladowego lub tartę figową. Prezentując nowoczesną kuchnię europejską,
Kitchen W8 to dziś jedna z najpopularniejszych restauracji w Londynie.
(Kitchen W8, 11-13 Abingdon Road,
W8 6AH; 020 7937 0120)
Wybór potraw charakterystycznych dla
współczesnej kuchni europejskiej oferuje także Petersham Nurseries Café,
należąca do Gael i Francesca Boglione. Restauracja mieści się u stóp domu
właścicieli, którzy kupując obiekt
ocalili piękny kompleks ogrodów
przed licznymi inwestorami. Do terenu należała także szklarnia, w której
dziś mieści się restauracja i kawiarnia.
W tym egzotycznym otoczeniu można
delektować się potrawami, które Skye
Gyngell przyrządza używając lokalnych i sezonowych składników. Przed
wizytą należy dokonać rezerwacji,
jako że restauracja cieszy sie ogromną
popularnością. (Petersham Nurseries
Café, Church Lane, Surrey TW10 7AG;
020 8940 5230)
Wielu gości ma także restauracja
Pétrus, miejsce o nowoczesnych i jasnych wnętrzach zaprojektowanych
przez studio Russel Sage. Szef kuchni,
Sean Burbidge, pracował wcześniej
w restauracji Gordon Ramsay au Tria-
non w Wersalu, która została w tym
czasie nagrodzona dwoma gwiazdkami Michelin. Dziś przygotowuje on
wykwintne dania kuchni francuskiej.
Aby w pełni doświadczyć atmosfery
restauracji, można zarezerwować tzw.
Chef’s table i poznać twórczy chaos
panujący w kuchni najlepszych kucharzy. (Pétrus, 1 Kinnerton Street,
Knightsbridge, SW1X 8EA; 020 7592
1609)
Wykwintnej kuchni francuskiej można także zakosztować w restauracji Seven Park Place, mieszczącej się
w St James Hotel. Menu zmienia się
wraz z sezonem: w maju można delektować się soczystymi szparagami, w lipcu okoniem morskim, zaś
w grudniu truflami. Restauracja od lat
jest sekretnym miejscem największych
gourmet Londynu, którzy regularnie
spotykają się w pięknych wnętrzach
art deco. (Seven Park Place, St James's
Hotel & Club, 7-8 Park Pl, SW1A 1LP;
020 7316 1600)
Mekką dla gourmet jest także restauracja Viajante, zaprojektowana przez
słynnych architektów Rare. Menu zawiera 40 potraw, z których można wybrać set 6, 9 lub 12 małych dań przygotowanych przez szefa Nuno Mendes'a.
Z kuchni otwartej na restaurację co
chwila wynoszone są wykwintne dania fusion, które dowodzą fantazji ich
twórcy. Fantazyjny jest także wystrój
restauracji, w której wiszą obrazy najzdolniejszych młodych twórców East
Endu, instalacje świetlne i dźwiękowe.
(Viajante, Patriot Square, E2 9NF; 020
7871 0461)
Jak widać, większość londyńskich restauracji odznaczonych w tym roku
gwiazdką Michelin prezentuje współczesną kuchnię francuską. Różne jest
jednak podejście i fantazja szefów, których celem jest zapewnienie gościom
niezapomnianego wieczoru. Różnice
w wystroju, atmosferze i menu sprawiają, że Londyn po raz kolejny może
się szczycić jedną z najszerszych ofert
gastronomicznych w Europie. „
Katarzyna Falęcka
maj 2011
99
Trendy
Half Windsor
na każdą okazję
WIĄZANIE KRAWATÓW
W RAZIE NAGŁYCH
WYPADKÓW
1. THE WINDSOR
z klasyk, duży, obszerny
z lata 90., „niewysocy
Włosi” z dużym
węzłem pod szyją
z odpowiedni do
włoskich kołnierzyków
1. ZGUBIONA FISZBINA
Wytnij fiszbinę używając kształtu obok i twardej karty
np: prawa jazdy, dowodu osobistego, karty do bankomatu itp.
2. THE HALF
WINDSOR
z dobry na wszystkie
okazje
z ani za duży, ani
za mały
z kwadratowy
z do kołnierzyków
typu „kent”
2. POSTRZĘPIONE KOŃCÓWKI
SZNUROWADEŁ DO BUTÓW
Skręć końcówki sznurowadeł i posmaruj lakierem
do paznokci, pozostaw do wyschnięcia.
3. ZA DŁUGIE SPODNIE
Podwiń spodnie do odpowiedniej długości, przyklej
dwustronną taśmą klejącą i przeprasuj żelazkiem.
4. RĘKAWY KOSZULI ZA DŁUGIE
Nałóż gumkę recepturkę na rękaw w okolicy
przedramienia tak, by kontrolować długość rękawa.
4. THE PRATT
z delikatny, symetryczny
z windsor – tyle,
że mniejszy
z do mniejszych
kołnierzyków
100
maj 2011
5. ZADRAPANIA NA BUTACH
Potrzyj zadrapanie wewnętrzną stroną skórki
od banana.
Zdjęcia Robert Wolański
3. THE FOUR-IN-HAND
z asymetryczny,
smukły, zwarty
z wyszczupla twarz
z bardzo żywy
z dobry do koszul
z kołnierzykiem
typu „windsor”
Janusz Bielenia, właściciel studia
szycia na miarę – BIELENIA
[email protected]; www.bielenia.com
BUTY – SKARPETKI
!
„A MAN WHO SPEAKS WELL
DOES WELL; A MAN WHO
DRESSES WELL DOES EVEN
BETTER.”
Edward G. Robinson
in Larceny, Inc. (1942)
OPTYMALNE WIĄZANIE KRAWATÓW
1. Mały – mały węzeł,
zbyt mocno ściśnięty,
brak proporcji w stosunku
do głowy i reszty ciała.
2. Duży – brak proporcji w stosunku do
kołnierzyka i głowy.
3. Niespokojny –
Poniżej kilka podstawowych porad dotyczących doboru koloru skarpet do
butów i garniturów.
1.
2.
3.
4.
Granatowy garnitur + brązowe buty = granatowe skarpety
Brązowe spodnie + brązowe buty = brązowe lub granatowe skarpety
Szare spodnie + czarne buty = szare skarpety
Bawełniane khaki spodnie + czarne buty = czarne skarpety
ZASADY PRZY DOBORZE SKARPET
1. Przy garniturach skarpety powinny być w kolorze garnituru.
2. Nigdy brąz z czarnym.
3. Przy samych spodniach można dobierać kolor skarpet do koloru
spodni lub butów.
4. Przy spodniach bawełnianych lepiej trzymać się przy doborze
skarpet do koloru butów.
5. Granatowe skarpety mogą być noszone z granatem lub z brązem.
6. Można eksperymentować na sposób brytyjski i założyć do każdego
koloru butów czy spodni skarpety jak najbardziej jaskrawe, kolorowe
w paski, w kratkę lub nawet tęczowe.
TKANINY GARNITUROWE
1. HOUNDSTOOTH – idealny na odważne marynarki i ekstrawaganckie
garnitury.
2. HERRINGBONE – (jodełka) wykorzystywany do szycia
casualowych marynarek i zimowych garniturów.
zbyt niski, rozmiar
odpowiedni, ale węzeł
źle ułożony.
4. Królewski – duży, ale
proporcjonalny, ulubiony
przez księcia Michaela
z Kentu, jedynego członka
rodziny królewskiej, który
nosił brodę i był znany z dużych węzłów krawatowych.
3. PINSTRIPE – idealny na biznesowe garnitury, bardzo popularny
w latach 90. Dzisiaj, niestety, troszkę zapomniany.
4. BIRDS-EYE – (pawie oczko) – idealny do pracy i na popołudniowe
coctaile. Badania potwierdziły, iż kobiety najczęściej zwracają uwagę
na ten rodzaj materiału.
5. Idealny – doskonały
rozmiar, układ i marszczenie. Wygląda naturalnie.
Charakteryzuje pewnego
siebie mężczyznę.
5. PRINCE OF WALES – doskonały na wszystkie okazje – stonowany,
modny, zawsze elegancki.
maj 2011
101
M
DUTY
FREE
Wolność finansowa
W POŁOWIE KWIETNIA W CZĘŚCI KLUBOWEJ RESTAURACJI „NA ZIELNEJ” W WARSZAWIE
ZAINAUGUROWANO CYKL SPOTKAŃ SEMINARYJNYCH „INSPIRACJE MANAGERA”.
ORGANIZATOREM I POMYSŁODAWCĄ CYKLICZNYCH SPOTKAŃ JEST NASZA REDAKCJA.
T
--ematem spotkania była „Moja wolność finansowa – marzenie czy realny
cel”. Gościem honorowym był prezes
grupy Allianz w Polsce Paweł Dangel.
W rozmowie w „Cztery oczy” z redaktorem naczelnym, w kontekście swojego pierwszego
zawodu – reżysera teatralnego, P. Dangel przypomniał swoją drogę do dzisiejszego stanowiska
i w arcyciekawy sposób mówił o źródłach
swojego sukcesu.
W kontekście tematu seminarium P. Dangel, zwrócił uwagę, że jednym ze środków
dochodzenia do wolności finansowej jest
kontakt z ludźmi sukcesu, osobami od
których możemy się wiele nauczyć, praktykami, ciągnącymi nas w górę – przeciwieństwo malkontentów. W tym oraz
w pracy postrzega źródło swojego sukcesu. Podkreślił: „Z miłości do teatru nie
wychodzi się nigdy, a jak już się nie jest w nim fizycznie, to można korzystać z jego doświadczeń.”
W budowaniu nowych firm od podstaw pomogły
mu doświadczenia wyniesione z teatru. Bo – biznes jest jak teatr, zwłaszcza jak się zaczyna z firmą
od zera. Trzeba mieć dobry scenariusz, następnie
role obsadzić odpowiednimi ludźmi. I tak krok po
kroku, jak w teatrze…
Kolejnym punktem programu był wykład eksperta
dr. Andrzeja Fesnaka, jednego z najlepszych polskich trenerów, wykładowcy, specjalisty w dziedzinie planowania finansowego, komunikacji
interpersonalnej i wywierania wpływu. A. Fesnak
słynie z niekonwencjonalnych form stosowanych
podczas wykładów. Tym razem dynamiką i ekspresją zaskoczył zebranych.
media. Nie jest wydawaniem ogromnych pieniędzy
przez jakiegoś ekstrawaganckiego milionera, jak to
opisują często media, zachcianki gwiazd rocka czy
filmu. Wolność finansowa to moment, w którym
pieniądze z naszych inwestycji dają nam przychód
większy niż nasze normalne koszty, które mieliśmy do tej pory. Jeżeli zatem ktoś zarabiał 5 000 zł
i potrzebował na życie 3 500, to wolność finansowa
zaczyna się od tego momentu, kiedy jego
inwestycje i pieniądze produkują mu miesięczny przychód na poziomie 3 500 zł. Dla
prostego przykładu te 3 500 zł miesięcznie to
42 000 zł rocznie. Przy 10 proc. stopie zwrotu
potrzebny jest zatem kapitał 420 000 zł, przy
7 proc. byłoby to 600 000 zł.
Można by mnożyć egzemplifikacje wygłoszone przez dr. A. Fesnaka. Ale pozwolę sobie na przytoczenie jeszcze jednej z nich,
bardzo praktycznej wskazówki:
– Dbaj o siebie i swoje finanse, znajdź alternatywne źródła zdobywania pieniędzy, cokolwiek by to
nie było. Jeśli firma lub sklep jest w 100 proc. zależna od jednego dostawcy, to jest to kiepski biznes, bo może skończyć się w okamgnieniu. A to, że
kiedyś mnie wyrzucą z pracy to oczywiste, bo sens
ekonomiczny moich działań jest dla firmy ważniejszy, niż moje wierne oddanie i zaangażowanie.
Kiedy mamy
szansę osiągnąć
wolność finansową?
102
maj 2011
– Co może przynieść nam wolność finansową – pytał A. Fesnak. – Oto nadchodzi taki dzień w życiu,
kiedy nie będzie trzeba pracować dla pieniędzy,
bo nasze pieniądze będą pracować dla nas. I wcale to nie musi być emerytura. To ma być renta kapitałowa, czyli będziemy żyć z naszych inwestycji.
Ale mówca poszedł dalej. Otóż okazuje się, że wolność finansowa nie jest tym, co podają i kreują
POD PATRONATEM
Więc jak przestanę być potrzebny,
albo ktoś inny będzie lepszy, to po
co firma ma mnie trzymać na etacie? Aby być bogatym, trzeba tego
pragnąć i pracować w tym kierunku – inwestować.
A. Fesnak uznał, że najistotniejsza w uzyskaniu wolności finansowej jest wiedza finansowa,
która w konsekwencji prowadzi
do bezpieczeństwa i zasobności
portfela.
Garść praktycznych informacji, ilustrowanych przykładami
z sektora finansowego uzupełnił
Paweł Dangel, przezes grupy Alianz
Andrzej Fesnak, ekspert czasem sięga po gitarę...
prezentacją możliwości komputera finansowego, urządzenia
ułatwiającego błyskawiczne posię utrzymać na godnym poziomie? – pytał Piotr rozumieć cele, które chcemy osiągnąć. Niepełny
dejmowanie decyzji finansowych. Takich urzą- Cegłowski.
przegląd naszych oczekiwań prowadzi na manowdzeń używają profesjonalni inwestorzy i biznes- Eksperci byli zgodni co do tego, że jest to rozwią- ce. Zgodnie też panowie uznali, że nie warto skłameni na całym świecie. W Polsce zaledwie kilka zanie, pod warunkiem, że się zachowa dyscypli- dać pieniędzy na lokaty bankowe poniżej 3 proc.,
tysięcy osób zna jego zalety i z niego korzysta.
nę finansową. Bo często się zdarza, że ludzie tak bo przychód zjada inflacja. Trzeba szukać lokat od
Kolejnym punktem programu był panel dysku- właśnie uzdrawiają swoją sytuację finansową, 5 proc. wzwyż. Ale zalecali też ostrożność lokat
syjny z udziałem praktyków: Adama Podgajnego po czym jak trafia do ich rąk większa gotówka, nienaturalnie wysokich, w takich sytuacjach po– właściciela Domu Finansowego, Pawła Majt- zaczynają kupować samochody, telewizory i inne winna nam się zapalać lampka alarmowa.
kowskiego – głównego analityka Expander oraz gadżety i w pewnym momencie nie mają domu Kontrowersje wywołała kwestia licencjonowania
Konrada Nowakowskiego – managera ds. wspar- i pieniędzy. Stąd panowie podkreślali koniecz- usług doradczych w zakresie finansów. Zwolennicy
cia sprzedaży produktów inwestycyjnych Money ność rygorystycznej dyscypliny finansowej jako ograniczenia dostępu do tych usług postulowali, że
Expert. W żywej dyskusji panowie odpowiadali na źródła sukcesu.
jest to w pewien sposób zawód zaufania publicznepytania redaktora naczelnego, dotyczące sposo- To samo dotyczy decyzji managerów, którzy po- go, klienci powierzają im swoje dobra, licząc na trafne
bów inwestowania, rozwiązań finansowych i roli stanawiają po odpowiednim osiągnięciu pułapu decyzje, a więc profesja ta wymaga wysokich kompew procesie decyzyjnym jaką powinien odgrywać finansowego, odejść do własnego biznesu. Muszą tencji i odpowiedzialności. Przeciwnicy powołując się
doradca finansowy.
dokładnie wiedzieć, czy przychody z odsetek z lo- na liberalne poglądy w zakresie ekonomii dowodzili,
„Czy mając problemy z utrzymaniem domu, któ- kat zaspokoją ich koszty utrzymania, jeżeli nie, to że i tak żaden z doradców nie odpowiada stricte za
rego wartość przekracza grubo milion złotych, co zrobić żeby pokrywały. I tutaj pojawiła się rola do- swoje usługi, dając wolną rękę swoim klientom: ja
w którym korzysta się jedynie z jednego pomiesz- radcy finansowego, co do roli którego wszyscy eks- bym tak radził, a pan zrobi tak jak pan czy pani uwaczenia, warto go sprzedać, kupić mniejsze locum perci byli zgodni. Doradca finansowy, musi spoglą- ża. Ale można było wysnuć wniosek, że kompetentny
a nadwyżkę zainwestować tak, aby z różnicy móc dać całościowo na nasze finanse. Musi dokładnie doradca finansowy jest przy naszej współpracy, w jakimś sensie konstruktorem wymarzonej
wolności finansowej.
Dobrą puentą kończącą inauguracyjne spotkanie „Inspiracji managera”
na Zielnej jest sentencja dr. Andrzeja
Fesnaka – żeglarze mawiają, że nie
jest ważne skąd wieje wiatr, ale dokąd płyniesz. A zatem nie jest ważne
skąd jesteś i kim byłeś. Ważne jest co
robisz i kim chcesz być. Zostań swoim
własnym żeglarzem sterem i okrętem
– płyń do niezależności finansowej. „
AM
Konrad Nowakowski,
manager Money Expert
Paweł Majtkowski,
główny anaglityk, Expander
Adam Podgajny,
własciciel Domu Finansowego
maj 2011
103
M
DUTY FREE
FELIETON
Najlepsi HR-owcy pracują na Śląsku
ZWYCIĘZCY TEGOROCZNEJ EDYCJI NAJWIĘKSZEGO W POLSCE KONKURSU WIEDZY Z ZAKRESU HR – PLAY TOP MENEDŻER HR 2011
– KIERUJĄ DZIAŁAMI PERSONALNYMI W PRZEDSIĘBIORSTWACH NA ŚLĄSKU.
K
rystian Irasiak, zdobywca nagrody
głównej – sportowej Alfy Romeo MiTo
– jest kierownikiem działu personalnego
w Finnveden Metal Structures w Bielsku
Białej. II miejsce w zakończonym 14
kwietnia konkursie Play Top Menedżer
HR 2011 zajęła Agnieszka Grzywocz,
kierownik działu personalnego w Premier MSS Poland w Gliwicach, a III – Anna Pieczara, specjalista
ds. HR i komunikacji w Vattenfall Business Solution
Polska w Gliwicach.
Play Top Menedżer HR to największy w Polsce konkurs wiedzy z zakresu HR. Jego celem jest umożliwienie kreatywnym menedżerom i pracownikom działów HR zaprezentowanie wizji, jak w nowoczesny
sposób zarządzać zasobami ludzkimi, radzić sobie
z pojawiającymi się problemami oraz w jaki sposób
odpowiadać na oczekiwania stawiane działom personalnym. Organizatorem konkursu jest wydawnictwo
Wolters Kluwer Polska, miesięcznik „Personel Plus”
oraz dziennik „Rzeczpospolita”.
– Obecnie to jedyny konkurs na naszym rynku, który
w jakikolwiek sposób promuje HR – uważa Małgorzata Bartler, dyrektor HR w spółce P4 (operator telefonii komórkowej Play).
– Cieszy, że wśród 25 finalistów byli HR-owcy z różnych organizacji i kultur organizacyjnych: dużych
przedsiębiorstw, małych firm rodzinnych i instytucji
państwowych – dodaje Agnieszka Szczerba, dyrektor
zarządzająca G-Force Recruitment.
– Wszyscy finaliści prezentowali wysoki poziom wiedzy, umiejętności i pasji do HR-u – zapewnia przewodnicząca jury, dr Małgorzata Sidor-Rządkowska.
Rywalizację, w której wzięło udział ponad 700
osób, rozpoczęła w grudniu 2010 r. seria testów
on-line sprawdzających wiedzę HR-owców z zarządzania, prawa pracy, teorii twardych zagadnień HR,
wykorzystania funduszy unijnych i innych aspektów pracy HR menedżera. Stu najlepszych uczestników pod koniec marca wzięło udział w grze on-line
symulującej zarządzanie przedsiębiorstwem, w której musieli dbać o jak najlepsze wskaźniki efektywności działu HR. Najlepsi z najlepszych – 25 osób
– spotkali się z kilkunastoosobowym jury, które wyłoniło zwycięzców. z
104
maj 2011
ZWYCIĘZCY PLAY TOP MENEDŻER HR 2011
I miejsce
Krystian Irasiak, kierownik działu personalnego,
Finnveden Metal Structures, Bielsko Biała
II miejsce Agnieszka Grzywocz, kierownik działu personalnego,
Premier MSS Poland, Gliwice
III miejsce Anna Pieczara, specjalista ds. HR i komunikacji,
Vattenfall Business Services Poland Sp. z o.o.,
Gliwice
NAGRODY SPECJALNE:
Dominika Pszczółkowska, Pekao S.A., Warszawa
– za konsekwentne budowanie ścieżki kariery
Dorota Remiszewska, LG Chem Poland, Kobierzyce
– za umiejętność zarządzania w środowisku wielokulturowym
Małgorzata Gryko-Lipsko, ChM Sp. z o.o., Juchnowiec Kościelny
– za chęci rozwoju
Krzysztof Lis, HR Lab, Kraków – za odwagę i gotowość do zmian
Magdalena Godyń, Work Express sp. z o.o – za krzewienie
wartości nowoczesnego HR
Barbara Kochanowska, Totalizator Sportowy – za determinację
i pasję do HR
Iwona Komczyńska, oddział ZUS w Zielonej Górze
– za umiejętność pokonywania trudności w środowisku pełnym
wyzwań
Anna Pieczara, Vattenfall Business Services Poland Sp. z o.o.,
Gliwice – za otwartość na wiedzę, ciągłe dążenie do rozwoju
zawodowego i śledzenie trendów w HRM i komunikacji.
DUTY FREE
M
FELIETON
Inteligentna Rekordowa logistyka
energia
W KWIETNIU BR. ODBYŁO SIĘ FORUM LOGISTYKI WINCANTON, CYKLICZNE
WYDARZENIE BRANŻY LOGISTYCZNEJ.
W DNIACH 17 I 18 MAJA W WARSZAWIE
ODBĘDZIE SIĘ 5. EDYCJA KONFERENCJI SMART METERING CENTRAL AND EASTERN
EUROPE 2011 (INTELIGENTNE OPOMIAROWANIE
W EUROPIE ŚRODKOWO-WSCHODNIEJ 2011).
B
ędzie to największe jak dotychczas wydarzenie w tej dziedzinie. To okazja na spotkanie
z 250 specjalistami wysokiego szczebla z sektora energetycznego oraz forum dyskusji wpływające na kształt przyszłości inteligentnego opomiarowania w Europie Środkowo-Wschodniej. Podczas
konferencji przedstawione zostaną najważniejsze
punkty projektów, które określają przyszłość regionu. Są to niezmiernie istotne informacje niezbędne
do kształtowania strategii wdrożeniowej i uniknięcia
tych samych kosztownych błędów, które popełniono
wcześniej w innych krajach europejskich w trakcie
rozmieszczania inteligentnych liczników. z
R
ekordowa
liczba ponad
110 managerów z Polski oraz regionu
Europy ŚrodkowoWschodniej spotkała się pod hasłem dr hab. Włodzimierz Rydzkowski
„Optymalizacja kosztów a efektywność i jakość obsługi Pepco czy BSH Sprzęt Gospodarstwa
– jak to osiągnąć?”. Warsztaty były Domowego. Nad poziomem merytotransmitowane za pośrednictwem rycznym warsztatów czuwała Rada
Internetu do zainteresowanych Naukowa Forum Logistyki Wincanw całej Europie. Wśród prelegentów ton reprezentowana przez prof. UE
znaleźli się cenieni eksperci z takich dr hab. Danutę Kisperską-Moroń
firm jak DGC Consulting, Coca- oraz prof. zw. dr hab. Włodzimierza
Cola Hellenic Polska, Wincanton, Rydzkowskiego. z
maj 2011
105
M
DUTY FREE
FELIETON
FELIETO
Manager projektu kompaktu
„CHODZI MI O TO, ABY JĘZYK GIĘTKI POWIEDZIAŁ WSZYSTKO, CO POMYŚLI GŁOWA”
APELOWAŁ PRZED LATY JULIUSZ SŁOWACKI.
C
hociaż Słowacki wieszczem był
i miał dar przeczuwania przyszłych zdarzeń, to jednak nie
stało mu wyobraźni, by przewidzieć radosną twórczość speców
od eksperymentów językowych
z początków XXI wieku, działających na niwie marketingowej, choć nie tylko.
Co pomyśli głowa… Pięknie, ale co w sytuacji,
gdy w tej głowie, niedouczonej, ale za to bardzo
pewnej siebie, hasają różowe króliki? Na język
giętki trafia wówczas to, co czytamy i słyszymy
wokół.
Kilka przykładów dla zilustrowania tej sytuacji.
Oto słowo „kompakt”. Słownikowa definicja jest
prosta: kompakt to produkt zawierający kilka elementów we wspólnej obudowie lub opakowaniu.
Tymczasem w mowie polskiej pisanej i mówionej
kompakt to między innymi:
• średnich rozmiarów samochód,
• muszla klozetowa połączona ze zbiornikiem na
wodę i spłuczką,
• supermarket o zestandaryzowanych rozmiarach
i funkcjach,
• aparat fotograficzny o pewnych parametrach,
• płyta z muzyką,
• odtwarzacz tejże płyty, w szczególności zespolony z radiem,
• kosmetyk działający na kilka sposobów jednocześnie.
Co ma na myśli ktoś, kto mówi o kompakcie?
Trzeba to najczęściej pracowicie ustalać, gdyż
ten ktoś poszedł na łatwiznę i przerzucił cały
trud rozumienia na słuchacza. Kompakt stał
się w języku potocznym wieloznacznym słowem-protezą używanym wtedy, gdy nie ma się
ochoty popracować głową. Można by, co prawda, powiedzieć „takie cóś”, ale to brzmi prymitywnie, gdy tymczasem „kompakt” niesie polor
nowoczesności i obycia z nauką. Pół biedy, gdy
czytamy pismo poświęcone motoryzacji czy fotografii, wówczas jakoś te kompakty zidentyfikujemy i rozpoznamy. Gorzej z wypowiedziami
ogólnymi. Czy on mówi o symfonii Beethovena,
czy o kiblu? Nie zawsze wypada zapytać.
106
maj 2011
Drugie słowo-proteza straszące dzisiaj na każdym
kroku to „projekt”. Kiedyś projektem nazywano
zbiór rysunków technicznych z opisami pokazujących zaplanowany budynek, most czy wymyśloną
maszynę. Dokumenty te wykoncypował i sporządził, jak łatwo zgadnąć, projektant.
Dzisiaj projektem jest… wszystko. Można jeszcze
przystać na rozciągnięcie tego pojęcia na zamierzone, przyszłe działania nie tylko ze sfery techniki, ale także kultury czy spraw społecznych. Ale
włos na głowie się jeży, gdy projektem (a nawet
prodżektem) jest mianowane każde przedsięwzięcie przyszłe, teraźniejsze i nawet byłe, w tym
zwłaszcza to nieudane, z którego trzeba było się
wycofać.
Ten potworek językowy wziął się oczywiście
z małpowania i nierozumnego kalkowania pojęć
z języka angielskiego, czy raczej amerykańskiego.
Ale to nie wszystko. Nazywanie każdego działania
projektem bierze się przede wszystkim z asekuracji i lęku przed odpowiedzialnością. Skoro rzecz
jest projektem, to sprawa jest otwarta na przyszłość, a przyszłość, jak wiadomo, jest mglista.
Czyli nasz plan może się udać, albo nie. Jeśli się
nie uda, rozłożymy bezradnie ręce. Próbowaliśmy, chcieliśmy dobrze, ale nie wyszło. Projekt
został zamknięty, cały czas był to projekt. Kant
intelektualny polega tu na przeskoczeniu momentu, w którym projekt przestaje być planem
i staje się bytem samoistnym. Upadek takiego
bytu, to już problem, poniesiono koszty, są straty, ktoś może szukać winnych. A skoro rzecz jest
ciągle projektem, to cóż, przyszłość nie zależy od
nas. Niech więc działający biznes wciąż nazywa
się projektem, nawet przez 15 czy 20 lat. Tak sobie
kombinuje dzisiejszy projektant, bardzo przepraszam – manager projektu.
O, właśnie, mamy kolejny przykład psucia języka
– słowo „manager” (w kilku wariantach pisowni i wymowy). Managerem jest dzisiaj nie tylko
zarządca dużego biznesu i zwierzchnik zespołu
fachowców. Jest nim kierownik sali w restauracji, cwaniaczek popychający na wszelkie sposoby karierę trzeciorzędnej aktoreczki, szef grupy
naganiaczy wyjazdów do sanktuarium i sprze-
ANDRZEJ NIERYCHŁO
DZIENNIKARZ TV BIZNES,
WIELOLETNI SZEF PULSU BIZNESU
dawców kołder lub garnków. Manager brzmi
dumnie, a co ważniejsze – nie jest wymieniany
w ustawach i kodeksach, więc i odpowiedzialność w razie czego się rozmyje.
No, chyba że manager jest mało czujny i mianował się „dyrektorem”. Samo słowo nie jest oczywiście nowe, ale jego sens i znaczenie zostało
ostatnio rozciągnięte ponad wszelkie wyobrażenie. Dla ludzi zaawansowanych wiekiem dyrektor
to pan z brzuchem, samochodem służbowym,
młodą sekretarką (dzisiaj: asystentką) i tłumem
uległych podwładnych. Ale w prywatnym biznesie
i wśród firm jednoosobowych nastąpiła żałosna
inflacja tego słowa. Raz po raz nadziewamy się
na dyrektorów, którzy niczym nie kierują. Istnieją
niewielkie firmy złożone z samych dyrektorów.
Co bardziej światły dyrektor takiego nowego chowu lubi przywołać sytuację świata anglosaskiego,
gdzie dyrektor w firmie, faktycznie, może nie być
ważnym szefem, ale jest pracownikiem wykonawczym, odpowiedzialnym za dany kierunek
działalności. Najważniejsi ludzie w zachodnich
firmach zwykle nie nazywają się dyrektorami. Tyle
że ten sens został u nas świadomie i cynicznie
podłożony pod powszechnie pokutujące wyobrażenie dyrektora, jako ważnego typa z brzuchem
i sekretarką.
Co dalej? Jestem sceptykiem, obawiam się, że
eksperymenty językowe będą trwały i najgorsze
mamy jeszcze przed sobą. Zbyt wielu wciąż kombinuje, by znane rzeczy nazwać inaczej.
PS. Powyższe złośliwości pod adresem neo-managerów nie dotyczą rzecz jasna samego tytułu i kręgu odbiorców naszego miesięcznia. Tu sens słowa
i jego percepcja są w największym porządku! z
ELIXION ZAPEWNIA
DWUKROTNIE WY˚SZÑ
OSZCZ¢DNOÂå
PALIWA NI˚ JEGO
KONKURENCI.
UDOWODNIONE.
2.2%
1.1%
W przeciwieƒstwie do innych producentów Êrodków smarnych, Castrol prowadzi badania swoich produktów opierajàc si´ nie tylko na testach laboratoryjnych.
W niezale˝nych testach drogowych obejmujàcych ponad 1,6 miliona przejechanych kilometrów przez okres 9 miesięcy, udowodniono,
˝e olej Castrol Elixion Low SAPS 5W30 w porównaniu ze zwyk∏ym olejem Low SAPS 10W40 podnosi oszcz´dnoÊç spalanego paliwa o 2,2%.
To dwukrotnie wi´kszy wynik w porównaniu do produktu konkurencji.
W pewnych warunkach Castrol Elixion dzi´ki unikalnej technologii Low Friction pozwala zaoszcz´dziç nawet do 4% paliwa. Zapewnia wyjàtkowà ochron´,
maksymalne osiàgi, przed∏u˝a trwa∏oÊç silnika i redukuje emisj´ szkodliwych substancji. W standardowych testach zu˝ycia oleju przekracza limity o ponad 10%.
Oznacza to, ˝e stosujàc Castrol Elixion Twoje roczne zu˝ycie oleju, podobnie jak rachunek za paliwo mo˝e si´ znaczàco zmniejszyç.
Olej Castrol Elixion uzyska∏ rekomendacj´ m.in: Mercedes-Benz, MAN, Renault i Volvo.
W celu uzyskania dodatkowych informacji o produkcie Castrol Elixion oraz testach zu˝ycia paliwa, zapraszamy na stron´ www.castrol.pl
*niezale˝ne testy drogowe zosta∏y przeprowadzone podczas regularnych przejazdów 28 samochodów ci´˝arowych spe∏niajàcych Euro4, które nale˝ą do europejskiej firmy transportowej König.
Nie wprowadzono, ˝adnych dodatkowych zmian, które mog∏yby wp∏ynàç na iloÊç spalanego paliwa w trakcie tych testów.